panorama-58.

Transkrypt

panorama-58.
Gale, plebiscyty,
wyróżnienia...
Prof. Waldemar Moska
Rektorem AWFiS
na lata 2012-2016
Katedra Fizjoterapii AWFiS –
nowa jakość
str. 11
str. 25
str. 18
str. 29
Fot. Beata Zarach
Fot. Cezariusz Piórczyk
Fot. Tomasz Szyszkowski
str. 6
Fot. Adam Szczuka
Fot. Beata Zarach
Fot. Beata Zarach
Na przełaj przez PANORAMĘ
str. 39
9 lutego 2012 roku, w Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu, odbyła się publiczna obrona rozprawy doktorskiej Marcina Dornowskiego, asystenta w Zakładzie Teorii Sportu i Motoryczności Człowieka AWFiS. Promotorem pracy
zatytułowanej „Siła mięśniowa a umiejętności techniczne 17-19 letnich judoków” był prof. nadzw. dr hab. Władysław
Jagiełło, a recenzentami – prof. dr hab. Stanisław Sterkowicz i prof. nadzw. dr hab. Zbigniew Trzaskoma. PANORAMA
serdecznie gratuluje nowemu doktorowi i życzy dalszej owocnej pracy naukowej w drodze do habilitacji.
Adres redakcji:
80-336 Gdańsk
ul. Kazimierza Górskiego 1
tel: (58) 55-47-408
fax: (58) 55-20-751
e-mail: [email protected]; [email protected]
Redaktor prowadzący: Joanna Grubba-Machnikowska
Współpraca: Iwona Al.-Bayati, Agnieszka Domaracka-Herrmann, Katarzyna Dzierżanowska, Katarzyna Osińska, Jagoda Ratkowska, Małgorzata
Sochacka, Grażyna Strzyżyńska, Barbara Zając
Skład i grafika: Maciej Klejnglas
Koncepcja układu stron: Joanna Grubba-Machnikowska
Druk: EXPOL P.RYBIŃSKI J. DĄBEK SPÓŁKA JAWNA z siedzibą we Włocławku
ul. Brzeska 4
87-800 Włocławek
Tel/fax: 54 232 37 23
E-mail: [email protected]
Nakład:500 egzemplarzy
W projekcie okładki wykorzystano zdjęcia: Cezarego Piórczyka, Adama Szczuki – AM Studio i Beaty Zarach
Pismo „Panorama AWFiS” wydaje Akademia Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku za zgodą rektora uczelni. Autorzy publikowanych materiałów
nie otrzymują za nie honorariów, akceptują ich opublikowanie w piśmie oraz wyrażają zgodę na zamieszczenie ich w internecie na witrynie uczelni:
www.awf.gda.pl.
Redakcja zastrzega sobie prawo do zmiany tytułów oraz skracania i adiustowania tekstów. Wyrażane w artykułach opinie są poglądami autorów i nie
zawsze odzwierciedlają stanowisko redakcji.
C
hyba dla każdego oczywistym jest, jakiemu wydarzeniu poświęcamy najwięcej miejsca
w pierwszym w 2012 roku wydaniu PANORAMY. Tym wydarzeniem są rzecz jasna wybory
nowych władz Akademii na kadencję 2012-2016 – kwestia niezwykle istotna dla wszystkich członków naszej akademickiej społeczności. Na stanowisku najważniejszym – Rektora AWFiS – zmiany
nie będzie i przez następne cztery lata rektorską buławę dzierżyć będzie prof. Waldemar Moska,
którego exposé zamieszczamy bezpośrednio po kilkustronicowym raporcie, zawierającym wyniki i kalendarium wyborów oraz sylwetki nowo wybranych członków władz uczelni.
Piszemy też oczywiście o innych istotnych dla Akademii sprawach. Odnotowujemy
ważną rocznicę – 10-lecie zmiany nazwy AWF na AWFiS poprzez dodanie słów „i Sportu”, a o tym, jak do tego doszło
mówią ówczesny rektor uczelni, prof. Janusz Czerwiński, i prof. Jerzy Młynarczyk, który – choć nigdy nie pracował
przy ul. Wiejskiej w Gdańsku (tak brzmiała poprzednia nazwa ul. Kazimierza Górskiego) – odegrał
ważną rolę w wydarzeniach, które miały miejsce przy ul. Wiejskiej w Warszawie. Po upływie dekady od zmiany
nazwy uczelni AWFiS nie przestaje się rozwijać, o czym świadczy chociażby utworzenie nowej uczelnianej katedry –
Katedry Fizjoterapii – cele działania której obszernie wyjaśnia jej szef, prof. Andrzej Suchanowski.
Tradycyjnie podsumowujemy też „plebiscytowe szaleństwo”, z jakim mamy do czynienia na początku każdego
roku. Podobnie jak przed 12 miesiącami, w czołówkach wielu plebiscytów, rankingów i podsumowań aż roi się od reprezentantów AWFiS – zarówno sportowców uczelnianego klubu, jak i studentów Akademii.
A jako że rok 2012 jest rokiem olimpijskim, wiele miejsca poświęcamy największym sportowym igrzyskom ery nowożytnej. O tych minionych pasjonująco opowiada – w rubryce „Specjalnie dla PANORAMY” – nestor dziennikarzy
sportowych Jerzy Gebert, a o nadchodzących igrzyskach w Londynie piszemy w kontekście gimnastyki artystycznej
i żeglarstwa. „Na okoliczność” olimpijskich planów i marzeń przepytujemy studentkę AWFiS, gimnastyczkę
artystyczną Joannę Mitrosz i trenującą ją panią Alicję Urbaniak, wyjaśniamy także kontrowersje związane
z olimpijską nominacją w żeglarskiej klasie RS:X; mamy w uczelni aktualnych wicemistrza świata i mistrza Europy –
szkoda, że tylko jeden z nich może walczyć o medal na olimpijskim akwenie w Weymouth.
Wątek olimpijski pojawia się zresztą w jeszcze jednym miejscu. Legenda polskiego judo, charyzmatyczny i kontrowersyjny „Mistrz”, czyli Ryszard Zieniawa, poddaje krytyce obowiązujący dziś w jego ukochanej dyscyplinie sportu system
szkolenia, przeciwstawiając temu systemowi model, jaki obowiązywał w latach 80., gdy nasi judocy – pod wodzą Ryszarda
Zieniawy właśnie – święcili triumfy na największych światowych imprezach z igrzyskami olimpijskimi włącznie. Od myśli
o najbliższych igrzyskach nie sposób się również uwolnić czytając relację Pawła Kawieckiego z kolejnej, ósmej już edycji
turnieju florecistek „Dwór Artusa”. W tym roku turniej ten miał ponownie rangę Grand Prix Pucharu Świata i wzięła w nim
udział cała światowa czołówka, a Polki poczynały sobie w Hali Widowiskowo-Sportowej AWFiS całkiem nieźle.
Zapraszam też do lektury rozmowy kpt. Jarosława Kaczorowskiego z Januszem J. Cieliszakiem, będącej niejako
suplementem do wywiadu tegoż znakomitego żeglarza z kpt. Romanem Paszke, który zamieściliśmy w poprzednim
numerze PANORAMY, ale znacznie wykraczającej poza temat nieudanej próby pobicia rekordu w samotnym rejsie
dookoła Ziemi w kierunku zachodnim.
Jest w tym numerze kwartalnika wiele innych ważnych i interesujących tekstów – nie wszystkie mogę w tym miejscu zapowiedzieć i pokrótce omówić, ale gorąco zachęcam do ich lektury. Niestety, są też w tej PANORAMIE pożegnania.
W 2009 roku Senat AWFiS nadał godność doktora honoris causa prof. Tadeuszowi Ulatowskiemu, jednemu z najwybitniejszych specjalistów w dziedzinie nauk o kulturze fizycznej. Piękne i bogate życie Profesora dobiegło
końca na dwa miesiące przed 89. rocznicą Jego urodzin, a wspominają Go dwaj inni doktorzy honoris causa AWFiS –
profesorowie Janusz Czerwiński i Henryk Sozański.
Żegnamy też Zbyszka Liszewskiego. Kiedy latem ubiegłego roku przypadkiem natknęłam się Niego, ucieszyłam się niezmiernie. Był taki czas na początku lat 90., kiedy grupą przyjaciół spotykaliśmy się co czwartek w mieszkaniu „Lichy” na – jak to na własny użytek określaliśmy – „obiadach czwartkowych” i dziś już nie odważyłabym się wartościować, co było w nich ważniejsze – aspekt kulinarny czy towarzyski. Pamiętam też dokładnie, jakie emocje budziła za każdym razem wieńcząca wieczór gra w popularnego „chińczyka”, której stawką było to, kto
będzie zmywać naczynia (gospodarze oczywiście byli z tego obowiązku zwolnieni).
Potem – jak to w życiu bywa – nasze drogi się rozeszły, ale kiedy wpadliśmy na siebie na uczelnianym korytarzu, wyściskaliśmy się serdecznie. A jako że zbliżał się akurat termin rozpoczęcia Mistrzostw Europy w Tenisie Stołowym, zaproponowałam „Liszce”, żeby napisał coś na ten temat do PANORAMY. I tak doszło do tego, że w poprzednim numerze naszego kwartalnika ukazał się krótki felieton „Widziane z góry”, którego autorem był – dla wielu
osób niestety anonimowy – współtwórca największych sukcesów polskiego tenisa stołowego.
Byliśmy już umówieni na dalsze teksty, bo Zbyszek miał kilka interesujących pomysłów, ale gdy na początku stycznia,
w przeddzień zaplanowanej w naszym domu wspólnej kolacji, zadzwoniłam do „Lichy”, okazało się, że dzień wcześniej trafił
On do szpitala. Był tam niespełna miesiąc; odwiedzałam Go i widziałam, jak ten postawny niegdyś mężczyzna dosłownie
nikł w oczach. Odszedł 1 lutego, a trzy dni później pochowano Go na cmentarzu w rodzinnym Skępem, niedaleko Włocławka.
Przepraszam za ten bardzo osobisty i daleki od dziennikarskiego profesjonalizmu koniec artykułu wstępnego, ale
z przedwczesną śmiercią Zbyszka do dziś nie mogę się pogodzić. Podobnie zresztą jak wielu Jego przyjaciół, z których jeden
– Andrzej Jakubowicz – wspomina Go na naszych łamach.
Joanna Grubba-Machnikowska
Spis treści
W tym numerze PANORAMY
Nowe władze AWFiS wybrane! Prof. Waldemar Moska Rekto-
5 rem AWFiS na lata 2012-2016
33 Porozumienie i list intencyjny
6 Kalendarium czynności wyborczych
34 Euro 2012
9 Exposé Rektora AWFiS
35 kich AWFiS w ramach projektu Silna i Odporna Kadra Olimpijska
Prawie 7 tysięcy chętnych na wolontariuszy miejskich w trakcie
Nowe szkolenia, wykłady i warsztaty dla nauczycieli akademicLifelong Learning Programme Erasmus – nowe możliwości dla
10 10 lat „… i Sportu”
36 pracowników uczelni
11 Piotr Myszka „królem plebiscytowych łowów”!
37 Sylwetki AZS AWFiS – Hanna i Marta Łyczbińskie
Nie wstydziłęm się tego skurczu w gardle – rozmowa z Jerzym
Studenci Wydziału WF AWFiS wyróżnieni stypendium Ministra
13 Gebertem
38 Nauki i Szkolnictwa Wyższego
16 Wspomnienie o prof. Tadeuszu Ulatowskim
38 Członkowie RSS AWFiS w KUWF
17 „Licha” był od nas lepszy – wspomnienie o Zbyszku Liszewskim
39 Buły
Dwór Artusa 2012 – Grand Prix Pucharu Świata we florecie
Otwarte Mistrzostwa AWFiS w ramach I Memoriału im. Jana
18 kobiet
41 Triathlon – sposób na życie
20 Sylwia Gruchała zmieniła klub
42 I nastał czas świąteczny
21 Katedra Fizjoterapii w AWFiS – nowa jakość
42 Karnawał 2012
23 Można osiągnąć więcej – rozmowa z Ryszardem Zieniawą
43 Śniadecki jako chemik
Piłka może czasem uciec za daleko – rozmowa z Joanną Mitrosz
44 Wydawnictwo AWFiS
Polski Związek Żeglarski rozstrzyga wątpliwości.
45 Zapowiedzi wydawnicze
„Pont” mistrzem, „Myszek” brązowym medalistą – wspaniały
45 Wydawnictwa pozauczelniane
30 szakiem
Kto ma statki, ten ma wydatki – rozmowa z Januszem J. Cieli-
46 Zimowy kalejdoskop sportowy
32 Spotkanie z kapitanem jachtowym Mariuszem Pycz-Pyczewskim
46 Od redakcji
25 i Alicją Urbaniak
28 Przemysław Miarczyński olimpijczykiem
29 występ deskarzy w Mistrzostwach Europy na Maderze
33 Pracowity „martwy” sezon
W następnym numerze
Z Senatorem RP Andrzejem Personem – attaché olimpijskim reprezentacji Polski na Igrzyska XXX Olimpiady, znawcą i wielbicielem
Londynu – odbędziemy pasjonującą wycieczkę po największej europejskiej metropolii, podczas której kolejnymi przystankami będą
sportowe areny olimpijskie – zarówno te nowo wybudowane, jak i te, które zostały na potrzeby igrzysk zaadaptowane. Porozmawiamy też o medalowych szansach naszych sportowców i o obowiązkach ciążących na attaché olimpijskim.
Ponadto w 59. numerze uczelnianego kwartalnika:
Dr Marek Graczyk o projekcie „Silna i Odporna Kadra Olimpijska Londyn 2012”
Sylwetki olimpijczyków – zawodników KS AZS AWFiS Gdańsk i studentów AWFiS
Podsumowanie działań promocyjnych AWFiS podczas wiosennych targów edukacyjnych
Wybory władz uczelni
Nowe władze AWFiS wybrane!
Prof. Waldemar Moska Rektorem AWFiS na lata 2012-2016
Rektor Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu im. Jędrzeja Śniadeckiego prof. nadzw. dr
hab. Waldemar Moska będzie pełnił swą funkcję przez następne cztery lata. Wyboru rektora na
kolejną kadencję dokonało Kolegium Elektorów AWFiS.
Fot. Beata Zarach
Prof. Moska był jedynym kandydatem na stanowisko rektora uczelni.
W głosowaniu elektorów, które odbyło
się 26 stycznia 2012 r., otrzymał on 24
głosy na 24 oddane.
13 lutego wybrano Prorektorów
AWFiS. Funkcję Prorektora ds. Nauki
i Kontaktów z Zagranicą będzie sprawował prof. nadzw. dr hab. Stanisław
Sawczyn, Prorektorem ds. Kształcenia
i Rozwoju został prof. nadzw. dr hab. Jarosław Jaszczur-Nowicki, a Prorektorem
ds. Studenckich i Sportu będzie dotychczasowy prorektor, prof. nadzw. dr hab.
Kazimierz Kochanowicz.
Kadencja nowo wybranych władz
Akademii Wychowania Fizycznego
i Sportu im. Jędrzeja Śniadeckiego rozpocznie się 1 września 2012 roku i potrwa Przewodniczący Komisji Wyborczej AWFiS prof. Jędrzej Antosiewicz (z lewej) gratuluje
do 31 sierpnia 2016 roku.
prof. Waldemarowi Mosce wyboru na stanowisko Rektora AWFiS
Fot. Beata Zarach
Rektor Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu
Prof. nadzw. dr hab. Waldemar Moska urodził się 29 czerwca 1962 roku w Wejherowie.
Po ukończeniu w 1985 r. studiów w Akademii Wychowania Fizycznego w Gdańsku pozostał na uczelni, pełniąc funkcję asystenta. Jego kariera zawodowa i naukowa nieprzerwanie
związana jest z Akademią; po obronieniu w 1995 roku pracy doktorskiej został adiunktem
AWF, a w 2007 roku – po zdaniu kolokwium habilitacyjnego – dołączył do grona profesorów AWFiS. W 2008 roku został Kierownikiem Zakładu Historii i Organizacji Kultury Fizycznej
i jeszcze w tym samym roku powołano go na stanowisko Dziekana Wydziału Turystyki
i Rekreacji. 10 września 2010 roku po raz pierwszy został wybrany na Rektora Akademii
Wychowania Fizycznego i Sportu im. Jędrzeja Śniadeckiego.
Jego zainteresowania naukowe skupiają się na zagadnieniach związanych z właściwym
zorganizowaniem kultury fizycznej, a przede wszystkim sportu, zarówno w kontekście systemu szkolenia sportowego, jak i struktury wychowania fizycznego, sportu, rekreacji ruchowej i rehabilitacji ruchowej. Jego praca habilitacyjna pt. Metodyczne i organizacyjne
aspekty rozwoju sportu w latach 1945-2005 była próbą oceny wpływu zmian metodycznych i organizacyjnych w polskim
sporcie po II wojnie światowej na jego aktualny poziom. Historyczny wątek badawczy podejmowany był także w innych
publikacjach, m.in. w monografii Polskie straty gdańskiego sportu w okresie II wojny światowej (2004) czy też w pracy
zbiorowej Z dziejów sportu w Sopocie (2005), której był redaktorem.
Jest autorem około 90 publikacji naukowych, w tym 6 monografii, a także redaktorem i współredaktorem 14 pozycji
zwartych. Pełni funkcję współredaktora naczelnego czasopisma GeoJournal of Tourism and Geosites. Jest członkiem Polskiego Towarzystwa Prawa Sportowego.
Posiada uprawnienia trenera II klasy w siatkówce i tenisie stołowym. Pełnił funkcje Wiceprezesa Pomorskiego Związku Tenisa Stołowego oraz Przewodniczącego Komisji Rozwoju i Oceny Kadr Trenerskich Polskiego Związku Tenisa Stołowego. W latach 90. prowadził sekcję ekstraklasy tenisa stołowego w AZS AWF Gdańsk, a w okresie 2005-2007 pracował ze
sportowcami niepełnosprawnymi w Stowarzyszeniu Rehabilitacyjno-Sportowym „Szansa Start” Gdańsk – za działalność na
rzecz osób niepełnosprawnych uzyskał tytuł Honorowego Członka Stowarzyszenia. Jest aktywnie zaangażowany w promowanie idei sportu powszechnego. Jest żonaty, ma syna.
jgm
5
Wybory władz uczelni
Kalendarium czynności wyborczych
Wybory władz Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu im. Jędrzeja Śniadeckiego były najważniejszym – z punktu widzenia społeczności akademickiej AWFiS – wydarzeniem pierwszych
miesięcy 2012 roku. Nad ich przebiegiem czuwała Komisja Wyborcza AWFiS, której przewodniczył prof. dr hab. Jędrzej Antosiewicz. Ukonstytuowały się też Wydziałowe Komisje Wyborcze,
którym przewodniczyli: na Wydziale Wychowania Fizycznego – prof. nadzw. dr hab. Jarosław
Jaszczur-Nowicki, a na Wydziale Turystyki i Rekreacji – dr Piotr Wojdakowski. Poniżej przedstawiamy – w porządku chronologicznym – zapis wydarzeń, które doprowadziły do wyboru nowych
władz uczelni na lata 2012-2016.
3-5.01.2012 r. – wybór elektorów uczelni
3.01.2012 r. wyboru elektorów dokonali nauczyciele akademiccy nieposiadający tytułu naukowego profesora lub
stopnia naukowego doktora habilitowanego. Uprawnionych
do głosowania było 87 osób, oddano 87 głosów – w tym
ważnych 85. Zgłoszono 6 kandydatów, spośród których do
Kolegium Elektorów AWFiS wybrano 4.
4.01.2012 r. swego przedstawiciela w Kolegium Elektorów
AWFiS wybrali pracownicy niebędący nauczycielami akademickimi. Uprawnione do głosowania były 143 osoby, oddano
142 głosy – w tym ważnych 141. Zgłoszono dwie kandydatki,
a do kolegium wybrana została jedna osoba.
5.01.2012 r. wyboru elektorów dokonali nauczyciele akademiccy posiadający tytuł naukowy profesora lub stopień naukowy doktora habilitowanego, zatrudnieni w AWFiS jako
podstawowym miejscu pracy. Uprawnionych do głosowania było 25 osób, oddano 25 głosów – w tym ważnych 25.
Zgłoszono 20 kandydatów, spośród których do Kolegium
Elektorów AWFiS zostało wybranych 14. Ponadto w skład
kolegium weszło 5 przedstawicieli studentów uczelni.
Kolegium Elektorów AWFiS
prof. dr hab. Jędrzej Antosiewicz
prof. nadzw. dr hab. Włodzimierz Erdmann
prof. nadzw. dr hab. Tomasz Frołowicz
prof. nadzw. dr hab. Władysław Jagiełło
prof. nadzw. dr hab. Zbigniew Jastrzębski
prof. nadzw. dr hab. Kazimierz Kochanowicz
prof. nadzw. dr hab. Radosław Laskowski
prof. nadzw. dr hab. Mariusz Lipowski
prof. nadzw. dr hab. Waldemar Moska
prof. nadzw. dr hab. Wojciech Ratkowski
prof. nadzw. dr hab. Małgorzata Resiak
prof. nadzw. dr hab. Stanisław Sawczyn
prof. nadzw. dr hab. Andrzej Suchanowski
prof. nadzw. dr hab. Tomasz Tomiak
dr Zbigniew Czubek
dr Tomasz Grzywacz
dr Mirosław Piątek
dr Krzysztof Wnorowski
mgr Dorota Małkiewicz
mgr Iwona Bonisławska
Ewelina Cerowska
Julia Kasprzykowska
Marcin Niszewski
Artur Niwczyk
6
5-12.01.2012 r. – zgłaszanie kandydatów
na rektora
Zgłoszony został jeden kandydat – prof. nadzw. dr hab. Waldemar Moska.
26.01.2012 r. – wybór Rektora AWFiS
W głosowaniu wzięło udział 24 elektorów, a potrzebna do
wyboru rektora liczba głosów wynosiła 13. Komisji skrutacyjnej powołanej w celu obliczenia głosów na kandydata
na stanowisko rektora przewodniczył prof. nadzw. dr hab.
Wojciech Ratkowski, a członkami komisji byli: prof. nadzw.
dr hab. Radosław Laskowski, dr Krzysztof Wnorowski oraz
Julia Kasprzykowska.
Za kandydaturą prof. Waldemara Moski opowiedzieli się
jednogłośnie wszyscy członkowie Kolegium Elektorów
AWFiS.
26.01-3.02.2012 r. – zgłaszanie kandydatów
na prorektorów
Na stanowiska prorektorów uczelni zgłoszono trzech kandydatów: prof. nadzw. dr. hab. Stanisława Sawczyna, prof.
nadzw. dr. hab. Jarosława Jaszczur-Nowickiego i prof.
nadzw. dr. hab. Kazimierza Kochanowicza.
13.02.2012 r. – wybór prorektorów uczelni
W wyniku głosowania Kolegium Elektorów AWFiS Prorektorem ds. Nauki i Kontaktów z Zagranicą został prof.
nadzw. dr hab. Stanisław Sawczyn, Prorektorem ds. Kształcenia i Rozwoju – prof. nadzw. dr hab. Jarosław Jaszczur-Nowicki, a Prorektorem ds. Studenckich i Sportu – prof.
nadzw. dr hab. Kazimierz Kochanowicz.
16.02.2012 r. – wybór Dziekana Wydziału
Wychowania Fizycznego
Kolegium Elektorów Wydziału Wychowania Fizycznego
AWFiS dokonało wyboru dziekana wydziału. Został nim
prof. nadzw. dr hab. Tomasz Tomiak, który pokonał w głosowaniu prof. nadzw. dr. hab. Andrzeja Szwarca.
08.03.2012 r. (po oddaniu do druku tego
numeru PANORAMY)
Na ten dzień zaplanowano wybory Dziekana Wydziału Turystyki i Rekreacji AWFiS.
Opracowała jgm
Wybory władz uczelni
Prorektor ds. Nauki i Współpracy z Zagranicą
Prof. nadzw. dr hab. Stanisław Sawczyn urodził się 8 lutego 1948 roku w Jarosławiu.
Studia w AWF w Krakowie ukończył w 1971 roku i podjął pracę jako nauczyciel wychowania fizycznego w Liceum Ogólnokształcącym w Miechowie. W 1974 roku został
asystentem w Wyższej Szkole Wychowania Fizycznego w Gdańsku, dzisiejszej AWFiS.
W roku 1985 uzyskał stopień doktora nauk o kulturze fizycznej, a w latach 1997-2000
odbył studia habilitacyjne w Narodowym Uniwersytecie Kultury Fizycznej i Sportu w Kijowie (Ukraina), zakończone obroną rozprawy habilitacyjnej pt. Teoretyczno-metodyczne
podstawy normowania obciążeń treningowych w gimnastyce sportowej w procesie kształtowania mistrzostwa sportowego.
W latach 1990-2008 był Kierownikiem Zakładu Gimnastyki Podstawowej, a od 2008
roku jest Kierownikiem Katedry Sportu AWFiS. W latach 2005-2008 pełnił funkcję Dziekana Wydziału Wychowania Fizycznego, a od 2010 roku – Dziekana Wydziału Turystyki
i Rekreacji. W okresie od sierpnia do września 2010 roku pełnił obowiązki Rektora AWFiS.
Ponadto w latach 2002-2003 był pierwszym Dziekanem Wyższej Szkoły Wychowania Fi-
zycznego i Turystyki w Sopocie.
Jest autorem ponad 150 publikacji (również z Impact Factor) oraz 11 pozycji zwartych (w tym 5 monografii), będących
efektem wieloletnich badań dotyczących optymalizacji procesu treningowego w dyscyplinach o złożonej strukturze ruchu,
wybranych dyscyplinach sportowych i w treningu zdrowotnym. W latach 2004-2006 był kierownikiem głównego tematu
badawczego pt. Trening sportowy – próba określenia możliwości adaptacyjnych człowieka do wysiłku fizycznego, realizowanego w AWFiS w ramach działalności statutowej. Wyniki badań prezentował na 39 zjazdach naukowych – kongresach,
konferencjach międzynarodowych i krajowych. Wypromował 5 doktorów i 95 magistrów.
W 2002 roku otrzymał za działalność naukową nagrodę resortową. Jest członkiem komitetów naukowych czterech
czasopism, a także członkiem European College of Sport Science i Gdańskiego Towarzystwa Naukowego.
W 1993 roku uzyskał uprawnienia sędziego międzynarodowego w gimnastyce sportowej, a w 1996 roku – trenera klasy
mistrzowskiej w tej dyscyplinie sportu. W latach 2000-2003 był Przewodniczącym Komisji Szkoleniowej Sekcji Męskiej
Polskiego Związku Gimnastycznego. Jest żonaty, ma dwóch synów.
Prorektor ds. Kształcenia i Rozwoju
Prof. nadzw. dr hab. Jarosław Jaszczur-Nowicki urodził się 25.01.1969 roku w Mrągowie. Jest absolwentem mrągowskiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego w żeglarstwie
(zawodnik klasy mistrzowskiej w żeglarstwie oraz w bojerach). Studia w Akademii Wychowania Fizycznego w Gdańsku ukończył w 1993 roku i został zatrudniony w uczelni na
stanowisku asystenta w Zakładzie Żeglarstwa AWF. W 1997 roku uzyskał stopień doktora
nauk o kulturze fizycznej ze specjalnością organizacja kultury fizycznej, a w 2007 roku,
na Narodowym Uniwersytecie Wychowania Fizycznego i Sportu w Kijowie (Ukraina),
obronił pracę habilitacyjną pt. Przygotowanie fizyczne wysokokwalifikowanych sportowców jako czynnik mistrzostwa sportowego, w dyscyplinach o zmiennych zewnętrznych warunkach prowadzenia zawodów (na przykładzie żeglarstwa deskowego), uzyskując stopień
doktora habilitowanego nauk o kulturze fizycznej ze specjalnością teoria sportu.
W latach 1997-2005 był adiunktem w Zakładzie Żeglarstwa, a od 2006 roku w Katedrze
Teorii Sportu AWFiS. Równolegle pracował jako adiunkt na Wydziale Nauk o Zdrowiu
Elbląskiej Uczelni Humanistyczno-Ekonomicznej (EUH-E). W latach 2001-2005 pełnił
funkcję Dyrektora Zespołu Studiów Podyplomowych AWFiS. Od 2008 roku jest profesorem nadzwyczajnym w Katedrze
Teorii Sportu AWFiS oraz w Katedrze Fizjoterapii Wydziału Nauk o Zdrowiu EUH-E. Od 2010 roku jest Kierownikiem
Katedry Sportów Indywidualnych AWFiS.
Jest autorem ponad 70 publikacji, w tym 3 pozycji zwartych, z zakresu kontroli procesu treningowego oraz metodyki
nauczania żeglarstwa, fizjoterapii, a także zagadnień organizacyjno-prawnych funkcjonowania sportu. Jako dydaktyk opracował program nauczania na specjalizacji z żeglarstwa deskowego oraz program zajęć z windsurfingu podczas obligatoryjnych obozów letnich.
Jego pasją jest żeglarstwo, posiada w tej dyscyplinie sportu uprawnienia trenera klasy mistrzowskiej. W 1995 roku
odbył staż naukowo-metodyczny w École Nationale de Voile w Quiberon (Francja). W latach 2000-2004 pełnił funkcję
Wiceprezesa ds. Sportu Warmińsko-Mazurskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego. Jest żonaty, ma dwie córki.
7
Wybory władz uczelni
Prorektor ds. Studenckich i Sportu
Prof. nadzw. dr hab. Kazimierz Kochanowicz urodził się 25 stycznia 1951 roku w Zalesiu. W 1974 roku ukończył studia w Wyższej Szkole Wychowania Fizycznego w Gdańsku
i podjął pracę jako nauczyciel w SP nr 4 w Wejherowie i w Liceum Ogólnokształcącym
w Rumi. Rok później został zatrudniony w gdańskiej WSWF jako asystent, a jednocześnie
zaczął pracować jako trener gimnastyki (jego pierwszym klubem była Konradia Gdańsk).
