panorama-58.
Transkrypt
panorama-58.
Gale, plebiscyty, wyróżnienia... Prof. Waldemar Moska Rektorem AWFiS na lata 2012-2016 Katedra Fizjoterapii AWFiS – nowa jakość str. 11 str. 25 str. 18 str. 29 Fot. Beata Zarach Fot. Cezariusz Piórczyk Fot. Tomasz Szyszkowski str. 6 Fot. Adam Szczuka Fot. Beata Zarach Fot. Beata Zarach Na przełaj przez PANORAMĘ str. 39 9 lutego 2012 roku, w Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu, odbyła się publiczna obrona rozprawy doktorskiej Marcina Dornowskiego, asystenta w Zakładzie Teorii Sportu i Motoryczności Człowieka AWFiS. Promotorem pracy zatytułowanej „Siła mięśniowa a umiejętności techniczne 17-19 letnich judoków” był prof. nadzw. dr hab. Władysław Jagiełło, a recenzentami – prof. dr hab. Stanisław Sterkowicz i prof. nadzw. dr hab. Zbigniew Trzaskoma. PANORAMA serdecznie gratuluje nowemu doktorowi i życzy dalszej owocnej pracy naukowej w drodze do habilitacji. Adres redakcji: 80-336 Gdańsk ul. Kazimierza Górskiego 1 tel: (58) 55-47-408 fax: (58) 55-20-751 e-mail: [email protected]; [email protected] Redaktor prowadzący: Joanna Grubba-Machnikowska Współpraca: Iwona Al.-Bayati, Agnieszka Domaracka-Herrmann, Katarzyna Dzierżanowska, Katarzyna Osińska, Jagoda Ratkowska, Małgorzata Sochacka, Grażyna Strzyżyńska, Barbara Zając Skład i grafika: Maciej Klejnglas Koncepcja układu stron: Joanna Grubba-Machnikowska Druk: EXPOL P.RYBIŃSKI J. DĄBEK SPÓŁKA JAWNA z siedzibą we Włocławku ul. Brzeska 4 87-800 Włocławek Tel/fax: 54 232 37 23 E-mail: [email protected] Nakład:500 egzemplarzy W projekcie okładki wykorzystano zdjęcia: Cezarego Piórczyka, Adama Szczuki – AM Studio i Beaty Zarach Pismo „Panorama AWFiS” wydaje Akademia Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku za zgodą rektora uczelni. Autorzy publikowanych materiałów nie otrzymują za nie honorariów, akceptują ich opublikowanie w piśmie oraz wyrażają zgodę na zamieszczenie ich w internecie na witrynie uczelni: www.awf.gda.pl. Redakcja zastrzega sobie prawo do zmiany tytułów oraz skracania i adiustowania tekstów. Wyrażane w artykułach opinie są poglądami autorów i nie zawsze odzwierciedlają stanowisko redakcji. C hyba dla każdego oczywistym jest, jakiemu wydarzeniu poświęcamy najwięcej miejsca w pierwszym w 2012 roku wydaniu PANORAMY. Tym wydarzeniem są rzecz jasna wybory nowych władz Akademii na kadencję 2012-2016 – kwestia niezwykle istotna dla wszystkich członków naszej akademickiej społeczności. Na stanowisku najważniejszym – Rektora AWFiS – zmiany nie będzie i przez następne cztery lata rektorską buławę dzierżyć będzie prof. Waldemar Moska, którego exposé zamieszczamy bezpośrednio po kilkustronicowym raporcie, zawierającym wyniki i kalendarium wyborów oraz sylwetki nowo wybranych członków władz uczelni. Piszemy też oczywiście o innych istotnych dla Akademii sprawach. Odnotowujemy ważną rocznicę – 10-lecie zmiany nazwy AWF na AWFiS poprzez dodanie słów „i Sportu”, a o tym, jak do tego doszło mówią ówczesny rektor uczelni, prof. Janusz Czerwiński, i prof. Jerzy Młynarczyk, który – choć nigdy nie pracował przy ul. Wiejskiej w Gdańsku (tak brzmiała poprzednia nazwa ul. Kazimierza Górskiego) – odegrał ważną rolę w wydarzeniach, które miały miejsce przy ul. Wiejskiej w Warszawie. Po upływie dekady od zmiany nazwy uczelni AWFiS nie przestaje się rozwijać, o czym świadczy chociażby utworzenie nowej uczelnianej katedry – Katedry Fizjoterapii – cele działania której obszernie wyjaśnia jej szef, prof. Andrzej Suchanowski. Tradycyjnie podsumowujemy też „plebiscytowe szaleństwo”, z jakim mamy do czynienia na początku każdego roku. Podobnie jak przed 12 miesiącami, w czołówkach wielu plebiscytów, rankingów i podsumowań aż roi się od reprezentantów AWFiS – zarówno sportowców uczelnianego klubu, jak i studentów Akademii. A jako że rok 2012 jest rokiem olimpijskim, wiele miejsca poświęcamy największym sportowym igrzyskom ery nowożytnej. O tych minionych pasjonująco opowiada – w rubryce „Specjalnie dla PANORAMY” – nestor dziennikarzy sportowych Jerzy Gebert, a o nadchodzących igrzyskach w Londynie piszemy w kontekście gimnastyki artystycznej i żeglarstwa. „Na okoliczność” olimpijskich planów i marzeń przepytujemy studentkę AWFiS, gimnastyczkę artystyczną Joannę Mitrosz i trenującą ją panią Alicję Urbaniak, wyjaśniamy także kontrowersje związane z olimpijską nominacją w żeglarskiej klasie RS:X; mamy w uczelni aktualnych wicemistrza świata i mistrza Europy – szkoda, że tylko jeden z nich może walczyć o medal na olimpijskim akwenie w Weymouth. Wątek olimpijski pojawia się zresztą w jeszcze jednym miejscu. Legenda polskiego judo, charyzmatyczny i kontrowersyjny „Mistrz”, czyli Ryszard Zieniawa, poddaje krytyce obowiązujący dziś w jego ukochanej dyscyplinie sportu system szkolenia, przeciwstawiając temu systemowi model, jaki obowiązywał w latach 80., gdy nasi judocy – pod wodzą Ryszarda Zieniawy właśnie – święcili triumfy na największych światowych imprezach z igrzyskami olimpijskimi włącznie. Od myśli o najbliższych igrzyskach nie sposób się również uwolnić czytając relację Pawła Kawieckiego z kolejnej, ósmej już edycji turnieju florecistek „Dwór Artusa”. W tym roku turniej ten miał ponownie rangę Grand Prix Pucharu Świata i wzięła w nim udział cała światowa czołówka, a Polki poczynały sobie w Hali Widowiskowo-Sportowej AWFiS całkiem nieźle. Zapraszam też do lektury rozmowy kpt. Jarosława Kaczorowskiego z Januszem J. Cieliszakiem, będącej niejako suplementem do wywiadu tegoż znakomitego żeglarza z kpt. Romanem Paszke, który zamieściliśmy w poprzednim numerze PANORAMY, ale znacznie wykraczającej poza temat nieudanej próby pobicia rekordu w samotnym rejsie dookoła Ziemi w kierunku zachodnim. Jest w tym numerze kwartalnika wiele innych ważnych i interesujących tekstów – nie wszystkie mogę w tym miejscu zapowiedzieć i pokrótce omówić, ale gorąco zachęcam do ich lektury. Niestety, są też w tej PANORAMIE pożegnania. W 2009 roku Senat AWFiS nadał godność doktora honoris causa prof. Tadeuszowi Ulatowskiemu, jednemu z najwybitniejszych specjalistów w dziedzinie nauk o kulturze fizycznej. Piękne i bogate życie Profesora dobiegło końca na dwa miesiące przed 89. rocznicą Jego urodzin, a wspominają Go dwaj inni doktorzy honoris causa AWFiS – profesorowie Janusz Czerwiński i Henryk Sozański. Żegnamy też Zbyszka Liszewskiego. Kiedy latem ubiegłego roku przypadkiem natknęłam się Niego, ucieszyłam się niezmiernie. Był taki czas na początku lat 90., kiedy grupą przyjaciół spotykaliśmy się co czwartek w mieszkaniu „Lichy” na – jak to na własny użytek określaliśmy – „obiadach czwartkowych” i dziś już nie odważyłabym się wartościować, co było w nich ważniejsze – aspekt kulinarny czy towarzyski. Pamiętam też dokładnie, jakie emocje budziła za każdym razem wieńcząca wieczór gra w popularnego „chińczyka”, której stawką było to, kto będzie zmywać naczynia (gospodarze oczywiście byli z tego obowiązku zwolnieni). Potem – jak to w życiu bywa – nasze drogi się rozeszły, ale kiedy wpadliśmy na siebie na uczelnianym korytarzu, wyściskaliśmy się serdecznie. A jako że zbliżał się akurat termin rozpoczęcia Mistrzostw Europy w Tenisie Stołowym, zaproponowałam „Liszce”, żeby napisał coś na ten temat do PANORAMY. I tak doszło do tego, że w poprzednim numerze naszego kwartalnika ukazał się krótki felieton „Widziane z góry”, którego autorem był – dla wielu osób niestety anonimowy – współtwórca największych sukcesów polskiego tenisa stołowego. Byliśmy już umówieni na dalsze teksty, bo Zbyszek miał kilka interesujących pomysłów, ale gdy na początku stycznia, w przeddzień zaplanowanej w naszym domu wspólnej kolacji, zadzwoniłam do „Lichy”, okazało się, że dzień wcześniej trafił On do szpitala. Był tam niespełna miesiąc; odwiedzałam Go i widziałam, jak ten postawny niegdyś mężczyzna dosłownie nikł w oczach. Odszedł 1 lutego, a trzy dni później pochowano Go na cmentarzu w rodzinnym Skępem, niedaleko Włocławka. Przepraszam za ten bardzo osobisty i daleki od dziennikarskiego profesjonalizmu koniec artykułu wstępnego, ale z przedwczesną śmiercią Zbyszka do dziś nie mogę się pogodzić. Podobnie zresztą jak wielu Jego przyjaciół, z których jeden – Andrzej Jakubowicz – wspomina Go na naszych łamach. Joanna Grubba-Machnikowska Spis treści W tym numerze PANORAMY Nowe władze AWFiS wybrane! Prof. Waldemar Moska Rekto- 5 rem AWFiS na lata 2012-2016 33 Porozumienie i list intencyjny 6 Kalendarium czynności wyborczych 34 Euro 2012 9 Exposé Rektora AWFiS 35 kich AWFiS w ramach projektu Silna i Odporna Kadra Olimpijska Prawie 7 tysięcy chętnych na wolontariuszy miejskich w trakcie Nowe szkolenia, wykłady i warsztaty dla nauczycieli akademicLifelong Learning Programme Erasmus – nowe możliwości dla 10 10 lat „… i Sportu” 36 pracowników uczelni 11 Piotr Myszka „królem plebiscytowych łowów”! 37 Sylwetki AZS AWFiS – Hanna i Marta Łyczbińskie Nie wstydziłęm się tego skurczu w gardle – rozmowa z Jerzym Studenci Wydziału WF AWFiS wyróżnieni stypendium Ministra 13 Gebertem 38 Nauki i Szkolnictwa Wyższego 16 Wspomnienie o prof. Tadeuszu Ulatowskim 38 Członkowie RSS AWFiS w KUWF 17 „Licha” był od nas lepszy – wspomnienie o Zbyszku Liszewskim 39 Buły Dwór Artusa 2012 – Grand Prix Pucharu Świata we florecie Otwarte Mistrzostwa AWFiS w ramach I Memoriału im. Jana 18 kobiet 41 Triathlon – sposób na życie 20 Sylwia Gruchała zmieniła klub 42 I nastał czas świąteczny 21 Katedra Fizjoterapii w AWFiS – nowa jakość 42 Karnawał 2012 23 Można osiągnąć więcej – rozmowa z Ryszardem Zieniawą 43 Śniadecki jako chemik Piłka może czasem uciec za daleko – rozmowa z Joanną Mitrosz 44 Wydawnictwo AWFiS Polski Związek Żeglarski rozstrzyga wątpliwości. 45 Zapowiedzi wydawnicze „Pont” mistrzem, „Myszek” brązowym medalistą – wspaniały 45 Wydawnictwa pozauczelniane 30 szakiem Kto ma statki, ten ma wydatki – rozmowa z Januszem J. Cieli- 46 Zimowy kalejdoskop sportowy 32 Spotkanie z kapitanem jachtowym Mariuszem Pycz-Pyczewskim 46 Od redakcji 25 i Alicją Urbaniak 28 Przemysław Miarczyński olimpijczykiem 29 występ deskarzy w Mistrzostwach Europy na Maderze 33 Pracowity „martwy” sezon W następnym numerze Z Senatorem RP Andrzejem Personem – attaché olimpijskim reprezentacji Polski na Igrzyska XXX Olimpiady, znawcą i wielbicielem Londynu – odbędziemy pasjonującą wycieczkę po największej europejskiej metropolii, podczas której kolejnymi przystankami będą sportowe areny olimpijskie – zarówno te nowo wybudowane, jak i te, które zostały na potrzeby igrzysk zaadaptowane. Porozmawiamy też o medalowych szansach naszych sportowców i o obowiązkach ciążących na attaché olimpijskim. Ponadto w 59. numerze uczelnianego kwartalnika: Dr Marek Graczyk o projekcie „Silna i Odporna Kadra Olimpijska Londyn 2012” Sylwetki olimpijczyków – zawodników KS AZS AWFiS Gdańsk i studentów AWFiS Podsumowanie działań promocyjnych AWFiS podczas wiosennych targów edukacyjnych Wybory władz uczelni Nowe władze AWFiS wybrane! Prof. Waldemar Moska Rektorem AWFiS na lata 2012-2016 Rektor Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu im. Jędrzeja Śniadeckiego prof. nadzw. dr hab. Waldemar Moska będzie pełnił swą funkcję przez następne cztery lata. Wyboru rektora na kolejną kadencję dokonało Kolegium Elektorów AWFiS. Fot. Beata Zarach Prof. Moska był jedynym kandydatem na stanowisko rektora uczelni. W głosowaniu elektorów, które odbyło się 26 stycznia 2012 r., otrzymał on 24 głosy na 24 oddane. 13 lutego wybrano Prorektorów AWFiS. Funkcję Prorektora ds. Nauki i Kontaktów z Zagranicą będzie sprawował prof. nadzw. dr hab. Stanisław Sawczyn, Prorektorem ds. Kształcenia i Rozwoju został prof. nadzw. dr hab. Jarosław Jaszczur-Nowicki, a Prorektorem ds. Studenckich i Sportu będzie dotychczasowy prorektor, prof. nadzw. dr hab. Kazimierz Kochanowicz. Kadencja nowo wybranych władz Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu im. Jędrzeja Śniadeckiego rozpocznie się 1 września 2012 roku i potrwa Przewodniczący Komisji Wyborczej AWFiS prof. Jędrzej Antosiewicz (z lewej) gratuluje do 31 sierpnia 2016 roku. prof. Waldemarowi Mosce wyboru na stanowisko Rektora AWFiS Fot. Beata Zarach Rektor Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu Prof. nadzw. dr hab. Waldemar Moska urodził się 29 czerwca 1962 roku w Wejherowie. Po ukończeniu w 1985 r. studiów w Akademii Wychowania Fizycznego w Gdańsku pozostał na uczelni, pełniąc funkcję asystenta. Jego kariera zawodowa i naukowa nieprzerwanie związana jest z Akademią; po obronieniu w 1995 roku pracy doktorskiej został adiunktem AWF, a w 2007 roku – po zdaniu kolokwium habilitacyjnego – dołączył do grona profesorów AWFiS. W 2008 roku został Kierownikiem Zakładu Historii i Organizacji Kultury Fizycznej i jeszcze w tym samym roku powołano go na stanowisko Dziekana Wydziału Turystyki i Rekreacji. 10 września 2010 roku po raz pierwszy został wybrany na Rektora Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu im. Jędrzeja Śniadeckiego. Jego zainteresowania naukowe skupiają się na zagadnieniach związanych z właściwym zorganizowaniem kultury fizycznej, a przede wszystkim sportu, zarówno w kontekście systemu szkolenia sportowego, jak i struktury wychowania fizycznego, sportu, rekreacji ruchowej i rehabilitacji ruchowej. Jego praca habilitacyjna pt. Metodyczne i organizacyjne aspekty rozwoju sportu w latach 1945-2005 była próbą oceny wpływu zmian metodycznych i organizacyjnych w polskim sporcie po II wojnie światowej na jego aktualny poziom. Historyczny wątek badawczy podejmowany był także w innych publikacjach, m.in. w monografii Polskie straty gdańskiego sportu w okresie II wojny światowej (2004) czy też w pracy zbiorowej Z dziejów sportu w Sopocie (2005), której był redaktorem. Jest autorem około 90 publikacji naukowych, w tym 6 monografii, a także redaktorem i współredaktorem 14 pozycji zwartych. Pełni funkcję współredaktora naczelnego czasopisma GeoJournal of Tourism and Geosites. Jest członkiem Polskiego Towarzystwa Prawa Sportowego. Posiada uprawnienia trenera II klasy w siatkówce i tenisie stołowym. Pełnił funkcje Wiceprezesa Pomorskiego Związku Tenisa Stołowego oraz Przewodniczącego Komisji Rozwoju i Oceny Kadr Trenerskich Polskiego Związku Tenisa Stołowego. W latach 90. prowadził sekcję ekstraklasy tenisa stołowego w AZS AWF Gdańsk, a w okresie 2005-2007 pracował ze sportowcami niepełnosprawnymi w Stowarzyszeniu Rehabilitacyjno-Sportowym „Szansa Start” Gdańsk – za działalność na rzecz osób niepełnosprawnych uzyskał tytuł Honorowego Członka Stowarzyszenia. Jest aktywnie zaangażowany w promowanie idei sportu powszechnego. Jest żonaty, ma syna. jgm 5 Wybory władz uczelni Kalendarium czynności wyborczych Wybory władz Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu im. Jędrzeja Śniadeckiego były najważniejszym – z punktu widzenia społeczności akademickiej AWFiS – wydarzeniem pierwszych miesięcy 2012 roku. Nad ich przebiegiem czuwała Komisja Wyborcza AWFiS, której przewodniczył prof. dr hab. Jędrzej Antosiewicz. Ukonstytuowały się też Wydziałowe Komisje Wyborcze, którym przewodniczyli: na Wydziale Wychowania Fizycznego – prof. nadzw. dr hab. Jarosław Jaszczur-Nowicki, a na Wydziale Turystyki i Rekreacji – dr Piotr Wojdakowski. Poniżej przedstawiamy – w porządku chronologicznym – zapis wydarzeń, które doprowadziły do wyboru nowych władz uczelni na lata 2012-2016. 3-5.01.2012 r. – wybór elektorów uczelni 3.01.2012 r. wyboru elektorów dokonali nauczyciele akademiccy nieposiadający tytułu naukowego profesora lub stopnia naukowego doktora habilitowanego. Uprawnionych do głosowania było 87 osób, oddano 87 głosów – w tym ważnych 85. Zgłoszono 6 kandydatów, spośród których do Kolegium Elektorów AWFiS wybrano 4. 4.01.2012 r. swego przedstawiciela w Kolegium Elektorów AWFiS wybrali pracownicy niebędący nauczycielami akademickimi. Uprawnione do głosowania były 143 osoby, oddano 142 głosy – w tym ważnych 141. Zgłoszono dwie kandydatki, a do kolegium wybrana została jedna osoba. 5.01.2012 r. wyboru elektorów dokonali nauczyciele akademiccy posiadający tytuł naukowy profesora lub stopień naukowy doktora habilitowanego, zatrudnieni w AWFiS jako podstawowym miejscu pracy. Uprawnionych do głosowania było 25 osób, oddano 25 głosów – w tym ważnych 25. Zgłoszono 20 kandydatów, spośród których do Kolegium Elektorów AWFiS zostało wybranych 14. Ponadto w skład kolegium weszło 5 przedstawicieli studentów uczelni. Kolegium Elektorów AWFiS prof. dr hab. Jędrzej Antosiewicz prof. nadzw. dr hab. Włodzimierz Erdmann prof. nadzw. dr hab. Tomasz Frołowicz prof. nadzw. dr hab. Władysław Jagiełło prof. nadzw. dr hab. Zbigniew Jastrzębski prof. nadzw. dr hab. Kazimierz Kochanowicz prof. nadzw. dr hab. Radosław Laskowski prof. nadzw. dr hab. Mariusz Lipowski prof. nadzw. dr hab. Waldemar Moska prof. nadzw. dr hab. Wojciech Ratkowski prof. nadzw. dr hab. Małgorzata Resiak prof. nadzw. dr hab. Stanisław Sawczyn prof. nadzw. dr hab. Andrzej Suchanowski prof. nadzw. dr hab. Tomasz Tomiak dr Zbigniew Czubek dr Tomasz Grzywacz dr Mirosław Piątek dr Krzysztof Wnorowski mgr Dorota Małkiewicz mgr Iwona Bonisławska Ewelina Cerowska Julia Kasprzykowska Marcin Niszewski Artur Niwczyk 6 5-12.01.2012 r. – zgłaszanie kandydatów na rektora Zgłoszony został jeden kandydat – prof. nadzw. dr hab. Waldemar Moska. 26.01.2012 r. – wybór Rektora AWFiS W głosowaniu wzięło udział 24 elektorów, a potrzebna do wyboru rektora liczba głosów wynosiła 13. Komisji skrutacyjnej powołanej w celu obliczenia głosów na kandydata na stanowisko rektora przewodniczył prof. nadzw. dr hab. Wojciech Ratkowski, a członkami komisji byli: prof. nadzw. dr hab. Radosław Laskowski, dr Krzysztof Wnorowski oraz Julia Kasprzykowska. Za kandydaturą prof. Waldemara Moski opowiedzieli się jednogłośnie wszyscy członkowie Kolegium Elektorów AWFiS. 26.01-3.02.2012 r. – zgłaszanie kandydatów na prorektorów Na stanowiska prorektorów uczelni zgłoszono trzech kandydatów: prof. nadzw. dr. hab. Stanisława Sawczyna, prof. nadzw. dr. hab. Jarosława Jaszczur-Nowickiego i prof. nadzw. dr. hab. Kazimierza Kochanowicza. 13.02.2012 r. – wybór prorektorów uczelni W wyniku głosowania Kolegium Elektorów AWFiS Prorektorem ds. Nauki i Kontaktów z Zagranicą został prof. nadzw. dr hab. Stanisław Sawczyn, Prorektorem ds. Kształcenia i Rozwoju – prof. nadzw. dr hab. Jarosław Jaszczur-Nowicki, a Prorektorem ds. Studenckich i Sportu – prof. nadzw. dr hab. Kazimierz Kochanowicz. 16.02.2012 r. – wybór Dziekana Wydziału Wychowania Fizycznego Kolegium Elektorów Wydziału Wychowania Fizycznego AWFiS dokonało wyboru dziekana wydziału. Został nim prof. nadzw. dr hab. Tomasz Tomiak, który pokonał w głosowaniu prof. nadzw. dr. hab. Andrzeja Szwarca. 08.03.2012 r. (po oddaniu do druku tego numeru PANORAMY) Na ten dzień zaplanowano wybory Dziekana Wydziału Turystyki i Rekreacji AWFiS. Opracowała jgm Wybory władz uczelni Prorektor ds. Nauki i Współpracy z Zagranicą Prof. nadzw. dr hab. Stanisław Sawczyn urodził się 8 lutego 1948 roku w Jarosławiu. Studia w AWF w Krakowie ukończył w 1971 roku i podjął pracę jako nauczyciel wychowania fizycznego w Liceum Ogólnokształcącym w Miechowie. W 1974 roku został asystentem w Wyższej Szkole Wychowania Fizycznego w Gdańsku, dzisiejszej AWFiS. W roku 1985 uzyskał stopień doktora nauk o kulturze fizycznej, a w latach 1997-2000 odbył studia habilitacyjne w Narodowym Uniwersytecie Kultury Fizycznej i Sportu w Kijowie (Ukraina), zakończone obroną rozprawy habilitacyjnej pt. Teoretyczno-metodyczne podstawy normowania obciążeń treningowych w gimnastyce sportowej w procesie kształtowania mistrzostwa sportowego. W latach 1990-2008 był Kierownikiem Zakładu Gimnastyki Podstawowej, a od 2008 roku jest Kierownikiem Katedry Sportu AWFiS. W latach 2005-2008 pełnił funkcję Dziekana Wydziału Wychowania Fizycznego, a od 2010 roku – Dziekana Wydziału Turystyki i Rekreacji. W okresie od sierpnia do września 2010 roku pełnił obowiązki Rektora AWFiS. Ponadto w latach 2002-2003 był pierwszym Dziekanem Wyższej Szkoły Wychowania Fi- zycznego i Turystyki w Sopocie. Jest autorem ponad 150 publikacji (również z Impact Factor) oraz 11 pozycji zwartych (w tym 5 monografii), będących efektem wieloletnich badań dotyczących optymalizacji procesu treningowego w dyscyplinach o złożonej strukturze ruchu, wybranych dyscyplinach sportowych i w treningu zdrowotnym. W latach 2004-2006 był kierownikiem głównego tematu badawczego pt. Trening sportowy – próba określenia możliwości adaptacyjnych człowieka do wysiłku fizycznego, realizowanego w AWFiS w ramach działalności statutowej. Wyniki badań prezentował na 39 zjazdach naukowych – kongresach, konferencjach międzynarodowych i krajowych. Wypromował 5 doktorów i 95 magistrów. W 2002 roku otrzymał za działalność naukową nagrodę resortową. Jest członkiem komitetów naukowych czterech czasopism, a także członkiem European College of Sport Science i Gdańskiego Towarzystwa Naukowego. W 1993 roku uzyskał uprawnienia sędziego międzynarodowego w gimnastyce sportowej, a w 1996 roku – trenera klasy mistrzowskiej w tej dyscyplinie sportu. W latach 2000-2003 był Przewodniczącym Komisji Szkoleniowej Sekcji Męskiej Polskiego Związku Gimnastycznego. Jest żonaty, ma dwóch synów. Prorektor ds. Kształcenia i Rozwoju Prof. nadzw. dr hab. Jarosław Jaszczur-Nowicki urodził się 25.01.1969 roku w Mrągowie. Jest absolwentem mrągowskiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego w żeglarstwie (zawodnik klasy mistrzowskiej w żeglarstwie oraz w bojerach). Studia w Akademii Wychowania Fizycznego w Gdańsku ukończył w 1993 roku i został zatrudniony w uczelni na stanowisku asystenta w Zakładzie Żeglarstwa AWF. W 1997 roku uzyskał stopień doktora nauk o kulturze fizycznej ze specjalnością organizacja kultury fizycznej, a w 2007 roku, na Narodowym Uniwersytecie Wychowania Fizycznego i Sportu w Kijowie (Ukraina), obronił pracę habilitacyjną pt. Przygotowanie fizyczne wysokokwalifikowanych sportowców jako czynnik mistrzostwa sportowego, w dyscyplinach o zmiennych zewnętrznych warunkach prowadzenia zawodów (na przykładzie żeglarstwa deskowego), uzyskując stopień doktora habilitowanego nauk o kulturze fizycznej ze specjalnością teoria sportu. W latach 1997-2005 był adiunktem w Zakładzie Żeglarstwa, a od 2006 roku w Katedrze Teorii Sportu AWFiS. Równolegle pracował jako adiunkt na Wydziale Nauk o Zdrowiu Elbląskiej Uczelni Humanistyczno-Ekonomicznej (EUH-E). W latach 2001-2005 pełnił funkcję Dyrektora Zespołu Studiów Podyplomowych AWFiS. Od 2008 roku jest profesorem nadzwyczajnym w Katedrze Teorii Sportu AWFiS oraz w Katedrze Fizjoterapii Wydziału Nauk o Zdrowiu EUH-E. Od 2010 roku jest Kierownikiem Katedry Sportów Indywidualnych AWFiS. Jest autorem ponad 70 publikacji, w tym 3 pozycji zwartych, z zakresu kontroli procesu treningowego oraz metodyki nauczania żeglarstwa, fizjoterapii, a także zagadnień organizacyjno-prawnych funkcjonowania sportu. Jako dydaktyk opracował program nauczania na specjalizacji z żeglarstwa deskowego oraz program zajęć z windsurfingu podczas obligatoryjnych obozów letnich. Jego pasją jest żeglarstwo, posiada w tej dyscyplinie sportu uprawnienia trenera klasy mistrzowskiej. W 1995 roku odbył staż naukowo-metodyczny w École Nationale de Voile w Quiberon (Francja). W latach 2000-2004 pełnił funkcję Wiceprezesa ds. Sportu Warmińsko-Mazurskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego. Jest żonaty, ma dwie córki. 