here - Krystian Aparta

Transkrypt

here - Krystian Aparta
„Darmok” – o języku metafor
Krystian Aparta
[email protected]
Jak wiadomo, Uniwersalny Translator (UT) to produkt niemal niezawodny. Nieliczne
awarie i niedociągnięcia UT odegrały ważną rolę w kilku odcinkach (np. DS9 „Sanctuary”,
VOY „Gravity”). Jednym z najciekawszych z nich jest jedenasty odcinek piątego sezonu
TNG, zatytułowany „Darmok”, gdzie próba nawiązania pierwszego kontaktu z rasą zwaną
„Tamarianie” lub „Dzieci Tamy” kończy się fiaskiem, gdyż druga strona posługuje się
językiem, z którym UT zupełnie sobie nie radzi. Tamarianie próbują się porozumieć, jednak
UT produkuje niezrozumiałe zdania, takie jak Chenza w sądzie. Sąd milczenia1, Temba, jego
ramiona otwarte czy Darmok i Jalad na Tanagrze. Na domiar złego, życie kapitana znalazło
się w niebezpieczeństwie – przywódca Tamarian przeniósł się z Picardem na pobliską planetę
i uniemożliwił załodze Enterprise dostęp do jej powierzchni. Na planecie zaś czyha Bestia, a
Picard i Tamarianin Dathon muszą znaleźć drogę porozumienia, żeby ochronić się przed
zagrożeniem. W końcu dowiadujemy się, że Tamarianie porozumiewają się jedynie poprzez
odniesienia do postaci, miejsc i zdarzeń z mitów i historii ich kultury. Zamiast krzyknąć „Nie
jedz tego, te owoce są trujące”, Tamarianin powie Shaka, gdy upadły mury. Jak stwierdza w
pewnym momencie Dr Crusher, przypomina to sytuację, gdy człowiek mówi „Julia na
balkonie”, a słuchacze rozumieją, że chodzi o uczucia romantyczne, a może oczekiwanie na
ukochaną osobę... Po długich staraniach, Picard uczy się w końcu kilku wyrażeń języka
Tamariańskiego i pierwszy kontakt widzowie mogą uznać za udany.
Odcinek ten wzbudził moje zainteresowania językoznawcze. Czy pomysł scenarzystów
ma w ogóle jakiś sens w kontekście tego, jak naprawdę porozumiewają się ludzie? Co jest
takiego dziwnego w języku Tamarian? Jak można wytłumaczyć sposób, w jaki komunikuje
się ta rasa? Jako że moim polem zainteresowań jest semantyka kognitywna, właśnie w
teoriach kognitywnych szukałem odpowiedzi. I co takiego znalazłem? Zacznijmy od początku
– co to takiego „semantyka”?
W codziennym życiu ludzie używają narządów mowy (lub ciała, w przypadku języków
migowych), nie zastanawiając się ani trochę, jak to się dzieje, że nagle myśl, którą mieli w
głowie, pojawiła się też w głowie rozmówcy. Język wcale nie potrzebuje do szczęścia
językoznawstwa, jednak w historii naszego gatunku znalazło się trochę dociekliwych, którzy
udziwnili ludzkie życie, znajdując w czymś tak oczywistym i naturalnym jak język nowe
„stworzenia”: słowa, zdania, gramatykę, wreszcie semantykę. Semantyka to nauka o
znaczeniu symboli, głównie symboli językowych (wyrazów, zdań, itd.). Co ważne, choć
semantyka opiera się na badaniu znaczenia, znaczenia nie możemy badać tak, jak botanik
bada kwiatek. Istnieje szereg teorii semantycznych, każda oparta na innej teorii znaczenia – i
każda z nich wprowadza w świat „nowe stworzenie” – to, co dany teoretyk w modelu
teoretycznym uzna za znaczenie.
Niektórzy semantycy, analizując znaczenie słowa „stół”, stwierdzą, że znaczeniem tego
słowa jest esencja obiektywnej „stołowatości” (tym samym teoretycy tacy tworzą teoretyczny
model świata, który zawiera podobne esencje, idee istniejące obiektywnie). Taka esencja to
wszystko to, co wspólne dla stołów, albo to, co określa przynależność danej rzeczy do
kategorii „stół”. W takim podejściu, zrozumienie słowa „stół” możliwe będzie wtedy, kiedy
osoba, która słyszy lub czyta to słowo, odpowiednio pojmie jego związek z istotą
stołowatości. Ponieważ taka idea „stołowatości” jest obiektywna i niezmienna, wszyscy
1
Wszystkie tłumaczenia autorstwa Krystiana Aparty.
