reaktywacja!!! - Akademia Humanistyczna im. Aleksandra Gieysztora
Transkrypt
reaktywacja!!! - Akademia Humanistyczna im. Aleksandra Gieysztora
interlinia grudzień 2006 Nr 7 (7) ISSN 1730-3729 REAKTYWACJA!!! PISMO STUDENTÓW AKADEMII HUMANISTYCZNEJ IM. ALEKSANDRA GIEYSZTORA ■ Białorusini w Pułtusku – Z ARESZTU NA STUDIA ■ Gorączka otrzęsinowej nocy ■ CURLING - sportowe szczotkowanie lodowiska bez tajemnic ■ Akademia Humanistyczna w Centrum Sztuki Współczesnej ■ Zakochałem się w piątek – THE CURE ■ Tajemnice życia W POBLIŻU GRANICY państwa ■ Sukcesy i porażki Nadnarwianki oraz inne informacje sportowe Witajcie! Na początku roku akademickiego musieliśmy zapoznać się i oswoić z nową nazwą Uczelni - Akademia Humanistyczna im. Aleksandra Gieysztora! Na długie zimowe wieczory oddajemy w Wasze ręce nowy numer nowej “Interlinii” zredagowanej magistrantów. Zachęcamy do przejrzenia pierwszego numeru, który trochę się zmienił, ale mamy nadzieję, że na lepsze. W NUMERZE: BEZ PRAWA POWROTU - studenci z Białorusi w Akademii Humanistycznej . .3 Gorączka otrzęsinowej nocy . . . . . . . . . .6 Nasza uczelnia sponsorem kultury - FESTIWAL MUZYCZNO-FILMOWY KINOLAB-u . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .8 Plan zajęć sportowych AZS . . . . . . . . . .9 Kalendarium - Co, gdzie, kiedy? . . . . . .9 CURLING - mało znana w Polsce dyscyplina sportów zimowych . . . . . . . .10 NADNARWIANKA - piłkarska III liga w Pułtusku . . . . . . . .14 Większość z Was poznała już z pewnością swoich białoruskich kolegów. Prezentujemy historię jednego z nich - Kirilla, studenta I roku. Realia studiowania w Polsce znacznie się różnią od białoruskich, a Kirill przeżył wiele dramatycznych momentów nim mógł przyjechać do Pułtuska. Zachęcamy do lektury wywiadu jakiego nam udzielił. W dalszej części “Interlinii” wspominamy październikowe Otrzęsiny studentów I roku. Alicja Perkowska przedstawia nowe trendy w sponsoringu (w którym udział wzięła Akademia Humanistyczna). W sporcie prezentujemy jeden ze sportów zimowych - curling oraz podsumowanie sezonu piłkarskiego benjaminka III ligi Nadnarwianki. Zespół muzyczny LENINGRAD . . . . . . .14 JEST PIĄTEK, ZAKOCHAŁEM SIĘ - piosenka The Cure . . . . . . . . . . . . . .15 Dla relaksu tekst piosenki „The Cure” o smutnym tygodniu i euforycznym piątku. Zespół redakcyjny: I rok studium magisterskiego Wydziału Nauk Politycznych, specjalizacja – dziennikarstwo: Katarzyna Margol (red. naczelna) Łukasz Jadaś Alicja Perkowska Andriej Sołomatin Agnieszka Śnioch Łukasz Turek Łukasz Walat Miłej lektury! Redakcja Curling? Co to jest? str. 10 Zdjęcia w numerze: Daniel Kucharski, Mikołaj Sakowski oraz archiwum Wydawca: Akademia Humanistyczna im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku 06-100 Pułtusk, ul. Daszyńskiego 17 www.ah.edu.pl e-mail: [email protected] 2 Życie przy granicy str. 12 30 marca 2006 roku ówczesny premier Kazimierz Marcinkiewicz i przywódca białoruskich opozycjonistów Aleksandr Milinkiewicz powołali do życia Program Stypendialny Rządu RP im. Konstantego Kalinowskiego, który ma zapewniać kontynuację edukacji białoruskich studentów wyrzuconych z uczelni z przyczyn politycznych. W Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora studiuje dzisiaj kilku z nich. Andriej Sołomatin rozmawia ze studentem I roku Wydziału Nauk Politycznych – Kirillem Żeltokiem. ■ Jak dostałeś się do Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora? – Dzięki programowi stypendialnemu imienia Kalinowskiego, wielkiego Białoruskiego rewolucjonisty XIX wieku otworzyła się możliwośc studiowania w Polsce dla 300 Białoruskich studentów wyrzuconych z powodów politycznych z uniwersytetów. Pierwsi studenci przyjechali do Pułtuska w maju. ■ Tylko 300 studentów? – Zebrały się jedynie 232 osoby, ponieważ warunki dostania się do programu były trudne. Białorusini w Akademii Bez prawa powrotu ■ Jakie były warunki przyjęcia do programu? – Pierwszym warunkiem było relegowanie z uczelni za działalność opozycyjną na Białorusi. Drugim warunkiem był areszt, też za działalność polityczną. Trzecim było represjonowanie rodziny. Zwalniano rodziców z pracy. ■ Czy trzeba było przedstawić jakiś zaświadczenia, dokumenty? – Tak, oczywiście trzeba było przedstawić wszystkie dokumenty, zaświadczenia związane z taką sytuacją. ■ Pojawiły się informacje, że sprzedawano w tych celach podrobione zaświadczenia o areszcie? – Co mogę powiedzieć? Można wierzyć, można nie wierzyć... Są dzieci i krewni bardzo znanych opozycyjnych działaczy politycznych, ale wszyscy ludzie, których znam, to osoby które naprawdę dużo zrobiły dla Białorusi. Ci ludzi zasłużyli na to, żeby studiować w Polsce. Na Białorusi nie mają szans na wykształcenie. ■ Czyli na Białorusi nie dostaną się do żadnej szkoły wyższej? – Naturalnie... ■ Wszystkie polskie uczelnie brały udział w tym programie? – Tak. Razem z premierem Marcinkiewiczem i Milinkiewiczem program podpisała Konferencja Rektorów Polskich. Czterysta polskich szkół wyższych brało udział w tym programie. Po zakończeniu kursów językowych w Warszawie, które trwały od lipca do października, wszyscy studenci zostali skierowani do uczelni wyższych. ■ Ilu ludzi z tego programu studiuje w Pułtusku? 