Polska histografia XX wieku w oczach czeskiego historyka. Historia
Transkrypt
Polska histografia XX wieku w oczach czeskiego historyka. Historia
1 Jiří Vykoukal Polska historiografia XX wieku czyli przygody pewnych motywów historii nowożytnej i najnowszej (oczami czeskiego historyka) Nowoczesna historiografia polska charakteryzuje się specyficznym połączeniem historii i teraźniejszości. Czasami jest to połączenie na tyle silne, że w retrospektywie to wygląda jakby historia żyła dłużej niż jest to potrzebne i teraźniejszość jakby nie była w stanie wytrzymać bez ustawicznego korzystania z historii. Symbioza historii i teraźniejszości owszem nie jest wyłącznie sprawą XX wieku, ale przedstawia coś w rodzaju trwałej dyspozycji nowoczesnej historiografii polskiej przemawiającej do interpretacji średniowiecza jak i do wielkich syntez dziejów Polski, co widać już na przykładzie A. Naruszewicza, J. Lelewela czy M. Bobrzyńskiego. Ten typ połączenia historii i teraźniejszości, który obserwujemy w XX wieku powstaje bowiem w czasie rozbiorów rodzących pierwszy wielki dylemat nowoczesnej historiografii i w jego ramach uformowane zostaną pewne szczególne sposoby myślenia o historii narodowej sięgające głęboko do przyszłości, mianowicie: a) traktowanie historii jako pewnego rodzaju hipotezy: rozbiory zniszczyły szansę aby znaleźć odpowiedź na pytanie czy państwo i społeczeństwo polskie mogły zreformować się i osiągnąć stan porównywalny z rozwiniętymi społeczeństwami europejskimi – jeśli nie znajdowano odpowiedzi w historii, która się nie powtórzy, to tym więcej szukano racji w polityce, korzystając z argumentów historycznych, b) traktowanie historiografii jak synkrezji explanacji naukowej i moralno-politycznej sankcji: interpretacja historii narodowej miesza argumenty rzeczowe z kwestią odpowiedzialności politycznej – jeśli znajduje się strategię działań prowadzącej do rozbiorów, to można też znaleźć strategię odwrotną, która była by może w stanie powstrzymać upadek, co natychmiast służy do legitymizacji tej czy owej polityki, c) rozumienie historii za pośrednictwem tzw. antynomii historycznych (państwo i naród, monarchia i republika, optymizm i pesymizm, Wschód i Zachód, organiczna praca i powstania) które powstają na pograniczu historiograficznego i politycznego dyskursu, swym alternatywizmem dają poparcie hypotetyzmowi dziejów jak i symbiozę historii i polityki. 2 Historiografia nowoczesna charakteryzuje się nie-komplementarnością i trwałością wymienionych sposobów widzenia historii co stwarza pewnego rodzaju konstrukcję z której korzystały formacje kulturalne XIX wieku i ich postrzeganie historii. U początków dwudziestowiecznego dziejopisarstwa stoi ta sama konstrukcja czerpiąca nowe siły z dramatów polityki i modyfikująca jego emancypację od schematu, który nie nadaje się do rozwiązywania nowych problemów, ale trwa, bo jest wygodną i znaną formą. W ramach tej formy znajduje dwudziestolecie nowy temat – powstanie styczniowe. Z jego tradycji czerpie powojenna sytuacja i rok 1863 staje się jakimś niemal mitologicznym początkiem i źródłem dla sformułowań identyczności staro-nowych ugrupowań politycznych. Póki historiografia epoki rozbiorów starała się w pewnym sensie zdystansować od rozbiorów to dwudziestolecie jest charakterystyczne świadomą orientacją na rok 1863, którego polityczno-mentalna monopolizacja udowadnia roszczenia do politycznego i ideologicznego rządu dusz. Rok 1863 stał się ostatnim płomieniem romantycznego ducha buntu zgaszonego popiołami konformizmu i kompromisów zanim nowa generacja znów wskrzesiła ten płomień z którego powstała niepodległość. W tym sensie rok 1863 służył wszystkim i udowadniało się nim wszystko cokolwiek się chciało. Nie można się więc dziwić, że wszyscy korzystali z nieszczęścia powstania styczniowego1 i że rok 1863 stał się tematem numer jeden polskiej historiografii międzywojennej poświęconej epoce rozbiorów.2 Według endecji powstanie położyło kres archaicznej i mało pożytecznej dominacji formacji szlacheckiej i postawiło przed narodem twardą konieczność adaptacji do nowoczesności w warunkach, kiedy zaborcy postanowili zakończyć stan tolerowanej wegetacji narodowej i rozpoczęli ofensywę w celu wyeliminowania narodu polskiego.3 Formacja wokół Piłsudskiego widzi w powstaniu początek siebie samych – ruchu, który w czasach depresji, tchórzostwa i kolaboracji trzyma flagę niepodległości.4 Nie trzeba komentarzu do słów W. Pobóga-Malinowskiego, wielkiego adoratora Marszałka: „(...) rok 1863 to jeden z najgłębszych u nas przełomów i przewrotów (...) Zwyciężał nowy nakaz: mierzyć zamiary na siły, a nie odwrotnie (...) Historia tej nielicznej początkowo i powoli rosnącej gromadki (piłsud1 Maria Janion, Maria Żmigrodzka, Romantyzm i historia. Warszawa 1978, s. 561. 