AMI CUS SI LE SIAE – PRZY JA CIEL „!L" SKA” 2015

Transkrypt

AMI CUS SI LE SIAE – PRZY JA CIEL „!L" SKA” 2015
W NUMERZE:
Nr 12 (241). Rok XX. GRUDZIE! 2015 r.
www.slaskgtl.pl
WYDAWCA:
GÓRNO"L#SKIE TOWARZYSTWO
LITERACKIE W KATOWICACH
TADEUSZ$SIERNY
prezes
40-012 Katowice, ul. Dworcowa 13
tel. 32 253-62-21
e-mail: [email protected]
WSPÓ%WYDAWCA:
BIBLIOTEKA "L#SKA
40-021 Katowice, plac Rady Europy 1
tel. centr. 32 20 83 700
informacja: [email protected]
sekretariat: [email protected]
Pismo wspierane
finansowo przez:
Redaguje zespó&:
WIES%AWA KONOPELSKA
Redaktor naczelna
KATARZYNA$BERETA
Dzia& krytyki literackiej
portal www.slaskgtl.pl
MARIA KORUSIEWICZ
Dzia& poezji i prozy (wspó&praca)
MARIA$SZTUKA
Sekretarz redakcji
Dzia& kultury
BOGDAN WIDERA
Dzia& spo&eczno-historyczny
WOJCIECH %UKA
Dzia& graficzny
IRENA FALKIN-SIBIGA
Korekta
ADRES REDAKCJI:
40-012 Katowice, ul. Dworcowa 13
tel./fax 32 206-82-71
e-mail: [email protected]
DTP: STP „KorGraf”
40-081 Katowice, ul. D!brówki 15/12
tel. 32 354-09-88, 32 781-06-48
e-mail: [email protected]
Druk: Zak"ad Poligraficzny Mo# i $uczak Sp.j.
ul. Piwna 1, 61-065 Pozna%
tel. 61 633 71 65
Materia"ów nie zamówionych nie zwracamy.
Redakcja zastrzega sobie prawo skrótów, poprawek
i zmian tytu"ów w tekstach przyj&tych do druku
oraz skracanie korespondencji.
Warunki prenumeraty: poprzez Oddzia"y i Delegatury „RUCHU” – na terenie ca"ego kraju. Bezpo#rednio – w Wydawnictwe Naukowym „'l!sk” 40-036
Katowice, ul. Ligonia 7, p. 120. Wp"at nale(y dokonywa)
na konto:
GTL – redakcja miesi&cznika „'l!sk”
BG* BNP Paribas o/Katowice
08 2030 0045 1110 0000 0407 9490
Pre nu me ra ta rocz na – 84 z", pó" rocz na – 42 z",
kwartalna – 21 z". Pismo w prenumeracie jest dostarczane pod wskazany adres bez dodatkowych op"at.
Prenumerata zagraniczna: poprzez Dzia" RUCH S.A.
Infolinia 0800 120 029. Tel. +48 022 532-87-31
www.ruch.com.pl
Cena egzemplarza – 7 z" (w tym 5% VAT)
ISSN: 1425-3917 Nr indeksu: 33328X
Czasopismo
„"l'sk. Miesi(cznik spo&eczno-kulturalny”
jest dost(pne w wersji elektronicznej
w "L#SKIEJ BIBLIOTECE CYFROWEJ
4. „ROZMOWA NA 20. LECIE”
Rozmowa z abp. Wiktorem Skworcem POJEDNANIE PRZEZ PRZEBACZENIE
8. Wojciech !wi"tkiewicz MI+DZY TRADYCJ, A WSPÓ$CZESNO'CI,.
O to(samo#ci religijnej w kulturze Górnego 'l!ska
12. Julian Gembalski 'L,SCY ORGANI'CI – OGNIWO TRADYCJI RELIGIJNEJ
I KULTUROWEJ
20. Magdalena Dziadek POWRÓT DO -RÓDE$
24. PAMI+CI WOJCIECHA KILARA
26. Jacek Kurek VIATOR. Z rozmów z Józefem Skrzekiem
28. Jadwiga Badura EWANGELICKIE KANCJONA$Y I MODLITEWNIKI
30. Natalia Ruman DO SACRUM PRZEZ MODLITEWNIKI
33. Aleksander Spyra ARCYDZIE$A SZTUKI DRUKARSKIEJ
34. Rozmowa z Markiem Toporowskim KLAWESYNOWE DZIEDZICTWO EUROPY
37. Krystyna Heska-Kwa#niewicz PAMI+CI TYCH, CO ZOSTALI W GÓRACH
38. Dagmara Drzazga WIERSZ JEST DROG,. Rozmowa z Maciejem Meleckim
i Krzysztofem Siwczykiem
42. Jacek Kurek DUCHY 'WIAT$A I MROKU
46. Beata Tomanek PRZYSTANEK: PAMI+.
56. XXV LAT RESTYTUCJI SAMORZ,DU TERYTORIALNEGO
Krzysztof Kosi$ski Z NAJLEPSZYMI …
62. Ewa Olejarz TRZY WIECZORY, JEDNO PO$UDNIE
FELIETONY
41. NOTATNIK SPÓ-NIONEGO PRZYBYSZA
Marek S. Szczepa$ski CENTRUM I 'RODEK MIASTA: MIEJSCA 'WI+TE I PRZEKL+TE
57. PORADNIA J+ZYKOWA
Katarzyna Wyrwas KTO MO*E WITA.?
61. Henryk Bzdok ANEGDOTY
63. MI+DZY NUTAMI
Magdalena Dziadek W CZ+STOCHOWIE O MUZYCE S$OWIA/SKIEJ;
'L,SCY MUZYCY W GDA/SKU
66. 'WI+TOWALI'MY NASZE 20-LECIE
69. 'L,SKA OJCZYZNA POLSZCZYZNA
Jan Miodek DANIELA KAD$UBCA 'L,SZCZYZNA CIESZY/SKA
84. Z ZAPISKÓW EMERYTA
Jaros%aw Starzyk STRASZLIWE SKUTKI GRZYBOBRANIA
PLASTYKA
48. &ukasz Karkoszka PI+KNO UKRYTE W SACRUM
49. SZTUKA SAKRALNA POWIATU TARNOGÓRSKIEGO
50. EWA ZAWADZKA Malarstwo 2003 – 2015
51. Maria Sztuka OSWAJANIE 'WIATA
84. KOLEKCJA JUBILEUSZOWA „'L,SKA”: ANTONI KOWALSKI
OPERA
64. Marek Brze'niak ZBRODNIA MACOCHY
TEATR
65. Witold Koci$ski POLSKIE SPRAWY
KSI#)KI
70. Ryszard Bednarczyk WRÓBLE NIE CZYTAJ, FILOZOFÓW
71. Wies%awa Konopelska PORTRET WOJCIECHA KILARA
72. Ryszard Bednarczyk DETEKTYW PO PRZEJ'CIACH
73. Katarzyna Nieszporek DO'WIADCZAJ,C BLISKO'CI
74. Ryszard Jasnorzewski LAKIEROWANIE KOSZULKI
POEZJA I PROZA
3. WIERSZ NA OTWARCIE
Tadeusz Kijonka $ZA
16. Tadeusz Kijonka OBJAWIENIE. LULAJ*E, JEZUNIU (opowie#) wigilijna).
NIM STANIE SI+ CIEMNO'.
52. Alojzy Lysko OPOWIE'. GÓRNO'L,SKA
EKOLOGIA
58. Jolanta Karma$ska LASY NAD LASAMI
STA%E RUBRYKI
60. Z *YCIA BIBLIOTEK
Aleksandra Zawalska-Hawel WOLONTARIAT EUROPEJSKI (EVS) W BIBLIOTECE
67. ZNAKI I TWARZE MIASTA KATOWICE
'WI+TOWALI'MY NASZE 20-LECIE
68. OPOLE. NAGRODA KLIO DLA „KRESOWEJ ATLANTYDY”
76. NOTATNIKI KULTURALNE. Redaguj!: Wies"awa Konopelska, Jan Picheta, Joanna Kotkowska, Janusz Wójcik, Maria Sztuka, Jacek Sikora.
83. 'L,SKI MIESI,C
NA OK%ADCE: Maria Korusiewicz W(drowanie, akwatinta/rysunek/gwasz
Projekt obj(ty
mecenatem
MIASTA KATOWICE
"l'ski Zwi'zek
Gmin i Powiatów
Wojewódzki Fundusz
Ochrony "rodowiska
i Gospodarki Wodnej
w Katowicach
Dofinansowano ze *rodków
Ministra
Kultury i Dziedzictwa Narodowego
1
Maria Korusiewicz, Madonna rafaelowska, grafika
2
TADEUSZ KIJONKA
!ZA
Co roku Bóg si! rodzi a im bli"ej dnia
Do gwiazdy przeczuwanej – stula dziecko r!ce
W czu#y "#obek nim stoczy si! policzkiem #za,
Truchlej$ca na sianie w wyzi!b#ej stajence.
Pierwsza gwiazda – pami!tasz: ta spod powiek – znak,
%e znów gdzie& Bóg si! rodzi, tam sk$d krzyk w po#ogu:
Jezu, Jezu – a w ustach #ez bezsennych smak.
Ma#e, biedne, bezsilne,
Jeszcze równe Bogu.
B#yska #za narodzenia. Unie& g#ow!, patrz:
R!ka matki jak #una gwiazdy betlejemskiej –
Jej g#os, smak mleka b#ogi, pierwszy ludzki p#acz,
I boska trwoga dziecka
Przed wszystkim co ziemskie.
TADEUSZ KIJONKA – ur. w 1936 r. w Radlinie. Literat, publicysta, krytyk,
wydawca, autor utworów scenicznych i dzia#acz spo#eczny na wielu polach
&l$skiego "ycia, ale przede wszystkim poeta.
Jeszcze w okresie studiów jako student IV roku polonistyki UJ wyda#
pierwszy zbiór wierszy pt. „Witra"e”. Za nast!pny – „Rze'ba w czarnym
drzewie” uzyska# po raz pierwszy przyznan$ nagrod! im. Andrzeja Bursy.
Kolejny – „Kamie( i dzwony”, zosta# wyró"niony dwoma presti"owymi
nagrodami: nagrod$ im. Stanis#awa Pi!taka i miesi!cznika „Poezja”. W dorobku poetyckim Tadeusza Kijonki znajduj$ si! tomy wierszy i poematy.
Ostatnio wyda# obszerny wybór wierszy „Czas, miejsca i s#owa” oraz „44
sonety brynowskie”, nominowane do Poetyckiej Nagrody Orfeusza.
W druku – nowy tom wierszy „S#owo w s#owo”.
Inicjator wielu dzia#a( kulturalnych na )l$sku, w 1992 r. doprowadzi#
do powstania Górno&l$skiego Towarzystwa Kulturalnego w Katowicach
oraz powo#a# miesi!cznik spo#eczno-kulturalny „)l$sk”, którego by# redaktorem naczelnym w latach 1995-2012. W roku 2014 otrzyma# Nagrod! Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdana Zdrojewskiego
w uznaniu „nieocenionych zas#ug dla kultury polskiej”.
3
Fot. Roman Koszowski
Z metropolit% katowickim,
arcybiskupem WIKTOREM SKWORCEM
rozmawia MARIA SZTUKA
Pojednanie
przez przebaczenie
4
– Zmieni! si% gabinet Ksi%dza Arcybi$
skupa, przyby!y nowe portrety.
– Ten rok by' szczególny dla naszej archidiecezji. Dziewi"#dziesi%t lat temu, 28 pa&dziernika na mocy bulli
Piusa XI Vixdum Poloniae unitas powo'ana zosta'a diecezja katowicka. Przez
ca'y rok $wi"towali$my t" wa!n% dla Ko$cio'a na Górnym )l%sku rocznic". Tu,
w tym pomieszczeniu znalaz'y si" portrety zmar'ych rz%dców diecezji: pierwszego biskupa katowickiego Augusta
Hlonda, który kierowa' diecezj% do roku 1926, kiedy to papie! powo'a' go
na arcybiskupstwo pozna(skie i gnie&nie(skie, przez co sta' si" prymasem Polski, biskupa Arkadiusza Lisieckiego,
biskupa Stanis'awa Adamskiego oraz biskupa Herberta Bednorza, szczególnie mi
bliskiego, poniewa! to w'a$nie z jego
r%k 19 kwietnia 1973 roku otrzyma'em
w katedrze Chrystusa Króla w Katowicach $wi"cenia kap'a(skie. Pojawi' si"
tak!e nowy portret $w. Jana Paw'a II,
który udzieli' mi $wi"ce( biskupich
w Bazylice $w. Piotra w Watykanie
6 stycznia 1998 roku.
– To niezwyk!y i przejmuj"cy portret.
Jan Pawe! II ma niebywale skupion"
i zatroskan" twarz…
– Takim by'; a ten obraz to dzie'o rektora Akademii Sztuk Pi"knych w Katowicach, prof. Antoniego Cygana, rzeczywi$cie portret jest wyj%tkowy.
– Kilka dni temu uczestniczy! Ksi"dz
Arcybiskup w otwarciu wystawy we
wroc!awskim Ratuszu „Pojednanie/
Versöhnung in pro gres… Ko #ció!
katolicki i relacje polsko$niemieckie
po 1945 r.” upami%tniaj"cej 50. roczni$
c% wymiany listów mi%dzy polskimi
i niemieckimi biskupami.
– 18 listopada 1965 r. to wa!na data
i trzeba o niej pami"ta#, poniewa! jeste$my spadkobiercami zapocz%tkowanego wówczas procesu pojednania,
a nasz% powinno$ci% jest jego kontynuowanie. Z okazji 50. rocznicy tego
wydarzenia nale!y si"gn%# do &róde',
do oryginalnych tekstów, które zosta'y napisane w 1965 r. Dlatego w Katowicach przygotowali$my jubileuszowe,
dwuj"zyczne opracowanie zatytu'owane „Pami"# i przebaczenie”, zawiera
ono teksty o$wiadcze(, homilie wyg'oszone w kolejne rocznice tego wydarzenia i nie tylko.
– Czego mo&emy si% z tej lekcji histo$
rii nauczy'?
– Powtórz" to, co powiedzia'em podsumowuj%c w wywiadzie telewizyjnym
uroczysto$ci zwi%zane z 50. leciem wymiany listów. Mo!e z tego gestu pojednania mi"dzy biskupami polskimi i niemieckimi mogliby$my w naszym kraju,
który ma tak oczywiste korzenie kulturowe, uczy# si" pojednania polsko-polskiego, nauczy# si" mówi#: prosz! czy
prosimy o wybaczenie, wybaczam, wybaczamy.
– Religijno#' na Górnym (l"sku jest
postrzegana jako swoisty fenomen,
czy powodów mo&emy doszukiwa' si%
wy!"cznie w historycznym aspekcie?
W walce o to&samo#', przechowywa$
niu i obronie wiary ojców?
– Historia rzeczywi$cie odgrywa
w tym dziele rol" szczególn%. To region,
którego mieszka(cy byli w przesz'o$ci
niezwykle do$wiadczani – zmieniaj%ca
si" przynale!no$# pa(stwowa, prze$ladowania w okresie Kulturkampfu, a jednak wiara pozostawa'a tu czym$ sta'ym,
stabilizuj%cym. Przekazywana z pokolenia na pokolenie by'a trwa'% ostoj%,
która pozwala'a przetrwa# nawet w najtrudniejszych momentach, poniewa!
Ko$ció' stwarza' przestrze( wolno$ci.
W Ko$ciele ka!dy by' sob%, ka!dy zachowywa' swoj% to!samo$#. Na zewn%trz rozbrzmiewa'y ró!ne j"zyki:
niemiecki, czeski, polski: w liturgii panowa'a neutralna 'acina, j"zyk, który nikogo nie antagonizowa'. A w modlitwie
)l%zacy zawsze czuli si" wolni, zachowywali wierno$# rodzinnej tradycji,
nikt nie móg' przecie! narzuci# im j"zyka porozumiewania si" z Panem Bogiem.
– Jednym z przejawów tego przywi"$
zania s" zawsze t!umne pielgrzymki
do sanktuariów w Piekarach (l"skich,
czy na Gór% #w. Anny, gdzie (l"zacy
(i nie tylko) zanosz" swoje codzienne
sprawy…
– Pielgrzymowanie stanowe to kolejne $wiadectwo pewnej odmienno$ci,
a zarazem wyraz fenomenu religijno$ci
na Górnym )l%sku. Od czasów industria-
lizacji najcz!"ciej wykonywane tu zawody zwi#zane by$y z górnictwem, hutnictwem, kolej#, przemys$em ci!%kim,
a wi!c profesje, w które wpisane by$o
sta$e niebezpiecze&stwo, poczucie zale%no"ci, ocieranie si! o "mier'. Religijno"'
wi!c by$a tu zwi#zana z kultem "wi!tych,
którym nie tylko zawierzano %ycie, rodzin! i prac!, ale i godzin! "mierci. Ponadto "wi!ci przypominali swoim %yciem, m!cze&stwem o tym, %e %yjemy
dla Pana, jak naucza$ "w. Pawe$.
– Ma!o kto kojarzy dzisiaj "w. Barba#
r$ z marynarzami, rybakami, %o!nierza#
mi, kamieniarzami, wi$&niami i wielu
innymi niebezpiecznymi zawodami,
których jest patronk'. Górnicy niemal
zaw!aszczyli sobie t$ "wi$t' dla siebie.
– Niekoniecznie; "w. Barbara nie jest
"wi!t# ekskluzywn#. Ka%dy poza (l#skiem, kto czuje tak# potrzeb! mo%e
przyzywa' "w. Barbar!... To przecie%
m.in. patronka dobrej "mierci, o czym
"wiadczy chocia%by to, %e – jak mówi
przekaz-przynios$a wiatyk "w. Stanis$awowi Kostce. Górnictwo, które kiedy"
by$o na (l#sku pot!g# sprawi$o, %e kult
"wi! tej z nim zwi# za ny móg$ by'
postrzegany, jako wy$#cznie "l#ski fenomen.
– Po 1989 r. w kopalniach na dole,
na ró%nych poziomach pojawi!y si$ o!#
tarze patronki, jej wizerunek zdobi! tak#
%e sztandary zwi'zkowców, póki wi$c
w$giel b$dzie wydobywany, póty kult
ten na pewno nie zniknie.
– To prawda, cho' wiele z tych spontanicznie wznoszonych wówczas o$tarzy
znikn!$o wraz z zamykanymi kopalniami, których stale ubywa. Ale w moim
przekonaniu kultowi "w. Barbary na (l#sku nic nie zagra%a. Jest to bowiem patronka, która towarzyszy ludziom w ró%nych sytuacjach, nie tylko pod ziemi#,
w momentach ekstremalnie trudnych.
Polecam wydan# 13 lat temu, ale wci#%
aktualn# ksi#%k! Beaty Piechy „Barbara. Barbórka. (wi!ta. Kult (wi!tej Barbary na Górnym (l#sku”, która nie tylko porz#dkuje, ale i wyja"nia wiele
w tym temacie.
– Nie znikn$!o górnicze pozdrowie#
nie Szcz$"( Bo%e!
– Od wieków towarzyszy ono górnikom, bez wzgl!du na osobiste relacje
do Boga. W pami!tnym roku 1983,
gdy "w. Jan Pawe$ II odwiedzi$ Katowice, dokona$ swoistej promocji tego pozdrowienia. Po"wi!ci$ mu fragment
swojej homilii: „Kiedy przy pracy pozdrawiamy si! wzajemnie zwrotem:
„Szcz!"' Bo%e!”, wyra%amy w ten sposób nasz# %yczliwo"' wobec bli)niego,
który pracuje – a równocze"nie odnosimy jego prac! do Boga-Stwórcy, do Boga-Odkupiciela” – mówi$. Tak%e dzisiaj
dla wielu nie s# to tylko s$owa, to jest %yczenie: aby w %yciu osoby, do której jest
kierowane, by$ obecny Bóg, %eby b$ogos$awi$, bo szcz!"cie oznacza Bo%e b$ogos$awie&stwo, szczególnie w pracy – trudnej, niebezpiecznej, ale tak%e
rodzinie. Oby to pozdrowienie sta$o si!
powszechne, aby"my wszyscy pozdra-
wiali si! tymi s$owami; mo%e, gdyby sta$y si! powszechnie i ze zrozumieniem
tre"ci wypowiadanym %yczeniem, zmieni$yby si! relacje mi!dzy lud)mi…
– To przykre, ale coraz cz$"ciej ma#
my problemy z porozumieniem i to w!a#
"ciwie na wszystkich poziomach, ludzie
wierz'cy niejednokrotnie s!ysz', %e
ich katolicyzm zastyg! w odleg!ych
wiekach…
– To krzywdz#ce s$owa. Na zmieniaj#cy si! wokó$ kontekst rzeczywisto"ci,
który jest dla Ko"cio$a „znakiem czasu”
odpowiadamy nowymi formami aktywno"ci i religijno"ci. Najlepszym
przyk$adem jest Sobór Watyka&ski II i jego postanowienia, a w$a"nie dzisiaj,
8 grudnia, "wi!tujemy 50. rocznic! zako&czenia jego obrad. Decyzje Soboru
dotycz#ce na przyk$ad zmiany kszta$tu
liturgii czy wprowadzenia j!zyków narodowych w zasadniczy sposób zainicjowa$y nowe, bardziej "wiadome uczestniczenie wiernych we mszy "wi!tej,
pozwalaj#c na g$!bsze zrozumienie tre"ci Eucharystii. Równie znamienne by$o dostrze%enie roli "wieckich w %yciu
Ko"cio$a. W Polsce, a w"ród mieszka&ców Górnego (l#ska w sposób szczególny, za spraw# ksi!dza Franciszka Blachnickiego o%ywi$y si! lokalne wspólnoty
Ko"cio$a. Jego dzie$o Ruch (wiat$o-*ycie by$o niczym innym, jak prze$o%eniem
dokumentów Soboru na praktyk! duszpastersk#, co by$o – jak%e cennym jego
owocem. Dzi" patrzymy na S$ug! Bo%ego, kandydata na o$tarze, jako na prekursora nowej ewangelizacji!
Podobne przes$anie przy"wieca$o I Synodowi Diecezji Katowickiej, który
zako&czy$ si! w 1975 r. Jego obrady i dokumenty by$y wprowadzeniem postanowie& Soboru w praktyk! diecezjaln#. Religijno"' na Górnym (l#sku zosta$a
ukszta$towana w duchu soborowym,
który zainicjowa$ budowanie w Ko"ciele i przez Ko"ció$ wspólnoty nie tylko
w liturgii, ale tak%e poza ni#. Ko"ció$, jako wspólnota ochrzczonych, to tak%e rzeczywisto"' spo$eczna, któr# wspólnie
tworzymy. Idea$em jest, aby by$a wspólnot# wspólnot, o%ywian# przez ruchy, stowarzyszenia i grupy modlitewne dzia$aj#ce w parafiach.
– Lata osiemdziesi'te by!y trudne
w %yciu Ko"cio!a w Polsce, ale to w!a#
"nie wtedy nawet niewielkie parafie
stawa!y si$ miejscami szczególnymi.
– Taka jest rola parafii, powinny by'
wspólnot# wspólnot; miejscem do"wiadczania relacji z Bogiem i bli)nimi; miejscem do"wiadczania solidarno"ci i to nie
tylko werbalnej. Pomoc winna by' zawsze konkretna na miar! potrzeb i mo%liwo"ci. I w tych trudnych latach, o których mó wi my, dzi! ki dzia $al no "ci
Zespo$ów Charytatywnych w parafiach
i Komisji Charytatywnej Episkopat Polski, Ko"ció$ w Polsce i na Górnym (l#sku zda$ egzamin. Nie zostawi$ te% bez
moralnego wsparcia i konkretnej pomocy ofiary stanu wojennego i ich rodziny.
– Min$!o czterdzie"ci lat, jaka dzisiaj
jest rola Ruchu )wiat!o#*ycie?
– Patrz#c na poszczególne ga$!zie Ruchu, trzeba przyzna', %e dynamicznie
rozwija si! Domowy Ko"ció$, jednocz#cy rodziny. Równocze"nie nale%y pami!ta', %e w okresie, kiedy ksi#dz Blachnicki za czy na$ dzia $al no"', naj pierw
abstynenck#, nie by$o dla Ruchu alternatywy. Dzisiaj dzieci i m$odzie% maj#
znacznie wi!cej mo%liwo"ci i form dzia$ania, powsta$o wiele nowych stowarzysze& i wspólnot, które jednocz# si! wokó$ ró%nych wyzwa&. Wiele ruchów
dociera do nas z zagranicy. Oferta jest
prze bo ga ta. Dzi siaj m$o dych lu dzi
na przyk$ad %ywo interesuje i inspiruje
%ycie Piera Giorgia Frassatiego. Szczególnie upodobali go sobie ci, którzy borykaj# si! z ró%nymi problemami. To
mi!dzy innymi patron studentów, ludzi
gór, trudnej m$odzie%y. Beatyfikowa$ go
"wi!ty papie% Jan Pawe$ II, który znakomicie odczytywa$ potrzeby m$odych
poszukuj#cych. Ciekawa jest oferta Katolickiego Stowarzyszenia M$odzie%y.
Tak wi!c Ruch (wiat$o-*ycie, u%ywaj#c j!zyka ekonomii, ma dzi" ogromn#
konkurencj!. Wspólnot, stowarzysze&,
wszelkiego rodzaju ruchów jest sporo;
wnosz# w Ko"ció$ now# dynamik!,
wiele rado"ci, a tego Ko"ció$ potrzebuje adresuj#c np. do m$odych zaproszenie do udzia$u w przygotowaniu (wiatowych Dni M$odzie%y.
– Najwy%szy wska&nik ateizacji notu#
je si$ w"ród 18#25#latków, a jednak kie#
dy rozesz!a si$ wie"( o wyk!adzie ks.
prof. Micha!a Hellera na Uniwersyte#
cie )l'skim zrobi!o si$ niebywale ciasno.
Ten t!um m!odych ludzi wielu zaskoczy!.
G!oszony przez ksi$dza profesora po#
gl'd, %e nauka i wiara nie tylko si$ nie
wykluczaj', ale wzajemnie si$ uzupe!#
niaj', zyska!y ogromn' aprobat$ m!o#
dych, którzy chc' na ten temat dysku#
towa(.
– Ten przyk$ad pokazuje jak wiele zale%y od cz$owieka i autentyczno"ci jego "wiadectwa. Ostatnio przeprowadzili "my w ar chi die ce zji ka to wic kiej,
na wewn!trzny u%ytek, badania dotycz#ce udzia$u dzieci i m$odzie%y w lekcjach nauki religii w szkole. Chodzi$o
o stwierdzenie, jaki procent uczestniczy
w tych zaj!ciach. Wynik, który oscylowa$ w granicach 90 procent mo%e satysfakcjonowa', ale nie powinien usypia',
wszak wia do mo, %e lek cje re li gii
w szkole domagaj# si! uzupe$nienia, dopowiedzenia poprzez katechez! parafialn#, poprzez zaanga%owanie dzieci
i m$odzie%y w rówie"nicze grupy parafialne, i w ró%ne formy wolontariatu.
A przy okazji wspomnianych bada&
umocni$o si! przekonanie o tym, jak
wiele zale%y od nauczyciela religii
i katechety, którego umiej!tno"' nawi#zania dobrych relacji z uczniami i "wiadectwo przyci#gaj#. Dlatego wprowadzili"my w niektórych szko$ach funkcj!
sta$ego katechety, czyli duszpasterza,
który silnie zwi#zany ze szko$#, mo%e
po kilku latach sta' si! „instytucj#”, autorytetem dla m$odych ludzi i by'
duszpasterzem nauczycieli.
5
6
– Udzia! we wszelkiego typu wspól"
notach dla wielu m!odych ludzi ko#czy
si$ po maturze, dla innych po stu"
diach. Zaczyna si$ bowiem poszukiwa"
nie pracy, a to cz$stokro% wi&'e si$ ze
zmian& miejsca zamieszkania…
– Zjawisko mobilno!ci... migracja, to
b"dzie nam towarzyszy#o. W tym punkcie dochodzi do zderzenia rzeczywisto!ci tradycyjnej, stabilnej, terytorialnej
parafii z now$ spo#eczn$ sytuacj$, jak$ jest mobilno!% jej mieszka&ców,
wiernych. Wida% to cho%by na przyk#adzie wyjazdów weekendowych. Pojawi#y si" kolejne znaki czasu; na przyk#ad nie mal po wszech ny sta# si"
w miastach i nie tylko churching, czyli w"drówka od ko!cio#a do ko!cio#a
w poszukiwaniu bardziej atrakcyjnej,
duszpasterskiej oferty. Pomijaj$c fakt,
'e na absencji traci wspólnota parafialna, do której kto! przynale'y, to najwa'niejsza jest obecno!% na niedzielnej Eucharystii, niezale'nie czy b"dzie to
bazylika w Panewnikach, czy parafia,
gdzie pos#uguj$ dominikanie, czy katowicka katedra. Nie powinno si" jednak zapomina% o powinno!ciach wobec
w#asnej parafii, o obowi$zku wspó#tworzenia lokalnej wspólnoty parafialnej.
Wobec tych zjawisk powinna nast$pi%
zmiana my!lenia w parafiach, u duszpasterzy. Nowa ewangelizacja – to w#a!ciwa odpowied(. Trzeba, aby duchowni,
wspólnie z wiernymi !wieckimi, szli
do ludzi. Dobrym przyk#adem szerzenia
nowych form duszpasterskiej pos#ugi
i religijno!ci jest dzia#alno!% stowarzyszenia !w. Filipa Nereusza w Rudzie )l$skiej. To tam zainicjowano dzia#anie nazwane – „)wiat#o w familoku”. Ksi"'a
i !wieccy docieraj$ do ludzi, którzy
z ró'nych powodów utracili kontakt
z Ko!cio#em, do ludzi ubogich, samotnych, a bywa tak'e, 'yj$cych na marginesie spo#ecznym. Trafiaj$ nie tylko
do mieszka&ców familoków. Takie powinno by% dzisiaj duszpasterstwo prowadzone w duchu nowej ewangelizacji,
które tre!% Ewangelii w nowy sposób,
zanosi do ludzi oddalonych od Boga
i Ko!cio#a.
– Zw!aszcza, 'e niedziela uleg!a pew"
nemu ze(wiecczeniu, ko(cio!y na Gór"
nym )l&sku wprawdzie pe!ne s& w tym
dniu wiernych, jednak wielu przedk!a"
da wszelkiego typu rozrywki, czy zale"
g!e zaj$cia codzienne nad udzia! we
mszy (wi$tej, kontakt Ko(cio!a z nauk&
nie jest ju' taki, jak przed laty.
– Zagro'enie materializmem praktycznym jest realne. )wiat rzeczy bardzo nas
dzisiaj absorbuje i poci$ga. Wielu daje
si" wci$gn$% w nabieraj$cy tempa kierat: praca – zarabianie – zakupy. Te zaj"cia zaczynaj$ wype#nia% im tydzie&
po brzegi, brakuje czasu na pierwiastek
duchowy. Trzeba ubolewa% nad tym, co
sta#o si" w Polsce z niedziel$. W porozumieniu spo#ecznym z 1980 r., zawartym w Jastrz"biu, górnicy wywalczyli m.in. wolno!% od pracy w sobot"
i niedziel", po to, by !wi"towa% i odpoczywa%. W roku 1989 zapomnieli!my
o tym, aby niedziel", jako warto!% nie
tylko religijn$, ale i kulturow$, ochroni%
stosownymi zapisami we w#a!ciwych
ustawach, zapomnieli!my o tym, 'e
niedziel" trzeba chroni%. Desakralizacja
niestety narasta. To problem g#"bszy,
zwi$zany z brakiem poczucia sacrum;
lekcewa'eniem przykaza& Bo'ych i ko!cielnych. Dzi! !wi$tynie materii skutecznie konkuruj$ ze !wi$tyniami ducha,
a dla wielu odwiedzanie tych pierwszych
i kupowanie, sta#o si" stylem sp"dzania
niedzieli. To smutne zjawisko, poniewa'
niedziela, jako warto!%, nie tylko religijna, zosta#a zaw#aszczona przez konsumpcjonizm. Warto wiedzie%, 'e nasi
zachodni s$siedzi, ochron" niedzieli zapisali w swojej konstytucji, a uzasadnieniem tego zapisu – co ciekawe – nie by#y ra cje re li gij ne, któ re Niem cy
pozostawiaj$ w sferze prywatno!ci, ale
szeroki kontekst kulturowy. Niedziel"
traktuj$, jako dzie& jednoczesnego,
wspólnotowego odpoczynku, który buduje jedno!% narodow$. I wzmacnia
rodzin".
– Czy jednak styl 'ycia mo'na regu"
lowa% prawem?
– Nie mo'na s$dzi%, 'e regulacja
prawna wprost i natychmiast wp#ynie
na zmian" stylu 'ycia. Odzyskanie niedzieli przez spo#ecze&stwo, jako dnia odnowy nie tylko fizycznej, ale tak'e,
a mo'e przede wszystkim, duchowej wymaga zmiany mentalno!ci, powrotu
do warto!ci i prze'ywania wolno!ci
w duchu Jana Paw#a II, który poucza#,
'e wolno!% jest ku dobru...
– Po latach peerelowskiej szaro(ci
i biedy troch$ zach!ysn$li(my si$ wol"
no(ci&, ten spontaniczny konsumpcjo"
nizm mo'e si$ wkrótce znudzi%.
– I pewnie si" znudzi. Pomoc$ jest
powrót do (ród#a, do rodziny, do przywrócenia jej warto!ci. Rodzina uczy
wszystkiego: mi#o!ci, szacunku, tolerancji, podzia#u obowi$zków, uczy tak'e
rado!ci, odwzajemniania uczu%, pietyzmu dla tradycji, poszanowania dla wiary przodków – przygotowuje do godnego 'ycia. Uczy te' !wi"towania, daje
do!wiadczenie wspólnoty. Zmian" mentalno!ci trzeba wi"c zacz$% od odnowy
rodziny.
– Liczba katolików w Polsce oscylu"
je mi$dzy 80 a 90 proc., wielu jednak
z nich okre(la siebie jako: wierz&cy nie"
praktykuj&cy, co oznacza ta deklaracja?
– To jakby – odwracaj$c perspektyw" – powiedzie%: wierz", 'e palenie powoduje raka, ale pal". W 'adnym razie
nie jest to tylko polska specyfika, podobne deklaracje sk#adaj$ ochrzczeni w innych krajach. W tym stwierdzeniu kryje si" niedopowiedziane zdanie, które
mo'e brzmie% tak: ja swoje sprawy
z Panem Bogiem za!atwiam osobi"cie,
nie potrzebuj# po"rednictwa Ko"cio!a,
nie potrzebuj# sakramentów, nie potrzebuj$ ca!ej obrz#dowej oprawy. Wiele takich i tym podobnych deklaracji mo'e
wynika% z osobistych, negatywnych
do!wiadcze& z Ko!cio#em. To rozmowa
to okazja, aby powiedzie%, 'e Ko!ció#
jest !wi"ty !wi"to!ci$ Chrystusa; to my
cz#onkowie Ko!cio#a obci$'amy go naszymi s#abo!ciami, grzechami, niewierno!ciami.. Trzeba te' doda%, 'e deklaracja wierz$cy-niepraktykuj$cy – mo'e
by% form$ zadufanego egoizmu, pewno!ci siebie, pomijaniem tego, co by#o i co
jest Bo'ym planem. Chrystus gromadz$c
wokó# siebie uczniów po#o'y# fundamenty pod spo#eczno!%, któr$ jest Ko!ció#,
funkcjonuj$cy od ponad dwóch tysi"cy
lat. To wycofanie z Ko!cio#a w indywidualizm relacji z Panem Bogiem mo'e
mie% wiele przyczyn i skutków: np. najbli'sza spo#eczno!% parafialna komu! nie
odpowiada, mo'e go zrani#a, a skutkiem
jest egzystencjalna, spo#eczna i etyczna samotno!%, straszliwie trudna do przezwyci"'enia….
Jednak ka'dy, kto deklaruje, 'e jest
osob$ wierz$c$, jest praktykuj$cy poprzez wyznawanie wiary, !wiadectwo,
stosowanie si" do dziesi"ciorga przykaza&… Wiary nie mo'emy sprowadza%
do teorii, wiara przek#ada si" na praktyk" 'ycia; na !wiadectwo, 'e Ewangelia
to program mo'liwy do realizacji.
– Z jednej strony odnotowujemy ro"
sn&c& z roku na rok liczb$ rozwodów,
co nie napawa optymizmem, z drugiej
za( widzimy t!umy podczas Metropo"
litalnego )wi$ta Rodziny. Gremialny
w nim udzia! mieszka#ców regionu
zdaje si$ zaprzecza% diagnozie o upad"
ku instytucji ma!'e#stwa.
– To !wi"to okaza#o si" genialnym pomys#em, wyzwoli#o mnóstwo inicjatyw i udowodni#o, jak silna na Górnym
)l$sku jest instytucja rodziny. Kiedy
w badaniach socjologicznych, sonda'ach, prosi si" m#odych ludzi, aby odpowiedzieli na pytanie o hierarchi" wa'no!ci, to odpowiadaj$c na pierwszym
miejscu stawiaj$ rodzin", szcz"!liw$
rodzin". To jest spe#nienie ich marzenia,
aby w tym !wiecie, niespokojnym, podzielonym, ich rodzina sta#a si" oaz$ spokoju, odpoczynku, akceptacji, przebaczenia, blisko!ci. Je'eli na Górnym )l$sku
b"d$ takie rodziny, a s$, to )l$sk b"dzie
)l$skiem, kiedy ich zabraknie to kulturowa to'samo!% Górnego )l$ska b"dzie
bardzo os#abiona.
– Zbli'aj& si$ )wi$ta Bo'ego Narodze"
nia, to czas szczególnie kojarz&cy si$
z rodzin&…
– Rozb#ys#y ju' !wi$teczne dekoracje,
tysi$ce lampek… wydaje si", 'e 'yjemy
dzisiaj w kulturze !wiate#ek. Chcia#bym
'yczy%, aby w Bo'e Narodzenie dla ka'dego za!wieci#o to jedno, najwa'niejsze
!wiat#o z Betlejem, !wiat#o Chrystusa,
aby przebi#o si" przez milion sztucznych
blasków.
Prosz", aby ka'dy odpowiedzia# sobie
w ciszy w#asnego sumienia, dla kogo
i po co s$ te !wi"ta. Je!li odpowiedzi$
b"dzie: dla mnie i moich bliskich oraz
dlatego, 'e Bóg nas kocha i wzywa
do wiary i jej praktykowania – to b"dzie
odpowied(, która nas po#$czy w !wi"towaniu. I do!wiadczmy wspólnoty!
!
Matka Boska z Dzieci!tkiem i dwunastoma aposto"ami, ok. 1420 r., dawniej w ko!ciele pw. Narodzenia Naj!wi"tszej Marii Panny w Sza#szy,
obecnie w galerii Pocysterskiego Zespo#u Klasztorno-Pa#acowego w Rudach Raciborskich
7
O to(samo%ci religijnej
w kulturze Górnego #l!ska
W literaturze dotycz"cej historii i kultury Górnego #l"ska powszechnie przyj$
mowany jest pogl"d, %e chrze!cija&stwo jest g'(boko wpisane w tradycj( kul$
turow" Górnego #l"ska jako zasada konstytutywna kultury rodzimej, stanowi"$
ca o jej to%samo!ci i regionalnej odr(bno!ci zarazem. Jeden z wybitnych
dzia'aczy spo'ecznych i uczonych sprzed II wojny !wiatowej, ks. Emil Szramek,
przedstawiaj"c zagadnienie wrastania religii w %ycie spo'eczne w swojej rozpra$
wie charakteryzuj"cej socjologiczne problemy #l"ska, przywo'ywa' wiele tek$
stów, które mo%e nawet nazbyt apologetycznie wskazywa'y na organiczne po$
wi"zania religii ze !l"sko!ci", a nawet z polsko!ci". „Górno!l"zak niezepsuty – pisa'
Szramek – jest typowym homo religiosus, tzn. cz'owiekiem rdzennie religijnym”.
Nie musimy bezkrytycznie przyjmowa) tej tezy jednak nie sposób nie zauwa%y),
%e ten typ my!lenia i opisu !wiata !l"skiej kultury utrwalony w !wiadomo!ci spo$
'ecznej w formie stereotypów wywar' du%y wp'yw na przebieg i kszta't proce$
sów spo'eczno$kulturowych na Górnym #l"sku.
Mi#dzy
tradycj$
i wspó%czesno&ci$
WOJCIECH !WI"TKIEWICZ
okonuj!ca si" na Górnym #l!sku
D
od drugiej po$owy XIX wieku gwa$towna urbanizacja i industrializacja zasad-
8
niczo nie naruszy$y koncentrycznego uporz!d ko wania struk tur spo $ecznych
w$a%ciwego spo$ecze&stwom przedindustrialnym. Wr"cz przeciwnie, zw$aszcza
w tzw. przemys$owej cz"%ci Górnego #l!ska, koncentryczny $ad spo$eczny zosta$ nawet umocniony, do czego w istotny sposób przyczyni$ si" w$a%nie Ko%ció$ poprzez
rozbudowuj!c! si" struktur" parafialn!
oraz religia stanowi!ca 'ród$o warto%ci
i norm legitymizuj!cych $ad spo$eczny.
Nieco odmiennie procesy te przebiega$y
na #l!sku Cieszy&skim ale równie( i tu religijno%) w jej katolickiej i protestanckiej
odmianie zdecydowanie wspó$tworzy$y
specyfik" %l!skiej kultury. Mo(na by powiedzie), (e te historycznie ukszta$towane procesy wzajemnego przenikania i zespolenia si" %l!sko%ci i religijno%ci s!
znakomit! ilustracj! wielokrotnie przywo$ywanego przez Jana Paw$a II przes$ania
odnosz!cego si" do relacji mi"dzy kultur! i wiar!: „Synteza kultury i wiary jest wymaganiem nie tylko kultury, lecz tak(e wiary. Wiara, która nie staje si" kultur!, jest
wiar! nie w pe$ni przyj"t!, nie w ca$o%ci
przemy%lan!, nie prze(yt! wiernie”.
Analiza historyczno-socjologiczna zagadnienia roli to(samo%ci religijnej w kulturze Górnego #l!ska pozwala wyodr"bni) zasady, które wp$ywa$y (i wp$ywaj!)
na kszta$towanie si" kulturowych wzorów
religijno%ci %l!skiej.
Zasada bliskiej obecno!ci
rzejawia$a si" w tworzeniu nowych jedP
nostek administracji ko%cielnej dostosowanych do tempa zmian spo$eczno-go-
spodarczych i wzrostu zaludnienia, co
spowodowa$o umacnianie si" powstaj!cych miejskich spo$eczno%ci lokalnych.
Zasada ta wyra(a si" w regule: „Ko%ció$
jest tam gdzie s! ludzie”. Z dzisiejszej perspektywy okazuje si", (e decyzja biskupa wroc$awskiego kardyna$a Melchiora
von Diepenbrocka zezwalaj!ca najpierw
w roku 1851 jezuitom w czasie misji ludowych, a w rok pó'niej proboszczowi bytomskiemu ks. Józefowi Szafrankowi
na odprawianie nabo(e&stw poza budynkiem ko%cio$a, a wi"c na polanie w lesie,
w stolarni huty, w cechowni kopalni, itp.
stworzy$a z czasem tradycj" duszpastersk!, która dobrze sprawdzi$a si" nawet sto
lat pó'niej, w drugiej po$owie XX wieku,
w ca$kiem odmiennych warunkach politycznych, gdy z przyczyn ideologicznych w$adze PRL-u limitowa$y rozwój budownictwa ko%cielnego. Odmiennie ni(
w innych europejskich regionach podlegaj!cych równie( gwa$townym procesom industrializacji i urbanizacji, na Górnym #l!sku okres szybkiego tworzenia si"
osad przemys$owych rozpocz"ty od drugiej po$owy XIX wieku by$ równocze%nie
czasem wrastania religii i jej struktur organizacyjnych w nowe struktury (ycia spo$ecznego. Z socjologicznego punktu widzenia trzeba odnotowa), (e praktyki
religijne organizowane przez parafi"
i spe$niane w jej obr"bie obok wymiaru
%ci%le religijnego posiadaj! równie( wymiar spo$eczny. Przyczyniaj! si" mianowicie do integracji spo$eczno%ci, zw$aszcza gdy granice nowo powstaj!cych osad
przemys$owych, w zasadzie homogenicznych pod wzgl"dem ich sk$adu socjalnego, zawodowego, etnicznego, wyznanio we go, po wi! za& po kre wie& stwa
Zdj!cia: Arkadiusz Gola
nak!ada!y si" na granice nowo tworz#cych
si" parafii, jak mia!o to miejsce na Górnym $l#sku. Parafia by!a depozytariuszem
religijnego uniwersum symbolicznego
rozci#gaj#cego si" na wszelkie formy
aktywno%ci &yciowych cz!owieka. W ówczesnym modelu religijno%ci stanowi!a ca!kowicie wystarczaj#c# struktur" organizacyjn#, zabezpieczaj#c# wszelkie, szeroko
rozumiane potrzeby religijne jej mieszka'ców i w tym sensie by!a nakierowana „do wewn#trz” spo!eczno%ci lokalnej,
wzmacniaj#c jej spójno%( i utwierdzaj#c
zasady odr"bno%ci. Wypracowan# w tym
czasie cech# spo!eczno-kulturow# przemys!owego $l#ska by!a jego policentryczno%(,
w której istotn# funkcj" pe!ni!a równie& parafia. Podobnie jak i parafia tworz#ce si"
wówczas spo!eczno%ci lokalne zmierza!y
na ró&ny sposób do swoistej samowystarczalno%ci spo!ecznej, gospodarczej, kulturalnej, o%wiatowej, rozrywkowej. Stabilno%( miejsca pracy, zamieszkania,
w konsekwencji powi#za' rodzinnych,
przyczynia!a si" do stabilizacji struktury
spo!ecznej i jej reprodukcji. W uj"ciu
modelowym &ycie jednostki od narodzin
i chrztu w miejscowym ko%ciele, po %mier(
i pogrzeb na miejscowym cmentarzu we
wszystkich swoich etapach by!o w jakim%
sensie przewidywalne. Parafia sakralizowa!a uniwersum symboliczne tworz#cej si"
górniczej czy hutniczej miejskiej spo!eczno%ci lokalnej, a poprzez swoich duszpasterzy legitymizowa!a porz#dek spo!eczny przes!ankami wiary religijnej
i spo!ecznego nauczania Ko%cio!a.
ekscentryczn#) kontynuacj# zasady bliskiej
obecno%ci jest erygowanie przez abp.
Damiana Zimonia w roku 2005 kaplicy %w.
Barbary w wielkim centrum handlowym
w Katowicach, nosz#cym nazw" Silesia
City Center, odwiedzanym rocznie przez
ponad 15 mln. osób. Kaplica, dawna maszynownia, stoi w s#siedztwie innych
budynków pokopalnianych oraz szybu Je-
W uj!ciu modelowym "ycie jednostki od narodzin i chrztu w miejscowym ko#
$ciele, po $mier% i pogrzeb na miejscowym cmentarzu we wszystkich swo#
ich etapach by&o w jakim$ sensie przewidywalne.
W formu!" realizuj#c# zasad" bliskiej
obecno%ci wpisa! si" inicjowany przez kolejnych biskupów diecezjalnych spo!eczny ruch budowy nowych ko%cio!ów, czyli
tak &e po wsta wa nia no wych pa ra fii,
w okresie socjalizmu, kiedy ówczesne w!adze partyjno-pa'stwowe stawia!y znacz#ce utrudnienia w budownictwie sakralnym,
a w p!aszczy)nie doktrynalnej zak!ada!y
marginalizacj", a w dalszej perspektywie
eliminacj" religii z &ycia publicznego.
Efektown# i raczej wyj#tkow# (czy nawet
rzy. Do kaplicy trafi!y obraz i figurka %wi"tej Barbary ze zlikwidowanej kopalni
Gottwald (pierwotnie Eminenz, na cze%(
kard. Georga Koppa biskupa wroc!awskiego). Kaplica w za!o&eniu ma s!u&y( nie tylko odwiedzaj#cym i kupuj#cym w Silesia
City Center, ale równie& mieszka'com
osiedla w City – „D"bowe Tarasy”. Prowadzone jest w niej sta!e duszpasterstwo, a tak&e organizowane s# koncerty
muzyki religijnej, festiwale kol"d, etc. Kaplica w katowickim centrum handlowym
9
znakomicie wpisuje si! w górno"l#skie tradycje kulturowo-religijne, zakorzenione
w XIX wiecznych przeobra$eniach industrializacyjnych i urbanizacyjnych, jakie
mia%y miejsce w tym regionie. Wspó%cze"nie zmieniaj# si! rola i zadania parafii,
modny staje si! „churching”, oznaczaj#cy mi!dzy innymi radykalne rozlu&nienie
wi!zi z parafi#, ale zasada bliskiej obecno"ci wcale nie straci%a na spo%ecznym
znaczeniu.
Zasada bezpo!redniego uczestnictwa
olega%a na praktyce duszpasterskiej
P
zobowi#zuj#cej duchownych do zak%adania stowarzysze', bractw i organizacji
religijnych, tak by ka$dy parafianin uczestniczy% przynajmniej w jednej takiej strukturze. Oznacza%o to upodmiotowienie
spo%eczno"ci parafialnej – oczywi"cie
na miar! ówczesnych „przedsoborowych”
wyobra$e' – oraz kszta%towa%o poczucie
czynnego i odpowiedzialnego uczestnictwa w $yciu parafialnym. Zazwyczaj pozwala%o równie$ na podtrzymywanie tradycyjnych (ludowych i polskich) wzorów
pobo$no"ci, czasem nawet wbrew zaleceniom jej instytucjonalnych organizatorów.
Przyk%ady takich sytuacji mo$na znale&(
mi!dzy innymi w historii ruchu muzycznego; czyli chórów i orkiestr jakie zacz!%y powstawa( w omawianym okresie
w procesji by%a zwi#zana bezpo"rednio
z intencj# sprawowanej mszy "wi!tej.
Czo%o tych procesji tworzyli ci, który bezpo"rednio byli powi#zani z intencj# liturgii, potem w%#cza%a si! dalsza rodzina, s#siedzi, znajomi. Zasada wi!zi kreowa%a te$
subtelne, ale tak$e spo%ecznie czytelne kryterium dystansu. Uczestnicy procesji nale$# do tych, których ró$norodne wi!zi
spo%eczne %#cz# rozró$niaj#c równocze"nie
na swoich i nieznanych. Gdy intencja
mszalna by%a ogólna, na przyk%ad za parafian, czo%o procesji tworzyli najbardziej zas%u$eni i cenieni parafianie. W takiej procesji uczestniczyli (mogli bra(
udzia%) wszyscy uczestnicy nabo$e'stwa.
Struktura procesji ofiarnej odtwarza%a
struktur! pozycji i ról spo%ecznych, wi!zi spo%ecznych, blisko"ci b#d& spo%ecznych
dystansów. Ka$dy zna% swoje miejsce
i pilnowa% porz#dku, a jego naruszenie spotyka%o si! ze zdziwieniem lub dezaprobat#. Uczestnictwo w procesji ofiarnej ob%o$one by%o zasad# wzajemno"ci, co
podtrzymywa%o trwa%o"( wi!zi spo%ecznych. Zasada wzajemno"ci przejawia%a si!
tak$e w spo%ecznym oczekiwaniu bezpo"redniego uczestnictwa w nabo$e'stwie
sprawowanym w zalecanej intencji. Stanowi%o ono swoistego rodzaje zobowi#zanie, które by%o sumiennie respektowanie,
co w zasadzie nadal jest praktykowane.
Opisane wy$ej praktyki zachowywane s#
nadal w wielu "l#skich parafiach, a obra-
Wspó#cze!nie zmieniaj$ si% rola i zadania parafii, modny staje si% „churching”,
oznaczaj$cy mi%dzy innymi radykalne rozlu&nienie wi%zi z parafi$, ale zasa'
da bliskiej obecno!ci wcale nie straci#a na spo#ecznym znaczeniu.
10
i w du$ej mierze wykonywa%y repertuar
polski. Inn# konsekwencj# tej zasady
wydaje si! by( dowarto"ciowanie roli
"wieckich w Ko"ciele. Jako przyk%ad
mo$e pos%u$y( wydana z inicjatywy ks. Jana Alojzego Ficka, proboszcza z Piekar,
w roku 1850, ksi#$ka pt. „Matka "wi!tych
Polska”. Apeluj#c o zapomog! na jej
wydanie ks. Ficek przedstawia j# jako:
„Spisy $ywotów m!$ów i niewiast "wi#tobliwych, którzy od roku 1764 szczególn# cnot# w kraju naszym, w ró$nych si!
odznaczyli zawodach i wszelkiej $ycia
kondycji”. Jej pojawienie si! wskazuje
na du$# umiej!tno"(, mówi#c wspó%czesnym j!zykiem, odczytywania „znaków
czasu”. Idea, która poj!cie „"wi!to"ci”
umieszcza w kr!gu $ycia codziennego,
czyni go „dotykalnym” dla wspó%czesnych, mo$e stanowi( przyk%ad antycypacji wyrastaj#cej z ducha Soboru Watyka'skiego II (przesz%o 100 lat pó&niej) zasady
„consecratio mundi” (u"wi!cania "wiata).
Z zasady bezpo!redniego uczestnictwa
wynika%y równie$ spo%eczno-integracyjne funkcje praktyk religijnych, a tak$e
pewne specyficzne dla liturgii formy jej
sprawowania. My"l! tu o tzw. procesjach ofiarnych w trakcie offertorium, które obok celów religijnych pe%ni%y tak$e
funkcje spo%eczne. Procesja ofiarna to
spektakularny teatr odgrywanych ról i pozycji spo%ecznych zajmowanych w miejscowej spo%eczno"ci. Zwykle rozpoczynali
j# m!$czy&ni, ale kolejno"( pod#$ania
duj#cy obecnie II Synod Archidiecezji Katowickiej zaleca w swoich uchwa%ach
podtrzymywanie tej tradycji.
Zasada zaanga"owania spo#ecznego
rzecia wymieniona przeze mnie zasada
Tdo kul
turowa "l#skiej religijno"ci odnosi si!
zaanga"owania spo#ecznego. Wyra$a-
%o si! ono poprzez czynny udzia% duchow nych oraz "wieckich, w $yciu
politycznym i kulturalnym, a tak$e gospodarczym oraz w trosce o popraw! sytuacji
spo%ecznej i materialnej dynamicznie powi!kszaj#cych si! "rodowisk robotniczych. Jej rezultatem by%o mi!dzy innymi
powstawanie i rozwój stowarzysze' robotniczych nawi#zuj#cych do idei katolicyzmu
spo%ecznego. Inicjowana przez duchownych i "wieckich dzia%alno"( odbywa%a si!
w "cis%ej wspó%pracy z szerokimi kr!gami
spo%ecznymi. Na przestrzeni kilku dziesi!cioleci wypracowany zosta% jednolity
uk%ad g%ównych za%o$e' ideowych takiej
aktywno"ci, który skupia% si! na ugruntowaniu i twórczym rozwijaniu "wiadomo"ci o wysokiej warto"ci rodzimej kultury
zakorzenionej w chrze"cija'stwie. Tak$e
dzia%alno"( "ci"le gospodarcza i polityczna podporz#dkowana by%a niejednokrotnie
warto"ciom narodowym, pozostaj#cym
w organicznym zwi#zku z warto"ciami religijnymi. W opisie dziejów polsko-katolickiej dzia%alno"ci spo%ecznej na Górnym
)l#sku mo$na wymieni( pi!( nurtów,
w których to zaanga$owanie spo%eczne
znajdowa%o uj"cie: religijno-moralny, charytatywny, o"wiatowo-kulturalny, polityczny i samopomocowo-gospodarczy.
Ka$dy z wymienionych nurtów reprezentowany by% przez liczne stowarzyszenia i organizacje, których zasi!g oddzia%ywania b#d& odnosi% si! do spo%eczno"ci
lokalnej, b#d& obejmowa% szerszy region.
Taki model zaanga$owania w sprawy
spo%eczne przetrwa% w zasadzie do II wojny "wiatowej. Okres „Polski Ludowej” tak$e w tym obszarze dzia%alno"ci przyniós%
drastyczne ograniczenia. Problem reaktywowania wzorów podmiotowego uczestnictwa w $yciu spo%ecznym ma zreszt#
szerszy zakres i swymi konsekwencjami
spo%ecznymi si!ga poza ramy "ci"le religijnej aktywno"ci. Wspó%cze"nie najszybciej, jak si! wydaje, odradza si! zaanga$owanie charytatywne, stowarzyszeniowe czy
na polu aktywno"ci obejmowanych ogólnie poj!ciem nowej ewangelizacji. Tworz# si! równie$ rozmaite inicjatywy w spo%eczno"ciach lokalnych i w wymiarze
regionalnym, stawiaj#ce sobie za cel pobudzenie i rozwój warto"ci kultury rodzimej, a tym samym i kultury religijnej. Procesy te ilustruj# dane zamieszczone
w opublikowanym w roku 2015 raporcie
ISKK, pt. „Religijno"( i aktywno"( kobiet
w Ko"ciele katolickim w Polsce”.
Trzy wymienione i pokrótce omówione zasady kulturowe "l#skiej religijno"ci
tworz# tkank! dziedzictwa to$samo"ci
religijnej górno"l#skiej kultury. Ich wspó%czesne trwanie postrzegane jest przede
wszystkim jako pewien wzorzec tradycji
godnej na"ladowania. Przerwane zosta%y
jednak wzory mi!dzypokoleniowego przekazu kulturowego, st#d i nawrót do tradycji nie jest prostym jej przypomnieniem,
a powinien by( raczej twórczym przekszta%ceniem jej najbardziej warto"ciowych osi#gni!(.
Kultura wspó#czesna
– wyzwanie dla religii i Ko!cio#a
akkolwiek by charakteryzowa( kultur!
Jficzwspó%
czesn# i okre"la( jej cechy specyne, to z pewno"ci# stanowi ona rady-
kalne wyzwanie dla religii i Ko"cio%a.
W tym nowym „paradygmacie kultury”
trac# one swoje uprzywilejowane miejsce
w $yciu spo%ecznym, a ich legitymizuj#ce odniesienie do "wiata zostaje poddane
w w#tpliwo"( lub nawet odrzucone. Pozostaje oczywi"cie pytanie, jak dalece procesy te s# obecne w kulturze wspó%czesnej
Polski i w jej regionalnej odmianie, jak#
jest kultura Górnego )l#ska. Polska buduj#ca podstawy demokratycznego %adu
spo%ecznego staje si! coraz bardziej otwarta na wp%ywy kultury globalnej. Mo$e jest
te$ bardziej bezbronna wobec agresywno"ci niektórych propozycji ideologicznych
nap%ywaj#cych wraz z zagranicznym kapita%em. Zafascynowanie „lepszym "wiatem” usypia czujno"( wobec w#tków destruk cyj nych i ro dzi bez kry tycz ne
zach%y"ni!cie si! „nieskr!powan# niczym
wolno"ci#”. Brak te$ powszechnie podzielanych do"wiadcze' w obronie w%asnej
o godnych na"ladowania warto"ciach,
o zasadach steruj%cych !yciem spo#ecznym b&dzie tworzywem nadchodz%cej
rzeczywisto"ci.
Kultura, której celem jest dobro cz#owieka musi kierowa$ si& zasad% integralnie
pojmowanej wolno"ci i prawdy. Jest
w niej miejsce równie! na religi& i ko"cieln% religijno"$. Granice wiary i niewiary
przebiegaj% tak!e przez Ko"ció#. Jej tera'-
nia warto"ciach i zasadach steruj%cych !yciem spo#ecznym, b&dzie no"nikiem nadziei, czy te! – jak przestrzega# w swojej
„narodowej modlitwie” ks. Jan Alojzy Ficek – „rozp#ynie si& w niedostatku m%dro"ci, roztropno"ci i pracy”. Zagro!eniem dla
"l%skiej religijno"ci i jej obecno"ci w strukturach spo#ecznego "wiata jest dzisiaj
przede wszystkim indyferentyzm i etyczny relatywizm pojmowany jako global-
W literaturze socjologicznej podejmuj!cej problem powrotu sacrum do kultu"
ry wspó#czesnej stawia si$ tez$, %e w odró%nieniu od romantyzmu – nie b$dzie
to powrót do natury, w odró%nieniu od moderny – nie b$dzie to eksploracja skom"
plikowanej wewn$trznej ja&ni: b$dzie to natomiast odrodzenie Pami$ci.
niejszo"$ jak i przysz#o"$ rozgrywaj% si&
w obszarze kultury. Z tradycji zakorzenienia religii w kulturze i kultury w religii wynikaj% szanse. Przysz#o"ci z pewno"ci% nie
nale!y sobie wyobra!a$ jako prostej kontynuacji nawet najdostojniejszych wzorców tradycji, ale utrzymywana pami&$
o nich modeluje nasze wyobra!enia
o przysz#o"ci. Jest warunkiem trwania
w to!samo"ci kulturowej, która u progu XXI wieku nabiera$ zaczyna coraz
wi&kszego znaczenia jako warto"$ autoteliczna. (wiadcz% o tym mi&dzy innymi
procesy odradzania si& "wiadomo"ci – nie
tylko na (l%sku i w Polsce ale w ca#ej Europie – przynale!no"ci lokalnej, regionalnej, narodowej.
Socjologiczna rzeczywisto"$ wiary religijnej wymaga jej obecno"ci w kulturze,
w moralno"ci !ycia codziennego, pracowniczego i rodzinnego, w tworzeniu sprawiedliwego #adu spo#ecznego, budowaniu
wi&zi mi&dzyludzkich, wspomaganiu demokratyzacji !ycia publicznego, wspieraniu inicjatyw kulturalnych i o"wiatowych
w modelowaniu stylu !ycia, w popieraniu
dzia#a) na rzecz przeobra!e) gospodarczych, które obejmuje si& dzi" ogólnym
i cz&sto ma#o czytelnym poj&ciem: restrukturyzacja czy transformacja.
Od wspó#czesnych zale!y, czy pami&$
o przesz#o"ci, o jej godnych na"ladowa-
na postawa !yciowa szukaj%ca legitymiza cji w post mo der ni zmie ubra nym
w neomarksistowski kostium. Sprzyja
jej te! zabieganie o troski !ycia codziennego a tak!e to, !e wraz z laicyzmem
i pragmatyzmem staj% si& one stopniowo
dominuj%c% ideologi%. Rozdzielenie Ko"cio#a od pa)stwa w sferze politycznej rozszerza si& na rozdzielenie religii od spo#ecze)stwa.
To!samo"$ kulturowa jest wyrazem
zachowania ci%g#o"ci warto"ci podstawowych, ich hierarchii, a tak!e podstawowych 'róde# i tre"ci systemów legitymizu j% cych ca #o kszta#t oczy wi sto "ci
spo#ecznego "wiata. Nie musi ona oznacza$ identyczno"ci kulturowej rozci%gaj%cej si& w pionowych i poziomych
wymiarach struktur spo#ecznych i przejawiaj%cej si& w identyczno"ci osobowo"ci spo#ecznej. Je"li to!samo"$ jest warto"ci% i je"li to!samo"$ skupiona jest
wokó# warto"ci, wyra!a si& poprzez warto"ci, to w trosce o to!samo"$ nale!y da$
pierwsze)stwo warto"ciom wobec ich kulturowych i historycznych instytucjonalizacji, kulturowych kostiumów, czy konfesyjnych zaw#aszcze) i odczytywa$
na nowo ich uniwersalne przes#anie wpisuj%c je w rytm !ycia wspó#czesnej cywilizacji.
!
Zdj!cia: Arkadiusz Gola
kulturowej to!samo"ci. Pozycja Ko"cio#a polskiego, który by# postrzegany
w "wiadomo"ci spo#ecznej jako depozytariusz nie tylko wiary, ale i tradycji narodowej jest systematycznie deprecjono wa na, tak !e w wy ni ku star$
politycznych. Z drugiej strony w Ko"ciele tym brak te! wypracowanych – na szerok% skal& – adekwatnych i skutecznych
metod dialogu z natarczywie napieraj%c%
rzeczywisto"ci%. Jest to odr&bne zagadnienie, ale mo!na sformu#owa$ wniosek, !e
kierunek przemian spo#ecznych jest uzale!niony nie tylko od naturalnych, normalnych i koniecznych procesów dyfuzji
kulturowej, ale tak!e od sposobów, w jaki nap#ywaj%ce „obce elementy”, b&d% asymilowane b%d' eliminowane z kanonu kultury narodowej. W tym wzgl&dzie rola
religijno"ci i Ko"cio#a, jako instytucji
stoj%cej na stra!y #adu spo#ecznego mo!e
by$ kreatywna, umiej&tnie interpretuj%ca
sezonowo atrakcyjne warto"ci w perspektywie swojego uniwersalistycznego
przes#ania. Ko"ció# stwarza# warunki organizacyjne i by# depozytariuszem zachowania dziedzictwa kulturowego, #%cz%cego warto"ci religijne z narodowymi
i regionalnymi. To!samo"$ eklezjalna i kulturowo-religijna wyra!a#a si& zarówno poprzez formy to!samo"ci zbiorowej opa try wa nej nie kie dy po j& ciem
fenomenu "l%skiej religijno"ci, jak i to!samo"ci indywidualnej (l%zaka jako cz#owieka religijnego.
W przypadku tradycji kultury religijnej
na Górnym (l%sku do"wiadczenia przesz#ych pokole) pokazuj% kierunki takich
rozwi%za). Z tradycji wynikaj% szanse. Tera'niejszo"$ niesie z sob% liczne zagro!enia. Przysz#o"$ zale!y od stosunku do przesz#o"ci. W literaturze socjologicznej
podejmuj%cej problem powrotu sacrum
do kultury wspó#czesnej stawia si& tez&,
!e w odró!nieniu od romantyzmu – nie b&dzie to powrót do natury, w odró!nieniu
od moderny – nie b&dzie to eksploracja
skomplikowanej wewn&trznej ja'ni: b&dzie
to na to miast od ro dze nie Pa mi& ci.
Od wspó#czesnych zale!y czy pami&$
11
Rozwój cywilizacji
europejskiej zwi!zany
jest "ci"le z rozwojem
Ko"cio#a i warto"ciami
kulturowymi,
jakie przynosi# on
ewangelizowanym ludom.
Wraz z szerzeniem
Ewangelii
Ko"ció# wprowadza#
nie tylko nowe normy
moralne i obyczajowe,
ale odkrywa#
JULIAN GEMBALSKI przed wiernymi
obszary pi$kna,
zwi!zane
ze sprawowaniem
Sakramentów
i wykonywanym
kultem.
!l"scy organi#ci
– ogniwo tradycji
religijnej
i kulturowej
ie sposób ogarn!" wspania#ego rozN
woju architektury sakralnej, która
w nowej wizji organizacji przestrzeni pu-
blicznej by#a – obok fortyfikacji i siedzib
w#adców – jednym z jej najwa$niejszych
obiektów. Kolejnym wa$nym elementem
cywilizacyjnego rozwoju by#a sztuka – zarówno plastyczna jak i muzyczna. Malarstwo, rze%ba i muzyka sakralna – to po#!czone ze sob! ogniwa
rzeczywisto&ci, która od wieków tworzy#a chrze&cija'sk! Europ( i kszta#towa#a
kanony jej identyfikacji. Twórcami tej
rzeczywisto&ci by#y zwykle jednostki obdarzone ponadprzeci(tnymi zdolno&ciami, talentami, a tak$e poczuciem misji
i wra$liwo&ci!, które to cechy wyró$nia#y je spo&ród ogó#u i wyznacza#y im
specjalne miejsce w dawnych spo#eczno&ciach. Obok wykszta#conego duchowie'stwa nale$eli tu ludzie obdarzeni umiej(tno&ciami muzycznymi, w tym
organi&ci, którzy pojawili si( wraz
z wprowadzeniem do Ko&cio#a króla instrumentów – organów.