7 Wybory władz uczelni Prorektor ds. Studenckich i Sportu Prof. nadzw. dr hab. Kazimierz Kochanowicz urodził się 25 stycznia 1951 roku w Zalesiu. W 1974 roku ukończył studia w Wyższej Szkole Wychowania Fizycznego w Gdańsku i podjął pracę jako nauczyciel w SP nr 4 w Wejherowie i w Liceum Ogólnokształcącym w Rumi. Rok później został zatrudniony w gdańskiej WSWF jako asystent, a jednocześnie zaczął pracować jako trener gimnastyki (jego pierwszym klubem była Konradia Gdańsk). W latach 1978-1981 odbył studia doktoranckie w Instytucie Kultury Fizycznej i Sportu im. P.F. Lesgafta w Leningradzie (dziś Sankt Petersburg w Rosji) i uzyskał stopień doktora nauk pedagogicznych ze specjalnością gimnastyka sportowa. W latach 1982-1983 był Kierownikiem Zakładu Gimnastyki i Ćwiczeń Muzyczno-Ruchowych, a w latach 1983-1986 pełnił funkcję Prodziekana AWF ds. Studenckich. W latach 1984-1988 przewodniczył Komisji ds. Kształcenia i Doskonalenia Kadr w Polskim Związku Gimnastycznym. W 1989 roku wyjechał do Francji, gdzie do 1993 roku pracował jako trener gimnastyki w klubie sportowym Gym w Lisieux. Po powrocie kontynuował pracę szkoleniową w Klubie Sportowym MKS AZS AWF Gdańsk. Jego studia habilitacyjne w Narodowym Uniwersytecie Wychowania Fizycznego i Sportu w Kijowie (Ukraina), w latach 1996-1999, zaowocowały rozprawą habilitacyjną pt. Teoretyczno-metodyczne podstawy kontroli kompleksowej w procesie szkolenia młodych gimnastyków oraz zdobyciem stopnia naukowego doktora habilitowanego nauk o kulturze fizycznej. Jest profesorem nadzwyczajnym AWFiS. Od 1999 roku pełni funkcję Kierownika Zakładu Teorii Sportu, w latach 1996-2002 był Prodziekanem AWF ds. Studiów Stacjonarnych, a w latach 2002-2005 – Dziekanem Wydziału Wychowania Fizycznego AWFiS. Od 2008 roku jest Prorektorem AWFiS ds. Studenckich i Sportu. Prof. Kochanowicz jest autorem ok. 140 publikacji, w tym 12 pozycji zwartych z zakresu szkolenia sportowego, kontroli kompleksowej i metodyki nauczania ćwiczeń gimnastycznych. Systematycznie bierze udział w kongresach i konferencjach naukowych w obszarze kultury fizycznej. Jest współorganizatorem kongresów i konferencji naukowych nt. optymalizacji i indywidualizacji procesu szkolenia sportowego, a także animatorem i aktywnym uczestnikiem wielu przedsięwzięć promujących profilaktykę zachowań ryzykownych i postawy prozdrowotne. Wypromował 6 doktorów. W 2000 roku otrzymał Nagrodę Prezesa Urzędu Kultury Fizycznej i Sportu za osiągnięcia naukowe. Jest członkiem Międzynarodowego Stowarzyszenia Motoryczności (IASK). Jest żonaty, ma dwóch synów. Dziekan Wydziału Wychowania Fizycznego Prof. nadzw. dr hab. Tomasz Tomiak urodził się 17 września 1967 roku w Nowym Tomyślu. Był wybitnym sportowcem; w 1992 roku zdobył w Barcelonie brązowy medal olimpijski w wioślarstwie (czwórka ze sternikiem), był też srebrnym (1993) i brązowym (1991) medalistą mistrzostw świata, a tytuł mistrza Polski zdobył 17 razy. Studia w Akademii Wychowania Fizycznego w Gdańsku ukończył w 1997 roku, a dwa lata później został zatrudniony w uczelni na stanowisku asystenta w Zakładzie Teorii Sportu. W 2002 roku uzyskał stopień doktora nauk o kulturze fizycznej, a w 2008 roku obronił pracę habilitacyjną pt. Teoretyczno-metodyczne podstawy doskonalenia wytrzymałości specjalnej wioślarzy klasy mistrzowskiej, uzyskując stopień doktora habilitowanego nauk o kulturze fizycznej w zakresie teorii sportu. W latach 2002-2008 był adiunktem najpierw w Zakładzie Teorii Sportu, a od 2007 r. w Katedrze Teorii Sportu [dzisiejsza Katedra Sportów Indywidualnych – przyp. jgm], od 2008 roku jest profesorem nadzwyczajnym AWFiS. W latach 2005-2008 pełnił funkcję Prodziekana AWFiS ds. Studiów Niestacjonarnych. Od 2008 roku jest Prezesem Klubu Sportowego AZS AWFiS Gdańsk. Jego zainteresowania naukowe skupiają się wokół mechanizmów mających wpływ na tworzenie specjalnych możliwości wysiłkowych wyczynowych sportowców. Jest autorem 48 publikacji (również z Impact Factor), w tym jednej monografii. Jest członkiem European College of Sport Science. Aktywnie uczestniczy w kongresach i konferencjach naukowych zarówno w Polsce, jak i za granicą. Został odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi. Jego pasją jest wioślarstwo. W latach 1997-2002 był trenerem wioślarstwa w AZS AWF Gdańsk, a w latach 2000-2008, będąc członkiem zarządu Polskiego Związku Towarzystw Wioślarskich, pełnił funkcję Przewodniczącego Komisji Metodyczno-Szkoleniowej PZTW. Jest żonaty, ma córkę i syna. Opracowała jgm Zdjęcia Beata Zarach 8 Exposé Exposé Rektora AWFiS Jako nowo wybrany Rektor Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu im. Jędrzeja Śniadeckiego chciałbym gorąco podziękować reprezentującemu społeczność akademicką naszej uczelni Kolegium Elektorów za zaufanie, jakim zostałem obdarzony. Traktuję to zarówno jako wyraz uznania – lub co najmniej akceptacji – dla moich dotychczasowych działań związanych z pełnieniem funkcji rektora, jak i jako wyzwanie postawione przede mną na następną, czteroletnią kadencję. A będzie to wyzwanie niełatwe. W 2012 roku Akademia Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku rozpoczyna okres organizacyjnych przedsięwzięć związanych z dążeniem do uzyskania statusu Krajowego Naukowego Ośrodka Wiodącego w naukach o kulturze fizycznej. Nie jest to zadanie łatwe, lecz – w perspektywie kilku najbliższych lat – możliwe do zrealizowania. Działaniom tym ma sprzyjać nowy statut Akademii, uchwalony już przez Senat AWFiS, a przede wszystkim strategia rozwoju uczelni do 2020 roku. Właśnie priorytetami określonymi w strategii będziemy się kierować w działaniach zmierzających do uzyskania statusu KNOW. Najważniejszymi z nich będą dynamiczny rozwój nauki oraz konstruktywne działania dotyczące wyznaczenia nowych kierunków w rozwoju dydaktyki, zgodnie z zapotrzebowaniem rynku pracy i potencjalnych kandydatów na studia, a także studentów AWFiS. Niezbędna będzie również kompleksowa współpraca ze strukturami rządowymi i samorządowymi, organizacjami społecznymi i innymi jednostkami podejmującymi działania w zakresie kultury fizycznej i turystyki. Jednakże elementem niezbędnym do realizacji wymienionych wyżej działań podstawowych jest modernizacja i rozbudowa infrastruktury naszej uczelni. Nasze plany w tym zakresie przedstawiałem już wielokrotnie, są one zatem doskonale znane tym, którzy aktywnie uczestniczą w życiu społeczności akademickiej AWFiS. Planujemy wybudowanie Hali Gimnastycznej Leszka Blanika Centrum Innowacyjno-Wdrożeniowego, która zostanie oddana do użytku w roku 2014. Otrzymane od Prezydenta Miasta Gdańska Pawła Adamowicza – w ramach 15-letniej dzierżawy – obiekty byłej szkoły sportowej będą termomodernizowane. W latach 2012-2013 powstanie w nich Centrum SPA & Wellness, a także przeniesione tam zostaną uczelniana administracja oraz Wydział Turystyki i Rekreacji. Przygotowujemy się również do kompleksowej termomodernizacji AWFiS, co powinno zostać zrealizowane do 2014 roku. To oczywiście nie wszystko. Już poczyniliśmy konkretne starania, w wyniku których rozbudowane zostanie Narodowe Centrum Żeglarstwa – modernizacji i poszerzeniu ulegnie przystań oraz uatrakcyjniona zostanie plaża. Z kolei Przystań Wioślarska AWFiS przy ul. Siennickiej w Gdańsku ma zostać poszerzona o bazę hotelową w oparciu o podmiot zewnętrzny; niezbędna jest również modernizacja infrastruktury sportowej przystani. Konieczna jest też modernizacja Ośrodka Szkoleniowo-Sportowego w Raduniu, a szczególnie jego części noclegowej oraz przystani wraz z wyposażeniem. Współpraca z podmiotami zewnętrznymi już zaprocentowała podpisaniem umowy na renowację i odbudowę kortów tenisowych oraz utworzenie Przychodni Rehabilitacyjno-Sportowej, natomiast kolejne działania powinny przynieść możliwość rozbudowy uczelnianej bazy noclegowej. Jednakże najważniejszym aspektem działalności naszej uczelni jest nauka. Wdrażana aktualnie procedura zakupu aparatury badawczej, na którą środki finansowe w kwocie 2,6 mln zł udało się pozyskać z Unii Europejskiej za pośrednictwem Pomorskiego Urzędu Marszałkowskiego, zostanie zakończona w roku 2012. Do tego czasu zamierzamy utworzyć dwa pomieszczenia laboratoryjne (Wysiłku Fizycznego i Badań Genetycznych). Dwa wygrane konkursy badawcze na kwotę 1,1 mln zł (prof. Zbigniew Jastrzębski i prof. Radosław Laskowski) pozwolą na dynamiczne realizowanie badań naukowych w sporcie. W tym kontekście należy wspomnieć, iż zamierzamy przygotować czytelny i sprawny system nagradzania pracowników naukowo-dydaktycznych za wybitną aktywność naukową. Wiele korzyści przynosi Akademii współpraca jej władz z Radą Samorządu Studentów AWFiS. W najbliższym czasie planowane są znaczące – nie tylko w skali Pomorza, ale także całego kraju – imprezy studenckie, dzięki którym systematycznie będzie poprawiał się wizerunek naszej uczelni. Godna pochwały jest też inna cenna inicjatywa naszych studentów, dzięki której zostanie utworzony Inkubator Przedsiębiorczości. Stoją też przed nami wyzwania będące naturalną konsekwencją globalnego postępu technologicznego. Rozwój AWFiS jako uczelni nowoczesnej i dobrze zarządzanej nie byłby możliwy bez informatyzacji dydaktyki oraz finansów. Wdrażany aktualnie program „Wydatek” pozwoli na skuteczniejsze zarządzanie finansami i wdrożenie samodzielności wydziałów, a program „Bazus” przyczyni się do rozwoju i usprawnienia obsługi dydaktycznej i finansowej studentów oraz umożliwi wielokierunkowy przepływ informacji. Elektronizacji ulegnie również Biblioteka Główna AWFiS. Warto też przypomnieć, że w Akademii dynamicznie działa Biuro Zarządzania Projektami Unijnymi, dzięki któremu pozyskiwane są kolejne projekty unijne umożliwiające współfinansowanie dydaktyki, aktywności naukowej oraz działań organizacyjnych. Kompleksowe przeszkolenie kadry zarządzającej uczelnią w ramach postępowania administracyjnego, działań zarządczych i aktywności organizacyjnej będzie możliwe również dzięki funkcjonowaniu BZPU. Wszystkie opisane projekty i działania powinny pozwolić nam na osiągnięcie w perspektywie najbliższych kilku lat sukcesu, jakim będzie utrzymanie statusu samodzielnej, publicznej uczelni wychowania fizycznego i sportu. Jedynie wspólny wysiłek całej społeczności akademickiej AWFiS może ten sukces zapewnić, spełniając nasze oczekiwania i ambicje. I o ten wysiłek gorąco do wszystkich apeluję! Rektor Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu prof. nadzw. dr hab. Waldemar Moska 9 Rocznica 10 lat „… i Sportu” 1 lutego 2012 roku minęło 10 lat od wejścia w życie Ustawy z dnia 5 grudnia 2001 r. o zmianie nazwy Akademii Wychowania Fizycznego im. Jędrzeja Śniadeckiego w Gdańsku-Oliwie. Na mocy tej ustawy Akademia stała się pierwszą w Polsce Akademią Wychowania Fizycznego i Sportu. Dz.U.z 2002 r. Nr 4, poz. 30 USTAWA z dnia 5 grudnia 2001 r. o zmianie nazwy Akademii Wychowania Fizycznego im. Jędrzeja Śniadeckiego w Gdańsku-Oliwie Art. 1. Akademii Wychowania Fizycznego im. Jędrzeja Śniadeckiego w Gdańsku-Oliwie nadaje się nazwę „Akademia Wychowania Fizycznego i Sportu im. Jędrzeja Śniadeckiego w Gdańsku”. Art. 2. Ustawa wchodzi w życie z dniem 1 lutego 2002 r. Zmianę nazwy uczelni zaproponował ówczesny Rektor AWF prof. dr hab. Janusz Czerwiński. Ja już dużo wcześniej zakładałem, że w przyszłości czeka małe uczelnie pewien kłopot, wynikający z tego, że – na wzór uczelni zachodnich – nasze ministerstwo będzie dążyło to tego, aby te mniejsze „podwiązać” pod te większe, żeby stały się one po prostu wydziałami dużych uniwersytetów. I doszedłem do wniosku, że szansą naszej Akademii na to, aby utrzymać własną tożsamość, może być pewna specyfika uczelni, wyróżniająca ją spośród innych AWF-ów. To były czasy, kiedy byliśmy prawdziwą potęgą w polskim sporcie, wniosek był zatem prosty – takim czynnikiem wyróżniającym nas może stać się sport oraz nauka i badania na rzecz sportu. Prowadziłem już wtedy zaawansowane rozmowy na temat „fuzji” naszej uczelni z gdyńską Akademią Morską, a oczami wyobraźni widziałem naszą Alma Mater jako kuźnię sportowych talentów i ośrodek, który będzie sprzyjał rozwojowi świetnych zawodników, a w dalszej przyszłości nawet jako Uniwersytet Kultury Fizycznej. Mój pomysł zmiany nazwy Akademii został zaakceptowany przez Senat AWF i wtedy oficjalnie wystąpiliśmy z inicjatywą, mającą na celu zmianę „szyldu” uczelni. Zaczęli- śmy oczywiście szukać w różnych ugrupowaniach partyjnych sprzymierzeńców, którzy poparliby nasz wniosek, bo sprawa nie była taka prosta, jak to dziś – z perspektywy 10 lat – mogłoby się wydawać. Takie osoby znaleźliśmy, wszystkich tutaj nie wymienię, ale przywołam jedno nazwisko – ówczesnego posła na Sejm RP, pana profesora Jerzego Młynarczyka, który rozumiał i od początku bardzo aktywnie popierał tę naszą inicjatywę. Pamiętam, jak dumny byłem, kiedy sejm przyjął ustawę o zmianie nazwy naszej uczelni i mogliśmy wreszcie tytułować się Akademią Wychowania Fizycznego i Sportu. Niestety nic nie jest dane raz na zawsze i dzisiaj – przykro mi to mówić – sportową potęgą nie jesteśmy. Złożyły się na to różne, czasem niezależne od nas przyczyny, ale trzeba teraz wielkiej determinacji, aby sytuacja uległa poprawie. To jest możliwe, ale potrzebne są moim zdaniem radykalne działania, które wsparłaby nie tylko cała nasza społeczność akademicka, ale także władze samorządowe Gdańska i województwa pomorskiego. Jeśli bowiem pomorski sport ma się rozwijać, to „inkubatorem”, w którym rozwój ten powinien następować szczególnie dynamicznie, z oczywistych powodów powinna być Akademia Wychowania Fizycznego i Sportu. Podczas obrad Sejmu RP treść ustawy referował prof. dr hab. Jerzy Młynarczyk. Nie byłem wtedy członkiem sejmowej Komisji Kultury Fizycznej i Sportu, ale doszły mnie głosy, że Akademia zabiega o uzupełnienie swojej nazwy. Początkowo nie bardzo wiedziałem, dlaczego uczelni tak na tym zależy, szybko jednak zrozumiałem, że to może być bardzo ważne. Gdy wyznaczono mnie jako referenta tej sprawy, działałem już z pełnym przekonaniem, że Akademia powinna się tak właśnie nazywać. Dlaczego? Przyznam, że zawsze martwiło mnie to, że uczelnia znana powszechnie przede wszystkim z tak świetnych wyników sportowych, nie jest poprzez swoją nazwę jednoznacznie identyfikowana z tym aspektem swojej działalności. Nie ma też co ukrywać, że za zmianą nazwy kryły się ponadto względy bardziej prozaiczne; dodanie określenia „i sportu” z całą pewnością otwierało przed uczelnią pewne dodatkowe możliwości finansowe. Byłem w stu procentach przekonany, że dodanie do nazwy Akademii tegoż określenia ukaże jej rzeczywistą rolę w strukturze kultury fizycznej i da uczelni określone korzyści. Dlatego z pełnym zapałem popierałem tę nazwę i o ile pamiętam, sejmowe głosowanie było chyba jednomyślne [401 głosów za, 1 przeciw, 3 wstrzymało się – przyp. jgm], a były to czasy, kiedy ówczesna opozycja sprzeciwiała się często na zasadzie „nie, bo nie!” Czy prowadziłem wtedy jakieś tajne narady z Januszem Czerwińskim? Tak naprawdę ani on nie wtajemniczał mnie specjalnie w szczegóły, ani ja się za bardzo nie dopytywałem, bo – jak wspomniałem – miałem już własny pogląd na całą sprawę. Trochę pracowaliśmy na zasadzie tych dwóch rabinów z jednej z moich ulubionych historyjek. Otóż pewnego razu jechało pociągiem dwóch najważniejszych przed wojną rabinów – cadyk z Góry Kalwarii i cadyk z Berdyczowa. I pewien młody Żyd, który zobaczył dwóch tak uczonych mężów w jednym przedziale, dał konduktorowi pięć złotych, mówiąc: „Panie, posadź mnie pan w tym samym przedziale, bo jak tacy dwaj mędrcy będą rozmawiali, to ile ja skorzystam.” Ale uczeni mężowie milczeli przez całą podróż i rozczarowany młody Żyd, wysiadając już z pociągu, odważył się zapytać jednego z nich: „Rebe, dlaczego wy wcale nie rozmawialiście ze sobą? Ja tu zainwestowałem pieniądze, liczyłem na to, że zyskam, a tu nic.” A rabin spojrzał na niego i odpowiedział: „Słuchaj Icek, on wie wszystko, ja wiem wszystko, to o czym my mamy rozmawiać?” 10 Opracowanie jgm, mm Plebiscyty Piotr Myszka „królem plebiscytowych łowów”! Cztery tytuły – Najlepszego Sportowca Gdańska, Najlepszego Sportowca Pomorza, Trójmiejskiej Gwiazdy Sportu oraz Żeglarza Roku 2011 – zdobył mistrz Europy i wicemistrz świata w klasie RS:X Piotr Myszka. W dwóch pierwszych przypadkach deskarz AZS AWFiS Gdańsk powtórzył swoje ubiegłoroczne osiągnięcia. Tytuły najlepszych sportowców Gdyni i Sopotu zdobyli studenci AWFiS – gimnastyczka artystyczna Joanna Mitrosz (UKS Jantar Gdynia) i wielki rywal Piotra Myszki, Przemysław Miarczyński (SKŻ Ergo Hestia Sopot). Fot. Jerzy Bartkowski Choć Sopocka Gala Sportu odbyła się dopiero 23 stycznia, to jeszcze w grudniu specjalna kapituła pod przewodnictwem wiceprezydentów Sopotu – Joanny Cichockiej-Guli Najlepszy Sportowiec Sopotu Przemysław Miarczyński (z lewej) z prezydentem miasta Jackiem Karnowskim i Bartosza Piotrusiewicza – ogłosiła nazwiska najlepszych sportowców miasta 2011 roku. Wśród mężczyzn – zgodnie z oczekiwaniami – tytuł ten zdobył student Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu Przemysław Miarczyński, żeglarski mistrz Europy w klasie windsurfing i czwarty zawodnik mistrzostw świata w klasie RS:X, który zdecydowanie pokonał w głosowaniu tyczkarza SKLA Sopot Mateusza Didenkowa i ścigającego się na samochodowych torach Przemysława Włodarczyka (Automobilklub Orski). „Pierwszą Damą” sopockiego sportu została znakomita tyczkarka Anna Rogowska (SKLA Sopot). …potem nastąpił festiwal plebiscytowych triumfów Piotra Myszki… go Sportowca Pomorza 2011. Pierwszym z tych wyróżnień uhonorowała zawodnika AZS AWFiS Gdańsk specjalna kapituła pod przewodnictwem Marszałka Województwa Pomorskiego dr. Mieczysława Struka, w skład której wchodzili m.in. poseł na Sejm RP Leszek Blanik i Rektor AWFiS prof. Waldemar Moska. Równolegle rozstrzygnięto 59. Plebiscyt „Dziennika Bałtyckiego” na Najpopularniejszego Sportowca Pomorza. Zwyciężył koszykarz Trefla Sopot Filip Dylewicz, a w głosowaniu czytelników gazety Piotr Myszka zajął siódme miejsce. W pierwszej dziesiątce znalazło się jeszcze dwoje studentów AWFiS; Joanna Mitrosz zajęła miejsce czwarte, a Przemysław Miarczyński był dziesiąty. Dzień później Najlepszy Sportowiec Pomorza zdobył tytuł Najlepszego Sportowca Gdańska. Tym razem żeglarz AZS AWFiS znalazł się na czele Złotej Dziesiątki Gdańskiego Sportu, której skład ogłoszono podczas IX Gali Gdańskiego Sportu w Filharmonii Bałtyckiej na Ołowiance, a której wyboru dokonała kapituła pod przewodnictwem Prezydenta Miasta Gdańska Pawła Adamowicza (w składzie kapituły znaleźli się członkowie Gdańskiej Rady Sportu z jej przewodniczącym, byłym Rektorem AWFiS prof. Wojciechem Przybylskim na czele). Oprócz Piotra Myszki w gronie uhonorowanych znaleźli się także inni przedstawiciele naszej uczelni: reprezentująca Wybrzeże Gdańsk studentka Akademii, judoczka Daria Pogorzelec (4. miejsce) oraz zawodnicy AZS AWFiS – gimnastyk Marek Łyszczarz, judoczka Zuzanna Pawlikowska i pływaczka Karolina Urbańska (kolejno miejsca od szóstego do ósmego). Nagroda dla najlepszego niepełnosprawnego sportowca roku przypadła Natalii Partyce, studentce AWFiS i reprezentantce Polski w tenisie stołowym. Fot. Beata Zarach Jako pierwszy Najlepszym Sportowcem Sopotu został Przemysław Miarczyński… Swoje pierwsze trofeum żeglarz AZS AWFiS Gdańsk zdobył 4 stycznia, kiedy w Sali Koncertowej Radia Gdańsk, podczas uroczystej gali współorganizowanej przez Radio Gdańsk, gdański oddział Od lewej: Piotr Myszka – Najlepszy Sportowiec Pomorza 2011 i przewodnicząTVP i redakcję „Dziennika Bałtyckiego”, przyzna- cy kapituły plebiscytu, Marszałek Województwa Pomorskiego dr Mieczysław no dwa tytuły – Najlepszego i Najpopularniejsze- Struk, podczas gali w Sali Koncertowej Radia Gdańsk 11 Kandydatura gimnastyczki Jantara Gdynia uzyskała wcześniej jednogłośne poparcie złożonej z gdyńskich radnych, przedstawicieli sportowych środowisk miasta i dziennikarzy kapituły, której zadaniem było zarekomendowanie prezydentowi Gdyni kandydatów do wyróżnień w poszczególnych kategoriach. Wśród mężczyzn największe uznanie zdobył żeglarz YKP Gdynia Marcin Czajkowski. …a na koniec tytułem Niepełnosprawnego Sportowca Roku 2011 uhonorowano Natalię Partykę. Pomorska Gala Żeglarska. Nominowani w kategorii Żeglarz Roku, od lewej: Michał Przybytek, Piotr Myszka, Przemysław Miarczyński i Mateusz Kusznierewicz Plebiscytowy hat-trick padł łupem Piotra Myszki po ogłoszeniu wyników ósmej edycji plebiscytu „Gazety Wyborczej” na Trójmiejskie Gwiazdy Sportu 2011 roku, które nastąpiło 13 stycznia w sopockim Dream Clubie (czwarty był Przemysław Miarczyński, a piąta florecistka Sylwia Gruchała), ale nie był to koniec wspaniałej passy Piotra – 19 stycznia wrócił on na Ołowiankę, by podczas Pomorskiej Gali Żeglarskiej odebrać nagrodę dla Żeglarza Roku 2011 (w gronie nomino- W ostatnim dniu stycznia Kapituła Honorowa plebiscytu Sportowiec ...następnie tytuł Najlepszej Sportsmenki Gdyni zdobyła Joanna Mitrosz 23 stycznia w Hali Sportowo-Widowiskowej „Gdynia” odbyła się Gdyńska Gala Sportu, podczas której wręczono nagrody i wyróżnienia za 2011 rok przyznane przez prezydenta miasta dr. Wojciecha Szczurka. W Gdyni – podobnie jak wcześniej w Sopocie – wybrano najlepszych sportowców osobno spośród kobiet i mężczyzn, a Najlepszą Sportsmenką Fot. Beata Zarach Natalia Partyka Od prawej: Prezydent Miasta Gdyni dr Wojciech Szczurek, Joanna Mitrosz i Marcin Czajkowski- podczas Gdyńskiej Gali Sportu wanych był również Przemysław Miarczyński). Wśród kobiet tytułem Żeglarza Roku 2011 uhonorowana została wicemistrzyni Polski w klasie RS:X, zawodniczka AZS AWFiS Gdańsk Agata Brygoła, która ogłosiła podczas gali zakończenie sportowej kariery. 