Misje salezjańskie
Transkrypt
Misje salezjańskie
ISSN 1642 – 9672 Pismo do Przyjaciół i Sympatyków Misji Misje S alezjańskie 3/2012 (148) maj – czerwiec Misja w upalnym CZADZIE Spis treści Misje S alezjańskie Salezjański Ośrodek Misyjny ul. Korowodu 20 02-829 Warszawa tel.: 22 644-86-78 fax: 22 644-86-79 [email protected] [email protected] [email protected] www.misje.salezjanie.pl Konto złotówkowe: PKO BP O/XVI Warszawa 50 1020 1169 0000 8702 0009 6032 Konto w euro: PKO BP O/XVI Warszawa PL69 1020 1169 0000 8502 0018 8714 swift code: BPKOPLPW Konto w USD: PKO BP O/XVI Warszawa PL53 1020 1169 0000 8602 0089 7926 swift code: BPKOPLPW Redaktor naczelny: Ks. Roman Wortolec SDB Zastępca redaktora naczelnego: S. Grażyna Sikora CMW Redaktor techniczny: Krzysztof Karpiński Współpracują: S. Ewa Siuda CMW Renata Piotrowska Izabela Paszke Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania zmian w nadesłanych tekstach W tym numerze: 3 Słowo Dyrektora Ośrodka Misyjnego Ks. Roman Wortolec SDB 4-5 List Przełożonego Generalnego Lina – wspólnota Ks. Pascual Chavez SDB 6-11 Prosto z misji Misja w upalnym Czadzie S. Grażyna Sikora CMW 12-13 Korespondencja Timor Wschodni: s. Joanna Goik CMW Malawi: ks. Louis Malama SDB 14-15 Adopcja na odległość Gest serca dla Ukrainy Ks. Michał Wocial SDB 16-17 Plakat – Nowenna do Maryi Wspomożycielki 18-21 Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco Raport z dżungli Gringi w Amazonii Dorota Rudzińska MWDB 22-23 Wydarzenie Odznaczenie dla ks. Jana Bednarza, polskiego salezjanina w Egipcie Mariola Serówka 24-25 Projekty misyjne 26-27 Z misji salezjańskich i nie tylko 28-29 Jubileusze naszych misjonarzy 30-31 Ogłoszenia Misje Salezjańskie 2 Słowo Dyrektora Ośrodka Misyjnego KOCHAJMY MARYJĘ WSPOMOŻYCIELKĘ WIERNYCH Drodzy Przyjaciele i Dobrodzieje misji salezjańskich! Chwalcie łąki umajone, góry, doliny zielone… Chwalcie z nami Panią świata! Czasem zadaję sobie pytanie, czy i dla Was miesiąc maj jest jednym z najpiękniejszych miesięcy w roku? Jesteśmy w okresie Wielkanocnym, przyroda budzi się do życia i przeżywany właśnie maj dedykowany jest Matce Syna Bożego. To Maryi, rozradowanej zmartwychwstaniem Syna, zawierzamy nasze smutki, zwątpienia, radości. Kilka dni temu ponownie przeczytałem list naszego Założyciela, ks. Bosko, napisany w Rzymie 10 maja 1884, 4 lata przed śmiercią. Skierowany był do wychowanków i salezjanów. Przyśnili mu się dwaj wychowankowie Valfre’ i Józef Buzzetti, którzy dawali mu pewne wskazania. Pod koniec tej wizji, ks. Bosko otrzymał pouczenia, dotyczące wstawiennictwa Maryi: „Niech ksiądz przypomina wszystkim, dużym i małym, by pamiętali zawsze o Najświętszej Maryi Wspomożycielce. Że to Ona zgromadziła ich, by uchronić ich przed niebezpieczeństwami świata, by kochali się jak bracia i swym postępowaniem przynosili chwałę Jej i Bogu. Że to Matka Boża swą łaską i cudami sprawia, że mają co jeść i mogą się uczyć. Że zbliża się Jej święto i że przy Jej pomocy mają zburzyć ten mur nieufności, który szatan wzniósł między nimi i ich przełożonymi, by służył mu na zgubę dusz”. W tym widzeniu ks. Bosko usłyszał, że to właśnie Maryja Wspomożycielka chroni wszystkich swoich czcicieli, chroni wychowanków ks. Bosko i salezjanów. A w ostatnim zdaniu listu ks. Bosko napisał: „W dzień Najświętszej Maryi Wspomożycielki będę z Wami przed wizerunkiem naszej ukochanej Matki. Pragnę, by święto to było obchodzone bardzo uroczyście. Święto Maryi Wspomożycielki ma być wstępem do tego wiecznego święta, jakie mamy obchodzić wszyscy razem zgromadzeni w przyszłości w Raju”. My – salezjanie i salezjanki – każdego roku uroczyście czcimy Maryję Wspomożycielkę Wiernych. I Was, drodzy Przyjaciele misji, zachęcamy do tego samego. Oddajcie się pod Jej opiekę, a zobaczycie co to są cuda – jak mawiał ks. Bosko. W dniach 15-23 maja w kaplicy Ośrodka będziemy odprawiać NOWENNĘ do Maryi Wspomożycielki Wiernych, którą ks. Bosko tak bardzo ukochał. Podczas 9 dni nowenny będzie dodatkowo odprawiana Msza św. w intencjach, które przyślecie do nas, a które będą umieszczone u stóp figury Wspomożycielki. Niech Wspomożycielka, Matka pięknej miłości, wyprasza Wam to, o co Boga przez Jej pośrednictwo prosicie. Niech dzień 24 maja będzie dniem wielkiego święta i hołdu Maryi Wspomożycielce, która nas strzeże, ochrania i oręduje za nami u Boga. 3 Misje Salezjańskie LINA – WSPÓLNOTA Misje Salezjańskie 4 ZNAĆ KSIĘDZA BOSKO List Przełożonego Generalnego Od charyzmatu osobistego do wspólnotowego Od czasu pobytu w Konwikcie ks. Bosko poszukuje młodych „pomocników”: „Moim celem było zebranie tylko tych chłopców, którzy byli szczególnie narażeni na niebezpieczeństwo zła, a zwłaszcza tych, którzy wychodzili na wolność. By móc jednak utrzymać porządek i promieniować dobrocią, zapraszałem do Oratorium także innych chłopców, należycie wychowanych i dobrze się sprawujących. Pomagali mi oni w utrzymaniu porządku, czytaniu i wykonywaniu śpiewów liturgicznych. Od początku bowiem zauważyłem, że bez śpiewu i czytania interesujących książek nasze świąteczne spotkania byłyby jak ciało bez duszy” (MO, wyd. 2002, s. 121). U ks. Bosko przejście od inicjatywy osobistej do wspólnego skoordynowanego działania dokonało się szybko. Osobisty charyzmat od początku ujawnia powołanie wspólnotowe i skłonność do działania razem. Bardziej regularnej współpracy doświadcza on pomiędzy 1844 a 1846 r., kiedy dołącza do niego teolog Borel, ks. Pacchiotti i inni. Ale jest to współpraca sporadyczna, związana z konkretnymi sytuacjami. Oratorium wystartowało, kiedy ks. Bosko wraz z matką przeniósł się do domu Pinardiego, zamieniając budynek, który do tej pory był jedynie miejscem spotkań w „dom”, w rodzinę poświęconą misji apostolskiej, otwartą dzień i noc na przyjęcie biednej i opuszczonej młodzieży. Od tej chwili dzieło rozwija swój potencjał, również dlatego, że ks. Bosko zostawia wszystko i poświęca się wyłącznie misji młodzieżowej. Stara się zgromadzić wokół siebie wspólnotę duszpasterzy-wychowawców, którzy w nim uznają swego ojca, punkt odniesienia i wzór. List Przełożonego Generalnego Nie tylko „pomocnicy” Zwłaszcza po kryzysie z 1848/49, kiedy odeszło wielu współpracowników, różniących się duchem i metodą, ks. Bosko tworzy prototyp „salezjańskiej” wspólnoty wychowawczej. Formuje młodych, by byli nie tylko „pomocnikami”, ale żywą częścią rodziny. Ma ich łączyć miłość i więzy duchowe, dobrze określone i uzupełniające się role, uczestnictwo w jego