W latach 1978-1981 odbył studia doktoranckie w Instytucie Kultury Fizycznej
i Sportu im. P.F. Lesgafta w Leningradzie (dziś Sankt Petersburg w Rosji) i uzyskał
stopień doktora nauk pedagogicznych ze specjalnością gimnastyka sportowa. W latach
1982-1983 był Kierownikiem Zakładu Gimnastyki i Ćwiczeń Muzyczno-Ruchowych,
a w latach 1983-1986 pełnił funkcję Prodziekana AWF ds. Studenckich.
W latach 1984-1988 przewodniczył Komisji ds. Kształcenia i Doskonalenia Kadr
w Polskim Związku Gimnastycznym. W 1989 roku wyjechał do Francji, gdzie do 1993
roku pracował jako trener gimnastyki w klubie sportowym Gym w Lisieux. Po powrocie
kontynuował pracę szkoleniową w Klubie Sportowym MKS AZS AWF Gdańsk. Jego studia habilitacyjne w Narodowym Uniwersytecie Wychowania Fizycznego i Sportu w Kijowie (Ukraina), w latach 1996-1999,
zaowocowały rozprawą habilitacyjną pt. Teoretyczno-metodyczne podstawy kontroli kompleksowej w procesie szkolenia
młodych gimnastyków oraz zdobyciem stopnia naukowego doktora habilitowanego nauk o kulturze fizycznej. Jest profesorem nadzwyczajnym AWFiS.
Od 1999 roku pełni funkcję Kierownika Zakładu Teorii Sportu, w latach 1996-2002 był Prodziekanem AWF ds. Studiów Stacjonarnych, a w latach 2002-2005 – Dziekanem Wydziału Wychowania Fizycznego AWFiS. Od 2008 roku jest
Prorektorem AWFiS ds. Studenckich i Sportu.
Prof. Kochanowicz jest autorem ok. 140 publikacji, w tym 12 pozycji zwartych z zakresu szkolenia sportowego, kontroli kompleksowej i metodyki nauczania ćwiczeń gimnastycznych. Systematycznie bierze udział w kongresach i konferencjach naukowych w obszarze kultury fizycznej. Jest współorganizatorem kongresów i konferencji naukowych nt. optymalizacji i indywidualizacji procesu szkolenia sportowego, a także animatorem i aktywnym uczestnikiem wielu przedsięwzięć
promujących profilaktykę zachowań ryzykownych i postawy prozdrowotne.
Wypromował 6 doktorów. W 2000 roku otrzymał Nagrodę Prezesa Urzędu Kultury Fizycznej i Sportu za osiągnięcia
naukowe. Jest członkiem Międzynarodowego Stowarzyszenia Motoryczności (IASK). Jest żonaty, ma dwóch synów.
Dziekan Wydziału Wychowania Fizycznego
Prof. nadzw. dr hab. Tomasz Tomiak urodził się 17 września 1967 roku w Nowym Tomyślu. Był wybitnym sportowcem; w 1992 roku zdobył w Barcelonie brązowy medal olimpijski w wioślarstwie (czwórka ze sternikiem), był też srebrnym (1993) i brązowym (1991)
medalistą mistrzostw świata, a tytuł mistrza Polski zdobył 17 razy.
Studia w Akademii Wychowania Fizycznego w Gdańsku ukończył w 1997 roku, a dwa
lata później został zatrudniony w uczelni na stanowisku asystenta w Zakładzie Teorii Sportu.
W 2002 roku uzyskał stopień doktora nauk o kulturze fizycznej, a w 2008 roku obronił pracę habilitacyjną pt. Teoretyczno-metodyczne podstawy doskonalenia wytrzymałości
specjalnej wioślarzy klasy mistrzowskiej, uzyskując stopień doktora habilitowanego nauk
o kulturze fizycznej w zakresie teorii sportu.
W latach 2002-2008 był adiunktem najpierw w Zakładzie Teorii Sportu, a od 2007 r.
w Katedrze Teorii Sportu [dzisiejsza Katedra Sportów Indywidualnych – przyp. jgm], od
2008 roku jest profesorem nadzwyczajnym AWFiS. W latach 2005-2008 pełnił funkcję
Prodziekana AWFiS ds. Studiów Niestacjonarnych. Od 2008 roku jest Prezesem Klubu
Sportowego AZS AWFiS Gdańsk.
Jego zainteresowania naukowe skupiają się wokół mechanizmów mających wpływ na tworzenie specjalnych możliwości wysiłkowych wyczynowych sportowców. Jest autorem 48 publikacji (również z Impact Factor), w tym jednej monografii. Jest członkiem European College of Sport Science. Aktywnie uczestniczy w kongresach i konferencjach naukowych
zarówno w Polsce, jak i za granicą. Został odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi.
Jego pasją jest wioślarstwo. W latach 1997-2002 był trenerem wioślarstwa w AZS AWF Gdańsk, a w latach 2000-2008,
będąc członkiem zarządu Polskiego Związku Towarzystw Wioślarskich, pełnił funkcję Przewodniczącego Komisji Metodyczno-Szkoleniowej PZTW. Jest żonaty, ma córkę i syna.
Opracowała jgm
Zdjęcia Beata Zarach
8
Exposé
Exposé Rektora AWFiS
Jako nowo wybrany Rektor Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu im. Jędrzeja Śniadeckiego chciałbym
gorąco podziękować reprezentującemu społeczność akademicką naszej uczelni Kolegium Elektorów za zaufanie, jakim zostałem obdarzony. Traktuję to zarówno jako wyraz uznania – lub co najmniej akceptacji – dla
moich dotychczasowych działań związanych z pełnieniem funkcji rektora, jak i jako wyzwanie postawione
przede mną na następną, czteroletnią kadencję. A będzie to wyzwanie niełatwe.
W 2012 roku Akademia Wychowania Fizycznego i Sportu
w Gdańsku rozpoczyna okres organizacyjnych przedsięwzięć związanych z dążeniem do uzyskania statusu
Krajowego Naukowego Ośrodka Wiodącego w naukach
o kulturze fizycznej. Nie jest to zadanie łatwe, lecz –
w perspektywie kilku najbliższych lat – możliwe do zrealizowania. Działaniom tym ma sprzyjać nowy statut Akademii, uchwalony już przez Senat AWFiS, a przede wszystkim
strategia rozwoju uczelni do 2020 roku. Właśnie priorytetami określonymi w strategii będziemy się kierować w działaniach zmierzających do uzyskania statusu KNOW. Najważniejszymi z nich będą dynamiczny rozwój nauki oraz
konstruktywne działania dotyczące wyznaczenia nowych
kierunków w rozwoju dydaktyki, zgodnie z zapotrzebowaniem rynku pracy i potencjalnych kandydatów na studia,
a także studentów AWFiS. Niezbędna będzie również kompleksowa współpraca ze strukturami rządowymi i samorządowymi, organizacjami społecznymi i innymi jednostkami
podejmującymi działania w zakresie kultury fizycznej i turystyki. Jednakże elementem niezbędnym do realizacji wymienionych wyżej działań podstawowych jest modernizacja
i rozbudowa infrastruktury naszej uczelni.
Nasze plany w tym zakresie przedstawiałem już wielokrotnie, są one zatem doskonale znane tym, którzy aktywnie uczestniczą w życiu społeczności akademickiej AWFiS.
Planujemy wybudowanie Hali Gimnastycznej Leszka Blanika Centrum Innowacyjno-Wdrożeniowego, która zostanie oddana do użytku w roku 2014. Otrzymane od Prezydenta Miasta Gdańska Pawła Adamowicza – w ramach
15-letniej dzierżawy – obiekty byłej szkoły sportowej będą
termomodernizowane. W latach 2012-2013 powstanie
w nich Centrum SPA & Wellness, a także przeniesione tam
zostaną uczelniana administracja oraz Wydział Turystyki
i Rekreacji. Przygotowujemy się również do kompleksowej
termomodernizacji AWFiS, co powinno zostać zrealizowane
do 2014 roku.
To oczywiście nie wszystko. Już poczyniliśmy konkretne
starania, w wyniku których rozbudowane zostanie Narodowe
Centrum Żeglarstwa – modernizacji i poszerzeniu ulegnie
przystań oraz uatrakcyjniona zostanie plaża. Z kolei Przystań Wioślarska AWFiS przy ul. Siennickiej w Gdańsku ma
zostać poszerzona o bazę hotelową w oparciu o podmiot zewnętrzny; niezbędna jest również modernizacja infrastruktury
sportowej przystani. Konieczna jest też modernizacja Ośrodka Szkoleniowo-Sportowego w Raduniu, a szczególnie jego
części noclegowej oraz przystani wraz z wyposażeniem.
Współpraca z podmiotami zewnętrznymi już zaprocentowała podpisaniem umowy na renowację i odbudowę
kortów tenisowych oraz utworzenie Przychodni Rehabilitacyjno-Sportowej, natomiast kolejne działania powinny przynieść możliwość rozbudowy uczelnianej bazy noclegowej.
Jednakże najważniejszym aspektem działalności naszej
uczelni jest nauka. Wdrażana aktualnie procedura zakupu
aparatury badawczej, na którą środki finansowe w kwocie
2,6 mln zł udało się pozyskać z Unii Europejskiej za pośrednictwem Pomorskiego Urzędu Marszałkowskiego, zostanie
zakończona w roku 2012. Do tego czasu zamierzamy utworzyć dwa pomieszczenia laboratoryjne (Wysiłku Fizycznego
i Badań Genetycznych). Dwa wygrane konkursy badawcze
na kwotę 1,1 mln zł (prof. Zbigniew Jastrzębski i prof. Radosław Laskowski) pozwolą na dynamiczne realizowanie badań naukowych w sporcie. W tym kontekście należy wspomnieć, iż zamierzamy przygotować czytelny i sprawny system
nagradzania pracowników naukowo-dydaktycznych za wybitną aktywność naukową.
Wiele korzyści przynosi Akademii współpraca jej władz
z Radą Samorządu Studentów AWFiS. W najbliższym czasie planowane są znaczące – nie tylko w skali Pomorza, ale
także całego kraju – imprezy studenckie, dzięki którym systematycznie będzie poprawiał się wizerunek naszej uczelni.
Godna pochwały jest też inna cenna inicjatywa naszych studentów, dzięki której zostanie utworzony Inkubator Przedsiębiorczości.
Stoją też przed nami wyzwania będące naturalną konsekwencją globalnego postępu technologicznego. Rozwój
AWFiS jako uczelni nowoczesnej i dobrze zarządzanej nie
byłby możliwy bez informatyzacji dydaktyki oraz finansów.
Wdrażany aktualnie program „Wydatek” pozwoli na skuteczniejsze zarządzanie finansami i wdrożenie samodzielności wydziałów, a program „Bazus” przyczyni się do rozwoju
i usprawnienia obsługi dydaktycznej i finansowej studentów
oraz umożliwi wielokierunkowy przepływ informacji. Elektronizacji ulegnie również Biblioteka Główna AWFiS.
Warto też przypomnieć, że w Akademii dynamicznie
działa Biuro Zarządzania Projektami Unijnymi, dzięki któremu pozyskiwane są kolejne projekty unijne umożliwiające
współfinansowanie dydaktyki, aktywności naukowej oraz
działań organizacyjnych. Kompleksowe przeszkolenie kadry
zarządzającej uczelnią w ramach postępowania administracyjnego, działań zarządczych i aktywności organizacyjnej
będzie możliwe również dzięki funkcjonowaniu BZPU.
Wszystkie opisane projekty i działania powinny pozwolić nam na osiągnięcie w perspektywie najbliższych kilku
lat sukcesu, jakim będzie utrzymanie statusu samodzielnej,
publicznej uczelni wychowania fizycznego i sportu. Jedynie
wspólny wysiłek całej społeczności akademickiej AWFiS
może ten sukces zapewnić, spełniając nasze oczekiwania
i ambicje. I o ten wysiłek gorąco do wszystkich apeluję!
Rektor Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu
prof. nadzw. dr hab. Waldemar Moska
9
Rocznica
10 lat „… i Sportu”
1 lutego 2012 roku minęło 10 lat od wejścia w życie Ustawy z dnia 5 grudnia 2001 r. o zmianie nazwy Akademii Wychowania Fizycznego im. Jędrzeja Śniadeckiego w Gdańsku-Oliwie. Na mocy
tej ustawy Akademia stała się pierwszą w Polsce Akademią Wychowania Fizycznego i Sportu.
Dz.U.z 2002 r. Nr 4, poz. 30
USTAWA
z dnia 5 grudnia 2001 r.
o zmianie nazwy Akademii Wychowania Fizycznego im. Jędrzeja Śniadeckiego w Gdańsku-Oliwie
Art. 1.
Akademii Wychowania Fizycznego im. Jędrzeja Śniadeckiego w Gdańsku-Oliwie nadaje się nazwę
„Akademia Wychowania Fizycznego i Sportu im. Jędrzeja Śniadeckiego w Gdańsku”.
Art. 2.
Ustawa wchodzi w życie z dniem 1 lutego 2002 r.
Zmianę nazwy uczelni zaproponował ówczesny Rektor
AWF prof. dr hab. Janusz Czerwiński.
Ja już dużo wcześniej zakładałem, że w przyszłości czeka małe uczelnie pewien kłopot, wynikający z tego, że – na
wzór uczelni zachodnich – nasze ministerstwo będzie dążyło
to tego, aby te mniejsze „podwiązać” pod te większe, żeby
stały się one po prostu wydziałami dużych uniwersytetów.
I doszedłem do wniosku, że szansą naszej Akademii na to,
aby utrzymać własną tożsamość, może być pewna specyfika
uczelni, wyróżniająca ją spośród innych AWF-ów. To były
czasy, kiedy byliśmy prawdziwą potęgą w polskim sporcie,
wniosek był zatem prosty – takim czynnikiem wyróżniającym
nas może stać się sport oraz nauka i badania na rzecz sportu. Prowadziłem już wtedy zaawansowane rozmowy na temat
„fuzji” naszej uczelni z gdyńską Akademią Morską, a oczami
wyobraźni widziałem naszą Alma Mater jako kuźnię sportowych talentów i ośrodek, który będzie sprzyjał rozwojowi
świetnych zawodników, a w dalszej przyszłości nawet jako
Uniwersytet Kultury Fizycznej.
Mój pomysł zmiany nazwy Akademii został zaakceptowany przez Senat AWF i wtedy oficjalnie wystąpiliśmy z inicjatywą, mającą na celu zmianę „szyldu” uczelni. Zaczęli-
śmy oczywiście szukać w różnych ugrupowaniach partyjnych
sprzymierzeńców, którzy poparliby nasz wniosek, bo sprawa
nie była taka prosta, jak to dziś – z perspektywy 10 lat – mogłoby się wydawać. Takie osoby znaleźliśmy, wszystkich tutaj
nie wymienię, ale przywołam jedno nazwisko – ówczesnego
posła na Sejm RP, pana profesora Jerzego Młynarczyka, który rozumiał i od początku bardzo aktywnie popierał tę naszą
inicjatywę.
Pamiętam, jak dumny byłem, kiedy sejm przyjął ustawę
o zmianie nazwy naszej uczelni i mogliśmy wreszcie tytułować się Akademią Wychowania Fizycznego i Sportu. Niestety
nic nie jest dane raz na zawsze i dzisiaj – przykro mi to mówić – sportową potęgą nie jesteśmy. Złożyły się na to różne,
czasem niezależne od nas przyczyny, ale trzeba teraz wielkiej
determinacji, aby sytuacja uległa poprawie. To jest możliwe,
ale potrzebne są moim zdaniem radykalne działania, które
wsparłaby nie tylko cała nasza społeczność akademicka,
ale także władze samorządowe Gdańska i województwa pomorskiego. Jeśli bowiem pomorski sport ma się rozwijać, to
„inkubatorem”, w którym rozwój ten powinien następować
szczególnie dynamicznie, z oczywistych powodów powinna
być Akademia Wychowania Fizycznego i Sportu.
Podczas obrad Sejmu RP treść ustawy referował prof. dr
hab. Jerzy Młynarczyk.
Nie byłem wtedy członkiem sejmowej Komisji Kultury
Fizycznej i Sportu, ale doszły mnie głosy, że Akademia zabiega o uzupełnienie swojej nazwy. Początkowo nie bardzo wiedziałem, dlaczego uczelni tak na tym zależy, szybko jednak
zrozumiałem, że to może być bardzo ważne. Gdy wyznaczono
mnie jako referenta tej sprawy, działałem już z pełnym przekonaniem, że Akademia powinna się tak właśnie nazywać.
Dlaczego? Przyznam, że zawsze martwiło mnie to, że
uczelnia znana powszechnie przede wszystkim z tak świetnych
wyników sportowych, nie jest poprzez swoją nazwę jednoznacznie identyfikowana z tym aspektem swojej działalności.
Nie ma też co ukrywać, że za zmianą nazwy kryły się ponadto
względy bardziej prozaiczne; dodanie określenia „i sportu”
z całą pewnością otwierało przed uczelnią pewne dodatkowe
możliwości finansowe. Byłem w stu procentach przekonany,
że dodanie do nazwy Akademii tegoż określenia ukaże jej
rzeczywistą rolę w strukturze kultury fizycznej i da uczelni
określone korzyści. Dlatego z pełnym zapałem popierałem
tę nazwę i o ile pamiętam, sejmowe głosowanie było chyba
jednomyślne [401 głosów za, 1 przeciw, 3 wstrzymało się –
przyp. jgm], a były to czasy, kiedy ówczesna opozycja sprzeciwiała się często na zasadzie „nie, bo nie!”
Czy prowadziłem wtedy jakieś tajne narady z Januszem
Czerwińskim? Tak naprawdę ani on nie wtajemniczał mnie
specjalnie w szczegóły, ani ja się za bardzo nie dopytywałem, bo – jak wspomniałem – miałem już własny pogląd na
całą sprawę. Trochę pracowaliśmy na zasadzie tych dwóch
rabinów z jednej z moich ulubionych historyjek. Otóż pewnego razu jechało pociągiem dwóch najważniejszych przed
wojną rabinów – cadyk z Góry Kalwarii i cadyk z Berdyczowa. I pewien młody Żyd, który zobaczył dwóch tak uczonych
mężów w jednym przedziale, dał konduktorowi pięć złotych,
mówiąc: „Panie, posadź mnie pan w tym samym przedziale,
bo jak tacy dwaj mędrcy będą rozmawiali, to ile ja skorzystam.” Ale uczeni mężowie milczeli przez całą podróż i rozczarowany młody Żyd, wysiadając już z pociągu, odważył
się zapytać jednego z nich: „Rebe, dlaczego wy wcale nie
rozmawialiście ze sobą? Ja tu zainwestowałem pieniądze,
liczyłem na to, że zyskam, a tu nic.” A rabin spojrzał na niego i odpowiedział: „Słuchaj Icek, on wie wszystko, ja wiem
wszystko, to o czym my mamy rozmawiać?”
10
Opracowanie jgm, mm
Plebiscyty
Piotr Myszka „królem plebiscytowych łowów”!
Cztery tytuły – Najlepszego Sportowca Gdańska, Najlepszego Sportowca Pomorza, Trójmiejskiej
Gwiazdy Sportu oraz Żeglarza Roku 2011 – zdobył mistrz Europy i wicemistrz świata w klasie
RS:X Piotr Myszka. W dwóch pierwszych przypadkach deskarz AZS AWFiS Gdańsk powtórzył
swoje ubiegłoroczne osiągnięcia. Tytuły najlepszych sportowców Gdyni i Sopotu zdobyli studenci
AWFiS – gimnastyczka artystyczna Joanna Mitrosz (UKS Jantar Gdynia) i wielki rywal Piotra
Myszki, Przemysław Miarczyński (SKŻ Ergo Hestia Sopot).
Fot. Jerzy Bartkowski
Choć Sopocka Gala Sportu odbyła się dopiero 23 stycznia, to jeszcze w grudniu specjalna kapituła pod przewodnictwem wiceprezydentów Sopotu – Joanny Cichockiej-Guli
Najlepszy Sportowiec Sopotu Przemysław Miarczyński (z lewej)
z prezydentem miasta Jackiem Karnowskim
i Bartosza Piotrusiewicza – ogłosiła nazwiska najlepszych
sportowców miasta 2011 roku. Wśród mężczyzn – zgodnie
z oczekiwaniami – tytuł ten zdobył student Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu Przemysław Miarczyński, żeglarski mistrz Europy w klasie windsurfing i czwarty zawodnik mistrzostw świata w klasie
RS:X, który zdecydowanie pokonał w głosowaniu
tyczkarza SKLA Sopot Mateusza Didenkowa i ścigającego się na samochodowych torach Przemysława Włodarczyka (Automobilklub Orski). „Pierwszą
Damą” sopockiego sportu została znakomita tyczkarka Anna Rogowska (SKLA Sopot).
…potem nastąpił festiwal plebiscytowych triumfów
Piotra Myszki…
go Sportowca Pomorza 2011. Pierwszym z tych wyróżnień
uhonorowała zawodnika AZS AWFiS Gdańsk specjalna
kapituła pod przewodnictwem Marszałka Województwa Pomorskiego dr. Mieczysława Struka, w skład której wchodzili
m.in. poseł na Sejm RP Leszek Blanik i Rektor AWFiS prof.
Waldemar Moska. Równolegle rozstrzygnięto 59. Plebiscyt
„Dziennika Bałtyckiego” na Najpopularniejszego Sportowca Pomorza. Zwyciężył koszykarz Trefla Sopot Filip Dylewicz, a w głosowaniu czytelników gazety Piotr Myszka zajął
siódme miejsce. W pierwszej dziesiątce znalazło się jeszcze
dwoje studentów AWFiS; Joanna Mitrosz zajęła miejsce
czwarte, a Przemysław Miarczyński był dziesiąty.
Dzień później Najlepszy Sportowiec Pomorza zdobył
tytuł Najlepszego Sportowca Gdańska. Tym razem żeglarz
AZS AWFiS znalazł się na czele Złotej Dziesiątki Gdańskiego Sportu, której skład ogłoszono podczas IX Gali
Gdańskiego Sportu w Filharmonii Bałtyckiej na Ołowiance,
a której wyboru dokonała kapituła pod przewodnictwem
Prezydenta Miasta Gdańska Pawła Adamowicza (w składzie
kapituły znaleźli się członkowie Gdańskiej Rady Sportu
z jej przewodniczącym, byłym Rektorem AWFiS prof.
Wojciechem Przybylskim na czele). Oprócz Piotra Myszki
w gronie uhonorowanych znaleźli się także inni przedstawiciele naszej uczelni: reprezentująca Wybrzeże Gdańsk
studentka Akademii, judoczka Daria Pogorzelec (4. miejsce) oraz zawodnicy AZS AWFiS – gimnastyk Marek Łyszczarz, judoczka Zuzanna Pawlikowska i pływaczka Karolina
Urbańska (kolejno miejsca od szóstego do ósmego). Nagroda dla najlepszego niepełnosprawnego sportowca roku przypadła Natalii Partyce, studentce AWFiS i reprezentantce Polski w tenisie stołowym.
Fot. Beata Zarach
Jako pierwszy Najlepszym Sportowcem Sopotu został Przemysław Miarczyński…
Swoje pierwsze trofeum żeglarz AZS AWFiS
Gdańsk zdobył 4 stycznia, kiedy w Sali Koncertowej Radia Gdańsk, podczas uroczystej gali współorganizowanej przez Radio Gdańsk, gdański oddział
Od lewej: Piotr Myszka – Najlepszy Sportowiec Pomorza 2011 i przewodnicząTVP i redakcję „Dziennika Bałtyckiego”, przyzna- cy kapituły plebiscytu, Marszałek Województwa Pomorskiego dr Mieczysław
no dwa tytuły – Najlepszego i Najpopularniejsze- Struk, podczas gali w Sali Koncertowej Radia Gdańsk
11
Kandydatura gimnastyczki Jantara Gdynia uzyskała wcześniej jednogłośne poparcie złożonej z gdyńskich
radnych, przedstawicieli sportowych
środowisk miasta i dziennikarzy kapituły, której zadaniem było zarekomendowanie prezydentowi Gdyni kandydatów do wyróżnień w poszczególnych
kategoriach. Wśród mężczyzn największe uznanie zdobył żeglarz YKP
Gdynia Marcin Czajkowski.
…a na koniec tytułem Niepełnosprawnego Sportowca Roku 2011 uhonorowano Natalię Partykę.
Pomorska Gala Żeglarska. Nominowani w kategorii Żeglarz Roku, od lewej: Michał Przybytek, Piotr Myszka, Przemysław Miarczyński i Mateusz Kusznierewicz
Plebiscytowy hat-trick padł łupem Piotra Myszki po ogłoszeniu wyników ósmej edycji plebiscytu „Gazety
Wyborczej” na Trójmiejskie Gwiazdy
Sportu 2011 roku, które nastąpiło 13
stycznia w sopockim Dream Clubie
(czwarty był Przemysław Miarczyński,
a piąta florecistka Sylwia Gruchała),
ale nie był to koniec wspaniałej passy
Piotra – 19 stycznia wrócił on na Ołowiankę, by podczas Pomorskiej Gali
Żeglarskiej odebrać nagrodę dla Żeglarza Roku 2011 (w gronie nomino-
W ostatnim dniu stycznia Kapituła Honorowa plebiscytu Sportowiec
...następnie tytuł Najlepszej Sportsmenki Gdyni zdobyła Joanna Mitrosz
23 stycznia w Hali Sportowo-Widowiskowej „Gdynia” odbyła się
Gdyńska Gala Sportu, podczas której wręczono nagrody i wyróżnienia
za 2011 rok przyznane przez prezydenta miasta dr. Wojciecha Szczurka.
W Gdyni – podobnie jak wcześniej
w Sopocie – wybrano najlepszych
sportowców osobno spośród kobiet
i mężczyzn, a Najlepszą Sportsmenką
Fot. Beata Zarach
Natalia Partyka
Od prawej: Prezydent Miasta Gdyni dr Wojciech Szczurek, Joanna Mitrosz i Marcin Czajkowski- podczas Gdyńskiej Gali Sportu
wanych był również Przemysław Miarczyński).
Wśród kobiet tytułem Żeglarza
Roku 2011 uhonorowana została wicemistrzyni Polski w klasie RS:X, zawodniczka AZS AWFiS Gdańsk Agata Brygoła, która ogłosiła podczas gali zakończenie sportowej kariery.
12
Gdyni została studentka AWFiS Joanna
Mitrosz, ósma wieloboistka Mistrzostw
Świata w Gimnastyce Artystycznej,
zawodniczka, która jako pierwsza na
Pomorzu zdobyła imienną kwalifikację
olimpijską [rozmowa z Joanną Mitrosz
i jej trenerką Alicją Urbaniak na str. 25
– przyp. jgm].
Fot. Beata Zarach
Fot. Robert Urbański
Plebiscyty
Roku 2011, którego partnerem było
Radio Zet, zadecydowała, że nagroda dla Niepełnosprawnego Sportowca
Roku 2011 trafi do studentki AWFiS
Natalii Partyki. W minionym roku Natalia potwierdziła swoją przynależność
do krajowej i europejskiej czołówki
tenisistek stołowych. W rozgrywanych w gdańsko-sopockiej Ergo Arenie
mistrzostwach Europy nasza zawodniczka awansowała do ćwierćfinału
turnieju deblowego, również w deblu
zdobyła srebrny medal mistrzostw
Polski, a także triumfowała w Mistrzostwach Europy Niepełnosprawnych
w Tenisie Stołowym (w klasie „10”).
Opracowała
Joanna Grubba-Machnikowska
Specjalnie dla PANORAMY
Nie wstydziłem się tego skurczu w gardle…
Jerzy Gebert to nestor wybrzeżowego dziennikarstwa, postać doskonale znana wielu polskim
kibicom – nie tylko tym starszego pokolenia. Z wykształcenia lekarz, z zawodu i zamiłowania
dziennikarz sportowy, którego radiowe relacje z wielu imprez najwyższej rangi stanowią dziś
kanon sportowego dziennikarstwa. Trzykrotny „olimpijczyk” – był w składzie ekip komentatorskich Polskiego Radia na igrzyskach olimpijskich w Monachium (1972), Montrealu (1976) i Moskwie (1980).
Jak doszło do tego, że pan – dziennikarz Radia Gdańsk –
znalazł się w Monachium?
To było bardzo skomplikowane. Nie muszę chyba panu tłumaczyć, jak trudno musiało być prowincjonalnemu dziennikarzowi sportowemu przebić się do warszawskiej „silnej
grupy pod wezwaniem” i zostać powołanym do ekipy olim-
I ten argument wystarczył?
Nie, więc posłużyłem się jeszcze przykładem dość drastycznym, bo niewiele wcześniej Tadek Pyszkowski, ówczesny
szef redakcji sportowej Polskiego Radia, „nie zauważył”
bramki w meczu Polska - Turcja; Polska wygrała 1:0, a on
relacjonował ten mecz do końca w przekonaniu, że jest bezbramkowy remis – jakoś mu ta bramka „umknęła”, bo zdaje
się, że odwrócił się na chwilę i rozmawiał z jakimiś technikami. To była potworna kompromitacja, więc powiedziałem wtedy tym prezesom i dyrektorom, że mnie nigdy nie
zdarzyło się nie zauważyć nokautu na ringu. No i bardzo
szybko wysłano mnie na bokserskie mistrzostwa Europy do
Madrytu, regularnie zacząłem też relacjonować kolarskie
Wyścigi Pokoju, a potem – koledzy z Warszawy nie mieli już
wyjścia – znalazłem się w sześcioosobowej radiowej ekipie
olimpijskiej.
Fot. Arch. Jerzego Geberta
W Monachium przypadł panu oczywiście boks i…
Jerzy Gebert na stanowisku reporterskim
pijskiej. Ja przecież pracowałem w rozgłośni gdańskiej już
ponad 20 lat, przy okazji wielu imprez dałem się poznać jako
sprawozdawca na antenie ogólnopolskiej, ale do tych największych imprez międzynarodowych jakoś szczęścia nie
miałem. Wreszcie nie wytrzymałem i w 70. bodajże roku
– na dorocznej naradzie redaktorów sportowych w Górach
Świętokrzyskich – wobec licznego grona różnych prezesów
i dyrektorów wygarnąłem, co myślę. Powiedziałem, że Gebert jest dobry, jak trzeba wędrować po Polsce od Mielca czy
Opola przez Łódź i dalej – np. wszystkie mistrzostwa Polski
w boksie wtedy obsługiwałem – a kiedy jest wyjazd na mistrzostwa Europy czy igrzyska olimpijskie, to o Gebercie się
zapomina.
