Pobierz w pdf - CzytajZaFree

Transkrypt

Pobierz w pdf - CzytajZaFree
Kolonizacja cz.2
Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl
Autor:
Astralny
Gro wsunął jedną ze swoich obślizgłych macek w wpust sterujący myśliwcem. Stał się dojrzały i gotowy do walki, a
zarazem do poświęcenia, kiedy spłodził pierwszą generację małych gro. Jedynie co teraz się liczyło, to ochrona nowego
skupiska, jakie założyli jego pobratymcy zaraz po Przepływie do tej krainy.
– Do wszystkich gro sterników, macie 10 minut do startu – rozbrzmiał głos w słuchawce.
Gro póki mógł rozciągnął wszystkie dziesięć macek, po czym wsunął je do otworów sterujących. Głowę, przymocowaną
bezpośrednio do odnóży, wsunął w specjalne zagłębienie i zamknął wewnętrzny kokpit. Obślizgłe ciało idealnie
wypełniało wnętrze sterówki. Ostrożnie obrócił myśliwiec wokół własnej osi, a następnie poruszył pięcioma, podłużnymi
na kilka metrów pływakami, lekko wysuwając się naprzód.
Myśliwce gro, znacznie przypominały ich samych. Jak zresztą większość ich statków, które zazwyczaj różniły się jedynie
wielkością. Dlatego też ich sterowanie było takie same, a dla gro latanie było jak pływanie w czasach młodości. Nie
różniło się niczym. I kiedy piloci zasiadali za sterami swoich maszyn, zaczynali zachowywać się jak dzieci. Kto pierwszy
doleci tam, a tam lub kto kogo złapie i przegoni. Z latania zrobili zabawę, a z walki zawody.
Dlatego też i Gro, który zasiadł pierwszy raz za sterami myśliwca, dołączył do dzikiej gonitwy jaką rozpoczęli jego
pobratymcy. Ponownie poczuł się jak wykluty młodziak, w towarzystwie licznych braci. Rozkoszował się tą chwilę póki
mógł, a gdy zabrzmiał sygnał, wraz z innymi pilotami ustawił się w kierunku planety Kronu.
W słuchawce Gro ponownie rozbrzmiał głos z kontroli lotów:
– Start za 3... 2... 1... Teraz!
Błysło, trzasło i zatrzęsło. Grupę myśliwców pochłonął nagły błysk światła. Kiedy Gro spojrzał na wyświetlacz zobaczył,
że fioletowa planeta podobnie jak znajome gwiazdy znikła. Mapa uaktualniła się, ukazując nowy system słoneczny ze
światem, który był celem jego grupy.
– Wyłapuje fale radiowe. – Oznajmił lider grupy. – Podlatujemy do wskazanej planety.
Nastawienia ani zachowania pilotów nie zmienił nawet lot bojowy. Dlatego szyk eskadry wciąż i wciąż się zmieniał, w
nieustającej gonitwie. Puszczone przodem sondy, osiągające większe przyśpieszenie niż myśliwce, dotarły wcześniej
na orbitę planety. Odkryły na niej pozostałości po statkach kosmicznych, którymi obca rasa przybyła i kilka sond
komunikacyjnych.
Natomiast, na dole rozwijała się beztrosko nieznana im cywilizacja. Brak przemysłu kosmicznego i baz na orbicie,
sugerował dopiero co zasiedlony świat. Kilka chwil później zostało to potwierdzone wizualnie, przez znalezienie
niewielkich, kilkumilionowych miast. Strzeliste, pomarańczowe budynki, sięgały wysoko w górę. Na ich szczytach
wyrastały niczym liście, ogromne połacie równie pomarańczowego materiału. Wraz z obrotem planety te przedziwne,
olbrzymie wypustki ustawiały się jak najkorzystniej w stronę słońca.
Nie potwierdzono obecności jednostek obronnych, co nie było takie dziwne, młode kolonie rzadko kiedy ich
Strona: 1/5
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
potrzebowały. Na nieszczęście dla mieszkańców tej planety, teraz był im potrzebne. Na szczęście dla Gro, oznaczało to
mniej pracy. Jednak myśliwce nie są przystosowane do walki w polu grawitacyjnym, dlatego nie da się nimi
bezpośrednio zniszczyć miast. W takich przypadkach, każda jednostka posiadała „klocki”. Odpowiednich rozmiarów
pocisk kinetyczny.
Kiedy eskadra doleciała do planety, myśliwce ustawiły się nad miastami, w których zapanował chaos. Z
synchronizowano liczniki i w jednym momencie, na znak dowódcy, wystrzelono walcowate bryły metalu. Weszły one
spokojnie w egzosferę, by z każdym przebytym metrem nabrać większej prędkości. W zetknięciu z powierzchnią ziemi,
zmiotły wszystko w zasięgu kilku kilometrów, pozostawiając jedynie kratery w miejscach miast.
