Misio-Pysio w zaklętym lesie (Bajka dla dziecka, które boi się

Transkrypt

Misio-Pysio w zaklętym lesie (Bajka dla dziecka, które boi się
Marcin Adam Nowakowski
Nauczyciel języka polskiego oraz wiedzy o społeczeństwie, kierownik świetlicy szkolnej
Tekst został opublikowany w zbiorze opowieści terapeutycznych pt. „Szuflada z bajkami”
pod redakcją Marii Leszczawskiej (Rozdział 4. – Bajki z magią, str. 441 – 447)
Link do zbioru opowieści: http://www.dbc.wroc.pl/Content/3913/szuflada_z_bajkami.pdf
Misio-Pysio w zaklętym lesie
(Bajka dla dziecka, które boi się ciemności)
Przed wieloma wiekami, za siedmioma wzgórzami i aż trzema lasami...
tak powinna zacząć się ta bajka. Jednak tak się nie stanie, gdyż w tej historii
spotykamy się u stóp Góry Wesolutkiej, gdzie w głębokiej jaskini mieszkała
rodzina Misiów: Mama Miś, Tata Miś i mały Misio-Pysio, który przyjaciół miał
wielu, a głowę pełną nieco psotliwych, ale i odważnych, jak na małego misia,
pomysłów.
Misiowi-Pysiowi siły i sprytu nie brakowało, jednak – jak każdy maluch
– również i on miał skrzętnie skrywaną tajemnicę: bał się ciemności. Nigdy
nikomu o tym nie powiedział. Wszyscy wszak wiedzą, że misie zawsze są dzielne
i niczego się nie boją, więc i nasz Miś-Pyś starał się, by jego sekret nie
ujrzał światła dziennego, a wyobrażenie przyjaciół o jego odwadze nie
uległo zachwianiu.
Pewnego słonecznego dnia przyjaciele niedźwiadka: Jeż-Grześ, SówkaMarta i Kotek-Miauczek znienacka zaproponowali Pysiowi wędrówkę do
tajemniczego i zakazanego Lasu Wiecznej Zabawy, do którego, jak powiadali
ich nauczyciele i rodzice, wiodła długa, kręta i pełna niebezpieczeństw droga.
Tam też mieszkała wiedźma Estera – strażniczka lasu. O jej złych czarach
słyszał każdy mieszkaniec Góry Wesolutkiej.
— Ja tam nie pójdę! Słyszeliście przecież o Esterze.. Ten las, to nie miejsce
dla maluchów. Tam jest zimno i… ciemno…, i strasznie — powiedział
nieco zlękniony Misio-Pysio.
— Boisz się ???? — zapytał Jeż-Grześ.
— Nie, nie boję się. Misie niczego się nie boją! — odparł oburzony Pysio.
— Więc byłeś już tam? Widziałeś to miejsce? Skąd wiesz, jak naprawdę tam
jest? — zapytał z przekąsem Miauczek.
— Mama mówiła, że…. — zaczął Miś-Pyś.
— Eeee tam, to tylko bajki, które opowiadają rodzice, aby nas wystraszyć
— przerwał mu Grześ.
— Ja tam byłam wczoraj, w samo południe i nie widziałam żadnej
czarownicy — wtórowała jeżykowi Marta — Widziałam za to kolorowe place
zabaw, huśtawki, karuzele i całe worki słodyczy. Sprawdźmy sami, a dopiero
wówczas przekonamy się, czy mówiono nam prawdę. Może okaże się, że Estera
w ogóle nie istnieje? Zabawimy się trochę i wrócimy do domu. Nie ma to, jak
bezpośrednie doświadczenie — powiedziała, udając głos szkolnego profesora
— A przy okazji czeka nas wspaniała przygoda, której wszyscy będą nam
zazdrościć — szybko dodała.
Nazajutrz wyruszyli w drogę wraz ze wschodzącym Słońcem, które
zgodziło się zaprowadzić ich do tajemniczego lasu. Przyjaciele wędrowali
wiele godzin, psocąc, śmiejąc się, figlując, aż zupełnie zapomnieli o rodzicach,
którzy zrozpaczeni rozpoczęli już ich poszukiwania.
