Badanie opinii środowiska lekarzy i lekarzy
Transkrypt
Badanie opinii środowiska lekarzy i lekarzy
ROZMOWA O ZDROWIU: 09 2013 P I S M O I Z B L E K A R S K I C H 4 6 8 10 12 16 17 17 20 24 26 28 32 35 37 38 40 43 45 46 48 48 50 52 53 55 50 56 58 60 68 69 70 Czas odpoczynku i intensywnej pracy Schody legislacyjne Harujemy, nie odchodzimy Ratujemy i... co dalej? Legislacja w UE Przeszłość i teraźniejszość wciąż się przenikają Cenią autonomię i stabilizację Wolność czy samowola Gerostomatologia Stomatologia z głowy na nogi… Postępowanie w sprawie zawarcia tzw. kontraktów z NFZ – konkurs ofert (cz. 1.) Odeszła prof. Maria Wierzbicka Konflikt interesów i relacje z przemysłem Co by tu jeszcze spieprzyć, panowie? Finanse NFZ w 2012 r. Twoje miejsce w sieci Lekarz w pierwszym szeregu e-kontrrewolucji Australia – na garnuszku budżetu państwa ma się całkiem nieźle Wakacyjne rozważania nad losem Dyzia Powitanie jesieni Potrzebna jest dyskusja Ładnie osadzone ów odzienny cykl koncert Rozpoczyna się niec rzy e dotąd oblicze leka prezentujący nieznan ach „Tony Zdrowia”. W ram wspierających akcję ędzie się koncert tej akcji 5 września odb Dni h lskic ach Opo inauguracyjny w ram tym 29 września kolejny, Niepełnosprawnych, hodów Światowego obc razem w ramach ły obję a” „Gazeta Lekarsk Dnia Serca. NRL oraz nie. arze wyd to atem ron pat s. 32 lub na Więcej informacji na www.tonyzdrowia.pl. Upływa termin prowadzenia ewidencji oraz używania kas fiskalnych na starych zasadach – tego dnia kończy się okres przejściowy dla spełnienia wymagań zawartych w rozporządzeniu w sprawie kas rejestrujących, które weszło w życie 1 kwietnia 2013 r. Krajowy Duszpasterz Służby Zdrowia, ks. prof. dr Stanisław Warzeszak, zaprasza lekarzy i lekarzy dentystów oraz wszystkich pracowników służby zdrowia na„Pielgrzymkę do Fatimy”. W programie: Fatima i Lizbona, a w Hiszpanii Madryt, Awila, Salamanka, Sewilla, Kordoba i Toledo. Więcej informacji oraz zgłoszenia: OIL w Warszawie, [email protected], 22 542 83 30. „Uwaga, nadchodzi P1!” – bicz Boży na doktorów… Jak struna Poczta wyborcza Upływa termin nadsyłania prac na Ogólnopolski Konkurs Literacki„Historia zdrowia i choroby”. Regulamin konkursu znajduje się na stronie media.gazetalekarska.pl. Atrakcyjne nagrody! 3 Ryszard naczelny „GL” W okręgowych izbach lekarskich trwa podsumowanie tegorocznych wyborów w samorządzie lekarskim. Sprawozdania okręgowych komisji wyborczych najczęściej nie są jeszcze gotowe. W części rejonów odbędą się po wakacjach kolejne spotkania. Informację Krajowej Komisji Wyborczej przedstawimy Państwu w następnym numerze naszego pisma. Już teraz można jednak potwierdzić wstępną ocenę nowej formy głosowania, czyli wybory drogą korespondencyjną. Ocena ta jest jednoznacznie pozytywna. Oczywiście było to dla nas wszystkich nowe doświadczenie, wymagające innej organizacji i innego podejścia do problemu. Pora wyciągnąć wnioski i udoskonalić tę formę, bo nie sądzę, aby znalazły się osoby, które będą postulowały odejście od niej. O wyborach pisze Jarosław Wanecki w „Epikryzie”. Kończy się czas letnich urlopów, choć są pośród nas takie osoby, które celowo odkładają wypoczynek na wrzesień lub jeszcze później. Takie działanie ma kilka zalet. Wszędzie, nawet w miejscowościach obleganych w lipcu i sierpniu, jest dużo mniej ludzi, a ceny są niższe w kraju i poza jego granicami. Niekwestionowanym plusem takiego rozwiązania jest fakt, że udajemy się na urlop, kiedy wszyscy są... po urlopie. Bywają także inne motywacje. Pewien powszechnie znany kolega, nazwiska oczywiście nie mogę przytoczyć, preferuje urlopy zimą, z dwóch powodów. Po pierwsze – bardzo lubi jeździć na nartach, po drugie – bardzo lubi Warszawę w czasie letnich miesięcy, bo większość jej mieszkańców wyjeżdża. Dla nas, redakcji „Gazety Lekarskiej”, było to lato wyjątkowo pracowite. Tak się bowiem złożyło, że długo oczekiwane uruchomienie portalu internetowego naszego pisma będzie możliwe we wrześniu. Dla osób zaangażowanych w to przedsięwzięcie oznaczało to intensywną pracę od kilku miesięcy, aby jak najszybciej umożliwić koleżankom i kolegom korzystanie z nowej formy serwisu informacyjnego naszego pisma, a co ważniejsze, możliwość współtworzenia tego serwisu i dzielenia się uwagami oraz komentowania poczynań redakcji, kilka osób z naszego grona pracowało nad kształtem i funkcjonalnością portalu także w ciągu ostatnich tygodni. Portal i elektroniczna forma naszej gazety stwarzają zupełnie nowe możliwości przekazywania informacji oraz komunikowana się naszych Czytelników z nami oraz między sobą. Bolączką gazety od zawsze jest ograniczona ilość miejsca w papierowym jej wydaniu. Często słyszę pretensje, że nie zamieszczamy informacji o ważnym wydarzeniu lub ważnego głosu lekarza, przesłanego w liście do redakcji. Teraz to się zmienia. Większość istotnych informacji, łącznie z serwisem fotograficznym, ukazuje się następnego dnia po dotarciu do redakcji. Ważne jest to, aby naszą stronę odwiedzać, aby wyrobić sobie taki nawyk, żeby oprócz codziennie oglądanych portali informacyjnych, odwiedzić także nasz portal. Proszę się zatem nie dziwić, że portal oraz „Gazeta Lekarska Premium” goszczą na okładce tego numeru, poniżej oraz na str. 45. W imieniu redakcji obiecuję, że dołożymy starań, aby warto było odwiedzać tę stronę. Jednocześnie zapraszam do jej współtworzenia. JEST JUŻ KOLEJNE WYDANIE „GAZETY LEKARSKIEJ PREMIUM”. ZAPRASZAMY NA WWW.GAZETALEKARSKA.PL. 4 A K C J A I N F O R M A C Y J N A G E D E O N R I C H T E R - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Pierwszym legislacyjne Maciej Hamankiewicz Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Do kogo należy obowiązek wystawienia karty zgonu, jeżeli pacjent zmarł podczas interwencji zespołu ratownictwa medycznego, który nie miał w składzie lekarza, a nie ma lekarza leczącego chorego w ostatnim czasie? P rzepisy, które o tym mówią, mają ponad 50 lat. Nam, lekarzom, są znane i przez ostatnie lata godziliśmy się z nimi dość pokornie. Ale moim zdaniem należałoby już je znowelizować i dostosować do rzeczywistości. W praktyce, gdy zachodzą wątpliwości, jaki lekarz ma wystawić kartę zgonu, najczęściej robi to lekarz podstawowej opieki zdrowotnej. Jednakże lekarze POZ są zobowiązani do opieki medycznej nad zadeklarowanymi do nich pacjentami, natomiast stwierdzenie zgonu nie stanowi świadczenia zdrowotnego. Nie jest więc możliwe obciążanie NFZ kosztami stwierdzenia zgonu. Teoretycznie lekarz może więc wystawić kartę zgonu jedynie po godzinach pracy objętych umową z NFZ, ale w przypadku zatrudnienia w publicznych podmiotach leczniczych nie przysługuje mu za to wynagrodzenie. Jednoznacznych przepisów ustalających zasady, sposób i tryb finansowania wystawienia karty zgonu czy przeprowadzania badań pośmiertnych – nie ma. Nie ma także przepisów, według których mogłoby być ustalone wynagrodzenie lekarza za stwierdzenie zgonu i wystawienie karty zgonu. Dlatego też zwróciłem się do rządzących o ustalenie tych zasad. S Sytuacje, w których 6 ytuacje, w których nie finansuje się czynności wykonywanych przez lekarza, można by mnożyć. Przykładem kolejnym, w którym również zwróciłem się do polskich władz o analizę i działania legislacyjne, jest finansowanie badań lekarskich osób zatrzymanych przez policję. Według ustawy o policji, osobę zatrzymaną należy niezwłocznie poddać – w razie uzasadnionej potrzeby – badaniu lekarskiemu lub udzielić jej pierwszej pomocy medycznej. Lekarz po przeprowadzeniu badania osoby zatrzymanej stwierdza istnienie lub brak przeciwskazań medycznych do przebywania tej osoby w pomieszczeniach przeznaczonych dla osób zatrzymanych albo stwierdza konieczność skierowania tej osoby do podmiotu leczniczego. Może także stwierdzić wskazania do stosowania leków i ich dawkowanie. Przepisy ustawy nie określają wysokości wynagrodzenia należnego lekarzom, nie ma także podstaw prawnych do ustalenia tego w drodze rozporządzenia. Tymczasem to lekarze ponoszą odpowiedzialność m.in. karną, zawodową, dyscyplinarną za przeprowadzone badania i wydanie stosownego zaświadczenia. Ol- brzymia odpowiedzialność za wydane zaświadczenia spoczywa więc na lekarzach, co zresztą wydaje się sprawą oczywistą, jednakże oczywiste jest także, że powinni oni być wynagradzani odpowiednio do ponoszonej odpowiedzialności. W iele nadziei pokładam w wysyłanych pismach. Zdarzają się bowiem sytuacje, w których po żmudnym apelowaniu, powtarzaniu stanowisk, prowadzonej korespondencji proces legislacyjny rusza. Stało się tak w przypadku wynagradzania biegłych sądowych z zakresu medycyny. Wprowadzono dwie alternatywne metody obliczania wynagrodzenia biegłych z dziedziny medycyny: według stawki za godzinę pracy albo taryfy zryczałtowanej. Wybór sposobu obliczania wynagrodzenia pozostawiono biegłemu sądowemu. O te zmiany Naczelna Rada Lekarska postulowała od dawna. Sprawa była rozpatrywana przez Trybunał Konstytucyjny, gdzie zapadł wyrok dotyczący modyfikacji w zakresie odnoszącym się nie tylko do zmiany kwestii wynagrodzenia biegłego z dziedziny medycyny za sporządzenie opinii na podstawie akt sprawy, ale także w obszarze innych czynności biegłych sądowych. Zdaniem samorządu lekarskiego, racjonalne argumenty zawarte w wyroku Trybunału Konstytucyjnego przesądzały, że biegły z zakresu medycyny powinien być wynagradzany tak jak biegli innych specjalności. Zwróciłem się do Rzecznika Praw Obywatelskich z prośbą o zajęcie stanowiska i podjęcie działań zmierzające do uchylenia niezgodnego z Konstytucją rozporządzenia. Minister Sprawiedliwości rozporządzenie zmienił na korzyść lekarzy. P od koniec maja Naczelna Rada Lekarska zwróciła się z prośbą do premiera Donalda Tuska o spotkanie, które pomoże doprowadzić do przyspieszenia prac nad skutecznymi działaniami naprawczymi systemu ochrony zdrowia. W czerwcu ponowiliśmy tę prośbę. W lipcu otrzymaliśmy odpowiedź, że szef Kancelarii Premiera, Jacek Cichocki, zwrócił się do ministra zdrowia, Bartosza Arłukowicza, z prośbą o spotkanie ministra z przedstawicielami Naczelnej Rady Lekarskiej oraz poinformowanie o podjętych działaniach. Informuję Was, Koleżanki i Koledzy, że w momencie zamykania tego numeru „Gazety Lekarskiej” nadal czekamy na spotkanie. FOTO: Milena Kruszewska Skrining Z dezaprobatą ze strony Prezydium NRL spotkał się sposób pracy Ministerstwa Zdrowia narzucony przy projektach rozporządzeń w sprawie świadczeń gwarantowanych. Jak zaznaczyło Prezydium w swoim stanowisku, z podobnym, pośpiesznym sposobem przyjmowania „odnawianych” obecnie rozporządzeń polski system ochrony zdrowia miał do czynienia po raz pierwszy w roku 2009, kiedy to doszło do sprzecznego z ustawą z 27 sierpnia 2004 r. o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, praktycznie bezrefleksyjnego przyjęcia „koszyka” gwarantowanych świadczeń zdrowotnych zawartego wcześniej w zarządzeniach NFZ. Przysłane w lipcu projekty dotyczyły zakresów: opieki psychiatrycznej i leczenia uzależnień; rehabilitacji leczniczej; leczenia szpitalnego; ambulatoryjnej opieki specjalistycznej; opieki paliatywnej i hospicyjnej; świadczeń pielęgnacyjnych i opiekuńczych w ramach opieki długoterminowej; programów zdrowotnych; leczenia stomatologicznego. Prezydium NRL zwróciło się do Prezesa NFZ z apelem o podjęcie prac nad nowym projektem ogólnych warunków umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej. Obecnie obowiązujące warunki przewidują w treści §31 możliwość nałożenia na świadczeniodawcę kary umownej w wysokości kwoty nienależnej refundacji za wystawienie recepty osobie nieuprawnionej lub w przypadku nieuzasadnionym. Zdaniem Prezydium takie postanowienie jest dalece nieprecyzyjne i może być różnie interpretowane, co nie powinno mieć miejsca w przypadku przepisów przewidujących możliwość nakładania kar, także kar umownych. „Przepis §31 OWU nie wskazuje bowiem, w jakich sytuacjach wystawienie recepty na lek refundowany jest nieuzasadnione, nie wskazuje tym samym jednoznacznie, w jakiej sytuacji na świadczeniodawcę może zostać nałożona kara. Nieprecyzyjne określenie „wystawienie recepty w przypadku nieuzasadnionym” zawarte w treści §31 OWU podlega w toku prowadzonych kontroli wykładni kontrolerów Funduszu, a przesłanki, jakimi kierują się kontrolerzy przy tej wykładni, nie są znane świadcze- niodawcom i co więcej, nie znajdują bezpośredniego oparcia w lakonicznym sformułowaniu przepisu” – czytamy w apelu Prezydium NRL. Uwagi dotyczące sankcji nakładanych na świadczeniodawców za nieprawidłowości dotyczące ordynacji lekarskiej były już wielokrotnie zgłaszane przez samorząd lekarski, m.in. w apelach Prezydium NRL ze stycznia i czerwca 2012 r. 25 lipca w siedzibie Naczelnej Izby Lekarskiej odbyła się konferencja prasowa pt. „Kodeks Etyki Lekarskiej: podstawy i cele”. Przedstawienie zapisów KEL dziennikarzom było odpowiedzią na publiczną dyskusję na temat Kodeksu Etyki Lekarskiej, którego zmiana – wg niektórych opinii – ma uleczyć polską służbę zdrowia. Naczelna Rada Lekarska stanowczo podkreśla, że etyka nie jest lekarstwem na choroby systemu ochrony zdrowia, a dyskusja o zmianach w KEL, także w wyniku inicjatyw Ministerstwa Zdrowia, jest tematem zastępczym. „NFZ niezasadnie domaga się od lekarzy zwrotu należności wynikających z wystawienia recept refundowanych bez zawarcia umowy upoważniającej z NFZ” – takie stanowisko podtrzymała Naczelna Rada Lekarska w toczącej się od miesięcy korespondencji z Narodowym Funduszem Zdrowia. Stanowisko Funduszu opiera się na założeniu, że przy żądaniu zwrotu refundacji bez znaczenia jest fakt, czy lek refundowany trafił do osoby uprawnionej, podstawą do nałożenia obowiązku zwrotu refundacji jest samo wystawienie recepty w sytuacji, gdy lekarz nie zawarł umowy z NFZ. W ocenie samorządu lekarskiego oderwanie kwestii zwrotu refundacji leku od uprawnień pacjenta jest nie do zaakceptowania. Już w grudniu 2012 r. prezes NRL zaznaczał w liście do prezesa NFZ, że jeżeli pacjent uprawniony do świadczeń refundowanych otrzyma lek refundowany zgodnie z przysługującym mu poziomem refundacji, to taka sytuacja nie może być postrzegana jako działanie generujące szkodę po stronie NFZ. W sierpniu br. odbyły się pierwsze sześciodniowe bezpłatne szkolenia pod hasłem „Przychodzi baba do lekarza… i co jej powiesz?”, organizowane przez NIL we współpracy z Ministerstwem Zdrowia. To projekt współfinansowany przez Unię Europejską w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego. Uczestniczyć w nim mogą lekarze do 35. r.ż., będący w trakcie stażu lub specjalizacji. Projekt potrwa do czerwca 2015 r. i obejmie dwa tysiące młodych lekarzy z całej Polski. Podczas sześciodniowego bloku szkoleniowego poruszane są m.in. zagadnienia porozumiewania się z pacjentem, sposobów przekazywania trudnych informacji, wspierania pacjentów i ich rodzin, radzenia sobie z agresją, stresem czy wypaleniem zawodowym. Omawiana jest także tematyka funkcjonowania systemu ochrony zdrowia, w tym zagadnienia odpowiedzialności zawodowej lekarzy, zasady wystawiania recept na leki refundowane oraz rozliczeń świadczeń z NFZ, marketing usług lekarskich, a także zadania samorządu zawodowego. Szkolenie organizowane jest przez trzy podmioty wyłonione w drodze konkursu: 1. Centrum Edukacyjne FUTURE Alicja Gałązka, Tarnowskie Góry – tel. 32 285 63 68; 2. Konfides Błażej Bylica, Bielsko-Biała – tel. 724 533 555; 3. IBCP Coaching i Szkolenia Katarzyna Dziedzianowicz, Toruń – tel. 609 321 431. Młodzi lekarze mogą rejestrować się poprzez stronę www.mlodylekarz.org. Pierwsze szkolenia odbyły się w Wiśle. We wrześniu odbędą się kolejne: w Szczyrku (9-14 września), Bydgoszczy (16-21 września), Ostańcu Świętokrzyskim, Szczyrku, Olsztynie (23-28 września). Założenia projektu przedstawiono także dziennikarzom podczas konferencji prasowej, która odbyła się 8 sierpnia w siedzibie Naczelnej Izby Lekarskiej. W konferencji wziął udział wiceminister zdrowia, Igor Radziewicz-Winnicki. Zapewnił on, że do wszystkich wojewodów zostanie wysłane pismo z prośbą o zachęcenie jednostek, w których lekarze odbywają staże oraz specjalizacje, by umożliwiły one lekarzom udziału w szkoleniach przeprowadzanych w ramach tego projektu. Obserwacje Harujemy, nie odchodzimy Na początku lipca gruchnęła wieść, że słowaccy lekarze, w efekcie przeprowadzonej w 2011 r. akcji „Dziękujemy, odchodzimy”, doczekali się wynagrodzeń w wysokości trzech średnich krajowych z tzw. gołego etatu. Badurek Diabetolog, wiceprezes KPOIL w Toruniu, publicysta „Pulsu Medycyny” 10 J ako że przeciętna płaca na Słowacji sięga 800 euro, daje to 2400 euro miesięcznie. Przyzwoicie, jak na kraj z kręgu dawnych demoludów, w którym koszty życia są bardzo zbliżone do tych w Polsce. Dokładniejsze rozpoznanie, postawione dzięki wnikliwości OZZL, wykazało, że rzeczywistość jest nieco mniej różowa. Wspomniane trzy średnie, czyli główny postulat stawiany przez tamtejszych związkowców w sporze z rządem, to wynagrodzenie z dyżurami. Podstawowa pensja słowackiego specjalisty, zatrudnionego w publicznej opiece zdrowotnej, wynosi obecnie 1,9 średniej krajowej, dla niespecjalisty mnożnik ten równa się 1,2. W przyszłym roku wspomniany współczynnik dla specjalisty ma wynieść 2,1, a od początku 2015 r. – 2,3. Gdyby zaoferowano nam warunki takie jak na Słowacji, podstawowe wynagrodzenie specjalisty równałoby się 7100 zł. Dla zdecydowanej większości etatowców są to pieniądze nieosiągalne. Z kolei na kontraktowcach taka kwota może nie robić wielkiego wrażenia. Weźmy jednak pod uwagę, że lekarskie kontrakty to nie czary-mary, tylko przekazanie do dyspozycji zatrudnionego tego, co pracodawca na niego przeznaczał. Uwzględniając z reguły okrojony wymiar kontraktowego „etatu”, brak wynagrodzenia za urlop i szkolenia oraz opłacanie najniższych z możliwych składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne, można łatwo się przekonać, że oprócz magii większych liczb nie ma tu żadnej innej. Dlatego polskiemu specjaliście znacznie bliżej pod względem płacowym do słowackiego lekarza bez specjalizacji niż specjalisty. Mam oczywiście na myśli pracę w wymiarze etatu, bo zarobić i urobić się po pachy, nie wychodząc ze szpitala, przychodni tudzież karetki, to nie nadzwyczajne dobrodziejstwo, a woda na młyn rządowo-dziennikarskiej propagandy bardzo chętnie pokazującej, ile te doktory zarabiają, rzecz jasna, bez podawania takich „drobiazgów” jak liczba godzin pracy oraz forma zatrudnienia. Podczas gdy lekarzom na Słowacji, ale i w Czechach, gdzie akcję masowych wypowiedzeń przeprowadzono wcześniej, wiedzie się coraz lepiej, u nas tu i ówdzie słychać o obniżaniu stawek. Dzieje się tak przede wszystkim w szpitalach coraz mocniej odczuwających skutki niedostatecznego finansowania oraz ustawy o działalności leczniczej, wymuszającej bilansowanie się za wszelką cenę. Zmniejszyć wynagrodze- nia kontraktowcom jest dużo łatwiej niż zatrudnionym na umowie o pracę, choć także i oni otrzymują „propozycje nie do odrzucenia”. Takich działań z pewnością przybędzie. NFZ przedstawił plan finansowy na przyszły rok. W założeniach środków na świadczenia zdrowotne ma być tyle co w bieżącym, chudym roku. Najprawdopodobniej będzie ich mniej. Wskutek rosnącego bezrobocia spadają wpływy ze składki zdrowotnej. W pierwszym półroczu było to prawie pół miliarda mniej niż zakładano. Wszystko wskazuje na to, że w 2014 r. ta niekorzystna tendencja się utrzyma. A że koszty działalności leczniczej rosną, dziura finansowa znacznie się powiększy i dyrektorzy będą ciąć po kieszeniach. Komu szczęśliwie nic nie obetną, ten i tak będzie miał realnie mniej, bo wzrosną składki na ZUS, jak i ceny. Przed deprecjacją wynagrodzeń zabezpieczyłoby od dawna postulowane przez samorząd i OZZL powiązanie lekarskich płac ze średnią krajową. Gdyby rządził rynek, takie rozwiązanie byłoby niedorzecznością. Ale u nas rządzi NFZ i nie ma merytorycznego uzasadnienia, by ukrywać, jaką część w z góry narzuconej cenie świadczenia stanowią koszty pracy. Tym bardziej, że mówimy o pieniądzach publicznych, których wydatkowanie powinno podlegać szczególnemu nadzorowi. To, że płatnik nie gra w otwarte karty, wynika nie tylko z jego lenistwa. Z oczywistych powodów tak jest wygodniej dla zarządzających systemem i poszczególnymi placówkami. Równie oczywiste, że nikt z decydentów nie zmieni panującego od dziesięcioleci status quo „po dobroci”. OZZL proponuje, by wzorem południowych sąsiadów, zorganizować akcję składania przez lekarzy grupowych wypowiedzeń. Pomysł można oceniać pod różnymi względami, ale historia nie pozostawia złudzeń – innej drogi do celu nie ma. Tylko czy, tak jak w Czechach i na Słowacji, uda się u nas skłonić do udziału w akcji 25-30 proc. szpitalnych lekarzy? Będzie to trudne, bo jesteśmy środowiskiem dużo bardziej podzielonym niż czeskie i słowackie, stan finansów państwa jest niepokojący, a kryzys dopiero nabiera rozpędu. Na koniec szczypta marzycielskiej teorii. Gdyby tak większość z nas w jednym czasie postanowiła ograniczyć swoją aktywność zawodową do pojedynczego etatu, względnie jednego miejsca pracy, system by tego nie wytrzymał. Bo on istnieje tylko dlatego, że harujemy i nie odchodzimy. Temat Ratujemy i... co dalej? Lidia Sulikowska interwencyj- 12 Nie da się zaprzeczyć, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat w systemie opieki zdrowotnej zaszło wiele pozytywnych zmian, zbyt często jednak można odnieść wrażenie, że działania są za bardzo skoncentrowane na ratowaniu życia, a prawie zupełnie zapomina się o profilaktyce, a także właściwej opiece poszpitalnej. J ednym z najbardziej wdzięcznych przykładów obrazujących taki stan rzeczy jest dziedzina kardiologii. W Polsce działa