2 Marceli Handelsman, Czasy porozbiorowe 1795–1918, Kwartalnik Historyczny, z. 1–2, 1937, s. 303. 3 Roman Dmowski, Myśli nowoczesnego Polaka. Wrocław 1996, s. 44, 117. 4 Zob. naprzykład Piłsudskiego prace: Jak stałem się socjalistą (1903), Zarys historii militarnej powstania styczniowego (1912), Rok 1863 (1924), Wpływ Wschodu i Zachodu na Polskę w epoce 1863 roku (1924). Więcej Marcin Król – Wojciech Karpiński, Od Mochnackiego do Piłsudskiego. Sylwetki polityczne XIX wieku. Warszawa 1997, s. 183–194. 3 czyków – J.V.) to w dużej mierze historia szamotania się z niemocą wewnętrzną własnego społeczeństwa.”5 Nie wolna zapominać o ogólnym kontekście historycznym, w którym dojdzie do powstania „dyskursu roku 1863”, tzn. o ostatniej ćwierci XIX wieku kiedy problem racjonalizacji rozbiorów i ich następstw łączył się coraz wyraźniej z konfliktem transformacyjnym tradycyjnych i nowoczesnych struktur i tendencji rozwojowych społeczeństwa polskiego. Ów konflikt weryfikował zdolności adaptacyjne podzielonego narodu i w atmosferze popowstaniowej miał wpływ na formowanie nowych wzorców mentalności politycznej. Jego reprezentanci to ziemiaństwo, z silną rusofobią po represjach popowstaniowej i oraz szlachta po wywłaszczeniach i reformie agrarnej, kiedy depolonizacja Kresów stwarza wielką grupę ludzi (50 – 60 000), której brakuje dworu jak i możliwości znalezienia pracy, choć chęć do buntu staje się coraz bardziej cenioną wartością.6 Wewnątrz tej grupy znajduje się kilka generacji poczynając od młodych uczestników powstania przez grupę trzeźwych realistów po generację urodzoną w latach 1856–1865, której doświadczenia powstańcze były raczej nikle. Rok 1863 staje się dla niej częściowo legendą, częściowo tym, co przeżywa w latach następujących. W tym kontekście rozpoczyna się konspirowanie, tu się bunt przeciwko rusyfikacji i opresji łączy z krytycyzmem społecznym. Dopiero w tej generacji i między jej następcami (1866–1875) znajduje się największa koncentracja twórców i protagonistów Polski niepodległej (S. Żeromski, J. Piłsudski, S. Askenazy).7 Wśród tych młodych niepokornych rozwija się polityczna infekcja nacjonalizmu i socjalizmu, to oni tworzą w oparciu o dyskurs roku 1863 swoją legendę grupową jako legendę niepodległości i potem całej historii narodowej.8 Grupa ta uczyniła z własnej legendy ideowe jądro dwudziestolecia, czego dowodzi fakt, że jej członkowie, urodzeni w większości w latach 1860–1900, tworzyli około 95% politycznej i intelektualnej elity Polski międzywojennej.9 Znaczące formacje polityczne korzystały z dyskursu roku 1863 dlatego, że ów rok jakby symbolizował i zagarnął radykalizm przemian podzielonej Polski, z których te prądy wyrastały, wydawały się drogą do niepodległości, która te przemiany jakby koronowała. Odpo5 Władysław Pobóg-Malinowski, Najnowsza historia polityczna Polski, 1864–1945. Tom pierwszy. Paryż 1953, s. 3. 6 Daniel Beauvois, Walka o ziemię. Szlachta polska na Ukrainie prawobrzeżnej pomiędzy caratem a ludem ukraińskim 1863–1914. Sejny 1996, s. 247–259. 7 Ludwik Hass, Inteligencji polskiej dole i niedole. XIX i XX wiek. Łowicz 1999, s. 104–145. 8 Bohdan Cywiński, Rodowody niepokornych. Warszawa 1996, s. 23 (první vydání 1971). 9 Roman Wapiński, Pokolenia Drugiej Rzeczypospolitej. Wrocław–Warszawa–Kraków 1991, s. 9. 