12 Gdyni została studentka AWFiS Joanna Mitrosz, ósma wieloboistka Mistrzostw Świata w Gimnastyce Artystycznej, zawodniczka, która jako pierwsza na Pomorzu zdobyła imienną kwalifikację olimpijską [rozmowa z Joanną Mitrosz i jej trenerką Alicją Urbaniak na str. 25 – przyp. jgm]. Fot. Beata Zarach Fot. Robert Urbański Plebiscyty Roku 2011, którego partnerem było Radio Zet, zadecydowała, że nagroda dla Niepełnosprawnego Sportowca Roku 2011 trafi do studentki AWFiS Natalii Partyki. W minionym roku Natalia potwierdziła swoją przynależność do krajowej i europejskiej czołówki tenisistek stołowych. W rozgrywanych w gdańsko-sopockiej Ergo Arenie mistrzostwach Europy nasza zawodniczka awansowała do ćwierćfinału turnieju deblowego, również w deblu zdobyła srebrny medal mistrzostw Polski, a także triumfowała w Mistrzostwach Europy Niepełnosprawnych w Tenisie Stołowym (w klasie „10”). Opracowała Joanna Grubba-Machnikowska Specjalnie dla PANORAMY Nie wstydziłem się tego skurczu w gardle… Jerzy Gebert to nestor wybrzeżowego dziennikarstwa, postać doskonale znana wielu polskim kibicom – nie tylko tym starszego pokolenia. Z wykształcenia lekarz, z zawodu i zamiłowania dziennikarz sportowy, którego radiowe relacje z wielu imprez najwyższej rangi stanowią dziś kanon sportowego dziennikarstwa. Trzykrotny „olimpijczyk” – był w składzie ekip komentatorskich Polskiego Radia na igrzyskach olimpijskich w Monachium (1972), Montrealu (1976) i Moskwie (1980). Jak doszło do tego, że pan – dziennikarz Radia Gdańsk – znalazł się w Monachium? To było bardzo skomplikowane. Nie muszę chyba panu tłumaczyć, jak trudno musiało być prowincjonalnemu dziennikarzowi sportowemu przebić się do warszawskiej „silnej grupy pod wezwaniem” i zostać powołanym do ekipy olim- I ten argument wystarczył? Nie, więc posłużyłem się jeszcze przykładem dość drastycznym, bo niewiele wcześniej Tadek Pyszkowski, ówczesny szef redakcji sportowej Polskiego Radia, „nie zauważył” bramki w meczu Polska - Turcja; Polska wygrała 1:0, a on relacjonował ten mecz do końca w przekonaniu, że jest bezbramkowy remis – jakoś mu ta bramka „umknęła”, bo zdaje się, że odwrócił się na chwilę i rozmawiał z jakimiś technikami. To była potworna kompromitacja, więc powiedziałem wtedy tym prezesom i dyrektorom, że mnie nigdy nie zdarzyło się nie zauważyć nokautu na ringu. No i bardzo szybko wysłano mnie na bokserskie mistrzostwa Europy do Madrytu, regularnie zacząłem też relacjonować kolarskie Wyścigi Pokoju, a potem – koledzy z Warszawy nie mieli już wyjścia – znalazłem się w sześcioosobowej radiowej ekipie olimpijskiej. Fot. Arch. Jerzego Geberta W Monachium przypadł panu oczywiście boks i… Jerzy Gebert na stanowisku reporterskim pijskiej. Ja przecież pracowałem w rozgłośni gdańskiej już ponad 20 lat, przy okazji wielu imprez dałem się poznać jako sprawozdawca na antenie ogólnopolskiej, ale do tych największych imprez międzynarodowych jakoś szczęścia nie miałem. Wreszcie nie wytrzymałem i w 70. bodajże roku – na dorocznej naradzie redaktorów sportowych w Górach Świętokrzyskich – wobec licznego grona różnych prezesów i dyrektorów wygarnąłem, co myślę. Powiedziałem, że Gebert jest dobry, jak trzeba wędrować po Polsce od Mielca czy Opola przez Łódź i dalej – np. wszystkie mistrzostwa Polski w boksie wtedy obsługiwałem – a kiedy jest wyjazd na mistrzostwa Europy czy igrzyska olimpijskie, to o Gebercie się zapomina. …i wszystko, co było konieczne, bo przecież było nas sześciu, a aren olimpijskich dwadzieścia kilka. Jeśli więc nie siedziałem w hali bokserskiej, to „latałem” z magnetofonem po innych arenach – musiałem na przykład relacjonować hokej na trawie, który pierwszy raz w życiu wtedy widziałem. Zostałem też wysłany na tor wioślarski, żeby „pilotować” do złotego medalu naszego kajakarskiego mistrza świata, gdańszczanina Grzegorza Śledziewskiego, ale pamiętamy, jak się to skończyło. I w Monachium, i cztery lata później w Montrealu, sama obecność w olimpijskim finale wręcz paraliżowała Grzegorza i nie wytrzymywał psychicznie ciążącej na nim – wielkim faworycie – presji. „Doprowadziłem” za to do podium naszych kolarzy, zarówno szosowych, którzy zdobyli srebrny medal w wyścigu drużynowym – jeszcze bez gdynianina Tadka Mytnika, ale już oczywiście z „Ryszardem Wielkim” [Szurkowskim – przyp. mm], jak i tandem Andrzej Bek - Benedykt Kocot, który zdobył brązowy medal na torze. Ale w boksie „zdobył” pan medal złoty. To była moja największa chyba reporterska satysfakcja. Kiedy relacjonowałem finałową walkę Janka Szczepańskiego z Węgrem Orbanem, kilkaset metrów dalej, na Stadionie Olimpijskim, piłkarze rozgrywali mecz finałowy z Węgrami. Tam Deyna strzela drugą bramkę, tutaj ręka Szczepańskiego wędruje do góry, i w przeciągu kwadransa – dłużej to chyba nie było – dwa Mazurki Dąbrowskiego płyną do kraju. Radość była niesamowita i nie wstydziłem się tego skurczu w gardle, który pamiętam do dzisiaj. Najdramatyczniejszym epizodem związanym z igrzyskami w Monachium był atak terrorystów „Czarnego Wrześ- 13 Specjalnie dla PANORAMY nia” na kwatery reprezentacji Izraela w wiosce olimpijskiej. Gdzie pan był, kiedy się pan o tym dowiedział? Oj, to pamiętam doskonale, chyba najbardziej wryło mi się to w pamięć. Byłem w wiosce olimpijskiej i raptem, raniutko, we wszystkich telewizorach widzimy, co się stało. Polecieliśmy tam od razu z Bohdanem Tomaszewskim i zza takiego ogrodzenia z siatki obserwowaliśmy widoczne na balkonach i w oknach – nie dalej niż 50 metrów od nas – zakapturzone postaci z kałasznikowami czy innymi automatami i z kominiarkami na twarzach. To już było po tym pierwszym dramatycznym spięciu, kiedy toczyły się już negocjacje. No i potem ten szok po tragicznej strzelaninie na lotnisku [zginęło tam 16 osób, w tym 9 sportowców, 5 porywaczy, policjant i pilot helikoptera; dwóch sportowców zamordowano wcześniej w wiosce olimpijskiej – przyp. mm] – te wypadki są doskonale znane. Przeżywaliśmy to wszyscy okropnie, także dlatego, że dalszy ciąg igrzysk stanął pod wielkim znakiem zapytania. Pamiętam też tę niesłychanie przykrą ceremonię żałobną na Stadionie Olimpijskim, z trumnami ofiar, no ale na szczęście zwyciężyła ta jedyna chyba racjonalna opcja, że igrzyska nie mogą stanąć, bo wtedy zwycięstwo odnieśliby terroryści – im o to przecież chodziło. nia razem ze stojącym na najwyższym stopniu podium Władkiem. Zresztą nie tylko ja, także inni koledzy – Daniel Passent, Maciej Wierzyński – wszyscy roniliśmy łzy. W Montrealu z kolei, kiedy miałem szczęście być na stadionie w tym wspaniałym dniu polskiej lekkiej atletyki, kiedy Irena Szewińska biła rekord świata w biegu na 400 m, Tadek Ślusarki wygrywał konkurs skoku o tyczce, a młodziutki Jacek Wszoła nieoczekiwanie triumfował w skoku wzwyż. Skoro zatem płynnie zmieniliśmy kontynent i jesteśmy już w Montrealu, to ja z kolei do dziś pamiętam jedną z najdramatyczniejszym walk w historii polskiego boksu – półfinał Rybicki-Sawczenko, w którym Rybicki pokonał dysponującego nokautującym ciosem rywala, który wcześniej kilka razy okrutnie go „sponiewierał”. Był pan wtedy przy ringu? Ja relacjonowałem wszystkie walki Jurka z Sawczenką. On zresztą zaliczył z Rosjaninem bardzo niekorzystny bilans – 1-4 chyba – i właśnie w Montrealu odniósł to jedyne zwycięstwo, które było „przepustką” do ostatniego złotego medalu Niemcy byli w stosunku do nas otwarci, życzliwi, a wręcz uderzyła mnie ich ekspiacja – za wojnę chyba. Dowodem na to może być fakt, że jedna z ulic w wiosce olimpijskiej – przy której zresztą mieszkaliśmy – nosiła imię Janusza Kusocińskiego [mistrz olimpijski z 1932 roku w biegu na 10 km, zamordowany przez hitlerowców w Palmirach, w czerwcu 1940 roku – przyp. mm]. A pamięta pan z Monachium jakieś zdarzenia anegdotyczne, rozgrywające się gdzieś w tle walki o olimpijskie medale? Byłem naocznym świadkiem tego, jak Władek Komar „zaczarował” swoich rywali przed finałowym konkursem pchnięcia kulą. Poszedłem na boisko treningowe, żeby nagrać z nim krótką rozmówkę, bo miał startować następnego dnia, a oni tam sobie po przyjacielsku wypychali treningowo tę kulę – to był taki trening bardziej dla dziennikarzy niż dla zawodników. No i Władek popisywał się przed wszystkimi, raz za razem pchając kulę w okolice 22 metrów. I widziałem, że ci jego rywale chodzili z minuty na minutę bardziej „nastroszeni”, strasznie podnieceni tym, co on wyczyniał. Jak się potem okazało, kula, którą przygotował sobie wtedy Władek, była o ćwierć kilo lżejsza od regulaminowej, no i ten fortel, którego nie powstydziłby się pan Zagłoba, dał w efekcie złoty medal. Kiedy w finale Władek „machnął” w pierwszej próbie ponad 21 metrów, rywale „pękli”. Widział pan ten finał na własne oczy? Tak, zresztą kiedy tylko mogłem, to „urywałem się” na stadion lekkoatletyczny, bo co tu dużo gadać – lekkoatletyka zawsze jest w centrum olimpijskich wydarzeń. Tak samo było zresztą cztery lata później w Montrealu – dzięki temu, że hala bokserska była położona tuż obok stadionu lekkoatletycznego. Tak więc byłem tam i płakałem ze wzrusze- 14 Fot. Arch. Jerzego Geberta A jak gospodarze tamtych igrzysk traktowali Polaków? Wszak „żelazna kurtyna” trzymała się jeszcze wtedy mocno. Jerzy Rybicki, bohater wielu walk relacjonowanych przez Jerzego Geberta, dziś Prezes Polskiego Związku Bokserskiego polskiego boksera w historii igrzysk. Z tym że w Moskwie – znów sobie „przeskoczymy” na kolejne igrzyska – Jurek był o włos od kolejnego zwycięstwa, bo na 30 sekund przed końcem walki pękł mu łuk brwiowy, a prowadził wtedy na punkty tak wysoko, że nawet najbardziej sprzyjający bokserowi gospodarzy sędzia nie miał prawa orzec zwycięstwa Sawczenki. Ale to pęknięcie łuku wykorzystał sędzia ringowy – bo w Moskwie wszystko robiono jednak „pod gospodarzy” – i przerwał walkę, odsyłając Jurka do narożnika. To był ogromny sportowy dramat Rybickiego, bo naprawdę przerwanie walki na 30 sekund przed końcem nie było konieczne, sędzia nie musiał tego robić – Jurek z pewnością dotrwałby do ostatniego gongu. A w Montrealu rzeczywiście walczył pięknie. Co jeszcze sprawiło panu radość na tych igrzyskach? Piłkarze ręczni i ich jedyny do tej pory medal olimpijski. Przecież ja w młodości sam uprawiałem piłkę ręczną i jest to dyscyplina szczególnie mi bliska. Specjalnie „poleciałem” do hali na ich mecz o brązowy medal i nie zapomnę tej wielkiej radości, tym bardziej że do sukcesu poprowadził tę drużynę – wspólnie ze Stanisławem Majorkiem – „nasz człowiek”, czyli Janusz Czerwiński, dziś profesor i Honorowy Rektor AWFiS. Kilka miesięcy temu w Nałęczowie odbyło się spotkanie tamtej drużyny na 35-lecie zdobycia tego Specjalnie dla PANORAMY medalu – mój Boże, aż się wierzyć nie chce, że ten czas tak galopuje nieubłaganie… Ale wróćmy jeszcze na montrealski ring… Fot. Arch. Jerzego Geberta Montreal to był mój najlepszy boks w życiu – nigdy takiego nie widziałem i nigdy już nie zobaczę. Przecież tam wystąpiło czterech przyszłych zawodowych mistrzów świata – Howard, Leonard i obaj bracia Spinksowie! A dodatkowo obok mnie na stanowisku komentatorskim siedział sam Nino Ben- sie wystąpiła cała światowa czołówka – Francuzi, Rosjanie i Polacy; Amerykanie akurat wtedy w tyczce nic nie znaczyli. Natomiast wspominam te igrzyska jako wyjątkowo „ponurawe” – tak bym powiedział. Pamiętam niesłychany rygor milicyjny, jaki tym igrzyskom towarzyszył. Oczywiście po Monachium te wszystkie obostrzenia musiały nastąpić i trzeba było cierpliwie poddawać się rozmaitym kontrolom, bo najważniejsze było bezpieczeństwo zawodników, widzów i osób pracujących przy igrzyskach. Ale w Moskwie to już była przesada; na każdym kroku byliśmy sprawdzani, obmacywani, kontrolowani – to było wręcz nie do wytrzymania. Kiedy pewnego razu, w przerwie pomiędzy walkami bokserskimi, wyskoczyłem na słońce – żeby się trochę poopalać i zaczerpnąć świeżego powietrza – i usiadłem na ławce na pustym placyku za halą, ledwie zdążyłem rozpiąć koszulę, a już był przy mnie milicjant, który grzecznie, ale stanowczo, powiedział: „Tu nie nada, nielzia, proszę wracać do hali!” Próbowałem protestować, ale znów padło: „Nie nada! Nielzia!” – to były dwa zwroty najczęściej przez nas w Moskwie słyszane. A samą Moskwę miał pan okazję zwiedzić? Ja nie korzystałem specjalnie z olimpijskiego transportu, bo z nowiutkiego hoDziennikarze Polskiego Radia w Moskwie w 1980 r. Od lewej: Jerzy Gebert, Dariusz Szpa- telu „Kosmos” do hali bokserskiej było kowski (absolwent AWF w Gdańsku) i Bogdan Tuszyński dość blisko, więc zazwyczaj jeździłem venuti, wielki włoski bokser, mistrz Europy i mistrz olimpij- metrem. Chciałem zobaczyć, jak wygląda Moskwa dnia powski z Rzymu, późniejszy zawodowy mistrz świata. Zagad- szedniego, posłuchać, o czym rozmawiają ludzie – wszystko nąłem go, czy pamięta boksera, z którym wygrał – od razu było takie szare, przytłumione, no po prostu nieciekawe. powiedziałem mu, że niezasłużenie – w finale mistrzostw Oprócz boksu co pan jeszcze w Moskwie relacjonował? Europy w Lucernie, w 1959 chyba roku. A on ożywił się od razu: „Tak, pamiętam, to był taki wysoki Polak!” No to Na przykład koszykówkę – nasi zajęli tam siódme miejsce. Utkwiła mi ta koszykówka w pamięci, bo kiedy relacjonoprzypomniałem mu, że był to Heniu Dampc z Wejherowa. wałem mecz Polska - Szwecja i nasi grali fatalnie – szczeAle największą gwiazdą był w Montrealu chyba Ray Sugólnie w obronie – strasznie na nich narzekałem i powiegar Leonard. działem, że jeśli chodzi o obronę przeciwko Szwedom, to Pamiętam, jak przed walką finałową wpadł w szlafroku powinni wziąć przykład z przeora Kordeckiego. I to poszło do biura prasowego – nie wiem, jak to zrobił, bo teore- oczywiście na antenę. Ostatecznie ten mecz wygraliśmy, ale tycznie nie miał tam dostępu – i zaczął wykrzykiwać: „Ja kiedy wróciłem do Polski, to w recenzjach – a mieliśmy wtejestem największy! Ja jestem lew (no bo Leo to po angiel- dy recenzentów, którzy opisywali wszystko w specjalnych sku lew) i ja tę walkę, i te igrzyska wygram!” I latał wokół biuletynach – znalazła się kąśliwa uwaga, że komentator biura z podniesionymi do góry pięściami, a wszyscy dzien- ten i ów – tu padło moje nazwisko – mógłby się wstrzymać nikarze oderwali się od swoich komputerów i telefonów z religijnymi odniesieniami. i patrzyli na tego – dziś możemy powiedzieć, że jednego Czy miał pan szanse na czwarty olimpijski wyjazd? Gdyz największych w historii boksu – boksera. by Polacy wystartowali w 1984 roku w Los Angeles, byłPrzejdźmy teraz do trzeciego etapu pańskiej „olimpij- by pan tam? skiej kariery” – Moskwa, rok 1980. W wielu publikacOczywiście, byłem już „zafiksowany” w składzie ekipy jach pojawiają się opinie, że były to igrzyska „kadłukomentatorskiej. Kiedy okazało się, że Polska bojkotuje te bowe” – ze względu na bojkot wielu państw związany igrzyska, byłem po prostu wściekły. Potem jeszcze przyz radziecką interwencją wojskową w Afganistanie. Miał mierzano mnie do Seulu, ale byłem już naczelnym Radia pan tam, na miejscu, poczucie tej „kadłubowości”? Gdańsk, a w Gdańsku działy się wtedy różne wielkie rzeczy W boksie może tak, bo nie było Amerykanów, ale było wiele i musiałem „pilnować” rozgłośni. Widocznie pisane mi były dyscyplin i konkurencji, w których startowali wszyscy naj- tylko „igrzyska na Mo” – Monachium, Montreal i Moskwa. lepsi. Weźmy na przykład taki skok o tyczce i legendarny Rozmawiał Mariusz Machnikowski występ naszego Władka Kozakiewicza. W tamtym konkur- 15 Odeszli od nas Wspomnienie o prof. Tadeuszu Ulatowskim Fot. Beata Zarach 29 stycznia 2012 roku zmarł prof. dr hab. Tadeusz Ulatowski, wybitny trener i działacz sportowy, profesor nauk o kulturze fizycznej, w młodości reprezentant i mistrz Polski w koszykówce, a także reprezentant kraju w piłce ręcznej. Odznaczony był m.in. Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski i Orderem Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. 7 lipca 2009 roku Senat Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu nadał mu godność doktora honoris causa AWFiS. Profesora Ulatowskiego poznałem bliżej będąc już trenerem reprezentacji Polski w piłce ręcznej. Podobnie jak inni trenerzy byłem zobligowany do tego, żeby co pewien czas stanąć przed Komisją Szkoleniową PKOl, gdzie podsumowywano i oceniano efekty naszej pracy. Nie były to przyjemne spotkania, bo przepytywano nas bardzo dokładnie, a byli i tacy, którzy próbowali wręcz prof. T. Ulatowski „wyżywać się” na nas – takie to były wtedy czasy. W tym gronie pewnym wyjątkiem był właśnie Tadeusz Ulatowski, który nie tylko pytał o kwestie czysto merytoryczne, ale w dodatku potrafił wytworzyć atmosferę życzliwości i wzajemnego zrozumienia. Później zauważyłem, że ta życzliwość w stosunku do innych była w pewnym sensie „przyrodzoną” cechą charakteru Profesora, a w dodatku miała ona oparcie w znakomitej znajomości materii sportu. On był przecież i koszykarzem, i piłkarzem, i piłkarzem ręcznym, i tenisistą, i lekkoatletą – uprawiał wiele dyscyplin sportowych, świetnie „rozumiał sport” i zrobił dla tego sportu bardzo, bardzo dużo. To w dużej mierze Jego niezwykle owocna współpraca z prof. Kozłowskim – wielkim autorytetem w dziedzinie fizjologii – i innymi wybitnymi naukowcami z zakresu nauk podstawowych, stworzyła fundamenty budowanej dopiero w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych polskiej teorii sportu. Podam tu pewien przykład świadczący o wspomnianym wyżej „rozumieniu sportu” przez profesora Ulatowskiego. Odszedł Profesor Tadeusz Ulatowski. Nie ma Go wśród nas, z nami. Wielka postać polskiego sportu. Kreator nauk w sporcie i o sporcie. Wizjoner i organizator – ale także decydent z otwartą przyłbicą walczący o racje nie zawsze przez innych zrozumiałe czy akceptowane. Łodzianin z urodzenia, nastoletni bohaterski żołnierz w czasie II wojny światowej, wspaniały sportowiec i trener, wybitny naukowiec i wreszcie niestrudzony działacz sportowy – już tylko to wyliczenie ilustruje skalę osobowości, wizji, aktywności i dokonań Profesora. Wyjątkowego, niekwestionowanego autorytetu w naukach o kulturze fizycznej i sporcie. Wychowawcy i nauczyciela jakże wielu prominentnych dziś ludzi środowiska nauki i sportu. Życzliwego i mądrego doradcy – ale i pryncypialnego mentora w tym co dobre i szlachetne. Przeciwnego nijakości, złu i koniunkturalizmowi. Tak aktywne, pełne pasji życie zawodowe Profesora nie mogło być jednym pasmem szczęśliwości. Zdarzały się chwile trudne – sytuacje wręcz dramatyczne. Potrafił wychodzić z nich z najwyższą godnością – chronić zawsze tych – za których odpowiadał. 16 „… W swojej wieloletniej działalności postępował zawsze zgodnie z ideą olimpijską, której głównym obowiązkiem – w myśl podstawowych zasad sformułowanych w karcie olimpijskiej – jest krzewienie wartości fizycznych, intelektualnych i moralnych wśród młodzieży, wychowywanie jej w duchu lepszego, wzajemnego zrozumienia, pobudzenia przyjaźni. Te szlachetne ideały przyświecają tylko wybitnym przedstawicielom nauki, dydaktyki i sportu …” Z laudacji prof. Janusza Czerwińskiego podczas uroczystego posiedzenia Senatu AWFiS z okazji nadania prof. Tadeuszowi Ulatowskiemu godności doktora honoris causa AWFiS Kiedy w 1976 roku zjawiliśmy się w Montrealu, chyba na 8 dni przed rozpoczęciem olimpijskiego turnieju piłki ręcznej, miałem w pamięci to, jak źle znosili zawodnicy ten przedturniejowy okres cztery lata wcześniej w Monachium. Doszedłem do wniosku, że bezczynny sportowo pobyt w wiosce olimpijskiej będzie tylko potęgował stres, toteż gdy polonusi z Toronto zaprosili nas na taki mały towarzyski turniej, postanowiłem tam pojechać. Nie chciano nam na to pozwolić i dopiero osobiste wstawiennictwo prof. Ulatowskiego, pełniącego obowiązki zastępcy szefa misji olimpijskiej, sprawiło, że „uciekliśmy” z Montrealu. Do wioski wróciliśmy na dzień przed pierwszym meczem i skończyło się na brązowym medalu olimpijskim, jedynym jak do tej pory w historii naszej piłki ręcznej. prof. dr hab. Janusz Czerwiński Był wielokrotnie odznaczany. Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski (2008) czy Order Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (1987) niech mówią same za siebie. Tak jak godność doktora honoris causa Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku i AWF we Wrocławiu, czy tytuły zasłużonego obywatela Warszawy, Białej Podlaskiej, Łodzi, Wrocławia i Zielonej Góry. Odszedł, ale niezmiennie pozostaje autorytetem środowiska naszych uczelni. Ze wszystkimi i z każdą z osobna współpracował. Był otwarty i życzliwy dla każdego. Służył radą, gdy mógł – pomagał. Profesor Tadeusz Ulatowski był moim Nauczycielem i wieloletnim Szefem. Razem ponad 40 lat. Bardzo wiele Mu zawdzięczam. Odszedł – ale jest wśród nas. Pozostały wciąż aktualne, skłaniające ku przemyśleniom prace, wspomnienia jakże ciepłych kontaktów, dedykacje w książkach. Zostało to co nieprzemijające – pamięć…. prof. dr hab. Henryk Sozański Odeszli od nas „Licha” był od nas lepszy Wspomnienie o Zbyszku Liszewskim 1 lutego, w wieku 56 lat, odszedł od nas Zbigniew Liszewski, absolwent Akademii Wychowania Fizycznego im. Jędrzeja Śniadeckiego, ważna postać „pingpongowego wunderteamu” – jakim były w latach 80. i 90. zespół tenisistów stołowych AZS AWF Gdańsk i reprezentacja Polski. Zbigniewa Liszewskiego wspomina jeden z członków tamtej wspaniałej drużyny, Andrzej Jakubowicz – wicemistrz Europy, brązowy medalista mistrzostw świata i zdobywca Pucharu Europy, a dziś dyrektor sportowy odpowiedzialny za rozwój tenisa stołowego we francuskiej Normandii. Od lewej: Zbyszek Liszewski, Andrzej Jakubowicz, Andrzej Grubba (z Pucharem Europy), Leszek Kucharski i Adam Giersz się po świecie, Zbyszek dbał o to, żebyśmy nie straciliśmy ze sobą kontaktu; kiedy wyjechałem do Francji i zacząłem odnosić zwycięstwa w tamtej lidze – pokonałem m.in. mistrza świata Gatiena – był pierwszym, który zadzwonił z gratulacjami. To było bardzo ważne, bo pierwsze miesiące poza krajem nie były dla mnie łatwe. We wszystkim – oprócz ping-ponga i piłki – „Licha” był od nas lepszy. Jako lekkoatleta nieraz dawał nam niezłą szkołę; w takim na przykład skoku o tyczce nie mieliśmy z Nim szans, a na obozach w górach tak nas potrafił „przeciągnąć”, że prawie prosiliśmy o litość. No i był fenomenalnym masażystą. To było szczególnie ważne dla „Kucharza”, bo ten – przy swoim nietypowym jak na tenisistę stołowego wzroście – ciągle miał jakieś kłopoty, głównie z kręgosłupem. Przylgnęła zresztą do Niego etykietka „masażysty”, a tymczasem Zbyszek znał się na tenisie stołowym lepiej od większości trenerów „z papierami”. To przecież On – razem z Adamem [Gierszem – przyp. red.] – „coachował” nam w zwycięskim finale Pucharu Europy w Budapeszcie, a kiedy Adam miał coraz mniej czasu, żeby się nami zajmować, regularnie pełnił obowiązki trenera w lidze, jeżdżąc z zespołem po całej Polsce. A trzeba tu powiedzieć, że niełatwo było z nami wytrzymać. Szczególnie „Gruby” z „Kucharzem” ciągle skakali sobie do oczu; rywalizowali ze sobą właściwie bez przerwy i w dużej mierze dzięki temu, że tak się wzajemnie „nakręcali”, odnosili takie sukcesy. „Licha” miał do nich świętą cierpliwość i – czasem przy mojej skromnej pomocy – łagodził konflikty niczym wytrawny psycholog. On sam też był zresztą niesłychanie ambitny i uwielbiał rywalizację. Pamiętam jak byliśmy kiedyś w Korei Północnej i w hotelu była jeżdżąca z parteru na dziewiąte piętro winda. Szybkobieżna to ona może i nie była, ale dziewięć pięter to nie w kij dmuchał. No i „Licha” założył się ze mną, że wygra z tą windą wyścig. Ja wsiadłem do środka i na dany sygnał wcisnąłem „dziewiątkę”, a On ruszył po schodach. „Wygrałem” dosłownie o ułamki sekund, a Zbyszek – skonany i ledwo łapiący oddech – natychmiast zażądał rewanżu. „Licha” miał wiele zalet, ale tym, co chyba najbardziej rzucało się w oczy, była jego szczerość i związana z tym bezkompromisowość. Czasem boleśnie za to płacił, ale zmienić tego nie potrafił, a pewnie i nie chciał – i bardzo dobrze. Był bardzo związany ze środowiskiem tenisa stołowego, a kiedy ludzie zaczęli się powoli wykruszać, był obecny na wszystkich pogrzebach – Madzi Kucharskiej, byłego trenera kadry Zdzisława Derdonia, że o „Grubym” już nie wspomnę. Kiedy trafił do szpitala, starałem się dzwonić do Niego codziennie. Zresztą nie tylko ja –„Kucharz” dzwonił z Indii, gdzie prowadzi reprezentację kraju kobiet, a Tadziu Klimkowski, tak jak ja, z Francji. Pod koniec stycznia czułem, że jest coraz gorzej, bo Zbyszek rzadziej odbierał telefony i coraz szybciej męczyły Go rozmowy. Fot. Ryszard Jończak Fot. Arch. KS AZS AWFiS Gdańsk Zbyszek to był fantastyczny facet. Niewielu znam ludzi, na których można było liczyć tak jak na Niego; czy to przeprowadzka, czy nagły wyjazd po telewizor do Tarnobrzega – „Licha” gotów był zerwać się z łóżka w środku nocy i gnać tam, gdzie był potrzebny. Zawsze był „pod ręką” i każdy z nas – „Kucharz” [Leszek Kucharski – przyp. mm], „Klimek” [Tadeusz Klimkowski – przyp. mm] i ja – może potwierdzić, że nasze zwycięstwa, puchary i medale to także Jego zasługa. „Gruby” [Andrzej Grubba – przyp. mm] też by się pod tym zresztą podpisał, gdyby nie to, że nie ma Go już z nami od ponad sześciu lat. Nawet kiedy porozjeżdżaliśmy Spotkanie po latach podczas Mistrzostw Europy w Tenisie Stołowym. Od lewej: Zbyszek Liszewski, Tadeusz Klimkowski, Andrzej Jakubowicz i Leszek Kucharski Można by powiedzieć, że byłem przygotowany na Jego odejście, ale na takie rzeczy chyba nie można się tak do końca przygotować. Żegnaj Zbyszku, będzie mi Cię bardzo brakowało. Andrzej „Dżolo” Jakubowicz współpraca mm 17 Wydarzenia Dwór Artusa 2012 Grand Prix Pucharu Świata we florecie kobiet Już po raz ósmy, w dniach 24-25 lutego 2012 roku, mieliśmy w murach Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu im. Jędrzeja Śniadeckiego święto damskiego floretu. Do turnieju Dwór Artusa przystąpiło w tym roku 120 zawodniczek z aż 31 państw. Obok „stałych bywalczyń”, czyli przede wszystkim Polek, Włoszek czy Rosjanek, mieliśmy okazję podziwiać między innymi florecistki z Mołdawii, Irlandii, Salwadoru, a także z Libanu i Kolumbii. Nieczęsto widzi się reprezentantki tych krajów na szermierczych planszach. Powód takiego „pospolitego ruszenia” jest bardzo prosty – w tym roku mamy przecież sezon olimpijski. Wśród tej licznej stawki zawodniczek wystąpiło 19 reprezentantek Polski. Po pierwszym dniu zawodów, tradycyjnie przeznaczonym na kwalifikacje, na placu boju pozostały 64 florecistki, w tym 9 Polek. Gdy zakończyły się pojedynki pierwszej rundy turnieju głównego, w grze pozostały 4 biało-czerwone: Anna Rybicka, Natalia Gołębiowska (obie Sietom AZS AWFiS Gdańsk), Sylwia Gruchała (AZS AWF Warszawa) i Małgorzata Wojtkowiak (AZS AWF Poznań). Nie jest to może liczba imponująca, jednak gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że w poprzednich siedmiu edycjach gdańskiego turnieju sztuka ta udawała się maksymalnie dwóm reprezentantkom kraju gospodarzy, należy uznać to za duży sukces. Najwięcej kłopotów z awansem do 1/16 finału miała Małgosia Wojtkowiak. Poznanianka najpierw… przegrała swoją walkę – po dogrywce – z Chinką Jinyan Chen. Złożyła jednak protest, twierdząc, że jej przeciwniczka zadała decydujące trafienie będąc poza planszą szermierczą. Protest uznano i nakazano obu zawodniczkom ponownie stanąć do dogrywki. Nie w smak było to zawodniczce Państwa Środka, która zdążyła już opuścić planszę i przebrać się z ubrania szermierczego w dres. Po wznowieniu walki celne pchnięcie zadała Gosia i ostatecznie to ona, a nie jej pogrążona w ogromnej rozpaczy przeciwniczka, cieszyła się ze zwycięstwa. Na słowa uznania zasługuje młodziutka Natalia Gołębiowska. Debiutująca w turnieju tej rangi niespełna osiemnastoletnia wychowanka 18 Gdańskiej Szkoły Floretu nie bez problemów przebiła się do turnieju głównego, gdzie w pierwszej rundzie stanęła naprzeciw utytułowanej Eugenii Łamonowej. To właśnie zajmująca bardzo wysokie, siódme miejsce w światowym