prawie 260 oddziałów kardiologicznych. Mamy ponad 150 ośrodków kardiologii interwencyjnej, z czego większość pełni 24-godzinny dyżur hemodynamiczny, jesteśmy więc w czołówce krajów europejskich w zakresie dostępności inwazyjnego leczenia ostrych zespołów wieńcowych. Liczba wykonywanych koronarografii z roku na rok wzrasta, podobnie jest w przypadku zabiegów angioplastyki wieńcowej (PCI), implantacji/wymiany stymulatorów serca i zabiegów ablacji. Śmiertelność wewnątrzszpitalna w zawale serca zmniejszyła się do < 5 proc*. Wydawałoby się, że jest świetnie, nie wszystko jednak działa tak, jak potrzeba. – Dalsze zwiększenie skuteczności w zakresie leczenia szpitalnego uzależnione jest od dostępu ośrodków kardiologicznych do nowoczesnych technologii i innowacyjnych leków. Niestety w ostatnich latach żaden innowacyjny lek kardiologiczny nie znalazł się na liście leków refundowanych – żali się prof. Grzegorz Opolski, konsultant krajowy w dziedzinie kardiologii. – NFZ powinien najbardziej doceniać te placówki, które gwarantują kompleksowość świadczonych usług – dodaje z kolei prof. Janina Stępińska, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. modelu rehabilitacji i prewencji wtórnej chorób sercowo-naczyniowych z uwzględnieniem zasad współpracy z lekarzem rodzinnym. Mam nadzieję, że zostanie on dobrze przejęty przez NFZ – informuje prof. Grzegorz Opolski. Dodatkowo zaledwie 18 proc. przypadków OZW i pacjentów po operacjach kardiochirurgicznych korzysta z rehabilitacji kardiologicznej**. Dlaczego tak się dzieje? – Niestety w naszym kraju nie ma spójnego systemu organizacji i realizacji kompleksowej rehabilitacji kardiologicznej. W konsekwencji wysoce niezadowalający i regionalnie zróżnicowany jest dostęp do tej procedury – ocenia prof. Opolski. Pojawiło się co prawda światełko w tunelu, bowiem 24 lipca br. prezes NFZ Agnieszka Pachciarz przedstawiła sejmowej komisji zdrowia projekt planu finansowego Narodowego Funduszu Zdrowia na 2014 r., w którym jednym z priorytetów znalazło się zwiększenie dostępności do rehabilitacji kardiologicznej. – Nie wolno jednak zapominać, że część pacjentów nie chce z rehabilitacji korzystać i tu rola lekarzy, aby przekonać chorych, że warto. Wiadomo, jak ważna jest rehabilitacja po przebytym zawale. Im lepiej zadbamy o pacjenta, który miał OZW, tym mniejsze ryzyko, że trafi do szpitala z kolejnym zawałem serca – zwraca uwagę prof. Janina Stępińska. Nie tylko OZW Bez opieki Na tym jednak nie koniec. Kardiologia to nie są przecież wyłącznie interwencje ratujące życie. Obecnie jednak jest tak, że zapominamy o profilaktyce, pierwotnej i wtórnej, oraz leczeniu poszpitalnym, przez co wysiłek kardiologów interwencyjnych i kardiochirurgów przepada. – Poprawy wymaga opieka ambulatoryjna, zwłaszcza nad chorym po zawale serca i z niewydolnością serca. Należałoby usprawnić postępowanie przedszpitalne w grupie chorych z podejrzeniem ostrego zespołu wieńcowego. Konieczne jest rozszerzenie katalogu świadczeń ambulatoryjnych o kompleksową opiekę nad pacjentem z niewydolnością serca. Musi też nastąpić poprawa dostępności do nowoczesnej diagnostyki obrazowej i telekardiologii. Trzeba też opracować czytelne zasady współpracy pomiędzy kardiologiem sprawującym opiekę ambulatoryjną a lekarzem wypisującym pacjenta z oddziału kardiologicznego i lekarzem rodzinnym. Szansą na rozwiązanie powyższych problemów jest dokument opracowywany przez zespół ekspertów Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego dotyczący optymalnego A jak wygląda dostępność do kardiologa? W Polsce mamy ponad 2,4 tys. kardiologów, więc na 1 mln mieszkańców przypada średnio ok. 63 specjalistów. Kolejne 1,5 tys. lekarzy robi specjalizację z tej dziedziny medycyny. Wygląda to nieźle, zwłaszcza że zalecenia UE mówią o 80 kardiologach na 1 mln mieszkańców. Tymczasem, jak wynika z danych Fundacji Watch Health Care***, na wizytę u kardiologa trzeba czekać średnio 3,2 miesiąca, choć z pewnością dostęp jest różny, w zależności od regionu. Na wykonanie samego EKG metodą Holtera czas oczekiwania wynosi 1,5 miesiąca, nieco dłużej trzeba poczekać na echokardiografię przezklatkową dopplerowską. Za to najbliższe badanie elektrofizjologiczne serca będzie możliwe za ponad 11 miesięcy. – Chodzi nie tylko o liczbę kardiologów, ale o organizację opieki ambulatoryjnej i jej opłacalność. Środki obecnie przeznaczane przez NFZ na opiekę ambulatoryjną i rehabilitację kardiologiczną są niewystarczające – przyznaje prof. Opolski. Wagę profilaktyki chorób układu sercowo-naczyniowego podkreślano podczas dorocznego spotkania Krajowego Zespołu Nadzoru Specjalistycznego w dziedzinie kardiologii, które odbyło się w czerwcu br. Mówiono wówczas także, że konieczne jest podniesienie rangi opieki nad pacjentem z niewydolnością serca oraz ułatwienie dostępu do nowoczesnej diagnostyki obrazowej. Postulowano też o wprowadzenie systemu zadaniowego opieki ambulatoryjnej w odniesieniu do pacjentów po OZW i z niewydolnością serca. Podkreślano ponadto, że nakłady finansowe na kardiologię powinny być zwiększone tak, aby stały się współmierne do skali występowania chorób układu krążenia w Polsce, które – przypomnijmy – są ciągle najczęstszą przyczyną zgonów w naszym kraju. Co po udarze? Wielu podobnych problemów co w kardiologii, choć nie dosłownie, można się doszukiwać także w neurologii. – Nareszcie rozwijana jest sieć oddziałów udarowych, dzięki czemu pomoc pacjentowi w ostrej fazie udaru może nadejść naprawdę szybko. Oczywiście pozostało nam jeszcze wiele do zrobienia, głównie w kwestii ich organizacji. Nie wszystkie oddziały udarowe wykonują trombolizę, a przecież wielu pacjentom można w ten sposób skutecznie pomóc. Co prawda liczba wykonywanych tromboliz powoli wzrasta, ale wciąż jest ich o wiele za mało (kilka proc. w skali kraju). Myślę, że NFZ powinien to wziąć pod uwagę przy ustalaniu wymogów dla tych oddziałów – uważa prof. Andrzej Głąbiński, kierownik Kliniki Neurologii i Epileptologii z Oddziałem Udarowym Uniwersytetu Medycznego w Ło- dzi, a także konsultant woj. łódzkiego w dziedzinie neurologii. Jednak to nie jedyny problem. Podobnie jak w przypadku pacjentów kardiologicznych, wyjątkowo wadliwie funkcjonuje opieka poszpitalna chorych z problemami neurologicznymi. Dane Barometru Fundacji WHC mówią same za siebie – czas oczekiwania na otrzymanie świadczenia rehabilitacyjnego po udarze wydłuża się do niemal czterech miesięcy, nieco krócej trzeba poczekać na pobyt w ośrodku rehabilitacji dziennej. – Pacjent wypisany z oddziału udarowego powinien w ciągu dwóch tygodni znaleźć się na oddziale rehabilitacyjnym. To jednak tylko teoria, w praktyce trwa to o wiele dłużej, zdarza się też, że chory w ogóle nie otrzyma rehabilitacji. W Łodzi odnotowuje się około 3 tys. udarów rocznie. Mamy pięć dużych oddziałów neurologicznych, a tylko dwa nieduże oddziały rehabilitacji neurologicznej. Tak nie powinno być, bo pierwsze tygodnie po udarze są kluczowe dla pacjenta – alarmuje prof. Głąbiński. Może więc chociaż opieka neurologiczna w lecznictwie otwartym wygląda bardziej optymistycznie? Okazuje się, że niespecjalnie. – Kolejki do neurologa i na wykonanie badań diagnostycznych są zbyt długie. Z drugiej strony ciągle za niska jest świadomość pacjentów dotycząca zachowania, gdy przydarza się udar. O ile doskonale wiemy, co robić, gdy mamy ostry ból w klatce piersiowej, o tyle nadchodzący udar jest nam o wiele trudniej rozpoznać. Nad tym musimy wspólnie pracować – podsumowuje konsultant woj. łódzkiego w dziedzinie neurologii. Problem z diabetykami Przykładem dziedziny, w której z kolei przede wszystkim profilaktyka schodzi na daleki plan, jest diabetologia. W lipcu o kondycji opieki diabetologicznej w Polsce rozmawiano nawet na senackiej komisji zdrowia. Zebrani wówczas eksperci zwracali uwagę na brak profilaktyki i edukacji pacjentów w temacie cukrzycy. Mówili także, że pacjenci mają ograniczony dostęp do diabetologów i nowoczesnych leków. Swoje uwagi kierowali do obecnego na sali wiceministra zdrowia, którego zdaniem polska diabetologia jest w resorcie doceniana. – Co pięć sekund na świecie diagnozuje się nowy przypadek cukrzycy, a co dziesięć sekund ktoś umiera z powodu tej choroby. To epidemia, która dotyka także nasz kraj – alarmowała Małgorzata Handzlik, posłanka do Parlamentu Europejskiego. Jej zdaniem, o ile większość krajów UE podjęła walkę z cukrzycą, to u nas ciągle jest wiele do zrobienia. Relacjonowała także, że w Parlamencie Europejskim przyrównuje się nasz kraj do „dinozaura” Europy, jeśli chodzi o walkę z cukrzycą, a tylko Litwa i Łotwa przeznaczają mniej pieniędzy na walkę z tą chorobą. Posłanka zwróciła także uwagę, że na 29 badanych państw nasz kraj zajął dopiero 25. miejsce w pierwszym europejskim rankingu konsumenckim badającym opiekę i leczenie chorych na cukrzycę – Euro Consumer Diabetes Index. Podkreślała dodatkowo, że brakuje ustawy o cukrzycy, a MZ do tej pory nie wystosowało żadnego stanowiska w tej sprawie. Przypomnijmy, że w marcu ub.r. Parlament Europejski przyjął rezolucję, która wzywa kraje członkowskie do podejmowania działań dotyczących walki z epidemią cukrzycy. Na spotkaniu w Senacie był także obecny prof. Leszek Czupryniak, prezes Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego, który m.in. zwrócił uwagę, że w naszym kraju zdiagnozowano około 2 mln osób z cukrzycą, a wiele osób ciągle nie wie, że cierpi na tę chorobę. Jego zdaniem Polska nie jest Listy do redakcji * Dane: Grzegorz Opolski, konsultant krajowy w dziedzinie kardiologii, na podstawie raportów konsultantów wojewódzkich. ** M. Gałaszek, Aktualny stan rehabilitacji kardiologicznej w Polsce 2012. *** Fundacja Watch Health Care opracowuje i co kilka miesięcy uaktualnia raport dotyczący dostępu do gwarantowanych świadczeń zdrowotnych, cytowane dane obrazują okres II/III 2013 r. W sprawie „open access” Zwracam się do„GAZETY LEKARSKIEJ” z prośbą o podniesienie problemu dostępu lekarzy praktyków i naukowców do literatury medycznej, w związku ze zlikwidowaniem bezpłatnego „open access” w PUBMED i innych stronach informacyjnych internetowych. Nie zauważyliśmy jakiejkolwiek reakcji ze strony Władz Państwowych na sytuację, w której praktycznie skończyło się samokształcenie lekarzy w Polsce – zarówno tych z uniwersytetów i instytutów, jak i przede wszystkim lekarzy praktyków. Sprawa jest alarmująca i wymaga analizy i decyzji na najwyższym szczeblu władzy. Medycy z instytucji akademickich mają dostęp do literatury jedynie taki, na ile stać finansowo instytut czy uniwersytet medyczny. Dostęp ten jest coraz bardziej ograniczony ze względu na opłaty. Cokolwiek opublikujemy w czasopismach listy filadelfijskiej, nie jest dostępne dla lekarzy nieakademickich. Ci ostatni muszą płacić ok. 100 zł za dostęp do jednego artykułu. W związku z tym liczba naszych cytowań drastycznie maleje. Zaczynamy publikować i czytać tylko we własnym gronie naukowym. Nasze prace nie mogą być czytane i wykorzystywane nie 14 przygotowana na walkę z epidemią cukrzycy, a podejmowane są tylko działania pozorowane. Dodał, że finansowanie świadczeń diabetologicznych jest zbyt niskie, a działania edukacyjne nie są w ogóle finansowane. Brakuje też refundacji nowoczesnych leków, a przecież to one poprawiają jakość życia pacjentów. – Ministerstwo Zdrowia nie chce się spotykać ze środowiskiem diabetologów i podjąć dyskusji dotyczących opieki diabetologicznej – mówił prof. Czupryniak. Z kolei prof. Krzysztof Strojek, konsultant krajowy w dziedzinie diabetologii, zwracał uwagę na utrudniony dostęp pacjentów do specjalistów. – Mamy zbyt mało diabetologów, obecnie jest ich około 860, a powinno być 1500. Rocznie przybywa 60-80 nowych specjalistów. Wśród obecnie praktykujących diabetologów aż 40 proc. stanowią lekarze w starszym wieku, więc deficyt będzie się pogłębiał – wyjaśniał. Obecny na spotkaniu Igor Radziewicz-Winnicki, wiceminister zdrowia, podkreślał natomiast, że na przestrzeni kilkunastu ostatnich lat nastąpiła znaczna poprawa opieki diabetologicznej m.in. dlatego, że kiedyś połowa cukrzyków była nieświadoma swojej choroby, teraz około jednej czwartej przypadków cukrzycy pozostaje nierozpoznana. Odniósł się też do zarzutu, że na liście leków refundowanych brakuje nowoczesnych leków przeciwcukrzycowych, twierdząc, że nowe technologie lekowe nie powodują opóźnienia wystąpienia choroby, nie przedłużają życia cukrzyków, a jedynie mają niewielki wpływ na jakość życia. Przyznał natomiast, że jest problem z wczesnym wykrywaniem przypadków cukrzycy. tylko w Polsce, ale i w biedniejszych krajach Unii, Azji, Południowej Ameryki itd. Otrzymuję prośby o odbitki na papierze z Belgii, Hiszpanii, Grecji itd. Medycyna nie ma granic. Firmy wydawnicze te granice tworzą. Ma to wpływ na sens naszych badań. Wyniki badań naukowych w medycynie nie są własnością intelektualną badacza, a są dobrem społecznym wytworzonym przez niego z pieniędzy podatników. W medycynie nie ma patentów. Byłyby one niemoralne. Nie ma też tantiem. Powstaje pilne pytanie. Co zrobić, by wyniki badań naukowych były dostępne dla lekarza, a pośrednio chorego? Z poważaniem, prof. dr hab. med. Waldemar L. Olszewski, Instytut Medycyny Doświadczalnej i Klinicznej PAN w Warszawie Apel prof. Waldemara Olszewskiego „Przywróćmy lekarzom wolny dostęp do naukowej literatury medycznej – rola Ministerstwa Zdrowia, nauki i uniwersytetów oraz instytutów medycznych” znajduje się w „Gazecie Lekarskiej Premium” oraz w Aktualnościach na www.gazetalekarska.pl. Nasi w Europie Legislacja w UE Anna Lella Prezydent elekt Europejskiej Regionalnej Organizacji Dentystycznej Od kiedy Polska stała się członkiem Unii Europejskiej, przyzwyczajamy się, że coraz więcej spraw jest regulowanych aktami prawnymi przyjmowanymi na poziomie unijnym. W przypadku dyrektyw przepisy te są następnie wdrażane do prawa krajowego, a w przypadku rozporządzeń obowiązują bezpośrednio. Europejskie organizacje lekarsko-dentystyczne i lekarskie śledzą postęp tych prac, wyrażają opinie i formułują uwagi, kontaktują się z przedstawicielami rządów, posłami do Parlamentu Europejskiego, służbami Komisji Europejskiej. Naczelna Izba Lekarska aktywnie działa w tym zakresie, przedstawiając Radzie Ministrów oraz polskim posłom do PE postulaty i propozycje dotyczące ww. projektów. Zdecydowana większość uwag jest zbieżna ze stanowiskiem organizacji europejskich, opierających się na opiniach lekarzy i lekarzy dentystów w całej UE. Podnosi to ich znaczenie i powoduje, że są w większym stopniu zauważalne i brane pod uwagę. Przykładowo można wskazać, że odnośnie kwalifikacji zawodowych NIL poparła ułatwienia w procedurze uznawania kwalifikacji (tzw. europejska legitymacja zawodowa), postulowała bardziej precyzyjne określenie, jakie orzeczenia o charakterze dyscyplinarnym mają być objęte obowiązkiem tzw. mechanizmu ostrzegawczego, i wskazywała, że należy określić bardziej racjonalne terminy na przekazywanie takich ostrzeżeń organom w innych państwach. Co do wyrobów medycznych NIL przedstawiła uwagi odnoszące się m.in. do definicji wyrobów do implantacji, karty implantu, tzw. unikalnego systemu identyfikacji wyrobu, zasad klasyfikacji wyrobów zawierających nanomateriały. Są to zagadnienia, które mogą mieć znaczący wpływ na udzielanie świadczeń stomatologicznych, wpływają one bezpośrednio na praktykę naszych gabinetów. Odnośnie danych osobowych NIL wielokrotnie podkreślała, że regulacja będzie wpływać na funkcjonowanie systemów ochrony zdrowia. Istotne jest więc właściwe określenie kwestii związanych z definicją zgody w kontekście udzielania świadczeń zdrowotnych czy tzw. prawa do bycia zapomnianym i do usunięcia danych w zakresie dokumentacji medycznej. W zakresie badań klinicznych produktów leczniczych samorząd wskazał potrzebę zapewnienia większego udziału komisji bioetycznych w procedurze wydawania pozwoleń na prowadzenie badań, wzmocnienia ochrony uczestników badań oraz roli lekarzy w procedurze wydawania pozwoleń i w prowadzeniu badań. Warto także wspomnieć o pracach nad nowelizacją dyrektywy w sprawie wyrobów tytoniowych. Samorząd lekarski wypowiedział się w tym zakresie, popierając zaproponowane przez Komisję Europejską zaostrzenie regulacji prawnych w zakresie produkcji i sprzedaży wyrobów tytoniowych i postulując ich pełne poparcie przez polski rząd i posłów. Pełne wersje pism i dokumentów są dostępne na stronie internetowej oraz w biurze NIL. FOTO: Archiwum Rozmowa o zdrowiu Z prof. Damianem Kuszem, kierownikiem Katedry i Kliniki Ortopedii i Traumatologii Narządu Ruchu Wydziału Lekarskiego w Katowicach Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, prezesem Polskiego Towarzystwa Ortopedycznego i Traumatologicznego, rozmawia Lucyna Krysiak. 17 Polska ortopedia i traumatologia obchodzi w tym roku 100 lat istnienia. Do jakich refleksji skłania taki jubileusz? Na początku minionego stulecia wszystko, co wiązało się z leczeniem przy użyciu skalpela, było chirurgią w ogólnym znaczeniu tego słowa. Dopiero z niej wyłoniły się poszczególne specjalności. Ortopedia i traumatologia także. Operacje narządu ruchu wymagały nowego podejścia do stosowania znanych wówczas technik operacyjnych i innego instrumentarium chirurgicznego. Tkanka kostna wbrew pozorom jest bardzo wrażliwa, podatna na zakażenia, dlatego od początku rozumiano, że kluczową sprawą w operacjach kości i stawów jest nie tylko pomysłowość, ale też aseptyka. Nawet obecnie, przy możliwościach korzystania z antybiotyków o szerokim spektrum działania, zakażenie wprowadzone do kości trudno się leczy. Stąd tak dużą wagę przywiązuje się do profilaktyki. Rozumiano też, że ortopedia to nie tylko operacje, ale protezowanie i rehabilitacja, bez których nie ma powrotu do sprawności. Obecną pozycję dziedzina ta zawdzięcza więc tamtym pionierskim odkryciom, badaniom i badaczom. Na co dzień nie myśli się o tym. Ten jubileusz przypomina jednak, jaką drogę przeszła polska ortopedia, zanim znalazła się w obecnym miejscu. Ta przeszłość z teraźniejszością wciąż się przenikają. Na przełomie XIX i XX w. w Polsce było kilka znaczących centrów chirurgii, z których wyrosły ośrodki ortopedyczne. Jednym z nich był Lwów z Wydziałem Lekarskim Uniwersytetu im. Jana Kazimierza, skąd wywodzili się Ludwik Rydygier, Cezary Schramm czy Adam Gruca. To w ich umysłach zrodziło się rozumienie konieczności oddzielenia chirurgii narządu ruchu od innych dyscyplin chirurgicznych. Podczas jubileuszowych uroczystości, które odbyły się w Poznaniu, wielokrotnie podkreślano wkład polskich lekarzy w rozwój ortopedii. Czy świat o nich pamięta? „British Medical Journal” z których które obecnie Dla ortopedii i traumatologii 18 Dokonania polskich ortopedów wywarły wpływ na rozwój tej specjalności w wielu krajach. Kiedy w 1913 r. w Poznaniu otworzono pierwszy szpital ortopedyczny, który po 10 latach przeobraził się w pierwszą w Polsce klinikę ortopedyczną, w tamtych czasach to było rewolucyjne przedsięwzięcie. Stał za nim prof. Ireneusz Wierzejewski, którego uważa się za protoplastę ortopedii. 1 kwietnia 1913 r. podpisał on umowę z Towarzystwem Charitas i ten dzień przyjmuje się za datę powstania polskiej ortopedii jako odrębnej specjalności. Profesor Wierzejewski był także współzałożycielem w 1928 r. i pierwszym prezesem Polskiego Towarzystwa Ortopedycznego. Poza nim również profesorowie: Adam Gruca, Franciszek Raszeja i Wiktor Dega byli znani w świecie z nowatorskich rozwiązań w tej specjalności. Prof. Dega w 1970 r. na posiedzeniu Biura Europejskiego Światowej Organizacji Zdrowia przedstawił polską koncepcję kompleksowej rehabilitacji, która stała się modelową. Był także twórcą Katedry Medycyny Rehabilitacyjnej w Poznaniu, wówczas pierwszej tego rodzaju placówki w Polsce i na świecie. Staraniem prof. Grucy w Warszawie przy ul. Lindleya powstała największa w kraju, licząca 164 łóżka, klinika ortopedyczna, w której w latach 1945-1964 leczyło się stacjonarnie 29 759 pacjentów i operowano blisko 20 tys. chorych, stosując najnowocześniejsze techniki operacyjne. Można więc powiedzieć, że prof. Gruca stworzył podwaliny pod dzisiejszą ortopedię. 