4 wiedzialność za sukces była oczywiście przyjmowana chętniej niż przedtem odpowiedzialność za rozbiory. Różniące się interpretacje historii i różniące się polityki w pełni tworzą dyskurs roku 1863 w ten sposób, że podmiot polityczny stara się połączyć własne strategie polityczne z obrazem partycypacji na dziedzictwu roku 1863, czyli z własną genealogią polityczną. Jednakże sytuacja międzywojenna w praktyce konfrontuje wartość tego dyskursu z rzeczywistością. Po przewrocie majowym dyskurs 1863 roku został oficjalnie zawłaszczony przez sanacje, zastąpiony dyskursem sanacyjnym,10 wkrótce tradycję powstańczą weryfikują dwie próby ogniem w 1939 i 1944 roku, no i potem zgłasza się ostatni pretendent – komuniści. W realiach po drugiej wojnie światowej tradycja powstańcza została przewartościowana na miarę Polski Ludowej, której elita rządząca starała się interpretować ją ponownie i integrować do nowej historiozofii z celem udowodnienia własnej legitymizacji. Chociaż nowa elita ze względu na poparcie Moskwy i zdolność do zmiażdżenia społeczeństwa siłą nie za bardzo potrzebowała parać się z historią, wszakże chcąc osiągnąć status elity autochtonicznej starała się ulokować w jakiejś przynajmniej części obrazu historii narodowej. Jednakże pomimo prób korzystania z historycznych zaniedbań w rozwoju społeczeństwa i nauki historiografia marksistowska11, starająca się udowodnić ambicje nowego reżymu, nie była w stanie znaleźć drogę do któregokolwiek planu historii narodowej, włącznie do dyskursu 1863 roku. Tradycja lewicowego dziejopisarstwa kojarzyła się z starą PPS, również rozwój innych gałęzi historiografii pozostawał mimo zasięg marksistów, także próby rewizji odbywały się raczej w sposób bardziej eklektyczny (i na różnych dostępnych płaszczyznach włącznie socjologii, dydaktyki i metodologii historii). Drogę do historii szukano poprzez próbę rewizji dotychczasowej tradycji historiograficznej, która wobec dramatów dziejowych formowała się w ramach wyraziście upolitycznionego pojmowania dziejów i inne wersje historii opierające się na analizach innych aspektów dopiero powoli zdobywały swoje miejsce. Kiedy historia została politycznie usatysfakcjonowana zdobyciem niepodległości, potrzeba syntezy historycznej opartej na zintegrowanym pojmowaniu polityki, gospodarki, kultury itd. staje się nakazem chwili, chociaż wołanie o syn10 Jan Prokop, Klerk i diabeł. Literatura. Ideologie. Mity. Kraków 1999, s. 48–64, Leszek Kamiński, Ro- mantyzm a ideologia. Główne ugrupowania poliytczne Drugiej Rzeczypospolitej wobec tradycji romantycznej. Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1980. 11 Z pojęć marksizm, marksiści i marksistowski korzystam tutaj jako z pewnych uproszczeń, bo wiadomo, że były i są różne marksizmy i marksiści i że istnieje różnica na przykład między marksizmem i materializmem historycznym. 5 tezę nie zawsze respektuje fakt, ze braki bazy źródłowej i instytucjonalnej odziedziczone po epoce rozbiorów po prostu nie pozwolą na natychmiastową zmianę. Biorąc pod uwagę całość dziejów narodowych próby rewizji skoncentrowały się na trzech podstawowych punktach – na zmieniającej się geopolityce całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej („historyczne” konsekwencje utraty wschodnich Kresów i przesunięcie granicy zachodniej), na problemie kontynuacji i zmiany w historii (problem ewolucji i rewolucji w rozwoju powojennym) i na wyróżnieniu momentu społeczno-klasowego (chłopi i robotnicy jako grupy społeczne mające tworzyć zaplecze nowego reżymu). W punkcie pierwszym mamy co czynienia z uzurpacją geopolityki tzw. ideą piastowską czyli historyzującym uzasadnianiem inkorporacji obszarów niemieckich (Ziem Odzyskanych) w wyniku rezygnacji na utracone obszary wschodnie i doszczętnego wyeliminowania kiedyś konkurencyjnego programu jagiellońskiego z dyskursu polityczno-historiograficznego. Z państwa, które stawiało czoło Rosji Radzieckiej Polska zmienia się w państwo satelickie, porównywane z Królestwem Polskim stworzonym przez Kongres Wiedeński, chociaż nie wiadomo było czy to będzie Królestwo z lat 1815–1830, czy też z 1831–1863 czy 1864–1905.12 Nowa granica wschodnia znaczyła nie tylko utratę wschodniej rubieży polskiego antemurale, ale skompletowanie terytorialne państw narodowych Litwinów, Białorusinów i Ukraińców kosztem Polski, stworzyła nowy obszar zewnętrzny radzieckiego imperium, coś w rodzaju radzieckiego antemurale, no tyle że w tym wypadku stojącego przeciwko Polsce. Jednakże okazało się, że idea piastowska jako uniwersalny program czy też dyskurs polityczno-historiograficzny wystarczy tyko