3 – Z tego programu studiuje 10 studentów. Jest jeszcze druga kategoria ludzi z tego programu, są to studenci z Europejskiego Uniwersytetu Humanistycznego w Mińsku. To był jeden z najlepszych białoruskich uniwersytetów. Jedyny uniwersytet, który brał udział w programie Sokrates i Erasmus. Sam zdawałem tam egzaminy wstępne. W tej szkole wyższej studenci, zaczynając od trzeciego roku, obowiązkowo studiowali albo w Niemczech albo we Francji. Szkoła miała różne umowy z rządem Niemiec i Francji. Ta uczelnia wyższa była miejscem, gdzie studiowało najwięcej opozycyjnej młodzieży. W 2004 roku uniwersytet został, pozbawiony uprawnień i zamknięty. Na Białorusi istnieje taki system rejestracji, nadawania uprawnień, że i rząd w każdej chwili może ogłosić przerejestrowanie i wtedy niedogodne organizacje zostaną zamknięte. Prawo chroni takie działania. ■ Za co zostałeś wyrzucony z uczelni? Jak to wszystko wyglądało? – Zdawałem egzaminy wstępne na uniwersytet w 2004 roku. Dostałem się na Białoruski Państwowy Uniwersytet Ekonomiczny, to jedna z trzech najlepszych szkół wyższych w kraju. Wtedy na Białorusi odbyło się referendum w sprawie nieograniczonych kadencji prezydenta. Po tym odbywały się masowe protesty, różnego rodzaju wystąpienia, manifestacje. Wszystkie te protesty zostały brutalnie stłumione przez specnaz. ■ To było już w 2004 roku... – Tak, ale i wcześniej były potyczki. To zawsze miało miejsce. W 2004 roku największe manifestacje gromadziły 20–30 tys. ludzi. ■ Czy wtedy brałeś w tym udział? – Tak, wtedy brałem udział w tych protestach. Jednak miałem szczę- BIAŁORUŚ – informacja geograficzna Stolica Mińsk Powierzchnia 207,6 tys. km2 Ludność 9,972 mln (luty 2001) Gęstość zaludnienia 49 osób/km2 Ustrój republika Podział administracyjny 6 obwodów (oblasti) i 1 obwód stołeczny Język urzędowy białoruski, rosyjski Jednostka monetarna 1 rubel białoruski (BRB) Produkt Krajowy Brutto (PKB) 6790,6 mld rubli za pierwszą połowę 2001r. Święto narodowe 27 lipca (dzień ogłoszenia suwerenności w 1990 r.) 4 ście, że nie zostałem aresztowany. Byłem zatrzymany za działalność podziemną – rozklejałem naklejki w mieście i za to został zatrzymany. Mogą cię zatrzymać na 3–4 godziny, podajesz swoje dane i jesteś wolny. Byłem wtedy na pierwszym roku. Był okres sesji. Na studiach zaocznych na Białorusi najpierw oddaje się pracę kontrolną. Jeśli nie zostanie przyjęta, to studenci nie są dopuszczani do egzaminów. Byłem przygotowany, miałem dobre prace. Oddałem je, ale żadna nie została przyjęta. Nie mogłem podejść do egzaminów. Po rozmowach z wykładowcami zrozumiałem, że nie ma szans na to, bym mógł zdawać egzaminy. Przestałem pojawiać się na Uniwersytecie. Na początku wiosny zostałem oficjalnie wyrzucony za to, że nie pojawiłem się na egzaminiach. ■ Nie studiowałeś aż do przyjazdu do Polski? – Tak. Pracowałem, ale po wyborach w 2006 roku zwolniono mnie za to, że przez 10 dni nie pojawiałem się w pracy. Zostałem aresztowany w drugim dniu protestów po wyborach. Byłem wtedy w więzieniu ■ Za co zostałeś aresztowany? Jak do tego doszło? – To było w nocy z 20 na 21 marca około godziny trzeciej. Byłem w Mińsku na placu, rozdawałem herbatę, kanapki. Skończyły mi się zapasy. Mieszkam 500 metrów od placu, w centrum Mińska. Poszedłem do domu, normalnie wyszedłem z placu, przechodziłem obok specnazu, milicjantów. Wtedy chyba jeszcze nie było rozkazu. Kiedy wracałem spotkałem dwóch znajomych, którzy też szli na plac i poszliśmy razem. Podchodząc do placu zobaczyliśmy, jak zjeżdżają się autobusy ze specnazem. Zaczynają otaczać plac, odwróciliśmy się i zdecydowaliśmy pójść inną drogą. Miałem przy sobie wędkę od flagi, której nie mogłem złożyć i niosłem w rękach, flagę schowałem do kieszeni. W rękach miałem siatkę z termosem i kanapki. Podjechał do nas UAZ, wyszło czterech milicjantów i grzecznie zapytali nas dokąd idziemy. Odpowiedzieliśmy, że na ryby. Byliśmy ciepło ubrani, wędka w rękach, herbata, kanapki... – A gdzie sprzęt? – spytali. – No przepraszamy, zapomnieliśmy. No to poprosili nas o dokumenty. Nie miałem przy sobie żadnych, czyli teoretycznie mogli mnie zatrzymać, ale tylko na trzy godziny. Okazało się, że jeden z nas miał przy sobie jakąś legitymację i paszport. Najpierw pokazał ■ Jakie przedstawiono Wam zarzuty? – Przyszła sędzia. Odmówiłem korzystania z adwokata, bo to było bezużyteczne. Po prostu gdybym korzystał z adwokata, to trwałoby dłużej, a wynik byłby ten sam. Sąd wyglądał w ten sposób: przyszło dwóch milicjantów, którzy mnie zatrzymali. Zgodnie z prawem milicjanci nie mogą być świadkami, może tak być tylko – Wszyscy siedzieli.... ■ Co możesz powiedzieć o innych studentach? – Siergiej na przykład został zatrzymany za rozklejanie naklejek, za gazety opozycyjne, udział w flashmobach politycznych, które obywają