Z plaż Połągi na skałę Ajudahu

Transkrypt

Z plaż Połągi na skałę Ajudahu
Z plaż Połągi na skałę Ajudahu
Jacek Klimżyński
Niektóre juwenilia Mickiewiczowskie (prawda, że nieliczne) wyraźnie sugerują również morski
trop drogi twórczej poety. W kilku pierwocinach poetyckich filomata Adam (świetne wyniki
studiów, rozległe zainteresowania, zalążki niepospolitego talentu poetyckiego) wyraźnie myśli
morzem. Objaw to przyjętej konwencji, czy autopsji? W swym życiu dojrzałym zobaczy jeszcze
wiele mórz, ale młodzieńczą wyobraźnię kształtuje mu jednak Bałtyk. Kiedy go ujrzał po raz
pierwszy, trudno ustalić. Marta Piwińska ("Wolny myśliwy" słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2003)
zauważa: pierwszy raz zobaczył morze mając dwadzieścia lat.
I stwierdza dalej, że poemat o Kolumbie prawdopodobnie zaczął pisać w r. 1819, zanim
pojechał do Połągi. Można teraz wdać się w skomplikowane wyliczenia dni, miesięcy i lat, ale i
tak każdy wynik podsyci niepokój o kontekst wiersza wygłoszonego przez poetę na posiedzeniu
Towarzystwa Filomatów we wrześniu 1818 r. Oto jego początek:
Już się z pogodnych niebios ćma zdarła smutna.
Żeglarzu! Ciągnij rudel, wiatrom podaj płótna,
Zmocnioną wczasem dłonią słone krajaj piany:
Otworem ci przestrzenne leżą oceany.
Niech umysłów nie chwieje burzliwość powodzi,
Towarzystwo nieliczne, kruchość słabej łodzi;
Wszak nie miał barki z dębu ni serca ze stali
Frygijczyk, co się pierwszy chytrej zwierzył fali,
A w zawody na złomnym puściwszy się drewnie,
Choć nań piekła i nieba dąsały się gniewnie,
W własnych dzielnościach ufny, śmiałych żądań pełny,
Nieba i piekła zwalczył, złotej dostał wełny.
Urodzony i wychowany z dala od wybrzeża przecież żeglugą posłużył się w swej poetyckiej
wyobraźni, a nie majestatem gór na przykład. A sformułowanie „słone krajał piany”...? Toż to
prawie próba organoleptyczna, nie zaś gra wyobraźni. Zresztą, za kilka lat i góry staną się dlań
twórczą inspiracją, ale dopiero po doświadczeniu podróży na Krym.
Na razie Połąga; będąca małą wioską rybacką, której daleko jeszcze do sławy modnego
kąpieliska nadbałtyckiego. Choć za sprawą nowych właścicieli – Tyszkiewiczów, przynajmniej
po roku 1824 rozwijać się będzie harmonijniej niż na przykład Kołobrzeg.
Jarosław Marek Rymkiewicz („Żmut”, wyd. IV, Sic! Warszawa 2005) odnotowuje obecność
Mickiewicza w Połądze w latach 1820, 1821, 1823 i po wyjściu z więzienia latem 1824 roku. W
trzech pierwszych terminach „dla użycia kąpieli morskich”, choć pewnie nie w pełni skutecznych
terapeutycznie, skoro dopiero w roku 1825 z Odessy napisze do Edwarda Odyńca: „woda zaś
tak zdrowa, że mi od niej zęby odrastać zaczynają. Jakież to muszą być kąpiele”.
Zbierzmy jeszcze okruchy bałtyckich skojarzeń. W kwietniu 1821 r. narodzi się „Żeglarz” ze
1/2
Z plaż Połągi na skałę Ajudahu
słynną rzuconą przyjaciołom przyganą: ”Chcąc mnie sądzić, nie ze mną trzeba być, lecz we
mnie.// - Ja płynę dalej, wy idźcie do domu”. W tymże roku w „Imionniku” (E.
Nieławickiej-Śledziejewskiej) napisze:
Błogo temu, kto w twojej pamięci utonie
Jak ten koral, lub owa jagoda perłowa,
Co ją woda Bałtycka w swem przeczystym łonie
Pod lazurową barwą na wieki przechowa.
Bałtyckie reminiscencje dadzą jeszcze o sobie znać w Powieści Wajdeloty z „Konrada
Wallenroda”: „...na wybrzeżach Połągi,// Gdzie grzmiącymi piersiami białe roztrąca się morze// I
z pienistej gardzieli piasku strumienie wylewa”. To jednak już o wiele później, bo w 1828 r., a
więc w ostatniej fazie pobytu w Rosji.
Przedtem wspominamy wcześniejszy Krym. Tutaj właśnie jego poezja osiągnie apogeum. Ze
skały Ajudahu patrzy na ścielące się morze wielki mistrz słowa. On już wtedy o tym wie, my
dopiero musimy to pojąć.
Zasłużony badacz polskiej literatury marynistycznej prof. Roman Pollak o „Sonetach krymskich”,
a szczególnie o kilku z nich, tych ściśle morskich, napisze: „te marynistyczne miniatury mają w
dziejach naszego życia literackiego i naszej poezji morza znaczenie wprost rewolucyjne”.
Wszystko to zdaje się układać w logiczny ciąg. Młodzieńcze wyprawy w okolice Połągi,
pruskiego Kranzu, może Mitawy, a przede wszystkim Bałtyk i jego złociste plaże będące tłem
dla elegancji długich białych sukien i urody pani Karoliny Kowalskiej, a także związane z nimi
poetyckie uniesienia otwierają morską przestrzeń wyobraźni Adama. Zaledwie kilka lat później,
uroki wczesnej jesieni 1825 r., czarnomorska żegluga w czasie sztormu, wiecznie zielony Krym,
skaliste wybrzeże i... piękna pani Karolina Sobańska na tyle wzbogacą osobowość poety, że
narodzi się nowa wartość: Adam Mickiewicz. Wszystko z niekwestionowaną morską inspiracją.
A co z Bałtykiem? Zdawkowe „przepłynąłem Bałtyk” w liście do Joachima Lelewela pisanym już
z Berlina 12 czerwca 1829 r. jest raczej oznaką ulgi po szczęśliwym zakończeniu dość
awanturniczych okoliczności wyjazdu (ucieczki?) z Rosji. Rejs parowcem brytyjskim „George IV”
z Petersburga do Lubeki, ściślej z Kronsztadu do Travemünde, w dniach 27-30 maja 1829 r.
rzeczywiście niczym poety nie zainspirował. Miał być jeszcze w Połądze w roku 1831 w misji
zgoła zbrojnej, lecz nie był - ale to już zupełnie inna historia. On płynął dalej.
Latarnia Morska nr 1/2006
2/2

Podobne dokumenty