…i wszystko, co było konieczne, bo przecież było nas sześciu, a aren olimpijskich dwadzieścia kilka. Jeśli więc nie siedziałem w hali bokserskiej, to „latałem” z magnetofonem po
innych arenach – musiałem na przykład relacjonować hokej na trawie, który pierwszy raz w życiu wtedy widziałem.
Zostałem też wysłany na tor wioślarski, żeby „pilotować”
do złotego medalu naszego kajakarskiego mistrza świata,
gdańszczanina Grzegorza Śledziewskiego, ale pamiętamy,
jak się to skończyło. I w Monachium, i cztery lata później
w Montrealu, sama obecność w olimpijskim finale wręcz paraliżowała Grzegorza i nie wytrzymywał psychicznie ciążącej na nim – wielkim faworycie – presji. „Doprowadziłem”
za to do podium naszych kolarzy, zarówno szosowych, którzy zdobyli srebrny medal w wyścigu drużynowym – jeszcze
bez gdynianina Tadka Mytnika, ale już oczywiście z „Ryszardem Wielkim” [Szurkowskim – przyp. mm], jak i tandem
Andrzej Bek - Benedykt Kocot, który zdobył brązowy medal
na torze.
Ale w boksie „zdobył” pan medal złoty.
To była moja największa chyba reporterska satysfakcja. Kiedy relacjonowałem finałową walkę Janka Szczepańskiego
z Węgrem Orbanem, kilkaset metrów dalej, na Stadionie
Olimpijskim, piłkarze rozgrywali mecz finałowy z Węgrami. Tam Deyna strzela drugą bramkę, tutaj ręka Szczepańskiego wędruje do góry, i w przeciągu kwadransa – dłużej
to chyba nie było – dwa Mazurki Dąbrowskiego płyną do
kraju. Radość była niesamowita i nie wstydziłem się tego
skurczu w gardle, który pamiętam do dzisiaj.
Najdramatyczniejszym epizodem związanym z igrzyskami w Monachium był atak terrorystów „Czarnego Wrześ-
13
Specjalnie dla PANORAMY
nia” na kwatery reprezentacji Izraela w wiosce olimpijskiej. Gdzie pan był, kiedy się pan o tym dowiedział?
Oj, to pamiętam doskonale, chyba najbardziej wryło mi się to
w pamięć. Byłem w wiosce olimpijskiej i raptem, raniutko,
we wszystkich telewizorach widzimy, co się stało. Polecieliśmy tam od razu z Bohdanem Tomaszewskim i zza takiego
ogrodzenia z siatki obserwowaliśmy widoczne na balkonach i w oknach – nie dalej niż 50 metrów od nas – zakapturzone postaci z kałasznikowami czy innymi automatami
i z kominiarkami na twarzach. To już było po tym pierwszym
dramatycznym spięciu, kiedy toczyły się już negocjacje. No
i potem ten szok po tragicznej strzelaninie na lotnisku [zginęło tam 16 osób, w tym 9 sportowców, 5 porywaczy, policjant
i pilot helikoptera; dwóch sportowców zamordowano wcześniej w wiosce olimpijskiej – przyp. mm] – te wypadki są
doskonale znane. Przeżywaliśmy to wszyscy okropnie, także
dlatego, że dalszy ciąg igrzysk stanął pod wielkim znakiem
zapytania. Pamiętam też tę niesłychanie przykrą ceremonię
żałobną na Stadionie Olimpijskim, z trumnami ofiar, no ale
na szczęście zwyciężyła ta jedyna chyba racjonalna opcja, że
igrzyska nie mogą stanąć, bo wtedy zwycięstwo odnieśliby
terroryści – im o to przecież chodziło.
nia razem ze stojącym na najwyższym stopniu podium
Władkiem. Zresztą nie tylko ja, także inni koledzy – Daniel Passent, Maciej Wierzyński – wszyscy roniliśmy łzy.
W Montrealu z kolei, kiedy miałem szczęście być na stadionie
w tym wspaniałym dniu polskiej lekkiej atletyki, kiedy Irena
Szewińska biła rekord świata w biegu na 400 m, Tadek Ślusarki wygrywał konkurs skoku o tyczce, a młodziutki Jacek
Wszoła nieoczekiwanie triumfował w skoku wzwyż.
Skoro zatem płynnie zmieniliśmy kontynent i jesteśmy
już w Montrealu, to ja z kolei do dziś pamiętam jedną
z najdramatyczniejszym walk w historii polskiego boksu
– półfinał Rybicki-Sawczenko, w którym Rybicki pokonał dysponującego nokautującym ciosem rywala, który
wcześniej kilka razy okrutnie go „sponiewierał”. Był pan
wtedy przy ringu?
Ja relacjonowałem wszystkie walki Jurka z Sawczenką. On
zresztą zaliczył z Rosjaninem bardzo niekorzystny bilans –
1-4 chyba – i właśnie w Montrealu odniósł to jedyne zwycięstwo, które było „przepustką” do ostatniego złotego medalu
Niemcy byli w stosunku do nas otwarci, życzliwi, a wręcz
uderzyła mnie ich ekspiacja – za wojnę chyba. Dowodem
na to może być fakt, że jedna z ulic w wiosce olimpijskiej
– przy której zresztą mieszkaliśmy – nosiła imię Janusza Kusocińskiego [mistrz olimpijski z 1932 roku w biegu na 10 km,
zamordowany przez hitlerowców w Palmirach, w czerwcu
1940 roku – przyp. mm].
A pamięta pan z Monachium jakieś zdarzenia anegdotyczne, rozgrywające się gdzieś w tle walki o olimpijskie
medale?
Byłem naocznym świadkiem tego, jak Władek Komar
„zaczarował” swoich rywali przed finałowym konkursem
pchnięcia kulą. Poszedłem na boisko treningowe, żeby nagrać z nim krótką rozmówkę, bo miał startować następnego
dnia, a oni tam sobie po przyjacielsku wypychali treningowo
tę kulę – to był taki trening bardziej dla dziennikarzy niż dla
zawodników. No i Władek popisywał się przed wszystkimi,
raz za razem pchając kulę w okolice 22 metrów. I widziałem, że ci jego rywale chodzili z minuty na minutę bardziej
„nastroszeni”, strasznie podnieceni tym, co on wyczyniał.
Jak się potem okazało, kula, którą przygotował sobie wtedy Władek, była o ćwierć kilo lżejsza od regulaminowej, no
i ten fortel, którego nie powstydziłby się pan Zagłoba, dał
w efekcie złoty medal. Kiedy w finale Władek „machnął”
w pierwszej próbie ponad 21 metrów, rywale „pękli”.
Widział pan ten finał na własne oczy?
Tak, zresztą kiedy tylko mogłem, to „urywałem się” na stadion lekkoatletyczny, bo co tu dużo gadać – lekkoatletyka
zawsze jest w centrum olimpijskich wydarzeń. Tak samo
było zresztą cztery lata później w Montrealu – dzięki temu,
że hala bokserska była położona tuż obok stadionu lekkoatletycznego. Tak więc byłem tam i płakałem ze wzrusze-
14
Fot. Arch. Jerzego Geberta
A jak gospodarze tamtych igrzysk traktowali Polaków?
Wszak „żelazna kurtyna” trzymała się jeszcze wtedy
mocno.
Jerzy Rybicki, bohater wielu walk relacjonowanych przez Jerzego
Geberta, dziś Prezes Polskiego Związku Bokserskiego
polskiego boksera w historii igrzysk. Z tym że w Moskwie
– znów sobie „przeskoczymy” na kolejne igrzyska – Jurek
był o włos od kolejnego zwycięstwa, bo na 30 sekund przed
końcem walki pękł mu łuk brwiowy, a prowadził wtedy na
punkty tak wysoko, że nawet najbardziej sprzyjający bokserowi gospodarzy sędzia nie miał prawa orzec zwycięstwa
Sawczenki. Ale to pęknięcie łuku wykorzystał sędzia ringowy – bo w Moskwie wszystko robiono jednak „pod gospodarzy” – i przerwał walkę, odsyłając Jurka do narożnika.
To był ogromny sportowy dramat Rybickiego, bo naprawdę
przerwanie walki na 30 sekund przed końcem nie było konieczne, sędzia nie musiał tego robić – Jurek z pewnością
dotrwałby do ostatniego gongu. A w Montrealu rzeczywiście
walczył pięknie.
Co jeszcze sprawiło panu radość na tych igrzyskach?
Piłkarze ręczni i ich jedyny do tej pory medal olimpijski.
Przecież ja w młodości sam uprawiałem piłkę ręczną i jest
to dyscyplina szczególnie mi bliska. Specjalnie „poleciałem” do hali na ich mecz o brązowy medal i nie zapomnę
tej wielkiej radości, tym bardziej że do sukcesu poprowadził
tę drużynę – wspólnie ze Stanisławem Majorkiem – „nasz
człowiek”, czyli Janusz Czerwiński, dziś profesor i Honorowy Rektor AWFiS. Kilka miesięcy temu w Nałęczowie odbyło się spotkanie tamtej drużyny na 35-lecie zdobycia tego
Specjalnie dla PANORAMY
medalu – mój Boże, aż się wierzyć nie chce, że ten czas tak
galopuje nieubłaganie…
Ale wróćmy jeszcze na montrealski ring…
Fot. Arch. Jerzego Geberta
Montreal to był mój najlepszy boks w życiu – nigdy takiego
nie widziałem i nigdy już nie zobaczę. Przecież tam wystąpiło czterech przyszłych zawodowych mistrzów świata – Howard, Leonard i obaj bracia Spinksowie! A dodatkowo obok
mnie na stanowisku komentatorskim siedział sam Nino Ben-
sie wystąpiła cała światowa czołówka – Francuzi, Rosjanie
i Polacy; Amerykanie akurat wtedy w tyczce nic nie znaczyli. Natomiast wspominam te igrzyska jako wyjątkowo „ponurawe” – tak bym powiedział. Pamiętam niesłychany rygor
milicyjny, jaki tym igrzyskom towarzyszył. Oczywiście po
Monachium te wszystkie obostrzenia musiały nastąpić i trzeba było cierpliwie poddawać się rozmaitym kontrolom, bo
najważniejsze było bezpieczeństwo zawodników, widzów
i osób pracujących przy igrzyskach. Ale w Moskwie to już
była przesada; na każdym kroku byliśmy
sprawdzani, obmacywani, kontrolowani – to było wręcz nie do wytrzymania.
Kiedy pewnego razu, w przerwie pomiędzy walkami bokserskimi, wyskoczyłem
na słońce – żeby się trochę poopalać
i zaczerpnąć świeżego powietrza – i usiadłem na ławce na pustym placyku za halą,
ledwie zdążyłem rozpiąć koszulę, a już
był przy mnie milicjant, który grzecznie,
ale stanowczo, powiedział: „Tu nie nada,
nielzia, proszę wracać do hali!” Próbowałem protestować, ale znów padło: „Nie
nada! Nielzia!” – to były dwa zwroty najczęściej przez nas w Moskwie słyszane.
A samą Moskwę miał pan okazję zwiedzić?
Ja nie korzystałem specjalnie z olimpijskiego transportu, bo z nowiutkiego hoDziennikarze Polskiego Radia w Moskwie w 1980 r. Od lewej: Jerzy Gebert, Dariusz Szpa- telu „Kosmos” do hali bokserskiej było
kowski (absolwent AWF w Gdańsku) i Bogdan Tuszyński
dość blisko, więc zazwyczaj jeździłem
venuti, wielki włoski bokser, mistrz Europy i mistrz olimpij- metrem. Chciałem zobaczyć, jak wygląda Moskwa dnia powski z Rzymu, późniejszy zawodowy mistrz świata. Zagad- szedniego, posłuchać, o czym rozmawiają ludzie – wszystko
nąłem go, czy pamięta boksera, z którym wygrał – od razu było takie szare, przytłumione, no po prostu nieciekawe.
powiedziałem mu, że niezasłużenie – w finale mistrzostw
Oprócz boksu co pan jeszcze w Moskwie relacjonował?
Europy w Lucernie, w 1959 chyba roku. A on ożywił się
od razu: „Tak, pamiętam, to był taki wysoki Polak!” No to Na przykład koszykówkę – nasi zajęli tam siódme miejsce.
Utkwiła mi ta koszykówka w pamięci, bo kiedy relacjonoprzypomniałem mu, że był to Heniu Dampc z Wejherowa.
wałem mecz Polska - Szwecja i nasi grali fatalnie – szczeAle największą gwiazdą był w Montrealu chyba Ray Sugólnie w obronie – strasznie na nich narzekałem i powiegar Leonard.
działem, że jeśli chodzi o obronę przeciwko Szwedom, to
Pamiętam, jak przed walką finałową wpadł w szlafroku powinni wziąć przykład z przeora Kordeckiego. I to poszło
do biura prasowego – nie wiem, jak to zrobił, bo teore- oczywiście na antenę. Ostatecznie ten mecz wygraliśmy, ale
tycznie nie miał tam dostępu – i zaczął wykrzykiwać: „Ja kiedy wróciłem do Polski, to w recenzjach – a mieliśmy wtejestem największy! Ja jestem lew (no bo Leo to po angiel- dy recenzentów, którzy opisywali wszystko w specjalnych
sku lew) i ja tę walkę, i te igrzyska wygram!” I latał wokół biuletynach – znalazła się kąśliwa uwaga, że komentator
biura z podniesionymi do góry pięściami, a wszyscy dzien- ten i ów – tu padło moje nazwisko – mógłby się wstrzymać
nikarze oderwali się od swoich komputerów i telefonów z religijnymi odniesieniami.
i patrzyli na tego – dziś możemy powiedzieć, że jednego
Czy miał pan szanse na czwarty olimpijski wyjazd? Gdyz największych w historii boksu – boksera.
by Polacy wystartowali w 1984 roku w Los Angeles, byłPrzejdźmy teraz do trzeciego etapu pańskiej „olimpij- by pan tam?
skiej kariery” – Moskwa, rok 1980. W wielu publikacOczywiście, byłem już „zafiksowany” w składzie ekipy
jach pojawiają się opinie, że były to igrzyska „kadłukomentatorskiej. Kiedy okazało się, że Polska bojkotuje te
bowe” – ze względu na bojkot wielu państw związany
igrzyska, byłem po prostu wściekły. Potem jeszcze przyz radziecką interwencją wojskową w Afganistanie. Miał
mierzano mnie do Seulu, ale byłem już naczelnym Radia
pan tam, na miejscu, poczucie tej „kadłubowości”?
Gdańsk, a w Gdańsku działy się wtedy różne wielkie rzeczy
W boksie może tak, bo nie było Amerykanów, ale było wiele i musiałem „pilnować” rozgłośni. Widocznie pisane mi były
dyscyplin i konkurencji, w których startowali wszyscy naj- tylko „igrzyska na Mo” – Monachium, Montreal i Moskwa.
lepsi. Weźmy na przykład taki skok o tyczce i legendarny Rozmawiał Mariusz Machnikowski
występ naszego Władka Kozakiewicza. W tamtym konkur-
15
Odeszli od nas
Wspomnienie o prof. Tadeuszu Ulatowskim
Fot. Beata Zarach
29 stycznia 2012 roku zmarł prof. dr hab. Tadeusz Ulatowski, wybitny trener i działacz sportowy,
profesor nauk o kulturze fizycznej, w młodości reprezentant i mistrz Polski w koszykówce, a także
reprezentant kraju w piłce ręcznej. Odznaczony był m.in. Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia
Polski i Orderem Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. 7 lipca 2009 roku Senat Akademii
Wychowania Fizycznego i Sportu nadał mu godność doktora honoris causa AWFiS.
Profesora Ulatowskiego poznałem
bliżej będąc już trenerem reprezentacji Polski w piłce ręcznej. Podobnie jak inni trenerzy byłem zobligowany do tego, żeby co pewien czas
stanąć przed Komisją Szkoleniową
PKOl, gdzie podsumowywano i oceniano efekty naszej pracy. Nie były
to przyjemne spotkania, bo przepytywano nas bardzo dokładnie,
a byli i tacy, którzy próbowali wręcz
prof. T. Ulatowski
„wyżywać się” na nas – takie to były
wtedy czasy. W tym gronie pewnym wyjątkiem był właśnie Tadeusz Ulatowski, który nie tylko pytał o kwestie czysto merytoryczne, ale w dodatku potrafił wytworzyć atmosferę życzliwości i wzajemnego zrozumienia.
Później zauważyłem, że ta życzliwość w stosunku do
innych była w pewnym sensie „przyrodzoną” cechą charakteru Profesora, a w dodatku miała ona oparcie w znakomitej
znajomości materii sportu. On był przecież i koszykarzem,
i piłkarzem, i piłkarzem ręcznym, i tenisistą, i lekkoatletą – uprawiał wiele dyscyplin sportowych, świetnie „rozumiał sport” i zrobił dla tego sportu bardzo, bardzo dużo. To
w dużej mierze Jego niezwykle owocna współpraca z prof.
Kozłowskim – wielkim autorytetem w dziedzinie fizjologii
– i innymi wybitnymi naukowcami z zakresu nauk podstawowych, stworzyła fundamenty budowanej dopiero w latach
sześćdziesiątych i siedemdziesiątych polskiej teorii sportu.
Podam tu pewien przykład świadczący o wspomnianym
wyżej „rozumieniu sportu” przez profesora Ulatowskiego.
Odszedł Profesor Tadeusz Ulatowski. Nie ma Go wśród
nas, z nami. Wielka postać polskiego sportu. Kreator nauk
w sporcie i o sporcie. Wizjoner i organizator – ale także decydent z otwartą przyłbicą walczący o racje nie zawsze przez
innych zrozumiałe czy akceptowane.
Łodzianin z urodzenia, nastoletni bohaterski żołnierz
w czasie II wojny światowej, wspaniały sportowiec i trener,
wybitny naukowiec i wreszcie niestrudzony działacz sportowy – już tylko to wyliczenie ilustruje skalę osobowości, wizji,
aktywności i dokonań Profesora. Wyjątkowego, niekwestionowanego autorytetu w naukach o kulturze fizycznej i sporcie. Wychowawcy i nauczyciela jakże wielu prominentnych
dziś ludzi środowiska nauki i sportu. Życzliwego i mądrego
doradcy – ale i pryncypialnego mentora w tym co dobre i szlachetne. Przeciwnego nijakości, złu i koniunkturalizmowi.
Tak aktywne, pełne pasji życie zawodowe Profesora nie
mogło być jednym pasmem szczęśliwości. Zdarzały się chwile trudne – sytuacje wręcz dramatyczne. Potrafił wychodzić
z nich z najwyższą godnością – chronić zawsze tych – za których odpowiadał.
16
„… W swojej wieloletniej działalności postępował zawsze zgodnie z ideą olimpijską, której głównym obowiązkiem – w myśl podstawowych zasad sformułowanych
w karcie olimpijskiej – jest krzewienie wartości fizycznych,
intelektualnych i moralnych wśród młodzieży, wychowywanie jej w duchu lepszego, wzajemnego zrozumienia,
pobudzenia przyjaźni. Te szlachetne ideały przyświecają
tylko wybitnym przedstawicielom nauki, dydaktyki i sportu …”
Z laudacji prof. Janusza Czerwińskiego podczas
uroczystego posiedzenia Senatu AWFiS z okazji nadania
prof. Tadeuszowi Ulatowskiemu
godności doktora honoris causa AWFiS
Kiedy w 1976 roku zjawiliśmy się w Montrealu, chyba na
8 dni przed rozpoczęciem olimpijskiego turnieju piłki ręcznej, miałem w pamięci to, jak źle znosili zawodnicy ten
przedturniejowy okres cztery lata wcześniej w Monachium.
Doszedłem do wniosku, że bezczynny sportowo pobyt
w wiosce olimpijskiej będzie tylko potęgował stres, toteż gdy
polonusi z Toronto zaprosili nas na taki mały towarzyski turniej, postanowiłem tam pojechać. Nie chciano nam na to pozwolić i dopiero osobiste wstawiennictwo prof. Ulatowskiego,
pełniącego obowiązki zastępcy szefa misji olimpijskiej, sprawiło, że „uciekliśmy” z Montrealu. Do wioski wróciliśmy na
dzień przed pierwszym meczem i skończyło się na brązowym
medalu olimpijskim, jedynym jak do tej pory w historii naszej piłki ręcznej.
prof. dr hab. Janusz Czerwiński
Był wielokrotnie odznaczany. Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski (2008) czy Order Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (1987) niech mówią same za siebie. Tak
jak godność doktora honoris causa Akademii Wychowania
Fizycznego i Sportu w Gdańsku i AWF we Wrocławiu, czy
tytuły zasłużonego obywatela Warszawy, Białej Podlaskiej,
Łodzi, Wrocławia i Zielonej Góry.
Odszedł, ale niezmiennie pozostaje autorytetem środowiska naszych uczelni. Ze wszystkimi i z każdą z osobna
współpracował. Był otwarty i życzliwy dla każdego. Służył
radą, gdy mógł – pomagał.
Profesor Tadeusz Ulatowski był moim Nauczycielem
i wieloletnim Szefem. Razem ponad 40 lat. Bardzo wiele Mu
zawdzięczam. Odszedł – ale jest wśród nas. Pozostały wciąż
aktualne, skłaniające ku przemyśleniom prace, wspomnienia
jakże ciepłych kontaktów, dedykacje w książkach. Zostało to
co nieprzemijające – pamięć….
prof. dr hab. Henryk Sozański
Odeszli od nas
„Licha” był od nas lepszy
Wspomnienie o Zbyszku Liszewskim
1 lutego, w wieku 56 lat, odszedł od nas Zbigniew Liszewski, absolwent Akademii Wychowania Fizycznego im. Jędrzeja Śniadeckiego, ważna postać „pingpongowego wunderteamu” – jakim były
w latach 80. i 90. zespół tenisistów stołowych AZS AWF Gdańsk i reprezentacja Polski. Zbigniewa
Liszewskiego wspomina jeden z członków tamtej wspaniałej drużyny, Andrzej Jakubowicz – wicemistrz Europy, brązowy medalista mistrzostw świata i zdobywca Pucharu Europy, a dziś dyrektor sportowy odpowiedzialny za rozwój tenisa stołowego we francuskiej Normandii.
Od lewej: Zbyszek Liszewski, Andrzej Jakubowicz, Andrzej Grubba
(z Pucharem Europy), Leszek Kucharski i Adam Giersz
się po świecie, Zbyszek dbał o to, żebyśmy nie straciliśmy ze
sobą kontaktu; kiedy wyjechałem do Francji i zacząłem odnosić zwycięstwa w tamtej lidze – pokonałem m.in. mistrza
świata Gatiena – był pierwszym, który zadzwonił z gratulacjami. To było bardzo ważne, bo pierwsze miesiące poza
krajem nie były dla mnie łatwe.
We wszystkim – oprócz ping-ponga i piłki – „Licha”
był od nas lepszy. Jako lekkoatleta nieraz dawał nam niezłą
szkołę; w takim na przykład skoku o tyczce nie mieliśmy
z Nim szans, a na obozach w górach tak nas potrafił „przeciągnąć”, że prawie prosiliśmy o litość. No i był fenomenalnym masażystą. To było szczególnie ważne dla „Kucharza”,
bo ten – przy swoim nietypowym jak na tenisistę stołowego
wzroście – ciągle miał jakieś kłopoty, głównie z kręgosłupem.
Przylgnęła zresztą do Niego etykietka „masażysty”,
a tymczasem Zbyszek znał się na tenisie stołowym lepiej
od większości trenerów „z papierami”. To przecież On – razem z Adamem [Gierszem – przyp. red.] – „coachował” nam
w zwycięskim finale Pucharu Europy w Budapeszcie, a kiedy Adam miał coraz mniej czasu, żeby się nami zajmować,
regularnie pełnił obowiązki trenera w lidze, jeżdżąc z zespołem po całej Polsce.
A trzeba tu powiedzieć, że niełatwo było z nami wytrzymać. Szczególnie „Gruby” z „Kucharzem” ciągle skakali
sobie do oczu; rywalizowali ze sobą właściwie bez przerwy
i w dużej mierze dzięki temu, że tak się wzajemnie „nakręcali”, odnosili takie sukcesy. „Licha” miał do nich świętą cierpliwość i – czasem przy mojej skromnej pomocy – łagodził
konflikty niczym wytrawny psycholog.
On sam też był zresztą niesłychanie ambitny i uwielbiał
rywalizację. Pamiętam jak byliśmy kiedyś w Korei Północnej i w hotelu była jeżdżąca z parteru na dziewiąte piętro
winda. Szybkobieżna to ona może i nie była, ale dziewięć
pięter to nie w kij dmuchał. No i „Licha” założył się ze mną,
że wygra z tą windą wyścig. Ja wsiadłem do środka i na dany
sygnał wcisnąłem „dziewiątkę”, a On ruszył po schodach.
„Wygrałem” dosłownie o ułamki sekund, a Zbyszek – skonany i ledwo łapiący oddech – natychmiast zażądał rewanżu.
„Licha” miał wiele zalet, ale tym, co chyba najbardziej
rzucało się w oczy, była jego szczerość i związana z tym bezkompromisowość. Czasem boleśnie za to płacił, ale zmienić
tego nie potrafił, a pewnie i nie chciał – i bardzo dobrze. Był
bardzo związany ze środowiskiem tenisa stołowego, a kiedy
ludzie zaczęli się powoli wykruszać, był obecny na wszystkich pogrzebach – Madzi Kucharskiej, byłego trenera kadry
Zdzisława Derdonia, że o „Grubym” już nie wspomnę.
Kiedy trafił do szpitala, starałem się dzwonić do Niego
codziennie. Zresztą nie tylko ja –„Kucharz” dzwonił z Indii,
gdzie prowadzi reprezentację kraju kobiet, a Tadziu Klimkowski, tak jak ja, z Francji. Pod koniec stycznia czułem,
że jest coraz gorzej, bo Zbyszek rzadziej odbierał telefony
i coraz szybciej męczyły Go rozmowy. Fot. Ryszard Jończak
Fot. Arch. KS AZS AWFiS Gdańsk
Zbyszek to był fantastyczny facet. Niewielu znam ludzi,
na których można było liczyć tak jak na Niego; czy to przeprowadzka, czy nagły wyjazd po telewizor do Tarnobrzega –
„Licha” gotów był zerwać się z łóżka w środku nocy i gnać
tam, gdzie był potrzebny. Zawsze był „pod ręką” i każdy
z nas – „Kucharz” [Leszek Kucharski – przyp. mm], „Klimek” [Tadeusz Klimkowski – przyp. mm] i ja – może potwierdzić, że nasze zwycięstwa, puchary i medale to także
Jego zasługa. „Gruby” [Andrzej Grubba – przyp. mm] też by
się pod tym zresztą podpisał, gdyby nie to, że nie ma Go już
z nami od ponad sześciu lat. Nawet kiedy porozjeżdżaliśmy
Spotkanie po latach podczas Mistrzostw Europy w Tenisie Stołowym. Od lewej: Zbyszek Liszewski, Tadeusz Klimkowski, Andrzej
Jakubowicz i Leszek Kucharski
Można by powiedzieć, że byłem przygotowany na Jego
odejście, ale na takie rzeczy chyba nie można się tak do końca przygotować. Żegnaj Zbyszku, będzie mi Cię bardzo brakowało.
Andrzej „Dżolo” Jakubowicz
współpraca mm
17
Wydarzenia
Dwór Artusa 2012
Grand Prix Pucharu Świata we florecie kobiet
Już po raz ósmy, w dniach 24-25 lutego 2012 roku, mieliśmy w murach Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu im. Jędrzeja Śniadeckiego święto damskiego floretu. Do turnieju Dwór Artusa
przystąpiło w tym roku 120 zawodniczek z aż 31 państw.
Obok „stałych bywalczyń”, czyli
przede wszystkim Polek, Włoszek czy
Rosjanek, mieliśmy okazję podziwiać
między innymi florecistki z Mołdawii,
Irlandii, Salwadoru, a także z Libanu
i Kolumbii. Nieczęsto widzi się reprezentantki tych krajów na szermierczych
planszach. Powód takiego „pospolitego
ruszenia” jest bardzo prosty – w tym
roku mamy przecież sezon olimpijski.
Wśród tej licznej stawki zawodniczek
wystąpiło 19 reprezentantek Polski. Po
pierwszym dniu zawodów, tradycyjnie
przeznaczonym na kwalifikacje, na placu boju pozostały 64 florecistki, w tym
9 Polek.
Gdy zakończyły się pojedynki
pierwszej rundy turnieju głównego,
w grze pozostały 4 biało-czerwone:
Anna Rybicka, Natalia Gołębiowska
(obie Sietom AZS AWFiS Gdańsk),
Sylwia Gruchała (AZS AWF Warszawa) i Małgorzata Wojtkowiak (AZS
AWF Poznań). Nie jest to może liczba
imponująca, jednak gdy weźmiemy
pod uwagę fakt, że w poprzednich siedmiu edycjach gdańskiego turnieju sztuka ta udawała się maksymalnie dwóm
reprezentantkom kraju gospodarzy, należy uznać to za duży sukces.
Najwięcej kłopotów z awansem
do 1/16 finału miała Małgosia Wojtkowiak. Poznanianka najpierw… przegrała swoją walkę – po dogrywce –
z Chinką Jinyan Chen. Złożyła jednak
protest, twierdząc, że jej przeciwniczka
zadała decydujące trafienie będąc poza
planszą szermierczą. Protest uznano
i nakazano obu zawodniczkom ponownie stanąć do dogrywki. Nie w smak
było to zawodniczce Państwa Środka, która zdążyła już opuścić planszę
i przebrać się z ubrania szermierczego w dres. Po wznowieniu walki celne
pchnięcie zadała Gosia i ostatecznie to
ona, a nie jej pogrążona w ogromnej
rozpaczy przeciwniczka, cieszyła się
ze zwycięstwa.