1
ludzie, żyjący przecież w świecie obiektywnym, mogą rozumieć tę ideę odpowiednio, lub nie
– zbliżyć się do jej zrozumienia, lub być od niego dalekimi. Dlatego gdy pytanie o to, czym
jest „stół” skierujemy do kogoś wychowanego bez dostępu do kuchni umeblowanej tak, jak
typowa kuchnia Zachodnia, i okaże się, że pytana osoba nie zna odpowiedzi, stosując opisane
powyżej podejście do semantyki możemy założyć, że nasz rozmówca nie posiada pełnego
rozumienia świata – nie posiadł jeszcze wiedzy o tym, co to takiego „stół” w sensie
obiektywnym.
Teoria semantyki kognitywnej (w ujęciu takich autorów jak George Lakoff, Mark
Johnson, Gilles Fauconnier czy Mark Turner) podchodzi do znaczenia inaczej. W
językoznawstwie kognitywnym (którego teoria semantyki kognitywnej jest częścią)
zakładamy, że „ludzki sposób pojmowania otaczającej człowieka rzeczywistości jest w
znacznej mierze warunkowany naturą i fizjologicznymi zdolnościami ludzkiego ciała oraz
jego interakcją z fizycznym otoczeniem” (Tabakowska 2008). To, co dla nas, ludzi, wspólne
w sensie biologicznym, wspólne będzie też w naszym doświadczeniu – wszyscy mamy
narządy zmysłów (zmysł wzroku, słuchu, dotyku, zmysł kinestetyczny), takie same procesy
fizjologiczne (termoregulacja, pragnienie, oddychanie, korzystanie z siły mięśni). Otoczenie
kulturowe każdej istoty ludzkiej – pojmowane tutaj bardzo szeroko – również ma pewne
cechy wspólne, takie jak obecność grawitacji, przebywanie w atmosferze ziemskiej, czy
dostępność innych przedstawicieli naszego gatunku. Jednak w semantyce kognitywnej nie
przyjmuje się istnienia „znaczenia obiektywnego” (w stylu wspomnianej „esencji
stołowatości”). Teoria ta oparta jest na koncepcji poznania ucieleśnionego (ang. embodied
cognition). Znaczenie w semantyce kognitywnej to sposób, w jaki układa się struktura pojęć
w umyśle człowieka, w oparciu o jego biologiczną naturę i o interakcje z otoczeniem, na które
ta biologiczna natura pozwala. Na przykład pojęcie, które przywołują słowa góra i dół (a
także na przykład znak ), mogło powstać tylko w interakcji z otoczeniem, gdzie w
codziennym doświadczeniu obecna jest grawitacja, a ważną częścią tego doświadczenia jest
przeciwdziałanie jej oddziaływaniu (dążenie „w górę”) i poddawanie się mu (dążenie „w
dół”). Oznacza to, że nie możemy zakładać, iż jakieś pojęcie jest bardziej oczywiste i
rzeczywiste od innych – możliwe, że nieistnienie pojęcia, które przywołują wyrazy dół i góra
byłoby tak oczywiste dla istot, których kultura ukształtowała się w nieważkości, jak dla nas
jego istnienie. Z drugiej strony fakt, że nasz sposób pojmowania rzeczywistości wynika w
dużej mierze z tego, co nam wspólne (budowy naszych ciał i interakcji z fizycznym
otoczeniem), pozwala zakładać, że pojęciowy obraz świata u wszystkich ludzi będzie w
jakimś sensie podobny.
Ale co konkretnie według semantyka kognitywnego będzie znaczyło słowo takie jak stół?
Przeprowadźmy mały eksperyment: co dzieje się w naszym umyśle, kiedy widzimy słowa
ringo, ma’xeme, czy ooyl? A teraz druga część eksperymentu: co dzieje się w naszym umyśle,
kiedy odczytamy od tyłu słowo okłbaj? Założę się, że efekt jest zupełnie inny, a w drugim
przypadku pojawia się coś więcej, tak zwane „zrozumienie”. 2 Eksperyment pokazuje prosty
fakt – znaczenie nie kryje się w zbitkach liter. Kiedy wyrastamy w danej kulturze,
nieświadomie uczymy się czegoś, co ponoć potrafi tylko homo sapiens: odbierania wrażeń z
interakcji niebezpośredniej. Pewne elementy otoczenia, które docierają do nas w wyniku
fizycznej interakcji, takie jak na przykład zbitki liter (interakcja narządem wzroku) czy
kombinacje dźwięków (interakcja narządem słuchu), po pewnym czasie zaczynają w sposób
nieświadomy i niekontrolowany wywoływać w nas pewne reakcje – uruchamiać określoną
treść pojęciową. W dużym uproszczeniu możemy powiedzieć, że w semantyce kognitywnej
termin „pojęcie” oznacza uruchomienie określonych struktur umysłowych. Struktury te to tak
2
Słowa w pierwszej części eksperymentu to tłumaczenie polskiego wyrazu z części drugiej na, kolejno, język
japoński, czejeński i manx.