Pierwsze organy i magister capellae
ok#adne okre&lenie czasu, w któD
rym w $yciu &l!skiego Ko&cio#a pojawili si( organi&ci nie jest mo$liwe. Wia-
12
Stanis!aw Kopernok przy organach ko"cio!a garnizonowego w Katowicach
domo, $e wszelkie wzmianki o organach,
wprowadzanych stopniowo w okresie
pó%nego &redniowiecza, informuj! po&rednio o istnieniu ludzi, którzy na tych
organach potrafili gra!. Cho! rola organów po cz"t ko wo spro wa dza #a si$
do podtrzymywania tonu przy %piewach gregoria&skich a tak'e wykonywania prostych, jednog#osowych melodii
mi$dzy wersami chora#u, w ówczesnych wspólnotach zakonnych musieli
znajdowa! si$ muzycy, którzy opanowali
gr$ na ró'nych odmianach organów.
Z wczesnych przekazów ikonograficznych wynika, 'e pos#ugiwano si$ wówczas g#ównie ma#ymi odmianami tych instru men tów, zwa ny mi por ta ty wa mi
i pozytywami. Najwcze%niejsza wzmianka o organach zbudowanych w %wi"tyni górno%l"skiej dotyczy ko%cio#a klasztornego w Czarnow"sach. W 1390 roku
w tamtejszej wspólnocie cysterskiej
musia# wi$c by! organista. Na Dolnym
(l"sku organy pojawi#y si$ du'o wcze%niej. Ju' w 1218 w Opactwie Cystersek
w Trzebnicy opracowano instrukcj$
do gry na organach, co dowodzi obecno%ci w%ród zakonnic siostry organistki. W kolejnych wiekach to w#a%nie
wzmianki o budowanych organach potwierdzaj" istnienie zwi"zanej z tym instrumentem funkcji, a w#a%ciwie zawodu organisty. Jego rola wzrasta#a
w miar$ rozwoju muzyki ko%cielnej
i rozkwitu budownictwa organowego.
Równocze%nie rozwija# si$ system kszta#cenia organistów, gdy' gra na tym instrumencie wymaga#a du'ych umiej$tno%ci.
Organista sta# si$ z czasem muzykiem
o najwy'szych kwalifikacjach, #"cz"cym
umiej$tno%ci instrumentalne, kompozytorskie i pedagogiczne.
O istnieniu coraz wi$kszej rzeszy organistów na (l"sku dowiadujemy si$
z bardzo wielu )róde#. Obok imion organistów, zapisanych w dokumentach para fial nych, od naj du je my wzmian ki
o nich w rachunkach ko%cielnych i miejskich, w metrykach, wykazach powinno%ci lub przywilejów, a tak'e w spisach
muzyków ko%cielnych i dworskich.
Od XVI wieku organista jest ju' muzykiem stoj"cym najwy'ej w hierarchii zawodów zwi"zanych z praktyk" muzycz n", zrów nu j"c si$ zna cze niem
z magister capellae czyli dyrygentem zespo#u %piewaczego, a z czasem z kantorem, który od wczesnego baroku decydowa# o kszta#cie muzyki ko%cielnej.
Funkcja ta, obejmuj"ca gr$ na organach,
nauk$ %piewu i prowadzenie zespo#u
%piewaczego nabra#a szczególnego znaczenia w okresie Reformacji, kiedy
do%! znacznie zmieni#y si$ formy muzyki liturgicznej. Dowarto%ciowanie ludowej pie%ni religijnej idzie w parze ze
wzrostem znaczenia solowej muzyki
organowej, która – obok form wokalno-instrumentalnych, staje si$ sta#ym elementem nabo'e&stwa, zarówno w Ko%ciele protestanckim jak i katolickim.
Na reform$ katolickiej muzyki ko%cielnej du'y wp#yw mia#y dokumenty Soboru Trydenckiego, którego ustalenia wp#yn$#y tak'e na rozkwit budownictwa
organowego.
W dokumentach rozbudowanej ju'
znacznie w czasach %redniowiecza sie-
ganisty z funkcj" nauczyciela. Po#"czenie obu zawodów dokona#o si$ formalnie na (l"sku w XIX wieku, jednak
powierzanie organistom zada& w zakresie edukacji szkolnej wynika#o ju' wcze%niej z ich praktyki, któr" dzi% nazwaliby%my pedagogiczn". Dawni organi%ci
musieli posiada! wykszta#cenie przynajmniej w zakresie podstawowym, a wi$c
umiej$tno%! czytania i pisania, znajomo%ci nut, zasad muzyki, %piewu i – co
oczywiste – gry na organach, a nierzadko i na innych instrumentach. Ponadto
ju' od czasów %redniowiecza (np. we
wspólnotach zakonnych) nauczanie gry
organowej odbywa#o si$ w relacji mistrz-ucze&, czyli poprzez przekazywanie
umiej$tno%ci m#odszemu muzykowi
przez starszego, do%wiadczonego i bieg#ego nie tylko w muzyce, ale i w ogólnej wiedzy humanistycznej (ze znajomo%ci" #aciny w#"cznie). W okresie baroku
Prof. Karol Hoppe
organista by# ju' najcz$%ciej cz#owiekiem
wszechstronnie wykszta#conym, tote'
ci parafialnej na Dolnym (l"sku zacho- cieszy# si$ presti'em i wysok" pozycj"
wa#y si$ nazwiska organistów i kanto- spo#eczn". Istnia#y oczywi%cie konflikrów, którzy swoj" dzia#alno%ci" znacz- ty, zw#aszcza mi$dzy zarz"dcami ko%cionie wykraczali poza w#asne %rodowisko. #a a organist" i kantorem, co znane jest
Wpisywali si$ oni – równie' poprzez cho!by z 'yciorysu wielkiego Johandzia#alno%! kompozytorsk", w dorobek na Sebastiana Bacha. Ró'nie te' wygl"kulturowy ca#ego (l"ska a tak'e utrzy- da #a po zy cja orga ni sty w mie %cie
mywali kontakty z innymi, nieraz bar- i na wsi. Z pewno%ci" najbardziej predzo odleg#ymi o%rodkami. O%miu wybit- sti'owe by#o stanowisko organisty miejnych organistów %l"skich, dzia#aj"cych skiego a tak'e praca w charakterze orw XVII i XVIII wieku znalaz#o si$ ganisty i muzyka dworskiego, co zwykle
w s#awnym leksykonie opracowanym wi"za#o si$ ze sta#ymi dochodami.
i wydanym w Hamburgu w 1740 roku W %rodowiskach wiejskich organista
przez Johanna Matthesona. W jego nie by# mo'e osob" zbyt maj$tn", zawsze
dziele pt. Grundlage einer Ehren-Pfor- jednak w swej spo#eczno%ci szanowan"
te znale)li si$ oni w%ród 150 wybitnych i zaliczan" do osób stoj"cych wy'ej
mu zy ków eu ro pej skich, a je den od innych, a nierzadko wr$cz do lokalz nich – Johan Gottfried Mente (ur. nej elity. Organista by# cz$sto proszony
w 1698 roku w Czerwie&sku, zmar#y o pe#nienie funkcji ojca chrzestnego
w 1760 r. w Legnicy) zaliczony zosta# czy %wiadka %lubu, najcz$%ciej te' pe#do grona 20 najbardziej znanych orga- ni# funkcj$ pisarza parafialnego (dzi% nanistów na %wiecie. Obok niego znale)li zwaliby%my go kancelist"), pe#ni# te'
si$ w leksykonie organi%ci: Ambrosius wiele funkcji pomocniczych w parafii.
Profe (1589-1661), dzia#aj"cy we Wro- By# np. wytwórc" komunikantów a czac#awiu, Michael Kirsten (1682-1742), sami pe#ni# funkcj$ grabarza i zarz"dcy
pochodz"cy z Brzegu, Heinrich Krause cmentarza. Zwykle by# wynagradzany
(1682-1742), rówie%nik Bacha – wroc#a- konkretnymi kwotami pieni$'nymi i kowianin Georg Gebel (1685-1750), Jo- rzysta# z serwitutów, gratyfikacji w nahann Balthasar Reimann (1702-1749) turze, wolnego mieszkania czy zagrody.
i Johann Georg Hoffmann (1700-1780).
Jednym z najwcze%niej odnotowaOrgani%ci ci dzia#ali zarówno we Wro- nych organistów górno%l"skich jest Wac#awiu jak i w Jeleniej Górze i Legnicy. lenty Montana (Montanus) z Kopienic
Organistów i kantorów zatrudnia#y ko#o Pyskowic. W 1607 spisa# on metrytak'e liczne parafie górno%l"skie. O ile k$ ko%cio#a kopie&skiego, opracowan"
w najstarszych dokumentach wniosku- i podyktowan" przez w#a%ciciela Kopiejemy o ich dzia#alno%ci na podstawie nic – Czes#awa Gyrzyka. W rozbudowawzmianek o istnieniu organów, o tyle ju' nym ówczesnym zwyczajem tytule teod XVII wieku coraz cz$%ciej pojawia- go dzie #a, Mon ta na na zwa ny jest
j" si$ w dokumentach archiwalnych „s#u'ebnikiem i organist" tego' ko%cioimiona i nazwiska organistów, opisywa- #a”, za% zapisana przez niego staropolne s" ich uposa'enia, czasami sprawo- skim j$zykiem historia stanowi dowód
wane inne funkcje w parafii (pisarza, na- jego solidnego wykszta#cenia.
uczyciela) a równie' opinie o ich 'yciu
W protokole wizytacji parafii w Gieczy umiej$tno%ciach zawodowych. Cen- ra#towicach, przeprowadzonej w 1679
nym )ród#em s" protoko#y wizytacyjne, roku, znalaz#o si$ wiele informacji na tew których obok wzmianki o organach mat tamtejszego organisty i nauczyciepojawiaj" si$ informacje o organistach. la – Wac#awa Skowronka. By# on orgaZe )róde# tych, a tak'e z innych doku- nist" ko%cio#a filialnego w Knurowie
mentów ko%cielnych wynika, 'e ju' i tam zapewne mieszka#. Jak czytamy
w XVII wieku zacz$to #"czy! funkcj$ or- w protokole „otrzymuje od gospodarzy
13
po 2 grosze, od zagrodników po 1 groszu i równie! od ka!dego gospodarza
po bochenku chleba i furze drzewa. Poza tym uprawia rol", 8 sk#adni na 6 stai,
i zamieszkuje w#asny dom”. Skowronek
by# !onaty z Ann$, z która mia# syna Jakuba, ochrzczonego 28 kwietnia 1682 roku. Jego nast"pc$ zosta# Baltazar P#onka, o któ rym in for ma cje za war te
w protokole wizytacyjnym i pó%niejszych dokumentach parafialnych starczy#y by do napisania ciekawej biografii.
Warto odnotowa&, !e w 1688 roku o!eni# si" z dawn$ „kluczn$” zamku knurowskiego, niejak$ Zuzann$. P#onkowie
wymieniani s$ nast"pnie wielokrotnie jako „kmotrowie” (chrzestni), co 'wiadczy, !e byli przez ludzi lubiani i powa!ani.
Wysoki status spo!eczny organisty
rzytoczone opisy, coraz liczniejsze
P
i bogatsze w XVIII i XIX wieku pozwalaj$ na stworzenie do'& czytelnego
Zdj!cia: z arch. autora
obrazu sytuacji muzyki w Ko'ciele,
której wspó#twórcami byli organi'ci.
Z jednej strony ukazuj$ powszechno'&
wyst"powania tego zawodu (co by#o
z pewno'ci$ wprost proporcjonalne
do ilo'ci ko'cio#ów a tak!e budowanych
w nich organów), z drugiej wskazuj$
na coraz wi"ksz$ profesjonalizacj" funkcji organisty. Nie ulega w$tpliwo'ci, !e
ju! wcze'niej w du!ych ko'cio#ach
miejskich, katedrach czy ko'cio#ach
klasztornych organistami zostawali ludzie do'& dobrze wykszta#ceni, nie tylko zreszt$ muzycznie. Niektórzy z nich
posiadali wykszta#cenie uniwersyteckie, co pozwala#o im na aktywno'&
szersz$ ni! tylko praktyka organistowska. Takie wykszta#cenie posiada# m.in.
organista ko'cio#ów w Bielszowicach
i Mokrem – Tomasz Weso#ek (urodzony w 1692 r. w Mys#owicach), który
od dwudziestego roku !ycia studiowa#
w Opawie nauki humanistyczne, by
potem przez 47 lat pe#ni& funkcj" organisty. Z pewno'ci$ zajmowa# si" tak!e
nauczaniem, za' po jego 'mierci (a do!y# 96 lat!) funkcje te przej$# jego syn
Wawrzyniec. Organistów okre'lano
w dokumentach jako Organarius lub Organista (to pierwsze oznacza& mo!e
tak!e organmistrza, czyli budowniczego organów), z dodaniem miejsca jego
aktywno'ci (np. Organarius Tychiensis
lub Organ [arius] Beron [nensis]. Tak
okre'lono np. Stanis#awa Piegzi(skiego,
wyst"puj$cego w metrykach tyskich
od 1743 do 1755 a potem w metrykach
Bierunia. Wysoki status spo#eczny organi sty prze cho dzi# na je go ro dzi n",
zw#aszcza na !on", która w dokumentach
okre'lana jest jako Organiscina de Tychy (!ona Jana Zmarzli(skiego, od 1708
roku organisty w Tychach) lub jako
Organatrix (!ona Jana Koli(skiego,
równie! organisty tyskiego, odnotowanego w 1741 roku).
Pod koniec XVIII wieku organista coraz cz"'ciej spe#nia# funkcj" nauczyciela i kierownika (rector) miejscowej
szko#y. Takie po#$czenie obydwu zawodów by#o wynikiem post"puj$cej reformy edukacji, w tym muzycznej (uchwalonej w Prusach w 1809 roku), która
z systemu terminowania u mistrza
przenios#a si" z czasem do specjalnie powo#ywanych w tym celu instytucji.
Na )l$sku kszta#ceniem nauczycieli i organistów zaj"#y si" seminaria nauczycielskie. Powstawa#y one zarówno jako
struktury kszta#cenia nauczycieli dla
szkó# katolickich jak i ewangelickich.
W programie katolickich seminariów nauczycielskich wprowadzono obowi$zkowe nauczanie muzyki ju! w 1800 roku,
natomiast w seminariach ewangelickich w 1812. r. Seminaria nauczycielskie
sta#y si" w ten sposób swoistymi szko#ami muzycznymi, przygotowuj$cymi
organistów i kantorów na ró!nym poziomie kszta#cenia. Dobrze przygotowani
absolwenci tych instytucji obejmowali
nast"pnie posady nauczycieli i organi-
stów w miastach i w parafiach wiejskich,
wp#ywaj$c pozytywnie na poziom samej
muzyki w ko'ciele, jak i kultur" muzyczn$ wiernych. Uczyli pie'ni ko'cielnych,
akompaniowali do mszy 'w. i nabo!e(stw, wreszcie uczyli zasad muzyki.
Jako urz"dnicy pa(stwowi mieli zapewnione wynagrodzenie i mieszkanie, najcz"'ciej w szkole, w której uczyli
(na wsiach szko#" z regu#y prowadzi# jeden nauczyciel) b$d% w organistówce.
W latach trzydziestych XIX wieku istnia#y juz cztery seminaria nauczycielskie,
kszta#c$ce muzyków ko'cielnych; dwa
katolickie – we Wroc#awiu i w G#ogówku, oraz dwa ewangelickie – we Wroc#awiu i w Boles#awcu. W dalszych latach
powsta#o wiele tego typu seminariów
tak!e na Górnym )l$sku, m.in. w Ole'nie i Pyskowicach.
Du!e zas#ugi w tworzeniu profesjonalnego kszta#cenia muzyków ko'cielnych
po#o!y# Christian Benjamin Klein (17541825), organista w Jaworze i )widnicy.
Dzi"ki jego staraniom, popartym autorytetem wielu znanych muzyków tego
okresu (m.in. Carla Friedricha Zeltera) powsta#, na mocy zarz$dzenia w#adz w Berlinie, In sty tut Mu zy ki Ko 'cielnej
przy Uniwersytecie Wroc#awskim. Od tej
pory kszta#cenie organistów 'l$skich,
zw#aszcza tych, którzy w przysz#o'ci
mieli obj$& posady w presti!owych parafiach miejskich, obejmowa#o szeroki zakres programowy, a umiej"tno'ci zdobyte w tego typu placówce czyni#y z nich
profesjonalnych muzyków. Potrafili oni
nie tylko biegle gra& na organach, ale tak!e prowadzi& chór i komponowa&. Wp#yn"#o to na o!ywienie twórczo'ci muzycznej, potrzebnej w praktyce liturgicznej.
Szczególne zas#ugi po#o!yli tu dwaj wybitni kompozytorzy – Johann Ignatz
Schnabel (1767-1831) i Friedrich Wilhelm
Berner (1780-1827), wyznaczaj$cy kierunki kszta#cenia muzycznego dla obu
Ko'cio#ów dzia#aj$cych na )l$sku. Do odnowy katolickiej muzyki ko'cielnej przyczyni# si" Bernhard Kothe (1821-1897),
wychowanek seminarium nauczycielskiego w G#ogówku. Wykszta#cenie i znajomo'& tradycji muzycznej Ko'cio#a sz#y
w parze z zaanga!owaniem organistów
w !ycie parafii i miejscowo'ci, w których
dzia#ali. Przez lokalne spo#eczno'ci organista postrzegany by# zawsze jako osoba
o ustalonym autorytecie, popartym dodatkowo wp#ywem na wychowanie i edukacj" dzieci. Pomimo deprecjonowania roli
organistów podczas Kulturkampfu i ograniczeniu roli muzyki w wychowaniu
i nauczaniu, organista na )l$sku nigdy nie
straci# wysokiej pozycji spo#ecznej i nie
zosta# zepchni"ty do roli parafialnego
„d#awidudy”, co niestety zdarza#o si"
w innych regionach nale!$cych niegdy'
do Polski.
W"ród wybitnych
14
Józef Jakac przy organach ko"cio#a "w. Piotra i Paw#a w Katowicach
bsolwenci seminariów nauczycielA
skich, instytutów we Wroc#awiu
i Berlinie, a potem tak!e konserwatoriów
(w tym konserwatorium w Lipsku) dzia!ali na "l#sku a$ do ko%ca mi&dzywojnia. W wielu górno'l#skich parafiach
jeszcze w dwudziestoleciu mi&dzywojennym spo ty ka !o si& orga ni stów
wykszta!conych we Wroc!awiu i Regensburgu. W katowickim ko'ciele Mariackim od 1912 do 1945 roku gra! absolwent konserwatorium lipskiego, Alfred
Janitzek.(urodzony w 1886 r. w Mys!owicach), który gry organowej uczy! si&
u samego Karla Straubego. Wcze'niej,
w 1908 roku, przebywa! przez pó! roku
w Szkole Muzyki Ko'cielnej w Regensburgu, gdzie uczy! si& pod kierunkiem
Josepha Rennera i Franza Xavera Haberla. Równie wybitnym i zas!u$onym dla
Ko'cio!a górno'l#skiego by! Karol Hoppe, urodzony w 1883 roku w Ro(dzieniu, pe!ni#cy przez 37 lat pos!ug&
organistowsk# w ko'ciele 'w. Szczepana w Bogucicach. By! absolwentem seminarium nauczycielskiego w Ole'nie
i Pilchowicach, gdzie uczyli go inni zas!u$eni dla muzyki ko'cielnej na "l#sku
organi'ci – Victor Kotalla i Josef Stein.
Hoppe bez reszty odda! si& grze organowej i liturgicznej, kompozycji a tak$e
prowadzeniu chórów. Jego najwi&kszym dzie!em jest Chora! czyli zbiór
akompaniamentów do modlitewnika
„Droga do Nieba” ksi&dza Ludwika
Skowronka. Doczeka! si& on wielu wyda% i przez dziesi#tki lat by! podstawow# – obok chora!u Ryszarda Gillara, pomoc# dla 'l#skich organistów. Karol
Hoppe, zmar!y w 1946 roku, nale$a!
do generacji wielkich organistów, którzy
do swej pracy przygotowywali si& w seminariach nauczycielskich i szko!ach
„wkomponowanych” swym profilem
kszta!cenia do pracy w Ko'ciele. Podobny profil przyszli organi'ci odnale() mogli w mi&dzywojennych instytucjach
muzycznych, przede wszystkim w "l#skim Kon ser wa to rium Mu zycz nym
w Katowicach i Szkole Muzyki Ko'cielnej 'w. Grzegorza. W katowickim konserwatorium studiowa! przed wojn#
pó(niejszy wieloletni organista katedry
Chrystusa Króla w Katowicach, Stanis!aw Kopernok (1922-2004). A$ do wybuchu wojny by! uczniem Boles!awa
Szabelskiego. W 1939 roku, kiedy Niemcy zlikwidowali konserwatorium i przekszta!cili je w niemieck# szko!& muzyczn# (Landesmusikschule Oberschlesien),
Kopernok, wraz z paru innymi uczniami postanowi! nie przerywa) nauki
i wst#pi! do tej szko!y. Trafi! do wybitnych pedagogów – Fritza Lubricha
(ucznia Maxa Regera), u którego studiowa! gr& organow# i Paula Kozlika, wybitnego wówczas nauczyciela fortepianu. Po wojnie podj#! prac& jako organista
katedralny, b&d#c wzorem muzyka, oddanego s!u$bie Bo$ej i wspania!ego wirtuoza, który perfekcyjnie wykonywa!
akompaniament liturgiczny jak i najtrudniejsze dzie!a Bacha i Regera.
Do najwi&kszych 'l#skich organistów zaliczy) mo$na tak$e innego katowickiego muzyka ko'cielnego – Józefa Jakaca (1911-1995). Ju$ przed wojn#
uchodzi! za jednego z najlepszych organistów na "l#sku. Od 1934 roku a$
do 'mierci pe!ni! pos!ug& organisty
w ko'ciele 'w. Piotra i Paw!a, prowadzi!
chóry, komponowa! i uczy! m!ode pokolenie. Wraz z Romanem Dwornikiem opracowa! pierwszy powojenny
Chora! "l#ski, wspó!organizowa! Diece zjal ne Stu dium Orga ni stow skie,
wreszcie zaszczepia! mi!o') do muzyki ko'cielnej uczniom i swej w!asnej rodzinie. Zarówno córka jak i wnuczka zosta !y za wo do wy mi orga nist ka mi.
El$bieta Laksa, wnuczka Józefa Jakaca,
obj&!a po dziadku posad& organistki
„u Piotra i Paw!a”, kontynuuj#c rodzinn# i parafialn# tradycj&. Wielu wybitnych
organistów posiada! na Górnym "l#sku
tak$e Ko'ció! ewangelicki. Obok wspomnianego ju$ Fritza Lubricha, pe!ni#cego w latach mi&dzywojennych funkcj&
organisty ko'cio!a ewangelickiego Zmartwychwstania Pa%skiego w Katowicach, wymieni) mo$na zmar!ego w 1965
roku Jana Gawlasa, by!ego rektora katowickiej Wy$szej Szko!y Muzycznej,
zarazem 'wietnego kompozytora oraz ks.
Adama H!awiczk&, którego dorobek
kompozytorski wzbogaci! 'l#sk# twórczo') organow# i chóraln#.
nej w Ka to wi cach, rów no cze 'nie
organista ko'cio!a 'w. Antoniego w Rybniku. W latach sze')dziesi#tych w aglome ra cji ka to wic kiej zli kwi do wa no
wszystkie klasy organów w szko!ach
'rednich, zostawiaj#c jedynie klas&
w PSM w Zabrzu. Spektakularny wymiar mia!o zniszczenie organów w szkole muzycznej w Chorzowie, które po prostu por#bano i spalono w szkolnej
kot!owni. Muzyk ko'cielny uznany zosta! za wroga klasowego, a jego kszta!cenie nie by!o w interesie socjalistycznej szko!y. Doprowadzi!o to do sporej
zapa'ci w kszta!ceniu kadr organistowskich dla Ko'cio!a i spadku poziomu gry
organowej w liturgii. Ko'ció! musia! zorganizowa) w!asn# baz& edukacyjn#
w postaci Studium Organistowskiego,
które nie zawsze by!o w stanie sprosta)
wymogom profesjonalnego kszta!cenia. Wype!ni!o jednak bardzo dobrze luk& w nauczaniu muzyki ko'cielnej,
a z czasem rozwin&!o si& na tyle, $e mog!y powsta) struktury zapewniaj#ce
wysoki poziom kszta!cenia i nowoczesne metody pedagogiczne. Tak# placówk# jest np. Diecezjalne Studium i Diecezjalna Szko!a Organistowska II stopnia
w Gliwicach. Ta druga placówka, posiadaj#ca uprawnienia szko!y publicznej,
odznacza si& wysokim poziomem meryTwórcy oblicza kultury muzycznej torycznym i znakomit# kadr#, która
regionu
kszta!ci m!odych organistów na poziomie profesjonalnym. Po upadku komul#sk, zarówno Dolny jak i Górny, po- nizmu wznowiono dzia!alno') klas orszczyci) si& mo$e ogromn# liczb# wy- ganów w szko!ach pa%stwowych, m.in.
bitnych organistów, którzy tworzyli ob- w Opolu, Katowicach, Bielsku-Bia!ej,
licze kultury muzycznej tego regionu. Rybniku i Wodzis!awiu, wzbogacono
Wielu z nich przesz!o do historii jako ofert& kszta!cenia w klasach organów kawybitni kompozytorzy muzyki orga- towickiej Akademii Muzycznej, w któnowej, wokalno-instrumentalnej i li- rej ponadto w 2011 roku otwarto kieruturgicznej. Pocz#wszy od XIX-wiecznej nek „Muzyka ko'cielna”. Na szcz&'cie
szko!y wroc!awskiej, z Adolfem Hesse w wielu kr&gach opiniotwórczych, w tym
i Moritzem Brosigiem, poprzez semina- równie$ w instytucjach odpowiedzialria nauczycielskie i szko!y muzyczne nych za edukacj& i kultur& dostrze$ono
ró$nych typów a$ po mi&dzywojenne rol& muzyki w $yciu wspólnot religijszkolnictwo na polskim i niemieckim nych, które poprzez swoj# misj& równie$
"l#sku, gra organowa kojarzona by!a za- kszta!tuj# poziom kultury spo!ecze%stwa.
wsze z Ko'cio!em. Muzycy podejmowali Wag& muzyki w liturgii od lat dostrzenauk& z my'l# o podj&ciu pracy w ko- ga Ko'ció!, wspieraj#c kszta!cenie orga'ciele, przy dobrych organach, we wspól- nistów, organizuj#c sympozja naukowe
nocie, której oblicze muzyczne mieli i kongresy na temat muzyki w liturgii,
tworzy) sw# pos!ug#. O dobrego orga- wspieraj#c tak$e budownictwo organist& stara!y si& te$ parafie, wiedz#c, $e nowe i formacj& muzyczn# ksi&$y. Proskuteczne duszpasterstwo i budowanie blemom organistów po'wi&cony by!
wspólnoty parafialnej to tak$e dobry m.in. II Kongres Muzyki Liturgicznej
'piew i liturgia na wysokim poziomie. Archidiecezji Katowickiej, który odby!
Jeszcze w pierwszych latach powojen- si& w dniach 13-15 listopada 2015 roku
nych organi'ci zatrudniani byli w wie- w Katowicach. Zarówno uroczyste celu ko'cio!ach na etatach, pracowali rów- lebracje liturgiczne jak i wyk!ady i konnocze'nie w szko!ach czy instytucjach certy nios!y wa$ne przes!anie do wspó!kultury. W miar& wprowadzania „real- cze sne go spo !e cze% stwa. Uka za !y
nego socjalizmu” i wzmo$onej walki bogactwo muzyki w liturgii i szans& duz Ko'cio!em, zacz&to rugowa) na "l#sku chowego rozwoju dla jej uczestników.
nauczanie gry organowej. Organi'ci, Ukaza!y tak$e pi&kno 'piewu i muzyki
b&d#cy równocze'nie nauczycielami, organowej; pokaza!y wreszcie, $e zawód
stawiani byli przez konieczno'ci# wybo- organisty, wzbogacony przez funkcj& aniru mi&dzy szko!# a ko'cio!em. Nie omi- matora muzycznego wspólnoty parafialn&!o to nawet uznanych organistów-pe- nej, jest wa$nym ogniwem tradycji
dagogów, takich jak profesor Feliks kulturowej Ko'cio!a i wk!adem w chrzeR#czkowski w Warszawie (wieloletni or- 'cija%sk# to$samo') Górnego "l#ska..
ganista ko'cio!a 'w. Krzy$a) czy prof.
Henryk Klaja z Wy$szej Szko!y Muzycz!
!
15
TADEUSZ KIJONKA
OBJAWIENIE
W niebie rozwidnionym – g!"bia za g!"bin#
W !uskach gwiezdnych karpie wigilijne p!yn#.
A jakby sun"!y w $agwiach majestatu,
By objawi% wieczn# tajemnic" &wiatu.
Bo pyszczki rozwarte odwracaj# ku nam,
Gdy z niebios bezkresnych dmie astralna !una.
Tak skrz# si" i t"tni# py!em gwiezdnym skrzela,
'e &l#ski zw"glony &nieg naocznie zbiela!.
Hen gdzie& dzieci" szlocha, lecz gdzie – ciszej, ciszej,
Skoro nie dowidzie%, to chocia$ dos!ysze%.
Ciszej – niech zamilknie wszystko w takiej chwili,
By cho% raz nad sob# cz!owiek si" pochyli!.
Ciszej, ciszej – nawet niech serca przystan#,
By ka$dy dos!ysza! co mu zwiastowano.
Jeszcze ciszej – zanim g!os z g!"bin objawi
Za gwiazd# z Betlejem, kto przyjdzie by zbawi%.
Skrz# si" gwiezdne kolie – to bli$ej, to dalej,
Kr#$# ryb !awice w bezdennym chorale.
Ciszej!... Jezu Chryste, a tu lufa dymi:
Kto pad!, by ju$ nigdy nie podnie&% si" z ziemi.
Kto nó$ komu w plecy wbi! nim uniós! g!ow"
By dojrze%, czy cia!em jest – co by!o s!owem.
Kto komu sku! r"ce, nim str#ci! do do!u.
Kto drzwi nie uchyli! bezdomnym anio!om.
Kto kogo ograbi!, kto zerwa! z rodzin#,
Do brata gdy ton#! nawet nie podp!yn#!?
Kto uwiód!, zaprzeda!, na &mier% wyda! wrogom,
Kto nigdy w potrzebie nie wspomóg! nikogo.
Kto hostii okruchem a si" nie podzieli!
W godzinie ostatniej ju$ w wi"ziennej celi.
Ciszej – gdzie& tam kwili dzieci#tko, czy szczeni"
Na miejskim &mietniku nakryte kamieniem.
Ciszej, ciszej zanim &wiat przestanie wierzy%
W ten &piew spod Betlejem bezdomnych pasterzy.
Jak w &nie – zanim niebo w rybich !uskach zga&nie,
Gdy znów zaniewidzie% przyjdzie wszystkim na &mier%.
16
By zrywa% si" ze snu w trwodze jak skazaniec:
Co potem –
Po $yciu, z ka$dym z nas si" stanie?
LULAJ!E, JEZUNIU
opowie!" wigilijna
Pi!tnastoletnia Majka (bez adresu),
notowana w policji jako "punka z bazaru
(w#ócz!gostwo, kradzie$e, bójki itd.),
znana z ucieczek z domu i rejsów po kraju
(matka gdzie% tam w Irlandii, ojciec – wzi&# i przepad#,
a có$ babcia b#&dz&ca w zaspach Alzcheimera?).
Majka nie zliczy melin i "punów z dyskotek –
po tabletkach extasy ma#o co si! pami!ta,
wi!c nawet nie spostrzeg#a, $e brzuch co% nabrzmiewa –
czy$by bachor? Za pó'no by pozby" si! p#odu
a zreszt& sama nie wie kto móg#by by" ojcem,
nawet który to miesi&c – i tak nasta# grudzie(.
Raz zapyta#a Kata – Rychu, jestem pewna,
no policz sam, wychodzi, to jednak twój dzieciak?
Co?!... i skopa# jak szmat!, a celowa# w brzuch,
zwali#, zrzuci# ze schodów: udusz!, zat#uk!…
Kat by# dealerem prochów, twardym szefem gangu,
mia# takie powi&zanie, $e lepiej zej%" z drogi,
mówiono… Majka nawet boi si! powtórzy",
a ju$ teraz – i znów si! obj!#a za brzuch.
Sz#a na o%lep w #opocie pstrych iluminacji
opustosza#ym miastem, gdy w oknach choinki
rozb#ys#y jak lichtarze. Niós# si! pog#os kol!d
i %nieg migota# drobny. Nie podnios#a oczu
chocia$ ju$ pierwsze gwiazdy sprasza#y do sto#u.
… Nie, nie, tylko nie teraz. Bo$e, co ja poczn!?
(skurcze trwogi i bólu, $e #bem wali" w mur,
gry'" palce i rwa" w#osy), Matko przenaj%wi!tsza,
ulituj si! nad Majk& i we' j& do siebie.
Rys. Maria Korusiewicz
Nie wie jak si! znalaz#a pomi!dzy kub#ami
na podwórzu rudery, rozkraczona pod %cian&,
omdlewaj&ca w m!ce, i co ciek#o z niej
po obna$onych nogach. Nie, tylko nie teraz
w takim miejscu tej nocy, gdy wokó# nikogo.
Czy to ju$ si! zaczyna, samo chce wyj%" ze mnie…
Ten ból co brzuch rozrywa – ratunku, pomocy!
Daremnie, nikt nie s#yszy szlochu i wo#ania
co teraz – gdy nikogo na ziemi i w niebie,
A ono ju$ tak blisko, $e czu" pod palcami
g#ówk! co si! wynurza… W tej chwili spostrzeg#a
na wprost w sinej po%wiacie piwnicznego okna
dwa sun&ce w jej stron! po#yskliwe szczury:
Nie, nie, wszystko lecz nie to – obroni!, utul!!
To wtedy si! rozleg#o: Lulaj$e, Jezuniu…
gdzie% z daleka gdy w $#óbku ujrza#a dzieci&tko
wyci&gaj&ce r&czki – lecz sk&d i do kogo –
gdzie i kiedy to by#o? Poznaj!, pami!tam.
W b#ogim bólu %pij, nie p#acz – Lulaj$e Jezuniu.
17
W przypowie!ci pojawi si" i stary Józef,
wdowiec z drewnian# nog# po wypadku w hucie,
od wielu lat stró$ nocny (dorabia do renty).
Cz%owiek zawsze uczynny, od lat bez rodziny,
tylko pies mu pozosta% i k#t w oficynie
przyleg%y do piekarni, gdzie znalaz% schronienie.
Jak dobrze si" przytuli& do rozgrzanej !ciany
gdy nalewka rozgrzewa a piesek przyb%"da
u%o$y si" na stopach i chrapie szcz"!liwy.
No i tak Józefowi mija dzie' za dniem.
I oby jak najd%u$ej by%o tak jak jest,
bo swoje w $yciu przeszed% a op%aka% wielu.
Kto sprawi%, $e szed% t"dy tak by jego droga
przeci"%a si" z jej drog# akurat w tym czasie
tu w zau%ku bezdomnych, gdy wokó% nikogo
pod najja!niejsz# gwiazd# wigilijnej nocy –
Syriuszem, co ponad dachami przystan#%
i o!wietli% k#t grozy mrocznego podwórza
tej rudery skazanej od lat na rozbiórk",
gdzie lepiej nie zab%#dzi& nawet i za dnia.
Co to?... To tam z podwórza kto! wo%a o pomoc.
Stary Józef przystan#% i ruszy% w t" stron".
Czyj to g%os, co si" sta%o – to jaka! dziewczyna,
ale sk#d tu si" wzi"%a, sama o tej porze
i to w noc wigilijn# gdy ludzie przy sto%ach
ju$ dziel# si" op%atkiem? Ale$ ona rodzi –
Jezu Chryste, pomocy! Czy nikt mnie nie s%yszy?...
Ciemne okna doko%a i cisza, nikogo
tylko blask Syriusza b%#dzi po podwórzu.
Podszed% do zap%akanej i j"cz#cej z bólu
– Sk#d ja ci" znam, dziewczyno? To ja, stary Józef.
Jestem przy tobie, s%yszysz? Nie bój si", pomog".
Lecz ju$ nie p%acz, daj r"k". Ja ci" nie opuszcz".
B"d" z tob# do ko'ca. S%yszysz te kol"dy?
To wielka %aska dziecko w tak# noc urodzi&
i szcz"!cie. Ach, jak p%acze – masz syna, masz syna!
Obj#% zzi"bni"t# Majk" tul#c# dzieci#tko.
– Pomog", nie opuszcz". Chod(my st#d – wiem dok#d.
***
18
Stukot drewnianej stopy i p%acz niemowl"cia
niós% si" pod okno $ycia, tam je zostawili.
)wi"te dzieci" tej nocy.
Lulaj$e, Jezuniu.
TADEUSZ KIJONKA
NIM STANIE SI! CIEMNO"#
Osta!a mi si" tylko ta ostatnia ga!ka
Z choinek lat dzieci"cych, co jeszcze pami"ta
Moje pierwsze ol#nienie pod #wierczka lichtarzem.
Ja ju$ siwy – i ona poszarza!a, sm"tna,
Jak zas!uchana w sobie rzewna pastora!ka
Co !za, gdy rok po roku $!obi rysy w twarzy.
Ile$ spotka% i rozsta%, faluj&cych kol"d
I westchnie% co op!atek pami"ci skrusza!ej.
Kto jest, a kto nie si&dzie przy domowym stole,
By s!owa jak w dzieci%stwie znów sta!y si" cia!em.
Las choinek poza mn&, a ile przede mn&?
Mo$e to ju$ ostatnia –
Nim stanie si" ciemno#'.
Rys. Maria Korusiewicz
Wiersze z przygotowanego do druku tomu
wierszy i poematów pt. WIGILIE
19
Fot. Irena Kontny
Muzyka religijna
na #l$sku
Powrót
do
!róde"
MAGDALENA DZIADEK
Witra" z w ko#ciele pw. Wszystkich $wi%tych w Sierotach, przedstawiaj&cy #w. Cecyli%, patronk% muzyki organowej, chórzystów, zespo!ów wokalno-muzycznych.
szelkie utwory muzyczne, które
„W
w!adza ustawodawcza danego
wyznania religijnego uznaje za odpo-
20
wiednie i potrzebne, by doprowadzi"
do skutku czynno#ci liturgiczne lub nabo$e%stwa” to, wed!ug definicji Hieronima Feichta (Ma!a encyklopedia muzyki PWN) muzyka liturgiczna. Religijna
to ta, która „wed!ug zamierzenia kompozytora, jak i za!o$e% oraz celu samego dzie!a muzycznego stara si& wyrazi"
uczucia religijne, nie b&d'c przeznaczon' dla celów kultu” (tam$e). Obecnie
rozró$nienia te nie s' ju$ #ci#le honorowane ze wzgl&du na to, $e muzyka nazywana dawniej religijn' jest coraz szerzej do pusz cza na w czyn no #ciach
liturgicznych, za# sposoby wyra$ania
przez wspó!czesnych kompozytorów
uczu" religijnych sta!y si& tak ró$norodne, $e przedmiot wymkn'! si& spod
kontroli. Sprzyja temu – jak$e by inaczej – globalizacja kultury i wszelkie pluralizmy. S' kompozytorzy, którym bli-
skie s' wszystkie religie na raz, co wydaje si& sprzeczne z istot' tradycyjnego
uczucia religijnego jako wzlotu do konkretnego bóstwa. Inni s' religijni w sposób ukryty albo „uogólniony”. Jeszcze
inni (lub ich s!uchacze) wskazuj' na istnienie tre#ci religijnych – lub wprost sacrum – w dzie!ach, które nieu#wiadomionemu odbiorcy wydaj' si& nie mie"
z religi' nic wspólnego (g!ównie chodzi
tu o utwory awangardowe, obywaj'ce si&
bez czytelnych figur retorycznych ewokuj'cych nastrój sakralno#ci: figur
wznios!o#ci, powagi, czy te$ muzycznych symboli „kosmicznych”). Jak zatem ograniczy" nasz przedmiot?
Proponuj& nazwa" muzyk' religijn' – w ogromnym oczywi#cie uproszczeniu – t&, która powstaje na u$ytek
wspólnoty wyznaniowej i z regu!y jest
tworzona przez cz!onka tej$e wspólnoty (ma!ej lub wielkiej tj. narodu), w taki sposób, $e jej intencja bycia religijn' jest wyra$ona czytelnie dla odbiorów
za pomoc' tytu!u, tre#ci towarzysz'cych
muzyce s!ów, albo zawartych w muzycznej materii odniesie% symbolicznych
b'd( cytatów. W tym praktycznym znaczeniu uprawianie muzyki religijnej
by!oby zatem zawodem lub spo!eczn'
misj', a najcz&#ciej bywa jednym i drugim na raz.
!l"ska tradycja muzyki religijnej
mie#ci si& w owym obszarze wyj'tkowo dobrze, jako $e przez kilka stuleci
jej tworzenie odbywa!o si& g!ównie
w kr&gu zawodowych muzyków ko#cielnych – katolickich, protestanckich
i $ydowskich, zwi'zanych z konkretnymi #wi'tyniami, instytucjami edukacyjnymi oraz amatorskimi towarzystwami
ufundowanymi w celu piel&gnowania
muzyki danego wyznania. Spo#ród tych
tradycji najlepiej przebadana jest muzyka kr&gów wyznaniowych katolickiego
(nad kan tor wro c&aw skiej sy na go gi
od 1844, wychowawca ca&ej grupy kantorów dzia&aj!cych w Zachodniej Europie, a wywodz!cych si# w du%ej mierze
z Czech, W#gier, Polski i Rosji).
w kantatach i oratoriach Bacha, wykonywanych przez czo&owy wroc&awski zespó& chóralny – Singakademie Johanna
Theodora Moseviusa. Pomi#dzy poszczególnymi kr#gami istnia& równie%
Muzyka organowa (jak i #piew ludu) odgrywa$y w Ko#ciele protestanckim
o wiele wi!ksz" rol! ni% w katolickim, a w zwi"zku z tym wcze#niej powsta&
$a tam kadra organistów wirtuozów z prawdziwego zdarzenia, #wietnie
wykszta$conych równie% w zakresie sztuki improwizacji i kompozycji.
Co wa%ne dla $l!skiej tradycji muzyki religijnej, jej poszczególne ga&#zie wyznaniowe nigdy nie by&y od siebie ca&kowicie odizolowane.
Prowadzono wymian! personaln"
mi#dzy instytucjami chrze$cija(skimi
i %ydowskimi – na przyk&ad wspomniany Moritz Deutsch podczas pobytu we
Wroc&awiu $piewa& partie tenorowe
sta&y przep&yw – je$li nie konkretnego repertuaru, to ka%dym razie idei kompozytorskich. Pokazuje to na przyk&ad
„w#drówka” pie$ni religijnych w obr#bie kultury katolickiej i protestanckiej
(spektakularnym przyk&adem jest wspólne Te Deum zwane „$l!skim Te Deum”,
czy te% $piewana w obu Ko$cio&ach pie$(
wielkanocna Christ ist erstanden (Chrystus zmartwychwstan jest), jak równie%
wiele XIX-wiecznych opracowa( $piewów synagogalnych, których twórcy
Fot. internet
i protestanckiego. Pocz!tki tradycji katolickiej na "l!sku si#gaj! $redniowiecza (od XV wieku zauwa%alna jest
dzia&alno$' muzyczna katedry wroc&awskiej, zwi!zana ze sprawowan!
przez ni! funkcj! centrum duszpasterstwa liturgicznego dla "l!ska), a dzieje nowo%ytne muzyki $l!skich katolików
i protestantów zaczynaj! si# z ko(cem XVII wie ku, w epo ce, kie dy
ustala si# zawód „dyrektora muzyki” – osoby sprawuj!cej piecz# nad wykonywaniem muzyki w ko$ciele (tj. graj!cej na organach, prowadz!cej chór
b!d) kapel# i tworz!cej repertuar liturgiczny) oraz szkoln! edukacj! muzyczn! w danym o$rodku miejskim. XVIII-wieczny teoretyk i historyk muzyki
Johann Mattheson wymieni& w swoim
biograficznym kompendium Grundlage einer Ehren-Pforte z 1740 roku
o$miu takich dyrektorów, których nazwa& „$l!skimi”. By& w$ród nich jeden
kantor oraz siedmiu organistów, zwi!zanych z Wroc&awiem i pobliskimi
miastami dzisiejszego Dolnego "l!ska
(Trzebnica, Legnica, Jelenia Góra). Nie
wszyscy byli wykszta&ceni we Wroc&awiu – niektórzy uczyli si# w miastach
niemieckich. Ogromne zapotrzebowanie na muzyk# i muzyków ko$cielnych, jak równie% rosn!cy presti% „dyrektorów muzyki” zadecydowa& o tym,
%e ju% na pocz!tku XIX wieku (po reformie edukacji z 1809 roku) z inicjatywy w&adz pruskich powsta& w Berlinie rz! do wy In sty tut Mu zy ki
Ko$cielnej i Szkolnej, kszta&c!cy przygotowanych muzycznie pedagogów,
a nast#pnie podobny Instytut przy Uniwersytecie Wroc&awskim (1815), kszta&c!cy kadry dla obu wyzna(: katolickiego i ewangelickiego. Te w&a$nie szko&y
wykszta&ci&y pierwsze pokolenie XIX-wiecznych muzyków pracuj!cych dla
ko$cio&ów "l!ska Górnego. Analogiczn! rol# spe&ni&y dla "l!ska Austriackiego szko&y prowadzone przez jezuitów,
mieszcz!ce si# na Morawach. Nie nale%y zapomina' tak%e o roli $l!skich pa(stwowych seminariów nauczycielskich
(pierwsze otwarto we Wroc&awiu ju%
w 1812 roku), z których wysz&o wielu
absolwentów &!cz!cych zawód nauczyciela i organisty (jako %e obowi!zkowo
uczono w nich muzyki), i oczywi$cie
o synagogach, gdzie kszta&cono kantorów i tworzono nowoczesny repertuar
religijny, &!cz!cy synagogaln! tradycj#
z wp&ywami nowoczesnej muzyki europejskiej. W$ród najbardziej zas&u%onych
muzyków, którzy zapocz!tkowali edukacj# kadr dla $l!skich ko$cio&ów chrze$cija(skich byli Joseph Ignaz Schnabel
(wroc&awski kapelmistrz katedralny),
Friedrich Wilhelm Berner (organista
ewangelickiego ko$cio&a $w. El%biety
tam%e) i Franz Hoffmann (za&o%yciel
Collegium Musicum przy Uniwersytecie Wroc&awskim), a je$li chodzi o kantorów %ydowskich – Moritz Deutsch
Johann Mattheson, Grundlage einer Ehren-Pforte, 1740
21
Fot. Zbigniew Sawicz
22
(rodkowej Europie, muzykolodzy eufemistycznie oceniaj! jako stoj!cy na „ca$kiem przyzwoitym poziomie rzemie%lniczym”) oraz konstruowania zbiorów
pie%ni mszalnych i powszechnych dla ludu. Mamy na to doskona$e przyk$ady
z terenu (l!ska. Najbli"szy czytelnikom
naszego miesi'cznika b'dzie tu przyk$ad
Karola Hoppego, który w 1909 roku za$o"y$ w swojej parafii w Bogucicach
chór, dla którego komponowa$ liczne
msze i inne utwory liturgiczne, nadto by$
autorem u"ytkowych utworów organowych, wydawc! zbiorów pie%ni oraz
nauczycielem muzyki ko%cielnej w szko$ach katowickich (polskich, a w czasie II wojny niemieckich). Na przyk$adzie utworów organowych Hoppego
mo"na wiarygodnie omawia# stan muzy ki orga no wej na (l! sku u pro gu XX wieku. By$ on analogiczny jak
w wi'kszo%ci ówczesnych o%rodków
(rodkowej Europy, tj. je%li ju" próbowano j! realizowa# w oparciu o tradycyjne gatunki: przygrywki, fantazje, fugi,
to czyniono to na poziomie amatorskim.
Nie tworzono zreszt! owej u"ytkowej
muzyki zbyt wiele, korzystano bowiem
g$ównie z popularnych XIX-wiecznych
wydawnictw niemieckich.
Post'p w dziedzinie prze"ywaj!cej silny kryzys muzyki ko%cielnej, zwi!zany
tak"e z wkradaniem si' do ko%cio$a
muzyki %wieckiej, wi!za$ si' z recepcj!
tzw. reformy cecylia&skiej, która przypad$a na pocz!tek XX wieku. Jej krzewiciele upowszechnili %wiadomo%# od-
katolickim %w. Marii Magdaleny. Równie" i Kisza opracowywa$ pie%ni dla prowadzonego przez siebie chóru ko%cielne go, za s$u "y$ si' po nad to ja ko
nauczyciel muzyki w cieszy&skich szko$ach %rednich i zbieracz miejscowego
folkloru. Mo"na te" wymieni# kilka
osób zwi!zanych z kr'giem %l!skiej
muzyki ko%cielnej, którzy zrobili w XX-leciu mi'dzywojennym i po II wojnie
%wiatowej prawdziwe kariery jako kompozytorzy i profesorowie uczelni muzycznych b!d) muzykolodzy: z polskiego kr'gu byliby to m.in. ksi!dz
Wendelin (wierczek, wywodz!cy si'
z ziemi rybnickiej, zawodowo zwi!zany m.in. z Krakowem, gdzie prowadzi$
badania nad dawnymi )ród$ami polskiej muzyki ko%cielnej, Jan Gawlas, wybitny kompozytor i teoretyk muzyki, który w latach 60. XX wieku sprawowa$
funkcj' rektora katowickiej PWSM,
czy Boles$aw Szabelski – profesor orgaHenryk Miko!aj Górecki
nów w przedwojennym katowickim
konserwatorium, w którego obfitym
chcieli nad!"a# za przemianami, jakie zadorobku kompozytorskim sprzed wojny
chodzi$y na gruncie religijnej muzyki
znajduje si' II Symfonia zawieraj!ca cychrze%cija&skiej – adaptowali form'
tat z Gorzkich *alów oraz Magnificat,
oratorium oraz pisali opracowania chóa z kr'gu niemieckiego – np. Günter Biaralne wykorzystuj!ce technik' polifolas, wychowanek Fritza Lubricha, pedaniczn! oraz nowoczesn! europejsk!
gog Wy"szego Instytutu Muzyki Koharmonik'.
%cielnej i Szkolnej przy Uniwersytecie
Przyk$adów z gruntu %l!skiego dostarWroc$awskim, od 1939 roku dzia$aj!cy
cza cho#by twórczo%# zwi!zanego w law Niemczech z wielkim powodzeniem
tach 60. XIX w. z synagog! w Bytomiu
jako chórmistrz i kompozytor.
Josepha Singera, a tak"e dzia$alno%# jePodtrzymany w okresie II Rzeczypogo syna Simona, kantora w Katowicach,
spolitej obowi!zek nauki muzyki w pa&stwowych seminariach nauczycielskich
sprawi$, "e i w polskiej cz'%ci (l!ska oboPodtrzymany w okresie II Rzeczypospolitej obowi!zek nauki muzyki w pa"# wi!zywa$a w mi'dzywojniu zasada zajstwowych seminariach nauczycielskich sprawi$, %e i w polskiej cz&'ci (l!# mowania przez nauczycieli muzyki funkcji organistów. Byli oni czynni po próg
ska obowi!zywa$a w mi&dzywojniu zasada zajmowania przez nauczycieli lat 80. 19 stulecia, sprawiaj!c, "e muzymuzyki funkcji organistów.
ka w tutejszych ko%cio$ach, nawet wiejskich, prezentowa$a si' solidniej ni"
w innych cz'%ciach kraju i d$u"ej opiedzi'ki któremu w 1906 roku zabrzmia- r'bno%ci stylu muzyki ko%cielnej, $!cz!c rano si' tu inwazji muzycznej tandety
$o tu oratorium Hermanna Ziviego go – na nowo – z polifoni! oraz z trady- w postaci kiepsko rymowanych tworków,
„Ueber Babylon nach Rom”. Singer cj! chora$u gregoria&skiego. Równie po- przemycaj!cych nieraz – dla zgodno%ci
starszy mia$ te" udzia$ w powstaniu ogól- wa"nym impulsem post'pu by$a dla cz'stochowskiego rymu – czyst! herezj',
noniemieckiego Zwi!zku Kantorów, organistów katolickich rywalizacja z mu- nie mówi!c ju" o kaleczeniu polszczyzny
który regulowa$ we wspó$pracy z podob- zykami ewangelickimi. Muzyka organo- (mój „ulubiony” przyk$ad to „wnie%my
n! organizacj! dzia$aj!c! w Austro- wa (jak i %piew ludu) odgrywa$y w Ko- r'ce wzwy"”...).
-W'grzech mi'dzynarodowe kontakty %ciele protestanckim o wiele wi'ksz! rol'
muzyków "ydowskich. Dzi'ki temu ni" w katolickim, a w zwi!zku z tym
sprawnie od$awiano talenty rodz!ce si' wcze%niej powsta$a tam kadra organi- Okres komunizmu
w tak – wydawa$oby si' – nieprawdopo- stów wirtuozów z prawdziwego zdarzedobnych miejscach, jak Suwa$ki, Zdu&- nia, %wietnie wykszta$conych równie" by$ oczywi%cie czasem niezbyt $askaska, Wola czy Brody, a muzyka synago- w zakresie sztuki improwizacji i kom- wym dla muzyki ko%cielnej, ale niekogalna – popierana przez rz!dy pruski pozycji. Kolejne dobre przyk$ady z na- niecznie tylko z przyczyn politycznych.
i austrow'gierski – nabra$a u pro- szego terenu to dzia$alno%# wybitnego W nurcie u"ytkowym muzyka ta przegu XX wieku charakteru %wiatowego, muzyka zwi!zanego z Bielskiem i Ka- sz$a wewn'trzny kryzys zwi!zany z próczego nie mo"na powiedzie# o muzyce towicami Fritza Lubricha (wychowan- bami nad!"ania za potrzebami m$okr'gu chrze%cija&skiego, zw$aszcza ka- ka samego Maxa Regera), czy te" An- dych wiernych. Kilka chwalebnych
tolickiego. Ta ostatnia ograniczy$a si' drzeja i Karola H$awiczków w ko%ciele wyj!tków stanowi! kompozycje kolejw ci!gu XVIII i XIX stulecia do kulty- Jezusowym w Cieszynie, dla którego nego pokolenia nauczycieli-organiwowania konserwatywnego nurtu mu- Karol H$awiczka wystara$ si' w la- stów – np. ju" w 1953 roku powsta$a
zyki wokalno-instrumentalnej tworzonej tach 20. XX wieku o nowe organy. Missa simplex na organy Józefa (widra,
dla utrzymywanych przy klasztorach „Odpowiedzi!” na starania H$awiczki podówczas organisty w ko%ciele garnii wi'kszych ko%cio$ach kapel (repertu- by$a z kolei dzia$alno%# Wiktora Kiszy zonowym w Katowicach. W nurcie arar ten, dzi% ochoczo odkrywany w ca$ej w parafialnym cieszy&skim ko%ciele tystycznym inspiracje religijne by$y na-
Okres komunizmu by! oczywi"cie czasem niezbyt !askawym dla muzyki
ko"cielnej, ale niekoniecznie tylko z przyczyn politycznych. W nurcie u#yt$
kowym muzyka ta przesz!a wewn%trzny kryzys zwi&zany z próbami na$
d&#ania za potrzebami m!odych wiernych.
emacie Miko!aj Kopernik, 1975), Wojciech Kilar (Przygrywka i Kol&da, 1973
i Bogurodzica, 1975) oraz ponownie Ryszard Gabry" (Aria do s!ów starotestamentowych z 1977 roku). Natomiast
m!ode pokolenie "l%skich twórców, które debiutowa!o w II po!owie lat 70. jako s!ynne „pokolenie stalowowolskie”
by!o zrazu do"# oszcz$dne, je"li idzie
o eksploatacj$ w%tków religijnych. Wyj%tkiem by! oczywi"cie Julian Gembal-
Prawdziwy wysyp kompozycji religijnych przypad! na 'l&sku – jak i w ca$
!ej Polsce – na epok% „Solidarno"ci”.
ski, od pocz%tku kariery organisty i impro wi za to ra zwi% za ny za wo do wo
i z uczelni%, i z ko"cio!em. Natomiast
z trójki: Aleksander Laso& Andrzej
Krzanowski, Eugeniusz Knapik jedynie
ten ostatni jednorazowo si$gn%! po teksty psalmów – w swojej kompozycji dyplomowej z 1976 roku. By# mo'e zadzia!a!a tu obawa przez obj$ciem roli
na"ladowców starszego pokolenia.
Prawdziwy wysyp kompozycji
religijnych
przypad! na (l%sku – jak i w ca!ej Polsce – na epok$ „Solidarno"ci”. W "wiadomo"ci wszystkich Polaków czas ten
symbolizuje seria dzie! wokalno-instrumentalnych Wojciecha Kilara (Exodus, 1981, Victoria, 1983, Angelus,
1984), rozpoczynaj%ca ponad trzydzie-
Fot. Zbigniew Sawicz
tomiast, wbrew laickiej atmosferze forsowanej przez w!adze i media, do"# cz$ste. Dotyczy!y zrazu – je"li chodzi
o muzyk$ "l%sk% – opracowa& pie"ni ko"cielnych, odwo!a& do tradycyjnych
gatunków muzyki ko"cielnej, traktowanych jako propozycje konkretnych
rozwi%za& formalnych i technicznych,
lub nawi%za& do znanych tekstów biblijnych (np. poszczególne cz$"ci Symfonii „1959” Henryka Miko!aja Góreckiego nosz% nazwy: Inwokacja, Antyfona,
Chora!, Lauda, a z roku 1961 pochodzi
jego utwór Chora! w formie kanonu;
w 1965 roku odby!o si$ prawykonanie
Apokalypsis Edwarda Bogus!awskiego
o tematyce wojennej, z tego samego roku pochodz% "piewy !aci#skie Ryszarda
Gabrysia do tekstów biblijnych). W dorobku Góreckiego z lat 70. znajdziemy
ju' kilka utworów nios%cych tre"ci religijne. S% to wydane w 1971 roku
w dwóch wersjach: z fortepianem i orkiestr$ Dwie pie$ni sakralne do s!ów
Marka Skwarnickiego, pochodz%ce z tego' roku Ad Matrem zawieraj%ce cytat
z sekwencji Stabat Mater, Symfonia
„Kopernikowska”, w której znalaz!y si$
cytaty s!owne z psalmów oraz opublikowane w roku 1972 Euntes ibant et flebant, równie' z tekstem psalmowym,
a dalej chóralne Amen (1975), III Symfonia pie$ni %a!osnych z cytatem z Lamentu $wi&tokrzyskiego i oczywi"cie
s!ynne Beatus vir (1979), stanowi%ce
prze!om w historii muzyki polskiej
i polskiej kultury. W latach 70. XX w.
po inspiracje religijne si$gn$li tak'e
s$dziwy Boles!aw Szabelski (w po-
stoletni okres dominacji tematyki religijnej w jego twórczo"ci. Innym symbolem
mo'e by# te' Cantus gloriosus Józefa
(widra, znacz%cy cezur$ w jego twórczo"ci, która w latach 80. rozkwit!a na nowo równie' w oparciu o inspiracje religijne (seria mszy chóralnych, liczne
pie"ni do tekstów religijnych, m.in. napisane u schy!ku 'ycia pie"ni do s!ów Jana Paw!a II). Religijne utwory Kilara
i (widra odnios!y w latach 90. sukces
masowy, warto jednak wspomnie# tak'e te, które napisali wtedy kompozytorzy bli'si awangardzie: Salve Regina
Andrzeja Krzanowskiego (1981), Magnificat (1986) i Haec dies (1993) Andrzeja Dziadka, Musica sacra Jana Wincentego Hawela (1991), Miserere Witolda
Szalonka (1997), Requiem i Psalmy
Wojciech Kilar w rozmowie z o. Sebastianem Mateckim – podprzeorem Jasnej Góry
Da wi da Edwar da Bo gu s!aw skie go
(1998), seria utworów inspirowanych
chora!em protestanckim Ryszarda Gabrysia (np. Wniebog!osy, 1998) i oczywi"cie kolejne dzie!a Góreckiego, m.in.
Miserere (1981), Pie$ni Maryjne (1985),
O domina nostra. Medytacje i Jasnogórskiej Pani Naszej (1985), Pie$ni ko$cielne (1986). Na tle powszechnej historii
muzyki polskiej tak obfita produkcja
w dziedzinie muzyki religijnej nie jest
niczym wyj%tkowym – dekady, które
przynios!y wiadome przemiany spo!eczne i polityczne sprzyja!y powstawaniu tego rodzaju dzie! – wskazuj%cych
na tradycj$, chrze"cija&skie warto"ci,
wywo!uj%cych 'ywe reakcje w tamtej
rzeczywisto"ci. Wysnuwa# st%d ogólne
wnioski na temat religijno"ci czy tzw. duchowo"ci "l%skich i polskich artystów
by!oby przedwcze"nie. Fenomen wysypu twórczo"ci religijnej domaga si$ bowiem tak'e trze)wego ogl%du socjologicznego, uwzgl$dniaj%cego takie jego
aspekty, jak zapotrzebowanie spo!eczne,
zamówienia, stosunek w!adz i mediów
do sztuki religijnej. Podobnie, nie mo'na od razu wyrokowa# o uwi%dzie wiary czy uczu# religijnych w najm!odszym
pokoleniu "l%skich kompozytorów, którzy niemal w ogóle nie pisz% muzyki religijnej, podobnie jak ich koledzy z innych regionów kraju. Mo'e to by#
znowu reakcja na nadmiern% poda' tego rodzaju muzyki w poprzednich dekadach, jak równie' „skutek uboczny” fali
powrotów do estetyki awangardowej,
która „nie lubi” zbyt czytelnych pozamuzycznych odniesie&. Najogólniejsza obserwacja, jaka si$ w tej chwili narzuca,
to powrót muzyki religijnej „do )róde!”
tj. do twórczo"ci o charakterze u'ytkowym. Sporo maj% tu do zaproponowania arty"ci zwi%zani z nurtem muzyki etnicznej czy rozrywkowej. Jest to ju'
jednak zupe!nie inny temat.
!
23
Fot. Agnieszka Sikora
Uroczysto!" nadania tytu#u doktora honoris causa Uniwersytetu $l%skiego Wojciechowi Kilarowi, ceremonii przewodzi# JM rektor U$ prof. dr hab. Wies#aw Bany!
Pami!ci
Wojciecha Kilara
29 grudnia mija druga rocznica !mierci Wojciecha Kilara, !wiatowej s"awy kompozytora, twórcy utworów orkiestro#
wych, kameralnych, wokalno#instrumentalnych i fortepianowych, muzyki filmowej, wspó"twórcy polskiej szko"y kom#
pozytorskiej, humanisty i mistrza m"odych pokole$. 18 czerwca 2012 r. na Wydziale Teologicznym w Katowicach od#
by"a si% uroczysto!& nadania tytu"u doktora honoris causa Uniwersytetu 'l(skiego Wojciechowi Kilarowi. Jednym
z recenzentów honorowego przewodu doktorskiego by" prof. Józef 'wider. Poni)ej publikujemy tekst przekazany re#
dakcji naszego miesi%cznika przez rodzin% Profesora.
prof. JÓZEF "WIDER
Opinia o muzyce Wojciecha Kilara
z okazji nadania mu godno!ci doktora honoris causa
przez Uniwersytet 'l(ski w Katowicach
ozwol! sobie niniejszej recenzji nada"
P
kszta#t mniej naukowy, bardziej osobisty; mniej podpiera" si! „literatur$
24
przedmiotu” a cz!%ciej odwo#ywa" si!
do w#asnych prze&y" i wspomnie', co
czyni! z dwóch wzgl!dów:
Pierwszy – bogata i jak si! wydaje
do%" powszechnie znana twórczo%"
Wojciecha Kilara – szczególnie ostatnio
z okazji rocznicy jego urodzin – zwalnia niejako recenzenta z wyliczania
szczegó#ów; muzyka Kilara to nie tylko %wiat wspó#czesnej muzyki powa&nej ale to te& jego atrakcyjne melodie
z muzyki filmowej rozpoznawane i nucone w szerokich kr!gach.
Drug$ przyczyn$ osobistego recenzowania jest fakt, &e by#em szkolnym ko-
leg$ Wojciecha Kilara i w#a%nie te jego
(nasze) m#odzie'cze lata pragn! szczególnie powspomina", zw#aszcza &e jestem jednym z nielicznych &yj$cych
%wiadków tamtych czasów.
Wojciecha Kilara spotka#em z pocz$tkiem wrze %nia 1948 ro ku. By #em
uczniem maturalnej klasy katowickiego Liceum Muzycznego, kiedy ówcze-
sny dyrektor i za!o"yciel szko!y prof. Józef Powro#niak na porannym apelu
przedstawi! nam trzech nowych „uzdolnionych” kolegów, przyby!ych z Rzeszowa – byli to: ju" wtedy wyró"niaj$cy si% pianista Adam Harasiewicz
(pó#niejszy laureat Konkursu Chopinowskiego), zdobywca m!odzie"owej
nagrody kompozytorskiej Wojciech
Ki lar i pia ni sta Ta de usz Woj tur ski – wszyscy wyro&ni%ci 16-latkowie
w krótkich spodniach. Pó#niej dopytywali&my si% kolegów z m!odszej klasy
o tego nowego, zdolnego kompozytora; mó wi li: do bry ko le ga, do bry
ucze', nie jest ani kujonem ani gwiazdorem, opuszcza zaj%cia, które go nie
interesuj$.
Katowickie Liceum Muzyczne w latach powojennych by!o pierwsz$ i jedyn$ szko!$, gdzie mo"na by!o uzyska( dyplom &red niej szko !y mu zycz nej
i &wiadectwo maturalne; st$d ju" wtedy znalaz!o si% tu wielu utalentowanych
muzyków z ca!ej Polski. Uczyli nas
przedwojenni nauczyciele i mieli&my
cieplarniane warunki, bo nauczycielom „ogólnym” imponowa!o to, "e !adnie &piewali&my w chórze i grali&my
na instrumentach; za to przymykali
oczy na nasze mierne zdolno&ci matematyczno-fizyczne.
W 1950 roku spotkali&my si% z Wojciechem Kilarem bezpo&rednio w Wy"szej Szkole Muzycznej w Katowicach
jako studenci pierwszego roku kompozycji w klasie profesora Boles!awa
Woytowicza, gdzie poznawali&my now$ muzyk% (w tym nasze utwory),
zdawali&my kolejne egzaminy i po pi%ciu latach ko'czyli&my studia.
Wtedy mog!em bli"ej Wojtka pozna( – rzeczywi&cie by! dobrym koleg$ i takim te" pozosta!, uczestniczy!
w towarzyskim "yciu studenckim, zalicza! egzaminy, by! taki jak my wszyscy.
Szczególnie zapami%ta!em jego spontaniczne improwizowania na &wietlicowym pianinie; improwizacje wtedy nie
by!y powszechne w naszym &rodowisku,
a w tej zabawie Wojtek mia! doskona!ego partnera Zdzis!awa Szostaka, pó#niejszego kompozytora i dyrygenta;
ich nieprzewidywalne wyst%py na cztery r%ce wzbudza!y powszechny zachwyt.
Poznawa!em te" pierwsze „szkolne” kompozycje Kilara – najbardziej zapami%tane: cykl preludiów na fortepian,
Kwintet na instrumenty d!te, czy Sonata na róg i fortepian. Utwory te wzbudza!y nie tylko mój podziw (z nutk$ zazdro&ci) – powszechnie podoba!a si%
&wie"o&( pomys!ów i dojrza!a forma
muzyki Kilara; utwory te od razu wchodzi!y w sta!y repertuar studenckich
zespo!ów muzycznych i by!y cz%sto
wykonywane – jak by&my dzi& powiedzieli: stawa!y si% hitami. Problemy
stylistyczne, nowatorstwo, czy zachowawczo&( j%zyka muzycznego intere-
sowa!y nas w czasach tzw. realizmu socjalistycznego drugorz%dnie. W akademickich dyskusjach zwi$zanych z twórczo &ci$ Woj tek na ogó! nie bra!
udzia!u – po prostu pisa! kolejny utwór,
który by! znowu ch%tnie grany i s!uchany.
