Leśniak Joanna - praca literacka w formacie pdf
Transkrypt
Leśniak Joanna - praca literacka w formacie pdf
Leśniak Joanna Kl. VI "Wycieczka do Marsylii" - Posprzątaj swój pokój, za dwie godziny wyjeżdżamy! – krzyczała z dołu mama. - Nie rozumiem po co, przecież i tak nikt nie zauważy – mruknęłam do siebie. - Co mówisz? – pyta mama. - Nic, nic – tym razem głośno odkrzyknęłam. Chyba powinnam naprawić swój błąd, bo zapomniałam się wam przedstawić. Mam na imię Asia i właśnie jadę na wakacje do Francji, a konkretnie do Marsylii. O, już widzę hotel, wreszcie dojeżdżamy. Jestem taka podekscytowana. - Dzień dobry – po polsku mówi mama do pani w recepcji. - Dzień dobry – w tym samym języku odpowiada recepcjonistka, która na plakietce ma napisane July. - Zapraszam do pokoju, proszę się rozpakować – doradza pani July. - A to jest moja siostrzenica Jenny, możecie się razem bawić – uprzejmie mówi pani, tym razem do mnie. - Mhhm – mamroczę i ruszam w pogoń za rodzicami. Podczas rozpakowywania zapytałam mamę, dlaczego w recepcji zwróciła się do pani po polsku, a nie po angielsku. Wtedy mama powiedziała mi, że Francuzi mimo że są narodem bardzo życzliwym i tolerancyjnym to uczuleni są na punkcie swojego języka. Zdarza się, że gdy jakiś turysta zwraca się do nich po angielsku to nie odpowiedzą, chyba że wcześniej poprzedzi się swoją wypowiedź słowem „bonjour” (dzień dobry po francusku). Następnie udaliśmy się na obiad. - Boże, co to za ohydna zupa – mówiąc to wykrzywiam się. - To jest zupa rybna, z której na cały świat słynie Marsylia – odpowiada spokojnie mama. - Jest niedziela, ja chcę rosół, a nie jakąś rybę – mówię z oburzeniem. - Uważaj, co mówisz, bo Francuzi gotowanie i samo jedzenie uważają za rytuał i mogą się obrazić, jak będziesz tak wybrzydzać – powiedział tata. - Oki, już nic nie mówię, ale zupę sobie odpuszczę – mówiąc to odsuwam talerz na bok. Po obiedzie mama powiedziała, że pójdziemy na plażę. Bardzo się ucieszyłam, bo czytałam, że Marsylia ma najpiękniejsze plaże. Gdy już byliśmy na miejscu, podeszła do mnie Jenny i zapytała, czy lubię budować zamki z piasku. Odpowiedziałam, że bardzo, a ona zaproponowała mi udział w konkursie „Na najpiękniejszy zamek z piasku”. Oczywiście się zgodziłam. Nie wiedząc co mnie czeka… - Chłopcy i dziewczęta, zasady są proste: nie ma podkradania składników, jedynie pomysły i piasek możecie sobie podbierać, tak więc znajdźcie sobie dobre kryjówki. Jest trzech jurorów. Najpiękniejszy zamek wygrywa! Życzę powodzenia! Do roboty! – krzyknął organizator. - Szybko! – zawołała Jenny i pobiegła w stronę drzew. - Co ty robisz? – zapytałam. - Idę znaleźć kryjówkę, może za wodospadem będzie jeszcze wolne miejsce – odpowiedziała Jenny. Gdy rozpoczęłyśmy budowę, ustaliłyśmy, że ja będę chodzić po wodę, a Janny zajmie się samą budową. I tym sposobem po upływie dwóch godzin zamek był gotowy. Oczywiście nie obyło się bez niespodzianek, ale skończyłyśmy przed czasem, więc jeszcze pogadałyśmy. Jenny opowiedziała, że zarówno ona jak i jej ciocia znają trochę język polski, ponieważ często przyjmują gości z Polski. - To by wyjaśniało, dlaczego twoja ciocia zrozumiała, co moja mama powiedziała przy meldowaniu się – wtrąciłam. Wymieniałyśmy się spostrzeżeniami, jak jest w Polsce, a jak tutaj we Francji. Nie sądziłam, że zwrot „na zdrowie” (kiedy komuś się kichnie) pochodzi właśnie z Francji. Jenny powiedziała, że to wyrażenie pochodzi z czasów, kiedy epidemia dżumy opanowała Francję i ludzie dużo kichali, a był to pierwszy objaw tej choroby. Niezwykłe, chociaż najbardziej zdziwiło mnie, że do potraw wigilijnych Francuzi zaliczają indyka, owoce morza czy ślimaki. Jakoś ciężko wyobrazić mi sobie taką Wigilię. Jenny także opowiedziała mi o tradycyjnej corridzie, czyli walce byków z udziałem torreadorów. Poleciła mi, żebym razem z rodzicami udała się także zobaczyć specjalnie przygotowaną na to widowisko arenę. Wracając do konkursu. Niestety zajęłyśmy tylko siódme miejsce, ale zabawa była przednia. Już dawno się tak nie ubawiłam i przy okazji dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy o Francji i jej mieszkańcach. Jedno wiem na pewno, Francja to piękny kraj z mieszaniną wielu narodowości, kultur i zwyczajów. - Pa, pa – powiedziała Jenny, gdy przyszedł czas się pożegnać. - Pa – odpowiedziałam i razem z rodzicami udaliśmy się w drogę powrotną. Podczas lotu ciągle pisałyśmy do siebie sms. Zostawiłam także Jenny swój adres i mam nadzieję, że wkrótce mnie odwiedzi w Polsce. A teraz mogę już śmiało powiedzieć, że to moja najlepsza zagraniczna przyjaciółka.