się dość często. Wszyscy byli zatrzymywani za podobną działalność. Ciernyszow Oleś, studiuje na pierwszym roku, Siergiej tak samo. ■ Co zamierzać robić po studiach? – Nie mogę wrócić do domu. Na Białorusi istnieje wiza wyjazdowa, czyli pozwolenie tylko na wyjazd za granicę. Kiedy składasz dokumenty na wizę wyjazdową, dokumenty przechodzą przez MWD, KGB, ministerstwo obrony, prokuraturę itd. Mogą odmówić wydania tej wizy. Kosztuje to około 20 USD na rok. Złożyłem dokumenty, ale odmówili mi. Oficjalną przyczyną było to, że wojskowa komisja uzupełnień nałożyła weto, ponieważ jestem w wieku poborowym. legitymację ze zdjęciem, datą urodzenia, miejscem urodzenia i podpisem, ale oni powiedzieli że musi być jakiś inny dowód tożsamości. Wtedy pokazał im paszport, wszystko było w porządku, ale milicjanci powiedzieli, że ma niewyraźną pieczątkę. Stwierdzili, że musimy z nimi pojechać, bo trzeba to sprawdzić. Nie chcieliśmy wsiadać do samochodu, ale oni nam “pomogli”. Odwieźli nas na komendę. Następnego dnia pojechaliśmy do sądu. Za to, jak wyglądają sądy u nas w kraju, można wprowadzić międzynarodowe sankcje wobec Białorusi. W Mińsku jest takie miejsce, które nazywa się „pałac sprawiedliwości”. Tam znajduję się kilka sądów. W piwnicach, może siedem metrów pod ziemią, znajdują się cele dla najbardziej porywczych osób. Cela ma półtora metra na metr, ciężkie metalowe drzwi i nie ma w niej światła ani wentylacji. Trzymali nas w tych celach po 6–7 osób przez 5 godzin. Wtedy zatrzymano bardzo dużo ludzi. w wyjątkowych przypadkach i to powinno być zapisane w protokole posiedzenia. Jednak tak się nie stało. Jeden z milicjantów mówił, że zostałem zatrzymany na placu Październikowym, drugi mówił, że tam gdzie naprawdę zostałem zatrzymany, czyli na placu Wolności, a to jest 200 metrów od placu Październikowego. Jeden mówił, że jednocześnie w rękach miałem flagę, torbę z jedzeniem, termos i jeszcze jedną flagę Unii Europejskiej, przy tym jeszcze jedną ręką udało mi się w jakiś sposób machać. Według milicjantów machałem na placu i wykrzykiwałem hasła o charakterze antypaństwowym: „Niech żyje Białoruś”. Tak jest zapisane w protokole z posiedzenia. Zgłosiłem kilka razy sprzeciw, bo zeznania nie łączyły się ze sobą. Świadkowie mówili zupełnie niespójne rzeczy. Sędzia nie przywiązywała do tego wagi. Zostałem skazany na 10 dni pozbawienia wolności. ■ Czy wszyscy, którzy przyjechali w ramach tego programu też siedzieli? ■ Jak tutaj przyjechałeś? Twoja podróż odbyła się przez Rosję i Ukrainę? – Tak. Po tym jak dostaliśmy wizy polskie, wsiedliśmy z ojcem do samochodu, pojechaliśmy do Gomeliu. Mieliśmy trzy godziny do pociągu, ale spóźniliśmy się pięć minut. Pojechaliśmy więc do Brańsku, tam wsiadłem na pociąg do Kijowa. Od Mińska do Warszawy jest około 600 km, a ja przejechałem 2300 km, 4 razy więcej. ■ Teraz w ogóle nie możesz pojechać do domu? – Nie mogę. Mogą mnie tam aresztować za to, że wyjechałem bez wizy wyjazdowej i za to, że ukrywam się przed wojskiem. ■ Jesteś na pierwszym roku. Jakie są Twoje wrażenia z Polski? – Podoba mi się. Czuję się tak, jakbym wyrwał się z klatki. Wcześniej byłem w Polsce bardzo dawno temu, gdy byłem małym chłopcem. Tutaj jest zupełnie inaczej, są cechy podobne, ale to cechy kulturowe nie ustrojowe. 5 Gorączka otrzęsinowej nocy Tradycją jest, że pierwszą studencką imprezą w każdym roku akademickim są otrzęsiny. WSH wchodziłaby je w 13. roku swojej działalności, a liczba ta, szczególnie przesądnym osobom, mogłaby wydawać się pechowa. Jednak 24 października 2006 „otrzęśliśmy” po raz pierwszy kociaków Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora. Zgodnie z zasadami otrzęsinowej imprezy „pierwszaki” muszą pokonać parę przeszkód, aby stać się pełnoprawnymi członkami braci studenckiej. Samorząd Studencki, ZSP oraz AZS przygotowali kilka konkurencji, m.in.: picie mleka z miseczki, degustowanie pomarańczowo-musztardowej mazi, gimnastykę, a także slalom z jajkiem na łyżeczce. Studenci wykazali dużo chęci w przezwyciężaniu wszelkich trudności, które stawiano im na drodze. Cierpliwie przebierali się w dziwaczne stroje sprzed 20 lat, słuchali rad wróżki i dali sobie namalować kocie wąsy. Nagrodą za wytrzymałość i oczywiście odwagę był Certyfikot z podpisem pani Rektor prof. dr hab. Ireny Szybiak. Warto wspomnieć o odwadze, bo niektórzy studenci chyba przestraszyli się zamiarów starszych kolegów i polegli, nie biorąc udziału w konkurencjach... A to tylko zabawa. Drugą częścią Otrzęsin była impreza w klubie pod hasłem „Gorączka wtorkowej nocy”. Afro, spodnie dzwony, kolorowe ciuszki, muzyka lat 60., 70. i 80... Studenci pokochali karaoke, więc i na tej imprezie nie mogło jej zabraknąć. Schemat Otrzęsin jest co roku podobny. Najpierw konkurencje, które mają sprawić, że młody człowiek staje się członkiem braci studenckiej. Później zabawa, która mogłaby i trwać do białego rana, gdyby nie to, że rano trzeba było wrócić do studenckiej codzienności. KM 6 7 Mecenas kultury Przemiany ustrojowe w