dla pewnych części dziejów narodowych i gdzież pomiędzy triumfami Grunwaldu i hołdu pruskiego traci na znaczeniu z powodów oczywistych – w tych czasach, kiedy państwo jagiellońskie rośnie, kierunek zachodni jego polityki jest nieporównywalnie słabszy w porównaniu z tym co się dzieje na wschodzie – no a to była przecież podstawa idei jagiellońskiej, którą wyparto z polityki oficjalnej włącznie z faktami historycznymi. Co jeszcze pozostawało? Pozostawała koncepcja genezy protonarodowej, której początki widziano właśnie w Grunwaldzie i w zmaganiach polsko-niemieckich/krzyżackich, kiedy ów „konflikt narodowy” przyczynił się do powstania pierwszych form jakby nowoczesnej narodowości polskiej.13 Podobnie jak idea piastowska i ta koncepcja kończy karierę gdzieś na początku historii nowoczesnej, bo wtedy już naród będzie konstruowany na podstawie nie tylko orga- 12 Andrzej Friszke, Państwo polskie-autonomiczna cześć imperium. In: Spór o PRL. Kraków 1996, s. 111. 13 Roman Grodecki, Powstanie polskiej świadomości narodowej. Katovice 1946 i Ewa Maleczyńska, Spo- łeczeństwo polskie pierwszej połowy XV wieku wobec zagadnień zachodnich. Wrocław 1947. 6 nicznej solidarności borykającej się z germańskim Drang nach Osten, ale w oparciu o momenty klasowe. To nie znaczy, że koncepcja protonarodowa nie była dla nowego reżymu pożyteczna – posłużyła jako historyczne uzasadnienie etnicznych i religijnych przemian społeczeństwa polskiego po drugiej wojnie światowej na podstawie antyniemieckiej i jednocześnie ułatwiała słabemu marksizmowi (mediewistyka powojenna niemal w całości nie była marksizmem dotknięta, bo nie było potrzeby) koncentrację na innych zagadnieniach. Historia nowoczesna tak została w całości opanowana przez starsze koncepcje historiograficzne i żyła w oczekiwaniu „najazdu” marksistowskiego. Podstawą owego „najazdu” była próba transferu upolitycznionej historii narodowej do specyficznego kontekstu społeczno-gospodarczego. Póki marksizm nie był w stanie obronić swojej racji stanu w polityce, próbował to osiągnąć w zakresie historii „zekonomizowanej”. W bezpośrednio powojennych latach problem ten jest bardzo widoczny w dyskusjach wokół referatu Jana Rutkowskiego, poznańskiego historyka dziejów gospodarczych, na wrocławskim zjeździe historyków polskich w 1948 roku, który przemawiał o problemach dystrybucji dochodu społecznego w epoce feudalizmu.14 Jego wystąpienie spowodowało ostrą reakcję młodych koreferentów, przeważnie marksistów. Witold Kula krytykował podejście Rutkowskiego jako metodologiczny błąd polegający na ahistorycznym przeniesieniu modelu dystrybucji, który powstał na podstawie analizy kapitalizmu, do feudalizmu, co spowodowało niedocenienie roli zysku jako głównego bodźca przemiany feudalizmu w kapitalizm.15 Bardziej agresywna Żanna Kormanowa wprost zaatakowała Rutkowskiego za ignorowanie aspektu klasowego, co eliminuje z historii podstawową przyczynę powstania proletariatu, zwycięstwa kapitalizmu i jego przerastania w imperializm, żeby rewolucja komunistyczna w ogóle miała co robić.16 Dwaj krytycy oparli się na fakcie, że koncepcja historii społecznogospodarczej Rutkowskiego nie zgadza się z tym, co według ich opinii było historyczną esencją sytuacji powojennej. W końcu, koncepcja Rutkowskiego nie mogła być inaczej w tych kręgach przyjmowana. Kula już w 1945 roku na ten temat napisał: „(...) poprzez badanie dziejów społecznogospodarczych osiągniemy rewizję naszej historii politycznej, zrewidujemy całość obszaru 14 Jan Rutkowski, Zagadnienie podziału dochodu społecznego do XVIII w. In: Pamiętnik VII Powszechnego Zjazdu Historyków Polskich we Wrocławiu 19–22 września 1948. T. 1. Warszawa 1948, s. 373–386. 15 Witold Kula, Wielkość i podział dochodu w ustroju feudalnym. In: Pamiętnik, T. 1, s. 387–396. 16 Archiwum Polskiej Akademii Nauk, Sg I–3, t.40, s. 108 [Żanna Kormanowa: „Głos w dyskusji” po refe- racie prof. Jana Rutkowskiego]. 