Na słowa uznania zasługuje młodziutka Natalia Gołębiowska.
Debiutująca w turnieju tej rangi niespełna osiemnastoletnia wychowanka
18
Gdańskiej Szkoły
Floretu nie bez problemów przebiła się
do turnieju głównego, gdzie w pierwszej rundzie stanęła naprzeciw utytułowanej Eugenii Łamonowej. To właśnie zajmująca bardzo wysokie, siódme miejsce w światowym rakingu Rosjanka była faworytką tego pojedynku.
Na planszy absolutnie nie było jednak
tego widać. Zawodniczki walczyły jak
równa z równą – Natalia fechtowała odważnie i bez tremy.
W miarę upływu
czasu podopieczna
fechmistrza Longina Szmita zaczęła
osiągać przewagę
punktową. Łamonowa musiała zaataDynamiczne natarcie
kować, co bezlitoś- Di Francisca
nie wykorzystywała
Natalia, która na planszy prezentowała
się jak „wyga”, a nie jak „żółtodziób”.
Ostatecznie walka zakończyła się pewnym zwycięstwem Polki 15:11.
Nasza najbardziej doświadczona
zawodniczka, Anna Rybicka, w 1/32
finału spotkała się z jeszcze bardziej
doświadczoną, czterdziestodwuletnią
(sic!), niezwykle utytułowaną Giovanną Trillini. Po bardzo wyrównanym
pojedynku 15:14 triumfowała gdańszczanka, mimo że przegrywała już
13:14. Z kolei reprezentująca od tego
roku barwy warszawskiego AZS AWF
Sylwia Gruchała w walce o awans do
1/16 finału zwyciężyła Julię Birioukową z Rosji.
Warto tu jeszcze wspomnieć
o ogromnych mękach, jakie przeżywała w swoim pierwszym pojedynku
gdańskich zawodów Valentina Vezzali.
Hyun Hee Nam próbuje powstrzymać Elisa
Legendarna Włoszka, trzykrotna mistrzyni olimpijska z rzędu, dopiero po
dogrywce pokonała znacznie niżej notowaną florecistkę z Kanady.
Drabinka turniejowa ułożyła się
w ten sposób, że w kolejnej rundzie
byliśmy świadkami pojedynku dwóch
gdańszczanek – Ani z Natalią. Walka
zakończyła się zwycięstwem „Ryby”
14:10. Była ona jednak bardzo zacięta
– w pewnym momencie wynik brzmiał
10:10. Natalia znów poczynała sobie
zupełnie nieźle i w ogóle nie sparaliżował jej fakt, że Ania trenowała już
szermierkę, zanim ona pojawiła się na
świecie!
Sylwia i Gosia pokonały odpowiednio: Katję Waechter z Niemiec
i Natalię Sheppard z Wielkiej Brytanii
i tak jak Rybicka awansowały do 1/8
finału. W ten sposób padł kolejny re-
Wydarzenia
kord. Trzech Polek w czołowej „16”
Dworu Artusa jeszcze bowiem nigdy
nie było.
Pojedynki o awans do ćwierćfinału nie były już jednak tak szczęśliwe dla gospodyń. Gosia nie dała rady
wicemistrzyni olimpijskiej z Pekinu,
Koreance Hyun Hee Nam, Sylwia natomiast musiała uznać wyższość Francuzki Corinne Maitrejean. W czołowej
ósemce znalazła się jedynie niezmordowana „Rybcia”, która – mimo bolącego ścięgna Achillesa – pokonała
Martinę Batini z Włoch.
Ćwierćfinałowy bój gdańszczanka
miała stoczyć z czterokrotną zwyciężczynią Dworu Artusa, czyli ze słynną
Vezzali. Ta jednak musiała najpierw
pokonać Carolin Gołubicki. Niemka dzielnie stawiała opór Valentinie,
w efekcie czego doszło do dogrywki.
W doliczonym czasie decydującą akcję
wykonała Gołubicki i to właśnie ona
była kolejną rywalką Rybickiej.
Uskrzydlona sprawieniem największej sensacji w tegorocznej edycji
gdańskiego pucharu Niemka nie dawała się zaskakiwać nieustannym atakom
Ani i cały czas kontrolowała sytuację
na planszy. Pojedynek zakończył się
zwycięstwem Gołubicki 11:5. Czołową
czwórkę uzupełniły Włoszka Elisa Di
Francisca oraz Maitrejean i Nam. Po
interesujących walkach półfinałowych
do finału awansowały Francuzka i Koreanka, a więc te zawodniczki, które
we wcześniejszej fazie pokonały Wojtkowiak i Gruchałę...
Dawno już nie widzieliśmy
w Gdańsku tak zaciętego finału. Obie
florecistki preferują ofensywny styl
walki, zatem przebiegała ona w szybkim tempie i obfitowała w efektowne
akcje. Pod koniec pojedynku Francuz-
Prezentacja finalistów turnieju. Od lewej: Stefan Makowski, Sebastian Koziejowski,
Hyun Hee Nam, Elisa di Francisca, Corinne Maitrejean, Carolin Gołubicki i sędziowie – Przemysław Fogt (Polska), Natalia Żurawlewa (Rosja), Tamer El Araby (Egipt)
i Mikhail Taghiev (Mołdawia)
ka osiągnęła przewagę i prowadziła już
14:12, a więc od zwycięstwa dzieliło ją
zaledwie jedno trafienie. Filigranowa
Hyun Hee Nam znana jest jednakże ze
swojej nieustępliwości. Po wykonaniu
dwóch szybkich ataków zdołała ona
wyrównać na 14:14. W kolejnej akcji
Nam znów szykowała się do natarcia,
ale... Francuzka ją uprzedziła. Prezentując jedną z najprostszych akcji szermierczych – trafienie prostym pchnięciem z wypadem – zdobyła zwycięski
punkt!
To jeden z większych sukcesów
w karierze Corinne Maitrejean. Francuzka triumfowała w turnieju Pucharu Świata dotychczas tylko raz. Było
to bardzo dawno temu, w 2005 roku.
Koreanka z kolei, mimo że w Gdańsku
na podium zameldowała się już po raz
piąty, to na zwycięstwo musi jeszcze
poczekać.
Występ Polek należy ocenić bardzo
pozytywnie. Siódme miejsce Ani
Rybickiej, to świetny wynik, tym bardziej, że dla „Ryby”
był to pierwszy
start w tym sezonie.
Sylwia
Gruchała
i Gosia Wojtkowiak trafiły tym
razem na świetFinał turnieju integracyjnego. Od lewej: Sebastian Koziejowski nie
dysponowane
i Stefan Makowski
przeciwniczki, ale
akcje, które prezen-
towały w swoich walkach świadczą
o tym, że obie są w dobrej formie, co
powinno się przełożyć na jeszcze lepsze wyniki w kolejnych turniejach.
Szczęśliwa triumfatorka turnieju Corinne
Maitrejean
Ogromne powody do zadowolenia ma na pewno Natalia Gołębiowska,
która ostatecznie została sklasyfikowana na 32. pozycji. Niewykluczone,
że dzięki rewelacyjnemu występowi
w Gdańsku otrzyma ona jeszcze w tym
sezonie szansę na rywalizację z najlepszymi i na stałe zagości w składzie reprezentacji Polski seniorek.
Paweł Kawiecki
Autor zdjęć: Adam Szczuka – AM
Studio
19
Wydarzenia
Dwór Artusa 2012 - wyniki
Ćwierćfinały:
Elisa Di Francisca - Ilaria Salvatori 15:7
Hyun Hee Nam - Benedetta Durando 15:6
Corinne Maitrejean - Hee Sook Jeon 15:12
Carolin Gołubicki - Anna Rybicka 11:5
Półfinały:
Nam - Di Francisca 9:8
Maitrejean - Gołubicki 15:11
Finał:
Maitrejean - Nam 15:14
Kolejność:
1. Corinne Maitrejean (Francja)
2. Hyun Hee Nam (Korea Południowa)
3. Elisa Di Francisca (Włochy)
3. Carolin Gołubicki (Niemcy)
5. Ilaria Salvatori (Włochy)
6. Hee Sook Jeon (Korea Południowa)
7. Anna Rybicka (Polska, Sietom AZS AWFiS Gdańsk)
8. Benedetta Durando (Włochy)
------------------------------------------------------------------
14. Sylwia Gruchała (AZS AWF Warszawa)
16. Małgorzata Wojtkowiak (AZS AWF Poznań)
Miejsca zajęte przez zawodniczki Sietom AZS AWFiS Gdańsk:
32. Natalia Gołębiowska
42. Hanna Łyczbińska
51. Magdalena Knop
53. Karolina Chlewińska
77. Marta Łyczbińska
82. Justyna Anuszewska
86. Agnieszka Zielonka
101. Iwona Olbromska
103. Emilia Rygielska
107. Monika Paliszewska
Wyniki turnieju integracyjnego (13 uczestników)
1. Sebastian Koziejowski
IKS AZS AWF Warszawa
2. Sebastian Makowski
IKS AZS AWF Warszawa
3. Michał Nalewajek
IKS AZS AWF Warszawa
3. Dariusz Pender
IKS AZS AWF Warszawa
Sylwia Gruchała zmieniła klub
W tegorocznym turnieju Dwór Artusa najbardziej utytułowana polska florecistka Sylwia Gruchała wystąpiła jako zawodniczka AWF Warszawa. Decyzję o zmianie klubu dwukrotna medalistka olimpijska i wielokrotna medalistka mistrzostw świata i Europy podjęła na początku grudnia 2011 roku. Sekcja szermiercza Sietom AZS AWFiS Gdańsk wydała w tej sprawie stosowne
oświadczenie. Oto jego treść:
W związku z pismem florecistki naszej sekcji Sylwii Gruchały z dn. 1.12.20011 ws. zwolnienia jej z KS AZS AWFiS
Gdańsk, w imieniu sekcji szermierczej Sietom AZS AWFiS
Gdańsk przekazuję poniższe informacje:
1. Fakt złożenia ww. pisma zakończył trudny okres poszukiwania porozumienia z zawodniczką w kwestii jej planu
szkoleniowego w klubie. S. Gruchała od dłuższego czasu
zgłaszała uwagi dotyczące jej współpracy ze sztabem szkoleniowym w klubie i reprezentacji.
2. Wielokrotnie, zwłaszcza w ostatnich miesiącach, trenerzy i działacze rozmawiali z zawodniczką w celu przekonania jej do zmiany stosunku do zajęć treningowych oraz do
kontynuacji realizowania planu szkolenia w klubie (opracowanego przez Adama Kaszubowskiego – trenera klubowego
zawodniczki i Longina Szmita – trenera kadry).
3. Rada Trenerów sekcji w składzie: fechm. Tadeusz Pagiński, fechm. Stanisław Szymański, fechm. Longin Szmit
od początku współpracy duetu Kaszubowski/Gruchała, czyli
od sezonu 2008/2009 do dnia dzisiejszego pozytywnie oceniała pracę szkoleniową Adama Kaszubowskiego z Sylwią
Gruchałą. Ww. współpraca, przy zachowaniu systematyczności treningów, miała przynieść efekty na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie 2012.
20
4. Sekcja zaprzecza informacjom, które pojawiły się
w mediach, jakoby rzekomo fechm. Tadeusz Pagiński zamierzał ponownie zostać klubowym trenerem Sylwii Gruchały.
5. Za sprawy szkoleniowe w sekcji, w tym nadzór nad
realizacją planów szkoleniowych oraz przydział opieki trenerskiej dla zawodników, odpowiada Rada Trenerów sekcji. Przed rozpoczęciem sezonu 2008/2009 Rada Trenerów
w wyżej wymienionym składzie na prośbę zawodniczki
o przydział trenera przydzieliła jej trenera Adama Kaszubowskiego, a Sylwia Gruchała tę decyzję zaakceptowała.
6. Wychodząc z założenia, że największą wartością sekcji
jest koncepcja szkoleniowa we florecie, oraz że kluczem do
sukcesu zawodnika jest odpowiedni plan szkoleniowy, kierownictwo sekcji i sztab szkoleniowy z przykrością przyjęli
pismo S. Gruchały ws. zmiany klubu.
7. Trzeba podkreślić fakt, iż w trakcie kilkunastoletniej
kariery S. Gruchały klub zapewniał zawodniczce wszelkie
możliwe warunki do sportowego rozwoju. W świetle przepisów Polskiego Związku Szermierczego klub nie zamierza
stawiać przeszkód w realizacji decyzji podjętej przez zawodniczkę.
Prezes sekcji – Ryszard Sobczak
Nowości uczelniane
Katedra Fizjoterapii w AWFiS – nowa jakość
Fot. Beata Zarach
Jednym z priorytetów w strategii rozwoju AWFiS w Gdańsku jest fizjoterapia. Od momentu
utworzenia w naszej uczelni tego kierunku studiów, corocznie zwiększa się liczba kandydatów
starających się o przyjęcie na I rok – o jedno miejsce ubiega się ponad 10 kandydatów. Świadczy
to niewątpliwie o zapotrzebowaniu na naszych absolwentów na bardzo przecież konkurencyjnym
rynku pracy.
Już pierwsi absolwenci studiów licencjackich wypracowali nam dobrą
opinię zarówno na podejmowanych
przez nich studiach II stopnia, jak
i w miejscach pracy. Uważa się, że
są dobrze przygotowani teoretycznie
i praktycznie, a szczególnie chwaleni
są i lubiani przez pacjentów. Niewątpliwie specyficzna atmosfera studioprof. A. Suchanowski wania w AWFiS, kontakt z kolegami
z kierunków nauczycielskich i trenerskich, a nawet z takich jak rekreacja, fitness czy odnowa biologiczna sprawiają, że nasi przyszli fizjoterapeuci dysponują
znacznie szerszym spektrum ćwiczeń, metod postępowania
i podejścia do swoich podopiecznych. Stykają się ze znacznie większą ilością koniecznych do szybkiego rozwiązania
sytuacji i kontaktów z człowiekiem, jako przyszłym, zawodowym celem działania. Wyrabiana jest naturalna potrzeba
i umiejętność dążenia do prawidłowości ruchowej, do poprawiania, korekcji i ułatwiania ruchu u ich podopiecznych.
Te czynniki, poparte solidnym przygotowaniem na zajęciach
z przedmiotów podstawowych, nauk o człowieku oraz na
przedmiotach i praktykach klinicznych, prowadzą do osiągania właściwego i cenionego w późniejszej pracy poziomu
zawodowych kompetencji. A studia na fizjoterapii nie są łatwe i – niestety – co roku pewna liczba studentów powtarza
lata studiów lub niezaliczone przedmioty. Ale tak to jest na
studiach i dla wielu jest to mobilizacja i chęć „podjęcia walki” o dorównanie kolegom. Dla innych – chęć pomocy słabszym, wspólne dochodzenie do umiejętności studiowania,
a w efekcie powstawanie więzi i wspólnoty zawodowej.
Kierunek fizjoterapia uruchomiono w AWFiS w roku
akademickim 2007/2008. Rekrutację przeprowadzono na
studia licencjackie (I stopnia) – stacjonarne i wieczorowe
(płatne). Już w drugim roku prowadzenia studiów na tym
kierunku zrezygnowano ze studiów wieczorowych, gdyż nie
gwarantowały one możliwości utrzymania zakładanego, wysokiego poziomu.
Konsekwencja w dążeniu do utrzymania stałego, wysokiego poziomu kształcenia i stabilizacja fachowej kadry
profesorów, adiunktów i asystentów, zapewniająca pensum
kadrowe, umożliwiły starania o uruchomienie studiów magisterskich (II stopnia). 21 października 2010 roku Państwowa
Komisja Akredytacyjna nadała Wydziałowi Wychowania Fizycznego AWFiS w Gdańsku uprawnienia do prowadzenia
kształcenia na kierunku fizjoterapia na poziomie studiów
drugiego stopnia (magisterskich). W roku akademickim
2010/2011 uruchomiono magisterskie studia niestacjonarne
(zaoczne), a w 2011 również studia stacjonarne. W tym samym 2011 roku, w związku z likwidacją kierunku fizjotera-
pia w sopockiej filii Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej,
nasza uczelnia przyjęła na studia licencjackie 25 osób na II
i 16 na III rok, tworząc dla nich studia wieczorowe. Wyrażamy przekonanie, że nasi nowi koledzy wyrównają różnice
programowe i szybko dostosują się do poziomu i wymagań
„naszej” fizjoterapii.
Obecnie na kierunku fizjoterapia studiuje w AWFiS 305
studentów. Na studiach licencjackich (I stopnia) stacjonarnie
studiuje na I roku 31 studentów, na roku II – 29 i 25 wieczorowo (SWPS), a na III – 33 i 16 wieczorowo (SWPS). Z kolei na studiach magisterskich na I roku stacjonarnie studiuje
37, a niestacjonarnie 116 osób, a na roku II (V) – stacjonarnie 18.
Ogólna suma godzin wykładów, ćwiczeń i praktyk
zawodowych, jakie zgodnie z programem studiów winien
odbyć student na kierunku fizjoterapia, to: na studiach licencjackich – 3830, na studiach magisterskich – 2300 (w
trybie niestacjonarnym – 1381). Pełne, magisterskie przygotowanie zawodowe fizjoterapeuty to ponad 6000 godzin dydaktycznych. Przy 15 tygodniach zajęć w semestrze daje to
średnio 40 godzin zajęć w tygodniu. Jest to nie tylko bardzo
duże obciążenie zajęciami dla studentów, ale też ogromne
obciążenie organizacyjne i merytoryczne dla nauczycieli,
administracji i planowania – przede wszystkim, jeśli chodzi
o zajęcia praktyczne i praktyki zawodowe. Dodać tu należy,
że ta duża liczba godzin dydaktycznych obejmuje szerokie
spektrum realizowanych przedmiotów. I tak na studiach licencjackich realizacja programu studiów wymaga od studenta odbycia i zaliczenia zajęć z 44 przedmiotów, a na studiach magisterskich jeszcze 25 przedmiotów.
Do początku bieżącego roku cały ten ogrom dydaktyki
realizowany był w znacznej większości w obrębie jednego
Zakładu Fizjoterapii. Przy dochodzeniu kolejnych roczników studiów II stopnia, znacznym wzroście liczby studentów i – co za tym idzie – zwiększeniu liczby godzin, a także
wobec pozyskania sporej ilości nowego sprzętu dydaktycznego, władze uczelni podjęły decyzję o nowej lokalizacji
i zwiększeniu ilości pomieszczeń. Koniecznością stała się
też zmiana struktury organizacyjnej – w tym odciążenie
w pełnieniu obowiązków niezwykle efektywnie pracującej
na stanowisku kierownika dr Jolanty Zajt, której sprawność
organizacyjna i wysokie kompetencje zawodowe zapewniły utrzymanie dobrej i uznanej pozycji naszej fizjoterapii
w środowisku akademickim i zawodowym.
Od 1 lutego 2012 roku, po decyzji Rektora i Senatu
AWFiS, w miejsce Zakładu Fizjoterapii powołano na Wydziale Wychowania Fizycznego Katedrę Fizjoterapii. Na
stanowisko kierownika katedry powołano prof. nadzw. dr.
hab. Andrzeja Suchanowskiego, a funkcję zastępcy kierownika pełni dr Jolanta Zajt (która będzie też pełnić funk-
21
Nowości uczelniane
cję Pełnomocnika Dziekana ds. Kontaktów z Pomorskimi
Placówkami Służby Zdrowia). W katedrze funkcjonują
trzy zakłady: Zakład Fizykalnych Metod Terapeutycznych
– kierownikiem jest dr Jolanta Zajt, Zakład Fizjoterapii
Klinicznej i Praktyk Zawodowych – kierownikiem jest
dr Krystyna Wolna, Zakład Fizykoterapii i Odnowy Biologicznej – kierownikiem jest dr Małgorzata Kawa. Czynione są starania, aby do Katedry Fizjoterapii włączony
został Zakład Posturologii i Korekcji Wad Postawy – kierownikiem tego zakładu jest prof. nadzw. dr hab. Elżbieta
Prętkiewicz-Abacjew. W chwili obecnej w Katedrze Fizjoterapii pracuje 3 profesorów, 7 adiunktów, 4 asystentów
i 1 pracownik administracyjny, co jest liczbą dalece niewystarczającą w kontekście ww. ilości realizowanych przedmiotów i godzin dydaktycznych, a w związku z tym wymagać to będzie sukcesywnych uzupełnień kadrowych.
Podstawowym celem działalności pracowników
nowo utworzonej Katedry Fizjoterapii jest ich prawidłowo ukierunkowany i efektywny rozwój naukowy. Mimo
ogromu przytoczonych [w ramkach – przyp. red.] obo-
cią nerek”, „Ambulatoryjna rehabilitacja kardiologiczna” i „Psychofizjologiczne uwarunkowania odnowy biologicznej”. W realizacji tych tematów pracownicy katedry
współpracują z zespołami badawczymi Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego i Politechniki Gdańskiej (z Wydziałem Mechaniki PG katedra zawarła oficjalne porozumienie
o współpracy w obszarze nowych konstrukcji sprzętu rehabilitacyjnego). Pracownicy katedry stale prowadzą wspólne badania
i publikują ich wyniki z pracownikami innych zakładów
AWFiS, m.in. biochemii, fizjologii, biomechaniki, teorii
sportu, anatomii i antropologii.
Na podkreślenie zasługuje fakt znaczącego udziału
Katedry, a wcześniej Zakładu Fizjoterapii, w planowaniu
i pozyskaniu aparatury badawczej w ramach wyposażenia
Uczelnianego Laboratorium Badawczego. Pozwoli to realizować prace na nowoczesnym sprzęcie i – jak należy sądzić – uzyskiwać wyniki, które pozwolą publikować prace
w wysoko punktowanych czasopismach naukowych zarówno w Polsce, jak i w innych krajach.
Na kierunku fizjoterapia, zgodnie z przyjętymi w Polsce standardami kształcenia, studenci odbywają zajęcia w odpowiednio zestawionych grupach przedmiotów. Na studiach licencjackich są to:
- 11 przedmiotów kierunkowych (1455 godz.), w tym 4 w formie ćwiczeń klinicznych – wszystkie realizowane przez pracowników katedry,
- 12 przedmiotów podstawowych (630 godz.), z czego 3 realizowane są w całości przez pracowników katedry,
- 9 przedmiotów nauczania ogólnego (405 godz.) – wszystkie realizowane poza katedrą,
- 10 przedmiotów do wyboru (150 godz.), w tym 3 w katedrze,
- 2 specjalizacje instruktorskie (270 godz.), z czego 1 w katedrze,
- praktyki zawodowe: I rok – 80 godz., II rok – 520 godz., III rok – 320 godz. (razem 920 godzin).
Na studiach magisterskich realizowanych jest:
- 15 przedmiotów nauczania podstawowego (420 godz., na studiach niestacjonarnych – s. n. – również 420), w tym 2
w katedrze,
- 6 przedmiotów kierunkowych (470 godz., na s. n. 251), z czego 5 realizowanych w katedrze,
- 3 przedmioty nauczania ogólnego (150 godz., na s. n. 80), wszystkie poza katedrą,
- 2 przedmioty specjalistyczne (220 godz., na s. n. 240) w katedrze,
- studium pedagogiczne i specjalizacje instruktorskie (350 godz., na s. n. przedmioty te nie są realizowane),
- przygotowanie do dyplomu (90 godz., na s. n. 30),
- praktyki zawodowe: I rok – 300 godz., II rok – 300 godz. (na s. n. w sumie 360).
wiązków dydaktycznych rozdzielenie obowiązków organizacyjnych winno sprzyjać podejmowaniu i realizowaniu
badań naukowych prowadzących: po pierwsze do finalizowania prac promocyjnych, po drugie do opracowywania
i realizowania projektów badawczych. Pozwoli to wypracować oryginalną i wartościową aplikacyjnie pozycję naukowo-badawczą katedry. W najbliższych miesiącach jedna z asystentek bronić będzie pracy doktorskiej,
a inna adiunkt ma na tyle zaawansowaną procedurę habilitacyjną, że należy spodziewać się jej sfinalizowania
w ciągu roku. Są ponadto w katedrze przynajmniej trzy osoby,
które mają bardzo skonkretyzowaną problematykę badawczą i dorobek upoważniający do sfinalizowania habilitacji
w ciągu kilku najbliższych lat.
Obecnie pracownicy katedry prowadzą badania i publikują prace w kilku ciekawych obszarach. Najbardziej
zaawansowane i najciekawsze to: „Korekcja bocznych
skrzywień kręgosłupa”, „Skuteczność postępowania fizjoterapeutycznego w stanach pooperacyjnych kręgosłupa”,
„Aktywność fizyczna chorych z przewlekłą niewydolnoś-
22
Nowo utworzona Katedra Fizjoterapii to nowa jakość
w gdańskiej AWFiS. Liczymy na dalszą pomoc władz uczelni wyrażając przekonanie, że jej działalność dobrze przysłuży się środowisku Pomorza, służbie zdrowia, sportowi i osobom niepełnosprawnym zarówno poprzez wykształconych
absolwentów, jak i poprzez wypracowane wartości badań
naukowych.
prof. nadzw. dr hab. Andrzej Suchanowski
§ 15. pkt 1.
Statutu Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu
Katedrę, samodzielny zakład, zakład wewnątrzkatedralny,
samodzielną pracownię, pracownię wewnątrzkatedralną,
samodzielne laboratorium, laboratorium wewnątrzkatedralne, studium i inne jednostki wydziałowe, za wyjątkiem
instytutów, tworzy, znosi bądź przekształca rektor na wniosek dziekana, po zasięgnięciu opinii rady wydziału.
Wywiad
Można osiągnąć więcej
Judo zadebiutowało na igrzyskach olimpijskich w 1964 roku w Tokio, a osiem lat później Antoni
Zajkowski zdobył w Monachium pierwszy – srebrny – medal olimpijski dla Polski w tej dyscyplinie sportu. Do dziś Polacy zdobyli na olimpijskim tatami 8 medali – 3 złote, 3 srebrne i 2 brązowe,
ale od ostatniego medalowego trofeum polskiego judoki na igrzyskach mija już 16 lat. O przyczyny takiego stanu rzeczy PANORAMA postanowiła zapytać legendę polskiego judo, emerytowanego pracownika AWFiS, Ryszarda Zieniawę.
W 1996 roku na najwyższym stopniu podium stanął
w Atlancie Paweł Nastula, a potem nastąpił długi okres
„medalowej posuchy”. Dlaczego?
Fot. Arch. Ryszarda Zieniawy
Wpływ na to ma – jak się to ładnie mówi – szereg przyczyn.
Jedną z głównych jest w mojej opinii to, że w zasadzie każdy z zawodników ma własnego trenera, który samodzielnie
przygotowuje go do startów w zawodach. Rzadko który
z tych trenerów jest zatrudniony na takich warunkach, że
Jedyna nie tylko z uczelni, ale w ogóle z Pomorza. W każdej
kategorii wagowej pojedzie na igrzyska pierwsza czternastka światowego rankingu, a na dziś [rozmowa odbyła się 17
stycznia – przyp. mm] Daria jest chyba siedemnasta. Łatwo
nie będzie, a jedną z głównych przyczyn takiego, a nie innego, stanu rzeczy, jest to, o czym już wspomniałem że wszystko pozostawiono w rękach trenerów klubowych. A oni sobie
nie poradzą, bo do tej roli nie dorośli – przynajmniej nie
wszyscy, moim zdaniem.
Jest coś w tym, co pan mówi, bo
dopóki obowiązywał tak przez
wielu krytykowany centralny
model szkolenia, nasze judo odnosiło wielkie sukcesy. Cofnijmy
się więc w czasie o prawie 24 lata.
Rok 1988, Seul, i największy
w historii igrzysk olimpijskich
sukces polskiego judo – złoto
Waldemara Legienia i srebro
Janusza Pawłowskiego, dwóch
absolwentów gdańskiej Akademii Wychowania Fizycznego.
Trenerem kadry narodowej był
wtedy… Ryszard Zieniawa. Jak
pan wspomina tamten turniej?
Dodam gwoli ścisłości, że był tam
jeszcze trzeci nasz absolwent –
Reprezentacja Polski w judo na Igrzyskach Olimpijskich w Seulu. Stoją od lewej: Jacek Beutler, wówczas student zaocznego kieJanusz Pawłowski, trener Ryszard Zieniawa, Wiesław Błach, Andrzej Basik i Waldemar Legień. runku, a dziś prezes PZJ, Wiesław
W dolnym rzędzie Ireneusz Kiejda i Bogusława Olechnowicz
Błach – a więc reprezentacja uczelni była wyjątkowo silna. Błach popełnił co prawda głupmoże się skoncentrować tylko na prowadzeniu treningów.
stwo w walce z Brazylijczykiem, za bardzo się usztywnił
Zazwyczaj „dorabiają” oni sobie, prowadząc zajęcia z różi przegrał, ale Pawłowski i Legień nam to wynagrodzili,
nymi grupami wiekowymi i na różnym poziomie zaawansoa przecież każdy z nich musiał w drodze do medalu pobić
wania, bo z czegoś przecież trzeba żyć.
dwóch wyżej od siebie notowanych rywali. Pawłowski
A ilu naszych judoków – łącznie kobiet i mężczyzn – ma w półfinale, w samej końcówce walki, rzucił na plecy dwukPańskim zdaniem szanse na wyjazd do Londynu?
rotnego mistrza świata Yamamoto; ten rzut został zresztą
opisany w japońskiej monografii o seoi-nage, której autorem
Jest Paweł Kowalski z Opola w wadze 66 kg, kategorię
był pan Nakanishi. W finale z reprezentantem gospodarzy Jawyżej – do 73 kg – są Adamiec i Wiłkomirski, obaj raczej
nusz niewiele już mógł zrobić; Koreańczyk chciał po prostu
u schyłku kariery, i potem dopiero w wadze ciężkiej Janusz
przeżyć, bo liczył, że sędziowie przyznają mu zwycięstwo, no
Wojnarowicz z Czarnych Bytom. U pań mamy tylko w wai tak się rzeczywiście stało. Ja jako trener nie mogłem za bardze ciężkiej Urszulę Sadkowską z Gwardii Olsztyn, ale podzo pomóc Januszowi, bo nie byłem w stanie przebić się przez
dobno ostatnio coś jej w kolanie dokucza, a poza tym bić się
ogłuszający ryk, wycie trąb i huk bębnów, ale srebro też nas
muszą do końca o awans Katarzyna Kłos z Wisły Kraków
satysfakcjonowało. Następnego dnia Legień dołożył złoto,
w wadze do 70 kg i Daria Pogorzelec z Wybrzeża Gdańsk
a dodam jeszcze, że piąty był Jacek Beutler z Olimpii Poznań
w wadze do 78 kg.
w wadze 86 kg. No i była jeszcze dziewczyna, bo w Seulu
Daria, czyli studentka AWFiS. To jedyna nasza – mam na rozegrano pokazowy turniej kobiet; Bogusława Olechnomyśli uczelnię – szansa na olimpijski występ?
wicz ze Słupska zajęła w nim trzecie miejsce.
