LUZIK 2 (25) marzec kwiecień 2012

Transkrypt

LUZIK 2 (25) marzec kwiecień 2012
1
L U Z I K
Numer 2 (25)
marzec - kwiecień 2012
cena: 1zł
Gazeta szkolna Zespołu Szkół nr 1 Liceum Ogólnokształcące im. Kazimierza Wielkiego w Wałczu
Rozmowa miesiąca
ze złotą kobietą
s t r. 3
W NUMERZE:
Od redakcji.................................. 2
Wywiad ze złotą kobietą..............3
Nowinki z gabinetu......................5
Mistrz Ortografii...........................6
Warsztaty muzyczne....................7
Studniówka...................................9
Alice’s Buttons............................10
Zostań stypendystą....................11
Polska szkoła matematyczna.....12
Nasza twórczość.........................14
Recenzje.......................................22
Kącik maturzystów......................16
2
Od Redakcji
Drodzy czytelnicy
Wiosna przyszła !Święta przed nami!
Radosnego optymizmu, słońca i pogody ducha,
Spokojnych Świąt Wielkanocnych
Życzy Redakcja
Redakcja:
Skład redakcji:
Paulina Konta
Klaudia Michielus
Paulina Rudel
Agata Winiecka
Iza Żylińska
Nauczyciel koordynator:
mgr Jadwiga Iwaszkiewicz,
Skład i łamanie:
mgr Jadwiga Iwaszkiewicz
Pomoc edytorska:
mgr Barbara Sikora
3
Rozmowa miesiąca
ROZMOWA
Z
MGR
SYLWIĄ
GROCHOWICKĄ-POLAK,
FILOLOGIEM KLASYCZNYM,NAUCZYCIELEM–BIBLIOTEKARZEM
ATEN WAŁECKICH
LUZIK: Jaka jest najstarsza książka w naszej bibliotece?
p.S.G-P.Mamy w naszej bibliotece niewielki zbiór książek z końca XIXw. , niektóre z nich
nie są dokładnie datowane, ale z tych, które mają zaznaczony rok wydania najstarsze są
„Pogadanki o gwiazdach” tajemniczego autora Fr. Xaw. T. Ukazały się one w Poznaniu w
wydawnictwie ks. Franciszka Bażyńskiego w roku 1877.
LUZIK: Która książka jest rekordzistką, która cieszy się największą popularnością
wśród czytelników?
p.S.G-P Trudno wskazać taką książkę, dlatego że w komputerowej bazie danych, która od
roku 2000 jest jedyną bazą naszej biblioteki, nie przechowuje się takich – pozornie zbędnych
– informacji. Z doświadczenia jednak wiem, że popularność pewnych książek związana jest z
realizacją programu szkolnego i tak we wrześniu najpoczytniejsza jest „Mitologia” Jana
Parandowskiego oraz „Król Edyp” Sofoklesa - wszyscy pierwszoklasiści chcą te książki
chociaż wypożyczyć, natomiast w ostatnim tygodniu marca, tuż przed końcem terminu
oddawania przez maturzystów bibliografii, największą popularnością cieszą się trzy słowniki:
Słownik terrninów literackich, Słownik motywów, Słownik mitów i tradycji kultury.
LUZIK: Czy posiadamy w naszym księgozbiorze jakąś wyjątkowo cenną książkę?
p.S.G-P: Z zapisu w księdze inwentarzowej wynika, że najwięcej do tej pory zapłacono za
„Szkolną encyklopedię historii” – ( część młodzieży wie, o której mówię „taka duża zielona”)
- przed denominacją kosztowała ona 340.000 zł! A tak naprawdę najcenniejszy jest chyba ten
liczący kilka woluminów zbiorek najstarszych książek, o którym wspominałam na początku.
Mamy w nim m.in. „Poezje” Z. Krasińskiego wydane w 2 tomach w Lipsku w 1883 r., „Listy
do matki” J.Słowackiego wydane przez znane warszawskie wydawnictwo „Gebethner i
Wolff”. Niezwykle cenną, a nawet może i bezcenną pamiątkę w naszej bibliotece stanowią
fragmenty pewnego zeszytu. Najprawdopodobniej należał on do ucznia naszej szkoły i
zawieruszył się gdzieś zapomniany. Na marginesach można odczytać daty 12 stycznia 1889
oraz 5 marca 1889. Jest to zeszyt do języka łacińskiego. Dość symboliczne, nie wszyscy
bowiem wiedzą, ale od czasów II wojny stanowisko bibliotekarza w tej szkole zajmuje filolog
klasyczny, ja jestem „trzecim pokoleniem”, i dzięki temu szacunek dla tradycji antycznej oraz
języków starożytnych jest wpisany w naszą działalność.
LUZIK: Ile woluminów liczy biblioteka?
p.S.G-P: Następną książką, o którą wzbogaci się księgozbiór naszej biblioteki, będzie
najprawdopodobniej „Kordian” - właśnie złożyłam zamówienie w księgarni internetowej –
zostanie wpisana do księgi inwentarzowej pod numerem 27461 czyli tyle woluminów zostało
już wpisanych do księgi głównej. Ponadto mamy jeszcze osobno księgozbiór broszur oraz
tzw. księgozbiór „X”, który stanowią zbiory przekazane do naszej biblioteki i, aby odróżnić je
w sposób formalny (co ma znaczenie dla naszej pani księgowej i majątku szkoły) otrzymały
wskazówkę „X” - tych książek jest ok. 2 tys. W sumie biblioteka liczy ok. 30 tys.
woluminów.
4
LUZIK: Nawet tu w bibliotece zdarzają się ponoć śmieszne sytuacje, które przechodzą
do anegdoty. Czy pamięta Pani jakąś z nich?
p.S.G-P : Najzabawniejsze historie związane są chyba z nieporozumieniami wynikającymi z
„przeinaczania” przez uczniów tytułów książek, prób identyfikacji poszukiwanych książek na
podstawie poszlak takich jak kolor okładki, wielkość, obrazek czy poprzedni czytelnik.
Ja w każdym razie oswoiłam się już z zadawanym mi kilka razy w ciągu roku pytaniem „czy
mam dżumę?”
LUZIK: Czy Pani zauważa jakieś mody książkowe?
p.S.G-P : Oczywiście biblioteka nie jest oderwana od rzeczywistości. Podobnie jak i w
innych dziedzinach tak i w czytelnictwie panują pewne mody. Kiedyś, kiedy ja byłam jeszcze
licealistką i czytelniczką naszej biblioteki kanon obowiązkowy stanowił o przynależności do
pewnej grupy, że tak powiem „wtajemniczonych” . Czytaliśmy literaturę iberoamerykańską,
Salingera, Plath z polskiej literatury tzw. kaskaderów, Witkacego, Gombrowicza – za
którymi odkąd stali się lekturą obowiązkową młodzież nie przepada. Wstyd było się
przyznać, że się czegoś nie zna. Obecnie także rynkiem czytelniczym, a więc i modą rządzi
ekonomia i co jest modne widzimy w naszym mieści w księgarni Matras na polce top 10.
Wszelkie listy bestsellerów przekładają się na poszukiwania naszych czytelników. Od kilku
lat niezmiennie popularnością cieszą się książki z nurtu fantasy, uczniowie poszukują
horrorów i kryminałów, kiedyś nie gromadziło się tego typu literatury w bibliotece.
LUZIK: Czy Pani zauważa jakieś zmiany w bibliotece?
p.S.G-P : Najbardziej widoczną zmianą jest nowoczesna czytelnia. Inne takie jak układ
książek w magazynie nie są dla czytelników istotne, dla mnie tak bo się jeszcze trochę w tym
gubię.
LUZIK: Czy uczniowie z własnej inicjatywy sięgają po książki z własnych
zainteresowań?
Ta,k jeśli mają zainteresowania to jak najbardziej, ale coraz częściej książka jest zastępowana
przez inne, konkurencyjne nośniki informacji.