W roku 1955 w Filharmonii )l$skiej
mia! miejsce pierwszy po wojnie koncert dy plo man tów klas kom po zy cji – w programie by!a te" Ma"a uwertura Kilara, która od razu sta!a si%
orkiestrowym przebojem. Koncertem
dyrygowa! &wie"o mianowany dyrektor
Filharmonii Karol Stryja, pó#niejszy
nasz przyjaciel i wykonawca wielu naszych partytur.
Po uko'czeniu studiów wi%kszo&(
z nas zatrudnia!a si% w Wy"szej Szkole Muzycznej i dzielili&my prac% twórcz$ z pedagogiczn$ – tak by!o w wypadku Henryka Miko!aja Góreckiego, Jana
Wincentego Hawela, Edwarda Bogus!awskiego, a tak"e naszych wychowanków Aleksandra Lasonia czy Eugeniusza Knapika. Wojtek Kilar poszed! inn$
drog$ – pisa! muzyk% do spektakli teatralnych a potem do filmów. Poniewa"
robi! to sensownie, z wyczuciem ilustrowa! muzyk$ nastroje sceniczne, pos!ugiwa! si% dobrym rzemios!em kompozy tor skim i do star cza! za mó wio n$
mu zy k% w prze wi dzia nym cza sie,
wkrótce sta! si% poszukiwanym przez re"yserów autorem tego typu muzyki.
W porównaniu z nami, kompozytorami-pedagogami, Wojtek wygra! – dysponowa! na bie"$co nagraniami swoich nowych utworów, co dla kompozytora jest
wa"ne, bo dopiero w muzyce zagranej
czy za&piewanej spe!nia si% jego wizja
twórcza. Nie musia! prowadzi( ja!owych
Fundacja
im. Józefa !widra
W 85. rocznic% urodzin prof. Józefa )widra (1930–2014) – wybitnego
kompozytora i pedagoga zwi$zanego
z Akademi$ Muzyczn$ w Katowicach
im. Karola Szymanowskiego, tak"e jako prorektor tej uczelni, oraz z Instytutem Muzyki Uniwersytetu )l$skiego w Cie szy nie, za sia da j$ ce go
w gremiach jurorskich krajowych
i mi%dzynarodowych konkursów chóralnych, rodzina Kompozytora ustanowi!a Fundacj% imienia Józefa )widra.
Prezesem Fundacji jest córka Kompozytora Magdalena )wider-)nioszek.
Celem Fundacji jest upowszechnianie,
promocja, gromadzenie, dokumentowanie, ochrona i kultywowanie w kraju i zagranic$ twórczo&ci kompozytorskiej, dorobku i spu&cizny muzycznej
Józefa )widra.
Informacje o dzia!alno&ci Fundacji
mo"na znale#( na stronie internetowej
www.jozefswider.pl
cz%sto dyskusji dydaktyczno-wychowawczych, czy partyjno-&wiatopogl$dowych, jakich by!o zawsze pe!no w uczelniach. Finansowo te" na tym lepiej
wychodzi!.
Kilar nie ogranicza! si% do pisania muzyki filmowej; tworzy dzie!a symfoniczne, kameralne, bierze udzia! w transformacji j%zyka muzycznego polskich
kompozytorów, jaki nast%powa! w latach
odwil"y, co szczególnie dostrzegalne jest
w takich utworach jak Riff 62, czy
Upstairs-Downstairs; robi to w nieortodoksyjny, „kilarowski” sposób, i tym jego muzyka ró"ni!a si% od twórczo&ci radykalnych w tym czasie awangardowo
tworz$cych kolegów.
Jedno wspomnienie z tych lat – kiedy na kolejnym Mi%dzynarodowym
Festiwalu Muzyki Wspó!czesnej „Warszawska Jesie'” wykonano i przyj%to
z ogromnym aplauzem nowy utwór
Kilara Krzesany, w gor$cej rozmowie
po wykonaniu oburzony kolega z radykalnej awangardy ubolewa!, "e taki
kicz znalaz! si% na powa"nym festiwalu. Nie przewidzia!, "e ten „kicz” stanie
si% ulubionym utworem wszystkich zespo!ów filharmonicznych, "e nowatorstwo „Krzesanego” polega!o na &wie"ym wykorzystaniu polskiego folkloru
muzycznego, a nie stosowaniu technik
modnej wtedy dodekafonii czy punktualizmu.
Wprawdzie nie znam wszystkich filmów z muzyk$ Kilara, nie &ledzi!em te"
kolejnych prawykona' jego utworów ale
zawsze z satysfakcj$ rozpoznaj% w s!uchanym anonimowo utworze styl muzyki Wojtka – niezale"nie od formy i rodza ju utwo ru, styl mu zy ki tak
indywidualnej, cho( ró"norodnej i tak
podobnej, do tego co fascynowa!o mnie
w jego muzyce z naszych m!odych lat.
Ta jednolita a zarazem ró"norodna
twórczo&( Wojciecha Kilara jest wyj$tkowym zjawiskiem w polskiej muzyce
i z pewno&ci$ b%dzie d!ugo podziwiana
i badana w jej wielorakich aspektach,
cho(by takich jak:
• muzyka filmowa – bogactwo, ró"norodne zastosowanie, samoistna warto&( artystyczna;
• stosunek do polskiej muzyki ludowej zaprezentowany w m!odych latach w opracowaniach beskidzkich melodii dla Zespo!u Pie&ni i Ta'ca „)l$sk”
a pó#niej w symfonicznych formach
(Krzesany, Orawa, Siwa mg"a);
• muzyka symfoniczna w symfoniach, poematach i koncertach;
• muzyka sakralna inspirowana tekstami religijnymi;
• forma w muzyce symfonicznej
i oratoryjnej;
• typy melodyki –
i wiele innych czynników kszta!tuj$cych styl jego muzyki, która, jak s$dz%,
zawsze b%dzie ch%tnie wykonywana
i s!uchana. (…)
!
25
Fot. Henryk Ma$kowiak
'niej odszed!em od Breakout, bo si( pok!óci!em z Józkiem Hajdaszem, i temu
nie wierz. Józek jest w porz$dku (a z Mir$ Kubasi&sk$ robi!em prawo jazdy
w )winouj'ciu)”.
To w!a'nie jest u Józefa Skrzeka miar$ 'l$skiego ducha, zapami(tuje ludzi dobrze, bywa, "e si( z nimi 'ciera, 'ciera
te" w pami(ci, ale ich nie os$dza i spokojnie pozwala czasowi leczy# rany.
Osobowo'ci takie jak cz!onkowie SBB
i Czes!aw Niemen nie mog!y d!ugo ze
sob$ istnie# w jednym zespole. I nie trzeba psychologa, "eby to zrozumie#...
Z których krwi krew moja
powtarza: „Przede wszystkim
Jznawiózef
dzie# chc( najpierw dobro. Trzeba
le%# wspólny j(zyk, porozumienie, ja
Zespó! SBB by! gwiazd" 10. Festiwalu M!odych Talentów Niemen Non Stop w S!upsku (27.XI br.),
na zdj#ciu Józef Skrzek podczas koncertu
Umówili$my si# w siemianowickim Zameczku, ale gdy nadesz%a godzina
spotkania zadzwoni%, bym jednak przyszed% do niego do domu. Ucieszy% mnie
ten spacer... Zmierzcha%o, dzi#ki czemu micha%kowicka ulica &eromskiego
wygl'da%a tak, jak pi#"dziesi't lat wcze$niej, gdy Józef uczy% si# od mamy i taty
wszystkiego tego, o czym chcia% mi podczas naszej rozmowy powiedzie"... warto$ci
(a w$ród nich... muzyki). Józef mówi tak, jakby wci'! na nowo odkrywa% prze!ycia
dawne i nowe, takie o których wspomina% ju! nieraz, a czasem po wielokro".
Potrafi je prze!ywa" wci'! tak, jakby zdarza%y si# po raz pierwszy. (apie si# za
g%ow#, zdumiewa, wzrusza... Przeskakuje z tematu na temat. Jak ma%e dziecko
odkrywa rado$ci najprostsze.
Viator
z rozmów z Józefem Skrzekiem
JACEK KUREK
naprawd( wierz(, "e tylko dobrem mo"na zwyci("y# z!o... A im bardziej dzisiaj
s!ysz( o tych wszystkich odwetach,
bombardowaniach, tym bardziej si(
przekonuj(, "e mam racj(, bo przez
przemoc donik$d nie dojdziemy. Pami(tam – mówi dalej jak w transie – kiedy stan$!em przed moj$ pierwsz$ wielk$ szans$, za kilka tygodni mia!em
wej'# do studia z zespo!em Breakout, by
nagra# z ni$ jej drugi album 70a. Powiedzia!em o tym ojcu, pob!ogos!awi! moj$ decyzj(, ucieszy! si(, wiedzia!, "e 'wiat
si( przede mn$ otwiera, ale nazajutrz ju"
nie "y!. Ni gdy bo wiem nie wró ci!
do zdrowia po tym, jak w czasie akcji ratowniczej w kopalni w!o"y! nieszczeln$
mask(. Od 'mierci ojca Józef by! w domu najstarszy po'ród rodze&stwa (mia!
wówczas 12-letni$ siostr( Teres( i 15-letniego brata Janka). „Czu!em na sobie
wielk$ odpowiedzialno'# – mówi. – Ja
ju" wtedy wiedzia!em, "e nie wyjad(
na sta!e, "e b(d( wraca! do domu, "e
w gruncie rzeczy nigdy go nie opuszcz(.
To by!a moja powinno'# wobec rodziny”.
Na trzeciej p!ycie SBB jest taki utwór,
który dedykowa! ojcu W ko!ysce d!oni
twych.
Ta sytuacja w 'l$skim domu, gdy nagle brakuje „chopa”, gdy mama "yje ju"
tylko dla dzieci i z l(kiem o nie. Ta pustka po zmar!ym górniku to do'wiadczenie g!(boko 'l$skie, mocno zwi$zane
z kultur$ i duchowo'ci$ tej ziemi.
Pola szcz#$cia i t#sknoty
Czekam na zorz#, na dzie% zmartwychwstania
Alina Skrzek
Z pierwszych wa!niejszych odkry"
iedy rozmawiamy, raz po raz przypoK
mina: „Wiesz...., mnie i Czes!awa
[Niemena – J. K.] chcieli poró"ni#, tak
26
to wygl$da!o w mediach i pewnie w naszych ówczesnych emocjach, ale nie
wierz temu. Czes!aw, to by! wyj$tkowy
cz!owiek. Nasza przyja%& trwa!aby, gdy
nie ci, którzy nas na siebie szczuli. SBB
zagra!o z nim, bo nas pos!ucha! i tego
chcia!. Wcze'niej zna! tylko mnie, ale zaufa! ca!ej naszej trójce. Mogli'my dzi(ki niemu zagra# w Monachium z Mahavishnu Orchestra i Charlesem Mingusem.
To dla zespo!u na dorobku w PRL lat siedemdziesi$tych naprawd( by!o wiele. Tak
jak my dzi' chodzimy z telefonami komórkowymi, tak Niemen chodzi! z tomikiem wierszy Norwida. Mówi$, "e wcze-
1981 roku odby! si( z inicjatywy
W
bpa Herberta Bednorza pierwszy
)l$ski Sacrosong w Katowicach. Kierowa! nim ks. Stanis!aw Pucha!a, a przewodnicz$cym jury w latach 1981-1984
by! dawny proboszcz Józefa ks. Jan Sierla, micha!kowicki proboszcz, kapelan
„Solidarno'ci”, cz!owiek kochaj$cy muzyk(. „Micha!kowicka fara – mówi Józef – by!a dla mnie wa"na. Proboszcz
Sierala mia! telefon. A kiedy by!em daleko od domu, to do niego dzwoni!em,
"eby móc porozmawia# z rodzin$, bo my
wtedy jeszcze nie mieli'my telefonu. By-
li!my tak umówieni, "e przychodzi#o si$
w okre!lonej porze do farorza i mogli!my rozmawia%. Tak symbolicznie wtedy Ko!ció# #&czy# nasz& rodzin$... I nadal j& #&czy.
Na 'l&ski Sacrosong zaprosi# mnie ks.
Stanis#aw Pucha#a – wspomina Józef. – Przyjecha#em prosto z Wiednia.
Dla mnie trwa# bardzo wa"ny czas.
Ko(czy#a si$ pierwsza dekada wspólnej
historii SBB, ja chcia#em si$ oderwa%
od show biznesu. Nadchodzi# czas,
w którym jaki! g#os we mnie mówi#, "e
musz$ by% w Ko!ciele. Zacz$#o do mnie
dociera%, "e potrzeba mi czasu, by
nad sob& pomy!le%. Graj&c muzyk$
z tak& intensywno!ci&, jak mnie si$ to
zdarzy#o, mo"esz zapomnie%, co jest
wa"ne, dlatego zacz&#em wraca% do wiary. Nie chcia#em te" gra% „na efekt”, ale
z po trze by ser ca. To by #o jesz cze
przed stanem wojennym, a wi$c zanim
polskie ko!cio#y zape#ni#y si$ artystami.
Dos#ownie na kilka godzin przed pocz&tkiem stanu wojennego mia# miejsce
pierwszy pokaz filmu Jerzego Skolimowskiego R!ce do góry. To by#o
na Kongresie Kultury Polskiej. Skrzek
pisa# muzyk$ do tego obrazu, który
zreszt& powsta# ju" w 1967 roku, ale cenzura nie dopu!ci#a go do obiegu. Stan
wojenny zatrzyma# film na kolejnych kilka lat. Dopiero od 1985 roku znowu by#
pokazywany. Skrzek móg# wtedy opu!ci% kraj, ale gór$ wzi$#o w nim to co!
w g#$bi duszy, co od lat trzyma#o go
w domu, a mo"e raczej w blisko!ci domu, w nieustannej gotowo!ci. „Moja "ona Alina – mówi – by#a wtedy brzemienna. Niebawem mia#a przyj!% na !wiat
pierwsza z naszych córek. Urodzi#a si$
w Warszawie w Szpitalu Wojskowym
na Szaserów. 'rodowisko artystyczne
War sza wy za pra sza #o mnie wte dy
do wspó#pracy. Pami$tam jak pisa#em
muzyk$ do Kaliguli Alberta Camusa
w re"yserii Andrzeja Chrzanowskiego.
Premiera mia#a miejsce w lutym 1982 roku. W roli tytu#owej wyst&pi# Piotr
Fronczewski, towarzyszyli mu m.in.
Magdalena Zawadzka jako Cezonia
i Wojciech Pokora jako Helikon. To by#
!wiat wielkiej sztuki zwróconej przeciw
komunistycznemu establishmentowi,
przeciw zniewoleniu. Dla mnie artystycznie by#y to lata bardzo twórcze i duchowo rozwijaj&ce, mo"e nawet kluczowe. Stan wo jen ny by# cza sem
przygn$biaj&cym pod wieloma wzgl$dami, dlatego nie mo"na by#o czeka% z za#o"onymi r$kami. Koncertowa% by#o
mi trudno. Wiedzia#em, "e ka"dy taki
koncert to ryzyko, bo m#oda publiczno!%
nara"ona b$dzie na agresj$ milicji i ZOMO. Tak, koncerty to by#y dla w#adzy
!wietne preteksty do bicia. Raz nie pojecha#em do Jastrz$bia, bo wiedzia#em,
"e ZOMO b$dzie tam „trenowa%”. Wtedy rzeczywi!cie azylem by#y ko!cio#y,
w których gra#em coraz cz$!ciej. To by#
te" niejako powrót do )róde#, do tych
chwil w dzieci(stwie, kiedy w micha#kowickim ko!ciele !w. Józefa zafascynowany s#ucha#em gry na organach
i przygl&da#em si$ grze organisty. To by#o jeszcze zanim proboszczem zosta#
u nas ks. Sierla. W latach osiemdziesi&tych wprowadzi#em do ko!cio#a muzyk$ elektroniczn&. Kiedy brzmia#y te
syntezatory, kiedy gra#em dla górników,
którzy zgin$li na „Wujku”, moje ciotki
mówi#y, "e to by#o niesamowite, ale
przeca nie godajom po pró"nicy, bo #l$zoki to ludzie, kere prowda godajom”.
Zamy!la si$ i mówi o bracie Janku... „On
zawsze stan&#by za tob&. By# otwarty,
niezwykle skromny i pe#en entuzjazmu
i si#y. By# wielkim 'l&zakiem i artyst&,
ale te" cz#owiekiem nara"onym na te
wszystkie pu#apki !wiata, które cz$sto go
zwodzi#y. Ja te" jestem tylko cz#owiekiem. I nieraz si$ myl$... Mo"e tata
chcia#, by ju" byli razem, mo"e d#u"y mu
si$ tam bez rodziny (%miech!). Obu ich
tu bardzo lubiano, obu ich tu brakuje. Jeden sztajger, a drugi ten, co o sztajgrze
!piewa#. Wiesz, "e na pogrzeb mojego taty górnicy przyszli prosto z roboty, tak
ubrani jak w czasie szychty na grubie” – I znowu wraca do my!li o prawdzie – „'l&zacy maj& swoj& prawd$ i ja
im ufam. S& szczerzy, na swoich umazanych w$glem twarzach wypisan& maj&
duchowo!%. Zagl&daj& !mierci w oczy
jakby !mielej od innych”.
U stóp krzy!a
potem zagra#em w ko!ciele !w.
„A
Krzy"a w Warszawie. To by#a dla
mnie pot$"na nobilitacja. Tam jest z#o-
"one serce Chopina i czuje si$ ducha muzyki. Pami$tam jak podszed# do mnie
po koncercie Adam Hanuszkiewicz i obj&wszy powiedzia#: Ch#opie co! Ty zrobi#! To by#o niesamowite. Chcia#em
zagra% dla papie"a na katowickim Muchowcu w 1983 roku, ale SB do tego nie
dopu!ci#a. Na szcz$!cie niespe#na rok
pó)niej zagra#em na dorocznej pielgrzymce m$"czyzn do Piekar 'l&skich.
Wtedy pierwszy raz gra#em na sumie.
Pogoda by#a cudowna. Na ko(cu stan&#em z boku, a bp Herbert Bednorz przywo#a# mnie do siebie i zapyta# te niezliczone rzesze ludzi czy im si$ podoba#o.
Gremialnie odpowiedzieli, "e tak. A" ziemia zadudni#a. Odt&d ju" zawsze przyje"d"a#em i nadal tam gram. Przywozi#em ze sob& najró"niejszych go!ci,
muzyków, których ceni$ i z którymi
wspó#pracuj$ i z nim gram”. Obecno!%
Józefa Skrzeka na piekarskim wzgórzu
w ostatni& niedziel$ maja ka"dego roku
jest ju" ponad %wier% wieku trwaj&c& tradycj&, podobnie jak peregrynacje po ca#ej Polsce. I s#ycha% to wszystko tak"e
na p#ytach. 4 sierpnia 2002 roku w Auli
Ojca Kordeckiego na Jasnej Górze,
podczas koncertu o szcz$!liwy przyjazd
Ojca 'wi$tego do Ojczyzny, wykonana
zosta#a Kantata Maryjna do muzyki
Jana Skrzeka i s#ów Romana Brandstaettera z udzia#em m.in. prof. Wies#awa
Komasy i Wa#asów z Istebnej. W 2003
roku Józef Skrzek wyda# pierwsz& w karierze p#yt$ wy#&cznie z muzyk& orga-
now& Via Vitae. Sesja odby#a si$ podczas
nocnej rejestracji 16 kwietnia 2003
w archikatedrze Chrystusa Króla w Katowicach. 27 maja 2007 roku powsta#o
na gra nie me dy ta cji mo dli tew nej
przed Cudownym Obrazem Matki Boskiej Piekarskiej. A p#yta Viator. Znak pokoju, dedykowana Ojcu 'wi$temu Janowi Paw#owi II z udzia#em Roksany
Vikaluk, Beaty Ma(kowskiej i Aleksandry Poniszewskiej nagrana zosta#a 11 listopada 2004 roku w ko!ciele 'wi$tych
Piotra i Paw#a w Mor&gu w rocznic$ odzyskania przez Polsk$ niepodleg#o!ci. 22 wrze!nia 2012 roku odby# si$
spektakl s#owno-muzyczny, podczas
którego zaprezentowane zosta#y Kazania #wi!tokrzyskie do muzyki Józef
Skrzeka z udzia#em m.in. Apostolisa Anthimosa, Marka Piekarczyka i W#odzimierza Kiniorskiego w re"yserii Marcina Majewskiego i Jana Tarnawskiego.
To przedsi$wzi$cie monumentalne i bogato wydane na p#ycie, ale przecie" ujmuje nawet skromna muzyka do Angelu sa Le cha Ma jew skie go, hi sto rii
opowiadaj&cej wprostowej duchowej
nieortodoksji...
Twórczo!% Józefa Skrzeka, jak sam artysta przyznaje i wielokrotnie to podkre!la, zasadza si$ na dwóch duchowych filarach: wierze i mi#o!ci. Z jednej strony
to proste przywi&zanie do pacierza i modlitwy ró"a(cowej zapami$tane z rodzinnego domu, gdy z om$ pielgrzymowa# na Gór$ 'w. Anny, a z drugiej
g#$boka wiara w zmartwychwstanie,
która wzmacnia i zawsze pozwala, nawet
z najdalszych stron, do Boga wraca%. No
i mi#o!%. Mi#o!% bez granic. Mi#o!%
do partnerki Aliny, która za nim z Ko#obrzegu przyjecha#a na 'l&sk, wiernie
mu towarzyszy i wspiera. Cho%, jak sam
przyznaje, lekko nie by#o. Mi#o!% do rodziny, miejsca urodzenia, tej !l&skiej
ziemi i przywi&zanie do tych warto!ci,
w których wzrasta#. Ale i mi#o!% do ludzi
przejawiaj&ca si$ w zaufaniu i serdecznych gestach. Józef jest szcz$!liwy, "e córki: Karinka, Luiza, Ela s& wierne rodowym tradycjom. Podró"uj& po !wiecie
i z t$sknot& zawsze wracaj& do domu...
Halny na ho"dach
a#o!ci obrazu dope#nia marzenie o góC
rach, które delikatn& kresk& zarysowuj& si$ na horyzoncie my!li Józka i t$sknota za nimi, ich pejza"em, przestrzeni&,
cisz&, w której #atwiej spotka% Boga, ale
tak"e "yczliwych ludzi o otwartych sercach i domach górali, z którymi ch$tnie
od trzech dekad tam, na plenerach, w najbli"szym jego sercu Beskidzie 'l&skim,
na Stecówce, muzykuje przy ko#oczu
i herbacie. A tam z beskidzkich szczytów
patrzy w stron$ domu i zdaje mu si$, "e
halny wieje na ho#dach...
!
Redakcja dzi!kuje p. Henrykowi
Ma&kowiakowi za udost!pnienie zdj!cia z koncertu SBB.
27
Fot. Marta Grzywacz/Starostwo Powiatowe w Pszczynie
Zespó! "piewaczy „Stejizbianki” z Wis!y – Uzdrowiska po dzi" dzie# wykonuje, licz$ce cz%sto co najmniej kilkana"cie zwrotek, kancjona!y ks. Jerzego
Heczki, zapisane w pi%knie wydanych, starych "piewnikach
Ewangelickie
kancjona!y
W
i modlitewniki
nale#a" do celebransa i chóru, a zgromadzeni w"!czali si% tylko sporadycznie
do responsoriów. Wprowadzenie j%zyka
narodowego do liturgii i $piewanych
hymnów zadecydowa"o o konieczno$ci
opracowywania kancjona"ów.
Z prostego j!zyka i mowy ojczystej
JADWIGA ANNA BADURA
Znaczenie kancjona"ów dla #wiadomo#ci religijnej i narodowej jest nie$
zwykle wa%ne. O tych niezwyk"ych warto#ciach stanowi fakt, i% kancjo$
na"y przechodzi"y z pokolenia w pokolenie, niejednokrotnie te% by"y przed$
miotem „wypraw” #lubnych, a tak%e wk"adano je do trumien. Korzystano
z niego nie tylko w czasie nabo%e&stw, ale równie% we wszystkich sytu$
acjach %yciowych, jakie mog"y spotka' cz"owieka. Kancjona"y wydawa$
ne w j!zyku polskim pe"ni"y równie% rol! praktyczn( – u#wiadamia"y na$
rodowo#ciowo, by"y ksi(%k( do czytania.
eformacja zapocz!tkowana w 1517
R
roku przez ks. dr. Marcina Lutra
wprowadzi"a szereg zmian w #ycie re-
28
ligijne chrze$cijan, które od tego momentu opiera si% na nowej doktrynie, tworz!cej zr% by Ko $cio "a lu te ra& skie go,
zwanego te# ewangelicko-augsburskim.
Szczególnego znaczenia nabra"a reforma nabo#e&stwa, g"ównie liturgii, w której uczestniczyli wszyscy zgromadzeni
na nabo#e&stwie, a nie jak to by"o
w $redniowieczu, gdy $piew liturgiczny
1524 roku ks. dr Martin Luter
w Wittenberdze wyda" pierwszy
$piew nik Gey stli ches ge sangk Bu chleyn, w którym zamie$ci" 24 hymnów,
cz%$' z nich opatrzy" swoj! muzyk!.
Nowa forma nabo#e&stwa skutkowa"a
tworzeniem nowej muzyki ko$cielnej
ukierunkowanej na pie$& religijn!,
zwan! te# „chora"em reformacyjnym”
o nieskomplikowanej, prostej, zwrotkowej formie, $piewanej cz%sto na cztery g"osy. Reformator podkre$la", i#
„tekst i nuty, akcent, melodia i ruch wyp"ywa' musz! z prostego j%zyka i mowy ojczystej”.
W XVIII wieku ewangelicy Polacy
i Niemcy wspó"egzystowali na (l!sku
w przekonaniu, #e tylko poprzez wzajemne zrozumienie, poszanowanie mo#e doj$' do zbli#enia i równocze$nie
wzmocnienia wyznaniowego. Dlatego
trudno mówi' o przynale#no$ci narodowej ewangelickiego duchownego, który niejednokrotnie oprócz kaznodziejstwa uprawia" pisarstwo, by" twórc!
pie$ni i muzyki, wydawc! kancjona"ów
polskich i modlitewników, autorem
podr%czników do j%zyka polskiego i niemieckiego. O to#samo$ci narodowej
nie decydowa"y ani miejsce urodzenia,
Fot. ze zbiorów autorki
o prawa ludu polskiego, o w"a'ciw$
obsad# polsko-niemieckich parafii, protestowa" przeciwko zmniejszeniu liczby
polskich nabo%e&stw, domaga" si# przygotowania nauczycieli do pracy w'ród
polskich dzieci.
W XXI wieku najwa%niejszym 'piewnikiem ko'cielnym u%ywanym przez
luteran jest %piewnik Ewangelicki opracowany przez Mi#dzyko'cieln$ Komisj# )piewnikow$ i dopuszczony do u%ytku w 2002 roku.
Kancjona!y ks. Trzanowskiego
i ks. Heczki
dzieje ewangelicyzmu na S"owacji
W
w Czechach i na )l$sku na trwa"e
wpisa" si# ks. Jerzy Trzanowski (1592-
ani miejsce odbywania studiów teologicznych, czy pó!niejszej pracy duszpasterskiej. Przyk"adowo autor Kancyona!a zawieraj"cego w sobie Pie#ni
Chrze#cija$skie (1776), ks. Jan Chrystian Bockshammer (1733-1804) urodzi"
si# w Cieszynie, studiowa" w Jenie,
urz$d sprawowa" w Twardogórze, gdzie
do parafii przynale%eli ewangelicy Polacy i Niemcy, doskonale zna" dwa j#zyki: polski i niemiecki. W jego dorobku pisarskim znajduj$ si# pisma pisane
w obu j#zykach, a jednak badacze niemieccy uznaj$ go za Niemca, a polscy
za Polaka. Podobnie ks. Christian Rohrmann (1672-1731) – proboszcz w Paw"owie, kazania wyg"asza" w dwóch j#zy kach, two rzy" "a ci& sk$ po ezj#
religijn$, t"umaczy" pie'ni z niemieckiego, a dla swoich wiernych opracowa"
s"ownik polsko-niemiecki. Wymieni(
jesz cze na le %y ks. Je rze go Szla ka
(Schlag) (1695-1764), wybitnego kaznodziej#, rektora polskiej szko"y we Wroc"awiu, autora podr#czników do j#zyka
polskiego, czy Efraima Oloffa, który
w j#zyku niemieckim napisa" pierwsz$
rozpraw# o polskich pie'niach ko'cielnych i polskich t"umaczeniach Biblii,
a w 1727 roku w Lipsku przygotowa"
do druku polskie t"umaczenie Nowego
Testamentu.
Sytuacja zmieni"a si# w XIX w. kiedy
akcj# germanizacyjn$ zacz#to prowadzi(
planowo, konsekwentnie i bezwzgl#dnie:
kasowano polskie nabo%e&stwa a na istniej$ce wprowadzano op"aty za miejsce
w "awce, usuwano te% j#zyk polski ze
szkó". W roku 1843 ks. R. Fiedler podawa", i% na ca"ym )l$sku zamieszkuje 700 – 800 tysi#cy polskiej ludno'ci,
z tego oko"o 100 – 120 tysi#cy na Dolnym )l$sku, na tym terenie te% dzia"a
57 ko'cio"ów ewangelickich z polskimi
nabo%e&stwami. Dlatego w latach czterdziestych XIX w. na synodzie prowincjonalnym we Wroc"awiu upomina" si#
Fot. ze zbiorów Muzeum Prasy %l"skiej w Pszczynie
Cithara sanctorum. Kancjona! ks. Jerzego
Trzanowskiego, wydany w 1768 roku
1637) twórca m.in. kancjona"u Cithara
Sanctrorum, który na przestrzeni prawie 200 lat doczeka" si# blisko 150 wyda&. Wp"yw Cithara Sanctorum jest wyra!nie widoczny w kancjonale ks. Jerzego
Heczki, jak równie% w 'piewnikach wydawanych przez luteran w XX
i XXI wieku nie brakuje pie'ni ks. Jerzego Trzanowskiego, który okaza" si# znawc$ pie'ni religijnej. Mimo up"ywu stuleci jego pie'ni s$ nadal ch#tnie 'piewane.
Z domu rodzinnego ks. Jerzy Heczko
wyniós" znajomo'( prawie wszystkich
melodii z Citara Sanctorum, za' znajomo'( trzech j# zy ków: cze skie go,
niemieckiego i polskiego, umo%liwi"a mu
prac# nad t"umaczeniami tekstów pie'ni,
ich systematyzowaniem. W grudniu
1862 roku duchowny przed"o%y" do zaopiniowania Naczelnej Radzie Ko'ciel-
nej w Wiedniu manuskrypt polskiego
kancjona"u, w do"$czonym pi'mie podkre'la", i% „Zaprowadzenie polskiego
kancjona"u jest spraw$ %ywotn$ i piln$
i uprasza si# o 'pieszne i przychylne za"atwienie podania powy%szego”. Do druku pierwszych czterech wyda& zastosowano czcionk# gotyck$ z tego powodu,
i% by"a to czcionka powszechnie u%ywana do druku ksi$%ek i znana, za' czcionk# "aci&sk$ wprowadzono w wydaniu
pi$tym z 1875 roku. W roku jubileuszowym, tj. 1965 roku ukaza"a si# dwudziesta druga edycja tego% kancjona"u drukowana w Brnie i Czeskim Cieszynie.
W drugiej po"owie XX w. parafie w Goleszowie, Ustroniu i Wi'le u%ywa"y go
do 1965 roku, a na Zaolziu prawie
do ko&ca tego% stulecia.
Pierwsze wydanie Kancyona!u czyli
#piewnika dla chrze#cijan ewangelickich
ks. Jerzego Heczki zawiera"o 772 pie'ni
na 641 stronach. Zalet$ kancjona"u ks.
Jerzego Heczki by"a prosta, przyst#pna forma, jasna tre'(, wyja'niaj$ca
prawdy biblijne, poruszaj$ca dusz# ludzk$, a przed wszystkim ukierunkowywa"
pobo%no'( ludu.
Du%a liczba ewangelików mówi$cych po polsku na )l$sku stwarza"a
konieczno'( wydawania dla nich 'piewników, postylli, modlitewników i innych
okoliczno'ciowych druków. Ca"okszta"t
%ycia chrze'cija&skiego wprowadzony
przez ks. Marcina Lutra do porz$dku ko'cielnego (liturgicznego) spowodowa"
przenikanie tre'ci religijnych do %ycia
codziennego ewangelików, co skutkowa"a wzrastaj$cym zapotrzebowaniem
na wymienione publikacje.
Strony przedtytu!owa i tytu!owa „Kancjona!u” ks. Roberta Fiedlera, wydrukowanego w Brzegu,
w 1861 roku
29
a!nym "piewnikiem ewangelicW
kim w pierwszej po#owie XX w.
u!ywanym na Górnym $l%sku by# No-
wy !piewnik ewangelicki czyli kancjona" dla zborów Unijnego Ewangelickiego Ko!cio"a, zwany te! „kancjona#em
górno"l%skim, wydany w 1931 roku
w Katowicach. W kancjonale zamieszczonych jest 500 pie"ni z ró!nych
okresów, s% szesnasto- i siedemnastowiecz ne oraz now sze, w tym
z XIX wieku. W"ród pie"ni s% t#umaczenia z j&zyka niemieckiego, a tak!e
z kancjona#u cieszy'skiego ks. Jerzego Heczki i warszawskiego.
Pierwszy powojenny "piewnik opracowa# i wyda# ks. Ryszard Trenkler, senior Diecezji Pomorskiej z siedzib%
w Toruniu. Od 2002 roku luteranie
w Polsce korzystaj% z nowego #piewnika Ewangelickiego, nad którym prace
rozpocz&#y si& w lutym 1996 roku.
***
Znaczenie kancjona#ów dla "wiadomo"ci religijnej i narodowej jest niezwykle wa!ne: przechodzi#y z pokolenia w pokolenie, niejednokrotnie te!
by#y przedmiotem „wypraw” "lubnych,
a tak!e wk#adano je do trumien. Korzystano z niego nie tylko w czasie nabo!e'stw, ale równie! we wszystkich sytu acjach !y cio wych, ja kie mo g#y
spotka( cz#owieka. Kancjona#y wydawane w j&zyku polskim pe#ni#y równie!
rol& praktyczn% – u"wiadamia#y narodowo"ciowo, by#y ksi%!k% do czytania.
Nale!y podkre"li(, i! rodzima ludno"(
ewangelicka w znacznej cz&"ci mówi#a i modli#a si& po polsku, cz&"ciej umia#a czyta( ani!eli pisa(.
Pie"ni, psalmy i modlitwy w Kancjona#ach ewangelickich "ci"le zwi%zane
by#y z prze!ywaniem przez wiernych
roku liturgicznego, wi%za#y si& z !yciem
codziennym, co oznacza#o, i! "piewnik
móg# by( u!ywany przy ka!dej sposobno"ci. Zamieszczone w nim pie"ni
"piewano w chwilach uroczystych nabo!e'stw w ko"ciele, ale równie! w domach, oka zu j%c wdzi&cz no"(, np.
za „chleb powszedni”, za urodzaje,
lub przyjmowa#y charakter b#agalny
w czasie kl&sk !ywio#owych, nieurodzaju, choroby. Potwierdzeniem znacz%cego miejsca pie"ni zawartych w kancjona#ach jest to, i! wiele pie"ni b&d%cych
w powszechnym u!yciu znano na pami&(.
Kancjona#y osi%ga#y wysok% rang&
w !yciu religijnym ewangelików dzi&ki ich powszechnej dost&pno"ci, niskiej
cenie i podr&cznym formacie, jak rów-
30
ezcennym bogactwem kulturowym,
B
na nowo dzi" odkrywanym, staj% si&
)ród#owe przekazy pie"ni sakralnych.
Fot. ze zbiorów Muzeum Prasy #l$skiej w Pszczynie
Kancjona! górno"l#ski
Franciszek, ojciec Juliusza Ligonia z kancjona"em w ozdobnej skórkowej oprawie z kielichem
z ko!ci s"oniowej, ok. 1860 r.
Okre"la si& je zwykle terminem „"piewnik”, z do dat kiem „ko "ciel ny”,
przy czym poj&cie to do"( jednoznacznie charakteryzuj%ce konkretny zbiór
i wskazuj%ce na jego cel u!ytkowy, spopularyzowa#o si& dopiero w XVIII wieku, a na gruncie polskim jeszcze pó)niej. Pierwotnie, na oznaczenie takiego
zbioru, u!ywano s#owa „kancjona#”
(#ac. cantu, cantio – "piew, pie"'), które zosta#o zapo!yczone z tradycji Ko"cio#a protestanckiego i w tamtym rozumieniu oznacza#o zwykle zestaw
psalmów, hymnów, litanii i pie"ni maj%cych zastosowanie liturgiczne.
Na $l%sku "piew wiernych w j&zyku
ludowym (vulgari lingua) by# wa!nym elementem #%cz%cym lud z celebrowan% liturgi%. Przez ca#y XIX wiek toczy#a si& na terenie Górnego $l%ska
walka o j&zyk, który odegra# kluczow%
rol& w procesie narodowego odradzania si& mieszka'ców tego regionu.
W takiej sytuacji wprost nieoceniony
okaza# si& bezpo"redni kontakt Górno"l%zaków z pisanym j&zykiem ogólnopolskim, przekazywanym w formie
prze dru ko wa nych mo dli tew ni ków
i "piewników. Pie"' ko"cielna odegra#a bardzo wa!n% rol& w zachowaniu polskiego j&zyka na $l%sku. Ks. Bernard
Bo ge da in we wst& pie na pi sa nym
do Chora"u Józefa Nachbara w 1855 r.
napisa#, !e nabo!ne "piewy polskiego ludu w wi&kszej cz&"ci s% „p#odem sztuki natchnionej !yw% i g#&bok% pobo!no"ci%”.
Prawdziwy rozwój pie"ni ko"cielnych datuje si& na koniec XIV wieku,
a wiek XV przyniós# pierwsze kol&dy.
Dru gim nur tem po ja wia j% cym si&
w XV wieku to nurt pie"ni maryjnych – w sumie 15 pie"ni, z których najwa!niejsza jest pie"' Zdrowa! b$d& Maryja. W XVI wieku nast&puj% dalsze
przek#ady sekwencji, a tak!e hymnów
#aci'skich np. Gaude Mater Polonia
oraz pojawiaj% si& nowe kol&dy, jak
na przyk#ad Anio" pasterzom mówi".
Modlitewnik ks. Skowronka
Strona tytu"owa pierwszego wydania Kancyona"u czyli !piewnika dla chrze!cijan ewangelickich ks. Jerzego Heczki, Cieszyn 1865.
nie! dzi&ki wielokrotnemu wznawianiu
przez wiele dziesi%tków lat. Z pewno"ci%
jednak decyduj%ce znaczenie posiada#a
tre"( religijna utworów.
!
Jadwiga Anna Badura, doktor teologii ewangelickiej. Autorka monografii Ewangelicy na Ziemi Pszczy%skiej i licznych artyku#ów, redaktorka ksi%!ek i czasopism,
prowadzi zaj&cia w policealnej szkole na kierunku asystent osoby niepe#nosprawnej, zaanga!owana w ró!ne formy pracy parafialnej.
poszczególnych modlitewnikach
W
górno"l%skich wyst&puje po kilka
na bo !e'stw mszal nych. Naj wi& cej
nabo!e'stw mszalnych zawiera modlitewnik „Droga do nieba” (Weg zum
Himmel) ks. Ludwika Skowronka, zawieraj%cy siedem ró!nych nabo!e'stw
mszalnych.
Ksi%dz Ludwik Skowronek, urodzony w Czuchowie, w powiecie rybnickim, by# synem nauczyciela. Uczy# si&
w swojej rodzinnej wsi, pó)niej w Gliwicach. Studiowa# prawo a nast&pnie
teologi& we Wroc#awiu i Ratyzbonie.
W roku 1884 przyj%# "wi&cenia kap#a'skie. By# wikarym w Starym Bieruniu,
Do sacrum
przez
modlitewniki
NATALIA MARIA RUMAN
a od roku 1887 w Bogucicach, gdzie
po krótkim okresie administrowania,
w ro ku 1889 otrzy ma! no mi na cj"
na proboszcza parafii #w. Szczepana.
Wybudowa! ko#cio!y: w Bogucicach
(1894), w Za!"$u i w D%brówce Ma!ej.
W dwóch ostatnich powsta!y oddzielne parafie z plebaniami i cmentarzami.
By! jednym z inicjatorów i budowniczych ko#cio!a i klasztoru w Panewnikach. W parafii boguckiej zak!ada!
liczne bractwa i stowarzyszenia religijne a w szczególno#ci by! wielkim propagatorem kultu obrazu Matki Boskiej
Boguckiej. Ksi%dz Skowronek bra!
równie$ udzia! w ówczesnym $yciu politycznym. By! kandydatem partii Centrum w wyborach do Reichstagu z okr"gu Katowice – Zabrze, lecz przegra!
z Wojciechem Korfantym. W!adze ko#cielne mianowa!y go radc% duchowym
(1912) i nada!y mu godno#& papieskiego pra!ata domowego (1923). Zmar!
10 maja 1934 roku w G!ucho!azach. Nale$a! on do tych duchownych, którzy
poprzez swoj% dzia!alno#& na wielu
p!aszczyznach przekszta!cali oblicze
górno#l%skiej ziemi. Ksi%dz Skowronek,
widz%c wielokulturowo#& a tak$e ró$norodno#& opcji j"zykowych 'l%zaków, wydawa! modlitewniki pomocne
w mo dli twie w „j" zy ku ser ca”.
Do chwili obecnej mo$na je znale(&
w domach #l%skich rodzin.
szeniem kaza). Wspólnie odmawiany
Symbol wiary, Dekalog i pewne modlitwy wypowiadane w j"zyku ludowym
zosta!y wprowadzane w ramach liturgii !aci)skiej uchwa!ami synodów prowincjalnych ju$ w XIII wieku. 'piewy
zwi%zane z g!oszeniem s!owa Bo$ego
otrzyma!y nazw" „pie#ni kazaniowych”
i w tym pocz%tkowym okresie by!y wykonywane przed kazaniem, celem uproszenia Bo$ej #wiat!o#ci, zarówno dla
g!osz%cego kazanie, jak i dla samych
s!uchaczy. Du$ego znaczenia nabiera!y równie$ pie#ni katechizmowe, których w XVII wieku powstaj% ca!e zbiory. 'pie wak – kan tor wy ko ny wa!
z chóru poszczególne zwrotki, które powtarza! lud.
W liturgii polskich parafii na Górnym
'l%sku w XIX i XX wieku sta!% praktyk% by!o g!oszenie kazania zwi%zanego
z Ewangeli%. Mog!o ono by& tak$e realizowane przed msz% #w. czy po niej i towarzyszy!y tej proklamacji odpowiednie
pie#ni. W górno#l%skich przekazach
#piewów ko#cielnych ogó!em wyst"puje kilkana#cie utworów, bezpo#rednio
zwi%zanych z g!oszeniem kazania,
w szczególno#ci s% to nast"puj%ce utwory: Duszo moja, s!uchaj Pana, który ci
oznajmuje; O, Jezu! S!owa Twego s!ucha" serdecznie pragniemy; Przyjd#,
Pie!ni ko!cielne
pocz%tku dziejów polskiej pie#ni ko#cielnej znacz%c% rol" odgrywa!a
U
praktyka #piewania pacierza oraz wy-
konywania #piewów zwi%zanych z g!o-
„Droga do Nieba” – bardzo popularny $piewnik i modlitewnik napisany i opracowany przez
ks. Ludwika Skowronka, wydanie trzecie, Wydawnictwo dzie! katolickich Reinharda Meyer’a w Raciborzu, 1906.
31
Zdj#cia: z arch. Muzeum Prasy $la!kiej w Pszczynie
„Dostateczny !piewnik domowy i ko!cielny…” drukowany w oficynie Tadeusza Zalewskiego
w Gliwicach, 1892.
Duchu prawdy i !wiat"o!ci, z niebieskiej
Twojej wysoko!ci; W Imi# Ojca! W Imi#
Syna! W Imi# Ducha !wi#tego.
Praktyka wspó!czesna
zbiorach !piewów ko!cielnych
W
rozpowszechnionych w drugiej
po"owie XX wieku, repertuar pie!ni
przed kazaniem i po kazaniu uleg"
znacznemu ograniczeniu. W najnowszych zbiorach pie!niowych bardzo
rzadko pojawia si# dzia" pie!ni bezpo!rednio zwi$zanych z g"oszeniem s"owa Bo%ego, a je%eli ju% jest, to raczej
w celu podkre!lenia dawnej tradycji takiego !piewu i wykorzystania go w ramach g"oszonych rekolekcji czy misji
ludowych. Przyk"adowo w „$piewniku
Archidiecezji Katowickiej” pozostawiono znan$ pie!& przed kazaniem
Duszo moja, s"uchaj Pana, w dwóch
wersjach melodycznych, ale wyst#puje ona, bez specjalnego wyodr#bnienia,
w dziale Pie!ni w ró%nych okoliczno!ciach – pie!ni przygodne.
Z historii "piewników
l$ przyj#cia si# chrze!cija&stwa
'l$sku, !piew ko!cielny zosta" otoZczonachwi
ny nale%yt$ opiek$. W XII wieku, bi-
32
skup Walter, rz$dz$cy wroc"awsk$ diecezj$ w latach 1149-1169, zaprowadzi"
w katedrze Officium Laudunense cum
cantu, czyli mod"y ze !piewami wedle
rytua"u katedry Lao&skiej. Biskup
Piotr II Nowak poleci" ju% w 1448 roku ujednostajni( !piew ko!cielny w diecezji celem upi#kszenia nabo%e&stw
i zaprowadzi( w ko!cio"ach parafialnych taki sam !piew, jaki by" w katedrze. W 1661 roku biskup sufragan Jan
Baltazar Liesch von Hornau, w"asnym
kosztem wybudowa" dom w pobli%u katedry wroc"awskiej i zapewni" w nim
utrzymanie 12 wikariuszom, aby za to
troszczyli si# o poziom !piewu w katedrze. W 1668 roku biskup Sebastian
Rostock, z biskupiego maj$tku z Cerekwicy przeznaczy" specjalny fundusz
na utrzymanie chóru katedralnego. Wymienione szczegó"y odnosi"y si# do chora"u gregoria&skiego, który z przej#ciem
chrze!cija&stwa rozbrzmiewa" w powstaj$cych !wi$tyniach !l$skich i stawa" si# pod"o%em powstawania pie!ni
w j#zyku ojczystym.
W po"owie XVIII wieku po podziale 'l$ska – zasz"a konieczno!( stworzenia pi!miennictwa w nowych warunkach. Twórcy ówcze!ni to g"ównie
ksi#%a katoliccy i pastorzy. Utylitarna tematyka ich prac s"u%y"a praktykom reli gij nym i dy dak ty ce. Dzia "al no!(
na tym polu rozpocz#li ksi#%a katoliccy, autorzy modlitewnika: „Prawdziwa
jedzina do nieba z Pisma Swientego dokazana droga”, Opawa 1761; „Pie!& ku
mszy swientej na wszystkie jej czensci
rozdzielona”, Brno 1785; „Modlitwy
z w"askiego przet"umaczone na jenzyk
niemiecki, a z niemieckiego na ten, który jest w Xion%enstwie Tieszynskim
zwyczajny”, Opawa 1788; ks. Jan Brzuska: „Ksi'%ka modlitewna dla katolickiey m"odzie%y szkolnej iako te% doros"ey”, Cieszyn 1823.
Osobne miejsce w!ród pisarzy zaj$" L. J. Szersznik, eks-jezuita, erudyta w duchu o!wieceniowym, który pozostawi" tylko cz#!ciowo opublikowany
znaczny dorobek w j. niemieckim i "aci&skim z ró%nych dziedzin wiedzy.
Odr#bne drukowane zbiory pie!ni ko!cielnych na 'l$sku s$ owocem dopiero XIX wieku. Ukazuj$ si# wtedy
!piewniki ko!cielne. Zaliczy( tu mo%na u"o%ony przez J. Kotzlolta pt. „Melodye do Pie!ni znakuj'cych si# w ksi'%-
ce modlitewney dla ludu pospolitego”
ukaza" si# drukiem w Pruskowie w 1823
roku u G. Manjacka. W Opolu w 1830
roku wyda" swój zbiór pie!ni G. E. Ronge u Alojzego Hruzika pt. „Melodye
do ksi'%ki modlitewney i kancyona"u dla
pospolitego ludu katolickiego na potrzeb# podczas nabo%e&stw w ko!ciele
w domie i przy pogrzebach”. Zas"u%ony na 'l$sku Józef Lompa wyda"
w 1833 roku w Gliwicach „Zbiór pie!ni nabo%nych” i „Zbiór pie!ni podczas
uroczysto!ci Bo%ego Cia"a”. Nak"adem Henryka Handla wyszed" w G"ogówku w 1847 roku opracowany przez
E. F. W. Muthwilla „$piewnik Powszedni z dowodz'cemi sk"adami czyli melodye «Cancyona"»”. Najwi#ksze niew$tpliwie zrozumienie dla polskiej
pie!ni na 'l$sku wykaza" radca rejencyjny, duchowny i szkolny w Opolu – ks. Bernard Bogedain – pó)niejszy
biskup sufragan we Wroc"awiu. To on
zach#ci" do opracowania polskich melodii nauczyciela przy królewskim katolickim seminarium nauczycielskim
w Parady%u – Józefa Nachbara.
Z pocz$tkiem XX wieku w dalszym
ci$gu ukazywa"y si# na Górnym 'l$sku
kolejne przekazy )ród"owe modlitw
i pie !ni w licz nych wy da niach.
Do szczególnie obszernych nale%y
„$piewnik dla ludu katolickiego oraz
ksi'%ka do nabo%e&stwa” u"o%ona przez
organistów z Bytomia Gillara i Hoffmanna wydany w Bytomiu w 1900 roku nak"adem i czcionkami „Katolika”.
Dope"nieniem muzycznym tego zbioru modlitw i pie!ni sta" si# „Chora"” Gillara, równie% opublikowany w Bytomiu
w 1903 roku. Kolejnymi wa%nymi
przekazami !piewów ko!cielnych s$
pi#ciocz#!ciowy „Chora"” Tomasza
Cieplika wydany w Bytomiu, w latach 1908*1922, a tak%e „Chora"” Karola Hoppego, opublikowany w Raciborzu w 1920 r..
Przekazywany bogaty repertuar !piewów i pie!ni ko!cielnych w!ród 'l$zaków pocz$tkowo w formie %ywej tradycji, pó)niej utrwalany w r#kopisach
i drukach zw"aszcza w XIX i XX w.
znajduje swoj$ kontynuacj# we wspó"czesnych modlitewnikach i !piewnikach. W obr#bie Metropolii Górno!l$skiej s$ to g"ównie popularne zbiory
modlitw i pie!ni w nowych posoborowych edycjach: „Droga do nieba”,
„Skarbiec modlitw i pie!ni”, „Skarbiec pie!ni ko!cielnych”, „$piewnik
ko!cielny archidiecezji katowickiej”
oraz towarzyszenia organowe „Chora"
Opolski” i „Chora" $l'ski”.
Powsta"a równie% wspó"cze!nie konkurencja do pie!ni, a jest ni$ piosenka
religijna, czyli utwór s"owno-muzyczny wyra%aj$cy tre!ci religijne, które zawieraj$ w sobie warto!ci religijno-poznawcze, wychowawcze, integruj$ce,
prze%yciowo-aktywizuj$ce. Wiele z nich
wyja!nia prawdy wiary lub nawi$zuje
do nich i pomaga w modlitwie.
!
wiedzanymi przez liczne pielgrzymki ale
tak$e ambitniejsi ksi"$a, traktuj#cy opracowanie i wydanie takich publikacji jako
nakaz wewn"trzny, czy wyraz gorliwo%ci
w powo!aniu duszpasterskim. By!y jednak
przypadki, kiedy sami drukarze podejmowali si" dzia!alno%ci wydawniczej, bior#c
wszystkie wydatki i ryzyko na siebie. Takim przyk!adem mo$e by& znana na Górnym 'l#sku drukarnia Karola Miarki ojca,
rozwini"ta przez jego syna, równie$ Karola. Wydawano tutaj po kilka nak!adów
modlitewników i kantyczek.
Arcydzie!a sztuki
drukarskiej
ALEKSANDER SPYRA
Fot. ze zbiorów Muzeum Prasy 'l%skiej w Pszczynie
ydawcami kancjona!ów i modlitewW
ników by!y diecezje, wi"ksze parafie, klasztory opiekuj#ce si" kalwariami na-
Ozdobne oprawy
szystkim ksi#$eczkom do nabo$e(stw
W
i %piewnikom wiele urody dodaj#
ozdobne oprawy. W celu uchronienia
ksi#$ek przed przedwczesnym zu$yciem
czy uszkodzeniem zak!adano na zszyty
blok ksi#$ki opraw" trwa!#, to znaczy wykonan# z trwa!ego i mocnego materia!u.
Podstaw# takiej oprawy w XV i XVI wieku by!y dwie cienkie deszczu!ki z drewna
iglastego, st#d czasem okre%lenie o ksi#$ce przeczytanej od deski do deski. Te ok!adki oklejano z zewn#trz wyprawion# skór#, która w jednym kawa!ku tworzy!a
tak$e grzbiet modlitewnika. Skóra by!a cz"sto t!oczona w ró$ne ozdobne wzory
a tak$e symbole krzy$a, kielicha, symbole IHS, Maryja i inne. T!oczenia wykonywane by!y w formie „%lepego t!oku” lub
z!ocone. Podobnie z!ocone by!y tytu!y
%piewników na ok!adkach i na grzbietach.
W XVII i XVIII wieku deszczu!ki, u$ywane do ok!adek zast#pi!y grube tekturki,
na które naklejano skór" wyprawion# lub
powlekane p!ótno, które równie$ t!oczono
w ozdobne wzory.
Do opraw wprowadzano cynowe lub
mosi"$ne okucie stron ok!adki a tak$e
ozdobne metalowe naro$niki. W niektórych
dro$szych wydaniach zastosowane by!y
mosi"$ne klamry, czasami z imitacj# szlachetnego kamienia, spinaj#ce ksi#$k". Dla
ochrony kancjona!ów stosowano czasem kartonowe, skórzane lub p!ócienne etui, w którym przechowywano ksi#$k". Szczególnie
ozdobne ksi#$eczki opatrywano krzy$ykami, r$ni"tymi w ko%ci s!oniowej, umieszczonymi na przedniej ok!adce. By!y to tak$e wyrze)bione kielichy a czasami inicja!y IHS.
Z biegiem lat formy ok!adek modlitewników i kancjona!ów stawa!y si" coraz mniej
ozdobne. Najbardziej bogate w zdobnicze
elementy by!y oprawy z XVIII – do po!owy XIX wieku. Te artystyczne formy by!y
systematycznie wypierane przez masow#
produkcj" introligatorsk#, a$ do wspó!czesnych opraw, z czarnego p!ótna z prostym poz!acanym tytu!em.
Nie sposób nie wspomnie& o profesjonalnych wydawnictwach, b"d#cych nieocenion# pomoc# w codziennej pracy muzyków w czasie mszy %wi"tych i innych
nabo$e(stw. Najbardziej znanym kancjona!em by!o wydawnictwo powsta!e z inspiracji ksi"dza Bernarda Bogedaina, pó)-
Kancjona! "l%ski z XIX w. zdobiony ko"ci% s!oniow%
niejszego biskupa, obro(cy j"zyka polskiego na 'l#sku, radcy szkolnego w Opolu,
Chora!u, czyli ostatecznego zbioru melodyi do przesz!o 700 pie"ni katolickich
w j#zyku polskim, który Bogedain wyda!
w!asnym sumptem w 1858 roku. Zawiera on 747 pie%ni z nutami.
Drugim wa$nym kancjona!em dla organistów na 'l#sku by!, wzorowany zreszt#
na dziele Bogedaina – Nachbara kancjona!
Ryszarda Gillara, wydany w 1903 roku
w Bytomiu, u$ywany przez wiele dziesi"cioleci w ko%cio!ach 'l#ska. XX wiek to
standardowe ksi#$eczki w formacie
10x7 cm, niektóre w mi"kkiej oprawie.
Miedziorytnicze ilustracje
ajcz"stszym i najpopularniejszym sposobem zdobienia tekstu by!y inicja!y.
N
Od powi"kszonych w porównaniu z pozo-
sta!ym tekstem czcionek pocz#tkuj#cych
pie%(, czy modlitw", poprzez inicja!y zdobione jakim% ornamentem ro%linnym czy
geometrycznym a$ do rozbudowanych
kompozycji figuralnych wokó! pocz#tkowej litery. Cz"sto u$ywano do inicja!ów koloru czerwonego w kontra%cie do czarnego tekstu. Innym sposobem zdobienia
ksi#$eczek by!y ró$nego rodzaju winiety
na pocz#tku i na ko(cu rozdzia!u czy cz"%ci modlitewnika. Od najprostszych drzeworytów po skomplikowane miedzioryty
prezentuj#ce ma!e kompozycje figuralne.
Obowi#zkowym elementem ilustracyjnym wielu %l#skich modlitewników by!o
14 stacji Drogi Krzy$owej. By!y to artystyczne kompozycje grupowe, a do realizacji zatrudniano czasem wybitnych artystów. Miedzioryty u$ywano w wielu
kolejnych nak!adach ksi#$ki. Dla przyk!adu podam, $e popularny modlitewnik Droga do Nieba w 1991 roku osi#gn#! ju$
50 nak!adów. P!yty miedziorytnicze (pó)niej stalorytnicze) by!y wi"c przechowywane troskliwie i wielokrotnie wykorzystywane. Poza Drog# Krzy$ow# najcz"%ciej
stosowanymi ilustracjami by!y postacie
Chrystusa, Matki Bo$ej z Dzieci#tkiem,
Trójcy 'wi"tej i kilku najpopularniejszych %wi"tych. W kancjona!ach ewangelickich cz"sto przedstawiano kompozycj"
„T!ocznia Pana” z Chrystusem – Barankiem Bo$ym.
***
Niektóre z kancjona!ów osi#ga!y wiele
nak!adów. Wydane w Pszczynie Pie"ni nabo$ne w Górnym Szl%sku, zw!aszcza w dekanacie pszczy&skim u$ywane osi#gn"!y
trzy nak!ady w latach 1851, 54 i 56. Rekordy w ilo%ci wyda( osi#ga!y takie popularne modlitewniki jak Droga do Nieba,
która w 1978 roku w Opolu osi#gn"!a
50 wyda(. Podobnie jak Skarbiec Modlitw
i Pie"ni, oficjalny modlitewnik diecezji katowickiej.
!
33
Fot. Zbigniew Sawicz
z MARKIEM TOPOROWSKIM rozmawia MAREK LYSZCZYNA
Klawesynowe
dziedzictwo
Europy
34
– Spotykamy si! w wyj"tkowym miej#
scu – w zabrza$skim Fortepianarium. Je#
dynym takim miejscu w Polsce i unika#
towym w tej cz!%ci Europy. Jak ono
powsta&o?
– Wspólnie z moimi przyjació!mi
i wspó!pracownikami dzielimy pasj"
zbierania dawnych instrumentów a zarazem pro mo wa nia idei ochro ny ich
przed zniszczeniem. Ta pasja sprawi!a, #e
nasze prywatne zbiory przesta!y mie$ci%
si" w mieszkaniach, zacz"li$my wi"c szuka% miejsca, które by!oby w stanie przyj&% t" kolekcj" i stworzy% warunki do artystycznego jej wykorzystania, poniewa#
w sporej cz"$ci s& to instrumenty graj&ce. Trafi!em do Zabrza do przedsi"biorstwa górniczego Demex, jego w!a$cicie-
le to wyj&tkowi ludzie ogarni"ci pasj&
przywracania do #ycia postindustrialnych obiektów. Powiedzieli nam „tak”,
i my w tym biurowcu – odrestaurowanym
hotelu robotniczym, tak zwanym „Domu
Kawalera” z 1910 r. – jeste$my bardzo
szcz"$liwi. Ta wspó!praca trwa ju# czwarty rok – instrumenty znalaz!y tutaj swój
dom, organizujemy tak#e koncerty, oczywi$cie niekomercyjne, poniewa# nie posiadamy wielu $rodków, ale si!ami przyjació! i studentów, dla których jest to
okazja spotkania z praktyk& historyczn&.
– To szczególnie cenne, gdy' na co
dzie$ studenci nie maj" wielu okazji, by
t! szlachetn" praktyk! historyczn" (wi#
czy(.
– Wykonawstwo muzyki dawnej zak!ada zgodno$% z praktyk& dawnych epok,
ale niekoniecznie si"ganie po oryginalne
instrumenty. Mog& by% wykorzystane
kopie, które s& instrumentami sprawnymi, ale one nie maj& takiej warto$ci materialnej. W pewnych obszarach, je$li chodzi o klawesyny, w praktyce koncertowej
wykorzystywane s& wspó!czesne kopie.
Ale w przypadku XIX-wiecznych fortepianów, których jest do$% du#o i s&
na ogó! w dobrym stanie, raczej preferuje si" restaurowanie tych instrumentów,
tym bardziej #e s& one na tyle skomplikowane, #e budowanie nowych jest niezwykle kosztowne. Równie# uzasadnione jest tworzenie takich miejsc, gdzie
mog& wykorzystywa% je studenci. W Polsce jest niewiele instrumentów, które
mog& by% wykorzystywane koncertowo. Przyk!adem mo#e by% muzeum instrumentów w Poznaniu, gdzie pozostaj& one eks po na ta mi, co cz" $cio wo
uzasadniaj& obowi&zuj&ce standardy muzealne. Nie zawsze wskazana jest restauracja, poniewa# mo#na zniszczy% co$, co
jest zabytkiem kultury materialnej.
– Praktyka historyczna jest panu bli#
ska od wielu lat. W 1991 r. za&o'y& pan
zespó& muzyki dawnej, Concerto Polac#
co. Jak to si! zacz!&o? Trudno by&o
wówczas stworzy( tak" orkiestr!?
– W 1991 roku – po okresie studiów zagranicznych – na dobre powróci!em
do Polski. Poniewa# kilku moich kolegów
ze studiów posz!o drog&, podobn& do mojej, spotkali$my si" i zacz"li$my razem
gra%. Najpierw w stosunkowo ma!ych
sk!adach, ale stopniowo zacz"!y pojawia%
si" propozycje wi"kszych koncertów
i grono muzyków si" powi"kszy!o. By!
to zreszt& pi"kny okres – biedny, bo komunizm dopiero co si" sko'czy!, ale
z drugiej strony otwarty dla nowych, nieinstytucjonalnych inicjatyw. Niew&tpliwie ukoronowaniem naszej dzia!alno$ci
sta! si" zrealizowany przez nas – Concerto Polacco, chór Sine Nomine, odby!o si"
ponad 30 koncertów „Arcydzie!a muzyki oratoryjno-kantatowej”. Wykonywali$my tam kantaty Bacha, oratoria Haendla i muzyk" mniej znan&. Wiele polskich
„pierwszych razów” (pierwsze wykonania znacz&cych arcydzie! – Msza h-moll
i in. na dawnych instrumentach nie jako
importowany z zewn&trz produkt, a przewa#aj&co polskie dokonania) mia!o miej-
sce w!a"nie tam. Koncerty odbywa!y
si# w ko"ciele ewangelicko-reformowanym w Warszawie, stworzyli"my nasz$
w!asn$, oddan$ publiczno"%. G!ównym
motorem organizacji by!a pani Maria Mostowska.
Prosz# sobie wyobrazi%, &e z &adnego
z tych koncertów nie ukaza!a si# ani jedna recenzja. Ot, polskie piekie!ko … Ale
zrobili"my dla polskiej sztuki wykonawczej naprawd# du&o.
– Zatrzymajmy sie przy klawesynach.
Wspó!cze"nie inne instrumenty ni# te,
b$d%ce kopiami instrumentów histo&
rycznych w!a"ciwie nie powstaj%, mimo
#e kwitnie literatura klawesynowa.
– To wi$&e si# z histori$ klawesynów,
któ re by !y bu do wa ne do po cz$t ku XIX w., najd!u&ej w Anglii i W!oszech. W tym okresie fortepian zacz$!
stopniowo wypiera% klawesyn i to on sta!
si# wiod$cym instrumentem. Zdarza!o si#
nawet, &e instrumenty mylono. Fortepian
nazywano klawesynem i bywa, &e nie jeste"my w stanie ju& tego rozpozna%. Tak
by!o np. we Francji pod koniec XVIII w.
i pó'niej, kiedy w wyniku rewolucji
zniszczono bardzo du&o instrumentów.
Przez ca!y XVIII wiek funkcjonowa!o
okre"lenie fortepianu: klawesyn m!oteczkowy, dlatego bardzo cz#sto jeszcze
w XIX w. zbiory ewidentnie ju& fortepianowej muzyki okre"lane by!y jako klawesynowe. W ka&dym razie fortepian zast$pi! klawesyn we wszystkich funkcjach,
jakie wi$zano z du&ych strunowym instrumentem klawiszowym – podobnie jak
klawesyn móg! s!u&y%, oprócz zastosowa( solistycznych, do akompaniowania,
komponowania, wykonywania partytur.
Fortepian okaza! si# bardziej perspektywiczny w kwestii potrzeb w zakresie
wolumenu brzmienia stawianych przez
muzyk# romantyzmu. Dopiero pod koniec XIX w. na fali fascynacji egzotyk$
i histori$ zainteresowano si# ponownie instrumentami historycznymi i podj#to
próby budowania czego" podobnego.
W ten sposób dosz!o do wskrzeszenia instrumentu, ale nie do ko(ca dowierzano
historycznym sposobom budowania.
W 1912 r. Wanda Landowska namówi!a firm# Pleyel do skonstruowania specjalnego modelu klawesynu, który by !$czy!
instrument historyczny i spe!nia! zarazem
wymagania stawiane przed wspó!czesnym instrumentem koncertowym. Powsta!y wi#c instrumenty, które s$ klawiszowymi strunowymi instrumentami
szarpanymi, ale nie maj$ nic wspólnego
z klawesynami historycznymi, wykorzystuj$ natomiast wiele osi$gni#% budownictwa fortepianowego. S$ one bowiem tworzone wed!ug innych zasad
i ho!duj$ innym idea!om brzmieniowym, gdy& o tym jak brzmia! naprawd#
klawesyn po prostu zapomniano. Wiele
firm stara!o si# powtórzy% sukces Pleyela i zaproponowa!o w!asne modele,
jednak&e równie& one odbiega!y od idea!ów historycznych. Dopiero w latach 60.
niektórzy budowniczowie zadali sobie
trud kopiowania zgodnie z historyczn$
praktyk$ i zasadami konstrukcji. Okaza-
!o si#, &e efekty s$ bardzo obiecuj$ce.
W krótkim czasie te instrumenty wypar!y nowe konstrukcje z pocz$tku XX w.
By!y znacznie bardziej stosowne, g!o"niejsze, lepiej brzmi$ce, !atwiejsze,
l&ejsze w transporcie. Dzisiaj mo&emy
mówi% o zwyci#stwie koncepcji historycznej, która okaza!a si# bardziej udana w sensie technicznym. Jest to pewnego ro dza ju cios dla po wta rza nej
cz#stokro% mantry o tym, &e rozwój
technologiczny równoznaczny jest z udoskonalaniem instrumentów. Ale klawesyny z pocz$tku XX w. s$ te& pi#knym zjawiskiem (w Fortepianarium mamy bardzo
wczesny klawesyn firmy Ammer z nr. fabrycznym 99) i zachowuj$ warto"% jako
odr#bne zjawisko; s$ równie& cenione
w interpretacji muzyki XX-wiecznej.