charyzmacie; Ascanio, Savio, Rua, Cagliero, Buzzetti, Artiglia, Rocchietti, Bonetti… oni żyli w oratorium, zdecydowani pozostać z ks. Bosko i poświęcić swoje życie misji młodzieżowej. Byli owocem pracy formacyjnej ks. Bosko w oratorium, owocem jego kierownictwa duchowego. Nie wszyscy zostali zakonnikami. Wielu nadal pracowało w oratoriach i w szkołach, żyjąc w swoich domach. Inni pomagali okazjonalnie, poprzez pomoc finansową czy wsparcie moralne. Ale wszyscy czuli się aktywną cząstką dzieła salezjańskiego, podzielali jego metody, cele i charyzmat. „Rodzina”, która wychowuje To doświadczenie stworzyło unikalny charyzmatyczny model wspólnoty wychowawczo-duszpasterskiej. W domach salezjańskich, wspólnota skupiona wokół dyrektora jest sercem dzieła; ale chcąc skutecznie oddziaływać formacyjnie musi włączyć młodych, jako aktywnych animatorów i wychowawców swoich kolegów oraz zbudować szeroką sieć współpracy na wielu poziomach, zapewniając dziełom dynamiczność, skuteczność i ciągłość. Dzieło salezjańskie objęło cały świat dzięki temu wspólnotowemu charyzmatowi ks. Bosko, który wiedział, że aby dobrze wychować młodych potrzeba zgranej wspólnoty, wyznającej te same ideały i tego samego ducha, pełnej braterstwa, dyspozycyjnej do serdecznej współpracy z dyrektorem, aby dać z radością siebie, każdy zgodnie z własnym stanem życia. Historia dzieła salezjańskiego we wszyst- kich częściach świata pokazuje, że „wolni strzelcy”, choć zdolni i wydajni, jeżeli nie mają ducha przynależności i są z dala od wspólnoty, tworzą rzeczywistość nietrwałą, która szybko upada. Natomiast wspólnoty salezjańskie, zjednoczone w pracy i braterstwie, składające się także z ludzi prostych, ale dobrze zakorzenione w środowisku, angażujące i włączające w swoją działalność wielu, pracują skutecznie, oddziałując głęboko i owocnie na społeczność świecką i kościelną, w którą są włączone. Jak podkreślają Konstytucje salezjanów: „Żyć i pracować razem, to dla nas salezjanów wymóg zasadniczy i niezawodna droga do wypełnienia naszego powołania” (art. 49a). Ks. Pascual Chavez SDB 5 Misje Salezjańskie Prosto z misji Misja w upalnym CZADZIE Czad leży w sercu Afryki. Jest cztery razy większy od Polski. Pod względem wielkości zajmuje piąte miejsce na kontynencie afrykańskim (1.284 tys. km² ). Nie ma dostępu do morza, nie ma linii kolejowych, ma bardzo wątłą sieć dróg utwardzonych. W tym wielkim kraju życie nie jest łatwe. Od lipca 2011 roku pracuje tam ks. Artur Bartol. Ks. Artur jest w Afryce już 15 lat. 13 lat pracował w Kamerunie. Był ekonomem w dwóch największych szkołach zawodowych, należących do inspektorii Afryki Tropikalnej. Z czasem obie szkoły bardzo się rozwinęły i przekształciły w renomowane w Kamerunie technika zawodowe. Niemała w tym była zasługa polskiego misjonarza. Inspektoria Afryki Tropikalnej salezjanów to szerokie pole pracy. Obejmuje ona swoim zasięgiem aż 6 krajów: Czad, Misje Salezjańskie 6 Gabon, Gwineę Równikową, Kamerun, Kongo Brazzaville i Republikę Środkowoafrykańską. Misjonarz zmieniając placówkę, często zaczyna życie prawie zupełnie od nowa: inny kraj, inna kultura, inny klimat, inna praca, inne języki tubylcze. – Różnica jest ogromna – mówi ks. Artur, który wcześniej zadomowił się już w Kamerunie. Na swoją nową placówkę w Sarh dotarł 2 lipca, po 3 dniach podróży drogą lądową. Teraz jest proboszczem i dyrektorem szkoły podstawowej i przedszkola oraz wspólnoty w Sarh. Misja w upaln Prosto z misji Powoli poznaje nową rzeczywistość. Wie, że północną część kraju, niemal połowę, zajmuje pustynia Sahara (ok. 500 tys. km²). Dalsze ok. 400 tys. km² to tzw. Sahel, suchy obszar stepowy między pustynną a tropikalną częścią Afryki. Ks. Artur mieszka na południu, w strefie podrównikowej, gdzie dominuje gorący i suchy klimat. – Mamy teraz u nas 48°C. Muszę pić dużo wody – skromnie zaznacza misjonarz. W takiej temperaturze trudno oddychać, a co dopiero pracować i być non stop wśród dzieci i młodzieży. Nie każdy tu wytrzyma. To właśnie w Sarh, 14 lat temu pracował inny młody salezjanin z Polski, ks. Roman Kaleta. Wiązano z nim wielkie nadzieje. Miejscowy biskup mianował go dyrektorem diecezjalnego centrum środków społecznego przekazu i katechezy. Miał studia w tym zakresie. Udał się do stolicy kraju Ndżameny po materiały niezbędne do pracy. 6-godzinna podróż samochodem, w upale sięgającym 45°C w cieniu, zakończyła się tragicznie. 23 kwietnia 1998 roku ks. Roman Kaleta zmarł na skutek udaru słonecznego, w 6 miesiącu swojej pracy w Czadzie. Ks. Artur ma zatem „rodzimego” orędownika w niebie. A spraw do załatwienia „tam w górze” jest wiele. Bo i zadań powierzonych nie brakuje. Jednym z nich jest troska o parafię. Ta powstała 26 lat temu. Salezjanie przejęli ją 11 lat temu po księżach kombonianach. Na terenie parafii mieszka 18,5 tys. ludzi, z czego 3 tys. to katolicy. Liturgia sprawowana jest w języku lokalnym sara. W samym mieście Sarh, liczącym ok. 150 tys. mieszkańców, są 4 parafie. Parafię katedralną prowadzą księża diecezjalni, w pozostałych trzech gospodarzami są misjonarze. Parafia salezjańska leży na peryferiach miasta. Kościół jest skromny. Potrzebuje remontu. Dach pokryty blachą odchodzi od desek, całkowicie przeżartych przez termity. Te nie oszczędziły także ławek. – Termity tutaj to naprawdę wielka plaga i ciężko jest się z nią uporać – mówi ks. Artur. Kościół w Sahr jest młodym Kościołem. Czad to jedno z ostatnich państw Afryki, gdzie dotarła Ewangelia. Pierwszy misjonarz jezuita przybył tu w 1931 roku. Pierwsza diecezja została erygowana dopiero we wrześniu 1958 roku. Katolicy stanowią tu tylko 7% mieszkańców kraju. 