100 lat temu urazów doznawało się głównie na wojnach. Jak wyglądała praca ortopedy w tamtych czasach? W pierwszej połowie minionego stulecia ortopedia skupiała się głównie na amputacjach kończyn. Rany odniesione w walce często ulegały infekcji, panoszyła się zgorzel i ratunkiem było odjęcie kończyny, a to wymuszało równoległy rozwój technik protezowania i rehabilitacji. Z czasem pojawiły się prototypy sztucznych stawów. Były próby wykorzystywania w tym celu fragmentów drewna, kawałków szkła, metalu, bakelitu. Dzisiejsze endoprotezy wytwarza się z materiałów, z których buduje się promy kosmiczne. To były także czasy, kiedy nie było antybiotyków, a do zabiegów znieczulało się pacjentów eterem. Dopiero po II wojnie światowej antybiotyki zaczęły być powszechnie stosowane, a rozwój anestezjologii pozwolił na bardziej skomplikowane, rozległe i trwające dłużej operacje ortopedyczne, również z użyciem implantów. To jeszcze bardziej uświadamia, jak długą drogę trzeba było przejść, aby znaleźć się w miejscu, w którym znajdujemy się obecnie. Niebagatelną rolę spełniało w tym Polskie Towarzystwo Ortopedyczne, które od początku wytyczało kierunki rozwoju tej specjalności. Już na II Zjeździe, który odbył się w 1929 r. w Wilnie, podkreślono szczególne znaczenie wczesnego rozpoznawania oraz leczenia rozwojowej dysplazji i zwichnięcia stawu biodrowego u dzieci oraz konieczność objęcia badaniem profilaktycznym wszystkich noworodków na drodze organizacyjnej. Tego rodzaju podejście było czymś nowym w świecie, a dziś jest standardem. Szalała też gruźlica, która atakowała kręgosłup i stawy biodrowe. Amputacje ratowały życie, ale okaleczały, dlatego poszukiwano takich technik operacyjnych, które pozwoliłyby uniknąć niepełnosprawności. Zaczęto więc zespalać kości, zakładać implanty pomagające kościom się zrosnąć. Przez lata znakiem rozpoznawczym tamtych czasów w ortopedii był opatrunek gipsowy i wyciągi bezpośrednie, które unieruchamiały pacjentów na wiele tygodni. Na szczęście to już przeszłość. Gips wyparły ortezy, a ponad 90 proc. operowanych dzisiaj chorych nie potrzebuje unieruchomienia. Jeszcze 30 lat temu po operacji wszczepienia stawu biodrowego pacjent musiał leżeć w łóżku z opatrunkiem gipsowym biodrowym, opasującym miednicę i kończynę przez 3 miesiące. Dziś jest pionizowany nazajutrz i bez unieruchomienia. Ta myśl, aby pacjenta jak najszybciej „stawiać na nogi” i usprawniać, była główną siłą napędzającą postęp w ortopedii i rehabilitacji. Co jest obecnie wyznacznikiem nowoczesności w ortopedii i traumatologii? Współczesna ortopedia i traumatologia rozwija się w kilku kierunkach. Jednym z nich, może nawet najważniejszym, jest walka ze skutkami starzenia się narządu ruchu. Medycyna sprawiła, że długość życia się wydłuża. „British Medical Journal” opublikował wyniki badań, z których wynika, że połowa kobiet, które obecnie mają 50 lat, dożyje setki. Dla ortopedii i traumatologii to wyzwanie, bo każda z tych kobiet może wymagać implantacji sztucznego stawu. Wiek robi swoje i wśród tych osób większość dotknie choroba zwyrodnieniowa, która obecnie przybrała rozmiar epidemii. Inna, równie groźna epidemia, to otyłość, która powoduje przeciążenia narządu ruchu i zwyrodnienia. Dlatego też operacji ortopedycznych, a także wszczepienia endoprotez, potrzebuje coraz więcej ludzi w różnym wieku, także młodszych. Dla nich taka operacja to powrót do normalnego życia i pełnej aktywności zawodowej. A dla wszystkich uwolnienie od bólu i inwalidztwa. Kolejna grupa to ofiary wypadków komunikacyjnych i urazów sportowych. Jednym słowem naszym pacjentem może dziś być każdy. Obecnie jesteśmy w stanie wymienić wiele stawów i struktur anatomicznych, począwszy od krążków międzykręgowych po stawy ramienne, łokciowe, nadgarstka, rąk, biodrowe, kolanowe, skokowe i stóp. Jedno trzeba podkreślić, niezależnie od wieku pacjenta operacyjne leczenie u niego zwyrodnień czy urazów narządu ruchu odciąża społeczeństwo, które zawsze ponosi koszty związane z opieką, wypłacaniem zasiłków chorobowych czy rent. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że niepełnosprawność generuje koszty. To logiczne, tym trudniej zrozumieć, dlaczego na wszczepienie endoprotez polscy pacjenci czekają po kilka lat. Jak daleko nam do Europy, gdzie endoprotezoplastyka jest lepiej zorganizowana i lepiej finansowana? Zarówno jeśli chodzi o liczbę wszczepianych endoprotez, jak i o czas oczekiwania chorych na operację, Polska jest w ogonie Europy i w aspekcie starzenia się społeczeństwa to dramat. Rozwiązanie widzę w zmianie kwalifikacji pacjentów do protezowania. Chorzy ze zmianami zwyrodnieniowymi powinni być operowani znacznie wcześniej, kiedy choroba nie poczyniła jeszcze spustoszeń. Często występuje u nich taka destrukcja stawu, że wskazanie do operacji jest na jutro, a nie za parę lat. To powinien być priorytet, wtedy znacznie spadnie liczba chorych wymagających endoprotezowania w wieku podeszłym. Ale nie ma na to pieniędzy. Oczywiście pojawi się inna kwestia – konieczność wymiany sztucznych stawów po latach. Już teraz przeprowadzamy sporo takich operacji, jednak dysponujemy coraz nowocześniejszymi i trwalszymi implantami, których żywot jest coraz dłuższy. Pilniejsze jest, by policzyć, ile kosztuje leczenie farmakologiczne i sanatoryjne czy rehabilitacja, słowem utrzymanie pacjenta oczekującego pięć, sześć, a nawet więcej lat na endoprotezoplastykę i podjąć właściwe kroki. Polskie Towarzystwo Ortopedyczne i Traumatologiczne naciska, by zwiększyć nakłady na endoprotezoplastykę. Niestety, bez odzewu. Kiedy WHO lata 2001-2010 ogłosiła Dekadą Kości i Stawów i świat dowiedział się, że bardziej opłaca się inwestować w operacje ortopedyczne niż utrzymywać niepełnosprawnych, to w Polsce kampania przeszła bez echa i dalej tkwimy w martwym punkcie. Jeśli nie znajdą się pieniądze na wszczepianie sztucznych stawów, czeka nas katastrofa. Poziomem nie odbiegamy od ortopedii światowej, mamy dostęp do najnowocześniejszych implantów i świetnie wyszkolonych lekarzy, tym trudniej zrozumieć, dlaczego tak się dzieje. Ortopedia coraz częściej zahacza o transplantologię. Czy polscy ortopedzi pracują nad takimi projektami? Tak, od wielu lat dokonuje się przeszczepów więzadła krzyżowego przedniego ze zwłok, w przypadku kiedy wskutek urazu doszło do jego rozerwania. Prowadzone są także próby przeszczepiania innych ścięgien i fragmentów chrzęstno-kostnych. Najczęściej jednak przeszczepiamy kości, które pochodzą z banku kostnego i są najtańszym sposobem na odbudowanie ubytków, z którymi ortopeda ma do czynienia prawie codziennie. Wiele reendoprotezoplastyk wiąże się z niedostatkiem kości, często bardzo rozległym, który trzeba uzupełnić i tu także wykorzystujemy materiał przechowywany w bankach tkanek. Badania trwają, pojawiają się nowe możliwości, podejmowane są próby przeszczepu całej łąkotki pobranej ze zwłok i wykorzystanie komórek macierzystych. Ortopedia wiąże z transplantologią i nanotechnologią ogromną przyszłość. podejmowane przeszczepu pobranej i wykorzystanie komórek z transplantoi nanotechno- Czy to prawda, że ortopedia to typowo męska specjalność? Raczej tak, bo do przeprowadzenia wielu zabiegów niezbędna jest także siła fizyczna. Najbardziej jest potrzebna w przypadku operacji wszczepiania endoprotez biodra, ale potrzeba też siły, aby nastawić zwichnięty staw biodrowy czy ramienny. To trudna specjalność także ze względu na obciążenia psychiczne. Oddziały ortopedii pracują w systemie ostrodyżurowym. Oznacza to, że lekarz na ogół ma do czynienia z wielonarządowymi i wielomiejscowymi urazami, a to wymaga od niego odporności i wytrzymałości. A czasami musimy sobie umieć poradzić z pacjentem pijanym i agresywnym. 19 Okręgowa Izba Lekarska w Tarnowie OIL Zaczynali od zera, nie 20 w Tarnowie swoim zasięgiem obejmuje teren dawnego województwa tarnowskiego czyli powiat tarnowski, brzeski, bocheński i dąbrowski. Kiedy po reaktywacji samorządu lekarskiego izby konstytuowały się, wszystko wskazywało na to, że lekarzy zamieszkujących te powiaty obejmie izba krakowska. Jednak tarnowianie chcieli autonomii i postawili na swoim. Chociaż nie mają takich tradycji jak Kraków, jeśli chodzi o lekarską działalność samorządową, nie mają Uniwersytetu Jagiellońskiego i klinik, to właśnie w Tarnowie powstał jeden z najstarszych w Polsce oddziałów Polskiego Towarzystwa Lekarskiego, które liczy sobie 150 lat. Mają też swojego mentora – Józefa Starkela. To właśnie on w 1870 r. z myślą o propagowaniu wśród lekarzy najnowszej wiedzy medycznej założył w Tarnowie pierwsze stowarzyszenie naukowe pod nazwą „Kółko Lekarskie”. Był wtedy lekarzem miejskim Tarnowa i z racji pełnionej funkcji oraz jako prezes tego stowarzyszenia stał się dla środowiska lekarskiego autorytetem. Dał się też poznać jako humanista, przyrodnik, patriota oraz organizator publicznej służby zdrowia i propagator nowatorskich rozwiązań w medycynie. Zajmował się profilaktyką chorób zakaźnych i oświatą zdrowotną, co miało wpływ na poprawę stanu zdrowia mieszkańców ubogiej wówczas Galicji. Był otwarty na kontakty z Towarzystwem Lekarskim w Krakowie i Towarzystwem Lekarzy Galicyjskich we Lwowie, które zaowocowały przekształceniem się „Kółka Lekarskiego” w Tarnowską Sekcję Towarzystwa Lekarzy Galicyjskich, które podniosło prestiż tarnowskich lekarzy i działało do wybuchu I wojny światowej. – Mimo że to był przełom XIX i XX w., jego idee nie straciły na aktualności i często się do nich odwołujemy zarówno w naszym oddziale Polskiego Towarzystwa Lekarskiego, którego był protoplastą, jak i w działalności samorządowej – podkreśla Tadeusz Zych, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Tarnowie. Te pola działania jak w żadnej innej izbie się przenikają. Mieczysław Nowakowski, Rela Bogucka-Wałęga czy Antoni Sydor, obecny prezes oddziału PTL w Tarnowie, są tego przykładem, być może dlatego prof. Woy-Wojciechowski, prezes PTL, często odwiedza tarnowski oddział. Zaczynali od zera Decyzje w sprawie powołania OIL w Tarnowie zapadły w grudniu 1989 r. na pierwszym posiedzeniu Naczelnej Rady Lekarskiej. I zjazd izby tarnowskiej odbył się 16 stycznia 1990 r. w Brzesku i sny o własnej izbie zaczęły się spełniać. Mimo siły argumentów przeciwników powoływania małych izb, tarnowscy lekarze dopięli swego. Zaczynali od zera, nie mając własnej siedziby, nie mając pojęcia, jak zabrać się do zorganizowania izby, ale był zapał i to wystarczyło, by w krótkim czasie powołać biuro i odpowiednie struktury. Prezes Tadeusz Zych mówi, że organizacją tych struktur zajęli się młodzi wówczas lekarze. To oni byli siłą napędową wszelkich inicjatyw, to oni zasiadali w pierwszej Okręgowej Radzie Lekarskiej, Prezydium, to oni obejmowali funkcje przewodniczących poszczególnych komisji, Okręgowego Sądu Lekarskiego, Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej. Dziś stanowią grono doświadczonych działaczy samorządowych, ale wtedy ledwo co ukończyli studia medyczne i zaczęli pracować w zawodzie. Prezesem wybrano wówczas Marka Skurę, który kierował izbą przez I kadencję. – To były wyzwania, nie mieliśmy wzorców, na FOTO: archiwum OIL w Tarnowie Krysiak Okręgowa Izba Lekarska w Tarnowie zalicza się do trzech najmniejszych w Polsce, ale nie czuje się przez to mniej znacząca. Przeciwnie, jej członkowie uważają, że nie tylko w dużych izbach tętni życie, także w małych można realizować wytyczone cele. których moglibyśmy się oprzeć, nie mieliśmy doświadczenia administracyjnego, którym moglibyśmy się podeprzeć, wszystko musieliśmy więc tworzyć od podstaw, wszystkiego się uczyć – wspomina ten czas Marek Skura. Musieliśmy zdobywać lokal, pieniądze na zatrudnienie pracowników, sprzęt. Choć prezesem był jedną kadencję, wciąż jest aktywnie działającym członkiem tarnowskiej izby, jest także orędownikiem istnienia i umacniania roli samorządu lekarskiego, który – jak mówi – daje lekarzom możliwość współuczestniczenia w życiu publicznym. Ubolewa jednak, że ostatnio izby lekarskie zostały odsunięte od wielu spraw ważnych dla środowiska, np. konkursów na ordynatorów. W II i III kadencji funkcję prezesa OIL w Tarnowie pełnił Paweł Oleksy. To był czas umacniania struktur i intensywnych działań samorządu lekarskiego na rzecz poprawy warunków pracy i podniesienia wynagrodzeń lekarzy. Izba podejmowała w tym celu wspólne inicjatywy z lekarskimi związkami zawodowymi. W IV kadencji przewodniczącym został Jacek Stanula, a po nim Tadeusz Zych, obecny prezes. Tarnów to małe miasto, ale ma bogatą historię, która sięga czasów piastowskich. Powstało na terenie wsi rycerskiej Tarnów Wielki, o której wzmianki pojawiły się w 1309 r. Na podstawie przywileju w 1330 r. przeszło na własność wojewody krakowskiego Spycimira herbu Leliwa i do 1567 r. należało do jego potomków, a po pierwszym rozbiorze stało się częścią monarchii habsburskiej. W okresie międzywojennym w Mościcach (obecnie dzielnica Tarnowa) wybudowano zakłady azotowe, z których miasto zasłynęło. Tarnowskie Azoty przyczyniły się do jego rozbudowy i rozwoju. Ducha historii czuje się tu na każdym kroku, szczególnie w starej, zabytkowej części, gdzie w kamienicy przy ul. Goldhammera mieściła się pierwsza siedziba izby. Lekarze wynajmowali ten lokal przy wsparciu władz miasta, które wtedy życzliwym okiem patrzyły na poczynania dopiero co reaktywowanego samorządu. Ale to był lokal tymczasowy, po kilku latach wynajmu trzeba go było opuścić i przenieść się do innej kamienicy, również pozyskanej na zasadach wynajmu, przy ul. Mościckiego 14. Miejsce to lekarze dzielą z najstarszą w Tarnowie przychodnią. – W kamienicy tej zajmujemy część drugiego piętra i całe piętro czwarte, które tak naprawdę jest poddaszem, nie muszę więc tłumaczyć, jak trudne warunki tam panują – mówi prezes Tadeusz Zych. Dodaje, że nie sposób prowadzić tam szkolenia lekarzy czy inne spotkania wymagające licznego uczestnictwa. Jest jednak dobrej myśli, bo izba właśnie finalizuje zakup działki pod budowę własnej siedziby, która jest usytuowana w bliskości wojewódzkiego szpitala w Tarnowie. Wszystko wskazuje na to, że budowa rozpocznie się w przyszłym roku. Będzie to nowoczesny obiekt, wybudowany od podstaw, uwzględniający potrzeby członków tarnowskiej izby – przestronna sala konferencyjna, osobne pomieszczenia dla poszczególnych komisji, a także pomieszczenia klubowe, gdzie lekarze będą mogli spotykać się towarzysko. – Była koncepcja zakupu zabytkowej kamienicy i zaadaptowania jej na potrzeby izby, ale koszt przekraczał nasze możliwości, budowa nowego obiektu jest lepszym rozwiązaniem – konkluduje prezes Zych. Korzystne będzie także sąsiedztwo szpitala wojewódzkiego, w którym zatrudnionych jest większość tarnowskich lekarzy. Idąc do pracy lub wracając z niej, zawsze będą mogli wejść do izby, by załatwić swoje sprawy. Od początku reaktywowania samorządu lekarskiego i powstania tarnowskiej izby kładło się tu nacisk na poprawę warunków pracy i płacy lekarzy. Tutaj nie ma klinik i rozbudowanej prywatnej praktyki. Nie ma też zaplecza proporcjonalny w postaci uczelni medycznej, tak jak to jest w dużych izbach. Lekarze głównie są zatrudnieni w szpitalu wojewódzkim, kilku powiatowych i przychodniach. Nic dziwnego, że los i kondycja tych placówek leży im na sercu. To dlatego zawsze jako samorząd włączają się w ich restrukturyzację. – Poprzez dialog pomiędzy lekarzami, pacjentami i zarządzającymi tymi placówkami można osiągnąć consensus – przekonuje Tadeusz Zych. OIL w Tarnowie organizuje więc spotkania, podczas których każdy ma możliwość wypowiedzenia się na temat kierunków zmian w tarnowskiej opiece zdrowotnej. Takie konfrontacje opinii sprzyjają otwartości i szczerości, a w konsekwencji pomagają w podejmowaniu właściwych decyzji. – Jest nas zaledwie 1600 lekarzy i lekarzy dentystów, znamy się i spotykamy niemal codziennie, a to rodzi bliskość – tłumaczy prezes Zych. Dodaje, że ta bliskość umacnia także więzi i kształtuje społecznikowskie postawy, a z tej perspektywy łatwiej dostrzec dobro ogółu. Nie chodzi tylko o sferę socjalną, jak w przypadku lekarzy seniorów, ale o podnoszenie kwalifikacji, specjalizowanie się, jednym słowem: o indywidualny rozwój każdego lekarza. – Zawsze możemy liczyć na wsparcie krakowskiej izby, która mimo że wśród izb jest tuzem, nie patrzy na nas z góry – podkreśla prezes Zych. Ta współpraca pozwoliła podnieść na wysoki poziom kardiologię, neurochirurgię, radiologię, onkologię. OIL w Tarnowie promuje kształcenie, ale brak warunków lokalowych, własnego ośrodka kształcenia ogranicza tego rodzaju działalność. Sąsiedztwo Krakowa jest więc nieocenione. Również izby: beskidzka, rzeszowska i kielecka oferują pomoc w tym zakresie. Jedną piątą tarnowskiej społeczności lekarskiej stanowią stomatolodzy i jak podkreśla Dorota Przybyłko-Kita, przewodnicząca komisji stomatologicznej OIL w Tarnowie, od początku dbano o to, aby zachować proporcjonalny udział lekarzy dentystów w Prezydium i w Radzie Okręgowej. To znaczy, że stomatologów jest tam 20 proc. i ich udział w pracach samorządu jest zaznaczony. – Nie ma podziałów, czujemy się zintegrowani – mówi Dorota Przybyłko-Kita. Proble- Warto wiedzieć Metryka OIL w Tarnowie Terytorium: miasto Tarnów, gmina Tarnów, powiaty: tarnowski, brzeski, bocheński, dąbrowski, Adres siedziby: ul. Mościckiego 14, 33-100 Tarnów Kontakt: 14 688 88 30, 14 688 88 31 e-mail: [email protected] Strona internetowa: www.oil-tarnow.pl Liczba członków: 1608, w tym 1245 lekarzy i 364 lekarzy dentystów Liczba delegatów na zjazd: 59 Liczba członków Okręgowej Rady Lekarskiej: 16 Prezes: Tadeusz Zych Wiceprezesi: Tomasz Kozioł, Marek Chrobak, Agnieszka Kubas Delegatury: 0 Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej: Barbara Chudy Przewodniczący Okręgowego Sądu Lekarskiego: Zbigniew Martyka Przewodniczący Okręgowej Komisji Rewizyjnej: Krystyna Mierzejewska Liczba pracowników etatowych: 6 Liczba samorządowców pobierających wynagrodzenie: 0 22 mem są specjalizacje, jak we wszystkich małych izbach , gdzie nie ma ośrodków posiadających akredytacje. W dzieleniu funduszy izba ma priorytety. Na pierwszym miejscu jest obecnie budowa nowej siedziby, ale – jak zaznacza prezes – to nie może przesłaniać codziennych potrzeb: pomocy socjalnej dla lekarzy i kształcenia podyplomowego. Na te cele zawsze muszą znaleźć się pieniądze. Lekarze należący do OIL w Tarnowie żyją nie tylko sprawami codziennymi dotyczącymi ich pracy i zawodu. Wielu z nich z powodzeniem uprawia różne sporty. Wśród nich są dobrzy kolarze, pływacy, a także przedstawiciele królowej sportu – lekkoatletyki. W minionym roku jeden z młodych lekarzy zdobył złoty medal w sprincie na zawodach ogólnopolskich. – Jesteśmy małą izbą i jeśli chodzi o osiągnięcia sportowe, trudno nam się równać z dużymi izbami, ale często nie chodzi o wyniki, ale o to, by pobyć razem, porozmawiać o czymś innym niż praca, by poprzez wysiłek fizyczny odreagować stres, zdrowo spędzić czas – tłumaczy prezes Zych. Jest dumny ze swoich sportowców i cieszy się z ich każdego sukcesu. Duże izby trzymają się razem, mają podobne problemy i potrzebują konfrontacji poglądów na ich temat, często znajdując nowatorskie i zaskakujące rozwiązania. Także małe izby mają wspólne tematy i dążenia, przeważnie łączy je wspólna walka o to, by zachować autonomię. Mimo że izby wielokrotnie dowiodły swojego znaczenia, wciąż słyszy się, na szczęście coraz rzadziej, że lepiej byłoby im przy dużych izbach. – Ta niezależność jest dla nas bardzo cenna, lubimy swobodę działania i chcemy stanowić o sobie sami, w dużych izbach zginęlibyśmy w tłumie – zastrzega Marek Skura, a obecny prezes Tadeusz Zych dodaje, że choć terytorialnie tarnowianie znajdują się na peryferiach, nie czują się na uboczu. – Ta peryferyjność zapewnia nam spokój, co jest bardzo ważne w tym pędzącym świecie. Jednocześnie w dobie internetu nie izoluje, dzięki temu mamy kontakt ze światem – podsumowuje. W dzisiejszym świecie nie wolność jest problemem. Wolność już jest. Pozostało pytanie, co zrobić z wolnością. Józef Stanisław Tischner W Ocenianie i czynienie 24 łaśnie, jak to jest z tą wolnością? Żyjemy w wolnym kraju, gdyż tę wolność sobie wywalczyliśmy. Walczyć to my, Polacy, potrafimy do ostatniej kropli krwi. Tylko co dalej zrobić, kiedy kończy się walka. Czy umiemy korzystać z wolności i właściwie ją rozumieć? Coraz częściej mówimy wszyscy o różnych wolnościach: słowa, prasy i czynów. Mamy do tego prawo. Jednak nie oznacza to, że możemy mówić i robić wszystko, co w naszym mniemaniu jest słuszne i prawdziwe, nie uwzględniając odczuć i postrzegania naszych racji przez innych. Wolność przecież nie oznacza zniewolenia drugiego człowieka. Zapatrzeni w źle rozumianą wolność sami stajemy się niewolnikami własnych przekonań i głoszonych haseł. Czy potrafimy w spokoju przedstawić swoje poglądy i wysłuchać drugiej strony, ważyć słowa i czyny, aby nie ranić i nie zawstydzać innych? Wolność to nie jest bezkarność i sobiepaństwo, ale konieczność życia w zgodzie z przepisami stanowionego prawa i norm etycznych, obowiązująca zarówno osoby prywatne, jak i wszelkie instytucje. To, że niektóre instytucje tworzą własne, tylko im służące interpretacje prawne, jest wykorzystywaniem i nadużyciem idei wolności. Przykładem tworzenia takich jedynie słusznych przepisów jest płatnik usług medycznych, który wszelkie przepisy prawne interpretuje na własną korzyść. To, że jest monopolistą, nie daje mu uprawnień do tworzenia niezgodnych z prawem karnym lub cywilnym czy najnowszą wiedzą medyczną zaleceń i wymogów nękających tych, którzy muszą współpracować z tą instytucją. Chociaż mam wątpliwości, czy twórcy takich rygorystycznych przepisów w ogóle myślą o łamaniu podstawowych zasad współżycia, a co dopiero o znaczeniu słowa wolność. Z reguły gorącym okresem wprowadzania zmian w zarządzeniach jest okres urlopowy, kiedy większość ludzi odpoczywa. Dla wprowadzających zmiany liczy się tylko pieniądz zaoszczędzony na zdrowiu obywateli i nie jest ważny sposób zwiększenia oszczędności, gdyż liczy się efekt końcowy. Pozornie każde pomysły zmian rozporządzeń podlegają konsultacjom społecznym, ale i tak ma to niewielki wpływ na wprowadzenie jakichkolwiek poprawek. Wolność Tom- ku w swoim domku, a że ten domek jest wspólny dla nas wszystkich, to raczej dla niektórych nie ma większego znaczenia. Mimo że słusznie domagamy się wysłuchania racji drugiej strony i przychylenia się przynajmniej do zmiany części kontrowersyjnych zapisów, spotykamy się z narzucaniem na siłę woli pomysłodawców. Brakuje nawet odrobiny dobrej woli do wzajemnego porozumienia i wprowadzenia poprawek. Istnieje jedna zasada: ten, kto rządzi i ma pieniądze, może wprowadzić takie zmiany, jakie chce i kiedy chce. Ocenianie i czynienie wszystkiego według własnych ambicji i złych lub dobrych doświadczeń, godzących w zasadę dobrego współżycia i nieuznawania żadnych form dialogu, jest sobiepaństwem i samowolą. A tak we współczesnym świecie dzieje się coraz częściej. Niemalże na każdym kroku spotykamy się z brakiem umiejętności życia w zgodzie nie tylko z innymi ludźmi, ale i z samym sobą. Takie specyficzne pojmowanie wolności prowadzi do agresji i zaniku ideałów. Byłam po raz kolejny na Przystanku Woodstock, krytykowanym przez tych, którzy nigdy tam nie byli. Z mojego punktu widzenia jest to jedyne miejsce, gdzie nie tylko młodzi, ale również ludzie dorośli, przedstawiciele różnych zawodów i różnych orientacji czują się dobrze. Włączają się do wspólnych dyskusji i zabawy. Czują się wolni, nikt nikogo nie krytykuje, a jednak wszyscy bez względu na poglądy czy orientację potrafią się wspólnie bawić, rozmawiać i wzajemnie sobie pomagać w razie potrzeby. Obowiązuje tolerancja i zrozumienie potrzeb drugiego człowieka. Każdemu człowiekowi potrzebna jest taka chwila i taki czas, kiedy można być sobą bez szpanerstwa i ciągłego zastanawiania się, czy wypada, czy nie pokazać ludzką twarz i tak po prostu być sobą oraz spojrzeć z dystansem na trudy życia. Zapewne wszystkim rządzącym, a szczególnie kreatorom opieki zdrowotnej w Polsce, przydałby się taki pełen relaksu wyjazd. Może wówczas spojrzeliby na świat inaczej, nie przez pryzmat bezdusznych urzędniczych biurek, i docenili prawdziwe znaczenie słowa wolność, wówczas powiedzenie Tacyta, że „tylko głupcy nazywają samowolę wolnością”, byłoby niepotrzebne. Ale dzisiaj nadal aktualne jest pytanie, co dalej zrobić z wolnością? Stomatologia Gerostomatologia Wyodrębnienie gerostomatologii jako odrębnej dziedziny było podyktowane wydłużaniem się życia społeczeństw. O specyfice opieki nad osobami starszymi i ich leczeniu z prof. Ryszardem Koczorowskim, kierownikiem Kliniki Gerostomatologii Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, rozmawia Jolanta Małmyga. Jakie najczęstsze problemy zdrowotne, poza utratą zębów, występują u osób starszych i jakie powinno być w ich przypadku postępowanie lecznicze i profilaktyczne? W komunikoz osobami starszymi stosowanie tzw. metody SOLVENT, która zawiera siedem istotnych kontaktu lekarza dentysty z pacjentami tej grupy wiekowej. 