Legenda o powstaniu Pasłęka

Transkrypt

Legenda o powstaniu Pasłęka
Legenda o powstaniu Pasłęka
W czasach, kiedy ziemie porastały gęste puszcze pełne dzikiej zwierzyny, przybył do kraju
Pogezan biskup gnieźnieński Wojciech. Aby tam dotrzeć, przebył długą drogę. Nie wiedział,
co czeka go w kraju pełnym bagien i jezior. Był jednak człowiekiem pełnym nadziei. Pragnął bez
miecza głosić wiarę chrześcijańską przepełnioną miłością do Boga i drugiego człowieka. Chciał,
aby Prusowie również dostąpili zbawienia. Chodził od jednej osady do drugiej, głosząc słowa nauki
Kościoła.
– Nie możecie mieć wielu żon. Musicie siebie wzajemnie szanować, gdyż w oczach Boga jesteście
równi. Musicie zniszczyć posągi waszych bożków – nauczał.
Nie każdy chciał pogodzić się z myślą, że nie ma wielu bogów. Postawili przecież tak wiele
totemów. Przez lata składali ofiary ze zboża, które zbierali z pól i ze zwierząt, które upolowali.
Każda większa osada miała swojego wróżbitę albo maga.
– Dlaczego on uważa się za mądrzejszego od nas? – pytali.
Ale byli też i tacy, którzy uwierzyli jego słowom. Biskup Wojciech narażał się na tyle
niebezpieczeństw, aby im opowiedzieć o Jezusie. Nie chciał żadnej nagrody. Był inny od tych,
którzy tylko grozili śmiercią albo klęską głodu.
– Przemawia przez niego duch mądrości – mówili.
Spośród tych, którzy uwierzyli, szczególnie ujął za serce młodą dziewczynę o imieniu
Slawia. Miała ona długie, kręcone i jasne włosy. Zawsze ubrana była w lnianą suknię. Raz
przyozdobioną polnymi kwiatami, a innym razem naszyjnikiem z bursztynów. Zawsze była wesoła
i pełna chęci do zabawy. Bardzo kochała las i żyjące w nim dzikie zwierzęta. Sarny bez obaw
podchodziły do niej, widząc w jej rękach ziarna zbóż. Ale nade wszystko pragnęła poznać świat.
Chciała wiedzieć dlaczego i po co jest to wszystko co ją otacza. Ojciec, bogaty kupiec nie był rad
z jej wypraw do niebezpiecznej puszczy. Ona była jednak jak ptak, którego nikt nie zamknie
w klatce. Kiedy w ich osadzie pojawił się człowiek z kraju Lechitów, była niezmiernie ciekawa jego
opowieści. Myślała, że i tym razem usłyszy ciekawe historie o dalekim świecie, gdzie ludzie
mieszkają, ubierają się i żyją inaczej. Dookoła otaczały ją lasy i niebezpieczne mokradła.
Nie mogła nawet marzyć o tym, że kiedyś pozna ten świat.
Biskup Wojciech opowiedział jej i innym mieszkańcom osady coś, czego nigdy wcześniej nie
słyszała. Nie mówił o urokach odległych krain, ale o trudzie bycia chrześcijaninem, o tym, czym jest
wiara i jak należy żyć, aby zostać zbawionym. Wielu ważniejszych osadników z przerażeniem
słuchało tego, co mówił. Bali się, że nowa wiara zagrozi ich władzy. Zebrawszy się w komnacie
bogatego kupca – ojca Slawii, uknuli plan zgładzenia biskupa i wszystkich, którzy będą stawiać
nową wiarę nad wiarę w ich bożków. Dziewczyna, słysząc ich rozmowę, ukradkiem wyszła z chaty
i jak najszybciej postanowiła ostrzec biskupa. Ten jednak pełen nadziei nie uląkł się zła. Pragnął
pokazać nowym wyznawcom siłę wiary. Oczy Slawii napełniły się łzami.
– Kochany biskupie, inni też ciebie potrzebują. Musisz im przekazać swoją głęboką wiarę
w Jezusa. Bez ciebie będą zgubieni – powiedziała pełna przejęcia Slawia.
W końcu przekonała go, że powinien wyruszyć w dalszą drogę. Biskup odjechał głosić wiarę
do innych pruskich osad. Niestety, wkrótce dotarła wieść o jego śmierci. Była to najstraszniejsza
wiadomość, jaką kiedykolwiek usłyszała.
– To okropne! Nie mogę pojąć, jak moi współplemieńcy mogli to zrobić! – rozpaczała.
Slawia nie mogła już żyć, jak dawniej. Postanowiła odejść i umrzeć samotnie w lesie. Była pełna
żalu do ojca, który nie zrozumiał słów tego mądrego człowieka. Szła przez gęstą puszczę dzień
i noc, aż dotarła do małej polany. Tutaj zmęczona usnęła. Kiedy obudziła się, znalazła wokół siebie
pełno owoców, a stado saren patrzyło na nią przyjaźnie. Zrozumiała, że świat nie jest zły, że trzeba
mieć nadzieję.