55% wyznaje islam, 15% protestantyzm, 16% animizm. Ks. Artur jest w Afryce już 15 lat. 13 lat pracował w Kamerunie. Teraz jest proboszczem i dyrektorem szkoły podstawowej i przedszkola oraz wspólnoty w Sarh, w Czadzie. nym CZADZIE 7 Misje Salezjańskie Prosto z misji W lutym 2011 roku salezjanie założyli przy parafii przedszkole i szkołę podstawową św. Dominika Savio. Dyrektorem dzieła jest ks. Artur. – Nasza szkoła i przedszkole jest najpiękniejsze w całym mieście – mówi z dumą w głosie. – Nasze dzieci przychodzą do szkoły z wielką radością i to widać na ich twarzach. Tu nie bije się dzieci, jak jest to przyjęte w tutejszych szkołach. Obecnie szkoła liczy 145 uczniów: 105 szkolniaków i 40 przedszkolaków. Każdego roku ta liczba będzie wzrastać. Szkoła jest otwarta dla wszystkich, niezależnie od wyznawanej religii. Wielu uczniów jest z bardzo ubogich rodzin, więcej niż połowa z nich nie uiściła jeszcze symbolicznej opłaty za szkołę. Jest to niemały problem dla misjonarzy, ale ks. Artur ufa, że Boża Opatrzność przyśle im dobrych ludzi, którzy wspomogą nowe dzieło. trum młodzieżowe. Jest ono otwarte od godz. 8.00 do 12.00 i po południu od 15.00 do 18.30. Przychodzi tam codziennie od 300 do 500 młodych i dzieci różnego wieku i różnych wyznań: katolicy, protestanci, muzułmanie. Tu mają okazję dobrze i pożytecznie spędzić czas, wypełniony zajęciami kulturalnymi, sportowymi, edukacyjnymi. Misjonarze prowadzą Edukacja w Czadzie, jak w każdym innym kraju afrykańskim, to najlepsza inwestycja w przyszłość kontynentu afrykańskiego. Dostęp do niej to jedno z podstawowych praw człowieka. Tymczasem nie wszystkie dzieci mają zapewnioną naukę, choćby na podstawowym poziomie. Szkolnictwo w Czadzie przeżywa kryzys. Szkoły wypełnione są po brzegi, klasy liczą często od 100 do 120 uczniów. Nauczyciele nie zawsze są przygotowani zawodowo i nie przejmują się wychowaniem i nauczaniem. Tym bardziej więc każda szkoła misyjna, jak choćby ta w Sarh, jest wielkim znakiem nadziei. Oprócz szkoły i przedszkola, od 10 lat istnieje przy wspólnocie centrum młodzieżowe ks. Bosko. Mieści się ono prawie w centrum miasta, 3 km od samej misji, położonej na peryferiach Sarh. Każdy mieszkaniec miasta zna salezjańskie cenMisje Salezjańskie 8 Niektóre wioski są oddalone od Sarh o ok. 100 km. Aby do nich dotrzeć trzeba przepłynąć rzekę i poruszać się motorem. Misja w upaln Prosto z misji Jesteśmy tu ze względu na Chrystusa i tych ludzi, zwłaszcza najmniejszych. Gdzie się da szukamy pomocy dla naszych dzieci. w centrum kurs nauki pisania i czytania dla dorosłych, gdyż prawie 68% ludności to analfabeci. Dla chętnych jest także możliwość ukończenia kursów komputerowych, choć komputery są już w bardzo złym stanie. Ogromną popularnością cieszy się zorganizowana w centrum biblioteka, która posiada prawie 600 czytelników. Salezjanom pomagają animatorzy, którzy poznali już trochę system wychowawczy ks. Bosko i są prawą ręką misjonarzy. Ks. Artur chętnie opowiada o centrum: – Cieszy się ono obecnie ogromnym uznaniem i popularnością, ale na samym początku mieliśmy wiele problemów. Muzułmanom trudno było zaakceptować fajne miejsce, ale otwarte także dla katolików. Każdy z muzułmanów przychodził z nożem i kamieniami, dochodziło do ostrych starć. Dzisiaj to już historia. Jest jeszcze jedno ważne pole działalności salezjanów z Sarh. To praca „wędrowna” czyli odwiedzanie licznych wiosek, głoszenie Chrystusa, sprawowanie sakramentów i umacnianie ludzi w wierze. Niektóre wioski są oddalone od Sarh o ok. 100 km. Aby do nich dotrzeć trzeba przepłynąć rzekę i poruszać się motorem. – Mamy wioski, w których jest tylko 2 lub 3 wiernych i duża liczba katechumenów – mówi ks. Artur. – Tam Ewangelia dotarła 3, 4 lata temu. Możemy więc śmiało powiedzieć, że jest to pierwsza ewangelizacja. Do niektórych wiosek misjonarze docierają tylko 2 lub 3 razy do roku, wykorzystując porę suchą, bo gdy zaczyna się pora deszczowa już nie sposób tam dotrzeć. Owocem tej „wędrownej” pracy są także wiejskie szkoły, gdzie dzieci mogą się uczyć pisać i czytać. Z pomocą salezjanów w ciągu ostatnich 5 lat powstało ich 20. Biedni Czadyjczycy z zagubionych wiosek przyjmują salezjanów z ogromną radością i utęsknieniem. Właściwie słowo salezjanin nic im jeszcze nie mówi. Dla nich liczy się kapłan, sługa Boga i przyjaciel ludzi, nawet tak ubogich i zapomnianych jak oni. nym CZADZIE 9 Misje Salezjańskie Prosto z misji Pytam misjonarza o wspólnotę, ilu ich jest w Sarh, by podołać tak wielu zróżnicowanym obowiązkom, by być na co dzień z setkami dzieci i młodzieży, i funkcjonować w tak trudnym gorącym klimacie. Misjonarz się uśmiecha. Po chwili dodaje: – Nasza wspólnota jest międzynarodowa. Jest nas we wspólnocie czterech współbraci: 70-letni Włoch ks. Franz, diakon Kevin z Republiki Środkowoafrykańskiej, asystent Jean z Kamerunu, no i ja z Polski. Robimy co możemy. Potrzeby tu są ogromne, dlatego bardzo liczę na waszą pomoc. A trudy? No cóż. Każdy je ma i musi je pokonywać. Ważne, że Bóg nam pomaga, że są dobrzy ludzie, na których można liczyć, no i takie małe przyziemne sprawy – że jest gdzie mieszkać, że mamy kaplicę domową, mały ogródek, a przede wszystkim mamy studnię, która daje nam wodę zdatną do picia. Nie ma co narzekać. Ks. Artur zaraz kieruje rozmowę na inne tory. – Jestem pełen podziwu i uznania dla ludzi, którzy tu żyją. Ze względu na panujący tu klimat ich sytuacja jest bardzo trudna. Ponadto Czad to jedno z dziesięciu najbiedniejszych państw świata. Analfabetyzm, alkoholizm, ciężkie warunki rolnicze, problem szkolnictwa, brak pracy, choroby, to wszystko nie sprzyja pomyślnemu rozwojowi państwa. Ostatnio odkryto tu ogromne złoża ropy naftowej. Jest więc nadzieja na jakąś poprawę sytuacji ekonomicznej w kraju. Ale – zaraz dodaje misjonarz – jest i niepokój, bo jak wiemy z przykładu innych państw afrykańskich, tam gdzie jest ropa, tam jest też i wojna. A Czadyjczycy cenią sobie pokój. W swej trudnej historii zaznali go tak niewiele. Czad był bowiem kolonią franMisje Salezjańskie 10 cuską i do 1960 roku pozostawał w zależności politycznej od Francji. Pełną niepodległość uzyskał 11 sierpnia 1960 roku, w tzw. roku Afryki. Ale przez nietolerancyjną i krótkowzroczną politykę ówczesnej głowy państwa względem zamieszkujących północną część kraju muzułmanów w 1965 roku wybuchła długotrwała wojna domowa, która została ostatecznie zakończona w 1996 roku. Jednak sytuacja polityczna w kraju jest wciąż niestabilna. Wielkim problemem są też obozy dla uchodźców, organizowane od 2003 roku we wschodniej części kraju, wzdłuż granicy z Sudanem. Dzisiejszy Czad, liczący ponad 11,5 mln mieszkańców, to kraj wielonarodowy, wielokulturowy i wielojęzyczny, leżący na skrzyżowaniu dwóch potężnych kultur: arabskiej i Czarnej Afryki. Społeczeństwo Czadu zamieszkuje ponad 200 różnych grup etnicznych i językowych. Większość Czadyjczyków żyje w ubóstwie utrzymując się z pasterstwa i rolnictwa. Administracja, edukacja i służba zdrowia są bardzo słabo rozwinięte. Do Misja w upaln Prosto z misji dzisiaj znaczną rolę w transporcie odgrywają zwierzęta juczne: konie, osły i wielbłądy. Średnia długości życia w tym kraju to 47,2 lat. 76% ludzi nie ma dostępu do wody pitnej, a 74% do usług medycznych. Kościół w Sahr jest młodym Kościołem. Czad to jedno z ostatnich państw Afryki, gdzie dotarła Ewangelia. Z uśmiechniętej twarzy polskiego salezjanina