Badanie opinii środowiska lekarzy i lekarzy

Transkrypt

Badanie opinii środowiska lekarzy i lekarzy
ROZMOWA O ZDROWIU:
09 2013
P I S M O
I Z B
L E K A R S K I C H
4
6
8
10
12
16
17
17
20
24
26
28
32
35
37
38
40
43
45
46
48
48 50
52
53
55
50
56
58
60
68
69
70
Czas odpoczynku i intensywnej pracy
Schody legislacyjne
Harujemy, nie odchodzimy
Ratujemy i... co dalej?
Legislacja w UE
Przeszłość i teraźniejszość wciąż się
przenikają
Cenią autonomię i stabilizację
Wolność czy samowola
Gerostomatologia
Stomatologia z głowy na nogi…
Postępowanie w sprawie zawarcia
tzw. kontraktów z NFZ – konkurs ofert (cz. 1.)
Odeszła prof. Maria Wierzbicka
Konflikt interesów i relacje z przemysłem
Co by tu jeszcze spieprzyć, panowie?
Finanse NFZ w 2012 r.
Twoje miejsce w sieci
Lekarz w pierwszym szeregu e-kontrrewolucji
Australia – na garnuszku budżetu
państwa ma się całkiem nieźle
Wakacyjne rozważania nad losem Dyzia
Powitanie jesieni
Potrzebna jest dyskusja
Ładnie osadzone
ów
odzienny cykl koncert
Rozpoczyna się niec
rzy
e dotąd oblicze leka
prezentujący nieznan
ach
„Tony Zdrowia”. W ram
wspierających akcję
ędzie się koncert
tej akcji 5 września odb
Dni
h
lskic
ach Opo
inauguracyjny w ram
tym
29 września kolejny,
Niepełnosprawnych,
hodów Światowego
obc
razem w ramach
ły
obję
a”
„Gazeta Lekarsk
Dnia Serca. NRL oraz
nie.
arze
wyd
to
atem
ron
pat
s. 32 lub na
Więcej informacji na
www.tonyzdrowia.pl.
Upływa termin prowadzenia
ewidencji oraz używania kas
fiskalnych na starych zasadach
– tego dnia kończy się okres
przejściowy dla spełnienia
wymagań zawartych
w rozporządzeniu w sprawie
kas rejestrujących, które weszło
w życie 1 kwietnia 2013 r.
Krajowy Duszpasterz Służby Zdrowia,
ks. prof. dr Stanisław Warzeszak,
zaprasza lekarzy i lekarzy dentystów
oraz wszystkich pracowników służby
zdrowia na„Pielgrzymkę do Fatimy”.
W programie: Fatima i Lizbona,
a w Hiszpanii Madryt, Awila, Salamanka,
Sewilla, Kordoba i Toledo.
Więcej informacji oraz zgłoszenia:
OIL w Warszawie,
[email protected], 22 542 83 30.
„Uwaga, nadchodzi P1!” – bicz Boży na doktorów…
Jak struna
Poczta wyborcza
Upływa termin nadsyłania
prac na Ogólnopolski Konkurs
Literacki„Historia zdrowia
i choroby”. Regulamin
konkursu znajduje się na
stronie media.gazetalekarska.pl.
Atrakcyjne nagrody!
3
Ryszard
naczelny „GL”
W okręgowych izbach lekarskich trwa podsumowanie
tegorocznych wyborów w samorządzie lekarskim. Sprawozdania
okręgowych komisji wyborczych najczęściej nie są jeszcze gotowe.
W
części rejonów odbędą się po wakacjach kolejne
spotkania. Informację Krajowej Komisji Wyborczej
przedstawimy Państwu w następnym numerze naszego pisma. Już teraz można jednak potwierdzić wstępną
ocenę nowej formy głosowania, czyli wybory drogą korespondencyjną. Ocena ta jest jednoznacznie pozytywna.
Oczywiście było to dla nas wszystkich nowe doświadczenie, wymagające innej organizacji i innego podejścia
do problemu. Pora wyciągnąć wnioski i udoskonalić tę
formę, bo nie sądzę, aby znalazły się osoby, które będą
postulowały odejście od niej. O wyborach pisze Jarosław
Wanecki w „Epikryzie”.
Kończy się czas letnich urlopów, choć są pośród nas takie osoby, które celowo odkładają wypoczynek na wrzesień lub jeszcze później. Takie działanie ma kilka zalet.
Wszędzie, nawet w miejscowościach obleganych w lipcu
i sierpniu, jest dużo mniej ludzi, a ceny są niższe w kraju
i poza jego granicami. Niekwestionowanym plusem takiego rozwiązania jest fakt, że udajemy się na urlop, kiedy wszyscy są... po urlopie. Bywają także inne motywacje.
Pewien powszechnie znany kolega, nazwiska oczywiście
nie mogę przytoczyć, preferuje urlopy zimą, z dwóch powodów. Po pierwsze – bardzo lubi jeździć na nartach, po
drugie – bardzo lubi Warszawę w czasie letnich miesięcy,
bo większość jej mieszkańców wyjeżdża. Dla nas, redakcji
„Gazety Lekarskiej”, było to lato wyjątkowo pracowite. Tak
się bowiem złożyło, że długo oczekiwane uruchomienie
portalu internetowego naszego pisma będzie możliwe
we wrześniu. Dla osób zaangażowanych w to przedsięwzięcie oznaczało to intensywną pracę od kilku miesięcy,
aby jak najszybciej umożliwić koleżankom i kolegom korzystanie z nowej formy serwisu informacyjnego naszego pisma, a co ważniejsze, możliwość współtworzenia
tego serwisu i dzielenia się uwagami oraz komentowania
poczynań redakcji, kilka osób z naszego grona pracowało nad kształtem i funkcjonalnością portalu także w ciągu
ostatnich tygodni. Portal i elektroniczna forma naszej gazety stwarzają zupełnie nowe możliwości przekazywania
informacji oraz komunikowana się naszych Czytelników
z nami oraz między sobą. Bolączką gazety od zawsze jest
ograniczona ilość miejsca w papierowym jej wydaniu.
Często słyszę pretensje, że nie zamieszczamy informacji o ważnym wydarzeniu lub ważnego głosu lekarza,
przesłanego w liście do redakcji. Teraz to się zmienia.
Większość istotnych informacji, łącznie z serwisem fotograficznym, ukazuje się następnego dnia po dotarciu
do redakcji. Ważne jest to, aby naszą stronę odwiedzać,
aby wyrobić sobie taki nawyk, żeby oprócz codziennie
oglądanych portali informacyjnych, odwiedzić także
nasz portal. Proszę się zatem nie dziwić, że portal oraz
„Gazeta Lekarska Premium” goszczą na okładce tego numeru, poniżej oraz na str. 45. W imieniu redakcji obiecuję,
że dołożymy starań, aby warto było odwiedzać tę stronę.
Jednocześnie zapraszam do jej współtworzenia.
JEST JUŻ
KOLEJNE WYDANIE
„GAZETY LEKARSKIEJ PREMIUM”.
ZAPRASZAMY NA
WWW.GAZETALEKARSKA.PL.
4
A K C J A
I N F O R M A C Y J N A
G E D E O N
R I C H T E R
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Pierwszym
legislacyjne
Maciej
Hamankiewicz
Prezes
Naczelnej Rady
Lekarskiej
Do kogo należy obowiązek wystawienia karty
zgonu, jeżeli pacjent zmarł podczas interwencji
zespołu ratownictwa medycznego, który
nie miał w składzie lekarza, a nie ma lekarza
leczącego chorego w ostatnim czasie?
P
rzepisy, które o tym mówią, mają ponad 50 lat.
Nam, lekarzom, są znane i przez ostatnie lata godziliśmy się z nimi dość pokornie. Ale moim zdaniem
należałoby już je znowelizować i dostosować do rzeczywistości. W praktyce, gdy zachodzą wątpliwości,
jaki lekarz ma wystawić kartę zgonu, najczęściej robi
to lekarz podstawowej opieki zdrowotnej. Jednakże
lekarze POZ są zobowiązani do opieki medycznej
nad zadeklarowanymi do nich pacjentami, natomiast stwierdzenie zgonu nie stanowi świadczenia
zdrowotnego. Nie jest więc możliwe obciążanie NFZ
kosztami stwierdzenia zgonu. Teoretycznie lekarz
może więc wystawić kartę zgonu jedynie po godzinach pracy objętych umową z NFZ, ale w przypadku
zatrudnienia w publicznych podmiotach leczniczych
nie przysługuje mu za to wynagrodzenie. Jednoznacznych przepisów ustalających zasady, sposób
i tryb finansowania wystawienia karty zgonu czy
przeprowadzania badań pośmiertnych – nie ma. Nie
ma także przepisów, według których mogłoby być
ustalone wynagrodzenie lekarza za stwierdzenie
zgonu i wystawienie karty zgonu. Dlatego też zwróciłem się do rządzących o ustalenie tych zasad.
S
Sytuacje,
w których
6
ytuacje, w których nie finansuje się czynności
wykonywanych przez lekarza, można by mnożyć. Przykładem kolejnym, w którym również zwróciłem się do polskich władz o analizę i działania legislacyjne, jest finansowanie badań lekarskich osób
zatrzymanych przez policję.
Według ustawy o policji, osobę zatrzymaną należy niezwłocznie poddać – w razie uzasadnionej
potrzeby – badaniu lekarskiemu lub udzielić jej
pierwszej pomocy medycznej. Lekarz po przeprowadzeniu badania osoby zatrzymanej stwierdza
istnienie lub brak przeciwskazań medycznych do
przebywania tej osoby w pomieszczeniach przeznaczonych dla osób zatrzymanych albo stwierdza
konieczność skierowania tej osoby do podmiotu
leczniczego. Może także stwierdzić wskazania do
stosowania leków i ich dawkowanie. Przepisy ustawy nie określają wysokości wynagrodzenia należnego lekarzom, nie ma także podstaw prawnych do
ustalenia tego w drodze rozporządzenia. Tymczasem to lekarze ponoszą odpowiedzialność m.in. karną, zawodową, dyscyplinarną za przeprowadzone
badania i wydanie stosownego zaświadczenia. Ol-
brzymia odpowiedzialność za wydane zaświadczenia spoczywa więc na lekarzach, co zresztą wydaje
się sprawą oczywistą, jednakże oczywiste jest także,
że powinni oni być wynagradzani odpowiednio do
ponoszonej odpowiedzialności.
W
iele nadziei pokładam w wysyłanych pismach.
Zdarzają się bowiem sytuacje, w których po
żmudnym apelowaniu, powtarzaniu stanowisk, prowadzonej korespondencji proces legislacyjny rusza.
Stało się tak w przypadku wynagradzania biegłych
sądowych z zakresu medycyny. Wprowadzono dwie
alternatywne metody obliczania wynagrodzenia
biegłych z dziedziny medycyny: według stawki za
godzinę pracy albo taryfy zryczałtowanej. Wybór
sposobu obliczania wynagrodzenia pozostawiono
biegłemu sądowemu. O te zmiany Naczelna Rada
Lekarska postulowała od dawna. Sprawa była rozpatrywana przez Trybunał Konstytucyjny, gdzie zapadł
wyrok dotyczący modyfikacji w zakresie odnoszącym się nie tylko do zmiany kwestii wynagrodzenia
biegłego z dziedziny medycyny za sporządzenie
opinii na podstawie akt sprawy, ale także w obszarze innych czynności biegłych sądowych.
Zdaniem samorządu lekarskiego, racjonalne argumenty zawarte w wyroku Trybunału Konstytucyjnego przesądzały, że biegły z zakresu medycyny
powinien być wynagradzany tak jak biegli innych
specjalności. Zwróciłem się do Rzecznika Praw Obywatelskich z prośbą o zajęcie stanowiska i podjęcie działań zmierzające do uchylenia niezgodnego
z Konstytucją rozporządzenia. Minister Sprawiedliwości rozporządzenie zmienił na korzyść lekarzy.
P
od koniec maja Naczelna Rada Lekarska zwróciła się z prośbą do premiera Donalda Tuska o spotkanie, które pomoże doprowadzić do przyspieszenia prac nad skutecznymi działaniami naprawczymi
systemu ochrony zdrowia. W czerwcu ponowiliśmy
tę prośbę. W lipcu otrzymaliśmy odpowiedź, że szef
Kancelarii Premiera, Jacek Cichocki, zwrócił się do
ministra zdrowia, Bartosza Arłukowicza, z prośbą
o spotkanie ministra z przedstawicielami Naczelnej
Rady Lekarskiej oraz poinformowanie o podjętych
działaniach. Informuję Was, Koleżanki i Koledzy, że
w momencie zamykania tego numeru „Gazety Lekarskiej” nadal czekamy na spotkanie.
FOTO: Milena Kruszewska
Skrining
Z dezaprobatą ze strony Prezydium NRL spotkał się sposób
pracy Ministerstwa Zdrowia narzucony przy projektach
rozporządzeń w sprawie świadczeń gwarantowanych. Jak
zaznaczyło Prezydium w swoim stanowisku, z podobnym,
pośpiesznym sposobem przyjmowania „odnawianych”
obecnie rozporządzeń polski system ochrony zdrowia
miał do czynienia po raz pierwszy w roku 2009, kiedy
to doszło do sprzecznego z ustawą z 27 sierpnia 2004 r.
o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze
środków publicznych, praktycznie bezrefleksyjnego przyjęcia „koszyka” gwarantowanych świadczeń zdrowotnych
zawartego wcześniej w zarządzeniach NFZ. Przysłane
w lipcu projekty dotyczyły zakresów: opieki psychiatrycznej i leczenia uzależnień; rehabilitacji leczniczej; leczenia
szpitalnego; ambulatoryjnej opieki specjalistycznej; opieki paliatywnej i hospicyjnej; świadczeń pielęgnacyjnych
i opiekuńczych w ramach opieki długoterminowej; programów zdrowotnych; leczenia stomatologicznego.
Prezydium NRL zwróciło się do Prezesa NFZ z apelem
o podjęcie prac nad nowym projektem ogólnych warunków umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej. Obecnie obowiązujące warunki przewidują w treści §31 możliwość nałożenia na świadczeniodawcę kary
umownej w wysokości kwoty nienależnej refundacji
za wystawienie recepty osobie nieuprawnionej lub
w przypadku nieuzasadnionym. Zdaniem Prezydium
takie postanowienie jest dalece nieprecyzyjne i może
być różnie interpretowane, co nie powinno mieć miejsca w przypadku przepisów przewidujących możliwość
nakładania kar, także kar umownych. „Przepis §31 OWU
nie wskazuje bowiem, w jakich sytuacjach wystawienie recepty na lek refundowany jest nieuzasadnione,
nie wskazuje tym samym jednoznacznie, w jakiej sytuacji na świadczeniodawcę może zostać nałożona
kara. Nieprecyzyjne określenie „wystawienie recepty
w przypadku nieuzasadnionym” zawarte w treści §31
OWU podlega w toku prowadzonych kontroli wykładni
kontrolerów Funduszu, a przesłanki, jakimi kierują się
kontrolerzy przy tej wykładni, nie są znane świadcze-
niodawcom i co więcej, nie znajdują bezpośredniego
oparcia w lakonicznym sformułowaniu przepisu” – czytamy w apelu Prezydium NRL.
Uwagi dotyczące sankcji nakładanych na świadczeniodawców za nieprawidłowości dotyczące ordynacji
lekarskiej były już wielokrotnie zgłaszane przez samorząd lekarski, m.in. w apelach Prezydium NRL ze stycznia i czerwca 2012 r.
25 lipca w siedzibie Naczelnej Izby Lekarskiej odbyła
się konferencja prasowa pt. „Kodeks Etyki Lekarskiej:
podstawy i cele”. Przedstawienie zapisów KEL dziennikarzom było odpowiedzią na publiczną dyskusję na temat
Kodeksu Etyki Lekarskiej, którego zmiana – wg niektórych opinii – ma uleczyć polską służbę zdrowia. Naczelna Rada Lekarska stanowczo podkreśla, że etyka nie
jest lekarstwem na choroby systemu ochrony zdrowia,
a dyskusja o zmianach w KEL, także w wyniku inicjatyw
Ministerstwa Zdrowia, jest tematem zastępczym.
„NFZ niezasadnie domaga się od lekarzy zwrotu należności wynikających z wystawienia recept refundowanych bez zawarcia umowy upoważniającej z NFZ”
– takie stanowisko podtrzymała Naczelna Rada Lekarska w toczącej się od miesięcy korespondencji z Narodowym Funduszem Zdrowia. Stanowisko Funduszu
opiera się na założeniu, że przy żądaniu zwrotu refundacji bez znaczenia jest fakt, czy lek refundowany
trafił do osoby uprawnionej, podstawą do nałożenia
obowiązku zwrotu refundacji jest samo wystawienie recepty w sytuacji, gdy lekarz nie zawarł umowy
z NFZ. W ocenie samorządu lekarskiego oderwanie
kwestii zwrotu refundacji leku od uprawnień pacjenta jest nie do zaakceptowania. Już w grudniu 2012 r.
prezes NRL zaznaczał w liście do prezesa NFZ, że jeżeli
pacjent uprawniony do świadczeń refundowanych
otrzyma lek refundowany zgodnie z przysługującym
mu poziomem refundacji, to taka sytuacja nie może
być postrzegana jako działanie generujące szkodę po
stronie NFZ.
W sierpniu br. odbyły się pierwsze sześciodniowe bezpłatne
szkolenia pod hasłem „Przychodzi baba do lekarza… i co jej
powiesz?”, organizowane przez NIL we współpracy z Ministerstwem Zdrowia. To projekt współfinansowany przez Unię
Europejską w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.
Uczestniczyć w nim mogą lekarze do 35. r.ż., będący w trakcie stażu lub specjalizacji. Projekt potrwa do czerwca 2015 r.
i obejmie dwa tysiące młodych lekarzy z całej Polski.
Podczas sześciodniowego bloku szkoleniowego poruszane są m.in. zagadnienia porozumiewania się z pacjentem, sposobów przekazywania trudnych informacji,
wspierania pacjentów i ich rodzin, radzenia sobie z agresją, stresem czy wypaleniem zawodowym. Omawiana
jest także tematyka funkcjonowania systemu ochrony
zdrowia, w tym zagadnienia odpowiedzialności zawodowej lekarzy, zasady wystawiania recept na leki refundowane oraz rozliczeń świadczeń z NFZ, marketing usług
lekarskich, a także zadania samorządu zawodowego.
Szkolenie organizowane jest przez trzy podmioty wyłonione w drodze konkursu:
1. Centrum Edukacyjne FUTURE Alicja Gałązka, Tarnowskie Góry – tel. 32 285 63 68;
2. Konfides Błażej Bylica, Bielsko-Biała – tel. 724 533 555;
3. IBCP Coaching i Szkolenia Katarzyna Dziedzianowicz,
Toruń – tel. 609 321 431.
Młodzi lekarze mogą rejestrować się poprzez stronę
www.mlodylekarz.org.
Pierwsze szkolenia odbyły się w Wiśle. We wrześniu odbędą się kolejne: w Szczyrku (9-14 września), Bydgoszczy (16-21 września), Ostańcu Świętokrzyskim, Szczyrku, Olsztynie (23-28 września).
Założenia projektu przedstawiono także dziennikarzom
podczas konferencji prasowej, która odbyła się 8 sierpnia w siedzibie Naczelnej Izby Lekarskiej. W konferencji
wziął udział wiceminister zdrowia, Igor Radziewicz-Winnicki. Zapewnił on, że do wszystkich wojewodów
zostanie wysłane pismo z prośbą o zachęcenie jednostek, w których lekarze odbywają staże oraz specjalizacje, by umożliwiły one lekarzom udziału w szkoleniach
przeprowadzanych w ramach tego projektu.
Obserwacje
Harujemy, nie odchodzimy
Na początku lipca gruchnęła wieść, że słowaccy lekarze,
w efekcie przeprowadzonej w 2011 r. akcji „Dziękujemy,
odchodzimy”, doczekali się wynagrodzeń w wysokości
trzech średnich krajowych z tzw. gołego etatu.
Badurek
Diabetolog,
wiceprezes KPOIL
w Toruniu, publicysta
„Pulsu Medycyny”
10
J
ako że przeciętna płaca na Słowacji sięga 800 euro,
daje to 2400 euro miesięcznie. Przyzwoicie, jak na
kraj z kręgu dawnych demoludów, w którym koszty
życia są bardzo zbliżone do tych w Polsce. Dokładniejsze rozpoznanie, postawione dzięki wnikliwości
OZZL, wykazało, że rzeczywistość jest nieco mniej
różowa. Wspomniane trzy średnie, czyli główny postulat stawiany przez tamtejszych związkowców
w sporze z rządem, to wynagrodzenie z dyżurami.
Podstawowa pensja słowackiego specjalisty, zatrudnionego w publicznej opiece zdrowotnej, wynosi
obecnie 1,9 średniej krajowej, dla niespecjalisty
mnożnik ten równa się 1,2. W przyszłym roku wspomniany współczynnik dla specjalisty ma wynieść 2,1,
a od początku 2015 r. – 2,3.
Gdyby zaoferowano nam warunki takie jak na
Słowacji, podstawowe wynagrodzenie specjalisty
równałoby się 7100 zł. Dla zdecydowanej większości
etatowców są to pieniądze nieosiągalne. Z kolei na
kontraktowcach taka kwota może nie robić wielkiego wrażenia. Weźmy jednak pod uwagę, że lekarskie
kontrakty to nie czary-mary, tylko przekazanie do
dyspozycji zatrudnionego tego, co pracodawca na
niego przeznaczał. Uwzględniając z reguły okrojony
wymiar kontraktowego „etatu”, brak wynagrodzenia za urlop i szkolenia oraz opłacanie najniższych
z możliwych składek na ubezpieczenia społeczne
i zdrowotne, można łatwo się przekonać, że oprócz
magii większych liczb nie ma tu żadnej innej. Dlatego
polskiemu specjaliście znacznie bliżej pod względem
płacowym do słowackiego lekarza bez specjalizacji
niż specjalisty. Mam oczywiście na myśli pracę w wymiarze etatu, bo zarobić i urobić się po pachy, nie
wychodząc ze szpitala, przychodni tudzież karetki, to
nie nadzwyczajne dobrodziejstwo, a woda na młyn
rządowo-dziennikarskiej propagandy bardzo chętnie
pokazującej, ile te doktory zarabiają, rzecz jasna, bez
podawania takich „drobiazgów” jak liczba godzin pracy oraz forma zatrudnienia.
Podczas gdy lekarzom na Słowacji, ale i w Czechach, gdzie akcję masowych wypowiedzeń przeprowadzono wcześniej, wiedzie się coraz lepiej, u nas
tu i ówdzie słychać o obniżaniu stawek. Dzieje się tak
przede wszystkim w szpitalach coraz mocniej odczuwających skutki niedostatecznego finansowania oraz
ustawy o działalności leczniczej, wymuszającej bilansowanie się za wszelką cenę. Zmniejszyć wynagrodze-
nia kontraktowcom jest dużo łatwiej niż zatrudnionym na umowie o pracę, choć także i oni otrzymują
„propozycje nie do odrzucenia”. Takich działań z pewnością przybędzie. NFZ przedstawił plan finansowy
na przyszły rok. W założeniach środków na świadczenia zdrowotne ma być tyle co w bieżącym, chudym
roku. Najprawdopodobniej będzie ich mniej. Wskutek
rosnącego bezrobocia spadają wpływy ze składki
zdrowotnej. W pierwszym półroczu było to prawie
pół miliarda mniej niż zakładano. Wszystko wskazuje
na to, że w 2014 r. ta niekorzystna tendencja się utrzyma. A że koszty działalności leczniczej rosną, dziura
finansowa znacznie się powiększy i dyrektorzy będą
ciąć po kieszeniach. Komu szczęśliwie nic nie obetną,
ten i tak będzie miał realnie mniej, bo wzrosną składki
na ZUS, jak i ceny.
Przed deprecjacją wynagrodzeń zabezpieczyłoby
od dawna postulowane przez samorząd i OZZL powiązanie lekarskich płac ze średnią krajową. Gdyby
rządził rynek, takie rozwiązanie byłoby niedorzecznością. Ale u nas rządzi NFZ i nie ma merytorycznego
uzasadnienia, by ukrywać, jaką część w z góry narzuconej cenie świadczenia stanowią koszty pracy. Tym
bardziej, że mówimy o pieniądzach publicznych, których wydatkowanie powinno podlegać szczególnemu nadzorowi. To, że płatnik nie gra w otwarte karty,
wynika nie tylko z jego lenistwa. Z oczywistych powodów tak jest wygodniej dla zarządzających systemem
i poszczególnymi placówkami. Równie oczywiste, że
nikt z decydentów nie zmieni panującego od dziesięcioleci status quo „po dobroci”. OZZL proponuje, by
wzorem południowych sąsiadów, zorganizować akcję
składania przez lekarzy grupowych wypowiedzeń.
Pomysł można oceniać pod różnymi względami, ale
historia nie pozostawia złudzeń – innej drogi do celu
nie ma. Tylko czy, tak jak w Czechach i na Słowacji,
uda się u nas skłonić do udziału w akcji 25-30 proc.
szpitalnych lekarzy? Będzie to trudne, bo jesteśmy
środowiskiem dużo bardziej podzielonym niż czeskie
i słowackie, stan finansów państwa jest niepokojący,
a kryzys dopiero nabiera rozpędu.
Na koniec szczypta marzycielskiej teorii. Gdyby tak
większość z nas w jednym czasie postanowiła ograniczyć swoją aktywność zawodową do pojedynczego
etatu, względnie jednego miejsca pracy, system by
tego nie wytrzymał. Bo on istnieje tylko dlatego, że
harujemy i nie odchodzimy.
Temat
Ratujemy i... co dalej?
Lidia
Sulikowska
interwencyj-
12
Nie da się zaprzeczyć, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat
w systemie opieki zdrowotnej zaszło wiele pozytywnych
zmian, zbyt często jednak można odnieść wrażenie, że
działania są za bardzo skoncentrowane na ratowaniu życia,
a prawie zupełnie zapomina się o profilaktyce, a także
właściwej opiece poszpitalnej.
J
ednym z najbardziej wdzięcznych przykładów obrazujących taki stan rzeczy jest dziedzina kardiologii. W Polsce
działa prawie 260 oddziałów kardiologicznych. Mamy ponad 150 ośrodków kardiologii interwencyjnej, z czego większość pełni 24-godzinny dyżur hemodynamiczny, jesteśmy
więc w czołówce krajów europejskich w zakresie dostępności inwazyjnego leczenia ostrych zespołów wieńcowych.