2
zwane cechy interakcyjne (wynikających z interakcji ucieleśnionej – wrażenia dotykowe,
wzrokowe, itp.), oraz inne struktury umysłowe (inne pojęcia, konotacje, itp.). Kiedy widzimy
znane nam słowo naszego rodzimego języka (na przykład jabłko), lub zauważamy inną
reprezentację znanego nam dobrze przedmiotu (na przykład znak B), nasz umysł natychmiast
udostępnia nam treści wynikające z interakcji fizycznej – wiemy, jak jabłko wygląda, jak
smakuje, jaką wagę ma „normalne” jabłko, do czego służą jabłka, itp. Poza tym umysł
przygotowuje inne pojęcia, związane z owocami, zdrowym odżywianiem... Proces
uruchamiania takich struktur pojęciowych jest nieustanny, natychmiastowy i nieświadomy –
co zobrazował dowcipnie językoznawca George Lakoff w tytule znanej książki Don’t Think
of an Elephant! (w wolnym tłumaczeniu: Nie pomyśl teraz o słoniu), która traktuje o tym, jak
politycy za pomocą słów kształtują nasz obraz rzeczywistości. Rozumienie znaczenia
przebiega natychmiastowo, a całą potrzebną do uruchomienia odpowiedniego pojęcia
„robotę” odwala za nas nasza „nieświadomość poznawcza” (ang. cognitive unconscious).
Zanim pokażę, jak to wszystko ma się do języka Tamarian, muszę opisać jeszcze jeden
element semantyki kognitywnej – teorię przestrzeni mentalnych (ang. mental space theory),
której autorem jest francuski językoznawca Gilles Fauconnier. Jak wiadomo, komunikacja
językowa nie opiera się jedynie na wypowiadaniu i rozumieniu pojedynczych słów. Aby
zrozumieć zdanie wypowiedziane w jakimś języku, musimy być w stanie pojąć relacje
pomiędzy słowami i to, jakie znaczenie w naszym umyśle mamy skonstruować na podstawie
słów, które do nas dochodzą. Teoria przestrzeni mentalnych umożliwia właśnie zanalizowanie
tego, jak znaczenie konstruowane jest „na żywo”, kiedy posługujemy się językiem. Według
tej teorii, przestrzenie mentalne to struktury, które pojawiają się podczas myślenia, czy
rozmowy, umożliwiające nadanie ogólnej organizacji zawartości umysłowej. Przestrzenie te
zawierają różne „elementy” (na przykład pojęcia), a pomiędzy tymi elementami, oraz
pomiędzy poszczególnymi przestrzeniami, tworzą się różne „relacje”. Najlepiej zilustrować to
na przykładzie. Poniżej przedstawiona jest analiza procesu rozumienia zdania Mam dla niej
róże w ujęciu teorii przestrzeni mentalnych.
3
ELEMENTY:
•
•
•
Przestrzeń 1: JA (pojęcie OSOBA, itp.)
Przestrzeń 2: RÓŻE (pojęcie PRZEDMIOT, ROŚLINA itp.)
Przestrzeń 3: ONA (pojęcie PŁEĆ, pojęcie OSOBA, itp.)
RELACJE:
•
•
RELACJA A: POSIADANIE („ja mam róże”)
RELACJA B: PRZEZNACZENIE („róże dla niej”)
W procesie rozumienia zdania Mam dla niej róże nasz umysł uruchamia szereg pojęć,
przywoływanych przez poszczególne słowa3, ale nasze rozumienie gramatyki i znajomość
kultury umożliwia nam dodatkowe „zorganizowanie” tych pojęć. Taką organizację nazywamy
właśnie przestrzenią mentalną. W jednej z przestrzeni znajdą się pojęcia, które „uruchomiło”
słowo mam, czyli na przykład pojęcie OSOBA, pojawiające się dzięki temu, iż końcówka
czasownika sugeruje, że w zdaniu jest podmiot domyślny, a nasza znajomość kultury
sugeruje, że podmiotem tym będzie zapewne człowiek. W innej przestrzeni będą pojęcia
uruchomione przez słowo róże, itd. Co ważne, pomiędzy elementami przestrzeni mentalnych
powstają także relacje. Dla przykładu, nasza wiedza kulturowa podpowiada nam, że
pomiędzy przestrzenią 1 i 2 istnieje relacja POSIADANIE (dzięki wiedzy kulturowej wiemy, że
słowo mam w tym zdaniu ma przedstawić nieco inną relację, niż słowo mam w zdaniu Mam 5
lat).