Polsce spowodowały, że także wyższe uczelnie, których wcześniej było za mało i nie miały takiego problemu, stanęły przed koniecznością kształtowania swojego wizerunku. Powstał konkurencyjny rynek edukacyjny i poszczególne uczelnie muszą na nim zabiegać o studentów. Stały się swoistymi – ale jednak – markami, przedsiębiorstwami, które sprzedają usługi edukacyjne. By robić to jak najbardziej skutecznie, muszą dbać o swój wizerunek. Jednym ze sposobów skutecznego kształtowania wizerunku przyjaznej instytucji, zwłaszcza w przypadku uczelni o profilu humanistycznym, jest podkreślanie swoich związków z kulturą i aktywne włączanie się w rozmaite przejawy jej funkcjonowania. Po roku 1989 w Polsce znacznie zmieniły się warunki funkcjonowania wielu dziedzin życia społecznego, w tym także (a może zwłaszcza) kultury. Przy wielu zaletach zachodzących wówczas zmian, warunki rynkowe i demokracja spowodowały konieczność ciągłych starań kultury o budżet i widza. Rola mecenasa (kwestia finansowania) scedowana została na rynek, który raczej niechętnie spogląda w stronę kultury. Latem tego roku (jeszcze wtedy) Wyższa Szkoła Humanistyczna im. Aleksandra Gieysztora wsparła projekt festiwalu muzyczno–filmowego realizowanego przez Kino.Lab w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie. Fantastyczne Kino Lato łącząc rozmaite dziedziny sztuki oraz współczesne jej trendy spotkało się z dużym zainteresowaniem publiczności. Festiwal rozpoczął dziesięciodniowy przegląd o odrębnym tytule „Atak na Mar(k)sa”, a następnie przez wszystkie weekendy lipca i sierpnia odbywały się pokazy filmowe, koncerty, klubowe sety, performens itd. Fakt sponsorowania przez uczelnię wyższą wydarzenia kulturalnego spotkał się z dużym zainteresowaniem branży marketingu. Zostało to ocenione jako nowy kierunek zmian zachodzących nie tyle w sponsoringu, co w strategiach komunikacji marki uczelni wyższych oraz instytucji kultury. To ciekawe zwłaszcza w tym sensie, że duże korporacje na świecie nieustannie 8 zwiększają budżety marketingowe dla osiągnięcia podobnego efektu, który w tym wypadku dał festiwal Fantastyczne Kino Lato. Wyższa Szkoła Humanistyczna zaczęła być postrzegana przez publiczność Centrum Sztuki Współczesnej jako mecenas kultury – nie jako sponsor. Dlaczego? Najprościej rzecz ujmując udało się podkreślić w świadomości grup docelowych oczywistość związku edukacji z kulturą oraz problemów, które się pojawiają w ich funkcjonowaniu. Spowodowało to znaczne ocieplenie wizerunku Wyższej Szkoły Humanistycznej. Uczelnia pokazała się jako przyjazna młodym ludziom i kulturze. To istotne ponieważ taka kreacja marki daje duży potencjał dalszego jej rozwoju, a tym samym zwiększenia udziału w rynku edukacyjnym w Polsce. Ważne jest wyciągnięcie wniosków ze zmian zachodzących w obrębie funkcjonowania instytucji kultury, które zmuszone są działać według długofalowych planów strategicznych, trochę jak firmy komercyjne, którymi z samego założenia nie mogą się przecież stać. Dlatego raz jeszcze trzeba podkreślić znaczenie zaangażowania prywatnej uczelni w projekt instytucji kultury, znaczenie tego jak ważne jest wspieranie kultury oraz tego jak może się to przekładać na obopólne korzyści. Alicja Perkowska PONIEDZIAŁEK WTOREK ŚRODA CZWARTEK Kick-Boxing godz. 17:00 Sala SOSW przy ul. Harcerskiej (wejście od strony domów jednorodzinnych) (mgr Cezary Rzepnicki) Szachy godz. 19:00 Kawiarnia Klubu Studenckiego ul. Daszyńskiego 17 (mgr Mariusz Ołton) Siatkówka godz. 16:30 Sala przy Zespole Szkół Zawodowych ul. Tysiąclecia 12 (mgr Tadeusz Miłoszewski) Basen Wyjazd o godzinie 18:00 sprzed Domu Studenta ul. Mickiewicza 36 (mgr Dariusz Smoliński) Siatkówka godz. 18:30 Sala przy Zespole Szkół Zawodowych ul. Tysiąclecia 12 (mgr Tadeusz Miłoszewski) Koszykówka godz. 20:00 Sala przy Zespole Szkół Zawodowych ul. Tysiąclecia 12 (mgr Łukasz Miłoszowski) Kick-Boxing godz. 17:00 Sala SOSW przy ul. Harcerskiej (wejście od strony domów jednorodzinnych) (mgr Cezary Rzepnicki) Piłka Nożna godz. 21:00 Hala przy Zespole Szkół nr 4 ul. New Britain 1 (mgr Dariusz Smoliński) Szachy godz. 19:00 Kawiarnia Klubu Studenckiego ul. Daszyńskiego 17 (mgr Mariusz Ołton) Koszykówka godz. 20:00 Sala przy Zespole Szkół Zawodowych ul. Tysiąclecia 12 (mgr Łukasz Miłoszowski) Piłka Nożna godz. 21:00 Hala przy Zespole Szkół nr 4 ul. New Britain 1 (mgr Dariusz Smoliński) Co, gdzie, kiedy ??? 2. XII Akcja Świąteczna UNICEF na Gwiazdkę 2006. Studenci Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora zorganizują punkty sprzedaży produktów świątecznych UNICEF. wieczór poetycki „Zanim zima...” w kawiarni Klubu Studenckiego. 2. XII 7. XII Mikołajkowy Turniej Piłki Siatkowej organizowany przez KU AZS. Plenerowa Wigilia dla Mieszkańców Miasta Pułtusk. 2. XII 19. XII W tym dniu rozpoczyna się cykl sobotnich imprez dla studentów organizowanych przez Samorząd Studencki, ZSP oraz AZS. 10. XII Akademickie Mistrzostwa Warszawy i Województwa Mazowieckiego w piłce nożnej halowej. Naszą Uczelnię będzie reprezentowała sekcja piłki nożnej przy AZS. 14. XII Wigilia studencka. 