nikt nie wyczyta, jak niełatwe jest życie codzienne w tym ogromnym kraju, zajmującym pod względem wielkości 21. miejsce na świecie. – Nie narzekamy – często powtarza ks. Artur. – Jesteśmy tu ze względu na Chrystusa i tych ludzi, zwłaszcza najmniejszych. Gdzie się da szukamy pomocy dla naszych dzieci z naszej szkoły i w naszych wioskach, dla naszych katechetów w parafii i wiejskich osadach, do których dojeżdżamy. Ufamy, że z pomocą dobrych ludzi zdołamy utrzymać i jeszcze rozwinąć nasze centrum młodzieżowe. No i chcielibyśmy też choć trochę wyremontować kościół parafialny. Misjonarz na chwilę zawiesza głos i cicho dodaje: – Dziękuję za wasz dar serca i modlitwę. nym CZADZIE S. Grażyna Sikora CMW 11 Misje Salezjańskie Korespondencja KORESPONDENCJA Z TIMORU WSCHODNIEGO S. Joanna Goik CMW W tym roku przed nami wybory prezydenckie i do Parlamentu. Jest o wiele spokojniej niż 5 lat temu, może dlatego, że policja ONZ i australijscy żołnierze nie opuścili jeszcze wyspy. Rozpoczęła się kampania przedwyborcza: aż 13 kandydatów na prezydenta! Jak na milionowe państwo brzmi to imponująco. W naszej szkole zawodowej życie toczy się bez większych zakłóceń. Rok szkolny rozpoczął się w styczniu, pod koniec marca będą egzaminy z pierwszego okresu i uczniowskie głowy zaprzątnięte są przygotowaniem do nich. Na trzech kierunkach: gastronomicznym, hotelarskim i turystycznym uczy się 170 dziewcząt i chłopców. Przeważają dziewczęta, 95 z nich mieszka w przyszkolnym internacie. W zeszłym roku szkołę ukończyło 74 uczniów. Cieszy nas, że ponad połowa z nich znalazła już pracę, a około 20 kontynuuje naukę. Nie znaczy to, że tak Misje Salezjańskie 12 łatwo o pracę na Timorze. Jest to raczej owoc 2-miesięcznych obowiązkowych praktyk w hotelach, restauracjach, czy szpitalnych kuchniach, gdzie nasi uczniowie prezentują się od dobrej strony, wykazują kulturę osobistą i uczciwość. Jest to na pewno zasługa wychowawczego systemu Księdza Bosko, do którego udaje nam się przekonać naszych nauczycieli. Nie jest to takie oczywiste, bo w większości szkół na wyspie panuje jeszcze przekonanie, że bez „rózgi” nie da się wychowywać, a ta „rózga” na Timorze oznacza kary cielesne, które nauczyciele serwują uczniom za najmniejsze przewinienia. Proszę Was o modlitwy za Timor, za naszą młodzież i za mnie, aby Pan Bóg nadal błogosławił udzielając zdrowia. Z wdzięcznością w sercu serdecznie pozdrawiam. Venilale, 7 marca 2012 Korespondencja KORESPONDENCJA Z MALAWI Ks. Louis Malama SDB Nasi uczniowie dobrze wypadli na grudniowych egzaminach końcowych, szczególnie po 8 klasie szkoły podstawowej. 70% spośród zdających zostało wybranych do różnych szkół średnich. 80% uczniów 2 klasy szkoły średniej otrzymało promocję do 3 klasy, 55% uczniów z 4 klasy zdało pomyślnie egzaminy z dużą ilością punktów. To pokazuje, że większość naszych wychowanków ciężko pracowała podczas roku szkolnego. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, mamy nadzieję, że kilkoro najzdolniejszych dostanie się na uniwersytet i będą kontynuować naukę na poziomie wyższym. Najwyżej sklasyfikowany uczeń to dziewczyna i to też cieszy. Teraz mamy trochę wakacji, 2 stycznia uczniowie wracają do szkół. W kończącym się roku mieliśmy trudności związane z ilością dzieci oczekujących wsparcia i naszymi możliwościami przyjścia im z pomocą, bo ostatnio wzrosły opłaty za szkołę. Obecnie mamy pod opieką 630 dzieci. Wielu nowych, także ze skrajnie ubogich rodzin z naszej oko- licy, nie mogliśmy w tym roku przyjąć ze względów finansowych. Ale ufamy Bożej Opatrzności. …Odwiedziliśmy jedną z naszych podopiecznych. Ivy jest sierotą, ma 18 lat, jest niepełnosprawna. Prawdopodobnie cierpi na ciężką chorobę genetyczną, która hamuje jej rozwój. Ma szereg wad wrodzonych, które powodują zarówno upośledzenie fizyczne jak i umysłowe. Wynikiem choroby jest zaburzenie wzrostu, mowy, funkcji poznawczych. Ivy od 5 lat jest w programie Adopcji na odległość, ale stale powtarza tą samą 2 klasę. Dziewczynka mieszka z babcią staruszką, która nie jest w stanie zapracować nawet na skromne jedzenie i zaspokojenie podstawowych potrzeb. Pomaga im miejscowa organizacja dobroczynna. Dziękujemy z całego serca za dar waszych serc. Proszę, nie ustawajcie w pomocy. To dla tych dzieci jedyna szansa na lepszy los. Nkhotakota, grudzień 2011 13 Misje Salezjańskie Adopcja na odległość GEST SERCA DLA UKRAINY Ruszył program Adopcji na odległość w Odessie. Zapraszamy chętnych do włączenia się w pomoc dzieciom i młodzieży, żyjącym w południowej części Ukrainy, nad Morzem Czarnym. O salezjańskiej placówce w Odessie pisze ks. Michał Wocial, jej dyrektor. Mam wrażenie, że Polacy wciąż często boją się Ukrainy. To chyba dawne demony, które straszą, ale to największe i jedno z najmłodszych państw w Europie ma w sobie tyle piękna. Najczęściej ciekawi nas Lwów, bo jest taki polski, taki „nasz”. Warto jednak zapuścić się i na kresy wschodnie. Pamiętam, gdy w 2006 r. przyjechał do nas śp. ks. Marek Rybiński, tak bardzo podobały mu się te wielkie przestrzenie pól żyznych czarnoziemów i złotego zboża. Teraz na Ukrainie mamy czas nieprosty. Wskaźniki ekonomiczne Misje Salezjańskie 14 są złe, co widać w sklepach i w ilości ludzi szukających pracy. Tkwimy tu wciąż w oligarchicznym ustroju, gdzie niewielu ma wiele. W całej tej sytuacji Odessa żyje swoją własną historią. Miasto portowe, zbudowane z piaskowca, największy rynek Europy Wschodniej. Miasto wielowyznaniowe i wielonarodowe. Mówi się tu o 117 nacjach. Są też i problemy: prostytucja, AIDS, skorumpowana oświata, wysoki wskaźnik rozwodów, słabe rodziny. Ale mamy, dzięki Bogu, wolność religijną i wielu młodych garnie się do kościołów: prawosławnych, katolickich, protestanckich, ale i do wszelkich sekt. Pierwszym salezjaninem, który przybył tu na stałe do pracy, 8 grudnia 1958 r. był ks. Tadeusz Hoppe. Przyleciał samolotem transportującym ciała zmarłych, bo inne samoloty akurat nie latały. Człowiek-legenda. Prowadził jedyną w południowo-wschodniej Ukrainie parafię. Zmarł w 2002 r. Adopcja na odległość Dziś pracuje nas tu 4 salezjanów: ks. Joachim Jasita, ks. Cezary Czerwiński, ks. Augustyn Szczerbiński i ks. Michał Wocial. Rośnie też Rodzina Salezjańska. Pracujemy ramię w ramię z siostrami salezjankami, salezjanami współpracownikami, Stowarzyszeniem Maryi Wspomożycielki i ochotniczkami ks. Bosko. Nasza parafia liczy ok. 250 wiernych. Od 2006 r. prowadzimy przedszkole (55 dzieci), a od 2009 szkołę podstawową (45 dzieci), jedyną na