Istnieje sporo literatury napisanej specjalnie z my"l$ na te instrumenty. Warto jeszcze doda%, &e w interpretacji muzyki
wspó!czesnej cz#sto stosuje si# amplifikacj# tj. elektroniczne wzmocnienie
d'wi#ku. W diametralny sposób zmienia
to jednak estetyk# instrumentu. Nag!o"nione historyczne instrumenty staj$ si#
agresywne, dobrze przenoszony jest
d'wi#k, tak&e w postaci rezonansu, ten instrument nabiera nowej warto"ci i staje
si# innym zjawiskiem ni& klawesyn nienag!o"niony, chodzi tu o wszystkie elementy, które s$ postrzegane w d'wi#ku
klawesynowym przez s!uchaczy, nie tylko o g!o"no"%.
– Kopie klawesynów by!y robione
z natury, czy wspomagano si$ równie#
innymi 'ród!ami historycznymi? Ludzie
b$d%cy nieco dalej od nurtu historycz&
nego, cz$sto zadaj% pytanie sk%d wiemy
jak ta praktyka wygl%da!a. Podobnie jak
w barokowych partyturach, w których
jest o wiele mniej kompozytorskich
wskazówek dotycz%cych interpretacji.
– To jest doskona!e porównanie. Mamy
zachowane instrumenty, czasami w formie graj$cej, czasami w formie samych
korpusów, cz#"ci. Rzeczywi"cie w wypadku instrumentów typu klawesynowego zachowa!o si# ich na tyle du&o, aby sporz$dzi% plany i dokonywa% kopii. Oczywi"cie
do uzupe!nienia pozostaje ca!a warstwa
brzmienia, zastosowanych piórek, tego jak
intonowa%, jak by!y one menzurowane.
Osobnym problemem jest wykonawstwo
strun, których zachowa!o si# niewiele. Istnieje obszar, w którym wiemy dok!adnie
co mo&emy skopiowa%, ale istnieje te& inny, który stanowi domen# domys!ów budowniczych, tu musz$ wykaza% si# w!asn$ inwencj$ i mog$ zaproponowa%
w!asne kreacje. Czasami to prowadzi
do ciekawych zjawisk, jak np. kopie tego samego instrumentu w dwóch ró&nych
formach. Na przyk!ad – taki sam instrument ró&nie ostrunowany – z u&yciem mosi#&nych b$d' &elaznych strun. Ta ró&nica daje nam w efekcie dwa bardzo ró&nie
brzmi$ce klawesyny. Kolejny przyk!ad to
klawesyn lutniowy, ze strunami jelitowymi, prawdopodobnie z „podbrzuszem”
wzorowanym na instrumentach typu lutniowego, pó!okr$g!ych, budowanych
z osobnych desek drewnianych. Tutaj rów-
nie& wspó!cze"ni budowniczowie proponuj$ ro&ne warianty, ale nie mamy dok!adnego modelu, który mogliby"my kopiowa%. Tylko wzmianki w literaturze, &e
takowy by!.
– A je"li chodzi o dziedzictwo klawe&
synowe w Europie – jakich instrumen&
tów zachowa!o si$ najwi$cej? Z jakiej
szko!y i z jakiego okresu?
– Prawd# mówi$c trudne pytanie. Zachowa!o si# zadziwiaj$co du&o ró&nych
instrumentów, reprezentuj$cych ró&ne
szko!y budownictwa. Mo&e warto jednak
przypomnie%, &e w tym ca!ym klawesynowym "wiecie osobne miejsce zajmuje Francja, gdzie klawesyn by! (i jest
nadal!) bardzo popularny i rozpowszechniony, by! niemal instrumentem narodowym. Osoby szlachetnie urodzone uczy!y si# na nim gry niemal obowi$zkowo.
Dzisiaj te& w domach cz#sto spotka%
mo&na klawesyn, szpinet jako instrument
domowy. Jak u nas pianino.
– Jak to wygl%da!o na ziemiach pol&
skich? Podkre"la pan cz$sto, #e mamy
wspania!e dziedzictwo muzyki dawnej,
ale je"li chodzi o muzyk$ klawiszow%
z tego okresu, to w!a"ciwie nie mamy
nic.
– Problem z muzyk$ klawiszow$ zwi$zany jest z histori$ Polski. Na pocz$tku XVII w. Pol ska znaj do wa !a si#
w awangardzie kulturowej i muzycznej
Europy, by!a silnie powi$zana stylistyk$
muzyczn$ z W!ochami. Wynika!o to
z obecno"ci w!oskich muzyków na dworze. W!a dy s!aw IV Wa za uwiel bia!
opery, Polska by!a pierwszym krajem Europy "rodkowo-wschodniej, który zaadaptowa! t# now$ form# muzyczn$.
Potop szwedzki spowodowa! ogromne
zniszczenia, nie zachowa!o si# instrumentarium z tego okresu, zmieni!a si# tak&e
specyfika kultury, Polska wesz!a na drog# prowincjonalizmu, budowania w!asnej
kultury muzycznej, odr#bnej od europejskiej. Wymiana my"li muzycznej by!a stosunkowo niewielka, a muzyk# uprawiano g!ównie w "rodowiskach klasztornych,
zwi$zanych z kapelami dworskimi. Ma!o by!o muzyki "wieckiej i bardzo niewiele przejawów muzykowania domowego.
Wydaje si#, &e polskiemu szlachcicowi
granie przynosi!o ujm#. Nie wykszta!ci!
si# zatem rynek uczenia gry, tak jak we
Francji i nie wykszta!ci!o si# muzykowanie domowe, takie jakie znamy z kr#gu
kultury niemieckiej. Mamy bardzo du&o
muzyki wokalno-instrumentalnej, tak
zwanej muzyki figuralnej, ale w!a"nie religijnej, zespo!owej, natomiast istnieje
bardzo niewiele solowej na instrumenty
klawiszowe, zarówno klawesyn i klawikord a tak&e muzyki organowej. Doskonale zachowa!y si# instrumenty, du&e organy, na które nie ma jednak literatury.
Te instrumenty by!y przewa&nie wykorzystywane do wykonywania dzie! wokalno-instrumentalnych.
– A budownictwo?
– Klawesynów budowano chyba niewiele. Trudno by!oby to t!umaczy% tym,
&e wszystkie uleg!y zniszczeniu, musia!o ich by% ma!o, skoro w!a"ciwie nic sie
35
36
nie zachowa!o. Cz"stsze s# klawikordy
i ma!e organy tzw. pozytywy.
– Opera kameralna, zwi!zana z muzy"
k! dawn! nie jest u nas zbyt popularna.
S! wprawdzie takie instytucje jak War"
szawska Opera Kameralna, ale wci!# jest
ich ma$o.
– To osobny temat i dotyczy on sposobu finansowania instytucji kultury.
We Francji ministerstwo kultury finansuje nieinstytucjonalne przedsi"wzi"cia muzyczne, np. dzia!alno$% kilku orkiestr muzyki dawnej i mog# one liczy%
na stabilne wsparcie. To znaczy powstaje orkiestra i otrzymuje dotacje.
Bardzo znacz#cy jest te& przyk!ad Hesperionu XX i Jordi Savalla, którzy uznani
zostali za muzyczn# wizytówk" Katalonii, godn# wsparcia przez Generalitat – regionalny, autonomiczny rz#d.
U nas dotowane s# tylko instytucje ju&
istniej#ce. Ca!e szcz"$cie, &e Warszawskiej Ope rze Ka me ral nej uda !o si"
w pewnym momencie osi#gn#% taki rodzaj finansowania, natomiast w tej chwili trudno jest zorganizowa% fundusze
na nowe projekty. Wystawienie opery to
niekoniecznie przedsi"wzi"cie kameralne, wymaga wielu prób, dekoracji, inscenizacji, solistów, orkiestry… to spore koszty, w naszych warunkach trudno
jest zorganizowa% co$ takiego. Dobrze,
&e jest taka instytucja jak Warszawska
Opera Kameralna, ale tych mo&liwo$ci
jest w Polsce wci#& za ma!o.
– Mówili%my, #e polska muzyka kla"
wiszowa wi!za$a si& z #yciem klasztor"
nym, z liturgi!...
– Niekoniecznie tylko z liturgi#, mamy
np. XVIII-wieczne zbiory muzyki klawiszowej w Polsce – kancjona! Jadwigi Dygulskiej, który siostry wykonywa!y w czasie rekreacji, wyst"puj# tam nawet formy
$wieckie – koncerty, arie, które mia!y sprawia% przyjemno$% w czasie rekreacji, nie
s# one zwi#zane z praktyk# liturgiczn#.
– Czy w muzyce liturgicznej mo#emy
mówi' tak#e o nurcie praktyki historycz"
nej?
– W przypadku Ko$cio!a katolickiego
to spory problem, w wyniku Drugiego
Soboru Watyka'skiego liturgia uleg!a diametralnej zmianie, kwestionuj#cej ca!y
dotychczasowy dorobek i praktyk" liturgiczn#, która opiera!a si" na tym, &e nabo&e'stwo odbywa!o si" na dwóch poziomach – ksi#dz spra wo wa! li turgi",
a „w tle” istnia!a permanentna muzyka
w postaci wersetów organowych, czy te&
utworów figuralnych, skomponowanych
specjalnie z my$l# o tej liturgii. Msze,
missa brevis czy missa solemnis, nawet
pod wzgl"dem czasowym s# tak skomponowane, aby pasowa!y do elementów
liturgii. Wtedy to by!a bardzo precyzyjna koncepcja, teraz w!a$ciwie nie do odtworzenia.
– Czyli, albo musieliby%my powróci'
do rytu trydenckiego, albo wykony"
wa' dawn! muzyk& liturgiczn! w formie
zdesakralizowanej?
– Katolicka muzyka liturgiczna obecnie najcz"$ciej grywana jest w zdesakralizowanej formie, w salach koncertowych.
Najwi"ksz# szkod# jest strata wersetów
organowych, stanowi#cych ma!e utwory,
które kiedy$ dawa!y si" wpasowa% w liturgi". Z punktu widzenia praktyki koncertowej s# to zbyt ma!e formy, a wspó!czesna liturgia nie przewiduje ju& dla nich
miejsca. Dotyczy to przede wszystkim
utworów muzyki organowej. Troch" !atwiej jest wpasowa% kantat" Bacha w ramy nabo&e'stwa protestanckiego, mam
takie do$wiadczenia z pewnego festiwalu, gdzie codziennie o godzinie dziewi#tej odbywa!o si" nabo&e'stwo, w takiej
formie jak u Bacha. O siódmej rano odbywa!o si" spotkanie, now# kantat" %wiczono do godziny ósmej, a o dziewi#tej
wykonywano j# w ramach nabo&e'stwa.
Podobnie zreszt#, jak w czasach Bacha,
to znaczy pierwsza cz"$% przed kazaniem,
druga po kazaniu. Bach pisa! kantaty bardzo $wiadomie i cho% s# trudne dla wykonawców, nie wymagaj# wielu prób,
ustalania zwolnie' itp. Nie ma tam problematycznych miejsc. Takie utwory
mo&na napisa% w ci#gu tygodnia, tak jak
to czyni! Bach, a w niedziel" rano
przed nabo&e'stwem je wykona%. My$l",
&e w ramy nabo&e'stwa protestanckiego
one dobrze si" wpisuj#.
– Jak to wygl!da w obrz!dku wschod"
nim?
– Tam ta muzyka jest ca!y czas wykorzystywana, to jest pewnego rodzaju
constans, liturgia jest w zasadzie niezmienna, pozostaje tak&e du&y szacunek
dla tradycji. Chocia& równie& w $piewie
„cerkiewnym” wida% wp!ywy romantycznej techniki operowej. Tam tak&e jest muzyka dawna i specjali$ci od stylowego
i $wiadomego – oczyszczonego z elementów opery romantycznej – wykonawstwa
cer kiew nej mu zy ki wcze $niej szej
ni& XIX-wieczna.
– Jak kszta$tuje si& ruch muzyki daw"
nej na Wschodzie? Cz&sto bywa pan
na przyk$ad na rozmaitych festiwalach
na Ukrainie.
– To trudno oceni%. Dawniej w ZSRR
&ycie muzyczne by!o mocno zinstytucjonalizowane. W wielu miastach istnia!y instytucje muzyczne, cz"sto nazywane filharmoniami, ale by!y one rozumiane
raczej tylko jako budynek. Wprawdzie
posiada!y zespó! kameralny, ale zazwyczaj nie by!o tam orkiestry symfonicznej.
Z drugiej strony gra si" tam du&o koncertów popularyzuj#cych muzyk", tak&e
specjalnie dla dzieci i m!odzie&y. Fascynowa!o mnie równie& to, &e w obszarze
postsowieckim sal" organow# posiada
praktycznie ka&de wi"ksze miasto. Organy nie nale&# do liturgii prawos!awnej, ale
panuje tam kult Bacha i muzyki organowej, w zwi#zku z czym uznano, &e jest
to element kultury. Wiele ko$cio!ów czy
cerkwi przetrwa!o tylko dlatego, &e sta!y si" „sal# organow#” b#d( „kameraln#”
jakiej$ filharmonii. Oczywi$cie pozostaje pro blem ogra ni czo nych $rod ków
na utrzymanie tych obiektów.
Jestem bardzo zaprzyja(niony z lwowskim $rodowiskiem wykonawców muzyki dawnej. W ramach Akademii Muzycznej dzia!a tam m.in. orkiestra barokowa.
19 listopada br. zmar! Roman Stelmaszczuk, który by! motorem tego ruchu: organizowa! festiwal muzyki dawnej we
Lwowie, by! dusz# tego festiwalu, zaprasza! zespo!y, organizowa! $rodki i od kilkunastu lat dzi"ki niemu ten festiwal by!
dla Ukrainy takim okienkiem na kultur"
zachodni#. Odej$cie Romana Stelmaszczuka to wielka strata dla $rodowiska muzyki dawnej. Równie& dla nas, polskich
muzyków, którzy z nim wspó!pracowali, bo wspó!praca ukrai'sko-polska: m#dra, partnerska, by!a jednym z priorytetów Jego dzia!alno$ci.
– Mówimy ca$y czas o instrumentach
historycznych, ale nie ogranicza si& pan
tylko do nich. Bra$ pan udzia$ w cieka"
wym projekcie pt. „Transfuzja”. Prosz&
o nim opowiedzie'.
– To by!a przygoda wymy$lona przez
Andrzeja Bauera, który rzeczywi$cie
du&o gra na wiolonczeli elektrycznej
i u&ywa bardzo wielu przetworników
d(wi"ku. Fascynuj# go projekty multimedialne z udzia!em elektroniki. By!em tam
zaproszony jako klawesynista, który potrafi zagra% utwory barokowe, ale barwy
by !y kre owa ne przez spe cja li stów
od elektroniki, np. przez Cezarego Duchnowskiego. Dla mnie nie by!a to dziedzina muzyki, w któr# chcia!bym si" jako$
szczególnie anga&owa%, ale by!a to bardzo fajna przygoda. My$l", &e nie mo&na si" zamyka% w jednym kr"gu, nie mo&na ogranicza% si" dogmatami. Ale to by!
bardziej epizod, ni& co$ trwa!ego. Troch"
rodzaj &artu i przygody, pokazania, &e tak
te& mo&na gra% muzyk" barokow#.
– Gdyby nie gra$ pan na instrumen"
tach klawiszowych, gdyby pa(ska dro"
ga artystyczna potoczy$a si& inaczej, to
jaki inny instrument sobie pan wy"
obra#a?
– Próbowa!em kiedy$ gra% na oboju,
uwielbiam ten instrument, ale chyba nie
mam w tym kierunku predyspozycji fizycznych. My$la!em równie& o violi da
gamba. W &yciu zawsze troch" decyduje przypadek. Fakt, &e gram na klawiszach
jest wynikiem decyzji rodziców oraz
tego, &e w wieku 14 lat spotka!em wspania!# nauczycielk" organów – Mariett"
Kruzel. Gra na tym instrumencie zacz"!a mnie fascynowa%, cho% wtedy w ogóle nie my$la!em, &e zostan" muzykiem.
Pewnie gdybym trafi! na inny instrument
i innego profesora poszed!bym w innym
kierunku.
– Dzi&kuj& za rozmow&.
!
Marek Toporowski (ur. 1964) – klawesynista, organista, pianista, dyrygent.
Twórca wielokrotnie nagradzanego
zespo!u muzyki dawnej „Concerto
Polacco”. Pedagog zwi#zany z Akademi# Muzyczn# w Katowicach, kierownik Katedry Klawesynu i Historycznych Praktyk Wykonawczych. Autor
licznych nagra' p!ytowych z muzyk#
dawn#.
Pomnik
tych,
co zostali
w górach
KRYSTYNA
HESKA!KWA"NIEWICZ
Pomnik pami%ci alpinistów i taterników stan&!
w katowickim Parku Ko"ciuszki, nieopodal
ko"ció!ka "w. Micha!a.
„Jaka! tajemnicza si"a ci#gnie
cz"owieka do gór”
b!. ks. Emil Szramek
proboszcz ko"cio!a
Naj"w. Marii Panny w Katowicach
Katowickim Klubie WysokogórW
skim od lat siedemdziesi#tych $y"a
idea upami%tnienia przyjació", wybitnych taterników, alpinistów i himalaistów, którzy pozostali na zawsze w górach wy so kich, a tra gicz na !mier&
sprawi"a, $e nie posiadaj# swoich grobów
i tak# rol% móg"by spe"nia& symboliczny
pomnik. Z tego Klubu wysz"o wielu znakomitych wspinaczy, którzy wpisali si%
w !wiatow# czo"ówk% zdobywców wysokich gór, a cen# tego by"a w"a!nie !mier&
w górach.
Bezpo!redni# przyczyn# sprawcz# by"a !mier& Henryka Furmanika (ur. 1937),
zwanego w !rodowisku taternickim „Heniolongiem” ze wzgl%du na bardzo wysoki wzrost, który zgin#" w górach !w.
Eliasza na Alasce w 1974 roku. Kolejne
dekady przynosi"y bolesne straty. W roku 1983 zgin#" w czasie wytyczania nowej drogi na Ganesch II w Himalajach Andrzej Hartman (ur. 1949), w dwa lata
pó'niej spad" w przepa!& Rafa" Cho"da
(ur. 1957) pokonuj#c s"ynn# !cian% po"udniow# Lhotse. W roku 1988 stracili!my
Jana Nowaka (ur. 1953), który podchodz#c
po por%czówkach na sze!ciotysi%cznik
Bhagirati zosta" trafiony w g"ow% spadaj#cym kamieniem. W nast%pnym roku Miros"awa D#sal%, autora kanonicznej górskiej ksi#$ki Ka#demu jego Everest,
zabra"a lawina na prze"%czy Lho La
pod Mount Everestem. T% tragiczn# dekad% zamkn%"a !mier& Jerzego Kukuczki
(ur. 1948) w 1989 roku na Lhotse. Kolejne straty dotkn%"y klub w roku 2013, gdy
schodz#c z pierwszego zimowego wej!cia
na szczyt Broad Peak zgin#" Tomasz Kowalski (ur. 1985), a w trzy miesi#ce pó'-
niej góry zabra"y Artura Hajzera (ur. 1962)
zdobywaj#cego Gasherbrum I.
Pomnik stanowi ich symboliczn# mogi"%, przy której mo$na zapali& !wiat"a pami%ci, pomodli& si% i zaduma& nad przemijaniem. Mo$na go nazwa& !l#sk#
Osterw#, bo przypomina Tatrza(ski
Cmentarz Symboliczny nad Popradzkim
Jeziorem.
Wybór miejsca w Parku Ko!ciuszki le$#cym na wzgórzu nad miastem by" wielorako uzasadniony. Po pierwsze od roku 1985 w ostatni# !rod% pa'dziernika
w drewnianym ko!ció"ku !w. Micha"a
stoj#cym na najwy$szym wzniesieniu Parku odbywaj# si% msze !w. $a"obne za zmar"ych cz"onków Klubu Wysokogórskiego
w Katowicach, na których gromadzi si% ca"e !rodowisko. W tym Parku stoi tak$e Wie$a Spadochronowa, kiedy! b%d#ca obiektem sportowym, a od wrze!nia 1939 roku
przypominaj#ca bohatersk# obron% miasta
przez harcerzy i powsta(ców przed wkraczaj#cymi od po"udnia oddzia"ami Wehrmachtu. Poprzez istnienie Harcerskiego
Klubu Wysokogórskiego b%d#cego „szkó"k# taternictwa”, z którego wyros"o wielu
!wietnych wspinaczy wi#$e si% harcerstwo
z górami. Tu w Katowicach w dwudziestoleciu wojewod# by" wielki mi"o!nik gór
i niezwyk"y harcerz – Micha" Gra$y(ski1,
który bardzo przyczyni" si% do upi%kszenia Parku i jak twierdzi" Seweryn Walkowiak nauczy" )l#zaków kocha& góry.
Zwi#zki miedzy Parkiem Ko!ciuszki, harcerstwem i lud'mi gór s# wi%c wa$ne, g"%bokie i wielorakie – wszak w letni dzie(
z po"udniowego stoku Parku kiedy! wida&
by"o – Ma"# Fatr%.
Nie by"o wi%c lepszego i pi%kniejszego miejsca na pomnik. Jego powstanie jest
efektem wielu lat stara(, mozolnego
zbierania funduszy i szukania sponsorów.
Jesieni# 2014 roku za po!rednictwem portalu PolakPotrafi.pl. og"oszono zbiórk% publiczn# „Pasja gór”, dzi%ki której zdobyto potrzebne fundusze, dope"ni"y je
prywatne osoby i dofinansowa" miejski
bud$et. 29 pa'dziernika 2014 Rada Miasta Katowice podj%"a uchwa"% w sprawie
„wzniesienia i lokalizacji pomnika Alpinistów z Klubu Wysokogórskiego w Katowicach, którzy w górach zostali na zawsze”. Wielkie by"o zaanga$owanie
cz"onków Klubu, zw"aszcza Krzysztofa
Modliszewskiego i charyzmatycznego
harcmistrza Ignacego „Walka” Nendzy.
Pomnik zosta" zrealizowany wed"ug
projektu Bogumi"a Burzy(skiego, wykonany przez firm% kamieniarsk# Marka
Klyty, tworz# go p"yty przypominaj#ce
z"omiska skalne, u"o$one jedna na drugiej,
a na ka$dej wyryte jest nazwisko i data
!mierci. Prosty lecz g"%boki w wymowie
obelisk przywodzi nieodmiennie skojarzenie z górskimi g"azami, dobrze wpisuje si%
w t"o wysokich drzew, a nieodleg"y ko!ció"ek !w. Micha"a Archanio"a przydaje mu patosu.
Uroczysto!& ods"oni%cia zgromadzi"a
w Parku im. Tadeusza Ko!ciuszki t"umy
ludzi, pi%knie prezentowa"a si% harcerska
warta honorowa, przyby"y wzruszone
rodziny alpinistów, duchowni z archidiecezji katowickiej i !rodowisko wpinaczy
z ca"ej Polski. Z Warszawy przyjecha" Janusz Onyszkiewicz prezes PZA, by" prezydent Katowic Marcin Krupa, Krzysztof Wielicki oraz Ryszard Paw"owski.
Monument po!wi%ci" ks. biskup Adam
Wodarczyk, a os"aniali prezes Katowickiego Klubu Wysokogórskiego Piotr Xi%ski oraz Janusz Onyszkiewicz. Gdy „Walek” Nendza czyta" nazwiska cz"onków
naszego klubu, bohaterów pomnika, odnie!& mo$na by"o wra$enie, $e to jaki! niezwyk"y apel poleg"ych, za chwil% odezwie
si% werbel i us"yszymy „zostali w górach
na zawsze”!
Znicze roz!wietlaj#ce jesienny mrok
i z"oc#ce opadaj#ce z drzew li!cie tworzy"y niepowtarzaln# sceneri% wieczoru. Potem by"a msza !wi%ta ze znakomit# schol# kap"a(sk#, pi%kn# homili# i skupiona
modlitwa zwie(czona g"%bokim, nastrojowym wierszem napisanym przez Ignacego „Walka” Nendz%, bo tak jako! si%
sk"ada, $e w górach najlepiej milcze& i si%
modli&.
Wyznanie
Wspinaczka – modlitwa ludzi wybranych
Intymnych marze( warowny gród
Modlitwa s"ów niewypowiedzianych
B"ogos"aw Panie nasz górski trud!
W kurniawie, deszczu, huku lawiny
Wsz%dzie widzimy Tw# moc
Licz#c bezsenne biwaku godziny
Pozwól nam prze$y& i t% noc
Skalistych !wi#ty( zawieszony cie(
Za chwil% s"o(ca uderzy nas blask!
Pozwól nam prze$y& szcz%!liwie dzie(
Nim dosi%gniemy ze szczytu gwiazd.
Base Camp Lhotse
wrzesie$ 1979 rok
!
1
Por. K. Heska-Kwa!niewicz: Micha!
Gra#y$ski i góry. „Wierchy. Rocznik po!wi%cony górom” 2009. Kraków 2011, s. 35-50.
37
Zdj"cia: Dagmara Drzazga
Krzysztof Siwczyk (z lewej) i Maciej Melecki w dawnym pokoju Rafa!a Wojaczka
Wiersz
jest drog!
DAGMARA DRZAZGA
Miko%ów, okaza%a kamienica nieopodal rynku. Na tablicy przed wej!ciem widnieje
napis: „Z tego domu wyszed% w !wiat Rafa% Wojaczek, poeta 1945–1971”. W dawnym
mieszkaniu autora Innej bajki mie!ci si$ teraz pr$'nie dzia%aj#cy Instytut Miko%owski
jego imienia. Niegdysiejsza kuchnia pa(stwa Wojaczków sta%a si$ biurem, bibliotek#,
magazynem i pokojem go!cinnym. Spotykam si$ tam z Maciejem Meleckim i
Krzysztofem Siwczykiem, pracownikami Instytutu, ale – co wa'niejsze! – poetami i
organizatorami wielu wydarze( literackich. W%a!nie mija siedemdziesi#ta rocznica
urodzin Rafa%a Wojaczka.
38
– Jeste!cie bardziej u siebie, czy u Wo"
jaczka? Pytam nie dotykaj#c nawet me"
tafizyki. Jestem w rzeczywisto!ci Instytu"
tu, ale gdziekolwiek si$ nie obróc$ Rafa%
patrzy na mnie ze zdj$&, na szafce stoi je"
go maszyna do pisania, pó%ki uginaj# si$
pod ksi#'kami z wydaniami wierszy Wo"
jaczka.
– Maciej Melecki: Ja jestem u siebie.
W tym roku mija 16 lat odk!d tutaj pracuj". Zanim powsta# Instytut Miko#owski te$ przychodzi#em do tego mieszkania, bo od 1997 roku by#a tu galeria
miejska. A jeszcze wcze%niej bra#em
korepetycje z j"zyka angielskiego u mamy Rafa#a Wojaczka. Sam charakter Instytutu i formu#a pracy do z#udzenia
przypominaj! dom i dlatego tak si" tu
czuj".
– I te' tak# domow# atmosfer$ tu
stworzyli!cie.
MM: To si" szczególnie uwidacznia
podczas spotka& literackich, wieczorów autorskich, czy wernisa$y. Panuje tu pewien rodzaj luzu konieczny, by móc co%
stworzy'.
Krzysztof Siwczyk: To dla mnie bardzo bliskie miejsce. Oczywi%cie, mamy %wiadomo%', $e jako placówka instytucjonalna dotowana przez Urz!d Miasta Miko#ów
jeste%my zobligowani do misji kulturotwórczej, ale nie jeste%my zobligowani,
aby temu miejscu nadawa' nieludzki charakter wspó#czesnych instytucji kultury,
w których widzowie czuj! si" obco ze
wzgl"du na sterylny charakter i zimne, buduj!ce dystans wn"trza. Chcemy, aby publiczno%' uczy#a si" razem z nami. Wzorzec,
który proponujemy jest w du$ej mierze improwizowany, wyniesiony z naszego wewn"trznego do%wiadczenia. Tego, kim chcemy by' w kulturze i jak j! rozumiemy – jako
rozmow", blisko%', wymian" my%li. Jeste%my w domu pa&stwa Wojaczków i to nas
zobowi!zuje.
– A czym jest dla ciebie to miejsce pry"
watnie?
KS: Przyje$d$a#em na t" klatk" schodow! jako nastolatek, $eby wczuwa' si"
w atmosfer" mieszkania, do którego nie
mia#em %mia#o%ci zapuka'. Wtedy $y#
jesz cze oj ciec Ra fa #a Wo jacz ka, pan
Edward, widywa#em go, ale nie odwa$y#em si" o cokolwiek zapyta'. To by#y
wówczas dla mnie progi zupe#nie niedost"pne, legendarne.
– Ma&ku, czy bior#c te lekcje mia%e!
!wiadomo!& do jakiego domu przycho"
dzisz?
MM: Oczywi%cie! Przeczyta#em ju$
wtedy ca#y korpus Wojaczka. W 1986 roku po raz pierwszy natkn!#em si" na jego
wiersze. Wysz#a wówczas ksi!$ka Kaskaderzy literatury polskiej, ksi!$ka „zbójecka”, która m#odemu cz#owiekowi $yj!cemu w cza sach kom plet nej sza rzy zny
wydawa#a si" atrakcyjna, oferowa#a bowiem pewnego rodzaju alternatywne %wiaty. Pokazywa#a, $e wcze%niej te$ byli inni
m#odzi ludzie, którzy swoj! literatur!, jako%ci!, „krojem pisma”, wyobra(ni! przeciwstawiali si" rzeczywisto%ci. I ten bunt
jawi# mi si" jako bardzo przekonuj!cy.
Spraw! niezwykle wa$n! by#o te$ to, $e
Wojaczek jest poet! z Miko#owa.
– Pisa%e! ju' wówczas?
MM: Tak, ale to by#y próbki bardzo nieza wo do we. Wo ja czek nie prze mó wi#
do mnie natychmiast. Do Wojaczka si" dorasta#o, odkrywa#o coraz to nowe warstwy
semantyczne w jego wierszach. Fenomen
i geniusz Rafa#a Wojaczka polega na tym,
$e stworzy# on poezj", która jest niewyczerpana, je%li chodzi o mo$liwo%' odczyta&.
To poezja napromieniowana takim rodzajem indywidualnej energii, $e nie poddaje si" próbie czasu.
– O tym, jaki to by% dom mo'emy si$ do"
wiedzie& czytaj#c na przyk%ad !wietn#,
osobist# ksi#'k$ Macieja Szczawi(skiego
Rafa! Wojaczek, który by!. A jak ty zapa"
mi$ta%e! to miejsce?
MM: Pa&stwo Wojaczkowie byli ju$
wówczas lud(mi w bardzo podesz#ym
wieku. Mieszkali w osobnych pokojach.
Pan Edward by# t#umaczem przysi"g#ym j"zyka niemieckiego, pani El$bieta udziela#a korepetycji swoim uczniom. By#a bardzo mi#!, serdeczn! kobiet!. Nigdy nie
odwa$y#em si" porozmawia' o jej synu.
A potem pami"tam tak! sytuacj", kiedy pani El$bieta ju$ chyba by#a w szpitalu,
a pan Edward obserwowa# przez okno ods#oni"cie tablicy na fasadzie domu.
– Tej samej, która jest teraz?
MM: Tak. To by#o w 1992 roku. Doczeka# jeszcze tego, $e miasto Miko#ów postanowi#o uhonorowa' fakt, $e tutaj mieszka#
jego syn. My%l" $e pan Wojaczek by#
wzruszony. To, zreszt!, taki prze#omowy
moment, bo wówczas miejsce to zosta#o naznaczone poetycko. Potem pa&stwo Wojacz ko wie – w od st" pie ro ku po so bie – zmarli i mieszkanie sta#o puste.
Zainteresowa! si" nim ówczesny wiceburmistrz Miko!owa Marian Sworze#, który
podj$! krucjat" na rzecz ocalenia tego
dziedzictwa. Du%e znaczenie mia!y tak%e
dzia!ania silnego miko!owskiego &rodowiska poetyckiego i literackiego. Przecie% by!y tu ju% wtedy organizowane turnieje
jednego wiersza, ogólnopolskie konkursy
poetyckie im. Rafa!a Wojaczka, alternatywnie dzia!ali&my ja, Arkadiusz Kremza
i pó'niejszy dyrektor Instytutu Pawe! Targiel. To wszystko zaowocowa!o wydaniem
Arkadii – pisma katastroficznego. Na spotkania autorskie i konkursy poetyckie zacz"!o przyje%d%a( do Miko!owa bardzo du%o ludzi.
– Krzysztof, ty te! do"#czy"e$ wtedy
do tego grona?
KS: By!em wówczas 16-letnim adeptem
sztuki poetyckiej, czyli wytwórc$ w!asnych
grafoma#skich nieszcz"&(, które wysy!a!em na te konkursy. Og!oszenie wyników
odbywa!o si" na rynku w domu kultury.
Przyjecha!em na rozstrzygniecie i wówczas
wybitny poeta Julian Kornhauser, te&(
obecnego prezydenta Andrzeja Dudy, og!osi! werdykt. Najpierw przeczyta! laureata
trzeciego miejsca – ten wsta! grzecznie, potem drugie miejsce – Maciej Melecki
z Miko!owa.
– Nic ci jeszcze wówczas nie mówi"o to
nazwisko?
KS: Nic. I Julian Kornhauser czyta dalej:
pierw sze miej sce otrzy ma! Krzysz tof... – a ja ju% wstaj" – i nagle s!ysz"...
)liwka. Konsternacja. To mówi": nie )liwka, tylko Siwczyk! (!miech). Ale chodzi!o o Krzysztofa )liwk", wybitnego poet"
z Z$bkowic )l$skich, dzisiaj naszego
przyjaciela. Poczu!em si" straszliwie dotkni"ty tym werdyktem! Wychodz$c z domu kultury trzasn$!em ci"%kimi, %eliwnymi drzwiami...
MM (z niedowierzaniem): Trzasn$!e&
drzwiami?!
KS: Tak! I wtedy powiedzia!em sobie
w duchu, %e ja tu jeszcze wróc" (!miech). Potem, w ci$gu pó! roku, pozna!em osobi&cie
Macieja i zawi$za!y si" moje &cis!e zwi$zki z tym &rodowiskiem poetyckim i atmosfer$, która istnieje w Miko!owie do dzisiaj.
A jest to jedno z niewielu miast tej wielko&ci, w których takie &rodowisko jest %ywe.
– Nawet nie pytam czy, ale w jaki spo%
sób Rafa" Wojaczek wp"yn#" na wasze !y%
cie?
KS: Zasadniczo. Moje przygody lekturowe z Wojaczkiem trwaj$ do dzisiaj, podziw
nie maleje, wr"cz wzrasta! Dobijam czterdziestki i coraz trudniej mi uwierzy(,
%e 25-letni wówczas Wojaczek (z mojej dzisiejszej perspektywy m!ody cz!owiek) wygenerowa! tak$ literatur". To si" nie mie&ci
w g!owie! Du%o !atwiej mog!em to zrozumie(, kiedy by!em w tym samym wieku, bo
maj$c dwadzie&cia kilka lat cz!owiek jest
pe!en omnipotencji, zw!aszcza poetyckiej.
Z latami to si" zmienia. Pó'niej zagra!em
w filmie Wojaczek [Wojaczek, re%. Lech Majewski (1999). Zdj"cia do filmu zrealizowa!
Adam Sikora, operator pochodz$cy z Miko!owa – przyp. D. D.], wi"c to by!a przygoda, która zdeterminowa!a moje losy, %e
tak powiem, publiczne. Je&li jednak chodzi
o g!"bsze kwestie – tworzenie si" to%samo&ci – Wojaczek jest jedn$ z tych wa%nych
postaci literackich, która mnie uformowa!a. Nie jako %yciowo-egzystencjonalny
wzór do na&ladowania, ale jako pewnego
rodzaju fenomen literacki, z którego nale%y czerpa( i uczy( si" pokory.
– Pokory?
KS: Tak, pokory, której zreszt$ Wojaczek
sam w sobie nie mia!.
MM: To jest pe wien ro dzaj si gnum – w znaczeniu bycia poet$ w %yciu
i bycia poet$ jako kreatorem ró%nych
&wiatów i za&wiatów tekstowych. On je
tworzy! w sposób niezwykle odr"bny i indywidualny. To jest lekcja trwaj$ca do dzi&
i nauka pokazuj$ca, jakim poet$ trzeba by(,
%eby by( poet$ dobrym.
– Pami&tacie pierwsze zetkni&cie z po%
ezj# Rafa"a Wojaczka? Czy by" taki wiersz,
który – parafrazuj#c Lecha Majewskie%
go – „przestrzeli" wam serce”?
KS: Nie. Dla mnie to raczej ca!e pomys!y na ksi$%ki. Pierwszy tom Wojaczka Sezon z poetyk$, tak$ troch" ró%ewiczowsk$,
jest &wietny. Emanuje z niego wielka si!a
m!odo&ci. Wojaczek mia! dwadzie&cia lat,
kiedy zadebiutowa! w pierwszym numerze
Poezji. I w!a&nie te wiersze wydaj$ mi si"
do dzi& niezwykle energetyczne; nosz$ znamiona sztuki wychylonej w awangardyzm
polski. To s$ wyra'nie znaki, %e oto mamy
do czynienia z dwudziestolatkiem czytaj$cym, czyli tak$ istot$, której dzisiaj z lamp$ szuka(.
– Czytaj#cym, ale nie plagiatuj#cym!
KS: Dok!adnie! Wyra%aj$cym si" w pewnej literackiej formie, ale wt!aczaj$cym w t"
form" tre&ci, które nale%y rozumie( w kluczu psychoanalitycznym, na przyk!ad:
matka-kie!basa. To takie lusterko freudowskie. Mo%na powiedzie(, %e s$ to
zwyczajowe rozterki dwudziestolatka, ale
wyrazi( je w j"zyku poetyckim jest du%$
sztuk$! Który dwudziestolatek, zw!aszcza
dzisiejszy analfabeta, mo%e to zrobi(?
Wojaczek %y! w czasach, w których kultura literacka by!a tak wszechobecna, jak dzi&
kultura obrazkowa. On by! dzieckiem biblioteki. Podkre&l" – nie dzieckiem jabola, ale biblioteki! Maciek wspomina!, %e by!o to mieszkanie pe!ne ksi$%ek. Naturaln$
atmosfer$ tego domu by! druk, a teraz atmosfer$ domów jest t"pe jarzeniowe &wiat!o ekranów komputerów. Wojaczek opisywa! trud ny mo ment wy ra dza nia si"
&wiadomo&ci autorskiej i to jest fantastyczne! Dawa! wyraz naturalnym sk!onno&ciom, wyssanym z mlekiem matki – mlekiem zwa %o nym, czar nym. W tym
znaczeniu jego pierwsze wiersze do mnie
trafia!y, bo one pi"knie definiowa!y rozterki, dla których ja nie potrafi!em znale'(
%adnego innego j"zyka.
– Ale nie by"e$ przecie! wtedy tego tak
$wiadomy, jak jeste$ dzisiaj. One po%
dzia"a"y raczej intuicyjnie.
KS: Tak, to by!o szukanie idola. M!ody
cz!owiek musi go znale'(. Si!a tych wczesnych wierszy z ca!ego tomu Sezon jest
ogromna! A jaka wspania!a konstrukcja
ksi$%ki! Wojaczek nie jest autorem poszczególnych strza!ów poetyckich, jakich& ol&nie#
jednorazowych, ale bardzo zmy&lnym konstruktorem ca!ych projektów. A to ju%
&wiadczy o fenomenie talentu, &wietnej intuicji poetyckiej i doskona!ych lekturach,
które odby! dwudziestoletni, ale czytaj$cy
klasyków, Rafa! Wojaczek. To robi!o
na mnie pot"%ne wra%enie, ale te% budowa!o kompleks, bo oznacza!o, %e trzeba przeczyta( to samo, co czyta! Wojaczek, by naby( pewnych kluczy do jego rzeczywisto&ci.
No i nabywanie ich trwa do dzisiaj.
MM: U mnie by!o podobnie. Na pewno
te% wymieni" te pocz$tkowe wiersze z Sezonu, ale dodam i takie, które mówi$ o losie jednostki: ca!y cykl Piosenka bohaterów albo Modlitwa szarego cz"owieka.
Ile% tam nieuchwytnych momentów w metaforach, jaki &wie%y j"zyk! Oczywi&cie,
wówczas te% dzia!a!a legenda Wojaczka – jak go wspominano, jaki zarys egzystencjalny i psychologiczny wy!ania! si"
z tych opowie&ci. Dla m!odego cz!owieka
niezwyk!$ atrakcj" stanowi! te% fakt, %e nie
mamy tu do czynienia wy!$cznie z autorem
wierszy, ale z bardzo rozwichrzon$ osobowo&ci$, która bólu istnienia do&wiadcza
na w!asnym ciele. I %e on próbuje si" wyszamota( z tej klatki poprzez przejawy
agresji, picia, podejmowanie prób samobójczych. Dopiero z czasem przysz!a refleksja, %e nie s$ to tak wa%ne elementy. Najwa% niej sza jest sa ma po ezja. Zna j$c
biografi" Wojaczka cz!owiek zaczyna sobie u&wiadamia(, %e by!o w niej du%o kreacji, któ ra s!u %y !a wy do by ciu po ezji
na &wiat!o dzienne. To nie %ycie jako takie
by!o w centrum – wszystko w nim by!o
podporz$dkowane poezji. Nic innego si"
nie liczy!o!
– Pami&tam, !e który$ z was powiedzia"
kiedy$, !e lans i poezja si& wykluczaj#.
A jednak trudno Wojaczkowi odmówi' te%
go „lansu”. Jego przyjaciel, poeta Janusz
Stycze( stwierdzi", !e Rafa" Wojaczek
by" prekursorem autopromocji.
KS: Zdecydowanie si" z tym zgadzam.
Tym bardziej %e Janusz Stycze# by! t$ osob$, która towarzyszy!a wroc!awskim „dzia!aniom autopromocyjnym” Wojaczka. One
przejawia!y si" w ci$g!ym prowokowaniu – owszem – mieszczucha, ale te% literatów. Wojaczek nie dzia!a! w pró%ni, ale
w okre&lonym miejscu i stanie spo!ecznym.
Nie mo%emy zapomina(, %e by!o to wtargni"cie nie tylko w &rodowisko literackie,
ale te% w polsk$ kultur", która od po!owy
lat sze&(dziesi$tych znajdowa!a si" w stanie absolutnego wzmo%enia. *yj$ wówczas
najwybitniejsi krytycy i ekstremalnie
uzdolnieni poeci: Tadeusz Peiper, Julian
Przybo&, Ró%ewicz pisze swoje najlepsze
utwory, jest aktywny jeden z najwi"kszych
poetów polskich Witold Wirpsza, s$ Mi!osz
i Herbert. Dlatego trzeba sobie u&wiadomi(,
%e to wtargni"cie musia!o by( dzia!aniem
zaprogramowanym. Nie widz" we wroc!awskich wojaczkowych poczynaniach
%adnego przypadku. Wszystko by! wykalkulowane „na zimno”. To, co Wojaczek-cz!owiek wyczynia znajduje bezpo&rednie
prze!o%enie na to, co Wojaczek-cz!owiek
wypisuje. Wojaczek jest teoretykiem w!asnego cia!a i siebie w ogóle. Zaproponowa! wewn"trzn$ „autopromocj"”, która wyra%a!a si" w autodestrukcji i odwadze
posuwania si" w – tak zwanym – %yciu ku
coraz dalszym granicom, za którymi czeka!a ju% tylko &mier(.
– Nikt, kto widzia" tego cz"owieka sie%
dz#cego w barach – mniej lub bardziej
podrz&dnych – i wlewaj#cego w siebie
39
40
morze alkoholu nie podejrzewa!by takie"
go pragmatyzmu... Skrajne osobowo#ci
w jednym ciele, co te$ zreszt% wida&
w jego poezji.
KS: By! skrajnie ambitny, bardzo pracowity. Dba! o to, w jaki sposób jego wiersze by!y odbierane. Te dzia!ania „promocyjne” wokó! w!asnego dzie!a wymagaj"
czasu i trze#wego umys!u. Mówimy o nim,
$e to cz!owiek z krótk" historyczno-literack" biografi", ale przez zaledwie sze%& lat
(1965–1971 – przyp. D. D) zrobi! bardzo
du $o na rzecz przy go to wa nia grun tu
pod odbiór w!asnej poezji.
MM: To jest niezwykle ciekawe, co
niedawno wyczyta!em: jak si' okaza!o, Wojaczek otrzymywa! za publikacj' swoich
wierszy wcale niema!e ga$e. W pismach literackich w latach sze%&dziesi"tych nie by!o jednakowych stawek dla wszystkich. On
by! klasyfikowany bardzo wysoko.
KS: Pi'kne s" te formu!y w jego listach
do ró$nych osób: „nazwisko idzie w gór'!”.
Wspania!e! To nie jest kto% zak!amany, dla
kogo istnieje tylko bo$ek poezji. On dba
o w!asne poetyckie interesy, które przek!adaj" si' równie$ na pieni"dze, ma poczucie swojej pozycji i %wiadomo%&, $e jest
przez %rodowisko bacznie obserwowany,
czy po debiucie jego poczynania spe!ni" nadzieje, czy nie. Te cztery lata od debiutu
do pierwszej ksi"$ki to ca!a epoka w wojaczkowym procesie samokszta!cenia, dochodzenia do pe!nej formy, któr" znamy
z dwóch jego kolejnych ksi"$ek Innej
bajki i Nie sko!czonej krucjaty.
– Ma&ku, niedawno za twoj% przyczy"
n% #wiat literacki obieg!a sensacja. Odna"
laz!e# nieznane utwory Rafa!a Wojaczka.
S% to i wiersze, i – co jeszcze bardziej za"
skakuj%ce – proza!
MM: To moje drugie zetkni'cie si'
z nieznan" spu%cizn" Wojaczka. Pierwsze
mia!o miejsce w 1999 roku. Wtedy we
Wroc!awiu, w Ossolineum odnalaz!em
wiersze rozproszone, które nie by!y brane
przez Wojaczka pod uwag' do publikacji.
U!o$y!em wówczas ksi"$k' z 60 odrzuconymi albo przez niego, albo przez cenzur' wierszami.
– Powsta! wtedy tom Reszta krwi.
MM: Tak. W tym roku w po!owie pa#dziernika odbywa!a si' we Wroc!awiu, te$
w Ossolineum, sesja literacka. By! na niej
mój serdeczny przyjaciel Konrad Wojty!a,
który przygotowuje prac' doktorsk" o poezji religijnej Rafa!a Wojaczka. Przed sesj" postanowili%my pój%& do dzia!u r'kopisów i sprawdzi& nurtuj"ce nas tytu!y
wierszy. Wiedzieli%my bowiem, $e takie tytu!y istniej". Musieli%my zobaczy&, co to
jest? W dziale r'kopisów jest 16 p'katych
teczek z maszynopisami i r'kopisami Wojaczka. Natrafiamy na teczk' z proz",
czemu si' mocno dziwimy: jak to z proz"?!
Proza to Sanatorium i nic wi'cej. A tu si'
okazuje, $e istniej" opowiadania o kompletnie nieznanych tytu!ach! W ci"gu 15 minut widzimy, $e s" tam utwory, których nikt
do tej pory nie tkn"!! Nikt o nich nie wie!
Przegl"damy te teczki i – wow, wow,
wow! – robimy wielkie oczy!
– No to powiedz wreszcie, co tam zna"
le'li#cie!
MM: Teczk' z pierwsz" wersj" Nie
sko!czonej krucjaty w r'kopisie. Tam tra-
Maciej Melecki i Krzysztof Siwczyk w biurze, czyli dawnej kuchni pa!stwa Wojaczków
fiamy na dwa lub trzy %wietne, niepublikowane wiersze. Potem mamy tomik dla Teresy Ziomber (ukochana Rafa!a Wojaczka – przyp. D. D.) "renica z 1966 roku. Ale
sama proza – zobaczenie tego – jest do%&
szokuj"ca! To sze%& du$ych opowiada(.
Przeczyta!em dwa. Jedno jest w maszynopisie i nosi tytu! Nie te czasy, a reszta jest
w r'kopisach. Te utwory nie s" ani gorsze,
ani lepsze od tego, co znamy. S" absorbuj"ce i ciekawe.
– Wywo!aj% szok, kiedy si( uka$%?
MM: Nie. To jest pewna kontynuacja, ale
wielce intryguj"ca. Mo$na si' tylko dziwi&,
$e tego jest tak du$o i $e s" tak dobre.
– Dobre, ale jednak w swoich tomach
ich nie umie#ci!.
MM: Bo wyszed! z elementarnego za!o$enia, $e inne rzeczy s" lepsze. To jest
naturalne. Ka$dy z nas ma sporo wierszy,
których jednak nie umie%ci! w swoich
ksi"$kach. Wszyscy m!odzi poeci pisz"
bardzo du$o. Kolega Siwczyk te$ pisa!
mnóstwo, kiedy by! m!ody. Ja te$ pisa!em
du$o.
– Teraz piszecie mniej?
MM: Teraz piszemy jeszcze wi'cej!
(#miech)
KS (#miech): Ze strachu!
MM: To by! na tyle dobry autor, $e nawet gdyby si' pokusi& o stwierdzenie, $e
jeden czy drugi wiersz jest gorszy, to i tak
jest to wiersz %wietny.
– Kiedy te nieznane utwory ujrz% #wia"
t!o dzienne? Wydacie je?
KS: To, $eby wyda! je Instytut Miko!owski jest naszym marzeniem!
MM: B'dziemy o to usilnie zabiega&, ale
nie znamy jeszcze woli spadkobierczyni.
Musz' tu zaznaczy&, $e nie chcemy wydawa& tej ksi"$ki dla siebie, bo my to albo ju$
znamy, albo za chwil' poznamy. Tu chodzi o pokazanie nieznanego Wojaczka
szerszemu gronu odbiorców.
– Dobiega ko)ca Rok Rafa!a Wojaczka.
Wa$ny czas dla Instytutu?
MM: Bardzo. Mieli%my sesj' naukow"
w maju, w grudniu przyjechali ró$ni poeci
i czytali jego wiersze, by! koncert z poezj"
Wojaczka, rozmowy na temat jego twórczo%ci, a teraz jeszcze jest sensacja z powodu
tego znaleziska. Chodzi o to, aby wykorzy-
stywa& takie konteksty do przypominania
Wojaczka i odkrywania go na nowo.
– Pracujecie razem, obaj jeste#cie po"
etami, przyja'nicie si(. Nigdy nie wkrad!
si( mi(dzy was jaki# element rywalizacji?
KS: Uda!o si'!
MM: To jest rodzaj optymalnej symbiozy. Znamy si' dwadzie%cia lat, dwadzie%cia
lat temu opublikowali%my swoje pierwsze
ksi"$ki, Krzysztof mia! wtedy 18 lat,
ja 26. To s" te$ bardzo zbie$ne fascynacje
literackie, które nas wtedy formowa!y
i które do dzi% na siebie nachodz". Podobnie patrzymy na niektóre rzeczy, mamy
zbli$one gusty i rodzaj wra$liwo%ci.
– Potraficie si( skrytykowa&?
KS: Tak.
MM (zdziwiony): Skrytykowa&?
KS: My nie piszemy s!abych wierszy,
wi'c nie ma si' za co krytykowa& (#miech).
To, oczywi%cie, $art! Zdarzaj" nam si' lepsze i gorsze „kawa!ki”, ale przeszli%my podobn" ewolucj' wiersza i to nas zawsze b'dzie !"czy&.
– Potraficie zachwyci& si( swoimi wier"
szami nawzajem?
MM: Tak!
KS: Zdecydowanie tak! Ale nasze ksi"$ki nie s" zak!adnikami siebie samych.
MM: Na szcz'%cie na samym pocz"tku
drogi natrafili%my na ludzi, którzy – w naszej opinii – byli wielkimi poetami, ale $yli
niezwykle skromnie. To na przyk!ad Bohdan Zadura, Andrzej Sosnowski, Marcin
)wietlicki, Jacek Podsiad!o. Oni nam pokazali, $e có$ z tego, $e si' pisze dobre wiersze. Chodzi o to, jakim si' jest cz!owiekiem.
Element konkurencyjno%ci jest groteskowo-absurdalny. Wiersze s" wierszami, gie!dy
poetyckie s" gie!dami. My na to nie mamy
wp!ywu. Rzecz" najistotniejsz" jest nieustanne rozszerzanie swego – ujmuj"c nieco paradoksalnie – zakresu kresu.
– Rozwijanie w!asnego #wiata.
KS: Jasne!
MM: W poezji nie ma celu. Jedynym celem poezji jest droga. Wiersz jest drog".
A to gdzie on nas zaprowadzi – mnie jako
autora i ewentualnego czytelnika – tego ju$
nie da si' przewidzie&.
– Dzi(kuj( za rozmow(.
!
Notatnik
spó#nionego
przybysza
MAREK S. SZCZEPA$SKI
Centrum
i !rodek
miasta:
miejsca
!wi"te
i przekl"te
Miejski teatr i jego aktorzy
entrum miasta to przestrze! szczeC
gólnie intensywnie wykorzystywana przez ludzi i wa"ne instytucje,
g#ówna scena miejskiego teatru w wymiarze kultury, polityki, gospodarki, codziennych i od$wi%tnych praktyk miejskich. &rodek miasta z kolei to poj%cie
geograficzne, pozbawione czasami,
cho' nie zawsze, wa"niejszych znacze!
spo#ecznych. Ka!dy zamieszka"y region, ka!dy tego typu mikrokosmos posiada co#, co mogliby#my nazwa$
%rodkiem, Centrum – miejscem par
excellance #wi&tym. Tu w centrum to,
co #wi&te, objawia si& w jakiej# ca"o#ciowej formie – pisa# przed laty znakomity religioznawca rumu!ski i francu ski Mir cea Elia de. W kul tu rze
zachodniej centra miast symbolizuj(
bogactwo mieszka!ców, ich ekonomiczn( pot%g% i polityczn( pozycj%. S(
zatem przestrzeniami nieomal sakralnymi i stanowi( przedmiot dumy
mieszczan, którzy z poczuciem misji – a nawet wy"szo$ci – pokazuj(
przybyszom z innych miast i krajów
zabytki, miejsca historyczne, ekskluzywne sklepy, eleganckie hotele, restauracje, kawiarnie czy wysmakowane
galerie. Centrum miasta jest wi%c przestrzeni( potencjalnie najcenniejsz(:
w sensie ekonomicznym, presti"owym, symbolicznym, politycznym,
gospodarczym. Czasami stanowi' jednak mo"e przedmiot mieszcza!skiego
zawstydzenia, zw#aszcza je$li nie spe#nia swoich funkcji, odpycha estetyk(
i niefunkcjonalno$ci(. W licznych miastach polskich, na przyk#ad, centra
zast(pione zosta#y przez wielkie galerie handlowe, skrzy"owania g#ównych
tras komunikacyjnych czy wa"niejszych dróg wewn(trzmiejskich.
Galernicy miejscy
arto mo"e w tym kontek$cie tylW
ko wspomnie', "e najwi%ksz(
galeri% konurbacji katowickiej, Silesia
City Center, przestrze! bezczasow(, bo
pozbawion( ca#kowicie zegarów, odwiedzi#o w roku 2014 blisko 15 milionów miesz ka! ców re gio nu, kra ju
i przybyszów spoza granic RP. Centrum miasta, z definicji winno by' dobr( przestrzeni( publiczn(, otwart(, zapraszaj(c(, z ograniczon( liczb( barier,
u#atwiaj(c( funkcjonowanie ma#ym
i du"ym zbiorowo$ciom czy grupom,
spo#ecznie wi%ziotwórcz(. Ta szczególna forma przestrzeni miejskiej wymaga, jak s(dzimy, wyj(tkowej samo$wiadomo$ci profesjonalnej urbanistów.
Socjolog mo"e napisa' z#( ksi("k%
i wówczas rozczarowany jej czytelnik
od#o"y tom na pó#k% i do niego ju" nie
si%gnie. Tymczasem )le zaprojektowana przestrze! i niew#a$ciwie zrealizowana skazuje mieszka!ców na wielolet nie u"yt ko wa nie oraz miej ski
dyskomfort. Nadzwyczajna rola centrum miasta i miejskich przestrzeni
publicznych sk#ania nas do rewizji
paradygmatycznej – zdawa#oby si%
– piramidy potrzeb stworzonej przez
Abrahama H. Maslowa, obecnej we
wszystkich niemal podr%cznikach psychologii. Indywidualna oraz spo#eczna potrzeba centrum i szerzej przestrzeni publicznych zosta#a przez tego
uczonego ca#kowicie zapoznana A tymczasem to w#a$nie tego typu przestrzenie stwarzaj( szanse na realizacj%
potrzeb bezpiecze!stwa, przynale"no$ci, szacunku czy samorealizacji,
wymienionych przez Maslowa.
Miasta w sieci, sieci w mie!cie
dobie wirtualizacji $wiata globalW
nego niektórzy twierdz(, "e centrum miasta przenosi si% do sieci.
To tylko cz%$ciowa prawda. Istotnie,
w sieci tocz( si% intryguj(ce debaty
o centrach miast i ich metamorfozach, o uk#adach urbanistycznych czy
architektonicznych, przygotowywane
s( miejskie imprezy i demonstracje, ale
nic nie zast(pi dobrze zaprojektowanego i zrealizowanego centrum miasta,
realnego obszaru skupiaj(cego mieszczan i mieszka!ców. I jedni i drudzy
co dzien nie czy ta j( swo je mia sto,
rozpoznaj( je i definiuj(. Mieszczanie
"yj( losem swojego miasta, s( jego krytykami i admiratorami zarazem, gotowi do po$wi%ce!, podczas gdy mieszka!cy traktuj( miasto jako przestrze!
codziennego "ycia czy wr%cz zwyczajn( sypialni%, miasto #ó"ko. W czytaniu
miasta niezwykle wa"na jest szata
informacyjna miasta, czyli szyldy, plakaty, bilbordy, reklamy, napisy, znaki,
intryguj(ce graffiti. Miasto jest jak elegantka lub elegant, którzy chc( dobrze
si% ubra' i towarzysko b#yszcze', cho'
nie zawsze im to wychodzi. Kluczow(
funk cj% w od czy ty wa niu zna cze!
odgrywa kapita# ludzki, mierzony nie
tylko formalnym wykszta#ceniem, ale
równie" wra"liwo$ci( estetyczn( czy
spo#eczn(, zdolno$ci( do wspó#pracy
z innymi, postaw( prospo#eczn( czy
egocentryczn(.
Magiczna siódemka miejska
entrum miasta, podobnie jak i inne
przestrzenie spo#eczne, opisywa'
C
mo"na poprzez siedem form #adu.
W pierwszym z nich, architektonicz"
no%urbanistycznym, kluczowa jest
czytelna albo nieczytelna dla u"ytkowników kompozycja. W drugim, funk"
cjonalnym, fundamentalna staje si% wygoda lub niewygoda u"ytkowania,
a w kolejnym, spo#ecznym, otwarto$'
przestrzeni i jej zapraszaj(cy czy te"
odpychaj(cy charakter. W czwartym,
kulturowym, centrum definiowane
jest jako obszar i miejsce zarazem,
w których mieszczanin czy mieszkaniec oczekiwa' mo"e szczególnie
istotnych i wa"nych dla! zdarze! kulturowych lub – przeciwnie – zasta'
przestrze! kulturowo pust(. *ad pi(ty,
estetyczny, okre$lony jest przez pi%kno centrum miasta albo jego brzydot%. Kolejny, ekologiczny, od starogreckiego oikos, oznacza dom lub
miejsce, w których cz#owiek pragnie
"y' i pracowa' w zdrowym oraz bezpiecznym $rodowisku czy te" – przeciwnie – jest skazany na otoczenie niezdrowe, niebezpieczne, niechciane
w istocie. I wreszcie #ad siódmy, zwi(zany z inteligentn$ przestrzeni$ eksponuje centrum adaptuj(ce osi(gni%cia
wspó#czesnej technologii i techniki
lub, odwrotnie, je zaniedbuj(ce.
!
41
Fot. Arkadiusz Gola
Erwin Sówka „Barbara w dybach” (1978), $w. Barbara zakuta w ko$ció% na Nikiszu
Duchy !wiat"a
i mroku
JACEK KUREK
Z t#sknoty za $wiat!em wy!ania si# duchowa rzeczywisto$% &l'zaków, zamieszkuj'cych przemys!ow' cz#$%
Górnego &l'ska; ich wra"liwo$%, cielesno$%, przywi'zanie do niematerialnego wymiaru "ycia, stosunek do ciem(
no$ci, $mierci i sk!onno$% do mistycyzmu. Pytanie o duchowo$% tych ludzi, jej )ród!a, charakter, to fascynu(
j'ca i wci'" nierozpoznana tajemnica, do której zbli"a% si# mo"na na ró"ne sposoby...
Bóg jest ogniem we mnie, ja w Nim blaskiem jestem.
Czy! nie z#$czy# nas na wieki p#omienisty w%ze#?
Angelus Silesius
Szlachetne dzie!o "elazne
udy górnicze od staro!ytno"ci wierzy#y, !e wydobywanie
Ljemkrusz
ców by#o dzia#aniem magicznym i zwi$zanym z tanic$ !ycia. By#o niczym przyjmowanie porodu z wn%trza
42
Matki Ziemi. Wedle Platona, poczynaj$c i rodz$c, kobieta na"ladowa#a Ziemi%, której minera#y to p#ody, pozyskiwane z g#%bi, jakby z macicy… Wierzono, !e górnik, ale tak!e hut-
nik – o czym pisa# w Kowalach i alchemikach Mircea Eliade – to akuszerzy wchodz$cy przez swoj$ prac% w rol% Czasu, bo tak jak on wydobyte z wn%trza ziemi rudy przekszta#cali wedle sobie tylko znanych „alchemicznych” sposobów.
Czasowi zajmuje to tysi$ce lat, górnik i hutnik potrzebuj$ jednego dnia albo nocy, cho& prac$ t$ trudz$ si% zazwyczaj ca#e !ycie. Wspomina#em ju! o tym kiedy" na #amach „'l$ska”
w tek"cie Poród w ku!ni, czyli "l#ska z ognia i ciemno$ci
(nr 5, 2011). Kowale – o czym wiedzieli tak!e natchnieni autorzy Biblii – wnie"li do kultury ludzkiej szczególnie wa!ne
novum – miecz, który odmienia# histori$ ludów i nigdy nie
przesta# by% pokus& z#ego. Jak dowodzi# Eliade, „najstarszy
wyraz okre"laj&cy !elazo, sumeryjskie s#owo an. bar, z#o!ony jest z piktogramów oznaczaj&cych „niebo” i „ogie'”„. Badacz nie"miertelno"ci pisa#: „Podobnie jak piorun i meteoryty, to po ry «roz r& by wa #y» Zie mi$; in ny mi s#o wy,
symbolizowa#y zespolenie Nieba i Ziemi”. Hutnik i poeta Walenty Brusek vel Brusiek, który znany jest pod nazwiskiem
Ro(dzie'ski (ok. 1570 – 1640/42), w s#ynnym i pionierskim
poemacie dydaktycznym, eposie hutniczo-górniczym wydanym w krakowskiej drukarni Szymona Kempiniego w 1612
roku pt. Officina ferraria abo Huta i wárstát z ku!niami
szláchetnego dzie"á #eláznego pisa# o tym, !e:
Ruda, metal na "wiecie jest mi$dzy wszystkiemi
Metalami najprzedniejszy, co si$ rodz& w ziemi
Któr& Bóg wszechmog&cy zaraz w pierwszym wieku
)wiata sprawi# i poda# k !ywno"ci cz#owieku.
Ro(dzie'ski zatem wprost uwa!a#, !e metale rodz! si$ w ziemi. Na kartach Officiny… przyznawa#, !e praca ku(nika jest
ci$!ka i bolesna:
Jestem w#a"nie jakoby murzyn uczerniony
Po wszem ciele i ogniem srodze popalony.
Wst&p jeno (obaczysz tu) do nas, jako ka!dy
Musi si$ w naszej hucie z ogniem biedzi% zaw!dy!
Patrzaj!e, jako si$ to mnie skwarzy cia#o!
Aza! tu nas w tym ogniu mamy m$ki ma#o?
P#omie' leci z iskrami w oczy jak perzyny,
Piek$ si$ ustawicznie ogniem z ka!dej strony!
Przede wszystkim jednak ów hutnik-poeta dawa# w swym
dziele "wiadectwo umi#owania zawodu ku(nika, który wpisywa# w przestrze' poezji, i cho% robi# to j$zykiem chropowatym, niczym Hefajstos kulawym, to przecie! z wybornym
znawstwem hutniczej profesji i niek#amanym uczuciem.
Zbyt powa!ne s& sprawy, o których pisa#, by móg# zrezygnowa% z rymów i poetyckiej formy. Jeden z fragmentów dzie#a, zatytu#owany O #elezie, które moc$ swoj$ w cnocie a w godno%ci ka#dy metal na %wiecie przechodzi, jest prawdziw&
afirmacj& !elaza, którego moc, cnota i godno"% wynosz& nad inne metale.
*elazo jest w#asno"ci swojej najmocniejszy
Metal mi$dzy metalami i najpotrzebniejszy
Cz#owiekowi, którego bojem ostrej si#y
Monarchie na "wiecie wielkie upada#y.
Dzie#o pisane wierszem (w zgodzie z duchem epoki) nabiera wymiaru symbolicznego. Jako poeta-kowal Ro(dzie'ski nie mia# sobie równych. Traktaty i teksty o hutnictwie pisane by#y wówczas raczej przez filozofów, uczonych i pisarzy,
nie praktyków hutniczego rzemios#a. W czasach pó(niejszych,
w wieku XIX, znajdzie Ro(dzie'ski "l&skiego kontynuatora
sztuki poetyckiej w osobie innego hutnika-poety – Juliusza
Ligonia urodzonego w 1823 roku w Pr&dach ko#o Kosz$cina, hutniczego kowala z Królewskiej Huty. Co ciekawe, z Kosz$cinem zwi&zany by# te! Ro(dzie'ski. To przecie! „Panu
na Kosz$cinie” – Andrzejowi Kuchci'skiemu dedykowa# swój
utwór. Jakub, ojciec Walentego pochodzi# z Bru"ka ko#o Kalet. W "redniowiecznych Kaletach, wedle legendy, Czech
Hyncz Pavaviogocz mia# rozpali% pierwszy ogie' w piecach
dymarskich. Ów czesko-niemiecko-polski kontekst "l&skich
korzeni Ro(dzie'skiego ma przecie! symboliczne znaczenie.
Autor Officiny… by# pierwszym, który pisa# o „szlachetnym
dziele !elaznym” w j$zyku polskim i najpewniej tak!e
pierwszym, który w tym j$zyku i w tak obszernym dziele uczyni# pochwa#$ nierolniczej pracy fizycznej. A robi&c to dotyka# i #&czy# sprawy cia#a i ducha... Fach swój wywodzi# od staro!ytnych Tubalkaina (Tubala), Wulkana i cyklopów, tym
samym widzia# go jako wyj&tkowy i w pe#ni zas#uguj&cy
na najwy!sze uznanie.
A gdy si$ to szlachetne Wulkanowe dzie#o
Niewymownie na "wiecie wsz$dy rozs#awi#o
Pocz$li na"ladowa% w tym mistrza Onego
Drudzy, chc&c si$ okaza% jeden nad drugiego
[…]
Od tych Niemcow Polacy tu si$ nauczyli
Naprzód robi% !elazo i w tym sposób wzi$li
Od nich do takich kunsztów, a st&d i ich mow&
Jeszcze ka!de naczynie w swoim dziele zowi&
[…]
Ze Szl&ska potym do Polski za" !elazne dzie#o
Przez niejakie Mysznary przyniesione by#o.
Z których jeden u Krzepic na Kostrzynie rzece
Naprzód – warcho# rzeczony – zbudowa# ku(nice.
Tygrys
Ro(dzie'skiego inspiruje do tego, by na ogie' zwi&TWtezaekstdynyoka
z kowalstwem spojrze% z perspektywy, uniwersalnej.
zuje si$, jak rozleg#y to horyzont. Jeden z najs#yn-
niejszych wierszy Williama Blake’a Tyger doczeka# trudnych
do policzenia interpretacji i wielu polskich t#umacze'. Jak pisa#a t#umaczka biografii Blake’a pióra Petera Ackroyda – Ewa Kraskowska, wszystkie maj& swoje wady i zalety;
sama przytacza cztery z nich, ja proponuj$ uwzgl$dni% jeszcze jedn&, pi&t&. Zwró%my uwag$ na czwart& zwrotk$ wiersza, która w oryginale brzmi:
What the hammer? what the chain
In what furnace was the brain?