14. I XV finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Studenci Akademii Humanistycznej pomogą zorganizować finał w Pułtusku. KM 9 Zima nadchodzi, choć z trudem i opóźnieniem, a wraz z jej początkiem inauguracja sezonu sportów zimowych. Łyżwiarstwo, saneczkar- Curling? Co to stwo, hokej, snowboard, narciarstwo, w tym królujące u nas skoki z mistrzem z Wisły Adamem Małyszem - to znane wszystkim dyscypliny zimowe. Curling to również jedna z dyscyplin należąca do rodziny sportów zimowych, jednak w Polsce mało znana. Historia tej drużynowej gry (zespół składa się z 4 osób) sięga średniowiecza. Pierwszą wzmiankę, w której znajduje się opis konkursu w puszczaniu kamieni po lodzie, datuje się na luty 1541 roku. Sport ten fascynował malarzy, czego przykładem są obrazy Piotra Brueghla “Pejzaż zimowy z łyżwiarzami i pułapką na ptaki” oraz “Myśliwi na śniegu”, na których wyraźnie widać osoby grające kamieniami na lodzie. Ojczyzną curlingu jest Szkocja. Początkowo grywano płaskimi głazami wydobywanymi z dna rzeki, które czasami były obrabiane. Cie- kawostką jest to, że w 1457 roku parlament szkocki wydał edykt zabraniający gry w piłkę nożna oraz curling, ale jak to z reguły bywa, zakazy dodatkowo wzmacniają zainteresowanie i wyzwalają większą chęć do działania. 200 lat później, w XVII wieku, zabawa przerodziła się w sport a pierwszym klubem curlingowym był Loch Leven. Kolejne lata to systematyczny rozwój dyscypliny i ujednolicenie wszystkich zasad gry. Obecnie “Rycząca gra”, bo tak też się ja nazywa z powodu dźwięku jaki wydają kamienie szorujące po lodzie, cieszy się coraz większą popu- larnością. Dodatkowym impulsem rozwoju dyscypliny było włączenie jej do programu igrzysk olimpijskich w Nagano w 1998 roku. Polska Federacja Curlingu powstał jednak dopiero w 2003 r. Pomimo krótkiej działalności naszej reprezentacji już udało się błysnąć na mistrzostwach Europy mikstów, a głównym celem na najbliższe lata jest udział w igrzyskach olimpijskich Vancouver 2010. Pamiętać należy jednak, że curling jest grą tylko dla dżentelmenów. Z wyjątkiem zawodów najwyższej rangi nie ma w ogóle sędziów! Życie curlera reguluje wiele zwyczajów. Między innymi: przywitanie SPRZĘT POTRZEBNY ZAWODNIKOWI Buty - jedna podeszwa pokryta jest cienką warstwą teflonu, druga cienką warstwą gumy. Szczotka - nieodłączny atrybut curlera. Używa się jej do zamiatania lodu. Pierwotnie wykonana była z kłosów kukurydzy, które dziś zastąpione są materiałami sztucznymi. VI Akademicki Turniej Szachowy Listopad to miesiąc, w którym szachiści z Uczelni w Pułtusku rozgrywają swój tradycyjny turniej szachowy pod patronatem Rektora. W tym roku turniej ten zapowiadał się wyjątkowo, gdyż po raz pierwszy miał zostać rozegrany w murach Akademii Humanistycznej. Organizatorem turnieju był Klub Uczelniany AZS AH. Uroczystego otwarcia dokonał dr Zbigniew Morawski, który porównał szachy do wspinaczki górskiej. Mówił, że obie te dyscypliny są podobne do siebie, ponieważ jak mało które skupiają pasjonatów różnej płci i w różnym wieku. VI Akademicki Turniej Szachowy rozegrany został systemem szwajcarskim na dystansie 7 rund. Zgromadził 14 uczestników z różnych rejonów Mazowsza. Impreza miała formułę otwartą, dlatego oprócz studentów z Pułtuska i Warszawy grali w niej także zawodnicy niezawiązani z żadną uczelnia wyższą. Przybyły także utalentowane juniorki, który nie bały się zmierzyć ze starszymi od siebie szachistami. 10 Tegoroczny turniej zapowiadał się wyjątkowo. I taki był za sprawą dwóch faworytów do pierwszego miejsca. Pojedynek Rafała Szymczaka i Jarosława Wolskiego miał bardzo burzliwy przebieg. Dopiero po interwencji sędziego uznano go za remisowy. Przeciwnicy zgodzili się na dogrywkę, co jest rzadkością w turniejach prowadzonych systemem szwajcarskim. Po ostatniej rundzie panowie mieli taki sam dorobek punktów dużych. Wprawdzie różnicowały zawodników punkty dodatkowe, ale to dogrywka miała zdecydować o kolejności, a nie ślepy los. Dogrywka miała formę trzech partii błyskawicznych. Gościnnie poprowadził ją znany i ceniony pułtuski działacz szachowych - pan Tadeusz Nycz. Dodatkową rywalizację wygrał Rafał Szymczak - absolwent Akademii Humanistycznej, który ostatecznie zwyciężył w całym turnieju. Mariusz Ołton jest? się z przeciwnikiem przed meczem, oklaskiwanie jego udanych zagrań, nie utrudnianie gry, na końcu podziękowanie za wspólna rozgrywkę i... wspólne wyjście do pubu. Podczas spotkań towarzyskich spożywa- nie złocistego napoju nie jest zabronione, co dodatkowo sprzyja zawieraniu przyjaźni. Kolejkę stawiają wygrani. Zawodnik, który wykłócałby się o wynik, popełniał faule, przeklinał i bez szacunku odnosił się do swoich rywali, sam skazuje się na niełaskę, a nawet wykluczenie z rywalizacji. Jak w to grać? Nic prostszego. Mecz rozgrywa się na prostokątnej tafli specjalnie przygotowanego lodu, na którym namalowane są dwa zestawy kół - tzw. domy. W rozgrywce