Ukrainie prowadzoną przez Kościół rzymskokatolicki. Nigdy nie myślałem, że jako salezjanin zostanę dyrektorem przedszkola. Od 2006 r. mamy też męską bursę dla studentów im. Ks. Tadeusza Hoppe. Jest w niej 16 chłopców. Większość z nich to prawosławni niepraktykujący oraz 5 katolików. Uczą się na milicjantów, adwokatów, prokuratorów, muzyków, budowlańców. Milicjanci wychodzą i przychodzą do bursy w mundurach i przechodnie się trochę dziwią, że mnisi tak często przebywają z „mundurowymi”. Bursa jest coraz bar- dziej popularna, bo rodziców przyciąga niska cena i stała obecność wychowawcy. Jest też międzynarodowe oratorium. Mamy tu Azerów, Rosjan, Kirgizów, Cyganów i innych. Od 2 lat współpracujemy ze skautingiem, a od 2007 r. propagujemy wolontariat, szczególnie w środowiskach chrześcijańskich. Problemem jest to, że w społeczeństwach postsowieckich wolontariat jest kojarzony z czymś niemodnym, czymś dla „frajerów”. Nasi wolontariusze pracują z niepełnoletnimi więźniami, z dziećmi w szpitalach i z biednymi rodzinami. Wierzymy, że nasze działania mają sens. Wierzymy, że Bóg poprzez salezjański charyzmat chce dokonać „wielkich rzeczy” na Ukrainie i w Odessie. Wierzymy w to, że w Polsce są ludzie dobrej woli, którzy zechcą nam w tym pomóc. Dziękuję za każdy gest serca w imieniu naszych dzieci i młodych. Z modlitwą i pamięcią w ich imieniu ks. Michał Wocial SDB Odessa, marzec 2012 15 Misje Salezjańskie MARYJO WSPOMOŻENIE WIERNYCH, módl się za nami! W miesiącu maju czcimy Maryję, naszą Matkę, Królową, Orędowniczkę. Św. Jan Bosko czcił Ją jako Wspomożycielkę Wiernych. Często wszystkim powtarzał: ZAUFAJCIE MARYI WSPOMOŻYCIELCE, A ZOBACZYCIE, CO TO SĄ CUDA! Uroczystość Maryi Wspomożycielki – jedno z największych świąt w Rodzinie Salezjańskiej – przypada zawsze 24 maja. Przygotujmy się do tego święta poprzez nowennę: od 15 do 23 maja w Salezjańskim Ośrodku Misyjnym (SOM) w Warszawie zostanie odprawionych 9 Mszy św. w intencjach przez Państwa powierzanych. Intencje prosimy przesyłać do Ośrodka lub wpisywać bezpośrednio na specjalnie przygotowanej stronie www.misje.salezjanie.pl Kartki z intencjami przez całą nowennę będą umieszczone u stóp figury Maryi Wspomożycielki w kaplicy SOM, jak czynił to ksiądz Bosko. Przesłane ofiary są przeznaczone na zakup sprzętu i wyposażenie placu zabaw dla przedszkola sióstr salezjanek w Mahajandze na Madagaskarze (projekt 308) Więcej informacji na dołączonej ulotce, a także na: www.misje.salezjanie.pl Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco RAPORT Z DŻUNGLI Gringi w Amazonii Dżungla wciąga. Wciąga jak pierwszy tatuaż. Gdy już przełamiesz swój lęk przed nieznanym, chcesz więcej i więcej. Tak, bardzo mi żal. Przez te kilka dni zdążyłam zakochać się w dżungli. 28 lutego: Ahuahiyacu otwórz się Jeśli zdejmujesz buty i stąpasz gołymi stopami po ziemi, żeby ją naprawdę poczuć, to żeby poczuć jazdę pojazdem silnikowym, powinieneś wsiąść do mototaxi. Mototaxi, w rejonach Tarapoto zwana motokarem, to motor połączony z karetą z niebieskiej, żółtej lub czerwonej plandeki. Ma skórzane siedzenie i podnóżek z tworzywa dokładnie takiego, jak schodki w polskich pociągach. Jadąc moto twoje ciało staje się częścią Misje Salezjańskie 18 tej komicznej machiny. Odczuwasz każde drgnienie silnika, każdą wibrację siedzenia i podłogi, każdą wyboistość terenu i każdy manewr kierowcy. Ahuahiyacu. To chyba najpiękniejsza rzecz, jaką do tej pory widziałam. Już sam klimat miejsca przenosi cię do jakiejś bajki. Pokahontaz na przykład. Podwieszane drewniane mosty kołyszące się jak w parku wspinaczkowym, schody powykładane wielkimi kamieniami. Strumyki wypływające wprost ze skały, woda żło- Gringi w Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco biąca już i tak wystarczająco gładkie kamienie. Do tego ta zieleń – ciemna, głęboka, mroczna. Tak intensywna, że niewprawiony malarz musiałby się bardzo postarać, żeby oddać jej niepowtarzalny odcień. Na samej górze, jako nagroda za pokonanie kilkunastu metrów w górę – wodospad. Cienki, spadający równym strumieniem z wierzchołka wysokiej górskiej ściany. Wyglądem przypomina utkany z delikatnej tkaniny welon. Długi, ciągnący się po ziemi welon, zaczepiony w ciemnych włosach dumnie stojącej przed ołtarzem panny młodej. 2-5 marca: Amazońskie Hawajki i katoliccy szamani Jeszcze parę miesięcy temu, gdyby ktoś mi powiedział, że będę w dżungli, to postukałabym się w głowę i popatrzyła z politowaniem na owego delikwenta. Ja, która panicznie bałam się malarii i nie cierpiałam wszelkiego robactwa miałabym z własnej woli pojechać do dżungli? A teraz – ubieram kalosze, długie spodnie, kapelusz, biorę aparat i spaceruję po zabłoconych drogach San Lorenzo. Im dalej od „nieco ucywilizowanego” placu głównego, tym bardziej mam wrażenie, że świat się tutaj zatrzymał. Gdyby nie ludzie ubrani „po europejsku”, wszystko wyglądałoby jak wycięte z czasów sprzed Kolumba. Domy kryte strzechą, łódki wystrugane z grubego pnia, kobiety noszące dzieci w chuście i piorące w rzece, kury biegające po podwórkach. To wszystko jest takie fascynujące. Spaceruję brzegiem dorzecza Amazonki. Stąpam po rdzawo-czerwonej, a nie Amazonii czarnej ziemi. Mijam po drodze ludzi o czekoladowych twarzach – z wydatnymi ustami, płaskim nosem i oczami w kształcie migdałków. Przy każdym z domków o liściastym zadaszeniu stoi drewniana peke-peke z małym owalnym wiosłem. Dziewczynki noszą na głowach kosze z owocami wyglądającymi jak fasolka szparagowa, a chłopcy dźwigają całe gałęzie zielonych bananów. Do tego niesamowite historie opowiadane przez ks. Diego z Ekwadoru (to ten misjonarz z żyłką zamiast gumki do włosów) i innych „tutejszych”. O tym, jak odwiedzać indiańskie społeczności, żeby nie przywitało cię dwudziestu mężczyzn z napiętymi łukami, o tajemniczej roślinie ahuayasca, po której ma się wizje przeszłości i przyszłości, o samotnie podróżujących Indiankach, z którymi nie można rozmawiać, o zabijaniu szamanów albo białych turystów, którzy nie chcieli pokazać paszportów, więc uznano ich za pelacaras – ludożerców spadających na ziemię razem z gwiazdami. O samych tylko plemionach żyjących w departamencie Loreto można 19 Misje Salezjańskie Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco by słuchać i słuchać. Kandozi, Quechua, Achual, Wampis, Sharpa, Awayun, Chayahuita, Shiwilo. Każde z nich ma swoje tradycje, zwyczaje, przesądy, swój język, styl bycia i sposób na przetrwanie. Oczywiście nie żyją już tak, jak ich przodkowie. Jak mówi