Artykuł w wersji PDF - Pro-Test

Transkrypt

Artykuł w wersji PDF - Pro-Test
aktualności
Konsument w Tybecie
Solidność
ludzi gór
W ostatnich tygodniach świat obiegają doniesienia o krwawych
pacyfikacjach Tybetańczyków dokonywanych przez chiński
reżim. W Tybecie panuje strach i dezorientacja. Czy Tybet
i jego tradycja przetrwa kolejną ciężką próbę? Jak przed atakiem
Chin wyglądało konsumencie życie Tybetańczyków? Czy jeszcze
kiedykolwiek będzie wyglądało tak samo
?
Chociaż trudno w to uwierzyć – bo Tybet wydaje się niezmiernie odległy i nierealny dla zwykłego zjadacza polskiego chleba – tu też żyją zwykli konsumenci, którzy, tak jak
my, robią zakupy. Tybetańskie produkty słyną z trwałości
i solidności wykonania.
Lhasa to stolica. Leży 4000 mnpm, jest usiana klasztorami pełnymi łysych, uśmiechniętych mnichów i upstrzona
surowymi w obejściu, ale sympatycznymi Tybetańczykami i wydaje się niezwykle egzotyczna. Tak więc i zakupy
fot. Lily Rosen
w Lhasie są egzotyczne. Jeśli kiedykolwiek znajdziemy się
w Tybecie, pamiętajmy o jednym: To, co można tu nabyć,
dzieli się na dwie kategorie: produkty przeznaczone dla
tubylców oraz dla turystów. Zasada jest prosta: kupujmy
tylko rzeczy dla tubylców. Dlaczego? Tybetańczycy to ludzie gór, a góry, jak wiadomo, są szkołą przeżycia. Także
szkołą przetrwania dla rzeczy materialnych. Stąd ubrania,
torby, buty, narzędzia odznaczają się – przy niewątpliwej
urodzie – trwałością i solidnością, o którą coraz trudniej
w Europie. Na zakupy chodziło się na mieszczący się
w centrum okalający świątynię plac Jokhang, pełen budek
i kramików, sklepików i restauracyjek. Co ciekawe, właśnie
wzdłuż tych punktów handlowych biegnie droga modlitewna – czyli tędy idą pielgrzymi i modlący się mieszkańcy
Lhasy, tędy chodzili również turyści.
Tybetańskie zakupy
Rodowity Tybetańczyk wydaje się konsumentem zupełnie
nieprzystosowanym do zachodniej kultury życia polegającej na kupowaniu. On kupuje tylko po to, by przeżyć.
Co prawda w stolicy wskutek otwarcia na turystykę jest
w nowszej (chińskiej) części miasta kilka „supermarketów”.
Sam wystrój tych sklepów jest raczej skromny i brzydki, ale
kupić można wszystko od jajek począwszy, poprzez nabiał,
mięso, warzywa i owoce. I nie ma się co oszukiwać, że „europejski” poziom tej żywności Tybetańczycy zawdzięczają
10
świat konsumenta | kwiecień 2008
www.swiatkonsumenta.pl
aktualności
chińskiemu patronatowi. Niemniej jednak właśnie
Chińczycy (ewentualnie turyści) są klientami takich
przybytków.
Dużych sklepów podobnych naszym (naszym kilkanaście lat temu) z ubraniami i sprzętem gospodarstwa domowego nie ma, ale kupić te rzeczy można
w małych, paskudnych budkach chińskich. Handlowy szlak uzupełniają jeszcze bazary i restauracyjki oraz budki z jedzeniem takim jak pierożki,
ryż z mięsem czy różnego rodzaju zupy. O dużych
restauracjach, fast foodach, magazynach mody, piętrowych sklepach, firmowych przybytkach rozkoszy
handlowej można zapomnieć.
Tybetańczycy to lud bardzo wierzący,
taki, który na modlitwie spędza sporą
część dnia i sporo dni w tygodniu.