Liczba wykonywanych koronarografii z roku na rok wzrasta, podobnie jest w przypadku zabiegów angioplastyki
wieńcowej (PCI), implantacji/wymiany stymulatorów serca
i zabiegów ablacji. Śmiertelność wewnątrzszpitalna w zawale serca zmniejszyła się do < 5 proc*. Wydawałoby się,
że jest świetnie, nie wszystko jednak działa tak, jak potrzeba. – Dalsze zwiększenie skuteczności w zakresie leczenia
szpitalnego uzależnione jest od dostępu ośrodków kardiologicznych do nowoczesnych technologii i innowacyjnych
leków. Niestety w ostatnich latach żaden innowacyjny lek
kardiologiczny nie znalazł się na liście leków refundowanych – żali się prof. Grzegorz Opolski, konsultant krajowy
w dziedzinie kardiologii. – NFZ powinien najbardziej doceniać te placówki, które gwarantują kompleksowość świadczonych usług – dodaje z kolei prof. Janina Stępińska, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
modelu rehabilitacji i prewencji wtórnej chorób sercowo-naczyniowych z uwzględnieniem zasad współpracy z lekarzem rodzinnym. Mam nadzieję, że zostanie on dobrze
przejęty przez NFZ – informuje prof. Grzegorz Opolski. Dodatkowo zaledwie 18 proc. przypadków OZW i pacjentów
po operacjach kardiochirurgicznych korzysta z rehabilitacji
kardiologicznej**. Dlaczego tak się dzieje? – Niestety w naszym kraju nie ma spójnego systemu organizacji i realizacji
kompleksowej rehabilitacji kardiologicznej. W konsekwencji wysoce niezadowalający i regionalnie zróżnicowany jest
dostęp do tej procedury – ocenia prof. Opolski. Pojawiło się
co prawda światełko w tunelu, bowiem 24 lipca br. prezes
NFZ Agnieszka Pachciarz przedstawiła sejmowej komisji
zdrowia projekt planu finansowego Narodowego Funduszu Zdrowia na 2014 r., w którym jednym z priorytetów
znalazło się zwiększenie dostępności do rehabilitacji kardiologicznej. – Nie wolno jednak zapominać, że część pacjentów nie chce z rehabilitacji korzystać i tu rola lekarzy,
aby przekonać chorych, że warto. Wiadomo, jak ważna
jest rehabilitacja po przebytym zawale. Im lepiej zadbamy
o pacjenta, który miał OZW, tym mniejsze ryzyko, że trafi
do szpitala z kolejnym zawałem serca – zwraca uwagę prof.
Janina Stępińska.
Nie tylko OZW
Bez opieki
Na tym jednak nie koniec. Kardiologia to nie są przecież wyłącznie interwencje ratujące życie. Obecnie jednak jest tak,
że zapominamy o profilaktyce, pierwotnej i wtórnej, oraz
leczeniu poszpitalnym, przez co wysiłek kardiologów interwencyjnych i kardiochirurgów przepada. – Poprawy wymaga opieka ambulatoryjna, zwłaszcza nad chorym po zawale
serca i z niewydolnością serca. Należałoby usprawnić postępowanie przedszpitalne w grupie chorych z podejrzeniem
ostrego zespołu wieńcowego. Konieczne jest rozszerzenie
katalogu świadczeń ambulatoryjnych o kompleksową
opiekę nad pacjentem z niewydolnością serca. Musi też nastąpić poprawa dostępności do nowoczesnej diagnostyki
obrazowej i telekardiologii. Trzeba też opracować czytelne
zasady współpracy pomiędzy kardiologiem sprawującym
opiekę ambulatoryjną a lekarzem wypisującym pacjenta
z oddziału kardiologicznego i lekarzem rodzinnym. Szansą na rozwiązanie powyższych problemów jest dokument opracowywany przez zespół ekspertów Polskiego
Towarzystwa Kardiologicznego dotyczący optymalnego
A jak wygląda dostępność do kardiologa? W Polsce mamy
ponad 2,4 tys. kardiologów, więc na 1 mln mieszkańców
przypada średnio ok. 63 specjalistów. Kolejne 1,5 tys. lekarzy
robi specjalizację z tej dziedziny medycyny. Wygląda to nieźle, zwłaszcza że zalecenia UE mówią o 80 kardiologach na
1 mln mieszkańców. Tymczasem, jak wynika z danych Fundacji Watch Health Care***, na wizytę u kardiologa trzeba
czekać średnio 3,2 miesiąca, choć z pewnością dostęp jest
różny, w zależności od regionu. Na wykonanie samego EKG
metodą Holtera czas oczekiwania wynosi 1,5 miesiąca, nieco
dłużej trzeba poczekać na echokardiografię przezklatkową
dopplerowską. Za to najbliższe badanie elektrofizjologiczne
serca będzie możliwe za ponad 11 miesięcy. – Chodzi nie
tylko o liczbę kardiologów, ale o organizację opieki ambulatoryjnej i jej opłacalność. Środki obecnie przeznaczane przez
NFZ na opiekę ambulatoryjną i rehabilitację kardiologiczną
są niewystarczające – przyznaje prof. Opolski. Wagę profilaktyki chorób układu sercowo-naczyniowego podkreślano
podczas dorocznego spotkania Krajowego Zespołu Nadzoru
Specjalistycznego w dziedzinie kardiologii, które odbyło się
w czerwcu br. Mówiono wówczas także, że konieczne jest
podniesienie rangi opieki nad pacjentem z niewydolnością
serca oraz ułatwienie dostępu do nowoczesnej diagnostyki
obrazowej. Postulowano też o wprowadzenie systemu zadaniowego opieki ambulatoryjnej w odniesieniu do pacjentów
po OZW i z niewydolnością serca. Podkreślano ponadto, że
nakłady finansowe na kardiologię powinny być zwiększone
tak, aby stały się współmierne do skali występowania chorób
układu krążenia w Polsce, które – przypomnijmy – są ciągle
najczęstszą przyczyną zgonów w naszym kraju.
Co po udarze?
Wielu podobnych problemów co w kardiologii, choć nie
dosłownie, można się doszukiwać także w neurologii. – Nareszcie rozwijana jest sieć oddziałów udarowych, dzięki czemu pomoc pacjentowi w ostrej fazie udaru może nadejść
naprawdę szybko. Oczywiście pozostało nam jeszcze wiele
do zrobienia, głównie w kwestii ich organizacji. Nie wszystkie oddziały udarowe wykonują trombolizę, a przecież
wielu pacjentom można w ten sposób skutecznie pomóc.
Co prawda liczba wykonywanych tromboliz powoli wzrasta, ale wciąż jest ich o wiele za mało (kilka proc. w skali
kraju). Myślę, że NFZ powinien to wziąć pod uwagę przy
ustalaniu wymogów dla tych oddziałów – uważa prof. Andrzej Głąbiński, kierownik Kliniki Neurologii i Epileptologii
z Oddziałem Udarowym Uniwersytetu Medycznego w Ło-
dzi, a także konsultant woj. łódzkiego w dziedzinie neurologii. Jednak to nie jedyny problem. Podobnie jak w przypadku pacjentów kardiologicznych, wyjątkowo wadliwie
funkcjonuje opieka poszpitalna chorych z problemami
neurologicznymi. Dane Barometru Fundacji WHC mówią
same za siebie – czas oczekiwania na otrzymanie świadczenia rehabilitacyjnego po udarze wydłuża się do niemal
czterech miesięcy, nieco krócej trzeba poczekać na pobyt
w ośrodku rehabilitacji dziennej. – Pacjent wypisany z oddziału udarowego powinien w ciągu dwóch tygodni znaleźć się na oddziale rehabilitacyjnym. To jednak tylko teoria,
w praktyce trwa to o wiele dłużej, zdarza się też, że chory
w ogóle nie otrzyma rehabilitacji. W Łodzi odnotowuje się
około 3 tys. udarów rocznie. Mamy pięć dużych oddziałów
neurologicznych, a tylko dwa nieduże oddziały rehabilitacji
neurologicznej. Tak nie powinno być, bo pierwsze tygodnie
po udarze są kluczowe dla pacjenta – alarmuje prof. Głąbiński. Może więc chociaż opieka neurologiczna w lecznictwie
otwartym wygląda bardziej optymistycznie? Okazuje się,
że niespecjalnie. – Kolejki do neurologa i na wykonanie badań diagnostycznych są zbyt długie. Z drugiej strony ciągle
za niska jest świadomość pacjentów dotycząca zachowania, gdy przydarza się udar. O ile doskonale wiemy, co robić,
gdy mamy ostry ból w klatce piersiowej, o tyle nadchodzący udar jest nam o wiele trudniej rozpoznać. Nad tym musimy wspólnie pracować – podsumowuje konsultant woj.
łódzkiego w dziedzinie neurologii.
Problem z diabetykami
Przykładem dziedziny, w której z kolei przede wszystkim
profilaktyka schodzi na daleki plan, jest diabetologia. W lipcu o kondycji opieki diabetologicznej w Polsce rozmawiano nawet na senackiej komisji zdrowia. Zebrani wówczas
eksperci zwracali uwagę na brak profilaktyki i edukacji
pacjentów w temacie cukrzycy. Mówili także, że pacjenci
mają ograniczony dostęp do diabetologów i nowoczesnych
leków. Swoje uwagi kierowali do obecnego na sali wiceministra zdrowia, którego zdaniem polska diabetologia jest
w resorcie doceniana. – Co pięć sekund na świecie diagnozuje się nowy przypadek cukrzycy, a co dziesięć sekund ktoś
umiera z powodu tej choroby. To epidemia, która dotyka
także nasz kraj – alarmowała Małgorzata Handzlik, posłanka
do Parlamentu Europejskiego. Jej zdaniem, o ile większość
krajów UE podjęła walkę z cukrzycą, to u nas ciągle jest wiele
do zrobienia. Relacjonowała także, że w Parlamencie Europejskim przyrównuje się nasz kraj do „dinozaura” Europy,
jeśli chodzi o walkę z cukrzycą, a tylko Litwa i Łotwa przeznaczają mniej pieniędzy na walkę z tą chorobą. Posłanka
zwróciła także uwagę, że na 29 badanych państw nasz kraj
zajął dopiero 25. miejsce w pierwszym europejskim rankingu konsumenckim badającym opiekę i leczenie chorych
na cukrzycę – Euro Consumer Diabetes Index. Podkreślała
dodatkowo, że brakuje ustawy o cukrzycy, a MZ do tej pory
nie wystosowało żadnego stanowiska w tej sprawie. Przypomnijmy, że w marcu ub.r. Parlament Europejski przyjął rezolucję, która wzywa kraje członkowskie do podejmowania
działań dotyczących walki z epidemią cukrzycy.
Na spotkaniu w Senacie był także obecny prof. Leszek
Czupryniak, prezes Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego, który m.in. zwrócił uwagę, że w naszym kraju zdiagnozowano około 2 mln osób z cukrzycą, a wiele osób ciągle nie
wie, że cierpi na tę chorobę. Jego zdaniem Polska nie jest
Listy do
redakcji
* Dane: Grzegorz Opolski, konsultant krajowy w dziedzinie kardiologii, na
podstawie raportów konsultantów wojewódzkich.
** M. Gałaszek, Aktualny stan rehabilitacji kardiologicznej w Polsce 2012.
*** Fundacja Watch Health Care opracowuje i co kilka miesięcy uaktualnia
raport dotyczący dostępu do gwarantowanych świadczeń zdrowotnych,
cytowane dane obrazują okres II/III 2013 r.
W sprawie „open access”
Zwracam się do„GAZETY LEKARSKIEJ” z prośbą o podniesienie problemu dostępu lekarzy praktyków i naukowców
do literatury medycznej, w związku ze zlikwidowaniem
bezpłatnego „open access” w PUBMED i innych stronach
informacyjnych internetowych. Nie zauważyliśmy jakiejkolwiek reakcji ze strony Władz Państwowych na sytuację, w której praktycznie skończyło się samokształcenie
lekarzy w Polsce – zarówno tych z uniwersytetów i instytutów, jak i przede wszystkim lekarzy praktyków. Sprawa
jest alarmująca i wymaga analizy i decyzji na najwyższym
szczeblu władzy.
Medycy z instytucji akademickich mają dostęp do literatury jedynie taki, na ile stać finansowo instytut czy
uniwersytet medyczny. Dostęp ten jest coraz bardziej
ograniczony ze względu na opłaty. Cokolwiek opublikujemy w czasopismach listy filadelfijskiej, nie jest dostępne
dla lekarzy nieakademickich. Ci ostatni muszą płacić ok.
100 zł za dostęp do jednego artykułu. W związku z tym
liczba naszych cytowań drastycznie maleje. Zaczynamy
publikować i czytać tylko we własnym gronie naukowym.
Nasze prace nie mogą być czytane i wykorzystywane nie
14
przygotowana na walkę z epidemią cukrzycy, a podejmowane są tylko działania pozorowane. Dodał, że finansowanie
świadczeń diabetologicznych jest zbyt niskie, a działania edukacyjne nie są w ogóle finansowane. Brakuje też refundacji
nowoczesnych leków, a przecież to one poprawiają jakość
życia pacjentów. – Ministerstwo Zdrowia nie chce się spotykać ze środowiskiem diabetologów i podjąć dyskusji dotyczących opieki diabetologicznej – mówił prof. Czupryniak.
Z kolei prof. Krzysztof Strojek, konsultant krajowy w dziedzinie diabetologii, zwracał uwagę na utrudniony dostęp
pacjentów do specjalistów. – Mamy zbyt mało diabetologów, obecnie jest ich około 860, a powinno być 1500. Rocznie przybywa 60-80 nowych specjalistów. Wśród obecnie
praktykujących diabetologów aż 40 proc. stanowią lekarze
w starszym wieku, więc deficyt będzie się pogłębiał – wyjaśniał. Obecny na spotkaniu Igor Radziewicz-Winnicki, wiceminister zdrowia, podkreślał natomiast, że na przestrzeni
kilkunastu ostatnich lat nastąpiła znaczna poprawa opieki
diabetologicznej m.in. dlatego, że kiedyś połowa cukrzyków była nieświadoma swojej choroby, teraz około jednej
czwartej przypadków cukrzycy pozostaje nierozpoznana.
Odniósł się też do zarzutu, że na liście leków refundowanych brakuje nowoczesnych leków przeciwcukrzycowych,
twierdząc, że nowe technologie lekowe nie powodują
opóźnienia wystąpienia choroby, nie przedłużają życia cukrzyków, a jedynie mają niewielki wpływ na jakość życia.
Przyznał natomiast, że jest problem z wczesnym wykrywaniem przypadków cukrzycy.
tylko w Polsce, ale i w biedniejszych krajach Unii, Azji, Południowej Ameryki itd. Otrzymuję prośby o odbitki na
papierze z Belgii, Hiszpanii, Grecji itd. Medycyna nie ma
granic. Firmy wydawnicze te granice tworzą. Ma to wpływ
na sens naszych badań. Wyniki badań naukowych w medycynie nie są własnością intelektualną badacza, a są dobrem społecznym wytworzonym przez niego z pieniędzy
podatników. W medycynie nie ma patentów. Byłyby one
niemoralne. Nie ma też tantiem. Powstaje pilne pytanie.
Co zrobić, by wyniki badań naukowych były dostępne dla
lekarza, a pośrednio chorego?
Z poważaniem,
prof. dr hab. med. Waldemar L. Olszewski, Instytut Medycyny
Doświadczalnej i Klinicznej PAN w Warszawie
Apel prof. Waldemara Olszewskiego „Przywróćmy lekarzom wolny dostęp do naukowej literatury medycznej – rola Ministerstwa Zdrowia, nauki i uniwersytetów
oraz instytutów medycznych” znajduje się w „Gazecie Lekarskiej Premium” oraz w Aktualnościach na
www.gazetalekarska.pl.
Nasi
w Europie
Legislacja w UE
Anna
Lella
Prezydent elekt
Europejskiej
Regionalnej
Organizacji
Dentystycznej
Od kiedy Polska stała się członkiem
Unii Europejskiej, przyzwyczajamy
się, że coraz więcej spraw jest
regulowanych aktami prawnymi
przyjmowanymi na poziomie unijnym.
W
przypadku dyrektyw przepisy te są następnie wdrażane
do prawa krajowego, a w przypadku rozporządzeń obowiązują bezpośrednio. Europejskie organizacje lekarsko-dentystyczne i lekarskie śledzą postęp tych prac, wyrażają opinie
i formułują uwagi, kontaktują się z przedstawicielami rządów,
posłami do Parlamentu Europejskiego, służbami Komisji Europejskiej. Naczelna Izba Lekarska aktywnie działa w tym zakresie, przedstawiając Radzie Ministrów oraz polskim posłom do
PE postulaty i propozycje dotyczące ww. projektów. Zdecydowana większość uwag jest zbieżna ze stanowiskiem organizacji europejskich, opierających się na opiniach lekarzy i lekarzy
dentystów w całej UE. Podnosi to ich znaczenie i powoduje, że
są w większym stopniu zauważalne i brane pod uwagę.
Przykładowo można wskazać, że odnośnie kwalifikacji
zawodowych NIL poparła ułatwienia w procedurze uznawania kwalifikacji (tzw. europejska legitymacja zawodowa),
postulowała bardziej precyzyjne określenie, jakie orzeczenia
o charakterze dyscyplinarnym mają być objęte obowiązkiem
tzw. mechanizmu ostrzegawczego, i wskazywała, że należy
określić bardziej racjonalne terminy na przekazywanie takich
ostrzeżeń organom w innych państwach.
Co do wyrobów medycznych NIL przedstawiła uwagi odnoszące się m.in. do definicji wyrobów do implantacji, karty
implantu, tzw. unikalnego systemu identyfikacji wyrobu, zasad klasyfikacji wyrobów zawierających nanomateriały. Są to
zagadnienia, które mogą mieć znaczący wpływ na udzielanie
świadczeń stomatologicznych, wpływają one bezpośrednio
na praktykę naszych gabinetów.
Odnośnie danych osobowych NIL wielokrotnie podkreślała, że regulacja będzie wpływać na funkcjonowanie systemów
ochrony zdrowia. Istotne jest więc właściwe określenie kwestii
związanych z definicją zgody w kontekście udzielania świadczeń zdrowotnych czy tzw. prawa do bycia zapomnianym i do
usunięcia danych w zakresie dokumentacji medycznej.
W zakresie badań klinicznych produktów leczniczych samorząd wskazał potrzebę zapewnienia większego udziału
komisji bioetycznych w procedurze wydawania pozwoleń
na prowadzenie badań, wzmocnienia ochrony uczestników
badań oraz roli lekarzy w procedurze wydawania pozwoleń
i w prowadzeniu badań.
Warto także wspomnieć o pracach nad nowelizacją dyrektywy w sprawie wyrobów tytoniowych. Samorząd lekarski
wypowiedział się w tym zakresie, popierając zaproponowane przez Komisję Europejską zaostrzenie regulacji prawnych
w zakresie produkcji i sprzedaży wyrobów tytoniowych i postulując ich pełne poparcie przez polski rząd i posłów.
Pełne wersje pism i dokumentów są dostępne na stronie
internetowej oraz w biurze NIL.
FOTO: Archiwum
Rozmowa
o zdrowiu
Z prof. Damianem
Kuszem, kierownikiem
Katedry i Kliniki
Ortopedii
i Traumatologii
Narządu Ruchu
Wydziału Lekarskiego
w Katowicach
Śląskiego
Uniwersytetu
Medycznego,
prezesem Polskiego
Towarzystwa
Ortopedycznego
i Traumatologicznego,
rozmawia Lucyna
Krysiak.
17
Polska ortopedia i traumatologia obchodzi w tym roku
100 lat istnienia. Do jakich refleksji skłania taki jubileusz?
Na początku minionego stulecia wszystko, co wiązało się
z leczeniem przy użyciu skalpela, było chirurgią w ogólnym znaczeniu tego słowa. Dopiero z niej wyłoniły się poszczególne specjalności. Ortopedia i traumatologia także.
Operacje narządu ruchu wymagały nowego podejścia do
stosowania znanych wówczas technik operacyjnych i innego instrumentarium chirurgicznego. Tkanka kostna wbrew
pozorom jest bardzo wrażliwa, podatna na zakażenia, dlatego od początku rozumiano, że kluczową sprawą w operacjach kości i stawów jest nie tylko pomysłowość, ale też
aseptyka. Nawet obecnie, przy możliwościach korzystania
z antybiotyków o szerokim spektrum działania, zakażenie
wprowadzone do kości trudno się leczy. Stąd tak dużą
wagę przywiązuje się do profilaktyki. Rozumiano też, że
ortopedia to nie tylko operacje, ale protezowanie i rehabilitacja, bez których nie ma powrotu do sprawności. Obecną
pozycję dziedzina ta zawdzięcza więc tamtym pionierskim
odkryciom, badaniom i badaczom. Na co dzień nie myśli
się o tym. Ten jubileusz przypomina jednak, jaką drogę
przeszła polska ortopedia, zanim znalazła się w obecnym
miejscu. Ta przeszłość z teraźniejszością wciąż się przenikają. Na przełomie XIX i XX w. w Polsce było kilka znaczących
centrów chirurgii, z których wyrosły ośrodki ortopedyczne.
Jednym z nich był Lwów z Wydziałem Lekarskim Uniwersytetu im. Jana Kazimierza, skąd wywodzili się Ludwik Rydygier, Cezary Schramm czy Adam Gruca. To w ich umysłach
zrodziło się rozumienie konieczności oddzielenia chirurgii
narządu ruchu od innych dyscyplin chirurgicznych.
Podczas jubileuszowych uroczystości, które odbyły się
w Poznaniu, wielokrotnie podkreślano wkład polskich
lekarzy w rozwój ortopedii. Czy świat o nich pamięta?
„British Medical
Journal”
z których
które obecnie
Dla ortopedii
i traumatologii
18
Dokonania polskich ortopedów wywarły wpływ na rozwój
tej specjalności w wielu krajach. Kiedy w 1913 r. w Poznaniu otworzono pierwszy szpital ortopedyczny, który po
10 latach przeobraził się w pierwszą w Polsce klinikę ortopedyczną, w tamtych czasach to było rewolucyjne przedsięwzięcie. Stał za nim prof. Ireneusz Wierzejewski, którego
uważa się za protoplastę ortopedii. 1 kwietnia 1913 r. podpisał on umowę z Towarzystwem Charitas i ten dzień przyjmuje się za datę powstania polskiej ortopedii jako odrębnej
specjalności. Profesor Wierzejewski był także współzałożycielem w 1928 r. i pierwszym prezesem Polskiego Towarzystwa Ortopedycznego. Poza nim również profesorowie:
Adam Gruca, Franciszek Raszeja i Wiktor Dega byli znani
w świecie z nowatorskich rozwiązań w tej specjalności.
Prof. Dega w 1970 r. na posiedzeniu Biura Europejskiego
Światowej Organizacji Zdrowia przedstawił polską koncepcję kompleksowej rehabilitacji, która stała się modelową.
Był także twórcą Katedry Medycyny Rehabilitacyjnej w Poznaniu, wówczas pierwszej tego rodzaju placówki w Polsce i na świecie. Staraniem prof. Grucy w Warszawie przy
ul. Lindleya powstała największa w kraju, licząca 164 łóżka,
klinika ortopedyczna, w której w latach 1945-1964 leczyło
się stacjonarnie 29 759 pacjentów i operowano blisko 20
tys. chorych, stosując najnowocześniejsze techniki operacyjne. Można więc powiedzieć, że prof. Gruca stworzył podwaliny pod dzisiejszą ortopedię.
100 lat temu urazów doznawało się głównie na wojnach.
Jak wyglądała praca ortopedy w tamtych czasach?
W pierwszej połowie minionego stulecia ortopedia skupiała się
głównie na amputacjach kończyn. Rany odniesione w walce
często ulegały infekcji, panoszyła się zgorzel i ratunkiem było
odjęcie kończyny, a to wymuszało równoległy rozwój technik
protezowania i rehabilitacji. Z czasem pojawiły się prototypy
sztucznych stawów. Były próby wykorzystywania w tym celu
fragmentów drewna, kawałków szkła, metalu, bakelitu. Dzisiejsze endoprotezy wytwarza się z materiałów, z których buduje się promy kosmiczne. To były także czasy, kiedy nie było
antybiotyków, a do zabiegów znieczulało się pacjentów eterem. Dopiero po II wojnie światowej antybiotyki zaczęły być
powszechnie stosowane, a rozwój anestezjologii pozwolił na
bardziej skomplikowane, rozległe i trwające dłużej operacje ortopedyczne, również z użyciem implantów. To jeszcze bardziej
uświadamia, jak długą drogę trzeba było przejść, aby znaleźć
się w miejscu, w którym znajdujemy się obecnie. Niebagatelną
rolę spełniało w tym Polskie Towarzystwo Ortopedyczne, które
od początku wytyczało kierunki rozwoju tej specjalności. Już
na II Zjeździe, który odbył się w 1929 r. w Wilnie, podkreślono
szczególne znaczenie wczesnego rozpoznawania oraz leczenia
rozwojowej dysplazji i zwichnięcia stawu biodrowego u dzieci
oraz konieczność objęcia badaniem profilaktycznym wszystkich noworodków na drodze organizacyjnej. Tego rodzaju podejście było czymś nowym w świecie, a dziś jest standardem.
Szalała też gruźlica, która atakowała kręgosłup i stawy biodrowe. Amputacje ratowały życie, ale okaleczały, dlatego poszukiwano takich technik operacyjnych, które pozwoliłyby uniknąć
niepełnosprawności. Zaczęto więc zespalać kości, zakładać
implanty pomagające kościom się zrosnąć. Przez lata znakiem
rozpoznawczym tamtych czasów w ortopedii był opatrunek
gipsowy i wyciągi bezpośrednie, które unieruchamiały pacjentów na wiele tygodni. Na szczęście to już przeszłość. Gips wyparły ortezy, a ponad 90 proc. operowanych dzisiaj chorych nie
potrzebuje unieruchomienia. Jeszcze 30 lat temu po operacji
wszczepienia stawu biodrowego pacjent musiał leżeć w łóżku
z opatrunkiem gipsowym biodrowym, opasującym miednicę
i kończynę przez 3 miesiące. Dziś jest pionizowany nazajutrz
i bez unieruchomienia. Ta myśl, aby pacjenta jak najszybciej
„stawiać na nogi” i usprawniać, była główną siłą napędzającą
postęp w ortopedii i rehabilitacji.
Co jest obecnie wyznacznikiem nowoczesności
w ortopedii i traumatologii?