26 Gerostomatologia, zwana też gerodontologią, ujmuje w sposób interdyscyplinarny diagnostykę i leczenie osób w wieku podeszłym w zakresie układu stomatognatycznego. Ponieważ od 200 lat długość życia według Toma Kirkwooda wydłuża się w krajach zachodnich średnio o dwa lata na każdą dekadę, dlatego dziedzina ta nabiera istotnego znaczenia medycznego. Narząd żucia starzejącego się organizmu, podobnie jak i inne układy, podlega z upływem lat destrukcyjnym i dysfunkcyjnym zmianom, które skutkują nie tylko upośledzoną w różnym zakresie funkcją, ale także pogorszoną estetyką. Problemy zdrowotne tych osób mieszczą się w obrębie zasadniczych dziedzin stomatologii i obejmują ilościowy i jakościowy stan uzębienia, choroby błon śluzowych i przyzębia, dysfunkcje stawowo-mięśniowe, progerie i geroprotetykę. Nierzadko obok postępu zmian mieszczących się w zakresie fizjologii, a potem patologii, stomatolog ma często do uwzględnienia sferę psychologiczną (psychiczną) nakładającą się na problematykę somatyki. Należy podkreślić, że efektywne w tej grupie wiekowej leczenie protetyczne nie tylko przyczynia się do poprawy sprawności czynnościowej narządu żucia, ale stanowi profilaktykę dla wielu stomatologicznych schorzeń i przyczynia się do utrzymania właściwych proporcji i napięć tkanek miękkich twarzoczaszki, opóźniając widoczne wykładniki mijającego czasu. Jak ważne jest w rozpoznaniu i leczeniu problemów zdrowotnych odróżnienie zmian związanych ze starzeniem się od zmian patologicznych? Przypomnienie i uświadamianie studentom, a potem lekarzom dentystom zmian związanych zarówno ze starzeniem się, jak i patologią, które zachodzą w narządzie żucia osób starszych, leży u podstaw kształcenia przed- i podyplomowego przeprowadzanego w uniwersytetach medycznych na świecie. W Klinice Gerostomatologii Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu podczas ćwiczeń klinicznych i seminaryjnych przekazywana jest wiedza i umiejętności przydatne w diagnostyce i leczeniu stomatologicznym osób w wieku powyżej 65 lat. Stopniowe, długotrwałe zmiany zachodzące w organizmie człowieka przebiegać bowiem mogą w różnych postaciach, jako starzenie się zwyczajne z odczuwanymi stratami i deficytami, starzenie pomyślne z predykatorami pozytywnymi spowalniającymi proces starzenia się lub jako starzenie patologiczne upośledzające wiele funkcji życiowych. Jakie powinno być postępowanie i na jakie dolegliwości powinni zwracać uwagę lekarze dentyści? Nie można w sposób prosty i jednoznaczny odpowiedzieć na to pytanie, bowiem postępowanie lekarza dentysty jest często uzależnione od licznych towarzyszących schorzeń ogólnoustrojowych, tzw. polipatologii, stanu twardych i miękkich tkanek narządu żucia, warunków zwarciowo-zgryzowych i ogólnie ujmując – zaburzeń funkcjonalnych. Także względy natury psychologicznej mają istotny wpływ na finalny efekt terapeutyczny, szczególnie dotyczący sfery protetycznej. Stąd też bardzo indywidualne podejście do pacjentów starszych, mających różne problemy zdrowotne, ekonomiczne, środowiskowe, psychiczne czy też socjalne, należy uwzględnić przed przystąpieniem do leczenia stomatologicznego. Wiele chorób ogólnoustrojowych, takich jak cukrzyca, osteoporoza, zaburzenia w gospodarce wapniowo-fosforanowej, zmiany zwyrodnieniowo-degeneracyjne, niedobory składników odżywczych i inne, manifestuje swoje objawy w obrębie tkanek narządu żucia. Z wiekiem zmianom ulega wygląd twarzy, budowa kości, wydzielanie gruczołów i stan błony śluzowej jamy ustnej. Jakie w taki przypadku należy zastosować metody leczenia? Wiemy i widzimy to codziennie, że wraz z upływem lat zmienia się nasz wygląd twarzy, który bardzo często jest wynikiem zmian zachodzących w obrębie całego układu stomatognatycznego, a szczególnie w zakresie narządu żucia. Wynika on z zaników i przebudowy struktur kostnych (osteoporoza), zaburzeń wydzielania śliny i gruczołów śluzowych, większych predyspozycji błony śluzowej do urazów i zmian patologicznych, zwiotczenia miękkich tkanek twarzy i zaburzonych warunków zgryzowych uwidaczniających się często w postaci przodozgryzu. Poprawa wydolności żucia, która uległa obniżeniu w wyniku utraty zębów, a także w wyniku zmian degeneracyjnych w jamie ustnej i tkankach przyległych, jest warunkiem właściwej funkcji układu pokarmowego, którego kondycja rzutuje na zdrowie całego organizmu. Współczesna wiedza, a także możliwości i sposoby terapii, często odtwórczej, są tak szerokie, że poprawa lub przywrócenie czynnościowej sprawności narządu żucia jest w pełni skuteczne w wysokim procencie. Wprowadzenie implantoprotetyki do rekonstrukcji narządu żucia pozwala optymalizować jego funkcjonalność i wpływać na poprawę jakości życia. Jeśli bowiem nie można uniknąć ani zatrzymać procesu starzenia się, to trzeba spowolnić niekorzystne procesy i uczynić późny okres życia przyjemniejszym, a przynajmniej mniej dokuczliwym. Stomatologia geriatryczna powinna mieć w tym także swój istotny udział. W procesie leczniczym osób w podeszłym wieku bardzo ważna jest empatia lekarza i uwzględnienie ogólnego stanu zdrowia pacjenta. Wraz z wiekiem zmniejsza się zdolność przystosowawcza do zachodzących zmian w takim stopniu, że nawet wymiana zaadaptowanych np. ruchomych protez całkowitych na nowe stwarza problemy z ich akceptacją. Ogólny stan zdrowia pacjenta wpływa z jednej strony na podjęcie wybranych działań terapeutycznych, z drugiej natomiast kondycja narządu żucia znajduje odzwierciedlenie w niektórych stanach ogólnych. Dla uzyskania skutecznych efektów leczniczych jest niekiedy potrzebne rozwinięcie bliskich i pozytywnych relacji z pacjentem dla lepszego zrozumienia uczuć, wzbudzenia zaufania i pozytywnego nastawienia starszych osób do podejmowanych działań terapeutycznych. Często istotne jest poświęcenie starszej osobie więcej czasu, cierpliwości i tolerancji oraz psychologiczne przygotowanie pacjenta w kontekście problemów mogących wystąpić. W komunikowaniu się z osobami starszymi proponuje się stosowanie tzw. metody SOLVENT, która zawiera siedem istotnych zaleceń dotyczących kontaktu lekarza dentysty z pacjentami tej grupy wiekowej. Programy nauczania stomatologii rozszerzono o stomatologię geriatryczną. Jak jest to ważne w szkoleniu studentów i lekarzy dentystów? Stomatologię geriatryczną wprowadzono w Polsce do programu nauczania przeddyplomowego kilka lat temu, a wiedzę z tego zakresu przekazywano „w formie rozproszonej” – częściowo w ramach stomatologii zachowawczej, częściowo na seminariach z chorób błon śluzowych czy zajęć z protetyki. W 2005 r. powołano w Poznańskim Uniwersytecie Medycznym pierwszą w Polsce samodzielną jednostkę, która kształci studentów i w której leczeni są starsi pacjenci z zaawansowanymi problemami stomatologicznymi. Opracowano też program nauczania, którego zagadnienia znaleźć można w podręcznikach przygotowanych dla polsko- i anglojęzycznych studentów. Do dydaktyki z gerostomatologii wprowadzono też testy psychometryczne, które okazują się bardzo przydatne w leczeniu osób w wieku podeszłym. Trzeba dodać ponadto, że bardzo liczną grupę stanowią osoby wymagające specjalistycznego leczenia protetycznego, w tym także implantoprotetycznego, bowiem w tym zakresie istnieją procedury lecznicze ukierunkowane na osoby starsze, np. protezy miodynamiczne, overdentures. Interdyscyplinarne podejście do zagadnień związanych z osobami starszymi pozwala lepiej zrozumieć ich stomatologiczne potrzeby oraz kłopoty i stwarza możliwość całościowego ujęcia geriatrycznej problematyki narządu żucia w jednym gabinecie. Interdyscypli- Co należy zrobić dla poprawy stanu zdrowia jamy ustnej osób starszych? z osobami starszymi pozwala lepiej Na pewno z jednej strony konieczna jest szersza dostępność do stomatologicznych usług dla tej grupy osób, optymalizacja możliwości leczniczych, a przede wszystkim odtwórczych, oraz uświadamianie osobom starszym wagi sprawnego czynnościowo początkowego odcinka układu pokarmowego. W jednostkach zinstytucjonalizowanych potrzebna jest oświata stomatologiczna z higieną dentystyczną włącznie, organizacja badań epidemiologicznych i organizowanie rezydentom tych jednostek opieki stomatologicznej przynajmniej w podstawowym zakresie. Dla starszych pacjentów indywidualne możliwości leczenia są szersze, ale specjalistyczne usługi stomatologiczne ze względów ekonomicznych są trudniejsze do realizacji, a często niedostępne. Narodowy Fundusz Zdrowia gwarantuje limitowane usługi, a rekonstrukcje protetyczne należne raz na pięć lat dotyczą wyłącznie całkowitych i częściowych protez ruchomych, których funkcjonalność sprawdza się w ograniczonym stopniu. stomatologiczne potrzeby i stwarza geriatrycznej problematyki w jednym gabinecie. Stomatologia Stomatologia Propozycja, jaka wpłynęła do Rady Przejrzystości AOTM, dotycząca wycofania załącznika określającego materiały stomatologiczne stosowane przy udzielaniu świadczeń dla świadczeniobiorców, zawartych w załączniku do rozporządzenia MZ, zaskoczyła nas. Zwłaszcza jej konsekwencje. G dyby wycofano ten załącznik, zmieniłyby się zwyczaje i praktyka realizacji niektórych świadczeń w naszych gabinetach. Dotąd prawie wszystko, co robimy, jak wykonujemy świadczenia, jakich możemy używać materiałów, było ustalone przez NFZ, a wcześniej przez kasy chorych. Te instytucje narzuciły lekarzom dentystom sposób realizacji świadczeń. Nie tylko w leczeniu próchnicy, czyli w 80 proc. wszystkich zabiegów. Także np. w chirurgii, gdy po ciężkim dłutowaniu jesteśmy przekonani, że trzeba zastosować opatrunek chirurgiczny, to wstrzymujemy się, bo fundusz nie zapłaci za świad- czenia wykonane jednoczasowo. Lekarze więc albo stosują się do rozporządzenia i zapraszają pacjenta za dwa, trzy dni, albo zakładają opatrunek tak, jak uważają za konieczne i nieformalnie zapisują w dokumentacji, że zabieg założenia opatrunku wykonany był następnego dnia… Dzieje się tak dlatego, że nie ich wiedza, nie ich przekonanie, nie dobro pacjenta (pacjent musi przyjść jeszcze raz, narażają go na ból), ale decyzja urzędnika decyduje o sposobie lekarskiego postępowania. Inaczej nie zapłacą. Podobnie jest z wypełnieniami. Znowu nie lekarz decyduje, jakie wypełnienie, w jakim przypadku i w jakim zębie zastosować, ale urzędnik. Nie osoba fachowa, ale urzędnik. No tak przecież jest. Przez lata przyzwyczailiśmy się do takiej sytuacji. Nie zastanawiamy się nad nią. Więcej, niektórzy z nas nauczyli się wyciągać z niej korzyści i pobierają zabronione dopłaty. Zresztą nie tylko do wypełnień… Pomysł, jaki wypłynął z MZ do zaopiniowania przez AOTM, moim zdaniem nie był zły. Przede wszystkim dawałby lekarzowi pełne prawo do decydowania o sposobie leczenia. Teraz decydujący był zapis rozporządzenia poprzez wskazywanie, gdzie zastosować jakie wypełnienie. A to my powinniśmy decydować, czy zastosować amalgamat, chemo- czy światłoutwardzalny materiał czy glasjonomer. Przyznam się, że osobiście stosuję takie wypełnienie, jakie, moim zdaniem, jest najlepsze i najwygodniejsze do zastosowania, np. wypełnienia „kanapkowe”, gdzie najsensowniej jest wypełnić warstwowo amalgamatem i światłoutwardzalnym kompozytem. Nie wiem, czy takie postępowanie nie grozi więzieniem… Dlatego jestem za zniesieniem tego artykułu. Niech będzie normalnie. Bez ograniczeń. I to we wszystkich specjalnościach stomatologicznych. Dotychczasowa treść załącznika – jak się dobrze zastanowić – to relikt. Powstał na początku ubezpieczeń. Pamiętam, jak z Andrzejem Fortuną wyliczaliśmy, ile kosztują jakie wypełnienia. Wtedy były znaczące różnice między np. amalgamatem a światłem. I stąd wskazanie przez kasę chorych, a potem NFZ, jakie wypełnienie gdzie stosować. Najdroższe były kompozyty na światło, toteż ich zastosowanie ograniczono. Czyli było to urzędnicze ograniczenie. Nie do końca sensowne, bo przecież bez względu na cenę zastosowanego materiału ubezpieczenia i tak płaciły tyle samo… Był to okres, kiedy dopiero ustalano, ile kasa będzie płaciła za poszczególne świadczenia. Wprowadzono dopłaty, potem je ograniczono, potem w ogóle zniesiono. Teraz ceny materiałów do wypełnień są porównywalne (poza kilkoma z najwyższej półki). Po diabła więc utrzymywać różnice w stosowaniu takich a nie innych wypełnień, w poszczególnych grupach zębów? Zresztą nadal stosowana jest praktyka, że obojętnie, jaki materiał do wypełnień zastosujemy, fundusz płaci równo. No i funkcjonują limity. Tym bardziej niech więc decyduje lekarz. Nie do końca przekonuje mnie argument przeciwników zmiany, że w przypadku zniesienia omawianego załącznika, pacjent będzie narzucał sposób leczenia poprzez domaganie się takiego a nie innego wypełnienia. Oczywiście takie sytuacje mogą się zdarzyć. No i co z tego? Zdarzają się i teraz. Ale przecież to lekarz decyduje, on podejmuje ostateczną decyzję. Nie może być inaczej. Żądania pacjenta są ważne i ma on do nich prawo, ale przecież nie mogą one zastąpić decyzji lekarza wynikającej z jego fachowości. Nie dajmy się zwariować. Przestawmy opiekę stomatologiczną chociaż w tej kwestii z głowy na nogi. z MZ do zaopiniowania przez AOTM, moim zdaniem Przede wszystkim lekarzowi do decydowania o sposobie leczenia. Prawo i medycyna Serwach cz. 1. – konkurs ofert Katedry Prawa, Zawieranie przez Narodowy Fundusz Zdrowia umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej (tzw. kontraktów) z lekarzami prowadzącymi swoją praktykę (indywidualną, specjalistyczną, grupową), z poszczególnymi podmiotami leczniczymi, jak i innymi osobami wykonującymi zawód medyczny (nazywanych świadczeniodawcami) odbywa się po przeprowadzeniu postępowania w trybie określonym w przepisach ustawy z 27 sierpnia 2004 r. o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. punktu widzenia lekarzy ubiegających się o kontrakt, istotne znaczenie mają też opracowane przez Ministra Zdrowia ogólne warunki umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej. Powołane przepisy w sposób dosyć rozbudowany i skomplikowany dla przeciętnego czytelnika określają zasady udzielania oraz finansowania świadczeń zdrowot- nych oraz oceny prawidłowej ich realizacji. Niniejszy artykuł otwiera cykl publikacji poświęconych zasadom zawierania kontraktów, ich treści, możliwości ich zmiany, możliwości posłużenia się przez lekarza tzw. podwykonawcami, kwestiom rozliczania wykonanych świadczeń oraz ich kontroli. W pierwszej kolejności przedstawione zostanie jednak samo postępowanie, w wyniku którego wyłonione zostają osoby udzielające świadczeń opieki zdrowotnej finansowanych przez NFZ. Postępowanie przeprowadzane corocznie przez NFZ może być prowadzone w dwojaki sposób: tLPOLVSTVPGFSU tSPLPXBǩ W praktyce decydujące znaczenie ma konkurs PGFSUP̓LUØSZN'VOEVT[[BXJBEBNJBXT[ZTULJDI[Binteresowanych, zamieszczając na swoich stronach odpowiednie ogłoszenie. W przypadku rokowań Fundusz wysyła zaproszenia do wybranych podmiotów, stąd tryb ten stosowany jest zazwyczaj wyjątkowo wobec podmiotów leczniczych. 1PTUǗQPXBOJB X̓ QPTUBDJ LPOLVSTV PGFSU D[Z SPkowań nie stosuje się do zawierania umów z lekarzami: tVE[JFMBKnjDZNJ ǴXJBED[Fǩ X̓ [BLSFTJF QPETUBXPXFK opieki zdrowotnej, tXZLPOVKnjDZNJ D[ZOOPǴDJ X̓ [BLSFTJF [BPQBUS[FOJB w środki pomocnicze i wyroby medyczne będące przedmiotami ortopedycznymi. W obu wskazanych przypadkach zawiera się umowę z lekarzem spełniającym warunki określone przez prezesa NFZ. Dyrektor każdego oddziału wojewódzkiego Funduszu zamieszcza na stronie internetowej oraz udostępnia w siedzibie tego oddziału JOGPSNBDKFP̓XBSVOLBDI[BXBSDJBUBLJFHPLPOUSBLUV Ogłoszenia wysyłane są też zazwyczaj do właściwych miejscowo okręgowych izb lekarskich, aby te [BNJFǴDJZTUPTPXOFJOGPSNBDKFOBUBCMJDZPHPT[Fǩ we własnych siedzibach. Z treści w/w ogłoszeń każdy zainteresowany podmiot może dowiedzieć się, jakie powinien spełniać warunki (sanitarne, techniczne, lokalowe) oraz jakie dokumenty (komplekTPXPOB[ZXBOFPGFSUnj J̓X̓KBLJNUFSNJOJFJ̓NJFKTDV powinny być przez niego złożone. Dyrektor oddziału NFZ ma ponadto obowiązek podać miejsce i termin, w którym można zapoznać się ze szczegółowymi warunkami konkursu oraz innymi materialnymi inGPSNBDZKOZNJ QS[Z D[ZN UFSNJO UFO OJF NPȈF CZǎ krótszy niż 7 dni od dnia ogłoszenia. Przeprowadzenie każdego postępowania poprzedza powołanie przez dyrektora każdego oddziału tzw. komisji konkursowej, której zadaniem jest wyłonienie lekarzy, z którymi zostaną zawarte umowy, ale też rozpatrywanie ich protestów oraz prowadzeOJF SP[NØX J̓ OFHPDKBDKJ ,POLVST PGFSU TLBEB TJǗ z części jawnej i niejawnej. W części jawnej konkursu komisja w obecności lekarzy składających swoje PGFSUZU[XPGFSFOUØX tTUXJFSE[BQSBXJEPXPǴǎPHPT[FOJBLPOLVSTVPSB[ MJD[CǗ[PȈPOZDIPGFSU tPUXJFSB LPQFSUZ MVC QBD[LJ [̓ PGFSUBNJ [PȈPOZNJ przez lekarzy i ustala, które z nich spełniają odpoXJFEOJFXBSVOLJGPSNBMOF tQS[ZKNVKF EP QSPUPLPV [HPT[POF QS[F[ MFLBS[Z wyjaśnienia lub oświadczenia. Oświadczenia lub wyjaśnienia przekazane za poNPDnjQPD[UZFMFLUSPOJD[OFKMVCUFMFGBLTVVXBȈBTJǗ za złożone w terminie, jeżeli ich treść dotarła do adresata przed jego upływem i została niezwłocznie QPUXJFSE[POBOBQJǴNJF0GFSUǗTQPS[njE[BTJǗX̓KǗ[ZLV QPMTLJN [̓ [BDIPXBOJFN GPSNZ QJTFNOFK QPE rygorem nieważności. W kolejnej części cyklu dotyczącego postępowania w sprawie zawarcia kontraktów z NFZ, zostaną szczegółowo omówione kompetencje komisji konkursowej. Artykuł będzie próbą odpowiedzi na często zadawane przez lekarzy pytania, co może, a czego nie powinna komisja konkursowa, oraz jakie LSZUFSJBEFDZEVKnjP̓XZCPS[FUBLJFKB̓OJFJOOFKPGFSty, a także o tym, czy komisja ma prawo negocjować [̓PGFSFOUBNJ BIULETYN Nr 5 (150) Rok XXIV Naczelnej Rady Lekarskiej Warszawa, IX 2013 Posiedzenie NRL - 21 czerwca 2013 roku UCHWAŁA Nr 6/13/VI NACZELNEJ RADY LEKARSKIEJ z dnia 21 czerwca 2013 r. w sprawie zatwierdzenia wykonania budżetu i przeznaczenia zysku Naczelnej Izby Lekarskiej za rok 2012 Na podstawie art. 39 ust. 1 pkt 14 ustawy z dnia 2 grudnia 2009 roku o izbach lekarskich (Dz. U. Nr 219, poz. 1708, z późn.zm.) uchwala się, co następuje: § 1. 1. Zatwierdza się wykonanie budżetu Naczelnej Izby Lekarskiej za rok 2012, które zamyka się sumą bilansu (po stronie aktywów i pasywów) w kwocie 18.471.660,45 PLN. 2. Postanawia się przeznaczyć zysk w kwocie 149.115,62 PLN na działalność ustawową Naczelnej Izby Lekarskiej. nia w wysokości do 30 000 euro. 3. Należności, o których mowa w. ust. 1 i 2, są pokrywane ze środków Naczelnej Izby Lekarskiej z wyłączeniem tych należności, które pokrywa strona zagraniczna. 4. Uchwała Prezydium może przewidywać, że ze środków Naczelnej Izby Lekarskiej zostaną pokryte określone przez stronę zagraniczną koszty uczestnictwa przedstawiciela Naczelnej Izby Lekarskiej w danym wydaS[FOJVXQJTPXFPQBUBLPOGFSFODZKOB w § 2. Uchwała wchodzi w życie z dniem podjęcia. Sekretarz Mariusz Janikowski Uchwała Nr 8/13/VI NACZELNEJ RADY LEKARSKIEJ z dnia 21 czerwca 2013 r. § 2. Uchwała wchodzi w życie z dniem podjęcia. Sekretarz Mariusz Janikowski Prezes Maciej Hamankiewicz UCHWAŁA Nr 7/13/VI NACZELNEJ RADY LEKARSKIEJ z dnia 21 czerwca 2013 r. zmieniająca uchwałę w sprawie zasad kierowania za granicę przedstawicieli Naczelnej Izby Lekarskiej Na podstawie art. 39 ust. 1w zw. z art. 5 pkt 22 ustawy z dnia 2 grudnia 2009 r. o izbach lekarskich (Dz. U. Nr 219, poz. 1708) uchwala się, co następuje: § 1. W uchwale Nr 41/10/VI Naczelnej Rady Lekarskiej z dnia 17 grudnia 2010 r. w sprawie zasad kierowania za granicę przedstawicieli Naczelnej Izby Lekarskiej § 3 otrzymuje brzmienie: „§3. 1. Z zastrzeżeniem przepisów § 4 – 5 przedstawicielowi Naczelnej Izby Lekarskiej z tytułu wyjazdu za granicę na podstawie uchwały Prezydium przysługują należności na pokrycie kosztów związanych z podróżą określone w rozporządzeniu Ministra Pracy i Polityki Społecznej z dnia 29 stycznia 2013 r. w sprawie należności przysługujących pracownikowi [BUSVEOJPOFNV X̓ QBǩTUXPXFK MVC TBNPS[njEPXFK KFEOPTUDF TGFSZ CVdżetowej z tytułu podróży służbowej (Dz. U. z 2013 r., poz. 167). 