Spis treści

Transkrypt

Spis treści
Listy
św. Katarzyny ze Sieny
Spis treści
XLI. Do brata Tomasza della Fonte ........................................................................................................................... 3
XIV. Do trzech braci Benincasa ................................................................................................................................ 3
XXVIII. Do Bernabó Viscontiego.............................................................................................................................. 4
XXVIII. Do żony Bernabó Viscontiego .................................................................................................................... 6
CXLIX. Do pana Piotra Gambacortiego z Pizy ......................................................................................................... 8
XV. Do radcy żydowskiego ....................................................................................................................................... 9
CI. Do kardynała Jakuba Orsiniego ......................................................................................................................... 10
CXXIX. Do brata Bartłomieja z Zakonu Kaznodziejskiego we Florencji ............................................................... 12
CXL. Do kondotiera Jana Aguto, dowódcy wojsk przybyłych do Włoch w czasie głodu ...................................... 13
CCLXXIII. Do brata Rajmunda z Kapui z Zakonu Kaznodziejskiego .................................................................... 13
CXXXIII. Do królowej Neapolu .............................................................................................................................. 15
CXXXI. Do Mikołaja Soderiniego ........................................................................................................................... 16
LXVI. Do brata Wilhelma z Anglii, augustianina.................................................................................................... 17
CXLVIII. Do markiza Piotra del Monte .................................................................................................................. 18
CXLIII. Do królowej Neapolu. ................................................................................................................................ 19
CXLV. Do królowej Elżbiety Łokietkówny ............................................................................................................ 19
CXXXVIII. Do królowej Neapolu. .......................................................................................................................... 21
CXXXVII. Do wielmożnego pana Mateusza, rektora Szpitala Miłosierdzia Bożego w Sienie .............................. 22
CLVII. Do Vanniego i Franciszka de Buonconti ..................................................................................................... 23
CXXVIII. Do Gabriela Piccolominiego ................................................................................................................... 23
CCII. Do mistrza Jakuba, lekarza w Asciano ........................................................................................................... 24
CXXXII. Do Giovanny oraz innych córek w Sienie ................................................................................................ 24
CCLVII. Do kapitana Conte, syna Agnoli, oraz jego towarzyszy we Florencji ...................................................... 25
CIX. Do nuncjusza apostolskiego ............................................................................................................................ 26
CVIII. Do Giovanny i Franciszki w Sienie .............................................................................................................. 28
CLXVIII. Do starszych republiki Lukki .................................................................................................................. 29
CLXXXV. Do Grzegorza XI.................................................................................................................................... 30
CLXXXI. Do Mikołaja z Osimo .............................................................................................................................. 32
CLXXXIII. Do arcybiskupa Otranto ........................................................................................................................ 33
CLXXVII. Do kardynała Piotra Portuense............................................................................................................... 35
CCVI. Do Grzegorza XI ........................................................................................................................................... 36
CCXIX. Do brata Rajmunda z Kapui, mistrza Jana Terzo i brata Feliksa da Massa ............................................... 38
CXCVI. Do Grzegorza XI ........................................................................................................................................ 39
CCVII. Do rządzących Florencją ............................................................................................................................. 40
CCXXIX. Do Grzegorza XI ..................................................................................................................................... 41
CCXXX. Do Ośmiu Świętych we Florencji ............................................................................................................ 42
CCXVIII. Do Grzegorza XI ..................................................................................................................................... 43
CCLV. Do Grzegorza XI.......................................................................................................................................... 44
CCXXXV. Do króla Francji ..................................................................................................................................... 45
CCXXXI. Do Grzegorza XI ..................................................................................................................................... 46
CCXXXIII. Do Grzegorza XI .................................................................................................................................. 47
CCXXXVII. Do księcia Ludwika Andegaweńskiego .............................................................................................. 47
CCXXXVIII. Do Grzegorza XI ............................................................................................................................... 48
CCXXXIX. Do Grzegorza XI .................................................................................................................................. 49
CCXL. Do Łapy ....................................................................................................................................................... 51
CCLII. Do Grzegorza XI .......................................................................................................................................... 52
CCLIII. Do pana Trincio de Trinci z Foligno i jego brata Corrado ......................................................................... 53
CCLXIX. Do Neriego di Landoccio ........................................................................................................................ 54
CCLXX. Do Grzegorza XI....................................................................................................................................... 54
CCXLII. Do biskupa Angelo z Ricasoli ................................................................................................................... 56
CCIX. Do Grzegorza XI ........................................................................................................................................... 57
XI. Do Piotra, kardynała Ostii .................................................................................................................................. 58
CCLXVIII. Do starszych, konsulów i gonfalonierów miasta Bolonii ..................................................................... 59
CCXX. Do siostry Magdaleny z klasztoru Santa Bonda koło Sieny ....................................................................... 61
CXXI. Do rządzących Sieną .................................................................................................................................... 62
CXXII. Do pana Piotra Salviego, złotnika w Sienie ................................................................................................ 63
CXXIII. Do rządzących Sieną .................................................................................................................................. 65
CCLXXII. Do Rajmunda z Kapui ............................................................................................................................ 67
CCLIV. Do Piotra, syna Jakuba Tolomei, zwanego Attacusi .................................................................................. 71
CCLVIII. Do pana Ristoro, syna Piotra Canigianiego z Florencji ........................................................................... 73
CCLIX. Do Tomasza z Alviano ............................................................................................................................... 74
CXCIII. Do pana Lorenzo del Pino, doktora praw w Bolonii .................................................................................. 77
CCLXXXV. Do Grzegorza XI ................................................................................................................................. 79
CCLXXI. Do Alessy ................................................................................................................................................ 79
CCLXXVI. Do pewnej nierządnicy w Perugii, na prośbę jej brata ......................................................................... 80
XVI. Do pewnego wielkiego prałata ........................................................................................................................ 81
CCLXXXVIII. Do Agnieszki, żony Franciszka di Pipino, krawca z Florencji ....................................................... 83
CCXCI. Do Urbana VI ............................................................................................................................................. 83
CCXCV. Do Rajmunda z Kapui .............................................................................................................................. 85
CCCII. Do Urbana VI .............................................................................................................................................. 86
CCCIII. Do Sano di Maco oraz innych synów we Florencji.................................................................................... 86
CCCXIII. Do hrabiego Fondi ................................................................................................................................... 87
CCCV. Do Urbana VI .............................................................................................................................................. 89
CCCX. Do trzech kardynałów włoskich .................................................................................................................. 91
CCCVI. Do Urbana VI ............................................................................................................................................. 93
CCCLXXVIII. Do Franciszka di Pipino, krawca z Florencji .................................................................................. 94
CCCXIX. Do Stefano di Corrado Maconi ............................................................................................................... 95
CCCXXII. Do Jana delle Celle z Vallombrozy ....................................................................................................... 95
CCCXXXIII. Do Rajmunda z Kapui ....................................................................................................................... 96
CCCXLVI. Do Urbana VI........................................................................................................................................ 97
CCLXXVIII. Do pani Bartolomei di Domenico z Rzymu ....................................................................................... 98
CCCXLIV. Do Rajmunda z Kapui........................................................................................................................... 99
CCCXXVII. Do braci: Andrzeja z Lukki, Baldo i Lando ...................................................................................... 101
CCCLXIV. Do Urbana VI...................................................................................................................................... 102
CCCLII. Do pani Larielli, żony pana Cieccolo Caracciolo z Neapolu .................................................................. 103
CCCXLI. Do Angelo Correr, biskupa Castello ...................................................................................................... 105
CCCXXVIII. Do brata Antoniego z Nicei ............................................................................................................. 107
CCCXLVII. Do hrabiego Alberico z Barbiano oraz innych kaprali ...................................................................... 108
CCCXLIX. Do chorążych rzymskich oraz czterech pobożnych mężów podtrzymujących republikę rzymską .... 109
CCCL. Do króla Francji ......................................................................................................................................... 111
CCCLXXIX. Do Bartolo di Pipino Usimbardiego i Franciszka ............................................................................ 113
CCCLI. Do Urbana VI ........................................................................................................................................... 113
CCCLVIII. Do Andrzeja Vanniego........................................................................................................................ 115
CCCLXII. Do byłej królowej Neapolu .................................................................................................................. 116
CCCLVII. Do króla Węgier ................................................................................................................................... 118
CXCII. Do Neriego di Landoccio .......................................................................................................................... 120
CCCLXVIII. Do Stefana di Corrado Maconi ........................................................................................................ 121
CCCLXXII. Do Karola, króla Apulii ..................................................................................................................... 121
CCCLXX. Do Urbana VI ....................................................................................................................................... 123
CCCLXXI. Do Rajmunda z Kapui......................................................................................................................... 124
CCCLXXIII. Do Rajmunda z Kapui ...................................................................................................................... 125
XLI. Do brata Tomasza della Fonte1
przed, majem 1373
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższy i najukochańszy bracie dusz naszych, bracie nasz w Jezusie Chrystusie. Katarzyna2, Alessa3 i wszystkie
inne moje córki polecają się tobie z pragnieniem ujrzenia cię zdrowym na duszy i na ciele, jeżeli tylko spodoba się
to Bogu. Ja, Katarzyna, nieużyteczna sługa Jezusa Chrystusa, jestem najmniejsza spośród wszystkich twoich córek,
gdyż za mało pragnęłam Bożej chwały i zapomniałam o Jego rozkazie, który często mi powtarzał, abym żyła tak,
jakby moja przewrotna wola umarła. Tymczasem nie poddałam tej woli, z należnym szacunkiem nie przyjęłam
jarzma świętego posłuszeństwa, jak mogłam i powinnam to była uczynić. Oj, Boże mój, Boże, nieszczęsna jest
moja dusza, gdyż nie biegłam z mężnym sercem, objąwszy krzyż mego najsłodszego i najmilszego Oblubieńca,
Chrystusa Ukrzyżowanego, ale żyłam sobie wygodnie, kierując się niedbałością i niewiedzą! Przykro mi teraz i
wyznaję mą winę przed Bogiem i przed tobą, najdroższy bracie, prosząc cię, abyś miłosiernie udzielił mi rozgrzeszenia i pobłogosławił mnie oraz wszystkie inne córki.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
A teraz cię proszę, najdroższy bracie, zechciej spełnić moje pragnienie, by ujrzeć cię zjednoczonym z Bogiem i
przemienionym w Nim, co nie może się stać bez zjednoczenia się z Jego wolą. O, słodka, wieczna wolo Boża,
nauczyłaś nas, jak Cię odczytywać! Gdybyśmy zapytali o to najsłodszego, najdroższego i najłagodniejszego Ojca,
odpowiedziałby nam, mówiąc tak: „Najmilsze dzieci, jeżeli chcecie poznać moją wolę i odnaleźć jej owoc, mieszkajcie stale w celi swej duszy.” Cela ta jest jak studnia zawierająca wodę i ziemię; dzięki ziemi możemy zrozumieć
naszą nędzę, możemy poznać siebie jako tych, którzy sami z siebie nie istnieją, ale wiemy, że nasze istnienie zostało
nam dane przez Boga. O, niewymowna, płomienna miłości, widzę, że w studni jest ziemia oraz woda żywa, to
znaczy prawdziwe poznanie słodkiej i świętej woli Boga, który pragnie tylko naszego uświęcenia.4 Zejdźmy przeto
w głąb tej studni, a gdy zamieszkamy w niej, to niewątpliwie poznamy siebie i dobroć Boga. Poznawszy zaś siebie
jako coś, co nie jest, stajemy się pokorni, a dzięki pokorze wchodzimy w rozpalone, płomienne Serce, otwarte jak
okno pozbawione zasuwy, które się nigdy nie zamyka. Gdy okiem wolnej woli, danej nam przez Boga, wyjrzymy
przez to okno, wówczas ujrzymy i zrozumiemy, że Jego wola chce tylko naszego uświęcenia. O, miłości, słodka
miłości, otwórz nam, otwórz pamięć, aby przyjęła i zachowała tę wielką dobroć Boga i abyśmy poznali. Kiedy
bowiem poznamy — kochamy5, a gdy kochamy, jesteśmy zjednoczeni ze źródłem miłości i przemienieni przez
miłość. Wchodzimy i przechodzimy przez bramę Chrystusa Ukrzyżowanego, tak jak to powiedział swoim uczniom:
„Przyjdę i zamieszkam w was.”6 Takie jest właśnie moje pragnienie — ujrzeć cię, bracie, przemienionym w tym
mieszkaniu. Dusza moja pragnie tego szczególnie dla ciebie, ale także i dla wszystkich innych stworzeń. Proszę
cię, ojcze i bracie mój, bądź przymocowany, przybity do krzyża.
Pisałeś mi, bracie, że byłeś u grobu św. Agnieszki7 i polecałeś nas jej oraz jej córkom, co mnie bardzo ucieszyło.
Mówisz, że nie czujesz pragnienia powrotu i nie wiesz, dlaczego.8 Myślę, że mogą być dwie przyczyny: pierwsza
— dusza jest tak ściśle złączona z Bogiem i w Nim przemieniona, że zapomina o sobie i o stworzeniach; druga —
człowiek znajduje się w miejscu, gdzie może medytować i skupić się, a zatem nie chce go opuścić. Jeżeli te właśnie
przyczyny zaszły u ciebie, to jest to dla mnie wielkie pocieszenie, gdyż dusza moja nie pragnie dla ciebie niczego
innego. Często myślałam i myślę, że moja nędza i niewiedza są przyczyną tego, co się dzieje na świecie. Ufam
jednak, że niewymowna miłość Boża zechce ukarać i naprawić moją nieprawość. Uczyni to z miłości po to, abym
mogła poznać sama siebie.
Drogi bracie, podobno masz zamiar udać się gdzie indziej. Uważam, że nie powinieneś czynić tego teraz, ażeby
mogła się spełnić wola Boga i twoja. Bóg pozwoli ci wyciągnąć z tego jak największą korzyść i sprawi, że wszystkie
twoje uczynki będą przynosić Jemu chwałę, a twej duszy — zbawienie. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus
Ukrzyżowany.
Polecam ci naszą Katarzynę. Alessa poleca się twojej pamięci, prosząc cię, abyś modlił się za nią i pobłogosławił
ją w imieniu Chrystusa Ukrzyżowanego. Módl się też za szaloną Giovannę.9
Katarzyna, sługa i niewolnica wykupiona Krwią Syna Bożego.10 Wybacz mi, jeżeli wypowiedziałam słowa zarozumiałe. Niechaj Bóg zapali cię miłością. Jezu słodki. O, Jezu, Jezu.
XIV. Do trzech braci Benincasa11
1372-1373
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdrożsi moi bracia w Jezusie Chrystusie. Przyszła mi dziś na myśl niezmierzona miłość naszego słodkiego Zbawiciela, który wydał siebie na śmierć, aby dać nam życie łaski. Gdy ujrzał On, że zburzyliśmy porządek miłości,
chciał nam przywrócić jedność z miłością, a nie chciał tego czynić inaczej, jak tylko przez wydanie siebie na najbardziej haniebną śmierć, jaką mógł wybrać. Oj, Boże mój, Boże, oto Zbawiciel ujrzał, iż jesteśmy chorzy z powodu
naszego nieuporządkowanego apetytu na rzeczy nietrwałe i przemijające jak wiatr. Odczuwamy brak tych rzeczy,
a one przecież istnieją bez nas. Dlatego też proszę was, ja, niegodna i nieużyteczna sługa, Katarzyna, pokładajcie
nadzieję w Bogu, a nie — w życiu, co kończy się śmiercią. Proszę was, sługi wykupione z niewoli, skierujcie
gorliwie pragnienia i uczucia waszej duszy ku Panu, który was wykupił, jak mówi św. Piotr: „zostaliście wykupieni
nie czymś przemijającym, srebrem lub złotem, ale drogocenną Krwią Chrystusa”.12
Najukochańsi moi bracia, błagam was, doceniajcie zawsze słodką zapłatę, szanujcie jej wartość i kochajcie ją. Miłość swoją okażecie zaś, zachowując zawsze przykazania Boże. Szczególnie was proszę i nakazuję wam w imieniu
Chrystusa Ukrzyżowanego, abyście zachowywali pierwsze przykazanie Boże, to znaczy przykazanie miłości i jedności z Bogiem. Chcę ujrzeć was wszystkich kochających tą świętą miłością, którą winniście napełnić wasze serca.
Chciałabym, żebyście zawsze okazywali tę miłość. Tego pragnie moja dusza. Chcę was zawsze widzieć zjednoczonych i tak związanych słodkimi więzami miłości, ażeby nie rozdzielił was ani szatan, ani słowo jakiegoś stworzenia.
Przypominam wam słowa Jezusa Chrystusa: kto się poniża, będzie wywyższony.13 Dlatego też proszę cię, Benincasa, ty, który jesteś najstarszy, zechciej być najmniejszy. A ty, Bartłomieju, bądź mniejszy od najmłodszego. Ty
zaś, Stefanie, bądź poddany Bogu i braciom.14 W ten sposób okażecie i zachowacie najdoskonalszą miłość. Niechaj
Bóg obdarza was zawsze swoją łaską.
Nic więcej wam nie piszę. Wytrwajcie w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki. Jezu miłości.
XXVIII. Do Bernabó Viscontiego15
zima 1373-1374
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Czcigodny ojcze w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do
ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc ujrzeć, że masz udział we Krwi Syna Bożego jako syn stworzony przez
najwyższego Ojca na Jego obraz i podobieństwo oraz jako sługa wykupiony z niewoli. Żyj zatem, ojcze, w miłości
i świętej bojaźni Bożej. Wiesz przecież, iż ten, kto nie kocha swego Stwórcy synowską miłością, nie może mieć
udziału we Krwi. Powinieneś przeto miłować.
Och, najdroższy ojcze, jakież to serce mogłoby być tak wrogie i zatwardziałe, żeby nie zmiękło na widok czułości
i miłości ofiarowanej mu przez Boską dobroć! Kochaj, ojcze, kochaj! Wiesz, że byłeś kochany, zanim jeszcze
pokochałeś. Oto Bóg, patrząc w Siebie, zakochał się w pięknie swego stworzenia i poruszony ogniem tej bezgranicznej miłości zaczął działać tylko po to, żeby stworzenie miało życie wieczne i cieszyło się tym nieskończonym
dobrem, jakim cieszył się Bóg w Sobie samym. O, nieogarniona i niewysłowiona Miłości, jak wspaniale okazałaś
swą miłość! Człowiek jednak został jej pozbawiony, gdy stracił łaskę przez grzech śmiertelny, przez nieposłuszeństwo przeciwko Tobie, o mój Panie.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Przyjrzyj się teraz, ojcze, jakiego łagodnego sposobu użył Duch Święty w swej łaskawości, żeby przywrócić człowiekowi łaskę. Oto widzisz, że najwyższy Bóg przyjął ludzką postać i poszedł na służbę wśród takiego poniżenia
i głębokiej pokory, że musi zawstydzać naszą pychę. Wstydźcie się, niemądrzy synowie Adama! Czyż można ujrzeć
coś większego niż Boga zniżonego do człowieka? To tak jakby człowiek posiadał Boga, a nie — Bóg człowieka.
A przecież człowiek nie istnieje sam z siebie, ale to, co posiada, dał mu Bóg z miłości, a nie z przymusu.
Nie ma takiego człowieka, który by poznawszy samego siebie, obrażał Boga czy popadał w pychę z racji urzędu,
zaszczytu czy też sprawowanej władzy. Nawet gdyby panował nad całym światem, uzna, że jest niczym, gdyż jego
przeznaczeniem — tak jak każdego najmarniejszego stworzenia — jest śmierć. Dla władcy bowiem, tak jak dla
innych, przemijają i giną nędzne rozkosze tego świata; nie może on ich zatrzymać, gdyż życie, zdrowie i wszelka
stworzona rzecz przemija jak wiatr. Nie możemy się zatem uważać za panów z powodu posiadania jakiejkolwiek
władzy na tym świecie. Cóż to za władza, która może mi być odebrana i która nie opiera się na mojej wolności?
Toteż wydaje mi się, że nikt nie powinien nazywać się władcą ani też uważać się za władcę, ale raczej za administratora i to nie na stałe, ale do czasu, do kiedy spodoba się naszemu słodkiemu Panu i Królowi.
Gdybyś mnie zapytał, wielmożny panie: „Czy człowiek nie ma żadnej władzy w tym życiu?” — odpowiedziałabym: „Tak, posiada najmilszą, najprzyjemniejszą i najsilniejszą władzę nad miastem swojej duszy.” Och, czyż
można mieć większą przyjemność i zaszczyt, niż posiadać miasto, w którym spoczywa Bóg, wszelkie Dobro, miasto, w którym można znaleźć pokój, ukojenie i wszelkie pocieszenie? Miasto owo jest tak potężnie ufortyfikowane,
a władza nad nim jest tak silna, że nie może nam go odebrać ani szatan, ani stworzenie, jeżeli sam tego nie zechcesz.16 Tego miasta nie traci się w żadnej wojnie, tylko - przez grzech śmiertelny, to znaczy wtedy gdy człowiek,
stając się sługą i niewolnikiem grzechu, traci swą godność i staje się niczym. Jednak nikt nie może nas zmusić do
popełnienia najmniejszego nawet grzechu, bowiem Bóg umieścił nasze „tak” i „nie” w najmocniej obwarowanej
części naszego miasta, to znaczy — w wolnej woli. Jeżeli przez słabość mówi ona „tak” grzesznym przyjemnościom i rozkoszom, to wówczas człowiek obraża Boga. Jeżeli natomiast powie „nie”, to człowiek wybierze raczej
śmierć niż obrazę Boga i swojej duszy. Taki człowiek nie obraża nigdy Boga, ale dba o swe miasto, panuje nad
sobą i nad całym światem; pogardza światem i wszystkimi jego przyjemnościami, uważając je za rzeczy zniszczalne
i gorsze od łajna. Święci mówią, że sługami Bożymi są ci, którzy są wolnymi władcami i odnieśli zwycięstwo nad
własnymi słabościami. A wielu jest takich, którzy odnieśli zwycięstwo nad miastem i nad zamkami.
Człowiek, który nie odniósł zwycięstwa nad samym sobą i nad swoimi nieprzyjaciółmi, to znaczy — nad światem,
ciałem i szatanem, może powiedzieć, że nic nie posiada. Nuże, śmiało, ojcze! Chwyć mocno władzę nad miastem
twej duszy. Zwalczaj mężnie owych trzech nieprzyjaciół. Wyjmij obosieczny miecz miłości i nienawiści, miłując
cnoty, a nienawidząc wady. Bez chwili wahania uderz wady ręką woli, bowiem ręka ta jest silna, a miecz ostry i —
jak to już powiedziałam - nikt ci go nie może odebrać. To chyba miał na myśli Paweł, gdy mówił: „Ani głód, ani
pragnienie, ani prześladowania, ani aniołowie, ani szatany nie mogą mnie odłączyć od miłości Boga, jeżeli tego nie
zechcę.”17 Miły Paweł zdaje się nam mówić, że nawet istota anielska nie może oddalić nas od Boga, to znaczy —
niemożliwe, żeby cokolwiek zmusiło mnie do grzechu śmiertelnego, jeżeli ja sama nie chcę. Nieprzyjaciele nasi są
bezbronni, gdyż nieskalany Baranek wydał siebie na haniebną śmierć na najświętszym krzyżu, aby przywrócić
człowiekowi wolność, aby uczynić go wolnym.18 Przypatrz się dobrze, ojcze, co za nieogarniona Miłość! Przez
śmierć dała nam życie, znosząc hańbę i zniewagi przywróciła nam honor, rękami przybitymi do krzyża rozerwała
więzy wiążące nas z grzechem, a Jej otwarte serce odebrało naszemu sercu wszelką zatwardziałość. Obnażywszy
się, odziała nas, napoiła nas swą Krwią, swoją mądrością pokonała złość szatana. Znosząc biczowanie, pokonała
nasze ciało, swą hańbą i pokorą zwyciężyła rozkosze i pychę świata, obmyła nas swą Krwią. Nie lękajmy się zatem
niczego, gdyż Baranek nieuzbrojoną ręką pokonał naszych nieprzyjaciół i przywrócił wolność naszej woli.
O, miłe Słowo, o, Synu Boży, wlałeś swą Krew w ciało świętego Kościoła i chciałeś, aby nam Ją rozdawał Twój
namiestnik. Dobroć Boża zatroszczyła się o potrzeby człowieka, który codziennie traci władzę nad sobą, obrażając
swego Stwórcę. Oto przygotowała lek świętej spowiedzi, który swą moc zawdzięcza Krwi Baranka. Nie podała
nam jednak tego leku raz czy dwa, ale daje nam go stale. Głupi jest zatem ten, kto oddala się i występuje przeciwko
namiestnikowi Chrystusa, który ma klucze do Krwi Chrystusa Ukrzyżowanego.19 Nawet gdyby był on wcielonym
diabłem, nie powinno się wzniecać buntu przeciwko niemu, ale zawsze pokornie prosić o Krew daną nam z miłosierdzia. Inaczej bowiem nie możesz otrzymać owocu Krwi ani uczestniczyć w nim. Błagam cię, na miłość Chrystusa Ukrzyżowanego, błagam cię, panie, nie buntuj się już nigdy więcej przeciwko twej Głowie.20 Nie dziw się,
że szatan już cię zwabił pozorem cnoty, wzbudzając w tobie chęć wymierzenia sprawiedliwości złym i pełnym wad
księżom.21 Nie wierz jednak szatanowi i niech ci nie przychodzi ochota wymierzać sprawiedliwość tam, gdzie to
do ciebie nie należy. Nasz Zbawiciel wcale tego nie chce; mówi, że księża są Jego pomazańcami i nie chce, żebyś
ty, albo ktokolwiek inny, wymierzał im sprawiedliwość, gdyż chce to zrobić sam. Och, jakże niestosowną rzeczą
byłoby, gdyby herold i służący sędziego chciał odebrać władzę sędziemu i wymierzyć sprawiedliwość złoczyńcy!
Byłaby to bardzo niezręczna sytuacja, gdyż wymierzanie sprawiedliwości nie należy do sługi, ale do sędziego.
Gdybyśmy powiedzieli: „Sędzia nie wymierza sprawiedliwości, a zatem czy nie byłoby dobrze, gdybym ja sam to
zrobił?” Nie. Za każdym razem, gdy to zrobimy, zostaniemy skarceni. Jeżeli zabijesz, ojcze, prędzej czy później
spadnie na ciebie kara i zginiesz także i ty. Nie usprawiedliwi cię przed prawem twoja dobra intencja usunięcia
złoczyńcy z powierzchni ziemi. Ani prawo, ani religia nie nakazują ci, panie, wymierzać sprawiedliwość wtedy,
gdy nie czyni tego sędzia. Decyzję o karze powinieneś zostawić Najwyższemu Sędziemu, który nie pozwoli na to,
aby niesprawiedliwość oraz inne wady pozostały nieukarane. Nastąpi to we właściwym czasie i miejscu, a przede
wszystkim w godzinie śmierci, kiedy to kończy się mroczne życie i każde dobro zostanie wynagrodzone, a każda
wina — ukarana. Mówię ci przeto, najdroższy ojcze i bracie w Chrystusie, słodkim Jezusie, że Bóg nie chce, żebyś
ty, czy ktokolwiek inny, stawał się katem Jego ministrów. Funkcję tę powierzył On swemu Synowi, który potem
przekazał ją swemu namiestnikowi. Gdyby zaś namiestnik Chrystusowy nie wypełniał swej funkcji (a powinien to
robić i źle się dzieje, jeśli postępuje inaczej), musimy pokornie czekać, aż Najwyższy Sędzia nakaże poprawę i
wymierzy sprawiedliwość. Gdyby zaś zarządcy Kościoła zabrali nam nasze rzeczy, to powinniśmy raczej zrezygnować z rzeczy doczesnych, a nawet — z życia ciała, niż stracić rzeczy duchowe i życie łaski, bowiem te pierwsze
są skończone, a łaska Boża jest nieskończona i dzięki niej otrzymujemy nieskończone dobro. Gdy zaś tracimy łaskę,
popadamy w nieskończone zło. Pamiętaj, czcigodny panie, że twoje dobre intencje nie usprawiedliwiają cię ani
przed Bogiem, ani przed sądem Bożym i zostaniesz zesłany na banicję do kraju wiecznej śmierci. Nie chcę, żeby
spotkała cię taka kara. Toteż mówię ci i proszę cię w imieniu Chrystusa Ukrzyżowanego, nie mieszaj się już nigdy
więcej do tych spraw. Zarządzaj w pokoju swoimi miastami, wymierzając sprawiedliwość swoim poddanym, gdy
zawinią, ale nigdy tym, którzy są szafarzami chwalebnej i drogocennej Krwi. Tylko z ich rąk możesz otrzymać
Krew, a jeżeli nie otrzymasz Krwi — nie możesz posiadać Jej owocu i zostaniesz odcięty od ciała świętego Kościoła
jako jego zepsuty członek. A zatem nigdy więcej, ojcze! Nigdy więcej!
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
W wielkiej pokorze pragnę, abyśmy z czułością i miłością położyli głowę na kolana Chrystusa w niebie i Chrystusa
na ziemi, który Go zastępuje. Pragnę też, abyśmy odnosili się z wielkim szacunkiem do Krwi, do której klucze
dzierży Chrystus na ziemi. Komu on otworzy — ten ma otwarte, a przed kim zamknie — przed tym jest zamknięte.
On ma moc i autorytet, a nikt mu nie może ich odebrać, gdyż otrzymał je od pierwszej słodkiej Prawdy. Pamiętaj,
panie, że pośród wielu czynów, które zostaną ukarane, gdyż bardzo nie podobają się Bogu, jest obraza Jego pomazańców i bunt przeciwko nim, choćby byli nie wiem jak źli. Nie myśl, że wina ta pozostanie nieukarana, chociaż
Chrystus zdaje się jej nie dostrzegać teraz, w tym życiu. Kiedy jednak dusza zostanie ogołocona z ciała, wtedy
pokaże On, że wszystko widział. Chcę przeto, panie, żebyś był wiernym synem świętego Kościoła, zanurzywszy
się we Krwi Chrystusa Ukrzyżowanego. Będziesz wówczas zdrowym członkiem świętego Kościoła, włączonym w
Kościół, a nie - członkiem zgniłym. Otrzymasz wówczas taką siłę i tak wielką wolność, że ani szatan, ani stworzenie
nie potrafią ci ich odebrać. Będziesz bowiem wyzwolony z niewoli grzechu śmiertelnego i wolny od grzechu rebelii
przeciwko świętemu Kościołowi. Będziesz silny mocą łaski, która zamieszka w tobie. Będziesz zjednoczony z
twym ojcem. Proszę cię, wielmożny panie, zjednocz się z nim w ten właśnie sposób i nie oddalaj od siebie tego
momentu.
A jaka pomsta i kara spotka cię za cały ten czas, kiedy byłeś odłączony? Wydaje mi się, ojcze, że nadeszła stosowna
pora na łagodną i przyjemną karę. Narażałeś swoje ciało na śmierć, a swe dobra doczesne na zniszczenie, bo rozpętałeś wojnę przeciwko twemu ojcu. Zachęcam cię teraz w imieniu Chrystusa Ukrzyżowanego do prawdziwego i
doskonałego pokoju z dobrotliwym i łagodnym ojcem, Chrystusem na ziemi. Natomiast wzywam cię na wojnę z
niewiernymi.22 Wyrusz na tę wojnę, panie, oddając swoje ciało i bogactwa do dyspozycji Chrystusa Ukrzyżowanego. Uczyń to, ojcze, czym prędzej, a na pewno opłaci ci się dokonanie tej miłej zemsty. Tak jak przedtem byłeś
przeciwnikiem twej Głowy, tak teraz, gdy podniesie on wysoko sztandar najświętszego krzyża, staniesz się jego
sprzymierzeńcem. Ojciec Święty bardzo tego pragnie i chce. Ja natomiast chcę, abyś był najpotężniejszym władcą
i księciem, który pierwszy zachęci Ojca Świętego do działania i będzie mu pomagał i zachęcał, żeby szybko się
uwinął. Co za wstyd i hańba dla chrześcijaństwa, że pozostawiają w rękach najgorszych niewiernych to, co nasze.
Zachowujemy się jak ludzie nierozumni o płochliwym sercu, bo kłócimy się i toczymy wojny tylko między nami.
Z nienawiścią i odrazą jeden zwalcza drugiego, tam gdzie powinniśmy być złączeni więzią Boskiej, płomiennej
miłości. Więź ta jest tak mocna, że trzyma Boga-i-Człowieka, przygwożdżonego do drzewa najświętszego krzyża.
Ojcze, dalej, żywo! Z miłości do Boga podsycaj w sobie ogień najświętszego pragnienia, aby oddać życie za Chrystusa Ukrzyżowanego, aby przelać krew — z miłości do Krwi. Och, jakże będzie uszczęśliwiona twoja dusza (a
także i moja dusza, gdyż martwię się o twoje zbawienie), gdy oddasz życie w imię dobrego i słodkiego Jezusa!
Proszę najwyższą i wieczną Dobroć, aby uczyniła nas godnymi tak wielkiego dobrodziejstwa, jakim jest oddanie
życia za Jezusa. Czym prędzej biegnij więc mężnie, by dokonać wielkich czynów dla Boga i dla wywyższenia
świętego Kościoła tak, jak to czyniłeś przedtem dla świata a przeciwko Kościołowi. Gdy tak zmienisz swe postępowanie, będziesz miał udział we Krwi Syna Bożego. Odpowiedz, panie, na wezwanie i łaskawość Ducha Świętego, który cię woła bardzo łagodnie i który każe sługom Bożym modlić się o życie łaski dla ciebie. Pomyśl tylko,
ojcze, ile łez i potu kazała za ciebie wylać dobroć Boża swoim sługom! Mógłbyś się w nich obmyć od stóp do głów.
Nie gardź więc nimi, ale okaż wdzięczność za tak wielką łaskę. Bóg cię tak bardzo kocha, że ani język nie potrafi
tego opowiedzieć, ani serce wyczuć, ani oko zobaczyć. Tak wielka jest obfitość łask, które Bóg chce na ciebie
zesłać, abyś ich użył do wyzwolenia miasta twej duszy z niewoli grzechu śmiertelnego. Bądź wdzięczny i zobowiązany za to, a wtedy nie wyschnie w tobie źródło pobożności.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Nic już więcej nie powiem. Ojcze, bądź wierny, bądź zawsze wierny. Ukorz się, wielmożny panie, pod mocną ręką
Boga.23 Miłuj Chrystusa Ukrzyżowanego i żyj zawsze w bojaźni Bożej. Ukryj się w ranach Chrystusa Ukrzyżowanego i bądź gotów umrzeć za Niego. Wybacz mi, panie, moją niewiedzę i zarozumiałość. Wybacz, iż ośmielam się
tak dużo mówić, ale usprawiedliwia mnie miłość i przywiązanie, jakie czuję do twej duszy. Wytrwaj w świętym i
błogim umiłowaniu Boga.
Jeśli chodzi o to, o co mnie prosi sługa, którego przysłałeś do mnie... 24 Jezu słodki, Jezu miłości.
XXVIII. Do żony Bernabó Viscontiego25
zima 1373-1374
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Czcigodna matko w Jezusie Chrystusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do ciebie w
drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć odzianą w szatę płomiennej miłości. Wtedy staniesz się mediatorką,
godzącą twego małżonka z Chrystusem, słodkim Jezusem oraz z Jego namiestnikiem, Chrystusem na ziemi. Jeżeli
bowiem będzie w tobie, pani, cnota miłości, to niemożliwe, aby twój mąż nie poczuł jej ciepła. Pierwsza Prawda
chce, żebyście byli dwoje jednym duchem26, złączeni uczuciem i świętym pragnieniem. A byłoby to niemożliwe,
gdyby nie było w was miłości. Gdybyś mi powiedziała, czcigodna matko: „Nie ma we mnie miłości, a skoro bez
miłości nie mogę nic zrobić, to jak mam ją zdobyć?” A ja ci mówię, że miłości nie zdobywa się inaczej, jak tylko
miłością. Zatem ten, kto chce być kochany, powinien najpierw pokochać, to znaczy powinien mieć wolę miłości.
Gdy zaś poczuje już tę wolę, to powinien otworzyć oko poznania i rozejrzeć się, gdzie i jak znaleźć miłość. Znajdzie
ją w sobie samym. Jak? Poznając, że jest tym, który nie jest, gdyż widzi, że nie istnieje sam z siebie, ale widzi i
poznaje, że od Boga ma swoje istnienie, a także wszelkie łaski, dary duchowe i materialne, otrzymywane w tym
życiu. Gdybyśmy bowiem nie istnieli, nie moglibyśmy otrzymywać łaski. Każdą rzecz posiadamy dzięki niewymownej dobroci i miłości Boga. Gdy dusza odnajdzie i ujrzy tak wielką dobroć swego Stwórcy, wówczas wzrośnie
w miłości i w pragnieniu, wznosząc się ponad świat i jego przyjemności, którymi gardzi. I wcale się temu nie
dziwię. Takie jest bowiem prawo miłości, że gdy stworzenie ujrzy, iż jest kochane, natychmiast zaczyna kochać i
wybiera raczej śmierć niż obrazę ukochanego. Gdy dusza zobaczy, jak bardzo jest kochana, żywi się ogniem miłości
oraz odkrywa, że była tą ziemią i tą skałą, w którą wbity został sztandar najświętszego krzyża. Wiesz jednak dobrze,
czcigodna matko, że gdyby nie miłość, to nie utrzymałaby krzyża ani ziemia, ani skała, a Słowa, Jednorodzonego
Syna Bożego, nie utrzymałyby na krzyżu gwoździe, gdyby nie przybiła Go doń miłość. A zatem miłość Boga do
naszej duszy była tą skałą, która trzymała krzyż i była tymi gwoździami, które Chrystusa przybiły i przymocowały
do krzyża.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Taki więc jest sposób zdobywania miłości. Skoro znaleźliśmy miejsce, gdzie znajduje się miłość, zapytajmy teraz,
w jaki sposób powinniśmy miłować. O, czcigodna i najmilsza matko, Bóg jest naszą regułą i naszą drogą, a nie
mamy innej drogi jak ta wskazana przez Boga. Tą drogą musimy kroczyć, jeżeli chcemy iść ku światłu i otrzymać
łaskę. Jest to droga pełna cierpień, zniewag, urągań, obelg, nikczemności i prześladowań. Poprzez wszystkie te
próby przybliżamy się do Chrystusa Ukrzyżowanego. On był tym nieskalanym Barankiem, który wzgardził bogactwami i władzą tego świata. Chociaż jest On Bogiem-i-Człowiekiem, chociaż jest regułą i drogą, to poucza nas, że
należy przestrzegać prawa, a nie przekraczać go. Był On tak pokorny i cichy, że nikt nie słyszał Jego krzyku czy
skargi. Otworzył samego siebie na obfitość miłości. Chrystus był tak złakniony naszego zbawienia, że dusze nasze
stały się jego pokarmem, który spożywał z ogromną rozkoszą.27 Nie szukał ani nie widział siebie, lecz tylko chwałę
Ojca i dobro stworzeń. Nie tylko nie gardził cierpieniami, ale sam ich szukał. Wielka to rzecz, czcigodna matko,
ujrzeć słodkiego i dobrego Jezusa, który jest władcą i pasterzem całego świata, a przy tym znajduje się w tak wielkiej nędzy i potrzebie, jak nikt na świecie. Był tak ubogi, że Maryja nie miała nawet kawałka płótna, aby Go okryć.
W końcu umarł na krzyżu, obnażony z szat, aby odziać człowieka i okryć jego nagość. Człowiek zaś był rzeczywiście nagi, gdyż popełniwszy grzech, stracił szatę łaski. Toteż Chrystus obnażył siebie z życia, aby nas w nie przyodziać. Jeżeli dusza odnajdzie miłość w Chrystusie Ukrzyżowanym, to będzie się wstydziła naśladować Go w inny
sposób niż ten, jaki On sam wskazał; nie będzie już pragnęła przyjemności, urzędów ani przepychu, ale będzie
chciała być pielgrzymem i wędrownikiem w tym życiu, czekając na jego koniec. Jeżeli człowiek jest dobrym pielgrzymem, nie przerywa swej wędrówki z powodu rozrywek, sukcesów czy też przeciwności napotykanych w drodze, ale dzielnie kroczy z miłością i przywiązaniem do celu, jaki chce osiągnąć.
Najmilsza moja matko i siostro w Chrystusie, słodkim Jezusie, chcę, żebyś tak właśnie postępowała. Nie chcę,
żebyś przywiązywała się do zdobytych posiadłości28 i wielkich bogactw, jakie posiadasz. Nie chcę, żebyś zważała
na rozkosze czy też przeciwności i kłopoty, jakie widzisz przed sobą. Niechaj cię nie powstrzymuje ani przyjemność, ani cierpienie, ale z sercem mężnym biegnij wskazaną ci drogą, rozkoszując się cnotą i znosząc cierpienia dla
Chrystusa Ukrzyżowanego, który nas tego nauczył. Przyjmuj rzeczy tego świata jako naturalną konieczność, a nie
wiąż się z nimi nieuporządkowanym uczuciem. Byłoby bardzo przykro Bogu, gdybyś umiłowała rzeczy niższe od
ciebie, gdyż oznaczałoby to utratę godności. Takie jest bowiem stworzenie, jaka jest rzecz przezeń kochana. Jeżeli
zatem kocham grzech, a grzech jest tym, co nie jest, to staję się niczym. A trudno sobie wyobrazić większą nędzę
duszy. Grzech bowiem nie pochodzi z czego innego, jak tylko z miłości do tego, czego Bóg nienawidzi, oraz z
nienawiści do tego, co Bóg kocha. Kochając zmysłową miłością przemijające rzeczy tego świata i samych siebie,
obrażamy Boga, gdyż czynimy właśnie to, czego On nienawidzi. Jest Mu z tego powodu tak przykro, że sam na
swoim ciele wymierza sprawiedliwość i dokonuje pomsty. Oto Bóg sam siebie uczynił kowadłem, na którym kuł
nasze nieprawości. Cóż to za nędza i ślepota stworzenia! Przecież wie, że zostało stworzone na obraz i podobieństwo Boga, a potem — przywrócone do łaski, utraconej przez grzech śmiertelny. Dzięki obficie przelanej Krwi
Chrystusa odnowione zostało podobieństwo człowieka do Boga. Ale stworzenie jest tak zaślepione, że porzuca
uczucie przywiązania i miłości, które uczyniło go wielkim, bo podobnym Bogu, a zaczyna miłować rzeczy, które
są poza Bogiem, to znaczy kocha rzeczy stworzone przez siebie samego bez Boga, czerpiąc miłość i przywiązanie
z siebie samego, a nie z Boga. Na karę i pomstę zasługują jednak nie urzędy, przyjemności światowe czy też stworzenia, lecz uczucie, jakim je obdarza osoba ludzka, występując przeciwko miłości Boga i Jego przykazaniom.29
Zupełnie inaczej się dzieje, gdy miłość i przywiązanie człowieka skupia się wyłącznie na Chrystusie Ukrzyżowanym. Wtedy człowiek osiąga najwyższą godność, jaka jest możliwa, gdyż staje się jedno ze swoim Stwórcą. A cóż
większego może osiągnąć, jak zjednoczenie z Tym, który jest wszelkim dobrem? Owej jedności i godności nie
może przypisać sobie, lecz — tylko miłości. Służąca, którą cesarz pojął za żonę, łączy się z nim i staje się cesarzową,
ale godność tę osiąga nie dzięki sobie samej, jako że jest służącą, ale dzięki uczestnictwu w godności cesarza.
Pamiętaj zawsze o tym, najdroższa matko w Chrystusie, słodkim Jezusie, że dusza zakochana w Bogu jest służącą
i niewolnicą wykupioną Krwią Syna Bożego. Dochodzi ona do wielkiej godności i nie może się już nazywać służącą, ale cesarzową, oblubienicą Wiekuistego Cesarza. Potwierdza to pierwsza Prawda, mówiąc: służyć Bogu to
panować. Wyzwala On bowiem z niewoli grzechu i przywraca wolność. Doskonała jedność z Bogiem ma wielką
moc, gdyż dzięki zjednoczeniu stworzenia ze Stwórcą, dzięki zjednoczeniu cnót i miłości udoskonala się pierwotna
godność bytu, jaką miało ono w momencie stworzenia. Dzięki owej jedności stworzenie obnaża się ze starego
człowieka, czyli z siebie samego, przyoblekając się w Chrystusa, słodkiego Jezusa. Wówczas dusza gotowa jest do
przyjęcia i zachowania łaski, dzięki której może zakosztować Boga już w tym życiu, a potem — dostąpić wiecznego
oglądania Boga, dającego pokój, ukojenie i uciszenie, bowiem spełnione zostają wszystkie ludzkie pragnienia.
Człowiek nie może zaznać pokoju w tym życiu, gdyż dopóki nie zjednoczy się z Bożą Istotą, jego pragnienia pozostają niezaspokojone. Dopóki jest wędrownikiem i pielgrzymem na tym świecie, dręczy go głód i pragnienie:
głód osiągnięcia celu i kresu swego życia oraz pragnienie kroczenia zawsze prostą drogą. Pragnienie owo każe mu
iść drogą wyznaczoną przez Chrystusa Ukrzyżowanego, tak jak to wcześniej powiedziałam. Gdy zaś człowiek nie
miłuje celu, nie ma ochoty biec tą drogą i gubi się.
Chcę przeto, droga matko, aby powiększało się w tobie święte i prawdziwe pragnienie kroczenia drogą prowadzącą
do twego celu. Wiedz o tym, że droga ta nie jest pogrążona w ciemnościach i we mgle, nie jest też wcale ciernista,
ale oświetlona jest prawdziwym światłem. Drogę tę wyznaczył swą Krwią Jezus Chrystus, który jest Światłem. Na
tej drodze nie ma cierni, ale dużo pachnących kwiatów i przyjemnych, delikatnych owoców. Gdy więc stworzenie
zacznie iść tą miłą drogą, poczuje taką rozkosz, że wolałoby raczej wybrać śmierć, niż zejść z drogi. Pomimo że
czasami napotyka się ciernie, które są cierniami rozlicznych udręk i pokus szatana, pomimo że świat wychodzi
naprzeciw z nadętą pychą, to mówię ci, pani, że dusza rozkoszująca się tą drogą nie dba o nic. Tak jak ten, kto idzie
do rosarium i zrywa różę, zostawiając kolce, tak samo dusza zostawia kolce zmartwień i udręk światowych, a zrywa
wonną różę prawdziwej i świętej cierpliwości, stawiając sobie przed okiem poznania Krew Baranka, który oddając
życie, dał początek tej drodze. Biegnij zatem, matko, biegnijmy my, wierni chrześcijanie, mając przed oczami ową
Krew, biegnijmy w ślad za jej wonią. Wówczas będziemy naprawdę upojeni tą Krwią; płonąc i spalając się w
słodkiej miłości Boga, staniemy się jedno z Nim. Będziemy się czuć jak człowiek pijany, który nie myśli o sobie,
ale o winie, które już wypił i które jeszcze zostało. Upajaj się, matko, Krwią Chrystusa Ukrzyżowanego, a gdy stoi
przed tobą, nie umieraj z pragnienia, nie nabieraj Jej po trosze, lecz pij dużo, abyś się Nią tak upiła, aż zatracisz
samą siebie. Nie miłuj siebie dla siebie, ale — dla Boga; nie miłuj stworzenia dla stworzenia, ale dla chwały i
uwielbienia Boga. Nie miłuj Boga dla siebie czy dla własnej korzyści, ale Boga — dla Niego samego, gdyż jest On
najwyższym Dobrem, godnym miłości. Gdy tak pokochasz, miłość twoja będzie doskonała, a nie przekupna. Nie
będziesz mogła myśleć o niczym innym jak tylko o Chrystusie Ukrzyżowanym, o wypitym winie, czyli o doskonałej
miłości, którą Bóg ci dał i okazał jeszcze przed stworzeniem świata, miłując cię, zanim zaczęłaś istnieć. Gdyby cię
bowiem nie kochał, to nie stworzyłby ciebie. Ale miłość, którą cię umiłował, gdy cię ujrzał w sobie, pchnęła Go do
tego, żeby powołać cię do istnienia. Niechaj ta miłość rozbudzi twe uczucia i natchnie myśli. A mam rację, gdy
mówię, że będziesz myśleć tylko o tym, co jest do picia, czekając z utęsknieniem chwili, kiedy zakosztujesz największego, wiekuistego piękna Boga. Tak oto znaleźliśmy miejsce, gdzie spoczywa miłość i gdzie dusza ją zdobywa. Teraz, gdy już wiesz, pani, gdzie jest miłość, powinnaś ją wziąć.
Czcigodna matko, błagam cię, na miłość Chrystusa Ukrzyżowanego, nie bądź niedbała, ale gorliwie podążaj ku
miłości ukazaną przedtem drogą. Spełnisz wtedy pragnienie i wolę Boga, który nie szuka i nie chce dla ciebie
niczego innego, tylko twego uświęcenia. Spełnisz wtedy także i moje pragnienie, bowiem ja, biedna nędznica, pełna
grzechów i nieprawości, stale pragnę i chcę twojego zbawienia. Chcę też, abyś była pośredniczką twego męża i
naprowadziła go na drogę prawdy i cnót. Zachęcaj go i proś, jak tylko możesz, aby był prawdziwym synem i sługą
Chrystusa Ukrzyżowanego oraz żeby był posłuszny Ojcu Świętemu, zastępującemu Chrystusa, i żeby nie buntował
się więcej przeciwko niemu.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Najdrożsi moi, matko i ojcze, bądźcie jedną wolą i jednym duchem. Nie czekajcie na czas, bo czas na was nie czeka.
Rozejrzyjcie się, a zobaczycie, że zawsze jest nad wami oko Boga30, przed którym nikt nie może się ukryć. On jest
miłym Bogiem i nie potrzebuje was, ale kochał was, zanim był przez was kochany, dał wam samego siebie z miłości,
a nie z przymusu. Nie chcę, żebyście okazali niewdzięczność za tak wielkie dobrodziejstwo. Wdzięcznością odpowiedzcie na łaskę i miłosierdzie Ducha Świętego. Proszę was, wychowujcie dzieci w bojaźni Bożej. Nie troszczcie
się o ich ciała, ale o zbawienie ich dusz. Wiecie, że ostatniego dnia Bóg was o to zapyta.
Wybacz mi, czcigodna matko, jeżeli przez moją niewiedzę zaciążyły ci nadto moje słowa, ale tak bardzo pragnę
twego zbawienia, że chętnie porzuciłabym słowa, a zaczęła działać.
Przybył do mnie twój wierny sługa i przekazał mi ustnie twe posłanie, które przyjęłam z wdzięcznością (…) 31 Jezu
słodki, Jezu miłości.
CXLIX. Do pana Piotra Gambacortiego z Pizy32
druga połowa 1374
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Czcigodny ojcze w Chrystusie, słodkim Jezusie, twoja niegodna córka, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa
Chrystusa, pisze do ciebie i poleca się tobie w drogocennej Krwi Syna Bożego, pragnąc ujrzeć twoje pragnienia i
uczucia odarte i wolne od przewrotnych rozkoszy światowych, które są przyczyną oddalenia duszy od Boga. Dusza,
złączona z Chrystusem Ukrzyżowanym, najwyższą i wieczną Prawdą, nie powinna wiązać się ze światem. Człowiek
przywiązany do świata doczesnego jest odłączony od Chrystusa, gdyż świat się nie zgadza z Chrystusem. Powiedziała to pierwsza Prawda, mówiąc: „Nikt nie może służyć dwom różnym panom; jeżeli służy jednemu, to znaczy,
że nie jest zadowolony z drugiego.”33 O, najdroższy mój ojcze, jakże szkodliwe jest takie przywiązanie! Człowiek
związany przewrotnym grzechem jest jak ten, kto mając związane ręce i nogi, nie może się ruszyć. Tak samo dusza,
mając związane grzechem ręce i nogi, nie może ruszyć ręką, by zrobić coś dla Chrystusa, a nogi uczucia34 nie mogą
zrobić żadnego kroku podyktowanego łaską. Oj, biada nam, biada, jakże niebezpiecznie jest mieć grzech w duszy!
Jak wielkiego dobra pozbawione jest wówczas stworzenie i na jak wielkie zło sobie zasługuje! Przez grzech zasługuje sobie na śmierć, bo grzech odbiera mu życie i światło, pogrążając je w ciemnościach. Odbiera mu władzę,
zmuszając do służby, bowiem ten, kto wiele grzeszy, staje się sługą i niewolnikiem grzechu, traci panowanie nad
sobą, a poddaje się władzy gniewu oraz innych wad. Cóż z tego, ojcze, jeżeli posiądziesz cały świat, a nie opanujesz
wad i grzechów, które są w tobie? One to odbierają ci światło rozumu, wskutek czego nie możesz dojrzeć, w jakim
stanie godnym potępienia się znajdujesz i w jakim mroku pogrążona jest twoja dusza, związana przecież ze słodkim
Jezusem. Jednym słowem — tracisz życie łaski. Młody pęd winorośli odcięty od krzewu winnego nie wyda owoców. Tak samo stworzenie odcięte od prawdziwego Krzewu Winnego usycha, gnije i nadaje się tylko do spalenia
w wiecznym ogniu.35 Oj, Boże mój, Boże, jakież to bolesne! Jakże wielka jest ślepota człowieka! Przecież ani
szatan, ani stworzenie nie może go związać z grzechem śmiertelnym, a on sam nakłada na siebie te więzy!
Obudź się, ojcze, ze snu niedbałości i niewiedzy. Zerwij te szkodliwe więzy. Przyczyną wszelkiego zła jest to, że
grzech i świat nie są w zgodzie z Chrystusem Ukrzyżowanym. Świat szuka zaszczytów, wygód, przyjemności i
władzy, Chrystus zaś wybrał obelgi, zniewagi, a w końcu — haniebną śmierć krzyżową. Chciał służyć i być posłusznym, nie chciał sprzeciwiać się prawu i woli Ojca, ale zawsze szukał Jego chwały i naszego zbawienia. Idźmy
przeto Jego śladami.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Proszę cię, panie, i chcę, abyś związał się tymi słodkimi i prawdziwymi więzami. Ażeby zaś mocniej się związać,
otwórz oko poznania samego siebie, a zobaczysz, że jesteś niczym, że jesteś sprawcą nędzy i nieprawości. Wówczas
zrodzi się w tobie wielki zapał i będziesz chciał postępować według zasad świętej sprawiedliwości. Będzie też w
tobie prawdziwa i głęboka pokora. Oddasz sprawiedliwie Bogu to, co Mu się należy, a sobie weźmiesz to, co twoje.
Potem spojrzysz w przepastną otchłań Bożej miłości i ujrzysz, jak umęczony Baranek cierpliwie i pokornie znosił
nasze nieprawości. O, niewysłowiona Miłości, z jaką cierpliwością oddałaś życie i dajesz czas, czekając, aż stworzenie naprawi swoje życie! Gdy poznasz, panie, dobroć Boga i zobaczysz, jak jej używa, zwiążesz się z Nim i
złączysz więzią miłości, której rozkosz i słodycz przewyższa wszelkie rozkosze i słodycze. Nie ociągaj się, bowiem
czas jest krótki i ani się spostrzeżemy, jak nadejdzie godzina śmierci.
Błagam cię, panie, błagam cię na miłość do Chrystusa Ukrzyżowanego, dbaj o świętą i Bożą sprawiedliwość w
twoim państwie. Gdy znajdziesz winę, ukarz ją nie dla przyjemności stworzenia ani z nienawiści doń, ale tylko ze
względu na Bożą sprawiedliwość. Szczególnie surowo ukarz swój własny grzech, gdy tylko go w sobie znajdziesz.
Powinieneś go ukarać tak surowo, jak tylko potrafisz, a nie przymykaj nań oczu, gdyż Bóg skarci cię za to kiedyś
bardzo surowo. Bądź gorliwy w miłości. We wszystkich twoich czynach upodobnij się do Jezusa Chrystusa i złącz
się z Nim. Jest to właśnie owa więź, której pragnie dla ciebie moja dusza. Uważam bowiem, że bez niej nie możesz
mieć życia łaski.
Nic już teraz więcej nie powiem. Otrzymałam twój list, który przyjęłam z czułą miłością. Wiem, że to nie moje
cnoty ani dobroć (jako że jestem pełna grzechów i nędzy), ale miłość i dobroć twoja oraz niektórych świętych
niewiast kazały ci napisać do mnie i prosić pokornie, żebym przybyła. Przyszłabym chętnie, aby spełnić twoje,
panie, życzenie, ale nie pozwala mi na to moje ciało. Proszę cię zatem o wybaczenie. Poza tym widzę, że stałabym
się przyczyną zgorszenia.36 Ufam Bożej dobroci, że gdy tylko uzna, iż moje przybycie przysłuży się Jej chwale i
zbawieniu dusz, każe mi przyjść cicho, spokojnie i bez żadnego gadania. A ja spełnię rozkaz pierwszej Prawdy i
twoje życzenie.
Wytrwaj, panie, w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Niechaj Bóg obdarzy cię swoją najmilszą łaską. Poleć mnie
gorąco owym świątobliwym niewiastom, które proszą Boga, by uczynił mnie pokorną i posłuszną sługą mego
Stwórcy. Amen. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus Ukrzyżowany.
XV. Do radcy żydowskiego37
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus Ukrzyżowany, syn chwalebnej Dziewicy Maryi.38 Najmilszy i najdroższy
bracie, odkupiony tak samo, jak ja, drogocenną Krwią Syna Bożego. Ja, nędznica, Katarzyna, piszę do ciebie, gdyż
Chrystus Ukrzyżowany i Jego miła Matka, Maryja, przymuszają mnie, żebym cię prosiła i przekonała, iż musisz
porzucić zatwardziałość serca i wyjść z mroku niewierności. Musisz powrócić do prawdziwego życia i przyjąć łaskę
chrztu świętego, bowiem bez chrztu nie możesz mieć łaski Bożej. Ten, kto nie jest ochrzczony, nie uczestniczy w
owocu świętego Kościoła, jest odcięty i odłączony od zgromadzenia wiernych chrześcijan, a po śmierci doczesnej
przechodzi do śmierci wiecznej. Słusznie spotyka go kara i ciemności wieczne, gdyż nie chciał się obmyć wodą
chrztu świętego i wzgardził Krwią Syna Bożego przelaną z ogromną miłością.
O, najdroższy bracie w Jezusie Chrystusie, otwórz oko rozumu39 i przypatrz się nieocenionej miłości Bożej, skierowanej ku tobie. Miłość ta przyzywa cię świętymi zamiarami, jakie rodzą się w twoim sercu. Bóg cię przyzywa i
zaprasza do grona swoich sług, chce zawrzeć pokój z tobą, nie zważając na długą wojnę i wielką niesprawiedliwość,
jaka Go spotkała przez twoją niewierność. Bóg nasz jest tak miły i dobry, że ustanowił prawo miłości, na mocy
którego Syn Boży narodził się z Maryi Dziewicy i przelał obficie swą Krew na drzewie najświętszego krzyża.
Dzięki temu możemy otrzymać Boże miłosierdzie w wielkiej obfitości. Tak jak prawo Mojżeszowe opierało się na
sprawiedliwości i na karze, tak nowe prawo ustanowione przez Chrystusa Ukrzyżowanego, czyli życie według
Ewangelii, jest oparte na miłosierdziu i na miłości. Łaskawy i dobry nasz Bóg chce, ażeby człowiek powrócił do
Niego pokorny, skruszony i wierny i zapewnia nas, że ten, kto uwierzy w Chrystusa, będzie miał życie wieczne.
Wydaje się, że Bóg nie chce pamiętać o tym, jak Go obrażaliśmy i nie chce nas potępić na wieki, ale chce stale
okazywać nam miłosierdzie. Przeto, bracie mój, jeżeli pragniesz być związany z Chrystusem, powstań i nie pozostawaj już dłużej w takiej ślepocie, gdyż Bóg nie chce, a ja też nie chcę, żebyś był niewidomy aż do śmierci. Chcę
ujrzeć, jak dochodzisz do światła chrztu świętego i pragniesz wody żywej jak zmęczony jeleń. Nie opieraj się dłużej
Duchowi Świętemu, który cię wzywa. Nie gardź miłością, jaką cię umiłowała Maryja. Nie gardź też łzami i modlitwami, jakie zostały ofiarowane za ciebie, gdyż spotkałaby cię za to bardzo surowa kara.
Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Proszę Tego, który jest najwyższą Prawdą, aby cię oświecił i
napełnił swą najświętszą łaską i ażeby spełniło się to, czego dla ciebie pragnę, drogi Radco. Niechaj Chrystus
Ukrzyżowany udzieli ci tej łaski. Niechaj będzie pochwalony Chrystus Ukrzyżowany i Jego najsłodsza Matka,
chwalebna Dziewica, Święta Maryja. Jezu słodki. Jezu miłości.
CI. Do kardynała Jakuba Orsiniego40
koniec 1374
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najukochańszy i najdroższy ojcze w Jezusie Chrystusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa,
piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć związanego więzami Bożej, płomiennej miłości. Miłość ta sprawiła, iż Bóg wydobył nas z samego siebie, ze swoją mądrością i miłością nas stworzył, abyśmy mogli
się cieszyć Jego najwyższym dobrem i mieć w nim udział. Miłość jest więzią, która złączyła i związała Boga z
ludzką naturą po tym, jak człowiek przez grzech stracił łaskę. Bóg zaszczepił się na nas, dziczkach, przez co życie
zaszczepiło się na śmierci, a my, umarli, dzięki jedności z Bogiem zostaliśmy przywróceni życiu. Skoro Bóg zaszczepił się na człowieku, to Bóg-i-Człowiek, zakochany w człowieku, poszedł na haniebną śmierć krzyżową.
Słowo Wcielone zechciało zaszczepić się na drzewie krzyża, ale gdyby nie trzymała Go na nim miłość, nie wystarczyłyby gwoździe i belki. Bóg jest naszym mistrzem, który wszedł na katedrę krzyża, by nauczać nas o prawdzie.
Jeżeli dusza przestrzega Jego nauki, nie może pogrążyć się w ciemnościach. Bóg jest również drogą prowadzącą
nas do tej szkoły, w której mamy naśladować Jego czyny. On sam powiedział: „Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem.”41 I naprawdę tak jest, ojcze.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Ten, kto idzie w ślady Słowa, znosi cicho, pokornie i cierpliwie wszelkie zniewagi, szyderstwa, kpiny, hańbę, cierpienie i udręki. Ten, kto ma za wzór Mistrza, który jest Drogą, gdyż sam ją wskazał i sam nią szedł, odwzajemnia
się dobrem za wszelkie zło, bo taka jest doktryna Mistrza. Widzisz dobrze, czcigodny ojcze, z jaką cierpliwością
znosił On i znosi nasze nieprawości. Wydaje się, że ich nie zauważa, ale w godzinie śmierci okaże się, że widział
On wszystko. Wówczas bowiem każda wina zostanie ukarana, a każde dobro — wynagrodzone. Co za niezwykła
cierpliwość! Chrystus nie zważał na obelgi, jakimi został obrzucony na krzyżu. Słysząc krzyki Żydów, którzy wołają: ukrzyżuj, a jednocześnie wzywają, by zszedł z krzyża, prosił: „Ojcze, przebacz im.” Nie ruszył się, chociaż
Go wzywaliby zszedł, lecz wytrwał do końca i zawołał z wielką radością: Consumatum est. Mogłoby się wydawać,
że był to okrzyk smutku, ale tak nie było — był to okrzyk wyrażający radość duszy zniszczonej, spalonej w ogniu
Bożej miłości. Był to okrzyk, wyrażający radość Słowa Wcielonego, Syna Bożego. Słodki Jezus zdaje się mówić:
„Spełniłem i wykonałem to, co zostało o mnie napisane. Cieszę się zatem i raduję, że zniosłem tę mękę i byłem
posłuszny rozkazowi mego Ojca, który bardzo gorąco pragnąłem wykonać”.
O, miły nasz Mistrzu, dobrze nas uczyłeś doktryny prawdy i dokładnie wskazałeś drogę. To prawda, co powiedziałeś, że jesteś Drogą, Prawdą i Życiem. Ten, kto idzie Twoją drogą i przestrzega Twojej nauki, nie umiera, lecz
otrzymuje trwałe życie, którego nie może mu odebrać ani szatan, ani stworzenie, ani zniewagi, chyba że sam je
odda. Wstydź się, ach wstydź, człowieku, swojej pychy, dumy i miłości własnej, gdy widzisz tak wielką dobroć
Boga i tak wielką obfitość łask i dobrodziejstw otrzymanych z miłości, a nie z przymusu. Wydaje się bowiem, że
głupi człowiek nie dostrzega owej wielkiej miłości i nie czuje jej ciepła, chociaż jest ono tak ogromne, że gdybyśmy
nawet mieli serce z kamienia, musiałoby pęknąć.
Oj, Boże mój, Boże, biedna ja i nieszczęśliwa! Nie widzę innej przyczyny tej głupoty, jak ta, że nasze oko poznania
nie chce się zwrócić ku drzewu krzyża, na którym objawiła się owa gorąca miłość. O, słodka i miła nauko, pełna
życiodajnych owoców, jest w tobie wielka hojność, bo oto sam Bóg otworzył i rozszarpał swoje ciało, przeciął
sobie żyły, a potem obmył nas i ochrzcił swą Krwią. Każdego dnia możemy i powinniśmy powtarzać ten chrzest z
wielką miłością i wdzięczną pamięcią, bowiem tak jak w chrzcie z wody dusza oczyszcza się z grzechu pierworodnego i otrzymuje łaskę, tak w chrzcie z Krwi obmyte zostają nasze nieprawości i nasza niecierpliwość. We Krwi
tonie wszelka niesprawiedliwość; zapominamy o niej i nie chcemy już jej pomścić, gdyż otrzymujemy pełnię łaski,
która prowadzi nas prostą drogą.
Wielebny ojcze, mówię ci, że widząc to wszystko, dusza nie może się powstrzymać od rebelii przeciwko swej
przewrotnej, zmysłowej woli buntującej się stale przeciwko swemu Stwórcy oraz przeciwko samej sobie.42 Człowiek powinien zabić tę wolę, a uczyniwszy to, nie będzie już zważał na siebie, ale jak zakochany w chwale Bożej
i w zbawieniu stworzeń będzie postępował, jak każdy zakochany, który nie kieruje ku sobie swoich uczuć, ale ku
temu, kogo pokochał. Miłość ma taką moc, że kochający i kochany mają jedno serce i jedno uczucie, przez co oboje
kochają to samo. Miłość, która dzieli, nie jest miłością doskonałą. Często widziałam, że jeżeli kochamy kogoś bez
względu na naszą korzyść, rozkosz lub przyjemność, jaką nam on ofiaruje, to nie zważamy ani na nikczemności,
ani na obelgi, ani na cierpienia czy jakikolwiek trud, lecz staramy się jedynie spełniać wolę umiłowanego.
O, najdroższy ojcze, nie dajmy się zawstydzić synom ciemności! Byłaby to wielka hańba dla dzieci światłości, to
znaczy dla sług Bożych wybranych na tym świecie43, a szczególnie dla tych, którzy są kwiatami i kolumnami w
ogrodzie świętego Kościoła. Ojcze, musisz być wonnym kwiatem, a nieśmierdzącym chwastem. Musisz być kwiatem lśniącym bielą czystości, wydającym woń cierpliwości i gorącej miłości. Nie bądź skąpy, ale hojny i szczodrobliwy, ucząc się od pierwszej Prawdy, która z wielką hojnością i szczodrobliwością oddała życie. Wonią takich
właśnie cnót powinieneś obdarzać słodką Oblubienicę Chrystusa spoczywającą w tym ogrodzie. Och, jak wielką
rozkosz sprawiają jej wonne, prawdziwe cnoty! Człowiek obdarzony takimi cnotami jest prawym dzieckiem owej
Oblubienicy, a Ona go karmi własną piersią, dając mu mleko Bożej łaski, która zapewnia nam życie wieczne i
wieczne oglądanie Boga twarzą w twarz. Chrystus tak powiedział do Pawła:44 „Wystarczy ci mojej łaski.”45 Mówię
ci, ojcze, i przypominam ci, że jesteś kolumną postawioną na straży i do obrony owej Oblubienicy46, a zatem nie
możesz być słaby, lecz mocny. Bowiem słabą kolumnę przewróci najmniejszy podmuch wiatru, który uderzy w nią
strapieniem, zniewagą czy też nadmiarem powodzenia, przyjemności i zaszczytów światowych. Chcę zatem, żebyś
był mocny, ojcze, gdyż Bóg uczynił cię kolumną w swoim świętym Kościele.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Czy mamy jakiś sposób przezwyciężenia naszej słabości? Tak, oczywiście, że mamy. Jest nim miłość. Nie każda
jednak miłość potrafi nas umocnić. Nie umacnia nas ani urząd, ani bogactwo, ani nasza pycha; nie umacnia nas
złość, nienawiść do naszych oszczerców ani też miłość do jakiejkolwiek stworzonej rzeczy, która jest poza Bogiem.
Taka miłość nie tylko że nie dodaje siły, ale pozbawia nas siły jaką mamy. Jest to miłość tak marna i nędzna, że
prowadzi człowieka do najbardziej szkodliwej niewoli, jaka tylko może być; czyni go niewolnikiem i sługą rzeczy,
która nie jest, odbiera mu jego godność i wielkość. Jest rzeczą zrozumiałą, że wtedy człowiek zostaje ukarany,
bowiem sam pozbawia się Boga. Powinniśmy zatem skierować nasze uczucie, pragnienie i miłość ku temu, kto jest
od nas silniejszy, to znaczy — ku Bogu, od którego pochodzi wszelka moc. On jest naszym Bogiem i umiłował
nas, nie będąc jeszcze przez nas kochanym. Gdy dusza znajdzie tak słodką i pełną mocy miłość, gdy jej zakosztuje,
wówczas nie szuka i nie pragnie niczego innego. Człowiek kochający taką miłością jest silny, bo oparł się i związał
z rzeczą trwałą i silną, która nigdy się nie zmienia, cokolwiek się stanie. Człowiek taki idzie zawsze drogami tego,
kogo kocha, i naśladuje jego czyny, bowiem stał się jednym sercem i jedną wolą z nim. Widzi, że Chrystus rozkoszował się każdym cierpieniem i zniewagą. Chociaż był Synem Bożym, to jednak rozmawiał z ludźmi, jak skromny
i łagodny Baranek. Dlatego Jego słudzy z radością kroczą tą samą drogą, nienawidząc i uciekając wręcz od wszystkiego, co jest przeciwne Bogu. Stanowią oni jedno z Bogiem; kochają to, co On kocha i nienawidzą tego, czego On
nienawidzi. Otrzymują wtedy taką moc, że nic im nie może zaszkodzić. Zachowują się jak prawdziwi rycerze,
którzy nie lękają się żadnego niebezpieczeństwa, gdyż nie sobie zaufali, ale całą swoją wiarę i nadzieję pokładają
w Bogu. Miłują Boga i widzą, że może On ich wspomagać swoją potęgą. Powtarzają z wielką pokorą za św.
Pawłem: „Wszystko mogę w Chrystusie Ukrzyżowanym, który jest we mnie i mnie umacnia.”47
Ojcze, nie śpij już dłużej! Jesteś słabą kolumną z winy swej ludzkiej natury, ale zaszczep się na drzewie krzyża,
czułością i niewysłowioną miłością przywiąż się do umęczonego Baranka, do Jego broczącego Krwią ciała. Niechaj
zmiękną wszystkie zatwardziałe serca. Dosyć obojętności i niedbalstwa, bowiem czas nie śpi, lecz spiesznie przemierza swoją drogę. Gdy razem z Barankiem uczynimy przybytek dla miłości i dla świętego pragnienia, wtedy nie
musimy się już niczego lękać. Świętym i słodkim lekarstwem dla stworzenia jest poznanie siebie jako czegoś, co
nie jest. Człowiek widzi też, że to, co czyni sam, jest brakiem, to znaczy grzechem, a wszystko inne otrzymuje od
Boga. Poznawszy siebie, poznaje także dobroć Boga w sobie. Wówczas kocha Boga, a nienawidzi siebie; nienawidzi zaś nie dlatego, że jest stworzeniem, ale dlatego, że buntuje się przeciwko swemu Stwórcy. Człowiek, ubogacony owym świętym i prawdziwym poznaniem, nie może zmylić drogi, ale kroczy odważnie, gdyż jest zjednoczony
i przemieniony w Tym, który jest Drogą, Prawdą i Życiem. Jest tak mocny, że ani szatan, ani stworzenie nie mogą
go powalić na ziemię. Stał się jedno z Bogiem.
Moim wielkim pragnieniem jest ujrzeć cię, ojcze, związanego tą słodką i silną więzią. Zauważę to od razu. Jednym
ze znaków wskazujących na to, że jesteśmy uczniami Chrystusa, jest to, że za zło oddajemy dobro. Jeśli czynimy
inaczej, zostaniemy potępieni i popadniemy w niełaskę u Boga, gdyż widzi On to niechętnie u każdego stworzenia,
a tym bardziej u ludzi tobie podobnych, postawionych w Kościele jako zwierciadła, w których mają się przeglądać
świeccy. Musimy sobie zdawać sprawę z tego, że największą zniewagą dla Boga Nieskończonego jest znieważenie
Go przez skończone stworzenie. Chcemy, aby nam przebaczył i pogodził się z nami, ale chcemy też, żeby zachowywał się tak, jakby nie dbał o to, że Go obrażamy. W ten sposób powinniśmy się zachowywać tylko wobec naszych nieprzyjaciół. Proszę cię, ojcze, nakazuję ci w imieniu Chrystusa Ukrzyżowanego, tak właśnie czyń dla
chwały Bożej i twego zbawienia.
Nic już więcej nie powiem. Wybacz mi, drogi ojcze, moją niewiedzę, ale usta moje przemawiają z obfitości serca.
Zaklinam cię na niewysłowioną miłość Bożą, bądź przykładem w Kościele świętym, szukając chwały i uwielbienia
Boga, a nie siebie samego. Pożeraj dusze48 złakniony i spragniony ich zbawienia. Zastanów się, co mógłbyś dobrego
zrobić. Proś Ojca Świętego, aby zaraz wracał i nie opóźniał swego przybycia.49 Umocnij go i zachęcaj do tego, żeby
jak najszybciej podniósł sztandar najświętszego krzyża nad głowami niewiernych, aby na nich przeniosła się wojna
tocząca się teraz między chrześcijanami. Nie lękaj się, ojcze, żadnej rzeczy, jaką ujrzysz, bowiem wspomożenie
Boże będzie zawsze przy tobie.
Wytrwaj w błogim i świętym umiłowaniu Boga. Jezu słodki. Jezu miłości.
CXXIX. Do brata Bartłomieja z Zakonu Kaznodziejskiego we Florencji50
wiosna 1375
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najmilszy i najdroższy bracie i synu w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Bożych,
piszę do ciebie i umacniam cię w drogocennej Krwi Syna Bożego, pragnąc cię ujrzeć zanurzonego w ogniu Bożej
miłości i objętego jej płomieniem. Pragnę, abyś obnażył się z szat twej przewrotności, a odział się i okrył ogniem
Ducha Świętego. Jest to szata tak mocna i trwała, że odziane w nią serce jest mężne i silne, nigdy nie staje się
zniewieściałe, lecz zawsze wytrwale znosi największe ciosy i prześladowania od świata, szatana i własnego ciała.
Szata miłości chroni serce przed tymi ciosami. Miłość wszystko znosi, bowiem sam Duch Święty jest miłością.
Boski Duch Święty jest również tym światłem, które rozprasza ciemności, jest tą ręką, która podtrzymuje cały świat.
Przypominam sobie, że niedawno tak mi powiedział: „Ja jestem Tym, który podtrzymuje i utrzymuje przy życiu
cały świat. Jestem tą więzią, która łączy naturę Boską z naturą ludzką i tą silną ręką, która trzyma sztandar krzyża.
Krzyż stał się łożem, do którego przywiązałem i przybiłem Boga-i-Człowieka.” Gdyby nie więzy miłości, gdyby
nie ogień Ducha Świętego, to same gwoździe nie utrzymałyby Chrystusa na krzyżu.
O, słodka, niewysłowioną Miłości, jesteś sługą nędznych stworzeń! Jakież serce potrafi się jeszcze opierać przed
porzuceniem szaty starego człowieka, szaty miłości samego siebie? Jakież serce nie pobiegnie ku ciepłu tego ognia,
by przyoblec się w nowego człowieka?51 Oczywiście serca obojętne, zimne i leniwe będą się opierać, a opór ich
wyrasta ze złego korzenia miłości własnej. Najmilszy bracie, powiedziałam, że pragnę, abyś zanurzył się i odział
w moc oraz w pełnię Ducha Świętego, gdyż dusza, która oddali od siebie uczucie miłości własnej i wzniesie się ku
gorącemu pragnieniu Boga, nie popadnie w błąd, o którym mówię; jest od niego wolna.
Proszę cię, synu mój w Jezusie Chrystusie, skoro mówi On, że jest mocną szatą wytrzymującą wszelkie ciosy, to
nośmy ją dzielnie. O, Miłości! Słowo ofiarowało się nam jako pokarm, a Ojciec stał się łożem, na którym spoczywa
dusza. Niczego nam przeto nie brakuje. Ognista szata chroni nas od zimna, pokarm — od śmierci głodowej, a łoże
— od zmęczenia. Bądź zawsze zakochany w Bogu, niechaj rozkoszuje się Nim twoja dusza i twoje sumienie.52
Nie bądź skąpy, drogi synu, widzisz przecież wielką hojność Bożą. Oto Słowo Wcielone towarzyszy w drodze nam,
pielgrzymom, podając nam pokarm, abyśmy wytrwale pielgrzymowali. Jest Ono bardzo miłym towarzyszem podróży, cały czas idzie z duszą, a gdy dojdzie ona do kresu swej pielgrzymki układa ją na spoczynek w łożu, w
spokojnym morzu Bożej Istoty, gdzie wiecznie ogląda Boga. Zdaje się, że to właśnie chciały powiedzieć słodkie
usta Prawdy, gdy na drzewie krzyża wyrzekły te słowa: In manus tuas, Domine, commendo spiritum meum.53 O,
słodki Jezu, to Ty jesteś w Ojcu, a nie my, zepsute członki, bowiem przez grzech utraciliśmy łaskę. Odzyskaliśmy
ją dopiero wtedy, gdy zostało powiedziane słowo w naszej obronie, a Bóg, towarzysząc człowiekowi w jego drodze,
zjednoczył się z nim tak ściśle, że to, co ludzkie, uznał za swoje. O, Ogniu Miłości!
Nic już więcej nie powiem, chociaż mogłabym mówić do końca życia, ale tylko to, że chciałabym cię ujrzeć przepiłowanym na pół.54
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Otrzymałam twój list i zrozumiałam to, co napisałeś o gnębiących cię wątpliwościach. Już wkrótce, z pomocą Bożej
łaski, usuniemy je wspólnie. Jestem pewna, że Opatrzność Boża nie zostawi cię bez owocu, nie odbierze ci go, ale
uczyni cię hojnym i doskonale skromnym. Ja tak chcę! Proszę cię czule, jak matka syna, tak właśnie postępuj. Ja
natomiast, biedna i nędzna matka twoja, ofiaruję cię Ojcu, Bogu Przedwiecznemu i będę cię trzymać przed Nim w
swoich ramionach. Drogi synu, zawsze byłam spragniona i złakniona zbawienia twej duszy, ale w tych dniach
odczuwam to szczególnie mocno. Mogłeś to zauważyć w czasie paschy55, ale właściwie każdy dzień jest paschą.
Nie możesz zatem zapomnieć o mnie, gdyż stoję ciągle przed tobą z moim świętym pragnieniem.
Jeśli chodzi o podróż do Rzymu, to wierzę, że łaskawy Bóg w końcu nas tam wyśle, a widzę też, iż brat Tomasz
jest temu przychylny. Według tego, co zrozumiałam, nasz Chrystus na ziemi wkrótce tam przybędzie.56 Dlatego
proszę cię, bracie, i zmuszam cię, abyś i ty pojechał tam jak najszybciej.
Zawiadomiłeś mnie o śmierci pana Niccolaio i pani Lippy.57 Przyjęłam tę wiadomość z wielką pogodą, myśląc, że
wszystko się dzieje zgodnie z Bożą Opatrznością. Dowiedz się bracie, czy pani Lippa zapisała coś w testamencie
dla klasztoru św. Agnieszki.58 Jeżeli nic im nie dała, zajmij się tymi zakonnicami, gdyż są naprawdę w wielkiej
potrzebie.
Napisałam do pani Pilli59 i do Magdaleny. Biskup60 nigdy mi nie odpowiada, ale proszę cię, idź do niego i zmuś go,
żeby zrobił to, o czym mu pisałam i żeby dał ci tyle, ile może, korzystając ze swej władzy. Jest to konieczne. To
samo powiedz Mikołajowi Soderiniemu.61 Potem zaś rozdaj wszystko, co ci dadzą. Powiedz Elżbiecie, Cristofanie
i wszystkim innym moim córkom, aby pokrzepiły się w Jezusie Chrystusie po tysiąckroć i żeby biegły odważnie za
miłym Oblubieńcem, Jezusem Chrystusem. Przeproś je za to, że zapomniałam im wysłać mannę, jak obiecałam.
Powiedz Mikołajowi Strozziemu, by wzrastał w cnotach, gdyż ten, kto nie wzrasta — cofa się. Pokrzep go mocno
w moim imieniu.
Pamiętaj, że w dniu, w którym Bóg poślubił ludzki ród swoim ciałem, zostaliśmy na nowo obmyci we Krwi i
zaślubieni z Ciałem. Pogrąż się cały w świętym umiłowaniu Boga.
Alessa, Katarzyna, ja i szalona Cecca62 pozdrawiamy cię i polecamy się twej pamięci. Jezu, Jezu.
Katarzyna, nieużyteczna sługa sług Bożych.
Brat Rajmund i brat Tomasz polecają się także twojej pamięci.
CXL. Do kondotiera Jana Aguto, dowódcy wojsk przybyłych do Włoch w czasie głodu63
koniec czerwca 1375
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najmilszy i najdroższy bracie w Jezusie Chrystusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę
do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć jako prawdziwego syna i rycerza Chrystusa. Pragnę, abyś
był gotów oddać życie tysiące razy, gdyby zaszła potrzeba, w służbie u miłego i dobrego Jezusa. Byłaby to dobra
pokuta za wszystkie nasze nieprawości, którymi obraziliśmy naszego Zbawiciela.64
O, najdroższy i najmilszy bracie w Jezusie Chrystusie, byłoby dobrze, gdybyś się zastanowił nad sobą i przypomniał
sobie, ile cierpień i strapień cię spotkało65, gdy służyłeś szatanowi, byłeś na jego żołdzie. A teraz dusza moja pragnie, abyś razem z twymi sojusznikami i żołnierzami zmienił służbę i przeszedł na żołd Chrystusowy. Weźcie
wszyscy krzyż Chrystusa i jako Jego wojsko pomaszerujcie przeciwko niewiernym psom, które wzięły w posiadanie nasze święte miejsce, na którym spoczęła pierwsza słodka Prawda po męce i śmierci za nas. Proszę cię pokornie,
drogi bracie, zaklinam cię na Jezusa Chrystusa, skończ wojny z chrześcijanami, co jest wielką obrazą Boga. Skoro
jednak lubujesz się w wojnie i bitwie, to wyrusz przeciwko niewiernym, bo tak rozkazał Bóg i Ojciec Święty.66
Wzajemne prześladowanie się chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy dłużej tak robić. Trzeba
natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Jestem bardzo zdziwiona, bracie, bowiem według tego, co zrozumiałam, miałeś wziąć udział w świętym przejściu67
i byłeś gotów umrzeć za Chrystusa. Tymczasem widzę, że chcesz tutaj rozpętać wojnę. Nie jest to owa święta
gotowość pójścia ku świętemu i czcigodnemu miejscu, jakiej żąda od ciebie Bóg. Wydaje mi się, że powinieneś
skapitulować przed cnotą i czekać, aż nadejdzie odpowiedni czas, kiedy ty oraz inni będą mogli oddać życie za
Chrystusa. Wtedy będziesz mógł pokazać, że jesteś naprawdę walecznym rycerzem.
Z listem tym przyjdzie do ciebie mój ojciec i syn, brat Rajmund. Daj wiarę temu, co powie, gdyż jest to naprawdę
wierny sługa Boży i z pewnością nie poradzi ci czegoś, co nie przyniosłoby chwały Bogu, a zbawienia i sławy68
twej duszy.
Nic już więcej nie powiem. Proszę cię tylko, najdroższy bracie, pamiętaj stale o tym, że twe życie jest bardzo
krótkie. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga.
Jezu słodki. Jezu miłości.
CCLXXIII. Do brata Rajmunda z Kapui z Zakonu Kaznodziejskiego69
czerwiec 1375
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najmilszy i najukochańszy bracie i drogi mój synu w Jezusie Chrystusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług
Jezusa Chrystusa, piszę do ciebie i polecam się tobie w drogocennej Krwi Syna Bożego. Pragnę cię ujrzeć zanurzonego i zatopionego w tej najsłodszej Krwi, która się zlała i zmieszała z ogniem żarliwej miłości Bożej. Dusza moja
pragnie cię widzieć zanurzonego w tej Krwi. Nie tylko ciebie, lecz także mych synów, Nanniego i Jakuba.70 Nie
widzę, synu, innych możliwości zdobycia najważniejszych i niezbędnych dla nas cnót. Najmilszy bracie, jeżeli nie
zanurzysz się w tej Krwi, to dusza twoja (a stała się ona dla mnie pokarmem, który ciągle spożywam u stołu miłego
Baranka umęczonego z wielką, płomienną miłością) nie zdobędzie nawet małej cnoty prawdziwej pokory. Cnota
owa rodzi się z nienawiści, a nienawiść — z miłości71. W ten sposób dusza staje się doskonale czysta, jak żelazo
po wyjęciu z tygla.
Chcę, bracie, abyś schował się w otwartym boku Syna Bożego, który jest skarbcem pełnym tak miłych zapachów,
że przesiąka nimi nawet grzech.72 W tym boku słodka Oblubienica odpoczywa na łożu ognia i Krwi. Tam objawia
się tajemnica serca Syna Bożego. O, przebita i otwarta beczko73, ty dajesz pić i zaspokajasz wszelkie pragnienie
miłości, ty napełniasz radością pamięć i oświecasz wszelkie poznanie tak, że nie mogą one już nic innego zapamiętać ani poznać, ani zrozumieć, ani pokochać — jak tylko miłego i dobrego Jezusa! O, Krwi i ogniu, o niewysłowiona
Miłości!
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Aby uszczęśliwić moją duszę, chcę, żebyś zrobił tak jak człowiek, który wyciąga wiadro ze studni, by coś podlać.
Ty zaś wylej wodę świętego pragnienia na głowy naszych braci, którzy tak samo jak my są członkami ciała miłej
Oblubienicy. Nie cofaj się nigdy pod wpływem złud i pokus szatana (a wiem, że przeszkadza ci on i będzie przeszkadzał) czy pod wpływem słów jakiegokolwiek stworzenia. Nie cofaj się nigdy, bracie, lecz wytrwaj nawet na
widok najgorszych rzeczy, dopóki nie ujrzymy, jak przelewa się krew wśród słodkich i pełnych miłości pragnień.
Dalej, żywo, bracie mój miły, nie śpijmy już dłużej! Nie cierpię długiego gadania, nie chcę też ani łoża, ani pościeli.74 Przyjęłam już jedną głowę w moje ręce, a napełniło mnie to tak błogim szczęściem, że ani serce nie może
o tym myśleć, ani język wypowiedzieć, ani oko zobaczyć, a uszy — usłyszeć.75 Pośród wielkich tajemnic i łask
objawiła mi się wola Boga, ale nie będę o wszystkim opowiadać, bo trwałoby to za długo.
Tak więc poszłam odwiedzić tego, którego znasz, a wówczas doznał on tak wielkiego pocieszenia i umocnienia, że
wyspowiadał się i stał się bardzo pokorny. Prosił mnie, abym przysięgła na miłość Boga, że będę przy nim, gdy
nadejdzie moment wymierzenia mu sprawiedliwości. Obiecałam i przyrzeczenia tego dotrzymałam.
W dniu wykonania wyroku przyszłam do niego wczesnym rankiem, zanim jeszcze zaczęły bić dzwony, a on bardzo
się ucieszył. Zaprowadziłam go na Mszę świętą i przyjął Komunię świętą, której już nigdy potem nie przyjął. Jego
wola była uspokojona i poddana woli Bożej. Lękał się tylko tego, że nie potrafi być silny aż do ostatniej chwili.
Jednak niezmierzona, niezgłębiona dobroć Boga wyprowadziła go z błędu, obdarzając go taką miłością i pragnieniem Boga, że nie mógł już dłużej żyć bez Niego. Mówił do mnie: „Bądź ze mną i nie opuszczaj mnie, a będzie mi
dobrze i umrę szczęśliwy”. Położył głowę na mej piersi, a ja poczułam wtedy radość i zapach jego krwi. Poczułam
też zapach mojej krwi, którą pragnę przelać za słodkiego Oblubieńca, mego umiłowanego Oblubieńca, Jezusa Chrystusa.
Gdy w mojej duszy rosło owo pragnienie, poczułam jego strach. Powiedziałam przeto: „Nie lękaj się, mój miły
bracie, już niedługo przeżyjemy zaślubiny.76 Pójdziesz na nieskąpany w słodkiej Krwi Syna Bożego, z drogim
imieniem Jezusa na ustach, a chciałabym, żeby to imię nigdy nie wyszło ci z pamięci. Będę na ciebie czekać na
miejscu stracenia”. I wyobraź sobie, bracie i synu, że w tym momencie jego serce wyzwoliło się z wszelkiego lęku,
a twarz ze smutnej stała się promienna. Cieszył się i radował, mówiąc: „Za cóż mi ta wielka łaska, że radość duszy
mojej będzie na mnie czekać na świętym miejscu stracenia?” Zobacz, bracie, otrzymał tak wielkie światło, że miejsce stracenia nazywał świętym! Potem rzekł: „Pójdę radosny i silny; skoro wiem, że na mnie czekasz, będzie mi się
dłużyła droga i będzie mi się wydawało, że idę tysiąc lat”. Powiedział tyle miłych słów, że serce me pęka z wdzięczności dla dobroci Boga.
Czekałam więc na niego na miejscu kaźni. Czekając, modliłam się nieustannie i jednoczyłam się z Maryją i Katarzyną dziewicą i męczennicą.77 Zanim przyszedł, położyłam moją głowę na pniu katowskim, ale nie mogła się
skupić na modlitwie, gdyż za dużo myślałam o sobie. Po chwili zaczęłam się znowu modlić. Błagałam Maryję i
mówiłam Jej, że chcę, aby udzieliła mu łaski światła i pokoju serca i aby w ostatnim momencie zrozumiał, że wraca
do swego celu. I oto nagle dusza moja napełniła się takim szczęściem, że chociaż wokół mnie stał wielki tłum, nic
nie widziałam poza daną mi obietnicą.
Po chwili nadszedł skazaniec, pokorny jak baranek, a gdy mnie ujrzał, zaczął się uśmiechać. Chciał, żebym uczyniła
nad nim znak krzyża, a ja przeżegnawszy go powiedziałam: „Dalej, śmiało, na zaślubiny, miły mój bracie! Już
wkrótce będziesz miał życie, co nie przemija.” Schylił się bardzo pokornie, ja zaś położyłam jego głowę na pniu i
pochyliwszy się nad nim, mówiłam mu o Krwi Baranka. Usta jego wymawiały dwa słowa: Jezus i Katarzyna. Gdy
to mówił, przyjęłam jego głowę w moje dłonie i podniósłszy oczy ku Bożej dobroci, zawołałam: „Ja chcę!” Wtedy
ukazał mi się Bóg-i-Człowiek, którego było widać tak wyraźnie, jak się widzi jasne słońce. Do swego przebitego
boku przyjmował On krew skazańca i mieszał ją ze swoją Krwią. Ogień świętego pragnienia, zapalony i przechowywany w duszy tego człowieka dzięki łasce, łączył się z pożarem Bożej miłości. Przyjąwszy krew oraz pragnienie,
Chrystus przyjął duszę i włożył ją do skarbca swego otwartego boku pełnego miłosierdzia. Pokazał w ten sposób,
że pierwsza Prawda przyjmuje dusze tylko dzięki łasce i miłosierdziu, a nie dzięki jakiemuś innemu działaniu.78
O, jakże błogo i miło było patrzeć na niewysłowioną dobroć Boga! Z jaką czułością i miłością czekał On na tę
duszę! Z jakim ogromnym miłosierdziem spoglądał na nią, gdy opuściwszy ciało, wchodziła do boku Syna Bożego,
cała zbroczona krwią. A cena tej krwi była wysoka dzięki Krwi Chrystusowej. Gdy dusza została przyjęta przez
potężnego Boga, który jest-mocen to uczynić, wtedy Syn, Mądrość i Słowo Wcielone, pozwolił jej uczestniczyć w
tej miłości, z jaką sam przyjął bolesną i hańbiącą śmierć krzyżową, chcąc okazać posłuszeństwo Ojcu oraz pomóc
ludzkiej naturze i całemu ludzkiemu rodowi. W końcu Duch Święty zamknął duszę w boku.79 Przedtem jednak
skazaniec uczynił tak wzruszający gest, że poruszyłby tysiące serc. Wcale się mu nie dziwię, bowiem rozkoszował
się już Boską słodyczą. Odwrócił się tak, jak narzeczona, która gdy dojdzie już do drzwi komnaty swego oblubieńca,
odwraca się jeszcze, by ukłonem i spojrzeniem wyrazić podziękowanie temu, kto ją odprowadza.
Gdy po tym pożegnaniu skazaniec zniknął w boku Chrystusa, dusza moja pogrążyła się w pokoju i ukojeniu. Byłam
tak odurzona zapachem krwi, że nie mogłam się ruszyć, by się oczyścić z krwi, jaka na mnie spłynęła. Oj, Boże
mój, Boże, ja biedna nędznica nie chcę już nic więcej mówić. Oto zostałam na ziemi z wielką zazdrością!
Wydaje mi się, bracie, że pierwszy kamień został położony.80 Nie dziw się przeto, że nakazuję ci tylko zanurzyć
się we Krwi i w ogniu buchającym z boku Syna Bożego. Dosyć już opieszałości, najmilsi synowie, bo krew zaczyna
płynąć i przyjmować ofiarę życia. Jezu słodki, Jezu miłości.
CXXXIII. Do królowej Neapolu81
1375, prawdopodobnie lipiec
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najczcigodniejsza i najdroższa moja matko w Jezusie Chrystusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa
Chrystusa, piszę do ciebie i pokrzepiam cię w drogocennej Krwi Syna Bożego, pragnąc ujrzeć cię jako prawdziwą
i doskonałą córkę Boga. Wiesz dobrze, że sługa nie szkaluje nigdy pana w jego obecności, ze strachu przed karą
stara się służyć dobrze i gorliwie. Mówię to dlatego, że ten, kto jest prawdziwym dzieckiem Boga, wybierze raczej
śmierć niż Jego obrazę. Jednak ojca nie obraża się ze strachu przed nim, ale dlatego, że się go kocha i szanuje. Syn,
który wykonuje testament ojca i naśladuje go, powinien otrzymać całe dziedzictwo. © Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Proszę cię, czcigodna matko w Jezusie Chrystusie, zachowuj się jak dobra córka i sługa. Wiesz przecież, że zawsze
stoimy przed Panem, a Jego oko jest ciągle ku nam zwrócone i widzi wszystko, nawet to, co zakryte. Najwyższa i
wieczna Prawda dobrze widzi, kto służy, a kto nie. A zatem dusza musi bardzo uważać, żeby nie obrazić swego
Stwórcy, swego Pana, który ukarze za każdy grzech, a wynagrodzi za każde dobro. Nikt nie powinien unikać czy
gardzić służbą u słodkiego Jezusa z powodu posiadanej władzy, bogactwa czy szlacheckiego tytułu.
Och, jak miła i święta jest ta służba, która hamuje namiętności duszy i narzuca jej porządek; nie tylko nie pozwala
jej służyć grzechowi, ale oddala od niej wszystko, co mogłoby ją doprowadzić do grzechu. Dusza pozostająca w
tej służbie nienawidzi tego wszystkiego co jest niezgodne z wolą Boga, gdyż rozumie, że gdyby to pokochała,
zostałaby surowo ukarana. Gdy dusza zaczyna służyć z bojaźnią, widząc, że nie może się ukryć przed spojrzeniem
Pana, wówczas wykorzenia ze swego serca nieuporządkowane uczucia oraz miłość tego świata, zaczyna je porządkować i kształtować według woli swego Pana, ażeby Mu się podobać. Nikt bowiem, jak powiedział Chrystus, nie
może służyć dwom panom; jeśli służy jednemu, to jest nieprzyjazny drugiemu. Gdy dusza napełni się miłością i
bojaźnią, skwapliwie przepędza każdy grzech i wadę. Miłość jest jak sługa, który myje w domu brudne naczynia.
Gdy dusza staje się córką, to znaczy osiąga doskonałość w miłości, to, jak przystało na dobre dziecko, nieustannie
miłuje swego ojca. Nie kocha dla własnej korzyści, jak najemnik. Stara się nie obrażać Ojca Niebieskiego nie
dlatego, że się boi kary, ale dlatego, że ceni Jego dobroć i dlatego, że wynika to z jej natury otrzymanej od kochającego Ojca. Natura użycza siły, a miłość Stwórcy sprawia, że człowiek czuje się zmuszony do miłowania Go i
służenia Mu. Wtedy dopiero może się nazwać prawdziwym dzieckiem Bożym. Nasza miłość do Ojca Niebieskiego
jest doskonała wtedy, gdy kochamy Go nie dla uzyskania jakiejś korzyści czy ze strachu przed karą, ale dlatego, że
jest On sprawiedliwy i wiekuiście dobry. Swoją dobrocią zasłużył sobie na miłość. Żadna rzecz poza Bogiem nie
jest godna miłości, toteż w Nim i przez Niego trzeba służyć stworzeniom i kochać je.
Taka więc powinna być miłość dziecka do ojca. Bojaźń synowska oczyszcza dzban duszy, a potem miłość napełnia
go cnotami, wyrzucając próżną pychę z zaszczytów i przepychu, niecierpliwość, niesprawiedliwość, marność i
nędzę tego świata oraz pamięć o doznanych krzywdach. W duszy zostaje tylko wspomnienie dobrodziejstw otrzymanych od Boga i Jego dobroci, zostaje prawdziwa i doskonała pokora, cierpliwość w znoszeniu cierpień dla słodkiego Jezusa, zostaje święta sprawiedliwość oddająca każdemu to, co mu się należy.
Wielebna pani, możesz wymierzać sprawiedliwość w dwojaki sposób. Po pierwsze — wobec siebie samej, to znaczy — sprawiedliwie oddawać cześć i chwałę Bogu, uznając, że wszelka łaska pochodzi od Niego i przez Niego.
Czcigodna matko, przypisuj sobie tylko to, co jest twoje, czyli grzech i marność. Miej pogardę dla grzechów i żałuj
za nie. Bowiem to grzech przybił, przywiązał Syna Bożego do drzewa najświętszego krzyża. Drugi sposób wymierzania sprawiedliwości to stosowanie jej wobec stworzeń, czyli twoich poddanych. Błagam cię, pani, na Jezusa
Chrystusa, bądź łagodna, ale pilnuj, aby sprawiedliwość wymierzano każdemu, zarówno wielkiemu, jak i małemu,
tak jak sobie zasłuży. Gdyby cię odwiodła od tego przyjemność czy lęk przed ludźmi, oznaczałoby to, że nie jesteś
prawdziwą córką Boga. Jeżeli natomiast będziesz w duchu sprawiedliwości dbać o chwałę Boga, to nawet za cenę
utraty życia nie wyrzekniesz się swej godności dziecka Bożego.
Gdy dzban duszy zostanie oczyszczony z wad i grzechów, a napełniony cnotami, to serce nie potrafi się obronić
przed miłością, gdyż poczuje działanie Bożej dobroci w sobie i dojrzy swoje podobieństwo do Stwórcy.82 Bóg
stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo nie z przymusu, z nadziei na korzyści czy też dlatego, że był o
to proszony, ale uczynił to niejako zmuszony przez niezgłębioną, niewysłowioną miłość. To właśnie miłość zjednoczyła Boga z człowiekiem, kazała Mu się zniżyć do człowieka. O, miła i czcigodna matko, jakże się powinno
wstydzić stworzenie, dumne ze swego stanowiska i zaszczytów, gdy widzi swego Stwórcę idącego pokornie na
haniebną śmierć krzyżową z gorącą i płomienną miłością! Dusza moja pragnie, abyś przyoblekła się w tę właśnie
miłość, gdyż bez niej nie możesz się przypodobać Bogu ani posiadać życia łaski.
Mam dla ciebie, wielebna pani, miłe i dobre nowiny. Otóż słodki Chrystus na ziemi, nasz Ojciec Święty, wysłał
bullę do trzech zakonników: prowincjała Zakonu Kaznodziejskiego, ministra Braci Mniejszych i jednego z naszych
braci, który jest prawdziwym sługą Bożym83, każąc im ogłosić we Włoszech oraz w innych krajach, że wyznaczył
ich do szukania tych, którzy chcą i pragną umrzeć za Chrystusa, wyruszając za morze na wojnę przeciwko niewiernym. Zakonnicy ci mają potem przedstawić papieżowi tych wszystkich chrześcijan, którzy pragną i są gotowi do
walki z niewiernymi, chcąc pomóc papieżowi i wzmocnić go swoimi siłami. Proszę cię zatem, pani, nakazuję ci w
imieniu Chrystusa Ukrzyżowanego, gdy tylko przyjdzie ten błogi moment, rozpal w sobie gorące pragnienie i udziel
papieżowi wszelkiej potrzebnej pomocy, ażeby święte miejsce naszego miłego Zbawcy zostało wyrwane z rąk
demonów i aby mogli oni razem z nami mieć udział we Krwi Syna Bożego. Proszę cię pokornie, matko moja,
odpowiedz i świętym i dobrym pragnieniem owego świątobliwego przedsięwzięcia.
Nic już więcej nie powiem. Pokój i łaska Ducha Świętego niech goszczą zawsze w twej duszy. Wytrwaj w świętym
umiłowaniu Boga. Wybacz mi, pani, moją zuchwałość. Jezu słodki, Jezu miłości.
CXXXI. Do Mikołaja Soderiniego84
lipiec 1375
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najczcigodniejszy i najmilszy bracie w Jezusie Chrystusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa,
umacniam cię i błogosławię w drogocennej Krwi Jego, pragnąc ujrzeć ciebie i całą twoją rodzinę jako prawdziwe
dzieci i sługi Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego. Syn Boży wykupił nas z niewoli, bądź przeto dobrym sługą, starającym się nie obrażać Pana i nie sprawiać Mu przykrości. Chcę, abyś pamiętał, że oko Pana, któremu winniśmy
służyć, jest zawsze nad nami. Musimy zatem bardzo uważać, aby nie obrazić tak łagodnego i miłego Pana. Na tym
właśnie polega święta bojaźń, która wchodzi do duszy jak sługa do domu i wyrzuca z niej śmieci wszelkich ułomności, czyszcząc ją z brudu grzechów i uczynków niezgodnych z wolą Pana.
Drogi bracie, pragnę, abyś był nie tylko sługą, ale i synem Ojca Niebieskiego. On cię stworzył na swój obraz i
podobieństwo, a potem zachował się wobec ciebie i każdego innego stworzenia tak jak ojciec, który wręcza swojemu synowi skarb i wysyła go poza granice rodzinnego miasta, żeby stał się bogaty i dojrzały. Otóż miły ten Ojciec
najpierw stwarza duszę, a potem obdarza ją skarbem czasu i wolnej woli, aby się ubogacała. Widzisz zatem, że
chociaż jesteśmy gośćmi i pielgrzymami na tej ziemi, możemy zdobyć wielkie bogactwo dzięki skarbowi czasu i
wolnej woli. Oczywiście, że stworzenie może w życiu zniszczyć swą wolną wolę, może się pogrążyć w przewrotnej
próżności, rozkoszach, kłopotach i troskach tego świata. Są to rzeczy, które zawsze zubożają człowieka, gdyż nie
są trwałe, a chociaż są piękne na zewnątrz, to w środku są zepsute i śmierdzą zgnilizną grzechu. Tylko wygląd
zewnętrzny zachęca do nabycia tego towaru.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Najdroższy i najczcigodniejszy bracie w Jezusie Chrystusie, ja nie chcę, żebyśmy skarb otrzymany od Ojca z łaski
i z miłosierdzia przehandlowali w nikczemny sposób, zasługując sobie na potępienie. Jako dobre dzieci Boże pilnujmy tego skarbu i sprzedajmy go w korzystny sposób, a nie w nieuczciwej transakcji i bez żadnego zysku. Korzystny handel tuczy nas i wzbogaca łaską, zapewnia nam trwałe życie u boku Ojca, gdzie możemy się stale cieszyć
Jego dziedzictwem. Kto posiądzie taki skarb, jest bogaty. A skarbem tym jest pogarda dla zaszczytów, przyjemności i bogactw światowych, a także dla ludzkich uciech, rozrywek i upodobań. Bogaty jest człowiek posiadający
rzeczywiste i prawdziwe cnoty, które w oczach świata są małe i niepozorne, a tymczasem zawierają w sobie skarb
łaski. W oczach świata wydaje się głupstwem wybór cierpień, zniewag, obelg, oskarżeń i dobrowolnego ubóstwa,
ale to one właśnie powalają na ziemię ludzką pychę, zaszczyty i urzędy światowe. Pod wpływem cnót pycha i
poczucie wyższości zamienia się w pokorę, a człowiek pragnie kroczyć tylko śladami swego Pana, który powierzył
mu skarb wolnej woli. Właściciel tego skarbu może zyskać lub stracić w zależności od tego, jak prowadzi handel.
Och, błogi i święty skarbie cnót, jesteś zawsze w bezpiecznym schowku! Nie grożą ci nieprzyjaciele ani na morzu,
ani na lądzie, bo w cnotach ukryty jest Bóg, wiekuiste bezpieczeństwo. Ludzie czy zniewagi nie mogą zniszczyć
cnoty doskonałej cierpliwości. Nie ma jednak na świecie takiego człowieka, któremu są miłe krytyki i zniewagi,
wystawiające zawsze na próbę jego cierpliwość. Również cnota gorliwej i czułej miłości narażona jest na niebezpieczeństwo, gdyż człowiek zawsze szuka miłości samego siebie. Jednak serce ubogacone i zniewolone miłością
Bożą szuka radości, spokoju i odwagi, dyktując człowiekowi takie czyny, które nie przynoszą mu korzyści, ale
służą chwale Boga, a także pomagają człowiekowi wrócić do domu Ojca.
Dalej, żywo, zerwijmy się z łoża niedbałości i zacznijmy handlować naszym skarbem. Czy wiesz jak, drogi bracie?
Oddając życie naszemu Bogu, w którym giną wszystkie nasze nieprawości. Mówiąc to, mam na myśli zapach
rozkwitającego kwiatu, czyli święte przejście. Właśnie teraz Ojciec Święty, nasz Chrystus na ziemi, kazał szukać
chrześcijan gotowych do wyprawy, to znaczy gotowych oddać życie za odzyskanie Ziemi Świętej. Ojciec Święty
mówi, że użyje skwapliwie swej władzy, żeby chętnym udzielić wszelkiej pomocy. Tak pisze w bulli85 wysłanej
do naszego prowincjała, do przełożonego Braci Mniejszych i do brata Rajmunda, którym kazał pilnie zbadać, kto
ma dobrą wolę w Toskanii oraz w innych krajach. Gdy przyniosą oni papieżowi na piśmie liczbę i nazwiska chętnych, to wtedy wyda on odpowiednie rozkazy, by wyprawa doszła do skutku.
Miły mój bracie, zapraszam cię na zaślubiny z trwałym życiem. Rozpal w sobie ogień pragnienia i zapłać krwią za
Krew. Na ucztę weselną nie powinno się jednak iść samemu, przeto zaproś kogo tylko chcesz. Potem nie będziesz
się mógł już wycofać. Nic już więcej nie powiem.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Bardzo serdecznie ci dziękuję, drogi bracie, za dowód miłości, o którym dowiedziałam się z listu i powiedział mi
też o tym Mistrz.86 Podziękowanie moje nie jest wystarczającą zapłatą za twe uczucie, proszę zatem i będę prosić
nieustannie najwyższe Dobro Wieczne, aby cię wynagrodziło za wszystko. Tysiące razy błogosławię cię i polecam
Jezusowi Chrystusowi.
Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
LXVI. Do brata Wilhelma z Anglii, augustianina87
lipiec 1375
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najukochańszy i najdroższy ojcze i synu w Jezusie Chrystusie, twoja niegodna i nędzna córka, Katarzyna, poleca
ci się w drogocennej Krwi Syna Bożego. Pragnę, abyśmy usłyszeli te same słowa, jakie Bóg powiedział Abrahamowi: „Wyjdź z twego domu i z twojej ziemi.”88 Gdy Bóg powiedział „pójdź za mną”, Abraham nie opierał się i
poszedł. Jakże szczęśliwa będzie moja dusza, gdy usłyszy głos rozkazujący jej opuścić rodzinną ziemię nędznego
ciała!
Są dwa sposoby, jakich może użyć człowiek, by wstać i iść w ślad za pierwszą Prawdą, która go wzywa. Pierwszy
sposób polega na tym, że wychodzimy z domu naszej zmysłowości oraz miłości własnej, opuszczamy ziemię naszych doczesnych uczuć i kroczymy śladami umęczonego Baranka, aż dojdziemy do drzewa najświętszego krzyża.
Baranek zaprasza nas i wzywa, by iść za nim drogą hańby, cierpień i oskarżeń, które są dla duszy największą
słodyczą, gdyż zachęcił nas do tego sam Bóg przez swoją nieskończoną dobroć i miłosierdzie. Co usłyszy dusza,
która posłuchała pierwszego wezwania i odpowiedziała nań, porzucając wady, a naśladując cnoty, dzięki którym
może zakosztować Boga już w tym życiu? Czy wiesz, bracie, co usłyszy? Owe miłe słowa z Pieśni nad Pieśniami:
„Przyjdź, oblubienico.”89 I spełnią się słowa Chrystusa, który powiedział swoim uczniom: „Pozwólcie maluczkim
przyjść do mnie, albowiem ich jest królestwo niebieskie.”90
Gdy Bóg zabiera swoje sługi z tego nędznego życia i prowadzi je na miejsce spoczynku, tak oto rozkazuje ciału,
które dotąd było sługą i uczniem duszy: „Pozwól duszy przyjść do mnie, albowiem do niej należy królestwo życia
wiecznego.”91
Och, niewysłowiona, słodka i płomienna Miłości! Przemawiasz do duszy tak, jakby to ona sama zadecydowała,
żeby Ci służyć. A przecież to Ty jesteś sprawcą każdego naszego czynu, dokonanego w służbie u Ciebie. Przecież
to Ty jesteś tym, co jest, a my bez Ciebie — nie istniejemy. Tak mówił Apostoł. Nie możemy też pomyśleć czegoś,
co nie jest nam dane przez Boga.92 A dajesz nam z miłości, nie z przymusu; twoja niezmierzona miłość sprawia, że
dajesz nam samego siebie. Gdy dusza ujrzy tę płomienną miłość, upaja się nią i zatraca siebie tak, że wszystko, co
czuje i co widzi — czuje i widzi w swoim Stwórcy.
Dusza moja pragnie, aby nas wezwał taki właśnie głos. Przedtem jednak wszyscy chcemy usłyszeć te oto słowa,
upragnione przez sługi Boże: „Wyjdźcie, synowie, z ziemi i z domów waszych, pójdźcie za mną i złóżcie w ofierze
wasze ciała.”93 O ile wiem, bracie, to kiedy Bóg udzieli nam tej łaski i pozwoli usłyszeć te słowa oraz oddać życie
za niewysłowioną miłość Baranka, wtedy dusza będzie chciała powoli, powoli opuszczać swoje ciało, chociażby w
myślach. Synowie i bracia moi w Jezusie Chrystusie, powiększajmy gorliwie błogie pragnienie miłości, prosząc
usilnie Dobroć Bożą, aby jak najszybciej uczyniła nas godnymi tej ofiary. Musimy odrzucić opieszałość i niedbalstwo, zastępując je gorliwością. Przynaglajcie zatem siebie oraz innych. Wydaje się, że Pan, widząc stworzenia
gotowe do ofiary, skróci oczekiwanie.94
Wiesz bracie, że wysłaliśmy brata Jakuba95 do sędziego d’Arborea z listem w sprawie świętego przejścia. Sędzia
odpowiedział mi bardzo uprzejmie, pisząc, że chce przyjść osobiście i przyśle na dziesięć lat dwa statki, tysiąc
rycerzy, trzy tysiące piechoty i sześciuset łuczników. Również Genua zgłasza gotowość oddania ludzi i pieniędzy
na ten sam cel.96 Mówię ci, bracie, że Bóg posłuży się tą wyprawą oraz innymi wydarzeniami, by okazać swą
chwałę.
Nie powiem już nic więcej, tylko to, że polecam ci młodzieńca, który nazywa się Mateusz Forestani.97 Proszę, zrób
wszystko, co możesz, aby został on jak najszybciej przyjęty do klasztoru. Staraj się pouczyć go, jak ma zdobyć
prawdziwe i rzeczywiste cnoty. Szczególnie zadbaj o to, aby umartwiał swą wolę i nie pragnął światowego życia.
Wydaje mi się, że dobrze zrobił, nie podejmując nowej podróży, gdyż mogłaby ona tylko przeszkodzić skupieniu i
nic więcej. Brat Nofrio powiedział mi, że brat Stefan98 chorował, a ty, bracie, bałeś się, że nie będziesz miał nikogo
do pomocy. Nie lękaj się, ale zaufaj Bogu, który zabierając jednego człowieka — daje drugiego. Pociesz i pobłogosław sto tysięcy razy brata Antoniego.99
Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CXLVIII. Do markiza Piotra del Monte100
lipiec 1375
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najczcigodniejszy i najdroższy ojcze i synu w Jezusie Chrystusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa
Chrystusa, piszę do ciebie, pragnąc cię ujrzeć rycerzem odważnym, a nie lękliwym. Człowiek nie powinien się bać,
gdyż posiada potężną broń. O, najdroższy synu, widzimy przecie, iż Bóg uzbroił człowieka w tak potężną broń, że
nie może go pokonać moc szatańska ani ludzka. Bronią tą jest wolna wola człowieka. Ze względu na tę wolność
Bóg mówi tak do człowieka: „Stworzyłem cię bez ciebie, ale nie zbawię cię bez ciebie.”101
Bóg chce, abyśmy użyli ofiarowanej nam broni przeciwko naszym trzem głównym nieprzyjaciołom: światu, ciału
i szatanowi. Nie lękajmy się ich, gdyż Opatrzność Boża doskonale nas uzbroiła. Mamy dobrą broń i silnego sprzymierzeńca, to znaczy Boga, którego nikt nie może pokonać ani Mu się sprzeciwić.102 Jeżeli zatem dusza ma tak
miłego i potężnego sojusznika, to nie może ulec słabościom pomimo całej swojej kruchości. To chyba miał na
myśli miły Paweł, zakochany w Chrystusie, gdy mówił: „Wszystko mogę w Chrystusie Ukrzyżowanym, który jest
we mnie i umacnia mnie.”103 Gdy Paweł czuł naprzykrzanie się zmysłowego ciała, nie szukał umocnienia w sobie
samym, bo czuł się słaby, ale — w Chrystusie, wspomagając swoje siły dobrą i potężną bronią wolności otrzymaną
od Boga. Dlatego powiedział: „Nic nie może mnie zmusić do grzechu śmiertelnego ani szatan, ani stworzenie, jeżeli
sam tego nie zechcę.”104
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Jeśli zatem człowiek nie zdejmie z ramienia tej broni i nie odda jej w ręce szatana za zgodą wolnej woli, to nigdy
nie zostanie pokonany. Chociaż bowiem pokusy i ułudy szatana, ciała i świata atakują jego ciało zatrutymi strzałami, chociaż szatan atakuje go pokusami, podstępem i oszustwem, a świat - bogactwem, marnością i pychą, to
jednak człowiek nigdy nie zgrzeszy, jeżeli wolność (a jest ona wielką panią, a nie prostą służącą) nie przyzwoli na
owe nieuporządkowane, niemoralne zamiary. Grzech zależy tylko od wolnej woli, którą Bóg nas obdarzył nie z
obowiązku, ale z miłosierdzia.
Nie chcę przeto, miły mój synu w Jezusie Chrystusie, żebyś się bał czegokolwiek. Bóg przecież udzielił nam wielkiej łaski, dając nam broń i ofiarowując siebie na sprzymierzeńca. On sam poległ, a zarazem zwyciężył na polu
bitwy (poległ, gdyż umarł na drzewie najświętszego krzyża, a zwyciężył, bo Jego śmierć dała nam życie) i wrócił
do miasta Ojca Wiekuistego ze zwycięskim trofeum swej oblubienicy, czyli naszej duszy poślubionej przez Boga
wtedy, gdy przyjął On ludzką naturę. Człowiek musi otworzyć szeroko oko poznania i przyjrzeć się dobrze tak
ogromnemu ogniowi miłości. Oto pokonani zostali nasi nieprzyjaciele i zostaliśmy wyrwani ze szponów szatana,
który trzymał naszą duszę jako swoją zdobycz. Bóg pokonał świat i pychę, uniżając się do ludzkiej postaci. Ciało
nasze zostało pokonane dzięki temu, że Chrystus zniósł za nas śmierć, mękę, hańbę, naganę i zniesławienie, szyderstwa, kpiny i grubiaństwo. Cieszmy się zatem, bowiem wszyscy nasi nieprzyjaciele zostali zwyciężeni.
Naśladujmy Chrystusa, wypędzając wadę cnotą, pychę — pokorą, niecierpliwość — cierpliwością, niesprawiedliwość — sprawiedliwością, nieczystość — pokorą105 i wstrzemięźliwością, próżność — oddawaniem chwały i
uwielbienia Bogu. Starajmy się, żeby wszystkie nasze poczynania służyły chwale, wywyższeniu i uwielbieniu imienia Jezusa. Odważnie i ochoczo wypowiedzmy wojnę naszym wadom. Im dokładniej przypatrzymy się miłemu
Panu i Ojcu, który umarł przez grzech, tym chętniej przystąpimy do tej wielkiej wojny. Jak syn, który widząc krew
ojca, przysięga zwalczać i nienawidzić zabójcę, tak samo i dusza, przypatrując się Krwi swego Stwórcy, wzbudza
w sobie nienawiść i niechęć do nieprzyjaciela, który Go zabił. Gdybyś zapytał, synu: „Kto jest zabójcą?”, to musielibyśmy przyznać, że jedyną przyczyną śmierci Chrystusa jest grzech popełniony przez człowieka, a zatem to
my sami spowodowaliśmy śmierć Syna Bożego. Musimy teraz dokonać pomsty na nas samych, to znaczy na naszych przewrotnych myślach, ułomnościach i grzechach, które są największymi wrogami człowieka. Gdy człowiek
przyjrzy się dokładnie swemu Ojcu oraz własnej zmysłowości, która Ojca zabiła, to potem nie może się nasycić
zemstą i cieszy się, gdy na ciało spadają cierpienia i udręki. Ciało jest bowiem jego śmiertelnym wrogiem.
Chcę, ojcze, żebyś tak właśnie postępował. Chcę, żebyś miał stale przed oczyma twej pamięci Krew Syna Bożego,
przelaną z wielką, płomienną miłością. Będzie to dla ciebie chrztem ognia, który oczyści i ogrzeje twą duszę, usuwając z niej chłód grzechu. Przyjrzyj się, synu, łagodnemu Barankowi na krzyżu, gdzie On sam stał się pokarmem,
ucztą i sługą. Bylibyśmy wielkimi głupcami, gdybyśmy nie spożywali tego pokarmu. Jeżeli zdarzy ci się popaść w
taką niedbałość, zachęcam cię, synu, i nawołuję do doskonałej gorliwości.
Cieszę się i raduję miłymi i dobrymi nowinami, to znaczy dobrym pragnieniem sędziego d’Arborea, ogłaszającego
łaskawie gotowość oddania majątku i życia dla Chrystusa. Cieszę się, bo widząc tę świętą gotowość, czuję, że
nadchodzi upragniona chwila. Nic już więcej nie powiem. Wybacz mi, ojcze, moją niewiedzę.
Bardzo ci dziękuję za troskliwą miłość i jałmużnę, jaką ofiarowałeś bratu Jakubowi.106 Niechaj sam Bóg cię wynagrodzi. Błogosław Neriego107, pokrzepiaj jego oraz wszystkich innych.
Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CXLIII. Do królowej Neapolu.
