Kenia i Arabia Saudyjska przekonały się do polskiej pszenicy. Aby

Transkrypt

Kenia i Arabia Saudyjska przekonały się do polskiej pszenicy. Aby
2015-07-27
MICHALINA SZCZEPAŃSKA»
[email protected]
Kenia i Arabia Saudyjska przekonały się do polskiej
pszenicy. Aby powtarzać świetne wyniki, potrzebne
są inwestycje w infrastrukturę
Tak dobrej passy polski eksport zbóż nie miał nigdy. — W całym sezonie [od lipca
2014 r. do czerwca 2015 r. — red.] eksport zbóż przekroczył prawdopodobnie 7 mln
ton i był rekordowy. Trudno będzie powtórzyć ten wynik w tym roku, ale wieloletni
trend pokazuje wzrost znaczenia Polski w handlu zagranicznym zbożami i trend ten
będzie utrzymany — szacuje Wiesław Łopaciuk, ekspert Instytutu Ekonomiki
Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej (IERiGŻ). Tłumaczy, że coraz więcej polskich
gospodarstw zaczyna specjalizować się w tego typu produkcji i profesjonalizować.
Pszenica polskim przebojem
Oficjalne dane sumują na razie pierwsze dziesięć miesięcy sezonu (do kwietnia 2015
r.). Pokazują, że sprzedaliśmy 5,9 mln ton ziarna, czyli 27 proc. więcej niż rok
wcześniej, jak wynika z raportu Agencji Rynku Rolnego (ARR). Wynik zawdzięczamy
głównie pszenicy, która dołożyła do tego ponad 4 mln ton, czyli o 73 proc. więcej niż
rok wcześniej, jak podają analitycy BGŻ BNP Paribas w swoim cotygodniowym
raporcie AgroTydzień.
„Silny wzrost eksportu pszenicy spowodowany był przede wszystkim wysokim
popytem na rynkach Bliskiego Wschodu i w krajach afrykańskich. Największym
importerem polskiej pszenicystała się Arabia Saudyjska (23 proc. udziału),
wyprzedzając pierwsze dotychczas Niemcy” — czytamy w raporcie BGŻ BNP Paribas.
Na mapie eksportowej więcej miejsca zajmuje Kenia, która, jak podaje BGŻ BNP
Paribas, zakupiła 4,6 razy więcej niż rok wcześniej. Zakupy zwiększyły też Sudan i
kraje Afryki Północnej (Egipt, Algieria, Maroko).
— Właśnie na takie dalsze kierunki eksportu powinniśmy stawiać. Musimy też
inwestować w infrastrukturę, która pozwala nam być konkurencyjnymi — przekonuje
Rafał Mładanowicz, prezes Krajowej Federacji Producentów Zbóż (KFPZ). Jego
organizacja chce uruchomić w Gdańsku terminal zbożowy. — Wtedy będziemy w
stanie ładować dużo, szybko, tanio i bezpośrednio docierać do odbiorców, a więc nie
zostawimy marży pośrednikom z innych krajów. O zainteresowanie nie musimy się
martwić — widzimy je po zwiększającej się liczbie zapytań z tamtych stron — dodaje
Rafał Mładanowicz.
Pomogły waluty
Zdaniem Wiesława Łopaciuka, rekord w minionym sezonie to efekt trzech czynników.
— Mieliśmy bardzo wysokie zbiory, czołowi producenci, tacy jak Niemcy i Francja,
oferowali pszenicę gorszej jakości, a kurs walutowy był korzystny. PLN i EUR
zdeprecjonowały się w porównaniu z USD, więc polskie zboża były bardziej
konkurencyjne, zarówno na rynkach unijnych, jak i rynkach krajów trzecich —
tłumaczy ekspert IERiGŻ.
Rafał Mładanowicz dodaje, że coroczną przewagą Polski są też niższe koszty
produkcji.
— Produkujemy taniej niż rolnicy z Zachodu, co przekłada się na cenę niższą na tonie
o kilkadziesiąt złotych. Przy zamówieniach sięgających dziesiątek i setek tysięcy ton
ma to znaczenie — mówi szef KFPZ. Nasi rolnicy głośno wyrażali obawy, że handel
zbożem mocno mogą im popsuć konkurenci z Ukrainy. W statystykach tego jednak
nie widać. Import zboża do Polski spadł w 10 miesiącach poprzedniego sezonu z 1,2
do 0,9 mln ton.
— Stres związany z zalewem taniego ukraińskiego zboża cały czas pozostał, ale to
potencjalne zagrożenie należy rozpatrywać w perspektywie kilkunastu lat. Tu również
rozwiązaniem byłby terminal przeładunkowy. Wówczas łatwo dałoby się
przetransportować ukraińskie zboże z kraju i bylibyśmy traktowani jako kraj
przeładunkowy, a nie docelowy dla ukraińskich eksporterów — twierdzi prezes KFPZ.
Rozpoczynający się sezon, według prognoz ARR, przyniesie eksport na poziomie 4
mln ton. Takie skoki nie są niczym niezwykłym, a eksperci podkreślają, że ważna jest
przewaga eksportu nad importem. Zwłaszcza że znaczącym eksporterem netto zbóż
staliśmy się niedawno, bo dopiero w 2013 r. W tym sezonie import ma się zwiększyć i
wynieść 2,4 mln ton, m.in. z powodu zmniejszenia krajowych zapasów,
spowodowanego tak dużym popytem w zeszłym sezonie.
— Niewysokie stany magazynowe w Polsce to dobra informacja dla rolników, bo nie
ma presji na obniżanie aktualnych cen — twierdzi Rafał Mładanowicz. © Ⓟ

Podobne dokumenty