LUZIK: Czy spełnia się Pani w roli bibliotekarza?
Tak, chyba uczniowie korzystający z biblioteki o tym wiedzą. Pozdrawiam ich wszystkich a
za maturzystów trzymam kciuki szczególnie podczas prezentacji, oni wiedzą dlaczego.
Dziękujemy za rozmowę. Klaudia Michielus i Iza Żylińska
5
Życie szkoły
Nowinki z gabinetu Pana Dyrektora
Wiele się dzieje w naszej szkole. Wkrótce matury, egzaminy gimnazjalne.
Zaczęły się przygotowania do Sympozjum Humanistycznego. Niedawno
promowaliśmy naszą szkołę na Dniach Promocji Szkół Ponadgimnazjalnych. W
planie jest wiele nowych inicjatyw. O szczegóły zapytałyśmy Dyrektora
Waldemara Rogulskiego.
Na początku podzielił się z nami
informacjami na temat nowych inicjatyw:
1. Hala sportowa. Po odrestaurowaniu
budynku szkoły oraz biblioteki, przychodzi
wreszcie kolej na halę sportową.
Rozpoczęcie budowy planowane jest na
16 kwietnia 2012. W tym dniu wjedzie
ciężki sprzęt i prace ruszą wreszcie do
przodu.
2. Zlot motocyklistów. Otwarcie
Pomorskiego Sezonu Motocyklowego
2012 odbędzie się 21 kwietnia w naszej
szkole. Na dziedzińcu stanie kocioł z
grochówką. Są przewidziane dodatkowe
atrakcje. Cieszę się, że organizatorzy
zwrócili się do nas z prośbą o
udostępnienie terenu szkoły.
3. Nowe wyposażenie klasopracowni.
Udało nam się już wyposażyć w rzutniki i
tablice multimedialne kilka pracowni np.
gabinet fizyki, biologii, historii, ale
chciałbym
jeszcze
zamontować
w
pracowniach matematycznych podobny
sprzęt, ale z funkcją korekty błędu w
działaniach arytmetycznych,.
4. Monitoring w klasach. Od 1
września nowego roku szkolnego
2012/2013 zgodnie z Rozporządzeniem
Ministra Óświaty z dnia 17 stycznia 2012,
musimy wprowadzić monitoring w klasach
lekcyjnych jako dodatkowe wspomaganie
dla nauczycieli. Rozporządzenie wzbudza
wiele kontrowersji i dyskusji, jak niegdyś
obowiązek
noszenia
mundurków
szkolnych. Ale na razie nic nie zapowiada,
aby przepis ten nie wszedł w życie.
Pan dyrektor pragnie przypomnieć, że
drugi semestr jest bardzo ważny dla nas
wszystkich. Pierwsze klasy pracują na
pierwsze licealne świadectwa, drugie
muszą pamiętać, że większość ocen
znajdzie się na ich świadectwach
kończących szkołę, a trzecioklasistom
chyba nie trzeba przypominać, co ich
czeka :)
z p. Dyrektorem rozmawiali
członkowie redakcji LUZIK
Prima aprilis
6
Aktywność uczniów
MISTRZ ORTOGRAFII
"Jak to napisać?"
Już po raz kolejny odbył się w naszej szkole konkurs o tytuł Mistrza Ortografii 2011/2012. Około 40
uczniów, którzy uzyskali najlepsze wyniki w dyktandach klasowych, przeszło do dalszych eliminacji na
szczeblu szkolnym. Do etapu powiatowego zakwalifikowali się Agnieszka Popielarz z klasy Id, Marcin
Wąsowicz z klasy Ic, Katarzyna Winiecka z klasy IIIb, Patryk Gawroński z klasy IIIc.
Uczniowie naszej szkoły
reprezentowali nas w finale
konkursu, który odbył się w
Wałeckim Centrum Kultury. Szkolni
mistrzowie ortografii z placówek
ponadgimnazjalnych powiatu
stanęli do walki o tytuł Mistrza
Ortografii Powiatu Wałeckiego w
konkursie "Jak to napisać?"
Zwycięzcą konkursu
i "Mistrzem ortografii" został
Patryk Gawroński;
Kasia Winiecka zajęła III miejsce.
MISTRZ ORTOGRAFII
POWIATU WAŁECKIEGO
2012
PATRYK GAWROŃSKI
Gratulujemy.
7
Aktywność uczniów
II ZIMOWE WARSZTATY MUZYCZNE
Stowarzyszenie Promocji Kultury i Sztuki LOFT ART oraz Wałeckie Centrum Kultury
zorganizowały na II Zimowe Warsztaty Muzyki Rozrywkowej MUSIC ART, które odbyły
się w Wałczu w dniach 22-29/01/2012. Uczestników warsztatów można było posłuchać
na imprezach jam session w Piwnicy Ceglanej oraz na sobotnim koncercie finałowym w
WCK.
Nad warsztatem wałeckich miłośników muzyki pracowali prawdziwi fachowcy: Marek Raduli (gitara),
Wojciech Pilichowski (gitara basowa), Tomasz Świerk (instrumenty klawiszowe), Wojtek Olszak
(perkusja i praca studyjna) i Anna Serafińska (wokal). Zanim rozpoczęły się zajęcia odbył się swego
rodzaju casting. Ok. 20 osób miało okazję, dzięki hojności władz miasta, wziąć udział w warsztatach za
darmo. W przesłuchaniach mogli sprawdzić się wszyscy chętni. Poziom występów na przesłuchaniach
był naprawdę bardzo wysoki i wyrównany. Warsztaty miały na celu ukierunkowanie młodych muzyków,
wskazanie im, co muszą poprawić w swojej pracy. „Chcemy, aby w warsztatach udział brali ludzie,
którzy kochają muzykę i którzy chcą się uczyć. Takie warsztaty organizujemy latem od trzynastu lat w
Szczawnicy i chcemy, aby warsztaty zimowe w Wałczu również stały się imprezą cykliczną.” – mówili o
idei warsztatów organizatorzy Piotr Huegel i Szymon Orłowski.
Fot.
Zuzanna Lipka w
czasie gali
finałowej.
Uczestników
II Warsztatów
Muzycznych można
było posłuchać na
koncercie
finałowym w WCK.
8
Aktywność uczniów
II ZIMOWE WARSZTATY MUZYCZNE CD.
Oprócz niewątpliwych korzyści, które młodzi muzycy wynieśli z tych paru dni spotkań, warsztaty
muzyczne były także okazją do wzięcia udziału w bardzo interesujących koncertach. Wałcz jest
kopalnią młodych talentów, a takie inicjatywy pozwalają na odnalezienie (nieoszlifowanych)
diamentów.
„Warsztatowicze”
Jakub Polak i Mikołaj
Czermak słuchają
wskazówek mistrza
gitary elektrycznej
Wojtka
Pilichowskiego
Uczestnicy zajęć,
Kevin Sankowski i
Dominik Ryder na
warsztatach perkusji
9
Życie szkoły
STUDNIÓWKA, STUDNIÓWKA i po studniówce …
Studniówka w naszej szkole była wyczekiwanym od dłuższego czasu wydarzeniem. Maturzyści z
niecierpliwością odliczali dni do rozpoczęcia balu studniówkowego. Przygotowania do imprezy trwały od kilku
tygodni. Wciąż było słychać rozmowy na temat, jak kto się ubierze… Dziewczyny planowały fryzury, chłopcy
dobierali kolory krawatów do kreacji partnerek.
Maturzyści z I Liceum Ogólnokształcącego im. Kazimierza Wielkiego Zespołu Szkół Nr 1 w Wałczu na swojej
studniówce bawili się w sali w Ośrodku Przygotowań Olimpijskich na „Bukowinie”. Impreza odbyła się 14 stycznia
2012 roku. Uroczystego otwarcia balu dokonał Pan Dyrektor, Waldemar Rogulski. Następnie element, którego nie
mogło zabraknąć: polonez, tańczony przez maturzystów i ich wychowawców. Po jakże pięknym wykonaniu całego
układu tanecznego wzniesiono toast i rozdano maturzystom koniczynki na szczęście. Cała studniówka udała się
dobrze. Wszyscy byli zadowoleni i do tej pory miło wspominają tańce „prawie” do białego rana !