7 naszej przeszłości.”17 Tylko że takie badanie, które udowodni, że z marksistowskiej rewizji powstaje powojenny reżym jako historycznie legitymizowany. Znaczenie dyskusji wokół referatu Rutkowskiego polegało na tym, ze odsłaniało prawdziwe oblicza i naturę argumentów historyków marksistowskich i jednocześnie jest kluczem do problematyki formowania tematu historii nowoczesnej po drugiej wojnie światowej. Do bramy otwierającej tak obszar nowoczesności (i otwartej nie argumentami naukowymi) wstępuje marksizm biorący folwark za punkt wyjściowy nowej interpretacji historii w sensie ich reorganizacji. Od folwarku rozpoczyna się szukanie podłoża nowych dróg rozwoju Polski w historycznej przestrzeni ewakuowanej przez idee jagiellońską i częściowo przygotowanej ideą piastowską i koncepcją genezy protonarodowej w sensie homogenizacji narodowościowo-religijnej tej przestrzeni, co ułatwiało formułowanie nowego projektu w ten sposób, że wyeliminowano potrzebę parania się sprawami narodowościowymi. Marksizm chciał udowodnić, że jego wersja dziejów jest lepsza od tych starszych, tudzież że i jego wersja teraźniejszości jest lepsza od tych, które oferują siły starsze czy „wsteczne”. Dlatego miało dojść do reorganizacji historii narodowej na podstawie zdefiniowania wygodnego początku połączonego z teraźniejszością siecią łańcuchów przyczynowo-genealogicznych, których sensem jest stworzenie samowystarczalnej konstrukcji historycznej. Zadaniem historyków nie była weryfikacja warsztatowa prawdziwości tej konstrukcji, ale raczej udowadnianie, że historia z tą konstrukcją koresponduje (może być i wbrew jej woli). Marksiści chcieli po prostu takich dziejów, z których by wypłynęli w postaci ich legitymizowanych dziedziców i protektorów. Od początku było bowiem oczywiste, że którykolwiek inny ruch polityczny uczestniczący w dramatach polskiej historii XX wieku dysponuje w ramach tej historii „silniejszą“ tradycją czy nawet legendą niż marksiści, którzy tylko pasożytowali na obcych tradycjach. To się stało w wypadku czysto narodowych tematów dotyczących korzystania z idei piastowskiej narodowo-demokratycznej proweniencji, w wypadku korzystania z tradycji agraryzmu dotyczącej reformy agrarnej i zawłaszczenia radykalizmu ruchu chłopskiego (Kościuszko, kosynierzy, rabacja) i nawet (a może głównie) w wypadku tematów rewolucyjnych, które uzurpowano na niekorzyść starej PPS. W każdym razie sytuacja powojenna takie pasożytowanie na obcych przykładach i stwarzanie prawdy historycznej silą umożliwiała, jednakże na drugiej stronie marksistowska filozofia dziejów nie była w stanie wzbogacić repertuaru istniejących tradycji, mitów i legend historycznych jakimś własnym produktem. 17 Witold Kula, Uwagi o historii gospodarczej. Kuźnica, nr 10, 1945. 8 Ze względu na własną słabość marksiści akceptowali starą „grę na historie”, co było swego rodzaju także pasożytowaniem na synkretycznej tradycji dyskursu polityczno-historiograficznego i sygnałem, że nie są w stanie przeforsować zupełnie nowej płaszczyzny dyskusji eliminującej dotychczasowe modele. Ten fakt płynął z realnej słabości marksistów i jednocześnie z ich dążenia do uzyskania pewnej dozy autonomii w stosunku do wschodniego patrona, co w gruncie rzeczy zaowocowało ambicją osiągnięcia statusu autochtonicznej siły narodowej szczycącej się autentycznym miejscem w historii i polityce. W polityce tą sytuację bardzo dobrze ilustrowało wystąpienie W. Gomułki na plenarnym posiedzeniu CK PPR w maju 1945 roku, gdzie deklarował: „(...) niech nas atakują jako polskich komunistów, a nie jako agenturę.”18 Była to jednak fatalna perspektywa – bez poparcia Moskwy chcieli być autentyczną silą narodową, ale bez poparcia Moskwy nie byli by niczym – i z dzisiejszego punktu widzenia możemy zaryzykować twierdzenie, ze akceptacja „gry na historię” była początkiem końca oryginalnych ambicji marksizmu. Kiedy na początku lat pięćdziesiątych rozlała się w historiografii polskiej fala stalinizmu, kulminująca nieudaną próbą zwrotu metodologicznego na konferencji otwockiej, rok 1863 stał się datą uświęconą, tym razem nawet s poparciem radzieckich historyków asystujących w procesie przekształcenia nie tylko roku 1863, ale całej historii nowoczesnej w kierunku pożądanym.19 Nie przypadkiem ofiarą krytyków starych porządków stały się prace Henryka Wereszyckiego, opublikowane parę lat wcześniej, które mówiły o różnicach między czasami przedwojennymi i powojennymi inaczej niż wymagała nowa władza albo traktowały problem roku 1863 jako początku historii nowoczesnej na płaszczyźnie historii politycznej, co pomimo umiarkowanego tonu oznaczało możliwość zachowania tej formy rozważania o dziejach popowstaniowych i zawierało szansę na powrót do dyskusji bardziej merytorycznych.20 Rok 1863 stał się datą, kiedy skończył się feudalizm i rozpoczął się kapitalizm: epoka starsza otrzymała poetyczne nazwisko „narodowo-wyzwoleńczych i klasowych walk polskich poddanych w warunkach następującego układu kapitalistycznego” i epoka nowa stała się już prawdziwym kapitalizmem.21 18 Protokół obrad KC PPR, maj 1945. Warszawa 1992, s. 14. 