Chrystus prawdziwie zmartwychwstał. Odpowiedź Pawłowi
Transkrypt
Chrystus prawdziwie zmartwychwstał. Odpowiedź Pawłowi
Chrystus prawdziwie zmartwychwstał. Odpowiedź Pawłowi Rojkowi P i o t r S i ko ra S olidne i rzeczowe dyskusje na tematy religijno-filozoficzne należą w Polsce do rzadkości. Dlatego z wielką satysfakcją zapoznałem się z krytyczną recenzją mojej książki Logos niepojęty (2010), którą na łamach „Pressji” opublikował Paweł Rojek (2011). Tekst Pawła Rojka jest wielowątkowy. Krytykuje on moją książkę na trzech płaszczyznach. Pierwsza dotyczy historii idei – Z wielką satysfakcją zapoznałem się z krytyczną recenzją mojej książki tu zarzut brzmi, że moje analizy mistrzów tradycji apofatycznej są jednostronne. Druga płaszczyzna odnosi się do, by tak rzec, technicznych kwestii filozoficznych, takich jak brak logicznej analizy negacji występującej w teologii apofatycznej lub pytania, czy Bóg wykracza poza wszystkie (kolektywnie) układy pojęciowe, czy tylko poza (dystrybutywnie) każdy z nich. Trzecia płaszczyzna – jak się zdaje, najważniejsza – dotyczy kwestii znajdujących się najbliżej pogranicza filozofii i teologii: tu zarzut brzmi, że zniekształciłem przedmiot swojej 270 analizy, a zatem, że moje konkluzje są nic nie warte. Poniosłem zaś tak spektakularną klęskę, zarzuca mi Paweł Rojek, gdyż moja teoria prowadzi do odrzucenia głównych prawd chrześcijaństwa – boskości Jezusa i Jego zmartwychwstania. Nie chodzi tu przy tym o klęskę tylko teologiczną, czyli popadnięcie w herezję, ale i filozoficzną, zadaniem filozofii miała być bowiem – jak rzeczywiście twierdzę – analiza rzeczywistych uniwersów symbolicznych, a nie konstruowanie własnych. Jeśli jednak Rojek ma rację, moja książka nie jest analizą rzeczywistego chrześcijańskiego uniwersum symbolicznego, lecz jego karykatury, której sam jestem twórcą. Ponieważ zarzut sformułowany na trzeciej płaszczyźnie dyskusji jest najpoważniejszy, a przy tym dotyczy kwestii chyba najciekawszej dla czytelników, niebędących fachowcami w dziedzinie historii idei czy filozofii języka, w swojej odpowiedzi skupię się właśnie na nim. Odnośnie do dwóch pierwszych pozwolę sobie napisać tylko kilka zdań. Jeśli chodzi o jednostronność analiz historycznych, to oczywiście każdy z przywoływanych przeze mnie autorów zasługuje na bardziej wnikliwe i wieloaspektowe Pressje 2012, teka 28 271 potraktowanie niż to, które było możliwe w książce takiej, jak moja. Uważam jednak, że w swoich analizach koncepcji starożytnych i średniowiecznych autorów nie zniekształciłem ich myśli. Jeśli chodzi o zarzuty „techniczne”, to przyznaję, że nie zawarłem w swojej pracy szczegółowej analizy logiki teologii negatywnej. Na swoje usprawiedliwienie mogę napisać, że wykorzystuję w książce rezultaty moich innych prac, w których taką analizę prezentowałem, oraz zamieszczam odnośniki do nich (zob. np. Sikora 2010b). Niemniej jednak sądzę, że warto pogłębiać zrozumienie tego problemu, choćby w sposób, w jaki zrobił to sam Paweł Rojek w swojej analizie logiki teologii negatywnej (Rojek 2010). Mam nadzieję na dalszą dyskusję tej kwestii. Chrystus zmartwychwstał! Przejdźmy jednak teraz do trzeciego, najpoważniejszego zarzutu – że moja interpretacja neguje boskość Jezusa i jego zmartwychwstanie. Krótko i deklaratywnie mógłbym odpowiedzieć, że nie neguję ani boskości Jezusa, ani jego zmartwychwstania, lecz – najprawdopodobniej – inaczej niż Paweł Rojek rozumiem, co kryje się za tymi pojęciami. Próbując odkryć, skąd się wzięły jego zarzuty, doszedłem do przekonania, że mój polemista rozumie kluczowe tu pojęcia w sposób, który