OD REDAKCJI:
Transkrypt
OD REDAKCJI:
Informator Parafialny nr 9/2012 (108) OD REDAKCJI: Jest pewne powiedzenie, które dostosowane jest do naszego życia: „Biednemu zawsze wiatr w oczy". Ale nie tylko biednemu. Każdy człowiek doznaje w życiu chwil, gdy ma wrażenie, że wszystkie możliwe wiatry świata sprzysięgły się przeciwko niemu. Bywają takie spiętrzenia przeciwności i nie trzeba być wcale biednym, można być nawet prezydentem… Naprawdę biednym jest się dopiero wtedy, gdy mając „wiatr w oczy", nie ma się u boku Zbawiciela. Uczniowie Go mieli. Jezus uciszył wiatr, uspokoił burzę i szczęśliwie dobili do brzegu. Jednak uczniowie mocno się dziwili i mówili między sobą: „Któż jest ten, że i wiatr, i burze są Mu posłuszne?". To może być i naszym doświadczeniem. Uczeni nadają huraganom różne imiona. Nieważne jest, jakie imię będzie nosił huragan, który któregoś dnia uderzy w naszą „łódź”. Może będzie miał na imię „choroba", może „zdrada", może „opuszczenie", a może i „śmierć" — jedno imię będzie zawsze silniejsze: imię Jezus! Jak często w dzisiejszych czasach nasze dzieci muszą się spotykać z wiatrem, a może nawet z huraganem. Czyż ta sytuacja nie jest dla nas przerażająca? Wiadome jest, że muszą się w pewien sposób hartować, ale czy różnego rodzaju sytuacje muszą mieć miejsce? Jednak najważniejsze jest to, aby zawsze mogły polegać na swoich rodzicach, którzy są dla nich wsparciem! Nasze dzieci… te, które dopiero zaczną swoją szkolną edukację jak i te, które będą od nowego roku szkolnego ją kontynuować, nie zawsze tak ciepło ocenią swoją szkołę w trakcie nauki. Wspomnienia wygładzają kanty, ale uczniowska codzienność często bywa oblewana łzami. Dziecko powinno mieć świadomość, że rodzice są zawsze skłonni przedyskutować trudną dla niego sytuację i rozsądnie, bez specjalnego nacisku, pomóc w jej przezwyciężeniu. Dziecko powinno mieć głębokie przekonanie, że może swobodnie omówić z rodzicami zarówno te sprawy, które je martwią, złoszczą i niepokoją, jak i te, które cieszą i sprawiają satysfakcję. Zarówno z prymusów, jak i ze słabych uczniów, wyrosło wielu wspaniałych ludzi, którzy osiągnęli światową sławę. Ale wszyscy uczniowie, i lepsi, i gorsi, muszą mieć poczucie bezpieczeństwa oraz świadomość, że cokolwiek by się działo, rodzice są nie tylko oparciem, ale i cierpliwymi doradcami w szkolnych potyczkach. Może warto o tym pamiętać u progu nowego roku szkolnego. Beata Macura „Szkoło, gdy cię wspominam, oczy mam pełne łez… ” wrzesień 2012 1 wieœci wy¿szobramskie Rozważanie biblijne DOPUŚĆCIE DZIECIOM PRZYCHODZIĆ DO MNIE! Drogie dzieci, młodzieży, rodzice i nauczyciele! Pan Jezus nigdy nie wybuchał daremnie gniewem, bo przecież powiedział, że każdy, kto gniewa się na brata swego, pójdzie pod sąd (Mt 5,22). Gdy jednak chodziło o sprawę Królestwa Bożego, wtedy nieraz zapłonął w Nim święty gniew. Płonął w Nim święty gniew, gdy patrzał, jak to z świątyni czyniono dom targu i jaskinię zbójców. Zapalał się świętym gniewem gdy widział samosprawiedliwość faryzeuszy i uczonych w Piśmie. Niejednokrotnie musiał skarcić swoich uczniów, swoich najbliższych. Bo jakże często oni zawodzili i błędy popełniali. Nieraz w swojej gorliwości, albo nadgorliwości, nawet i z miłości do Jezusa Chrystusa potrafili drugim wyrządzić ból i krzywdę. Dlatego tak ostro musiał Chrystus Pan w dzisiejszej Ewangelii skrytykować Swoich uczniów. Tu także chodziło o Królestwo Boże. Dziś też wiele ludzi nie rozumie tej sprawy, którą jest chrześcijańskie wychowanie dzieci i młodzieży. A przecież wy, drogie dzieci i droga młodzieży, przez Chrzest święty jesteście członkami Króle- 2 stwa Bożego. Po co i do kogo przyszedł Jezus, tego Jego uczniowie długo nie mogli zrozumieć. Wielu współczesnych też ten problem rozumuje kategoriami uczniów Pańskich. Dlaczego uczniowie gromili te matki, które przynosiły swoje dzieci do Jezusa? Zapewne chcieli Panu Jezusowi zapewnić niczym nie zmącony odpoczynek? A może, jak to było w starożytności na porządku dziennym, chcieli znieważyć kobiety i dzieci? Treścią zwiastowania Pana Jezusa na tej ziemi od chwili, gdy wypowiedział znamienne słowa: Wypełnił się czas i przybliżyło się Królestwo Boże, upamiętajcie się i wierzcie Ewangelii, było zawsze Królestwo Boże. Temu Królestwu poświęcił Pan wiele podobieństw i przykładów. Ramami tego Królestwa objął Pan nie tylko dorosłych, uczonych, bogatych, mocnych, Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) ale przede wszystkim słabych, bezsilnych, biednych, a w tym i małe dzieci. On nie przyszedł bowiem tylko do dorosłych, jak sądzili uczniowie. Dlatego na te wszystkie zakazy uczniów, Pan odpowiada: Dopuśćcie dzieciom przychodzić do Mnie i nie zabraniajcie im, albowiem takich jest Królestwo Boże. Zaprawdę powiadam wam, ktokolwiek by nie przyjął Królestwa Bożego jako dziecię, nie wejdzie do niego. Słowa te znaczą, że nie my zasługujemy na Królestwo Boże, nie możemy go zyskać swoją zasługą, nie możemy go zdobyć naszymi ludzkimi wysiłkami, zabiegami, ani nawet pobożnym życiem. Ono jest Bożym darem, który nam Bóg za darmo ofiaruje. My możemy jedynie to Królestwo przyjąć albo odrzucić. Ktokolwiek by nie przyjął Królestwa Bożego jak dziecię – powiada Pan Jezus. Co to znaczy? Dlaczego nam, dorosłym, Pan stawia za wzór dzieci? Bo dzieci umieją przyjmować. One z wdzięcznością przyjmują każdy dar. Gdy siedzą przy stole, nie pytają skąd pochodzi jedzenie, czy na nie zasłużyliśmy, ale po prostu jedzą. Chodzi właśnie o to przyjmowanie. Bliski Królestwa Bożego jest ten, kto potrafi wszystko przyjąć od Pana: dobro i zło. A to wcale nie jest takie łatwe. Tego trzeba się ciągle na nowo uczyć. Rozpoczynamy nowy rok szkolny 2012/2013. W nim wiele będziemy się uczyć, przede wszystkim tego, co nam do życia doczesnego jest potrzebne. Ale nie zapomnijmy uczyć się tego, co nam do życia wiecznego jest potrzebne, jak przyjmować od Pana wszystkie Jego dary i jak być bliżej Królestwa Bożego, Kościoła, społeczności wierzących. W tym pomóc nam może Kościół, rodzice, lekcje nauczania kościelnego, czyli tzw. „religia”. Dlatego wrzesień 2012 nie zaniedbujmy tego wszystkiego, co nas chce przybliżyć do Królestwa Bożego, do którego w zaraniu życia, jako dzieci, zostaliśmy powołani. Te słowa, które dziś czytamy były czytane podczas naszego Chrztu świętego. Wtedy ich nie rozumieliśmy. Dziś je dobrze rozumiemy. To co Bóg czynił podczas Chrztu świętego, wtedy tego nie rozumieliśmy i nie widzieliśmy. Ale czy dlatego mielibyśmy być nie ochrzczeni? Czy dlatego na wzór tych matek z Ewangelii, nie mielibyśmy przynosić naszych dzieci i naszej młodzieży do Chrystusa? Przecież Pan Jezus chce przyjąć każde dziecko, każdego młodzieńca i pannę, każdego z nas: mnie i ciebie, nas wszystkich bez wyjątku! Bo do nas, którzyśmy zostali ochrzczeni, należy Królestwo Boże! Jeśli może niektórzy z was, którzy są najmłodsi i najmniejsi, jeszcze tego nie rozumieją, to na pewno zrozumieją później, we właściwym czasie: w domu od rodziców, w kościele od księży i katechetów. O tym dowiemy się później, gdy sami weźmiemy do ręki Biblię, otworzymy ją i będziemy czytać. Dlatego jako rodzice i nauczyciele, dzieci i młodzież, nie zaniedbajmy w tym nowym roku szkolnym tego wszystkiego co może nas zbliżyć do Królestwa Bożego i tego, co Bóg pragnie nam ofiarować! Wszystkie dzieci, młodzież, rodziców i nauczycieli, księży i katechetów naszej rozległej i dużej parafii w Cieszynie serdecznie pozdrawiam i życzę błogosławionego nowego roku szkolnego! Szczęść wam Boże! Amen. ks. Jan Gross 3 wieœci wy¿szobramskie NASZA DROGA WE DWOJE Żadne małżeństwo nie powinno twierdzić, „iż wie jak wychowywać dzieci i nie potrzebuje instrukcji”. Lekarze chorób nerwowych, doradcy w sprawach wychowania dzieci i wielka ilość codziennie popełnianych przez młodocianych różnych przestępstw, stanowią przekonywujący dowód na niesłuszność powyższego twierdzenia. Do błędnych poglądów wielu rodziców należy również zaliczyć twierdzenie, iż w pierwszych czterech latach życia wychowanie nie odgrywa większej roli, bo dziecko jest jeszcze za małe, aby zrozumieć to, czego się chce od niego. Tymczasem okazuje się, że jest wręcz przeciwnie. Dziś wiemy już dokładnie, że właśnie pierwsze cztery lata w życiu dziecka są decydujące dla jego psychicznego rozwoju, a popełniane w tym wieku błędy wychowawcze u wielu dzieci nie dają się już naprawić i mogą doprowadzić do trudności w dalszym życiu, a przede wszystkim w pożyciu małżeńskim. Przedtem, zanim nasz rozum zaczyna pojmować otaczający go świat i zaszeregowywać go, istnieją tylko nieświadome wrażenia, które jednak są bardziej dogłębne i decydujące w zachowaniu człowieka, niż wpajane w późniejszym wieku reguły właściwego zachowania. Szczególnie ojcowie uważają, iż ich obecność przy wychowywaniu dzieci w tym okresie jest niepożądana i ingerują najwyżej wtedy, gdy trzeba naprawić jakąś zabawkę, lub gdy sądzą, iż należy zaznaczyć swój autorytet poprzez wyrażone podniesionym głosem uwagi, lub nawet uderzenie dziecka. Przed takim pojęciem wychowania należy jak najbardziej przestrzegać! Właśnie w ostatnich latach uzyskano jednoznaczne dowody, z których wynika, że pierwsze cztery lata życia są tak dalece decydujące w duchowym rozwoju człowieka, że popełniane w tym wieku ciężkie błędy wychowawcze, w późniejszych okresach życia mogą być usunięte tylko poprzez długotrwałe leczenie psychoterapeutyczne. Błędy takie mogą mieć wpływ na przystosowanie człowieka do życia i na jego małżeństwo. Oczywiście będą i tacy rodzice, którzy mogą sądzić, iż jest to z pewnością gruba przesada. 4 Prof. Rene Spitz twierdzi, iż sposób w jaki dziecko po raz pierwszy zostaje nakarmione, sposób w jaki ojciec i matka przewijają je lub kąpią, odgłosy jakie słyszy i wrażenia wzrokowe (barwy) w pierwszych tygodniach i miesiącach życia, wywierają o wiele większy wpływ na jego rozwój niż przypuszczamy. Rodzice powinni np. wiedzieć, że dolegliwości trawienne w pierwszych 4 latach życia, rzadko powodowane są chorobami, lecz prawie zawsze są następstwem jakichś „kłopotów" dziecka. Brak stolca czy brak wydzielania moczu u małego dziecka jest prawie zawsze oznaką, iż albo z powodu lęku lub niezadowolenia, które może mieć różne przyczyny, nie chce „oddać" tego, co mu się należy. Brzmi to absurdalnie, ale dla dziecka wydalanie kału i moczu jest pewnego rodzaju podarkiem dla otoczenia. O tych i podobnych rzeczach powinniście wiedzieć, aby sobie i waszym dzieciom zaoszczędzić zmartwień i kłopotów, i nie denerwować się. Należy tu jeszcze w kilku zdaniach zwrócić uwagę na okres uporu, który wyłania się pomiędzy drugim, a czwartym rokiem, w życiu dziecka. „Upór dziecka należy złamać" - usłyszycie od wielu swoich znajomych. Pozwólcie sobie powiedzieć, drodzy rodzice, że takie mniemanie jest nie tylko fałszywe, ale wręcz niebezpieczne. Ludzie nie mają prawa podejmowania prób łamania woli swoich bliźnich. Tylko Jeden ma prawo łamania naszej woli, gdy uważa to za właściwe, jest nim On, Pan życia i śmierci. To co wyłania się w wieku uporu waszego dziecka, jest rozwojem jego własnej, małej osobowości. Jeśli zamierzacie wychować człowieka zdolnego stawić czoła przeciwnościom tego świata, wówczas musicie tak pokierować wolą waszego małego uparciucha, aby dziecko nie oduczyło się przedstawiania swoich uzasadnionych potrzeb, lecz aby raczej uczyło się je przedstawiać we właściwej formie. Nie wydaje się, aby okrucieństwem było - w bardzo rzadkich przypadkach, ale w stosownych okolicznościach — parę mocnych klapsów, by uświadomić dziecku, jakie są dopuszczalne granice jego woli. Jako kie- Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) rownik poradni wychowawczej wiem z praktyki, że ten środek wychowawczy, który polecam tylko bardzo zrównoważonym i rozsądnym rodzicom, może w rzadkich wypadkach doprowadzić do ,,zacięcia się" dziecka w uporze. Proszę was jednak z całego serca, bezwzględnie, o nie stosowanie kar cielesnych wobec dzieci, które nie ukończyły czterech lat. Humor, spokojne, konsekwentne postępowanie i ewentualnie wykluczenie z towarzystwa rodziców i rodzeństwa poprzez wyprowadzenie do innego pomieszczenia, są środkami, którymi zatwardziałego uparciucha można ujarzmić. Podejdźcie ze swoją małą córeczką do okna i wyrzućcie symbolicznie „upartego kozła" przez okno. Śmiejcie się wesoło i radośnie „prosto w nos" waszemu synkowi, gdy zauważycie, że „uparty osiołek" się zbliża. Zobaczycie, jak szybko przechodzi zły moment! Okres uporu musi nadejść, gdyż jest on tak samo nieodzownie potrzebny dla duchowego rozwoju dziecka, jak okres ząbkowania. Zachowanie się dziecka w pierwszych czterech latach życia kształtuje się pod wpływem zjawisk lub wrażeń, które nieświadomie gromadzi umysł. Unikajcie więc stanowczo wszystkiego, co wywołuje u dziecka obawę i strach i bądźcie nieustępliwi wobec znajomych (również wobec dziadków!), którzy radzą „wychowywać" dzieci przy pomocy opowiadania budzących strach historii o „czarnym ludzie" czy „babie Jadze", zjadających niegrzeczne dzieci. Przytoczę smutny fakt, który miał miejsce w jednym z prowincjonalnych miasteczek. Otóż matka straszyła czteroletnią córeczkę opowiadaniem bajki o „czarnym ludzie", który przychodzi po niegrzeczne dzieci i pakuje je do worka. Pewnego dnia ktoś zadzwonił do drzwi mieszkania. Ania pobiegła do drzwi, otworzyła je, i zobaczyła kominiarza. Będąc pewną, że jest to właśnie ten dawno zapowiedziany „czarny lud", krzyknęła rozdzierającym głosem i padła martwa w ramiona matki. Doznała udaru serca. W naszych czasach szczególnie silnie oddziałują na wyobraźnię dziecka różne bodźce świetlne i dźwiękowe. Oczywiście dzieci dość szybko w pewnej mierze przyzwyczajają się do tego. Tak, jak swego czasu ludzie po- wrzesień 2012 woli przyzwyczajali się do kolei i samochodu, tak i dzieci przyzwyczajają się do radia i telewizji. Należy jednak przyzwyczajać je powoli i z umiarem. Zdrowe niemowlę powinno spać, nie budząc się podczas prowadzonej przez rodziców normalnym głosem rozmowy. Lecz z pewnością nie może spać spokojnie, gdy w tym samym pokoju ciągle gra radio lub telewizor. Nie tylko wtedy, kiedy dziecko śpi, lecz również gdy nie śpi i bawi się, nie wolno narażać dziecka na odbieranie działania silniejszych bodźców od hałasu naszego współczesnego świata. Należy również zdawać sobie sprawę, że nieprzystojne gesty, wszelkie spory między małżonkami, przede wszystkim jednak wszelkie opinie o innych ludziach głęboko poruszają dziecko nawet wtedy, gdy nie rozumie jeszcze sensu wypowiadanych słów. Dotyczy to również wszystkich nieświadomie zapamiętanych wrażeń, jakie obudzone dziecko doznaje nagle w nocy, w sypialni rodziców. W miarę możliwości dbajcie o to, aby małe dziecko, najpóźniej w 8 tygodni po urodzeniu - nie sypiało z wami w tym samym pokoju. Jest to również wskazane i dla nas. Prawidłowo rozwijające się dziecko pod względem umysłowym i duchowym wyraża zaciekawienie i pyta o nowo powstające życie, mniej więcej w czterech okresach swojego życia. Po raz pierwszy — w wieku około 4-5 lat stawia pytanie: skąd się biorą małe dzieci? Wystarczy to wyraźnie i jasno powiedzieć, że małe dzieci rosną, leżąc bezpiecznie w brzuszku mamy, aż do czasu przyjścia na świat. Około siódmego roku życia pyta: w jaki sposób malutkie dzieci wydostają się z brzuszka mamy? Należy tu, możliwie na podstawie dobrego opisu lub na ciele dziecka, ale nie na ciele matki, powiedzieć to, co jest konieczne. Należy przy tym - przede wszystkim dziewczynkom - możliwie jak najmniej mówić o związanych z procesem rodzenia bólach, ponieważ łatwo w tym momencie może się wkraść pierwsze niemiłe uczucie i obawa przed przyszłą koniecznością rodzenia. Około dziesiątego roku życia, dzieci pytają konkretnie, w jaki sposób dzieci dostają się do ciała mamy. Należy tu jednoznacznie i jasno przedstawić stan rzeczy. Wszelkie porównania i obrazki, które tylko w niejasny sposób przedstawiają prawdziwy stan rzeczy, 5 wieœci wy¿szobramskie są równie niebezpieczne, jak brutalne przekazywanie procesów biologicznych. Można zatem powiedzieć następująco: Widziałeś lub widziałaś przecież jak się sadzi drzewa. Przede wszystkim konieczne jest umieszczenie nasiona w ziemi. Drzewko rośnie potem pod ziemią i początkowo niczego się nie widzi. Dopiero, gdy młoda sadzonka jest już taka duża, że ani wiatr, ani zmienne pogody nie mogą jej zaszkodzić, wydostaje się na powierzchnię ziemi. U człowieka jest podobnie. Nikt i nic nie może wyrosnąć bez zasiania. Dlatego też nasiono mężczyzny musi być wprowadzone do ciała kobiety. Wiesz przecież, że chłopcy i dziewczynki inaczej są zbudowani. Bóg urządził to dlatego, aby dziecko mogło bezpiecznie ,,dojrzewać" w brzuszku mamy. Dziecko rośnie tam przez 9 miesięcy, zanim - zupełnie tak, jak drzewko, o którym mówiliśmy poprzednio może wyjść z brzuszka mamy na świat. W wieku około 12 lat, dzieci nasze przy okazji stwierdzenia u znajomych czy krewnych, że jakaś dziewczyna ma dziecko „bez tatusia" — mogą spotkać się z problemem przedmałżeńskiego lub pozamałżeńskiego stosunku płciowego. Cały proces „uświadamiania" normalnie rozwijającego się dziecka powinien być zakończony z rozpoczęciem dwunastego roku życia. Szczególnie wtedy potrzebna jest rozmowa obejmująca całą tę dziedzinę, gdy dziecko samo nie pyta. Wcześniejsze uświadomienie wydaje się wskazane z wielu ważnych powodów. Im wcześniej zapoznamy nasze dziecko z czynnościami jego ciała, tym mniej poczuje się seksualnie lub erotycznie wzburzone, gdy natknie się na te sprawy. W fazie „utajonej, skrytej seksualności", czynności jego własnego ciała, lub czynności ciała płci odmiennej, przyjmowane są do wiadomości jak np. objaśnienie sposobu funkcjonowania silnika elektrycznego. Obawa, że wraz ze wszystkimi tymi sprawami w dziecku coś, co powinno możliwie długo drzemać, za wcześnie zostanie pobudzone, jest niesłuszna i zarówno dla duchowego jak i fizycznego rozwoju dziecka wcale nie jest niebezpieczne. Janek musi wiedzieć, dlaczego nie powinien nigdy uderzać Małgosi — szczególnie w brzuch — i dlaczego w pewnych dniach miesiąca, jest ona kapryśna i „ma humory", 6 Małgosia powinna wiedzieć, co się dzieje z Jankiem, gdy pomiędzy 12-tym i 14-tym rokiem życia staje się czupurny, głośny i uparty. Rodzice, którzy we właściwy sposób przyswoją to dzieciom, zaoszczędzą sobie wielu przykrości. Do każdego prawie rodzeństwa wkrada się diabełek zazdrości. Każdy nowo narodzony braciszek czy siostrzyczka, mimo okazywanej im przez starsze rodzeństwo miłości oraz zachwytu, wyzwalają jednocześnie ukrytą walkę o pierwszeństwo. Musimy zatem już w czasie ciąży uświadomić naszemu starszemu dziecku, że po przyjściu na świat oczekiwanego malca, nie zostanie niczego pozbawione, a przeciwnie, coś zostanie mu darowane. Dlatego też należy dziewczynkom umożliwić udział w przygotowywaniu wyprawki, a chłopcy powinni pomagać przy wyborze lub ustawianiu łóżeczka czy wózka, lub sami wykonać jakąś zabawkę, którą w ich przekonaniu mała siostrzyczka lub braciszek będą się bawili. Starsze rodzeństwo musi mieć uczucie, że bez nichi maluch właściwie nie mógłby żyć; że rodzice potrzebują ich bardziej, niż kiedykolwiek. Co do problemu ,,kłamstwa" u dzieci, należy przede wszystkim zauważyć, że w żadnym przypadku wszystko to, co uważamy za kłamstwo, z punktu widzenia dziecka wcale nie jest świadomą nieprawdą. Do piątego roku życia w ogóle nie może być mowy o świadomym kłamstwie. Gdy nasze dziecko w tym okresie mówi coś niezgodnego z prawdą, dzieje się to albo z chęci przedstawienia danego przeżycia jako czegoś bardzo ważnego, lub też po prostu z braku możliwości porównania z podobnymi doświadczeniami życiowymi. Wtedy jamnik sąsiadów, który przestraszył dziecko, urasta do rozmiarów konia, a pani która poczęstowała na ulicy cukierkiem, podarowała mu rzekomo całą torebkę cukierków; pęknięcie z hukiem opony samochodowej, (czego Piotruś dotąd nigdy nie słyszał) staje się w jego opowiadaniu rykiem lwa, który chciał go pożreć. Przeprowadzona w jednym z państw ankieta wśród 2000 dzieci wykazała, że 93% wszystkich dzieci kłamie ze strachu. Zgodnie z tym, nie powinniśmy na ogół karać kłamiące dziecko, lecz usiłować zrozumieć i znaleźć powód dlaczego nasze dziecko kłamie. Powodem Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) może być to, że czuje się za mało dostrzegane w rodzinie, albo odczuwa strach przed karą. Powodem, dla którego dziecko mówi nieprawdę, może być i to, że chce nam sprawić przyjemność rzekomo dokonanym dobrym uczynkiem lub otrzymaniem dobrego stopnia w szkole. Radosna niespodzianka sprawiona rodzicom fałszywą wiadomością o sukcesie, stanowi wystarczający powód do stałego wymyślania podobnych „sukcesów". Wszelkie kłopoty, jakie sprawia nam dziecko, nie są świadomymi złośliwościami, nawet jeżeli pozornie tak to wygląda, lecz są tylko odpowiedzią na nasze równie bezwiedne i często nie chciane niewłaściwe zachowanie. Zapytujcie zatem nie tylko siebie nawzajem - jakie jest nasze dziecko, lecz zapytajcie się: dlaczego nasze dziecko tak się zachowuje? Pomimo całej miłości i stosowania dobrych metod wychowawczych, nie da się uniknąć trudnych okresów, które zaistnieją pomiędzy wami i waszym dzieckiem. Wiemy przecież, że matka musi właściwie dwa razy w życiu podwiązywać pępowinę, która wiąże ją ze swoim dzieckiem. Za pierwszym razem dzieje się to krótko po urodzeniu, a za drugim razem, duchową pępowinę (duchowy stosunek do dziecka) musi zacząć rozwiązywać, począwszy od jego dwunastego roku życia. Nie możemy starać się egoistycznie zachować dziecko tylko dla siebie, bo staniemy się winni niezaradności życiowej naszego dziecka i położymy podwaliny pod nieszczęśliwe małżeństwo, w którym dziewczyna przy każdej sposobności będzie tęskniła za domem rodziców, a mężczyzna stale będzie porównywał żonę z własną matką. Mniej więcej do dziesiątego roku życia kontakt dziecka z rodzicami daje się określić słowami pewnego znanego psychologa, jako „uznanie boskości rodziców". Lecz wraz z obudzeniem się zdolności do wydawania własnych sądów, takie wyobrażenie o rodzicach i pozostałym świecie dorosłych, załamuje się. Dziecko przeżywa rzeczywistość biblijnego przedstawiania obrazu człowieka: ,,Jesteśmy wszyscy grzesznikami i brak nam chwały Bożej". Jednocześnie zapada się gdzieś świat bajek. Królewna Śnieżka, wielkanocny zajączek i bocian okazują się nieprawdziwe, wrzesień 2012 a słyszane dotąd codziennie morały w rodzaju: ,,kłamstwo ma krótkie nogi", ,,uczciwością i pracą ludzie się bogacą", w obliczu kolegów oszukujących w wyrafinowany sposób czy w towarzystwie koleżanki, która już od dawna przyzwyczaiła się kłamać — okazują się po prostu nierealne. Kogo wobec tego może jeszcze dziwić, gdy naszą młodzież, po zetknięciu się z tylu różnego rodzaju dla niej zagmatwanymi procesami zachodzącymi w duszy i ciele, ogarnia sceptycyzm wobec dorosłych, objawiający się krnąbrnością, nieposłuszeństwem, zamknięciem się w sobie i w spontanicznym działaniu? Pomocą w takich przypadkach okazuje się zawsze zdolność odczekania, cierpliwość, rozumne, dobrotliwie wypowiedziane napomnienie, a przede wszystkim ważna dla wszystkich rodziców przestroga: „miejcie czas dla waszych dzieci!" Również i w tym wieku zwracać należy szczególną uwagę na okazywanie czułości, gdyż cichym i ukrytym pragnieniem waszych dorastających dzieci jest, abyście im okazywali czułość. Kto tego odmawia swojemu dziecku, nie powinien się dziwić, że tęsknota za czułością prowadzi do wczesnych przeżyć miłosnych lub jest w przytłumionej psychicznie formie uśmierzona drobnymi kradzieżami. Słyszę tu wasz protest: że nie chcielibyście waszego dziecka zanadto rozpieszczać. Okazywanie miłości lub czułości, których człowiek ani za młodu ani w starości nigdy nie doznaje za wiele, wcale nie jest rozpieszczaniem. Dziecko jest rozpieszczone wtedy, gdy nie zostało nauczone, że nie może otrzymać wszystkiego czego by chciało. Małe dziecko widzi różne przedmioty wkoło siebie, wyciąga więc rączkę po wszystko i woła: daj, chcę mieć. Nie różni się tym zbytnio od dorosłych, którzy widząc nowy model samochodu, nową sukienkę lub inne atrakcyjne rzeczy, dokładnie tak jak małe dziecko chcą: „mieć, mieć" i złoszczą się, gdy nie mogą tego osiągnąć. Sztuka wychowywania polega nie na tym, aby dziecko wytresować wg jakiegoś modelu, lecz na nauczeniu go rozsądnego dążenia w życiu do tego, co jest możliwe do osiągnięcia. Im człowiek staje się bardziej dojrzały, tym lepiej poznaje swoje możliwości i ich granice. 