4 sierpnia 1375
Najdroższa i czcigodna matko, królowo madonno.108 Twoja niegodna Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa
Chrystusa, pisze do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć jako prawdziwą córkę i oblubienicę zaślubioną naszemu miłemu Bogu. Pierwsza błoga Prawda nazywa cię córką, bowiem wszyscy zostaliśmy stworzeni
przez Boga i od Niego pochodzimy. Powiedział On: „Uczyńmy człowieka na nasz obraz i podobieństwo”. Potem
zaś, gdy Bóg przyjął naturę człowieka, każde rozumne stworzenie zostało Mu poślubione. O, najsłodsza miłości
Chrystusowa, na znak zaślubin z człowiekiem dałeś mu ósmego dnia, w świętym Obrzezaniu, obrączkę Twego
najmilszego i najświętszego ciała. Wiesz, czcigodna matko, że ósmego dnia od narodzin Baranek oddał kawałeczek
ciała wielkości obrączki jako zadatek i zapowiedź pełnej zapłaty, którą otrzymaliśmy potem na drzewie najświętszego krzyża. Gdy nasz Oblubieniec, nieskalany Baranek został umęczony, z każdej części Jego Ciała wylała się
krew w takiej obfitości, że wystarczyła na obmycie wszystkich grzechów i nieczystości Jego oblubienicy, czyli
ludzkiego rodu. Zwróć uwagę, pani, że płomienna Miłość Boża dała nam pierścień nie ze złota, ale ze swego ciała.
Najmilszy Ojciec przygotował nam ucztę weselną nie z mięsiwa zwierząt, ale z drogocennego ciała swego Syna;
nakarmił nas mięsem Baranka upieczonym w ogniu miłości, na drzewie chwalebnego krzyża.
Droga matko, gorąco cię proszę i zaklinam cię na Jezusa Chrystusa z całego serca, z całej duszy i ze wszystkich sił:
pokochaj drogiego, miłego Ojca i Oblubieńca! Zacznij mu gorliwie służyć, bo jest on Bogiem, najwyższą i wieczną
Prawdą, która nas pokochała, nie będąc jeszcze kochana. Niechaj żadne stworzenie, urząd, zaszczyt, władza czy
jakiekolwiek ludzkie wyróżnienie (wszystkie one są marne i przemijają jak wiatr) nie odłączy nas od tej prawdziwej
miłości, która jest chwałą, życiem i błogosławieństwem naszej duszy. Wtedy okażemy wierność Oblubieńcowi.
Gdy dusza kocha tylko swego Stwórcę i niczego nie pragnie poza Nim, to kocha i czyni wszystko dla Niego, a
nienawidzi tego wszystkiego, co jest niezgodne z Jego wolą, czyli — wad, grzechów, niesprawiedliwości oraz
innych ułomności. Święta nienawiść każe jej wybrać raczej śmierć niż niewierność wobec wiecznego Oblubieńca.
Bądźmy wierni, idąc za przykładem Chrystusa Ukrzyżowanego. Odrzućmy wady, a oddajmy się cnotom109, dokonując wielkich rzeczy dla Chrystusa.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Czcigodna królowo i pani, gdy otrzymałam twój list, dusza moja ucieszyła się i uradowała, bowiem zdaje się, że
jesteś gotowa ofiarować swe dobra i życie dla chwały imienia Jezusa Chrystusa. Nie możesz okazać Mu większej
miłości ani złożyć cenniejszej ofiary, niż oddać za Niego życie, gdy zajdzie potrzeba.110 Och, cóż to będzie za
szczęście, gdy zobaczę, jak za Krew oddajesz krew i jak rozpala się w tobie ogień świętego pragnienia na wspomnienie Krwi Syna Bożego. Skoro nosisz tytuł królowej Jerozolimy111 to stań na czele świętego przejścia, walcz o
to, aby to święte miejsce nie pozostawało już dłużej w posiadaniu najgorszych niewiernych, lecz aby z honorem
zawładnęli nim chrześcijanie, a także i ty, pani, bo to przecież twoja własność. Wiesz chyba, że Ojciec Święty
bardzo tego pragnie. Gdy zaś święty Oblubieniec napełnił twą duszę wolą walki, to teraz chciałabym bardzo, żebyś
powiedziała o tym papieżowi, gdyż powiększy się wtedy jego pragnienie. Przede wszystkim jednak chciałabym,
abyś osobiście wzięła udział w świętym przejściu, zachęcając do tego innych chrześcijan. Jeżeli bowiem zechcesz
wykonać swe święte postanowienie, wówczas ujrzysz wielu chrześcijan gotowych pójść za tobą. Zaklinam cię
przeto, matko, na miłość Chrystusa Ukrzyżowanego, wytrwaj w swym zamiarze. Zanoszę modły do najwyższej i
wiecznej dobroci Boga, na ile tylko pozwala mi moje słabe ciało, aby udzielił ci światła w tym przedsięwzięciu i
we wszystkich innych dobrych uczynkach. Modlę się także o to, aby wzrosło w tobie pragnienie większe od wszystkich pragnień. Proszę Boga, abyś — płonąc ogniem miłości — przeszła od panowania w tym nędznym życiu do
pokoju w wiecznym mieście Jeruzalem, gdzie łaskawy Bóg uczyni nas wszystkich królami i książętami oraz wynagrodzi nam wszelkie trudy poniesione z najsłodszej miłości do Niego. Wytrwaj w świętym umiłowaniu Boga.
Jezu, Jezu, Jezu.
CXLV. Do królowej Elżbiety Łokietkówny112
lipiec lub sierpień 1375
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższa i czcigodna matko w Jezusie Chrystusie, twoja niegodna Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa
Chrystusa poleca się tobie i pisze do ciebie, pragnąc cię ujrzeć rozpaloną ogniem Ducha Świętego i objętą płomieniem Jego miłości. Uważam bowiem, że jest On tą miłością, której płomień rozprasza wszelkie ciemności i udziela
doskonałego światła, usuwa wszelką niewiedzę i daje doskonałe poznanie.113 Dusza napełniona Duchem Świętym,
to znaczy rozpalona ogniem Bożej miłości, poznaje, że jest tym, co nie jest, gdyż poznaje w sobie to, co jest brakiem,
czyli grzech. Przypisuje ona swemu Stwórcy wszelki byt, każdą łaskę i dar duchowy oraz materialny, uważając (i
tak jest naprawdę), iż wszystko otrzymała i otrzymuje jako łaskę, a nie jako zaległą zapłatę za przysługę uczynioną
swemu Stwórcy.
Wielebna matko, takie oto jest prawdziwe poznanie, które obdarza duszę największym bogactwem, jakie może
otrzymać, bowiem dusza poznawszy, że jest tym, co nie jest, zaczyna powoli odkrywać dobroć Boga w sobie. Takie
poznanie rodzi głęboką pokorę, która jest jak pełna łask i cudownych właściwości woda zdolna zarówno ugasić
ogień pychy, jak i podsycić ogień Bożej miłości rozpalony w duszy przez poznanie dobroci Boga. Dusza, która
zobaczy, jak niezmierną miłością kocha ją Bóg, nie może nie pokochać. Warunkiem doskonałej miłości jest miłować to samo, co nasz ukochany, a nienawidzić tego, czego on nienawidzi. Gdy zatem poznamy siebie i Bożą dobroć,
to kochamy i nienawidzimy we właściwy sposób. Bez tego poznania nie możemy uczestniczyć w Bożej łasce, gdyż
człowiek nieznający siebie wpada w pychę i ulega wszelkim wadom. Pycha zaślepia duszę, zuboża ją i czyni oschłą,
gdyż pozbawia ją tłuszczu łaski114, przez co człowiek nie potrafi panować nad sobą ani nad innymi.
Powiedziałam, czcigodna pani, że pragnę cię ujrzeć objętą płomieniem Ducha Świętego. Widzę bowiem, że z racji
swego urzędu musisz dbać o siebie i swoich poddanych, a uważam, że do tego potrzebujesz wielkiego światła i
ogromnej, płomiennej miłości do chwały Bożej i do zbawienia stworzeń, bo inaczej popadniesz w miłość własną i
niewolniczą bojaźń. Chcę ujrzeć ciebie i twego syna ogołoconych z siebie. Chcę, abyście oboje płonęli ogniem
miłości. A przypominam ci, że ten, kto znienawidzi swoje zmysły, buntujące się zawsze przeciwko swemu Stwórcy,
ten staje się miłośnikiem cnót miłego i dobrego Jezusa.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Wiesz dobrze, droga matko, że nie możemy okazać miłości bez jej przedmiotu, to znaczy bez naszego bliźniego.
Przykazanie miłości to nakaz miłowania nade wszystko Boga, a bliźniego jak siebie samego. Powinniśmy kochać
miłością czystą, bezinteresowną. Powinniśmy miłować samych siebie dla Boga i Boga — dla Boga, gdyż On jest
najwyższym Dobrem, godnym miłości. Naszego bliźniego powinniśmy kochać też dla Boga. Matko najdroższa,
gdy dusza przyjrzy się Barankowi umierającemu na drzewie najświętszego krzyża z niewysłowionej miłości do
swoich stworzeń, to zrodzi się w niej tak wielkie pragnienie zbawienia dusz, że poszłaby na śmierć setki tysięcy
razy, byleby tylko uratować choć jedną duszę od śmierci wiecznej. Nie możesz złożyć Bogu milszej ofiary. Wiesz,
pani, że Baranek tak się rozsmakował w tym pokarmie115, że nie zważał na żadną gorycz ani ból, ani śmierć; nie
powstrzymały go ani cierpienia, ani nasza niewdzięczność, lecz, upojony miłością do naszego zbawienia, pobiegł
ku hańbie najświętszego krzyża.
Wielebna matko, zapraszam ciebie i twego syna do spożycia tego słodkiego pokarmu. Znalazłam już nawet miejsce,
gdzie to możecie uczynić. Nadszedł bowiem odpowiedni czas i owoc dojrzał. Miejscem tym jest ogród najświętszego Kościoła. W ogrodzie tym żywią się wszyscy wierni chrześcijanie, gdyż zasadzono w nim drzewo Krzyża,
na którym wisi, jako owoc, Baranek umęczony za nas z tak wielkim ogniem miłości, że mogły rozpalić każde serce.
O, najsłodszy owocu, pełen jesteś radości, wesela i ukojenia! Jakież serce nie pęknie z miłości na widok tak przyjemnego i smacznego owocu, czyli — słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg Ojciec dał świętemu Kościołowi
jako Oblubieńca.116 Powinniśmy zatem pokochać Kościół jako wierni chrześcijanie, jako członki owego mistycznego ciała Oblubienicy Chrystusowej.
Proszę cię, wielebna matko, przez miłość dla Chrystusa Ukrzyżowanego wspomóż tę Oblubienicę obmytą we Krwi
Baranka. Widzisz przecież, że dręczą ją i zasmucają zarówno chrześcijanie, jak i niewierni, a w takich sytuacjach
powinno się okazać miłość. Kościół znalazł się w potrzebie, ale ty także. Kościół potrzebuje twojej, ludzkiej pomocy, a ty — pomocy Bożej. Pamiętaj o tym, że im więcej Mu pomożesz, tym większy będziesz miała udział w
Bożej łasce oraz w ogniu Ducha Świętego. O, miła Oblubienico, wykupiona Krwią Chrystusową, jak wielki zdobyłaś przywilej! Żaden twój członek, który się od ciebie odłączy, nie może otrzymać ani spożyć owocu z twego
ogrodu! Czcigodna i najdroższa matko, musisz zatem, i nie tylko ty, ale także ja i każde inne stworzenie, kochać
Oblubienicę i służyć Jej w każdym momencie, a szczególnie w czasie potrzeby. Ja, biedna nędznica, nie wiem, jak
Jej pomóc, ale gdyby przydała się Jej na coś moja krew, chętnie ją przeleję, otworzywszy me żyły. Uczynię na razie
tak, że oddam Jej teraz tę małą cząstkę, jakiej mi Bóg udzielił, bo nie widzę, co mogłabym ofiarować oprócz łez,
westchnień i nieustającej modlitwy.
Natomiast ty, pani, i jego królewska mość, syn twój, możecie pomóc Kościołowi modlitwami płynącymi ze świętego pragnienia, ale możecie także dobrowolnie i z miłością udzielić Mu ludzkiej pomocy. Nie wzgardź, o pani,
tym trudem dla miłości Boga, ale podejmij go dla Chrystusa Ukrzyżowanego, dla własnej korzyści, sławy oraz dla
zbawienia twej duszy. Proś też gorąco twego syna, aby z miłością i z wielką gorliwością służył świętemu Kościołowi. Gdy zaś nasz Chrystus na ziemi poprosi go i zechce nałożyć na jego barki ten ciężar 117, wtedy proś, aby
wiernie spełnił prośbę i rozkaz, wspierając Ojca Świętego i powiększając Jego świątobliwe pragnienie dokonania
świętego i miłego przejścia po głowach niewiernych, złych jak wściekłe psy. Posiadają oni przecież to, co nasze, a
w dodatku, jeżeli dobrze zrozumiałam, dochodzą do coraz większej potęgi. Chrześcijanie powinni płonąć ze
wstydu, że pozwolili sobie odebrać to święte i czcigodne miejsce, które nam się należy z wielu powodów.118
Nie stójmy już dłużej bezczynnie, ale jako dzieci, którym miły jest honor ojca, wyruszmy za morze i odbierzmy to,
co jego i nasze, a co służy naszemu zbawieniu oraz wywyższeniu świętego Kościoła. Wyobraź sobie, pani, że
zabrano ci jedno z twoich miast. Jestem pewna, że użyłabyś wtedy wszelkich możliwych sposobów, podjęłabyś
każdy trud, żeby tylko zdobyć z powrotem to, co zostało ci zabrane. A teraz bardzo cię proszę, pomóż odebrać to,
co zostało zabrane nam, chrześcijanom. Powinnaś uczynić to z większą gorliwością niż w przypadku walki o odzyskanie miast, gdyż chodzi tutaj o coś więcej niż kawałek ziemi.
Wielebna matko, myślę, że słyszałaś o tym, jak Turcy prześladują chrześcijan i zabierają ziemie świętego Kościoła.
Dlatego właśnie Ojciec Święty gotów jest od razu rozpocząć święte przejście. Wierzę, iż zarówno ty, jak i inni
królowie pomożecie mu, jak tylko potraficie. Proszę cię o to i nakazuję ci w imieniu Chrystusa Ukrzyżowanego.
Bądź gorliwa, a nie opieszała, gdyż wyprawa ta jest sposobem zdobycia pełni Bożej łaski oraz ognia Ducha Świętego. A dusza moja pragnie ujrzeć cię objętą płomieniami tego ognia.
Najdroższa matko, napisałam o tym samym do królowej Neapolu i wielu innych władców.119 Wszyscy odpowiedzieli mi życzliwie i grzecznie, obiecując, że pomogą osobiście albo przyślą pomoc materialną. Wszyscy płoną
wielkim pragnieniem oddania życia za Chrystusa i wydaje się, że od tysiąca lat czekają na tę chwilę, kiedy Ojciec
Święty podniesie sztandar najświętszego krzyża. Pokładam nadzieję w nieocenionej miłości Bożej i ufam, że już
wkrótce podniesie on ten sztandar. Wtedy zaś wszyscy pośpieszymy za nim.
Niechaj będzie pochwalony Jezus Chrystus Ukrzyżowany i niechaj napełni cię swoją najświętszą łaską. Nic już
więcej nie powiem.
Wytrwaj w błogim i świętym umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CXXXVIII. Do królowej Neapolu.
sierpień-wrzesień 1375
W imię Jezusa Chrystusa i słodkiej Maryi.
Czcigodna matko i siostro w Jezusie Chrystusie, miłościwa królowo. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa
Chrystusa, piszę do ciebie, pragnąc ujrzeć w tobie łaskę Ducha Świętego w wielkiej obfitości. Pragnę, abyś była
jak żyzna ziemia, co rodzi dobre i smaczne owoce, a nie — kolce, ciernie i dzikie krzewy. Wiesz, najdroższa matko,
że jesteśmy glebą, na którą Bóg z miłosierdziem rzucił swoje ziarno, czyli miłość i czułość, z jaką nas stworzył,
wydobywając nas z samego siebie tylko z miłości, a nie z obowiązku czy przymusu. Nie prosiliśmy nigdy, żeby
nas stworzył, ale On uczynił to, zmuszony swą płomienną miłością, po to, abyśmy mogli się cieszyć i rozkoszować
Jego największym, wiekuistym pięknem. Aby ziarno zakiełkowało, a roślina wydała owoc, dał nam wodę chrztu
świętego. I oto zawiązuje się słodki i smaczny owoc, ale potrzebuje teraz ogrodnika, który by go pielęgnował, a
potem zerwał i przechował.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
O, najsłodsza miłości Jezusa, ty nam dałaś najmilszego i najsilniejszego ogrodnika, jakiego sobie można wyobrazić!
Ogrodnikiem tym jest rozum i wolna wola. Są tak silni, że ani stworzenie, ani szatan nie mogą ich pokonać i zmusić
do grzechu śmiertelnego, jeżeli sami go nie zechcą. To właśnie, jak mi się wydaje, miał na myśli zakochany w
Chrystusie Paweł, gdy mówił: „Któż może mnie odłączyć od miłości Chrystusowej? Ani głód, ani pragnienie, ani
prześladowania, ani aniołowie, ani szatan.”120 To tak, jakby powiedział: „Niemożliwe, żebym kiedykolwiek odłączył się od Bożej miłości, chyba że sam tego zechcę.” Jak potężna siła została nam dana! Poza tym Bóg dał nam
jeszcze czas, gdyż bez czasu ogrodnik nie mógłby pracować. Natomiast mając czas, to znaczy życie, ogrodnik zdąży
uprawić ziemię i zebrać owoce. W ciągu naszego życia ręka miłości oraz prawdziwego i świętego pragnienia zrywa
owoce i chowa je w swym spichlerzu, czyli w Bogu, a każdym czynem tak kieruje, żeby służył chwale i uwielbieniu
Boga.
Droga matko, możesz mi powiedzieć tak: „Ogrodnik o którym mówisz, ma jednak za towarzysza zmysły, a one
kradną mu ziarno i przeszkadzają w pracy. Często sieją one ziarno szatana, kusząc nas nieuporządkowanymi rozkoszami i przyjemnościami, urzędami, bogactwem, sławą i miłością własną...”121 Są to niebezpieczne robaki, które
drążą i niszczą owoce naszego działania, bowiem jeżeli ktoś kocha siebie bez Boga i troszczy się tylko o swoją
własną chwałę, nigdy nie dokona niczego dobrego. Jeżeli człowiek taki jest władcą, to nie wymierza sprawiedliwości uczciwie i dobrze, ale liczy się z żądzą przyjemności stworzeń, płynącą z miłości własnej. Nie chcę, pani, abyś
była taką królową. Jeśli natomiast będziesz dbać o chwałę Boga i zbawienie stworzeń, jeśli każdy twój czyn, a
szczególnie wymierzanie sprawiedliwości, będzie podyktowany rozumem i sprawiedliwością, to wówczas moc
wspomnianej wolności pokona i uspokoi zmysły.
Najdroższa matko, pociesz się i pokrzep, bowiem Bóg uszlachetnił nasz rozum i naszą miłość, zaszczepiwszy się
na nas, dzikich drzewach, nierodzących owoców. Dzięki temu szczepowi natura ludzka zjednoczyła się z naturą
Boską, nasza miłość została pociągnięta do miłowania Boga, a nasze zmysły tak osłabły, że nie mogą już panować
nad rozumem. Ujrzeliśmy wszyscy, miłościwa pani, jak ludzkie ciało, to znaczy człowieczeństwo Chrystusa wywodzące się z rodu Adama, zostało ubiczowane, udręczone licznymi ranami, obrzucone obelgami i szyderstwami,
a w końcu wydane na haniebną śmierć. Ujrzawszy to wszystko, powinniśmy trzymać w ryzach nasze ciało, aby
nigdy się nie zbuntowało przeciwko Bogu i rozumowi.
O, niewymowna miłości najsłodszego Jezusa! Jakże mogłoby się powstrzymać stworzenie, by się nie zniszczyć i
nie unicestwić dla Ciebie? O, błogi szczepie, Słowo Wcielone, Synu Boży, Drzewo Żywota, zniszczyłeś robaka
Adamowego grzechu i zrodziłeś owoc zbawienia! Przez grzech bowiem ogród nasz tak zdziczał, że przestał dawać
życiodajne owoce cnót. O, słodki owocu ognistej miłości! Ty, miłości, zaszczepiłaś Boga na człowieku i tak mocno
przywiązałaś człowieka do Boga, że bezpłodny, śmiercionośny ogień miłości własnej stał się owocnym płomieniem
dającym życie, jeśli tylko użyjemy siły rozumu.
Przypatrz się, matko, przypatrz się dobrze niewysłowionej miłości ofiarowanej ci przez Boga. Rozkoszuj się przyjemnym smakiem słodkiego owocu nieskalanego Baranka, który był ziarnem rzuconym na glebę Maryi. Niechaj
więc już dłużej nie śpi i nie próżnuje nasz ogrodnik, gdyż został mu dany czas, a jego natura została wzmocniona
przez zjednoczenie Boga z człowiekiem. Proszę cię przeto na miłość Chrystusa, słodkiego Jezusa, spraw, aby twoja
miłość, twoje uczucie i pragnienia chwyciły drzewo najświętszego krzyża i zasadziły je w ogrodzie duszy, gdyż
drzewo to ugina się od owoców prawdziwych, rzeczywistych cnót. Widzisz przecież wyraźnie, iż Bóg nie tylko
złączył się ze stworzeniem, ale także wstąpił na święty krzyż i teraz żąda, abyśmy przez miłość i pragnienie zjednoczyli się z Nim na drzewie krzyża. Gdy to uczynimy wtedy w naszym ogrodzie na pewno dojrzeją same dobre i
smaczne owoce. Dlatego to właśnie powiedziałam ci, matko, abyś była żyzną, urodzajną ziemią.
Zobaczyliśmy, w jaki sposób można otrzymać owoc, a w jaki sposób można go utracić. Umiemy teraz wykorzystać
dobrego robotnika, jakim jest rozum i wolna wola; wspomagani przez pamięć o męce Baranka, potrafimy pokonać
naszą zmysłowość. Nuże, śmiało, najmilsza siostro, do dzieła! Nie czas spać, bowiem czas nie śpi, ale ciągle pędzi,
jak wiatr. Z pomocą miłości podnieś w górę sztandar najświętszego krzyża. Wydaje mi się, że Ojciec Święty już
wkrótce rozwinie ten sztandar nad głowami Turków. Proszę cię, matko, bądź gotowa, bo niebawem wszyscy razem,
cała nasza kompania, pójdziemy umrzeć za Chrystusa Ukrzyżowanego. Błagam cię i nakazuję ci w imieniu Chrystusa Ukrzyżowanego, wspomóż Jego Oblubienicę w wielkiej potrzebie, ofiarując Jej pieniądze, swoją osobę, dobrą
radę i co tylko możesz. Pokaż, iż jesteś wierną córką miłego i świętego Kościoła. Wiesz przecież, że jest on dobrą
matką, która karmi swoje dzieci własną piersią, nie żałując im słodkiego, życiodajnego mleka. Głupie i niedobre
jest zatem takie dziecko, które nie pomaga matce wtedy, gdy jakiś zepsuty członek buntuje się przeciwko niej i
grozi jej.122 Ja chcę, żebyś była prawdziwą córką, która zawsze pomaga swojej matce. Nic już więcej nie powiem.
Wybacz mi moją niewiedzę.
Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Czcigodna pani, polecam ci brata Piotra, który przyniesie ten list,
jako mego umiłowanego ojca i syna.
CXXXVII. Do wielmożnego pana Mateusza, rektora Szpitala Miłosierdzia Bożego w Sienie123
druga połowa 1375
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najukochańszy i najdroższy synu w Jezusie Chrystusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa,
piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć objętego płomieniem miłości, abyś stał się jedno z
pierwszą słodką Prawdą. Dusza przez miłość jednoczy się z Chrystusem i przemienia się dzięki Niemu. Drewno
rozgrzane w ogniu traci wszelką wilgoć, a spalając się przemienia się w płomień, przybiera jego kolor, ciepło i
moc. Podobnie dzieje się z człowiekiem, który przyjrzawszy się dobrze swemu Stwórcy i Jego bezgranicznej miłości, zaczyna się rozgrzewać ciepłem poznania siebie; pod wpływem tego ciepła wyparowuje z niego wilgoć miłości własnej. Gdy zaś obejmie go płomień miłości i pragnienia, rzuca się w ogień niezmierzonej dobroci Boga.
Wtedy ma udział w Jego cieple i w Jego cnocie. Wtedy tak bardzo łaknie zbawienia dusz, że stają się one jego
ulubioną potrawą.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
124
Każde rozumne stworzenie nawraca się dzięki miłości i pragnieniu (...) kolor i zapach drzewa najświętszego
krzyża, chwalebnego drzewa, na którym zawisł owoc nieskalanego Baranka, Boga-i-Człowieka. Ten sam owoc
Bóg ofiarowuje człowiekowi, by dzielił go ze swym bliźnim. Mówię ci, synu, naprawdę tak jest. Dusza, która
ujrzała i poznała niezmierne bogactwo Bożej dobroci, zaszczepia się na tym drzewie z pomocą miłości i pragnienia.
Potem rodzi już tylko takie owoce, jakie zerwała z Drzewa Żywota.
O, najdroższy i miły mój synu w Jezusie Chrystusie, tego właśnie pragnie dla ciebie moja dusza. Chcę, aby spełniło
się pragnienie Boga i moje. Toteż błagam cię i rozkazuję ci, gorliwie spalaj w sobie wilgoć miłości własnej, niedbałości i niewiedzy. Rozniecaj w sobie ogień świętego, niezmierzonego pragnienia, które może zaspokoić tylko
Krew Syna Bożego. Żyjmy, łaknąc i pragnąc chwały Boga i zbawienia stworzeń. Rozerwijmy więzy miłości, trzymające Boga na drzewie najświętszego krzyża, i zwiążmy nimi ręce Jego sprawiedliwości. Oto nastał czas krzyku,
płaczu i żalu. Nadeszła właściwa dla nas pora, bowiem Oblubienicę Chrystusową gnębią zepsute jej członki, fałszywi chrześcijanie. Pociesz się jednak, synu, gdyż Bóg nie wzgardzi wylanymi łzami, potem oraz westchnieniami
zaniesionymi przed Jego oblicze. Pośród cierpień dusza moja cieszy się i raduje, bo czuje zapach róży rozkwitającej
między kolcami. Pierwsza i słodka Prawda powiedziała bowiem, że pośród prześladowań i ucisku spełni się Boża
wola i nasze pragnienie. Cieszę się i rozkoszuję się słodkim owocem zerwanym przez Chrystusa na ziemi, czyli
świętym przejściem i tym wszystkim, co się tutaj dzieje z Bożej łaski.125
Błagam cię, pomóż mi, mój synu. Upajaj się Krwią Baranka. Nie chcę już dłużej mówić. Wytrwaj w świętym i
błogim umiłowaniu Boga. Zawsze spoczywaj między gałęziami drzewa najświętszego krzyża. Jezu słodki, Jezu
miłości.
CLVII. Do Vanniego i Franciszka de Buonconti126
druga połowa 1375 / początek 1376
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najmilsi i najdrożsi bracia w Jezusie Chrystusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Bożych, piszę do was i
umacniam was w drogocennej Krwi Jego, pragnąc was ujrzeć jako prawdziwych synów Bożych żyjących w bojaźni
Bożej. Obyście nigdy nie marnotrawili Krwi Chrystusowej, a zawsze mieli wstręt i obrzydzenie do zgnilizny grzechu śmiertelnego, który spowodował śmierć Syna Bożego. Ten zatem, kto oddaje swe ciało na pastwę nieprawości,
zasługuje na surową karę. Pamiętajcie o doskonałej jedności Boga z człowiekiem. Moi mili bracia, nie chcę, aby
wam się zdarzyło zapomnieć o niej choćby przez chwilę!
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Chcę, żebyś ty, Vanni, żył inaczej niż w przeszłości, mając przed oczyma wielką wartość twej duszy i małą liczbę
lat, jaka ci jeszcze została; wiesz przecież, że musisz umrzeć, a sam nie wiesz kiedy. Oj, biada ci, biada, byłoby to
naprawdę okropne, gdyby śmierć zastała cię w stanie grzechu śmiertelnego i przez marną przyjemność straciłbyś
tak wielkie dobro i rozkosz, jaką jest posiadanie Boga, dzięki łasce, a potem — trwałe życie, które nie ma końca!
Zapraszam was wszystkich trzech127 do ofiarowania ciała i — gdy zajdzie potrzeba — do śmierci za Chrystusa
Ukrzyżowanego. Zanim jednak nadejdzie ten moment, chcę, abyście żyli w świętej cnocie, spowiadając się często
i rozkoszując się słuchaniem słowa Bożego. Bowiem tak jak ciało nie może się obejść bez jedzenia, tak samo i
dusza nie może żyć bez pokarmu słowa Bożego i spowiedzi świętej. Unikajcie, mili bracia, niedobrego i rozwiązłego towarzystwa, które mogłoby was odwieść od świętych zamiarów.
Nic wam już więcej nie powiem. Najdrożsi i najmilsi bracia w Chrystusie, wytrwajcie w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu, Jezu, Jezu.
CXXVIII. Do Gabriela Piccolominiego128
podobnie jak list poprzedni
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższy synu w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do
ciebie w drogocennej Krwi Jego, przepełniona pragnieniem ujrzenia cię jako człowieka stałego i wytrwałego w
cnocie, który nie zawraca nigdy z drogi. Jest to jedyny sposób podobania się Bogu i zdobycia owocu Krwi pokornego Baranka bez zmazy. Wytrwałość zostanie wynagrodzona, trzeba być zatem wytrwałym.
Najdroższy synu, gdybyś mnie zapytał: „Jakże mogę zdobyć i zachować wytrwałość, skoro jestem otoczony licznymi nieprzyjaciółmi, czyli światem i stworzeniami, spadają na mnie liczne prześladowania, zniewagi i oszczerstwa, a w dodatku moje zmysły często budzą we mnie wstręt i buntują się przeciwko rozumowi” — odpowiedziałabym ci, że nieprzyjaciół możesz pokonać tylko wtedy, gdy użyjesz skutecznej i silnej broni, a zwyciężysz ich na
pewno, jeśli tylko ochoczo przystąpisz do bitwy, gotowy na śmierć i zapatrzony w chwałę, jaką zdobędziesz. My,
ludzie postawieni na polu bitwy, żeby toczyć bój z naszymi nieprzyjaciółmi, to znaczy ze światem, ciałem i szatanem, musimy walczyć z bronią w ręku i narażać się na ciosy, które nas ranią. Jaką broń powinniśmy mieć? Miecz
oraz zbroję prawdziwej miłości, chroniącą nas przed ciosami zadawanymi nam w różny sposób przez świat, przed
pokusami szatana oraz atakami naszej cielesnej kruchości, która — jak to już powiedziałam - sprzeciwia się duchowi. Byłoby dobrze, gdybyśmy pod zbroję włożyli szkarłatną kolczugę krwi, czyli Krew Chrystusa Ukrzyżowanego, złączoną i zmieszaną z Bożą Miłością.
Warto odkryć tę Krew, a więc nie chowaj jej, bracie, ale pokaż wszystkim, wyznając ją dobrymi i świętymi uczynkami czy słowem w zależności od potrzeby. Nie zachowuj się tak, jak ci próżni ludzie, którzy wstydzą się wyznawać
Chrystusa Ukrzyżowanego przed światem, wstydzą się powiedzieć głośno, że są Jego sługami. Ludzie ci nie chcą
włożyć na siebie kolczugi. Och, jaki zamęt panuje na tym świecie! Oto ludzie wstydzą się mówić o Chrystusie i o
Jego Krwi, dzięki której zostali odkupieni z ogromnym ogniem miłości, a nie wstydzą się wcale swoich nieprawości! Przez taką nikczemność pozbawili się owocu Krwi, odarli swą duszę z całego jej piękna oraz godności i nie
zauważyli nawet, że stali się dzikimi zwierzętami, sługami i niewolnikami grzechu. Bowiem stracili oni światło
rozumu i kroczą jak ślepi i szaleni, przywiązując się do rzeczy tego świata. Jednak rzeczy tych nie mogą posiadać
tak, jakby chcieli, gdyż przemijają one jak wiatr i przychodzi moment, kiedy nam ich zabraknie albo sami je porzucamy, gdy wzywa nas Najwyższy Sędzia, a dusza oddziela się od ciała. Żaden człowiek nie powinien być takim
głupcem, żeby się ociągał z poprawą, bo przecież nie wie, jak, kiedy i w jakim stanie umrze. Mówię ci, drogi synu,
że ludzie, którzy się nie poprawią za życia albo w godzinie śmierci, tracą dobra ziemskie i niebieskie, bowiem
zostają potępieni na wieki. Nie chcę, abyś był jednym z nich. Chcę natomiast, abyś uzbroiwszy się w opisany
powyżej sposób, walczył wytrwale i bez żadnego lęku aż do śmierci.
Byłoby dobrze, drogi synu, gdybyś miał w ręku miecz, którym mógłbyś się bronić. A niechaj to będzie miecz
obosieczny, z ostrzem nienawiści i miłości, nienawiści do wady i miłości do cnoty. Tym właśnie mieczem uderzysz
w świat, mając w nienawiści jego urzędy, przyjemności, przepych, marność oraz ogromną pychę. Swoich prześladowców zabijesz prawdziwą cierpliwością, zdobytą przy pomocy miłości do cnoty. Szatana pokonasz miłością,
bowiem miłość jest jedyną rzeczą, której on się boi i od duszy przepełnionej miłością ucieka jak mucha od garnka
z wrzącą wodą. Swoją kruchość i zmysłowość powalisz na ziemię nienawiścią zrodzoną ze świętego poznania
siebie samego oraz miłością do twego Stwórcy. Miłość tę zdobędziesz dzięki poznaniu Boga w sobie i z nią właśnie
przystąpisz do bitwy.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Drogi synu, musisz postawić przed okiem twego intelektu Chrystusa Ukrzyżowanego, wielbiąc i sławiąc Jego mękę
i trud. W Nim ujrzysz chwałę przygotowaną dla ciebie i dla wszystkich, którzy Mu będą służyć. W chwale tej
znajdziesz i otrzymasz owoc każdego trudu poniesionego dla chwały i uwielbienia Jego imienia.
Najdroższy synu, taki jest sposób osiągnięcia doskonałej cnoty, pokonania słabości i wytrwania aż do śmierci. Bez
wytrwałości drzewo nasze nie rodziłoby owoców. Dlatego to powiedziałam, że chcę cię ujrzeć wytrwałym i nie
chcę, abyś odwracał się wstecz.
Nic więcej już nie powiem. Wspomniałam ci o broni, bo chcę, żebyś był gotowy do walki, gdy zostanie podniesiony
sztandar najświętszego krzyża i żebyś wiedział, jaką broń wziąć. Zadbaj o to, żeby zaopatrzyli się w nią także inni
chrześcijanie i zaczęli jej używać od razu129, bo inaczej broń zardzewieje, zanim wyruszą przeciwko niewiernym.
Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCII. Do mistrza Jakuba, lekarza w Asciano130
podobnie jak dwa poprzednie listy
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najczcigodniejszy i najdroższy ojcze w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa
Chrystusa, piszę do ciebie i umacniam się w drogocennej Krwi Syna Bożego, pragnąc cię ujrzeć jako prawdziwego
rycerza Bożego, który zawsze kroczy drogą cnót. Nie odwracaj się nigdy wstecz, zawsze trzymaj mocno rękę na
pługu131 i rozglądaj się uważnie, co jest jeszcze do zrobienia. Jeśli bowiem ktoś odwraca się do tyłu, to znaczy, że
jest zmęczony. Najdroższy bracie, nie ustawaj nigdy w świętych i dobrych uczynkach. Kto bowiem nie wytrwa do
końca, nie jest godzien korony zbawienia.132 Nasz Zbawiciel powiedział, że królestwo niebieskie zdobędą wytrwali
i gwałtowni133, to znaczy ci, którzy używają siły i gwałtu przeciwko swoim myślom.
Najdroższy bracie i synu, mówię ci, że nie możesz być wytrwały w cnotach i nie możesz mieć Boga w duszy, jeżeli
będziesz słuchać widzialnych diabłów wcielonych, czyli stworzeń, które odciągając cię od ciebie, chciałyby odciągnąć cię od świętego i dobrego zamiaru. Wiesz chyba, że szatan nie chce dokonać niczego innego, jak tylko —
pozbawić cię panowania nad samym sobą. Bowiem dusza, która nie panuje nad sobą, traci wszelką moc i ulega
wadzie przewrotnej pychy. Wtedy nie może już cierpliwie znosić ani siebie, ani żadnego innego stworzenia. Pycha
jest przeciwieństwem małej i miłej cnoty prawdziwej pokory. Ten zaś, kto nie jest pokorny, nie może być posłuszny
Bogu. Och, byłoby bardzo niedobrze, gdybyś ty, ojcze, wybrany do oddawania chwały Bogu, uległ przewrotnej
woli ludzi, stając się wielbicielem stworzeń, a nie — Stworzyciela! Oj, biada ci, biada, oznaczałoby to przecież, że
jesteś człowiekiem szatana!
Proszę cię przeto na miłość Chrystusa Ukrzyżowanego, nie bądź okrutny dla swojej duszy, ale miej dla niej litość.
A litość okażesz w ten sposób, że usuniesz z duszy gnijące chwasty grzechów śmiertelnych, a zasadzisz w niej
prawdziwe i rzeczywiste cnoty, jak przystało na mężnego chrześcijanina. Nie zachowuj się, drogi ojcze, jak zwierzę
ulegające swoim zachciankom, ale krocz drogą cnót, jak człowiek odważny i mężny. Nie ociągaj się i nie mów:
„Zrobię to jutro”. Nie jesteś przecież pewny, czy zostanie ci dany czas, jako że nasz słodki Zbawiciel powiedział:
„Nie myślcie o jutrzejszym dniu. Wystarczy, że on sam troszczy się o siebie.”134 Och, jakże delikatnie nam przypomniał, że mamy mało czasu! A my, biedni nędznicy, z wielką gorliwością, pośród licznych utrapień trwonimy
najcenniejszą rzecz, jaką posiadamy, to znaczy czas, spędzając go bezużytecznie. Od razu dzisiaj zerwijmy się ze
snu, nie śpijmy już dłużej, gdyż nie ma na to czasu. Obudźmy się ze snu niedbałości i niewiedzy!
Słyszałam, że razem z wielmożnym panem Sozzo chcesz udać się do Grobu Świętego. Bardzo mi się to podoba.
Na miłość Chrystusa Ukrzyżowanego proszę ciebie, ojcze, oraz pana Sozzo o jedną rzecz; zanim wyruszycie w tę
świętą podróż, wyspowiadajcie się i oczyśćcie wasze sumienia tak, jak to się czyni w godzinie śmierci. Nie odkładajcie tego na podróż. Jeżeli zaś tego nie zrobicie, to lepiej nie wystawiajcie nogi za próg. Proszę was, ojcowie i
bracia w Jezusie Chrystusie, nie dajcie się oszukać ludzkim słabościom i nie zaraźcie się trądem chciwości, bowiem przed Bogiem nie będzie za was odpowiadać majątek ani żadne stworzenie, ale — cnota męstwa i prawe
sumienie.
Nic już więcej nie powiem. Czcigodny ojcze, miej zawsze Boga przed oczyma. Ofiaruję za ciebie moją nieustającą modlitwę. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CXXXII. Do Giovanny oraz innych córek w Sienie135
grudzień 1375
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższe i najmilsze moje córki w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa
Chrystusa, a także wasza matka, piszę do was i umacniam was w drogocennej Krwi Syna Bożego, łagodnego Baranka bez zmazy, cierpiącego nie z powodu gwoździ czy miecza, ale z niewysłowionej miłości, jaką umiłował i
miłuje wszystkie stworzenia.
O, nieogarniona miłości naszego Boga! Najsłodsza miłości, ty pouczyłaś mnie i objawiłaś mi się nie tylko w słowach (nie lubisz bowiem gadatliwości)136, ale i w czynach, których żądasz teraz od swoich sług. Czego mnie nauczyłaś, Miłości niestworzona? Nauczyłaś mnie cierpliwego znoszenia przykrych słów, ciężkich i złośliwych obelg,
niesprawiedliwości i krzywd, dając mi za wzór Baranka. Poza tym chcesz, żebym była niewinna i nieskalana, żebym nie krzywdziła nikogo z moich bliźnich i braci, nawet tych, którzy mnie prześladują. Chcesz, byśmy się modlili
za naszych prześladowców jako za przyjaciół, dzięki którym zyskujemy dużo dobrych rzeczy. Chcesz, żebyśmy
zachowali cierpliwość i łagodność wobec zniewag, strat materialnych oraz w każdej innej sytuacji, w jakiej się
znajdziemy wbrew naszej woli. Chryste, Ty sam prosiłeś, aby spełniła się wola Ojca, a nie Twoja. Jakże moglibyśmy podnieść hardo głowę w buncie przeciwko Bożej dobroci, żądając spełnienia naszych przewrotnych zachcianek, a nie woli Boga?
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
O, najsłodsza miłości Jezusa, spraw, aby Twoja wola spełniła się zawsze w nas tak jak w niebie, pośród aniołów i
świętych Twoich. Najukochańsze moje córki, nasz miły Zbawiciel chce ujrzeć w nas taką właśnie uległość. Chce,
żebyśmy były zadowolone ze wszystkiego, co On postanowi i zrobi z nami. Chce także, abyśmy posiadały miejsce
i czas nie tak, jak my tego chcemy, ale tak jak On tego chce. Dusza ogołocona całkowicie ze swojej woli, a przyobleczona w wolę Ojca, jest Mu bardzo miła. Dusza taka galopuje, jak nieokiełznany koń, od łaski do łaski, od
cnoty do cnoty. Nic jej nie trzyma, może biec swobodnie, bo zerwała lejce wszelkiego nieuporządkowanego pragnienia i pożądania własnej woli, które hamują bieg osób pragnących poświęcić się sprawom duchowym.
Sprawy świętego przejścia z każdym dniem przedstawiają się coraz lepiej i z każdym dniem powiększa się chwała
Boża. Wzrastajcie zatem w łasce i zaopatrujcie dobrze łódkę dusz waszych, bowiem nasz czas się zbliża. Pocieszcie
i pobłogosławcie Franciszkę w imieniu Jezusa Chrystusa i moim oraz powiedzcie jej, żeby gorliwie pracowała nad
sobą, bo gdy wrócę, chcę zobaczyć, jak bardzo wzrosła w cnocie. Pobłogosławcie i pocieszcie wszystkie inne moje
dzieci w Chrystusie.
W tych dniach przybył tutaj poseł królowej Cypru137 i rozmawiał ze mną. Jedzie on do Ojca Świętego, Chrystusa
na ziemi, aby zachęcić go do świętego przejścia. Ojciec Święty wysłał już swego posła do Genueńczyków, zapraszając ich na wyprawę.
Niechaj nasz słodki Zbawiciel udzieli wam swego wiekuistego błogosławieństwa. Wytrwajcie w świętym i błogim
umiłowaniu Boga. Słodki Jezu, Jezu miłości.
CCLVII. Do kapitana Conte, syna Agnoli, oraz jego towarzyszy we Florencji138
grudzień 1375
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdrożsi synowie w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę
do was w drogocennej Krwi Jego, pragnąc was ujrzeć jako prawdziwych rycerzy gotowych oddać życie za Chrystusa Ukrzyżowanego. W czasie tego mrocznego życia zostaliście postawieni na polu bitwy i stale zagrażają wam
liczni nieprzyjaciele. Świat dręczy was bogactwami, urzędami i zaszczytami; ukazuje je jako rzeczy trwałe, a tymczasem niebawem wam ich zabraknie, bo przemijają jak wiatr. Szatan atakuje was rozlicznymi pokusami, ściąga
na was obelgi, a często zabiera waszą własność tylko po to, żeby odciągnąć was od miłości bliźniego. Tracąc miłość,
utracicie życie. Ciało nęka was swoimi zachciankami i dokucza swoją słabością, chcąc pozbawić was cnoty czystości. Gdy bowiem utracicie czystość, zostaniecie pozbawieni Boga, który jest największą i wieczną Czystością.
Nieprzyjaciele nasi, nigdy nie śpią, ale czyhają stale, żeby nas atakować, na co Bóg przyzwala, gdyż powinno nas
spotkać to, na co sobie zasłużyliśmy, a także dlatego, żeby obudzić nas ze snu niedbałości. Wiecie dobrze, mili
bracia, że człowiek przeczuwając najazd nieprzyjaciół, przygotowuje się skwapliwie do obrony i nie śpi, gdyż
groziłoby mu to śmiercią. Bóg jednak sprawia, że słyszymy kroki nadchodzących nieprzyjaciół, a zatem zdążymy
się zerwać ze snu i chwycić miecz nienawiści i miłości. Nienawiść zamyka przed wadami drzwi przyzwolenia na
nie, napawa człowieka wstrętem do nich, tak że broni się przed nimi, jak tylko może. Ta sama nienawiść otwiera
drzwi cnotom i przyjmuje je w progu z otwartymi ramionami miłości, a potem wprowadza do komnaty duszy z
wielką czułością i pragnieniem.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Widzicie więc, drodzy synowie, że Bóg jest dla nas dobry i czuły wtedy, gdy atakują nas nieprzyjaciele. Przeto nie
musimy i nie powinniśmy się lękać, ale cieszyć się, mówiąc: „Wszystko możemy w Chrystusie Ukrzyżowanym.” 139
Kogóż miałaby się lękać dusza, która zaufała swemu Stwórcy? Przecież naszym kapitanem jest Jezus Chrystus. On
pokonał naszych nieprzyjaciół swą Krwią. Rozkosze i przepych tego świata zwyciężył dobrowolnym ubóstwem i
poniżeniem, cierpiąc głód, pragnienie i prześladowania. Szatana i jego złość pokonał swoją mądrością, chwytając
go na haczyk i przynętę człowieczeństwa dzięki temu, że złączył w sobie naturę Boską i ludzką. Ciało nasze zostało
pokonane przez Ciało Syna Bożego ubiczowane, zhańbione i umęczone na drzewie najświętszego krzyża, a w
końcu przez Jego Zmartwychwstanie zostało wywyższone ponad zastępy aniołów. Nie ma tak zepsutego ciała i tak
podłego umysłu, które by — ujrzawszy swoje człowieczeństwo doskonale zjednoczone z naturą Boską — nie oczyściły się i nie wybrały raczej śmierci niż splamienie się grzechem. Oto, mili moi synowie, znaleźliśmy sposób
ratunku, bo nasz kapitan, Chrystus, pokonał i tak osłabił wszystkich naszych wrogów, że już nie mogą z nami
walczyć i zwyciężać, chyba że sami tego chcemy. Nie lękajmy się zatem, ale walczmy dzielnie pod znakiem najświętszego krzyża. Mając stale przed oczyma Krew Baranka bez zmazy, rzućmy się na naszych nieprzyjaciół z
obosiecznym mieczem nienawiści i miłości.
Drodzy synowie, jest to bitwa powszechna i musi ją podjąć każdy dojrzały człowiek. Wydaje mi się, że nieoceniona
dobroć Boża wybrała nas jako rycerzy, którzy pokonując wady i grzechy, powinni zdobyć zasobny skarbiec cnót.
A teraz widzę, że Bóg zaprasza was wszystkich, abyście wzrastali i doskonalili się w cnotach, walcząc także o
zbawienie niewiernych. Wydaje mi się również, iż Bóg chce, żebyście rozpoczęli tę walkę już teraz, kiedy zaczyna
się święte przejście. Ojciec Święty wysyła pomoc braciom140 a innych zachęca, by zechcieli się przyłączyć do nich.
Proszę, żebyście wspólnie z bratem Janem141 zastanowili się nad tym, co wam powiedzą młodzieńcy, którzy przybędą do was razem z bratem Leonardem.142 Zróbcie to, co wam każe Duch Święty za poradą brata Jana. Ufam, że
nasz Zbawiciel przyzwala teraz na ten początek, aby potem mogło się dokonać powszechne przejście. Moi mili
synowie, wkładajcie bez lęku kolczugę, czyli Krew, aby połączyć krew waszą z Krwią Baranka. Och, jakże miła i
przyjemna będzie ta kolczuga, wytrzymująca każdy cios! Mieczem nienawiści i miłości uderzycie i pokonacie waszych wrogów, a kolczuga Krwi wytrzyma wszystkie ciosy, jakie na was spadną. O, najmilsi synowie, pomyślcie
tylko, co za rozkosz nosić taką zbroję, która chroni przed każdym ciosem! Nie tylko powstrzymuje ona ciosy, ale
sprawia, że cofający się rycerz przechodzi do ataku. Jesteście odziani w tę zbroję, więc widzicie, że ona nie tylko
was chroni, ale wyrzuca strzały, które są niewidzialne z natury, lecz stają się widzialne, bo rodzą kwiaty i owoce.
Kwiaty chwały i uwielbienia imienia Bożego zabijają swoim zapachem odór niewierności. Potem zaś dojrzewa
owoc dany nam w nagrodę za trudy, a owocem tym jest nasze wzrastanie w łasce za życia i wieczne oglądanie Boga
— po śmierci.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Synowie moi, nie bądźcie opieszali, ale gorliwi. Niechaj żaden wysiłek nie zniechęci was do zerwania owocu, gdyż
oznaczałoby to, że jesteście tchórzliwymi rycerzami. A powiedziałam wam, że pragnę was ujrzeć dzielnymi rycerzami, stojącymi wytrwale na polu bitwy. Proszę was, spełnijcie wolę Boga mego, zatopcie się w Niej, upijcie się
Nią, Krew bowiem pokrzepia ludzkie serce.
Nic już więcej nie powiem. Wytrwajcie w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CIX. Do nuncjusza apostolskiego143
koniec 1375
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Czcigodny ojcze mej duszy, ojcze mój w Jezusie Chrystusie. Ja, Katarzyna, twoja sługa i córka, sługa i niewolnica
sług Jezusa Chrystusa, polecam się tobie i piszę do ciebie w drogocennej Krwi Bożej, pragnąc cię ujrzeć prawdziwym kapłanem i zdrowym członkiem ciała Kościoła świętego. O, czcigodny i drogi ojcze w Jezusie Chrystusie,
jakżesz szczęśliwa będzie twoja i moja dusza, gdy ujrzy nas oboje w ogniu Bożej miłości! A miłość ta, jak wiesz,
własną piersią karmi swoje dzieci. Wydaje mi się, że tego mleka nie można pić inaczej, niż czyni to niemowlę,
które samo ssie pierś matki. Nasza dusza nie może inaczej się karmić ani mieć życia, jak tylko za pośrednictwem
Chrystusa Ukrzyżowanego. Pierwsza Prawda tak powiedziała: „Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko
przeze Mnie.”144 A innym razem powiedziała: „Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem, kto idzie za mną, nie będzie
chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia.”145
O, nieoceniona i słodka Miłości, jakie życie wybrałaś dla siebie? Nie widzę u Ciebie żadnych zaszczytów ani przyjemności, ludzkiej sławy ani miłości własnej, bowiem prawdziwa miłość nie szuka swego, lecz tylko chwały Boga
i zbawienia stworzenia. W życiu Twoim zniosłaś wiele urągań, obelg, wymówek i grubiaństwa, a w końcu —
poniosłaś haniebną śmierć krzyżową. Tą samą drogą poszli potem za Tobą święci, jako członki ciała mocno związane i złączone z tą miłą Głową, jaką jest Jezus. Jest On tak dobry, że karmi i daje życie każdemu, kto się z Nim
złączy, tak jak członki ciała są złączone z głową. Możesz zapytać, czcigodny ojcze: „jak mogę naśladować tę miłą
Głowę i jak mam się z Nią złączyć?” Wiesz przecież, iż człowiek nie może się inaczej związać, jak tylko więzią
miłości. Nie może się też stać jedno z ogniem, jeśli nie rzuci się weń cały i nie zapali się jego płomieniem. Tak
właśnie dusza może się złączyć z Chrystusem. Och, jakże miła i przyjemna jest ta więź, trzymająca Syna Bożego
na drzewie najświętszego krzyża! Człowiek złączony taką więzią rzuca się w ogień Bożej miłości, która działa na
duszę tak, jakby była prawdziwym ogniem: ogrzewa, oświeca i przemienia wszystko w jasny płomień. O, błogi,
powabny ogniu, ty ogrzewasz duszę i wypędzasz z niej wszelki chłód wad, grzechów i miłości własnej! Twój żar
wysusza i zapala drewno naszej woli. A gdy już się ona rozpali, zaczyna rozrzucać wkoło iskry słodkich, pełnych
miłości pragnień, zaczyna kochać to, co Bóg kocha, a nienawidzić tego, czego Bóg nienawidzi. Wtedy dusza rozumie, że jest ogromnie miłowana, bo sam Bóg poniósł za nią mękę na drzewie krzyża, a zatem ogień miłości naprawdę oświeca duszę i nie kroczy ona w ciemnościach. Dusza, oświecona tym godnym uwielbienia ogniem, z
każdą chwilą rozumie coraz więcej. Dzięki otrzymanemu światłu i ciepłu rozumie i widzi wolę Boga. Chce odtąd
iść śladami Chrystusa Ukrzyżowanego, gdyż wie, że jest to dla niej jedyna droga; rozkoszuje się Jego hańbą i
zniewagami; za pośrednictwem ciała Chrystusa Ukrzyżowanego ssie mleko Bożej słodyczy. O, błogie światło, tam
gdzie ty świecisz, nie ma smutku, goryczy, ciemności czy bólu! W świetle padającym od ognia miłości widać, że
każda rzecz — oprócz grzechu i wady — pochodzi od Boga i że Bóg niczego nie pragnie, tylko naszego uświęcenia.
Aby zaś udzielić nam łaski świętości, Bóg złączył się z człowiekiem, zniżył się do człowieka, a Jego pokora wykorzeniła naszą pychę.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Sam Bóg jest zasadą i regułą, której wszyscy powinniśmy przestrzegać. Dotyczy to szczególnie poznania, które
kieruje swe oko ku Bożej miłości i dobroci. Gdzie znajdzie ono tę regułę? W poznaniu samego siebie, dzięki któremu człowiek widzi siebie jako coś, co samo z siebie nie istnieje, a zarazem poznaje, że istnienie zostało mu dane
przez Boga z miłości i z miłosierdzia, a nie z jakiegokolwiek przymusu czy konieczności. Gdy nasze poznanie
pojmie tę dobroć, wytryśnie w nas żywe źródło łaski, z którego wypłynie czysta woda głębokiej pokory niepozwalającej nam upaść ani unieść się pychą z powodu zajmowanego urzędu czy zdobytej sławy. Będziemy naśladować
tylko naszego Mistrza. Tak właśnie czynił święty i miły Grzegorz 146 oraz inni, którzy poszli jego śladami i mimo
zajmowania wysokich urzędów, byli zawsze skromni; nie chcieli, by im służono, lecz sami chcieli służyć materialnie i duchowo, nie słowami, ale przede wszystkim uczynkami. Gdy rozum otrzyma światło w opisany sposób,
przemienia się w ogień i staje się z nim jedno. Tak więc pamięć staje się jedno z Chrystusem Ukrzyżowanym i
odtąd nie może już nic innego podziwiać ani o niczym innym myśleć, jak tylko o swoim Umiłowanym i o Jego
niewymownej miłości do każdego pojedynczego człowieka i do całego ludzkiego rodu. Gdy wszystko to wejdzie
w pamięć człowieka, natychmiast staje się on tak wielkim miłośnikiem Boga i bliźniego, że z miłości oddałby za
nich życie po tysiąc razy. Nie zważa już na własne korzyści, ale rozkoszuje się miłowaniem tego, co miłuje Bóg,
gdyż widzi, że jedynie Bóg kocha naprawdę swoje stworzenie. Możemy zatem powiedzieć, że to sam Bóg jest tym
ogniem, który ogrzewa, oświeca i przemienia. W ogniu tym żyją zgodnie trzy władze ludzkiej duszy: pamięć o
dobrodziejstwach Bożych, zrozumienie dobroci Boga oraz wola, która stara się tak kierować miłością, by nie pragnęła i nie kochała niczego poza Bogiem. Wtedy całe ludzkie działanie skierowane jest ku Bogu, gdyż nie może
być inaczej. Człowiek stara się robić tylko to, co najbardziej podoba się jego Stwórcy. Czuje, że nie ma dla Boga
milszej rzeczy, niż rozkoszowanie się pokarmem dusz, których zbawienia stale łaknie i pragnie. Czcigodny ojcze,
Bóg żąda tego zapału i gorliwości szczególnie od ciebie i tobie podobnych. Jest to droga Chrystusa Ukrzyżowanego,
który udzieli ci zawsze światła łaski. Jeśli wybierzemy inną drogę, to pójdziemy z ciemności w ciemność, aż w
końcu wkroczymy w mrok wiekuistej śmierci.
Miły mój ojcze, z wielką radością i weselem przyjęłam twój list. Jestem ci wdzięczna, że pamiętasz o tak podłym i
nędznym stworzeniu. Zrozumiałam wszystko, co napisałeś. Jeśli chodzi o pierwsze z trzech zadanych mi pytań, to
powiem ci, że Chrystus na ziemi powinien — a taka jest też wola Boga - usunąć przede wszystkim dwie rzeczy
powodujące osłabienie Oblubienicy Chrystusowej. Pierwsza rzecz — to zbytnie przywiązanie i troska o krewnych,
która papieżowi bardzo szkodzi. Druga — to przesadna łagodność, wynikająca z przesadnego miłosierdzia. Oj,
biada nam, biada, oto jest prawdziwa przyczyna gnicia członków Kościoła. W dodatku nikt ich nie nawołuje do
poprawy. Chrystus za szczególnie niebezpieczne uważa te oto trzy przewrotne wady: nieczystość, skąpstwo i nadętą
pychę, panoszące się w Oblubienicy Chrystusowej, czyli w prałatach, którzy dbają tylko o własne przyjemności,
stanowiska i bogactwa. Widzą, jak duchy piekielne porywają dusze ich poddanych, ale wcale się tym nie przejmują,
gdyż stali się wilkami i handlarzami Bożej łaski. Trzeba użyć wielkiej surowości, żeby przywołać ich do porządku,
przesadna litość bowiem jest największym okrucieństwem, jakie można im okazać. Ze sprawiedliwością i miłosierdziem trzeba żądać od nich poprawy. Mówię ci szczerze, drogi ojcze, ufam Bożej dobroci, że pod wpływem zachęty
i modłów licznych sług Bożych zacznie Ona usuwać ten błąd pobłażliwości dla krewnych. Nie twierdzę, jakoby
skończył się wtedy ucisk Oblubienicy Chrystusowej, ale wierzę, iż rozkwitnie ona tak, jak powinna. Widocznie tak
już musi być, że aby wszystko naprawić, musi się najpierw wszystko zepsuć aż do fundamentów. Chciałabym,
ojcze, abyś w ten właśnie sposób rozumiał to zepsucie, o którym mówię.
Druga rzecz, o którą pytasz, to twoje grzechy. Niechaj Bóg obdarzy cię obficie swoim miłosierdziem. Wiesz przecież, iż nie pragnie On śmierci grzesznika, ale chce, żeby się nawrócił i miał życie. Dlatego też ja, niegodna twoja
córka, wzięłam na siebie i nadal będę brała brzemię twoich grzechów. Tak oto wejdziemy oboje w ogień słodkiej
miłości razem z naszymi grzechami, które się w nim spalą. Łaskawy Bóg wybaczy nam wszystkie grzechy, byleby
tylko była w nas wielka nadzieja i silna wiara. Usłuchaj zatem, drogi ojcze, nakazu dobrego życia. Pełen cnoty wbij
w ziemię swego serca krzyżową miłość147, jaką Bóg cię umiłował. Wybierz raczej śmierć, niż miałbyś obrazić
swego Stwórcę czy przymykać oczy na obrażanie Go przez twych poddanych.
Na twoje trzecie pytanie odpowiem następująco. Otóż kiedy mówiłam ci, abyś razem z Ojcem Świętym trudził się
dla Kościoła świętego, to nie miałam na myśli zabiegania o sprawy doczesne (chociaż i one są dobre), ale uważałam,
że musisz uczynić wszystko, co w twej mocy, aby wyrzucić z Kościoła tych pasterzy, którzy stali się wilkami i
wcielonymi diabłami, dbającymi tylko o dobre jedzenie, piękne pałace i dorodne konie. Oj, Boże mój, Boże, co za
hańba! To co Chrystus zdobył na drzewie Krzyża, trwoni się teraz z metresami! Proszę cię przeto, nawet gdyby cię
to miało kosztować utratę życia148, powiedz Ojcu Świętemu, żeby położył kres tym rozlicznym nieprawościom.
Gdy zaś przyjdzie moment wyboru pasterzy i kardynałów, niechaj nie kieruje się pochlebstwami, pieniędzmi czy
symonią. Błagaj go najgoręcej, jak tylko potrafisz, aby szukał w nich cnoty oraz dobrej i świętej sławy, a nie zważał
na szlacheckie czy kupieckie pochodzenie, bowiem to cnota jest tym, co czyni człowieka szlachcicem i sprawia, że
staje się on miły Bogu. Proszę cię, ojcze, i stale będę cię prosić — weź na siebie ten miły trud. Jeżeli bowiem
uważamy inne trudy za dobre, to ten jest najlepszy.
Nic już więcej nie powiem. Wybacz mi, ojcze, moją zuchwałość. Polecam ci się setki tysięcy razy przez Jezusa
Chrystusa. Miej na uwadze sprawę wielmożnego pana Antoniego. Gdy zobaczysz arcybiskupa 149, poleć mnie jego
pamięci najgoręcej, jak tylko potrafisz.
Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CVIII. Do Giovanny i Franciszki w Sienie150
koniec 1375
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższe i najmilsze moje córki. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do was w drogocennej Krwi Jego, pragnąc ujrzeć was wszystkie tak rozpalone płomieniem Bożej miłości i spalone w Jej ogniu, że
odstąpi od was wszelka miłość własna, chłód serca i mroki umysłu. Boża miłość ciągle pracuje, a nigdy się nie
męczy; zyskuje na czasie, jak lichwiarz, który zarabia nawet wtedy, gdy śpi, je albo czyni coś innego; zawsze
zyskuje, a nigdy nie traci. A nie ma w tym żadnej zasługi sam lichwiarz, tylko czas, który przynosi owoce. Podobna
lichwiarzowi jest zakochana, płonąca ogniem miłości, Oblubienica Chrystusowa, która ciągle zarabia i pracuje, a
nigdy nie stoi bezczynnie. Gdy chrześcijanin śpi, to miłość pracuje, je, pije i czuwa, a wszystkie jej czyny przynoszą
mu korzyść. O, radosna Miłości! Ty jak matka karmisz dzieci u swej piersi mlekiem cnót. Posiadasz bogactwa
przekraczające wszelkie bogactwa, a zatem dusza, która się w Ciebie przyoblecze, nie może być uboga. Użyczasz
duszy swego piękna, bowiem tworzysz z nią jedno. Święty Jan mówi, że „Bóg jest miłością: kto trwa w miłości,
trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim.”151
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
O, najdroższe moje córki, radości i wesele duszy mojej! Przyjrzyjcie się dobrze waszemu dostojeństwu i godności
otrzymanej od Boga za pośrednictwem owej matki, jaką jest Miłość. Bóg tak umiłował stworzenie, iż został zmuszony do tego, żeby nas stworzyć z samego siebie i obdarzyć nas swoim obrazem i podobieństwem tylko po to,
abyśmy cieszyli się Nim, rozkoszowali się Nim i uczestniczyli w Jego wiekuistym pięknie. Bóg nie stworzył nas
zwierzętami pozbawionymi rozumu i pamięci; dał nam pamięć o otrzymanych dobrodziejstwach i zrozumienie
Jego wiecznej, najwyższej woli, która niczego nie chce ani nie szuka, tylko naszego uświęcenia i naszej miłości.
Gdy tylko oko poznania dojrzy wolę Słowa, które chce, żebyśmy poszli za Nim na najświętszy krzyż, znosząc
wszelkie cierpienia, udręki, zniewagi i obelgi dla Chrystusa Ukrzyżowanego, który jest w nas i nas umacnia, to
wola, rozgrzana ogniem matki-Miłości natychmiast wstaje i biegnie, by kochać to, co Bóg kocha, a nienawidzić
tego, czego Bóg nienawidzi. Odtąd szuka, pragnie i chce przyodziać się w najwyższą, wieczną wolę Boga. Gdy
człowiek zrozumie i zobaczy, że Bóg pragnie tylko jego dobra i chce, by poszedł za Nim krzyżową drogą, to cieszy
się wszystkim, co Bóg nań zsyła, czy jest to choroba, czy ubóstwo, czy niesprawiedliwość, obraza, czy też trudne i
upokarzające posłuszeństwo. Człowiek cieszy się i raduje każdą rzeczą, wiedząc, że Bóg mu ją daje dla jego pożytku i doskonałości. Nic dziwnego przeto, że niczego nie żałuje, bowiem uwolnił się od wszystkiego, co rodzi żal
i udrękę, czyli odrzucił od siebie własną wolę opartą na umiłowaniu siebie samego, a przyoblekł się w wolę Bożą
opartą na miłości.
Jeżeli mnie zapytacie: „Matko nasza, jakże się przyobleczemy?”, to odpowiem wam tak: „Przyobleczecie się z
pomocą miłości i nienawiści”. Miłość nakłada szatę miłości, zatem ten, kto ją ubierze, nienawidzi starego odzienia
i zrzuca je, a z miłością wkłada na siebie nową szatę. Córki moje, ale czy to odzienie nas okrywa? Nie. Okrywa nas
miłość, z pomocą której stworzenie zrzuca starą szatę, a wkłada nową. Z czego rodzi się w nas nienawiść? Tylko z
poznania nas samych, dzięki któremu widzimy, że jesteśmy niczym. Poznanie to zabija wszelką pychę, a rodzi
prawdziwą pokorę; prowadzi nas do światła i hojności Bożej, do miłości i wiecznego zbawienia. Przed wcieleniem
Słowa Jednorodzonego Syna Bożego poznanie takie było niedostępne dla nas, gruboskórnych stworzeń. Ale gdy
Chrystus zechciał zostać naszym bratem, przybierając nieokrzesaną postać naszego człowieczeństwa, wówczas
objawił nam to, czego przedtem nie znaliśmy. Gdy zaś został wywyższony, ukazał całemu światu ogień miłości, a
serca ludzkie pociągnął ku sobie siłą miłości.
To prawda, że miłość przemienia człowieka i ten, kto miłuje, staje się jedno ze swoim umiłowanym. Drogie moje
córki, wyciągnijcie natychmiast rękę miłości, żeby wziąć i włożyć w pamięć to, co pojął rozum. W ten sposób
spełni się pragnienie Boga i moje, to znaczy ujrzę, jak odziane w ognistą szatę Bożej miłości płoniecie i spalacie
się w ogniu tej miłości. Ach, pożywiajcie się, pożywiajcie Krwią, bowiem nadchodzi nasz czas.
Nie dziwcie się, drogie córki, że do tej pory nie przyszłyśmy, ale przyjdziemy wkrótce, jeśli tylko spodoba się to
Bożej dobroci. Odłożyłam moją podróż z powodu potrzeb Kościoła i z woli Ojca Świętego.152 Córki i synowie moi,
proszę was i nakazuję wam, abyście się nieustannie modlili, ofiarując modlitwy i święte pragnienia za Kościół
święty, gdyż jest on bardzo prześladowany.153
Nic już więcej nie powiem. Wytrwajcie w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CLXVIII. Do starszych republiki Lukki154
styczeń-luty 1376
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najmilsi i najukochańsi bracia w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do was w drogocennej Krwi Jego, pragnąc, abyście byli pełni Bożej łaski i oświeceni światłem Ducha
Świętego. Bez tego światła nie możemy bowiem chodzić, a wiecie przecież, najdrożsi bracia, że jesteśmy pielgrzymami i wędrowcami w tym mrocznym życiu. Jesteśmy niewidomi z natury, więc jakże ślepy może iść nieznaną
drogą bez przewodnika i nie upaść? Potrzebujemy zatem światła i przewodnika, który by nas prowadził i pouczał.
Miejcie ufność, drodzy bracia, nie popadajcie w zwątpienie, gdyż Bóg w swojej nieskończonej dobroci udzielił
nam światła poznania. Dzięki temu światłu człowiek rozumie, że cnota i służba Stwórcy daje życie oraz widzi, że
wada, grzech, miłość własna i pycha — które każą człowiekowi szukać, zdobywać i bezprawnie posiadać rzeczy i
urzędy tego świata bez należnej czci i bojaźni Bożej — przynoszą mu śmierć i wieczne potępienie.
Przypominam wam, bracia, że dano nam przewodnika, Słowo Wcielone, Jednorodzonego Syna Bożego, który nas
uczy, jak powinniśmy kroczyć drogą prostą i dobrze oświetloną. Pamiętajcie, że powiedział On tak: „Ja jestem
Drogą, Prawdą i Życiem, kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemnościach, lecz będzie miał światło życia”. On
jest Prawdą nie mającą w sobie nic z kłamstwa. A jaką drogą poszedł ten najmilszy Mistrz? Drogą nienawiści i
miłości. Nie podobał Mu się grzech i czuł do niego taką nienawiść, że pomścił go na własnym ciele rozlicznymi
cierpieniami, zniewagami, udrękami i obelgami, a w końcu — męką i śmiercią. Nie uczynił zaś tego wszystkiego
ze względu na samego siebie, gdyż nie było w Nim trucizny grzechu, ale — dla dobra stworzenia. Chciał bowiem
odpokutować winy człowieka i przywrócić mu światło, usunąwszy ciemności, które ogarnęły ludzką duszę z powodu grzechu. Chrystus nauczył nas zatem kroczyć drogą nienawiści i obrzydzenia do grzechu, wad i miłości
własnej, które są ciemnościami rodzącymi wszelką ciemność, zarówno duchową, jak i cielesną. Ten, kto kocha
siebie dla siebie, nie martwi się krzywdą swego brata ani hańbą i obrazą Boga, gdyż kocha tylko siebie samego
zmysłową, nierozumną miłością. Urzędy i zaszczyty światowe nie trwają długo, a gdy nie dbamy o chwałę Bożą i
świętą sprawiedliwość, lecz tylko o siebie samych, to zostajemy z pustymi rękami.
Słodki Jezus przyszedł na świat, by nauczyć nas nienawiści i odrazy do bardzo niebezpiecznej miłości własnej.
Udzielił nam światła, żebyśmy pokochali Jego Prawdę, a miłość Boga i świętej cnoty jest światłem, które rozprasza
wszelkie mroki niewiedzy, daje nam życie, wyrywa z objęć śmierci, udziela nam wielkiej siły i trwałej mocy do
zwalczania przeciwników i nienawidzenia wrogów. Bowiem, jak mówi św. Paweł: „Jeżeli Bóg jest z nami, któż
będzie przeciwko nam?”155 Ani szatan, ani stworzenie nie może nam odebrać tego dobrego i prawdziwego światła,
dzięki któremu zachowujemy łaskę w duszy, żyjemy w stanie łaski i stale pozostajemy pod jej działaniem. Nasz
miły Bóg jest potężny, jest mocen uchronić nas od nieprzyjaciół i wyrwać nas z ich rąk, bylebyśmy tylko dbali o
Jego chwałę i o wywyższenie świętego Kościoła, co jest wywyższeniem nas samych, gdyż nasza dusza tylko w
Kościele otrzymuje życie.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Słodki Jezus, nasza Droga, Nauczyciel i Przewodnik dbał zawsze tylko o honor Ojca i o nasze zbawienie, a za
oblubienicę wziął sobie świętą matkę Kościół. W Nim złożył owoc swej Krwi jako lekarstwo na nasze słabości.
Owocem tym są sakramenty święte, zrodzone z Krwi Syna Bożego przelanej z ogromnym ogniem miłości. W tym
ogniu zahartowała się Jego Oblubienica, a ci wszyscy, którzy w Niej się umacniają, są Jej prawymi dziećmi i raczej
wybiorą śmierć tysiąc razy, niż mieliby postanowić coś bez Niej czy pójść drogą, która do Niej nie prowadzi. Owa
najmilsza i czcigodna Oblubienica będzie żyła wiecznie i nie zwycięży Jej ani szatan, ani stworzenie.
Jeżeli mi powiecie: „Wydaje mi się, że Oblubienica ta ma wiele braków i nie radzi sobie sama ze sobą, a cóż dopiero
— ze swymi dziećmi” — odpowiem wam na to, że tak nie jest naprawdę, ale tylko wydaje się z zewnątrz. Zajrzyjcie
do środka, a zobaczycie moc, jakiej nie ma nieprzyjaciel. Wiecie przecież dobrze, iż Bóg jest Tym, który ma moc,
a wszelka siła i męstwo od Niego pochodzi. A zawsze udziela On siły swej Oblubienicy i przychodzi Jej z pomocą.
Natomiast nieprzyjaciele występujący przeciwko Kościołowi zostali pozbawieni tej mocy i wspomożenia, gdyż
jako zgniłe członki zostali odcięci od ciała Kościoła, a wiadomo, że ręka odcięta od ciała nie ma żadnej siły. Głupia
i szalona jest zatem mała ręka, która chce pokonać wielką głowę. Tym bardziej, że wie, iż prędzej zniknie niebo i
ziemia, niż miałoby zabraknąć cnoty męstwa Głowie Kościoła.
Jeżeli zaś powiecie: „Nie wiem, jak to jest, ale widzimy, że zepsutym chrześcijanom dobrze się powodzi i żyją w
dobrobycie!”, odpowiem tak: poczekajcie trochę, bowiem nie powinno i nie może tak być. Duch Święty mówi w
Piśmie Świętym: „Jeżeli Pan nie ochroni miasta, na próżno czuwają straże.”156 Kiedy przeto zabraknie straży Pańskiej, człowiek nie może dłużej żyć; jego dusza i ciało ulegają zniszczeniu, bowiem nie ma już łaski Bożej, która
strzeże i broni. Jest to kara za bunt przeciwko Oblubienicy Boga, w której spoczywa sam Bóg, największa Moc i
Siła. Drodzy moi bracia, niechaj was nigdy nie zmyli niewolnicza bojaźń. Pamiętajcie, że to właśnie służalcza
bojaźń kierowała Piłatem, który z lęku przed utratą władzy zabił Chrystusa i przez swoją niewiedzę stracił duszę i
ciało. A gdyby miał w sobie bojaźń Bożą, nie spotkałoby go takie nieszczęście.
Najdrożsi moi bracia, synowie Kościoła świętego, proszę was na miłość Chrystusa Ukrzyżowanego, bądźcie mocni
i wytrwajcie w swoim postanowieniu.157 Niechaj was nie poruszy ani szatan, ani te stworzenia, które są gorsze od
szatana, bowiem przejęły jego rolę na świecie. Nie wystarcza im własne zło lecz zachęcają do niego i pozyskują
dlań tych, którzy byli dotąd i chcą nadal pozostać wiernymi synami Kościoła. Niechaj was nigdy nie ogarnie lęk o
utratę urzędu czy pokoju. Nie bójcie się gróźb, jakie rzucą na was diabły wcielone 158, bo się to wam nie opłaci.
Pokrzepcie się w błogim i świętym dziękczynieniu za łaskę i miłosierdzie Boże, które dotąd nie pozwoliło wam
oddzielić się od waszej głowy i od Tego, który ma moc; nie pozwoliło wam przyłączyć się do zepsutych i słabych
członków odciętych od źródła swej mocy. Uważajcie, uważajcie, aby nie związać się nieodpowiednimi i szkodliwymi więzami. Raczej wybierzcie cierpienie. Gdy będziecie się bać bardziej obrazy Boga niż cierpienia, wtedy nic
wam nie grozi.
Cieszę się i raduję dobrą mocą i siłą, jaką do tej pory okazaliście, trwając w posłuszeństwie świętemu Kościołowi.
Zasmuciłam się bardzo, gdy usłyszałam coś przeciwnego, ale teraz przychodzę do was w imieniu Chrystusa Ukrzyżowanego i mówię wam: cokolwiek się zdarzy, nie buntujcie się przeciwko Kościołowi. Jeżeli to uczynicie dla
swego bezpieczeństwa i pokoju, to wplączecie się w taką wojnę, popadniecie w taką ruinę duszy i ciała, jakiej dotąd
nie widziały wasze oczy. Nie bądźcie zatem nierozsądnymi głupcami, ale pozostańcie prawdziwymi i wiernymi
dziećmi. Wiecie dobrze, iż jeżeli ojciec ma wielu synów, a tylko jeden pozostanie mu wierny, to właśnie jemu
zostawia całe swe dziedzictwo. Mówię to dlatego, żebyście wytrwali na polu bitwy i nie cofali się, nawet gdyby się
okazało, że jesteście sami na placu boju. Ale dzięki Bogu są przecież jeszcze inni. Są to wasi sąsiedzi, wytrwali i
silni Pizańczycy, którzy nie zostawią was samych, ale będą was wspierać i bronić przed niesprawiedliwością aż do
śmierci. Oj, Boże mój, Boże, najmilsi moi bracia, jakiż to szatan potrafi rozdzielić członki ciała świętego Kościoła
złączone mocno więzią miłości i walczące razem w obronie chwały Bożej? Żaden.
Szukajcie światła, mili bracia, a ja proszę najwyższą i wieczną Dobroć i Prawdę, aby wam go użyczyła i oświeciła
nim waszą duszę. Gdy ujrzę w was to światło, nie będę się już obawiać, że uczynicie coś innego niż to, o co was
proszę i co wam nakazuję w imieniu Chrystusa. Będę też pewna, że w przyszłości zachowacie się tak, jak w przeszłości.
Nic już więcej nie powiem. Wytrwajcie w świętym i błogosławionym umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CLXXXV. Do Grzegorza XI159
styczeń 1376
W Imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najczcigodniejszy i najdroższy Ojcze w Jezusie Chrystusie. Twoja niegodna, biedna i nędzna córka, Katarzyna,
sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, pisze do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć jako drzewo
uginające się pod ciężarem słodkich i przyjemnych owoców, drzewo zakorzenione w urodzajnej ziemi (bowiem
wyrwane z ziemi uschłoby i nie wydało owoców), to znaczy w ziemi prawdziwego poznania siebie. Dusza, która
zna siebie, jest pokorna, gdyż widzi, że nie ma się czym pysznić. Doznaje niezmiernej dobroci Boga i pielęgnuje
w sobie słodki owoc żarliwej miłości, uznając, że sama z siebie nie istnieje, a całe swe istnienie ofiaruje Temu,
Który Jest. Wydaje się zatem, że dusza jest niejako zmuszona kochać to, co Bóg kocha, a nienawidzić tego, czego
Bóg nienawidzi.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
O, błogie i prawdziwe poznanie! Niesiesz ze sobą miecz nienawiści i zmuszasz rękę świętego pragnienia do wyrzucania i zabijania robaka miłości własnej. Robak ten drąży i niszczy korzeń naszego drzewa, nie może więc ono
wydać żadnego owocu, ale usycha i gubi swe liście. Ten bowiem, kto kocha siebie, żyje tylko przewrotną pychą,
która jest początkiem i regułą wszelkiego zła, bez względu na to, jakiego ktoś jest stanu, czy jest prałatem, czy
zwykłym wiernym. Jeżeli zaś człowiek kocha tylko samego siebie, to znaczy kocha siebie dla siebie, a nie - dla
Boga, to nie może czynić dobra, a tylko samo zło. W takim człowieku umiera wszelka cnota i jest jak niewiasta,
wydająca na świat martwe dzieci. I rzeczywiście tak jest, gdyż w takim człowieku nie ma życia miłości, a nie dba
on wcale o chwałę imienia Bożego, lecz tylko o własną chlubę i chwałę. Mówię przeto: jeżeli taki człowiek jest
prałatem, to czyni zło, gdyż z obawy, że popadnie w niełaskę stworzeń i z podszeptu miłości własnej, która go
obezwładnia upodobaniem w sobie samym, umiera w nim święta sprawiedliwość. Myślę, że chociaż widzi on błędy
i wady swoich podwładnych, to udaje, że nic nie widzi i nie upomina ich, a jeżeli nawet ich zgani, to czyni to z
takim chłodem, z taką obojętnością serca, że niczego nie zmienia, przykrywając tylko ludzkie ułomności i błędy.
Człowiek taki zawsze się boi, że się komuś nie spodoba albo popadnie w konflikt. A dzieje się tak dlatego, że kocha
on tylko siebie samego i wszystko chciałby załatwić ugodowo. Ja zaś mówię, że jest to największe okrucieństwo.
Jeżeli bowiem nie wypali się rany rozpalonym żelazem wtedy, kiedy trzeba, jeżeli nie natnie się jej nożem, ale
posmaruje maścią, to nie tylko rana się nie zagoi, ale zanieczyści cały organizm, często powodując śmierć.
Oj, biada nam, biada! Najmilszy mój Ojczulku! Oto dlaczego wszyscy twoi poddani skażeni są nieczystością i
nieprawością. Oj, Boże mój, Boże, płacząc i jęcząc mówię: jakże niebezpieczny jest robak, który nie zabija pasterza,
ale powoduje chorobę i śmierć owiec. Dlaczego jednak pasterz ciągle nakłada tyle maści? Dlatego, że mu się to
opłaca. Przykładając bowiem maść, nie popada w niczyją niełaskę ani nie naraża się na niechęć. Oczywiście nie
czyni tego wbrew woli chorego, który chciałby mu przyłożono maść. Och, ludzka nędzo! Ślepcem jest taki chory i
nie zna on swoich potrzeb. Ślepcem jest też pasterz, który nic nie widzi i o nic nie dba poza własną przyjemnością
i korzyścią. W obawie przed buntem chorego nie używa ani noża sprawiedliwości, ani ognia żarliwej miłości.
Dzieje się więc tak, jak mówi Chrystus: gdy „ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną”160. Tak więc zarówno
chory, jak i lekarz idą do piekła. Pasterz, który tak leczy, jest w rzeczywistości przekupnym najemnikiem, bo nie
dość, że nie wydziera swych owiec z paszczy wilka, to jeszcze sam je pożera. Przyczyną takiego postępowania jest
to, że kocha on siebie bez Boga, a zatem nie naśladuje słodkiego Jezusa, prawdziwego Pasterza, który oddał życie
za owce swoje. Owa przewrotna miłość własna jest bardzo niebezpieczna dla pasterza i dla innych, toteż byłoby
lepiej uciec od niej, gdyż powoduje wiele zła w każdym ludzkim pokoleniu.
Czcigodny mój Ojcze, ufam Bożej dobroci, że zdławisz w sobie to uczucie i nie będziesz miłować siebie samego
dla siebie ani bliźniego, ani nawet Boga dla siebie samego, ale będziesz Go miłować dlatego, że jest najwyższą i
wieczną Dobrocią i że godzien jest miłości. Ufam, że także i bliźniego będziesz kochać dla chwały i uwielbienia
słodkiego Imienia Jezus. Chcę zatem, Ojcze, abyś był prawdziwym i dobrym pasterzem, który gdyby sto tysięcy
razy dano mu życie, za każdym razem oddałby je dla chwały Boga i dla zbawienia stworzeń. Ach, Ojczulku mój
słodki, miły Chrystusie na ziemi, naśladuj zawsze chwalebnego Grzegorza, aby stało się możliwe dla ciebie to, co
okazało się możliwe dla niego, gdyż miał takie samo ciało jak ty, a w jego czasach był ten sam Bóg co teraz.
Niczego nam nie brakuje, tylko cnoty i pragnienia zbawienia dusz. Ale jest na to rada, Ojcze, trzeba rozbudzić w
nas i w każdym człowieku miłość, o której mówiłam przedtem. Nie troszczmy się ani o przyjaciół, ani o krewnych,
ani o żadne potrzeby doczesne, lecz tylko — o cnotę i doskonałość ducha. Nie można bowiem dbać o sprawy
doczesne, nie zaniedbując spraw duchowych.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Czy chcemy mieć to sławetne i chwalebne pragnienie, jakim żyli święci i prawdziwi pasterze w przeszłości? Czy
chcemy zgasić w nas ogień miłości własnej? Zróbmy tak jak oni, ogień gasząc ogniem. Ogień nieogarnionej, żarliwej miłości płonący w ich sercach i duszach był tak wielki, że ciągle pragnęli i łaknęli spraw duchowych, ciągle
rozkoszowali się pokarmem dusz i wręcz je pożerali. O, błogi i chwalebny ogniu, który masz taką moc, że gasisz
ogień wszelkiego nieuporządkowanego upodobania, przyjemności i miłości własnej! Dzięki tobie miłość własna
znika błyskawicznie, jak kropla wody w rozżarzonym piecu. Gdyby mnie ktoś zapytał, jak święci zdobyli ten błogi
ogień i to chwalebne pragnienie (chociaż, jako ludzie, byli dziczkami nierodzącymi owoców), odpowiedziałabym
tak: zaszczepili się oni na owocodajnym, szlachetnym drzewie najświętszego, najsłodszego krzyża, na którym umęczony Baranek płonie tak wielkim ogniem miłości i czuje tak ogromne pragnienie naszego zbawienia, że wydaje
się ono niemożliwe do zaspokojenia. A jeszcze woła: chcę pić. To tak jakby mówił: żarliwie pragnę i ogromnie
łaknę waszego zbawienia, pragnę go bardziej, niż to okazuję przez moją mękę. O, słodki i dobry Jezu! Niechaj się
wstydzą papieże, księża oraz wszelkie stworzenia swojej niewiedzy, pychy i lubieżności, patrząc na taką szczodrobliwość, dobroć i niezmierzoną miłość naszego Stwórcy. Ukazał się On naszym oczom w ludzkiej postaci, ale jest
Drzewem Żywota, uginającym się pod ciężarem słodkich i dobrych owoców. Chce On, abyśmy, dziczki, zaszczepili
się na Nim. Kochający Grzegorz oraz inni dobrzy pasterze zrobili to, wiedząc, że nie można żyć bez cnoty. Najpierw
przypatrzyli się dokładnie Słowu, Drzewu Żywota, a potem zaszczepili się na Nim, przywiązani i obezwładnieni
więzami miłości. Kiedy bowiem oko ujrzy rzecz piękną i dobrą — rozkoszuje się nią. W taki właśnie sposób ujrzeli
owi święci pasterze, a gdy ujrzeli — tak się przywiązali i złączyli, że nie widzieli już siebie, lecz każdą rzecz
oglądali i rozkoszowali się nią w Bogu. Potem już żadna siła ani wiatr, ani grad, ani szatan, ani żadne stworzenie
nie mogło im przeszkodzić w rodzeniu dobrych i smacznych owoców, gdyż byli wszczepieni w sam rdzeń naszego
Drzewa Żywota, Jezusa Chrystusa. Rodzili zawsze owoce o słodkim miąższu miłości, z którą byli zjednoczeni. I
nie mogło być inaczej.
Ojcze Święty, takim pragnę cię zobaczyć! Jeżeli dotąd nie byłeś dosyć mocny, proszę cię i żądam, abyś wziął pod
uwagę czas, jaki ci jeszcze został i abyś zaczął postępować mężnie, jak człowiek odważny, naśladujący Chrystusa,
którego namiestnikiem jesteś. Nie lękaj się, Ojcze, żadnej rzeczy przyniesionej przez burzliwe wiatry, nie lękaj się
zatem zepsutych członków Kościoła buntujących się przeciwko tobie. Nie lękaj się niczego, gdyż pomoc Boża jest
przy tobie. Zadbaj jednak o sprawy duchowe, postaraj się o dobrych pasterzy i zarządców miast, gdyż z winy złych
pasterzy i zarządców doszło do buntu przeciwko tobie.161 Połóż temu kres, umocnij się w Jezusie Chrystusie i nie
lękaj się niczego. Przede wszystkim z prawdziwą i świętą gorliwością dokonaj, Ojcze, tego, co postanowiłeś w
świętym zamiarze — twego przybycia162 i świętego przejścia. Nie ociągaj się, gdyż twe wahanie przyniosło już
dość kłopotów. Szatan powstał i nadal powstaje, by w tym przeszkodzić, gdyż przewiduje wielką stratę dla siebie.
A zatem żywo, rusz się, Ojcze Święty, dosyć już opieszałości! Podnieś wysoko w górę sztandar najświętszego
krzyża, a z jego pomocą osiągniesz pokój. Proszę Cię, Ojcze, zaproponuj pokój zbuntowanym miastom, ażeby cała
wojna mogła się obrócić przeciwko niewiernym. Ufam nieskończonej dobroci Boga, że ześle ci rychło swoją pomoc. Pokrzep się, nabierz otuchy i przybądź, przybądź pocieszyć biedne sługi Boże, a twoje dzieci. Czekamy na
ciebie z miłością i gorącym pragnieniem.
Wybacz mi, Ojcze Święty, że tak dużo mówię. Wiesz, jednak, że język przemawia z obfitości serca.163 Jestem
pewna, że nic ci nie stanie na przeszkodzie, jeśli tylko będziesz takim drzewem, jakie pragnę ujrzeć.
Proszę cię, Ojcze, wyślij posłów do Lukki i Pizy z ojcowskim słowem164, które ci Bóg podpowie. Pomóż im, jak
się da, a także proś ich, żeby byli odważni i wytrwali. Byłam w Pizie oraz w Lukce i błagałam, jak tylko mogłam,
mieszkańców tych miast, aby nie przystąpili do ligi zepsutych członków Kościoła, zbuntowanych przeciwko tobie.
Muszę jednak powiedzieć, że są oni zmartwieni, gdyż nie mają żadnego wsparcia od ciebie, a wrogowie nieustannie
ich straszą i zachęcają do przystąpienia do ligi. Jak dotąd jeszcze się nie zgodzili. Proszę cię, Ojcze, napisz do
wielmożnego pana Piotra165, a zrób to jak najszybciej, bez chwili wahania. Nic już więcej nie powiem.
Dowiedziałam się tutaj, że mianowałeś nowych kardynałów.166 Myślę, że byłoby lepiej dla chwały Bożej i dla nas
mianować zawsze ludzi cnotliwych. Jeśli będzie inaczej, spowoduje to obrazę Boga i zepsucie Kościoła. Nie
dziwmy się potem, że Bóg zsyła na nas kary i plagi, bo zasługujemy na nie. Proszę cię, Ojcze Święty, czyń odważnie
i z bojaźnią Bożą to, co powinieneś czynić.
Słyszałam, iż Wasza Świątobliwość ma zamiar podnieść do wyższej godności generała naszego Zakonu167. Jeżeli
to prawda, to błagam cię na miłość Chrystusa Ukrzyżowanego, daj nam dobrego i cnotliwego generała, bowiem
Zakon, który stał się zdziczałym sadem, bardzo tego potrzebuje. Możesz prosić o radę w tej sprawie mistrza Mikołaja z Osimo168 oraz arcybiskupa Otranto. Ja do nich napiszę.
Ojcze Święty, wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Pokornie cię proszę o błogosławieństwo. Wybacz
mi moją zuchwałość. Przepraszam, że ośmieliłam się napisać do Ciebie. Jezu słodki, Jezu miłości.
CLXXXI. Do Mikołaja z Osimo169
styczeń 1376
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najmilszy i najdroższy ojcze w Jezusie Chrystusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę
do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć jako mocną skałę, opartą o miłą i niewzruszoną skałę, Jezusa
Chrystusa. Wiesz przecież, iż dom stojący na piasku czy na ziemi zostanie zburzony przez lekki podmuch wiatru
lub zmyty przez ulewę. Tak samo jest z duszą. Jeśli dusza opiera się na nietrwałych rzeczach tego mrocznego życia,
a przemijają one jak wiatr i najlżejszy podmuch unosi je jak pył, to zostanie powalona na ziemię przez najmniejszą
nawet przeciwność. Tak samo jest i z człowiekiem opierającym się na miłości własnej. Miłość ta, jak obrzydliwy
trąd, niszczy i zabija wszystkie cnoty, oddzielając je od prawdziwej miłości, która jest matką wszystkich cnót.
Dlatego właśnie dusza moja pragnie cię ujrzeć opartym na żywej skale, Jezusie Chrystusie.
O, najdroższy ojcze, czyż może być przyjemniejsze zajęcie niż budowanie domu naszej duszy? Mamy już materiał
budowlany, architekta i murarza. Ach, jakże miły jest nasz architekt i mistrz, Ojciec Przedwieczny! W Nim spoczywa cała mądrość, wiedza i nieskończona dobroć. On jest naszym Bogiem, czyli Tym, Który Jest. Wszystko inne
istnieje tylko dlatego, że taka jest wola Boga. Mistrz ten zaspokaja wszystkie nasze potrzeby i nie chce niczego,
tylko naszego uświęcenia. Wszystko co nam daje i na co przyzwala, służy naszemu dobru, czyli — oczyszczeniu z
grzechów oraz wzrastaniu w doskonałości i łasce. Dobry i miły jest zatem mistrz, który umie budować i zapewnia
wszystko, co do budowy potrzebne. Wie on, że zaprawa murarska zarobiona z wodą nie utrzyma cegieł dobrych i
prawdziwych cnót, toteż każe nam wodę zastąpić Krwią Jednorodzonego Syna.170
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Wiesz chyba, ojcze, że przed niebiańskim dekretem o przybyciu na ziemię Syna Bożego żadna cnota nie miała
takiej mocy, żeby przywrócić człowiekowi życie utracone przez grzech. Och, miły mój ojcze, przyjrzyjmy się niewysłowionej miłości tego mistrza, który widząc, że woda świętych proroków przestała być wodą żywą i nie mogła
nam już dawać życia, wydobył ze swego wnętrza i ofiarował nam Słowo Wcielone, Jednorodzonego Syna Swego.
W Jego ręce włożył całą swą potęgę oraz moc i położył Go jako skałę-fundament naszej budowli. Bez tego fundamentu nie możemy żyć. Syn Boży jest niewymownie słodki (zjednoczony z Bogiem stanowi z Nim jedno), a przy
Nim każda gorycz nabiera słodkiego smaku. On jest trwałym fundamentem, a nie ziemią czy piaskiem. O, błogi
ogniu miłości! Jako sługę i robotnika zesłałeś nam pełnego łaski i hojności Ducha Świętego, który jest miłością.
Miłość jest tą silną ręką, która przybija Słowo do krzyża i trzyma Je na nim. To właśnie miłość ścisnęła tak mocno
Jego chwalebne Ciało, że obficie wylana Krew wystarczy, by każdemu człowiekowi dać życie i rozmieszać zaprawę
murarską na każdy dom. Każda cnota jest bardzo cenna i ma moc dawania życia, jeżeli jest oparta na Chrystusie i
przesiąknięta Jego Krwią.
Niechaj pękają z miłości nasze serca widząc, że krew dokonała tego, czego nie mogła dokonać woda. Czyż można
pragnąć czegoś więcej? Któż mógłby teraz błądzić po bezdrożach tego świata w poszukiwaniu smutnej, nieuporządkowanej miłości? Niechaj w cieple miłości zmiękną nasze serca, twarde jak kamień.
Jakie to cudowne, że Ojciec z całą swoją mądrością, potęgą i dobrocią stał się naszym architektem i mistrzem,
wznosząc dom naszej duszy na swój obraz i podobieństwo. Pracuje On przy pomocy cnoty, która jest w Nim, przy
pomocy pamięci, która zawiera wszystkie elementy projektu, przy pomocy intelektu, który poznaje, oraz woli,
której ręka wykonuje pracę171. Wtedy gdy utraciliśmy łaskę z powodu grzechu, Bóg przyszedł i złączył się z nami,
zaszczepiając się na dzikim drzewie naszej natury. Dał nam swoją potęgę i moc za pośrednictwem Syna, którego
uczynił naszym mistrzem a zarazem skałą (jak mówi św. Paweł). Skałą naszą jest zatem Chrystus, wysłany przez
Boga, jako sługa i robotnik do budowy domu, jaki mamy postawić na skale. Bóg z miłości dał nam życie i z miłości
przelał swą Krew, aby posłużyła nam do rozrobienia wapna na zaprawę murarską. Teraz niczego nam już nie brakuje.
Cieszmy się i radujmy, gdyż mamy mocną skałę, dobrego robotnika i mistrza, który użył własnej Krwi jako materiału budowlanego. Dzięki temu mury naszego domu są tak mocne, że nie zburzy ich ani szatan, ani stworzenie, ani
grad, ani burza, ani wiatr, chyba że sami tego zechcemy. Niechaj się obudzi intelekt i poznanie, żeby zobaczyć
Miłość oraz Dobroć, która niczego nie szuka i niczego nie chce poza naszym uświęceniem. Nie troszczy się ona o
siebie, ale — o chwałę Ojca i nasze zbawienie. Jeżeli zatem pamięć to wszystko zachowa, a rozum — pozna i
zrozumie, to człowiek nie zdoła powstrzymać swej woli, która z gorącym zapałem, rozgrzana płomieniem miłości
śpieszy, aby kochać to, co Bóg kocha, a nienawidzić tego, czego Bóg nienawidzi. Człowiek wtedy niczego się nie
lęka, gdyż nic mu nie może przeszkodzić w świętym zamiarze. Jest też doskonale cierpliwy, bo opiera się na Chrystusie, żywej skale.
Teraz rozumiesz, ojcze, dlaczego powiedziałam, że pragnę, abyś był skałą opartą na takiej właśnie skale. Proszę
cię też na miłość Chrystusa Ukrzyżowanego, wzrastaj w cnocie i wytrwaj w świętym zamiarze. Niechaj cię nie
powstrzymają ani nie zmienią żadne przeciwności życiowe. Bądź mocną skałą opartą na ciele świętego Kościoła.
Szukaj zawsze chwały Boga oraz wywyższenia i odnowienia Kościoła świętego.
Proszę cię, drogi ojcze, nie przygaszaj swego pragnienia i nie osłabiaj swego zapału w przekonywaniu Ojca Świętego, że powinien przybyć szybko, bez ociągania się oraz podnieść broń wiernych chrześcijan, to znaczy najświętszy krzyż. Nie zważaj, ojcze, na szerzące się zgorszenie. Ojciec Święty niechaj się nie zatrwoży, lecz wytrwa w
odważnym postanowieniu i jak najszybciej zrealizuje swój święty i dobry zamiar. Drogi ojcze, gdyby nawet atakował cię szatan albo uderzały w ciebie stworzenia, pozostań żywą skałą opartą na Oblubienicy Chrystusowej i nie
przestawaj głosić prawdy, nawet za cenę utraty życia. Nie dbaj o siebie, ale o chwałę Boga. Zbyt długo patrzyliśmy
bezczynnie na Jego pohańbienie; powinniśmy więc teraz oddać nawet życie dla chwały i uwielbienia Jego Imienia.
Gorliwości, ojcze, gorliwości i zapału! Dosyć niedbalstwa i bezczynności! Teraz, póki jeszcze mamy czas, a czas
jest nasz, pracujmy dla naszego bliźniego i głośmy niestrudzenie chwałę Bożą. Ufam Bożej dobroci, że zrobisz to
wszystko, co powiedziałam, drogi mój ojcze. Wybacz mi moją zuchwałość, ale wszystkiemu winna jest miłość.
Ogromnie się ucieszyłam dobrym pragnieniem i zamiarem Ojca Świętego, zarówno jeśli chodzi o jego przybycie,
jak i święte oraz chwalebne przejście, na które sługi Boże czekają z wielkim utęsknieniem. Nic już więcej nie
powiem.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Słyszałam, że Ojciec Święty chce podnieść do wyższej godności i powierzyć inny urząd generałowi naszego zakonu. Jeśli to prawda, to błagam cię, ojcze, proś Chrystusa na ziemi żeby postarał się o dobrego wikariusza dla
Zakonu, gdyż bardzo tego potrzebujemy. Proszę cię, jeżeli uznasz za stosowne, powiedz Ojcu Świętemu o mistrzu
Stefanie, który był prokuratorem Zakonu wtedy, gdy brat Rajmund przebywał na dworze.172 Wiesz chyba, że jest
to człowiek dobry i odważny. Mam nadzieję, że gdyby on został mianowany generałem, Zakon mógłby się odnowić, dzięki łasce Boga i jego pracy. Napisałam o tym do Ojca Świętego, ale nie powiedziałam mu wprost, kogo
powinien mianować, prosząc go tylko, żeby się naradził z tobą, ojcze, i z arcybiskupem Otranto. Gdyby w związku
z tą sprawą czy też z powodu jakiejś innej rzeczy pożytecznej dla Kościoła świętego był potrzebny przyjazd brata
Rajmunda, to napisz, ojcze, a on zaraz cię posłucha.
Nic już więcej nie powiem. Wytrwaj, ojcze, w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CLXXXIII. Do arcybiskupa Otranto173
styczeń 1376
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najukochańszy i czcigodny ojcze w Jezusie Chrystusie. Ja, Katarzyna, twoja niegodna córka, sługa i niewolnica
sług Bożych, piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć jako pasterza dobrego i wiernego Jezusowi Chrystusowi, obdarzonego światłem poznania Jego dobroci. Wiesz, ojcze, że ten kto nocą chodzi ze światłem
— nie upada. Tak samo dusza oświecona przez Boga nie może Go obrazić, bowiem otworzywszy szeroko oko
poznania i zrozumienia widzi, jaką drogę obrał jej miły Mistrz. Gdy zaś zobaczy, bez ociągania się biegnie za Nim
z wielką gorliwością, z silną wolą i pragnieniem naśladowania Go. Dusza nie stoi w miejscu i nie ogląda się do
tyłu, to znaczy — na samą siebie. Gdy przypatrzy się swoim grzechom i wadom, poznaje siebie i wie, że nie istnieje
sama z siebie, a jednocześnie poznaje niezmierną dobroć Boga, któremu zawdzięcza istnienie. Człowiek powinien
zawsze zwracać się ku temu poznaniu i pozostawać przy nim. Powiedziałam też, iż nie powinien odwracać się do
tyłu, aby patrzeć na siebie czy na jakiekolwiek inne stworzenie z miłością własną lub upodobaniem.
Człowiek oświecony prawdziwym światłem nie odwraca się do tyłu, ale poznawszy siebie i dobroć Bożą idzie
naprzód taką drogą i w taki sposób, jak słodki Jezus i święci; którzy Go naśladowali. Jezus staje się celem i metą
dla człowieka. Aby Go osiągnąć, aby dojść do tego błogiego końca, człowiek trzyma się prostej drogi z tak wielkim
pragnieniem i miłością, że o nic nie dba i niczego się nie lęka. Nie zawraca z drogi nawet wtedy, gdy napotka kolce,
zmartwienia czy zbójców. Miłość uwalnia człowieka od niewolniczej bojaźni i strachu, prowadząc go śladami tych,
którzy naśladowali Chrystusa. Człowiek poznaje i widzi, że urodzili się oni tak samo jak on, rośli i jedli tak samo
jak on, a w ich czasach odnajduje tę samą dobroć i szczodrobliwość Boga, jaką spotyka teraz.
Pasterzu i czcigodny ojcze, dusza moja pragnie, żebyś był napełniony światłem prawdziwego poznania oraz ogniem
obfitej miłości. Rozkosze, przyjemności, urzędy czy zaszczyty światowe nie są w stanie zaćmić tego światła. Kolce,
udręki czy zbójcy nie przeszkodzą ci kroczyć tą przyjemną drogą i przeglądać się w lustrze Słowa Wcielonego,
Jednorodzonego Syna Bożego. On jest naszą drogą i prawem, a jeżeli będziemy go przestrzegać, zawsze otrzymamy
życie. Biada nam, biada, jeżeli zatrzymały nas pokusy lub złudy szatana, postawione na naszej drodze jako ciernie
i kolce utrudniające marsz! Niechaj nigdy nie zatrzymają nas cierpienia ciała, które zawsze zadręcza ducha i buntuje
się przeciwko niemu. Ciało jest naszym podstępnym wrogiem, ale nie możemy go zostawić przy drodze, lecz musimy z nim iść. Niechaj nie zatrzymają nas zbójcy i diabły wcielone, czyli stworzenia przejmujące rolę szatana,
które prześladowaniami i zniewagami chcą nam odebrać miłość i cierpliwość. Czasem namawiają one człowieka,
żeby nie dokonywał dobrych i świętych rzeczy dla chwały Bożej. Szatanom nie wystarcza zło, które sami czynią,
ale chcą jeszcze dokonywać go przez innych. Wytrwajmy zatem mężnie na naszej drodze i umocnijmy się, bowiem
w Chrystusie Ukrzyżowanym wszystko możemy.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Cieszę się i raduję, kiedy pomyślę o silnej broni otrzymanej od Boga i o słabości wrogów. Wiesz dobrze, ojcze, iż
ani szatan, ani stworzenie nie może zmusić woli do popełnienia najmniejszego nawet grzechu. Wola jest tak silna,
że gdy chwyci w swe ręce obosieczny miecz, to znaczy miecz nienawiści i miłości, to nie oprze się jej najpotężniejszy wróg, a kogo uderzy powali na ziemię. O, bezgraniczna, płomienna miłości! Rycerze postawieni przez
ciebie na polu bitwy — szczególnie zaś twoi pasterze, którzy mają więcej obowiązków i są najbardziej wystawieni
na ciosy niż inni — mogą walczyć mężnie, bowiem dałaś im tak mocny pancerz, czyli wolę, że nie zrani ich żaden
cios. Mają też czym zadawać ciosy i czym się osłaniać. Zwróć uwagę, ojcze, że Bóg dał nam, a nie naszym wrogom,
miecz nienawiści i miłości. Bez tego miecza pancerz stałby się miękki i nieprzydatny. Widzę natomiast, że zarówno
szatan, jak i stworzenie może mnie zabić tylko tym samym mieczem, którym ja zabijam. Może mnie zabić wtedy,
kiedy oddam mu swój miecz. A co zabija ułomność i grzech? Tylko nienawiść i miłość. Tylko niechęć do ułomności
i grzechu oraz miłość do cnoty, jaką wzbudzam w sobie ze względu na miłość Boga. Jednak gdy szatan i zmysłowość zechcą zmienić tę nienawiść i miłość, to znaczy zechcą nas zmusić do tego, abyśmy znienawidzili to, co jest
w Bogu, a pokochali naszą zmysłowość zbuntowaną przeciwko Bogu (a na pewno szatan będzie chciał nas do tego
namówić), poczują na sobie silną rękę woli. Gdy zaś wyjmą z pochwy miecz, to wola wyrwie im go z ręki i zabije
ich tym właśnie mieczem. Trzeba zatem bardzo uważać, bo gdyby szatan i zmysłowość odniosły zwycięstwo, byłoby to bardzo niemiłe Bogu, a tobie, ojcze, przyniosłoby wielką szkodę. I nie tylko tobie, bo przecież jesteś pasterzem, a twoje złe czyny szkodzą zawsze twoim owcom oraz twojej służbie dla słodkiej Oblubienicy Chrystusowej,
Kościoła świętego.
Ojcze drogi, dalej zatem, nuże, śmiało naprzód! Nie śpij dłużej! Niechaj załopocze w górze sztandar najświętszego
krzyża! Spójrzmy na Baranka, który dla nas otwarł swe Ciało i z każdej jego cząstki przelewa za nas Krew. O,
słodki Jezu, któż cię tak ścisnął, że przelewasz tyle Krwi? Odpowiada On: miłość do was i nienawiść do grzechu.
On dał nam swą Krew rozgrzaną ogniem miłości. Kroczmy teraz razem z Ukrzyżowanym, opierając się na krzyżu.
Mamy wielki powód do radości, bowiem za sprawą miłego Syna Maryi, Jednorodzonego Syna Bożego, wszyscy
nasi nieprzyjaciele stali się słabi i niedołężni. Nawet szatan tak osłabł, że utracił władzę nad człowiekiem i nie ma
już siły, żeby nad nim panować. Nasze ludzkie ciało, w które przyoblekł się Syn Boży, jest biczowane, znieważane,
obrzucane szyderstwami i wyzwiskami. Dusza, patrząc na swe ciało, musi zatem oddalić od siebie i porzucić
wszelką myśl o buncie. Gdy stajemy przed słodkim Jezusem, znikają ludzkie pochwały, obelgi oraz każda inna
rzecz. On sam był posłuszny Ojcu, nie zważając na naszą niesprawiedliwość, niewdzięczność czy pochlebstwa.
Wytrwał do końca i wykonał wszystko dla chwały Ojca i dla naszego zbawienia. Światowa sława i pycha została
powalona na ziemię przez pragnienie i miłość chwały Bożej.
Czcigodny ojcze, biegnij zawsze tą właśnie drogą. Rozkoszuj się pokarmem dusz, pożeraj dusze, naśladując pierwszą i słodką Prawdę, Dobrego Pasterza, który oddał życie za owce swoje. Bądź zawsze gorliwy w działaniu dla
chwały i wywyższenia Kościoła świętego. Nie lękaj się żadnej rzeczy, jaka się wydarzyła albo przewidujesz, że się
może wydarzyć. Wszystko to bowiem są podszepty szatana przeszkadzającego świętym i dobrym zamiarom, gdyż
w tym, co się zaczęło174, przewiduje swoją klęskę. Ojcze drogi, umocnij się i pokrzep naszego Ojca Świętego. Nie
bój się niczego i nie zostawaj z tyłu, ale biegnij odważnie do mety. Zrób wszystko, abym mogła usłyszeć i zobaczyć,
że jesteś silną kolumną, której nie poruszy nigdy żaden wiatr. Odważnie, bez żadnego lęku, głoś prawdę i mów to,
co według ciebie jest potrzebne dla chwały Boga i dla odnowy świętego Kościoła. Czyż mamy więcej niż jedną
głowę? Nie. Ale nawet ją trzeba oddać i umrzeć setki, tysiące razy, znosząc cierpienia i klęski z miłości do Chrystusa Ukrzyżowanego, który uczynił to samo z tak wielkim ogniem miłości, że nie widział siebie, tylko chwałę
Ojca i nasze zbawienie.
Niezmiernie się ucieszyłam przysłanymi przez ciebie dobrymi nowinami o przybyciu Chrystusa na ziemi i o rozpoczęciu świętego przejścia. Nie popadajcie — ani ty, ani Ojciec Święty — w zniechęcenie lub przerażenie z powodu ostatnich wydarzeń. Chociaż bowiem może się wydawać inaczej, ale poprzez to wszystko dokona się wielkie
dobro.175
O ile dobrze zrozumiałam, to Ojciec Święty chce przenieść na wyższy urząd generała naszego Zakonu. Na miłość
Chrystusa Ukrzyżowanego, błagam cię ojcze, a do mych błagań dołącza się cały Zakon, proś Chrystusa na ziemi,
żeby dał nam dobrego przełożonego. Chciałabym, żebyś wspomniał mu o mistrzu Stefanie z Cumby, który był
prokuratorem prowincji Tuluzy. Sądzę, że gdyby Ojciec Święty jego właśnie mianował, przyniosłoby to chwałę
Bogu, a Zakonowi — odnowę. Wydaje mi się bowiem, że jest to człowiek mężny, cnotliwy i wolny od wszelkiego
lęku. A potrzeba nam teraz lekarza, który by odważnie użył rozpalonego żelaza świętej i prawdziwej sprawiedliwości; do tej pory nakładano tyle maści, że gniją wszystkie rany. Napisałam o tym do Ojca Świętego, nie powiedziałam mu jednak, kogo powinien nam dać. Prosiłam tylko, żeby szukał dobrego człowieka i żeby naradził się w
tej sprawie z tobą, ojcze, i z wielmożnym panem Mikołajem z Osimo.
Drogi ojcze, gdybyś widział, że dla tej czy innej sprawy byłby pożyteczny i słuszny przyjazd brata Rajmunda, to
napisz do niego, a on cię natychmiast usłucha.
Już nic więcej nie powiem. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga.
Poleca ci się pan Gerard Buonconti176 jako twój niegodny sługa oraz moja matka — jako twoja córka. Jezu słodki,
Jezu miłości.
CLXXVII. Do kardynała Piotra Portuense177
pierwsze miesiące 1376
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi, matki Syna Bożego.
Najdroższy i najczcigodniejszy ojcze i bracie w Jezusie Chrystusie. Ja, Katarzyna, niegodna sługa i niewolnica sług
Jezusa Chrystusa, piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć pokornym i łagodnym jak baranek.
Pragnę, abyś uczył się od Nieskalanego Baranka, który był tak pokorny i łagodny, że nie usłyszano nigdy żadnego
jęku czy narzekania na cierpienia i zniewagi. Ten bezbronny Baranek pozwolił się zaprowadzić na rzeź, na najświętszy i ciężki krzyż. O, niewysłowiona, płomienna Miłości! Dałaś nam swe Ciało jako pokarm i swą Krew jako
napój. Ty sama jesteś barankiem upieczonym na ogniu gorejącej miłości.178
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Ojcze, nie widzę innego sposobu zdobycia cnoty, jak tylko postawienie sobie przed oczyma umysłu Baranka, w
którym znajdujemy prawdziwą i głęboką pokorę połączoną z wielką łagodnością i cierpliwością. Mimo że jest On
Synem Bożym, to nie przychodzi i nie zachowuje się jak król, lecz — jak pokorny sługa. Nie ma w Nim pychy ani
miłości własnej, nie szuka siebie dla siebie, ale stara się tylko oddać cześć i chwałę Ojcu, a nam — przywrócić
życie utracone przez grzech. Kieruje Nim tylko miłość i pragnienie, żeby spełniła się w nas wola Ojca. Bóg stworzył
bowiem człowieka na swój obraz i podobieństwo, ażeby się mógł cieszyć i rozkoszować trwałym życiem, ale przeszkodził temu bunt człowieka przeciwko Bogu. Tak więc nie spełniła się miła wola Boga, który stworzył człowieka
po to, aby miał życie wieczne. Tylko po to został stworzony człowiek. Aby jednak w końcu wykonała się wola
Boga, dał nam On Słowo, Jednorodzonego Swego Syna, z tą samą czystą i nieskończoną miłością, z jaką nas stworzył. I rzeczywiście Syn Boży nie dbał wcale o siebie, tylko o spełnienie owej miłej woli.179 Stał się mediatorem
pomiędzy Bogiem a człowiekiem; wielką wojnę przemienił w pokój, a pokorą swą zwyciężył pychę świata. Powiedział On: „...miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat.”180 Znaczy to po prostu, że zwyciężył pychę człowieka. Każdy
człowiek pyszny i niecierpliwy staje się łagodny i cierpliwy, gdy zobaczy Boga, który się tak uniżył, że przyjął
ludzką postać. Toteż święci oraz dobre sługi Boże, chcąc się odwdzięczyć Bogu, zawsze się uniżają, oddają Mu
cześć, uwielbienie i przyznają, że wszystko, co posiadają — otrzymali od Boga, czyli uznają Go za jedyną przyczynę swego istnienia. Wszystko co kochają — kochają w Bogu, bez względu na stanowiska i zaszczyty. Uważają
bowiem, że im wyżej ktoś jest postawiony, tym bardziej powinien się uniżać i uznawać siebie za tego, który nie
jest. Dzięki poznaniu siebie samego człowiek staje się pokorny, nie zadziera głowy i nie nadyma się pychą, ale
schyliwszy pokornie głowę, przyznaje, że działa w nim dobroć Boga. W ten sposób zdobywa cnotę miłości i pokory
zarazem, gdyż jedna umacnia i żywi drugą, a bez tych dwóch cnót nie możemy mieć życia.
Oj, biada nam, biada! Któż mógłby być tak nierozumnym zwierzęciem, żeby nie kochać, będąc kochany, żeby nie
wykorzenić i nie odrzucić daleko od siebie przewrotnej miłości własnej. Ona przecież jest zarodkiem i korzeniem
wszelkiego zła! Nie mogę sobie wyobrazić, że ktoś mógłby być tak obojętny, żeby nie kochać, będąc kochany i
żeby pozwolić sobie odebrać światło poznania przez miłość własną.
Jaki znak daje ten, kto miłuje? Daje znak widoczny z daleka. Możesz go zobaczyć u Hieronima, podobnego stanu
co ty, ojcze.181 Umartwiał on swoje ciało postami, czuwaniem, modłami i nędznym ubiorem, zabijał w sobie pychę,
nie szukał wcale wyróżnień i zaszczytów światowych, ale uciekał przed nimi. Jednak Bóg wywyższa tych, którzy
się uniżają. Toteż człowiek pokorny, mimo zajmowanego stanowiska, nie traci pokory, ale ją uszlachetnia, jak złoto
w tyglu, a w dodatku zdobywa cnotę miłości. Z rozkoszą pochłania dusze, gdyż bardzo pragnie i łaknie ich zbawienia. Nie boi się utraty życia swego ciała, bowiem ten, kto przybrał postać i przyoblekł się w Baranka, słodkiego
Jezusa182, nie kocha już siebie dla siebie, ani bliźniego dla siebie, ani Boga dla siebie, ale wszystkich i wszystko
miłuje w Bogu. Człowiek ten nie troszczy się już ani o życie, ani o śmierć, ani o prześladowania, ani o żaden ból,
ale zabiega jedynie o chwałę najwyższej, wiecznej Prawdy.183
Takie oto są cechy prawdziwych sług Bożych. Ojcze czcigodny, proszę cię i chcę, żebyś taki właśnie był. Bądź
pokorny. Nie dbaj o swój urząd, ale bądź gotów pokornie go opuścić. Znoś cierpliwie wszelkie przykrości i
krzywdy, z cnotą wielkiej cierpliwości wytrwaj w ciele Kościoła aż do śmierci. Głoś i mów zawsze prawdę, doradzaj innym, by postępowali w prawdzie, służ prawdzie na różne sposoby bez żadnego lęku, dbając tylko o chwałę
Boga, o zbawienie dusz i wywyższenie Kościoła świętego, jak przystało na dziecko, karmione przez tak dobrą
matkę. W tym właśnie okażesz umiłowanie Boga oraz cierpliwość. Bądź hojny, miłosierny w duchu i w ciele, jak
to już powiedziałam. Pamiętaj, ojcze, że ręce ubogich pomogą ci rozdawać i udzielać Bożej łaski.184 Chcę, abyś od
razu zaczął nowe życie i odtąd żył inaczej. Nie śpij już dłużej snem niedbalstwa i niewiedzy. Bądź wzorem i przykładem prawdziwego wojownika.
Czcigodny ojcze, powiedziałam już przedtem, że pragnę, abyś stał się jako baranek, wzorując się na prawdziwym
Baranku. A teraz ci mówię, że chcę też, abyś był silnym lwem, ryczącym głośno w Kościele. Niechaj twój ryk i
twoja cnota będą tak potężne, aby pomogły zmartwychwstać martwym dzieciom Kościoła.185 Gdy spytasz mnie,
skąd wziąć siły na taki głos i ryk, odpowiem — od Baranka. On w swej ludzkiej postaci nie krzyczy, lecz jest cichy
i pokorny, ale Jego Boska natura udziela mocy krzykowi Syna, wołającego głosem swej niezmierzonej miłości. Siła
i potęga Bożej Istoty i miłości, która złączyła człowieka z Bogiem, przemieniła Baranka w lwa, który z katedry
krzyża „krzyknął tak donośnym głosem”186 nad martwym dzieckiem ludzkiego rodu, że wydarł je śmierci i przywrócił mu życie. Teraz my wszyscy od Niego otrzymujemy siłę, bowiem miłość, przejęta od słodkiego Jezusa,
pozwala nam uczestniczyć w mocy Ojca. Widzisz, ojcze, jesteśmy tak silni, że ani szatan, ani stworzenie nie może
nas zmusić do grzechu śmiertelnego, gdyż Bóg obdarzył człowieka wolnością i udzielił mu władzy nad samym
sobą. Dzięki miłości uczestniczymy w świetle i mocy Ducha Świętego, który łączy duszę z jej Stwórcą, oświetla
intelekt i poznanie, a światło to zawiera w sobie również mądrość Syna Bożego.
O, najdroższy ojcze, serce moje pęka i wyrywa się z piersi, widząc, na jak zaszczytnym miejscu postawiła nas
nieskończona Dobroć i jak wielką godnością nas obdarzyła. Oto najpierw w akcie stworzenia udzieliła nam swego
podobieństwa, a potem nas odkupiła i zjednoczyła naturę ludzką z naturą Boską. Nie mogła już więcej zrobić, niż
dać samą siebie tym, którzy przez grzech stali się nieprzyjaciółmi Boga. O, niewysłowiona, spełniona Miłości, jak
bardzo pokochałaś swoje dziecko! Nie mogłeś, Boże, sam ponieść kary, a pragnęłaś pogodzić się z człowiekiem.
Musiałeś ukarać człowieka za popełnioną winę, a nie był on dostatecznie czysty, żeby w jakikolwiek sposób zadośćuczynić wielkiej niesprawiedliwości, jaka spotkała Ciebie, Ojcze Przedwieczny. Dzięki miłości do nas znalazłeś jednak sposób, oblekając w nasze ciało swoje Słowo. Słowo to przywróciło Ci chwałę i uśmierzyło Twój gniew,
na swoim ciele znosząc cierpienia za cały ród Adama, który zgrzeszył.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Ach, człowieku, jak możesz wytrzymać, żeby nie porzucić samego siebie? Widzisz przecież, iż Bóg rozwarł ramiona na krzyżu, pozwolił się pokonać, zwyciężając śmierć, gdyż śmierć pokonała śmierć, a życie zabiło i zniszczyło śmierć. Tak więc śmierć i życie uczyniły jeden krąg, aż w końcu śmierć została pokonana, a człowiek zmartwychwstał do życia. Biegnij zatem, ojcze, biegnij i niechaj się nie opiera twoje serce. Niechaj skapituluje miasto
twej duszy. Nie poddało się jeszcze nikomu, ale teraz musi ustąpić przed ogniem, bo został on podłożony ze wszystkich stron świata. Gdziekolwiek się zwrócisz, czy to duchem, czy ciałem, wszędzie ujrzysz ogień miłości.