23
Wywiad
Co należałoby zrobić w polskim judo, żeby znów mieć
szansę na takie sukcesy?
Zorganizować się i spróbować wykorzystać posiadaną wiedzę, a nie „odkrywać Amerykę” w XXI wieku. Ot choćby
Niemcy wycofali się po cichu z tych pomysłów, że „każdy
sobie rzepkę skrobie” i na powrót scentralizowali szkolenie,
sięgając do wzorców dawnego NRD. Z tych wzorów korzystają zresztą też w Australii, Kanadzie czy nawet Japonii;
ogromny nacisk położony jest na właściwą organizację i selekcję, dzięki czemu wyławia się tych, którzy mają największe możliwości. U nas często działa się ciągle w myśl zasady
„a nuż się uda”, tak jak to było chociażby z bokserską walką
Adamek - Kliczko. Jak doskonale pamiętamy, nie udało się,
a powiem jeszcze, że najbardziej zaskoczony byłem, kiedy
dowiedziałem się, że Adamkowi kazano w ostatnich dniach
przed walką przepływać po 1000 metrów w basenie; w judo
też mamy często takie – nie mające żadnego uzasadnienia –
„wydumki” trenerów.
Wspomniał pan o wzorcach z dawnej NRD – dziś nie kojarzy się to najlepiej.
Nie mówię o dopingu, tylko o organizacji. Pamiętam, że
stworzono swego czasu taki ośrodek pod Lipskiem, tam
zgromadzono wielu trenerów i naukowców, a w prowadzonych badaniach szczególny nacisk kładziono na biochemię.
Proces treningowy był analizowany na bieżąco, dostosowywany do możliwości zawodnika, i dzięki temu minimalizowano ryzyko popełnienia błędu.
Z tego co pan mówi wyłania się niewesoły obraz polskiego judo przed igrzyskami w Londynie. Czy widzi pan
szansę na poprawę kondycji dyscypliny w dłuższej perspektywie czasowej?
Szanse są, bo utalentowanej młodzieży nam nie brakuje.
Uważam przy tym, że warto więcej uwagi poświęcić dziewczętom, tak jak zrobili to Japończycy; w ostatnich latach ich
zawodniczki zdobywają prawie dwa razy więcej medali niż
zawodnicy.
Reprezentantki Japonii – jako swój wzór do naśladowania – wskazała w poprzedniej PANORAMIE zawodniczka AZS AWFiS Zuzanna Pawlikowska. Czy pańskim
zdaniem może ona dostać się w niedalekiej przyszłości do
ścisłej czołówki światowej?
Teoretycznie jest to możliwe, ale musimy zwiększyć znacząco efektywność procesu szkoleniowego, tak żeby naszym
zawodniczkom nie udawała się jedna na kilkanaście – czy
nawet kilkadziesiąt – prób ataku, ale tak jak np. Japonkom
– co czwarta.
Jak to zrobić?
A to już ich tajemnica warsztatu i – choć mogłoby się wydawać, że w ojczyźnie judo będą przywiązani tylko do
własnych pomysłów – zdolność do korzystania z metod
wymyślonych poza Japonią. Niedawno pozwoliłem sobie
wspomóc prof. Erdmanna w wydaniu książki „Biomechanika judo” [w poprzedniej PANORAMIE ukazał się artykuł
prof. Erdmanna poświęcony tej książce – przyp. red.]. Przy
okazji przejrzeliśmy literaturę japońską, m.in. dwujęzyczny, japońsko-angielski biuletyn wydawany przez słynną
24
szkołę Kodokan. W jednym z takich biuletynów – jeszcze
z lat siedemdziesiątych – ku swojemu zaskoczeniu zobaczyłem mój arkusz obserwacji, wydrukowany zresztą w języku
polskim. Do sporządzania takich arkuszy nakłonił mnie wtedy ówczesny doktor Ulatowski z warszawskiego AWF-u;
uwzględniałem tam częstość ataków, ich skuteczność w zależności od zastosowanej techniki i wiele innych elementów.
To wykorzystał wtedy trenujący kobiety Jacek Skubis i zaraz
„przyszły” medale, m.in. naszej Aśki Majdan z AZS AWF
Gdańsk. Pamiętam, że jakiś czas potem pojechałem na AWF
do Wrocławia i dyskutowaliśmy z wtedy doktorem fizjologii, a dziś profesorem Bułą, na temat różnych prób wysiłkowych i wymyśliliśmy taki test, który nazwaliśmy testem
pulsacyjnym. I co się okazało? Ktoś ten test Japończykom
podrzucił, a oni go zastosowali; co więcej, napisali potem,
że przyniosło im to ogromne korzyści. A w Polsce? Nasz test
pominięto, bo ktoś z Warszawy przeforsował wymyśloną
przez siebie próbę wysiłkową, która jednak w ogóle nie różnicowała zawodników, bo ich wyniki mieściły się w bardzo
wąskim przedziale i niewiele z tego wynikało.
Rozmawiamy tuż po pańskim powrocie ze Spały, gdzie
odbyła się konferencja z udziałem trenerów z całego
kraju? Czy widzi pan w środowisku świadomość tego,
że polskie judo wymaga naprawy, czy też panuje nastrój
samozadowolenia?
Na szczęście raczej to pierwsze. Ale ja od dawna powtarzam,
że jeśli układy koleżeńskie, widoczne choćby podczas głosowań czy wyborów, będą ważniejsze niż racje merytoryczne, to niewiele da się zrobić. A jestem przekonany, że przy
właściwej organizacji, mając do dyspozycji te same środki
i tych samych ludzi, można by osiągnąć o wiele więcej.
Rozmawiał Mariusz Machnikowski
Ryszard Zieniawa urodził się
1 lutego 1933 roku. Pochodzi z ziemi wołyńskiej, a na Wybrzeże trafił
po II wojnie światowej. Absolwent
pierwszego rocznika Technikum
Wychowania Fizycznego w Gdańsku, szkoły będącej protoplastą dzisiejszej AWFiS. 11-krotny mistrz
Polski w judo, był trenerem kadry
narodowej w latach 1959-1964
(jeszcze jako zawodnik) i 19801991. Prowadził reprezentację kraju
podczas Igrzysk Olimpijskich w Seulu w 1988 r. Trener Roku 1998
w prestiżowym plebiscycie „Przeglądu Sportowego”. Judocy,
których trenował, zdobyli łącznie 3 medale olimpijskie, 9 medali
mistrzostw świata i 30 medali mistrzostw Europy. Z racji niezależności i odwagi w głoszeniu własnych poglądów przez wielu
uważany za postać kontrowersyjną, ale nawet jego adwersarze
nazywają go po prostu Mistrzem.
W następnym wydaniu PANORAMY ukaże się rozmowa
z dr. Markiem Adamem – byłym trenerem reprezentacji Polski mężczyzn i prof. Radosławem Laskowskim – trenerem
reprezentacji Polski kobiet, którzy m.in. przedstawią własne spojrzenie na aktualny stan szkolenia w polskim judo.
Droga do Londynu/Wywiad
Piłka może czasem uciec za daleko
Rok 2011 był niezwykle udany dla Joanny Mitrosz – studentki AWFiS i zawodniczki UKS Jantar
Gdynia. We wrześniu zajęła w Mistrzostwach Świata w Gimnastyce Artystycznej 8. miejsce i jako
pierwszy sportowiec z Pomorza zapewniła sobie imienną kwalifikację olimpijską. Nic dziwnego,
że w styczniu Joanna została uhonorowana tytułem Najlepszego Sportowca Gdyni 2011 Roku,
a trenująca ją Alicja Urbaniak otrzymała tytuł gdyńskiego Trenera Roku. Obie panie zgodziły się
porozmawiać z PANORAMĄ tuż po wyczerpującym treningu, w maleńkim pokoiku pani trener
w Zespole Sportowych Szkół Ogólnokształcących w Gdyni.
Fot. Beata Zarach
Kiedy i jak trafiłyście panie na siebie?
Joanna Mitrosz: To było 19 lat temu. Jako dziecko zaczęłam chodzić na gimnastykę korekcyjną – mój tata znalazł
w gazecie ogłoszenie – i znalazłam się w grupie prowadzonej przez panią Joannę Bodak. To właśnie ona – po rozmowie z mamą, której powiedziała, że mam jakieś uzdolnienia
w tym kierunku – skierowała mnie do szkoły sportowej,
w której właśnie rozmawiamy. Tu trafiłam na szczęście od
razu do pani Urbaniak i… zostałam.
Alicja Urbaniak: Ja z kolei pamiętam, że z tym naborem
miałam zajęcia już od września i gdzieś tak wiosną Asia
Bodak spytała mnie, czy przyjmę do grupy jeszcze jedną
uzdolnioną dziewczynkę. Zgodziłam się, a miałam wtedy
w grupie – pamiętam – Stefanię oraz Olę i Kasię, do których dołączyła właśnie Asia,
i to była taka bardzo mocna
drużyna. Od początku strasznie rywalizowały ze sobą; jak
jedna nauczyła się na przykład
przejścia w przód, to druga
też zaraz musiała to umieć,
jak w czwartki miałyśmy
w holu „ogólnorozwojówkę”,
to wszystkie pilnowały mnie,
Alicja Urbaniak – Trener Roku żeby organizować im różne
2011 w Gdyni
wyścigi i żeby broń Boże nie
tykać tego dnia gimnastyki. To była bardzo sympatyczna
grupa, ale dziś została z niej już tylko Joanna. Ona zawsze
miała taką „iskrę w oczach”; wiadomo było, że przy konsekwentnym prowadzeniu coś z tego na pewno będzie.
I przez te 16 lat współpraca układała się idealnie?
AU: Czasami mamy spięcia…, no bo mamy! Ja często chciałabym czegoś więcej czy lepiej, a Asia się czasem burzy, tak
jak choćby wczoraj. Wtedy mówię: poczekaj, przyniosę kamerę i sfilmuję, co zrobiłaś na przykład z ręką. Wiem, że Joasi może się wydawać, że się czepiam, ale ja bardzo zwracam
uwagę na to, co mówi pani prezydent Maria Szyszkowska
[Prezes Komisji Technicznej Gimnastyki Artystycznej Międzynarodowej Federacji Gimnastycznej – przyp. jgm], dlatego, że to właśnie ona „ukierunkowuje” potem na wszystkich
spotkaniach sędziny, i to ona szczegółowo wyjaśnia, jak jaki
ruch powinien być wykonany. To jest niezwykle istotne, bo
przed zawodami są z reguły spotkania sędziowskie, które
prowadzi właśnie pani Szyszkowska. Czyli jeśli ona mówi
nam – Asi i mnie – jak mają wyglądać poszczególne elemen-
ty, to ja jestem potem tym „żandarmem”, który pilnuje, żeby
Asia tak to właśnie wykonywała. I tłumaczę: „nie podkładaj
się, bo mogą ci tego nie zaliczyć”.
Jest chyba pani w tych tłumaczeniach przekonująca, bo
kwalifikację olimpijską Joanna zdobyła w świetnym stylu. Jak przebiegała rywalizacja na MŚ w Montpellier?
JM: Same zawody trwały aż pięć dni. Pierwsze cztery to
była zarówno rywalizacja drużynowa, jak i walka o to, aby
znaleźć się w najlepszej „dwudziestce czwórce”…
AU: …a najlepiej w pierwszej dwunastce, czyli tzw. grupie
A, gdzie startują najlepsze zawodniczki, bo to – nie ukrywajmy – przenosi się też na oceny. Joasia szczęśliwie się do tej
pierwszej dwunastki zakwalifikowała…
JM: …no i dopiero piątego dnia walczyło się o kwalifikacje,
które zdobywało pierwszych piętnaście zawodniczek. Zatem
tak naprawdę emocje były do samego końca, do ostatniego
układu. Nawet drobny błąd czy nieuwaga mogły pozbawić
mnie miejsca w piętnastce.
AU: Ale to był chyba najlepszy start Joanny w mistrzostwach świata; w ostatnim dniu z miejsca 10. awansowała
jeszcze na 8., i to przy olbrzymim obciążeniu psychicznym
oraz – co nie jest bez znaczenia – przy wypełnionych do
ostatniego miejsca trybunach. W Polsce tak pełnych trybun
na zawodach gimnastyki artystycznej się nie widuje. Kiedyś
było inaczej – telewizja pokazywała krótkie migawki z wielu zawodów, a jeśli chodzi o MŚ czy ME, to występ najlepszej zawodniczki zawsze można było obejrzeć.
To prawda, ja sama zachwycałam się wtedy występami
Bułgarki Lili Ignatowej.
AU: Ach, Ignatowa! Jaką ona miała piękną wstążkę! Marzyłam o tym, żeby Asia miała w Londynie podobną do bolera,
ale tak wyszło, że Rosjanka Kanajewa wybrała niedawno
bolero do maczug, później Węgierka Dora Vass też miała
bolero do piłki, więc postanowiłyśmy tego nie powielać.
Wróćmy jednak do Montpellier…
JM: Jak już wspomniałam, emocje były do samego końca.
Przy dzisiejszych przepisach przybory są cały czas w ruchu,
można powiedzieć, że ciągle fruwają i niekiedy trudno je
okiełznać. Duże znaczenie ma też sala, mata, światło, wysokość obiektu, odległość do sędzin – to wszystko może wpłynąć na ćwiczenie.
AU: Ja się zresztą nerwom Joanny nie dziwię, bo w wieloboju startowało 130 zawodniczek, a w Montpellier dodatkową
trudnością był start na podium. Zawodniczki ćwiczyły nie
na macie rozłożonej – jak zazwyczaj – na podłodze, ale na
25
Droga do Londynu/Wywiad
Czy w Londynie Joanna zaprezentuje te same układy co
w Montpelier?
AU: Nie, mamy nowe programy. W listopadzie byłyśmy
w Schmiden w Niemczech, gdzie pracuje doskonała trenerka
z Białorusi – pani Natasza Stiepanowa – która ma niesamowite pomysły i już po raz trzeci przygotowała dla nas świetne
układy. Byłyśmy z nimi na konsultacjach u pani Szyszkowskiej, która stwierdziła, że są to najlepsze programy Joasi.
A teraz zapytam tak „po babsku” – jak powstaje pomysł
na strój, na jakim etapie pracy nad nowym układem?
JM: Strój naturalnie jest dobierany pod muzykę, ale bardzo
trudno jest nie powielić wzoru, który już był gdzieś przez
kogoś użyty. Pomysłu na strój szukamy wszystkie: ja, pani
trener, pani krawcowa – ta sama od lat – i potem dopasowujemy do niego przybór. Jest on malowany lub oklejany, ale
zawsze muzyka stanowi najważniejszy wyznacznik.
AU: Największym problemem jest muzyka charakterystyczna. Teraz na przykład Asia ćwiczy wstążkę do muzyki cygańskiej i mamy problem: jak tu uszyć kostium oddający
charakter tej muzyki, bo przecież falbanek na stroju być nie
może. Asia oglądała nawet w internecie różne stroje cygańskie, patrzyła jak wygląda taniec, bo to dla niej zupełnie nowy
styl – niby podobny do hiszpańskiego, ale muzyka cygańska
jest bardziej „dzika”. A od hiszpańskiego odeszłyśmy, bo na
poprzednich igrzyskach miała „hiszpańskie” maczugi. No
i głowimy się, jak samym strojem „trafić w cygańskość”, bo
to też przełoży się na końcowy efekt. Na razie mamy czerwoną wstążkę i czekamy na dotację z ministerstwa, aby móc
uszyć nowy kostium.
Na kiedy musicie być z układami i strojami „zapięte na
ostatni guzik”?
AU: Na maj, na mistrzostwa Europy w Niżnym Nowgorodzie w Rosji.
A jak przebiegają przygotowania do igrzysk? Czy Joanna ma w sali, w której trenuje, wystarczająco dobre
warunki?
AU: Atutem sali, w której trenuje Asia, jest podłoga, dlatego, że specjalistyczna mata, na której odbywają się zawody,
ma właśnie podłogę. Natomiast jeśli chodzi o przestrzeń, to
nasza sala jest oczywiście mała w porównaniu z obiektami,
w których rozgrywane są zawody, gdyż generalnie są to duże
przestrzenie i wysokości. Często na zawodach upominam
Asię: „nie rzucaj za wysoko, bo ci muzyki zabraknie”.
Czy znacie panie wymiary i wysokość hali, w której będą
odbywały się zawody olimpijskie?
AU: W zasadzie nigdy ich nie znamy, no chyba że Joasia
startuje w obiekcie już nam znajomym. W Londynie zawo-
26
dy będą się odbywać w zupełnie nowej hali, ale z tego co
słyszałam, zawodniczki będą ćwiczyć na podium – tak jak
w Montpellier. Może Ania Czarniecka, młodsza zawodniczka, która startowała w tych dodatkowych kwalifikacjach
o pięć pozostałych miejsc, coś nam opowie.
O Londynie jeszcze za chwilę, a tak przy okazji – jak panie wspominają Pekin? To był olimpijski debiut Joanny,
była tam szesnasta.
JM: Sam start wspominam miło i – z tego co pamiętam –
żadnych większych wpadek nie było. To był jednak debiut,
byłam wtedy o cztery lata młodsza i trochę inaczej podchodziłam do gimnastyki. Teraz jestem – jeśli mogę tak powie-
Fot. Tomasz Szyszkowski
podium, około dwóch metrów wyżej. Dla Asi był to pierwszy start w tego typu sali; zresztą wszystkie zawodniczki
się bały, gdyż upadek przyboru, a szczególnie piłki lub obręczy, praktycznie zmuszał gimnastyczkę do zeskoczenia
z podium. Coś takiego przytrafiło się w ćwiczeniu z obręczą
jednej z faworytek, reprezentantce Kazachstanu Alabiewej.
To spowodowało, że nie znalazła się ona w pierwszej piętnastce, ale w dodatkowych kwalifikacjach w Londynie było
jeszcze pięć miejsc i tam z łatwością się zakwalifikowała.
Joanna Mitrosz przed ćwiczeniem z maczugami podczas Igrzysk
Olimpijskich w Pekinie
dzieć – mądrzejsza; wiem, jak się przygotować i wiem, po
co jadę. A pobyt w Pekinie był bardzo sympatyczny – poznałam wielu ludzi, atmosfera w wiosce olimpijskiej była
świetna, wszyscy się wspieraliśmy i każdy za każdego trzymał kciuki. Mieszkałam razem z tenisistkami – i stołowymi,
i ziemnymi – z Martą Pihan-Kuleszą z gimnastyki sportowej,
a oprócz nich przychodził mnie dopingować Leszek [Blanik
– przyp. jgm], przychodzili lekkoatleci, wioślarze…
AU: Ja z kolei pamiętam przede wszystkim, że było bardzo gorąco i było bardzo dużo moskitów. Pamiętam też,
że choć było dużo dobrego jedzenia, to miałyśmy go
w pewnym momencie dość i wybrałyśmy się do McDonald’sa
– pamiętasz Asia?
JM: Pamiętam [śmiech].
AU: Szli tam też zapaśnicy, czy może judocy, i żartowali:
„No to zobaczymy teraz, co te gimnastyczki jedzą”. Oni byli
przekonani, że Asia tak naprawdę głoduje, a my przy hamburgerach – ona to przecież spali potem w sekundę. A co do
startu, to pamiętam ciążącą na nas presję, związaną głównie
z tym, jak występ Asi zostanie odebrany i oceniony w kraju.
I ucieszyłam się, że Asia „obroniła” szesnaste miejsce – bo
z taką lokatą zakwalifikowała się wtedy na igrzyska – a bałam się, że ewentualne surowe oceny mogą ją skrzywdzić
i zniechęcić. No i jeszcze klimat; wilgotność powietrza była
w Pekinie niesamowita. Asia ma takie zdjęcie przed samym
wyjściem do ćwiczenia ze wstążką, na którym wstążka –
przed chwilą przeze mnie wyprasowana – jest cała zrolowana i nie chce się wyprostować. Strasznie się bałyśmy, żeby
Asia się w nią nie zaplątała, bo jak wilgotna wstążka przyklei
się do ciała, to można się potem odwijać przez pół układu.
Droga do Londynu/Wywiad
I jeszcze jedno miłe wspomnienie. Jeden ze startów przypadał na 21 sierpnia i kiedy Asia skończyła ćwiczenie, pojawiła się nagle Chinka z bukietem 20 róż, bo Asia tego właśnie
dnia kończyła 20 lat. Przez chwilę wszyscy – zawodniczki
i widzowie – zastanawiali się, co się dzieje, a potem rozległo
się Happy Birthday.
No to wracamy do roku 2012. Wspomniałyście już panie
o majowych mistrzostwach Europy; jakie starty macie
jeszcze w planie przed igrzyskami?
JM: Studiuję na kierunku sport i na szczęście mam tzw. indywidualną organizację studiów, ale oczywiście wszystkie egzaminy muszę zaliczyć i tu nie mam żadnej ulgi. Mogę jedynie
przystępować do egzaminów w innych terminach. Godzenie
treningów z nauką nigdy nie było łatwe; gdy zaczynałam
studia, przygotowywałam się właśnie do igrzysk w Pekinie
i wtedy chodziłam na zajęcia z wybranych przedmiotów, aby
JM: Sezon startowy rozpoczynam pod koniec lutego, no
i do czerwca praktycznie co tydzień, dwa są zawody – głównie Puchar Świata i Grand Prix, ale „po drodze” będą też
kwietniowe mistrzostwa Polski. Potem już zgrupowania
i jeszcze jeden start tuż przed samymi igrzyskami.
Czy zamierzacie poprawić w Londynie najlepszy wynik
w historii polskiej gimnastyki artystycznej – 7. miejsce
Teresy Folgi z Seulu i Joanny Bodak z Barcelony?
AU: Myślę, że to będzie bardzo trudne. Trzeba tu zwrócić
uwagę na istotną kwestię…
…że w Seulu był jeszcze ZSRR, a w Barcelonie Wspólnota Niepodległych Państw?
AU: Tak, gdy startowały Teresa Folga czy Joanna Bodak
była tylko jedna „Rosja” i dwie zawodniczki ją reprezentujące. Dzisiaj, po rozpadzie ZSRR, konkurencja wzrosła;
mamy Rosję, Ukrainę, Białoruś, Azerbejdżan, Kazachstan,
Uzbekistan i każdy z tych krajów mogą reprezentować teoretycznie dwie gimnastyczki. Konkurencja zdecydowanie się
rozszerzyła i zaostrzyła. Gdyby Asia powtórzyła 8. miejsce
z Montpellier, to byłoby to mistrzostwo świata. Tak naprawdę byłybyśmy szczęśliwe, gdyby uplasowała się w pierwszej
dziesiątce.
AU: Tak, no bo mamy już przecież dwie Rosjanki, dwie
Białorusinki, świetną Garajewą z Azerebejdżanu, Ukrainkę,
Bułgarkę, Alabiewą z Kazachstanu, Rivkin z Izraela – bo to
przecież Rosjanki tam pracują… Pierwsza dziesiątka byłaby
na pewno wielkim sukcesem.
Od poprzednich igrzysk niezmiennie wygrywa Jewgienia
Kanajewa. Złoto w Pekinie, potem trzy tytuły mistrzyni
świata, wygra też w Londynie?
AU: Depcze jej po piętach inna Rosjanka, Daria Kondakowa, choć ostatnio jest w trochę słabszej formie; słyszałam,
że troszkę przytyła. Wiele zależy od dnia, aktualnego samopoczucia, stopnia wytrenowania czy odporności psychicznej. Wszystko się może zdarzyć.
Piłka, obręcz, wstążka, maczugi – który z przyrządów
Joanna Mitrosz lubi najbardziej, a którego nie cierpi?
JM: Muszę lubić wszystkie [śmiech]. Najbardziej chyba
lubię jednak wstążkę, choć jest ona najtrudniejsza, ale najlepiej ją „czuję”. Boję się piłki, choć też ją lubię, ale mam
świadomość, że czasem może uciec za daleko.
Joasiu, jesteś studentką AWFiS, naturalne jest więc pytanie o to, jak godzisz trening ze studiami.
Fot. Beata Zarach
I dziesiąte miejsce byłoby nie mniej cenne niż siódme
Folgi i Bodak?
Joanna Mitrosz podczas pokazowego występu na Gali Gdyńskiego
Sportu w Hali Sportowo-Widowiskowej „Gdynia”
zupełnie nie pozostawić studiów w tyle. W następnym roku
nadrabiałam dwa lata, tak że udało mi się wyjść na czysto
[śmiech]. Zawsze sobie planowałam, że chciałabym skończyć studia w terminie i chyba mi się to uda. Jestem na ostatnim roku, przede mną obrona…
A u kogo piszesz pracę?
JM: U pana dr. Tomasza Dancewicza, w mojej dziedzinie,
czyli muzyka i sport – „Rola muzyki w gimnastyce i jej
funkcje”. Robię już powoli badania...
Rozmawiała Joanna Grubba-Machnikowska
współpraca mm
27
Droga do Londynu
Polski Związek Żeglarski rozstrzyga wątpliwości
Przemysław Miarczyński olimpijczykiem
Bardzo emocjonująca była rywalizacja o krajową kwalifikację olimpijską w żeglarskiej klasie RS:X. Walczyli o nią
dwaj studenci Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu
– Przemysław Miarczyński (SKŻ Ergo Hestia Sopot) i Piotr
Myszka (AZS AWFiS Gdańsk). Ten drugi zdobył w 2011
roku tytuły mistrza Europy i wicemistrza świata, ale kwalifikacje olimpijskie, których zasady szczegółowo przedstawił
w PANORAMIE nr 55 trener kadry narodowej deskarzy Pa-
weł Kowalski, wygrał Przemysław Miarczyński, który pokonał Piotra Myszkę w regatach Pucharu Świata na akwenie
olimpijskim, a potem – ponownie w Weymouth – zajął trzecie miejsce w regatach PreOlympic. Wobec kontrowersji,
jakie wzbudziło to rozstrzygnięcie – nie tylko w środowisku
żeglarskim – Polski Związek Żeglarski wydał w tej sprawie
specjalne oświadczenie. Oto jego treść:
Komunikat PZŻ
28
Droga do Londynu
„Pont” mistrzem, „Myszek” brązowym medalistą
Wspaniały występ deskarzy w Mistrzostwach Europy na Maderze
Przemysław Miarczyński i Piotr Myszka stali już razem na podium mistrzostw świata w olimpijskiej klasie RS:X – w 2010 roku Piotr zdobył tytuł mistrza, a Przemek wicemistrza świata. W rozegranych w lutym na Maderze mistrzostwach Europy obaj studenci AWFiS omal nie powtórzyli
tamtego wyczynu – tym raz triumfował Przemek, a Piotr zajął trzecie miejsce.
Przebieg mistrzostw szczegółowo opisywał na stronie internetowej www.rsxteam.eu trener reprezentacji Polski Paweł Kowalski. Oto obszerne wyjątki z jego relacji, które – także z racji specyficznego, charakterystycznego dla środowiska żeglarzy
języka – tworzą pasjonujący „dziennik mistrzostw”.
23.02.2012
Jutro rozegrane zostaną pierwsze wyścigi żeglarskich Mistrzostw Europy w olimpijskiej klasie RS:X.
W ubiegłym roku w bułgarskim Burgas Zosia Klepacka (YKP Warszawa – Love Cyprus, Dill) i Piotr Myszka (AZS AWFiS Gdańsk
– Kredyt Bank, Zdunek, Vermari) wywalczyli złote medale. W tym
roku będą starali się z całych sił obronić tytuły mistrzów Europy.
Przemek Miarczyński (SKŻ ERGO Hestia Sopot – Kredyt Bank,
Quiksilver) rok temu nie startował w mistrzostwach Europy ze
względu na udział w regatach przedolimpijskich w Weymouth,
w których zdobył brązowy medal. W tym roku zapowiada ostrą walkę o najwyższe miejsca. (…)
24.02.2012
Pierwszy dzień mistrzostw za nami. Przemek na drugim
miejscu, czterech Polaków w pierwszej dziesiątce. Dyskwalifikacja Zofii.
Rozegrano trzy wyścigi przy silnym wietrze wiejącym z prędkością
15-20 kt. Wśród mężczyzn najlepiej radził sobie dziś Przemek Miarczyński – 2.,2. i 4. miejsce. W trudnych warunkach potrafił dobrze
wykorzystywać znaczne zmiany kierunku wiatru i trzy razy finiszował w ścisłej czołówce. Piotr Myszka i Michał Majewski żeglowali
ze zmiennym szczęściem. (…)
Zosia Klepacka w wynikach ma trzy dyskwalifikacje, choć zajęła
w poszczególnych wyścigach miejsca: 4.,1. i 3. Jury regat zdyskwalifikowało Zofię, ponieważ deska na której dziś żeglowała miała inny numer fabryczny niż ten, który został zgłoszony do regat.
Każdy zawodnik musi zgłosić do zawodów sprzęt na którym będzie
żeglował, to znaczy: deskę, maszt, bom, żagiel, miecz i statecznik.