Winiecka Agata
10
Pozytywnie zakręceni
ALICE’S BUTTONS
czyli mieszanka rocku i bluesa na wałeckiej scenie muzycznej
Alice’s Button to zespół złożony z młodych utalentowanych muzyków, którzy są uczniami naszej
szkoły. Jego skład stanowią: Alicja Kowalczyk (gitara basowa), Mikołaj Czermak (gitara elektryczna),
Czarek Misiukajtis (wokal) oraz Dominik Ryder (perkusja).
Luzik: Jak się poznaliście? W jakich okolicznościach
powstał wasz zespół?
Alice’s Buttons:(Mikolaj Czermak): Ja z Czarkiem i
Alą graliśmy w zepole już w gimnazjum, który
nazywał się Natężenie. Dominika poznaliśmy dopiero
tutaj w liceum , i Dominik gra z nami od września.
Luzik: Skąd się wzięła wasza obecna nazwa zespołu?
Alice’s Buttons: Pomysł nazwę grupy zrodził się z
pewnej sytuacji: Dominik stwierdził kiedyś, że Ala ma
oczy jak guziki. Uznaliśmy, że to będzie dobre na
nazwę zespołu i teraz nazywamy się„Guziki Ali”,
zresztą Ala jest liderem zespołu, ona jest z nas
najbardziej ogarnięta i ma decydujący głos.
Luzik: Jaką muzykę gracie? Co znajduje się w
waszym repertuarze?
Alice’s Buttons: To jest trudne pytanie bo my sami
nie wiemy, co gramy. Na początku graliśmy covery
różnych wykonawców, na przykład Erica Claptona,
Guns N’ Roses, Jimiego Hendrixa. Bardzo lubimy grac
rockowo, tak ostro i z pazurem , można powiedzieć,
że podchodzimy pod funk, blues i rock.
Luzik: Piszecie swoje piosenki? Kto jest autorem ich
tekstów?
Alice’s Buttons: Jakoś niedawno zaczęliśmy pisać
teksty razem , na przykład było tak, że szliśmy do
Gobi na kebaba i układaliśmy słowa piosenki. Teksty
piszą głównie Ala i Czarek, a ja tworzę muzykę,
potem jakoś razem to łączymy i powstaje piosenka.
Czasami jest tak, że przychodzimy z jakimś gotowym
pomysłem na próbę, mamy już coś, a finalnie
wychodzi całkiem co innego. Najwięcej dzieje się
właśnie na próbach.
Luzik: Gdzie się odbywają próby zespołu? Ile czasu
na to poświęcacie?
Alice’s Buttons: Na początku graliśmy u Ali w pokoju,
a teraz gramy w piwnicy u Dominika, która
nazywamy „Piekło”. Przerobiliśmy ją trochę,
zrobiliśmy remont i wygłuszyliśmy żeby nie
przeszkadzać sąsiadom. Co najmniej raz w tygodniu
musi być próba, a jak przychodzimy to tracimy
poczucie czasu. Instrumentaliści ćwiczą
systematycznie osobno swoje partie, a jak się
spotykamy to łączymy to.
Luzik: Występujecie gdzieś poza szkołą? Gdzie
można was posłuchać?
Alice’s Buttons: Występujemy publicznie, na
przykład dwa razy zagraliśmy na Wielkiej Orkiestrze
Świątecznej Pomocy. Obecnie mamy załatwione
kilka koncertów np. na majówkę, staramy się złapać
różne okazje do zagrania.
Luzik: Macie swojego trenera, nauczyciela?
Alice’s Buttons: Nie mamy trenera, ani takiego
człowieka, który czuwałby nad nami i wyznaczał
jakieś ścieżki. Może jest tam parę takich osób, które
spotkaliśmy na swoje drodze muzycznej, które nam
jakieś rzeczy podpowiadali.
Luzik: Macie jakieś plany na przyszłość?
Alice’s Buttons: Na razie nic nie planujemy, żyjemy
teraźniejszością. Obecnie przygotowujemy materiał
na płytę Demo.
Luzik: Dziękuję za rozmowę.
Rozmowę dla gazetki szkolnej LUZIK przeprowadziła
Iza Żylińska
11
Pozytywnie zakręceni
ZOSTAŃ STYPENDYSTĄ Krajowego Funduszu na Rzecz Dzieci
Krajowy Fundusz na rzecz Dzieci jest stowarzyszeniem
społecznym i ma status Organizacji Pożytku Publicznego.
Powstał 30 maja 1981 roku. Członkami Funduszu są
pracownicy naukowi, lekarze, psycholodzy, pedagodzy,
artyści i studenci.
Fundusz nie udziela pomocy pieniężnej o charakterze socjalnym nominacje Funduszu są przyznawane osobom, które mają znaczące
osiągnięcia i chcą pracować nad swoim rozwojem. Fundusz zapewnia bezpłatny udział w
zajęciach prowadzonych przez pracowników wyższych uczelni i instytutów Polskiej Akademii
Nauk, takich jak: obozy naukowe, warsztaty badawcze, seminaria, organizuje warsztaty
muzyczne i plastyczne, koncerty i wystawy; stypendystom pomaga też finansowo w realizacji
działań służących rozwojowi, np. w udziale w muzycznych kursach mistrzowskich i konkursach
międzynarodowych, w obozach języków obcych.
W latach 1983-2009 Fundusz zorganizował 26 spotkań wielodyscyplinarnych nowych
stypendystów z udziałem nauczycieli, 48 wielodyscyplinarnych obozów naukowych, 225
specjalistycznych warsztatów badawczych, 19 warsztatów muzycznych i 26 warsztatów
plastycznych, 602 koncerty, 69 wystaw oraz cykliczne zajęcia na niektórych uczelniach.
Zapewnił wybranym stypendystom udział w spotkaniach młodzieży wybitnie uzdolnionej za
granicą, w konkursach baletowych, pomagał w wyjazdach na konkursy i kursy muzyczne, w
zakupie instrumentów i akcesoriów muzycznych oraz w nauce języków obcych. Wydał 13
numerów biuletynu z pracami uczestników programu Funduszu i wraz z Collegium Invisibile 4
tomy Szkiców humanistycznych. Zapewniał też uczestnikom Programu prenumeratę wybranych
czasopism popularno-naukowych i kulturalnych. Ponadto w latach 1990-94 i 1996-98, dzięki
specjalnie na ten cel przekazanym środkom, Fundusz przyznał jednorazowe stypendia
stypendystom rozpoczynającym studia w związku z niedostępnością na I roku stypendiów
naukowych.
Zajęcia Funduszu miały niestandardowy kształt i program - służyły nie tylko wzbogaceniu
wiedzy i umiejętności, ale też poszerzeniu horyzontów i rozwijaniu osobowości. Stwarzały
możliwość zetknięcia się ze sobą młodych ludzi o różnorodnych zainteresowaniach pasjach oraz
możliwość kontaktu z wybitnymi uczonymi, artystami i pedagogami, a także z dawnymi
uczestnikami Programu. Niezwykłych doświadczeń, jak wskazują uczestnicy, dostarczały
zwłaszcza wielodyscyplinarne obozy naukowe, wielodyscyplinarne Spotkania na Kresach,
których odbyło się 15 wzdłuż wszystkich granic Polski, Spotkania Humanistyczne w Krakowie i
Warsztaty Muzyczne w Zakopanem, w których brali udział również humaniści i muzycy.