Proszę cię, ojcze, i chcę, abyś dodał otuchy Chrystusowi na ziemi. Błagaj go, żeby przybył i jak najszybciej podniósł
sztandar najświętszego krzyża nad głowami niewiernych. Nie zważaj na to ani ty, ani inni, że niektórzy chrześcijanie, zgniłe członki Kościoła, podnieśli bunt i wystąpili przeciwko swemu drogiemu przełożonemu i głowie. Powrót
papieża oraz wojna z niewiernymi przyczynią się do uspokojenia zbuntowanych i pomoże im stać się na nowo
dobrymi synami. Proś Jego Świątobliwość i zachęcaj innych, żeby Go też prosili o to, by jak najszybciej zrobił to,
co powiedziałam. Wybacz mi, ojcze, moją niewiedzę. Przepraszam, że ośmieliłam się tak dużo mówić. Niechaj
mnie usprawiedliwi moja miłość i pragnienie twego, ojcze, zbawienia oraz odnowy i wywyższenia świętego Kościoła. Jest On teraz bardzo blady, gdyż brakuje mu rumieńców miłości, którą każdy odbiera Kościołowi i przywłaszcza sobie. A wszystko to z miłości własnej i z troski o swoje dobro oraz wywyższenie.-Jest to oznaką ludzi
pysznych, którzy dbają tylko o swoją wielkość, nie martwiąc się o to, że Kościół jest zrujnowany, a szatan pożera
dusze. Ludzie pyszni są drapieżnymi wilkami. Zupełnie inne są sługi Boże, które są barankami i kroczą śladami
Baranka. Dusza moja pragnie, byś był takim właśnie barankiem.
Nic już więcej nie powiem, chociaż gdybym poszła za impulsem woli, nie umilkłabym jeszcze. Polecaj mnie, ojcze,
naszemu Chrystusowi na ¡ziemi za pośrednictwem Jezusa Chrystusa. Umacniaj i pocieszaj papieża, aby się nie
lękał niczego, co może się wydarzyć.
Wytrwaj w świętym ii błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCVI. Do Grzegorza XI
marzec-kwiecień 1376
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższy i najmilszy Ojcze Święty w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, twoja niegodna córka, Katarzyna, sługa i
niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, przepełniona pragnieniem ujrzenia
pełni łaski Bożej w tobie. Pragną abyś z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziami uspokojenia całego
świata. Proszę cię, miły mój Ojcze Święty użyj skwapliwie narzędzia swej władzy i mocy z nienasyconym pragnieniem pokoju, chwały Bożej i zbawienia dusz. Jeżeli zaś mi powiesz, Ojcze: świat jest tak udręczony i niespokojny więc jakże osiągnę pokój? Wtedy odpowiem ci tak w imieniu Chrystusa Ukrzyżowanego: mocą swej władzy
musisz dokonać trzech rzeczy.
Przede wszystkim musisz wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiat śmierdzące nieczystością i chciwością oraz nadęte pychą, Czyli — złych pasterzy i przełożonych, którzy swą zgnilizną ¡zatruwają i zanieczyszczają ten ogród. O, miły nasz zarządco, byłoby naprawdę dobrze, gdybyś użył swej władzy do wykorzenienia i
wyrzucenia cuchnących kwiatów. Wyrzuć je daleko, żeby nie miały już dostępu do władzy. Zmuś je, aby starały
się odzyskać najpierw panowanie nad sobą, prowadząc święte i dobre życie. W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty,
czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa, troszczą się tylko o chwałę
Bożą i o zbawienie dusz oraz opiekują się ubogimi.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Oj, Boże mój, Boże jaki to wstyd patrzeć na ludzi, którzy powinni być wzorem dobrowolnego ubóstwa i powinni
rozdawać ubogim dobra Kościoła świętego, a tymczasem oddają się przyjemnościom, zaszczytom, przepychowi,
ucztowaniu i innym marnościom tego świata, tak jakby więcej niż po tysiąckroć przynależeli do tego świata. Co
więcej, wielu świeckich zawstydza ich dobrym i świętym życiem. Wydaje mi się, że najwyższa i odwieczna Dobroć
pozwala przeprowadzić siłą to, czego nie udało się przeprowadzić miłością. Przyzwala, aby jej Oblubienicy zostały
odebrane owe zaszczyty i przyjemności. Pokazuje wyraźnie, iż chciałaby, żeby Kościół powrócił do pierwotnego
stanu ubóstwa, pokory i łagodności i stał się taki, jakim był w owym świętym czasie, kiedy nie dbano o nic, tylko
o chwałę Bożą i zbawienie dusz, kiedy troszczono się o sprawy duchowe, a nie cielesne. Sytuacja zaczęła się pogarszać wtedy, gdy zaczęto dbać bardziej o ciało niż o ducha, za co — jak widzisz - Bóg przyzwolił na wielki ucisk
i prześladowanie. Ojcze, nabierz otuchy, nie lękaj się niczego, co się wydarzyło albo dopiero wydarzy, a co Bóg
zsyła po to, aby przywrócić świetność swemu królestwu i aby w Jego ogrodzie pasły się owieczki, a nie wilki
pożerające i przywłaszczające sobie chwałę należną Bogu. Ojcze Święty, upodobnij się do Chrystusa, słodkiego
Jezusa. Mam nadzieję, że gdy użyjesz opisanego wyżej sposobu, wspomożenie Boże i pełnia Jego łaski będzie
zawsze przy tobie. Wówczas wojna zamieni się w wielki pokój, a rozbicie - w wielką jedność. Świętą cnotą, a nie
ludzką siłą, pokonasz widzialne diabły, czyli niegodziwe stworzenia, a także niewidzialne diabły187, które nigdy
nie dają nam spokoju.
Wiedz jednak, miły Ojcze Święty, iż trudno ci będzie dokonać tego wszystkiego, jeżeli nie załatwisz dwóch innych
spraw, które są nawet ważniejsze od pierwszej. Chodzi mi o twe przybycie i o podniesienie sztandaru najświętszego
krzyża. Niechaj żaden skandal czy też bunt miasta, który ujrzysz albo o którym usłyszysz, nie zagaszą twego świętego pragnienia. Wprost przeciwnie — niechaj się powiększa płomień świętego pragnienia, które ci każe działać
natychmiast. Ojcze Święty, nie opóźniaj twego przybycia. Nie daj wiary szatanowi, który stara się temu przeszkodzić, bo przewiduje twoje straty. Próbuje więc wywołać zgorszenie, odbierając ci twoją własność i starając się
pozbawić cię ludzkiej miłości i sympatii. A ja ci mówię, Ojcze mój w Jezusie Chrystusie, przybywaj natychmiast,
przybywaj jak łagodny baranek. Odpowiedz Duchowi Świętemu, który cię przyzywa. Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka. Postąpisz wówczas tak, jak umęczony Baranek,
który przyszedł z wielką łagodnością i nieuzbrojoną ręką pokonał nieprzyjaciół naszych, używając tylko broni miłości. Troszczył się tylko o sprawy duchowe i o przywrócenie człowiekowi łaski utraconej przez grzech.
Oj, biada nam, biada, Ojcze mój miły, proszę cię i powtarzam ci, abyś przyszedł i łagodną ręką pokonał naszych
nieprzyjaciół. Mówię ci w imieniu Chrystusa Ukrzyżowanego, nie wierz doradcom szatana, którzy chcieliby przeszkodzić temu świętemu i dobremu postanowieniu. Ojcze Święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym.
Odpowiedz na wezwanie Boga, przyjdź objąć w posiadanie miejsce chwalebnego pasterza, świętego Piotra, bowiem jesteś jego następcą. Podnieś sztandar krzyża świętego. Tak jak przez krzyż zostaliśmy uwolnieni188, tak
teraz, podnosząc ten sztandar, który jest pocieszeniem dla chrześcijan, zostaniemy uwolnieni od wojny, podziałów
i licznych nieprawości, a lud niewierny — od niewiary. W ten sposób dokonasz reformy świętego Kościoła i przywrócisz mu dobrych pasterzy. Przywrócisz też jego sercu płomienną miłość i umocnisz go, gdyż niegodziwe łakomczuchy wyssały tyle krwi Kościołowi, że aż pobladł. Nabierz otuchy i przybywaj, Ojcze, nie każ dłużej czekać
sługom Bożym, udręczonym pragnieniem ujrzenia cię. Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a
wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga. Po tym, co się wydarzyło w
Bolonii189, nie porzucaj myśli o pokoju, ale przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twych
kolanach jak łagodne baranki i będą cię prosić o miłosierdzie.
Nic już więcej nie powiem. Proszę cię, Ojcze Święty wysłuchaj tego, co ci powie brat Rajmund oraz inni moi
synowie, którzy przybędą z nim. Przychodzą oni w imieniu Chrystusa Ukrzyżowanego i moim, a są to naprawdę
dobre sługi Chrystusa i wierne dzieci świętego Kościoła. Wybacz mi, Ojcze, moją niewiedzę. Niechaj mnie usprawiedliwi przed tobą miłość i ból dyktujący mi te słowa. Niechaj Wasza Świątobliwość udzieli mi błogosławieństwa.
Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCXIX. Do brata Rajmunda z Kapui, mistrza Jana Terzo i brata Feliksa da Massa190
początek kwietnia 1376
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najukochańsi moi synowie w Jezusie Chrystusie. Ja, biedna wasza matka, bardzo gorąco pragnęłam i pragnę ujrzeć
wasze serca i uczucia przybite do Krzyża. Pragnę, abyście byli zjednoczeni i złączeni tymi więzami, które przywiązały i zaszczepiły Boga na człowieku i człowieka na Bogu. Dusza moja pragnie ujrzeć wasze serca i uczucia tak
zaszczepione na Słowie Wcielonym, słodkim Jezusie, ażeby ani szatan, ani stworzenia nie mogły was rozdzielić.191
Nie wątpię bowiem, że gdy będziecie związani ze słodkim Jezusem i rozpaleni miłością do Niego, to nawet wszystkie diabły z całą ich złością nie potrafią was odłączyć od tak błogiej miłości i jedności. Chcę zatem, aby owa miłość
i jedność stały się tak silne, tak niezbędne do życia, że nie przestaniecie nigdy dorzucać drewna do ognia świętego
pragnienia, to znaczy drewna poznania was samych. Takim bowiem drewnem żywi się ogień miłości do Boga,
którą się zdobywa w poznaniu Boga i Jego nieogarnionej miłości. Wówczas człowiek łączy się też ze swoim bliźnim. Im więcej się wrzuci materiału do ognia, to znaczy drewna poznania siebie, tym większy będzie żar miłości
Chrystusa i bliźniego. Synowie moi mili, schowajcie się w celi poznania was samych i nie wychodźcie z niej, ażeby
Belzebub nie zwabił was licznymi pokusami i nie odłączył od miłości swymi pokusami. Chciałby on tego dokonać,
by oderwać was od jedności z Bożą miłością. Jednak ja tego nie chcę i rozkazuję wam, aby jeden był posłuszny
drugiemu i znosił wady drugiego, ucząc się od pierwszej miłej Prawdy, która zechciała być najmniejsza i pokornie
znosiła wszystkie nasze nieprawości i wady.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Najdrożsi synowie, chcę, abyście tak samo czynili. Kochajcie się nawzajem, kochajcie się, kochajcie. Cieszcie się
i radujcie, bowiem zbliża się lato i nadchodzi czas żniwa. Mówię tak, gdyż pierwszego kwietnia w nocy Bóg w
sposób niezwykły odsłonił swoje tajemnice, ukazując mi przedziwne rzeczy w taki sposób, że moja dusza wydawała się być poza ciałem.192 Doznałam tak wielkiej rozkoszy i szczęścia, że język nie potrafi tego opowiedzieć.
Oto Bóg powoli, powoli ukazywał i objaśniał mi tajemnicę obecnego prześladowania Kościoła, a także Jego odnowy i wywyższenia, jakie musi nadejść. Mówił, że ucisk czasu teraźniejszego jest po to, aby w przyszłości Kościół
mógł odzyskać swoją własność. Pierwsza miła Prawda dodała jeszcze te oto słowa, zawarte w Ewangelii: „Musi
przyjść zgorszenie na świat, ale biada człowiekowi, przez którego zgorszenie się dokonuje.”193 To tak, jakby chciała
powiedzieć: „Pozwalam na obecny czas udręki i prześladowania, ażeby oczyścić z kolców ogród mej Oblubienicy,
zarośnięty ciernistymi krzakami, ale nie pozwolę na złe myśli ludzkie. Wiesz, co zrobię? Zrobię to, co wtedy, gdy
będąc jeszcze na świecie, ukręciłem bicz ze sznurów i wypędziłem tych, którzy handlowali w świątyni. Nie chciałem bowiem, aby dom Boga zamieniono na jaskinię zbójców. Mówię ci, że to samo zrobię teraz. Dlatego też ukręciłem już bicze ze stworzeń i wypędzam nim handlarzy nieuczciwych, zachłannych, skąpych i nadętych pychą,
którzy kupują i sprzedają dary Ducha Świętego.” Tak więc biczem prześladowań i udręk wypędza ze stworzeń
nieuporządkowaną miłość i nieuczciwe życie.
Rósł we mnie ogień świętego pragnienia, a ja patrzyłam i widziałam, jak do przebitego boku Chrystusa Ukrzyżowanego wchodził lud chrześcijański i niewierni. Ja zaś dzięki pragnieniu i miłości przechodziłam pomiędzy nimi,
aby potem razem z nimi wejść do boku Chrystusa, słodkiego Jezusa, w towarzystwie mojego ojca, świętego Dominika, Jana194 oraz ze wszystkimi moimi synami. Wówczas Chrystus zawiesił mi krzyż na szyi i dał mi do ręki
gałązkę oliwną, tak jakby chciał (zresztą powiedział to wyraźnie), abym ją zaniosła jednemu i drugiemu ludowi.
Mówił mi: „Powiedz im: oto zwiastuję wam wielką radość”. A dusza moja napełniała się coraz większą radością i
zatapiała się w Bożej Istocie, razem z prawdziwymi Jej znawcami i wielbicielami, dzięki jedności i miłości. Dusza
moja doznała tak wielkiej rozkoszy, że nie pamiętała już męki i bólu, jakiego doznała na widok obrazy Boga.
Mówiłam: „O, szczęśliwa wino!” Wtedy słodki Jezus uśmiechnął się i rzekł: „A zatem szczęśliwy i dobry jest
grzech, który jest niczym? Wiesz, co miał na myśli św. Grzegorz, gdy mówił: szczęśliwa wino?195 Jaka to część
jest według ciebie szczęśliwa?” Odpowiadałam tak, jak mi kazał odpowiadać: „Widzę dokładnie, słodki mój Panie,
i dobrze wiem, że grzech nie jest godzien szczęścia i sam w sobie nie jest ani szczęśliwy, ani korzystny, ale jest
taki owoc, jaki się z niego rodzi. Wydaje mi się, że Grzegorz chciał powiedzieć co następuje: z powodu grzechu
Adama Bóg dał nam Słowo, Jednorodzonego Swego Syna, a Słowo oddając Krew i życie przywróciło nam życie z
wielkim ogniem miłości. Tak więc grzech jest szczęśliwy nie jako grzech, ale jako przyczyna owocu i daru.”196 Tak
naprawdę jest. Dzięki grzechowi otrzymaliśmy owoc i dar, a teraz z obrazy Boga, jaką jest prześladowanie Oblubienicy Chrystusowej przez niegodziwych chrześcijan, rodzi się wywyższenie Kościoła, w którym rozlewa się
blask światła i unosi się zapach cnót. Było to tak miłe, że nie można z niczym porównać nieskończonej dobroci i
łagodności Boga okazanego Oblubienicy.
Cieszyłam się zatem i radowałam, a byłam tak pewna tego, co przyniesie przyszłość, że już wydawało mi się, iż ją
posiadam i kosztuję. Powtarzałam przeto za Symeonem: Nunc di- mittis servum tuum, Domine, secundum verbum
tuum in pace197. Ukazane mi zostały tak wielkie tajemnice, że nie wystarczy język, by je opowiedzieć, serce, by je
pojąć, a oko, by je zobaczyć. Bo jakiż to język potrafi wysłowić cudowne rzeczy, jakie uczynił Bóg? Na pewno nie
mój, język biednej nędznicy. Chcę więc zachować milczenie, a zabiegać tylko o chwałę Boga, zbawienie dusz i
odnowienie oraz wywyższenie świętego Kościoła. Z pomocą łaski i mocy Ducha Świętego chciałabym wytrwać w
tym aż do śmierci. Z tym pragnieniem oraz z wielką miłością i współczuciem wołałam i będę wołać naszego słodkiego Chrystusa na ziemi, ciebie, ojcze, oraz wszystkich moich ukochanych synów i córki. Prosiłam i zostałam
wysłuchana.
Cieszcie się przeto, cieszcie się i radujcie! Już wkrótce słodki Bóg-Miłość spełni pragnienia sług swoich. Nic nie
powiedziałam i nic już więcej nie chcę mówić. Cierpiąc i trudząc się, umieram z pragnienia. Ulitujcie się nade mną.
Proście Bożą Dobroć i Chrystusa na ziemi, żeby się pośpieszył. Wytrwajcie w świętym i błogim umiłowaniu Boga.
Zanurzcie się w Krwi Chrystusa Ukrzyżowanego. Nie lękajcie się niczego, ale umacniajcie się coraz bardziej. Radujcie się i cieszcie w świętym trudzie. Miłujcie się, miłujcie się wzajemnie. Jezu słodki, Jezu dobry, Jezu miłości,
Jezu, Jezu.
CXCVI. Do Grzegorza XI
198
kwiecień 1376
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najczcigodniejszy Ojcze Święty w Chrystusie Jezusie. Ja, Katarzyna, twoja niegodna córka, sługa i niewolnica sług
Jezusa Chrystusa, piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć dobrym pasterzem. Zauważyłam
bowiem, Ojczulku mój miły, że wilk wynosi z owczarni twe owce, a nie ma nikogo kto by mu przeszkodził. Udaję
się zatem do ciebie, Ojcze i Pasterzu, prosząc cię w imieniu Chrystusa Ukrzyżowanego, abyś uczył się od Niego.
On przecież z niezmierzonym ogniem miłości poszedł na haniebną śmierć na najświętszym krzyżu, ażeby wyrwać
z paszczy szatana zagubioną owcę ludzkiego rodu, którą szatan wziął w swoje posiadanie po buncie człowieka
przeciwko Bogu. A nieskończona Dobroć Boża przyszła i ujrzała zło, potępienie i nieszczęście tej owcy. Zrozumiała także, iż nie można jej wyzwolić ani gniewem, ani wojną. Nie zważała wcale na to, że człowiek obraził Ją i
znieważył, buntując się przeciwko Bogu i nie słuchając Go, przez co zasłużył sobie na surową karę. Najwyższa i
wieczna Mądrość nie chce jednak karać i znajduje przyjemny, miły i bardzo delikatny sposób pozyskania serca
człowieka z tą samą miłością, z jaką został stworzony.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Wydaje się, że człowiek potrafi bardzo mocno kochać, ponieważ został stworzony przez Miłość wedle ciała i wedle
ducha. Bóg stworzył człowieka z miłości na swój obraz i podobieństwo; z miłości też ojciec i matka udzielają
dziecku materialnej postaci, poczynając je i rodząc. Toteż Bóg, wiedząc, że człowiek jest zdolny do miłości, rzuca
mu kotwicę miłości Słowo, Jedynego swego Syna, który przyjął nasze człowieczeństwo, żeby uczynić pokój. Zechciała jednak sprawiedliwość, aby zniewaga uczyniona Bogu została pomszczona. Aby zadośćuczynić sprawiedliwości i miłosierdziu199, niewysłowiona Miłość i miłosierdzie Boże skazało na śmierć Syna swego, nadając mu
uprzednio ludzką postać, to znaczy materię Adama, który obraził Boga. W ten sposób śmierć Syna uśmierza gniew
Ojca, wymierzającego sprawiedliwość na Jego osobie. Stało się więc zadość sprawiedliwości i miłosierdziu, a
ludzki ród został wyrwany ze szponów szatana. Na drzewie najświętszego krzyża toczył się pojedynek między
życiem a śmiercią. Miłe Słowo wzięło śmierć za bary, życie sczepiło się ze śmiercią i oto Chrystus zastąpił śmierć
życiem, a życie — śmiercią, bowiem przez śmierć swoją zniszczył śmierć naszą i aby dać nam życie — zadał
śmierć swemu ciału. Bóg wyzwolił nas zatem z miłości, a dobrocią zwyciężył naszą złość. Odtąd każde serce powinno być wolne. Największa miłość nie mogła się inaczej objawić — powiedział sam Chrystus — jak tylko przez
oddanie życia za przyjaciela.200 A cóż powiemy o żarliwej, płomiennej miłości, która oddaje życie za swego nieprzyjaciela?201 Przecież my wszyscy, z powodu popełnionego grzechu, staliśmy się nieprzyjaciółmi Boga. O, słodkie i kochające Słowo, tyś z miłości odnalazło owcę, z miłości przywróciło jej życie i przyprowadziło z powrotem
do owczarni, to znaczy przywróciło jej utraconą łaskę!
Ach, Ojczulku mój miły, Ojcze Święty, nie widzę innego sposobu przyprowadzenia do ciebie zbuntowanych owiec,
które wyszły z owczarni świętego Kościoła, odrzucając posłuszeństwo i poddanie się tobie, Ojcze. Dlatego też
błagam cię w imieniu Chrystusa Ukrzyżowanego i chcę, abyś okazał im swe miłosierdzie, a ich złość pokonał
dobrocią. O, Ojcze, twoi jesteśmy! Widzę i wiem, że wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że źle postąpili. Jako
usprawiedliwienie przyjmijmy ich dobre intencje. Nie chcieli oni bowiem źle czynić, ale wydawało im się rzeczą
niemożliwą nie zrobić tego, co zrobili, wobec cierpień, niesprawiedliwości i krzywd doznawanych od złych pasterzy i zarządców. Czując odór niemoralnego życia wielu pasterzy — a sam wiesz, Ojcze Święty, że są oni naprawdę
wcielonymi diabłami — przestraszyli się i zachowali się, jak Piłat, który z obawy przed utratą władzy zabił Chrystusa. Tak samo oni zaczęli cię dręczyć i prześladować gdyż obawiali się utraty swych państw. Proszę o miłosierdzie dla nich. Nie zważaj na niewiedzę i pychę twych synów, ale przywróć pokój nam, biednym twoim dzieciom,
które obraziły Ojca. Niechaj Wasza Świętobliwość posłuży się przynętą miłości i dobroci, używając łagodnej kary
i delikatnej represji, według własnego uznania. Miły Chrystusie na ziemi, mówię ci w imieniu Chrystusa w niebie,
że gdy tak postąpisz, to znaczy gdy unikniesz kłótni i sporów, wszyscy zbuntowani, żałując dokonanej obrazy,
przyjdą i pokornie położą głowę na twych kolanach. Rozraduje się wtedy twoje i moje serce, gdyż z miłością
przyprowadzisz do owczarni zagubione owce.
Potem zaś, Ojczulku mój miły, musisz spełnić twoje pragnienie i wolę Boga, dokonując świętego przejścia. Proszę
cię w imieniu Boga, uczyń to natychmiast i bez żadnego wahania. A wówczas owce z wielką miłością oddadzą się
do twojej dyspozycji, gotowe oddać życie za Chrystusa. Oj, Boże mój, Boże, słodka Miłości! Ojczulku, podnieś
wysoko sztandar najświętszego krzyża, a zobaczysz, że wilki zamienią się w baranki. Pokoju, pokoju, pokoju! Oby
wojna nie oddalała tej błogiej chwili! A jeżeli już koniecznie chcesz wymierzyć sprawiedliwość i dokonać zemsty,
to weź, proszę, mnie, biedną nędznicę i zadaj mi taki ból i udrękę, jaką tylko zechcesz, nie wyłączając kary śmierci.
Myślę, że smród moich nieprawości spowodował wiele ułomności, nieprzyjemności i niezgody. Przeto na mnie,
twojej nędznej córce, dokonaj zemsty, jakiej tylko chcesz.
Oj, biada mi, biada, nieszczęsnej nędznicy! Ojcze umieram z bólu, a umrzeć nie mogę. Przybywaj, przybywaj i nie
opieraj się dłużej woli Boga, który cię wzywa. Wygłodzone owce czekają, aż przyjdziesz i weźmiesz w posiadanie
miejsce twego poprzednika i mistrza, Apostoła Piotra. Jako namiestnik Chrystusa musisz być na swoim miejscu.
Przybywaj zatem, przybywaj i nie zwlekaj dłużej. Bądź odważny i nie lękaj się żadnej rzeczy, jaka może się wydarzyć, gdyż Bóg jest i zawsze będzie z tobą.
Ojcze, pokornie cię proszę o błogosławieństwo dla mnie i dla wszystkich moich dzieci. Wybacz mi moją zuchwałość.
Nic już więcej nie powiem. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCVII. Do rządzących Florencją202
kwiecień 1376
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najmilsi i najdrożsi bracia w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa,
piszę do was w drogocennej Krwi Jego, rozmyślając te oto słowa wypowiedziane przez naszego Zbawcę do
uczniów: „Gorąco pragnąłem spożyć tę paschę z wami, zanim umrę.”203 Nasz Zbawiciel często spożywał paschę z
uczniami, a zatem jaką paschę i miał na myśli? Myślał o Ostatniej Wieczerzy, w czasie której rozdał im samego
siebie. Wyraźnie pokazał, iż myśli z miłością co naszym zbawieniu. Nie mówił przeto: „Pragnę”, ale: „Gorąco
pragnąłem”. To tak jakby mówił: „Od bardzo dawna pragnąłem dokonać aktu zbawienia i oddać się wam jako
pokarm; pragnąłem przywrócić wam życie, zadawszy sobie śmierć”. Taka jest zatem pascha upragniona przez
Chrystusa. Cieszy się On, raduje się i świętuje, gdyż ma się wreszcie spełnić Jego pragnienie. Znakiem uczucia
radości jest użycie słowa: pascha.204 Potem zostawia uczniom pokój, jedność i przykazanie wzajemnej miłości.
Wszystko to zostawia jako testament i znak, po którym będą rozpoznawani Jego prawdziwi uczniowie i dzieci.
Przypominam wam, że to właśnie Chrystus zostawił nam w testamencie. My zaś, Jego dzieci, nie możemy (odrzucić
testamentu Ojca; kto bowiem nie przyjmuje testamentu, nie może przejąć odziedziczonego spadku.
Dlatego też bardzo gorąco pragnę ujrzeć was jako prawdziwych synów, a nie buntowników, nie tych, którzy odrzucają testament pokoju, lecz którzy są wykonawcami tego testamentu, ¿zjednoczeni i związani więzią płomiennej
miłości. Gdy będziecie się miłować, sam Bóg ofiaruje się wam jako pokarm i otrzymacie owoc Krwi Syna Bożego,
zapewniający nam dziedzictwo życia wiecznego. Zanim przelana została Krew, bramy życia wiecznego były zamknięte i nikt nie mógł dojść do swego celu, czyli do Boga. Człowiek został stworzony do życia, ale ponieważ nie
pozostał w jarzmie posłuszeństwa, lecz stał się nieposłuszny i zbuntował się przeciwko przykazaniom Bożym,
przyszła na niego śmierć. Wtedy zaś Bóg, poruszony ogniem swej miłości, dał nam Słowo, Jednorodzonego swego
Syna, który w imię posłuszeństwa swemu Ojcu dał nam Krew z tak wielkim ogniem miłości, że każde serce pyszne
i głupie powinno się wstydzić tego, iż nie okazało wdzięczności za tak niezmierne dobrodziejstwo. Krew obmyła
nas z naszych nieprawości, a gwoździe stały się kluczem205 otwierającym bramę nieba. Synowie moi i bracia, nie
chcę, abyście byli niewdzięczni czy obojętni wobec bezgranicznej miłości, jaką okazuje nam Bóg. Wiecie przecież
dobrze, iż niewdzięczność wysusza źródło pobożności. Oto jest pascha, jaką bardzo pragnę spożyć z wami; znaczy
to, że pragnę z całej duszy, abyście byli spokojnymi synami i nie buntowali się przeciwko waszemu ojcu i przełożonemu, abyście byli mu posłuszni i poddani aż do śmierci.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Wiecie dobrze, że Chrystus zostawił na ziemi swego namiestnika, a uczynił to dla dobra naszych dusz, gdyż zbawienie możemy osiągnąć tylko w mistycznym ciele świętego Kościoła206, którego głową jest Chrystus, a my —
członkami. Kto zaś jest nieposłuszny wobec Chrystusa na ziemi zastępującego Chrystusa w niebie, ten nie będzie
miał udziału w owocu Krwi Syna Bożego. Sam Bóg postanowił, że z rąk namiestnika Chrystusowego otrzymamy
Krew i wszystkie sakramenty świętego Kościoła, zrodzone z owej Krwi. Nie możemy kroczyć inną drogą ani wejść
inną bramą. Pierwsza Prawda powiedziała: „Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem.” Kto zatem trzyma się tej drogi,
ten kroczy w prawdzie, a nie w kłamstwie. Jest to droga nienawiści do grzechu, a nie — miłości własnej powodującej wszelkie zło. Droga ta prowadzi nas do umiłowania cnót, dających życie duszy. Na tej drodze dusza tak miłuje
swego bliźniego i tak się z nim jednoczy, że wybierze raczej śmierć niż jego obrazę. Widzi bowiem wyraźnie, że
obrażając stworzenie, obraża również Stwórcę. Dobra jest przeto droga prawdy. Wydaje mi się, że prawda jest
również bramą, przez którą powinniśmy przejść po przebyciu całej drogi. Powiedział Chrystus: „Nikt nie może
przyjść do Ojca inaczej, jak tylko przeze mnie.”207
Najmilsi moi synowie, widzicie, że ten, kto będąc zepsutym członkiem buntuje się przeciwko świętemu Kościołowi
i przeciwko naszemu ojcu, Chrystusowi na ziemi, zasługuje sobie na banicję do krainy wiecznej śmierci. To bowiem co dajemy Chrystusowi na ziemi, dajemy Chrystusowi w niebie, czy jest to szacunek, czy zniewaga.. Widzicie zatem, że przez wasze nieposłuszeństwo i prześladowanie Kościoła (wierzcie mi, bracia moi, że mówię to z
bólem serca i z płaczem) zasłużyliście sobie na śmierć, nienawiść i gniew Boga. A nie może was spotkać nic gorszego niż utrata Bożej łaski. Niewiele znaczy ludzka siła bez Bożej mocy. Oj, biada nam, biada, na próżno trudzi
się ten, kto pilnuje miasta, którego Bóg nie strzeże. Jeżeli zatem Bóg wypowiedział wam wojnę z powodu krzywd,
jakie wyrządziliście Ojcu Świętemu a Jego namiestnikowi, to mówię wam - słabi jesteście, bo utraciliście wspomożenie Jego. Wiem, że liczni są tacy, którzy nie znają, jakoby obrazili Boga, ale wydaje im się, że służą Mu,
prześladując Kościół i jego pasterzy. Bronią się, mówiąc: „Pasterze są źli i są sprawcami wszelkiego zła”. A ja wam
mówię, że Bóg chce i rozkazuje, że nawet gdyby owi pasterze czy Chrystus na ziemi byli wcielonymi diabłami, a
nie — dobrymi i łagodnymi ojcami, powinniśmy być ulegli pasterzom, a Chrystusowi na ziemi winniśmy posłuszeństwo nie jako człowiekowi, ale jako namiestnikowi Chrystusa. Chrystus chce, żebyśmy tak właśnie postępowali. Wiecie, że w rodzinie przyznaje się; zawsze rację ojcu, a nie synowi, choćby ojciec był nie wiem jak zły i
niesprawiedliwy. Tak wielkie jest bowiem dobrodziejstwo istnienia, jakie syn otrzymał od ojca, że nigdy nie zdoła
spłacić tego długu.
Zastanówcie się teraz, jak wielki jest dar istnienia i dobrodziejstwo łaski, jakie czerpiemy z mistycznego ciała
Kościoła świętego. Żadna cześć, szacunek ani uczynek, jakiego dokonaliśmy albo moglibyśmy dokonać, nie wystarczy, by oddać ten dług. Oj, Boże mój, Boże, ze łzami mówię do was i nakazuję wam w imieniu Chrystusa
Ukrzyżowanego, abyście się pogodzili z papieżem i zawarli z nim pokój.
Ach, błagam was, nie pozostawajcie już dłużej w stanie wojny i nie czekajcie, aż spadnie na was gniew Boży.
Mówię wam, Bóg uważa, iż Jego samego znieważyliście. Schrońcie się przeto pod skrzydłami miłości i bojaźni
Bożej, a upokorzywszy się, starajcie się osiągnąć pokój i jedność z waszym ojcem. Otwórzcie, szeroko otwórzcie
oko poznania i nie chodźcie już dłużej w tak wielkiej ślepocie. Nie jesteśmy przecież Żydami czy Saracenami, ale
ochrzczonymi chrześcijanami, odkupionymi Krwią Chrystusa. Zatem nie powinniśmy występować przeciwko głowie naszej, nawet gdyby spotkała nas krzywda i zniewaga. Nie powinien też chrześcijanin występować przeciwko
chrześcijanom, ale przeciwko niewiernym, którzy nas obrażają, posiadając to, co nie należy do nich, ale do nas.
Nie śpijcie już dłużej, synowie moi, na miłość Boską nie śpijcie pogrążeni w śnie niewiedzy i uporu! Obudźcie się,
wstańcie i rzućcie się w ramiona naszego ojca, który was przygarnie łaskawie. Gdy tak uczynicie, dostąpicie pokoju
duchowego i materialnego, a razem z wami cała Toskania.208 Wtedy przeniesiecie wojnę na niewiernych, podnosząc
wysoko w górę sztandar najświętszego krzyża. Jeżeli zaś nie zrobicie nic dla osiągnięcia pokoju, nadejdą jeszcze
gorsze czasy dla was i dla całej Toskanii, czasy, jakich nie pamiętamy i jakich nie pamiętali nasi przodkowie. Nie
myślcie sobie, że Bóg drzemie i nie widzi zniewag rzucanych na Jego Oblubienicę. On zawsze czuwa i niechaj nam
się nie wydaje inaczej. Chodzi nam zawsze tylko o naszą korzyść i sukces, a zapominamy, że za każdą rzeczą kryje
się potężna ręka Boga.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Bracia moi mili, skoro Bóg jest skłonny okazać wam swe miłosierdzie, nie bądźcie hardzi, ale okażcie pokorę, póki
jeszcze czas. Bowiem człowiek, który się poniża, będzie zawsze wywyższony (tak powiedział Chrystus).209 Natomiast ten, kto się wywyższa, będzie upokorzony dyscypliną, rózgą i karą Bożą. Żyjcie zatem w pokoju i jedności.
To jest właśnie ta Pascha, jaką chciałabym świętować razem z wami. Uważam, że takiego święta nie możemy
obchodzić na żadnym dworze, a tylko w ciele świętego Kościoła. W Nim jest Krew Syna Bożego, którą można
obmyć brudy grzechów naszych. W Nim jest pokarm, którym dusza się pożywi do syta. W Nim też znajdziemy
szatę weselną, jaką musimy włożyć, by wejść na ucztę weselną życia wiecznego, na którą zostaliśmy zaproszeni
przez Baranka umęczonego i opuszczonego na krzyżu. A jest to szata pokoju, co uspokaja nasze serce i wstydliwie
okrywa nagość rozlicznych naszych wad i ułomności, które są przyczyną odarcia nas z szaty łaski. Gdy zaś miła
dobroć Boga wręczy wam już szatę pokoju, nie ociągajcie się, lecz włóżcie ją na siebie, a potem z wielkim pośpiechem i odwagą idźcie do waszej głowy. Oby śmierć nie zastała was nagich. Musimy przecież umrzeć, a nie wiemy
kiedy. Nie czekajcie na czas, bowiem czas na was nie czeka. Byłoby wielką naiwnością czekać i zaufać temu, czego
się nie jest pewnym i czego się dobrze nie zna.
Nic już więcej nie powiem. Wybaczcie mi moją zuchwałość, ale obwiniajcie za to miłość, jaką żywię do waszego
zbawienia, do waszej duszy i waszego ciała. Winien jest temu także i ból, jaki sprawiają mi ponoszone przez was
szkody duchowe i materialne. Wierzcie mi, wolałabym wam to wszystko powiedzieć osobiście, a nie w liście.210
Jeżeli tylko można by mnie użyć do czegokolwiek, co służy chwale Boga i waszemu zjednoczeniu ze świętym
Kościołem, to jestem gotowa nawet oddać życie, gdyby zaszła potrzeba.
Wytrwajcie w świętym i błogim umiłowaniu naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCXXIX. Do Grzegorza XI211
kwiecień-maj 1376
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Czcigodny Ojcze Święty, Ojcze mój w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, niegodna twoja córka, sługa i
niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć jako człowieka
mężnego, wolnego od wszelkiego służalczego lęku, naśladującego słodkiego i dobrego Jezusa, którego jesteś namiestnikiem. Jego miłość ku nam była tak ogromna, że pobiegł na haniebną śmierć krzyżową, nie zważając na
udręki, szyderstwa, grubiaństwa i zniewagi. Wszystko zniósł, niczego się nie lękał, gdyż bardzo pragnął chwały
Ojca i naszego zbawienia. Dla wszystkiego co umiłował, zatracił siebie jako człowieka. Ach, Ojcze Święty, chcę,
abyś tak samo postąpił. Porzuć swą miłość własną, nie kochaj siebie dla siebie ani żadnego stworzenia dla siebie,
ale siebie oraz bliźniego swego — dla Boga i Boga dla Niego samego, gdyż jako najwyższe i wieczne Dobro jest
On godzien miłości. Miej zawsze przed oczyma umęczonego Baranka, gdyż wspomnienie Jego Krwi zachęci cię
do dalszej walki. We Krwi Chrystusowej utopisz wszelki lęk, staniesz się i pozostaniesz na zawsze dobrym pasterzem, oddającym nawet życie za owce swoje.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Dalej, żywo, rusz się, Ojcze! Nie stój ciągle w miejscu! Rozpal w sobie ogień wielkiego pragnienia, oczekując
wspomożenia Bożego i wyroków Opatrzności Bożej. Wydaje mi się bowiem, że dobroć Boża chwyciła w swoje
ryzy groźne wilki212 i przemienia ich w baranki. Natychmiast do nich pójdę, aby skruszonych przywrócić na łono
Kościoła. Jestem pewna, Ojcze Święty, iż mimo wyrządzonych ci przykrości i zniewag przyjmiesz ich jak ojciec,
wzorując się na słodkiej pierwszej Prawdzie, która mówi, że dobry pasterz, znalazłszy zagubioną owcę, bierze ją
na ramiona i odnosi do owczarni.213 Tak samo i ty, Ojcze, gdy tylko odnajdziesz twoją zagubioną owcę, połóż ją
na ramiona swej miłości i odnieś do owczarni świętego Kościoła. Nasz słodki Zbawiciel chce, żebyś od razu potem
podniósł sztandar najświętszego Krzyża nad głowami niewiernych. Wówczas ustanie tutaj wszelka wojna, gdyż
obróci się przeciwko nim. Powstrzymaj przeto ludzi, których uzbroiłeś. Uczyń wszystko, co możesz, aby tu nie
przychodzili, bo przyniosłoby to więcej szkód niż korzyści.214
Ojcze mój miły, pytasz mnie o twe przybycie, więc ci odpowiadam i mówię w imieniu Chrystusa Ukrzyżowanego:
przybywaj, przybywaj najszybciej jak tylko możesz. Jeśli to możliwe, to przyjdź przed wrześniem, a jeśli się to nie
uda, to nie zwlekaj dłużej niż do końca września.215 Nie zważaj na żadne napotkane przeszkody, ale przybywaj, jak
przystało na człowieka mężnego, wolnego od jakiegokolwiek lęku. Jako że cenisz wysoko ludzkie życie, staraj się
przybyć nie z pomocą siły, ale z krzyżem w ręce, jak łagodny baranek. W ten sposób spełnisz wolę Boga. Gdybyś
natomiast przybył w inny sposób, nie spełnisz woli Boga, ale się Jej sprzeciwisz. Ojcze Święty, ciesz się i raduj.
Przybywaj, przybywaj! Nic więcej już nie powiem. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki,
Jezu miłości. Przebacz mi, Ojcze. Pokornie cię proszę o błogosławieństwo.
CCXXX. Do Ośmiu Świętych we Florencji216
28 czerwca 1376
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdrożsi synowie i ojcowie w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do was w drogocennej Krwi Jego, pragnąc was ujrzeć dobrymi i pokornymi synami. Nie odwracajcie
się nigdy wstecz i bądźcie zawsze posłuszni naszemu ojcu. Niechaj was napawają bólem i żalem rzucane nań obelgi.
Jeżeli bowiem ten, kto obraża, nie boleje nad uczynioną zniewagą, to nie jest godzien miłosierdzia. Toteż zachęcam
was do prawdziwej pokory serca i do ciągłego wzrastania w doskonałości. Obyście nigdy nie odwracali głowy
wstecz, ale idąc naprzód wytrwali w raz powziętym świętym zamiarze. Jeśli zaś chcecie, aby ojciec wziął was w
swe ramiona, to — jako synowie martwi — proście o życie, a ufam Bożej dobroci, że je otrzymacie, jeżeli tylko
zechcecie się upokorzyć i uznać wasze winy i błędy.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Bardzo na was narzekam i skarżę się, jeżeli to prawda, co tutaj mówią, to znaczy jeżeli obłożyliście podatkami
duchownych217. Jeśli to prawda, to dokonaliście wielkiego zła w dwojaki sposób. Po pierwsze, obrażacie Boga, nie
możecie więc tego czynić z czystym sumieniem. Wydaje mi się jednak, że już dawno straciliście czyste sumienie i
wszelkie inne dobre cechy. Nie widzę, żebyście dbali o cokolwiek poza zmysłowymi, nietrwałymi dobrami, co jak
wiatr przemijają. Nie widzimy, że jesteśmy śmiertelni i musimy umrzeć, a nie wiemy nawet kiedy. Wielką głupotą
jest pozbawiać się życia łaski, a tym samym - zadać sobie śmierć. Nie chcę, abyście tak dalej postępowali, odwracając w ten sposób głowę do tyłu. Wiecie przecież, że godzien chwały jest nie ten, kto zaczyna, ale ten, kto wytrwa
do końca.218 Mówię wam teraz, że osiągniecie pokój tylko wtedy, gdy wytrwacie w pokorze i nie będziecie już
więcej obrażać ani krzywdzić zarządców i kapłanów Kościoła Bożego.
To jest właśnie ta druga rzecz, — poza obrazą Boga — którą uważam za szkodliwą i złą. Mówię wam, że zburzy
ona wasz pokój, bowiem gdy dowie się o tym Ojciec Święty, rozzłości się na was jeszcze bardziej. Pewien kardynał
powiedział mi, że staracie się doprowadzić do pokoju i chętnie go podpiszecie.219 A teraz słysząc ostatnie nowiny,
wszyscy powiedzą, że niemożliwe, by tacy, jak wy ludzie pragnęli pokoju, gdyby bowiem naprawdę go chcieli,
unikaliby każdego najmniejszego czynu przeciwnego woli Ojca Świętego i zwyczajom Kościoła świętego. Sądzę,
że słodki Chrystus na ziemi ma wszelkie powody, by wypowiedzieć te słowa i miałby rację, mówiąc to.
Najdrożsi ojcowie, proszę was, nie przeszkadzajcie łasce Ducha Świętego, której chce wam udzielić przez swoją
łaskawość, a nie dla waszych zasług. Byłby to dla mnie wielki wstyd i hańba, a wynikłoby z tego wielkie zamieszanie, gdybyście co innego mówili, a co innego robili.220 Błagam was, niechaj się to nie stanie, ale słowem i
czynem starajcie się pokazać, że chcecie pokoju, a nie wojny.
Rozmawiałam z Ojcem Świętym. Wysłuchał mnie łaskawie dzięki dobroci Bożej i swojej, wyrażając swe wielkie
umiłowanie pokoju. Zachował się jak dobry ojciec, który zważa nie tyle na obrazę doznaną od syna, ile na jego
skruchę i pokorę, gdyż chce mu okazać swe miłosierdzie. Trudno mi wyrazić radość, jaką okazał, gdy mu opowiadałam o waszych dobrych zamiarach. Rozmawiałam z nim dosyć długo, a w końcu rzekł mi, że po tym, co mu
powiedziałam o was, gotów jest was przyjąć jako synów i uczynić to, co uważam za stosowne. Już nic więcej tutaj
nie powiem.
Drodzy ojcowie, wydaje mi się, że Ojcu Świętemu nie można inaczej odpowiedzieć, jak tylko wysłać do niego
posłów. Dziwię się, że jeszcze dotąd się tutaj nie zjawili. Gdy tylko przybędą, pójdę z nimi do Ojca Świętego.
Opiszę wam potem, jak się sprawy potoczyły. Ale waszym postanowieniem o podatkach dajecie mi przedsmak
ziarna, jakie zasialiście. Nie róbcie tego więcej. Nie róbcie tego przez miłość do Chrystusa Ukrzyżowanego i dla
waszego dobra. Nic już więcej nie powiem.
Wytrwajcie w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
Pisane w Awinionie 28 czerwca 1376 roku
CCXVIII. Do Grzegorza XI
czerwiec-wrzesień 1376
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi, matki Syna Bożego.
Najukochańszy i czcigodny Ojcze Święty, Ojcze mój w Jezusie Chrystusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług
Jezusa Chrystusa, twoja niegodna, nędzna i biedna córka, piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię
ujrzeć jako prawdziwego pasterza, naśladującego Chrystusa, którego miejsce zajmujesz. On oddał życie za owce
swoje, nie zważając na naszą niewdzięczność, prześladowania, obelgi, szyderstwa i zniewagi tych, których stworzył
i wyświadczył im wiele dobrodziejstw. Nie przestaje się On trudzić dla naszego zbawienia. Tak bardzo miłuje
chwałę Ojca i nasze zbawienie, że nie zważając na cierpienia, pokonuje naszą złość swoją mądrością, pokojem i
łaskawością.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Miły mój Ojczulku, proszę cię w imieniu Chrystusa Ukrzyżowanego, abyś czynił tak samo, to znaczy — cierpliwością, pokorą i łagodnością zwyciężaj złość i pychę twych synów, którzy zbuntowali się przeciwko tobie. Wiesz
dobrze, że szatana nie wypędza się szatanem, lecz cnotą. Przyznaję, że spotkała cię wielka niesprawiedliwość, gdyż
znieważono cię i zabrano ci to, co twoje. Pomimo to jednak proszę cię, Ojcze, nie zważaj na ich złość, ale na swoją
dobroć i nie przestawaj się trudzić nad naszym zbawieniem. Dla zbuntowanych zaś zbawieniem będzie zawarcie
pokoju. Bowiem syn, który prowadzi wojnę z ojcem, traci całe dziedzictwo.
Oj, Boże mój, Boże, ja biedna nieszczęśnica! Pokoju, Ojcze Święty, na miłość Bożą pokoju! Inaczej bowiem liczni
synowie utracą dziedzictwo życia wiecznego. Wiesz przecież, że Bóg obdarzył cię władzą dawania i odbierania
tego dziedzictwa, według uznania twej łaskawości. To ty, Ojcze, dzierżysz w ręku klucze i komu otworzysz — ten
będzie miał otworzone, a przed kim zamkniesz — będzie miał zamknięte. Słodki i dobry Jezus tak powiedział do
Piotra, którego miejsce zajmujesz: „Cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na
ziemi, będzie rozwiązane w niebie.”221
Ucz się zatem, Ojcze Święty, od prawdziwego pasterza i ojca, bo oto nadeszła pora oddania życia za owce, które
wyszły z owczarni. Powinieneś je odszukać i odzyskać cierpliwością i wojną, ruszając do walki przeciwko niewiernym z podniesionym wysoko sztandarem gorejącego miłością krzyża. Aby jednak podnieść ów sztandar, nie można
już dłużej spać, ale trzeba się zerwać ze snu i trzymać mężnie krzyż. Ufam niezmierzonej dobroci Boga, że pozyskasz niewiernych i naprawisz wady chrześcijan, gdyż wszyscy pobiegną za wonią krzyża222, nawet ci, którzy
zbuntowali się przeciwko tobie.
Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary.223 Niewierni zaś, otrzymawszy
światło, osiągną wielką doskonałość cnót i jak roślina, przeniesiona z chłodu i mroku niewiary do ciepła świętej
wiary i światła Ducha Świętego zaczną kwitnąć i rodzić owoce cnót w mistycznym ciele świętego Kościoła. Zapach
ich cnót pomoże na pewno usunąć wady i grzechy, pychę i nieczystość występujące nagminnie wśród ludu chrześcijańskiego, a szczególnie wśród prałatów, pasterzy i przełożonych świętego Kościoła. Ci ostatni stali się wilkami
pożerającymi dusze, mówię wyraźnie — nie nawracają oni, ale pożerają dusze. A wszystko to z winy miłości własnej, jaką żywią dla samych siebie; z niej rodzi się ich pycha, chciwość, skąpstwo oraz nieczystość ciała i duszy.
Oto wilki piekielne przychodzą i porywają ich poddanych, a nie widać, żeby ich to specjalnie martwiło, gdyż zabiegają tylko o rozkosze i wygody, chwałę i przyjemności światowe. A wszystko to, powtarzam, pochodzi z miłości
własnej, miłości samego siebie, gdyby bowiem człowiek kochał siebie dla Boga, a nie dla siebie, dbałby tylko o
chwałę Bożą, a nie swoją, o pożytek bliźniego, a nie — o zaspokojenie swoich zmysłów.
Oj, biada nam, biada, biedna ja i nieszczęśliwa! Ojczulku mój miły, przyjrzyj się tym ludziom, zajmij się nimi!
Poszukaj ludzi dobrych i cnotliwych, powierzając im opiekę nad owcami, gdyż nie będą oni wilkami, ale barankami, pożywiającymi się w mistycznym ciele świętego Kościoła. Będzie z tego wielki pożytek dla nas, a dla ciebie,
Ojcze — wielki pokój i pocieszenie, gdyż pomogą ci oni dźwigać wielkie ciężary, których — wiem to dobrze —
nie brakuje ci. Wydaje mi się, dobrotliwy mój Ojcze, że jesteś jak baranek, który znalazł się pośród stada wilków.
Ale nabierz otuchy i nie lękaj się, gdyż Opatrzność i wspomożenie Boże będą zawsze przy tobie. Nie zawahaj się,
gdy napotkasz liczne przeciwności, gdy braknie ci ludzkiej pomocy, a ci, którzy powinni ci najwięcej pomagać,
wystąpią przeciwko tobie. Nie lękaj się wtedy, ale jeszcze mocniej zaufaj.
Nie oddalaj od siebie, Ojcze Święty, błogiego i świętego pragnienia i nie opieraj się mu, ale niechaj z każdym
dniem rozpala się ono w tobie coraz bardziej. Ojcze Święty, pośpiesz się i zamień w czyn powzięty zamiar twego
powrotu oraz świętego przejścia. Sami niewierni wydają się zachęcać cię do wyprawy, zabierając coraz więcej
tego, co należy do ciebie. Dalej, szybko, oddaj życie! Czyż mamy więcej niż jedno ciało? Dlaczegóż by nie oddać
życia nawet tysiąc razy, jeśli trzeba, dla chwały Boga i dla zbawienia stworzeń Jego? On sam tak właśnie uczynił,
a ty, Jego namiestnik, musisz pełnić tę samą służbę. Taki już jest zwyczaj, że zostając namiestnikiem, powinno się
naśladować postępowanie i czyny swego władcy i pana. A zatem przybywaj, przybywaj, Ojcze! Nie ociągaj się
dłużej, a szybko zdobędziesz obóz niewiernych. Oby nie przeszkodziły ci w tym zepsute członki Kościoła zbuntowane przeciwko tobie.
Ojcze, proszę cię i chcę, żebyś użył świątobliwego podstępu wobec nich, postępując z dobrocią. Będą się czuć,
jakby ogień miłości i rozżarzone węgle spadały im na głowę. W ten sposób ich odzyskasz, pozyskując zarówno ich
dobra materialne, jak ich osoby, co pomoże ci w prowadzeniu prawdziwej wojny, jaką jest wojna z niewiernymi.
Tak właśnie zrobił nasz słodki Zbawiciel, rzucając tyle ognia i ciepła miłości na zbuntowanych przeciwko niemu
ludzi, troszcząc się tak czule o nich, że w końcu stawali się Jego pomocnikami i głosicielami chwały Imienia Bożego. Tak przecież było z miłym heroldem, Pawłem, który z wilka przemienił się w baranka i w drogocenne naczynie wybrane, roznosząc po całym świecie ogień, którym Chrystus napełnił dzban jego serca. Tak samo czynią
owi chrześcijanie, którzy wykorzeniają w sobie wady, a zasadzają cnoty. Tak samo czynią ci niewierni, Którzy
odrzucając błąd mrocznej niewiary, przyjmują światło wiary świętej. Dzisiaj pierwsza i słodka Prawda mówi ci i
chce, abyś czynił podobnie. Rozdawaj to, co otrzymałeś. Pokoju, pokoju, pokoju, Ojczulku mój miły, a dosyć
wojny! Wyruszmy na wojnę przeciwko naszym wrogom ze sztandarem najświętszego krzyża oraz mieczem świętego i miłego słowa Bożego. Oj, Boże mój, Boże! Nakarm, Ojcze Święty, wygłodniałe sługi twoje, czekające na
ciebie z ogromnym i żarliwym pragnieniem. Nabierz otuchy, umocnij się nadzieją i nie popadaj w smutne rozgoryczenie, ale w krzepiące zmartwienie, trapiąc się z powodu pohańbienia słowa Bożego, jakie widzimy. Pokrzep
się nadzieją, że Bóg cię nie opuści w twoich potrzebach i kłopotach.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Nic już więcej nie powiem. Gdybym postąpiła zgodnie z mą wolą, nie zamilkłabym, dopóki życia starczy w ciele.
Ojcze Święty, wybacz mi moją zarozumiałość, ale niechaj usprawiedliwi mnie przed Waszą Łaskawością mój ból
i moja miłość do chwały Bożej i do wywyższenia Kościoła świętego. Wolałabym to wszystko powiedzieć, a nie
pisać. Jestem pewna, że przyniosłoby to większą ulgę mojej duszy. Ale nie mogę już dłużej czekać. Ulituj się, Ojcze
Święty, nad błogimi, pełnymi miłości pragnieniami, jakie zostały ofiarowane za ciebie i za Kościół święty pośród
nieustających modlitw i łez. Nie wolno ci ich zmarnować przez niedbałość! Użyj ich skwapliwie. Wydaje mi się,
że pierwsza Prawda chce, aby zrodziły się i dojrzewały owoce. A pojawią się one niebawem, bo pąki kwiatów
zaczynają już rozchylać swe płatki. Dalej, naprzód, Ojcze! Z mężnym sercem i bez żadnego lęku rusz w ślady
Baranka umęczonego i umarłego za nas na krzyżu! Wytrwaj w błogim i świętym umiłowaniu Boga.
Proszę cię, czcigodny Ojcze Święty, abyś Neriemu, oddawcy tego listu, pozwolił i dał to, o co cię poprosi, jeżeli to
możliwe i jeżeli taka jest wola twoja. Proszę cię, wysłuchaj i daj wiarę temu, co ci powie. Bowiem czasem nie
można napisać tego, co by się chciało. Jeśli chciałbyś powiedzieć mi coś sekretnego, to powiedz to Neriemu bez
obawy (oczywiście, jeżeli możesz). Powiedz mu, co mogłabym zrobić. Gdyby nawet przyszło oddać życie, chętnie
to uczynię dla chwały Bożej i dla zbawienia dusz. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCLV. Do Grzegorza XI
czerwiec-lipiec 1376224
W imię Jezusa Chrystusa i słodkiej Maryi.
Najmilszy Ojcze Święty, twoja niegodna i nędzna córka w Chrystusie, słodkim Jezusie, Katarzyna, poleca się Waszej Świątobliwości w drogocennej Krwi Jego. Pragnę cię ujrzeć człowiekiem mężnym, wolnym od lęku czy cielesnej miłości do siebie samego czy jakiegokolwiek stworzenia spokrewnionego z tobą przez ciało. Uważam bowiem
i widzę to wyraźnie u Boga, że nic tak jak materia nie przeszkadza ci w realizacji świętego i dobrego pragnienia.
To właśnie materia przeszkadza w rozszerzaniu się chwały Bożej oraz wywyższeniu i reformie świętego Kościoła.
Dlatego dusza moja pragnie z niewypowiedzianą miłością, aby nieskończenie miłosierny Bóg uwolnił cię od wszelkiej namiętności i obojętności serca, a przemienił cię w innego człowieka, rozpalonego gorącym pragnieniem reformy. Inaczej nie potrafisz spełnić woli Boga oraz pragnień Jego sług.
O, biada mi, biada biednej, nieszczęśliwej! Ojczulku mój miły, wybacz mi moją zuchwałość, z jaką to wszystko
mówię, ale jestem zmuszona przez pierwszą Prawdę. A wymaga Ona od ciebie, Ojcze Święty, abyś wymierzył
sprawiedliwość za rozliczne nieprawości popełniane przez tych, którzy się żywią i pasą w ogrodzie świętego Kościoła. Pierwsza Prawda mówi, że nie wypada, aby zwierzę jadło pokarm przeznaczony dla ludzi. Obdarzyła cię
Ona władzą, którą przyjąłeś. A zatem teraz musisz użyć swej władzy i siły. Jeżeli zaś nie chcesz tego zrobić, lepiej
oddaj to, co wziąłeś, a przyniesie to większą chwałę Bogu i zapewni zbawienie twej duszy. Poza tym wolą Boga
jest, abyś pogodził się z całą Toskanią, z którą toczysz spór. Bóg żąda tego od ciebie, Ojcze. Przyciągnij ku sobie
wszystkie niegodziwe, zbuntowane dzieci, nie uciekając się, jeśli to możliwe, do wojny, ale do kary, tak jak to
powinien czynić ojciec wobec syna, który go obraził. Łagodna dobroć Boża żąda również, abyś dał pełnię władzy
tym, którzy domagają się od ciebie dokonania świętego przejścia.225 Chociaż przejście to wydaje się tobie, Ojcze
Święty, niemożliwe, to jednak jest możliwe dla łagodnej dobroci Boga, który tak zarządził i chce, żeby tak było.
Uważaj bardzo, Ojcze, jeśli ci życie miłe, abyś nie popadł w niedbalstwo i nie narażał na kpiny projektów Ducha
Świętego, które masz wprowadzić w życie. Bóg tego od ciebie żąda i musisz to zrobić. Jeśli pragniesz sprawiedliwości — możesz ją uczynić. Jeśli pragniesz pokoju — możesz go osiągnąć, odrzucając przewrotną wystawność i
przyjemności tego świata, a mając na sercu tylko Bożą chwałę i obowiązek wobec świętego Kościoła. Masz na tyle
władzy, aby dać pokój tym, którzy cię o to proszą. Nie jesteś wcale biedny, ale bardzo bogaty, gdyż trzymasz w
ręce klucze do Nieba i komu otworzysz, będzie miał otwarte, a przed kim zamkniesz, będzie miał zamknięte. Jeśli
tego nie zrobisz, narazisz się na karę Bożą. Ja na twoim miejscu, Ojcze, bałabym się sądu Bożego. Toteż proszę cię
najgoręcej w imieniu Chrystusa Ukrzyżowanego, bądź posłuszny woli Bożej. Wiem, że nie pragniesz niczego, jak
tylko pełnić wolę Boga, byle tylko uniknąć Jego gniewu i takiej oto surowej nagany: „Bądź przeklęty, bo nie wykorzystałeś danego ci czasu i sił!” Wierzę w dobroć Bożą i ufam, Ojcze, że uczynisz wszystko, aby uniknąć kary i
nagany.
Nic już więcej nie powiem. Wybacz mi, wybacz Ojcze Święty, ale każe mi mówić wielka miłość do twego zbawienia i ogromny ból, jaki czuję, gdy widzę coś, co nie zgadza się z wolą Boga. Aby uspokoić moje sumienie, chętnie
powiedziałabym to wszystko osobiście. Gdy tylko Wasza Świątobliwość zechce, chętnie przyjdę i powiem to. Ojcze
Święty, postępuj tak, żebym nie musiała się na ciebie skarżyć Chrystusowi Ukrzyżowanemu. Nikomu innemu nie
mogę się poskarżyć, bo na tej ziemi nie ma nikogo większego od ciebie.
Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCXXXV. Do króla Francji226
sierpień 1376227
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższy panie i ojcze w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa,
piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc ujrzeć, jak zachowujesz święte i miłe przykazania Boże. Uważam
bowiem, że inaczej nie możemy uczestniczyć w owocu Krwi Baranka bez zmazy. Baranek ów, słodki Jezus, wskazał nam drogę. Powiedział On tak: Ego sum via, veritas et vita.228 On jest miłym Mistrzem, który wstąpiwszy na
katedrę krzyża, naucza nas doktryny.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Czcigodny ojcze, przypatrz się, jaka to jest doktryna i droga. Droga Chrystusowa jest wysłana cierpieniami, udrękami, zniewagami, bólem i grubiaństwem, które należy znosić z prawdziwą pokorą oraz głodem i pragnieniem.
Chrystus, nasyciwszy się obelgami, dał się przybić i przymocować do krzyża dla chwały Ojca i dla naszego zbawienia, po to, aby przez swe cierpienia i hańbę odkupić nasze winy i zmyć naszą hańbę, jaką się okryliśmy przez
grzech. Wziął On na siebie i na swoim ciele pomścił nasze winy, a uczynił to z miłości, a nie z obowiązku. Ten
miły Baranek, nasza Droga, pogardził światem ze wszystkimi jego rozkoszami, znienawidził wady i umiłował
cnoty. Ty zaś, miłościwy panie, jako wierny syn i sługa Chrystusa Ukrzyżowanego, idź Jego śladami i krocz tą
drogą, jaką ci wskazał. Znoś z prawdziwą cierpliwością wszelkie cierpienia, udręki i strapienia, jakie za przyzwoleniem Boga zgotuje ci świat. Cierpliwość bowiem nigdy nie zostaje pokonana, ale to ona zwycięża świat. Stań się
i zawsze bądź miłośnikiem cnót, opartych na świętej i prawdziwej sprawiedliwości oraz na pogardzie dla wad.
Proszę cię, panie, na miłość Chrystusa Ukrzyżowanego, abyś jako król uczynił przede wszystkim trzy rzeczy.
Pierwsza — pogardzaj światem i jego rozkoszami oraz sobą samym, posiadając siebie i swe królestwo nie jako
swoją własność, ale jako rzecz wypożyczoną. Wiesz bowiem dobrze, iż nie jest twoje ani życie, ani zdrowie, ani
bogactwa, zaszczyty, urząd czy władza. Gdyby to wszystko było twoje własne, mógłbyś posiadać i używać, jak
chcesz. Czasem człowiek chory chciałby być zdrowym, martwy — żywym, biedny — bogatym, a sługa — panem.
Ale wszystkie te rzeczy nie są własnością człowieka i może je posiadać tylko wtedy, gdy spodoba się Temu, kto
mu je wypożyczył. Jeżeli natomiast ktoś przywłaszcza sobie nie swoje rzeczy, to jest po prostu złodziejem i rozbójnikiem, godnym kary śmierci. Proszę cię, przeto, panie, bądź człowiekiem roztropnym i posiadaj w odpowiedni
sposób rzeczy wypożyczone ci przez Tego, który cię mianował swoim zarządcą.
Druga rzecz, o jaką cię proszę, to zachowanie świętej i prawdziwej sprawiedliwości, niezatrutej ani miłością własną,
ani pochlebstwami czy przyjemnościami. Miej na oku swoich urzędników, bacząc, aby nie krzywdzili biednych,
zdzierając z nich pieniądze. Bądź ojcem ubogich jako szafarz tego, co dał ci Bóg. Spraw, aby wszystkie nieprawości
w twoim królestwie zostały ukarane, a cnoty — nagrodzone. Tak bowiem należy czynić w imię Bożej sprawiedliwości.
Trzecią rzeczą, której od ciebie wymagam, jest zachowywanie nauki danej ci przez Mistrza na krzyżu. Najbardziej
zaś pragnę ujrzeć u ciebie miłość bliźniego twego, z którym tak długo już prowadzisz wojnę.229 Wiesz przecież,
miłościwy panie i królu, że bez korzenia miłości drzewo duszy nie wyda owoców, lecz uschnie, bo rosnąc na glebie
nienawiści, nie może otrzymać łaski. Oj, Boże mój, Boże, najdroższy ojcze, pierwsza miła Prawda uczy cię i każe
zachowywać przykazanie miłości Boga oraz bliźniego. Sam dał ci przykład, bowiem gdy zawisł na krzyżu, a Żydzi
krzyczeli: „Ukrzyżuj!”, On zawołał pokornym i łagodnym głosem: „Ojcze, przebacz tym, którzy mnie ukrzyżowali,
bowiem nie wiedzą, co czynią.”230 Popatrz, jak wielka jest Jego miłość, skoro nie tylko wybacza Żydom, ale jeszcze
usprawiedliwia ich przed Ojcem. Cóż to za wzór i nauka! Oto sprawiedliwy, który nigdy nie zgrzeszył, znosi udręki
od niesprawiedliwego, aby ponieść karę za nasze nieprawości! Ach, jakże powinien się wstydzić człowiek, który
słucha szatana i zmysłowości, bardziej dba o zdobycie i zachowanie bogactw światowych (chociaż wszystkie są
marnością i jak wiatr przemijają) niż o duszę swoją i swego bliźniego. Nienawidząc bliźniego, nienawidzi także i
siebie samego, gdyż nienawiść pozbawia go Bożej miłości. Głupi i ślepy, nie widzi, że mieczem nienawiści do
swego bliźniego zabija siebie.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Proszę cię, miłościwy królu, i chcę, abyś naśladował Chrystusa Ukrzyżowanego i miłował zbawienie bliźniego
twego. Pokażesz wtedy, że naśladujesz Baranka, który tak pragnął chwały Ojca i zbawienia dusz, że wybrał śmierć
ciała. Tak samo zrób i ty, miłościwy panie. Nie martw się, że stracisz bogactwa tego świata, bowiem taka strata
będzie dla ciebie zyskiem, jeżeli tylko będziesz mógł pogodzić się z twym bratem. Dziwię się, że boisz się utracić
dobra doczesne i życie. Popatrz tylko, jakie zniszczenie dusz i ciał spowodowała ta wojna; ilu zakonników, niewiast
i dziewcząt zostało zhańbionych i wygnanych. Dosyć tego, dosyć, na miłość Chrystusa Ukrzyżowanego! Czy wiesz,
panie, że nie czyniąc tego, co w twojej mocy, stajesz się przyczyną owego zła? Spór ten i wojna są złe dla chrześcijan i dla niewiernych, gdyż powstrzymały i nadal powstrzymuje święte przejście. Nawet gdyby nie nastąpiło
jakieś nowe zło, to wydaje mi się, że powinniśmy się spodziewać kary Bożej.
Proszę cię, ojcze, przestań być sprawcą tak wielkiego zła, przestań przeszkadzać tak wielkiemu dobru, jakim jest
odzyskanie Ziemi Świętej oraz tych nieszczęsnych dusz, które nie mają dotąd udziału we Krwi Syna Bożego. Powinieneś się tego wstydzić, ty, panie, oraz inni władcy chrześcijańscy. Cóż to bowiem za wstyd przed ludźmi i
hańba przed Bogiem, że prowadzi się wojnę ze swoim bratem, a zostawia się w spokoju nieprzyjaciela, że dąży się
do zabrania cudzego, a nie do odebrania swojego. Dosyć już tej głupoty i zaślepienia! Mówię ci w imieniu Chrystusa
Ukrzyżowanego, nie odkładaj już dłużej zawarcia pokoju, ale podpisz go natychmiast, a całą wojnę przenieś na
niewiernych. Popieraj święte przejście i pomóż podnieść znak najświętszego krzyża, bowiem w godzinie śmierci
Bóg osądzi ciebie oraz innych za grzech wielkiego niedbalstwa i niewiedzy, jaki popełniliście i popełniacie każdego
dnia. Na miłość Chrystusa Ukrzyżowanego i dla twego dobra, nie śpij już dłużej! Miłościwy panie, nie trać czasu,
jaki ci jeszcze pozostał, gdyż czas jest krótki i musisz umrzeć, a nie wiesz kiedy.
Niechaj wzrasta w tobie, panie, ogień świętego pragnienia, by pójść za krzyżem świętym i pogodzić się z twym
bliźnim. W ten sposób posłuchasz nauki Baranka, pójdziesz Jego drogą i zachowasz Jego przykazania. Drogą Baranka pójdziesz wtedy, gdy będziesz cierpliwie znosić cierpienia i krzywdy. Nauki Chrystusa posłuchasz zaś wtedy,
gdy pogodzisz się ze swoim bliźnim dla miłości Boga. Miłość tę okażesz również, krocząc za najświętszym krzyżem w świętym i miłym przejściu. Wydaje mi się, panie, że twój brat, książę andegaweński, chce wziąć udział w
tym świętym przedsięwzięciu i chce ponieść wszystkie trudy. Czy sumienie pozwoli ci porzucić tak wielkie dobro
i wyrzec się świętego i miłego przejścia? Obecnie jest to dla ciebie jedyny sposób, aby pójść w ślady Chrystusa
Ukrzyżowanego, wykonać wolę Boga i moją oraz przestrzegać świętych przykazań Bożych. A przypomnij sobie,
że powiedziałam, jak bardzo pragnę, abyś zachowywał święte przykazania Boże.
Nic już więcej nie powiem. Wybacz mi, panie, moją zuchwałość. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga.
Jezu słodki, Jezu miłości.
CCXXXI. Do Grzegorza XI
lato 1376231
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Ojcze Święty, Ojcze mój w Chrystusie, słodkim Jezusie, twoja niegodna i nędzna córka, Katarzyna, poleca się tobie
w drogocennej Krwi Jego, pragnąc, abyś był niewzruszoną skałą i wytrwał w dobrym i świętym zamyśle. Wtedy
nie zaszkodzą ci rozliczne przeciwne wiatry, jakie wieją na ciebie z winy złych ludzi tego świata, a także z powodu
pokus oraz złości szatana. Chcą oni przeszkodzić wielkiemu dobru, jakie wyniknie z twego przybycia. Z listu, który
mi przysłałeś, zrozumiałam, że kardynałowie przypominają ci Klemensa IV, nieczyniącego nic bez rady swoich
braci kardynałów.232 Mówią, że chociaż często jego własna decyzja wydawała mu się słuszniejsza, to jednak postępował zawsze zgodnie z radą kardynałów.
Oj, biada nam, biada! Ojcze Święty, przypominają ci papieża Klemensa IV, a nie wspominają o papieżu Urbanie
V, który prosił kardynałów o radę tylko wtedy, gdy miał wątpliwości, czy byłoby lepiej daną rzecz zrobić, czy nie.
Natomiast w sprawie, która była dla niego pewna i oczywista — jak dla ciebie twe przybycie — nie zasięgał rady
kardynałów, lecz postępował według własnego przekonania, nawet gdyby wszyscy byli temu przeciwni. Wydaje
mi się, że ludzie dobrzy udzielają dobrych rad, kierując się tylko chwałą Boga, zbawieniem dusz i reformą świętego
Kościoła, a nie miłością własną. Mówię ci, że trzeba słuchać rad ludzi dobrych, a nie tych, którzy kochają tylko
własne zaszczyty, urzędy i przyjemności, bowiem rada ich prowadzi tam, gdzie jest ich miłość. W imieniu Chrystusa Ukrzyżowanego proszę Waszą Świątobliwość o pośpiech. Użyj, Ojcze, świątobliwego oszustwa, to znaczy
udawaj, że odkładasz wyjazd, a wyjedź natychmiast.233 Wtedy skrócą się twoje strapienia i zmniejszą się cierpienia.
Poza tym wydaje mi się, że pouczają cię sami kardynałowie, dając ci za przykład dzikie zwierzęta, które uwolniwszy
się raz z pułapki, już więcej do niej nie wracają. Jak dotąd pozostajesz w sidłach ich rad, w które wpadłeś wtedy,
gdy odłożyłeś swój wyjazd. A sidła te zakładał sam szatan, by spowodować szkody i zło, jakie potem nastąpiło.234
Ojcze, jako człowiek mądry, natchniony Duchem Świętym, staraj się nie wpadać więcej w tę pułapkę.
Wyrusz natychmiast, Ojczulku mój miły, wyrusz bez żadnego lęku. Jeżeli Bóg jest z tobą, nikt nie będzie przeciwko
tobie.235 Bóg jest tym, który tobą kieruje, bo jest z tobą. Przybywaj, przybywaj szybko do twej Oblubienicy, która
bardzo blada czeka, abyś jej przywrócił rumieńce.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Nie chcę cię już więcej obarczać słowami, chociaż wiele ich jeszcze mam do wypowiedzenia.
Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Nie gniewaj się na mnie, zarozumiałą i nieuczoną niewiastę. Pokornie cię proszę, Ojcze Święty, o błogosławieństwo. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCXXXIII. Do Grzegorza XI
lipiec-początek sierpnia 1376
W imię Jezusa Chrystusa i słodkiej Maryi.
Najczcigodniejszy Ojcze Święty, Ojcze mój w Chrystusie, słodkim Jezusie, twoja niegodna i nędzna córka, Katarzyna, pokrzepia cię w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć wolnym od służalczego lęku. Uważam, że człowiek bojaźliwy osłabia siłę świętego postanowienia i dobrego pragnienia. Toteż prosiłam i będę nadal prosić słodkiego i dobrego Jezusa, by oddalił od ciebie służalczy lęk, a napełniał cię świętą bojaźnią Bożą. Niech zapłonie w
tobie, Ojcze, tak wielki ogień miłości, żebyś nie słyszał głosów diabłów wcielonych i rad przewrotnych doradców,
podyktowanych miłością własną. O ile dobrze zrozumiałam, chcą cię oni przestraszyć, aby przeszkodzić twemu
przybyciu. Dlatego właśnie mówią: „Umrzesz”. Najmilszy Ojcze Święty, a ja ci mówię w imieniu Chrystusa Ukrzyżowanego: nie lękaj się niczego, co może się wydarzyć. Przybywaj, zaufaj Chrystusowi, słodkiemu Jezusowi i
przybywaj! Gdy uczynisz to, co powinieneś uczynić, Bóg będzie z tobą i nie znajdzie się nikt, kto byłby przeciwko
tobie.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Ojcze Święty, naprzód, odważnie! Mówię ci, nie trzeba się bać. Natomiast jeśli nie zrobisz tego, co powinieneś,
będziesz się musiał bać. Przyjdź zatem, koniecznie przyjdź. Ojcze Święty, przyjdź spokojnie, bez lęku. Gdyby ktoś
z domowników chciał ci przeszkodzić, odpowiedz mu odważnie, tak jak Chrystus odpowiedział świętemu Piotrowi,
gdy ten z troską chciał Go przekonać, by nie szedł na mękę. Chrystus zwrócił się do niego, mówiąc: „Zejdź mi z
oczu, szatanie! Jesteś mi zawadą, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie.”236 Najmilszy Ojcze Święty,
uczyń to samo, naśladując Chrystusa jako Jego namiestnik. Rozważ Jego słowa i potwierdź je przed sobą i przed
ludźmi, mówiąc: Choćbym miał tysiąc razy życie postradać, chcę spełnić wolę mego Ojca. Przypuszczam, że nie
stracisz życia, a wówczas weź w swe ręce życie oraz dostępne ci środki materialne i zacznij zdobywać życie łaski.
Umocnij się, Ojcze, i nie bój się niczego, bo nie trzeba się bać. Chwyć broń najświętszego krzyża, który jest ostoją
i życiem dla chrześcijan. Niech ludzie mówią, co chcą, a ty nie porzucaj swego świętego zamiaru. Brat Rajmund
prosił mnie w imieniu Waszej Świątobliwości, abym się modliła o usunięcie przeszkód. Modliłam się o to przed i
po komunii świętej, a nie widziałam ani śmierci, ani żadnego niebezpieczeństwa. To twoi doradcy wymyślają niebezpieczeństwa. Ojcze Święty, uwierz i zaufaj Chrystusowi, słodkiemu Jezusowi. Mam nadzieję, że Bóg nie wzgardzi licznymi modlitwami odmawianymi z gorącą miłością, pośród obfitych łez i potu.
Nic już więcej nie powiem. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Ojcze Święty, wybacz mi, ach wybacz.
Niechaj Chrystus Ukrzyżowany będzie zawsze z tobą. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCXXXVII. Do księcia Ludwika Andegaweńskiego237
pierwsze dni września 1376
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższy panie i bracie w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa,
piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc ujrzeć twe serce przybite do krzyża. W ten sposób bowiem
powiększy się twoje pragnienie i będziesz gotowy wkrótce podnieść sztandar najświętszego krzyża nad głowami
niewiernych. Jeżeli przyjrzysz się uważnie Barankowi umęczonemu i umarłemu na krzyżu z miłości, aby cię wyrwać śmierci i przywrócić życiu łaski, to jestem pewna, że zapałasz pragnieniem uczynienia tego natychmiast, a
twe serce i dusza oddali od siebie nieuporządkowane przyjemności i marności tego świata. Przyjemności te przemijają jak wiatr, zostawiając zawsze śmierć w duszy tego, kto ich zaznaje, a jeżeli nie zmieni się on nawet w
godzinie śmierci — prowadzą go do śmierci wiecznej. Taki człowiek przez swój błąd pozbawiony jest wiecznego
oglądania Boga, a zasługuje sobie na wieczne oglądanie szatana i przebywanie z nim. Godne to i pożyteczne, że
człowiek obrażający Boga, który jest nieskończonym Dobrem, znosi niekończącą się nigdy karę. Mówię zaś o
człowieku, który spędza życie pośród rozkoszy i przepychu, który stale szuka wielkich zaszczytów, wystawnych
uczt i bogatych ozdób, wydając na nie wszystkie swoje pieniądze. Biedak ten głodzi swoją duszę, a troszczy się
tylko o obfite i różnorodne potrawy, czyste wazy, wystawne stoły oraz wykwintne i strojne szaty. Nie dba wcale o
biedną swą duszę ginącą z głodu, gdyż pozbawioną pokarmu cnót, spowiedzi oraz świętego słowa Bożego, czyli
Wcielonego Słowa, Jednorodzonego Syna Bożego. Jego to powinniśmy naśladować we wszystkich uczuciach, a
szczególnie w miłości, kochając to, co On kocha oraz szukając tego, czego On szuka. Powinniśmy miłować cnoty,
a gardzić wadami, szukać chwały Boga oraz zbawienia dla nas i dla naszego bliźniego. Powiedział bowiem Chrystus, że człowiek nie żyje samym chlebem, ale słowem Bożym.238
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Chcę przeto, drogi panie i miły mój bracie w Chrystusie, słodkim Jezusie, abyś z prawdziwą cnotą naśladował
Słowo, Chrystusa Ukrzyżowanego. Nie pozwól się zwieść światu ani pięknej młodości. Jeżeli pójdziemy za światem, to usłyszymy słowa, które błogosławiony Chrystus skierował do Izraelitów: „Podobni jesteście do grobów
pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa.”239
Ach, jakże dobrze to powiedziała słodka pierwsza Prawda! Naprawdę tak jest, że ludzie z zewnątrz wyglądają
pięknie, obwieszeni licznymi ozdobami, ale ich serca i umysły przepełnione są martwymi, przemijającymi rzeczami, które wydzielają wstrętny odór i powodują nieuczciwość duszy i ciała.
Mam nadzieję, drogi bracie, że dzięki Bożej dobroci naprawisz swe życie i nie spotka cię opisana przykrość, lecz z
ogromnym ogniem miłości weźmiesz w swe ręce krzyż, mocą którego została zniszczona i zniknęła śmierć grzechu
śmiertelnego, a my — otrzymaliśmy życie. Tak samo będzie i z tobą, panie. Gdy podniesiesz do góry krzyż, zginie
to wszystko, czym obraziłeś Boga. A Bóg powie ci wtedy: „Przyjdź, ukochany mój synu, natrudziłeś się bowiem
dla mnie. Ja cię pocieszę i zaprowadzę na ucztę weselną wiecznego życia, gdzie jest sytość bez dolegliwości, głód
bez cierpienia, a rozkosz bez zgorszenia.”240 Uczta owa nie jest podobna weselom i przyjęciom światowym, które
oznaczają wydatki bez żadnej korzyści i na których im pełniejszy jest żołądek człowieka, tym bardziej puste serce,
bo światowa wesołość rodzi smutek. Zrozumiałeś to dobrze wczoraj, panie, kiedy to urządziłeś z wielkim przepychem ucztę, po której nastał smutek i gorycz. Bóg przyzwolił na to z wielkiej miłości do twej duszy, chcąc pokazać
tobie oraz twoim przyjaciołom, do czego prowadzi próżna wesołość. I pokazał Bóg, że owe czyny, słowa, stroje i
obyczaje są Mu niemiłe i nie może ich przyjąć.
Oj, biada nam, biada! Bardzo się lękam, że nasza głupota nie pozwoli nam zrozumieć Bożej kary. Mówię ci, panie,
w imieniu Chrystusa Ukrzyżowanego, zachowaj na zawsze w swej pamięci wczorajszy dzień, ażeby odtąd postępować porządnie, z cnotą i bojaźnią Bożą, a nie z niewolniczym lękiem. Pociesz się i pokrzep na duchu, bo ufam,
że Bóg to sprawi przez swoją dobroć. Nie smuć się i nie zadręczaj z powodu tego, co się stało, ale wzbudź w sobie
uzdrawiający żal, zrodzony ze świętego poznania samego siebie. Niechaj to będzie święty hamulec, który cię powstrzyma przed wszelką nieuporządkowaną próżnością, tak jak cwałującemu koniowi przyciąga się lejce, aby nie
wyskoczył z wyznaczonej drogi.
Dalej, nuże, miły mój synu w Chrystusie, naszym Jezusie! Obejmij najświętszy krzyż, odpowiadając Bogu, który
cię przez ten krzyż przyzywa do siebie. Spełnisz wtedy Jego wolę i twoje pragnienie. Dlatego to powiedziałam, że
pragnę ujrzeć twe serce i twe pragnienia przymocowane, przygwożdżone do krzyża. Zanim Ojciec Święty wyjedzie,
okaż to święte pragnienie, biorąc w ręce święty krzyż w obecności Jego Świątobliwości.241 Im szybciej to zrobisz,
tym lepiej dla ludu chrześcijańskiego i niewiernego. Zrób więc to szybko, bez opieszałości, nie zwlekając dłużej.
Niechaj raczej zabraknie ci czasu na sprawy materialne, doczesne, a nie duchowe. Przede wszystkim niechaj nie
zabraknie ci czasu na tę świętą i miłą wyprawę, którą Bóg ci powierzył i w dobroci swej uczynił cię godnym tego,
co zazwyczaj powierza swoim wiernym sługom.
Nic więcej nie powiem. Pamiętaj, panie, że musisz umrzeć, a nie wiesz kiedy. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Wybacz mi moją zarozumiałość. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCXXXVIII. Do Grzegorza XI
pierwsze dni września 1376
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Ojcze Święty, Ojcze mój w Chrystusie, słodkim Zbawicielu, twoja niegodna i nędzna córka, Katarzyna, poleca się
tobie w drogocennej Krwi Syna Bożego. Pragnę ujrzeć spełnienie woli Boga i twego pragnienia, pragnę ujrzeć
podniesiony wysoko w górę sztandar i znak najświętszego krzyża. Zdaje się, że słodką wolą Boga jest, abyś podniósł ten znak, a wiem, że także i ty, Ojcze Święty, bardzo tego pragniesz. Skoro zaś Bóg chce, a ty masz dobrą
wolę, to proszę cię i zaklinam na miłość do Chrystusa Ukrzyżowanego, nie bądź opieszały. Jeżeli słodki i dobry
Jezus daje ci możliwość zrobienia świętego początku, zrób to natychmiast. Gdy to uczynisz, Bóg zapewni wielki
dobrobyt twej Oblubienicy i z pomocą Bożą przejdziesz od wojny do pokoju.
Przypominam sobie, że gdy stałam przed Waszą Świątobliwością, powiedziałeś mi, że trzeba znaleźć jakiegoś
dzielnego księcia na wodza, inaczej bowiem nie widzisz możliwości podjęcia wyprawy. I oto znalazł się dowódca!
Ojcze Święty, książę Ludwik Andegaweński przez miłość do Chrystusa i cześć krzyża, z pragnieniem pełnym miłości chce podjąć ten trud, który wydaje mu się lekki dzięki upodobaniu, jakie ma dla świętego przejścia.242 A trud
ten wyda mu się jeszcze lżejszy, jeżeli ty, Ojczulku mój miły, zechcesz go podjąć razem z nim.
Oj, biedna ja, nieszczęsna, słodki Boże miłości! Ojcze, nie ociągaj się już dłużej ze spełnieniem twego pragnienia i
słodkiej woli! Teraz jeszcze, póki na to czas, umiejętnie zachowuj skarby i dary, jakie ci Chrystus zsyła.
Wydaje mi się, Ojcze święty, że Boża dobroć wymaga od ciebie trzech rzeczy. Za pierwszą już składam dzięki
Bogu, bowiem zechciał On umocnić serce Waszej Świątobliwości. Uczynił stałym twe serce i poparł cię w walce z
tymi, którzy chcieli ci przeszkodzić w pójściu i objęciu w posiadanie twego miejsca. Cieszę się i wychwalam twoją
wytrwałość w spełnieniu woli Boga i twego dobrego pragnienia.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
A teraz proszę cię, Ojcze, dokonaj skwapliwie dwóch pozostałych rzeczy. Modliłam się do naszego słodkiego Zbawiciela, tak jak mnie prosiłeś przez posłów — a On objawił mi, że powinnam ci powiedzieć, iż musisz koniecznie
iść. Przepraszając Go i mówiąc, że czuję się niegodna ogłoszenia takiej tajemnicy, powtarzałam: „Panie mój, jeżeli
chcesz, żeby on poszedł, proszę cię, uczyń większym i gorętszym jego pragnienie pójścia”. A słodki Zbawiciel
odpowiedział z dobrocią: „Powiedz mu, że ześlę mu pewny znak na potwierdzenie mej woli; im bardziej będą go
odwodzić od wyjazdu, tym wyraźniej poczuje on w sobie siłę, która nie leży w jego naturze i której żaden człowiek
nie potrafi mu odebrać. A teraz ci mówię: chcę, aby podniósł on krzyż najświętszy nad głowami niewiernych a
także nad głowami swoich podwładnych, to znaczy, tych, którzy się pasą i żywią w ogrodzie świętego Kościoła i
którzy są szafarzami mej Krwi. Chcę, aby podniósł nad nimi krzyż po to, by zniszczyć ich wady i błędy. Gdy zaś
włoży krzyż w ręce dobrych pasterzy i przełożonych świętego Kościoła, wykorzenione zostaną wszelkie wady, a
zasadzone cnoty. Jeżeli dotychczas było inaczej, to niech przynajmniej nowi pasterze będą dobrymi i cnotliwymi
ludźmi, nielękającymi się śmierci swego ciała. Bóg nie chce, aby zważali na urzędy, zaszczyty i honory światowe,
gdyż Chrystus nie dbał o nie, a zważał tylko na wielkość ducha i bogactwo cnót. Ludzie dobrzy i cnotliwi, dzięki
umiłowaniu krzyża, potrafią zniszczyć wady ludzi złych.”243
Proszę cię bardzo, Ojcze Święty, błagam cię na miłość Baranka umęczonego, zabitego i opuszczonego na krzyżu,
jako Jego zastępca spełniaj Jego wolę. Czyń wszystko, co w twojej mocy, a wtedy będziesz usprawiedliwiony przed
Bogiem i uspokoisz swoje sumienie. Jeśli tego nie zrobisz, Bóg zgani cię surowo. Pokładam nadzieję w dobroci
Boga i w twojej świętości, wierząc, że zrobisz, co się da, Ojcze. Tak jak dokonałeś już jednego, to znaczy —
przyjścia244, tak samo dokonasz świętego przejścia oraz usuniesz ułomności z ciała świętego Kościoła.
Nic już więcej nie powiem. Wybacz mi, Ojcze Święty, moją zuchwałość. Miej zrozumienie dla księcia, który (wiem
to) przyjdzie, aby z wielkim zapałem namawiać cię do świętego przejścia, jak to już wspomniałam. Na miłość
Boską, przyznaj mu rację i spełnij jego gorące pragnienie!
Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Pokornie proszę Waszą Świątobliwość o udzielenie mi błogosławieństwa. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCXXXIX. Do Grzegorza XI
tuż przed 13 września 1376
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najczcigodniejszy i drogi Ojcze Święty, Ojcze mój w Chrystusie, słodkim Jezusie, twoja niegodna i nędzna córka,
Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, pisze do Waszej Świątobliwości w drogocennej Krwi Jego,
pragnąc cię ujrzeć silnym, trwającym tak mocno w dobrym i świętym zamiarze, że nie odwiedzie cię od niego żaden
przeciwny wiatr ani szatan, ani stworzenie.
Wydaje się, że nieprzyjaciele chcą przyjść do ciebie w owczej skórze — jak mówi nasz słodki Zbawiciel w swojej
świętej Ewangelii — udając baranki, podczas gdy są oni drapieżnymi wilkami.245 Zbawca nasz mówi, że musimy
się ich strzec. Zdaje mi się, miły Ojcze Święty, że zaczynają oni już do ciebie przychodzić z listami, a poza tym
zapowiadają pewne wydarzenie, mówiące, że stanie ono pod twymi drzwiami, nawet nie będziesz wiedział
kiedy.246 Brzmi to bardzo pokornie, gdy mówią: „Jeśli mi otworzysz, wejdę, a potem będziemy się razem zastanawiać, co robić.” Ale mówiący te słowa przebiera się w szatę pokory, aby mu łatwiej uwierzono. Jakże chwalebna
jest owa cnota, w którą odziewa się pycha!
Według tego, co zrozumiałam, człowiek, który napisał do Waszej Świątobliwości, postąpił jak szatan podający
duszy truciznę pod pozorem cnoty i współczucia. Używa zaś tego podstępu przede wszystkim wobec sług Bożych,
gdyż widzi, że samym tylko namawianiem do ułomności nie doprowadzi do ich zguby. Tak właśnie czyni ów diabeł
wcielony, który napisał do ciebie, Ojcze Święty, niby to ze współczuciem i w świątobliwym tonie, żeby wyglądało,
jakoby list pochodził od człowieka świętego i sprawiedliwego. Tymczasem list pochodzi od ludzi nieprawych, doradców szatana, szkalujących Kościół, trwoniących dobro całej wspólnoty chrześcijańskiej i sprzeciwiających się
reformie świętego Kościoła, a także miłujących tylko samych siebie i dbających tylko o własne korzyści. Już niebawem, Ojcze Święty, dowiesz się, czy pismo pochodzi od człowieka prawego czy nie. Myślę, że dla chwały Bożej
powinieneś to jak najszybciej wyjaśnić. Na podstawie tego, co mogę zobaczyć oraz ze słów tego człowieka nie
wynika wcale, jakoby był on sługą Bożym. Mimo to uważam, iż nie zna on dobrze sztuki maskowania się i powinien
się jeszcze uczyć, gdyż umie mniej niż małe dziecko.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Dotknął on najsłabszej strony każdego człowieka, a szczególnie ludzi bardzo delikatnych i podatnych na miłość
zmysłową oraz rozczulających się nad własnym ciałem. Tacy ludzie są bardzo przywiązani do życia. Dlatego to ów
człowiek pisze ci, Ojcze Święty, przede wszystkim o niebezpieczeństwie utraty życia. Ja jednak ufam, że dzięki
Bożej dobroci będziesz bardziej zważał na Jego chwałę i zbawienie twych owiec niż na samego siebie, jak przystało
na dobrego pasterza, który musi oddać życie za owce swoje. Człowiek ów, przesiąknięty złym jadem, z jednej
strony udaje, że popiera twe przyjście, nazywając je rzeczą dobrą i świętą, a z drugiej strony mówi, że przygotowano
już dla ciebie truciznę. Radzi on, aby Wasza Świątobliwość wysłał naprzód zaufanych ludzi, którzy usunęliby truciznę z nakrytych już stołów. Ma on chyba na myśli butelki, które stoją na stole, a codziennie, przez miesiąc czy
nawet rok, nalewa się do nich zatrute wino. Otóż przyznaję, że takie wino można znaleźć równie dobrze na stołach
Awinionu, jak w Rzymie i można je pić przez miesiąc, rok, czy jak długo spodoba się kupującemu. Truciznę można
znaleźć wszędzie. Widzę, jak sprytnie zadziałał ów człowiek: jeżeliby teraz wysłać naprzód ludzi, by skontrolowali
przygotowane wino, to opóźni to bardzo twoje przybycie. Dlatego właśnie przekonuje on ciebie, abyś poczekał, aż
kara Boża spadnie na nieuczciwych ludzi, którzy — według tego, co mówi — chcą cię otruć. Gdyby człowiek ten
był trochę mądrzejszy, to spodziewałby się śmierci dla samego siebie, gdyż rozdaje on truciznę, jakiej od dawna
już nie widziano w Kościele świętym. Chce bowiem przeszkodzić ci w dokonaniu tego, czego Bóg od ciebie żąda
i co powinieneś natychmiast zrobić. Czy wiesz, Ojcze Światy, kiedy rozlałaby się trucizna? Wtedy, gdybyś nie
wyruszył, ale wysłał innych tak, jak ci doradza ten człowiek. Okazałoby się bowiem, że w tobie, który zajmujesz
miejsce Prawdy, ukryte jest kłamstwo, co wywołałoby wielkie zgorszenie oraz bunt duchowy i cielesny. Sam przecież ogłosiłeś i zadecydowałeś, że przyjdziesz. Gdybyś więc teraz tego nie zrobił, to znaczy gdybyś nie przybył,
wybuchłby wielki skandal i powstałoby wielkie zamieszanie i niepewność w ludzkich sercach. Człowiek ten ma
rację, gdy przypomina przepowiednię Kajfasza, który powiedział: „... warto, aby jeden człowiek zginął za cały
naród”.247 Sam jednak nie wiedział co mówi, ale wiedział to Duch Święty, który wypowiedział prawdę jego ustami,
chociaż szatan kazał mu przemawiać z innym zamiarem. A teraz człowiek ten chce być drugim Kajfaszem. Przepowiada, że jeżeli poślesz, Ojcze, ludzi, znajdą oni truciznę. W rzeczywistości to jest tak, że gdybyś bardzo zgrzeszył, zostając tu, gdzie jesteś, a wysyłając innych, to twoi wysłańcy stwierdziliby, że wlewa się truciznę do butelek
ich serc. A nie wystarczy dzień, lecz potrzeba całego miesiąca, a nawet roku, żeby ją strawić. Dziwię się bardzo
słowom tego człowieka, który najpierw domaga się czynu dobrego i świętego, a potem chce, aby go zaniechano dla
cielesnego strachu. Nie jest w zwyczaju sług Bożych, aby porzucali oni duchowe działania i uczynki z obawy przed
jakąkolwiek szkodą cielesną, doczesną, a nawet z obawy o utratę życia. Gdyby tak postępowali, nigdy nie osiągnęliby swego celu. Bowiem nagrodzone zostają: wytrwałość w świętym i dobrym pragnieniu (a nie wahanie) oraz
dobre uczynki.
Dlatego to powiedziałam, czcigodny Ojcze Święty, że pragnę cię ujrzeć wytrwałym i niezmiennym w twoim świętym zamiarze (po jego wykonaniu nastąpi pokój z twoimi zbuntowanymi synami). Pragnę też, abyś spełnił życzenie
sług Bożych, które chciałyby ujrzeć sztandar krzyża świętego, powiewający nad głowami niewiernych. Wtedy zaś
będziesz mógł rozdzielać również biednym niewiernym Krew Baranka, bo przecież masz klucze do piwnicy, w
której ta Krew jest przechowywana.
Oj, biada mi, biada! Błagam cię, Ojcze Święty, na miłość Chrystusa Ukrzyżowanego, wesprzyj ten zamiar mocą
swej władzy i przybywaj natychmiast, bo bez ciebie nie można tu nic zrobić. Nie radzę ci, miły mój Ojcze, porzucać
swoje dzieci, żywiące się u piersi Oblubienicy Chrystusowej, na rzecz dzieci z nieprawego łoża, które nie zostały
jeszcze uznane, gdyż nie przyjęły dotąd chrztu świętego. Ufam jednak Bożej dobroci, że gdy pójdziesz do swoich
rodzonych dzieci z autorytetem, Bożą mocą, mieczem świętego słowa oraz z siłą i cnotą ludzką, powrócą one do
matki, świętego Kościoła, a ty uznasz je i przygarniesz. Wydaje się, że przyniesie to chwałę Bogu, pożytek tobie, a
słodkiej Oblubienicy Chrystusowej — chwałę i wywyższenie. Na pewno lepiej tak zrobić, niż posłuchać rady
owego nieprawego człowieka, który mówi, że zarówno Wasza Świątobliwość, jak i pozostali zarządcy Kościoła
Bożego bylibyście bardziej bezpieczni wśród niewiernych Saracenów niż wśród mieszkańców Rzymu czy Italii.
Podoba mi się jego dobre pragnienie zbawienia niewiernych, ale nie podoba mi się to, że chce odebrać ojca dzieciom
z prawego łoża, a pasterza — owcom zgromadzonym w owczarni. Wydaje mi się, że chce on, abyś postąpił, Ojcze
Święty, jak matka, która chce odzwyczaić dziecko od piersi. Otóż przykłada ona na pierś coś gorzkiego, aby
dziecko, zanim zacznie ssać mleko, poczuło gorycz i ze wstrętu do niej porzuciło mleko; dziecko najłatwiej jest
oszukać za pomocą czegoś gorzkiego. Tak właśnie postępuje z tobą ów człowiek, mówiąc ci przede wszystkim o
goryczy trucizny i licznych prześladowań, aby oszukać dziecinną miłość zmysłową, która ze strachu przed goryczą
zmusi cię do porzucenia słodkiego mleka łaski, jakie wypłynie po twoim przybyciu. A ja cię proszę, Ojcze Święty,
w imię Chrystusa Ukrzyżowanego, nie bądź bojaźliwym dzieckiem, lecz odważnym mężczyzną. Otwórz szeroko
buzię i połknij gorzkie z myślą o słodkim.248 Nie przystoi Waszej Świątobliwości porzucić słodkie mleko z powodu
goryczy. Ufam, że jeśli tylko zechcesz, niezmierzona i nieskończona dobroć Boża obdarzy cię łaską i uczyni cię
tak silnym i stanowczym człowiekiem, że nie zachwiejesz się pod wpływem żadnego wiatru ani pokus szatana, ani
rad wcielonego diabła, lecz pójdziesz dzielnie za wolą Boga, swoim dobrym pragnieniem oraz za radą sług Jezusa
Chrystusa Ukrzyżowanego.
Nic już więcej nie powiem. Kończąc, powiem tylko, że listu do Waszej Świątobliwości nie napisał ten sługa Boży,
o którym mówiono249 ani też nie wysłano go z daleka, lecz — jak sądzę — z bliska, a napisały go owe sługi szatana,
co nie boją się Boga. Gdybym wiedziała, że list napisał rzeczywiście ten człowiek, nie nazywałabym go sługą
Bożym, nawet gdybym nic więcej o nim nie wiedziała. Wybacz mi, drogi Ojcze Święty, moją zarozumiałą mowę.
Pokornie cię proszę, abyś mi wszystko wybaczył i udzielił swego błogosławieństwa.
Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Proszę Jego nieskończoną dobroć, żeby jak najszybciej udzielił mi
tej łaski i abym już wkrótce mogła zobaczyć, jak — dla chwały Bożej, a ukojenia duszy i ciała — wystawiasz nogę
za próg komnaty.250 Proszę cię też, miły mój Ojcze, udziel mi audiencji, kiedy tylko spodoba się Waszej Świątobliwości. Zanim odejdę z tego świata, chciałabym jeszcze znaleźć się przed twoim obliczem. Czas jest krótki, chciałabym więc, aby stało się to jak najszybciej i tam, gdzie się tobie spodoba. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCXL. Do Łapy251
październik-listopad 1376
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższa moja matko w Chrystusie, słodkim Jezusie, twoja niegodna i nędzna córka, Katarzyna, pokrzepia cię w
drogocennej Krwi Syna Bożego. Bardzo gorąco pragnę ujrzeć cię jako prawdziwą matkę, nie tylko matkę mego
ciała, ale także — mojej duszy. Uważam bowiem, że gdy pokochasz bardziej mą duszę niż ciało, umrze w tobie
wszelka nieuporządkowana czułość i nie będzie ci tak trudno znieść moją fizyczną nieobecność. Co więcej, będziesz
się cieszyć i znosić wszystko dla Boga, widząc, że Jego chwale służę. A gdy tak służę, dusza ma wzrasta w łasce i
cnocie. Najmilsza matko, ciesz się przeto, a nie smuć, jeżeli naprawdę zależy ci bardziej na mojej duszy niż na
ciele.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Chcę, abyś się tego nauczyła od owej matki, słodkiej Maryi, która dla chwały Bożej i dla naszego zbawienia dała
nam swego Syna, umęczonego na drzewie najświętszego krzyża. Gdy Chrystus wstąpił do nieba, Maryja została
sama i żyła z Jego świętymi uczniami. Przypuszczamy, iż Maryi było dobrze z uczniami i każda rozłąka napełniała
ją smutkiem, a mimo to godziła się na ich podróże i chciała ich dla chwały i uwielbienia swego Syna oraz dla dobra
całego świata. Wybierała zatem smutek rozłąki, a nie radość przebywania razem, dla chwały Bożej i dla naszego
zbawienia. Najukochańsza matko, chcę, abyś uczyła się od Maryi. Wiesz przecież dobrze, iż powinnam spełniać
wolę Boga, a ja z kolei wiem, że chcesz, abym zgodnie z Nią postępowała. Bóg chciał, abym wyjechała, a wyjazd
ten przyniósł dobre owoce i wielki pożytek. Bóg chciał, żebym tam była. Taka była wola Boża, a nie ludzka, i
ktokolwiek mówi inaczej — kłamie. W przyszłości powinnam też słuchać woli Bożej, czyniąc wszystko w takim
momencie i w taki sposób, jak spodoba się Jego niezmierzonej dobroci.
Jako dobra i łagodna matka powinnaś z radością, a nie ze smutkiem, znosić każdy trud poniesiony dla chwały Bożej,
a także dla zbawienia twojego i mojego. Pamiętam, że robiłaś to dla dóbr doczesnych; pozwalałaś, by synowie twoi
opuszczali cię i jechali daleko zdobywać dobra materialne.252 A teraz, gdy chodzi o życie wieczne, rozłąka wydaje
ci się nieznośna, narzekasz i skarżysz się, że długo do ciebie nie piszę. A wszystko to dlatego, że bardziej kochasz
tę część mnie samej, którą wzięłam od ciebie, czyli szatę ciała, niż tę, którą zawdzięczam Bogu.253
O, matko moja, wznieś trochę ku górze, wznieś twe serce i uczucia, kierując je ku najświętszemu krzyżowi, przy
którym każdy trud staje się lżejszy. Znieś tę małą karę po to, aby uniknąć niekończącej się kary, na jaką wszyscy
zasługujemy za nasze grzechy. Pokrzep się zatem i pociesz się w miłości Chrystusa Ukrzyżowanego. Pamiętaj, że
nie jesteś opuszczona ani przez Boga, ani przeze mnie. Będziesz wtedy wesoła i doznasz wielkiego ukojenia, a
radość twa będzie większa niż ból.
Jeżeli Bóg pozwoli, to niebawem wrócimy, a bylibyśmy już wyruszyli, gdyby nie przeszkodziła nam niemoc Neriego. Mistrz Jan i brat Bartłomiej też chorowali.254
Nic już więcej nie powiem. Poleć mnie...255 Polecamy się tobie wszyscy. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu
Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCLII. Do Grzegorza XI256
między 5 grudnia 1376 a 13 stycznia 1377
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najczcigodniejszy Ojcze Święty w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, twoja niegodna i nędzna córka,
polecam się tobie w drogocennej Krwi Chrystusowej. Pragnę ujrzeć w tobie serce mężne i pewne, umocnione prawdziwą i doskonałą cierpliwością, gdyż serce słabe, płochliwe i niecierpliwe nie może dokonać wielkich dzieł Bożych. Każde stworzenie, jeśli chce służyć Bogu i być ozdobione cnotami, musi być wytrwałe, mocne i cierpliwe.
Inaczej Bóg nie zagości nigdy w jego duszy. Jeżeli zaś człowiek pogrąży się z nieuporządkowanym upodobaniem
w zdobywaniu światowych sukcesów, jeżeli wyrządza krzywdę czy znieważa innych z powodu swej niecierpliwości, jeżeli przestaje miłować cnoty, jakie poczęły się w jego duszy ze świętego pragnienia, wówczas powinien sobie
przypomnieć, że cnoty nie można zdobyć ani jej udoskonalić bez walki i zwycięstwa nad jej przeciwnikiem, czyli
wadą. Unikanie walki kończy się utratą cnoty, stanowiącą przeciwieństwo wady. Wadę zaś można zwalczyć tylko
cnotą. Tak więc pokorą trzeba zwalczać pychę, a umiłowanie bogactw i rozkoszy tego świata — dobrowolnym
ubóstwem. Pokojem wypędza się i pokonuje wojnę w duszy swojej i swego bliźniego. Cierpliwość zwycięża zniecierpliwienie dzięki umiłowaniu chwały Bożej i cnoty. Przez nienawiść i odrazę do siebie samego człowiek powinien mężnie i cierpliwie znosić wszystkie udręki, zniewagi, naigrawania, grubiaństwo, kary cielesne i straty materialne. A zatem człowiek powinien być zdecydowany, mocny, wytrwały i cierpliwy, gdyż inaczej jest nie sługą
Chrystusa, ale sługą i niewolnikiem własnej zmysłowości, która pozbawia go stałości i czyni go człowiekiem małym, lękliwego i słabego serca. A przecież nie powinno tak być. Trzeba mieć stale przed oczami pierwszą i słodką
Prawdę, która nas podtrzymuje i pomaga nam dźwigać nasze wady, prowadząc nas do życia wiecznego.
O, najmilszy mój Ojczulku, Ojcze Święty, otwórz oko intelektu, a z pomocą rozumu zobaczysz, że każdy człowiek
dla zbawienia swej duszy potrzebuje cnoty! Ty zaś bardziej niż inni potrzebujesz cnoty wytrwałości, siły i cierpliwości, musisz bowiem karmić mistyczne ciało Kościoła świętego, Oblubienicy twojej, a także musisz nim rządzić.
Pamiętasz, Ojcze Święty, że kiedy jako młodziutka roślina zostałeś zasadzony w ogrodzie świętego Kościoła257,
musiałeś użyć cnoty, aby obronić się przed szatanem, ciałem i światem, czyli trzema głównymi wrogami, którzy
nigdy nie śpią, atakując nas dniem i nocą. Ufam Bożej dobroci, że tak jak wtedy pomogła ci ona oprzeć się tym
trzem wrogom, tak samo i teraz wesprze cię we wszystkich twoich walkach. W ten sposób osiągniesz cel, dla którego zostałeś stworzony, to znaczy będziesz mógł oddawać cześć i uwielbienie Imieniu Bożemu oraz cieszyć się
Jego dobrocią, oglądając Go wiecznie, co jest naszym największym szczęściem.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Jesteś, Ojcze Święty, namiestnikiem Chrystusa na ziemi, a przyjąłeś ten urząd, aby trudzić się i walczyć o chwałę
Bożą, zbawienie dusz i reformę świętego Kościoła. Jest to dla ciebie wielkie utrapienie i ciężar, szczególnie że
dołącza się do tego walka, jaką musi staczać każda dusza, pragnąca służyć Bogu, jak to już powiedziałam. Skoro
zaś dźwigasz większy niż inni ciężar, to potrzebujesz serca odważniejszego niż inni, serca nielękającego się żadnej
rzeczy, jaką może przynieść przyszłość. Ojcze Święty, wiesz dobrze, iż biorąc za oblubienicę Kościół święty, wziąłeś na siebie obowiązek ponoszenia trudów dla niego i dla niego też musisz zwalczać wszelkie przeciwne wiatry,
kłopoty, i udręki, jakie na ciebie spadają. Jako człowiek mężny oprzyj się tym niebezpiecznym wiatrom z wielką
mocą, cierpliwością i wytrwałością, a nie odwracaj się nigdy do tyłu z powodu cierpienia, niepokoju czy strachu.
Wytrwaj mężnie, radując się pośród burz i walk. A wówczas rozraduje się twoje serce, bowiem pośród licznych
przeciwności, przeszłych i przyszłych, dokonują się dzieła Boże. W inny sposób się nie dokonują. Tak więc widzimy, że po prześladowaniu Kościoła i po udręce cnotliwej duszy przychodzi zawsze pokój zdobyty prawdziwą
cierpliwością i wytrwałością.
Taki jest zatem sposób. Dlatego to powiedziałam, Ojcze Święty, że pragnę ujrzeć w tobie serce mężne i pewne,
umocnione prawdziwą i świętą cierpliwością. Chcę, żebyś był drzewem miłości, zaszczepionym na Chrystusie
Ukrzyżowanym, drzewie miłości, którego korzenie są głęboko osadzone w pokorze. Przyniesie to chwałę Bogu i
zbawienie twym owcom. Jeżeli będziesz drzewem miłości tak dobrze zakorzenionym, to znajdziesz w sobie: na
samym czubku — owoc cierpliwości i siły, a wśród gałęzi — kwiat wytrwałości. Znajdziesz także pokój, odpocznienie i pocieszenie w zmartwieniach oraz kłopotach, gdyż umocni cię sam Chrystus Ukrzyżowany. W ten sposób
znosząc wszystkie strapienia dla miłości do Chrystusa Ukrzyżowanego, przejdziesz z radosnym sercem od wielkiej
wojny do wielkiego pokoju.
Pokoju, pokoju, Ojcze Święty! Niech Wasza Świątobliwość zechce przyjąć synów, którzy obrazili Ojca, dobrocią
zwyciężając ich złość i pychę.258 Gdy pochylisz się nad złym synem, aby go uspokoić i pocieszyć, nie przyniesie
ci to żadnego wstydu, lecz wielką chwałę i pożytek w oczach Boga i ludzi. Oj, Boże mój, Boże, Ojczulku mój!
Nigdy więcej wojny z jakiegokolwiek powodu! A można osiągnąć pokój z czystym sumieniem, przenosząc ją na
niewiernych, czyli tam, gdzie powinna się toczyć. Naśladuj łagodność i cierpliwość Nieskalanego Baranka, Chrystusa, słodkiego Jezusa, którego zastępujesz.
Pokładam nadzieję in Domino nostro Jesu Christo259, że w tej oraz w innych sprawach tak tobą pokieruje, iż spełnisz twoje i moje pragnienie. Nie pragnę już niczego w tym życiu, tylko chwały Boga, pokoju, reformy świętego
Kościoła, a także życia łaski w każdym rozumnym stworzeniu.
Pociesz się, Ojcze Święty, bowiem według tego, co słyszałam, uważają cię tutaj za ojca. Tak myślą ludzie w tym
nieszczęsnym mieście, które zawsze było wierne Waszej Świątobliwości, a przymuszone różnymi okolicznościami
zrobiło to, czego teraz żałuje.260 Wydawało im się, że tak musieli postąpić dla dobra miasta. Ojcze Święty, staraj
się usprawiedliwić ich przed sobą samym, chwytając ich w ten sposób na przynętę miłości. Błagam cię, idź jak
najszybciej na twoje miejsce, na miejsce chwalebnego Piotra i Pawia. Podążaj pewnym krokiem, a Bóg ze swej
strony zadba o wszystko, co niezbędne dla ciebie i dla Jego Oblubienicy.
Nic więcej nie powiem. Wybacz mi, Ojcze Święty, moją zarozumiałość. Umocnij się i zawierz modlitwom prawdziwych sług Bożych, którzy zanoszą modły i wstawiają się za tobą u Boga. Ja oraz inne twoje dzieci prosimy
pokornie o błogosławieństwo.
Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCLIII. Do pana Trincio de Trinci z Foligno i jego brata Corrado261
1376-1377
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdrożsi bracia w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do
was w drogocennej Krwi Jego, pragnąc was ujrzeć złączonych błogimi więzami miłości. Więzy te złączyły Boga z
człowiekiem i człowieka z Bogiem, a jedność ich była tak doskonała, że nie mogła jej zniszczyć ani śmierć, ani
żadna inna rzecz.
O, błoga, prawdziwa więzi! Jakże wielka jest twoja siła, skoro przywiązałaś i przygwoździłaś Boga-i-Człowieka
do drzewa krzyża. Bowiem nie wystarczyłyby gwoździe ani żadne inne żelazo, gdyby nie trzymało Go umiłowanie
chwały Ojca i naszego zbawienia. Najdrożsi bracia, Jego miłość była tak potężna i tak wytrwała, że ani szatan, ani
żadne inne stworzenia nie mogły jej osłabić bądź zniszczyć. Nie osłabiły jej stworzenia obelgami, jakimi obrzucały
Chrystusa i jakimi teraz Go obrzucamy. Nie osłabiła jej nasza niewdzięczność. Nie osłabiły jej także szatany, bo
chociaż bardzo nękały Chrystusa, nie przeszkodziły Mu kochać. Nie sprzeniewierzył się On Przedwiecznemu Ojcu,
lecz wytrwał posłuszny aż do śmierci.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Owo miłe i kochające Słowo, Jednorodzony Syn Boży, wytrwale i cierpliwie objawia nam wolę i prawdę swego
Ojca. A wolą Jego jest nasze uświęcenie. Taka jest prawda. Bóg stworzył nas po to, abyśmy zostali w Nim uświęceni na cześć i chwalę jego Imienia oraz abyśmy cieszyli się i rozkoszowali wiecznym oglądaniem Go twarzą w
twarz.
O, najmilsi i najdrożsi bracia, chcę, żebyście przyjrzeli się niezgłębionej, ogromnej miłości Bożej. Kiedy bowiem
człowiek z powodu swej winy stał się ślepy i głupi, nie widząc owej miłej Prawdy i nie znając świętej woli Boga,
wówczas Bóg zechciał się zniżyć do człowieka. Och, nędzna pycho! Człowiek powinien się bardzo wstydzić za to,
iż unosi się pychą tam, gdzie Bóg się uniżył i dał nam swe Słowo, ukryte i przybrane w nasze człowieczeństwo.
Czyż może być coś większego i cudowniejszego, jak wysokość Boga zniżona do takiej niskości i związana z człowiekiem?
Otwórzcie bracia, otwórzcie szeroko oko intelektu, a zobaczycie wielką obfitość Krwi Syna Bożego, gdyż otworzywszy swoje Ciało pokazał nam, że Bóg nas miłuje niezmiernie i nie chce niczego innego, tylko naszego dobra.
Gdyby bowiem chciał czegoś innego, nie dałby nam takiego Odkupiciela. O, niewysłowiona, najsłodsza Miłości!
Na Ciele Twoim otworzyły się rany niczym jaskinie z powodu żaru płonącej w Tobie ognistej miłości do naszego
zbawienia. I oto Ty, Bóg Przedwieczny, stałeś się widzialny i zapłaciłeś za nas widzialną cenę, aby niskość naszego
intelektu nie miała wymówki, że nie może Cię dosięgnąć. Zstąpiłeś nisko, a zarazem niskość zjednoczyła się z
wysokością niebiańską. Tak więc dzięki sile miłości wznoszą się ku górze ludzkie uczucia oraz intelekt, poznając
w Tobie uniżoną pokorę oraz wysokość i doskonałość Twej miłości, Boże Wiekuisty. O, miłe i kochające Słowo,
Ty kiedyś tak powiedziałeś: „Jeśli zostanę wywyższony, wszystko przyciągnę do siebie.”262 To tak jakby miła
Prawda Przedwieczna chciała powiedzieć: Jeśli zostanę zniżona do hańby upokarzającej śmierci na krzyżu, przyciągnę wasze serca na wysokość mej boskości i odwiecznej, niestworzonej miłości. Skoro jednak zostanie przyciągnięte ludzkie serce, to można powiedzieć, że zostaną przyciągnięte wszystkie uczucia i wszystkie władze duszy,
ze wszystkimi czynami duchowymi i cielesnymi. Poza tym skoro każda rzecz została stworzona po to, by służyła
człowiekowi, to jeśli zostanie przyciągnięty człowiek, zostanie przyciągnięte wszystko. Dlatego właśnie Chrystus
powiedział: Gdy zostanę wywyższony, wszystko przyciągnę do siebie. Trzeba zatem szeroko otworzyć oko intelektu
i przypatrzyć się miłości naszego Stwórcy. Najdrożsi bracia, chcę, abyście zawsze pamiętali o tym, iż oko intelektu
przysłonięte własną miłością zmysłową nie może poznać prawdy Bożej. Tak bowiem, jak chore oko pełne kurzu i
ropy nie może dostrzec światła słońca, tak samo oko duszy nic nie widzi, jeśli jest zaprószone ziemią nieuporządkowanej miłości i przywiązania do świata, to znaczy do wszystkich rzeczy przemijających jak wiatr. Jeżeli człowiek
pokryty jest kurzem zmysłowych uczuć, jeżeli żyjąc nieuczciwie, pokrywa się błotem nieczystości, to owe nędzne
żądze zamieniają go w dzikie zwierzę i pozbawiają światła rozumu. Mówię wam, że tacy ludzie nie tylko nie mogą
poznać prawdy, ale w dodatku stają się miłośnikami fałszu i kroczą śladami szatana, który jest ojcem fałszu.263
Chcę zatem, abyście oderwali oko intelektu i miłość od tych przemijających rzeczy i od wszelkich nałogów cielesnych. Chcę też, abyście oczyścili swą duszę w spowiedzi świętej. Nie każę wam porzucać waszego urzędu, jeżeli
wam tego nie podszepnie Duch Święty. Chcę tylko, abyście rządzili sprawiedliwie i z bojaźnią Bożą. Zachowujcie
się jak mądrzy ludzie, a nie jak nierozumne zwierzęta, rządząc sprawiedliwie i łagodnie. Szanujcie też stan świętego
małżeństwa. Nie zatruwajcie go, to znaczy nie rozbijajcie go z powodu jakiejkolwiek nieuporządkowanej żądzy.
Starajcie się pohamować wasze zmysły wspomnieniem Krwi Chrystusowej oraz zjednoczenia natury Boskiej z
naturą ludzką. Mając w pamięci owo święte wspomnienie, wasze słabe ciało będzie się wstydzić i nie popadnie w
nędzę grzechu, lecz idąc za wonią czystości będzie żyło w świętym stanie małżeńskim z szacunkiem oraz bojaźnią
Bożą. Drodzy bracia, uszanujcie dni nakazane przez Kościół święty.264 Postępując w ten sposób będziecie drzewami wydającymi owoce, a owoce wasze będą dobre i będą służyć chwale i uwielbieniu Imienia Bożego. Będziecie
zaszczepieni na Drzewie Życia, Chrystusie, słodkim Jezusie, który was przywiąże mocnymi więzami tej samej
miłości, która go przywiązała i przytrzymała na krzyżu. Jeżeli zwiążecie się z Bogiem i z bliźnim ową błogą więzią,
będziecie mieć udział w Bożej mocy. A wtedy ani szatan, ani żadne stworzenie nie potrafi was rozdzielić, lecz
pozostaniecie silni i wytrwali aż do śmierci. Jeżeli pozostaniecie zjednoczeni i złączeni więzami miłości, tak jak to
opisałam, to nic nie osłabi waszej miłości i nie pozbawi was mocy; ani ludzka niewdzięczność, ani przeróżne
pokusy, jakimi szatan napełni wasze serca, ani nienawiść czy przykrości doznane od bliźniego. Będziecie zawsze
prawdziwymi sługami Chrystusa Ukrzyżowanego sprawując wasz urząd. Jest to jedyny sposób uczestnictwa w
życiu łaski. Dlatego powiedziałam, że pragnę was ujrzeć jako prawdziwe sługi Chrystusa Ukrzyżowanego, złączone
błogimi więzami miłości.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Ufam dobroci Boga, że spełnicie Jego wolę i moje pragnienie. Stanie się to dzięki dobroci Bożej i dzięki waszej
służbie dla Jego miłej Oblubienicy.265 Bóg jest naszym Panem i okazuje wdzięczność swoim wiernym sługom. Z
wielką wdzięcznością przyjmuje wszystko, co dla Niego czynimy, ale najmilsza jest Mu nasza służba Kościołowi
świętemu, bez względu na to, w jaki sposób i na jakim stanowisku służymy. To prawda, że im gorliwiej służy
człowiek Kościołowi, ze szczerym sercem i bez chęci zysku, tym jest milszy Bogu. Pomimo wszystko każdy człowiek jest miły Bogu i jest mierzony miarą miłości. Bóg zawsze wynagradza za służbę, a karze za obrazę. Przeto
człowiek, który więcej służy — otrzymuje większą nagrodę, a ten kto więcej obraża — otrzymuje surowszą karę.
Dlaczego? Dlatego, że albo służy Krwi Chrystusowej albo Jej nie służy, po czym następuje nagroda lub kara.