W teorii przestrzeni mentalnych wiedza kulturowa i cały zasób pojęć człowieka mają
kluczowe znaczenie – rozumienie języka i posługiwanie się nim jest możliwe jedynie dzięki
uruchomieniu informacji, które powstały w drodze interakcji w danym otoczeniu
kulturowym. Istotne jest tu pojęcie „ramy” (ang. frame). Jeśli przestrzeń mentalna zawiera
jakąś strukturę (konfigurację elementów i relacji), która odpowiada jakiejś innej dostępnej
kulturowo strukturze umysłowej (pojęciu, relacji, itp.), ta inna struktura zostanie
„zaimportowana” do tej przestrzeni. Takie zaimportowane, znane ujęcie elementów i relacji w
danej przestrzeni nazywamy ramą. W omówionym powyżej przykładzie, relacja
PRZEZNACZENIE pomiędzy elementami RÓŻE i ONA może zaimportować ramę
NARZECZEŃSTWO, PRZEPROSINY, RANDKA, PREZENT… Dzieje się tak, ponieważ relacja
PRZEZNACZENIE pomiędzy tymi elementami to schemat, który pasuje do innych elementów
naszej wiedzy kulturowej – jeśli mamy dla kogoś róże, a tym kimś jest kobieta, czasami może
oznaczać to, że łączy nas z tą kobietą związek romantyczny. Oczywiście sytuacja może
wyglądać inaczej, ale to, jak będziemy mogli zrozumieć dane zdanie, zależy od tego, jakie
ramy może podpowiedzieć nam nasz umysł w oparciu o nasze doświadczenie danej kultury.
Możemy powiedzieć, że proces konstrukcji znaczenia i rozumienia języka to nieświadome
tworzenie sieci przestrzeni mentalnych w oparciu o doświadczenie kulturowe i aktualną
sytuację (kontekst, docierający do nas język, itp.), w połączeniu z nieustannym
przekształcaniem tej sieci „na żywo” na podstawie dochodzących do nas danych i tego, jaką
strukturę przyniosą ze sobą importowane nieustannie przez nas umysł ramy. Oznacza to, że
język to narzędzie do kontroli tego nieświadomego procesu tworzenia się sieci mentalnych.
Za pomocą języka sterujemy umysłem drugiej osoby, za jego pomocą ona steruje naszym.
3
W semantyce kognitywnej umowne nazwy pojęć przyjęło się zapisywać kapitalikami, aby odróżnić je od słów
danego języka. Na przykład JABŁKO będzie oznaczać nie słowo języka polskiego (jabłko), ale pewne pojęcie,
które pojawia się na przykład, kiedy widzimy rysunek jabłka, czujemy zapach jabłka, albo widzimy wyraz
jabłko.
4
A teraz – jak to wszystko odnosi się do problemu komunikacji z Tamarianami? Zacznijmy
od nazw własnych, czyli rzeczowników odnoszących się do osoby (Marek), miejsca (Mars)
czy innych konkretnych przedmiotów i bytów nieożywionych (Star Trek). W języku
Tamariańskim nazwa własna pojawia się w każdym zdaniu. W odcinku znajdziemy
wprawdzie skrócone wersje odwołań do mitów – w pewnym momencie kapitan Dathon mówi
Shaka, zamiast pełnego Shaka, gdy upadły mury, a jego oficer natychmiast rozumie, o co
chodzi. Nie usłyszymy jednak zdania Gdy upadły mury – zdania niezawierające nazw
własnych w języku Tamariańskim nie występują. Żeby omówić ten aspekt Tamariańskiego,
przyjrzyjmy się najpierw temu, co na temat nazw własnych ma do powiedzenia teoria
przestrzeni mentalnych. Wyobraźmy sobie, że ktoś stoi przed grupą osób, wskazuje jedną z
nich i mówi To nauczyciel. Teraz wyobraźmy sobie sytuację, w której ktoś wskazuje na jedną
z osób w grupie, mówiąc To Marek. Spójrzmy, jak można zanalizować to, co dzieje się w
naszym umyśle obserwatora, który słyszy te wypowiedzi.
To nauczyciel.
1: Struktura umysłowa odpowiadająca temu w
otoczeniu, na co wskazujemy
2: NAUCZYCIEL: Rola (czarny) i Wartość
(biały)
3: Amalgamat pojęciowy (to=nauczyciel)
To Marek.