Współczesna ortopedia i traumatologia rozwija się w kilku
kierunkach. Jednym z nich, może nawet najważniejszym, jest
walka ze skutkami starzenia się narządu ruchu. Medycyna
sprawiła, że długość życia się wydłuża. „British Medical Journal” opublikował wyniki badań, z których wynika, że połowa
kobiet, które obecnie mają 50 lat, dożyje setki. Dla ortopedii
i traumatologii to wyzwanie, bo każda z tych kobiet może wymagać implantacji sztucznego stawu. Wiek robi swoje i wśród
tych osób większość dotknie choroba zwyrodnieniowa, która
obecnie przybrała rozmiar epidemii. Inna, równie groźna epidemia, to otyłość, która powoduje przeciążenia narządu ruchu
i zwyrodnienia. Dlatego też operacji ortopedycznych, a także
wszczepienia endoprotez, potrzebuje coraz więcej ludzi w różnym wieku, także młodszych. Dla nich taka operacja to powrót
do normalnego życia i pełnej aktywności zawodowej. A dla
wszystkich uwolnienie od bólu i inwalidztwa. Kolejna grupa
to ofiary wypadków komunikacyjnych i urazów sportowych.
Jednym słowem naszym pacjentem może dziś być każdy.
Obecnie jesteśmy w stanie wymienić wiele stawów i struktur
anatomicznych, począwszy od krążków międzykręgowych
po stawy ramienne, łokciowe, nadgarstka, rąk, biodrowe, kolanowe, skokowe i stóp. Jedno trzeba podkreślić, niezależnie od
wieku pacjenta operacyjne leczenie u niego zwyrodnień czy
urazów narządu ruchu odciąża społeczeństwo, które zawsze
ponosi koszty związane z opieką, wypłacaniem zasiłków chorobowych czy rent. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że niepełnosprawność generuje koszty.
To logiczne, tym trudniej zrozumieć, dlaczego na
wszczepienie endoprotez polscy pacjenci czekają po kilka
lat. Jak daleko nam do Europy, gdzie endoprotezoplastyka
jest lepiej zorganizowana i lepiej finansowana?
Zarówno jeśli chodzi o liczbę wszczepianych endoprotez, jak
i o czas oczekiwania chorych na operację, Polska jest w ogonie Europy i w aspekcie starzenia się społeczeństwa to dramat. Rozwiązanie widzę w zmianie kwalifikacji pacjentów do
protezowania. Chorzy ze zmianami zwyrodnieniowymi powinni być operowani znacznie wcześniej, kiedy choroba nie
poczyniła jeszcze spustoszeń. Często występuje u nich taka
destrukcja stawu, że wskazanie do operacji jest na jutro, a nie
za parę lat. To powinien być priorytet, wtedy znacznie spadnie liczba chorych wymagających endoprotezowania w wieku podeszłym. Ale nie ma na to pieniędzy. Oczywiście pojawi
się inna kwestia – konieczność wymiany sztucznych stawów
po latach. Już teraz przeprowadzamy sporo takich operacji,
jednak dysponujemy coraz nowocześniejszymi i trwalszymi
implantami, których żywot jest coraz dłuższy. Pilniejsze jest,
by policzyć, ile kosztuje leczenie farmakologiczne i sanatoryjne czy rehabilitacja, słowem utrzymanie pacjenta oczekującego pięć, sześć, a nawet więcej lat na endoprotezoplastykę
i podjąć właściwe kroki. Polskie Towarzystwo Ortopedyczne
i Traumatologiczne naciska, by zwiększyć nakłady na endoprotezoplastykę. Niestety, bez odzewu. Kiedy WHO lata 2001-2010 ogłosiła Dekadą Kości i Stawów i świat dowiedział się,
że bardziej opłaca się inwestować w operacje ortopedyczne
niż utrzymywać niepełnosprawnych, to w Polsce kampania
przeszła bez echa i dalej tkwimy w martwym punkcie. Jeśli
nie znajdą się pieniądze na wszczepianie sztucznych stawów,
czeka nas katastrofa. Poziomem nie odbiegamy od ortopedii
światowej, mamy dostęp do najnowocześniejszych implantów i świetnie wyszkolonych lekarzy, tym trudniej zrozumieć,
dlaczego tak się dzieje.
Ortopedia coraz częściej zahacza o transplantologię.
Czy polscy ortopedzi pracują nad takimi projektami?
Tak, od wielu lat dokonuje się przeszczepów więzadła krzyżowego przedniego ze zwłok, w przypadku kiedy wskutek
urazu doszło do jego rozerwania. Prowadzone są także próby przeszczepiania innych ścięgien i fragmentów chrzęstno-kostnych. Najczęściej jednak przeszczepiamy kości, które
pochodzą z banku kostnego i są najtańszym sposobem na
odbudowanie ubytków, z którymi ortopeda ma do czynienia prawie codziennie. Wiele reendoprotezoplastyk wiąże się
z niedostatkiem kości, często bardzo rozległym, który trzeba
uzupełnić i tu także wykorzystujemy materiał przechowywany w bankach tkanek. Badania trwają, pojawiają się nowe
możliwości, podejmowane są próby przeszczepu całej łąkotki pobranej ze zwłok i wykorzystanie komórek macierzystych. Ortopedia wiąże z transplantologią i nanotechnologią
ogromną przyszłość.
podejmowane
przeszczepu
pobranej
i wykorzystanie
komórek
z transplantoi nanotechno-
Czy to prawda, że ortopedia to typowo męska specjalność?
Raczej tak, bo do przeprowadzenia wielu zabiegów niezbędna jest także siła fizyczna. Najbardziej jest potrzebna
w przypadku operacji wszczepiania endoprotez biodra, ale
potrzeba też siły, aby nastawić zwichnięty staw biodrowy
czy ramienny. To trudna specjalność także ze względu na
obciążenia psychiczne. Oddziały ortopedii pracują w systemie ostrodyżurowym. Oznacza to, że lekarz na ogół ma do
czynienia z wielonarządowymi i wielomiejscowymi urazami,
a to wymaga od niego odporności i wytrzymałości. A czasami musimy sobie umieć poradzić z pacjentem pijanym
i agresywnym.
19
Okręgowa Izba Lekarska w Tarnowie
OIL
Zaczynali
od zera, nie
20
w Tarnowie swoim zasięgiem obejmuje teren
dawnego województwa tarnowskiego czyli powiat tarnowski, brzeski, bocheński i dąbrowski. Kiedy po
reaktywacji samorządu lekarskiego izby konstytuowały
się, wszystko wskazywało na to, że lekarzy zamieszkujących te powiaty obejmie izba krakowska. Jednak tarnowianie chcieli autonomii i postawili na swoim. Chociaż
nie mają takich tradycji jak Kraków, jeśli chodzi o lekarską
działalność samorządową, nie mają Uniwersytetu Jagiellońskiego i klinik, to właśnie w Tarnowie powstał jeden
z najstarszych w Polsce oddziałów Polskiego Towarzystwa
Lekarskiego, które liczy sobie 150 lat. Mają też swojego
mentora – Józefa Starkela. To właśnie on w 1870 r. z myślą o propagowaniu wśród lekarzy najnowszej wiedzy
medycznej założył w Tarnowie pierwsze stowarzyszenie
naukowe pod nazwą „Kółko Lekarskie”. Był wtedy lekarzem miejskim Tarnowa i z racji pełnionej funkcji oraz jako
prezes tego stowarzyszenia stał się dla środowiska lekarskiego autorytetem. Dał się też poznać jako humanista,
przyrodnik, patriota oraz organizator publicznej służby
zdrowia i propagator nowatorskich rozwiązań w medycynie. Zajmował się profilaktyką chorób zakaźnych
i oświatą zdrowotną, co miało wpływ na poprawę stanu
zdrowia mieszkańców ubogiej wówczas Galicji. Był otwarty na kontakty z Towarzystwem Lekarskim w Krakowie
i Towarzystwem Lekarzy Galicyjskich we Lwowie, które
zaowocowały przekształceniem się „Kółka Lekarskiego”
w Tarnowską Sekcję Towarzystwa Lekarzy Galicyjskich,
które podniosło prestiż tarnowskich lekarzy i działało do
wybuchu I wojny światowej. – Mimo że to był przełom
XIX i XX w., jego idee nie straciły na aktualności i często
się do nich odwołujemy zarówno w naszym oddziale Polskiego Towarzystwa Lekarskiego, którego był protoplastą,
jak i w działalności samorządowej – podkreśla Tadeusz
Zych, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Tarnowie. Te
pola działania jak w żadnej innej izbie się przenikają. Mieczysław Nowakowski, Rela Bogucka-Wałęga czy Antoni
Sydor, obecny prezes oddziału PTL w Tarnowie, są tego
przykładem, być może dlatego prof. Woy-Wojciechowski,
prezes PTL, często odwiedza tarnowski oddział.
Zaczynali od zera
Decyzje w sprawie powołania OIL w Tarnowie zapadły
w grudniu 1989 r. na pierwszym posiedzeniu Naczelnej
Rady Lekarskiej. I zjazd izby tarnowskiej odbył się 16 stycznia 1990 r. w Brzesku i sny o własnej izbie zaczęły się spełniać. Mimo siły argumentów przeciwników powoływania
małych izb, tarnowscy lekarze dopięli swego. Zaczynali
od zera, nie mając własnej siedziby, nie mając pojęcia, jak
zabrać się do zorganizowania izby, ale był zapał i to wystarczyło, by w krótkim czasie powołać biuro i odpowiednie
struktury. Prezes Tadeusz Zych mówi, że organizacją tych
struktur zajęli się młodzi wówczas lekarze. To oni byli siłą
napędową wszelkich inicjatyw, to oni zasiadali w pierwszej
Okręgowej Radzie Lekarskiej, Prezydium, to oni obejmowali funkcje przewodniczących poszczególnych komisji,
Okręgowego Sądu Lekarskiego, Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej. Dziś stanowią grono doświadczonych
działaczy samorządowych, ale wtedy ledwo co ukończyli
studia medyczne i zaczęli pracować w zawodzie.
Prezesem wybrano wówczas Marka Skurę,
który kierował izbą przez I kadencję. – To były wyzwania, nie
mieliśmy wzorców, na
FOTO: archiwum OIL w Tarnowie
Krysiak
Okręgowa Izba Lekarska w Tarnowie zalicza się do trzech
najmniejszych w Polsce, ale nie czuje się przez to mniej znacząca.
Przeciwnie, jej członkowie uważają, że nie tylko w dużych izbach tętni
życie, także w małych można realizować wytyczone cele.
których moglibyśmy się oprzeć, nie mieliśmy doświadczenia administracyjnego, którym moglibyśmy się podeprzeć,
wszystko musieliśmy więc tworzyć od podstaw, wszystkiego się uczyć – wspomina ten czas Marek Skura. Musieliśmy
zdobywać lokal, pieniądze na zatrudnienie pracowników,
sprzęt. Choć prezesem był jedną kadencję, wciąż jest aktywnie działającym członkiem tarnowskiej izby, jest także orędownikiem istnienia i umacniania roli samorządu
lekarskiego, który – jak mówi – daje lekarzom możliwość
współuczestniczenia w życiu publicznym. Ubolewa jednak, że ostatnio izby lekarskie zostały odsunięte od wielu
spraw ważnych dla środowiska, np. konkursów na ordynatorów. W II i III kadencji funkcję prezesa OIL w Tarnowie
pełnił Paweł Oleksy. To był czas umacniania struktur i intensywnych działań samorządu lekarskiego na rzecz poprawy
warunków pracy i podniesienia wynagrodzeń lekarzy. Izba
podejmowała w tym celu wspólne inicjatywy z lekarskimi
związkami zawodowymi. W IV kadencji przewodniczącym
został Jacek Stanula, a po nim Tadeusz Zych,
obecny prezes.
Tarnów to małe miasto, ale ma bogatą historię,
która sięga czasów piastowskich. Powstało na
terenie wsi rycerskiej Tarnów Wielki, o której
wzmianki pojawiły się w 1309 r. Na podstawie
przywileju w 1330 r. przeszło na własność wojewody krakowskiego Spycimira herbu Leliwa
i do 1567 r. należało do jego potomków, a po
pierwszym rozbiorze stało się częścią monarchii habsburskiej. W okresie międzywojennym
w Mościcach (obecnie dzielnica Tarnowa) wybudowano zakłady azotowe, z których miasto
zasłynęło. Tarnowskie Azoty przyczyniły się do
jego rozbudowy i rozwoju. Ducha historii czuje
się tu na każdym kroku, szczególnie w starej,
zabytkowej części, gdzie w kamienicy przy ul.
Goldhammera mieściła się pierwsza siedziba izby. Lekarze wynajmowali ten lokal przy
wsparciu władz miasta, które wtedy życzliwym
okiem patrzyły na poczynania dopiero co reaktywowanego samorządu. Ale to był lokal
tymczasowy, po kilku latach wynajmu trzeba
go było opuścić i przenieść się do innej kamienicy, również pozyskanej na zasadach wynajmu, przy ul. Mościckiego 14. Miejsce to lekarze
dzielą z najstarszą w Tarnowie przychodnią.
– W kamienicy tej zajmujemy część drugiego
piętra i całe piętro czwarte, które tak naprawdę
jest poddaszem, nie muszę więc tłumaczyć, jak
trudne warunki tam panują – mówi prezes Tadeusz Zych. Dodaje, że nie sposób prowadzić
tam szkolenia lekarzy czy inne spotkania wymagające licznego uczestnictwa. Jest jednak
dobrej myśli, bo izba właśnie finalizuje zakup
działki pod budowę własnej siedziby, która jest
usytuowana w bliskości wojewódzkiego szpitala w Tarnowie. Wszystko wskazuje na to, że
budowa rozpocznie się w przyszłym roku. Będzie to nowoczesny obiekt, wybudowany od
podstaw, uwzględniający potrzeby członków tarnowskiej
izby – przestronna sala konferencyjna, osobne pomieszczenia dla poszczególnych komisji, a także pomieszczenia
klubowe, gdzie lekarze będą mogli spotykać się towarzysko. – Była koncepcja zakupu zabytkowej kamienicy i zaadaptowania jej na potrzeby izby, ale koszt przekraczał
nasze możliwości, budowa nowego obiektu jest lepszym
rozwiązaniem – konkluduje prezes Zych. Korzystne będzie także sąsiedztwo szpitala wojewódzkiego, w którym
zatrudnionych jest większość tarnowskich lekarzy. Idąc do
pracy lub wracając z niej, zawsze będą mogli wejść do izby,
by załatwić swoje sprawy.
Od początku reaktywowania samorządu lekarskiego
i powstania tarnowskiej izby kładło się tu nacisk na poprawę warunków pracy i płacy lekarzy. Tutaj nie ma klinik
i rozbudowanej prywatnej praktyki. Nie ma też zaplecza
proporcjonalny
w postaci uczelni medycznej, tak jak to jest w dużych
izbach. Lekarze głównie są zatrudnieni w szpitalu wojewódzkim, kilku powiatowych i przychodniach. Nic dziwnego, że los i kondycja tych placówek leży im na sercu. To
dlatego zawsze jako samorząd włączają się w ich restrukturyzację. – Poprzez dialog pomiędzy lekarzami, pacjentami i zarządzającymi tymi placówkami można osiągnąć
consensus – przekonuje Tadeusz Zych. OIL w Tarnowie
organizuje więc spotkania, podczas których każdy ma
możliwość wypowiedzenia się na temat kierunków zmian
w tarnowskiej opiece zdrowotnej. Takie konfrontacje
opinii sprzyjają otwartości i szczerości, a w konsekwencji
pomagają w podejmowaniu właściwych decyzji. – Jest
nas zaledwie 1600 lekarzy i lekarzy dentystów, znamy się
i spotykamy niemal codziennie, a to rodzi bliskość – tłumaczy prezes Zych. Dodaje, że ta bliskość umacnia także
więzi i kształtuje społecznikowskie postawy, a z tej perspektywy łatwiej dostrzec dobro ogółu. Nie chodzi tylko
o sferę socjalną, jak w przypadku lekarzy seniorów, ale
o podnoszenie kwalifikacji, specjalizowanie się, jednym
słowem: o indywidualny rozwój każdego lekarza. – Zawsze możemy liczyć na wsparcie krakowskiej izby, która
mimo że wśród izb jest tuzem, nie patrzy na nas z góry –
podkreśla prezes Zych. Ta współpraca pozwoliła podnieść
na wysoki poziom kardiologię, neurochirurgię, radiologię,
onkologię. OIL w Tarnowie promuje kształcenie, ale brak
warunków lokalowych, własnego ośrodka kształcenia
ogranicza tego rodzaju działalność. Sąsiedztwo Krakowa
jest więc nieocenione. Również izby: beskidzka, rzeszowska i kielecka oferują pomoc w tym zakresie. Jedną piątą
tarnowskiej społeczności lekarskiej stanowią stomatolodzy i jak podkreśla Dorota Przybyłko-Kita, przewodnicząca komisji stomatologicznej OIL w Tarnowie, od początku
dbano o to, aby zachować proporcjonalny udział lekarzy
dentystów w Prezydium i w Radzie Okręgowej. To znaczy,
że stomatologów jest tam 20 proc. i ich udział w pracach
samorządu jest zaznaczony. – Nie ma podziałów, czujemy
się zintegrowani – mówi Dorota Przybyłko-Kita. Proble-
Warto wiedzieć
Metryka OIL w Tarnowie
Terytorium: miasto Tarnów, gmina Tarnów, powiaty: tarnowski, brzeski,
bocheński, dąbrowski,
Adres siedziby: ul. Mościckiego 14, 33-100 Tarnów
Kontakt: 14 688 88 30, 14 688 88 31
e-mail: [email protected]
Strona internetowa: www.oil-tarnow.pl
Liczba członków: 1608, w tym 1245 lekarzy i 364 lekarzy dentystów
Liczba delegatów na zjazd: 59
Liczba członków Okręgowej Rady Lekarskiej: 16
Prezes: Tadeusz Zych
Wiceprezesi: Tomasz Kozioł, Marek Chrobak, Agnieszka Kubas
Delegatury: 0
Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej: Barbara Chudy
Przewodniczący Okręgowego Sądu Lekarskiego: Zbigniew Martyka
Przewodniczący Okręgowej Komisji Rewizyjnej: Krystyna Mierzejewska
Liczba pracowników etatowych: 6
Liczba samorządowców pobierających wynagrodzenie: 0
22
mem są specjalizacje, jak we wszystkich małych izbach ,
gdzie nie ma ośrodków posiadających akredytacje.
W dzieleniu funduszy izba ma priorytety. Na pierwszym
miejscu jest obecnie budowa nowej siedziby, ale – jak zaznacza prezes – to nie może przesłaniać codziennych potrzeb: pomocy socjalnej dla lekarzy i kształcenia podyplomowego. Na te cele zawsze muszą znaleźć się pieniądze.
Lekarze należący do OIL w Tarnowie żyją nie tylko sprawami codziennymi dotyczącymi ich pracy i zawodu. Wielu
z nich z powodzeniem uprawia różne sporty. Wśród nich są
dobrzy kolarze, pływacy, a także przedstawiciele królowej
sportu – lekkoatletyki. W minionym roku jeden z młodych
lekarzy zdobył złoty medal w sprincie na zawodach ogólnopolskich. – Jesteśmy małą izbą i jeśli chodzi o osiągnięcia
sportowe, trudno nam się równać z dużymi izbami, ale często nie chodzi o wyniki, ale o to, by pobyć razem, porozmawiać o czymś innym niż praca, by poprzez wysiłek fizyczny
odreagować stres, zdrowo spędzić czas – tłumaczy prezes
Zych. Jest dumny ze swoich sportowców i cieszy się z ich
każdego sukcesu.
Duże izby trzymają się razem, mają podobne problemy
i potrzebują konfrontacji poglądów na ich temat, często
znajdując nowatorskie i zaskakujące rozwiązania. Także
małe izby mają wspólne tematy i dążenia, przeważnie łączy
je wspólna walka o to, by zachować autonomię. Mimo że
izby wielokrotnie dowiodły swojego znaczenia, wciąż słyszy się, na szczęście coraz rzadziej, że lepiej byłoby im przy
dużych izbach. – Ta niezależność jest dla nas bardzo cenna,
lubimy swobodę działania i chcemy stanowić o sobie sami,
w dużych izbach zginęlibyśmy w tłumie – zastrzega Marek
Skura, a obecny prezes Tadeusz Zych dodaje, że choć terytorialnie tarnowianie znajdują się na peryferiach, nie czują
się na uboczu. – Ta peryferyjność zapewnia nam spokój, co
jest bardzo ważne w tym pędzącym świecie. Jednocześnie
w dobie internetu nie izoluje, dzięki temu mamy kontakt ze
światem – podsumowuje.
W dzisiejszym świecie nie wolność jest problemem.
Wolność już jest.
Pozostało pytanie, co zrobić z wolnością.
Józef Stanisław Tischner
W
Ocenianie
i czynienie
24
łaśnie, jak to jest z tą wolnością? Żyjemy
w wolnym kraju, gdyż tę wolność sobie wywalczyliśmy. Walczyć to my, Polacy, potrafimy do
ostatniej kropli krwi. Tylko co dalej zrobić, kiedy
kończy się walka. Czy umiemy korzystać z wolności i właściwie ją rozumieć? Coraz częściej mówimy
wszyscy o różnych wolnościach: słowa, prasy i czynów. Mamy do tego prawo. Jednak nie oznacza to,
że możemy mówić i robić wszystko, co w naszym
mniemaniu jest słuszne i prawdziwe, nie uwzględniając odczuć i postrzegania naszych racji przez
innych. Wolność przecież nie oznacza zniewolenia
drugiego człowieka. Zapatrzeni w źle rozumianą
wolność sami stajemy się niewolnikami własnych
przekonań i głoszonych haseł. Czy potrafimy
w spokoju przedstawić swoje poglądy i wysłuchać
drugiej strony, ważyć słowa i czyny, aby nie ranić
i nie zawstydzać innych?
Wolność to nie jest bezkarność i sobiepaństwo,
ale konieczność życia w zgodzie z przepisami stanowionego prawa i norm etycznych, obowiązująca
zarówno osoby prywatne, jak i wszelkie instytucje.
To, że niektóre instytucje tworzą własne, tylko im
służące interpretacje prawne, jest wykorzystywaniem i nadużyciem idei wolności. Przykładem
tworzenia takich jedynie słusznych przepisów jest
płatnik usług medycznych, który wszelkie przepisy
prawne interpretuje na własną korzyść. To, że jest
monopolistą, nie daje mu uprawnień do tworzenia
niezgodnych z prawem karnym lub cywilnym czy
najnowszą wiedzą medyczną zaleceń i wymogów
nękających tych, którzy muszą współpracować z tą
instytucją. Chociaż mam wątpliwości, czy twórcy
takich rygorystycznych przepisów w ogóle myślą
o łamaniu podstawowych zasad współżycia, a co
dopiero o znaczeniu słowa wolność. Z reguły gorącym okresem wprowadzania zmian w zarządzeniach jest okres urlopowy, kiedy większość ludzi
odpoczywa.
Dla wprowadzających zmiany liczy się tylko pieniądz zaoszczędzony na zdrowiu obywateli i nie
jest ważny sposób zwiększenia oszczędności, gdyż
liczy się efekt końcowy. Pozornie każde pomysły
zmian rozporządzeń podlegają konsultacjom społecznym, ale i tak ma to niewielki wpływ na wprowadzenie jakichkolwiek poprawek. Wolność Tom-
ku w swoim domku, a że ten domek jest wspólny
dla nas wszystkich, to raczej dla niektórych nie ma
większego znaczenia. Mimo że słusznie domagamy
się wysłuchania racji drugiej strony i przychylenia
się przynajmniej do zmiany części kontrowersyjnych zapisów, spotykamy się z narzucaniem na
siłę woli pomysłodawców. Brakuje nawet odrobiny
dobrej woli do wzajemnego porozumienia i wprowadzenia poprawek. Istnieje jedna zasada: ten,
kto rządzi i ma pieniądze, może wprowadzić takie
zmiany, jakie chce i kiedy chce.
Ocenianie i czynienie wszystkiego według własnych ambicji i złych lub dobrych doświadczeń, godzących w zasadę dobrego współżycia i nieuznawania żadnych form dialogu, jest sobiepaństwem
i samowolą. A tak we współczesnym świecie dzieje
się coraz częściej. Niemalże na każdym kroku spotykamy się z brakiem umiejętności życia w zgodzie
nie tylko z innymi ludźmi, ale i z samym sobą. Takie specyficzne pojmowanie wolności prowadzi do
agresji i zaniku ideałów. Byłam po raz kolejny na
Przystanku Woodstock, krytykowanym przez tych,
którzy nigdy tam nie byli. Z mojego punktu widzenia jest to jedyne miejsce, gdzie nie tylko młodzi,
ale również ludzie dorośli, przedstawiciele różnych
zawodów i różnych orientacji czują się dobrze.
Włączają się do wspólnych dyskusji i zabawy. Czują
się wolni, nikt nikogo nie krytykuje, a jednak wszyscy bez względu na poglądy czy orientację potrafią
się wspólnie bawić, rozmawiać i wzajemnie sobie
pomagać w razie potrzeby. Obowiązuje tolerancja
i zrozumienie potrzeb drugiego człowieka.
Każdemu człowiekowi potrzebna jest taka chwila i taki czas, kiedy można być sobą bez szpanerstwa i ciągłego zastanawiania się, czy wypada, czy
nie pokazać ludzką twarz i tak po prostu być sobą
oraz spojrzeć z dystansem na trudy życia. Zapewne wszystkim rządzącym, a szczególnie kreatorom
opieki zdrowotnej w Polsce, przydałby się taki
pełen relaksu wyjazd. Może wówczas spojrzeliby
na świat inaczej, nie przez pryzmat bezdusznych
urzędniczych biurek, i docenili prawdziwe znaczenie słowa wolność, wówczas powiedzenie Tacyta,
że „tylko głupcy nazywają samowolę wolnością”,
byłoby niepotrzebne. Ale dzisiaj nadal aktualne
jest pytanie, co dalej zrobić z wolnością?
Stomatologia
Gerostomatologia
Wyodrębnienie gerostomatologii jako odrębnej dziedziny
było podyktowane wydłużaniem się życia społeczeństw.
O specyfice opieki nad osobami starszymi i ich leczeniu z prof.
Ryszardem Koczorowskim, kierownikiem Kliniki Gerostomatologii
Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego
w Poznaniu, rozmawia Jolanta Małmyga.
Jakie najczęstsze problemy zdrowotne, poza utratą zębów,
występują u osób starszych i jakie powinno być w ich
przypadku postępowanie lecznicze i profilaktyczne?