What the anvil? what dread grasp,
Dare itts deadly terrors clasp!
W ró!ni&cych si$ mi$dzy sob& wieloma niuansami t#umaczeniach na j$zyk polski za ka!dym razem plastycznie uwydatniona zosta#a pot$ga zdumiewaj&cego i niepoj$tego kowala, który w ku(ni – owej stwórczej przestrzeni – dokonuje aktu
powo#ania do !ycia dobra i z#a. Oto pi$% t#umacze', kolejno:
Stanis#awa Bara'czaka, Zygmunta Kubiaka, Krzysztofa Pu#awskiego, Jolanty Kozak i Tadeusza S#awka.
Jakim to m#otem ku# zajadle
Twój mózg, na jakim k#ad# kowadle.
Z jakich palenisk go wyjmowa#
C$gami wszechpot$!ny kowal.
Jakie pr$!y#y si$ powrozy?
Jakie tam piece ogniem zia#y,
Gdy mózg "miertelnej pe#en grozy
Straszliwe palce kszta#towa#y?
Jaki m#ot twój mózg formowa#?
W jakim !arze si$ hartowa#?
Któ! go uj&# w mocne c$gi,
Grozy nie zl&k# si$ pot$gi?
Jakich m#otów dziki sza#?
W jakim kotle mózg twój wrza#?
Jakich kleszczy moc zuchwa#a
Groz$ jego okie#zna#a?
Jaki by# to m#ot? Okowy?
Jaki to ogie' mózg hartowa#?
Czyja r$ka si#$ mia#a,
By ku% groz$ twego cia#a.
W tygrysie ujawnia si$ kusz&ca si#a i zatrwa!aj&ca ambiwalencja. Zdefiniowany jest przez przeciwstawne, niejako
sprzeczne cechy (warto"ci): pi$kno – okrucie'stwo, groza – za-
43
chwyt, dziko!" – regularno!" idealnych rysów itd. Mamy tu
do czynienia z „przera#liwym pi$knem”, które „jasno p%onie
w puszczach nocy”, i jest „b%yskiem w g&szczu mroku”. Kluczowe pytanie pada w zwrotce pi&tej. W t%umaczeniu Stanis%awa Bara'czaka brzmi ono:
Czy si$ swym dzie%em Ten nie strwo(y%,
Kto jagni$ – lecz i Ciebie stworzy%?
A w przek%adzie Tadeusza S%awka:
Czy On !mia% si$ widz&c ciebie?
To On jagni$ stworzy% w niebie?
W komentarzu do wiersza Tadeusz S%awek pisa%: „O ogniu
i pytaniu. O ogniu pytania, który przepala wszelkie mo(liwe
odpowiedzi. I zmienia ich zadufan& m&dro!" na popió%. Krótki a wielki traktat j$zykoznawczy: j$zyk jest pytaniem, odpowied# jest j$zykiem, a wi$c jak mo(emy mówi" w ogóle
o odpowiedzi?”
Adekwatny do podejrze' Blake’a, który opisuje pi$knego
i morderczego zarazem tygrysa, jest tytu% obrazu malarza intuicyjnego z Janowa Paw%a Wróbla W pi!knie tkwi z"o. Zreszt& niema%o podobnych dylematów i odniesie' znale#" mo(na tak(e w dzie%ach innych janowskich malarzy, poczynaj&c
od Teofila Ociepki, a ko'cz&c na Erwinie Sówce. I warto te(
zwróci" uwag$ na zdanie )l&zaka Jakuba Boehmego (1575–
1624), który inspirowa% Blake’a. Odnajdujemy bez trudu liczne tropy wskazuj&ce na fascynacj$ Boehmem autora Jeruzalem. Szewc-filozof z Görlitz wypowiada fraz$, któr& bez ryzyka
pope%nienia b%$du odnie!" mo(na do wiersza Blake’a, ale tak(e do twórczo!ci wspomnianych !l&skich malarzy, i ostatecznie przecie( tak(e do tematu, który tu rozwa(amy: „Niebo jest
w piekle, a piek%o jest w niebie, lecz (adne z nich nie jest drugiemu objawione… Tedy anio%owie nie widz& ciemno!ci; widz& jeno !wiat%o boskiej mocy. Diab%y zasi$ widz& jeno ciemno!" Bo(ego gniewu”. S%owa !l&skiego filozofa i mistyka
styku XVI i XVII wieku wybrzmiewaj& niemal proroczo, gdy
zestawi" je z pytaniami o kultur$ na przemys%owym )l&sku
prze%omu wieków XIX i XX.
Skarbnik i inne demony
namy pocztówki z dawnego )l&ska przedstawiaj&ce modl&ZBarcych
si$ górników w cechowni kopalni przed obrazem !w.
bary, wszak, ka(dy zjazd pod ziemi$ poprzedzony by% mo-
44
dlitw&, sama za! cechownia z modl&cymi si$ m$(czyznami
przyjmowa%a funkcj$ i wygl&d kaplicy. Anton O. Klaussmann
pisa% o pobo(no!ci górników w drugiej po%owie XIX wieku:
„W wielkiej hali ka(dej cechowni znajdowa%a si$ zwykle zamykana szafa, w której po otwarciu drzwiczek ukazywa% si$
wizerunek !w. Barbary albo Naj!wi$tszej Marii Panny. Czasami obraz ten by% otwierany. Gdy si$ go rozk%ada%o, powstawa% tryptyk. […] Wcze!nie rano przed rozpocz$ciem pracy
i wieczorem po szychcie górnicy modlili si$ i !piewali wspólnie przed !wi$tym obrazem. […] Górnicy bardzo te( dbali o porz&dek i w%a!ciwe zachowanie. Starannie przestrzegano dobrych
obyczajów na dole w kopalni. Pod ziemi& nie wolno by%o przeklina" ani wyzywa". R$koczyny wobec towarzyszy pracy karano bezwzgl$dnie i sami ludzie oceniali je bardzo surowo”.
Gustaw Morcinek pisa% o górniku: „Sam moment zjazdu do kopalni przeistacza go i zmienia w innego cz%owieka. A potem
ta olbrzymia suma dozna' i prze(y", ta !wiadomo!", (e staje si$ podobny do jakiej! mitycznej postaci podziemia, (e w$druje godzinami i grzebie si$ w tym ponurym i tajemniczym
labiryncie chodników i ganków, (e bywa ze !mierci& za pan
brat, (e j& musi umie" przechytrzy" i wykpi", (e wydobywa
w$giel, który gdzie! tam napuszeni oratorowi i ckliwe wierszoklety nazywaj& z emfaz& >czarnym diamentem< i >czarnym z%otem<, a który jest dla niego tylko w$glem, niczym wi$cej, i (e owym wy%upanym z caliny w$glem, a raczej swoim
wysi%kiem w%o(onym w ow& prac$ decyduje o losie ca%ego spo%ecze'stwa a mo(e i pa'stwa – wszystko to musi kszta%towa"
jego psychik$ na odr$bn& miar$, na miar$ inn& ni( j& zwykli!my stosowa" do spotkanych codziennie ludzi”.
Zarazem jednak, jak pisa% Seweryn A. Wis%ocki, „wszelkiego rodzaju czary, gus%a i magia by%y wszechobecne i w przedziwny sposób koegzystowa%y z powszechnym dla ludu )l&skiego katolicyzmem, jak i nielicznie reprezentowanym
(poza mniejszo!ci& niemieck&) ewangelizmem, tworz&c wraz
z nimi rozbudowan& szeroko sfer$ sacrum. W%a!ciwy dla niej
!wiat mityczny zaludniany by% takimi stworami, jak: kobol-
Jak pisa! Seweryn A. Wis!ocki, „wszelkiego rodzaju cza"
ry, gus!a i magia by!y wszechobecne i w przedziwny spo"
sób koegzystowa!y z powszechnym dla ludu #l$skiego
katolicyzmem, jak i nielicznie reprezentowanym
(poza mniejszo%ci$ niemieck$) ewangelizmem, tworz$c
wraz z nimi rozbudowan$ szeroko sfer& sacrum. W!a"
%ciwy dla niej %wiat mityczny zaludniany by! takimi stwo"
rami, jak: koboldy, utopce i ich zaczarowane 'aby,
wilko!aki, Skarbnik, topielce, zielone duchy le%ne
i inne fantastyczne byty”.
dy, utopce i ich zaczarowane (aby, wilko%aki, Skarbnik, topielce, zielone duchy le!ne i inne fantastyczne byty”.
O podziemnych demonach, zwanych skarbnikami i ich relacjach z górnikami pisa% ju( wspomniany Ro#dzie'ski:
S& te( jacy! duchowie dziwni w ziemi
Pospolicie bywaj& wi$c mi$dzy kruszcami.
Ci z Górniki przy kruszcach jakby cech trzymaj&.
A gdzie kruszców najwi$cej, tam radzi mieszkaj&.
Nie widz&cy oczami cia%a predestynowany by% do tego, by
widzie" wi$cej oczami duszy. Starcy-!lepcy w tradycji ludowej uwa(ani byli za proroków, )l&sk mia% swojego Wernyhor$. Wawrzy'ca Hajd$, który jako niespe%na trzydziestoletni górnik straci% w kopalni wzrok. Jego ukochanie muzyki,
wyobra#nia i przenikliwo!" uczyni%o go ju( za (ycia legend&. Mieszka% w Wielkich Piekarach (dzi! Piekary )l&skie), niedaleko miejsca urodzenia (Bobrowniki pod Tarnowskimi Górami). Niespe%na rok przed !mierci& maj&c 78 lat prze(ywa%
spe%nienie jednego ze swych proroctw, wita% w Piekarach polskie wojsko.
Z tej rzeczywisto!ci wyros%o malarstwo Teofila Ociepki
i adeptów jego alchemicznej wyobra#ni, ale nie tylko ich. Smoków, bazyliszków, wied#m, po%ednic nie brakuje tak(e
na wspó%czesnych !l&skich obrazach i rysunkach m. in. Teresy Bigos, Sabiny Paso', Czes%awa Fojcika, Maksymiliana
Lipusa, Marka W. Judyckiego, Józefa K%yka, Stanis%awa Borowca, Romualda Nowaka, W%adys%awa Luci'skiego. Ca%& galeri$ !l&skich demonów autorstwa tyskiego rze#biarza Tomasza Wenklara postawiono w otoczeniu zamku w Chudowie.
Znane na ró(nych terenach b%$dne ognie (ogniki), demony
z torfowisk, pól, b%ot, %&k i bagien, na Górnym )l&sku okre!lane by%y najrozmaitszymi nazwami, których wielo!" uderza do g%owy… Bandurka, bio%o baba, bogunia, bo%go', bo%gunia, duch ogniowy, duch ognisty, fajerman, jajermon,
fojerman, fojrermón, drwisz, kleklimanka, kl$knica... Barbara i Adam Podgórscy, autorzy Mitologii #l$skiej, wymieniaj& jeszcze blisko 50 najrozmaitszych okre!le' owych ogni. Pisa% o tych przeró(nych dziwad%ach Walenty Ro#dzie'ski
w swojej s%ynnej pochwale „szlachetnego dzie%a (elaznego”.
Uwa(ano je do!" powszechnie za dusze pokutuj&ce po !mierci. Na )l&sku wierzono w z%e i dobre b%$dne ognie. Pierwsze
prze!ladowa%y ludzi z%ych, drugie dobrym pomaga%y, o!wietlaj&c drog$, towarzysz&c w ciemno!ci. Tak(e wszelkiej ma!ci beboki mieszka%y nie tylko w szopach i chlewikach, ale
i pod ziemi&. W okolicach Zabrza, Bytomia i Rudy wiedziano o innym jeszcze duchu podziemnym – a mianowicie bracie !w. Barbary. Ta !wi$ta m$czennica z Nikomedii, czczona by%a ju( w VII wieku, a legendy mówi&ce o niej s& o wiele
Fot. Arkadiusz Gola
Erwin Sówka „Barbara z górnikiem” 1990
jeszcze starsze. Zamkni!ta w wie"y, zamordowana przez w#asnego ojca, przede wszystkim by#a patronk$ dobrej %mierci, chroni#a od %mierci gwa#townej i niespodziewanej, wi!c
najpierw uznali j$ za swoj$ opiekunk! przedstawiciele zawodów najwy"szego ryzyka: "o#nierze, marynarze i – co oczywiste – tak"e górnicy, ale czczona jest przez przedstawicieli wielu innych profesji (np. ludwisarzy, architektów,
murarzy). Modlili si! do niej kowale i ostatecznie równie"
wi!&niowie.
Ca#a ta sakralna rzeczywisto%', ortodoksyjna i nieortodoksyjna, ziszcza#a si! w cytowanych ju" s#owach Jakuba Boehmego: „Niebo jest w piekle, a piek#o jest w niebie, lecz "adne z nich nie jest drugiemu objawione… Tedy anio#owie nie
Pisa" Józef Cha"asi#ski: „Zje$d$a" górnik do szybu, $e%
gnaj&c si' uroczy!cie krzy$em !wi'tym. Pod ziemi& za%
czyna" si' bowiem inny !wiat. Na ka$dym kroku czyha%
"a tutaj !mier(. Mimo to co! ich pcha"o do podziemia.
Nie tylko zarobek, lecz tak$e nieprzeparty urok tej ci'$%
kiej pracy wydzierania $ywio"owi jego skarbów, wbrew
jego woli i z nara$eniem w"asnego $ycia”.
widz$ ciemno%ci; widz$ jeno %wiat#o boskiej mocy. Diab#y zasi! widz$ jeno ciemno%' Bo"ego gniewu”. Bo ciemno%', podziemie stanowi#y siedlisko z#a i jego królestwo. Diabe# by# duchem ciemno%ci i jej panem. Zw#aszcza na (l$sku Cieszy)skim
diab#a nieraz nazywano czornym. A górnik zje"d"aj$c do pracy, nie mia# nigdy pewno%ci, "e bezpiecznie wróci do domu,
zobaczy %wiat#o i go#!bie… Pisa# Józef Cha#asi)ski: „Zje"d"a# górnik do szybu, "egnaj$c si! uroczy%cie krzy"em
%wi!tym. Pod ziemi$ zaczyna# si! bowiem inny %wiat.
Na ka"dym kroku czyha#a tutaj %mier'. Mimo to co% ich pcha#o do podziemia. Nie tylko zarobek, lecz tak"e nieprzeparty
urok tej ci!"kiej pracy wydzierania "ywio#owi jego skarbów,
wbrew jego woli i z nara"eniem w#asnego "ycia”.
Anton O. Klausmann: „Ka"dy cz#owiek na Górnym (l$sku
na pami!' zna# wszystkie cechy i kaprysy Skarbnika, uchodz$cego w zasadzie za przyjaciela górników. Stawa# si! on
niemi#y tylko wtedy, gdy u"ywa#o si! przy nim wulgarnych
s#ów lub wprawi#o w z#o%' gwizdaniem. Mog#o si! wtedy zdarzy', "e pojawia# si! w postaci sztygara czy innego urz!dnika nadzoru i ciska# cz#owiekiem o %cian! chodnika tak moc-
no, "e delikwent na d#ugo pami!ta# lekcj!”. I nieco dalej: „Gdy
robotnicy stali lub siedzieli wokó# pot!"nego ogniska z bry#
w!gla, s#u"$cego równocze%nie do ogrzewania i do o%wietlania, cz!sto widywali pojawiaj$cego si! nagle nadsztygara siadaj$cego obok nich przy ogniu, milcz$cego, wpatrzonego
w "ar. Gdy mu si! potem bli"ej przyjrzano, odkrywano, "e rzekomy nadsztygar ma zielone oczy. Jak powiadano, który% z robotników niepostrze"enie sk#ada# wtedy d#onie do modlitwy,
odmawia# jeden ojczenaszek i posta' znika#a”.
G#ówny demon kopalnianych podziemi, Skarbnik, ju"
w samej okre%laj$cej go nazwie mia# wpisan$ funkcj! stró"a podziemnych skarbów. To dawna tradycja. Walenty Ro&dzie)ski pisa# o duchach kopalni (ku&niczych duchach)
wskazuj$cych cz#owiekowi, gdzie znajduj$ si! bogate pok#ady kruszcu, ale te" w ró"nych sytuacjach sprowadzaj$cy na górników nieszcz!%cia.
Barbara i Adam Podgórscy swoj$ Mitologi! "l#sk# czyli
Przywiarki "lónskie. Leksykon i antologia "l#skiej demonologii ludowej zaczynaj$ od dowcipnego i g#!boko zanurzonego w kultur! %l$sk$ wiersza Mariana Maku#y:
Jak (l$zek nasz d#ugi, jak (l$zek szeroki,
To strasz$ po cha#upach, to strasz$ beboki.
I skarbek berkmonów tu straszy pod ziemi$,
A sztajger na wirchu to straszy ich premi$.
Przy stawach nos strasz$ zielone utopki,
Po polach za% strzygi si! chowi$ za snopki.
I diabo# postraszy, jak kery% nabroi.
I cz#owiek normalnie wszystkiego si! boi.
Duch ze !wiat"a i mroku
ogactwo duchowej wyobra&ni (l$zaków wpisanej w znaB
ki %wiat#a i ciemno%ci zdaje si! by' niewyczerpane. Ortodoksja s$siaduje tu niemal bezkolizyjnie z bajkow$ fantazj$, magi$ i alchemi$. G#!boka wiara i przywi$zanie z buntem,
„wadzeniem si!” z Bogiem a nawet odchodzeniem od Niego. Zwi$zki te dla %l$skiej kultury s$ tak samo nierozerwalne, jak praca ku&nika i opisuj$cy j$ j!zyk poezji Walentego
Ro&dzie)skiego. Próbuj$c dotkn$' (wszak nie zrozumie') tajemnicy losu cz#owieka, który w ogniu przetapia a z ciemno%ci wydobywa kruszce, zbli"amy si! do cia#a i ducha, widzialnego i niewidzialnego, tego co by#o, co jest i co b!dzie...
do przestrzeni, w której rodzi si! i istnieje %l$ska duchowo%'.
!
45
Zdj$cia: Katarzyna Dyba#
17 pa!dziernika 2015 r. o godz. 10.00 pod Hal" Wystaw Kapelusz w Wojewódzkim Parku Kultury
i Wypoczynku w Chorzowie (al. Genera#a Jerzego Zi$tka) odby# si$ charytatywny „Bieg dla Rodziny”.
Wydarzenie zorganizowano w ramach jubileuszu 15-lecia Instytutu Pami$ci Narodowej
Przystanek:
Pami!"
BEATA TOMANEK
ajlepiej wysi!"# z tramwaju w KatoN
wicach przy ul. "w. Jana. Potem wystarczy kilka kroków, by znale$# si%
46
na przystanku, z którego mo&na podró&owa# dalej wehiku'em czasu. Taki
znajduje si% na trzecim pi%trze budynku
pod numerem 10. Trzeba tylko jeszcze
pokona# przestrze( ma'ego, zabytkowego korytarza, który prowadzi na „zaczarowane podwórko”. W pewnym sensie
ono rzeczywi"cie takie jest, bo '!czy dwa
"wiaty: przesz'o"# z nowoczesnym podej"ciem do architektury, które pozwala na odwa&n! inwazj% wspó'czesnych
technologii w star! tkank% mieszkaln!.
Przeszklone galeryjki nad g'owami,
dach nie zas'aniaj!cy nieba ani s'o(ca zachwycaj! i zach%caj!, by wsi!"# do windy, która na trzecim pi%trze zabierze ka&dego przechodnia w "wiat przesz'ych
zdarze(. To tam w'a"nie mie"ci si%
Przystanek „Historia” dzia'aj!cy zgodnie z planem, który ustalili badacze
dziejów ze katowickiego Oddzia'u Instytutu Pami%ci Narodowej.
Mieszka(cy )l!ska s! bardzo przywi!zani do swojej historii, podkre"laj! swoje pochodzenie i przyczyniaj! si% do tego, &e poczucie to&samo"ci wci!& jest
tutaj bardzo silne. Do niemal ka&dego
"l!skiego domu historia wdziera'a si%
wiele razy wywieraj!c pi%tno na ca'ych
rodzinach, cz%sto zamieniaj!c ich &ycie
w pasmo cierpie(. Najpierw przez
600 lat )l!zacy piel%gnowali w zaciszu
domostw swoj! kultur%, mow%, poczucie przynale&no"ci do polskiej ojczyzny,
&eby wreszcie o ni! zawalczy#. Powsta(cy )l!scy s! wci!& &yw! histori!
dla coraz m'odszych pokole(. Pobudzaj! wyobra$nie i serca powsta(czych
prawnuków. Prawie ka&dy ma tutaj
w rodzinie powsta(ca. Równie& spory
pomi%dzy pi'sudczykami i zwolennikami Korfantego pomimo up'ywu wielu lat
wci!& trwaj! i zajmuj! nie tylko historyków, ale te& zwyczajnych mieszka(ców tego regionu. *o'nierze Wehrmachtu wyszli z wielu "l!skich domów,
podobnie jak deportowani po II wojnie
"wiatowej górnicy, którzy – jak ci &o'nierze – gin%li w nieznanych miejscach,
daleko od swoich bliskich. Przesz'o"#
czeska, niemiecka, pruska, czy austriacka mieszaj! si%, ale mimo tego &aden
rdzenny mieszkaniec tej ziemi nie ma
problemu z okre"leniem tego kim jest.
)l!zacy zbyt gadatliwi nie s! i nigdy nie
byli. Wi%c kiedy trzeba by'o milczeli, ale
w razie potrzeby wiadomo by'o, &e wezm! za bro(, b%d! dzia'a#. Tak jak
na „Wujku”. Burzliwa, niejednoznaczna historia naszego regionu dla wielu jest
trudna do zrozumienia. Dla nas, jego
mieszka(ców by'a i jest po prostu wymagaj!ca. Wiele jej meandrów i zdarze(
wymaga wci!& wyja"nienia, poznania,
a nawet odkrycia. Historyczne epizody,
ich fragmenty rozproszone istniej! jeszcze w pami%ci )l!zaków, cz%sto zapisane w dziennikach, listach, dokumentach.
Utrwalone na fotografiach. Zapomniane, czasem przemilczane. A ten otwarty niedawno Przystanek „Historia” jest
w'a"nie miejscem, w którym mo&na o&ywia# przesz'o"#. Jest to przestrze( otwarta dla tych wszystkich, którzy pragn!
uzupe'nia# albo poznawa# histori% swojej ziemi. „W naszym zamiarze ma to
by# takie miejsce, z którego patrzymy
w przysz'o"# poprzez przesz'o"#” – takie s'owa podczas otwarcia Przystanku
wypowiedzia' dyrektor katowickiego
Oddzia'u IPN Andrzej Sznajder. Ze
wzgl%du na dat% tego wydarzenia mo&na powiedzie#, &e ten obiekt jest swoistym prezentem dla mieszka(ców Katowic upami%tniaj!cym
15!lecie Instytutu Pami"ci Narodowej
ubileusze s! okazjami, które '!cz!
J'oprze
sz'o"#, zwykle przywo'uj!c! przemowe, wa&ne wydarzenia z przysz'o-
"ci!, czyli nowymi wyzwaniami i planami. W ci!gu 15 lat katowicki oddzia' IPN
wyda' 92 ksi!&ki naukowe, popularnonaukowe i albumy, trzy teki edukacyjne, 6 numerów periodyku Czasypismo,
dziesi%# katalogów wystaw. +!cznie
IPN w Ka to wi cach zorga ni zo wa'
30 wystaw, prezentowanych w 440
miejscach, g'ównie na )l!sku, ale tak&e
w ca'ym kraju, a 4 razy za granic!. Teraz na Przystanku „Historia” w Centrum
Edukacyjnym im. Henryka S'awika b%d! odbywa'y si% lekcje historyczne dla
m'odzie&y, ale tak&e wyk'ady, konferencje oraz wystawy otwarte dla wszystkich
mieszka(ców. Centrum nosi imi% do niedawna zapomnianego bohatera, uczestnika powsta( "l!skich, dziennikarza,
a w czasie II wojny "wiatowej organizatora pomocy dla internowanych wojskowych oraz uchod$ców cywilnych. Szacuje si%, &e uratowa' &ycie prawie 30 000
ludzi, w"ród których by'o ok. 5000 *ydów. Sam zgin!'. W latach 30. S'awik
mieszka' w Katowicach, w kamienicy vis
a vis Centrum, które nosi jego imi%,
przy ul. "w. Jana. Znajduje si% tam dzisiaj tablica pami!tkowa. Tak przesz'o"#
&yje w tera$niejszo"ci. Z tego wzgl%du
niezwykle wa&na jest edukacja m'odzie&y, pokolenia, które zdobyt! dzisiaj
wiedz% poniesie ku przysz'o"ci.
– Stawiamy na m'odych. Mamy w tym
miejscu sale wyk'adowe i konferencyjne, a nasz! dzia'alno"# edukacyjn! adresowa# b%dziemy do uczniów i nauczycieli
pobliskich szkó' – podkre"la w swoich
wypowiedziach Andrzej Sznajder. – Jednak chcieliby"my bardzo, &eby Przystanek by' miejscem spotka( i rozmów o historii, zw'aszcza tej najnowszej dla tych
wszystkich, którzy tej wiedzy poszukuj!. Wiemy, &e wiele jest takich osób, gdy&
Centrum powsta'o w'a"nie w wyniku sygna'ów, które odbierali"my, &e ma'o
jest miejsc, w których mo!na kupi"
ksi#!ki historyczne i jednocze$nie zdoby" dodatkowe informacje, uzupe%ni"
w%asn# wiedz& lub si& ni# podzieli", gdzie
zawsze jest ciekawa wystawa do obejrzenia, gdzie odbywaj# si& ogólnie dost&pne konferencje. Teraz takie miejsce mamy i ka!dy mo!e przyj$" i zapyta" np.
czy mój pradziadek by% deportowany, czy
jest na li$cie ofiar obozu pracy w 'wi&toch%owicach itd.
w naszych przedsi&wzi&ciach, w dotarciu do $rodowisk uczniowskich i poznaniu, która forma przekazu jest dla nich
najciekawsza.
IPN propaguj#c mod& na docieranie
do swoich korzeni, poznawanie historii
miejsca urodzenia czy !ycia swoich
przodków tworzy m%odym ludziom warunki do kszta%towania w%a$ciwej postawy obywatelskiej. Uczy, !e pog%&bianie
wiedzy na temat Polski XX wieku jest
wyrazem wspó%czesnego patriotyzmu.
Z tych wszystkich wzgl&dów uroczysta
Historycy wychodz! z zacisza
gala z okazji jubileuszu 15-lecia otwarcia katowickiego oddzia%u IPN odby%a si&
aukowych gabinetów i pracowni. w%a$nie w Rudzie 'l#skiej w$ród m%oCoraz cz&$ciej prezentuj# publicznie dzie!y. To w%a$nie m%odzi zorganizowali
swoje osi#gni&cia na konferencjach, to $wi&to. Mo!na by%o uczestniczy"
sympozjach, spotkaniach z mieszka(ca- w koncercie uczniów rudzkiego liceum
mi w bibliotekach czy domach kultury. im. Gustawa Morcinka zatytu%owanym
Ponad 60 razy archiwi$ci opowiadali Jest na mapie !wiata male"ki znak.
uczniom i studentom o archiwach podczas W czasie tej uroczysto$ci nagrodzolekcji w ramach projektu „Co kryj# archi- no 15 szkó% oraz 15 nauczycieli zas%u!owa IPN”. Coraz cz&$ciej te! pracownicy nych dla edukacji w dziedzinie najnowkorzystaj# z wiedzy $wiadków historii. szej hi sto rii Pol ski. Oczy wi $cie
Inicjuj# projekty anga!uj#ce w historycz- w $wi&towaniu jubileuszu zaplanowany
ne dociekania lokaln# spo%eczno$" i m%o- zosta% równie! udzia% wszystkich sympadzie!. Szacuje si&, !e %#cznie w lekcjach, tyków zdobywania wiedzy historycznej
warsztatach i projektach edukacyjnych oraz ich rodzin. Dla nich katowicki odwzi&%o udzia% prawie 63 tys. uczniów i po- dzia% IPN otworzy% swoje archiwa. Mo!nad 3200 nauczycieli. Prawie 2500 na by%o prze!y" w nich prawdziw# przyuczniów uczestniczy%o w konkursach, god&, np. wzi#" udzia% w aran!owanych
a 2700 zaanga!owa%o si& w rajdy histo- przes%uchaniach i przekona" si&, czy %aryczne. W turniejach debat oksfordzkich two jest utrzyma" tajemnic& albo odwróorganizowanych przez IPN udzia% wzi&- ci" uwag& agenta. Najodwa!niejsi mogli
%o dot#d 6580 uczniów. W ubieg%ym ro- wcieli" si& w role „towarzyszy z bezpieku powsta% pierwszy w Polsce pilota!o- ki”, a nawet wykona" zadanie operacyjwy edukacyjny projekt, w ramach którego ne, mogli te! sprawdzi", co mo!na schorudzcy liceali$ci z Zespo%u Szkó% Ogól- wa" do mar twej skrzyn ki. Przede
nokszta%c#cych nr 2 zostali obj&ci patro- wszystkim ka!dy zwiedzaj#cy móg%
natem IPN. Przez trzy lata kilkudziesi&- z bliska zobaczy" jak wygl#da instytuciu uczniów b&dzie $ci$le wspó%pracowa%o cja zajmuj#ca si& wyja$nianiem historii
z pionem naukowo–edukacyjnym. Ta i $ciganiem zbrodni przeciwko narodowspó%praca to eksperyment edukacyjny, wi polskiemu. Ka!dy móg% z bliska zoktóry ma przynie$" obopólne korzy$ci. baczy" os%awione teczki w przepast– Dla uczniów to mo!liwo$" spojrze- nych archiwach. W ten sposób te! ka!dy
nia na histori& z zupe%nie innej stro- móg% skonfrontowa" si& z w%asn# wiedz#
ny – wyja$nia dr hab. Adam Dziurok, na- na temat wspó%czesnej historii. Oceni" jej
czelnik Oddzia%owego Biura Edukacji stan, ale tak!e zastanowi" si&, czy moPublicznej w Katowicach – bo mog# !e wzbogaci" zasoby IPN-u swoim dowej$" do archiwum, zobaczy" dziesi#t- $wiadczeniem lub rodzinnymi wspoki tysi&cy dokumentów, na podstawie mnieniami. Ta prowadzona przez t&
których pisze si& histori&. My nato- instytucj& polityka „otwarcia” zaowocomiast liczymy na wsparcie m%odzie!y wa%a ju! nie raz. Wyra)nie wida" by%o jej
N
Dr Andrzej Sznajder, dyrektor katowickiego Oddzia#u IPN
efekty podczas tworzenia Centrum Dokumentacji Deportacji w Radzionkowie w 2014 roku. Wiele osób oddawa%o wtedy swoje rodzinne pami#tki,
decydowa%o si& opowiedzie" o wywózkach i dramatach najbli!szych. Ten czas
w historii Górnego 'l#ska to jedna z wielu „bia%ych” jeszcze „plam” wymagaj#cych bada( i opracowa(. Warto jednak
wiedzie", !e w ci#gu 15 lat pracy IPN
w Katowicach nagrano 70 notacji, czyli
relacji ze $wiadkami dziejów.
Pi"# i pó$ miliona rekordów
pisuj#cych posiadane dokumenty
O
wpisano do elektronicznej bazy danych. W celu u%atwienia dost&pu do ma-
teria%ów archiwalnych zdigitalizowano 30 terabajtów danych, do dano
5 tysi&cy fotografii z dok%adnym opisem.
Oddzia%owe Biuro Udost&pniania i Dokumentów w ci#gu 15 lat udost&pni%o 11,8 km bie!#cych akt, a archiwi$ci uratowali ponad 16 tysi&cy jednostek akt
i 170 mb kart kartotecznych, które funkcjonariusze SB potargali i zamierzali
przerobi" na makulatur&; zu!yto do tego
ponad pó% kilometra specjalnej, archiwalnej „ta$my klej#cej”. Ponad 48 tysi&cy razy zwrócono si& do archiwum z pro$b#
o odnalezienie interesuj#cych materia%ów,
a czytelni& akt jawnych odwiedzono
prawie 15 tysi&cy razy.
Na fina$ bieg
roczysto$ci jubileuszowe 15-lecia
U
IPN zako(czy% bieg rodzinny. Odby%
si& w Parku 'l#skim alej# Genera%a Je-
rzego Zi&tka. Mieszka(cy Katowic oraz
pracownicy Instytutu pokonali wspólnie 1500 m. To niewielki dystans, ale jego wymiar by% g%ównie symboliczny.
„Pi&tnastka” przypomina%a o jubileuszu,
a prawdziwymi beneficjantami tego biegu by%y dzieci pracowników, na co dzie(
dzielnie stawiaj#ce opór ci&!kim chorobom, którymi s# dotkni&te. Jednocz#cy
trud, wspólnie dzia%anie charytatywne
przynios%o konkretny dochód, z którego
sfinansowano rehabilitacj& oraz leki dla
Tadzia Celucha, Malwinki Niewolnik
oraz Wojtka Przew%oki. Tadziu jest autystycznym dzieckiem, które !yje z po%ow# serca, Malwinka urodzi%a si& z wadami genetycznymi, nie widzi, nie s%yszy,
nie chodzi, le!y. Wojtu$ ma zaburzenia
koordynacji mi&$niowej, obustronny
niedow%ad spastyczny- efekty mózgowego pora!enia dzieci&cego. Na starcie stawili si& biegacze od lat trzech ze swoimi
rodzicami, babciami i dziadkami. Pierwszy wystartowa% Tadziu. By% szcz&$liwy,
!e dotar% do mety. Poczu% si& zwyci&zc#.
Podobnie jak wszyscy, którzy w jesienny, ponury dzie( postanowili po$wi&ci"
swój czas, by pomóc chorym dzieciom.
Ludzi, których %#czy historia miejsca,
w którym !yj#, w tym dniu po%#czy%a
równie! szlachetna idea.
!
47
!yn"ca cudami manekinowa, XVISs!awic
-wieczna figurka Matki Boskiej Zbrokiej. Monumentalny obraz „Przekazanie w!adzy #wi$temu Pio tro wi”
Friedricha Bouterweka – malarza nagrodzonego Wielkim Z!otym Medalem na paryskiej Wystawie %wiatowej w 1841 r.
„%wi$ta Anna nauczaj"ca Maryj$” – dzie!o namalowane przez Johanna Baptista
Reitera – jednego z najwybitniejszych
przedstawicieli wiede&skiego biedermeieru. To tylko niektóre zabytki sztuki sakralnej, które skrywa ziemia powiatu tarnogórskiego.
!l"sk czci Maryj#
iewiele osób zdaje sobie spraw$, 'e
!N
w Tarnowskich Górach i wielu s"siednich miejscowo#ciach znajduje si$
48
wiele pere! sztuki sakralnej. Najstarsze
obiekty pochodz" z czasów #redniowiecza, tak jak gotycka „Tronuj"ca Madonna z Dzieci"tkiem” z 1380 r. z Miasteczka %l"skiego. Rze(ba nale'y do kr$gu tak
zwanych „Madonn na lwie”. Lew, le'"cy pod stopami Maryi symbolizowa) mia!
szatana (w figurze pochodz"cej z Miasteczka %l"skiego lwa zast$puje pagórek).
Ten typ przedstawienia by! charakterystyczny dla %l"ska, rzadziej wyst$powa!
te' w innych regionach – wyja#nia Zofia Krzykowska, dyrektor Muzeum w Tarnowskich Górach, autorka albumu „Zobaczy) niewidzialne. Zabytki sztuki
sa kral nej w po wie cie tar no gór skim.” – Niezwykle urokliwy wizerunek
Maryi znajduje si$ równie' na gotyckim
retabulum pochodz"cym z ok. 1420 r.
Dzie!o „Matka Boska z Dzieci"tkiem
i dwunastoma aposto!ami”, niegdy# znajduj"ce si$ w o!tarzu g!ównym w ko#ciele w Sza!szy, dzi# po renowacji podziwia)
mo'na w Pocysterskim Zespole Klasztorno-Pa!acowym w Rudach – dodaje.
Na tarnogórskiej ziemi dobrze reprezentowana jest sztuka baroku, powstaj"ca
na fali kontrreformacji, w której istotn" role odegra!y zakony dominikanów, franciszkanów i jezuitów. W Tarnowskich Górach
du'e zas!ugi mia!o Towarzystwo Jezusowe, które przyczyni!o si$ nie tylko do rozwoju szkolnictwa, ale te' upowszechnienia kultu maryjnego i #wi$tych, czego
wyrazem s" licznie powstaj"ce dzie!a.
– Przyk!adem sakralnej sztuki baroku
jest pi$kna rze(ba Matki Boskiej Bolesnej
z *yglina, prawdopodobnie z warsztatu
Melchiora Österreicha, przedstawiaj"ca
Maryj$ cierpi"c", której pier# przebija
miecz. Ok. 1669 r. powsta! te' obraz Matki Boskiej Siedmiobolesnej ze srebrn", z!ocon" sukienk" z Miasteczka %l"skiego.
Serce Marii przebija siedem srebrnych
mieczy – opowiada Zofia Krzykowska. – Na uwag$ zas!uguje równie' rze(ba Matki Boskiej Zbros!awickiej z lu(no
przyczepion" do r$ki figurk" Dzieci"tka.
Podobno oko!o 1707 r. odkryta zosta!a
pod pod!og" zakrystii klasztoru w Imbach
ko!o Wiednia przez ksi$'n" Petronel$
Hessen von Darmstadt. Figurk$ ukryto tam
przed najazdem Szwedów. Rze(ba sta!a si$
Pi"kno
ukryte
w sacrum
#UKASZ KARKOSZKA
w!asno#ci" ksi$'nej. Jej pó(niejszym
spadkobierc" zosta! Ernst von Stockmans, w!a#ciciel Zbros!awic. W XIX wieku rze(b$ umieszczono w kaplicy grobowej Stock man sów przy ko #ciele
zbros!awickim. Wed!ug legendy s!yszano
dobiegaj"cy stamt"d p!acz dziecka. Znalezion" tam figurk$ przeniesiono do ko#cio!a i p!acz usta!. Obecnie znajduje si$
ona w g!ównym o!tarzu. Co charakterystyczne rze(ba ma posta) manekina: r$ce
ruszaj" si$ w barku i !okciu, a nad !onem
Maryi znajduje si$ otwór wyci$ty w kszta!cie serca – tak przedstawiono Mari$
w stanie b!ogos!awionym. Rze(b$, otoczon" szczególn" czci" przez kobiety oczekuj"ce potomstwa, ogl"da) mo'na w ko#ciele pw. Wniebowzi$cia Naj#wi$tszej
Maryi Panny w Zbros!awicach – dodaje.
Bouterwek – zapomniany mistrz
a tarnogórsk" ziemi$ przez wieki doN
ciera!y dzie!a zamawiane tak'e u zachodnich twórców. Tam bowiem dzia!a-
!y najlepsze warsztaty rzemie#lnicze
i tworzyli najzdolniejsi arty#ci. Francuskie,
niemieckie i austriackie akademie przez
wieki by!y gwarancj" jako#ci i precyzji
wykonania. Do Wiednia, Pary'a, Berlina
swoje kroki kierowali te' #l"scy m!odzi
adepci sztuki, którzy zdawali sobie spraw$, 'e tylko tam mog" nauczy) si$ fachu
od najlepszych. Tak" drog" pod"'y! Friedrich Bouterwek, urodzony w Strzybnicy (dzielnica Tarnowskich Gór) malarz,
przedstawiciel nazarenizmu – kierunku,
którego twórcy wzorowali si$ na malarstwie dawnych mistrzów renesansu, m.in.
Rafaela i Dürera. Dzi# w Polsce o Bouterweku ma!o kto pami$ta, ale #wiat sztuki
jego dzie!a ceni, o czym #wiadcz" ceny,
jakie jego obrazy osi"gaj" na #wiatowych
aukcjach sztuki. Bouterwek wykona! kilka obrazów, które do dzi# mo'na podziwia) w #l"skich ko#cio!ach. Jeden z najznamienitszych znajduje si$ w ko#ciele
pw. %wi$tych Piotra i Paw!a w Tarnowskich Górach. Jest to monumentalne
dzie!o „Przekazanie w!adzy #w. Piotrowi”.
Unikatowe dzie$a
mie#cie gwarków odnale() mo'na
równie' obraz innego mistrza – JoW
hanna Baptista Reitera, jednego z najlep-
szych wiede&skich malarzy biedermeieru, pocz"tków realizmu.
– Obraz „%wi$ta Anna nauczaj"ca Maryj$” znajduje si$ w o!tarzu g!ównym
w ko#ciele pw. #w. Anny w Tarnowskich
Górach. W swej stylistyce nawi"zuje
do reprezentacyjnego malarstwa portretowego, podkre#laj"cego dostoje&stwo i znaczenie przedstawianych osób. Z kolei
w ko#ciele w Nakle %l"skim odnale() mo'na dzie!o innego wiede&skiego malarza tego okresu – Alexandra Pocka: „Ukrzy'owanie” z 1894 r. Co ciekawe, obraz
znacznie odbiega od stylistyki i tematyki
pozosta!ych dzie! Pocka, co mo'e sugerowa), 'e powsta! specjalnie na zamówienie
we wczesnym okresie twórczo#ci malarza – mówi Zofia Krzykowska. – W nakielskim ko#ciele kryje si$ jeszcze jedna niespodzianka – przepi$kny obraz „Matka
Boska z Dzieci"tkiem” pochodz"cy
z 1931 r. Autorem dzie!a jest o. Notker
Becker z opactwa Maria Laach – g!ówny
przedstawiciel tamtejszej szko!y artystycznej, powsta!ej pod wp!ywem znanej
szko!y w Beuron – znany malarz i twórca mozaik, witra'ysta. Obraz zakupiony
zosta! przez Lazarusa Donnersmarcka
i przekazany do ko#cio!a. Przedstawia kl$cz"c" na !"ce Madonn$ z Dzieci"tkiem.
Jej szaty namalowane zosta!y w nietypowym fio leto wym ko lo rze, a welon
w jasnozielonym, co tworzy ciekawe,
niezwyk!e zestawienie kolorystyczne.
Dekoracyjno#), symetria, wysmakowane
barwy kompozycji s" charakterystyczne
dla sztuki art déco, rzadko obecnej w naszych ko#cio!ach – dodaje.
Na uwag$ zas!uguj" jeszcze obrazy innych nazare&czyków, jak Johannesa Bochenka, Juliana Wa!dowskiego, a tak'e
katowickiego malarza mi$dzywojennego – Otto Kowalewskiego, których prace mo'na ogl"da) w ko#cio!ach tarnogórskich i okolicznych miejscowo#ci.
– Na Górnym %l"sku odnale() mo'na
wiele cennych i ciekawych przyk!adów
sztuki sakralnej. Niezale'nie od tego, jak" maj" warto#) artystyczn", s" #wiadectwem wiary mieszka&ców tego obszaru.
Zach$cam do wyruszenia szlakiem zabytków tarnogórskiej sztuki sakralnej. B$dzie to ciekawa i inspiruj"ca podró'
przez epoki, style i dzie!a, które poruszaj" maestri" wykonania – przekonuje Zofia Krzykowska. – Zapraszam tak'e
do tar no gór skie go Mu zeum, gdzie
do ko&ca stycznia 2016 roku ogl"da)
mo'na ekspozycj$ „600-lecie Parafii #w.
Marcina w Starych Tarnowicach”. Nie zabraknie na niej zabytkowych obiektów
a w#ród nich znajduje si$ obraz Matki Boskiej Pie kar skiej z dru giej po !o wy XVII w., pacyfika! #w. Gaudentego
z XVIII w., rze(by #wi$tych Stanis!awa
i Wojciecha z XVII w. – podsumowuje.
***
!ród"o: Zofia Krzykowska „Zobaczy#
niewidzialne. Zabytki sztuki sakralnej
w powiecie tarnogórskim”, Wyd. Stowarzyszenie Mi"o$ników Ziemi Tarnogórskiej,
Muzeum w Tarnowskich Górach.
!
Matka Boska z Dzieci!tkiem,
ok. 1510 r., ko!ció" pw.
Przemienienia Pa#skiego
w Bobrownikach $l%skich
Notker Becker, Matka Boska
z Dzieci!tkiem, 1931,
ko!ció" pw. Naj!wi&tszego Serca
Pana Jezusa w Nakle $l%skim
ZABYTKI SAKRALNE ZIEMI POWIATU TARNOGÓRSKIEGO
Kr!g Francesca
Albaniego,
Chrzest Chrystusa
1 po". XVII w.,
zakupiony
przez babk&
Zygmunta
Krasi#skiego
– Antonin&
Krasi#sk%
z Czackich,
pó'niej w kolekcji
ks. dr. Micha"a
Lewka, obecnie
w". Muzeum
w Tarnowskich
Górach
Friedrich August
Bouterwek,
Przekazanie w"adzy
#w. Piotrowi
(Tu es Petrus), 1841,
ko!ció"
pw. $w. Aposto"ów
Piotra i Paw"a
w Tarnowskich Górach
49
Zdj!cia: z katalogu do wystawy
z cyklu Materia ciszy /olej, p!ótno 110/100 cm, 2014
z cyklu Neuronalne przestrzenie /olej, p!ótno 100/130 cm, 2014
z cyklu Opowie!ci pejza"u /olej, p!ótno 160/200 cm, 2006
z cyklu Materia ciszy /olej, p!ótno 150/180 cm, 2015
EWA
ZAWADZKA
MALARSTWO
2003 – 2015
50
fotografia z cykli „NO comment”
lejny spotka# si" z artystczn$ propozycj$
Ewy Zawadzkiej. %wiadomie pomin"&am
na pocz$tku s&owa: wystawa, twórczo!#,
dzie&a, k&ad$c nacisk na s&owo – propozycje, poniewa' tytu& ekspozycji: „Malarstwo 2003–2015” jest wielce myl$cy.
Dwana!cie lat w 'yciu artysty mo'e bowiem gromadzi# do!# ró'norodne prace,
in spi ro wa ne roz ma ity mi bod( ca mi.
W przypadku tej wystawy nic takiego nie
obejrzymy, przeciwnie, zestaw swoich
prac artystka dopracowa&a w najmniejszym
szczególe, dowodz$c bardzo konsekwentnego dr$'enia tematu. Stworzy&a &a)cuch
niepowtarzalnych znaków, które niczym
klucz pozwalaj$ otwiera# i odczytywa# kolejne dzie&a. Obrazy dope&niaj$ si" uruchamiaj$c nie tylko wyobra(ni" i intuicj" widza, ale tak'e jego wiedz" i do!wiadczenie.
Takie wystawy ogl$da si" najlepiej samotnie, poniewa' w nawi$zaniu „rozmowy” z dzie&em artysty t&um oraz g&o!ne
konwersacje (nie zawsze na temat) rozpraszaj$ i przeszkadzaj$ ws&uchiwaniu si"
w komunikat artysty a przecie' on zawsze
(czasami g&"boko ukryty) – jest. Tym razem Ewa Zawadzka zaprosi&a nas na niezwyk&e spotkanie, tworz$c z pozoru przestrze) niem$ i zdawa# by si" mog&o
na pierwszy rzut oka – osch&$. Czym bowiem mog$ zachwyca# chropowate powierzchnie betonowych bry&? Jedna, druga, kolejna… a jednak po kilku minutach
te bezduszne zimne kamienie, w magiczny niemal sposób, zaczynaj$ przyci$ga#.
Ch&ód pierwszego wra'enia ust"puje naturalnej ciekawo!ci, by za chwil" ulec fascynacji. Ciekawo!# zaspokaja analiza
techniki, barwy… dzi"ki, którym twórczo!# Ewy Zawadzkiej jest tak szybko
i bezb&"dnie rozpoznawalna. Kompilacja
bieli transparentnej farby offsetowej (pozosta&o!# maria'u artystki z grafik$), czerni i br$zu tworzy na obrazach !wiat koj$cej, pozbawionej agresji rzeczywisto!ci,
a raczej jej mikroskopijnego elementu. To
jednak zdecydowanie za ma&o, aby przyci$ga# niczym magnes. Niemal jak w grze
komputerowej wchodzimy na drugi poziom wtajemniczenia, by dostrzec, to co
najwa'niejsze – !wiat&o! To w&a!nie tu zaczyna si" niesamowita przestrze) porozumienia. Czasami struga, innym razem
w$ziutki promie) czy delikatny b&ysk
!wiat&ocienia otwieraj$ niedostrzegan$
wcze!niej rzeczywisto!#. To magiczne
!wiat&o wspó&istnieje nie tylko obok, ono
wylewa si" z obrazu a zarazem zmusza
do wnikni"cia w jego wn"trze, wci$ga
w swoist$ gr" oswajania „obcego”, w my!l
&aci)skiej sentencji (motto wystawy) Sufficit unum lumen in tenebris – wystarczy
jedno !wiat&o przeciwko ciemno!ci.
Artystka dzieli si" swoim do!wiadczeniem, które towarzyszy jej od wczesnego
dzieci)stwa, kiedy z powodu przeprowadzki rodziców musia&a po'egna# si"
z „rajskim pejza'em rozleg&ych ogrodów,
lasów i pól pod Sochaczewem” i po raz
pierwszy w 'yciu zmierzy# si" ze !wiatem
'elaznych konstrukcji, betonowych blo-
Fot. Maria Sztuka
listopadzie w Galerii Extravagance
W
w Sosnowieckim Centrum Sztuki-Zamek Sielecki mieli!my okazj" po raz ko-
Oswajanie !wiata
MARIA SZTUKA
ków, dymi$cych kominów. Nie liczy&a
wówczas, 'e kiedykolwiek pokocha krajobraz kopal), hut i pot"'nych fabryk, skoro jednak z siermi"'nym %l$skiem mia&a
zwi$za# si" na d&u'ej, postanowi&a go …
oswoi#.
Ewie Zawadzkiej uda&o si" tego dokona# niezwykle skutecznie. Jej industrialna przestrze) przesta&a straszy# i odpycha#.
Przeciwnie, wnikliwa obserwacja, fotograficzna dok&adno!# otwieraj$ nieznane dot$d obszary, buduj$ kombinacj" skojarze),
która dzi"ki zabiegom artystki, wyzwala
uczucie ciep&a, przyjazno!ci i bezpiecze)stwa.
Fotografia pojawi&o si" w tym zestawie
nie przez przypadek. Bo to ona by&a
pierwsza, nie grafika, nie malarstwo ale
w&a!nie zauroczenie zatrzymaniem w kadrze obrazów ulotnych, skomponowanych przez natur", przypadkowych. Poniewa' jednak Ewa Zawadzka wszystko, co
robi, czyni z ogromn$ pasj$, kiedy wi"c
bierne fotografowanie rzeczywisto!ci
przesta&o j$ inspirowa#, postanowi&a nie
porzucaj$c aparatu aran'owa# plener zdj"ciowy.
Efekty tej aran'acji mo'emy zobaczy#
w cz"!ci zatytu&owanej „No comment”
w !rodkowej cz"!ci ekspozycji. To pierwsze postaci na wystawie. Niby-ludziki, wyj"te z teatru makabreski, szare, ponure,
smutne i dramatyczne, które re'yser-scenograf-twórca zatrzyma& gdzie! na skraju
tragedii, mo'e antycznej, mo'e tera(niejszej rozgrywaj$cej si" na wodach Morza
%ródziemnego… Te fotografie to kolejny
etap oswajania otaczaj$cego !wiata, który tak t&umaczy: Kontynuuj!c moje „opisanie "wiata”, jego oswajanie i prób#
zrozumienia, spreparowa$am te cz$ekopodobne postacie, tworz!ce raczej t$um ni%
grup# indywidualno"ci – podobne do siebie, prawie jednakowe, ale nie identycz-
ne. I jak to bywa w t$umie, zawsze znajdzie
si# jaki" przywódca oraz grupa absolutnie
mu oddana – tak by$o, jest i b#dzie.
Je%eli nauczy$am si# %y& w miejscu nie
naj$adniejszym, kiedy" odpychaj!cym,
a teraz tak mi bliskim, to mo%e i ten
"wiat, obecnie tak niezrozumia$y, nabrzmia$y emocjami, zdo$am kiedy" poj!&.
Moja „rozmowa” z Ew$ Zawadzk$
przy wo &a &a „Ma &e go Ksi" cia” An to ine’a de Saint-Exupéry’ego i poj"kuj$cego rozmarzonego Lisa: 'ycie jest takie
jednostajne (…) To mnie troch# nudzi.
Lecz je"liby" mnie oswoi$, moje %ycie nabra$oby blasku.
***
Ewa Zawadzka uko)czy&a Akademi"
Sztuk Pi"knych w Krakowie Wydzia&
Grafiki w Katowicach. Przez wiele lat zajmowa&a si" grafik$ i rysunkiem. Jest laureatk$ najbardziej presti'owych nagród
w tej dziedzinie. By&a cz&onkiem rady programowej Mi"dzynarodowego Triennale
Grafiki w Krakowie, kuratorem Triennale Grafiki Polskiej oraz polskim kuratorem
na biennale grafiki w Lublanie i Miszkolcu. Pisa&a o grafice oraz bra&a udzia&
w konferencjach i mi"dzynarodowych
spotkaniach graficznych (Kanada, W"gry,
S&owenia i Francja). Jej prace znajduj$ si"
we wszystkich znacz$cych kolekcjach
sztuki na !wiecie. Ewa Zawadzka jest profesorem Akademii Sztuk Pi"knych w Katowicach, prowadzi Pracowni" Dzia&a)
Multigraficznych.
***
Wystawa Ewy Zawadzkiej w Galerii
Extravagance w Sosnowieckim Centrum
Sztuki-Zamek Sielecki by&o wydarzeniem
artystycznym wpisanym w ramy Festiwalu Ars Cameralis 2015.
!
51
Opowie!" górno!l#ska
ALOJZY LYSKO
52
Fragment
niedrukowanej powie!ci
Gór ny !l"sk. Ziy mia, kie rej nad #y ci prza ja. Tu uj rza $ach
Mój
%wiat – ha&! – w tej wsi pod Pszczynom. Mianujom mie Hanka. Ojcowie nauczyli mie roboty, porz"dku, %l"skij mowy, rechtory w szkole czytanio i pisanio, a ludzie we wsi – zgodliwego #ycio.
Jak po szkole zrobi$a sie zy mie wychowa$o dziywczyca, ciotka Jadwiga z Katowic wziyni se mie za swoja. I tam sie wtynczos pocz$a prowdziwo historio
mojigo #ycio.
Mia$ach u ciotki wszystko, co duszka roczy, bo jich by$o styka'. Ujek Karlik Glomb byli sztajgrym na „Ferdinandzie”. (y$ach tu z miejska, ale oblyka' sie musia$ach, jak mi matka przykozali – dalij po ch$opsku.
– Ty% jest !l"zoczka! Niy mo#esz sie sprzedowa' %wiatu za bele jaki cicide$ka! – tuplikowali mi. – Miyj swój honor!
No, tó# by$ach wierno starej tradycji.
*
W piyrszych tydniach mej s$u#by toch niy poradzi$a przybada' do miejskigo #ycio. Jak sie widni$o, a zacz$y zwoni' tramwaje, fuka' lokomotywy, odzywa' sie jedyn po drugim buczki, to mi sie a#e w gowie miysza$o. Ale potym mi to nic a nic niy wadzi$o.
Wczas rano, jak sie ino odezwo$ buczek z „Ferdinanda”, jo wstawa$ach piyrszo i sk$oda$ach ognie w piecach. Potym budzi$a sie ciotka i stroji$a %niodani. Ostatni z $ó#ka d)wigali sie ujek i poma$u rychtowali do wyj%cio
na szychta. Przy tym radzi se pod%piywywali po niymiecku:
Ju! sie rozlega mi"y g"os
dzwoneczka z naszej wie!y,
wi#c $pieszmy wraz, jak ka!e los,
pod szyb niech ka!dy bie!y.
Ca"uska lubej $piesznie daj
i $piesz w podziemny grodów kraj,
nas czeka praca tam,
szcz#$% nam, szcz#$% Bo!e nam…
Ciotka wtynczos wk$odali ujkowi %niodani do szakieta, a oni na chwila przyciskali ciotka ku sia. Potym zapolali lampka przy figurce %w. Patronki i wymowiali zawdy jedno i to samo:
– Strze# mie Barb*rko od wszystkigo z$ego.
*
Ach! Jak szczy%liwe by$y to lata! W niedziela %pacyrowali my zawdy do rynku. Ciotka w purpurce wygl"dali, jak #ywo r*#a. Ujek – chop wysoki,
sztram – krokali w jasnym ancugu i w modnym hucie, jo w biolutkim kabotku, czyrwonych pociórkach, niydbownej zopasce. Szumnie my wygl"dali.
!pacyrujymy, podziwiomy… Pod wiecz*r zachodzymy pod wanielicki ko%ci*$, bo tam na Raw" gro muzyka. Mie sie nogi same rwi", co by ju# chcia$y ta&cowa' jakigo waloszka abo rajlyndra.
I roz, w jedna majowo niedziela, mie tam spotka$o szczy%ci. Trefi$ach na wojoka – Micha$a, synka jak %wiyca. Powiym wom, #e ani niy wiym, kiej on znod
sie w mojim sercu. Wielgo mi$o%' rozpoli$a sie miyndzy nami. Anich se niy
my%la$a, #e to przóni mo#e by' taki piykne. A ino mi sie %piywa' chcia$o. Jak
potym mój roztomi$y wyjy#d#o$ do kaserny ku Gliwicom, toch z cliwoty za nim
g$o%no wo$a$a:
Zielone zasio"ach, zielone mi wesz"o,
Kandy sie obróca, wszandy jest mi tynskno.
Tynskno mi jest, tynskno, sama niy wiym po kim,
Po szwarnym syneczku, co jest za potokiym
Co jest za potokiym, tam miyndzy "&kami,
'odyn sie niy dowiy, co jest miyndzy nami.
To jest miyndzy nami, !e sie radzi momy,
I z ca"ego serca szczyrze sie kochomy.
*
Weseli mieli my skromne, ale niczego my niy podeptali ze starej tradycji
%l"skij. Go%cie zebrali sie w naszym familoku, czynstowali sie ko$oczym i bonkaw", przygrywa$a muzyka, starosty wyg$oszali swoji egzorty. A jak sie ju#
wszyscy zebrali, moji prawowici ojcowie spod Pszczyny, Micha$owo oma,
no i ujkowie dali nom b$ogos$awiy&stwo. Niy uwierzycie! Jak nom dowali to
b$ogos$awiy&stwo, ani jedna kapka p$aczków niy wyp$yny$a z mych oczów!
Ale jak druhny smutno mi za%piywa$y – toch dopiyro zacz$a %limta'.
Po tej pie%ni landauery zawioz$y nos do boguckigo %w. Szczepona, kaj nom
%lub dowali farorzyczek Skowronek. Po %lubie, ju# jako m"# i #ona, udali my
sie do pobliskij karczmy, kaj uciechom niy by$o ko&ca. Bawili my sie weso$o, ale niy utratnie.
Grafika: Wojtek %uka
Starzy mieli racyjo: Dwa dni weselynio – reszta !ycio usmolono. Czy jo se wtynczos pomy!la"a, #e mie sie to w #yciu wystusuje?
*
O tej wojnie du#o godali i se jom wygodali. Nawet kometa sie pokoza"a. Jo mia"a chopa bergmóna, jednak szkolonego przy wojsku, tó# musia"ach sie liczy$, #e jak sie ta pierzi%sko zawierucha zrobi, to mi go weznóm pod bro%. Tak sie sta"o.
Niy rachowa"ach se jednak, #e sie to stanie tak drab. Syneczka, kierego powi"ach w 1913 roku, ju#ech z najgorszego odchowa"a, ju# se bajtel z ojcym porozprowio" jak przychodzi"
ze szychty, ju# mia"ach, coch chcia"a – rodzina... A tu mosz!
Trombiom wszyndy: Mobilmachung! Mobilmachung!
Dziwne, #odnego p"aczu po familiach! Za to bez ca"y lipiec
rado!$ po miastach, #e niypodoba. Gra"y muzyki, maszyrowa"y wojoki – infanterio, kawalerio, marina, landwera – !piywu przy tym wiela, wiwatów, kwiotków…
– Zrobiymy z pieronami porz&dek i na godni !wiynta przyjadymy do dom – wo"ali.
Jo odprowadzi"a mego Micha"a na banhof. Ma"y Wilu! chyci" ojca za kark, po!cisko" i do" mu swoja fotografio zalono
w porcelanie (da"ach tako zrobi$).
– Tatulku, a powró$cie z tej wojny? – prosi".
– Powróca, niy starej sie – odpedzio" mu. – Jak ino dojada, napisza wom pismo.
Do!$ d"ugoch czeka"a na to pismo. Dopiyro w po"owie
wrze!nia ono przysz"o, urzyndowe. Otwiyrom: Sterbefall!
Chytom dalij s"owa nojwa#niejsze: Michael Richter, zgin"# 23 sierpnia 1914 roku, wie$ Longuyon, Francja. Czytom drugi roz, niy dowierzom zapisanymu papiórowi...
Zacz"ach na g"os rycze$ – ma"o pedzie$! – dri$ sie wniebog"osy. Musia"o sie to rozniy!$ po familoku, bo wlaz"y ku
mie po cichu ciotka i staro Ferdynioczka.
– Ady niy p"acz, dzio"cho – zacz"y mie pociesza$. – Ani! piyrszo, ani! ostatnio. Jeszcze niy taki krzy#e przyjdzie ci niy!.
Dziynkuj, #e mosz cho$ tego syneczka. On ci bydzie pociechom.
*
Jak mój !lubny na wojnie pominón, zosta"ach gdowom
z dzieckiym. Bez fynika w portmanyju. A tu sie trzeja op"aci$, odzio$ na zima, co! do gymby wrazi$. Coch mia"a robi$?
Chyci"ach sie gruby.
Podwiyl by"a wojna, wszyndy by"o sztryng. Porz&dek by",
bo sie wszyscy boli. Jak to za Niymca. Ale jak sie wojna sko%czy"a, zrobi"o sie niymo#ebne zamiyszani. Wszyscy bij-zabij na siebie: zgupiyni ludzie z pyskami na wojoków za to,
#e niby oni ta wojna podpolili, na beamtrów, #e niy poradzóm
niczego za"atwi$, dzieci na rechtorów, komunisty na katolików, katoliki na 'ydów, chachary na porz&dnych, Poloki
na Niymców... Wszyscy sie o co! hapelowali. A tu szmaciejom pini&dze, choróbska sie jaki! ci!nom, chleba brakuje…
Jak sie ino wadzili i skokali do oczów – niy by"o jeszcze
nojgorzyj, ale jak zaczli do siebie strzyla$, morzy$ sie – !wiat
sie tymu niy móg" spokojnie przygl&da$. Zjecha"o sie wojsko
francuski, w"oski, angielski, #eby zaprowadzi$ tu jako taki ordnung. Og"osili, #e bydzie plebiscyt: – Wto za Niymcami, a wto
za Polskom?
Bez jedna niedziela przyjechali do mie mama i przywió(li
mi trocha !wiy#ego mas"a i jajek. Pedzieli, #e po wsiach du#o ludzi rychtuje sie na g"osowanie za Polskom. Korfanty te#
przekonywo", #eby odda$ g"os Polsce, bo przy Polsce )l&sk
bydzie przedsia. Tó# na tym plebiscycie #ech ciep"a kartka
za Polskom. Ledwiech jednak wylaz"a ze szko"y, kaj sie odbywa"o to g"osowani, a tu jaki! gizd chlast mie bez gymba i zadar sie na ca"e gard"o: – Ty hadro polsko! Popamiyntosz!
W doma #ech sie dowiedzia"a, #e ca"y familok g"osowo"
za Niymcami, krom starej Ferdynioczki, kiero mia"a pedzie$: – Baby niych sie niy wro#ajom do polityki! Niy uczyli
wos: „ko!ció"-dzieci-kuchnia”? Jo ta tako gupio niy jest! Jo
niy g"osowa"a.
Za Niymcami g"os oddali ty# ujek. Tak bez ogródek sztyjc
mi powtorzali: – Polska )l&skowi nic da$ niy mo#e, bo nic
niy mo, dopiyro powsta"a. Polska chce ze )l&ska bra$! Tó#
po co jom tu sprowodza$?
Tyn plebiscyt to dopiyro pohatrusi" ludzi! Zda"o sie, #e sie pozabijomy. Zrobi"o sie powstani, podhajcowano m"ód( pojecha"a pod Anaberg bi$ sie z Niymcami, a tak richtikg to pojecha"a
po !mier$. Mie wyciepli z roboty, bo sie sk&d! dowiedzieli, #ech
za Polskom by"a, a co za tym sz"o wyciepli mie z familoka.
Nazod przygarnyli mie mama.
*
Jo to mom cheba uczynione... Za! mi sie trefi" grubiorz. I to z naszej wsi. Roz w niedziela przy odpu!cie trefi"ach sie z Augustym Jonakiym, moim równiokiym. Znali my
sie od malutko!ci. Robi" teroz na „Richtongu” w Jonowie,
za mulorza, ale na dole.
– Jo jest kawaler – pedzio" prosto z mostu. – Jakby! mie
chcia"a, tobych cie se wzion.
Na zolyty przysze" ino roz. Raczyj to smowy by"y, bo ju#
na Gody wziyni my !lub. Bez #odnego hukowiska.
Okoza"o sie, #e tyn mój drugi chop dobrze sto" w robocie.
Mio" obiecane, #e jak ino za"o#y rodzina, dostanie na Gieschewaldzie pó" cha"pki z ogródkiym. Rodzina za"o#y", tó#
na wiosna 1922 roku jo sie nazod znod"a przy Katowicach.
Pedzia"ach se, #e byda #y"a, jak Ferdynioczka powtorza"a:
„ko!ció"-dzieci-kuchnia”. Ale czy to idzie tak #y$ na )l&sku?
Tu polityka w"azi ci nawet do "ó#ka. August chcio" by$ na grubie widziany, tó# mie namówi" #eby jecha$ do Katowic wita$ ta Polska.
Ale starzy padali: – Wszystko do czasu. Wy sie ta chneda
prowdy dowiycie... No i niy czeka$ wiela – hurma ludzi z Polski zwali"o sie na )l&sk. Gibko wy#gali Niymc*w, nos ty#
na bok, a sami pochytali nojlepsze sto"ki i zaczli sie panoszy$.
Stra!nie nos bola"o, jak zaczli nami potr&ca$ i poucza$, jak
momy goda$, jak sie oblyka$, jak #y$. Zaczli gardzi$ wszystkim, co by"o niby niymiecki, a przeca by"o to nasze, z naszych
g"ów, r&k, serc, tradycji… A ju# serce sie kro"o z bole!ci, jak
wo je wo da – tyn sa mo zwa niec Gra #y% ski – pe dzio"
ofyn: – Na Górnym )l&sku mog& by$ albo Polacy albo Niemcy! 'adnych po!rednich typów tu nie uznajemy!
53
Co za pycha niys!ychano! My, "l#zoki, co tu od wiekow $yli – po%redni typy! Przeca my tu som nojwa$niejsi! Stra%nie
mie to fecht!o, bo by!o obiecywane, $e "l#sk bydzie przedsia, $e Polska bydzie nos szanowa&. Jo bez plebiscyt dosta!a za to bez pysk. A co sie pokoza!o?
Straci!ach serce do takij Polski! Ale August – polskigo ducha niy do! ze siebie wykrzesa&. Zawsze by! za Polskom! I us!uchliwy by! – robi!, co mu kozali. Niy dziwi!ach
sie mu. Mio! dobro robota, dach na g!owom, rodzina na utrzymaniu... Co du$o goda& – przychlybio! sie.
Nom sie w tych latach urodzi!o dwóch synków: Lorenc
w 1923 roku i Jorg w 1925. Jo niy robi!a. Zganobia!ach w doma i w ogródku. August po szychcie du$o wyjy$d$o! na kole na Nikisz i pomogo! tam przy budowie ko%cio!a. Jako mulorz by! tam fest przydatny. Bro! ze sobom czasym Wilusia,
kiery u niego halangrowo!. A jak zaczli stawia& katedra, to za%
ku Katowicom pydalowo! – tam pomoga&. Ja, mój August by!
uczynny, robotny, ale mo$e za fest gorliwy.