Każda z tych rzeczy ma swój numer fabryczny, który trzeba zgłosić
poprzez stronę internetową regat. Raz zgłoszonego sprzętu nie można zmieniać do końca regat. Termin zgłoszenia upływał wczoraj
o 18.00. Zosia przyleciała z Argentyny do Funchal (…) około 20.00
i dlatego ja sam dokonywałem zgłoszenia jej sprzętu i popełniłem
fatalny błąd, wpisując na internetowej stronie regat zły numer kadłuba. (…) Dramat. Mój błąd może kosztować Zofię zdobycie medalu tych mistrzostw. (…)
25.02.2012
Przemek Miarczyński na prowadzeniu ME po rundzie kwalifikacyjnej.
Drugi dzień (...) przyniósł dużo radości polskiemu teamowi. Przemek Miarczyński przesunął się z 2. pozycji na pozycję lidera, Piotr
Myszka jest na 5. lokacie, a Michał Majewski na 9. (…)
Przemek, perfekcyjnie żeglujący i wykorzystujący zmiany wiatru,
zwyciężył w pierwszym wyścigu, a za nim na mecie zameldował się
Piotr. W drugim wyścigu odrobinę słabiej się ułożyło i chłopaki zameldowali się kolejno na pozycjach 4. – Pont i 6. – Myszek. Trzeci
wyścig to kolejne zwycięstwo Przemka, 5. miejsce Majewskiego
i 12. Myszki.
W kobietach kolejne świetne wyścigi zaliczyła Zosia Noceti-Klepacka, która ukończyła dwa pierwsze wyścigi na 2. lokacie, żeg-
lując bardzo szybko. W trzecim wyścigu, po kolejnym świetnym
starcie i wyjechaniu na halsie Marinie [Alabau – przyp. jgm] (prowadzącej w regatach), obie pożeglowały odrobinę za daleko w lewą
stronę i niestety Zosi skończył się wiatr. Ukończyła na 9. lokacie.
Zosia z 3 dyskwalifikacjami z pierwszego dnia już jest na 13 pozycji
i pnie się do góry. (…)
Jutro dzień rezerwowy, a później 3 dni finałów. Zawalczymy.
28.02.2012
Przemek Miarczyński prowadzi w klasyfikacji generalnej. Piotr Myszka jest 5. Maja Dziarnowska jest 6.,
a Zośka Klepacka 7. Niestety są kolejne ofiary „cyferkowej
pomyłki” przy zgłoszeniach.
Regaty minęły półmetek. Dużo się dzieje na wodzie i na lądzie.
Rozegrano dziś dwa wyścigi przy wietrze 3-7 kt. Kolejni zawodnicy zostali zdyskwalifikowani za błędy przy zgłoszeniach numerów
sprzętu do regat. (…) Jutro w planie trzy wyścigi. (…)
29.02.2012
Przed jutrzejszym wyścigiem medalowym w klasyfikacji
generalnej prowadzi Przemek Miarczyński. Piotr Myszka
awansował dziś na 3 miejsce. Zosia Klepacka jest 5.
To był ciężki dzień dla wszystkich. Na wodzie komisja „z przebojami” przeprowadziła trzy wyścigi dla kobiet i dwa dla mężczyzn. (…)
Jako pierwszy odbył się wyścig, który został przerwany w momencie kiedy Zośka miała wpłynąć na metę, a flota mężczyzn – z Pontem, Myszkiem i Majesiem w czołówce – kończyła drugie okrążenie.
Powodem przerwania był znak kursowy, który urwał się z kotwicy
i zaczął dryfować. Sędzia zdecydował się na przerwanie, a to, jak
komentowali to zdarzenie zawodnicy, pozostawię już bez komentarza. Komisja techniczna zreperowała mocowanie boi i floty wystartowały ponownie.
Zośka wygrała dwa pierwsze wyścigi i w trzecim była druga. Przemek, Piotr i Michał w obu wyścigach finiszowali w ścisłej czołówce.
(…) Jak tylko kobiety wpłynęły na metę trzeciego wyścigu, wiatr
przestał wiać i zaczął padać deszcz. Komisja regatowa zasygnalizowała koniec walki na dziś i wróciliśmy do portu. (…) Jutro wyścig medalowy. (…)
A co się wydarzyło ostatniego dnia mistrzostw? Zajrzyjmy na blog
Przemka Miarczyńskiego – miarczynski.blog.onet.pl.
01.03.2012
Zabrakło wiatru, by rozegrać Medal Race. Okazało się, że
wczorajsze wyścigi były ostatnimi i decydującymi. Tym samym jestem Mistrzem Europy 2012 r. :) !!!!!!!
Dziękuję i pozdrawiam wszystkich, którzy trzymali za mnie
kciuki.
Ten wpis pojawił się na blogu dopiero o godz. 23.28, a to prawdopodobnie oznacza, że wcześniej długo świętowano zdobycie
medali. Ale przyznajmy – było co świętować!
Opracowała Joanna Grubba-Machnikowska
29
Rejs Gemini 3/Post scriptum
Kto ma statki, ten ma wydatki
Nie udało się Romanowi Paszke samotne opłynięcie Ziemi w kierunku zachodnim. Poważna
awaria katamaranu Gemini 3 zmusiła żeglarza do przerwania rejsu tuż przed próbą opłynięcia
Przylądka Horn. Kpt. Jarosław Kaczorowski, którego wywiad z Romanem Paszke zamieściliśmy
w poprzedniej PANORAMIE, tym razem postanowił porozmawiać z koordynatorem komunikacji
medialnej rejsu Januszem J. Cieliszakiem.
Uczestniczyłeś w przedsięwzięciu Romana od samego początku. Powiedz, kiedy to się zaczęło? Ile czasu mija od
pierwszych rozmów do startu po rekord?
Z Romanem Paszke poznałem się przy okazji relacji telewizyjnych z Polpharmy-Warty w trakcie regat The Race
2000. Roman był wtedy częstym gościem programów i relacji w TVP 1, a ja byłem szefem promocji TVP. Ponownie
Roman poprosił mnie o pomoc kilka lat później, na przełomie 2006/2007 roku, przy okazji promocji jego pierwszego podejścia do projektu samotnego rejsu dookoła świata
non stop, czyli kiedy obecne Gemini 3 było jeszcze BIO-
było, że marzenia Romana o samotnej żegludze dookoła
świata – walcząc o rekord z najlepszymi – stają się ponownie
realne. Wtedy do pomocy dołączyli m.in. 3OCEANS (armator żaglowca Fryderyk Chopin), Generali, wreszcie Orange
i inni. No bo kiedy nie wiadomo o co chodzi – to zawsze
chodzi o pieniądze. Rejs dookoła Ziemi – po światowy rekord – to Formuła 1 w jachtingu. Musi być najlepszy sprzęt
i jak najlepszy zespół wspomagający. Każde „oszczędzanie”
osłabia szanse wygranej. Roman doskonale to wiedział. Ten
rejs to jakby suma jego wiedzy oraz doświadczenia z wielu
poprzednich projektów i rekordów, które wywalczył przez
40 lat aktywnego żeglarstwa.
Sponsorzy dają pieniądze na bicie rekordu, ale zwykle
chcą coś z tego mieć. Gdzie jest ich interes, zysk?
Janusz J. Cieliszak za sterem jachtu Gemini 3
TONEM – finansowanym przez Fundację Ryszarda Krauze. Moja rola sprowadziła się wtedy do ułatwienia rozmów
w TVP, która miała być (i była) patronem medialnym tego
projektu. Niestety rejs się wtedy nie odbył, a Fundacja wycofała się z finansowania jachtu. Jednak Roman nie odpuszczał i walczył dalej już sam lub z innymi, aby projekt nie
„zatonął”. Po dwóch latach Roman zainteresował pomysłem
projektu jeden z największych polskich banków, ale w 2010
roku, kilka dni przed podpisaniem finalnych umów, minister
skarbu zmienił prezesa banku, a nowy – jak się okazało –
bardziej niż żeglarstwo lubił tenis. Na tamtym etapie moja
rola sprowadzała się do opracowywania planów medialnych,
wizerunkowych prezentacji itp. Jednak motorem sprawczym
cały czas był Roman, który w pewnym momencie, aby opłacić bieżące rachunki jachtu (koszty utrzymania są stałe, nawet kiedy jacht stoi w porcie), sprzedał swoje mieszkanie
w Gdańsku. Jak to mówią: „Kto ma statki, ten ma wydatki”.
I tak, samotnie, Roman Paszke przez kolejne 2 lata utrzymywał największy i najszybszy jacht na Bałtyku, chociaż korzyści promocyjne z jego rejsów są publiczne i narodowe. To
był też czas, kiedy udało mu się nawiązać kontakt z Renault
Polska, a potem, kiedy do gry doszła ENEA SA, wiadomo
30
Sponsorzy dają pieniądze za pozytywne skojarzenia wizerunku swojej firmy. Inaczej – za to, aby ten pozytywny wizerunek dotarł do jak największej grupy odbiorców w ściśle
określonej kategorii i spowodował – docelowo – określone
decyzje konsumenckie, czyli w warunkach konkurencji –
wybór danego towaru, produktu lub usługi. Skojarzenia ze
sportem, a szczególnie z żeglarstwem, i to tym z najwyższej półki, są bardzo cenne dla szeregu firm. Trzeba tylko
odnaleźć wspólny „mianownik komunikacyjny”, a potem
z tym przesłaniem dotrzeć do odbiorcy. W dobie zaawansowanej telemetrii wszystko można bardzo dokładnie zmierzyć
i policzyć. Aby sponsoring był atrakcyjny, koszty dotarcia
z pozytywnym przekazem muszą być tańsze niż inne formy
komunikacji marketingowej, jak na przykład reklama. Musi
być także bardziej ukierunkowany. Chodzi o stworzenie modelu win-win, gdzie każdy otrzymuje to czego potrzebuje:
organizator – fundusze na projekt, a sponsor – ukierunkowany wizerunek umacniający jego pozycję rynkową.
Jeden z zaprzyjaźnionych dziennikarzy telewizyjnych
powiedział mi kiedyś coś, co prawie mnie sparaliżowało:
„Jak my czegoś nie pokażemy, to tak, jakby to się nie wydarzyło”. We Francji kiedy sponsor daje na projekt żeglarski sumę X, to są to pieniądze na jacht, załogę, koszty
logistyczne. W Polsce jak da sumę X na część żeglarską,
to drugie tyle musi wyłożyć na telewizję. Czy można zainteresować telewizję w Polsce czymś na tyle, żeby za darmo zechciała o tym mówić?
To nie jest dokładnie tak. Zasady we Francji i w Polsce czy
gdzie indziej – w odniesieniu do sponsoringu sportu – są
w zasadzie takie same. Nie ma „darmowej” telewizji ani
„darmowych” mediów. Na końcu za wszystko ktoś musi
zapłacić. Albo producent, albo sponsor, albo domy mediowe, które przy atrakcyjnym przekazie chętnie zamieszczą
reklamy swoich klientów. Receptą na zainteresowanie mediów jest realizacja atrakcyjnych przekazów, a to kosztuje
Rejs Gemini 3/Post scriptum
– samo „zrobienie” rejsu nie wystarczy. Trzeba to ubrać
w atrakcyjny przekaz i dotrzeć z tym przekazem. Właściwie wszystkie współczesne projekty sportowe muszą mieć
wyodrębniony, oprócz budżetu samej imprezy, budżet na
komunikację medialną; nie jest to „drugie tyle”, ale co najmniej 10-20%. No bo kto da pieniądze na projekt, o którym
niewiele wiadomo? Może jacyś bezinteresowni darczyńcy,
ale takich jest w Polsce bardzo mało. Trzeba umieć wypracować wyważony kompromis, tutaj jednak oprócz budżetu
najbardziej liczy się pomysł.
Jesteś związany z żeglarstwem nie od dzisiaj. Opowiedz
o swoich doświadczeniach z Bractwem Żelaznej Szekli.
Nakręciłeś wtedy film – gdzie go można obejrzeć?
To było bardzo dawno temu. Wygrałem jakiś wewnętrzny
konkurs i jako młody reporter dostałem zlecenie na realizacje czterech filmów dokumentalnych z rejsu Krzysztofa
Baranowskiego – pierwszej Szkoły Pod Żaglami. Z budżetu tych filmów powstał odpis 20% kosztów całego rejsu.
Powstał wtedy dokładny dokument, jak ten pierwszy rejs
„Szkoły” wyglądał, ale z wielu przyczyn nigdy się nie ukazał. Kopię uratował (finansowo) kpt. Andrzej Drapella („kapitan kapitanów” – jak o nim wtedy mówiono) i czasami
film ten był dostępny na zamkniętych pokazach…
Wygląda na to, że to co mówisz na ekranie i w eterze,
to łatwiejsza, przyjemniejsza część twojej pracy. Możesz
trochę wypocząć po żmudnych negocjacjach o „kasie” za
czas antenowy…
Obecnie rzadko występuję przed kamerą czy mikrofonem,
ale rzeczywiście – robiłem to setki razy. Teraz staram się,
aby jak najlepiej wypadali moi klienci. Mówili interesująco, na temat, w określonym czasie i używając pojęć, na
których najbardziej zależy także ich sponsorom. W projektach sportowych, szczególnie trwających dłużej, nie można
realizować tylko pojedynczych wypowiedzi. Konieczne jest
stworzenie całego systemu przygotowywania treści („kontentu”) i rozpowszechniania informacji, w tym także przygotowania się na sytuacje, które mamy nadzieję nie zdarzą się,
ale zdarzyć mogą. Tutaj przypomina mi się polska i amerykańska definicja „improwizacji”. W Polsce – improwizacja
to spontaniczne działanie, poza scenariuszem, bo „coś” się
wydarzyło. W Ameryce Północnej – to zastosowanie jednej
z wcześniej przygotowanych i wyćwiczonych wersji scenariusza. Bo w dużych projektach zawsze coś może pójść nie
tak i lepiej być na to z góry przygotowanym. W zależności
od budżetu zawsze mam co najmniej trzy wersje alternatywne, czasami nawet siedem lub osiem.
W swojej firmie prowadzisz czasami specjalne zajęcia
– między innymi dla dziennikarzy, rzeczników, biznesmenów, prezesów dużych firm – jak zachować się w studiu telewizyjnym, jak w radiu, jak podczas dużych konferencji. Pomagają ci dobrani przez ciebie znani dziennikarze. Sam doświadczyłem na takim szkoleniu, jak doskonale potrafi wkurzyć i zapędzić w kozi róg jedna
z telewizyjnych gwiazd, grając rolę „złego policjanta”
czy „napastliwej baby z mikrofonem”. Ktoś inny gra
„dobrego policjanta”, co to z miłym uśmiechem i łagodnym dowcipem „wyciąga” od rozmówcy informacje,
których ten nie chciał ujawnić.
Te zajęcia na ogół prowadzone są pod konkretną imprezę lub
projekt. Moimi klientami są najczęściej znane osoby publiczne lub zarządy dużych firm, na ogół międzynarodowych
(bo na zachodzie to raczej norma). Zdarzają się także polskie
instytucje, jak np. NIK czy MSZ. Ale zanim przechodzimy
do ćwiczeń, dużo czasu poświęcamy zrozumieniu „zasad
gry”. Bo co jest celem mediów działających w ramach konkurencji? Doprowadzenie do sytuacji jak największej oglądalności lub sprzedaży największej ilości egzemplarzy. Nie
żadne „poszukiwanie obiektywnej informacji” czy „służenie
społeczności”. To pewnie też, ale nie oszukujmy się – treści
nieatrakcyjne, przekazywane nieciekawie, nie przedostaną się do masowego odbiorcy. Rynek masowej, publicznej
komunikacji to jedna wielka gra. Chodzi o to, aby wszyscy
znali te same reguły, bo inaczej jedni wychodzą na boisko,
aby zagrać w piłkę nożną, a drudzy w warcaby. Wtedy żadna
gra się nie uda.
Czy prowadziłeś kiedyś zajęcia dla studentów Akademii
Wychowania Fizycznego?
Tak, kierując Akademią Telewizyjną TVP byłem zaangażowany w podpisanie umowy szkoleniowej z AWF w Warszawie, dotyczącej specjalizacji na tej uczelni związanej
z przygotowywaniem osób mogących komentować wydarzenia sportowe. To znaczy, aby docelowo absolwenci AWF
– ludzie znający praktycznie i doskonale rozumiejący sport –
umieli tę wiedzę przekazywać efektywnie na rynku mediów
elektronicznych. To były bardzo ciekawe zajęcia. W finale
uczestnicy realizowali projekty jak najbardziej zbliżone do
sytuacji rzeczywistych. Oczywiście wszystko na czas.
Co poradziłbyś studentom AWFiS, którzy chcieliby zostać komentatorami sportowymi lub menedżerami sportu? Czego powinni się uczyć po zajęciach w swojej Alma
Mater?
Muszą się zastanowić, czy naprawdę tego chcą. Bo to jednak
dosyć ciężka praca. Na kilka minut „zaistnienia na pierwszej
linii” pracuje się czasami długie dni czy miesiące. Poza tym
istnieje stałe ryzyko, że w ostatniej chwili coś może pójść nie
tak i temat się nie ukaże. Ale kiedy wychodzi – satysfakcja jest naprawdę duża. Poza tym w tej specjalności pojęcie
„regularne godziny pracy” nie istnieje. Najlepiej oczywiście
byłoby, gdyby na uczelni mogły istnieć takie „próbne” zajęcia, a potem – tylko praktyka, praktyka i jeszcze raz praktyka. Najpierw np. w prasie uczelnianej, potem w lokalnej,
w rozgłośniach, stacjach kablowych itp. – na początku za
bardzo małe wynagrodzenie. Potem prowadzenie publicznych zawodów – jako komentator, prowadzący. Potem – praca dla większych mediów. I cały czas praca nad sobą. Tak
aby obudzonym w środku nocy umieć powiedzieć z przekonaniem – na 30 sekund albo na 20, a może na 10 sekund
– najważniejszą wiadomość wieczoru na temat danej dyscypliny, zawodnika, miejsca… Komunikowanie publiczne to
pasja, wiedza, erudycja i ogromna życzliwość dla odbiorcy
z dużym dystansem do siebie samego. Oczywiście wszystko
w określonym czasie i budżecie. Nieprzekraczalnym. Ale
sky is the limit – najlepsi w branży na brak pracy raczej nie
narzekają.
Rozmawiał kpt. Jarosław Kaczorowski
31
Z życia NCŻ
Spotkanie z kapitanem jachtowym
Mariuszem Pycz-Pyczewskim
ry miał szczęście żeglować pod wodzą
legendarnego dowódcy gen. Mariusza
Zaruskiego. Hart ducha ukształtowany w przedwojennej szkole żeg-
Spotkanie z nestorem gdańskiego żeglarstwa Mariuszem Pycz-Pyczewskim
larz morski, kpt. j. Mariusz Pycz-Pyczewski, nestor gdańskiego żeglarstwa,
który został poproszony o wygłoszenie
prelekcji na temat „Praca zawodowa
vs. rejsy morskie”.
Bohater spotkania w niezwykle
barwny sposób przedstawił wiele
przykładów godzenia pracy zawodowej z pasją żeglowania. Sam zresztą
jest doskonałym przykładem człowieka, który potrafił zdjąć umiłowany
kitel lekarski, by przywdziać sztormiak i wyjść w morze – jak to zauważył, witając gościa, kierownik NCŻ
dr Krzysztof Zawalski. Kpt. Pycz-Pyczewski niewiele mówił jednak –
a szkoda – o własnych dokonaniach.
Skupił się na słynnych żeglarzach, od
których sam pobierał naukę, i z którymi wspólnie wybierał się w rejsy lub
startował w regatach.
Jednym z bohaterów opowieści
kapitańskich był znany z niezwykle
twardego charakteru świetny żeglarz
morski Aleksander Bereśniewicz, któ-
32
larstwa spowodował, że za sprawą
swoich wyczynów żeglowania na
akwenie morskim w warunkach zimowych kpt. Bereśniewicz sam stał
się legendą. Kolejnym przykładem
umiejętnego łączenia pracy zawodowej
z żeglowaniem po morzach i oceanach
– o którym wspominał kapitan – był
inny znany gdański żeglarz Zdzisław
Pieńkawa. Przywołano także wiele in-
Brać żeglarska dzieli się opłatkiem
nych wspaniałych postaci, m.in.: Mariana Lenza, Krzysztofa Baranowskiego czy Zbigniewa Puchalskiego.
Pełna ciekawych faktów opowieść
kapitana została zarejestrowana na taśmie filmowej. Niedługo powstanie film
obrazujący przebieg spotkania, które
– podobnie jak poprzednie – zgromadziło wielu wiernych miłośników żeglarstwa.
Wigilia żeglarska
Coraz większe grono sympatyków
przybywa na organizowane w tawernie
NCŻ żeglarskie spotkania wigilijne.
Podobnie jak rok temu załoga centrum – wspólnie z pracownikami tawerny – przygotowała wigilijne dania,
wśród których znalazły się: barszcz
z pasztecikami, tradycyjne polskie pierogi, dania rybne, sałatki oraz świąteczne ciasta, a wśród nich coraz bardziej
popularne rogaliki bosmańskie. Nie
zabrakło również na stole wileńskiej
kutii, którą już po raz drugi przygotował sam kpt. Mariusz Pycz-Pyczewski.
Uczestnicy spotkania wigilijnego przy
kolędach podzielili się opłatkiem, składając sobie nawzajem życzenia świąteczne i noworoczne.
NCŻ
Fot. Mariusz Kujawski
Fot. Mariusz Kujawski
Tuż przed świętami Bożego Narodzenia, 15 grudnia 2011 r., odbyło się
kolejne spotkanie w mesie NCŻ. Zaproszenie przyjął tym razem znany żeg-
Z życia NCŻ/Sprawy uczelni
Pracowity „martwy” sezon
Maszt flagowy do remontu
Fot. Mariusz Kujawski
Okres zimowy żeglarze wykorzystują do przeprowadzenia gruntownych napraw i remontów swoich jachtów; tak też się dzieje na przystani w Górkach Zachodnich. Remontów
wymagają również stałe elementy lądowe przystani. Oryginalny maszt flagowy NCŻ, skonstruowany w 2006 r. przez znanego szkutnika Marcelego Bielińskiego, uległ zniszczeniu,
poddając się surowym warunkom atmosferycznym. Kolumna masztu zaczęła próchnieć, co
groziło jego złamaniem. Załoga NCŻ w porę zauważyła uszkodzenia i podjęła się generalnego remontu. Bosman Grzegorz Świercz znalazł nowy profil masztu z drewna świerkowego w lesie pod Kętrzynem. Cała załoga NCŻ przyjęła sobie za punkt honoru uratowanie
tego wyjątkowego masztu flagowego i wzięła się ostro za remont oraz konserwację. Wszystko wskazuje na to, że przed kolejnym otwarciem sezonu maszt zostanie odrestaurowany
i będzie służył jako wizytówka centrum przez kolejne kilkanaście lat.
Kpt. Grzegorz Przybylski niczym akrobata wskoczył na gniazdo masztu i poluzował olinowanie
Nabrzeże NCŻ pod wodą
Fot. Sylwester Butowski
Szalejący na Bałtyku pod koniec pierwszej połowy stycznia sztorm nie ominął portu Narodowego Centrum Żeglarstwa. Pomost Urzędu Morskiego znalazł się pod wodą, która
wdarła się na nabrzeże i zbliżyła się na kilka metrów do hangaru. Jachty szczęśliwie były
zabezpieczone na solidnych podstawach i nie doszło do żadnych uszkodzeń. Ucierpiały
jedynie postumenty elektryczne, które zostały prawie w całości zalane. Były one oczywiście
odcięte od prądu, ale po obniżeniu poziomu wody trzeba będzie je solidnie wysuszyć. Załoga NCŻ przyzwyczaiła się do tego rodzaju widoków. Prawie każdej zimy na Bałtyku szaleją
sztormy, które powodują tzw. cofkę wód morskich do dorzecza Wisły i innych rzek. Tym
razem wiatr wiał z kierunku północno-zachodniego. Najgorsze są jednak wiatry sztormowe
z kierunku północno-wschodniego. By zapobiec zalaniu, budynek NCŻ został na szczęście
posadowiony metr powyżej podłoża. Niemniej jest to zawsze duże wyzwanie dla załogi,
zwłaszcza bosmanów, którzy dzielnie pełnią swą służbę w dzień i w nocy.
Kolejny zimowy sztorm wdarł się na nabrzeże
Opracowała Blanka Czykier
Porozumienie
i list intencyjny
19 stycznia 2012 r. Rektor Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu
podpisał Porozumienie w sprawie
współpracy w zakresie promocji
zdrowia i profilaktyki problemów
zdrowotnych dzieci i młodzieży na
terenie województwa pomorskiego. Sygnatariuszami porozumienia –
oprócz AWFiS – są: Pomorski Kurator
Oświaty (reprezentowany przez Pomorskiego Wicekuratora Oświaty Elżbietę Wasilenko), „Oświata – Lingwista” Nadbałtyckie Centrum Edukacji
Sp. z o.o. w Gdańsku (reprezentowane
przez prezesa zarządu Edwarda Grzegorza Ostrowskiego) i Wojewódzka
Stacja
Sanitarno-Epidemiologiczna
w Gdańsku (reprezentowana przez dyrektora Dariusza Cichego).
Wśród wymienionych w porozumieniu podstawowych celów współpracy znalazły się m.in. wspieranie
działań z zakresu edukacji zdrowotnej
oraz profilaktyki dzieci i młodzieży
w szkołach, placówkach i środowiskach lokalnych województwa pomorskiego, podnoszenie wśród dzieci
i młodzieży poziomu sprawności fizycznej, kształtowanie pożądanych
nawyków żywieniowych oraz zapobieganie zachowaniom ryzykownym
związanym z używaniem środków psychoaktywnych.
Cele będą realizowane m.in. poprzez wspólne działania na rzecz diagnozy i oceny stanu zdrowia dzieci
i młodzieży województwa pomorskiego oraz popularyzowaniu wiedzy i doskonaleniu umiejętności pracowników
systemu oświaty, ochrony zdrowia, resortu kultury fizycznej i sportu w zakresie promocji zdrowia i profilaktyki
problemów dzieci i młodzieży.
Pięć dni później, 24 stycznia,
podpisany został list intencyjny
w sprawie opracowania programu
współpracy mającej na celu przygotowanie uczniów Technikum Hodowli Koni w Białym Borze do studiów
w AWFiS. Podpisy pod listem złożyli – oprócz rektora uczelni – dyrektor
technikum Andrzej Pastuszek oraz
Anna Mańczak, Prezes Centrum Szkolenia Jeździeckiego COVAL w Białym
Borze.
jgm
33
Wolontariat
Prawie 7 tysięcy chętnych
na wolontariuszy miejskich
w trakcie Euro 2012
6822 osoby zgłosiły się do udziału w Wolontariacie Miast Gospodarzy UEFA EURO 2012™, wspólnym projekcie spółki
PL.2012 i Miast Gospodarzy Turnieju w Polsce. Spośród tych kandydatów wybranych zostanie 3000 osób, które w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu i Wrocławiu udzielać będą najważniejszych z punktu widzenia zagranicznych turystów i kibiców informacji, m.in. na lotniskach, dworcach kolejowych, w pobliżu stadionów czy stref kibica, w sąsiedztwie atrakcji
turystycznych oraz w ważnych punktach komunikacyjnych miast. 62% kandydatów stanowią kobiety. Wśród chętnych
znaleźli się mieszkańcy większości krajów europejskich oraz między innymi USA, Meksyku, Brazylii czy Argentyny. Od
15 lutego trwają rozmowy rekrutacyjne we Wrocławiu i w Warszawie, a od 1 marca w Poznaniu i Gdańsku. Imienna lista
wolontariuszy będzie gotowa na początku maja, po czym wezmą oni udział w specjalistycznych szkoleniach.
Kandydaci na wolontariuszy Miast Gospodarzy UEFA
EURO 2012™ mogli się zgłaszać od 19 października 2011
do 22 stycznia 2012 roku za pośrednictwem portalu poświęconego projektowi www.wolontariatmiejski2012.pl, poprzez wypełnienie formularza oraz testu z języka angielskiego. Chęć pełnienia funkcji wolontariusza miejskiego w trakcie Euro 2012 w jednym z Miast Gospodarzy Turnieju wyraziły łącznie 6822 osoby. W Warszawie w trakcie mistrzostw
wolontariuszem chcą zostać 2763 osoby, w Gdańsku 1076
osób, w Poznaniu 1295 osób, a we Wrocławiu 1688 osób.
Kto chce zostać wolontariuszem miejskim na Euro 2012?
Wśród zgłoszonych dotychczas kandydatów znalazły
się osoby, które posługują się – poza językiem angielskim
– również innymi językami obcymi, których znajomość
może być dodatkowym atutem ze względu na narodowości
drużyn, które rozegrają mecze w fazie grupowej mistrzostw
w poszczególnych miastach. W Gdańsku zgłosiło się 109
osób posługujących się językiem hiszpańskim, w Warszawie
366 osób znających rosyjski i 12 kandydatów mówiących po
grecku, w Poznaniu 34 kandydatów na wolontariuszy posługuje się włoskim, a we Wrocławiu 36 mówi po czesku.
Co ciekawe – jak mówi Andrzej Bojanowski, Zastępca
Prezydenta Miasta Gdańska – wśród zgłaszających się osób
znajduje się grupa emigrantów z różnych krajów i kontynentów. Ze Szwecji, na przykład, nadeszła oferta od dwojga
emerytów polskiego pochodzenia – z podwójnym obywatelstwem – oraz mężczyzny z korzeniami kaszubskimi. Kolejne dwie osoby polskiego pochodzenia zgłosiły się z USA,
a po jednej – z Anglii i Niemiec. Jest też grupa osób, które
przyjechały do Polski na dłużej: amerykańskie małżeństwo
uczące języka angielskiego w trójmiejskich szkołach, mieszkająca od kilku lat w Gdańsku Australijka oraz kilkanaścioro
Hiszpanek i Hiszpanów mieszkających we Wrzeszczu w ramach Wolontariatu Europejskiego EVS.