rakingu Rosjanka była faworytką tego pojedynku. Na planszy absolutnie nie było jednak tego widać. Zawodniczki walczyły jak równa z równą – Natalia fechtowała odważnie i bez tremy. W miarę upływu czasu podopieczna fechmistrza Longina Szmita zaczęła osiągać przewagę punktową. Łamonowa musiała zaataDynamiczne natarcie kować, co bezlitoś- Di Francisca nie wykorzystywała Natalia, która na planszy prezentowała się jak „wyga”, a nie jak „żółtodziób”. Ostatecznie walka zakończyła się pewnym zwycięstwem Polki 15:11. Nasza najbardziej doświadczona zawodniczka, Anna Rybicka, w 1/32 finału spotkała się z jeszcze bardziej doświadczoną, czterdziestodwuletnią (sic!), niezwykle utytułowaną Giovanną Trillini. Po bardzo wyrównanym pojedynku 15:14 triumfowała gdańszczanka, mimo że przegrywała już 13:14. Z kolei reprezentująca od tego roku barwy warszawskiego AZS AWF Sylwia Gruchała w walce o awans do 1/16 finału zwyciężyła Julię Birioukową z Rosji. Warto tu jeszcze wspomnieć o ogromnych mękach, jakie przeżywała w swoim pierwszym pojedynku gdańskich zawodów Valentina Vezzali. Hyun Hee Nam próbuje powstrzymać Elisa Legendarna Włoszka, trzykrotna mistrzyni olimpijska z rzędu, dopiero po dogrywce pokonała znacznie niżej notowaną florecistkę z Kanady. Drabinka turniejowa ułożyła się w ten sposób, że w kolejnej rundzie byliśmy świadkami pojedynku dwóch gdańszczanek – Ani z Natalią. Walka zakończyła się zwycięstwem „Ryby” 14:10. Była ona jednak bardzo zacięta – w pewnym momencie wynik brzmiał 10:10. Natalia znów poczynała sobie zupełnie nieźle i w ogóle nie sparaliżował jej fakt, że Ania trenowała już szermierkę, zanim ona pojawiła się na świecie! Sylwia i Gosia pokonały odpowiednio: Katję Waechter z Niemiec i Natalię Sheppard z Wielkiej Brytanii i tak jak Rybicka awansowały do 1/8 finału. W ten sposób padł kolejny re- Wydarzenia kord. Trzech Polek w czołowej „16” Dworu Artusa jeszcze bowiem nigdy nie było. Pojedynki o awans do ćwierćfinału nie były już jednak tak szczęśliwe dla gospodyń. Gosia nie dała rady wicemistrzyni olimpijskiej z Pekinu, Koreance Hyun Hee Nam, Sylwia natomiast musiała uznać wyższość Francuzki Corinne Maitrejean. W czołowej ósemce znalazła się jedynie niezmordowana „Rybcia”, która – mimo bolącego ścięgna Achillesa – pokonała Martinę Batini z Włoch. Ćwierćfinałowy bój gdańszczanka miała stoczyć z czterokrotną zwyciężczynią Dworu Artusa, czyli ze słynną Vezzali. Ta jednak musiała najpierw pokonać Carolin Gołubicki. Niemka dzielnie stawiała opór Valentinie, w efekcie czego doszło do dogrywki. W doliczonym czasie decydującą akcję wykonała Gołubicki i to właśnie ona była kolejną rywalką Rybickiej. Uskrzydlona sprawieniem największej sensacji w tegorocznej edycji gdańskiego pucharu Niemka nie dawała się zaskakiwać nieustannym atakom Ani i cały czas kontrolowała sytuację na planszy. Pojedynek zakończył się zwycięstwem Gołubicki 11:5. Czołową czwórkę uzupełniły Włoszka Elisa Di Francisca oraz Maitrejean i Nam. Po interesujących walkach półfinałowych do finału awansowały Francuzka i Koreanka, a więc te zawodniczki, które we wcześniejszej fazie pokonały Wojtkowiak i Gruchałę... Dawno już nie widzieliśmy w Gdańsku tak zaciętego finału. Obie florecistki preferują ofensywny styl walki, zatem przebiegała ona w szybkim tempie i obfitowała w efektowne akcje. Pod koniec pojedynku Francuz- Prezentacja finalistów turnieju. Od lewej: Stefan Makowski, Sebastian Koziejowski, Hyun Hee Nam, Elisa di Francisca, Corinne Maitrejean, Carolin Gołubicki i sędziowie – Przemysław Fogt (Polska), Natalia Żurawlewa (Rosja), Tamer El Araby (Egipt) i Mikhail Taghiev (Mołdawia) ka osiągnęła przewagę i prowadziła już 14:12, a więc od zwycięstwa dzieliło ją zaledwie jedno trafienie. Filigranowa Hyun Hee Nam znana jest jednakże ze swojej nieustępliwości. Po wykonaniu dwóch szybkich ataków zdołała ona wyrównać na 14:14. W kolejnej akcji Nam znów szykowała się do natarcia, ale... Francuzka ją uprzedziła. Prezentując jedną z najprostszych akcji szermierczych – trafienie prostym pchnięciem z wypadem – zdobyła zwycięski punkt! To jeden z większych sukcesów w karierze Corinne Maitrejean. Francuzka triumfowała w turnieju Pucharu Świata dotychczas tylko raz. Było to bardzo dawno temu, w 2005 roku. Koreanka z kolei, mimo że w Gdańsku na podium zameldowała się już po raz piąty, to na zwycięstwo musi jeszcze poczekać. Występ Polek należy ocenić bardzo pozytywnie. Siódme miejsce Ani Rybickiej, to świetny wynik, tym bardziej, że dla „Ryby” był to pierwszy start w tym sezonie. Sylwia Gruchała i Gosia Wojtkowiak trafiły tym razem na świetFinał turnieju integracyjnego. Od lewej: Sebastian Koziejowski nie dysponowane i Stefan Makowski przeciwniczki, ale akcje, które prezen- towały w swoich walkach świadczą o tym, że obie są w dobrej formie, co powinno się przełożyć na jeszcze lepsze wyniki w kolejnych turniejach. Szczęśliwa triumfatorka turnieju Corinne Maitrejean Ogromne powody do zadowolenia ma na pewno Natalia Gołębiowska, która ostatecznie została sklasyfikowana na 32. pozycji. Niewykluczone, że dzięki rewelacyjnemu występowi w Gdańsku otrzyma ona jeszcze w tym sezonie szansę na rywalizację z najlepszymi i na stałe zagości w składzie reprezentacji Polski seniorek. Paweł Kawiecki Autor zdjęć: Adam Szczuka – AM Studio 19 Wydarzenia Dwór Artusa 2012 - wyniki Ćwierćfinały: Elisa Di Francisca - Ilaria Salvatori 15:7 Hyun Hee Nam - Benedetta Durando 15:6 Corinne Maitrejean - Hee Sook Jeon 15:12 Carolin Gołubicki - Anna Rybicka 11:5 Półfinały: Nam - Di Francisca 9:8 Maitrejean - Gołubicki 15:11 Finał: Maitrejean - Nam 15:14 Kolejność: 1. Corinne Maitrejean (Francja) 2. Hyun Hee Nam (Korea Południowa) 3. Elisa Di Francisca (Włochy) 3. Carolin Gołubicki (Niemcy) 5. Ilaria Salvatori (Włochy) 6. Hee Sook Jeon (Korea Południowa) 7. Anna Rybicka (Polska, Sietom AZS AWFiS Gdańsk) 8. Benedetta Durando (Włochy) ------------------------------------------------------------------ 14. Sylwia Gruchała (AZS AWF Warszawa) 16. Małgorzata Wojtkowiak (AZS AWF Poznań) Miejsca zajęte przez zawodniczki Sietom AZS AWFiS Gdańsk: 32. Natalia Gołębiowska 42. Hanna Łyczbińska 51. Magdalena Knop 53. Karolina Chlewińska 77. Marta Łyczbińska 82. Justyna Anuszewska 86. Agnieszka Zielonka 101. Iwona Olbromska 103. Emilia Rygielska 107. Monika Paliszewska Wyniki turnieju integracyjnego (13 uczestników) 1. Sebastian Koziejowski IKS AZS AWF Warszawa 2. Sebastian Makowski IKS AZS AWF Warszawa 3. Michał Nalewajek IKS AZS AWF Warszawa 3. Dariusz Pender IKS AZS AWF Warszawa Sylwia Gruchała zmieniła klub W tegorocznym turnieju Dwór Artusa najbardziej utytułowana polska florecistka Sylwia Gruchała wystąpiła jako zawodniczka AWF Warszawa. Decyzję o zmianie klubu dwukrotna medalistka olimpijska i wielokrotna medalistka mistrzostw świata i Europy podjęła na początku grudnia 2011 roku. Sekcja szermiercza Sietom AZS AWFiS Gdańsk wydała w tej sprawie stosowne oświadczenie. Oto jego treść: W związku z pismem florecistki naszej sekcji Sylwii Gruchały z dn. 1.12.20011 ws. zwolnienia jej z KS AZS AWFiS Gdańsk, w imieniu sekcji szermierczej Sietom AZS AWFiS Gdańsk przekazuję poniższe informacje: 1. Fakt złożenia ww. pisma zakończył trudny okres poszukiwania porozumienia z zawodniczką w kwestii jej planu szkoleniowego w klubie. S. Gruchała od dłuższego czasu zgłaszała uwagi dotyczące jej współpracy ze sztabem szkoleniowym w klubie i reprezentacji. 2. Wielokrotnie, zwłaszcza w ostatnich miesiącach, trenerzy i działacze rozmawiali z zawodniczką w celu przekonania jej do zmiany stosunku do zajęć treningowych oraz do kontynuacji realizowania planu szkolenia w klubie (opracowanego przez Adama Kaszubowskiego – trenera klubowego zawodniczki i Longina Szmita – trenera kadry). 3. Rada Trenerów sekcji w składzie: fechm. Tadeusz Pagiński, fechm. Stanisław Szymański, fechm. Longin Szmit od początku współpracy duetu Kaszubowski/Gruchała, czyli od sezonu 2008/2009 do dnia dzisiejszego pozytywnie oceniała pracę szkoleniową Adama Kaszubowskiego z Sylwią Gruchałą. Ww. współpraca, przy zachowaniu systematyczności treningów, miała przynieść efekty na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie 2012. 20 4. Sekcja zaprzecza informacjom, które pojawiły się w mediach, jakoby rzekomo fechm. Tadeusz Pagiński zamierzał ponownie zostać klubowym trenerem Sylwii Gruchały. 5. Za sprawy szkoleniowe w sekcji, w tym nadzór nad realizacją planów szkoleniowych oraz przydział opieki trenerskiej dla zawodników, odpowiada Rada Trenerów sekcji. Przed rozpoczęciem sezonu 2008/2009 Rada Trenerów w wyżej wymienionym składzie na prośbę zawodniczki o przydział trenera przydzieliła jej trenera Adama Kaszubowskiego, a Sylwia Gruchała tę decyzję zaakceptowała. 6. Wychodząc z założenia, że największą wartością sekcji jest koncepcja szkoleniowa we florecie, oraz że kluczem do sukcesu zawodnika jest odpowiedni plan szkoleniowy, kierownictwo sekcji i sztab szkoleniowy z przykrością przyjęli pismo S. Gruchały ws. zmiany klubu. 7. Trzeba podkreślić fakt, iż w trakcie kilkunastoletniej kariery S. Gruchały klub zapewniał zawodniczce wszelkie możliwe warunki do sportowego rozwoju. W świetle przepisów Polskiego Związku Szermierczego klub nie zamierza stawiać przeszkód w realizacji decyzji podjętej przez zawodniczkę. Prezes sekcji – Ryszard Sobczak Nowości uczelniane Katedra Fizjoterapii w AWFiS – nowa jakość Fot. Beata Zarach Jednym z priorytetów w strategii rozwoju AWFiS w Gdańsku jest fizjoterapia. Od momentu utworzenia w naszej uczelni tego kierunku studiów, corocznie zwiększa się liczba kandydatów starających się o przyjęcie na I rok – o jedno miejsce ubiega się ponad 10 kandydatów. Świadczy to niewątpliwie o zapotrzebowaniu na naszych absolwentów na bardzo przecież konkurencyjnym rynku pracy. Już pierwsi absolwenci studiów licencjackich wypracowali nam dobrą opinię zarówno na podejmowanych przez nich studiach II stopnia, jak i w miejscach pracy. Uważa się, że są dobrze przygotowani teoretycznie i praktycznie, a szczególnie chwaleni są i lubiani przez pacjentów. Niewątpliwie specyficzna atmosfera studioprof. A. Suchanowski wania w AWFiS, kontakt z kolegami z kierunków nauczycielskich i trenerskich, a nawet z takich jak rekreacja, fitness czy odnowa biologiczna sprawiają, że nasi przyszli fizjoterapeuci dysponują znacznie szerszym spektrum ćwiczeń, metod postępowania i podejścia do swoich podopiecznych. Stykają się ze znacznie większą ilością koniecznych do szybkiego rozwiązania sytuacji i kontaktów z człowiekiem, jako przyszłym, zawodowym celem działania. Wyrabiana jest naturalna potrzeba i umiejętność dążenia do prawidłowości ruchowej, do poprawiania, korekcji i ułatwiania ruchu u ich podopiecznych. Te czynniki, poparte solidnym przygotowaniem na zajęciach z przedmiotów podstawowych, nauk o człowieku oraz na przedmiotach i praktykach klinicznych, prowadzą do osiągania właściwego i cenionego w późniejszej pracy poziomu zawodowych kompetencji. A studia na fizjoterapii nie są łatwe i – niestety – co roku pewna liczba studentów powtarza lata studiów lub niezaliczone przedmioty. Ale tak to jest na studiach i dla wielu jest to mobilizacja i chęć „podjęcia walki” o dorównanie kolegom. Dla innych – chęć pomocy słabszym, wspólne dochodzenie do umiejętności studiowania, a w efekcie powstawanie więzi i wspólnoty zawodowej. Kierunek fizjoterapia uruchomiono w AWFiS w roku akademickim 2007/2008. Rekrutację przeprowadzono na studia licencjackie (I stopnia) – stacjonarne i wieczorowe (płatne). Już w drugim roku prowadzenia studiów na tym kierunku zrezygnowano ze studiów wieczorowych, gdyż nie gwarantowały one możliwości utrzymania zakładanego, wysokiego poziomu. Konsekwencja w dążeniu do utrzymania stałego, wysokiego poziomu kształcenia i stabilizacja fachowej kadry profesorów, adiunktów i asystentów, zapewniająca pensum kadrowe, umożliwiły starania o uruchomienie studiów magisterskich (II stopnia). 21 października 2010 roku Państwowa Komisja Akredytacyjna nadała Wydziałowi Wychowania Fizycznego AWFiS w Gdańsku uprawnienia do prowadzenia kształcenia na kierunku fizjoterapia na poziomie studiów drugiego stopnia (magisterskich). W roku akademickim 2010/2011 uruchomiono magisterskie studia niestacjonarne (zaoczne), a w 2011 również studia stacjonarne. W tym samym 2011 roku, w związku z likwidacją kierunku fizjotera- pia w sopockiej filii Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, nasza uczelnia przyjęła na studia licencjackie 25 osób na II i 16 na III rok, tworząc dla nich studia wieczorowe. Wyrażamy przekonanie, że nasi nowi koledzy wyrównają różnice programowe i szybko dostosują się do poziomu i wymagań „naszej” fizjoterapii. Obecnie na kierunku fizjoterapia studiuje w AWFiS 305 studentów. Na studiach licencjackich (I stopnia) stacjonarnie studiuje na I roku 31 studentów, na roku II – 29 i 25 wieczorowo (SWPS), a na III – 33 i 16 wieczorowo (SWPS). Z kolei na studiach magisterskich na I roku stacjonarnie studiuje 37, a niestacjonarnie 116 osób, a na roku II (V) – stacjonarnie 18. Ogólna suma godzin wykładów, ćwiczeń i praktyk zawodowych, jakie zgodnie z programem studiów winien odbyć student na kierunku fizjoterapia, to: na studiach licencjackich – 3830, na studiach magisterskich – 2300 (w trybie niestacjonarnym – 1381). Pełne, magisterskie przygotowanie zawodowe fizjoterapeuty to ponad 6000 godzin dydaktycznych. Przy 15 tygodniach zajęć w semestrze daje to średnio 40 godzin zajęć w tygodniu. Jest to nie tylko bardzo duże obciążenie zajęciami dla studentów, ale też ogromne obciążenie organizacyjne i merytoryczne dla nauczycieli, administracji i planowania – przede wszystkim, jeśli chodzi o zajęcia praktyczne i praktyki zawodowe. Dodać tu należy, że ta duża liczba godzin dydaktycznych obejmuje szerokie spektrum realizowanych przedmiotów. I tak na studiach licencjackich realizacja programu studiów wymaga od studenta odbycia i zaliczenia zajęć z 44 przedmiotów, a na studiach magisterskich jeszcze 25 przedmiotów. Do początku bieżącego roku cały ten ogrom dydaktyki realizowany był w znacznej większości w obrębie jednego Zakładu Fizjoterapii. Przy dochodzeniu kolejnych roczników studiów II stopnia, znacznym wzroście liczby studentów i – co za tym idzie – zwiększeniu liczby godzin, a także wobec pozyskania sporej ilości nowego sprzętu dydaktycznego, władze uczelni podjęły decyzję o nowej lokalizacji i zwiększeniu ilości pomieszczeń. Koniecznością stała się też zmiana struktury organizacyjnej – w tym odciążenie w pełnieniu obowiązków niezwykle efektywnie pracującej na stanowisku kierownika dr Jolanty Zajt, której sprawność organizacyjna i wysokie kompetencje zawodowe zapewniły utrzymanie dobrej i uznanej pozycji naszej fizjoterapii w środowisku akademickim i zawodowym. Od 1 lutego 2012 roku, po decyzji Rektora i Senatu AWFiS, w miejsce Zakładu Fizjoterapii powołano na Wydziale Wychowania Fizycznego Katedrę Fizjoterapii. Na stanowisko kierownika katedry powołano prof. nadzw. dr. hab. Andrzeja Suchanowskiego, a funkcję zastępcy kierownika pełni dr Jolanta Zajt (która będzie też pełnić funk- 21 Nowości uczelniane cję Pełnomocnika Dziekana ds. Kontaktów z Pomorskimi Placówkami Służby Zdrowia). W katedrze funkcjonują trzy zakłady: Zakład Fizykalnych Metod Terapeutycznych – kierownikiem jest dr Jolanta Zajt, Zakład Fizjoterapii Klinicznej i Praktyk Zawodowych – kierownikiem jest dr Krystyna Wolna, Zakład Fizykoterapii i Odnowy Biologicznej – kierownikiem jest dr Małgorzata Kawa. Czynione są starania, aby do Katedry Fizjoterapii włączony został Zakład Posturologii i Korekcji Wad Postawy – kierownikiem tego zakładu jest prof. nadzw. dr hab. Elżbieta Prętkiewicz-Abacjew. W chwili obecnej w Katedrze Fizjoterapii pracuje 3 profesorów, 7 adiunktów, 4 asystentów i 1 pracownik administracyjny, co jest liczbą dalece niewystarczającą w kontekście ww. ilości realizowanych przedmiotów i godzin dydaktycznych, a w związku z tym wymagać to będzie sukcesywnych uzupełnień kadrowych. Podstawowym celem działalności pracowników nowo utworzonej Katedry Fizjoterapii jest ich prawidłowo ukierunkowany i efektywny rozwój naukowy. Mimo ogromu przytoczonych [w ramkach – przyp. red.] obo- cią nerek”, „Ambulatoryjna rehabilitacja kardiologiczna” i „Psychofizjologiczne uwarunkowania odnowy biologicznej”. W realizacji tych tematów pracownicy katedry współpracują z zespołami badawczymi Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego i Politechniki Gdańskiej (z Wydziałem Mechaniki PG katedra zawarła oficjalne porozumienie o współpracy w obszarze nowych konstrukcji sprzętu rehabilitacyjnego). Pracownicy katedry stale prowadzą wspólne badania i publikują ich wyniki z pracownikami innych zakładów AWFiS, m.in. biochemii, fizjologii, biomechaniki, teorii sportu, anatomii i antropologii. Na podkreślenie zasługuje fakt znaczącego udziału Katedry, a wcześniej Zakładu Fizjoterapii, w planowaniu i pozyskaniu aparatury badawczej w ramach wyposażenia Uczelnianego Laboratorium Badawczego. Pozwoli to realizować prace na nowoczesnym sprzęcie i – jak należy sądzić – uzyskiwać wyniki, które pozwolą publikować prace w wysoko punktowanych czasopismach naukowych zarówno w Polsce, jak i w innych krajach. Na kierunku fizjoterapia, zgodnie z przyjętymi w Polsce standardami kształcenia, studenci odbywają zajęcia w odpowiednio zestawionych grupach przedmiotów. Na studiach licencjackich są to: - 11 przedmiotów kierunkowych (1455 godz.), w tym 4 w formie ćwiczeń klinicznych – wszystkie realizowane przez pracowników katedry, - 12 przedmiotów podstawowych (630 godz.), z czego 3 realizowane są w całości przez pracowników katedry, - 9 przedmiotów nauczania ogólnego (405 godz.) – wszystkie realizowane poza katedrą, - 10 przedmiotów do wyboru (150 godz.), w tym 3 w katedrze, - 2 specjalizacje instruktorskie (270 godz.), z czego 1 w katedrze, - praktyki zawodowe: I rok – 80 godz., II rok – 520 godz., III rok – 320 godz. (razem 920 godzin). Na studiach magisterskich realizowanych jest: - 15 przedmiotów nauczania podstawowego (420 godz., na studiach niestacjonarnych – s. n. – również 420), w tym 2 w katedrze, - 6 przedmiotów kierunkowych (470 godz., na s. n. 251), z czego 5 realizowanych w katedrze, - 3 przedmioty nauczania ogólnego (150 godz., na s. n. 80), wszystkie poza katedrą, - 2 przedmioty specjalistyczne (220 godz., na s. n. 240) w katedrze, - studium pedagogiczne i specjalizacje instruktorskie (350 godz., na s. n. przedmioty te nie są realizowane), - przygotowanie do dyplomu (90 godz., na s. n. 30), - praktyki zawodowe: I rok – 300 godz., II rok – 300 godz. (na s. n. w sumie 360). wiązków dydaktycznych rozdzielenie obowiązków organizacyjnych winno sprzyjać podejmowaniu i realizowaniu badań naukowych prowadzących: po pierwsze do finalizowania prac promocyjnych, po drugie do opracowywania i realizowania projektów badawczych. Pozwoli to wypracować oryginalną i wartościową aplikacyjnie pozycję naukowo-badawczą katedry. W najbliższych miesiącach jedna z asystentek bronić będzie pracy doktorskiej, a inna adiunkt ma na tyle zaawansowaną procedurę habilitacyjną, że należy spodziewać się jej sfinalizowania w ciągu roku. Są ponadto w katedrze przynajmniej trzy osoby, które mają bardzo skonkretyzowaną problematykę badawczą i dorobek upoważniający do sfinalizowania habilitacji w ciągu kilku najbliższych lat. Obecnie pracownicy katedry prowadzą badania i publikują prace w kilku ciekawych obszarach. Najbardziej zaawansowane i najciekawsze to: „Korekcja bocznych skrzywień kręgosłupa”, „Skuteczność postępowania fizjoterapeutycznego w stanach pooperacyjnych kręgosłupa”, „Aktywność fizyczna chorych z przewlekłą niewydolnoś- 22 Nowo utworzona Katedra Fizjoterapii to nowa jakość w gdańskiej AWFiS. Liczymy na dalszą pomoc władz uczelni wyrażając przekonanie, że jej działalność dobrze przysłuży się środowisku Pomorza, służbie zdrowia, sportowi i osobom niepełnosprawnym zarówno poprzez wykształconych absolwentów, jak i poprzez wypracowane wartości badań naukowych. prof. nadzw. dr hab. Andrzej Suchanowski § 15. pkt 1. Statutu Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu Katedrę, samodzielny zakład, zakład wewnątrzkatedralny, samodzielną pracownię, pracownię wewnątrzkatedralną, samodzielne laboratorium, laboratorium wewnątrzkatedralne, studium i inne jednostki wydziałowe, za wyjątkiem instytutów, tworzy, znosi bądź przekształca rektor na wniosek dziekana, po zasięgnięciu opinii rady wydziału. Wywiad Można osiągnąć więcej Judo zadebiutowało na igrzyskach olimpijskich w 1964 roku w Tokio, a osiem lat później Antoni Zajkowski zdobył w Monachium pierwszy – srebrny – medal olimpijski dla Polski w tej dyscyplinie sportu. Do dziś Polacy zdobyli na olimpijskim tatami 8 medali – 3 złote, 3 srebrne i 2 brązowe, ale od ostatniego medalowego trofeum polskiego judoki na igrzyskach mija już 16 lat. O przyczyny takiego stanu rzeczy PANORAMA postanowiła zapytać legendę polskiego judo, emerytowanego pracownika AWFiS, Ryszarda Zieniawę. W 1996 roku na najwyższym stopniu podium stanął w Atlancie Paweł Nastula, a potem nastąpił długi okres „medalowej posuchy”. Dlaczego? Fot. Arch. Ryszarda Zieniawy Wpływ na to ma – jak się to ładnie mówi – szereg przyczyn. Jedną z głównych jest w mojej opinii to, że w zasadzie każdy z zawodników ma własnego trenera, który samodzielnie przygotowuje go do startów w zawodach. Rzadko który z tych trenerów jest zatrudniony na takich warunkach, że Jedyna nie tylko z uczelni, ale w ogóle z Pomorza. W każdej kategorii wagowej pojedzie na igrzyska pierwsza czternastka światowego rankingu, a na dziś [rozmowa odbyła się 17 stycznia – przyp. mm] Daria jest chyba siedemnasta. Łatwo nie będzie, a jedną z głównych przyczyn takiego, a nie innego, stanu rzeczy, jest to, o czym już wspomniałem że wszystko pozostawiono w rękach trenerów klubowych. A oni sobie nie poradzą, bo do tej roli nie dorośli – przynajmniej nie wszyscy, moim zdaniem. Jest coś w tym, co pan mówi, bo dopóki obowiązywał tak przez wielu krytykowany centralny model szkolenia, nasze judo odnosiło wielkie sukcesy. Cofnijmy się więc w czasie o prawie 24 lata. Rok 1988, Seul, i największy w historii igrzysk olimpijskich sukces polskiego judo – złoto Waldemara Legienia i srebro Janusza Pawłowskiego, dwóch absolwentów gdańskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Trenerem kadry narodowej był wtedy… Ryszard Zieniawa. Jak pan wspomina tamten turniej? Dodam gwoli ścisłości, że był tam jeszcze trzeci nasz absolwent – Reprezentacja Polski w judo na Igrzyskach Olimpijskich w Seulu. Stoją od lewej: Jacek Beutler, wówczas student zaocznego kieJanusz Pawłowski, trener Ryszard Zieniawa, Wiesław Błach, Andrzej Basik i Waldemar Legień. runku, a dziś prezes PZJ, Wiesław W dolnym rzędzie Ireneusz Kiejda i Bogusława Olechnowicz Błach – a więc reprezentacja uczelni była wyjątkowo silna. Błach popełnił co prawda głupmoże się skoncentrować tylko na prowadzeniu treningów. stwo w walce z Brazylijczykiem, za bardzo się usztywnił Zazwyczaj „dorabiają” oni sobie, prowadząc zajęcia z różi przegrał, ale Pawłowski i Legień nam to wynagrodzili, nymi grupami wiekowymi i na różnym poziomie zaawansoa przecież każdy z nich musiał w drodze do medalu pobić wania, bo z czegoś przecież trzeba żyć. dwóch wyżej od siebie notowanych rywali. Pawłowski A ilu naszych judoków – łącznie kobiet i mężczyzn – ma w półfinale, w samej końcówce walki, rzucił na plecy dwukPańskim zdaniem szanse na wyjazd do Londynu? rotnego mistrza świata Yamamoto; ten rzut został zresztą opisany w japońskiej monografii o seoi-nage, której autorem Jest Paweł Kowalski z Opola w wadze 66 kg, kategorię był pan Nakanishi. W finale z reprezentantem gospodarzy Jawyżej – do 73 kg – są Adamiec i Wiłkomirski, obaj raczej nusz niewiele już mógł zrobić; Koreańczyk chciał po prostu u schyłku kariery, i potem dopiero w wadze ciężkiej Janusz przeżyć, bo liczył, że sędziowie przyznają mu zwycięstwo, no Wojnarowicz z Czarnych Bytom. U pań mamy tylko w wai tak się rzeczywiście stało. Ja jako trener nie mogłem za bardze ciężkiej Urszulę Sadkowską z Gwardii Olsztyn, ale podzo pomóc Januszowi, bo nie byłem w stanie przebić się przez dobno ostatnio coś jej w kolanie dokucza, a poza tym bić się ogłuszający ryk, wycie trąb i huk bębnów, ale srebro też nas muszą do końca o awans Katarzyna Kłos z Wisły Kraków satysfakcjonowało. Następnego dnia Legień dołożył złoto, w wadze do 70 kg i Daria Pogorzelec z Wybrzeża Gdańsk a dodam jeszcze, że piąty był Jacek Beutler z Olimpii Poznań w wadze do 78 kg. w wadze 86 kg. No i była jeszcze dziewczyna, bo w Seulu Daria, czyli studentka AWFiS. To jedyna nasza – mam na rozegrano pokazowy turniej kobiet; Bogusława Olechnomyśli uczelnię – szansa na olimpijski występ? wicz ze Słupska zajęła w nim trzecie miejsce. 