Nim opadł kurz, gro ustawili się nad pozostałymi miastami i na głowy niczemu winnych mieszkańców spuszczono
kolejne pociski. Mieszkańcy nie stawiali nawet oporu, bo nie mieli jak. Nie mieli również gdzie uciec, a ocalałe jednostki
nie stanowią zagrożenia. Może kiedyś gro tutaj wrócą i zasiedlą ten świat uprzednio, przerabiając na swoją modłę.
Gro, trochę smutny z łatwego zniszczenia świata, mógł wrócić do domu i spłodzić kolejną generację małych gro.
Zniszczenie Kronu oznaczało zakończenie etapu drugiego i przejście do kolejnego, rozszerzającego strefę
bezpieczeństwa o kolejne 10 lat świetlnych.
W hangarze statku kolonizacyjnego, tuż przed Masuką prężył się David Scorpio, jego zastępca. Mężczyzna mimo
młodego wieku, sprawował sięświetnie na stanowisku. Potrafił sobie zjednać załogę, zachowując przy tym dyscyplinę.
Masuko obdarzył go sympatią pięć lat temu, podczas organizowania kopalń w pasie asteroid. Młodzieniec, okazał się
prawdziwą złotą rączką i kapitan musiał się mocno namęczyć, by skłonić go do siebie, a potem walcząc z administracją
o zmianę przydziału. Od tego czasu pracowali razem. I za każdym razem David zaskakiwał go swoimi umiejętnościami i
zaradnością.
– Spocznij Davidzie – rzekł Masuko, wymieniając oficjalny uścisk dłoni. – Powiedz mi lepiej jak wyglądają przygotowania.
Z tyłu rozładowywano prom, przybyli ludzie rozchodzili się do swoich kajut.
– Ostatnie zapasy zostały załadowane. Dołączyły trzy małe transportery, z maszynami i zapasami. Administracja
przydzieliła również jeden duży transporter zapakowany pięcioma lekkimi myśliwcami. Ich piloci będą stacjonować na
Żółwiu – powiedział obserwując reakcję kapitana.
– Żartujesz? – zapytał zaskoczony. – Przecież to jedna trzecia naszej floty! Powiedzieli dlaczego dają nam osłonę?
Szli powolnym krokiem klucząc korytarzami, mijając po drodze śpieszących się załogantów, przygotowujących się do
startu.
– Wiedziałem, że będziesz zaniepokojony. Powiedzieli, że to z nadmiernej ostrożności, wolą dmuchać na zimne.
– To bujda Davidzie. Gdyby tak bardzo przejmowali się tą misją, nie przydzieliliby nam niedoświadczonego astro
nawigatora.
– Sprawdziłem ją, życiorys i osiągnięcia jakich dokonała robią wrażenie. Sam byś o nią ubiegał, pasuje do załogi – rzekł
David, po czym się zamyślił na dłuższą chwilę. – Popytałem znajomych, kopalnie dostały znaczne wsparcie, mają teraz
wydobywać więcej minerałów niż faktycznie potrzebujemy. Centrum analiz twierdzi, że Administracja pragnie jak
najszybciej odbudować naszą cywilizację, dlatego zwiększa nacisk na większe wydobycie i poszerza zakres badań. –
Westchnął. – Straciliśmy wiele podczas ucieczki z naszego świata, większość danych przepadła i cofnęliśmy się o wiele
stuleci w rozwoju, jednak nie podobają mi się ruchy jakie dokonuje władza. Myślisz, że Administratorzy dążą do
budowy floty wojennej?
Wraz z przybyciem do nowego wszechświata, społeczeństwo uznało jednomyślnie o zaniechaniu agresywnej ekspansji
jaka miała miejsce przed Wielką Ucieczką. Nie oznaczało to jednak, zaprzestania badań o charakterze wojskowym, czy
Strona: 2/5
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
całkowite usunięcie wojska. Jednak jego zadanie miało być głównie symboliczne, a ograniczona liczba jednostek
wystarczająca do tymczasowego odparcia wroga, na wystarczająco długi czas potrzebny do stworzenia odpowiedniej
floty. Badań natomiast nie da się uszeregować według podziału cywilne-wojskowe, zarówno jedne jak i drugie mogą
służyć wojnie i ludzkości.
Masuko pogładził się po krótkiej, siwej brodzie zanim odpowiedział.