2. Naczelna Izba Lekarska zawiera umowę ubezpieczenia kosztów niezbędnego leczenia przedstawiciela Naczelnej Izby Lekarskiej podczas podróży zagranicznej, na którą został skierowany uchwałą Prezydium. Zakres ubezpieczenia ograniczony jest do kosztów niezbędnego lecze- Prezes Maciej Hamankiewicz w sprawie obowiązku prowadzenia dokumentacji medycznej w postaci elektronicznej ;BQP[OBXT[Z TJǗ [̓ JOGPSNBDKnj /BKXZȈT[FK *[CZ ,POUSPMJ P̓ OFHBUZXOZDI wynikach kontroli stopnia przygotowania świadczeniodawców do wdroȈFOJB4ZTUFNV*OGPSNBDKJ.FEZD[OFKPSB[E[JBBǩBENJOJTUSBDKJS[njEPXFK [XJnj[BOZDI[̓CVEPXnjTZTUFNVJOGPSNBDKJPDISPOZ[ESPXJB[̓LUØSFKXZnika, że na obecnym etapie prac istnieje poważne ryzyko niepowodzenia całego procesu budowy systemu, biorąc pod uwagę zgłaszane powszechnie przez lekarzy i lekarzy dentystów wątpliwości co do stanu przygotowań do uruchomienia Systemu *OGPSNBDKJ.FEZD[OFKX̓T[D[FHØMOPǴDJCSBLKBTOZDIJ̓QSFDZ[ZKOZDIOPSN określających podstawowe parametry budowanych systemów, oraz obawy, że środowisko lekarskie zostanie obarczone obowiązkami, do których spełnienia nie jest przygotowane ze względu na nieprawidłowości, które potwierdza kontrola Najwyższej Izby Kontroli, uznając, że lekarze i lekarze dentyści, a pośrednio również pacjenci nie mogą ponosić prawnych i ekonomicznych konsekwencji nieprawidłowo QS[ZHPUPXBOFHP1SPHSBNV*OGPSNBUZ[BDKJ0DISPOZ;ESPXJB uchwala się, co następuje: § 1. Upoważnia się Prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej do: XZTUnjQJFOJB EP .JOJTUSB ;ESPXJB [̓ XOJPTLJFN P̓ VE[JFMFOJF JOGPSNBDKJX̓TQSBXJFTUBOVQS[ZHPUPXBǩEPXESPȈFOJB4ZTUFNV*OGPSNBDKJ Medycznej, V[ZTLBOJBPQJOJJFLTQFSUØX[BKNVKnjDZDITJǗ[BHBEOJFOJFNJOGPSNBUZ[BDKJPDISPOZ[ESPXJBVX[HMǗEOJBKnjDFKJOGPSNBDKFV[ZTLBOFPE.JOJTUSB strona 1 BIULETYN 5/2013 Dokumenty NRL i Prezydium znajdują się na stronie internetowej NIL - www.nil.org.pl Redaktor naczelny: Mariusz Janikowski Dokumenty NRL i Prezydium znajdują się na stronie internetowej NIL - www.nil.org.pl Zdrowia, na temat stanu przygotowań i ewentualnych zagrożeń dla lekarzy i lekarzy dentystów związanych z wprowadzeniem obowiązku prowadzenia dokumentacji medycznej w postaci elektronicznej, VTUBMFOJBOBQPETUBXJFJOGPSNBDKJV[ZTLBOZDIPEQPENJPUØXP̓LUØrych mowa w pkt. 1 i 2, czy nie zachodzi obawa co do prawidłowego VSVDIPNJFOJBX̓QS[FXJE[JBOZNUFSNJOJF4ZTUFNV*OGPSNBDKJ.FEZD[OFK skutkująca brakiem możliwości właściwego prowadzenia przez świadczeniodawców dokumentacji medycznej w postaci elektronicznej, a w przypadku stwierdzenia takiego ryzyka niezwłocznego złożenia w imieniu samorządu lekarskiego wniosku o dokonanie nowelizacji ustawy z dnia 28 LXJFUOJBSP̓TZTUFNJFJOGPSNBDKJX̓PDISPOJF[ESPXJBQPMFHBKnjDFKOB przesunięciu wejścia w życie przepisów art. 7 ust. 1 pkt 3 i 4, art. 11 oraz art. 50 pkt 1 do czasu, gdy zapewnione zostaną, pod względem prawnym i technicznym, właściwe warunki do prowadzenia dokumentacji w postaci elektronicznej i wymiany danych zawartych w tej dokumentacji. § 2. Uchwala wchodzi w życie z dniem podjęcia. Sekretarz Mariusz Janikowski Prezes Maciej Hamankiewicz UCHWAŁA Nr 9/13/VI NACZELNEJ RADY LEKARSKIEJ z dnia 21 czerwca 2013 r. nowanych w autopoprawce. Jednocześnie Naczelna Rada Lekarska podtrzymuje swoje uwagi do poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych zawarte w stanowisku Nr 3/13/VI z dnia 26 kwietnia 2013 r. Sekretarz Mariusz Janikowski STANOWISKO Nr 10/13/VI NACZELNEJ RADY LEKARSKIEJ z dnia 21 czerwca 2013 r. w sprawie projektu ustawy o zmianie ustawy o kombatantach oraz niektórych osobach będących ofiarami represji wojennych i okresu powojennego oraz niektórych innych ustaw Naczelna Rada Lekarska po rozpatrzeniu projektu ustawy o zmianie ustawy o kombatantach oraz niektórych osobach będących ofiarami represji wojennych i okresu powojennego oraz niektórych innych ustaw, przeka[BOFHPQS[ZQJǴNJF4[FGB,BODFMBSJJ4FKNV[̓EOJBD[FSXDBS[OBL GMS-WP-173-167/13, nie zgłasza uwag do projektu. Sekretarz Mariusz Janikowski w sprawie wystąpienia do Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych ze skargą na działanie administratorów stron internetowych poświęconych rankingom lekarzy Na podstawie art. 39 ust. 1 pkt 3 oraz pkt 8 ustawy z dnia 2 grudnia 2009 r. o izbach lekarskich (Dz. U. Nr 219, poz. 1708 z późn. zm.) uchwala się, co następuje: § 1. Wystąpić do Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych ze skarHnjOBE[JBBOJFBENJOJTUSBUPSØXQPSUBMJJOUFSOFUPXZDIvXXX[OBOZMFLBS[QMw PSB[vXXXSBOLJOHMFLBS[ZQMwOJF[HPEOF[̓VTUBXnj[̓EOJBTJFSQOJBS o ochronie danych osobowych (Dz. U. z 2002 r. Nr 101, poz. 926 z późn. zm.). § 2. Upoważnić Prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej Macieja Hamankiewicza do wniesienia skargi, o której mowa w § 1, do Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych oraz reprezentowania Naczelnej Rady Lekarskiej w postępowaniu przed Generalnym Inspektorem Ochrony Danych Osobowych, z prawem udzielenia pełnomocnictwa. § 3. Uchwała wchodzi w życie z dniem podjęcia. Sekretarz Mariusz Janikowski Prezes Maciej Hamankiewicz Stanowisko Nr 9/13/VI Naczelnej Rady Lekarskiej z dnia 21 czerwca 2013 r. w sprawie autopoprawki do poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych Naczelna Rada Lekarska po zapoznaniu się z autopoprawką do poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarZDIQS[FLB[BOZNQS[ZQJǴNJF4[FGB,BODFMBSJJ4FKNV[̓EOJBD[FSXDB 2013 r., znak: GMS-WP-173-186/13, nie zgłasza uwag do zmian zapropo- Prezes Maciej Hamankiewicz Prezes Maciej Hamankiewicz STANOWISKO Nr 11/13/VI NACZELNEJ RADY LEKARSKIEJ z dnia 21 czerwca 2013 r. w sprawie poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy – Kodeks pracy /druk nr 1116/ Naczelna Rada Lekarska po zapoznaniu się z poselskim projektem ustawy o zmianie ustawy – Kodeks pracy /druk nr 1116/ oraz treścią uchwalonej w dniu 13 czerwca 2013 r. ustawy o zmianie ustawy Kodeks pracy oraz ustawy o związkach zawodowych z zadowoleniem stwierdza, że proponowana w poselskim projekcie zmiana art. 1511 Kodeksu pracy nie została przez Sejm RP przyjęta. Proponowana zmiana, zmniejszająca dodatek do wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych do 80% wynagrodzenia /w nocy oraz w niedzielę i święta/ i do 30% w pozostałe dni, dotyczyłaby bowiem także dodatku do wynagrodzenia za czas pełnienia dyżuru medycznego. Art. 95 ust.5 ustawy z dnia 15 kwietnia 2011 r. o działalności leczniczej w zakresie wynagrodzenia za pracę w ramach pełnienia dyżuru medycznego odsyła bowiem do zapisów art. 1511 § 1-3 Kodeksu pracy, a zatem zmiany, które zostałyby dokonane w tym artykule dotyczyłyby również wynagrodzeń lekarzy i lekarzy dentystów. Naczelna Rada Lekarska stwierdza, że argumenty, które zdaniem autorów projektu przemawiały za proponowaną nowelizacją, nie dotyczą działalOPǴDJMFD[OJD[FKLUØSFKGVOLDKPOPXBOJFOJFQPXJOOPCZǎ[XJnj[BOF[̓[Bsadami konkurencji pod względem cen usług lecz ich wysokiej jakości. Naczelna Rada Lekarska zauważa także, że proponowane zapisy dotknęłyby lekarzy i lekarzy dentystów zatrudnionych w podmiotach leczniczych na podstawie umów o pracę, którzy są wynagradzani w sposób skandalicznie niski, naruszający godność wykonywania tego zawodu. Zmniejszenie kwot za pełnienie dyżurów medycznych, do których pełnienia są zobowiązani pracownicy wykonujący zawód medyczny, spowoduje automatycznie zmniejszenie ich niewysokich wynagrodzeń. Mając powyższe na względzie Naczelna Rada Lekarska apeluje do Senatu RP o nie dokonywanie zmian w ustawie z dnia 13 czerwca 2013 r., w szczególności w zakresie art. 1511 § 1-3 obecnie obowiązującego Kodeksu pracy. Sekretarz Mariusz Janikowski strona 2 BIULETYN 5/2013 Prezes Maciej Hamankiewicz Honorata Shaw 9 sierpnia na poznańskim cmentarzu żegnaliśmy QSPGESIBCONFE.BSJǗ8JFS[CJDLnjLUØSBQP blisko 30 latach pobytu i pracy poza Poznaniem wróciła, by spocząć w grobie rodzinnym. P BOJnj1SPGFTPSQPȈFHOBMJQS[FETUBXJDJFMFXBE[8BSszawskiego Uniwersytetu Medycznego, Poznańskiego Uniwersytetu Medycznego, Naczelnej Rady Lekarskiej oraz Zarządu Polskiego Towarzystwa Stomatologicznego i Polskiego Towarzystwa Periodontologicznego. A także Jej wychowankowie. 1SPGFTPS 8JFS[CJDLB VSPE[POB X̓ S X̓ 1P[OBniu, dyplom lekarza dentysty uzyskała 23 lata później w Poznańskiej Akademii Medycznej. Rok po ukończeniu studiów, w 1955 r., została zatrudniona w rodzimej uczelni w Zakładzie Stomatologii Zachowawczej. Podczas 24-leteniego okresu pracy w tym Zakładzie dała się poznać jako uzdolniony naukowiec, znakomita klinicystka i nauczyciel akademicki. Rozprawę doktorTLnj [BUZUVPXBOnjv.PSGPMPHJB NJB[HJ [ǗCPXFK X̓ EPǴXJBED[BMOJF XZXPBOZN [BQBMFOJV QS[Z[ǗCJBw PCSPniła w 1965 r., a w roku 1976 uzyskała stopień doktora habilitowanego na podstawie pracy „Wczesne zmiany VMUSBTUSVLUVSZE[JnjTBX̓[BQBMFOJVQS[Z[ǗCJBw1SBDFUF wnosiły nowe i istotne wartości do literatury naukowej w zakresie stomatologii. Życzliwość, chęć pomagania innym oraz żywa JOUFMJHFODKB [KFEOZXBB QSPG .BSJJ 8JFS[CJDLJFK QPwszechną sympatię i dlatego z żalem przyjęliśmy wiadomość o Jej przeniesieniu się do Warszawy. Powodem tej decyzji była propozycja objęcia stanowiska Kierownika Zakładu Stomatologii Zachowawczej, a także p.o. Kierownika Zakładu Chorób Błony Śluzowej i Przyzębia w Warszawskiej Akademii Medycznej, które to stanowiska objęła w 1979 r. 25-letni okres QSBDZQSPG.BSJJ8JFS[CJDLJFKX̓UFKVD[FMOJXZQFOJPny był bez reszty nieustającą pracą. Z właściwym sobie zapałem oddała się działaniom mającym na celu unowocześnienie dydaktyki, rozwijanie i podnoszenie poziomu badań naukowych w oparciu o najnowocześniejszą wiedzę w zakresie stomatologii zachowawczej i periodontologii. Ponadto pełniła rozliczne GVOLDKFPSHBOJ[BDZKOFUBLJFKBL - Konsultant krajowy i przewodnicząca Zespołu Konsultantów Krajowych ds. Stomatologii; - Przewodnicząca Sekcji Periodontologii Polskiego Towarzystwa Stomatologicznego; - Prezydent Europejskiego Oddziału Międzynarodowego Towarzystwa Badań Stomatologicznych (IADR); - Reprezentant uczelni w pracach Towarzystwa ds. Anna Nauczania Stomatologii w Europie (ADEE) i Prezes Zarządu Fundacji Promocji Zdrowia Jamy Ustnej. 1SPG .BSJB 8JFS[CJDLB CZB UBLȈF D[POLJFN [BPżycielem Europejskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego Jamy Ustnej, a także inicjatorem i przez 16 lat koordynatorem programu Ministerstwa Zdrowia: „Monitorowanie Stanu Zdrowia Jamy Ustnej Populacji 1PMTLJFKw Łączyła w sobie wybitną inteligencję z ogromną wiedzą i pracowitością, co pozwoliło na wyraźne zaznaczenie Jej obecności na niwie polskiej i międzynarodowej działalności naukowej w dziedzinie stomatologii zachowawczej i periodontologii. Jej wysoko oceniany dorobek naukowy zamyka się znaczącą liczbą 350 pozycji. Była wybitnym nauczycielem akademickim i wychowawcą wielu roczników polskich stomatologów, a także opiekunem naukowym 3 przewodów habilitacyjnych i promotorem wielu przewodów doktorskich. Jako pierwsza z polskich stomatologów rozpoczęła aktywną wieloletnią współpracę krajowych ośrodków naukowych z placówkami medycznymi wielu krajów europejskich. Wyrazem uznania dla Jej zasług na tym polu było przyznanie Jej w 2003 r. godności Doktora Honoris Causa szwedzkiego uniwersytetu w Malmö. 6[ZTLBOFUZUVZGVOLDKFKBLJFQFOJBDIPǎXJFMLJF i zaszczytne, nie oddają w pełni osobowości Pani ProGFTPS #ZB VPTPCJFOJFN ȈZDJB B̓ LBȈEZ LUP [CMJȈZ TJǗ do niej, miał poczucie, że będzie wysłuchany z uwagą i zainteresowaniem, każdy odchodził od niej bogatszy o uśmiech, mądrą radę, racjonalną ocenę sytuacji. Na zawsze zapamiętamy powściągliwy uśmiech, charakterystyczny głos, mądrość i konsekwencję w działaniu, kobiecy pragmatyzm. Pełna empatii, nie odmawiała pomocy, zawsze z nienagannym taktem i subtelnością służyła radą i wsparciem. Żegnamy Lekarza, Człowieka o wielkim sercu, cieszącego się autorytetem wśród środowisk naukowych, samorządowych i rzeszy wychowanków, studentów. Tracimy nie tylko wybitnego członka społeczności akademickiej i wybitnego naukowca, ale również prawego, zawsze gotowego do pomocy człowieka. NieQS[FDJǗUOB QPTUBǎ QSPG .BSJJ 8JFS[CJDLJFK QP[PTUBOJF na długo w pamięci i sercach Jej uczniów i współpracowników. To ogromna strata dla polskiej stomatologii. 37 Badanie opinii środowiska lekarzy i lekarzy dentystów Ośrodek Studiów, Analiz i Informacji Naczelnej Izby Lekarskiej we współpracy z Instytutem Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk przeprowadził w okresie styczeń-kwiecień 2013 r. badanie ilościowe na ogólnopolskiej, losowej, reprezentatywnej próbie 983 lekarzy i lekarzy dentystów. B Zdecydowana badanych, 38 adanie dotyczyło trzech zagadnień: konfliktu interesów (wyniki tej części przedstawiamy w poniższym artykule), warunków pracy oraz potrzeb edukacyjnych w zakresie kompetencji miękkich oraz funkcjonowania i organizacji systemu ochrony zdrowia. Bardzo dziękujemy za udział w badaniu. Dzięki Państwa zaangażowaniu i cierpliwości (ankieta była bardzo obszerna) uzyskaliśmy ważne informacje o opiniach i problemach naszego środowiska. W pierwszej części chcieliśmy poznać wiedzę i opinie na temat konfliktu interesów oraz jego znaczenia w różnych aktywnościach zawodowych. Zdecydowana większość badanych, bo aż 69%, spotkała się z pojęciem konfliktu interesów, najczęściej w dyskusjach i publikacjach (Ryc. 1.). Wśród lekarzy dentystów istotnie częściej niż wśród lekarzy można spotkać osobę, która nie zetknęła się z tym pojęciem (21% vs. 10%). Tylko 11% respondentów deklaruje, że osobiście składali deklarację konfliktu interesów i istotnie częściej robili to lekarze niż lekarze dentyści (13% vs. 6%). Zagadnienie konfliktu interesów jest dość złożone i bardzo różnie rozumiane. Odpowiedzi badanych na pytanie, czy zgadzają się z zaproponowaną typową definicją konfliktu interesów, były prawie równo podzielone pomiędzy tych, którzy zgadzają się lub raczej zgadzają się, i tych, którzy nie lub raczej nie zgadzają się, co wskazuje na potrzebę upowszechniania w środowisku wiedzy o tym zagadnieniu. Staraliśmy się dowiedzieć, jak środowisko postrzega występowanie konfliktu interesów zależnie od pełnionych funkcji i sytuacji. Zdaniem respondentów najczęściej zjawisko to występuje wśród osób pełniących funkcje administracyjne, następnie wśród kierujących zespołami lekarzy. Natomiast najniżej w tym rankingu znalazła się dydaktyka i praca naukowa. Około połowa badanych uważa, że osoby pełniące fachowe funkcje kierownicze, właściciele niepublicznych placówek ochrony zdrowia i osoby administrujące placówkami są najbardziej narażone na konflikt interesów w pracy. Podobna część badanych wskazała te funkcje i stanowiska jako narażone na duży lub raczej duży wpływ konfliktu interesów na decyzje terapeutyczne. Zdecydowana większość badanych (93%) zgadza się ze stwierdzeniem, że w sytuacji konfliktu interesów lekarz powinien sam przestrzegać obiektywności w podejmowaniu decyzji i przekazywaniu informacji. 75% zgadza się, że lekarz powinien zgłosić fakt, że znalazł się w sytuacji konfliktu interesów ale nie powinno go to wykluczać z aktywności związanej z wykonywaniem tak, ale tylko w dyskusjach i publikacjach na ten temat tak, osobiście składałem(am) deklarację konfliktu interesów tak, składałem(am) deklarację i wyłączyłem(am) się z pewnych działań nie, nigdy nie zetknąłem/ zetknęłam się z tym pojęciem inna odpowiedź trudno powiedzieć 69% 69% 66% 11% 13% 6% 5% 6% 2% 12% 10% 21% 2% 2% 3% 1% 1% 2% Ogółem, N=983 lekarz, N=771 lekarz dentysta, N=212 Rycina 1. Czy spotkał(a) się Pan(i) z pojęciem konfliktu interesów? zawodu. Podobna liczba respondentów uważa, że w takiej sytuacji lekarz powinien być wyłączony z podejmowania decyzji o charakterze ekonomicznym. Nieco ponad połowa ankietowanych deklaruje, że przywiązuje wagę do dostępności „Deklaracji konfliktu interesów” w publikacjach, na szkoleniach, zjazdach i konferencjach. Lekarze istotnie częściej niż lekarze dentyści wyrażają zainteresowanie dostępnością „Deklaracji”. Większość wyraża przekonanie, że „Deklaracja” jest potrzebna w większości sfer aktywności zawodowej i 83% dostrzega jej przydatność przy podejmowaniu decyzji o zakupie leków i sprzętu medycznego, 82% przy zatrudnianiu lekarzy na stanowiska kierownicze, 71% w publikacjach, 67% w działalności edukacyjnej. 61% badanych wskazuje na znaczenie „Deklaracji” w praktyce klinicznej, w relacjach z pacjentami. Chcieliśmy też dowiedzieć się, jak respondenci oceniają różne sposoby zapobiegania stronniczości związanej z konfliktem interesów. Najczęściej (79%) odpowiedziano, że zgadzam się lub raczej zgadzam się z wymaganiem „Deklaracji konfliktu interesów” w publikacjach naukowych i z ujawnianiem własnych powiązań z przemysłem medycznym pacjentom, którzy mają być poddani badaniom sponsorowanym przez danego producenta. Dwie trzecie badanych zgadza się lub raczej zgadza się z ujawnianiem wszystkich korzyści uzyskiwanych od przemysłu. W odczuciu badanych, konflikt interesów dotyczy lekarzy i lekarzy dentystów w znacznie mniejszym stopniu niż innych grup zawodowych. 57% wskazało na duże lub raczej duże znaczenie tego konfliktu w grupie lekarzy, mniej, bo 44% – w grupie lekarzy dentystów, a aż 94% – wśród polityków. Jako grupę, w której konflikt interesów ma najmniejsze znaczenie, wskazano pielęgniarki. Wyniki tej części badania można podsumować stwierdzeniem, że większość środowiska lekarzy i lekarzy dentystów zna problemy związane z konfliktem interesów oraz sposoby zapobiegania wynikającej stąd stronniczości. Większość opowiada się także za przejrzystością w relacjach z przemysłem. W dodatkowych wypowiedziach zwracano uwagę, że przyczynami konfliktu interesów są nie tylko relacje z przemysłem. Większość środowiska zdaje sobie sprawę z tego, że konflikt interesów jest powszechny i że unikanie stronniczości jest przede wszystkim indywidualnym obowiązkiem każdego lekarza i lekarza dentysty, ale także popiera inne działania, które ograniczają wpływ konfliktu interesów na decyzje terapeutyczne i inne decyzje związane z wykonywaniem zawodu. W następnych wydaniach „Gazety Lekarskiej” przedstawimy wyniki części dotyczących warunków pracy i potrzeb edukacyjnych. Część badania dotycząca konfliktu interesów była wspierana w formie grantu bez uwarunkowań (unrestricted grant) firmy Roche Sp. z o.o. Wersja ze wszystkimi wykresami w „Gazecie Lekarskiej Premium” Praktyka lekarska Co by tu jeszcze panowie? Maciej Krzanowski Doktor nauk specjalista chorób i kardiologii Zaserwowano 40 W cytowanych słowach pyta Młynarski, licząc na nieograniczone, w tym nasze, możliwości. Odpowiadam: w obowiązujących zasadach odpłatności za leki trudno o więcej. S ą one wyłuszczone w Obwieszczeniu Ministra Zdrowia „w sprawie wykazu refundowanych leków…” z dnia 24 kwietnia 2013 r. Przygotowuję vademecum wskazań i przeciwwskazań dla leków refundowanych, bo posługiwanie się nimi wcale nie jest proste. I w trakcie tej pracy zaczęły mi się jeżyć włosy. Oto przykłady dlaczego. Poszczególne leki mają różną odpłatność w zależności od tego, co się leczy. Możliwości pod tym względem nie jest mało: 240. Najczęściej, choć nie zawsze, refundowane jest leczenie tego, co zapisano w tzw. charakterystyce produktu leczniczego leku. We wspomnianym załączniku mają te wskazania oznakowanie „wd”, czyli „lek refundowany we wszystkich zarejestrowanych wskazaniach na dzień wydania decyzji”. Ale jest też 239 wskazań dodatkowych, w większości niezwykle drobiazgowych, więc i skutkujących refleksją, jak precyzyjnie trzeba je czytać, jak cienka może być granica między wskazaniem a nie wskazaniem. Nawet tam, gdzie tekst jest po prostu przegadany. No ba, jak ocenić inaczej wskazanie dodatkowe dla leku Tialorid oznakowane skrótowo „nadciś. przewl. ch. nerek do 18. r.