z mojej perspektywy jest redukcjonistyczny, to znaczy nie ujmuje całego bogactwa treści, jaką tradycja chrześcijańska za pomocą tych kategorii usiłuje ująć i przekazać. Weźmy na początek następujący fragment jego recenzji, w którym nieco ironicznie komentuje moje poglądy: „Gdyby Chrystus zmartwychwstał, daremne byłoby nauczanie apofatyczne i próżna nasza wiara – okazałoby się, że ostatnim słowem nie jest negacja, lecz afirmacja. Co w takim razie 272 Piotr Sikora stało się z Jezusem? Sikora przyjmuje, że śmierć, zmartwychwstanie i wniebowstąpienie Jezusa były w istocie jednym i tym samym wydarzeniem (Sikora 2010: 199). Nie neguję ani boskości Jezusa, ani jego zmartwychwstania Sikora nie pisze jednak po prostu o śmierci Jezusa, lecz o tym, że jego obecność zmieniła charakter. Jezus przed śmiercią był zewnętrznym bytem, a po śmierci stał się obecny w uczniach. «Odtąd swojego życia już nie ma – teraz jego życiem jest nasze życie» (tamże: 206). Nie umiem inaczej rozumieć tych słów niż jako stwierdzenia, że Jezus umarł tak samo jak każdy inny człowiek, żyje natomiast − podobnie jak wielu ludzi − w sercach i pamięci swoich bliskich. Grób nie był więc pusty, choć pewnie przeżycie tej nowej obecności Jezusa w uczniach było tak silne, że nie miało to dla nich większego znaczenia” (Rojek 2011: 339). Zauważmy, że Paweł Rojek z jednej strony odnotowuje, iż nie piszę po prostu o śmierci Jezusa, lecz o zmianie charakteru jego obecności, łącząc tę zmianę właśnie ze zmartwychwstaniem i wniebowstąpieniem. Z drugiej strony buduje zgrabną polemiczną aluzję do słów Pawła (1 Kor 15: 14) przeciwstawiającą „nauczanie apofatyczne” i wiarę w zmartwychwstanie, sugerując, że przyjęta przeze mnie perspektywa apofatyczna każe wiarę w zmartwychwstanie odrzucić. Może jednak warto było uznać, że skoro nie piszę po prostu o śmierci Jezusa i łączę ją ze zmartwychwstaniem i wniebowstąpieniem, to mam na myśli coś innego niż po prostu śmierć? Pozwoliłoby to mojemu adwersarzowi poważnie potraktować istotny moment mojej interpretacji źródłowych tekstów chrześcijaństwa. Otóż przekonuję, że znajdujące się w narracjach paschalnych słowa aniołów skierowane do kobiet przy grobie: „dlaczego szukacie żywego wśród umarłych, tu go nie ma, został obudzony” (Łk 24: 5−6) należy interpretować właśnie jako ostrzeżenie, by nie myśleć o Jezusie jak o innych bliskich nam zmarłych, czyli jako o kimś, kogo można jedynie wspominać, bo należy już do historii (Sikora 2010: 216−217). Rojek mógłby wówczas zauważyć, że – jak sam przyznaje – potrafi zrozumieć moje słowa tylko jako stwierdzenie, że Jezus umarł jak każdy i żyje tylko w pamięci bliskich, czyli jako tezę, którą explicite neguję. Mógłby to potraktować jako bodziec do rozszerzenia własnego układu pojęciowego, a nie jako okazję do stawiania mi zarzutów. Problem bowiem, jak sądzę, polega właśnie na tym, że to, co ja (za ważnymi częściami Nowego Testamentu) chcę powiedzieć o zmartwychwstaniu Chrystusa, nie mieści się w systemie kategorii, którymi posługuje się Paweł Rojek. W swojej pracy wyróżniłem trzy sposoby rozumienia tożsamości osobowej człowieka: jako egzemplarza gatunku homo sapiens, jako osoby w sensie korelatu relacji Ja-Ty oraz jako ducha (pneuma) – obrazu Boga uczestniczącego w Rzeczywistości, którą wyraża. Odnoszę wrażenie, że Paweł Rojek posługuje się tylko pierwszą z wyżej wymienionych kategorii. W tej perspektywie Jezus albo żyje jako egzemplarz gatunku homo sapiens, albo tak naprawdę nie żyje, istnieje tylko jako wspomnienie, fragment treści świadomości innych jednostek tego gatunku. Otóż, co wyraźnie