7 wieœci wy¿szobramskie Dlatego też nigdy nie powinniśmy uparcie występować przeciwko pierwszemu, świadomemu spotkaniu naszego dziecka z partnerem płci odmiennej. Nie bez znaczenia jest to właśnie, jak spojrzymy na pierwsze spotkanie obu płci. Nic należy brać tego ani zbyt tragicznie, ani zbyt beztrosko. Właściwym zadaniem rodziców jest nie przeszkadzać takiemu spotkaniu, lecz łagodzić powstającą atmosferę pomiędzy młodymi. Decydującą sprawą w tym wieku jest to, czy rodzice i dzieci mają jednakowe podejście do spraw wiary. Nie możecie wymagać od waszych dzieci, aby uczestniczyły w nabożeństwie i uczęszczały na lekcje konfirmacji, gdy czują lub od was słyszą, że sprawy wiary są wam obojętne lub nawet, że jesteście do nich nastawieni negatywnie. Kto w sprawach wiary pozostawia dziecko samo sobie, zostawia je same w obliczu jednej z najważniejszych decyzji, które człowiek na tej ziemi może powziąć. Brzmi to niesłychanie mądrze, ale równocześnie jest ogromnie nierozsądnie ze strony rodziców, gdy twierdzą, że nie mogą w sprawach religijnych wywierać na dziecko takiej czy innej presji. Ich zdaniem decyzja należy tu wyłącznie do dzieci. Rodzice, którzy tak twierdzą, powinni w konsekwentny sposób pozostawić również dzieciom decyzję co do tego, czy mają kłamać czy mówić prawdę, czy chcą być uczciwymi czy też nieuczciwymi ludźmi. Wychowywać, znaczy kierować. Kierowanie dzieckiem różni się jednak od tresury czy wodzenia na pasku, jak. dzień różni się od nocy. Czy dzieci należy zmuszać do chodzenia do kościoła? Namawiać do uczęszczania na nabożeństwa dla dzieci można wtedy, gdy rodzice nie czynią tego, aby uwolnić się od dzieci w czasie niedzielnego przedpołudnia, lecz gdy sami regularnie chodzą do kościoła. Kto pozwala wejść w życie swojemu dziecku bez świadomego przywiązania do Pana Jezusa, bo uważa, iż nie powinno się zbyt wcześnie wywierać wpływu na nie, podobny jest do człowieka, który zostawił dziecko na brzegu ciemnego lasu i spodziewa się, że samo znajdzie drogę przez ten las, bo nie chce wpływać na jego decyzję, jaką obierze drogę. Bez Jezusa Chrystusa, bez Jego słowa, bez modlitwy i bez Jego Sakramentu, nasze życie jest - mimo wszelkiej pozornej jasności - właśnie takim ciemnym, budzącym strach lasem. Kto natomiast swoje dziecko wyprawia w życie ze słowem Bożym, ten może powtarzać za psalmistą z Psalmu 23:„Choćbym nawet szedł ciemną doliną, Zła się nie ulęknę, boś Ty ze mną, Laska Twoja i kij Twój mnie pocieszają”. ks. H.J. Thilo; 1986 rok. O modlitwie Jak długo człowiek przebywał w raju, miał bezpośredni kontakt z Bogiem, oglądał Stwórcę twarzą w twarz i rozmawiał z Nim jak dziecko z ojcem. To stanowiło o istocie raju. Przez upadek w grzech została zerwana łączność i społeczność z Bogiem. Ale nawet po wygnaniu z raju, mógł człowiek kontaktować się z Bogiem, z tą różnicą, że już nie mógł oglądać Jego oblicza. Ten sposób kontaktowania się Boga z człowiekiem można by przyrównać do rozmowy przez telefon bez drutu, bez mikrofonu i bez słuchawek. Luter powiedział: „Są dwojakie rozmowy - jedna, gdy rozmawiamy z Bogiem, a druga - gdy On rozmawia z nami. Rozmawiać z Nim, znaczy modlić się, co jest 8 rzeczą nader wspaniałą, że wysoki Majestat z nieba tak bardzo zniża się ku nam biednym robaczkom, że nam wolno otworzyć do niego usta, a On nas chętnie słucha. Ale rzeczą jeszcze wspanialszą i kosztowniejszą jest to, że On rozmawia z nami, a my Go słuchamy. Jego mówienie jest rzeczą bardziej pocieszającą, niż nasze". Innym razem powiedział Reformator: „Rzemiosłem chrześcijanina jest modlitwa. Istotą i naturą modlitwy jest nic innego jak wznoszenie duszy lub serca do Boga. Duchowa modlitwa może mieć miejsce także w czasie pracy fizycznej". A więc modlitwa jest rozmową z Bogiem. Modlitwa jest nie tylko prośbą, to byłoby jej zawężeniem. Modlić się, zna- Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) czy przychodzić do Boga ze wszystkim, co mamy na sercu, a to znajduje swój wyraz w prośbie, wysławianiu i dziękczynieniu. Tu chodzi nie tylko o naszą osobę, lecz także o bliźnich i o cały nasz naród. Modląc się za innych, stajemy się bliscy życiu modlitewnemu Pana Jezusa (Łuk. 22,31—32; 23,34). Dlatego też modlitwy przyczynne mają szczególną obietnicę. Jeżeli dziecko nie rozmawia ze swoim ojcem, wtedy między nimi jest coś nie w porządku. Jeżeli nie rozmawiamy z Bogiem, to znaczy, że nasz stosunek do Boga uległ zakłóceniu. Modlitwa jest jakby ciepłomierzem życia człowieka wierzącego. Forma modlitwy jest rzeczą drugorzędną. Możemy posłużyć się psalmem lub wersetem biblijnym, możemy użyć zwrotki pieśni kościelnej, możemy zmówić modlitwę z modlitewnika. Możemy też modlić się własnymi słowami, jak je nam serce dyktuje. Mamy Modlitwę Pańską, która odpowiada wszystkim sytuacjom życiowym i zawiera rzeczy najważniejsze, które należy omówić z Ojcem. Język też nie ma znaczenia, ponieważ Bóg zna wszystkie języki świata. Bóg troszczy się o każdego małego człowieczka. Słyszy każdą pojedynczą modlitwę, chociaż w tej samej sekundzie przychodzą do niego niezliczeni ludzie z różnymi sprawami. To jest cud, którego nie możemy pojąć naszym rozumem. Pismo św. jest pełne obietnic, że Bóg słyszy modlitwy (Ps. 37,5; 50,15; 68,20—21), nawet wtedy, gdy są ciche, gdy kierujemy nasze myśli ku Bogu. Żeby uzyskać audiencję, nie musimy się przedtem meldować, ani czekać. Bóg nie wyznaczył godzin przyjęć, możemy przyjść do Niego o każdej porze dnia i nocy. Nie są też wyznaczone miejsca spotkań, z każdego miejsca możemy do Niego zawołać. Nasze myśli nie muszą być wypowiadane w pięknych, długich sformułowaniach. Bóg wie, co mamy na myśli i wie, czego po- wrzesień 2012 trzebujemy. Ale dlaczego nasze prośby tak często nie są wysłuchiwane? Powody mogą być różne, to może zależeć od Boga albo też od nas. Wyobraźmy sobie, że dziecko prosi ojca o rower. Ojciec jednak wie, że synek jest jeszcze za mały, żeby bezpiecznie poruszać się po ulicy wśród innych pojazdów, nie zna przepisów drogowych. Nie może spełnić tej prośby, bo naraziłby dziecko na niebezpieczeństwo, na nieszczęśliwy wypadek. Czy to znaczy, że ojcu brak miłości? Ależ nie! Właśnie dlatego, że kocha dziecko, nie spełnia jego prośby. I my możemy być przekonani, że Bóg nas kocha, mimo że pewnych próśb nie wysłuchuje. Bóg słyszy nasze modlitwy i decyduje, czy i jak ma wysłuchać naszych próśb. A gdy prośba nie zostanie wysłuchana, pamiętajmy, że Bóg lepiej wie niż my, co nam służy ku dobremu (Mat. 6,8). Może również być i tak, że Bóg poddaje nas próbie wytrzymałości. Co to jest za zaufanie, które się z byle powodu chwieje? Co to za ryzyko, gdy z góry wiadomo, że wszystko będzie dobrze? Co to za posłuszeństwo, gdy człowiek gotów jest iść tylko taką drogą, jaką sam sobie wybierze? Bóg chce usłyszeć nasze „a jednak", „wszakże", „a przecież", „chociaż", jak je znajdujemy w Psalmie 73. Mamy być przekonani, że Bóg nas kocha mimo wszystko, że ma myśli o nas, o pokoju, a nie o niedoli (Jer. 29,11), że „współdziała ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują" (Rzym. 8,28). Przekonujemy się, że Boże błogosławieństwo spoczywa i na nie spełnionych prośbach (II Kor. 12,7-9). Kto bez zastrzeżeń czyni wolę Boga, jak Jego Syn, ten oddaje Mu chwałę. Jezus obiecuje wysłuchanie naszych modlitw, jeżeli wypowiadane są w Jego Imieniu i w Jego duchu (Jan 14,13-14; 15,7; 16,23-24). Co to znaczy, widzimy na przykładzie modlitwy Pańskiej. Na pierwszym miejscu są tam postawione sprawy Boże: Jego imię, Jego Kró- 9 wieœci wy¿szobramskie lestwo, Jego wola. Potem przedstawiamy nasze potrzeby, ale też tylko te najniezbędniejsze, jak chleb codzienny. Ważniejsze są potrzeby duchowe: odpuszczenie grzechów, zwycięstwo w pokuszeniach, zbawienie od szatana. Ważne, abyśmy prosili o to nie tylko dla siebie, ale i dla innych. A rzeczą decydującą jest, abyśmy prośby wypowiadali w przekonaniu, że Bóg ma moc nas wysłuchać oraz byśmy modląc się, szukali Jego Królestwa i Jego chwały. Tym, którzy się żalą, że ich modlitwy nie są wysłuchiwane, mówi apostoł: „Prosicie, a nie otrzymujecie, dlatego że źle prosicie, zamyślając to zużyć na zaspokojenie swoich namiętności" (Jak. 4,3). Są jesz- cze dwa powody, dla których nasze modlitwy nie są wysłuchiwane: zbyt pewna siebie postawa wobec Boga, brak wiary i wątpienie. To pierwsze cechowało faryzeusza, którego Jezus postawił w podobieństwie obok celnika (Łuk. 18,14). O wątpiących zaś powiedziano: „Przeto niechaj nie mniema taki człowiek, że coś od Pana otrzyma". Kto prosi, „niech prosi z wiarą" (Jak. 1,5—7). Komu brak wiary, ten niech woła: „Pomóż niedowiarstwu memu!" albo: „Przydaj nam wiary!" (Mar. 9,24; Łuk. 17,5). Jezus Chrystus zapewnia wierzących: „Wszystko, o cokolwiek byście prosili w modlitwie z wiarą, otrzymacie" (Mat. 21,22). ks. dr Alfred Jagucki Wskazania etyczne w Postylli ks. dra Marcina Lutra cz. 6 - Człowiek, a zwierzchność Ks. dr M. Luter rozpatruje relacje człowieka względem zwierzchności na dwóch płaszczyznach: świeckiej i kościelnej. W naszych rozważaniach, z racji na ograniczoną objętość „Wieści”, zajmiemy się w tym numerze naszego parafialnego miesięcznika pierwszą zależnością – dotyczącą relacji człowieka z władzą świecką. Trzeba jednak w tym momencie zaznaczyć, że zobowiązania wobec obu rodzajów zwierzchności, jak też sprawowany przez nie zakres władzy nie jest zdecydowanie różny. Obie bowiem sfery nawzajem się przenikają i dopełniają. Wspólnym mianownikiem dla tak pojętej zwierzchności jest Boże ustanowienie. Mimo, iż obie zwierzchności w swych powinnościach, czy też w obowiązkach względem nich się przenikają, to istnieją kwestie, w których jedna sfera nie powinna sięgać ku atrybutom niejako zarezerwowanym dla innej sfery. Przykładem tego może być 10 używanie władzy miecza tylko w sferze zwierzchności świeckiej. Patrząc na nasze współczesne realia, można odnieść wrażenie, że polityka i politycy nie cieszą się przesadnym szacunkiem w społeczeństwie. Raczej możemy spotkać wiele kąśliwych uwag pod adresem polityków, tym bardziej, że niejednokrotnie są przedstawiane w środkach masowego przekazu sytuacje, w których obnażane są niedostateczne umiejętności czy prerogatywy moralne w sprawowanych funkcjach. Można więc pokusić się o zdanie, że polityka jest sferą bardzo niewdzięcznej działalności, w której szybko zapomina się o pozytywnych dokonaniach danego człowieka, a piętnuje każdą porażkę. Do dziś dnia są ugrupowania religijne, które starają się budować swe przekonanie o religijnej doskonałości w oparciu o odcięcie się od świata polityki, twierdząc, że chrześcijanin nie ma prawa brać udziału Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) w tym co jest złe. Nie dostrzegając zarazem, że tym sposobem ucieka się od wzięcia odpowiedzialności na swoje barki za los miasta, regionu, kraju w którym się funkcjonuje. Polityka i kryjąca się za nią świecka zwierzchność ma do wykonania bardzo ważne zadanie, dlatego u Wittenberskiego Reformatora nie odnajduje się pogardy dla świata politycznej, świeckiej zwierzchności. Nie upatruje w niej źródła zła, ale wprost przeciwnie, wskazuje na jej duże znaczenie i godność, jaka została udzielona w tym zakresie przez samego Boga. Jednak w jego rozumieniu wszelka władza, zwierzchność, ma spełniać określone funkcje. Gdy je spełnia rzetelnie, właściwie, pozostaje w Bożej służbie. Świecka zwierzchność dochodzi do głosu już na gruncie życia rodzinnego, domowego, w którym rodzice czy gospodarze powinni być słuchani we wszystkim, co nie jest sprzeczne z Bożą wolą. W tym względzie, niejako programowe słowa owego założenia, znaleźć można w następującym stwierdzeniu: „Po urzędzie kaznodziejskim postanowił też Pan ojca i matkę, gospodarzy i gospodynie w domu i świecką zwierzchność. Ci nie są tylko sami dla siebie, ale są na miejscu Boga. Powinieneś ich słuchać we wszystkim, co się zewnętrznego żywota dotyczy, i we wszystkich uczynkach i sprawach twych względem innych. Gdy ich słuchasz, wiedz, że słuchasz Boga. Jedynie wówczas słuchać nie powinieneś, gdyby używając źle urzędu swego, przeciwko słowu Bożemu coś kazać i rozkazywać chcieli”. W podobny sposób Luter określa granice posłuszeństwa względem świeckiej zwierzchności nieco wcześniej: „Któż bowiem jest zwierzchnością? Mój panujący? Ojciec i matka moja? Toć prawda! Ale czyż oprócz tych, innej zwierzchności wrzesień 2012 nie masz? A za cóż masz tego, który mówi w pierwszym przykazaniu: Jam jest Pan Bóg twój? (…) Albowiem słowo i przykazanie Boże słusznie zawżdy pierwszeństwo mieć powinne”. Czy też kolejne określenie owej granicy posłuszeństwa: „Tak objawia się w dzisiejszej ewangelii nam ku przykładu, abyśmy w rzeczach Bożych na nikogo względu nie mieli, chociażby to był ojciec, matka, książę, albo ktokolwiek bądź. Bo tu jest inny Pan i wyższa zwierzchność, która się zowie Bóg; tego masz słuchać i czynić co on tobie każe, i jemu nade wszystko masz służyć. Gdy to posłuszeństwo jest wykonane, potem czyń, co ci ojciec i matka, twój panujący i zwierzchność rozkazuje; tylko, aby ci w tem wyższym posłuszeństwie na przeszkodzie nie byli, które jakom rzekł, przed wszystkiemi rzeczami musi być wykonane”. Z racji ustanowienia przez Boga świecka zwierzchność jest godna należytego szacunku. Ten wyraża się nie tylko w posłuszeństwie, ale także w sposobie wypowiadania się na temat władzy. Nie należy o niej źle mówić. Natomiast jest dopuszczona krytyka władzy, gdy ta źle sprawuje swój urząd, swą służbę. Jako że świecka zwierzchność jest poddana Bogu i przez Jego Słowo określona, wszelkie nadużycia powinny jej być śmiało i ostro przedstawione przez kaznodziei. Chociaż nie zawsze takie pouczenia trafiają na podatny grunt. Dlatego Luter zwraca uwagę na to, co może być największym grzechem w sprawowaniu świeckiej zwierzchności: „Ciężki i wielki to grzech, kiedy świecka zwierzchność takiego żąda dla siebie posłuszeństwa, przy którym nie można być posłusznym Panu Bogu”. Świecka zwierzchność działając niejako w zastępstwie Boga, a będąca na 11 wieœci wy¿szobramskie pewno częścią służby Bożej, zostaje wyposażona w odpowiednie narzędzia, które mają jej dać posłuch i jak najlepsze realizowanie swych powinności. Rozpoczynając od najmniejszej społecznej struktury, jaką jest dom, rodzina, w niej rodzicielska zwierzchność ma do dyspozycji rózgę, która może być synonimem władzy, kary, ale i porządku. Owa rózga w ręku rodzica powinna być organem wykonawczym władzy sądowniczej w tej najmniejszej instancji. Dzieci nie mają prawa sobie nawzajem wymierzać kary. Nie mogą szukać zadośćuczynienia swych krzywd ze strony rodzeństwa na własną rękę. Od tego właściwym organem jest rodzic. Podobnie pan domu rozstrzygać powinien spory pośród swych pracowników, chociaż nie ma tu już mowy o rózdze jako narzędziu kary. Określając ową władzę zwierzchnią na gruncie rodziny czy domu, ważne jest do zauważenia, iż zdaniem Reformatora, wymierzenie kary jest koniecznością i nie może zostać zaniechane. Bowiem ma ono wartość wychowawczą. Musi więc być potraktowane z pełną odpowiedzialnością, ponieważ ma takie działanie, w ostatecznym rozrachunku, posłużyć ku dobru ukaranego. Owa odpowiedzialność i zakres władzy świeckiej zwierzchności w domu, znajduje przełożenie na życie społeczne w szerszym zakresie. Zmienia się też narzędzie, jakiego używa świecka władza. Ono zostaje określone jako miecz, ale w zamyśle dotyczy wszystkich instytucji i metod prawnych, jakimi może się posłużyć władza dla zachowania porządku publicznego. Podobnie, jak ma to miejsce w domu, tak w państwie nikt nie powinien sam wymierzać sprawiedliwości, dokonywać samosądu. Jeśli kogoś spotkała krzywda, powinien zwrócić się do odpo- 12 wiednich organów państwowych, ponieważ te są ustanowione ku zapobieganiu zgorszeniom, obronie bogobojnych oraz ukróceniu wszelkiej samowoli. Luter, zabraniając dokonywania samosądów, zna jednak pojęcie obrony koniecznej, chociaż tak jej nie nazywa. Dozwala bowiem w następujących słowach bronić się od zagrożenia zdrowia i życia, gdy człowiek nie ma możliwości poddać się w danym momencie pod ochronę świeckiej władzy: „Gdyby zbójca w lesie, albo złośnik jaki na ulicy napadł na mnie i chciałby mi szkodę uczynić, a nie mógłbym udać się do zwierzchności o obronę, czy w takim przypadku mam dać się skrzywdzić lub zabić? Odpowiadam, że nie! Bo na taki przypadek istnieje przyzwolenie zwierzchności, aby każdy bronił ciało i życie swe przeciwko zbrodni i swawoli”. Obowiązkiem każdego człowieka, który jest podległy jakiejś zwierzchności, jest stosowanie się do jej nakazów, o ile, jak było wspomniane wcześniej, nie kolidują one z Bożą wolą. Godność owej władzy i jej należyte poszanowanie wyprowadzone zostaje z postawy Jezusa. Luter powiada: „Dzieciątko Jezus wszystko w domu czyniło, co mu tylko kazano, trzaski zbierało, pokarm i napój przynosiło, i do niczego się nie leniło. Na taki przykład powinne by dziatki pilnie uważać, iż Pan, który wszystkich nas Bogiem jest, takowe rzeczy w dzieciństwie swojem czynił, i nic mu przykrym nie było, co mu nakazano, choćby to były najpodlejsze, małe i nieokazałe uczynki, aby też tak czyniły i do takiego posłuszeństwa i pokory się wprawiały. Bo takowe rzeczy Bogu się podobają, i jako czwarte przykazanie naucza, od wszystkich dziatek tego żąda, aby rodzicom swoim posłuszni i powolnemi były”. Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) Posłuszeństwo zaś okazywane zwierzchności w późniejszych latach życia identyfikuje z Bożą służbą, tym samym nadając temu posłuszeństwu religijny wymiar: „Również służebnik i służebnica w domu, kiedy to czynią, co im pan i pani każą, tedy Bogu służą; a jeżeli tylko w Chrystusa Pana wierzą, tedy się to daleko lepiej Panu Bogu podoba, chociażby tylko izbę umiatali, albo buty czyścili, niż wszystkie mnichów modlitwy, posty, msze i cokolwiek tylko, za wielką i zacną służbę Bożą sobie poczytują”. Powyższe słowa można podsumować stwierdzeniem, że dobrze pojęte posłuszeństwo względem zwierzchności jest dla chrześcijanina wręcz obowiązkiem. Bowiem wszelką zwierzchność ustanowił Bóg dla zachowania porządku. Oliwia Madzia DZIECKO Wśród wszystkich smutków świata, wśród wszystkich radości ziemi jedna jest róża bez cierni, najcudniejsza pomiędzy cudnymi... Jeden jest uśmiech bez cienia i jedna jest słodycz bez jadu, jeden jest owoc radości z ziemskiego rajskiego sadu... Jedno jest słońce wśród mroków, co na nas czyhają zdradziecko... Ten uśmiech, ten cud, to słońce, ta radość, ta słodycz - to dziecko! Julian Ejsmond Dzieło Zbawiciela ratuje nas od wielu negatywnych sytuacji - od przyszłego sądu - „Tym bardziej teraz usprawiedliwieni krwią jego będziemy przez niego zachowani od gniewu" - Rz. 5,9 - od świata - „Łaska wam i pokój od Boga Ojca naszego i Pana Jezusa Chrystusa, który wydał samego siebie za grzechy nasze, aby nas wyzwolić z teraźniejszego wieku złego według woli Boga Ojca naszego"- Gal.1,3.4 - z mocy szatana - „Który nas wyrwał z mocy ciemności i przeniósł do Królestwa Syna swego umiłowanego" - Koi.1,13 - z mocy grzechu - „Nędzny ja człowiek! Któż mnie wybawi z tego ciała śmierci? Bogu niech będą dzięki przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego!" - Rzym7,24.25 ud. RM wrzesień 2012 13 wieœci wy¿szobramskie Trochę historii Ludzie i wydarzenia Odcinek 174 02.09.1887: w Dolnym Żukowie urodził się ks. Karol Teper. Był szóstym dzieckiem spośród szesnaściorga dzieci miejscowego rolnika Andrzeja i Anny z Kubeczków. W 1908 r. znalazł się na liście szczęśliwej jedenastki maturantów polskiego gimnazjum w Cieszynie. Dalsza droga jako studenta teologii ewangelickiej wiodła przez Wiedeń, Lipsk, Halle, wreszcie Wrocław. Będąc jeszcze studentem, już w 1913 r. pomagał ks. Józefowi Mamicy w zborze błędowickim. Końcowe egzaminy zaliczył ostatecznie w 1915r., w następnym został ordynowany. Przypisany już niejako do Błędowic, został tam wikariuszem, a po przymusowym odejściu ks. Mamicy i wyborze (28.11.1920) doczekał instalacji na proboszcza zboru w Błędowicach w dn. 4.03.1921. W latach 1922 – 1925 przeprowadził gruntowny remont kościoła, w 1932 r. dokonał przebudowy wieży i sprowadził nowe spiżowe dzwony. Tuż przed wojną (1939) zagrały w kościele nowe organy. Już w 1929 r. został wybrany konseniorem a w 1937 r. seniorem Śląskiego Kościoła Wyznania Ewangelicko – Augsburskiego. Lata międzywojenne nie należały do łatwych, gdyż Kościół Ewangelicki na Zaolziu musiał stoczyć trudną batalię o zachowanie samodzielności. Była to zaledwie przygrywka do tego, co miało się stać w latach następnych. Pozbawiony pod koniec 1940r. urzędu, czas wojny spędził ks. Teper w pracy na roli u swoich krewnych w Cierlicku, potem w syndykacie węglowym w Cieszynie. Po zakończeniu II wojny światowej (1945) sytuacja prawna Kościoła Ewangelickiego na Zaolziu na nowo została zakwestionowana. W efekcie, po wygaśnięciu działań wojennych, ks. Teper nie mógł objąć swojej placówki; początkowo administrował parafią w Trzyńcu, dopiero w grudniu 1948 r. mógł wrócić do Błędowic, sprawując rów- 14 W³adys³aw Sosna nocześnie opiekę duszpasterską nad filiałami w Cierlicku i w Stonawie. Niebawem w latach 1949 – 1950 wymienione filiały, a także Sucha usamodzielniły się, przez co liczebność zboru błędowickiego zmniejszyła się o blisko połowę, do 3500 dusz. Był to już czas bezpardonowej walki władz komunistycznych z Kościołem, ingerencji w jego sprawy wewnętrzne. Zbór został pozbawiony budynku szkolnego i przedszkola. Wszelka działalność w Społeczności Chrześcijańskiej, Związku Polskiej Młodzieży Ewangelickiej, Kole Pań, chóru, nauka religii i godziny biblijne, a także wykłady o życiu i działalności kościołów, a po części także działalność publicystyczna, do których ks. Teper przywiązywał jeszcze przed wojną wielką wagę, teraz musiały być zaniechane. Ponadto, nie tylko na skutek zmian ustrojowych, ale także społecznych, zbór musiał uwzględnić zaspokojenie potrzeb duchowych czeskich osadników i tych wszystkich, którym bliżej było do narodowości czeskiej. W listopadzie 1955 r. przeszedł w stan spoczynku. Ostatnie niespełna 10 lat spędził w swoim rodzinnym domu w Żukowie Dolnym. Zmarł 24.02.1965 r. i tam został pochowany. ********** 15.09.1862: w Wilnie zmarł Władysław Syrokomla poeta, „lirnik wioskowy”, tłumacz dzieł literatury polsko – łacińskiej, autor zbiorów „Gawęd i rymów ulotnych” (6 tomów, wydanych w latach 1853 – 1861), dramatów historycznych Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) („Obrona Olsztyna”), 6 tomów „Przekładów poetów polsko - łacińskich epoki zygmuntowskiej” (1851 – 1851), również dzieła Marcina Kromera „Polska, czyli o położeniu, obyczajach, urzędach Rzeczypospolitej Królestwa Polskiego ksiąg dwoje”, studiów „Wędrówki po moich niegdyś okolicach”, a także dwutomowe „Dzieje literatury polskiej od pierwiastkowych do naszych czasów” (1851 – 1852). Pochodził z rodziny drobnoszlacheckiej Aleksandra Kajetana Kondratowicza herbu Syrokomla i Wiktorii ze Złotowskich. Ludwik Władysław Franciszek urodził się w folwarku Smolgów 29.09.1823 r. Już na terenie folwarku Jaśkiewicze a potem Kudzinowicze, dzięki guwernerom bardzo wcześnie nabył umiejętność czytania, zapoznawał się z historią, uczył się łaciny. W latach 1831 – 1837 korzystał z nauki szkolnej w Nieświeżu, a następnie w Nowogródku. Potem pomagał rodzicom w kolejnym folwarku na Margaszczewczyźnie, nie ustawał w samokształceniu i zapoznawaniu się z najnowszymi dziełami m. in. Adama Mickiewicza. One to i „Prawidła wymowy i poezji” Euzebiusza Słowackiego dały asumpt do pierwszych prób poetyckich. Po krótkim epizodzie w Załuczu w 1842 r. został kancelistą w biurze zarządu dóbr Radziwiłłów w Nieświeżu. Mimo sporych obowiązków i częstych wyjazdów m.in. do Wilna, znajdywał czas na pisanie okolicznościowych panegiryków. 28.04.1844 r. ożenił się z Pauliną Mitraszewską i przejął od rodziców dzierżawę majątku w Załuczu, co nie przeszkodziło mu ani w pracy literackiej, ani studiach dzieł ówczesnych polskich myślicieli Karola Libelta czy Bronisława Trentowskiego. Wówczas to jego debiut poetycki „Pocztylion” znalazł się na łamach wileńskiego „Athenaeum”, redagowanym przez Józefa Ignacego Kraszewskiego. Publikował także swoje utwory w „Tygodniku Petersburskim” i innych pismach. Zapoznanie się ze Stanisławem Moniuszką zaowocowało napisaniem muzyki do jego wierszy i umieszczeniem ich w „Śpiewnikach domowych”. Z wielu gawęd, tytuł najpopularniejszej z nich – „Lirnik wioskowy” przeniósł się na miano jego twórcy. Także napisana gawęda „Dęborog” – apoteoza życia dworskiego spotkała się z uznaniem. Po utracie kolejnych sześcioro dzieci, Kondratowiczowie wrzesień 2012 przenieśli się na krótko do Wilna (1852), rok później osiedli na folwarku w Borejkowszczyźnie pod Wilnem. Skandal towarzyski z powodu romansu z aktorką Heleną Kirkorową spowodował utratę zaufania u wielu przyjaciół, m.in. u Moniuszki i Kraszewskiego. Nadal jednak wiele pisał, dedykując swoje utwory różnym osobom, tłumaczył polskich autorów piszących po łacinie a także utwory J.W. Goethego, H.C. Andersena, P,. Corneille’a i in. W 1856 nawiązał współpracę z lwowskim „Dziennikiem Literackim”, ale odmówił literackiego kierownictwa warszawskiej „Gazety Codziennej”. Odbył też kilka podróży „po Litwie w promieniach Wilna”, do Warszawy i Częstochowy, gdzie odwiedzał starych i nowych znajomych; w Kownie pożegnał Kirkorową wyjeżdżającą do Krakowa, co spowodowało popadnięcie w głęboką depresję (1857). W Poznaniu cieszył się sukcesem wystawienia sztuki „Chatka w lesie”, ale płomienne przemówienie patriotyczne na uroczystym obiedzie na jego cześć zakończyło się zainteresowaniem jego osobą przez pruską policję. Na wycieczce po Wielkopolsce zwiedził wiele co ważniejszych miejscowości, jak Gniezno, Strzelno, Kruszwicę. Przez Wrocław udał się do Krakowa. Wiadomość o chorobie ojca przyśpieszyła powrót na Litwę. Na pogrzeb już nie zdążył, natomiast oczekiwany był przez rosyjskiego gubernatora pragnącego poznać szczegóły jego poznańskich wystąpień publicznych. Swoje wrażenia z podróży do Wielkopolski zawarł w wierszowanych „Wrażeniach pielgrzyma po swojej ziemi” i pisanych prozą „Podróż swojaka po swojszczyźnie”. Ostatecznie romans z Kirkorową z jej inicjatywy zakończył się, a sam pisarz wylądował na leczeniu gruźlicy w Druskiennikach, po czym wrócił do Wilna i Borejkowszczyzny. Pojednał się wówczas z byłym mężem Heleny - Adamem Honorym Kirkorem, przyjmując współpracę z jego „Kurierem Wileńskim”. W tym też czasie dokończył monografię „Niemen od źródeł do ujścia” (1861). Po kolejnej kuracji w Birsztanach, krótko zatrzymał się w Warszawie; w czasie podróży uczestniczył w różnych zgromadzeniach patriotycznych. W drodze powrotnej został aresztowany w Suwałkach, do Wilna wrócił pod strażą. Po zwolnieniu z cytadeli, pozwolono mu wrócić na Borejkowsz- 15 wieœci wy¿szobramskie czyznę, ale bez prawa pobytu w Wilnie. Powstały wówczas m.in. „Melodie z domu obłąkanych”, biogram zmarłego Ignacego Chodźki. Mimo, iż Kirkor wystarał się ze względu na stan zdrowia o pozwolenie na pobyt pisarza w Wilnie, niedługo potem zmarł „grając – do końca swoich dni – na lirze”. Spoczął na Rossie. Ten najwybitniejszy poeta okresu międzypowstaniowego doczekał wielu tłumaczeń na litewski, białoruski, rosyjski a także czeski; do wielu jego wierszy oprócz Stanisława Moniuszki dopisali muzykę m.in. Joachim Gliński, Wiktor Każyński, Władysław Żeleński i Piotr Czajkowski. ********** 19.09.1862: w Kaliszu urodził się ks. dr Juliusz Bursche, syn – wówczas wikariusza a późniejszego superintendenta generalnego diecezji płockiej - ks. Ernesta Wilhelma i Matyldy Müller. Niebawem ojciec zyskał stanowisko administratora a wkrótce proboszcza parafii w Zgierzu i tam młody Juliusz dorastał i stawiał pierwsze kroki szkolne. Ukończywszy szkołę elementarną, młody Juliusz udał się do Warszawy, gdzie kontynuował naukę w rządowym gimnazjum (1872 – 1880), a następnie wyjechał do Dorpatu na studia teologii ewangelickiej (1880 – 1884). Już tam należał do konwentu Polonia, był członkiem Koła Polskich Teologów mimo, iż uczelnia wówczas była niemiecka. Z dyplomem kandydata teologii wrócił do Warszawy i tu 30.11.1884 został ordynowany przez superintendenta generalnego ks. Woldemara v. Everta i wyznaczony do służby w zborze warszawskim jako wikariusz. Nie upłynął rok, gdy 6.09. 1885 r. został powołany na stanowisko pierwszego w jej dziejach proboszcza parafii w Wiskitkach koło Żyrardowa. Dwa miesiące później poślubił w łódzkim kościele św. Jana córkę pabianickiego fabrykanta Amalię Helenę Krusche. Dwaj proboszczowie z trudem wypełniali w rozwijającym się zborze warszawskim swoje obowiązki, toteż kolegium kościelne wystąpiło z wnioskiem o ustanowienie trzeciego pastora jako diakona, któremu powierzony byłby nadzór zwłaszcza nad szkołami parafialnymi i nad diakonatem. W tym czasie ks. Juliusz Bursche cieszył się już opinią znakomitego kaznodziei, a przede wszystkim wiernego, pełnego energii sługi Kościoła. Jego „dobroć i uprzejmość, 16 pogoda ducha i spokój, dostojność i prostota” (A. Wantuła) zjednywała mu powszechne uznanie i szacunek. Toteż nie dziwne, że zdystansował 9 kandydatów, zyskując największą ilość głosów i już 3.12.1888 r. został instalowany na stanowisko III pastora warszawskiego. W miarę wykruszania się przełożonych, awansował stopniowo na II (1895), wreszcie I pastora zboru warszawskiego (1898). W tymże roku po dwóch latach starań wznowił wydawanie „Zwiastuna Ewangelicznego”, który przestał wychodzić po śmierci jego inicjatora i redaktora ks. dr. Leopolda Marcina Otto w 1882 r. Doprowadził też w 1900 r. do wydania śpiewnika warszawskiego, używanego jeszcze po II wojnie światowej. Z jego inicjatywy Maria Teresa Bernatowicz Geysztowt, od 1905r. mieszkanka Cieszyna, dokonała tłumaczenia „Zarysu dziejów powstania i upadku reformacji w Polsce” pióra Waleriana Krasińskiego, wydanego w trzech woluminach w Warszawie w latach 1903 – 1905, jak dotąd, jedynego takiego opracowania. Zachęcany przez Bogumiła Hoffa do odwiedzenia Wisły, trafił tu w 1902 r., 8 lat po jego śmierci, goszczony przez syna Bogdana Hoffa. Jak po latach zapisał ks. bp. Andrzej Wantuła „Wisła uśmiechnęła się do śp. Biskupa wszystkimi urokami swej krasy i wstępnym bojem zdobyła jego serce”. Przyczynił się do tego nie tylko krajobraz pierwotnej Wisły, ale także, gdy „widział na około siebie rdzennie polski ewangelicki lud, który na zawsze wziął w niewolę jego serce. Lud ten miał za sobą cztery wieki bogatych dziejów, przeszedł przez piekło prześladowań religijnych XVII i XVIII wieku i zachował w czystości wiarę i mowę ojców”. Decyzja była jednoznaczna: już w 1903 r. ukończono willę, zbudowaną w stylu „zakopianskim”. Nazwał ją „Zacisze”. Tu miał przyjeżdżać na prawie wszystkie wakacje i wolne chwile, odpocząć, nabrać sił, spotkać się z ludźmi. Wówczas też zadzierzgnęły się przyjaźnie z polskim duchowieństwem i działaczami narodowymi na Śląsku Cieszyńskim. Znajdujemy go również w szeregu współzałożycieli Towarzystwa Miłośników Wisły (1905), wspierającego założenie koła Macierzy Szkolnej (1909) , a także w składzie pierwszego zarządu Polskiego Towarzystwa Turystycznego „Beskid Śląski” w Cieszynie (1910). Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) Pod koniec 1904 r. uzyskał, na mocy dekretu carskiego, nominację na superintendenta generalnego Królestwa Polskiego (w granicach zaboru rosyjskiego), 22.01 1905 r. został wprowadzony w urząd. W tymże roku car wydał kolejny ukaz łagodzący położenie ewangelików, zezwalając m.in. na zakładanie nowych parafii i budowę nowych kościołów, także na naukę religii w języku narodowym. Na tej podstawie możliwym stało się uruchomienie gimnazjum parafialnego im. M. Reja, a wybrana komisja synodalna przystąpiła do opracowania nowej ustawy kościelnej. Dzień 18.09.1910 okazał się dla biskupa tragicznym: w trakcie wsiadania do tramwaju upadł, lewa noga znalazła się pod kołami. Zmiażdżona stopa musiała być amputowana. Proteza wprawdzie umożliwiła chodzenie, ale w znacznym stopniu ograniczyła swobodę poruszania. Tymczasem sytuacja polityczna w Europie wyraźnie się psuła. Przebywając na wakacjach w Wiśle, mimo wszystko zaskoczył go wybuch I wojny światowej. Jako poddany rosyjski czym prędzej musiał z Wisły wyjechać, ale do Warszawy dotarł dopiero po 10 dniach okrężną drogą przez Wiedeń, Budapeszt, Bukareszt i Odessę. Tu jednak zaczęły się dziać napawające przerażeniem rzeczy: wszyscy ewangelicy bez względu na poczucie narodowe zostali potraktowani jako Niemcy, a więc potencjalni wrogowie cara i podlegali bezwzględnej deportacji w głąb Rosji. Jeszcze nie zastygł inkaust na memoriale protestującym przeciw identyfikowaniu wszystkich ewangelików jako Niemców, 15.04.1915 r. przymus opuszczenia Warszawy dotknął samego superintendenta. Wywieziony do Moskwy, na ile potrafił, starał się o złagodzenie urągających warunków życia deportowanych m.in. przez ściąganie duchownych do większych skupisk zesłańców. Zwolniony w końcu w lipcu 1917 r. wyjechał do Szwecji. Jakiś czas trwało, zanim uzyskał zezwolenie na powrót do Warszawy, w tym czasie zajętej przez Prusaków, którym zależało na jego maksymalnym opóźnieniu. Na odbywającym się w połowie października Synodzie Krajowym w Łodzi, przedstawiciele Kościoła Unijnego z Wielkopolski pragnęli bowiem ponad obowiązującą ustawą kościelną narzucić swoją wrzesień 2012 dominację i wprowadzić swoje prawo i ustrój wewnętrzny. Jak się miało później okazać, była to zapowiedź tarć i nieporozumień pomiędzy Kościołami Protestanckimi w odradzającym się Państwie Polskim. Ks. sup. Bursche wrócił do Warszawy dopiero 17.02.1918 r. Jego pragnieniem było utworzyć w odrodzonej Polsce silny Kościół Ewangelicki, wyżej bowiem stawiał zdobycze Reformacji nad separatyzmy narodowe, domagał się lojalności i uznania zwierzchności Kościoła powołanej zgodnie z obowiązującym prawem kościelnym w Państwie Polskim. Ta droga niestety okazała się drogą cierniową, prowadzącą do katastrofy życiowej rodziny superintendenta, stanowi tragiczną kartę w dziejach Kościoła Ewangelickiego w Polsce. Jedynym radosnym momentem na tej drodze było bezprecedensowe wydarzenie w Cieszynie. Oto bowiem Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego, na wniosek duchowieństwa ewangelickiego, wystąpiła do władz polskich z wnioskiem o włączenie parafii śląsko-cieszyńskich do Kościoła Ewangelicko – Augsburskiego w Polsce. W odpowiedzi, superintendent uzyskał stosowne pełnomocnictwa Rządu i niebawem stawił się w Cieszynie. Po uroczystym nabożeństwie w dniu 20.12.1918 r. zebrani przedstawiciele zborów wraz z duchownymi potwierdzili swoją wolę podporządkowania się Konsystorzowi w Warszawie, utworzona została nowa diecezja śląsko-cieszyńska, a na jej czele stanął ks. Franciszek Michejda. Niestety późniejsze wypadki polityczne i ustanowienie granicy państwowej pomiędzy Czechosłowacją a Polską na Olzie i paśmie Czantorii w 1920 r. przekreśliła doniosłość tego aktu determinacji polskich ewangelików Ziemi Cieszyńskiej. Na nic zdało się osobiste zaangażowanie superintendenta, kiedy jako delegat Rządu Polskiego na obradach komisji traktatowej w Paryżu bronił przynależności Śląska i Mazur do Polski, wspierany wystąpieniami innych przedstawicieli kościoła i Ziemi Cieszyńskiej (ks. Karol Kulisz, ks. Józef Mamica). Rozpętana przez koła niemieckie nagonka przesądziła także o wyniku plebiscytu na Mazurach. Tylko Działdowszczyzna znalazła się w granicach Polski. Tę, a zwłaszcza tamtejszych ewangelików, starał się superintendent otoczyć opieką i wesprzeć zaangażowaniem do pracy Po- 17 wieœci wy¿szobramskie laków ewangelików z innych regionów, zwłaszcza z Ziemi Cieszyńskiej. Narastające obowiązki, już jako superintendenta generalnego Kościoła Ewangelicko – Augsburskiego w Rzeczypospolitej wymusiły rezygnację ze stanowiska pierwszego proboszcza parafii warszawskiej (7.03.1920). Rozwiązania domagało się wiele istotnych kwestii prawnych Kościoła. Otwartą była sprawa nowej ustawy kościelnej zwłaszcza, że Rząd Polski uznał za wygasłą organizacyjną podległość Kościołów Unijnych państwu niemieckiemu (15.07.1920). Wywołało to burzę w Kościołach Unijnych. Przewodniczący Wyższej Rady Kościelnej w Berlinie superintendent Dibelius wbrew rzeczywistym intencjom sup. Burschego zarzucił mu kolaborację z katolickim Rządem Polskim w unicestwianiu Kościoła Ewangelickiego i zażądał bezwzględnego podporządkowania kościołów unijnych na terenie Polski od władz kościelnych w Berlinie. Wówczas to abp Szwecji ks. Nathan Soederblom zwołał na konferencję zainteresowane strony do Upsali, wśród nich sup. ks. Burschego i prezesa Konsystorza dr. Jakuba Glassa. Udało się wyjednać kompromis: Kościoły mają zachować swoją tradycję, muszą jednak zrezygnować z zależności organizacyjnej spoza granic kraju, w którym działają (4 – 6.03.1921). Idąc w tym kierunku, superintendent dołożył wiele starań, aby doprowadzić do Synodu Konstytucyjnego (20.06.1922), który z przedłożonych dwóch projektów (niemieckiego i polskiego) uchwalił kompromisowy projekt Ustawy Kościelnej (19.04.1923). Nie mniej ważnym osiągnięciem było uwieńczenie starań o uruchomienie Wydziału Teologii Ewangelickiej przy Uniwersytecie Warszawskim (4.01.1921), jak również powołanie Towarzystwa Badań Dziejów Reformacji w Polsce i Związku Polskich Towarzystw i Zborów Ewangelickich, wreszcie stała obecność na arenie międzynarodowej. Temu celowi służyło m.in. utworzenie oddziału Wszechświatowego Związku Krzewienia Przyjaźni między Narodami w Polsce (15.01.1923) i udział w I Wszechświatowym Konwencie Luterańskim w Eisenach (20 – 24.08.1923), na którym superintendent przedstawił bogatą polską tradycję Reformacji sięgającą XVI w. i sprostował szereg obiegowych poglądów co do Kościołów Ewan- 18 gelickich w Polsce. Kolejnym ważnym krokiem było doprowadzenie do I Powszechnego Zjazdu Ewangelików w Polsce w Wilnie i powołanie Rady Kościołów Ewangelickich w Polsce (9 – 11.09 1926). Do pierwszego posiedzenia Rady doszło wszakże dopiero z początkiem 1928 r.; jej prezesem został wybrany ks. Bursche. 30.01.1930 r. ks. Juliusz Bursche obchodził 25-lecie sprawowania swojego urzędu superintendenta. Wśród wielu honorów dostąpił godności nadania tytułu doktora honoris causa Uniwersytetu Warszawskiego. Przyznaną mu gratyfikację przeznaczył całkowicie na budowę „Księżówki” w Wiśle. Jej poświęcenie nastąpiło 15.07.1934 r. Nie ustawał w zmaganiach z Rządem o ratyfikację ustawy kościelnej. Nowa komisja synodalna miała ustosunkować się do wersji państwowej z uwzględnieniem stanowiska Kościoła. W czerwcu 1934 r. projekt nowych ustaw przedłożono ministrowi Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Tymczasem na terenie Niemiec doszedł do władzy Hitler (1933), zbliżał się także termin wygaśnięcia umów wynikających z Konwencji Genewskiej. Fakty te wpłynęły na usztywnienie stanowisk Kościołów Unijnych. Nowa konstytucja RP z 1935 r. pociągnęła za sobą uznanie pełnomocnictw Prezydenta w kwestii wydawania ustaw w formie dekretów, w tym również ustawy kościelnej. 27.10.1936 odbyło się drugie wspólne posiedzenie komisji międzyresortowej i komisji synodalnej. Niemieccy jej członkowie opuścili obrady, gdyż zakwestionowali odstępstwa od projektu opracowanego przez Synod Generalny. Po ostatecznym uzgodnieniu treści ustawy już tylko w gronie polskich duchownych (11.11.), Prezydent RP wydał stosowny dekret (25.11.), a Rada Ministrów wprowadziła w życie Zasadnicze Prawo Wewnętrzne (27.11.1936 r.). Odpowiedzią Kościołów Unijnych Wielkopolski i Śląska było wystąpienie z Rady Kościołów. Z jednej strony nareszcie po 18 latach starań sytuacja prawna Kościoła Ewangelicko – Augsburskiego w odrodzonej Rzeczypospolitej doczekała choć niepełnego, ale uregulowania, z drugiej idea utworzenia silnego Kościoła Ewangelickiego i wszelkie próby skupienia wszystkich sześciu Kościołów Ewangelickich pod wspólnym kierownictwem Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) na skutek nieprzejednanego stanowiska Kościołów Unijnych zostały unicestwione. Smutnym następstwem tych wydarzeń było umocnienie sloganu z czasów Skargi: Polak katolik, ewangelik Niemiec. W oparciu o Dekret przystąpiono w 1937 r. do organizowania zebrań senioralnych, wyborów członków do Synodu, zwołania samego Synodu i wyboru zwierzchnika Kościoła z tytułem biskupa, którym został dotychczasowy superintendent, ks. Juliusz Bursche, wreszcie wprowadzenie w urząd nowych sześciu seniorów. Wobec nieukonstytuowania się 4 senioratów, w marcu 1938 r. wyznaczono dla nich pełniących obowiązki seniorów duchownych polskich. Późną jesienią, po zajęciu Zaolzia, na wniosek Zebrania Synodalnego, do Diecezji Cieszyńskiej ponownie włączono parafie zaolziańskie. Jeszcze 15.08.1939 r. ks. biskup wizytował parafię w Nawsiu, oddał także hołd prochom pierwszego polskiego seniora ks. Franciszka Michejdy. Na skutek zaostrzającej się sytuacji na pograniczu polsko - niemieckim musiał skrócić pobyt w Wiśle i wrócić do Warszawy. Po wybuchu wojny, dopiero na trzecie wezwanie władz, 6.09. ostatnim pociągiem biskup zdecydował się opuścić stolicę. W drodze do Lublina, pociąg ewakuacyjny został zbombardowany. Biskup, nie mogąc wyskoczyć z wagonu towarowego, pozostał w nim i szczęśliwie ocalał. Przeżył także bombardowanie Lublina. Wobec braku duchownych, pełnił w Lublinie obowiązki szeregowego duchownego. Krótko, bo po 3–dniowych walkach, 18.09.1939 Lublin padł. Już 3.10. zjawiło się na plebanii gestapo. Tak się zaczęło 500 najtragiczniejszych dni w życiu biskupa. Dobrze zapamiętano jego czerwcową pedantycznie zanotowaną odprawę niemieckich teologów, domagających się udostępnienia ambony w kościele św. Trójcy hitlerowskim pastorom: „(...) dopóki ja będę stał na czele Kościoła, dopóty nie pozwolę, aby ktokolwiek, co tak myśli jak wy, stawał na ambonie”! Nie wiedział, że znalazł się na liście osławionej Einsatzgruppe jako „jeden z najniebezpieczniejszych i najbezwzględniejszych niemcożerców”. Zrazu osadzony na zamku lubelskim, przewieziony został do więzienia w Radomiu, wreszcie do centrali gestapo w Berlinie. Słowo „przesłuchania” jest tu wrzesień 2012 śmiesznym eufemizmem. W styczniu 1940 był już w obozie Sachsenhausen – Oranienburg w odosobnionym bunkrze. 