Jako uczestnik programu gorąco zachęcam wszystkich zdolnych, którzy chcą rozwijać swoje
pasje i zainteresowania, do wzięcia udziału w rekrutacji, bo warto. Dzięki Funduszowi byłem
dwukrotnie na dwutygodniowym Wielodyscyplinarnym Obozie Naukowym w Świdrze, na
Warsztatach Chemicznych w placówkach UW, dwukrotnie na Warsztatach Biologicznych oraz
12
na wykopaliskach w Lisowicach. Te wyjazdy niesamowicie poszerzyły moje horyzonty i
wzbogaciły o nowe umiejętności i nauczyły rzeczy, których nie można znaleźć w literaturze.
Poznałem wielu ciekawych ludzi: profesorów, reżyserów, paleontologów, a także całą rzeszę
młodych, interesujących ludzi z pasjami.
Jak zgłosić się do programu?
Nowe wnioski o pomoc Funduszu powinny wpłynąć do Biura Funduszu do 31 maja każdego
roku. Mogą być złożone przez każdą instytucję czy osobę, również przez bezpośrednio
zainteresowanego.
Więcej informacji tu: http://www.fundusz.org/
Karol Prendeck,i absolwent I LO 2010/2011,
stypendysta Krajowego Funduszu na Rzecz Dzieci
Ciekawostki
Polska szkoła matematyczna
Wielkie zasługi dla matematyki w odrodzonej Polsce miał Zygmunt Janiszewski. W 1918
roku opublikował tekst „O potrzebach matematyki w Polsce”, w którym sformułował
program jej rozwoju. Zainicjował powstanie Polskiej Szkoły Matematycznej, która
zyskała światowy rozgłos.
matematycznych i twierdzeń nosi nazwę ich
nazwisk,
np.
przestrzenie
Banacha,
twierdzenie Borsuka – Ulama. Stanisław
Ulam był jednym z twórców programu
budowy bomby wodorowej.
Światowej sławy matematykami byli między
innymi Stefan Banach, Hugo Steinhaus,
Stanisław Ulam (na zdjęciu). Byli oni ściśle
związani z Uniwersytetem Jana Kazimierza
we
Lwowie,
a
wiele
obiektów
13
Ciekawostki
Niezwykle prężnie działającym ośrodkiem
Polskiej Szkoły Matematycznej był w okresie
międzywojennym Uniwersytet we Lwowie.
Naukowcy z nim związani prowadzili
matematyczne dyskusje również w lezącej w
pobliżu uniwersytetu knajpce o nazwie
„Szkocka”. Założono wtedy zeszyt, który
przymocowano na stałe w lokalu. Bywalcy
korespondowali w nim ze sobą oraz
zapisywali problemy do rozwiązania i
ustanowione za to nagrody. Zeszyt ów
szybko zyskał nazwę „Księgi Szkockiej”, a po
drugiej wojnie światowej został wydany
drukiem w USA. Problemy tam postawione
do dziś inspirują matematyków.
Polska szkoła matematyczna cd.
Pierwszy problem wpisany został do „Księgi
Działo się to w 1936 roku, a z zadaniem
Szkockiej” przez Stefana Banacha z datą 17
Mazura dopiero po 36 latach uporał się 28-
lipca 1935 roku. Ostatni (nr 193) przez
letni wówczas Szwed, Per Enflö. Słowo się
Hugona Steinhausa w maju 1941 roku. Za
rzekło, młody matematyk przyjechał do
rozwiązanie
Warszawy i odebrał od sędziwego Mazura
problemów
ustanawiano
nagrody. Jednym z najsłynniejszych był
problem (nr 153) Stanisława Mazura –
nagrodą za jego rozwiązanie była żywa gęś.
obiecaną nagrodę.
14
Ciekawostki.
Polska szkoła matematyczna cd.
Wśród problemów postawionych w „Księdze Szkockiej”
są na przykład:
Czy można rozłożyć kwadrat na skończoną liczbę
kwadratów tak, by każdy był innej wielkości? (odpowiedź
jest znana: TAK.)
Czy bryła o jednorodnej gęstości, która pływa po wodzie
w dowolnej pozycji musi być kulą? (odpowiedź nie jest
znana.)
Poradnik maturzysty
Co robić w długi weekend, aby nie dać
się stresowi przed maturą:
- zadbać o spokój i dobrą formę
- dużo spać
- chodzić na relaksujące spacery
wierzyć, że wiedza zdobyta przez 3
lata zaprocentuje
RADY DLA MATURZYSTÓW
Egzaminatorzy radzą przed maturą!
W sieci na jednym z forów znaleźliśmy bardzo ciekawy tekst opisujący rady egzaminatorów
maturalnych dla maturzystów. Post podpisany przez "duchczasow" doradza wszystkim jakich błędów
unikać na maturze. Przeczytaj uważnie!
1. Zdający nie czytają prostych poleceń ( jest: "podaj dwa" - podają cztery (oceniane są pierwsze dwa); jest:
"przepisz ...i oblicz" - nie przepisują, a za to też jest punkt; jest: "zrób x i y" - robią tylko x, drugiego już nie widzą (a
osobne punkty są za oba); jest "120-150 słów" - piszą 117 lub 152 (a punkty odejmowane są już za przekroczenie o
1 słowo)
2. Zdający nie rozumieją dłuższych poleceń. Wydaje się, jakby czytali je i w desperacji wybierali sobie ten
element, który im sie wydaje najłatwiejszy, a potem jemu i tylko jemu poświęcają cały czas, jakby nie rozumieli, że
za jedną część polecenia dostaną tylko jedną część punktów z klucza; jest " dokonaj analizy..., przedstaw... i
porównaj..."; wiadomo, że w kluczu będą te trzy obszary, a prace albo są anlizą li i jedynie, albo
"przedstawianiem", albo "porównaniem"; czasem w ostatnich zdaniach (z założenia na wnioski!) nagle desperat
rzuca się na dotąd lekceważony fragment polecenia - i w ten sposób traci jeszcze na kompozycji; niezwracanie
uwagi na liczbę w poleceniu: jeśli mówi ono o "bohaterach" w mnogiej, to wiadomo, że klucz będzie rozbity na
punkty o każdym z nich; jeśli żąda "przyczyn", to wiadomo, że jedna - najgenialniej przedstawiona - zasłuży tylko
na część punktów podzielonych między kilka, więc nie wolno i nie warto sie ograniczać do jednego/jednej.
3. Zdający usiłują kierować się swoim indywidualnym punktem widzenia na to, co tekst i podstawowa wiedza
ogólna prezentuj wyraźnie inaczej; jakby nie rozumieli, że klucz jest układany do tekstu, a nie do możliwego
miliona polemicznych wobec siebie punktów widzenia tudzież możliwych do wymyślenia bzdur (w tekście dziecko
chce jeść lody i mówi; że są "smaczne", zdający wybiera, że dziecko chce je jeść "bo jest głodne" i do upadłego
broni koncepcji, że jakby nie było głodne, to by mu nie smakowały; podstawową wiedzą o dramatach
szekspirowskich jest to, że fatum w nich nie działa, ale zdający przez dwie strony "dowodzi", że Makbet podlega
fatum i nic biedaczek na to nie poradzi; wiadomo, że anafora musi występować na początku wersów, a zdający
pisze, że on "uważa" za anafory to, co powtarza się w środku; wiadomo, że XVII wiek to ogólnie tragedia, a zdający
próbuje "udowodnić", że - jego zdaniem - XVII wiek stworzył "podwaliny siły Polski w wieku XVIII"- tu mogłabym
przytaczać setki przykładów, bo to nasz ulubiony typ błędów; generalnie chodzi o jedno: egzamin _nie_ jest_ z
osobowości zdającego, tylko z jego wiedzy i umiejętności czytania tego, co dostaje do analizy)
4. Zdający są potwornie nieprecyzyjni: "oceni negatywnie" = "krytykuje", zaproszenie kogoś to samo, co
informacja, że jest impreza; opis działania i jego skutków to samo, przyczyny i efekty, zgubienie i kradzież, wzięcie
i przyniesienie, despotyzm i totalitaryzm, partia i ugrupowanie, istnienie zjawiska i jego wpływ - i tak dalej;
nonszalancja w pisaniu "mniej więcej", z fałszywym założeniem, że przecież to takie bliskoznaczne, że w gruncie
rzeczy identyczne i przecież egzaminator się domyśli, o co chodzi. Zapraszam na Matura.pl . Podsumowując:
egzaminatorom nie wolno się domyślać; literalne traktowanie wypowiedzi zdającego jest podstawą obiektywizmu
- jeśli się zaczniemy "domyślać" , o co komu chodzi, to tyle będzie interpretacji, ilu egzaminatorów.
