Uczucia oceaniczne (2016)

Transkrypt

Uczucia oceaniczne (2016)
Uczucia oceaniczne
4.8. Osobowość kapitana
Jaki powinien być kapitan? To pytanie zadają nie tylko młodzi kapitanowie,
którzy prowadzą swoje pierwsze rejsy, ale i załogi, które z tymi kapitanami
pływają. W większości kapitanowie uważają, że są świetni, ale nie zawsze ten
pogląd podziela załoga. Co więcej, niektórzy po swoim pierwszym rejsie z danym
dowódcą przysięgają, że nigdy więcej.
Z oczywistych względów na pierwszy plan wysuwają się kwalifikacje żeglarskie.
Kapitan musi się znać na swoim rzemiośle i to niezależnie, czy pływa we flocie
handlowej lub wojennej, czy prowadzi jachty. Wszędzie jest zagrożone ludzkie
życie (bo takie jest morze): kapitan odpowiada za każde, a także za bezpieczeństwo całości, czyli statku.
Ale doświadczenie żeglarskie i talenty związane z żeglugą nie dają prawa,
by mówić o „dobrym” dowódcy. Nie ma określonego stereotypu „kapitana”
(siwa broda, fajka, czapka z „sałatą”?), wiele zależy od okoliczności. Kapitan
z krążownika NATO nie może być porównywany ze skipperem w czarterowym
rejsie w Chorwacji. Są jednak wspólne cechy, o których warto porozmawiać
(nie ma zresztą lepszej rozrywki, niż obgadywać na jachcie swojego kapitana!).
Jacht na pełnym morzu stanowi wyizolowaną społeczność narażoną na różnego rodzaju niebezpieczeństwa i zagrożenia i – podobnie jak w innych wyizolowanych społecznościach – bardzo wiele zależy od lidera. Czasem nawet życie,
a na pewno nastrój załogi.
Takie wyizolowane społeczności to grupy himalaistów, wojskowe jednostki
specjalne, w tym morskie oraz lotnicy i uczestnicy wypraw polarnych – żeby
wspomnieć najbardziej wyraziste. Jest oczywistym, że w grupach tych przywództwo lidera jest niezwykle ważnym elementem powodzenia ich misji.
O ile badaniami dowódców jachtów mało kto się zajmuje, o tyle pilotów i astronautów objęto bardzo szczegółowymi testami. Ich wyniki można z powodzeniem
zastosować do żeglarzy, ponieważ element przywództwa jest bardzo podobny.
Peter Noble w swojej pracy The Mind of a Sailor podaje charakterystykę dobrego pilota, który musi być aktywnym, opanowanym, zorientowanym na sukces
wraz z silnym dążeniem do mistrzostwa. Aktywne przeciwstawianie się niebezpieczeństwom zmniejsza w załodze niepokój, zaś pasywność może sprzyjać poczuciu
bezradności, a nawet paniki. W sytuacjach kryzysowych dobry pilot reaguje w aktywny i praktyczny sposób i to samo dotyczy żeglarza. Warto przy tym wspomnieć,
że wielu zawodowych pilotów uprawia żeglarstwo i radzi sobie z tym świetnie.
132
4. Załogi żaglowców
Dobrych przywódców, zdaniem psychologów, wyróżnia cecha zwana wyrazistością. W tym kontekście wyrazistość to nie tylko zdecydowana postawa, ale
również osobista wrażliwość i wewnętrzne ciepło, wrażliwość na uczucia i odczucia innych, ale też umiejętność słuchania i podejmowania dyskusji, na końcu
zaś samodzielnego komenderowania.
Umiejętności te są ważne przy kierowaniu i dowodzeniu ludźmi; żeglarzom
amatorom (a zdarza się, że i zawodowcom) często ich brak.
A co sprawia, że jakiegoś kapitana określamy słowem „zły”? I tu studia nad
wojskiem i lotnictwem dają asumpt do zastosowania ich wobec żeglarzy. Otóż
pewne cechy są nieodłącznie związane ze złym przywództwem i w efekcie powodują
kiepskie osiągi zespołu i jego niskie morale. Do cech tych, ogólnie nazywanych
negatywnością, należą: emocjonalna oziębłość, słowna agresja, sztywniactwo,
nadmierny krytycyzm i obojętność na uczucia innych.
Przyjrzyjmy się trzem słynnym dowódcom, których nazwiska zna każdy:
Bligh, dowódca Bounty, o którym piszę w innym rozdziale, Shackleton – dowódca Endurance i Scott – polarny podróżnik. Ich cechy miały zasadniczy wpływ
na przebieg wydarzeń.
William Bligh, świetny żeglarz, ale apodyktyczny sztywniak, krytyczny wobec wszystkich i wszystkiego, to dobry przykład typu negatywnego. „Syndrom
Bligha” znamy wśród wielu jachtsmenów, którym miejsce za sterem kojarzy się
z mostkiem kapitańskim, a dowodzenie z wszechwładnym panowaniem nad
jachtem i załogą. Normalny osobnik, najczęściej pan w średnim wieku, rozsądny
i kulturalny, po wejściu na pokład jachtu zmienia drastycznie swoją osobowość –
wykrzykuje komendy, pogania załogę, wytyka błędy i choleruje. Ten typ spotyka
się w szczególności na jachtach czarterowych. Wchodzący na nieznany sobie
pokład kapitan pokrywa niepewność i brak rozeznania, a duma nie pozwala mu
pytać o szczegóły, gdyż zdradzi się z niekompetencją. Stres i niepokój obracają
się w irytację i „wodzostwo”.