ks. Roman [red. Ks. Roman Misje Salezjańskie 20 Olesiński] – nie zastaniesz ich codziennie tańczących wokół ogniska, a pióropusze zakładają tylko od święta. Żyją co prawda dwa plemiona, gdzieś przy granicy z Brazylią, które do tej pory nie porzuciły stylu życia sprzed setek lat. Należący do nich Indianie dosłownie uciekają przed cywilizacją. Gdy ktoś namierzy ich osadę, zmieniają miejsce zamieszkania. To o nich pisał Cejrowski w jednej ze swoich książek. My nawet nie marzyłyśmy o tym, żeby dotrzeć do dzikich plemion z wymalowanymi twarzami i zatrutymi strzałami przewieszonymi przez ramię, ale udało się nam spotkać kilku Indian z plemienia Kandozi. Kobiety szczególnie rzucają się w oczy, bo mają grube czarne długie włosy z obciętą na prosto grzywką a la Kleopatra i kwieciste sukienki we wszystkich kolorach tęczy. Wyglądem przypominają raczej Hawajki, ale są zdecydowanie bardziej otyłe. Gdy się uśmiechają, prezentują się tak pięknie, jak kwiaty na ich sukienkach. I chyba o tym wiedzą, bo nawet ruszają się tak, jakby były stworzone tylko do podziwiania. Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco 7 marca: Dżungla Dżungla wciąga. Wciąga jak pierwszy tatuaż. Gdy już przełamiesz swój lęk przed nieznanym, chcesz więcej i więcej. Od wczoraj płyniemy lanchą do Yurimaguas. Lancha to statek, który przypomina raczej wielki zardzewiały kuter rybacki. Na lanchy można znaleźć wszystko. Pod pokładem towary przemysłowe, o istnieniu których lepiej nie wiedzieć (np. wczoraj przed odpłynięciem robotnicy wyciągali z niej tony ciężkich, metalowych 3-metrowych prętów). Na górnym pokładzie ludzie ze swoimi bagażami i rozwieszonymi hamakami. Lancha na te 24 godziny rejsu zamienia się w statek towarowy, przedszkole, zoo i dom wypoczynkowy w jednym. Dla przybysza z Europy podróż takim statkiem to niezapomniane przeżycie. Samo spędzenie tylu godzin w hamaku to nie lada wyczyn. W hamaku jesz, śpisz, odpoczywasz, czytasz książkę, piszesz, słuchasz muzyki. Z hamaka patrzysz na rzekę, biegające po pokładzie dzieci, karmiące piersią matki, na skrzeczącą papugę i zajadającą się bananami małpę. Hamak to twój bujany fotel, łóżko, biurko, jadalnia, sypialnia i salon w jednym. Może być jedynym schronieniem przed wlepionymi w twoją białą twarz oczami indiańskiej dziewczynki. Albo zamienić się w przytulny, chociaż trochę niewygodny kokon na czas zimnej i deszczowej nocy na rzece. Hamak to twój najlepszy przyjaciel na lanchy. Chyba, że masz kogoś takiego jak Ania [red. Anna Jałoszewska, wolontariuszka MWDB], kto nie tylko opanował umiejętność ekspresowego obierania pomarańczy bez noża, ale jest też Aniołem Stróżem, mamą, siostrą, bratnią duszą, powierniczką i towarzyszką w jednym. Wtedy hamak to tylko kolorowy dodatek. Dorota Rudzińska i Anna Jałoszewska pracują w Peru jako wolontariuszki Międzynarodowego Wolontariatu Don Bosco. Wyjechały na misje w 2011 roku z ramienia Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego w Warszawie. Wybrane fragmenty z reportażu Doroty Rudzińskiej Luty-marzec 2012 Peru, Puszcza Amazońska 21 Misje Salezjańskie Wydarzenie ODZNACZENIE DLA KS. JANA BEDNARZA, POLSKIEGO SALEZJANINA W EGIPCIE Dnia 11 marca, w Instytucie Don Bosco w Aleksandrii, odbyła się ważna dla Polonii aleksandryjskiej uroczystość. Ks. Jan Bednarz, salezjanin, otrzymał Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej, przyznany przez Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego. Na uroczystość przybyli z Kairu: Ambasador RP Piotr Puchta z żoną, Konsul Gabriela Piotrowska i I Radca Robert Dziedzic, a także przewodnicząca Związku Rodzin Polsko-Egipskich Anna Gamal El-Din z mężem. Obecni byli również Konsul włoski z Aleksandrii Mario Vinci, Konsul Honorowy RP w Egipcie Samy Aly el Rashidy z żoną, przedstawiciele wspólnoty włoskiej Roberta Bonalume i Franco Greco, oraz salezjanie, przyjaciele, pracownicy Instytutu Don Bosco i liczna Polonia. Misje Salezjańskie 22 W sali udekorowanej biało-czerwonymi kwiatami i flagami przedstawiono najpierw multimedialną prezentację, ukazującą od początku duszpasterską drogę i działalność misyjną ks. Jana Bednarza. Nie omieszkano wspomnieć o jego wielkich zasługach dla egipskiej Polonii, zarówno tej z Kairu, jak i z Aleksandrii i Hurgady. To dzięki misjonarzowi może ona uczestniczyć w niedzielnych Mszach św. odprawianych po polsku, organizować imprezy związane z polskimi świętami (m.in. Boże Narodzenie, Wielkanoc, św. Mikołaj), w których uczestniczą członkowie polsko-egipskich rodzin, niezależnie od swoich przekonań religijnych. Ks. Jan wciela też w życie szeroko rozumiany ekumenizm i organizuje Iftary ramadanowe, czyli pierwszy wspólny posiłek po zachodzie słońca podczas muzuł- Wydarzenie mańskiego miesiąca postu, gdyż większość Polek żyje w rodzinach wyznaniowo zróżnicowanych. Podczas spotkania odznaczony został także Konsul Honorowy RP w Aleksandrii Samy Ali el Rashidy. Udekorowano go Odznaką Honorową Bene Merito przyznaną przez polskie MSZ za oddaną pracę na rzecz Polski i polskiej Polonii w Egipcie. Oba odznaczenia wręczył Ambasador RP w Kairze Piotr Puchta. Polska Polonia w Egipcie, która nazywa ks. Jana Bednarza swoim opiekunem duchowym, wiernym przyjacielem społeczności polsko-egipskiej i animatorem spotkań polonijnych jest niezmiernie dumna ze swojego duszpasterza i dziękuje mu za opiekę i pomoc w każdej sytuacji, życząc, aby praca misjonarza przynosiła nadal tak wiele owoców, radości i satysfakcji. Mariola Serówka Aleksandria, 20 marca 2012 23 Misje Salezjańskie Projekty misyjne – podziękowanie PODZIĘKOWANIE Z KAMBODŻY (projekt 306) My, Siostry Salezjanki Ks. Bosko z Kambodży, jesteśmy ogromnie wdzięczne za pomoc dla naszej misji działającej wśród dziewcząt. Możemy zobaczyć w tym Opatrzność Bożą, która przychodzi przez tak hojnych, szczodrobliwych ludzi. Prowadzimy wiele zajęć z dziewczętami. Mamy 80 uczennic, z tego 64 w klasie szycia, nauki czytania i pisania. Pozostałych 16 mieszka z nami, ale chodzą do szkół poza misją. Wszystkie są bardzo szczęśliwe, mając możliwość mieszkać z nami i uczyć się krawiectwa. Wiele z nich nie potrafiło wcześniej pisać ani czytać. Będąc z nami przez 2 lata nabywają te umiejętności, co jest naszą radością. Są bardzo chętne do nauki, spragnione wiedzy, z zapałem przyswajają wszystko, czego je uczymy. Mają szansę na lepszą przyszłość, a my staramy się, by ich marzenia zamieniły się w rzeczywistość. Większość podopiecznych pochodzi z odległych wiosek, gdzie nie ma możliwości