W komunikoz osobami
starszymi
stosowanie
tzw. metody
SOLVENT,
która zawiera
siedem
istotnych
kontaktu
lekarza
dentysty
z pacjentami
tej grupy
wiekowej.
26
Gerostomatologia, zwana też gerodontologią, ujmuje
w sposób interdyscyplinarny diagnostykę i leczenie
osób w wieku podeszłym w zakresie układu stomatognatycznego. Ponieważ od 200 lat długość życia
według Toma Kirkwooda wydłuża się w krajach zachodnich średnio o dwa lata na każdą dekadę, dlatego
dziedzina ta nabiera istotnego znaczenia medycznego.
Narząd żucia starzejącego się organizmu, podobnie jak
i inne układy, podlega z upływem lat destrukcyjnym
i dysfunkcyjnym zmianom, które skutkują nie tylko upośledzoną w różnym zakresie funkcją, ale także pogorszoną estetyką. Problemy zdrowotne tych osób mieszczą się w obrębie zasadniczych dziedzin stomatologii
i obejmują ilościowy i jakościowy stan uzębienia, choroby błon śluzowych i przyzębia, dysfunkcje stawowo-mięśniowe, progerie i geroprotetykę. Nierzadko obok
postępu zmian mieszczących się w zakresie fizjologii,
a potem patologii, stomatolog ma często do uwzględnienia sferę psychologiczną (psychiczną) nakładającą
się na problematykę somatyki. Należy podkreślić, że
efektywne w tej grupie wiekowej leczenie protetyczne
nie tylko przyczynia się do poprawy sprawności czynnościowej narządu żucia, ale stanowi profilaktykę dla
wielu stomatologicznych schorzeń i przyczynia się do
utrzymania właściwych proporcji i napięć tkanek miękkich twarzoczaszki, opóźniając widoczne wykładniki
mijającego czasu.
Jak ważne jest w rozpoznaniu i leczeniu problemów
zdrowotnych odróżnienie zmian związanych ze starzeniem
się od zmian patologicznych?
Przypomnienie i uświadamianie studentom, a potem
lekarzom dentystom zmian związanych zarówno ze
starzeniem się, jak i patologią, które zachodzą w narządzie żucia osób starszych, leży u podstaw kształcenia przed- i podyplomowego przeprowadzanego
w uniwersytetach medycznych na świecie. W Klinice
Gerostomatologii Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu podczas ćwiczeń klinicznych i seminaryjnych
przekazywana jest wiedza i umiejętności przydatne
w diagnostyce i leczeniu stomatologicznym osób
w wieku powyżej 65 lat. Stopniowe, długotrwałe
zmiany zachodzące w organizmie człowieka przebiegać bowiem mogą w różnych postaciach, jako
starzenie się zwyczajne z odczuwanymi stratami
i deficytami, starzenie pomyślne z predykatorami
pozytywnymi spowalniającymi proces starzenia się
lub jako starzenie patologiczne upośledzające wiele
funkcji życiowych.
Jakie powinno być postępowanie i na jakie dolegliwości powinni
zwracać uwagę lekarze dentyści?
Nie można w sposób prosty i jednoznaczny odpowiedzieć
na to pytanie, bowiem postępowanie lekarza dentysty jest
często uzależnione od licznych towarzyszących schorzeń
ogólnoustrojowych, tzw. polipatologii, stanu twardych
i miękkich tkanek narządu żucia, warunków zwarciowo-zgryzowych i ogólnie ujmując – zaburzeń funkcjonalnych.
Także względy natury psychologicznej mają istotny wpływ
na finalny efekt terapeutyczny, szczególnie dotyczący sfery
protetycznej. Stąd też bardzo indywidualne podejście do
pacjentów starszych, mających różne problemy zdrowotne,
ekonomiczne, środowiskowe, psychiczne czy też socjalne,
należy uwzględnić przed przystąpieniem do leczenia stomatologicznego. Wiele chorób ogólnoustrojowych, takich
jak cukrzyca, osteoporoza, zaburzenia w gospodarce wapniowo-fosforanowej, zmiany zwyrodnieniowo-degeneracyjne, niedobory składników odżywczych i inne, manifestuje swoje objawy w obrębie tkanek narządu żucia.
Z wiekiem zmianom ulega wygląd twarzy, budowa kości,
wydzielanie gruczołów i stan błony śluzowej jamy ustnej.
Jakie w taki przypadku należy zastosować metody leczenia?
Wiemy i widzimy to codziennie, że wraz z upływem lat
zmienia się nasz wygląd twarzy, który bardzo często jest
wynikiem zmian zachodzących w obrębie całego układu
stomatognatycznego, a szczególnie w zakresie narządu
żucia. Wynika on z zaników i przebudowy struktur kostnych
(osteoporoza), zaburzeń wydzielania śliny i gruczołów śluzowych, większych predyspozycji błony śluzowej do urazów
i zmian patologicznych, zwiotczenia miękkich tkanek twarzy i zaburzonych warunków zgryzowych uwidaczniających
się często w postaci przodozgryzu. Poprawa wydolności żucia, która uległa obniżeniu w wyniku utraty zębów, a także
w wyniku zmian degeneracyjnych w jamie ustnej i tkankach
przyległych, jest warunkiem właściwej funkcji układu pokarmowego, którego kondycja rzutuje na zdrowie całego organizmu. Współczesna wiedza, a także możliwości i sposoby
terapii, często odtwórczej, są tak szerokie, że poprawa lub
przywrócenie czynnościowej sprawności narządu żucia jest
w pełni skuteczne w wysokim procencie. Wprowadzenie
implantoprotetyki do rekonstrukcji narządu żucia pozwala
optymalizować jego funkcjonalność i wpływać na poprawę
jakości życia. Jeśli bowiem nie można uniknąć ani zatrzymać
procesu starzenia się, to trzeba spowolnić niekorzystne procesy i uczynić późny okres życia przyjemniejszym, a przynajmniej mniej dokuczliwym. Stomatologia geriatryczna
powinna mieć w tym także swój istotny udział.
W procesie leczniczym osób w podeszłym wieku bardzo
ważna jest empatia lekarza i uwzględnienie ogólnego
stanu zdrowia pacjenta.
Wraz z wiekiem zmniejsza się zdolność przystosowawcza
do zachodzących zmian w takim stopniu, że nawet wymiana zaadaptowanych np. ruchomych protez całkowitych na
nowe stwarza problemy z ich akceptacją. Ogólny stan zdrowia pacjenta wpływa z jednej strony na podjęcie wybranych
działań terapeutycznych, z drugiej natomiast kondycja narządu żucia znajduje odzwierciedlenie w niektórych stanach
ogólnych. Dla uzyskania skutecznych efektów leczniczych
jest niekiedy potrzebne rozwinięcie bliskich i pozytywnych
relacji z pacjentem dla lepszego zrozumienia uczuć, wzbudzenia zaufania i pozytywnego nastawienia starszych osób
do podejmowanych działań terapeutycznych. Często istotne jest poświęcenie starszej osobie więcej czasu, cierpliwości i tolerancji oraz psychologiczne przygotowanie pacjenta
w kontekście problemów mogących wystąpić. W komunikowaniu się z osobami starszymi proponuje się stosowanie
tzw. metody SOLVENT, która zawiera siedem istotnych zaleceń dotyczących kontaktu lekarza dentysty z pacjentami tej
grupy wiekowej.
Programy nauczania stomatologii rozszerzono o stomatologię
geriatryczną. Jak jest to ważne w szkoleniu studentów i lekarzy
dentystów?
Stomatologię geriatryczną wprowadzono w Polsce do programu nauczania przeddyplomowego kilka lat temu, a wiedzę z tego zakresu przekazywano „w formie rozproszonej”
– częściowo w ramach stomatologii zachowawczej, częściowo na seminariach z chorób błon śluzowych czy zajęć
z protetyki.
W 2005 r. powołano w Poznańskim Uniwersytecie Medycznym pierwszą w Polsce samodzielną jednostkę, która kształci
studentów i w której leczeni są starsi pacjenci z zaawansowanymi problemami stomatologicznymi. Opracowano też program nauczania, którego zagadnienia znaleźć można w podręcznikach przygotowanych dla polsko- i anglojęzycznych
studentów. Do dydaktyki z gerostomatologii wprowadzono
też testy psychometryczne, które okazują się bardzo przydatne w leczeniu osób w wieku podeszłym. Trzeba dodać ponadto, że bardzo liczną grupę stanowią osoby wymagające
specjalistycznego leczenia protetycznego, w tym także implantoprotetycznego, bowiem w tym zakresie istnieją procedury lecznicze ukierunkowane na osoby starsze, np. protezy
miodynamiczne, overdentures. Interdyscyplinarne podejście
do zagadnień związanych z osobami starszymi pozwala lepiej zrozumieć ich stomatologiczne potrzeby oraz kłopoty
i stwarza możliwość całościowego ujęcia geriatrycznej problematyki narządu żucia w jednym gabinecie.
Interdyscypli-
Co należy zrobić dla poprawy stanu zdrowia jamy ustnej osób
starszych?
z osobami
starszymi
pozwala lepiej
Na pewno z jednej strony konieczna jest szersza dostępność do stomatologicznych usług dla tej grupy osób,
optymalizacja możliwości leczniczych, a przede wszystkim
odtwórczych, oraz uświadamianie osobom starszym wagi
sprawnego czynnościowo początkowego odcinka układu
pokarmowego. W jednostkach zinstytucjonalizowanych
potrzebna jest oświata stomatologiczna z higieną dentystyczną włącznie, organizacja badań epidemiologicznych
i organizowanie rezydentom tych jednostek opieki stomatologicznej przynajmniej w podstawowym zakresie.
Dla starszych pacjentów indywidualne możliwości leczenia są szersze, ale specjalistyczne usługi stomatologiczne
ze względów ekonomicznych są trudniejsze do realizacji,
a często niedostępne. Narodowy Fundusz Zdrowia gwarantuje limitowane usługi, a rekonstrukcje protetyczne należne
raz na pięć lat dotyczą wyłącznie całkowitych i częściowych
protez ruchomych, których funkcjonalność sprawdza się
w ograniczonym stopniu.
stomatologiczne potrzeby
i stwarza
geriatrycznej
problematyki
w jednym
gabinecie.
Stomatologia
Stomatologia
Propozycja, jaka wpłynęła do Rady Przejrzystości AOTM, dotycząca
wycofania załącznika określającego materiały stomatologiczne
stosowane przy udzielaniu świadczeń dla świadczeniobiorców,
zawartych w załączniku do rozporządzenia MZ, zaskoczyła nas.
Zwłaszcza jej konsekwencje.
G
dyby wycofano ten załącznik, zmieniłyby się
zwyczaje i praktyka realizacji niektórych świadczeń w naszych gabinetach. Dotąd prawie wszystko, co robimy, jak wykonujemy świadczenia, jakich
możemy używać materiałów, było ustalone przez
NFZ, a wcześniej przez kasy chorych. Te instytucje
narzuciły lekarzom dentystom sposób realizacji
świadczeń. Nie tylko w leczeniu próchnicy, czyli
w 80 proc. wszystkich zabiegów. Także np. w chirurgii, gdy po ciężkim dłutowaniu jesteśmy przekonani, że trzeba zastosować opatrunek chirurgiczny, to
wstrzymujemy się, bo fundusz nie zapłaci za świad-
czenia wykonane jednoczasowo. Lekarze więc albo
stosują się do rozporządzenia i zapraszają pacjenta
za dwa, trzy dni, albo zakładają opatrunek tak, jak
uważają za konieczne i nieformalnie zapisują w dokumentacji, że zabieg założenia opatrunku wykonany był następnego dnia… Dzieje się tak dlatego,
że nie ich wiedza, nie ich przekonanie, nie dobro
pacjenta (pacjent musi przyjść jeszcze raz, narażają
go na ból), ale decyzja urzędnika decyduje o sposobie lekarskiego postępowania. Inaczej nie zapłacą.
Podobnie jest z wypełnieniami. Znowu nie lekarz
decyduje, jakie wypełnienie, w jakim przypadku
i w jakim zębie zastosować, ale urzędnik. Nie osoba
fachowa, ale urzędnik. No tak przecież jest.
Przez lata przyzwyczailiśmy się do takiej sytuacji. Nie zastanawiamy się nad nią. Więcej, niektórzy z nas nauczyli się wyciągać z niej korzyści
i pobierają zabronione dopłaty. Zresztą nie tylko
do wypełnień…
Pomysł, jaki wypłynął z MZ do zaopiniowania
przez AOTM, moim zdaniem nie był zły. Przede
wszystkim dawałby lekarzowi pełne prawo do decydowania o sposobie leczenia. Teraz decydujący
był zapis rozporządzenia poprzez wskazywanie,
gdzie zastosować jakie wypełnienie. A to my powinniśmy decydować, czy zastosować amalgamat,
chemo- czy światłoutwardzalny materiał czy glasjonomer. Przyznam się, że osobiście stosuję takie
wypełnienie, jakie, moim zdaniem, jest najlepsze
i najwygodniejsze do zastosowania, np. wypełnienia „kanapkowe”, gdzie najsensowniej jest wypełnić
warstwowo amalgamatem i światłoutwardzalnym
kompozytem. Nie wiem, czy takie postępowanie nie
grozi więzieniem… Dlatego jestem za zniesieniem
tego artykułu. Niech będzie normalnie. Bez ograniczeń. I to we wszystkich specjalnościach stomatologicznych. Dotychczasowa treść załącznika – jak się
dobrze zastanowić – to relikt. Powstał na początku
ubezpieczeń. Pamiętam, jak z Andrzejem Fortuną
wyliczaliśmy, ile kosztują jakie wypełnienia. Wtedy
były znaczące różnice między np. amalgamatem
a światłem. I stąd wskazanie przez kasę chorych,
a potem NFZ, jakie wypełnienie gdzie stosować.
Najdroższe były kompozyty na światło, toteż ich
zastosowanie ograniczono. Czyli było to urzędnicze
ograniczenie. Nie do końca sensowne, bo przecież
bez względu na cenę zastosowanego materiału
ubezpieczenia i tak płaciły tyle samo… Był to okres,
kiedy dopiero ustalano, ile kasa będzie płaciła za
poszczególne świadczenia. Wprowadzono dopłaty,
potem je ograniczono, potem w ogóle zniesiono.
Teraz ceny materiałów do wypełnień są porównywalne (poza kilkoma z najwyższej półki). Po diabła
więc utrzymywać różnice w stosowaniu takich a nie
innych wypełnień, w poszczególnych grupach zębów? Zresztą nadal stosowana jest praktyka, że
obojętnie, jaki materiał do wypełnień zastosujemy,
fundusz płaci równo. No i funkcjonują limity. Tym
bardziej niech więc decyduje lekarz.
Nie do końca przekonuje mnie argument przeciwników zmiany, że w przypadku zniesienia omawianego załącznika, pacjent będzie narzucał sposób leczenia poprzez domaganie się takiego a nie
innego wypełnienia. Oczywiście takie sytuacje
mogą się zdarzyć. No i co z tego? Zdarzają się i teraz. Ale przecież to lekarz decyduje, on podejmuje
ostateczną decyzję. Nie może być inaczej. Żądania
pacjenta są ważne i ma on do nich prawo, ale przecież nie mogą one zastąpić decyzji lekarza wynikającej z jego fachowości. Nie dajmy się zwariować.
Przestawmy opiekę stomatologiczną chociaż w tej
kwestii z głowy na nogi.
z MZ do
zaopiniowania
przez AOTM,
moim zdaniem
Przede
wszystkim
lekarzowi
do decydowania
o sposobie
leczenia.
Prawo
i medycyna
Serwach
cz. 1. – konkurs ofert
Katedry Prawa,
Zawieranie przez Narodowy Fundusz Zdrowia umów o udzielanie
świadczeń opieki zdrowotnej (tzw. kontraktów) z lekarzami
prowadzącymi swoją praktykę (indywidualną, specjalistyczną, grupową),
z poszczególnymi podmiotami leczniczymi, jak i innymi osobami
wykonującymi zawód medyczny (nazywanych świadczeniodawcami)
odbywa się po przeprowadzeniu postępowania w trybie określonym
w przepisach ustawy z 27 sierpnia 2004 r. o świadczeniach opieki
zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych.
punktu widzenia lekarzy ubiegających się o kontrakt, istotne znaczenie mają też opracowane
przez Ministra Zdrowia ogólne warunki umów
o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej. Powołane przepisy w sposób dosyć rozbudowany i skomplikowany dla przeciętnego czytelnika określają zasady
udzielania oraz finansowania świadczeń zdrowot-
nych oraz oceny prawidłowej ich realizacji. Niniejszy
artykuł otwiera cykl publikacji poświęconych zasadom zawierania kontraktów, ich treści, możliwości
ich zmiany, możliwości posłużenia się przez lekarza
tzw. podwykonawcami, kwestiom rozliczania wykonanych świadczeń oraz ich kontroli. W pierwszej
kolejności przedstawione zostanie jednak samo
postępowanie, w wyniku którego wyłonione zostają osoby udzielające świadczeń opieki zdrowotnej
finansowanych przez NFZ.
Postępowanie przeprowadzane corocznie przez NFZ
może być prowadzone w dwojaki sposób:
tLPOLVSTVPGFSU
tSPLPXBǩ
W praktyce decydujące znaczenie ma konkurs
PGFSUP̓LUØSZN'VOEVT[[BXJBEBNJBXT[ZTULJDI[Binteresowanych, zamieszczając na swoich stronach
odpowiednie ogłoszenie. W przypadku rokowań
Fundusz wysyła zaproszenia do wybranych podmiotów, stąd tryb ten stosowany jest zazwyczaj wyjątkowo wobec podmiotów leczniczych.
1PTUǗQPXBOJB X̓ QPTUBDJ LPOLVSTV PGFSU D[Z SPkowań nie stosuje się do zawierania umów z lekarzami:
tVE[JFMBKnjDZNJ ǴXJBED[Fǩ X̓ [BLSFTJF QPETUBXPXFK
opieki zdrowotnej,
tXZLPOVKnjDZNJ D[ZOOPǴDJ X̓ [BLSFTJF [BPQBUS[FOJB
w środki pomocnicze i wyroby medyczne będące
przedmiotami ortopedycznymi.
W obu wskazanych przypadkach zawiera się
umowę z lekarzem spełniającym warunki określone
przez prezesa NFZ. Dyrektor każdego oddziału wojewódzkiego Funduszu zamieszcza na stronie internetowej oraz udostępnia w siedzibie tego oddziału
JOGPSNBDKFP̓XBSVOLBDI[BXBSDJBUBLJFHPLPOUSBLUV
Ogłoszenia wysyłane są też zazwyczaj do właściwych miejscowo okręgowych izb lekarskich, aby te
[BNJFǴDJ’ZTUPTPXOFJOGPSNBDKFOBUBCMJDZPH’PT[Fǩ
we własnych siedzibach. Z treści w/w ogłoszeń każdy zainteresowany podmiot może dowiedzieć się,
jakie powinien spełniać warunki (sanitarne, techniczne, lokalowe) oraz jakie dokumenty (komplekTPXPOB[ZXBOFPGFSUnj
J̓X̓KBLJNUFSNJOJFJ̓NJFKTDV
powinny być przez niego złożone. Dyrektor oddziału
NFZ ma ponadto obowiązek podać miejsce i termin,
w którym można zapoznać się ze szczegółowymi
warunkami konkursu oraz innymi materialnymi inGPSNBDZKOZNJ QS[Z D[ZN UFSNJO UFO OJF NPȈF CZǎ
krótszy niż 7 dni od dnia ogłoszenia.
Przeprowadzenie każdego postępowania poprzedza powołanie przez dyrektora każdego oddziału
tzw. komisji konkursowej, której zadaniem jest wyłonienie lekarzy, z którymi zostaną zawarte umowy,
ale też rozpatrywanie ich protestów oraz prowadzeOJF SP[NØX J̓ OFHPDKBDKJ ,POLVST PGFSU TL’BEB TJǗ
z części jawnej i niejawnej. W części jawnej konkursu komisja w obecności lekarzy składających swoje
PGFSUZU[XPGFSFOUØX
tTUXJFSE[BQSBXJE’PXPǴǎPH’PT[FOJBLPOLVSTVPSB[
MJD[CǗ[’PȈPOZDIPGFSU
tPUXJFSB LPQFSUZ MVC QBD[LJ [̓ PGFSUBNJ [’PȈPOZNJ
przez lekarzy i ustala, które z nich spełniają odpoXJFEOJFXBSVOLJGPSNBMOF
tQS[ZKNVKF EP QSPUPLP’V [H’PT[POF QS[F[ MFLBS[Z
wyjaśnienia lub oświadczenia.
Oświadczenia lub wyjaśnienia przekazane za poNPDnjQPD[UZFMFLUSPOJD[OFKMVCUFMFGBLTVVXBȈBTJǗ
za złożone w terminie, jeżeli ich treść dotarła do adresata przed jego upływem i została niezwłocznie
QPUXJFSE[POBOBQJǴNJF0GFSUǗTQPS[njE[BTJǗX̓KǗ[ZLV QPMTLJN [̓ [BDIPXBOJFN GPSNZ QJTFNOFK QPE
rygorem nieważności.
W kolejnej części cyklu dotyczącego postępowania w sprawie zawarcia kontraktów z NFZ, zostaną szczegółowo omówione kompetencje komisji
konkursowej. Artykuł będzie próbą odpowiedzi na
często zadawane przez lekarzy pytania, co może,
a czego nie powinna komisja konkursowa, oraz jakie
LSZUFSJBEFDZEVKnjP̓XZCPS[FUBLJFKB̓OJFJOOFKPGFSty, a także o tym, czy komisja ma prawo negocjować
[̓PGFSFOUBNJ
BIULETYN
Nr 5 (150) Rok XXIV Naczelnej Rady Lekarskiej Warszawa, IX 2013
Posiedzenie NRL - 21 czerwca 2013 roku
UCHWAŁA Nr 6/13/VI
NACZELNEJ RADY LEKARSKIEJ
z dnia 21 czerwca 2013 r.
w sprawie zatwierdzenia wykonania budżetu i przeznaczenia zysku
Naczelnej Izby Lekarskiej za rok 2012
Na podstawie art. 39 ust. 1 pkt 14 ustawy z dnia 2 grudnia 2009 roku
o izbach lekarskich (Dz. U. Nr 219, poz. 1708, z późn.zm.) uchwala się, co
następuje:
§ 1.
1. Zatwierdza się wykonanie budżetu Naczelnej Izby Lekarskiej za rok
2012, które zamyka się sumą bilansu (po stronie aktywów i pasywów)
w kwocie 18.471.660,45 PLN.
2. Postanawia się przeznaczyć zysk w kwocie 149.115,62 PLN na działalność ustawową Naczelnej Izby Lekarskiej.
nia w wysokości do 30 000 euro.
3. Należności, o których mowa w. ust. 1 i 2, są pokrywane ze środków
Naczelnej Izby Lekarskiej z wyłączeniem tych należności, które pokrywa
strona zagraniczna.
4. Uchwała Prezydium może przewidywać, że ze środków Naczelnej Izby
Lekarskiej zostaną pokryte określone przez stronę zagraniczną koszty
uczestnictwa przedstawiciela Naczelnej Izby Lekarskiej w danym wydaS[FOJVXQJTPXFPQ’BUBLPOGFSFODZKOB
w
§ 2.
Uchwała wchodzi w życie z dniem podjęcia.
Sekretarz
Mariusz Janikowski
Uchwała Nr 8/13/VI
NACZELNEJ RADY LEKARSKIEJ
z dnia 21 czerwca 2013 r.
§ 2.
Uchwała wchodzi w życie z dniem podjęcia.
Sekretarz
Mariusz Janikowski
Prezes
Maciej Hamankiewicz
UCHWAŁA Nr 7/13/VI
NACZELNEJ RADY LEKARSKIEJ
z dnia 21 czerwca 2013 r.
zmieniająca uchwałę w sprawie zasad kierowania za granicę
przedstawicieli Naczelnej Izby Lekarskiej
Na podstawie art. 39 ust. 1w zw. z art. 5 pkt 22 ustawy z dnia 2 grudnia
2009 r. o izbach lekarskich (Dz. U. Nr 219, poz. 1708) uchwala się, co następuje:
§ 1.
W uchwale Nr 41/10/VI Naczelnej Rady Lekarskiej z dnia 17 grudnia 2010
r. w sprawie zasad kierowania za granicę przedstawicieli Naczelnej Izby
Lekarskiej § 3 otrzymuje brzmienie:
„§3. 1. Z zastrzeżeniem przepisów § 4 – 5 przedstawicielowi Naczelnej
Izby Lekarskiej z tytułu wyjazdu za granicę na podstawie uchwały Prezydium przysługują należności na pokrycie kosztów związanych z podróżą
określone w rozporządzeniu Ministra Pracy i Polityki Społecznej z dnia
29 stycznia 2013 r. w sprawie należności przysługujących pracownikowi
[BUSVEOJPOFNV X̓ QBǩTUXPXFK MVC TBNPS[njEPXFK KFEOPTUDF TGFSZ CVdżetowej z tytułu podróży służbowej (Dz. U. z 2013 r., poz. 167).
2. Naczelna Izba Lekarska zawiera umowę ubezpieczenia kosztów niezbędnego leczenia przedstawiciela Naczelnej Izby Lekarskiej podczas
podróży zagranicznej, na którą został skierowany uchwałą Prezydium.
Zakres ubezpieczenia ograniczony jest do kosztów niezbędnego lecze-
Prezes
Maciej Hamankiewicz
w sprawie obowiązku prowadzenia dokumentacji medycznej
w postaci elektronicznej
;BQP[OBXT[Z TJǗ [̓ JOGPSNBDKnj /BKXZȈT[FK *[CZ ,POUSPMJ P̓ OFHBUZXOZDI
wynikach kontroli stopnia przygotowania świadczeniodawców do wdroȈFOJB4ZTUFNV*OGPSNBDKJ.FEZD[OFKPSB[E[JB’BǩBENJOJTUSBDKJS[njEPXFK
[XJnj[BOZDI[̓CVEPXnjTZTUFNVJOGPSNBDKJPDISPOZ[ESPXJB[̓LUØSFKXZnika, że na obecnym etapie prac istnieje poważne ryzyko niepowodzenia
całego procesu budowy systemu,
biorąc pod uwagę zgłaszane powszechnie przez lekarzy i lekarzy dentystów wątpliwości co do stanu przygotowań do uruchomienia Systemu
*OGPSNBDKJ.FEZD[OFKX̓T[D[FHØMOPǴDJCSBLKBTOZDIJ̓QSFDZ[ZKOZDIOPSN
określających podstawowe parametry budowanych systemów, oraz obawy, że środowisko lekarskie zostanie obarczone obowiązkami, do których
spełnienia nie jest przygotowane ze względu na nieprawidłowości, które
potwierdza kontrola Najwyższej Izby Kontroli,
uznając, że lekarze i lekarze dentyści, a pośrednio również pacjenci nie
mogą ponosić prawnych i ekonomicznych konsekwencji nieprawidłowo
QS[ZHPUPXBOFHP1SPHSBNV*OGPSNBUZ[BDKJ0DISPOZ;ESPXJB
uchwala się, co następuje:
§ 1.