23 Wywiad Co należałoby zrobić w polskim judo, żeby znów mieć szansę na takie sukcesy? Zorganizować się i spróbować wykorzystać posiadaną wiedzę, a nie „odkrywać Amerykę” w XXI wieku. Ot choćby Niemcy wycofali się po cichu z tych pomysłów, że „każdy sobie rzepkę skrobie” i na powrót scentralizowali szkolenie, sięgając do wzorców dawnego NRD. Z tych wzorów korzystają zresztą też w Australii, Kanadzie czy nawet Japonii; ogromny nacisk położony jest na właściwą organizację i selekcję, dzięki czemu wyławia się tych, którzy mają największe możliwości. U nas często działa się ciągle w myśl zasady „a nuż się uda”, tak jak to było chociażby z bokserską walką Adamek - Kliczko. Jak doskonale pamiętamy, nie udało się, a powiem jeszcze, że najbardziej zaskoczony byłem, kiedy dowiedziałem się, że Adamkowi kazano w ostatnich dniach przed walką przepływać po 1000 metrów w basenie; w judo też mamy często takie – nie mające żadnego uzasadnienia – „wydumki” trenerów. Wspomniał pan o wzorcach z dawnej NRD – dziś nie kojarzy się to najlepiej. Nie mówię o dopingu, tylko o organizacji. Pamiętam, że stworzono swego czasu taki ośrodek pod Lipskiem, tam zgromadzono wielu trenerów i naukowców, a w prowadzonych badaniach szczególny nacisk kładziono na biochemię. Proces treningowy był analizowany na bieżąco, dostosowywany do możliwości zawodnika, i dzięki temu minimalizowano ryzyko popełnienia błędu. Z tego co pan mówi wyłania się niewesoły obraz polskiego judo przed igrzyskami w Londynie. Czy widzi pan szansę na poprawę kondycji dyscypliny w dłuższej perspektywie czasowej? Szanse są, bo utalentowanej młodzieży nam nie brakuje. Uważam przy tym, że warto więcej uwagi poświęcić dziewczętom, tak jak zrobili to Japończycy; w ostatnich latach ich zawodniczki zdobywają prawie dwa razy więcej medali niż zawodnicy. Reprezentantki Japonii – jako swój wzór do naśladowania – wskazała w poprzedniej PANORAMIE zawodniczka AZS AWFiS Zuzanna Pawlikowska. Czy pańskim zdaniem może ona dostać się w niedalekiej przyszłości do ścisłej czołówki światowej? Teoretycznie jest to możliwe, ale musimy zwiększyć znacząco efektywność procesu szkoleniowego, tak żeby naszym zawodniczkom nie udawała się jedna na kilkanaście – czy nawet kilkadziesiąt – prób ataku, ale tak jak np. Japonkom – co czwarta. Jak to zrobić? A to już ich tajemnica warsztatu i – choć mogłoby się wydawać, że w ojczyźnie judo będą przywiązani tylko do własnych pomysłów – zdolność do korzystania z metod wymyślonych poza Japonią. Niedawno pozwoliłem sobie wspomóc prof. Erdmanna w wydaniu książki „Biomechanika judo” [w poprzedniej PANORAMIE ukazał się artykuł prof. Erdmanna poświęcony tej książce – przyp. red.]. Przy okazji przejrzeliśmy literaturę japońską, m.in. dwujęzyczny, japońsko-angielski biuletyn wydawany przez słynną 24 szkołę Kodokan. W jednym z takich biuletynów – jeszcze z lat siedemdziesiątych – ku swojemu zaskoczeniu zobaczyłem mój arkusz obserwacji, wydrukowany zresztą w języku polskim. Do sporządzania takich arkuszy nakłonił mnie wtedy ówczesny doktor Ulatowski z warszawskiego AWF-u; uwzględniałem tam częstość ataków, ich skuteczność w zależności od zastosowanej techniki i wiele innych elementów. To wykorzystał wtedy trenujący kobiety Jacek Skubis i zaraz „przyszły” medale, m.in. naszej Aśki Majdan z AZS AWF Gdańsk. Pamiętam, że jakiś czas potem pojechałem na AWF do Wrocławia i dyskutowaliśmy z wtedy doktorem fizjologii, a dziś profesorem Bułą, na temat różnych prób wysiłkowych i wymyśliliśmy taki test, który nazwaliśmy testem pulsacyjnym. I co się okazało? Ktoś ten test Japończykom podrzucił, a oni go zastosowali; co więcej, napisali potem, że przyniosło im to ogromne korzyści. A w Polsce? Nasz test pominięto, bo ktoś z Warszawy przeforsował wymyśloną przez siebie próbę wysiłkową, która jednak w ogóle nie różnicowała zawodników, bo ich wyniki mieściły się w bardzo wąskim przedziale i niewiele z tego wynikało. Rozmawiamy tuż po pańskim powrocie ze Spały, gdzie odbyła się konferencja z udziałem trenerów z całego kraju? Czy widzi pan w środowisku świadomość tego, że polskie judo wymaga naprawy, czy też panuje nastrój samozadowolenia? Na szczęście raczej to pierwsze. Ale ja od dawna powtarzam, że jeśli układy koleżeńskie, widoczne choćby podczas głosowań czy wyborów, będą ważniejsze niż racje merytoryczne, to niewiele da się zrobić. A jestem przekonany, że przy właściwej organizacji, mając do dyspozycji te same środki i tych samych ludzi, można by osiągnąć o wiele więcej. Rozmawiał Mariusz Machnikowski Ryszard Zieniawa urodził się 1 lutego 1933 roku. Pochodzi z ziemi wołyńskiej, a na Wybrzeże trafił po II wojnie światowej. Absolwent pierwszego rocznika Technikum Wychowania Fizycznego w Gdańsku, szkoły będącej protoplastą dzisiejszej AWFiS. 11-krotny mistrz Polski w judo, był trenerem kadry narodowej w latach 1959-1964 (jeszcze jako zawodnik) i 19801991. Prowadził reprezentację kraju podczas Igrzysk Olimpijskich w Seulu w 1988 r. Trener Roku 1998 w prestiżowym plebiscycie „Przeglądu Sportowego”. Judocy, których trenował, zdobyli łącznie 3 medale olimpijskie, 9 medali mistrzostw świata i 30 medali mistrzostw Europy. Z racji niezależności i odwagi w głoszeniu własnych poglądów przez wielu uważany za postać kontrowersyjną, ale nawet jego adwersarze nazywają go po prostu Mistrzem. W następnym wydaniu PANORAMY ukaże się rozmowa z dr. Markiem Adamem – byłym trenerem reprezentacji Polski mężczyzn i prof. Radosławem Laskowskim – trenerem reprezentacji Polski kobiet, którzy m.in. przedstawią własne spojrzenie na aktualny stan szkolenia w polskim judo. Droga do Londynu/Wywiad Piłka może czasem uciec za daleko Rok 2011 był niezwykle udany dla Joanny Mitrosz – studentki AWFiS i zawodniczki UKS Jantar Gdynia. We wrześniu zajęła w Mistrzostwach Świata w Gimnastyce Artystycznej 8. miejsce i jako pierwszy sportowiec z Pomorza zapewniła sobie imienną kwalifikację olimpijską. Nic dziwnego, że w styczniu Joanna została uhonorowana tytułem Najlepszego Sportowca Gdyni 2011 Roku, a trenująca ją Alicja Urbaniak otrzymała tytuł gdyńskiego Trenera Roku. Obie panie zgodziły się porozmawiać z PANORAMĄ tuż po wyczerpującym treningu, w maleńkim pokoiku pani trener w Zespole Sportowych Szkół Ogólnokształcących w Gdyni. Fot. Beata Zarach Kiedy i jak trafiłyście panie na siebie? Joanna Mitrosz: To było 19 lat temu. Jako dziecko zaczęłam chodzić na gimnastykę korekcyjną – mój tata znalazł w gazecie ogłoszenie – i znalazłam się w grupie prowadzonej przez panią Joannę Bodak. To właśnie ona – po rozmowie z mamą, której powiedziała, że mam jakieś uzdolnienia w tym kierunku – skierowała mnie do szkoły sportowej, w której właśnie rozmawiamy. Tu trafiłam na szczęście od razu do pani Urbaniak i… zostałam. Alicja Urbaniak: Ja z kolei pamiętam, że z tym naborem miałam zajęcia już od września i gdzieś tak wiosną Asia Bodak spytała mnie, czy przyjmę do grupy jeszcze jedną uzdolnioną dziewczynkę. Zgodziłam się, a miałam wtedy w grupie – pamiętam – Stefanię oraz Olę i Kasię, do których dołączyła właśnie Asia, i to była taka bardzo mocna drużyna. Od początku strasznie rywalizowały ze sobą; jak jedna nauczyła się na przykład przejścia w przód, to druga też zaraz musiała to umieć, jak w czwartki miałyśmy w holu „ogólnorozwojówkę”, to wszystkie pilnowały mnie, Alicja Urbaniak – Trener Roku żeby organizować im różne 2011 w Gdyni wyścigi i żeby broń Boże nie tykać tego dnia gimnastyki. To była bardzo sympatyczna grupa, ale dziś została z niej już tylko Joanna. Ona zawsze miała taką „iskrę w oczach”; wiadomo było, że przy konsekwentnym prowadzeniu coś z tego na pewno będzie. I przez te 16 lat współpraca układała się idealnie? AU: Czasami mamy spięcia…, no bo mamy! Ja często chciałabym czegoś więcej czy lepiej, a Asia się czasem burzy, tak jak choćby wczoraj. Wtedy mówię: poczekaj, przyniosę kamerę i sfilmuję, co zrobiłaś na przykład z ręką. Wiem, że Joasi może się wydawać, że się czepiam, ale ja bardzo zwracam uwagę na to, co mówi pani prezydent Maria Szyszkowska [Prezes Komisji Technicznej Gimnastyki Artystycznej Międzynarodowej Federacji Gimnastycznej – przyp. jgm], dlatego, że to właśnie ona „ukierunkowuje” potem na wszystkich spotkaniach sędziny, i to ona szczegółowo wyjaśnia, jak jaki ruch powinien być wykonany. To jest niezwykle istotne, bo przed zawodami są z reguły spotkania sędziowskie, które prowadzi właśnie pani Szyszkowska. Czyli jeśli ona mówi nam – Asi i mnie – jak mają wyglądać poszczególne elemen- ty, to ja jestem potem tym „żandarmem”, który pilnuje, żeby Asia tak to właśnie wykonywała. I tłumaczę: „nie podkładaj się, bo mogą ci tego nie zaliczyć”. Jest chyba pani w tych tłumaczeniach przekonująca, bo kwalifikację olimpijską Joanna zdobyła w świetnym stylu. Jak przebiegała rywalizacja na MŚ w Montpellier? JM: Same zawody trwały aż pięć dni. Pierwsze cztery to była zarówno rywalizacja drużynowa, jak i walka o to, aby znaleźć się w najlepszej „dwudziestce czwórce”… AU: …a najlepiej w pierwszej dwunastce, czyli tzw. grupie A, gdzie startują najlepsze zawodniczki, bo to – nie ukrywajmy – przenosi się też na oceny. Joasia szczęśliwie się do tej pierwszej dwunastki zakwalifikowała… JM: …no i dopiero piątego dnia walczyło się o kwalifikacje, które zdobywało pierwszych piętnaście zawodniczek. Zatem tak naprawdę emocje były do samego końca, do ostatniego układu. Nawet drobny błąd czy nieuwaga mogły pozbawić mnie miejsca w piętnastce. AU: Ale to był chyba najlepszy start Joanny w mistrzostwach świata; w ostatnim dniu z miejsca 10. awansowała jeszcze na 8., i to przy olbrzymim obciążeniu psychicznym oraz – co nie jest bez znaczenia – przy wypełnionych do ostatniego miejsca trybunach. W Polsce tak pełnych trybun na zawodach gimnastyki artystycznej się nie widuje. Kiedyś było inaczej – telewizja pokazywała krótkie migawki z wielu zawodów, a jeśli chodzi o MŚ czy ME, to występ najlepszej zawodniczki zawsze można było obejrzeć. To prawda, ja sama zachwycałam się wtedy występami Bułgarki Lili Ignatowej. AU: Ach, Ignatowa! Jaką ona miała piękną wstążkę! Marzyłam o tym, żeby Asia miała w Londynie podobną do bolera, ale tak wyszło, że Rosjanka Kanajewa wybrała niedawno bolero do maczug, później Węgierka Dora Vass też miała bolero do piłki, więc postanowiłyśmy tego nie powielać. Wróćmy jednak do Montpellier… JM: Jak już wspomniałam, emocje były do samego końca. Przy dzisiejszych przepisach przybory są cały czas w ruchu, można powiedzieć, że ciągle fruwają i niekiedy trudno je okiełznać. Duże znaczenie ma też sala, mata, światło, wysokość obiektu, odległość do sędzin – to wszystko może wpłynąć na ćwiczenie. AU: Ja się zresztą nerwom Joanny nie dziwię, bo w wieloboju startowało 130 zawodniczek, a w Montpellier dodatkową trudnością był start na podium. Zawodniczki ćwiczyły nie na macie rozłożonej – jak zazwyczaj – na podłodze, ale na 25 Droga do Londynu/Wywiad Czy w Londynie Joanna zaprezentuje te same układy co w Montpelier? AU: Nie, mamy nowe programy. W listopadzie byłyśmy w Schmiden w Niemczech, gdzie pracuje doskonała trenerka z Białorusi – pani Natasza Stiepanowa – która ma niesamowite pomysły i już po raz trzeci przygotowała dla nas świetne układy. Byłyśmy z nimi na konsultacjach u pani Szyszkowskiej, która stwierdziła, że są to najlepsze programy Joasi. A teraz zapytam tak „po babsku” – jak powstaje pomysł na strój, na jakim etapie pracy nad nowym układem? JM: Strój naturalnie jest dobierany pod muzykę, ale bardzo trudno jest nie powielić wzoru, który już był gdzieś przez kogoś użyty. Pomysłu na strój szukamy wszystkie: ja, pani trener, pani krawcowa – ta sama od lat – i potem dopasowujemy do niego przybór. Jest on malowany lub oklejany, ale zawsze muzyka stanowi najważniejszy wyznacznik. AU: Największym problemem jest muzyka charakterystyczna. Teraz na przykład Asia ćwiczy wstążkę do muzyki cygańskiej i mamy problem: jak tu uszyć kostium oddający charakter tej muzyki, bo przecież falbanek na stroju być nie może. Asia oglądała nawet w internecie różne stroje cygańskie, patrzyła jak wygląda taniec, bo to dla niej zupełnie nowy styl – niby podobny do hiszpańskiego, ale muzyka cygańska jest bardziej „dzika”. A od hiszpańskiego odeszłyśmy, bo na poprzednich igrzyskach miała „hiszpańskie” maczugi. No i głowimy się, jak samym strojem „trafić w cygańskość”, bo to też przełoży się na końcowy efekt. Na razie mamy czerwoną wstążkę i czekamy na dotację z ministerstwa, aby móc uszyć nowy kostium. Na kiedy musicie być z układami i strojami „zapięte na ostatni guzik”? AU: Na maj, na mistrzostwa Europy w Niżnym Nowgorodzie w Rosji. A jak przebiegają przygotowania do igrzysk? Czy Joanna ma w sali, w której trenuje, wystarczająco dobre warunki? AU: Atutem sali, w której trenuje Asia, jest podłoga, dlatego, że specjalistyczna mata, na której odbywają się zawody, ma właśnie podłogę. Natomiast jeśli chodzi o przestrzeń, to nasza sala jest oczywiście mała w porównaniu z obiektami, w których rozgrywane są zawody, gdyż generalnie są to duże przestrzenie i wysokości. Często na zawodach upominam Asię: „nie rzucaj za wysoko, bo ci muzyki zabraknie”. Czy znacie panie wymiary i wysokość hali, w której będą odbywały się zawody olimpijskie? AU: W zasadzie nigdy ich nie znamy, no chyba że Joasia startuje w obiekcie już nam znajomym. W Londynie zawo- 26 dy będą się odbywać w zupełnie nowej hali, ale z tego co słyszałam, zawodniczki będą ćwiczyć na podium – tak jak w Montpellier. Może Ania Czarniecka, młodsza zawodniczka, która startowała w tych dodatkowych kwalifikacjach o pięć pozostałych miejsc, coś nam opowie. O Londynie jeszcze za chwilę, a tak przy okazji – jak panie wspominają Pekin? To był olimpijski debiut Joanny, była tam szesnasta. JM: Sam start wspominam miło i – z tego co pamiętam – żadnych większych wpadek nie było. To był jednak debiut, byłam wtedy o cztery lata młodsza i trochę inaczej podchodziłam do gimnastyki. Teraz jestem – jeśli mogę tak powie- Fot. Tomasz Szyszkowski podium, około dwóch metrów wyżej. Dla Asi był to pierwszy start w tego typu sali; zresztą wszystkie zawodniczki się bały, gdyż upadek przyboru, a szczególnie piłki lub obręczy, praktycznie zmuszał gimnastyczkę do zeskoczenia z podium. Coś takiego przytrafiło się w ćwiczeniu z obręczą jednej z faworytek, reprezentantce Kazachstanu Alabiewej. To spowodowało, że nie znalazła się ona w pierwszej piętnastce, ale w dodatkowych kwalifikacjach w Londynie było jeszcze pięć miejsc i tam z łatwością się zakwalifikowała. Joanna Mitrosz przed ćwiczeniem z maczugami podczas Igrzysk Olimpijskich w Pekinie dzieć – mądrzejsza; wiem, jak się przygotować i wiem, po co jadę. A pobyt w Pekinie był bardzo sympatyczny – poznałam wielu ludzi, atmosfera w wiosce olimpijskiej była świetna, wszyscy się wspieraliśmy i każdy za każdego trzymał kciuki. Mieszkałam razem z tenisistkami – i stołowymi, i ziemnymi – z Martą Pihan-Kuleszą z gimnastyki sportowej, a oprócz nich przychodził mnie dopingować Leszek [Blanik – przyp. jgm], przychodzili lekkoatleci, wioślarze… AU: Ja z kolei pamiętam przede wszystkim, że było bardzo gorąco i było bardzo dużo moskitów. Pamiętam też, że choć było dużo dobrego jedzenia, to miałyśmy go w pewnym momencie dość i wybrałyśmy się do McDonald’sa – pamiętasz Asia? JM: Pamiętam [śmiech]. AU: Szli tam też zapaśnicy, czy może judocy, i żartowali: „No to zobaczymy teraz, co te gimnastyczki jedzą”. Oni byli przekonani, że Asia tak naprawdę głoduje, a my przy hamburgerach – ona to przecież spali potem w sekundę. A co do startu, to pamiętam ciążącą na nas presję, związaną głównie z tym, jak występ Asi zostanie odebrany i oceniony w kraju. I ucieszyłam się, że Asia „obroniła” szesnaste miejsce – bo z taką lokatą zakwalifikowała się wtedy na igrzyska – a bałam się, że ewentualne surowe oceny mogą ją skrzywdzić i zniechęcić. No i jeszcze klimat; wilgotność powietrza była w Pekinie niesamowita. Asia ma takie zdjęcie przed samym wyjściem do ćwiczenia ze wstążką, na którym wstążka – przed chwilą przeze mnie wyprasowana – jest cała zrolowana i nie chce się wyprostować. Strasznie się bałyśmy, żeby Asia się w nią nie zaplątała, bo jak wilgotna wstążka przyklei się do ciała, to można się potem odwijać przez pół układu. Droga do Londynu/Wywiad I jeszcze jedno miłe wspomnienie. Jeden ze startów przypadał na 21 sierpnia i kiedy Asia skończyła ćwiczenie, pojawiła się nagle Chinka z bukietem 20 róż, bo Asia tego właśnie dnia kończyła 20 lat. Przez chwilę wszyscy – zawodniczki i widzowie – zastanawiali się, co się dzieje, a potem rozległo się Happy Birthday. No to wracamy do roku 2012. Wspomniałyście już panie o majowych mistrzostwach Europy; jakie starty macie jeszcze w planie przed igrzyskami? JM: Studiuję na kierunku sport i na szczęście mam tzw. indywidualną organizację studiów, ale oczywiście wszystkie egzaminy muszę zaliczyć i tu nie mam żadnej ulgi. Mogę jedynie przystępować do egzaminów w innych terminach. Godzenie treningów z nauką nigdy nie było łatwe; gdy zaczynałam studia, przygotowywałam się właśnie do igrzysk w Pekinie i wtedy chodziłam na zajęcia z wybranych przedmiotów, aby JM: Sezon startowy rozpoczynam pod koniec lutego, no i do czerwca praktycznie co tydzień, dwa są zawody – głównie Puchar Świata i Grand Prix, ale „po drodze” będą też kwietniowe mistrzostwa Polski. Potem już zgrupowania i jeszcze jeden start tuż przed samymi igrzyskami. Czy zamierzacie poprawić w Londynie najlepszy wynik w historii polskiej gimnastyki artystycznej – 7. miejsce Teresy Folgi z Seulu i Joanny Bodak z Barcelony? AU: Myślę, że to będzie bardzo trudne. Trzeba tu zwrócić uwagę na istotną kwestię… …że w Seulu był jeszcze ZSRR, a w Barcelonie Wspólnota Niepodległych Państw? AU: Tak, gdy startowały Teresa Folga czy Joanna Bodak była tylko jedna „Rosja” i dwie zawodniczki ją reprezentujące. Dzisiaj, po rozpadzie ZSRR, konkurencja wzrosła; mamy Rosję, Ukrainę, Białoruś, Azerbejdżan, Kazachstan, Uzbekistan i każdy z tych krajów mogą reprezentować teoretycznie dwie gimnastyczki. Konkurencja zdecydowanie się rozszerzyła i zaostrzyła. Gdyby Asia powtórzyła 8. miejsce z Montpellier, to byłoby to mistrzostwo świata. Tak naprawdę byłybyśmy szczęśliwe, gdyby uplasowała się w pierwszej dziesiątce. AU: Tak, no bo mamy już przecież dwie Rosjanki, dwie Białorusinki, świetną Garajewą z Azerebejdżanu, Ukrainkę, Bułgarkę, Alabiewą z Kazachstanu, Rivkin z Izraela – bo to przecież Rosjanki tam pracują… Pierwsza dziesiątka byłaby na pewno wielkim sukcesem. Od poprzednich igrzysk niezmiennie wygrywa Jewgienia Kanajewa. Złoto w Pekinie, potem trzy tytuły mistrzyni świata, wygra też w Londynie? AU: Depcze jej po piętach inna Rosjanka, Daria Kondakowa, choć ostatnio jest w trochę słabszej formie; słyszałam, że troszkę przytyła. Wiele zależy od dnia, aktualnego samopoczucia, stopnia wytrenowania czy odporności psychicznej. Wszystko się może zdarzyć. Piłka, obręcz, wstążka, maczugi – który z przyrządów Joanna Mitrosz lubi najbardziej, a którego nie cierpi? JM: Muszę lubić wszystkie [śmiech]. Najbardziej chyba lubię jednak wstążkę, choć jest ona najtrudniejsza, ale najlepiej ją „czuję”. Boję się piłki, choć też ją lubię, ale mam świadomość, że czasem może uciec za daleko. Joasiu, jesteś studentką AWFiS, naturalne jest więc pytanie o to, jak godzisz trening ze studiami. Fot. Beata Zarach I dziesiąte miejsce byłoby nie mniej cenne niż siódme Folgi i Bodak? Joanna Mitrosz podczas pokazowego występu na Gali Gdyńskiego Sportu w Hali Sportowo-Widowiskowej „Gdynia” zupełnie nie pozostawić studiów w tyle. W następnym roku nadrabiałam dwa lata, tak że udało mi się wyjść na czysto [śmiech]. Zawsze sobie planowałam, że chciałabym skończyć studia w terminie i chyba mi się to uda. Jestem na ostatnim roku, przede mną obrona… A u kogo piszesz pracę? JM: U pana dr. Tomasza Dancewicza, w mojej dziedzinie, czyli muzyka i sport – „Rola muzyki w gimnastyce i jej funkcje”. Robię już powoli badania... Rozmawiała Joanna Grubba-Machnikowska współpraca mm 27 Droga do Londynu Polski Związek Żeglarski rozstrzyga wątpliwości Przemysław Miarczyński olimpijczykiem Bardzo emocjonująca była rywalizacja o krajową kwalifikację olimpijską w żeglarskiej klasie RS:X. Walczyli o nią dwaj studenci Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu – Przemysław Miarczyński (SKŻ Ergo Hestia Sopot) i Piotr Myszka (AZS AWFiS Gdańsk). Ten drugi zdobył w 2011 roku tytuły mistrza Europy i wicemistrza świata, ale kwalifikacje olimpijskie, których zasady szczegółowo przedstawił w PANORAMIE nr 55 trener kadry narodowej deskarzy Pa- weł Kowalski, wygrał Przemysław Miarczyński, który pokonał Piotra Myszkę w regatach Pucharu Świata na akwenie olimpijskim, a potem – ponownie w Weymouth – zajął trzecie miejsce w regatach PreOlympic. Wobec kontrowersji, jakie wzbudziło to rozstrzygnięcie – nie tylko w środowisku żeglarskim – Polski Związek Żeglarski wydał w tej sprawie specjalne oświadczenie. Oto jego treść: Komunikat PZŻ 28 Droga do Londynu „Pont” mistrzem, „Myszek” brązowym medalistą Wspaniały występ deskarzy w Mistrzostwach Europy na Maderze Przemysław Miarczyński i Piotr Myszka stali już razem na podium mistrzostw świata w olimpijskiej klasie RS:X – w 2010 roku Piotr zdobył tytuł mistrza, a Przemek wicemistrza świata. W rozegranych w lutym na Maderze mistrzostwach Europy obaj studenci AWFiS omal nie powtórzyli tamtego wyczynu – tym raz triumfował Przemek, a Piotr zajął trzecie miejsce. Przebieg mistrzostw szczegółowo opisywał na stronie internetowej www.rsxteam.eu trener reprezentacji Polski Paweł Kowalski. Oto obszerne wyjątki z jego relacji, które – także z racji specyficznego, charakterystycznego dla środowiska żeglarzy języka – tworzą pasjonujący „dziennik mistrzostw”. 23.02.2012 Jutro rozegrane zostaną pierwsze wyścigi żeglarskich Mistrzostw Europy w olimpijskiej klasie RS:X. W ubiegłym roku w bułgarskim Burgas Zosia Klepacka (YKP Warszawa – Love Cyprus, Dill) i Piotr Myszka (AZS AWFiS Gdańsk – Kredyt Bank, Zdunek, Vermari) wywalczyli złote medale. W tym roku będą starali się z całych sił obronić tytuły mistrzów Europy. Przemek Miarczyński (SKŻ ERGO Hestia Sopot – Kredyt Bank, Quiksilver) rok temu nie startował w mistrzostwach Europy ze względu na udział w regatach przedolimpijskich w Weymouth, w których zdobył brązowy medal. W tym roku zapowiada ostrą walkę o najwyższe miejsca. (…) 24.02.2012 Pierwszy dzień mistrzostw za nami. Przemek na drugim miejscu, czterech Polaków w pierwszej dziesiątce. Dyskwalifikacja Zofii. Rozegrano trzy wyścigi przy silnym wietrze wiejącym z prędkością 15-20 kt. Wśród mężczyzn najlepiej radził sobie dziś Przemek Miarczyński – 2.,2. i 4. miejsce. W trudnych warunkach potrafił dobrze wykorzystywać znaczne zmiany kierunku wiatru i trzy razy finiszował w ścisłej czołówce. Piotr Myszka i Michał Majewski żeglowali ze zmiennym szczęściem. (…) Zosia Klepacka w wynikach ma trzy dyskwalifikacje, choć zajęła w poszczególnych wyścigach miejsca: 4.,1. i 3. Jury regat zdyskwalifikowało Zofię, ponieważ deska na której dziś żeglowała miała inny numer fabryczny niż ten, który został zgłoszony do regat. Każdy zawodnik musi zgłosić do zawodów sprzęt na którym będzie żeglował, to znaczy: deskę, maszt, bom, żagiel, miecz i statecznik. Każda z tych rzeczy ma swój numer fabryczny, który trzeba zgłosić poprzez stronę internetową regat. Raz zgłoszonego sprzętu nie można zmieniać do końca regat. Termin zgłoszenia upływał wczoraj o 18.00. Zosia przyleciała z Argentyny do Funchal (…) około 20.00 i dlatego ja sam dokonywałem zgłoszenia jej sprzętu i popełniłem fatalny błąd, wpisując na internetowej stronie regat zły numer kadłuba. (…) Dramat. Mój błąd może kosztować Zofię zdobycie medalu tych mistrzostw. (…) 25.02.2012 Przemek Miarczyński na prowadzeniu ME po rundzie kwalifikacyjnej. Drugi dzień (...) przyniósł dużo radości polskiemu teamowi. Przemek Miarczyński przesunął się z 2. pozycji na pozycję lidera, Piotr Myszka jest na 5. lokacie, a Michał Majewski na 9. (…) Przemek, perfekcyjnie żeglujący i wykorzystujący zmiany wiatru, zwyciężył w pierwszym wyścigu, a za nim na mecie zameldował się Piotr. W drugim wyścigu odrobinę słabiej się ułożyło i chłopaki zameldowali się kolejno na pozycjach 4. – Pont i 6. – Myszek. Trzeci wyścig to kolejne zwycięstwo Przemka, 5. miejsce Majewskiego i 12. Myszki. W kobietach kolejne świetne wyścigi zaliczyła Zosia Noceti-Klepacka, która ukończyła dwa pierwsze wyścigi na 2. lokacie, żeg- lując bardzo szybko. W trzecim wyścigu, po kolejnym świetnym starcie i wyjechaniu na halsie Marinie [Alabau – przyp. jgm] (prowadzącej w regatach), obie pożeglowały odrobinę za daleko w lewą stronę i niestety Zosi skończył się wiatr. Ukończyła na 9. lokacie. Zosia z 3 dyskwalifikacjami z pierwszego dnia już jest na 13 pozycji i pnie się do góry. (…) Jutro dzień rezerwowy, a później 3 dni finałów. Zawalczymy. 