W pewnym momencie Słonko rzekło:
— Moi drodzy, na mnie już pora. Drzwi wejściowe do Lasu Wiecznej
Zabawy są przed wami, tuż za tym stromym pagórkiem, którego od wieków
nie wolno mi przekraczać. Życzę wam powodzenia i udanej zabawy.
Do zobaczenia, przyjaciele!!!
— I co teraz? — zapytał Miś-Pyś — Słońce znika, robi się coraz ciemniej,
a my jesteśmy daleko od domu. Może zawróćmy i…
— Popatrz, drzwi do lasu są już blisko. Oooo! tam, to zaledwie pare kroków
— przerwał mu Miauczek i pobiegł w stronę wrót.
Maluchy zatrzymały się przed drzwiami, w których osnowie wyryty był
przedziwny wiersz:
„Ktokolwiek właściwie przekroczy te wrota,
magii spowije go czar,
wnet pryśnie jego tęsknota
i lęki pójdą w dal.
Lecz jeśli kto oczy otworzyć swe raczy,
klątwa Estery przysporzy mu łez.
A dusza jego głazem przeklęta się stanie
i pomocy przez wieki wołanie, ratunek przyniesie w osobie,
co w ciemnościach i strachu okrutnym
pokona swą niewolę, patrząc przy tym duchem.
I wody z kielicha wiedźmy przechwyciwszy krople,
nieszczęsne w nich serca zamoczy starannie.”
Kotek, Sowa i Jeż czytać jeszcze za dobrze nie potrafili, więc zakończenia
zaklęcia zwyczajnie nie doczytali uważnie. Tylko Miś-Pyś starał się poznać
sens tajemnych słów, ale nim przeczytał treść do końca, jego przyjaciele
beztrosko przekroczyli próg drzwi zaklętego lasu i natychmiast zamienili się
w głazy, płaczące najprawdziwszymi jeżowymi, sowimi i kocimi łzami.
Przerażony Miś-Pyś nie wiedział, co ma zrobić. Rozpłakał się więc rzewnie
i zmęczony zasnął na polanie. Śniła mu się lekcja, na której nauczyciel mówił,
że najlepszym sposobem na rozwiązanie wszelkich czarodziejskich zaklęć jest
rozumne przeczytanie przepowiedni na ich pokonanie.
Misio-Pysio obudził się i przypomniawszy sobie motto starego profesora,
natychmiast zaczął literować wyrazy widniejące nad drzwiami do lasu.
Po wielu godzinach przeczytał całość i zastanawiał się, co też owe słowa
mogą znaczyć. Niewiele jednak rozumiał, a słysząc rozpaczliwe wołania
przemienionych w głazy przyjaciół, nie bacząc na głód i wszechobecny chłód,
myślami przywoływał na ratunek swą kochającą mamę. Wiedział, że serce
troskliwej misiowej mamy, choć daleko, zawsze okaże mu wsparcie.
Wnet niebo zapełniło się jasnymi chmurami, w których pojawiła się postać
Mamy Miś. Patrząc dobrotliwie, dała synkowi radę: Musisz pokonać swój
strach, zamknąć oczy i z kielicha wiedźmy nabrać tyle wody, abyś mógł skropić
nią wszystkie płaczące głazy w Lesie Wiecznej Zabawy.
— Będę dzielny i uratuję was, przyjaciele! — powiedział głośno MisioPysio i zamknąwszy oczy, przekroczył drzwi zaczarowanego lasu.
Szedł wolno, spokojnie, ale zdecydowanym krokiem. Słyszał wołania
przemienionych w głazy nieszczęśników. Misiowi wydawało się, że gdy kroczył
w ciemności, między stopami pełzały mu węże, a we włosach skakały jadowite
żaby, które kusiły go, by otworzył oczy i skosztował smacznych, miodowych
cukierków, leżących na drodze i kolorowych karmelkowo-kokosowych
batoników czekoladowych, rosnących na wielu drzewach.
— Na nic wasze zapewnienia, obietnice i kuszenia, gdy przyjaciół przy
mnie nie ma — odpowiadał dzielny Misio-Pysio za każdym razem, gdy słyszał
zachęty przebiegłych węży i żab, i jeszcze mocniej zaciskał oczy.