5061 zgłoszeń wpłynęło od osób w wieku 18-25 lat, 699
od osób w przedziale wiekowym 26-35 lat, 210 od osób powyżej 36 roku życia, a 194 z grupy wiekowej 50+. 56% osób
zgłaszających się do udziału w projekcie stanowią studenci,
a 16% uczniowie. 1155 spośród wszystkich kandydatów to
osoby pracujące, 645 osoby pozostające bez zatrudnienia,
a 169 stanowią osoby z niepełnosprawnościami. Spośród
12 stanowisk do wyboru kandydaci wskazywali najchętniej:
Strefę Kibica (56%), Ambasadę Kibica (52%), Miejskie
Centrum Medialne (50%). Co druga osoba jest zainteresowana byciem liderem.
34
Jak będzie wyglądał kolejny etap rekrutacji?
W pierwszej połowie lutego osoby wybrane spośród
zgłoszonych kandydatów otrzymały drogą mailową zaproszenie na rozmowę rekrutacyjną, która będzie drugim i ostatnim etapem rekrutacji na wolontariusza miejskiego w trakcie
EURO 2012 w Polsce. W każdym z 4 Miast Gospodarzy zaproszonych na rozmowę zostanie dwukrotnie więcej osób, niż
docelowo będzie pełniło funkcję wolontariusza. Po otrzymaniu zaproszenia kandydat – za pośrednictwem portalu www.wolontariatmiejski2012.pl – wybiera
najbardziej dogodną dla siebie datę i godzinę rozmowy.
Następnie otrzymuje automatyczną zwrotną wiadomość
w formie elektronicznej, potwierdzającą termin. Rozmowy
rekrutacyjne będą prowadzone od drugiej połowy lutego do
połowy kwietnia 2012 roku, będą trwały ok. 30 minut i będą
przeprowadzane w języku polskim i angielskim. W trakcie
rozmowy kandydatowi zostanie przydzielona funkcja, jaką
będzie spełniał jako wolontariusz – na podstawie wcześniej
zgłoszonych w formularzu zgłoszeniowym preferencji.
Szkolenia i stroje dla wolontariuszy miejskich
Od 15 maja do 7 czerwca wolontariusze wezmą udział
w szkoleniach. Zakres tematyczny szkoleń to między innymi
bezpieczeństwo, komunikacja interpersonalna i międzykulturowa, pierwsza pomoc, ogólne informacje na temat Euro
2012, transport publiczny, topografia miasta oraz turystyka
i kultura. Zakres, tematyka i standard szkoleń będą identyczne w każdym z 4 Miast Gospodarzy, co pozwoli na uzyskanie jednolitego standardu obsługi informacyjnej przez wolontariuszy w trakcie Turnieju i pozytywnie przełoży się na
wizerunek kraju.
Takie same w 4 Miastach Gospodarzach będą również
stroje, w które będą wyposażeni wolontariusze, co pozwoli
na ich szybkie i łatwe rozpoznanie – niezależnie od miasta,
w którym znajdą się zagraniczni turyści i kibice. Stroje będą
się składały z koszulki polo i t-shirtu, spodni, kurtki wiatrówki, czapki i torby na ramię.
Damian Kuźmiński
Dodatkowe informacje:
Magdalena Skiba, koordynator wolontariatu w Mieście Gdańsku;
tel. 58 326 6898|
e-mail: [email protected]
Wojciech Dąbrowski, członek zespołu ds. wolontariatu w Mieście Gdańsku.
tel. 58 326 67 17
e-mail: [email protected]
Maciej Topolski, menadżer ds. relacji publicznych w Spółce PL.2012
e-mail: [email protected]
tel. kom. 785 556 783
Współpraca
Nowe szkolenia, wykłady i warsztaty dla nauczycieli
akademickich AWFiS w ramach projektu
Silna i Odporna Kadra Olimpijska
• Szkolenie z zakresu kształtowania postaw asertywnych: wzmacnianie u zawodników poziomu motywacji
(dialog motywujący), budowanie strategii współpracy i komunikacji w grupie, kształtowanie asertywności w sporcie.
Specyficzne techniki pracy ze stresem: Revind Technique,
Mindfulness, ACT.
• Szkolenie z zakresu kształtowania siły i odporności
psychicznej: szkolenie warsztatowe mające na celu nabycie umiejętności z zakresu kształtowania u zawodników siły
i odporności psychicznej, odpowiedniego podejścia do wyzwań, zaangażowania, kontroli emocji i pewności siebie.
Fot. Dominik Kowalski
• Szkolenie „Terapeuta biofeedback”: zapoznanie
z nowo powstałymi technologiami typu biofeedback oraz
możliwościami zastosowania ich w praktyce sportowej
i aktywności fizycznej: Uczestnicy poznają m.in. takie narzędzia i metody jak: Biofeedback Mindball, AVS, modalności HRV, RESP, SC, TEMP, GSR, technika rejestracji –
diagnostyka i terapia NeXus.
Uczestnicy jednego ze szkoleń w sali konferencyjnej NCŻ
• Szkolenie „Neuroterapeuta” (kurs certyfikowany
przez Stowarzyszenie Neurobiologii Stosowanej i Polskie Towarzystwo Neuropsychologiczne): zapoznanie
z narzędziami diagnostycznymi opartymi na technologiach
ilościowych EEG i neuroterapii oraz zastosowaniem ich do
treningu sportowego i rehabilitacji neuropsychologicznej.
Podczas warsztatów uczestnikom spotkania zostanie dostarczone oprogramowanie edukacyjne i dane EEG z bazą
danych HBI (Human Brain Index) oraz przekazana umiejętność sporządzania Neuropsychological Protocol of Frontal
Behaviour Inventory (FBInv).
• Cykliczne wykłady i seminaria z profesorami wizytującymi: gościć będziemy znanych profesorów z dziedziny
psychologii, jak również utytułowanych psychologów aktywnie współpracujących ze sportowcami przygotowującymi się do Igrzysk Olimpijskich Londyn 2012.
Ponadto w dniach 7-8 lutego 2012 r., w ramach projektu, odbyło się szkolenie z zastosowania metody Extended DISC®. W szkoleniu uczestniczyło 16 dydaktyków
naszej uczelni (reprezentujących wydziały WF i TiR),
a zaliczony egzamin zaowocował uzyskaniem przez nich
Międzynarodowego Certyfikatu Extended DISC®. Dzięki
niemu zwiększyli oni swoją wiedzę na temat indywidualnych, preferowanych stylów zachowań (komunikacji, motywacji, podejmowania decyzji rekrutacyjnych, diagnozy
kompetencji) oraz wpływu, jaki to może mieć na ich pracę
z drugim człowiekiem. Dzięki narzędziom Extended DICS®
uczestnicy szkolenia udoskonalili swoje kompetencje w zakresie kształtowania prawidłowych relacji międzyludzkich
w obszarze sportu i dydaktyki oraz otrzymali wiele wskazówek dotyczących postępowania z osobami o różnych stylach zachowań. Pozwoli im to jeszcze wyżej podnieść poziom swojej pracy naukowo-dydaktycznej oraz trenerskiej.
Fot. Dominik Kowalski
Na semestr letni roku akademickiego 2011/2012 zespół
projektu SIOKO przygotował dla Państwa zestaw nowych
szkoleń z zakresu psychologii sportu, neuropsychologii
oraz praktycznych narzędzi
do badania ludzkich zachowań, a także kolejne cykle
wykładów i seminariów
z profesorami wizytującymi.
Beneficjentami oferowanych
przez nas form podnoszenia
swoich kwalifikacji mogą
być pracownicy naukowi,
dydaktyczni i naukowo-dydaktyczni zatrudnieni w Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu. Pakiet nowych
szkoleń zawiera m.in.:
„Terapeuta biofeedback” – interaktywne zajęcia podczas
szkolenia
35
Współpraca
Wszystkie szkolenia, warsztaty oraz wykłady organizowane w ramach projektu Silna i Odporna Kadra
Olimpijska są bezpłatne, a zajęcia odbywają się na terenie
AWFiS w dogodnych terminach. Udział w szkoleniach
każdorazowo potwierdzany jest wydaniem stosownego
zaświadczenia lub certyfikatu.
Więcej informacji na temat organizowanych szkoleń
i spotkań oraz procesu rekrutacji na stronie www.sioko.
awfis.net lub w biurze projektu (tzw. Domont, p. 17),
od poniedziałku do piątku w godzinach 7:00-15:00.
Serdecznie zapraszamy!
Artur Szymański
Lifelong Learning Programme Erasmus
Nowe możliwości dla pracowników uczelni
Nowoczesna uczelnia to taka, która w dobie globalizacji, ciągłych przemian i rosnącej konkurencji idzie z duchem czasu. Jednym ze sposobów dostosowania oferty uczelni do potrzeb rynku jest jej umiędzynarodowienie, czyli m.in.: przyjmowanie studentów z zagranicy, zapraszanie
dydaktyków z partnerskich uczelni europejskich oraz zdobywanie przez pracowników cennego
doświadczenia w instytucjach poza granicami kraju.
Program LLP Erasmus od roku
akademickiego 2011/2012 umożliwia
wszystkim pracownikom Akademii
Wychowania Fizycznego i Sportu wyjazdy w celach szkoleniowych (Staff
Training Mobility), wspierając jednocześnie uczelniany system podnoszenia kwalifikacji pracowników. Nadrzędnym celem takiego wyjazdu jest
doskonalenie umiejętności związanych
z charakterem wykonywanej pracy.
O wyjazd mogą ubiegać się
wszyscy pracownicy zatrudnieni na
podstawie umowy o pracę i umowy
cywilno-prawnej. Pierwszeństwo wyjazdu mają zawsze osoby uczestniczące
w programie po raz pierwszy. Do
skorzystania z oferty programu LLP
Erasmus zachęca się szczególnie pracowników administracji oraz jednostek niedydaktycznych (pracowników
dziekanatów, bibliotek etc.) gdyż mają
oni dużo mniej możliwości udziału
w szkoleniach i wyjazdach zagranicznych niż kadra naukowo-dydaktyczna.
Osoba zainteresowana wyjazdem
na szkolenie najpierw powinna nawiązać kontakt z uczelnią lub instytucją
znajdującą się w obszarze objętym programem [w programie bierze udział 27
państw członkowskich Unii Europejskiej, a ponadto Islandia, Lichtenstein,
Norwegia, Chorwacja, Turcja i Szwajcaria – przyp. MS]. Następnie wspólnie z instytucją przyjmującą przygotowywany jest program szkolenia.
W rekrutacji mogą wziąć udział osoby,
które w odpowiednim terminie złożą
36
formularz zgłoszeniowy, indywidualny program szkolenia oraz potwierdzą
właściwym dokumentem znajomość
języka obcego.
Wyjazdy pracowników w celach szkoleniowych służą poznawaniu pracy na danym stanowisku, m.in.
poprzez obserwację wykonywanych
działań czy zapoznanie się z zakresem
obowiązków równorzędnej jednostki
w instytucji przyjmującej. Wyjazd
może być związany z poznaniem nowych form nauczania, w celu podniesienia warsztatu dydaktycznego, z poznaniem nowoczesnej aparatury, oferty dydaktycznej czy dobrych praktyk
w zakresie internacjonalizacji. Narodowa Agencja, która odpowiada za realizację programu Erasmus w Polsce zastrzega jednak, że szkolenia językowe,
seminaria, warsztaty czy konferencje
z elementami szkolenia nie powinny
stanowić większości zagranicznych
szkoleń planowanych przez pracowników.
Staff Training Mobility powinien
trwać od tygodnia (5 dni roboczych)
do maksymalnie sześciu tygodni. Zadaniem programu Erasmus nie jest
jednak finansowanie całego wyjazdu,
a jedynie dofinansowanie go. W roku
akademickim 2011/2012 na ten cel
przyznano naszej uczelni 1600 Euro,
z zastrzeżeniem zrealizowania minimum dwóch wyjazdów. Po zakończonej rekrutacji i przeanalizowaniu
przyjętych wniosków na wyjazdy szkoleniowe wyjedzie trzech pracowników
AWFiS.
Wyjazdy w celach szkoleniowych
będą z pewnością procentowały i pozytywnie wpływały zarówno na pracę
uczestnika szkolenia, jak i uczelni wysyłającej. Będzie mogła ona skorzystać
z dobrych praktyk, zdobytego doświadczenia swojego pracownika oraz wprowadzić innowacyjne rozwiązania. Osoba biorąca udział w programie Erasmus
będzie miała możliwość zapoznania się
z ofertą kształcenia, nawiązania bezpośrednich kontaktów zawodowych oraz
nawiązania współpracy. Wyjazd może
pozwolić na podpisanie lub rozszerzenie umów między europejskimi uczelniami i instytucjami, doprowadzić do
przygotowania wspólnych projektów,
wymiany doświadczeń oraz poprawy
znajomości języka obcego.
Zachęcamy do poszukiwań placówek, które umożliwiają odbycie
szkolenia i zapraszamy do wzięcia
udziału w rekrutacji w przyszłym
roku akademickim.
Małgorzata Szałach
stażystka w Biurze Programu Erasmus
Sylwetki AWFiS
Fot. Adam Szczuka – AM Studio
Sylwetki AZS AWFiS
Hanna i Marta Łyczbińskie
Hanna i Marta Łyczbińskie urodziły się 20 kwietnia 1990 roku.
Pierwsze szermiercze sukcesy
odnosiły reprezentując barwy
Budowlanych Toruń, a w 2009
roku – już jako studentki Akademii Wychowania Fizycznego
i Sportu – rozpoczęły treningi
pod okiem fechmistrza Longina
Szmita w sekcji floretowej Sietom AZS AWFiS Gdańsk. Największym sukcesem utalentowanych bliźniaczek był złoty medal
Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów w Acireale (Włochy); oprócz tego siostry zdobyły
jeszcze wspólnie cztery medale
mistrzostw świata i Europy juniorek oraz „srebro” mistrzostw
Europy kadetek w rywalizacji
drużynowej, natomiast indywidualnie Hania (na zdjęciu z lewej) zdobyła w tych imprezach dwa brązowe, a Marta
jeden srebrny medal. Wielokrotnie stawały na podium mistrzostw Polski seniorek, juniorek i kadetek.
Hanna Łyczbińska
Do sportu trafiłam…
…dzięki nauczycielowi wychowania fizycznego. To on – gdy miałam 10 lat – zaprosił mnie na pierwszy trening szermierczy. Niestety, siostra poszła najpierw sama, bo ja miałam akurat złamaną
rękę. Strasznie jej zazdrościłam, ale to ona pierwsza uczyła mnie
po treningach postawy szermierczej, prostych pchnięć, tego jak
trzymać floret. Na szczęście po niedługim czasie mogłam już sama
pójść na swój pierwszy trening.
Marta Łyczbińska
…w wieku 10 lat. Nauczyciel WF, który był też moim pierwszym
trenerem, potrzebował dzieci do reprezentowania szkoły w zawodach ogólnorozwojowych i zaproponował mi, żebym przyszła na
pierwszy trening szermierczy. Kiedy zobaczyłam, jak moi starsi
koledzy walczą, trzymając broń w ręku i mając maskę na twarzy,
od razu chciałam tak samo.
Mój największy sportowy sukces to…
…Mazurek Dąbrowskiego na Mistrzostwach Świata Juniorów drużynowo w Acireale (Włochy) w 2008 roku.
…to zdobycie pierwszego miejsca drużynowo na Mistrzostwach
Świata Juniorów w Acireale. Początkowo „nie czułam” tego sukcesu; dopiero po paru dniach dotarło do mnie, że wspólnie z koleżankami naprawdę wygrałyśmy. Mecz o pierwsze miejsce był zresztą
bardzo zacięty, co daje jeszcze większą satysfakcję.
Najboleśniejsza porażka to…
…najbardziej bolą mnie porażki, na które nie ma się wpływu; mam na myśli takie walki, w których sędzia popełni błąd. Bardzo przeżywam także walki przegrane jednym
trafieniem. Wiem, że nie jestem gorsza od przeciwniczki,
a mimo to jedna akcja decyduje o tym, że to ja przegrywam.
…najbardziej bolą mnie porażki, na które nie mam wpływu, czyli związane z pomyłkami sędziów. Bardzo bolą również porażki
w walce o złoto.
Mój sportowy wzór to…
…nie mam konkretnego wzoru do naśladowania, ale staram się
odnaleźć u wybitnych sportowców cechy, które przyczyniły się do
ich wielkich osiągnięć.
…nie mam wzoru sportowego, ale na pewno chciałabym być tak
zacięta i waleczna jak Valentina Vezzali.
Sport w mojej rodzinie…
…to ja wspólnie z siostrą zapoczątkowałyśmy tradycje sportowe
w naszej rodzinie.
…nie istniał do czasu, gdy razem z siostrą zaczęłyśmy trenować.
Mój największy pozasportowy sukces to…
…wszystkie osoby, które mnie otaczają. To one często dają mi
wsparcie w ciężkich chwilach. Wiem, że zawsze mogę liczyć na to,
że wyciągną do mnie pomocną dłoń. Ich pozytywna energia wywołuje uśmiech na mojej twarzy.
…moja siostra bliźniaczka, która rozumie i zna mnie najlepiej, jest
też moim wsparciem w trudnych chwilach i razem ze mną cieszy
się z moich sukcesów.
37
Sylwetki AWFiS/Studenci
Gdybym nie uprawiała sportu, to…
…nie mam pojęcia co bym robiła… Chciałabym dużo podróżować
po świecie i poznawać inne kultury.
…chciałabym zostać aktorką.
Moje życiowe motto to…
…jeśli coś robisz, to rób to najlepiej jak potrafisz. Wszystko staraj
się robić tak, żeby nie mieć sobie nic do zarzucenia.
…mam dwa: „Do sukcesu nie ma żadnej windy, trzeba iść po schodach” i „Nie traktuj życia zbyt serio – i tak nie wyjdziesz z niego
żywy”.
Największą radość sprawiają mi…
…najbardziej lubię być mile zaskakiwana. Każda mała niespodzianka sprawia mi wiele radości. Także zwycięstwa sprawiają, że
staję się szczęśliwa, gdyż są nagrodą za moją ciężką pracę. Dają mi
do zrozumienia, że idę w dobrym kierunku. Cieszę się też, gdy to
ja mogę komuś w czymś pomóc.
…moje sukcesy sportowe, jak również cieszą mnie sukcesy mojej
siostry – chyba nawet bardziej niż moje. Sport daje mi dużo radości; dzięki niemu poznałam ciekawych ludzi i zwiedziłam trochę
świata. Dużą radość sprawia mi też rodzina, z którą uwielbiam spędzać czas, którego zresztą nie mam za dużo.
Mój sposób na relaks to…
…przede wszystkim dobry film, coś słodkiego i słuchanie muzyki
różnego rodzaju w zależności od nastroju.
…jedzenie, głównie słodycze, bez których nie wyobrażam sobie
życia.
Tym, którzy marzą o sukcesach, poradziłabym…
…zawsze pozytywnie myśleć. Uważam, że podstawą do
osiągnięcia sukcesu jest wiara w to, co się robi. Oczywiście czasem przychodzą chwilę zwątpienia, bo np. nie wyszedł nam jakiś turniej, ale należy wyciągać wnioski z porażek
i dążyć do perfekcji. Porażka potrafi nas nauczyć więcej niż zwycięstwo.
…wierzyć w to, co robią i cieszyć się z każdego małego kroku
w stronę sukcesu, gdyż „napędza” to do jeszcze większej pracy.
Opracowała jgm
Fot. Beata Zarach
Studenci Wydziału Wychowania Fizycznego AWFiS
wyróżnieni stypendium
Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego
Spośród wniosków studentów AWFiS o stypendium Ministra
Nauki i Szkolnictwa Wyższego na rok akademicki 2011/2012
trzy zostały rozpatrzone pozytywnie. I tak Minister Nauki
i Szkolnictwa Wyższego prof. dr hab. Barbara Kudrycka przyznała stypendia za wybitne osiągnięcia sportowe: Katarzynie
Truszczyńskiej – obecnie studentce I roku studiów stacjonarnych II stopnia kierunku fizjoterapia prowadzonego na Wydziale Wychowania Fizycznego, a także Kamilowi Bredowowi
oraz Jakubowi Grędzie – studentom I roku studiów stacjonarnych II stopnia kierunku wychowanie fizyczne na Wydziale
Wychowania Fizycznego. Wyróżnieni studenci otrzymali dyplomy 10 stycznia 2012 roku podczas uroczystego posiedzenia
Wyróżnieni studenci, od lewej Jakub Gręda, Katarzyna TruszczyńSenatu AWFiS.
ska i Kamil Bredow
jgm
Członkowie RSS AWFiS w KUWF
38
W dniach 15-18 grudnia 2011 r. w Białej Podlaskiej odbył się zjazd wyborczy Komisji
Uczelnianej Wychowania Fizycznego. W wyniku wyborów Zastępcą Przewodniczącej
KUWF została Julia Kasprzykowska, a członkiem Komisji Rewizyjnej KUWF został Artur
Niwczyk (na zdjęciach). Komisja Uczelni Wychowania Fizycznego jest porozumieniem
Samorządów Studenckich wszystkich polskich Akademii Wychowania Fizycznego, utworzonym po to, by dbać o nasze dobro, a także by wspólnie podejmować szereg inicjatyw,
mających na celu ułatwienie życia studenckiego, a także integrację międzyuczelnianą,
pozwalającą na wymianę doświadczeń i zawiązywanie nowych znajomości.
jgm
Stowarzyszenie AiMAWFiS
Otwarte Mistrzostwa AWFiS w ramach
I Memoriału im. Jana BUŁY
Kim był zmarły w 2010 roku Jan Buła pamiętają osoby związane z naszą uczelnią w latach
70., a sylwetkę Mistrza przypomnieli w nr 53 PANORAMY – w artykułach „Wspomnienie o naszym nauczycielu narciarstwa” – prof. Zbigniew Szot i dr Witold Kasprowicz. Lwowiak z urodzenia, którego zawierucha wojenna rzuciła do Wrocławia, absolwent tamtejszej AWF, reprezentant
Polski, a później drugi trener kadry narodowej w lekkiej atletyce, i wreszcie wielki pasjonat narciarstwa zjazdowego – instruktor, wykładowca i trener. W Wyższej Szkole Wychowania Fizycznego w Gdańsku pracował w latach 1974-76, a ci, którzy wyszli spod Jego ręki, zgodnie stwierdzili:
Memoriał Jankowi się należy.
Dlatego też Stowarzyszenie Absolwentów i Miłośników AWFiS
w Gdańsku, wraz z Biurem Promocji
między przejazdami uczestnicy za- a i biorąc pod uwagę zakończenie –
wodów posilali się pysznym żurkiem „bogatej” imprezy, nie zmienił zdania
ugotowanym przez właściciela ośrod- do końca.
Jeśli w ubiegłorocznych mistrzoska Andrzeja Klimka i zajadali się kieł- twach AWFiS w narciarstwie zjazdobaską z wody, do wym wystartował słownie JEDEN
której dostali po student, a w tym ŻADEN, to pomysł
„bule”.
podniesienia wieku emerytalnego nie
Pogoda
była, ma sensu, bo i tak nikt z nich jednego
jaka
była,
ale odcinka emerytury nie odbierze. Jeśli
w pewnym mo- w mistrzostwach AWFiS w narciarmencie zza chmur stwie zjazdowym przed rokiem wywyszło piękne sło- startowało słownie CZTERECH praneczko – widocznie cowników, a w tym tylko DWIE osoby,
patron Memoriału to jako obserwator z zewnątrz (bo nie
chciał z góry popa- jestem obecnie związany z uczelnią
trzeć sobie na tych, umowami o pracę, a jedynie emocjoktórzy kontynuują nalnie) stwierdzam, że kadra jest wypajego dzieło i ich wy- lona i podobna do pustej jednorazowej
Prorektor AWFiS ds. Kształcenia i Rozwoju prof. Andrzej Suchaniki. Ale jak szyb- zapalniczki. Wygląd jakby ten sam,
nowski oficjalnie otworzył zawody memoriałowe
ko odsłonił nam logo też się jeszcze na niej zachowareprezentowanym przez p. Beatę Za- niebo, to gdy zobaczył, ilu studentów ło, ale tylko w kompetentnych rękach
rach i przy wsparciu JM Rektora Aka- i pracowników wystartowało w Jego – i po przeprowadzeniu odpowiednich
demii, który ufundował medale i pu- Memoriale, tak szybko je zasłonił napraw – będzie mogła nadal wzniecać
chary oraz dał organizatorom „zielone i zesłał na nas wiatr z deszczem. Mimo płomień edukacji. Wybaczcie ten sarświatło”, 18 lutego 2012 r., w Ośrodku sprawnie i fachowo przeprowadzanej – kazm, ale jeśli pamięć o Janie Bule nie
Narciarskim Trzepowo, wprowadziło
pomysł w czyn.
Dewiza Jana Buły dotycząca rywalizacji w slalomach – jakże trafna
i żywa na nasze warunki kaszubskie
– brzmiała: „żeby wygrać, musisz
mniej hamować”. Memoriałowy slalom gigant zorganizowano zgodnie ze
wszystkimi zasadami sztuki: elektroniczny pomiar czasu, profesjonalna
bramka startowa, przegubowe tyczki
z płachtami o odpowiednich kolorach,
dmuchana brama mety i namiot, gdzie
zainstalowana była aparatura nagłaśniająca, przez którą to prof. Zbigniew Szot komentował przebieg rywalizacji w dwóch przejazdach. Miłe
i sprawne biuro zawodów przyjmowało zapisy, rozdając karnety na wyciąg
i plastrony startowe. W przerwie po- Kolejny uczestnik slalomu giganta pomknie za chwilę na trasę
39
Stowarzyszenie AiMAWFiS
zdopingowała uczelnianej kadry do przyjechania – choćby
w roli kibica – na Jego Memoriał, to coś jest nie tak.
Najprzyjemniejsza – jak zawsze – była końcowa część
zawodów, czyli uhonorowanie uczestników i zwycięzców.
Mistrzami AWFiS zostali: absolwenci uczelni – Marta Parafiniuk i Krzysztof Lewandowski. Medale, dyplomy i wspaniałe nagrody ufundowali Nasi Sponsorzy, a byli nimi:
LOTTO, PZU, KOLTEX DAKAR, PKO BP, IDEE KAFFEE oraz oczywiście AWFiS – fundator pięknych medali
i pucharów. Jeszcze tylko profesor Szot uderzył w klawisze swojego akordeonu – tak jak za dawnych lat, gdy Janek
był jeszcze z nami – jeszcze parę uścisków dłoni, wymiana
adresów i numerów telefonów, podziękowań i uśmiechów,
i cała ekipa organizatorów opuściła ośrodek w Trzepowie.
I Memoriał im. Jana Buły przeszedł do historii.
Marta Parafiniuk po raz drugi z rzędu została mistrzynią AWFiS
Janku, przepraszam za kolegów i ich studentów.
Wacław Gan
były pracownik AWF w Gdańsku
jeden z założycieli Stowarzyszenia Absolwentów
i Miłośników AWFiS w Gdańsku
Fot. Beata Zarach
Prof. Zbigniew Szot dekoruje Weronikę Puchalską, zwyciężczynię
w kategorii K1
Wyciąg orczykowy w Trzepowie
Absolwent AWFiS Michał Kolka z brawurowym przejeździe
Marta Parafiniuk ze swoją wychowanką.
Pomysłodawcą i organizatorem pierwszego Memoriału
im. Jana Buły było Stowarzyszenie Absolwentów i Miłośników AWFiS w Gdańsku.
40
Absolwenci
Triathlon – sposób na życie
Fot. Katarzyna Wojewódzka
Jako studenci Wydziału Wychowania Fizycznego
AWFiS postanowiliśmy – jeszcze w trakcie nauki – rozpropagować niezwykle ciekawą, ukochaną przez nas dyscyplinę
sportu. Nasze chęci i zaangażowanie dostrzegł prof. Stanisław Przybylski, który prowadził dziedzinę kierunkową
z pływania. On jako pierwszy dał nam możliwość przeprowadzenia treningu pływackiego ukierunkowanego na triathlon i dzięki temu zrodził się pomysł zorganizowania kursu
instruktora sportu w triathlonie.
Razem z profesorem napisaliśmy program kształcenia,
a następnie zaprosiliśmy do prowadzenia wykładów i zajęć praktycznych trenera kadry narodowej oraz czołowych
szkoleniowców polskich klubów triathlonowych. Był to
pierwszy taki kurs w Polsce, a z racji tego, że szkolenie to
spotkało się z bardzo dużym zainteresowaniem, postanowiliśmy pójść krok dalej i utworzyć pierwszą w Polsce pracownię
Autorzy tekstu. Od lewej Krzysztof Staniszewski, Łukasz Wiech
i Szymon Dolega
triathlonu przy Zakładzie Pływania AWFiS. Niestety, tym
razem na drodze stanęły nam przepisy, które uniemożliwiły
realizację tego celu. W międzyczasie całą trójką ukończyliśmy studia z wynikiem bardzo dobrym, ale – jako ambitni
absolwenci – nie spoczęliśmy na laurach.
Kontynuując współpracę z profesorem Przybylskim,
udało nam się doprowadzić do utworzenia „triathlonowego”
fakultetu, co jest – wierzymy w to głęboko – pierwszym krokiem na drodze do powstania jedynej w kraju specjalizacji
trenerskiej z triathlonu. Powstanie tej specjalizacji zarówno
podniosłoby prestiż naszej uczelni, jak i pozwoliłoby na realizację nadrzędnego celu, jakim jest popularyzacja triathlonu wśród dzieci i młodzieży. Zwiększenie liczby osób posiadających uprawnienia trenerskie umożliwi pojawienie się
triathlonu w szkołach na wszystkich etapach edukacji. Im
wcześniej zaszczepimy w dzieciach zamiłowanie do zabaw
w wodzie, rajdów rowerowych i zabaw lekkoatletycznych,
tym szybciej i skuteczniej spopularyzujemy triathlon i obalimy mit, że jest to sport tylko dla „ludzi z żelaza”. Zresztą
już teraz mamy dowody na rosnące zainteresowanie triathlonem, który z dnia na dzień staje się dyscypliną coraz bardziej
„medialną”. Wystarczy powiedzieć, że w ostatnich mistrzos-
twach Polski na dystansie długim na linii startu stanęło 500
osób, a rok wcześniej wystartowało około 120 osób.