ż.”, co po rozwinięciu na podstawie załączonego słownika ma treść następującą: „Nadciśnienie tętnicze, przewlekła choroba nerek – u dzieci do 18. roku życia. Nadciśnienie tętnicze oraz przewlekła choroba nerek – u dzieci do 18. roku życia”. To drugie wskazanie przy tak sformułowanym pierwszym jest niepotrzebne. Ale pomyśleć każe. Albo wskazanie dodatkowe dla leku Zoxon: „Nadciśnienie tętnicze, przewlekła choroba nerek, neurogenna dysfunkcja pęcherza, nieneurogenna dysfunkcja pęcherza – u dzieci do 18. roku życia”. Pytanie pierwsze…: po co ten limit wieku? I drugie…: jaka jest jeszcze dysfunkcja pęcherza poza neurogenną i nieneurogenną? Ale skoro do niuansów słownych taką wagę minister przywiązuje, to wskazanie dodatkowe dla Spironolu „Leczenie objawowe niewydolności nerek – u dzieci do 18. roku życia” jest niebezpiecznie ogólne. Spironol podnosi poziom potasu w osoczu, a ten tylko u części chorych z niewydolnością nerek jest obniżony, u wielu jest podwyższony. Szczególnie w niewydolności zaawansowanej. Więc jeśli informacje o wskazaniach miałyby być też formą instruktażu, to należałoby tę dotyczącą przewlekłej niewydolno- ści nerek uzupełnić o zależność od poziomów potasu. I to bez względu na wiek. Niektóre z tych wskazań dodatkowych pokrywają się ze wskazaniami wynikającymi z „wd”, co można by również uznać za niepotrzebny nadmiar słów, gdyby nie to, że minister przyznaje im różne odpłatności. Na przykład Pentasa w tabletkach ma następujące wskazania i odpowiadające im odpłatności (przepisuję z tekstu ministerialnego): „30% wd, R (ryczałt) wrzodziejące zapalenie jelita grubego, R choroba Leśniowskiego-Crohna, R zapalenie jelita grubego u dzieci do 6. roku życia, R choroba uchyłkowa jelit, R mikroskopowe zapalenie jelita”. A teraz przepisuję z charakterystyki Pentasy wskazania, czyli to „wd”: „Dorośli. Wrzodziejące zapalenie jelita grubego, leczenie czynnej fazy choroby… Wrzodziejące zapalenie jelita grubego, leczenie podtrzymujące… Choroba Crohna, leczenie czynnej fazy choroby i leczenie podtrzymujące”. Innymi słowy: wskazania z odpłatnością 30 proc. zawarte w „wd” mieszczą się też we wskazaniach dodatkowych, którym przysługuje odpłatność ryczałtowa. No to co ma wpisać na recepcie lekarz w pozycji „odpłatność” przy leku Pentasa choremu na wrzodziejące zapalenie jelita grubego, aby nie zasłużyć na karę? Zapytałem rzecznika Ministerstwa Zdrowia, nie odpowiedział. W informacjach dodatkowych zdarzają się ewidentne błędy. W cytowanym tekście napisano „u dzieci do 6. roku życia”, a powinno być „od” 6. roku życia. Podobnie przy leku Entocort: we wskazaniu dodatkowym dla choroby Leśniowskiego-Crohna napisano „do 8. roku życia”, a powinno być „od” 8. roku życia. Wynika to i z logiki, i z porównania z zapisami w charakterystyce tych leków. Ogromny galimatias w odpłatnościach wynika też z tego, że nie jest ona taka sama dla leków tożsamych, czyli mających taką samą nazwę międzynarodową. Co więcej, zależy ona nawet od liczby tabletek w opakowaniu tego samego produktu. Co więcej… od liczby tabletek w opakowaniu zależą też wskazania. Mononit a 20 mg w opakowaniu po 30 tabletek jest pełnopłatny, po 60 tabletek ma odpłatność ryczałtową. Choć Monosan (inny producent, lek tożsamy z Mononitem) ma dla opakowania z 30 tabletkami po 20 mg odpłatność ryczałtową. Czyli aptekarz nie może w zamian jednego wydać drugi. Mononit o przedłużonym działaniu po 60 mg i 100 mg ma odpłatność ryczałtową, po 80 mg odpłatność 100 proc. A Kamiren po 4 mg (tabletki o przedłużonym uwalnianiu) w opakowaniu po 60 sztuk nie ma już tych wskazań, co w opakowaniu po 30 sztuk. Pantoprazole Arrow jest częściowo refundowany dla obu produkowanych gramatur (20 mg i 40 mg), analogiczny z nim Pantopraz ma refundację tylko w zakresie tabletek po 40 mg. Ale Pantopraz ma „za to” dla tabletek po 40 mg dodatkowe wskazania, których nie ma Pantoprazole Arrow. Można go ordynować za częściową odpłatnością w chorobie refluksowej, zapaleniu błony śluzowej żołądka, chorobie wrzodowej, zapaleniu trzustki oraz przy długotrwałym stosowaniu niesterydowych leków przeciwzapalnych u dzieci do 2. roku życia. Gdyby jednak doktor dla któregoś z wymienionych wskazań zapisał Pantoprazole Arrow, zasłuży na karę. Proszę jeszcze rozważyć, że informacje we wspomnianym obwieszczeniu z 24 kwietnia będą ważne tylko przez 2 miesiące, czyli nie wystarczy przez nie przebrnąć i raz na zawsze się ich nauczyć. Te kolejne trzeba będzie znów bardzo skrupulatnie czytać, by dostrzec ewentualne zmiany, co może wcale nie jest łatwe. Zachodzę więc w głowę, jak wielkie korzyści odniesie fundusz z tak drobiazgowego podzielenia medycyny na pięć odpłatności: „b” (bezpłatne), „R”, „30 proc.”, „50 proc.”, „pełnopłatne”, uwzględniając ich zależność od dawki leku, wielkości opakowania leku i wyboru do refundacji takiego, a nie innego generyku. Bo straty są niewątpliwe. Zaserwowano sporą dawkę biurokracji, która uszczupli czas lekarza na zajmowanie się leczeniem. Istniejące reglamentacje wskazaniowo-refundacyjne uruchomiły konkurencję firm niepobłogosławionych przez ministra zdrowia i doczekaliśmy się zjawiska zdumiewającego. Leki pełnopłatne bywają tańsze od ich refundowanych odpowiedników. 28 kapsułek Flukonazol Actavis a 50 mg bez refundacji kosztuje w okolicznej aptece 23,20 zł, za najtańszy w 50 proc. refundowany odpowiednik Fluconazole Polfarmex w tej samej dawce i ilości trzeba zapłacić 25,78 zł. Pełnopłatny Macromax (3 tabl. a 500 mg) można kupić za 7,99 zł, za najtańszy w 50 proc. refundowany odpowiednik (Azitrin) pacjent zapłaci 14,98 zł. Pragnę dodać, że zasadę uściślania wskazań popieram. Wiem, ile bez sensu ordynuje się w Polsce heparyn drobnocząsteczkowych w lecznictwie ambulatoryjnym. Niestety, pomysł dobry, wykonanie bardzo złe. Maksymalnie. A twórcy tej cegły, jako że się mocno musieli napracować przy jej wypieku, mają na dodatek poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Zacząłem Młynarskim, zakończę sparafrazowanym Niemenem: dziwny jest ten... kraj. Praktyka lekarska Akcja „Kardiolog w Afryce” Maria Wieteska Kamerun to państwo w Afryce Środkowej o powierzchni 1,5 raza większej od Polski, zamieszkane przez 25 mln ludzi. W kraju zwanym „miniaturą Afryki” można znaleźć wszystko, co kojarzy się z tym kontynentem: rejon pustynny na północy, lasy tropikalne w centrum i na wschodzie, sawannę, jeziora, ocean, piaszczyste plaże na zachodzie, niewielkie pagórki i wysokie góry wulkaniczne, z najwyższym szczytem Mont Cameroon 4095 m n.p.m. Średnia życia w Kamerunie wynosi tylko 52 lata. Jak w większości krajów Afryki także i tam nie ma systemu powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego, a 80 proc. lekarzy pracuje w największych miastach kraju, w stolicy Jaunde oraz w Duala. Więcej w „Gazecie Lekarskiej Premium” Jubileusz 50-lecia Kazimierz Nawrocki 8 czerwca 2013 r. był dniem, w którym absolwenci AM z lat 1956-1963 odnowili swoje dyplomy lekarskie po 50 latach od ukończenia studiów na wydziale lekarskim Akademii Medycznej w Warszawie. […] Nasz rocznik był jednym z ostatnich AM, na którym wykładali przedwojenni profesorowie, którzy przeżyli kataklizm wojenny. Byli to prawdziwi luminarze polskiej medycyny, tacy jak np. Franciszek Czubalski, Ludwik Paszkiewicz, Wiktor Grzywo-Dąbrowski i Marcin Kacprzak – nasz rektor, bardzo lubiany przez młodzież akademicką, wielki humanista. […] Główna uroczystość Odnowienia Dyplomu odbyła się w Centrum Dydaktycznym WUM. Ceremonii otwarcia dokonał prodziekan I Wydziału Lekarskiego, prof. Krzysztof Zieniewicz, a okolicznościowe przemówienia wygłosili rektor i prodziekan. Wiele było ciepłych i serdecznych słów pod adresem jubilatów oraz ich osiągnięć na polu medycznym, z podkreśleniem wielkich zasług dla polskiej medycyny, jakie wniósł najwybitniejszy z nas – kolega Zbigniew Religa (Doctor Honoris Causa swojej Alma Mater); obecna też była jego małżonka Anna Wajszczuk-Religa, która studiowała razem z nami. Pełna relacja w Aktualnościach na www.gazetalekarska.pl. Praktyka lekarska Finanse NFZ w 2012 r. W czerwcu br. Rada Narodowego Funduszu Zdrowia przyjęła sprawozdanie z działalności NFZ za 2012 r. W ynika z niego, że na koniec 2012 r. w Centralnym Wykazie Ubezpieczonych zarejestrowano 33 011 012 osób, które z mocy ustawy miały uprawnienia do świadczeń zdrowotnych. Każdej osobie zarejestrowanej w systemie informatycznym NFZ nadano określony status. W CWU figurują 44 116 954 osoby. Najliczniejsza grupa – 31 600 973 osób posiada status „ubezpieczonych”, „nieubezpieczonych” jest 3 434 808, a „uprawnionych” do korzystania z leczenia refundowanego przez NFZ do 18. r.ż. jest 1 576 313 osób. w 2012 r. porównanych z rokiem 2011. Przychody. Wartość zrealizowanych przez NFZ w 2012 r. przychodów wyniosła 62,957 mld zł i stanowiła 97,5 proc. wartości planowanej, a uzyskana dynamika przychodów w odniesieniu do ich wartości w 2011 r. wynosiła 103,68 proc. (w 2011 r. przychody wynosiły 60,723 mld zł). Przychody ze składek zrealizowane zostały w wysokości 60,402 mld zł i były niższe o 2,67 proc. od planowanych (1,655 mld zł). Składka stanowiła 95,94 proc. kwoty przychodów ogółem. Z uwagi na utrzymującą się w okresie 10 miesięcy 2012 r. znacząco niższą niż planowana realizację składki należnej, została ona zmniejszona o 187,247 mln zł. Koszty. Koszty NFZ wyniosły ogółem 62,627 mld zł i stanowiły 96,02 proc. planu, zaś dynamika kosztów w odniesieniu do ich wartości w 2011 r. wyniosła 102,6 proc. (w 2011 r. koszty kształtowały się na poziomie 60,923 mld zł). Wartość kosztów świadczeń zdrowotnych w pierwotnym planie finansowym ustalono w wysokości 60,471 mld zł, tj.104,54 proc. kosztów planowanych w roku 2011 r. W wyniku zmiany planu finansowego wartość kosztów świadczeń zdrowotnych została zwiększona o 1,217 mld zł i w ostatecznym planie NFZ osiągnęła wartość 62,153 mld zł. Źródłem finansowania wzrostu nakładów w 2012 r. były środki pochodzące z: funduszu zapasowego, który wynosił 755 mln zł (rezerwa 455 mln zł, dotacje z budżetu państwa 7,523 mln zł). Z analizy kosztów świadczeń zdrowotnych poniesionych przez NFZ wynika, że najwyższy udział mają w nich koszty leczenia szpitalnego (49,16 proc.) i kolejno: POZ (12,62 proc.), refundacja leków (11,46 proc.) i AOS (8,43 proc.). Refundacja zaplanowana została w wysokości 8,161 mld zł, zrealizowano 84 proc. planu. Wykonanie w 2012 r. kosztów refundacji wyniosło 6,863 mld zł. Dynamika 77,7 proc. Wojciech Marquardt Komisji Finansowo- Koszty administracyjne NFZ. Poniesione w 2012 r. koszty administracyjne NFZ wyniosły 609,37 ml zł, w tym wynagrodzenia 50,07 proc. W 2012 r. NFZ zwiększył zatrudnienie o 80 osób, argumentując to nowymi zadaniami wynikającymi z ustawy refundacyjnej. Przeciętne zatrudnienie wynosiło 5 056,27 etatu. Dodatni wynik finansowy NFZ w 2012 r. był efektem znacząco niższej niż planowana realizacja planów kosztów świadczeń opieki zdrowotnej o 2,278 mld zł, w tym w głównej mierze całkowitego budżetu na refundację o 1,838 mld zł, jak również niewykorzystaniem środków w pozostałych rodzajach świadczeń, w łącznej kwocie 439,464 mln zł. Niepełna realizacja budżetu na refundację była następstwem ustawy o refundacji leków. NFZ podpisał umowę z wybranym wykonawcą na dostawę i wdrożenie programu analityczno-raportowego służącego do wykrywania nadużyć w zakresie refundacji leków. W 2012 r. ujemny wynik finansowy zanotowano w Centrali NFZ oraz w oddziale mazowieckim – 182 488 mln zł (w 2011 r. ujemny wynik wystąpił w 5 oddziałach). W 2012 r. w 15 oddziałach wojewódzkich NFZ zaoszczędził na świadczeniach zdrowotnych 1,634 mld zł, dzięki temu osiągnął zysk finansowy w wysokości 285,38 mln zł. Poprawa stanu finansów płatnika ucieszyła jedynie NFZ (w 2011 r. koszty przewyższały przychody, zanotowano stratę – wynik ujemny w wysokości 199,91 mln zł). Wiele podmiotów leczniczych w 2012 r. nie osiągnęło zysku, lecz odnotowało stratę finansową. Więcej w „Gazecie Lekarskiej Premium” Vivat medicina! Złoty jubileusz absolwentów PAM w Szczecinie (1957-1963) Wojciech O czekiwane latami i przygotowywane miesiącami obchody 50-lecia uzyskania dyplomu lekarskiego w Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie odbyły się w ostatni weekend maja, trwały dwa dni, miały bogaty scenariusz i niezwykle uroczysty charakter. Uczestniczyło w nich 97 absolwentów Wydziału Lekarskiego i Oddziału Stomatologii PAM z lat 1957-1963. Pełna relacja w „Gazecie Lekarskiej Premium” 43 Wkrótce ruszy portal „Gazety Lekarskiej”. Będzie zupełnie inny niż nasza stara strona internetowa. Zapraszamy! ostatnich latach formy komunikacji zmieniają się bardzo dynamicznie, dając nowe, większe możliwości przekazywania informacji. Nie mogliśmy nie skorzystać z takiego potencjału sieci, zwłaszcza że nasi czytelnicy to grupa nowoczesnych i wymagających odbiorców. To właśnie z myślą o nich planowaliśmy prace. Uruchamiając nowy portal chcemy dać im dużo więcej niż papierowe wydanie „Gazety Lekarskiej” i strona informacyjna online. Od czerwca można już czytać elektroniczne wydanie „Gazety Lekarskiej” – „Gazetę Lekarską Premium”. Znajduje się ona na naszej stronie internetowej www.gazetalekarska.pl, która otrzymała nowy wygląd wraz z pojawieniem się multimedialnej wersji gazety. Był to pierwszy etap zmian. „GL premium” zawiera więcej treści niż tradycyjne wydanie papierowe: dodatkowe artykuły lub uzupełnione informacyjnie, dodatkowe ilustracje zdjęciowe, podlinkowania umożliwiające odnalezienie konkretnych treści na skróty – klikasz i czytasz. W najbliższej przyszłości możliwe też będzie komentowanie artykułów i nawiązywanie online kontaktu z autorami. Na nowej stronie internetowej znalazł się dział multimediów (media.gazetalekarska.pl), gdzie zamieszczamy przygotowane przez redakcję lub nadesłane przez czytelników galerie zdjęciowe. Galerię podzieliliśmy na trzy kategorie: kultura, sport, wydarzenia. W przyszłości nasi czytelnicy będą mogli tworzyć galerie samodzielnie i publikować je w naszym portalu, jeśli tylko zechcą pokazać jakieś wydarzenie zasługujące na uwagę, np. imprezę sportową, kulturalną, sympozjum naukowe, zjazd absolwentów itp. Nasza strona internetowa zawiera jeszcze jedną nową wartość – dział ogłoszeń (ogloszenia.gazetalekarska.pl). Każdy lekarz nieodpłatnie może zamieścić tu informację, że poszukuje pracy. Znajdą się tu także inne ogłoszenia drobne. Ideą, która przyświecała pracom nad portalem, była chęć stworzenia naszym czytelnikom ich własnego miejsca w sieci. Portal będzie dostępny tylko dla lekarzy – wyłącznie oni otrzymają możliwość logowania. Zalogowani użytkownicy będą mogli komentować publikowane przez redakcję informacje, wpisy innych użytkowników, a także dodawać własne treści. Chcemy, aby portal był miejscem otwartych dyskusji w środowisku, a jednocześnie zamkniętym dla osób spoza niego, jak np. urzędnicy czy pacjenci. Będzie też możliwość kontaktowania się online z innymi użytkownikami. Takiego portalu nie ma jeszcze żadna inna grupa zawodowa w Polsce. Uruchomienie nastąpi już wkrótce i będzie to ostatni etap zmian. Przedsięwzięcie to było dla redakcji ogromnym wyzwaniem. Nasz niewielki zespół poświęcił wiele godzin pracy i ogrom zaangażowania, by „Gazeta Lekarska” jako wewnętrze medium informacyjne środowiska lekarskiego zyskała nowy wymiar – stała się nowoczesnym medium komunikacji. Czy nam się udało, czas pokaże. Zapraszamy na www.gazetalekarska.pl. www.gazetalekarska.pl W 45 Od pewnego czasu obserwuję dyskusję odbywającą się m.in. na łamach „Gazety Lekarskiej”, a dotyczącą informatyzacji ochrony zdrowia. uża część tej dyskusji nastawiona jest na danie odporu nadchodzącym zmianom. Wysuwane są coraz liczniejsze argumenty, dlaczego to właśnie lekarze nie powinni korzystać z komputera i jakie to szkody zostaną wyrządzone naszemu środowisku zawodowemu, ale i pacjentom, przez nieludzką i można by przypuszczać „zbrodniczą” maszynę informatyzacji. Jeśli ktoś w tej chwili doszedł do wniosku, że przesadzam, odsyłam do numeru 06/2013 „Gazety Lekarskiej” do listu/artykułu „Informatyczna zawierucha”. Już sam tytuł sugeruje, że dzieje się coś złego, coś, co może nam zaszkodzić. Skąd taki opór środowiska? W mojej opinii opór jest wynikiem obawy przed nowym, zwłaszcza wśród części naszych koleżanek i kolegów, którzy do tej pory nie zetknęli się z komputerem osobistym i siecią internetową. Powstaje w ten sposób zjawisko „samowykluczenia cyfrowego”, które należy odróżnić od wykluczenia cyfrowego wynikającego z braku infrastruktury, np. na terenach wiejskich, czy braku środków finansowych wśród grup społecznych żyjących na krawędzi ubóstwa, np. bezrobotni. Inne grupy zawodowe mają ten proces dawno za sobą (inżynierowie, geodeci, architekci, projektanci, pracownicy laboratoriów itd.). Czy te grupy są bardziej wykształcone, posiadają większy potencjał intelektualny, są bardziej zaradne życiowo? Nie sądzę. A jednak oni sobie z tematem poradzili, nie protestowali i pracuje im się lepiej i sprawnej. Chciałbym się odnieść do argumentów używanych przez przeciwników komputerów, które syntetycznie zaprezentował autor artykułu/listu„Informatyczna zawierucha”. „Należę do starszego pokolenia lekarzy” – argument wieku; nawiasem mówiąc autor tych słów wg informacji zawartych w artykule ma 61 lat (starsze pokolenie?). Czy autor rzeczywiście uważa się za zniedołężniałego starca? Nie, na pewno nie; potrzebny był tylko „dobry” argument. Nie ma bariery wiekowej dla obsługi komputera, znam osobiście kilku lekarzy w starszym wieku (powyżej 75. roku życia), którzy świetnie radzą sobie z obsługą komputera, także na polu zawodowym. Argument skomplikowania, wydłużenia czasu, dodatkowych obowiązków. Kolejne niezrozumienie tematu. To właśnie komputer i informatyzacja ma nas odciążyć od biurokracji i „papierologii”. To właśnie dzięki komputerowi możemy mieć więcej czasu i mniej papieru w medycynie. To właśnie oprogramowanie wykona za nas „skomplikowane sprawozdania”; „[…] bo na wywiad, badanie fizykalne i intelektualny 46 proces myślenia czasu już nie będzie”. Jak już wspomniałem wyżej, informatyzacja to oszczędność czasu, ale jeśli ktoś w 2013 r. (XXI w.!!!), nigdy nie używał komputera, to faktycznie będzie musiał poświecić nieco czasu, aby poznać zasady obsługi. Pojawia się pytanie, dlaczego człowiek wykształcony zaczyna ten proces dopiero teraz i to „nieco przymuszony” postępem cywilizacyjnym? Czy korzystanie z internetu jest czymś nadzwyczajnym, nowym? Oczywiście, że nie! Również Internet jest już „nienajmłodszy” (początki sięgają roku 1969). W chwili obecnej można powiedzieć, że cała wiedza, w tym medyczna, zawarta jest w sieci internetowej. Mamy bezproblemowy dostęp do literatury fachowej, portali medycznych, a nawet szkoleń on-line, co bardzo ułatwia możliwość kształcenia i rozwoju zawodowego. „Ginie etos zawodu lekarza, […], bo nie mamy czasu na empatią wpisaną w nasz zawód. Ściśle stosując się do biurokratycznych procedur, zapominamy, że misją zawodu lekarza jest ratowanie człowieka. [...], nie liczy się człowiek, a jedynie zysk”. Jest to z pewnością argument przeciw; tylko rodzi się pytanie: przeciw czemu? Dlaczego w dyskusji merytorycznej dotyczącej informatyzacji używa się takich argumentów? W mojej ocenie potrzeba ich użycia wynika z braku innych, więc do jednego worka w ramach protestu wrzuca się etos, empatię, misję i komercjalizację usług medycznych, tylko co to ma wspólnego z informatyzacją? „[…] sami na takie traktowanie pozwalamy, ślepo się temu podporządkowując. Bierność i bezczynność całej korporacji jest porażająca” – czy osoby protestujące zadały sobie pytanie, skąd bierze się ta „bierność środowiska”? Wyjaśnienie jest dla nich dość niewygodne, po prostu większość lekarzy już od dawna posiada komputery i z nich korzysta. Proces cyfryzacji odbywa się jako zmiana cywilizacyjna i dotyczy wszystkich dziedzin życia, nie będzie z niego wyłączona medycyna. Cyfryzację można, jako wydarzenie w dziejach ludzkości, przyrównać do elektryfikacji. Tak jak w przypadku tego procesu za kilkanaście lat nie będzie urządzeń działających bez komputera i internetu. Strach przed nowym odciska się wyraźnie w „emocjonalności” stosowanych argumentów:„[…] apeluje o zwolnienie tempa tych przemian, bo od tego tempa wszyscy będziemy coraz bardziej chorować”. Trudno takie wnioski skomentować, gdyż zawarte w nich emocje w sposób zdecydowany górują nad merytorycznością. Jakie są moje doświadczenia z komputerem? Pierwszy komputer osobisty kupiłem w 1998 r. i wcale nie byłem pionierem w tej dziedzinie. W międzyczasie obserwowałem w kierowanym przez siebie ZOZ-ie wdrażanie procesu informatyzacji. Najbardziej ciekawym doświadczeniem są zmieniające się postawy w trakcie procesu komputeryzacji ośrodka. Postawy lęku, niedowierzania, sceptycyzm, w ciągu zaledwie kilku miesięcy przemieniły się w pełną akceptację. Po 5 latach od wprowadzenia programu komputerowego do badań profilaktycznych nie ma w naszej jednostce ani jednego przeciwnika komputeryzacji. W przypadkach awarii zasilania elektrycznego (przed czym już się zabezpieczyliśmy) personel protestował przed powrotem do ręcznej, papierowej formy prowadzenia dokumentacji. Te obserwacje utwierdzają mnie w przekonaniu, że protesty środowiska dotyczą przede wszystkim osób, które po prostu nie skorzystały jeszcze z możliwości pracy na komputerze. Jaka jest rola izb lekarskich w tym procesie? Zadaniem samorządu nie jest„wstrzymywanie czasu”, ale pomoc naszym kolegom, którzy nie posiadają umiejętności obsługi komputera, poprzez organizację szkoleń w tym zakresie. Jeśli nasi „naprawdę” starsi koledzy emeryci mają złą sytuację finansową i nie stać ich na zakup komputera, dlaczego nie możemy im pomóc w ramach samorządu? Koszty najtańszego sprzętu komputerowego, który wystarczy do wystawienia e-recepty, to nie, jak podają tzw. eksperci, kilka tysięcy złotych, a kilkaset złotych. Podobnie jest z oprogramowaniem, którego koszty podawane są zwykle w kontekście wielkich programów informatyzacji jednostek szpitalnych, gdzie faktycznie kwoty są milionowe. Z dużą satysfakcją przyjąłem działania Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku, która pochyliła się nad problemem i stara się pomóc lekarzom w dostosowaniu się do nadchodzących zmian, m.in. poprzez prowadzone szkolenia na temat dokumentacji elektronicznej, testowanie oprogramowań i ewentualne ich rekomendowanie środowisku. Nasze działania skoncentrujmy na kontroli zmian w zakresie cyfryzacji, żeby wprowadzane zmiany w jak największym stopniu zapewniły korzyści dla naszego środowiska, a przede wszystkim dla pacjentów. Cieszy mnie widoczna zmiana w podejściu do tematu przez NRL w ostatnim czasie (lipiec 2013), którą można odczytać z pisma do Ministra Zdrowia z szeregiem bardzo merytorycznych pytań dotyczących informacji na temat stanu przygotowań do wdrożenia Systemu Informacji Medycznej. Treść pisma dostępna jest na stronie internetowej NRL. Reasumując, zwracam się do Kolegów i Koleżanek lekarzy, używając języka pokolenia internetu: nie róbmy sobie obciachu i nie protestujmy przed postępem cywilizacyjnym, który – jak uczy historia – nie jest możliwy do zatrzymania. Oczywiście każdy ma prawo wykluczyć się cyfrowo, ale musi wziąć pod uwagę, że będzie to już niedługo równoznaczne z wykluczeniem zawodowym, co z całą pewnością nie będzie służyć dobru pacjenta, tak chętnie używanemu w argumentacji przeciwników informatyzacji. Ochrona zdrowia w UE Australia O dpowiedzialność finansowa i organizacyjna za ochronę zdrowia dzieli się między centrum i 6 stanów oraz 2 terytoria; każdy stan ma inne priorytety zależne od geografii, populacji, organizacji, dochodów itd. Finansowanie jest odgórne, najważniejsze projekty wymagają zgody rządów federalnego i stanowych, ale w zakresie organizacji systemu stany są autonomiczne. 