Najmilsi moi bracia w Chrystusie, słodkim Jezusie, bądźcie wiernymi sługami Chrystusa Ukrzyżowanego i Jego
miłej Oblubienicy, a dzięki temu poznacie wieczną wolę Boga, który chce tylko naszego uświęcenia. Jak już powiedziałam, ukazał nam to przez swe wielkie uniżenie oraz przez Krew przelaną za nas z potężnym ogniem miłości.
Obmyjcie się z wiarą i nadzieją we Krwi Chrystusa Ukrzyżowanego, a Jego naukę podawajcie całej rodzinie jako
pokarm.
Nic więcej nie powiem. Wytrwajcie w słodkim i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCLXIX. Do Neriego di Landoccio266
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższy synu w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do
ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc, aby umarło w tobie wszelkie przywiązanie i miłość własna. Pragnę, aby
twój umysł i twe pragnienia nie były nigdy zatrute egoistyczną żądzą, lecz żeby wzrastały tylko w cnocie. Stanie
się tak wtedy, gdy okiem intelektu przejrzysz się w lustrze wiecznej Prawdy. Inaczej nie wykorzenisz ze swego
serca miłości własnej.
Chcę zatem, miły mój synu, abyś bez chwili wahania przejrzał się w najwyższej Prawdzie Wiecznej. Staraj się
zawsze i ze wszystkich sił znosić cierpliwie wady stworzeń.267 Nie zaniedbuj świętej modlitwy. Z każdej niedzieli
uczyń Wielkanoc przez przyjęcie komunii świętej. Nie martw się, że teraz jesteś ode mnie daleko ciałem, gdyż
zawsze staję przy tobie ze świętym pragnieniem i modlitwą. Umocnij się, a użyj siły i gwałtu do zdobycia królestwa
niebieskiego.268
Nic więcej nie powiem. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Niechaj Bóg ci udzieli swego miłego
błogosławieństwa wiecznego. Pozdrawia cię pani Liza269, Alessa oraz Franciszek, Barduccio i wszyscy inni. Jezu
słodki, Jezu miłości.
CCLXX. Do Grzegorza XI
prawdopodobnie luty 1377
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najmilszy Ojcze Święty w Jezusie Chrystusie. Ja, Katarzyna, twoja niegodna i nędzna córka, sługa i niewolnica
sług Jezusa Chrystusa, piszę do Waszej Świątobliwości w drogocennej Krwi Chrystusowej przepełniona pragnieniem, które od dawna żywię, ujrzenia cię jako mężnego Jej stróża, wolnego od wszelkiego lęku. Jesteś, Ojcze,
stróżem piwnicy Bożej, w której przechowywana jest Krew Jednorodzonego Jego Syna, którego zastępujesz na
ziemi. Tylko z twoich rąk można otrzymać Krew. Ty, Ojcze Święty, karmisz wiernych chrześcijan; jesteś jak matka,
gdyż karmisz nas mlekiem Bożej miłości. Nie dajesz nam Krwi bez ognia ani ognia bez krwi, krew bowiem została
przelana z ogniem miłości.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
O, władco nasz, mówię, że już od dawna pragnę ujrzeć cię człowiekiem mężnym, pozbawionym wszelkiego lęku,
naśladującym miłe i kochające Słowo, które odważnie pobiegło na haniebną śmierć krzyżową, aby spełnić wolę
Ojca i zbawić nas. Owo miłe Słowo przywróciło nam pokój, gdyż stało się mediatorem między Bogiem a nami.
Mimo naszej niewdzięczności, zniewag, szyderstw i obelg miłe Słowo tak bardzo pragnęło naszego zbawienia, że
nie unikało haniebnej śmierci na najświętszym krzyżu. Wiedziało bowiem dobrze, że inaczej nie moglibyśmy osiągnąć pokoju.
O, Ojcze Święty, proszę cię na miłość Chrystusa Ukrzyżowanego, idź Jego śladami! Oj, biada mi, biada biednej
nieszczęśnicy! Pokoju, wołam, na miłość Bożą, pokoju! Nie zważaj, Ojcze, na naszą nędzę, niewdzięczność i niewiedzę ani na cierpienie zadane ci przez twych zbuntowanych synów. Oj, Boże mój, Boże, cierpliwością i dobrocią
pokonaj ich złość i pychę! Ulituj się nad licznymi duszami i ciałami, które marnieją i giną. O, pasterzu nasz, stróżu
Krwi Baranka, niechaj cię nie powstrzyma żaden trud, hańba czy obelgi, jakie na ciebie spadną, służalczy lęk czy
też przewrotni doradcy szatana, którzy nic innego nie radzą, jak tylko wojny i biedy. Wszystko to, Ojcze Święty,
niechaj cię nie powstrzyma od pójścia na śmierć krzyżową. Wzorem Chrystusa, jako Jego namiestnik, znoś cierpienia, hańbę, udręki i nieś krzyż świętego pragnienia, które jest pragnieniem chwały Bożej i zbawienia twoich
synów. Łaknij i pragnij, oko intelektu skieruj na Krzyż i przypatrz się, ile zła przynosi ta przewrotna wojna, a ile
dobra — pokój.
Oj, biada mi, biada, Ojczulku mój! Smutna i nieszczęśliwa jest moja dusza, gdyż nieprawości moje są przyczyną
wszelkiego zła. Wydaje się, że szatan przejął panowanie nad światem nie dzięki własnej sile, ale dlatego, że my
sami daliśmy mu władzę. Gdziekolwiek spojrzę, widzę przewrotnych ludzi przynoszących mu klucze wolnej woli;
świeccy, zakonnicy i księża z pychą w sercu ubiegają się o przyjemności, urzędy i bogactwa tego świata, popadając
w nieczystość i upodlenie. Widzę jednak, że Bóg ma szczególne obrzydzenie do tych kwiatów, zasadzonych w
mistycznym ogrodzie świętego Kościoła270, które powinny być kwiatami wonnymi, a ich życie — zwierciadłem
cnót. Powinni oni miłować i rozkoszować się chwałą Bożą i zbawieniem dusz, a tymczasem są miłośnikami samych
siebie, swoimi wadami powiększając wady innych. Sprzymierzają się oni z prześladowcami miłej Oblubienicy
Chrystusowej i Waszej Świątobliwości.
Oj, Boże, Boże, jesteśmy banitami wygnanymi do krainy śmierci i rozpętaliśmy wojnę z samym Bogiem! Ach,
Ojczulku mój, zostałeś nam dany jako mediator pokój czyniący. Nie sądzę jednak, aby można było uczynić pokój,
jeżeli nie poniesiesz krzyża świętego pragnienia, jak to już powiedziałam. Jesteśmy w stanie wojny z Bogiem, bo
oto zbuntowani synowie walczą z Bogiem i z Waszą Świątobliwością. Bóg zaś chce i żąda, abyś zgodnie z posiadaną władzą wyrwał świat ze szponów szatana. Usuń odór zepsutych zarządców świętego Kościoła, wyrzuć śmierdzące kwiaty, a zasadź kwiaty pachnące, ludzi cnotliwych, żyjących w bojaźni Bożej. Proszę także, abyś zechciał
się uniżyć, tak jak tylko można i zawrzeć pokój, ratując Kościół i zachowując czyste sumienie. Bóg chce, aby Wasza
Świątobliwość więcej dbał o dusze i sprawy duchowe niż o dobra doczesne. Ojcze Święty, działaj odważnie, gdyż
Bóg jest z tobą. Uwolnij się od wszelkiego strachu. Gdy zaś napotkasz liczne trudności i zmartwienia, nie lękaj się
niczego, ale umocnij się w Chrystusie, słodkim Jezusie. Bowiem tak jak pośród kolców zakwita róża, tak samo
pośród licznych cierpień dokona się reforma świętego Kościoła. Gdy podniesiesz w górę święty krzyż, światło
rozproszy ciemności, w jakich pogrążeni są chrześcijanie i niewierni. Ojcze Święty, zrób wszystko, co możesz,
działaj gorliwie bez niedbałości, bo ty jesteś naszym narzędziem i pośrednikiem. W ten sposób staniesz się prawdziwym zarządcą Kościoła, spełnisz wolę Boga i pragnienie Jego sług, które umierają z bólu, a umrzeć nie mogą,
widząc wielką obrazę ich Stwórcy i świętokradcze znieważanie Krwi Syna Bożego. Już dłużej nie mogę.
Wybacz mi, Ojcze Święty, moją zuchwałość, ale usprawiedliwia mnie miłość i ból.
Nic już więcej nie powiem. Ojcze Święty, oddaj życie za Chrystusa Ukrzyżowanego, wykorzeń wady, a zasadź
cnoty, umocnij się i nie lękaj się. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Ogromnie pragnę stanąć przed
Waszą Świątobliwością, gdyż wiele mam do powiedzenia. Nie przyszłam jednak dotąd, bo miałam liczne i pożyteczne dla Kościoła zajęcia.271 Pokoju, pokoju, na miłość do Chrystusa Ukrzyżowanego! Dosyć już wojny!
Ojcze, polecam ci Annibaldo, twego wiernego sługę.272 Piszę ten list w naszym nowym klasztorze, Santa Maria
degli Angeli, który mi dałeś.273 Pokornie cię proszę o błogosławieństwo. Polecają się waszej Świątobliwości pokorni słudzy: mistrz Jan i brat Rajmund.274
Niechaj będzie z tobą Jezus Chrystus Ukrzyżowany. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCXLII. Do biskupa Angelo z Ricasoli275
około Wielkanocy 1377
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższy i czcigodny ojcze w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć jako człowieka mężnego, a nie lękliwego. Pragnę, abyś mężnie służył miłej Oblubienicy Chrystusowej, wspierając ją duchowo tak, jak Ona tego potrzebuje w
dzisiejszych czasach. Jestem pewna, że jeśli oko twego intelektu ujrzy tę potrzebę Oblubienicy, zaczniesz działać
gorliwie, bez lęku czy opieszałości. Człowiek, którego dusza jest przepełniona służalczą bojaźnią, nie dokona
niczego doskonałego, jakikolwiek urząd sprawuje ani w rzeczach małych, ani wielkich. Zacznie się wahać i nie
doprowadzi do końca tego, co zaczął. O, jakże niebezpieczna jest owa bojaźń! Odcina ona ramię świętego pragnienia, zaślepia człowieka, nie pozwalając mu poznać i zobaczyć prawdy. Bojaźń ta rodzi się ze ślepej miłości własnej
do samego siebie. Jeżeli tylko stworzenie rozumne pokocha siebie zmysłową miłością własną, od razu zaczyna się
lękać, gdyż pokłada swoją miłość i swoją nadzieję w rzeczach kruchych, co przemijają jak wiatr i nie mają w sobie
żadnej mocy ani trwałości.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Och, przewrotna miłości, jakże jesteś szkodliwa dla władców państw, ich dusz oraz dla ich poddanych! Jeżeli
władca jest prałatem, nigdy nie nawołuje do poprawy życia, gdyż boi się, że utraci prałaturę i przestanie się podobać
wiernym. Tak samo zachowuje się poddany, bowiem pokora nie mieszka nigdy w człowieku miłującym samego
siebie wspomnianą miłością, lecz mieszka w nim pycha. A człowiek pyszny nigdy nie jest posłuszny. 276 Jeśli jest
władcą, to nie przestrzega sprawiedliwości, co więcej — postępuje nieuczciwie i wymierza fałszywą sprawiedliwość. Kieruje się tylko przyjemnością swoją oraz innych stworzeń. Gdy zaś przestaje ganić i nie wymierza sprawiedliwości, to przyczynia się do tego, że poddani stają się coraz gorsi, gdyż pogrążają się zupełnie w swoich
wadach i złościach.
Widzimy, że miłość własna i nieuporządkowana bojaźń jest bardzo niebezpieczna. Trzeba zatem od nich uciekać;
zwracając oko intelektu ku Nieskalanemu Barankowi, który jest naszą regułą i doktryną. Za Nim powinniśmy kroczyć, gdyż On jest miłością i prawdą, a nie szuka niczego poza chwałą Ojca i naszym zbawieniem. Nie lękał się On
ani Żydów, ani prześladowań, ani złości szatana, ani zniesławiania, urągań czy grubiaństwa. Na końcu zaś nie uląkł
się haniebnej śmierci na krzyżu. Wszyscy jesteśmy uczniami w Jego miłej i przyjemnej szkole. Chcę zatem, najdroższy i najmilszy ojcze, abyś z największą gorliwością i ufną roztropnością zwrócił oko intelektu ku tej księdze
życia, zawierającej tak miłą i błogą naukę. Nie dbaj o nic, oprócz chwały Boga, zbawienia dusz oraz służby dla
miłej Oblubienicy Chrystusowej. Oświecony tą nauką będziesz mógł odrzucić szatę miłości własnej i odziać się w
Bożą miłość. Będziesz szukać tylko Boga, bo przez swą niezmierzoną dobroć jest On godzien tego, żeby być szukanym i miłowanym. Będziesz dla Boga kochać samego siebie oraz cnoty, a nienawidzić wad. Taką samą miłością
pokochasz swego bliźniego.
Drogi ojcze, widzisz dobrze, iż Boża Dobroć umieściła cię w mistycznym ciele świętego Kościoła, karmiąc cię
piersią owej miłej Oblubienicy tylko po to, abyś mógł spożywać pokarm chwały Bożej i zbawienia dusz u stołu
najświętszego krzyża. Nie chce On, żebyśmy pożywiali się gdzie indziej, jak tylko na krzyżu, znosząc fizyczne
trudy oraz przeróżne gorące pragnienia tak, jak to czynił Syn Boży, który znosił udręki cielesne i mękę pragnienia.
A krzyż pragnienia był większy niż krzyż cielesny. Pragnął On naszego zbawienia i chciał go dokonać w imię
posłuszeństwa Ojcu Przedwiecznemu, ale dopóki nie zaspokoił owego pragnienia, cierpiał i męczył się. Co więcej,
jako Mądrość Ojca Przedwiecznego widział tych, którzy przyjmują Jego Krew, oraz tych, którzy — z powodu
swoich grzechów — nie przyjmują Jej. Krew została ofiarowana wszystkim, toteż cierpiał i smucił się niewiedzą
tych, którzy nie chcieli Jej przyjąć. To było właśnie owo krzyżowe pragnienie, które towarzyszyło stale Chrystusowi. Gdy skończyła się Jego męka i cierpienia, została udręka owego pragnienia, które ciągle trwa.
Drogi ojcze, powinieneś postępować tak samo. Ofiaruj trud ciała i udrękę pragnienia, smucąc się z powodu obrazy
Boga i potępienia tak wielu dusz, które giną na naszych oczach. Wydaje mi się, czcigodny ojcze, że przyszła pora,
gdy trzeba oddać cześć Bogu, a bliźniemu — trud. Nie trzeba już więcej działać ze zmysłową miłością własną ani
ze służalczą bojaźnią, ale — z prawdziwą miłością i świętą bojaźnią Bożą. A jeśli zajdzie potrzeba oddania życia
dla chwały Bożej, trzeba oddać życie, a nie tylko dobra materialne. Ufam, że dzięki nieskończonej dobroci Boga
tak właśnie uczynisz, jako człowiek mężny. Mam nadzieję, że wytrwasz w tym, co zacząłeś, to znaczy pozostaniesz
wiernym synem świętego Kościoła.277 Osiągniesz wielką doskonałość, jeśli będziesz się ćwiczył w cnotach. Wytrwałość i stałość, jaką dotąd okazałeś, sprawiła mi wielką radość. Proszę cię, wielebny ojcze, nie cofnij się już
nigdy w życiu. Postępuj jak człowiek cnotliwy, a staniesz się tym wonnym kwiatem, jakim powinieneś być w
mistycznym ciele świętego Kościoła. Wiesz bowiem dobrze, iż ci, którzy nie są odważni w zdobywaniu cnót, nie
są nigdy wytrwali. Drogi ojcze, powiedziałam, że pragnę cię ujrzeć jako człowieka odważnego, a nie lękliwego,
żebyś mógł spełnić wolę Boga i zaspokoić moje pragnienie twego zbawienia. Idź zawsze w towarzystwie pokornego, nieskalanego Baranka, a spotkasz naszego Króla, który przyszedł do nas kamienistą ulicą, pokorny i łagodny.278 Na widok takiej pokory Boga, który stał się mały, abyśmy stali się wielcy, niechaj się zawstydzi twoja
zmysłowość, namawiająca cię do niecierpliwości i buntu. Pierwsza błoga Prawda uczy nas, jak możemy się stać
wielcy. Jak? Uniżając się z głęboką, prawdziwą pokorą. Dlatego to powiedziałam, abyśmy od Chrystusa uczyli się
pokory i łagodności serca.
Dalej, naprzód, żywo, najdroższy ojcze! Zerwijmy się ze snu niedbałości i odważnie biegnijmy śladami doktryny
Prawdy.
Nic już więcej nie powiem. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu, słodki, Jezu miłości.
CCIX. Do Grzegorza XI
prawdopodobnie wiosna 1377
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najczcigodniejszy Ojcze Święty w Chrystusie, słodkim Jezusie, twoja niegodna córka, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, pisze do Waszej Świątobliwości w drogocennej Krwi Jego, pragnąc, abyś osiągnął
pokój, pogodzony z sobą samym i ze swoimi synami.279 Bóg żąda od ciebie tego pokoju i chce, abyś dążył do jego
zawarcia wszystkimi dostępnymi ci środkami.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Oj, biada nam, biada! Wydaje się, że Bóg nie chce, abyśmy przykładali dużą wagę do władzy i dóbr doczesnych, a
lekceważyli spustoszenie w duszach i zniewagę Boga, spowodowane przez tę wojnę. Bóg chce natomiast, abyś Ty,
Ojcze Święty, otworzył oko intelektu na piękno duszy i na Krew Syna Bożego, jako że teraz zarządzasz tą Krwią,
którą obmyte zostało oblicze naszej duszy. Bóg zachęca cię, abyś łaknął dusz jako pokarmu. Ten zaś, kto łaknie
chwały Bożej i zbawienia dusz, chroniąc je przed szatanem lub wyrywając z jego szponów, nie dba nigdy o życie
swego ciała, a tym bardziej o dobra doczesne. Ojcze Święty, możesz mi na to odpowiedzieć tak: „Jestem zobowiązany w sumieniu do zachowania i odzyskania tego, co należy do Kościoła.” Oj, szczerze wyznaję, że słusznie mówisz, ale wydaje mi się, że więcej trzeba dbać o to, co cenniejsze. Krew Chrystusa przelana za dusze jest skarbem
Kościoła, który został ci dany na wykupienie ludzkiego rodzaju, a nie na kupno dóbr doczesnych. Jeżeli nawet
uznamy, że jesteś zobowiązany do odzyskania i zachowania skarbu, jakim jest posiadanie miast i panowanie nad
nimi, to trzeba przyznać, że o wiele bardziej jesteś zobowiązany do odzyskania licznych owiec. Są one bowiem
wielkim bogactwem Kościoła, który bardzo ubożeje, gdy je traci. Nie znaczy to, jakoby Kościół ubożał w swej
istocie, gdyż Krwi Chrystusa nigdy nie ubywa, ale traci ozdobę chwały, jakiej przydają mu cnotliwi i posłuszni
chrześcijanie. Lepiej zatem zrezygnować ze złota rzeczy doczesnych niż ze złota dóbr duchowych. Ojcze Święty,
zrób wszystko, co się da, gdyż upoważnia cię do tego posiadana władza i będziesz usprawiedliwiony przed Bogiem
i przed ludźmi. A ludzi tego świata pokonasz łatwiej kijem dobroci, miłości i pokoju niż kijem wojny. Pokonawszy
ich w ten sposób, będziesz mógł odebrać swoje dobra duchowe i materialne.
Dusza moja jest rozdarta między samą sobą a Bogiem i przepełniona pragnieniem naszego zbawienia, reformy
świętego Kościoła oraz dobra całego świata. Nie wydaje się, aby Bóg pokazał inny sposób naprawy — ja w każdym
razie go w Nim nie widziałam — jak tylko pokój. A zatem pokoju, Ojcze, pokoju, na miłość Chrystusa Ukrzyżowanego, pokoju! Nie zważaj na niewiedzę, ślepotę i pychę twoich synów. Pokojem zlikwidujesz wojnę, zatwardziałość serc oraz wszelkie podziały, jednocząc wszystkich twoich synów. Cnotą zaś przepędzisz szatana.
Czcigodny Ojcze Święty, otwórz, szeroko otwórz oko intelektu, łaknąc i pragnąc zbawienia dusz. Unikniesz wtedy
dwóch złych rzeczy: zła wywyższania się, żądzy władzy i dóbr doczesnych (które tak bardzo chcesz odzyskać), a
także zła utraty łaski posłuszeństwa, jakie chrześcijanie powinni okazywać Waszej Świątobliwości. Zrozumiesz
wówczas, że twoim obowiązkiem jest przede wszystkim odzyskać dusze, a nie miasta. Kiedy zaś oko twego intelektu rozpozna i rozróżni zło mniejsze od większego, wtedy powinieneś wybrać mniejsze zło. Wybierając zaś, Ojcze
Święty, mniejsze zło w celu uniknięcia większego, pozbędziesz się jednego i drugiego, gdyż oba zamienią się w
jedno wielkie dobro, to znaczy bez wojny odzyskasz swoich synów i otrzymasz z powrotem to, co twoje. Ach,
moja wina! Ojczulku mój miły, nie mówię tego po to, żeby cię pouczać, ale zmusza mnie do tego pierwsza miła
Prawda oraz pragnienie pokoju i ukojenia dla twej duszy i ciała. Nie sądzę bowiem, abyś mógł osiągnąć coś dobrego
wśród wojny i nieszczęść. Oto okrutni żołnierze, pożerający ciała i dusze, niszczą dobytek biednych. Uważam, że
przeszkadza to twemu świętemu pragnieniu zreformowania twej Oblubienicy, zreformowania przez mianowanie
dobrych pasterzy i przełożonych. Ojcze Święty, najlepiej wiesz, że trudno tego dokonać w czasie wojny, kiedy to
potrzeba przede wszystkim książąt i wodzów. W czasie wojny wydaje ci się, że musisz wybierać pasterzy według
życzenia władców świeckich, a nie według potrzeb Kościoła. Mimo wszystko nie jest to dobre usprawiedliwienie,
gdyż w każdej sytuacji powinno się wprowadzać do Kościoła pasterzy i zarządców obdarzonych cnotami, nieszukających siebie dla siebie, ale siebie dla Boga, dbających o chwałę i uwielbienie Jego Imienia. Nie powinno się
nigdy wybierać ludzi nadętych pychą, skalanych nieczystością czy podobnych liściowi fruwającemu na wietrze
bogactw i marności światowych.
Oj, biada nam, biada, Ojcze Święty, nie czyń tak na miłość Jezusa Chrystusa i przez wzgląd na zbawienie twej
duszy! Wyrzeknij się przeto, jeśli to możliwe, wojny, a wtedy nie będziesz musiał mianować pasterzy zgodnie z
wolą ludzi, a tylko — zgodnie z wolą Boga i twoim upodobaniem. Ojcze Święty, potrzebujesz bardzo pomocy
Chrystusa Ukrzyżowanego, a zatem na Nim, a nie na człowieku i jego pomocy opieraj swoje uczucia i zamiary.
Oprzyj się na Chrystusie, słodkim Jezusie, którego zastępujesz, a który chce — jak mi się zdaje — żeby Kościół
powrócił do swego pierwotnego, błogiego stanu. Ach, jakże szczęśliwa będzie moja dusza, gdy zobaczę, że zaczynasz czynić wielkie dobro, dokonując z miłością tego, co nawet Bóg przyzwala dokonywać siłą. Osiągniesz
wszystko, jeśli będziesz działać w pokoju i wspólnie z prawdziwymi, cnotliwymi pasterzami oraz pokornymi sługami Bożymi. A znajdą się oni, jeżeli tylko Wasza Świątobliwość zechce szukać.
Kościół tracił i nadal traci swe dobra materialne z dwóch powodów: braku cnót i wojny. Zawsze tam, gdzie nie ma
cnót, toczy się wojna ze Stwórcą. A teraz powiem, że chcąc odzyskać to, co zostało stracone, trzeba koniecznie
użyć sposobu przeciwnego temu, w jaki się poniosło straty, czyli — trzeba odzyskać pokojowo i cnotliwie. Wtedy
też spełnisz inne życzenie twoje, licznych sług Bożych oraz moje, biednej nędznicy, to znaczy — odzyskasz nieszczęsne dusze niewiernych, które dotąd nie mają udziału we Krwi umęczonego i zabitego Baranka.
Widzisz, Ojcze Święty, jak wiele jest dobra, któremu się stawia przeszkody, a jak wiele zła z tego wynika. Ufam
Bożej Dobroci i Waszej Świątobliwości, że korzystając z posiadanej władzy, postarasz się użyć wspomnianego
sposobu, to znaczy — świętego pokoju. Taka jest wola Boga. Proszę cię w imię słodkiego Jezusa, abyś zarówno w
tej sprawie, jak i w wielu innych zasięgnął rady prawdziwych sług Bożych, albowiem oni doradzą ci w prawdzie. I
raduj się nimi, bo tego właśnie ci potrzeba. Byłoby rzeczą dobrą i konieczną, gdybyś zawsze ich miał u swego boku
i stawiał ich jako kolumny w mistycznym ciele Kościoła świętego.
Uważam, iż brat J. z P.280 który doręczy ten list Waszej Świątobliwości, jest prawdziwym i wiernym sługą Bożym.
Polecam ci go, Ojcze Święty, prosząc, abyś zawsze miał go przy sobie, i to nie tylko jego, ale także i innych jemu
podobnych.
Nic już więcej nie powiem. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Ojcze Święty, wybacz mi moją zarozumiałość. Pokornie cię proszę o błogosławieństwo. Jezu słodki, Jezu miłości.
XI. Do Piotra, kardynała Ostii281
1377
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższy i najczcigodniejszy ojcze w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa
Chrystusa, piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc w tobie ujrzeć człowieka odważnego, a nie lękliwego,
abyś mógł dzielnie służyć Oblubienicy Chrystusowej zarówno w sprawach duchowych, jak i cielesnych, dla chwały
Bożej i na pożytek owej Oblubienicy. Jestem pewna, że gdy tylko oko twego intelektu dojrzy tę potrzebę, zaczniesz
działać z wielką gorliwością, bez jakiegokolwiek lęku czy opieszałości. Bowiem żaden czyn człowieka ogarniętego
niewolniczą bojaźnią nie jest doskonały. Jakiegokolwiek jest on stanu, zaniedbuje się w rzeczach małych i wielkich,
nie doprowadzając do końca tego, co zaczął.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Och, jakże niebezpieczna jest owa bojaźń! Odcina ręce świętego pragnienia, oślepia człowieka, nie pozwalając mu
ujrzeć i poznać prawdę. Bojaźń owa rodzi się ze ślepoty miłości własnej. Gdy tylko stworzenie rozumne pokocha
siebie zmysłową miłością własną, od razu zaczyna się lękać, bo umieściło swą miłość i nadzieję w słabej rzeczy,
która nie ma w sobie żadnej trwałości ani mocy, lecz przemija jak wiatr. Ach, przewrotna miłości! Jakże jesteś
szkodliwa dla władców świeckich i duchownych oraz dla ich poddanych! Jeżeli opanujesz serce prałata, nie koryguje on błędów swoich podwładnych w obawie, że się im narazi i straci prałaturę. Miłość własna szkodzi także
poddanym, bowiem ten, kto kocha siebie ową miłością, nie ma w sobie pokory, lecz — pychę. A człowiek pyszny
nie jest nigdy posłuszny. Jeżeli zaś miłość owa zawładnie sercem władcy świeckiego, nie przestrzega on sprawiedliwości, lecz dokonuje wielu czynów nieprawych i pozornie tylko sprawiedliwych, kierując się własną przyjemnością i przyjemnością stworzeń. Wskutek jego pobłażliwości dla wad oraz nieprzestrzegania sprawiedliwości podwładni stają się coraz gorsi, gdyż pogrążają się coraz bardziej w swoich wadach i złości.
Skoro miłość własna w połączeniu z nieuporządkowanym lękiem jest tak bardzo niebezpieczna, to trzeba od nich
uciekać. Trzeba skierować oko intelektu na Baranka bez zmazy, bo On jest naszą regułą i doktryną i za Nim powinniśmy iść. On jest Miłością i Prawdą. Nie dbał On przecież o nic innego, tylko o chwałę Ojca i o nasze zbawienie. Nie zważał ani na niewiernych Izraelitów, ani prześladowania, złość szatana, zniesławienie, obelgi, grubiaństwo, a w końcu — na haniebną śmierć krzyżową. My wszyscy jesteśmy uczniami w tej miłej i przyjemnej szkole.
Najdroższy i najmilszy ojcze, chcę, abyś z największą gorliwością i miłą roztropnością skierował oko intelektu na
tę księgę życia, która zawiera tak miłą i przyjemną naukę. I nie dbaj o nic, tylko o chwałę Boga, zbawienie dusz
oraz o służbę miłej Oblubienicy Chrystusa. Oświecony tą nauką, ogołocisz się z miłości własnej, a przyobleczesz
się w miłość Bożą; będziesz szukać Boga dlatego, że jest On nieskończenie dobry i godzien jest tego, żebyś Go
miłował i szukał. Dla Boga też znienawidzisz wady, a pokochasz cnoty i bliźniego twego. Widzisz, ojcze, że Dobroć
Boża umieściła cię w mistycznym ciele świętego Kościoła, karmiąc cię piersią miłej Oblubienicy, abyś mógł zasiąść
do stołu najświętszego Krzyża i spożywać pokarm chwały Bożej oraz zbawienia dusz. Dobroć Boża chce, abyś
pożywiał się tylko na krzyżu, znosząc cierpienia cielesne oraz udrękę licznych pragnień tak, jak to czynił Syn Boży,
który znosił fizyczny ból i udrękę pragnienia, a krzyż pragnienia był cięższy niż krzyż drewniany. Pragnął On nas
zbawić w imię posłuszeństwa Ojcu Przedwiecznemu i cierpiał dopóty, dopóki tego nie osiągnął. Syn Boży, jako
Mądrość Ojca Przedwiecznego, widział dokładnie tych wszystkich, którzy mieli udział w Jego Krwi i tych, którzy
z własnej winy nie mieli w Niej udziału; a jako że Krew została dana wszystkim, bolał On bardzo nad niewiedzą i
uporem tych, którzy nie chcieli mieć udziału w Jego Krwi. To właśnie było owo krzyżowe pragnienie, które Chrystus znosił od samego początku aż do końca, ale ponieważ ma On życie wieczne, mimo że skończyła się Jego męka
i krzyż, nie przestało Go dręczyć pragnienie.
Tak samo musisz czynić ty, ojcze, oraz wszelkie rozumne stworzenie, to znaczy musisz ofiarować trudy ciała i
mękę pragnienia, ubolewając nad obrazą Boga i nad potępieniem tylu dusz, które giną na twoich oczach. Wydaje
mi się, najdroższy ojcze, że nadszedł czas, aby oddać Bogu chwałę, a bliźniemu trud i mękę. Trzeba wreszcie
skończyć ze zmysłową miłością własną i ze służalczą bojaźnią, a zacząć działać z prawdziwą miłością i świętą
bojaźnią Bożą.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Ojcze, powinieneś teraz działać w porządku rzeczy przyrodzonych a także i nadprzyrodzonych. Proszę cię przeto,
na miłość Chrystusa Ukrzyżowanego, działaj mężnie! Pomnażaj chwałę Bożą, jak tylko potrafisz, pomagając i
doradzając porzucenie wad, a wywyższenie cnót. Bądź mężny w czynach doczesnych, które przez świętą intencję
stają się duchowymi.282 Działaj, jak tylko możesz, dla pokoju i jedności całego kraju283. Jeżeli zaś dla tej świętej
sprawy przyjdzie ci oddać życie ciała, oddaj je tysiące razy, jeżeli to okaże się możliwe. Jakież to okropne zobaczyć,
że jesteśmy w stanie wojny z Bogiem z powodu rozlicznych grzechów podwładnych i pasterzy oraz z powodu buntu
przeciwko Kościołowi świętemu.284 Przecież nawet nasze ciała biorą udział w tej wojnie! A wierny chrześcijanin,
widząc wojnę, powinien ją przenieść na niewiernych i na fałszywych chrześcijan, żeby walczyli między sobą.285
Na widok tak wielkiej obrazy Bożej i szkód ponoszonych przez dusze, sługi Boże cierpią i smucą się, a szatan się
cieszy, bo widzi coś, co sprawia mu zawsze radość. Trzeba zatem wziąć przykład od Mistrza Prawdy i oddać życie,
nie zważając na światowe zaszczyty lub hańbę, na dotkliwe cierpienia czy nawet śmierć. Jestem pewna, ojcze, że
obleczesz się w nowego człowieka, Chrystusa, słodkiego Jezusa, porzucając szatę zmysłowości. A dokonasz tego
z wielką gorliwością wtedy, gdy uwolnisz się od niewolniczej bojaźni. Inaczej nigdy nie będziesz do tego zdolny,
ale popadniesz w wymienione przedtem błędy.
Uważam, ojcze, że musisz koniecznie być człowiekiem mężnym, wolnym od wszelkiego lęku, pozbawionym miłości własnej, gdyż zostałeś przez Boga powołany na urząd wymagający tylko świętej bojaźni Bożej. Dlatego to
właśnie powiedziałam, że pragnę cię ujrzeć człowiekiem mężnym, a nie lękliwym. Ufam, że Boża Dobroć udzieli
tobie i mnie tej łaski, to znaczy sprawi, że spełni się wola Boga oraz twoje i moje pragnienie. Pokoju, pokoju,
najdroższy ojcze, pokoju! Zarówno ty, jak i inni, zważajcie bardziej na utratę dusz niż miast. Zwróć na to uwagę
Ojcu Świętemu.
Nic innego już nie powiem. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCLXVIII. Do starszych, konsulów i gonfalonierów miasta Bolonii286
po 4 lipca 1377
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdrożsi bracia w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do
was w drogocennej Krwi Jego, pragnąc ujrzeć, że porzucacie starego człowieka, a przyoblekacie się w człowieka
nowego. To znaczy pragnę, abyście porzucili świat i zmysłową miłość samych siebie, która to miłość jest starym
grzechem Adama, a przyoblekli się w Chrystusa, słodkiego Jezusa, czyli w Jego czułą miłość. Gdy miłość ta napełni
duszę, to człowiek nie szuka poklasku, ale jest wyrozumiały287 i hojnie oddaje Bogu należny Mu dług, miłując Go
nade wszystko. Sobie samemu zaś człowiek winien jest tylko nienawiść i wstręt do własnej zmysłowości; powinien
miłować siebie tylko ze względu na Boga, oddając cześć i uwielbienie Jego Imieniu, a bliźniemu — okazywać
życzliwość oraz braterską i uporządkowaną miłość. Miłość powinna być zawsze uporządkowana, dlatego też aby
przeżyć i nie zginąć na wieki, człowiek nie powinien sobie szkodzić, popełniając grzech, nawet gdyby to czynił nie
tylko dla ratowania siebie, ale — jeśli to w ogóle możliwe — dla ratowania całego świata. Nie godzi się bowiem
popełniać choćby najmniejszego grzechu dla dokonania wielkiego dobra. Nie powinniśmy poświęcać naszego ciała
dla ratowania ciała bliźniego, ale musimy oddać nasze cielesne życie dla zbawienia dusz, a dobra materialne — dla
dobra i życia naszego bliźniego. Widzicie przeto, że miłość musi być zawsze uporządkowana. Jednak ludzie pozbawieni takiej miłości, a przepełnieni miłością własną, czynią wszystko na opak — w ich duszy i sercu panuje
nieład, a nie ma też ładu we wszystkich ich poczynaniach. Widzimy więc, że ludzie tego świata kochają bliźniego
oraz służą mu w grzechu i bez cnoty, a dla przyjemności służenia ludziom zaniedbują beztrosko służbę Bogu, nie
starają się Mu przypodobać, przynosząc szkodę swoim duszom. Ta przewrotna miłość często zabija duszę i ciało,
pozbawia nas światła i pogrąża w ciemności, pozbawia nas życia i powoduje śmierć, pozbawia nas towarzystwa
świętych i strąca w piekielną czeluść. Jeżeli zaś człowiek nie poprawi się póki jeszcze czas, to gasi w sobie jasne
światło świętej sprawiedliwości oraz traci ciepło prawdziwej miłości i posłuszeństwa.
Gdziekolwiek spojrzymy, wszędzie widzimy, że postępowanie rozumnych stworzeń pozbawione jest cnót z powodu owego nędznego odzienia zmysłowej miłości własnej. Jeśli spojrzymy na prałatów, to widzimy, że tak bardzo
troszczą się oni o siebie i o swoje przyjemności, że widząc podwładnych w szponach szatana, wcale się tym nie
martwią. Z kolei podwładni nie starają się być posłuszni nakazom prawa ludzkiego czy Boskiego, a służą sobie
nawzajem tylko dla własnej korzyści. Taka miłość i taka wspólnota ludzi złączonych miłością zmysłową, a nie
prawdziwą miłością, nie ma wielkiej wartości, a przyjaźń owych ludzi trwa tak długo, jak długo trwa związana z
nią przyjemność, rozkosz i zysk. Gdy kochający w ten sposób człowiek jest władcą, to nie przestrzega wcale świętej
sprawiedliwości, a w obawie przed utratą władzy przykrywa i usprawiedliwia wady poddanych, kładąc maść na
ranę zamiast ją wypalić.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Oj, Boże, Boże, nieszczęsna moja dusza! Oto gdy trzeba wypalić wadę ogniem Bożej miłości i wyczyścić ją nożem
kary oraz nagany, czyniąc zadość świętej sprawiedliwości, władca taki udaje, że nic nie widzi i pochlebia swoim
zepsutym poddanym. Zachowuje się tak wobec tych, którzy mogliby go pozbawić władzy, natomiast wobec biedaków, którzy nic nie znaczą, przejawia ogromne zamiłowanie do sprawiedliwości, wymierzając im surowe kary za
każde najmniejsze przewinienie, bez żadnej litości czy miłosierdzia. Cóż jest przyczyną takiej niesprawiedliwości?
Miłość własna. Nędzni ludzie tego świata nie znają prawdy i nie wiedzą, co jest im naprawdę potrzebne do zbawienia oraz do zachowania władzy. Gdyby bowiem poznali prawdę, zrozumieliby, że tylko życie w bojaźni Bożej
zapewnia pokój miastom i państwom. Należy zatem przestrzegać sprawiedliwości i oddać każdemu poddanemu to,
co mu się należy. Temu, kto zasłużył sobie na miłosierdzie — należy okazać miłosierdzie, nie dla własnego upodobania, ale dla prawdy. Komu należy się sprawiedliwość — trzeba mu ją wymierzyć z przymieszką miłosierdzia,
a nie ze złością i nie w imię posłuszeństwa ludzkiemu rozkazowi, ale w imię świętej i prawdziwej sprawiedliwości.
Należy dbać o dobro wspólne, a nie o dobro indywidualne. Mianując urzędników i zarządców miast, nie należy się
kierować prywatą, animozjami, przekupstwem czy pochlebstwami, ale tylko — cnotą i rozumem, wybierając ludzi
dobrych i dojrzałych, pełnych bojaźni Bożej, miłujących dobro wspólne, a nie swoje własne. W ten oto sposób
można zachować w pokoju miasta i państwa. Natomiast niesprawiedliwość i prywata, oddanie władzy ludziom
niesprawiedliwym i porywczym, którzy nie potrafią panować nad sobą ani nad swoimi rodzinami, ludziom zapalczywym i miłującym siebie — powoduje utratę duchowego państwa łaski oraz materialnego, doczesnego państwa
czy miasta. Ludziom tym można by powiedzieć tak: na próżno strzeżesz swego miasta, jeśli nie strzeże go Bóg, to
znaczy jeśli nie boisz się Boga i nie stoi ci On stale przed oczyma.
Widzicie, najmilsi bracia i panowie, że miłość własna, niszcząc miasto duszy, prowadzi do ruiny i upadku miasto
ziemskie. Chcę przeto, abyście zawsze pamiętali o tym, że nic na świecie nie dzieli tak ludzi, jak miłość własna,
która rodziła i rodzi wszelką niesprawiedliwość. Wydaje mi się, drodzy bracia, że pragniecie powiększać i zachować dobro waszego miasta. Pragnienie to kazało wam napisać do mnie, niegodnej nędznicy pełnej wad. List wasz
przyjęłam i rozważyłam z wielką miłością i silną wolą spełnienia waszych życzeń. Będę się starała ze wszystkich
sił, jakich udzieli mi Bóg, ofiarowywać Mu was i wasze miasto w nieustającej modlitwie. Jeśli będziecie ludźmi
prawymi, jeśli w sprawowaniu władzy będziecie się kierować nie miłością własną czy dobrem indywidualnym, ale
wspólnym dobrem, budowanym na żywej skale, Chrystusie, słodkim Jezusie, jeśli będziecie wszystko to czynić z
bojaźnią Bożą i wiele się modlić, to wówczas zachowacie wasze miasto, jego pokój oraz jedność. Przeto błagam
was na miłość Chrystusa Ukrzyżowanego (nie ma bowiem innego sposobu), skoro jesteście wspierani modlitwami
sług Bożych, nie zaniedbujcie ze swej strony tego, co do was należy. Będziecie oczywiście wspomagani modlitwami nawet wtedy, gdy zaniedbacie swe obowiązki, ale nie będzie to już pomoc tak skuteczna, musicie bowiem
sami pomagać w dźwiganiu waszego jarzma.
Uważam jednak, że nie potraficie wspomagać sługi Boże, jeżeli nie zrzucicie szaty zmysłowej, egoistycznej miłości. Ten, kto nie pomaga sobie cnotą i świętą sprawiedliwością, nie może wspomagać swego miasta. Dlatego właśnie powiedziałam, że musicie przyodziać się w człowieka nowego, Chrystusa, słodkiego Jezusa, czyli w szatę Jego
nieocenionej miłości. Nie możemy zaś ubrać nowej szaty, jeżeli nie zrzucimy starej.
A nie mogę jej zrzucić, jeżeli nie zrozumiem, jak bardzo mi szkodzi trwanie w starym grzechu i jak bardzo mi jest
potrzebne nowe odzienie Bożej miłości. Gdy człowiek raz to zrozumie, znienawidzi starą szatę, z nienawiścią ją
zrzuci, a pokocha i włoży szatę cnót zrodzonych z miłości nowego człowieka. Taka jest zatem droga. Dlatego to
właśnie powiedziałam, że pragnę was ujrzeć obnażonych z człowieka starego, a przyobleczonych w człowieka
nowego, Chrystusa Ukrzyżowanego. Wtedy zdobędziecie i osiągniecie stan łaski oraz władzę w waszym mieście.
Świętemu Kościołowi natomiast okażecie należny szacunek, spełniając tę powinność z wielką przyjemnością. Zachowacie też wasz urząd i władzę.
Nic innego nie powiem. Wytrwajcie w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCXX. Do siostry Magdaleny z klasztoru Santa Bonda koło Sieny288
jesień 1377
Najdroższa córko w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do
ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć odzianą w szatę królewską, to znaczy w szatę żarliwej, płomiennej miłości. A szata owa okrywa nagość, bowiem zakrywa wstyd oraz ogrzewa i usuwa chłód. Mówię: okrywa
nagość, a znaczy to, że dusza stworzona na obraz i podobieństwo Boga, mimo że posiada byt, nie mogłaby osiągnąć
celu, dla którego została stworzona, bez Bożej łaski. Powinniśmy zatem mieć na sobie przede wszystkim szatę łaski,
którą otrzymujemy na chrzcie świętym, dzięki Krwi Chrystusa. Dzięki tej szacie dzieci umierające w niemowlęctwie mają życie wieczne. Ale my, oblubienice, mające dość czasu na wzrost i dojrzewanie, możemy powiedzieć, że
owa łaska otrzymana na chrzcie jest naga, jeżeli nie okryjemy jej szatą miłości do Wiecznego Oblubieńca, poznawszy Jego nieogarnioną miłość. Musimy zatem podnieść ku górze nasze uczucia i pragnienia, musimy z prawdziwym
poznaniem siebie otworzyć oko intelektu, aby zobaczyć dobroć Bożą oraz Jego nieogarnioną miłość. Gdy intelekt
zobaczy i pozna, człowiek nie może nie kochać, a pamięć — zapomnieć o swym dobroczyńcy. Tak więc miłością
Bóg przyciąga ku sobie miłość, a dusza ubrawszy się w nią, okrywa swoją nagość.
Mówię, że okrywa nagość, a czyni to w dwojaki sposób. Po pierwsze, ze wstrętem odrzuca od siebie hańbę grzechu,
gdyż dusza zawstydziwszy się obrazy uczynionej swemu Stwórcy, przybrała szatę miłości do cnót i została przywrócona do łaski. A odtąd zaczyna oddawać chwałę Bogu i posiadać owoc, bowiem z każdego naszego działania i
pragnienia Bóg chce wziąć dla siebie kwiat chwały, a nam zostawia owoc. Widzisz więc, córko, że duszę okrywa
grzech, który jest naszą hańbą i wstydem.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Mówię, że miłość uwalnia nas także od innego jeszcze wstydu, mianowicie od wstydu, jakim napełnia nas nasza
zmysłowość pod wpływem miłości własnej i opinii świata. Wola umarła dla siebie i dla wszystkich przemijających
rzeczy nie wstydzi się, ale rozkoszuje hańbą, szyderstwem, obelgą, grubiaństwem i naganą. Czuje się dobrze, gdy
świat ją prześladuje, cieszy się, że dla chwały Bożej świat ją gnębi licznymi zniewagami, szatan — pokusami i
namowami, a ciało — chęcią buntu przeciwko duchowi. Cieszy się tym wszystkim z odrazy i nienawiści do siebie,
chce się upodobnić do Chrystusa Ukrzyżowanego, bowiem uważa, iż nie zasłużyła sobie na pokój i uciszenie umysłu. Nie wstydzi się wcale, gdy ci trzej nieprzyjaciele: świat, ciało i szatan — drwią z niej i szydzą, bo umarła w
niej wola zmysłowa, a przyodziała się ona w szatę najwyższej i wiecznej woli Boga. Co więcej, dusza ta odnosi się
z szacunkiem i przyjmuje z miłością wszystkie prześladowania i udręki, gdyż widzi, że Bóg przyzwala na nie z
miłości, a nie z nienawiści. Przyjmijmy je zatem z tym uczuciem, z jakim zostały nam zesłane. Ach, jakże błogie
jest pragnienie wstydu, co przepędza hańbę.289
Jakże szczęśliwa jest dusza, która zdobyła tak miłe światło! Nienawidzi ona złych uczynków swoich oraz innych
ludzi, a zarazem miłuje cierpienia, jakie musi znosić przez owe uczynki. Nasze złe uczynki sprowadzają na nas
udręki zmysłowości, a uczynki innych — prześladowania ze strony świata. Grzechem jest jednak nienawidzić tego,
kto nas prześladuje. Najdroższa córko, przyznaj, że zasłużyłaś sobie na prześladowania i cierpienia, a nie na owoc,
jaki po cierpieniu dojrzewa. Cierpienia będą ozdobami twej królewskiej szaty. Wiesz dobrze, że podobnie uczynił
Wieczny Oblubieniec, gdy na swą szatę nałożył liczne cierpienia, biczowanie, urągania, obelgi i grubiaństwo, a w
końcu — przyjął haniebną śmierć krzyżową.
Mówię, że szata miłości ogrzewa nas także i usuwa chłód. Ogrzewa ogniem płomiennej miłości, która objawia się
gorącym pragnieniem chwały Bożej i zbawienia bliźniego mimo jego wad. Dusza odziana w taką szatę cieszy się
razem ze sługami Bożymi, które się cieszą, a płacze razem z nieprawymi, dla których nastał czas płaczu. Obraza,
jaką uczynili Bogu, napawa ją współczuciem i goryczą, toteż przyjmuje wszystkie cierpienia i udręki, ażeby płaczących przyprowadzić do tych, którzy się radują i miłują miłe, rzeczywiste cnoty.290
Miłość Boża usuwa chłód, czyli zimno miłości własnej, która zaślepia duszę, nie pozwalając jej poznać ani Boga,
ani siebie, pozbawia ją życia łaski i rodzi niecierpliwość. Wówczas korzeń pychy wypuszcza pędy i człowiek obraża
Boga oraz bliźniego, stając się nieznośnym dla siebie samego. Buntuje się przeciwko Bożym rozkazom, a w działaniu kieruje się tylko miłością własną.
Najukochańsza i najdroższa córko, chcę, abyś porzuciła wszelką miłość własną zrodzoną przez twe zmysły, gdyż
Oblubienicy Chrystusa wypada kochać to, co kocha Oblubieniec, i brać w ramiona cnoty ze światłem rozumu. Nie
mogłabyś pływać po wzburzonym morzu tego mrocznego życia bez łodzi świętego posłuszeństwa, na którą weszłaś.291 Bez niej nie dopłyniesz do portu trwałego życia, gdzie zjednoczysz się z Wiecznym Oblubieńcem. Bądź
ostrożna, córko, jeżeli bowiem fale twej miłości własnej rzucą tę łódkę na skałę nieposłuszeństwa, to rozbije się
ona, a ty utoniesz, tracąc skarb, to znaczy owoc świętego zamiaru, który podjęłaś wtedy, gdy ślubowałaś posłuszeństwo.
Porzuć, córko, tę miłość, aby więcej nie zagrażała twemu życiu. Jak prawdziwa oblubienica podnieś dzielnie na
twej łodzi maszt pokornego Baranka, twego Oblubieńca, czyli najświętszy krzyż, na którym rozwiń żagiel posłuszeństwa. Widzisz bowiem dobrze, iż Chrystus — jak to sam tłumaczył — dzięki owemu żaglowi posłuszeństwa
swemu Ojcu, pędzony silnym wiatrem miłości i nienawiści do grzechu oraz do miłości zmysłowej, dopłynął szybko
do portu, gdzie czekała Go haniebna śmierć krzyżowa. Zachowaj się tak samo, czyniąc wszystko z posłuszną
gotowością, prawdziwą pokorą, miłością Boga i bliźniego. Kochaj czule wszystkie siostry. Wszystko, co usłyszysz
albo zobaczysz u bliźniego twego, przyjmij i znoś cierpliwie, bez obgadywania i zgorszenia. Wszystkie nagany
przyjmij z szacunkiem, wierząc, że wypływają z miłości, a nie z nienawiści. W ten sposób unikniesz oburzenia i
przykrości, pokochasz cnoty, a znienawidzisz wady oraz nieuporządkowaną miłość własną i wzgardzisz nimi. Nauczysz się tego wszystkiego od słodkiego, dobrego Jezusa, który jest twoją regułą i doktryną.
Uczy cię On reguły i doktryny swoim posłuszeństwem, które okazuje na drzewie najświętszego Krzyża, gdzie nie
gardzi żadnym cierpieniem, ale znosi szyderstwa, zniewagi, grubiaństwo, niesłuszne oskarżenia, zarzuty oraz wielkie narzekanie. Jest dla nas Drogą, gdyż tak jak On poszedł drogą Krzyża, tak samo ty — oraz każde inne rozumne
stworzenie — powinno iść za Nim i z miłości do Niego znieść każdy ból, udrękę i trud. Powinniśmy na tym maszcie,
Chrystusie Ukrzyżowanym, rozwinąć żagiel miłości292, pragnienia oraz nieustającej modlitwy. Modlitwa zanosi
coś Bogu a nam przynosi; zanosi nasze pragnienia pełne nienawiści do wad, a miłości do cnót i do bliźniego, przynosi zaś pragnienie i wolę Boga, które potem wkładamy na siebie rękami dobrych i świętych uczynków.
Droga córko, gdy tak uczynisz, ogołocisz się z miłości własnej, a przyodziejesz w szatę weselną. Inaczej nie będziesz prawdziwą oblubienicą i nie zniesiesz licznych nienawistnych plotek, które, jak wiem. sprawiły ci przykrość.293 Nie chcę, aby cię spotkały nowe cierpienia. Nie chcę, żebyś się dłużej martwiła, lecz kroczyła drogą
prawdziwych sług Bożych. Uważam bowiem, że ten, kto postępuje tak, jak powiedziałam przedtem, nie ma żadnych
zmartwień, żyje w pokoju i uciszeniu serca oraz umysłu. Dlatego to właśnie powiedziałam, że pragnę cię ujrzeć
obnażoną ze zmysłowej miłości, a przyodzianą w królewską szatę. Chciałabym bowiem, żeby plotki nie były dla
ciebie strapieniem, a posłuszeństwo — ciężarem, lecz abyś żyła w pokoju i ladzie, rozkoszując się Bogiem dzięki
łasce. Na końcu zaś otrzymasz łaskę wiecznego oglądania Boga tam, gdzie kończą się wszelkie zmartwienia, a
spożywa się owoc cnót dojrzewający po trudach. Niechaj Bóg obdarzy ciebie oraz inne siostry swym miłym błogosławieństwem wiecznym.
Nic więcej ci nie powiem. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CXXI. Do rządzących Sieną294
prawdopodobnie jesień 1377
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdrożsi panowie w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę
do was w drogocennej Krwi Jego, pragnąc was ujrzeć jako prawdziwych władców o mężnym sercu. Pragnę, abyście
panowali nad własną zmysłowością przy pomocy prawdziwej i rzeczywistej cnoty, naśladując naszego Stwórcę.
Inaczej nie możecie sprawiedliwie sprawować władzy doczesnej, jakiej udzielił wam Bóg ze swojej łaski. Bowiem
człowiek, który ma rządzić i rozkazywać innym, powinien najpierw rządzić i panować nad sobą. Jakże ślepy może
widzieć i prowadzić drugiego człowieka? Jakże umarły może grzebać umarłego? Jakże chory może rozkazywać
choremu, a ubogi wspomagać ubogiego? Nie, na pewno nie może.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Zaprawdę, najdrożsi panowie, człowiek, który oślepił oko swego intelektu grzechem śmiertelnym, nie zna siebie
ani Boga. Nie może on zatem dostrzec i usunąć wady swego poddanego. Jeżeli nawet stara się ją usuwać, to czyni
to z ową ciemnością i niedoskonałością, jaka w nim jest. Często widziałam i widzę, jak z powodu niedoskonałego
poznania zwalcza się wady tam, gdzie ich nie ma, natomiast nie karze się ludzi nieprawych i złych, zasługujących
po tysiąckroć na śmierć. Brak światła nie pozwala poznać prawdy, rodzi niepotrzebne kalumnie i podejrzenia wobec
tych, którym powinno się ufać, to znaczy wobec sług Bożych. Sługi owe wśród łez, potu i nieustającej modlitwy
świętej narażają się na wszelkie niebezpieczeństwa, cierpienia i udręki dla chwały Bożej, dla zbawienia ich samych
oraz całego świata. Tymczasem ludzie pozbawieni światła ufają tym, którzy są zakorzenieni w miłości własnej i
zmienni jak chorągiewki na wietrze. Wszystko to pochodzi z braku światła poznania i ciemności grzechu. Trzeba
zatem mieć światło.
Powiedziałam, że zmarły nie może pogrzebać zmarłego, czyli człowiek umarły dla łaski nie ma w sobie ochoty ani
siły do pogrzebania zmarłego, jakim jest wada bliźniego, gdyż sam umarł taką samą śmiercią. Nie chce też i nie
potrafi leczyć chorego, gdyż sam dotknięty jest tą samą chorobą, a wcale się nie leczy. Nie leczy więc swego poddanego, chociaż widzi, że cierpi on na ciężką chorobę grzechu śmiertelnego. Nie może jej uleczyć, jeżeli najpierw
nie wyleczy samego siebie. Człowiek w stanie grzechu śmiertelnego popada w nędzę, traci bogactwo prawdziwych,
rzeczywistych cnót, gdyż nie idzie śladami Chrystusa Ukrzyżowanego. Nie posiadając zaś skarbu łaski Bożej, nie
może wspomagać biednych. Przez ślepotę własną stracił światło, nie widząc wady tam, gdzie ona naprawdę jest.
Człowiek grzeszny popełnia nieprawości i nie przestrzega sprawiedliwości. Z powodu choroby słabnie w nim
święte pragnienie chwały Bożej i zbawienia bliźniego. Jeżeli człowiek chory nie uda się do lekarza, Chrystusa
Ukrzyżowanego, wypluwając całą zgniliznę choroby w świętej spowiedzi, to słabnie coraz bardziej. Gdy natomiast
chory człowiek wyspowiada się, to otrzymuje życie i zdrowie. Gdyby jednak tego nie uczynił, natychmiast przyjdzie do niego śmierć, a jako umarły nie będzie mógł pogrzebać umarłego. Czyż może być gorsza choroba i większa
nędza niż brak światła, zdrowia i życia? Nie wiem, czy może się przydarzyć człowiekowi coś gorszego. Ci zaś,
którym się to już przydarzyło, nie powinni rządzić innymi, gdyż nie panują nad sobą.
Drodzy panowie, byłoby dobrze, gdybyście panowali nad sobą i posiadali wspomniane bogactwo. To właśnie miałam na myśli, gdy powiedziałam, że pragnę was ujrzeć jako prawdziwych władców. Uważam bowiem, że nie można
być prawdziwym władcą, jeżeli nie rządzi się sobą, opanowując rozumnie własną zmysłowość. Powiedziałam wam
także, w jakie kłopoty wpadają ci, którzy poddają się swoim słabościom i przestają panować nad sobą. Przeto uważajcie bardzo, abyście nie popadli w takie kłopoty. Otwórzcie oko intelektu i nie bądźcie zaślepieni nieuporządkowanym lękiem. Zawierzcie i zaufajcie prawdziwym sługom Bożym, a nie owym niecnym sługom szatana, którzy
pokazując wam to, czego nie ma, chcą ukryć swoje nieprawości. Nie pozwólcie się skłócić ze sługami Bożymi.
Wydaje się bowiem, że Bóg niczego tak nie lubi, jak obelg, złorzeczeń i zniesławiania swoich sług. To, co im
czynicie, czynicie samemu Chrystusowi. Nie byłoby dobrze, gdybyście wyrządzali krzywdę sługom Chrystusowym. Najdrożsi bracia i panowie, nie czyńcie tego sami i nie pozwólcie na to innym, ale utnijcie język oszczercom,
to znaczy nie wierzcie im.295 Postępując w ten sposób zdobędziecie cnoty, a unikniecie licznych skandali. Wydaje
mi się jednak, że nasze grzechy na razie nam na to nie pozwalają. Co gorsza widzę, że dzieje się coś zupełnie
przeciwnego, to znaczy źli są cenieni i słuchani, a dobrzy — niedoceniani i pomijani.
Dowiedziałam się, że szkalowano przed wami archiprezbitera z Montalcino. Wszystko to uczyniono tylko po to,
żeby ukryć nieuczciwość wobec opata z Santo Antimo. A przecież wspomniany opat jest wiernym i doskonałym
sługą Bożym, jakiego od dawna nie widziano w naszych okolicach. Gdyby oszczerca miał choć troszeczkę światła,
nie tylko że nie rozgłaszałby niesłusznych oskarżeń, ale okazałby mu wielki szacunek. Proszę was przeto na miłość
Chrystusa Ukrzyżowanego, nie szkalujcie opata, ale pomagajcie mu tam, gdzie tego potrzebuje. Narzekaliście ciągle, że księża oraz inni duchowni są nieuczciwi, a teraz, gdy macie kogoś, kto chce ich przyprowadzić do porządku,
przeszkadzacie mu i narzekacie na niego.
Powiedziano mi — ale nie wiem, czy to prawda — że z wielką nieufnością mówiono wam o moim przybyciu wraz
z rodziną.296 Gdybyście dbali o siebie tak, jak ja o was dbam, nie ulegalibyście — wy oraz wszyscy mieszkańcy
miasta — emocjom i nie wdawalibyście się w zażarte dyskusje, lecz zamknęlibyście uszy, by nic nie słyszeć. Ja
oraz moja rodzina troszczyliśmy się i nadal się troszczymy o zbawienie waszych dusz i ciał, a nie zważamy na
żadne trudy. Ofiarowujemy Bogu nasze błogie, pełne miłości pragnienia, z obfitymi łzami i licznymi westchnieniami, prosząc Go, aby nie zsyłał na nas kar, na jakie zasłużyliśmy wszyscy przez nasze grzechy. Ja sama nie mam
tak wielu cnót, żeby postępować doskonale, lecz inni są doskonali i dbają tylko o chwałę Boga i o zbawienie dusz.
Naprawdę są tacy ludzie.
Pomimo niewdzięczności oraz ignorancji moich rodaków będziemy się trudzić dla waszego zbawienia, dopóki życia starczy. Uczymy się od miłego Pawła, który mówi: „Błogosławimy, gdy nam złorzeczą, znosimy, gdy nas prześladują.”297 Zrobimy tak samo, idąc za jego nauką. Prawda będzie tym, co nas wyzwoli. Kocham was bardziej niż
wy sami siebie i tak samo jak wy kocham pokój. Tak więc nie myślcie, że ja czy ktoś z mojej rodziny postępuje
inaczej. Zostaliśmy posłani po to, żeby siać słowo Boże i zbierać owoce dusz. Każdy z nas powinien gorliwie
spełniać swój obowiązek; Bóg powierzył nam to zadanie i trzeba je spełnić, a nie zakopywać talentów, gdyż zasłużylibyśmy sobie na surową karę. W każdym czasie i w każdym miejscu oraz wobec każdego stworzenia powinniśmy spełniać naszą powinność. Bóg nie zważa na miejsce ani na stworzenia, lecz na święte pragnienie, którym
winniśmy się kierować w działaniu.
Widzę, że szatan boleje nad stratą, jaką by poniósł wskutek naszego przybycia i na pewno ją poniesie dzięki Bożej
dobroci. Przyjdę tylko po to, żeby pożerać i rozkoszować się pokarmem dusz, wyrywając je ze szponów szatana.
Chcę ofiarować za to życie, nawet gdybym żyła tysiąc razy. Dlatego właśnie przyjdę, zostanę i będę robić to, co mi
każe Duch Święty. Piotr298 powie wam osobiście, jaka jest główna przyczyna, dla której przyjdę i zostanę w mieście.
Nic już więcej nie powiem. Zanurzcie się w Krwi Chrystusa Ukrzyżowanego, jeśli chcecie mieć życie, a nie wieczną
śmierć. Gdy będziecie słuchać i czytać te słowa, nie obraźcie się, ale znoście je cierpliwie. To ból i miłość każą mi
tak dużo mówić. A jest to ból z powodu waszej niewiedzy i miłość do waszego zbawienia. Oby dobry Bóg nie
pozbawił was światła poznania prawdy. Nic już nie mówię.
Wytrwajcie w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CXXII. Do pana Piotra Salviego, złotnika w Sienie299
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższy synu w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do
ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć jako prawdziwego i wiernego sługę Chrystusa Ukrzyżowanego.
Pragnę, abyś nigdy ani dla zysku, ani z powodu przeciwności nie odwracał się do tyłu, lecz kroczył mężnie i z wiarą
żywą, bo wiesz dobrze, że wiara bez uczynków jest martwa. To wiara sprawia, że z miłości rodzą się w nas cnoty.
Te same owoce dojrzewają także w naszym bliźnim, jeśli nawzajem cierpliwie znosimy wady oraz ułomności, jedni
za drugich.
Dla naszego zbawienia nie wystarczy ta forma wiary, jaką dzięki Bożej łasce otrzymujemy na chrzcie świętym.
Małemu dziecku wystarczy Krew Baranka, aby mieć życie wieczne. Później jednak, gdy osiąga wiek dojrzały, sam
chrzest nie wystarcza, ale musi w działaniu okazać płonące w nim światło wiary oraz miłości. Z okiem wiary dzieje
się często tak, jak z okiem ciała; jeśli człowiek ma nawet zdrowe i dobre oko, ale nie otworzy go siłą woli oraz
umiłowaniem światła, to może równie dobrze powiedzieć, że nie ma oka. Człowiek posiada oko dzięki dobroci
Stwórcy, ale jeśli nie ma tyle cnoty i siły woli, żeby je otworzyć, można powiedzieć, że jest jak martwe drzewo nie
wydające owoców. Najmilszy synu, Bóg w swojej nieskończonej dobroci dał nam oko intelektu oraz napełnił go
światłem wiary w chrzcie świętym, a razem z wiarą dał nam wolną wolę i wyzwolił nas z więzów grzechu pierworodnego. Teraz, gdy osiągnęliśmy wiek dojrzały i możemy mieć właściwe poznanie, Bóg żąda, abyśmy siłą wolnej
woli oraz umiłowania cnót otworzyli szeroko nasze oko.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Skoro zatem dusza posiada oko, powinna spojrzeć nim na swego Stwórcę. A jak powinna spojrzeć? Tak, aby zobaczyć w Bogu miłość. Bez miłości nie można używać żadnej rzeczy ani materialnej, ani duchowej. Jeżeli chcę pokochać rzeczy materialne, oko natychmiast się ku nim zwraca i nimi się delektuje. Jeżeli zaś człowiek chce służyć
Bogu i miłować Go, wówczas oko intelektu kieruje się ku Niemu i spoczywa na Nim. Z miłości rodzi się miłość,
to znaczy człowiek widząc, że Bóg niezmiernie go miłuje, nie może się nie odwzajemnić i nie kochać. Porzuca
zatem miłość zmysłową, a zaczyna kochać prawdziwą miłością, bowiem widzi, że został stworzony na obraz i
podobieństwo Boże, a potem na nowo stworzony do łaski, dzięki Krwi Jednorodzonego Jego Syna. Oko takiego
człowieka ujrzało światło i stało się miłośnikiem światła. Dlatego nienawidzi on zawsze i ucieka od tego, co pozbawia go światła, a kocha i pragnie tego, co mu owo światło daje. Z żywą wiarą zaczyna rodzić dzieci cnoty, pragnąc
przyodziać się w najwyższą i wieczną wolę Boga. Oko i światło prawdy ukazało jego sercu wolę Boga, który nie
chce niczego innego, tylko naszego uświęcenia. Kto nam to ukazuje bardzo wyraźnie? Słowo Jego Syna, który
przyszedł na ten świat w ludzkiej postaci, przepełniony ogniem miłości, swoją Krwią pokazał nam wolę Ojca i sam
ją wypełnił. Z powodu naszego grzechu nie wypełniła się miła wola Boga, który stworzył nas do życia wiecznego,
a my je straciliśmy. Przeto Bóg, żeby przypomnieć nam swą wolę, posłał na ziemię swego Syna i wydał Go na
haniebną śmierć krzyżową.
Drogi synu, cokolwiek nam Bóg daje czy na co nam przyzwala, czyni to tylko po to, abyśmy mogli uczestniczyć w
Jego najwyższym i wiecznym pięknie. Dlatego też roztropna dusza, która otworzyła swe oko i — jak to już powiedziałam — ogląda wszystko w świetle wiary, natychmiast rozumie i przyjmuje świętą wolę Boga, pragnącego tylko
naszego dobra, a nie — wolę ludzi. Czy wiesz, co pochodzi z tego światła? Srebrzysta i krystalicznie czysta woda.
Nie mącą jej kłótnie wynikające z niecierpliwości, intrygi szatańskie czy niesprawiedliwe oskarżenia, prześladowania i narzekania ludzkie. Gdy dusza ujrzy i zrozumie, że Bóg na wszystko przyzwala dla jej dobra i dla spełnienia
celu, dla którego została stworzona, staje się nieugięta i wytrwała. To jest właściwa i jedyna droga. Powinniśmy nią
zawsze kroczyć, idąc w ślad za Chrystusem Ukrzyżowanym. On sam powiedział, że jest Drogą, Prawdą i Życiem.
Ten, kto kroczy tą drogą, dobrze naśladuje prawdę i pełni wolę Ojca Przedwiecznego, bowiem droga ta prowadzi
do celu, dla którego zostaliśmy stworzeni. Gdyby istniała inna droga, Chrystus nie powiedziałby, że tylko przez
Niego można dojść do Ojca. Cierpienie spadło na Syna, a nie na Ojca, dlatego też powinniśmy wybierać zawsze
drogę cierpień. Musimy iść za Chrystusem Ukrzyżowanym, który jest naszą drogą i nauką. Powiem ci jeszcze,
synu mój miły, że nie powinniśmy zabiegać o światowe zyski i przywileje z nieuporządkowanym uczuciem i pragnieniem, ale podporządkować je sobie i gardzić nimi. Widzimy bowiem w świetle wiary, że są to rzeczy nietrwałe,
przemijające jak wiatr i przesłaniają światło łaski temu, kto je posiada oraz używa z nieuporządkowanym uczuciem.
Człowiek wiary rodzi żywe dzieci cnót dla chwały Bożej i zbawienia bliźniego. Właśnie wobec bliźniego okazujemy miłość, jaką kochamy Boga. Nie możemy przecież uczynić nic pożytecznego dla samego Boga, ale On chce,
abyśmy czynili to dla bliźniego, którego postawił na naszej drodze. Bóg chce, abyśmy cierpliwie znosili wady
bliźniego naszego, ze współczuciem składając je przed Bogiem; chce także, żebyśmy znosili wszelkie krzywdy
oraz okazywali należny szacunek sługom Bożym. Gdy postępujemy inaczej, to znaczy, że nasza wiara umarła, z
braku uczynków. Nie mówię wcale, jakoby nasze zmysły nie doświadczały rozlicznych pokus, ale uważam, iż nie
pozbawiają nas one możliwości doskonalenia się. Wprost przeciwnie, pomagają nam w doskonaleniu się, gdyż
poznajemy lepiej nasze wady oraz dobroć Boga. Bóg obdarza człowieka wolą i nie pozwala, by dla przyjemności
ulegał zmysłowym uczuciom, lecz sprawia, że porzuca je z nienawiścią i wstrętem. W ten sposób rodzi się w człowieku pokora, pozwalająca mu poznać samego siebie, oraz miłość, pozwalająca mu poznać dobroć Boga w sobie.
Uważam, iż wiara żywa jest tak ważna i tak bardzo potrzebna, że bez niej nie możemy mieć życia łaski. Pragnę
więc ujrzeć cię, drogi synu, oświetlonego światłem wiary. I dlatego właśnie powiedziałam, że chciałabym cię ujrzeć
wiernym sługą Chrystusa Ukrzyżowanego. Proszę cię jednak, zbudź się ze snu opieszałości, a otworzywszy oko
intelektu na miłość, jaką cię Bóg umiłował, wstań z prawdziwą i doskonałą gorliwością. Nic więcej już teraz nie
powiem.
Najmilszy synu, odpowiadam na twoje listy, które przyjęłam ze szczególną radością. Zawarta jest w nich cząstka
tego, co Bóg okazał służebnicy swojej. Dowiedziałam się od ciebie, że ci, którzy nazywają się synami Bożymi, byli
zgorszeni z powodu rozczarowania szatanów, czyhających na to, żeby wydziobać ziarno zasiane w nich przez Ducha Świętego. A nieroztropni synowie, nieopierający się na żywej skale, nie bronili się przed szatanami. Jako że
sami byli zgorszeni, siali w sercach innych ludzi ziarno zgorszenia zabarwione kolorem cnoty i miłości. Oświadczam jednak, że wolą Boga jest, żebym przebywała tu, gdzie teraz jestem. Lękałam się, że z mojego pobytu tutaj
wynikną złe rzeczy, że przez narzekania i oszczerstwa, jakimi obrzucają mnie i mego ojca, brata Rajmunda, dojdzie
do obrazy Boga. Wtedy jednak Prawda, która nie może przecież oszukiwać swojej sługi, powiedziała tak: „Wytrwajcie i pożywiajcie się nadal przy stole, przy którym was posadziłem. Posadziłem was u stołu Krzyża, abyście
wśród cierpień i oskarżeń mogli zakosztować mojej chwały i zbawienia dusz. Powierzyłem wam tamtejsze dusze,
żebyście im pomogli uwolnić się ze szponów szatana oraz pogodzić się ze mną i ze swoim bliźnim. Nie opuszczajcie
ich, dopóki nie dokona się to, co już się zaczęło. Jednak szatan, by przeszkodzić wielkiemu dobru, sieje wielkie zło.
Nie ustępujcie przeto i nie lękajcie się. Ja będę tym, który za was działa”. Po tych słowach uspokoiła się moja dusza.
Staram się teraz czynić co mogę dla chwały Boga, zbawienia dusz oraz dla dobra naszego miasta. Robię co mogę,
nawet jeżeli wydaje się, że działam opieszale. Cieszę się i raduję, że mogę kroczyć śladami mego Stwórcy, to
znaczy: za dobre czyny spotyka mnie zło, dla swojej własnej chwały ludzie mnie szkalują, a chcą mnie zabić —
aby sami mogli żyć. To, co oni nazywają śmiercią, dla nas jest życiem, a ich hańba przynosi nam zaszczyt. Bowiem
hańbą okrywa się ten, kto popełnia grzech. Tam gdzie nie ma grzechu, nie ma wstydu ani lęku, ani bólu. Pokładam
całą moją nadzieję in Domino nostro Jesu Christo300, a nie w ludziach. I tak będę czynić w przyszłości. Jeżeli ludzie
obrzucą mnie oszczerstwami i będą mnie prześladować, to ja im ofiaruję łzy i nieustającą modlitwę, jeśli tylko Bóg
mi udzieli tej łaski. Czy szatan tego chce czy nie, ja poświęcę me życie dla chwały Bożej i dla zbawienia dusz na
całym świecie, a szczególnie w moim mieście.
Wielki to wstyd, że obywatele Sieny myślą czy też podejrzewają, że prowadzimy pertraktacje na ziemiach Salimbenich albo w jakimkolwiek innym miejscu na ziemi. Boją się sług Bożych, a nie boją się ludzi nieprawych, którzy
prorokują nie wiedząc nawet o tym. Głoszą oni proroctwo Kajfasza, który powiedział, że jeden człowiek umrze za
swój lud, by uchronić go od zguby. Kajfasz nie wiedział co mówi, ale wiedział to Duch Święty, który przemawiał
jego ustami.301 Moi rodacy mówiąc, że razem z moimi bliskimi prowadzę rokowania, wypowiadają prawdę, której
sami nie znają. Prorokują oni, nie wiedząc o tym, bowiem ani ja, ani moi współtowarzysze nie pragniemy niczego
innego, tylko pokonać szatana i pertraktować z nim, żeby zrzekł się panowania nad człowiekiem, jakie zdobył
wskutek grzechu śmiertelnego. Chcemy usunąć nienawiść z serca człowieka i pogodzić go z Chrystusem Ukrzyżowanym oraz z bliźnim. W tej sprawie prowadzimy rokowania i chcę, żeby każdy, kto jest ze mną, czynił to samo.
Ubolewam nad naszą niedbałością i opieszałością w działaniu. Synu mój miły, proszę ciebie, a ty ze swej strony
proś innych, by modlili się do Boga o gorliwość dla mnie w tym działaniu oraz każdym innym świętym poczynaniu,
jakie podejmę dla chwały Bożej i zbawienia dusz.
Nic już więcej nie mówię, chociaż miałabym wiele po powiedzenia. Nie po tym poznaje się ucznia Chrystusowego,
że mówi: „Panie! Panie!”, ale po tym, że idzie Jego śladami.302 Umocnij i pociesz Franciszka w Jezusie Chrystusie.
Brat Rajmund, biedny i oczerniony, poleca się twoim modlitwom. Proś Boga o dobroć i cierpliwość dla niego.
Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CXXIII. Do rządzących Sieną
jesień 1377
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdrożsi bracia i docześni władcy303 w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa
Chrystusa, piszę do was w drogocennej Krwi Jego, pragnąc, byście byli mężami odważnymi, a nie lękliwymi zarządcami miasta własnego i miasta wydzierżawionego.304 Uważam bowiem, że służalczy lęk zatruwa i zasmuca
serce, sprawia, iż człowiek nie potrafi żyć ani działać jak rozumna istota, lecz zachowuje się jak nierozumne zwierzę. Służalczy lęk pochodzi i rodzi się ciągle na nowo z miłości własnej samego siebie. Przyglądając się władcom
i poddanym, duchownym i świeckim, czyli ludziom wszystkich stanów, widzimy, jak bardzo niebezpieczna jest
owa miłość, gdyż opanowani nią ludzie dbają tylko o siebie. Jeżeli zatem człowiek kochający tą miłością jest świeckim poddanym, to nigdy nie słucha ani nie wykonuje rozkazów swego pana. Jeżeli zaś człowiek ten jest władcą, to
nigdy nie wymierza sprawiedliwości w sposób rozumny, ale ze zmysłową żądzą; popełnia liczne nieprawości, w
swoich sądach kieruje się własną wolą lub opinią innych, a nie — prawdą. Oczywiście człowiek taki bardzo się boi,
że przestanie się podobać, gdyż oznaczałoby to utratę władzy. Popada on w tak wielki strach, że boi się wszystkiego,
jest nieufny wobec wszystkich i lęka się tego, czego nie powinien, zamiast bać się tego, co powinno go napawać
strachem.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
O, miłości własna i służalczy lęku! Ty zaślepiasz oko intelektu i nie pozwalasz mu poznać prawdy. Ty odbierasz
życie łaski oraz władzę nad miastem własnym i miastem wydzierżawionym. Ty czynisz człowieka nieznośnym dla
siebie samego, bo sprawiasz, że pragnie on tego, czego nie może mieć, a to, co posiada, trzyma kurczowo i boi się
utracić. Zatem czy posiada coś, czy niczego nie posiada, żyje w ciągłej udręce, bo jego pragnienia są zawsze niezaspokojone. Tak oto człowiek już na tym świecie ma przedsmak piekła. Och, ślepoto miłości własnej! Och, nieuporządkowany lęku! Doprowadzacie człowieka do tak wielkiego zaślepienia, że nie potępia on nieprawych i fałszywych ludzi, chociaż należy ich potępić i należy bać się ich fałszu. A nie tylko zostawia w spokoju nieprawych,
lecz w dodatku potępia sprawiedliwych. Poza tym człowiek taki nie cierpi biednych sług Bożych, które troszczą się
o chwałę Bożą i zbawienie dusz oraz pokój i zgodę w miastach, bez ustanku zanosząc przed oblicze Bożej dobroci
gorące pragnienia i nieustającą modlitwę razem ze łzami i potem. Nie rozumiem, jak możecie znosić dłużej miłość
własną i służalczy lęk. Jakże możecie się bać i potępiać tych, którzy gotowi są umrzeć za wasze zbawienie, gotowi
są oddać życie dla zachowania pokoju i zgody w waszym mieście oraz dla jego rozkwitu. Najmilsi bracia, opanował
was ten sam przewrotny lęk i miłość, która zabiła Chrystusa. Piłat bowiem był tak zaślepiony lękiem o utratę władzy, że nie poznał prawdy i dlatego zabił Chrystusa. Chociaż tak bardzo się lękał utraty władzy, to jednak w momencie, gdy spodobało się Bogu (a Bogu nie podobały się wady Piłata), stracił władzę, duszę i ciało. Wydaje mi
się, że pełno jest na świecie takich Piłatów, zaślepionych lękiem, którzy nie wahają się prześladować sług Bożych,
kamienując je słowami, obrzucając obelgami i dręcząc rozmaitymi przykrościami. Ślepota ich jest tak wielka, że
nie widzą, kogo i jak prześladują. Kierują się zmysłami, jak zwierzęta, narzucając sprawiedliwym takie prawa i
traktując ich w taki sposób, jakby byli to ludzie dbający tylko o świat i jego uznanie. Oj, biada nam, biada, mówię
wam, że ilekroć przyjdzie nam oczerniać czy potępiać działanie, uczynki, zwyczaje i mowę sług Bożych, powinniśmy się lękać sądu i kary Bożej. To, co czynimy sługom Bożym, czynimy samemu Bogu. Jeżeli zatem postępujemy
tak, jak to przed chwilą opisałam, ściągamy na siebie Boży gniew.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Najmilsi bracia i panowie, powinniśmy zbliżać się do Boga i do Jego sług ze świętą bojaźnią. Nie powinniśmy się
buntować przeciwko sługom Bożym ani gnębić ich narzekaniami i niesprawiedliwymi podejrzeniami. Powinniśmy
dać im spokój i pozwolić im kroczyć jako pielgrzymom prowadzonym przez Ducha Świętego, którzy szukają tylko
chwały Bożej, trudzą się dla zbawienia dusz (wyrywając je ze szponów szatana) oraz dla naszego dobra, spokoju i
radości. Niechaj nikt nie będzie tak wielkim głupcem, żeby próbował kierować Duchem Świętym czy Jego sługami.
Wydaje mi się, że Chrystus z większą cierpliwością znosił zniewagi czynione Jemu niż apostołom. Nie żywił chęci
zemsty wobec człowieka, który Go spoliczkował, mówiąc ze wspaniałomyślną dobrocią: „Jeżeli źle powiedziałem,
udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego mnie bijesz?”305 Natomiast zupełnie inaczej się zachował,
gdy został spoliczkowany Tomasz; zanim wstał od stołu, zemścił się na bluźniercy, rozkazując zwierzęciu udusić
go, a jego odciętą rękę położyć na stole przed świętym Tomaszem.306 Stąd wniosek, że Chrystus zniesie wszystko,
tylko nie obrażanie Jego sług. A nam się ciągle wydaje, że spośród naszych licznych grzechów oszczerstwo jest
ostatnią rzeczą, jaka mogłaby nas doprowadzić do zguby. Zaślepienie to rodzi się z miłości własnej i ze służalczego
lęku. Dlatego właśnie powiedziałam, że pragnę, abyście byli ludźmi odważnymi, a nie lękliwymi.
Dusza moja pragnie również bardzo gorąco, żebyście oparli się na świętej i prawdziwej bojaźni Bożej, która w
sercu człowieka budzi miłość do Boga. Owa święta bojaźń stawia człowiekowi przed oczami samego Boga. Toteż
człowiek wybierze raczej śmierć niż obrazę Boga czy bliźniego, a zanim popełni nieprawy czyn, przyjrzy mu się
dokładnie ze wszystkich stron. Drodzy bracia, potrzeba wam świętej bojaźni Bożej, gdyż zagwarantuje wam ona
pewne i spokojne posiadania miasta własnego i miasta wynajętego, których nie odbierze wam ani szatan, ani stworzenie. Miasto własne to miasto naszej duszy, które posiadamy ze świętą bojaźnią opartą na prawdziwych cnotach,
na miłości braterskiej, na zgodzie i jedności z Bogiem i z bliźnim. Nie posiada jednak w pełni tego miasta człowiek,
który ma w sercu nienawiść lub rozżalenie, który żyje w niezgodzie z innymi, jest pełen miłości własnej i prowadzi
tak nieczyste, lubieżne życie, iż upodabnia się do prosiaka. Człowiek taki nie panuje nad swoim miastem, gdyż
oddał władzę grzechom i wadom. Upadł tak nisko, że pozwala się kierować grzechowi, który jest niczym, a zatem
stracił wielką godność, jaką daje życie w łasce. Trwoni on Krew Chrystusa, która została przelana za nas, objawiając
nam Boże Miłosierdzie oraz Najwyższą Prawdę Wieczną. Niewysłowiona Miłość Boża stworzyła nas, a potem
odkupiła Krwią, a nie srebrem czy złotem, ukazując nam naszą wielkość i godność oraz dobroć i wspaniałomyślność
Boga. Przeto zupełnie ślepy jest człowiek, który nie widzi wielkiego ognia miłości i wielkiej nędzy, w jaką popada
wtedy, gdy pogrąża się w ciemnościach grzechu śmiertelnego i nie panuje nad sobą, jak to już powiedziałam. Jeżeli
zaś człowiek nie rządzi sobą, nie potrafi zapanować nad sobą, to nie potrafi też odpowiednio posiadać i zarządzać
majątkiem wziętym w dzierżawę. Panowanie nad miastem oraz inne rodzaje panowania doczesnego są zawsze
wypożyczone ludziom na pewien czas; na tak długo, jak to się spodoba Bożej dobroci. Panowanie doczesne, w
zależności od prawa i zwyczajów danego kraju, kończy się za życia albo trwa do śmierci. Jakkolwiek by było, to
jest to zawsze tylko rzecz pożyczona. Ten, kto panuje nad sobą, sprawuje władzę doczesną ze świętą bojaźnią i
uporządkowaną miłością, traktując władzę jako rzecz pożyczoną, a nie swoją własną. Rządzi przeto pełen bojaźni
i szacunku wobec tego, kto mu powierzył władzę. A przecież to sam Bóg daje nam władzę, gdy więc zażąda jej
zwrotu, jako rzeczy pożyczonej, trzeba ją oddać bez lęku, bo jeżeli posiadaliśmy ją ze świętą bojaźnią, nie grozi
nam niebezpieczeństwo wiecznej śmierci. Chcę, panowie, abyście posiadali daną wam władzę ze świętą i prawdziwą bojaźnią. Mówię wam, że władcy tego świata nie mogą inaczej zachować miasta duchowego i miasta doczesnego, jak tylko przez cnotliwe życie. Grzechy i wady powodują utratę miast. Usuńcie zatem grzechy i uwolnijcie
się od lęku. Niechaj serca wasze napełni męstwo i przestańcie się bać własnego cienia.
Nic już więcej nie powiem. Wybaczcie mi moją zarozumiałość. Niechaj mnie usprawiedliwi, przed Bogiem i przed
wami, gorąca miłość, jaką żywię do was i do wszystkich obywateli Sieny, a także ból, jaki mi zadajecie waszymi
obyczajami i niegodnym postępowaniem, według Bożego sądu. Płakać mi się chce nad waszą ślepotą; wydaje mi
się bowiem, jakbyście byli pozbawieni światła. Niechaj Bóg w swej nieskończonej dobroci i miłosierdziu rozproszy
wszelki mrok i niewiedzę, a oświeci oko waszego intelektu, by ujrzało światło i prawdę. Nic już teraz nie mówię,
chociaż miałabym jeszcze wiele do powiedzenia.
Najmilsi bracia i panowie, odpowiadam na wasz list, który otrzymałam za pośrednictwem Tomasza Guelfuccio.307
Dowiaduję się, że okazujecie miłość waszym współobywatelom, troszcząc się o ich spokój i radość. Dziękuję wam
za to, a także za życzliwość okazywaną mnie, biednej nędznicy. Nie jestem godna tego, żebyście pragnęli mojego
przybycia czy spodziewali się, że uczynię pokój, bowiem nie jestem zdolna ani do tego, ani do żadnej innej, najmniejszej nawet rzeczy. Jestem słaba, ale pozwolę działać Bogu i gdy Duch Święty każe, schylę przed wami głowę
i posłusznie pójdę albo zostanę, tam gdzie zechcecie. Zawsze jednak będę przedkładać wolę Boga nad wolę ludzi.
Nie mogę przybyć od razu, bo muszę załatwić pewną sprawę dla klasztoru świętej Agnieszki308 i muszę zostać
jeszcze trochę z siostrzeńcami pana Spinello, dopóki nie zawrą pokoju z dziećmi Lorenza.309 Wiecie dobrze, że
nastała odpowiednia pora, bo sami pertraktowaliście z nimi, a nie udało się dotąd zakończyć sporu. Nie chciałabym
przeto, aby teraz z powodu mojej niedbałości czy nagłego wyjazdu pokój ten nie został zawarty. Boję się, że Bóg
mógłby mnie za to ukarać. Będę się bardzo śpieszyć, a jeżeli Bóg wesprze mnie swą łaską na pewno szybko to
załatwię. Wy zaś, szanowni panowie, oraz wszyscy Sieneńczycy, bądźcie cierpliwi i nie pozwólcie sobie napełniać
serca i umysłu rozlicznymi pogłoskami i pokusami, które szatan zsyła na was, byle tylko przeszkodzić chwale
Bożej i zbawieniu dusz oraz żeby zburzyć pokój w mieście i waszą radość. Przykro mi, że moi rodacy poświęcają
tyle czasu i trudu na rozpuszczanie plotek przeciwko mnie. Wydaje się, jakby nie mieli nic do roboty, jak tylko
ciosać kolki na mojej głowie oraz na głowach moich przyjaciół. Jeśli chodzi o mnie, to czynią słusznie, bo jestem
pełna wad, ale nie mają racji, gdy chodzi o innych. Zniesiemy jednak to wszystko cierpliwie. Cierpliwość nie zostaje
nigdy pokonana ani wzięta do niewoli, lecz zawsze zwycięża, zawsze pozostaje panią i królową. Przykro mi, jeśli
ciosy spadną na głowę tego, kto je wymierza, wskutek czego zostanie obwiniony i ukarany.
Nie powiem już nic więcej. Wytrwajcie w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCLXXII. Do Rajmunda z Kapui
jesień 1377
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższy i najmilszy bracie w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc ujrzeć, jak idziesz za prawdą i miłujesz ją. Pragnę, żebyś
był prawdziwym synem Chrystusa Ukrzyżowanego, który jest Prawdą, oraz żebyś był wonnym kwiatem w świętym
zakonie i w mistycznym ciele świętego Kościoła. Drogi bracie, takim właśnie musisz być. I nie wolno ci się zaniedbywać ani odwracać się wstecz z powodu kolców prześladowań, bowiem szalony jest ten, kto porzuca różę z
obawy przed kolcami. Gorąco pragnę ujrzeć cię człowiekiem mężnym, wolnym od lęku przed jakimkolwiek stworzeniem. Jestem pewna, że nieskończona dobroć Boża spełni moje pragnienia.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Najdroższy bracie, szukaj pokrzepienia w miłej Oblubienicy Chrystusowej. Boska Prawda obiecuje, że im więcej
udręk i goryczy spada na ową Oblubienicę, tym hojniej obdarzy ją radością i pocieszeniem. Radością zaś i pocieszeniem będzie odnowa życia pasterzy, bo święci i dobrzy duchowni, wydając woń cnót i głosząc chwałę Boga, są
kwiatami i ozdobą Kościoła. Reforma Kościoła jest odświeżaniem jego kwiatów, czyli pasterzy oraz zarządców.
Natomiast owoc Chrystusowej Oblubienicy nie potrzebuje odnowy ani reformy, gdyż nigdy go nie ubywa i nie
gnije on z powodu ułomności zarządców. Ciesz się przeto, bracie, i raduj się w strapieniach, gdyż Prawda obiecała
nam ukojenie po smutkach i strapieniach (...) Wielką radość sprawił mi list od mego miłego ojczulka310 i od ciebie,
natomiast rozgoryczeniem napawają mnie straty poniesione przez Kościół oraz twój smutek, który pojęłam i bardzo
głęboko przeżyłam w dniu św. Franciszka. List twój ucieszył mnie, bo bardzo się o ciebie martwiłam. Gdy przeczytałam listy i zrozumiałam je, prosiłam sługę Bożą311, by ofiarowała Bogu swe łzy i pot za Oblubienicę i za
słabość ojczulka. Oto nagle, dzięki Bożej łasce, poczuła ona pragnienie i radość, które trudno opisać. Niecierpliwie
czekała na ranek, żeby wysłuchać Mszy świętej, bo był to dzień Maryi.312 Gdy zaś nadeszła godzina Mszy świętej,
uklękła na swoim miejscu z prawdziwym poznaniem siebie, wstydząc się przed Bogiem za swoją niedoskonałość.
Z udręczonym pragnieniem, porzuciwszy samą siebie, spoglądała okiem intelektu na wieczną Prawdę i składała u
Jej stóp cztery prośby, stawiając siebie i swego ojca313 przed obliczem Oblubienicy Prawdy.
Najpierw prosiła o reformę świętego Kościoła. Bóg się wzruszył i pozwolił się związać powrozem pragnienia,
mówiąc: „Najmilsza moja córko, widzisz, że twarz Kościoła zbrudzona jest nieczystością i miłością własną oraz
nabrzmiała pychą i chciwością tych, którzy żywią się Jego pokarmem. Pozbieraj wszystkie twe łzy i pot, nabierz
wody ze studni mojej miłości i obmyj twarz mej Oblubienicy. Obiecałem ci bowiem, że przywrócę jej urodę nie
mieczem okrucieństwa czy wojną, lecz uczynię to w pokoju, dzięki pokornym i nieustającym modlitwom, łzom i
potowi wylanemu przez moje sługi z udręczonym pragnieniem. Tak więc pośród wielkiego ucisku spełnię twe
pragnienia, a moja Opatrzność będzie zawsze nad tobą czuwała.” W słowach tych zawarta była obietnica zbawienia
całego świata, bo sługa prosiła o rzeczy bardzo drobne i konkretne, ale modliła się także za cały świat. A Bóg
pokazawszy jej, z jak wielką miłością stworzył człowieka, rzekł: „Widzisz, że każdy mnie dręczy. Widzisz, córko,
dręczą mnie przeróżnymi grzechami, a szczególnie nędzną i obrzydliwą miłością własną, która rodzi wszelkie zło
zatruwające cały świat. Wy zaś, sługi moje, zasłońcie się tarczą nieustającej modlitwy, by w ten sposób uśmierzyć
gniew Boga-Sędziego. Wiesz dobrze, iż nikt nie może się wyrwać z moich rąk. Otwórz przeto oko intelektu i przypatrz się moim rękom”. Gdy otworzyłam oko intelektu, ujrzałam w Jego dłoniach cały wszechświat. A Bóg powiedział: „Chcę, żebyś wiedziała, iż nikt nie może mi być odebrany, bowiem wszystkich obejmę sprawiedliwością albo
miłosierdziem. Wszyscy ludzie są moi. Wszyscy wyszli ze mnie, przeto kocham ich niewymownie. Wszystkim
okażę też miłosierdzie za pośrednictwem moich sług.”
W słudze wzrastał ciągle ogień pragnienia, a ona — uszczęśliwiona i obolała — składała dziękczynienie Bogu za
Jego dobroć. Zrozumiała, że Bóg, ukazując jej ułomności stworzeń, chciał ją zmusić do działania z większą gorliwością i pragnieniem. Święty ogień miłości rozpalał się w niej coraz mocniej, tak że nie czuła wcale potu, jaki z
niej obficie spływał, gdyż pragnęła bardzo gorąco, aby z jej ciała spłynął krwawy pot. Mówiła sama do siebie:
„Duszo moja, zmarnowałaś całe życie i dlatego właśnie na cały świat, a szczególnie na Kościół, spadło tyle zła.
Chcę przeto, abyś teraz naprawiła to zło potem krwi.” A wówczas dusza, trawiona ogniem świętego pragnienia,
unosiła się coraz wyżej ku Bogu i okiem intelektu spoglądała na Bożą miłość, widząc i czując, jak bardzo jesteśmy
zobowiązani, zmuszeni wręcz, do tego, żeby zabiegać o chwałę i uwielbienie Imienia Bożego troszcząc się o zbawienie dusz.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Przedwieczna Prawda do tego samego wzywała i zobowiązywała ciebie, bracie, odpowiadając na moją trzecią
prośbę, to znaczy, na prośbę o twoje zbawienie. Mówiła: „Córko, chcę, aby tego właśnie szukał on z wielką gorliwością. Lecz nie może tego osiągnąć ani on, ani ty, ani nikt bez licznych przeciwności i prześladowań, na jakie
przyzwolę. Jeżeli pragnie on mej chwały w świętym Kościele, powiedz mu, niechaj wzbudzi w sobie miłość oraz
wolę wytrwania z prawdziwą cierpliwością. Po tym poznam, czy on oraz inni moi słudzy troszczą się naprawdę o
moją chwałę i cześć. Jeśli uczyni to, co powiedziałem, stanie się moim najukochańszym synem i spocznie na piersi
mego Jednorodzonego Syna, którego uczyniłem mostem, abyście mogli po Nim dojść do owocu waszych trudów,
zerwać go i rozkoszować się nim. Dzieci moje, wiecie dobrze, iż grzech oraz nieposłuszeństwo Adama tak zniszczyło drogę, że nikt nie mógł dojść do celu. Wtedy zaś nie objawiała się moja prawda, że stworzyłem człowieka na
mój obraz i podobieństwo po to, by miał życie wieczne oraz żeby miał udział we mnie i rozkoszował się mną,
najwyższym i wiecznym Dobrem. Grzech Adama zrodził kolce cierpień i licznych udręk, które ciągle nam zagrażają jak fale urwistego potoku. Dałem wam jednak mego Syna jako most, abyście nie utonęli, przechodząc przez
strumień. Otwórzcie szeroko oko intelektu, a zobaczycie, iż most ten jest przerzucony między niebem a ziemią,
gdyż oparcie jego przęseł tylko na ziemi nie zapewniałoby bezpiecznego przejścia i nie dawałoby wam życia. Przeto
Bóg połączył wyżyny niebiańskie z ziemską niskością, to znaczy naturę Boską — z mułem waszego człowieczeństwa. Powinniście zatem przechodzić po tym moście, szukając chwały mego imienia oraz zbawienia dusz, znosząc
cierpliwie wszelkie trudy oraz idąc śladami owego miłego i kochającego Słowa. Jesteście robotnikami, których
wynająłem do pracy w winnicy Kościoła świętego, żeby okazać miłosierdzie światu. Uważajcie jednak, abyście nie
spadli z mostu i nie utonęli w strumieniu, który nie jest wcale drogą prawdy. Czy wiesz, kim są ci, którzy spadają
z mostu? Są niecnymi grzesznikami. Proszę, żebyście się za nich modlili, wylewali łzy i pot, gdyż pogrążeni są w
ciemnościach grzechu śmiertelnego. Idą korytem rwącego potoku i dochodzą do wiecznego potępienia, gdyż nie
biorą mego brzemienia i nie kładą go sobie na barki. Niektórzy jednak ze strachu przed karą kierują się ku brzegowi
i wydobywają się z odmętów grzechu śmiertelnego. Czują wprawdzie ukłucia kolców rozlicznych udręk, ale są już
bezpieczni na brzegu. Jeśli nie popadają w grzech niedbalstwa i nie pogrążają się we śnie miłości własnej, chwytają
się przęseł mostu i zaczynają się wspinać ku górze dzięki miłości do cnót. Jeśli natomiast pozostają w miłości
własnej i niedbalstwie, to każda rzecz przyczynia się do ich zguby. Nie ma w nich żadnej stałości, a najlżejszy
powiew przeciwnego wiatru wrzuca ich z powrotem w obrzydliwe błoto grzechów.”
Pokazawszy, jak wiele jest sposobów utonięcia, Bóg rzekł do sługi: „Przypatrz się tym, którzy idą przez most Chrystusa Ukrzyżowanego.” A ona zobaczyła wielu biegnących po moście bez żadnego wysiłku, gdyż nie dźwigali
ciężaru własnej woli. Byli to prawdziwi synowie Boży, którzy porzuciwszy samych siebie, kroczyli z gorącym
pragnieniem, troszcząc się tylko o chwałę Boga i zbawienie dusz. Pod stopami ich uczuć (a stopy swe stawiali na
Chrystusie Ukrzyżowanym, który był mostem) płynęła wzburzona rzeka. Chociaż stąpali po cierniach, to nie czuli
bólu, bo nie zważali wcale na ciernie licznych przeciwności, lecz z wielką cierpliwością znosili światowe sukcesy
i zaszczyty, będące ostrymi cierniami przynoszącymi śmierć tej duszy, która posiada świat oraz jego przyjemności
z nieuporządkowaną miłością. Natomiast prawdziwi synowie Boży gardzili światowymi rozkoszami, bali się ich
jak trucizny, i chcieli rozkoszować się tylko Krzyżem razem z Chrystusem, gdyż w Nim widzieli swój cel. Byli też
inni, którzy szli po owym moście bardzo wolno. A dlaczego byli tak powolni? Dlatego, że nie postawili przed okiem
swego intelektu Chrystusa Ukrzyżowanego, lecz przyjemności, a one odciągały ich od Niego i wzbudzały w nich
niedoskonałą miłość. Ludzie ci zatrzymywali się często i marudzili w drodze. Byli jak Piotr, który przed męką
myślał tylko o rozkoszy przebywania z Chrystusem, a załamał się, gdy stracił z oczu przedmiot swej radości i
pocieszenia. Jednak potem zatracił siebie i tak się umocnił, że nie chciał już poznać ani szukać niczego innego poza
Chrystusem Ukrzyżowanym. Tak samo dzieje się z ludźmi, którzy stają się słabi wtedy, gdy gaśnie w nich płomień
świętego pragnienia, a z ich umysłu znika przedmiot rozkoszy i radości. Do tego wszystkiego dołączają się ukłucia
pokus szatana i stworzeń albo wątpliwości i przywiązania duchowe.314 Widząc zaś, że zostali pozbawieni tego, co
umiłowali, zatrzymują się i zwalniają kroku na drodze Chrystusa Ukrzyżowanego. Idąc za Chrystusem Ukrzyżowanym, chcieli oni bowiem dojść do Ojca i rozkoszować się licznymi przyjemnościami, jako że na Ojca nie może
spaść cierpienie, tylko na Syna. Dlatego mówię, że szli za Ojcem. Widać było jednak, że jeśli nie szli śladami Syna,
nie mogli uleczyć swoich słabości. Przecież Wieczna Prawda powiedziała: „Mówię wam, że nikt nie może przyjść
do Ojca inaczej, jak tylko przez Syna.315 To Syn wskazał wam drogę i sam nią przeszedł. Za Nim musicie kroczyć,
bo On jest Drogą, Prawdą i Życiem. Ci, którzy kroczą tą drogą, zakosztują i poznają prawdę. Będą się też rozkoszować nieogarnioną miłością, jaką im okazałem w ogromie cierpień znoszonych za nich przez mego Syna. Wiesz
dobrze, iż gdybym nie kochał bardzo ludzi, nie dałbym im takiego Odkupiciela. Ja wiecznie was miłuję, przeto
wydałem na haniebną śmierć krzyżową mego Jednorodzonego Syna, który swym posłuszeństwem i swą śmiercią
naprawił nieposłuszeństwo Adama i zwyciężył śmierć ludzkiego rodu. Dzięki temu ludzie poznali moją prawdę, a
poznawszy ją, mogą iść jej śladami i osiągnąć życie wieczne. Bowiem idąc drogą Chrystusa Ukrzyżowanego, dochodzą do bramy prawdy, przechodzą przez nią i oto znajdują się na spokojnym morzu razem z prawdziwymi
miłośnikami prawdy. Widzisz teraz, moja córko, że ludzie nie mogą się wzmocnić w inny sposób. Tak samo i twój
ojciec może tylko tą drogą połączyć się z Oblubienicą mojej Prawdy i osiągnąć doskonałość, do jakiej go wybrałem.
Każda inna droga jest męcząca i niedoskonała, bowiem spotyka na niej cierpienie i zmęczenie, czy to duchowe, czy
cielesne, pochodzące tylko z własnej woli. Natomiast ten, kto sprzeciwił się swej woli, jest wolny od cierpienia, a
nieznośny ból sprawia mu tylko obraza, jaka Mnie spotyka. Jest to ból uporządkowany, spokojny, bo przepojony
miłością, która czyni duszę tak roztropną, iż nawet w bólu nie zapomina o mojej miłej woli.”
Byli też inni ludzie, którzy zaczęli poznawać swą winę i wynurzać się z rzeki. Ze strachu przed cierpieniem zaczęli
się oni wdrapywać na most, ale strach ten był niedoskonałą bojaźnią. Widziałam jednak wielu takich, którzy z
bojaźni niedoskonałej przechodzili do bojaźni doskonałej, dążąc gorliwie do drugiego i trzeciego, ostatniego etapu
ich drogi.316 Niemniej byli też tacy ludzie, którzy ogarnięci niewolniczą bojaźnią siedzieli leniwie u wejścia na
most, tracąc powoli to wszystko, co przedtem zdobyli. Stawali się letni, bo nie rozgrzewali się żarem ognia poznania
siebie samych i dobroci Bożej. Trwali więc w chłodnej obojętności. O tych ludziach miła Prawda mówiła tak:
„Widzisz, córko, ci, którzy nie doskonalą się w cnotach, zawsze cofają się do tyłu. A przyczyna jest następująca:
żadna dusza nie może żyć bez miłości, a jeżeli zaś kogoś pokocha, to stara się coraz lepiej mu służyć i coraz lepiej
go poznać. Jeśli zaś nie robi nic, żeby poznać dobrze siebie, to jakże pozna szczodrobliwość i obfitość mojej miłości? Nie poznawszy — nie miłuje Mnie, a skoro Mnie nie miłuje — nie może Mi służyć. W ten sposób wyrzeka się
Mnie, a jako że nie może żyć bez miłości, wraca do nędznej miłości własnej. Człowiek taki zachowuje się jak pies,
który wymiotuje po jedzeniu, a potem, jak przystało na nieczyste zwierzę, zjada to, co zwymiotował, żywiąc się w
ten obrzydliwy sposób.317 Otóż leniwi i opieszali ludzie, żyjący w wielkiej obojętności, gdy ze strachu przed karą
zwymiotują zgniliznę grzechów w spowiedzi świętej, zaczynają powoli, powoli odnajdywać drogę prawdy. Jeżeli
jednak nie idą naprzód, to nie pozostaje im nic innego, jak cofać się. Oglądając okiem intelektu to, co zwymiotowali,
przestają zważać na cierpienie, a zaczynają znowu oglądać się za zmysłową przyjemnością, przez co tracą świętą
bojaźń. Biorą więc do ust to, co zwymiotowali, żywiąc swe uczucia i pragnienia własnymi nieczystościami. Spotka
ich za to surowa kara, bowiem zasłużyli sobie na potępienie bardziej niż inni. Widzisz, córko, jak nikczemnieobrażają mnie moje stworzenia. Kochane moje dzieci, chcę, abyście nie gasili swoich pragnień, lecz rozpalali je
coraz bardziej, żywiąc się u stołu świętego pragnienia. Niechaj się ruszą moi słudzy i biorąc przykład ode Mnie,
Słowa, wezmą na swe ramiona zagubione owce i niosą je mozolnie pośród czuwania i modlitwy. W ten sposób
przejdziecie wszyscy przez most, którym ja jestem. Staniecie się oblubieńcami i dziećmi mojej Prawdy, a ja udzielę
wam mądrości ze światłem wiary, dzięki czemu poznacie prawdę w sposób doskonały. Wtedy też osiągniecie
wielką doskonałość.”
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Tak oto Boża dobroć i miłosierdzie zechciały objawić mi siebie i swoje tajemnice (język nie potrafi wysłowić tych
rzeczy, najmilszy bracie, a intelekt wydaje się bezradny, bo tak ostrym światłem oślepione jest jego oko). Gdy zaś
zostanie nam to już wszystko objawione, pragnienie nasze jest ciągle niezaspokojone i wszystkie władze naszej
duszy wołają jednym głosem, że chcą porzucić tę ziemię, na której tyle niedoskonałości, a podążać do swego celu
i osiągnąć go jak najszybciej. Tam, w niebie, razem z domownikami Boga318, może rozkoszować się najświętszą i
wiekuistą Trójcą; tam w niebie, może stale oddawać Bogu cześć i uwielbienie. Tam też zabłysną pełnym blaskiem
wszystkie cnoty, dążenia i pragnienia prawdziwych zarządców Kościoła oraz doskonałych zakonników, którzy w
swym ziemskim życiu byli świecami płonącymi jasno na kandelabrze Kościoła, udzielając światła całemu światu.
Oj, biada nam, biada, ojczulku, jakże inni są pasterze w naszych czasach! Bóg żalił się na nich, mówiąc z gorącym
pragnieniem wielkiej sprawiedliwości: „Pasterze ci stali się podobni do muchy, która jest tak nieczystym stworzeniem, że gdy jej zabraknie słodkiego i pachnącego pokarmu, nie waha się usiąść na cuchnącym i nieczystym jedzeniu. Nikczemnicy ci zostali powołani do tego, by rozkoszować się moją słodką Krwią. Nie martwią się jednak
wcale, że zostali odsunięci od stołu ołtarza i od rozdawania mego Ciała oraz innych sakramentów Kościoła świętego (a są one pokarmem pachnącym, bardzo słodkim i przyjemnym, a przecie wszystkim — dającym życie duszy,
która zakosztowawszy go, nie może już bez niego żyć). Tymczasem niecni ludzie, o których mówię, nie martwią
się wcale, że wpadli w tak wielką nieczystość, zanurzając w niej swe ciała i umysły. Ich wielka nieprawość cuchnie
mi okropnie, a nawet szatany brzydzą się tego wstrętnego grzechu.”
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Najdroższy bracie, Opatrzność Boża, wysłuchawszy moich trzech próśb, o których ci już mówiłam, raczyła wysłuchać jeszcze czwartą prośbę, jaką złożyłam u Jej stóp. Prosiłam o pomoc i opiekę Bożą nad pewnym człowiekiem,
nie mogę ci jednak tego opisać, bracie. Wszystko ci opowiem, chyba że Bóg udzieli mi tej wielkiej łaski oraz
miłosierdzia i zanim cię ujrzę, dusza moja opuści nędzne ciało, którym rządzi przewrotne prawo zachęcające je do
walki z duchem. Wiesz dobrze, bracie, iż mówię prawdę, chociaż powinnam być pozbawiona tej łaski.
Powiedziałam i powtarzam jeszcze raz, że wieczna Prawda raczyła wysłuchać moje prośby i zaspokoić me gorące
pragnienie. Mówiła mi tak: „Córko moja, nie zabraknie mego wspomożenia temu, kto chce je otrzymać, czyli nie
opuszczę nigdy tych, którzy Mi zaufali w sposób doskonały. Oni to, żyjąc w blasku światła najświętszej wiary,
wzywają mej pomocy nie tylko słowem, ale także sercem. Ale nie doświadczą mojej obecności ani mojej Opatrzności ludzie, którzy wołają tylko donośnym głosem: Panie! Panie! Jeżeli bowiem nie zwrócą się ku Mnie również
i z cnotą, nie przyznam się do nich i nie przyjmę ich z miłosierdziem, lecz ze sprawiedliwością. Mówię ci jednak,
że nie braknie mojej pomocy tym, którzy we Mnie pokładają nadzieję. Chcę, córko, żebyś przyszła do Mnie z ową
mocną i wieczną nadzieją. Przynieś też do Mnie319 innych ludzi stworzonych przeze Mnie z wielką czułością i
miłością na mój obraz i podobieństwo.” Wtedy, posłuszna przykazaniom Bożym, zwróciłam oko mego intelektu
ku otchłani Jego miłości i zobaczyłam, że jest On rzeczywiście największym i wiekuistym Dobrem i że tylko z
miłości stworzył i Krwią swego Syna wykupił wszystkie rozumne stworzenia. Z miłością daje ludziom to samo, co
Synowi. Zsyła więc na człowieka udrękę i pocieszenie, a wszystko to daje z miłości i po to, aby go zbawić. Mówił
mi Bóg: „Krew przelana za was pokazuje wam, że wszystko, co powiedziałem, jest prawdą. Jednak ludzie, zaślepieni miłością własną, gorszą się i z wielką niecierpliwością oraz niesprawiedliwością osądzają to wszystko, co
czynię dla ich dobra, aby wyzwolić ich od wiekuistej męki i obdarzyć życiem wiecznym. A wyrządzają sobie tylko
wielką szkodę i wzbudzają w sobie nienawiść. Dlaczegóż bowiem narzekają na Mnie i nienawidzą Tego, którego
powinni czcić? Dlaczego źle osądzają moje postanowienia, które są zawsze słuszne? Zachowują się jak ślepiec,
który kierując się dotykiem ręki, a czasem smakiem czy dźwiękiem głosu, chce wydawać sądy, czy coś jest dobre
czy złe, według swego niedoskonałego i niepełnego poznania. Nie chcą słuchać ludzi mających światło, lecz idą
jak głupcy kierując się dotykiem palców, które mogą ich zmylić, gdyż nie rozróżniają kolorów. Tak samo i smak
może wprowadzić człowieka w błąd, gdyż nie widzi, jak nieczyste zwierzę wkłada ryj do spożywanego przezeń
pokarmu. Uszy zaś mogą być wprowadzone w błąd przez błogi dźwięk, a nie widzą śpiewającego, który swoim
przyjemnym śpiewem chce doprowadzić słuchacza do śmierci. Tak właśnie postępują niektórzy ludzie, którzy utraciwszy światło rozumu, jak ociemniali, palcami zmysłowego uczucia dotykają różnych przyjemności światowych
i oceniają je jako rzeczy dobre. Ślepy człowiek nie widzi, że dotykana przyjemność jest pokryta kolcami i wielką
nędzą licznych strapień. Gdy zawładnie ona sercem, człowiek staje się nieznośny dla samego siebie. Jeśli usta
pragnienia, które kochają owe przyjemności nieuporządkowaną miłością, dotkną ich, to uznają je za słodki i przyjemny pokarm, tymczasem ukryty jest w nich brudny zwierz licznych grzechów śmiertelnych zanieczyszczających
całą duszę. Jeśli zatem człowiek nie pójdzie ze światłem wiary obmyć się we Krwi Chrystusowej, umrze śmiercią
wieczną. Słuch natomiast daje się zwieść miłością własną. Wydaje ona miły dźwięk, aby zwabić człowieka do
kroczenia za własną zmysłowością. Wiadomo, że uszy nie widzą, toteż człowiek idący za dźwiękami zbacza z drogi
i wpada do rowu, a ponieważ ma ręce związane więzami grzechu, dostaje się do niewoli.
Ludzie zaślepieni miłością własną zaufali owej miłości i wiedzy, toteż nie szukają Mnie, który jestem ich Drogą i
Przewodnikiem, jestem Życiem i Światłem, a kto idzie za Mną, nie może zbłądzić ani kroczyć w ciemnościach.
Tymczasem niektórzy ludzie nie pokładają we Mnie nadziei, chociaż pragnę tylko ich uświęcenia i cokolwiek im
daję czy na cokolwiek przyzwalam, czynię to jedynie z miłości. Ludzie stale się Mną gorszą, a Ja cierpliwie ich
znoszę i wspieram, gdyż umiłowałem ich, nie będąc jeszcze przez nich miłowanym. Ludzie stale Mnie dręczą
niecierpliwością, nienawiścią, narzekaniem i niewiernością. Chcieliby według swoich upodobań i swej ślepoty
zmieniać i osądzać me postanowienia, które choć wydają się tajemnicze, to jednak zawsze są sprawiedliwe i pełne
miłości. A przecież nie znają dobrze samych siebie, przez co widzą wszystko w fałszywym świetle. Kto zaś nie zna
samego siebie, nie może poznać w prawdzie ani Mnie, ani mojej sprawiedliwości. Czy chcesz, moja córko, abym
ci pokazał, jak świat myli się co do moich tajemnic? Otwórz zatem oko intelektu i przypatrz Mi się bardzo uważnie.”
Z gorącym pragnieniem skierowałam przeto swój wzrok ku Bogu, a On pokazywał mi potępienie tego, o którego
prosiłam.320 Mówił mi tak: „Chcę, abyś wiedziała, że aby go uratować od wiecznego potępienia, na jakie sobie
zasłużył, zgodziłem się na wyjątek i oto dzięki jego krwi połączonej z moją Krwią otrzymał życie, bowiem pamiętałem o czci i miłości, jaką okazywał mojej najmilszej matce, Maryi. Tak więc z miłosierdzia uczyniłem to, co
ludzie nieznający prawdy uznają za okrucieństwo. Myślą tak dlatego, że miłość własna pozbawia ich światła i nie
mogą poznać prawdy. Gdyby jednak zechcieli odegnać od siebie tę chmurę niewiedzy, poznaliby i pokochali
prawdę. Wtedy też oddaliby szacunek każdemu, kto na to zasługuje, a w okresie zbiorów otrzymaliby dojrzały
owoc. Moje drogie dzieci, w tej sprawie oraz w każdej innej spełnię wasze pragnienia, a moja Opatrzność i wspomożenie będzie z wami stale albo tylko przez krótką chwilę, w zależności od tego, jak mocno mi zaufacie. Spełnię
nawet to, czego nie ma w waszych pragnieniach, a uczynię to dlatego, że chcę zaspokoić wszystkie pragnienia
moich sług. Nie gardzę bowiem pokornymi prośbami zanoszonymi za grzeszników. Zachęcam cię przeto, córko,
abyś prosiła Mnie o miłosierdzie dla tych ludzi oraz dla całego świata. Z płomiennym i żarliwym pragnieniem
zbawienia ludzi pocznij i wydaj na świat dziecko ludzkiego rodu, nienawidząc zarazem i brzydząc się wszelkim
grzechem.”
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
O, najdroższy i najmilszy bracie, gdy oglądałam miłą pierwszą Prawdę i słuchałam Jej słów, wydawało mi się, że
serce wyrywa mi się z piersi. Umieram, bracie, umieram, a umrzeć nie mogę. Miej litość i wyrozumienie dla nędznej
twej córki, która ledwo żyje z powodu tak wielkiej obrazy Boga i nie ma się przed kim pożalić. Jednak Duch Święty
przyszedł mi z pomocą, okazując ją na zewnątrz i w głębi mego serca. Oto ukoił me serce i napełnił je swym
miłosierdziem, okazał także swą dobroć przez udzielenie mi umiejętności pisania.
Pokrzepiajmy się i umacniajmy wszyscy w Chrystusie, słodkim Jezusie, a cierpienia niechaj będą naszym ukojeniem. Z wielką gorliwością, bez ociągania się przyjmijmy ową miłą zachętę. Bracie mój miły, raduj się, bowiem
zostałeś wezwany bardzo łagodnie i miło. Jeżeli chcesz być oblubieńcem Prawdy i pocieszycielem mej duszy, znoś
wszystko z wielką radością i cierpliwością, bez smutku czy rozgoryczenia. Inaczej nie otrzymasz łaski i pogrążysz
się w wielkim smutku i żalu. Dlatego właśnie powiedziałam, że pragnę ujrzeć, jak naśladujesz i miłujesz prawdę.
Nic ci więcej nie powiem. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga.
Pobłogosław brata Mateusza321 w imię Chrystusa, słodkiego Jezusa. List ten oraz poprzedni, który ci wysłałam,
napisałam własną ręką w Isola della Rocca322, pośród licznych westchnień i tak obfitych łez, że oko patrząc nie
widziało. Byłam jednak pełna podziwu dla siebie samej i dla dobroci Boga, widząc Jego Opatrzność oraz Jego
miłosierdzie dla stworzeń rozumnych. A wielki dar otrzymałam od Bożej Opatrzności. Dotąd byłam pozbawiona
tej wielkiej radości i nie umiałam pisać z powodu mej niewiedzy, a teraz Bóg, aby mnie pocieszyć, udzielił mi tej
umiejętności. Schodząc z niebiańskich wysokości nie miałam przed kim otworzyć mego serca, żeby nie pękło. Nie
chciał jednak Bóg wyrwać mnie już teraz z owego mrocznego życia, toteż w cudowny sposób dał mi ową umiejętność i utrwalił ją w moim umyśle323, tak jak to czyni nauczyciel, który ucząc dziecko pokazuje mu przykłady.
Zatem od razu, gdy tylko oddalił się ode mnie Bóg razem z Janem Ewangelistą i Tomaszem z Akwinu, zaczęłam
się uczyć, śpiąc. Wybacz mi, bracie, że piszę za dużo, ale ręka i język wyrażają potrzebę serca. Jezu słodki, Jezu
miłości.
CCLIV. Do Piotra, syna Jakuba Tolomei, zwanego Attacusi324
jesień 1377
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższy i najukochańszy bracie w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa
Chrystusa, piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc ujrzeć, jak miłujesz i służysz Chrystusowi Ukrzyżowanemu. Musisz to uczynić, żeby spodobać się Bogu i oddać mu dług. Każde rozumne stworzenie jest zmuszone
do miłowania Boga, gdyż On sam ofiarował nam swą służbę i miłość, kochając nas wtedy, kiedy jeszcze nie był
przez nas kochany. Gdy nas nie było, On nas stworzył na swój obraz i podobieństwo, a gdy straciliśmy łaskę przez
grzech nieposłuszeństwa Adama — z miłości dał nam Słowo, Jednorodzonego Syna swego, chociaż nie służyliśmy
Mu, a jedynie obrażali. Z powodu tej obrazy byliśmy w stanie wojny z Bogiem, a tymczasem obrażony przez nas
Bóg dał nam Słowo, Syna swego, czyniąc go naszym mediatorem i sługą, przemieniając wielką wojnę w pokój
dzięki drogocennej Krwi Baranka. Posłuszeństwo Baranka naprawiło nieposłuszeństwo Adama i tak jak wskutek
nieposłuszeństwa byliśmy w stanie grzechu, tak przez posłuszeństwo Syna Bożego otrzymaliśmy łaskę. Gdy zatem
człowiek, który obraził Boga, z bólem i żalem za grzechy wraca do Krwi Chrystusa, to doznaje miłosierdzia i w
spowiedzi świętej otrzymuje Krew. Jeśli bowiem wypluwamy zgniliznę naszych nieprawości, spowiadając się dobrze i dokładnie, ksiądz udziela nam rozgrzeszenia i podaje nam Krew Chrystusa, którą obmywamy trąd grzechów
i wad, jakie w nas tkwią. A wszystko to dał nam Bóg z miłości, a nie z obowiązku. Naszym obowiązkiem jest
kochać Go i jeżeli nie chcemy być potępieni na wieki, musimy Go kochać.
Pamiętaj, bracie, o jednej rzeczy; spotyka się ludzi, którzy są wrogami owej Krwi i sprzymierzają się z Jej prześladowcami, czyli z tymi, którzy dręczą. Oblubienicę Jezusa Chrystusa obelgami, urąganiem i zniewagą. Jeżeli ci
ludzie nie zmienią swego postępowania, nie będą mieć udziału w owocu Krwi.