19 L. E. Gorizontov, Metodologiczeskij piereworod w polskoj historiografii na rubeze 1940–1950-ch godov i sovietskie istoriki. Slavjanovedenije, 1993, s. 59. 20 Henryk Wereszycki, O problematykę najnowszej historii polskiej. Dzieje Najnowsze, n. 1, 1947, s. 8–9; Henryk Wereszycki, Historia polityczna Polski w dobie popowstaniowej 1864–1918. Warszawa 1948. 21 Stanisław Arnold, Niektóre problemy periodyzacji dziejów Polski. In: Pierwsza Konferencja Metodolo- giczna Historyków Polskich. Przemówienia. Referaty. Dyskusje. Tom I. Warszawa 1953, s. 168–185. 9 To zawężone pojęcie trwało w ramach stalinowskiej historiografii i dopiero sytuacja popaździernikowa spowodowała zmiany tego schematu.22 Nowa ekipa polityczna raczej rezonuje na ten temat, w ramach dyskusji prowadzonej podczas kontrolowanej odwilży i nawet staro-nowy pierwszy sekretarz: „(...) Gomułka cierpiał na wszystkie tradycyjne polskie kompleksy: strach przed potężnym sąsiadem wschodnim, obawa przed Niemcami, lęk przed możliwością porozumienia obydwu sąsiadów (kompleks Rapallo) i jego następstwami (kompleks Księstwa Warszawskiego), a do tego przekonanie o wrodzonej polskiej skłonności do anarchii (nazwijmy to kompleksem liberum veto).23 Wyrazistym przykładem pokazującym siłę historii w polityce, stał się właśnie początek rządów Gomułki, kiedy to w odbiorze społecznym, nowy wódz sprawiał wrażenie, że posiada zdolność do obrony racji stanu przed dawnym rywalem wschodnim, jak i powstała wówczas iluzja, że „lud rządzi” i wszystko rozpocznie się od początku. Przez pewien czas wydawało się nawet, że polska droga do socjalizmu jest drogą, która jakąś się zmieści w ramach kanonu tradycji narodowej, bo komuniści są prawdziwi patrioci walczący o niepodległość.24 O końcu tej iluzji oczywiście (co wiemy teraz) zadecydował dokładnie ten moment, kiedy ją zaakceptowano, ale po drugiej stronie, potęga tej iluzji wystarczyła, aby w wyborach styczniowych roku 1957 niemal 90 % wyborców głosowało na obóz Gomułki i wysłuchało apele o nie skreślaniu kandydatów z uzgodnionych miejsc mandatowych.25 Drugi moment, kiedy historia przemawiała do polityki, przyszedł w połowie lat 60 kiedy reżym spotkał się z groźniejszym rywalem, mianowicie z Kościołem rzymskokatolickim przy okazji walki o monopol na korzystanie z „antyniemieckości” (list biskupów polskich w 1965 roku) i sporu o charakter millenium polskiego (państwo versus Kościół w 1966 roku). Kościół był bowiem instytucją, która nie rezygnowała z własnej wersji idei jagiellońskiej. W roku 1966, jak donosiły lokalne organy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, w niektórych kościołach warszawskich eksponowano symbole misji Kościoła na wschodzie albo hasła Polska 22 Wiecej na ten temat Rafał Stobiecki, Historia pod nadzorem. Spory o nowy model historii w Polsce (II połowa lat czterdziestych – początek lat piećdziesiątych). Łódź 1993. 23 Czesław Madajczyk, Na drodze do pojednania. Wokół orędzia biskupów polskich do biskupów niemiec- kich z 1965 roku. Warszawa 1994, s. 37. Mówi się też o „oryginalnej“ historiozofii Gomułki zakładającej, że Polskę szlachecką zlikwidowala szlachta, Polskę burżuazyjną kapitaliści i Polskę robotniczą zlikwidują robotnicy. 24 Paweł Machcewicz, Polski rok 1956. Warszawa 1993, s. 184, 244. 25 Paweł Machcewicz, Wstęp. In: Kampania wyborcza i wybory do Sejmu 20 stycznia 1957. Warszawa 2000, s. 21. 10 przedmurzem chrześcijaństwa, wspominające o polskim zwycięstwie nad bolszewikami, a czasem nawet podsłuchano rozmówki na temat powrotu na utracone obszary wschodnie.26 Zresztą już w 1965 roku Prymas Wyszyński napisał w sprawie listu biskupów polskich: „Dziś Polska istotnie jest ostatnim bastionem katolicyzmu na wschodzie.