5. Lanie wody: jeden argument powtarzany 15 razy w innej formie językowej, to ciągle jeden punkt i minus za
kompozycję.
6. Na poziomie rozszerzonym: bezradność terminologiczna i ogólne ubóstwo językowe; prace pisane identycznie
jak na podstawie, tylko w oparciu o inny tekst widoczne na pierwszy rzut oka próby nagłego wpasowania
terminologii do ogólnie prościutkiej pracy (polski: niezrozumienie, że analiza formy musi być funkcjonalna, albo
staje się błędem, a nie zaletą i nagłe: "w wierszu jest wiele metonimii i występuj też aliteracje"; angielski, w liście
formalnym perfect infinitive obok ain't; zupełny brak wyczucia rejestru; "in my opinion" jako jedyna i powtarzana
do upojenia fraza )
16
7. Lekceważenie tego, co ma się zrobić na rzecz tego, co indywidualnemu zdającemu wydaje się "ciekawsze": ma
być opis miejsca, a zdający robi fascynującą (ale nie na temat) fabułę; ma być "analiza rozpadu", a zdający opisuje
świetnie (i nie na temat) funkcjonowanie przed rozpadem; ma być zwiedzanie czegoś w Polsce, a zdający snuje
rewelacyjne ( i nie punktowane) wspomnienia ze zwiedzania Meksyku; ma być analiza konkretnego konfliktu
rodzinnego u Borynów, a zdający robi wszechstronny (i nie na temat) przegląd teorii psychologicznych na temat
toksycznych związków rodzinnych we współczesności..
8. Niepisanie tego, co indywidualnemu zdającemu wydaje się oczywiste (choć może takie nie być dla 80% i
dlatego klucz to przewiduje).
Nasza twórczość
EPIC FAIL na co dzień
Poniedziałek
Drżyjcie wszyscy małomiasteczkowi uczniowie! Na mocy diabelskiego kontraktu, spisanego za pomocą
nielegalnych pomocy naukowych, dostałam piątkę! I byłabym naprawdę szczęśliwa, gdybym nie musiała odbywać
przymusowego sprintu na ostatni autobus. Wyładowany kamiennymi tabliczkami plecak obijał mi się o kręgosłup,
kalecząc rdzeń kręgowy. Z zapałem pokonywałam metr za metrem, trwając w bezustannej modlitwie o korek.
Dobiegłam! Ale zaraz… spóźniona. Pikawa w mojej piersi zaczęła walić jak szalona. No tak, za pół godziny będzie
jechał bus, jednakże akurat dzisiaj musiałam wydać pieniądze w szkolnym sklepiku. Przypadki losowe są złe!
Jednakże to nie perspektywa nocy spędzonej w Wałczu byłą przerażająca. Największym zagrożeniem mojego życia
była mama, która tysiąc razy na minutę każe mi brać pieniądze na „wszelki wypadek”, a ja zbywam ją
niezrozumiałym pomrukiem. Dlaczego nigdy nie mam racji?! Jak się tylko o tym dowie, to zwiększy swoje obroty i
kazania będzie wygłaszać z ponaddźwiękową szybkością. Ja zaś będę musiała znaleźć sposób, jak znikać z jej pola
widzenia z prędkością światła.
Zrezygnowana powoli oddalałam się od przystanku i łączyłam z rodzicielką. Kiedy usłyszałam „hallo” po drugiej
stronie ciemnej mocy, od tak nadjechał autobus. Szczęśliwa rozłączyłam się i zaczęłam wymachiwać rękoma.
Widocznie kierowca uznała mnie za dość niepoczytalną osobę, odmachał i pojechał dalej z wiatrem we włosach.
Zamurowana upewniłam się, że właśnie padła mi bateria w telefonie i ruszyłam truchcikiem wyżebrać jakieś
pieniądze od dziadka.
PS: Emerytury powinny być większe!
Wtorek
Wśród uczniów gęstnieje atmosfera. Napięcie sięga zenitu. Pani od chemii mierzy nas zdawkowym spojrzeniem.
Każdy w solidarności próbuje odpowiedzieć na pytanie: Będzie czy nie będzie pytać? Czuję, jak kolana próbują
zmusić nogi do stepowania, a paznokcie wbijają się u nasady dłoni. Będzie czy nie będzie? Wtem koleżanka pękła.
Poprosiła o kropkę. Oblizując suche usta, zastanawiam się czy będą następni. Owszem, nastąpiła reakcja
łańcuchowa. Jeden po drugim podnosili rękę w poddańczym geście. Moje myśli zaczęły toczyć zażarty bój. Kropka
– brać, a może nie… Zanim podjęłam decyzję, pani profesor odłożyła długopis. Już nie miałam odwrotu. Tylko nie
to. Przeszedł mnie dreszcz. Wydawało mi się, że probówki wetknięte jedna obok drugiej, uśmiechają się mściwie.
A nie, to tylko plama na okularach….
Pozostaje jeszcze nadzieja, że mój numerek z dziennika jest pospolity i trudno go zauważyć. Niestety, słyszę, jak
osiada na wargach nauczycielki i dociera do końca pracowni, wyślizgując się przez szparę w drzwiach. Od początku
roku były pytane trzy osoby – w tym ja dwukrotnie.
17
Nasza twórczość cd.
Środa
Jeszcze nie do końca wydostałam się z objęć Morfeusza, a już musiałam przetrząsać wszystkie szafki w
poszukiwaniu nowego planu lekcji. Ukradli złodzieje! Z pewnością ZUS. Zdruzgotana weszłam do szafy w celu
umartwienia. Niestety, mama w obawie o ubrania wygoniła mnie do łazienki pod groźbą prasowania. Mam pomysł! W końcu od czego są telefony! Spokojniejsza połączyłam się z przyjaciółką. Po dwudziestu minutach słyszałam ciągle „Abonent poza zasięgiem”. Trochę się zdziwiłam, że pani w słuchawce jeszcze nie wysiadły płuca.
Trudno, trzeba to załatwić po męsku. Ustawiłam książki w trzy grupy i metodą wyliczanki spakowałam jedną do
plecaka. Jakbym o czymś zapomniała, to usprawiedliwię się chorobą babci, to zawsze działa. Właściwie to nie.
Wymaszerowałam z domu. Mogłam być przynajmniej dumna z tego, że się nie spóźnię. Przygotowana na wiele,
zaczęłam czekać na autobus pięć minut wcześniej. I czekałam także pięć minut później. I dziesięć. I piętnaście. I
zdecydowałam, że rzucę klątwę na PKS, bo czemu by nie, przecież i tak tylko sobie marznę. Przyjechał. Ale inny. Po
brzegi wyładowany plecakami, dźwiękiem radia wymieszanym z głosami krzykliwej młodzieży i oddechem nieumytych zębów. W drzwiach pojawił się napis: „Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie”. Tak, znalazłam
się w pierwszym kręgu piekła. Spóźniona, zaspana i chętna powrotu do szafy. Dlaczego jeszcze nie odkryłam Narni?
Czwartek
Ostatnia powtórka. Dzwonek. To już. Wszyscy zajęli swoje miejsca. Po klasie rozchodzi się szuranie stolików.