Próbują się oni usprawiedliwiać, przykrywając swe winy płaszczem wad szafarzy Krwi. Mówią: „Zwalczamy wady
złych pasterzy.” Nie jest to jednak wystarczające usprawiedliwienie. Owi fałszywi chrześcijanie posuwają się już
do tego, że prześladowanie Oblubienicy Chrystusowej uważają za służbę Bogu. A nie powinni przecież stawać się
łotrami i katami, nawet gdyby ministrowie Chrystusa byli wcielonymi diabłami. Księża są bowiem pomazańcami
Chrystusa i wymierzanie im sprawiedliwości trzeba zostawić samemu Chrystusowi i temu, któremu On to zlecił.
Nie powinien się w to mieszać władca doczesny ze swoim prawem, gdyż naraża na śmierć swą duszę, a Bóg sobie
tego nie życzy. Gdyby władca to uczynił, okazałby nie miłość, ale nienawiść do swego Stwórcy. Ten zaś, kto widzi,
że jest kochany, a nie kocha, tylko nienawidzi, jest nędznym głupcem. Jakże wielka jest cierpliwość Boga, który
znosi tak wiele nieprawości!
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Nie zapominajmy przeto, że jesteśmy zobowiązani do miłowania i służenia naszemu Stwórcy. Służyć Bogu to żaden
wstyd, bo służba ta jest królowaniem. Im lepszy jest sługa, im bardziej uzależnia się od Boga — tym większa jest
jego wolność i tym silniejsza jest jego władza nad sobą samym, gdyż nie ulega już owej rzeczy, która jest niczym,
czyli — grzechowi. Nie może być większej nędzy i nieszczęścia dla człowieka, niż stać się sługą i niewolnikiem
grzechu, gdyż traci on wtedy byt dany mu przez łaskę, a służąc nicości, sam staje się nicością.
Wielkim nędznikiem jest przeto człowiek ślepy i głupi, człowiek pozbawiony światła i tak upodlony, że przestaje
służyć swemu Stwórcy tylko dlatego, żeby służyć szatanowi i światu z jego, jakże nietrwałymi rozkoszami oraz
swojej zmysłowości. Porzuca służbę u Nieskończonej Dobroci, u miłego i chwalebnego Pana, który kocha nas tak
bardzo, że wykupił nas z niewoli nie złotem czy srebrem, ale drogocenną Krwią swego Jednorodzonego Syna. Nikt
nie powinien się Mu sprzeciwiać. Jesteśmy przecież wykupieni przez Niego, więc nie możemy się zaprzedawać ani
szatanowi, ani człowiekowi, idąc na służbę do stworzeń, które są poza Bogiem. Jesteśmy zobowiązani i zmuszeni
do służenia naszemu bliźniemu, ale służba ta powinna być zgodna z wolą Boga. O, jakże dobre i chwalebne jest
panowanie, jakie dusza zdobywa w służbie swemu Stwórcy! Dusza taka ma władzę nad całym światem, kpiąc sobie
z jego zwyczajów i nawyków, a poza tym — panuje nad sobą. Nie rządzi nią gniew, nieczystość czy jakikolwiek
nałóg, ale czyni je sobie poddanymi dzięki umiłowaniu cnoty. Jakże wielu jest takich ludzi, którzy panują nad
miastami, zamkami, a nie — nad sobą. Tymczasem wszelka władza doczesna bez panowania nad sobą jest słaba i
nietrwała. Człowiek zawsze sprawuje ją niedoskonale, nierozumnie i niesprawiedliwie, gdyż wszystkie zasady rządzenia i sprawiedliwość ustala według własnej zmysłowości i miłości samego siebie oraz według upodobań i woli
innych ludzi. Są to rządy niesprawiedliwe, bowiem sprawiedliwość nigdy nie jest skażona miłością własną, przekupstwem, pochlebstwem czy samolubnym upodobaniem. Ten, kto kocha, zechce raczej umrzeć, niż obrazić Boga
w jakikolwiek sposób. Wierny sługa Boga jest zarazem panem samego siebie, panując nad własną zmysłowością i
wolną wolą z pomocą rozumu.325
Najmilszy bracie, skoro miłość Boga i służba Bogu są wielkim zaszczytem i wyróżnieniem oraz są niezbędnie
potrzebne do zbawienia, przeto chcę i proszę cię, abyś służył Mu z całego serca i z całej duszy. A nie czekaj na
czas, bo nie jesteś pewny, czy będziesz go mieć; wszyscy jesteśmy skazani na śmierć, a nie wiemy, kiedy ona
przyjdzie. Nie powinniśmy zatem tracić czasu na zdobycie czegoś, czego prawdopodobnie nie będziemy posiadać
na stałe.
Powiedziałam ci, drogi bracie, że jesteśmy zobowiązani do miłowania Boga, a teraz ci mówię, że ten, kto kocha,
musi być użyteczny temu, kogo kocha, i musi mu służyć. Widzę jednak, że nie możemy uczynić nic pożytecznego
dla Boga, gdyż nie przysłużymy się Mu naszym dobrem, ani też nie zaszkodzimy Mu naszym złem. Co powinniśmy
zatem robić? Powinniśmy oddawać cześć i uwielbienie Jego Imieniu oraz prowadzić bardzo cnotliwe życie, powinniśmy ofiarować naszemu bliźniemu owoc i trud, to znaczy — uczynić coś pożytecznego dla niego oraz służyć mu
w sposób miły Bogu, a jego wady znosić i dźwigać z prawdziwą, uporządkowaną miłością. Miłość staje się nieuporządkowana wtedy, gdy popełniamy grzech, żeby jakoś przeżyć albo żeby sprawić przyjemność bliźniemu. Inna
jest miłość uporządkowana, nie pozwala ona człowiekowi oddać duszy nawet dla ratowania całego świata. Nie
powinno się bowiem grzeszyć, nawet gdyby się okazało możliwe, że za jeden jedyny grzech Bóg obdarzy życiem
wiecznym wszystkie rozumne stworzenia. Trzeba natomiast oddać życie ciała za duszę bliźniego i trzeba oddać
dobra doczesne dla ratowania ciała. Tak właśnie powinniśmy kochać Boga i bliźniego. Pamiętasz, bracie, jak Chrystus pytał świętego Piotra: „Piotrze, czy Mnie miłujesz?” A Piotr odpowiedział Chrystusowi, że przecież On wie,
że Go miłuje. Gdy tak odpowiedział trzy razy, Chrystus powiedział: „Skoro Mnie kochasz, paś owce moje.”326 To
tak jakby powiedział: „Po tym, jak będziesz pasł moje owce, poznam, czy mnie miłujesz. Skoro bowiem nie możesz
nic zrobić dla Mnie, pomagaj bliźniemu twemu, ofiarując mu trud oraz karmiąc go świętą i prawdziwą nauką.”327
Powinniśmy wspierać bliźniego według naszych możliwości, a więc jeden — nauką, inny — modlitwą, a jeszcze
inny — materialną pomocą. Kto zaś nie może udzielić bliźniemu materialnej pomocy, niechaj go wspiera przyjaźnią. Powinniśmy zawsze okazywać miłość bliźniemu, czyniąc coś pożytecznego i dobrego temu, kogo Bóg postawił
na naszej drodze. Bracie mój, jeszcze raz cię proszę i wzywam cię do życia w łasce i do miłosiernych czynów.
Przypominam ci słowa Chrystusa w taki oto sposób: „Piotrze328, czy miłujesz swego Stwórcę i mnie? Służ mi
zatem, pomagając bliźniemu twemu, który jest w potrzebie. Służ mu według twoich sił i możliwości, mając zawsze
na względzie chwałę, a nie obrazę Boga.”
Dowiedziałam się, że Luigi della Vigna z Kapui, brat ojca Rajmunda, który walczył w oddziale wojska królowej,
został porwany przez ludzi prefekta.329 Żądają za niego teraz 4 tysiące florenów okupu, czego nie może zapłacić,
bo jest biedny. Błagam cię zatem i zmuszam cię w imię płomiennej miłości, jaką Bóg okazał tobie i każdemu
stworzeniu za pośrednictwem swego Syna, poproś osobiście prefekta — a dowiedziałam się, że możesz to zrobić
— aby z miłości do Chrystusa Ukrzyżowanego okazał nam tę łaskę oraz litość i wypuścił więźnia, nie wymagając
od niego tego, czego nie może zrobić. Powiedz prefektowi, że to jest właśnie jałmużna i że za to Bóg użyczy mu
czasu na poprawę swego życia, na powrót do prawdziwej cnoty, pokoju, ukojenia na duszy i na ciele, a szczególnie
— do szacunku i posłuszeństwa świętemu Kościołowi, jak przystało na sługę Bożego i wiernego chrześcijanina.330
Potem zaś nastanie dla niego czas trwałego życia, które nie kończy się śmiercią, otrzyma światło bez cienia, sytość
bez ociężałości i głód bez udręki. Ja zaś zobowiązuję się przed nim i przed tobą, drogi bracie, że stale, do końca
życia będę ofiarowywać za wasze zbawienie tyle modłów, łez i pragnień, ile tylko mi pozwoli Bóg w swojej łaskawości. Nie mam bowiem nic innego, co mogłabym wam dać. Zrób Luigiemu tę przysługę, tak jakbyś to dla mnie
czynił przez miłość do Chrystusa Ukrzyżowanego. Okazując miłość mnie i bratu Rajmundowi, który jest ojcem
duszy mojej, okażesz miłość Chrystusowi. Poleć mnie prefektowi i powiedz mu, żeby szedł śladami Chrystusa
Ukrzyżowanego, zatracając się w Jego Krwi.
Nic więcej nie powiem. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCLVIII. Do pana Ristoro, syna Piotra Canigianiego z Florencji331
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższy bracie w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do
ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć, stałym i wytrwałym w cnocie. Koronę chwały otrzyma nie ten,
kto zaczyna, lecz ten, kto wytrwa do końca. Wytrwałość bowiem zostaje ukoronowana jak królowa. Stoi ona pomiędzy siłą a prawdziwą cierpliwością, ale tylko ona otrzymuje koronę chwały. Najmilszy bracie, chcę, żebyś był
stały i wytrwały w cnocie, a wtedy każdy twój trud przyniesie owoc. Uważam, iż Bóg w swej niezmierzonej dobroci
tak cię umocni, iż ani szatan, ani stworzenie nie namówi cię do zawrócenia z drogi przy pierwszym niepowodzeniu.
Według tego, co mi o sobie napisałeś, wydaje mi się, że zrobiłeś już dobry początek. Widząc twe święte pragnienie,
bardzo się cieszę i nie martwię się o twe zbawienie. Mówisz o przebaczeniu każdemu, kto cię obraził albo też chciał
cię obrazić. Jest to rzecz bardzo potrzebna, jeśli chcesz posiadać Boga w sercu, żyć w stanie łaski i zdobyć pokój,
jaki może ci dać świat. Jeśli bowiem ktoś żyje w nienawiści, zostanie potępiony i pozbawiony obecności Boga. Już
w tym życiu ma zadatek piekła, gdyż ciągle dręczy sam siebie, lubuje się zemstą stale się czegoś boi. Gdy zabił
nieprzyjaciela myśli, że będzie miał spokój, a w rzeczywistości uśmiercił samego siebie, gdyż mieczem nienawiści
przeszył swą duszę. Zawsze jest tak, że ci, którzy sądzą, że zabili nieprzyjaciela, zabijają samych siebie. Ten, kto
szczerze przebacza z miłości do Chrystusa Ukrzyżowanego, osiąga pokój i ukojenie, nie doznaje żadnej udręki,
gdyż dusza jego uwolniła się od złości, która wzbudza niepokój. Bóg zaś, który wynagradza każde dobro, obdarza
takiego człowieka swoją łaską za życia, a po śmierci — życiem wiecznym. Język nie potrafi wyrazić rozkoszy,
radości i spokoju sumienia jakiego doznaje wtedy dusza. Nawet świat oddaje cześć człowiekowi, który nie chce
dokonywać zemsty na swym nieprzyjacielu i nie znęca się nad nim.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Drogi bracie, zachęcam cię i umacniam w pragnieniu wytrwania w twym świętym postanowieniu. Możesz ze spokojnym sumieniem żądać swego i powiększać swoją własność. Nie należy jednak nigdy domagać się więcej, niż
potrzeba, a jeśli człowiek porzuci nawet to, co jego, osiągnie jeszcze większą doskonałość. Dobrze, bardzo dobrze
jest nie zabiegać o to, żeby osiąść w pałacu czy na biskupstwie. Lepiej, bracie, zostań spokojnie w domu. Jesteśmy
słabi z natury i jeśli choć raz się w coś wmieszamy, to potem nasza dusza tak się zaplącze, że popełniamy czyny
niesprawiedliwe i nierozumne, chcąc pokazać, iż jesteśmy mądrzejsi od innych albo — zdobyć pieniądze. Dobrze
jest zatem trzymać się z daleka od tych miejsc.
Dodam jeszcze jedno. Widzimy czasem biedaków i biedaczki, którzy domagają się czegoś i mają słuszność, a nie
ma nikogo, kto by ich poparł czy udowodnił ich racje. A byłoby dobrze, gdyby znalazł się ktoś, kto zacząłby się
trudzić dla ich dobra z miłością. Tak właśnie czynił św. Iwo, który w swoich czasach był obrońcą biednych.332
Pomyśl tylko, drogi bracie, cóż to za wielki dowód miłości i litości rozdać biednym cnotę otrzymaną od Boga. Jest
to bardzo miłe Bogu i przyczynia się do zbawienia duszy. Dlatego święty Grzegorz mówi, że niemożliwe, aby
człowieka miłosiernego spotkała zła śmierć, to znaczy śmierć wieczna. Cnota owa tak bardzo mi się podoba, że
usilnie cię proszę, abyś okazywał miłosierdzie.
We wszystkich twoich poczynaniach miej Boga przed oczami. Gdyby zaś nieuporządkowana żądza chciała się
zbuntować przeciwko uczynionemu postanowieniu, powiedz sobie tak: „Duszo moja, pamiętaj, że oko Boga jest
stale ku tobie zwrócone i widzi wszystkie sekrety serca. Jestem śmiertelny, zatem muszę umrzeć, ale nie wiem
kiedy. Będę musiał zdać sprawę przed Najwyższym Sędzią z tego, co zrobiłem, a Sędzia ten karze wszelkie winy i
wynagradza wszelkie dobro.” Bracie mój, jeżeli pohamujesz się w ten sposób, to nigdy nie sprzeciwisz się woli
Boga.
Najdroższy bracie, musisz uszczęśliwić twą duszę najszybciej jak tylko możesz, oczyszczając sumienie z tego, co
na nim ciąży. Musisz uspokoić twe sumienie, to znaczy albo oddaj zabrane komuś dobra materialne, albo napraw
wyrządzoną komuś krzywdę. Proś każdego o przebaczenie. Wytrwaj w miłości bliźniego twego. Jeżeli sprzedasz
zbyteczne rzeczy i strojne szaty, to mówię ci, że dobrze uczynisz. Rzeczy te są bardzo szkodliwe, gdyż podsycają
pychę i napełniają serce próżnością, tak że człowiekowi wydaje się, iż jest mądrzejszy od innych i chlubi się tym,
czym nie powinien. Hańba to dla nas, fałszywych chrześcijan, gdy głowa nasza jest pełna niespokojnych myśli, a
my sami jesteśmy pogrążeni w rozkoszach. (Słusznie mówi święty Bernard, że pod niespokojną głową znajdują się
zawsze słabe członki.) Zrób wszystko, bracie, aby temu zapobiec. Zachowaj więc tylko rzeczy niezbędne, ubieraj
się skromnie a przyzwoicie i niedrogo, co na pewno spodoba się Bogu. Zgodnie z twą władzą spraw, aby tak samo
czyniła twa żona i dzieci, dla których jesteś regułą i nauką i powinieneś je wychowywać rozumnie i cnotliwie.
Powiem ci jeszcze jedno. Żyj w stanie małżeńskim z bojaźnią Bożą. Traktuj małżeństwo jak sakrament i nie kieruj
się nieuporządkowaną żądzą. Z należnym szacunkiem zachowuj dni nakazane przez Kościół święty, jako człowiek
rozumny, a nie — dzikie zwierzę. Wtedy zaś zarówno ty, jak i twoja żona zrodzicie dobre owoce, jak zdrowe
drzewa.
Bardzo dobrze zrobisz, miły bracie, jeśli odmówisz przyjęcia jakiegokolwiek urzędu, bo rzadko się zdarza sprawować urząd i nie grzeszyć. Powinieneś czuć wstręt do światowych urzędów. Zostaw, niech zmarli grzebią swoich
zmarłych, a ty, z sercem wolnym od ziemskich przy wiązań, staraj się tylko przypodobać Bogu. Miłuj Boga nade
wszystko z gorącym pragnieniem cnót, a bliźniego twego jak siebie samego, uciekając zarazem przed światem i
jego rozkoszami. Wyrzeknij się grzechów oraz własnej zmysłowości333, mając zawsze w pamięci dobrodziejstwa
Boga, a szczególnie dobrodziejstwo Krwi przelanej za ciebie z ogromną miłością.
Jeżeli chcesz zachować łaskę i wzrastać w cnotach, musisz często przystępować do spowiedzi świętej, dla własnej
przyjemności, aby obmyć twarz duszy we Krwi Chrystusa. Chociaż bowiem codziennie ją brudzimy, to przynajmniej raz w miesiącu trzeba ją obmyć; jeśli częściej, to tym lepiej, ale myślę, że nie rzadziej. Delektuj się słuchaniem
słowa Bożego. Kiedy zaś jesteś pogodzony z naszym Ojcem, przyjmuj Komunię świętą w wielkie święta albo
przynajmniej raz w roku. Rozkoszuj się wszystkimi nabożeństwami i codziennie rano wysłuchaj Mszy świętej.
Jeżeli nie możesz codziennie, to przynajmniej w dni nakazane przez Kościół jako obowiązkowe. Drogi bracie,
powinieneś iść na Mszę świętą, kiedy tylko możesz.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Modlitwa twoja nie musi być bardzo długa, ale kiedy tylko masz czas, zechciej się skupić, żeby poznać samego
siebie oraz przemyśleć obrazy uczynione Bogu i szczodrobliwość Jego dobroci, która tak subtelnie działała i nadal
działa w tobie. Drogi bracie, otwórz oko intelektu i w świetle wiary przypatrz się niewymownej miłości Boga.
Miłość tę okazał nam przez Krew swego Jednorodzonego Syna. Proszę cię, odmawiaj, jeżeli dotąd tego nie robiłeś,
oficjum do Matki Bożej334, prosząc Ją, żeby była naszą ucieczką i naszą pośredniczką u Boga. Bardzo cię proszę,
przede wszystkim uporządkuj swoje życie. W każdą sobotę zachowaj post ze względu na cześć dla Maryi.335 Nie
opuszczaj nigdy, chyba że zajdzie coś ważnego, Mszy świętej w dniach nakazanych przez Kościół. Unikaj rozpustnych biesiad, żyj porządnie, jak człowiek, który nie chcąc uczynić bogiem swego brzucha, przyjmuje pokarm
z konieczności, a nie — dla nędznej rozkoszy. Niemożliwe, żeby ten, kto nie jest wstrzemięźliwy w jedzeniu, uchował się od innych grzechów.
Jestem jednak pewna, że Bóg w swej nieskończonej dobroci sprawi, że w tych sprawach oraz we wszystkich innych
będziesz przestrzegał reguł niezbędnych dla osiągnięcia zbawienia. Ja ze swej strony zapewniam cię, że będę się
modlić i każę się modlić innym o to, żeby Bóg aż do śmierci obdarzał cię doskonałą wytrwałością i ukazał ci, co
masz robić dla twego zbawienia.
Nic już więcej nie powiem. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCLIX. Do Tomasza z Alviano336
koniec 1377
W imię Jezusa Chrystusa i słodkiej Maryi.
Najdroższy bracie w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do
ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć wiernym sługą naszego Stwórcy, gdyż dzięki tej służbie człowiek króluje wiecznie. Ale Stwórca nie daje wiecznego życia temu, kto jest niewierny, to znaczy temu, kto nie ma
światła najświętszej wiary. A światło to zdobywa oko intelektu wtedy, gdy człowiek przyjrzy się niezmierzonej
dobroci Boga i zobaczy, iż został powołany do istnienia z ogromną miłością. Niewysłowioną miłość Bożą widzimy
również w Jego Jednorodzonym Synu, który mocą swej Krwi stworzył nas na nowo do łaski, jaką utraciliśmy z
własnej winy. Bóg stworzył nas z miłości na swój obraz i podobieństwo, a potem z miłości dał nam swego Syna,
żeby nas odzyskać. Stwarzając nas na nowo we Krwi swego Syna, chciał nam pokazać swą prawdę i swą wolę,
chciał nam powiedzieć, że nie chce niczego poza naszym uświęceniem. Prawda zaś jest taka, że Bóg stworzył nas
rzeczywiście po to, abyśmy uczestniczyli w Jego szczęśliwości i dostąpili wiecznego oglądania Go. Jednak owa
prawda została zaciemniona i nie objawiała się człowiekowi z powodu grzechu Adama. Wtedy Bóg, chcąc ukazać
nam tę prawdę, zmuszony przez miłość do nas, oddał nam to, co miał najcenniejszego — swego Jednorodzonego
Syna. Jemu to nakazał przywołać człowieka do posłuszeństwa i przyprowadzić ze śmierci do życia. Bóg chciał, aby
dziecko ludzkiego rodu narodziło się na nowo we Krwi, a nikt nie może mieć owocu Krwi bez światła wiary.
Dlatego to właśnie Chrystus powiedział do Nikodema, że musimy się powtórnie narodzić, aby wejść do Królestwa
Bożego.337 Chrystus chciał nam pokazać, że Ojciec Przedwieczny kazał Mu począć z miłości dziecko ludzkiego
rodu i wydać je na świat na drzewie Najświętszego Krzyża z prawdziwym posłuszeństwem oraz nienawiścią i
odrazą do wszystkiego, co obraża Ojca.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Owo miłe Słowo uczyniło tak jak orzeł, który lata wysoko, tuż przy słońcu, a gdy z tej wielkiej wysokości dostrzeże
łup, zlatuje na ziemię, chwyta swój żer, a potem zjada go na wysokościach. Tak samo Chrystus, nasz orzeł, krąży
wysoko, wokół słońca wiecznej woli Ojca i widzi, jak stworzenie Go obraża i buntuje się przeciwko Niemu. Z
wysokości tej dostrzega na ziemi pokarm, który powinien spożyć. Zniża się przeto i posłusznie podnosi pokarm z
owej nędznej ziemi, na której tyle obrazy Boga, podłego nieposłuszeństwa i buntu przeciw Bogu. Chrystus chce,
ażeby człowiekowi ukazała się prawda Ojca, chce przywrócić człowiekowi łaskę, wyzwalając go z niewoli szatana
(a niewola ta powoduje wieczną śmierć) i przyjmując go znowu na służbę u Ojca. Gdy już podniósł pokarm z ziemi,
spostrzegł, że nie może go spożyć na dole, że nie może na ziemi przywrócić człowiekowi jego pierwotnego posłuszeństwa. Dlatego też unosi się ze swym łupem wysoko, na Najświętszy Krzyż i tam go spożywa z nieopisanie
bolesnym pragnieniem. Wydaje na chłostę i biczowanie swoje ciało, żeby odpokutować za nasze nieprawości, a
czyni to z nienawiści do grzechu. Pragnąc, by człowiek umiłował cnoty, składa Ojcu ofiarę swej Krwi i ofiara ta
zostaje przyjęta.
Popatrz, bracie, jak wysoko zawisł Chrystus w bólu i hańbie, pośród obelg, oskarżeń, grubiaństwa i okrucieństwa,
napojony zniewagami i nakarmiony hańbą.338 W końcu umarł z pragnienia i łaknienia, by nas zbawić. Tak oto
kochający Baranek spożył swój łup. On sam powiedział jednak: „Gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę
wszystkich do siebie.”339 Człowiek narodzony na nowo we Krwi Chrystusa Ukrzyżowanego jest pociągnięty do
miłowania Chrystusa Ukrzyżowanego, jeśli tylko słucha swego rozumu, a nie traci go z powodu umiłowania własnej zmysłowości. Gdy serce zostaje porwane miłością swego Dobroczyńcy, cały człowiek jest przymuszony do
miłowania, czyli serce, dusza, uczucia i wszystkie poruszenia ducha, gdyż miłość ta obejmuje wszystkie władze
duszy, które przynależą do porządku duchowego. Tak więc pamięć zostaje przyciągnięta przez potęgę Ojca Przedwiecznego i musi uznać otrzymane od Niego dobrodziejstwa oraz przechowywać je z miłością i wdzięcznością.
Intelekt zaś, dzięki mądrości Nieskalanego Baranka, widzi, że wszystkie dzieła Boga są sprawiedliwe.340 Jeżeli
bowiem Bóg przyzwala na coś, to czyni to z miłości, a nie z nienawiści. Wszystko, co Bóg zsyła, korzyść czy stratę,
oświecony mądrością człowiek przyjmuje z miłością i z miłością osądza. Gdyby mądrość Boga chciała czegoś
złego, Jego Syn nie oddałby za nas życia. Dusza oświecona światłem wiary nie narzeka na żaden trud, lecz uspokaja
swe zmysły, które chciałyby się żalić. Nie tylko nie narzeka, ale jeszcze odnosi się z szacunkiem do cierpień i
trudów, cieszy się, że może cierpieć za swoje grzechy, upodobniając się przez to do Chrystusa Ukrzyżowanego.
Jeżeli zaś człowiek taki odniesie sukces, otrzyma urząd czy posiądzie władzę doczesną, to traktuje to wszystko z
uporządkowaną miłością, gorliwie i bez żadnego służalczego lęku przestrzega prawdziwej i świętej sprawiedliwości. Wzniósł bowiem oko intelektu ku mądrości Syna Bożego i ujrzał wielką obfitość sprawiedliwości. Ujrzał, że
Syn Boży, nie chcąc zostawić winy nieukaranej, pomścił ją na swoim człowieczeństwie, które przyjął od nas. W
człowieku rodzi się wtedy uczucie skierowane ku miłości, jaką oko intelektu ujrzało w Bogu. Dzięki temu zaś
otrzymuje łaskę Ducha Świętego i rozkoszuje się nią. Człowiek napełniony miłością i pragnieniem Bożym potrafi
kochać bliźniego miłością braterską, a nie miłością własną. Gdyby uległ miłości własnej, przestałby słuchać rozumu
i przestrzegać sprawiedliwości wobec siebie i wobec swego bliźniego. Dzięki łasce Ducha Świętego serce człowieka wznosi się ku Bogu wolne od ciężaru miłości własnej, a sam człowiek staje się sprawiedliwym i wiernym
sługą swego Stwórcy. Tak samo wznosi się ku górze każda rzecz miłowana przez człowieka, gdyż kocha on dla
Boga. Taki człowiek jest miły Bogu bez względu na to, jakiego jest stanu, niezależnie od tego, czy sprawuje władzę,
posiada bogactwa i zaszczyty światowe, czy żyje w małżeństwie czy w celibacie, czy ma dzieci czy ich nie ma.
Zawsze podoba się Bogu, gdyż kocha miłością, która go zbliża do Boga i łączy z Nim. Pierwsza miła Prawda poucza
nas, że Bóg przebywa w sercu człowieka, który uporządkował trzy władze swego ducha341, zjednoczył je i podniósł
na wyżyny miłości. Tak więc pamięć swą przystosował do zachowywania darów i łask Boga, intelekt — do zrozu-
mienia woli Boga z pomocą mądrości Jego Syna, a wolę — do kochania z pomocą miłej łaskawości Ducha Świętego.
Wszystko to musimy mieć na uwadze, gdy słuchamy słów naszego Zbawiciela, który powiedział: „Gdzie są dwaj
albo trzej, albo i więcej zgromadzonych w imię moje, tam jestem pośród nich.”342 Można to rozumieć w ten sposób,
że Chrystus miał na myśli wspomniane przed chwilą zjednoczenie trzech władz duszy lub zgromadzenie sług Bożych w jednym miejscu. Zwróć uwagę, drogi bracie, że gromadzi nas we dwóch, trzech albo i więcej. O trzech
elementach już mówiliśmy, a przez dwa — możemy rozumieć miłość i święte pragnienie Boga. Miłość zawsze
jednoczy, gdyby bowiem człowiek nie kochał, jego pamięć nie byłaby skłonna przyjąć i zachować, intelekt nie
byłby zdolny zobaczyć i zrozumieć, a wola — nie mogłaby wzbudzać Bożej miłości. Gdy człowiek zgromadzi już
cały ten skarb, święta bojaźń staje na jego straży i nie pozwala wtargnąć do miasta duszy nieprzyjaciołom, czyli
grzechom śmiertelnym. Według świętego prawa Bożego, danego Mojżeszowi, a opierającego się na bojaźni, pierwszym i najważniejszym uczuciem jest miłość. Prawo to Bóg dał człowiekowi, ażeby powstrzymywało go przed
złymi uczynkami. Potem zaś przyszło miłe i kochające Słowo i dało nam prawo miłości nie po to, żeby znieść stare
prawo, ale żeby je wypełnić.343 Bojaźń nie dawała nam życia. Toteż Słowo Wcielone pogodziło i połączyło prawo
miłości z prawem bojaźni, a uczyniło to tak dobrze, iż rzecz niedoskonała zamieniła się w rzecz doskonałą. Powinniśmy teraz zachowywać oba prawa, gdyż są one bardzo ściśle złączone i ten, kto nie chce być odłączony od Boga,
nie może posiadać tylko jednej cnoty czy zachować tylko jedno przykazanie (mówimy przecież zawsze o dziesięciu
przykazaniach), gdyż wszystkie razem zapewniają nam życie łaski. Kto zaś je rozłączy, nie będzie miał Boga w
duszy. Chrystus powiedział przecież „gdzie są dwaj”, a nie — „gdzie jest jeden”, bowiem jeden, pozostając zawsze
sam, nie dojdzie nigdy do liczby trzech. Dusza powinna najpierw posiąść dwie cnoty: miłość i bojaźń Bożą, a potem
łatwo już dojdzie do zjednoczenia wszystkich trzech władz duszy. Miłość bowiem jest tak doskonałą i potężną
cnotą, że podtrzyma przy życiu trzy, a nawet więcej cnót i władz. I dlatego mówi: „dwaj, trzej albo i więcej zgromadzonych w imię moje”. Dobre i święte uczynki rozumnego stworzenia polegają na tym, że wszystkie są zwrócone ku Bogu. Nawet gdyby to były sprawy doczesne, jak sprawowanie urzędu, rządzenie państwem, życie w rodzinie z żoną i dziećmi, co wydaje się przynależeć tylko do świata doczesnego, wszystko to powinno być skierowane ku Bogu, jeżeli dusza przyjęła jako swą główną zasadę życiową zjednoczenie swoich władz i cnót w imię
Boga. Taki człowiek wie dobrze, iż Bóg nie dał mu w tym życiu niczego, co przeszkadzałoby w zbawieniu, ale daje
mu to wszystko, co jest narzędziem doskonalenia się w cnotach i pomocą w lepszym poznaniu własnej nędzy i
Bożej dobroci.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Gdy człowiek zrozumie to wszystko, wówczas nie narzeka nigdy na swego Stwórcę. Nie może się bowiem skarżyć
na Niego ani na stworzenie, tylko na siebie samego, gdyż to on sam buntuje się przeciwko Stwórcy i cuchnie grzechem śmiertelnym. Nie może narzekać na Boga, który uczynił go tak mocnym, że ani szatan, ani stworzenia nie
mogą go od Boga odłączyć. Bardzo często krzywda wyrządzona mu przez innego człowieka pozwala mu zbliżyć
się do Boga, jeżeli tylko nie słucha własnej zmysłowości, nie unosi się gniewem, ale ćwiczy się w cnocie cierpliwości. Wtedy właśnie widać, że człowiek naprawdę kocha swego Stwórcę, a dzban jego duszy coraz bardziej napełnia się łaską. Nie może też narzekać, jeżeli stworzenie popełni nieuczciwość wobec niego lub skłania go do
niegodnych czynów i nieuczciwego życia. Powtarzam, że człowiek nie powinien narzekać z tego powodu. Jeżeli
bowiem narażony jest na upadek ze względu na własną słabość czy zachętę innego człowieka, to zawsze może się
bronić, wzywając rozum na pomoc i pozwalając się odurzyć cudownej woni czystości. Gdy tylko człowiek poczuje,
że zbliża się atak takiej czy innej ułomności, niechaj wyciągnie miecz miłości i świętej bojaźni Bożej. Niechaj też
zwróci oko intelektu ku swej pamięci, gdzie przechowywane są wszystkie dobrodziejstwa Boga, i niechaj miłuje
Boga, oddając Mu cześć i uwielbienie. Wdzięczność zgasi ogień gniewu, zniszczy nieczystość, niesprawiedliwość
oraz wszelkie inne wady. A szczególnie niebezpieczna jest niesprawiedliwość. Jeśli człowiek zajmujący wysoki
urząd czy sprawujący władzę nie ma w sobie cnoty prawdziwej sprawiedliwości, popada w liczne kłopoty. Skoro
bowiem nie zwraca oczu ku Bogu, to rządzi z miłością własną, miłością nieuporządkowaną, która tak zatruwa duszę
i przesłania światło, że człowiek nie rozumie i nie widzi niczego poza rzeczami przemijającymi i zmysłowymi,
oceniając wolę Bożą, swoją własną oraz wolę ludzi według tego, co złe, a nie według tego, co dobre. Miłość, o
której mówię, odbiera człowiekowi życie łaski, a przynosi mu śmierć. Nawet czyny prowadzą go tylko do śmierci,
bowiem działa według upodobania ludzi, a nie według rozumu. Przejęty służalczym lękiem o utratę swego urzędu
nie wymierza sprawiedliwości.
Och, jakże niebezpieczna jest owa przewrotna miłość! Jest ona prawem szatana, który dał je najpierw Ewie, a potem
Adam wprowadził je w życie i przestrzegał. A było to przecież diabelskie prawo miłości i lęku. Pierwsza miła
Prawda wyzwoliła nas jednak, powalając na ziemię i depcząc owo przewrotne prawo. Teraz więc człowiek nie musi
go przestrzegać, cokolwiek by się działo. Jeśli chce, może oczywiście przyjąć to prawo zgodnie ze swą wolną wolą,
ale nie jest mu ono narzucone siłą. Odkupiciel dał moc i wyrwał z niewoli grzechu każde rozumne stworzenie.
Powinien się bardzo wstydzić każdy, kto nie naśladuje Go w doskonałej miłości, kochając Go z całego serca i z
całej duszy. Powinien się wstydzić każdy, kto nie idzie za Odkupicielem w świetle żywej wiary, którą oko intelektu
znajduje i podziwia. Powinien się wstydzić każdy, kto nie wydaje na świat żywych dzieci uczynków, gdyż wiara
bez uczynków jest martwa. Jest to jedyny sposób służenia Chrystusowi Ukrzyżowanemu, a służyć takiemu Panu to
znaczy panować w życiu wiecznym oraz panować nad sobą samym. Człowiek panujący nad sobą jest panem całego
świata. Nie dba wtedy o nic ani też niczego się nie boi, oprócz Boga, któremu służy i którego miłuje. Wielu jest
takich, co posiadają miasta i zamki, jeżeli jednak nie ma w nich miłości cnót, to tak jakby nic nie mieli. Nie posiadając ani świata, ani Boga, są martwi za życia i po śmierci.
Drogi bracie, uważam, że bez pomocy światła wiary nie możesz osiągnąć doskonałości. Dlatego to właśnie powiedziałam ci na początku, że pragnę cię ujrzeć wiernym sługą naszego Stwórcy. Proszę cię teraz, najdroższy bracie,
abyś tak właśnie czynił, to znaczy abyś mężnie służył Bogu. To prawda, że nie możesz uczynić nic pożytecznego
samemu Bogu i w niczym Mu pomóc. Jednak Bóg dał nam sposób i pośrednika, naszego bliźniego. Wszystko
zatem, co czynimy naszemu bliźniemu, służy chwale i uwielbieniu Imienia Bożego. Różne są rodzaje służby, a
spośród nich szczególnie miła Bogu jest służba jego miłej Oblubienicy. Wydaje się, bracie, że do tej właśnie służby
zostałeś powołany. Służ przeto w sposób wolny i z miłością. Bez względu na to, czy służysz Kościołowi duchowo
czy materialnie, zawsze jest to miłe Bogu, bylebyś tylko służył z uczciwą i dobrą intencją. Gdy tak będziesz postępował, Bóg z wdzięczności obdarzy cię owocem twego trudu, dając ci łaskę już w tym życiu, a w życiu, które nie
zna końca — wieczne oglądanie Boga. Wtedy zobaczysz też w jasnym i doskonałym świetle, bezradnego cienia,
miłość i prawdę Ojca Przedwiecznego. Teraz bowiem widzimy w sposób niedoskonały, ale potem będziemy oglądać wszystko bez żadnych cieni i wątpliwości.
Nic już więcej nie powiem. Proszę Bożą dobroć o dar doskonałego światła dla ciebie, drogi bracie, abyś mógł
doskonale służyć. Wytrwaj w błogim i świętym umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CXCIII. Do pana Lorenzo del Pino, doktora praw w Bolonii344
koniec 1377-początek 1378
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższy bracie i synu w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa,
piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc ujrzeć, jak miłujesz i naśladujesz prawdę, a gardzisz kłamstwem.
Nie można jednak kochać ani posiadać prawdy, jeżeli się jej nie zna. A kto jest prawdą? Najwyższą i wieczną
prawdą jest Bóg. W kim ją poznajemy? W Chrystusie, słodkim Jezusie, który własną Krwią ukazuje nam prawdę
swego Przedwiecznego Ojca. Bóg objawił nam swą prawdę w ten sposób, że stworzył nas na swój obraz i podobieństwo, abyśmy mieli życie wieczne oraz cieszyli się Jego Dobrem i uczestniczyli w Nim. Jednak człowiek nie
znał tej prawdy z własnej winy. Wtedy Bóg dał nam Słowo, Syna swego i nakazał Mu posłusznie znosić liczne
cierpienia, aby przywrócić człowieka do łaski. Chrystus na własnym ciele odpokutował ludzkie winy, a własną
Krwią — objawił prawdę. Dzięki niewypowiedzianej miłości, jaką Bóg okazał przez Krew Chrystusa, człowiek
zrozumiał, iż Bóg chce tylko jego uświęcenia. Po to zostaliśmy stworzeni i wszystko, co nam Bóg daje i na co nam
pozwala w tym życiu, ma służyć naszemu uświęceniu.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Kto raz pozna tę prawdę, nigdy jej nie zapomni, ale zawsze ją naśladuje i miłuje, idąc śladami Chrystusa Ukrzyżowanego. Owo miłujące Słowo, aby dać nam przykład i naukę, wzgardziło światem i jego rozkoszami, znosiło głód
i pragnienie, obelgi i pośmiewisko, a w końcu poniosło haniebną śmierć krzyżową dla chwały Ojca i dla naszego
zbawienia. Tą samą drogą idzie człowiek miłujący prawdę, którą poznał dzięki światłu najświętszej wiary. Nie
można poznać prawdy bez owego światła. Ale gdy się już raz posiądzie to światło, poznaje się prawdę, a poznawszy
— kocha się to, co Bóg kocha, a nienawidzi tego, czego Bóg nienawidzi.
Jest wielka różnica między tym, kto miłuje prawdę, a tym, kto jej nienawidzi. Człowiek pogrążony w ciemnościach
grzechu śmiertelnego nienawidzi prawdy; nienawidzi on także wszystkiego, co Bóg kocha, a miłuje to, czego Bóg
nienawidzi. Tak więc podczas gdy Bóg nienawidzi grzechu, nieuporządkowanej rozkoszy i przyjemności światowych, człowiek je kocha, karmiąc się nędzą tego świata, a na każdym urzędzie zachowuje się niemoralnie. Jeżeli
zatem taki człowiek zajmuje urząd, z racji którego ma coś rozdzielać i pomagać bliźnim, to służy im tylko wtedy,
gdy widzi, że będzie miał z tego jakąś korzyść, a cały czas myśli tylko o sobie i miłuje tylko siebie. Błogosławiony
Chrystus oddał za nas życie, a człowiek ów nie zwróci się z dobrym słowem do bliźniego, jeśli ten mu nie zapłaci
i to z nawiązką. Gdy zaś stanie przed nim biedak, który nie ma pieniędzy, to zanim przyzna mu rację, każe mu się
długo mozolić i trudzić. Często nawet nic mu nie powie, tylko zakpi z biedaka. Zamiast być ojcem ubogich, obraża
ich, będąc przez to okrutnym dla własnej duszy. Nędzny ten człowiek nie rozumie i nie widzi, że Najwyższy Sędzia
odda mu to samo, co od niego otrzymał, gdy słusznie ukarze każdy grzech, a wynagrodzi każde dobro. Chrystus
zachował dobrowolne ubóstwo i był wielkim miłośnikiem wstrzemięźliwości, a nędzny człowiek, który miłuje i
naśladuje fałsz, czyni wszystko na opak, gdyż nie tylko odrzuca miłość cnót, ale nie poprzestając na tym, co ma,
zagarnia dobra innych. Nie zadowala się stanem małżeńskim — w którym, zachowując przykazania, może żyć
spokojnie z czystym sumieniem — ale jak dzikie zwierzę wpada we wszelaką nędzę i jak prosię tarza się w błocie,
tak on tarza się w nieczystości.
Ktoś mógłby jednak zapytać: „Co mam zrobić, skoro posiadam bogactwa i żyję w stanie małżeńskim, a rzeczy te
mogą być szkodliwe dla mojej duszy?” Najdroższy bracie, w każdym stanie człowiek może zbawić swą duszę i
otrzymać życie łaski, byle tylko nie popełniał grzechu śmiertelnego. Każdy stan jest miły Bogu. Nie przyjmuje On
od nas stanów, ale zważa tylko na święte pragnienia. Możemy zatem posiadać bogactwa, żyć w małżeństwie, ale
tak jak należy, to znaczy — zgodnie z uporządkowaną wolą.345 Wszystko bowiem, co uczynił Bóg, jest dobre i
doskonałe, oprócz grzechu. Bóg nie stworzył grzechu, a zatem grzech nie jest dobry ani godzien miłości. Człowiek,
jeśli chce, może posiadać bogactwa i urzędy światowe, gdyż nie obraża przez to Boga ani swej duszy. Gdyby jednak
porzucił wszystko, doszedłby do większej doskonałości, bowiem doskonalszą rzeczą jest porzucić niż posiadać.
Jeśli jednak nie chce od razu wyrzec się tego, co posiada, to powinien uczynić to przynajmniej w świętym pragnieniu, nie przywiązując się do niczego, tylko do Boga. Człowiek powinien też używać posiadane rzeczy według
potrzeb swoich i swojej rodziny jako rzeczy wypożyczone, a nie własne. Gdy tak postępuje, nie odczuwa przykrości
z powodu utraty jakiejś rzeczy, bowiem nie cierpi się nigdy, tracąc rzecz niekochaną.
Widzimy często, że niewolnicy tego świata, miłujący fałsz, doznają w życiu wielu cierpień, a w godzinie śmierci
— nieznośnej udręki. Co jest tego przyczyną? Nieuporządkowana miłość, jaką umiłowali siebie oraz rzeczy stworzone, kochając je bez Boga. Boża Dobroć przyzwoliła bowiem na to, żeby każde nieuporządkowane uczucie stało
się nieznośne. Człowiek opanowany takim uczuciem zawsze wierzy kłamstwu, gdyż nie zna prawdy. Uważa, iż
posiada cały świat, używając jego rozkoszy i przyjemności oraz uczyniwszy bogiem swoje ciało, które — podobnie
jak inne rzeczy światowe — kocha nieuporządkowanym uczuciem, zamiast je porzucić. Widzimy jednak, że przychodzi moment, gdy człowiek rozstaje się z nim w godzinie śmierci; albo Bóg sprawia, że zostają mu odebrane
wcześniej. Na każdym kroku spotykamy ludzi, którzy dopiero co byli bogaci, a już są biedni, dzisiaj obejmują
wysoki urząd, a jutro go tracą, są zdrowi, a za chwilę zaczynają ciężko chorować. Wszystkie rzeczy są zmienne.
Gdy wydaje się nam, że trzymamy je mocno, zostają nam wyrwane z rąk albo sami je porzucamy w momencie
śmierci.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Widzisz, drogi bracie, że wszystkie rzeczy przemijają. Należy je zatem posiadać mądrze, ze światłem rozumu,
kochając je tak, jak należy. Wtedy posiadamy je bez winy, ale z łaską, ze szczodrobliwością serca, a nie ze skąpstwem, z litością dla biednych, a nie z okrucieństwem, z pokorą, a nie z pychą, z wdzięcznością, a nie z zarozumiałością. Wtedy uznajemy, że wszystko zawdzięczamy naszemu Stwórcy, a nie samym sobie. Tą samą uporządkowaną miłością należy kochać dzieci, przyjaciół oraz każde inne rozumne stworzenie. Człowiek kochający taką miłością będzie żyć w sposób uporządkowany także i w małżeństwie, zachowując wstrzemięźliwość w dni nakazane
przez Kościół święty. Będzie żył i postępował jak człowiek, a nie jak zwierzę i nawet nie będąc doskonały we
wstrzemięźliwości, będzie wstrzemięźliwy i uporządkuje swoją wolę.346 Taki człowiek będzie dobrym drzewem,
rodzącym owoce cnót, a nawet przebywając w zepsutym świecie, będzie roznosił miłą woń cnót. Ziarno zaś, które
zrodzi, będzie dobre i cnotliwe.
Widzisz więc, bracie, że na każdym urzędzie możesz posiadać Boga, gdyż to nie urząd, ale zła wola pozbawia nas
Boga. Wola staje się zła i nieuporządkowana, gdy nakaże się jej miłować kłamstwo. Wówczas psuje ona każdy
ludzki czyn. Jeżeli jednak człowiek, umiłowawszy prawdę, idzie jej śladami — wtedy nienawidzi tego, czego nienawidzi prawda, a kocha to, co kocha prawda — wówczas każdy jego czyn jest dobry i doskonały. Inaczej nie
można mieć łaski, a żaden czyn nie może zrodzić owocu życia.
Powiedziałam ci, że nie znam innej drogi, toteż pragnę, abyś miłował prawdę i naśladował ją, a gardził fałszem.
Chcę po prostu, abyś nienawidził diabła, który jest ojcem fałszu347, oraz własnej zmysłowości, posłusznej takiemu
ojcu. Miłujmy, bracie, miłujmy Chrystusa Ukrzyżowanego, który jest Drogą, Prawdą i Życiem. Każdy, kto idzie ku
Niemu, zbliża się do światła348 i przywdziewa piękną szatę miłości błyszczącą diamentami cnót. Gdy duszę przepełni taka miłość i przywiązanie, to nie zadowala się już aktualnym swym życiem, ale stale pragnie postępować w
doskonałości. Zatem pragnąc ubóstwa, chce być rzeczywiście uboga, a od pragnienia wstrzemięźliwości przechodzi
do wstrzemięźliwości w praktyce, by żyć według przykazań i rad Chrystusa.349 Zaczyna bowiem brzydzić się światową zgnilizną. Człowiek widzi wtedy wyraźnie, że nie można leżeć w błocie, a nie zbrudzić się. Toteż z wielką
udręką i płomienną miłością pragnie natychmiast oddalić się od świata, na ile to tylko możliwe. Jeżeli zaś nie może
tego pragnienia zrealizować już teraz, zastanawia się, jak być doskonałym w stanie, w jakim żyje. Chociaż nie
wszystko wprowadza w życie, przynajmniej nie brakuje mu świętego pragnienia i dobrego postanowienia.
Najdroższy mój bracie, nie śpijmy już dłużej, lecz zbudźmy się ze snu. Z pomocą światła wiary otwórz oko intelektu, żeby poznać, pokochać i naśladować prawdę. A prawdę tę poznasz i ujrzysz we Krwi pokornego i kochającego Słowa. Krew zaś poznasz w poznaniu siebie, gdyż obmywa się Nią twarz duszy. Krew została nam ofiarowana,
jest nasza i nikt nie może nam Jej odebrać, chyba że sami ją oddamy. Drogi bracie, nie bądź niedbały, lecz jak
naczynie napełnij się po brzegi Krwią Chrystusa Ukrzyżowanego.
Nic już więcej nie powiem. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCLXXXV. Do Grzegorza XI
koniec 1377-początek 1378
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najczcigodniejszy Ojcze Święty w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, twoja niegodna córka, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc ujrzeć, jak twoi poddani i synowie przywracają ci prawdziwy i doskonały pokój, nakładając na siebie z powrotem jarzmo świętego posłuszeństwa.
Gdy tak się stanie, będziesz mógł, Ojcze Święty, żyć w pokoju i ukojeniu duszy oraz ciała. Ja natomiast, dzięki
nieocenionej i nieogarnionej dobroci Boga, dostąpię tak wielkiej łaski, że dane mi będzie ujrzeć, jak godzisz ludzi
z Bogiem, kończąc wojnę, którą rozpętali oni przeciwko niewysłowionej dobroci Bożej i przeciwko Waszej Świątobliwości. Nie wątpię, iż nastanie wówczas pokój w całej Italii.350
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Och, jakże uszczęśliwiona będzie dusza moja, gdy dzięki dobroci Waszej Świątobliwości ujrzę wszystkich moich
współbraci złączonych więzami miłości! Wiesz, Ojcze Święty, że Bóg nie łączy się z człowiekiem inaczej, jak tylko
więzią miłości. To właśnie miłość przywiązała Go i przygwoździła do krzyża, gdyż człowiek stworzony z miłością
mógł zostać zbawiony tylko z miłością. Miłość Słowa Wcielonego, Jednorodzonego Syna Bożego, zakończyła
wojnę rozpoczętą wtedy, gdy człowiek zbuntował się przeciwko Bogu i poddał się władzy szatana. Ojcze Święty,
uważam, iż możesz teraz użyć tego samego sposobu, aby zakończyć wojnę i wypędzić szatana, który przejął władzę
nad miastem dusz twoich synów. Szatana zaś nie wypędza się szatanem, ale cnotą pokory i dobroci. Szatan nie
znosi pokory, gdyż nie jest w stanie oprzeć się jej mocy i zawsze zostaje przez nią pokonany. Ojcze Święty, bierz
przykład od umęczonego i zabitego Baranka, którego zastępujesz, a z pomocą miłości oraz pragnienia chwały Bożej
i zbawienia dusz zakończ wojnę i wygnaj nienawiść z ludzkich serc. Rzuć rozżarzone węgle na głowy tych wcielonych diabłów, twoich zbuntowanych synów.351 W ten łagodny i delikatny sposób odniesiesz zwycięstwo nad szatanem i ludzką pychą. Wojnę zaś pokonasz, znosząc cierpliwie wady swych synów, co nie znaczy wcale, jakobyś
miał poniechać naprawiania ich wad. Ogniem miłosierdzia, dobroci, świętej sprawiedliwości oraz słodkiej miłości
wypal nienawiść w ludzkich sercach, która zniknie, jak woda na rozpalonym piecu. Przede wszystkim, Ojcze
Święty, okaż wszystkim dobroć. Wiesz przecież dobrze, iż każde rozumne stworzenie, a szczególnie tych naszych
Włochów najłatwiej pozyskać miłością i dobrocią. Naprawdę nie widzę innego sposobu pozyskania ich. Jeżeli postąpisz tak jak powiedziałam, otrzymasz od nich wszystko, co zechcesz. Błagam cię na miłość Chrystusa Ukrzyżowanego, abyś uczynił to dla dobra i pożytku Kościoła świętego.
Przyjdą do Waszej Świątobliwości posłowie ze Sieny. Muszę ci powiedzieć, Ojcze Święty, że jeżeli są na świecie
ludzie, których można by pozyskać miłością i łagodnością, to są właśnie oni.352 Toteż proszę, abyś przyjął ich
przeprosiny za popełnione błędy353, gdyż nie wiedzieli dotąd, co czynią. Ojczulku mój miły, znajdź, proszę, taki
sposób pogodzenia się z nimi, który byłby dobry dla Waszej Świątobliwości, a zarazem — nie stał się przyczyną
konfliktu między Sieną a jej sojusznikami. Pomóż im w zawarciu pokoju przez miłość do Chrystusa Ukrzyżowanego. Uważam bowiem, że pokój ten przyczyni się wielce do powiększenia dobra Kościoła i do pomniejszenia
wszelkiego zła.
Potem zaś — błagam cię, Ojcze Święty — zechciej spojrzeć na wady złych pasterzy i urzędników Kościoła i ukarz
ich za to wszystko, czego nie powinni czynić. Staraj się przysparzać Kościołowi dobrych pasterzy, żyjących cnotliwie i sprawiedliwie. Trzeba to zrobić z obowiązku, dla chwały Bożej i dla zbawienia dusz, a także dlatego, że
świeccy teraz uważnie patrzą ci na ręce, gdyż wiedzą już, ile kłopotów wynikło z powodu bezkarności i wad pasterzy.
Pokładam nadzieję w najwyższej dobroci Boga i ufam, że Wasza Świątobliwość uczyni wszystko, co powiedziałam,
a także wiele innych dobrych rzeczy, o których nie mówiłam, a które powinno się zrobić dla dobra Kościoła.
Nic już więcej nie powiem. Ojcze Święty, wybacz mi moją zuchwałość. Pokornie cię proszę o błogosławieństwo.
Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCLXXI. Do Alessy354
prawdopodobnie początek 1378
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższa córko w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do
ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc ujrzeć w tobie wierną sługę i oblubienicę Stwórcy. Obyś nie odłączyła
się nigdy od prawdy, lecz z miłości do niej znosiła cierpienia i wytrwała bez grzechu aż do śmierci. W cierpieniach
bowiem i w trudach człowiek zatraca własną zmysłową wolę i zbliża się tak bardzo do swego Stwórcy, że przyjmuje
wolę Boga jako swoją. Powinniśmy cierpieć i zatracać nas samych. Powinniśmy głośnym wołaniem i płaczem
zanosić do Boga nasze prośby355 i modlić się nieustannie o chwałę Bożą i zbawienie dusz. Droga córko, powinnyśmy się rozkoszować i spożywać ze smakiem ów słodki i chwalebny pokarm, jakim jest zbawienie dusz.
Uważaj tylko, najdroższa córko, żebyś się nie pomyliła i nie oszukała samej siebie. Byłoby oszustwem, gdybyś
chciała pożywiać się u stołu Ojca Przedwiecznego, a brzydziła się jedzenia leżącego na stole Syna, przy którym
powinniśmy zasiąść. Nie można mieć pokarmu bez cierpienia, a cierpienie nie spada na Ojca, tylko na Syna. Bez
cierpienia nie moglibyśmy przejść przez wzburzone morze ziemskiego życia. Ale miłe i kochające Słowo, przyjmując mękę, stało się naszą Drogą i Nauką, wyznaczając nam drogę własną Krwią.
Nie śpijmy już dłużej, my, niewolnice wykupione Krwią Chrystusową. Jeżeli chcemy być wiernymi oblubienicami,
obudźmy się ze snu niedbałości i z gorącym, bolesnym pragnieniem podążajmy drogą Chrystusa Ukrzyżowanego.
Widzimy, że świat jest teraz w tak wielkiej potrzebie jak nigdy dotąd. Proszę cię zatem i nakazuję ci, abyś podniosła
głośny lament i rozpaliła w sobie gorące pragnienie, modląc się o zbawienie świata i o reformę świętego Kościoła.
Módl się, córko, aby Bóg w swej dobroci zechciał obdarzyć naszego Ojca Świętego łaską potrzebną do ukończenia
tego, co już rozpoczął. Sądząc z tego, co mi napisano z Rzymu, wydaje mi się, że zaczął on działać bardzo odważnie
i chce odzyskać utracone dusze. Znam dobrze jego pragnienie i mam nadzieję, że moje grzechy nie przeszkodzą
mu w rychłym zawarciu pokoju.
Nic więcej nie powiem, jak tylko to, abyś zanosiła swe prośby przed oblicze Boga z donośnym wołaniem i żywą
wiarą. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCLXXVI. Do pewnej nierządnicy w Perugii, na prośbę jej brata356
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższa córko w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do
ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc ujrzeć, jak uczestniczysz we Krwi Syna Bożego, gdyż bez Krwi nie
możesz mieć życia. A kim są ci, którzy mają dostęp do Krwi? Są to ludzie żyjący w świętej i dobrej bojaźni Bożej.
Jeśli ktoś boi się Boga, woli raczej umrzeć, niż śmiertelnie Go obrazić.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Córko moja, płaczę i ubolewam nad tym, że ty, stworzona na obraz i podobieństwo Boga, odkupiona Jego drogocenną Krwią, nie zważasz na twą godność ani na wielką cenę, jaką za ciebie zapłacono. Wydaje się bowiem, że
leżysz w błocie nieczystości, zachowując się jak prosię, które z lubością tarza się w błocie. Stałaś się, córko, sługą
i niewolnicą grzechu. Twoim panem jest szatan i jemu służysz dniem i nocą. Pamiętaj, że zawsze pan daje słudze
to, co sam posiada. Jeżeli zatem służysz szatanowi, masz udział w tym, co jego. A cóż ma szatan, moja córko?
Ciemności, burze, gorycz, ból, udrękę i klęski. Tam, gdzie on przebywa, słychać płacz i zgrzytanie zębów, tam
dusza pozbawiona jest oglądania Boga, a tylko oglądanie Go zapewnia jej szczęście. Owego szczęścia zostały pozbawione szatany przez ich pychę oraz ci wszyscy, którzy spełniają ich wolę. Jest to najgorsza kara, jaka spada na
duszę skażoną nieprawością grzechów śmiertelnych. A język nie potrafi opisać ich brzydoty. Oj, Boże mój, Boże,
biada ci córko, biada, zapomniałaś bowiem o twym Stwórcy i nie widzisz, że stałaś się podobna latorośli odciętej
od krzewu winnego. Odcięta i oddzielona od Chrystusa z powodu grzechu śmiertelnego stałaś się suchym drzewem
nierodzącym owoców. Już w tym życiu masz zadatek piekła. Czy nie widzisz, córko, jaka jest twoja niewola i twoja
nędza? Oto już na ziemi żyjesz jak w piekle i jesteś za pan brat ze strasznymi demonami. Opuść, ach, opuść tę
niebezpieczną służbę i wyjdź z ciemności, w jaką się sama pogrążyłaś.
Oj, Boże mój, Boże, jeśli nie chcesz tego zrobić z miłości do Boga, to zrób to przynajmniej ze wstydu i hańby przed
światem. Czyż nie widzisz, że to ty sama oddajesz się w ręce mężczyzn, aby dręczyli, poniewierali i hańbili twe
ciało? Czyż nie widzisz, że jesteś kochana i kochasz miłością przekupną, która doprowadza cię do śmierci? 357 Czyż
nie rozumiesz, że tyle kochasz i tyle jesteś kochana, ile otrzymujesz lub dajesz rozkoszy i korzyści? Gdy zaś kończy
się przyjemność i przetrwoni się zapłatę, miłość znika, gdyż nie jest oparta na Bogu, ale na szatanie.
Pomyśl tylko, córko, że musisz umrzeć, a nie wiesz kiedy. Powiedział jednak nasz miły Zbawiciel: „Bądźcie zawsze
gotowi, gdyż nie znacie dnia ani godziny, kiedy zostaniecie wezwani.” 358 A święty Jan mówi: „Przyłożył on już
siekierę do korzenia drzewa po to, aby je ścinać.”359 Wyobraź sobie, co będzie, jeżeli Najwyższy Sędzia przywoła
cię do siebie już teraz, a ty jesteś w rękach szatana i w stanie grzechu. Staniesz przed Nim, a nie będzie nikogo, kto
by cię bronił, nie ma bowiem w tobie cnót, które mogłyby za ciebie odpowiadać, pomagać ci i wspierać. Masz
natomiast takich przyjaciół, którzy oskarżą cię przed Sędzią, a przyjaciółmi tymi są świat, szatan i ciało, którym tak
gorliwie służyłaś. Oskarżą cię oni i, ku twemu zawstydzeniu i zmieszaniu, ujawnią wszystkie popełnione przez
ciebie grzechy. A wtedy Sędzia Najwyższy skaże cię na wieczną śmierć. Razem z twymi przyjaciółmi zaprowadzi
cię tam, gdzie płonie ogień, cuchnie siarka, słychać zgrzytanie zębów, czuć zimno lub żar. Robak sumienia stale
gryzie tam grzesznika, który pojął, że z powodu własnych ułomności pozbawił się oglądania Boga i zasłużył sobie
tylko na wieczne oglądanie diabłów.
Droga córko, taka jest zapłata, jaką otrzymasz za trudy poniesione w służbie szatanowi, światu i ciału. Już w tym
życiu zakosztowałaś piekła. Widzisz, że przyjaciele twoi czynią wszystko, żebyś zasłużyła sobie na wielkie zło, a
pozbawiła się wielkiego dobra. Przeto zadaj sobie święty gwałt i z wielką mocą podnieś się z twej wielkiej nędzy,
błota i zgnilizny. Udaj się czym prędzej do twego Stwórcy, a On cię przyjmie, byleś tylko zechciała porzucić grzech
śmiertelny i powrócić do stanu łaski. Mówię ci, najmilsza córko, jeżeli wyplujesz zgniliznę grzechów w spowiedzi
świętej oraz postanowisz nie upadać więcej, to miła Dobroć Boża powie: „Obiecuję ci, że nie będę już pamiętać o
twojej obrazie.”360 Naprawdę tak jest. Bóg nie chce karać po śmierci człowieka, który ze skruchą i żalem pokutuje
za swe grzechy.
A niechaj to wszystko nie wydaje ci się zbyt trudne. Szukaj ratunku i pomocy u słodkiej Maryi, która jest matką
litości i miłosierdzia. Ona zaprowadzi cię przed oblicze swego Syna i pokazawszy na pierś, którą Go karmiła, skłoni
Go do okazania ci miłosierdzia. A wówczas ty, jako córka i niewolnica wykupiona Krwią, schowaj się w ranach
Syna Bożego, gdzie znajdziesz tyle ognia niewymownej miłości, że ogarnie cię on całą, spalając wszystkie twoje
nieprawości i grzechy. Wykąp się, córko, we Krwi, aby oczyścić się z trądu grzechu śmiertelnego i brudu nieczystości, w jakim tak długo żyłaś. Zobaczysz, że Twój słodki Bóg na pewno nie będzie się tobą brzydzić.
Niechaj ci zawsze towarzyszy miła i kochająca Maria. Ona cię pouczy. Pamiętasz, że gdy tylko ujrzała ona swoje
zło i ułomność oraz zrozumiała, iż grozi jej potępienie wieczne, z ogromną nienawiścią do czynów obrażających
Boga i z miłością do cnót wstała i poszła szukać miłosierdzia. Wiedziała dobrze, iż może je znaleźć tylko w Chrystusie, słodkim Jezusie, więc do Niego właśnie poszła. Nie dbała ani o honor, ani o hańbę, lecz rzuciła się pokornie
do Jego nóg. Dzięki swej miłości, bólowi, goryczy, żalowi i pokorze otrzymała odpuszczenie grzechów. Zasłużyła
sobie na to, żeby usłyszeć te oto miłe słowa: „Mario, idź w pokoju i nie grzesz więcej.” 361 Najmilsza moja córko,
zrób tak samo. Udaj się do Chrystusa. Przypatrz się pokorze Marii, która upadła do Jego nóg, okazując Mu swą
wielką miłość. Uczyniła to ze skruchą w sercu, nie uważała bowiem, że jest godna stanąć przed Jezusem twarzą w
twarz. Tak samo zrób i ty, moja córko. Wstań i idź do swego Mistrza ze skruszonym sercem, z całą swoją miłością
i z całym ciałem. Nie śpij już dłużej, bo nie masz na to czasu. A skoro nie masz czasu, to nie zwlekaj ani chwili.
Odpowiedz Chrystusowi Ukrzyżowanemu, który łagodnie cię przyzywa. Biegnij za wonią Jego olejków. Zanurz
się we Krwi Chrystusa Ukrzyżowanego, bowiem w ten sposób będziesz miała udział we Krwi. A dusza moja bardzo
tego pragnie. Pragnę też, abyś była latoroślą przywiązaną łaską do krzewu winnego, Chrystusa Ukrzyżowanego.
Jeżeli mi powiesz: „Postępuję tak, bo nie mam z czego żyć”, to ja ci odpowiem, że Bóg się o ciebie zatroszczy.
Słyszałam też, że twój brat obiecał ci pomóc, w czym tylko trzeba. Nie czekaj zatem, aż spadnie na ciebie kara
Boża, jeśli nie zrobisz tego, co powiedziałam.
Nie bądź już dłużej służącą diabła, który używa cię jako sideł do łapania stworzeń. Pomyśl, córko, że wyrządzasz
zło nie tylko sobie. A wielu ludzi poszło już do piekła z twojej winy.
Nic więcej ci nie powiem. Kochaj Chrystusa Ukrzyżowanego i pamiętaj, że musisz umrzeć, a nie wiesz kiedy.
Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości. Maryjo, Matko najmilsza.362
XVI. Do pewnego wielkiego prałata
pierwsza połowa 1378
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Czcigodny i drogi ojcze w Jezusie Chrystusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do
ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć złaknionego pokarmu stworzeń 363 dla chwały Bożej. Ucz się
od pierwszej miłej Prawdy, która umiera z łaknienia i pragnienia by nas zbawić. Wydaje się, że Nieskalany Baranek
nawet na krzyżu czuje pragnienie i udręczony woła: pić! Przypuszczamy, że czuł On fizyczne pragnienie, ale większe było Jego święte pragnienie zbawienia dusz.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
O, niewysłowioną, najsłodsza Miłości, wydałaś się na taką udrękę i cierpienie! O, Chryste, Twe pragnienie zbawienia dusz było tak ogromne, że nie wystarczyła ci męka na krzyżu, ale chciałeś oddać wszystko. Wcale się temu nie
dziwię, bo miłość Twoja była nieskończona, a cierpienie skończone, toteż krzyż pragnienia był większy niż krzyż
cielesny.
Przypominam sobie, że Chrystus objawił to kiedyś swojej służebnicy. 364 Widząc Jego krzyż pragnienia oraz krzyż
cielesny, pytała ona: „Panie mój miły, co jest dla ciebie większym cierpieniem, udręka fizyczna czy udręka pragnienia?” On zaś, odpowiadając, rzekł łagodnie i dobrotliwie: „Nie miej wątpliwości, moja córko, bowiem zapewniam cię, że nie można porównywać rzeczy skończonej z rzeczą nieskończoną. Pomyśl tylko, cierpienie ciała kończy się, a święte pragnienie ciągle trwa. A Ja przecież dźwigałem krzyż świętego pragnienia. Czy pamiętasz, moja
córko, jak kiedyś ukazałem ci moje narodziny i ujrzałaś Mnie jako maleńkie dziecko z krzyżem na szyi? Dałem ci
przez to do zrozumienia, że w momencie, gdy począłem się w łonie Maryi, zrodziło się we Mnie krzyżowe pragnienie posłuszeństwa Ojcu i spełnienia się Jego woli w każdym człowieku. Pragnąłem, aby człowiek został przywrócony łasce i osiągnął cel, dla którego został stworzony. Ten właśnie krzyż był dla Mnie większym cierpieniem niż
jakikolwiek ból fizyczny. Toteż gdy ujrzałem, że zbliżam się do kresu drogi, duch mój napełnił się wielką radością.
Szczególną radość czułem w czasie Ostatniej Wieczerzy. Powiedziałem wówczas, że gorąco pragnąłem spożyć tę
paschę, to znaczy złożyć Ojcu w ofierze me ciało. Czułem ogromną radość i doznałem wielkiego ukojenia, gdyż
widziałem, że nadszedł czas, kiedy z moich ramion zdjęty zostanie ciężki krzyż pragnienia. Im bardziej biczowano
i torturowano moje ciało, tym lżejsze stawało się moje cierpienie. Udręki cielesne uśmierzały ból pragnienia, bowiem spełniało się to, czego pragnąłem.”
Wysłuchawszy tego wszystkiego, służebnica powiedziała: „Panie mój miły, mówisz, że na krzyżu uwolniłeś się od
męki krzyżowego pragnienia. Jakże się to stało? Czy przestałeś mnie pragnąć?”365 A Pan odpowiedział tak: „Nie,
córko moja. Gdy umarłem na Krzyżu, razem z życiem doczesnym skończyło się moje cierpienie, ale nie skończyło
się pragnienie i łaknienie waszego zbawienia. Nie istnielibyście teraz, gdyby wtedy skończyła się i umarła moja
niewysłowiona miłość do ludzkiego rodu. Bowiem tak jak na początku miłość wydobyła was z wnętrzności mego
Ojca i stworzył On was z pomocą swojej mądrości, tak teraz miłość zachowuje was przy życiu. Żyjecie dzięki
miłości. Gdyby Bóg z tą samą mocą i mądrością, z jaką was stworzył, schował z powrotem swoją miłość w swoim
wnętrzu, nie moglibyście istnieć. Ja, Syn Boży, stałem się akweduktem, doprowadzającym do was wodę łaski.
Objawiam wam uczucia mego Ojca, bowiem czuję to samo, co On i mam to samo, co ma Ojciec mój. Ja i Ojciec
jedno jesteśmy. We Mnie Bóg objawił samego siebie i powiedziałem wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. 366 A
przyczyną wszystkiego jest miłość.”
Wielebny ojcze, widzisz, że łagodny i dobry Jezus, który jest Miłością, umiera, gdyż pragnie i łaknie naszego zbawienia. Błagam cię przeto, na miłość do Chrystusa Ukrzyżowanego, abyś miał ciągle przed oczami ten głód i pragnienie Baranka. Dusza moja pragnie ujrzeć, jak umierasz z prawdziwego i świętego pragnienia, to znaczy z miłości
do chwały Bożej, zbawienia dusz oraz wywyższenia Kościoła świętego. Chcę ujrzeć, że w końcu umierasz śmiercią
głodową, tak jak Syn Boży. Umieraj, ojcze, umieraj dla wszelkiej miłości własnej, a wola twoja i żądza niech będą
martwe wobec każdej zmysłowej namiętności, urzędów i rozkoszy tego świata oraz wszelkich zabaw i uroczystości
światowych. Nie wątpię, że jeżeli skierujesz oko poznania na siebie, to zobaczysz, iż jesteś niczym i zrozumiesz,
że otrzymałeś istnienie z wielkim ogniem miłości. Mówię ci, ojcze, że serce twe nie powstrzyma się wtedy przed
miłowaniem Boga, a nie będzie mogło już mieć w sobie miłości własnej. I nie będziesz szukał siebie dla siebie lub
dla własnej korzyści, ale będziesz szukał i kochał siebie samego dla chwały Bożej. Nie będziesz też miłował bliźniego twego dla siebie czy dla własnej korzyści, ale będziesz go kochał i pragnął jego zbawienia dla chwały i
uwielbienia Imienia Bożego. Człowiek widząc, że Bóg kocha swoje stworzenie ogromną miłością, stara się kochać
tak samo, chociaż miłość Stworzyciela jest zawsze większa. Oznaką miłości jest miłowanie tego samego, co kocha
nasz ukochany. Powtarzam, że każdy prawdziwy sługa Boży nie kocha Boga dla siebie samego, ale dlatego, że jest
On Najwyższym i Wiecznym Dobrem, zasługującym na miłość. Zaprawdę mówię ci, ojcze, że tacy ludzie nie dbają
o swoje życie i nie myślą już o sobie. Nie pragną już niczego, tylko cierpień, udręki, szyderstw i obelg. Nie zważają
na żadne prześladowania tego świata, tak wielki jest bowiem krzyż, który dźwigają z powodu znieważania Boga i
potępienia stworzeń. Ból ich jest tak wielki, że zapominają o własnym życiu. Nie unikają żadnych cierpień, ale
rozkoszują się nimi i nawet ich szukają. Postępują tak, jak dobry i kochający Paweł, który chlubił się udręką znoszoną z miłości do Chrystusa Ukrzyżowanego. Wielebny ojcze, chcę i proszę cię, abyś naśladował tego miłego
herolda wiary naszej.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Oj, Boże mój, Boże, nieszczęsna moja dusza! Ojcze drogi, otwórz oko intelektu, a zobaczysz okrutną śmierć, która
gnębi świat, szczególnie zaś — ciało Kościoła świętego. O, biada, biada, pęknie twe serce na widok takiej obrazy
Boga. Widzisz ojcze, że piekielny wilk pożera owce pasące się w ogrodzie świętego Kościoła, a nie ma nikogo, kto
by mu je wydarł z paszczy. Pasterze odurzeni miłością własną śpią głębokim snem chciwości i nieczystości. Są tak
upojeni pychą, że nie czują i nie widzą, że szatan, piekielny wilk, zabija życie łaski w nich oraz w ich poddanych.
Wcale się tym nie martwią, gdyż opanowani są miłością własną. Och, jakże niebezpieczna jest ta miłość u prałatów
oraz u ich podwładnych! Jeśli miłość własna opanuje serce prałata, nie naprawia on wad swoich podwładnych, gdyż
ten, kto kocha tylko siebie, nie może się uwolnić od niewolniczej bojaźni. Gdyby kochał on siebie dla Boga, nie
czułby służalczego lęku lecz odważnie, z mężnym sercem zaczął zwalczać wady, a nie udawał, że ich nie widzi.
Najdroższy ojcze, chcę, aby nie było w tobie tej niebezpiecznej miłości. Proszę cię, zrób wszystko, żebyś nie musiał
usłyszeć surowej nagany pierwszej Prawdy, wołającej do ciebie: „Biada ci! Jesteś zgubiony! Wszak jesteś mężem,
a milczałeś!”367 Oj, Boże, Boże, nie można już dłużej milczeć! Wołajmy przeto setkami tysięcy języków. Widzę,
że przez milczenie świat jest zepsuty, a Oblubienica Chrystusowa pobladła, bo wyssano z niej krew, to znaczy Krew
Chrystusa ofiarowaną Jej z miłości, a nie z przymusu. Tymczasem pyszni ludzie wykradają Krew, przywłaszczają
sobie chwałę należną Bogu. Kradną Krew i uprawiają symonię, sprzedając dary i łaski, ofiarowane nam za cenę
Krwi Syna Bożego. Oj, biedna ja i nieszczęśliwa! Umieram, a umrzeć nie mogę.
Ojcze, nie śpij już dłużej snem niedbałości. Zrób wszystko, co się da zrobić w chwili obecnej. Myślę, że przyjdzie
czas, kiedy będziesz mógł zrobić wiele więcej niż teraz. Zachęcam cię, ojcze, abyś obnażył swą duszę z wszelkiej
miłości własnej, a przyodział ją w pragnienie i prawdziwe cnoty, na chwałę Bożą i dla zbawienia dusz. Umocnij się
w Chrystusie Jezusie, w Jego miłości, gdyż wkrótce ujrzymy rozkwitające kwiaty. Niedługo też podniesie się wysoko w górę sztandar Krzyża. Oby wtedy serce twe nie ulękło się żadnej przeszkody. Umacniaj się coraz bardziej,
pamiętając o tym, że Chrystus Ukrzyżowany spełni i zaspokoi wszystkie gorące pragnienia Bożych sług.
Nic już więcej nie powiem. Wytrwaj, ojcze, w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Zanurz się we Krwi Chrystusa
Ukrzyżowanego, razem z Nim wznieś się na Krzyż i schowaj się w Jego ranach. Obmyj się we Krwi Chrystusa
Ukrzyżowanego. Wybacz mi, ojcze, moją zuchwałość. Jezu słodki. Jezu miłości.
CCLXXXVIII. Do Agnieszki, żony Franciszka di Pipino, krawca z Florencji368
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższa córko w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do
ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć wierną sługą twego Stwórcy.
Bądź wytrwała w cnotach, abyś mogła w tym życiu otrzymać wielką obfitość łask, a w życiu wiecznym — abyśmy
mogły się razem cieszyć oglądaniem Boga, złączone miłymi więzami miłości. Żebyś jednak lepiej wzrastała w
cnotach i zachowała w sobie trwałe przywiązanie do nich, chcę, żebyś razem z Franciszkiem napełniła się świętym
pragnieniem i schowała się w boku Chrystusa Ukrzyżowanego. Tam niechaj dzban waszego serca napełni się Jego
Krwią, abyście mogli rozkoszować się owocem Chrystusowej miłości, upojeni i zakochani w Jego Krwi. Wówczas
zaś Wieczny Oblubieniec przyjdzie i weźmie was w ramiona z wielką dobrocią i miłosierdziem.
Córko moja, gotowa jestem poddać się twej miłości i zrobić wszystko, o co prosisz w liście. Nie piszę ci teraz,
kiedy masz przyjść do mnie, ale mówię ci, że spełnię twe pragnienie i przyniosę ukojenie twej duszy. Gdy tylko
przyjdzie odpowiednia pora, poślę po ciebie. A stanie się to niebawem dzięki łasce Bożej. Umocnij się, córko, w
Chrystusie, słodkim Jezusie. Poleć mnie bardzo gorąco Bartolo i panią Orsa.369 Pobłogosław w moim imieniu całą
rodzinę, a Franciszka pokrzep i pociesz jak najmocniej.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Nic już więcej nie powiem. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCXCI. Do Urbana VI370
koniec czerwca-początek lipca 1378
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższy Ojcze Święty, Ojcze mój w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa
Chrystusa, piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć jako dobrego pasterza, który gotów jest
oddać życie za owce swoje, pasterza wspartego na fundamencie prawdziwej i doskonałej miłości. Mówię ci, Ojcze
Święty, że tylko ten, kto opiera się na fundamencie miłości, gotów jest oddać życie za Boga i za zbawienie dusz,
gdyż nie ma w nim wcale miłości własnej. Natomiast człowiek opanowany miłością własną, nie chce oddać życia
i nie ma ochoty ponieść nawet najmniejszego trudu, gdyż stale boi się o siebie, to znaczy boi się utraty życia ciała
oraz jego uciech. Wszystkie czyny takiego człowieka są niedoskonałe i skażone, bowiem skażone jest najważniejsze
uczucie towarzyszące działaniu, a człowiek ten — bez względu na to, czy jest pasterzem czy wiernym — nie ma w
sobie cnoty. Natomiast pasterz wsparty na fundamencie prawdziwej miłości postępuje zupełnie inaczej; każdy jego
czyn jest doskonały i dobry, gdyż uczucia jego są zjednoczone z doskonałą miłością Bożą i włączone w Nią. Nie
boi się on ani szatana, ani żadnego stworzenia, lecz tylko — swego Stwórcy. Nie zważa wcale na oszczerstwa,
kpiny, hańbę, podłość i zgorszenie tego świata, nie przejmuje się skargami podwładnych, którzy się gorszą i protestują, gdy zostaną skarceni przez przełożonego. Odważny pasterz, uzbrojony w miłość, nie zważa na to wszystko.
Nie tłumi też w sobie ognia świętego pragnienia i nie odrzuca perły sprawiedliwości, która błyszczy na jego piersi
razem z miłosierdziem. Sprawiedliwość bez miłosierdzia pogrążyłaby się w mrokach okrucieństwa i szybko zmieniłaby się w niesprawiedliwość. Z kolei miłosierdzie bez sprawiedliwości byłoby podobne maści przykładanej na
ranę, którą należy wypalić, a nie smarować, bo maść nie leczy takiej rany, ale ją zanieczyszcza. Tylko miłosierdzie
połączone ze sprawiedliwością może dać prałatowi życie, a wiernemu — zdrowie, chyba że obaj są tak zaprzedani
diabłu, iż w żaden sposób nie chcą się zmienić. Gdyby wierny tysiąc razy odmawiał poprawy, to prałat nie powinien
rezygnować z upominania go, bo nie przynosi mu to żadnej ujmy, nawet jeżeli niegodziwiec nie słucha. Tak każe
postępować czysta i szczera miłość goszcząca w sercu człowieka, który dba o siebie nie dla siebie samego, ale dla
Boga, i który szuka Boga dla chwały Jego Imienia i dlatego, że Bóg zasługuje na miłość za swoją nieskończoną
dobroć. Człowiek ten dba o bliźniego nie dla siebie, ale dla Boga i chce uczynić bliźniemu to, czego nie może
uczynić Bogu. Widzi bowiem i rozumie, że Bóg może istnieć bez naszej pomocy. Toteż z wielką gorliwością stara
się zrobić coś dobrego bliźnim swoim, a przede wszystkim — powierzonym sobie wiernym, troszcząc się zawsze
o zdrowie ich duszy i ciała, pomimo niewdzięczności, gróźb czy pochlebstw. Odziany w weselną szatę miłości
naśladuje pokornego i niewinnego Baranka, dobrego i łagodnego Pasterza, który z miłości poszedł na haniebną
śmierć krzyżową. A wszystko to czyni z niewysłowionej miłości do Chrystusa Ukrzyżowanego.
Przewielebny Ojcze Święty, Bóg postawił cię jako pasterza nad owcami całego chrześcijaństwa, jako klucznika i
szafarza Krwi Chrystusa Ukrzyżowanego, którego jesteś namiestnikiem. Postawił cię właśnie teraz, kiedy bardziej
niż kiedykolwiek przedtem panuje nieprawość i to zarówno w ciele świętego Kościoła, jak i w ciele powszechnej
religii chrześcijańskiej. Dlatego też tak bardzo potrzeba doskonałej miłości i perły sprawiedliwości, jak to już opisałam. Nie dbaj więc o świat, Ojcze, i nie zważaj na nędzników przywykłych do zła oraz na ich obelgi, lecz — jak
przystało na prawdziwego rycerza i sprawiedliwego pasterza — odważnie naprawiaj zło, wyrywając wady, a sadząc
cnoty. Bądź też gotowy oddać życie, jeśli tylko zajdzie potrzeba.
O, najmilszy Ojcze Święty, świat już nie może tego dłużej znieść! Bo oto najwięcej wad widzimy u tych, którzy
zostali umieszczeni w ogrodzie świętego Kościoła, aby jak kwiaty wydawali miłą woń cnót, a tymczasem popadli
oni w nędzne i podłe wady napełniające smrodem cały świat. Oj, biada nam, biada! Gdzież się podziała czystość
serca i doskonała szlachetność zdolna przemienić rozpustników w ludzi wstrzemięźliwych? Zamiast tego często
dzieje się tak, że wstrzemięźliwi i czyści stają się rozpustni, popełniając nieczyste uczynki. Oj, biada nam, biada,
gdzież się podziała szczodrobliwa miłość, troska o dusze, o dobro Kościoła i jego potrzeby? Wiesz, Ojcze, doskonale, że tego wszystkiego nie ma na świecie. Oj, biedna ja i nieszczęśliwa! Z bólem mówię, że synowie twoi żywią
się pokarmem otrzymanym dzięki Krwi Chrystusowej, a nie wstydzą się zachowywać jak szulerzy, grając nieuczciwie rękami namaszczonymi przez ciebie, namiestnika Chrystusowego. Oj, Boże mój, Boże, gdzież się podziała
głęboka pokora, skoro widać tylko zmysłową pychę? Pycha zaś i skąpstwo powoduje świętokupstwo, to znaczy
duchowni otrzymują beneficja za cenę podarunków, pochlebstw, pieniędzy czy kosztownych i wymyślnych ozdób.
Zachowują się przeto gorzej niż ludzie świeccy. Oj, biada nam, biada, Ojczulku mój miły, daj nam lekarstwo, udziel
ochłody gorącym pragnieniom sług Bożych, które umierają z bólu, a umrzeć nie mogą. Z wielkim utęsknieniem
czekają oni na tę chwilę, kiedy — jak przystało na prawdziwego pasterza — zabierzesz się energicznie do naprawy
Kościoła nie tylko słowem, ale i czynem, błyszcząc perłą sprawiedliwości złączonej z miłosierdziem. Czekają niecierpliwie, kiedy, uwolniwszy się zupełnie od służalczej bojaźni, przywiedziesz na drogę prawdy tych wszystkich,
którzy karmią się piersią miłej Oblubienicy, bowiem zostali mianowani zarządcami Krwi Chrystusowej.
Sądzę jednak, Ojcze Święty, że będzie można to wszystko zrobić dopiero po uporządkowaniu ogrodu twej Oblubienicy przez zasadzenie w nim nowych, cnotliwych roślin. Staraj się uformować oddział złożony z ludzi świętych,
cnotliwych i niebojących się śmierci. Nie zważaj na tytuły i godności, ale szukaj pasterzy umiejących opiekować
się troskliwie swoimi owcami. Uformuj też oddział dobrych kardynałów, którzy byliby wsparciem dla ciebie i z
Bożą pomocą dźwigali razem z tobą brzemię obowiązków. Och, jakże szczęśliwa będzie dusza moja wówczas, gdy
ujrzy, jak Oblubienica Chrystusa otrzymuje to, co się Jej należy, a u Jej piersi karmią się ludzie niedbający o własne
dobro, lecz o chwałę i uwielbienie Imienia Bożego, ludzie spożywający pokarm duchowy przy stole Krzyża. Nie
wątpię, że pod wpływem świętej nauki i szlachetnego życia pasterzy poprawią się świeccy wierni. A zatem, Ojcze
Święty, nie powinieneś już dłużej spać, lecz mężnie i gorliwie uczyń wszystko, co możesz dla chwały i uwielbienia
Imienia Bożego. Jeśli trzeba, oddaj nawet życie.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Poza tym proszę cię i błagam na miłość Chrystusa Ukrzyżowanego, abyś — w imię miłości do Krwi, którą zarządzasz — nie ociągał się z przyjęciem do owczarni tych owiec, które dotąd (myślę, że z powodu moich grzechów)
pozostają poza owczarnią. Ojcze Święty, proszę cię, przyjmij je z miłosierdziem, a twa dobroć i świętość niechaj
skruszy ich zatwardziałe serca. Udziel im tego dobrodziejstwa, jakim jest przebywanie w owczarni. Skoro zaś oni
sami nie proszą o to z prawdziwą i doskonałą pokorą, niechaj Wasza Świątobliwość zechce usunąć ich braki i
naprawić niedoskonałości. Przyjmij od chorego to, co może dać. Oj, Boże mój, Boże! Zlituj się, Ojcze, nad licznymi
duszami, które giną. Nie bacz na skandal w tym mieście, gdzie siły piekielne uczyniły wszystko, aby zburzyć pokój
i ład duchowy oraz cielesny.371 Jednak dobroć Boża sprawiła, że z wielkiego zła nie narodziło się większe zło, ale
synowie twoi uspokoili się i nawet proszą cię o namaszczenie ich olejem miłosierdzia.372 Przyznam, Ojcze Święty,
że nie czynią tego zbyt uprzejmie i nie żałują szczerze za popełnione grzechy, jakby to powinni zrobić i jakby
podobało się Waszej Świątobliwości. Oj, biada mi, biada, proszę cię jednak, nie odtrącaj ich, bowiem przyjdzie
jeszcze czas, gdy okażą się lepsi od innych.
Och, Ojczulku mój, wolałabym już dłużej nie czekać! Zrób ze mną, co zechcesz, ale najpierw udziel mi tej łaski i
okaż miłosierdzie mnie, nędznicy pukającej do drzwi twego serca. Ojcze Święty, wysłuchaj mej prośby i bądź
łagodny dla twych synów. Pogódź się z nimi, a potem podnieś sztandar najświętszego Krzyża. Widzisz przecież,
że niewierni przychodzą, żeby cię zaprosić.373 Ufam miłej dobroci Boga, że napełni cię żarliwą miłością, dzięki
której dojrzysz straty poniesione przez dusze i zrozumiesz, jak bardzo musisz je kochać. Wtedy zwiększy się ogień
twego pragnienia i twa gorliwość w staraniach o uwolnienie dusz z niewoli szatana. Wtedy też będziesz z większą
energią zabiegać o uzdrowienie mistycznego ciała świętego Kościoła i ciała całej religii chrześcijańskiej. Przede
wszystkim zaś postarasz się żyć w zgodzie z twymi synami, pozyskując ich dobrocią i rózgą sprawiedliwości, którą
tylko ty, Ojcze Święty, możesz chłostać. Jestem pewna, że aby tego wszystkiego dokonać, trzeba mieć również
cnotę miłości. Dlatego właśnie powiedziałam na początku, że pragnę, abyś się oparł na fundamencie prawdziwej i
doskonałej miłości. Ojcze, nie mówię tego dlatego, jakobym uważała, że nie ma w tobie miłości, ale dlatego, że
człowiek jako pielgrzym i wędrowiec na tej ziemi powinien stale doskonalić się w miłości. Uważam więc, że również i ty, Ojcze Święty, powinieneś doskonalić swą miłość, karmiąc ją stale ogniem świętego pragnienia oraz okazując ją wiernym, jak przystało na dobrego pasterza. Proszę cię, Ojcze Święty, czyń tak, jak powiedziałam. Ja
natomiast obiecuję ci, że nie opuszczę cię aż do śmierci i będę się trudzić czynem, modlitwą i czym tylko potrafię
dla ciebie i dla chwały Bożej, dla pokoju twego oraz twoich synów.
Nic już więcej nie powiem. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Wybacz mi, Ojcze Święty, moją śmiałość, ale niechaj mnie usprawiedliwi przed Waszą Świątobliwością miłość i ból. Pokornie proszę o błogosławieństwo. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCXCV. Do Rajmunda z Kapui
koniec czerwca 1378
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższy bracie w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do
ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć jako sługę i oblubieńca wiernego Prawdzie oraz słodkiej Maryi.
Obyśmy nigdy nie oglądali się wstecz z powodu jakiejkolwiek rzeczy światowej czy też z powodu udręk, jakie na
nas spadną, ale— z mocną nadzieją i z jasnym światłem wiary wytrwale i odważnie przechodzili przez wzburzone
morze tego świata, nie porzucając nigdy prawdy. Obyśmy chlubili się naszymi cierpieniami, nie szukając własnej
chwały, ale chwały Boga i zbawienia dusz. Tak właśnie czynili chwalebni męczennicy, którzy umierali za prawdę
i gotowi byli znieść każde cierpienie, ażeby swoją krwią, przelaną z miłości do Krwi Chrystusowej, umacniać mury
świętego Kościoła.374
O, słodka Krwi, ty wskrzeszasz martwych! O, życiodajna Krwi, ty rozpraszasz ciemność w zaślepionych umysłach
rozumnych stworzeń i przywracasz im światło! O, drogocenna Krwi, ty godzisz skłóconych, okrywasz nagich,
spragnionym oddajesz się jako napój, a swoją słodyczą napełniasz maluczkich, którzy uniżyli się z prawdziwą
pokorą i stali się niewinni dzięki prawdziwej czystości. O, wonna Krwi, któż się tobą nie upaja? Tylko ci, którzy
miłują siebie samych i nie czują twej woni.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Najdroższy i najmilszy bracie, obnażmy się zatem z nas samych i przyodziejmy się w Prawdę, a wtedy staniemy
się Jej wiernymi oblubieńcami. Mówię, ci, bracie, że od razu dzisiaj chcę zmienić życie, aby moje grzechy nie
pozbawiały mnie tak wielkiego dobra, jakim jest oddanie życia za Chrystusa Ukrzyżowanego. Widzę bowiem, że
czas mija, a ja do tej pory przez własną ułomność nie posiadam tak wielkiego dobra. W jakiś niezwykły sposób
zrodziło się we mnie na nowo gorące pragnienie wytrwania bez grzechu dla chwały Boga i dla zbawienia dusz oraz
dla reformy i dobra Kościoła świętego. Serce pękało mi z miłości i pragnienia oddania życia. Było to pragnienie
błogosławione i bolesne. Błogosławione, gdyż zjednoczone z Prawdą, a bolesne — z powodu troski, jaką napawał
mnie widok obrazy Boga oraz ogromnej rzeszy diabłów zapełniających całe miasto i zaciemniających oko intelektu
stworzeń.
I wydawało się, jakby Bóg przyzwalał na to za karę, dla świętej sprawiedliwości. Dni moje upływały na płaczu,
gdyż bałam się wielkiego zła, które wydawało się nadchodzić i przeszkadzać nastaniu pokoju.375
Jednak Bóg, który nie gardzi pragnieniami swoich sług, nie dopuścił do wielkiego zła. Przyczyniła się do tego
również Jego miła Matka, Maryja, której imienia wzywano z bolesnymi pragnieniami, wielką udręką i miłością.
Tak więc pomimo wielkiego zamieszania i tumultu nie było zabitych poza skazanymi na śmierć przez władze. W
ten sposób spełniło się moje pragnienie i Bóg mocą swoją obezwładnił szatany, które nie mogły już wyrządzić tego
zła, jakiego chciały. Ale nie spełniło się moje pragnienie oddania życia za Prawdę i za miłą Oblubienicę Chrystusową. Wiekuisty Oblubieniec zakpił sobie ze mnie okrutnie, o czym opowie ci dokładnie pan Cristofano.376 Płaczę
teraz i smucę się, bo nieprawości moje są tak wielkie, że nie zasłużyłam sobie na to, by moja krew dawała życie,
oświecała zaślepione umysły i godziła ojca z synem. Nie jestem godna tego, aby własną krwią przycementować
cegłę do muru mistycznego ciała świętego Kościoła. Wydawało się, jakby ręce tych, którzy chcieli tego dokonać,
były związane. Moje słowa: „Oto jestem, zabierzcie mnie, a zostawcie w spokoju tę rodzinę”, przebijały ich serca
jak miecze.377
Ach, bracie mój, zapewne serce twe stale przepełnia cudowna radość, ale ja nigdy nie doświadczyłam tylu tajemniczych rzeczy i tak wielkiej radości, jak w owej chwili. Czułam wtedy słodycz prawdy, radość szczerego i czystego
sumienia oraz błogą woń Bożej Opatrzności. Czułam, że nadeszła pora dla nowych męczenników, zapowiedzianych
— jak wiesz — przez Wiekuistą Prawdę.378 Język nie potrafi wyrazić szczęścia mej duszy. Uważam się za wielką
dłużniczkę Stwórcy i gdybym nawet wydała moje ciało na spalenie, to nie mogłabym się odwdzięczyć za tak
ogromną łaskę, jaką otrzymałam razem z moimi synami i córkami.379
Drogi bracie, mówię ci o tym wszystkim nie po to, żebyś popadł w rozgoryczenie i smutek, ale żebyś poczuł niewypowiedzianą rozkosz oraz przyjemną radość. Zacznijmy razem, ty i ja, ubolewać nad moją niedoskonałością,
gdyż to właśnie moje grzechy przeszkodziły wielkiemu dobru. Och, jakże szczęśliwa byłaby moja dusza, gdybym
przelała krew za miłą Oblubienicę z miłości do Krwi i do zbawienia dusz! Radujmy się jednak i bądźmy wiernymi
oblubieńcami.
Nie chcę już więcej mówić o tej sprawie. Niechaj Cristofano opowie ci o tym oraz o innych rzeczach. Chcę powiedzieć tylko jedno: błagaj Chrystusa na ziemi, żeby z powodu wspomnianych wydarzeń nie opóźniał zawarcia pokoju, lecz jak najszybciej go uczynił.380 Potem zaś będzie mógł dokonać wielu innych wielkich rzeczy dla chwały
Bożej i dla zreformowania świętego Kościoła. To, co się wydarzyło, nie zmieniło wcale miasta, które żyje teraz
spokojnie i przyzwoicie. Proś Ojca Świętego, żeby jak najszybciej zawarł pokój. Błagam go o to przez miłosierdzie,
gdyż wiem, że znikną wtedy niezliczone grzechy popełnione z powodu braku pokoju. Bracie drogi, powiedz Ojcu
Świętemu, żeby ulitował się nad duszami pogrążonymi w ciemnościach. Proś go, żeby jak najrychlej wydobył mnie
z więzienia, a nie wydaje się, abym mogła z niego wyjść, jeśli nie nastanie pokój.381 Potem zaś chciałabym przyjść
do Rzymu, aby zakosztować krwi męczenników i odwiedzić Jego Świątobliwość, któremu opowiem o cudownych
tajemnicach, jakie mi Bóg ostatnio objawił dla pocieszenia umysłu i serca oraz dla umocnienia nadziei. Chciałabym
też spotkać się z tobą, bracie, żeby i tobie opowiedzieć o cudownych rzeczach, jakie mi Bóg uczynił. Napełnia mnie
wielka radość, nadzieja oraz światło najświętszej wiary.
Nic już więcej nie powiem. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCCII. Do Urbana VI
koniec czerwca-początek lipca 1378
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najmilszy Ojcze Święty, Ojcze mój w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa
Chrystusa, piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć jako dobrego pasterza i władcę owiec.
Musisz je karmić Krwią Chrystusa Ukrzyżowanego, a uważaj zawsze komu i jak Ją dajesz. Ojcze Święty, jeżeli
chcesz wprowadzić nowych pasterzy do ogrodu Kościoła, to niechaj będą to ludzie szukający Boga, a nie prałatury,
opowiadający się zdecydowanie za prawdą, a nie za fałszem. Ach, Ojcze Święty, nie trać cierpliwości, słuchając
mnie, gdyż mówię ci o tym wszystkim ze względu na chwałę Bożą i na twoje zbawienie. Tak właśnie powinno
zawsze czynić kochające i czułe dziecko, które nie może spokojnie patrzeć na coś, co przynosi szkodę i wstyd jego
ojcu. Troskliwe dziecko stoi zawsze przy boku ojca i uważnie rozgląda się dokoła, wiedząc, że ojciec, który rządzi
liczną rodziną, nie może widzieć wszystkiego. Gdyby zatem prawowici synowie nie dbali o jego honor i majątek,
byłby on często oszukiwany. Tak, Ojcze Święty, taka jest prawda. Jesteś ojcem i władcą ciała powszechnej religii
chrześcijańskiej, a my wszyscy chronimy się pod skrzydła Waszej Świątobliwości. Masz władzę nad wszystkimi,
ale nie możesz wszystkich widzieć, toteż twoi synowie, ze szczerym uczuciem i bez służalczego lęku, powinni
zadbać i zatroszczyć się o to, co przynosi Bogu chwałę, a tobie oraz owcom zgromadzonym pod twoim berłem —
honor i zbawienie. Wiem, że Wasza Świątobliwość bardzo pragnie mieć koło siebie ludzi, którzy by ci pomagali,
ale byłoby dobrze, gdybyś zechciał cierpliwie ich wysłuchać.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Jestem pewna i wcale się temu nie dziwię, że martwisz się dwoma rzeczami. Pierwsza rzecz to błędy i obraza Boga.
Wiem, że nie podoba ci się to, Ojcze Święty i serce cię boli, gdy słyszysz o tym. W tym wypadku nie można
zachować cierpliwości, o nie. Wszyscy musimy ubolewać nad tym, że ludzie obrażają Boga. Inaczej bowiem wyglądałoby, że popieramy te wady. Druga rzecz sprawiająca ci przykrość to zachowanie się twych synów, którzy
przychodzą powiedzieć, jak obrażanie Boga szkodzi duszom i honorowi Waszej Świątobliwości, ale z powodu
własnej niewiedzy przemilczają pewne rzeczy i nie mówią ci całej prawdy. A nie powinni mieć żadnych tajemnic
przed Ojcem.
Jeżeli jednak jakiś syn postępuje w ten sposób, proszę cię, Ojcze Święty, nie martw się tym, lecz poucz go i ukaż
mu jego niewiedzę. Mówię o tym dlatego, bo mistrz Jan opowiedział mi, że brat Bartłomiej sprawił ci przykrość i
rozgniewał cię swą niewiedzą i swymi skrupułami sumienia, a teraz zarówno on, jak i ja sama żałujemy tego niezmiernie.382 Błagam Waszą Świątobliwość na miłość Chrystusa Ukrzyżowanego, niechaj na mnie spadnie kara za
jego winę. Jestem przygotowana na każdą naganę i karę, jaką Wasza Świątobliwość zechce wymierzyć. Myślę
bowiem, że to moje grzechy są przyczyną niewiedzy brata Bartłomieja i to ja powinnam zostać ukarana. Natomiast
twój syn gorąco pragnie wyznać teraz swą winę i przybędzie tam, gdzie Wasza Świątobliwość zechce go przywołać.
Ojcze Święty, miej cierpliwość w znoszeniu wszystkich jego i moich win. Zanurz się we Krwi Chrystusa Ukrzyżowanego, umocnij się w ogniu Jego błogiej miłości. Wybacz mi, Ojcze, moją niewiedzę. Pokornie cię proszę o
błogosławieństwo. Składam dziękczynienie Bożej dobroci i Waszej Świątobliwości za wielką łaskę udzieloną mi
w dniu świętego Jana.383
Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCCIII. Do Sano di Maco oraz innych synów we Florencji384
koniec lipca 1378
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdrożsi moi synowie w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa,
piszę do was w drogocennej Krwi Jego, pragnąc was ujrzeć jako dobrych synów Bożych, którzy naprawdę służą
gorliwie swemu Zbawcy. Proszę, abyście z coraz większą gorliwością składali dziękczynienie i oddawali cześć
Jego Imieniu.
O, najukochańsi synowie, oto Bóg usłyszał lament i wołanie swoich sług, które tak długo zanosiły błagania przed
Jego oblicze, tak długo krzyczały i ryczały nad martwymi dziećmi!385 Teraz powstały one z martwych, ze śmierci
przeszły do życia, ze ślepoty i ciemności do światła. O, najmilsi synowie, oto widzimy, że chromi chodzą prosto,
głusi słyszą, ślepi widzą, a niemi mówią, wołając głosem wielkim: „Pokój, pokój, pokój!”386 Z wielką radością
ujrzeli, że stali się znowu dziećmi posłusznymi ojcu i cieszącymi się jego łaskami. Uspokoiły się ich wzburzone
umysły, a jako ludzie, którzy zaczynają już coś widzieć, mówią: „Dzięki Ci, o Panie, za to, że pogodziłeś nas z
naszym Ojcem Świętym.”
Miły Chrystus na ziemi przedtem był nazywany heretykiem i patarem387, a teraz — świętym Barankiem. Tam, gdzie
przedtem w ogóle go nie słuchano, teraz uważa się go za ojca. Nie dziwię się temu, bowiem rozwiały się chmury
miłości własnej i zapanowała słoneczna pogoda.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Najmilsi moi synowie, cieszcie się i radujcie, roniąc łzy dziękczynienia przed Najwyższym i Wiecznym Ojcem.
Nie poprzestańcie na tym, co jest, ale proście Ojca Świętego, by jak najszybciej podniósł sztandar najświętszego
krzyża. Cieszcie się i radujcie w Chrystusie, słodkim Jezusie, a na widok nieskończonej hojności i dobroci Boga
pęknie wam chyba serce. Oto bowiem nastał pokój, chociaż przeszkadzali temu ci, którzy pokoju nie miłują. Pokonany został piekielny szatan.
W sobotę388, gdy zapadła noc, otrzymaliśmy jedną gałązkę oliwną, a dzisiaj, w czasie nieszporów — drugą. W
sobotę wieczorem został schwytany nasz przyjaciel389 razem ze swoim towarzyszem, tak że w jednym momencie
nastał pokój i skończyła się herezja. Schwytany człowiek siedzi teraz w więzieniu. Módlcie się za niego, aby Bóg
obdarzył go jasnym światłem i prawdziwym poznaniem.
Zanurzcie się i zatopcie w Krwi Chrystusa Ukrzyżowanego. Miłujcie się, miłujcie się nawzajem. Posyłam wam
oliwną gałązkę pokoju.
Wytrwajcie w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCCXIII. Do hrabiego Fondi390
lipiec-wrzesień 1378
W imię Jezusa Chrystusa i słodkiej Maryi.
Najdroższy ojcze i bracie w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa,
piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć jako dobrego robotnika w winnicy twej duszy, która
przynosi wiele owoców w porze zbiorów, to znaczy w momencie śmierci, kiedy to każda wina zostanie ukarana, a
każde dobro — wynagrodzone. Wiesz, że Prawda Przedwieczna stworzyła nas na swój obraz i podobieństwo. Bóg
uczynił nas swoją świątynią391, w której zamieszka, jeżeli robotnik zechce dobrze uprawiać winnicę. Gdy bowiem
winnica jest zaniedbana, nie można w niej zamieszkać, bo pełno w niej cierni i chwastów. Najdroższy ojcze, możemy też zobaczyć, jakiego robotnika wysłał Mistrz do winnicy naszej duszy. Wysłał nam wolną wolę, powierzając
jej zarządzanie winnicą. Tak więc do winnicy można wejść przez bramę woli, której nie można otworzyć ani zamknąć, jeżeli wolna wola na to nie zezwoli. Mistrz obdarzył nas też światłem intelektu, żebyśmy rozpoznali przyjaciół od nieprzyjaciół pośród tych, którzy chcą wejść przez bramę. Przed bramą natomiast siedzi pies sumienia,
który — jeżeli tylko jest czujny i nie śpi — zaczyna szczekać na odgłos kroków. W blasku otrzymanego światła
intelekt rozpoznaje i widzi owoc, otrzepuje go z ziemi, ażeby był czysty i chowa do spichlerza pamięci, gdzie
przechowywane są wszystkie dobrodziejstwa Boga. Na środku winnicy Mistrz nasz postawił konew serca, pełną
krwi do podlewania roślin, żeby nie uschły. Tak oto została stworzona i urządzona ta winnica, która, jak powiedziałam, jest świątynią Boga. Mieszka On w niej przez łaskę. Widzę jednak, że trucizna miłości własnej i przewrotnej złości zatruła i zdemoralizowała robotnika, przez co nasza winnica całkiem zdziczała. Wydaje ona teraz cierpkie
i dzikie owoce śmierci, gdyż niegodziwi siewcy, nasłani przez widzialnych i niewidzialnych szatanów, weszli
bramą woli i sieją złe ziarno. Niewidzialne diabły wchodzą bramą licznych i różnorakich pokus, a widzialne —
plugawych i nikczemnych rad, które odciągają nas od prawdy fałszywymi słowami, dwuznacznymi pochlebstwami
i niegodziwymi zwyczajami. Dają nam ziarno, jakie jest w nich, a jeżeli je posiejemy z wolną wolą, zrodzą się
owoce śmierci, to znaczy, liczne grzechy śmiertelne. Och, jakże ohydna jest ta winnica! Z pięknej, wypielęgnowanej winnicy zamieniła się w dziki las pełen trujących ziół, kolców pychy i skąpstwa oraz cierni złości, niecierpliwości i nieposłuszeństwa. Z czystego ogrodu zamieniła się w cuchnącą, brudną stajnię, a my rozkoszujemy się
przebywaniem w niej. Zniszczyliśmy ogrodzenie, toteż nieprzyjaciele, jakimi są ułomności i szatany, wchodzą do
naszego ogrodu jak do swojego mieszkania. Wyschło źródło, czyli łaska otrzymana na chrzcie dzięki Krwi. Gdy
serce było przepełnione uczuciem miłości, mieliśmy pod dostatkiem Krwi do podlewania winnicy. Teraz oko intelektu nie widzi nic poza ciemnością, gdyż pozbawione jest światła najświętszej wiary i widzi oraz poznaje tylko
miłość zmysłową. Gdy tak się dzieje, pamięć wspomina tylko nędzę, nieuporządkowane pożądania i pragnienia.
Miła Przedwieczna Prawda obok naszej winnicy umieściła winnicę naszego bliźniego, która jest tak złączona z
naszą, że cokolwiek dobrego zrobimy w naszej winnicy, przynosi pożytek także winnicy bliźniego. Kiedy powiedziano nam: „Kochaj Boga nade wszystko, a bliźniego jak siebie samego”, to zostało nam przykazane, abyśmy
dbali o winnicę naszego bliźniego tak samo, jak o naszą. Och, jakże okrutny jest robotnik, który tak niedbale uprawia swą winnicę, że nie rodzi ona żadnego owocu poza nielicznymi dobrymi uczynkami, tak cierpkimi jednak, że
nikt ich nie może przełknąć. A są to dobre uczynki dokonane bez miłości. Och, jakże biedna i nieszczęśliwa jest
dusza, która w czasie zbiorów, czyli w godzinie śmierci, nie ma żadnego owocu! Wtedy, w godzinie śmierci, człowiek poznaje całe swoje zło i rozumie, że sam skazał się na śmierć wieczną. Stara się wówczas znaleźć czas, by
pokonać śmierć, ale okazuje się to niemożliwe. Głupi człowiek myślał, że może rozporządzać czasem na swój
sposób, a tymczasem jest inaczej.
Trzeba zatem działać już teraz i wykorzystać czas, jaki został nam dany przez miłosierdzie. O, najdroższy ojcze,
zechciej się przyjrzeć twojej winnicy i sprawdzić, jak jest uprawiana. Umieram z bólu, gdy widzę, że tyran wolnej
woli392 przemienił w dziki las twój ogród, z którego niegdyś unosił się zapach cnót i rozlewał się blask światła
prawdy. Jakżeż mógłby w nim teraz dojrzeć owoc życia, skoro ty, panie, stałeś się prześladowcą prawdy i siewcą
kłamstw, skoro porzuciłeś wiarę i żyjesz w niewierności? A z jakiego powodu zadałeś sobie śmierć? Z powodu
umiłowania własnej zmysłowości oraz braku szacunku dla twojej Głowy. Czyżbyś nie wiedział, że Najwyższy
Sędzia nie śpi? Jak możesz czynić to, czego się nie powinno, buntując się przeciwko twemu najwyższemu zwierzchnikowi? Zachowujesz się tak, jakby nie było prawdą, że papież Urban VI jest papieżem! Przecież w głębi serca na
pewno jesteś przekonany, że jest on najwyższym kapłanem i prawdziwym papieżem, a ten, kto mówi inaczej, jest
heretykiem potępionym przez Boga, nie jest prawdziwym i wiernym katolikiem, lecz chrześcijaninem wyrzekającym się swojej wiary. Musimy pamiętać o tym, że legalnie wybrany papież jest namiestnikiem Chrystusa na ziemi
i powinniśmy być mu posłuszni aż do śmierci. Nie wolno nam zapominać o tej prawdzie ani jej negować, nawet
jeśli papież byłby dla nas okrutnym ojcem, który z krzykiem przepędza nas na cztery strony świata, czyniąc nam
wyrzuty i raniąc nas boleśnie. Gdybyś rzekł: „Powiedziano mi coś zupełnie innego, to znaczy — że papież Urban
VI nie jest najwyższym kapłanem”, odpowiedziałabym tak: wiem, że Bóg dał ci wiele światła i jeżeli nie przysłonisz
go chmurą złości oraz pogardy, to zobaczysz, że ten, kto tak mówi, kłamie w żywe oczy. Człowiek taki jest naprawdę wielkim oszustem, gdyż odrzuca daną nam prawdę, a przyjmuje kłamstwo. Znasz dobrze tych oszustów,
którzy wpłynęli na ludzi trzymających się prawdy, a wybranych do głoszenia wiary. I oto teraz ludzie ci wyrzekają
się wiary i poddają w wątpliwość prawdę. Spowodowali tak wielką schizmę w świętym Kościele, że zasłużyli sobie
po tysiąckroć na śmierć. Łatwo zauważyć, że przyczyną jest to samo uczucie, które kierowało tobą, panie, to znaczy
miłość własna. Ona to sprawia, że nie możesz znieść ostrego słowa nagany, krytyki, ani utraty ziem.393 Ona to
poczyna w tobie gniew i każe ci rodzić dzieci zdrady oraz buntu. Ktokolwiek ulega tej miłości i występuje przeciwko prawdzie, ten traci dobra niebiańskie. Prawda zaś objawia się zawsze w sposób tak jasny i oczywisty, że
każdy głupiec może ją zrozumieć i zobaczyć. Nie będę się jednak rozwodzić, żeby ci to wyjaśnić, gdyż wiem, że
masz dobre rozeznanie w sytuacji i znasz prawdę. Skoro zaś znasz prawdę, to broń jej, głoś ją i szanuj ją.
Przykro mi, że winnica twojej duszy tak bardzo zdziczała, że nie ma u niej miejsca na prawdę. Jakże musi cierpieć
twoje sumienie! Byłeś przecież posłusznym synem i obrońcą świętego Kościoła394, a teraz do ogrodu twej duszy
wrzucono takie nasienie, że rodzisz tylko owoce śmierci. A przynosi to śmierć nie tylko tobie. Pomyśl, panie, ile
razy doprowadziłeś innych do śmierci duchowej czy cielesnej, z czego będziesz musiał zdać sprawę przed Najwyższym Sędzią. Dosyć tego, na miłość Boską dosyć! Ludzką rzeczą jest grzeszyć, ale szatańską rzeczą jest zatwardziałość w grzechu. Przyjrzyj się dokładnie samemu sobie, a zobaczysz, ile szkód poniosłeś na ciele i na duszy,
bowiem grzech nie pozostaje nieukarany, tym bardziej grzech przeciwko świętemu Kościołowi. Zawsze tak było.
Przeto proszę cię, panie, wróć pokornie do swego ojca, który czeka na ciebie z wielką dobrocią i z otwartymi
ramionami, ażeby okazać miłosierdzie tobie i każdemu, kto zechce je przyjąć. Niechaj wolna wola poruszy nasz
rozum i zacznijmy przeorywać ziemię nieuporządkowanej i przewrotnej miłości. Chodzi bowiem o to, żeby na
wskroś ziemskie uczucie, żywiące się rzeczami przemijającymi jak wiatr i niemającymi żadnej trwałości, zmieniło
się w uczucie niebiańskie, szukające dóbr nadprzyrodzonych, które są trwałe i nie ma w nich żadnej zmienności.
Otwórzmy bramę woli, by przyjąć do naszej winnicy prawdziwego siewcę, słodkiego Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego. On w dłonie wolnej woli wkłada nasiona swojej nauki, z których rodzą się owoce prawdziwych i rzeczywistych cnót. Wolna wola dzięki światłu wiary zbiera te cnoty z ziemi, to znaczy człowiek sieje i zbiera cnoty z
nienawiścią i odrazą do samego siebie, a nie z miłością ziemską albo ze zmysłową rozkoszą. Zebrawszy zaś te
owoce, chowa je w spichlerzu pamięci, aby stale wspominać dobrodziejstwa otrzymane od Boga, a niezdobyte
własnymi siłami.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Jakie drzewo daje nam Bóg? Drzewo najdoskonalszej miłości. Wierzchołek jego dotyka nieba (czyli zanurzony jest
w otchłani Bożej miłości), a gałęzie rozpościerają się nad całą winnicą, dzięki czemu wszystkie winogrona są świeże
i smaczne. Bowiem wszystkie owoce cnót rodzą się z miłości i dzięki niej rosną i dojrzewają. Czym podlewa się to
drzewo? Nie wodą, ale drogocenną Krwią przelaną z wielkim ogniem miłości. A Krew, jak już powiedzieliśmy,
przechowywana jest w konewce serca. Służy ona nie tylko do podlewania pięknej winnicy i rozkosznego ogrodu,
ale człowiek poi nią psa sumienia, ażeby tak wzmocniony dobrze pilnował bramy woli i żeby słyszał kroki każdego
przechodnia, budząc rozum swym szczekaniem. Wtedy zaś rozum przy pomocy światła intelektu rozpozna, kto jest
przyjacielem, a kto nie. Jeśli będą to przyjaciele wysłani przez łaskawość Ducha Świętego (czyli święte i dobre
myśli, szczere rady i dobre uczynki), zostaną przyjęci przez wolną wolę, a kluczem miłości otworzą sobie jej drzwi.
Jeżeli zaś będą to nieprzyjaciele (czyli przewrotne myśli), zostaną przepędzeni kijem nienawiści i biczem surowej
nagany. Przed złymi myślami człowiek zatrzaśnie drzwi swej woli.
Bóg posłał do winnicy robotnika wolnej woli. Kiedy zaś widzi, że pracował on dobrze zarówno w swojej winnicy,
jak i w winnicy bliźniego, wspierając go miłością, to wtedy zamieszkuje On w duszy człowieka przez łaskę i spoczywa w niej. Bóg nas nie potrzebuje i nasze dobro nie wpływa na Jego spoczynek, ale gdy Jego łaska zamieszkuje
w nas, daje nam życie i przyodziewa nas, okrywając naszą nagość. Daje nam światło, zaspokaja głód i pragnienie
duszy, która stale łaknie i pragnie. Łaska bez przerwy karmi duszę, sadzając ją przy stole najświętszego krzyża. W
usta świętego pragnienia wlewa mleko Boskiej słodyczy, które usuwa smak gorzkiej mirry obrazy Boga oraz
krzyża, to znaczy cierpień znoszonych przez Syna Bożego. Okadza duszę kadzidłem pokornych oraz nieustających
i wiernych modlitw, które człowiek ofiarowuje z gorącym pragnieniem chwały Bożej i zbawienia dusz. Och, jakże
szczęśliwa jest owa dusza! Zakosztuje ona naprawdę życia wiecznego. Ale my, niewdzięcznicy, nie dbamy o tę
szczęśliwość. Gdyby nam na niej zależało, to wolelibyśmy raczej umrzeć, niż ją utracić. Starajmy się przeto prawdą
usunąć naszą niewiedzę i w prawdzie szukajmy wielkiej szczęśliwości, idąc tam, gdzie Bóg ją umieścił. Jeżeli
bowiem będziemy jej szukać gdzie indziej, nigdy jej nie znajdziemy.
Powiedziałam, że jesteśmy winnicą, jak jest ona ozdobiona i jak Bóg chce, żeby była uprawiana. Zapytajmy teraz,
do jakiej winnicy posłał nas Bóg? Do winnicy świętego Kościoła.395 Do tej winnicy posłał także innego robotnika,
Chrystusa na ziemi, który rozdaje nam Krew. Nożem pokuty, którego używa w spowiedzi świętej, zabija on ułomności duszy, karmiąc ją swą piersią i wiążąc więzami świętego posłuszeństwa. Bez tej więzi nasza winnica zostałaby
zniszczona. Gdyby nasza winnica nie była połączona z winnicą Kościoła więzią posłuszeństwa, grad zniszczyłby
wszystkie nasze winogrona.
Proszę cię przeto, wielmożny panie, powróć pod jarzmo owego posłuszeństwa. W winnicy Kościoła świętego szukaj gorliwie winnicy twej duszy i robotnika do niej, bo inaczej zostaniesz pozbawiony wszelkiego dobra i spotka
cię każde najgorsze zło. Jest jeszcze na to czas. Na miłość Boga, porzuć natychmiast tak wielki błąd, gdyż potem
może być za późno. Już wkrótce przyjdzie śmierć, chociaż jej nie widzimy, i znajdziemy się w rękach Najwyższego
Sędziego. A wtedy trudno będzie wierzgać przeciwko ościeniowi.396 Jestem pewna, że jeśli będziesz dobrym robotnikiem w twej winnicy, to bezzwłocznie, z wielką pokorą wyznasz swoje grzechy, którymi obraziłeś Boga,
prosząc ojca o łaskę powrotu do owczarni. Musisz jednak być pokorny. To właśnie miałam na myśli, gdy powiedziałam na początku, że pragnę cię ujrzeć jako dobrego robotnika w winnicy twej duszy. Teraz jeszcze raz cię o to
proszę, jak tylko potrafię i mogę. Pamiętaj, panie, że oko Boga spoczywa na tobie. Nie czekajmy na Jego chłostę,
bowiem wzrok Jego przenika nasze serca.
Nic już więcej nie powiem. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Wybacz mi, panie, jeżeli moje słowa
wydały ci się za ostre, ale przyczyną tego jest miłość do twego zbawienia oraz ból na widok obrazy, jakiej Bóg od
ciebie doznaje. Nie mogłam milczeć i nie powiedzieć ci całej prawdy. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCCV. Do Urbana VI
sierpień-wrzesień 1378397
W imię Jezusa Chrystusa i słodkiej Maryi.
Najmilszy Ojcze Święty, Ojcze mój w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa
Chrystusa, piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć oświeconego prawdziwym światłem. Pragnę, abyś okiem intelektu oświeconym tym światłem zobaczył i poznał prawdę. Gdy ją zobaczysz, na pewno ją
pokochasz, a dzięki tej miłości zajaśnieją w tobie cnoty.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Jaką to prawdę poznamy, Ojcze Święty? Prawdę Wieczną, która nas umiłowała wtedy, gdy nas jeszcze nie było. A
gdzie ją znajdziemy? W poznaniu nas samych, kiedy zrozumiemy, że Bóg nas stworzył na swój obraz i podobieństwo, zmuszony ogniem miłości. Taka jest prawda. Bóg stworzył nas po to, abyśmy mieli udział w Jego bycie,
ciesząc się Jego wiecznym, największym dobrem. Kto nam ogłosił i objawił tę prawdę? Pokorny Baranek bez
zmazy, którego jesteś namiestnikiem i stróżem, dzierżącym klucze do spichlerza z Krwią, dzięki której zostaliśmy
stworzeni na nowo w łasce. Można powiedzieć, że człowiek rodzi się na nowo za każdym razem, gdy w spowiedzi
świętej wyrzeka się grzechu śmiertelnego i przyjmuje Krew. Tak więc przyjmując owoc Krwi, odkrywamy ciągle
na nowo, że prawda została nam objawiona we Krwi. Kto zna tę prawdę? Dusza, która odpędziwszy chmurę miłości
własnej, żyje w słońcu najświętszej wiary. Blask słońca odbija się w źrenicy oka intelektu, dzięki czemu człowiek
poznaje siebie i Bożą dobroć w sobie. Poznawszy tę prawdę, rozkoszuje się jej słodkim i przyjemnym smakiem. A
słodycz prawdy usuwa wszelką gorycz, czyni lekkim każdy ciężar, rozprasza wszelką ciemność, ubiera nagiego,
karmi głodnego, jednoczy i dzieli. Prawda owa mieści się w Prawdzie wiecznej, dzięki której człowiek odkrywa,
że Bóg pragnie tylko naszego dobra. Człowiek widzi jasno, że to wszystko, na co Bóg nam pozwala i co nam daje
w tym życiu, daje z miłości, abyśmy się w Nim uświęcili, wzrastali w doskonałości i zbawili.