A zatem priorytetem tych ludzi nie jest
konsumpcja. Stąd typowy Tybetańczyk nie ma pojęcia
o markach, firmach, modzie.
i sporo dni w tygodniu. A zatem priorytetem
tych ludzi nie jest konsumpcja. Stąd typowy
Tybetańczyk nie ma pojęcia o markach, firmach, modzie. Kobiety mają swój narodowy,
ludowy strój i ani kroju ani kolorów nie zmieniają przez całe życie. Mężczyźni podobnie.
Ma on być praktyczny, mocny, ciepły, bo klimat i warunki życia są ciężkie. Wyrabiają je
sami i sprzedają między sobą lub na małych
kramikach na wiejskich lub miejskich bazarach. Jedzenie również nie jest wymyślne, ale
za to pożywne i zawsze gotowane w domach.
Stąd w sklepach spożywczych największy
popyt jest na herbatę i cukier, masło i mąkę,
mleko oraz mięso. No i oczywiście ryż. Ale
garnki, w których gotują to po prostu garnki;
mydło, którym się myją to mydło; a pasta do
www.swiatkonsumenta.pl
Kobiety mają swój narodowy, ludowy strój i ani kroju ani kolorów
nie zmieniają przez całe życie.
zębów i szczoteczka też nie są opatrzone żadnym znanym
znakiem firmowym. Wszystko, co kupowane, jest albo produkcji chińskiej, albo Tybetańczyk wyrabia to sam.
Prawa konsumenckie w Tybecie? Są one bardzo proste: jeżeli Tybetańczyk sprzedaje jakiś produkt, to wiadomo, że
będzie on na 100% najwyższej jakości i solidności. Tybetańczycy nie wiedzą, co to produkcja masowa, nie robią
byle więcej, nie kombinują, jak tu zrobić coś taniej, czyli
– jak oszukać. Produkują wiedząc, że sąsiad, który to kupi,
fot. Chris Webster
Tyle Lhasa. W innych miejscowościach są dobrze
zaopatrzone sklepy spożywcze i takie, gdzie można
dostać „szwarc, mydło i powidło”. Ale tylko podstawowe produkty. Wsie nie mają nawet tego. Handlarz
europejski tu nie powojuje. Po pierwsze mieszkańcy
Tybetu są pilnie strzeżeni przez Chiny. Nawet przed
wydarzeniami ostatnich tygodni trudno tu było wjechać obcokrajowcowi, a wyjazd dla tubylca graniczył
z cudem. Tym bardziej teraz – Tybet jest odcięty od
świata. Nie ma tu zachodnich pism, nie ma telewizji, w których reklamodawcy walczyliby o czas antenowy. Po drugie poziom zamożności mieszkańców
jest raczej niski. To też skutek polityki państwowej,
która nie pozwala im wykonywać innych prac, jak
te mało znaczące, a co za tym idzie mało płatne. Po
trzecie wreszcie, Tybetańczycy to lud bardzo wierzący, taki, który na modlitwie spędza sporą część dnia
fot. Lily Rosen
Lud uciemiężony
Lhasa jest usłana klasztorami pełnymi
łysych, uśmiechniętych mnichów
świat konsumenta | kwiecień 2008
11
aktualności
będzie później spędzał całe dni wysoko w górach,
przemierzał kilometry, zmagał się z klimatem
i pogodą. Dlatego ubrania, buty i torby ze skóry
i wełny jaka są nie do zdarcia. Meble są solidne
i ładne, gdyż kupuje się je tu na całe życie. Nie
zdarza się też na przykład zjełczałe masło, gdyż
„Kowalski” sprzedaje je sąsiadowi zza miedzy.
W razie nieuczciwości reakcja byłaby szybka
i gwałtowna (siła pięści zawsze przynosiła większą
ulgę niż długotrwałe zmagania prawników).
Inaczej ma się rzecz z produktami „made in China”
sprzedawanymi w chińskich sklepikach. Ich jakość
pozostawia wiele do życzenia i jest jakby wliczona
w cenę. Tak więc jeżeli zniesmaczony konsument
przyjedzie po dwóch dniach z urwanym „skórzanym” paskiem, to wszystko zależeć będzie od tego,
kto ma większą siłę głosu i więcej czasu. Długotrwała, donośna pyskówka może czasem skłonić
handlarza do zwrotu pieniędzy. Ale rzadko, gdyż
Złote jaki to symbol stolicy – Lhasy.
jest on zaprawiony w bojach od dawna. O takich luksusach
jak paragon, rachunek czy inny dowód sprzedaży można
zapomnieć.