napisałem, analizowane przeze mnie fragmenty Nowego Testamentu mówiące o Zmartwychwstałym kwestionują obraz świata, w którym „jedyną możliwą do pojęcia tożsamością «osobową» jest tożsamość jednostkowa egzemplarza gatunku homo sapiens” (Sikora 2010: 219). Dotyczy to zresztą nie tylko samego Chrystusa, lecz każdego człowieka. Wizja człowieka zawarta w źródłowych tekstach chrześcijaństwa obejmuje − jak argumentuję − wszystkie trzy wymiary: jednostkę określonego gatunku, osobę w sensie korelatu relacji Ja-Ty oraz obraz Boskości uczestniczący w Niej, przy czym ostateczny i nieprzemijający jest wymiar ostatni. Wizji takiej można oczywiście nie podzielać, ja w swojej książce nie zajmuję się też filozoficznym uzasadnieniem jej prawomocności, a jedynie wydobywam ją z tekstów. Niemniej jednak jest ona niezbędnym horyzontem rozumienia, co (przynajmniej niektórzy) autorzy Nowego Testamentu mieli do powiedzenia. Ujmując ich myśl we współczesnych kategoriach, trzeba by powiedzieć, że Chrystus Zmartwychwstały ani nie jest oddzielną jednostką gatunku homo sapiens, ani nie jest tak, by istniał tylko w myślach i sercu swoich bliskich. Jak zatem, wedle tych autorów, Zmartwychwstały istnieje? Otóż głoszą oni, że śmierć/krzyż jest „przejściem” i takim przekształceniem formy egzystencji Chrystusa, iż popaschalnej formy Jego istnienia nie sposób scharakteryzować w sposób dosłowny – stąd niemożność dosłownej interpretacji ich narracji paschalnych. Tu dochodzimy do drugiej kluczowej kategorii – kategorii Boskości. Boskość Jezusa Czy w perspektywie apofatycznej można uznawać boskość Chrystusa? Wbrew Rojkowi – tak. Narracji paschalnych nie można bowiem interpretować dosłownie właśnie z tego powodu, że śmierć-i-zmartwychwstanie – to jest w terminologii Ewangelii Janowej: „odejście do Ojca”, „wywyższenie”, „uwielbienie/rozświetlenie/ otoczenie chwałą” – jest przekształceniem wszystkich aspektów Chrystusowego istnienia w wymiar boski. Nie oznacza to jednak „odczłowieczenia” Chrystusa, przeciwnie, Chrystus prawdziwie zmartwychwstał 273 wskazuje na pierwotne i ostateczne zarazem powołanie człowieka – powołanie do bycia przebóstwionym. Paweł Rojek zarzuca mi negowanie boskości Chrystusa, ponieważ podkreślam, że Chrystus – jako pełnia objawienia – nie zatrzymuje człowieka religijnego na sobie, lecz wskazuje poza siebie. Odnosząc się do mojej interpretacji ewangelicznej sceny spotkania Marii Magdaleny ze Zmartwychwstałym, mój polemista pisze: „Według Sikory Jezus chciał jej [Marii Magdalenie] dać do zrozumienia, by nie szukała w nim pełni objawienia, lecz rezygnowała z niego i z siebie w ruchu transcendencji ku nieuwarunkowanemu (Sikora 2010: 211). Uznanie, że Jezus był Bogiem, jest więc – choć autor nie pisze tego wprost – idolatrią” (Rojek 2011: 339). Zarzut Rojka jest o tyle dziwny, że oskarżając mnie o herezję, nie zauważa, iż wprowadzam tu do gry fundamentalne dla chrześcijaństwa kategorie trynitarne. Bez trynitarnego ujęcia Boskości uznanie Jezusa za Boga istotnie byłoby idolatrią – co note bene zarzucają chrześcijanom Żydzi i muzułmanie. W kategoriach trynitarnych można powiedzieć, że ten, który jest doskonałym Obrazem Boga niewidzialnego – to znaczy pełnią objawienia – właśnie jako doskonały obraz jest, by tak rzec, całkowicie przeźroczysty: nie powinien być sam w sobie przedmiotem uwagi, ani ostatecznym celem wiary: „Kto we Mnie wierzy, nie wierzy we Mnie, ale w Tego, który mnie posłał. I kto Mnie widzi, widzi Tego, który mnie posłał” (J 12: 44−45). Paweł Rojek słusznie zauważa, że ściśle wiążę uznanie Chrystusa za pełnię objawienia z jego śmiercią, która jest zniknięciem historycznej, empirycznie uchwytnej tożsamości. Niemniej jednak niesłusznie wyciąga stąd wniosek, że proponuję tym samym, „by za pełnię objawienia uznać nie żyjącego, lecz umierającego Jezusa” (2011: 339). 