Zaczęto rozdawanie białych arkuszy. Jak zwykle wyjmuję kohortę długopisów, ołówków, korektor i linijkę (tak w
razie czego). Wykonuję wdzięczny salut, z którego mógłby być dumny profesor od PO i zagłębiam się otchłani
rozpaczy, znanej w młodzieżowym slangu pod nazwą „klasówka z matmy”. Ale spokojnie, mam opracowaną
strategię. Najpierw zrobię te zadania, które umiem, a inne ominę. Omiotłam wzrokiem pierwszą i drugą stronę.
Uświadomiłam sobie, że czas na plan B. Pomyślę nad zadaniami, które wydają się najłatwiejsze. Wystarczy je
wyłowić z pośród rzędu pytań. A jednak! Wiedziałam, że pani nie pozwoli mi tak szybko zdobyć pozytywnej oceny.
Czas sięgnąć po krok awaryjny – skupiam się na jednym zadaniu, prosząc Pitagorasa o telepatyczne przesłanie
rozwiązania. Dobra, pierwsze zadanie: „Dwa wielbłądy idą przez pustynię. Wiatr wieje z prędkością 10 km/h, a
odległość od oazy do zwierząt wynosi 45 kroków. Oblicz, ile jest ziarenek piasku na pustyni.” Pozytywne myślenie
– natężenie: 140%. Z następnym zadaniem będzie lepiej. Do dzieła! „Podaj całkę potrójną dziewiątego stopnia z
logarytmu naturalnego granicy sinusa z pierwiastka sześciennego po obszarze omega.” Zdesperowana napisałam
coś o pierwiastku poczwórnym ograniczonym trójkątnym kołem od góry i trapezowym deltoidem z prawej strony.
Nagle doznałam olśnienia. Skreśliłam dotychczasowe bazgroły i wykaligrafowałam „Bóg jest odpowiedzią na
wszystko”. Została już tylko modlitwa.
Piątek
To już piątek. Już piątek. Pieściłam słodkie zdania swoją korą asocjacyjno – przeczołową. Jednakże czeka mnie
jeszcze ostatnie wyzwanie. Mapka z geografii. Cieśniny dokładniej. Na szczęście doprowadziłam uczniowską sztukę
miniaturowego pisania do perfekcji. Kreślę, na karteczce wmontowanej w długopis, ostatnie wskazówki
dotyczące położenia La Pérouse’a. Gotowe. Zajmuję wygodne miejsce przy ławce i wdycham zapach świeżego
tuszu. Ten tydzień nie był za wesoły, ale teraz nie będzie najgorzej. Mój miniaturowy legion przyborów pisarskich
prezentował się wdzięcznie na blacie, a ja czekałam na sygnał do rozpoczęcia operacji. Wtem pani od geografii
nakazała pokazać długopisy. Poczułam, jak przez moje ciało przechodzi prąd elektryczny. Tak, szukała ściąg.
Skupiłam się nad ukryciem dowodu winy. Długopis wsunąć w rękaw czy podrzucić komuś i wyzbyć się sumienia na
te piętnaście minut? Nie miałam dużo czasu do namysłu. Kaszlnęłam ostentacyjnie i wrzuciłam narzędzie zbrodni
do plecaka. Czułam, jak wzrok pani profesor przylega do mojej osoby. O dziwo, spojrzenie to prześladowało mnie
także w autobusie, podczas snu, a nawet po otrzymaniu oceny niedostatecznej. Przestałam ściągać.
Tak więc pamiętaj młody adepcie nauk ścisłych: nigdy nie jest tak źle, że nie mogłoby być gorzej.
Niepoczytalna
18
Nasza twórczość
Kim jestem?
Z dziada pradziada pochodzę w prostej linii od małp.
Zasiali mnie Ziemia i wiatr.
Dziewczyna skonstruowana z atomów powietrza.
Ożywiona impulsami chęci życia i poznania.
Wychowana z legend polskich chat.
Okryta strzechami, ubraniami lnianymi,
Trzeźwością ojca, matczynymi łzami.
Uczona oddechów oraz Beethovena.
Nakryta całym bogactwem narodu,
Całym dziedzictwem powstań i niewoli,
Smakami rdzawymi, obrazami w sepiach.
Lecz, gdy wiatr zawieje,
Ogołoci z kurtyn
I odkryje wciąż pachnące
Słomą dziecko.
Goluteńkie, maluteńkie
Zdziwione wykrzyknienie.
Nasza twórczość
DZIEŃ BEZ CZYSTEGO UBRANIA
Przytłoczona swoją egzystencją i sprawdzianem z matematyki, leżałam wśród poduszek, słuchając jazgoczącej
stacji radiowej. Po kilku kawałkach, które mi się jak najbardziej nie podobały, przyszedł czas na konkursy. Nagle
rozległy się gratulacje i oklaski, jakby w studio siedziała grupa od Rubika spełniająca się w formie motetu. Brawo,
pan Kowalski wygrał dwa bilety na EURO. Teraz będzie mógł wydać swoje oszczędności, by dojechać na stadion,
kupić popcorn i zostać okradzionym. Serdecznie panu Kowalskiemu gratuluję.
Ograbiona z chęci życia, udałam się do sklepu. Przedzierałam się przez gąszcz rajstop, czasopism dla półrozwiniętych ludzi i mazideł nieokreślonego przeznaczenia. Nagle moim oczom ukazała się mała lodówka z
wyraźną reklamą „Lodów kibica”. Nie dość, że karton z nazwą na pół budynku, to jeszcze tylko jeden rodzaj
smaków. Same biało-czerwone. Cóż, jak widać właścicielka nie preferuje widoku kija baseball’owego o poranku. O
krok dalej napotykam tekturę z wiadomością o możliwości nabycia chips’ów o tematyce sportowej. To nic, że w
tym sklepie ich nie sprzedają (obeszłam półkę pięć razy), w końcu najważniejsze jest samo potwierdzenie
bytowania produktu na rynku. Dzięki tej wiedzy moje życie stało się pełniejsze i wypełniona patetycznymi
aspiracjami, podeszłam do lady niczym przebita opona. Pełna chęci istnienia oczywiście. Przy kasie powitały mnie
lizaki owinięte w papierek, imitujący wygląd piłki. Uch!
Nareszcie w domu. Zakupy zostawiłam w kuchni i udałam się do salonu. Moim celem było smęcenie przed
telewizorem, typu: jak wiele zadają i jak mało czasu. Niestety, rodzinka podczas mojej nieobecności urządziła
nieoczekiwany zjazd. Ktoś był łaskaw mnie poinformować „Mecza grają”. Płeć brzydka, z puszką piwa w ręce,
19
machała małymi oczkami na lewo i prawo, wlepiając je w ekran. Więzi wspólnych uniesień, czasów przekleństw i
złorzeczeń stały się prawie namacalne. Nie dość tego, kobiety wykrzykiwały trafne uwagi, wcielając się w trenera
kadry narodowej. Moja mama doprowadziłaby Polskę do pucharu świata. [Nie, nie będę się zakładała o żadne
napoje alkoholowe.]
Zdezorientowana, zaczęłam wypytywać rodzicielkę o pranie, które obiecała zrobić. Nie męczyłabym jej, gdyby nie
to, że obecnie moja szafa jest czarną dziurą. Ostatecznie kazano mi odrabiać lekcje. Trochę poddenerwowana
zastosowałam podwójnego nelsona na sprzęcie i wyrzuciłam przez okno. No, może bym tak zrobiła, gdybym nie
poszła do swojego pokoju.
Jestem pewna, że pulsująca żyłka na skroni, nie raz zamieni się w tykającą bombę, a temat piłki będzie powracał
jak denerwująca czkawka, czy wstrząsy wtórne. W dodatku już sama imaginacja żartującego taty przyprawia mnie
o konwulsje. Jaki żarty zapytacie, a mianowicie śpiewającego „Nic się nie stało” przy zbliżających się napadach
złości.
No i ta przeklęta duma, że przegraliśmy tylko jedną bramką.