Gdy człowiek pozna to wszystko w świetle prawdy, wówczas nabiera szacunku i znosi cierpliwie każdy trud,
oszczerstwa, drwiny, urągania, zniewagi, obelgi i grubiaństwo, szukając tylko chwały i uwielbienia Imienia Bożego
oraz zbawienia dusz. Cierpi bardziej z powodu obrazy Boga i szkód, jakie ludzie ponoszą na duszy, niż z powodu
własnych przykrości. Jest bardzo cierpliwy, ale nie wobec czynów hańbiących Jego Stwórcę. Cierpliwość wobec
ludzkich słabości świadczy o tym, że dusza jest obnażona z miłości własnej, a przyodziana w płomień Bożej miłości. Ojcze Święty, gdy odziejesz się w tę niewysłowioną miłość, gorycz twoja przemieni się w wielką słodycz i
rozkosz, a każdy ciężar stanie się lekki. Miłość pomoże ci zrozumieć, że bez cierpienia nie można ugasić pragnienia
twojego oraz sług Bożych, pragnienia odnowy Kościoła dokonanej przez dobrych, szlachetnych i świętych pasterzy.
Jeżeli Wasza Świątobliwość wytrzyma wszystkie niezawinione ataki niegodziwców, zdzielających ją kijem herezji398, to otrzyma światło. Prawda jest bowiem tym, co wyzwala.399 A ponieważ prawdą jest, że zostałeś wybrany
na namiestnika Chrystusa przez Ducha Świętego i przez ludzi, to przed światłem tej prawdy musi ustąpić mroczne
kłamstwo i herezja niegodziwych ludzi. Co więcej, im bardziej będą się oni starali zaciemnić tę prawdę, tym większym światłem ona zajaśnieje.
Światło prawdy przynosi ze sobą miecz nienawiści do wad i miłości do cnót, przez co dusza jednoczy się z Bogiem
i z bliźnim. O, najmilszy Ojcze Święty, proszę cię, użyj tego miecza, bo nadszedł czas, by wyjąć go z pochwy.
Nastała pora, abyś znienawidził wszystkie ułomności, jakie są w tobie, w twych podwładnych oraz urzędnikach
Kościoła świętego. Mówię zaś — w tobie, gdyż nikt na tym świecie nie jest bez grzechu, a miłość trzeba najpierw
wzbudzić w nas samych i pokochać cnoty w nas oraz w naszym bliźnim. Ojcze Święty, wyjmij z pochwy miecz i
zabijaj wady. Wiadomo, że serce stworzenia nie może się zmienić ani porzucić wad, jeżeli nie pomoże mu w tym
Bóg i jeżeli samo stworzenie nie będzie się starało z pomocą Bożą wyrzucić z serca truciznę wad. Niechaj Wasza
Świątobliwość zmusi swych poddanych, by porzucili nieuporządkowane życie, nikczemne obyczaje i złe uczynki.
Zechciej, Ojcze Święty, uporządkować życie każdego chrześcijanina, bo żąda tego od ciebie Boża dobroć. Nie
popieraj nieczystych uczynków; nie mówię — pragnienia tych uczynków, bo nie możesz nakazać nikomu tego,
czego nie chce ich serce, ale kontroluj przynajmniej ich czyny, co jest przecież możliwe. Dość już symonii i
wielkiej rozpusty! Dosyć grania w kości o Krew! Bo przecież grano w kości o krew ubogich i świętego Kościoła,
uprawiając szalbierstwo w miejscu, które powinno być świątynią Boga. Gracze ci nie zachowują się jak duchowni,
jak kanonicy, którzy powinni być kwiatem i zwierciadłem świętości, ale — jak szulerzy, cuchnący nieczystością i
dający przykład nędzy moralnej.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Oj, biada nam, biada, Ojcze mój miły! Piszę te słowa z żalem, bólem, wielką goryczą i płaczem. Jeżeli zaś powiedziałam za wiele i brzmi to za ostro, niechaj usprawiedliwi mnie przed Waszą Świątobliwością mój ból i miłość.
Gdziekolwiek się zwrócę, nie znajduję miejsca, gdzie mogłabym położyć głowę. Oto zwracam się tu, gdzie jest
Chrystus, a zatem powinno być życie wieczne, a widzę wokół Chrystusa na ziemi piekło rozlicznych nieprawości i
czuję odór trucizny miłości własnej. Owa to miłość własna kazała ludziom zbuntować się przeciwko tobie, gdy
Wasza Świątobliwość nie mógł już dłużej znieść takiej nędzy. Nie upadaj na duchu jednak i nie ustępuj. Niechaj
zabłyśnie na twej piersi perła świętej sprawiedliwości bez cienia lęku. Nie trzeba się lękać, ale trzeba iść naprzód z
mężnym sercem, gdyż jeżeli Bóg jest z tobą, to nikt nie wystąpi przeciwko tobie. Ciesz się, bowiem radość twoja
będzie wielka w niebie.400 Raduj się, Ojcze Święty, nawet pośród trudów, gdyż po nich nastąpi odpoczynek, ukojenie i reforma świętego Kościoła. Nie zwalniaj kroku chociażby cię opuścili wszyscy, którzy powinni być filarami
Kościoła, ale biegnij coraz szybciej, pokrzepiając się światłem najświętszej wiary, poznaniem prawdy oraz modlitwą i towarzystwem sług Bożych. Miej zawsze u swego boku takie sługi, gdyż w trudach tego życia będą one twym
wsparciem i pociechą. Poza pomocą Boga szukaj zawsze pomocy Jego sług, które udzielą ci dobrych rad z wiarą,
szczerością, bez namiętności czy miłości własnej. Ojcze Święty, wydaje mi się, że bardzo ci tego potrzeba. Jestem
pewna, że gdy oświecisz oko swego intelektu prawdą, będziesz gorliwie szukał takich właśnie doradców. Inaczej
bowiem nie zaszczepisz prawdziwych cnót u podwładnych i nie zasadzisz dobrych, cnotliwych roślin w Kościele
świętym.
Powiedziałam, że gdziekolwiek się zwrócę, oczy me nie widzą miejsca spoczynku. Taka jest prawda. I tak jest
wszędzie, w każdym miejscu, a szczególnie w tym naszym mieście, gdzie ze świątyni Bożej uczyniono jaskinię
zbójców tak nikczemnie, że dziw bierze, iż dotąd nie pochłonęła nas ziemia.401 Przyczyną tego wszystkiego są
błędy złych pasterzy, którzy nie zwalczali wad ani słowem, ani przykładem dobrego i świętego życia.
O, miły mój pasterzu, dany niemądrym chrześcijanom przez czułość nieogarnionej miłości Boga! Jak bardzo potrzebujesz światła, aby z jego pomocą rozpoznać wadę jako wadę, a cnotę jako cnotę! Obyś z umiarem dał każdemu
to, co mu się należy. Ja, biedna nędznica, uważam, że bez światła nie potrafisz usunąć kolców wad i zasadzić cnót.
Dlatego to właśnie powiedziałam, że pragnę cię ujrzeć oświeconego prawdziwym i najdoskonalszym światłem,
gdyż w świetle poznasz prawdę, a potem ją pokochasz i przyobleczesz się w nią. Szata prawdy ochroni cię przed
ciosami, tak że obrócą się one przeciwko tym, którzy je wymierzyli. Ojcze Święty, znoś cierpienia z wielką mocą,
pochodzącą z zatopienia się we Krwi Chrystusa Ukrzyżowanego, którego jesteś namiestnikiem.
Nic już więcej nie powiem. Gdybym usłuchała mej woli, nie zamilkłabym jeszcze. Ale dość już słów. Chciałabym
się znaleźć na polu bitwy, znosząc trudy razem z tobą oraz walcząc aż do śmierci o wieczną prawdę, o chwałę i
uwielbienie Imienia Bożego, a także o reformę świętego Kościoła.402 Wytrwaj w błogim i świętym umiłowaniu
Boga. Wybacz mi, Ojcze Święty, moją niewiedzę ośmielającą mnie do tego, by mówić do ciebie. Proszę pokornie
Waszą Świątobliwość o błogosławieństwo. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCCX. Do trzech kardynałów włoskich403
tuż po 20 września 1378
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdrożsi bracia i synowie w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa,
piszę do was w drogocennej Krwi Jego, pragnąc ujrzeć, jak wychodzicie z wielkiej ciemnoty i ślepoty, w jaką
popadliście, a wracacie do prawdziwego i najdoskonalszego światła. Wtedy dopiero staniecie się dla mnie ojcami,
wcześniej — nie. Nazwę was ojcami, gdy porzucicie śmierć i powrócicie do życia. Jak na razie widzę, że porzuciliście życie łaski i jesteście członkami odciętymi od głowy, która dawała wam życie. Powrócicie do życia wtedy,
gdy zjednoczycie się w wierze i doskonałym posłuszeństwie z papieżem Urbanem VI. Takie posłuszeństwo okazują
zaś ludzie posiadający światło, dzięki któremu poznają prawdę, a poznawszy — darzą ją miłością. Nie można bowiem kochać czegoś, czego się nie zna, a kto nie zna — nie kocha. Kto zaś nie kocha swego Stwórcy i nie boi się
Go, ten darzy miłością zmysłową samego siebie oraz wszystko inne, co kocha, czyli rozkosze, zaszczyty i urzędy
światowe. Człowiek stworzony z miłości nie może żyć bez miłości. Czasem jednak człowiek kocha Boga i świat
miłością przynoszącą mu śmierć, bowiem oko intelektu, zaślepione miłością własną, kieruje się ku rzeczom nietrwałym, przemijającym jak wiatr. Wówczas nie może poznać żadnej prawdy ani dobra, lecz tylko fałsz, gdyż nie
posiada światła. Gdy człowiek ma światło, wie, że taka miłość przynosi mu tylko karę i wiekuistą śmierć. Natomiast
człowiek, kochający w sposób nieuporządkowany siebie oraz rzeczy tego świata, już w tym życiu ma zadatek piekła, gdyż jest niespokojny i nieznośny dla samego siebie.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
O, ludzka ślepoto! O, nieszczęsny człowieku, zdaje ci się, że kochasz rzeczy trwałe i niezmienne, przyjemne, dobre
i piękne, a nie dostrzegasz, że są to rzeczy zmienne, marne i odrażająco brzydkie. Nie są one takie z racji swej
natury, bowiem wszystkie zostały stworzone przez Boga, Największe Dobro, ale z powodu uczucia człowieka,
który je posiada w sposób nieuporządkowany. O, jakże nietrwałe jest bogactwo i zaszczyty światowe tego, kto je
posiada bez Boga, to znaczy bez bojaźni Bożej! Człowiek ten dziś jest bogaty, a już nazajutrz — biedny. O, jakże
obrzydliwe jest nasze cielesne życie! Żyjemy, a każda część naszego ciała cuchnie i śmierdzi, słowem — worek
gnoju, żer dla robaków, pokarm dla śmierci. Życie ludzkie przemija, a urok młodości więdnie, jak piękny kwiat
zerwany z krzewu. Nikt nie potrafi zachować piękna rozkwitłego życia, nikt nie powstrzyma Najwyższego Sędziego, gdy zechce On (a nawet nie wiadomo kiedy) ściąć kwiat życia kosą śmierci.
O, biedny człowieku, ciemność miłości własnej nie pozwala ci dojrzeć tej prawdy. Gdybyś ją bowiem dojrzał, to
wolałbyś wybrać jakąkolwiek karę niż takie życie. Gdybyś ją dojrzał, mógłbyś kochać i pragnąć Tego, Który Jest,
oraz nieustannie rozkoszować się Jego prawdą z wielkim spokojem; nie musiałbyś drżeć, jak liść na wietrze, lecz
mógłbyś służyć swemu Stwórcy i kochać wszystko w Nim, a nic — bez Niego. O, jakże zostanie skarcone i złajane
każde rozumne stworzenie w godzinie śmierci. Z najsurowszą naganą spotkają się ci, których Bóg wyciągnął z błota
tego świata i obdarzył największą godnością, jakiej człowiek może dostąpić, mianując ich szafarzami Krwi pokornego Baranka bez zmazy. Oj, Boże mój, Boże, co się z wami stało, że wielkością cnót nie dorównaliście tak wielkiemu wywyższeniu! Przystawiono was do piersi Kościoła Świętego, abyście się żywili jego mlekiem; zasadzono
was w ogrodzie Kościoła jak kwiaty, abyście wydawali woń cnót; postawiono was jako kolumny, abyście podtrzymywali i umacniali łódź Kościoła i działania Chrystusowego namiestnika na ziemi; umieszczono was jak świece
na kandelabrze, abyście użyczali światła wiernym chrześcijanom i rozpowszechniali wiarę. Powinniście sami wiedzieć, czy zrobiliście wszystko, co należało do was jako do kardynałów. Ale na pewno tego nie wiecie, bo miłość
własna przesłoniła wam całą prawdę i nie pozwoliła zrozumieć, że zostaliście umieszczeni w tym ogrodzie tylko
po to, aby umacniać, udzielać światła oraz dawać przykład dobrego i świętego życia. Drodzy bracia, gdybyście
poznali tę miłą prawdę, na pewno pokochalibyście ją i odziali się w jej piękną szatę.
A gdzież jest wdzięczność, jaką winniście Oblubienicy za to, że karmi was własną piersią? Widzę tylko niewdzięczność, która zawsze wysusza źródło pobożności. Widzę, że jesteście niewdzięcznikami, gburami i płatnymi najemnikami. Co mnie przekonuje, że tak właśnie jest? To, że razem z innymi prześladowaliście i prześladujecie Oblubienicę, a powinniście przecież być tarczami chroniącymi Ją przed ciosami herezji. Trwacie w herezji, chociaż
znacie prawdę i wiecie dobrze, że papież Urban VI jest prawdziwym papieżem, najwyższym kapłanem, wybranym
w prawomocnym głosowaniu, bez przymusu i gróźb, bardziej z Bożej inspiracji niż w wyniku ludzkich zabiegów.
To nam ogłosiliście i tak było naprawdę. A teraz odwracacie się plecami do papieża, jak tchórzliwi i słabi rycerze,
bojący się własnego cienia. Oddaliwszy się od umacniającej prawdy, zbliżyliście się do kłamstwa, które osłabia
duszę i ciało, gdyż pozbawia je łaski. Dlaczego tak się stało? Dlatego, że miłość własna zatruła świat. To ona
właśnie tak was przemieniła, że wy, kolumny, staliście się słabsi od słomy, że nie jesteście już wonnymi kwiatami,
lecz ohydnym smrodem napełniacie cały świat, że nie jesteście już świecami na świeczniku rozlewającymi światło
wiary, lecz ukryliście światło pod korcem pychy, a zamiast rozpowszechniać wiarę, zatruwacie ją, pogrążając w
mroku siebie oraz innych.404 Powinniście być na tym świecie jak anioły, broniąc nas przed piekielnymi duchami i
przyprowadzając zbłąkane owieczki do posłuszeństwa świętemu Kościołowi. A tymczasem staliście się podobni
szatanom i chcecie nas zarazić tym złem, jakie w was mieszka, bo odwodzicie nas od posłuszeństwa Chrystusowi
na ziemi prowadząc nas do Antychrysta, który jest człowiekiem diabła405, a wy razem z nim, dopóki głosicie tę
herezję.
Nie jesteście dotknięci ślepotą niewiedzy, to znaczy ślepotą wynikającą z niewiedzy.406 Poza tym nie wypada, żeby
wierni cokolwiek wam narzucali. O, nie. Przecież wy sami dobrze wiecie, jaka jest prawda, bo to wy ją nam ogłosiliście, a nie my — wam. O, jacy jesteście niemądrzy, że nam mówicie prawdę, a sami rozkoszujecie się kłamstwem. Chcecie zafałszować i zmylić prawdę, mówiąc nam coś zupełnie innego. Mówicie teraz, że wybraliście
papieża Urbana VI ze strachu, co nie jest prawdą, a kto tak twierdzi — odnosząc się do was bez żadnego szacunku,
bo nań wcale nie zasługujecie — kłamie w żywe oczy. Natomiast jest rzeczą dla wszystkich oczywistą, że tym,
którego wybraliście ze strachu, był wielebny pan od świętego Piotra.407
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Możecie mnie zapytać: „Dlaczego nam nie wierzysz? To my głosowaliśmy i znamy prawdę lepiej od ciebie.” A ja
wam odpowiem, że pokazaliście mi, jak na różne sposoby oddalacie się od prawdy, toteż nie mogę wam wierzyć,
gdy mówicie, że papież Urban nie jest prawdziwym papieżem. Przyglądam się waszemu życiu i nie widzę, żebyście
przestrzegali zasad dobra i świętości, bowiem sumienie wasze nie każe wam porzucić kłamstwa. A co wskazuje na
wasze nieuporządkowane życie? Trucizna herezji. Gdy mówię o prawidłowym wyborze papieża, to mam na myśli
fakt, że to z waszych ust usłyszeliśmy, iż wybraliście go kanonicznie, a nie ze strachu. Powiedziałam już, że ten,
którego pokazaliście ze strachu, to był wielebny pan od świętego Piotra. A co wskazuje na to, że wielebny Bartłomiej, arcybiskup Bari, a obecnie papież Urban VI, został naprawdę legalnie wybrany? Jego uroczysta koronacja. W
czasie tej uroczystości uznaliście go za prawowitego papieża, okazując mu wielki szacunek oraz prosząc o liczne
łaski, z których potem korzystaliście przy różnych okazjach.408 Nie możecie temu zaprzeczyć inaczej, jak tylko
kłamstwem.
Oj, głupcy, głupcy, po tysiąckroć zasłużyliście sobie na śmierć! Jak ślepcy nie widzicie własnego zła. Przez was
zapanowało wielkie zamieszanie, a w dodatku sami z siebie robicie oszustów i bałwochwalców.409 Gdybyśmy
nawet przyjęli, że prawdą jest to, co mówicie — a tak nie jest, przeto wyznaję i nigdy nie zaprzeczę, iż papież Urban
VI jest prawdziwym papieżem — to czyż nie okłamaliście nas przedtem, mówiąc, że jest on najwyższym kapłanem,
czyż nie czciliście go fałszywie, składając mu hołd jako Chrystusowi na ziemi? Czyż nie popełniliście symonii,
wyjednując u niego łaski i korzystając z nich bezprawnie? Chyba tak. A teraz wybrano antypapieża, wy zaś temu
nie przeszkodziliście. Tak to wygląda z zewnątrz. Swoje poparcie dla antypapieża okazaliście przez przebywanie
w miejscu, gdzie wcielone diabły wybrały szatana.410
Moglibyście powiedzieć: „Nie, my go nie wybraliśmy”, ale nie wiem, czy uwierzyłabym temu. Nie sądzę, że poszliście tam z obawy przed utratą życia. Nie uwierzyłabym wam, gdyż wasza uległa obecność w owym miejscu i
wasze przemilczanie prawdy skłania mnie do przeciwnego zdania. Jeżeli nawet przyjmiemy, że popełniliście mniejsze zło niż inni, to jednak musimy przyznać, że razem z innymi dokonaliście złych rzeczy. Cóż mogę jeszcze powiedzieć? Tylko tyle, że kto nie jest z prawdą, jest przeciwko prawdzie, kto nie jest z Chrystusem na ziemi, papieżem Urbanem VI, ten jest przeciwko niemu.
Mówię wam przeto, że postąpiliście źle, pozostając razem z antypapieżem, a mogę jeszcze dodać, że został wybrany
człowiek diabła. Gdyby był on człowiekiem Chrystusa, to wolałby raczej ponieść śmierć, niż pozwolić na tyle zła,
gdyż zna on dobrze prawdę i nie może się usprawiedliwiać niewiedzą. Wy zaś, bracia, popełniliście i nadal popełniacie wiele błędów wobec tego szatana, uznając go papieżem — a przecież nim nie jest — oraz oddając mu cześć,
która mu nie przysługuje. Wyszliście ze światła i wkroczyliście w ciemność, wy szliście od prawdy, a doszliście do
kłamstwa. Gdziekolwiek się zwrócę, wszędzie widzę tylko kłamstwo. Mówię wam, zasłużyliście sobie na porządną
chłostę, a kara ta spadnie na was, jeżeli z prawdziwą pokorą nie wrócicie do posłuszeństwa. Mogę mieć teraz czyste
sumienie, bo powiedziałam, co myślę.
O, nędzo nad nędzami, ślepoto nad ślepotami, co nie pozwalasz dojrzeć zła i niebezpieczeństwa dla duszy i ciała!
Gdybyście to ujrzeli, nie porzucilibyście tak łatwo prawdy. Tymczasem jako ludzie pyszni, pełni służalczego lęku
i namiętności, przyzwyczajeni do nadużywania ziemskich rozkoszy i przyjemności, nie mogliście znieść nawoływania do poprawy i na dźwięk ostrego słowa nagany, zbuntowaliście się. Taki jest powód waszego buntu. Zanim
jeszcze Chrystus na ziemi zaczął was karcić, uznaliście go namiestnikiem Chrystusowym i oddawaliście mu cześć.
Jednak potem zrodziliście owoc noszący w sobie zalążek śmierci i świadczący najlepiej o tym, jakimi drzewami
jesteście. Drzewo waszej duszy zasadzone jest w ziemi pychy, pochodzącej z miłości własnej, która odebrała wam
światło rozumu.
Oj, biada nam, biada! Dosyć tego, na miłość Boską dosyć! Ratujcie się, póki nie jest za późno, upokarzając się pod
mocną ręką Boga411 i okazując posłuszeństwo Jego namiestnikowi. Czas mija i za chwilę nie będzie już dla was
żadnego ratunku. Wyznajcie wasze winy, a wtedy staniecie się pokorni i poznacie nieskończoną dobroć Boga, który
nie rozkazał ziemi, aby was pochłonęła, a dzikim zwierzętom, aby was pożarły, lecz dał wam czas na naprawę
błędów waszej duszy. Gdy nie zrobicie tego, co mówię, zamiast łaski spotka was potępienie. Jeżeli natomiast zechcecie powrócić do owczarni i żywić się mlekiem prawdy u piersi Oblubienicy, to pomimo waszych nieprawości
zostaniecie przyjęci z miłosierdziem przez Chrystusa w niebie i Chrystusa na ziemi. Błagam was, nie ociągajcie się
dłużej i nie opierajcie się głosowi sumienia, które (wiem to) ani przez chwilę nie daje wam spokoju. Wskutek złych
czynów umysł wasz tak się zaćmił, że porzucił myśl o zbawieniu. Nie ulegajcie rozpaczy i apatii, nie wierząc,
jakoby można było znaleźć ratunek i wyjście z obecnej sytuacji. Nie należy tak postępować. Z żywą wiarą pokładajcie mocną nadzieję w naszym Stwórcy i z pokorą przyjmijcie na siebie z powrotem wasze jarzmo. Jeżeli teraz
obrazicie Boga uporem i rozpaczą, to będzie to bardzo niemiłe Bogu i światu, o wiele bardziej niż poprzednie winy.
Powstańcie zatem z upadku, ale ze światłem, gdyż bez niego nie wydobędziecie się z ciemności, w których dotąd
chodzicie.
Dusza moja rozumie i wie, że bez światła nie możemy poznać ani pokochać prawdy. Dlatego to powiedziałam i
jeszcze raz powtarzam, że bardzo gorąco pragnę ujrzeć, jak wychodzicie z ciemności i wkraczacie w światłość.
Pragnieniem tym obejmuję wszystkie rozumne stworzenia, ale szczególnie was trzech, gdyż swoim błędem zadaliście mi większy ból i zadziwiliście mnie bardziej niż inni, którzy zrobili to samo co wy. Kiedy bowiem opuścili oni
ojca, wy powinniście być tymi synami, którzy ukazują prawdę, zostając przy ojcu. Chociaż ojciec miał dla was
tylko wymówki i naganę, nie powinniście przewodzić tym, którzy na wszystkie możliwe sposoby zaprzeczają, jakoby był on papieżem. Weźmy pod uwagę tylko naszą ludzką naturę — chociaż wiadomo, że wszyscy powinniśmy
mieć jednakowe cnoty — i rozumujmy czysto po ludzku. Otóż Chrystus na ziemi jest Włochem i wy też jesteście
Włochami. Skoro zatem nie poruszyła was miłość do ojczyzny, tak jakbyście byli ultramontanami, nie widzę innego
wytłumaczenia, jak tylko miłość własną. Zniszczcie ją przeto od razu, nie czekając ani chwili, bo chwila nie czeka.
Podepczcie to uczucie z nienawiścią do ułomności i z miłością do cnót.
Wracajcie, bracia, wracajcie i nie czekajcie na bicz sprawiedliwości. Nie możemy bowiem uciec przed Bogiem,
lecz ukryci w cieniu Jego skrzydeł412 musimy czekać na potępienie lub miłosierdzie. Lepiej zatem uznać nasze
błędy i znaleźć się w rękach sprawiedliwości, niż — pozostawać w grzechu i zostać potępionym. Żaden grzech nie
pozostanie nieukarany, a szczególnie grzech przeciwko świętemu Kościołowi. Ja jednak chcę koniecznie doprowadzić was przed oblicze Boga pośród obfitych łez i nieustającej modlitwy. Chcę pokutować razem z wami, żebyście
tylko zechcieli powrócić do ojca, który — jak każdy prawdziwy ojciec — czeka na was z otwartymi ramionami
miłosierdzia. Oj, Boże mój, Boże, nie uciekajcie przed owym miłosierdziem ani nie gardźcie nim, lecz przyjmijcie
je z pokorą, nie słuchając złośliwych doradców, którzy już raz doprowadzili was do śmierci. Oj, biedna ja i nie
szczęśliwa, bracia moi mili, będziecie moimi ukochanymi braćmi i ojcami, jeżeli przyjmiecie prawdę. Nie opierajcie się dłużej strumieniom łez i potu wylewanym za was przez sługi Boże w takiej obfitości, że możecie się w nich
obmyć od stóp do głów. Jeżeli zaś nimi wzgardzicie, jeżeli nie docenicie błogich udręk i bolesnych pragnień, jakie
za was ofiarowały sługi Boże, zasłużycie sobie na bardzo surową karę. Żyjcie w bojaźni Bożej i bójcie się prawdziwego sądu Bożego. Ufam, że Bóg w swojej nieskończonej dobroci sprawi, iż spełnią się pragnienia Jego sług.
Niechaj nie wydają się wam za ostre słowa, jakimi was kłuję, ale podyktowała mi je troska o wasze zbawienie.
Gdyby Bóg pozwolił, najchętniej ścigałabym was słowem mówionym, a niepisanym. Niech się dzieje wola Boga.
Zasłużyliście sobie jednak bardziej na czyny niż na słowa.
Kończę i nic już więcej nie powiem, chociaż gdybym posłuchała mej woli, nie zamilkłabym jeszcze. Dusza moja
jest przepełniona smutkiem i bólem na widok wielkiej ślepoty tych, którzy zostali wybrani do światła. Zamiast być
owieczkami złaknionymi pokarmu chwały Bożej, zbawienia dusz i reformy świętego Kościoła, zachowują się jak
zbójcy, bowiem porywają podstępnie i przywłaszczają sobie cześć należną Bogu i jak wilki pożerają owce. Tak,
jestem bardzo smutna i rozgoryczona. Na miłość do drogocennej Krwi przelanej za was z ogromnym płomieniem
miłości błagam was, przynieście ulgę mojej duszy, która martwi się o wasze zbawienie.
Nic już więcej nie powiem. Wytrwajcie w błogim i świętym umiłowaniu Boga. Zanurzajcie się we Krwi Nieskalanego Baranka, dzięki Niej opuści was służalczy lęk i będziecie żyć w blasku światła i świętej bojaźni. Jezu słodki,
Jezu miłości.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
CCCVI. Do Urbana VI
po 20 września 1378413
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najmilszy Ojcze Święty, Ojcze mój w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa
Chrystusa, piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć odzianego w mocną zbroję gorejącej miłości, która by cię chroniła przed ciosami nieprawych ludzi tego świata, miłośników siebie samych. Nie ma bowiem
tak silnego ciosu, który mógłby zranić duszę odzianą w tę zbroję. Bóg, który jest największą i wieczną potęgą, nie
może być zraniony przez żadną naszą nieprawość, to znaczy że w swojej istocie nie może ponieść żadnej szkody.
Zatem nasze zło Mu nie szkodzi, a nasze dobro nie przynosi Mu korzyści. Zło szkodzi tylko ludziom czyniącym
zło, a dobro przynosi korzyść tym, którzy je czynią z pomocą Bożej łaski. Bóg jest największą i wieczną potęgą, a
kto trwa w miłości, trwa także w Bogu i Bóg mieszka w człowieku miłującym, gdyż sam jest Miłością. W duszy
odzianej w zbroję miłości mieszka Bóg, a wtedy nic nie może jej zaszkodzić, gdyż — jak zostało powiedziane —
nie ma takiej rzeczy ani takiego trudu czy strapienia, które pokonałoby miłość. Toteż dusza tak odziana umacnia
się w trudach i nieustannie zaświadcza o prawdzie i cierpliwości.
Ojcze Święty, jeżeli tak się odziejesz, to nie zranią cię ciosy twych namiętności ani uderzenia nikczemników miłujących samych siebie. Nie osłabią też Oblubienicy, Kościoła świętego, gdyż jest on zbudowany na żywej skale,
Chrystusie, słodkim Jezusie. A komu zaszkodzą te ciosy? Tym, którzy je zadają. Drogi Ojcze Święty, wiesz dobrze,
iż zatrute strzały zwrócą się przeciwko tym, którzy je wyrzucili, a tobie zaledwie zadrasną skórę, bo rozgoryczenie
z powodu herezji szerzącej się w mistycznym ciele świętego Kościoła nie może zaszkodzić twej duszy. Ojcze
Święty, bez chwili wahania otwórz szeroko swe serce na błogą rozkosz miłości, naśladuj twą głowę, słodkiego
Jezusa i w Nim się umacniaj. Od początku świata chciał On i będzie chciał aż do końca, aby nic się nie dokonało
bez wielkiego cierpienia. Zatem bez najmniejszego lęku, w mocnej szacie miłości rzuć się między ciernie udręk i
bólu. Oj, Boże mój, Boże! Ojcze Święty, nie zwalniaj kroku z powodu utrudzenia, nie lękaj się nigdy o swoje ciało,
to znaczy nie bój się śmierci, gdyż powinieneś bać się tylko Boga. Jeżeli trzeba poświęcić życie, to powinno się je
chętnie ofiarować.
Oj, biada mi, biada, nieszczęsna moja dusza, przyczyna wszelkiego zła! Doszły mnie słuchy, że diabły wcielone
odrzuciły Chrystusa na ziemi, a wybrały Antychrysta, stawiając go przeciwko tobie, Chrystusowi na ziemi. Zawsze
to mówiłam i teraz się tego nie wyprę, że ty, Ojcze Święty, jesteś namiestnikiem Chrystusa, dzierżącym klucze do
spichlerza Kościoła świętego, w którym przechowuje się Krew Baranka bez zmazy. Ty, Ojcze, jesteś zarządcą
spichlerza, mimo że są tacy, którzy mówią coś innego i robią zamieszanie, rozsiewając kłamstwa. Przyjdzie jednak
czas, że Bóg ich wyzwoli swoją miłą prawdą, którą wyzwolił ciebie, Ojcze Święty, i twoją miłą Oblubienicę.
Zatem dalej, naprzód, Ojcze Święty! Trzeba odważnie podjąć tę walkę, a w bitwie przyda ci się zbroja Bożej miłości, gdyż jest to bardzo mocna zbroja. Dlatego to właśnie powiedziałam, że pragnę ujrzeć Waszą Świątobliwość w
tej szacie. Dzięki niej staniesz się pewny siebie i będziesz gotów znieść wiele dla chwały i uwielbienia Imienia
Bożego oraz dla zbawienia dusz. Ojcze Święty, schroń się w boku Chrystusa Ukrzyżowanego jak w jaskini, zanurz
się w Jego Krwi. Ja, niewolnica wykupiona Krwią Chrystusa, a także ci wszyscy, którzy są gotowi oddać życie za
prawdę, a których Bóg mi dal, abym ich kochała szczególną miłością i dbała o ich zbawienie, my wszyscy jesteśmy
gotowi posłusznie spełniać rozkazy Waszej Świątobliwości aż do śmierci. Chcemy walczyć bronią świętej modlitwy oraz siać i głosić prawdę wszędzie, gdzie spodoba się miłej woli Boga i Waszej Świątobliwości. Nic więcej o
tym nie powiem.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Ojcze Święty, poszukaj dobrych i cnotliwych pasterzy, a poza tym staraj się mieć zawsze przy sobie sługi Boże.
Nie opieraj jednak swej wiary i nadziei na ludzkiej pomocy, która zawodzi, lecz na wspomożeniu Bożym, którego
nam nigdy nie braknie, jeśli tylko w Bogu będziemy pokładać naszą nadzieję. Co więcej, tyle będziemy wspomagani przez Boga, ile Mu zaufamy. A zatem pokładajmy w Bogu nadzieję, ufajmy Mu z całego serca, z całej duszy
i ze wszystkich sił. Wytrwaj, Ojcze Święty, w świętym i błogim umiłowaniu Boga.
Proszę cię, Ojcze Święty, jak tylko mogę i potrafię, abyś pokładając nadzieję w Stwórcy dbał także o siebie. Należy
tak postępować, aby nie kusić Boga tam, gdzie nie trzeba. Nie zaniedbuj niczego, ale we wszystkim, co czynisz,
zachowaj wielką ostrożność i dbaj o swoją osobę. Wiem bowiem, że źli ludzie miłujący świat i siebie samych nie
śpią, lecz z wielką chytrością i złością czyhają na życie Waszej Świątobliwości. Dobra i nieogarniona miłość Boga
pokonuje i będzie pokonywać ich złość oraz zatroszczy się o potrzeby swej Oblubienicy. Ale i ty, Ojcze Święty,
nie zaniedbuj niczego i zrób wszystko, co w twojej mocy.
Wybacz mi, ach wybacz, Ojcze Święty, moją zuchwałość, lecz usprawiedliwia mnie ból i miłość, a moje sumienie
nie dawało mi spokoju, dopóki tego wszystkiego nie powiedziałam. Nie zaznam jednak spokoju, dopóki nie stanę
przed Waszą Świątobliwością i nie usłyszę na własne uszy (...)414, gdyż pragnę oddać za Kościół życie, krew i całe
ciało aż do szpiku kości, mimo że nie jestem tego godna. Proszę niezmierzoną dobroć Boga, ażeby mnie oraz innych
pragnących oddać życie uczynił godnymi tej ofiary właśnie teraz, kiedy nadszedł czas, gdy muszą rozkwitnąć
kwiaty świętych pragnień i powinno się okazać, kto miłuje siebie, a kto — prawdę.
Nic już więcej nie powiem, chociaż nie zamilkłabym jeszcze, gdybym posłuchała mej woli. Ojcze Święty, pokornie
cię proszę o łaskawe udzielenie mi błogosławieństwa. Proszę cię jeszcze, abyś zechciał wyjawić mi swą prawdziwą
wolę, żebym mogła posłusznie ją spełnić. Chcę czynić to, co służy chwale Boga i namiestnika Chrystusowego.
Jeżeli Bóg udzieli mi tej łaski, chcę ci być posłuszna we wszystkim aż do śmierci. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCCLXXVIII. Do Franciszka di Pipino, krawca z Florencji
4 listopada 1378
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższe moje dzieci415 w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa,
piszę do was w drogocennej Krwi Jego, pragnąc was ujrzeć stałych, wytrwałych w cnocie. Pragnę bowiem, abyście
zasłużyli sobie na koronę chwały, której nie otrzymuje ten, kto zaledwie zaczyna, ale ten, kto wytrwa do końca.
Chcę zatem, abyście wytrwali i wzrastali w cnocie i aby żadna udręka czy wojna, jaką wam wypowie szatan czy
człowiek, nie kazała wam odwracać się wstecz. Zanurzcie się we Krwi Chrystusa, pogrążcie się w Niej, zatracając
własną wolę i zmysłową żądzę. Staniecie się wówczas tak mocni, że nic was nie poruszy, gdyż będziecie oparci na
fundamencie żywej skały — na Chrystusie, słodkim Jezusie. Dzięki temu wytrwacie aż do śmierci, po czym otrzymacie nagrodę za wszystkie trudy. Nic już o tym więcej nie powiem.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Myślę, że jeżeli Bóg zechce, pójdę do Rzymu mniej więcej w połowie miesiąca, z wielkiej dobroci Bożej i z rozkazu
Ojca Świętego. Pójdziemy lądem.416 Jeszcze was o tym powiadomię, jak obiecałam. Proście Boga, aby pozwolił
nam spełnić Jego wolę. Franciszku, ciebie zaś proszę na miłość Chrystusa Ukrzyżowanego, abyś zechciał się potrudzić i doręczyć listy, które wysyłam razem z twoim. Uczyń to jak najszybciej dla miłości Boga i dla mojego
zadowolenia. Idź do pani Pavoli417 i powiedz jej, że jeżeli dotąd nie dostała tego, co chciała, niech mi napisze, a ja
zrobię dla niej wszystko, jak dla własnej matki. Powiedz jej też, aby się modliła za nas i kazała się modlić wszystkim
moim córkom. Odszukaj biednego Mikołaja z Romanii, powiedz mu, że idę teraz do Rzymu i proś go, aby modlił
się za nas do Boga i w Bogu się umacniał. Przede wszystkim proszę cię, Franciszku, abyś doręczył jak najszybciej
list Leonardowi Frescobaldiemu. Doręcz mu ten list osobiście, tak samo jak list do brata Leonarda. Niechaj ci się
to nie wyda za ciężkie; zanieś mój list, nawet, gdyby Leonard był daleko, Barduccio418 prosi cię, abyś jego listy
doręczył ojcu i braciom. Powiedz im, że jeśli chcą coś posłać, niech dadzą tobie, a ty przywieziesz wszystko, gdy
tu przyjdziesz.
Wytrwajcie w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
Napisano dnia 4 listopada 1378 roku w Sienie
CCCXIX. Do Stefano di Corrado Maconi419
po 28 listopada 1378
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższy mój synu w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę
do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć jako prawdziwego stróża miasta twej duszy. O, najdroższy
mój synu, wiele bram prowadzi do tego miasta! Główne zaś są te oto trzy: pamięć, intelekt i wola. Stwórca nasz
przyzwala, aby wszystkie trzy bramy były używane, a czasem nawet otwierane siłą, oprócz jednej — woli. Zdarza
się czasem, że intelekt nie widzi niczego poza ciemnością, a pamięć jest napełniona rzeczami marnymi i przemijającymi oraz licznymi pokusami i nieuczciwymi myślami. Jest jeszcze wiele innych namiętności i zmysłowych pragnień, które są nieuporządkowane i mogą doprowadzić człowieka do ruiny.420 Na pewno żadnej z bram nie posiadamy w sposób wolny. Tylko brama woli zależy od naszej wolności; stróżem tej bramy jest wolna wola. Brama ta
jest bardzo solidna i ani stworzenie, ani szatan nie potrafi jej otworzyć, jeżeli straż na to nie pozwoli. Skoro zaś
brama pozostanie zamknięta, to straż nie wpuści tego wszystkiego, co zachowa pamięć, a intelekt zobaczy i miasto
nasze pozostanie zawsze wolne od kontrybutu i danin. Drogi synu, bądźmy zawsze wdzięczni za wielkie dobrodziejstwo i szczodrobliwość miłości, jaką okazała nam Boża dobroć, dając nam nieograniczoną władzę nad tak
szlachetnym i ważnym miastem, które posiadamy na całe życie.
Starajmy się dobrze i uważnie sprawować straż, stawiając psa sumienia obok stróża wolnej woli. Pies ten, w momencie gdy ktoś zbliża się do bramy, budzi głośnym szczekaniem rozum, aby ten mógł rozpoznać, czy nadchodzący
jest przyjacielem czy nieprzyjacielem. Tak oto straż, doprowadza do realizacji świętych i dobrych zamiarów,
wpuszcza do miasta przyjaciół, a przepędza wrogów i zatrzaskuje bramę woli, aby nie słuchała pukających do niej
złych myśli i porad. Kiedy zaś Pan zażąda od ciebie, synu, zwrotu miasta, będziesz mógł, dzięki Jego łasce, oddać
je nienaruszone i ozdobione prawdziwymi cnotami. Nic już więcej nie powiem.
Jak już powiedziałam, pierwszego tego miesiąca napisałam list do wszystkich moich dzieci.421 Doszliśmy tutaj
bardzo spokojnie w pierwszą niedzielę Adwentu.
Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCCXXII. Do Jana delle Celle z Vallombrozy422
grudzień 1378
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższy synu i ojcze w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa,
piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć rozpalonym w piecu Bożej miłości. W piecu tym
wyparowuje woda miłości własnej, dzięki czemu człowiek zatraca siebie, to znaczy nie szuka siebie dla siebie, lecz
— dla Boga i nie dba o własne przyjemności. Kocha bliźniego nie dla siebie, lecz dla Boga, troszcząc się, jak
potrafi, o jego zbawienie. Kocha Boga dla samego Boga, gdyż wie, że jest On godzien miłości jako Najwyższe i
Wieczne Dobro.
Och, jaka dobra jest matka-miłość! Własną piersią karmi dzieci, czyli cnoty, toteż żadna cnota nie może dać życia
łaski, jeśli nie jest zrodzona i wykarmiona przez miłość. Miłość jest także światłem rozpraszającym ciemności
niewiedzy i pozwalającym nam poznać doskonale prawdę. Dzięki poznaniu — więcej miłujemy. Miłość jest szatą
okrywającą naszą nagość, to znaczy szatą prawdziwych i rzeczywistych cnót okrywającą naszą duszę ogołoconą z
cnót (a zatem zawstydzoną swoją nagością). Miłość jest pokarmem, który syci duszę, a zarazem budzi w niej głód,
gdyby bowiem głód nie poprzedzał jedzenia, nie można by się było nim rozkoszować. Widzimy więc, że dusza
żywiąca się w piecu tej miłości zawsze łaknie swego pokarmu, a im więcej je, tym większy głód czuje.
Co jest pokarmem duszy? Chwała Boga i zbawienie dusz. Dusza porzuca troskę o własną chwałę i biegnie, jak
zakochana, do stołu krzyża, żeby szukać chwały Boga. Syci się ona hańbą423, przyjmując kpiny i obelgi. Wzmocniona nauką Słowa kroczy Jego śladami w prawdzie. Cierpienia i trudy nie są dla niej ciężarem, ale są jej miłe, gdyż
z nienawiścią porzuciła ona samą siebie. Błyszczy w niej cnota cierpliwości ze swoimi siostrami: mocą oraz wytrwałością. Dusza taka czuje przedsmak życia wiecznego, ci zaś, którzy opanowani są miłością własną, mają zadatek piekła, gdyż stają się nieznośni dla siebie samych, kochając w sposób nieuporządkowany siebie, bliźniego oraz
wszystkie rzeczy stworzone.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Bardzo miła i łagodna jest owa matka. Jeżeli zatem ktoś ją stracił z własnej winy, nie powinien spać, lecz szukać
jej z wielką gorliwością. Można ją bowiem odnaleźć, jeżeli nie zacznie się szukać za późno. Kto zaś posiada ją
niedoskonale, niechaj się stara posiadać w sposób doskonały. Nie można dłużej spać, bo zostaliśmy powołani i
zaproszeni do powstania ze snu. Czy można spać wtedy, gdy nasi nieprzyjaciele czuwają? Nie. Wzywa nas potrzeba,
a obowiązek nas przynagla, więc musimy się zerwać na równe nogi, zbudzeni przez miłość.
Czy widziałeś, ojcze, żeby Kościół był kiedykolwiek w takiej potrzebie jak teraz, kiedy synowie wykarmieni piersią
Oblubienicy Chrystusowej zbuntowali się przeciwko Niej i przeciwko ojcu, to znaczy — Chrystusowi na ziemi,
papieżowi Urbanowi VI, najwyższemu kapłanowi. Nędznicy ci wybrali antypapieża, a zarówno on, jak i jego zwolennicy są wcielonymi diabłami. Obowiązek każe nam wspomóc w potrzebie naszego ojca, który dobrotliwie i
pokornie prosi o pomoc i wzywa do siebie sługi Boże. Rozpaleni w piecu miłości powinniśmy odpowiedzieć na
jego wezwanie, nie cofać się, ale iść naprzód z czystą prawdą, nieskażoną żadną ludzką przyjemnością. Powinniśmy
wyjść na pole bitwy z mężnym sercem oraz z prawdziwą i szczerą pokorą. Drogi ojcze, odpowiedz najwyższemu
kapłanowi, papieżowi Urbanowi, który z wielką pokorą cię wzywa, poruszony nie tyle twoją prawością czy innymi
cnotami, ile — dobrocią Boga i swoją pokorą. Proszę cię przeto, ojcze, z miłości do Chrystusa Ukrzyżowanego
ochoczo spełniaj wolę Boga i papieża.424 Wtedy zobaczę, że naprawdę miłujesz Boga i dbasz o reformę Kościoła,
a nie o własne zadowolenie. Jestem pewna, że jeżeli wypalisz miłość własną w tym piecu, nie będziesz dbać o
własną celę i spokój, ale porzucisz wszystko i zamieszkasz w celi poznania siebie, z którą pójdziesz oddać życie za
prawdę, jeśli zajdzie potrzeba. Gdybyś postąpił inaczej, oznaczałoby to, że pozostała w tobie miłość własna. Dlatego właśnie powiedziałam ci, ojcze, że pragnę ujrzeć, jak spalasz miłość własną w rozgrzanym piecu Bożej miłości.
Niechaj z owego pieca wyjdą sługi Boże, głoszące prawdę i cierpiące za nią, bowiem przyszedł na to czas. Przybywaj, ojcze, przybywaj i nie ociągaj się. Dbaj tylko o chwałę Boga i dobro Kościoła, a jeżeli zajdzie potrzeba —
oddaj życie.
Nic już więcej nie powiem. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCCXXXIII. Do Rajmunda z Kapui425
po 13 grudnia 1378
W imię Jezusa Chrystusa i słodkiej Maryi.
Najdroższy bracie w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do
ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc ujrzeć, że już dziś porzucasz niemowlęctwo i stajesz się odważnym mężem, porzucasz picie mleka i zaczynasz gryźć chleb. Dziecko żywiące się tylko mlekiem cieszy się zabawą ze
swymi rówieśnikami, a nie jest w stanie wytrwać na polu bitwy. Tak samo człowiek żyjący miłością własną rozkoszuje się mlekiem własnych przyjemności duchowych i cielesnych oraz towarzystwem podobnych sobie ludzi.
Kiedy jednak staje się mężem, wyzbywa się czułości oraz miłości samego siebie426 i zaczyna gryźć chleb świętego
pragnienia zębami nienawiści i miłości z takim zapałem, że im bardziej spleśniały i twardy jest chleb, tym bardziej
mu smakuje. Och, jakże się cieszy i jakże szczęśliwy jest człowiek, kiedy widzi swe krwawiące dziąsła! Człowiek
taki przyjmuje zwyczaje ludzi silnych i razem z nimi spieszy na pole bitwy jako człowiek dojrzały i roztropny, a
nie dziecinny i lekkomyślny. Cieszy się i raduje tylko walką o prawdę. Znoszenie cierpień jest dlań rozkoszą. Podobnie jak miły i kochający Paweł chlubi się licznymi prześladowaniami znoszonymi za prawdę427. Taki człowiek
odrzucił na zawsze mleko jako pokarm. Na swoim ciele nosi blizny Chrystusowe428, naśladując Jego naukę. Na
wzburzonym morzu jest zawsze spokojny, w rozgoryczeniu doznaje wielkiej słodyczy, za małą cenę zdobywa niezmierne bogactwo. Świat go dręczy i rozprasza, ale on tym bardziej się skupia i tym ściślej jednoczy się z Bogiem.
Im bardziej jest prześladowany za prawdę, tym bardziej cieszy się prawdą. Im bardziej cierpi głód, chłód, niesprawiedliwość, obelgi i szyderstwa, tym więcej spożywa pokarmu nieśmiertelnego. Odrzuciwszy nagość miłości własnej, która odziera duszę z szat wszelkich cnót, przyobleka się w płomień Bożej miłości. Pośród hańby i zniewag
znajduje chwałę dla siebie. Człowiek taki jest zjadaczem chleba spleśniałego, ale nie może pogryźć twardego
chleba, toteż moczy go we Krwi Chrystusa Ukrzyżowanego tryskającej z Jego przebitego boku. Upojony miłością
biegnie, aby namoczyć w tej drogocennej Krwi twardy chleb licznych strapień. Nie szuka niczego, tylko najlepszego sposobu oddania chwały i uwielbienia Imieniu Bożemu. Przyjmując cierpienia i prześladowania, gdyż dzięki
nim łatwiej może zdobyć cnoty oraz upodobnić się bardziej do Chrystusa Ukrzyżowanego i zjednoczyć się z Nim
ściślej niż przez przyjemności.
Najdroższy i najmilszy ojcze, ze łzami powstańmy ze snu niedbałości, zbierając stare i nowe łaski oraz dobrodziejstwa, jakie otrzymałeś od Boga i od słodkiej Maryi. Uważam bowiem, że otrzymałeś nową łaskę.429 Bóg chce, abyś
w tym darze rozpoznał ogień Jego Miłości. Drogi mój bracie, objęty płomieniem tej właśnie miłości, oświecony
światłem najświętszej wiary porzuć siebie w sposób bardziej wolny i radykalny niż przedtem. Uczyń to dla chwały
i wywyższenia świętego Kościoła i prawdziwego namiestnika Chrystusowego, papieża Urbana VI. Niechaj wzrasta
w tobie nadzieja. Bez żadnego służalczego lęku zaufaj Opatrzności i pomocy Bożej, a nie umiejętnościom twoim
lub też innych ludzi. Chciałabym też, abyś poznał swoją niedoskonałość, bowiem pokazałeś, że jesteś jeszcze dzieckiem pijącym mleko, a nie mężczyzną jedzącym chleb. Gdyby Bóg widział, że masz silne zęby, dałby ci chleb, tak
jak twoim towarzyszom podróży. Nie byłeś jeszcze godzien, by stanąć na polu bitwy, ale zostałeś odesłany na tyły,
jako małe dziecko. Uciekłeś, bracie, bardzo szybko i cieszyłeś się z tego, bowiem Bóg widząc twoją słabość, użyczył ci łaski radości.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
O, nieszczęsny mój bracie, jakże szczęśliwa byłaby moja i twoja dusza, gdybyś własną krwią przy cementował
kamień do muru świętego Kościoła z miłości do Krwi! Zaprawdę mamy powód do płaczu, gdyż nie mamy tyle
cnoty, żeby zasłużyć sobie na tak wielkie dobro. Wyrwijmy przeto nasze zęby mleczne, a uczynimy wszystko, żeby
wyrosły nam silne zęby miłości i nienawiści. Włóżmy kolczugę miłości, weźmy tarczę najświętszej wiary i jako
ludzie dorośli pośpieszmy na pole bitwy. Wytrwajmy tam dzielnie, stawiając jeden krzyż przed nami, a drugi za
nami, żebyśmy nie mogli uciec. Jeżeli bowiem staniemy na polu bitwy jako ludzie dojrzali i dobrze uzbrojeni, na
pewno nie zostaniemy odesłani na tyły. Oby Bóg zechciał udzielić tej łaski tobie, bracie, mnie oraz wielu innym.
Już od dzisiaj zacznijmy ofiarowywać łzy z gorącym i błogim pragnieniem, składając dziękczynienie za nowe dobrodziejstwa otrzymane od Boga, a żałując, że nasza niedoskonałość pozbawiła nas tak wielkiego dobra.
Drogi mój bracie, zanurz się we Krwi Chrystusa Ukrzyżowanego, pokrop się tą Krwią, nasyć się Krwią, upajaj się
Krwią, przyoblecz się w Krew, użalaj się nad sobą we Krwi, raduj się we Krwi, wzrastaj we Krwi, pokrzepiaj się
Krwią, we Krwi Nieskalanego Baranka utop swoją słabość i ślepotę. Jak mężny rycerz biegnij z pochodnią wiary
w poszukiwaniu chwały i dobra Kościoła oraz zbawienia dusz.
Nic więcej ci już nie powiem. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCCXLVI. Do Urbana VI
grudzień 1378430
W imię Jezusa Chrystusa i słodkiej Maryi.
Najmilszy Ojcze Święty, Ojcze mój w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa
Chrystusa, piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc, aby została oddalona od ciebie wszelka gorycz i
smutek trapiący twą duszę, aby zniknęła przyczyna wszelkiego strapienia. Oby zostało ci tylko owo miłe zmartwienie, które pochodzi od płomiennej miłości Bożej, a umacnia i karmi duszę, to znaczy — zmartwienie i smutek z
powodu własnych grzechów i obrazy Boga, jaka ma miejsce w ciele powszechnej religii chrześcijańskiej oraz w
mistycznym ciele świętego Kościoła.
Ojcze Święty, obyś martwił się tylko potępieniem dusz niewiernych, odkupionych — tak jak i my — Krwią Chrystusa (do której masz klucze), a znajdujących się teraz w ręku szatana. Takie strapienie karmi duszę strawą chwały
Bożej, podając jej do stołu Najświętszego Krzyża pokarm duchowy. A pokarm ten umacnia duszę, gdyż oddala od
niej chorobę miłości własnej, przynoszącej rozgoryczenie, które dręczy i gnębi duszę, pozbawia ją miłości i czyni
nieznośną dla niej samej. Natomiast człowiek, który ma tylko owo błogie strapienie, oddala od siebie wszelką gorycz, gdyż nie szuka siebie dla siebie samego, lecz dla Boga, nie szuka stworzeń dla własnej przyjemności czy
pożytku, lecz dla Boga. Natomiast Boga szuka dlatego, że jest On nieskończenie dobry i że jest godzien miłości, a
my mamy obowiązek miłowania Go.
Jak dusza osiąga ową przyjemną i pożyteczną doskonałość? Dzięki pomocy światła. Światło wydobywa z ciemności
i stawia przed okiem intelektu prawdę Chrystusa Ukrzyżowanego, którą człowiek może się delektować z miłością.
Wtedy zaś człowiek przyjmuje naukę Chrystusa i naśladuje Go, szukając tylko chwały Bożej i zbawienia dusz. Tak
właśnie uczyniła Prawda, która dla chwały Ojca i dla naszego zbawienia poszła na haniebną śmierć krzyżową z
prawdziwą pokorą i cierpliwością, bez żadnego szemrania zniosła wiele cierpień, przywracając życie martwemu
dziecku ludzkiego rodu.
Ojcze Święty, wydaje się, że Przedwieczna Prawda chce uczynić cię podobnym do siebie, gdyż jesteś Jej namiestnikiem na ziemi. Chce ona, abyś wśród goryczy i cierpień zreformował miłą Oblubienicę Chrystusa i twoją, która
już od dawna jest blada i słaba. Nie znaczy to, by doznała Ona jakiegoś uszczerbku w swej istocie czy też została
pozbawiona ognia Bożej miłości, ale pobladła i osłabła z powodu wad tych, którzy karmili się i karmią u Jej piersi,
wypijając Jej krew z miłością do samych siebie. I oto nadeszła teraz pora, gdy Chrystus chce, abyś ty, Ojcze Święty,
jako Jego narzędzie wzmocnił Oblubienicę, znosząc wiele przykrości i udręk. Po tych cierpieniach i troskach ukaże
się Ona naszym oczom jako prześliczna i przeczysta panienka, gdyż uwolniona zostanie od człowieka starego, a
odrodzona w nowym człowieku.
Rozkoszujmy się zatem owym błogim pragnieniem, po którym następuje wielka słodycz pocieszenia. Bądź, Ojcze
Święty, drzewem miłości zaszczepionym na Drzewie Życia, Chrystusie, słodkim Jezusie. Na drzewie tym zakwita
kwiat, który wzbudzi w tobie umiłowanie cnót oraz zrodzi owoc pragnienia chwały Bożej i zbawienia twych owiec.
Owoc ten, ugryziony zębami świętego pragnienia, z początku wydaje się gorzki, ale potem okazuje się słodki, gdyż
dusza wyzwala w sobie wolę wytrwania przy Chrystusie Ukrzyżowanym i przy miłości do cnót. Dzieje się tak jak
z pomarańczą, która czasami jest bardzo gorzka i kwaśna, ale kiedy się ją namoczy, to woda wyciągnie całą gorycz.
Potem trzeba ją napełnić słodkimi przyprawami, a z wierzchu pokryć złotem. I oto znika owa gorycz, z powodu
której człowiek z taką niechęcią brał pomarańczę do ust. Wyciągnęła ją woda i wypalił ogień. Ojcze Święty, tak
samo dzieje się z duszą, która wzbudzi w sobie miłość cnoty. Na początku czuje gorycz, gdyż jest jeszcze niedoskonała, ale potem szuka pokrzepienia w Krwi Chrystusa Ukrzyżowanego i otrzymuje wodę łaski, która wyciąga
wszelką gorycz zmysłowości, a — jak mówiłam — jest to nieznośna gorycz. Nie ma jednak krwi bez ognia, bowiem
Krew została przelana z ogniem miłości. Można zatem powiedzieć — i tak jest naprawdę — że nie tylko woda, ale
i ogień usuwa gorycz z duszy, wypalając w niej wszystko, co było gorzkie, to znaczy miłość własną. Potem zaś
napełnia ją wielką otuchą, prawdziwą wytrwałością i cierpliwością wymieszaną z miodem głębokiej pokory i poznaniem samego siebie, gdyż dusza w momencie rozgoryczenia najlepiej poznaje siebie oraz dobroć Stwórcy. Tak
napełniony i zamknięty owoc zostaje pokryty z wierzchu złotem, które trzyma razem to wszystko, co włożono do
środka. A jest to złoto czystości z jasnym połyskiem żarliwej miłości, która się objawia w cierpliwej służbie bliźniemu i w znoszeniu wszystkich przeciwności ze spokojem i radością. Jedyną goryczą, jakiej musimy zakosztować,
jest żal za obrażanie Boga i szkody ponoszone przez dusze.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Postępując w ten sposób, Ojcze Święty, zrodzimy łatwo owoc pozbawiony nieznośnej goryczy. Wtedy też zniknie
smutek przepełniający nasze serca i nasze umysły z powodu tego, co się ostatnio wydarzyło z winy nikczemnych i
złych ludzi miłujących tylko samych siebie.431 Ludzie ci obrażają Boga, zatem zasmucają ciebie, Ojcze, oraz twoich
synów. Mam nadzieję, że dzięki dobroci naszego miłego Stwórcy zniknie przyczyna tego smutku, gdyż udzieli On
światła i zawstydzi tych, którzy źle czynią. A wówczas w Waszej Świątobliwości i w nas dojrzeją owoce cnót,
dzięki wspomnieniu Krwi Chrystusa Ukrzyżowanego i dzięki temu, że z prawdziwą pokorą poznamy, iż sami z
siebie nie istniejemy, lecz każdy byt oraz łaska pochodzi od Boga. W ten sposób spełni się wola Boga i pragnienie
duszy mojej. Najmilszy Ojcze Święty, umocnij się prawdziwą pokorą i odwagą, ponieważ z pomocą Chrystusa
wszystko potrafisz. W Nim pokładajmy i stale umacniajmy naszą nadzieję.
Ojcze Święty, wytrwaj w błogim i świętym umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCLXXVIII. Do pani Bartolomei di Domenico z Rzymu432
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższa matko i córko w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa,
piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć jako dobrego i pobożnego pielgrzyma. Pragnę, abyś
zachowywała się jak prawdziwy pielgrzym i wędrowiec na tym świecie. Biegniemy wszyscy ku mecie śmierci,
chcę przeto, abyś była mężnym i mądrym pielgrzymem, który nigdy nie zważa na trudy czy przyjemności spotkane
po drodze, ale zawsze ma na oku tylko cel i koniec. My, podróżnicy i pielgrzymi na ziemi, nie powinniśmy się
odwracać do tyłu ani przystawać, gdy spotkają nas udręki, przeciwności, zniewagi czy też zostaniemy obrzuceni
obelgami. Córko moja, nie ustawaj w drodze z powodu niecierpliwości, ale zachowaj świętą i prawdziwą cierpliwość, jak człowiek, któremu nie zależy na pozostaniu na tym święcie. Powiem ci też, iż nie powinniśmy się oglądać
za przyjemnościami, szukać pocieszenia ani pożądać nieuporządkowanych rozkoszy. Powinniśmy natomiast
przejść obok tego wszystkiego obojętnie i nie zatrzymywać się dla własnej przyjemności.
Wędrując tą drogą, musimy mieć kij w ręce, aby się obronić przed dzikimi zwierzętami i naszymi nieprzyjaciółmi.
Najdroższa moja matko i córko, niechaj to będzie kij Najświętszego Krzyża, kij Baranka umęczonego i umarłego z
miłości, którym obronimy się przed własną zmysłowością. Bowiem dusza, ujrzawszy tak wielki ogień miłości,
umartwi i zabije swą przewrotną wolę. Mówię ci, córko, kijem tym przepędzimy dzikie zwierzęta, to znaczy pokusy
szatana, fałszywe pochlebstwa tego świata oraz nieuporządkowaną miłość do naszych dzieci i do wszystkich innych
stworzeń. Och, jakże dobry i błogosławiony jest kij, na którym wspiera się pielgrzymia dusza! Pomaga on biec
duszy i osiągnąć swój cel. A naszym celem jest życie wieczne. Chcę, abyś ten właśnie cel postawiła przed oczyma
swego umysłu. Wtedy bowiem na pewno staniesz się dobrym pielgrzymem i dopłyniesz do portu zbawienia.
Droga córko, zanurz się i zatop we Krwi Chrystusa Ukrzyżowanego. Pielgrzymując w kierunku Przebaczenia, zlizuj
z drogi Krew Chrystusa Ukrzyżowanego.433 Stworzenie bowiem pielgrzymuje do tego miejsca po to, żeby zebrać
Krew, jako że przebaczenie zostało nam udzielone dzięki przelanej Krwi Nieskalanego Baranka.
Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości
CCCXLIV. Do Rajmunda z Kapui
grudzień 1378434
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższy bracie w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do
ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc ujrzeć w tobie blask światła najświętszej wiary. Światło to ukazuje nam
drogę prawdy. Bez niego nasze wysiłki nie przyniosłyby żadnego owocu, nie spełniłoby się żadne nasze pragnienie,
a nasze działania nie osiągnęłyby zamierzonego przez nas celu. Bez tego światła wszystko byłoby niedoskonałe, a
my — opieszali w miłości Boga i bliźniego. Przyczyna tego jest następująca: wydaje mi się, że tyle jest w nas
miłości, ile wiary i tyle wiary — ile miłości. Ten, kto kocha, jest zawsze wierny temu, kogo kocha, i służy mu
wiernie aż do śmierci. Po tym poznaję, czy naprawdę kocham Boga i stworzenia. Jeśli naprawdę miłuję Boga, to
jestem Mu wierna i tysiąc razy dziennie poszłabym na śmierć, gdyby to było możliwe i potrzebne dla chwały i
wywyższenia Jego Imienia. Nie zabrakłoby mi wiary a z miłości do Boga, do cnót i do świętego Kościoła zniosłabym wiele cierpień. Wierzyłabym bowiem, że Bóg jest moją tarczą i moim obrońcą, tak jak był tarczą i obrońcą
owych chwalebnych męczenników, którzy z radością szli na miejsce męczeństwa. Jeśli będzie we mnie taka wiara,
to nie ulęknę się, lecz wytrwam wiedząc, że Bóg męczenników jest też moim Bogiem, Jego potęga nie osłabła, toteż
potrafi On, chce i może przyjść mi z pomocą w potrzebie. Jeśli zaś nie kocham Boga, to nie pokładam w Nim
nadziei, a zmysłowy lęk, jaki mnie ogarnia, świadczy o tym, że miłość moja jest słaba, a światło wiary jest przyćmione niewiernością memu Stwórcy i zadufaniem w sobie. Wyznaję i nie przeczę — ten korzeń nie został jeszcze
wyrwany z mej duszy. Przeszkadza to czynom, jakich każe mi dokonywać Bóg i nie przynoszą one tego chwalebnego i owocnego skutku, dla którego Bóg nakazał je podjąć.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Oj, biada mi, biada! O Panie mój i Boże, biada mi, marnej nędznicy! Czy taka będę w każdym czasie i w każdym
miejscu? O, Boże mój, Boże, czy zawsze moją niewiernością będę zagradzać drogę Twojej Opatrzności? Tak, tak
będzie zawsze. Chyba że Ty w miłosierdziu swoim zniszczysz mnie i stworzysz na nowo. A zatem zniszcz mnie,
Panie, rozbij na kawałki dzban mego zatwardziałego serca, abym nie przeszkadzała Twemu działaniu i nie niszczyła
Twoich dzieł.
Najdroższy bracie, proszę cię, módl się bardzo żarliwie, bym razem z tobą zanurzyła się i zatraciła we Krwi pokornego Baranka, która uczyni nas mocnymi i wiernymi. Wówczas poczujemy żar płomiennej miłości Boga i będziemy
współpracować z Jego łaską, a nie — burzyć i psuć Jego dzieła. W ten sposób pokażemy, iż jesteśmy wierni Bogu
i ufamy Jego pomocy, a nie — wiedzy naszej czy innych ludzi.
Ta wiara pomoże nam też pokochać stworzenie, bowiem tak jak miłość bliźniego pochodzi od miłości Boga, tak
samo wiara w ogóle i wiara partykularna. Z miłości, którą winniśmy darzyć wszelkie stworzenie, rodzi się wiara w
ogóle i wiara partykularna, która jest wiarą ludzi szczególnie sobie bliskich i kochających się wzajemnie bardzo
mocno. Jak to się dzieje? Otóż Bóg obdarzył nas miłością, jaką miłujemy wszystkie stworzenia, ale także — tą
szczególną miłością, jaką miłują się nawzajem ludzie szczególnie sobie bliscy. Miłość wyraża wiarę. Człowiek
miłujący bardzo mocno okazuje tyle miłości, że jego bliźni nie może sobie wyobrazić ani uwierzyć, aby pragnął on
czegoś innego niż jego dobra. Miłowany człowiek mocno wierzy, iż bliźni miłując go szuka tylko chwały Bożej i
pożytku dla jego duszy, a jednocześnie wzywa pomocy Boga, aby nakładając na nas wielkie ciężary, udzielał nam
też wielkiej mocy i wytrwałości. Wiarę taką żywi człowiek, który bardzo miłuje, a jego wiara nie słabnie nigdy z
żadnego powodu — ani przez słowa stworzeń, ani przez pokusę szatana, ani przez zmianę miejsca. Jeżeli zaś ktoś
postępuje inaczej, to znaczy, że kocha Boga i bliźniego swego w sposób niedoskonały.435
Według tego, co zrozumiałam z twego listu, bracie, wydaje mi się, że stoczyłeś wiele bitew oraz wiele rozmyślałeś
nad złudami szatana i twych zmysłowych uczuć. Zdawało ci się, że nałożono na ciebie tak wielki ciężar, że nie
mogłeś go unieść. Wydawało ci się, że mierzę cię inną miarą niż siebie i myślałeś, że zmniejszyła się moja miłość
i przywiązanie do ciebie. Nie zauważyłeś natomiast, bracie, że we mnie wzrastało to, co w tobie się umniejszyło,
gdyż miłuję cię tą samą miłością, co samą siebie. Wierzyłam też mocno, że to, czego nam brakuje, Bóg dopełni w
dobroci swojej. Przydarzyło mi się jednak coś zupełnie innego, gdyż potrafiłeś znaleźć sposób na to, by rzucić na
ziemię swój ciężar.436 Przykryłeś nagość swej niewierności i słabości łachmanami wymówek, ale ja mimo to widzę
wszystko — i lepiej chyba, abym to ja właśnie ujrzała, a nie ktoś inny. Tak więc okazuję ci coraz większą miłość,
gdyż miłość moja do ciebie wcale się nie umniejszyła. Cóż jednak mogę powiedzieć, gdy twa niewiedza nie dopuszcza do ciebie żadnej z tych myśli? Czyż potrafisz uwierzyć, mój bracie, że nigdy nie pragnęłam niczego innego,
jak tylko życia twej duszy? Gdzież się podziała wiara, którą zawsze miałeś i powinieneś mieć także teraz? Gdzież
pewność, że zanim cokolwiek zrobimy, Bóg wszystko widzi i o wszystkim decyduje? A widzi nie tylko twoją misję,
która jest bardzo ważna, ale każdą najmniejszą rzecz. Gdybyś był wierny, bracie, nie kroczyłbyś chwiejnym krokiem, nie drżałbyś ze strachu przed Bogiem i przede mną, ale jak wierny i posłuszny syn poszedłbyś naprzód i
zrobił to, co się da zrobić. Drogi mój bracie, jeżeli nie możesz iść wyprostowany, idź na czworakach, jeżeli nie
można iść w stroju zakonnika, idź w ubraniu pielgrzyma, jeżeli braknie ci pieniędzy, proś o jałmużnę. Owo wierne
posłuszeństwo więcej znaczy w oczach Boga i w sercach ludzi niż wszystkie ludzkie ostrożności. A jednak z powodu moich grzechów nie było mi dane ujrzeć w tobie takie właśnie posłuszeństwo.
Drogi bracie, pomimo wszystko jestem zupełnie pewna, że jeżeli nawet spotka cię męka, zniesiesz ją ze świętym i
wielkim szacunkiem, ażeby lepiej spełnić wolę Boga i wolę Chrystusa na ziemi, papieża Urbana VI. Chcę przeto,
abyś nie zostawał dłużej na miejscu, lecz abyś wyruszył w podróż w taki sposób i taką drogą, jak to powiedziałam
przed chwilą. Dniem i nocą trwałam na modlitwie, błagając Boga o to, a także o wiele innych rzeczy, które się nie
dokonały z powodu małej gorliwości tych, którzy powinni byli ich dokonać. Przede wszystkim zaś przeszkadzają
temu moje nieprawości, przez co daremne są wszystkie wysiłki i próżna każda nadzieja. Oj, biada nam, biada! Oto
widzimy, że toniemy, a Bóg jest coraz bardziej obrażany i chłostany. A ja ledwo żyję pośród okrutnych cierpień.
Oby dobry Bóg w miłosierdziu swoim wydobył mnie jak najszybciej z mroków tego życia.
Widzimy, że ostatnie wydarzenia w królestwie Neapolu doprowadziły do jeszcze większej ruiny niż przedtem.437
Skoro ludzie byli zdolni uczynić tak wielkie zło, niech teraz pozwolą Bogu, aby temu zaradził. Bóg z litości ukazał
ruinę i sposób jej naprawienia. Jednak — jak to już powiedziałam — liczne moje nieprawości przeszkadzają wszelkiemu dobru. Drogi mój bracie, będę ci miała wiele do powiedzenia na ten temat, chyba że cię już więcej nie
zobaczę, bo otrzymam tę wielką łaskę i zostanę zabrana z tej ziemi.438 Teraz powiem ci tylko tyle, że chciałabym
bardzo, żebyś poszedł dalej, a nie stał w miejscu. Jestem spokojna, gdyż wiem na pewno, że nic się nie dzieje bez
tajemniczej interwencji Boga. Poza tym mam czyste sumienie, bo uczyniłam wszystko, co mogłam, aby do króla
Francji został wysłany poseł. Niechaj zmiłuje się nad nami Duch Święty i udzieli nam swej mocy, bo sami jesteśmy
bardzo kiepskimi robotnikami.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
439
Wydaje się, że Ojcu Świętemu podoba się myśl rychłego poselstwa do króla Węgier. Myślał on, że pójdziesz ty,
bracie, oraz twoi towarzysze. Teraz jednak, nie wiem dlaczego, zmienił zamiar i chce, abyś został w tamtych stronach, gdzie jesteś, czyniąc to dobro, jakie się da. Proszę cię więc, czyń to gorliwie.
Bracie, porzuć siebie samego oraz wszelkie przyjemności i pociechy, z głośnym rykiem rzuć się na zmarłych440,
aby sznurem świętego pragnienia i pokornej modlitwy związane zostały ręce Bożej sprawiedliwości, a unieruchomiony szatan i nasze zmysłowe pożądanie. Jako martwi zostaliśmy ofiarowani w ogrodzie świętego Kościoła Chrystusowi na ziemi, właścicielowi tego ogrodu. Zachowujmy się przeto jak umarli. A umarły nie widzi, nie słyszy ani
nie czuje. Drogi bracie, staraj się zabić siebie mieczem nienawiści i miłości, abyś nie słyszał obelg, przekleństw i
szyderstw tego świata, jakimi prześladowcy świętego Kościoła cię obrzucają. Niechaj oczy twe nie widzą rzeczy
niemożliwych do zrobienia ani udręki, jaka cię czeka, ale niechaj w świetle wiary ujrzą wyraźnie, że potrafisz
wszystko w Chrystusie Ukrzyżowanym i że Bóg nie nałoży ci większego ciężaru, niż możesz udźwignąć. Powinniśmy się radować wielkimi ciężarami, gdyż razem z nimi Bóg obdarza nas wielką siłą. Znosząc cierpienia z miłością, zatracamy zmysłowe uczucia. W ten sposób umieramy dla nas samych i karmimy się w ogrodzie Kościoła.
Gdy to wszystko ujrzę w tobie, bracie, uznam, że dusza moja jest bardzo szczęśliwa. Mówię ci, czy chcemy tego,
czy nie, dzisiejsze czasy zachęcają nas do umierania. Nie pozostawajmy zatem dłużej przy życiu. Najmilszy bracie,
gdy cierpisz, nie myśl o pocieszeniu, ale znoś ból aż do śmierci. W bólu niechaj wzrasta w tobie pragnienie cierpienia. Niechaj nasze życie nie przemija bez bolesnego pragnienia. Dobrowolnie oddajmy nasze ciało na pożarcie
dzikim bestiom, to znaczy, dobrowolnie, z miłości, rzućmy się na ostre języki i oddajmy się w ręce bestialskich
ludzi, tak jak to czynili owi chrześcijanie, którzy pracowali i pomarli w tym miłym ogrodzie, zraszając go swym
potem i łzami, a w końcu — swą krwią. Ja zaś — o, jakże jestem udręczona w tym życiu! — nie dosyć łez wylałam
i nie chciałam przelać krwi. Już dłużej tak nie chcę! Niechaj się odnowi nasze życie i niech wzrośnie w nas ogień
pragnienia.
Prosisz mnie, bracie, abym się modliła do Bożej dobroci, błagając o udzielenie ci ognia Wincentego, Wawrzyńca,
słodkiego Pawła oraz umiłowanego Jana. Mówisz, że jeśli go otrzymasz, dokonasz wielkich rzeczy, a ja będę się
nimi cieszyć. To prawda, że bez tego ognia nie zrobisz nic ani małego, ani wielkiego, a ja nie będę się mogła tobą
cieszyć. Wiem, że ten ogień ma taką właśnie moc, bo sama go dotknęłam, po czym wzrósł we mnie zapał i gorliwość
wobec Boga. Gdybyś był przy mnie, pokazałabym ci, że tak naprawdę jest i ofiarowałabym ci ten właśnie ogień, a
nie tylko słowa. Raduję się i chcę, abyś i ty, bracie, zaczął się radować. Skoro bowiem rośnie owo pragnienie, to
znaczy, że Bóg chce je spełnić w tobie i we mnie. A Bóg zawsze przyjmuje święte i prawdziwe pragnienia. Jeśli
tylko otworzysz oko intelektu, w świetle najświętszej wiary poznasz prawdę Bożej dobroci. Poznawszy zaś, będziesz ją miłował, a miłując będziesz jej wierny i w serce twe nie zakradnie się kłamstwo szatana. Gdy zaś będziesz
wierny, uczynisz wszystko dla Boga i dokonasz najtrudniejszych rzeczy powierzonych ci przez Boga. Jeżeli bowiem osiągniesz doskonałość, nie będziesz przeszkadzał spełnianiu się woli Boga. Będziesz ostrożny, skromny i
rozsądny w myślach, w rozmowach oraz we wszystkich poczynaniach i obyczajach. Jednak bez światła wiary inne
będą twe obyczaje i czyny. Wiedząc o tym wszystkim, gorąco pragnę ujrzeć w tobie światło najświętszej wiary i
chcę, abyś je posiadł. Miłuję cię bardzo, bracie, i niezmiernie kocham twe zbawienie. Pragnę także ujrzeć cię doskonałego. Dlatego to kłuję cię licznymi, ostrymi słowami, ale najchętniej przeszłabym do czynów. Czynię ci su-
rowe wymówki, abyś powracał stale do siebie samego. Staram się i czynię wszystko, aby dla chwały Bożej położono na twe barki ciężar ludzi doskonałych. Zachęcam dobroć Bożą, aby doprowadziła cię do największej doskonałości, to znaczy — do przelania krwi za Kościół, bez względu na to, czy twoja niewolnicza zmysłowość zechce
tego czy nie. Zatrać się we Krwi Chrystusa Ukrzyżowanego. Znoś cierpliwie moje wady i słowa. Gdy ktoś pokaże
ci twoje wady, bracie, raduj się i dziękuj Bożej dobroci za to, że dała ci kogoś, kto cię gani i pamięta o tobie przed
Bogiem.
Piszesz mi, że Antychryst i jego zwolennicy szukają cię wszędzie, aby cię schwytać.441 Nie popadaj w zwątpienie,
gdyż Bóg jest potężny i potrafi odebrać im światło i siłę, aby nie zdołali spełnić swoich zamiarów. Musisz też stale
pamiętać, że nie jesteś godzien tak wielkiego dobra, przeto nie powinieneś się bać. Nie trać nadziei, bowiem słodka
Maryja i pierwsza Prawda będą zawsze przy tobie. Ja, nędzna niewolnica, postawiona na polu bitwy, na którym
wylano tyle krwi z miłości do Krwi442 (a ty, bracie, zostawiłeś mnie samą i poszedłeś sobie w świat), nie przestanę
się nigdy trudzić dla ciebie. Proszę cię, staraj się nie dawać mi powodu do płaczu ani do wstydu przed Bogiem.
Skoro obiecujesz, że będziesz jak mężczyzna działać i cierpieć dla chwały Bożej, to nie zmieniaj się w słabą niewiastę, gdy dochodzi do wbijania gwoździ443, bo poskarżę się na ciebie przed Chrystusem Ukrzyżowanym i słodką
Maryją. Uważaj, żeby Bóg nie zrobił z tobą tak, jak z opatem od sant’Antimo, który ze strachu oraz pod pozorem
uniknięcia pokus opuścił Sienę i przyjechał do Rzymu, myśląc, że w ten sposób uniknie więzienia i jest bezpieczny,
a tymczasem został zamknięty w więzieniu i wiele wycierpiał, o czym wiesz.444 Tak oto zostają ukarane małoduszne serca. Bądź zatem, bądź zawsze mężny, abyś stał się godny śmierci.445 Drogi bracie, polecasz mi nasz
zakon, a ja polecam go tobie, bo serce mi pęka na widok tego, co się dzieje. Nasza prowincja okazuje posłuszeństwo
papieżowi Urbanowi VI i wikariuszowi generalnemu, który zachowuje się bardzo uczciwie i roztropnie. Postępuje
bardzo słusznie zachowując prawdę wewnątrz Zakonu, i występując przeciwko niegodziwcom, zaprzeczającym
prawdzie. Według tego co wiem, a wiem bardzo mało, ten kto mówi coś innego, nie ma prawdy na ustach. Nasz
Ojciec Święty dał pełnię władzy wikariuszowi i nakazał mu zwolnić wszystkich prowincjałów, którzy buntują się
przeciwko jego prawdzie. Nie ma teraz czasu na drzemkę, ale trzeba bardzo gorąco prosić naszego miłego Hiszpana446, aby czuwał nad swym zakonem, który był zawsze głosicielem i obrońcą prawdy, a teraz ją zatruwa. Zadaje
mi to śmiertelną ranę. Nie mogę już tak dłużej żyć, lecz chcę umrzeć wśród płaczu i ogromnego strapienia.
Wiesz, bracie, że nie chcę być tutaj, gdzie jestem, lecz gdybym tylko mogła, wyruszyłabym w drogę. Mówiło się o
tym, żebym poszła do Neapolu, ale nie można było popłynąć morzem ani powędrować lądem. Módl się i spraw,
aby inni się modlili, prosząc Boga i słodką Maryję o to wszystko, co służy chwale Bożej. Brat Bartłomiej, mistrz,
brat Mateusz447 oraz inni są gotowi, pokonując własną słabość, zrobić wszystko, co okaże się potrzebne dla chwały
Bożej i dla pożytku świętego Kościoła. Wszyscy trzej oraz inni synowie i córki polecają się tobie, a babcia448 cię
błogosławi. Ja zaś proszę cię, bracie, o błogosławieństwo oraz o przebaczenie za wszystkie te słowa, które nie
przysparzają chwały Bogu i nie wyrażają należnego ci szacunku. Niech miłość będzie mym usprawiedliwieniem.
Nic więcej ci nie powiem.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Proszę cię, bracie, pobłogosław mnie. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCCXXVII. Do braci: Andrzeja z Lukki, Baldo i Lando449
grudzień 1378-styczeń 1379
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdrożsi ojcowie w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do
was w drogocennej Krwi Jego, pragnąc was ujrzeć gorliwych w spełnianiu woli Boga i posłusznych Jego namiestnikowi, papieżowi Urbanowi VI. Gorąco pragnę, aby miła Oblubienica Chrystusowa doznała pomocy i wsparcia
od was oraz od innych sług Bożych. Bowiem widzimy ową Oblubienicę wielce udręczoną, wystawioną na rozliczne
przeciwne wiatry, które nią wstrząsają. Najbardziej męczy ją wiatr herezji i schizmy, skierowany na nią przez ludzi
miłujących tylko samych siebie, a na dodatek zatruwających teraz naszą wiarę. Czyżby brakowało jeszcze tego,
żeby ci, którzy mają pomóc Kościołowi, gnębili Go, ci, którzy mają oświecać — pogrążali Go w ciemnościach?
Powinni oni przecież karmić dusze, rozdzielając im Krew Chrystusa Ukrzyżowanego, która im zapewnia życie
łaski. Tymczasem odejmują duszom od ust życiodajny pokarm, podając im w zamian wiekuistą śmierć. Są drapieżnymi wilkami, które zamiast opiekować się owcami, pożerają je. A cóż robią sługi Boże postawione na straży, by
jak psy szczekały na widok nadchodzącego wilka i budziły głównego pasterza? Ich szczekaniem powinna być pokorna i nieustająca modlitwa, a ich ujadaniem — żywe słowo Boże. W ten sposób przestraszą diabły widzialne i
niewidzialne oraz poruszą serce i rozbudzą uczucia naszego głównego pasterza, papieża Urbana. Nie wątpimy, że
rozbudzi się też wtedy całe mistyczne ciało świętego Kościoła, ciało powszechnej religii chrześcijańskiej dozna
wsparcia, a owce zostaną wyrwane z rąk szatana i przyprowadzone z powrotem do owczarni. Nie powinniście się
cofnąć na skutek cierpień ani z powodu zniesławienia, prześladowań lub obelg, jakie na was spadną. Nie lękajcie
się głodu, pragnienia ani śmierci, gdyby wam nawet ona groziła tysiące razy. Nie cofajcie się z powodu pragnienia
spokoju czy też własnych przyjemności, mówiąc: „Chcę pokoju dla mej duszy i jedyne, co mogę zrobić, to zanosić
błagania i modły przed oblicze Boga.” Nie, na miłość Chrystusa Ukrzyżowanego, nie tak! Nie pora teraz na szukanie
siebie dla siebie, na ucieczkę przed cierpieniem czy na szukanie pocieszenia. Jeszcze nie jest za późno, żeby zatracić
samego siebie, bo nieskończona dobroć i miłosierdzie Boże zaspokoiło potrzeby świętego Kościoła, dając Mu sprawiedliwego i dobrego pasterza, który chce mieć przy sobie czujne psy, szczekające bez przerwy dla chwały Bożej.
Chce, żeby stale szczekały i budziły go, gdyż nie ufa własnej czujności i boi się, że mógłby przespać niebezpieczeństwo. Wśród owych wybranych psów jesteście i wy, drodzy ojcowie.450 Toteż błagam was i zaklinam na Chrystusa, słodkiego Jezusa, przybądźcie jak najszybciej, by spełnić wolę Boga oraz świętą wolę namiestnika Chrystusowego, który łagodnie wzywa was oraz innych.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Nie trzeba się niczego bać ani oczekiwać rozkoszy czy wielkiej radości, gdyż przychodzicie cierpieć i delektować
się tylko rozkoszą krzyża. Wystawcie głowę z lasu, wyjdźcie na pole bitwy, by walczyć o prawdę. Przed okiem
swego intelektu postawcie prześladowania, jakie spotkały Krew Chrystusa oraz potępienie dusz, a zachęci was to
jeszcze bardziej do bitwy i nie cofniecie się z żadnego powodu. Przychodźcie, przychodźcie i nie spóźniajcie się,
czekając na czas, gdyż czas na was nie czeka. Jestem pewna, że nieskończona dobroć Boża pozwoli wam poznać
prawdę. Wielu się do was przyłączy, ale wiele sług Bożych sprzeciwi się temu świętemu i dobremu przedsięwzięciu.
Będzie im się wydawać, że mają rację, mówiąc: „Pójdziecie, a i tak nic się nie będzie działo.” Ja zaś, jako zarozumiała niewiasta, mówię wam, że będzie się wiele działo i jeśli nawet nie spełni się od razu nasze święte pragnienie,
to przynajmniej przygotuje się drogę do spełnienia go. Jeśli nawet nic się nie zmieni, to pokażemy wobec Boga i
wobec stworzeń, że zrobiliśmy wszystko, co leżało w naszych możliwościach, a poza tym uspokoimy i oczyścimy
nasze sumienie. Tak więc cokolwiek się stanie, będzie dobrze. Im większy sprzeciw napotkacie, tym pewniejszy to
znak, że wasze działanie jest dobre i święte. Widzieliśmy nieraz i teraz widzimy, że święte i dobre działanie napotyka na większy sprzeciw niż małe i złe czyny, gdyż jest ono bardziej owocne, zatem szatan przeszkadza mu, jak
tylko może, a posługuje się w tym sługami Bożymi oraz używa podstępu przykrytego pozorem cnoty. Powiedziałam
wam to wszystko po to, żebyście z żadnego powodu nie porzucili zamiaru przyjścia, lecz posłusznie stawili się u
stóp Jego Świątobliwości.
Zanurzcie się we Krwi Chrystusa Ukrzyżowanego. W niej niechaj obumrze całkowicie wasza wola. Nic więcej nie
powiem.
Wytrwajcie w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Polećcie mnie modlitwom sług Bożych, aby uprosiły dla mnie
łaskę oddania życia za Bożą prawdę. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCCLXIV. Do Urbana VI
koniec 1378-początek 1379
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najmilszy Ojcze Święty, Ojcze mój w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa
Chrystusa, piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc ujrzeć w tobie serce mężne. Pragnę bowiem, abyś
wyplenił wszystkie wady przeciwne twej woli. Przypuszczam, że wada sprawia ci zawsze przykrość, tak jak każdej
duszy bojącej się Boga sprawia przykrość wszelka obraza uczyniona jej Stwórcy. Ach, Ojcze Święty, otwórz oko
intelektu i zwróć je ku miłej Prawdzie. Zobaczysz wtedy i zrozumiesz, jak bardzo jesteś zobowiązany, wręcz zmuszony do tego, by nie spuszczać z oczu twych synów i starać się o pasterzy, którzy pomagaliby ci paść owce. Gdy
zaś ujrzysz sam albo przychylni ludzie pokażą Waszej Świątobliwości owce dotknięte ciężką chorobą, grożącą im
nawet śmiercią — to znaczy owce obciążone winą grzechu śmiertelnego — nie powinieneś ich trzymać przy sobie,
w łonie świętego Kościoła. Chyba że naprowadzisz je na drogę poprawy i będziesz pilnować, aby nie popełniały
więcej niegodziwych czynów, przynajmniej tych, które sprawiają ci największy ból. Wiem, że Wasza Świątobliwość mnie rozumie i nie muszę tego dłużej tłumaczyć.
Mówię ci, Ojcze Święty, dobroć Boża bardzo się skarży. Oto pozbyła się starych roślin przesiąkniętych zgnilizną
wad, ogromnej pychy, nieczystości, skąpstwa i skandalicznej symonii, a teraz nowe rośliny, zamiast zastąpić owe
wady cnotami, zaczynają znowu je rozpowszechniać, przyjmując ten sam styl życia.451 Błogosławiony Chrystus
użala się, że Kościół nie został oczyszczony z wad, a Wasza Świątobliwość nie ma tej gorliwości, jak powinna.
Drogi Ojcze Święty, nie możesz wykorzenić na raz wszystkich wad ludzkich występujących nagminnie w łonie
religii chrześcijańskiej, a najwięcej wśród kleru, który powinieneś mieć szczególnie na oku. Możesz jednak — i
jesteś do tego zobowiązany, bo inaczej obciążysz swoje sumienie — zrobić przynajmniej to, co leży w granicach
twoich możliwości, czyli — obmyć łono Kościoła świętego i usunąwszy z niego zgniliznę, przygotować miejsce
dla tych, którzy są przy tobie i z tobą.452 Należy umieścić tam ludzi dbających o chwałę Bożą, o twój honor i dobro
świętego Kościoła, a niedających się zepsuć pochlebstwami ani pieniędzmi. Gdy oczyścisz łono twej Oblubienicy,
to potem łatwo odnowi się resztę ciała, co przyniesie chwałę Bogu, a tobie — sławę i pożytek. Dobra i święta sława
oraz zapach cnót zdławi herezję. Każdy chrześcijanin, widząc, że wypleniasz wady i wprowadzasz w życie to, czego
pragniesz, przybiegnie ochoczo do Waszej Świątobliwości. Ojcze, nie chcę, abyś dbał o stroje czy też o cokolwiek
innego, bez względu, czy ma to dużą czy małą wartość, ale staraj się tylko, aby pasterze byli ludźmi szczerymi, a
nie obłudnymi.
Ojcze Święty, czy wiesz, co się stanie, jeżeli nie zrobisz tego, co w twej mocy? Przecież Bóg chce przede wszystkim
reformy swej Oblubienicy, a nie chce, aby pozostawała ona okryta trądem. Jeżeli zaś nie dokonasz tego zgodnie ze
swą władzą (po to właśnie Bóg postawił cię na tym miejscu i obdarzył tak wielkim dostojeństwem), uczyni to sam
Bóg za pośrednictwem licznych udręk i cierpień. Wyrwie on najpierw pokrzywione drzewa albo je wyprostuje po
swojemu. Oj, biada nam, biada, Ojcze Święty, nie czekajmy na tak wielkie upokorzenie! Pracuj pilnie, z dobrocią i
łagodnością serca wprowadzając w życie swe projekty we właściwy sposób (gdy się coś robi w niewłaściwy sposób,
przynosi to raczej szkodę niż korzyść).
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Niech Wasza Świątobliwość słucha tych, którzy się boją Boga. Mówię ci, Ojcze Święty, oni ci powiedzą, co trzeba
i powinno się robić oraz wskażą ci błędy popełniane w twym najbliższym otoczeniu. Ojczulku mój miły, wielka to
łaska mieć przy sobie ludzi pomagających ci dostrzec i usunąć to, co przyniosłoby tobie hańbę, a duszom — szkodę.
Na miłość Chrystusa Ukrzyżowanego, staraj się łagodzić i hamować gwałtowność twej natury. Z pomocą świętej
cnoty pokonasz naturę. Skoro Bóg obdarzył cię wielkim sercem w porządku przyrodzonym, proszę, staraj się, aby
twe serce okazało się wielkie również w porządku nadprzyrodzonym, to znaczy, abyś napełnił je męstwem i pokorą
dzięki pragnieniu cnoty oraz reformy świętego Kościoła. W ten sposób zdobędziesz to, co naturalne i to, co nadprzyrodzone. Wiadomo bowiem, że samo tylko naturalne niewiele nam pomaga, lecz wpędza nas tylko w złość i
pychę. Gdy zaś przyjdzie zganić osoby szczególnie nam bliskie, zaczynamy się trwożyć i wahać. Kiedy jednak
człowiek żyje pragnieniem cnoty, wtedy nie dba wcale o siebie, tylko chwałę Bożą i otrzymuje światło, moc, wytrwałość i nadprzyrodzoną stałość. Człowiek taki nie ustaje nigdy w drodze i nie zwalnia kroku lecz zawsze jest tak
mężny, jak powinien być. Prosiłam i będę nadal prosić Najwyższego Ojca Przedwiecznego, aby tymi właśnie cnotami obdarzył ciebie, Ojcze Święty, Ojcze wszystkich chrześcijan. Wydaje mi się, że w naszych czasach potrzebujesz tego bardziej niż kiedykolwiek przedtem.
Czcigodny Ojcze Święty, ja, twoja nędzna i nieuczona córka, nie pozostanę już długo na tym świecie, jeśli tylko
Bóg udzieli mi tej łaski. Chcę ofiarować me życie za ciebie i za Kościół święty pośród łez, czuwania i wiernej a
pokornej modlitwy. Bóg przyzwoli na to, gdyż bez Niego nic nie potrafię. Wiem jednak, że jeśli prosi się o słuszną
rzecz w pokornej, nieustającej i wiernej modlitwie, to nieskończona dobroć Boża na pewno na nią przyzwoli. Zapewniam cię, Ojcze Święty, że inni twoi słudzy i synowie będą czynić to samo, co ja, tym bardziej, że są oni lepsi
ode mnie, nędznicy pełnej wad. Ty zaś, Ojcze, rób też co możesz i co powinieneś robić. W ten sposób uśmierzymy
gniew Boga, a sługi twoje doznają ukojenia. Jestem pewna, że uda ci się wszystko, jeśli tylko będziesz miał mężne
serce, inaczej nie. Dlatego to powiedziałam, że pragnę ujrzeć w tobie serce mężne. Dusza moja bardzo tego pragnie.
Gdy staniesz się człowiekiem o mężnym sercu, będziesz radością, weselem i pocieszeniem dla mnie oraz dla innych
sług Bożych, które liczą na ciebie, Ojcze Święty, i przyglądają ci się bardzo uważnie. Sługi owe miłują bardzo
Waszą Świątobliwość i z wielką gorliwością szukają chwały Bożej i twojej, a poza tym nie ma w nich fałszu i mają
to samo na języku, co w sercu. Ojcze Święty, nic już więcej nie powiem. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu
Boga. Niechaj Wasza Świątobliwość zechce mieć zawsze przy sobie ludzi wiernych, o których wiadomo, że żyją
w bojaźni Bożej. Chodzi bowiem o to, żeby to, co się mówi i robi w twoim pałacu, nie było przekazywane wcielonym diabłom (ich wady są twoimi wrogami), to znaczy, antypapieżowi i jego zwolennikom.
Ojcze Święty, wybacz mi moją zuchwałość. Odważyłam się napisać do ciebie, zmuszona przez dobroć Bożą, przez
potrzeby Kościoła, jakie widzę, oraz przez miłość jaką żywię do ciebie. Wolałabym przyjść do ciebie, niż pisać, ale
nie chciałam ci się naprzykrzać. Ojcze Święty, miej dla mnie cierpliwość, bowiem nie przestanę cię zachęcać do
działania modlitwą, słowem mówionym i pisanym, dopóki będę żyła i dopóki nie ujrzę w tobie i w Kościele świętym tego, czego pragnę. Wiem, że pragniesz tego jeszcze bardziej ode mnie i gotów jesteś oddać za to życie. Tak
właśnie powinno być, Ojcze Święty. Nie śpijmy już dłużej. Pokornie proszę Waszą Świątobliwość o błogosławieństwo. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCCLII. Do pani Larielli, żony pana Cieccolo Caracciolo z Neapolu453
koniec 1378-początek 1379
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższa matko w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do
ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc ujrzeć, jak wszystkie swe uczucia i całą swą nadzieję pokładasz w Bogu,
zawierzywszy tylko Jemu, a nie stworzeniom. Przeklęty bowiem jest ten, kto pokłada nadzieję w człowieku.454 Och,
jak wielkie zło z tego wynika! Jaka szkoda dla duszy! Język nie zdoła opowiedzieć, jak próżna jest nadzieja, której
nie pokłada się w Bogu. Jest daremna i przemijająca, gdyż na próżno trudzi się ten, kto szuka przyjemności, zaszczytów i bogactw światowych. A co wskazuje na to, że nadzieja ta jest próżna? Kruchość owych rzeczy. Oto
kiedy wydaje się nam, że już je posiadamy na stałe, wtedy znikają one z rozporządzenia Boga, który nam je zabiera
dla naszego dobra, albo tracimy je w momencie śmierci, gdy porzucamy na zawsze to mroczne życie. Wydawało
się nam, że osiągnęliśmy wiele w życiu, że sprawujemy ważny urząd, a tymczasem w jednym momencie tracimy
wszystko, co posiadamy. Jeżeli nawet uda się nam coś zatrzymać, to dzieje się to kosztem wielkiego wysiłku, a
nieuporządkowana miłość i strach przed utratą sprawiają, że stajemy się nieznośni dla nas samych. Zatem rzeczywiście próżna jest taka nadzieja, a szalony jest człowiek, który pokłada nadzieję w marnych rzeczach.
Mówię ci, pani, że przynosi nam to szkodę również dlatego, że pozbawia nas władzy i wolności, czyniąc nas niewolnikami. Jeżeli bowiem kochamy ludzi i rzeczy w sposób nieuporządkowany, to obrażamy Boga, a obrażając
Go, stajemy się niewolnikami grzechu, czyli tego, co nie istnieje. Stajemy się też niewolnikami rzeczy stworzonych,
które są czymś mniejszym od nas, wszystkie bowiem zostały stworzone po to, aby nam służyły, podczas gdy my
zostaliśmy stworzeni po to, by służyć Bogu. Tymczasem czynimy wszystko na opak, gdyż służymy rzeczom, a
odmawiamy służby naszemu Stwórcy. Rzeczy zaś pozbawiają nas światła i nie pozwalają nam dojrzeć i poznać
prawdy. Tak jak chore oko nie może dojrzeć światła, tak samo oko duszy dotkniętej chorobą niewierności i słabością
nieuporządkowanej miłości własnej traci światło i nie może już poznać ani siebie, ani Boga, to znaczy — własnej
nędzy i nieskończonej dobroci Boga. Wtedy też człowiek traci bogactwo cnót, gdy jest odłączony od uczucia miłości, jednoczącej wszystkie cnoty. Zatem nie ma już w nim miłości Boga ani miłości bliźniego, któremu służy tylko
dla własnej korzyści. Nie ma też w takim człowieku prawdziwej pokory, a tylko duma z siebie, podziw dla własnej
wielkości oraz przywiązanie do swego urzędu. Człowiek taki robi wszystko, żeby przypodobać się stworzeniom,
skoro bowiem spodoba się samemu sobie, chce przede wszystkim podobać się stworzeniom, a nie Stwórcy. Jeżeli
spotka go krzywda, znosi ją z wielką niecierpliwością. Jeżeli zaś służy przyjacielowi lub krewnemu, a nie przynosi
mu to ani pożytku, ani chwały, traci cierpliwość i łatwo porzuca ową służbę.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Wszystko to dyktuje miłość własna. Wiesz dobrze, pani, jaka ona jest, gdyż sama doznajesz podobnych uczuć. Nie
jesteś bardzo zadowolona z tego, że pan Cieccolo jest tam, gdzie jest. Gdybyś jednak zobaczyła, że został on hojnie
wynagrodzony za swą służbę i otoczony światowym kadzidłem, czyli ludzką sławą, nie byłoby ci wcale żal. Myślę,
że jest ci przykro głównie z powodu gadania ludzi, którzy cię zadręczają, oraz z powodu braku światowych zaszczytów, a nie z powodu żądzy korzyści materialnych. Nie jest to nic dobrego, a w dodatku jest to wielka wada i
obraza Boga. Sama dręczysz swe ciało i duszę, a jeszcze w dodatku sprawiasz przykrość mężowi. Chcę, wielmożna
pani, abyś się zmieniła. Jeżeli natomiast tego nie uczynisz, będzie to dla mnie znak, że twoja nadzieja i twoje uczucia
są bardziej związane ze stworzeniami oraz światowymi zaszczytami niż z Bogiem. A przecież nie powinno tak być!
Powinnaś być bardzo mężna i mieć w pogardzie świat, powinnaś dbać o dobra niebieskie i chwałę Boga, a nie —
o marne dobra ziemskie czy też o własną sławę i zaszczyty.
Chcę, żebyś taka właśnie była. Gdyby zaś mówiono ci coś zupełnie innego, odpowiedz, że ze świętym pragnieniem
pragniesz, aby pan Cieccolo służył wiernie, całym sercem i całą duszą, Chrystusowi na ziemi oraz świętemu Kościołowi, aby nie zważał na urząd, zaszczyty czy własną korzyść, ale tylko — na chwałę Bożą i na swoje obowiązki
wobec ojca, jak to powinien czynić dobry syn. Wówczas jego służba będzie miła i przyjemna Bogu, a wam obojgu
przyniesie sławę i zysk. A mam na myśli łaskę. Bóg żąda, abyśmy jej bardzo gorliwie szukali. Czcigodna pani,
będziesz szukać takiej korzyści wtedy, gdy zaufasz Bogu, inaczej nie. Dlatego to powiedziałam, że pragnę, abyś
tylko w Bogu pokładała nadzieję i uczucia. Musisz to uczynić teraz, kiedy widzisz wyraźnie, jak szkodliwą jest
rzeczą pokładanie nadziei w sobie, stworzeniach, lub rzeczach stworzonych, czyli — poza Bogiem. Jak powiedziałam, dusza ponosi wtedy wielką szkodę i żyje w wielkim strapieniu. Zupełnie inaczej się dzieje, gdy człowiek
pokłada nadzieję w Bogu. Nadzieja pochodzi zawsze z miłości, a zatem stworzenie pokłada nadzieję w tym, kogo
kocha. Jeżeli człowiek kocha stworzenie, to w nim pokłada nadzieję, a jeżeli kocha swego Stwórcę, to tylko w
Stwórcy pokłada nadzieję. A miłość zawsze napełnia ogromną radością miłujące serce.
Także nadzieja jest źródłem wielkiej radości. Całe dobro i wszelka korzyść przyniesione przez miłość znajdują się
w nadziei, gdyż pochodzi ona od miłości. Miłość jest pokorna i łagodna wobec tego, kto wyrządza krzywdę, miłość
znosi cierpliwie liczne strapienia, w jakikolwiek sposób je Bóg zsyła. Co więcej, miłość pragnie znosić obelgi dla
Chrystusa Ukrzyżowanego i chlubi się swoim uciskiem, w Nim znajduje odpocznienie i ukojenie, a nie chce się
chlubić niczym innym, gdyż nie szuka swojej chwały lecz chwały Imienia Bożego. Miłość nie szuka swego, toteż
jej służba nie jest przekupna, bo jest służbą z miłości, a nie dla zysku. Tak miłujący człowiek nie zaznaje nigdy
goryczy, gdyż jest obnażony ze swej woli i przyodziany w słodką wolę Boga. Gdy bowiem wola skupi się tylko na
sobie samej, sprawia przykrość człowiekowi i rani go. Natomiast miłość jest tak słodką i rozkoszną cnotą, iż rzeczy
gorzkie czyni słodkimi, wielkie ciężary — lekkimi, a przykrości — rozkoszami. Uwalnia ona duszę od ziemskich
ciężarów, czyniąc ją lekką i zwiewną, odciąga ją od towarzystwa śmiertelników, a każe rozmawiać z nieśmiertelnymi.
Jak już powiedziałam, nadzieja zrodzona z miłości jest tak bardzo pokorna, że przynosi stuprocentowy zysk, czyli
człowiek, oddając tylko swą wolną wolę, otrzymuje stokroć więcej, otrzymuje tyle miłości, że osiąga życie wieczne.
Gdy chwalebny Piotr zapytał Chrystusa: „Mistrzu, porzuciliśmy wszystko. Co nam dasz?” Chrystus odpowiedział:
„Dobrze uczyniłeś, Piotrze.”455 Miła Prawda chciała przez to powiedzieć: „Inaczej nie mogłeś mnie naśladować.”
Bowiem ten, kto nie porzuci własnej woli, nie może iść za Chrystusem Ukrzyżowanym. Potem Chrystus jeszcze
powiedział: „Ja wam dam stokroć więcej i otrzymacie życie wieczne.” A jest to tak wielka korzyść, że nie może
być większej. Tak więc człowiek wolny staje się władcą, gdyż wyzwoliwszy się z niewoli grzechu, panuje nad
własną zmysłowością. Skoro zaś jest panem siebie, to jest także panem świata, gardzi nim i odrzuca jego zaszczyty
oraz przyjemności, bowiem widzi, że są one nietrwałe i zmienne. Nie pokłada nadziei w nich, lecz — w swoim
Stwórcy, który jest mocny i trwały, nigdy się nie zmienia i nie może nam zostać odebrany, jeśli sami tego nie
zechcemy.
Och, jakże uszczęśliwiona jest dusza, która złączyła swe serce i uczucia z Bogiem! Bóg jest jej błogosławieństwem.
Posiadając Boga, nie dba o nic innego i nie grzeszy niecierpliwością, gdy utraci męża, dzieci, urząd, zaszczyty i
bogactwa światowe. Posiada bowiem wszystko nie jako swoją własność, ale jako rzeczy pożyczone. Tylko Bożą
łaskę posiada jako swoją własność. Nie zważa nigdy na to, co mówi stworzenie. W żaden sposób nie chce obrazić
Boga ani słowem, ani uczynkami. Nie postępuje jak prostak, który dla przypodobania się stworzeniom popada w
nędzę grzechu i przestaje podobać się Stwórcy. Aby sprawić przyjemność ludziom, obraża Boga, opierając się Jego
łasce. Nie słucha Boga, który nie kazał mu ozdabiać ciała dziwacznymi i wyszukanymi szatami czy malować twarz.
Stroi się na pokaz, podczas gdy w domu nie dba wcale o siebie.456 Dla własnej przyjemności zmusza naturę do
buntu przeciwko Bożej łasce, chcąc towarzyszyć innym w obrażaniu Boga i zatracaniu swej duszy. Jeżeli zaś ktoś
strofuje niewiastę, która tak postępuje, odpowiada ona: „Nie czynię nic dla mnie, ale chcę sprawić przyjemność
mojemu mężowi i nie chcę wyglądać gorzej od innych.” Niewiasta owa dla własnej przyjemności oszukuje samą
siebie, nie zna cnoty i nawet jej nie szuka. Ale niewiasta, która miłuje prawdziwą miłością, zna dobrze cnoty, obnaża
się z wszelkich marności tego świata, a przyobleka się w uczciwość na każdym urzędzie, w każdym czasie i miejscu.
Ma zawsze Boga przed oczami, a wszystko, co czyni, czyni ze świętą bojaźnią. Ma udział we Krwi Chrystusa
Ukrzyżowanego, gdyż oczyściła swe sumienie w świętej spowiedzi ze skruchą, żalem za grzechy i z wielką radością. W ten oto sposób zyskuje życie łaski.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Och, najdroższa matko, jaka ogromna jest różnica między tymi, którzy naprawdę ufają Bogu, a tymi, którzy wcale
nie pokładają w Nim nadziei! Trudno nawet ich porównywać! Cóż zatem możemy powiedzieć? Możemy powiedzieć, że jedni mają największą rozkosz, a drudzy — największą udrękę. Musimy zatem z wielką gorliwością usunąć z naszego serca miłość zmysłową, a przeżyć nasze życie, pamiętając stale o Bogu i o Krwi przelanej za nas z
ogromnym ogniem miłości. Miłość, jaką okazujemy Bogu, powinniśmy okazać także naszemu bliźniemu, wspierając go w potrzebie z braterską czułością. Powinniśmy się rozkoszować słuchaniem słowa Bożego, czuwaniem
oraz pokorną i nieustającą modlitwą. Kochajmy każdą rzecz dla Boga, a nic — bez Boga. Chcę, pani, abyś okazała
w tym wielką gorliwość, abyś zasłużyła sobie na najwyższe i wieczne dobro, jakie zostało dla ciebie przygotowane.
Nic już więcej nie powiem. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCCXLI. Do Angelo Correr, biskupa Castello457
początek 1379
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższy ojcze w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do
ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć oświeconego prawdziwym i najdoskonalszym światłem. Chcę,
żebyś w światłości Boga oglądał światło458, bowiem oglądając w ten sposób — poznasz Bożą prawdę, a poznawszy
pokochasz ją i staniesz się Jej oblubieńcem.
Bez tego światła pogrążymy się w ciemnościach i nie będziemy wiernymi, lecz niewiernymi oblubieńcami prawdy.
Owo światło jest tym, co czyni duszę wierną, gdyż odrywa ją od kłamstwa własnej zmysłowości i każe jej iść za
nauką Chrystusa Ukrzyżowanego, który jest Prawdą. Światło to sprawia, że serce człowieka jest dojrzałe i stałe, a
nie płochliwe; jest cierpliwe w trudach, a nie szuka pocieszenia z nieuporządkowaną wesołością, jest zawsze uporządkowane i stateczne w obyczajach. Każde działanie takiego człowieka jest roztropne i oświetlone światłem wielkiego umiaru. Tak jak roztropnie działa, tak samo roztropnie mówi i milczy, delektuje się bardziej słuchaniem
ważnych rzeczy niż niepotrzebnym gadulstwem. A dlaczego człowiek staje się taki? Dlatego, że w światłości i ze
światłem ujrzał, iż Bóg zadowala się nielicznymi słowami a licznymi czynami. Nie poznałby zaś tego bez światła,
lecz byłby zupełnie inny, mówiąc dużo, a czyniąc mało. Serce takiego człowieka byłoby zupełnie zagubione; w
radości byłoby lekkomyślne i próżne, a w smutku okazywałoby nieuporządkowane rozgoryczenie. Człowiek pozbawiony światła może się pogrążyć w ciemności wszelkiego zła, natomiast ten, kto w światłości wiekuistej prawdy
ujrzał światło, gotów jest i potrafi osiągnąć wielką doskonałość. I rzeczywiście ją osiąga. Jest on pełen świętej
gorliwości i nienawiści samego siebie. Tylko tak żyje. Gdy zaś dzieje się inaczej, życie człowieka jest zmarnowane
i niedoskonałe, jego czyny są złe, rozum staje się sługą, a zmysłowość panią; wszystko na co mu Bóg zezwala,
prowadzi go do śmierci. Człowiek taki, niezależnie kim jest, nie oddaje Bogu tego, co Mu się należy, a tak samo
postępuje wobec swego bliźniego i wobec samego siebie. Powinien oddawać cześć Bogu, miłować Go szczerze bez
względu na siebie, a tylko dlatego, że Bóg jest godzien miłości, ponieważ jest Najwyższym i Wiekuistym Dobrem.
Człowiek taki nie nienawidzi siebie tak jak powinien, to znaczy nie czuje nienawiści do własnej zmysłowości, nie
żałuje za winy przeszłe i obecne, na które powinien spoglądać z prawdziwym wstrętem, ubolewając bardziej nad
obrazą Boga niż nad własnym cierpieniem, przychodzącym po grzechu. Bliźniego swego nie darzy miłością tak
wielką, jak siebie samego, nie służy mu i nie stara się za wszelką cenę wydobyć go ze szponów szatana. Człowiek
taki nie żywi się pokarmem duchowym u stołu płomiennego pragnienia chwały Bożej i zbawienia ludzi. A Bóg
żąda, żebyśmy nieustannie spożywali ów pokarm, siedząc przy tym stole. Pokarmu tego powinni zaś szukać przede
wszystkim pasterze świętego Kościoła, którym Bóg powierzył opiekę nad duszami wiernych. Powinni oni być
prawdziwymi pasterzami, naśladując dobrego i świętego Pasterza, który cierpiąc na krzyżu dla naszego zbawienia,
oddał życie za owce swoje. Posłuszny Ojcu, nie unikał żadnego cierpienia czy trudu, nigdy nie ugasił w sobie
pragnienia naszego zbawienia ani za namową szatana, ani pod wpływem Hebrajczyków, którzy krzyczeli: „Zejdź
z krzyża!”, ani też z powodu naszej niewdzięczności. Najdroższy ojcze, zachęcam cię, abyś szedł Jego śladami.
Od niedawna Bóg postawił cię w ogrodzie świętego Kościoła i nałożył na twe barki ciężar dusz, abyś czynił to, co
czynili dobrzy i święci pasterze wtedy, gdy Kościół obfitował w ludzi cnotliwych. Ze światłem intelektu przeglądali
się oni w zwierciadle prawdy i nie dbali ani o rozkosze, ani o bogactwa, luksusowe pałace, licznych dworzan czy
dorodne konie tak, jak się to dzieje w dzisiejszych czasach. Teraz bowiem pasterze mają wiele wad, przywiązani są
do bogactw i przepychu, a nie troszczą się wcale o zbawienie dusz. A powtarzam, że niegdyś było inaczej; pasterze
mieli przed oczami Chrystusa Ukrzyżowanego, a ujrzawszy w świetle, jak miłe Słowo gorąco pragnęło naszego
zbawienia, miłowali Je tak wielką miłością, że z radością cierpieli i oddawali życie. Ubodzy byli ich krewnymi, a
ich bogactwem — chwała Boża, zbawienie owieczek i wywyższenie świętego Kościoła. Nie ustawali nigdy w ofiarowywaniu Bogu świętych pragnień, pełnych miłości i bólu. A swoje owieczki nauczali oraz dawali im przykład
dobrego i świętego życia. Zajmując wysokie urzędy, nie nadymali się pychą, ale stawali się coraz doskonalsi w
pokorze. To światło właśnie kazało im schylać pokornie głowę, gdyż pozwalało im dostrzec, jak bardzo cenny i
wielki ciężar położono na ich barki, czyli troskę o dusze. I oto teraz przyszła odpowiednia pora na dobrych pasterzy,
bowiem teraz potrzeba ich bardziej niż kiedykolwiek przedtem. Świat pełen jest wad, jak nigdy dotąd, a tak samo
zatruty jest Kościół. Nie ma się na kim oprzeć, tylko na Chrystusie Ukrzyżowanym.
Czcigodny ojcze, nie chcę, żeby zgasło w tobie święte pragnienie, jakie czujesz i jakie powinieneś stale czuć, pragnienie dobrego spełniania obowiązków wynikających z twego urzędu. Nie chcę, żebyś uległ pokusom szatana.
Naśle on na ciebie tych, którzy będą cię przekonywać, że lepiej dostosować się do zwyczajów innych biskupów i
że nie czas na to, by tępić wady podwładnych, a tym bardziej — nieczystość i łotrostwo duchownych. Byłbyś
szatanem, gdybyś ich usłuchał i niepomny na wolę Boga, postępował według własnej woli. Nie ulegaj, ojcze, namowom stworzeń wołających: „Zejdź z tego krzyża. Nie dźwigaj trudu, gdyż spadną na ciebie cierpienia, a może
cię nawet spotkać śmierć. Jeżeli natomiast zostawisz w spokoju wady swych poddanych, nabiorą do ciebie zaufania
i będziesz mógł spokojnie cieszyć się swą prebendą.” Jednak święta bojaźń nie zamilknie wobec niewolniczej bojaźni, która przestraszyła zmysłowość. Odezwie się ona w tobie tymi słowy: „Czyż nie jestem człowiekiem śmiertelnym? Czyż mogę uciec przed śmiercią? Tak, ale dopiero w dniu zmartwychwstania. Nie mogę jednak nigdy uciec
od wiekuistej śmierci, jaka mnie spotka za grzechy, lecz w dniu zmartwychwstania pochłonie ona moją duszę i
moje ciało.459 Zatem lepiej oddać życie i uwierzywszy prawdzie, iść za Chrystusem Ukrzyżowanym.” Mówię ci,
ojcze, w Nim wszystko możesz.460 Nie chcę jednak, abyś przez niewdzięczność swych podwładnych przestał ich
wspomagać oraz troszczyć się o ich życie zgodnie z posiadaną władzą.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Ojcze, proszę cię, bądź prawdziwym i dobrym ogrodnikiem, który wyrywa wady, a sadzi cnoty. Po to właśnie Bóg
umieścił cię w ogrodzie Kościoła i wezwał do nowych zadań. Bądź bardzo mężny i odważny w wypełnianiu swych
obowiązków. Jestem pewna, że wypełnisz je doskonale, jeżeli tylko posiądziesz prawdziwe światło. Inaczej nie.
Dlatego to powiedziałam, że pragnę cię ujrzeć oświeconego prawdziwym i najdoskonalszym światłem. Błagam cię,
ojcze, na miłość do Chrystusa Ukrzyżowanego i Jego miłej matki, Maryi, staraj się spełnić wolę Boga i moje pragnienie. Jeśli to uczynisz, wówczas uznam, że dusza moja doznała wielkiego szczęścia. Nie czas już na sen, ale
trzeba się obudzić ze snu niedbałości, uwolnić się od ślepoty niewiedzy i rzeczywiście poślubić prawdę pierścieniem najświętszej Prawdy.461 Nie przemilczaj nigdy prawdy ze strachu, lecz bądź szczodry i hojny, gotowy do
oddania życia, gdy zajdzie potrzeba. Upajaj się Krwią pokornego, nieskalanego Baranka, wyssaną z piersi Jego
miłej Oblubienicy, czyli świętego Kościoła. A widzimy, że Kościół jest rozszarpany na kawałki i podzielony. Ufam
jednak najwyższej i wiekuistej dobroci Bożej, że przywróci mu członki zdrowe, a odrzuci — chore, obdarzy go
członkami wonnymi, a odetnie — cuchnące. Nowe członki odrosną zaś dzięki trudom prawdziwych sług Bożych
miłujących prawdę, a zlanych potem oraz pogrążonych we łzach i nieustającej, wiernej modlitwie.
Nic więcej nie powiem. Szukaj, ojcze, pokrzepienia w Krzyżu Chrystusa, słodkiego Jezusa. Pokornie się polecam
twojej pamięci. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
Drogi ojcze, bądź patronem twego miasta, głosząc mężnie prawdę o papieżu Urbanie VI, prawdziwym i najwyższym kapłanie.462 Staraj się wytrwać w wierze, posłuszeństwie i szacunku wobec świętego Kościoła i Jego Świątobliwości.
CCCXXVIII. Do brata Antoniego z Nicei463
prawdopodobnie marzec 1379
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższy mój synu w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę
do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć opartego na fundamencie żywej skały, Chrystusie, słodkim
Jezusie, ażeby dom tam postawiony nie runął za podmuchem przeciwnego wiatru, jaki tobą wstrząśnie. Pragnę,
abyś był mocny, pewny i wytrwały na drodze prawdy aż do śmierci.
Och, jak bardzo potrzebujemy owego prawdziwego i mocnego fundamentu! A ja, głupia, dotąd go nie poznałam!
Gdybym go naprawdę znała, to nie opierałabym się na sobie samej, a gorzej to niż na piasku, ale na żywej skale,
jak to już powiedziałam. Chciałabym zjednoczyć się z Chrystusem, idąc za Nim drogą zniewag, obelg i grubiaństwa, a nie szukałabym żadnej przyjemności. Zniosłabym wszystkie prześladowania. Nie troszczyłabym się o siebie, ale dbałabym tylko o chwałę Boga, zbawienie dusz i o reformę świętego Kościoła, który jest w wielkiej potrzebie. Och, ja nędznica, robię wszystko, tylko nie to!
Najdroższy mój synu, postępuję źle, ale nie chcę, abyś czynił to samo zarówno ty, jak inni. Pragnę ujrzeć was
wszystkich opartych na żywej skale. Oto nadeszła pora, kiedy się okaże, kto jest sługą Bożym, a kto nie. Okaże się,
kto szuka siebie dla siebie samego, Boga — dla własnego pocieszenia, a bliźniego szuka też tylko dla siebie, tylko
wtedy gdy znajduje w nim pocieszenie. Okaże się, czy wierzymy, że Bóg znajduje się w jednym miejscu, a w
drugim — nie.464 Nie sądzę, żeby tak się miały rzeczy i myślę, że dla prawdziwego sługi Bożego każde miejsce jest
miejscem Boga i każdy czas — czasem Boga. Gdy nadchodzi pora, gdy trzeba porzucić własny spokój i podjąć
trudy dla chwały Boga, prawdziwy sługa Boży czyni to. Kiedy więc przyjdzie czas, gdy trzeba porzucić las i pustelnię dla chwały Bożej, czyni to, wychodząc na place miast i wsi, tak jak to robił święty Antoni, który chociaż
bardzo ukochał samotność, to jednak często ją porzucał, aby pocieszać i pokrzepiać chrześcijan.465 To samo mogłabym powiedzieć o wielu innych świętych.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Prawdziwi słudzy Boży mieli zawsze ten zwyczaj, że wychodzili z pustelni w czasie potrzeby i przeciwności, a nie
w czasie pomyślności, kiedy to raczej uciekają od świata. W czasie pomyślności nie trzeba bowiem wychodzić z
pustelni w obawie, że sukcesy poniosą nasze serce jak nadęty żagiel pchany wiatrem pychy i próżnej chwały. Nie
ma takiego sługi Bożego, który mógłby się chlubić czymś innym jak tylko trudami i prześladowaniami. Wydaje mi
się jednak, że brakuje nam dzisiaj światła. Jesteśmy zaślepieni naszymi małymi radościami, a nadzieję pokładamy
w ludzkich objawieniach, które nas zaślepiają i nie pozwalają dojrzeć prawdy, nawet jeżeli mamy dobre intencje.