biorą udział dwa czterooso- CZY WIESZ ŻE? Kamienie do gry wykonane są z wyjątkowego granitu. Musi on być wydobyty z dna morza tak, aby nie wchłaniał wody i nie pękał. Są tylko dwa takie miejsca na świecie, a koszt kompletu wynosi 6 tysięcy dolarów, czyli tyle co mały samochód!!! bowe zespoły, z których każdy ma do dyspozycji 8 granitowych kamieni humorystycznie nazywanych Klasyfikacja końcowa turnieju: Miejsce I II III IV V VI VII VIII IX X XI XII XIII XIV Zawodnik Rafał Szymczak Jarosław Wolski Roman Dawidczyk Emilia Wolska Jarosław Książek Tomasz Deptuła Piotr Grzymkowski Andrzej Żurawski Grzegorz Konopka Sylwia Puchalska Andrzej Kostecki Marian Skowroński Łukasz Mazurowski Krzysztof Pachucki Miejscowość Warszawa Jabłonna Pułtusk Jabłonna Warszawa Pułtusk Gołymin Małkinia Ostrołęka Pułtusk Legionowo Warszawa Sierpc Pisz Tytuł najlepszego studenta Akademii Humanistycznej zdobył Piotr Grzymkowski. Najlepszą juniorkę okazała się szachistka z Jabłonny Emilia Wolska. “czajnikami”. Właśnie nimi zdobywa się punkty. W czasie jednej partii (tzw. endu) zawodnik wypuszcza dwa kamienie na zmianę z rywalem. Osoba zagrywająca ma wpływa na ostateczną pozycję kamienia poprzez nadanie mu odpowiedniej prędkości, rotacji oraz kierunku. Tuż po jego wypuszczeniu istnieje jeszcze możliwość korygowania toru, po jakim się porusza przez intensywne szczotkowanie powierzchni lodu przed sunącym kamieniem (nie można go jednak wtedy dotknąć). Po zakończeniu partii oblicza się ilość punktów. Celem gry jest umieszczenie jak najbliżej środka domu jak największej ilości kamieni. Cały mecz składa się zwykle z ośmiu endów, chociaż podczas zawodów klasy światowej ustala się tę liczbę na dziesięć a zawodów amatorskich - na sześć. Curling jest grą umiejętności i tradycji. Curlerzy grają aby wygrać, lecz nigdy po to, aby upokorzyć przeciwników. ŁT 11 Kudowa Zdrój, dziesięciotysięczne miasto leżące przy granicy z Republiką Czeską. Moje miasto. Ta mała, spokojna a zarazem specyficznie położona miejscowość to raj dla kuracjuszy. Dla tubylców życie tu jest raczej monotonne, bo przecież jeśli całe życie mieszka się w jednym miejscu, to może się znudzić. Polak z Czechem jak bratanki? Był kiedyś Lech, Czech i ten trzeci, teraz nieistotny. Według starodawnych podań przodkowie Polaków i Czechów byli braćmi. Tę opowieść słyszał każdy, ale co to ma wspólnego z dzisiejszymi czasami? Otóż do dzisiaj oba narody łączy dlaczego taka impreza nie może odbywać się w górach? W końcu tu też kiedyś było morze. Mniejsza o lokalizację. Obchody odbywają się już od ośmiu lat, czyli miej więcej od czasu podpisaniu umów partnerskich między miastami. Uczestnicy tej fety mają niepowtarzalną okazję do wzięcia udziału w licznych konku- Nasi ludzie są wszędzie Niemniej jednak niektórzy nie chcieliby mieszkać nigdzie indziej. Tuż za granicą znajdują się dwa nieco większe miasta – Nachod i Hronov. Te trzy miasta to „Miasta Partnerskie”. Współpracują ze sobą w różnych dziedzinach życia. W ramach tych kontaktów odbywa się m.in. wymiana kulturalna, organizacja wspólnych spotkań władz samorządowych i mieszkańców. Życie przy granicy I tu się mylą... Ta bliskość wiąże się z bardzo częstymi kontaktami między mieszkańcami. Kontaktami raz lepszymi, raz gorszymi, ale ogólnie wszyscy na nich korzystają. Dzięki temu burzone są najróżniejsze stereotypy. Jednym z takich stereotypów jest przekonanie, że w Czechach jest taniej. Tymczasem ceny kształtują się na podobnym poziomie, a jedyną rzeczą realnie tańszą, choć nie zawsze lepszą smakowo czy jakościowo, jest alkohol – nie licząc piwa. Jeszcze kilka lat temu Czesi namiętnie kupowali w Polsce benzynę. Dzisiaj przyjeżdżają do Polski głównie po ubrania uważając, że tutaj są one tańsze. Dowcip polega na tym, że Polacy jeżdżą w przeciwnym kierunku dokładnie w tym samym celu. Jak w tym przysłowiu „cudze chwalicie, swego nie znacie...”. W Czechach kupujemy również sprzęt sportowy i elektroniczny. I znowu nie dlatego, że jest tańszy, ale dużo bliżej jest do Nachodu czy Hronova niż któregoś z większych miast w Polsce, a wybór jest bardzo podobny jeśli nawet nie większy. 12 W Parku Linowym wiele wspólnych zamiłowań. Na przykład piękne kobiety – w Polsce jest ich oczywiście więcej; dobre i zimne piwo – tu mamy remis; sport, jak piłka nożna, hokej na lodzie albo skoki narciarskie – niestety we wszystkich tych dyscyplinach to nasi południowi sąsiedzi są lepsi. Jest jeszcze jedna rzecz do której mamy wspólne zamiłowanie: morze! Swoją drogą ciekawe dlaczego? Przecież Czesi nie posiadają dostępu do własnego akwenu. Może to właśnie z tęsknoty za tym bezmiarem wód? Tak czy inaczej, jedną z tradycyjnych już wakacyjnych imprez odbywających się w Kudowie są Polsko-Czeskie Dni Morza. Niektórzy uznają to za dziwne, ale niby rencjach sprawnościowych m.in.: w bitwie morskiej czy też łowieniu ryb oraz wspólnym śpiewaniu szant. Impreza kończy się przemarszem wszystkich uczestników i organizatorów ulicami miasta oraz konkursem na najlepsze przebranie