48 Świadczeniodawcy są publiczni i prywatni. Prywatni to większość praktyk lekarzy ogólnych, specjalistów i dentystów, wiele (ok. 1/4) prywatnych szpitali, duże centra diagnostyczne, towarzystwa oferujące zdrowotne ubezpieczeni dobrowolne. Australia przeznacza na ochronę zdrowia 9,7 proc. PKB – na mieszkańca wypada 3652 USD PPP (purchasing power parity) – nieco powyżej średniej OECD. Dostęp do opieki medycznej zapewnia wszystkim obywatelom rządowy system ubezpieczenia zdrowotnego Medicare finansowany z powszechnych podatków i obowiązkowych składek zdrowotnych. Środki z budżetu państwa pokrywają 68 proc. kosztów ochrony zdrowia, w tym środki federalne – 46 proc., stanowe i lokalne – 22 proc. Pozostałe 32 proc. pochodzą z prywatnych źródeł (dane z 2006 r.). Obowiązkowa składka zdrowotna wynosi 1,5 proc. zarobków i pokrywa 8,5 proc. wszystkich wydatków na ochronę zdrowia. Wzrastają opłaty z kieszeni pacjenta (OOP); głównie za leki nierefundowane, zabiegi stomatologiczne, dopłaty i opłaty za niektóre usługi prywatne. Może je pokryć ubezpieczenie prywatne. Korzysta z niego 43 proc. mieszkańców. Lekarze ogólni (GP) w większości są samozatrudnionymi przedsiębiorcami ze specjalizacją ogólną. Muszą mieć licencję. GP jest „bramką do systemu” (gatekeeper); tylko skierowanie uprawnia pacjenta do pełnej refundacji świadczenia specjalistycznego i szpitalnego. Specjalne programy wzmacniają rolę GP, toteż większość (85 proc.) w nich uczestniczy. Na przykład za podnoszenie kwalifikacji i jakości usług przyznawane są premie, za dostępność po godzinach, gotowość prowadzenia studentów, uczestnictwo w programach prozdrowotnych itp. – dodatki. Inny program „Rozszerzona opieka podstawowa dla starszych i przewlekle chorych” przewiduje opiekę wielodyscyplinarnych zespołów nad pacjentami z astmą, cukrzycą, chorobami psychicznymi. Specjalność Australii to szeroki udział w opiece podstawowej specjalistów oraz pielęgniarek, które samodzielnie prowadzą badania kontrolne, szczepienia, poradnictwo zdrowotne i rodzinne, przepisują wybrane leki i kierują na niektóre badania. System Medicare zapewnia bezpłatny dostęp do opieki podstawowej, specjalistycznej i szpitalnej w placówkach publicznych oraz dopłaty do leków. Pokrywa w pełni koszty konsultacji, badań i testów, procedur chirurgicznych, badań okulistycznych, części zabiegów dentystycznych. Przewlekle chorzy leczeni są według rozszerzonego programu opieki. Opieka długoterminowa, pielęgniarska, protezowanie, usługi prywatne zwykle wymagają dopłat pacjentów (może je refundować ubezpieczenie dobrowolne). Poziom refundacji Medicare zależy od schematu świadczeń (benefits schedule), np. emeryci mają prawo do ulg lub bezpłatnego leczenia. Specjaliści pracują w poradniach przy publicznych szpitalach lub w prywatnych gabinetach. Muszą posiadać certyfikat swojej specjalistycznej organizacji. Po odbyciu praktyki w szpitalu i zdobyciu doświadczenia mogą prowadzić gabinety prywatne, a także być nauczycielami akademickimi. Są zobowiązani do systematycznego dokształcania. W publicznych szpitalach są w większości pracownikami etatowymi, część to niezależni konsultanci medyczni na kontraktach. Publiczne szpitale (większość: ok. 1000 z 1300 placówek) dysponują ok. 70 proc. łóżek. Głównie mają profil ogólny, ale część utrzymała specjalizacje (onkologiczne, pediatryczne). Postępuje restrukturyzacja: niektóre małe FOTO: Photos.com Maria Szósty kraj świata, bogaty, wysokorozwinięty, ale z własnymi specyficznymi problemami. 20 mln mieszkańców, bardzo nierównomierne zaludnienie, w miastach (leżących głównie na wschodzie i południu) żyje 66 proc. Australijczyków; 2,4 proc. to Aborygeni i Wyspiarze z Cieśniny Torresa, reszta to przybysze z całego świata, z których połowa osiadła tu w ciągu ostatniego półwiecza. szpitale są zamykane, inne łączone. Jak w większości krajów OECD, spada liczba ostrych łóżek szpitalnych. Skraca się średni czas hospitalizacji, m.in. dzięki lepszej organizacji obsługi pacjentów, a także zastosowaniu mniej inwazyjnych technik chirurgicznych, dzięki czemu wykonuje się coraz więcej procedur jednego dnia. W ciągu ostatnich 15 lat odsetek pacjentów „jednodniowych” wzrósł z 31 do 54 proc. Duża część usług medycznych realizowana jest w miejscu zamieszkania (ambulatoryjnie). Osoby o dużym stopniu niesprawności korzystają z kompleksowej opieki świadczeniodawców publicznych, komercyjnych i działających w ramach wolontariatu. Medicare dotuje pozaszpitalne formy opieki nad starszymi, domy dziennego pobytu, zakłady pielęgniarskie. Warunkiem otrzymania dotacji przez zakład jest akredytacja. Niepełnosprawnymi zajmuje się 2,3 mln opiekunów, w tym 20 proc. profesjonalnych. Pozostałym – rodzinom, przyjaciołom i sąsiadom – oferowane jest wsparcie ze środków publicznych. Program opieki domowej i środowiskowej obejmuje pomoc materialną, merytoryczną i organizacyjną. Potrzeby ludzi słabych i starych, z fizyczną czy umysłową niepełnosprawnością lub problemami psychicznymi to styk opieki zdrowotnej oraz socjalnej i dąży się do zaspokajania ich kompleksowo: instytucjonalnie i w ramach sieci działań środowiskowych. 10 proc. Australijczyków trapią choroby psychiczne. Opieka prowadzona jest głównie w środowisku (przy udziale organizacji pozarządowych i grup wsparcia), w efekcie liczba szpitali psychiatrycznych spadła z 45 do 22, wskaźnik łóżek – z 0,8 do 0,1 na 1 tys. mieszkańców. W ramach Narodowego Programu Zdrowia (7 obszarów priorytetowych: ChUK, urazy, nowotwory, cukrzyca, choroby psychiczne, astma, reumatyzm i choroby układu ruchu) rząd i stany wspólnie prowadzą wiele inicjatyw na poziomie zdrowia publicznego. Dostępne są różne granty (rząd przeznacza na nie 1/3 swoich wydatków na zdrowie), na dobrze przygotowane skriningi w kierunku nowotworów, HIV, narażenia zdrowia reprodukcyjnego itd. idą duże środki ze stanów. Rezultat – znaczny spadek występowania choroby wieńcowej, HIV/AIDS, nikotynizmu, liczby ofiar wypadków drogowych. Australia ma wysoki poziom immunizacji, toteż zachorowalność na większość chorób zakaźnych znacznie spadła. W służbie zdrowia pracuje 0,5 mln osób – 6 proc. aktywnych zawodowo Australijczyków. Wskaźnik – 2,5 lekarza na 1 tys. mieszkańców jest nieco wyższy niż średnia OECD, ale niższy od średniej w UE. Wielu lekarzy jest wykształconych za granicą. Pielęgniarek jest 10,2 na 1 tys. mieszkańców, lecz podobnie jak w innych krajach OECD brakuje ich w wielu miejscach. Państwo zachęca do kształcenia się w tym zawodzie. Pacjenci mają wolny wybór lekarza, mogą korzystać z porad więcej niż jednego GP. Przepisane leki w większości są refundowane. Ich lista obejmuje dwie kategorie: dla wszystkich ubezpieczonych oraz dla emerytów i osób ze specjalnymi uprawnieniami. Zwykli konsumenci muszą zapłacić 28,6 dolara australijskiego (Au$) za receptę, uprawnieni – tylko 4,6 Au$. System refundacji określa też limit rocznych opłat za leki: dla zwykłych pacjentów – 875 Au$, dla specjalnych – 239 Au$. Bardzo drogie leki specjalistyczne wydawane są w aptekach szpitalnych. Przeprowadzenie każdej większej procedury wymaga zgody pacjenta. Prawa pacjentów są akceptowane i respektowane, dba o to główna organizacja pacjencka – Forum Konsumentów Zdrowia – oraz Rada Bezpieczeństwa i Jakości w Ochronie Zdrowia. Także Medicare ocenia jakość usług oraz prawidłowość działań lekarzy i farmaceutów. Nie ma krajowego systemu raportowania zdarzeń niepożądanych, ale jest faktyczna współpraca na różnych poziomach. Najważniejsze jest prowadzenie badań i dostarczanie naukowej dokumentacji praktyki klinicznej. Jedna trzecia rdzennych Australijczyków żyje na terenach odległych i trudno dostępnych. Wielkie odległości, brak transportu, pieniędzy, lekarzy sprawiają, że stan zdrowia Aborygenów i Wyspiarzy jest znacznie gorszy. Z powodu trudnego dostępu do centrów medycznych i szpitali chorzy z wiosek i wysp trafiają tam w ciężkim stanie. Wielkie dystanse pozwala pokonać powietrzna służba medyczna i rozwinięta telekomunikacja. Rządowy program „Więcej lekarzy, lepsze usługi” aktywnie wprowadza dobrą opiekę medyczną do odległych terenów, oferuje wsparcie edukacyjne i konsultacyjne oraz zachęty finansowe dla podejmujących pracę z rdzenną ludnością. Na jej leczenie idzie więcej środków (na osobę 3900 Au$ wobec 3300 w przypadku pozostałych). Ale to wciąż za mało, by zniwelować różnice. Zasadniczo Australijczycy są jednak zdrowi. Średnia długość życia należy do najdłuższych na świecie, śmiertelność z powodu chorób układu krążenia jest najniższa wśród krajów OECD, dzieci mają zdrowe zęby – przeciętny 12-latek ma mniej niż jedną plombę. System ochrony zdrowia jest ogólnie akceptowany. Problemy to: stały wzrost wydatków, tarcia między rządami centralnym i stanowymi co do zakresu finansowania, długie listy oczekujących na niektóre zabiegi, dysproporcje w dostępie do świadczeń w mieście i na terenach wiejskich i odległych, gorszy status zdrowotny rdzennej ludności. Podobnie jak w innych rozwiniętych krajach wzrasta problem chorób niezakaźnych i przewlekłych (nowotwory, cukrzyca, astma, choroby nerek, choroby psychiczne). By się z tym uporać, system jest nieustannie modyfikowany, poprawiany i dostosowywany do zmieniających się potrzeb ludności. Korzystałam z opracowań: „Health Care Systems in Transition: Australia 2006”, przygotowanego przez European Observatory on Health System and Policy oraz źródeł własnych. 49 Indeks Joanna W akacje – obowiązkowo pod słońcem, choć nie musi to być słońce Toskanii. Dla jednych – aktywnie i w pocie czoła, dla innych – z katalogiem galerii malarstwa i mapą zabytków w garści. Ci najszczęśliwsi, wolni od obowiązku pożytecznego spędzania czasu, oddają się wakacyjnemu dolce far niente i chłoną wszystkimi komórkami witaminę szczęścia, oszczędzając cenne ATP. Odkąd pamiętam, ich hymnem, pochwałą wakacyjnego nieróbstwa był dla mnie wiersz Juliana Tuwima o Dyziu Marzycielu. Dyzia już nie ma – zabiliśmy go z premedytacją, choć niepostrzeżenie, w imię wiedzy medycznej, profilaktyki chorób cywilizacyjnych i zdrowia przyszłych pokoleń… O ile jeszcze dorosłym zdarza się marnować urlop na leżaku, w zapatrzeniu czy wręcz zagapieniu w niebo, wszystkie zadbane dzieci spędzają wakacje aktywnie, kreatywnie i twórczo. Żaden nowoczesny rodzic nie pozwoliłby dziś przecież dzieciakowi na bezproduktywne i niekontrolowane leżenie na łące – z przyczyn higienicznych, psy- 50 chologicznych i medycznych. O wątpliwym komforcie wylegiwania się wśród kłujących źdźbeł nie ma co wspominać. Kto próbował, wie o czym piszę. Pozostałym proponuję prace badawcze w terenie i proszę nie mówić, że nie uprzedzałam. Dyzio Anno Domini 2013 jest uczulony na trawy i zboża, więc kontakt z bylicą, firletką poszarpaną, krwiściągiem lekarskim czy inną świerzbnicą polną z pewnością byłby dla niego doświadczeniem ekstremalnym. Jeśli więc musi polegiwać, to niech to robi na leżaku przy basenie. Byle tylko nie zbyt długo, bo – jak powszechnie wiadomo – dzieci, gdy leżą, to się nudzą, a jak się nudzą, to przychodzą im do głowy niezbyt mądre pomysły – nie tylko w czasie deszczu. I nie o taką dziecięcą kreatywność nam, odpowiedzialnym dorosłym, przecież chodzi! Nowoczesny rodzic ma świadomość, że na Dyzia czyha na łące nie tylko zabójcza flora, ale i krwiożercza, w pełnym tego słowa znaczeniu, fauna. Poczynając od wszechobecnych, a śmiertelnie niebezpiecznych dla Dyzia – alergika – błonkoskrzydłych, przez klesz- FOTO: Photos.com O ile jeszcze Położył się Dyzio na łące, Przygląda się niebu błękitnemu I marzy: „Jaka szkoda, że te obłoczki płynące Nie są z waniliowego kremu...” cze spędzające sen z powiek rodzica przed, w trakcie i długo po plenerowej eskapadzie, po inne jadowite stworzenia nieco wyżej stojące w drabinie polnej ewolucji. Dyzio, jeśli zostanie zmuszony, w ramach wakacyjnego survivalu, do przejścia przez łąkowy Mordor, z pewnością zostanie spryskany repelentem, od sięgających za kostkę vansów, w czasach Tuwima zwanych trampkami, aż po czapeczkę z daszkiem i plecaczek (z zapasem wody mineralnej i inhalatorkiem). No i to niebo błękitne, emitujące promienie UV, równie przyjemne, co niebezpieczne. Czujni rodzice, po lekturze kilku artykułów o niekorzystnych skutkach kąpieli słonecznych i zweryfikowaniu ich treści z pediatrą, z niepokojem spoglądają na zalany słoneczną patoką nieboskłon. Matka Dyzia z pewnością zaopatrzy go w sportowe okulary przeciwsłoneczne oraz pokryje go od stóp po głowę kremem z filtrem ochronnym SPF, kierując się zasadą, że im wyższa wartość faktora, tym lepiej. Zresztą pomiędzy godziną jedenastą a szesnastą Dyzio ma wakacyjny kurs języka i zajęcia w Akademii Genialnego Przedszkolaka, więc w czasie najwyższego nasłonecznienia jest bezpieczny w klimatyzowanych pomieszczeniach. Może, gdyby Dyzio spędzał lato mniej pożytecznie, miałby szansę na znalezienie analogii pomiędzy cirrusami, cumulusami i nimbostratusami a zakazaną przekąską. Jego przodkowie w linii męskiej wszak wzdychali poetycko do obłoczków waniliowego kremu, malinowych lodów, stosów złocistych ciastek i czekoladowego tortu. Dyzio – junior lodów jednak przecież jeść nie może – ma w swojej historii choroby nietolerancję białek mleka, a przed malinowymi sorbetami przestrzegała pani alergolog – z pewnością zawierają czerwony barwnik spożywczy. O torcie czekoladowym przy Dyziu – cicho sza! Czekolada, orzechy, masło i miliony kalorii… Zresztą w sferze kulinarnych chłopięcych marzeń pozostają raczej „epickie chipsy” (cokolwiek by to znaczyło, w reklamie pragną ich wszyscy), a tych na niebie wypatrzeć się nie da, nawet przy bujnie rozwiniętej dziecięcej wyobraźni. Każdego dnia w gabinecie pediatrycznym spotkacie bladego Dyzia, który nie chce nic jeść. Jego rodzice są zmartwieni. Jest zaszczepiony od wszystkich chorób świata. Kontrolę nad dyziowym zdrowiem sprawuje kilka specjalistycznych poradni. Nie jest mu obcy gabinet logopedy i ortodonty. Nigdy nie jeździł na rowerze bez kasku, nie pił wody z kranu (choć podobno już można). Nie był sam na placu zabaw, nie jechał sam autobusem komunikacji miejskiej. Nie głaskał obcego psa, nie bawił się z kotem. Nie pływał w pełnym glonów jeziorze, nie nurkował bez okularów. Nie pił z kolegą z jednej butelki, nie jadł wspólnie jednej kanapki, nie pożyczał (fuj!) gumy do żucia. Nie zna smaku leśnych grzybów ani niemytych jagód zjadanych wprost z krzaczka. Nie pił coca coli, nie jadł pańskiej skórki ani cukrowej waty. Rodzice Dyzia nie wymyślili tego wszystkiego samodzielnie. Jego dzieciństwo jest dla nich okresem niebezpiecznej żeglugi wśród raf zaleceń lekarskich, których przecież tak sumiennie przestrzegają… Zmiany w przyrodzie przywodzą na myśl dywagacje o jesieni życia. Wiedzą o tym najwięcej lekarze, stykając się na co dzień z pacjentami w podeszłym wieku. J est ich przecież bez liku, niczym publiczności festiwalowej w polskich kurortach, gdzie coraz marniej gra się i śpiewa wyblakłe szlagiery z dawnych oper i operetek. Ziemska wędrówka kończy się zawsze tak samo. Różnice dotyczą tylko terminów. Artyści na szczęście żyją szczególnie długo, walcząc zazwyczaj o przedłużanie artystycznego trwania. Po wojnie nagminne było przedkładanie oświadczeń, że wobec zbombardowanych kościołów, w których przechowywano metryki, datę urodzenia ustalano w drodze zeznań dwóch świadków. W ten sposób pewna balerina odjęła sobie 10 lat. Jednak przed osiągnięciem wieku emerytalnego cofnęła to oświadczenie. Nie miała już bowiem siły tańczyć pierwszego łabędzia, co również zauważała publiczność nawet z najdalszych rzędów. Słynna ongiś Aida, Carmen, Rachela i Tosca manewrowała sfałszowanymi metrykami na tyle nieostrożnie, że w końcu okazało się, iż przed wojną debiutowała w „Aidzie” w wieku lat… sześciu. W Łodzi zagroziłem kiedyś pewnej sopranistce, że jeśli nie poda w kwestionariuszu osobowym prawdziwej daty urodzenia, zadzwonię na policję i oskarżę ją o fałszowanie dokumentów. Z danych, które ujawniła, wynikało bowiem, że dorosłego już i udanego potomka urodziła, mając… 2 lata! Obrona przed jesienią życia zajmuje w życiorysach artystycznych wiele miejsca. Zbliżanie się podeszłego wieku u śpiewaczki dyrektor opery rozpoznaje nie tylko dzięki rozklekotanemu głosowi, ale również poprzez żądania częstszych występów na scenie. Dla leciwych tancerek dyrygent zawsze dyryguje za szybko, a one według niego tańczą za wolno. Pewien sędziwy, wielki pianista tłumaczył w wywiadach, że najtrudniej i najpiękniej jest… grać cicho i powoli. – Szybko i głośno – powiadał – grywałem tylko w młodości i błędu tego nie mogę sobie wybaczyć. U aktorów bariera wieku wynika najczęściej z utraty słuchu oraz defektu pamięci. Uwielbiany przez publiczność nestor – nie zważając na suflerów – dziarsko grywał tekstami z różnych pamiętanych jeszcze fragmentów sztuk. Raz Fredrą, raz Szekspirem, potem znów Molierem, Czechowem i Słowackim. Przerażeni partnerzy nie wiedząc, co odpowiadać, ratowali co wieczór przedstawienie przybierające postać to komedii, to dramatu, to znowu krotochwilnej farsy. Artyści – często dzięki cierpliwym i kompetentnym lekarzom – żyją długo i szczęśliwie. Bywa, że dłużej niż ich potomkowie. Wtedy lub gdy są bezdzietni, powierzają się opiece Domu Weteranów Scen Polskich w Skolimowie. Tam jesień życia upływa w luksusie, między rówieśnikami z tego samego środowiska, wśród podobnych problemów mentalnych, zawodowych i koleżeńskich. Troskliwa i wszechstronna opieka lekarska znacznie przy tym wydłuża życie. Pod warunkiem wszakże, że przepisywane medykamenty dostosowane są do prawdziwego wieku pensjonariuszy, a nie do tego, który sami podają, święcie w to wierząc. Mam w związku z tym jedno tylko zmartwienie. Coraz częściej zdarzają się decyzje staruszków o kremacji. To bardzo delikatna, nieznana w przeszłości sprawa. Jako zdecydowany przeciwnik tego sposobu rozstawania się ze światem, stanowczo odradzam takie pomysły. Mam nawet zamiar powołać Stowarzyszenie do Walki z Kremacją. Jaka jest gwarancja, że w urnie znajdą się te same prochy, które będą resztką mojego organizmu? Czy ich ilość odpowiadać będzie gramaturze moich członków? Gdyby okazało się, że będę beatyfikowany, skąd wziąć wiarygodne relikwie? Wreszcie jaka jest gwarancja, że któraś z artystek opisywanych przeze mnie z czułością nie porwie urny i zamiast ją pochować, postawi w salonie na telewizorze? Radzę w absolutnej powadze nie zamartwiać się sprawami ostatecznymi. Natomiast w atmosferze pogody i optymizmu – na powitanie jesieni – proszę przyłączyć się do Stowarzyszenia Walki z Kremacją. J Rupert Pearse jest światowym autorytetem w swojej dziedzinie, ale uważam, że sytuacja wymusza co najmniej wnikliwe zastanowienie się, a głębokie zmiany są konieczne. Niestety, budzą one jednocześnie obawy i są przyjmowane z oporem. estem anestezjologiem, pracującym poza Polską od ponad 20 lat. Cały czas mam bliskie związki z Polską i martwię się, widząc, jak funkcjonuje system ochrony zdrowia. Uważam, że powinniśmy zainicjować szeroką dyskusję o tym, co należy zmienić, która oddolnie wymusiłaby zmiany. Myślałem o napisaniu tego listu już dawno. Poprzednio motywacją była choroba mojej matki i jej droga przez różne oddziały szpitalne. Ostatecznie stał się nią przeczytany w „The Lancet” artykuł, podający, że w Polsce śmiertelność okołooperacyjna jest najwyższa spośród krajów Unii Europejskiej. Można kwestionować przedstawione dane, pamiętając, że 52 Przedmiotem dyskusji widziałbym: tSPMǗJ[CZMFLBSTLJFKoD[ZQPXJOOBCZǎPOBPCJFLUZXnym, apolitycznym, nieuwikłanym w spory światopoglądowe regulatorem, pozostawiając sprawy bytowe organizacji typu związek zawodowy lekarzy, do którego każdy mógłby dobrowolnie się zapisać? Obecna rola – niepełnego regulatora będącego Nie przypomnę sobie gdzie, ale przeczytałem fragment tekstu, w którym opisana była kobieta. Tylko fragment kobiety był opisany. Autor stwierdził, że ma „ładnie osadzone nogi”. Z araz potem zaczęły się krótkie rozważania na temat tego, w czym ma te nogi osadzone. Czyli mówiąc wprost – rozważania o d… Maryni. Chociaż bohaterka tej opowieści nie miała tak na imię. I co ciekawe – autor nie zachwycał się ani samymi nogami, ani miejscem, w którym zostały one osadzone, ale urodą osadzenia. Czyli tak naprawdę mógł to być komplement, ale nie musiał. Mogła to być sprytna metoda odwracania uwagi od niezbyt atrakcyjnych fragmentów ciała opisywanej. Pamiętam to z domu. Kiedy będąc powoli dorastającym młodzieńcem, prosiłem mamę o opinię na temat mojej szkolnej miłości, wprost domagając się odpowiedzi na pytanie, „Czy ona nie jest piękna?”, często słyszałem wymijające: „Sympatyczna”. Kiedyś, w czasie audycji na temat niebanalnych komplementów, jakie sobie prawimy, jeden ze słuchaczy zacytował fragment rozmowy damsko-męskiej. Pan mówi do pani: „Bardzo ładnie się pani nadwaga rozkłada”. Gdyby wcześniej spopularyzowano metodę zachwytu nie nad samą częścią ciała kobiety, ale sposobem jej osadzenia, przymocowania, ułożenia itp., pewien znany zespół nie musiałby śpiewa ć, że: „Baśka miała fajny biust…”. Szczerze mógłby wyznać: „Spośród dziewcząt blisko dwustu, Stopień nachylenia biustu, Stwierdzam to po pewnym czasie, Najfajniejszy jest u Basiek”. Co przy okazji świadczyłoby nie o rozwiązłym stylu życia, ale o naukowym podejściu autora tekstu do analizy anatomicznych różnic pomiędzy kobietami. Zobaczyłem niedawno w