20.02.1942 r. zakończył życie w szpitalu policyjnym w Berlinie. Resztka zdziesiątkowanej rodziny otrzymała wiadomość o jego śmierci, kuferek z osobistymi drobiazgami i... protezą! Co się stało z prochami, wiedzą tylko oprawcy. ********** 26.09.1937: w Krakowie zmarł Seweryn Udziela, etnograf, założyciel i dyrektor Muzeum Etnograficznego. Pochodził ze Starego Sącza, gdzie urodził się 24.12.1857 r. Wykształcenie zdobywał w seminariach nauczycielskich w Nowym Sączu i w Tarnowie. Początkowo pracował jako nauczyciel w kilku szkołach podstawowych na terenie Galicji, od 1888 r. przez 33 lata pełnił obowiązki inspektora szkolnego w Gorlicach, Grybowie, Wieliczce i na Podgórzu. Wiele wysiłku włożył w podniesienie oświaty wiejskiej. Był także współzałożycielem oficyny, w której w latach 1892 – 1904 wydał kilkadziesiąt broszur, zakładał biblioteki, kolportował książki na terenie Spisza, Orawy i Śląska. Przez wiele lat udzielał się w Komisji Fizjograficznej i Etnograficznej Akademii Umiejętności, będąc w latach 1903 – 1926 jej sekretarzem, a od 1926 – 1937 jej wiceprzewodniczącym. Prowadził też w tym czasie szerokie terenowe badania etnograficzne, był pionierem w dziedzinie znajomości sztuki ludowej. Zebrany materiał posłużył do opracowania obszernej monografii „Lud polski w powiecie ropczyckim w Galicji” (1892). W następnych latach wydał „Opowiadania ludowe ze Starego Sącza”, „Bajki i opowiadania ludu krakowskiego”, „O strojach, budowlach, sprzętach i naczyniach w Sądecczyźnie”, studium „Wisła w folklorze”, monografię „Krakowiacy”, „Ludowe stroje krakowskie i ich krój”, „Rośliny w wierzeniach ludu krakowskiego” i wiele innych. Jego staraniem pokazały się także pozostawione w rękopisach prace Oskara Kolberga „Śląsk Górny” i „Tarnów – Rzeszów”. Współpracował z pismami „Orli lot” i „Ziemia”. Artykuły krajoznawcze tam pomieszczone wzbogacał rozmaitościami folklorystycznymi. W latach 1904 – 1905 był współredaktorem pisma „Lud”, a do 1919r. redaktorem wydawnictwa „Materiały An- 19 wieœci wy¿szobramskie tropologiczno – Archeologiczne i Etnograficzne”. W 1911 r. założył Muzeum Etnograficzne w Krakowie, będąc zarazem jego pierwszym dyrektorem. ********** 27.09.1612: w Pszczynie zmarł dziedzic dóbr pszczyńskich Abraham Promnitz. Wiele szczegółów jego życiorysu z jego lat młodzieńczych, łącznie z datą urodzenia, niestety nie znamy. Był synem Karola Promnitza i Salomei v. Loeben. Według ustaleń dr. Jerzego Polaka, urodził się w Pszczynie między 1574 a 1577 r. W 1585r., po odsunięciu ojca od władzy w państwie pszczyńskim, jego kuratorem z urzędu stał się wuj Zygfryd Promitz, pan na Żarach, Trzebieli i Hoyerswerde. Szczęśliwie Abraham został potraktowany jak przybrany syn, któremu opiekun zapewnił dobre wykształcenie w szkołach protestanckich. Dodatkowo umocniły się związki pokrewieństwa Abrahama z Zygfrydem przez zaślubiny z jego córką Anną Marią (1591/92). W tym też czasie zmarł ojciec Abrahama – Karol. Aczkolwiek, mimo niesprawnego wieku, Abraham otrzymał od cesarza Rudolfa II w lenno państwo pszczyńskie z tytułem barona, jeszcze przez trzy lata pozostawał pod formalną opieką Zygfryda. Ich wspólną inicjatywą było wydanie (18.03.1592) „Porządku Pszczyńskiego”, czyli ordynacji zborowej dla pastorów pszczyńskiego państwa stanowego, regulującej stosunki wyznaniowe uznanej już przez Karola Reformacji. W jednym z punktów „Porządku” był wymóg organizowania dwa razy w roku konwentu wszystkich duchownych pszczyńskich, by w czasie dysput teologicznych poszerzali swoją wiedzę. W dysputach tych okazało się, jakim oczytaniem i wiedzą filozoficzną i religijną dysponuje sam ordynat. Z równą gorliwością popierał rozwój szkolnictwa z zapewnieniem odpowiednich środków na ich utrzymanie. Podobny, wydany w tym samym czasie akt dotyczył utrzymania przytułku dla chorych i opieki nad ubogimi. Wreszcie trzeci akt wydany z początkiem 1594 r. – ordynacja ziemska - określała powinności szlachty i sołtysów. Po ustaniu kurateli Zygfryda, sprawujący urząd starosty stryj Abrahama – Kaspar Promnitz usiłował narzucić mu swoje rządy. Skończyło się na dymisji starosty i wymianie całego dworu; większość stanowisk zostało obsadzonych 20 polską szlachtą, co w dużym stopniu wpłynęło na zmianę dotychczasowego niemieckiego charakteru zamku. W dbałości o splendor zamku i w trosce o to, aby wyjść z długów ojca, rozwijał w swoich dobrach intensywną gospodarkę rolną. Po wykupieniu Bijasowic (1597), uruchomił we wsi skład soli wielickiej. Równie energicznie rozwinął handel z Rzeczypospolitą, zwłaszcza z żywieckimi Komorowskimi, dostarczając na rynek m.in. drewno i ryby z licznych stawów. Założył też kilka nowych browarów, wśród nich w Tychach, który odtąd zaopatrywał w napoje alkoholowe karczmy i sam zamek. Pilnował także gospodarki w folwarkach, stale je powiększał, zakładał osady chałupnicze od nich uzależnione, ale też zwiększał powinności pańszczyźniane. Pożyczał także od bogatych chłopów i wolnych sołtysów pieniądze za cenę popierania przez nich rzemiosła i handlu, w tym również karczm, a także zwolnienia od obowiązków wobec folwarków. W 1610 r. Abraham utworzył centralny zarząd dóbr pod nazwą Kamery Rentowej. Widać jednak Abraham posunął się za daleko w eksploatacji chłopów, skoro w 1611 r. kroniki odnotowały pierwszy bunt robotników folwarcznych. Blisko współpracował Abraham z księciem cieszyńskim Adamem Wacławem w zabezpieczeniu strategicznej Przełęczy Jabłonkowskiej przez wzmocnienie załogi Szańców Jabłonkowskich. Wobec zaostrzających się stosunków wyznaniowych, starosta generalny Śląska - książę Karol II oleśnicki przystąpił do związku obronnego panów czeskich i śląskich, domagając się przestrzegania wolności religijnych dla poddanych cesarza. Jednym z jego członków był także pszczyński ordynat. Na tym tle zaskakuje, że ultrakatolicki Rudolf II mianował w 1608 r. protestanta Abrahama rzeczywistym tajnym radcą cesarskim, a rok później, gdy wydał osławiony list majestatyczny, podniósł go do godności starosty Górnego Śląska. W takich okolicznościach książę cieszyński Adama Wacław niespodziewanie porzucił protestantyzm; wówczas wielu duchownych ewangelickich i osób świeckich szukało pomocy na zamku pszczyńskim. Ostatnią misją Abrahama było złożenie w 1611 r. hołdu poddańczego nowo wybranemu cesarzowi Maciejowi we Wrocławiu. Nadzieje na awanse miały się okazać złudne. Po Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) krótkiej chorobie Abraham Promnitz zmarł na zamku pszczyńskim jako ostatni potomek Promnitzów lessendorfskich (lasocińskich). Ponieważ doczekał tylko córki Salomei Elżbiety Sydonii, która zgodnie z ordynacją nie mogła dziedziczyć dóbr po ojcu, majątek przeszedł w ręce synów wspomnianego Zygfryda Promnitza z linii panów na Żarach. ********** 29.09.1837: w Krakowie urodził się Michał Bałucki, syn krawca Józefa i Marii z domu Kochmann. Wyrastał i prawie całe życie spędził pod Wawelem. Po ukończeniu gimnazjum św. Anny w 1857 r. obrał studia na wydziale filozoficznym (matematyczno – fizycznym) Uniwersytetu Jagiellońskiego, jednakże po roku przeniósł się na wydział historyczno – literacki. Jeszcze w czasie studiów zwiedził północne Włochy. Ukończywszy studia, spodziewał się zaczepić w gimnazjum w charakterze zastępcy nauczyciela, przeszkodziła mu w tym jednak policja austriacka mająca zastrzeżenia do jego kontaktów z niesforną bohemą krakowską. Pozostała więc guwernerka i dorywcza praca w redakcjach pism „Czytelnia dla Młodzieży”, „Niewiasta”. Tym razem jednak wyłączyła go z działalności „choroba mózgowa” (1862). Szczęśliwie się z niej wykaraskał, zdobył nawet posadę nauczyciela w Częstochowie i rozpoczął pisanie pierwszej noweli „Heraklesowe drogi”, publikowanej w „Tygodniku Ilustrowanym” (1863). Z wybuchem Powstania Styczniowego natychmiast zameldował się w Krakowie, ale padł ofiarą denuncjacji posądzony o działalność konspiracyjną rok spędził w więzieniu. W celi więziennej powstała pierwsza powieść „Młodzi i starzy” oraz szkic komedii „Polowanie na męża”. Uwolniony, kilka miesięcy zatrzymał się w Warszawie, skąd w 1866 już na stałe wrócił do rodzinnego Krakowa, gdzie poślubił aktorkę Kalikstę Ćwiklińską (1876). Po jej rychłej śmierci ożenił się ponownie z Eufemią Śliwińską. Na lata 1879 – 1884 przypada okres największych sukcesów literackich jako autora powieści, a zwłaszcza rozbawiających widownię komedii. Głównym tematem jego twórczości były groteskowe obrazy galicyjskich miasteczek z całym bagażem zachowań ich mieszkańców, pogoni za karierą, wybujałymi ambicjami, chłopomanią wrzesień 2012 i przewrotną emancypacją kobiet, klerykalizmem i arystokratycznymi manierami; pozytywnymi bohaterami byli natomiast ludzie prości, pracowici i uczciwi, ale powszechnie pogardzani. Z czasem do twórczości wkradła się karykaturalna satyra. Pisarz nie nadążał za następującymi zmianami, widzom nie wystarczało już tylko ośmieszanie środowisk małomiasteczkowych. Także młodopolska krytyka w coraz ostrzejszej formie atakowała kapłana sielankowej „bałucczyzny”, która w połączeniu z kłopotami rodzinnymi i nieuleczalnymi chorobami doprowadziła pisarza do desperackiego kroku. 17.10.1901 odebrał sobie życie strzałem w głowę. Z całej jego twórczości najpopularniejszą pozostawał pierwotny wiersz „Dla chleba”, po napisaniu doń muzyki m. in. przez Michała Świerzyńskiego znany jako pieśń „Góralu, czy ci nie żal”! Powieści, a także sztuki początkowo przesiąknięte ideami rewolucyjno – wyzwoleńczymi, po Powstaniu Styczniowym przybierają cechy literatury pozytywizmu, wreszcie przechodzą w fazę apoteozy spokojnego i pracowitego, choć bezmyślnego życia ludzi prostych. Szereg powieści, jak „Przebudzeni”, „Życie wśród ruin”, „250000”, „W żydowskich rękach”, „Pamiętnik Munia”, „Pan burmistrz z Pipidowki”, „Byle wyżej”, „Siostrzenica księdza proboszcza”, „Szwaczki”, „Błyszczące nędze” i wiele innych są tego wyrazem. Swój renesans przeżywają na nowo odczytane sztuki: „Radcy pana radcy” (1871), „Grube ryby” (1881), „Gęsi i gąski” (1882), „Dom otwarty” (1883) i „Klub kawalerów” (1890). Kilka z nich doczekało jeszcze za życia twórcy tłumaczenia i wystawieniach na deskach teatrów czeskich, rosyjskich i austriackich. Dość często bywał Bałucki w Zakopanem. Należał do kręgu pierwszych pisarzy, którzy do literatury polskiej wprowadzili górali podhalańskich. Tematyka tatrzańska znalazła swój wyraz w opisach „Podróż w Tatry”, „Obrazy” Jest pewne powiedzenie, które dostosowane jest do naszego życia: „Biednemu zawsze wiatr w oczy”. Ale nie tylko biednemu. Każdy człowiek doznaje w życiu chwil, gdy mu się wydaje, że wszystkie możliwe wiatry świata sprzysięgły się przeciwko niemu. Bywają takie spiętrzenia przeciwności i nie trzeba być wcale biednym, 21 wieœci wy¿szobramskie Władysława Magiera WSPOMNIENIE Anna Klimsza Anna Klimsza była pierwszą siostrą przełożoną Diakonatu Żeńskiego „Eben – Ezer” w Dzięgielowie, obecnie jedynego ewangelickiego diakonatu w Polsce. Dwie rzeczy można o niej na pewno powiedzieć: była znakomitą gospodynią i troskliwą matką dla wszystkich. Swoje życie związała z Dzięgielowem i powstającym tam ewangelickim diakonatem. Jej działalność w dzięgielowskiej placówce przypadła na bardzo trudny okres, czas powstawania zakładów. Zwierzchnik diecezji cieszyńskiej Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, ks. senior Karol Kulisz, w 1920 r. wydzierżawił od Skarbu Państwa 43-hektorowy folwark. Ziemię, „której nikt nie chciał”, bo były to niezmeliorowane mokradła, zarośla, pastwiska, nieużytki wraz ze zrujnowanymi zabudowaniami byłej owczarni, stodoły, szopy na siano i zgniłej od wilgoci chaty owczarza. Celem było prowadzenie działalności opiekuńczej w trudnym powojennym okresie. Kryzys gospodarczy, zubożenie społeczeństwa, ciężki los wojennych sierot, bezrobocie i inflacja przyspieszyły decyzję. Pierwszymi „lokatorami azylu” powstałego z części dawnej owczarni było 5. dzieci i 3. starców. Do opieki nad wymagającymi szczególnej pomocy i zrozumienia podopiecznymi przybyły diakonise z Ligotki Kameralnej, które prowadziły tam, założony przez Księdza, dom opieki „Betezda”. Warunki życia i posługi były bardzo ciężkie. Stopniowo rekultywowano nieużytki, starano się o minimum egzystencji dla podopiecznych, szczególnie dla dzieci z powstającego w zabudowaniach owczarni, domu dziecka. Konieczne wydatki, w połączeniu z inflacją, powodowały zadłużenie zakładów. 22 Mimo to, w 1922 r. rodzi się pomysł powołania samodzielnego Diakonatu i przygotowania własnych kadr diakonis. Polski Diakonat Ewangelicki „Eben-Ezer" w Dzięgielowie został założony już w 1923 r. Nazwa wspólna z Zakładami Opiekuńczo – Wychowawczymi oznacza „Aż dotąd pomagał nam Pan"(1 Sam 7,12), zaś przez Założyciela interpretowana była jako: „Bóg pomógł i jeszcze pomoże”. W takich warunkach siostrą przełożoną została, urodzona w 1886 r. w Średniej Suchej na Zaolziu, Anna Klimsza z domu Krygiel. Pochodziła z bardzo religijnej rodziny, której przodkowie w linii męskiej, Kryglowie, byli potomkami żołnierzy szwedzkich, którzy po wojnie trzydziestoletniej osiedli na Śląsku Cieszyńskim. Korzenie rodziny sięgają lat czterdziestych XVII wieku. Młoda wdowa, mąż, w stopniu kapitana, zginął na froncie w czasie pierwszej wojny światowej, pomagała ponad rok w Domu Starców „Betezda” w Ligotce Kameralnej. Ponieważ zdecydowała się poświęcić swoje dalsze życie Bogu (dzieci nie miała) i służyć innym, została skierowana do Diakonatu w Bielsku. Oficjalnie przyjęto ją do grona sióstr 1 stycznia 1917 r. i w tymże roku otrzymała czepek, mogła już teraz nosić „uniform”, czyli strój siostrzany. W Bielsku zapoznała się z pracą charytatywną prowadzoną w parafii. Wkrótce podjęła pracę w Szpi- Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) talu Śląskim w Cieszynie, ale już w 1920 r. ks. K. Kulisz poprosił ją, by objęła kierownictwo nowej placówki. Prawdopodobnie wiedział, że zna się na gospodarstwie, razem z mężem prowadzili gospodarstwo w Końskiej. Ponieważ początkowo nie było tam gdzie mieszkać, pozostawała w Cieszynie i codziennie przychodziła do Dzięgielowa, musiała zabierać ze sobą jedzenie, garnek i łyżkę. W przyszłym gospodarstwie nie było ani jednego sprzętu gospodarstwa domowego, rolnego, zwierząt czy nasion, którymi można byłoby obsiać grunty. Początki były bardzo, bardzo trudne. Nazywano ją starszą siostrą i tak zostało, mimo, że od 1931 r. nosiła oficjalnie tytuł siostry przełożonej. Była wysoka, sprawiała wrażenie osoby energicznej, a jednocześnie bardzo skromnej, taką pamiętają ją starsi mieszkańcy Dzięgielowa. Trzeba było wielkiej wiary, hartu, gotowości do ofiar i samozaparcia, żeby zdecydować się na kierowanie placówką w trudnym, początkowym okresie. U siostry Anny zadecydowała wiara i powołanie, wierzyła, że jest w stanie pomagać i kierować podlegającymi jej siostrami, które decydowały się na służbę Panu Bogu i drugiemu człowiekowi, rezygnując z życia osobistego. Ponieważ po mężu odziedziczyła spory majątek oraz otrzymała odszkodowanie po jego śmierci na froncie, mogła za uzyskane ze sprzedaży pieniądze wspomóc powstający ośrodek opieki. Pieniądze przydały się na podstawowe zakupy i rozbudowę Diakonatu. Właściwie czas sprawowania przez nią posługi jako siostry przełożonej to okres ciągłego rozwoju placówki. Już w latach 1924-27 przebudowano Dom Dziecka z parterowej prowizorki na budynek piętrowy i nadbudowano o jedno piętro Dom Starców. Zanim to nastąpiło, siostry i podopieczni, przeżyli ciężką zimę w 1923-24 r. Mieszkali w przebudowanej szopie, a siostry, których było już 6, miały na strychu komórki podobne raczej do gołębników niż pokojów Z początkiem zimy, w czasie wichury, załamał się stary dach i do wiosny wszyscy mieszkali pod przeciekającym stropem. wrzesień 2012 Kierowanie gospodarstwem spoczywało całkowicie na barkach Anny. Udało jej się wiele. Już w pierwszym roku na miejscu beznadziejnie wyglądającego podwórza, założyła ogród warzywny. Zniwelowano tam pagórek, usunięto gnojownię, wywieziono kamienie, naprawiono płot. Warzywa przydały się wszystkim, początkowo gospodarstwo musiało być samowystarczalne. Problem wyżywienia rozwiązywano przede wszystkim przez ulepszanie upraw, a na tym Anna znała się bardzo dobrze. Lubiła pracę w polu, ale później, kiedy przybywało obowiązków, wspierał ją, powołany specjalnie do tego, zarządca gospodarstwa. Na początku nawet sama czasem orała wołami i uczyła tego parobków. Rozwiązywała na bieżąco wiele problemów, wzorowo zarządzała wszystkim. Zdobywała podziw okolicznych mieszkańców, jako bardzo kompetentna gospodyni. Jej praca była dla wielu przykładem. W ankiecie wpisała, że ukończyła tylko szkołę podstawową i przeszła przeszkolenie pielęgniarskie. Z pewnością miała talent, ale przede wszystkim umiała dostrzegać najpilniejsze potrzeby podopiecznych, a zaczynać trzeba było od wszystkiego: to nie tylko gospodarstwo, uciążliwości budowy i przebudowy, ale i opieka duchowa nad pensjonariuszami, kierowanie siostrami i codzienna troska o jedzenie, ubiory i wyposażenie. Na tym wszystkim Siostra Starsza musiała się znać. Z jej udziałem rozbudowywano pomieszczenia gospodarcze, meliorowano grunty i powiększano w ten sposób areał gospodarstwa, które starano się wyposażyć w maszyny i urządzenia rolnicze. Ksiądz senior miał wiele obowiązków, dla Diakonatu zabiegał przede wszystkim o środki materialne i pieniądze. Codzienna praca z personelem i podopiecznymi należała do Anny. Już w 1926 r. powstał wielki drewniany pawilon z napisem „Chleba! Światła! Nadziei!” Przeznaczono go na zajęcia ruchowe dla dzieci w czasie niepogody oraz na różne uroczystości świąteczne i okolicznościowe. Latem pawilon przeznaczany bywał na kolonie dla ubogich dzieci z Zagłębia przemysłowego. W Zakładach Opiekuńczych 23 wieœci wy¿szobramskie przebywało stale około 70 – 80 starców, kalek, i chorych, oraz 100 – 120 dzieci (od niemowląt do młodzieży) i 30-50 bezrobotnych. Ich liczba ciągle rosła, mimo, że pomoc państwa w prowadzeniu zakładów była znikoma. Dzięki ogromnej pracy sióstr, mieszkańców wioski zatrudnionych w zakładach i udziale osób bezrobotnych, mądremu zarządzaniu oraz wyjątkowo racjonalnym działaniom - z czasem powstało nowoczesne, zasobne gospodarstwo z nowymi stodołami, wozownią, stajnią, chlewnią i oborą mieszczącą około 30 sztuk bydła. Zasług Anny, która była prawą ręką Założyciela, dla rozwoju Diakonatu nikt nie kwestionował. Powierzchnia gruntów należąca do Zakładów w 1939 r. wynosiła 55 hektarów. W gospodarstwie pracowali, znaleźli schronienie i pomoc, ludzie w różnym wieku niezależnie od wyznania. Zjednoczeni głównie przez trudne koleje życia, potrafili docenić wielki humanitaryzm i bezgraniczną dobroć ks. Karola Kulisza i siostry Anny. Rozwijał 24 się również Diakonat, było już 30 sióstr, które kształcono i wysyłano także na inne placówki. Siostry diakonise pracowały m.in. w Szpitalu Śląskim w Cieszynie, w Sanatorium w Bystrej i niektórych polskich parafiach na terenie Górnego Śląska. Pierwsze wychowanki Anny, wyświęcono w Dzięgielowie w 1927 r., było wśród nich kilka z Zaolzia. Rozbudowa domu dla dzieci trwała dwa lata, wystąpiły komplikacje, a brud i nieporządek mógł doprowadzić do zwątpienia. Siostra Anna i to przetrzymała, nie wątpiła nigdy, wierzyła i pracowała. Pracę stawiała na pierwszym miejscu. (...)a wiara siostry przełożonej wytrzymała najsurowszą próbę, jakiej poddaje Bóg naszą wiarę: próbę miłości. Było to odludzie, wszytko trzeba było stworzyć, wszystko czego takie osiedle zakładowe potrzebuje. Wspólny wysiłek doprowadził do wzrostu znaczenia Zakładów Ksiądz Karol Kulisz wyjeżdżał za granicę, pozyskiwał tam fundusze na dalszy rozwój ośrodka. Zakupiono nową posesję, „Szczukówka”, w której najpierw przebywały dzieci chore. W sąsiedztwie, przy miejscowej szkole powszechnej, urządzono warsztaty dla chłopców, a w baraku salę do ćwiczeń sportowych i korty tenisowe. Trzecim obiektem, zakupionym w 1932r. od Skarbu Państwa, był dzięgielowski zamek. W przyszłości miało tu być centrum ewangelickiego życia na Śląsku. Jednak każdy, najdrobniejszy nawet wydatek musiał być przemyślany. Udało się, jeszcze przed wojną, doprowadzić z Cieszyna prąd, wykonać wodociąg i kanalizację, a także wybrukować część dróżek. W tym okresie przybywało również sióstr, w 1937 r. było ich już 53. Anna może była niekiedy surową matką przełożoną, wymagającą wysiłku, lecz zawsze matką dbałą i na swój sposób kochającą wszystkich. Jeśli jednak wymagała od innych, zawsze najpierw wielkie wymagania stawiała wobec siebie. Druga wojna przerwała działalność Zakładów, okupant rozwiązał Diakonat. Część sióstr znalazła się w obozach koncentracyjnych, podobnie jak ks. K. Kulisz, który zginął w Buchenwaldzie. Inne wywieziono na przy- Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) musowe roboty do Niemiec, a część powróciła do rodzin lub znalazła jakieś zajęcie. Niektóre prowadziły działalność konspiracyjną, skierowaną przeciwko okupantowi. Siostra Anna ten koszmarny czas przeżyła u krewnych na Zaolziu w Kojkowicach. Po wojnie zresztą miała stałą przepustkę do siostry Amalii Przeczek, która tam właśnie mieszkała. Z rodziną utrzymywała bliskie kontakty, bywała na rodzinnych uroczystościach, a do niej również przyjeżdżali krewni, zresztą niektóre kuzynki zostały również diakonisami. Zawsze przyjmowała wszystkich serdecznie, a potem wyprawiała ich bryczką na stację kolejową w Bażanowicach. Krewni wspominają, że jako mali chłopcy musieli się bardzo grzecznie zachowywać, wiedzieli, że jadą do kogoś ważnego. Później, już sami, jechali do Dzięgielowa przedstawić Cioci swoje narzeczone. Kiedy przyszła żona pochodziła z miasta, Anna stwierdzała, że pewnie chyba nic nie będzie umiała robić. Annę można nazwać pierwszą diakonisą powstającego polskiego diakonatu w Dzięgielowie. Za nią wstępowały inne kandydatki i rozpoczynały pracę, która pokrzywdzonym przez los, była tak potrzebna. W trudnych warunkach nie załamała się, stąpała twardo po ziemi, wiedziała czego oczekuje od niej Bóg i jak najlepiej może spożytkować zdolności, jakimi ją obdarzył. Nie zachwiała się nigdy, może w cichej modlitwie, w swoim pokoiku, zwracała się z wątpliwościami do Pana i prosiła o radę, o wzmocnienie i pomoc. Wiedziała bowiem, że nie wolno jej na zewnątrz okazać słabości. Latem wstawała o czwartej rano i jeszcze przed modlitwą i śniadaniem doglądała gospodarstwa. Wydawała dyspozycje tym, którzy zajmowali się uprawą ziemi i oporządzali bydło oraz tym, którzy opiekowali się mieszkańcami. Znajdowała również czas, by odwiedzać chorych we wsi, sama jeździła bryczką z lekarstwami i duchową pociechą. Praca była dla niej bardzo ważna, wiele wymagała od innych, ale przede wszystkim od siebie, była niezmordowana. O wszystkich i wszystkim pamiętała. Na nią zwracali uwagę wszyscy wrzesień 2012 jej podopieczni i do niej przychodzili ze swoimi problemami. Ostatnia udawała się na spoczynek. Życie wymagało wtedy wiele wyrzeczeń i ofiar. Z wdzięcznością wspominała chwile, gdy w ostatnim nieraz momencie spieszyli z pomocą miejscowi gospodarze, którzy przywozili płody rolne i drzewo na opał. Zakłady trwały, mimo ogromnej, niewyobrażalnej, otaczającej zewsząd biedy. Bez Bożej pomocy i hartu siostry przełożonej