– Zanim opuściłem Utopię, byłem na kolacji z szefem stoczni, który nadzorował budowęŻółwia. Poinformował mnie, że
nie długo stocznie będą dwukrotnie szybciej produkować kolonizatory. – Uśmiechnął się w duchu, nie chciał wspominać,
że kolacja była tak naprawdę randką, a szefem jest oczywiście kobieta. – Sądzę, że Administracja woli się zabezpieczyć,
przygotować do ewentualnej obrony. Przybyliśmy tu, ratując się z zapadającego się wszechświata, jesteśmy
uchodźcami. Jednak z punktu widzenia obcych, ras zamieszkujących ten wszechświat jesteśmy najeźdźcami. A nie
tylko my tutaj przybyliśmy. Wyobraź sobie naszą reakcję na pojawienie się tysięcy nowych, nieznanych nam nie tyle z
wyglądu, co motywacji kosmitów.
David pokiwał głową. Dotarli do windy prowadzącej na mostek i zatrzymali się przed nią.
– Powiedz mi lepiej, co ze śpiochami? – zapytał Masuka.
– Przeprowadziliśmy ostatnie skanowanie systemów hibernacyjnych. Nie powinno byćżadnych kłopotów. Wszyscy śpią,
jak małe dzieci.
Masuka ucieszył się słysząc chociaż, jedną dobrą wiadomość. Misja polegała na dotarciu do niezamieszkanej planety i
skolonizowaniu jej. Potrzebował do tego wielu ludzi, ale technicznie nie było możliwe, by przewieźć ich wszystkich, jak
pasażerów na wakacje. W tym celu posłużono się starą technologią, którą odkryto na samym początku eksploracji
kosmosu, a porzuconą po odkryciu napędu nadprzestrzennego. Gdyby nie utrata danych na temat technologii
nadprzestrzennej i wielu innych, podróż na drugi koniec galaktyki zajęłaby im godziny. Tymczasem, dotarcie do
pobliskiego układu słonecznego oddalonego zaledwie o kilkanaście lat świetlnych, zajmie im niecały rok.
Wykorzystano stare plany statków kolonizacyjnych, które dodatkowo zmodernizowano, dzięki czemu SK Żółw jest w
stanie transportować dziesięć tysięcy pojemników hibernacyjnych. Tylko załoga, licząca raptem 127 osób, miała być
na nogach, dbając o bezpieczeństwo podczas długiego lotu. To niewiele szczególnie na tak duży statek, jakim byłSK Żó
łw.
Masuka położył rękę na ramieniu kompana i uśmiechnął się przyjacielsko.
– Czas wziąć się do pracy, nie płacą nam za stanie, a podróż przed nami długa.
– Nam nie, ale śpiochom tak. – David odwzajemnił serdecznie uśmiech i wsiadł do windy.
– Kapitanie! Wrogi krążownik obraca się prawą burtą w naszą stronę! – krzyknęła Scarla Watkins – Szykuje się do
odpalenia rakiet!
– Nie możemy do tego dopuścić. Przednie pole siłowe nie wytrzyma kolejnej fali energii. – Zwrócił się do ekranu
przedstawiającego dowódcę eskadry myśliwców. – Panie Warlock, Za wszelką cenę musicie uszkodzić tylni napęd!
– Przyjąłem!
Kimkolwiek był przeciwnik, jego technologia znacznie wyprzedzała ziemską, skoro byli w stanie namierzyć tak mały
konwój i stanąć na jego drodze zmuszając tym samym do zatrzymania. Wystarczyło również spojrzeć na salwę burtową,
jaką oddał wrogi okręt. Gdyby nie dziobowe pole siłowe, chroniące SKŻółwia w czasie lotu przed mikro-meteoroidami,
rakiety z plazmą zmieniłyby go w rozszarpaną kupkę metalu.
Strona: 3/5
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Niestety, nie licząc lekkich działek laserowych umieszczonych na kolonizatorze w celu niszczenia większych odłamków
skalnych, Masuko posiadał do obrony jedynie pięć lekkich myśliwców. Dopóki dwa z nich nie uległy zniszczeniu w
trakcie pierwszego przelotu nad wrogiem.
– Odpalenie rakiet! – zawołała zdenerwowana Scarla. – Przeładowanie salwy zajęło im niecałe dwie minuty, kapitanie.
Masuko kiwnął głową. Starał się zachować spokojny wyraz twarzy, nie chciał pokazywać załodze, że powinna się bać.
Przykład zawsze idzie z góry.
– Randy, dasz radę wzmocnić dziobowe pole siłowe?
– Kapitanie, potrzebuje sześciu minut na naładowanie kondensatorów alfa – odpowiedział wywołany.
Randy Unider, jeden z nielicznej załogi obecnej na mostku, mający pieczę nad systemami uzbrojenia i osłon.