W doma w chopskich robotach wyrynczo! ojca Wilu% – mój
syn piyrworodny. Jak sie zrobi! majerantny, chcio! sie chyci& roboty. Có$ kiej przysze! tyn siaro'ski kryzys.
Niy czeka& d!ugo – tydziy', mo$e dwa – pedzio!: – Mutter, z Panym Bogiym. Biera sie do Niymiec za jakom porz#dnom robotom...
*
54
*
W nocy wto% zaklupo! do okna: – W lazarecie na Francuskij le$y wasz Wilym – ino tela pedzio! jaki% chop. Na drugi
dziy' wybra!ach sie ku Katowicom. Richtig! Trefi!ach sie z synym i zrobi!ach wielgi oczy – Wilym w mundurze Werhmachtu! Dosto! w r(ka, jak przebijali sie do katowickigo rynku.
– Mutter, roz na zawsze wykurzymy st#d Poloków – tak
w godce pedzio!! Trocha mie to ubod!o, alech niy da!a zna&
po sobie.
Chneda Wilyma wylyczyli i dalij ruszy! z niymieckim wojskiym na wschód.
Polska sie sko'czy!a. Nowo w!adza – na powrót niymiecko – zacz!a rz#dy od tajlowanio. Ty% taki, a ty owaki…
Przy volksli%cie dlo nos, Jonaków – zrobi!y sie pieruchowe
mecyje. Beamtry duma!y, co nom da& za nomera. Wziyni mie
na przes!uchy na magistrat. – Kaj jest chop? – spytali. – A czy wiym! – odpedzia!ach. – Posze! na polsko wojna
i bez %ladu sie straci!.
Niy trwa!o wiela… Znodli Augusta. Wyrobio! za parobka
u jakigo% bauera w Bawaryji. "ci#gli go na Gieschewald i kozali se wybra&: – Lager abo gruba? Wybro! gruba. Ale ju$ niy
za $odnego mulorza, ino za %lepra folowa&.
A wtynczos na Ostfroncie wszystko sie poburda!o. Tó$ na gibko dali nom „trójka”. By!o to do przewidzynio, $e starszych chopców ruknom na wojna. No i richtig! W 1943 roku Jorgi ciepli
W 1934 roku wydarzy!o sie nom jeszcze dwóch syn- do Rusa, za% Lorenca nojprzód do Francyje, potym do W!och.
ków – Boles!aw i Kazimierz. Miana jim wybro! – no, prze- Mój lipling – Jorgu% wiela sie niy nawojowo!, bo ju$ w lutym 1944 roku pod! pod Czerkassami. A Lorenc? Dosta!ach pica! – mój stary, za$arty Polok.
Jak syncy byli bajtlami, toch jim du$o naszych pie%niczek %piy- smo, $e vermisst – zagin#!. Ale po wojnie sie okoza!o, $e w tych
wa!a. Tyn starszy ino sie prosi!, $ebych mu %piywa!a o tym ko- W!ochach uciyk do Andersa i z polskim wojskiym zdobywo!
niczku, kiery stoi we krwi pod kosteczki. "piywa!ach, boch tych Monte Cassino. Tam pod! jako Wawrzyniec Kalinowski.
Wiedzia!y hitlerowe gizdy, $ech po%wiynci!a synów
pie%niczek du$o wynios!a z doma. Toch za% roztomajte bery bojki jim rozprowia!a, przewa$nie o stworokach. Nic $ech niy mu- Niymcom, to mogli Augustowi da& pokój. Ale niy! Jedyn
sia!a znokwia&, boch z pszczy'skich stron, kaj du$o stawów i la- tu miejscowy Judosz sto! Augustowi na zdradzie. Opedzio!
sów, wynios!a moc starych opowie%ci. S!uchali mie, a$e niy wszystko na gestapo, kim August by! za Polski, jak sie udziedychali, patrzeli wy mie, $e sie zda!o, i$ mie oczami przebodom. lo! i jaki korzy%ci czerpo!. Tyn wichlyrz mio! w tym interes, bo przed wojnom po$yczo! od Augusta du$o piniyndzy,
Wyrostali w %l#skij tradycji, boch tego pilnowa!a.
Jak doszli do szkolnych lot, pos!a!ach jich do polskij szko- a d!ugu w!o%nie niy mio! chynci sp!aca&.
Przyjechali po mojigo chopa w jedna noc i wziyni do la!y. By!a jeszcze na Gieschewaldzie niymiecko szko!a, ale chodzi!y tam dzieci od takich lepszych. "l#skich dzieci tam by- gru. Auschwitz! Mie sie a$e gorko zrobi!o, zda!o sie, $e zym!o mnij ni$ dziecków od polskich urzyndników. Bo jak sie dleja. Pora dni chodzi!ach struto, na p)! $ywo. Jakech trocha
%l#ski dziecko uczy!o po niymiecku, to to by! sprzedawczyk, otuch!a – zawziynach sie.
– Wy, diob!y sapramancki – padom se – synów $e%cie mi wziya jak sie uczy!o polski dziecko, to sie goda!o, $e trzeja zna&
ni na wojna, chopa do lagru na poniywiyrka – to jo wom niy
jynzyk wroga.
A w tej polskij szkole by! rechtór, kiery umio! przyci#gn#& dom m!odszych smyka& po hajotach. Niy pójdom tam i fertig!
Za kora kozali mi sie stawi& na policyjo. Niy wiym sk#d
do harcerstwa. Naszych ty$ zapiso!. Mie sie to nawet podoba!o, bo jo tego za dzio!szki niy zazna!a. Ale roz somsiadka $ech dosta!a tela odwogi. Wszystko $ech jim wygoda!a po niymiecku, co mie boli. A na koniec i to: – My som "l#zoki, szamie zastawi!a i pado:
– Hanka, a niy bydziecie wy kiej ciyrpie& za to? To niy som nujcie nos, a niy prze%ladujcie! Przed wojnom Poloki nos ubijali, teroz wy nos ubijocie… Jak my tu momy $y&?
niywinne igraczki, to jest polityka!
S!ono $ech zap!aci!a za te s!owa. Zawarli mie do katowic– Ady! Chopcom sie przydo trocha wy&wiki – odpar!ach.
Na podobno wy&wika zgodzi! sie ty$ mój nadgorliwy Au- kigo heresztu, a chopców wywio*li ka% do siyroci'ca. No, dogust. Jedni widzieli, $e mo trocha polskij duszy, tó$ go zwo- brze, $e ujek – teroz ju$ obersztajger na „Ferdynanbili do Zwi#zku Rezerwistów. Dosto! szykowny mundur, pa- dzie” – przejrzeli wre%cie na oczy i ujyni sie za mnom. Jakech
radzi! sie w nim, wychodzi! na &wiczynia. Jak przysz!o 3 ju$ by!a fraj, po kryjomu mi pedzieli: – Wybocz dzio!cha, taMaja – to ca!o Augustowa rodzina, krom mie, z portretym Pi!- kich Niymców $ech niy zno!...
Jakech wysz!a z heresztu, to ju$ dudni!o, Rusy ju$ by!y
sudskigo maszyrowa!a bez osiedle.
Po ulicach paradowali Poloki, a w murckowskim lesie zbiy- pod Krakowym. Wto mio! ciy$ki grzychy na sumiyniu, ucierali sie Niymce – volksbundowce! Mo$e by! tam w%ród nich ko! „nach Vaterland”. Zrobi! sie pop!och. Jo w tym zamiyjaki Niymiec, ale we wiynkszo%ci by!y to nasze chopy, biy- szaniu zacz!a szuka& synków. Bo!ach sie, $e mi jich kaj wydoki, bez grosza w kabsach. Co% ka% g!o%nij na Polska pultli, wiezom. Stra%nie by!ach przelynkniono. A tu w nocy wto%
krzywo wejrzeli, niy umieli sie w!adzy przychlybi&, niy wy- grucho do okna. Ods!aniom verdunkelong – August! Uciyk
wiesili polskij fany – starczy!o, $eby niy dosta& roboty. z transportu lagerników pod Miko!owym. Zmarzniynty, chuA z czego% musieli $y&. Polsko repeta, kiero wydowali elw- dy – bardzij do %miertki podobny, ni$ do cz!eka.
Nad ranym byli ju$ Rusy. Ci piyrsi, to by!y nawet fajne chorom, to niy by!a $odno pomoc. Jo sie niy dziwi!a, $e przywstali
do Niymców, kierzy jim dowali co tydziy' wsparci w markach. py i to mie skusi!o, $eby pojecha& do Bytomia, bo pono% tam
August mio! dobry cyl, dobrze strzylo! na &wiczyniach i niy mia!y by& jaki% siyroty.
wiedzio!, $e ju$ mu jedni przyrychtowali przysz!o%&. W 1939
*
roku, jak og!osili mobilizacjo, Augusta piyrszego %ci#gli do polskigo wojska. To by!o do przewidzynio, bo sie za fest przyChopców znod!ach w klosztorze. To, coch tam zasta!a, woklejo! do wszystkigo, co by!o polski. Jak odjy$d$o!, to zamiast
mi pedzie& „Z Panym Bogiym”, to w nerwach wycie- !a!o o pomsta do nieba. S!ów niy ma, $eby to opedzie&: sromota, poha'biyni cz!owieka, okruciy'stwo bez miary… +eby
po!: – Ani guzika niy domy tym przejyntym Germanom!
zbeszcze!ci" zakonne siostry? Wiela trzeja mie" dziko!ci, #eby tak sponiywiyra" te, z kierych pochodzi #yci i mi$o!".
Uciyk$ach z tego miejsca. Koza$ach chopcom niy patrze",
#eby se niy ranili duszy. Bez ustanku rzyka$ach do Niebieskij
Zas$ony, boch sie bo$a, #eby mie jaki pijany kaban ruski niy
dopod.
Cudym my dotarli do ciotki na „Ferdinand”.
Starzy padali, #e ciyrpiyni wymazuje grzychy. Du#o w tym
prowdy. Jak wloz Hitler, nazywa$o sie to wojnom i bez ta wojna my, %l&zoki du#o wyciyrpieli, bo byli my inno rasa. Je!li
to, co za Hitlera nazywa$o sie wojnom, to jak nazwa" ruski
wyzwolyni? Przeca !wiat niy widzio$ jeszcze takigo szata'stwa: ohydy ludzkij natury, zepsucio, rozpasanio… Wylaz$y
z ludzi nojgorsze instynkta, niyznane dot&d szkaradziy'stwa.
Istne piek$o sie otwar$o! Niy sz$o uwierzy", #e Pon Bóg do tego dopu!ci$. Przeca na to wszystko patrzo$! A mo#e chcio$ nom
pedzie": – Tacy!cie som, jak niy przestrzegocie moich przykazow. Poznejcie swoja nyndza, dno swojigo upadku... Posy$om Anio$a %mierci, #eby zielaznom miet$om wymiot$ ca$e to !wiatowe plugastwo…
W tym 1945 roku Rusy robili z nami co chcieli, bo tako zwola dali jim Stalin i jego kamraty. Gwo$cili, rabowali, zabijali…
Nadskakiwali jim ró#ni przeniywiercy z bio$o-czyrwonymi szlajfkami. Cha$pa w cha$pa szli i wy$uskiwali „gierma'ców”, bo nos
do nich zaliczali. Wynuchtali ty# Augusta, kiery ukrywo$ sie
na górze w naszej cha$pie na Gieschewaldzie.
– Sanacji s$u#y$, werhmachtowców wychowo$, hajotów ukleji$… Teraz niech to odpokutuje – oskar#ali go. A wszystko to
by$a robota tego Istnego – niyrobisia i wichlyrza – na kierym
wisio$ d$ug. Chcio$ bez moc Augusta zg$adzi".
Wywio(li mi chopa ka! do Rusyje i wszelki s$uch po nim
zagin&$. Ujka Karlika ty# wziyni, a nos chcieli wy#ga" do Niymiec, jak wy#gali po$owa naszych ludzi w Katowicach. Przeca musieli zrobi" miejsce dlo swojich z Polski. Ale jo sie niy
da$a! Wziynach na przeczekani. Po poru tydniach wiedzieli,
#e zy mnom niy przewiedom – wezwali mie na ta weryfikacyjo, #eby zbada" wto jo richtig jest: Polka czy Niymka? Jo
jim tam pedzia$a gyna$ to samo, co Niymcom na gestapo: – My
som Górno!l&zoki. Za starej Polski nos ubijali, za Hitlera nos
ubijali, to czymu teroz nowo Polska nos ubijo? Za co? Czymu nos niy szanujecie. Czy my som winni tyj wojnie?
Dwa dni mia$ach spokój. Za dwa dni Istny – teroz ju#
w mundurze UB – ze swojimi jegrami przyjechali po nos.
– Pojedziesz z synami do sanatorium!
I tak #ech sie znod$a w lagrze we %wiyntochlowicach. Niy
byda goda", wiela my tam bicio dostali, g$odu i pragniynio
zaznali, poni#ynio. Jo te przej!cia i straszne obrozki chneda
wezna do grobu, ale moji synowie… Przeca oni tam zniynawidzili Polska do ko'ca #ycio. Jo tam w tyj Zgodzie przeklyna ca$y !wiat, nawet %l&sk, nawet swoich ojców.
Jak mie pu!cili z obozu, przysz$ach na „Ferdinand”, a tam
pozamykane na wszystki spusty. Rozpytuja sie po somsiadach
i s$ysza, #e ciotka dostali na gowa i som w jakim! przytu$ku
przy katowickim wanielickim zborze. Znod$a #ech jich, ale
wiela z nimi niy pogoda$a. Uda$ach sie na Gieschewald do naszej cha$py. By$a zamiyszka$o przez jakich! cudzych ludzi.
Pedzia$ach, wto jo jest, #e to jest mój dom. Ju# z oczów wyczyta$ach, #e jich to ani ziymbi ani parzy.
– Tajoj! My zdies z prikazu – us$ysza$ach. Siad$ach na progu i zacz$ach p$aka"! Jakech sie wyp$aka$a, jeszcze roz zaklupa$a do d(wiyrzi.
– Wyboczcie... Jo se wezna mamin krzy# i swe !l&ski $achy.
– Tajoj! Bieri skolko ugodno.
Nazod na „Ferdinand”. Tam teroz bydzie nasz dom! Niy ruszymy sie stamt&d, cho"by przysz$o tam #yci straci"!
Co sie to cz$owiek naciyrpi, zanim umre – drynczy$ach sie
my!lami. – )odyn niy wiy, co sie dzio" mo#e ze sercym matki w takij chwili. Jak boleje nad utraconym domym, nad zaginionymi synkami, nad zabranym chopym...
*
Ka(miyrz – ino mi tyn synek osto$. Wyuczy$ sie za in#yniera, dosto$ dobro robota w biurze, mio$ ludzi pod sobom.
Grafika:
Wojtek !uka
Niy mio$bytej roboty, jakby sie niy sprzedo$. Musio$ sie zapisa" do partyje. Niy by$ach tymu rada. Pada$ach mu: – Pamiyntosz, co znami pochali? Uciekej od takich ludzi! Wywiedom cie na z$o droga...
Ale có#… Niy do$ se pedzie": – Mamo, je!li jo do nich niy
przyst&pia, pójda na dó$ fedrowa" i sko'cza jak Bole!…
Rozumia$ach go. Taki nasto$ !wiat, taki porz&dek… G$owom muru niy przebijesz – wmowia$ach se, cho" my!li mia$ach inne.
Posprawio$ se $achy, noczyni, znod se dzio$cha, ale niynasza, spod Lublina, o#yni$ sie z niom. Zaroz po !lubie webrali
sie do fajnego pomiyszkanio we bloku. Nawiydza$ach jich czasym, czasym oni mie.
A padajom, #e matka widzi wszystko. Co du#o goda":
od samego pocz&tku niy by$o miyndzy nimi zgody. Miarkowa$ach, #e to mo#e ski# dzieci, kiere sie jako! niy pokazowa$y. Jednak prowda by$a inno. Pono! opedzieli se kiej! #yciorysy i od tej chwile wszystko sie pop!mi$o. Mi$o!" posz$a
fórt. Co se ta wygodali – niy dochodzi$ach. Wiym ino jedno: ognia z wodom niy pogodzisz. %l&skij historyji z polskom
ty# niy!
*
)yci przeminy$o jak mgniyni oka. Niy byda sie ogl&da$a
za siebie, bo serce boli na my!l, co sie prze#y$o. Wszystko,
co mi by$o nojdro#sze – utraci$ach. Ale Pon Bóg to mi do$,
#ech wszystko przetrzyma$a. Wiedzio$, co robi, bo dzisio moga wom za!wiadczy", co wyrobiali z tym naszym ukochanym
Górnym %l&skiym bez miniony wiek.
– To przeklynto ziymia! – s$ysza dzisio wreszczyni. – Ski#
tego wynglo przeklynto!
Ju!ci, przeklinajom ci, co sie tu ju# najedli, za tela nahabili. My jom za tako niy momy.
– To niy jest przeklynto ziymia – to jest ziymia !wiynto!
!
55
XXV Rocznica
Restytucji
Samorz!du
Terytorialnego
w Polsce
mia' na wet cie nia po dej rze( co
do prawid'owego policzenia g'osów.
Ale skoro system zadzia'a' w tym ro$
ku ju" dwa razy i raczej sprawnie, to
jest jaka% nadziej#, "e "yczenie si!
spe'ni.
Tony papieru,
terabajty danych…
Z najlepszymi... P
KRZYSZTOF KOSI"SKI
Wst!p (a jak"eby inaczej)
Przy urnach…
obiega ko!ca jubileuszowy, „odiech kto% wresz cie wy ja %ni
D
"wi#tny” rok 25-lecia odrodzone- N sprzeczno%& mi!dzy dwoma zja$
go samorz$du terytorialnego. Czy wiskami. Z jednej strony wybory sa$
56
aby na pewno odczuli"my, %e to by&o wielkie "wi#to samorz$du? Czy
w tzw. "wiadomo"ci powszechnej
istnieje wiedza, panuje przekonanie,
%e samorz$d to naprawd# fundament
demokracji? Mo%emy wyobrazi' sobie wiele ró%nych odmian demokracji. Z jedno- czy dwuizbowym parlamentem (czyli z Senatem lub bez),
z systemem parlamentarno-gabinetowym, prezydenckim, kanclerskim
i Bóg wie jeszcze jakim… I wszystko to b#dzie demokracja. Ale bez samorz$dno"ci, bez w&adzy lokalnej
wybieranej tu i teraz, w lokalnej
wspólnocie – nigdy nie b#dzie to Demokracja przez du%e D. Dlatego,
gdy nie raz s&y sz# ja kie" oba wy
i ostrze%enia, %e oto kto" szykuje jaki" zamach na demokracj# – osobi"cie
zawsze si# upieram, %e dopóki funkcjonuje w naszym kraju samorz$d,
o takich cho'by kompetencjach, jak
do tej pory – to Demokracja nie jest
i nie b#dzie zagro%ona.
I mo%e nie ca&kiem precyzyjnie
i zgodnie z doktryn$, ale w tym znaczeniu uto%samiam Demokracj# z Wolno"ci$…
Tyle uroczystego (mo%e a% nazbyt)
wst#pu, a teraz wypada przypomnie',
%e nie tylko ko!czy si# jubileuszowy
rok, ale przed na mi No wy Rok,
a przedtem – (wi#ta. Skoro tak, to nie
ma si&y, %eby nie by&o %ycze!…
Jeszcze tylko przypomn#, %e wszystkie artyku&y z tego 12-miesi#cznego
ju% cyklu opatrzone s$ klauzul$, %e
„opinie wyra!one w niniejszym arty"
kule s# wyrazem pogl#dów auto"
ra…”. W takim razie korzystaj#c z te$
go przywileju autor teraz przeka"e
wszystkim samorz#dowcom swoje
autorskie "yczenia %wi#teczno$no$
woroczne.
morz#dowe maj# w naszym kraju naj$
ni" sz# fre kwen cj! ze wszyst kich
wyborów. A z drugiej strony – w'a%nie
w'adze lokalne ciesz# si! najwy"$
szym za ufa niem spo %ród pra wie
wszystkich instytucji pa(stwa, a ju"
na pewno wszystkich organów wybie$
ranych. )ycz! Wam, moi drodzy, "e$
by kiedy% frekwencja si!gn!'a pozio$
mów zaufania. Zjawisko odwrotne
raczej Wam nie grozi. Tak na margi$
nesie… teraz skojarzy'em, "e to nie
bardzo "yczenia na Nowy Rok, bo
ten 2016 b!dzie jednym z niewielu
spokojnych, bez "adnych wyborów…
Ale mo"e to i lepiej, bo mamy a" trzy
lata na spe'nienie tego "yczenia…
Co prawda, oprócz normalnych
wyborów jest jeszcze zmora samorz#$
dowców w postaci wszelkiego rodza$
ju referendów odwo'uj#cych. Szum$
nie zapowiadane przez poprzedniego
Prezydenta zmiany w ustawach sa$
morz#dowych wlok'y si! tak niepo$
miernie, "e nic z tego nie wysz'o, ale
"ycz! Wam, "eby mimo to w miar!
bezbole%nie przebiega'y te akcje,
które organizowane s# przez grupki
tyle" krzykliwe, co nieliczne.
Wykluczenie cyfrowe?
owoczesno%& ma u'atwia& "ycie
N
i przyspiesza& prac!. Bana' i oczy$
wisto%&? To niech kto% odpowie$
dzialny we*mie na siebie win! za to,
"e na metryk! w USC trzeba teraz cze$
ka& nieraz tygodniami? A wszystko
dlatego, "e skomputeryzowano ca'y
system i jest on teraz supernowocze$
sny. Dobrze by by'o tylko jeszcze, "e$
by kto% w t! nowoczesno%& uwierzy'.
I "ycz! tak"e Wam wszystkim, "e$
by w nast!pnych wyborach nikt nie
onad 750 ustaw uchwalili pos&owie
w minionej kadencji. Pod tym
wzgl#dem rekordowy by& ten rok – ponad 260 nowych aktów prawnych.
Do tej pory rekordowy by& 2008 rok,
kiedy uchwalono 250 ustaw. Oznacza
to, %e Polska bije swoje w&asne rekordy tempa produkowania prawa. To kilkakrotnie wi#cej nawet ni% w latach 90., kiedy zmieniali"my ca&y
ustrój pa!stwa.
Przede wszystkim zatem "ycz!, "e$
by by'o mniej. A po drugie – "eby no$
we ustawy, które daj# samorz#dom
nowe uprawnienia, nie oznacza'y chy$
trego przerzucania problemu. Ot, np.:
• Po tzw. rewolucji %mieciowej,
"eby nie mo"na by'o mówi&: samorz#$
dy wo'a'y o now# ustaw!, a popatrz$
cie: dzikie wysypiska nie znik'y!
• Po tzw. ustawie antysmogowej,
"eby nie mówi& samorz#dom: chce$
cie czystego powietrza? To sami na$
ka"cie ludziom, "eby kupowali lepszy
(czytaj: najdro"szy na %wiecie) polski
w!giel.
• Po tzw. ustawie krajobrazowej,
"eby zainteresowani przyj!li do wia$
domo%ci, "e to ma nie by& dodatko$
we *ród'o %ci#gania z ludzi pieni!dzy
do gminnego bud"etu, ale rzeczywi$
%cie sposób na walk! ze szpetot#
i kiczem…
Pomarzy& zawsze mo"na…
"yczenia, które na pew$
Tby zanoeraz"ysi!dwa
nie spe'ni#, ale có" to by'o
cie bez marze(? Na pewno
obecne pokolenie samorz#dowców
nie doczeka chwili, gdy bud"et Pa($
stwa zagwarantuje niezb!dne mini$
mum %rodków na o%wiat! (cho&by
na pensje pracowników). Redukuje$
my zatem nasze "yczenia. )eby przy$
najmniej procentowo nie dok'ada&
coraz wi!cej.
I jeszcze tzw. zadania zlecone. )y$
cz! Wam, samorz#dowcy, "eby Pa($
stwo nadal przekazywa'o i zleca'o
Wam zadania, z którymi samo radzi
so bie, hmm… de li kat nie mó $
wi#c – %rednio. Przecie" to oznacza,
"e ja naprawd! niez'omnie wierz!, "e
Wy zrobicie to lepiej, sprawniej i ta$
niej. Ale taniej, nie znaczy, "e za dar$
mo lub za tzw. psie pieni#dze. Uczci$
wego rozliczania si! z administracj#
rz!dow! "ycz#. Cokolwiek by to mia$
%o oznacza&.
Jesz cze "y cze nie trze cie – po $
nadnormatywne. Doczekania chwili,
kiedy samorz!d terytorialny b#dzie
mia% uprawnienia do kierowania
wniosków przed Trybuna% Konstytu$
cyjny. Nie wiem, jak Pa'stwo, ale mo$
im zdaniem obna"y%oby to bardzo ja$
ko(& stanowionego w Polsce prawa…
A" strach si# ba&!
A ja bym sobie "yczy%…
%e ta rocznica zobowi!zuje? Tak"e
do pami#ci. Pami#ci o tych, którzy
tworzyli samorz!d, walczyli o jego ro$
l# w Pa'stwie. Nieraz po(wi#cali
mu znacz!c! cz#(& swojego "ycia.
Obowi!zkowy akcent
optymistyczny
ednak )wi#ta powinny przynosi&
Jpote"
dobr! nowin#. A ta jest dobra
wielokro&. Na dniach dos%ownie
zostanie oddana do u"ytku Drogowa
Trasa )rednicowa. Ju" do ko'ca,
co, mnie nie wolno? !yczy"bym przez cale Gliwice. To oczywi(cie do$
sobie, jako twórcy internetowej ba- bra nowina dla samych Gliwic, które
zy biogramów „Samorz#dowcy woje- maj!c tak"e skrzy"owanie autostrad
wództwa $l#skiego 1990 – 2015” A4 i A1 staj! si# chyba najlepiej sko$
(www.samorzadowcy.silesia.org.pl), munikowanym miastem w Kraju.
%eby obecnie urz&duj#cy w komplecie Ale równie dobra jest to wie(& dla
okazali szacunek wobec swoich po- wszystkich mieszka'ców (l!skiej
przedników, niezale%nie od przynale%- aglomeracji, którzy przemieszczaj! si#
no$ci i opcji politycznych i przys"ali mi#dzy jej najwa"niejszymi miastami.
cho'by najszczuplejsze wykazy tych,
A z tzw. perspektywy historycz$
którzy samorz#dy tworzyli przez 25 lat. nej? Oto dobieg%a ko'ca ostatnia
Wci#% jest troch& takich gmin, które wielka budowa… w%a(nie, jaka? Nie
nie wykaza"y zainteresowania tym, %e- waham si# u"y& okre(lenia „ostatnia
by „ocali' od zapomnienia”...
wielka budowa socjalizmu”. Starsze
Pozosta"o nam jeszcze kilka dni te- pokolenie pami#ta, "e pierwsze przy$
go roku, mo%e zatem warto jeszcze miarki do budowy to jeszcze lata, gdy
„rzutem na ta$m&” przypomnie' sobie, komuna wydawa%a si# „stanem zasta$
A
Kto mo!e wita"?
naszej Poradni cz&sto trafiaj#
Do
pytania, czy rozpoczynanie listu elektronicznego formu"# Witam
jest poprawne. Odpowiadamy wtedy,
%e nie idzie w tej sytuacji o popraw$
no(&, lecz o stosowno(&. Grzeczno$'
j&zykowa wymaga, aby$my sw# wypowied( dopasowali do rangi osoby,
z któr# korespondujemy. Od wieków
forma witam by"a zarezerwowana dla
gospodarzy, którzy witali go$ci, czy
dla osób, które przyjmowa"y interesantów (petentów), z czasem tak%e
dla gospodarza studia radiowego lub
telewizyjnego, portalu internetowego, firmy, instytucji. Dzi$ mo%na by
odnie$' wra%enie, %e wita' mo%e ka%dy ka%dego.
Zmiana, któr# obserwujemy, nast#pi"a, gdy rozkwit"a korespondencja
elektroniczna, a godziny i warunki
pracy (np. biurowej) znacznie si&
zmieni"y w stosunku do czasów cho'by powojennych; w %yciu spo"ecznym narasta"a tak%e m. in. tendencja
do skracania dystansu mi&dzy uczestnikami komunikacji. Warto zauwa-
%y', %e w polszczy(nie nie by"o neutralnego powitania, którego mo%na
by u%ywa' wobec ka%dego i o ka%dej
porze dnia. W tej w"a$nie funkcji zacz&"o si& pojawia' witam: bezosobowe, poza czasem, niewskazuj#ce
na hierarchi&. Zwroty adresatywne
Szanowna Pani, Szanowny Panie,
Szanowni Pa$stwo czy Dzie$ dobry
wydaj# si& wielu wspó"czesnym Polakom albo zbyt oficjalne, zbyt podnios"e w korespondencji firmowej
czy handlowej, albo te% niew"a$ciwe,
je$li nie wiadomo, do kogo konkretnie si& zwracamy ani o jakiej porze
nasz e-mail b&dzie odczytany. Witam
natomiast – zw"aszcza w korespondencji internetowej, która cz&sto jest
anonimowa – ma t& zalet&, %e obejmuje osoby obojga p"ci, w ró%nym
wieku, a tak%e wszelkie pory dnia.
Moje wcze$niejsze s"owa nie s# bynajmniej radosnym wyrazem akceptacji dla nowej funkcji witam,
a jedynie stwierdzeniem faktu, %e
konteksty u%ywania tego powitania
si& zmieniaj#. Zmiany w ortografii,
odmianie wyrazów czy zmiany znacze) potrzebuj# niekiedy wielu lat,
a nawet wieków, aby si& upowszech-
nym i wiecznym”... Ale mówi!c po$
wa"nie, zako'czy%a si# ostatnia dro$
gowa inwestycja centralna. Central$
na, czyli finansowana przez bud"et
pa'stwa. Kto (ledzi% uwa"nie, ten
wie, ile razy budowa stawa%a lub
zwalnia%a na d%ugie miesi!ce, a nawet
lata, bo „pieni!dze z Warszawy si#
spó*nia%y”, a ludzie kl#li. Có", pa'stwo
powoli, ale budowa%o jednak t#
DT)$k#. „I chwatit”” – jak w starym
dowcipie…
Na pocz!tku tego tekstu powo%a%em
si# na sta%! formu%#, "e „opinie wyra!
"one w niniejszym artykule s# wyra!
zem pogl#dów autora”, st!d "yczenia
s! mojego autorstwa. Ale pozostaje
jeszcze druga cz#(& tej klauzuli: „i nie
zawsze s# to"same ze stanowiskiem
samorz#dów lokalnych i organizacji
samorz#dowych w województwie
$l#skim”. Mam nadziej#, "e tym razem
s! absolutnie to"same. Czego i Pa'$
stwu, i sobie "ycz#.
!
Opinie wyra!one w niniejszym artykule s" wyrazem pogl"dów autora i nie
zawsze s" to!same ze stanowiskiem samorz"dów lokalnych i organizacji samorz"dowych w województwie #l"skim.
ni'. Obserwuj#c wspó"czesn# korespondencj&, mo%na si& przekona', %e
wielowiekowa ewolucja nie jest potrzebna, gdy istniej# nowoczesne
i coraz bardziej powszechne formy
komunikacji mi&dzy lud(mi, które s#
przyczyn! zmiany, a jednocze$nie
tak%e sposobem (medium) powielania „nowego” witam.
Na problem ten warto tak%e spojrze' z perspektywy przemian
w polszczy(nie XX wieku. Skonwencjalizowane formy zachowa) s"ownych zwi#zane z etykiet# towarzysk#
niejednokrotnie posz"y w niepami&'
po wybuchu II wojny $wiatowej,
a zmiany w konwencjach grzeczno$ciowych i w systemie adresatywnym
utrwali"a sytuacja Polski po roku 1945. W dawniejszej polszczy(nie
zwracano si& w okre$lony sposób
do kobiet, ludzi starszych, prze"o%onych, czyli u%ywano form j&zykowych ró%nicuj#cych p"e', wiek, status
spo"eczny. Dzi$ pisz#ce do naszej poradni m"ode osoby nieraz rozpoczynaj# pytanie od powitania cze#% czy
hejka i ju% cho'by z tego powodu witam wydaje si& do$' neutralne stylistycznie (!). Witam mo%e oczywi$cie
razi' i wiele osób nie jest w stanie tego u%ycia zaakceptowa', ale wida'
wyra(nie, %e zostanie ono z nami
na d"u%ej…
KATARZYNA WYRWAS
57
Lasy nad lasami
JOLANTA KARMA!SKA
!l"sk w dziejach Ziemi bywa# mocno zielony. Najbardziej przed ponad 350 mi$
lionami lat, gdy i jego powierzchni% porasta#a tropikalna d&ungla. !lady tej prze$
sz#o'ci przetrwa#y do dzi'. W w%glu. Tym, który powstawa# w beztlenowych wa$
runkach z pot%&nych bylin, tworz"cych karbo(ski las. Nawet dzi' na wypalonych
ha#dach kopalnianych, cho)by tych z okolic Rybnika, mo&na odnale*) zw%glo$
ne odciski fragmentów skrzypów, wid#aków i trafi si% – paproci z tamtego
okresu. Paradoksalnie, ten w%giel, najwi%ksze, stworzone przez natur% bogac$
two !l"ska, obróci# si% przeciwko niej samej.
Wida) to najlepiej po os#abionej, nie tylko dzia#alno'ci" przemys#u, kondycji
lasów. Ostatnie kilkadziesi"t lat jest &ywym zapisem walki le'ników o ich prze$
trwanie na Górnym !l"sku, w Beskidach. Wobec obci"&e( przesz#o'ci, ci"g#ych
zagro&e( ekologicznych, ocieplania si% klimatu, nag#ych ataków &ywio#ów wal$
ka ta sta#a si% zawsze aktualnym wyzwaniem. Na sta#e wpisanym w gospodar$
k% le'n" Regionalnej Dyrekcji Lasów Pa(stwowych w Katowicach, która jesie$
ni" br. 'wi%towa#a swoje siedemdziesi%ciolecie.
ospodarowanie w !l"skich lasach
G
jest trudne. Do dzi! ci"#y na nich
pi$tno przesz%o!ci. Ju# w XVI wieku
na terenach Górnego &l"ska i Zachodniej Ma%opolski rozpocz$%o si$ ogromne wylesianie. Szczególnie w rejonie Bytomia, Tarnowskich Gór i S%awkowa
pozyskiwano na pot$g$ drewno dla górnictwa, hutnictwa i ku'nictwa. Skutkiem
tych wylesie(, pozbawiona os%ony lasu
piaszczysta gleba okolic Bukowna i Olkusza, zamieni%a si$ z czasem w Pustyni$ B%$dowsk" i Starczynowsk". Mo#-
58
Przebudowywany las beskidzki w Suchej
na powiedzie): by%a to pierwsza na &l"sku katastrofa ekologiczna.
Spokojnie, bez wi$kszych przeszkód,
a# do ko(ca XVIII wieku ros%y sobie naturalne lasy górskie, beskidzkie. Zmieni% to nasilony rozwój przemys%u oko%o
po%owy XIX wieku. Zapotrzebowanie
na drewno ros%o. Wycinane na ogromnych terenach, metod" zr$bów zupe%nych
ró#norodne, naturalne lasy górskie, zast$powano prawie wy%"cznie !wierkiem.
Najcz$!ciej z nasion obcego pochodzenia, g%ównie z Austro-W$gier. Nowy, mo-
nokulturowy, jednowiekowy i jednopi$trowy las, bez naturalnych dla siebie
gatunków puszcza(skich (jod%y, buka i innych domieszkowych gatunków) rós%
szybko, ale stawa% si$ coraz s%abszy.
W zderzeniu z ich nadmiern" eksploatacj" w okresie zaborów, w latach II wojny !wiatowej, z wci"# rozwijaj"cym si$
przemys%em, wielk" urbanizacj" i przeludnieniem – nie wytrzymywa%.
Zmiany organizacyjne
raz z powo%aniem 8 lutego 1945 roW
ku przez wojewod$ !l"sko-d"browskiego Dyrekcji Lasów Pa(stwowych
Okr$gu &l"skiego wiadomo by%o, #e
poprawa kondycji le!nego gospodarstwa tak#e na &l"sku nie b$dzie %atwa.
Stopie( trudno!ci, jak si$ okazywa%o
po latach, przerós% chyba wszystkie
przewidywania.
Nie mia%a na to wp%ywu organizacja
Lasów Pa(stwowych. Jej kszta%t, co
oczywiste, w latach powojennych zmienia% si$ po wielokro). Dyrekcja LP
Okr$gu &l"skiego mie!ci%a si$ pocz"tkowo i w Bytomiu i w Opolu. Sytuacja
zmieni%a si$ dopiero po nowym podziale administracyjnym kraju oraz
utworzeniu województwa opolskiego.
W 1950 roku w stolicy powo%ano Katowic ki Okr$g La sów Pa( stwo wych.
W lipcu 1975 roku w%"czono do niego
Okr$gowy Zarz"d Lasów Pa(stwowych
w Opolu. Od 1992 roku, wraz z nowym
prawem le!nym Katowicki Okr$g Lasów
Pa!stwowych przemianowano na Regionaln" Dyrekcj# Lasów Pa!stwowych
w Katowicach.
Wszystkie lata ostatniego siedemdziesi#ciolecia by$y dla %l"skich lasów
trudne z wielu powodów. To pot#&ne gospodarstwo, drugie pod wzgl#dem wielko%ci w kraju (po RDLP w Szczecinie)
rozci"ga si# na terenach o ró&nych warunkach przyrodniczych, na ogromnej
powierzchni oko$o 752 tysi#cy hektarów.
Obejmuje obszary nie tylko województwa %l"skiego i opolskiego. Cz#%ciowo
tak&e ma$opolskiego, $ódzkiego i %wi#tokrzyskiego.
utworzyli Le%ny Pas Ochronny. To
oczywiste, pope$niali b$#dy wprowadzaj"c i do tego lasu obce gatunki drzew,
ednak nie rozleg$o%' le%nych tere- ale.... nigdy nie rezygnowali. Proces ranów, którymi zarz"dza Regionalna towania, przebudowy lasów wówczas ruDyrekcja Lasów Pa!stwowych w Kato- szy$ i jest nadal z wsparciem nauki dowicach, czy ich ró&norodno%' jest pro- skonalony. I na nizinach i w górach. Ju&
blemem, lecz utrzymanie lasów w wa- w rytm scenariuszy samej natury, z uszanowaniem jej przyrodniczych, a nawet
runkach ci"g$ych zagro&e!.
(l"skie lasy rosn" po%ród g#sto zalud- lokalnych wymaga!. Dzi#ki wykorzystanionej przemys$owej aglomeracji, przy- niu nowoczesnych technik i technologii;
t$aczaj"cej obecno%ci infrastruktury banku najlepszych, rodzimych genów leprzemys$owej, kolejowej, linii energe- %nych; przechowalni nasion, szkó$ek
tycznych. Rosn" pod bezustannym na- kontenerowych, produkuj"cych sadzonporem toksycznych py$ów i gazów. ki z zakrytym systemem korzeniowym
Na zatrutej glebie i po%ród takich wód. i laboratorium, wytwarzaj"cym &yw"
Rosn" te& na w#glu, cynku i o$owiu czyli grzybni# (szczepi si# ni" korzonki sadzona zapadaj"cym si# górniczym terenie, nek przeznaczonych do zalesiania zdeco ko!czy si# pr#dzej czy pó)niej %mier- gradowanych gleb), przebudowa lasu
ci" drzewostanów. W ostatnich latach przynosi coraz lepsze efekty. Wzmacnia
trwaj" atakowane przez &ywio$y, nasila- go i czyni bardziej odpornym, a wi#c
j"ce si# wraz z ocieplaniem klimatu i co i trwalszym.
Wydawa$o si#, &e po upadku starego
za tym idzie – obni&aniem lustra wód
gruntowych. Niszcz" je nie tylko susze przemys$u lasy, jak ludzie, z$apa$y odczy powodzie, tr"by powietrze i huraga- dech. Tak by$o krótko. S$abe, sta$y si# $any, zimowe zjawiska szadzi i oki%ci oraz twym $upem dla po&arów. W lasach
gradacje szkodników, atakuj"cych os$a- RDLP w Katowicach odnotowywano ich
bione drzewa. Tak&e ludzie, którzy naj- setki rocznie. Najtragiczniejszy wybuch$ w Ku)ni Raciborskiej w 1992 rocz#%ciej s" sprawcami po&arów.
Ponad si$y dzisiejszych lasów jest ku, poch$aniaj"c bez ma$a 9, 5 tys. hekobrona przed tymi kl#skami. To one tarów lasu. Ogie! wypali$ las do samego
w ostatnich dziesi#cioleciach zmusi$y %l"- dna. Zgin#$y drzewa, zmartwia$a &ywa
skich le%ników do poszukiwana nadzwy- le%na gleba.
Dzi% w tym miejscu zieleni si# pi#kczajnych rozwi"za! i dzia$a!.
ny, m$ody las. I nie jest to jedyne zwyci#stwo le%ników po tej zag$adzie. Równie wa&ne po tragicznym po&arze by$o
Ods"ony dramatu
stwo rze nie no wo cze sne go sys te mu
ierwsz" wielk" kl#sk" by$o zamiera- ochrony przeciwpo&arowej w lasach
nie ju& w latach pi#'dziesi"tych ub. w ca$ym kraju, cho' %l"ski system powieku najbardziej wra&liwych na zanie- zosta$ wzorcowym.
Wobec nawa$nicy &ywio$ów przyroczyszczenia z przemys$u, monokulturowych lasów iglastych. Na oczach ludzi dy le%nicy s" bezsilni. W ostatnich latach
„rdzewia$y” i gin#$y nie tylko lasy miliony drzew z gospodarstwa le%nego
%wierkowe. Inne drzewa pod naporem RDLP w Katowicach zmiot$y tornada,
zanieczyszcze! traci$y li%cie ju& w %rod- tr"by powietrzne, huragany. Le%nych
drzewostanów nie oszcz#dza$y powodzie
ku lata.
(l"scy le%nicy nie czekali bezczynnie. czy oki%' lodowa. To zimowe zjawisko
W latach 60. ub. wieku rozpocz#li na du- fizycznie zniszczy$o ogromne po$acie la&" skal# przebudow# lasów iglastych, za- su w Nadle%nictwie Herby i po$ama$o las
st#puj"c je w du&ej cz#%ci li%ciastymi. jak zapa$ki w przestrzeni od Olkusza
Wokó$ miast przemys$owej aglomeracji po Olesno.
Ci!g"e zagro#enia
J
P
Wydawa$o si# te&, &e ca$kowit" katastrof" zako!czy si# atak kornika drukarza w lasach beskidzkich, &e szkodnik ten
bezpowrotnie u%mierci wszystkie %wierczyny jak w Lesie Bawarskim.
I ta katastrofa z pomoc" naukowców,
przy morderczym wysi$ku ludzi, zosta$a powstrzymana. Lasy beskidzkie s" skutecznie, dalej przebudowywane. Odradzaj" si#, Ale jak wszystkie os$abione
i atakowane znieczyszczeniami, nadal
wymagaj" ci"g$ej ochrony, dogl"dania
i ratowania.
Zagro&e! nie ubywa. Walka z tymi,
które zdarzy$y si# w ostatnim 'wier'wieczu oraz odbudowa zdegradowanego
b"d) zniszczonego lasu w RDLP w Katowicach, poch$on#$a dot"d 2,3 miliarda z$otych. Nie by$oby to mo&liwe,
gdyby le%nictwo nie mog$o samodzielnie pokrywa' tak ogromnych kosztów
w$asnymi przychodami. To jest warunek
zachowania ci"g$o%ci i trwania lasu
w epoce narastaj"cych kl#sk, wynikaj"cych z nadmiernej eksploatacji i zanieczyszczenia %rodowiska naturalnego,
ocieplania si# klimatu.
Mieszka!cy województwa %l"skiego dramat swojego lasu obserwowali
od lat w wielu ró&nych ods$onach. Dzi%
ciesz" si#, &e ich (l"sk, przestaje by' postrzegany w jednym tylko, czarnym kolorze. Staje si# bardziej zielony. Chocia&
trzeba pami#ta', &e nadal ponad 95 proc.
le%nych drzewostanów ro%nie w otoczeniu szkodliwego oddzia$ywania py$ów
i gazów z przemys$u. Ponad 18 tysi#cy
hektarów lasów znajduje si# w strefach
oddzia$ywania górnictwa, gdzie teren
nie tylko osiada, ale i zapada si#, tworz"c zalewiska i topi"c drzewa.
Statystyki jednak potwierdzaj" lepsz"
kondycj# %l"skiego lasu. Jest go w Polsce coraz wi#cej. Przeci#tna lesisto%'
w naszym regionie, dochodz"ca do
30,5 proc. znacznie przekracza %redni"
krajow". Dzi#ki bardziej zrównowa&onej gospodarce le%nej w ci"gu ostatnich 20 lat wyd$u&y$ si# o 3 lata %redni
wiek le%nych drzewostanów. Obecnie
wynosi 58 lat. Wi#cej jest w lasach odporniejszych drzew li%ciastych, takich jak
d#by, buki, jesiony, klony, jawory, wi"zy, brzozy czy daglezje.
Las, tak&e ten %l"ski, stoi otworem dla
ludzi. Jest przecie& naszym dziedzictwem i prawdziw" skarbnic" bioró&norodno%ci – najwi#kszej warto%ci %rodowiska naturalnego. I ratunkiem dla
ludzi, oddychaj"cych ska&onym powietrzem. Jeszcze nie tak dawno wydawa$o si#, &e b#dzie trwa$ zawsze. Dzi% nie
jest to takie pewne. Lasy s" i pozostan"
zagro&one. Powinni%my wi#c z nich
coraz m"drzej korzysta'. Lepiej je poznawa', rozumie' i lepiej chroni'. Razem z le%nikami.
!
59
Z *YCIA
BIBLIOTEK
plan przedsi$wzi$cia – w trybie
konkursowym – do programu
Erasmus+, akcja 1. Po przyznaniu
dofinansowania mo'na przyst"pi(
ropejskie Forum Kreatywno#ci
do rekrutacji wolontariuszy.
Kulturalnej, finansowany przez
Wybieramy uczestników na
Komisj$ Europejsk". Jest on jedpodstawie przes%anych listów mon" z ciekawszych form budowatywacyjnych i CV, a tak'e rozmów
nia spo%ecze&stwa obywatelskiez organizacjami polecaj"cymi
go – ak tyw nego, otwar tego,
kandydatów. W oparciu o zdobydbaj"cego o wspólne do bro
te w ten sposób dane typujemy
– i przynosi korzy#ci wolontariuosoby, które przekonuj"co uzasadszom z ró'nych krajów, lokalnej
ni%y zg%oszenie, a ich umiej$tnospo%eczno#ci oraz samej biblio#ci i zainteresowania s" zgodne
tece.
z charakterem naszego przedsi$G%ównym celem projektu jest
wzi$cia. Nawi"zanie dialogu mi$tworzenie przestrzeni mi$dzykuldzykulturowego zawsze wi"'e
turowej, w której wolontariusze
si$ z pewnymi trudno#ciami.
z pa&stw europejskich, pracuj"c
Na pocz"tku obie strony podchow naszej bibliotece, poznaj" ludzi
dz" do siebie z ciekawo#ci", ale te'
nie tylko z Polski, ale równie' z injednocze#nie – z rezerw". Jednak
nych krajów, wspólnie poszerzadzi$ki naszemu wsparciu, du'ej
j" horyzonty, zaznajamiaj" si$
motywacji wolontariuszy i oboz kultur", j$zykiem i aktywnie w%"- Charlotte i j!zyk francuski dla dzieci
wi"zkowym szkoleniom organiczaj" spo%eczno#( lokaln" w nurt
zowanym dla nich przez Agencj$
swoich dzia%a&. Stwarza to niepoMiejska Biblioteka Publiczna w Piekarach "l#skich Narodow" pierwsze lody szybko
wtarzaln" szans$ do (wiczenia
zostaj" prze%amane. Jak dot"d gosi$ w codziennej komunikacji
#cili#my w piekarskiej bibliotena styku kultur, do ustalania i przece 13 wolontariuszy z 6 krajów:
strzegania wspólnych zasad, a takDanii, Francji, Hiszpanii, Turcji,
'e respektowania odmiennych poUkrainy i W%och.
gl"dów lub warto#ci. Poprzez
A co oni my#l" o EVS? Oto cyudzia% w projekcie jego beneficjentat z wypowiedzi jednej z uczestci – wolontariusze, bibliotekarze,
niczek: „Nazywam si$ Morgana,
spo%eczno#( lokalna – pracuj"c rajestem 20-letni" W%oszk" i jestem
zem, ucz" si$ otwarto#ci na ró'noszcz$#liwa. Jestem szcz$#liwa, porodno#( kulturow" i jej poszanoniewa' w zesz%ym roku powzi$%am
wania. Wszystko to po maga
najlepsz" decyzj$ w moim 'yciu,
zapobiega( uprzedzeniom, rasizmowi i wszelkim postawom prowadz"cym chowców, ale to nasza spo%eczno#( jest najlep- postanowi%am zdoby( troch$ do#wiadczenia, zaszym #rodowiskiem do nieustannego trenin- nim rozpoczn$ nauk$ na uniwersytecie. Zacz$do wykluczenia.
To ju' trzecia tura europejskich wolontariu- gu. Wolontariusze integruj" si$ z ni" i nawi"- %am szuka( projektów w ramach EVS. Znalaszy w naszej bibliotece i obserwujemy coraz zuj" trwa%e przyja)nie. Bior" tak'e udzia% z%am kilka, ale jeden w szczególno#ci przyku%
wi$ksze zainteresowanie spo%eczno#ci lokalnej w organizacji wydarze& w bibliotece, takich moj" uwag$. By( wolontariuszem w Polsce,
ich dzia%aniami. Ró'norodna oferta edukacyj- jak: warsztaty, konkursy, spotkania, wernisa- w bibliotece publicznej” 1.
Patrz"c z perspektywy Biblioteki, by%a to takna i kulturalna stanowi doskona%" podstaw$ 'e. To u nas zostaj" wyposa'eni w nowe komdo podejmowania wspólnych przedsi$wzi$( petencje, które stanowi" atut na rynku pracy. 'e jedna z najlepszych decyzji. Warto doda(,
i wzajemnej edukacji wolontariuszy, bibliote- Jako potwierdzenie osi"gni$( otrzymuj" od nas 'e za projekt Europejskie Forum Kreatywno#ci Kulturalnej jeste#my nominowani do nagrokarzy oraz u'ytkowników biblioteki. Wszyscy certyfikaty Youthpass.
Przepustk" do Wolontariatu Europejskiego dy EDUinspiracje 2015, przyznawanej w konmamy równe szanse i wszyscy jednakowo si$
staramy. Nowa grupa wolontariuszy, przygo- (European Voluntary Service – EVS) jest kur sie organizo wanym przez Fun dacj$
towuj"c swoje aktywno#ci, uwzgl$dnia prefe- akredytacja Agencji Narodowej (w Polsce t$ Rozwoju Systemu Edukacji, Narodow" Agenrencje spo%eczno#ci, korzysta z do#wiadcze& po- rol$ pe%ni Fundacja Rozwoju Spo%ecze&stwa cj$ Programu Erasmus+. Jego celem jest wyprzedników, ale proponuje te' w%asne dzia%ania. Edukacyjnego w Warszawie) – obowi"zkowa %onienie najbardziej warto#ciowych przedsi$Nasi go#cie integruj" si$ z piekarzanami dla ka'dej organizacji zamierzaj"cej wysy%a( wzi$(, szczególnie w zakresie upowszechniania
(i nie tylko), wprowadzaj"c ich w #wiat swo- lub przyjmowa( u siebie wolontariuszy EVS. rezultatów oraz dzielenia si$ swoim do#wiadjej kultury narodowej. S" ambasadorami kra- Dzi$ki temu procesowi wszystkie zaanga'owa- czeniem i sukcesem z innymi.
ju, z którego pochodz" – prowadz" prelekcje ne strony s" #wiadome warto#ci, celów i zasad
ALEKSANDRA ZAWALSKA!HAWEL
dla lokalnej spo%eczno#ci, popularyzuj" lite- Wolontariatu Europejskiego, a akredytowane
ratur$, sztuk$ i tradycj$ (organizuj"c np. wy- organizacje musz" wykaza( si$ zdolno#ci" restawy, lekcje gotowania czy prowadz"c warsz- alizowania projektów zgodnie z regu%ami pro1
Wypowiedzi Morgany oraz innych wolontariutaty z wybranej dziedziny), a ch$tnym daj" gramu Erasmus+. Uzyskanie akredytacji nie szy: <https://sisterlibrariesnaple. wordpress.
lekcje swojego j$zyka ojczystego. Sami z ko- prowadzi jednak automatycznie do otrzyma- com/2015/06/30/my-evs-experience-in-municipallei ucz" si$ j$zyka polskiego pod okiem fa- nia dofinansowania. Nale'y najpierw zg%osi( -public-library-in-piekary-slaskie-poland-iiv/>.
iejska Biblioteka PubliczM
na w Piekarach !l"skich
od 2013 roku realizuje projekt Eu-
60
Zdj!cia: z archiwum MBP w Piekarach "l#skich
Wolontariat
Europejski (EVS)
w bibliotece
Duygu prowadzi warsztaty 3D
Jesús prowadzi lekcj! j!zyka hiszpa$skiego dla dzieci
czas kiedy czerwoni
By!
przed imieniem dodawali s!owo „towarzysz” – to-
Anegdoty
HENRYK BZDOK
Tak by!o w budzie, pó'niej zwi#zany by! przez lata z etatami w prasie
i przemy"le, dopiero na emeryturze
rozpocz#! w!asn# prac& twórcz#, da! si&
pozna% jako bardzo sprawny i uzdolniony artysta, by! mistrzem akwareli i pasteli.
Jego prace urzeka!y "wie$o"ci#, lekko"ci# i polotem.
Kiedy na plenerze Bieszczadzkim jego pastele zobaczy! Edward Dwurnik,
to radzi! Frankowi malowanie farbami
olejnymi, jako daj#cymi wi&ksze mo$liwo"ci...
Franek – nieskory do wypowiadania d!u$szych tekstów odpowiedzia!
krótko:
– Oleju, u$ywam wy!#cznie do sma$enia frytek.
Inn# pasj# Franka by! rower, jako
przeciwwaga zmotoryzowanej rzeczywisto"ci.
Fot. ze zbiorow MHK
warzysz Zdzis!aw, tow. Edward, tow. Ma rian, tow.
Wies!aw...
W wojsku mówiono „Wy”
– Wy mi tu nie p..., Wy jeste"cie !ajz#... Wy Kowalski...
W stowarzyszeniach twórczych u$ywano okre"lenia
„kolego”, my studenci poszli"my jeszcze dalej mówi#c
do siebie „Dziadek”.
Przyniós! to ze sob# Genio
Rze$ucha – grafik i kalamburzysta, wraz z jego wkroczeniem do uczelni.
Posz!o tak daleko, ze znikn#! Marek, Acio, Andrzej,
Hander... wszyscy zostali zast#pieni
tym ty tu !em, bez imion. Dzia dek
idziesz... cze"% dziadek, co u ciebie...
dziadek masz na piwo?
Ten obyczaj zaistnia! w gronie osób sobie bliskich, z$ytych i lubi#cych si&...
Dobrze nam z tym by!o, jako" tak
swojsko, blisko i nikt nas nie móg! identyfikowa%.
By!o tak, do czasu kiedy pojawi! si&
taki na uczelni, który jeszcze tytu!u
Dziadka nie dosi&gn#!, a ju$ by! dziadkiem, bo nazywa! si& Franciszek Dziadek.
Objawi! si& w pracowni profesora Jana Dutkiewicza i od razu zadar! z prawie wszystkimi jej uczestnikami.
Stosuj#c zasad& „bo nie wa$ne czyje co je...” bra! co mu si& podoba!o.
Dorocie papier do rysunku, Jackowi
biel tytanow#, Dianie umbr& palon#,
mnie mój ulubiony i jedyny p&dzel...
Kiedy go raz spotka!em
nad Raw#, zademonstrowa!
mi swój bicykl z tyloma z&batkami i mo$liwo"ciami ich
u$ycia, $e zaniemówi!em.
– Ukradli mi rower pod
sklepem z rowerami... ale $em
ten z!o$y!, jeszcze l$ejszy
o pó!tora deko”...
Sam by!em od dziecka fanem dwu kó!ek.
„Wy "cigów k&” po ojcu
z drewnianymi felgami schowan# na strychu dopadli Ruscy
i rozwalili na pierwszym zakr&cie z górki.
Pó'niej sam sk!ada!em rower
z posiadanych cz&"ci, zardzewia!# kierownic& z wy"cigówki znalaz!em w szopie a za opony robi! w tym czasie gruby w#$ gumowy.
Franek przechwala! si&, $e pokonuje drog& z Bystrej, gdzie czasowo przebywa! z szybko"ci# samochodu, jad#c
dodatkowo na skróty.
O jego klasie jako cyklisty "wiadczy
zdarzenie jakie mia!o miejsce na dwupasmówce w Beskidy, opowiedziane
przez siwow!osego Franka:
– Jecha!em do Bystrej w sobot&
po robocie, gna!em pi&%dziesi#tk#,
a mo$e i wi&cej, za Tychami zobaczy!em grup& "cigaj#cych si& kolarzy amato rów, któ rym to wa rzy szy! tre ner
na motocyklu.
Kiedy "mign#!em obok nich us!ysza!em jak trener rykn#! do peda!uj#cych
kolarzy:
– Goni% dziadka...
– Te, sk#d on wiedzia!, $e si& tak nazywam?
!
W muzeach
nie wszystkie
eksponaty
mo!na zawsze
ogl"da#.
Postanowili$my
pokazywa#
niektóre
na naszych
%amach.
Dzi$ pocztówka
ze zbiorów
Muzeum Historii
Katowic.
Pocz"tkowo mia%o tu by# zdj&cie o$nie!onego drewnianego ko$ció%ka z Parku Ko$ciuszki. Zdecydowali$my si& jednak na pocztówk& przedstawiaj"c" fragment Katowic w zimie, bo jest w nim pewna tajemnica.
Otó! w Dziale Fotograficznym Muzeum Historii Katowic istnieje dok%adnie to samo zdj&cie, ale… bez $niegu. Miasto z pocztówki zosta%o przez fotografa sztucznie na$nie!one!
61
Jesienny
Port(ret)Poetycki
Trzy wieczory,
jedno po!udnie
Pierwszy
Po wakacyjnym oddechu, w czwartek, 10 wrze!nia, w katowickiej kawiarni „"ma” zainaugurowano nowy sezon kulturalny organizowany pod patronatem Portu Poetyckiego. Go!ciem Ewy Olejarz i Sabiny Waszut by# Bogdan Prejs – miko#owski poeta, autor
kilku arkuszy poetyckich oraz trzech tomów wierszy: sms do ludo!erców, ce ha, biernik. Ponadto autor ksi$%ek: Ma"y przewodnik po Górnym #l$sku, Dawno temu w Starych Tychach, Tyszanie
nie z tej ziemi oraz Subkultury m"odzie!owe. Bunt nie przemija.
Autor podczas odczytywania wierszy bardzo poruszy# publiczno!&.
ten wiersz zawiera lokowanie produktu
podobno by#a ju% noc, ale my nie jeste!my
gwiazdami, wi'c ciemno!& rozja!ni# jedynie
p#omie( zapalniczki. podarty cz#owiek przed
%abk$ przy piotrkowskiej postanowi# zosta&
moim serdecznym przyjacielem, jednak ewa,
która niedawno dowiedzia#a si', %e bob dylan
wci$% %yje, wspomnia#a co! o hotelu, dlatego
nast$pi#o kolejne w moim %yciu rozstanie.
licz', %e pan z windy nie pisze pami'tników.
#ó%ko okaza#o si' g#'bokie a% do rany.
(z tomu biernik)
Towarzysz$cy spotkaniu Turniej Jednego Wiersza wygra#a Judyta Ciszewska. Nagrod' wr'czy# juror – Bogdan Prejs.
Drugi
"my Portowe nie boj$ si' prozy. Na mapie )l$ska zauwa%amy
Sabin' Waszut. Pisark', która wie: „Wiem, gdzie jest moje miejsce. Nie w Stanach, nie w Australii, cho& pono& tamtejszy klimat
jest dobry dla starych ludzi, nawet nie w Niemczech, kilkaset kilometrów st$d. Mój dom to te mury, cho& spod osiadaj$cego latami py#u trudno ju% dostrzec czerwie( cegie#, z których powsta#”.
22 pa*dziernika w podziemiach Teatru )l$skiego Waszut opowiada#a o historii i to%samo!ci swoich bohaterów, o powojennych
losach Zosi i W#adka Zaleskich. Tego wieczoru rozmawiali!my z autork$ nie tylko o jej najnowszej powie!ci W obcym domu, o ksi$%ce, która w kategorii „Pióro” zwyci'%y#a w tegorocznym Festiwalu Literatury Kobiecej „Pióro i Pazur” w Siedlcach. Rozmawiali!my
z kobiet$, która dotyka: „– Pójdziesz dzi! pod kopalni'? – pytam
nie!mia#o i czuj', jak nerwy zapl$tuj$ mi w'ze# w %o#$dku. – Po co? I tak niczego dla mnie nie b'd$ mieli – odpowiada,
nadal nie otwieraj$c oczu” (z powie!ci W obcym domu).
Jedyne takie po!udnie
Podium: +ukasz Gamrot, Arkadiusz Kremza, Adam Marek.
Wyró%nieni: Daria Dziedzic, Roma Jegor, W#odzimierz Szymczewski.
Upadek II
Upadli!my. Upadli!my pijani i upaleni.
Upadli!my z r'koma wykr'conymi w ty#,
byle na twarz upa!& i wpi& si' ka%d$ chrz$stk$
w ciep#$, paruj$c$ ziemi', któr$ obracali!my,
której brzuch, kana#y, gleb' i podglebie
wype#niali!my mlecznymi oparami s#owa –
zduszonego jak dzikie zwierz', l'ku.
62
Upadali!my i przelewali!my gorzk$ krew,
jak z dawien dawna zapomniany !piew,
z ust do ust, z ziemi do siebie przelewali!my,
bo tak trzeba, bo ponad rw$cymi aortami ziemi
tylko zimna, szara skóra miast, ludzie, Polska.
Polska co si' jej wymówi& ju% nie da,
Co si' skurczy#a jak skrzep i czeka, i czeka.
Polska, chory talizman z siekaczy bezdomnych psów
co jeszcze pachnie g#odem i wyciem z bólu.
Polska, co to opi#a si' benzyn$ i wy!wieca
gwiazd$ samczego potu spod naszej !liny,
spod naszych przekle(stw i nieprzyjació#.
Upadamy przyjaciele, upadamy po raz wtóry,
upadamy na poci'te policzki i zmieszan$ z glin$ krew,
której gorzkie ziarno toczymy z siebie, do siebie nawzajem
i czekamy, czekamy, a% p'knie ta Polska, to miasto,
ten zduszony jak dzikie zwierz', l'k.
Upadek II to wiersz +ukasza Gamrota, zdobywcy pierwszej nagrody i statuetki ufundowanej przez córk' Barbary Dzieka(skiej – Aleksandr' Sta(czyk.
„Nigdy nie by#o takiego lata”, dlatego jesieni$ (oficjalnie) jest
tak:
W !rod', 25 listopada, w chorzowskim Muzeum odby# si' wieczór poetycki pt. „Wiersz nie pyta o pogod'”. Gospodarze wieczoru – Barbara Janas-Dudek i Jacek Dudek – do poetyckiego stolika zaprosili rudzk$ poetk' Miros#aw' Pajewsk$ oraz poet'
i dyrektora Instytutu Miko#owskiego Macieja Meleckiego. Zasadniczym punktem wieczoru by# III Otwarty Turniej Jednego Wiersza im. Barbary Dzieka(skiej. W turnieju swoje wiersze przeczyta#y 23 osoby. Jury w sk#adzie: Maciej Melecki, Jacek Dudek i Anna
Piontek postanowi#o przyzna& nagrody i wyró%nienia. Wieczór muzycznie wzbogaci# recital Martyny Kwolek przy akompaniamencie Piotra Matusika. Muzyka tego duetu to kwintesencja wra%liwo!ci muzycznej i poetyckiej.
Nieoficjalnie? Poeci szukaj$. Znajduj$ dobre chwile. Dobre miejsca. Nie jest ich od groma. Wi'c je!li po wszystkich krajowych i zagranicznych perturbacjach – znajdziecie ich w Chorzowie, to znaczy jedno, to znaczy, %e chc$ by& razem; w domu. Na )l$sku. Dla
Barbary Dzieka(skiej, pami'ci$ i dobrym po#udniem.
Trzeci
27 listopada katowicka "ma go!ci#a warszawsk$ pisark' – Magdalen' Tarasiuk. Autorka przyjecha#a do Katowic, aby promowa&
powie!& I nie mówi do mnie D!ord!yk, która wygra#a Konkurs Literacki Miasta Gda(ska im. Boles#awa Feca (2013).
„I nie mów do mnie D!ord!yk to napisana !wietn$ nowoczesn$
polszczyzn$, niebanalnie skomponowana, a do tego skrz$ca si' inteligencj$ opowie!& o uczuciu, które rodzi si' ze zderzenia rzeczywisto!ci i literatury, kiedy %ycie p#ynnie przechodzi w tekst, w fikcj', a fikcja niepostrze%enie obleka si' w cia#o. To tak%e portret
mieszka(ców rozp'dzonej, poddanej dyktatowi zysku i sukcesu,
wspó#czesno!ci, w której – jak si' szcz'!liwie okazuje – blisko!&
wci$% jest mo%liwa” (Tadeusz D$browski).
Rozmawiali!my równie% o Tarze, ksi$%ce Tarasiuk, wydanej
w Krakowie (2011). Autorka przybli%y#a nam klimat warszawskich
ulic i miejsc, z którymi jest silnie zwi$zana.
Rozmawiali!my o Bogdanie Zdanowiczu i Leszku ,uli(skim,
poniewa% – bez pozytywnej motywacji – nie ma nic. Ani w prozie, ani w poezji.
Magdalena opowiada#a o sukcesach i pora%kach, których do!wiadczy#a, a tak%e o planach na przysz#o!&. Punktem kulminacyjnym
listopadowego spotkania by#o odczytanie fragmentu ksi$%ki napisanego !l$sk$ gwar$. Niebywa#ym talentem Tarasiuk jest dialogowo!&. Do!wiadczyli!my jej, s#uchaj$c fragmentów D!ord!yka – w wykonaniu autorki oraz Jacka Dudka i Sabiny Waszut.
EWA OLEJARZ
Instytutu Muzyki na temat problemów wykonawczych utworów na orkiestry d!te. Go"cinni gospodarze zapewnili uczestnikom dodatkowe
atrakcje w postaci koncertu i zwiedzania Biblioteki Jasnogórskiej.
W Cz$stochowie
o muzyce s%owia#skiej
i 15 listopada w Instytucie
14
Muzyki Akademii im. J. D#ugosza w Cz!stochowie po raz drugi
obradowano na temat muzyki s#owia'skiej. Podobnie jak w przypadku zesz#orocznej konferencji, temat
zosta# potraktowany przez uczestników bardzo szeroko – poruszono najrozmaitsze tematy zwi&zane z twórczo"ci& i kultur& muzyczn& Polski,
Rosji, Ukrainy, Czech i S#owacji oraz
z dzia#alno"ci& s#owia'skich artystów
w o"rodkach zagranicznych. S#owia'szczyzna po#udniowa nie doczeka#a si! omówienia, nie mówiono te%
o muzyce s#owia'skiej jako takiej ani
nie próbowano si! – poza kilkoma
wyj&tkami – doszuka$ s#owia'skiej
specyfiki badanych dzie# i zjawisk.