Anny Zakłady „Eben-Ezer” nie mogłyby istnieć. Od początku była prawą ręką ich założyciela, na jej barkach spoczywał cały ciężar dnia codziennego. Na niej wspierała się nie nie tylko gospodarka, ale przede wszystkim starania o siostry i o kandydatki. Podlegające jej siostry decydowały się na służbę Panu Bogu i drugiemu człowiekowi, rezygnując z życia osobistego. Jej trud był przeogromny, cierpliwie, wytrwale trwała na posterunku. Była wielka w służbie miłości i zasłużyła sobie na głęboki szacunek. Jej ogromny wysiłek został doceniony również przez władze i otrzymała 25 wieœci wy¿szobramskie srebrny krzyż zasługi. Krzyż odebrała na uroczystości w cieszyńskich koszarach, gdzie była jedyną nagrodzoną kobietą. Otrzymała również odznaczenie 58 Pułku Piechoty Wielkopolskiej Króla Bolesława Chrobrego, później przemianowanego na 4 pułk strzelców wielkopolskich, powszechnie zwanych „czwartakami”. Nie wiemy jednak, gdzie jej drogi skrzyżowały się z tym pułkiem i dlaczego wyróżniono ją odznaką, którą rzadko otrzymywały osoby spoza pułku. Zawsze służyła Bogu i Kościołowi. Jej religijność była prostą i szczerą, oddała się bez reszty w służbę Chrystusowi i swoją miłość do Niego wyrażała miłością do bliźnich, do tych, których nikt nie potrzebował i nie chciał. Wiara siostry przełożonej wytrzymywała najsurowszą próbę, jakiej poddaje Bóg naszą wiarę: próbę miłości. Była wierną służebnicą Pańską. Po wojnie wróciła i zaangażowała się na nowo w odtwarzanie gospodarstwa. Przywiozła również ze sobą pieniądze, które otrzymała w spadku po siostrze, która nie miała dzieci. Znów zostały tu wykorzystane. Miała do pomocy zarządcę, a nad wszystkim czuwał duszpasterz Diakonatu ksiądz Jan Fusek. Chcieli doprowadzić gospodarstwo do samowystarczalności, sprawa wyżywienia podopiecznych w trudnych, powojennych czasach, znowu znalazła się na pierwszym planie. Formalnie była przełożoną do 1946 r., kiedy powołano nowe kierownictwo i nastąpiła reorganizacja Diakonatu. Oficjalnie w stan spoczynku przeszła w 1951 r. Mieszkańcy Dzięgielowa pamiętają uroczyste dożynki, organizowane przez siostry. Do lat pięćdziesiątych, do czasu przejęcia gospodarstwa przez Państwo, kontynuowano przedwojenną tradycję. Siostry piekły dla uczestników chleb z własnego zboża, buchty, kołocze i gotowały ziołowe herbaty, którymi, po dziękczynnym nabożeństwie, częstowali się wszyscy uczestnicy. Przed wojną gospodarze, przywozili do Diakonatu płody rolne, które pomagały podopiecznym przetrwać. Siostra Anna czuwała nad stroną gospodarczą uroczystości. Była w tym niezastąpiona. Starała się do końca być aktywna, m.in. po- 26 magała, wydając produkty z chłodni. Do końca interesowały ją sprawy gospodarstwa, mieszkając w domu sióstr emerytek „Salem”, lubiła rozmawiać o gospodarstwie z zatrudnionym w zakładach ogrodnikiem i razem wypijali popołudniową kawę. Może była to jej jedyna słabość, a może jedyny sposób, by porozmawiać o uprawach w ogrodzie, bo tylko ten miały teraz siostry. Starsza siostra bywała nazywana też gaździną, bo gospodarstwo, które w latach przedwojennych umożliwiało przetrwanie, prowadziła całe życie. W czasach strasznej biedy, jej zdolności organizacyjne, operatywność, absolutne oddanie sprawom gospodarstwa i bliźnich, były bardzo potrzebne. Znalazła się „na właściwym miejscu we właściwym czasie”. Dobrze wykorzystała swój talent, poświęciła życie, służąc innym. Ostanie lata spędziła w gronie sióstr – emerytek w nowo oddanym dla nich budynku „Salem” . Była otoczona miłością, szacunkiem i opieką. W starszym wieku miała problemy zdrowotne, mówiono „z sercem”. Pisząc o siostrze Annie trzeba przypomnieć, co powiedział o Niej ksiądz biskup Andrzej Wantuła: Aż dziw ogarniał nas, którzy z dalsza lub z bliska patrzyliśmy latami na ten jej przeogromny trud, jak wiernie, cierpliwie, wytrwale, nieporuszenie niby dąb, trwała na posterunku. Siostra przełożona Anna była wielka w służbie miłości i zasłużyła sobie na głęboki szacunek. Na początku lat pięćdziesiątych, kiedy jeszcze siostry prowadziły dom dziecka, małe dzieci z siostrą Elżbietą przyszły ze „Szczukówki” do Siostry Starszej i z okazji urodzin zaśpiewały: O żyj nam długo, żyj jak najdłużej, A pamięć w sercach zostanie Za pracę ciężką, trud poniesiony Obficie zbierzesz należne plony. Zmarła na udar mózgu 10 sierpnia 1972r. Pogrzeb odbył się 13 sierpnia 1972 r. z kaplicy zakładowej na miejscowy cmentarz. Kazanie wygłosił ks. biskup Andrzej Wantuła, a na cmentarzu aktualny duszpasterz Diakonatu ks. dr Alfred Jagucki. Siostry i miejscowy chór żegnały ją śpiewem. Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) Wydarzenie parafialne Piknik parafialny w Cieszynie Jedną z wielu atrakcji, z których można było skorzystać w dzień Pamiątki Poświecenia kościoła Jezusowego, to smażenie jajecznicy, która była zarazem podsumowaniem niedzielnej uroczystości. W ogrodzie parafialnym zebrała się duża ilość zborowników, a co było ogromnym zaskoczeniem, ilość ta z minuty na minutę zwiększała się. Wiele osób podczas niedzielnego spaceru wstąpiło na Plac Kościelny, aby zobaczyć interesujący program lub skosztować wyśmienitej jajecznicy. Przed uroczystościami niedzielnymi młodzież dojrzała zajęła się przygotowaniem poczęstunku. Rąk do pracy nie brakowało - panie zajęły się ni mogli pośpiewać regionalne pieśniczki, „kuchnią”, a panowie grillem. Oprócz de- przy akompaniamencie gitary, na której lektowania się smaczną jajecznicą zebra- grał ks. Sikora. Muzyka poderwała wszyst- wrzesień 2012 27 wieœci wy¿szobramskie kich do śpiewu i przyjemnego spędzania czasu. Dziękuję Panu Bogu za ładną pogodę i za wspaniale spędzony czas. Uczestniczka 28 Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) 25-lecie Kościoła w Marklowicach Dwadzieścia pięć lat temu, w ostatnią niedzielę czerwca, odbyła się w Marklowicach uroczystość poświęcenia Kościoła. W tym roku Rada Filiału postanowiła uczcić ten jubileusz w szczególny sposób i zorganizować z tej okazji Piknik Parafialny. Uroczystsze nabożeństwo rozpoczęło się, tak jak przed laty, o godzinie 10.00, a liturgię odprawili: miejscowy proboszcz ks. Janusz Sikora oraz ks. radca Jan Gross, który w latach 1973-1978 był opiekunem Filiału w Marklowicach i tutaj przez 5 lat nauczał lekcji religii w miejscowym punkcie katechetycznym. Ks. Jan Gross wygłosił też jubileuszowe kazanie na tekst hasła uroczystości pamiątki ogłoszenia Konfesji Augsburskiej (25 VI 1530 r.) z Psalmu 119,46: „Przed królami mówić będę o świadectwach Twoich i nie będę się wstydził.” W czasie nabożeństwa wielokrotnie pięknie śpiewał Chór Misyjny z Cieszyna, co jest już dla naszych uroczystości tradycją. Jednak przygotowania do uroczystości i pikniku trwały już kilka dni wcześniej. Kościół i jego otoczenie zostały posprzątane wspólnymi siłami wrzesień 2012 29 wieœci wy¿szobramskie parafian młodszych i starszych. Z uwagi na południową porę, po nabożeństwie zaplanowaliśmy wiele atrakcji kulinarnych, żeby każdy mógł znaleźć cos dla siebie – był karczek z grilla, kiełbasa i kaszanka z przepyszną kapustą, a na deser wspaniałe ciasta upieczone przez nasze parafianki. Na parkingu przed kościołem zostały rozłożone dwa namioty, pod którymi znalazło się dla wszystkich miejsce osłonięte od słońca, które tego dnia szczególnie mocno przypiekało. W czasie pikniku wystąpiły dzieci ze szkółki niedzielnej, które popisały się pieśniami, których uczyły się na szkółkach przez cały rok. Specjalnie dla dzieci, pod wodzą dwóch klaunów, zostały zorganizowane gry i zabawy oraz malowanie twarzy. Jedną z najciekawszych atrak- cji była prezentacja multimedialna historii kościoła w Marklowicach złożona ze zdjęć udostępnionych przez parafian, a przygotowana przez Dagmarę Borutę. U wielu z nas zakręciła się łezka, kiedy zobaczyliśmy się na tych zdjęciach. Niektórzy nawet nie mogli się rozpoznać. Bardzo dziękujemy Dagmarze za przygotowanie wspaniałej pamiątki. Chciałabym w imieniu Rady Filiału bardzo serdecznie podziękować wszystkim, którzy zaangażowali się i poświecili swój czas na przygotowanie uroczystości. A w przyszłym roku … W przyszłym roku tradycyjnie w ostatnią niedzielę czerwca zapraszamy na uroczystość 26-lecia i na pyszne kołacze, które zwykle kojarzą się z pamiątką poświęcenia kościoła w Marklowicach. Gabriela Staszkiewicz 120-LECIE PAMIĄTKI POŚWIęCENIA KOŚCIOŁA APOSTOŁÓW PIOTRA I PAWŁA W ZAMARSKACH W słoneczny, niedzielny poranek 24 czerwca br. o godz. 10.00 rozpoczęło się uroczyste nabożeństwo 120-lecia Pamiątki Poświęcenia kościoła Piotra i Pawła w Zamarskach. Kwiatami i serdecznym słowem przywitały dzieci zaproszo- 30 Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) nego z Ustronia ks. radcę Piotra Wowrego, przybyłego w asyście miejscowego opiekuna ks. Grzegorza Brudnego. Słowo kazalne gościnnie występującego proboszcza ustrońskiego nawiązywało do aktualnych świąt kalendarzowych - Pamiątki Wyznania Augsburskiego oraz Dnia Apostołów Piotra i Pawła, których imię nosi zamarski kościół. Został on poświęcony wrzesień 2012 w roku 1892 - dopiero po 9 latach od jego założenia w r. 1885. Bieżące nabożeństwo prowadził ks. Grzegorz Brudny, a było ono bogate w śpiewy. Ze swym programem wystąpił chór dziecięcy, prowadzony przez ks. Grzegorza Brudnego, chór męski śpiewał pod kierownictwem Henryka 31 wieœci wy¿szobramskie Kuczy, chórem mieszanym Hażlach-Zamarski dyrygowała Krystyna Pękała. Swym występem znacznie ubogacił nabożeństwo chór z Ustronia pod dyrekcją p. Krystyny Gibiec. W tym wystąpieniu usłyszeliśmy m.in. „Pokój i radość", „Veni Jesu", „Stój przy mnie". Po uroczystości w salce zborowej goście zostali podjęci kawą i tradycyjnymi kołoczami, wypieku zamarskich pań. Rudolf Mizia Święto w Krasnej 22 lipca filiał w Krasnej przeżywał swoje święto – 102 pamiątkę założenia i poświęcenia tamtejszej kaplicy. Podczas nabożeństwa kazanie wygłosił były opiekun filiału ks. Grzegorz Brudny. Upiększył je, podobnie jak w zeszłym roku, zespół młodzieżowy Hosanna. Pogoda dopisała, dlatego w kaplicy jak i przed nią na specjalnie przygotowanych miejscach zebrało się wielu para- 32 fian nie tylko z Krasnej. Pamiątka założenia i poświęcenia kościoła czy kaplicy zawsze wiąże się z odpowiednimi przygotowaniami do święta. Parafianie zbierają się by przygotować swoją świątynię i otoczenie na tę uroczystość. Nie inaczej było i w Krasnej. Można nawet powiedzieć, że przygotowania do święta zakrojone były na szeroką skalę. Kilka tygodni przed uroczystościa- Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) mi pomalowano dach, zrobiono izolację pionową kaplicy, i co było najbardziej widoczne wymieniono deptak prowadzący do kaplicy, pokrywając go estetyczną kostką brukową. Wymieniono także ławki, zasadzono krzewy ogrodowe. Na wszystkich przybyłych te zmiany zrobiły wielkie wrażenie. Oczywiście prace te nie zrobiły się same. Do nich swoją rękę przyłożyło wielu zborowników w Krasnej pod przewodnictwem pana Rudolfa Barabosza. On też użyczył swojego sprzętu (wywrotka, koparka, itd.) zorganizował po bardzo atrakcyjnej cenie budulec, spędzał wiele godzin przy kaplicy, wrzesień 2012 33 wieœci wy¿szobramskie by wszystko na 22 lipca było gotowe. Udało się! Efekt pracy można było już wtedy podziwiać. Co więcej zapał do dalszego odnowienia kaplicy udzielił się wszystkim, którzy wtedy pomagali. „Kto wie - powiedział Pan Barabosz - może uda nam się pomalować kaplicę, może wymienić posadzkę, albo zainstalować ogrzewanie kaplicy w dalszej przyszłości”. Oby te plany mogły się ziścić! ks. Grzegorz Brudny 34 Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) Ratujmy NASZE organy III koncert w ramach akcji RATUJMY ORGANY KOŚCIOŁA JEZUSOWEGO Trzeci koncert z cyklu „Ratujmy Organy Kościoła Jezusowego” już dawno za nami, a mimo to ciągle jeszcze w głowie brzmią nam dzwięki pochądzące z pięknych utworów Bacha, Haendla, Mendelssohna czy Vivaldiego. Miło jest zaszyć się gdzieś w kącie kościoła, zamknąć oczy i wsłuchiwać się w potężne brzmienie naszych organów podziwiając witruozerię zapraszanych raz w miesiącu artystów. Tym razem koncert odbył się w niedzielę 15 lipca o godz.17 i skupił sieęwokół dwóch młodych zdolnych artystek: organistki Joanny Marciniak i skrzypaczki Martyny Postrzednik. Joanna Marciniak jest studentką I roku studiów II stopnia Akademii Muzycznej im. I. J. Paderewskiego w Poznaniu. Uczy się w klasie organów prof. Elżbiety Karolak (jej grę mogliśmy podziwiać w czasie koncertu inauguracyjnego w maju) oraz as. Jarosława Tarnowskiego. Mimo młodego wieku ma już na swoim koncie wiele sukcesów. wrzesień 2012 35 wieœci wy¿szobramskie W 2004 roku otrzymała II nagrodę na Ogólnopolskim Konkursie Dawnej Polskiej Muzyki Organowej w Legnicy, w 2007 roku I nagrodę na Ogólnopolskim Konkursie dla Młodych Organistów w Białymstoku, w 2009 roku Laur Młodego Organisty podczas konkursu organizowanego w ramach XXXII Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Organowej 36 i Kameralnej w Giżycku, w 2010 roku wyróżnienie na II Akademickim Konkursie Organowym „Romuald Sroczyński in memoriam” w Poznaniu, a w maju bieżącego roku wyróżnienie na I Ogólnopolskim Konkursie Organowym w Katowicach. Od października 2011 roku pani Joanna doskonali swój warsztat pracy w Musikhochschule Lübeck, gdzie przebywa w ramach programu Erasmus, pobierając lekcje u prof. Franza Danksangmüllera. Martyna Postrzednik jest absolwentką Państwowej Szkoły Muzycznej II stopnie im I.J. Paderewskiego w Cieszynie w klasie skrzypiec prof. Hilarego Drozda. Obecnie pracuje jako nauczyciel skrzypiec w przedszkolu nr 40 w Krakowie. Jest też aktywnym członkiem kapeli Zespołu Pieśni i Tańca „Słowianki” działającym przy Uniwersytecie Jagielońskim. Program koncertu był bardzo ciekawy i zróżnicowany pod wieloma względami. Mogliśmy posłuchać utworów muzycznych różnych kompozytorów, przebiegając przez wiele epok muzycznych i poznając wiele stylów, a przy tym podziwiać witruozerię i wysoki poziom techniczny wykonawczyń. Muzyka baroku obfitowała w utwory organowe, był to okres wielkiej popularności tego instrumentu, do czego przyczynili się działajacy w tym czasie wielcy organiści i kompozytorzy. Zacznijmy od dwóch chyba największych: J.S Bacha, bez Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) którego utworów chyba nie mógły odbyć się żadem koncert organowy, a także jego wielkiego mistrza D. Buxtehude, od którego nieznany jeszcze światu młody Bach czerpał natchnienie i inspiracje. W czasie koncertu usłyszeliśmy Preludium i Fugę Es-dur(BWV 552) z trzeciej części zbioru zwanego Klavierübung, oraz skomponowany przez Buxstehudego chorał „Warownym grodem jest nasz Bóg” (BuxWV 184). Rówieśnikiem Bacha, urodzonym w tym samym 1685 roku był J.F. Haendel.Obok znanego wszystkim „Alleluja” z oratorium „Mesjasz”, to właśnie usłyszane „Largo” z opery „Kserkses” kojarzone jest najczęściej z tym kompozytorem czego dowodem są liczne transkrypcje instrumentalne tego utworu. Spośród wielu dzieł Haendla mieliśmy także okazję usłszeć Sonatę nr 6. Listę przebojów muzyki barokowej dopełnił jeszcze utwór Antonio Vivaldiego „Zima”cz. II Largo ze znanego dobrze wszystkim cyklu „Cztery pory roku”. Przyszła kolej na romantyczną muzykę organową. Z tej epoki artystki za- prezentowały nam trzy utwory. Pierwszy z nich to Sonata F-moll Feliksa Mendelssohna-Bartholdiego, kolejnymi Chorał h-moll i Panis Angelikus ( pierwotnie napisany na tenor chór i orkiestrę) oba autorstwa Cesara Francka. Swoistą „perełką” koncertu była piękna kompozycja, tym razem z dziedziny muzyki filmowej. Jej autor Ennio Moriccone autor ścieżek dzwiękowych do blisko 400 filmów uhonorowany został w 2006 roku Oskarem za całokształt twórczości. „Obój Gabriela” z filmu „Misja” usłyszeliśmy tym razem w transkrypcji na skrzypce i organy. Czas z piękną muzyką minął bardzo szybko. Prowadzący koncert ksiądz Janusz Sikora zaprosił wszystkich na kolejny, w którym wystąpią: organistka z Poznania Katarzyna Brzozowska i Wyższobramski Chór Kameralny z Cieszyna pod dyrekcją Piotra Sikory. Wszystkich zainteresowanych akcją zapraszamy na stronę www.ratujmyorgany.pl Grażyna Mrowiec Parafia Ewangelicko-Augsburska w Cieszynie zaprasza na kolejny, piąty koncert z cyklu „Ratujmy organy kościoła Jezusowego”, który odbędzie się w niedzielę, 16 września 2012r. o godz. 17:00 w kościele Jezusowym w Cieszynie. W murach zabytkowej świątyni wystąpią tym razem nauczyciele oraz uczniowie Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Cieszynie im. Ignacego Paderewskiego. Po koncercie zbierane będą środki na rzecz kapitalnego remontu zabytkowych, 36-głosowych organów firmy Sauer z 1923 r. Wspaniały instrument, którego barokowy prospekt oraz ponad 100 piszczałek zachowało się z poprzednich organów autorstwa Franza Horziczki z Frydku (1785r.), jest bardzo zniszczony m.in. przez żerujące w nim kołatki. Więcej informacji o instrumencie oraz całej akcji na stronie www.ratujmyorgany.pl Organizatorzy Serdecznie zapraszamy! wrzesień 2012 37 wieœci wy¿szobramskie Kącik wspomnień W bieżącym numerze dalszy ciąg wspomnień parafianki, która chce się podzielić własnymi przeżyciami związanymi z kościołem Jezusowym - pisane gwarą. Bronisława Uher I Wojna światowa Dzisio zaś bydzie ło wojnie, ale to tej co yny stulatkowie jeszcze mogóm pamjyntać. Już niewiela ludzi pamjynto tóm II wojne światowóm, a co pamjyntajóm poradzóm młodym nie jedno powykłodać. Dobrze niech ludziska wiedzóm jaki to nieszczyńści je wojna i by dziynkowali Pónbóczkowi za pokój. Kiej żech była malućko to tesz fórt posłóchałach jak ludzie łopowiadali ło wojnie, tej pjyrszej. Nie myślicie se dzisio, że óna nie była straszno. Prowda, że jeszcze nad głowami nie lotały samoloty z bombami, ale ludzie cierpieli moc, bo dlo nas ludzi każdo wojna to nieszczyńści. Zaroski jak yny się zaczyno wojna, dosto- 38 wali chłopi powołani do wojska. Trzeba było rukować do wojska austryjackigo i iść się bić za cysorza. Naprzód brali młodych, ale jak tych brakło, to każdego chłopa kiery yny poradził unieść karabin, a wojna trwała sztyry roki. Wojocy padali i fórt wojska chybiało Austryjakóm, przeca chcieli wygrać tóm wojne. Mojigo tate wziyni hnet już we wrześniu narukować. W chałupie została moja mama s mojóm siostrzyczkom, kiero miała dziepro jedyn roczek. Całe sztyry roki czakała we strachu, czy tata z tej wojny wróci kiedy do chałupy. Wrócił, ale całe sztyry roki wojował jako austryjacki wojok na fróncie włoskim. Nikierzy, jak jego brat Ludwik, wojować musieli na fróncie ruskim i tam też zostoł. I żodyn nie dowiedzioł się kaj je jego grób. Wojna z Włochami toczyła się w górach Alpach, a właściwie to w najpiękniejszych Dolomitach. Tata zawdy łopowiadoł mi jaki to sóm piekne góry. W t e d y łotwiyroł jednóm szuflode w naszym kredensie, wycióngoł stus kartek z widokami wysokich Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) gór same skały, gołe bez lasów czyrwjyniły się pieknie we słońcu. Były tesz tam zielóne doliny, winnice i chałupy. Miałach co łoglóndać. Ale w tej jego szufladzie chowoł se i insze pamjóntki z wojny. W pudełku papyndeklowym łokróngłym mioł patrony (naboje) roztomajtej wielkości, łobezdrzył i kłód pomalutku spatki jako cosi ważnego, a mie powiadoł: każdy śnich mioł go trefić i zabić. Wzión potym jedyn co leżoł se w papiyrku. Tyn wyjón mu doktor w lazarecie w Tryjestrze, kaj jedyn roz leżoł trefiony w bok. Tak fórt śmierć była blisko, a mój tata prawił, że yny ło jedno fórt rzykoł i Pónbóczka pytoł, by mu nie kozali we wojnie iść na bagnety. Nie musioł! Mioł tesz w tej szufladzie medal strzybny za dzielność, a raczy jak mówił, za ratowani, kiej spod obstrzału wynosił rannych, aji jakigosi łoficyra. Leżała tam tesz okaryna: tako gliniónno piszczołka na kierej grywajóm tamtejsi gorole. Tata mi tesz kapke na ni zapiskoł, ale czy umioł grać? Wojowani w takich wysokich górach było trudne. Włosi siedzieli w okopach na jednej ścianie góry, a naprzeciw nich na inszej Austryjocy, a dzieliła ich ogrómno przepaść. Widzieli się dobrze i leko było ustrzelić jak się yny kiery z okopów wychylił. Prawił tata, że tak roz aji siedzieli dwa tydnie, bo fórt była piekno pogoda, a w nocy miesiónczek ich ośwjycoł i nie było jak się z tych okopów wychylić na śwjyży luft. Jedyn roz w masywie gór Marmolata Włosi wysadzili dynamitym cały wyrszczek góry razym z wojskym austryjackim. Ty okopy tam zostały w tych skałach i dzisio każdy może se jich łobezdrzić, yny pjyrwej trzeba się tam wdropać, tak jak kiesi dropali się wojocy i mój ojciec. Ganc inaczy ło tej wojnie spóminała moja mama. Została sama z małym dzieckym i ło wszystko musiała sama za- wrzesień 2012 dbać. Była straszno biyda. Po dziedzinach do wojska pozbjyrali chłopów. Kiery mioł orać, sioć na polach? Co kaj był dobry kóń tesz się we wojne Austryjokóm przydoł. Konfiskowali aji łobili, słóme, siano i kaj yny co, bo im we wojne wszystko się przydało. Musieli baji wszyscy łoddować moźdźyrze z mosióndzu, za kiere dostowali żeleźne. Móm dóma taki żelźny na pamióntke, mama dycki spóminała wiela wystoła głodu. Wczas rano stowała i czakała u piekorza na chlyb na kartki, a taki jeszcze ciepły musiała hónym zawinóć do szatki, by się ji zaroz nie rosypoł. Dziwne to było, był czorny, a prawili, że to z kukurzycy. Cosi musi człowiek jeść, a tu nie było bardzo co. Nie yny ludziom ta wojna dała się we znaki. Austryjacy pozbierali nóm z kościoła nasze zwóny i przerobili na armaty. Jakby jeszcze tego było mało, to jedyn roz wkludzili się wojocy do naszego kościoła. Wojsko austryjacki zbezcześciło nóm nasz kościół. Wjeżdżali se tam z kóniami, pełno słómy na kierej mieli legowiska. Snoci rómbali i polili se w kościele ognisko. Dziynki Bogu nie trwało to długo. Ludzie tak wrzeszczeli, przezywali, pisali skargi kaj yny się dało, że roz musieli popuścić i się wyniyść z naszego kościoła. Kiej zaś kościół został wyskludzany, oczyszczóny, a ksióndz pośwjyncił nazod nasz ołtórz, ambonę, organy, to dziepro odbyło się nabożyństwo. Wszyscy byli zaś w swojim kościele i mógli rzykać i pytać Pónbóczka, by wojna się skóńczyła i by żodyn już nie ginół na wojnie, a chłopy wrócili do dziecek i żón zdrowi i cali. Nie wjym wiela naszych zborowników zginyło. Na cmyntarzu w Hażlachu stoji krzyż i sóm tam nazwiska ze 20 poległych w I wojnie światowej. Szukałach tam mojigo ujca Ludwika Krzymiynia, ale tam sóm yny Hażlaszanie, a on mieszkoł 39 wieœci wy¿szobramskie na Samlowcu i patrzył pod Dymbowiec. tak dłógo możymy se żyć w pokoju, że ni Czy tam je kaj