Upoważnia się Prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej do:
XZTUnjQJFOJB EP .JOJTUSB ;ESPXJB [̓ XOJPTLJFN P̓ VE[JFMFOJF JOGPSNBDKJX̓TQSBXJFTUBOVQS[ZHPUPXBǩEPXESPȈFOJB4ZTUFNV*OGPSNBDKJ
Medycznej,
V[ZTLBOJBPQJOJJFLTQFSUØX[BKNVKnjDZDITJǗ[BHBEOJFOJFNJOGPSNBUZ[BDKJPDISPOZ[ESPXJBVX[HMǗEOJBKnjDFKJOGPSNBDKFV[ZTLBOFPE.JOJTUSB
strona 1 BIULETYN 5/2013
Dokumenty NRL i Prezydium znajdują się na stronie internetowej NIL - www.nil.org.pl
Redaktor naczelny: Mariusz Janikowski
Dokumenty NRL i Prezydium znajdują się na stronie internetowej NIL - www.nil.org.pl
Zdrowia, na temat stanu przygotowań i ewentualnych zagrożeń dla lekarzy i lekarzy dentystów związanych z wprowadzeniem obowiązku prowadzenia dokumentacji medycznej w postaci elektronicznej,
VTUBMFOJBOBQPETUBXJFJOGPSNBDKJV[ZTLBOZDIPEQPENJPUØXP̓LUØrych mowa w pkt. 1 i 2, czy nie zachodzi obawa co do prawidłowego
VSVDIPNJFOJBX̓QS[FXJE[JBOZNUFSNJOJF4ZTUFNV*OGPSNBDKJ.FEZD[OFK
skutkująca brakiem możliwości właściwego prowadzenia przez świadczeniodawców dokumentacji medycznej w postaci elektronicznej, a w przypadku stwierdzenia takiego ryzyka niezwłocznego złożenia w imieniu samorządu lekarskiego wniosku o dokonanie nowelizacji ustawy z dnia 28
LXJFUOJBSP̓TZTUFNJFJOGPSNBDKJX̓PDISPOJF[ESPXJBQPMFHBKnjDFKOB
przesunięciu wejścia w życie przepisów art. 7 ust. 1 pkt 3 i 4, art. 11 oraz
art. 50 pkt 1 do czasu, gdy zapewnione zostaną, pod względem prawnym
i technicznym, właściwe warunki do prowadzenia dokumentacji w postaci elektronicznej i wymiany danych zawartych w tej dokumentacji.
§ 2.
Uchwala wchodzi w życie z dniem podjęcia.
Sekretarz
Mariusz Janikowski
Prezes
Maciej Hamankiewicz
UCHWAŁA Nr 9/13/VI
NACZELNEJ RADY LEKARSKIEJ
z dnia 21 czerwca 2013 r.
nowanych w autopoprawce.
Jednocześnie Naczelna Rada Lekarska podtrzymuje swoje uwagi do poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o cmentarzach i chowaniu
zmarłych zawarte w stanowisku Nr 3/13/VI z dnia 26 kwietnia 2013 r.
Sekretarz
Mariusz Janikowski
STANOWISKO Nr 10/13/VI
NACZELNEJ RADY LEKARSKIEJ
z dnia 21 czerwca 2013 r.
w sprawie projektu ustawy o zmianie ustawy o kombatantach oraz
niektórych osobach będących ofiarami represji wojennych i okresu
powojennego oraz niektórych innych ustaw
Naczelna Rada Lekarska po rozpatrzeniu projektu ustawy o zmianie ustawy o kombatantach oraz niektórych osobach będących ofiarami represji
wojennych i okresu powojennego oraz niektórych innych ustaw, przeka[BOFHPQS[ZQJǴNJF4[FGB,BODFMBSJJ4FKNV[̓EOJBD[FSXDBS[OBL
GMS-WP-173-167/13, nie zgłasza uwag do projektu.
Sekretarz
Mariusz Janikowski
w sprawie wystąpienia do Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych ze skargą na działanie administratorów stron
internetowych poświęconych rankingom lekarzy
Na podstawie art. 39 ust. 1 pkt 3 oraz pkt 8 ustawy z dnia 2 grudnia 2009
r. o izbach lekarskich (Dz. U. Nr 219, poz. 1708 z późn. zm.) uchwala się, co
następuje:
§ 1.
Wystąpić do Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych ze skarHnjOBE[JB’BOJFBENJOJTUSBUPSØXQPSUBMJJOUFSOFUPXZDIvXXX[OBOZMFLBS[QMw
PSB[vXXXSBOLJOHMFLBS[ZQMwOJF[HPEOF[̓VTUBXnj[̓EOJBTJFSQOJBS
o ochronie danych osobowych (Dz. U. z 2002 r. Nr 101, poz. 926 z późn. zm.).
§ 2.
Upoważnić Prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej Macieja Hamankiewicza do
wniesienia skargi, o której mowa w § 1, do Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych oraz reprezentowania Naczelnej Rady Lekarskiej
w postępowaniu przed Generalnym Inspektorem Ochrony Danych Osobowych, z prawem udzielenia pełnomocnictwa.
§ 3.
Uchwała wchodzi w życie z dniem podjęcia.
Sekretarz
Mariusz Janikowski
Prezes
Maciej Hamankiewicz
Stanowisko Nr 9/13/VI
Naczelnej Rady Lekarskiej
z dnia 21 czerwca 2013 r.
w sprawie autopoprawki do poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych
Naczelna Rada Lekarska po zapoznaniu się z autopoprawką do poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o cmentarzach i chowaniu zmar’ZDIQS[FLB[BOZNQS[ZQJǴNJF4[FGB,BODFMBSJJ4FKNV[̓EOJBD[FSXDB
2013 r., znak: GMS-WP-173-186/13, nie zgłasza uwag do zmian zapropo-
Prezes
Maciej Hamankiewicz
Prezes
Maciej Hamankiewicz
STANOWISKO Nr 11/13/VI
NACZELNEJ RADY LEKARSKIEJ
z dnia 21 czerwca 2013 r.
w sprawie poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy – Kodeks
pracy /druk nr 1116/
Naczelna Rada Lekarska po zapoznaniu się z poselskim projektem ustawy
o zmianie ustawy – Kodeks pracy /druk nr 1116/ oraz treścią uchwalonej
w dniu 13 czerwca 2013 r. ustawy o zmianie ustawy Kodeks pracy oraz
ustawy o związkach zawodowych z zadowoleniem stwierdza, że proponowana w poselskim projekcie zmiana art. 1511 Kodeksu pracy nie została
przez Sejm RP przyjęta.
Proponowana zmiana, zmniejszająca dodatek do wynagrodzenia za pracę
w godzinach nadliczbowych do 80% wynagrodzenia /w nocy oraz w niedzielę i święta/ i do 30% w pozostałe dni, dotyczyłaby bowiem także dodatku do wynagrodzenia za czas pełnienia dyżuru medycznego.
Art. 95 ust.5 ustawy z dnia 15 kwietnia 2011 r. o działalności leczniczej
w zakresie wynagrodzenia za pracę w ramach pełnienia dyżuru medycznego odsyła bowiem do zapisów art. 1511 § 1-3 Kodeksu pracy, a zatem
zmiany, które zostałyby dokonane w tym artykule dotyczyłyby również
wynagrodzeń lekarzy i lekarzy dentystów.
Naczelna Rada Lekarska stwierdza, że argumenty, które zdaniem autorów
projektu przemawiały za proponowaną nowelizacją, nie dotyczą działalOPǴDJMFD[OJD[FKLUØSFKGVOLDKPOPXBOJFOJFQPXJOOPCZǎ[XJnj[BOF[̓[Bsadami konkurencji pod względem cen usług lecz ich wysokiej jakości.
Naczelna Rada Lekarska zauważa także, że proponowane zapisy dotknęłyby lekarzy i lekarzy dentystów zatrudnionych w podmiotach leczniczych
na podstawie umów o pracę, którzy są wynagradzani w sposób skandalicznie niski, naruszający godność wykonywania tego zawodu. Zmniejszenie kwot za pełnienie dyżurów medycznych, do których pełnienia są
zobowiązani pracownicy wykonujący zawód medyczny, spowoduje automatycznie zmniejszenie ich niewysokich wynagrodzeń.
Mając powyższe na względzie Naczelna Rada Lekarska apeluje do Senatu
RP o nie dokonywanie zmian w ustawie z dnia 13 czerwca 2013 r., w szczególności w zakresie art. 1511 § 1-3 obecnie obowiązującego Kodeksu pracy.
Sekretarz
Mariusz Janikowski
strona 2 BIULETYN 5/2013
Prezes
Maciej Hamankiewicz
Honorata
Shaw
9 sierpnia na poznańskim cmentarzu żegnaliśmy
QSPGESIBCONFE.BSJǗ8JFS[CJDLnjLUØSBQP
blisko 30 latach pobytu i pracy poza Poznaniem
wróciła, by spocząć w grobie rodzinnym.
P
BOJnj1SPGFTPSQPȈFHOBMJQS[FETUBXJDJFMFX’BE[8BSszawskiego Uniwersytetu Medycznego, Poznańskiego Uniwersytetu Medycznego, Naczelnej Rady
Lekarskiej oraz Zarządu Polskiego Towarzystwa Stomatologicznego i Polskiego Towarzystwa Periodontologicznego. A także Jej wychowankowie.
1SPGFTPS 8JFS[CJDLB VSPE[POB X̓ S X̓ 1P[OBniu, dyplom lekarza dentysty uzyskała 23 lata później
w Poznańskiej Akademii Medycznej. Rok po ukończeniu studiów, w 1955 r., została zatrudniona w rodzimej
uczelni w Zakładzie Stomatologii Zachowawczej. Podczas 24-leteniego okresu pracy w tym Zakładzie dała
się poznać jako uzdolniony naukowiec, znakomita
klinicystka i nauczyciel akademicki. Rozprawę doktorTLnj [BUZUV’PXBOnjv.PSGPMPHJB NJB[HJ [ǗCPXFK X̓ EPǴXJBED[BMOJF XZXP’BOZN [BQBMFOJV QS[Z[ǗCJBw PCSPniła w 1965 r., a w roku 1976 uzyskała stopień doktora
habilitowanego na podstawie pracy „Wczesne zmiany
VMUSBTUSVLUVSZE[JnjT’BX̓[BQBMFOJVQS[Z[ǗCJBw1SBDFUF
wnosiły nowe i istotne wartości do literatury naukowej
w zakresie stomatologii.
Życzliwość, chęć pomagania innym oraz żywa
JOUFMJHFODKB [KFEOZXB’B QSPG .BSJJ 8JFS[CJDLJFK QPwszechną sympatię i dlatego z żalem przyjęliśmy
wiadomość o Jej przeniesieniu się do Warszawy. Powodem tej decyzji była propozycja objęcia stanowiska Kierownika Zakładu Stomatologii Zachowawczej,
a także p.o. Kierownika Zakładu Chorób Błony Śluzowej i Przyzębia w Warszawskiej Akademii Medycznej,
które to stanowiska objęła w 1979 r. 25-letni okres
QSBDZQSPG.BSJJ8JFS[CJDLJFKX̓UFKVD[FMOJXZQF’OJPny był bez reszty nieustającą pracą. Z właściwym sobie zapałem oddała się działaniom mającym na celu
unowocześnienie dydaktyki, rozwijanie i podnoszenie poziomu badań naukowych w oparciu o najnowocześniejszą wiedzę w zakresie stomatologii zachowawczej i periodontologii. Ponadto pełniła rozliczne
GVOLDKFPSHBOJ[BDZKOFUBLJFKBL
- Konsultant krajowy i przewodnicząca Zespołu Konsultantów Krajowych ds. Stomatologii;
- Przewodnicząca Sekcji Periodontologii Polskiego
Towarzystwa Stomatologicznego;
- Prezydent Europejskiego Oddziału Międzynarodowego Towarzystwa Badań Stomatologicznych (IADR);
- Reprezentant uczelni w pracach Towarzystwa ds.
Anna
Nauczania Stomatologii w Europie (ADEE) i Prezes Zarządu Fundacji Promocji Zdrowia Jamy Ustnej.
1SPG .BSJB 8JFS[CJDLB CZ’B UBLȈF D[’POLJFN [B’Pżycielem Europejskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego Jamy Ustnej, a także inicjatorem i przez 16
lat koordynatorem programu Ministerstwa Zdrowia:
„Monitorowanie Stanu Zdrowia Jamy Ustnej Populacji
1PMTLJFKw
Łączyła w sobie wybitną inteligencję z ogromną wiedzą i pracowitością, co pozwoliło na wyraźne zaznaczenie Jej obecności na niwie polskiej i międzynarodowej
działalności naukowej w dziedzinie stomatologii zachowawczej i periodontologii. Jej wysoko oceniany
dorobek naukowy zamyka się znaczącą liczbą 350 pozycji. Była wybitnym nauczycielem akademickim i wychowawcą wielu roczników polskich stomatologów,
a także opiekunem naukowym 3 przewodów habilitacyjnych i promotorem wielu przewodów doktorskich.
Jako pierwsza z polskich stomatologów rozpoczęła
aktywną wieloletnią współpracę krajowych ośrodków
naukowych z placówkami medycznymi wielu krajów
europejskich. Wyrazem uznania dla Jej zasług na tym
polu było przyznanie Jej w 2003 r. godności Doktora
Honoris Causa szwedzkiego uniwersytetu w Malmö.
6[ZTLBOFUZUV’ZGVOLDKFKBLJFQF’OJ’BDIPǎXJFMLJF
i zaszczytne, nie oddają w pełni osobowości Pani ProGFTPS #Z’B VPTPCJFOJFN ȈZDJB B̓ LBȈEZ LUP [CMJȈZ’ TJǗ
do niej, miał poczucie, że będzie wysłuchany z uwagą
i zainteresowaniem, każdy odchodził od niej bogatszy
o uśmiech, mądrą radę, racjonalną ocenę sytuacji. Na
zawsze zapamiętamy powściągliwy uśmiech, charakterystyczny głos, mądrość i konsekwencję w działaniu,
kobiecy pragmatyzm. Pełna empatii, nie odmawiała
pomocy, zawsze z nienagannym taktem i subtelnością
służyła radą i wsparciem.
Żegnamy Lekarza, Człowieka o wielkim sercu, cieszącego się autorytetem wśród środowisk naukowych,
samorządowych i rzeszy wychowanków, studentów.
Tracimy nie tylko wybitnego członka społeczności
akademickiej i wybitnego naukowca, ale również prawego, zawsze gotowego do pomocy człowieka. NieQS[FDJǗUOB QPTUBǎ QSPG .BSJJ 8JFS[CJDLJFK QP[PTUBOJF
na długo w pamięci i sercach Jej uczniów i współpracowników.
To ogromna strata dla polskiej stomatologii.
37
Badanie opinii środowiska lekarzy i lekarzy dentystów
Ośrodek Studiów, Analiz i Informacji Naczelnej Izby Lekarskiej
we współpracy z Instytutem Filozofii i Socjologii Polskiej
Akademii Nauk przeprowadził w okresie styczeń-kwiecień
2013 r. badanie ilościowe na ogólnopolskiej, losowej,
reprezentatywnej próbie 983 lekarzy i lekarzy dentystów.
B
Zdecydowana
badanych,
38
adanie dotyczyło trzech zagadnień: konfliktu interesów (wyniki tej części przedstawiamy w poniższym artykule), warunków pracy oraz potrzeb
edukacyjnych w zakresie kompetencji miękkich oraz
funkcjonowania i organizacji systemu ochrony zdrowia. Bardzo dziękujemy za udział w badaniu. Dzięki
Państwa zaangażowaniu i cierpliwości (ankieta była
bardzo obszerna) uzyskaliśmy ważne informacje
o opiniach i problemach naszego środowiska.
W pierwszej części chcieliśmy poznać wiedzę
i opinie na temat konfliktu interesów oraz jego
znaczenia w różnych aktywnościach zawodowych.
Zdecydowana większość badanych, bo aż 69%, spotkała się z pojęciem konfliktu interesów, najczęściej
w dyskusjach i publikacjach (Ryc. 1.). Wśród lekarzy dentystów istotnie częściej niż wśród lekarzy
można spotkać osobę, która nie zetknęła się z tym
pojęciem (21% vs. 10%). Tylko 11% respondentów
deklaruje, że osobiście składali deklarację konfliktu
interesów i istotnie częściej robili to lekarze niż lekarze dentyści (13% vs. 6%).
Zagadnienie konfliktu interesów jest dość złożone
i bardzo różnie rozumiane. Odpowiedzi badanych
na pytanie, czy zgadzają się z zaproponowaną typową definicją konfliktu interesów, były prawie równo
podzielone pomiędzy tych, którzy zgadzają się lub
raczej zgadzają się, i tych, którzy nie lub raczej nie
zgadzają się, co wskazuje na potrzebę upowszechniania w środowisku wiedzy o tym zagadnieniu.
Staraliśmy się dowiedzieć, jak środowisko postrzega występowanie konfliktu interesów zależnie
od pełnionych funkcji i sytuacji. Zdaniem respondentów najczęściej zjawisko to występuje wśród
osób pełniących funkcje administracyjne, następnie
wśród kierujących zespołami lekarzy. Natomiast najniżej w tym rankingu znalazła się dydaktyka i praca
naukowa. Około połowa badanych uważa, że osoby
pełniące fachowe funkcje kierownicze, właściciele
niepublicznych placówek ochrony zdrowia i osoby
administrujące placówkami są najbardziej narażone
na konflikt interesów w pracy. Podobna część badanych wskazała te funkcje i stanowiska jako narażone
na duży lub raczej duży wpływ konfliktu interesów
na decyzje terapeutyczne.
Zdecydowana większość badanych (93%) zgadza
się ze stwierdzeniem, że w sytuacji konfliktu interesów
lekarz powinien sam przestrzegać obiektywności w podejmowaniu decyzji i przekazywaniu informacji. 75%
zgadza się, że lekarz powinien zgłosić fakt, że znalazł
się w sytuacji konfliktu interesów ale nie powinno go
to wykluczać z aktywności związanej z wykonywaniem
tak, ale tylko
w dyskusjach
i publikacjach na ten
temat
tak, osobiście
składałem(am)
deklarację konfliktu
interesów
tak, składałem(am)
deklarację
i wyłączyłem(am) się
z pewnych działań
nie, nigdy nie
zetknąłem/
zetknęłam się z tym
pojęciem
inna
odpowiedź
trudno
powiedzieć
69%
69%
66%
11%
13%
6%
5%
6%
2%
12%
10%
21%
2%
2%
3%
1%
1%
2%
Ogółem, N=983
lekarz, N=771
lekarz dentysta, N=212
Rycina 1. Czy spotkał(a) się Pan(i) z pojęciem
konfliktu interesów?
zawodu. Podobna liczba respondentów uważa, że w takiej sytuacji lekarz powinien być wyłączony z podejmowania decyzji o charakterze ekonomicznym.
Nieco ponad połowa ankietowanych deklaruje,
że przywiązuje wagę do dostępności „Deklaracji
konfliktu interesów” w publikacjach, na szkoleniach,
zjazdach i konferencjach. Lekarze istotnie częściej
niż lekarze dentyści wyrażają zainteresowanie dostępnością „Deklaracji”. Większość wyraża przekonanie, że „Deklaracja” jest potrzebna w większości
sfer aktywności zawodowej i 83% dostrzega jej
przydatność przy podejmowaniu decyzji o zakupie
leków i sprzętu medycznego, 82% przy zatrudnianiu
lekarzy na stanowiska kierownicze, 71% w publikacjach, 67% w działalności edukacyjnej. 61% badanych wskazuje na znaczenie „Deklaracji” w praktyce
klinicznej, w relacjach z pacjentami.
Chcieliśmy też dowiedzieć się, jak respondenci
oceniają różne sposoby zapobiegania stronniczości
związanej z konfliktem interesów. Najczęściej (79%)
odpowiedziano, że zgadzam się lub raczej zgadzam
się z wymaganiem „Deklaracji konfliktu interesów”
w publikacjach naukowych i z ujawnianiem własnych
powiązań z przemysłem medycznym pacjentom,
którzy mają być poddani badaniom sponsorowanym przez danego producenta. Dwie trzecie badanych zgadza się lub raczej zgadza się z ujawnianiem
wszystkich korzyści uzyskiwanych od przemysłu.
W odczuciu badanych, konflikt interesów dotyczy
lekarzy i lekarzy dentystów w znacznie mniejszym
stopniu niż innych grup zawodowych. 57% wskazało na duże lub raczej duże znaczenie tego konfliktu
w grupie lekarzy, mniej, bo 44% – w grupie lekarzy
dentystów, a aż 94% – wśród polityków. Jako grupę,
w której konflikt interesów ma najmniejsze znaczenie, wskazano pielęgniarki.
Wyniki tej części badania można podsumować
stwierdzeniem, że większość środowiska lekarzy
i lekarzy dentystów zna problemy związane z konfliktem interesów oraz sposoby zapobiegania wynikającej stąd stronniczości. Większość opowiada się
także za przejrzystością w relacjach z przemysłem.
W dodatkowych wypowiedziach zwracano uwagę,
że przyczynami konfliktu interesów są nie tylko relacje z przemysłem. Większość środowiska zdaje sobie
sprawę z tego, że konflikt interesów jest powszechny i że unikanie stronniczości jest przede wszystkim indywidualnym obowiązkiem każdego lekarza
i lekarza dentysty, ale także popiera inne działania,
które ograniczają wpływ konfliktu interesów na decyzje terapeutyczne i inne decyzje związane z wykonywaniem zawodu.
W następnych wydaniach „Gazety Lekarskiej”
przedstawimy wyniki części dotyczących warunków
pracy i potrzeb edukacyjnych.
Część badania dotycząca konfliktu interesów była
wspierana w formie grantu bez uwarunkowań (unrestricted
grant) firmy Roche Sp. z o.o.
Wersja ze wszystkimi wykresami
w „Gazecie Lekarskiej Premium”
Praktyka
lekarska
Co by tu jeszcze
panowie?
Maciej
Krzanowski
Doktor nauk
specjalista chorób
i kardiologii
Zaserwowano
40
W cytowanych słowach pyta Młynarski, licząc na nieograniczone,
w tym nasze, możliwości. Odpowiadam: w obowiązujących
zasadach odpłatności za leki trudno o więcej.
S
ą one wyłuszczone w Obwieszczeniu Ministra Zdrowia „w sprawie wykazu refundowanych leków…”
z dnia 24 kwietnia 2013 r. Przygotowuję vademecum
wskazań i przeciwwskazań dla leków refundowanych,
bo posługiwanie się nimi wcale nie jest proste. I w trakcie tej pracy zaczęły mi się jeżyć włosy. Oto przykłady
dlaczego.
Poszczególne leki mają różną odpłatność w zależności od tego, co się leczy. Możliwości pod tym względem nie jest mało: 240. Najczęściej, choć nie zawsze,
refundowane jest leczenie tego, co zapisano w tzw.
charakterystyce produktu leczniczego leku. We wspomnianym załączniku mają te wskazania oznakowanie
„wd”, czyli „lek refundowany we wszystkich zarejestrowanych wskazaniach na dzień wydania decyzji”.
Ale jest też 239 wskazań dodatkowych, w większości
niezwykle drobiazgowych, więc i skutkujących refleksją, jak precyzyjnie trzeba je czytać, jak cienka może
być granica między wskazaniem a nie wskazaniem. Nawet tam, gdzie tekst jest po prostu przegadany. No ba,
jak ocenić inaczej wskazanie dodatkowe dla leku Tialorid oznakowane skrótowo „nadciś. przewl. ch. nerek do
18. r.ż.”, co po rozwinięciu na podstawie załączonego
słownika ma treść następującą: „Nadciśnienie tętnicze,
przewlekła choroba nerek – u dzieci do 18. roku życia.
Nadciśnienie tętnicze oraz przewlekła choroba nerek
– u dzieci do 18. roku życia”. To drugie wskazanie przy
tak sformułowanym pierwszym jest niepotrzebne. Ale
pomyśleć każe.
Albo wskazanie dodatkowe dla leku Zoxon: „Nadciśnienie tętnicze, przewlekła choroba nerek, neurogenna
dysfunkcja pęcherza, nieneurogenna dysfunkcja pęcherza – u dzieci do 18. roku życia”. Pytanie pierwsze…: po
co ten limit wieku? I drugie…: jaka jest jeszcze dysfunkcja pęcherza poza neurogenną i nieneurogenną?
Ale skoro do niuansów słownych taką wagę minister przywiązuje, to wskazanie dodatkowe dla
Spironolu „Leczenie objawowe niewydolności nerek – u dzieci do 18. roku życia” jest niebezpiecznie
ogólne. Spironol podnosi poziom potasu w osoczu,
a ten tylko u części chorych z niewydolnością nerek
jest obniżony, u wielu jest podwyższony. Szczególnie
w niewydolności zaawansowanej. Więc jeśli informacje o wskazaniach miałyby być też formą instruktażu,
to należałoby tę dotyczącą przewlekłej niewydolno-
ści nerek uzupełnić o zależność od poziomów potasu.
I to bez względu na wiek.
Niektóre z tych wskazań dodatkowych pokrywają
się ze wskazaniami wynikającymi z „wd”, co można by
również uznać za niepotrzebny nadmiar słów, gdyby
nie to, że minister przyznaje im różne odpłatności. Na
przykład Pentasa w tabletkach ma następujące wskazania i odpowiadające im odpłatności (przepisuję
z tekstu ministerialnego): „30% wd, R (ryczałt) wrzodziejące zapalenie jelita grubego, R choroba Leśniowskiego-Crohna, R zapalenie jelita grubego u dzieci do
6. roku życia, R choroba uchyłkowa jelit, R mikroskopowe zapalenie jelita”. A teraz przepisuję z charakterystyki
Pentasy wskazania, czyli to „wd”: „Dorośli. Wrzodziejące
zapalenie jelita grubego, leczenie czynnej fazy choroby… Wrzodziejące zapalenie jelita grubego, leczenie
podtrzymujące… Choroba Crohna, leczenie czynnej
fazy choroby i leczenie podtrzymujące”. Innymi słowy: wskazania z odpłatnością 30 proc. zawarte w „wd”
mieszczą się też we wskazaniach dodatkowych, którym przysługuje odpłatność ryczałtowa. No to co ma
wpisać na recepcie lekarz w pozycji „odpłatność” przy
leku Pentasa choremu na wrzodziejące zapalenie jelita
grubego, aby nie zasłużyć na karę? Zapytałem rzecznika Ministerstwa Zdrowia, nie odpowiedział.