274 Piotr Sikora Konkluzja powyższa jest fałszywa właśnie ze względu na powiązanie śmierci i zmartwychwstania. Prawdziwe jest stwierdzenie, Rojek mógłby to potraktować jako bodziec do rozszerzenia własnego układu pojęciowego, a nie jako okazję do stawiania mi zarzutów że pełnią objawienia jest według mnie Chrystus ukrzyżowany. Nie znaczy to jednak, że nie jest to Chrystus żyjący. Niepoprawna jest także druga konkluzja – że neguję tu boskość Chrystusa. Mój polemista zwraca uwagę, że moja interpretacja wiąże apofatyczną chrystologię z filozoficzną teorią symbolu. Określając moją myśl jako rozwiązanie, któremu nie można odmówić pewnej elegancji, lecz które prowadzi do herezji, a więc i do hermeneutycznej katastrofy, nie zauważa jednak, że teoria symbolu służy tylko jako narzędzie filozoficznej interpretacji idei zawartej w pismach Nowego Testamentu. Rojek zdaje się ignorować fakt, że chrystologiczna „część” (jak to określa) mojej książki nie jest skonstruowana jako aprioryczna spekulacja na temat postaci Chrystusa, która może prowadzić do konkluzji zmuszających do „napisania na nowo Ewangelii” (Rojek 2011: 240). Przeciwnie, jest to lektura i analiza ważnych fragmentów pism biblijnych, w tym Ewangelii. Owszem, z moją interpretacją pism biblijnych można się nie zgadzać, ale wówczas należałoby podjąć polemikę wprost, wskazując gdzie i dlaczego mylnie rozumiem odpowiednie fragmenty. Rojek polemiki takiej w ogóle nie podejmuje, zamiast tego sugerując, że apriorycznie konstruuję pewne rozwiązania, w ogóle nie licząc się z tekstem Nowego Testamentu. Na koniec pozostaje jeszcze zarzut, że prezentowana przez mnie wizja jest niezgodna z rozumieniem i praktykami, jakie dominują w społeczności chrześcijan (Rojek 2011: 341). Przyznaję, że jest to bardzo prawdopodobne, choć aby to stwierdzić, potrzebne byłyby szeroko zakrojone badania socjologiczne. Nawet jednak jeśli Paweł Rojek nie myli się tu co do faktów, nie są one powodem odrzucenia moich konkluzji. Zajmowałem się bowiem jedynie możliwością uzgodnienia dwóch elementów chrześcijańskiego uniwersum symbolicznego – pytaniem, czy istnieje możliwość apofatycznej interpretacji idei, zgodnie z którą Chrystus jest pełnią Bożego objawienia. Uważam, że pokazałem, iż taka możliwość istnieje – apofatyczna interpretacja źródłowych tekstów chrześcijaństwa, w których ta idea została sformułowana, jest jedną z możliwych, poprawnych interpretacji tych tekstów. Praw- dopodobnie interpretacja taka nigdy nie była podzielana przez większość chrześcijan, lecz myśliciele apofatyczni byli tego świadomi. Nie rezygnowali jednak z tego powodu z postawy apofatycznej, lecz albo krytykowali samoświadomość i praktyki swych katafatycznie nastawionych sióstr i braci (Eckhart), albo uznawali, że interpretacja katafatyczna jest naturalna na niższym poziomie rozwoju religijnego i domaga się apofatycznego przekroczenia (Klemens Aleksandryjski, Grzegorz z Nyssy, Pseudo-Dionizy, Mikołaj z Kuzy). Nie jest moją rolą, jako filozofa, osądzanie, czy chrześcijanie powinni posłuchać apofatycznego wezwania. Przedstawiam jedynie pewną możliwość pojmowania chrześcijaństwa – zgodnego zarówno z jego źródłami, jak i z apofatyczną intuicją religijną. Co dalej? Polemiczną recenzję książki Piotra Sikory opublikowaliśmy w poprzednich „Pressjach”. W następnej tece głosy dwóch teologów i odpowiedź autora. 275