28.02.2012 Przemek Miarczyński prowadzi w klasyfikacji generalnej. Piotr Myszka jest 5. Maja Dziarnowska jest 6., a Zośka Klepacka 7. Niestety są kolejne ofiary „cyferkowej pomyłki” przy zgłoszeniach. Regaty minęły półmetek. Dużo się dzieje na wodzie i na lądzie. Rozegrano dziś dwa wyścigi przy wietrze 3-7 kt. Kolejni zawodnicy zostali zdyskwalifikowani za błędy przy zgłoszeniach numerów sprzętu do regat. (…) Jutro w planie trzy wyścigi. (…) 29.02.2012 Przed jutrzejszym wyścigiem medalowym w klasyfikacji generalnej prowadzi Przemek Miarczyński. Piotr Myszka awansował dziś na 3 miejsce. Zosia Klepacka jest 5. To był ciężki dzień dla wszystkich. Na wodzie komisja „z przebojami” przeprowadziła trzy wyścigi dla kobiet i dwa dla mężczyzn. (…) Jako pierwszy odbył się wyścig, który został przerwany w momencie kiedy Zośka miała wpłynąć na metę, a flota mężczyzn – z Pontem, Myszkiem i Majesiem w czołówce – kończyła drugie okrążenie. Powodem przerwania był znak kursowy, który urwał się z kotwicy i zaczął dryfować. Sędzia zdecydował się na przerwanie, a to, jak komentowali to zdarzenie zawodnicy, pozostawię już bez komentarza. Komisja techniczna zreperowała mocowanie boi i floty wystartowały ponownie. Zośka wygrała dwa pierwsze wyścigi i w trzecim była druga. Przemek, Piotr i Michał w obu wyścigach finiszowali w ścisłej czołówce. (…) Jak tylko kobiety wpłynęły na metę trzeciego wyścigu, wiatr przestał wiać i zaczął padać deszcz. Komisja regatowa zasygnalizowała koniec walki na dziś i wróciliśmy do portu. (…) Jutro wyścig medalowy. (…) A co się wydarzyło ostatniego dnia mistrzostw? Zajrzyjmy na blog Przemka Miarczyńskiego – miarczynski.blog.onet.pl. 01.03.2012 Zabrakło wiatru, by rozegrać Medal Race. Okazało się, że wczorajsze wyścigi były ostatnimi i decydującymi. Tym samym jestem Mistrzem Europy 2012 r. :) !!!!!!! Dziękuję i pozdrawiam wszystkich, którzy trzymali za mnie kciuki. Ten wpis pojawił się na blogu dopiero o godz. 23.28, a to prawdopodobnie oznacza, że wcześniej długo świętowano zdobycie medali. Ale przyznajmy – było co świętować! Opracowała Joanna Grubba-Machnikowska 29 Rejs Gemini 3/Post scriptum Kto ma statki, ten ma wydatki Nie udało się Romanowi Paszke samotne opłynięcie Ziemi w kierunku zachodnim. Poważna awaria katamaranu Gemini 3 zmusiła żeglarza do przerwania rejsu tuż przed próbą opłynięcia Przylądka Horn. Kpt. Jarosław Kaczorowski, którego wywiad z Romanem Paszke zamieściliśmy w poprzedniej PANORAMIE, tym razem postanowił porozmawiać z koordynatorem komunikacji medialnej rejsu Januszem J. Cieliszakiem. Uczestniczyłeś w przedsięwzięciu Romana od samego początku. Powiedz, kiedy to się zaczęło? Ile czasu mija od pierwszych rozmów do startu po rekord? Z Romanem Paszke poznałem się przy okazji relacji telewizyjnych z Polpharmy-Warty w trakcie regat The Race 2000. Roman był wtedy częstym gościem programów i relacji w TVP 1, a ja byłem szefem promocji TVP. Ponownie Roman poprosił mnie o pomoc kilka lat później, na przełomie 2006/2007 roku, przy okazji promocji jego pierwszego podejścia do projektu samotnego rejsu dookoła świata non stop, czyli kiedy obecne Gemini 3 było jeszcze BIO- było, że marzenia Romana o samotnej żegludze dookoła świata – walcząc o rekord z najlepszymi – stają się ponownie realne. Wtedy do pomocy dołączyli m.in. 3OCEANS (armator żaglowca Fryderyk Chopin), Generali, wreszcie Orange i inni. No bo kiedy nie wiadomo o co chodzi – to zawsze chodzi o pieniądze. Rejs dookoła Ziemi – po światowy rekord – to Formuła 1 w jachtingu. Musi być najlepszy sprzęt i jak najlepszy zespół wspomagający. Każde „oszczędzanie” osłabia szanse wygranej. Roman doskonale to wiedział. Ten rejs to jakby suma jego wiedzy oraz doświadczenia z wielu poprzednich projektów i rekordów, które wywalczył przez 40 lat aktywnego żeglarstwa. Sponsorzy dają pieniądze na bicie rekordu, ale zwykle chcą coś z tego mieć. Gdzie jest ich interes, zysk? Janusz J. Cieliszak za sterem jachtu Gemini 3 TONEM – finansowanym przez Fundację Ryszarda Krauze. Moja rola sprowadziła się wtedy do ułatwienia rozmów w TVP, która miała być (i była) patronem medialnym tego projektu. Niestety rejs się wtedy nie odbył, a Fundacja wycofała się z finansowania jachtu. Jednak Roman nie odpuszczał i walczył dalej już sam lub z innymi, aby projekt nie „zatonął”. Po dwóch latach Roman zainteresował pomysłem projektu jeden z największych polskich banków, ale w 2010 roku, kilka dni przed podpisaniem finalnych umów, minister skarbu zmienił prezesa banku, a nowy – jak się okazało – bardziej niż żeglarstwo lubił tenis. Na tamtym etapie moja rola sprowadzała się do opracowywania planów medialnych, wizerunkowych prezentacji itp. Jednak motorem sprawczym cały czas był Roman, który w pewnym momencie, aby opłacić bieżące rachunki jachtu (koszty utrzymania są stałe, nawet kiedy jacht stoi w porcie), sprzedał swoje mieszkanie w Gdańsku. Jak to mówią: „Kto ma statki, ten ma wydatki”. I tak, samotnie, Roman Paszke przez kolejne 2 lata utrzymywał największy i najszybszy jacht na Bałtyku, chociaż korzyści promocyjne z jego rejsów są publiczne i narodowe. To był też czas, kiedy udało mu się nawiązać kontakt z Renault Polska, a potem, kiedy do gry doszła ENEA SA, wiadomo 30 Sponsorzy dają pieniądze za pozytywne skojarzenia wizerunku swojej firmy. Inaczej – za to, aby ten pozytywny wizerunek dotarł do jak największej grupy odbiorców w ściśle określonej kategorii i spowodował – docelowo – określone decyzje konsumenckie, czyli w warunkach konkurencji – wybór danego towaru, produktu lub usługi. Skojarzenia ze sportem, a szczególnie z żeglarstwem, i to tym z najwyższej półki, są bardzo cenne dla szeregu firm. Trzeba tylko odnaleźć wspólny „mianownik komunikacyjny”, a potem z tym przesłaniem dotrzeć do odbiorcy. W dobie zaawansowanej telemetrii wszystko można bardzo dokładnie zmierzyć i policzyć. Aby sponsoring był atrakcyjny, koszty dotarcia z pozytywnym przekazem muszą być tańsze niż inne formy komunikacji marketingowej, jak na przykład reklama. Musi być także bardziej ukierunkowany. Chodzi o stworzenie modelu win-win, gdzie każdy otrzymuje to czego potrzebuje: organizator – fundusze na projekt, a sponsor – ukierunkowany wizerunek umacniający jego pozycję rynkową. Jeden z zaprzyjaźnionych dziennikarzy telewizyjnych powiedział mi kiedyś coś, co prawie mnie sparaliżowało: „Jak my czegoś nie pokażemy, to tak, jakby to się nie wydarzyło”. We Francji kiedy sponsor daje na projekt żeglarski sumę X, to są to pieniądze na jacht, załogę, koszty logistyczne. W Polsce jak da sumę X na część żeglarską, to drugie tyle musi wyłożyć na telewizję. Czy można zainteresować telewizję w Polsce czymś na tyle, żeby za darmo zechciała o tym mówić? To nie jest dokładnie tak. Zasady we Francji i w Polsce czy gdzie indziej – w odniesieniu do sponsoringu sportu – są w zasadzie takie same. Nie ma „darmowej” telewizji ani „darmowych” mediów. Na końcu za wszystko ktoś musi zapłacić. Albo producent, albo sponsor, albo domy mediowe, które przy atrakcyjnym przekazie chętnie zamieszczą reklamy swoich klientów. Receptą na zainteresowanie mediów jest realizacja atrakcyjnych przekazów, a to kosztuje Rejs Gemini 3/Post scriptum – samo „zrobienie” rejsu nie wystarczy. Trzeba to ubrać w atrakcyjny przekaz i dotrzeć z tym przekazem. Właściwie wszystkie współczesne projekty sportowe muszą mieć wyodrębniony, oprócz budżetu samej imprezy, budżet na komunikację medialną; nie jest to „drugie tyle”, ale co najmniej 10-20%. No bo kto da pieniądze na projekt, o którym niewiele wiadomo? Może jacyś bezinteresowni darczyńcy, ale takich jest w Polsce bardzo mało. Trzeba umieć wypracować wyważony kompromis, tutaj jednak oprócz budżetu najbardziej liczy się pomysł. Jesteś związany z żeglarstwem nie od dzisiaj. Opowiedz o swoich doświadczeniach z Bractwem Żelaznej Szekli. Nakręciłeś wtedy film – gdzie go można obejrzeć? To było bardzo dawno temu. Wygrałem jakiś wewnętrzny konkurs i jako młody reporter dostałem zlecenie na realizacje czterech filmów dokumentalnych z rejsu Krzysztofa Baranowskiego – pierwszej Szkoły Pod Żaglami. Z budżetu tych filmów powstał odpis 20% kosztów całego rejsu. Powstał wtedy dokładny dokument, jak ten pierwszy rejs „Szkoły” wyglądał, ale z wielu przyczyn nigdy się nie ukazał. Kopię uratował (finansowo) kpt. Andrzej Drapella („kapitan kapitanów” – jak o nim wtedy mówiono) i czasami film ten był dostępny na zamkniętych pokazach… Wygląda na to, że to co mówisz na ekranie i w eterze, to łatwiejsza, przyjemniejsza część twojej pracy. Możesz trochę wypocząć po żmudnych negocjacjach o „kasie” za czas antenowy… Obecnie rzadko występuję przed kamerą czy mikrofonem, ale rzeczywiście – robiłem to setki razy. Teraz staram się, aby jak najlepiej wypadali moi klienci. Mówili interesująco, na temat, w określonym czasie i używając pojęć, na których najbardziej zależy także ich sponsorom. W projektach sportowych, szczególnie trwających dłużej, nie można realizować tylko pojedynczych wypowiedzi. Konieczne jest stworzenie całego systemu przygotowywania treści („kontentu”) i rozpowszechniania informacji, w tym także przygotowania się na sytuacje, które mamy nadzieję nie zdarzą się, ale zdarzyć mogą. Tutaj przypomina mi się polska i amerykańska definicja „improwizacji”. W Polsce – improwizacja to spontaniczne działanie, poza scenariuszem, bo „coś” się wydarzyło. W Ameryce Północnej – to zastosowanie jednej z wcześniej przygotowanych i wyćwiczonych wersji scenariusza. Bo w dużych projektach zawsze coś może pójść nie tak i lepiej być na to z góry przygotowanym. W zależności od budżetu zawsze mam co najmniej trzy wersje alternatywne, czasami nawet siedem lub osiem. W swojej firmie prowadzisz czasami specjalne zajęcia – między innymi dla dziennikarzy, rzeczników, biznesmenów, prezesów dużych firm – jak zachować się w studiu telewizyjnym, jak w radiu, jak podczas dużych konferencji. Pomagają ci dobrani przez ciebie znani dziennikarze. Sam doświadczyłem na takim szkoleniu, jak doskonale potrafi wkurzyć i zapędzić w kozi róg jedna z telewizyjnych gwiazd, grając rolę „złego policjanta” czy „napastliwej baby z mikrofonem”. Ktoś inny gra „dobrego policjanta”, co to z miłym uśmiechem i łagodnym dowcipem „wyciąga” od rozmówcy informacje, których ten nie chciał ujawnić. Te zajęcia na ogół prowadzone są pod konkretną imprezę lub projekt. Moimi klientami są najczęściej znane osoby publiczne lub zarządy dużych firm, na ogół międzynarodowych (bo na zachodzie to raczej norma). Zdarzają się także polskie instytucje, jak np. NIK czy MSZ. Ale zanim przechodzimy do ćwiczeń, dużo czasu poświęcamy zrozumieniu „zasad gry”. Bo co jest celem mediów działających w ramach konkurencji? Doprowadzenie do sytuacji jak największej oglądalności lub sprzedaży największej ilości egzemplarzy. Nie żadne „poszukiwanie obiektywnej informacji” czy „służenie społeczności”. To pewnie też, ale nie oszukujmy się – treści nieatrakcyjne, przekazywane nieciekawie, nie przedostaną się do masowego odbiorcy. Rynek masowej, publicznej komunikacji to jedna wielka gra. Chodzi o to, aby wszyscy znali te same reguły, bo inaczej jedni wychodzą na boisko, aby zagrać w piłkę nożną, a drudzy w warcaby. Wtedy żadna gra się nie uda. Czy prowadziłeś kiedyś zajęcia dla studentów Akademii Wychowania Fizycznego? Tak, kierując Akademią Telewizyjną TVP byłem zaangażowany w podpisanie umowy szkoleniowej z AWF w Warszawie, dotyczącej specjalizacji na tej uczelni związanej z przygotowywaniem osób mogących komentować wydarzenia sportowe. To znaczy, aby docelowo absolwenci AWF – ludzie znający praktycznie i doskonale rozumiejący sport – umieli tę wiedzę przekazywać efektywnie na rynku mediów elektronicznych. To były bardzo ciekawe zajęcia. W finale uczestnicy realizowali projekty jak najbardziej zbliżone do sytuacji rzeczywistych. Oczywiście wszystko na czas. Co poradziłbyś studentom AWFiS, którzy chcieliby zostać komentatorami sportowymi lub menedżerami sportu? Czego powinni się uczyć po zajęciach w swojej Alma Mater? Muszą się zastanowić, czy naprawdę tego chcą. Bo to jednak dosyć ciężka praca. Na kilka minut „zaistnienia na pierwszej linii” pracuje się czasami długie dni czy miesiące. Poza tym istnieje stałe ryzyko, że w ostatniej chwili coś może pójść nie tak i temat się nie ukaże. Ale kiedy wychodzi – satysfakcja jest naprawdę duża. Poza tym w tej specjalności pojęcie „regularne godziny pracy” nie istnieje. Najlepiej oczywiście byłoby, gdyby na uczelni mogły istnieć takie „próbne” zajęcia, a potem – tylko praktyka, praktyka i jeszcze raz praktyka. Najpierw np. w prasie uczelnianej, potem w lokalnej, w rozgłośniach, stacjach kablowych itp. – na początku za bardzo małe wynagrodzenie. Potem prowadzenie publicznych zawodów – jako komentator, prowadzący. Potem – praca dla większych mediów. I cały czas praca nad sobą. Tak aby obudzonym w środku nocy umieć powiedzieć z przekonaniem – na 30 sekund albo na 20, a może na 10 sekund – najważniejszą wiadomość wieczoru na temat danej dyscypliny, zawodnika, miejsca… Komunikowanie publiczne to pasja, wiedza, erudycja i ogromna życzliwość dla odbiorcy z dużym dystansem do siebie samego. Oczywiście wszystko w określonym czasie i budżecie. Nieprzekraczalnym. Ale sky is the limit – najlepsi w branży na brak pracy raczej nie narzekają. Rozmawiał kpt. Jarosław Kaczorowski 31 Z życia NCŻ Spotkanie z kapitanem jachtowym Mariuszem Pycz-Pyczewskim ry miał szczęście żeglować pod wodzą legendarnego dowódcy gen. Mariusza Zaruskiego. Hart ducha ukształtowany w przedwojennej szkole żeg- Spotkanie z nestorem gdańskiego żeglarstwa Mariuszem Pycz-Pyczewskim larz morski, kpt. j. Mariusz Pycz-Pyczewski, nestor gdańskiego żeglarstwa, który został poproszony o wygłoszenie prelekcji na temat „Praca zawodowa vs. rejsy morskie”. Bohater spotkania w niezwykle barwny sposób przedstawił wiele przykładów godzenia pracy zawodowej z pasją żeglowania. Sam zresztą jest doskonałym przykładem człowieka, który potrafił zdjąć umiłowany kitel lekarski, by przywdziać sztormiak i wyjść w morze – jak to zauważył, witając gościa, kierownik NCŻ dr Krzysztof Zawalski. Kpt. Pycz-Pyczewski niewiele mówił jednak – a szkoda – o własnych dokonaniach. Skupił się na słynnych żeglarzach, od których sam pobierał naukę, i z którymi wspólnie wybierał się w rejsy lub startował w regatach. Jednym z bohaterów opowieści kapitańskich był znany z niezwykle twardego charakteru świetny żeglarz morski Aleksander Bereśniewicz, któ- 32 larstwa spowodował, że za sprawą swoich wyczynów żeglowania na akwenie morskim w warunkach zimowych kpt. Bereśniewicz sam stał się legendą. Kolejnym przykładem umiejętnego łączenia pracy zawodowej z żeglowaniem po morzach i oceanach – o którym wspominał kapitan – był inny znany gdański żeglarz Zdzisław Pieńkawa. Przywołano także wiele in- Brać żeglarska dzieli się opłatkiem nych wspaniałych postaci, m.in.: Mariana Lenza, Krzysztofa Baranowskiego czy Zbigniewa Puchalskiego. Pełna ciekawych faktów opowieść kapitana została zarejestrowana na taśmie filmowej. Niedługo powstanie film obrazujący przebieg spotkania, które – podobnie jak poprzednie – zgromadziło wielu wiernych miłośników żeglarstwa. Wigilia żeglarska Coraz większe grono sympatyków przybywa na organizowane w tawernie NCŻ żeglarskie spotkania wigilijne. Podobnie jak rok temu załoga centrum – wspólnie z pracownikami tawerny – przygotowała wigilijne dania, wśród których znalazły się: barszcz z pasztecikami, tradycyjne polskie pierogi, dania rybne, sałatki oraz świąteczne ciasta, a wśród nich coraz bardziej popularne rogaliki bosmańskie. Nie zabrakło również na stole wileńskiej kutii, którą już po raz drugi przygotował sam kpt. Mariusz Pycz-Pyczewski. Uczestnicy spotkania wigilijnego przy kolędach podzielili się opłatkiem, składając sobie nawzajem życzenia świąteczne i noworoczne. NCŻ Fot. Mariusz Kujawski Fot. Mariusz Kujawski Tuż przed świętami Bożego Narodzenia, 15 grudnia 2011 r., odbyło się kolejne spotkanie w mesie NCŻ. Zaproszenie przyjął tym razem znany żeg- Z życia NCŻ/Sprawy uczelni Pracowity „martwy” sezon Maszt flagowy do remontu Fot. Mariusz Kujawski Okres zimowy żeglarze wykorzystują do przeprowadzenia gruntownych napraw i remontów swoich jachtów; tak też się dzieje na przystani w Górkach Zachodnich. Remontów wymagają również stałe elementy lądowe przystani. Oryginalny maszt flagowy NCŻ, skonstruowany w 2006 r. przez znanego szkutnika Marcelego Bielińskiego, uległ zniszczeniu, poddając się surowym warunkom atmosferycznym. Kolumna masztu zaczęła próchnieć, co groziło jego złamaniem. Załoga NCŻ w porę zauważyła uszkodzenia i podjęła się generalnego remontu. Bosman Grzegorz Świercz znalazł nowy profil masztu z drewna świerkowego w lesie pod Kętrzynem. Cała załoga NCŻ przyjęła sobie za punkt honoru uratowanie tego wyjątkowego masztu flagowego i wzięła się ostro za remont oraz konserwację. Wszystko wskazuje na to, że przed kolejnym otwarciem sezonu maszt zostanie odrestaurowany i będzie służył jako wizytówka centrum przez kolejne kilkanaście lat. Kpt. Grzegorz Przybylski niczym akrobata wskoczył na gniazdo masztu i poluzował olinowanie Nabrzeże NCŻ pod wodą Fot. Sylwester Butowski Szalejący na Bałtyku pod koniec pierwszej połowy stycznia sztorm nie ominął portu Narodowego Centrum Żeglarstwa. Pomost Urzędu Morskiego znalazł się pod wodą, która wdarła się na nabrzeże i zbliżyła się na kilka metrów do hangaru. Jachty szczęśliwie były zabezpieczone na solidnych podstawach i nie doszło do żadnych uszkodzeń. Ucierpiały jedynie postumenty elektryczne, które zostały prawie w całości zalane. Były one oczywiście odcięte od prądu, ale po obniżeniu poziomu wody trzeba będzie je solidnie wysuszyć. Załoga NCŻ przyzwyczaiła się do tego rodzaju widoków. Prawie każdej zimy na Bałtyku szaleją sztormy, które powodują tzw. cofkę wód morskich do dorzecza Wisły i innych rzek. Tym razem wiatr wiał z kierunku północno-zachodniego. Najgorsze są jednak wiatry sztormowe z kierunku północno-wschodniego. By zapobiec zalaniu, budynek NCŻ został na szczęście posadowiony metr powyżej podłoża. Niemniej jest to zawsze duże wyzwanie dla załogi, zwłaszcza bosmanów, którzy dzielnie pełnią swą służbę w dzień i w nocy. Kolejny zimowy sztorm wdarł się na nabrzeże Opracowała Blanka Czykier Porozumienie i list intencyjny 19 stycznia 2012 r. Rektor Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu podpisał Porozumienie w sprawie współpracy w zakresie promocji zdrowia i profilaktyki problemów zdrowotnych dzieci i młodzieży na terenie województwa pomorskiego. Sygnatariuszami porozumienia – oprócz AWFiS – są: Pomorski Kurator Oświaty (reprezentowany przez Pomorskiego Wicekuratora Oświaty Elżbietę Wasilenko), „Oświata – Lingwista” Nadbałtyckie Centrum Edukacji Sp. z o.o. w Gdańsku (reprezentowane przez prezesa zarządu Edwarda Grzegorza Ostrowskiego) i Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Gdańsku (reprezentowana przez dyrektora Dariusza Cichego). Wśród wymienionych w porozumieniu podstawowych celów współpracy znalazły się m.in. wspieranie działań z zakresu edukacji zdrowotnej oraz profilaktyki dzieci i młodzieży w szkołach, placówkach i środowiskach lokalnych województwa pomorskiego, podnoszenie wśród dzieci i młodzieży poziomu sprawności fizycznej, kształtowanie pożądanych nawyków żywieniowych oraz zapobieganie zachowaniom ryzykownym związanym z używaniem środków psychoaktywnych. Cele będą realizowane m.in. poprzez wspólne działania na rzecz diagnozy i oceny stanu zdrowia dzieci i młodzieży województwa pomorskiego oraz popularyzowaniu wiedzy i doskonaleniu umiejętności pracowników systemu oświaty, ochrony zdrowia, resortu kultury fizycznej i sportu w zakresie promocji zdrowia i profilaktyki problemów dzieci i młodzieży. Pięć dni później, 24 stycznia, podpisany został list intencyjny w sprawie opracowania programu współpracy mającej na celu przygotowanie uczniów Technikum Hodowli Koni w Białym Borze do studiów w AWFiS. Podpisy pod listem złożyli – oprócz rektora uczelni – dyrektor technikum Andrzej Pastuszek oraz Anna Mańczak, Prezes Centrum Szkolenia Jeździeckiego COVAL w Białym Borze. jgm 33 Wolontariat Prawie 7 tysięcy chętnych na wolontariuszy miejskich w trakcie Euro 2012 6822 osoby zgłosiły się do udziału w Wolontariacie Miast Gospodarzy UEFA EURO 2012™, wspólnym projekcie spółki PL.2012 i Miast Gospodarzy Turnieju w Polsce. Spośród tych kandydatów wybranych zostanie 3000 osób, które w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu i Wrocławiu udzielać będą najważniejszych z punktu widzenia zagranicznych turystów i kibiców informacji, m.in. na lotniskach, dworcach kolejowych, w pobliżu stadionów czy stref kibica, w sąsiedztwie atrakcji turystycznych oraz w ważnych punktach komunikacyjnych miast. 62% kandydatów stanowią kobiety. Wśród chętnych znaleźli się mieszkańcy większości krajów europejskich oraz między innymi USA, Meksyku, Brazylii czy Argentyny. Od 15 lutego trwają rozmowy rekrutacyjne we Wrocławiu i w Warszawie, a od 1 marca w Poznaniu i Gdańsku. Imienna lista wolontariuszy będzie gotowa na początku maja, po czym wezmą oni udział w specjalistycznych szkoleniach. Kandydaci na wolontariuszy Miast Gospodarzy UEFA EURO 2012™ mogli się zgłaszać od 19 października 2011 do 22 stycznia 2012 roku za pośrednictwem portalu poświęconego projektowi www.wolontariatmiejski2012.pl, poprzez wypełnienie formularza oraz testu z języka angielskiego. Chęć pełnienia funkcji wolontariusza miejskiego w trakcie Euro 2012 w jednym z Miast Gospodarzy Turnieju wyraziły łącznie 6822 osoby. W Warszawie w trakcie mistrzostw wolontariuszem chcą zostać 2763 osoby, w Gdańsku 1076 osób, w Poznaniu 1295 osób, a we Wrocławiu 1688 osób. Kto chce zostać wolontariuszem miejskim na Euro 2012? Wśród zgłoszonych dotychczas kandydatów znalazły się osoby, które posługują się – poza językiem angielskim – również innymi językami obcymi, których znajomość może być dodatkowym atutem ze względu na narodowości drużyn, które rozegrają mecze w fazie grupowej mistrzostw w poszczególnych miastach. W Gdańsku zgłosiło się 109 osób posługujących się językiem hiszpańskim, w Warszawie 366 osób znających rosyjski i 12 kandydatów mówiących po grecku, w Poznaniu 34 kandydatów na wolontariuszy posługuje się włoskim, a we Wrocławiu 36 mówi po czesku. Co ciekawe – jak mówi Andrzej Bojanowski, Zastępca Prezydenta Miasta Gdańska – wśród zgłaszających się osób znajduje się grupa emigrantów z różnych krajów i kontynentów. Ze Szwecji, na przykład, nadeszła oferta od dwojga emerytów polskiego pochodzenia – z podwójnym obywatelstwem – oraz mężczyzny z korzeniami kaszubskimi. Kolejne dwie osoby polskiego pochodzenia zgłosiły się z USA, a po jednej – z Anglii i Niemiec. Jest też grupa osób, które przyjechały do Polski na dłużej: amerykańskie małżeństwo uczące języka angielskiego w trójmiejskich szkołach, mieszkająca od kilku lat w Gdańsku Australijka oraz kilkanaścioro Hiszpanek i Hiszpanów mieszkających we Wrzeszczu w ramach Wolontariatu Europejskiego EVS. 5061 zgłoszeń wpłynęło od osób w wieku 18-25 lat, 699 od osób w przedziale wiekowym 26-35 lat, 210 od osób powyżej 36 roku życia, a 194 z grupy wiekowej 50+. 56% osób zgłaszających się do udziału w projekcie stanowią studenci, a 16% uczniowie. 