Za czy na j&c od owych wy j&tków – Micha# Jaczy'ski, reprezentant Uniwersytetu Jagiello'skiego
podj&# odwa%n& prób! rozpatrzenia
szczegó#ów nieudanej kariery W#adys#awa *ele'skiego w Wiedniu,
uwzgl!dniaj&c m.in. nastawienie
tamtejszych krytyków do kultury
krajów s#owia'skich. Ni%ej podpisana kontynuowa#a ten temat, odkrywaj&c szczegó#y recepcji muzyki
Chopina w Wiedniu w okresie mi!dzywojennym. Magdalena Stochniol z katowickiej Akademii Muzycznej zin ter pre to wa #a twór czo"$
rosyjskiej emigracyjnej kompozytorki Sofii Gubajduliny jako fenomen
egzystuj&cy na styku kultur, a Liubow Nazarova z Hradec Kralove zaprezentowa#a ukrai'skie, czeskie
i polskie konteksty twórczo"ci Wasyla Barwinskiego – wybitnego ukrai'skiego twórcy i dzia#acza muzycz ne go, przed woj n& sil nie
zwi&zanego z polskim %yciem muzycznym Lwowa. Pozosta#e referaty dotyczy#y wybranych aspektów histo rii mu zy ki w kon kret nych
o"rodkach. Zaprzyja+nieni z cz!stochowskim Instytutem badacze
z Katolickiego Uniwersytetu w s#owackim Ruzomberku zrelacjonowali aktualne wyniki bada' nad tamtejszymi zabytkami muzycznymi
oraz nowsz& twórczo"ci&. Rastislav
Adamko mówi# o "redniowiecznym
graduale koszyckim, Zuzana Zahradnikova omówi#a inspiracje biblijne w muzyce Lubosa Bernatha,
a Peter Hochel zaprezentowa# twórczo"$ s#owackich kobiet kompozytorek. Szko#a rosyjska zosta#a przywo#ana dwukrotnie: w referacie
Anny Stachury-Bogus#awskiej (IM
Mi!dzy
nutami
MAGDALENA DZIADEK
Cz!stochowa) na temat modernistycznych inspiracji Igora Strawi'skiego i Wac#awa Ni%y'skiego oraz
w referacie Aleksandry Samoljenko
z konserwatorium w Odessie na temat polskich w&tków w twórczo"ci
tamtejszego twórcy Miko#aja Wili'skiego (niestety autorka nie dojecha#a, wskutek czego us#yszeli"my tylko abstrakt wyst&pienia). Z referatu
Katarzyny Pietro' reprezentuj&cej
Warszawsk& Oper! Kameraln& dowiedzieli"my si! nowych szczegó#ów
na temat %ycia muzycznego w Cz!stochowie. Pierwszy dzie' konferencji zako'czy#y wyst&pienia Moniki
Karwaszewskiej z Akademii Muzycznej w Gda'sku oraz Joanny
Piszczelok ze Szko#y Muzycznej
im. M. Kar#owicza w Katowicach
na temat muzyki Góreckich – ojca
i syna. W dniu drugim poznali"my
przede wszystkim prace na temat historii muzyki polskiej – grupa autorów reprezentuj&cych cz!stochowski
Instytut Muzyki (Maciej Zagórski,
Maryla Renat, Barbara Kara"kiewicz, Katarzyna Suska-Zagórska)
zreferowa#a problemy dotycz&ce
polskiej twórczo"ci XIX i XX wieku (Paderewski, Statkowski, Pankiewicz, polska muzyka skrzypcowa),
Hubert Mi"ka z Instytutu Muzyki U)
w Cieszynie przypomnia# sylwetk!
Jana Sztwiertni, Danuta Zo'-Ciuk reprezentuj&ca t! sam& instytucj! omówi#a opracowania muzyki ludowej
Stanis#awa Hadyny, Agnieszka Wa"niewska z Akademii Muzycznej
w Gda'sku mówi#a o twórczo"ci pie"niowej w swoim regionie, a Katarzyna Babulewicz z Uniwersytetu Jagiello'skiego przedstawi#a studium
na temat kadencji do Koncertu fortepianowego d-moll Mozarta. Konferencj! zako'czy# referat Leszka Podol skie go z cz! sto chow skie go
!l"scy muzycy w Gda#sku
i#o przekona$ si! „nausznie”, %e
muzyka "l&skich kompozytorów
M
podbija krajowe estrady. Na I Festi-
walu Muzyki Wspó#czesnej „Nowe
Fale”, który odbywa# si! w Gda'sku 14–22 listopada wyst&pi# lubiany katowicki duet fortepianowy
Gabriela Szendzielorz-Jungiewicz
– Andrzej Jungiewicz. W programie
wykonanym cz!"ciowo solo przez
Gabriel! Szendzielorz, a cz!"ciowo przez oboje artystów w duecie,
znalaz#y si! m.in. wczesne kompozycje H. M. Góreckiego (Quasi valse i Toccata na 2 fortepiany) oraz
"wietnie przyj!te przez publiczno"$
utwory m#odych twórców z Katowic:
Aleksandra Nowaka (Green Mary
Hill) i Grzegorza Jurczyka (Rozproszenia). O mijaj&cej w#a"nie pi&tej rocznicy "mierci H. M. Góreckiego pami!tali te% wyst!puj&cy podczas
festiwalu muzycy gda'scy. Prowadzony przez Ann! Wilczewsk& Chór
Kameralny „441 Hz” rozpocz&# swój
koncert, inauguruj&cy imprez!, wykonaniem pie"ni Szeroka woda, a organow& Kantat! w#&czy# do programu swego koncertu znakomity
gda'ski wirtuoz Roman Perucki.
Ponadto w programie koncertu Chóru „441 Hz” zna laz# si! utwór
Wojciecha Kilara Apotheosis, a m#ody, pr!%nie dzia#aj&cy kwartet smyczkowy graj&cy pod nazw& Neoquartet wykona# VI Kwartet smyczkowy
Aleksandra Lasonia. Grano tak%e
utwory Andrzeja Dziadka – odby#o
si! m. in. prawykonanie jego nowej
pie"ni Koniugacja do s#ów Haliny
Po"wiatowskiej, w ramach koncertu po"wi!conego pami!ci poetki,
przygotowanego przez grup! artystek
z (odzi pod wodz& pianistki Aleksandry Nawe. Last but not least – odby#a si! tak %e pre mie ra no we go
utworu orkiestrowego Zenona Kowalowskiego. W wykonaniu Orkiestry
Kameralnej Akademii Muzycznej
w Gda'sku pod kierownictwem
Andrzeja Kacprzaka zabrzmia#y
urocze Pejza"e – miniatury inspirowane rysunkami wnuczek kompozytora. Koncert akademickiej orkiestry
zako'czy#a ci&gle efektowna i "wie%a Orawa Kilara.
!
63
64
r% Leo&a Jana'ka „Jenufa” Wielk( Nieobecn(, która na polskich scenach zago"ci)a
po wojnie zaledwie dwukrotnie: w 1953 roku w Operze Wroc)awskiej i ponad pó) wieku pó#niej, w roku 2004, w Warszawskiej
Operze Kameralnej, sk(d zreszt( – jak pisze red. Kozi!ska – znik)a po kilku zaledwie spektaklach, bez wi%kszych szans
na wznowienie.
Doliczmy do tego jeszcze trzy przedwojenne inscenizacje: 17 marca 1926 r. w Poznaniu i zaledwie dwa tygodnie pó#niej we
Lwowie oraz w 1930 r. w Warszawie, które tak$e nie utrzyma)y si% d)u$ej na naszych
scenach – M. Komorowska w ksi($ce
„Za kurtyn( lat” o mi%dzywojennych polskich teatrach operowych i operetkowych
ubolewa, $e podczas Powszechnej Wystawy Krajowej w 1929 r. w Poznaniu nie uda)o si% pokaza* „cho* kilku najambitniejszych
przedstawie! z poprzednich sezonów, w tym
Jenufy”.
Aczkolwiek Opera +l(ska „swojej” Jenufy nigdy nie zrealizowa)a, dwukrotnie go"ci)a to dzie)o w realizacjach zaprzyja#nionych "l(skich placówek „zza miedzy”.
W listopadzie 1958 r. pokaza) j( w Bytomiu
Divadlo Zde,ka Nejedlého (obecnie nosz(ce imi% Antonina Dvo-áka) z Ostrawy,
a w listopadzie ub. roku Slezské Divadlo
z Opawy. Dodajmy do tego kolejne akcenty bytomsko-katowickie. W dawnej inscenizacji ostrawskiej jednym z czterech odtwórców roli !tevy by) tenor Opery +l(skiej
S)awomir .erdzicki i w)a"nie on wyst(pi)
w tej$e roli w Bytomiu. W s)awnym nagraniu „Jenufy” dla firmy „Decca” z 1983 r.,
dyrygowanym przez sir Charlesa Mackerrasa rol% Lacy, przyrodniego brata Stevy,
"piewa Wies)aw Ochman, który sw( wielk( karier% rozpoczyna) na pocz(tku lat 60.
w Bytomiu. Notabene i S)awomir .erdzicki i Wies)aw Ochman byli nie tylko "piewakami Opery +l(skiej, ale w pó#niejszych
okresach swej dzia)alno"ci zawodowej, re$yserowali bytomskie premiery. Do obu „naszych, bytomskich” tenorów i równocze"nie
re$yserów dodajmy jeszcze odtwórc% roli
Lacy w warszawskiej przedwojennej premierze z 1930 r. – Adama Dobosza, pó#niejszego re$ysera premiery „Halki” 14 czerwca 1945 r. otwieraj(cej histori% Opery
+l(skiej. Jak z tego wida* wnie"li"my wyra#ny wk)ad w postacie obu braci: zdecydowanie z)ego !tevy i szlachetnego Lacy – tak
w ka$dym razie okre"laj( go muzykolodzy,
a w"ród nich autorzy przewodników operowych. Niemniej Dorota Kozi!ska uwa$a, $e
Laca a$ tak szlachetny nie jest, a jako g)ówny argument cytuje „pe)ne wzgardy” jego
pytanie: Mam si" zaopiekowa# tym bachorem !tevy? W ko!cu, jakby nie by)o, chodzi o bratanka.
Wystawion( po raz pierwszy w 1904 r.
w Brnie 12 lat pó#niej przed prask( premier( Jana'ek, nak)oniony przez dyrygenta Karela Kova-ovica, przerobi), a Kova-ovic
jeszcze przeinstrumentowa) i w tej nowej
wersji opera by)a grana a$ do czasu rekonstrukcji dokonanej przez Mackerrasa. By*
mo$e, w której" z wersji libretta znajduj(
si% s)owa o bachorze, w ka$dym razie we
wspo mnia nym na gra niu „Dec ci”, jak
i wcze"niejszym, z 1977 r. dla „Supraphonu”, dyrygowanym przez Franti&ka Jilka ich
nie odnalaz)em. Laca pyta macoch% Jenu-
Po blisko 60. latach druga wizyta „Jenufy” w Bytomiu
Zdj"cie ze strony internetowej Slezského Divadla z Opawy
nana publicystka muzyczna Dorota KoZw inzi!
ska w swoim tek"cie opublikowanym
ternecie z wyra#nym $alem okre"la ope-
Scena z I aktu „Jenufy”. W &rodku Juraj Nociar w roli !tevy
Zbrodnia macochy
OPERA
fy – Kostelni$k" (Ko"cielnich%, to przydomek, którym mieszka!cy wsi obdarzyli kobiet% opiekuj(c( si% miejscow( kaplic():
A já bych si mél sebrat to !tefkovo d%cko?
(chyba nie trzeba t)umaczy* tego zdania
na polski). Tylko pyta, niczego nie sugeruj(c.
Jednak to pytanie powoduje, $e bezgranicznie kochaj(ca sw( pasierbic% (oryginalny czeski tytu) opery brzmi Jeji pastorky,a – Jej pasierbica) macocha postanawia
usun(* przeszkod%, co pozwoli zha!bionej
Jenufie wróci* do wiejskiej spo)eczno"ci
i zabija noworodka, ok)amuj(c pogr($on(
wcze"niej w gor(czce pasierbic%, $e w mi%dzyczasie dziecko umar)o.
Spektakl opawski okaza) si% przedstawieniem jak najbardziej rzetelnym, bez jakichkolwiek nowinek i re$yserskich i scenograficznych. Surowe i równocze"nie wspania)e
dekoracje pokazuj( drewnian( "cian% morawskiej chaty, która raz jest zr%bem, a innym razem krzy$em, ju$ sam( plastyk(
wskazuj(c, $e akcja przebiega w wiejskim
"rodowisku, w którym obowi(zuje zak)amana, dewocyjna moralno"*. Muzycznie opawskie przedstawienie prezentowa)o rewelacyjnie wysoki poziom – gdyby go pokazano
w cyklu wy"wietlanych tak$e w polskich kinach „$ywych” transmisji b(d# retransmisji z Metropolitan Opera chyba nikt, nie znaj( cy do k)ad niej twa rzy no wo jor skich
chórzystów, czy tancerzy (bo soli"ci przecie$ si% zmieniaj() nie zauwa$y)by, $e to
przedstawienie przygotowa)a nie najs)ynniejsza scena "wiata, ale jakby nie by)o, teatr
prowincjonalny. A skompletowanie dwu
"wietnych sopranów i dwu tenorów w jednym spektaklu nie jest przecie$ zadaniem )atwym, o czym dobrze wiedz( dyrektorzy teatrów. W opawskiej „Jenufie” przynajmniej
trójka by)a na najwy$szym poziomie: S)owaczka Katarina Jorda, jako Ko&cielnicha
i dwoje Morawian – Agne&a Vráblová,
o ciemniejszej, „mezzosopranowej” barwie,
wychowanka s)awnego Luciana Pavarottie-
go, w roli tytu)owej i Jakub Rousek odtwarzaj(cy Lac". Satysfakcj% sprawia) równie$,
aczkolwiek ju$ nie taki zachwyt, jak wymieniona trójka, graj(cy !tev" Juraj Nociar, którego pami%tamy sprzed pó)tora roku, z poprzedniej wizyty opawian, z oper( Dvo-áka
„Czart i Kasia”.
+wietnie wypad) tak$e chór, który ma tu
do"* wdzi%czne zadanie, bo akurat jemu
przypad)y w tej mrocznej operze dwa epizody pozwalaj(ce na chwil% oddechu
i u"miechu, oba oparte na muzyce ludowej:
wej"cie rekrutów w akcie I (tu prym wiod( si)( rzeczy ch)opcy), jak i scena podczas
za"lubin Jenufy z Lac' w akcie III, w której dziewcz%ta "piewaj( piosenk% „Ej mamko, mamko”.
Podobnie jak w przypadku „Czarta i Kasi” dyrygowa) Petr /umnik, orkiestra wybornie prezentowa)a g%st( instrumentacj%
swego krajana z cz%stymi partiami skrzypiec
solo, „rodem” z Richarda Straussa, idea)u
europejskich twórców operowych pierwszej
po)owy XX wieku.
Notabene twórczo"* Leo&a Jana'ka mog)aby nam by* bli$sza cho*by dlatego, $e
w roku premiery „Jenufy” – 1904, zaproponowano mu… dyrekcj% warszawskiego
konserwatorium. Gdyby podj() ofert% by)by w tej roli poprzednikiem, cho* nie bezpo"rednim, Karola Szymanowskiego. Pami%tam jak przed laty na jakiej" konferencji
prasowej kto" zaproponowa) festiwal muzyki Jana'ka i Szymanowskiego. Polacy,
w tym ja tak$e, $achn%li"my si%, chyba
g)ównie dlatego, $e"my Jana'ka nie znali.
Up)yn%)o 30, 40 lat. Dzi" Jana'ka ju$ z nagra! znam. Ale „na $ywo” z jego muzyk(
raczej si% nie spotykam. Jak napisa)a Dorota Kozi!ska w cytowanym ju$ tek"cie mimo $e „grono «janaczkistów» systematycz nie si% po wi%k sza bez na dziej nie
zakochanym w Jenufie pozostaje je#dzi*
za ulubion( oper( po "wiecie”.
MAREK BRZE!NIAK
rza, r#ce na stole, otwarte
sze ro ko ra mio na, bo…
Trudno uwierzy(, 'e ludzie
uta len to wa nych twór ców
to kupuj$, a jednak… Nie liwspó"czesnego polskiego teczy si#, co kandydat ma
atru. Widzowie Teatru Zag"#do zaproponowania, wa'ne,
bia w Sosnowcu znaj$ go, ja'e potrafi wali( jak w b#ben
ko autora g"o%nej sztuki „Ko&,
w przeciwnika, wyci$gn$(
kobieta i kanarek” wyre'ysekrólika z r#kawa, czy to
rowanej perfekcyjnie przez
dziadka w Wehrmachcie,
Remigiusza Brzyka, nagroczy babci# w PZPR. No
dzonej presti'owym Laurem
i te (wiczone w niesko&czoKonrada Ogólnopolskiego Feno%(, obrzydliwe, pe"ne fa"stiwalu Sztuki Re'yserskiej
szu u%miechy podbijaj$ce
„Interpretacje” w Katowicach
ser ca wy bor ców. Wiel ki
(2014 r.). Wcze%niej obaj twórWojciech M"ynarski lata te„Kariera Romualda S., czyli ile jeszcze decybeli wytrzymasz, zanim nie wycy (R. Brzyk – re'yseria,
mu pisa": Ludzie to lubi(,
T. !piewak – adaptacja) zawo- trzymasz.”
ludzie to kupi(, byle na chajowali publiczno%( znakomima, byle g$o'no, byle g$utym „Korze&cem” wed"ug popio… Dzisiaj jest coraz g"owie%ci Zbigniewa Bia"asa.
%niej i coraz g"upiej a ludzie
„Korzeniec” przyniós" Teatroci$gle to kupuj$, niestety.
wi Zag"#bia godne miejsce
Przedstawienie zaczyna
w czo"ówce polskich scen.
si# na weso"o, w ko&cu jedTrudno si# dziwi(, 'e Tomasz
nak prowadz$cy telewizyj!piewak postanowi" zadebiutowa(, jako !piewak nie os$dza, nie krytykuje, nie n$ audycj# nie wytrzymuje totalnej g"ure'yser, w"a%nie w Sosnowcu. Zrealizo- wiesza psów na tym okrucie&stwie. On po ty dys ku tan tów z pra wa, le wa
wa" tu w"asn$ sztuk# „Sala Królestwa”. relacjonuje, sygnalizuje, przedstawia, i centrum i wszystkich wyrzuca ze stuJej bohaterami s$ !wiadkowie Jehowy. jakby mówi": do was nale'y ocena. dia, a sam idzie w polityk# i… wygryWszyscy ich znamy, bo trudno znale)( W ten dziwny %wiat osób pos"uguj$cych wa wybory. Czy wreszcie b#dzie m$drzej
drzwi, do których nie zapukali, ale tak si# pora'aj$co ugrzecznionym j#zy- i lepiej? Nie b#dzie! Pocz$tkowo jest janaprawd# kompletnie nas nie interesu- kiem, sztucznym jak na dzisiejsze cza- ka% nadzieja, ale potem palma odbija…
j$ ich problemy. Nasz dom upodobali so- sy, wprowadza posta( pe"nokrwist$. Ludzie s$ wszak tacy ludzcy, nieprawbie w sposób szczególny, bo ich nie ob- Istne szale&stwo sprzeciwu i niemocy. da'? Nadzieja zamienia si# w faszystowra 'a my, nie za trza sku je my drzwi Kolejna doskona"a rola Doroty Ignatjew ski koszmar. Tytu"owego Romulda Szaprzed nosem, grzecznie t"umaczymy, 'e (Pani Dorota). To dla niej warto si# tro- cha wy kre owa" Grze gorz Kwas
wiary ojców nie porzucimy. Tak zosta- szeczk# ponudzi( w teatrze. W tej jed- (w ka'dej chwili scenicznego 'ywota
li%my wychowani – w szacunku do dru- nej scenie aktorka, re'yser i autor wnie- wy%mienity), Agnieszka Ba"aga-Oko&giego cz"owieka – i nic tego nie zmie- %li si# na wy'yny sztuki. To jest w"a%nie ska (Dziennikarka) straszy, tumani,
ni. Tylko jeden raz wyprowadzili mnie teatr – takimi emocjami 'adna telewizja przera'a… !wietna rola. Maria Bie&z równowagi i wcale nie byli tacy paste- ani kino nigdy nas nie obdarz$.
kowska (Polityk Nowej Lewicy) przezaPodsumowuj$c: jest to spektakl wa'- bawna. Tomasz Muszy&ski (Polityk
lowi, jak w sztuce !piewaka, byli czarni… Obudzili nas w mro)ny %wi$tecz- ny, cho( budz$cy bardzo sprzeczne opi- PPZSu) – czujny, cho( ca"kiem pozbany po ra nek o %wi cie. Ma" 'e& stwo nie. Sprowokowa" nawet rodzinn$ awan- wiony w"asnej oceny rzeczywisto%ci. Akpo trzydziestce z ma"ym, mo'e cztero- tur#, której by"em %wiadkiem. „Sala torstwo, jak zawsze w Teatrze Zag"#bia,
letnim dzieckiem. Male&stwo z czerwo- Królestwa” to sztuka %wietnie napisana, najwy'szej próby: Edyta Ostojak (Sannymi od zimna r$czkami jak nakr#cone wyre'yserowana bez zarzutu i doskona- dra), Micha" Ba"aga (Doradca Premiezacz#"o deklamowa( jaki% trudny frag- le zagrana. Chocia', nie z mojej bajki… ra 1, Polityk Demokracji Centrum),
ment Pisma !wi#tego. Na moje pytania Oprócz wspomnianej Doroty Ignatjew Piotr Bu"ka (Doradca Premiera 2) Przeo r#kawiczki, o czapeczk# nie reagowa- podobali mi si#: Maria Bie&kowska, Be- mys"aw Kania (Szef Kancelarii, Produli. To by"a czysta manipulacja, 'erowa- ata Deutschman, Edyta Ostojak, Micha" cent P$atków), Krzysztof Korzeniowski
nie na najni'szych instynktach. Nie Ba"aga, Piotr Bu"ka. Scenografia i kostiu- (Premier RP). Spektakl wyre'yserowa"
wytrzyma"em i powiedzia"em, co my%l# my to ciekawa propozycja znakomitej lekko, mistrzowsk$ r#k$ Piotr Ratajczak.
Anny Met.
o takich rodzicach.
Dramaturgia ruchu to kunsztowne dziePrzed wyborami parlamentarnymi "o Arkadiusza Buszko. Mimo pokazanej
!piewak z ca"ym szacunkiem stara si#
ich zrozumie(: – niech mi pani powie, na afisz Teatru Zag"#bia trafi"a „Karie- beznadziei przedstawienie niesie ogroma mo!na by" #wiadkiem i nie g$o- ra Romualda S., czyli ile jeszcze decy- n$ doz# optymizmu. Kiedy% przecie'
si"? – nie mo!na. – a to fajne jest? to g$o- beli wytrzymasz, zanim nie wytrzy- musi by( lepiej.
szenie? – ooo, tak… – serio…? – tak, masz” Jana Czapli&skiego. Zaczyna si#
tak… gdy spotyka si% takich ludzi jak bardzo %miesznie, budz$c 'ywio"ow$ reWITOLD KOCI!SKI
pan, to tak. – dzi%kuj%. – przejd&my na ty. akcj# widowni. W telewizyjnym studiu
Pokazuje nie tylko ich codzienne 'ycie doskonale znane i zgrane do cna dyskuw%ród nierzucaj$cych si# w oczy ubra&, sje polityków: Pan mi przerywa, prosz%
Tomasz !piewak Sala Królestwa, re"yse#
ale i wyrzucenie ze wspólnoty. Niezwy- nie przerywa", ja panu nie przerywa$em,
ria: Tomasz !piewak, scenografia i kostiu#
my: Anna Met, muzyka: Bartosz Dziadosz,
kle bolesne i to z powodu dla nas nie kiedy pan mówi$… i tym podobne bzdekonsultacje wokalne: Ewa Zug. Teatr Zag$%#
do przyj#cia. No i problem najwa'niej- ty, które doskonale znamy, pokrywaj$bia w Sosnowcu. Prapremiera: 27 czerw#
szy i najbardziej przera'aj$cy. Oddaj# ce kompletn$ niekompetencj# dyskutanca 2015.
g"os autorowi: – halo? cze'", kochana, tów, których jedynym zadaniem jest
Jan Czapli&ski Kariera Romualda S., czyli
co u ciebie? – dwa dni temu zmar$a mo- obrzydzenie i zakrzyczenie przeciwniile jeszcze decybeli wytrzymasz, zanim nie
wytrzymasz, re"yseria: Piotr Ratajczak,
ja sio stra. (d$u ga pau za) – wy pa - ka. Oczywi%cie wszyscy mówi$ jednoscenografia: Matylda Kotli&ska, kostiumy:
dek? – nie, po porodzie, nie zgodzi$a si% cze%nie – co równie doskonale znamy.
Izabela W'do$owska, dramaturgia ruchu:
na przetoczenie krwi. – WTF? – by$a Do tego nieustaj$cy taniec r$k i nóg weArkadiusz Buszko. Teatr Zag$%bia w So#
#wiad kiem Je ho wy. (d$u ga pau - d"ug spisanych zasad: r#ce splecione
snowcu. Prapremiera: 16 pa(dziernika 2015.
za) – a dziecko? – prze!y$o. Tomasz w koszyczek, r#ce z"o'one jak do pacie-
Polskie sprawy
TEATR
Fot. Tomasz Stobierski
omasz !piewak – dramaTcji turg,
t"umacz, autor adapta– to jeden z najbardziej
65
Zdj$cia: Zbigniew Sawicz
Rada Patronacka
Miesi!cznika Spo"eczno-Kulturalnego
„#l$sk”
Uroczyste spotkanie z okazji 20-lecia istnienia „!l"ska” odby#o si$ 25 listopada 2015 roku w Sali
Parnassos Biblioteki !l"skiej. W cz$%ci oficjalnej, w imieniu marsza#ka województwa %l"skiego Wojciecha Sa#ugi oraz w#asnym, g#os zabra# Henryk Mercik, cz#onek zarz"du województwa %l"skiego
(na zdj$ciu przy mikrofonie)
!wi"towali#my
nasze 20$lecie
po raz pierwszy swoje go"cinne proNie
gi otworzy!a przed „#l$skiem” Biblioteka #l$ska. Tym razem by!a to okazja szcze-
66
gólna – 20-lecie naszej obecno"ci na rynku
wydawniczym.
Odbywaj$c$ si% 25 listopada w Sali Parnassos uroczysto"& otworzy!, witaj$c serdecznie
przyby!ych go"ci, prof. dr hab. Jan Malicki, dyrektor Biblioteki #l$skiej, która jest wspó!wydaw c$ „#l$ ska”. Na st%p nie g!os za bra!
dr Tadeusz Sierny prezes Górno"l$skiego Towarzystwa Literackiego w Katowicach, który przybli'y! dzia!alno"& stowarzyszenia oraz
og!osi! ukonstytuowanie si% Rady Patronackiej
Miesi%cznika Spo!eczno-Kulturalnego „#l$sk”.
Gremium, do którego swój akces z!o'yli m.in.
reprezentanci w!adz samorz$dowych "l$skich
miast i gmin oraz "rodowiska naukowego, ma
by& g!osem doradczym w sprawach wydawniczych, dystrybucyjnych jak równie' organizacyjnych i merytorycznych. Prezes Tadeusz
Sierny podzi%kowa! wszystkim, którzy, mimo
rozlicznych obowi$zków, z!o'yli deklaracj%
udzia!u w pracach Rady Patronackiej.
W dalszej cz%"ci uroczysto"ci Tadeusz Kijonka – twórca GTL-u i miesi%cznika „#l$sk”,
a tak'e jego redaktor naczelny od pierwszego
numeru a' do ko(ca 2012 roku – wspomina!
pocz$tki dzia!alno"ci GTL-u, przywo!ywa!
wa'ne nazwiska dla literatury na #l$sku,
zwi$zane z t$ organizacj$ i miesi%cznikiem
przez wszystkie lata ich istnienia.
Jubileuszowe spotkanie by!o tak'e okazj$
do z!o'enia przeze mnie podzi%kowa( wszystkim wspó!pracownikom, autorom, czytelnikom, cz!onkom redakcji, którzy zostawili
swój "lad w pi"mie, a nade wszystko tym, którzy finansowo wspieraj$ pismo. Nast%pnie
w imieniu marsza!ka województwa "l$skiego Wojciecha Sa!ugi oraz w!asnym wyst$pi!
Henryk Mercik, cz!onek zarz$du województwa "l$skiego.
20-lecie by!o okazj$ do uhonorowania przez
Górno"l$skie Towarzystwo Literackie i redakcj% miesi%cznika „#l$sk” tytu!em Amicus
Silesiae – Przyjaciel „!l"ska” tegorocznych
laureatów, którymi zostali: Miejska Biblioteka Publiczna w Sosnowcu im. G. Dani!owskiego, Muzeum Historii Katowic, Miasto Rybnik,
#l$ski Zwi$zek Gmin i Powiatów oraz Piotr
Zaczkowski – dyrektor Instytucji Kultury Katowice – Miasto Ogrodów. Symboliczn$, dedykowan$ grafik$, podzi%kowali"my za wspieranie pisma i promowanie „#l$ska”.
Z okazji jubileuszu nadesz!o wiele gratulacji. W li"cie pos!a Marka Wójcika czytamy:
„Na szczególne podkre"lenie zas!uguje wk!ad
pisma w debat% na tematy zwi$zane z histori$ i sprawami spo!ecznymi naszego regionu,
a tak'e dba!o"& o najwy'szy poziom ka'dego
kolejnego numeru”. Dobre 'yczenia na przysz!o"& dla redakcji i wydawcy przekazali tak'e: Wojciech Sa!uga – marsza!ek województwa "l$skiego, Andrzej Bu!a – marsza!ek
województwa opolskiego, Marcin Krupa – prezydent Katowic, który podkre"li!, 'e „Poruszan$ przez Pa(stwa problematyk$ pozostaj$
dociekania skoncentrowane na to'samo"ci
"l$skiej oraz perspektywach regionu, co niezwykle ceni%. Przez ostatnie lata ukazuj$
Pa(stwo #l$sk zdumiewaj$cy swoj$ niespodziewan$ ró'norodno"ci$”. Ciep!e s!owa
skierowali do nas tak'e: Piotr Kuczera
– prezydent Rybnika, Tadeusz Donocik – prezes zarz$du Regionalnej Izby Gospodarczej,
prof. Miros!aw Jacek B!aszczyk – dyrektor Filharmonii #l$skiej, prof. dr hab. Jan Miodek,
Prof. dr hab. KRYSTYNA
DOKTOROWICZ
Dziekan Wydzia! Radia i Telewizji
im. K. Kie"lowskiego Uniwersytetu
#l$skiego w Katowicach
WIES%AW JANISZEWSKI
Burmistrz Gminy
i Miasta Czerwionka Leszczyny
Prof. dr hab. MARIAN KISIEL
Wiceprezes zarz$du Górno"l$skiego
Towarzystwa Literackiego w Katowicach
WIES%AWA KONOPELSKA
Redaktor naczelna miesi%cznika
spo!eczno-kulturalnego „#l$sk”
DAWID KOSTEMPSKI
Prezydent Miasta #wi%toch!owic
PIOTR KUCZERA
Prezydent Miasta Rybnika
TOMASZ KOWALSKI
Prezes zarz$du Ekoenergia Silesia SA
Katowice
RENATA %UCZAK
Sekretarz Miasta Piekary #l$skie
Prof. dr hab. JAN MALICKI
Dyrektor Biblioteki #l$skiej w Katowicach
DARIUSZ SKROBOL
Burmistrz Pszczyny
Dr TADEUSZ SIERNY
Prezes zarz$du Górno"l$skiego Towarzystwa
Literackiego w Katowicach
EDYTA SYTNIEWSKA
Naczelnik Wydzia!u Kultury
Urz%du Miasta Katowice
Prof. dr hab. GRA&YNA B. SZEWCZYK
Wiceprezes zarz$du Górno"l$skiego
Towarzystwa Literackiego w Katowicach
MA%GORZATA MA'KA SZULIK
Prezydent Miasta Zabrza
prof. WST dr hab. Andrzej Grzybowski – rektor Wy'szej Szko!y Technicznej w Katowicach,
Adam Pastuch – dyrektor Regionalnego
O"rodka Kultury i Krzysztof Karwat – redaktor naczelny kwartalnika Fabryka Silesia,
a tak'e Aleksander Spyra kustosz Muzeum
Prasy #l$skiej i Grzegorz Cempura prezes Towarzystwa Mi!o"ników Ziemi Pszczy(skiej.
Bardzo dzi%kujemy!
Podzi%kowania kierujemy tak'e do wszystkich, których mogli"my go"ci& podczas jubileuszowego spotkania, oraz do tych, którzy nie
mogli tego dnia by& z nami, ale ich my"li kierowa!y si% w nasz$ stron%. Dzi%kujemy zatem
za obecno"& i za pami%&, za wszystkie serdeczne s!owa i 'yczenia ja"niejszej przysz!o"ci dla
miesi%cznika.
WIES%AWA KONOPELSKA
Wojtek &uka, prof. Marian Kisiel, który podczas jubileuszu wyst"pi# w roli prowadz"cego spotkanie i Wies#awa Konopelska – z pierwszego sk#adu redakcji „!l"ska”, tylko 20 lat pó'niej...
Laureaci tytu!u
Fot: Monika Wieczorek
AMICUS SILESIAE – PRZYJACIEL „!L"SKA” 2015
Tadeusz Kijonka w rozmowie z Mart" Fox
i Danut" Lubin"-Cipi%sk" (w &rodku)
Miejska Biblioteka Publiczna im. Gustawa Dani!owskiego w Sosnowcu – nagrod# odebra!a
dyrektor Elwira Kabat-Georgijewa
Abp senior Damian Zimo% z uwag" s!ucha
Grzegorza Grzegorka
S" naszymi autorami od lat (od lewej):
Agnieszka Sikora, Dagmara Drzazga i Janusz Wójcik.
Nagroda dla Piotra Zaczkowskiego, dyrektora Instytucji Kultury Katowice Miasto Ogrodów
Prezydent Piotr Kuczera odebra! nagrod# dla Miasta Rybnik
Zdj#cia: Zbigniew Sawicz
Nad „$l"skiem” pochylaj" si# (od lewej): prof.
Józef Stompel, Józef Wróbel i Bogdan Ku!akowski
Nagrod# dla Muzeum Historii Katowic odebra! dyrektor dr Jacek Siebel
Zawsze zaczytana Katarzyna Bereta – szefowa Dzia!u krytyki literackiej „$l"ska”
Znaki i twarze
miasta
Dyrektor dr Ferdynand Morski odebra! z r"k prezesa GTL dr. Tadeusza Siernego nagrod#
dla $l"skiego Zwi"zku Gmin i Powiatów
67
Fot. Jaros!aw Mokrzycki
Fot. Jerzy Stemplewski
Profesor Stanis!aw S!awomir Nicieja – autor serii „Kresowa Atlantyda”
i wydawca Bogus!aw Szybkowski podczas uroczysto$ci wr#czenia Nagrody
KLIO na Zamku Królewskim w Warszawie
Stanis!aw i Halina Niciejowie na !aweczce przed s!ynn" „Niciejówk"”
w P#picach, gdzie go$cili wielu luminarzy polskiej nauki i kultury, tam po%
wstaj" kolejne tomy „Kresowej Atlantydy”
Nagroda KLIO
dla „Kresowej Atlantydy”
rofesor Stanis!aw S!awomir Nicieja i wydawca Bogus!aw Szybkowski (Wydawnictwo MS Opole), zostali uhonorowani
P
Nagrod" KLIO (zwan" polskim Noblem dla historyków) za seri# „Kresowa Atlantyda – historia i mitologia miast kreso$
wych”, wielotomowe dzie!o ocalaj"ce od zapomnienia dzieje blisko 200 miast II Rzeczypospolitej, które pozosta!y
za wschodni" granic" Polski po drugiej wojnie %wiatowej. Do tegorocznej edycji Nagrody, przyznawanej przez Porozumie$
nie Wydawców Ksi"&ki Historycznej, nominowano 160 publikacji z ostatnich dwóch lat na rynku wydawniczym. Opolanie
odebrali laury na Zamku Królewskim w Warszawie podczas Targów Ksi"&ki Historycznej.
Obecnie ukaza! si# VII tom „Kresowej Atlantydy”, przedstawiaj"cy %wiat przemys!owców naftowych i artystów Droho$
bycza oraz Turk# – stolic# Bojków i S!awsko – „Bieszczadzkie Zakopane”. Dzie!o Profesora ju& dawno przekroczy!o wymiar
literacki i stanowi dzi% ogólnopolski fenomen spo!eczno$kulturowy, zwi"zany z przywracaniem pami#ci kresowej, stano$
wi"cej sum# biografii kresowych rodzin, zarówno znanych jak i zapomnianych na kartach historii. Na spotkania prezentu$
j"ce tomy „Kresowej Atlantydy”, do sal metropolii i do wiejskich %wietlic przychodz" t!umy czytelników, przynosz"c rodzin$
ne pami"tki i opowie%ci. W domu Pa'stwa Niciejów powi#ksza si# prywatne archiwum kresowe – tysi"ce zdj#(,
dokumentów, teczek, filmów i listów, które niemal codziennie nap!ywaj" z kraju i zagranicy. Nieod&a!owany piewca Lwo$
wa Jerzy Janicki, nazywaj"c niegdy% Stanis!awa S. Niciej# „najm!odszym dzieckiem miasta Lwowa”, przekaza! autorowi „Kre$
sowej Atlantydy” przes!anie, aby ocali! rozbity witra& kresowej pami#ci. Opolscy laureaci Nagrody KLIO pracuj" intensyw$
nie, aby wype!ni( zobowi"zanie: powstaj" ju& kolejne tomy kresowej opowie%ci od Wo!ynia po Wile'szczyzn#, ukazuj"ce
dzieje miejscowo%ci i ludzi wspó!tworz"cych fascynuj"ce dzieje dawnej i wspó!czesnej Rzeczypospolitej.
jiw
68
Fot: Teresa Miodkowa
!L"SKA#
OJCZYZNA
POLSZCZYZNA
JAN MIODEK
pa!dzierniku podczas uroczystej
gali w Katowicach zaszczytny tytu" Ambasadora Polszczyzny poza Granicami Kraju za upowszechnianie
i kultywowanie j#zyka polskiego w $rodowisku Polaków na Zaolziu otrzyma" jak%e zas"u%enie prof. Daniel Kad"ubiec. Nie zapomn# do ko&ca %ycia pierwszego spotkania
z tym niezwyk"ym cz"owiekiem, prawdziwym guru zaolzia&skich Polaków. By"o to
na granicznym mo$cie w Cieszynie w kwietniu 1989 roku. To g"ównie za spraw' Daniela zakocha"em si# w tym zak'tku Europy
i je%d%# tam co rok, co dwa lata, wracaj'c zawsze do Wroc"awia z sercem wype"nionym
najcieplejszymi uczuciami wobec mieszka&ców tego regionu i ich pi#knej mowy.
Urodzony w Karp#tnej, rodzinnej miejscowo$ci tak%e Stanis"awa Hadyny, wie prof.
Kad"ubiec o historii, folklorze i gwarach tej
ziemi wszystko. A najbardziej ujmuje mnie
w nim to, %e widzi w tych ostatnich przede
wszystkim staropolszczyzn#, mow# Rejów i Kochanowskich, jak cz#sto si# okre$la metaforycznie wszystkie $l'skie gwary.
Temu w"a$nie aspektowi gwar cieszy&skich po$wi#ci" ostatni' swoj' prac#, któr'
mog"em przeczyta( jeszcze w fazie redakcyjnej. To prawdziwa kopalnia wiadomo$ci
o staropolanizmach w mowie Cieszyniaków!
Oto na przyk"ad stajemy przed Wyszni! Bron! w Cieszynie i Jab"onkowie. I mamy tutaj pierwotn' bron", która
dopiero z czasem – pod wp"ywem czeskiego brzmienia brana – przekszta"ci"a si#
w j#zyku ogólnym w bram". Ale jeszcze
Jan Kochanowski (1530-1584) pisa": „Pu$ci"y %elazne brony”.
Pierwotn', prapolsk' samog"osk# „o”,
a nie wtórne „a”, s"yszy si# te% na )l'sku
Cieszy&skim w przymiotniku w#o$ny (np.
w#o$ny brat; por. tak%e nazwisko historycznej postaci – Piotra W#osta), który pod wp"ywem czeskiej postaci vlastni w polszczy!nie ogólnej przyj'" posta( w#asny.
Utrzymuj' si# prymarne brzmienia trzep
i trze$nia, cho( pod wp"ywem j#zyków
wschodnios"owia&skich mamy od dawna
cze rep, cze re $ni" oraz – do po wiedz my – czeremch", a nie dawn' trzemch" ($ladem pierwotnego kszta"tu tych wyrazów s'
nazwy miejscowe: Trze$% i Trzemeszno).
W
Daniel Kad#ubiec z Janem Miodkiem w Beskidzie (l!skim.
Daniela Kad!ubca
"l#szczyzna cieszy$ska
Doprowadzili Cieszyniacy w swojej mowie do prawid"owego przej$cia „e” w „o”
lub „a” przed „s” (na mocy tzw. przeg"osu
polskiego) w formach czosa& „czesa(”,
krzosa& „krzesa(” i krzas#o „krzes"o”, utrzymali natomiast prymarne „e” w s"owach Pieter „Piotr” i miet#a „miot"a”.
Jak wszyscy )l'zacy dawne d"ugo wymawiane „a” realizuj' dzi$ jak „o” – przed „m”
zbli%one w wymowie do „u”: zómek „zamek”, sóm „sam”, znóm „znam”, trowa „trawa”, ptok „ptak”, znosz „znasz”, bystro „bystra”, wysoko „wysoka”, dawne za$ d"ugie
„e” – jak „y”: mlyko „mleko”, ly)& „le!(”,
ply$& „ple$(”.
Rzeczownik ojciec to pierwotny ociec
(jeszcze Jan Kochanowski pisa" w „Odprawie pos"ów greckich”: „B#dzieli chcia"
nieszcz#sny ociec pochowa(?”) – w przypadkach zale%nych: o&ca, o&cu, o&ca,
o&cem, o o&cu, o&cze! Poniewa% grupy
g"oskowe &c, d)c zmieni"y si# ostatecznie
w jc (zdrad)ca, bo zdradzi#, to dzisiejszy
zdrajca, a rad)ca – bo radzi# – rajca), w odmianie wyrazu ociec – od dope"niacza
do wo"acza – pojawi"y si# warunki do powstania wtórnej zbitki spó"g"oskowej jc: ojca, ojcu, ojca, ojcem, o ojcu, ojcze! W efekcie – zgodnie z tendencj' do wyrównania
postaci tematu fleksyjnego – wtórne „j” pojawi"o si# i utrwali"o na dobre w pierwszym
przypadku. Tak powsta" nasz ojciec. Cieszyniacy – zw"aszcza w gwarach jab"onkowskich – cz#sto realizuj' brzmienie bez „j”
i mówi' #ociec, bez #o&ca, a nie ojciec, bez
ojca.
Wierni te% s' staropolskim brzmieniom
teskni&, tesknota – z ustnym „e”, a nie wtórnym nosowym „#” – dzi$ obowi'zuj'cym
w polszczy!nie literackiej (przywo"'jmy
znów Jana Kochanowskiego i fragment jego „Satyra albo Dzikiego M#%a: „A mnie
tymczasem trapi teskno$( ustawiczna”;
w nim te% mamy dawn' teskno$&, a nie pó!niejsz' t"skno$&).
W j#zyku ogólnym – pod wp"ywem fonetyki czeskiej – pierwotne brzmienia wiesio#y, wiesieli, wiesiele przekszta"ci"y si# w weso#y, weseli, wesele. A na )l'sku Cieszy&skim
s"yszy si# do dzi$ staropolskie postacie wiesio#y, wiesieli, wiesiele – tak jak czyrwiony,
a nie czerwony oraz ga%ba, ga%bi& sie, ga%bliwy – z dawnym „g”, a nie wtórnym „h”.
Mamy te% znane na wi#kszo$ci terenów
)l'ska zdrzad#o „lustro” i zdrzód#o, czyli
„!ród"o”, tak jak utrzymuj' si# prymarne postacie mniszy, Czeszy, W#oszy, naszy, waszy – w polszczy!nie ogólnej stosunkowo
niedawno temu zmienione na mnisi, Czesi, W#osi, nasi, wasi.
Dawny biernik rzeczowników %ywotnych tak jak nie%ywotnych równy mianownikowi mamy w zwrocie wyj$& (wychodzi&)
za m!' (bo poza nim mamy ju% czwarty
przypadek równy drugiemu: kry& si" za m"'a, r"czy& za m"'a, odpowiada& za m"'a).
Cieszyniacy do dzi$ powiedz': na (wiynty
Jón, na (wiynty Micho#, modli& sie do Pón
Jezus, czyli „na )wi#tego Jana, na )wi#tego Micha"a, modli( si# do Pana Jezusa”.
Jak wi#kszo$( )l'zaków wierni s' te%
ko&cówce „-e” dope"niacza liczby pojedynczej rzeczowników rodzaju %e&skiego: ze
studnie, z Olze, nie bo# sie burze „ze studni, z Olzy, nie ba" si# burzy” (u Kochanowskiego: „Nie chc# ja by( tej krwie winien”).
Po ka%dej wizycie po obu stronach Olzy
najd"u%ej zostaj' mi jednak w pami#ci typowe dla tamtego regionu konstrukcje typu widzym krowym, koszymy #onkym, zbiyromy trowym – „widz# krow#, kosimy "'k#, zbieramy
traw#”, którym odpowiadaj', id'c na pó"noc,
warianty widza krowa, koszymy #!ka, zbiyromy trowa, a na )l'sku Opolskim – formy
z wyg"osowym „a nosowym”.
!
69
Wróble nie czytaj!
filozofów
KSI"#KI
tytu% zbioru wierszy Miros%awa Dnia Axis mundi narzuca sposób ich interpretacji. Nie sposób
bowiem nie zauwa$y', jak istotne dla poety jest
poszukiwanie tytu%owej osi !wiata. Autor pragnie w tym mitycznym, najbardziej stabilnym elemencie Wszech!wiata, nawi"za' kontakt z zatrzymanymi na kosmicznej osi przesz%o!ci" i przysz%o!ci". Od tego naj!wi&tszego – wed%ug wielu
mniej lub bardziej barbarzy#skich wierze# – miejsca zamierza stworzy' od nowa !wiat bardziej doskona%y i przez to bli$szy jemu i innym ludziom. Nie dziwi zatem apel zawarty
w tytu%owym wierszu o ponowne wymy!lenie !wiata, bo tylko tyle mo$e zdzia%a' poeta – stworzy' nowe pojmowanie
zastanego !wiata. Z pewno!ci" przypadkiem te$ nie jest, i$
autor rozpoczyna poszukiwania kosmicznej osi od miejsc !wi&tych w tradycji judeochrze!cija#skiej. I niestety nie udaje mu
si& unikn"' sztampowego wierszowania.
Tak si& ju$ jako! bowiem u%o$y%o w dziejach literatury najnowszej, $e je$eli jakikolwiek wspó%czesny poeta polski
wybra% si& na pielgrzymk& do Ziemi *wi&tej, to nie by% to zwyk%y turystyczny wyjazd. Na pewno towarzyszy%a mu my!l,
$eby przynajmniej raz w $yciu zmierzy' si& z religijnym i kulturowym balastem niesionym przez wersety Pisma *wi&tego w miejscach jego napisania. Je$eli przy okazji narodzi%y
si& w g%owie poety mniej lub bardziej okoliczno!ciowe
wiersze, to wypraw& mo$na uzna' za udan". Nie sposób uciec
od takich refleksji po przeczytaniu kilku pierwszych wierszy zamieszczonych w tomiku Axis mundi, których autor na co
dzie# jest profesorem Akademii Techniczno-Humanistycznej w Bielsku-Bia%ej, a od !wi&ta tak$e poet" i krytykiem
literackim.
Zaskoczeniem zatem jest to, $e teksty napisane w Betlejem
i Jerozolimie, przynajmniej na pierwszy rzut oka, przypominaj" wierszowane zapiski turysty z cyfrowym aparatem
w r&ce. Poeta opisuje arabskich ch%opców nosz"cych walizki hotelowym go!ciom, izraelskich $o%nierzy i wszechobecne sterty !mieci zalegaj"ce !wi&te miasta. Nie by%by jednak
pielgrzymem, gdyby nie narodzi%a si& w nim historiozoficzna i metafizyczna refleksja. Wówczas w krótkich, jakby przypadkowych strofach, pojawiaj" si& obrazy Dawidowego
miasta kamieni, bazyliki Grobu Pa#skiego. I wtedy poeta staje si& nie tylko poszukiwaczem powierzchownych wra$e#,
stara si& dotrze' – niekoniecznie w sposób odkrywczy – do g%&-
Ju$
70
RYSZARD BEDNARCZYK
bi i istoty religijno!ci, któr" odnajduje w „niesko#czonym $yciu wiernych”.
I chocia$ w tomiku znalaz%o si& zaledwie kilka niezbyt obszernych wierszy z peregrynacji autora po Palestynie, wida'
wyra(nie wp%yw, jaki wywar%y na tematyk& pozosta%ych zamieszczonych w zbiorze tekstów, które ska$one zosta%y
poszukiwaniem w%asnego transcendentnego – umykaj"cego
zmys%om – sko#czonego jednak istnienia. St"d bior" si& ci"g%e pro!by podmiotu lirycznego: „Zaznacz ten punkt, miejsce... Zaznacz swoje imi&... To odci!nie niezatarty, twój jedynie, !lad”. Tej $arliwej ch&ci okre!lenia w%asnego miejsca
we wszech!wiecie my!li i idei towarzyszy zamiar utworzenia od nowa !wiata prawd moralnych: „Wymy!li' !wiat
od nowa... Doda' ludziom wi&cej rozumu zamiast gniewu i wyzwoli' z jaskini ich Ducha”.
Tak wyra(na ochota na tworzenie nowych ludzkich struktur etycznych rzuca poet& w obj&cia filozoficznych poj&'.
W jego wierszach pobrzmiewaj" nawi"zania do my!li Kanta o prawie moralnym w nas, ale nie brak i aluzji do mesjanistycznego pi!miennictwa Adama Mickiewicza, którego
poetyckie s%owa $yj" – jak i on sam ) „póki b&d" czytani”.
W%a!nie to prze!wiadczenie, i$ to jednak w cz%owieku, jego
my!li i duszy, zw%aszcza pami&ci, przetrwa kultura, cywilizacja oraz religia, zdaje si& dominowa' w tomiku Miros%awa
Dnia Axis mundi.
Narzucenie sobie takiej szerokiej perspektywy widzenia
!wiata wp%ywa tak$e na sposób jego ukazywania. Poeta
lubuje si& pod tym wzgl&dem w kontrastach. Na przemian jego uwag& zaprz"taj" rzeczy bliskie naszemu $yciu: „kolce dzikiej ró$y... chmury... pestki, !nieg, s%o#ce, kamyki”. Opisuje pospolite codziennie widywane scenki, jak: „dwie !liczne
prostytutki ko%o drogi / szybkiego ruchu. Jedna z nich
(czarna) wsiad%a do $ó%tego samochodu...” oraz nieoczekiwanie $ongluje górnolotnymi poj&ciami: „Mi&dzy !cianami labiryntu, gdzie !wiat%o / ju$ odda%o $ycie i tylko zapomnianych
/ imion dywan zosta% – historia w skórze przechadza si&”.
Si&ga tak$e po motywy czterech $ywio%ów i zwi"zane z tym
teorie wolnomy!licieli. Jednak rozwa$ania ko#czy – jak cho'by w wierszu Poznawanie ognia – na pogodzeniu si& z chrze!cija#skim !wiatopogl"dem, co wyra$a w aluzyjnej, pe%nej
boskich sprzeczno!ci, puencie: „Nic nie wiemy o ogniu poza krótk" wzmiank" / Jana Chrzciciela... $e poprowadzi nas
w"sk" !cie$k" / do (ród%a wody tryskaj"cej z p%omieni $ycia”.
Zmiana autorskiej optyki ma tak$e wp%yw na sposób poezjowania. Poeta na przemian pos%uguje si& konkretnymi,
prostymi epitetami, surowym j&zykiem sprozaizowanym
nadmiernie, aby w kolejnym wierszu si&gn"' po pulchrystyczne metafory mocno wysterylizowane z doczesno!ci j&zykowej. Dwojako!' tych wierszy a$ nadto rzuca si& w oczy,
jakby autorowi zabrak%o konsekwencji w dotrzymaniu wierno!ci jednej poetyce, jakby zapomnia% o istnieniu przeciwstawnych nurtów poetyckich, których nie da si& pogodzi' i b&d"
jak mieszanie krwi z wod" albo !wiat%a z ciemno!ci".
Chyba $e w%a!nie takie %"czenie sprzeczno!ci przy!wieca%o
poecie, to przyzna' trzeba, $e uda%o mu si& to pierwszorz&dnie – ku zaskoczeniu czytelnika. Uwidacznia si& to rozdwojenie twórcze poety i w wyborze rozmiarów wierszy.
Raz s" to przyd%ugawe poematy, innym razem zaledwie kilkuwersowe teksty, jakby migawki zako#czone – zazwyczaj
udan" – puent". Dlatego najbardziej podoba' si& mo$e – i wart jest zapami&tania jako motto oprowadzaj"ce
po tekstach Miros%awa Dnia – fragment wiersza !wiaty,
które powstaj", po!wi&cony pospolitemu wróblowi w ogrodzie: „Ptaszek nie czyta% filozofów i nie zna / kantowskich kategorii, a jednak w spokoju / jego drobnych skrzyde% trwa /
wiedza o tym, co niezniszczalne”.
Miros!aw Dzie": Axis mundi. Sopot 2014, ss. 112.
Portret
Wojciecha Kilara
KSI!"KI
WIES#AWA KONOPELSKA
luczem do próby stworzenia przez Barbar# Gruszk#-Zych portretu Wojciecha Kilara by!o zapewne pytanie, a w!a$ciwie refleksja, wypowiedziana przez kompozytora podczas jednej z przeprowadzanych przez autork# ksi'&ki rozmów: „Nie wiem, dlaczego to mnie w!a$nie spotka!o
takie pi#kne &ycie”. Wszystko, co zawarte zosta!o w kolejnych
rozdzia!ach ksi'&ki wydaje si# by% nanizywaniem na nitk# paciorków, przy czym tylko pozornie ka&dy z nich jest inn' opowie$ci'. Paciorki to bardzo ró&norodne osoby, z którymi
Wojciech Kilar by! zwi'zany: pocz'wszy od tej najbli&szej – ukochanej ponad wszystko &ony Barbary, poprzez kr'g
licznych przyjació! a& po piel#gniark#, która opiekowa!a si# kompozytorem w ostatnich dniach &ycia. Ka&de zanotowane zdanie,
fragmenty rozmów, obserwacje, przybli&aj' posta% Wojciecha
Kilara, ale nie ods!aniaj' jego skomplikowanej osobowo$ci. Dwie
natury, które toczy!y jak'$ wewn#trzn' walk# w nim samym,
w pewnym momencie &ycia, w chwili wyboru drogi „ku $wi#to$ci” stopi!y si# w jedno. I nie dokona!o si# to na drodze
prostego wyboru, czy postanowienia zmiany, ale ol$nienia, przej$cia na drug' stron# lustra.
Czytaj'c kolejne rozdzia!y ksi'&ki zarówno autorka, jak
i czytelnik zdaj' si# zadawa% nieustannie pytanie: jaki by! Wojciech Kilar – jako cz!owiek, przyjaciel, kompozytor, dusza towarzystwa, obywatel $wiata, znawca poezji, mi!o$nik kotów, ale
te& wielkiej religijno$ci w#drowiec jasnogórski, nie rozstaj'cy
si# z ró&a"cem, wpatrzony w obraz Maryi. I im dalej w ksi'&k#, tym bardziej zamiast uzyskiwania odpowiedzi na pytania,
brniemy w nieznane.
Barbara Gruszka-Zych – dziennikarka, reporta&ystka, ale przede
wszystkim poetka, zna!a Wojciecha Kilara przez dwadzie$cia
lat – rozmawia!a z nim, s!ucha!a, czasem prowokowa!a do
takich czy innych wypowiedzi. Ale w rozmowach z Kompozytorem to w!a$nie jej wra&liwo$% poetycka by!a przed skrupulatno$ci' dziennikarsk' – bo fakty i s!owa mo&na zapisa%, zdokumentowa%, ale trzeci wymiar rozmowy, czasem sprowadzaj'cy
si# do milczenia, zastanowienia, odczytania intencji zawartych
pomi#dzy s!owami, w gestach, spojrzeniach – do tego potrzebne jest innego rodzaju porozumienie.
Rozmowy o poezji, malarstwie i muzyce nie sprowadza!y si#
do pytania i odpowiedzi, a raczej do porównywania w!asnych
upodoba", do formu!owania my$li o tym, co sztuka mo&e da%
cz!owiekowi i po co ona w ogóle jest. Chocia&, jak powiada w jed-
K
nym z rozdzia!ów Kilar: „Spo!ecze"stwo mog!oby si# doskonale obej$% bez artystów”, a muzyka „jest na drugim miejscu, najwa&niejsze jest &ycie” – to samo &ycie, które go tak poci'ga!o,
z którego czerpa! pe!nymi gar$ciami, które – dzi#ki talentowi – otwiera!o przed nim drzwi na ca!y $wiat. Korzysta! z tych
otwartych drzwi. W jaki sposób? Opowiada o tym grono jego
przyjació! – ludzie ró&nych profesji: prof. Andrzej Jasi"ski,
Krzysztof Zanussi, dr Jacek Bera, ks. Jaros!aw Paszkot, prof. Miros!aw Jacek B!aszczyk, Marek Mo$, prof. Stanis!aw Wo$, prof.
Marian Zembala, prof. Edward Wyl#ga!a, Joanna Wnuk-Nazarowa, El&bieta Grocholska-Zanussi i wielu innych. Osobn'
kart# w &yciu Wojciecha i Barbary Kilarów zapisa! Wojciech Krajewski i jego &ona – przyjaciele, prawie domownicy, oddani Kompozytorowi do ko"ca. Skoro wi#c tak ró&ne osoby dzieli!y si# opowie$ciami, dowcipami i refleksjami o Wojciechu Kilarze, wi#c
i kre$lony portret stawa! si# coraz bogatszy w ró&norodne niuanse i odcienie. Wplataj' si# w te zanotowane kwestie
bardzo osobiste spostrze&enia autorki, wielokrotnie odwiedzaj'cej Kompozytora w jego mateczniku – domu przy ulicy Ko$ciuszki w Katowicach, czasem przelotne spotykaj'cej go w miejscach
najzwyklejszych – w sklepie, przy okazji koncertów czy innych
uroczysto$ci, od których zreszt' konsekwentnie stroni!.
Prowadzi wi#c Barbara Gruszka-Zych czytelnika poprzez
&yciowe meandry „swojego” Kilara, ods!aniaj'c kolejne
obrazy – od postaci do postaci, od jednego napisanego dzie!a
do kolejnego, od wierszy Petrarki i ks. Twardowskiego do prozy Iwaszkiewicza, przez Bibli#, Psalmy, do ulubionego malarstwa Veermera, od Bacha, Monteverdiego do Szymanowskiego i Ravela. I nie mog!o w !a"cuchu opowie$ci zabrakn'%
zasadniczego z paciorków: fascynacji filmem. Gigantyczny dorobek – najwi#ksze dzie!a polskiego kina i znakomite obrazy
kina hollywoodzkiego. Muzyk# do „Draculi” ceni! najwy&ej, bo
reszta jako$ sama przychodzi!a. Funkcjonowa! wi#c i w obszarze muzyki w dwóch $wiatach: muzyka filmowa i muzyka ta
prawdziwa, zwana klasyczn'. To znów dwa oblicza tego kompozytora. Barbara Grusza-Zych porównuje Kilara do $w. Augustyna, a Krzysztof Zanussi mówi o „uosobieniu sprzeczno$ci:
wyrafinowany hedonista, a zarazem asceta”, który „Z jednej strony bywa! pró&ny, a z drugiej przejawia! kompletn' oboj#tno$%
dla dóbr $wiata. Kocha! drogie przedmioty i restauracje, ale te&
z wewn#trznej potrzeby oddawa! pieni'dze potrzebuj'cym”. Ta
Kilarowa bezinteresowno$% nie by!a na pokaz, wr#cz niewiele
osób o niej wiedzia!o, a ci co wiedzieli, nie opowiadali o niej.
Niezwykle wa&n' cz#$ci' ksi'&ki jest rozdzia! o Katowicach – miejscu, obok Lwowa najwa&niejszym dla Kilara.
Do rangi anegdoty uros!a odpowied( Kilara na pytanie zadanie
w Hollywood: co trzeba robi%, &eby tworzy% tak $wietne utwory, odpowiedzia!, &e wystarczy mieszka% w Katowicach. I w tym
zdaniu mie$ci!a si# wielka fascynacja )l'skiem, lud(mi tu mieszkaj'cymi, ich oddaniu pracy, rzetelno$ci i prostocie – bo t#, obok
prawdy ceni! najbardziej.
I wreszcie ostatni rozdzia! opowiadaj'cy o $mierci Wojciecha
Kilara w niedziel# )wi#tej Rodziny, 29 grudnia 2013 roku – przejmuj'cy, bo dotykaj'cy dramatycznego odchodzenia.
Niezwyk!e, szczere, bolesne zdania wypowiadane przez najbli&szych – Izabel# Pomianowsk', piel#gniark# Ma!gorzat# )niadkowsk' i Wojciecha Krajewskiego, który – jak pisze autorka – nie
wstydz'c si# !ez, odpowiada na jej pytanie: „- P!aka! pan? – „Wy!em…”
Portret Wojciecha Kilara malowany s!owem przez Barbar#
Gruszk#-Zych jest jak zdj#cie opublikowane na ok!adce:
na wpó! rozja$nione, na wpó! ukryte w cieniu. Jest w nim i cisza, któr' kocha! na równi z &yciem szalonym, i kontemplacja
id'ca w parze z wybuchowym charakterem, asceza krocz'ca obok
wyrafinowanego gustu i potrzeby luksusu, jest dostrzeganie zwyczajnego pi#kna, ale podanego w wysublimowanej formie.
Czy ostatnie zdanie ksi'&ki jest jak ostatnie po!o&enie $ladu
p#dzla na p!ótnie, jak ostatni wyraz w ostatnim wersie wiersza?
Zapewne nie, to zaledwie „dotyk pi#kna” w jego ziemskim i duchowym wymiarze.
Barbara Gruszka!Zych: Takie pi!kne "ycie. Portret Wojciecha Kilara.
Wydawnictwo Nieca"e, Bytom 2015, s. 264.
71
Detektyw
po przej!ciach
KSI"#KI
rzynajmniej jeden trup pada w ka"dym z opowiada'
Leszka Girtlera, które znalaz$y si! w jego najnowszym zbiorze zatytu$owanym Miejsca rozsta# i powrotów. Jednak trudno – pomimo z lekka sensacyjnej
akcji – uzna% jakiekolwiek z nich za tradycyjn# nowel!
detektywistyczn#. Mo"e jedynie pierwsze pt. Przystanek Jamajka ma charakter, ze wzgl!du na tematyk!, a tak"e swój
przyd$ugawy rozmiar, mikropowie&ci policyjnej. G$ówny bohater Jerzy, po powrocie po latach do Stanów Zjednoczonych
na pogrzeb "ony, wpl#tuje si! – z powodu córki – w terrorystyczn# intryg! ze s$u"bami specjalnymi w tle. Niczym
wprawny detektyw odkrywa tajemnic! tragicznej &mierci "ony oraz przy pomocy ameryka'skiej policji prawdziw#
twarz córki, która zgin!$a w zamachu terrorystycznym.
Zaklasyfikowaniu Przystanku Jamajka do &ci&le rozrywkowego gatunku sensacyjnej literatury przecz# jednak refleksje
narratora oraz obyczajowa otoczka kryminalnej akcji. Najwyra(niej wida%, "e celem pisarza wcale nie jest zaprezentowanie tylko ludycznej sprawno&ci w konstruowaniu zagadkowej
intrygi detektywistycznej. Bardziej przy&wieca mu idea rozlicze' z wydarzeniami z przesz$o&ci. Chodzi raczej o ukazanie zawi$o&ci osobistego "ycia ma$"e'skiego bohatera.
Na pierwszy plan wysuwa si! kwestia niedopasowania psychicznego kobiety i m!"czyzny. Wreszcie opisy bolesnych
prze"y% zwi#zanych z niesta$o&ci# uczu% i zdrad# ma$"e'sk#.
W narracji wyczuwalny jest nastrój rozczarowania i zniech!cenia dotychczasowym "yciem, ale i ochota na zerwanie
z przesz$o&ci# i rozpocz!cie nowej – by% mo"e lepszej – egzystencji. Niekoniecznie u boku kobiety. Zatem sensacyjne
wydarzenia zdaj# si! zaledwie t$em dla psychologizowania,
chocia" fragmentami przyt$aczane bywaj# przez nadmiar kryminalizacji, przez co umyka g$ówny cel narracji.
W podobny sposób skonstruowane jest opowiadanie Park
za $elazn% bram%. Z tym "e sensacyjna zagadka ukryta jest
w fabule g!stej od rodzinnych zawi$o&ci. G$ówny bohater Klamer poznaje – dzi!ki przypadkowemu poznaniu Alicji, któr# mia$ uczy% j!zyka niemieckiego – zagmatwane tajemnice
rodzinne z czasów okupacji. Wojenna przesz$o&% rzuca cie'
nawet na wspó$czesne losy, gmatwaj#c je niepomiernie. Odkrywanie niezbyt chlubnych powi#za' rodziców z partyzantk# i okupantami nast!puje równocze&nie z poznawaniem ich
intymnych sekretów. Wa"na jest równie" ocena moralna
P
72
RYSZARD BEDNARCZYK
kolaboracji z Niemcami czy ludobójstwa. Pisarz wprost nie
ocenia czynów Klary Shrank i wuja Mariana, pot!pienie wyra"one jest raczej poprzez niedomówienie w opisie, jakby
pisarz pragn#$ zmusi% do os#du czytelników jego prozy.
Opowiadanie Targ na Jagie!!y zaczyna si! od wykorzystania schematu znanego z teatru. Podobnie jak strzelba widoczna na scenie w pierwszym akcie wypala sztucer ogl#dany
na zdj!ciu przez g$ównego bohatera Wajdera. Ale nowela ma
niewiele wspólnego ze schematem rodem z krymina$u.
Chocia" g$ówny bohater ginie w teatralny sposób: syn s#siadki zabija go po powrocie z Australii za uwiedzenie "ony.
Jednak utwór ma raczej charakter narracji o poszukiwaniu
w "yciu szcz!&cia w mi$o&ci. Roztrz#sa autor problematyk!
uczuciowego spe$nienia, niedaj#cego si! pogodzi% z "yciowym
rozs#dkiem i finansowym dostatkiem. Poza tym odnie&% mo"na wra"enie, "e zastrzelenie Wajdera to kara za ingerencj!
w osobiste "ycie i poznanie rodzinnych uk$adów pomi!dzy
matk#, "on# i synem-emigrantem.
Taka niejednoznaczno&% w interpretowaniu motywacji
post!powania postaci dostrzegalna jest tak"e w pozosta$ych
utworach Girtlera. Nawet w tematycznie nietypowym opowiadaniu Bank nieuczciwo"ci, bo po&wi!conym machlojkom w firmie badawczej. Zreszt# mamy tu do czynienia z czarno-bia$ym schematem, wr!cz kalk# z moralizatorskich przypowie&ci. Kryszta$owo czy&ci s# Tarkowa, Kotowski i g$ówna
posta% Bielecki. Natomiast szwarccharakterem jest Necket,
tajemniczy szef firmy, za którym stoj# nieznane ciemne si$y.
Na trop afery badawczej i walki mi!dzy dobrym a z$ym wpada Bielecki w specyficznym momencie przenosin Banku
Zasobów do nowego budynku. Odkrywa, "e fa$szowanie
danych mia$o przynie&% nielegalny zysk Necketowi. I to odkrycie prowadzi go do &mierci. Trzeba przyzna%, "e w tym
opowiadaniu pisarz udanie bawi si! literackimi konwencjami, nie wdaj#c si! w prawdopodobie'stwo psychologiczne bohaterów oraz sytuacji. Wa"na jest wartka akcja i zagadkowe
zako'czenie.