Niepoczytalna
Surrealistycznie
PPOSPEKT NA POPOŁUDNIE
Przychodzę ze szkoły do domu, rzucając plecak na łóżko. Sadowię się na wygodnej kanapie, ciągle
pachnącej malinowym sokiem, wylanym wczorajszego wieczora przez przypadek. Pilot leży na ławie.
Ach! Podnoszę ciężkie ciało, wypchane po brzegi wzorami, terminami sprawdzianów i dwutlenkiem
węgla. Teraz spokojnie mogę zazębić się z telewizyjną dziatwą i napełniać krwioobieg kurczakiem w
„Babcinym sosie” z saszetki.
Tak, nadchodzi czas odprężenia. Obmacuję przez chwilę potylicę, aż w końcu trafiam na zimny, metalowy suwak.
Zawsze mam kłopoty z jego znalezieniem. Przesuwam go aż do nasady nosa i wyjmuję pulsujący mózg. Kładę
narząd na kanapie - żeby nie było – delikatnie. Trochę sobie odpocznie. Powinnam go w coś owinąć, żeby się nie
zabrudził, ale co tam! Trochę kurzu mu nie zaszkodzi. Ponownie biorę do ręki pilot i bezwstydnie miętoszę jego
przyciski. Wszystkie napisy starły się z czasem, poza jednym, tym w czerwonym kolorze. Jestem tak zapatrzona w
świecący ekran, że nie zauważam, kiedy do pokoju wkracza młodsza siostra. Skacze na kanapę i przez przypadek
ląduje na moim organie. Syczę na nią z dezaprobatą. Znowu się zerwała. Zaraz wchodzi mama zasłaniając cały
ekran. Łapie najmłodszą część naszej rodziny za obrożę i przypina do smyczy. Powinni kupić nareszcie jakieś
porządne łańcuchy. Świetnie! Młoda uczepiła się okna i próbuje się wydostać. Dlaczego wszyscy muszą mi siadać
na głowie? Zerknęłam na mózg, ale jego stan się za bardzo nie pogorszył. Nagle wskazówka od zegara poleciała o
pięć lat świetlnych do przodu. To już czas na naukę. Biorę zdeformowany narząd pod pachę i ruszam do swojego
pokoju. Przewracam puste kartki zeszytu od myśli awangardowej. Wypadałoby coś napisać. Hm… Zadanie: „Opisz
swój dom”. Duży i kochający – moja mała ojczyzna. No, to powinno nauczyciela wzruszyć. A teraz szybko, bo nie
zdążę na serial. Czuję, jak po piętach drepcze mi czas, mówiąc pod nosem „tik tak, tik tak…”. Potem prędko do
łóżka, by nad ranem znowu pożywić się z dłoni stekiem bzdur – nowa, masowa dieta.
Pozdrawiam Mr. Freedom
-
Jak najbardziej Niepoczytalna
20
Nasza twórczość
SZKOLNA FOTOGRAFIA
Przeglądając papiery świadczące o tym, że istnieję i całkiem perfidnie marnuję powietrze, wpadły mi w ręce
zdjęcia klasowe. Rodzice magazynują je skrupulatnie od podstawówki, zbierając jako broń, którą użyją w zamachu
na miłość własną swej córki. Moja niefotogeniczność ma większy poziom, niż postać wojownika w Metinie na
topliście. A mimo wszystko uśmiecham się do wątłej osóbki, której brak uzębienia jest niezwykle ostentacyjny. A
ona odwdzięcza mi się tym samym, być może zmuszona przez fotografa lub niewyspaną wychowawczynię, z
włochatym pulowerem.
Z podkulonymi nogami oglądam kolejne twarze, które stały się częścią mojego życia. Być może gdzieś wśród nich
czeka młodociany złodziejaszek, który skradnie mi serce. Być może oni tego nie wiedzą, ale stworzą więzi,
dojrzeją, choć już zawsze pozostaną dziećmi. To niewiarygodne, że poddaję się chwytającej mnie za nadgarstki
melancholii. Biorę zdjęcie kolejnego rocznika. Grzechem byłoby zachować powagę. Ludzie, których już nigdy nie
spotkałam wykrzywiają się w przeróżnych pozycjach. Kolega blisko mojej mniejszej wersji, wyjątkowo nachalnie
penetruje swoje nozdrza. Ktoś inny wpatruje się we mnie wzrokiem gangstera, a ten z dołu uśmiecha się jak głupi
do sera. Kto by pomyślał, że będziemy razem tańczyć poloneza… Oglądam rysy twarzy, czując się jakbym
poznawała nowych ludzi. Powinnam podchodzić do tego w stylu spotkania biznesowego, czy bardziej
przypadkowego wpadnięcia na znajomego w barze? Czy mogę powiedzieć, że wtedy jeszcze nie mieliśmy
własnych marzeń?
Następna klasa. Inny skład. Powoli odkrywamy dziwne wrota samodzielności, wybrukowane drogi i zarośnięte
ścieżki, kuszące swoją tajemniczością. A tę panią dobrze pamiętam. Nie żebym się skarżyła, ale nazbyt mocno
dźgała drewnianym wskaźnikiem. W dodatku to całe zmuszanie do wspaniałych zabaw integrujących było
nieznośne. Wydaje mi się, że to właśnie od tego momentu wszyscy tak bardzo zaczęli narzekać na klasową
niesubordynację, my zaś z dumą chroniliśmy opinię „bźdźiągw i łapserdaków” (neologizmy nauczycielskie).
Kolejna fotografia. W tym okresie musiał powstawać trend na tzw. „dzióbki”. A może koleżance zbierało się na
kichnięcie. Jednakże nie zmienia to faktu, że chcę zobaczyć więcej.
O ile w zerówce prezentowałam się słodko, to później zaczęłam się przeobrażać w nieobliczalne monstrum. I kto
niby powiedział, że ludzie się nie zmieniają… Wracając do tematu – zebrałam zdjęcia i wsadziłam je z powrotem
na swoje miejsce i (jak czytelnik oczywiście pamięta) zaczęłam kończyć rozpoczętą czynność. Ktoś może się spytać,
co chciałam otrzymać takim marnym artykułem? Być może nic. Składam tylko hołd fotografom, którzy bez
spoczynku wyciągają pieniądze od rodziców, za stworzenie łatwopalnych wspomnień.
Niepoczytalna
21
Z ostatniej chwili...
ZWYCIĘSTWO W FINALE KONKURSU LINGWISTYCZNEGO
INDEKS NA STUDIA W NAGRODĘ!
W XII edycji Konkursu Lingwistycznego „Pokaż nam język” uczniowie naszego I LO, zajęli I i III miejsce.
Obaj startowali w kategorii języka niemieckiego. Kamil Spychalski (I miejsce), uczeń klasy Ic, zwycięzca
Finału Regionalnego w Szczecinie, otrzymał w nagrodę indeks na WSB i opłacone czesne za I rok studiów,
a Kevin Sankowski, uczeń I a, zdobył III miejsce i voucher w wysokości 700 zł. Nasz finalista, Kamil
Spychalski, ponadto weźmie udział w Superfinale, który odbędzie się 13 kwietnia w Wyższej Szkole
Bankowej w Gdańsku.
Konkurs zorganizowała Grupa Wyższych Szkół Bankowych. Uczniowie naszej szkoły już od 07 do 12
marca, brali udział w eliminacjach etapu szkolnego konkursu lingwistycznego „Pokaż nam język”. Celem
tego etapu było wyłonienie reprezentacji szkoły do Półfinałów i Finałów Regionalnych. 355 naszych
uczniów rozwiązywało za pośrednictwem Internetu test z wybranego przez siebie języka obcego:
niemieckiego, angielskiego, francuskiego. W teście należało odpowiedzieć na 40 pytań z gramatyki,
geografii, historii i kultury danego kraju. Na rozwiązanie testu uczniowie mieli określony limit czasu.