1155 spośród wszystkich kandydatów to osoby pracujące, 645 osoby pozostające bez zatrudnienia, a 169 stanowią osoby z niepełnosprawnościami. Spośród 12 stanowisk do wyboru kandydaci wskazywali najchętniej: Strefę Kibica (56%), Ambasadę Kibica (52%), Miejskie Centrum Medialne (50%). Co druga osoba jest zainteresowana byciem liderem. 34 Jak będzie wyglądał kolejny etap rekrutacji? W pierwszej połowie lutego osoby wybrane spośród zgłoszonych kandydatów otrzymały drogą mailową zaproszenie na rozmowę rekrutacyjną, która będzie drugim i ostatnim etapem rekrutacji na wolontariusza miejskiego w trakcie EURO 2012 w Polsce. W każdym z 4 Miast Gospodarzy zaproszonych na rozmowę zostanie dwukrotnie więcej osób, niż docelowo będzie pełniło funkcję wolontariusza. Po otrzymaniu zaproszenia kandydat – za pośrednictwem portalu www.wolontariatmiejski2012.pl – wybiera najbardziej dogodną dla siebie datę i godzinę rozmowy. Następnie otrzymuje automatyczną zwrotną wiadomość w formie elektronicznej, potwierdzającą termin. Rozmowy rekrutacyjne będą prowadzone od drugiej połowy lutego do połowy kwietnia 2012 roku, będą trwały ok. 30 minut i będą przeprowadzane w języku polskim i angielskim. W trakcie rozmowy kandydatowi zostanie przydzielona funkcja, jaką będzie spełniał jako wolontariusz – na podstawie wcześniej zgłoszonych w formularzu zgłoszeniowym preferencji. Szkolenia i stroje dla wolontariuszy miejskich Od 15 maja do 7 czerwca wolontariusze wezmą udział w szkoleniach. Zakres tematyczny szkoleń to między innymi bezpieczeństwo, komunikacja interpersonalna i międzykulturowa, pierwsza pomoc, ogólne informacje na temat Euro 2012, transport publiczny, topografia miasta oraz turystyka i kultura. Zakres, tematyka i standard szkoleń będą identyczne w każdym z 4 Miast Gospodarzy, co pozwoli na uzyskanie jednolitego standardu obsługi informacyjnej przez wolontariuszy w trakcie Turnieju i pozytywnie przełoży się na wizerunek kraju. Takie same w 4 Miastach Gospodarzach będą również stroje, w które będą wyposażeni wolontariusze, co pozwoli na ich szybkie i łatwe rozpoznanie – niezależnie od miasta, w którym znajdą się zagraniczni turyści i kibice. Stroje będą się składały z koszulki polo i t-shirtu, spodni, kurtki wiatrówki, czapki i torby na ramię. Damian Kuźmiński Dodatkowe informacje: Magdalena Skiba, koordynator wolontariatu w Mieście Gdańsku; tel. 58 326 6898| e-mail: [email protected] Wojciech Dąbrowski, członek zespołu ds. wolontariatu w Mieście Gdańsku. tel. 58 326 67 17 e-mail: [email protected] Maciej Topolski, menadżer ds. relacji publicznych w Spółce PL.2012 e-mail: [email protected] tel. kom. 785 556 783 Współpraca Nowe szkolenia, wykłady i warsztaty dla nauczycieli akademickich AWFiS w ramach projektu Silna i Odporna Kadra Olimpijska • Szkolenie z zakresu kształtowania postaw asertywnych: wzmacnianie u zawodników poziomu motywacji (dialog motywujący), budowanie strategii współpracy i komunikacji w grupie, kształtowanie asertywności w sporcie. Specyficzne techniki pracy ze stresem: Revind Technique, Mindfulness, ACT. • Szkolenie z zakresu kształtowania siły i odporności psychicznej: szkolenie warsztatowe mające na celu nabycie umiejętności z zakresu kształtowania u zawodników siły i odporności psychicznej, odpowiedniego podejścia do wyzwań, zaangażowania, kontroli emocji i pewności siebie. Fot. Dominik Kowalski • Szkolenie „Terapeuta biofeedback”: zapoznanie z nowo powstałymi technologiami typu biofeedback oraz możliwościami zastosowania ich w praktyce sportowej i aktywności fizycznej: Uczestnicy poznają m.in. takie narzędzia i metody jak: Biofeedback Mindball, AVS, modalności HRV, RESP, SC, TEMP, GSR, technika rejestracji – diagnostyka i terapia NeXus. Uczestnicy jednego ze szkoleń w sali konferencyjnej NCŻ • Szkolenie „Neuroterapeuta” (kurs certyfikowany przez Stowarzyszenie Neurobiologii Stosowanej i Polskie Towarzystwo Neuropsychologiczne): zapoznanie z narzędziami diagnostycznymi opartymi na technologiach ilościowych EEG i neuroterapii oraz zastosowaniem ich do treningu sportowego i rehabilitacji neuropsychologicznej. Podczas warsztatów uczestnikom spotkania zostanie dostarczone oprogramowanie edukacyjne i dane EEG z bazą danych HBI (Human Brain Index) oraz przekazana umiejętność sporządzania Neuropsychological Protocol of Frontal Behaviour Inventory (FBInv). • Cykliczne wykłady i seminaria z profesorami wizytującymi: gościć będziemy znanych profesorów z dziedziny psychologii, jak również utytułowanych psychologów aktywnie współpracujących ze sportowcami przygotowującymi się do Igrzysk Olimpijskich Londyn 2012. Ponadto w dniach 7-8 lutego 2012 r., w ramach projektu, odbyło się szkolenie z zastosowania metody Extended DISC®. W szkoleniu uczestniczyło 16 dydaktyków naszej uczelni (reprezentujących wydziały WF i TiR), a zaliczony egzamin zaowocował uzyskaniem przez nich Międzynarodowego Certyfikatu Extended DISC®. Dzięki niemu zwiększyli oni swoją wiedzę na temat indywidualnych, preferowanych stylów zachowań (komunikacji, motywacji, podejmowania decyzji rekrutacyjnych, diagnozy kompetencji) oraz wpływu, jaki to może mieć na ich pracę z drugim człowiekiem. Dzięki narzędziom Extended DICS® uczestnicy szkolenia udoskonalili swoje kompetencje w zakresie kształtowania prawidłowych relacji międzyludzkich w obszarze sportu i dydaktyki oraz otrzymali wiele wskazówek dotyczących postępowania z osobami o różnych stylach zachowań. Pozwoli im to jeszcze wyżej podnieść poziom swojej pracy naukowo-dydaktycznej oraz trenerskiej. Fot. Dominik Kowalski Na semestr letni roku akademickiego 2011/2012 zespół projektu SIOKO przygotował dla Państwa zestaw nowych szkoleń z zakresu psychologii sportu, neuropsychologii oraz praktycznych narzędzi do badania ludzkich zachowań, a także kolejne cykle wykładów i seminariów z profesorami wizytującymi. Beneficjentami oferowanych przez nas form podnoszenia swoich kwalifikacji mogą być pracownicy naukowi, dydaktyczni i naukowo-dydaktyczni zatrudnieni w Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu. Pakiet nowych szkoleń zawiera m.in.: „Terapeuta biofeedback” – interaktywne zajęcia podczas szkolenia 35 Współpraca Wszystkie szkolenia, warsztaty oraz wykłady organizowane w ramach projektu Silna i Odporna Kadra Olimpijska są bezpłatne, a zajęcia odbywają się na terenie AWFiS w dogodnych terminach. Udział w szkoleniach każdorazowo potwierdzany jest wydaniem stosownego zaświadczenia lub certyfikatu. Więcej informacji na temat organizowanych szkoleń i spotkań oraz procesu rekrutacji na stronie www.sioko. awfis.net lub w biurze projektu (tzw. Domont, p. 17), od poniedziałku do piątku w godzinach 7:00-15:00. Serdecznie zapraszamy! Artur Szymański Lifelong Learning Programme Erasmus Nowe możliwości dla pracowników uczelni Nowoczesna uczelnia to taka, która w dobie globalizacji, ciągłych przemian i rosnącej konkurencji idzie z duchem czasu. Jednym ze sposobów dostosowania oferty uczelni do potrzeb rynku jest jej umiędzynarodowienie, czyli m.in.: przyjmowanie studentów z zagranicy, zapraszanie dydaktyków z partnerskich uczelni europejskich oraz zdobywanie przez pracowników cennego doświadczenia w instytucjach poza granicami kraju. Program LLP Erasmus od roku akademickiego 2011/2012 umożliwia wszystkim pracownikom Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu wyjazdy w celach szkoleniowych (Staff Training Mobility), wspierając jednocześnie uczelniany system podnoszenia kwalifikacji pracowników. Nadrzędnym celem takiego wyjazdu jest doskonalenie umiejętności związanych z charakterem wykonywanej pracy. O wyjazd mogą ubiegać się wszyscy pracownicy zatrudnieni na podstawie umowy o pracę i umowy cywilno-prawnej. Pierwszeństwo wyjazdu mają zawsze osoby uczestniczące w programie po raz pierwszy. Do skorzystania z oferty programu LLP Erasmus zachęca się szczególnie pracowników administracji oraz jednostek niedydaktycznych (pracowników dziekanatów, bibliotek etc.) gdyż mają oni dużo mniej możliwości udziału w szkoleniach i wyjazdach zagranicznych niż kadra naukowo-dydaktyczna. Osoba zainteresowana wyjazdem na szkolenie najpierw powinna nawiązać kontakt z uczelnią lub instytucją znajdującą się w obszarze objętym programem [w programie bierze udział 27 państw członkowskich Unii Europejskiej, a ponadto Islandia, Lichtenstein, Norwegia, Chorwacja, Turcja i Szwajcaria – przyp. MS]. Następnie wspólnie z instytucją przyjmującą przygotowywany jest program szkolenia. W rekrutacji mogą wziąć udział osoby, które w odpowiednim terminie złożą 36 formularz zgłoszeniowy, indywidualny program szkolenia oraz potwierdzą właściwym dokumentem znajomość języka obcego. Wyjazdy pracowników w celach szkoleniowych służą poznawaniu pracy na danym stanowisku, m.in. poprzez obserwację wykonywanych działań czy zapoznanie się z zakresem obowiązków równorzędnej jednostki w instytucji przyjmującej. Wyjazd może być związany z poznaniem nowych form nauczania, w celu podniesienia warsztatu dydaktycznego, z poznaniem nowoczesnej aparatury, oferty dydaktycznej czy dobrych praktyk w zakresie internacjonalizacji. Narodowa Agencja, która odpowiada za realizację programu Erasmus w Polsce zastrzega jednak, że szkolenia językowe, seminaria, warsztaty czy konferencje z elementami szkolenia nie powinny stanowić większości zagranicznych szkoleń planowanych przez pracowników. Staff Training Mobility powinien trwać od tygodnia (5 dni roboczych) do maksymalnie sześciu tygodni. Zadaniem programu Erasmus nie jest jednak finansowanie całego wyjazdu, a jedynie dofinansowanie go. W roku akademickim 2011/2012 na ten cel przyznano naszej uczelni 1600 Euro, z zastrzeżeniem zrealizowania minimum dwóch wyjazdów. Po zakończonej rekrutacji i przeanalizowaniu przyjętych wniosków na wyjazdy szkoleniowe wyjedzie trzech pracowników AWFiS. Wyjazdy w celach szkoleniowych będą z pewnością procentowały i pozytywnie wpływały zarówno na pracę uczestnika szkolenia, jak i uczelni wysyłającej. Będzie mogła ona skorzystać z dobrych praktyk, zdobytego doświadczenia swojego pracownika oraz wprowadzić innowacyjne rozwiązania. Osoba biorąca udział w programie Erasmus będzie miała możliwość zapoznania się z ofertą kształcenia, nawiązania bezpośrednich kontaktów zawodowych oraz nawiązania współpracy. Wyjazd może pozwolić na podpisanie lub rozszerzenie umów między europejskimi uczelniami i instytucjami, doprowadzić do przygotowania wspólnych projektów, wymiany doświadczeń oraz poprawy znajomości języka obcego. Zachęcamy do poszukiwań placówek, które umożliwiają odbycie szkolenia i zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji w przyszłym roku akademickim. Małgorzata Szałach stażystka w Biurze Programu Erasmus Sylwetki AWFiS Fot. Adam Szczuka – AM Studio Sylwetki AZS AWFiS Hanna i Marta Łyczbińskie Hanna i Marta Łyczbińskie urodziły się 20 kwietnia 1990 roku. Pierwsze szermiercze sukcesy odnosiły reprezentując barwy Budowlanych Toruń, a w 2009 roku – już jako studentki Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu – rozpoczęły treningi pod okiem fechmistrza Longina Szmita w sekcji floretowej Sietom AZS AWFiS Gdańsk. Największym sukcesem utalentowanych bliźniaczek był złoty medal Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów w Acireale (Włochy); oprócz tego siostry zdobyły jeszcze wspólnie cztery medale mistrzostw świata i Europy juniorek oraz „srebro” mistrzostw Europy kadetek w rywalizacji drużynowej, natomiast indywidualnie Hania (na zdjęciu z lewej) zdobyła w tych imprezach dwa brązowe, a Marta jeden srebrny medal. Wielokrotnie stawały na podium mistrzostw Polski seniorek, juniorek i kadetek. Hanna Łyczbińska Do sportu trafiłam… …dzięki nauczycielowi wychowania fizycznego. To on – gdy miałam 10 lat – zaprosił mnie na pierwszy trening szermierczy. Niestety, siostra poszła najpierw sama, bo ja miałam akurat złamaną rękę. Strasznie jej zazdrościłam, ale to ona pierwsza uczyła mnie po treningach postawy szermierczej, prostych pchnięć, tego jak trzymać floret. Na szczęście po niedługim czasie mogłam już sama pójść na swój pierwszy trening. Marta Łyczbińska …w wieku 10 lat. Nauczyciel WF, który był też moim pierwszym trenerem, potrzebował dzieci do reprezentowania szkoły w zawodach ogólnorozwojowych i zaproponował mi, żebym przyszła na pierwszy trening szermierczy. Kiedy zobaczyłam, jak moi starsi koledzy walczą, trzymając broń w ręku i mając maskę na twarzy, od razu chciałam tak samo. Mój największy sportowy sukces to… …Mazurek Dąbrowskiego na Mistrzostwach Świata Juniorów drużynowo w Acireale (Włochy) w 2008 roku. …to zdobycie pierwszego miejsca drużynowo na Mistrzostwach Świata Juniorów w Acireale. Początkowo „nie czułam” tego sukcesu; dopiero po paru dniach dotarło do mnie, że wspólnie z koleżankami naprawdę wygrałyśmy. Mecz o pierwsze miejsce był zresztą bardzo zacięty, co daje jeszcze większą satysfakcję. Najboleśniejsza porażka to… …najbardziej bolą mnie porażki, na które nie ma się wpływu; mam na myśli takie walki, w których sędzia popełni błąd. Bardzo przeżywam także walki przegrane jednym trafieniem. Wiem, że nie jestem gorsza od przeciwniczki, a mimo to jedna akcja decyduje o tym, że to ja przegrywam. …najbardziej bolą mnie porażki, na które nie mam wpływu, czyli związane z pomyłkami sędziów. Bardzo bolą również porażki w walce o złoto. Mój sportowy wzór to… …nie mam konkretnego wzoru do naśladowania, ale staram się odnaleźć u wybitnych sportowców cechy, które przyczyniły się do ich wielkich osiągnięć. …nie mam wzoru sportowego, ale na pewno chciałabym być tak zacięta i waleczna jak Valentina Vezzali. Sport w mojej rodzinie… …to ja wspólnie z siostrą zapoczątkowałyśmy tradycje sportowe w naszej rodzinie. …nie istniał do czasu, gdy razem z siostrą zaczęłyśmy trenować. Mój największy pozasportowy sukces to… …wszystkie osoby, które mnie otaczają. To one często dają mi wsparcie w ciężkich chwilach. Wiem, że zawsze mogę liczyć na to, że wyciągną do mnie pomocną dłoń. Ich pozytywna energia wywołuje uśmiech na mojej twarzy. …moja siostra bliźniaczka, która rozumie i zna mnie najlepiej, jest też moim wsparciem w trudnych chwilach i razem ze mną cieszy się z moich sukcesów. 37 Sylwetki AWFiS/Studenci Gdybym nie uprawiała sportu, to… …nie mam pojęcia co bym robiła… Chciałabym dużo podróżować po świecie i poznawać inne kultury. …chciałabym zostać aktorką. Moje życiowe motto to… …jeśli coś robisz, to rób to najlepiej jak potrafisz. Wszystko staraj się robić tak, żeby nie mieć sobie nic do zarzucenia. …mam dwa: „Do sukcesu nie ma żadnej windy, trzeba iść po schodach” i „Nie traktuj życia zbyt serio – i tak nie wyjdziesz z niego żywy”. Największą radość sprawiają mi… …najbardziej lubię być mile zaskakiwana. Każda mała niespodzianka sprawia mi wiele radości. Także zwycięstwa sprawiają, że staję się szczęśliwa, gdyż są nagrodą za moją ciężką pracę. Dają mi do zrozumienia, że idę w dobrym kierunku. Cieszę się też, gdy to ja mogę komuś w czymś pomóc. …moje sukcesy sportowe, jak również cieszą mnie sukcesy mojej siostry – chyba nawet bardziej niż moje. Sport daje mi dużo radości; dzięki niemu poznałam ciekawych ludzi i zwiedziłam trochę świata. Dużą radość sprawia mi też rodzina, z którą uwielbiam spędzać czas, którego zresztą nie mam za dużo. Mój sposób na relaks to… …przede wszystkim dobry film, coś słodkiego i słuchanie muzyki różnego rodzaju w zależności od nastroju. …jedzenie, głównie słodycze, bez których nie wyobrażam sobie życia. Tym, którzy marzą o sukcesach, poradziłabym… …zawsze pozytywnie myśleć. Uważam, że podstawą do osiągnięcia sukcesu jest wiara w to, co się robi. Oczywiście czasem przychodzą chwilę zwątpienia, bo np. nie wyszedł nam jakiś turniej, ale należy wyciągać wnioski z porażek i dążyć do perfekcji. Porażka potrafi nas nauczyć więcej niż zwycięstwo. …wierzyć w to, co robią i cieszyć się z każdego małego kroku w stronę sukcesu, gdyż „napędza” to do jeszcze większej pracy. Opracowała jgm Fot. Beata Zarach Studenci Wydziału Wychowania Fizycznego AWFiS wyróżnieni stypendium Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego Spośród wniosków studentów AWFiS o stypendium Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego na rok akademicki 2011/2012 trzy zostały rozpatrzone pozytywnie. I tak Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego prof. dr hab. Barbara Kudrycka przyznała stypendia za wybitne osiągnięcia sportowe: Katarzynie Truszczyńskiej – obecnie studentce I roku studiów stacjonarnych II stopnia kierunku fizjoterapia prowadzonego na Wydziale Wychowania Fizycznego, a także Kamilowi Bredowowi oraz Jakubowi Grędzie – studentom I roku studiów stacjonarnych II stopnia kierunku wychowanie fizyczne na Wydziale Wychowania Fizycznego. Wyróżnieni studenci otrzymali dyplomy 10 stycznia 2012 roku podczas uroczystego posiedzenia Wyróżnieni studenci, od lewej Jakub Gręda, Katarzyna TruszczyńSenatu AWFiS. ska i Kamil Bredow jgm Członkowie RSS AWFiS w KUWF 38 W dniach 15-18 grudnia 2011 r. w Białej Podlaskiej odbył się zjazd wyborczy Komisji Uczelnianej Wychowania Fizycznego. W wyniku wyborów Zastępcą Przewodniczącej KUWF została Julia Kasprzykowska, a członkiem Komisji Rewizyjnej KUWF został Artur Niwczyk (na zdjęciach). Komisja Uczelni Wychowania Fizycznego jest porozumieniem Samorządów Studenckich wszystkich polskich Akademii Wychowania Fizycznego, utworzonym po to, by dbać o nasze dobro, a także by wspólnie podejmować szereg inicjatyw, mających na celu ułatwienie życia studenckiego, a także integrację międzyuczelnianą, pozwalającą na wymianę doświadczeń i zawiązywanie nowych znajomości. jgm Stowarzyszenie AiMAWFiS Otwarte Mistrzostwa AWFiS w ramach I Memoriału im. Jana BUŁY Kim był zmarły w 2010 roku Jan Buła pamiętają osoby związane z naszą uczelnią w latach 70., a sylwetkę Mistrza przypomnieli w nr 53 PANORAMY – w artykułach „Wspomnienie o naszym nauczycielu narciarstwa” – prof. Zbigniew Szot i dr Witold Kasprowicz. Lwowiak z urodzenia, którego zawierucha wojenna rzuciła do Wrocławia, absolwent tamtejszej AWF, reprezentant Polski, a później drugi trener kadry narodowej w lekkiej atletyce, i wreszcie wielki pasjonat narciarstwa zjazdowego – instruktor, wykładowca i trener. W Wyższej Szkole Wychowania Fizycznego w Gdańsku pracował w latach 1974-76, a ci, którzy wyszli spod Jego ręki, zgodnie stwierdzili: Memoriał Jankowi się należy. Dlatego też Stowarzyszenie Absolwentów i Miłośników AWFiS w Gdańsku, wraz z Biurem Promocji między przejazdami uczestnicy za- a i biorąc pod uwagę zakończenie – wodów posilali się pysznym żurkiem „bogatej” imprezy, nie zmienił zdania ugotowanym przez właściciela ośrod- do końca. Jeśli w ubiegłorocznych mistrzoska Andrzeja Klimka i zajadali się kieł- twach AWFiS w narciarstwie zjazdobaską z wody, do wym wystartował słownie JEDEN której dostali po student, a w tym ŻADEN, to pomysł „bule”. podniesienia wieku emerytalnego nie Pogoda była, ma sensu, bo i tak nikt z nich jednego jaka była, ale odcinka emerytury nie odbierze. Jeśli w pewnym mo- w mistrzostwach AWFiS w narciarmencie zza chmur stwie zjazdowym przed rokiem wywyszło piękne sło- startowało słownie CZTERECH praneczko – widocznie cowników, a w tym tylko DWIE osoby, patron Memoriału to jako obserwator z zewnątrz (bo nie chciał z góry popa- jestem obecnie związany z uczelnią trzeć sobie na tych, umowami o pracę, a jedynie emocjoktórzy kontynuują nalnie) stwierdzam, że kadra jest wypajego dzieło i ich wy- lona i podobna do pustej jednorazowej Prorektor AWFiS ds. Kształcenia i Rozwoju prof. Andrzej Suchaniki. Ale jak szyb- zapalniczki. Wygląd jakby ten sam, nowski oficjalnie otworzył zawody memoriałowe ko odsłonił nam logo też się jeszcze na niej zachowareprezentowanym przez p. Beatę Za- niebo, to gdy zobaczył, ilu studentów ło, ale tylko w kompetentnych rękach rach i przy wsparciu JM Rektora Aka- i pracowników wystartowało w Jego – i po przeprowadzeniu odpowiednich demii, który ufundował medale i pu- Memoriale, tak szybko je zasłonił napraw – będzie mogła nadal wzniecać chary oraz dał organizatorom „zielone i zesłał na nas wiatr z deszczem. Mimo płomień edukacji. Wybaczcie ten sarświatło”, 18 lutego 2012 r., w Ośrodku sprawnie i fachowo przeprowadzanej – kazm, ale jeśli pamięć o Janie Bule nie Narciarskim Trzepowo, wprowadziło pomysł w czyn. Dewiza Jana Buły dotycząca rywalizacji w slalomach – jakże trafna i żywa na nasze warunki kaszubskie – brzmiała: „żeby wygrać, musisz mniej hamować”. Memoriałowy slalom gigant zorganizowano zgodnie ze wszystkimi zasadami sztuki: elektroniczny pomiar czasu, profesjonalna bramka startowa, przegubowe tyczki z płachtami o odpowiednich kolorach, dmuchana brama mety i namiot, gdzie zainstalowana była aparatura nagłaśniająca, przez którą to prof. Zbigniew Szot komentował przebieg rywalizacji w dwóch przejazdach. Miłe i sprawne biuro zawodów przyjmowało zapisy, rozdając karnety na wyciąg i plastrony startowe. W przerwie po- Kolejny uczestnik slalomu giganta pomknie za chwilę na trasę 39 Stowarzyszenie AiMAWFiS zdopingowała uczelnianej kadry do przyjechania – choćby w roli kibica – na Jego Memoriał, to coś jest nie tak. Najprzyjemniejsza – jak zawsze – była końcowa część zawodów, czyli uhonorowanie uczestników i zwycięzców. Mistrzami AWFiS zostali: absolwenci uczelni – Marta Parafiniuk i Krzysztof Lewandowski. Medale, dyplomy i wspaniałe nagrody ufundowali Nasi Sponsorzy, a byli nimi: LOTTO, PZU, KOLTEX DAKAR, PKO BP, IDEE KAFFEE oraz oczywiście AWFiS – fundator pięknych medali i pucharów. Jeszcze tylko profesor Szot uderzył w klawisze swojego akordeonu – tak jak za dawnych lat, gdy Janek był jeszcze z nami – jeszcze parę uścisków dłoni, wymiana adresów i numerów telefonów, podziękowań i uśmiechów, i cała ekipa organizatorów opuściła ośrodek w Trzepowie. I Memoriał im. Jana Buły przeszedł do historii. Marta Parafiniuk po raz drugi z rzędu została mistrzynią AWFiS Janku, przepraszam za kolegów i ich studentów. Wacław Gan były pracownik AWF w Gdańsku jeden z założycieli Stowarzyszenia Absolwentów i Miłośników AWFiS w Gdańsku Fot. Beata Zarach Prof. Zbigniew Szot dekoruje Weronikę Puchalską, zwyciężczynię w kategorii K1 Wyciąg orczykowy w Trzepowie Absolwent AWFiS Michał Kolka z brawurowym przejeździe Marta Parafiniuk ze swoją wychowanką. Pomysłodawcą i organizatorem pierwszego Memoriału im. Jana Buły było Stowarzyszenie Absolwentów i Miłośników AWFiS w Gdańsku. 