My sami zaczęliśmy uprawiać triathlon podczas studiów. Naszym macierzystym klubem był MKS Triathlon
Malbork, a trenerem Marcin Waniewski. Dzięki niemu wiele się nauczyliśmy, a naszą pasję mogliśmy realizować nie
tylko startując w zawodach, ale też pomagając przy ich organizacji. Po studiach postanowiliśmy kontynuować przygodę z triathlonem zarówno jako zawodnicy, jak i trenerzy.
Najlepsze wyniki z naszej trójki
uzyskiwał Krzysztof Staniszewski (na zdjęciu), specjalizujący się
w dystansie długim – tzw.
Ironman 70.3 – w którym
kolejno pokonuje się dystanse 1,9 km pływania, 90
km jazdy rowerem oraz 21,1
km biegu. Nie bez powodu ten typ zawodów
nazywa się Ironman,
co w dosłownym tłumaczeniu oznacza „człowiek z żelaza” – czyli
żelazne ciało i umysł.
Po udanym występie Krzysztofa w mistrzostwach Polski postanowiliśmy wyjechać na
mistrzostwa Europy i tam walczyć
o kwalifikację na mistrzostwa świata. Rywalizacja na arenie
międzynarodowej była dla nas dużym wyzwaniem zarówno
od strony przygotowania sprawnościowego, jak i organizacji zaplecza treningowego, pozyskania funduszy i kontaktu
z mediami. Pomimo napiętych terminów i obowiązków zawodowych cel udało się osiągnąć dwukrotnie. W 2010 roku
Krzysztof zajął w mistrzostwach Europy siódme miejsce
i jako jedyny Polak zakwalifikował się na mistrzostwa
świata w amerykańskim Clearwater, gdzie wywalczył dwudzieste pierwsze miejsce w kategorii wiekowej 18-24 lata.
Rok później, na mistrzostwach Europy, mieliśmy dużo
szczęścia, zdobywając kwalifikację z osiemnastego miejsca w ostatnich zawodach kwalifikacyjnych. Z kolei na
Mistrzostwach Świata w Las Vegas (USA), które były dla
nas priorytetem, Krzysztof poprawił wynik sprzed roku
i uplasował się na siedemnastym miejscu, mimo że startował
w bardziej wymagającej kategorii wiekowej 25-29 lat.
Naszym marzeniem jest utworzenie profesjonalnej grupy triathlonowej, zrzeszającej nie tylko zawodników na najwyższym poziomie, ale także dzieci, młodzież i amatorów
To pozwoliłoby nam na dalszy rozwój zarówno pod względem organizacyjnym, jaki i dydaktycznym oraz naukowym.
Fot. Bartłomiej Wysocki
Kilka miesięcy temu zgłosili się do mnie – osoby redagującej PANORAMĘ – młodzi absolwenci AWFiS. Zapytali, czy
w uczelnianym kwartalniku znalazłoby się miejsce na opisanie ich pomysłu na uczynienie własnej sportowej pasji sposobem na dorosłe życie. Nie musieli mnie długo prosić; zaangażowanie, z jakim opowiadali o triathlonie, oraz ich wyjątkowa
kultura osobista sprawiły, że zgodziłam się bez wahania. A oto co z tego wynikło.
Łukasz Wiech, Krzysztof Staniszewski i Szymon Dolega
41
Działania prospołeczne
I nastał czas świąteczny
W grudniu (już po złożeniu poprzedniego wydania PANORAMY) odbyło się kilka spotkań
typowych dla tych przedświątecznych tygodni.
Mikołajki, uczelniane spotkanie wigilijne, jasełka – każde z tych wydarzeń było okazją bądź
do radosnej zabawy, bądź do świątecznej zadumy połączonej z przekazaniem sobie nawzajem
serdecznych życzeń.
5 grudnia 2011 roku liczna grupa studentów Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu współorganizowała w Ergo
Arenie – wraz z Fundacją Marka Kamińskiego – największą
imprezę mikołajkową dla dzieci pełnosprawnych i niepełnosprawnych na Pomorzu. Podczas „Integracji ze Świętym Mikołajem”, w animowanych przez studentów Akademii zabawach ruchowych, zajęciach tanecznych i plastycznych wzięło
udział aż 250 dzieci. Kreatywność studentów, w połączeniu
z wielką wyobraźnią i żywiołowością dzieci, sprawiła, że
wszyscy uczestnicy imprezy bawili się wyśmienicie.
Jak co roku w czas grudniowy, na zaproszenie Rektora AWFiS
przybyli pracownicy i przyjaciele uczelni, aby wziąć udział
w tradycyjnym spotkaniu wigilijnym. Jego wyjątkowymi gośćmi byli także m.in. Metropolita Gdański Arcybiskup Sławoj
Leszek Głódź, Rektor Gdańskiego Seminarium Duchownego
ks. Grzegorz Szamocki oraz Prałat Parafii Archikatedralnej
p.w. Trójcy Świętej ks. Zbigniew Zieliński. W czasie przedświątecznym nie mogło zabraknąć kolęd, które – jak zawsze
– radośnie zaśpiewali sympatyczni członkowie Zespołu Tańca Ludowego „Neptun”, przygotowani przez dr Dorotę Nosko,
z akompaniamentem kapeli pod dyrekcją Józefa Stachnika.
Prawdziwą niespodzianką dla pracowników uczelni i studentów w czasie przedświątecznym były tradycyjne jasełka ze swadą przygotowane i z werwą
przedstawione przez ZTL „Neptun”, któremu jak zawsze towarzyszyła niezawodna kapela prowadzona przez Józefa Stachnika.
Karnawał 2012
Trzeci tydzień stycznia przyniósł dwie udane karnawałowe
imprezy. Na pierwszą z nich zaproszono emerytów, dawnych pracowników uczelni, którzy zebrali się w specjalnie
przygotowanej sali kawiarni. Po uroczystym obiedzie tradycyjnym polonezem zainaugurowano zabawę. W programie
karnawałowego spotkania były także konkursy dla znawców
piosenek i wspólne śpiewanie. Z kolei w niedzielne przedpołudnie sala gimnastyczna wypełniła się śmiechem i radosnymi okrzykami dzieci pracowników uczelni, biorących udział
w zabawie choinkowej. Dzieci, a także ich rodzice, wzięli
udział w żywiołowo poprowadzonych konkursach. Zwieńczeniem imprezy było wręczenie dzieciom świątecznych paczek. Warto podkreślić, że zabawa choinkowa dla dzieci pracowników uczelni została zorganizowana po raz pierwszy
od 21 lat, a paczki przygotowano z uwzględnieniem wieku
i płci dzieci. Oba karnawałowe spotkania przygotowały panie
z Działu Spraw Pracowniczych, które nie szczędziły czasu
ani energii, aby uczestnicy imprez zapamiętali je na długo.
Nie sposób także nie wspomnieć o smacznym poczęstunku serwowanym przez niezawodną ekipę pana Mariana
Wandtke.
Opracowała jgm
zdjęcia Beata Zarach
42
Śniadecki jakiego nie znamy
Śniadecki jako chemik
Hydrogenium, hydrogen, hydrogène, hidrógeno – to kolejno łacińska, angielska, francuska i hiszpańska nazwa wodoru. Carboneum, carbon, carbone, carbono – to oczywiście węgiel w tych samych językach. Dlaczego polskie nazwy pierwiastków chemicznych tak różnią się od zlatynizowanych nazw w innych europejskich językach?
„Winny” jest oczywiście Jędrzej Śniadecki,
autor podręcznika „Początki chemii”, twórca
polskiej terminologii
chemicznej, w wielu
przypadkach wciąż obowiązującej. Dziś trudno
już dociec, dlaczego
pierwiastek zwany po
łacińsku i francusku
silicium, po angielsku
silicon, a po hiszpańsku
silicio, nad Wisłą nazywamy krzemem. Wierny łacinie chciał być za to Śniadecki
tłumacząc dosłownie nazwę oxygenium jako kwasoród, ale
w połowie XIX w. uczeń Śniadeckiego – Jan Oczapowski –
zaproponował nazwę tlen (od czasownika „tlić”) i kwasoród
utonął w mrokach niepamięci.
Niewiele brakowało do tego, aby nazwisko Śniadeckiego figurowało – obok Marii Curie-Skłodowskiej – w prestiżowym zestawieniu odkrywców pierwiastków chemicznych.
Ponad sto lat przed wydzieleniem przez naszą dwukrotną
noblistkę czystego radu, Śniadecki odkrył nowy metal, który
nazwał „westem” (łac. Vestium).
Obszerny artykuł na ten temat ukazał się przed rokiem
w czasopiśmie „Wiedza i Życie” (nr 2/2011). Jego autor –
Roman Edmund Sioda – cytuje m.in. korespondencję z Wilna, która ukazała się na pierwszej stronie dodatku do „Gazety Warszawskiej” z 2 sierpnia 1808 roku:
JPan Jędrzej Sniadecki, Professor medycyny i chemii
w Uniwersytecie tuteyszym pracując przez 6 przeszło miesięcy nad dokładną analizą Platyny surowey, dla oddzielenia wszystkich metallów, które chimicy w proszku Platyny
znaleźli i poznania ich charakterów; odkrył w teyże Platynie ieszcze ieden metal od nikogo nie postrzeżony, który od
nowo wynalezionego Planety Vesta nazwał Vestium, to więc,
co wszyscy dotąd Chimicy mieli za Platynę czystą, Professor Chimii w Wilnie pokazał, że jest to kompozycya z dwóch
oddzielnych i różnych metallów, to iest Platyny i Vestu, których własności charakterystyczne determinował, tak, iż on
pierwszy i nowy metal Vestium i prawdziwą Platynę dopiero
pokazał i opisał. Ważny ten wynalazek w przeszłym miesiącu
kommunikowany został Instytutowi Narodowemu w Paryżu,
i Akademii nauk Peterzburgskiey. Historyą zaś całych swoich robot zawieraiącą wiele nowych faktów dotąd w Chimii
nieznanych, czytał tenże Autor w rozprawie swoiey na posiedzeniu publicznym Uniwersytetu 28 Czerwca V. S. (Veteris Styli - starego stylu, tj. według kalendarza juliańskiego
– uwaga autora) przy zamknięciu kursów lekcyi publicznych
i rozpoczęciu wakacyi. Ta rozprawa iest w druku i skoro wyidzie na iaw, będzie posłana Towarzystwu Warszawskiemu
przyiacioł nauk.
Wcześniej, jeszcze w lipcu, jedno z francuskich czasopism chemicznych poinformowało, iż „(…) jakiś chemik
odkrył jakiś metal w ziarnistej platynie. Nazwał go Vestium
od nazwy Vesta, danej ostatniej planecie odkrytej przez Olbersa. Ziarna platyny zawierają w rezultacie, 1. Platynę, 2.
Pallad, 3. Rod, 4. Osm, 5. Iryd, 6. Vestium. Znajdują się tam
jeszcze, złoto, żelazo, miedź, tytan (…)”.
Oryginalny egzemplarz „Rosprawy o nowym metallu...” znajduje
się między innymi w zbiorach Dolnośląskiej Biblioteki Cyfrowej.
http://www.dbc.wroc.pl
Kiedy Rosprawa o nowym metallu w surowey platynie
odkrytym ujrzała światło dzienne, to samo francuskie czasopismo stwierdziło w krótkiej notatce, iż odkrycie nie zostało
potwierdzone i konieczne są dalsze badania. Ale Śniadecki zajmował się już prawdopodobnie czym innym i dlatego
w 1844 roku rosyjski chemik Karl Ernst Klaus obwieścił
światu odkrycie pierwiastka o liczbie atomowej 44, który
otrzymał nazwę ruten.
Źródło: Roman Edmund Sioda, „Jakiś chemik odkrył jakiś metal” nr 2/2011
magazynu „WIEDZA I ŻYCIE”
Jagoda Ratkowska
Biblioteka Główna AWFiS
43
Wydawnictwo
Wydawnictwo AWFiS
„Polska w ruchu” – wyzwanie dla zdrowia publicznego
Autor: J. Drabik
Wydawnictwo AWFiS, Gdańsk 2011
ISBN: 978-83-62390-28-1
Liczba stron: 164, B5
Publikacja dotyczy problemu promocji (na skalę ogólnopolską) aktywności fizycznej wraz
z szerokim uzasadnieniem znaczenia tej aktywności dla zdrowia jednostki i zdrowia publicznego. Praca ta, w pewnych jej fragmentach, jest swoistą kontynuacją wcześniejszej publikacji Autora pt. Promocja aktywności fizycznej (Gdańsk: AWF, 1997).
Z recenzji prof. dr. hab. Andrzeja Jopkiewicza: „Opracowanie to ma dość obszerny wielowątkowy charakter, obejmujący zarówno rys historyczny idei Nagrody Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej za aktywność i sprawność fizyczną obywateli, uzasadnienie projektu,
jak również wyjaśnienie podstawowych pojęć i związków między aktywnością fizyczną
i zdrowiem oraz między sprawnością i wydolnością fizyczną a zdrowiem. Obszernie opisano
również założenia projektu, ogólne zasady i program. [...] Projekt, który opisuje autor, jest
zaproszeniem do zdrowego stylu życia – takiego, który charakteryzuje się dużą aktywnością
fizyczną. Tym bardziej, że poziom aktywności fizycznej społeczeństwa polskiego odbiega
znacznie od rekomendacji międzynarodowych i dotyczy to nie tylko osób dorosłych, ale także dzieci i młodzieży szkolnej. [...] Reasumując, uważam, że opracowanie to stanowi świetną możliwość propagowania aktywności fizycznej, a zarazem przez przedstawienie założeń
projektu Nagrody Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej za aktywność i sprawność fizyczną
obywateli spełnia swoją misję, jaką jest poprawa zdrowia publicznego Polaków.”
Baltic Journal of Health and Physical Activity, 2011, Vo1. 3 No 4
Wydawnictwo AWFiS, 2011
ISSN: 2080-1297
Liczba stron: 219-341, A4
BALTIC JOURNAL OF HEALTH AND PHYSICAL ACTIVITY, ukazujący się w latach
1994–2008 roku jako RESEARCH YEARBOOK, jest recenzowanym czasopismem o zasięgu międzynarodowym. Od 2011 roku ukazuje się kwartalnie.
Publikowane są w nim prace empiryczne i studyjne, reprezentatywne dla ponadlokalnych
standardów akademickich w dziedzinie nauk przyrodniczych i społecznych o kulturze fizycznej. Periodyk przygotowywany w całości w języku angielskim. Indeksowany w Index
Copernicus, SPORTDiscus. Punktacja czasopisma – 5,59 pkt. Index Copernicus oraz 6 pkt.
MNiSW.
Wersją pierwotną periodyku jest wersja on-line, wydawana we współpracy z VERSITA:
http://versita.com/science/healthsciences/bjhpa/
ROCZNIK NAUKOWY tom XXI 2011
Wydawnictwo AWFiS 2011
ISSN: 1730-7953
Liczba stron: 110, A4
ROCZNIK NAUKOWY jest recenzowanym czasopismem o zasięgu krajowym, wydawanym od 1991 roku. Ukazuje się raz w roku.
Publikowane są w nim prace oryginalne, przeglądowe i poglądowe, dotyczące wychowania
fizycznego, sportu (w szczególności technologii treningu sportowego i pedagogiki sportu),
zdrowia, a zwłaszcza teorii aktywności fizycznej zdrowia, turystyki – z perspektywą teorii
i pedagogiki turystyki aktywnej, kulturowej i regionalnej. Punktacja – 4,07 pkt. Index Copernicus oraz 2 pkt. MNiSW.
Teksty można przesyłać pocztą na adres Wydawnictwa (ul. Kazimierza Górskiego 1,
80-336 Gdańsk) bądź pocztą elektroniczną na adres: [email protected].
Opracowała Katarzyna Dzierżanowska
44
Wydawnictwo
Zapowiedzi wydawnicze
Wydawnictwo Uczelniane AWFiS w chwili obecnej przygotowuje następujące publikacje:
■ „Pierwsze kroki w piłce ręcznej. Przewodnik metodyczny” (L. Biernacki, W. Nowiński, J. Kubrycht)
■ „Aktywność ruchowa adaptacyjna” (A. Suchanowski, K. Okulczyk)
Na bieżąco opracowywane są kolejne numery periodyków BALTIC JOURNAL OF HEALTH AND PHYSICAL ACTIVITY
oraz ROCZNIK NAUKOWY.
Od 2011 r. BJHPA zwiększył częstotliwość ukazywania się – obecnie jest kwartalnikiem; kolejny numer ukaże się w marcu
2012 r.
Więcej informacji na temat działalności Wydawnictwa Uczelnianego AWFiS można znaleźć na stronie uczelni
www.awf.gda.pl, w zakładce „Wydawnictwo”.
W druku
Aktywność fizyczna w środowisku wodnym wobec wybranych celów i funkcji wychowania fizycznego – na przykładzie gimnazjów publicznych
Autor: G. Bielec
Wydawnictwo: AWFiS, Gdańsk 2012
ISBN: 978-83-62390-32-8
Liczba stron: 144, B5
Lada dzień ukaże się drukiem monografia ukazująca problematykę wychowania fizycznego
w gimnazjum poprzez pryzmat lekcji odbywających się w środowisku wodnym na podstawie
wyników badań dotyczących dwuletniego eksperymentu pedagogicznego, przeprowadzonego w wybranych gimnazjach publicznych Gdańska.
kd
Wydawnictwa pozauczelniane
Twórcy medalowych sukcesów
Autor: Janusz Czerwiński
Wydawnictwo: Studio Reklamy „erzet”, Olsztyn 2011
ISBN: 978-83-926637-1-3
Liczba stron: 63, B5
Przedstawiając w książce sylwetki czterech wybitnych trenerów – Ludwika Miętty-Mikołajewicza (koszykówka), Andrzeja Niemczyka (siatkówka), Antoniego Piechniczka (piłka
nożna) i Bogdana Wenty (piłka ręczna) – autor przybliża czytelnikom drogi dochodzenia do
sportowego mistrzostwa. Jako wybitny specjalista – teoretyk i praktyk – w dziedzinie gier
zespołowych (przez wiele lat był trenerem reprezentacji narodowych Polski, Islandii i Grecji w piłce ręcznej, a z reprezentacją Polski zdobył w 1976 roku brązowy medal olimpijski),
prof. Czerwiński wnikliwie zgłębia różne aspekty pracy trenera, szczegółowo analizując
ich wpływ na osiągane wyniki. Na przykładzie dróg życiowych i cech osobowościowych
szkoleniowców, którzy szczegółowo opisują, jak rozpoczynali swoją trenerską karierę, i jak
doprowadzili reprezentacje Polski do medali w imprezach najwyższej rangi, autor pokazuje
i analizuje różne metody prowadzenia zespołów narodowych, kładąc szczególny nacisk
– obok kwestii warsztatowych – na psychologiczne aspekty pracy trenera reprezentacji,
takie jak dobór zawodników do kadry, przygotowanie drużyny do meczu i kierowanie nią
podczas sportowych zmagań czy eliminowanie konfliktów personalnych. Atutem książki są
też pochodzące z prywatnych zbiorów fotografie.
W podsumowaniu autor przedstawia własne sugestie i uwagi, których celem jest zainspirowanie polskich trenerów i przedstawicieli związków sportowych do opracowania i wdrożenia systemowych koncepcji rozwoju poszczególnych gier zespołowych.
Opracowała Katarzyna Dzierżanowska
45
Sport
Zimowy kalejdoskop sportowy
Grudzień
Piotr Myszka wicemistrzem świata w żeglarskiej klasie RS:X! Zawodnik AZS AWFiS uległ w australijskim Perth tylko Holendrowi Dorianowi
van Rijsselberghe, a czwarty był student AWFiS Przemysław Miarczyński
(SKŻ Ergo Hestia Sopot), który zapewnił sobie start w igrzyskach olimpijskich.
Styczeń
Anna Rybicka i Radosław Glonek zwycięzcami XVIII Turnieju o Buzdygan JM Rektora AWFiS! Floreciści Sietomu AZS AWFiS nie mieli sobie równych w pierwszych w 2012 roku zawodach Pucharu Polski,
a 3. miejsce w rywalizacji kobiet zajęła ich klubowa koleżanka – 17-letnia
Natalia Gołębiowska.
Anna Rybicka druga w XVII Turnieju o Bursztynowy Floret! W finale
rozegranego na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego turnieju Pucharu Polski zawodniczka Sietomu AZS AWFiS uległa swej byłej
koleżance klubowej, reprezentującej AZS AWF Poznań Małgorzacie Wojtkowiak.
Trzy złote medale młodych lekkoatletów AZS AWFiS w Halowych Mistrzostwach Polski Juniorów i Juniorów Młodszych! W rozegranych
w Spale zawodach na najwyższym stopniu podium stanęli juniorzy młodsi:
Klaudia Gołąbek – 200 m i Marcin Grudka – 60 m ppł oraz juniorka Syntia
Ellward – 800 m. Medale zdobyły też wieloboistki – Maja Mikołajek była
2. w pięcioboju juniorek młodszych, a Zuzanna Łabiak 3. w siedmioboju
juniorek.
Luty
Emilia Rygielska i Marta Łyczbińska na 3. stopniu podium turnieju
Pucharu Europy do lat 23 w Rzymie! Lepsze od florecistek Sietomu AZS
AWFiS były tylko dwie reprezentantki Włoch.
Trzecie miejsce polskich florecistek w turnieju Pucharu Świata w niemieckim Tauberbischofsheim! W polskiej drużynie wystąpiła zawodniczka Sietomu AZS AWFiS Karolina Chlewińska. Zwyciężyły Włoszki.
Michał Siess drugi w zawodach Pucharu Świata Juniorów we francuskim Aix-en-Provence! Florecistę Sietomu AZS AWFiS dopiero w finale
pokonał Włoch Filippo Guerra. Drużynowo zwyciężyli Rosjanie, a Polacy
zajęli 5. miejsce.
Dopiero 9. miejsce polskich florecistów w drużynowym Pucharze Świata w hiszpańskiej La Coruñi. W meczu o awans do najlepszej ósemki
Polacy przegrali z Koreą Płd. W turnieju indywidualnym najlepiej z biało-czerwonych walczyli zawodnicy Sietomu AZS AWFiS Radosław Glonek
i Paweł Kawiecki, którzy zajęli odpowiednio 29. i 30. miejsce. Zwyciężyli
Włoch Andrea Cassara i reprezentacja Niemiec.
Zuzanna Leszczyńska halową mistrzynią Polski w lekkoatletyce! Zawodniczka AZS AWFiS zwyciężyła w biegu na 60 m ppł, bijąc wynikiem
8.45 s rekord życiowy. Najlepszy wynik w karierze osiągnął też w biegu na
400 m kolega klubowy Leszczyńskiej, Łukasz Domagała – czas 47.59 s dał
mu brązowy medal.
Marzec
Trzy zwycięstwa judoków AZS AWFiS Gdańsk w półfinale Akademickich Mistrzostw Polski! W hali judo AWFiS najlepsi w swoich kategoriach
wagowych byli: Sebastian Przybysz (do 81 kg), Tomasz Domański (do 100
kg) i Damian Nasiadko (+100 kg), drugie miejsca zajęli ich koledzy klubowi: Błażej Mielcarek (do 81 kg), Marcin Buksiński (do 100 kg) i Tomasz
Tałach (+100 kg), a na najniższym stopniu podium stanął Paweł Miller (do
81 kg).
jgm
„Fundusz Pasji” dla Darii Pogorzelec!
Daria Pogorzelec, studentka AWFiS i zawodniczka klubu Wybrzeże Gdańsk, zwyciężyła w grudniu 2011 roku w konkursie
Hortexu „Fundusz Pasji”. Zadaniem uczestników konkursu było stworzenie facebookowego profilu pasji, który zawierał
informacje o osobie, jej pasji i celu, na jaki zostanie przeznaczona ewentualna wygrana. Profil Darii wybrało 33,75% użytkowników Facebooka, którzy wzięli udział w głosowaniu. Czterokrotna mistrzyni Polski w judo postanowiła przeznaczyć
nagrodę w wysokości 10 000 złotych na sfinansowanie swojego udziału w jednym z turniejów kwalifikacyjnych do Igrzysk
Olimpijskich w Londynie.
Od redakcji
W poprzednim numerze PANORAMY ukazał się materiał będący relacją z przebiegu Konferencji Naukowo-Metodycznej „Aktywność fizyczna a profilaktyka zachowań ryzykownych” (strony 19-20). W związku z tym właśnie tekstem
zwrócił się do mnie – autorki tejże relacji – pan prof. Józef
Drabik, domagając się sprostowania i wyjaśnienia czytelnikom kwartalnika, że Biała Księga Sportu nie zawiera definicji aktywności fizycznej.
Zapoznałam się starannie z tym dokumentem (zarówno
w wersji polskiej, jak i angielskiej) i przyznaję, że w istocie
White Paper on Sport nie zawiera definicji przedmiotowego
terminu w sensie normatywnym, natomiast konsekwentnie –
w postanowieniach dokumentu – rozdzielnie posługuje się
terminami „sport” oraz „aktywność fizyczna” i – co prawda
nie explicite, ale poprzez specyfikację określonych zjawisk
czy też zalecanych zachowań – te terminy definiuje.
Jako że mój tekst zatytułowany Konferencja Naukowo-Metodyczna „Aktywność fizyczna a profilaktyka zachowań
ryzykownych” jest jedynie relacją z przebiegu konferencji,
46
a nie publikacją o charakterze naukowym, użyte w nim
sformułowanie definicja aktywności fizycznej jest zastosowaniem słowa „definicja” sensu largo bądź – jak kto woli
– w rozumieniu potocznym, a nie prawnym. Ponadto nie bez
znaczenia jest użycie w relacji z konferencji słowa „zaczerpniętą”, które przecież nie oznacza „sformułowaną”, a raczej
„wyprowadzoną”. W świetle powyższego wydaje mi się,
iż użycie przeze mnie słowa „definicja” było uprawnione.
Gdyby jednak przyjąć wykładnię zawężającą, to być
może rzeczywiście należy uznać, iż zręczniejszym byłoby
użycie – w odniesieniu do terminu „aktywność fizyczna” –
zamiast sformułowania „definicja” zwrotu „rozumienie pojęcia”.
Pragnę w tym miejscu podziękować za wnikliwość,
z jaką czytelnicy zapoznają się z publikacjami zamieszczanymi w redagowanym przeze mnie kwartalniku, gdyż motywuje mnie ona do jeszcze bardziej wytężonej pracy.
Joanna Grubba-Machnikowska
Zmiany zasad rekrutacji kandydatów
na rok akademicki 2012/2013
Kierunek turystyka
i rekreacja studia I
stopnia stacjonarne –
zniesienie egzaminu ze
sprawności fizycznej.
Postępowanie kwalifikacyjne będzie
uwzględniało:
a) ocenę stanu
zdrowia;
b) konkurs
świadectw
dojrzałości;
c) język obcy.
Opracowała
Kierunek fizjoterapia
studia II stopnia stacjonarne i niestacjonarne
– wprowadzenie egzaminu wstępnego.
Postępowanie kwalifikacyjne będzie
uwzględniało:
a) ocenę stanu
zdrowia;
b) egzamin
wiedzy z zakresu studiów
I stopnia w
postaci testu
jednokrotnego wyboru,
z którego
kandydat
będzie mógł
uzyskać
maksymalnie 45
punktów.
Marta Wójcik-Szot
Akademia Wychowania Fizycznego i Sportu
im. Jędrzeja Śniadeckiego
w Gdańsku
Wydział Wychowania Fizycznego
Wydział Turystyki i Rekreacji
studia stacjonarne I stopnia
kierunki:
data zakończenia rejestracji
- wychowanie fizyczne
02.07.2012 r.
- sport 02.07.2012 r.
- fizjoterapia
02.07.2012 r.
brak egzaminów wstępnych
część zajęć na studiach niestacjonarnych
I i II stopnia jest prowadzona w formie e-learningu
studia stacjonarne II stopnia
kierunki:
kierunek turystyka i rekreacja
data zakończenia rejestracji
studia stacjonarne I stopnia
22.07.2012 r.
studia stacjonarne II stopnia
16.07.2012 r.
- wychowanie fizyczne
15.07.2012 r.
studia niestacjonarne I stopnia
16.09.2012 r.
- sport
15.07.2012 r.
studia niestacjonarne II stopnia
16.09.2012 r.
- fizjoterapia
15.07.2012 r.
studia niestacjonarne I stopnia
- kierunek wychowanie fizyczne
16.09.2012 r.
- kierunek sport
02.07.2012 r.
AWFiS prowadzi także studia doktoranckie
- stacjonarne
- niestacjonarne
Termin rekrutacji: od 1 czerwca do 3 września 2012 r.
Tel. 58 55 47 209
www.awfis.gda.pl
E-mail: [email protected]
studia niestacjonarne II stopnia
kierunki:
- wychowanie fizyczne
16.09.2012 r.
- fizjoterapia
09.09.2012 r.
Ważne terminy:
04.06.2012 r. – początek internetowej rejestracji kandydatów (IRK)
19 marca 2012 r. i 17 kwietnia 2012 r. – dni otwarte Akademii
30.05.2012 r. – 06.06.2012 r. – kurs przygotowawczy.
Informacji udziela organizator kursu AZS AWFiS – tel. 58 554 7106.
Terminy egzaminów wstępnych:
07.07.2012 r. – 13.07.2012 r. – egzaminy sprawnościowe dla kierunków:
wychowanie fizyczne, sport, fizjoterapia
19.07.2012 r. – egzamin wstępny na studia stacjonarne II stopnia na kierunek fizjoterapia
13.09.2012 r. – egzamin wstępny na studia niestacjonarne II stopnia na kierunek fizjoterapia
Kontakt:
Biuro rekrutacji: tel. 58 55 47 305 lub 198
Informacja o rekrutacji na Wydziale WF: Tel.58 55 47 209
Informacja o rekrutacji na Wydziale TiR: Tel.58 55 47 125, 276
www.awfis.gda.pl
E-mail: [email protected]

Podobne dokumenty