PAMIĘTNIK, cz.II Kolejny dzień swojej praktyki spędzam w klasie
Transkrypt
PAMIĘTNIK, cz.II Kolejny dzień swojej praktyki spędzam w klasie
PAMIĘTNIK, cz.II Kolejny dzień swojej praktyki spędzam w klasie trzeciej. Nauczycielka wita uczniów podaniem ręki i szerokim, pogodnym uśmiechem. Uczniowie schodzą się do klasy, siadają na swoje miejsca. Gwar pomalutku ucicha i dopiero teraz dostrzegają moją obecność. Drzwi zamykają się i kwadrans po ósmej rozpoczyna się lekcja główna. Po omówieniu dzisiejszej daty i po swobodnych wypowiedziach uczniów na temat ciekawych zdarzeń z poprzedniego dnia nauczycielka zaprasza wszystkich na środek sali. Ustawienie stolików w kształt podkowy ułatwia kontakt wzrokowy między wszystkimi uczestnikami zajęć, a ponadto oferuje dużo miejsca na zabawy rytmiczno-ruchowe. Uczniowie wymieniają wspólnie wielokrotności cyfr 7,9 oraz liczb 12, 15. Niemałym utrudnieniem jest tu nazwanie szeregu liczb „od tyłu”. Teraz pora na taniec przy słowach piosenki o cyferkach. Podpatruję i staram się dotrzymać kroku, chociaż nie jest to wcale łatwe zadanie. Zasiadamy do stolików, uczniowie wyciągają z plecaków swoje instrumenty muzyczne. Siedzę i wsłuchuję się w piękne, ciepłe melodie adwentowe wygrywane na fletach. W poprzednich dniach dochodziły do mnie te dźwięki zza ściany i zastanawiałam się, która z klas tak wspaniale opanowała trudną sztukę płynnej gry. Szczególnie pięknie brzmi wersja z podziałem na role. Mogłabym tak siedzieć i wsłuchiwać się bez końca, ale czas przejść już do kolejnego punktu lekcji. Nauczycielka chwali uczniów za ich pracowitość, wysiłek i chęci. Ja również wyrażam swój zachwyt. Na środek wychodzą uczniowie urodzeni w środę (taki przypada dziś dzień ) i wypowiadają swoje sentencje, które towarzyszą im przez cały okres edukacji w szkole waldorfskiej. Większość recytuje bez zająknięcia ze zrozumieniem każdego słowa. Są jednak i tacy mniej śmiali, którzy mówią w pośpiechu, a jeszcze inni nie opanowali do perfekcji swojego tekstu. Nikt nie jest jednak krytykowany ani zawstydzany. Wszystkie wypowiedzi nauczycielka przyjmuje z taką samą aprobatą. Przed nami krótki spacer. Raz w miesiącu klasa trzecia odwiedza znajdujący się za szkołą ogród i pola uprawne. Prowadzone są tam prace i obserwacje przebiegu zmian w cyklu pór roku z punktu widzenia rolnika. Po powrocie do klasy uczniowie otwierają swoje żółte zeszyty waldorfskie i czytają zapiski z wcześniejszych obserwacji. Teraz pora na sformułowanie kilku zdań na temat dzisiejszych spostrzeżeń dotyczących uprawy zboża. Uczniowie przepisują z tablicy zdania napisane przez nauczycielkę. Wykorzystuję ten czas na obserwację, zerkam do zeszytów i zapisków w nich dokonanych. Po króciutkiej przerwie pora na zadania z zakresu odejmowania metodą pisemną. Rozdaję uczniom ich zielone zeszyty, do których przepisywane są przykłady z tablicy. Nauczycielka zaprasza chętnych na środek i pomaga w rozwiązywaniu zadań. Pyta, czy wszyscy rozumieją i podkreślając, że to żaden wstyd jeżeli ktoś ma problemy ze zrozumieniem, dodaje odwagi trzem nieśmiałym uczniom, którzy podnoszą rękę i proszą o pomoc. Nikt nie czuje się gorszy, każdy pracuje swoim tempem, nauczyciel nie ponagla, nie krytykuje. Nie mam odczucia aby ktoś rywalizował z innymi. Szczególna uwaga skierowana jest w stronę „nowego” ucznia, który uczęszcza do szkoły waldorfskiej dopiero od dwóch tygodni. Nauczycielka raz po raz upewnia się, czy wszystkie czynności i zadania są dla niego zrozumiałe. Jestem pod wrażeniem jej postawy wobec uczniów. Pomimo, że klasa liczy ponad 20 podopiecznych dostrzegam indywidualne podejście do każdego z nich. Jeszcze kilka przykładów w ramach zadania domowego i przechodzimy do kolejnej części lekcji. Prowadząca gasi światło, zapala stojącą na środku świeczkę. Pora na opowieść. Grupa w kilku zdaniach przypomina, co wydarzyło się do tej pory, po czym ciepły głos nauczycielki zabiera nas do odległej, baśniowej krainy. Wszyscy z zafascynowaniem wsłuchujemy się w opowieść o Arce Noego. Chociaż lekcja się kończy ja jeszcze długo widzę oczyma wyobraźni ogromny, walczący z falami statek, na którego pokładzie dobry człowiek z głęboką wiarą w przetrwanie uspokaja zalęknione zwierzęta.