40 Absolwenci Triathlon – sposób na życie Fot. Katarzyna Wojewódzka Jako studenci Wydziału Wychowania Fizycznego AWFiS postanowiliśmy – jeszcze w trakcie nauki – rozpropagować niezwykle ciekawą, ukochaną przez nas dyscyplinę sportu. Nasze chęci i zaangażowanie dostrzegł prof. Stanisław Przybylski, który prowadził dziedzinę kierunkową z pływania. On jako pierwszy dał nam możliwość przeprowadzenia treningu pływackiego ukierunkowanego na triathlon i dzięki temu zrodził się pomysł zorganizowania kursu instruktora sportu w triathlonie. Razem z profesorem napisaliśmy program kształcenia, a następnie zaprosiliśmy do prowadzenia wykładów i zajęć praktycznych trenera kadry narodowej oraz czołowych szkoleniowców polskich klubów triathlonowych. Był to pierwszy taki kurs w Polsce, a z racji tego, że szkolenie to spotkało się z bardzo dużym zainteresowaniem, postanowiliśmy pójść krok dalej i utworzyć pierwszą w Polsce pracownię Autorzy tekstu. Od lewej Krzysztof Staniszewski, Łukasz Wiech i Szymon Dolega triathlonu przy Zakładzie Pływania AWFiS. Niestety, tym razem na drodze stanęły nam przepisy, które uniemożliwiły realizację tego celu. W międzyczasie całą trójką ukończyliśmy studia z wynikiem bardzo dobrym, ale – jako ambitni absolwenci – nie spoczęliśmy na laurach. Kontynuując współpracę z profesorem Przybylskim, udało nam się doprowadzić do utworzenia „triathlonowego” fakultetu, co jest – wierzymy w to głęboko – pierwszym krokiem na drodze do powstania jedynej w kraju specjalizacji trenerskiej z triathlonu. Powstanie tej specjalizacji zarówno podniosłoby prestiż naszej uczelni, jak i pozwoliłoby na realizację nadrzędnego celu, jakim jest popularyzacja triathlonu wśród dzieci i młodzieży. Zwiększenie liczby osób posiadających uprawnienia trenerskie umożliwi pojawienie się triathlonu w szkołach na wszystkich etapach edukacji. Im wcześniej zaszczepimy w dzieciach zamiłowanie do zabaw w wodzie, rajdów rowerowych i zabaw lekkoatletycznych, tym szybciej i skuteczniej spopularyzujemy triathlon i obalimy mit, że jest to sport tylko dla „ludzi z żelaza”. Zresztą już teraz mamy dowody na rosnące zainteresowanie triathlonem, który z dnia na dzień staje się dyscypliną coraz bardziej „medialną”. Wystarczy powiedzieć, że w ostatnich mistrzos- twach Polski na dystansie długim na linii startu stanęło 500 osób, a rok wcześniej wystartowało około 120 osób. My sami zaczęliśmy uprawiać triathlon podczas studiów. Naszym macierzystym klubem był MKS Triathlon Malbork, a trenerem Marcin Waniewski. Dzięki niemu wiele się nauczyliśmy, a naszą pasję mogliśmy realizować nie tylko startując w zawodach, ale też pomagając przy ich organizacji. Po studiach postanowiliśmy kontynuować przygodę z triathlonem zarówno jako zawodnicy, jak i trenerzy. Najlepsze wyniki z naszej trójki uzyskiwał Krzysztof Staniszewski (na zdjęciu), specjalizujący się w dystansie długim – tzw. Ironman 70.3 – w którym kolejno pokonuje się dystanse 1,9 km pływania, 90 km jazdy rowerem oraz 21,1 km biegu. Nie bez powodu ten typ zawodów nazywa się Ironman, co w dosłownym tłumaczeniu oznacza „człowiek z żelaza” – czyli żelazne ciało i umysł. Po udanym występie Krzysztofa w mistrzostwach Polski postanowiliśmy wyjechać na mistrzostwa Europy i tam walczyć o kwalifikację na mistrzostwa świata. Rywalizacja na arenie międzynarodowej była dla nas dużym wyzwaniem zarówno od strony przygotowania sprawnościowego, jak i organizacji zaplecza treningowego, pozyskania funduszy i kontaktu z mediami. Pomimo napiętych terminów i obowiązków zawodowych cel udało się osiągnąć dwukrotnie. W 2010 roku Krzysztof zajął w mistrzostwach Europy siódme miejsce i jako jedyny Polak zakwalifikował się na mistrzostwa świata w amerykańskim Clearwater, gdzie wywalczył dwudzieste pierwsze miejsce w kategorii wiekowej 18-24 lata. Rok później, na mistrzostwach Europy, mieliśmy dużo szczęścia, zdobywając kwalifikację z osiemnastego miejsca w ostatnich zawodach kwalifikacyjnych. Z kolei na Mistrzostwach Świata w Las Vegas (USA), które były dla nas priorytetem, Krzysztof poprawił wynik sprzed roku i uplasował się na siedemnastym miejscu, mimo że startował w bardziej wymagającej kategorii wiekowej 25-29 lat. Naszym marzeniem jest utworzenie profesjonalnej grupy triathlonowej, zrzeszającej nie tylko zawodników na najwyższym poziomie, ale także dzieci, młodzież i amatorów To pozwoliłoby nam na dalszy rozwój zarówno pod względem organizacyjnym, jaki i dydaktycznym oraz naukowym. Fot. Bartłomiej Wysocki Kilka miesięcy temu zgłosili się do mnie – osoby redagującej PANORAMĘ – młodzi absolwenci AWFiS. Zapytali, czy w uczelnianym kwartalniku znalazłoby się miejsce na opisanie ich pomysłu na uczynienie własnej sportowej pasji sposobem na dorosłe życie. Nie musieli mnie długo prosić; zaangażowanie, z jakim opowiadali o triathlonie, oraz ich wyjątkowa kultura osobista sprawiły, że zgodziłam się bez wahania. A oto co z tego wynikło. Łukasz Wiech, Krzysztof Staniszewski i Szymon Dolega 41 Działania prospołeczne I nastał czas świąteczny W grudniu (już po złożeniu poprzedniego wydania PANORAMY) odbyło się kilka spotkań typowych dla tych przedświątecznych tygodni. Mikołajki, uczelniane spotkanie wigilijne, jasełka – każde z tych wydarzeń było okazją bądź do radosnej zabawy, bądź do świątecznej zadumy połączonej z przekazaniem sobie nawzajem serdecznych życzeń. 5 grudnia 2011 roku liczna grupa studentów Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu współorganizowała w Ergo Arenie – wraz z Fundacją Marka Kamińskiego – największą imprezę mikołajkową dla dzieci pełnosprawnych i niepełnosprawnych na Pomorzu. Podczas „Integracji ze Świętym Mikołajem”, w animowanych przez studentów Akademii zabawach ruchowych, zajęciach tanecznych i plastycznych wzięło udział aż 250 dzieci. Kreatywność studentów, w połączeniu z wielką wyobraźnią i żywiołowością dzieci, sprawiła, że wszyscy uczestnicy imprezy bawili się wyśmienicie. Jak co roku w czas grudniowy, na zaproszenie Rektora AWFiS przybyli pracownicy i przyjaciele uczelni, aby wziąć udział w tradycyjnym spotkaniu wigilijnym. Jego wyjątkowymi gośćmi byli także m.in. Metropolita Gdański Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź, Rektor Gdańskiego Seminarium Duchownego ks. Grzegorz Szamocki oraz Prałat Parafii Archikatedralnej p.w. Trójcy Świętej ks. Zbigniew Zieliński. W czasie przedświątecznym nie mogło zabraknąć kolęd, które – jak zawsze – radośnie zaśpiewali sympatyczni członkowie Zespołu Tańca Ludowego „Neptun”, przygotowani przez dr Dorotę Nosko, z akompaniamentem kapeli pod dyrekcją Józefa Stachnika. Prawdziwą niespodzianką dla pracowników uczelni i studentów w czasie przedświątecznym były tradycyjne jasełka ze swadą przygotowane i z werwą przedstawione przez ZTL „Neptun”, któremu jak zawsze towarzyszyła niezawodna kapela prowadzona przez Józefa Stachnika. Karnawał 2012 Trzeci tydzień stycznia przyniósł dwie udane karnawałowe imprezy. Na pierwszą z nich zaproszono emerytów, dawnych pracowników uczelni, którzy zebrali się w specjalnie przygotowanej sali kawiarni. Po uroczystym obiedzie tradycyjnym polonezem zainaugurowano zabawę. W programie karnawałowego spotkania były także konkursy dla znawców piosenek i wspólne śpiewanie. Z kolei w niedzielne przedpołudnie sala gimnastyczna wypełniła się śmiechem i radosnymi okrzykami dzieci pracowników uczelni, biorących udział w zabawie choinkowej. Dzieci, a także ich rodzice, wzięli udział w żywiołowo poprowadzonych konkursach. Zwieńczeniem imprezy było wręczenie dzieciom świątecznych paczek. Warto podkreślić, że zabawa choinkowa dla dzieci pracowników uczelni została zorganizowana po raz pierwszy od 21 lat, a paczki przygotowano z uwzględnieniem wieku i płci dzieci. Oba karnawałowe spotkania przygotowały panie z Działu Spraw Pracowniczych, które nie szczędziły czasu ani energii, aby uczestnicy imprez zapamiętali je na długo. Nie sposób także nie wspomnieć o smacznym poczęstunku serwowanym przez niezawodną ekipę pana Mariana Wandtke. Opracowała jgm zdjęcia Beata Zarach 42 Śniadecki jakiego nie znamy Śniadecki jako chemik Hydrogenium, hydrogen, hydrogène, hidrógeno – to kolejno łacińska, angielska, francuska i hiszpańska nazwa wodoru. Carboneum, carbon, carbone, carbono – to oczywiście węgiel w tych samych językach. Dlaczego polskie nazwy pierwiastków chemicznych tak różnią się od zlatynizowanych nazw w innych europejskich językach? „Winny” jest oczywiście Jędrzej Śniadecki, autor podręcznika „Początki chemii”, twórca polskiej terminologii chemicznej, w wielu przypadkach wciąż obowiązującej. Dziś trudno już dociec, dlaczego pierwiastek zwany po łacińsku i francusku silicium, po angielsku silicon, a po hiszpańsku silicio, nad Wisłą nazywamy krzemem. Wierny łacinie chciał być za to Śniadecki tłumacząc dosłownie nazwę oxygenium jako kwasoród, ale w połowie XIX w. uczeń Śniadeckiego – Jan Oczapowski – zaproponował nazwę tlen (od czasownika „tlić”) i kwasoród utonął w mrokach niepamięci. Niewiele brakowało do tego, aby nazwisko Śniadeckiego figurowało – obok Marii Curie-Skłodowskiej – w prestiżowym zestawieniu odkrywców pierwiastków chemicznych. Ponad sto lat przed wydzieleniem przez naszą dwukrotną noblistkę czystego radu, Śniadecki odkrył nowy metal, który nazwał „westem” (łac. Vestium). Obszerny artykuł na ten temat ukazał się przed rokiem w czasopiśmie „Wiedza i Życie” (nr 2/2011). Jego autor – Roman Edmund Sioda – cytuje m.in. korespondencję z Wilna, która ukazała się na pierwszej stronie dodatku do „Gazety Warszawskiej” z 2 sierpnia 1808 roku: JPan Jędrzej Sniadecki, Professor medycyny i chemii w Uniwersytecie tuteyszym pracując przez 6 przeszło miesięcy nad dokładną analizą Platyny surowey, dla oddzielenia wszystkich metallów, które chimicy w proszku Platyny znaleźli i poznania ich charakterów; odkrył w teyże Platynie ieszcze ieden metal od nikogo nie postrzeżony, który od nowo wynalezionego Planety Vesta nazwał Vestium, to więc, co wszyscy dotąd Chimicy mieli za Platynę czystą, Professor Chimii w Wilnie pokazał, że jest to kompozycya z dwóch oddzielnych i różnych metallów, to iest Platyny i Vestu, których własności charakterystyczne determinował, tak, iż on pierwszy i nowy metal Vestium i prawdziwą Platynę dopiero pokazał i opisał. Ważny ten wynalazek w przeszłym miesiącu kommunikowany został Instytutowi Narodowemu w Paryżu, i Akademii nauk Peterzburgskiey. Historyą zaś całych swoich robot zawieraiącą wiele nowych faktów dotąd w Chimii nieznanych, czytał tenże Autor w rozprawie swoiey na posiedzeniu publicznym Uniwersytetu 28 Czerwca V. S. (Veteris Styli - starego stylu, tj. według kalendarza juliańskiego – uwaga autora) przy zamknięciu kursów lekcyi publicznych i rozpoczęciu wakacyi. Ta rozprawa iest w druku i skoro wyidzie na iaw, będzie posłana Towarzystwu Warszawskiemu przyiacioł nauk. Wcześniej, jeszcze w lipcu, jedno z francuskich czasopism chemicznych poinformowało, iż „(…) jakiś chemik odkrył jakiś metal w ziarnistej platynie. Nazwał go Vestium od nazwy Vesta, danej ostatniej planecie odkrytej przez Olbersa. Ziarna platyny zawierają w rezultacie, 1. Platynę, 2. Pallad, 3. Rod, 4. Osm, 5. Iryd, 6. Vestium. Znajdują się tam jeszcze, złoto, żelazo, miedź, tytan (…)”. Oryginalny egzemplarz „Rosprawy o nowym metallu...” znajduje się między innymi w zbiorach Dolnośląskiej Biblioteki Cyfrowej. http://www.dbc.wroc.pl Kiedy Rosprawa o nowym metallu w surowey platynie odkrytym ujrzała światło dzienne, to samo francuskie czasopismo stwierdziło w krótkiej notatce, iż odkrycie nie zostało potwierdzone i konieczne są dalsze badania. Ale Śniadecki zajmował się już prawdopodobnie czym innym i dlatego w 1844 roku rosyjski chemik Karl Ernst Klaus obwieścił światu odkrycie pierwiastka o liczbie atomowej 44, który otrzymał nazwę ruten. Źródło: Roman Edmund Sioda, „Jakiś chemik odkrył jakiś metal” nr 2/2011 magazynu „WIEDZA I ŻYCIE” Jagoda Ratkowska Biblioteka Główna AWFiS 43 Wydawnictwo Wydawnictwo AWFiS „Polska w ruchu” – wyzwanie dla zdrowia publicznego Autor: J. Drabik Wydawnictwo AWFiS, Gdańsk 2011 ISBN: 978-83-62390-28-1 Liczba stron: 164, B5 Publikacja dotyczy problemu promocji (na skalę ogólnopolską) aktywności fizycznej wraz z szerokim uzasadnieniem znaczenia tej aktywności dla zdrowia jednostki i zdrowia publicznego. Praca ta, w pewnych jej fragmentach, jest swoistą kontynuacją wcześniejszej publikacji Autora pt. Promocja aktywności fizycznej (Gdańsk: AWF, 1997). Z recenzji prof. dr. hab. Andrzeja Jopkiewicza: „Opracowanie to ma dość obszerny wielowątkowy charakter, obejmujący zarówno rys historyczny idei Nagrody Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej za aktywność i sprawność fizyczną obywateli, uzasadnienie projektu, jak również wyjaśnienie podstawowych pojęć i związków między aktywnością fizyczną i zdrowiem oraz między sprawnością i wydolnością fizyczną a zdrowiem. Obszernie opisano również założenia projektu, ogólne zasady i program. [...] Projekt, który opisuje autor, jest zaproszeniem do zdrowego stylu życia – takiego, który charakteryzuje się dużą aktywnością fizyczną. Tym bardziej, że poziom aktywności fizycznej społeczeństwa polskiego odbiega znacznie od rekomendacji międzynarodowych i dotyczy to nie tylko osób dorosłych, ale także dzieci i młodzieży szkolnej. [...] Reasumując, uważam, że opracowanie to stanowi świetną możliwość propagowania aktywności fizycznej, a zarazem przez przedstawienie założeń projektu Nagrody Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej za aktywność i sprawność fizyczną obywateli spełnia swoją misję, jaką jest poprawa zdrowia publicznego Polaków.” Baltic Journal of Health and Physical Activity, 2011, Vo1. 3 No 4 Wydawnictwo AWFiS, 2011 ISSN: 2080-1297 Liczba stron: 219-341, A4 BALTIC JOURNAL OF HEALTH AND PHYSICAL ACTIVITY, ukazujący się w latach 1994–2008 roku jako RESEARCH YEARBOOK, jest recenzowanym czasopismem o zasięgu międzynarodowym. Od 2011 roku ukazuje się kwartalnie. Publikowane są w nim prace empiryczne i studyjne, reprezentatywne dla ponadlokalnych standardów akademickich w dziedzinie nauk przyrodniczych i społecznych o kulturze fizycznej. Periodyk przygotowywany w całości w języku angielskim. Indeksowany w Index Copernicus, SPORTDiscus. Punktacja czasopisma – 5,59 pkt. Index Copernicus oraz 6 pkt. MNiSW. Wersją pierwotną periodyku jest wersja on-line, wydawana we współpracy z VERSITA: http://versita.com/science/healthsciences/bjhpa/ ROCZNIK NAUKOWY tom XXI 2011 Wydawnictwo AWFiS 2011 ISSN: 1730-7953 Liczba stron: 110, A4 ROCZNIK NAUKOWY jest recenzowanym czasopismem o zasięgu krajowym, wydawanym od 1991 roku. Ukazuje się raz w roku. Publikowane są w nim prace oryginalne, przeglądowe i poglądowe, dotyczące wychowania fizycznego, sportu (w szczególności technologii treningu sportowego i pedagogiki sportu), zdrowia, a zwłaszcza teorii aktywności fizycznej zdrowia, turystyki – z perspektywą teorii i pedagogiki turystyki aktywnej, kulturowej i regionalnej. Punktacja – 4,07 pkt. Index Copernicus oraz 2 pkt. MNiSW. Teksty można przesyłać pocztą na adres Wydawnictwa (ul. Kazimierza Górskiego 1, 80-336 Gdańsk) bądź pocztą elektroniczną na adres: [email protected]. Opracowała Katarzyna Dzierżanowska 44 Wydawnictwo Zapowiedzi wydawnicze Wydawnictwo Uczelniane AWFiS w chwili obecnej przygotowuje następujące publikacje: ■ „Pierwsze kroki w piłce ręcznej. Przewodnik metodyczny” (L. Biernacki, W. Nowiński, J. Kubrycht) ■ „Aktywność ruchowa adaptacyjna” (A. Suchanowski, K. Okulczyk) Na bieżąco opracowywane są kolejne numery periodyków BALTIC JOURNAL OF HEALTH AND PHYSICAL ACTIVITY oraz ROCZNIK NAUKOWY. Od 2011 r. BJHPA zwiększył częstotliwość ukazywania się – obecnie jest kwartalnikiem; kolejny numer ukaże się w marcu 2012 r. Więcej informacji na temat działalności Wydawnictwa Uczelnianego AWFiS można znaleźć na stronie uczelni www.awf.gda.pl, w zakładce „Wydawnictwo”. W druku Aktywność fizyczna w środowisku wodnym wobec wybranych celów i funkcji wychowania fizycznego – na przykładzie gimnazjów publicznych Autor: G. Bielec Wydawnictwo: AWFiS, Gdańsk 2012 ISBN: 978-83-62390-32-8 Liczba stron: 144, B5 Lada dzień ukaże się drukiem monografia ukazująca problematykę wychowania fizycznego w gimnazjum poprzez pryzmat lekcji odbywających się w środowisku wodnym na podstawie wyników badań dotyczących dwuletniego eksperymentu pedagogicznego, przeprowadzonego w wybranych gimnazjach publicznych Gdańska. kd Wydawnictwa pozauczelniane Twórcy medalowych sukcesów Autor: Janusz Czerwiński Wydawnictwo: Studio Reklamy „erzet”, Olsztyn 2011 ISBN: 978-83-926637-1-3 Liczba stron: 63, B5 Przedstawiając w książce sylwetki czterech wybitnych trenerów – Ludwika Miętty-Mikołajewicza (koszykówka), Andrzeja Niemczyka (siatkówka), Antoniego Piechniczka (piłka nożna) i Bogdana Wenty (piłka ręczna) – autor przybliża czytelnikom drogi dochodzenia do sportowego mistrzostwa. Jako wybitny specjalista – teoretyk i praktyk – w dziedzinie gier zespołowych (przez wiele lat był trenerem reprezentacji narodowych Polski, Islandii i Grecji w piłce ręcznej, a z reprezentacją Polski zdobył w 1976 roku brązowy medal olimpijski), prof. Czerwiński wnikliwie zgłębia różne aspekty pracy trenera, szczegółowo analizując ich wpływ na osiągane wyniki. Na przykładzie dróg życiowych i cech osobowościowych szkoleniowców, którzy szczegółowo opisują, jak rozpoczynali swoją trenerską karierę, i jak doprowadzili reprezentacje Polski do medali w imprezach najwyższej rangi, autor pokazuje i analizuje różne metody prowadzenia zespołów narodowych, kładąc szczególny nacisk – obok kwestii warsztatowych – na psychologiczne aspekty pracy trenera reprezentacji, takie jak dobór zawodników do kadry, przygotowanie drużyny do meczu i kierowanie nią podczas sportowych zmagań czy eliminowanie konfliktów personalnych. Atutem książki są też pochodzące z prywatnych zbiorów fotografie. W podsumowaniu autor przedstawia własne sugestie i uwagi, których celem jest zainspirowanie polskich trenerów i przedstawicieli związków sportowych do opracowania i wdrożenia systemowych koncepcji rozwoju poszczególnych gier zespołowych. Opracowała Katarzyna Dzierżanowska 45 Sport Zimowy kalejdoskop sportowy Grudzień Piotr Myszka wicemistrzem świata w żeglarskiej klasie RS:X! Zawodnik AZS AWFiS uległ w australijskim Perth tylko Holendrowi Dorianowi van Rijsselberghe, a czwarty był student AWFiS Przemysław Miarczyński (SKŻ Ergo Hestia Sopot), który zapewnił sobie start w igrzyskach olimpijskich. Styczeń Anna Rybicka i Radosław Glonek zwycięzcami XVIII Turnieju o Buzdygan JM Rektora AWFiS! Floreciści Sietomu AZS AWFiS nie mieli sobie równych w pierwszych w 2012 roku zawodach Pucharu Polski, a 3. miejsce w rywalizacji kobiet zajęła ich klubowa koleżanka – 17-letnia Natalia Gołębiowska. Anna Rybicka druga w XVII Turnieju o Bursztynowy Floret! W finale rozegranego na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego turnieju Pucharu Polski zawodniczka Sietomu AZS AWFiS uległa swej byłej koleżance klubowej, reprezentującej AZS AWF Poznań Małgorzacie Wojtkowiak. Trzy złote medale młodych lekkoatletów AZS AWFiS w Halowych Mistrzostwach Polski Juniorów i Juniorów Młodszych! W rozegranych w Spale zawodach na najwyższym stopniu podium stanęli juniorzy młodsi: Klaudia Gołąbek – 200 m i Marcin Grudka – 60 m ppł oraz juniorka Syntia Ellward – 800 m. Medale zdobyły też wieloboistki – Maja Mikołajek była 2. w pięcioboju juniorek młodszych, a Zuzanna Łabiak 3. w siedmioboju juniorek. Luty Emilia Rygielska i Marta Łyczbińska na 3. stopniu podium turnieju Pucharu Europy do lat 23 w Rzymie! Lepsze od florecistek Sietomu AZS AWFiS były tylko dwie reprezentantki Włoch. Trzecie miejsce polskich florecistek w turnieju Pucharu Świata w niemieckim Tauberbischofsheim! W polskiej drużynie wystąpiła zawodniczka Sietomu AZS AWFiS Karolina Chlewińska. Zwyciężyły Włoszki. Michał Siess drugi w zawodach Pucharu Świata Juniorów we francuskim Aix-en-Provence! Florecistę Sietomu AZS AWFiS dopiero w finale pokonał Włoch Filippo Guerra. Drużynowo zwyciężyli Rosjanie, a Polacy zajęli 5. miejsce. Dopiero 9. miejsce polskich florecistów w drużynowym Pucharze Świata w hiszpańskiej La Coruñi. W meczu o awans do najlepszej ósemki Polacy przegrali z Koreą Płd. W turnieju indywidualnym najlepiej z biało-czerwonych walczyli zawodnicy Sietomu AZS AWFiS Radosław Glonek i Paweł Kawiecki, którzy zajęli odpowiednio 29. i 30. miejsce. Zwyciężyli Włoch Andrea Cassara i reprezentacja Niemiec. Zuzanna Leszczyńska halową mistrzynią Polski w lekkoatletyce! Zawodniczka AZS AWFiS zwyciężyła w biegu na 60 m ppł, bijąc wynikiem 8.45 s rekord życiowy. Najlepszy wynik w karierze osiągnął też w biegu na 400 m kolega klubowy Leszczyńskiej, Łukasz Domagała – czas 47.59 s dał mu brązowy medal. Marzec Trzy zwycięstwa judoków AZS AWFiS Gdańsk w półfinale Akademickich Mistrzostw Polski! W hali judo AWFiS najlepsi w swoich kategoriach wagowych byli: Sebastian Przybysz (do 81 kg), Tomasz Domański (do 100 kg) i Damian Nasiadko (+100 kg), drugie miejsca zajęli ich koledzy klubowi: Błażej Mielcarek (do 81 kg), Marcin Buksiński (do 100 kg) i Tomasz Tałach (+100 kg), a na najniższym stopniu podium stanął Paweł Miller (do 81 kg). jgm „Fundusz Pasji” dla Darii Pogorzelec! Daria Pogorzelec, studentka AWFiS i zawodniczka klubu Wybrzeże Gdańsk, zwyciężyła w grudniu 2011 roku w konkursie Hortexu „Fundusz Pasji”. Zadaniem uczestników konkursu było stworzenie facebookowego profilu pasji, który zawierał informacje o osobie, jej pasji i celu, na jaki zostanie przeznaczona ewentualna wygrana. Profil Darii wybrało 33,75% użytkowników Facebooka, którzy wzięli udział w głosowaniu. Czterokrotna mistrzyni Polski w judo postanowiła przeznaczyć nagrodę w wysokości 10 000 złotych na sfinansowanie swojego udziału w jednym z turniejów kwalifikacyjnych do Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Od redakcji W poprzednim numerze PANORAMY ukazał się materiał będący relacją z przebiegu Konferencji Naukowo-Metodycznej „Aktywność fizyczna a profilaktyka zachowań ryzykownych” (strony 19-20). W związku z tym właśnie tekstem zwrócił się do mnie – autorki tejże relacji – pan prof. Józef Drabik, domagając się sprostowania i wyjaśnienia czytelnikom kwartalnika, że Biała Księga Sportu nie zawiera definicji aktywności fizycznej. Zapoznałam się starannie z tym dokumentem (zarówno w wersji polskiej, jak i angielskiej) i przyznaję, że w istocie White Paper on Sport nie zawiera definicji przedmiotowego terminu w sensie normatywnym, natomiast konsekwentnie – w postanowieniach dokumentu – rozdzielnie posługuje się terminami „sport” oraz „aktywność fizyczna” i – co prawda nie explicite, ale poprzez specyfikację określonych zjawisk czy też zalecanych zachowań – te terminy definiuje. Jako że mój tekst zatytułowany Konferencja Naukowo-Metodyczna „Aktywność fizyczna a profilaktyka zachowań ryzykownych” jest jedynie relacją z przebiegu konferencji, 46 a nie publikacją o charakterze naukowym, użyte w nim sformułowanie definicja aktywności fizycznej jest zastosowaniem słowa „definicja” sensu largo bądź – jak kto woli – w rozumieniu potocznym, a nie prawnym. Ponadto nie bez znaczenia jest użycie w relacji z konferencji słowa „zaczerpniętą”, które przecież nie oznacza „sformułowaną”, a raczej „wyprowadzoną”. W świetle powyższego wydaje mi się, iż użycie przeze mnie słowa „definicja” było uprawnione. Gdyby jednak przyjąć wykładnię zawężającą, to być może rzeczywiście należy uznać, iż zręczniejszym byłoby użycie – w odniesieniu do terminu „aktywność fizyczna” – zamiast sformułowania „definicja” zwrotu „rozumienie pojęcia”. Pragnę w tym miejscu podziękować za wnikliwość, z jaką czytelnicy zapoznają się z publikacjami zamieszczanymi w redagowanym przeze mnie kwartalniku, gdyż motywuje mnie ona do jeszcze bardziej wytężonej pracy. Joanna Grubba-Machnikowska Zmiany zasad rekrutacji kandydatów na rok akademicki 2012/2013 Kierunek turystyka i rekreacja studia I stopnia stacjonarne – zniesienie egzaminu ze sprawności fizycznej. Postępowanie kwalifikacyjne będzie uwzględniało: a) ocenę stanu zdrowia; b) konkurs świadectw dojrzałości; c) język obcy. Opracowała Kierunek fizjoterapia studia II stopnia stacjonarne i niestacjonarne – wprowadzenie egzaminu wstępnego. Postępowanie kwalifikacyjne będzie uwzględniało: a) ocenę stanu zdrowia; b) egzamin wiedzy z zakresu studiów I stopnia w postaci testu jednokrotnego wyboru, z którego kandydat będzie mógł uzyskać maksymalnie 45 punktów. Marta Wójcik-Szot Akademia Wychowania Fizycznego i Sportu im. Jędrzeja Śniadeckiego w Gdańsku Wydział Wychowania Fizycznego Wydział Turystyki i Rekreacji studia stacjonarne I stopnia kierunki: data zakończenia rejestracji - wychowanie fizyczne 02.07.2012 r. - sport 02.07.2012 r. - fizjoterapia 02.07.2012 r. brak egzaminów wstępnych część zajęć na studiach niestacjonarnych I i II stopnia jest prowadzona w formie e-learningu studia stacjonarne II stopnia kierunki: kierunek turystyka i rekreacja data zakończenia rejestracji studia stacjonarne I stopnia 22.07.2012 r. studia stacjonarne II stopnia 16.07.2012 r. - wychowanie fizyczne 15.07.2012 r. studia niestacjonarne I stopnia 16.09.2012 r. - sport 15.07.2012 r. studia niestacjonarne II stopnia 16.09.2012 r. - fizjoterapia 15.07.2012 r. studia niestacjonarne I stopnia - kierunek wychowanie fizyczne 16.09.2012 r. - kierunek sport 02.07.2012 r. AWFiS prowadzi także studia doktoranckie - stacjonarne - niestacjonarne Termin rekrutacji: od 1 czerwca do 3 września 2012 r. Tel. 58 55 47 209 www.awfis.gda.pl E-mail: [email protected] studia niestacjonarne II stopnia kierunki: - wychowanie fizyczne 16.09.2012 r. - fizjoterapia 09.09.2012 r. Ważne terminy: 04.06.2012 r. – początek internetowej rejestracji kandydatów (IRK) 19 marca 2012 r. i 17 kwietnia 2012 r. – dni otwarte Akademii 30.05.2012 r. – 06.06.2012 r. – kurs przygotowawczy. Informacji udziela organizator kursu AZS AWFiS – tel. 58 554 7106. Terminy egzaminów wstępnych: 07.07.2012 r. – 13.07.2012 r. – egzaminy sprawnościowe dla kierunków: wychowanie fizyczne, sport, fizjoterapia 19.07.2012 r. – egzamin wstępny na studia stacjonarne II stopnia na kierunek fizjoterapia 13.09.2012 r. – egzamin wstępny na studia niestacjonarne II stopnia na kierunek fizjoterapia Kontakt: Biuro rekrutacji: tel. 58 55 47 305 lub 198 Informacja o rekrutacji na Wydziale WF: Tel.58 55 47 209 Informacja o rekrutacji na Wydziale TiR: Tel.58 55 47 125, 276 www.awfis.gda.pl E-mail: [email protected]