W informacjach dodatkowych zdarzają się ewidentne błędy. W cytowanym tekście napisano „u dzieci do 6.
roku życia”, a powinno być „od” 6. roku życia. Podobnie
przy leku Entocort: we wskazaniu dodatkowym dla choroby Leśniowskiego-Crohna napisano „do 8. roku życia”,
a powinno być „od” 8. roku życia. Wynika to i z logiki,
i z porównania z zapisami w charakterystyce tych leków.
Ogromny galimatias w odpłatnościach wynika też
z tego, że nie jest ona taka sama dla leków tożsamych,
czyli mających taką samą nazwę międzynarodową. Co
więcej, zależy ona nawet od liczby tabletek w opakowaniu tego samego produktu. Co więcej… od liczby
tabletek w opakowaniu zależą też wskazania. Mononit
a 20 mg w opakowaniu po 30 tabletek jest pełnopłatny, po 60 tabletek ma odpłatność ryczałtową. Choć
Monosan (inny producent, lek tożsamy z Mononitem)
ma dla opakowania z 30 tabletkami po 20 mg odpłatność ryczałtową. Czyli aptekarz nie może w zamian
jednego wydać drugi. Mononit o przedłużonym działaniu po 60 mg i 100 mg ma odpłatność ryczałtową, po
80 mg odpłatność 100 proc. A Kamiren po 4 mg (tabletki o przedłużonym uwalnianiu) w opakowaniu po
60 sztuk nie ma już tych wskazań, co w opakowaniu
po 30 sztuk. Pantoprazole Arrow jest częściowo refundowany dla obu produkowanych gramatur (20 mg
i 40 mg), analogiczny z nim Pantopraz ma refundację
tylko w zakresie tabletek po 40 mg. Ale Pantopraz ma
„za to” dla tabletek po 40 mg dodatkowe wskazania,
których nie ma Pantoprazole Arrow. Można go ordynować za częściową odpłatnością w chorobie refluksowej, zapaleniu błony śluzowej żołądka, chorobie
wrzodowej, zapaleniu trzustki oraz przy długotrwałym
stosowaniu niesterydowych leków przeciwzapalnych
u dzieci do 2. roku życia. Gdyby jednak doktor dla któregoś z wymienionych wskazań zapisał Pantoprazole
Arrow, zasłuży na karę.
Proszę jeszcze rozważyć, że informacje we wspomnianym obwieszczeniu z 24 kwietnia będą ważne tylko przez 2 miesiące, czyli nie wystarczy przez nie przebrnąć i raz na zawsze się ich nauczyć. Te kolejne trzeba
będzie znów bardzo skrupulatnie czytać, by dostrzec
ewentualne zmiany, co może wcale nie jest łatwe.
Zachodzę więc w głowę, jak wielkie korzyści odniesie fundusz z tak drobiazgowego podzielenia
medycyny na pięć odpłatności: „b” (bezpłatne), „R”,
„30 proc.”, „50 proc.”, „pełnopłatne”, uwzględniając ich
zależność od dawki leku, wielkości opakowania leku
i wyboru do refundacji takiego, a nie innego generyku. Bo straty są niewątpliwe. Zaserwowano sporą
dawkę biurokracji, która uszczupli czas lekarza na zajmowanie się leczeniem.
Istniejące reglamentacje wskazaniowo-refundacyjne uruchomiły konkurencję firm niepobłogosławionych przez ministra zdrowia i doczekaliśmy się zjawiska zdumiewającego. Leki pełnopłatne bywają tańsze
od ich refundowanych odpowiedników. 28 kapsułek
Flukonazol Actavis a 50 mg bez refundacji kosztuje
w okolicznej aptece 23,20 zł, za najtańszy w 50 proc. refundowany odpowiednik Fluconazole Polfarmex w tej
samej dawce i ilości trzeba zapłacić 25,78 zł. Pełnopłatny Macromax (3 tabl. a 500 mg) można kupić za 7,99 zł,
za najtańszy w 50 proc. refundowany odpowiednik
(Azitrin) pacjent zapłaci 14,98 zł.
Pragnę dodać, że zasadę uściślania wskazań popieram. Wiem, ile bez sensu ordynuje się w Polsce heparyn drobnocząsteczkowych w lecznictwie ambulatoryjnym. Niestety, pomysł dobry, wykonanie bardzo
złe. Maksymalnie. A twórcy tej cegły, jako że się mocno
musieli napracować przy jej wypieku, mają na dodatek
poczucie dobrze spełnionego obowiązku.
Zacząłem Młynarskim, zakończę sparafrazowanym
Niemenem: dziwny jest ten... kraj.
Praktyka
lekarska
Akcja „Kardiolog w Afryce”
Maria
Wieteska
Kamerun to państwo w Afryce Środkowej o powierzchni 1,5 raza większej od Polski, zamieszkane przez
25 mln ludzi. W kraju zwanym „miniaturą Afryki” można znaleźć wszystko, co kojarzy się z tym kontynentem:
rejon pustynny na północy, lasy tropikalne w centrum
i na wschodzie, sawannę, jeziora, ocean, piaszczyste
plaże na zachodzie, niewielkie pagórki i wysokie góry
wulkaniczne, z najwyższym szczytem Mont Cameroon
4095 m n.p.m. Średnia życia w Kamerunie wynosi tylko
52 lata. Jak w większości krajów Afryki także i tam nie
ma systemu powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego, a 80 proc. lekarzy pracuje w największych miastach kraju, w stolicy Jaunde oraz w Duala.
Więcej w „Gazecie Lekarskiej Premium”
Jubileusz 50-lecia
Kazimierz
Nawrocki
8 czerwca 2013 r. był dniem, w którym absolwenci AM
z lat 1956-1963 odnowili swoje dyplomy lekarskie po
50 latach od ukończenia studiów na wydziale lekarskim Akademii Medycznej w Warszawie.
[…] Nasz rocznik był jednym z ostatnich AM,
na którym wykładali przedwojenni profesorowie,
którzy przeżyli kataklizm wojenny. Byli to prawdziwi luminarze polskiej medycyny, tacy jak np.
Franciszek Czubalski, Ludwik Paszkiewicz, Wiktor
Grzywo-Dąbrowski i Marcin Kacprzak – nasz rektor,
bardzo lubiany przez młodzież akademicką, wielki
humanista.
[…] Główna uroczystość Odnowienia Dyplomu
odbyła się w Centrum Dydaktycznym WUM. Ceremonii otwarcia dokonał prodziekan I Wydziału Lekarskiego, prof. Krzysztof Zieniewicz, a okolicznościowe przemówienia wygłosili rektor i prodziekan.
Wiele było ciepłych i serdecznych słów pod adresem jubilatów oraz ich osiągnięć na polu medycznym, z podkreśleniem wielkich zasług dla polskiej
medycyny, jakie wniósł najwybitniejszy z nas – kolega Zbigniew Religa (Doctor Honoris Causa swojej
Alma Mater); obecna też była jego małżonka Anna
Wajszczuk-Religa, która studiowała razem z nami.
Pełna relacja w Aktualnościach na www.gazetalekarska.pl.
Praktyka
lekarska
Finanse NFZ w 2012 r.
W czerwcu br. Rada Narodowego Funduszu Zdrowia
przyjęła sprawozdanie z działalności NFZ za 2012 r.
W
ynika z niego, że na koniec 2012 r. w Centralnym Wykazie Ubezpieczonych zarejestrowano 33 011 012 osób,
które z mocy ustawy miały uprawnienia do świadczeń zdrowotnych. Każdej osobie zarejestrowanej w systemie informatycznym NFZ nadano określony status. W CWU figurują
44 116 954 osoby. Najliczniejsza grupa – 31 600 973 osób
posiada status „ubezpieczonych”, „nieubezpieczonych” jest
3 434 808, a „uprawnionych” do korzystania z leczenia refundowanego przez NFZ do 18. r.ż. jest 1 576 313 osób.
w 2012 r. porównanych z rokiem 2011.
Przychody. Wartość zrealizowanych przez NFZ w 2012 r.
przychodów wyniosła 62,957 mld zł i stanowiła 97,5 proc.
wartości planowanej, a uzyskana dynamika przychodów
w odniesieniu do ich wartości w 2011 r. wynosiła 103,68 proc.
(w 2011 r. przychody wynosiły 60,723 mld zł).
Przychody ze składek zrealizowane zostały w wysokości 60,402 mld zł i były niższe o 2,67 proc. od planowanych
(1,655 mld zł). Składka stanowiła 95,94 proc. kwoty przychodów ogółem. Z uwagi na utrzymującą się w okresie
10 miesięcy 2012 r. znacząco niższą niż planowana realizację
składki należnej, została ona zmniejszona o 187,247 mln zł.
Koszty. Koszty NFZ wyniosły ogółem 62,627 mld zł
i stanowiły 96,02 proc. planu, zaś dynamika kosztów
w odniesieniu do ich wartości w 2011 r. wyniosła 102,6 proc.
(w 2011 r. koszty kształtowały się na poziomie 60,923 mld zł).
Wartość kosztów świadczeń zdrowotnych w pierwotnym
planie finansowym ustalono w wysokości 60,471 mld zł,
tj.104,54 proc. kosztów planowanych w roku 2011 r.
W wyniku zmiany planu finansowego wartość kosztów
świadczeń zdrowotnych została zwiększona o 1,217 mld zł
i w ostatecznym planie NFZ osiągnęła wartość 62,153 mld zł.
Źródłem finansowania wzrostu nakładów w 2012 r. były
środki pochodzące z: funduszu zapasowego, który wynosił
755 mln zł (rezerwa 455 mln zł, dotacje z budżetu państwa
7,523 mln zł).
Z analizy kosztów świadczeń zdrowotnych poniesionych
przez NFZ wynika, że najwyższy udział mają w nich koszty
leczenia szpitalnego (49,16 proc.) i kolejno: POZ (12,62 proc.),
refundacja leków (11,46 proc.) i AOS (8,43 proc.).
Refundacja zaplanowana została w wysokości 8,161 mld
zł, zrealizowano 84 proc. planu. Wykonanie w 2012 r. kosztów refundacji wyniosło 6,863 mld zł. Dynamika 77,7 proc.
Wojciech
Marquardt
Komisji
Finansowo-
Koszty administracyjne NFZ. Poniesione w 2012 r.
koszty administracyjne NFZ wyniosły 609,37 ml zł, w tym
wynagrodzenia 50,07 proc. W 2012 r. NFZ zwiększył
zatrudnienie o 80 osób, argumentując to nowymi
zadaniami wynikającymi z ustawy refundacyjnej. Przeciętne
zatrudnienie wynosiło 5 056,27 etatu.
Dodatni wynik finansowy NFZ w 2012
r. był efektem znacząco niższej niż planowana realizacja
planów kosztów świadczeń opieki zdrowotnej o 2,278
mld zł, w tym w głównej mierze całkowitego budżetu na
refundację o 1,838 mld zł, jak również niewykorzystaniem
środków w pozostałych rodzajach świadczeń, w łącznej
kwocie 439,464 mln zł. Niepełna realizacja budżetu na
refundację była następstwem ustawy o refundacji leków.
NFZ podpisał umowę z wybranym wykonawcą na dostawę
i wdrożenie programu analityczno-raportowego służącego
do wykrywania nadużyć w zakresie refundacji leków.
W 2012 r. ujemny wynik finansowy zanotowano w Centrali NFZ oraz w oddziale mazowieckim – 182 488 mln zł
(w 2011 r. ujemny wynik wystąpił w 5 oddziałach).
W 2012 r. w 15 oddziałach wojewódzkich NFZ zaoszczędził na świadczeniach zdrowotnych 1,634 mld zł, dzięki
temu osiągnął zysk finansowy w wysokości 285,38 mln zł.
Poprawa stanu finansów płatnika ucieszyła jedynie NFZ
(w 2011 r. koszty przewyższały przychody, zanotowano
stratę – wynik ujemny w wysokości 199,91 mln zł). Wiele
podmiotów leczniczych w 2012 r. nie osiągnęło zysku, lecz
odnotowało stratę finansową.
Więcej w „Gazecie Lekarskiej Premium”
Vivat medicina!
Złoty jubileusz absolwentów PAM w Szczecinie (1957-1963)
Wojciech
O
czekiwane latami i przygotowywane miesiącami obchody 50-lecia uzyskania dyplomu lekarskiego w Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie odbyły się w ostatni weekend maja, trwały dwa dni, miały bogaty scenariusz i niezwykle uroczysty charakter. Uczestniczyło w nich 97 absolwentów Wydziału Lekarskiego i Oddziału Stomatologii PAM z lat 1957-1963.
Pełna relacja w „Gazecie Lekarskiej Premium”
43
Wkrótce ruszy portal „Gazety Lekarskiej”. Będzie zupełnie inny
niż nasza stara strona internetowa. Zapraszamy!
ostatnich latach formy komunikacji zmieniają się
bardzo dynamicznie, dając nowe, większe możliwości
przekazywania informacji. Nie mogliśmy nie skorzystać z takiego potencjału sieci, zwłaszcza że nasi czytelnicy to grupa nowoczesnych i wymagających odbiorców. To właśnie
z myślą o nich planowaliśmy prace. Uruchamiając nowy
portal chcemy dać im dużo więcej niż papierowe wydanie
„Gazety Lekarskiej” i strona informacyjna online.
Od czerwca można już czytać elektroniczne wydanie „Gazety Lekarskiej” – „Gazetę Lekarską Premium”. Znajduje się
ona na naszej stronie internetowej www.gazetalekarska.pl,
która otrzymała nowy wygląd wraz z pojawieniem się multimedialnej wersji gazety. Był to pierwszy etap zmian.
„GL premium” zawiera więcej treści niż tradycyjne wydanie papierowe: dodatkowe artykuły lub uzupełnione informacyjnie, dodatkowe ilustracje zdjęciowe, podlinkowania
umożliwiające odnalezienie konkretnych treści na skróty
– klikasz i czytasz.
W najbliższej przyszłości możliwe też będzie komentowanie artykułów i nawiązywanie online kontaktu z autorami.
Na nowej stronie internetowej znalazł się dział multimediów (media.gazetalekarska.pl), gdzie zamieszczamy przygotowane przez redakcję lub nadesłane przez czytelników
galerie zdjęciowe. Galerię podzieliliśmy na trzy kategorie:
kultura, sport, wydarzenia.
W przyszłości nasi czytelnicy będą mogli tworzyć galerie
samodzielnie i publikować je w naszym portalu, jeśli tylko
zechcą pokazać jakieś wydarzenie zasługujące na uwagę,
np. imprezę sportową, kulturalną, sympozjum naukowe,
zjazd absolwentów itp.
Nasza strona internetowa zawiera jeszcze jedną nową wartość – dział ogłoszeń (ogloszenia.gazetalekarska.pl). Każdy
lekarz nieodpłatnie może zamieścić tu informację, że poszukuje pracy. Znajdą się tu także inne ogłoszenia drobne.
Ideą, która przyświecała pracom nad portalem, była chęć
stworzenia naszym czytelnikom ich własnego miejsca
w sieci. Portal będzie dostępny tylko dla lekarzy – wyłącznie
oni otrzymają możliwość logowania.
Zalogowani użytkownicy będą mogli komentować publikowane przez redakcję informacje, wpisy innych użytkowników, a także dodawać własne treści. Chcemy, aby
portal był miejscem otwartych dyskusji w środowisku,
a jednocześnie zamkniętym dla osób spoza niego, jak np.
urzędnicy czy pacjenci. Będzie też możliwość kontaktowania się online z innymi użytkownikami. Takiego portalu nie
ma jeszcze żadna inna grupa zawodowa w Polsce. Uruchomienie nastąpi już wkrótce i będzie to ostatni etap zmian.
Przedsięwzięcie to było dla redakcji ogromnym wyzwaniem. Nasz niewielki zespół poświęcił wiele godzin
pracy i ogrom zaangażowania, by „Gazeta Lekarska” jako
wewnętrze medium informacyjne środowiska lekarskiego
zyskała nowy wymiar – stała się nowoczesnym medium komunikacji. Czy nam się udało, czas pokaże. Zapraszamy na
www.gazetalekarska.pl.
www.gazetalekarska.pl
W
45
Od pewnego czasu obserwuję dyskusję odbywającą się m.in. na łamach
„Gazety Lekarskiej”, a dotyczącą informatyzacji ochrony zdrowia.
uża część tej dyskusji nastawiona jest na danie odporu
nadchodzącym zmianom. Wysuwane są coraz liczniejsze argumenty, dlaczego to właśnie lekarze nie powinni
korzystać z komputera i jakie to szkody zostaną wyrządzone
naszemu środowisku zawodowemu, ale i pacjentom, przez
nieludzką i można by przypuszczać „zbrodniczą” maszynę
informatyzacji. Jeśli ktoś w tej chwili doszedł do wniosku,
że przesadzam, odsyłam do numeru 06/2013 „Gazety Lekarskiej” do listu/artykułu „Informatyczna zawierucha”. Już
sam tytuł sugeruje, że dzieje się coś złego, coś, co może nam
zaszkodzić. Skąd taki opór środowiska? W mojej opinii opór
jest wynikiem obawy przed nowym, zwłaszcza wśród części
naszych koleżanek i kolegów, którzy do tej pory nie zetknęli
się z komputerem osobistym i siecią internetową. Powstaje
w ten sposób zjawisko „samowykluczenia cyfrowego”, które
należy odróżnić od wykluczenia cyfrowego wynikającego
z braku infrastruktury, np. na terenach wiejskich, czy braku
środków finansowych wśród grup społecznych żyjących na
krawędzi ubóstwa, np. bezrobotni.
Inne grupy zawodowe mają ten proces dawno za sobą
(inżynierowie, geodeci, architekci, projektanci, pracownicy
laboratoriów itd.). Czy te grupy są bardziej wykształcone, posiadają większy potencjał intelektualny, są bardziej zaradne
życiowo? Nie sądzę. A jednak oni sobie z tematem poradzili,
nie protestowali i pracuje im się lepiej i sprawnej.
Chciałbym się odnieść do argumentów używanych przez
przeciwników komputerów, które syntetycznie zaprezentował autor artykułu/listu„Informatyczna zawierucha”.
„Należę do starszego pokolenia lekarzy” – argument
wieku; nawiasem mówiąc autor tych słów wg informacji zawartych w artykule ma 61 lat (starsze pokolenie?). Czy autor
rzeczywiście uważa się za zniedołężniałego starca? Nie, na
pewno nie; potrzebny był tylko „dobry” argument. Nie ma
bariery wiekowej dla obsługi komputera, znam osobiście
kilku lekarzy w starszym wieku (powyżej 75. roku życia), którzy świetnie radzą sobie z obsługą komputera, także na polu
zawodowym.
Argument skomplikowania, wydłużenia czasu, dodatkowych obowiązków. Kolejne niezrozumienie tematu. To
właśnie komputer i informatyzacja ma nas odciążyć od
biurokracji i „papierologii”. To właśnie dzięki komputerowi
możemy mieć więcej czasu i mniej papieru w medycynie. To
właśnie oprogramowanie wykona za nas „skomplikowane
sprawozdania”;
„[…] bo na wywiad, badanie fizykalne i intelektualny
46
proces myślenia czasu już nie będzie”. Jak już wspomniałem
wyżej, informatyzacja to oszczędność czasu, ale jeśli ktoś
w 2013 r. (XXI w.!!!), nigdy nie używał komputera, to faktycznie będzie musiał poświecić nieco czasu, aby poznać zasady
obsługi. Pojawia się pytanie, dlaczego człowiek wykształcony zaczyna ten proces dopiero teraz i to „nieco przymuszony” postępem cywilizacyjnym?
Czy korzystanie z internetu jest czymś nadzwyczajnym,
nowym? Oczywiście, że nie! Również Internet jest już „nienajmłodszy” (początki sięgają roku 1969). W chwili obecnej
można powiedzieć, że cała wiedza, w tym medyczna, zawarta jest w sieci internetowej. Mamy bezproblemowy dostęp
do literatury fachowej, portali medycznych, a nawet szkoleń
on-line, co bardzo ułatwia możliwość kształcenia i rozwoju
zawodowego.
„Ginie etos zawodu lekarza, […], bo nie mamy czasu na
empatią wpisaną w nasz zawód. Ściśle stosując się do biurokratycznych procedur, zapominamy, że misją zawodu
lekarza jest ratowanie człowieka. [...], nie liczy się człowiek,
a jedynie zysk”. Jest to z pewnością argument przeciw; tylko rodzi się pytanie: przeciw czemu? Dlaczego w dyskusji
merytorycznej dotyczącej informatyzacji używa się takich
argumentów? W mojej ocenie potrzeba ich użycia wynika
z braku innych, więc do jednego worka w ramach protestu
wrzuca się etos, empatię, misję i komercjalizację usług medycznych, tylko co to ma wspólnego z informatyzacją?
„[…] sami na takie traktowanie pozwalamy, ślepo się temu
podporządkowując. Bierność i bezczynność całej korporacji
jest porażająca” – czy osoby protestujące zadały sobie pytanie, skąd bierze się ta „bierność środowiska”? Wyjaśnienie
jest dla nich dość niewygodne, po prostu większość lekarzy
już od dawna posiada komputery i z nich korzysta. Proces
cyfryzacji odbywa się jako zmiana cywilizacyjna i dotyczy
wszystkich dziedzin życia, nie będzie z niego wyłączona
medycyna. Cyfryzację można, jako wydarzenie w dziejach
ludzkości, przyrównać do elektryfikacji. Tak jak w przypadku
tego procesu za kilkanaście lat nie będzie urządzeń działających bez komputera i internetu.
Strach przed nowym odciska się wyraźnie w „emocjonalności” stosowanych argumentów:„[…] apeluje o zwolnienie
tempa tych przemian, bo od tego tempa wszyscy będziemy
coraz bardziej chorować”. Trudno takie wnioski skomentować, gdyż zawarte w nich emocje w sposób zdecydowany
górują nad merytorycznością.
Jakie są moje doświadczenia z komputerem? Pierwszy
komputer osobisty kupiłem w 1998 r. i wcale nie byłem
pionierem w tej dziedzinie. W międzyczasie obserwowałem w kierowanym przez siebie ZOZ-ie wdrażanie procesu
informatyzacji. Najbardziej ciekawym doświadczeniem są
zmieniające się postawy w trakcie procesu komputeryzacji
ośrodka. Postawy lęku, niedowierzania, sceptycyzm, w ciągu zaledwie kilku miesięcy przemieniły się w pełną akceptację. Po 5 latach od wprowadzenia programu komputerowego do badań profilaktycznych nie ma w naszej jednostce
ani jednego przeciwnika komputeryzacji. W przypadkach
awarii zasilania elektrycznego (przed czym już się zabezpieczyliśmy) personel protestował przed powrotem do ręcznej,
papierowej formy prowadzenia dokumentacji. Te obserwacje utwierdzają mnie w przekonaniu, że protesty środowiska
dotyczą przede wszystkim osób, które po prostu nie skorzystały jeszcze z możliwości pracy na komputerze.
Jaka jest rola izb lekarskich w tym procesie? Zadaniem samorządu nie jest„wstrzymywanie czasu”, ale pomoc naszym
kolegom, którzy nie posiadają umiejętności obsługi komputera, poprzez organizację szkoleń w tym zakresie. Jeśli nasi
„naprawdę” starsi koledzy emeryci mają złą sytuację finansową i nie stać ich na zakup komputera, dlaczego nie możemy im pomóc w ramach samorządu? Koszty najtańszego
sprzętu komputerowego, który wystarczy do wystawienia
e-recepty, to nie, jak podają tzw. eksperci, kilka tysięcy złotych, a kilkaset złotych. Podobnie jest z oprogramowaniem,
którego koszty podawane są zwykle w kontekście wielkich
programów informatyzacji jednostek szpitalnych, gdzie faktycznie kwoty są milionowe.
Z dużą satysfakcją przyjąłem działania Okręgowej Izby
Lekarskiej w Gdańsku, która pochyliła się nad problemem
i stara się pomóc lekarzom w dostosowaniu się do nadchodzących zmian, m.in. poprzez prowadzone szkolenia na
temat dokumentacji elektronicznej, testowanie oprogramowań i ewentualne ich rekomendowanie środowisku. Nasze
działania skoncentrujmy na kontroli zmian w zakresie cyfryzacji, żeby wprowadzane zmiany w jak największym stopniu zapewniły korzyści dla naszego środowiska, a przede
wszystkim dla pacjentów. Cieszy mnie widoczna zmiana
w podejściu do tematu przez NRL w ostatnim czasie (lipiec
2013), którą można odczytać z pisma do Ministra Zdrowia
z szeregiem bardzo merytorycznych pytań dotyczących
informacji na temat stanu przygotowań do wdrożenia Systemu Informacji Medycznej. Treść pisma dostępna jest na
stronie internetowej NRL.
Reasumując, zwracam się do Kolegów i Koleżanek lekarzy, używając języka pokolenia internetu: nie róbmy sobie
obciachu i nie protestujmy przed postępem cywilizacyjnym,
który – jak uczy historia – nie jest możliwy do zatrzymania.
Oczywiście każdy ma prawo wykluczyć się cyfrowo, ale musi
wziąć pod uwagę, że będzie to już niedługo równoznaczne
z wykluczeniem zawodowym, co z całą pewnością nie będzie służyć dobru pacjenta, tak chętnie używanemu w argumentacji przeciwników informatyzacji.
Ochrona
zdrowia w UE
Australia
O
dpowiedzialność finansowa i organizacyjna za ochronę
zdrowia dzieli się między centrum i 6 stanów oraz 2 terytoria; każdy stan ma inne priorytety zależne od geografii, populacji, organizacji, dochodów itd. Finansowanie jest odgórne,
najważniejsze projekty wymagają zgody rządów federalnego
i stanowych, ale w zakresie organizacji systemu stany są autonomiczne.
48
Świadczeniodawcy są publiczni i prywatni. Prywatni to
większość praktyk lekarzy ogólnych, specjalistów i dentystów, wiele (ok. 1/4) prywatnych szpitali, duże centra diagnostyczne, towarzystwa oferujące zdrowotne ubezpieczeni dobrowolne.