telewizji wzruszający obrazek: mały chłopiec ze złamaną ręką w gipsie, z zachwytem opowiadał o tym złamaniu. A zdarzyło się tak, że ten młody fan piłki nożnej był na meczu swojej ulubionej drużyny. I nagle… piłka kopnięta przez słynnego Ronaldo wpadła w publiczność, łamiąc chłopcu rękę. Następnego dnia zachwycony kibic otrzymał koszulkę z podpisami piłkarzy Realu Madryt, wystąpił w telewizji i widać było, że to złamanie jest jednym z najprzyjemniejszych doświadczeń jego życia. No bo przecież, jak teraz w szkole się pochwali, kto mu tę rękę złamał! Jedno skinienie gipsu i będzie chodził z dowolnie wybraną dziewczyną. Taką, że matka nie powie mu wymijająco, że znalazł sobie sympatyczną sympatię. Będzie bohaterem. Sam chwaliłbym się całemu światu, gdyby na przykład wiele lat temu, kiedy spotkałem ją na korytarzu w radiowej Trójce, rękę złamała mi Agnieszka Osiecka. Nie wpadłem na ten pomysł. Nie wykorzystałem okazji. Za dużo mamy we współczesnym świecie agresji, złości, za często mówimy sobie przykre rzeczy. Bądźmy dla siebie łagodniejsi i odwracajmy uwagę od spraw nieprzyjemnych, takich, które mogą kogoś zasmucić. Duże pole do popisu mają tutaj lekarze, pielęgniarki, personel szpitali i przychodni zdrowia. Co wam szkodzi, nawet czasem nieco naciągając fakty, powiedzieć zmartwionemu pacjentowi: – Proszę się rozebrać i nadstawić do zastrzyku to atrakcyjne miejsce pięknego osadzenia nóg. Albo: – Pobiorę panu krew z tego nieziemskiego zgięcia ręki, tak cudownie oplecionej postronkami mięśni. Albo: – Jak zobaczyłem zdjęcie rentgenowskie, to pomyślałem, że tę nogę musieli panu złamać co najmniej Mick Jagger z Leonardem Cohenem. jednocześnie korporacją zawodową – nie pozwala jej wypełnić żadnej z tych ról; tD[ZQPXJOOJǴNZEPQVǴDJǎPTPCZTQP[BǴSPEPXJTLB medycznego do oceny funkcjonowania lekarzy i ochrony zdrowia? Ostatnia wypowiedz prof. Hartmana i reakcja lekarzy pokazują, jak zamkniętym środowiskiem jesteśmy i jak źle znosimy krytykę; tD[ZKFTUFǴNZHPUPXJXQSPXBE[JǎPDFOǗKBLPǴDJQSBDZ szpitali i lekarzy oraz udostępnić te dane społeczeństwu wzorem wielu krajów, w których są one ogólnie dostępne? Znam oddziały ortopedii, gdzie nie ma nakładek podwyższających toalety, gdzie chorzy są unieruchomieni przez 2-3 dni po wszczepieniu protezy stawu biodrowego, jak również znam oddziały chirurgii, gdzie chory nie jest karmiony doustnie przez 5 dni po niepowikłanej hemikolektomii; tEZTUSZCVDKB QJFOJǗE[Z X̓ TZTUFNJF PDISPOZ [ESPXJB w Polsce dochodzi do konfliktu interesów – zyskowne procedury przekierowane są do prywatnych jednostek organizacyjnych, zubożając tradycyjnie rozumiane szpitale, które muszą zajmować się dużo kosztującymi chorymi. Nie dokonuję w ten sposób zamachu na wolność gospodarczą, jedynie pytam, czy jest to racjonalne; tD[Z QPXJOOJǴNZ NPȈF X[PSFN OQ .BMUZ XQSPwadzić zasadę, że lekarz, który decyduje się zrezygnować z praktyki prywatnej, otrzymuje wyższe wynagrodzenie za pracę w państwowym systemie ochrony zdrowia?; tD[ZOBOJFLUØSZDIPEE[JBBDIOJF[BUSVEOJBNZ[CZU dużo lekarzy, jaki procent zatrudnionych na oddziałach chirurgicznych lekarzy rzeczywiście operuje?; c.d. na str. 55 53 tD[Z TZTUFN LPOUSBLUØX [BNJBTU FUBUØX KFTU SBcjonalny, korzystny dla zbyt zależnych od dyrektorów lekarzy i czy nie powinny istnieć ogólnokrajowe siatki płac, uniemożliwiające ogromne dysproporcje?; tD[ZPCFDOZTZTUFNX̓LUØSZN/';öOBOTVKFQSPDFdury, nie doprowadza do ich wykonywania tylko dlatego, że przynoszą szpitalowi zysk, a będąc niepotrzebnymi z punktu widzenia chorego, przynosić mogą mu tylko powikłania?; tNVTJNZ QBNJǗUBǎ ȈF XT[ZTULJFHP OJF EB TJǗ TQSP- wadzić do problemu wysokości finansowania systemu – USA przeznaczają na ochronę zdrowia średnio dwa razy więcej niż inne wysoko rozwinięte kraje świata, a system ochrony zdrowia jest oceniany jako gorszy niż wiele europejskich; tCBSE[PD[ǗTUPNPȈOBEVȈPBUXJFKV[ZTLBǎQPQSBXǗ funkcjonowania jakiegokolwiek systemu, zmieniając o 1 proc. każdy z trzydziestu jego procesów, niż zmieniając jeden o 30 proc; t1BNJǗUBKNZD[FHPPD[FLVKFPEOBTQBDKFOUT[VLBKnjDZ pomocy: Nie skrzywdź mnie. Pomóż. Bodź miły. Z to wie, a jakie recepty otrzymał od lekarza, to widzi, bo albo ma te leki w woreczku i je zajada, albo ich nie wykupił i recepta leży w kredensie – nie musi, by się tego dowiedzieć, w skomplikowany sposób logować się w systemie wymagającym internetu, którego nadal wielu Polaków nie posiada. Tak więc jako lekarz bardziej byłbym zainteresowany funkcjonalnością platformy P1 dla mnie w mojej codziennej pracy. Tu problemów jest aż nadto wiele do rozwiązania, a czasu mało. I jak w przypadku EWUŚ myślę, że finalnie otrzymamy kolejnego e-bubla wprowadzanego na szybko, bo „gonić” nas będzie kolejna dyrektywa unijna i zagrożenie karami. A to dla opozycji będzie wodą na młyn przy kolejnych wyborach, a więc sprawa znów zrobi się mocno polityczna i… mało merytoryczna. Stąd nie dziwi mnie fakt małego zainteresowania braci lekarskiej tymi zmianami. Sposób ich przygotowywania i wprowadzania, brak konsultacji, a nawet jeśli są, to brak uwzględniania w projektach, czy finalnie w konkretnych rozwiązaniach, opinii z takich konsultacji środowiskowych powoduje, że nie chce nam się „głową walić w mur”. Bo owa głowa przyda nam się do innych bardziej zbożnych celów, jak choćby leczenie pacjentów. Póki co, będzie więc tak jak jest, a kolejne akty prawne dotyczące medycyny będą jak kolejne kagańce czy kajdanki zakładane środowisku lekarskiemu. I choć nadal wierzę, że komputer i internet mogą ułatwiać moją pracę jako lekarza, to obawa, że mój optymizm znów zabije rzeczywistość, jest wielka. Póki co, chwycę więc pióro, pieczątkę i bloczek recept i pobiegnę w realny sposób „zbawiać” świat… Czytelnik (imię i nazwisko do wiadomości redakcji) zainteresowaniem przeczytałem artykuł w nr 06/2013 „Gazety Lekarskiej” pt. „Uwaga, nadchodzi P1!”. Od dłuższego czasu mówi się o informatyzacji służby zdrowia, o jakimś OSOZ, platformie P1 itp. Uparcie twierdzi się, że lekarzy to zupełnie nie interesuje. Ale trudno o zainteresowanie kogokolwiek czymkolwiek, co ma być dla tej osoby karą, zagrożeniem czy inwigilacją. Mocne słowa? Pewnie! Przeczytałem ostatnio kilka artykułów na ten temat, odbyłem szkolenie czy też spotkanie informacyjne w sprawie informatyzacji służby zdrowia i wszędzie odniosłem wrażenie, że lekarz to nasz największy wróg, neptek, laik i trzeba go inwigilować, sprawdzać i odgórnie mówić, co i jak ma robić. W przywołanym artykule nie trudno znaleźć stwierdzenia „to tylko przykładowe obszary kontroli” albo „[…] ale każde działanie lekarza będzie uważnie śledzone, […]”. Po takim opisie naprawdę nie mam ochoty interesować się systemem kontroli i inwigilacji, który zamiast ułatwić mi prace jako lekarzowi będzie tytułowym biczem Bożym na moje działania. O tym, że tak będzie, nie mam już wątpliwości. Wprowadzenie ZIP (Zintegrowany Informator Pacjenta) pokazało co nieco idei takiego działania, która chyba została wypaczona. Mimo nazwy „informator”, co znaczyłoby, że ma to być portal informujący pacjenta o jego zdarzeniach medycznych i ich kosztach, jest on wykorzystywany bardziej jako narzędzie do weryfikacji uczciwości lekarzy w zakresie wykonywanych świadczeń medycznych. Nie przeczę, może to być jeden z elementów tego systemu, ale nie główny! Tymczasem zastanawiam się, którego pacjenta interesuje, ile razy był w ostatnim miesiącu u lekarza rodzinnego, ile leków mu przypisał… Przecież pacjent doskonale 55 Honoré Daumier wielkim obserwatorem był. I nie jest to bynajmniej stwierdzenie wymuszone przez Pimko-podobnych profesorów. N ikt z podobną wnikliwością nie opowiedział historii Francji XIX w., historii wielkich i małych, tych dziejących się w wielkiej polityce i tych zamkniętych w gestach rąk przypadkowych przechodniów. Począwszy od poruszających rysunków obrazujących rzeź rewolucji, na portretach Paryżan kończąc, Daumier zawsze trafia w sedno. Omawiany portret mężczyzny to jedna z wielu prac artysty opartych na tym samym schemacie karykatur zbieranych w cyklach takich jak „Typy paryskie”. Główny rysunek jest zatem opatrzony tekstem, bo nawzajem się one dopełniają. Wyrazistość omawianego portretu pozwala jednak na swobodną jego interpretację, bez uciekania się do opisu. Artysta kondensuje opowieść, używając skromnych środków plastycznych. Gra na jed- nej strunie, kilkoma ledwo kreskami, określając sylwetkę portretowanego, dodając mocniejsze akordy na linii nosa czy płaszcza. Ich trafność poraża widza. Wszystko w tym portrecie jest w pewien sposób nerwowe, naciągnięte jak struna. Pion kapelusza, uniesione brwi mężczyzny, stojący kołnierzyk płaszcza, wprowadzają nieznośne wręcz napięcie, jeszcze podkreślone przez gwałtowne linie cienia rzucanego przez mężczyznę. Jego nieobecne spojrzenie sugeruje głębokie wewnętrzne skupienie. Nasłuchuje. Prawdopodobnie liczy uderzenia pulsu wydobywające się ze splecionych dłoni. Niepokój wyciągnął jego owal twarzy tak, że kości policzkowe niemal rozsadzają mu głowę. Na co cierpi ten nieszczęśnik? Wszystko w tym portrecie jest w pewien sposób nerwowe, struna. 56 a Obraz: Honoré Daumier, litografia z cyklu „Monomanes”, 1841, z kolekcji The National Museum of Western Art, Tokio b Obraz oryginalny: b Diagnoza: Wskaż oryginał i znajdź cztery szczegóły różniące obrazy oraz postaw diagnozę: na co choruje nieszczęśnik z portretu? - Odpowiedź prześlij na @ - do 13 września 2013 r. W temacie maila należy wpisać GL09. Proszę nie zapomnieć o podaniu danych kontaktowych (imię i nazwisko, adres, telefon). - Dla jednej z osób, które prześlą prawidłowe odpowiedzi, Hotel Prezydent**** Medical SPA & Wellness w Krynicy-Zdroju - ufundował voucher obejmujący m.in.: t dwa noclegi dla dwóch osób w apartamencie tdwa śniadania i dwa obiady w hotelowej Restauracji Magnolia oraz uroczystą kolację dla dwojga tpakiet zabiegów (dla dwóch osób) w hotelowej Ambasadzie Zdrowia i Urody SPA (Masaż dla dwojga, Ajurwedyjski masaż na „Talaxa Spa”, Złoty zabieg na ciało) t możliwość korzystania bez ograniczeń z basenu, jacuzzi, 3 rodzajów saun, siłowni - - *4 *1 Voucher do Hotelu Prezydent**** Medical SPA & Wellness w Krynicy-Zdroju otrzymuje Jan Madeja z Katowic Gratulujemy! *2 *3 Dick Ket, Autoportret, 1932, Museum Boijmans Van Beuningen omunikat informujący o tej imprezie głosił: „[…] rajd ma na celu popularyzację czynnego wypoczynku i turystyki górskiej, poznanie Bieszczadów i spędzenie kilku beztroskich dni w dobrym towarzystwie i z uśmiechem”. I tak właśnie było, kiedy w dniach od 3 do 11 sierpnia odbywał się kolejny Rajd Górski Służby Zdrowia „Bieszczady 2013” zorganizowany przez Komisję Turystyki i Sportu Okręgowej Rady Lekarskiej w Rzeszowie, przy wsparciu Komisji Kultury Sportu i Rekreacji Naczelnej Izby Lekarskiej. Funkcję komandora pełnili wspólnie i zgodnie Maria Szuber i Alfred Orłowski z OIL w Rzeszowie. W tym roku baza rajdu znajdowała się w Ośrodku Szkoleniowo-Wypoczynkowym w Zatwarnicy (gm. Lutowiska). Codziennie, od niedzieli aż do piątku, odbywały się piesze wędrówki po bieszczadzkich szlakach. Uroczyste zakończenie rajdu odbyło się w sobotę 10 sierpnia. Uczestnicy turniejów i konkursów otrzymali nagrody, dyplomy i wyróżnienia, zwłaszcza najmłodsi uczestnicy byli dumni ze swoich osiągnięć. Potem wszyscy wesoło się bawili. W rajdzie wzięło udział ponad 170 osób, a rozpiętość wieku była naprawdę imponująca: najmłodsi uczestnicy mieli ledwo 1,5 roku, a najstarszy 80 lat i co tu ukrywać – godną pozazdroszczenia kondycję. Podziękowania dla organizatorów – to była naprawdę udana impreza. Do zobaczenia za rok, na kolejnym rajdzie. Więcej w „Gazecie Lekarskiej Premium” T jechało w teren. 30-kilometrowa trasa w całości prowadziła duktami lasów spalsko-rogowskich z godzinną przerwą na posiłek przywieziony pod wiatę myśliwską. W dobrych nastrojach dojechaliśmy do celu i po oporządzeniu koni oraz krótkim odpoczynku udaliśmy się na koncert Anny Jurczyńskiej i Romualda Spychalskiego. Na koniec sekretarz ORL w Łodzi, dr Włodzimierz Kardas, wygłosił jak zwykle kwieciste przemówienie i wręczył dyplomy uznania. Opowieści i wspomnienia z minionych rajdów trwały do białego rana podczas wspólnej biesiady. Ostatniego dnia właściciel ośrodka jeździeckiego, dr Jarosław Suwalski, obwoził gości sportową bryką zaprzężoną w cztery konie. Ostre ewolucje poczwórnym zaprzęgiem wywoływały dreszcze emocji wśród powożonych. Był to ostatni punkt rajdu. Więcej w Aktualnościach i Multimediach na www.gazetalekarska.pl. egoroczny rajd rozpoczął się 14 czerwca. W pierwszym dniu zaliczyliśmy trzy krótkie przejażdżki. W czasie wieczornego spotkania odczytałem krótki list od córki majora Hubala, pani Krystyny Dobrzańskiej Sobierajskiej [fragment listu w pełnej relacji z rajdu w Aktualnościach na www. gazetalekarska.pl]. Następnego dnia dwudziestu trzech jeźdźców z dziesięciorgiem gości na dwukonnej bryce wy- FOTO: Anna Jakubowska Wojciech K FOTO: Dariusz Tuleja Sport FOTO: Kamila Sidor W dniach 14-16 czerwca w Szczecinie odbyły się kolejne, już jubileuszowe, Ogólnopolskie Mistrzostwa Izb Lekarskich w Żeglarstwie – Klasa Omega o Puchar Prezesa NRL.. Zawodnicy rywalizowali na akwenie Jeziora Dąbskiego. Wiatr od 2 do 5 w Skali Beauforta podsycał wielkie emocje. Wystartowało 10 załóg reprezentujących izby lekarskie z całego kraju. Organizatorem była Komisja Kultury, Sportu i Rekreacji ORL w Szczecinie. Mistrzostwa odbyły się pod patronatem prezesa NRL, Macieja Hamankiewicza, oraz przy współpracy z Jacht Klubem AZS w Szczecinie. Organizatorzy dziękują wszystkim lekarzom żeglarzom za udział i do zobaczenia za rok! Kamila Sidor Więcej w Aktualnościach i Multimediach na www.gazetalekarska.pl. Jeszcze nie dysponujemy wszystkimi danymi wyborów samorządowych 2013. Jeszcze miejscami trwają procedury odwoławcze, sprawdzanie protokołów, analizowanie zalet i wad nowego regulaminu. Jeszcze w jednym z okręgów wybory się nie zakończyły! Ale ze wszystkich stron napływają już uwagi i propozycje poprawek oraz jednoznaczna pochwała wprowadzenia głosowania korespondencyjnego, dzięki któremu średnia frekwencja wyniosła około 30%. Czy możemy jednak mówić o sukcesie? I dea samorządności lekarskiej w ciągu ostatnich 24 lat poddawana była ciągłej próbie. Przekazanie zadań o charakterze państwowym, a co za tym idzie – niebagatelny wpływ na regulację zawodów medycznych, w ręce samych zainteresowanych, jest wyrazem zaufania, jakim ustawodawca obdarzył lekarzy i lekarzy dentystów. Z nieznanych przyczyn, mimo posiadania wszelkich narzędzi do realizacji powierzonych zadań, gros naszych koleżanek i kolegów nie docenia tej szczególnej pozycji samorządu, który ma dbać o prestiż białego fartucha, etyczne standardy, godne wykonywanie zawodu i dawać gwarancję zaufania choremu i jego rodzinie. Brak owej świadomości powoduje, że oczekujemy od izby jedynie obrony przed wszelkimi atakami, rzadko natomiast rozumiemy działania dyscyplinujące i rejestracyjne. Kartka wyborcza decyduje o mandacie do działania w imieniu grupy. Mamy z nią jednak kilka problemów. Przede wszystkim, kto powinien się na niej znaleźć: ideowcy, urzędnicy, karierowicze? W ilu miejscach nie znalazł się nikt, kto miałby ambicje reprezentowania swojego środowiska: szpitala, przychodni, powiatu? Brak lidera pozbawia głosu i sprowadza lokalną społeczność, na własne życzenie, do roli płatnika składek. Drugi problem to frekwencja. Kiedy zależała od miejsca, czasu i akcji głosowania, można było wskazać wiele przyczyn bardziej lub mniej wiarygodnie usprawiedliwionej nieobecności. Sytuacja zmieniła się, gdy stworzono warunki do wyboru we własnym tempie: wskazania kandydata, rozmowy, kampanii i oddania głosu za pośrednictwem listonosza. Wówczas wyjaśnienia stają się żałosne, a skala absencji przeraża. Wokół nowej ordynacji było wiele hałasu, strachów, gróźb i niezrozumienia. Odwaga Krajowej Komisji Wyborczej i Krajowego Zjazdu Lekarzy dała narzędzie do większej aktywności oddolnej i podniosła, w niektórych okręgach bardzo znacząco, frekwencję w porównaniu z obecną kadencją. Mandat nowych władz będzie więc silniejszy, ale nadal słaby, narażony na najgorsze, czyli niezrozumienie własnego, milczącego i nieaktywnego elektoratu. Jeśli dodać do tego marginalne, ośmieszające, ale groźne zarazem gry wyborcze – nielegalne naciski na kandydatów i próby bezpardonowego pozbycia się konkurentów – pozostaje już tylko postawić pytania kardynalne: Co dalej? Jaki mamy program zmian? Czy zakonserwujemy dotychczasowy stan? Przed nami wybory nowych władz na poziomie okręgów. Delegaci-elekci stoją przed ważną dyskusją programową, która nie powinna być czczą paplaniną, ale wielowątkowym sporem o przyszłość samorządu, jego rolę w zmieniającej się rzeczywistości cyfrowej, w podnoszeniu zawodowego etosu i powszechnego postępowania w zgodzie z zasadami etyki, nie tylko na potrzeby prasy, radia, telewizji i internetu, ale na co dzień. Zjazdy delegatów są dobrym miejscem do naświetlenia problemów, przed którymi stoimy. Zastanówmy się, w jaki sposób zmieniać się wewnętrznie, usprawniać komunikację, być bardziej pomocnym w szybkim załatwianiu spraw administracyjnych. Warto zadać sobie pytanie, co możemy zrobić, aby poprawić nasze relacje z władzą ustawodawczą i wykonawczą, tak aby nasz głos nie był „wołaniem na puszczy” traktowanym przez wszystkich wokół, jedynie jako walka o grupowe interesy zawodu i przywileje. Przeanalizujmy, dlaczego słabnie nasza pozycja w oczach obywateli, czyli pacjentów? Czy możemy za to obwiniać wyłącznie beznadziejnie zreformowany i funkcjonujący coraz gorzej system opieki zdrowotnej w Polsce? Czy nie kryjemy się przypadkiem za parawanem zarządzających nami nieudaczników? Na co czekamy? Poczta zakończyła działalność. List wyborczy zmusza do refleksji. Kilkudziesięcioprocentowy brak korespondencji zwrotnej powinien zmusić do działania. Wanecki Objaśnienia 70 haseł podano w przypadkowej kolejności. W diagramie ujawniono wszystkie litery: L i T. Na ponumerowanych polach ukryto 35 liter hasła, które stanowi rozwiązanie. Należy je przesłać na karcie pocztowej lub e-mailem na adres redakcji do 10 października 2013 r. Wśród autorów prawidłowych rozwiązań rozlosujemy nagrody książkowe (prosimy o podanie specjalizacji). Nagrody otrzymują: Anna Ciszek (Lubartów), Sylwia Kizło (Dobre Miasto), Bogdan Paluch (Sosnowiec). Fundatorem nagród jest Wydawnictwo Lekarskie PZWL, www.pzwl.pl. Nagrody prześlemy pocztą. * wypełnianie zęba * zespół * stąd Wołchow wypływa * bałkańska gorzała * astronom, kanonik i lekarz * druga żona Mieszka I * imię Franke, mistrza floretu * ignorant * allantois * bania Herona * prawosławny psalmista * z Turks w Bahamach * święto rzymskiej Demeter * nasienie pinii * angielski jarl * z Zielonego Wzgórza * przymierze * mieszanina do maści i kremów * posiłek gminy chrześcijańskiej * rocznik * miejsce wskrzeszenia Łazarza * foveola * prąd rzeki * płynie w Goleniowie * czapka sędziego lub profesora * patella * wyrżnął barany pod Troją * przeciwnicy ustaszy * port rzeczno-morski w zach. Urugwaju * partner igreka * pnącze z tropiku * siostra i żona Zeusa * Karin, superłyżwiarka z NRD * rzemiosło zbrojownika * Nadzwyczajny Lekarski * prototyp walca * płynie w Smoleńsku * płaski, odkryty, z balustradą * drapieżna żądłówka * wyrażona przez dżula i kalorię * Persja * wezwanie * jednostka dziedziczenia * kolega sinusa * zwyciężył i zginął pod Trafalgarem * stolica Guangxi * czerwonka bakteryjna * nauka o drewnie * miasto z Tadż Mahal * biblijny korab* rozród aksolotla * lotnik, pilot * klub Ronaldo * gruby sznur * matka Pegaza * patron tańca w pląsawicy * pierwszy król Izraela * płaszczyzna rzutów * hormon komórek srebrochłonnych jelita * osęka * rzeka i bagna w Botswanie * las oliwny * rozwój wsteczny * miasto między Stuttgartem a Nordhingen * większa od nesesera * nieprzystosowanie (łac.) * chmara * jezioro chrztu Mieszka I * pod opieką Stasia * chloasma BJER Wydawca: Naczelna Rada Lekarska Dla członków izb lekarskich bezpłatnie Nakład: 170 064 egz. Kolegium redakcyjne: Jarosław Wanecki (przewodniczący) Ryszard Golański Mariusz Janikowski Jolanta Małmyga Wojciech Marquardt Katarzyna Strzałkowska Redaktor naczelny: Ryszard Golański Tel. 600 909 382 [email protected] Zastępca redaktora naczelnego: Marta Jakubiak Tel. 608 316 248 [email protected] Dziennikarze: Lucyna Krysiak Tel. 696 48 70 48 [email protected] Lidia Sulikowska Tel. 668 854 344 [email protected] Redakcja: Urszula Bąkowska Tel. (22) 558 80 40, Fax (22) 558 80 42 [email protected] [email protected] Stale współpracują: Artur Andrus (Warszawa) Jerzy Badowski (Olsztyn) Sławomir Badurek (Toruń) Anna Lella (Olsztyn) Agata Morka (Warszawa) Sławomir Pietras (Poznań) Małgorzata Serwach (Łódź) Joanna Sokołowska (Płock) Adres redakcji: 00-764 Warszawa, ul. Jana III Sobieskiego 110 www.gazetalekarska.pl Reklama i marketing: Elżbieta Tarczyńska Tel. (22) 559 13 26, Fax (22) 558 80 42 Tel. 606 699 830 [email protected] Ogłoszenia: Michał Ostaszewski Tel. (22) 559 13 26, Fax (22) 558 80 42 [email protected] Projekt i opracowanie graficzne: Grzegorz Sztank Druk: Drukarnia Quad/Graphics Europe Sp. z o.o. Materiałów niezamówionych redakcja nie zwraca i zastrzega sobie prawo do skrótów, adiustacji, zmiany tytułów. Redakcja nie odpowiada za treść reklam i ogłoszeń. Autorów prosimy o przysyłanie tekstów zapisanych na CD, e-mail w edytorze pracującym w środowisku Windows. Publikacja ta przeznaczona jest tylko dla osób uprawnionych do wystawiania recept oraz osób prowadzących obrót produktami leczniczymi w rozumieniu przepisów ustawy z 6 września 2011 r. – Prawo farmaceutyczne (Dz.U. nr 126, poz. 1381, z późn. zmianami i rozporządzeniami).