Po wielu godzinach samotnej wędrówki, Miś-Pyś dotarł do środka Lasu
Wiecznej Zabawy, w którego centrum stała fontanna tryskająca białą czekoladą.
Na jej kwadratowym szczycie znajdował się kielich z wodą, która miała pokonać
zły czar. Czarownicy Estery nie było w pobliżu, więc mały miś bez większych
przeszkód, choć po omacku, wspiął się na szczyt czekoladowej fontanny
i chwycił złoty kielich. Cały czas czuł bliskość swojej kochającej mamy.
Nagle pojawiła się okrutna czarownica. Była tak brzydka i stara,
że przeraziłaby nawet najbardziej dzielnego rycerza. Misio-Pysio miał jednak
zamknięte oczy i nie widział jej przerażającego oblicza.
— Odłóż ten kielich! — wrzasnęła czarownica — Zjem cię! — zawyła
przeraźliwym głosem, przypominającym ryk tysiąca afrykańskich ogrów.
Misio-Pysio zacytował fragment wierszyka, który wyryty był nad
drzwiami do lasu:
„Lecz jeśli kto oczy otworzyć swe raczy,
klątwa Estery przysporzy mu łez,
a dusza jego głazem przeklęta się stanie
i pomocy przez wieki wołanie, ratunek przyniesie w osobie,
co w ciemnościach i strachu okrutnym
pokona swą niewolę, patrząc przy tym duchem.
I wody z kielicha wiedźmy przechwyciwszy krople,
nieszczęsne w nich serca zamoczy starannie.”
I rzucił dwie krople wody w kierunku, z którego dobiegał głos wiedźmy
Estery. Momentalnie zerwał się okropny wicher, a w czekoladową fontannę
uderzyła błyskawica. Gdy jedna kropla upadła na ziemię z waty cukrowej,
po której pełzały węże, ta natychmiast przemieniła się w zieloną łąkę,
a druga kropla czarodziejskiej wody, która upadła na skroń czarownicy, wnet
przemieniła ją w piękną, złotowłosą królewnę. W tym samym czasie, znad
chmur odezwał się głos Słonka, które przemówiło do Misia-Pysia:
— Tyś bohaterem nad wszystkie rycerze, który swą siłą pokonał zły
ciemności czar. Głaz, który płakał przez wieki, znów kochającym sercem się
stał, a córka króla Słońca – Gwiazdeczka kochana, wnet w drodze mlecznej
będzie strzegła bram.
— Dziękuję Ci, dzielny Misiu-Pysiu. Ocaliłeś mnie od wielkiego
i złego zaklęcia czarownika z krainy Opus, który przed wiekami przemienił
mnie w czarownicę Esterę. Dzięki tobie wreszcie będę mogła wrócić do domu.
Ale przedtem, pomogę ci odczarować przyjaciół — rzekła królewna i przelała
do dzbanka połowę wody z kielicha dawnej czarownicy.
Zaskoczony, ale szczęśliwy Misio-Pysio, chwycił kielich i idąc przy boku
królewny Gwiazdeczki, polewał magiczną wodą wszystkie głazy. Z minuty
na minutę, dołączało do nich coraz więcej radosnych, uwolnionych z zaklęcia
osób. Byli wśród nich żabi królewicze i małpie księżniczki, koci rycerze i leśni
nauczyciele, skrzaty i krasnale, byli także przyjaciele Misia-Pysia: Jeż-Grześ,
Sowa-Marta i Kocurek-Miauczek, odczarowani jako ostatni z wielu.
W drodze powrotnej do domu radości, śpiewu i pochwał na cześć
dzielnego Misia-Pysia, który dowiódł, że niczego, nawet ciemności, się nie boi,
nie było końca.
— Misiu-Pysiu, jak udało ci się pokonać zły czar? — zapytał z uśmiechem
stary profesor, po powrocie maluchów do szkoły.
— .... bo najważniejsze, proszę Pana, jest to, aby własny strach pokonywać
miłością i zawsze pamiętać, że ciemność wcale nie oznacza samotności.

Podobne dokumenty