Australia przeznacza na ochronę zdrowia 9,7 proc. PKB –
na mieszkańca wypada 3652 USD PPP (purchasing power
parity) – nieco powyżej średniej OECD. Dostęp do opieki
medycznej zapewnia wszystkim obywatelom rządowy system ubezpieczenia zdrowotnego Medicare finansowany
z powszechnych podatków i obowiązkowych składek zdrowotnych.
Środki z budżetu państwa pokrywają 68 proc. kosztów ochrony zdrowia, w tym środki federalne – 46 proc.,
stanowe i lokalne – 22 proc. Pozostałe 32 proc. pochodzą
z prywatnych źródeł (dane z 2006 r.). Obowiązkowa składka
zdrowotna wynosi 1,5 proc. zarobków i pokrywa 8,5 proc.
wszystkich wydatków na ochronę zdrowia. Wzrastają opłaty
z kieszeni pacjenta (OOP); głównie za leki nierefundowane,
zabiegi stomatologiczne, dopłaty i opłaty za niektóre usługi
prywatne. Może je pokryć ubezpieczenie prywatne. Korzysta z niego 43 proc. mieszkańców.
Lekarze ogólni (GP) w większości są samozatrudnionymi
przedsiębiorcami ze specjalizacją ogólną. Muszą mieć licencję. GP jest „bramką do systemu” (gatekeeper); tylko skierowanie uprawnia pacjenta do pełnej refundacji świadczenia
specjalistycznego i szpitalnego.
Specjalne programy wzmacniają rolę GP, toteż większość
(85 proc.) w nich uczestniczy. Na przykład za podnoszenie kwalifikacji i jakości usług przyznawane są premie, za
dostępność po godzinach, gotowość prowadzenia studentów, uczestnictwo w programach prozdrowotnych itp.
– dodatki. Inny program „Rozszerzona opieka podstawowa dla starszych i przewlekle chorych” przewiduje opiekę
wielodyscyplinarnych zespołów nad pacjentami z astmą,
cukrzycą, chorobami psychicznymi. Specjalność Australii to
szeroki udział w opiece podstawowej specjalistów oraz pielęgniarek, które samodzielnie prowadzą badania kontrolne,
szczepienia, poradnictwo zdrowotne i rodzinne, przepisują
wybrane leki i kierują na niektóre badania.
System Medicare zapewnia bezpłatny dostęp do opieki
podstawowej, specjalistycznej i szpitalnej w placówkach
publicznych oraz dopłaty do leków. Pokrywa w pełni koszty
konsultacji, badań i testów, procedur chirurgicznych, badań okulistycznych, części zabiegów dentystycznych. Przewlekle chorzy leczeni są według rozszerzonego programu
opieki. Opieka długoterminowa, pielęgniarska, protezowanie, usługi prywatne zwykle wymagają dopłat pacjentów
(może je refundować ubezpieczenie dobrowolne). Poziom
refundacji Medicare zależy od schematu świadczeń (benefits schedule), np. emeryci mają prawo do ulg lub bezpłatnego leczenia.
Specjaliści pracują w poradniach przy publicznych szpitalach lub w prywatnych gabinetach. Muszą posiadać certyfikat swojej specjalistycznej organizacji. Po odbyciu praktyki
w szpitalu i zdobyciu doświadczenia mogą prowadzić gabinety prywatne, a także być nauczycielami akademickimi. Są
zobowiązani do systematycznego dokształcania. W publicznych szpitalach są w większości pracownikami etatowymi,
część to niezależni konsultanci medyczni na kontraktach.
Publiczne szpitale (większość: ok. 1000 z 1300 placówek) dysponują ok. 70 proc. łóżek. Głównie mają profil
ogólny, ale część utrzymała specjalizacje (onkologiczne,
pediatryczne). Postępuje restrukturyzacja: niektóre małe
FOTO: Photos.com
Maria
Szósty kraj świata, bogaty, wysokorozwinięty, ale z własnymi
specyficznymi problemami. 20 mln mieszkańców, bardzo
nierównomierne zaludnienie, w miastach (leżących głównie na
wschodzie i południu) żyje 66 proc. Australijczyków; 2,4 proc. to
Aborygeni i Wyspiarze z Cieśniny Torresa, reszta to przybysze z całego
świata, z których połowa osiadła tu w ciągu ostatniego półwiecza.
szpitale są zamykane, inne łączone. Jak w większości krajów OECD, spada liczba ostrych łóżek szpitalnych. Skraca
się średni czas hospitalizacji, m.in. dzięki lepszej organizacji obsługi pacjentów, a także zastosowaniu mniej inwazyjnych technik chirurgicznych, dzięki czemu wykonuje
się coraz więcej procedur jednego dnia. W ciągu ostatnich
15 lat odsetek pacjentów „jednodniowych” wzrósł z 31 do
54 proc. Duża część usług medycznych realizowana jest
w miejscu zamieszkania (ambulatoryjnie).
Osoby o dużym stopniu niesprawności korzystają z kompleksowej opieki świadczeniodawców publicznych, komercyjnych i działających w ramach wolontariatu. Medicare dotuje pozaszpitalne formy opieki nad starszymi,
domy dziennego pobytu, zakłady pielęgniarskie. Warunkiem otrzymania dotacji przez zakład jest akredytacja.
Niepełnosprawnymi zajmuje się 2,3 mln opiekunów,
w tym 20 proc. profesjonalnych. Pozostałym – rodzinom,
przyjaciołom i sąsiadom – oferowane jest wsparcie ze
środków publicznych. Program opieki domowej i środowiskowej obejmuje pomoc materialną, merytoryczną
i organizacyjną. Potrzeby ludzi słabych i starych, z fizyczną czy umysłową niepełnosprawnością lub problemami
psychicznymi to styk opieki zdrowotnej oraz socjalnej
i dąży się do zaspokajania ich kompleksowo: instytucjonalnie i w ramach sieci działań środowiskowych.
10 proc. Australijczyków trapią choroby psychiczne.
Opieka prowadzona jest głównie w środowisku (przy udziale organizacji pozarządowych i grup wsparcia), w efekcie
liczba szpitali psychiatrycznych spadła z 45 do 22, wskaźnik
łóżek – z 0,8 do 0,1 na 1 tys. mieszkańców.
W ramach Narodowego Programu Zdrowia (7 obszarów
priorytetowych: ChUK, urazy, nowotwory, cukrzyca, choroby psychiczne, astma, reumatyzm i choroby układu
ruchu) rząd i stany wspólnie prowadzą wiele inicjatyw
na poziomie zdrowia publicznego. Dostępne są różne
granty (rząd przeznacza na nie 1/3 swoich wydatków na
zdrowie), na dobrze przygotowane skriningi w kierunku
nowotworów, HIV, narażenia zdrowia reprodukcyjnego
itd. idą duże środki ze stanów. Rezultat – znaczny spadek
występowania choroby wieńcowej, HIV/AIDS, nikotynizmu, liczby ofiar wypadków drogowych. Australia ma
wysoki poziom immunizacji, toteż zachorowalność na
większość chorób zakaźnych znacznie spadła.
W służbie zdrowia pracuje 0,5 mln osób – 6 proc. aktywnych zawodowo Australijczyków. Wskaźnik – 2,5 lekarza na 1 tys. mieszkańców jest nieco wyższy niż średnia
OECD, ale niższy od średniej w UE. Wielu lekarzy jest wykształconych za granicą.
Pielęgniarek jest 10,2 na 1 tys. mieszkańców, lecz podobnie jak w innych krajach OECD brakuje ich w wielu
miejscach. Państwo zachęca do kształcenia się w tym
zawodzie.
Pacjenci mają wolny wybór lekarza, mogą korzystać z porad
więcej niż jednego GP. Przepisane leki w większości są refundowane. Ich lista obejmuje dwie kategorie: dla wszystkich
ubezpieczonych oraz dla emerytów i osób ze specjalnymi
uprawnieniami. Zwykli konsumenci muszą zapłacić 28,6
dolara australijskiego (Au$) za receptę, uprawnieni – tylko
4,6 Au$. System refundacji określa też limit rocznych opłat
za leki: dla zwykłych pacjentów – 875 Au$, dla specjalnych
– 239 Au$. Bardzo drogie leki specjalistyczne wydawane są
w aptekach szpitalnych.
Przeprowadzenie każdej większej procedury wymaga
zgody pacjenta. Prawa pacjentów są akceptowane i respektowane, dba o to główna organizacja pacjencka – Forum
Konsumentów Zdrowia – oraz Rada Bezpieczeństwa i Jakości w Ochronie Zdrowia. Także Medicare ocenia jakość usług
oraz prawidłowość działań lekarzy i farmaceutów. Nie ma
krajowego systemu raportowania zdarzeń niepożądanych,
ale jest faktyczna współpraca na różnych poziomach. Najważniejsze jest prowadzenie badań i dostarczanie naukowej dokumentacji praktyki klinicznej.
Jedna trzecia rdzennych Australijczyków żyje na terenach
odległych i trudno dostępnych. Wielkie odległości, brak
transportu, pieniędzy, lekarzy sprawiają, że stan zdrowia
Aborygenów i Wyspiarzy jest znacznie gorszy. Z powodu
trudnego dostępu do centrów medycznych i szpitali chorzy z wiosek i wysp trafiają tam w ciężkim stanie. Wielkie
dystanse pozwala pokonać powietrzna służba medyczna
i rozwinięta telekomunikacja. Rządowy program „Więcej
lekarzy, lepsze usługi” aktywnie wprowadza dobrą opiekę
medyczną do odległych terenów, oferuje wsparcie edukacyjne i konsultacyjne oraz zachęty finansowe dla podejmujących pracę z rdzenną ludnością. Na jej leczenie idzie więcej środków (na osobę 3900 Au$ wobec 3300 w przypadku
pozostałych). Ale to wciąż za mało, by zniwelować różnice.
Zasadniczo Australijczycy są jednak zdrowi. Średnia długość życia należy do najdłuższych na świecie, śmiertelność
z powodu chorób układu krążenia jest najniższa wśród krajów OECD, dzieci mają zdrowe zęby – przeciętny 12-latek
ma mniej niż jedną plombę. System ochrony zdrowia jest
ogólnie akceptowany. Problemy to: stały wzrost wydatków,
tarcia między rządami centralnym i stanowymi co do zakresu finansowania, długie listy oczekujących na niektóre
zabiegi, dysproporcje w dostępie do świadczeń w mieście
i na terenach wiejskich i odległych, gorszy status zdrowotny
rdzennej ludności. Podobnie jak w innych rozwiniętych krajach wzrasta problem chorób niezakaźnych i przewlekłych
(nowotwory, cukrzyca, astma, choroby nerek, choroby psychiczne). By się z tym uporać, system jest nieustannie modyfikowany, poprawiany i dostosowywany do zmieniających
się potrzeb ludności.
Korzystałam z opracowań: „Health Care Systems in Transition: Australia
2006”, przygotowanego przez European Observatory on Health System
and Policy oraz źródeł własnych.
49
Indeks
Joanna
W
akacje – obowiązkowo pod słońcem, choć nie
musi to być słońce Toskanii. Dla jednych – aktywnie i w pocie czoła, dla innych – z katalogiem galerii
malarstwa i mapą zabytków w garści. Ci najszczęśliwsi, wolni od obowiązku pożytecznego spędzania czasu, oddają się wakacyjnemu dolce far niente i chłoną
wszystkimi komórkami witaminę szczęścia, oszczędzając cenne ATP.
Odkąd pamiętam, ich hymnem, pochwałą wakacyjnego nieróbstwa był dla mnie wiersz Juliana Tuwima
o Dyziu Marzycielu.
Dyzia już nie ma – zabiliśmy go z premedytacją,
choć niepostrzeżenie, w imię wiedzy medycznej, profilaktyki chorób cywilizacyjnych i zdrowia przyszłych
pokoleń… O ile jeszcze dorosłym zdarza się marnować urlop na leżaku, w zapatrzeniu czy wręcz zagapieniu w niebo, wszystkie zadbane dzieci spędzają wakacje aktywnie, kreatywnie i twórczo.
Żaden nowoczesny rodzic nie pozwoliłby dziś przecież dzieciakowi na bezproduktywne i niekontrolowane leżenie na łące – z przyczyn higienicznych, psy-
50
chologicznych i medycznych. O wątpliwym komforcie
wylegiwania się wśród kłujących źdźbeł nie ma co
wspominać. Kto próbował, wie o czym piszę. Pozostałym proponuję prace badawcze w terenie i proszę nie
mówić, że nie uprzedzałam.
Dyzio Anno Domini 2013 jest uczulony na trawy
i zboża, więc kontakt z bylicą, firletką poszarpaną,
krwiściągiem lekarskim czy inną świerzbnicą polną
z pewnością byłby dla niego doświadczeniem ekstremalnym. Jeśli więc musi polegiwać, to niech to robi
na leżaku przy basenie. Byle tylko nie zbyt długo, bo
– jak powszechnie wiadomo – dzieci, gdy leżą, to się
nudzą, a jak się nudzą, to przychodzą im do głowy niezbyt mądre pomysły – nie tylko w czasie deszczu. I nie
o taką dziecięcą kreatywność nam, odpowiedzialnym
dorosłym, przecież chodzi!
Nowoczesny rodzic ma świadomość, że na Dyzia
czyha na łące nie tylko zabójcza flora, ale i krwiożercza,
w pełnym tego słowa znaczeniu, fauna. Poczynając
od wszechobecnych, a śmiertelnie niebezpiecznych
dla Dyzia – alergika – błonkoskrzydłych, przez klesz-
FOTO: Photos.com
O ile jeszcze
Położył się Dyzio na łące,
Przygląda się niebu błękitnemu
I marzy:
„Jaka szkoda, że te obłoczki płynące
Nie są z waniliowego kremu...”
cze spędzające sen z powiek rodzica przed, w trakcie
i długo po plenerowej eskapadzie, po inne jadowite
stworzenia nieco wyżej stojące w drabinie polnej ewolucji. Dyzio, jeśli zostanie zmuszony, w ramach wakacyjnego survivalu, do przejścia przez łąkowy Mordor,
z pewnością zostanie spryskany repelentem, od sięgających za kostkę vansów, w czasach Tuwima zwanych
trampkami, aż po czapeczkę z daszkiem i plecaczek
(z zapasem wody mineralnej i inhalatorkiem).
No i to niebo błękitne, emitujące promienie UV,
równie przyjemne, co niebezpieczne. Czujni rodzice,
po lekturze kilku artykułów o niekorzystnych skutkach kąpieli słonecznych i zweryfikowaniu ich treści
z pediatrą, z niepokojem spoglądają na zalany słoneczną patoką nieboskłon. Matka Dyzia z pewnością
zaopatrzy go w sportowe okulary przeciwsłoneczne
oraz pokryje go od stóp po głowę kremem z filtrem
ochronnym SPF, kierując się zasadą, że im wyższa wartość faktora, tym lepiej. Zresztą pomiędzy godziną jedenastą a szesnastą Dyzio ma wakacyjny kurs języka
i zajęcia w Akademii Genialnego Przedszkolaka, więc
w czasie najwyższego nasłonecznienia jest bezpieczny w klimatyzowanych pomieszczeniach.
Może, gdyby Dyzio spędzał lato mniej pożytecznie, miałby szansę na znalezienie analogii pomiędzy
cirrusami, cumulusami i nimbostratusami a zakazaną
przekąską. Jego przodkowie w linii męskiej wszak
wzdychali poetycko do obłoczków waniliowego kremu, malinowych lodów, stosów złocistych ciastek
i czekoladowego tortu. Dyzio – junior lodów jednak
przecież jeść nie może – ma w swojej historii choroby
nietolerancję białek mleka, a przed malinowymi sorbetami przestrzegała pani alergolog – z pewnością zawierają czerwony barwnik spożywczy. O torcie czekoladowym przy Dyziu – cicho sza! Czekolada, orzechy,
masło i miliony kalorii… Zresztą w sferze kulinarnych
chłopięcych marzeń pozostają raczej „epickie chipsy” (cokolwiek by to znaczyło, w reklamie pragną ich
wszyscy), a tych na niebie wypatrzeć się nie da, nawet
przy bujnie rozwiniętej dziecięcej wyobraźni.
Każdego dnia w gabinecie pediatrycznym spotkacie
bladego Dyzia, który nie chce nic jeść. Jego rodzice są
zmartwieni. Jest zaszczepiony od wszystkich chorób
świata. Kontrolę nad dyziowym zdrowiem sprawuje
kilka specjalistycznych poradni. Nie jest mu obcy gabinet logopedy i ortodonty. Nigdy nie jeździł na rowerze bez kasku, nie pił wody z kranu (choć podobno już
można). Nie był sam na placu zabaw, nie jechał sam
autobusem komunikacji miejskiej. Nie głaskał obcego
psa, nie bawił się z kotem. Nie pływał w pełnym glonów jeziorze, nie nurkował bez okularów. Nie pił z kolegą z jednej butelki, nie jadł wspólnie jednej kanapki,
nie pożyczał (fuj!) gumy do żucia. Nie zna smaku leśnych grzybów ani niemytych jagód zjadanych wprost
z krzaczka. Nie pił coca coli, nie jadł pańskiej skórki ani
cukrowej waty.
Rodzice Dyzia nie wymyślili tego wszystkiego samodzielnie. Jego dzieciństwo jest dla nich okresem
niebezpiecznej żeglugi wśród raf zaleceń lekarskich,
których przecież tak sumiennie przestrzegają…
Zmiany w przyrodzie przywodzą na myśl dywagacje o jesieni życia. Wiedzą o tym
najwięcej lekarze, stykając się na co dzień z pacjentami w podeszłym wieku.
J
est ich przecież bez liku, niczym publiczności festiwalowej
w polskich kurortach, gdzie coraz marniej gra się i śpiewa
wyblakłe szlagiery z dawnych oper i operetek.
Ziemska wędrówka kończy się zawsze tak samo. Różnice
dotyczą tylko terminów. Artyści na szczęście żyją szczególnie
długo, walcząc zazwyczaj o przedłużanie artystycznego trwania. Po wojnie nagminne było przedkładanie oświadczeń, że
wobec zbombardowanych kościołów, w których przechowywano metryki, datę urodzenia ustalano w drodze zeznań
dwóch świadków. W ten sposób pewna balerina odjęła sobie
10 lat. Jednak przed osiągnięciem wieku emerytalnego cofnęła to oświadczenie. Nie miała już bowiem siły tańczyć pierwszego łabędzia, co również zauważała publiczność nawet
z najdalszych rzędów.
Słynna ongiś Aida, Carmen, Rachela i Tosca manewrowała
sfałszowanymi metrykami na tyle nieostrożnie, że w końcu
okazało się, iż przed wojną debiutowała w „Aidzie” w wieku
lat… sześciu. W Łodzi zagroziłem kiedyś pewnej sopranistce,
że jeśli nie poda w kwestionariuszu osobowym prawdziwej
daty urodzenia, zadzwonię na policję i oskarżę ją o fałszowanie dokumentów. Z danych, które ujawniła, wynikało bowiem,
że dorosłego już i udanego potomka urodziła, mając… 2 lata!
Obrona przed jesienią życia zajmuje w życiorysach artystycznych wiele miejsca. Zbliżanie się podeszłego wieku u śpiewaczki
dyrektor opery rozpoznaje nie tylko dzięki rozklekotanemu głosowi, ale również poprzez żądania częstszych występów na scenie. Dla leciwych tancerek dyrygent zawsze dyryguje za szybko,
a one według niego tańczą za wolno. Pewien sędziwy, wielki pianista tłumaczył w wywiadach, że najtrudniej i najpiękniej jest…
grać cicho i powoli. – Szybko i głośno – powiadał – grywałem
tylko w młodości i błędu tego nie mogę sobie wybaczyć.
U aktorów bariera wieku wynika najczęściej z utraty
słuchu oraz defektu pamięci. Uwielbiany przez publiczność nestor – nie zważając na suflerów – dziarsko grywał
tekstami z różnych pamiętanych jeszcze fragmentów
sztuk. Raz Fredrą, raz Szekspirem, potem znów Molierem,
Czechowem i Słowackim. Przerażeni partnerzy nie wiedząc, co odpowiadać, ratowali co wieczór przedstawienie
przybierające postać to komedii, to dramatu, to znowu
krotochwilnej farsy.
Artyści – często dzięki cierpliwym i kompetentnym lekarzom – żyją długo i szczęśliwie. Bywa, że dłużej niż ich potomkowie. Wtedy lub gdy są bezdzietni, powierzają się opiece
Domu Weteranów Scen Polskich w Skolimowie. Tam jesień
życia upływa w luksusie, między rówieśnikami z tego samego
środowiska, wśród podobnych problemów mentalnych, zawodowych i koleżeńskich. Troskliwa i wszechstronna opieka
lekarska znacznie przy tym wydłuża życie. Pod warunkiem
wszakże, że przepisywane medykamenty dostosowane są do
prawdziwego wieku pensjonariuszy, a nie do tego, który sami
podają, święcie w to wierząc.
Mam w związku z tym jedno tylko zmartwienie. Coraz częściej zdarzają się decyzje staruszków o kremacji. To bardzo
delikatna, nieznana w przeszłości sprawa. Jako zdecydowany
przeciwnik tego sposobu rozstawania się ze światem, stanowczo odradzam takie pomysły. Mam nawet zamiar powołać
Stowarzyszenie do Walki z Kremacją.
Jaka jest gwarancja, że w urnie znajdą się te same prochy,
które będą resztką mojego organizmu? Czy ich ilość odpowiadać będzie gramaturze moich członków? Gdyby okazało
się, że będę beatyfikowany, skąd wziąć wiarygodne relikwie?
Wreszcie jaka jest gwarancja, że któraś z artystek opisywanych
przeze mnie z czułością nie porwie urny i zamiast ją pochować, postawi w salonie na telewizorze?
Radzę w absolutnej powadze nie zamartwiać się sprawami
ostatecznymi. Natomiast w atmosferze pogody i optymizmu –
na powitanie jesieni – proszę przyłączyć się do Stowarzyszenia
Walki z Kremacją.
J
Rupert Pearse jest światowym autorytetem w swojej
dziedzinie, ale uważam, że sytuacja wymusza co najmniej wnikliwe zastanowienie się, a głębokie zmiany
są konieczne. Niestety, budzą one jednocześnie obawy i są przyjmowane z oporem.
estem anestezjologiem, pracującym poza Polską
od ponad 20 lat. Cały czas mam bliskie związki
z Polską i martwię się, widząc, jak funkcjonuje system
ochrony zdrowia. Uważam, że powinniśmy zainicjować szeroką dyskusję o tym, co należy zmienić, która
oddolnie wymusiłaby zmiany.
Myślałem o napisaniu tego listu już dawno. Poprzednio motywacją była choroba mojej matki i jej
droga przez różne oddziały szpitalne. Ostatecznie
stał się nią przeczytany w „The Lancet” artykuł, podający, że w Polsce śmiertelność okołooperacyjna jest
najwyższa spośród krajów Unii Europejskiej. Można
kwestionować przedstawione dane, pamiętając, że
52
Przedmiotem dyskusji widziałbym:
tSPMǗJ[CZMFLBSTLJFKoD[ZQPXJOOBCZǎPOBPCJFLUZXnym, apolitycznym, nieuwikłanym w spory światopoglądowe regulatorem, pozostawiając sprawy bytowe organizacji typu związek zawodowy lekarzy,
do którego każdy mógłby dobrowolnie się zapisać?
Obecna rola – niepełnego regulatora będącego
Nie przypomnę sobie gdzie, ale przeczytałem fragment tekstu,
w którym opisana była kobieta. Tylko fragment kobiety był
opisany. Autor stwierdził, że ma „ładnie osadzone nogi”.
Z
araz potem zaczęły się krótkie rozważania na temat
tego, w czym ma te nogi osadzone. Czyli mówiąc
wprost – rozważania o d… Maryni. Chociaż bohaterka tej
opowieści nie miała tak na imię. I co ciekawe – autor nie
zachwycał się ani samymi nogami, ani miejscem, w którym zostały one osadzone, ale urodą osadzenia. Czyli tak
naprawdę mógł to być komplement, ale nie musiał. Mogła to być sprytna metoda odwracania uwagi od niezbyt
atrakcyjnych fragmentów ciała opisywanej. Pamiętam
to z domu. Kiedy będąc powoli dorastającym młodzieńcem, prosiłem mamę o opinię na temat mojej szkolnej
miłości, wprost domagając się odpowiedzi na pytanie,
„Czy ona nie jest piękna?”, często słyszałem wymijające:
„Sympatyczna”.
Kiedyś, w czasie audycji na temat niebanalnych komplementów, jakie sobie prawimy, jeden ze słuchaczy zacytował fragment rozmowy damsko-męskiej. Pan mówi
do pani: „Bardzo ładnie się pani nadwaga rozkłada”.
Gdyby wcześniej spopularyzowano metodę zachwytu
nie nad samą częścią ciała kobiety, ale sposobem jej osadzenia, przymocowania, ułożenia itp., pewien znany zespół nie musiałby śpiewa ć, że: „Baśka miała fajny biust…”.
Szczerze mógłby wyznać:
„Spośród dziewcząt blisko dwustu,
Stopień nachylenia biustu,
Stwierdzam to po pewnym czasie,
Najfajniejszy jest u Basiek”.
Co przy okazji świadczyłoby nie o rozwiązłym stylu życia, ale o naukowym podejściu autora tekstu do analizy
anatomicznych różnic pomiędzy kobietami.
Zobaczyłem niedawno w telewizji wzruszający obrazek: mały chłopiec ze złamaną ręką w gipsie, z zachwytem opowiadał o tym złamaniu. A zdarzyło się
tak, że ten młody fan piłki nożnej był na meczu swojej
ulubionej drużyny. I nagle… piłka kopnięta przez słynnego Ronaldo wpadła w publiczność, łamiąc chłopcu
rękę. Następnego dnia zachwycony kibic otrzymał
koszulkę z podpisami piłkarzy Realu Madryt, wystąpił
w telewizji i widać było, że to złamanie jest jednym
z najprzyjemniejszych doświadczeń jego życia. No
bo przecież, jak teraz w szkole się pochwali, kto mu
tę rękę złamał! Jedno skinienie gipsu i będzie chodził
z dowolnie wybraną dziewczyną. Taką, że matka nie
powie mu wymijająco, że znalazł sobie sympatyczną
sympatię. Będzie bohaterem. Sam chwaliłbym się całemu światu, gdyby na przykład wiele lat temu, kiedy
spotkałem ją na korytarzu w radiowej Trójce, rękę złamała mi Agnieszka Osiecka. Nie wpadłem na ten pomysł. Nie wykorzystałem okazji.