1: Struktura umysłowa odpowiadająca temu w
otoczeniu, na co wskazujemy
2: MAREK: Wartość (biały)
3: Amalgamat pojęciowy (to=Marek)
Możemy założyć, że w obydwu przypadkach w rozumieniu zdania powstają przynajmniej
trzy przestrzenie mentalne. W obydwu przykładach Przestrzeń 1 będzie zawierała strukturę
umysłową odpowiadającą temu, na co wskazywał autor wypowiedzi – np. (wizualną)
reprezentację danej osoby, a także pojęcia, jakie „uruchomił” w naszym umyśle jej widok
(PŁEĆ, WYSOKI, ATRAKCYJNY). Jak widać na diagramie, różna będzie jednak zawartość
Przestrzeni 2 i 3. W sieci przedstawiającej rozumienie wyrażenia To nauczyciel Przestrzeń 2
zawiera pojęcie NAUCZYCIEL. Możemy tutaj wyróżnić jeszcze dwa elementy – „Rolę” (czarne
kółko) i „Wartość” (białe kółko). Rola to uruchomione przez rzeczownik pospolity (czyli
5
słowo nauczyciel) pojęcie, przedstawiające kawałek naszej wiedzy o świecie – struktura
łączącą w sobie szereg zorganizowanych wewnętrznie doświadczeń kulturowych. Pojęcie
NAUCZYCIEL może składać się z takich struktur, jak wizualna reprezentacja „typowego
nauczyciela”, wiedza na temat tego, czym zajmuje się przeciętny nauczyciel, jakie mamy
wobec nauczycieli oczekiwania, itp. W tej samej przestrzeni mentalnej znajdzie się też
element „Wartość” – informacja dla umysłu, że ma odnaleźć przestrzeń mentalną zawierającą
element, do którego odnosi się rzeczownik nauczyciel w zdaniu. W naszym przypadku będzie
to Przestrzeń 1 – nasza reprezentacja osoby, na którą wskazał autor wypowiedzi. Powstaje też
Przestrzeń 3, która zawiera coś, co w teorii przestrzeni mentalnych nazywamy amalgamatem
pojęciowym (ang. conceptual blend). Amalgamat to nowe pojęcie, które powstaje ze stopienia
się części zawartości innych przestrzeni mentalnych. W procesie takiego stapiania zmienia się
nasze rozumienie osoby, do której odnosiło się wyrażenie To nauczyciel. Z reprezentacją tej
osoby stapia się element Wartość z Przestrzeni 2. Dzięki temu słuchacze wiedzą, że słowo
nauczyciel odnosi się do tego właśnie człowieka – zamiast wskazać palcem, można teraz
powiedzieć Nauczyciel siedzi w pierwszym rzędzie i wiadomo będzie, o którą osobę chodzi.
Ale w procesie amalgamacji bierze też udział element Rola – czyli pojęcie NAUCZYCIEL.
Element Rola stapia się z naszą reprezentacją danej osoby, dzięki czemu nasza
dotychczasowa wiedza na jej temat wzbogacona zostaje o elementy naszej wiedzy o
nauczycielach, którą zdobyliśmy dzięki interakcji w konkretnym otoczeniu kulturowym. W
rezultacie mogą pojawić się tu nowe treści – nagle zaczniemy czuć, że osoba, którą widzimy,
jest niepoważna, bo ubiera się jak stereotypowa gwiazda hip–hopu, co nauczycielowi przecież
nie przystoi. Wcześniej jakoś tego nie widzieliśmy – widzenie świata zmieniło się w procesie
amalgamacji, zmiany treści reprezentacji pojęciowej danej sytuacji.
Porównując ilustracje, zauważymy, że w Przestrzeni 2 w sieci przestrzeni mentalnych
przedstawiającej rozumienie zdania To Marek brakuje elementu Rola. Element Wartość
istnieje, także jak w poprzednim przykładzie, usłyszawszy zdanie To Marek, będziemy w
stanie użyć słowa Marek, zamiast wskazywać na daną osobę. Ale w wyniku braku elementu
Rola nie pojawi się rozszerzenie wiedzy o tej osobie – słowo Marek nie niesie ze sobą
przecież żadnego powszechnego w naszej kulturze pojęcia (takiego jak NAUCZYCIEL) i
dlatego nasze widzenie człowieka, na którego wskazuje autor wypowiedzi To Marek, nie
może poszerzyć się ani zmienić w procesie amalgamacji. Jeśli moja koleżanka, oglądając ze
mną zdjęcie grupowe, wskaże na jedną z postaci i powie To Marek, jeśli znam Marka, moja
reprezentacja pojęciowa postaci na zdjęciu zostanie wzbogacona moim doświadczeniem w
interakcji z daną osobą i moja wiedza o niej się zmieni („A więc tak wyglądał Marek jako
dziecko”). Jeśli nie znam Marka, jedyne czego się dowiaduję o danej osobie na zdjęciu, to
fakt, iż widząc ją na ulicy, mogę zwrócić jej uwagę za pomocą słowa Marek. Dlatego można
powiedzieć, iż podstawową różnicą pomiędzy nazwami własnymi a rzeczownikami
pospolitymi jest to, że nazwy własne niosą po prostu mniej znaczenia. Byłoby to jednak
zbytnie uproszczenie. Jeśli krzykniemy na kogoś Ty Marku!, zobaczymy na jego twarzy
najwyżej wyraz niezrozumienia, ale gdy zamiast tego powitamy go słowami Ty Judaszu!,
nasz rozmówca może poczuć, że oskarżamy go o zdradę. W wyniku obecności historii
biblijnych w kulturze polskiej, słowo Judasz rośnie w znaczenie i choć nadal widzimy w nim
nazwę własną (pamiętamy, że odnosi się do konkretnej osoby, jak typowa nazwa własna),
uruchamia ono w naszym umyśle dodatkową strukturę pojęciową, która w sieci przestrzeni
mentalnych będzie elementem Rola. Im bardziej powszechne jest doświadczenie kulturowe,
do którego odnosi się dana nazwa własna, tym większą wiedzę będzie ona przekazywać.