Zakupy turystyczne
Zwierzę bardzo popularne w Tybecie to jak. Długowłosy,
gruboskóry, silny jak tur, wytrzymały jak głaz. Dostarcza
ludziom nie tylko swojej siły za życia, ale także surowców,
z których robi się między innymi odzież. Stosy zwierzęcych skór leżą w stolicy Tybetu wprost na ulicach. Ubrania,
torby, buty, pasy wyszywane koralami i kamieniami szlachetnymi stanowią nie lada gratkę dla kupujących.
Kobiety sprzedają srebrne ozdoby i naczynia wysadzane
niebieskimi i czerwonymi kamieniami półszlachetnymi,
a mężczyźni w podobnym tonie – broń. Ciekawe są wszelkiego rodzaju relikwie – oprócz buddyjskich różańców, młynki
modlitewne, mantra wydrukowana na kolorowym materiale
lub wyryta na kamiennych tabliczkach, instrumenty, na których mnisi grają w czasie odprawianych modłów,
białe szale z cieniusieńkiego materiału, które
według tradycji daje się przyjaciołom przed
rozstaniem – na szczęście.
Jak dostarcza ludziom nie tylko swojej siły za życia,
ale także surowców, z których robi się między innymi odzież.
12
świat konsumenta | kwiecień 2008
Kiedy już trafimy w ręce sklepikarza, trudno odejść bez kupienia czegokolwiek – tubylcy
są mistrzami sprzedaży,
a sprzedawać mają co.
Oprócz ubrań, butów
i ozdób, które wykonują na własne potrzeby,
a przy tym zarabiają,
gdy uda się to sprzedać turyście, robią
również wiele rzeczy
tylko dla przyjezdnych.
Na przykład kolorowe dywany, chodniki, nakrycia,
kapy, narzuty. Obok sklepów z tym towarem są ga-
Tradycyjny
młynek mod
www.swiatkonsumenta.pl
aktualności
lerie z obrazami – malowanymi na płótnach olejami i to nie
kiczowatymi jelonkami na rykowisku czy zachodami krwistoczerwonego słońca, ale autentycznie artystyczne portrety,
krajobrazy i scenki rodzajowe.
Tybetańczycy produkują wiedząc, że sąsiad,
który kupi ich towar, będzie później spędzał
całe dni wysoko w górach, przemierzał kilometry, zmagał się z klimatem i pogodą. Dlatego
tybetańskie wyroby są nie do zdarcia.
Klasztor Bencien
żołądka. Koneserzy mogą nabyć sprzedawane na wagę
jacze masło. Okropnie słone. Dla odważnych. Oraz
mleko – straszliwie tłuste. Też nie dla lękliwych.
Oczywiście można kupić i „normalne” jedzenie w jednym ze sklepów spożywczych, można zjeść „normalny” obiad w jednej z restauracji i zamiast wstrętnej
słonej tybetańskiej herbaty z mlekiem i tłuszczem,
pić dobrze sobie znany aromatyczny napar. Tyle że ta
obca kultura warta jest – jak każda – poznania, a poznać obcą kulturę najłatwiej... przez konsumpcję tego,
co tubylcom najbliższe.
(db)
fot. Lily Rosen
W Lhasie trzeba również kupować tubylcze jedzenie. Tybetańczycy żywią się prosto i to, co jedzą, można kupić za bezcen w jednym z licznych sklepików, a najlepiej od kramarza.
Owoce Europejczyka nie zaskoczą, ale mięso jacze, suszone,
gotowane, pieczone,
wędzone, pierożki
z warzywami w środku, specjalnie wędzony ser twardy jak
kamień i śmierdzący
jak najstraszliwszy
pleśniak szwajcarski spożywany pod
postacią długaśnych
patyków – to już
oryginalne dla
„białego”
Tybetańczycy to ludzie gór, a góry,
są szkołą przeżycia.
ozdobny
dlitewny.
www.swiatkonsumenta.pl
świat konsumenta | kwiecień 2008
13