zaspokojenia codziennych najprostszych potrzeb. Jako siostry jesteśmy szczęśliwe, że możemy służyć i opiekować się nimi. To realizowanie naszej Misje Salezjańskie 24 idei pomocy ubogim i będącym w potrzebie. Dziękujemy za wspieranie nas w tym ze szczodrobliwością serca i za troskę o mieszkanki Kambodży. Dziękujemy za pieniądze przekazane dla naszego centrum. Jako wspólnota zdecydowałyśmy, że wydamy je na ryż i inne produkty żywnościowe dla naszych dziewcząt. Jeszcze raz pragniemy wyrazić wdzięczność za pomoc, życzliwość i troskę. Niech dobry Bóg błogosławi. Zapewniamy o modlitwie. S. Lakana Yawasang CMW Battambang, 12 stycznia 2012 Projekty misyjne Projekty misyjne 2012 PERU – Kompleks boisk w oratoriach w Piura (projekt 187) Kwota: 59.000 EURO (ks. Piotr Dąbrowski) ZAMBIA – Budowa domu-bliźniaka dla wolontariuszy w Lusace City of Hope (projekt 227) Kwota: 60.000 USD (s. Ryszarda Piejko) HAITI – Pomoc w odbudowie kraju po trzęsieniu ziemi (projekt 243) BIAŁORUŚ – Wymiana dachu na kościele w Nowojelni (projekt 275) Kwota: 11.315 EURO (ks. Wiesław Dąbrowski) BRAZYLIA – Dokończenie budowy kaplicy (projekt 276) Kwota: 10.000 EURO (ks. Klement Deja) PERU – Odnowienie warsztatów komputerowych w Limie (projekt 277) Kwota: 14.200 EURO (ks. Ryszard Łach) RPA – Budowa kościoła Miłosierdzia Bożego w Walkerville (projekt 295) Kwota: 100.000 EURO (ks. Stanisław Jagodziński) WENEZUELA – Glazura na posadzki w parafii San Felix (projekt 301) Kwota: 8.000 EURO (ks. Stanisław Brudek) MADAGASKAR – Odnowienie sali informatycznej w szkole w Mahajandze (projekt 307) Kwota: 15.000 EURO (s. Krystyna Soszyńska) MADAGASKAR – Sprzęt i plac zabaw dla przedszkola w Mahajandze (projekt 308) Kwota: 13.000 EURO (s. Krystyna Soszyńska) ZAMBIA – Kuchnia dla szkoły w Lufubu (projekt 311) Kwota: 4.000 USD (ks. Czesław Lenczuk) ZAMBIA – Budowa toalet przy oratorium w Lufubu (projekt 312) Kwota: 2.000 USD (ks. Czesław Lenczuk) ZAMBIA – Dożywianie dzieci w Lufubu (projekt 313) Kwota: 8.000 USD (ks. Czesław Lenczuk) ZAMBIA – Boiska sportowe przy oratorium w Lufubu (projekt 314) Kwota: 3.000 USD (ks. Czesław Lenczuk) ZAMBIA – Dobudowa korytarzy w szkole rolniczej w Lufubu (projekt 315) Kwota: 5.000 USD (ks. Czesław Lenczuk) MADAGASKAR – Budowa studni nawadniającej pola ryżowe w Ambohidriatrimo (projekt 316) Kwota: 2.000 EURO (ks. Ryszard Szczygielski) ZAMBIA – Budowa studni dla szkoły w Mansie (projekt 317) Kwota: 14.000 EURO (s. Zofia Łapińska) TIMOR WSCHODNI – Remont dachu i sufitów szkoły zawodowej z internatem w Venilale (projekt 318) Kwota: 8.900 EURO (s. Joanna Goik) PERU – Pomoc w ewangelizacji Indian, San Lorenzo (projekt 319) Kwota: 15.000 EURO (ks. Roman Olesiński) UGANDA – Pomoc dzieciom ulicy i sierotom w ośrodku CALM w Namugongo (projekt 320) (ks. Ryszard Józwiak) EGIPT – Panele słoneczne dla szkoły w Aleksandrii (projekt 309) Kwota: 3.000 EURO (ks. Jan Bednarz) UKRAINA – Zagospodarowanie terenu przy parafii i budowa boisk sportowych w Bibrce (projekt 321) Kwota: 27.000 EURO (ks. Edward Mackiewicz) ZAMBIA – Stoliki i krzesła oraz materiały edukacyjne dla szkoły w Lufubu (projekt 310) Kwota: 8.000 USD (ks. Czesław Lenczuk) GHANA – Pomoc w kupnie mini-busa do Ashaiman (projekt 322) Kwota: 3.000 EURO (ks. Piotr Wojnarowski) Wspierajmy misjonarzy! Wybierz projekt i prześlij ofiarę z dopiskiem: Projekt Nr… Dziękujemy! 25 Misje Salezjańskie Z misji salezjańskich i nie tylko Mongolia: przybywa katolików W zaledwie 6 lat podwoiła się liczba katolików w Mongolii. Obecnie jest tam ponad tysiąc osób należących do Kościoła. Coraz więcej rodowitych mieszkańców kraju prosi o chrzest. Grupa ta liczy już ponad 350 wiernych. Warto dodać, że po upadku komunizmu na mongolskich zateizowanych stepach nie było ani jednej parafii katolickiej, ponieważ komunistyczny reżim nie pozwalał na wolność wyznania. Teraz rząd tego dalekowschodniego kraju utrzymuje bardzo owocne stosunki dyplomatyczne ze Stolicą Apostolską. Jest zainteresowany wzrostem liczby katolickich misjonarzy, którzy angażują się w dzieła społeczne, edukacyjne i charytatywne. Obecnie w Mongolii pracuje 60 misjonarzy. Wśród nich są polscy salezjanie prowadzący w Ułan Bator szkołę zawodową. Kościół katolicki cieszy się również czterema pierwszymi powołaniami wśród Mongołów. Poza tym w kraju są 4 parafie katolickie obsługiwane przez międzynarodowe wspólnoty zakonne. Misje Salezjańskie 26 Sudan: mnożą się porwania chrześcijan Chrześcijańska mniejszość w Sudanie północnym stała się łatwym celem prorządowych bojówek. Mogą one bowiem liczyć na całkowitą bezkarność – alarmuje pomocniczy biskup Chartumu Daniel Adwok Kur, donosząc o szerzącej się pladze porwań. Najczęstszą ofiarą są młodzi chłopcy, spośród których rekrutuje się nowych żołnierzy. W innych przypadkach, porywacze domagają się okupu. Taki los spotkał niedawno dwóch księży diecezjalnych. Zażądano za nich horrendalnej sumy pieniędzy, na którą Kościół się nie zgodził. Ostatecznie pod wpływem presji ze strony rządu kapłani zostali uwolnieni. Poddano ich torturom i bito metalowymi prętami. Do dziś przebywają w szpitalu – mówi bp Kur. W jego przekonaniu chrześcijanie w północnym Sudanie czują się coraz mniej bezpieczni. Wielu decyduje się na ucieczkę do Sudanu południowego. Podróż bywa jednak bardzo niebezpieczna. Również w drodze czyhają na nich prochartumskie bojówki. Z misji salezjańskich i nie tylko UNICEF: jedna trzecia dzieci świata żyje w slumsach Według szacunków Funduszu Narodów Zjednoczonych na Rzecz Dzieci UNICEF jedna trzecia dzieci i młodzieży na świecie żyje w przeludnionych slumsach. Te dzieci często nie mają dostępu do bieżącej wody, urządzeń sanitarnych, elektryczności, opieki medycznej oraz szkół. Od 30 do 50% wszystkich noworodków w miastach i metropoliach krajów rozwijających się nie jest w ogóle zarejestrowanych po urodzeniu. Coraz więcej dzieci niedożywionych i głodnych żyje w aglomeracjach miejskich. W nadmiernie zaludnionych dzielnicach szerzą się takie choroby, jak zapalenie płuc, gruźlica i biegunka. Kampanie szczepień często nie docierają do dzieci w slumsach. Niedostateczne jest tam również zaopatrzenie w wodę pitną, które nie nadąża za wzrostem liczby ludności. Poważnym problemem jest brak dostępu do szkół dla biednych dzieci. Dzieci są często narażone na przemoc i wykorzystywanie, nie mając żadnej ochrony. Dysproporcje socjalne w bogatych miastach mających slumsy powodują, że wiele dzieci popada w konflikt z prawem. Haiti: salezjańskie znaki nadziei 4 marca na placówce salezjańskiej w Fort Liberté zainaugurowano nowe struktury szkoły pielęgniarskiej i wręczono dyplomy absolwentom III roku szkoły pielęgniarskiej. Spotkanie rozpoczęło się Mszą św. w katedrze św. Józefa, której przewodniczył bp salezjański Louis Kebreau. Uczestniczyły w niej setki dzieci i młodzieży z Politechnicznego Ośrodka Ks. Bosko. Biskup podkreślił, że młodzież to główny kapitał Haiti, któremu trzeba zapewnić edukację. Po Mszy św. odbyła się ceremonia wręczenia dyplomów i poświęcenia nowych pomieszczeń szkoły pielęgniarskiej. Na nową strukturę składają się pawilon złożony z czterech sal, biblioteka, sala laboratoryjna, sale dla nauczycieli i biura administracyjne. Dzieło salezjańskie w Fort Liberté oferuje różne formy kształcenia: szkoła podstawowa, techniczna, ośrodek kształcenia zawodowego, kursy dla nauczycieli oraz kursy szkoleniowe w zakresie pielęgniarstwa, bardzo cenione w kraju. 