Świadomość, że dane słowo stanowi nazwę własną, może nawet zanikać – słowo judasz w
odniesieniu do otworu w drzwiach piszemy już małą literą (jak rzeczowniki pospolite), a mało
6
kto obecnie uświadamia sobie, że słowo rower było kiedyś postrzegane jako nazwa własna
(nazwa brytyjskiej firmy Rover).4
Powszechność nazw własnych w języku Tamarian, która najszybciej zwraca naszą uwagę,
nie jest więc tak dziwaczna, jak mogłoby się wydawać. Teorie semantyki kognitywnej
pokazują, że zrozumienie każdego słowa, zdania czy symbolu możliwe jest jedynie wtedy,
gdy dany element języka uruchomi odpowiednie struktury pojęciowe w umyśle rozmówcy.
Obecność tych struktur jest z kolei zawsze zależna od tego, czy w historii naszego życia
zebraliśmy odpowiednie doświadczenia kulturowe. Jeśli ktoś wskazuje na fotel, mówiąc guS,
nie posiadając odpowiednich struktur pojęciowych nie jesteśmy w stanie zrozumieć wiele
więcej, niż to, że wypowiedzianych właśnie głosek można użyć, aby wskazać na konkretny
mebel w pokoju. Musimy znać się na guS, żeby wiedzieć, co to jest, tak jak musimy znać
daną osobę, żeby słysząc słowo Marek zrozumieć więcej, niż fakt, że tym dźwiękiem
możemy wskazać na kogoś w otoczeniu. Jak pokazują przykłady eponimów w naszym
języku, różnica między nazwą własną a rzeczownikiem pospolitym to skala – znaczenie słowa
przypomina nazwę własną tym bardziej, im mniej powszechne w danej kulturze są
doświadczenia konieczne do powstania w umyśle ludzi struktur pojęciowych
umożliwiających zrozumienie danego wyrazu.
O wiele ciekawszym aspektem Tamariańskiego jest nie sama budowa języka, ale sposób,
w jaki język ten używany jest do komunikacji. Tutaj przydaje się psychologiczny termin
„teoria umysłu”. Teoria umysłu to nieświadoma wiedza o stanach mentalnych drugiej osoby –
zdolność do podświadomego odtworzenia i częściowego przewidzenia przebiegu myślenia,
emocji i intencji u innych ludzi. Zdolność ta jest nam niezbędna do normalnego
funkcjonowania społecznego i komunikacji. W psychologii rozwojowej uznaje się, że w pełni
rozwinięta teoria umysłu pojawia się dopiero w wieku ok. 4 lat. Aby to sprawdzić, można
przeprowadzić eksperyment „zwodniczego pudełka” (opis oparty na Perner 1995). W
eksperymencie tym dziecku pokazuje się historyjkę obrazkową o dwóch lalkach (Lalka 1,
Lalka 2), z której każda ma po jednym cukierku. W pomieszczeniu, w którym znajdują się
lalki, są 2 pudełka (Pudełko A i Pudełko B). Lalki wkładają obydwa cukierki do Pudełka A,
po czym Lalka 2 wychodzi z pokoju, a pod jej nieobecność Lalka 1 przekłada cukierki z
Pudełka A do Pudełka B. Teraz zadajemy dziecku pytanie: kiedy Lalka 2 wróci do pokoju, w
którym pudełku będzie szukała cukierków? Zakładamy, że dziecko, które odpowie, że będzie
to Pudełko A, nie ma jeszcze w pełni rozwiniętej teorii umysłu, ponieważ nie było w stanie
podświadomie odtworzyć przebiegu myśli i stanu wiedzy Lalki 2. Dla takiego dziecka nie
było oczywiste to, iż Lalka 2, nie będąc w stanie zaobserwować przeniesienia cukierków,
będzie miała nieco inną wiedzę o świecie, niż samo dziecko i Lalka 1, w związku z czym nie
będzie znała nowego położenia cukierków.
Zdolność do częściowego odwzorowania tego, jak układają się myśli rozmówcy, jest
niezbędna w codziennej komunikacji i zwykle przychodzi nam bez wysiłku i bez udziału
świadomości. Bez niej nie potrafilibyśmy na przykład prawidłowo zastosować czasownika
wziąć, który przyjmuje zupełnie inne, a nawet odwrotne znaczenie, zależnie od tego, czy
przyjmujemy perspektywę własną (Co mi dajesz? To śmierdzi – weź to!), czy drugiej osoby
(Po drodze do szkoły weź mi książkę do fizyki). To wymagające posiadania teorii umysłu
zjawisko ujmowania danej sytuacji z perspektywy innej osoby określane jest w semantyce
kognitywnej mianem „przeniesienia w przestrzeni umysłowej” (ang. mental transfer).