Przyjdzie jednak czas, gdy Bóg, który jest najwyższą i wiekuistą Dobrocią, obdarzy nas doskonałym i prawdziwym
światłem. Nie będę się dłużej rozwodzić nad tą sprawą.
Młody człowiek, który zawiezie ci ten list, powiedział mi, że miałeś przyjść tutaj przed Wielkanocą. Tymczasem
brat Wilhelm przysłał mi list, z którego się dowiaduję, iż ani on, ani ty nie przyjdziesz.466 Nie mam zamiaru odpowiadać na taki list. Przykro mi z powodu głupoty brata Wilhelma, gdyż nie troszczy się on za bardzo o chwałę Bożą
i zbudowanie bliźniego. Jeśli bowiem nie chce on przyjść z obawy przed utratą spokoju, to powinien z całą pokorą
prosić łagodnie namiestnika Chrystusowego, aby zwolnił go z tego obowiązku i pozostawił w pustelni dla większego spokoju. Jako prawdziwy mnich powinien jednak poddać się woli papieża, co byłoby bardzo miłe Bogu, a
jemu samemu przyniosłoby wielką korzyść. Wydaje mi się, że postąpił on zupełnie inaczej, twierdząc, że ten, kto
jest związany ślubem posłuszeństwa z Bogiem, nie powinien słuchać stworzeń. Nie dbam wiele o nieposłuszeństwo
stworzeniom, ale przykro mi, że nie słucha on namiestnika Chrystusowego, zapominając o tym, że posłuszeństwo
Bogu nie zwalnia nas od posłuszeństwa papieżowi, co więcej — im doskonalsze jest jedno, tym doskonalsze jest i
drugie. Powinniśmy zawsze wykonywać rozkazy papieża i być mu posłuszni aż do śmierci, nawet jeśli wyda się on
zbyt wymagający i jeśli jego rozkazy pozbawiają nas spokoju i pogody umysłu. Inne zachowanie uważam za wielki
błąd i szatańskie oszustwo.
Z listu brata Wilhelma wynika, że dwaj słudzy Boży mieli widzenie, dzięki któremu zrozumieli, jakoby Chrystus
na ziemi i ten, kto mu poradził wysłać do nich posłanie, poszli za radą ludzką, a nie Boską, ulegając podszeptom
szatana, a nie woli Boga, ażeby pozbawić owe sługi spokoju i harmonii. Brat Wilhelm pisze, że jeśli ty oraz inni
przyjdziecie, to poniesiecie wielkie straty na duchu i nie będziecie już mogli wspierać modlitwą Ojca Świętego ani
jednoczyć się z nim duchowo. Bardzo słaby to duch, co ginie tylko z powodu zmiany miejsca! Myśli, że Bóg
przywiązuje się do jednego miejsca i jest obecny tylko w lesie, a nie tam, gdzie Go potrzebują. Cóż możemy na to
odpowiedzieć? Powiemy, że zakonnik ten z jednej strony pragnie reformy Kościoła Bożego i chce, żeby wyjęto zeń
ciernie, a ozdobiono wonnymi kwiatami sług Bożych, ale z drugiej strony twierdzi, że wyrwanie pustelników z
błogiego spokoju i wezwanie ich na pomoc tonącej łodzi Kościoła jest podstępem szatana. Gdyby przynajmniej
mówił za siebie, a on przecież mówi także za innych! Nie powinniśmy postępować tak, jak sługi tego świata!
Zupełnie inaczej postąpił brat Andrzej z Lukki i brat Paolino467, doskonali słudzy Boży, podeszli wiekiem, niezbyt
zdrowi i od dawna przebywający w zacisznym miejscu. Pomimo trudów i przeszkód natychmiast wyruszyli w drogę
i przybyli do Rzymu, posłusznie wykonując rozkaz. Bardzo pragną powrócić do swych cel, ale nie chcą zrzucić
swego jarzma, wyrzekając się własnej woli oraz przyjemności. Każdy, kto tutaj przychodzi, powinien pragnąć znosić cierpienia i trudy, a nie dążyć do uzyskania prałatury.
Nie zatrzymujmy się jednak dłużej nad tą sprawą, o której mam bardzo wiele do powiedzenia. Dziwię się tylko
jednej rzeczy; chociaż wiem, że jest inaczej, słyszę, jakoby mistrz przyszedł tylko po to, aby się wywyższyć.468 Na
widok tak jawnej obrazy Boga, przykrytej płaszczem cnoty, serce moje przeszywa miecz nieznośnego bólu. Mimo
wszystko jednak nie powinno się oceniać intencji ludzkich na podstawie ich ułomności, ale — z wielkim współczuciem zanosić je przed oblicze Boga.
Niechaj Bóg w swoim nieskończonym miłosierdziu poprowadzi nas nieskalanych drogą prawdy i niechaj oświeci
nas jak największym światłem, abyśmy nie kroczyli w ciemnościach. Drogi bracie, proszę ciebie, bakałarza469 oraz
inne sługi Boże, módlcie się o to, aby pokorny Baranek prowadził mnie swoją drogą.
Nic już więcej nie powiem. Jeśli chodzi o przyjście twoje oraz brata Wilhelma, to niech się dzieje wola Boga.
Przypuszczałam, że brat Wilhelm nie zechce przyjść, ale nie spodziewałam się, że odpowie on tak niegrzecznie i
szorstko na rozkaz świętego posłuszeństwa. Poleć mnie jego pamięci. Poleć mnie modlitwom wszystkich innych
braci. Proszę ciebie oraz brata Wilhelma, abyście mi przebaczyli, jeśli was zgorszyłam albo sprawiłam wam przykrość. Wyznaję, że jestem zgorszeniem dla całego świata, ja, niemądra i pełna wad nędznica.
Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCCXLVII. Do hrabiego Alberico z Barbiano oraz innych kaprali470
6 maja 1379
W imię Jezusa Chrystusa i słodkiej Maryi.
Najdroższy bracie w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do
ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc ujrzeć ciebie i wszystkich twoich żołnierzy jako wiernych synów matki
Kościoła oraz Jego Świątobliwości, papieża Urbana VI, prawdziwego i najwyższego kapłana. Pragnę, abyście
wszyscy wiernie i mężnie walczyli o prawdę, a potem otrzymali nagrodę za trudy. A co zapewnia nam tę nagrodę
albo nam ją odbiera? Światło najświętszej wiary, dzięki któremu widzimy godność i dobroć Tego, komu służymy,
oraz poznajemy owoc naszej służby. Zobaczywszy zaś, kochamy Go. Kiedy bowiem człowiek pozna w owym
świetle, rodzi się w nim i dojrzewa miłość do podjętej służby oraz do Tego, komu służy. Kto jest panem, dla którego
wyruszyłeś na pole bitwy? Jest nim Chrystus Ukrzyżowany, najwyższe i wieczne Dobro. Tylko On sam zna i w
pełni ocenia godność swej Istoty. Jest On tak dobrym Panem, że chcąc, aby człowiek mógł i był gotów przyjąć
nagrodę za wszystkie swe trudy, pobiegł, jak zakochany, na haniebną śmierć na najświętszym krzyżu i z ogromnym
cierpieniem oraz udręką przelał swą Krew w wielkiej obfitości.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
O, najmilszy bracie, synowie moi najmilsi, jesteście rycerzami, którzy stanęli na polu bitwy, by oddać życie z
miłości do życia i przelać krew z miłości do Krwi Chrystusa Ukrzyżowanego. Oto nadszedł czas nowych męczenników. Wy jako pierwsi przelaliście krew. Co otrzymacie w nagrodę? Życie wieczne, które jest nigdy niekończącą
się nagrodą. Czymże są wszystkie trudy wobec tak wielkiego dobra? Niczym. Święty Paweł tak mówi: „Nie można
porównać cierpień w tym życiu z przyszłą chwałą, jaka nas czeka w życiu wiecznym.”471 Nagroda zatem jest wielka.
Czy się przeżyje, czy zginie — zawsze się zyskuje. Jeśli zginiecie, zyskacie życie wieczne i znajdziecie się w
bezpiecznym i pewnym miejscu. Jeśli natomiast przeżyjecie, możecie ze spokojnym sumieniem cieszyć się materialnym zyskiem, bowiem z poświęceniem trudziliście się dla Boga. Gdy ujrzycie tę nagrodę w świetle najświętszej
wiary, będziecie ściśle zjednoczeni z Chrystusem Ukrzyżowanym oraz wierni Jemu i świętemu Kościołowi, bowiem służąc Kościołowi i namiestnikowi Chrystusa, służycie samemu Chrystusowi. Dlatego to powiedziałam, że
Chrystus Ukrzyżowany jest panem, któremu służycie.
Drodzy bracia, czy chcecie być tak silni, aby każdy z was mógł stawić czoła wielu nieprzyjaciołom? Jeżeli tak, to
zwróćcie oko waszego intelektu na Krew miłego i dobrego Jezusa, pokornego Baranka. Miejcie stale przed oczyma
naszą wiarę świętą, która — jak to widzicie — jest skażona przez nieprawych ludzi, miłujących samych siebie. Są
oni sojusznikami szatana i przeczą tej prawdzie, jaką nam sami ogłosili mówiąc, że papież Urban VI nie jest prawdziwym papieżem. Nie mówią oni prawdy i łżą w żywe oczy, jak najgorsi oszuści, bo przecież jest on naprawdę
papieżem i jemu zostały powierzone klucze do Krwi. Cieszcie się, bracia, gdyż walczycie za prawdę, czyli za wiarę
naszą. Uwolnijcie się od wszelkich wątpliwości, bowiem prawda jest tym, co nas wyzwala. Wiekuista Prawda chce,
abyście podjęli służbę z dobrą i świętą intencją, starając się przyjąć jako zasadę działania chwałę Bożą. Brońcie
naszej wiary, świętego Kościoła i namiestnika Chrystusowego z czystym sumieniem, które powinniście oczyścić,
jeżeli to tylko możliwe, w świętej spowiedzi. Wiecie przecież dobrze, iż grzechy ściągają na nas gniew Boga i
przeszkadzają świętym i dobrym uczynkom. Wielmożny panie hrabio, ty będąc dowódcą, uczyń to jako pierwszy
z prawdziwą i świętą bojaźnią Bożą. W przeciwnym razie zawiśnie nad tobą miecz sprawiedliwości. Jeśli zaś nie
wszyscy żołnierze zdążą się teraz wyspowiadać, niechaj ze świętym pragnieniem wyznają w myślach swe grzechy.
W ten sposób okażecie wszyscy swą wierność i czynem pokażecie, że w świetle najświętszej wiary ujrzeliście
dokładnie, komu macie służyć, poznaliście dobroć i godność swego Pana oraz nagrodę, jaką otrzymacie za wszystkie trudy.
Zastanawiam się także i pytam: co jest przyczyną naszej niewierności okazywanej Bogu i stworzeniom? Odpowiadam tak: miłość własna nas samych. Ona to zatruła cały świat i stała się chmurą, która przesiania oko intelektu i nie
pozwala mu dojrzeć prawdy. Nie widzi on niczego poza egoistyczną przyjemnością, starając się przypodobać bardziej stworzeniom niż Stwórcy. Człowiek widzi tylko przemijające dobra tego mrocznego życia, szukając zaszczytów, rozkoszy i bogactw doczesnych, które przemijają jak wiatr. Owo nieuporządkowane uczucie wpływa również
na wykonywaną służbę i sprawia, że człowiek jest lojalny i wierny tylko wtedy, gdy widzi, że będzie miał z tego
jakąś korzyść. Uczucie to jest bardzo niebezpieczne również dlatego, że opanowany nim człowiek nie tylko sam
upada, ale jeszcze szkodzi innym, gdyż nie troszczy się o nic, tylko o zdobycie materialnych korzyści. W działaniach doczesnych nie można bowiem dbać o dwie rzeczy na raz: łup i zwycięstwo. Drogi bracie, wiesz dobrze, jak
wielu poniosło klęskę z tego powodu. Wiekuista Prawda nie chce jednak, aby to samo przydarzyło się i tobie; żeby
jednak temu zapobiec, musisz pouczyć i przestrzec wszystkich twoich żołnierzy.
Wielmożny panie hrabio, proszę cię jeszcze, na miłość Chrystusa Ukrzyżowanego, abyś starał się mieć przy sobie
mądrych, uczciwych i dojrzałych doradców, którzy byliby zawsze wierni i lojalni. Na kaprali wybieraj ludzi odważnych i wiernych, o czystym sumieniu, bo przy dobrej głowie muszą być zawsze dobre członki. Uważaj bardzo,
aby nigdy nie zakradła się zdrada do oddziału. Trudno jednak ochronić się przed wszystkim. Dlatego chcę, abyś ty,
bracie, oraz twoi żołnierze od rana do wieczora pamiętali przede wszystkim o zawierzeniu się miłej matce, Maryi,
prosząc, żeby była waszą wspomożycielką i obrończynią. Przez miłość do miłego i kochającego Słowa, które nosiła
w swym łonie, niechaj ustrzeże was przed każdą zasadzką i ujawni każde oszustwo, chroniąc was przed wszelkim
niebezpieczeństwem. Jestem pewna, że jeśli dobrze zaczniecie walkę i złożycie ofiarę, o czym była mowa, Maryja,
jako litościwa i miłosierna matka grzeszników, łaskawie wysłucha waszych próśb. Jeżeli jednak w sposób nieuporządkowany skierujemy nasze uczucie ku temu, co odwodzi nas od wierności, stracimy wszelkie dobro, a zasłużymy
sobie na wielkie zło, utracimy życie wieczne, owoc i cel naszych trudów.
Drogi bracie, powiedziałam, że chcę, abyście wszyscy byli wierni świętej matce Kościołowi oraz Chrystusowi na
ziemi, papieżowi Urbanowi VI. Umacniajcie się i pokrzepiajcie w Chrystusie, słodkim Jezusie, mając przed oczyma
Jego Krew przelaną z ogromnym ogniem miłości. Stańcie na polu bitwy ze sztandarem najświętszego krzyża. Pamiętajcie, że krew chwalebnych męczenników zawsze głośno woła do Boga472 wzywając Jego pomocy. Pamiętajcie, że świat ten jest ogrodem błogosławionego Chrystusa, a On jest fundamentem i zasadą naszej wiary. Przeto
każdy z nas powinien z zapałem jej bronić. Jeśli będziemy wiernie służyć Bogu i Kościołowi, nie będą nam policzone nasze wady.
Nic już więcej nie powiem. Wytrwajcie w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Bądźcie wszyscy wdzięczni za
dobrodziejstwa otrzymane od Boga i od chwalebnego rycerza, świętego Jerzego, którego imię nosicie. Niechaj on
was broni i strzeże aż do śmierci. Wybaczcie, jeżeli moje słowa wam zaciążyły, ale usprawiedliwia mnie miłość do
Kościoła świętego i do waszego zbawienia, a także moje sumienie, zmuszone słodką wolą Boga. Uczynię tak, jak
Mojżesz, który się modlił, gdy lud walczył, a gdy się modlił — lud zwyciężał. Tak samo uczynię ja oraz moje
dzieci, byle tylko nasza modlitwa okazała się Bogu miła.
Drogi bracie, zechciej przeczytać ten list, przynajmniej ty oraz inni kaprale. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCCXLIX. Do chorążych rzymskich oraz czterech pobożnych mężów podtrzymujących republikę rzymską473
6 maja 1379
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdrożsi bracia w Chrystusie, słodkim Jezusie i panowie władcy na tej ziemi. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica
sług Jezusa Chrystusa, piszę do was w drogocennej Krwi Jego pragnąc, abyście okazywali wdzięczność za tak
liczne dobrodziejstwa otrzymane od Boga. Pragnę, aby powiększała się ona w was oraz aby źródło miłości Bożej
nie wyschło w waszych duszach. Wdzięczność jest bardzo miła Bogu, a nam przynosi wielką korzyść. Nasza niewdzięczność zasmuca Boga, a nam przynosi same szkody, bowiem wysusza w nas źródło miłości. Zachęca ona
Boga, by nie pomnażał łask, lecz pozbawił nas tych, których nam już udzielił. Trzeba zatem wypatrywać uważnie,
jakie dobrodziejstwa Boże otrzymujemy. Kiedy je bowiem dostrzeżemy, poznamy dokładnie, a poznawszy je —
zaczniemy oddawać cześć i uwielbienie Imieniu Bożemu.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Jak okazujemy Bogu naszą wdzięczność lub niewdzięczność? Zaraz wam powiem. Otóż niewdzięczność okazujemy wtedy, gdy obrażamy dobroć Boga i bliźniego, krzywdząc bliźniego niesprawiedliwością na różne sposoby,
a Bogu odmawiając tego, co Mu się należy, czyli — gdy nie kochamy Boga nade wszystko, a bliźniego jak nas
samych. Gdy jesteśmy niewdzięczni, miłość należną Bogu kierujemy ku własnej zmysłowości, obrażając Go sercem i rozumem, wszystkimi władzami naszej duszy i wszystkimi członkami ciała, które zamiast być narzędziem
cnoty, są narzędziem wad. Przez owe wady zasługujemy sobie na śmierć wieczną, jeżeli umieramy w grzechu
śmiertelnym. Gdziekolwiek się zwrócimy, wszędzie widzimy tylko nędzę. A wszystko to pochodzi z niewdzięczności, która sieje ziarna pychy, próżności, a człowieka czyni lekkomyślnym i pogrąża go w takiej nieczystości, że
staje się podobny zwierzęciu tarzającemu się w błocie. Pycha pozbawia człowieka braterskiej miłości do bliźniego,
a napełnia go nienawiścią i odrazą. Jeżeli nawet kocha bliźniego, to kocha go dla własnej korzyści, a nie dla Boga.
Taki człowiek jest skłonny uwierzyć każdemu niecnemu oszczerstwu, potępiając od razu szkalowanego bliźniego.
Nie zastanawia się wcale, kim jest ten, kto oczernia, a kim jest oczerniany; nie rozważy roztropnie, czy oszczerca
kieruje się osobistą niechęcią, zazdrością czy naiwnością. Często bowiem człowiek nieznający się na rzeczach plecie, co mu ślina na język przyniesie, a nie zastanawia się wcale nad tym, co mówi. Powinien jednak na to zważać
człowiek słuchający tego, bowiem człowiek zawistny nie dba, czy mówi prawdę czy nie, starając się tylko zaszkodzić bliźniemu i zniesławić go. Drodzy bracia, codziennie to widzicie. Gdy człowiek, o którym mówię, dzierży
władzę, to wymierza sprawiedliwość według własnego uznania lub upodobania stworzeń, sprzeniewierza się sprawiedliwości i handluje ciałem bliźniego, gdyż nie ma w swym sercu miłości. Jest on tak opanowany miłością własną, że nie potrafi osądzić ani Boga, ani bliźniego według świętej sprawiedliwości. Nie stara się też pomóc drugiemu
człowiekowi w potrzebie. Nie tylko że nie wspomaga bliźniego, ale jeszcze mu zabiera to, co jego. W różny sposób,
według nadarzającej się okazji, zdobywa nielegalnie wiele bogactw, z czego przyjdzie mu zdać sprawę w godzinie
śmierci. Język, który otrzymał po to, by głosić chwałę Boga, domagać się zbawienia bliźniego i wyznawać grzechy,
służy mu do przekleństw, obelg, oskarżeń i krytyk. A nie tylko obrzuca obelgami i oszczerstwami stworzenia, ale
Boga oraz Jego świętych traktuje tak, jakby ich chciał zdeptać. Drodzy bracia, wiecie dobrze, że tak jest naprawdę.
Złośliwość i niewdzięczność stała się zwyczajem wielkich i małych, którzy nie kierują się rozumem w wymierzaniu
sprawiedliwości. Bóg zaś pokazuje, że nie podoba Mu się ta wada oraz wiele innych wad, karząc nas łagodnie
plagami i udrękami, jakie na nas spadają. Karze nas sprawiedliwie i miłosiernie. Takie oto są owoce zrodzone z
ludzkiej niewdzięczności, takie są znaki ukazujące ludzką niewiedzę.
Zupełnie inny jest człowiek wdzięczny i zobowiązany swemu Stwórcy. Sprawiedliwie oddaje Bogu to, co Jego,
czyli składa Mu należną cześć i uwielbienie, miłując Go nade wszystko, a bliźniego swego jak siebie samego.
Ujrzawszy pokorę Boga, człowiek chwycił za rogi pychę, powalając ją na ziemię, a z pomocą Bożej sprawiedliwości podniósł się z błota niesprawiedliwości. Miłością do bliźniego swego zdławił zawiść, bowiem serce swe napełnił
po brzegi uczuciem miłości. Dzięki czystości Chrystusa i obfitości Jego Krwi stale podnosi się z błota grzechów.
Czy jest władcą, czy poddanym, żyje uczciwie i wspomaga swego bliźniego w każdej potrzebie. Gdy tylko może,
oddaje ze swego, a nie odbiera nigdy drugiemu. Przyznaje rację wielkiemu i małemu, biednemu i bogatemu, według
prawdziwej sprawiedliwości. Nie wierzy lekkomyślnie w zło swego bliźniego, lecz z roztropnością i dojrzałością
serca przygląda się uważnie temu, kto mówi i temu, o kim się mówi. Zawsze okazuje wdzięczność i czuje się
zobowiązany wobec tego, kto mu służy. Skoro bowiem jest wdzięczny Bogu, tak samo potrafi być wdzięczny
swemu bliźniemu. Jednak nie tylko odwzajemnia się temu, kto mu służy, lecz okazuje miłość i miłosierdzie temu,
kto odmawia służby. Życie takiego człowieka jest uporządkowane, bowiem uładził on wszystkie władze swej duszy: pamięć — zmusiłby zachowywała wspomnienie o Bożych dobrodziejstwach, intelekt — by pojął wolę Boga,
a wolę — by chciała Boga miłować. W ten sposób wszystkie narzędzia są przygotowane do ćwiczenia się w cnotach.
Wtedy człowiek staje się cierpliwy i dobry, kocha zgodę, a nienawidzi niezgody, jest wierny Bogu, Kościołowi
świętemu i namiestnikowi Chrystusa. Jak dobry syn żywi się mlekiem posłuszeństwa u piersi Kościoła. W taki oto
sposób, drodzy bracia, okazujemy, że jesteśmy wdzięczni i zobowiązani, a dzięki temu otrzymujemy w wielkiej
obfitości łaski duchowe i cielesne.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Najmilsi moi bracia, chcę, abyście byli wdzięczni za łaski, jakimi was obdarzył i nadal obdarza nasz Stwórca. Wtedy
będą się one pomnażać. Niedawno otrzymaliście je znowu w cudowny sposób474, przeto chcę, abyście zaczęli jeszcze gorliwiej oddawać cześć i uwielbienie Imieniu Bożemu. Z prawdziwą pokorą uznajcie, że wszystko zawdzięczacie Bogu, a nie waszej władzy czy mądrości, bowiem pomimo całej waszej ludzkiej wiedzy nie moglibyście
sami dokonać tego, co się stało. Tylko Bóg mógł to uczynić. Skierował On oko swego miłosierdzia na nas, gdyż
byliśmy zbyt długo w wielkim niebezpieczeństwie. Bogu przeto winniśmy przypisać te cuda. Ojciec nasz, papież
Urban VI, daje nam przykład i na znak, że wszystko przypisuje Bogu, uniża się i czyni to, czego nie widziano od
niepamiętnych czasów, to znaczy, idzie boso w procesji.475 A teraz my, dzieci, idźmy śladami ojca uznając, że
wszystkie łaski pochodzą od Boga, a nie od nas. Chcę także, abyście okazali wdzięczność tej Kompanii476, która
stała się narzędziem Chrystusa, pomagając żołnierzom jak się da, a szczególnie opiekując się rannymi. Odnoście
się z miłością do tych żołnierzy i żyjcie z nimi w zgodzie, aby pozostali waszymi obrońcami, a nie mieli powodu
do wystąpienia przeciwko wam. Najmilsi bracia, wypada wam tak właśnie postępować zarówno z obowiązku, jak
i z wielkiej potrzeby.477
Jestem pewna, że uda wam się dokonać tego oraz wielu innych wspomnianych rzeczy, jeśli tylko będzie w was
cnota wdzięczności. Inaczej nie. Dlatego powiedziałam, że pragnę was ujrzeć wdzięcznymi i pełnymi uznania za
otrzymane od Boga dobrodziejstwa, żebyście mogli osiągnąć to, co niezbędne dla zdrowia duszy i ciała.
Wydaje mi się, że okazuje się niewdzięczność Janowi Cenciemu478, który ze szczerości serca, dla przypodobania
się Bogu i dla naszego pożytku (wiem, że to prawda) porzucił wszystko, by uchronić nas od niebezpieczeństwa
grożącego nam ze strony Zamku Świętego Anioła. Działał on z wielką roztropnością. Natomiast teraz nie tylko że
nie okazuje się mu żadnego znaku wdzięczności czy podziękowania, ale z zawiścią i niewdzięcznością obrzuca się
go błotem oszczerstw i narzekań. Nie chciałabym, aby odnoszono się tak do niego czy do kogokolwiek, kto wam
służył, gdyż byłaby to obraza Boga, a dla was — wielka szkoda. Cała rzymska wspólnota potrzebuje teraz ludzi
mądrych, dojrzałych i skromnych, ludzi czystego sumienia. Na miłość Chrystusa Ukrzyżowanego, dosyć już obrażania Boga, dosyć już niszczenia Rzymu! Wielmożni panowie, zaradźcie temu, jak się wam wyda najlepiej, byle
tylko prostactwo głupców nie zaszkodziło dobru. Mówię to zaś dla waszego dobra, a nie żeby was ganić i obrażać.
Wiecie bowiem dobrze, iż jestem obcym przybyszem i przemawiam do was tylko dla dobra waszego państwa. Wy
wszyscy, drodzy bracia, razem z Janem jesteście źrenicą mego oka. Wiem, że jako mężowie mądrzy i roztropni
spojrzycie łaskawie na przywiązanie i szczerość serca, z jakim do was piszę. Wybaczcie mi tedy moją zuchwałość,
przez którą mam czelność pisać do was, czcigodni panowie.
Nic już więcej nie powiem. Wytrwajcie w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Bądźcie, ach, bądźcie wdzięczni i
zobowiązani Bogu. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCCL. Do króla Francji
6 maja 1379
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższy ojcze w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do
ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc ujrzeć w tobie prawdziwe, najdoskonalsze światło, abyś mógł zobaczyć
wszystko, co jest niezbędne dla twego zbawienia. Bez tego światła pogrążamy się w ciemnościach i nie możemy
rozróżnić tego, co szkodliwe dla duszy, od tego, co pożyteczne. Wskutek tego tracimy zmysł smaku; rzeczy dobre
wydają się nam złe, a złe — dobre, innymi słowy — wszystkie wady i skłonność do grzechu wydają się nam dobre
i przyjemne w smaku, a cnoty i to wszystko, co od nich pochodzi, wydaje się gorzkie i przykre w smaku. Kto jednak
posiada światło, zna dobrze prawdę, a wtedy miłuje cnoty i Boga, przyczynę wszelkich cnót, a nienawidzi wad i
własnej zmysłowości, przyczyny wszelkich ułomności.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Co pozbawia nas owego doskonałego i przyjemnego światła? Miłość własna, którą człowiek kocha samego siebie.
Ona to, jak chmura, przesłania oko intelektu i zakrywa źrenicę najświętszej wiary. A wówczas człowiek kroczy,
jak ślepiec i głupiec, kierując się tylko własną słabością, całkowicie opanowany przez zmysły i pozbawiony światła
rozumu. Rzeczywiście zachowuje się jak nierozumne zwierzę, gdyż pozwala się wodzić nieuporządkowanym żądzom. Jakże wielkim nędznikiem jest człowiek, stworzony przez Boga na Jego obraz i podobieństwo, który dobrowolnie, z powodu swoich wad, upada tak nisko, że staje się gorszy od zwierzęcia. Niewdzięcznik i głupiec nie
uznaje, że od Boga otrzymał wszelkie dobrodziejstwa, ale przypisuje je sobie samemu.
Wszelakie zło pochodzi od miłości własnej. Skąd się bierze niesprawiedliwość i wszystkie inne wady? Z miłości
własnej. To miłość własna obraża Boga, wyrządza krzywdę bliźniemu oraz szkodzi świętemu Kościołowi. Człowiek niesprawiedliwy nie oddaje czci i uwielbienia Imieniu Bożemu, gdyż nie czuje nienawiści i wstrętu do wad, a
miłości — do cnót. Człowiek niesprawiedliwy nie jest łaskawy i dobry dla bliźniego swego. Jeśli taki człowiek
dojdzie do władzy, nie zależy mu wcale na przestrzeganiu sprawiedliwości, wymierza ją według przyjemności
stworzeń i własnych upodobań. Nie okazuje posłuszeństwa Kościołowi i nie wspomaga Go, lecz prześladuje. A
przyczyną tego wszystkiego jest miłość własna, pozbawiająca człowieka światła, przez co nie może on poznać
prawdy. Widzimy to wszystko bardzo wyraźnie i doświadczamy tego na sobie.
Najdroższy ojcze, nie chciałabym, żeby taka chmura przesłoniła ci światło. Chcę natomiast, abyś posiadał światło
pozwalające ci poznać prawdę i odróżnić ją od fałszu. Według tego, co wiem, wydaje mi się, że zaczynasz ulegać
wpływom synów ciemności.479 Wiesz przecież, iż jeśli ślepy prowadzi ślepego, obaj wpadają do rowu. To samo
przydarzy się i tobie, jeżeli nie zaradzisz temu tak, jak ja to czuję i myślę. Nie mam zbyt wielkiego uznania dla
katolika, który chce bać się Boga i być mężnym, a jednocześnie pozwala się prowadzić jak dziecko i nie widzi, do
jakiej ruiny doprowadza siebie oraz innych, zaciemniając światło najświętszej wiary radami oraz sądami ludzi,
którzy — jak można łatwo zauważyć — są ludźmi szatana, spróchniałymi drzewami. Ostatnio ujawnili oni wszystkie swe wady, rozsiewając truciznę herezji, bo głoszą, że papież Urban VI nie jest naprawdę papieżem. Miłościwy
panie, otwórz oko intelektu, a zobaczysz, że kłamią oni w żywe oczy. Gdziekolwiek spojrzymy, widzimy wszędzie,
iż wprowadzają oni wielkie zamieszanie i zasługują sobie na surową karę z wielu powodów. Jeżeli się przysłuchamy
temu, co opowiadają o wyborze papieża, mówiąc, że wybrali go ze strachu przed gniewem rozwścieczonego tłumu,
to zauważymy, że nie mówią prawdy. Bowiem wybrali papieża w legalnym i kanonicznie ważnym głosowaniu, jak
to się rzadko zdarzało. Owszem, śpieszyli się z wyborem w obawie, że lud zacznie się burzyć, ale nie ze strachu
głosowali na Bartłomieja, arcybiskupa Bari, który jest teraz papieżem Urbanem VI. Wyznaję, że taka jest prawda i
nie wyprę się tego nigdy. Jest natomiast oczywiste dla wszystkich, że ze strachu wybrali oni wielebnego prałata od
świętego Piotra. Natomiast, jak już powiedziałam, wybór papieża Urbana przebiegł w największym porządku i
ładzie. Kardynałowie powiadomili o tym ciebie, miłościwy królu, nas oraz innych władców. Potem zaś to, co wyrazili słowami, potwierdzili czynem, składając hołd Urbanowi, czcząc go jako Chrystusa na ziemi i koronując go
bardzo uroczyście. W ten sposób wszyscy zgodnie dokonali jakby powtórnego wyboru. Prosili też papieża, jako
najwyższego kapłana, o wiele łask, z których korzystali. Jeśli zatem nie byłoby prawdą, że Urban VI jest legalnym
papieżem, lecz że został wybrany ze strachu, to czyż kardynałowie owi nie zasługują na wieczny zamęt i udrękę?
Czyżby kolumny Kościoła świętego, postawione dla szerzenia wiary, ze strachu przed śmiercią cielesną były gotowe doprowadzić nas i siebie do śmierci wiecznej, ukazując nam jako Ojca Świętego tego, który nim nie jest?
Czyż nie zasłużyliby sobie na miano złodziei, zabierając i używając tego, czego nie wolno im zabierać? No dobrze,
gdybyśmy nawet przyjęli, że prawdą jest to, co teraz mówią, to znaczy że Urban VI nie jest papieżem, to musielibyśmy stwierdzić, że prawdą jest również fakt, iż jest on papieżem. Głupcy i szaleńcy, pokazali nam i dali prawdę,
a sami trwają w kłamstwie! Głosili tę prawdę, gdy Jego Świątobliwość nie śpieszył się z tępieniem ich wad. Natomiast gdy zaczął on gryźć i dawać im do zrozumienia, że ich nikczemne postępowanie jest mu niemiłe i chciałby
temu położyć kres, wtedy natychmiast podnieśli bunt. Przeciwko czemu się480 zbuntowali? Przeciwko wierze świętej! Postąpili gorzej niż najwięksi odszczepieńcy i heretycy.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
O, nędzni ludzie! Ani oni sami, ani ich naśladowcy nie znają swego upadku. Gdyby go bowiem poznali, prosiliby
Boga o pomoc, wyznaliby swe winy, a nie upieraliby się, jak diabeł. Rzeczywiście postępują jak szatany i przejęli
ich rolę. Szatan zajmuje się odciąganiem dusz od Chrystusa Ukrzyżowanego, sprowadzając je z drogi prawdy na
manowce kłamstwa, przyjmuje je do siebie, ojca fałszu, i daje im to, co posiada — karę i chłostę. Nędzni owi ludzie
przekręcają prawdę, jak szatan. Najpierw ogłosili prawdę, a potem zamienili ją na kłamstwo, doprowadzając do
rozłamu w całym świecie chrześcijańskim. Dają nam więc to zło, które w nich mieszka. Czy chcemy ich naprawdę
poznać? Przypatrzmy się zatem życiu, obyczajom i skutkom złych czynów ludzi idących śladami nieprawości. Żaden szatan nie buntuje się przeciwko drugiemu szatanowi, ale zgadzają się ze sobą i zawsze idą razem.
Miłościwy królu i najdroższy ojcze, wybacz mi, że to mówię. Uznaję cię za ojca, bo widzę, że miłujesz prawdę, a
przeszkadzasz rozpowszechnianiu się kłamstwa. Piszę do ciebie, gdyż cierpię bardzo z powodu potępienia grożącego tym nędznym ludziom oraz ich naśladowcom. A ja tak bardzo miłuję ich dusze i pragnę, żeby zostały zbawione! Nie czuję pogardy dla nich jako stworzeń, ale — do ich wad, herezji, jaką rozpowszechnili na całym świecie,
oraz do okrucieństwa, z jakim się odnoszą do siebie i do owych nieszczęsnych dusz, które giną przez nich, a z
których będą się musieli rozliczyć przed Najwyższym Sędzią. Gdyby bali się oni Boga, albo przynajmniej — hańby,
to gdyby nawet papież Urban uczynił im coś bardzo złego i znieważył ich straszliwie, znieśliby to wszystko cierpliwie i wybrali po tysiąckroć raczej śmierć niż herezję. Nie mogli sobie bardziej zaszkodzić i okryć się większą
hańbą, niż ukazać się oczom stworzeń jako schizmatycy i heretycy zatruwający wiarę świętą. Widzę dokładnie, jak
wielkie szkody ponieśli na duszy i na ciele; oto przez herezję pozbawieni są Bożej łaski, a poza tym słusznie zostali
pozbawieni swoich godności.481 Zasłużyli sobie na to. Gdy się rozglądam wokół, to widzę karę Bożą, jaka na nich
spadnie, jeśli nie wyjdą z ciemności. Każda ich wina zostanie ukarana, a każde dobro — wynagrodzone. Gdyby
nawet byli najmocniejsi, po ludzku rzecz biorąc, trudno im będzie oprzeć się mocy Boga. Bóg jest najpotężniejszy,
umacnia słabych, którzy Mu zaufali i w Nim pokładają nadzieję. Bóg jest prawdą, a prawda jest tym, co nas wyzwala. Widzimy, że sługi Boże idą tylko za prawdą i popierają prawdę papieża Urbana VI, uznając go za prawdziwego i jedynego papieża, jakim rzeczywiście jest. Trudno byłoby znaleźć sługę Bożego, który głosiłby coś przeciwnego.482 Nie mam na myśli tych, którzy przywdziali owczą skórę, aby ukryć, iż są drapieżnymi wilkami.483
Czy sądzisz, miłościwy panie, że gdyby prawda była inna, Bóg przyzwalałby na pogrążanie swych sług w tak
wielkich ciemnościach? Na pewno nie. Pozwala na to nieprawym ludziom lecz nie sługom swoim, którym udzielił
światła prawdy. Nie gardzi On nigdy świętymi pragnieniami, ale je przyjmuje, gdyż jest ojcem dobrym i litościwym.
Chciałabym, panie, abyś wezwał do siebie dobre sługi Boże, żeby ogłosiły ci prawdę. Nie trwaj dłużej w niewiedzy.
Nie ulegaj własnym namiętnościom, gdyż przyniesie ci to więcej zła niż komukolwiek innemu. Ulituj się nad licznymi duszami, które popychasz w objęcia szatana. Jeśli nie chcesz czynić dobra, to przynajmniej nie czyń zła, gdyż
często zło zwraca się przeciwko temu, kto je czyni, a nie przeciwko temu, kto miał od niego ucierpieć. Ze złych
czynów rodzi się tak wielkie zło, że tracimy łaskę Bożą, niszczeją nasze dobra doczesne, a czasem powodują one
nawet śmierć.
Oj, Boże mój, Boże, nie wygląda na to, żebyśmy dojrzeli światło, bo chmura miłości własnej przesłoniła nam cały
świat i nie pozwala nam nic dojrzeć. Przez to skłonni jesteśmy przyjąć każdą fałszywą wiadomość przyniesioną
przez ludzi miłujących siebie. Wszystko się zmieni, gdy posiądziemy światło. Wówczas także i ty, miłościwy panie,
z roztropnością i świętą bojaźnią Bożą zaczniesz poznawać prawdę i szukać jej u ludzi o czystym sumieniu i dużej
wiedzy. Nie grozi ci niewiedza, bowiem masz przy sobie źródło nauk484, którego nie stracisz, jeżeli tylko użyjesz
sposobów, jakie ci ukazałam. A wiesz dobrze, że zyska na tym twoje królestwo. Jeśli tylko staną przed tobą ludzie
uczciwi, niekierujący się własnymi przyjemnościami i niewolniczym lękiem, ale prawdą, to powiedzą ci prawdę i
zapewnią pokój twemu sercu i twemu umysłowi.
O, najdroższy ojcze, dość już tego! Uderz się w piersi ze skruchą i przypomnij sobie, że musisz umrzeć, a nie wiesz
kiedy. Przed okiem swego intelektu postaw Boga oraz Jego prawdę, a nie egoistyczną namiętność czy nawet miłość
ojczyzny. Wobec Boga nie ma różnicy między ludźmi, wszyscy jesteśmy równi, bo wszyscy wyszliśmy z Jego
świętego rozumu, wszyscy zostaliśmy stworzeni na Jego obraz i podobieństwo oraz odkupieni drogocenną Krwią
Jego Syna. Jestem pewna, że gdy posiądziesz światło, nie będziesz dłużej czekał na czas, bo czas na ciebie nie
czeka, lecz zaczniesz zachęcać wszystkich, by wrócili do świętego posłuszeństwa. Inaczej stracisz i dobro, i światło.
Dlatego właśnie powiedziałam, że pragnę ujrzeć w tobie prawdziwe, najdoskonalsze światło. W świetle bowiem
poznasz prawdę, pokochasz ją i będziesz jej bronił. Gdy zobaczę, że porzuciłeś wielki błąd, dusza moja będzie
szczęśliwa i spokojna o twe zbawienie.
Nic już więcej nie powiem. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Przebacz, miłościwy panie, jeśli zaciążyły ci moje słowa. Miłość do twego zbawienia każe mi, abym wypowiedziała to wszystko głośno przed tobą, a
nie w liście.485 Niechaj dobry Bóg napełni cię swoją łaską. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCCLXXIX. Do Bartolo di Pipino Usimbardiego i Franciszka
8 maja 1379
W imię Jezusa Chrystusa i słodkiej Maryi.
Najdrożsi synowie w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę
do was w drogocennej Krwi Jego, pragnąc ujrzeć was wdzięcznych za dobrodziejstwa otrzymane od Stwórcy. A
wtedy nie wyschnie w was źródło pobożności. Owa wdzięczność uczyni was gorliwymi w cnotach, bowiem tak jak
niewdzięczność czyni duszę leniwą i niedbałą, tak wdzięczność — wywołuje w niej głód czasu, nie pozwalając jej
siedzieć bezczynnie ani chwili. Z wdzięczności pochodzi wszelka prawdziwa cnota.
A co daje nam miłość? Co czyni nas pokornymi i cierpliwymi? Wdzięczność. Dzięki niej człowiek widzi, że ma
wielki dług wobec Boga, więc stara się żyć cnotliwie, wiedząc, że Bóg niczego więcej nie żąda. Najmilsi moi
synowie, udajcie się czym prędzej do pamięci, która przechowuje wszystkie dobrodziejstwa otrzymane od Boga, a
zdobędziecie wszystkie cnoty.
W tych dniach otrzymałam wasze listy, to znaczy, jeden od Bartolo, jeden od Franciszka, a jeden od pani Agnieszki.
Przeczytałam je z wielką przyjemnością. Odpowiadam wam w sprawie kosztów przywileju.486 Otóż wszystko
zapłacił Chrystus swą Krwią. Nie potrzeba zatem teraz żadnych pieniędzy. Chcę, żebyście zań zapłacili rzewnymi
łzami i gorącymi modłami za Kościół święty i za Chrystusa na ziemi. Módlcie się za papieża codziennie.
Wyznaję szczerze, że gdybyśmy nawet wydali nasze ciało na spalenie, nie moglibyśmy się odwdzięczyć za wielką
łaskę, jakiej udzielił nam Bóg. Oto bowiem już w tym życiu mamy pewność, że zostaniemy zbawieni, jeśli tylko
będziemy mieć żywą wiarę i wielką wdzięczność. Nasz miły Bóg nie żąda od nas więcej, niż możemy dać. Bądźcie
cnotliwi, starajcie się wzrastać w cnotach tak, abym to zauważyła. Przez brata Jakuba Manniego487, który przyniesie
ten list, posyłam wam bullę papieską z przywilejem. Jest tam wymieniona pani Pavola z klasztoru świętego Grzegorza oraz Andrea, jej sługa, jesteście też wy wszyscy w czwórkę, to znaczy: Bartolo i pani Orsa oraz Franciszek i
pani Agnieszka. Gdy otrzymacie tę bullę, zanieście ją do biskupa, tak jak należy, a przywilej oddacie pani Pavoli,
kiedy wróci, bo teraz jest tutaj.488
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Dowiedziałam się, w jaki sposób Gianozzo został uwięziony i nie wiem, jak długo będzie trzymany.489 Podoba mi
się to, co piszesz, Franciszku, to znaczy, że nigdy go nie opuścisz. Nakazuję ci to w imię Chrystusa Ukrzyżowanego.
Odwiedzaj go często, pocieszaj i pomagaj, w czym się da. Pamiętaj, że Bóg żąda od nas tylko tego, abyśmy naszemu
bliźniemu okazali miłość. Polecam ci go bardzo gorąco. Powiedz mu ode mnie, aby był dobrym rycerzem teraz,
gdy Bóg postawił go na polu bitwy. Niechaj używa cnoty cierpliwości jako broni, schylając pokornie głowę przed
miłą wolą Boga. Pokrzep go i pociesz ode mnie i od całej mojej rodziny, która mu współczuje. Jeśli Bóg da, napiszę
do niego osobny list. Powiedz mu, żeby zrobił wszystko co może, aby się uwolnić jak najszybciej, ale niechaj się
nie dziwi, jeżeli nie spełnią się jego zamiary.
Nic innego wam nie powiem. Wytrwajcie w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Pobłogosławcie wasze dzieci.
Jezu słodki, Jezu miłości.
CCCLI. Do Urbana VI
30 maja 1379
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Ojcze Święty, niechaj Duch Święty ogarnie twą duszę, serce i uczucia płomieniem Boskiej miłości i oświeci twój
intelekt nadprzyrodzonym światłem.490 W owej światłości również i my, owieczki, ujrzymy światło. Niechaj żaden
podstęp, jakiego ze złości chciałby użyć szatan, nie pozostanie ukryty przed Waszą Świątobliwością. Ojcze Święty,
pragnę zobaczyć, jak czynisz wszystko, co rozkazuje ci słodka wola Boga, a czego — jak wiem — sam pragniesz.
Mam nadzieję, że ów błogi płomień Ducha Świętego będzie działał w twym sercu i duszy tak, jak w świętych
uczniach Chrystusa, którym udzielił mocy i dał władzę nad szatanami widzialnymi i niewidzialnymi. Dzięki sile
obalali oni tyranów tego świata, a dzięki wytrwałości — szerzyli wiarę. Duch Święty dał im światło i mądrość,
przez co mogli poznać prawdę i naukę zostawioną im przez Prawdę. A wówczas serce, które idzie zawsze za rozumem, odziało ich w płomień ognistej miłości. Porzucili oni wszelki służalczy lęk i ludzkie upodobania, a troszczyli
się tylko o chwałę Bożą i wyrwanie dusz ludzkich ze szponów szatana. Każdemu stworzeniu chcieli pokazać
prawdę, którą zostali obdarowani. Po dziesięciu dniach czuwania, pokornej i nieustającej modlitwy oraz wielkiego
wysiłku rozumu, zostali napełnieni mocą Ducha Świętego.491 Łaska bowiem spływa na nas zawsze po wielkim
trudzie i modlitwie.
Drogi Ojcze Święty, wydaje mi się, że apostołowie pouczają nas wszystkich, a Waszą Świątobliwość także pokrzepiają. Uczą nas, jak możemy otrzymać Ducha Świętego. Jak? Mieszkając w domu poznania nas samych. Dzięki
temu poznaniu dusza jest zawsze pokorna, w radości zachowuje ład, a w smutku — cierpliwość. W domu poznania
dusza staje się dojrzała i cierpliwa, gdyż zaczyna nienawidzić własnej zmysłowości. W domu tym dusza stale czuwa
i trwa na nieustannej modlitwie. Intelekt zaś nie może wtedy spać snem miłości własnej, lecz musi pilnie poznawać
prawdę miłej woli Boga. W nagrodę za ten wysiłek otrzymuje dar nieustającej modlitwy, to znaczy, święte i prawdziwe pragnienie, które jest ustawiczną modlitwą.492 Owo pragnienie pomaga człowiekowi doskonalić się w cnotach. Można zatem powiedzieć, że nie przestaje się modlić ten, kto nieustannie dobrze czyni. W ten oto sposób
otrzymujemy moc Ducha Świętego.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Czyńmy zatem to wszystko, co powiedziałam, z prawdziwą i świętą gorliwością, według naszych możliwości. Mówię, że apostołowie pokrzepiają ciebie, najwyższego kapłana i prawdziwego papieża, ukazują ci prawdę i wspomożenie Boże. Zdobyli oni cały świat i rozproszyli ciemności niewiary nie ludzką siłą, ale z pomocą mądrości, miłości
i mocy Bożej, które nie są schowane przed tobą ani przed żadnym stworzeniem ufającym Bogu. Dobrze zatem, że
umacniają cię oni tą siłą i mocą właśnie teraz, gdy Oblubienica Chrystusowa znajduje się w wielkiej potrzebie.
Ostatnio umocniłeś się nie tylko dzięki wierze, ale również dzięki dobrym czynom. Minęły cztery tygodnie od
chwili, gdy ujrzeliśmy wyraźnie, jak moc Boża dokonuje cudów za pośrednictwem nędznych stworzeń.493 Widzimy
jasno, że to Bóg, a nie człowiek, jest tym, który działa. Zatem Bogu oddajmy cześć, Jemu bądźmy wdzięczni i
zobowiązani.
Ojcze Święty, serce moje ogromnie się raduje, gdyż oczy moje ujrzały, iż spełniłeś wolę Bożą, wykonując pokorny
gest, niewidziany od bardzo, bardzo dawna, czyli — idąc w świętej procesji.494 Och, jakże to było miłe Bogu, a
niemiłe szatanowi! Szatan starał się wywołać skandal wewnątrz Kościoła albo poza Kościołem, lecz aniołowie
pohamowali diabelską furię.495
Czcigodny Ojcze Święty, powiedziałam, że pragnę ujrzeć, jak spełniasz miłą wolę Boga we wszystkich twoich
poczynaniach. Teraz przypominam ci, że Prawda chce, abyś dniem i nocą skupiał swe myśli i swe czyny na wywyższeniu i uporządkowaniu całego Kościoła Bożego, dokonując tego stopniowo, według sił i czasu, jaki masz do
dyspozycji. A sam Bóg będzie tym, który przez ciebie działa, udzielając ci potrzebnej siły. On cię oświeci, Ojcze,
abyś zrozumiał, co trzeba koniecznie zrobić, by z mądrością i roztropnością podnieść z upadku Jego łódź. Udzieli
ci On także woli, abyś chciał tego dokonać. Wprawdzie wola ta została ci już dana, ale teraz — dzięki niezmierzonemu miłosierdziu Bożemu — stanie się ona jeszcze silniejsza. Tak umocniony pokonasz tyranów i rozproszysz
mroki herezji, gdyż sam Bóg będzie głosił prawdę.
Drogi Ojcze Święty, cieszę się, że najmilsza matka, Maryja, oraz dobry Piotr, książę apostołów, przyprowadzili cię
z powrotem na twoje miejsce. A teraz Wieczna Prawda chce, żebyś twój ogród zapełnił sługami Bożymi, które
nakarmisz pokarmem cielesnym, a one ciebie — pokarmem duchowym.496 Sługi te będą wołać do Boga, prosząc
Go o dobro Kościoła świętego i Waszej Świątobliwości. Będą oni żołnierzami, którzy walcząc dla ciebie, odniosą
wspaniałe zwycięstwo nie tylko nad niegodziwymi chrześcijanami wypowiadającymi święte posłuszeństwo, ale
także nad niewiernymi. Bardzo gorąco pragnę, aby nad wszystkimi niewiernymi załopotał sztandar krzyża świętego. Wydaje się, że przychodzą o to sami prosić.497 Byłaby to zatem obopólna przyjemność.
Wzrastajmy przeto w cnotach, pożywiajmy się prawdziwymi cnotami. Wejdźmy do domu poznania siebie, ażeby
otrzymać pełnię Ducha Świętego. Miły mój Ojcze Święty, umocnij się i uspokój, gdyż sam Bóg cię pocieszy. Po
wielkim utrudzeniu przychodzi zawsze wielkie pokrzepienie i ukojenie, jako że Bóg przyjmuje święte i prawdziwe
pragnienia. Nastała pora miłości i pokornych czynów, wzorowanych na czynach pokornego Baranka, którego jesteś
namiestnikiem. Ojcze Święty, działaj niezmordowanie aż do śmierci z mocną ufnością w Opatrzność Bożą. Ciesz
się i rozkoszuj swym Stwórcą oraz Jego pokornymi sługami. Wiem, że Wasza Świątobliwość już się nimi cieszy,
ale przypominam o tym, bo język nie może się oprzeć, by nie wyrazić uczuć przepełniających me serce, a także
dlatego, że (czuję to wyraźnie) miła dobroć Boża nie zostawi w spokoju mego sumienia, póki tego nie powiem.
Ojcze Święty, miej dla mnie cierpliwość, gdy cię gnębię na różne sposoby. Wybacz mi moją zuchwałość. Jestem
pewna, że Bóg każe ci patrzeć raczej na me uczucia, a nie na słowa. Pokornie proszę Waszą Świątobliwość o
błogosławieństwo. Niechaj miła, wieczna dobroć Boga, Trójcy Przedwiecznej, obdarzy cię łaską oraz ogniem swej
miłości, abyś zreformował Kościół święty i złożył Bogu w ofierze siebie samego.
Nic już więcej nie powiem. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Ciesz się i raduj błogimi tajemnicami
Bożymi. Jeżeli w czymkolwiek obraziłam Waszą Świątobliwość, to wyznaję mą winę i proszę o przebaczenie.
Gotowa jestem przyjąć każdą pokutę. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCCLVIII. Do Andrzeja Vanniego498
jesień 1379
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższy synu w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do ciebie
w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć jako sprawiedliwego i dobrego przełożonego, który służy chwale
Bożej i zaspokaja swoje święte pragnienie. Wiem, iż Bóg w miłosierdziu swoim dał ci dobre pragnienie. Nie sądzę
jednak, abyśmy mogli rządzić innymi, jeśli nie panujemy nad sobą. Jeśli dusza rządzi sobą, to w ten sam sposób
włada innymi, gdyż kocha bliźniego swego tą samą miłością, co siebie samego. Bowiem tak jak doskonała miłość
Boga rodzi doskonałą miłość bliźniego, tak samo z doskonałego panowania nad sobą pochodzi doskonałe panowanie nad innymi.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
W jaki sposób i z jaką sprawiedliwością panuje nad sobą człowiek, który boi się Boga? Z pomocą światła rozumu
wprowadza on ład pośród trzech władz duszy i według tego ładu porządkuje swe życie w sferze ducha i w sferze
ciała. W jakimkolwiek jest miejscu, czasie i stanowisku, porządkuje dokładnie swoją pamięć, nakazując jej przechowywanie Bożych dobrodziejstw oraz swoich własnych czynów, którymi obraził Najwyższe Dobro. Porządkuje
intelekt, aby dostrzegł miłość, z jaką Bóg udzielił mu łask i aby poznał naukę Jego prawdy. Potem rozporządza,
aby wola miłowała nieskończoną dobroć Boga, którą uprzednio zobaczył i poznał z pomocą światła intelektu. Bowiem człowiek zrozumiał, że Bóg powinien być kochany przez swe stworzenia z całego serca, z całej duszy i ze
wszystkich sił. Kiedy widzi, że zmysłowość chciałaby zniszczyć ten dobry i chwalebny porządek, zasiada na tronie
sumienia, by sprawować rządy. Gdy zaś z powodu pokusy szatana lub ludzkiej słabości zostaje naruszona lub wręcz
zniszczona doskonała harmonia owego świętego porządku, wówczas oświecony człowiek wymierza sprawiedliwość każdemu według zasług. Jeżeli zatem zmysłowość zadała śmiertelny cios, zostaje skazana na śmierć, a głowa
przewrotnej woli ścięta obosiecznym mieczem nienawiści do wady i miłości do cnoty.
Potem sprawiedliwość wymierza chłostę nieuporządkowanym uczuciom, każąc im ponieść taką karę, jaką wymierza Boża sprawiedliwość. A jaka to kara i jak zostaje wymierzona? Zaraz ci powiem. Słuszne to i sprawiedliwe, by
człowiek opanowany zmysłowym pożądaniem, dbający o urzędy, zaszczyty i bogactwa światowe zaczął się wstydzić swych wad, wzgardziwszy wysoką godnością uniżył się do podłego stanu, aby porzuciwszy bogactwo poślubił
ubóstwo, zaufał Bogu, a nie sobie czy światowym zaszczytom, które nie mają w sobie żadnej mocy ani stałości.
Kiedy przewrotna żądza każe człowiekowi szukać odoru nieczystości, wtedy sprawiedliwość zmusza go do szukania czystości i rozkoszowania się nią. Jeżeli zatem człowiek szuka pychy, sprawiedliwość daje mu pokorę, zamiast
niewierności — wierność, zamiast skąpstwa — szczodrobliwość pełną miłości, zamiast nienawiści i wstrętu do
bliźniego — dobroć, a zamiast nierozwagi — roztropność. Wszystkie te cnoty są wyrokami i karami, jakie sędzia,
zasiadający na tronie sumienia, wymierza duszy, aby ukarać jej zmysłowe pożądanie i zniszczyć zamiłowanie do
wad. Dlatego to każe ściąć głowę przewrotnej woli, jak już powiedziałam.
W ten oto sposób wymierza sprawiedliwość duszy; obdarza ją cnotami i daje jej władzę królewską, a zmysłowość
czyni jej służącą. Wówczas Bóg otrzymuje należną Mu cześć, a bliźni — miłość.
Miejscem, gdzie człowiek powinien stale przebywać, jest dom poznania siebie i dobroci Bożej w sobie, używając
wobec innych takiej miary, jaką chce, aby jemu odmierzano.499 Powinien on często zmywać Krwią Chrystusa
Ukrzyżowanego plamy grzechu z twarzy swej duszy w szczerej i świętej spowiedzi. Powinien karmić swą duszę
anielskim pokarmem, czyli błogim sakramentem Ciała i Krwi Jezusa Chrystusa, Człowieka i Boga, który każdy
wierny chrześcijanin zobowiązany jest przyjąć przynajmniej raz w roku. Kto chce, niechaj przyjmuje go częściej,
ale nigdy rzadziej. Nie powinien go nigdy porzucać żaden człowiek, ani sprawiedliwy, ani grzesznik. Jeśli bowiem
ktoś jest grzesznikiem, nie jest godzien, ale powinien stać się godnym. Jeśli natomiast jest sprawiedliwy, nie powinien oddalać się od sakramentów z pokory, mówiąc: „Nie jestem godzien tak wielkiej tajemnicy, gdy poczuję się
bardziej godnym, przyjmę komunię świętą.” Nigdy człowiek nie powinien tak mówić, ale musi zrozumieć, że po
ludzku rzecz biorąc, nigdy nie będzie godny. Nawet jeżeli uzna się godnym, to właśnie wtedy nie będzie godny,
gdyż przykryje pychę płaszczem cnoty. Lecz Bóg potrafi uczynić nas godnymi.500 Musimy Go jednak przyjąć w
całym Jego majestacie. Należy Go przyjąć w dwojaki sposób: cielesny i duchowy, z gorącym, płomiennym pragnieniem. Pragnienie to powinno nam towarzyszyć nie tylko w czasie Komunii świętej, ale w każdym czasie, miejscu, jako pokarm spożywany dla podtrzymania życia łaski w duszy.
Wszystko, co święta sprawiedliwość nakaże, pochodzi od ładu, jaki panuje pośród trzech władz duszy. Kiedy człowiek ma już w sobie ten ład, udziela go swemu bliźniemu za pośrednictwem modlitwy, słowa oraz przykładu dobrego i świętego życia. Jeżeli zaś jest człowiekiem sprawującym władzę, to tak jak sam przestrzega prawa, tak samo
chce, żeby przestrzegali go jego poddani. Ze sprawiedliwym zapałem karze ludzi naruszających prawo. Skoro zaś
ukarał własną zmysłowość buntującą się przeciwko prawu Bożemu, to gdy przyjdzie mu rządzić ciałami swych
poddanych, karze ich surowo za nieprzestrzeganie prawa cywilnego oraz statutów i przepisów ustanowionych przez
władców. Karze ich zawsze według zasad sprawiedliwości; surowo czy łagodnie, ale zawsze tak, jak wymaga tego
sprawiedliwość.
Sprawiedliwość zaś nie powinna być nigdy porzucona czy umniejszona ze strachu przed fizyczną karą czy śmiercią
ciała ani też pod wpływem groźby, pochlebstwa, przywiązania do dóbr doczesnych czy upodobania stworzeń. Dla
pieniędzy nie powinno się handlować ludzkim ciałem czy zaprzedawać honor, jak to czynią ludzie żyjący w niesprawiedliwości, bez żadnego ładu czy światła rozumu. Człowiek prawy nie porzuca jednak sprawiedliwości dla
żadnej rzeczy, lecz z pomocą przywilejów związanych z władzą przestrzega sprawiedliwości, stara się oddawać
Bogu chwałę i pracować dla zbawienia swej duszy i dla dobra każdej osoby ludzkiej. Kiedy tylko może, udziela
uczciwych rad i ukazuje prawdę. Tak właśnie powinien zawsze czynić, by zachować w pokoju siebie oraz swoje
państwo. Powinien też przestrzegać świętej sprawiedliwości, gdyż wszelkie zło, jakie zaistniało i nadal istnieje,
zrodziło się z braku sprawiedliwości.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Drogi synu, powiedziałam, że pragnę cię ujrzeć jako sprawiedliwego i dobrego przełożonego. Pragnę ujrzeć w tobie
i w naszym mieście wielką sprawiedliwość. Jeżeli jednak nie zacznie się przestrzegania sprawiedliwości od samego
siebie, nie można jej stosować wobec bliźniego, niezależnie od tego, kim on jest. Chcę zatem i proszę cię, mój synu,
z wielką gorliwością zabierz się do ustanawiania ładu i porządku w sobie samym, abyś mógł dobrze spełnić urząd
powierzony ci przez Bożą dobroć. Cokolwiek robisz, z wielką pokorą stawiaj sobie przed oczami Boga. Niechaj w
tobie będzie uwielbiony Bóg.
Wytrwaj, drogi synu, w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCCLXII. Do byłej królowej Neapolu501
wrzesień-październik 1379
W imię Jezusa Chrystusa i słodkiej Maryi.
Droga i czcigodna matko (będziesz mi droga, gdy ujrzę, iż jesteś posłuszną córką świętego Kościoła, a oddam ci
cześć i zasłużysz sobie na nią, gdy porzucisz ciemności herezji i pójdziesz za światłem). Ja, Katarzyna, niewolnica
sług Jezusa Chrystusa, piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc ujrzeć w tobie prawdziwe poznanie samej
siebie oraz Stwórcy. Owo święte poznanie jest niezbędne dla naszego zbawienia, gdyż dzięki niemu rodzą się
wszelkie cnoty.
Gdzie można znaleźć prawdziwą pokorę? W poznaniu nas samych. Dusza bowiem poznawszy, że sama z siebie nie
istnieje, lecz swoje istnienie otrzymała od Boga, nie może się buntować z pychą przeciwko swemu Stwórcy ani
przeciwko swemu bliźniemu; nie może przecież wpaść w pychę ktoś, kto nie istnieje sam z siebie. Gdzie dusza
poznaje ogrom swej winy? W poznaniu siebie, przez święte rozmyślanie nad winą, to znaczy, przez uświadomienie
sobie, kim jest ten, kto obraża Boga, a kim jest obrażany Bóg. Człowiek widzi, że jest prochem, bowiem jego
człowieczeństwo ulepione zostało z gliny. Jest workiem pełnym gnoju, rozsiewającym wstrętny odór na wszystkie
strony. Wydany jest na pastwę licznych zachcianek i nieszczęść oraz skazany na śmierć. Umrze więc, a nawet nie
wie kiedy. Gdy więc zobaczy, iż jego ciało będące nędznym instrumentem wydaje tylko obelżywe dźwięki przed
obliczem najwyższej i wiecznej dobroci Boga, od której otrzymał byt przewyższający wszystkie byty oraz łaskę
przewyższającą wszelką łaskę, zaczyna nienawidzić własną słabość. Dzięki otrzymanym łaskom poznaje, że Bogu
należy się od nas służba, a nie bunt. Powinniśmy Mu zatem oddawać cześć i chwałę. Nie możemy zrobić nic pożytecznego dla Boga, bo jako najwyższy Byt nie potrzebuje nas. Natomiast my bardzo Go potrzebujemy, bo nie możemy nic posiadać bez Niego. Z powodu grzechu tracimy łaskę i godność, gdyż pozbawieni światła rozumu, wiedziemy życie nierozumnego zwierzęcia. Och, ludzka ślepoto! Czyż możemy popaść w większą nędzę, niż stać się
dzikim, nieokrzesanym zwierzęciem? Gdy nam ktoś powie: „Jesteś dzikim zwierzęciem” — nie możemy tego
znieść i chcemy się zemścić na tym, kto to powiedział. Tymczasem z winy własnej słabości sami siebie czynimy
nierozumnymi zwierzami. Nie znamy jednak dobrze sami siebie i nie mścimy się na zmysłowej żądzy i na miłości
własnej, które zamieniają nas w dzikie zwierzęta. Dlaczego nie czujemy się winni i nie oskarżamy się za własne
winy? Dlatego, że nie wiemy, co następuje po winie i co nas do niej skłania. Gdy bowiem poznamy winę dzięki
świątobliwemu rozmyślaniu, o którym mówiłam, porzucimy wszelką wadę i nieuporządkowane życie, a rzucimy
się w objęcia cnót. Wtedy też oddajemy Bogu cześć, dusza nasza zachowuje swą wielką godność i piękno, a my
sami kroczymy śladami świętej doktryny i prawdy. Krocząc za prawdą, stajemy się dziećmi prawdy. O, najmilsza
matko, jakże gorąco pragnę ujrzeć, iż opierasz się na fundamencie świętej prawdy. Pamiętaj, że pójdziesz za prawdą
tylko dzięki prawdziwemu poznaniu siebie, inaczej nie. Dlatego to powiedziałam, że pragnę zobaczyć, jak poznajesz siebie. Zachęcam cię do poznania prawdy, abyś mogła ją pokochać. Prawda zaś jest taka: Bóg cię stworzył,
aby ci dać życie wieczne. Jeśli przyjrzysz się pokornemu Barankowi, to zobaczysz, że Bóg objawił ci tę prawdę
przez Krew swego Syna przelaną za nas, ofiarowaną za nas, a rozdawaną teraz w ciele świętego Kościoła. Co
zapewnia prawda miłującemu człowiekowi? Zapewnia, iż za cenę Krwi otrzyma życie wieczne, jeśli się spowiada,
żałuje za grzechy i pokutuje za nie. Prawda uczy także, iż każde dobro zostanie wynagrodzone, a każde zło ukarane.
Zachęca nas przeto, abyśmy się bali grzechów tak, jak boimy się kary, napełniając nas świętą bojaźnią i miłością
Bożą.
O, najdroższa matko! Wiesz dobrze, że prawda nie oszukuje. Dlaczego zatem występujesz przeciwko prawdzie?
Przecież występując przeciwko prawdzie Kościoła świętego i papieża Urbana, występujesz przeciwko prawdzie
Bożej, która jest fundamentem Kościoła oraz pozbawiasz się owocu Krwi Chrystusowej. Och, miłościwa pani,
jeżeli nie zważasz już na własne zbawienie, to dbaj przynajmniej o powierzone ci ludy oraz pojedynczych poddanych, którymi rządzisz od dawna troskliwie i w wielkim pokoju.502 Teraz przez ów przeklęty podział porzuciłaś
wszystko, co dobre, a w królestwie twoim ludzie prowadzą wojnę, zabijając się, jak dzikie zwierzęta.
Oj, biada nam, biada! Jak nie pęknie ci serce na myśl, że twoi poddani z twojej winy odłączeni są od prawdy,
skłóceni i podzieleni; jedni trzymają białą różę, a inni — różę szkarłatną503, jedni stoją przy prawdzie, a drudzy —
przy kłamstwie.
Oj, Boże mój, Boże, jakże nieszczęśliwa jest moja dusza! Czyż nie widzisz, że zarówno jedni, jak i drudzy zostali
stworzeni przez ową śnieżnobiałą różę, jaką jest wieczna wola Boga, a potem — stworzeni po raz wtóry i przywróceni do łaski przez szkarłatną różę, Krew Chrystusową? Czyż nie widzisz, że dzięki owej Krwi zostaliśmy wszyscy
obmyci z winy w chrzcie świętym oraz zgromadzeni i zjednoczeni w ogrodzie świętego Kościoła? Pamiętaj, czcigodna pani, że ani ty, ani nikt inny nie dał twym poddanym owej pięknej róży, ani ich nie obmył, tylko nasza
matka, Kościół święty, za pośrednictwem najwyższego kapłana, papieża Urbana VI, który dzierży klucze od spichlerza z Krwią. Oj, miłościwa pani, nie masz chyba serca, że odbierasz swym poddanym to, czego nie możesz im
dać! Czy nie zauważyłaś, że jesteś okrutna dla siebie samej? Oto bowiem przez krzywdę swych poddanych doprowadzasz do upadku swe królestwo. A przecież będziesz musiała zdać sprawę przed Bogiem z dusz ginących z twej
winy. Cóż Mu powiesz? Same złe rzeczy. Z wielkim wstydem staniemy przed Najwyższym Sędzią w godzinie
śmierci, której nie znamy.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Oj, Boże mój, Boże, jeżeli nawet to cię nie wzrusza, powinnaś przynajmniej się zmartwić hańbą, jaką się okryłaś
wobec całego świata. A teraz, po tym, jak wróciłaś do zła, zasłużyłaś sobie na większą hańbę niż przedtem. Twoja
ostatnia decyzja jest bardzo wielkim złem i sprawiła wielką przykrość Bogu oraz stworzeniom. Już przecież wyznałaś prawdę i własną winę, a jako prawdziwa córka okazałaś chęć powrotu do miłosierdzia i dobroci ojca. Ale
potem postąpiłaś jeszcze gorzej niż przed skruchą. Zatem albo serce twe nie było szczere, ukrywając swe uczucia,
albo też sprawiedliwość Boża zechciała zadać mi nową pokutę za moje dawne i stare grzechy504, uznając, że nie
zasłużyłam sobie na to, by zobaczyć, jak w pokoju i harmonii karmisz się piersią świętego Kościoła. Miłościwa
pani, wiedz o tym, że Kościół od dawna czekał na to, aby cię karmić i abyś ty Go karmiła. Chciał cię nakarmić
Krwią Baranka i spodziewał się twej pomocy, skoro wiedziałaś dobrze, iż Kościół Rzymski, królestwo twej wiary
bardzo długo był wdową, bez oblubieńca, a my — bez ojca. Teraz przeto, gdy odzyskał oblubieńca, spodziewał się,
że będziesz go wspierać, jak kolumna, i staniesz się tarczą chroniącą go przed ciosami tych wszystkich, którzy
zechcą go odebrać Kościołowi. Och, ludzka niewdzięczności! Oblubieniec Kościoła jest nie tylko twym ojcem, z
racji swej godności, ale także i synem.505 Jesteś zatem bardzo okrutna dla niego, czyniąc to, czego nie powinnaś.
Oto córka występuje przeciwko ojcu, a matka przeciwko synowi!
Miłościwa pani, otrzymałam twój list, w którym uznałaś, że papież Urban VI jest naprawdę najwyższym kapłanem
i jedynym ojcem i chcesz mu być posłuszna, a teraz widzę coś zupełnie innego. Oj, biada mi, biada! Twoje postępowanie sprawia mi tak wielki ból, że nie wyobrażam sobie cięższego krzyża w tym życiu. O, ja biedna, nieszczęśliwa! Na miłość Boską, popraw się, droga matko, popraw się! Powinnaś wyznać prawdę ze skruszonym sercem i
mocnym postanowieniem poprawy. Popraw się, matko, oddając papieżowi należną mu daninę posłuszeństwa, skoro
już raz uznałaś go za Chrystusowego namiestnika na ziemi. Bądź mu posłuszna, a otrzymasz owoc łaski i uspokoisz
gniew Boży. Pytam się: gdzież jest prawda, która zazwyczaj znajduje się na ustach królowej? Prawdą tą powinna
być Ewangelia. Jeżeli królowa raz coś obieca w zgodzie ze swym rozumem i wolą Boga, to nie powinna się nigdy
cofnąć. Ja zaś widzę — i mam na to dowody — że najpierw obiecałaś być posłuszna najwyższemu kapłanowi, a
potem zaprzeczyłaś temu słowem i czynem. Dziwię się ogromnie i cierpię, bo widzę, że oko twego intelektu jest
przesłonięte chmurą miłości własnej z powodu pokus szatana oraz złych i nieuczciwych doradców. Widzę, że nie
troszczysz się wcale o zbawienie twoje i twoich oddanych, nie dbasz ani o duszę, ani o ciało, nie przejmujesz się
stratami na duszy i na ciele, ani hańbą przed światem.
Droga moja matko, na miłość Chrystusa Ukrzyżowanego, bądź dla mnie słodka, a nie gorzka. Wróć do samej siebie.
Nie śpij już dłużej, lecz zbudź się na ten czas, jaki ci jeszcze pozostał. Nie czekaj na czas, gdyż on na ciebie nie
czeka. Poznaj samą siebie oraz dobroć Boga, który czeka wciąż na ciebie i nie odebrał ci czasu mimo twej nędzy,
bowiem jest On wielce miłosierny. Z gorącym pragnieniem i prawdziwym poznaniem weź w swe objęcia cnoty,
przyodziej się w prawdę i pokornie wróć do ojca twego. Jego Świątobliwość okaże ci miłosierdzie oraz łaskawość,
bo jest on litościwym ojcem i pragnie życia dla swych dzieci. Na miłość Chrystusa Ukrzyżowanego, powstań z łoża
śmierci twej duszy, ażeby nie została po tobie tylko nędzna i haniebna sława. Śmierć cielesna stale cię ściga, tak
jak każdego człowieka, a szczególnie tego, kto zakończył już swój młodzieńczy bieg. Przed śmiercią nie może się
nikt obronić, nawet potężny i wielki władca. Wyrok zapadł w momencie naszego poczęcia w łonie matki i nikt nie
może się od niego wykupić czy uciec. Nie jesteśmy jednak zwierzętami, które po śmierci przestają istnieć. Jesteśmy
stworzeniami rozumnymi, stworzonymi na obraz i podobieństwo Boże. Gdy zatem umiera ciało, dusza nie przestaje
istnieć. Umiera ona wtedy, gdy tracimy łaskę z powodu grzechu, czyli gdy umieramy w grzechu śmiertelnym.
Miłościwa pani, znalazłaś się w wielkiej potrzebie, bądź przeto litościwa, a nie okrutna dla samej siebie. Odpowiedz
na wołanie Boga, który cię przyzywa z wielką litością i łagodnością. Nie zwlekaj, odpowiedz Mu odważnie, abyś
nie usłyszała takich oto surowych słów: „Nie pamiętałaś o mnie za życia, przeto nie pamiętam o tobie w godzinie
śmierci.” To znaczy: nie odpowiedziałaś na moje wołanie, gdy miałaś jeszcze czas, a teraz minął czas i nie masz
już możliwości poprawy.
Pokładam nadzieję w niezmierzonej dobroci Boga i ufam, że udzieli ci On tej łaski, abyś zmusiła samą siebie do
odpowiedzi na to wołanie. Mam nadzieję, że zaczniesz gorliwie służyć Kościołowi i papieżowi Urbanowi VI. Ufam,
iż dobry Bóg nie wzgardzi obfitymi łzami, wylanymi za ciebie, nie odrzuci licznych modlitw, jakie sługi Boże
zanosiły i zanoszą o twe zbawienie. Okaż wdzięczność za tak wielkie dobrodziejstwo, a wy-tryśnie w tobie źródło
pobożności.
Nic już więcej nie powiem. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCCLVII. Do króla Węgier506
jesień 1379
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższy ojcze w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do
ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc ujrzeć cię opartego na fundamencie prawdziwej i najdoskonalszej miłości.
Miłość ta nie szuka swego, lecz jedynie chwały i uwielbienia Imienia Bożego oraz zbawienia dusz. Nie szuka też
bliźniego swego dla siebie, ale tylko dla Boga. Miłość jest matką, która karmi dzieci własną piersią, dając im mleko
cnót. Bez miłości zatem nie może się urodzić i wzrastać żadna cnota. Jeżeli nawet człowiek dokonuje cnotliwych
czynów, a nie ma w sobie miłości, nie można powiedzieć, że żyje on w prawdzie. Chwalebny apostoł i herold Paweł
mówił tak: „Gdybym oddał wszystko biednym, a ciało wystawił na spalenie, gdybym mówił językiem aniołów i
miał dar prorokowania, a miłości bym nie miał, byłbym niczym.”507 Miłość kocha to, co Bóg kocha, a nienawidzi
tego, czego Bóg nienawidzi. Kto tak miłuje, porzuca ubiór starego człowieka, to znaczy, szaty grzechu (a był on
tak nienawistny i wstrętny Bogu, że pomścił go na ciele swego Syna), a przyobleka się w nowego człowieka, Chrystusa, słodkiego Jezusa, słuchając Jego nauki i naśladując Go, bez względu na pochodzenie i urząd. Kochająca
dusza idzie zawsze śladami Chrystusa. Gardzi ona światem ze wszystkimi jego rozkoszami, oceniając je według
tego, co są naprawdę warte, czyli jako rzeczy nietrwałe i zmienne. Posiada je i używa ich jako rzeczy wypożyczonych, a nie swoich, gdyż widzi i wie, że albo jej zostaną odebrane, albo on sam je porzuci w godzinie śmierci.
Miłość sprawia, że człowiek staje się łagodny i miłuje swych nieprzyjaciół, bo chociaż świat za takowych ich uważa,
to w rzeczywistości wcale nie są nieprzyjaciółmi. Bowiem prawdziwymi nieprzyjaciółmi człowieka są: świat, szatan oraz kruche ciało i nasza ludzka natura. Wszyscy oni buntują się stale przeciwko duchowi. Świat ze swymi
rozkoszami zachęca do niestałości serca oraz do próżnej i nieuporządkowanej wesołości. Szatan napełnia ludzkie
serce licznymi złymi myślami, które wyrządzają nam krzywdę, gdyż budzą w nas gniew i niecierpliwość, a pozbawiają nas miłości zapewniającej życie łaski. Nasza zmysłowość ulega każdej pokusie, buntując się przeciwko duchowi i prowadząc z nim przewlekłą wojnę.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Miłościwy panie, oto nasi nieprzyjaciele. Jeżeli jednak rozum zechce, staną się oni bezsilni dzięki mocy Krwi Chrystusowej. Jeżeli bowiem dusza miłuje w sposób doskonały, buntuje się przeciwko swoim nieprzyjaciołom, nienawidzi ich, wypowiadając im wojnę, a zawierając pokój z cnotami. Wtedy zaś pozyskuje przyjaźń także i tych,
których świat uznaje za nieprzyjaciół, to znaczy, za tych, którzy wyrządzają nam krzywdę i zabierają naszą własność. Miłuje ich dlatego, że są stworzeniami Bożymi, a także dlatego, że Bóg każe ich miłować. Często owa miłość
rozprasza ciemność nienawiści w sercu bliźniego, jakby rzuciła na niego rozżarzone węgle.
Jest to jeden ze szczególnych znaków pokazujących, czy dusza miłuje czy nie. Poza tym miłująca dusza nie wpada
w gniew, ale cierpliwie znosi wady swego bliźniego, nie jest surowa, lecz łagodna. Nie wyrządza krzywdy, lecz
każdemu oddaje to, co mu się należy, bez względu na to, czy jest królem czy poddanym. Głosi chwałę Boga i oddaje
cześć Jego Imieniu, a sobie okazuje nienawiść i niechęć, bo jest człowiekiem grzesznym. Natomiast bliźniemu
swemu okazuje miłość i dobroć. Jeżeli jest władcą, stara się rządzić sprawiedliwie i stoi po stronie tego, kto ma
rację, czy jest człowiekiem potężnym czy słabym, biednym czy bogatym. Nie zatruwa sprawiedliwości pochlebstwami, groźbami, rozkoszami czy przykrościami, lecz utrzymuje w równowadze obie szale wagi sprawiedliwości,
dając każdemu to, co dyktuje rozum. Z wielką troską i czułością służy swemu bliźniemu, okazując mu tę samą
miłość, co Bogu. Nie może zrobić czegoś pożytecznego dla Boga, przeto stara się uczynić to stworzeniu rozumnemu, które Bóg miłuje. Miła i dobra jest owa matka miłości, bo nie ma w niej nigdy goryczy, ale zawsze daje
miłość sercu, które chce kochać.
Najdroższy ojcze, mógłbyś mi powiedzieć: „Bardzo mi się podoba to uczucie miłości, ale jak mogę wiedzieć, czy
je posiadam?” Odpowiem ci, że warunki posiadania prawdziwej miłości sprowadzają się właściwie do dwóch.
Pierwszym jest prawdziwa i święta cierpliwość w znoszeniu wielkich i małych krzywd wyrządzanych przez jakiekolwiek stworzenie. Miłujący człowiek znosi je wszystkie w spokoju i milczeniu. Drugim warunkiem posiadania
miłości jest służba ludziom potrzebującym w miarę naszych możliwości. W pierwszym przypadku człowiek cierpliwie znosi niesprawiedliwość, a w drugim — ofiarowuje. Co ofiarowuje? Uczucie miłości, kochając swego bliźniego jak siebie samego. Poza tym pomaga bliźnim z wielką gorliwością w zależności od tego, jakie łaski oraz dary
duchowe i materialne otrzymał od Boga. Człowiek kochający rozkoszuje się spożywaniem pokarmu słowa Bożego
i stara się przestrzegać go aż do śmierci. Jest jeszcze wiele innych warunków, ale wymieniam tylko te dwa najważniejsze, żeby za dużo nie mówić. Och, jakże uszczęśliwiona jest dusza, która karmi się piersią takiej matki! Jest ona
też bardzo pokorna i posłuszna, wybrałaby więc raczej śmierć niż nieposłuszeństwo Chrystusowi Ukrzyżowanemu
i Jego namiestnikowi.
Miłościwy panie i drogi ojcze, nie zachowuj się tak jak ci, którzy nie mają prawdziwej miłości, lecz pogrążeni są
w miłości własnej zatruwającej cały świat. Gdy dusza połknie truciznę samolubstwa, to nie jest cierpliwa, lecz pełna
złości i nienawiści do Boga oraz bliźniego. Miłość własna pogrąża duszę w ciemności, nie pozwalając jej poznać
ani rozróżnić prawdy, a wiarę świętą zatruwa i zanieczyszcza. Najdroższy ojcze, widzisz sam, jak w dzisiejszych
czasach niecni ludzie miłujący samych siebie przyćmili owo światło miłości w mistycznym ciele świętego Kościoła.
Oj, biada nam, biada, oto ci, którzy powinni być filarami i obrońcami wiary świętej, wystąpili przeciwko niej. A
któż kierował tymi, którzy najpierw wybrali papieża Urbana VI, a potem temu zaprzeczyli? Wybrali go przecież
legalnie, potem zaś bardzo uroczyście go ukoronowali i złożyli mu hołd jako najwyższemu kapłanowi, którym
rzeczywiście jest. Prosili go też o różne łaski, a potem z nich korzystali. Ogłosili go papieżem wobec całego świata
nie ze strachu przed ludźmi, ale w imię prawdy. I oto teraz mówią, że Urban VI nie jest prawdziwym papieżem i
wybrali antypapieża, którego można nazwać człowiekiem diabła. Gdyby bowiem był on człowiekiem Chrystusa,
wolałby raczej ponieść śmierć, niż zezwolić na taką podłość! Mówię ci, miłościwy królu, że przyczyną tego zła jest
miłość własna. Gdyby kardynałowie miłowali cnotę, a nie własną zmysłowość, nie zrobiliby tego. Co więcej, byliby
zadowoleni, że Chrystus na ziemi chce naprawić ich życie oraz oczyścić ogród Kościoła ze zgnilizny licznych
nieprawości ludzkich. Wygląda na to, że przejęli oni rolę szatana. Bowiem szatan odłączył się od Boga i nie może
Go oglądać, a teraz chce, abyśmy wszyscy odłączyli się od Boga. Robi więc, co może, żebyśmy zasłużyli sobie na
wieczne potępienie. Podobnie zachowują się owi ślepi przewodnicy ślepych, którzy chcą nas obdarzyć tą ciemnością i grzechem, w jaki sami popadli. Nędzni ci ludzie nie zważają wcale na to, że kiedyś przyjdzie im zdać sprawę
przed Najwyższym Sędzią z własnych czynów oraz z tych dusz, które przez nich zostały potępione na wieki.
Drogi mój ojcze, nie będę się już dłużej rozwodzić nad wielkim złem i nieprawością owych wcielonych szatanów,
widzę bowiem, że Bóg oświecił oko twego intelektu, abyś mógł poznać kłamstwo oraz prawdę o papieżu Urbanie
VI, którą sami kardynałowie nam ogłosili. Jeśli bowiem nie poznasz prawdy, pójdziesz na stracenie razem z owymi
nędznikami. Ale dobry Bóg uczynił nam wielką łaskę i nie zostawił cię w ciemnościach, lecz udzielił ci światła.
Miłościwy panie, zawsze byłeś obrońcą wiary świętej i przykładem dla niewiernych.508 Nasz słodki Zbawiciel
pragnie, abyś i teraz pomógł Kościołowi świętemu, przyczyniając się do obrony prawd wiary świętej przeciwko
heretykom i fałszywym chrześcijanom zaprzeczającym prawdzie. Nie ma co dłużej czekać, tylko z wielką gorliwością odpowiedzieć Bogu, który cię wzywa, panie, do udziału w swych tajemnicach.
Drogi ojcze, odłóż wszystkie inne sprawy i zajęcia. Słodki i kochający Jezus, który oddał za ciebie życie z ogromnym ogniem miłości, chce, abyś uznał za nieprzyjaciół jedynie wielkich wrogów świętego Kościoła i wiary najświętszej. Z wszystkimi innymi nieprzyjaciółmi powinieneś zawrzeć pokój509, zarówno ze względu na miłość do
cnoty i obawę przed utratą uczucia prawdziwej miłości, jak i ze względu na potrzeby Kościoła. Czy możesz znieść,
aby Antychryst, człowiek szatana i kobieta510 rujnowali Kościół i pogrążali w ciemnościach i zamęcie naszą wiarę?
Mówię ci, miłościwy królu, jeżeli ty oraz inni władcy nie obronicie Kościoła i wiary, czyniąc wszystko, co się da,
zostaniecie zawstydzeni przed Bogiem oraz surowo zganieni za niedbałość i obojętność serca. Nie czekajmy na
karę Bożą, gdy jest ona straszna i wymierzana zupełnie inaczej niż kara ludzka. Proszę cię, ojcze, przyjdź tutaj i nie
zwlekaj dłużej. Przyjmij i włóż na swe barki ciężar, jaki Bóg na ciebie włożył. Przyjmij go z należnym szacunkiem.
Miej litość dla naszego Ojca Świętego, papieża Urbana VI, który z wielkim rozgoryczeniem przygląda się, jak wilk
piekielny porywa jego owieczki. Tylko w swym Stwórcy znajduje on pokrzepienie, jako człowiek ufający Bogu.
Ma on ciągle nadzieję, że Bóg zachęci cię do przyjęcia wspomnianego ciężaru na chwałę Bożą i dla dobra świętego
Kościoła.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Miłościwy panie, proszę cię, na miłość Chrystusa Ukrzyżowanego, spełnij wolę Bożą i pragnienie Ojca Świętego.
Otwórz szeroko oko intelektu. Oj, Boże mój, Boże, przypatrz się świętym zmarłym! Ucz się od owych chwalebnych
męczenników, którzy porzucili samych siebie i z miłości do wiary świętej wydali swe ciało na wielkie męczarnie i
śmierć. Oto widzimy, że cały świat jest podzielony i znajduje się na drodze prowadzącej wprost do piekła. A nie
ma nikogo, kto by go powstrzymał! Wszędzie widać tylko ludzi miłujących samych siebie, którzy dbają o swoje
dobro, to znaczy, o bogactwa i urzędy światowe, które przecież są wielkim ubóstwem. Nie troszczą się zaś wcale o
dusze odkupione Krwią Chrystusa Ukrzyżowanego.
Chcę i pragnę, abyś posiadł prawdziwą i doskonałą miłość, jak to już powiedziałam. Bądź mężem odważnym i
gotowym uczynić wszystko, co się da, dla chwały Bożej i dla wiary świętej, odkładając na bok wszystkie inne
sprawy. Ufam nieskończonej dobroci Boga, że zmusi on do tego twój umysł i twe sumienie. Niechaj sumienie cię
dręczy i nie daje ci spokoju dopóty, dopóki nie zrobisz tego, czego Bóg od ciebie żąda. Zabieraj się czym prędzej
do tego świętego dzieła. Nie mówię o tym bez powodu, bowiem wiele dobra wyniknie z twego przybycia tutaj. Być
może wszyscy opowiedzą się za prawdą bez użycia siły, a owa nieszczęsna królowa poniecha swego uporu ze
strachu lub z miłości. Widzisz przecież, jak długo Chrystus na ziemi tolerował jej wrogość i nie odbierał jej tego,
czego się właściwie sama pozbawiła, gdyż czekał, aż się sama poprawi, a także dlatego, że cię miłuje.511 Gdyby
jednak w końcu ją ukarał, byłby całkowicie usprawiedliwiony przed Bogiem i przed tobą. I ty sam byłbyś na pewno
zadowolony, skoro królowa nie chciała skorzystać z miłosierdzia. Nie powinieneś ulegać uczuciu litości czy jakimkolwiek namiętnościom. Niechaj ci się nie wydaje, że gdyby królowa została ogłoszona heretyczką, przyniosłoby
to wstyd i hańbę tobie oraz twemu królestwu. To raczej teraz przynosi ci ona wstyd, bowiem jej herezja jest publiczna i jawna. Natomiast honor i zaszczyt przyniosłoby ci pragnienie wymierzenia kary za ten zły czyn czy za
jakikolwiek inny czyn, który powinien zostać ukarany — albo sam powinieneś wymierzyć sprawiedliwość — nawet
gdyby popełnił go twój własny syn.512 Gdybyś sam wymierzył sprawiedliwość, przyniosłoby ci to nawet większy
honor. Wiem dobrze, iż dzięki miłej matce miłości zrozumiesz, że tak właśnie jest. Lecz nie zrozumiesz tego, jeśli
będziesz zabiegał o marności i przyjemności światowe, jak czynią to ludzie o małym i ograniczonym, a nie królewskim intelekcie.
Niechaj Bóg napełni cię swoim światłem i łaską. Pomóż łodzi świętego Kościoła dopłynąć do portu pokoju i ciszy.
Nic więcej nie powiem. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Wybacz mi, panie, jeżeli zaciążyły ci moje
słowa. Niechaj mnie usprawiedliwi miłość i ból z powodu potępienia dusz oraz wola Boża, która mnie zmusiła do
napisania do ciebie. Jezu słodki, Jezu miłości. Pociesz i umocnij królową w imieniu Jezusa Chrystusa i poleć mnie
jej.
CXCII. Do Neriego di Landoccio
4 grudnia 1379
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższy i najukochańszy mój synu w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa
Chrystusa, piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc ujrzeć jak wzrastasz w cnotach, a w końcu — wypływasz na spokojne morze wieczności, gdzie nigdy nie zwątpisz, że mógłbyś zostać odłączony od Boga. Niechaj
pozostanie na brzegu odór przewrotnego prawa, które każe ciału buntować się przeciwko duchowi. Najmilszy synu,
chcę, abyś w tym życiu starał się umierać dla własnej woli, a dzięki tej śmierci zdobędziesz cnoty. Żyjąc w ten
sposób, powalisz na ziemię prawo rządzące przewrotną wolą. Będziesz pewny, że Bóg nie pozwoli ci nigdy na to,
na co pozwolił innemu.513 Nie będziesz też cierpiał z tego powodu, że jesteś fizycznie daleko ode mnie i od wszystkich przyjaciół.514 Umocnij się i pamiętaj o tym, co powiedziała Prawda, czyli że nikt nie zostanie wyrwany z rąk
Boga. Mówię: z rąk Boga, bo każda rzecz jest Boża. A wiem, że mnie rozumiesz bez wielu słów.
Odpowiadam ci na list, który mi przysłałeś. Otrzymałam 24 karliny, tak jak pisałeś. Niechaj Bóg wynagrodzi dobroczyńców życiem wiecznym, a Duch Święty na pewno zaspokoi ich potrzeby. Zrozumiałam to, co mówisz o
zmarłym. Myślę, że przyniosłoby to jakąś korzyść. Wydaje mi się, że ci, którzy są tam, to znaczy przede wszystkim
opat Lisolo oraz inni, powinni napisać, co można by osiągnąć. Napisali oni już do ojczulka 515 oraz do jego brata,
który jest z nim. (...)
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Jeśli chodzi o podróż do Sieny, to proszę cię, abyś zastanowił się nad dwoma rzeczami. Po pierwsze, czy przyniesie
ona jakąkolwiek korzyść (...) i czy uważasz, że powinno się znowu napisać. Po drugie, czy będzie rzeczą pożyteczną, jeśli nie pójdziesz i jeśli wspomniane wyżej sprawy (,..)516 pamiętaj, że jeśli możesz to zrobić przez pośrednika, zrób to natychmiast. Jeśli zaś nie zostaną załatwione sprawy innych, idź sam za zgodą i pozwoleniem opata
Lisolo. Za długo marudziłeś w Sienie. Przyjdź tutaj, ale napisz mi o tym wcześniej.
Napisałam kilka listów do ciebie, ale nie wydaje mi się, abyś je otrzymał. Odpowiedziałam ci na wszystkie pytania
i napisałam długi list do Tomasino517, wspominając mu o twych prośbach, a także serdeczny list do Franceschello.
Niechaj Bóg pozwoli im dojść do swej chwały. Nie przypominam sobie teraz, żebym ci miała powiedzieć coś
ważnego, czy odpowiedzieć na jakieś pytanie, ale jeśli trzeba, napisz mi o wszystkim, bo może nie otrzymałam
twego listu. Pociesz i umocnij w Chrystusie, słodkim Jezusie, arcybiskupa518, księdza Tomasino, Franceschello i
żonę pana Cieccolo.519 Dziękuję za wszystko im oraz innym dobroczyńcom.
Babcia i cała reszta rodziny serdecznie cię pozdrawia i pociesza. „Ślepy”520 poleca się twojej pamięci. Doszły do
nas nowiny o bracie Rajmundzie, który czuje się dobrze i bardzo gorliwie pracuje dla świętego Kościoła. Jest on
wikariuszem prowincji genueńskiej521, a wkrótce zostanie mianowany mistrzem teologii. Dowiedziałam się ze
Sieny, że udzielono pozwolenia na przebudowę Belcaro522, przeto zastanów się, jak można by pomóc w podjętych
tam pracach. Zajęliśmy dom blisko św. Błażeja, między Campo di Fiori523 a św. Eustachym. Mam nadzieję, że
wrócimy tam przed Wielkanocą, jeśli Bóg pozwoli.
Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
Napisano dnia 4 grudnia 1379. Do Neriego di Landoccio ze Sieny, przebywającego w domu Tomasino przy świętym Eligiuszu w Neapolu
CCCLXVIII. Do Stefana di Corrado Maconi
wiosna-lato 1379
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższy mój synu w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę
do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc ujrzeć, jak porzucasz obojętność serca. Inaczej bowiem zostaniesz
wyrzucony z ust Boga z taką oto naganą: „Przeklęci wy, którzy jesteście letni. Obyście przynajmniej byli lodowaci!”524
Owa letniość pochodzi z niewdzięczności. Niewdzięczność natomiast pochodzi ze słabego światła, przy którym nie
można dojrzeć udręczonej miłości Chrystusa, wypełnionej na Krzyżu oraz otrzymanych od Niego dobrodziejstw.
Gdybyśmy to wszystko dokładnie ujrzeli, serce nasze zapłonęłoby ogniem miłości i bylibyśmy spragnieni czasu,
aby wykorzystać go na gorliwą służbę dla chwały Bożej i zbawienia dusz. Najdroższy mój synu, zachęcam cię do
tej gorliwości. Niechaj od razu dzisiaj zacznie się nowa praca.
Wysyłam ci listy, które napisałam do Panów525 oraz do Towarzystwa Maryi Dziewicy.526 Przeczytaj je, przemyśl,
a potem oddaj. Potem zaś (...) porozmawiaj z każdym z osobna, jak uważasz. Porozmawiaj z nimi o wydarzeniu, o
którym mowa w listach. Każdego z nich błagaj w imieniu Chrystusa Ukrzyżowanego i moim, aby z wielką troską
i zapałem zrobili, co się da. Panowie winni robić wszystko co w ich mocy dla dobra Kościoła świętego i namiestnika
Chrystusowego, papieża Urbana VI. Powiem tylko, że bardzo mi zależy na tym, aby zechcieli zająć się tą sprawą
dla chwały Boga oraz dla świetności miasta duchowego i doczesnego.
Najmilszy mój synu, bądź pełen zapału, a nie letni. Zachęcaj do działania twoich starszych braci w Towarzystwie,
aby zrobili wszystko, co leży w ich możliwościach w sprawie, o której piszę. Jeśli będziecie tym, czym powinniście
być, rozpalicie ogień w całej Italii, a nie tylko tam, gdzie jesteście. Nic więcej nie powiem. Wytrwaj w świętym i
błogim umiłowaniu Boga. Pokrzep (...) Wszyscy twoi bracia i siostry pokrzepiają cię i czekają na ciebie. Jezu słodki,
Jezu miłości.
CCCLXXII. Do Karola, króla Apulii527
koniec 1379-początek 1380
W imię Jezusa Chrystusa i słodkiej Maryi.
Najdroższy bracie w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do
ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć jako odważnego rycerza, który dzielnie walczy dla chwały i
uwielbienia Imienia Bożego oraz dla wywyższenia i odnowienia świętego Kościoła. Najdroższy bracie, pamiętaj
jednak, że nie będziesz mógł dokonać tego dobra, być odważnym i wspomagać w potrzebie Kościół święty, jeżeli
najpierw nie wypowiesz wojny i nie pokonasz swoich trzech największych nieprzyjaciół, to znaczy: świata, szatana
i swego słabego ciała. Ci trzej despoci zabijają łaskę w duszy człowieka, jakiegokolwiek jest on stanu, jeśli tylko
ręka wolnej woli otworzy drzwi woli i wpuści ich do środka.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Świat nas dręczy i atakuje próżnymi i nieuporządkowanymi radościami, stawiając przed okiem intelektu urzędy,
bogactwa, zaszczyty i honory razem z niecnymi rozkoszami. A wszystkie te rzeczy są marne i kruche, przemijają
jak wiatr, bo są zmienne i nie ma w nich żadnej stałości. Oto widzimy, że człowiek dziś jest żywy, a jutro umiera,
ze zdrowia wpada w chorobę, raz jest bogaty a raz biedny, jeszcze niedawno stał wysoko, a oto już upadł nisko.
Mądry i roztropny człowiek doskonale zdaje sobie z tego sprawę, toteż wypowiada wojnę bogactwom i ułomnościom, oddala serce i uczucia od nieuporządkowanej miłości, zamykając przed nią drzwi woli. Zaszczyty światowe
traktuje jak rzeczy wypożyczone, ceni je tyle, ile naprawdę są warte, a nie więcej. Wzbudza w sobie nienawiść do
własnej zmysłowości, która chce posiadać i pragnąć wbrew woli Boga. Pokonuje nieprzyjaciela mieczem nienawiści do ułomności i umiłowania cnót. Tarczą najświętszej wiary osłania się przed ciosami słabości i wad. W sercu
takiego człowieka nie ma miejsca na niesprawiedliwość; nie wyrządza on krzywdy bliźniemu, by za wszelką cenę
zdobyć urząd, bogactwa lub zaznać rozkoszy światowych, którymi gardzi. Nie unosi się pychą, uważając się za
kogoś większego od bliźniego swego i dążąc do panowania nad nim. Jest bardzo pokorny, gdyż gardzi sobą i światem, ale czyniąc się najmniejszym, staje się wielki.
Każdy człowiek bez względu na to, czy jest poddanym czy władcą, musi wypowiedzieć wojnę owym trzem tyranom. Nie twierdzę, jakoby człowiek zajmujący jakiś urząd światowy nie mógł żyć w łasce. Oczywiście, że może.
Mamy przykład Dawida i świętego Ludwika528, którzy byli władcami i jednocześnie świętymi ludźmi. Posiadali
swe królestwo bez nieuporządkowanego uczucia lub pragnienia, na ich piersi błyszczała perła sprawiedliwości połączona z prawdziwą pokorą i płomienną miłością. Każdemu, wielkiemu czy małemu, biednemu czy bogatemu
oddawali to, co mu się należy. Nie byli podobni dzisiejszym władcom, którzy są tak opanowani miłością własną,
że owego okrutnego tyrana, jakim jest świat, uważają za Boga. Z tego zaś rodzą się niesprawiedliwości, zabójstwa,
wielkie okrucieństwa i wszelkie inne niecne występki.
Ludzie ci wpuszczają do miasta swej duszy dwóch pozostałych nieprzyjaciół, to znaczy — szatana i swe słabe ciało.
W ten sposób stają się sługami szatana i ciała. Idą dobrowolnie za podszeptami i pokusami szatana oraz jego złymi
myślami. Kierują się cielesnymi żądzami, nurzając w błocie nieczystości swój umysł i ciało. Jeżeli taki człowiek
ma żonę, to zatruwa stan małżeński wielką nikczemnością, bowiem nie traktuje tego sakramentu z należnym szacunkiem i nie używa go do celu ustalonego przez Boga. Człowiek ten jest pozbawiony pamięci, ślepy na duszy i na
ciele, przeto popełnia ów przeklęty grzech przeciwko naturze, którego smrodem brzydzi się nie tylko Bóg, ale i
szatan. Nieskończona dobroć i miłosierdzie Boże mogą wyzwolić człowieka z tego grzechu oraz innych jego słabości. Ale nędzni grzesznicy zapominają o tym, że siekiera jest już przyłożona do pnia drzewa i zostanie ono ścięte,
gdy tylko spodoba się Najwyższemu Sędziemu. Przecież wszyscy musimy umrzeć, a nie wiemy kiedy.
Jednak człowiek, który boi się Boga, postępuje zupełnie inaczej, gdyż w świetle wiary świętej ujrzał, jak bardzo
mu szkodzi posłuszne spełnianie woli nieprzyjaciół. W tym świetle widzi on też, że każde dobro jest wynagrodzone,
a każda wina ukarana. A przecież gdy słucha wrogów, dobrowolnie obraża Boga, po czym następuje kara. Powstaje
zatem i mieczem nienawiści oraz odrazy zabija każdy nieuporządkowany akt woli, czyniąc coś zupełnie innego, niż
chcą nieprzyjaciele. Chociaż świat chce być kochany, człowiek ów gardzi nim. Szatan zaś chce, żeby zionął nienawiścią i niechęcią do bliźniego, a serce swe napełnił plugawymi myślami. Natomiast człowiek oświecony światłem
wiary chce pełnić wolę Boga, miłować bliźniego, przebaczyć temu, kto go skrzywdził, a serce swe i pamięć napełnia
dobrodziejstwami otrzymanymi od Boga. Słabe ciało chciałoby zażywać rozkoszy i zaspokajać swe żądze, bo takie
jest przewrotne prawo ukryte w członkach naszego ciała, które stale buntuje się przeciwko duchowi. Jednak człowiek oświecony wiarą poddaje ciało jarzmu rozumu i umartwia je. Wchodzi na tron sumienia i wydaje wyroki.
Jeżeli żyje w dziewictwie, rozkazuje ciału, by wytrwało w czystości aż do śmierci. Jeżeli wybrał wstrzemięźliwość
— nakazuje ciału pozostanie we wstrzemięźliwości. Ten natomiast, kto żyje w stanie małżeńskim, postanawia wytrwać w nim bez grzechu śmiertelnego, gdyż za nic w świecie nie chce splamić tego sakramentu. Ten miły zapach
czystości usuwa odór nieczystości w umyśle i w ciele. Czysty człowiek gasi pożar nieuporządkowanego ognia wodą
łaski oraz dobrym i uporządkowanym życiem. Kończy zwycięsko wojnę ze swymi nieprzyjaciółmi, dzięki czemu
wzbogaca miasto swej duszy i zamyka bramę woli, aby nie zostać ponownie napadniętym. Gdy w ten sposób zamknie się miasto ze skarbem cnót w środku, wówczas wchodzi przez bramę mila wola Boga i człowiek zaczyna
naśladować naukę Chrystusa Ukrzyżowanego, który z ogromnym ogniem miłości oddał życie za nasze zbawienie.
Wydaje rozkaz pamięci, by przechowywała dobrodziejstwo Krwi pokornego Baranka, a intelektowi — by zrozumiał i poznał wolę Boga, który nie chce niczego poza naszym uświęceniem i wszystko, co nam daje i na co nam
pozwala, powinno służyć temu właśnie celowi. Woli swej natomiast nakazuje, by kochała Boga z całego serca i ze
wszystkich sił swoich.
Człowiek, który mężnie broni i strzeże miasta swej duszy przed zaborczymi nieprzyjaciółmi i podstępnymi tyranami, może się nazwać dzielnym rycerzem. Potrafi on dokonać wszystkiego dla Boga, to znaczy dla chwały i uwielbienia Jego Imienia. Skoro zaś tak dzielnie walczy i zwycięża wewnątrz miasta, to potrafi też przyjąć bitwę na
otwartym polu dla dobra Kościoła świętego. Kto jednak nie walczy dzielnie w środku, ten źle walczy na zewnątrz.
Dlatego to właśnie powiedziałam, że należy najpierw pokonać wewnątrz miasta duszy trzech głównych wrogów.
A teraz ci mówię, najdroższy i najmilszy bracie w Chrystusie, słodkim Jezusie, zastanów się, jak mógłbyś pokonać
swych nieprzyjaciół, oczyściwszy swe sumienie w spowiedzi świętej, jak żyć porządnie z pragnieniem cnót, rozkoszując się słuchaniem i zachowywaniem miłego słowa Bożego. Pamiętaj stale o śmierci i o przelanej za ciebie
Krwi, szukaj towarzystwa ludzi bojących się Boga, dojrzałych, skromnych i mądrych w radzie. We wszystkich
swych poczynaniach miej stale Boga przed oczami, ażebyś umiał oddać każdemu to, co mu się sprawiedliwie należy, to znaczy: Bogu — chwałę, bliźniemu — dobroć, a sobie — niechęć do wad i miłość do cnót. Wprowadź ład
i porządek w życie twej rodziny, aby wszyscy żyli porządnie i w bojaźni Bożej. Wówczas będziesz mógł naprawdę
spełnić wolę Bożą.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Drogi bracie, Bóg cię wybrał jako kolumnę świętego Kościoła. Bądź Jego narzędziem w zwalczaniu herezji, wykorzenianiu kłamstwa i głoszeniu prawdy, rozproszeniu ciemności i rozlewaniu światła wokół papieża Urbana VI.
Jest on bowiem najwyższym kapłanem wybranym i ofiarowanym nam z łaskawości Ducha Świętego, pomimo że
nieprawi i nikczemni ludzie miłujący sami siebie mówią coś zupełnie innego. Są oni ślepi i głupi, gdyż nie wstydzą
się działać i mówić przeciwko sobie samym, ukazując się światu jako oszuści i bałwochwalcy. Przeczą teraz owej
prawdzie, którą nam sami ogłosili; odmawiają nam prawa do składania hołdu, który sami złożyli. Szaleńcy ci mówią, że to strach pchnął ich do złożenia hołdu Urbanowi VI, który jest przecież legalnym namiestnikiem Chrystusa.
Jeżeli zaś nim nie jest, jak teraz twierdzą, to jakże mogli wpaść w taką nędzę oraz hańbę duszy i ciała? Widzimy
przecież wyraźnie, że stali się oszustami i bałwochwalcami, a w dodatku chcą nas wszystkich do tego zachęcić.
Czyż nie jest to ogromna ciemność, skoro nasza wiara splamiona jest tak straszną herezją? Czyż to nie jest ogromna
nędza, skoro prawda jest zatruta i zanegowana? Czyż to nie jest smutne patrzeć, jak wilki atakują Baranka, jak
dusze wpadają w szpony szatana, a ciało miłej Oblubienicy Chrystusowej jest porozrywane na kawałki? Jakie serce
nie zmięknie na ten widok? Jakie oko nie wyleje strumieni łez? Jaki władca nie poświęci wszystkich swych sił dla
wspomożenia naszej świętej wiary? Tylko ludzie miłujący samych siebie pozostaną nieczuli, bowiem serca ich są
zatwardziałe przez miłość własną, jak serce faraona.529
Drogi bracie, nie wydaje się, żeby dobroć Boża chciała widzieć w tobie taką zatwardziałość serca. Wzywa cię ona,
abyś przyszedł z pomocą Jej Oblubienicy. Niechaj zmięknie twe serce. Bądź mężny i gorliwy, a nie opieszały i
tchórzliwy. Przyjdź jak najrychlej i nie spóźniaj się, a Bóg będzie zawsze z tobą. Nie wolno ci dłużej czekać, bo
wszelka zwłoka powiększa niebezpieczeństwo. Przyjdź zatem, przyjdź ku pomocy łodzi Kościoła i schroń się pod
skrzydłami twego ojca, papieża Urbana VI, który dzierży klucze do Chrystusowej Krwi. Wiem, że będziesz mężny
i postarasz się spełnić wolę Boga, nie dbając o siebie samego. Inaczej nic nie osiągniesz i nie wygrasz żadnej bitwy.
Dlatego to właśnie powiedziałam, mój drogi bracie, że pragnę cię ujrzeć jako dzielnego rycerza. Proszę cię, na
miłość Chrystusa Ukrzyżowanego, abyś rzeczywiście taki był. Bóg jest zasmucony, a władcy tego świata — okryci
hańbą, bo przez oziębłość serc jeszcze dotąd nie przyszli z pomocą miłej Oblubienicy Chrystusa pomimo obietnic
słownych. Zbyt wysoko cenią dobra materialne i swoją ludzką pomoc, żeby oddać życie za prawdę. Myślę, że
spotka ich za to surowa kara. Miły mój bracie, nie chcę, abyś tak czynił jak oni, lecz z wielką radością oddajmy
życie, jeśli trzeba.530
Wybacz mi, czcigodny panie, jeżeli zaciążyły ci moje słowa. Niech mnie usprawiedliwi przed Bogiem i przed tobą
smutek z powodu grzechów i miłość do Kościoła świętego.
Nic już więcej nie powiem. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCCLXX. Do Urbana VI
30 stycznia 1380531
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najmilszy Ojcze Święty w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, niegodna i nędzna twoja córka, piszę do
ciebie z ogromnym pragnieniem ujrzenia w tobie roztropności, łagodności i światła prawdy. Chciałabym ujrzeć, że
naśladujesz we wszystkim chwalebnego świętego Grzegorza i rządzisz świętym Kościołem oraz swymi owieczkami
tak roztropnie, że nigdy nie trzeba będzie buntować się przeciwko rozkazowi Waszej Świątobliwości, krytykować
jakiegokolwiek twego czynu czy choćby najmniejszego słowa. Chciałabym, Ojcze Święty, abyś przed Bogiem i
przed ludźmi okazywał stałość opartą na prawdzie. Chcę, abyś postępował tak, jak przystało na dobrego i świętego
papieża.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Proszę stale niezmierzoną miłość Boga, aby zechciał odziać twą duszę w światło i roztropność, gdyż wydaje się, że
tego nam wszystkim bardzo potrzeba, szczególnie zaś Waszej Świątobliwości czy komukolwiek innemu zajmującemu ten urząd, a tym bardziej w dzisiejszych czasach. Wiem, Ojcze, że bardzo pragniesz zdobyć te dwie cnoty,
ale jednak przypominam ci o tym jeszcze raz, aby zadośćuczynić gorącemu pragnieniu mej duszy.
Ojcze Święty, dowiedziałam się o twej porywczej odpowiedzi udzielonej prefektowi532 oraz o wybuchu gniewu i
nieuszanowaniu posłów rzymskich. Zdaje się, że teraz Rzymianie muszą zwołać ogólną naradę, a potem chyba
przyjdą do ciebie zarządcy dzielnic533 oraz inni uczciwi ludzie. Ojcze Święty, proszę cię, abyś kontynuował to, co
rozpocząłeś, nie zaniedbując częstych spotkań z Rzymianami, których powinieneś roztropnie związać powrozem
miłości. Gorąco cię proszę, czcigodny Ojcze Święty, gdy przyjdą do ciebie po naradzie, przyjmij ich najserdeczniej
jak tylko potrafisz i wytłumacz im, co według Waszej Świątobliwości trzeba koniecznie zrobić. Wybacz mi, Ojcze,
ale miłość każe mi powiedzieć nawet to, czego może nie powinno się mówić. Uważam jednak, że powinieneś
poznać sytuację twych rzymskich synów, których łatwiej pozyskasz łagodnością niż siłą i ostrymi słowami. Musisz
też zrozumieć, że zarówno Kościół święty, jak i Wasza Świątobliwość potrzebuje bardzo tego, aby lud rzymski
zachował posłuszeństwo i szacunek wobec ciebie. Tu leży początek i zasada wiary naszej.
Drogi Ojcze Święty, proszę cię też pokornie, abyś zawsze obiecywał roztropnie tylko to, co możesz zrobić. W ten
sposób unikniemy szkód, wstydu i zamieszania. Najmilszy Ojcze Święty, wybacz mi te słowa. Ufam, że w swej
dobroci i pokorze przyjmiesz je z zadowoleniem i nie wzgardzisz nimi ani się ich nie będziesz brzydził tylko dlatego, że wyszły z ust nieuczonej, prostej niewiasty. Bowiem człowiek pokorny nie zważa na to, kto mówi, ale tylko
na chwałę Bożą, prawdę i swoje zbawienie.
Czcigodny Ojcze Święty, pociesz się i umocnij. Nie lękaj się odpowiedzi, jakiej ci udzielił albo udzieli niecny
buntownik. Sam Bóg zajmie się tą sprawą, podobnie jak każdą inną, gdyż On jest zarządcą, obrońcą i wsparciem
łodzi świętego Kościoła i Waszej Świątobliwości. Ojcze Święty, proszę cię, bądź bardzo mężny, pełen bojaźni
Bożej oraz przykładny w słowach, obyczajach i wszystkich twych poczynaniach. Oby wszystkie zajaśniały przed
Bogiem i przed ludźmi, jesteś bowiem świecą postawioną na świeczniku Kościoła świętego, której się uważnie
przygląda i powinien się przyglądać cały lud chrześcijański.
Proszę cię jeszcze, Ojcze mój miły, abyś zaradził złu, o którym ci opowie Leone.534 Uczyń to jak najszybciej, gdyż
skandal ten z każdym dniem staje się większy i to nie tylko z powodu tego, co spotkało posła sieneńskiego, ale
także z powodu wielu innych rzeczy, jakie się codziennie zdarzają, wywołując gniew w niestałych sercach ludzkich.
A przecież nie tego akurat teraz potrzebujesz. Potrzeba ci człowieka, który byłby narzędziem pokoju, a nie wojny.
Możemy nawet przyjąć, że człowiek, o którym mowa, działał z chwalebnym zapałem sprawiedliwości. Wiemy
jednak, że dzisiaj jest wielu takich, którzy wymierzają sprawiedliwość w sposób nieuporządkowany i z tak wielkim
gniewem, że przekraczają granice rozsądku i przyzwoitości. Proszę jednak usilnie Waszą Świątobliwość, abyś zechciał zrozumieć ludzkie słabości i znalazł lekarza, który potrafi je leczyć skuteczniej niż dotąd. I nie czekaj, aż
chory umrze. Mówię ci bowiem, że jeżeli nie znajdziesz lekarstwa, choroba będzie się rozwijać i w końcu spowoduje śmierć.
Ojcze Święty, przypominam ci o nieszczęściu, jakie spotkało niegdyś całą Italię 535, bo nie usunięto złych zarządców, którzy stali się przyczyną ogołocenia Kościoła Bożego. Wiem, że znasz tę sprawę. Niechaj Wasza Świątobliwość zastanowi się teraz, co jest do zrobienia. Umocnij się i pociesz, gdyż Bóg nie gardzi twymi pragnieniami ani
modlitwami swoich sług.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Nic już więcej nie powiem. Ojcze Święty, wytrwaj w błogim i świętym umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
CCCLXXI. Do Rajmunda z Kapui
początek 1380536
(...) Byłam niezmiernie udręczona bólem zadanym mi przez krzyżowe pragnienie, jakie zrodziło się we mnie w
obliczu Boga, gdy światło intelektu odbiło się w Trójcy Świętej i w tej przepastnej głębi ujrzałam godność rozumnego stworzenia oraz nędzę człowieka popełniającego grzech śmiertelny. Widziałam tam również potrzeby świętego Kościoła, które Bóg ukazywał na własnej piersi. Nikt nie może rozkoszować się pięknem Boga w głębinach
Trójcy Świętej bez pośrednictwa owej miłej Oblubienicy, a zatem wszyscy powinniśmy przejść przez bramę, jaką
jest Chrystus Ukrzyżowany. Brama ta stoi tylko w świętym Kościele. Widziałam, jak Oblubienica rozdawała życie,
gdyż ma w sobie tyle życia, że nikt nie może Jej zabić. Udzielała Ona też mocy i światła, a nikt nie może Jej osłabić
ani pogrążyć w ciemnościach. Widziałam, że nie brakuje Jej nigdy owoców, lecz stale dojrzewają nowe.
Wtedy Bóg Przedwieczny rzekł: „Ofiarowałem wam tak wielką godność, że twój intelekt nie może jej pojąć. Przyjrzyj się zatem uważnie, a zobaczysz z bólem i goryczą, że wszyscy idą ku owej Oblubienicy odziani jedynie w szatę
zewnętrzną, to znaczy — z dobrami doczesnymi. Widzisz wyraźnie, iż nie ma w Kościele ludzi szukających Jego
istoty, czyli owocu Krwi. Kto zaś nie zapłaci za ten owoc ceny miłości i nie spożyje go z prawdziwą pokorą i
światłem najświętszej wiary, ten nie będzie miał udziału w życiu, lecz w śmierci i zachowa się jak złodziej, zabierający to, co nie jego. Owoc Krwi należy do tych, którzy płacą zań miłością, bowiem Kościół oparty jest na miłości
i sam jest miłością.”537 Bóg Przedwieczny mówił dalej: „Z miłości pragnę i chcę, aby każdy dawał tyle, ile otrzymał
z rąk sług, którym kazałem rozdzielać owoc w różny sposób, w zależności od ich urzędu. Przykro mi, bo nie widzę
teraz ludzi, którzy by rozdawali Krew. Wydaje mi się, że wszyscy opuścili mą Oblubienicę. Ale ja temu zaradzę”.
Gdy powiększał się ból i rozpalał się ogień pragnienia, dusza moja wołała w obliczu Boga: „O, nieogarniony ogniu,
cóż mogę zrobić?” On zaś odpowiedział łaskawie: „Ofiaruj na nowo swoje życie. Nigdy nie szukaj spoczynku.
Wystawiłem na próbę ciebie oraz tych wszystkich, którzy Mnie naśladują i będą naśladować. Starajcie się przeto
nie ustawać. Niechaj nieustannie rosną wasze pragnienia, gdyż z miłością staram się was umacniać moją łaską na
ciele i na duszy. Aby zaś wasze umysły nie były zaprzątnięte niczym innym, w tajemniczy i nowy sposób zachęciłem do służby tego, którego wybrałem jako waszego przełożonego.538 Tak więc służy on Kościołowi z pomocą
doczesnych środków, wy zaś macie służyć nieustającą, pokorną modlitwą, ofiarując te próby, które okażą się konieczne i które moja dobroć ześle na ciebie i na innych, każdemu według innej miary. Ofiaruj zatem mej Oblubienicy twe życie, serce i uczucia tylko dla Mnie, a nie dla ciebie.539 Patrz tylko na Mnie i na oblubieńca tej Oblubienicy, to znaczy najwyższego kapłana, a ujrzysz jego święte i dobre intencje, które nie znają miary. Zobaczysz, że
samotna jest i Oblubienica i Oblubieniec. Pozwalam, aby oczyszczał on Kościół różnymi sposobami, których używa
bez umiaru i napełnia strachem swych poddanych. Ale przyjdą inni, którzy otoczą troską i napełnią miłością cały
Kościół. Stanie się więc tak, jak dzieje się z duszą: najpierw wstępuje w nią bojaźń, która obnaża ją z wad, a potem
miłość ją napełnia i przyodziewa w cnoty. Wszystko to stanie się dzięki cierpieniu, które jest błogie i miłe dla
chrześcijan żywiących się u piersi Oblubienicy. Ale powiedz memu namiestnikowi, aby zgodnie ze swą władzą
pogodził się ze wszystkimi i ofiarował pokój tym, którzy zechcą go przyjąć. Natomiast kolumnom Kościoła świętego540 powiedz, że jeśli chcą zapobiec wielkiej ruinie, muszą się zjednoczyć i jako płaszcz okryć wady ich ojca,
wystające na zewnątrz. Niechaj też prowadzą uporządkowane życie, a złączywszy się z tymi, którzy Mnie miłują i
boją się Mnie, niechaj powalą na ziemię samych siebie. Gdy zaś tak uczynią, Ja, który jestem Światłością, udzielę
im światła niezbędnie potrzebnego świętemu Kościołowi. Gdy już zobaczą to, co powinni robić, niechaj natychmiast powiedzą o tym mojemu namiestnikowi w duchu jedności, śmiało i stanowczo. A wówczas nie będzie on
mógł się oprzeć ich dobrym zamiarom, gdyż sam ma dobre i święte intencje.”
Język mój nie jest w stanie wyrazić tak wielu tajemnic ani opowiedzieć to wszystko, co intelekt zobaczył, a serce
pojęło.