“27 Metamorfoza historycznego i politycznego potencjału roku 1863 przyjdzie w połowie lat 70 lat kiedy zbankrutuje gierkowski projekt „drugiej Polski” i reżym rozpoczyna falę represji, z której powstaje zorganizowana opozycja, świadomie korzystająca z oferty ułożenia się z reżymem w sferze historii. Opozycja stara się dotrzeć do pożytecznych inspiracji, porozmyślać o sojusznikach, szukać nowych paralel i wzorców politycznego sprawdzania się. Wtedy na przykład Adam Michnik w tekście o nowym ewolucjonizmie identyfikuje pewne ślady historii w polityce poselskiego ugrupowania Znak mówiąc o Stanisławie Stommie, który: „(…) chciał powtórzyć manewr wodza i ideologa obozu narodowo-demokratycznego, gdy jak Dmowski, wstępujący do carskiej Dumy w 1906 roku, wszedł w styczniu 1957 do Sejmu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.28 Może jeszcze ważniejsze było to, że w latach „szoku obfitości“ i relatywnej liberalizacji sporo Polaków wyjechało do świata leżącego poza „demoludami“ i wtedy w atmosferze wyraźnego załamania gospodarczego powstaje przekonanie, że coś nie jest w porządku, że miara zacofania jest groźna – to spostrzeżenie zrobiło dużo dla zdezawuowania reżymu, który obiecując najlepszy model społeczeństwa, spowodował katastrofę gospodarczą. Moment przesunięcia akcentu z polityki na cywilizację jakby antycypuje wielki temat postkomunizmu, temat polskiej identyczności cywilizacyjnej deklarowanej i weryfikowanej w czasie integracji do NATO i Unii Europejskiej sposobem może bardziej aksamitnym niż w przeszłości – co do metod, ale bardziej surowszym co do treści – i nie tylko w Polsce. Zniknięcie komunizmu wyeliminowało jeden „dobry” argument wyjaśniający dlaczego jest się zacofanym, co implikowało potrzebę ulokowania problemu zacofania do nowych kontekstów historycznych i odpowiedź na pytanie (teraz wolne od brutalnej presji politycznej) co znaczy być „zacofanym”, co znaczy być „cywilizowanym” oraz czy to jest sprawa odrębności, czy po prostu opóźnienia. 26 Uroczystości milenijne 1966 roku. Sprawozdania urzędów spraw wewnętrznych. Źródła do historii Polski XX wieku – ze zbiorów Centralnego Archiwum Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Seria C. Warszawa 1996, s. 176–179. 27 Czesław Madajczyk, op. cit., s. 94. 28 Adam Michnik, Letters from Prison and Other Essays. Berkeley, Los Angeles–London 1985, s. 136 (esej nazwany New evolutionism z roku 1976). 11 Wtedy właśnie moment polityczny powoli zostanie uzupełniony nowymi tematami rozwoju cywilizacyjnego Polski nie tylko „ludowej”. To jest kontekst, w którym powstaje na przykład słynny książka Jerzego Jedlickiego o zapotrzebowaniach Polaków na cywilizację.29 Doniosłość roku 1863 jako przełomu politycznego się tym trochę zmniejsza, chociaż znaczenie tego momentu nadal trwa w szeregu syntez historii Polski – sytuacja owszem raczej przypomina czasy międzywojenne, kiedy każdy brał z tego symbolu co potrzebował dla własnej polityki, dzisiaj zaś to samo zupełnie wystarczy historykom.30 Niemal systematycznie dąży do wyeliminowania tego typu daty z dziejów Polski na przykład Janusz Tazbir, który, będąc specjalistą od spraw wczesnej epoki nowożytnej, patrzy na ten rok jako na przykład tylko jednej z licznych konsekwencji katastrof historycznych spotykających Polskę od 17. wieku, kiedy właśnie powstał problem polskiej nowoczesności – nie w powstaniu styczniowym, ale w procesach dzielących Europę na „zachód” i „wschód” decyduje się o charakterze polskiej cywilizacji. Rok 1863 jest nawet pewną przeszkodą, bo: „Powstanie styczniowe uniemożliwiło ‘finlandyzację’ Polski”; przypomnijmy, że Finlandia dotrwała z autonomią do końca caratu.”31 Jakby w perspektywie negatywnej przewija się tutaj historia pierwszych lat po drugiej wojnie światowej – zamiast zakazu idei jagiellońskiej – jakby jej renesans w postaci tzw. zwrotu wschodniego, zamiast historii klas „postępowych” – renesans badań nad Polską szlachecką i szlachtą w ogóle, „antycypowany” jak w wypadku Jedlickiego pracami pióra Andrzeja Zajączkowskiego32 a J. Tazbira33. Obok wschodniego momentu, który w gruncie rzeczy jest spowodowany przyczynami oczywistymi i logicznymi, sprawa szlachty jest trochę 29 Jerzy Jedlicki, Jakej cywilizacji Polacy potrzebują. Warszawa 1988 (2 wydanie 2002). 