– Zawsze trzeba mieć nadzieję, bo Bóg nie opuszcza tych, którzy w niego wierzą – wspomniała
słowa człowieka, który tak wiele mówił o miłości.
W tym samym czasie do osady, w której mieszkała Slawia przybył znany w całych Prusach
ze swych dokonań rycerz Paslok. Był znany nie tylko z odwagi i siły, ale również z mądrości
i sprawiedliwości. Szczególnie był wrażliwy na krzywdę, która spotykała prostych ludzi. Często
pytał o sens ich niedoli, ale nie potrafił znaleźć odpowiedzi. Kiedy wracał z jednej ze swoich
wojennych wypraw, noc zastała go właśnie tam, gdzie głośno mówiono o zaginięciu pięknej Slawii.
W karczmie wysłuchał opowieści o biskupie, który z kraju Lechitów chciał zmieniać ich wierzenia.
Zmęczony usnął w karczemnej komnacie. We śnie ujrzał dziewczynę. Ta z bukietem polnych
kwiatów, wśród dzikich zwierząt, szła w jego kierunku. Obraz był tak prawdziwy, że książę
zakochał się w dziewczynie. Następnego dnia chodził od chaty do chaty, chcąc poznać zdarzenia,
które tutaj zaszły. Nie wszyscy byli radzi jego wizytom.
– Panie, lepiej zapomnieć o tym, co się tu wydarzyło. Jesteś bogaty, więc nie myśl o problemach
innych, tylko używaj życia – mówili.
W końcu zmęczony usiadł na skraju lasu. W pewnej chwili dostrzegł białego konia. Kiedy podszedł
do niego, ten cofnął się i dalej patrzył w jego stronę. Widząc jakąś niezwykłość w tym, co ujrzał
czuł, że musi podążać za zwierzęciem. Nie spostrzegł, kiedy z dala od osady wśród gęstego lasu
zastała go noc. Księżyc był w pełni i dobrze widział białą grzywę rumaka, który stale szedł przed
nim. Zmęczony postanowił odpocząć. Rumak zbliżył się do niego. Paslok zrozumiał, że dalej
pojedzie konno. Nad ranem dotarli do małej polany.
Była jeszcze mgła, ale wyraźnie dostrzegł dziewczynę ze swojego snu. Czym prędzej zszedł
z rumaka i podbiegł do dziewczyny swoich marzeń.
– Nie bój się. Przybyłem ci pomóc. Zabiorę cię do twojego ojca, który na pewno się o ciebie martwi
– powiedział młodzieniec.
Ona jednak nie miała zamiaru wracać do osady, bo przecież nic nie miało już dla niej większego
znaczenia. Chłopak usiadł koło niej i zaczął opowiadać o swoim śnie. Dziewczyna nie wierzyła
własnym uszom. Już od pierwszego wejrzenia zakochała się w nim, jednak nie sądziła, że on to
uczucie odwzajemnia. Od tej chwili pragnęła rozpocząć z nim nowe życie. Nie mogła wrócić
do domu, gdyż musiałaby spojrzeć w oczy swojego ojca, który przyczynił się do śmierci biskupa.
Opowiedziała rycerzowi wszystko co usłyszała od najmądrzejszego człowieka jakiego kiedykolwiek
spotkała, a którego zabili jej współplemieńcy. Slawia i Paslok dłuższy czas zastanawiali się,
co począć .W końcu młodzieniec zdecydował.
– Na tej polanie wybudujemy osadę. Będziemy w niej mieszkać razem z tymi, którzy chcą żyć
w przyjaźni i miłują pokój – powiedział zdecydowanym tonem. „To jest niemożliwe. Jesteśmy
za słabi” – pomyślała Slawia. W tej samej chwili na polanę weszło kilkoro ludzi, których pamiętała
ze spotkań z biskupem.
– My też chcemy zacząć żyć od nowa – powiedział jeden z nich.
– Chciałbym, aby osada, którą zbudujemy była taka jak te, o których opowiadają przybysze
z odległych krain – pełen entuzjazmu powiedział Paslok.
– To nie jest takie ważne – powiedziała Slawia. – Ważne aby ci, którzy tu będą mieszkać byli
szczęśliwi.
I tak też się stało. Legenda o rycerzu Pasloku i Slawii przetrwała wieki burzliwej historii.
Miasto po wielu, wielu latach na cześć rycerza zyskało nazwę Pasłęk. W jego herbie jest rycerz na
białym koniu z tarczą w czerwone pasy. Czerwień to symbol krwi, jaką przelał biskup Wojciech,
aby ludzie uwierzyli w jego słowa pełne wiary i miłości. Ci, którzy kiedykolwiek tu mieszkali, słyszeli
o rycerzu, ale nie każdy słyszał o Slawii. Tylko piękna i mądra dziewczyna mogła poruszyć serce
dzielnego rycerza do założenia osady, która przetrwa tysiące lat.
Katarzyna Cichocka
Gimnazjum nr 1 w Pasłęku, kl. Ic