Za dużo mamy we współczesnym świecie agresji,
złości, za często mówimy sobie przykre rzeczy. Bądźmy
dla siebie łagodniejsi i odwracajmy uwagę od spraw nieprzyjemnych, takich, które mogą kogoś zasmucić. Duże
pole do popisu mają tutaj lekarze, pielęgniarki, personel
szpitali i przychodni zdrowia. Co wam szkodzi, nawet
czasem nieco naciągając fakty, powiedzieć zmartwionemu pacjentowi:
– Proszę się rozebrać i nadstawić do zastrzyku to atrakcyjne miejsce pięknego osadzenia nóg.
Albo:
– Pobiorę panu krew z tego nieziemskiego zgięcia ręki,
tak cudownie oplecionej postronkami mięśni.
Albo:
– Jak zobaczyłem zdjęcie rentgenowskie, to pomyślałem,
że tę nogę musieli panu złamać co najmniej Mick Jagger z Leonardem Cohenem.
jednocześnie korporacją zawodową – nie pozwala
jej wypełnić żadnej z tych ról;
tD[ZQPXJOOJǴNZEPQVǴDJǎPTPCZTQP[BǴSPEPXJTLB
medycznego do oceny funkcjonowania lekarzy
i ochrony zdrowia? Ostatnia wypowiedz prof. Hartmana i reakcja lekarzy pokazują, jak zamkniętym
środowiskiem jesteśmy i jak źle znosimy krytykę;
tD[ZKFTUFǴNZHPUPXJXQSPXBE[JǎPDFOǗKBLPǴDJQSBDZ
szpitali i lekarzy oraz udostępnić te dane społeczeństwu wzorem wielu krajów, w których są one ogólnie
dostępne? Znam oddziały ortopedii, gdzie nie ma
nakładek podwyższających toalety, gdzie chorzy są
unieruchomieni przez 2-3 dni po wszczepieniu protezy stawu biodrowego, jak również znam oddziały chirurgii, gdzie chory nie jest karmiony doustnie przez 5
dni po niepowikłanej hemikolektomii;
tEZTUSZCVDKB QJFOJǗE[Z X̓ TZTUFNJF PDISPOZ [ESPXJB
w Polsce dochodzi do konfliktu interesów – zyskowne
procedury przekierowane są do prywatnych jednostek
organizacyjnych, zubożając tradycyjnie rozumiane szpitale, które muszą zajmować się dużo kosztującymi chorymi. Nie dokonuję w ten sposób zamachu na wolność
gospodarczą, jedynie pytam, czy jest to racjonalne;
tD[Z QPXJOOJǴNZ NPȈF X[PSFN OQ .BMUZ XQSPwadzić zasadę, że lekarz, który decyduje się zrezygnować z praktyki prywatnej, otrzymuje wyższe
wynagrodzenie za pracę w państwowym systemie
ochrony zdrowia?;
tD[ZOBOJFLUØSZDIPEE[JB’BDIOJF[BUSVEOJBNZ[CZU
dużo lekarzy, jaki procent zatrudnionych na oddziałach chirurgicznych lekarzy rzeczywiście operuje?;
c.d. na str. 55
53
tD[Z TZTUFN LPOUSBLUØX [BNJBTU FUBUØX KFTU SBcjonalny, korzystny dla zbyt zależnych od dyrektorów lekarzy i czy nie powinny istnieć ogólnokrajowe siatki płac, uniemożliwiające ogromne
dysproporcje?;
tD[ZPCFDOZTZTUFNX̓LUØSZN/';öOBOTVKFQSPDFdury, nie doprowadza do ich wykonywania tylko
dlatego, że przynoszą szpitalowi zysk, a będąc niepotrzebnymi z punktu widzenia chorego, przynosić
mogą mu tylko powikłania?;
tNVTJNZ QBNJǗUBǎ ȈF XT[ZTULJFHP OJF EB TJǗ TQSP-
wadzić do problemu wysokości finansowania systemu – USA przeznaczają na ochronę zdrowia średnio
dwa razy więcej niż inne wysoko rozwinięte kraje
świata, a system ochrony zdrowia jest oceniany jako
gorszy niż wiele europejskich;
tCBSE[PD[ǗTUPNPȈOBEVȈP’BUXJFKV[ZTLBǎQPQSBXǗ
funkcjonowania jakiegokolwiek systemu, zmieniając o 1 proc. każdy z trzydziestu jego procesów, niż
zmieniając jeden o 30 proc;
t1BNJǗUBKNZD[FHPPD[FLVKFPEOBTQBDKFOUT[VLBKnjDZ
pomocy: Nie skrzywdź mnie. Pomóż. Bodź miły.
Z
to wie, a jakie recepty otrzymał od lekarza, to widzi,
bo albo ma te leki w woreczku i je zajada, albo ich nie
wykupił i recepta leży w kredensie – nie musi, by się
tego dowiedzieć, w skomplikowany sposób logować
się w systemie wymagającym internetu, którego nadal
wielu Polaków nie posiada.
Tak więc jako lekarz bardziej byłbym zainteresowany funkcjonalnością platformy P1 dla mnie w mojej
codziennej pracy. Tu problemów jest aż nadto wiele
do rozwiązania, a czasu mało. I jak w przypadku EWUŚ
myślę, że finalnie otrzymamy kolejnego e-bubla wprowadzanego na szybko, bo „gonić” nas będzie kolejna
dyrektywa unijna i zagrożenie karami. A to dla opozycji
będzie wodą na młyn przy kolejnych wyborach, a więc
sprawa znów zrobi się mocno polityczna i… mało merytoryczna.
Stąd nie dziwi mnie fakt małego zainteresowania
braci lekarskiej tymi zmianami. Sposób ich przygotowywania i wprowadzania, brak konsultacji, a nawet jeśli są, to brak uwzględniania w projektach, czy finalnie
w konkretnych rozwiązaniach, opinii z takich konsultacji środowiskowych powoduje, że nie chce nam się
„głową walić w mur”. Bo owa głowa przyda nam się do
innych bardziej zbożnych celów, jak choćby leczenie
pacjentów. Póki co, będzie więc tak jak jest, a kolejne
akty prawne dotyczące medycyny będą jak kolejne kagańce czy kajdanki zakładane środowisku lekarskiemu.
I choć nadal wierzę, że komputer i internet mogą ułatwiać moją pracę jako lekarza, to obawa, że mój optymizm znów zabije rzeczywistość, jest wielka. Póki co,
chwycę więc pióro, pieczątkę i bloczek recept i pobiegnę w realny sposób „zbawiać” świat…
Czytelnik (imię i nazwisko do wiadomości redakcji)
zainteresowaniem przeczytałem artykuł w nr
06/2013 „Gazety Lekarskiej” pt. „Uwaga, nadchodzi
P1!”. Od dłuższego czasu mówi się o informatyzacji
służby zdrowia, o jakimś OSOZ, platformie P1 itp. Uparcie twierdzi się, że lekarzy to zupełnie nie interesuje.
Ale trudno o zainteresowanie kogokolwiek czymkolwiek, co ma być dla tej osoby karą, zagrożeniem czy
inwigilacją. Mocne słowa? Pewnie! Przeczytałem ostatnio kilka artykułów na ten temat, odbyłem szkolenie
czy też spotkanie informacyjne w sprawie informatyzacji służby zdrowia i wszędzie odniosłem wrażenie,
że lekarz to nasz największy wróg, neptek, laik i trzeba
go inwigilować, sprawdzać i odgórnie mówić, co i jak
ma robić. W przywołanym artykule nie trudno znaleźć stwierdzenia „to tylko przykładowe obszary kontroli” albo „[…] ale każde działanie lekarza będzie uważnie śledzone, […]”. Po takim opisie naprawdę nie mam
ochoty interesować się systemem kontroli i inwigilacji,
który zamiast ułatwić mi prace jako lekarzowi będzie
tytułowym biczem Bożym na moje działania. O tym, że
tak będzie, nie mam już wątpliwości.
Wprowadzenie ZIP (Zintegrowany Informator Pacjenta) pokazało co nieco idei takiego działania, która
chyba została wypaczona. Mimo nazwy „informator”,
co znaczyłoby, że ma to być portal informujący pacjenta o jego zdarzeniach medycznych i ich kosztach, jest
on wykorzystywany bardziej jako narzędzie do weryfikacji uczciwości lekarzy w zakresie wykonywanych
świadczeń medycznych. Nie przeczę, może to być jeden z elementów tego systemu, ale nie główny! Tymczasem zastanawiam się, którego pacjenta interesuje,
ile razy był w ostatnim miesiącu u lekarza rodzinnego,
ile leków mu przypisał… Przecież pacjent doskonale
55
Honoré Daumier wielkim obserwatorem był. I nie jest to bynajmniej
stwierdzenie wymuszone przez Pimko-podobnych profesorów.
N
ikt z podobną wnikliwością nie opowiedział historii
Francji XIX w., historii wielkich i małych, tych dziejących się w wielkiej polityce i tych zamkniętych w gestach
rąk przypadkowych przechodniów. Począwszy od poruszających rysunków obrazujących rzeź rewolucji, na portretach Paryżan kończąc, Daumier zawsze trafia w sedno.
Omawiany portret mężczyzny to jedna z wielu prac
artysty opartych na tym samym schemacie karykatur
zbieranych w cyklach takich jak „Typy paryskie”. Główny
rysunek jest zatem opatrzony tekstem, bo nawzajem
się one dopełniają. Wyrazistość omawianego portretu
pozwala jednak na swobodną jego interpretację, bez
uciekania się do opisu. Artysta kondensuje opowieść,
używając skromnych środków plastycznych. Gra na jed-
nej strunie, kilkoma ledwo kreskami, określając sylwetkę portretowanego, dodając mocniejsze akordy na linii
nosa czy płaszcza. Ich trafność poraża widza.
Wszystko w tym portrecie jest w pewien sposób nerwowe, naciągnięte jak struna. Pion kapelusza, uniesione
brwi mężczyzny, stojący kołnierzyk płaszcza, wprowadzają nieznośne wręcz napięcie, jeszcze podkreślone
przez gwałtowne linie cienia rzucanego przez mężczyznę. Jego nieobecne spojrzenie sugeruje głębokie wewnętrzne skupienie. Nasłuchuje. Prawdopodobnie liczy
uderzenia pulsu wydobywające się ze splecionych dłoni.
Niepokój wyciągnął jego owal twarzy tak, że kości policzkowe niemal rozsadzają mu głowę. Na co cierpi ten
nieszczęśnik?
Wszystko
w tym
portrecie jest
w pewien
sposób
nerwowe,
struna.
56
a
Obraz: Honoré Daumier, litografia z cyklu
„Monomanes”, 1841, z kolekcji
The National Museum of Western Art, Tokio
b
Obraz oryginalny: b
Diagnoza:
Wskaż oryginał i znajdź cztery szczegóły różniące
obrazy oraz postaw diagnozę:
na co choruje nieszczęśnik z portretu?
-
Odpowiedź prześlij na
@
-
do 13 września 2013 r.
W temacie maila należy wpisać GL09.
Proszę nie zapomnieć o podaniu danych
kontaktowych (imię i nazwisko, adres, telefon).
-
Dla jednej z osób, które prześlą prawidłowe
odpowiedzi, Hotel
Prezydent****
Medical SPA & Wellness
w Krynicy-Zdroju
-
ufundował voucher obejmujący m.in.:
t dwa noclegi dla dwóch osób w apartamencie
tdwa śniadania i dwa obiady w hotelowej Restauracji
Magnolia oraz uroczystą kolację dla dwojga
tpakiet zabiegów (dla dwóch osób) w hotelowej
Ambasadzie Zdrowia i Urody SPA (Masaż dla
dwojga, Ajurwedyjski masaż na „Talaxa Spa”, Złoty
zabieg na ciało)
t możliwość korzystania bez ograniczeń z basenu,
jacuzzi, 3 rodzajów saun, siłowni
-
-
*4
*1
Voucher do Hotelu
Prezydent**** Medical SPA & Wellness
w Krynicy-Zdroju otrzymuje
Jan Madeja z Katowic
Gratulujemy!
*2
*3
Dick Ket,
Autoportret,
1932, Museum
Boijmans Van
Beuningen
omunikat informujący o tej imprezie głosił: „[…] rajd ma
na celu popularyzację czynnego wypoczynku i turystyki górskiej, poznanie Bieszczadów i spędzenie kilku beztroskich dni w dobrym towarzystwie i z uśmiechem”. I tak
właśnie było, kiedy w dniach od 3 do 11 sierpnia odbywał
się kolejny Rajd Górski Służby Zdrowia „Bieszczady 2013”
zorganizowany przez Komisję Turystyki i Sportu Okręgowej
Rady Lekarskiej w Rzeszowie, przy wsparciu Komisji Kultury
Sportu i Rekreacji Naczelnej Izby Lekarskiej. Funkcję komandora pełnili wspólnie i zgodnie Maria Szuber i Alfred Orłowski z OIL w Rzeszowie. W tym roku baza rajdu znajdowała się
w Ośrodku Szkoleniowo-Wypoczynkowym w Zatwarnicy
(gm. Lutowiska).
Codziennie, od niedzieli aż do piątku, odbywały się piesze
wędrówki po bieszczadzkich szlakach. Uroczyste zakończenie rajdu odbyło się w sobotę 10 sierpnia. Uczestnicy turniejów i konkursów otrzymali nagrody, dyplomy i wyróżnienia,
zwłaszcza najmłodsi uczestnicy byli dumni ze swoich osiągnięć. Potem wszyscy wesoło się bawili.
W rajdzie wzięło udział ponad 170 osób, a rozpiętość wieku była naprawdę imponująca: najmłodsi uczestnicy mieli
ledwo 1,5 roku, a najstarszy 80 lat i co tu ukrywać – godną
pozazdroszczenia kondycję.
Podziękowania dla organizatorów – to była naprawdę udana impreza. Do zobaczenia za rok, na kolejnym rajdzie.
Więcej w „Gazecie Lekarskiej Premium”
T
jechało w teren. 30-kilometrowa trasa w całości prowadziła
duktami lasów spalsko-rogowskich z godzinną przerwą na
posiłek przywieziony pod wiatę myśliwską. W dobrych nastrojach dojechaliśmy do celu i po oporządzeniu koni oraz
krótkim odpoczynku udaliśmy się na koncert Anny Jurczyńskiej i Romualda Spychalskiego. Na koniec sekretarz
ORL w Łodzi, dr Włodzimierz Kardas, wygłosił jak zwykle
kwieciste przemówienie i wręczył dyplomy uznania. Opowieści i wspomnienia z minionych rajdów trwały do białego rana podczas wspólnej biesiady.
Ostatniego dnia właściciel ośrodka jeździeckiego, dr Jarosław Suwalski, obwoził gości sportową bryką zaprzężoną
w cztery konie. Ostre ewolucje poczwórnym zaprzęgiem
wywoływały dreszcze emocji wśród powożonych. Był to
ostatni punkt rajdu.
Więcej w Aktualnościach i Multimediach
na www.gazetalekarska.pl.
egoroczny rajd rozpoczął się 14 czerwca. W pierwszym
dniu zaliczyliśmy trzy krótkie przejażdżki. W czasie wieczornego spotkania odczytałem krótki list od córki majora
Hubala, pani Krystyny Dobrzańskiej Sobierajskiej [fragment listu w pełnej relacji z rajdu w Aktualnościach na www.
gazetalekarska.pl]. Następnego dnia dwudziestu trzech
jeźdźców z dziesięciorgiem gości na dwukonnej bryce wy-
FOTO: Anna Jakubowska
Wojciech
K
FOTO: Dariusz Tuleja
Sport
FOTO: Kamila Sidor
W
dniach 14-16 czerwca w Szczecinie odbyły się kolejne, już
jubileuszowe, Ogólnopolskie Mistrzostwa Izb Lekarskich
w Żeglarstwie – Klasa Omega o Puchar Prezesa NRL.. Zawodnicy rywalizowali na akwenie Jeziora Dąbskiego. Wiatr od 2 do
5 w Skali Beauforta podsycał wielkie emocje. Wystartowało 10
załóg reprezentujących izby lekarskie z całego kraju.
Organizatorem była Komisja Kultury, Sportu i Rekreacji
ORL w Szczecinie. Mistrzostwa odbyły się pod patronatem
prezesa NRL, Macieja Hamankiewicza, oraz przy współpracy z Jacht Klubem AZS w Szczecinie.
Organizatorzy dziękują wszystkim lekarzom żeglarzom
za udział i do zobaczenia za rok!
Kamila Sidor
Więcej w Aktualnościach i Multimediach
na www.gazetalekarska.pl.
Jeszcze nie dysponujemy wszystkimi danymi wyborów
samorządowych 2013. Jeszcze miejscami trwają procedury
odwoławcze, sprawdzanie protokołów, analizowanie zalet i wad
nowego regulaminu. Jeszcze w jednym z okręgów wybory się nie
zakończyły! Ale ze wszystkich stron napływają już uwagi i propozycje
poprawek oraz jednoznaczna pochwała wprowadzenia głosowania
korespondencyjnego, dzięki któremu średnia frekwencja wyniosła
około 30%. Czy możemy jednak mówić o sukcesie?
I
dea samorządności lekarskiej w ciągu ostatnich 24 lat
poddawana była ciągłej próbie. Przekazanie zadań
o charakterze państwowym, a co za tym idzie – niebagatelny wpływ na regulację zawodów medycznych, w ręce
samych zainteresowanych, jest wyrazem zaufania, jakim
ustawodawca obdarzył lekarzy i lekarzy dentystów. Z nieznanych przyczyn, mimo posiadania wszelkich narzędzi
do realizacji powierzonych zadań, gros naszych koleżanek
i kolegów nie docenia tej szczególnej pozycji samorządu,
który ma dbać o prestiż białego fartucha, etyczne standardy, godne wykonywanie zawodu i dawać gwarancję
zaufania choremu i jego rodzinie. Brak owej świadomości
powoduje, że oczekujemy od izby jedynie obrony przed
wszelkimi atakami, rzadko natomiast rozumiemy działania dyscyplinujące i rejestracyjne.
Kartka wyborcza decyduje o mandacie do działania
w imieniu grupy. Mamy z nią jednak kilka problemów.
Przede wszystkim, kto powinien się na niej znaleźć: ideowcy, urzędnicy, karierowicze? W ilu miejscach nie znalazł się nikt, kto miałby ambicje reprezentowania swojego środowiska: szpitala, przychodni, powiatu? Brak lidera
pozbawia głosu i sprowadza lokalną społeczność, na
własne życzenie, do roli płatnika składek. Drugi problem
to frekwencja. Kiedy zależała od miejsca, czasu i akcji głosowania, można było wskazać wiele przyczyn bardziej
lub mniej wiarygodnie usprawiedliwionej nieobecności.
Sytuacja zmieniła się, gdy stworzono warunki do wyboru we własnym tempie: wskazania kandydata, rozmowy,
kampanii i oddania głosu za pośrednictwem listonosza.
Wówczas wyjaśnienia stają się żałosne, a skala absencji
przeraża.
Wokół nowej ordynacji było wiele hałasu, strachów,
gróźb i niezrozumienia. Odwaga Krajowej Komisji Wyborczej i Krajowego Zjazdu Lekarzy dała narzędzie do
większej aktywności oddolnej i podniosła, w niektórych
okręgach bardzo znacząco, frekwencję w porównaniu
z obecną kadencją. Mandat nowych władz będzie więc
silniejszy, ale nadal słaby, narażony na najgorsze, czyli
niezrozumienie własnego, milczącego i nieaktywnego
elektoratu. Jeśli dodać do tego marginalne, ośmieszające,
ale groźne zarazem gry wyborcze – nielegalne naciski na
kandydatów i próby bezpardonowego pozbycia się konkurentów – pozostaje już tylko postawić pytania kardynalne: Co dalej? Jaki mamy program zmian? Czy zakonserwujemy dotychczasowy stan?
Przed nami wybory nowych władz na poziomie okręgów. Delegaci-elekci stoją przed ważną dyskusją programową, która nie powinna być czczą paplaniną, ale
wielowątkowym sporem o przyszłość samorządu, jego
rolę w zmieniającej się rzeczywistości cyfrowej, w podnoszeniu zawodowego etosu i powszechnego postępowania w zgodzie z zasadami etyki, nie tylko na potrzeby
prasy, radia, telewizji i internetu, ale na co dzień. Zjazdy
delegatów są dobrym miejscem do naświetlenia problemów, przed którymi stoimy. Zastanówmy się, w jaki
sposób zmieniać się wewnętrznie, usprawniać komunikację, być bardziej pomocnym w szybkim załatwianiu
spraw administracyjnych. Warto zadać sobie pytanie,
co możemy zrobić, aby poprawić nasze relacje z władzą
ustawodawczą i wykonawczą, tak aby nasz głos nie był
„wołaniem na puszczy” traktowanym przez wszystkich
wokół, jedynie jako walka o grupowe interesy zawodu
i przywileje. Przeanalizujmy, dlaczego słabnie nasza
pozycja w oczach obywateli, czyli pacjentów? Czy możemy za to obwiniać wyłącznie beznadziejnie zreformowany i funkcjonujący coraz gorzej system opieki
zdrowotnej w Polsce? Czy nie kryjemy się przypadkiem
za parawanem zarządzających nami nieudaczników?
Na co czekamy?
Poczta zakończyła działalność. List wyborczy zmusza do
refleksji. Kilkudziesięcioprocentowy brak korespondencji
zwrotnej powinien zmusić do działania.
Wanecki
Objaśnienia 70 haseł podano w przypadkowej kolejności. W diagramie ujawniono wszystkie litery: L i T. Na
ponumerowanych polach ukryto 35 liter hasła, które stanowi rozwiązanie. Należy je przesłać na karcie pocztowej
lub e-mailem na adres redakcji do 10 października 2013
r. Wśród autorów prawidłowych rozwiązań rozlosujemy
nagrody książkowe (prosimy o podanie specjalizacji).
Nagrody otrzymują: Anna Ciszek (Lubartów), Sylwia
Kizło (Dobre Miasto), Bogdan Paluch (Sosnowiec).
Fundatorem nagród jest Wydawnictwo Lekarskie
PZWL, www.pzwl.pl. Nagrody prześlemy pocztą.
* wypełnianie zęba * zespół * stąd Wołchow wypływa * bałkańska gorzała * astronom, kanonik i lekarz * druga żona Mieszka I * imię Franke, mistrza floretu
* ignorant * allantois * bania Herona * prawosławny psalmista * z Turks w Bahamach * święto rzymskiej Demeter * nasienie pinii * angielski jarl * z Zielonego
Wzgórza * przymierze * mieszanina do maści i kremów * posiłek gminy chrześcijańskiej * rocznik * miejsce wskrzeszenia Łazarza * foveola * prąd rzeki * płynie w
Goleniowie * czapka sędziego lub profesora * patella * wyrżnął barany pod Troją * przeciwnicy ustaszy * port rzeczno-morski w zach. Urugwaju * partner igreka
* pnącze z tropiku * siostra i żona Zeusa * Karin, superłyżwiarka z NRD * rzemiosło zbrojownika * Nadzwyczajny Lekarski * prototyp walca * płynie w Smoleńsku *
płaski, odkryty, z balustradą * drapieżna żądłówka * wyrażona przez dżula i kalorię * Persja * wezwanie * jednostka dziedziczenia * kolega sinusa * zwyciężył i zginął
pod Trafalgarem * stolica Guangxi * czerwonka bakteryjna * nauka o drewnie * miasto z Tadż Mahal * biblijny korab* rozród aksolotla * lotnik, pilot * klub Ronaldo
* gruby sznur * matka Pegaza * patron tańca w pląsawicy * pierwszy król Izraela * płaszczyzna rzutów * hormon komórek srebrochłonnych jelita * osęka * rzeka i
bagna w Botswanie * las oliwny * rozwój wsteczny * miasto między Stuttgartem a Nordhingen * większa od nesesera * nieprzystosowanie (łac.) * chmara * jezioro
chrztu Mieszka I * pod opieką Stasia * chloasma
BJER
Wydawca:
Naczelna Rada
Lekarska
Dla członków izb lekarskich bezpłatnie
Nakład: 170 064 egz.
Kolegium redakcyjne:
Jarosław Wanecki (przewodniczący)
Ryszard Golański
Mariusz Janikowski
Jolanta Małmyga
Wojciech Marquardt
Katarzyna Strzałkowska
Redaktor naczelny:
Ryszard Golański
Tel. 600 909 382
[email protected]
Zastępca redaktora naczelnego:
Marta Jakubiak
Tel. 608 316 248
[email protected]
Dziennikarze:
Lucyna Krysiak
Tel. 696 48 70 48
[email protected]
Lidia Sulikowska
Tel. 668 854 344
[email protected]
Redakcja:
Urszula Bąkowska
Tel. (22) 558 80 40, Fax (22) 558 80 42
[email protected]
[email protected]
Stale współpracują:
Artur Andrus (Warszawa)
Jerzy Badowski (Olsztyn)
Sławomir Badurek (Toruń)
Anna Lella (Olsztyn)
Agata Morka (Warszawa)
Sławomir Pietras (Poznań)
Małgorzata Serwach (Łódź)
Joanna Sokołowska (Płock)
Adres redakcji: 00-764 Warszawa,
ul. Jana III Sobieskiego 110
www.gazetalekarska.pl
Reklama i marketing:
Elżbieta Tarczyńska
Tel. (22) 559 13 26, Fax (22) 558 80 42
Tel. 606 699 830
[email protected]
Ogłoszenia:
Michał Ostaszewski
Tel. (22) 559 13 26, Fax (22) 558 80 42
[email protected]
Projekt i opracowanie graficzne:
Grzegorz Sztank
Druk: Drukarnia Quad/Graphics
Europe Sp. z o.o.
Materiałów niezamówionych redakcja nie
zwraca i zastrzega sobie prawo do skrótów,
adiustacji, zmiany tytułów. Redakcja nie
odpowiada za treść reklam i ogłoszeń.
Autorów prosimy o przysyłanie tekstów
zapisanych na CD, e-mail w edytorze
pracującym
w środowisku
Windows.
Publikacja ta przeznaczona jest tylko dla
osób uprawnionych do wystawiania recept
oraz osób prowadzących obrót produktami
leczniczymi w rozumieniu przepisów ustawy
z 6 września 2011 r. – Prawo farmaceutyczne
(Dz.U. nr 126, poz. 1381, z późn. zmianami
i rozporządzeniami).

Podobne dokumenty