związane z morzem. Dni Morza przebiegają zawsze w sympatycznej, wesołej i biesiadnej atmosferze, gromadząc przy tym liczną publiczność. Bez pracy nie ma kołaczy Okolice Kudowy są fantastyczne tak pod względem geograficznym jak klimatycznym. Tutaj nie da rady wszystkim ilość. Prawa rynku są znane: im więcej części tym więcej pieniędzy. Wbrew pozorom to nie Czesi są przodownikami pracy. Nasz południowy sąsiad jest zasadniczy i wykonuje tylko tyle, ile wynosi dzienny limit. Zupełnie inaczej pracują Polacy. Ci robią tyle, ile się uda – od początku do samego końca, a jeżeli jest taka potrzeba przychodzą także na nocne zmiany i w weekendy. Dzięki temu są pożądanymi pracownikami. Niejednokrotnie zdarza się tak, że na hali produkcyjnej słychać tylko język polski. Naturalnie jak wszędzie trafiają się „czarne owce” – obiboki, niejsze są jednak dwie knajpki tuż za granicą, a ściślej mówiąc tuż za przejściem turystycznym na Czermnej i chociaż nie maja one oficjalnych nazw to każdy wie gdzie jest „Papoušek” albo „Dziadek”. Odległość miedzy nimi a centrum Kudowy jest nie większa niż dystans w biegu sprinterskim, dlatego też wielu ludzi podczas popołudniowego spaceru albo w niedziele po meczu zahacza o nie. Zjawiają się również stali bywalcy, fani czeskiej kuchni, którzy przychodzą z całymi rodzinami na obiad. A jeśli obiad np. „U Papouška” to tylko i wyłącznie „hranolky ze syrem” i oczywiście Na granicy się nudzić. Do wyboru mamy krótsze spacery po mieście albo dłuższe po Górach Stołowych. Wielbiciele dwóch kółek mogą wybrać się na przejażdżkę po okolicy, a żądni mocniejszych wrażeń – iść do Parku Linowego. Tutejsze tereny są nie tylko idealne do odpoczynku, zwłaszcza aktywnego. To także małe zagłębie przemysłowe. Zwłaszcza po czeskiej stronie jest kilkanaście zakładów. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że większość pracowników tych zakładów stanowią Polacy. Tu obalony zostanie kolejny stereotypu. Tym razem „leniwego Polaka”. Kiedyś było takie powiedzenie: „czy się stoi, czy się leży pięć tysięcy się należy”. Powiedzenie trochę nieaktualne, zwłaszcza w tym przypadku. Dlaczego? Na pewno trzeba pamiętać o tym, iż w Czechach jest stosunkowo niskie bezrobocie i w pewnym sensie tamtejsze zakłady są zmuszone do zatrudniania pracowników z zagranicy. Ale jest jeszcze opinia samych Czechów. Według niej nawet jeśli mają wybór między zatrudnieniem Czecha lub Polaka, wolą zatrudnić tego drugiego bo według nich jest on lepszym pracownikiem. Powód jest bardzo prosty. Prawie wszystko co zostaje wyprodukowane w tych zakładach to półprodukty, które wywożone są do dalszej produkcji w Niemczech, dlatego liczy się przede Górskie Dni Morza olewusy, ale dla nich nie ma tam miejsca i szybko kończy się ich kariera. I gdzież tu szukać lenistwa Polaków? A po pracy relaks Jest czas na pracę i jest czas na odpoczynek. Doskonałą okazją do tego jest wyjście do miasta i spotkanie się w jakiejś sympatycznej knajpce z przyjaciółmi. Kudowa jest kurortem, więc ze znalezieniem miejsca wieczornej zabawy nie ma żadnego problemu. Są knajpki dla młodszych i dla starszych, dla tych co chcieliby dobrze zjeść i dla chętnych do potańczenia. Kiedy znudzi się Kudowa, wtedy pada hasło: „idziemy do Czech”. Tu też mamy spory wybór. Najpopular- zimny „Ležak” – najpopularniejszy zestaw. Kto przyjeżdża tutaj z daleka zobaczy kolejną dziwną na pierwszy rzut oka rzecz. Bo chociaż te knajpki są w Czechach, rzadko spotyka się tam Czecha. Chyba że rowerzystę, który po wyczerpującej przejażdżce wpada na zimne piwo. Okoliczni mieszkańcy wolą przyjść po piwo z baniaczkiem i cieszyć się jego smakiem w domowych pieleszach. Życie przy granicy pełne jest paradoksów, ma swoje plusy i minusy, a przez to niepowtarzalny klimat i specyfikę. Mimo że może wydawać się nudne wcale takie nie jest i ciężko byłoby mi zamienić ja na coś innego, chyba że zmusiłaby mnie do tego sytuacja. Mikołaj Sakowski. 13 Zespół – LENINGRAD Miejsce założenia – Sankt Petersburg III LIGA W PUŁTUSKU 85-lecie istnienia klubu obchodzi w tym roku drużyna piłki nożnej z Pułtuska – Nadnarwianka. Zespół ten nie może pochwalić się takimi osiągnięciami, jak Legia czy Wisła, jednak zawsze godnie reprezentuje miasto. Kibice zapewne chcieliby żeby Pułtusk, niczym Wronki czy Grodzisk Wielkopolski, zaistniał na pierwszoligowej mapie piłki nożnej, ale na razie wydaje się, że są to marzenia trudne do zrealizowania. W ostatnich latach wiele jednak zmieniło się w drużynie Nadnarwianki: znalazł się sponsor, sprowadzono wartościowych piłkarzy. To wszystko szybko zaowocowało i piłkarze sprawili wspaniały prezent wszystkim kibicom awansując do rozgrywek III ligi. Jeszcze nigdy dotąd Nadnarwianka nie mogła pochwalić się takim osiągnięciem! Latem tego roku, podczas okienka transferowego, zespół wzmocniło kilku młodych, perspektywicznych graczy m.in. Łukasz Ćwik, Karol Salik czy Piotr Biechoński. Drużyna prowadzona przez Marka Lisieckiego solidnie przepracowała okres przygotowawczy rozgrywając kilka