Tak oto minął dzień pełen dziwów i nastał wieczór. Moje serce było tak porwane miłością, że nie mogłam się
powstrzymać, żeby nie pójść na miejsce modlitwy. Czułam się tak samo, jak kiedyś w godzinie śmierci.541 Upadłam
więc na twarz z wielkimi wyrzutami sumienia, że tak bardzo nieumiejętnie i niedbale służyłam Oblubienicy Chrystusowej i byłam przyczyną tego, że inni robili to samo. Gdy wstałam, przed okiem intelektu miałam wszystko, co
wcześniej powiedziałam. A wtedy Bóg postawił mnie przed sobą. Chociaż zawsze byłam przed Nim obecna, gdyż
wszystko jest w Nim zawarte, to jednak teraz byłam obecna w nowy sposób, bo moja pamięć, intelekt i wola zdawały się nie mieć nic wspólnego z ciałem. Bił taki blask od tej prawdy, że w przepastnej głębi ujrzałam wyraźnie
wszystkie tajemnice świętego Kościoła, wszystkie łaski, jakie w życiu otrzymałam, oraz dzień zaślubin mojej duszy.542 Ale wszystko to zaczęło się powoli oddalać ode mnie z powodu rosnącego ognia, który zmuszał mnie do
zastanowienia się, co mogłabym jeszcze zrobić dla Kościoła świętego i jak złożyć siebie Bogu w ofierze, aby usunąć
niewiedzę i niedbałość tych, których mi Bóg powierzył.543
Nagle diabły zaczęły krzyczeć wniebogłosy, bo chciały strachem osłabić i zniszczyć moje wolne i płomienne pragnienie. Znęcały się nad skorupą mego ciała, ale we mnie rósł ogień pragnienia i wołałam: „O, Boże Przedwieczny,
przyjmij ofiarę mego życia za mistyczne ciało świętego Kościoła. Mogę dać tylko to, co Ty mi dałeś. Wyjmij zatem
z piersi me serce i przyłóż je do twarzy Oblubienicy twojej.” Wówczas Bóg Wiekuisty, zwróciwszy ku mnie oko
swej łaskawości, wyjął me serce i przełożył je do ciała świętego Kościoła. A pociągnął je ku sobie z taką siłą, że
gdyby od razu nie otoczył mnie obręczą swej mocy (nie chcąc, by rozleciała się beczka mojego ciała), uszłoby ze
mnie życie. Diabły zaczęły jeszcze głośniej krzyczeć, tak jakby czuły nieznośny ból. Próbowały mnie przestraszyć,
grożąc mi, że znajdą sposób na to, żeby przeszkodzić spełnieniu się mego pragnienia służby i ofiary. Moce piekielne
jednak muszą ulec cnocie pokory oraz światłu najświętszej wiary. Toteż słysząc miłe słowa skierowane do mnie w
obliczu Bożego Majestatu oraz napełniające mnie radością obietnice, szatan zbierał wszystkie swe siły i używał
broni rozpalonego żelaza. A wszystko to było tak bardzo tajemnicze, że język mój nie potrafi tego opowiedzieć.
Przeto mówię tylko: dzięki, dzięki niech będą Najwyższemu Bogu Przedwiecznemu za to, że postawił nas jak rycerzy na polu bitwy, abyśmy walczyli za Jego Oblubienicę, osłaniając się tarczą najświętszej wiary. Pole bitwy jest
wolne, bo szatan, który posiadał ludzki ród, został pokonany nie mocą ludzką, ale mocą Boską. Zatem szatan nie
został pokonany ani też w przyszłości nie będzie pokonany przez cierpienia naszego ciała, ale mocą ognia żarliwej
i bezgranicznej miłości Bożej.
CCCLXXIII. Do Rajmunda z Kapui
15 lutego 1380
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najdroższy i najmilszy mój bracie w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa
Chrystusa, piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć jako kolumnę postawioną na nowo w
ogrodzie świętego Kościoła. Jeżeli będziesz wiernym oblubieńcem Prawdy, tak jak powinieneś być, uznam się za
bardzo szczęśliwą. Nie chcę, abyś cofał się z powodu jakiejkolwiek przeszkody lub cierpienia, lecz abyś chlubił się
przeciwnościami. Znosząc cierpienia, okazujemy naszą miłość i stałość, a także oddajemy cześć Imieniu Bożemu.
Inaczej nie. Najukochańszy mój bracie, oto nadszedł czas, kiedy trzeba zatracić całego siebie i nie myśleć wcale o
sobie, tak jak to czynili owi chwalebni ogrodnicy, którzy chętnie oddawali swe życie i użyźniali swą krwią ziemię
w ogrodzie Kościoła. Nadszedł czas, by pogrążyć się w pokornej i nieustającej modlitwie oraz cierpieć aż do
śmierci. Uważaj, bracie, bym nie ujrzała cię lękliwego, bojącego się własnego cienia. Bądź mężnym wojownikiem
i nie zrzucaj owego jarzma posłuszeństwa, jakie nałożył na ciebie papież.544 Poza tym wewnątrz zakonu zrób to,
co według ciebie przyniesie Bogu chwałę, gdyż żąda tego od nas wielka dobroć Boga i tylko po to umieściła nas na
tym świecie. Przypatrz się tylko bracie, w jak wielkiej potrzebie znalazł się Kościół, bo wszyscy Go opuścili. Jak
ci już pisałam, objawiła mi to Prawda.545 A tak jak Oblubienica, tak samo opuszczony i samotny jest oblubieniec.
O, najmilszy bacie, nie zataję przed tobą wielkich tajemnic Bożych, ale opowiem ci o nich najkrócej, jak się da i
najlepiej, jak potrafi mój nieudolny język. Chcę ci też powiedzieć, co według mnie powinieneś zrobić. Wszystko,
co powiem, przyjmij bez żalu, gdyż ja sama nie wiem, co uczyni ze mną Boża dobroć, czy pozwoli mi tu zostać,
czy wezwie mnie do siebie.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Najmilszy mój bracie i synu, od święta Obrzezania do dziś Bóg dokonał tak wielu cudownych i tajemniczych rzeczy, że język nie potrafi ich opowiedzieć. Ale wróćmy do Niedzieli Siedemdziesiątnicy546, kiedy to zaczęły się owe
tajemnicze wydarzenia, o których usłyszysz, bo opiszę ci je pokrótce. Wydaje mi się, że jeszcze nigdy nie wydarzyło
się coś podobnego. Serce me dręczył tak wielki ból, że rozerwała się moja szata i nie mogłam jej nawet przytrzymać,
bo w spazmach rzucałam się po kaplicy, jak epileptyk. Gdyby mnie ktoś próbował powstrzymać, uszłoby ze mnie
życie.
Potem, gdy nastał poniedziałkowy wieczór, poczułam, że muszę koniecznie napisać do Chrystusa na ziemi i do
trzech kardynałów. Poprosiłam zatem o pomoc, wstałam i poszłam do pokoju.547 Zaczęłam pisać do Chrystusa na
ziemi, ale po chwili musiałam przerwać, bo tak wielki ból dręczył me ciało. Po chwili zaczęły się ataki szatanów,
które mnie zupełnie oszołomiły i ogłuszyły. Złościły się na mnie okropnie tak, jakbym to ja, nędzny robak, sprawiła,
iż stracili to, co przez długi czas było ich własnością w Kościele świętym. Byłam przestraszona i obolała, toteż
chciałam wyjść z pokoju i uciec do kaplicy, tak jakby to pokój był przyczyną mego cierpienia.
Podniosłam się z trudem i ponieważ nie mogłam iść o własnych siłach, oparłam się na ramieniu mego syna, Barduccia. Wtedy zostałam powalona na ziemię, a gdy tak leżałam, wydawało mi się, że dusza ma opuściła ciało, ale
inaczej niż kiedyś.548 Wówczas bowiem dusza moja rozkoszowała się dobrem nieśmiertelnych, otrzymując razem
z nimi Najwyższe Dobro, a teraz czułam coś zupełnie innego — wydawało mi się, że była rozłączona z mym ciałem,
oglądając je z zewnątrz, jakby było ciałem kogoś innego. Dusza moja widziała udrękę tego, który stał przy mnie i
chciał wiedzieć, czy jestem jeszcze w jakiś sposób złączona z ciałem. Powiedziałam mu: „Synu, nie lękaj się”, ale
nie zauważyłam, żeby poruszały się moje wargi albo też inna część ciała, które wydawało się martwe.
Zostawiłam więc ciało tak jak było. Intelekt mój był zanurzony w przepastnej głębi Trójcy Świętej, a pamięć była
napełniona potrzebami świętego Kościoła i całego ludu chrześcijańskiego. Zanosiłam wołanie przed oblicze Boga,
błagałam Go o pomoc z pewną i mocną nadzieją, ofiarując me pragnienia i zniewalając Go wspomnieniem Krwi
Baranka oraz wszystkimi cierpieniami, jakie kiedykolwiek znoszono. Prosiłam gorąco, a czułam, że Bóg nie odrzuci
mej prośby. Potem prosiłam o was wszystkich, abyście spełnili wolę Boga i moje pragnienia. Na koniec zaś błagałam, aby mnie uwolnił od wiecznego potępienia. Bardzo długo leżałam bez ruchu, a moja rodzina opłakiwała już
moją śmierć.
Nagle ustały szatańskie ataki i pojawił się przede mną łagodny Baranek, mówiąc: „Nie trać nadziei, gdyż zaspokoję
na pewno pragnienia twoje oraz innych moich sług. Chcę bowiem, abyś ujrzała, że jestem dobrym mistrzem i garncarzem, który lepi naczynia lub je niszczy według swego upodobania. Potrafię lepić i rozbijać moje naczynia, a
potem znowu je lepić. Wezmę przeto rozbite naczynie twego ciała i ulepię je od nowa w ogrodzie świętego Kościoła, inaczej niż przedtem.” Prawda zniewalała mnie tak miłymi gestami i słowami, że przeszyły one na wylot me
serce. Zaczęłam lekko oddychać i dawać znaki, że dusza wróciła z powrotem do naczynia ciała Wpadłam w wielki
zachwyt, ale w sercu pozostał tak silny ból, że do tej pory go czuję. Pozbawiona zostałam wszelkiej rozkoszy,
pociechy i pokarmu. Gdy zaniesiono mnie do pokoju na górze, zobaczyłam w nim pełno szatanów, które zaczęły
nową walkę, najstraszniejszą jaką kiedykolwiek przeżyłam. Chciały mnie one przekonać i pokazać, że nie jestem
tym, na kogo wyglądam, ale — nieczystym duchem. Ze słodką czułością wzywałam Bożej pomocy, nie odrzucając
jednak trudu i męki. Mówiłam: „Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu. Panie, pośpiesz mi na pomoc.549 Sprawiłeś,
iż w tej walce jestem sama, bez pomocy ojca mej duszy, której zostałam pozbawiona przez moją niewdzięczność.”
Minęły dwie noce i dwa dni pośród takich udręk. Prawdą jest, że umysł i pragnienie moje nie doznały żadnej ujmy,
ale pozostały zwrócone ku Bogu. Wydawało mi się jednak, że ciało nie może już dłużej tego znieść.
Potem, w święto Oczyszczenia Maryi, chciałam wysłuchać Mszy świętej. Ponowiły się wtedy wszystkie Boże objawienia i Bóg pokazał mi, w jak wielkim niebezpieczeństwie znalazł się Kościół. I rzeczywiście wkrótce cały
Rzym zbuntował się przeciwko papieżowi, a nędzni ludzie krzyczeli z wielkim gniewem.550 Bóg jednak przyłożył
balsam spokoju na ich wzburzone serca i wierzę, iż wszystko się dobrze ułoży.
Potem Bóg nakazał mi w imię posłuszeństwa taką oto rzecz. Przez cały Wielki Post miałam poświęcać pragnienia
moje i całej mojej rodziny za Kościół święty i miały się w tej intencji odprawiać Msze święte. Każdego ranka o
świcie miałam wysłuchać Mszy świętej, co — jak wiesz, bacie — było dotąd niemożliwe551, ale na rozkaz Boga
wszystko okazało się możliwe. Owo pragnienie stało się bardzo silne, prawie odczuwalne fizycznie, toteż pamięć
nie może teraz nic innego przechowywać, intelekt — nic innego widzieć, a wola — niczego innego pragnąć. Tak
więc nie tylko odrzucam rzeczy tego świata, ale przebywając duchowo w towarzystwie prawdziwych obywateli
nieba, nie mogę i nie chcę uczestniczyć w ich szczęśliwości, lecz tylko rozkoszować się ich głodem i pragnieniem
zbawienia dusz, jakie czuli wtedy, gdy byli pielgrzymami i wędrowcami na tej ziemi, a jaki w nich pozostał w
niebie, chociaż bez bólu i udręki.552
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
W taki oto sposób oraz na różne inne sposoby, o których nie mogę mówić, spalam się i dogorywam, oddając życie
miłej Oblubienicy Chrystusowej. Chwalebni męczennicy czynili to, przelewając swą krew. Proszę Bożą dobroć,
aby jak najrychlej pozwoliła mi ujrzeć zbawienie Jej ludu. Gdy nastaje godzina tercji553 i wstaję na Mszę świętą,
mógłbyś zobaczyć, jak żywy trup niewiasty idzie w kierunku świętego Piotra i wchodzi tam, aby trudzić się w łodzi
świętego Kościoła.554 Zostaję tam aż do nieszporów, a zostałabym chętnie dniami i nocami, dopóki nie ujrzę ludu
rzymskiego uspokojonego i pogodzonego ze swymi biskupami. Ciało me trwa bez żadnego pokarmu i bez kropli
wody, udręczone licznymi, błogimi cierpieniami, jakich nigdy nie doznałam. Życie moje wisi na włosku.
Nie wiem, co Boża dobroć zechce teraz uczynić ze mną, ale według tego, co czuję — nie mówię wcale, że znam
wolę Boga, ale że przeczuwa ją moje ciało — wydaje mi się, że nadszedł czas, abym męczeństwem potwierdziła
miłość duszy mojej do świętego Kościoła. Potem zaś może Bóg sprawi, że zmartwychwstanę razem z Nim i skończą
się moje udręczone pragnienia oraz moja nędza. A może znajdzie sposób, by zlepić i otoczyć nowymi obręczami
beczkę mego ciała. Prosiłam i proszę miłosiernego Boga, aby spełnił swą wolę, lecz aby nie zostawił sierotami
ciebie, bracie, oraz innych, prowadząc was drogami Prawdy z prawdziwym i najdoskonalszym światłem. Jestem
pewna, że to uczyni.
Bracie mój i synu, dany mi przez miłą Matkę, Maryję, jeżeli czujesz, że Bóg skierował na mnie oko swego miłosierdzia, to żądam i zmuszam cię, abyś zmienił swe życie i umarły dla wszystkich zmysłowych namiętności rzucił
się na ratunek łodzi świętego Kościoła. Bądź zawsze roztropny w rozmowach. Niewiele się nacieszysz celą materialną, w której mieszkasz, ale chcę, abyś zawsze posiadał i wszędzie nosił ze sobą celę swego serca. Wiesz bowiem
doskonale, że gdy zamkniemy się w środku, nasi nieprzyjaciele nic nam nie mogą zrobić. Niechaj każdy twój czyn
będzie skierowany ku Bogu i Jemu podporządkowany. Proszę cię także, drogi synu, aby serce twe stało się dojrzałe
i stałe dzięki świętej i prawdziwej roztropności, a życie twe — stało się wzorem dla świeckich. Obyś nie uległ nigdy
pokusom światowym. Z pomocą głębokiej i doskonałej pokory niechaj się w tobie odnowi i odrodzi hojność wobec
biednych i dobrowolne ubóstwo, jakim się zawsze wyróżniałeś. Nie unoś się nigdy pychą, ale jakkolwiek cię Bóg
wywyższy i jakimkolwiek obdarzy urzędem, schodź w dolinę pokory, rozkoszując się pokarmem przy stole krzyża.
Spożywaj pokarm duchowy, obejmując matkę cnót, czyli pokorną, wierną i nieustającą modlitwę oraz święte czuwanie. Odprawiaj Mszę świętą codziennie, jeśli coś bardzo ważnego ci nie przeszkodzi. Unikaj próżnych i lekkomyślnych rozmów, bądź zawsze dojrzały w słowie i w czynach. Odrzuć od siebie czułość dla samego siebie oraz
wszelki służalczy lęk, bowiem Kościół nasz potrzebuje ludzi okrutnych dla siebie, a litościwych — dla Niego.
Proszę cię, bracie, przestrzegaj moich rad. Poza tym proszę cię, abyś razem z bratem Bartłomiejem, bratem Tomaszem i mistrzem Janem wziął w swe ręce Księgę555 i wszystkie inne moje pisma, jakie znajdziecie. Razem z panem
Tomaszem zróbcie z nimi to, co waszym zdaniem przyniesie chwałę Kościołowi. Przyznam, że przyniosły mi one
trochę ukojenia.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
Proszę cię jeszcze, bracie, abyś w miarę możliwości stał się pasterzem i rządcą mojej rodziny. Pomóż jej zachować
miłość i jedność, aby się nie rozproszyła, jak trzoda owiec bez pasterza. Myślę, że uczynię więcej dla nich i dla
ciebie po śmierci niż za życia. Będę prosić Wieczną Prawdę, aby całe bogactwo łask i darów, jakimi mnie obdarzyła,
przelała na was wszystkich, żebyście stali się światłem umieszczonym wysoko na świeczniku.
Błagam cię, módl się i proś Wiecznego Oblubieńca, aby pozwolił mi wytrwać mężnie w posłuszeństwie i aby mi
wybaczył liczne moje nieprawości. Ciebie zaś bracie, proszę, abyś mi wybaczył nieposłuszeństwo, niewdzięczność
i brak szacunku, jakie ci w życiu okazałam. Wybacz mi, że zadałam ci ból oraz przysporzyłam strapień i kłopotów.
Nie gniewaj się, że za mało troszczyłam się o nasze zbawienie. Proszę cię o błogosławieństwo.
Przez miłość do Chrystusa Ukrzyżowanego módl się za mnie bardzo gorąco i każ się modlić innym. Wybacz mi,
bracie, jeśli napisałam ci coś przykrego. Uczyniłam to nie po to, aby cię zasmucić, ale dlatego, że chciałam spełnić
mą powinność, bo nie wiem, co dobroć Boża ze mną uczyni. Niechaj ci nie będzie żal, iż jesteśmy fizycznie oddaleni. Cieszyłabym się bardzo, gdybyś był przy mnie, ale większym pocieszeniem i radością będzie dla mnie twa
owocna praca dla Kościoła świętego. Toteż goręcej niż kiedykolwiek proszę cię, abyś trudził się dla Kościoła świętego, bo jest Mu to potrzebne jak nigdy przedtem. Niechaj żadne prześladowania i kłopoty nie skłonią cię do opuszczenia naszego pana, papieża.
Umocnij się i szukaj pokrzepienia w Chrystusie, słodkim Jezusie, oddaliwszy od siebie wszelką gorycz i smutek.
Nic więcej ci już nie powiem. Wytrwaj w świętym i błogim umiłowaniu Boga. Jezu słodki, Jezu miłości.
Tomaso della Fonte z rodziny Risieduti, dominikanin, starszy od Katarzyny o 10 lat, jej krewny; wychowywali się w jednym domu. Był jej pierwszym ojcem duchownym i spowiednikiem (w latach 1359-1374). Niniejszy list,
świadczący o wielkim przywiązaniu Katarzyny do brata Tomasza, napisany został w czasie, gdy przebywał on w szpitalu prowadzonym przez dominikanów w San Quirico d’Orcia, niedaleko Sieny; stąd wzmianka o zdrowiu „na
ciele”. Tomasz zmarł w 1390 roku w dominikańskim klasztorze w Sienie.
2
Chodzi tu o towarzyszkę Sienenki, wymienioną ponownie na końcu listu. Prawdopodobnie jest to Katarzyna di Ghetto.
3
Alessa Saracini, młoda wdowa sieneńska, która rozdała swój majątek i wstąpiła do tercjarek dominikańskich. Była jedną z najbliższych przyjaciółek i towarzyszek św. Katarzyny. Katarzyna mieszkała często w jej domu. Umierając
mianowała ją przełożoną tercjarek.
4
Por. 1 Tes 4,3.
5
Idea łączności i wzajemnej zależności między miłością a poznaniem jest jedną z podstawowych idei św. Katarzyny. Por. Dialog, V i LXVI, wydanie „W drodze”, Poznań 1987.
6
Por. J 14,23.
7
Aluzja do wizyty dominikanina w Montepulciano, gdzie przechowywane jest ciało św. Agnieszki i znajduje się klasztor pod jej wezwaniem.
8
Tomasz nie miał zbyt wielkiej ochoty wracać do Sieny. Musiał się tym trochę martwić, skoro Katarzyna się usprawiedliwić jego wyrzuty sumienia.
9
Giovanna di Capo, wierna towarzyszka św. Katarzyny, która spisała jeden z jej listów. Zachowały się cztery listy Świętej do Giovanny. Przydomek „szalona” nadają sobie często uczniowie Sienenki na znak pokory.
10
Jest to jakby podpis, powtarzający się w paru innych listach dyktowanych na początku lat 70-ych. Wyrażenie „niewolnica wykupiona” — por. 1 P 1,18-19.
11
Trzej bracia Katarzyny to: Benincasa, Bartłomiej i Stefan, którzy od końca 1370 roku przebywali we Florencji, gdzie mieli manufakturę farbiarską. Najmłodszy z braci, Stefan, zmarł przed październikiem 1373 roku, list musiał
być zatem napisany wcześniej.
12
1 P 1,18-19.
13
Por. Łk 14,11.
14
Por. Flp 2,3. Myśl św. Katarzyny pokrewna jest również poglądowi św. Bonawentury, który w Medytacjach pisał, że najwyższy, trzeci stopień pokory polega na tym, iż człowiek poddaje się mniejszemu od siebie.
15
List ten został doręczony adresatowi przez posłów, których on sam wysłał do św. Katarzyny. Rodzina Viscontich rządziła Mediolanem i okolicami w latach 1277-1447. Bernabò Visconti (1323-1385) swoimi intrygami i
konfliktami zbrojnymi zdominował politykę Półwyspu Apenińskiego w drugiej połowie XIV w.. Kilkakrotnie montował ligę antypapieską, za co był nawet ekskomunikowany (1362). W momencie pisania tego listu pomiędzy
papieżem a Visconim panował pokój, zawarty w listopadzie 1370 roku po wyprawie oddziałów kondotiera Jana Aguto (list CXL), wysłanych przez Bernabò na pomoc Perugii, walczącej z papieżem. Bernabò zmarł otruty w zamku
w Trezzo, gdzie został uwięziony przez bratanka i zięcia, Gian Galeazzo.
16
W zdaniu tym występuje częste u św. Katarzyny przechodzenie od trzeciej osoby do pierwszej i na odwrót. W większości wypadków zachowałam ten „błąd gramatyczny”, gdyż oddaje on wielkie przejęcie i zaangażowanie
Świętej w sprawy swoich adresatów i w spray Kościoła w ogóle.
17
Rz 8,35-39
18
Pierwszą bezpośrednią konsekwencją Odkupienia jest wyzwolenie człowieka z niewoli, a uczynienie go wolnym z natury jest wynikiem nieustannego działania łaski, która jest jakby przedłużeniem aktu Odkupienia.
19
Katarzyna nazywa Papieża namiestnikiem Chrystusa lub Chrystusem na ziemi. W powyższym zdaniu jest aluzja do znanego w Italii faktu, iż Visconti używał siły i podstępu przeciwko Innocentemu VI, Urbanowi V i Grzegorzowi
XI.
20
Głowa Kościoła, czyli papież (określenie błędne, papież jest jedynie Głową Kolegium Biskupów KPK kan. 331) jest głową każdego członka Kościoła.
21
Bernabò nazwał siebie papieżem w swoim księstwie i uważał się za przełożonego księży, co wyrażało się w zabieraniu im dóbr, więzieniu ich, a nawet mordowaniu. Zawsze tłumaczył to tym, że są złymi księżmi.
22
Czyli na krucjatę, która nie mogła dojść do skutku m.in. z powodu wojen domowych wzniecanych przez Viscontiego.
23
1 P 5,6.
24
Brakuje fragmentu listu.
25
Beatrice (czy, jak niektóre źródła mówią Anna) z rodziny della Scala, rządzącej Werona, poślubiła Bernabò w 1350 roku. Była bardzo piękną, ambitną i odważną niewiastą. Miała duży wpływ na męża, który nie odznaczał się
wiernością małżeńską, ale był bardzo przywiązany do swej żony. Mieli siedemnaścioro dzieci, w tym jedenaście córek, które poślubiły władców z wielu krajów Europy. Od rodowego nazwiska Beatrice wziął nazwę mediolański
teatr, wybudowany na miejscu, gdzie stał ufundowany przez żonę Barnebò kościół Santa Maria della Scala.
26
Bardzo piękna trawestacja
27
W oryginale włoskim Chrystus nazwany jest mangiatore i gustatore; dosłownie „pożera” dusze, rozsmakowuje się w nich gdyż tak bardzo pragnie ich zbawienia.
28
Bernabó w ciągu swego panowania powiększał stale terytorium księstwa, a żona to pochwalała.
1
Zdanie to świadczy o tym, iż Katarzyna Sieneńska nie potępiała wszystkiego, co doczesne, materialne, ale — zbytnie przywiązanie do dóbr doczesnych oraz ich nadużywanie, prowadzące do sprzeniewierzania się Bogu. Żadna
rzecz sama w sobie nie jest zła, ale jeżeli jest źle kochana, staje się przeszkodą w dojściu do Boga.
30
Por. Ps 33,18.
31
Brak fragmentu listu.
32
Piętro Gambacorti rządził republiką Pizy od 1369 roku. Gdy zawarł ugodę z Florencją, spotkał się z silną opozycją w mieście, popieraną przez Gian Galeazzo Viscontiego. Uknuty przeciwko niemu spisek, na którego czele stał
Jacopo d’Appiano, doprowadził do zamordowania Piętro Gambacortiego (1392).
33
Por. Mt 6,24.
34
Tak w oryginale: i piedi dellaffetto (!).
35
Por J 15,4.6.
36
Oprócz wymienionych przez św. Katarzynę powodów, czyli złego stanu zdrowia i obawy o plotki, powstrzymywał ją przed podróżą również konflikt między Sieną a Pizą. Wojska Pizańczyków zajęły niektóre ziemie republiki
sieneńskiej, jakoby w imieniu papieża.
37
Adresat listu pochodził z Padwy. Prawdopodobnie przeniósł się do Sieny, stąd zainteresowanie nim św. Katarzyny.
38
Niespotykane w innych listach pozdrowienie, dostosowane do niezwykłego odbiorcy.
39
W tekście włoskim jest dosłownie: l’occhio deWintendimento — „oko zrozumienia”, dlatego nie tłumaczę przez „intelekt”, jak w innych listach, gdzie mowa o „oku intelektu” — 1’occhio dellintelletto.
40
Giacomo Orsini, syn księcia Noli, otrzymał kapelusz kardynalski w 1371 roku. W drodze do Awinionu zatrzymał się w Sienie, 13 X 1371 roku i być może spotkał się wtedy z Katarzyną. Po śmierci Grzegorza XI miał pewne
nadzieje na tiarę papieską. Jako najstarszy członek kolegium kardynalskiego ukoronował Urbana VI, ale nigdy nie okazał mu zbyt wielkiego poparcia, chociaż publicznie nie negował legalności jego wyboru. Przed śmiercią (sierpień
1379) kardynał Orsini wyraził zdanie, że wybór papieża powinien zatwierdzać sobór powszechny.
41
J 14,6.
42
Św. Katarzyna uważa, iż przewrotna wola buntuje się przeciwko sobie samej. Inspiracją buntu jest wyciśnięty na niej przez Stwórcę obraz prawdy.
43
Por. J 15,19.
44
W tekście włoskim jest poufałe zdrobnienie imienia — Paoluccio — co świadczy o wielkiej przyjaźni duchowej, jaka łączyła św. Katarzynę z tym apostołem, którego najczęściej cytuje w listach.
45
2 Kor 12,9.
46
Skoro kolumna jest symbolem żywych ludzi, zatem nie tylko wspiera strop, ale także pilnuje i broni Kościoła.
47
Flp 4,13.
48
To szokujące określenie, często używane przez Sienenkę, ma wyrazić ogromne pragnienie (głód) zbawienia dusz.
49
Chodzi o powrót papieża do Rzymu.
50
Bartolomeo Dominici (1343-1415), Sieneńczyk, dominikanin. W momencie pisania tego listu był lektorem Pisma Świętego we florenckim klasztorze. Przebywał z Katarzyną w Awinionie. W roku 1379 został wybrany przeorem
klasztoru w Sienie. Przez krótki okres był spowiednikiem Świętej. Był obecny przy jej śmierci. W roku 1388 został prowincjałem prowincji rzymskiej, a potem biskupem. Zabiegał o kanonizację Katarzyny Sieneńskiej.
51
Por. Ef 4,24 i Kol 3,9-10.
52
Sumienie ma tutaj bardzo szerokie znaczenie, oznacza zarówno intencje dobrych uczynków, jak ludzki rozum.
53
Łk 23,46: „...w Twoje ręce powierzam ducha mojego” (tłumaczenie: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Poznań 1965).
54
Aluzja do tortury, a zatem Katarzyna chce, żeby brat Bartolomeo był gotów ponieść męczeńską śmierć.
55
Paschą nazywano wówczas każde wielkie święto kościelne.
56
Od listopada 1374 roku Grzegorz XI obiecywał powrót do Rzymu.
57
Pan Niccolaio to prawdopodobnie szlachcic z Pizy, Buonconti, ojciec czterech uczniów św. Katarzyny. Nie wiadomo natomiast nic bliższego o pani Lippie.
58
Klasztor w Montepulciano wspomniany w liście XLI.
59
Pilla to zdrobnienie od Sobilia lub Sibilia, imię często spotykane w Pizie, gdzie czczona jest św. Sobilia Palmieri.
60
Biskup Florencji, Angelo Ricasoli, nie odpisywał na listy, gdyż nie spełnił próśb św. Katarzyny.
61
Zob. list CXXXI.
62
Cecca, Francesca Gori, wdowa po Clemente di Gori, przyjaciółka i sekretarka św. Katarzyny. Napisała podyktowany przez Katarzynę niniejszy list. Trzech jej synów i córka wstąpili do Zakonu Dominikańskiego. Zmarła w
Rzymie 15 II 1383 i została pochowana w Santa Maria sopra Minerva.
63
Jan Hawkwood (nazywany we Włoszech Aguto), Anglik, dowódca wojsk najemnych mobilizowanych przez poszczególne republiki w Niemczech i Bretanii. Urban V rzucił na nich ekskomunikę, a w 1369 zaprosił Aguto do
podjęcia krucjaty. Apel ten powtórzył Grzegorz XI (1375), o czym jest wzmianka w liście. W lipcu Giovanni Aguto ze swymi żołnierzami (byli to przeważnie Anglicy i Bretończycy) przybył do Toskanii, gdzie panował głód
spowodowany nieurodzajem. Mimo to wiele miast płaciło okup kondotierowi w obawie przed grabieżą. Za Urbana VI Aguto przeszedł na służbę u papieża. Gdy nie doszła do skutku wyprawa krzyżowa, występował przeciwko
kardynałom i książętom popierającym antypapieża. Pod koniec życia służył Florencji, gdzie umarł w 1394 roku. Został pochowany z wielkimi honorami w Santa Maria del Fiore, gdzie Paolo Uccello wykonał potem fresk,
przedstawiający Aguto na koniu. Współczesna kronika nazywa tego kondotiera najsłynniejszym wojownikiem we Włoszech.
64
Katarzyna bierze na siebie gwałty i grabieże żołdaków Aguto, jakby chciała za nie pokutować.
65
Aluzja do klęsk, jakie poniósł waleczny kondotier: np. w 1364 roku został pobity w okolicach Sieny, a potem w Królestwie Neapolu.
66
Grzegorz XI zaapelował o zgłaszanie się do uczestnictwa w krucjacie. Brat Rajmund z Kapui uzyskał na piśmie przyrzeczenie Aguto przystąpienia do krucjaty.
67
Świętym przejściem nazywano w Średniowieczu krucjatę.
68
Katarzyna przystosowując się do ambicji adresata, obiecuje mu nie tylko zbawienie, ale i wieczną sławę.
69
Rajmund z Kapui (1330-1399), pochodził ze szlacheckiej rodziny delle Vigne. Pełnił wiele ważnych funkcji w Zakonie Kaznodziejskim: w 1367 roku — przeor klasztoru Santa Maria sopra Minerva w Rzymie, w 1379 —
prowincjał Lombardii, w 1380 — generał Zakonu. W latach 1374-1380 był spowiednikiem św. Katarzyny. Napisał jej biografię i przyczynił się znacznie do jej kanonizacji i rozwoju kultu. Papież Leon XII zatwierdził jego kult
jako błogosławionego. Zachowało się 17 listów Katarzyny do niego.
70
Nienawiść do własnych niedoskonałości, poznawanych dzięki umiłowaniu doskonałego dobra.
71
W grzechu przejawia się ten element dobra, który uległ zniekształceniu i zanegowaniu przez upadek.
72
Porównanie do beczki, mogące szokować polskiego czytelnika, porusza wyobraźnię każdego Włocha, dla którego wino kojarzy się właśnie z beczką. Wino, tak jak krew, zaspokaja pragnienie.
73
Oznacza to po prostu: nie chcę spoczynku.
74
Aluzja do wydarzenia stanowiącego główny temat tego listu. Św. Katarzyna asystowała przy wykonaniu wyroku śmierci na młodym mieszkańcu Perugii, Niccolo Tuldo, skazanym przez sąd sieneński za oszczerstwa czy też
spiskowanie przeciwko republice. W liście tym widać doskonale ścisły związek mistycznych przeżyć Katarzyny z aktywnym udziałem we współczesnych wydarzeniach.
75
Zaślubiny, czyli mistyczne zjednoczenie z Bogiem jest zdaniem Świętej udziałem wszystkich zbawionych.
76
Św. Katarzyna Aleksandryjska, męczennica; według legendy aniołowie przenieśli jej ciało na Górę Synaj. Kult jej rozpowszechnił się na zachodzie Europy w czasie krucjat.
77
Cierpienie i miłość prowadzą człowieka do zbawienia, ale staje się ono możliwe tylko dzięki miłosierdziu Boga.
78
Zbawienie jest wynikiem działania wszystkich trzech osób Trójcy Świętej: wszechmogącego Ojca, mądrego i kochającego Syna oraz udzielającego swych darów Ducha Świętego.
79
Zbawienie jest wynikiem działania wszystkich trzech osób Trójcy Świętej: wszechmogącego Ojca, mądrego i kochającego Syna oraz udzielającego swych darów Ducha Świętego.
80
Pierwszym kamieniem jest chyba dusza Niccolo Tuldo, zbawionego dzięki modlitwie św. Katarzyny. Pierwszym dlatego, że Chrystus obiecał jej zbawienie innych grzeszników, za którymi się wstawi do Niego.
81
Joanna (1326-1382), córka Karola Andegaweńskiego i Marii Valois, miała czterech mężów, z których pierwszy, Andrzej, był synem Elżbiety Łokietkówny i Karola Roberta; zginął on w tajemniczych okolicznościach (1345), a
o współudział w morderstwie podejrzewano Joannę. Brat Andrzeja, Ludwik Węgierski, dwukrotnie organizował wyprawę zbrojną przeciwko Joannie (1347, 1350) wysuwając pretensje do tronu neapolitańskiego. Joanna rządziła
Królestwem Neapolu od 1343 roku. W roku 1348 sprzedała papieżom Awinion i księstwo Nena za 80 tys. florenów w złocie. Na początku wielkiej schizmy zachodniej opowiedziała się za antypapieżem Klemensem VII, za co
Urban VI rzucił na nią klątwę (21 IV 1380), a ukoronował na króla Neapolu Garlo Durazzo. Joanna zginęła uduszona z rozkazu nowego króla.
82
Człowiek zatem kocha Boga nie tylko za Jego dobroć, której nieustannie doświadcza, ale także dlatego, że rozpoznaje w sobie podobieństwo do Boga.
83
Bulla datowana 1 lipca 1375 roku skierowana została do brata Giovanniego di S. Giovenale (dominikanina), brata Leonardo (franciszkanina) oraz do spowiednika Katarzyny, brata Rajmunda z Kapui.
84
Niccolo Soderini, jeden z najwybitniejszych polityków florenckich w latach 70-ych. Kilkakrotnie piastował ważne urzędy (priore dellarte, gonfalo- niere di giustizia). Św. Katarzyna poznała go w 1374 roku, a w czasie swego
pobytu we Florencji w 1378 roku mieszkała w jego domu.
85
Chodzi o bullę wspomnianą w liście do królowej Neapolu (CXXXIII).
86
Mistrz to prawdopodobnie Rajmund z Kapui. Dowód miłości zaś to chyba pomoc materialna dla kogoś bliskiego Katarzynie.
87
Wilhelm Flete, Anglik, od 1360 roku żył w klasztorze w Lecceto koło Sieny, założonym według tradycji przez samego św. Augustyna. Był bardzo wykształcony, miał tytuł bakałarza. Żył w grocie w najdzikszej części lasu,
należącego do klasztoru (Lecceto oznacza dębowy las). Gdy usłyszał o św. Katarzynie, prosił ją o rady dotyczące życia duchowego i całe życie uważał ją za swoją mistrzynię życia wewnętrznego. Na wezwanie Sienenki (por. list
CCCXXVIII) nie pojechał do Rzymu, ale z pustelni popierał papieża Urbana VI, pisząc m.in. do swych przyjaciół w Anglii, aby opowiedzieli się za rzymskim papieżem.
88
Rdz 12,1.
89
Pnp 4,8.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
90
Mk 10,14.
91
Porównanie to być może zasugerował Świętej jakiś obraz, bowiem w średniowiecznej ikonografii dusza przedstawiana była często jako dziecko, które po wyjściu z ciała biegnie do Chrystusa.
92
Por. 2 Kor 3,5.
93
Dochodzenie do Boga i zjednoczenie z Nim dokonuje się w dwóch etapach: pierwszy — oderwanie się od ziemskich przy wiązań, drugi — śmierć, czyli oderwanie się od ciała.
94
Por. Mk 13,20.
95
Jakub z Citta di Castello, uczeń Sienenki. List zawieziony przez niego na Sardynię zaginął.
96
Genua wkrótce rozpoczęła wojnę z Wenecją i nie zrealizowała obietnicy.
97
Forestani, szlachcic sieneński, który chciał wstąpić do dominikanów, ale za namową Katarzyny został eremitą w Lecceto.
98
Obaj bracia to pustelnicy z Lecceto.
99
Brat Antoni, żyjący w Lecceto, pochodził z Nicei, zob. list CCCXXVIII.
100
Markiz Piętro del Monte pochodził ze szlacheckiej rodziny osiadłej w Umbrii wokół zamku zwanego Santa Maria del Monte. Od lutego 1375 do sierpnia 1376 pełnił urząd senatora w Sienie, urząd powierzany zawsze nie- sieneńczykom, podobnie jak stanowisko podesty we Florencji, na którego markiz wybrany został w 1377 roku.
101
Podobne słowa, bliskie św. Augustynowi, skierował Chrystus do św. Katarzyny w Dialogu.
102
Por. Rz 9,19-21.
103
Por. Flp 4,16.
104
Por. Rz 8,39.
105
Wcześniej pokora była wymieniona jako cnota pomocna w zwalczaniu pychy, a teraz — jako broń przeciwko nieczystości, gdyż pomaga przezwyciężać zmysły.
106
Brat Jakub, doręczyciel listu dla sędziego d’Arborea, por. list LXVI.
107
Neri di Pagliaresi, uczeń św. Katarzyny, w tym czasie zaufany doradca markiza del Monte, por. list CCLXIX.
108
Tytułu madonny używano we Włoszech również wobec dam z arystokracji.
109
W oryginale: abbraciando le virtu, dosłownie: „obejmując cnoty” lub „biorąc w ramiona cnoty”.
110
Joanna Neapolitańska obiecała osobiście udać się na krucjatę, co nie byłoby czymś niezwykłym w historii wypraw krzyżowych. W 1302 roku papież Bonifacy VIII osobiście apelował do trzydziestu dwu dam genueńskich, by
wzięły udział w krucjacie.
111
Andegawenowie neapolitańscy od 1277 roku nosili tytuł króla Jerozolimy. Używał go Karol I (1266-1285) i Karol II (1285-1309), mimo utraty ziem (okolice Acri) uzasadniających ten tytuł. Joanna II nie deklarowała swej
chęci zdobycia owych ziem ani też nie podkreślała swego przywiązania do tytułu „królowej Jerozolimy”. Niemniej, św. Katarzyna użyła dziedzicznego tytułu, jako argumentu na poparcie wyprawy krzyżowej.
112
Elżbieta (1305-1380), córka Władysława Łokietka, wdowa po Karolu Robercie Andegaweńskim, matka Ludwika Węgierskiego i Andrzeja, pierwszego męża Joanny Neapolitańskiej. W lipcu 1343 roku udała się do Neapolu,
by wzmocnić pozycję syna. Przebywała tam do lutego 1344 roku. Przejeżdżając przez Rzym zostawiła bogate dary w Bazylice św. Piotra. Ofiarowała też Urbanowi VI bogato zdobioną tiarę.
113
Katarzyna pomija tutaj poszczególne etapy dochodzenia do zjednoczenia z Bogiem mówiąc tylko o ostatnim, kiedy to dusza osiągnęła już pełnię miłości i dzięki temu poznaje wszystko w sposób doskonały.
114
Łaska nie tylko ubogaca duszę, ale też ją karmi, „nasyca tłuszczem i sadłem” (por. Ps 63 w tłum. R. Brandstaettera).
115
Pokarmem są dusze, których zbawienia pragnie i łaknie Chrystus Ukrzyżowany.
116
Symbol owocu przywołuje obraz oblubieńca, jak w Pieśni nad Pieśniami, por. Pnp 2,3.
117
Chodzi o udział czy też może o objęcie dowództwa w wyprawie krzyżowej.
118
W Średniowieczu wielu mniemało, że jeżeli chrześcijanie przyjmują owoc zbawczej męki Chrystusa, to są legalnymi właścicielami ziemi, na której żył i na której poniósł śmierć; zatem im się przede wszystkim należy Grób
Chrystusa.
29
Katarzyna zwróciła się do króla Francji, Karola V, Bernabó Viscontiego, kondotiera Giovanniego Aguto oraz sędziego d’Arborea na Sardynii.
Por. Rz 8,35.
Zdanie jest niedokończone.
122
Aluzja do wojny wypowiedzianej papieżowi (czyli matce-Kościołowi) przez Florencję oraz sprzymierzone z nią republiki włoskie.
123
Matteo di Cenni di Fabio, szlachcic sieneński. We wrześniu 1373 senat miejski mianował go rektorem szpitala ufundowanego i obsługiwanego przez Bractwo Miłosierdzia Bożego. Pielęgnując chorych w czasie epidemii dżumy
w 1374 roku zaraził się, ale został cudownie uzdrowiony przez św. Katarzynę. Napisała ona do niego pięć listów. Poniższy list został napisany w czasie pobytu Katarzyny w Pizie. Mateusz di Cenni żył jeszcze w 1385 roku, gdy
Rajmund z Kapui pisał żywot Świętej.
124
Brak fragmentu listu.
125
Katarzyna cieszy się gotowością Sieneńczyków do pójścia na krucjatę, a także i tym, że w tym czasie zdołała powstrzymać Pizę od przystąpienia do ligi antypapieskiej.
126
Vanni i Francesco to dwaj spośród czterech synów bogatej rodziny pizańskiej, która gościła w swoim domu św. Katarzynę. Oprócz adresatów tego listu byli jeszcze: Tomasz i Gerard. Zachowały się też dwa listy do ich matki
Nelli oraz jeden list adresowany do niej i jej synowej. Trzej bracia Buonconti: Tomasz, Gerard i Franciszek — towarzyszyli Katarzynie w jej podróży do Awinionu. Tomasz był jej sekretarzem, spisał dziewięćdziesiąt sześć listów,
niektóre modlitwy i opisał także śmierć Sienenki. Katarzyna powierzyła mu rozpowszechnianie Dialogu.
127
Święta zwraca się tylko do trzech braci, prawdopodobnie dlatego, że czwarty, Gerard, miał rodzinę.
128
Gabriele di Davino ze słynnej sieneńskiej rodziny Piccolominich, z której wywodziło się dwóch papieży, czterech kardynałów, wielu biskupów i książąt. Gabriele był wiernym uczniem św. Katarzyny, podobnie jak jego syn
Giovanni, dominikanin, ogłoszony błogosławionym.
129
Broń potrzebna krzyżowcom służy też — w przenośnym znaczeniu — do zwalczania własnych wad, które należy pokonać przed wyprawą, bowiem wynik ekspedycji — zdaniem Świętej — zależy od moralności jej uczestników.
130
Mistrz Jakub był prawdopodobnie duchownym, wykonującym również zawód lekarza w miejscowości Asciano, oddalonej 26 km od Sieny.
131
Por. Łk 9,62.
132
Por. Mt 10,22.
133
Por. Mt 11,12.
134
Por. Mt 6,34.
135
Giovanna di Capo, mantellatka ze Sieny, przebywała z Katarzyną we Florencji, gdzie Święta cudownie uleczyła jej chorą nogę. Towarzyszyła potem Katarzynie w jej podróży do Rzymu, uczestnicząc w jej troskach i działalności
apostolskiej. Pozostałe adresatki listu to bliskie Katarzynie tercjarki: Giovanna di Francesca, Cecca di Chimento i Caterina dello Spedaluccio.
136
Aluzja do słów Chrystusa: „Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie” (Mt 6,7).
137
List pisany jest w Pizie i tam właśnie nastąpiło spotkanie Katarzyny z posłem Eleonory, córki księcia Antiochii, wdowy po królu Piotrze I, która rządziła Cyprem w imieniu małoletniego syna, późniejszego Piotra II. Grzegorz
XI polecił Cypr opiece Rajmuda Berengariusza, wielkiego mistrza Zakonu Joannitów. Był to zakon rycerski, który w 1306 roku przeniósł się ze swej tymczasowej siedziby na Cyprze na wyspę Rodos. Wyspa ta była punktem
strategicznym w czasie krucjat. Przebywali na niej także liczni kupcy florentyńscy. Turcy wielokrotnie próbowali zdobyć wyspę, czego w końcu dokonał Soliman II w 1522. Joannici w liczbie 600 poddali się 200-tysięcznej armii
sułtana. W następnym roku joannici przenieśli się do Rzymu.
138
Kapitan Conte był prawdopodobnie uczniem brata Giovanniego delle Celle. Miał pod swą strażą sieneńskie więzienie delle Stinche. Agnola to imię matki.
139
Flp 4,13.
140
Bracia to członkowie rycerskiego Zakonu Joannitów. Pomoc, o której mowa, została zadecydowana w Awinionie na wyraźne życzenie Grzegorza XI, w związku z zagrożeniem z wyspy Rodos. Wielki mistrz joannitów,
Giovanni Fernandez de Eredia, jakby w podzięce eskortował ze swoimi galerami orszak papieski w czasie jego podróży z Awinionu do Rzymu.
141
Giovanni delle Celle (1310-1396), benedyktyn z kongregacji vallombroz- jańskiej, założonej w XI wieku przez św. Giovanniego Gualberto, biorącej swą nazwę od klasztoru w Vallombrosa pod Florencją. Był opatem we
Florenckim klasztorze Santa Trinita, ale zrzekł się swej funkcji i przeniósł się do pustelni w Vallombrosa. Miał duży autorytet i skupiał wokół siebie licznych uczniów zwanych spirituali, wśród tych ostatnich był sekretarz św.
Katarzyny Barduccio Canigiani i adresat niniejszego listu.
142
Leonardo Pisani, znany kaznodzieja, pozostający pod dużym wpływem św. Katarzyny.
143
Gerard di Puy, benedyktyn, opat klasztoru św. Piotra w Lezat, kilkakrotnie wysyłany do Włoch jako nuncjusz papieski. W kwietniu 1375 roku papież zlecił mu misję pogodzenia Sieny z Pizą. Prawdopodobnie właśnie w Pizie,
spotkał się ze św. Katarzyną. 17 maja wjechał uroczyście do Sieny.
144
J 14,6.
145
Por. J 8,12.
146
Św. Grzegorz Wielki (540-604), papież od 590 roku, przeprowadził reformę liturgiczną, uwolnił Rzym od najazdu Longobardów.
147
Miłość wbita w serce, jak krzyż w ziemię, jest ofiarną miłością na wzór miłości Chrystusowej.
148
Katarzyna widocznie przewiduje, że kardynałowie z otoczenia papieża przeciwni reformie mogliby zagrozić życiu nuncjusza, gdyby wystąpił z krytyką ich niemoralnego życia.
149
Prawdopodobnie chodzi o arcybiskupa Pizy.
150
Adresatki listu to Giovanna di Capo i Francesca Tolomei, siostra Matteo Tolomei, która przyjęła habit tercjarki razem ze swą siostrą.
151
1 J 4,16.
152
Aluzja do misji, jaką podjęła Katarzyna (być może za sugestią papieża) w Pizie i w Lukce.
153
Chodzi zapewne o wojnę z Florencją.
154
Tak zwani starsi (anziani) w liczbie dziesięciu (jeden gonfaloniere i dziewięciu anziani) sprawowali najwyższą władzę w republice lukiańskiej. List napisany był w okresie, gdy Florencja wywierała nacisk na Lukkę, aby
przyłączyła się do buntu przeciwko papieżowi. Mimo przestróg i próśb św. Katarzyny, 12 marca 1376 roku Lukka przystąpiła do ligi antypapieskiej.
155
Por. Rz 8,31.
156
Ps 126 [127], 1.
157
Postanowienie wierności Kościołowi i niebrania udziału w buncie włoskich republik przeciwko papieżowi.
158
Florentyńczycy stojący na czele antypapieskiej rebelii.
159
Grzegorz XI, Piotr Roger (1329-1378), syn księcia Wilhelma di Beaufort, w wieku 18 lat został mianowany kardynałem przez wujka, Klemensa VI. Studiował prawo m.in. w Perugii. Wybrany papieżem 30 XII 1370 roku.
Wrócił z Awinionu do Rzymu w 1377 roku. Nie udało mu się doprowadzić do pokoju we Włoszech oraz do zakończenia sporu angielsko-francuskiego. Umarł w Rzymie 27 III 1378 roku.
160
Mt 15,14.
161
Mieszkańcy Florencji zbuntowali się przeciwko papieżowi m.in dlatego, że kardynał od św. Anioła, Wilhelm Noellet, legat papieski w Bolonii, odmówił im pomocy żywnościowej w okresie nieurodzaju. Podburzał on też
mieszkańców Prato przeciwko Florencji. Zbuntowani Florentyńczycy wysłali do miast podległych papieżowi list, zachęcający do udziału w lidze antypapieskiej oraz sztandar z napisem: Libertas.
162
Tj. powrotu do Rzymu.
163
Por. Mt 12,34 i Łk 6,45.
164
Piza w tym czasie już przystąpiła do ligi i została obłożona interdyktem, natomiast Lukka pozostawała jeszcze wierna papieżowi, co było w dużej mierze zasługą św. Katarzyny, por. list CLXVIII.
165
Piętro Gambacorti, por. list CXLIX.
166
Na konsystorzu, 20 grudnia 1375 roku, Grzegorz XI mianował 10 kardynałów: 7 Francuzów, 1 Włocha i 1 Hiszpana (Piętro di Luna, który został później antypapieżem Benedyktem XIII). Sześciu spośród francuskich kardynałów
było spokrewnionych z papieżem. Taki dobór kardynałów był, zdaniem Katarzyny, jednym z powodów odkładania powrotu papieża do Rzymu.
167
Generałem Zakonu Dominikańskiego był od 1367 roku brat Eliasz z Tuluzy. Papież nie zrealizował swego zamiaru, o którym mowa, gdyż Eliasz był nadal generałem w 1380 roku, kiedy to został pozbawiony swego urzędu
przez Urbana VI za opowiedzenie się po stronie antypapieża. Jego następcą był Rajmund z Kapui.
168
Zob. następny list.
169
Niccolo da Osimo (t 1406), protonotariusz apostolski i sekretarz Urbana V i Grzegorza XI. Dla miast wiernych papieżowi uzyskał nadanie specjalnych przywilejów. Odmówił pełnienia funkcji sekretarza przy Urbanie VI.
170
Porównanie wzięte z codziennego życia. W Średniowieczu używano krwi do rozpuszczania wapna na zaprawę murarską. Przed rozpoczęciem budowy zabijano zazwyczaj dużą ilość wołów.
171
Trzy władze duszy są jakby analogią działania trzech Osób Trójcy Świętej.
172
Brat Stefano della Cumba, prokurator Zakonu Dominikańskiego w latach 1367-74, wikariusz prowincji rzymskiej w latach 1368-70. Gdy pełnił tę ostatnią funkcję, poznał brata Rajmunda, który był przeorem rzymskiego
klasztoru S. Maria sopra Minerva. Katarzyna mówi, że przebywał na dworze, gdyż dwór papieski znajdował się wówczas w Rzymie, gdy papież Urban V powrócił na krótko z Awinionu.
173
Jacopo d’Itri, biskup Ischii, potem Martorano, a od 1363 — arcybiskup Otranto. W roku 1367 wygłosił na dworze królowej Neapolu odważne przemówienie o bezkarności zbrodniarzy w jej państwie. W roku 1370 Urban V
powołał go na wizytatora bazylianów w Królestwie Neapolu, a w 1376 Grzegorz XI mianował go patriarchą Konstantynopola (z zachowaniem siedziby w Otranto). W czasie wielkiej schizmy zachodniej arcybiskup poparł
początkowo Urbana VI, ale potem przyłączył się do zwolenników antypapieża Klemensa VII, który w 1378 roku nadał mu kapelusz kardynalski. W roku następnym antypapież wysłał go do Neapolu jako swego legata. Tam po
zwycięstwie Karola Durazzo nad Joanną, dotychczasową królową, legat Urbana VI kazał uwięzić arcybiskupa Jakuba, który prawdopodobnie umarł w więzieniu. Niniejszy list napisany został w okresie, gdy adresat był przychylny
św. Katarzynie.
174
Chociaż sprawy reformy i krucjaty były jeszcze dalekie od ich urzeczywistnienia, to dla szatana już się one zaczęły.
175
Ostatnie wydarzenia, czyli wojna w Toskanii między wojskami papieskimi a zbuntowanymi republikami może doprowadzić do dobra, gdyż musi tak wstrząsnąć ludźmi, że zaczną się starać o odnowę życia politycznego we
Włoszech i o reformę Kościoła.
176
Gerardo Buonconti, Pizańczyk, poznał arcybiskupa Otranto w Pizie, spisywał niniejszy list. Towarzyszył on św. Katarzynie w jej podróży do Awinionu.
177
Kardynał Piętro Corsini, syn florenckiego lekarza, był biskupem Volter- ra, a potem Florencji. Poseł Urban V do cesarza Niemiec. W roku 1370 mianowany kardynałem, od swej siedziby tytularnej (Porto e Santa Rufina) zwany
także Portuense. Opowiedział się przeciwko Urbanowi VI. Umiera w 1405 roku odsunięty, ale nie okazujący skruchy. Jest jednym z adresatów listu do trzech kardynałów włoskich, por. list CCCX.
178
Wspomnienie daru Eucharystii przywołuje obraz baranka paschalnego, upieczonego w ogniu (por. Wj 12,8-9), do czego przyrównana jest potem ofiara Chrystusa (Baranka) na krzyżu, dokonana z miłością (ogniem).
179
Por. Hbr 10,7.
180
J 16,33.
181
W Średniowieczu uważano, iż św. Hieronim był kardynałem i przedstawiano go w pokutniczym ubraniu z kapeluszem kardynalskim leżącym na ziemi u jego stóp. Do tej tradycji ikonograficznej nawiązuje św. Katarzyna.
182
Por. Rz 13,14.
183
Ta pochwała kochającego człowieka oparta jest częściowo na historii św. Hieronima, który z miłości do Boga i w obronie wiary nie wahał się podejmować uciążliwe podróże, znosić zniewagi i trudy aż do śmierci (420 r.), która
go zaskoczyła w momencie walki z pelagianizmem.
184
Ręce ubogich to symbol działalności charytatywnej, która czyni bardziej owocną działalność duszpasterską.
185
Nawiązanie do średniowiecznej legendy, która opowiada, jak martwo urodzone lwiątka, ożyły po trzech dniach pod wpływem głośnego ryku zrozpaczonej lwicy. Stąd analogia do Chrystusa, który ożywił ludzkość umarłą przez
grzech.
186
Mt 27,46.
187
Tj. pokusy szatana.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
188
Por. Ga 4,31.
189
W roku 1376 Bolończycy wygnali z miasta papieskiego legata, Wilhelma Noellet, kardynała od św. Anioła, łącząc się z Florencją przeciwko papieżowi.
190
Adresaci listu, oprócz Rajmunda z Kapui, to Giovanni Tantucci, augustianin, mistrz teologii, zwany też Jan Terzo, oraz dominikanin, brat Felice da Massa. Udali się oni (prawdopodobnie z czwartym zakonnikiem, którego
imienia nie znamy) do Awinionu przed św. Katarzyną, aby przygotować jej spotkanie z papieżem. Wspomniany Jan Tantucci był także przeorem klasztoru w Lecceto, jeździł ze św. Katarzyną do Awinionu, a potem towarzyszył
jej przez jakiś czas w Rzymie.
191
Por. Rz 11,24.
192
Por. 2 Kor 12,2.
193
Por. Mt 18,7.
194
Według prof. Cavallini jest to Rajmund z Kapui, który w żywocie Świętej wspomina, iż nazywała go czasem Giovanni Silenziario.
195
Exultet z nocy paschalnej, przypisywany w Średniowieczu św. Grzegorzowi.
196
Owoc jest zasługą pokuty za grzechy, a dar jest przebaczeniem grzechów, czyli czymś większym niż owoc.
197
Łk 2,29: „Teraz, Panie, możesz puścić Twego sługę w pokoju, według Twego słowa” (tłumaczenie: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Poznań 1965).
198
List został napisany w Sienie przed otrzymaniem wiadomości o interdykcie rzuconym przez papieża na Florencję (31 marca).
199
W tajemnicy Odkupienia sprawiedliwość jest nierozerwalnie związana z miłosierdziem, por. Dante, Boska Komeoia, „Raj”, VII, 88-120.
200
Por. J 15,13.
201
Por. Rz 5,7-9
202
Rząd republiki florenckiej, czyli tzw. Signoria, składał się z gonfaloniere tdi giustizia oraz priori delle arti, czyli przedstawicieli największych korporacji 1 kupieckich i rzemieślniczych (było ich sześciu, a od 1432 roku —
ośmiu). ]List ten, napisany w okolicach Wielkanocy (przypadającej w owym roku 14 1 kwietnia), jest rozpaczliwą próbą oderwania Florencji od ligi antypapieskiej.
203
Por. Łk 22,15.
119
120
121
Pascha oznacza przejście i ma przypominać wyzwolenie narodu Izraelskiego z niewoli egipskiej. Pojęcie to użyte jest jako aluzja do wyzwolenia IFlorent yńczyków z niewoli nienawiści do papieża. Pascha w czasach św. Katairzyny oznaczała również każde wielkie święto kościelne.
205
Gra słów po włosku: gwoździe — chiodi, a u św. Katarzyny chiovi, natomiast klucze — chiavi.
206
Mistyczne ciało Kościoła oznacza u św. Katarzyny cały Kościół, jak w niniejszym zdaniu, albo tylko duchownych. Gdy używa go w tym pierwszym znaczeniu, Kościół nazywany jest najczęściej powszechnym ciałem religii
chrześcijańskiej.
207
J 14,6.
208
Walcząc z papieżem, Florencja ryzykowała także straty materialne, a jej polityka angażowała pośrednio lub bezpośrednio wszystkie miasta Toskanii.
209
Por. Łk 14,11.
210
Wyrażone tu życzenie spotkania z rządcami Florencją miało się wkrótce spełnić.
211
List napisany prawdopodobnie we Florencji, kiedy św. Katarzyna zdecydowała się już jechać do Awinionu.
212
Są to Florentyńczycy, którzy w rozmowach z Katarzyną wyrazili gotowość zawarcia ugody z papieżem.
213
Por. Łk 15,5.
214
Niestety, w momencie pisania tych słów oddziały najemnych Bretończyków, pod wodzą kardynała Roberta z Genewy, rozpoczęły swą akcję militarną we Włoszech.
215
Papież wyjechał z Awinionu 13 września.
216
Ośmiu Świętych (Otto Santi) zwanych też Ośmiu od Wojny (Otto di Guerra) to grupa polityków, która od końca 1375 roku kierowała toczącą się wojną z papieżem, przedstawianą często jako krucjata czyli święta wojna.
Wysłali oni św. Katarzynę do Awinionu jako swoją ambasadorkę, ale potem wycofali jej swe pełnomocnictwa i powrócili do działań wojennych.
217
W końcu czerwca uchwalono we Florencji ustawę, która weszła w życie nieco później, o nałożeniu podatków na cały kler.
218
Por. Mt 10,22.
219
Być może chodzi o rozmowę z jakimś kardynałem włoskim, może Corsinim, Florentyńczykiem, przychylnym ugodzie z papieżem.
220
Katarzyna zdaje się przeczuwać, że politycy florentyńscy wycofają się z negocjacji pokojowych, które miała ona przygotować w Awinionie.
221
Mt 16,19.
222
Por. Pnp 1,3-4.
223
Por. Mt 5,13.
224
Data listu jest dyskusyjna. Prawdopodobnie został on napisany w pierwszych dniach pobytu Katarzyny w Awinionie, a według innych wydawców — już po jej powrocie do Włoch.
225
Należeli do nich przede wszystkim joannici z wyspy Rodos, którzy w roku 1376 odbyli w Awinionie liczne zebrania, omawiając m.in. sprawę krucjaty. W marcu 1377 roku zgromadziło się już 500 rycerzy świeckich i 500
joannitów, ale rozpoczęciu wyprawy przeszkodził wybuch konfliktu francusko-angielskiego.
226
Karol V Valois (1337-1380), syn Jana II Dobrego, po wzięciu do niewoli ojca przez Anglików w 1356 zaczął sprawować rządy. W roku 1360 podpisuje traktat z Anglią i uzyskuje zwolnienie ojca. Gdy ten umiera (1364),
zostaje ukoronowany na króla Francji. Kontynuuje wojnę stuletnią i wojnę domową z królem Nawarry. Był przeciwny wyjazdowi Urbana V z Awinionu. W roku 1378 uznał najpierw Urbana VI, ale wkrótce potem opowiedział
się za anty- papieżem Klemensem VII, por. list CCCL.
227
List napisany w Awinionie, za sugestią księcia Ludwika Andegaweńskiego, por. list CCXXXVII.
228
J 14,6: „Ja jestem Droga i Prawda, i Życie” (tłumaczenie: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Poznań 1965).
229
Chodzi o wojnę stuletnią z Anglią.
230
Por. Łk 23,34.
231
Istnieje wersja łacińska tego listu, przygotowana przez Rajmunda z Kapui dla papieża nieznającego dobrze języka włoskiego. Być może tłumaczono w ten sposób także inne listy do papieża.
232
Należy w tym miejscu przypomnieć, że kolegium kardynalskie, liczące dwudziestu sześciu purpuratów, składało się z dwudziestu jeden Francuzów, a tylko z czterech Włochów i jednego Hiszpana.
233
Grzegorz XI rzeczywiście użył podstępu. Kazał trzymać na Rodanie statki gotowe do wyjazdu, nie zdradzając nikomu swego zamiaru, a gdy był gotowy, wymknął się cichaczem z pałacu i odpłynął w stronę Marsylii.
234
Katarzyna ma na myśli chyba bunt włoskich miast.
235
Por. Rz 8,31.
236
Por. Mt 16,23.
237
Ludwik Andegaweński, brat króla Karola V. Słysząc wiele o pobycie św. Katarzyny w Awinionie, zaprosi! ją do swego zaniku nad Rodanem, koło Villeneuve-lez-Avignon. Przebywała tam trzy dni. List napisany został już w
Awinionie, być może pod wpływem wiadomości o tragicznym epizodzie na dworze książęcym. Otóż w czasie wystawnej uczty zawalił się mur i pogrzebał wielu biesiadników księcia Ludwika. O uczcie tej Katarzyna wspomina
parokrotnie w liście.
238
Por. Mt 4,4.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
239
Por. Mt 23,27.
240
Zdanie to często powtarzane przez św. Katarzynę badacze przypisują wpływowi lektury św. Augustyna.
241
Widocznie zadecydowany już byt wyjazd Ojca Świętego z Awinionu.
242
Książę Ludwik Andegaweński. Przebywał on w tym czasie na dworze papieskim, gdyż przedstawił Grzegorzowi XI memoriał przeciwko Piotrowi Aragońskiemu, posiadającemu (bezprawnie, zdaniem Andegaweńczyka)
Majorkę, która należała kiedyś do rodziny Anjou. Niektórzy przypuszczają, że król Karol V wysłał księcia, by odwiódł papieża od zadecydowanego już powrotu do Rzymu. Papież odpowiedział na wspomniany memoriał 15
września, już z drogi. Nie ma natomiast dokładnych wiadomości na temat stosunku księcia Ludwika do krucjaty.
243
Powyższy passus to relacja z mistycznej rozmowy z Chrystusem.
244
Wyjazd papieża był już zadecydowany, więc św. Katarzyna uznaje go za dokonany.
245
Por. Mt 7,15.
246
W Awinionie rozpuszczono pogłoski, jakoby we Włoszech przygotowano już truciznę dla papieża. Otrzymał on też anonimowy list, napisany rzekomo przez człowieka cieszącego się opinią świętości, a informujący papieża o
przygotowanym spisku na jego życie. Św. Katarzyna, dyktując ten list, miała chyba przed sobą anonim i starała się zbijać po kolei jego argumenty.
247
Por. J 18,14.
248
Katarzyna używa sformułowania używanego przez matkę wobec małego dziecka.
249
Mówiono papieżowi, iż list napisał brat Piętro d’Aragona, franciszkanin cieszący się zaufaniem Grzegorza XI.
250
Humorystyczna przygana świadcząca o tym, że św. Katarzyna nie mogła się doczekać, kiedy papież opuści swą komnatę pałacu w Awinionie.
251
List napisany w Genui, gdzie Katarzyna zatrzymała się ze swoimi uczniami w drodze powrotnej z Awinionu. Przebywała tam dłużej, niż zamierzała z powodu choroby Neriego di Landoccio oraz innych towarzyszy podróży.
Łapa narzekała na długą nieobecność córki.
252
Trzej bracia św. Katarzyny opuścili rodzinny dom i przenieśli się do Florencji, gdzie założyli zakład farbiarski.
253
Ciało przedstawiane jako szata jest często używanym obrazem w literaturze i sztuce średniowiecznej, por. Dante, Boska Komedia, „Piekło”, XXXIII, 61-63.
254
Giovanni Tantucci oraz Bartolomeo Dominici.
255
Brak fragmentu listu.
256
List napisany został w Sienie, podczas gdy papież przebywał już w Cor- neto (koło Grossetto).
257
Aluzja do początku kariery Grzegorza XI w bardzo młodym wieku.
258
Wydaje się, że papież wysłuchał rady Katarzyny. Jeszcze z Corneto wezwał do siebie posłów Florencji, którzy wyjechali 13 stycznia 1377, a 25 stycznia przybyli do Rzymu. Nie doszło jednak do zawarcia pokoju.
259
... w Panu naszym Jezusie Chrystusie.
260
Katarzyna stara się usprawiedliwić swoich rodaków, którzy wystąpili przeciwko papieżowi razem z Florencją, wysyłając pomoc militarną Bolonii i Perugii walczącym z wojskami papieskimi. W rzeczywistości Siena nie
wystąpiła bezpośrednio przeciwko Ojcu Świętemu, ale przeciwko członkom ligi propapieskiej, którzy powodowali zaostrzenie się konfliktu.
261
Rodzina Trinci posiadała i rządziła od 1305 roku miastem Foligno (w prowincji Perugii) oraz jego ziemiami. Od 1366 roku jej członkowie posiadali także tytuł wikariuszy papieskich. Główny adresat listu, najstarszy brat, był
bardzo surowym i okrutnym władcą. W sporze republik włoskich z papieżem stał po stronie papieża. W roku 1377 wojska florenckie zwyciężyły oddziały papieskie, a wtedy lud Foligno obalił swego władcę. Z epizodem tym
związana jest sugestywna legenda, która mówi, że błogosławiony Tomasz z Foligno przepowiedział swemu władcy śmierć wtedy, gdy pęknie dzwon, a nad wieżami miasta będą fruwać cielaki. Otóż w czasie buntu w 1377 roku
zaczęto bić w dzwony, a jeden z nich pękł i spadł. Gdy zaś na wieżach wywieszono herb kapitana wojsk florenckich z dwoma cielakami, Trinci został zabity. Św. Katarzyna napisała również list do wdowy po zabitym tyranie.
262
J 12,32.
263
Por. J 8,44.
264
Chodzi prawdopodobnie o zachowanie wstrzemięźliwości w czasie Wielkiego Postu i w inne wielkie święta, zwyczaj szeroko stosowany w Średniowieczu.
265
Mowa o wierności Trinciego papieżowi w czasie wojny z Florencją.
266
Neri (zdrobnienie od Ranieri) di Landoccio dei Paglaresi, wykształcony szlachcic sieneński, autor licznych wierszy. Od 1370 roku uczeń i sekretarz św. Katarzyny. Po jej śmierci został pustelnikiem i umarł w opinii świętości.
Zachowało się 11 listów Katarzyny do niego, są to krótkie listy, jakby bileciki pisane w pośpiechu do kogoś bardzo bliskiego.
267
Cierpliwość wobec ułomności bliźniego jest tu znakiem wyzbycia się miłości własnej.
268
Por. Mt 11,12.
269
Lisa Colombini, bratowa Katarzyny, żona Bartolomeo, tercjarka dominikańska. Pozostali to Alessa Saracini, Francesco Malevolti oraz Barduccio Canigiani.
270
Kwiaty to księża i prałaci. Mistyczny ogród Kościoła oznacza tutaj tylko duchownych.
271
Papież już zaprosił Katarzynę do Rzymu, która w tym czasie kończy Dialog i zajmuje się fundacją klasztoru.
272
Prawdopodobnie chodzi o bratanka czy siostrzeńca kardynała Tebaldeschi, przebywającego w Rzymie.
273
Nawrócony przez św. Katarzynę szlachcic sieneński ofiarował jej swoją fortecę zw. Belcaro z dużym kawałkiem ziemi. 25 stycznia 1377 rząd Sieny zezwolił na zamianę zamku na klasztor, za zgodą także papieża. Po uroczystej fundacji Katarzyna przebywała kilka tygodni w Belcaro (luty-marzec).
274
Mistrz Giovanni Tantucci oraz Rajmund z Kapui znani papieżowi, gdyż byli z Katarzyną w Awinionie. Jednemu z nich dyktowała ten list.
275
Angelo z Ricasoli (zamek w Toskanii), biskup Sora i Aversa, od 1370 biskup Florencji, którą opuszcza po ogłoszeniu interdyktu. W 1383 mianowany biskupem Faenzy, a potem Arezzo, gdzie umiera w 1403 roku. Zachowały
się trzy listy św. Katarzyny do niego.
276
Podwładny, który jest człowiekiem pysznym, służy przełożonemu wbrew swej woli i tylko ze służalczym lękiem.
277
Biskup w sporze swego miasta z papieżem opowiedział się za tym ostatnim. Po ogłoszeniu interdyktu, aby go nie łamać, opuścił Florencję, za co nałożono na niego grzywnę dziesięciu tysięcy lirów. Biskup kary nie zapłacił i
nie wrócił już nigdy do Florencji.
278
Aluzja do wkroczenia Chrystusa do Jerozolimy, zasugerowana przypuszczalnie liturgią Niedzieli Palmowej, kiedy mniej więcej list ten został podyktowany.
279
Trwa jeszcze ciągle wojna z Florencją.
280
Chodzi prawdopodobnie o brata Jakuba (Jacopo) z Pizy, gdzie św. Katarzyna dyktowała ten list. W czasie pobytu w Pizie odwiedziła bowiem klasztor dominikanów, stąd chyba znajomość z bratem Jakubem.
281
Piotr Estaing, Francuz, benedyktyn, biskup Saint Flour, arcybiskup Bourges, od 1370 — kardynał. Człowiek wielkiej dobroci i mądrości, mianowany przez Urbana V zarządcą dóbr papieskich we Francji po wyjeździe papieża
do Rzymu. Grzegorz XI mianował go swym legatem w Bolonii, gdzie doprowadził do zawarcia pokoju z Bernabó Viscontim. W roku 1374 został odwołany z tego stanowiska i mianowany biskupem tytularnym Ostii, co oznaczało przywilej koronowania nowego papieża. Udał się do Awinionu i był jednym z nielicznych kardynałów namawiających papieża do powrotu do Rzymu, a potem, już w Rzymie, umacniał papieża w powziętym postanowieniu
pozostania w Wiecznym Mieście. Zmarł 25 listopada 1377 roku.
282
Działania w sferze doczesnej, uszlachetnione świątobliwą intencją, nabierają duchowego charakteru.
283
Cały kraj oznacza tutaj całą Italię. Pokój, o którym mowa, to chyba dwuletni pokój z B. Viscontim, podpisany przez kardynała Ostii. Kardynał oddał też Ferrarę rodzinie d’Este za roczny trybut 10 tysięcy florenów.
284
Chodzi o bunt sprowokowany przez kardynała od Świętego Anioła.
285
Fałszywi chrześcijanie to sekty albigensów czy sekta brata Dolcino, zwana sektą braciszków (fraticelli).
286
Bolończycy zbuntowali się przeciwko papieżowi i wypędziwszy legata papieskiego, wybrali rząd składający się z 12 starszych, konsulów i gonfalonierów sprawiedliwości. Nazwali swą republikę państwem wolności. 4 lipca
1377, kilka dni przed napisaniem tego listu, wysłali posłów do Anagni do papieża, który przejął tytuł suwerena Bolonii, ale nie narzucił jej swego zarządcy. Miasto to w 1379 roku zbuntowało się jeszcze raz przeciwko papieżowi, Urbanowi VI, którego uprzednio uznało za prawowitego papieża.
287
Por. 1 Kor 13 4
288
Siostra Magdaleny to prawdopodobnie córka Alessy Saracini. Klasztor, nazywany przez Sieneńczyków Santa Bonda, był pod wezwaniem świętych męczenników Abbondio i Abbondazio i został ufundowany przez Pepina
Małego ok. 758 roku.
289
Ów błogi wstyd śledzi i przepędza grzech, który jest hańbą.
290
Płaczą ludzie oddaleni od Boga, należy im zatem współczuć i starać się przyprowadzić ich z powrotem do Boga.
291
Łódź jest tutaj życiem zakonnym. W jednym z listów św. Katarzyna mówi, że zakonnik dzięki ślubowi posłuszeństwa nie płynie przez życie samotnie, ale na łódce swego zakonu.
292
Na początku listu żaglem było posłuszeństwo, a tutaj — miłość, bez której żagiel nie mógłby się rozwinąć.
204
Chodzi o złośliwe komentarze wizyty św. Katarzyny w Val d’Orcia, interpretowanej jako akcja polityczna. Siostrze Magdalenie było szczególnie przykro, gdyż Katarzynie towarzyszyła jej matka, Alessa Saracini.
Rząd Sieny składał się z dziesięciu difensori. Na jego czele stał capitano del popolo wybierany początkowo na 6 miesięcy spoza Sieny, a od 1355 roku wybierano go na 2 miesiące spośród mieszkańców Sieny. Katarzyna
dyktowała ten list w opactwie SanfAntimo w Montalcino koło Sieny.
295
Nie dać wiary oszczercy to tak, jakby obciąć mu język.
296
Rodzina to tzw. bella brigata.
297
1 Kor 4,12.
298
Prawdopodobnie chodzi o ucznia Świętej, Piotra di Giovanni Yenture.
299
Piotr Salvi, przedstawiciel bardzo rozbudowanego w Sienie rzemiosła, które było właściwie wielką sztuką. List ten jest odpowiedzią na listy (lub list), informujący Katarzynę o plotkach i niezadowoleniu w Sienie z powodu
pobytu Świętej wraz z grupą uczniów i przyjaciół w posiadłościach Salimbenich w Val d’Orcia.
300
w Panu naszym Jezusie Chrystusie,
301
Por. J 11,50-51.
302
Por. Mt 7,21.
303
Od razu w pierwszym zdaniu Katarzyna podkreśla, że panujący w Sienie politycy nie są władcami sumień ani serc obywateli republiki.
304
Miasto własne to dusza, sumienie człowieka, a miasto wzięte w dzierżawę to zarządzana tylko przez jakiś czas republika sieneńska.
305
J 18,23.
306
Katarzyna Sieneńska komentuje tutaj średniowieczną legendę ludową, opisującą wyimaginowany epizod z życia Chrystusa. Otóż pewnego razu spożywa! on ucztę z apostołami, a pewna niewiasta umilała im czas swym
śpiewem. Tomasz cały czas przypatrywał się śpiewaczce, co tak oburzyło jednego z biesiadników, że podszedł do stołu i spoliczkował apostoła. Wówczas Chrystus sprawił, że nagle w sali zjawił się lew, który udusił bluźniercę.
Po czym pies odgryzł mu rękę i położy} na stole przed św. Tomaszem.
307
Najprawdopodobniej chodzi o Tommaso Guelfuccio, Sieneńczyka, który kilka razy przynosił listy Katarzynie.
308
Klasztor w Montepulciano.
309
Katarzyna przebywająca w Val d’Orcia godziła tamtejsze rodziny. W mieście rozpuszczono plotki, że sprzymierzyła się ona tylko z jedną rodziną, Salimbeni, których posiadłości leżały w tej właśnie dolinie.
310
Od papieża.
311
Chodzi o samą Katarzynę.
312
Mogła to być sobota, jedna z niedziel października lub przypadające na listopad święto Ofiarowania.
313
Jest to papież.
314
Przywiązaniem duchowym nazywa Święta taką postawę, która wyraża się w dążeniu do udoskonalenia formy modlitwy przy jednoczesnym odsuwaniu jakby na drugi plan Boga, do którego modlitwa jest skierowana.
315
J 14,6.
316
Drugim etapem, stopniem, dochodzenia do Boga jest bok Chrystusa, a trzecim — usta czyli ostateczne zjednoczenie z Nim.
317
Por. 2 P 2,22.
318
Por. Ef 2.19.
319
Porównanie związane z występującym często u św. Katarzyny obrazem orła wynoszącego na wielkie wysokości młode orlęta nieumiejące latać.
320
Prawdopodobnie chodzi o Niccolo Tuldo, por. list CCLXXIII.
321
Mateusz Tolomei, dominikanin.
322
Posiadłość Salimbenich.
323
W umyśle, pamięci pozostała umiejętność rozpoznania liter i umiejętność przelewania na papier swych myśli. Rajmund z Kapui odnotował, że św. Katarzyna w pierwszych dniach po owej „cudownej lekcji” własnoręcznie
napisała cynobrem modlitwę do Ducha Świętego.
324
Tolomei to znana rodzina szlachecka ze Sieny, wroga rodzinie Salimbenich. Piotr w czasie pisania tego listu sprawował funkcję podesty w Borgo S. Sepolcro (środkowe Włochy). Pozostawał on w dobrych stosunkach z
Franciszkiem di Vico, prefektem Rzymu, który zagarnął papieskie miasto Yiterbo.
325
Wolna wola, kierująca duszą, ma jeszcze nad sobą rozum, który ma zdolność poznania prawdy i dobra.
326
Por. J 21,15-17.
327
Paść owce, według Katarzyny, oznacza również uczyć doktryny chrześcijańskiej.
328
Adresat listu miał na imię Piotr, stąd gra słów w cytacie.
329
Brat Rajmunda z Kapui, jako poddany królowej Joanny, walczy! przeciwko prefektowi, który z pomocą Florentyńczyków pokonał wojska papieskie (Joanna była w tym czasie po stronie papieża) pod Viterbo i wziął do
niewoli 200 żołnierzy królowej. Za jeńców pochodzenia szlacheckiego prefekt żądał okupu 4 tys. florenów.
330
Wkrótce po napisaniu tego listu, jeszcze w 1377 roku, dzięki mediacji kardynała d'Amiens prefekt pogodzi! się z Grzegorzem XI. Papież z kolei wstawił się za prefektem u zbuntowanych przeciwko niemu Rzymian. Za
czasów Urbana VI Francesco di Vico został ekskomunikowany, a potem zabity przez swych poddanych.
331
Canigiani, szlachecka rodzina, przyjazna św. Katarzynie, uczestnicząca w tym czasie w rządzie. Ristoro był adwokatem. Piętro Canigiani, ojciec adresata listu, wybudował własnym kosztem domek, w którym Katarzyna
zamieszkała w czasie pobytu we Florencji w 1378 roku. Brat Ristoro, Barduccio, był sekretarzem Świętej i towarzyszem jej podróży. Za radą Katarzyny został po jej śmierci księdzem. Umarł w Sienie w opinii świętości.
332
Św. Iwo (1253-1303), patron adwokatów, zwany w Średniowieczu „adwokatem ubogich”, gdyż zanim został księdzem, pracował w sądach kościelnych, a przede wszystkim opiekował się najuboższymi. Urodził się w Bretanii, a prawo studiował w Orleanie i w Paryżu.
333
Zmysłowość wpływa na złe postępowanie i decyzje zarówno w sprawach ciała, jak i ducha.
334
Oficjum do Matki Bożej, zapoczątkowane na Monte Cassino ok. 700 roku, zostało rozpowszechnione przez Piotra Damiana w XI wieku.
335
Od VII wieku sobota była uznana jako dzień poświęcony Maryi.
336
Tomasz z Alviano, kondotier, w końcu 1377, gdy Jan Aguto przeszedł na żołd Florentyńczyków, zaczął dowodzić oddziałami wojsk papieskich. Zachowały się 2 listy św. Katarzyny do niego, ale mało informacji o samej jego
osobie.
337
Por. J 3,5-7.
338
Por. Lm 3,30
339
J 12,32.
340
Por. Tb 3,2.
341
W tekście włoskim jest użyte stowo: anima spirituale, gdyż jak nadmieniałam, słowo anima oznacza u Katarzyny całego człowieka: zarówno ciało, jak i duszę.
342
Por. Mt 18,20.
343
Mt 5,17.
344
Lorenzo del Pino, doktor prawa kanonicznego na uniwersytecie w Bolonii, w latach 1365-1391 uczestniczy! w rządzie miejskim. W roku 1371 był jednym z czterech ambasadorów, prowadzących pertraktacje pokojowe z
Grzegorzem XI. Być może św. Katarzyna poznała go w czasie swego krótkiego pobytu w Bolonii, przed podróżą do Awinionu.
345
Wola uporządkowana uznaje wyższość Boga nad wszystkim i Jemu podporządkowuje wszystkie działania. Wszystkie rzeczy, jako dzieła Boże, są dobre, ale stają się przyczyną grzechu, gdy się je stawia ponad Bogiem.
346
To znaczy nawet grzesząc będzie się staraj być wstrzemięźliwy, dzięki pomocy wolnej woli, którą stara się uporządkować.
347
Por. J 8,44. Warto zacytować też te oto stówa Dantego: „Uczą bolońskie doktory / O czarta złości, a między innemi, / Że ojcem fałszu jest, do kłamstwa skory” („Piekło”, XXIII, 143-145).
348
Por. J 3,20-21.
349
Pragnienie zachowania rad ewangelicznych i przykazań Bożych powinni mieć wszyscy, używając dóbr doczesnych i zmysłów według rozumu i uporządkowanej woli. Ale tylko ludzie doskonali w cnotach realizują w pełni
owe rady i przykazania.
350
Godny podkreślenia jest fakt, że Święta myśli nie tylko o rodzinnej Sienie czy Toskanii, ale o catej Italii.
351
Por. Rz 12,20. Chodzi o Toskańczyków i Sieneńczyków.
352
Sieneńczycy uważani byli za ludzi bardzo łagodnych. Św. Bernard mówił: „Krew sieneńska jest słodką krwią”.
353
Błędy te polegały na udzielaniu poparcia Florencji, wrogiej papieżowi.
354
Alessa Saracini, młoda wdowa sieneńska, która w pierwszych latach publicznej działalności Katarzyny stała się jej najbliższą przyjaciółką i pozostała nią do końca. Wstąpiła do mantellatek i gościła zawsze w swoim domu,
przy Piazza del Campo, Katarzynę Benincasa. Była też, według Rajmunda z Ka- pui, najwierniejszą uczennicą i naśladowczynią Sienenki. Umierająca Katarzyna mianowała ją przełożoną tercjarek dominikańskich.
355
Por. Hbr 5,7.
356
Nie mamy żadnych wiadomości o adresatce listu ani o jej bracie. Można przypuszczać, iż zwrócił się on do św. Katarzyny, gdyż w Perugii żywa była pamięć o jej postawie wobec Niccolo Tuldo.
357
Śmierć to wieczne potępienie, nazywane najczęściej przez Katarzynę śmiercią wieczną.
358
Por. Łk 12,40.
359
Por. Łk 3,9.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
360
Por. Hbr 10,17.
361
Por. J 8,11. Słowa skierowane tu do Marii Magdaleny, wzięte ze sceny z jawnogrzesznicą. W Średniowieczu utożsamiano często Marię Magdalenę z jawnogrzesznicą.
362
Niespotykane nigdzie zakończenie listu.
363
Częsty u św. Katarzyny zwrot oznacza niezwykle gorące pragnienie dobra, czyli zbawienia ludzi.
364
Następuje opis mistycznej rozmowy Katarzyny z Chrystusem.
365
Inaczej: czy przestałeś pragnąć mego zbawienia?
366
Por. J 15.5.
367
Trawestacja wołania Izajasza: „Biada mi! Jestem zgubiony! Wszak jestem mężem o nieczystych wargach” (Iz 6,5).
368
Francesco di Pipino i jego żona należeli do wiernych przyjaciół św. Katarzyny. Zachowało się kilka listów adresowanych do obojga małżonków albo do każdego z osobna.
369
Bartolo i Orsa Usimbardi, inne małżeństwo florenckich przyjaciół Świętej, pozostające z nią w stałym kontakcie.
370
Urban VI, Bartolomeo Prignani, ur. w Neapolu w 1318, studiuje prawo kanoniczne w Awinionie, w roku 1377 papież Grzegorz XI mianuje go arcybiskupem Bari, a potem kanclerzem kurii rzymskiej. Wybrany papieżem 8 IV
1378 i wkrótce koronowany, popada w konflikt z większością kardynałów. co w części było wynikiem jego surowości i gwałtownego charakteru. Zbuntowani kardynałowie wybierają antypapieża Klemensa VII, co rozpoczyna
wielką schizmę zachodnią. W 1380 roku Urban VI zdetronizował królową Neapolu i ukoronował Karola Durazzo, ale wkrótce potem wystąpił ostro przeciwko swemu kandydatowi na tron i został przez niego oblężony w Nocera.
Dopiero zbrojna interwencja floty genueńskiej wyzwala papieża wraz z jego dworem (23 IX 1385). Po krótkim pobycie w Genui papież wyjeżdża do Lukki i Perugii, a w 1388 roku wraca do Rzymu, gdzie umiera 15 X 1389
roku.
371
Chodzi o naruszenie przepisów interdyktu.
372
W maju 1378 Florencja wysiała posłów do Rzymu z prośbą o zawarcie pokoju.
373
Turcy plądrowali nadmorskie miasta włoskie i francuskie.
374
Krew jest jakby zaprawą murarską w budowaniu duchowej wspólnoty. Por. Dialog XXVII.
375
Chodzi o Florencję i misję pokojową Katarzyny w tym mieście.
376
Chodzi o napad wzburzonego tłumu (22 czerwca) na dom, w którym mieszkała św. Katarzyna. Cristofano di Gano Guifini, notariusz, uczeń Katarzyny, przetłumaczył Dialog na łacinę.
377
Podobieństwo do sceny w Getsemani.
378
Aluzja do objawienia sprzed trzech lat, w czasie którego Katarzyna ujrzała wielkie nieszczęścia, jakie spadną na Kościół.
379
Łaską jest pragnienie męczeństwa nawet bez przelania krwi.
380
Katarzyna chce, żeby tumult nie wpłynął ujemnie na troczące się od maja pertraktacje pokojowe.
381
Więzieniem jest być może Vallombrosa (Valla Ombrosa), gdzie Święta prawdopodobnie schroniła się po napadzie, lub po prostu sama Florencja, której nie może opuścić przed zawarciem pokoju.
382
Chodzi o epizod opowiedziany Świętej przez augustianina, Jana Tantucciego. Otóż brat Bartłomiej Dominici, dominikanin bliski Katarzynie, powiedział papieżowi, iż powinien otoczyć się dobrymi i uczciwymi ludźmi, ale
nie umotywował swego zdania, przez co pozostało ono bez echa. Katarzyna mówi przeto o niewiedzy, ale ponieważ podziela opinię dominikanina, chce ją poprzeć i uspokoić gniew porywczego papieża, niezbyt skłonnego do
słuchania rad innych.
383
Prawdopodobnie w dniu św. Jana, patrona Florencji, papież zezwolił Katarzynie na przyjęcie Komunii św. pomimo obowiązującego interdyktu.
384
Sano (od Ansano, imię świętego męczennika ze Sieny) di Maco (od Jacomo, czyli syn Jakuba) stal na czele grupy uczniów św. Katarzyny w Sienie, gdzie dość wcześnie zaczęto ich nazywać „Caterinati”. Pracował nad
przebudową fortecy Belcaro na klasztor pod wezwaniem Nostra Signora degli Angeli. List niniejszy jest hymnem na cześć pokoju zawartego między Florencją a Urbanem VI.
385
Por. list CLXXVII
386
Por. Mt 11,5; pokój we Florencji uznany jest za dzieło samego Chrystusa.
293
294
Pataria, ruch biedoty mediolańskiej w XI wieku przeciwko bogatym rodom i symonii księży. W XII wieku patarzy połączyli się z katarami i mimo słusznych haseł odnowy Kościoła stali się jednym z odłamów heretyckich
ruchów, nawiązujących do manicheizmu. W XIV wieku patarem nazywano z pewnym odcieniem pogardy każdego heretyka.
388
18 lipca 1378.
389
Katarzyna przyjacielem nazywa jakiegoś rebelianta.
390
Onorato Gaetani, hrabia Fondi, właściciel miasta Anagni, wasal królowej Neapolu. Za czasów Grzegorza XI pełnił funkcję zarządcy prowincji Kampanii oraz Marittimy. Kościół był mu winien 12 tysięcy złotych florenów,
których Urban VI mu nie oddał, lecz pozbawił go funkcji na rzecz Tomasza Sanseveriniego. Gaetani przeszedł do opozycji, popierał przeciwników papieża i dwukrotnie gościł ich w swoich dobrach. W końcu maja 1378 kardynałowie nie- -Włosi przenieśli się do miasta Anagni. Natomiast 27 sierpnia wszyscy kardynałowie przeciwni Urbanowi VI przenieśli się do Fondi, gdzie 20 września wybrali na papieża kardynała Roberta z Genewy. Urban VI
ekskomunikował hrabiego i odebrał mu hrabstwo, którego właścicielem był papież. Mimo to Onorato Gaetani do końca życia (f 1400) pozostał w obozie antypapieża.
391
Por. 1 Kor 3,7.
392
Wolna wola, która powinna być praworządnym królem rządzącym dobrze pragnieniami i żądzami ludzkimi, staje się tyranem.
393
Aluzja do odebrania hrabiemu zarządu Kampanią oraz Anagni, które trzymał on jako zakład za pieniądze pożyczone Grzegorzowi XI.
394
W roku 1375 hrabia powstrzymał wybuch buntu Rzymian przeciwko papieżowi.
395
Winnica duszy każdego człowieka jest częścią wielkiej winnicy całego Kościoła.
396
Por. Dz 26,14. Określenie oznaczające bezcelowy opór.
397
List został napisany przed nominacją kardynałów, ogłoszoną 18 września.
398
Katarzyna nazywa herezją grożącą już wyraźnie schizmę; słowo eresia oznaczało skandaliczny podział.
399
Por. J 8,32.
400
Mt 5,12.
401
Chodzi o Florencję, gdzie złamano przepisy interdyktu.
402
Pragnienie Świętej miało się wkrótce spełnić, gdyż za dwa miesiące została wezwana do Rzymu.
403
Trzej kardynałowie to: Jakub Orsini, Piotr Corsini i Szymon di Borzano. Orsini był Rzymianinem, synem księcia Noli, został mianowany kardynałem przez Grzegorza XI w 1371 roku, poznał św. Katarzynę przed jej przybyciem do Awinionu, jako dziekan kolegium kardynalskiego koronował Urbana VI. Piotr Corsini, Florentyńczyk, por. list CLXXVII. Szymon di Borzano, arcybiskup Mediolanu, umarł w Nicei w kwietniu 1383 roku, nie pogodziwszy się z papieżem Urbanem. Adresaci niniejszego listu zostali zaproszeni do Fondi przez kardynałów francuskich i przybyli tam, każdy z nadzieją na tiarę. Kiedy jednak żaden z nich nie został wybrany papieżem, wycofali
się do Tagiacozzo, żądając zwołania soboru w celu usunięcia podziału w Kościele. W tej miejscowości otrzymali poniższy list Katarzyny oraz list Urbana VI, który wzywał ich do Rzymu, obiecując łagodność i zachowanie ich
godności kardynalskiej.
404
Por. Łk 11,33-35.
405
Antychryst to antypapież. Również św. Bernard nazywał Antychrystem antypapieża Anakleta II (1130-1138).
406
Kardynałowie nie mogą się usprawiedliwiać niewiedzą, gdyż brali osobiście udział w konklawe.
407
Kardynałowie po wyborze arcybiskupa Bari, przestraszeni okrzykami ludu rzymskiego, który domagał się wyboru Rzymianina, pokazali tłumowi jako elekta kardynała Francesco Tebaldeschiego tytularnego kardynała św.
Sabiny, zwanego także kardynałem od św. Piotra, gdzie pełnił jakieś funkcje i odprawiał zapewne nabożeństwa. Po uspokojeniu się tumultu sam kardynał Tebaldeschi ogłosił tę proklamację jako fałszywą.
408
Kardynałowie złożyli Urbanowi VI homagium, a potem korzystali z przywilejów nadanych im z okazji koronacji. Sam Urban VI, gdy proszono go o coś w imieniu kardynała Genewy, przyszłego antypapieża, miał powiedzieć: „Mówią, że nie jestem papieżem, a codziennie mnie proszą o nowe łaski”.
409
Katarzyna nazywa ich bałwochwalcami, gdyż składali hołd temu, którego nie uważają za papieża.
410
Kardynałowie włoscy nie brali udziału w wyborze Klemensa VII, ale ich obecność w Fondi oznaczała poparcie dla antypapieża.
411
Por. 1 P 5,6.
412
Obraz przejęty z Ps 16 [17],8: „w cieniu Twoich skrzydeł ukryj mnie”.
413
List napisany został po wyborze antypapieża (20 września) a przed przybyciem św. Katarzyny do Rzymu (28 listopada).
414
Brakuje fragmentu listu.
415
Katarzyna była bardzo zaprzyjaźniona z dwoma rodzinami florenckich rzemieślników: Franciszkiem Pipino i jego żoną Agnieszką oraz Bartolo Usimbardim i jego żoną Orsą. Często adresowała swe listy do nich wszystkich
razem, ale nawet w listach skierowanych do jednego z nich zwracała się do innych, por. list CCLXXXVIII i CCCLXXIX.
416
Liczba mnoga wskazuje, że chodzi tu o całą bella brigata.
417
Tercjarka dominikańska we Florencji.
418
Barduccio Canigiani
419
Stefano Maconi (1350-1424), syn Corrado, pochodził z jednej z najstarszych rodzin sieneńskich, uczestniczącej w rządach republiką od lat 70 XIV wieku. Przyprowadzony do Katarzyny przez swego przyjaciela, zmienia swe
życie wojowniczego młodzieńca i towarzyszy św. Katarzynie w jej podróży do Awinionu, spisuje wiele listów i część Dialogu. Katarzyna pisała również do jego matki, Giovanny. Poniższy list jest zawiadomieniem o przybyciu
do Rzymu. Stefan potem chciał dołączyć się do św. Katarzyny, ale w drodze do Rzymu został wzięty do niewoli przez najemnych Bretończyków, którzy zażądali za niego wysokiego okupu. Po śmierci św. Katarzyny został
kartuzem, sprawując jakiś czas urząd generała zakonu. Zmarł w Certosa di Pavia.
420
Namiętności i żądze zmysłowe są drugorzędnymi wejściami do miasta duszy.
421
List, o którym mowa, skierowany do Sano di Maco i wszystkich innych synów w Sienie (CCCXVIII), został napisany na początku grudnia 1378.
422
Giovanni delle Celle (1310-1396), pochodził ze szlacheckiej rodziny, byt opatem klasztoru S. Trinita we Florencji. Zrzekł się tej funkcji i został pustelnikiem w Vallombrosa (Valle Ombrosa). Cieszył się dużym autorytetem
moralnym. Miał wielu uczniów, pośród nich Barduccio Canigiani, nazywanych Spirituali. List ten (jeden z dwóch listów Katarzyny do niego) napisany został tuż po 13 grudnia, kiedy to papież ogłosił bullę, wzywając pomocy
wiernych w zwalczaniu schizmy.
423
Por. Lm 3,30.
424
Jan byt prawdopodobnie bardzo krótko w Rzymie, gdyż w momencie śmierci Katarzyny był już z powrotem w swojej pustelni.
425
Rajmund w drodze z Pizy do Genui otarł się o niebezpieczeństwo wpadnięcia w niewolę, gdyż został napadnięty przez korsarzy sprzymierzonych z oddziałami antypapieża. Niektórzy jego towarzysze — przygotowani i
dojrzali do takiego cierpienia i ofiary, według św. Katarzyny — zostali wzięci do niewoli.
426
Por. 1 Kor 13,11.
427
Por. Ef 3,13.
428
Por. Ga 6,17.
429
Nową łaską nazywa prawdopodobnie uniknięcie niewoli.
430
List ten został wysłany przed Bożym Narodzeniem razem z pięcioma pomarańczami usmażonymi w cukrze, napełnionymi miodem i pokrytymi złotem. Miała to być sugestia, żeby papież złagodził swoją surowość.
431
Prawdopodobnie jest to aluzja do napadu na Rzym najemnych wojsk Bretończyków dowodzonych przez Silvestro di Budes, kapitana wojsk antypapieskich. Żołdacy dotarli aż na Kapitol, grabiąc i mordując, po czym wyszli z
miasta bezkarnie. Po tym epizodzie rozgniewani Rzymianie napadali i zabijali bretońskich księży, żyjących spokojnie w mieście.
432
Adresatką listu jest uczennica św. Katarzyny, która przybyła z pielgrzymką do Rzymu, by uzyskać przebaczenie za grzechy. List napisany został właśnie z okazji tej pielgrzymki.
433
Przebaczenie to nazwa miejsca pielgrzymek, a w niektórych krajach Europy w Średniowieczu obchodzono również święto Przebaczenia. Zachowało się ono do dziś w Bretanii. Zlizywanie Krwi w języku Katarzyny ma
oznaczać gorące pragnienie uzyskania przebaczenia, podobnie jak pożeranie dusz wyraża pragnienie zbawienia. Należy też dodać, iż do dzisiejszego dnia w południowych Włoszech odbywają się pokutne pielgrzymki, których
ostatni etap wierni przebywają na kolanach, liżąc ziemię.
434
List został napisany po otrzymaniu wiadomości o zawróceniu z drogi do Francji. Rajmund znajdował się wówczas w Genui i przebywał tam ponad miesiąc.
435
Cały passus o wzajemnej zależności miłości i wiary istnieje w licznych, nieraz bardzo się różniących od siebie, odpisach. Stąd pewna niejasność, której trudno było uniknąć w tłumaczeniu.
436
Ciężarem jest misja u króla Francji.
437
Królowa Joanna po krótkim okresie sprzyjania Urbanowi VI przeszła z powrotem do obozu antypapieża.
438
Katarzyna nie zobaczyła już więcej Rajmunda.
439
Ludwik Wielki.
440
Zmarli to przeciwnicy legalnego papieża. Por. obraz ryczącego lwa — list CLXXVII.
441
Zwolennicy antypapieża to emisariusze Joanny Neapolitańskiej.
442
Polem bitwy jest Rzym, miasto pierwszych męczenników.
443
Być może jest to aluzja do tortur znoszonych przez męczenników.
444
Chodzi o brata Giovanniego di ser Gano z Orvieto oraz o jego nie znane bliżej przejścia w Rzymie.
445
Godny śmierci męczeńskiej.
446
Św. Dominik.
447
Bartłomiej Dominici, Jan Tantucci i Mateusz Tolomei.
448
Łapa, matka Katarzyny.
449
Wszyscy trzej adresaci listu byli prawdopodobnie pustelnikami na Monte Luco koto Spoleto. Należeli do bardzo starego zgromadzenia założonego w VI wieku przez mnicha imieniem Soria na wzgórzach w okolicach Spoleto.
Nie składali oni ślubów i nie zależeli od biskupa. Mieszkali w osobnych pustelniach rozrzuconych na zboczach wzgórz. List napisany po apelu skierowanym do nich przez Urbana VI, który wzywał ich do Rzymu, by pomogli mu
zlikwidować kryzys w Kościele.
450
Do Rzymu udał się na pewno brat Andrzej z Lukki. O dwóch pozostałych nie mamy wiadomości.
451
We wrześniu 1378, dwa dni przed wyborem antypapieża, Urban VI mianował 29 kardynałów, z których pięciu nie przyjęło nominacji. Wśród nowych kardynałów był biskup Caracciolo, zasugerowany przez Katarzynę.
452
W łonie Kościoła, w samym jego centrum są prałaci, biskupi i kardynałowie.
453
Lariella, pochodzi od imienia Ilaria lub Laura. Adresatka listu to żona Francesco Carraccioli, szlachcica neapolitańskiego, który pozostał wierny papieżowi Urbanowi i mimo sprzeciwu królowej Joanny przebywa! w Rzymie,
służąc papieżowi. Żona była temu przeciwna, bojąc się utraty dóbr. List napisany został zanim Joanna Neapolitańska, po ucieczce Klemensa VII do Francji i buncie ludu Neapolu, opowiedziała się na krótko po stronie Urbana VI.
454
Por. Jr 17,5.
455
Por. Mt 19,27.
456
Pompa świąteczna i bałagan na co dzień przyrównane są do zewnętrznej strójności i wewnętrznego ubóstwa duchowego.
457
Angelo Correr (1325-1417) mianowany biskupem Wenecji na początku 1379 roku. List ten napisany został wkrótce potem. Biskupstwo, istniejące od 1091 roku, miało najpierw tytuł 01ivolo (od nazwy jednej z wysp), a potem
Castello (od nazwy dzielnicy miasta). Biskup Angelo, wykształcony, łagodny i pobożny byt zawsze wierny Urbanowi VI. Antypapież mianował innego biskupa Wenecji, Piacentiniego, który w sierpniu 1379 roku zamieszkał w
Wenecji. Jednak mieszkańcy miasta go nie zaakceptowali i musiał on opuścić Wenecję, przeniesiony przez Klemensa VII na arcybiskupstwo w Patrasso. Correr w 1406 roku został wybrany papieżem jako Grzegorz XII. Deklarował gotowość zrezygnowania dobrowolnie z tiary, by zlikwidować schizmę. Był jednak bardzo chwiejny i niekonsekwentny, ostatecznie abdykował dopiero na soborze w Konstancji. Był wielkim wielbicielem św. Katarzyny, po
jej śmierci nosił stale na szyi jej relikwię, ząb w złotej szkatułce, podarowany mu przez Stefana Maconiego. Przyczynił się też znacznie do kanonizacji Sienenki.
458
Por. Ps 35 [36], 10.
© Własność Braci Zakonu Kaznodziejów „W Drodze”
459
Po zmartwychwstaniu człowiek skazany na wieczne potępienie cierpi również fizycznie.
460
Katarzyna przechodzi od wyimaginowanych słów biskupa do bezpośredniej z nim rozmowy. Cały list ma charakter żywej rozmowy.
461
Porównanie to ma szczególną wymowę dla biskupa Wenecji, gdzie doża obejmujący swój urząd wrzuca! pierścień do morza zaślubiając je.
462
Patron oznacza tutaj obrońcę. Wenecja pozostała wierna Urbanowi VI.
463
Antoni z Nicei, augustianin z eremu Selva di Lago w Lecceto kolo Sieny. Towarzysz pustelniczego życia brata Wilhelma, wierny uczeń św. Katarzyny. Zmarł w 1392 roku, czczony jako błogosławiony. Poniższy list został
napisany po otrzymaniu wiadomości, że brat Antoni zrezygnował z przybycia do Rzymu na zaproszenie papieża, chociaż zaplanował je na Wielkanoc, przypadającą w owym roku na 10 kwietnia.
464
Ironiczna uwaga o eremitach uważających, że mogą spotkać Boga tylko w ich pustelni.
465
Św. Antoni (t 356) pustelnik porzuca! samotność, by pocieszać prześladowanych chrześcijan w Aleksandrii (311) lub zwalczać herezję arian (335).
466
Brat Wilhelm Flete odmówił stanowczo przybycia do Rzymu, odpowiadając też w imieniu swego współbrata, Antoniego, który w końcu jednak opuścił pustelnię.
467
Brat Andrzej z Lukki, por. list CCCXXVII. Brat Paolino żyt w Lecceto, podobnie jak brat Antoni i Wilhelm.
468
Chodzi o brata Jana Tantucciego, zwanego Terzo (por. list CCXIX, który przybył do Rzymu, posłuszny wezwaniu Urbana VI, a złośliwcy rozpuszczali pogłoski, jakoby uczynił to dla kariery.
469
Brat Wilhelm Flete.
470
Hrabia Alberico da Barbiano w Romanii (1344-1406) był dowódcą 8-tysięcznego oddziału, noszącego nazwę Kompanii św. Jerzego, a pozostającego na żołdzie różnych miast włoskich. Żołnierze hrabiego Alberico, przeważnie Włosi, zwalczali najemne wojska Niemców, Bretończyków i Anglików. 29 kwietnia 1379 roku w bitwie pod Marino (niedaleko Rzymu) pokonali oddziały Bretończyków i Gaskończyków, pozostających na żołdzie antypapieża. O tym właśnie zwycięstwie wspomina w liście św. Katarzyna. Alberico był doradcą i sprzymierzeńcem następcy Joanny Neapolitańskiej, Karola Durazzo.
471
Por. Rz 8,18.
387
472
Por. Rdz 4,10.
Rzym zachował ustrój republikański. Papież mianował senatora, którym był cudzoziemiec (pierwszy z nich w 1359 to Sieneńczyk Rajmund Tolomei), niemający dużych prerogatyw. Rząd republiki składał się z 7 tzw.
rifomatori (w XIV wieku zniesiono ten urząd) oraz chorążych (tzw. banderesi) stojących na czele poszczególnych dzielnic. Niejasne były kompetencje tzw. pobożnych czy też dobrych mężów, którzy mieli się zajmować działalnością charytatywną. Papież Grzegorz XI przed powrotem z Awinionu potwierdził wszystkie przywileje republikańskie Rzymu, ale następca Urbana VI, Bonifacy IX, zniósł wiele z nich.
474
Wspomniane łaski to zwycięstwo z 29 kwietnia nad wojskami antypapieża Klemensa.
475
W podzięce za zwycięstwo pod Marino Urban VI udał się boso w procesji z Zatybrza, gdzie się schronił po zajęciu Zamku Świętego Anioła przez Bretończyków, do Bazyliki św. Piotra. Ostatni tego rodzaju akt miał miejsce w
769 roku, kiedy papież Stefan IV po zakończeniu Soboru Rzymskiego udał się boso w procesji z Bazyliki św. Jana na Lateranie do Bazyliki św. Piotra.
476
Kompania św. Jerzego.
477
Katarzyna sugeruje łagodność wobec najemnych wojsk ze względu na dobro miasta i papieża. Być może przewidywała to, co się potem stało — hrabia Alberico niedługo po tym liście porzucił służbę u papieża.
478
Cenci, mianowany senatorem przez Urbana VI. Był przyjacielem kasztelana zarządzającego Zamkiem Świętego Anioła i przekonał go, by oddał miastu fortecę. Cenci był wielbicielem św. Katarzyny i być może podjął
pertraktacje za jej sugestią.
479
Jednym z ministrów Karola V byt kardynał della Grange, znany z wrogości wobec Urbana VI.
480
Kardynałowie elektorzy napisali m.in. list do sześciu kardynałów francuskich pozostałych w Awinionie, wysławiając zalety papieża Urbana.
481
W listopadzie 1378 Urban VI pozbawił godności kardynalskiej i ekskomunikował trzech zwolenników antypapieża.
482
W czasie pisania tego listu tak było naprawdę. Jednak przedłużająca się schizma doprowadziła do tego, że również ludzie znani ze swej świętości (np. św. Wincenty Ferrier) opowiadali się za papieżem awiniońskim.
483
Por. Mt 7,15.
484
Chodzi o Uniwersytet Paryski, który niedługo po tym liście opowiedział się po stronie Klemensa VII. Jednak w następnych latach profesorowie Sorbony, w przeciwieństwie do królów, przyczynili się w dużej mierze do
zlikwidowania schizmy.
485
Wiemy, że św. Katarzyna pragnęła również udać się osobiście do królowej Neapolu. Karol V zmarł w rok po napisaniu tego listu i podobno przed śmiercią wyraził pragnienie pogodzenia się z papieżem rzymskim.
486
Chodzi o przywilej uzyskany od papieża jeszcze w Awinionie, o czym mowa w jednym z poprzednich listów do owych przyjaciół. Teraz Katarzyna wysyła ów bliżej nieznany przywilej na piśmie.
487
Prawdopodobnie dominikanin. Wspomniany tylko jeden raz.
488
Chodzi prawdopodobnie o to, by miejscowy biskup sporządził odpis dokumentu, dla każdego adresata osobno.
489
Gianozzo oraz jego przygoda nie są bliżej znane.
490
Niespotykane pozdrowienie otwierające list nawiązuje do sceny Zwiastowania (por. Łk 1,35) i bliskiego święta Zesłania Ducha Świętego.
491
Por. Dz 2,4.
492
W Dialogu (LXVI) św. Katarzyna rozwija tę myśl o ścisłej łączności między modlitwą a pragnieniem. Mówi m.in. „nie przez mnóstwo słów dochodzi się do modlitwy doskonalej, lecz przez pragnienie”.
493
Chodzi o zwycięstwo oddziałów Alberico da Barbiano oraz o kapitulację najemników zajmujących Zamek Świętego Anioła. Do tego ostatniego sukcesu przyczyniła się prawdopodobnie św. Katarzyna. Ma więc chyba siebie
na myśli, mówiąc o „nędznych stworzeniach”.
494
Chodzi o pokutną i dziękczynną procesję z Zatybrza do Bazyliki św. Piotra.
495
Skandal wewnątrz Kościoła to prawdopodobnie wtargnięcie do Watykanu tłumu protestującego przeciwko przedłużającej się wojnie. Skandal na zewnątrz — to być może wojna rozpętana przez Joannę Neapolitańską.
496
Mowa o bulli papieskiej z 3 grudnia 1378 roku, wzywająca wiernych do skupienia się wokół papieża w jego walce ze schizmą, por. listy CCCXXVII i CCCXXVIII.
497
Aluzja do napadów innowierców na ziemie chrześcijan.
498
Andrea di Vanni, malarz, uczeń św. Katarzyny. Od 1368 roku uczestniczył w życiu politycznym republiki sieneńskiej, sprawując wysokie urzędy (difensore, gonfaloniere delta giustizia, rettore dell’opera del Duomo). W roku
1373 brał udział w poselstwie do Grzegorza XI, by przyśpieszyć jego powrót do Rzymu. Poniższy list został napisany po wyborze Andrzeja na urząd capitano del popolo. Jest autorem fresku przedstawiającego św. Katarzynę w
Bazylice św. Dominika w Sienie (fragment obrazu został wykorzystany na obwolucie książki).
499
Por. Łk 6,38.
500
Prawdopodobnie Katarzyna odwołuje się do osobistego doświadczenia, opisanego przez Rajmunda z Kapui. Otóż kiedy powtarzała ona przed komunią świętą formułkę: Panie, nie jestem godna”, usłyszała głos, mówiący: „Ale
ja jestem godny, abyś przyszła do mnie”.
501
Królowa Joanna w sierpniu 1379 roku pogodziła się z Urbanem VI, wysyłając do niego poselstwo z zapewnieniem wierności. Krok ten uczyniła po części pod wpływem buntu ludu Neapolu, w czasie którego rebelianci
domagali się przejścia królowej do obediencji papieża rzymskiego. Gdy jednak bunt został stłumiony, Joanna wróciła do obozu papieża awiniońskiego. List ten został napisany właśnie po owym zwrocie Joanny, której Katarzyna
nie uważała odtąd za legalną królową Neapolu.
502
Joanna, panująca od 36 lat, nie prowadziła wojen, poza konfliktem zbrojnym z Węgrami po zamordowaniu pierwszego męża, Andrzeja.
503
Jeden z krewnych papieża Urbana miał w herbie sześć czerwonych róż. Być może jego przeciwnicy przyjęli jako swój znak białą różę.
504
Dawne grzechy to grzechy popełnione w dalekiej przeszłości, a stare to grzechy popełniane ciągle i starzejące się niejako razem z samą Katarzyną.
505
Syn, czyli poddany królowej z racji pochodzenia z Bari, należącego do Królestwa Neapolu.
506
Ludwik Węgierski (1326-1382), król Węgier (od 1342) i Polski (od 1370), syn Elżbiety Łokietkówny, wspomniany również w liście św. Katarzyny do niej, por. list CXLV.
507
Por. 1 Kor 13,1-5.
508
Ludwik Wielki prowadził liczne wojny z niechrześcijanami (podejmował nawet wyprawy przeciwko Litwinom). Papież Innocenty VI nadał mu tytuł chorążego świętego Kościoła. W momencie pisania tego listu przygotowywał wyprawę przeciwko Turkom atakującym jego królestwo.
509
Od 1378 roku trwała wojna między Florencją a Wenecją, w czasie której wojska węgierskie zaatakowały Wenecję od lądu. Ludwik był w stanie wojny także z sojuszniczką Wenecji, Genuą.
510
Kobieta to Joanna Neapolitańska, nazwana tu pogardliwie femina, a me domina, czyli pani.
511
Katarzyna uważa, iż Joanna, opowiadając się za antypapieżem, pozbawiła się prawa do korony. Niesłusznie sądzi, iż papież nie ekskomunikował jej, gdyż liczył się z sympatią Ludwika do niej. Wiemy, że król węgierski
dwukrotnie wystąpił zbrojnie przeciwko Joannie (1347 i 1350), a przed otrzymaniem tego listu przygotowywał detronizację Joanny i osadzenie w Neapolu swej córki, Katarzyny, która jednak zmarła przed realizacją projektu
(1378).
512
Święta być może nie wiedziała, że Ludwik miał tylko trzy córki, albo też używa słowa figliuolo w znaczeniu dziecka.
513
Chodzi prawdopodobnie o ucznia Świętej, który zszedł na manowce.
514
Neri di Landoccio przebywał w Neapolu razem z opatem Lisolo Brancacci. Katarzyna wysłała ich, gdy papież sprzeciwił się wyjazdowi Sienenki do królowej Joanny, czego bardzo pragnęła.
515
Chodzi chyba o Rajmunda z Kapui.
516
Brak kilku fragmentów, przez to cały passus jest niejasny.
517
Tomasino gościł Neriego w swym domu.
518
Ludwik (Lodovico) Borzuto, mianowany przez Urbana VI arcybiskupem Neapolu na miejsce Bernarda Rodheza, zwolennika antypapieża.
519
Lariella, żona Cieccolo Caraccioło, por. list CCCLII.
520
Przydomkiem takim obdarzał się piszący ten list, Barduccio.
521
Rajmund z Kapuj przebywał w tym czasie w Genui. Był prowincjałem Lombardii, ale jego władza rozciągała się na cały Piemont i Ligurię, której stolicą jest Genua.
522
Belcaro, obronna forteca zamieniona na klasztor pod wezwaniem Santa Maria degli Angeli.
523
Dom przy Campo di Fiori to najprawdopodobniej dom przy Bazylice Santa Maria sopra Minerva, gdzie Katarzyna mieszkała i gdzie umarła. Campo di Fiori nie leży wprawdzie bardzo blisko kościo ła, ale widocznie był to
ważny punkt orientacyjny w ówczesnym Rzymie.
524
Por. Ap 3,15-16.
525
Panowie to prawdopodobnie grupa rządzących Sieną, tzw. Signoria. Katarzyna napisała do nich list (CCCXI) właśnie w tym czasie.
526
Compagnia di Santa Maria Vergine, nazywana też Compagnia della Disci- plina della Vergine Maria, stowarzyszenie świeckich mające na celu głównie działalność charytatywną. Należał do niego również Rajmund z Kapui,
Tomasz della Fonte i Jan Terzo.
527
Carlo della Pace z rodu Andegawenów, zwany di Durazzo lub Maty (ze względu na niski wzrost). Katarzyna nazywa go della Pace (od pokoju), gdyż zaproponował pokój między Wenecją a Genuą, nigdy zresztą niepodpisany. W momencie pisania tego listu dowodził wojskami węgierskimi przeciwko Wenecji. Katarzyna nazywa go też królem Apulii, gdyż był to tytuł przysługujący władcom Neapolu, a ona zachęcała go do obalenia Joanny. Po
detronizacji Joanny Urban VI wyznaczył go rzeczywiście na jej następcę. Karol Durazzo postąpił bardzo okrutnie, zabijając Joannę (22 maja 1382). Sam zginął z rąk morderców nasłanych przez królową Węgier, Elżbietę
Bośniaczkę, w 1386 roku.
528
Karol był dziedzicem króla Apulii, brata św. Ludwika, króla francuskiego, który zmarł w 1270 roku w czasie wyprawy krzyżowej.
529
Por. Wj 7,13.
530
Jeden z licznych przykładów przechodzenia od drugiej do pierwszej osoby. Wyraża tutaj gorące pragnienie św. Katarzyny ofiarowania swego życia za Kościół.
531
Datę ustalono na podstawie Niedzieli Siedemdziesiątnicy, przypadającej w owym roku na 29 stycznia.
532
Prefekt Rzymu, Francesco Vico. Jego ojciec otrzyma! od Ludwika Bawarskiego należące do papieży miasto Viterbo, które potem wróciło do dawnych właścicieli. Prefekt był wrogo nastawiony do Grzegorza XI i Urbana VI.
W roku 1375 popierał rewoltę w miastach papieskich. Zginął on w 1387 roku w czasie rozruchów w Rzymie. Nie wiadomo, o co prosili papieża posłowie rzymscy, że potraktował ich tak surowo.
533
Zarządcy dzielnic, czyli chorążowie, por. list CCCXLIX.
534
Nie wiadomo, kim był wspomniany Leone. Natomiast znany jest fakt, o którym mowa. Otóż w 1379 roku Siena wysłała ambasadorów do papieża: dwóch szlachciców i dwóch mieszczan. W pobliżu Spoleto zostali wzięci do
niewoli przez antypapieskich żołdaków. Siena musiała ich wykupić za dużą sumę. Mieszczanie zawrócili do domu, a dwóch szlachciców udało się do Rzymu. Tam doznali wielkiego afrontu od kogoś z otoczenia papieża.
535
Mowa o lidze antypapieskiej z 1375 roku.
536
Jest to fragment listu napisanego w ostatnich miesiącach życia Katarzyny. Do niedawna uważano, iż był on adresowany do papieża.
537
Skrót myślowy podobny do myśli św. Jana. Kościół jest miłością, gdyż jednoczy w miłości swoich członków oraz pochodzi od Boga-Miłości.
538
Chodzi o papieża.
539
Doskonała ofiara i miłość jest zwrócona ku Bogu, który jest przyczyną i celem wszelkiego działania i uczucia.
540
Kardynałowie.
541
Chodzi o ten moment, gdy czuła, jakby serce zostało jej wyjęte z piersi.
542
Zaślubiny mistyczne z Chrystusem.
543
Uczniowie.
544
Chodzi o powierzoną Rajmundowi misję przekonania króla Karola V do przejścia na stronę papieża Urbana VI.
545
Prawdopodobnie chodzi o wizję opisaną w liście CCCLXXI.
546
29 stycznia
547
W tekście włoskim: studio, używane na określenie pokoju z książkami i biurkiem, w którym się pisze i czyta.
548
Aluzja do mistycznej śmierci.
549
Por. Ps 69 [70],1.
550
Rzymianie zrozpaczeni ciągłymi walkami w mieście, a także surowością Urbana VI wtargnęli do Watykanu, bardzo wzburzeni. Gdy jednak papież wyszedł im naprzeciw ubrany w szaty pontyfikalne, wycofali się w spokoju.
551
Katarzyna była tak słaba, że nie mogła chodzić. Od stycznia nie przyjmowała pokarmu.
552
Por. Dialog LXXVIII.
553
Godzina dziewiąta rano.
554
Katarzyna codziennie szła pieszo ze swego domu przy ul. św. Klary (koto kościoła Santa Maria sopra Minerva) przez most św. Anioła do Bazyliki św. Piotra. W atrium Bazyliki był wówczas dobrze widoczny fresk z końca
XIII wieku, przypisywany Giotto, dziś częściowo zakryty. Fresk przedstawiał łódź Kościoła na wzburzonym morzu. Chrystus podaje rękę św. Piotrowi, który tonie. Na lewo widać diabły dmuchające przeciwne wiatry na łódź.
555
Mowa o Dialogu.
473
Tłumaczyła Ludmiła Grygiel
Cum permissione auctoritatis ecclesiasticae
© Własność Polskiej Prowincji Braci Zakonu Kaznodziejów „W drodze”

Podobne dokumenty