Tamarianie mają wyraźne braki właśnie w zakresie tej zdolności. Na powierzchni planety
Picard wychodzi z siebie, próbując zrozumieć Dathona. Dyskutuje z nim, rysuje, układa
modele z piasku i kamieni, starając się zachęcić Tamarianina do ujawnienia tego, co kryje się
za wyrażeniami takimi jak Darmok i Jalad na Tanagrze. Dathon jednak niezmiennie powtarza
4
Takie wyrazy, utworzone od nazwy własnej, nazywamy eponimami.
7
typowe Tamariańskie zdania, nie próbując ani trochę zmienić ich struktury. Nie rysuje, nie
stosuje pantomimy, a co najciekawsze, pomimo tego, iż jego język zawiera w rzeczywistości
bardzo wiele wyrazów, które nie są niezrozumiałymi dla członków innej kultury nazwami
własnymi (rzeczowniki pospolite, przyimki, przymiotniki, czasowniki), nie wykorzystuje ich,
aby wytłumaczyć Picardowi, kto to taki ten Darmok i czemu jest na Tanagrze.
Zrozumienie Tamariańskich kłopotów w komunikacji ułatwia analiza kultury Dzieci
Tamy, którą przeprowadził Data. Według Daty, „struktura ego Tamarian nie pozwala na
wytworzenie się tego, co my rozumiemy jako pojęcie tożsamości jednostki”. Tożsamość
jednostki to coś więcej, niż tylko zdolność do uświadomienia sobie, gdzie kończy się jedno
ciało, a zaczyna drugie. W oryginale Data używa określenia self–identity, co można opisać
jako całość wiedzy, opinii i poglądów, które składają się na wewnętrzny obraz danej jednostki
jako odrębnej od innych (Purkey 1988). Taki obraz, jeśli zawiera wiedzę o tym, że nasze
myśli i opinie nie są myślami innych, wymaga istnienia mniej lub bardziej rozwiniętej teorii
umysłu. Jeśli Tamarianie nie posiadają tożsamości jednostki, ich język nie będzie zawierał
elementów, które w językach ludzkich do tożsamości jednostki się odwołują. Język to
narzędzie do kontroli przebiegu procesu tworzenia sieci przestrzeni mentalnych u rozmówcy,
jednak przestrzenie mentalne to sposób organizacji struktury umysłowej, która pojawia się nie
w odbiciu jakiegoś obiektywnego, niezależnego od percepcji ludzkiej (czy humanoidalnej)
wzorca, ale w wyniku tego, jak dana fizyczna jednostka przeprowadza interakcje w danym
kulturowym otoczeniu. Jeśli w danej kulturze nie ma podstaw do utworzenia się pojęcia
tożsamości jednostki, język powstały w takiej kulturze nie będzie zawierał elementów,
których zrozumienie wymagałoby tego pojęcia. Z tego względu teoria umysłu u Tamarian nie
może mieć takiej postaci, jak u ludzi – nie mogą oni posiadać zdolności do tego, aby
podświadomie odwzorować procesy mentalne innej jednostki, jeżeli odrębność mentalna
jednostki w ich świecie nie istnieje. Dlatego Dathon nie jest w stanie podświadomie
zrozumieć, jakie braki w wiedzy ma Picard i odpowiednio dostosować swojej komunikacji
tak, aby umożliwić kapitanowi zrozumienie Tamariańskiego.