sparingów z wymagającymi rywalami. Dlatego też zarówno piłkarze, jak i kibice, nie mogli doczekać się pierwszego meczu o punkty. Jednak już na samym starcie rozgrywek gracze Nadnarwianki musieli zapłacić “frycowe” w wyższej lidze doznając porażki na własnym boisku. Ich przeciwnikiem była Unia Skierniewice. W kolejnych spotkaniach zawodnicy pułtuskiego klubu prezentowali się już znacznie lepiej, odnosząc 2 zwycięstwa i notując kilka ważnych remisów. Wydawało się, że najgorsze mają już za sobą, ale niespodziewanie przyszła seria porażek i drużyna zaczęła “ocierać się” o dolne miejsca w tabeli. Łukasz Walat 14 Zespół Leningrad lepiej byłoby określić jako orkiestrę. Sekcja dęta – puzon, saksofon, trąba – łącząc się z ksylofonem, bębnami i wokalem Siergieja Sznurowa tworzy niepowtarzalną atmosferę, wyróżniającą zespół na tle innych. Ich pieśni to mieszanka kubańskiej salsy, muzyki ska, dixielandu (tradycyjnego jazzu białych muzyków, który powstał jako naśladownictwo murzyńskiego stylu nowoorleańskiego), chansonu i rocka, przekleństw i surowego punkowego podania. I to wszystko podane z zaskakującą ironią. – Nasze piosenki to krzyk duszy. Nie bardzo zastanawiamy się, czy trafiamy w nutę czy są rymy. Za to takiej ilości improwizacji nie znajdziecie nigdzie – mówią muzycy. Zespół jest znany ze swojego anarchicznego podejścia do życia i protestu przeciwko istniejącemu społecznemu porządkowi. Wyrazem protestu stała się pieśń “Swoboda”. W odpowiedzi na nią mer Moskwy Jurij Łużkow osobiście zakazuje dużych publicznych koncertów zespołu w stolicy Rosji. Po raz pierwszy zespół zebrał się 13 stycznia 1997 roku. Najpierw muzykanci chcieli “grać na urodzinach u przyjaciół”, ale później powoli zaczęli występować na scenach Moskwy i Petersburga. Wkrótce zajęli tam jedno z pierwszych miejsc. Twórczość zespołu Leningrad jest bliska różnym zjawiskom: ulicznym piosenkom, folk–punkowi, dixielandowi. Bardzo trudno jest znaleźć odpowiednik dla tego zespołu. Drugi projekt wokalisty Sznurowa, którego publiczność prawie nie odróżnia od Leningradu nazywa się 3D (Trzech Debili). I don’t care if Monday’s blue, Tuesday’s grey and Wednesday too, Thursday I don’t care about you, It’s Friday i’m in love. Nieważne, że poniedziałek jest smutny, a wtorek i środa są ponure. Nieważne, że w czwartek nie obchodzisz mnie wcale Bo za to w piątek jestem zakochany. Monday you can fall apart, Tuesday Wednesday break my heart, Thursday doesn’t even start, It’s Friday I’m in love. W poniedziałek możesz odejść precz, We wtorek i środę śmiało łam mi serce, W czwartek nawet nie próbuj się zbliżyć, Bo tylko w piątek jestem zakochany. Saturday wait. And Sunday always comes too late, But Friday never hesitate... Sobota to oczekiwanie na niedzielę która zawsze przychodzi zbyt późno. Ale w piątek nigdy się nie waham. I don’t care if Monday’s black, Tuesday, Wednesday heart attack, Thursday never looking back, It’s Friday I’m in love. Nie obchodzi mnie, że poniedziałek jest szary, We wtorek i w środę mam atak serca. W czwartek nigdy nie oglądam się za siebie, Bo tylko w piątek jestem zakochany. Monday you can hold your head, Tuesday Wednesday stay in bed, Or Thursday watch the walls instead, It’s Friday i’m in love. W poniedziałek możesz mną wzgardzić, We wtorek i w środę nie ruszać się z łóżka. Albo w czwartek gapić się w ścianę, Bo tylko w piątek jestem zakochany. Saturday wait. And Sunday always comes too late, But Friday never hesitate... Sobota to oczekiwanie na niedzielę, która zawsze przychodzi zbyt późno, Ale w piątek nigdy się nie waham. Dressed up to the eyes, It’s a wonderful surprise! To see your shoes and your spirits rise! Throwing out your frowne, And just smiling at the sound And as sleek as a shriek Spinning round and round Ubierz się pod kolor oczu! To najwspanialszy prezent, gdy widzę twoje buty i duszę jak się wznoszą. I gdy widzę Cię rozchmurzoną, I śmiejącą się głośno, I lśniącą jak we wrzasku, Obracając się dokoła. Always take a big bite! It’s such a gorgeous sight To see you in the middle of the night. You can never get enough, Enough of this stuff, Czerpać z życia całymi garściami! To taki boski widok Ujrzeć cię w środku nocy. Nigdy nie będę miał tego dość. Dość tych głupot! It’s Friday I’m in love Jest piątek, zakochałem się! 15 E R U C THE e v o L n I m ’ I y a d i r F Ten kawałek to prawdziwa wizytówka grupy The Cure. Bo choć znakiem rozpoznawczym zespołu Roberta Smitha nadal jest alternatywny rock o gotyckim zabarwieniu, to “Friday I’m In Love” zgrabnie wyłamuje się z tej konwencji. Utwór pochodzący z albumu “Wish” wydanego w 1992 roku do dziś pozostaje jednym z największych przebojów czwórki Brytyjczyków. The Cure hurraoptymistycznym stylem, lekkim brzmieniem i wręcz popową stylistyką robią słuchaczom potężny zastrzyk czystego optymizmu i nadziei. Ta piosenka to 3 minuty i 14 sekund czystego szczęścia i radości. Zupełnie inna twarz The Cure Jest prawdziwym hymnem wszystkich, którzy zaczynają ▲ swój tydzień od piątku. 16