Sir Ernest Shackleton swoją sylwetką zbliża się do ideału przywódcy. Mimo
wysokich wymagań, jakie stawiał sobie i innym, potrafił raczej zachęcać innych
niż krytykować. Był wrażliwy na uczucia innych i nastrój panujący w zespole.
W roku 1916, w czasie swojej wyprawy antarktycznej na żaglowcu Endurance,
wyprowadził całą załogę wtedy, gdy statek zgnieciony lodami zatonął. Pozostawił
większość załogi w bezpiecznym miejscu na Wyspie Słoniowej, a sam z paroma
uczestnikami popłynął po pomoc małą łodzią (7 m) na Południową Georgię.
W 16 dni pokonali odległość 800 mil, żeglując w Ryczących Czterdziestkach.
133
Uczucia oceaniczne
4. Załogi żaglowców
Kiedy jeden z załogantów zgubił rękawiczkę, Shackleton zaoferował swoją, a gdy
ten odmówił, zagroził, że wyrzuci rękawiczki za burtę. Potrafił też delegować
swoje przywództwo i gdy zostawiał swojego zastępcę, polecił mu kierować się
własnym wyczuciem i decydować o losach całej grupy według własnej wiedzy.
Mimo nieprawdopodobnych przeciwności jego ekspedycja nie straciła ani jednego człowieka, a jego załoga go uwielbiała.
Robert Falcon Scott dobrze pasuje do angielskiego stereotypu „eleganckiej
porażki”. Prowadził on dwie wyprawy do Bieguna Południowego, który w końcu
osiągnął wraz z czterema towarzyszami 17 stycznia 1912 roku, ale nie był pierwszym – uprzedził go (o 35 dni) norweski podróżnik Roald Amundsen. Zawieje
śnieżne i choroba opóźniły powrót Scotta do bazy i cała ekipa uległa zagładzie
zaledwie parę mil od bezpiecznej przystani – tragiczna historia tej wyprawy
znana jest dzięki dziennikom Scotta i jego towarzyszy. Mimo takiego finału
Scott został angielskim bohaterem narodowym. Jego charakter był odmienny niż
Shackletona – nieczuły na uczucia innych, trzymał się z dala, ale jego niezwykła siła, wytrzymałość i odporność prowadziła innych na granice wyczerpania.
Rzadko kiedy rozmawiał o swoich planach, nie mówiąc już o dyskusji, a także nie
zamierzał delegować swoich uprawnień na innych. Dla przykładu: opuszczając
bazę wypadową, pozostawił tak jednoznaczne rozkazy i polecenia, że opóźniły
one akcję ratowniczą i przyczyniły się do śmierci grupy wypadowej. Taki typ
mocnego i dominującego charakteru jest zdolny do osiągania niezwykłych
sukcesów w trudnych okolicznościach, ale też nie pozwala wykorzystać pełnego
potencjału całego zespołu. Niewątpliwie Scott bardziej pasowałby na samotnego
żeglarza niż na kapitana żaglowca.
Jakie więc cechy określają „dobrego kapitana”? Odpowiednie określenia to:
kompetentny, spokojny, zdecydowany, przyjacielski, dopuszczający dyskusje i potrafiący delegować swoją władzę na oficerów i poszczególnych członków załogi.
O ile jednak doświadczeni skipperzy są pewni siebie, zdecydowani i wydają
się opanowani (choć nie zawsze tak się czują), o tyle dyskusja, przyjacielskość
i delegowanie uprawnień w ciasnocie małego jachtu przychodzi im z trudem.
W rezultacie dość często mamy do czynienia z niskim morale załogi, kiepską
pracą zespołu i napięciami rosnącymi w miarę upływu czasu.
Stworzenie dobrego nastroju na pokładzie żaglowca nie jest dziełem przypadku
czy jakichś wrodzonych talentów – trzeba poświęcić wiele uwagi i wysiłku, żeby
taki rezultat uzyskać. Oznacza to, że kapitan musi nie tylko prowadzić statek, ale
też „nawigować” załogą, okazując umiejętności dyplomatyczne.
Gdy napięcie rośnie, a dzieje się tak zawsze po upływie krótszego lub dłuższego czasu, skipper musi delikatnie i taktownie interweniować, zanim napięcie
nie osiągnie krytycznego punktu i nie wybuchnie awanturą.
Kapitan musi umieć delegować swoje uprawnienia, by każdy czuł się nie
tylko wykonawcą poleceń, ale był też zdolny do samodzielnych decyzji, co da
mu poczucie osobistego sukcesu i pewnej autonomii.
Umiejętność dyskusji nad planami rejsu czy jego poszczególnych etapów,
to nie oznaka słabości, ale raczej siły i pewności. Czasem udaje się skorzystać
z doświadczenia innych i nie jest wstydem przyznanie, że w jakiejś dziedzinie ktoś
ma bogatsze doświadczenia – uczestnicy dyskusji nabierają wtedy przekonania,
że ich głos też miał jakieś znaczenie.
Na zakończenie kwestionariusz niepretendujący do poważnego testu psychologicznego, który wypełniać mogą i kapitanowie, i załoganci. Interesujące
może być porównanie wyników – doświadczone załogi mogą mieć nieco słabsze
wyniki niż doświadczeni kapitanowie, ale profil psychologiczny dobrego żeglarza
jest podobny i dla najniższych, i dla najwyższych stopni.
134
135