Fakt, iż u Tamarian teoria umysłu nie rozwija się w stopniu, który my uznajemy za
oczywisty, tłumaczy także inne „dziwactwa” językowo–komunikacyjne Dzieci Tamy, takie
jak nieobecność w języku Tamariańskim zaimków osobowych (ja, ty, on), które odwołują się
przecież do pojęcia tożsamości jednostki. Co najważniejsze, braki w teorii umysłu mogą też
tłumaczyć ogromną wagę mitów i historii w kulturze Tamarian. Jeżeli w moim języku nie ma
konwencjonalnych środków, które umożliwiłyby mi przekazanie tego, jak przebiegają moje
własne procesy mentalne – jak czuję, jak widzę sytuację – to jednym z najprostszych
sposobów na przekazanie takich subiektywnych treści będzie znalezienie jakiejś znanej i
zrozumiałej dla innej osoby sytuacji, która przedstawia odczucia podobne do tych, które
właśnie przeżywam. Kiedy brak nam słów, możemy powiedzieć Czuję się jak Siedem w
brygu po odcięciu od Kolektywu – i jeśli rozmawiamy z Trekkerem, zrozumie w lot, o co nam
chodziło. Mówimy „popatrz – u mnie jest tak, jak tam”, odwołując się do sytuacji, której
pośrednio lub bezpośrednio doświadczył rozmówca. Tamarianom natomiast słów brakuje
jakoby zawsze. Ich język nie zawiera narzędzi, którymi można przekazać jednostkowe myśli
czy odczucia. Kultura Dzieci Tamy rekompensuje to sobie jednak w pewnym stopniu za
pomocą użycia nazw własnych. Jak pamiętamy, nazwy własne mają funkcję wskazującą, a
dodatkowe znaczenie przekazują tylko jeśli doświadczenia składające się na kawałek kultury,
na który „wskazują”, znane są obydwu stronom komunikacji. Dlatego jeżeli jedynym
dostępnym sposobem przekazania subiektywnych interpretacji danej sytuacji jest odwołanie
się do konkretnych doświadczeń kulturowych, będziemy się starać, aby utrzymać wśród
członków naszej społeczności znajomość tych doświadczeń – historii, mitów, opowieści. Jeśli
u Tamarian coś całkowicie uniemożliwia wytworzenie się stabilnego pojęcia tożsamości
8
jednostki (na przykład jakaś cecha fizjologiczna), będą oni polegać w komunikacji na
opowieściach, które pozwalają im przynajmniej przekazać własne widzenie sytuacji przez
porównanie. Tutaj jest tak, jak tam. Darmok i Jelad na Tanagrze.
Wszystko to oczywiście nie do końca trzyma się kupy. Każdy lingwista natychmiast zada
sobie pytanie, dlaczego skoro w języku Tamarian pojawiają się nie tylko nazwy własne, ale
też rzeczowniki pospolite (twarz, oczy, żagle, mury, itd.), część z nazw własnych nie
przeistoczyła się w końcu w rzeczowniki pospolite, jak ma to miejsce w przypadku eponimów
w językach ziemskich (rower, judasz, itp.). Na początku byłyby to słowo takie jak „Darmok”,
odwołujące się bezpośrednio do konkretnego mitu, potem znaczenie tego słowa rozszerzyłoby
się tak, że określałoby ono każdego przekraczającego swoje ograniczenia bohatera, by w
końcu przeistoczyć się w coś przypominającego zaimek osobowy. Dla mnie jednak istotny
jest fakt, iż teorie semantyki kognitywnej potrafią pokazać, że pomysł języka Tamariańskiego
jest jednak w jakimś stopniu wewnętrznie spójny. Leżące u podstaw semantyki kognitywnej (i
językoznawstwa kognitywnego) twierdzenie, iż pojęciowy obraz świata kształtuje się w
zależności od tego, na jakie interakcje z otoczeniem pozwala fizyczna budowa ciała, oraz od
cech tego właśnie otoczenia, sprawia, że teoria ta bardzo przydaje się w badaniach
ksenolingwistycznych. Ponadto niektóre wypływające z założeń semantyki kognitywnej
przekonania, czyli to, że każda kultura niesie ze sobą nieco inną rzeczywistość, określoną
przez specyficzną dla kultury strukturę pojęć, że ta rzeczywistość jest nie bardziej i nie mniej
prawdziwa, niż „nasza”, oraz to, że do badań takiej rzeczywistości możemy podejść z
zastosowaniem narzędzi nauki, są bardzo w duchu Star Treka. Dlatego cieszę się, że udało mi
się pokazać zastosowanie teorii kognitywnych w badaniu ksenolingwistycznym jednej z ras
Trekowych – i może zainteresować kogoś na tyle, by kiedyś sam podjął się podobnych badań
naszych przyjaciół z innej planety… Muszę też podkreślić, że w obrębie semantyki
kognitywnej zawsze analizujemy jedynie potencjalne znaczenie języka, potencjalną strukturę
sieci przestrzeni mentalnych i nie możemy być pewni, jak dokładnie przebiegnie rozumienie
jakiejś wypowiedzi. Bogactwo i dynamika ludzkich (humanoidalnych?) umysłów i kultur
przerasta takie analizy i nigdy nie wiadomo, czy Tamarianin przeczytawszy mój artykuł nie
skwitowałby go słowami „Shaka, gdy upadły mury. Ale tak całkiem upadły”.
BIBLIOGRAFIA:
Perner, J. (1995). The many faces of belief: Reflections on Fodor's and the child's theory
of mind. http://www.uni–salzburg.at/pls/portal/docs/1/347151.DOC
Purkey, William W. (1988). An Overview of Self–Concept Theory for Counselors.
http://www.ericdigests.org/pre–9211/self.htm
Tabakowska, Elżbieta. (2008). Metafora jako mechanizm działania ludzkiego umysłu.
Alma Mater, 06/2008. http://www3.uj.edu.pl/alma/alma/104/14.pdf
„Darmok”. Star Trek The Next Generation – The Complete Fifth Season. DVD.
Paramount, 2002.
9

Podobne dokumenty