zapisany? W Cieszynie ma wojny, żeby ji jusz nigdy nie było!!! na centralnym kierchowie je cało parcela W czasie I wojny światowej w Pawydzielóno z grobami wojoków z I wojny rafii Cieszyńskiej był ks. Jerzy Kubaczka. światowej. Majóm tak krzyże. Bronisława Uher Podziynkujmy Pónbóczkowi, że Inne wydarzenia Z Dzięgielowa: Miłość, która nie Tydzień Ewangelizacyjny lipiec 2012 Dla wielu jest najważniejszą wartością w życiu, inni stawiają ją na równi ze zdrowiem, a jeszcze inni twierdzą, że bez niej ich życie byłoby puste i smutne. Wspólnym mianownikiem powyższych stwierdzeń jest miłość. To właśnie na jej temat rozważaliśmy na 63 już Tygodniu Ewangelizacyjnym w Dzięgielowie, pod 40 ustaje hasłem „Tu chodzi o miłość”. Każdy uczestnik mógł znaleźć coś dla siebie w ciągu tego niezwykłego Tygodnia, ponieważ program był dość rozbudowany i interesujący. Dla amatorów muzyki poranne, popołudniowe śpiewy i wieczorne koncerty z przesłaniem, coś dla duszy czyli seminaria, wykłady, spotkania ewangelizacyjne, ale też i dla ciała: śniadania, obiady, kolacje, ciasta etc.. Najważniejsze jednak jest to, że każdy uczestnik mógł usystematyzować, ale przede wszystkim pogłębić, swoją wiedzę na tematy duchowe. Była mowa o przebaczeniu, tolerancji, ale również wiele można było się dowiedzieć o zaangażowaniu w Bożą misję – o tym Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) jak i do czego Bóg człowieka powołuje oraz uczestniczyć w cyklu pięciodniowego seminarium pt, „Pięć historii o ludziach”, w którym to Aleksander Macha przybliżał nam opowieści o ludziach ze Starego Testamentu. Znalazły się też seminaria mówiące o życiu codziennym z Bogiem i relacjach w rodzinie, np. „W hipermarkecie życia, czyli chrześcijanie na zakupach”, „Jak oni słuchają”. Pewne jest, że każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Najważniejszym punktem programu były spotkania ewangelizacyjne, które w tym roku poprowadziła Doris Schulte, kanadyjska wykładowczyni i ewangelistka, mieszkająca w Niemczech. W swych wystąpieniach dotykała różnych tematów, m.in. co zrobić, gdy straciło się niemal wszystko, jak możemy dokonywać wielkich rzeczy oraz w czym tkwi istota rodziny i jak się ona przejawia. Mimo że jednoznacznie nie we wszystkich tytułach tematów padło słowo miłość, to większość wniosków z wykładów do niej się sprowadzała. Miłość, która stanowi istotę naszego człowieczeństwa, dzięki niej rozwijamy nasze pasje – np. rysujemy, bo to kochamy, lubimy, absorbuje to naszą uwagę. Gdy przeżywamy kryzys, zawsze możemy zwrócić się do Boga, który nas przecież kocha, który to ze swojej miłości daje nam te rzeczy, i wreszcie, który ze swojej wielkiej miłości do człowieka zmarł za jego grzechy. wrzesień 2012 41 wieœci wy¿szobramskie Czy dzisiaj zdajemy sobie z tego go, nie byłoby nas. To Bóg jest tą miłością, jeszcze sprawę? Albo jak często dociera to pierwotną, niezmienną, nieustającą. do nas? „Miłość nigdy nie ustaje” 1 Kor 13,8a Jak często dociera do nas to, że miłość jest wartością pierwotną samą w sobie? Bez niej dzisiaj by nie było niczeTekst i foto: Marcela Piekar Z cierlicka: 80 lat od tragedii lotniczej na Kościelisku Cierlicko Dolne Od lewej: inżynier pilot Stanisław Wigura i kapitan pilot Franciszek Żwirko Zbliża się dzień 11 września 2012r., 80 lat od tragedii lotniczej w roku 1932, w której zginęli zasłużeni lotnicy - kpt. Franciszek Żwirko i inż. Stanisław Wigura, zwycięzcy międzynarodowych zawodów lotniczych na samolotach sportowych - III Challenge w Berlinie. Autor wspomnienia, od wielu lat 42 związany jest z lotnictwem, czuje się zobowiązany do przypomnienia Czytelnikom Wieści Wyższobramskich w kilku punktach historię zwycięstw oraz ostatnią lotniczą drogę obu pilotów. Rajd dookoła Europy - w ramach Challenge 1932. Wyścig dookoła Europy, na trasie o długości ok.7500 km, przebiegał przez następujące miasta: Berlin (lotnisko Staaken), Warszawa – Praga, Wiedeń – Rzym, Torino – Lyon, Stuttgart, Paryż, Rotterdam, Hamburg, Göteborg, Kopenhaga, Hamburg, Berlin. Cały wyścig trwał ok. jednego tygodnia. Z obliczeń komisji technicznej wynikało, że polska załoga uzyskała w tym rajdzie pierwsze miejsce. Drugie i trzecie miejsce uzyskały załogi niemieckie. Wyścig przy minimalnej prędkości lotu został również wygrany przez polską załogę na RWD-6. Samolot uzyskał minimalną prędkość na wyznaczonej trasie równą: 57 km/godz. Wyścig przy maksymalnej prędkości lotu przebiegał na trasie: Berlin, Frankfurt/Odrą, Berlin. Komisja wyścigu ogłasza ponownie zwycięstwo polskiej załogi. Drugie i trzecie miejsce uzyskują załogi niemieckie. Gwoli ścisłości historycznej podam do- Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) Samolot sportowy RWD-6 Challenge 1932 Katastrofa lotnicza 15 kwietnia 1933 roku ukazał się specjalny znaczek pocztowy poświęcony pamięci zwyciężców Challengeu 1932 rok wrzesień 2012 kładne daty III Challage: 12. sierpnia 1932 - początek zawodów międzynarodowych, Berlin Staaken, 28. sierpnia 1932 - zakończenie zawodów. Tragiczny dzień: niedziela, 11 września 1932 roku, Cierlicko Dolne Dokładnie dwa tygodnie po zawodach w Berlinie dochodzi do tragedii w Cierlicku. 11. września 1932 r. czeskie lotnictwo organizowało w Pradze Święto Lotnictwa, na które zaprosiło obu zwycięzców z Berlina wraz z osobami towarzyszącymi. Mieli polecieć w sobotę, 10 września, z Warszawy przez Kraków, Brno do Pragi. Żwirko, zmęczony po berlińskich zawodach, zdecydował nagle: „Lecę jutro, w niedzielę, oczywiście z Wigurą, bezpośrednio z Krakowa do Pragi; zdążymy jeszcze na popołudniowe uroczystości!" Polecieli więc we dwóch, w niedzielę wczesnym rankiem, w kierunku na zachód, w głąb Bra- 43 wieœci wy¿szobramskie my Morawskiej, do Pragi. Inni lotnicy polecieli już w sobotę, jak wcześniej uzgodniono. Urywki z artykułów w powojennej prasie zaolziańskiej, gdzie podano szczegóły całego dramatu: „…Była godzina 8.30, w kościółku na Kościelcu odprawiano właśnie nabożeństwo. Już wcześnie rano stacja meteorologiczna informowała, że od zachodu zbliża się huragan… Spadł deszcz, uderzyła gwałtowna wichura, lekki samolot podrzucany wiatrem szukał miejsca do lądowania… Lotnicy zawracają, nie znajdują żadnego lądowiska, bo kraj gęsto zaludniony, pełno zabudowań, dróg i prze- Z iranu: wodów wysokiego napięcia… Pod naporem wichury odpada nagle lewe skrzydło RWD-6, milknie silnik, sypią się drzazgi... maszyna koziołkując pikuje ostro w dół, ścina dwa wysokie świerki i uderza w ziemię na skraju lasu…” Obaj piloci giną na miejscu. Wigura został wyrzucony z kabiny, Żwirko został odnaleziony oparty o drzewo, w pokrwawionej bluzie lotnika. Wczesnym dopołudniem tragiczna wiadomość dotarła do Warszawy i Pragi. Polska ekipa, na znak żałoby, wycofała się z udziału w popołudniowych uroczystościach. Tadeusz Sikora Be omide didar Koniec ramadanu w państwach islamskich kończy się zwykle szumnie obchodzonymi uroczystościami religijnymi i państwowymi. Są dni wolne od pracy i wszyscy po wielu dniach postu i wyrzeczeń siadają do biesiad i rodzinnych spotkań. Tłumnie wyjeżdżają w góry , czy nad Morze Kaspijskie, bliziuto położone od Teheranu. Kogo stać finansowo, jedzie do Dubaju lub odwiedza krewnych zamieszkałych w Europie, Stanach Zjednoczonych czy Kanadzie, którzy wyemigrowali po 1979 roku. Liczne rodziny z tych państw przyjeżdżają wtedy również do Iranu. Niestraszna jest im zagmatwana sytuacja polityczna i strach przed konfliktem wojennym. Coraz bardziej ostre wystąpienia władz Iranu przeciw- Radość z wakacji nad Morzem Kaspijskim 44 Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) ko kategorycznym i dotkliwym sankcjom państw zachodnich, domagającym się zaprzestania programu nuklearnego, przy zapowiedziach Irańczyków, że absolutnie się nie ugną groźbom i sankcjom, zdają się prowadzić do nieuniknionego konfliktu zbrojnego. Izraelczycy policzyli już dni trwania ewentualnej wojny, koszt tych działań, a nawet przewidzieli wielkość ofiar, które niewątpliwie będą efektem tych działań. Nas napawa zgrozą ton tych wystapień, kalkulacji i prawie niezauważalny brak liczenia się z przeciętnymi ludźmi, czy to w wymiarze państwowym ze swoimi obywatelami. Historia Izraela i Iranu /Persji/, ich wielowiekowe trwanie, przywiązanie do tradycji , idei wolności, honoru i poczucia godności, powinny obronić się przed zakusami i dążeniami wąskiej grupy nadmiernie i niezasadnie ambitnych, a może nawet nierozważnych ludzi, pchających swe narody i świat do konfrontacji w imię domniemanego zagrożenia państwowości i tożsamości religijnej, jakby mimochodem zapominając o podłożu ekonomicznym, mocarstwowości i tzw. strefie wpływów. Odwieczna prawda, wynikająca z maksymy, iż historia jest nauczycielką życia, powinna w końcu zatriumfować w umysłach decydentów i przywódców. Przecież w dalszym ciągu w jednym narodzie żywa jest pamięć o unicestwionych milionach istnień ludzkich, rodzicach, braciach, siostrach, krewnych i znajomych, którzy stali się ofiarami nieludzkiej ideologii i bezwzględnych jej realizatorów. Dlatego tak dobrze rozumieją następcy, poprzez pamięć Holocaustu, jakie zagrożenia niosą obłędne ideologie i ambicje polityków, i wojskowych. Tak samo Irańczycy dobrze pamiętają konsekwencje swojej wojny z Irakiem /1980 -1988/. Zmagania wojenne pochłonęły milion ofiar i przyniosły, do dzisiaj leczących się w domach opieki i sanatoriach ,prawie 100 tysięcy pacjentów. Rozmawiałem z weteranami wojennymi, którzy obecnie mają 42-45 lat, a na wojnę szli jako kilkunastoletni chłopcy. (Wspomniałem o nich opisując cmentarze Teheranu). Wiara każdego człowieka zawsze immanentnie jest związana z nadzieją. Dlatego patrzmy ufnie na rozwój sytuacji na Bliskim Wschodzie, licząc jednak na rozsądek możnych tego świata, bo przecież zdajemy sobie sprawę, iż w ich dłoniach, a przede wszystkim Boga, splatają się nasze losy. Janek Schylla ŚWIĘTO ŻNIW Błogosławiło niebo ziemi, Sercem Ci zatem dziękujemy, zwieźliśmy z pola kłosy zbóż, Ochraniasz, żywisz, strzeżesz nas; więc Panu chwały pieśń nucimy, corocznie z łaski Twej żyjemy, że zsyłał słońce strzegł od burz. czy szczęście lśni, czy grozy czas. Opustoszałe leży pole, Przyjmij więc Panie, dziękczynienie, po pracy spocznie nasza dłoń; i nadal zsyłaj chleb i krzyż, w ołtarzu wiszą kłosów zwoje, zaświeci słońce, przyjdą cienie, swą twarz, o Panie, ku nam skłoń. Ty wiedź nas naprzód, podnoś wzwyż. wrzesień 2012 45 wieœci wy¿szobramskie Z Jawornika: Rekolekcje Jawornickie W dniach 20-25 sierpnia 2012r. w ewangelickim ośrodku w Wiśle-Jaworniku odbyło się Ekumeniczne Spotkanie Wspólnot Diakonackich i Zakonnych Christophorus. 35 osób z Niemiec, Anglii, Austrii, Szwajcarii, Litwy i Polski – przyjechało na zaproszenie Diakonatu „Eben-Ezer” z Dzięgielowa. Pod hasłem nadziei w wielorakich odsłonach konferencja miała charakter rekolekcyjny; prócz pracy z Biblią, codziennych nabożeństw z Komunią Świętą, wykłady wygłosili: ks.prof. Marek Jerzy Uglorz – na temat: Wezwanie Chrystusa jako źródła naszej nadziei; o. Andrzej Konopka, dominikanin – Nadzieja zagrożona i umacnianie nadziei; o. Albert Groiss OSB z Austrii – Nasze świadectwo nadziei w świecie. Multimedialną prezentację historii „Eben-Ezer” i jego współczesne działania i perspektywy przedstawił ks. Emil Gajdacz, wieloletni duszpasterz Diakonatu i dyrektor Ewangelickiego Domu Opieki „Emaus”. Uczestnicy spotkania w jednym, wolnym od zajęć dniu, mieli sposobność zwiedzenia w Cieszynie kościoła Jezusowego i Rotundy – kaplicy św. Mikołaja; cieszyli się wspólnotą z diakonisami w Domu Sióstr „Eben-Ezer” w Dzięgielowie, zapoznali się z funkcjonowaniem tamtejszych domów opieki; podziwiali z okien au- 46 tobusu urodę Beskidu Śląskiego (z dłuższą chwilą przerwy na spotkanie z folklorem Istebnej i Koniakowa). Ekumeniczną wspólnotę swą obecnością zaszczycili biskupi obu wyznań Diecezji Cieszyńskiej i Bielsko-Żywieckiej: ks.bp. Paweł Anweiler i ks.bp. Tadeusz Rakoczy. W Jawornickim spotkaniu Kościół Ewangelicki reprezentowali: s. Ewa Cieślar, Przełożona Diakonatu „Eben-Ezer”, jego duszpasterz i proboszcz Parafii Ewangelicko-Augsbuskiej w Dzięgielowie, ks. Marek Londzin oraz diakon Aleksandra Błahut-Kowalczyk, która została zaproszona do pracy w ścisłym komitecie organizacyjnym Christophorus przygotowującym kolejne spotkania. Ideą przewodnią działającej od 1975r. sieci ekumenicznej jest budowanie mostów we wspólnotach konsekrowanych na płaszczyznach wyznaniowej i narodowej. Następne spotkanie jest planowane na 2015 rok w Huysburgu w Niemczech. Odwiedź naszą stronę: Aleksandra Błahut-Kowalczyk http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) Zza granicy Śladami Parafii „potolerancyjnych na Morawach i w Czechach Jan Kliber Szanowni Czytelnicy! Przed wakacjami został obiecany przez autora nowy cykl, autor zbyt dobrze szanuje Czytelników Wieści, by nie puszczać słów na wiatr! Z tego też powodu w czasie wakacji zostało opracowanych kilka odcinków (pozostałe w planach). Autor pragnie kontynuować temat rozpoczęty w 2008 roku, kiedy w Informatorze Parafialnym 4,5,6/2008 było zaprezentowanych 6 parafii na Morawskim Wałasku: Vsetin, Jasenná, Ratiboř, Hoštálkova, Pržno i Hodslavice, Suchdol n. Odrą (Morawy Płn.) i Holczowice (Śl. Opawski) – pochodzących z czasów po Patencie Tolerancyjnym w 1781 r., które pierwotnie były luterańskie, graniczących niemal ze Śląskiem Cieszyńskim. W tym miejscu chciałbym sprostować pewne zdanie, które padło w 4 nr/2008 str. 40: otóż zostało napisane, że na Wałasku powstało 12 wielkich zborów, z tego 2 w miastach, we Vsetińe i Vizovicach. Otóż jeżeli chodzi o to drugie miasto, zostałem wprowadzony w błąd, o czym dowiedziałem się po czasie, Vizovicach nie powstał po Patencie zbór, ale w niedalekich Zadveřicach, które są wsią, bliską Vizovicom. O tym zborze będzie w naszym cyklu. Autor pragnie zaprezentować pozostałe augsburskie zbory potolerancyjne na Morawach i w Czechach, których nie jest zbyt wiele. Jedne źródła podają, że wrzesień 2012 było 19 zborów augsburskich, a 54 helweckich, nas interesują te pierwsze. Wg innych źródeł – augsburskich zborów (łącznie z Zaolziem i Opawskiem), było ok. 26, jeszcze inne podają liczbę 27 oraz jeszcze gdzie indziej można doliczyć się także 38 zborów. 12 z nich zostało zaprezentowanych, w tym 4 (Zaolzie) także na łamach Gazety Ewangelickiej. Różne liczby wynikają z tego, że różnie pojmowane jest przypisywanie poszczególnych zborów tolerancyjnych do jednej czy drugiej konfesji. Dla jednych liczy się stan co najmniej z XIX wieku i zapominają o początkach zborów – zakłamując niejako historię – stąd liczba 19, dla innych liczy się pierwotny stan zboru – stąd liczba 38, a i ta nie jest ostateczną. Swą podróż rozpoczniemy na Morawach, na Wałasku – stamtąd przemieszczać się będziemy na południowe Morawy, z Moraw trafimy na Vysočine graniczącą z południowymi Morawami, potem Wschodnich Czech, a stamtąd do Środkowych Czech. Taki jest plan. Zainteresowanie tymi zborami jest naturalne, skoro zostały opracowane krótkie notki parafii na Słowacji w większości 47 wieœci wy¿szobramskie potolerancyjnych, wcześniej parafii Diecezji Cieszyńskiej i wszystkich parafii na Zaolziu oraz Śląsku Opawskim, kolej przyszła na Morawy i Czechy. Coraz więcej wyjeżdżamy lub przejeżdżamy przez Morawy i Czechy, ale nie zawsze mamy świado- mość i wiedzę, że mijany kościół jest lub był ewangelicki, o czym nie informują nas przewodnicy, lansując namiętnie kościoły katolickie i miejsca pielgrzymkowe. Życzę zatem miłych wrażeń w tej wspólnej podróży. Autor Wstęp Dzieje prezentowanych zborów układały się różnie, większość zborów na Morawach po kilku latach istnienia porzuciła wyznanie augsburskie, przechodząc na helweckie, pozostały jednak domy modlitwy, potem kościoły. Stało się tak dlatego, ponieważ ludność Czech i Moraw była bardziej przywiązana do tradycji husyckiej, a potem do Jednoty Braterskiej. Patent Tolerancyjny umożliwiał legalizację tylko dwu konfesji: augsburskiej i helweckiej. Pierwotnie łatwiej było sprowadzić duchownego ze Słowacji, a ci byli luteranami, dlatego zbory początkowo prowadzone były w duchu luterskim, do czasu kiedy dowiedziano się o możliwości przejścia na wyznanie helweckie. Wówczas sprowadzano duchownego, zazwyczaj Węgra. Tak było przeważnie na Morawach. Tam gdzie wyznanie luterańskie zbór pielęgnował do zakończenia I, a nawet II wojny – gdzie niegdzie pozostało oryginalne wyposażenie kościoła tj. ołtarze. Niestety w latach 60-tych nastąpiła tendencja likwidacji tradycyjnych ołtarzy i zastępowania ich prostymi stołami. Dlatego wnętrza kościołów straciły na swej oryginalności i stylu. Ale i tak warto je zwiedzić, czy przynajmniej o nich usłyszeć. Parafia w Velke (Hrube) Lhote Velka (Hruba) Lhota należała do Państwa Międzyrzeckiego. W czasach husyckich jego właścicielem był zwolennik Husa – Lacek z Kravař, w 1548 roku Państwo Międzyrzeckie stało się majątkiem Rodu Żerotinów pod których wpływem – ewangelicyzm przyjęła większość ludności, tak iż na przełomie XVI i XVII w. tutejsi mieszkańcy byli luteranami. 48 Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) W tym czasie w sąsiednich miejscowościach: Krasno n. Bečvą i Rożnov istniały zbory braterskie, a w dalszych miejscowościach - Zašova, Střitež, Veseli żyli także członkowie tejże Jednoty. Początkiem XVIII wieku nasiliła się „akcja misyjna”, kiedy to zmalała ilość ewangelików, a powiększała się liczba „nawróconych”, ale i tak w dolinie Bećvy żyło 500 niekatolików. W 1777 roku na morawskim Wałasku z inspiracji jezuitów ogłoszono „fałszywy” Patent Tolerancyjny, po ogłoszeniu którego ujawniło się wiele tajnych ewangelików różnych konfesji, przeciwko którym rozpoczęto represje. W konsekwencji czego po ogłoszeniu Patentu Tolerancyjnego cesarza Józefa II – 13 X 1781 r. zgłaszało się z opieszałością mniej ewangelików niż poprzednio, w obawie czy to nie kolejny fortel jezuitów! Po wydaniu Patentu Tolerancyjnego, na zamku w Krasńe (dziś część Wałaskiego Międzyrzecza) zasiadała komisja w dniach 4-16 maja 1782 r., przed którą z rejonu przyszłego zboru w Velke Lhote zgłosiło się 770 ewangelików: Z Malé Bystřice - 269, ze Stříteže - 168, z Hrubé Lhoty - 127, z Valašské Bystřice - 48, z Křivého - 34, z Oznice - 33, z Dolní wrzesień 2012 49 wieœci wy¿szobramskie Bečvy - 25, z Tylovic - 22, z Hážovic – 12, z Vidče - 10, ze Zašové - 7, z Jarcové - 6, z Malé Lhoty - 5, a z Brňova i Solánce – 2. Pierwszym pastorem zboru został Ferdynand Szeleczény – wysłany na Wałasko ze Słowacji; nie tak jak inni luterańscy księża - przez Superintendenta z Modrej, a przez Superintendenta z Banskiej Štavnicy Jana Čerňanskiego. Stało się tak za sprawą 2 wysłanników do Banskiej Štavnicy – Jana Stodůlky ze Stříteže i Pavla Šrámka z Malé Bystřice. Swoją służbę rozpoczął w sierpniu 1782 roku, mieszkał wpierw w prywatnej chałupie u Jiřího Fabiána pod nr. 29, a potem 40, później pastor zamieszkał w wynajętym mieszkaniu w Střitežu. W gospodarstwie tego rolnika w Velke Lhote, w stodole odprawiano pierwotnie nabożeństwa do czasu wybudowania drewnianego domu modlitwy. O miejsce wybudowania domu modlitwy toczył się spór pomiędzy Střítežem a Malou Bystřicí, w końcu spór rozsądziły urzędy i wyznaczyły miejsce pod budowę w Velke Lhote. Pierwotnie w Velke Lhote miał powstać 50 kościół murowany (pozostały plany w archiwum), lecz ze względu na wielkie koszty musiano zadowolić się drewnianym domem modlitwy, kamień węgielny pod dom modlitwy położono 29 czerwca 1782 roku, a poświęcenie odbyło się 29 czerwca 1783 roku. Budowa pochłonęła wszystkie dostępne środki. Plebania drewniana została zbudowana w 1786 roku. W jakiej tradycji wcześniej żyli mieszkańcy tych miejscowości – świadczą konflikty z ich pierwszym pastorem na tle pojmowania zakresu kompetencji duchownego w zborze: Pastor Szeleczény przyniósł z sobą specyficzne – iście górno-węgierskie instytucjonalne pojmowanie „Urzędu” pastorskiego: zastrzegał sobie prawo decydowania o wszystkim oraz o wykorzystaniu swego wolnego czasu, prowadził (jak na tamte warunki) dość „luksusowy” tryb życia. Mając świadomość tradycji braterskiej w zborze – próbował wpłynąć na zmianę orientacji teologicznej zborowników. W Kościołach wywodzących się z czeskiej reformacji, zbory o tradycji braterskiej w tym i zbór w Velke Lhote do niedawna działały w „podziemiu” organizując się „oddolnie”, teraz chciały zachować możliwość współdecydowania o zasadniczych sprawach wewnętrznego i zewnętrznego życia zborowego. Zbór wymagał pełnej dyspozycyjności od pastora. Jako cenne dziedzictwo z czasów przedtolerancyjnych zbór zachował osobliwe przejawy pobożności takie jak: zgromadzenia w domu modlitwy (poza ramami nabożeństw odprawianych przez pastora) ze śpiewem z kancjonału braterskiego, czytanie z Postylli Kapitona („bohoutki”). Luterański pastor jednak nie akceptował starej literatury braterskiej ani przejawów pobożności i życia zborowego. W podobnych sytuacjach były 4 możliwo- Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) ści: a) przyjęcie wyznania luterańskiego przez zbór, b) przyjęcie wyznania helweckiego przez duchownego luterańskiego, c) przejście do innego zboru, d) powrót na rodzinną Słowację (Górne Węgry), wszystkie te możliwości miały zastosowanie w różnych zborach (o których będzie w następnych odcinkach). 