Najlepsi uczniowie pojechali na Półfinał Regionalny oraz etap Finałowy, który odbył się w Szczecinie
W dniu 22. marca 2012 r. uczniowie: Kamil Adamiak, Marcin Bondziul, Patryk Gawroński, Kevin
Sankowski i Kamil Spychalski walczyli w Półfinale Regionalnym. Musieli napisać test, który składał się ze
100 pytań obejmujących zagadnienia z gramatyki danego języka i również z kultury, historii i geografii
kraju.
Z każdej grupy przechodziło po 5 osób do Finału Regionalnego. Nasi uczniowie : Kamil Adamiak, Kevin
Sankowski oraz Kamil Spychalski przeszli do następnego etapu tj. do Finału Regionalnego, który polegał
na wzięciu udziału w debacie na temat Czy lokalna duma = globalny podziw. Rzecz o promocji krajów i
miast.
Debata odbywała się na żywo z udziałem publiczności. Uczestnicy wypowiadali się na jedno z
wylosowanych przez siebie pytań.
22
Zobacz, posłuchaj, przeczytaj
Zapraszamy do kin:
kin:
IGRZYSKA ŚMIERCI /THE HUNGER
GAMESEM BOGIEM
Ostatnio telewizja i internet mamią nas
ekranizacją książki Suzanne Collins. Czy warto
w ogóle ruszyć się sprzed komputera przy
słodkim krzyku młodszego rodzeństwa i
solówki mamy z odkurzaczem? To aż nazbyt
oczywiste.
umyśle, by organizować turnieje, w których
uczestnicy będą sobie podrzynać gardła. Może
przy „babcinych obiadkach”, dziadek będzie
włączał telewizor, a sześcioletnia wnuczka,
zajadając się kanapką z wołowiną, rzuci od
niechcenia „Ale mu rękę odcięli.” Czy kiedyś
nie będziemy mogli żyć bez cudzej krwi na
rękach?
Przeczytaj:
LAS ZĘBÓW I RĄK/ THE FOREST OF
HANDS AND TEETH
Carrie Ryan
Koniec z napompowanymi wilkołakami i
wytapetowanymi wampirami. Nadchodzi czas
zombie.
W książce Carrie Ryan mamy do czynienia z
Pozwól, niech powita Cię Panem, państwo
stojące na gruzach dawnej potęgi Stanów
Zjednoczonych, które podzielone jest na
dwanaście dystryktów. Główna bohaterka,
Katniss Everdeen zamieszkuje najbiedniejszą
część kraju wraz z matką i młodszą siostrą
Prim. Dodatkowo zbliżają się Igrzyska Śmierci
– ceremonia, w której z każdego dystryktu
wybieranych jest dwoje reprezentantów,
którzy będą rywalizować o przeżycie na
zamkniętej arenie. Owe reality show, w
którym dzieci mordują dzieci, jest
najambitniejszą rozrywką społeczeństwa.
Śmierć spotyka się z poklaskiem i pustą miską
po popcornie. Zdobywanie sponsorów wiąże
się z ćwiartowaniem ciała. Życie jest tylko
garścią monet, oddaną w tłuste ręce
bukmacherów. Obstawiaj…
Jednocześnie zadaję sobie pytanie, czy ludzie
w rzeczywistości staną się tak chorzy na
post-apokaliptycznym światem, w którym
ludzie są otoczeni wysoką siatką, strzegącą
ich od Nieuświęconych. Niby zasada jest
schematyczna – człowiek staje się
potworem poprzez ugryzienie – a jednak
od reguły odchodzi. Przez fabułę prowadzi
nas Mary, dziewczyna, która niedawno
straciła ojca, gdy wyszedł poza siatkę do
Lasu Zębów i Rąk. Jednakże to nie koniec
pasma jej nieszczęść. Matka, która wciąż
czeka na powrót męża, zostaje
zainfekowana i wydalona poza siatkę.
Dziewczyna zostaje wyrzucona przez brata
z domu. Nikt nie chce wziąć ją za żonę,
wobec czego jest zmuszona dołączyć do
Sióstr. Przywdziewając tunikę, jej ciałem
targa namiętność do mężczyzny, z którym
dorastała. Zmęczona życiem i winiąca się o
przemianę matki, zagłębia się w tajemnice
Lasu i Sióstr, które być może wiedzą
więcej, niż inni. Mary czuje się, jak zwierzę
w klatce. Pomimo niebezpieczeństwa
ciągnie ją do bram na zewnątrz, do
23
potworów, którzy byli niegdyś ludźmi, z
ranami wypełnionymi fetorem,
połamanym ciałem i palcami zdartymi od
potrząsania siatką.
w swoim elitarnym kręgu? Czy ślady na
śniegu pozostawione przy bramie mogą
należeć do kogoś z poza wioski?
Czy istnieje możliwość ucieczki od tego
chorego świata? Jak wiele Siostry skrywają
Przygotowała
Ponownie spotykamy się z trzema, dość
oklepanymi motywami: trójkąt miłosny,
świat
zombie
oraz
wizja
postapokaliptyczna. Mimo tego, uważam, że
książka, choć nie należy do wybitnych dzieł
literatury, warta jest polecenia. Czasami
miło jest rozsiąść się w fotelu z kubkiem
gorącej herbaty i poigrać z wyobraźnią, nie
musząc zastanawiać się nad głębszą
interpretacją. Nie oznacza to jednak, że
utwór nie wymaga od czytelnika
zaangażowania, wręcz przeciwnie, właśnie
tego zaangażowania oczekuje.
Paulina
Konia
Rady dla maturzystów
MATURA 2012 Dobre rady dla maturzystów
Długi weekend nie dla wszystkich jest czasem odpoczynku. Ponad pół miliona uczniów
walczy właśnie ze stresem. Za kilka dni czeka was pierwszy poważny życiowy egzamin matura. Większość abiturientów nie potrafi się nie denerować. Jednocześnie uczniowie i
ich rodzice wiedzą, że może ich zrelaksować kino, dobre jedzenie i oglądanie telewizji.
Psycholog Grażyna Poraj zachęca, żeby naukę zastąpić teraz pozytywnym myśleniem i
uwierzyć, że wiedza zdobyta przez te wszystkie lata zaprocentuje na egzaminie. Trzeba tylko
dać ochłonąć umysłowi - podkreśliła specjalistka.
24
Kącik dla maturzystów
Ostatnia doba przed maturą:
- uduś stres poduszką - prześpij noc,
co najmniej 8 godzin
- weź zimny prysznic
- zjedz porządne śniadanie i zagryź
czekoladą
- łyknij sobie szklankę ciepłego mleka
- użyj stresobójczej Rexony :)
-
załóż skromny, ale elegancki ciuch.
Miej swój styl!
pomyśl o tych wszystkich imprezach,
które czekają Cię po zdanej maturze!
w dniu matury zapomnisz o
wszystkich innych kłopotach
POWODZENIA MATURZYSTOM !
W czasie zajęć student prosi o
otwarcie okna. Na to wykładowca:
- Okno można otworzyć, orłów tu nie
ma nie wyfruną.
Po zajęciach, gdy już wszyscy
wyszli, odzywa się student:
- Pan profesor też drzwiami?
Z pamiętnika studenta:
Poniedziałek: Jestem
głodny!
Wtorek: Jestem głodny!!
Środa: Jestem głodny!!!
Czwartek: Huuuuuraa!!!
Dostałem stypendium!!!
Piątek: Nic nie
pamiętam.
Sobota: Nic nie
pamiętam.
Niedziela: Jestem
głodny!!!!
Na egzaminie z logiki profesor słucha
studenta i słucha. W końcu, po jakiejś
chwili kładzie się na podłodze.
- Wie pan, co ja robię? - pyta
studenta.
- Nie.
- Zniżam się do pańskiego poziomu.
Podczas egzaminu, profesor do
studenta:
- Leje pan wodę.
- Panie profesorze, a co mam
zrobić, gdy temat jak rzeka....

Podobne dokumenty