27 Misje Salezjańskie Jubileusze naszych misjonarzy BŁOGOSŁAW BOŻE, TEGOROCZNYM JUBILATOM MISJONARZOM 50-lecie święceń kapłańskich obchodzą Ks. Andrzej Smaruj wyjechał na misje w 1965 roku do Wenezueli, obecnie jest we wspólnocie w Puerto La Cruz. Ks. Ryszard Urbański pracuje w Wenezueli od 1965 roku, obecnie jest w Caracas-Boleita. Ks. Joachim Jasita w lipcu 1993 roku przybył do Odessy na Ukrainie i cały czas tam pracuje w duszpasterstwie. Ks. Kazimierz Walczuk przybył do Okręgu Wschodniego w 1992 i pracuje w duszpasterstwie w różnych parafiach, obecnie jest proboszczem w Niestaniszkach na Białorusi (diecezja grodzieńska). Ks. Zdzisław Weder były inspektor salezjanów prowincji war- szawskiej, od 1990 pracuje na Wschodzie (Białoruś, Rosja), pełnił funkcję inspektora Okręgu Wschodniego (1990-2000), dyrektora i magistra nowicjatu w Oktiabrskim k. Moskwy, obecnie jest proboszczem w Smorgoniu na Białorusi. 50-lecie ślubów zakonnych obchodzi S. Katarzyna Wojciechowska przez całe życie pracowała w kuchni, głównie przy wspólnotach salezjanów: w Oświęcimiu – przy szkole zawodowej salezjanów (1962-1980), w Krakowie – przy Wyższym Seminarium Duchownym salezjanów (1980-1981), w Kopcu – przy nowicjacie salezjanów (1984-1990) i w Warszawie – przy Salezjańskim Ośrodku Misyjnym salezjanów (19912011), tylko 4 lata była w kuchni we wspólnocie sióstr salezjanek we Wrocławiu (1981-1984 i 1990-1991), w międzyczasie przez 20 lat była też dyrektorką wspólnoty sióstr, obecnie jest rekonwalescentką w SOM. Misje Salezjańskie 28 BŁOGOSŁ JUBILATOM M Jubileusze naszych misjonarzy 25-lecie święceń kapłańskich obchodzą Ks. Kazimierz Gajowy w 1983 roku podjął studia teologiczne w Izraelu, od 1987 pracował w Libanie, w międzyczasie ukończył studia arabistyczne i islamistyczne w Rzymie, a także językowe i z nauk wychowania we Francji, w październiku 2006 roku wrócił do Polski, w maju 2008 w Libanie został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski „Polonia Restituta”. Ks. Stanisław Jagodziński wyjechał na misje w 1982 roku jako kleryk z pierwszą grupą salezjanów do Zambii, w międzyczasie odbył studia teologiczne w Anglii, pracował w Zambii, Malawi i obecnie w Republice Południowej Afryki, gdzie jest proboszczem w Walkerville i buduje kościół Bożego Miłosierdzia. Ks. Edward Mackiewicz w 1992 roku udał się do pracy duszpa- sterskiej na Wschód, pracował w Rosji, na Białorusi i na Litwie, obecnie jest wikariuszem parafii salezjańskiej w Bibrce na Ukrainie. Ks. Krzysztof Owczarek wyjechał na misje do Kenii w 1991 roku, pracował w Kenii, Tanzanii, we Włoszech i w Izraelu, głównie jako wykładowca Pisma Świętego i duszpasterz, obecnie jest wykładowcą Pisma Świętego i wice-dziekanem na wydziale teologicznym Katolickiego Uniwersytetu Wschodniej Afryki w Nairobi, w Kenii. Ks. Jan Walenciej w lutym 1996 roku wyjechał do Australii a w styczniu 1997 dotarł na Samoa, rok był w Kolegium Teologicznym Moamoa, w styczniu 1998 został administratorem wspólnoty, nauczycielem w szkole technicznej i kapelanem studentów zagranicznych w Alafua, w styczniu 2004 roku został proboszczem w Leauvaa na wyspie Upolu, na Pacyfiku, obecnie pracuje w ośrodku młodzieżowym w Sydney, w Australii. AW BOŻE MISJONARZOM 29 Misje Salezjańskie Ogłoszenia 25-lecie ślubów zakonnych obchodzą S. Aleksandra Bartoszewska w sierpniu 1996 roku wyjechała do Kenii, po 2 latach, poświęconych głównie nauce języka arabskiego i pracy z dziećmi sierotami wyjechała do Chartumu w Sudanie, a potem do Wau, na południu kraju, była dyrektorką wspólnoty, ekonomką i dyrektorką ogromnej szkoły i przedszkola sióstr salezjanek, od stycznia 2010 rozpoczęła pracę w Chartumie, po niecałym roku przyleciała do Polski ze względów zdrowotnych. S. Jolanta Lisak w 1994 roku wyjechała do Rzymu na 2-letnie studia duchowości salezjańskiej, zaraz potem udała się do pracy na Ukrainie (Lwów, Odessa), w międzyczasie (2007-2009) pracowała w Salezjańskim Ośrodku Misyjnym, obecnie należy do wspólnoty sióstr salezjanek obrządku bizantyjsko-ukraińskiego (grekokatolickiego) we Lwowie, jest odpowiedzialna za studentki mieszkające w domu sióstr i katechizuje w parafii salezjańskiej obrządku bizantyjsko-ukraińskiego. S. Dorota Worsowicz w 1993 roku wyjechała na misje na Madagaskar, skąd po 2 latach musiała wrócić do Polski ze względów zdrowotnych, we wrześniu 1999 roku udała się na Wschód, pracowała w Gruzji, m.in. w Nuncjaturze Apostolskiej w Tbilisi, potem na Ukrainie w Odessie, a od 2006 roku jest w Moskwie, obecnie pracuje w archiwum parafialnym. Wszystkim Drogim Jubilatom gratulujemy, życzymy wielu łask Bożych i zapewniamy o modlitwie. Redakcja BŁOGOSŁAW BOŻE Misje Salezjańskie 30 JUBILATOM MISJONARZOM Ogłoszenia Odeszli do Pana... STANISŁAW DOMALEWSKI Brat s. Marii, misjonarki w Angoli, zmarł w Przedborowej 18 lutego 2012, w 62 roku życia DANUTA SOLNICZEK Mama s. Teresy, pracującej na Białorusi, zmarła w Grodziszczanach 23 lutego 2012, w 74 roku życia MSZA ŚW. – DAREM NA MISJE REKL AMA Zamawiając Msze św. u nas, także wspierasz misje. Przyjmujemy Msze św. zwykłe, nowenny (9 Mszy św.) oraz gregorianki (30 Mszy św. za zmarłych). S. ANNA JĘDROCHA CMW Zmarła we Wschowie 28 lutego 2012, w 87 roku życia i 65 ślubów zakonnych S. MARIA SOBIESIAK CMW Zmarła w Garbowie 14 marca 2012, w 87 roku życia i 63 ślubów zakonnych ROCH RYPEL Tata ks. Alberta, misjonarza w Brazylii, zmarł w Czarnowąsach 2 kwietnia 2012, w 84 roku życia DZIĘKUJEMY za wywoływanie naszych zdjęć. salezjanie.pl Salezjanie w Polsce 31 Misje Salezjańskie Gdy szukasz Boga popatrz na kwiaty…