4 marca 1784 roku zbór zmienił wyznanie na helweckie, a jego duszpasterz wybrał możliwość „c” i w sierpniu tego roku odszedł do augsburskiego zboru w Błędowicach Dolnych na Śląsku Cieszyńskim. Do czasu przybycia reformowanego pastora nabożeństwa odprawiał nauczyciel Jan Obernauer. W 1785 roku pastorem reformowanym w Velke Lhote zostaje Štĕpán Csétsi Nagy, aby zdyscyplinować zborowników wydawał nieraz kuriozalne zarządzenia np. „Tego którego kościelny dostrzeże drzemać w świętym zborze, winien go za rękę przyprowadzić i postawić przed kazalnicę”. W 1786 roku zbudowano drewnianą plebanię, a dom modlitwy w latach 1786-88 uzyskał swój obecny wygląd. Trzecim pastorem został również pochodzący z Węgier Michael Vámossy. Pierwszym kaznodzieją wywodzącym się z kręgów czeskiej reformacji był szósty z kolei pastor Josef Geržu w 1820 roku. W czasie jego działalności nie omijały ewangelików represje: w 1826 roku urządzono rewizje u 3 co znamienitych zborowników i zarekwirowano im modlitewniki i inne książki religijne, sam pastor w grudniu 1837 roku był aresztowany i zakuty do kajdan i w dyby, za to że pozwolił na cmentarzu na śpiew na pogrzebie. W 1848 roku zbudowano murowaną plebanię, przy wydatnej pomocy Funduszu Gustawa Adolfa. Do zboru w Velke Lhote należała Mała Bystřice i Střitež, gdzie od lat 60-tych XIX w. - do dziś przechowywane są wszystkie dokumenty archiwal- wrzesień 2012 ne zboru ligockiego od jego powstania w 1782 r. Od swego początku siedzibą zboru była Velka Lhota, aż w roku 1866, kiedy to uchwalono budowę kościoła i plebanii w Střitežu, a z chwilą ich wybudowania (kam. węg. 29.06.1868, pośw. 29.06.1876) przeniesiono siedzibę tamże. Stan taki nie odpowiadał jednak ligocanom i wkrótce potem utworzyli ponownie zbór własny – reerygowany 18 listopada 1872 roku. Z zamierzchłych czasów przetrwały jeszcze do niedawna nast. obyczaje: a) Pogrzebowy – Porządek pogrzebu przewiduje funkcję śpiewaka, a trumna nie była wnoszona do kościoła, gdzie odprawiane jest nabożeństwo, a pozostawała w krużganku b) Modlitwa - Do roku 1934 zbór klęczał w czasie modlitwy. c) Wieczerza Pańska – Zgłoszenia do WP w formie zapisu po nabożeństwie, przez 3 kolejne niedziele przed planowanym przystąpieniem do Wieczerzy Pańskiej. Drewniany dom modlitwy w Velke Lhote pozostał do dziś, takim jakim go zbudowano w 1786 roku. Nie posiada dzwonnicy, jego okna są umieszczone wysoko, z dwu stron obiegają go na zewnątrz ganki. Podobny wygląd miały inne drewniane domy modlitwy o których będzie mowa. Wnętrze obiegają dookoła jednopiętrowe empory, wejście było od cmentarza, dziś główne wejście jest od drogi na dłuższej ścianie, naprzeciw wejścia umieszczona centralnie jest kazalnica, a na środku okrągły stół z biblią. Pobielone ściany z niebieskawo-szarymi ławkami i sączącym się światłem przez malutkie okna, sprawiają że panuje tutaj doskonała harmonia światła i kolorów, sentencje biblijne na ścianach i suficie, zapach starego drewna i niesamowity spokój sprawiają, że można łatwo przenieść się myślami w czasie o przeszło 200 lat. 51 wieœci wy¿szobramskie Z Dzięgielowa English Bible Camp Leży w samym środku USA. Jego symbolem jest kwiat słonecznika. Słynie z rolnictwa. Jeśli pamiętacie historię Dorotki Gale, która dotarła do krainy Oz – to właśnie tam mieszkała na farmie z wujkiem i ciocią. O czym mowa? O stanie Kansas. Stamtąd (dokładnie z Kansas City) przyjechali do nas w tym roku wolontariusze prowadzący English Bible Camp. A konkretnie w Dzięgielowie byli z nami: Pastor Mark – (nie mylić z naszym pastorem) , Mourice, Jennifer i Cori, to z nimi spędziliśmy intensywny tydzień, poznając język angielski oraz prawdy biblijne. Dzień zaczynaliśmy wspólnym spotkaniem o 9:30 – był to czas na wspólny śpiew i wspólną podróż. Tak! Właśnie podróż, ponieważ tematem przewodnim 52 było hasło „Amazing Desert Journey” – nasze życie przyrównane zostało do podróży, podczas której czekają nas wyzwania, trudy, pokusy, ale też nadzieja i radość z tego, że nie jesteśmy w tej drodze sami. Towarzyszy nam wspaniały przewodnik, którym jest Bóg! To On daje nam nadzieję, zaspokaja nasze potrzeby, daje siłę, aby przezwyciężać pokusy, mamy też radość z tego, że miejscem, gdzie kończy się ta podróż, jest Niebo! Specjalnym bonusem porannych spotkań była nauka Modlitwy Pańskiej po angielsku – to z niej zaczerpnięte były prawdy przewodnie na każdy dzień. Jak zawsze podczas obozów, jakoś tak samoistnie towarzyszy nam „muzyczny hit” – w tym roku to z pewnością piosenka I am C-H-R-I-S-T-I-A-N. Tak tak, tu chodzi o spelling – z początku było z tym trochę kłopotu ale pod koniec każdy uczestnik spelował na szóstkę! Następnie w grupach wiekowych kontynuowaliśmy przygodę z angielskim. Trochę na poważnie i trochę na wesoło. Po dobrym obiadku nie zabrakło zabaw na świeżym Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) powietrzu. Dzięki temu, że pogoda nam sprzyjała, odbywały się nasze ulubione water games! Dla tych którzy cenią sobie prace plastyczne, szczególnym momentem dnia były –crafts (po naszemu krafty) każdego dnia nowe pomysły na coś ładnego np: zaplatany kubeczek po jogurcie, kolorowy motyl z filtra do kawy itd…Tymi pomysłami dzieliła się z nami ciocia Jennifer. Dzień kończyliśmy o godzinie LOTE & GTE 16:00. Wtedy to nasze plakietki z imionami lądowały na stoliku, ażeby następnego dnia z rana powrócić na szyję obozowicza lub obozowiczki. I tak jak to zwykle bywa w lecie, w szczególności zaś w wakacje – czas płynął tak szybko, że ani się obejrzeliśmy, a to już ostatni dzień ! W sobotę rano przyszedł czas zakończyć nasze wspólne podróżowanie. Kto wie? Może jeszcze się kiedyś spotkamy? Dagmara Mielke SPTE Liceum Ogólnokszta³c¹ce i Gimnazjum TE Miły czas wakacji już się kończy, więc pora poinformować Czytelników o przygotowaniach do roku szkolnego 2012/2013! Nim jednak powiemy o bliskiej przyszłości, kilka słów o wynikach egzaminów maturalnych w części pisemnej, które nasi absolwenci otrzymali 29 czerwca. Wszyscy zdali, a z wyników możemy być zadowoleni. W części pisemnej średnie wyniki w przeważającej liczbie przedmiotów były wyższe od średniej krajowej, np. z informatyki na poziomie rozszerzonym o 34%, z biologii na poziomie rozszerzonym o 24,8% wyższe, na poziomie podstawowym z matematyki o 28,9%, j.angielskiego o 26,2% wyższe. Najwięcej 100% wyników, czyli maksymalną liczbę punktów, zdający osiągnęli z j.angielskiego na poziomie podstawo- wrzesień 2012 wym – 9 osób. Poza tym maksymalną liczbę punktów otrzymała 1 osoba z matematyki na poziomie podstawowym i 1 osoba z j.polskiego na poziomie rozszerzonym. Okręgowa Komisja Egzaminacyjna w Jaworznie na swojej stronie internetowej umieściła średnie wyniki z obowiązkowych przedmiotów maturalnych na poziomie podstawowym wszystkich szkół województwa śląskiego, czyli ponad 800 szkół średnich. Możemy być dumni z naszych uczniów. Wyniki LOTE z języka polskiego plasują nas na 4 miejscu (25 w 2011r.) w województwie, a gdyby odrzucić wyniki dwóch szkół dla dorosłych, gdzie zdawała tylko jedna osoba, to byłoby to 2 miejsce! Wyniki z języka angielskiego na poziomie podstawowym plasują nas na 7 miejscu (4 w 2011 r.), ale znowu, gdyby odjąć jedną szkołę dwujęzyczną oraz dwie 53 wieœci wy¿szobramskie dla dorosłych, gdzie też zdawała tylko jedna osoba, to możemy przyjąć, że uzyskaliśmy 4 pozycję w województwie. Matematyka – uzyskaliśmy tutaj 15 pozycję (16 w 2011r.) w województwie, a wyprzedziły nas szkoły głównie ukierunkowane na przedmioty ścisłe. Maturzystom i nauczycielom przygotowującym ich możemy raz jeszcze pogratulować. A przed nami nowy rok szkolny 2012/2013. W wyniku naboru do Gimnazjum Towarzystwa Ewangelickiego przyjęto 42 osoby, z czego 27 przeszło ze Szkoły Podstawowej Towarzystwa Ewangelickiego (64%). Wychowawczyniami pierwszoklasistów będą: mgr Dorota Kisiała, mgr Izabela Kubicius. Zainteresowanie do klas pierwszych LOTE było tak duże, że podjęliśmy decyzję o utworzeniu aż trzech klas pierwszych (drugi raz w niemal 20-let- niej historii szkoły). Łącznie w 3 klasach pierwszych uczyć się będzie 62 uczniów z czego 47 to absolwenci z GTE (75%). Wychowawcy to: mgr Beata Bobola, mgr Katarzyna Słupczyńska, mgr Grzegorz Przybyła. W LOTE i GTE łącznie będzie się uczyć 267 uczniów. Dzięki dobremu naborowi w naszych szkołach liczba godzin lekcyjnych nie zmieniła się w stosunku do ubiegłego roku, i tym samym nie trzeba było podejmować decyzji o zwolnieniu nauczycieli. Taka konieczność wystąpiła w wielu szkołach w kraju, a także w naszym powiecie. Uczniom i nauczycielom życzę powodzenia w nowym roku szkolnym. Niech Pan błogosławi wszystkie nasze działania i niech się darzy. Lidia Pałac Pomyślne żniwa Bez łaski Panie, Twej nie wyda plonu niwa; Twym także darem jest, gdy są pomyślne żniwa. Bo chociaż rolnik wciąż nie szczędzi swoich sił, Plon wtenczas tylko ma, gdyś mu pomocą był. Tyś zsyłać raczył nam deszcz na uprawne pola, Ożywcze światło zaś i ciepło miała rola, Bujnegoś zboża strzegł od gradu i od szkód. Ach, hojnieś przez to Twój obdarzył wierny lud. Niech pomni każdy z nas, że litość Twa bez miary Biednego także chce zasilać swymi dary. Niech każdy dzieli się z ubogim chlebem swym i z nim raduje się błogosławieństwem Twym. 54 Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) Chóry, muzyka ... Chór Misyjny w Ustroniu - Dobce Niedzielę 8 lipca Chór Misyjny przeznaczył na wycieczkę do Ustronia-Dobki połączoną z usługą w kaplicy, z okazji 2 rocznicy powstania filiału kościoła w Ustroniu. Trzy lata temu budynek szkoły podstawowej w Dobce przeszedł na własność parafii. Utworzono dom mo- wrzesień 2012 dlitwy – kaplicę, z nabożeństwem w każdą niedzielę. Nabożeństwo rocznicowe, przy sprzyjającej pogodzie, odbyło się na placu, przed budynkiem. O godz 9.30 rozpoczął się poranek pieśni i muzyki religijnej. Wystąpił Chór Misyjny z Cieszyna, Chór Mieszany z Ustronia-Polany i Orkiestra Diecezji Cieszyńskiej. Wykonawców powitał opiekun filiału ks. Michał Matuszek, wikariusz z Ustronia-Polany. Nasz chór zaśpiewał dwie pieśni: „Na skale Kościół stoi” i „Ach ześlij Panie przebudzenie”. Nabożeństwo rozpoczęło się o godz. 10.00 występem miejscowego chóru i powitaniem zaproszonego gościa ks. Wojciecha Froehlicha, który przyjechał aż ze Słupska (należącego do Diecezji P o m o r s k o - Wi e l kopolskiej) z żoną (dobczanką) i dzieckiem. Liturgię prowadziło trzech księży: ks. Piotr Wowry z Ustronia, ks. Michał Matuszek i ks. Wojciech Froehlich, który wygłosił kazanie na podstawie tekstu z I księgi Mojż. 12, 1-4a. 55 wieœci wy¿szobramskie Po kazaniu nasz chór zaśpiewał dwie pieśni: „Boże Ojcze”, „Słowem Swym”, a orkiestra uświetniła uroczystość. Parafianie licznie uczcili rocznicę, co nas szczególnie ujęło. Po nabożeństwie zostaliśmy zaproszeni na kawę i ciasto. Pospacerowaliśmy też sobie po uroczej „Dolinie Ciszy” w Dobce, a obiad zjedliśmy w Ustroniu-Jaszowcu w „Karczmie Jaszowianka”. Następnie wyjechaliśmy autokarem na Równicę, na której zagospodarowanie szczytu zmieniło się ogromnie. To już nie jest cicha polana z małym schro- niskiem, wspomnienie naszej młodości…! Warto to zobaczyć! Nie udało nam się jednak skorzystać z otwartej niedawno Pijalni Wód, wróciliśmy więc do domu. Była to miła, krótka i pożyteczna wycieczka, którą bardzo miło wspominamy i dziękujemy Panu Bogu, że szczęśliwie wróciliśmy do swoich domów. P.S. Dla zboru w Słupsku przekazaliśmy 20 płyt z nagraniem pieśni naszego Chóru – „Chwalcie, chwalcie”. E. Cz., Z. W. Tym razem Tarnowskie Góry Jak co roku mali chórzyści z „Hosanny” mają okazję pojechać na wycieczkę, będącą nagrodą za całoroczną pracę. Tym razem punktem docelowym były Tarnowskie Góry. W niedzielę 10 czerwca o godz. 8.00 wszyscy zebrali się na Placu Kościelnym w Cieszynie, gdzie po sprawdzeniu listy obecności i modlitwie ks. T. Chudeckiego wyruszyliśmy w drogę. Po dwóch godzinach jazdy dotarliśmy do celu. Pierwszy punkt wycieczki to usłużenie śpiewem w trakcie nabożeństwa w zabytkowym kościele Zbawiciela. W tym miejscu warto wspomnieć, że Parafia luterańska w Tarnowskich Górach sięga swymi korzeniami czasów Reformacji. Stanowi ona pozostałość po wielokulturowej przeszłości 56 miasta. Obecnie funkcjonująca parafia w tym mieście jest najstarszą na Górnym Śląsku, gdyż powstała jako pierwsza z górnośląskich parafii luterańskich po roku 1742, gdy pruskim zarządzeniem królewskim zezwolono na ponowne zakładanie kościołów ewangelickich. Kościół Zbawiciela wybudowano w 1780 roku. Po II wojnie światowej przy parafii pozostał tylko kościół i budynek przy ul. Stalmacha, oraz działka na nowy cmen- Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) tarz. Pozostały majątek, w tym plebania znajdująca się przy rynku, zdewastowana i rozebrana w 1974 r., nigdy nie została zwrócona. Dzisiejsza społeczność ewangelicka w Tarnowskich Górach jest niewielka. W kościele przywitał nas proboszcz administrator Parafii ks. Sebastian Mendrok . W trakcie nabożeństwa z akompaniamentem instrumentów chórzyści odśpiewali cztery pieśni. Wprawdzie ilość uczestników nabożeństwa była niewielka, ale mimo tego usłyszeliśmy wiele ciepłych słów podziękowania. Po nabożeństwie ks. Mendrok zaprosił nas do Salki Parafialnej na poczęstunek. Tam też usłyszeliśmy krótką historię kościoła i tarnogórskich podziemi. Po części „roboczej” nadszedł czas na przyjemności. Pojechaliśmy do zabytkowej Kopalni Srebra. Do dnia dzisiejszego po dawnym górnictwie tarnogórskim pozostał ogromny podziemny labirynt w postaci wyrobisk, korytarzy, komór i chodników o łącznej długości około 150 km. Dla turystów udostępniono ok. 2 km chodników. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od zapoznania się z historią kopalni wrzesień 2012 57 wieœci wy¿szobramskie w jej naziemnej części w multimedialnym muzeum. Pan przewodnik cierpliwie odpowiadał na nasze pytania. I wreszcie najbardziej oczekiwana chwila – zjazd 40m pod powierzchnię ziemi. Z podszybia szybu „Anioł” można wejść w labirynt chodników. Zwiedzaliśmy kolejno Komorę Srebrną i Komorę Zawałową, Wchodząc w chodnik wysoki transportowy minęliśmy Źródełko z cudownie krystaliczną wodą, a dalej była komora „Niska” największa w tym rejonie o powierzchni 2000 metrów kwadratowych, ale też zarazem jest najniższa, gdyż sięga jednego metra wysokości. Stąd już tylko był krok do zasypanego szybu „Szczęść Boże”, z zawieszonym kubłem wyciągowym. W rejonie podszybia krzyżują się na różnych poziomach wyrobiska chodnikowe zachowane w stanie pierwotnym. Schodząc poniżej doszliśmy do przystani chodnika wodnego, który przepłynęliśmy łodziami do trzeciego szybu zwanego „Żmiją”. Długość trasy wodnej to 270 m, a głębokość koryta chodnika wodnego około 80 cm. Następnie jeszcze przeszliśmy kilkoma chodnikami i pod wrażeniem 58 ciężkiej pracy tarnogórskich gwarków wyjechaliśmy na powierzchnię. Dla ciekawskich pozostał jeszcze do zwiedzania Skansen Maszyn Parowych. Dzień dobiegał końca i pozostał nam już tylko powrót do domu. Z tego miejsca chcielibyśmy serdecznie podziękować naszej pani dyrygent, która kolejny raz przygotowała ciekawą wycieczkę. Odwiedź naszą stronę: Uczestnicy http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) Młodzież, dzieci Śladami zabytków Cieszyna W dniu 24 czerwca br. odbyła się wycieczka dzieci ze szkółki niedzielnej z Cieszyna. W tym roku celem naszej wędrówki był Cieszyn. Nasze zwiedzanie rozpoczęliśmy pieśnią „Mój Pan drogę zna” i modlitwą. Aby wiedzieć, dokąd się udamy musieliśmy rozwiązać rebus. Zatem naszym pierwszym celem była Studnia Trzech Braci. Tam otrzymaliśmy krzyżówkę, która składała się z różnych rzeczy związanymi z historiami biblijnymi lub życiem chrześcijanina. Jak wynikało z hasła, kolejnym celem było muzeum wrzesień 2012 59 wieœci wy¿szobramskie Drukarstwa. Po obejrzeniu wystawy każdy mógł na pamiątkę „wydrukować” swój rysunek. Potem otrzymaliśmy ostatnią wskazówkę. Po ułożeniem puzzli uzyskaliśmy obraz Wieży Piastowskiej, gdzie się wszyscy udaliśmy. Wspinaczka na szczyt była trudna, ale widok całego Cieszyna z góry był tego warty. Na zakończenie udaliśmy się do cukierni „Bajka”, gdzie każdy otrzymał słodką nagrodę w postaci lodów. Myślę, że wszystkim wycieczka się podobała. Już się cieszę na kolejną w przyszłym roku. Maria Chudecka 60 Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) Tydzień Dobrej Nowiny w Parafii Cieszyńskiej: ... w Cieszynie Pierwszego dnia podzieliliśmy się na grupy. Każda miała mieć swoją nazwę, flagę i okrzyk. Codziennie dzieci mogły wykazać się swoimi umiejętnościami sportowymi i plastycznymi. Wspólnie nauczyliśmy się hymnu, który towarzyszył nam przez całe pięć dni i motywował każdego do pracy. Wielką radość sprawiała nauka wersetów biblijnych o zawodach (1Kor. 9,24-25). Ostatniego dnia graliśmy w podchody. Przy każdym stanowisku należało odpowiedzieć na pytanie dotyczące historii Eliasza oraz wykonać, np. rzuty karne czy skakanie na skakance. Myślę, że ten tydzień W związku z tym, iż w tym roku odbywało się Euro 2012, Olimpiada, tegorocznym tematem Tygodnia Dobrej Nowiny były Igrzyska Olimpijskie. Dzieci spotykały się w pierwszym tygodniu wakacji od 2 do 6 lipca br. Codziennie o godz. 9.00 przychodziły do salki szkółkowej, aby tam mile spedzić dzień... wrzesień 2012 61 wieœci wy¿szobramskie dał wszystkim wiele radości i satysfakcji. Klaudia Białończyk 62 Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) ... w Bażanowicach W dniach od 6 do 10 sierpnia w Bażanowicach odbywał się Tydzień Dobrej Nowiny. Każdego dnia o godzinie 9:00 grupa dzieci w wieku od 5 do 12 lat spotykała się w Kościele Św. Trójcy. Ponieważ w tych dniach odbywały się igrzyska olimpijskie w Londynie, tematem tegorocznych spotkań również były Igrzyska Boże Igrzyska. W tych Igrzyskach naprzeciw siebie stanęły drużyny Eliasza i króla Achaba. W ciągu tych dni dzieci poznały historię życia Bożego proroka Eliasza. Ponadto każdy dzień rozpoczynał się od zapalania olimpijskiego znicza. Dzieci mogły też słuchać wywiadów prze- wrzesień 2012 63 wieœci wy¿szobramskie prowadzanych ze sportowcami. Oprócz tego było dużo śpiewu oraz nauka wersetu przewodniego. Codziennie na dzieci czekały przygotowywane na miejscu posiłki. Były kanapki, grzane kiełbaski i pyszne ciasta upieczone przez mamy. Nie zabrakło gier i zabaw na świeżym powietrzu. Były też zajęcia plastyczne, na których dzieci, między innymi, wykonały makiety wioski olimpijskiej, z plasteliny ulepiono maskotki olimpijskie, a na zakończenie każdy przygotował dla siebie medal. W ostatnim dniu zorganizowana została wycieczka. W tym roku dzieci wraz z opiekunami pojechały do parku westernowego w Żorach. Tam, wśród licznych atrakcji, dzieci mogły poszukiwać złota, zdobyć ściankę wspinaczkową, wydoić krowę, po- 64 strzelać z łuku itp. Jednak największą atrakcją był family coaster. Można też było podziwiać niebo w specjalnej kuli parowej. Ci bardziej odważni wybrali się do kina 5D i 6D. Na łamach Wieści Wyższobramskich pragnę serdecznie, jeszcze raz, podziękować za pomoc w organizacji tegorocznego Tygodnia Dobrej Nowiny. Odwiedź naszą stronę: Janina Szalbot http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) ... w Puńcowie W dniach od 07 do 10.08 br. w naszym puńcowskim filiale odbywały się DNI DOBREJ NOWINY dla dzieci. W tym roku temat przewodni spotkań brzmiał ,,STWORZENI BY WIELBIĆ”. Dzieci poznawały ciekawe historie biblijne, z których to dowiadywały się w jaki sposób części naszego ciała; ręce, nogi, usta, oczy mogą wielbić i chwalić Pana Boga. Piosenka, która im towarzyszyła każdego dnia i chętnie była śpiewana nosiła tytuł „Bądź uważny...” Słowa w niej zawarte mówią o tym, że musimy być czujni na to co mówią nasze usta, na co patrzą nasze oczy, co robią nasze ręce i dokąd idą nogi, ponieważ Pan Bóg z nieba spogląda jak nasza wiara wygląda. Uczestnicy tygodnia mieli także możliwość posłuchania opowieści misyjnej w której to poznali losy pisarki Fanny Crosby. Fanny, wrzesień 2012 65 wieœci wy¿szobramskie pomimo tego, że była osobą niewidomą, napisała kilkadziesiąt pięknych pieśni dzięki którym wielu ludzi poznało Pana Boga. Niektóre z nich znajdują się w naszym śpiewniku kościelnym np. „Ujmij mą dłoń” i „Nie omijaj mnie o Zbawco”. Oprócz modlitwy, śpiewu, historii biblijnych, dzieci uczyły się na pamięć wersetów oraz wykonywały różne prace plastyczne, które związane były z tematem danego dnia. Nie obyło się również bez konkursów. Pogoda w tym tygodniu dopisywała, więc dzieci miały też okazję pobyć na świeżym powietrzu, pograć w różne gry,zagrać w piłkę na boisku oraz pomalować kredą. Dla naszych milusińskich przygotowany był nie tylko pokarm dla duszy ale także dla ciała. Dzieci delektowały się różnymi smakołykami, kanapkami, deserami i domowym ciastem. Dziękujemy Bogu za błogosławieństwo, jakim nas obdarzał podczas całego tygodnia, pani Ewie, Karinie i Natalii za poświęcony czas i za jego zorganizowanie ,dzięki czemu dzieci mogły zbliżyć się do Pana Boga i lepiej Go poznać, zaś mamom dziękujemy za pyszne ciasta. Już dzisiaj zapraszamy wszystkie dzieci na szkółki niedzielne, zaczynamy już od września. Do zobaczenia! 66 Grażyna Smoter Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) KĄCIK dla DZIECI Bożena Harwot-Podżorska Drogie Dzieci Właśnie nadszedł czas, by powiedzieć słowa: „WITAJ SZKOŁO”. Po wielu wakacyjnych przygodach wracamy do szkoły, by spotkać się z koleżankami i kolegami, by uczyć się i poznawać. Równocześnie z zajęciami w szkole rozpoczną się lekcje religii, podczas których będziemy poznawać losy bohaterów biblijnych i mówić o tym, jak wspaniały jest nasz Bóg. Pamiętajmy też, że w niedzielne poranki czeka na nas szkółka niedzielna. Wszystkie dzieci są też zaproszone na próby chórków dziecięcych. Serdecznie was zapraszamy! Życzę wam, aby ten rok szkolny obfitował w Boże Błogosławieństwo. Niech Pan Bóg was wspiera i prowadzi! Myśl także o innych Pewien lekarz, misjonarz, operował niewidomego Murzyna. Operacja oczu udała się. Co to była za radość dla pacjenta. Szczęśliwy wrócił do swej rodzinnej wioski. Minęło kilka tygodni. Pewnego ranka misjonarz ujrzał ze zdziwieniem niezwykły pochód, kierujący się do szpitala misyjnego. Czterdziestu ośmiu nie- wrzesień 2012 widomych podążało długim szeregiem, jeden za drugim, trzymając się grubego sznura, którym kierował idący na przedzie ów człowiek uleczony niegdyś przez misjonarza. Okazało się, że zaraz po wyleczeniu człowiek ten udał się na wędrówkę po całej okolicy i zebrał po wioskach i osadach wszystkich niewidomych. Sam do- 67 wieœci wy¿szobramskie znał wielkiego szczęścia i chciał to szczęście dać także innym. Drogie dzieci, weźcie sobie z niego przykład! Niech każde dziecko, które poznało Pana Jezusa i może się cieszyć z tego, że o Nim słyszy na lekcjach na- uczania kościelnego czy na nabożeństwach dla dzieci, przyprowadzi do Pana Jezusa te dzieci, które jeszcze o Nim nic nie wiedzą. Opowiedzcie im o lekcjach i nabożeństwach dla dzieci. Zabierzcie je z sobą! Ostatni raz Historia, którą przeczytacie, nie jest wymyślona. Wydarzyła się ona naprawdę. Właściwie nie ma w niej nic szczególnego — są to sprawy, które przeżywacie w szkole czy w domu ze swoimi koleżankami. A więc słuchajcie. Trrrrrr — zadzwonił szkolny dzwonek. Trzydzieści dziewczynek z ulgą zamknęło książki. Lekcja historii była bardzo interesująca, lecz na dworze tak cudnie świeciło słońce, a przez otwarte okno dolatywały wesołe głosy. Piękna pogoda nęciła. — A więc powtórzycie na jutro ostatnie tematy. Będziemy pisać klasówkę. Głos nauczycielki był chłodny i ostry. Potem z lekkim skinieniem głowy i jak zawsze poważnym wyrazem twarzy opuściła klasę. — Nie życzy nam chwili wolnego czasu — powiedziała niezadowolona Ina. — Nie ma dla nas najmniejszego zrozumienia. Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko nauczyć się na pamięć tych ostatnich tematów. Inaczej przy jej wymaganiach będzie kiepsko. Genia także spakowała książki i zamyślona, wymachując teczką, opuściła szkołę. Dopiero od kilku tygodni była uczennicą szkoły średniej. Wszystko było tutaj dla niej nowe. Jej dawne koleżanki poszły swoimi drogami, nie spotykała się już z nimi. W szkole podstawowej stosunki między nauczycielem i uczniami były miłe, a nawet serdeczne. Naukę uważała tam Ge- 68 nia za radość, a nie za przymus. Tutaj było inaczej. Genia musiała się uczyć o wiele więcej aniżeli poprzednio. Stawiano tu już wyższe wymagania. To, że Genia mogła dalej się uczyć, było wielką ofiarą ze strony matki dziewczynki. I Genia chciała wynikami na tę ofiarę zasłużyć. Obiecała to matce, która sama pracowała na utrzymanie swej córki. Ojciec zmarł, kiedy Genia była jeszcze małą dziewczynką. Geni było ciężko w tym nowym otoczeniu. Nie potrafiła przełamać tej sztywnej atmosfery. Czy miała się o to modlić? Modlić? Tak, to było coś nowego w jej życiu. Jak to się stało? Genia nie przeżywała nic szczególnego. To wszystko było proste i zwyczajne. Po konfirmacji dziewczynka chodziła czasem do kościoła. Niedawno na zebraniu młodzieżowym poznała grupkę dziewcząt, które jak Zacheusz przyjęły Pana Jezusa i opowiadały o tym innym. Gdybym mogła być taka radosna, jak one — pomyślała Genia. Później po rozmowie z księdzem i niejednej modlitwie i Genia poszła tą drogą, i stała się dzieckiem Bożym. Z takimi myślami przyszła Genia do domu. Spieszyła się, idąc po schodach na trzecie piętro. Chciała odgrzać obiad, nim wróci matka. Ale co to?... Drzwi nie były zamknięte. Z mieszkania dochodziły głosy. To przecież był... Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) — Janek... Jasiu... ty jesteś! — zawołała dziewczynka z radością i rzuciła się bratu na szyję. Janek, brat Geni, odbywał służbę wojskową. Niespodziewanie przyjechał na urlop. To była radość. Matka również była już w domu. Janek wstąpił do biura i razem wrócili, robiąc po drodze zakupy. Kochana mama zdążyła już zrobić uroczysty obiad. Teraz siedzieli we troje koło stołu i rozpoczęło się opowiadanie. Wszystkie troski szkolne poszły w zapomnienie. Potem Genia posadziła brata w fotelu, matka ułożyła się na kanapce, a sama sprzątnęła kuchnię i przygotowała kawę. A wreszcie zaczęli grać i śpiewać. Janek miał piękny głos i kiedy on śpiewał, każda pieśń brzmiała pięknie. Janek grał przy tym na skrzypcach, a Genia na pianinie. W takiej milej atmosferze popołudnie prędko minęło. I przy całej tej radości Genia zupełnie zapomniała o klasówce z historii. Dopiero rano, następnego dnia, kiedy pakowała książki, przypomniała sobie słowa nauczycielki. Przeraziła się. Co teraz? Przed dziewczynkami stała chłodna i nieprzystępna profesorka. Tak się przynajmniej wydawało Geni. — A więc jesteście wszystkie przygotowane do klasówki, tak? Zamykamy książki. Wierzę w honor klasy, nie będzie żadnego odpisywania. Czy Genia miała coś powiedzieć o odwiedzinach brata i o tym, że nie była przygotowana. Nie odważyła się. Niech ta przykra sprawa idzie swoim torem — pomyślała. Nauczycielka dyktowała pytania. Genia od razu się zorientowała, że sytuacja jest beznadziejna. Na pewno nie napisze dobrego wypracowania. W klasie panowała cisza. Wszyscy pilnie pisali. I Gienia udawała, że pracuje. Jednak jej myśli szukały wyjścia z tej sytuacji. ,,Wierzę w honor klasy" — powiedziała wrzesień 2012 nauczycielka. Dorotka, siedząca obok niej pilnie pisała. Czy powinna spróbować odpisać?... Ale co powiedziałby na to Pan Jezus? — słyszała cichy głos w swym sercu. Zarumieniła się. E, co tam, dawniej też odpisywałaś i wyszłaś na tym dobrze — słyszała inny głos. Pomyśl, jaką ofiarę przynosi mama, nie możesz jej zasmucić złą oceną. To zadecydowało. Genia ostrożnie zerkała na pracę sąsiadki. Nie mogła odczytać wszystkiego, ale kilka zdań przeczytała. Dziewczynka popatrzyła na nauczycielkę. Patrzyła przez okno. Zaufała przecież klasie. Jeszcze chwila wahania u Geni... potem zaczęła pisać! Lekcja się skończyła, zeszyty zostały oddane. Dziewczynki z ulgą i zadowolone Opuściły klasę. Wszystkie z ulgą?... Nie, Genia nie czuła odprężenia, przeciwnie, zdawało się jej, że ten piękny, słoneczny dzień przyćmiony jest gęstą mgłą. Następne dni były dla Geni, mimo obecności brata, prawdziwą udręką. Sumienie nie dawało jej spokoju. Ona chciała się nazywać dzieckiem Bożym, chciała dla Jezusa świadczyć, a odpisywała? Przecież to odpisywanie nie było niczym inym, jak zwykłym oszukiwaniem. Radość i pokój zniknęły z serca. Genia nie mogła nawet czytać swojej Biblii, nie mogła się cieszyć obecnością brata. Czy ma o tym porozmawiać z księdzem? Co mu ma powiedzieć, ona, która chciała naśladować Jezusa, a w szkole odpisywała? I nagle... Genia wiedziała, co uczynić: — Idź do nauczycielki i powiedz, co zrobiłaś. Tak, tak na pewno powiedziałby ksiądz. Lecz czy to było możliwe? Czy nauczycielka ją zrozumie, czy ją zechce zrozumieć. Geni wydało się, że słyszy słowa Iny: — Możesz długo na to czekać... A jed- 69 wieœci wy¿szobramskie nak — Genia przypomniała sobie słowa — nie chodzi o to, żeby nas ludzie zrozumieli, lecz Jezus. W sercu dziewczynki rozpoczęła się zacięta walka. Potem Genia wiedziała już, co ma uczynić. Następnego dnia na pierwszej lekcji była matematyka, na drugiej historia. Przez całą godzinę miała Genia przed sobą nauczycielkę i daremnie szukała na jej twarzy łagodności. Wreszcie dzwonek oznajmił przerwę. Genia zdecydowanym krokiem podeszła do stołu. Serce biło jej gwałtownie. — Chciałabym pani coś powiedzieć — odezwała się cicho. Nauczycielka popatrzyła na nią poważnie. — Chodź ze mną do sali konferencyjnej — powiedziała. A potem stało się coś dziwnego. Nagle oczy pani nie były już zimne i surowe. Z zainteresowaniem słuchała słów dziewczynki. — Pani nam zaufała, a ja odpisywałam... Potem usłyszała spokojne pytanie: — Dlaczego się nie przygotowałaś? Teraz mogła Genia opowiedzieć o przyjeździe brata i pod koniec cicho dodała o tym, jak bardzo się bała swej profesorki. I nie do wiary, oczy pani patrzyły na nią ciepło i serdecznie. Zdumiona Gienia usłyszała; — Zauważyłam, że ostatnio coś przeżywałaś. Pracę oddam ci nie sprawdzoną. Cieszę się, że mi o tym wszystkim powiedziałaś. Genia wyszła z sali konferencyjnej z wielką radością w sercu. To serdeczne zrozumienie pani było dla niej wielkim podarunkiem. Genia wiedziała, że wtedy ostatni raz odpisywała. A oto mała powtórka z lekcji religii 70 Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) wrzesień 2012 71 wieœci wy¿szobramskie Ile zwierząt potrafisz odnaleźć? Pokoloruj obrazek 72 Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) Zapisane w księgach parafialnych Chrzty: 2012-06-03 2012-06-03 2012-06-03 2012-06-03 2012-06-17 2012-06-17 2012-06-17 Śluby: 2012-06-02 2012-06-16 2012-06-16 2012-06-23 2012-06-23 2012-06-30 2012-06-30 Pogrzeby: 2012-06-06 2012-06-13 2012-06-20 2012-06-20 2012-06-23 2012-06-27 2012-06-28 wrzesień 2012 „Odpowiedział Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego.” Jan 3,5 Mia Zofia Górniak Leon Ksawery Górniak Laura Małgorzata Lankocz Julia Agnieszka Cohla Weronika Zuzanna Palowska Oliver Pelar Sandra Oliwia Pinkas Cieszyn Cieszyn Puńców Cieszyn Cieszyn Cieszyn Hażlach Potem rzekł Pan Bóg: „Niedobrze jest człowiekowi, gdy jest sam. Uczynię mu pomoc odpowiednią dla niego”. 1 Mojż. 2,18 Kamil Jakub Staniszewski Cieszyn Agata Barbara Górka Jacek Zdrojewski Cieszyn Agnieszka Honorata Rudkowska Marcin Dziadek Cieszyn Aleksandra Zuzanna Matuszka Michał Maciej Księżak Cieszyn Sylwia Sabina Sęk Paweł Jacek Rzechonek Cieszyn Dorota Maria Bohucka Grzegorz Jan Sroka Cieszyn Joanna Agata Dębinny Łukasz Robert Jeleń Cieszyn Magdalena Jolanta Rucka „Wiem, że Pan ujmie się za biednym, a ubogim wymierzy sprawiedliwość” Ps 140,13 śp. Józef Łysoń śp. Jan Wałaski śp. Helena Turoń zd. Kubala śp. Adolf Rucki śp. Karol Ciosk śp. Tadeusz Władysław Glajcar śp. Wiesława Ewa Żarecka lat 72 lat 78 lat 82 lat 80 lat 85 lat 79 lat 60 Cieszyn Marklowice Bażanowice Cieszyn Cieszyn Cieszyn Cieszyn 73 wieœci wy¿szobramskie Informacje, ogłoszenia Polskie Towarzystwo Ewangelickie 06.09.: godz. 15.00: Klub PTEw Prelekcja: Ks. Karol Teper (125 – lecie urodzin) 13.09.: godz. 15.30 Klub PTEw. Prelekcja: Ks. bp Juliusz Bursche (150 – lecie urodzin) 20.09.: Wycieczka szlakiem jurajskim (Bobolice) 27.09.: godz. 15.00: Klub PTEw n pla ień z s es : Na Wrz ok a r n 12 20 Prelekcja: Michał Bałucki (175 – lecie urodzin) Zastrzegamy możliwość zmian w programie. Szczegóły o naszych imprezach podajemy w osobnych ogłoszeniach. Bliższe informacje pod nr tel. 338 52 37 55 Spotkania Klubu PTEw. odbywają się w sali Macierzy Ziemi Cieszyńskiej przy ul. Stalmacha 14 Biblijne spotkania dla kobiet: - W Zamarskach - drugi poniedzia³ek miesi¹ca, godz.16.00 - W Gumnach - ostatni poniedzia³ek miesi¹ca, godz.17.00. W Zamarskach i Gumnach spotkania prowadzi diakon Anna Kajzar - W Cieszynie - w drugi czwartek miesi¹ca, godz. 17.00, spotkanie prowadzi diakon Aleksandra B³ahut-Kowalczyk - W Marklowicach - pierwszy pi¹tek miesi¹ca, godz. 16.00, spotkanie prowadzi diakon Joanna Sikora - W Ogrodzonej - w drugi wtorek miesi¹ca, o godz. 17.00 spotkanie prowadzi teolog Janina Boruta - Ko³o Odwiedzinowe w Cieszynie - pierwszy poniedzia³ek miesi¹ca, o godz. 16.00 - W Ba¿anowicach- co 2 tygodnie o godz. 16.00 spotkanie prowadzi teolog Romana Szmidt-Król 74 Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) Próby chórów w parafii cieszyńskiej Cieszyn Cieszyn Cieszyn Cieszyn Cieszyn Bażanowice Bażanowice Hażlach Hażlach Puńców Zamarski Zamarski Chór Misyjny Chór Kościelny Chór męski Chór Hosanna Chór Hosanna Chór mieszany Chór dziecięcy Chór mieszany E.G. „Gloria” Chór mieszany Chór męski Chór dzięcy * (M) - młodzież; wtorek środa środa sobota sobota czwartek czwartek piątek sobota poniedziałek poniedziałek piątek (D) - godz. 15.30 godz. 18.00 godz. 17.00 godz. 9.00 (M)* godz. 10.00 (D)* godz. 18.00 godz. 16.00 godz. 19.00 godz. 10.00 godz. 18.00 godz. 19.30 godz. 16.00 Spotkania młodzieży na terenie parafii: Cieszyn Bażanowice Gumna Hażlach Marklowice Puńców Zamarski Ogrodzona piątek niedziela piątek sobota piątek piątek piątek sobota godz. 17.00 godz. 17.00 godz. 19.00 godz. 17.00 godz. 18.00 godz. 18.00 godz. 17.00 godz. 18.00 Godziny Biblijne w parafii: Cieszyn Cieszyn ostatnia niedziela m-ca każda środa godz. 17.00 godz. 17.00 M£ODZIE¯ STUDIUJ¥C¥ I PRACUJ¥C¥ SERDECZNIE ZAPRASZA NA SPOTKANIA, KTÓRE ODBYWAJ¥ SIÊ W KA¯DY WTOREK O GODZ. 18:30, W BUDYNKU PARAFIALNYM PRZY PLACU KOŒCIELNYM 6, W SALI NA II PIÊTRZE wrzesień 2012 75 wieœci wy¿szobramskie Biblioteka i Archiwum im. B.R. Tschammera czytelnia czynna w poniedzia³ki i œrody w godz. 15:30 - 19:00 Zapraszamy do s³uchania programu „Po prostu” codziennie od 21.00 do 21.30 w Radiu CCM: Cieszyn 90,5 FM Ustroñ 107,1 FM www.radio.ccm.pl Audycje dla dzieci, młodzieży, ludzi starszych, całych rodzin. Powieści w odcinkach, rozważanie biblijne, wywiady, reportaże. Muzeum Protestantyzmu czynne w pi¹tki o godz. 14:30 Informacje w kancelarii parafialnej lub w innym dogodnym terminie po uprzednimjego uzgodnieniu tel.: 502495835, e-mail: [email protected], www.biblioteka.cieszyn.orgpl, lub za poœrednictwem Parafia Ewangelicko-Augsburska w Cieszynie, filiał w Hażlachu serdecznie zaprasza na pamiątkę 140-lecia założenia i budowy kościoła w Hażlachu oraz 80-lecie poświęcenia nowego cmentarza Uroczyste nabożeństwo poprzedzone porankiem pieśni religijnej odbędzie się 16 września br. o godz. 9:00 Słowem Bożym służyć będzie Biskup Kościoła ks. Jerzy Samiec 76 Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) Ogólnopolski Zjazd Młodzieży Ewangelickiej Węgrów 28-30 września Jak co roku od kilkunastu już lat młodzież z całej Polski planuje spotkać się, aby wspólnie dać świadectwo swojej wiary i obecności w codziennym życiu Kościoła Luterańskiego w naszym kraju. Tym razem na miejsce zjazdu został wybrany Węgrów. To miejscowość położona na granicy Podlasia i Mazowsza, nazywana miastem „wielu kultur i wyznań” Rok 2012 upływa pod hasłem: „Rok Nowych Wyznań”. Dlatego w czasie seminariów młodzież będzie zachęcana do tego, aby na nowo przyjrzeć się ważnym zagadnieniom, które warto jeszcze raz albo po raz pierwszy przedyskutować. Współczesny świat konfrontuje nas z co rusz innymi wyzwaniami. Również w Kościele stoimy jako młodzi ludzie przed problemami, którym musimy stawić czoła. - OZME może być dobrą okazją do tego, aby tematy, które będą dyskutowane później przenieść na spotkania do naszej parafii. Będąc na zjeździe wypowiedzieć swoje zdanie możemy sprawić, że nie pozostanie w ukryciu... Być może zainspirujemy kogoś innego do zajęcia się naszym pomysłem... - OZME to także ciekawe warsztaty. Tym razem mają zachęcić do spojrzenia na świat, w którym żyjemy w nieco inny sposób. Nie zabraknie także czasu na zadumę w miejscu śmierci Janusza Korczaka i na cmentarzu żydowskim. - OZME to także okazja do wspólnej zabawy i rozmów ze znajomymi z całek Polski. Wszystkie szczegóły zjazdu dostępne są w Kancelarii Parafialnej oraz na stronie Internetowej naszej parafii (wkrótce będą:) zob. też http:// www.mlodziluteranie.pl/ Zgłoszenia proszę przekazywać do kancelarii parafialnej lub bezpośrednio do ks. Łukasza Gasia. Tel. 608 299 833 (Na zjazd będziemy chcieli pojechać wspólnie autobusem, dlatego proszę o jak najszybszą informację, kto jedzie...) Zgłoszenia do 17 września, są promowane tańszym kosztem 75 zł (po 85 zł) wrzesień 2012 77 wieœci wy¿szobramskie Alina Kisiała 43-400 Cieszyn ul. Kościuszki 42 www.alistra.pl; e-mail: [email protected] tel. 502 034 240 BRATYSŁAWA Termin: 29 września 2012 r. W programie: - najciekawsze zabytki stolicy Słowacji – Katedra św. Marcina, Stare Miasto, Plac i Pałac Prymasowski, Brama św. Michała, Niebieski Kościółek - przejażdżka Bratysławskim Tramwajem z komentarzem przewodnika miejskiego, krótki postój na Bratysławskim Zamku - rejs statkiem po Dunaju do ruin średniowiecznego zamku Devin, degustacja słowackich win Koszt: 130 zł/ os. + 20 euro/ os. Cena zawiera: przejazd autokarem wraz z opłatami drogowymi i parkingowymi, opiekę pilota, ubezpieczenie, przejazd Bratysławskim Tramwajem, usługę przewodnika miejskiego, rejs statkiem Dodatkowo płatne: bilety wstępu – ok. 5 euro/ os. Przewidywany powrót ok. 23:00 Jeszcze są miejsca i zapraszamy do zapisu. Pozostała kwota płatna do 20 września 2012 r. Wdowa 59 lat, 170 wzrostu, wykształcenie średnie, pracująca, dzieci mają już swoje rodziny, niezależna, lubi prace na działce, pozna współwyznawcę do lat 65, wysokiego, bez nałogów i zobowiązań. Tel. 693 019 006 Sprzedam działkę budowlaną o powierzchni 31 arów, położoną w Pogwizdowie (wszystkie media). Jstnieje możliwość podziału działki na dwie mniejsze. Tel. 508 326 233 78 Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) UBEZPIECZENIA WARTA, HDI, INTERRISK, COMPENSA, UNIQA, LINK4, PTU, GENERALI, MTU, LIBERTY DIRECT, AVIVA- DIRECT, PROAMA ! Ubezpieczamy: samochody, domy, firmy, koszty leczenia za granicą! Bardzo niskie stawki ubezpieczeń na życie – np. pod kredyt! MOJE RACHUNKI – zapłacisz za prąd, gaz, telefon, itp. PROMOCJA!!! - od 15.09. do 30.11.2012r. WSZYSTKIE PŁATNOŚCI ZA O ZŁ !!! Cieszyn; Plac Wolności 3/6 Goleszów; ul. 1 Maja 4 (były budynek policji) poniedziałek 10 – 16 wtorek 9 – 15 wtorek 16.30 - 18.30 środa - nieczynne środa 9 - 11 czwartek 9 – 15 piątek 10 - 16 Kontakt tel: 33 85 23 481, 667 996 783 MIAŁEŚ KOLIZJĘ, WYPADEK, POTRZEBUJESZ SAMOCHÓD NA CZAS NAPRAWY – ZADZWOŃ! – DOSTANIESZ OD NAS BEZGOTÓWKOWO AUTO ZASTĘPCZE ! POMOŻEMY RÓWNIEŻ ZGŁOSIĆ SZKODĘ I ODZYSKAĆ ODSZKODOWANIE NA OSOBIE, POJEŹDZIE, MAJĄTKU Z WSZELKICH WYPADKÓW! TEL: 604 126 486 Mieszkanie do wynajęcia w Siemianowicach Śląskich, 3-pokojowe, umeblowane, nowoczesne, dostępny Internet, TV kablowa. 9 piętro w bloku. Bardzo dobre połączenie komunikacyjne z Katowicami! Tel. 504 868 497 Przyjmę używaną odzież i buty w dobrym stanie tel. 513 654 662 lub 33 479 63 66 wrzesień 2012 79 wieœci wy¿szobramskie 80 Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) FIRMA ŚWIETLIKI Usługi porządkowe dla firm i domu Oferujemy: Sprzątanie biur i mieszkań, mycie okien Pranie dywanów, wykładzin, tapicerki meblowej i samochodowej Sprawujemy opiekę nad grobami Więcej szczegółów na: www.firmaswietliki.pl Kontakt: Bogumiła i Leszek Sztefka Dzięgielów ,Cieszyńska 29 Tel: 512 635 135 ; 505 146 799 Email: [email protected] wrzesień 2012 81 wieœci wy¿szobramskie HUMOR... Babcia wypełnia papierki w Urzędzie Skarbowym. Wypełnia, wypełnia... Wreszcie wypełniła i oddaje urzędnikowi, a urzędnik: - Ale jeszcze musi się pani podpisać. - A jak się mam podpisać? - No, normalnie. Tak, jak się pani podpisuje w liście. Wiec babcia napisała: "Całuję Was mocno! Babcia Alina" Kancelaria Parafialna w Cieszynie czynna jest: - poniedzia³ek, œroda, pi¹tek - 8.00 do 15.00 - wtorek, czwartek - 10.00 do 17.00 Numer telefonu oraz faxu: 33-857 96 69 Nr konta bankowego: 78 8113 0007 2001 0074 4353 0001 Bank Spółdzielczy o/Cieszyn [email protected] [email protected] Informator Parafialny Parafii Ewangelicko - Augsburskiej w Cieszynie Redaktor naczelna: Beata Macura Kontakt: Tel: 33 857-98-32; Projekt okładki: Korekta: e-mail: [email protected] A. Macura ks. Jan Sztwiertnia dr Jan Schylla Urszula Szmidt Druk: Ośrodek Wydawniczy „Augustana” Sp. z o.o pl. ks. M. Lutra, Bielsko Biała Redakcja nie ponosi odpowiedzialnoœci za treœæ og³oszeñ. Nie zwracamy nie zamówionych materia³ów. Zastrzegamy sobie prawo opracowywania i skracania tekstów. Wszystkie materiay prosimy przesy³aæ do 17 dnia ka¿dego miesi¹ca. Artyku³y przes³ane po terminie nie uka¿¹ siê w Wieœciach. Osoby zainteresowane Informatorem Parafialnym, które z ró¿nych powodów nie potrafi¹ odebraæ go osobiœcie, proszone s¹ o zg³oszenie tego faktu do Kancelarii Parafialnej. Informator zostanie dostarczony pod wskazany adres. 82 Odwiedź naszą stronę: http://www.cieszyn.org.pl Informator Parafialny nr 9/2012 (108) Spis treści: Od Redakcji ....................................................................................................... 1 Rozwa¿anie: Dopuście dzieciom przychodzić do mnie .................................................... 2 Nasza droga we dwoje ....................................................................................................... 4 O modlitwie ..........................................................................................................................8 Wskazania etyczne w postyllo ks. dr. Marcina Lutra ...................................................... 10 Trochę historii ................................................................................................................. 14 Wspomnienie: Anna Klimsza ........................................................................................... 24 WYDARZENIA PARAFIALNE Piknik parafialny w Cieszynie ............................................................................................. 27 25-lecie Kościoła w Marklowicach ...................................................................................... 29 120-lecie Pamiątki Poświęcenia Kościoła w Zamarskach ........................................... 30 Święto w Krasnej .................................................................................................. 32 Ratujmy Nasze organy III Koncert w ramach akcji - Ratujmy Organy Kościoła Jezusowego .................................... 35 Kącik wspomnień - I Wojna światowa ..................................................................... 38 Inne Wydarzenia Z Dzięgielowa: Miłość, która nie ustaje ................................................................................. 40 Z Cierlicka: 80 lat od tragedii lotniczej na Kościelicku-Cierlicko Dolne ........................... 42 Z Iranu: Be omide didar ........................................................................................ 44 Zza Granicy Śladami Parafii „potolerancyjnych na Morawach i w Czechach” ................. 46 Z Dzięgielowa English Bible Camp ............................................................................ 51 LOTE, GTE ...................................................................................................................... 52 Chóry, muzyka... Chór Misyjny w Ustroniu-Dobce .................................................................................. 55 Tym razem Tarnowskie Góry .......................................................................................... 56 M£ODZIE¯ I DZIECI Śladami zabytków Cieszyna ............................................................................................. 58 Tydzień Dobrej nowiny w parafii cieszyńskiej ...w Cieszynie ..................................................................................................................... 61 ...w Bażanowicach ............................................................................................................ 63 ...w Puńcowie ................................................................................................................... 65 K¥CIK DLA DZIECI: Bożena Harwot-Podżorska ....................................................... 67 Zapisane w księgach parafialnych ..........................................................................73 Informacje i ogłoszenia ..........................................................................................74 wrzesień 2012 83 wieœci wy¿szobramskie Cieszyn Bażanowice Gumna Hażlach 02.09 09.09 Niedziela 800 900 1000 830 Nabożeństwo Rodzinne Niedziela Pamiątka Założenia Nab. Żn. Nab. Żn. 1000 830 800 1000 Wrzesieñ 2012 r. 16.09 23.09 Niedziela 800 Pamiątka Założenia 1000 30.09 Niedziela 900 800 07.10 - SpowiedŸ i Komunia Œwiêta Niedziela 900 Nabożeństwo Żniwowe 1000 830 1000 Nab. Żn. 830 800 1000 Nab. Żn. 900 1000 1000 Nab. Żn. Pamiątka Założenia 900 1000 900 1000 900 800 1000 1000 900 1000 830 1000 1000 900 900 Nab. Żn. 1000 1000 830 Nab. Żn. Nab. Żn. Marklowice 830 1030 830 1000 1000 1000 1030 1200 Skoczów Ogrodzona 1000 1000 1030 1200 830 Puńców 1000 1030 1200 Krasna Pamiątka Założenia Zamarski 1030 1200 1000 Szpital Śląski 1200 830 Dom Sp. St. http://www.cieszyn.org.pl Odwiedź naszą stronę: 84