Mężczyzna o śniadej cerze i długim i krzywym nosie, zrobił przepraszają minę. Zdawał sobie doskonalę sprawę, że czas
jest ważny, w tym przypadku każda sekunda jest na wagę złota. Nie mieli tego przywileju, rakiety dotrą zanim przednie
osłony zostaną wzmocnione.
– Pociski dotrą za cztery minuty, kapitanie – poinformowała Scarla.
Na tą wiadomość Unider pobladł. Wlepił puste spojrzenie w centralny ekran, przekazujący na bieżąco sytuację.
Czerwona kropka, wokół której bezustannie krążyły trzy żółte jak natrętne muchy, zmierzała w stronę konwoju
oznaczonego zielonym kolorem. Odległość zmniejszała się nieubłaganie z każdą chwilą, co oznaczało, że jeśli nie
zostaną rozniesieni na kawałki w ciągu kilku najbliższych minut przez rakiety, będą zmuszeni do walki na bliski dystans.
Zastosowanie planu obronnego Montana Sześć mógłby znacznie uszkodzić wrogi okręt, ale ...
Rozmyślania Masuki przerwał okrzyk astro nawigatora, który nie był skierowany do nikogo konkretnego. Najwyraźniej
był to krzyk przebłysku genialnego planu, a nie rozpaczy, ponieważ Watkins pochyliła się nad klawiaturą i z
zadziwiającą zręcznością zaczęła wprowadzać dane.
Masuko spojrzał na ekran taktyczny. Szkarłatne punkciki, będące w rzeczywistości rakietami, znalazły się o 30 sekund
od SK Żółwia. Nie wierzył, że uda im się wyjść z tego cało. Bez sprawnych osłon nie możliwe było przetrwanie statku.
Jedna z zielonych ikon, wyłamała się z szyku. Ruszyła do przodu, wyprzedzając kolonizator. W ostatniej chwili wleciał
między niego, a falę rakiet, które zdetonowały na nim. Zielona kula ognia rozbłysnęła pochłaniając duży transporter,
przewożący wcześniej myśliwce. Po chwili, w jego miejscu pojawił się poskręcany, wypalony do cna wrak.
Na mostku wybuchły okrzyki radości, jednak krótkie, twarde spojrzenie kapitana szybko ugasiło wiwaty.
– Nie mamy się z czego cieszyć, to jeszcze nie koniec.
Zupełnie jak na potwierdzenie tych słów, na ekranie pojawiła się nowa fala szkarłatu.
– Kontakt z rakietami za...
Masuko przerwał jej, machając nerwowo ręką.
– Nie trzeba, Watkins. Widzę. – Wcisnął kombinację przycisków i wywołał Carla Warlocka. – Dlaczego ten krążownik
nadal leci w naszą stronę? Mieliście do cholery zniszczyć jego napęd!
– Dane wywiadowcze nie zgadzają się...
– Nie interesuje mnie to! – krzyknął Masuko. – Macie rozwalić drania. A jeśli będzie to konieczne, wleczcie prosto w
niego!
I rozłączył się. Załoga nie śmiała nawet zerknąć na kapitana, woleli nie ryzykować kapitańskiego gniewu. W
międzyczasie na bocznym panelu, wyświetliła się informacja o uzyskaniu pełnej mocy przez osłony.
– Krążownik wypuścił drugą salwę! – zawołała Scarla.
Strona: 4/5
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
W tym samym momencie stracili kolejny myśliwiec, a po chwili jeszcze jeden. Pozostał tylko ten należący do Carla
Warlocka. Na mostku zapanowała grobowa cisza. Załoga wciąż starała się coś wskórać, czy to porozumieć się z
przeciwnikiem czy zagłuszyć i zmylić rakiety. Bezskutecznie. Pozostało kilka sekund do zderzenia z pierwszą falą.
Wszyscy wstrzymali oddechy.
Światła lekko przygasły, gdy na zewnątrz rozpętało się zielone piekło. Osłony wytrzymały. Tym razem. W czasie gdy
czekali na kolejny atak, ostatni myśliwiec, jaki im pozostał zaczął się oddalać z pola walki. Ponownie światło przygasło
na moment. Podczas gdy załoga SK Żółwia czekała w ciszy, na łaskę przeciwnika, ten wypuszczał kolejne rakiety. Tym
razem jednak leciały one znacznie wolniej, tak by trzy fale mogły uderzyć w jednym momencie, przełamując wszelką
obronę. Tak też się stało, a kilka sekund później nadleciała ostatnia.
Na mostku zapanowała ciemność, kilka sekund później zaświeciły się ponownie wszystkie światło.
– Za pół godziny chcę widzieć wszystkich w sali konferencyjnej – oznajmił Masuko. – Ciebie też Warlock.
Strona: 5/5
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl

Podobne dokumenty