30 Piotr Wandycz, Pod zaborami. Ziemie Rzeczypospolitej w latach 1795–1918.. Warszawa 1994, s. 271n.; Polska na przestrzeni wieków. Warszawa 1995, s. 465n., Jerzy Topolski, Historia Polski. Warszawa 1995, s. 239n. 31 Janusz Tazbir, Polska na zakrętach dziejów. Warszawa 1997, s. 249, Henryk Samsonowicz – Janusz Tazbir, Tysiącletnie dzieje. Wrocław 2000, s. 247–248. Z szeregu prac zagranicznych taką ocení zob. na przykład in: Russification in the Baltic Provinces and Finland, 1855–1914. Ed. Edward C. Thaden. Princeton 1981, s. 25–32; Edward C. Thaden, Russia’s Western Borderlands, 1710–1870. Princeton 1984, s. 144n. 32 Andrzej Zajączkowski, Główne elementy kultury szlacheckiej w Polsce. Ideologia i struktury społeczne. Wrocław, Warszawa, Kraków 1961 (2 wydanie p.t. Szlachta polska. Kultura i struktura. Warszawa 1993). Pierwsze wydanie uzyskało u reżymowych władz taką popularność, że autor natychmiast skoncentrował się na historii Afryki. 33 2003). Janusz Tazbir, Kultura szlachecka w Polsce. Rozkwit – upadek – relikty. Warszawa 1979 (2 wydanie 12 inna. W kontekście kluczowego tematu cywilizacji historiografia powraca do pytań, które stanęły przed generacjami polityków, historyków i pisarzy w czasie rozbiorów, kiedy sprawa odrębności, zacofania i zapóźnienia stała się oczywistą, chociaż odpowiedzi się różniły i różne konsekwencje z tego powstawały. Znalazł się także ktoś kto po prostu zanegował fakt zacofania argumentując, że zacofanym jest świat, bo Polska jest ideałem nieskazitelnym. Inni próbowali zrobić kombinację najlepszych części „swojskiego” i „cudzoziemskiego”, ale też byli i tacy, którzy chętnie zrezygnowaliby z czegokolwiek co było „swojskie” i zastąpiliby to modelem importowanym. Skoro więc w takim kontekście zrehabilitujemy elementy kultury szlacheckiej i legitymizujemy je, to musimy je jakąś inkorporować do nowej koncepcji Europy. Wtedy już nie wystarczy powtarzać, jak w czasach pierwszej Solidarności za Timothy Gartonem Ashem, że kultura ruchu i jego ludzi, to jak: „(...) ceremonia jak na dworskim balu”34 i że struktura Solidarności wypłynęła z faktu historycznego, że: „(...) nacisk na autonomię regionalną wywodził się także z polskiej tradycji sejmików w czasach demokracji szlacheckiej.”35 Dylematy europeizacji cywilizacyjnego zaplecza Polski i prób integrowania starego modelu szlacheckiej Rzeczypospolitej do nowego kontekstu pokazują niektóre teksty historiograficzne – na przykład interesujące interpretacje Piotra Wandycza (porównanie konstytucyjnej rewolucji 1788–1792 i dekady Solidarności 1980–1990)36 albo Andrzeja Walickiego o stosunku demokracji szlacheckiej do nowoczesnej koncepcji narodu.37 Ich wspólnym motywem jest próba stworzenia takiego planu historii, w którym, na przykład, koncepcja narodu zachodniego koresponduje z parametrami konstrukcyjnymi narodu powstającego na drodze rozszerzenia szlacheckości na nieszlacheckie warstwy społeczeństwa (wyraziście się tutaj korzysta z paralel z sytuacją brytyjską). Po latach do tego tematu wrócił też Jerzy Jedlicki w pracy poświeconej na przykład analizie antyindustrializmu i agrarnej krytyki nowoczesnego społeczeństwa przemysłowego w Wielkiej Brytanii i Polsce lub Europie ŚrodkowoWschodniej.38 34 Timothy Garton Ash, Polska rewolucja. Solidarność 1980–1981. Warszawa 1987, s. 25. 35 Ibid, s. 46. 36 Piotr Wandycz, Two revolutions, 1788–1792, 1980–1990. In: Constitution and Reform in Eighteenth- Century Poland. The Constitution of 3 May 1791. Ed. Samuel Fiszman. Bloomington and Indiana 1997, s. 531– 554. 37 Andrej Walicki, The idea of nation in the main curents of political thought of the Polish Enlightenment. In: Constitution and Reform, s. 155–174. 38 Jerzy Jedlicki, Świat zwyrodniały. Lęki i wyroki krytyków nowoczesności. Warszawa 2000, s. 113 an. 13 Jak wtedy i tak i dziś głównym problemem jest próba sformułowania nowej definicji podstawowych parametrów cywilizacji europejskiej, tak, aby to była naprawdę koncepcja cywilizacji Europy, a nie kontynentu podzielonego dalej na „prawdziwą” i jakąś „inną” Europę. Wydaje się że jest to problem kluczowy nie tylko dla Polski, ale dla całej Europy.