Najmniej wspólnego z igraniem prozatorskimi matrycami
ma ostatnie opowiadanie Manhattan, dotyczy bowiem
czasów najnowszych rozlicze' z okresem powstania „Solidarno&ci”. Bohater Rufin wprowadza si! do wie"owca, gdzie
wcze&niej mie&ci$a si! siedziba S$u"by Bezpiecze'stwa.
Wyobcowany w betonowym bloku poznaje przypadkiem m$od# lokatork! Roksan!. Nawi#zuje si! pomi!dzy nimi romans,
w którym nie by$oby nic szczególnego, gdyby nie ekslibris
by$ego m!"a Roksany, wywo$uj#cy fal! wspomnie'. Dzi!ki
narracyjnym retrospekcjom g$ówny bohater przypomina
sobie tajn# drukarni! z czasów stanu wojennego, w której pozna$ by$ego m!"a Roksany – jak si! pó(niej okaza$o – tajnego wspó$pracownika bezpieki. Na donosicielstwo zgodzi$ si!
z obawy o bezpiecze'stwo jego córki Marzeny. I jak na ironi! losu Rufin spotyka$ si! z ni# swego czasu, zanim podczas
przes$uchania przez esbeka nie pope$ni$a samobójstwa,
wyskakuj#c z okna w wie"owcu. I tak po nitce do k$!bka ju"
razem Rufin i Roksna docieraj# do oprawcy Marzeny.
Wspólnie topi# by$ego oficera S$u"by Bezpiecze'stwa w parkowym stawie. Mi$o&% i ch!% zemsty zla$a si! w jedno w tym
mordzie, b!d#cym wyrazem dziejowej sprawiedliwo&ci.
Konstrukcja ka"dej z g$ównych postaci w zbiorze jest manieryczna. Jest to m!"czyzna po przej&ciach, próbuj#cy
pouk$ada% w$asne "ycie poprzez analiz! przesz$o&ci, ale ci#gle napotykaj#cy w niej – obce niekiedy – w#tki, które komplikuj# mu aktualny "ywot. Z zawodu lub przekonania jest
artyst# nagle zmuszonym do wcielenia si! w rol! detektywa
i to nadzwyczaj skutecznego. W takiej budowie bohatera jest
sporo sztuczno&ci. Nie mo"na jej natomiast zarzuci% pisarzowi, gdy eksponuje miejsce akcji i jego wp$yw na wydarzenia
i atmosfer! napi!cia w fabule. Bardzo udany jest zw$aszcza
pomys$ z wykorzystaniem wie"owca w opowiadaniu Manhattan. Pomimo takich wyra(nych odautorskich zabiegów
trudno jest zaklasyfikowa% proz! Leszka Girtlera do literatury stricte popularnej.
Leszek Girtler: Miejsca rozsta! i powrotów. Zabrze 2015, ss. 322.
Do!wiadczaj"c
blisko!ci
KSI#$KI
KATARZYNA NIESPOREK
ak!e cudne cuda / i wykoncypowane koncepcje / wymy
w wierszach” – napisa#a Ewa Parma w jed„ nym"lam
z liryków ze swojego najnowszego tomu wierszy Córka Wiktora H. I wszystko to prawda, ale do tych s#ów
poetki nale!a#oby jeszcze (aby by#o uczciwie) dopowiedzie$ – raz to udane, raz to nieudane; raz poci%gaj%ce, innym
razem mniej.
Ewa Parma, znana z fascynacji tworzenia s#owa do dzie#a
sztuki, tym razem rejestruje w#asne obrazy rzeczywisto"ci,
przez nikogo wcze"niej nieuchwycone. Tematem utworów staje si& to, co codzienne, pospolite, na ogó# ma#o znacz%ce, ale
co naprzykrza si& autorce Kobiet i wa!ek, nieustannie do niej
powracaj%c. „Po latach si& oka!e / !e ka!de do"wiadczenie /
ma wp#yw na obserwatora (…) / !e obraz utkwi# w siatkówce / jak okruch lustra z ba"ni” – skonstatowa#a poetka.
W pami&ci podmiotu tych wierszy, jak na fotografii, zostaj%
utrwalone miejsca naznaczone obecno"ci% „ja” lirycznego.
Pobudzaj% one wyobra'ni& poetki, wzniecaj% w niej pragnienie dopowiadania ró!norodnych historii, co sprawia, !e zapami&tany obraz zostaje wprawiony w ruch. Dzi&ki temu wyj%tkowa przestrze( staje si& jeszcze bardziej urzekaj%ca. I tak
Tiergarten to nie tylko „(…) ogród / otoczony resztkami muru”, ale tak!e osobliwe miejsce spotkania; jak napisa#a Parma: „wejdziemy tam na chwil& / która nas z#apie w sw% sie$
/ i ka!e tu wraca$ przez wieczno"$”.
Obrazów o podobnej poetyce jest wi&cej. Pobrzmiewa w nich
ton melancholii. Sama poetka powtarza w jednym z wierszy
za Borgesem: „Nie ma rajów innych ni! raj utracony”. Parma, obserwuj%c otoczenie, widzi go stale – na ga#&zi, gdzie
„wszystkie chwile zlewaj% si& w jedn%” czy na „#aweczce”,
przy której rosn% magnolie, a na niej – ubolewa podmiot – „nie siedzimy / oparci o siebie plecami”.
Ale w utworach pojawiaj% si& te! przestrzenie skonkretyzowane, b&d%ce charakterystycznymi punktami na mapie najbli!szej, "l%skiej okolicy. Poetka zaprowadza czytelnika najpierw
do Cafe Kattowitz – wyodr&bnia detale tego miejsca i na swój
sposób je koloryzuje: „menu na kontuarze”, „krucha porcelana”, „z#oty ekspres do kawy”, kawa „co pachnie dalekim krajem”. Nast&pnie idziemy do Fi"li, „ma#ej knajpki na strychu /
z widokiem na senne miasteczko”. Parma wydobywa uroki
wszystkich przywo#anych przestrzeni, ale nade wszystko ka!d% z nich #%czy z podmiotowym do"wiadczeniem obecno"ci dru-
J
giej osoby. „Tylko z tob% mog& tam i"$” – czytamy w Cafe Kattowitz. Miejsca te wpisuj% si& w prywatno"$ „ja” lirycznego, ewokuj% konkretne sytuacje i wspomnienia.
Utworów oscyluj%cych wokó# tematu mi#o"ci czy blisko"ci jest w tomie Ewy Parmy o wiele wi&cej. Wybór, na który zdecydowa#a si& poetka, zdaje si& wyja"nia$ Eine kleine
Nachtmoment, w którym napisa#a: „)ycie nie jest ukryte w s#owach / (…) ani w ciszy / któr% wybrukowano piek#o / )ycie
ukryte jest w chwili / mi&dzy tob% a mn% / gdy trzymasz mnie
tak mocno / jakby" chcia# ukoi$ niepokój / którego b&dziesz
powodem”. Parma dochodzi tu do sedna. W przytoczonych
frazach ujawnia swoje pragnienie. Podniesione do najwy!szej
rangi, staje si& jej najistotniejszym aspektem egzystencji.
W innym wierszu powie wprost: „Daj mi pi$”. Pragnienie idzie
tu w parze z t&sknot%, by w ko(cu przerodzi$ si& w po!%danie: „dzi" t&skni za tob% ten kawa#ek / pomi&dzy biodrem
a brzuchem / gdzie czasem przewi%zuj& chust&”. Ale i po!%danie, i ut&sknienie staj% si& dla autorki coraz bardziej uci%!liwe, doprowadzaj% do kresu wytrzyma#o"ci, do wypowiedzenia tak!e cierpienia, jak w utworze Exchange: „To b&dzie uczciwa wymiana: / oddasz mi ból za t&sknot&”.
Co wa!niejsze: wyra!ona przez poetk& ch&$ obcowania
z kim" drugim, owo pragnienie usprawiedliwia tre"$ i form&
innych liryków umieszczonych w tomiku. Mowa tu o wystylizowanych na piosenk& wersach, które spaja sugestywny
tytu# Ajlawju: „B&d& to "piewa$ / zawodzi$ i skomle$ / i na stacjach metra / Pisa$ na murach / Mariotta Wawelu / ry$ gwo'dziem / na "cianach nowego / dworca w mie"cie K. (…)”, b%d'
o s#owach, które w zamierzeniu poetki mia#y by$ wieloznaczne, mo!e metaforyczne, ostatecznie jednak budz% oczywiste
odczytania: „Wi&c nie dyskutuj / ze mn%, tylko spójrz / w oczy.
/ I bierz”.
Po!%danie wyp#ywa w tych utworach z mi#o"ci. Bywa, !e
podmiot wypowiada j% wprost – w podnios#ych wyznaniach
lub najpro"ciej jak tylko mo!na, albo te! instruuj%c. Poetka
nieustannie mówi w przeciwie(stwie do drugiej strony, która nie wypowiada ani s#owa.
Pragnienie blisko"ci, po!%dania czy wreszcie mi#o"ci zawiera si& w tytule, jaki Ewa Parma nada#a swojemu tomikowi.
Córka Victora H. odsy#a do nieszcz&"liwej mi#o"ci opisanej
w pami&tnikach Adèle Hugo. Poetka w utworze otwieraj%cym
ksi%!k& napisa#a o Adèle: „(…) uciek#a w fikcj&, by nakarmi$
swój g#ód / na rozgrzanych ulicach Halifaxu / i zamieni#a si&
w kruka tylko, / by odnale'$ swego porucznika / który nie
chcia# jej zna$ (…)”. Ale to nie jedyna autentyczna historia
przedstawiona przez autork& Kobiet i wa!ek. Znajdziemy tu
tak!e wiersze o Camille Claudel czy Vincencie van Goghu.
Parma przywo#uje autentyczne fakty i dopowiada swoje przemy"lenia na temat ich !ycia.
Mimo !e wiersze w najnowszym tomie Ewy Parmy zostaj% po#%czone wyrazistym tytu#em, tworz% ca#o"$, z której
mo!na wydoby$ ró!ne w%tki i tematy. Na ko(cu zosta# umieszczony osobny i intryguj%cy cykl pod tytu#em I sette peccati
capitali, niejako podsumowuj%cy ca#y tomik. W Siedmiu
grzechach g"ównych zosta#y zawarte ostrze!enia: „Uwa!aj,
po!%danie i gniew / to niebezpieczna mieszanka, / która w ko(cu wybuchnie”; pragnienia: „Chc& ci& mie$ na wy#%czno"$ /
bo jeste" mi pisana”; !%dze: „Jestem twoj% Nyotaimori / zjedz
ze mnie po kolei / wczorajsz% z#o"$ / i poranny !al”. Poetka
gra w tej cz&"ci tomu z konwencjami, dokonuje parafrazy wersów charakterystycznych dla j&zyka religijnego, dopuszcza
si& jego desakralizacji: „b%d' wokó# jako w niebie / tako
i na ziemi”.
„Mam czas na wiersze i mi#o"$” – napisa#a Ewa Parma,
zamykaj%c swój tomik. Po takim wyznaniu nie mo!e dziwi$
nadmiar w%tków, my"li i tematów obecnych w tej poezji.
Ów nadmiar nie prowadzi jednak do przesytu, nie staje si&
ósmym grzechem g#ównym poetki.
Ewa Parma: Córka Victora H. Katowice 2015, ss. 82.
73
Lakierowanie
koszulki
KSI!"KI
a!gorzata Domagalik, zawodowo uprawiaj$ca dziennikarstwo prasowe i telewizyjne, dog!%bnie przepyta !a Ja ku ba B!asz czy kow skie go, spor tow ca
profesjonalnie zajmuj$cego si% gr$ w pi!k% no#n$. Do rozmowy i do ksi$#ki zaprosi!a równie# rodzin%, przyjació!
i kolegów popularnego Kuby, gracza z numerem szesna&cie
na koszulce.
Koszulka – podobnie jak spodenki, getry i buty z korkami – jest cz%&ci$ kostiumu zawodnika specjalizuj$cego si% w bieganiu po boisku. Niekiedy ta koszulka jest tyle pi!karska, ile
pu bliczna. Bar dziej ciekawe od kunsztu strzelania
goli, maestrii ostatnich poda', wirtuozerii wygranych star"
z rywalami, b%dzie wówczas zdejmowanie kostiumu przed
innymi, dla innych, ods!anianie siebie. Czasem ods!anianie blizn.
B!aszczykowski to pi!karz niew$tpliwie wybitny. Jego obszern$ kartotek% zawodnicz$ mo#na streszcza" d!ugo i ciekawie,
opisuj$c przewagi osi$gni%te w lidze polskiej i niemieckiej albo analizuj$c rol% wype!nian$ w reprezentacji. Przy dost%pie
do #ycia prywatnego i dzi%ki wizytom w szatni pi!karskiej da
si% kartotek% przepisa" w formie narracji nie tylko statystycznej, ale równie# jako gaw%d% o kim&, kto ma przyjació!,
kolegów i znajomych, #on% i dzieci, ulubionego fryzjera, w!asny stolik w restauracji i czerwony, wypasiony samochód.
Poznamy dobre i z!e nawyki, s$dy i przes$dy, nasycenia, przesyty i g!ody, wspomnienia i marzenia,
W takich przypadkach stereotyp karmi si% samym sob$. Jak
nie bez s!uszno&ci zauwa#a B!aszczykowski, osoby publiczne robi$ w!a&ciwie te same rzeczy, #yj$ w tym samym #yciu,
w jakim #yj$ osoby niepubliczne. „Czym si% od siebie ró#ni$? – pyta – Tym, #e jeden jest w telewizji, a drugi siedzi
przed telewizorem?”. Pi!karz, który pyta, jest nie do ko'ca
typowy i w odpowiednim stopniu autoironiczny. Pytania przychodz$ i odchodz$ od ka#dego z nas, ale znani i bogaci
pi!karze tym ró#ni$ si% od nas, #e graj$ w pytania nie tylko
przed sob$ – niezale#nie, czy tego chc$ czy nie.
Ma!gorzata Domagalik nie unikn%!a efektownej ekspozycji:
„(…) powtórz% za jednym z przyjació!, wybitnym znawc$
futbolu, #e pi!ka no#na, zw!aszcza ta na najwy#szym poziomie,
czasami ma w sobie co& z dramatów Szekspira. Nawet je&li te
rozgrywaj$ si% nie tylko na boisku”.
Dziennikarka kilka razy powtórzy!a za Kub$ B!aszczykowskim, wydoby!a z niego i ludzi mu bliskich, #e ju# w dzieci'-
M
74
RYSZARD JASNORZEWSKI
stwie chcia! zosta" zawodowym pi!karzem. Ka#de dziecko mo#e chcie" by" profesjonalnym graczem, stacza" pojedynki
z innymi dzie"mi, które chc$ tego samego, a z których wi%kszo&" zostaje doros!ymi m%#czyznami bez marze' na koncie,
znu#onymi pojedynkami z codzienno&ci$.
Ka#de dziecko mo#e pragn$" zosta" zawodowym pisarzem.
Jak dowodz$ dzieje pisania, najbardziej efektywne i efektowne na swój jedyny, ciemny sposób, s$ dorastania z traum$
lub w traumie, je#eli nie przeciwko innym, to na pewno z dala od kogokolwiek, w samotno&ci, która jest gr$ do w!asnej
bramki. Pi!karzowi !atwiej, bo nawet najbardziej przemy&lane edukowanie siebie w kopaniu pi!ki nic nie da bez opieki
trenera, a od pierwszych kroków na boisku p!aci si% tyle za siebie, ile za prawo do bycia w dru#ynie.
Kub% i jego brata Dawida wychowywa!a babcia. Mia! jedena&cie lat, kiedy utraci! matk%. Zgin%!a od ciosu no#em.
Zabójc$ by! ojciec Kuby. „Wydaje mi si% – wyzna ju# dojrza!y m%#czyzna – #e mama zmar!a mi na r%kach”. Po wbiciu
gola zawsze patrzy w niebo, kilka sekund, mo#e d!u#ej
– tyle, ile trzeba, aby co& powiedzie", co& bardzo wa#nego,
najwa#niejszego.
Po zwyczajnej tragedii trzeba k!a&" si% co wieczór i ka#dego ranka budzi", trzeba je&" &niadanie, chodzi" do szko!y,
spotyka" si% z kolegami i gra" w pi!k%. Gra" w pi!k% – ale tak,
jakby gra!o si% w #ycie – lub przeciw &mierci, której nigdy
nie mo#na zrozumie" naprawd%. Mo#e gra" przede wszystkim dlatego, #e podczas meczu „S!yszysz tylko swój oddech,
czujesz zm%czenie”.
Kilkunastoletni Kuba nie przyk!ada! si% do nauki, chcia!,
nie, by! pewien, #e zostanie pi!karzem. Nie tylko dlatego, #e
zawodowy pi!karz to maj%tny, podziwiany idol, wodzirej zbiorowych emocji i uosobienie sukcesu, który odnosi si% dla kogo& i w czyim& imieniu. Kuba wiele zawdzi%cza! Jerzemu
Brz%czkowi, reprezentacyjnemu pi!karzowi, bratu matki,
który czuwa! i doradza!, podpowiada!, pozwala! unikn$"
g!upich b!%dów. Najwi%cej jednak zawdzi%cza! przekonaniu,
#e pora#ki ucz$, #e nale#y si% ci$gle podnosi", #e nie ma meczów przegranych ze sob$.
Mo#na przeczyta" rozmow% rzek% (rozmow% s!on$ rzek%) z pi!karzem, jak czyta si% kronik% #ycia p!otkarza, który pokonuje
nierównym krokiem, bez rytmu, z wysi!kiem, z determinacj$,
skutecznie, kolejne przeszkody. Mo#na przeczyta" nowel%
o kopaniu pi!ki jako kopaniu si% z #yciem. Mo#na dialogi
z celebryt$, autorem twarzy ka#demu znanej i wiadomej,
wch!ania" jak dialogi tragikomedii, w której dobro i szcz%&cie
musi si% bardzo natrudzi", lecz zawsze wychodzi na swoje.
Ju# odk!adamy ksi$#k% na pó!k% i jeste&my gotowi uwierzy",
#e na boisku podaje si% partnerom pi!k% o smaku landrynki,
a przepocona koszulka pi!karza pachnie zawsze na s!odko.
Ju# zamykamy dydaktyczn$ lektur% i wliczamy do bilansu
my&li bana!y, #e nie wolno si% nigdy poddawa" i #e #ycie jest
takie, jakie jest, a wi%c ca!kiem do #ycia, do zagrania o siebie.
Tyle #e to za !atwo i bardzo niewiele.
Domagalik niezbyt oryginalnie usprawiedliwi!a wydanie
ksi$#ki dialogów z Kub$ i o Kubie: „chocia# !atwo by" pi!karzem gwiazdorem, to normalnym go&ciem na boisku
i w #yciu – ju# znacznie trudniej”. I to by by!o na tyle,
gdyby nie nag!y szacunek do czego& innego ni# strzelone bramki albo asysty, dryblingi i pojedynki wygrane na trawie. „Mam
taki charakter – wyzna! B!aszczykowski – #e ka#dego rodzaju pora#k% najpierw musz% sam przetrawi"”. Tak naprawd%
bohaterem ksi$#ki jest samotno&".
Nad ka#d$ gr$ zapadnia ta sama cisza. Wybitno&" sportowca zmarnieje, pami%" kibiców wyga&nie. Tylko #ycie nadal
b%dzie meczem, z którego trzeba si% zwierzy". Kto& inny wys!ucha albo nie s!yszy wcale. Pod jasnym lub szarym niebem.
Jakub B!aszczykowski, Ma!gorzata Domagalik: Kuba. Warszawa 2015,
ss. 364.
nazwa odbiorcy
*
„"l#sk” ukazuje si! przez 12 miesi!cy w roku.
*
Zach!camy tak&e do odwiedzenia strony internetowej
www.slaskgtl.com
*
D W O R C O W A
Dzi!kujemy wszystkim dotychczasowym
prenumeratorom, zapraszamy nowych!
1 3 ,
4 0 - 0 1 2
K AT O W I C E
D W O R C O W A
nr rachunku odbiorcy
W P
4 0 - 0 1 2
K AT O W I C E
L I T E R A C K I E
piecz&', data i podpis(y) zleceniodawcy
„ $ L % S K ”
P R E N U M E R A T A
tytu!em
nazwa zleceniodawcy cd.
nazwa zleceniodawcy
kwota
Op!ata:
M I E S I # C Z N I K A
P L N
waluta
nr rachunku zleceniodawcy (przelew) / kwota s!ownie (wp!ata)
„ $ L % S K ”
piecz&', data i podpis(y) zleceniodawcy
1 3 ,
T O W A R Z Y S T W O
0 8 2 0 3 0 0 0 4 5 1 1 1 0 0 0 0 0 0 4 0 7 9 4 9 0
l.k.
U L .
nazwa odbiorcy cd.
tytu!em cd.
Op!ata:
nazwa odbiorcy
G Ó R N O $ L % S K I E
tytu!em cd.
P R E N U M E R A T A
tytu!em
nazwa zleceniodawcy cd.
nazwa zleceniodawcy
kwota
M I E S I # C Z N I K A
P L N
nr rachunku zleceniodawcy (przelew) / kwota s!ownie (wp!ata)
W P
waluta
0 8 2 0 3 0 0 0 4 5 1 1 1 0 0 0 0 0 0 4 0 7 9 4 9 0
nr rachunku odbiorcy
Cena jednego egzemplarza wynosi 7 z%otych.
U L .
*
l.k.
Cena prenumeraty, podobnie jak cena pojedynczego
egzemplarza nie ulega zmianie!
nazwa odbiorcy cd.
*
L I T E R A C K I E
*
Prenumerata roczna – 84 z%ote
Prenumerata pó%roczna – 42 z%ote
Prenumerata kwartalna – 21 z%otych
*
T O W A R Z Y S T W O
Prenumerata redakcyjna gwarantuje
systematyczn# dostaw! pisma
do osoby zamawiaj#cej!
G Ó R N O $ L % S K I E
Zapraszamy do zaprenumerowania
miesi!cznika „"l#sk” na 2016 rok!
Wystarczy wyci#$ i wype%ni$
zamieszczony obok blankiet, a nast!pnie dokona$
przelewu na wskazane konto.
odcinek dla instytucji przyjmuj"cej zlecenie
Polecenie przelewu / wp!ata gotówkowa
*
Polecenie przelewu / wp!ata gotówkowa
POLE' „"L(SK” SWOIM ZNAJOMYM
I PRZYJACIO)OM – WSZYSTKIM,
KTÓRYCH INTERESUJE "L(SK!
!
Drodzy Czytelnicy!
75
odcinek dla instytucji przyjmuj"cej zlecenie
NOTATNIK
KULTURALNY
Redaguj":
Wies#awa Konopelska
Jan Picheta
Joanna Kotkowska,
Janusz Wójcik
Maria Sztuka
Jacek Sikora
Pod patronatem „!l"ska”
Malarstwo Olgierda Bierwiaczonka
TYCHY. W 90. rocznic! urodzin Olgierda Bierwiaczonka Muzeum Miejskie w Tychach zorganizowa"o w swej siedzibie w Starym Magistracie, wystaw! jego malarstwa.
Olgierd Bierwiaczonek (1925–2002) studiowa" w Pa#stwowej Wy$szej Szkole Sztuk Plastycznych w Katowicach, a tak$e w Akademii
Sztuk Plastycznych w Warszawie na Wydziale Malarstwa, w pracowni znanego polskiego kolorysty profesora Eugeniusza Eibischa,
gdzie w 1956 r. uzyska" dyplom. Po studiach zwi%za" si! na sta"e ze
&l%skiem. Mieszka" i tworzy" najpierw w Miko"owie, a od 1974 r. w Katowicach. Pracowa" równie$ jako nauczyciel przedmiotów artystycznych w szkolnictwie pedagogicznym. Wa$ne miejsce w jego $yciu zajmowa"a dzia"alno'( organizacyjna na rzecz 'l%skiego 'rodowiska
artystycznego. Pe"ni" liczne funkcje w ramach Zwi%zku Polskich Artystów Plastyków, w"%cznie z piastowaniem stanowiska prezesa Zarz%du Okr!gu katowickiego w latach 1967–1972. Prezentowa" sw% twórczo'( na ponad trzydziestu wystawach indywidualnych i kilkudziesi!ciu
wystawach zbiorowych w Polsce i za granic%. Na wystawie w Muzeum Miejskim w Tychach prezentowanych jest blisko czterdzie'ci
prac malarskich, wszystkie utrzymane w konwencji realistycznej, której artysta pozostawa" wierny przez ca"e swoje $ycie. Szczególnie interesowa" go portret, w nieco mniejszym stopniu martwa natura i pejza$. Malarstwo Olgierda Bierwiaczonka w Muzeum Miejskim
w Tychach mo$na b!dzie ogl%da( do 27 lutego 2016 r.
Podwójny jubileusz
ZABRZE. 21 listopada w Domu Muzyki i Ta#ca w Zabrzu odby" si! uroczysty koncert z okazji jubileuszu 65-lecia Filharmonii
Zabrza#skiej. Z kolei S"awomir Chrzanowski dyrektor artystyczny
zabrza#skich filharmoników 'wi!towa" 25-lecie kierowania t% instytucj%. – Od inauguruj%cego dzia"alno'( koncertu w pa)dzierniku
1950 r., do czasów dzisiejszych, zespó" przeszed" d"ug% drog!. Drog! znaczon% nazwiskami muzyków, artystycznych szefów, wybitnych
solistów i dyrygentów, przyjació", mecenasów kultury oraz zwyk"ych
spo"eczników. By"a to tak$e droga kilkunastu tysi!cy koncertów w kraju i na 'wiecie – wspomina S"awomir Chrzanowski. W programie koncertu jubileuszowego mo$na by"o us"ysze( „B"!kitn% rapsodi!” George’a Gershwina w wykonaniu 'wiatowej s"awy pianisty jazzowego
Adama Makowicza, który na ten koncert przyby" specjalnie z Nowego Jorku, gdzie od lat mieszka i koncertuje. Zabrzmia"y równie$ mi!dzy innymi, utwory: Moniuszki, Verdiego i Brahmsa, a ca"o'( zwie#czy"o brawurowe wykonanie „Bolera” Ravela.
Pi!kne i bliskie Katowice
!
76
KATOWICE. Z okazji 150-lecia Katowic w galerii ArtNova2
ZPAP mo$na by"o zobaczy( wystaw!, podczas której swoje prace
pokaza"o 24 artystów: malarze, graficy a tak$e fotografowie. Urodziny miasta by"y okazj% do zaprezentowania osobistych impresji
na temat przemian, jakie zasz"y na przestrzeni kilkudziesi!ciu lat
w Katowicach. By"y wi!c wspomnienia i codzienno'( przetworzone w artystyczne impresje, dostrze$ono tak$e to, co ginie bezpowrotnie. By"y miejsca spe"niaj%ce jeszcze do niedawna rol! swoistych
znaków rozpoznawczych Katowic – jak nowy dworzec kolejowy
z neonowym napisem, ale tak!e posta" artysty – nie!yj#cego ju! Jerzego Handermandera sportretowanego przez Arkadiusz $awrywia%ca na tle widoku miasta z okien jego pracowni. Zobaczy" mo!na by&o Katowice inne, ni! widziane na co dzie% z perspektywy ulicy czy
galerii handlowej.
Autorami prezentowanych prac byli arty'ci zwi#zani z Katowicami: Anita Baenisch-Juda, Ireneusz Botor, Teresa Bryning-Kalinowska, Henryk Bzdok, Tomasz Chudzik, Adam Dutkiewicz, Katarzyna Gawrych-Olender, Monika Hartman, Waldemar Jama, Anna
Kowalczyk-Klus, Katarzyna Kroczek, Krzysztof Kula, Ma&gorzata Lazarek, Katarzyna $ata-Wrona, Arkadiusz $awrywianiec, Mariusz Pa&ka, Olga Pa&ka-(laska, Damian Pietrek, Adam Pociecha, Zbigniew Sawicz, Tadeusz Micha& Siara, Weronika Siupka, Ferdynand
Szypu&a, Jakub Zdejszy.
„Artysta!rezydent” w Muzeum Historii Katowic
KATOWICE-WARSZAWA. „Artysta-rezydent” to pierwszy
pilota!owy program Instytutu Muzyki i Ta%ca skierowany do m&odych wykonawców oraz do polskich instytucji muzycznych i innych,
prowadz#cych dzia&alno'" koncertow#. W wyniku konkursu w sezonie artystycznym 2015/2016 w'ród pi)ciu wy&onionych rezydencji z ca&ego kraju, dwie trafi&y do Katowic: do Instytucji Promocji
i Upowszechniania Muzyki „Silesia” oraz do Muzeum Historii Katowic. Katowice kandyduj#ce do tytu&u Muzycznego Miasta Muzyki UNESCO s# miejscem licznych, wa!nych wydarze% muzycznych,
a tak!e siedzib# instytucji, szkó& i Akademii Muzycznej. Instytucja
„Silesia” w sposób naturalny wpisa&a si) w program, bowiem jej podstawowym zadaniem jest dzia&alno'" koncertowa. Natomiast Muzeum Historii Katowic si)gn)&o do tradycji muzycznych miasta, podkre'laj#c fakt, !e 150 lat temu koncertowa& tu Johann Strauss, tu
znajduje si) gabinet kompozytora Lubomira Ró!yckiego, a w oddziale teatralnym MHK cz)sto odbywaj# si) wieczory muzyczne.
Ponadto w 2017 r. Katowice b)d# 'wi)towa" 85. urodziny zmar&ego w 2013 r. Wojciecha Kilara. W ramach programu „Artysta – rezydent” Muzeum zaproponowa&o koncerty orkiestry barokowej
„Extempore”, wykonywanej na rekonstruowanych instrumentach (klawesyn, skrzypce barokowe, viola da gamba). Zespó& prowadzi Artur Malke. Koncerty te s# odpowiedzi# na du!e zainteresowanie zarówno historycznym wykonawstwem, jak i muzyk# okresu baroku,
b)d# si) one odbywa" w Muzeum Historii Katowic. Program zaproponowany przez MHK wpisuje si) w nowy cykl koncertowy Narodowej Orkiestry Symfonicznej po'wi)cony muzyce dawnej, wykonawc# koncertu inauguruj#cego by&a katowicka Orkiestra Historyczna
[Oh!] prowadzona przez Martyn) Pastuszk).
Fot. z arch. FZ
Fot. Barbara Kubska
Olgierd Bierwiaczonek, Portret Kasi, olej, 1979-1980
65-lecie dzia!alno"ci "wi#towa!a Filharmonia Zabrza$ska
kich rozmiarów dzie&o zagin)&o podczas II wojny 'wiatowej.
W ostatnim czasie zosta&o odkryte na terenie województwa 'l#skiego dzi)ki zainteresowaniu jego aktualnego posiadacza. Po przeprowadzeniu niezb)dnych bada% i analiz porównawczych proweniencja zosta&a potwierdzona. Dzie&o znalaz&o si) z powrotem w Muzeum
(l#skim dzi)ki !yczliwo'ci dotychczasowego posiadacza, który
odkry& sygnatur) i zg&osi& si) w celu ostatecznej weryfikacji.
„Krawiec niteczka” nagrodzony
KATOWICE-OLSZTYN. „Krawiec Niteczka” (l#skiego Teatru
Lalki i Aktora Ateneum otrzyma& nagrod) za najlepsze przedstawienie XIX Olszty%skiego Tygodnia Teatrów Lalkowych ANIMA (16–
22 listopada 2015). To jedyne trofeum, które mo!na zdoby" na tym festiwalu i laur szczególnie mi&y, bo przyznawany przez jury m&odzie!owe.
Zwyci)skie przedstawienie zrealizowali: Zbigniew G&owacki
(autor i re!yser), Eva Farka+ová (scenografia) i Pavel Helebrand (muzyka). Obok Ateneum oraz gospodarzy na tegorocznej ANIMIE wyst#pi&y teatry lalek z Bia&egostoku, Gda%ska, Kielc i Warszawy.
„Krawiec Niteczka” okaza& si) jednym z ciekawszych spektakli
katowickich lalek. Pokazano go m.in. w nurcie towarzysz#cym ubieg&orocznemu Festiwalowi Sztuki Re!yserskiej Interpretacje (Strefa Dziecka), a transmisja w ramach Internetowego Teatru TVP dla
Szkó&, która odby&a si) niemal zaraz po premierze sztuki, odbi&a si)
szerokim echem w ca&ej Polsce.
Laury dla „Art Dance”
BIELSKO-BIA!A. Zespó& „Art Dance” z Domu Kultury im.
W. Kubisz w Bielsku-Bia&ej nadal zdobywa najwy!sze laury podczas
ogólnopolskich konkursów tanecznych. W pa*dzierniku i listopadzie
wygrywa& wszystkie konkursy, w których startowa& z choreograficzn# kompozycj# „Daj mi, losie” El!biety Barwickiej – kierowniczki
zespo&u. M&odzie! z „Art Dance” zaj)&a pierwsze miejsce w kategorii ta%ca wspó&czesnego podczas III Ogólnopolskich Spotka% Tanecznych „Pl#sy Dramy” w Pyskowicach. „Art Dance” zdoby& pierwsz#
lokat) w czasie III Festiwalu „Kontrakcja” w Krakowie, a E. Barwicka nagrod) dla najlepszego choreografa imprezy. Zespó& zwyci)!y&
te! w XI Mi)dzynarodowych Jesiennych Spotkaniach Artystycznych
„Talizman Sukcesu” w Bielsku-Bia&ej oraz VIII Ogólnopolskich Spotkaniach Tanecznych „Power Dance” w Be&chatowie. Jego sukcesy
to efekt nowatorskiej choreografii, która zosta&a zaaran!owana stosownie do wieku dziewczyn i ich mentalno'ci. Dzi)ki temu tancerki mog# swobodnie zaistnie" na scenie.
Dzie"o odzyskane
Sensacyjna triumfatorka
KATOWICE. W pa*dzierniku Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego przekaza& Muzeum (l#skiemu odnaleziony obraz, pochodz#cy z przedwojennej kolekcji placówki. Dziewczynka z kanarkiem
Leopolda Löfflera jest szóstym p&ótnem odzyskanym po zawierusze
wojennej. Dzie&o zosta&o zakupione do kolekcji Muzeum (l#skiego
w Katowicach w 1928 r. w jednym z najbardziej znanych wówczas
krakowskich antykwariatów – Antykwariacie Artystycznym Tradycja, prowadzonym przez Franciszka Studzi%skiego. Wcze'niej by&o
w posiadaniu Czes&awa Kieszkowskiego, który zakupi& je w 1878 r.
w Towarzystwie Przyjació& Sztuk Pi)knych w Krakowie. Prawdopodobnie to jego inicja&y znajduj# si) na odwrocie p&ótna. To niewiel-
BIELSKO-BIA!A. Grand Prix XLII Bielskiej Jesieni – Nagrod) Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (30 tys. z&) zdoby&a studentka ASP w Katowicach Martyna Czech. II Nagrod) Marsza&ka Województwa (l#skiego (20 tys. z&) otrzyma& Micha& G#tarek
z Wroc&awia, a III – Prezydenta Bielska-Bia&ej (10 tys. z&) – Tomasz
Kr)cicki z Kielc. Wyró!nienia otrzymali: Marta Antoniak (Gliwice), Bartosz Kokosi%ski (Warszawa), Grzegorz Kozera (Warszawa),
Ma&gorzata Mirga-Tas (Czarna Góra k. Bukowiny Tatrz.) i Irmina
Sta' (Warszawa). Wyró!nienia przyznali te! patroni medialni. Irmin) Sta' wyró!ni&y Art & Business, Wiktora Dyndo Artinfo. pl, Jakuba Adamka Artluk i Magazyn Sztuki, Roberta Bubla Format, $u-
77
Fot. Zbigniew Sawicz
Podczas wernisa#u w katowickiej galerii ZPAP
kasza Patelczyka Notes na 6 Tygodni, Izabel! Chamczyk Obieg. pl,
a Bartka Górnego Gazeta Wyborcza. 776 artystów nades"a"o 3282
obrazy. Do wystawy zakwalifikowano 89 prac 46 twórców. Biennale organizuje Galeria Bielska BWA. Kuratorem jest Gra#yna Cybulska. Wystawa potrwa do 17 stycznia 2016 r. Wst!p wolny.
Zafrasowany „Malik”
BIELSKO-BIA!A. Kolejnym muralem zrealizowanym w Bielsku-Bia"ej w projekcie pn. „oBBraz miasta 2” jest dzie"o pt. „Frasunek” Marcina „Malika” Malickiego na $cianie kamienicy przy
ul. Cieszy%skiej 59, na pow. 150 m kw. bielski artysta stworzy" wizerunek zafrasowanego staruszka. – Projekt opiera si! przede
wszystkim na postaci Chrystusa Frasobliwego – powszechnego tematu w sztuce ludowej. Jednocze$nie odwo"uje si! on do franciszka%skiej postawy afirmuj&cej natur! i czerpi&cej z niej rado$' oraz
spokój ducha i cia"a. To taki frasobliwy wspó"czesny Franciszek.
Zatroskany niepewnym losem swoich mniejszych braci, np. znikaj&cych z naszych miast wróbli. Wróbel dodatkowo symbolizuje tu
samotno$' – bowiem frasunek to najcz!$ciej samotne, pustelnicze
wr!cz prze#ycie. A w dzisiejszych czasach samotno$' doskwiera nam
g"ównie w t"umie galopuj&cego miasta – twierdzi Marcin Malicki.
Jest to ju# szósty mural zrealizowany wedle projektu, którego kuratorem jest Justyna (ab&d).
S!owia"skie s!owa
BIELSKO-BIA!A – CIESZYN. Festiwal Poezji S"owia%skiej
rozrasta si! w szybkim tempie. Po edycjach w Warnie, Warszawie, Londynie, Czechowicach-Dziedzicach i Bielsku-Bia"ej
w tym roku impreza odby"a si! równie# w Cieszynie. Oprócz Pa"acu Kotuli%skich, Zamku Su"kowskich, Galerii Bielskiej BWA
i Ksi&#nicy Beskidzkiej go$ciny udzieli"o w listopadzie br. tak#e Muzeum *l&ska Cieszy%skiego. Swoje teksty prezentowali m.in.
dr Marina Ilie z Rumunii, czechowiczanin Aleksy Wróbel z Anglii, Walery Kupka ze S"owacji, Jan Branny z Zaolzia, Romuald
Mieczkowski z Litwy, a tak#e poeci zamieszkali w Polsce: Szymon Broda, Barbara Gruszka-Zych, Aleksander Nawrocki, Danuta Niemczyk, Juliusz W&troba, Magdalena W!grzynowicz-Plichta czy Piotr Zemanek. O poezji mówili tak#e badacze literatury:
dr S"awomir Krzy$ka, dr Ewa LewandowskaTarasiuk i prof. Anna Wegrzyniak. Cykl festiwalowych imprez zorganizowali: MDK
w Czechowicach-Dziedzicach, CS „Kontrast” w Bielsku-Bia"ej
i poeta Ryszard Grajek.
Wydanie jubileuszowe
78
BIELSKO-BIA!A. Ukaza"o si! pi!'dziesi&te wydanie Kalendarza Beskidzkiego (AD 2016). Na 320 stronach formatu zeszytowego zawarto 48 tekstów reporterskich, publicystycznych, krytycznych
i wspomnie% o szczególnie zas"u#onych rodach i mieszka%cach beskidzkiej ziemi od So"y przez Wis"! i Olz! po Ostrawic!. Pierwszy
nr rocznika ukaza" si! w 1960 r., a zredagowa" go W"adys"aw Czaja. Od 2011 r. KB wydaje Towarzystwo Przyjació" Bielska-Bia"ej
i Podbeskidzia, a redaguje go Jan Picheta. Szat! graficzn& opracowuje Piotr Wis"a. W bie#&cym numerze znajdziemy m.in. teksty po$wi!cone muzycznym rodom Krzanowskich i Golców, drogom i rozdro#om Romana Bergera, poliamoryzmowi Marii D&browskiej
Leopold Löffler, Dziewczynka z kanarkiem
(podczas pisania w Jaworzu „Nocy i dni”) czy poezji Jerzego Kronholda w zwi&zku z nadchodz&c& 70. rocznic& jego urodzin.
Bli#ej do doktoratu
BIELSKO-BIA!A. Centralna Komisja ds. Stopni i Tytu"ów przyzna"a Wydzia"owi Humanistyczno-Spo"ecznemu ATH od 23 listopada br. „uprawnienia do nadawania stopnia naukowego doktora nauk
humanistycznych z literaturoznawstwa”. Jak twierdzi dziekan prof. Marek Bernacki, pozytywne rozpatrzenie wniosku jest wielkim osi&gni!ciem m"odego, ale dynamicznie rozwijaj&cego si! wydzia"u, który w tym
roku obchodzi 14 „urodziny”. Decyzja otwiera drog! rozwoju naukowego samodzielnych pracowników naukowo-dydaktycznych WHS. Dla
studentów i absolwentów wydzia"u oznacza mo#liwo$' otwierania przewodów doktorskich na macierzystej uczelni. Drzwi do zdobywania doktoratów humanistycznych w ATH stoj& otworem.
Pami$% o poetce
CZ"STOCHOWA. Z okazji 10. rocznicy $mierci Ludmi"y Marja%skiej miejskie instytucje przypomnia"y poetk! urodzon& w Cz!stochowie 26 grudnia 1923 roku, absolwentk! I LO im. Juliusza S"owackiego. Ju# 17 pa)dziernika w sali konferencyjnej OPK Gaude
Mater zaprezentowano zdj!cia Piotra D"ubaka, którego poetka nazywa"a #artobliwie „przyszywanym wnuczkiem”. Materia" powsta"
w 1995 r. w warszawskim mieszkaniu autorki, ale wybrano z niego
tylko jedno zdj!cie do albumu o laureatach Nagrody Prezydenta Miasta Cz!stochowy. Kolejn& okazj& do wspomnie% by"a promocja ksi&#ki O Ludmile Marja!skiej sfinansowanej ze $rodków Gminy Miasta
Cz!stochowy. Spotkanie odby"o si! 28 pa)dziernika w Sali Reprezentacyjnej Ratusza. Na tom z"o#y"y si! szkice, wspomnienia, opisy kolekcji Ksi&#nicy Pomorskiej w Szczecinie oraz Biblioteki Publicznej im. dr. W"adys"awa Biega%skiego w Cz!stochowie. Rozmow!
z redaktorkami, El#biet& Hurnik i Iwon& Skrzypczyk-Ga"kowsk&, prowadzi" Tadeusz Piersiak, jeden z cz!stochowskich przyjació" poetki. Na promocj! przybyli autorzy szkiców, przyjaciele i czytelnicy,
a tak#e córka poetki, Maria Marja%ska-Czernik.
Happy End w Cz$stochowie
CZ"STOCHOWA. Festiwal Filmów Optymistycznych Multimedia Happy End po raz pierwszy odby" si! w naszym mie$cie (21–24
pa)dziernika). Konkursowi towarzyszy"o Wielkie Malowanie Ryb
na placu Biega%skiego, a tak#e warsztaty filmowe, które poprowadzili
Pawe" Sarbinowski, Piotr +ukowski i Izabela Maciuszek. Mo#na by"o zapozna' si! z pisaniem scenariusza, ze sztuk& monta#u oraz produkcji. W konkursie wzi!"o udzia" ok. 40 filmów dokumentalnych i fabularnych. Grand Prix otrzyma" Dzie! babci Mi"osza Sakowskiego
(z Ann& Dymna i (ukaszem Simlatem), nagrodzony równie# w kategorii studencki film fabularny. Poza tym wyró#niono: Bogów (ukasza Palkowskiego, Prze"wity Karoliny Ford, Baga# strachu Jerzego Bojanowskiego, Sond$ o m$#czyznach Mateusza G"owackiego,
Fabio’s videos Kamila Krukowskiego, a tak#e Niepowstrzymanych Bartosza M. Kowalskiego oraz %aweczk$ Bartosza Rogowskiego. Honorowe Z"ote Ryby dla osób wspieraj&cych kino niezale#ne otrzymali
Krzysztof Globisz oraz Wydawnictwo Wojciech Marzec. Specjaln&
Z"ot& Ryb! przyznano producentom filmu Niepowstrzymani za zatarcie granicy mi!dzy fabu"& a dokumentem.
Fot. Krzysztof Morcinek
Fot. Beata Tyrna
Uczestnicy Festiwalu Poezji S(owia&skiej na dziedzi&cu Pa(acu Larischów
w Cieszynie. Od lewej: Marina Ilie z Bukaresztu, Jan Picheta i Natalia Gajowniczek z Bielska-Bia(ej, Ryszard Grajek z Czechowic-Dziedzic, Romuald
Mieczkowski z Wilna, Walery Kupka z Preszowa i Magdalena W!grzynowicz-Plichta z Krakowa
Filmy o mie!cie
CZ!STOCHOWA. Konkurs dla amatorów Cz!stochowa w kadrze zorganizowano ju! po raz szesnasty. Prace ró!ni"ce si# form"
i d$ugo%ci" trwania (do 10 minut) mo!na by$o przes$a& do OKF „Iluzja” do 30 pa'dziernika. Zg$oszono szesna%cie filmów. Pokazy odbywa$y si# 13 i 14 listopada. Poza konkursem zaprezentowano widzom ob ra zy – Ja sne, "e Cz! sto cho wa jest hap py Paw $a
Sarbinowskiego i Piotra (ukowskiego oraz Domokr#"c! )ukasza Wyl#!a$ka. Jury w sk$adzie: Przemys$aw M$y*czyk (przewodnicz"cy),
Tadeusz Piersiak, Janusz Mielczarek, Aleksander Wierny i Aneta Ruda%, nie przyzna$o pierwszej nagrody. Drug" zdobyli: Justyna
St#pnik za Niespokojne r!ce oraz Bartosz Rogowski za $aweczk!
o narodzinach przyja%ni, trzeci" – Tomasz Dró!d! za Capell! Claromontana oraz Micha$ Grzyb za Kamie&.
Jazzowa kulminacja
CZ!STOCHOWA. Na prze$omie pa'dziernika i listopada miasto zosta$o zdominowane przez jazz. By$ to bowiem punkt kulminacyjny „krocz"cego” Festiwalu JAZZtochowa, cho& kolejne koncerty b#d" odbywa$y si# a! do marca 2016 r. 31 pa'dziernika na scenie
Filharmonii Cz#stochowskiej pojawi$a si# Neneh Cherry, pasierbica tr#bacza Dona Cherry’ego wraz z zespo$em RocketNumberNine.
Wyst#p zagranicznej gwiazdy poprzedzi$ „Ziut” Gralak z zespo$em
GRAAL, w sk$adzie: Bronek Du!y, Alek Korecki, Locko Richter, Arek
Skolik, Jacek „Budy*” Szymkiewicz oraz Klaudiusz K$osek, Marek
Pospieszalski, Ola Rzepka, Darek Sprawka. Gralak z przyjació$mi
przez godzin# grali utwory z najnowszej p$yty Czarne 13. Koncerty prowadzi$ Piotr Metz. Natomiast 12 listopada Cz#stochowa zadebiutowa$a jako partner Festiwalu Muzyki Improwizowanej jaZZ i Okolice. Wyst"pi$ David Krakauer w projekcie „The Big Picture”.
Kolejne ods"ony aktów
CZ!STOCHOWA. Cz#stochowskie wystawy zdominowa$ akt.
Jerzy Pi"tek w OPK „Gaude Mater” zaprezentowa$ swoje zdj#cia
Akt – fotografia nieartystyczna, a w MGS by$ kuratorem i autorem
scenariusza wystawy Akt w polskiej fotografii. W Sali Gobelinowej
pokazano 100 ró!norodnych prac 85 autorów. By$y zdj#cia reporterskie (pla!a nudystów w latach 80. XX wieku), akty upozowane
oraz wykreowane. To gry z malarstwem, materia$ami reklamowymi, a nawet z pornografi", gdy cia$o to produkt na sprzeda! lub tworzywo artystyczne… Wykreowany teatr cia$a by$ chwilami wulgarny (kobiece cia$o na czerwonym tle), kiczowaty lub humorystyczny
(fotograficzna wersja 'niadania na trawie – naga kobieta za sto$em
obok Krzysztofa Majchrzaka i Janusza G$owackiego). By$y te! cia$a wyolbrzymione, czasami trudne do rozpoznania. Równie! ROK
przygotowa$ Akt w barwnych skojarzeniach Roberta Andre.
Jasnogórskie prawykonania
CZ!STOCHOWA. 20 listopada w czasie koncertu cecylia*skiego odby$o si# prawykonanie Obl!"enia Jasnej Góry Micha$a Gro-
Martyna Czech „Ex I” 2014, olej na p(ótnie, 160x100 cm.
Grand Prix Bielskiej Jesieni 2015
teckiego, studenta Instytutu Muzyki Akademii im. Jana D$ugosza
w Cz#stochowie, w ramach projektu Multimedia Symfonia Gwiazd;
dyrygowa$ Pasquale Veleno. W koncercie wzi#li udzia$: Ingrida Gapowa (sopran), Katarzyna Suska (mezzosopran), Artur Janda (baryton), Orkiestra Symfoniczna, Collegium Cantorum, chóry Archikatedry Cz#stochowskiej, Instytutu Muzyki AJD oraz Zespo$u Szkó$
Muzycznych w Cz#stochowie. Recytowa$ Antoni Rot. Dzie* pó'niej z okazji +wi#ta Muzyki wykonano kantat# Verbum Dei paulina o. Ireneusza Wybraniaka. Wyst"pili: o. Nikodem Kilnar, Jakub
Szafra*ski, Maria Sydor, Radek Lubiak, Monika Kacprzyk, zespó$
instrumentalny, a na organach zagra$ S$awomir Kuczek.
Nowy tomik poetycki Edmunda Borzemskiego
OPOLE. Z okazji ukazania si# tomiku „Coraz wi#cej ciszy” (Oficyna Konfraterni Poetów, Kraków 2015) w rodzinnym Korfantowie
odby$o si# spotkanie autorskie Edmunda Borzemskiego, na które do miejscowego Domu Kultury przybyli licznie: mieszka*cy gminy, twórcy
i przedstawiciele %rodowisk kultury, dziennikarze – niemal ze wszystkich stron Opolszczyzny. Autor czyta$ wiersze zwi"zane z biografi" rodzinn" i geografi" liryczn" +l"ska Opolskiego (Gracze, $ambinowice, Korfantów), wyznaczon" przez miejscowo%ci, w których dorasta$,
ucz#szcza$ do szkó$ i gdzie kszta$towa$a si# jego osobowo%& oraz wra!liwo%& liryczna. W krótkich, zwi#z$ych wierszach E. Borzemski
przywo$ywa$ obrazy dzieci*stwa, sp#dzonego w kr#gu najbli!szych:
babci Kresowianki i dziadka, znanego z zami$owania do hodowli koni, które od lat obecne s" w twórczo%ci poety, ulegaj"c metamorfozom
pomi#dzy ci#!ko pracuj"cymi Perszeronami a uskrzydlonymi Pegazami. Tomik „Coraz wi#cej ciszy” stanowi dziesi"t" pozycj# w dorobku wydawniczym Borzemskiego. Szczególne miejsce w%ród opublikowanych utworów zajmuj" wspomnienia po%wi#cone nieobecnym ju!
osobom, które odegra$y szczególn" rol# w !yciu autora. Dedykacje dla
Babci, Dziadka, doktora Tadeusza Kukiza (kustosza Madonn Kresowych) i Jana Paw$a II, nacechowane ascetyczn" g$#bi", wzbudzi$a podziw s$uchaczy. Wieczór autorski wzbogaci$y liryczne pie%ni i piosenki w wykonaniu go%ci wieczoru: Marii Ruszeckiej z Nysy oraz (anety
i Janusza Wójcików z Korfantowa (córka i ojciec – burmistrz Korfantowa). Wszyscy go%cie podkre%lali znakomite wra!enia estetyczne i niepowtarzaln" aur# wieczoru poetyckiego w Domu Kultury w Korfantowie zorganizowanego przy udziale pracowników Miejsko-Gminnej
Biblioteki Publicznej. Po zako*czeniu spotkania poeta d$ugo podpisywa$ tomiki dla przyjació$ i czytelników.
Laury dla animatorów i twórców kultury
OPOLE. W dowód uznania za osi"gni#cia twórcze oraz prac#
na rzecz upowszechniania i rozwoju kultury marsza$ek województwa opolskiego Andrzej Bu$a nagrodzi$ twórców i animatorów kultury. Laureatami tegorocznej edycji zostali: Gabriela Dworakowska – skrzypaczka i wokalistka w Zespole Pie%ni Ludowej „Silesia”,
wspó$twórczyni aran!acji starych %l"skich pie%ni ludowych, nauczycielka przedmiotów artystycznych w Publicznym Gimnazjum
w Biadaczu; dr Adolf Kühnemann – przewodnicz"cy Konwersatorium im. Josepha von Eichendorffa w Opolu, popularyzator wk$adu narodów polskiego i niemieckiego do wspólnego europejskiego
79
Fot. Aleksandra Mieczy#ska
Promocja ksi!"ki O Ludmile Marja#skiej. Z redaktorkami, El"biet! Hurnik
(w $rodku) i Iwon! Skrzypczyk-Ga%kowsk!, rozmawia% Tadeusz Piersiak
Spotkanie autorskie z poet! Edmundem Bo"emskim. Na zdj&ciu od lewej:
Janusz Wójcik i Edmund Bo"emski
dziedzictwa kulturowego; Przemys!aw "lusarczyk – kompozytor, dyrygent, wspó!za!o#yciel: Chóru Opus z Opola, orkiestry d$tej Politechniki Opolskiej i Ligockich Wrzosów; Tadeusz Tadla – d!ugoletni dyrektor Gminnego Domu Kultury w Lewinie Brzeskim,
organizator m.in. Wojewódzkiego Przegl%du Zespo!ów Kol$dniczych
„Herody”; Adam Wo!kowski – muzyk, absolwent Wydzia!u Muzyki Rozrywkowej i Jazzu Akademii Muzycznej w Katowicach, wspó!za!o#yciel M!odzie#owej Orkiestry D$tej Zespo!u Szkó! &eglugi "ródl% do wej oraz kie row nik ar ty stycz ny chó ru „Echo Kre sów”
w K$dzierzynie-Ko'lu. Natomiast honorowe wyró#nienia otrzymali: Tadeusz Bratus, muzyk z K$dzierzyna-Ko'la; Wojciech Dominiak, dyrektor Muzeum Ziemi Prudnickiej; Maria Farasiewicz, nauczycielka j$zyka polskiego w Zespole Szkó! Mechanicznych
w G!ubczycach, Katarzyna Paszula, dyrektorka O(rodka Kultury
w Niemodlinie; Anna Maria Rogowska, pedagog, plastyk z Opola;
Jolanta Stefaniak, kierownik chóru „Cantabile” z MOK w K$dzierzynie-Ko'lu; Dorota Witoszy)ska nauczyciel, bibliotekarz, animator kultury z Zespo!u Szkó! Zawodowych nr 1 w Brzegu. Uroczysto(* wr$ cze nia na gród z udzia !em w!adz sa mo rz% do wych
województwa odby!a sie w sali kameralnej Filharmonii Opolskiej,
w cz$(ci artystycznej s!ynne walce i tanga w aran#acji na kameralny zespó! smyczkowy zagra! Kwartet Piastowski.
w +ambinowicach-Opolu). Poprowadzi! j% Jan +azicki z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Do tematyki poruszonej
w debacie nawi%za! równie# w swoim wyst%pieniu sekretarz Rady
Ochrony Pami$ci Walk i M$cze)stwa dr hab. Andrzej K. Kunert. Jubileusz CMJW u(wietni! wieczorny koncert inauguruj%cy jednocze(nie Festiwal Muzyki Sakralnej Krajów Wyszehradzkich Sanctus
Adalbertus, podczas którego wykonano utwory Oliviera Messiaena,
m.in. „Kwartet na koniec czasu” – skomponowany w niemieckim
obozie jenieckim (Stalag VIII A Görlitz).
„Gloria Artis” dla Centralnego Muzeum
Je!ców Wojennych
80
OPOLE. Podczas uroczystych obchodów 50. lecia, Centralne Muzeum Je)ców Wojennych w Opolu-+ambinowicach zosta!o odznaczone medalem „Gloria Artis” Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, kolejnymi wyró#nieniami dla Muzeum by!y: odznaczenia
przyznane przez Stowarzyszenie Polaków Poszkodowanych
przez III Rzesz$, medal „Za zas!ugi dla Zwi%zku &o!nierzy Wojska
Polskiego” oraz pami%tkowa statuetka regionalnego oddzia!u
Zwi%zku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej i By!ych Wi$'niów Politycznych. Dyrektor Violetta Rezler-Wasielewska witaj%c
w sali koncertowej Filharmonii Opolskiej go(ci oraz pracowników
Muzeum, przypomnia!a zebranym, #e instytucja utworzona w 1965 r.
na terenach poobozowych (Stalag 344 Lamsdorf) jest unikatow%
w skali Europy. Obecnie CMJW zajmuje si$ badaniem funkcjonowania totalitarnych systemów jenieckich – niemieckiego i sowieckiego oraz opiek% nad Miejscem Pami$ci Narodowej w +ambinowicach. Pomimo trudnej, martyrologicznej tematyki Muzeum uda!o
si$ rozwin%* szerok% wspó!prac$ ze szko!ami, dla których przygotowano bogat% ofert$ edukacyjn% m.in. lekcje muzealne, konkursy
historyczno-recytatorskie, warsztaty, (cie#ki edukacyjne wraz z rowerami do zwiedzania terenów poobozowych i letnie obozy z udzia!em m!odzie#y z Polski, Niemiec i Ukrainy. Podczas jubileuszowych
obchodów zas!u#eni pracownicy CMJW zostali uhonorowani z!otymi i srebrnymi Medalami Opiekuna Miejsc Pami$ci Narodowej.
Na zako)czenie oficjalnej cz$(ci jubileuszu zorganizowano na scenie Filharmonii Opolskiej debat$ panelow% „Co dalej. Muzea martyrologiczne 70 lat po wojnie” z udzia!em dr. Piotra Cywi)skiego
(Pa)stwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau), S!awomira Fr%tczaka
(Muzeum Katy)skie), dr. Tomasza Kranza (Pa)stwowe Muzeum
na Majdanku), Micha!a Niezabitowskiego (Muzeum Historyczne Miasta Krakowa), Piotra Tarnowskiego (Muzeum Stutthof), dr Anny Zió!kowskiej (Muzeum Martyrologiczne w &abikowie) oraz dr Violetty Rezler-Wasielewskiej (Centralne Muzeum Je)ców Wojennych
Krakowskie szopki w B"dzinie
B!DZIN. Do 10 stycznia w Pa!acu Mieroszewskich w Muzeum
Zag!$bia w B$dzinie mo#na ogl%da* wystaw$ szopek krakowskich.
Ekspozycja ze zbiorów Muzeum Historycznego Miasta Krakowa sk!ada si$ z dwudziestu szopek, które powsta!y w latach 1977–2013. Jak
mówi kurator wystawy etnograf Anna Góra szopki krakowskie s%
zjawiskiem na skal$ (wiatow%. Nigdzie indziej na (wiecie nie zobaczymy bowiem tak niezwyk!ych konstrukcji upami$tniaj%cych narodzenie Chrystusa. Wyró#nia je przede wszystkim architektura,
na któr% sk!adaj% si$ stylizowane elementy zabytkowych budowli Krakowa, jak np. strzeliste wie#e Ko(cio!a Mariackiego, mury Barbakanu czy z!ota kopu!a Kaplicy Zygmuntowskiej na Wawelu. Czerpi%c inspiracj$ z zabytkowych budowli Krakowa, stanowi% one jego
miniatur$, która w doskona!y sposób oddaje klimat oraz urok tego
miasta. Powsta!e z delikatnych, nietrwa!ych materia!ów (jak np. staniol – aluminiowa folia) zachwycaj% misterno(ci% wykonania oraz
pi$knem krakowskiej architektury, podkre(lanej przez niezliczone
ornamenty, kolorowe witra#e czy plejad$ barwnych postaci. Na imponuj%c% galeri$ figur umieszczonych na wszystkich kondygnacjach
szopek sk!adaj% si$ zarówno postaci jase!kowe, jak i (wieckie, zwi%zane z folklorem i legendami krakowskimi. Znale'* tu wi$c mo#na lajkonika, postaci w strojach regionalnych, czy smoka wawelskiego. Prezentacji szopek towarzysz% fotografie dokumentuj%ce histori$
krakowskiego konkursu szopkarskiego oraz film ilustruj%cy proces
tworzenia szopki.
Inauguracja jubileuszowej edycji
SOSNOWIEC. 20 listopada w sali widowiskowo-koncertowej MUZA w Sosnowcu zainaugurowano jubileuszow% X edycj$ (l%skiego
Mi$dzynarodowego Festiwalu im. Grzegorza Gerwazego Gorczyckiego. Okr%g!e rocznice urodzin mistrzów baroku: Bacha, Haendla,
Scarlattiego oraz Patrona Festiwalu znalaz!y odzwierciedlenie w tegorocznym repertuarze. W dwudziestu koncertach, które odby!y si$
w dziesi$ciu miastach, wzi$li udzia! wybitni go(cie, m.in.: Richard
Galliano, Concerto Köln, German Brass, London Baroque, Paul Goodwin, Patrick Gallois, Rainer Honeck, Iwona Sobotka, Aukso, NOSPR, Capella Cracoviensis, Sinfonietta Cracovia i wielu innych. Podczas X, jubileuszowej edycji Festiwalu kontynuowano zapocz%tkowan%
w ubieg!ym roku rejestracj$ wszystkich dzie! Grzegorza Gerwazego Gorczyckiego Gorczycki in extenso. G!ównym celem tego przedsi$wzi$cia jest promocja spu(cizny kompozytora w wymiarze europejskim, zarówno w(ród amatorów, jak i profesjonalistów oraz
w!%czenie jego dzie! do globalnego repertuaru. Zgodnie z za!o#eniem
utwory mistrza oddano w r$ce renomowanych (wiatowych specjalistów w zakresie wykonawstwa historycznego. W tym roku do grona popularyzatorów Gorczyckiego w ramach Gorczycki in extenso
Fot. Jacek Sikora
Fot. Jacek Sikora
Wysokie polskie odznaczenia pa!stwowe odebrali w praskiej Ambasadzie
RP (od prawej): Karol Suszka, Andrzej Bizo!, Stanis"aw Folwarczny
i Józef Szymeczek
Jeszcze przed #wi$tami ukaza" si$ czwarty tom „Leksykonu Polaków w Republice Czeskiej i Republice S"owackiej”
do!"czyli: Concerto Köln, London Baroque, Capella Cracoviensis,
Camerata Silesia i Octava Ensemble.
!a je ambasador Gra%yna Bernatowicz podczas oficjalnych obchodów
$wi#ta Niepodleg!o*ci, jakie zorganizowano w polskiej ambasadzie
w pi"tek, 13 listopada. Wzi#li w niej udzia! Polacy mieszkaj"cy w Pradze oraz liczna delegacja Polaków z Zaolzia. Krótki program artystyczny wykona! m.in. pochodz"cy z Karwiny aktor, Jan Szymik.
Mistrzowie i ekscentrycy
SOSNOWIEC. Tematem tegorocznych VII Konfrontacji Filmowo-Plastycznych organizowanych przez Sosnowieckie Centrum
Sztuki-Zamek Sielecki byli „Mistrzowie i Ekscentrycy. Leonardo da
Vinci/Siergiej Eisenstein, Henri de Toulouse Lautrec /Charlie Chaplin,
Salvador Dali/ Federico Fellini”. W trzydniowym (25–27 listopada)
programie znalaz!y si# wyk!ady autorstwa m.in. prof. dr hab. Irmy Koziny historyk sztuki w Zak!adzie Historii Sztuki U$), dr hab. Kariny
Banaszkiewicz (Zak!ad Filmoznawstwa i Wiedzy o Mediach U$), Ma!gorzaty Malinowskiej-Klimek (historyk sztuki, kurator w SCS-Zamek
Sielecki), dr Ilony Copik (Zak!ad Filmoznawstwa i Wiedzy o Mediach
U$), dr Anety Borowik (historyk sztuki w Zak!adzie Historii Sztuki
U$), dr Natali Gruenpeter (Zak!ad Filmoznawstwa i Wiedzy o Mediach U$). Mo%na by!o tak%e obejrze& fragmenty filmów Siergieja
Eisensteina: Trylogia Rewolucyjna („Strajk”, „Pancernik Potiomkin”,
„Pa'dziernik”), „Stare i nowe”, „("ki Bierzy)skie”, „Niech %yje Meksyk”, „Aleksander Newski”, „Iwan Gro'ny”, „Spisek Bojarów”
i „Romans Sentymentalny” a tak%e „Przygody Mr Westa w kraju Bolszewików” w re%. L. Kuleszowa, „Schody” w re%. Z. Rybczy)skiego, „Nietykalni” w re%. Briana de Palmy, „Deja vu” w re%. J. Machulskiego i „Mi!o*& i *mier&” w re%. W. Allena. Autork" projektu by!a
Katarzyna Siwiec-Matysiak.
Wystawa ikon
D!BROWA GÓRNICZA. W Pa!acu Kultury Zag!#bia w D"browie Górniczej do 10 stycznia mo%na ogl"da& wystaw# ikon napisanych przez studentów studiów podyplomowych „Ikonopisarstwo. Studium chrze*cija)skiego Wschodu” Wydzia!u Teologicznego
Uniwersytetu Opolskiego. Tematyka ekspozycji nawi"zuje do *wi"t
Bo%ego Narodzenia, Trzech Króli a tak%e do Jubileuszu 1050. rocznicy chrztu Polski. T# pi#kn" prezentacj# ikon udost#pni! ks. dr Dariusz Klejnowski-Ró%ycki, wspó!za!o%yciel $l"skiej Szko!y Ikonograficznej w Zabrzu i inicjator studiów Podyplomowych „Ikonopisarstwo.
Studium chrze*cija)skiego Wschodu”, który opowiada! o tajnikach
tej trudnej sztuki podczas wernisa%u 23 listopada.
Odznaczenia dla Zaolziaków
ZAOLZIE. Wysokimi polskimi odznaczeniami zostali uhonorowani 13 listopada w Ambasadzie RP w Pradze czterej polscy dzia!acze z Zaolzia. W ten sposób w!adze Rzeczypospolitej Polskiej doceni!y ich wybitne zas!ugi w dzia!alno*ci na rzecz mniejszo*ci polskiej
w Republice Czeskiej oraz w krzewieniu kultury i tradycji narodowej.
Krzy%em Oficerskim Orderu Zas!ugi Rzeczypospolitej Polskiej odznaczony zosta! Karol Suszka, dyrektor Teatru Cieszy)skiego w Czeskim Cieszynie, z kolei Z!otymi Krzy%ami Zas!ugi uhonorowano Józefa Szymeczka, prezesa Kongresu Polaków w RC, Andrzeja Bizonia,
dyrektora Polskiego Gimnazjum im. Juliusza S!owackiego w Czeskim
Cieszynie oraz Stanis!awa Folwarcznego, wiceburmistrza Czeskiego
Cieszyna, by!ego prezesa, a obecnie cz!onka Zarz"du Towarzystwa
Nauczycieli Polskich w RC. Odznaczenia nada! prezydent RP
na wniosek polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, a wr#czy-
Czwarty tom „Leksykonu”
ZAOLZIE. Ukaza! si# czwarty tom „Leksykonu Polaków w Republice Czeskiej i Republice S!owackiej”. Jak podkre*laj" autorzy,
najnowsza publikacja jest niejako „ponadprogramow"”. Pierwotna
wersja projektu realizowanego w Instytucie Nauk Pedagogicznych
Uniwersytetu Opolskiego przewidywa!a bowiem przygotowanie
trzech tomów „Leksykonu”. Zgromadzony materia! przekroczy! jednak zaplanowane ramy. „Pozosta! materia!, który warto przybli%y&
czytelnikowi, a przede wszystkim chcemy da& satysfakcj# tym mieszka)com Zaolzia, których czasami ca!e rodziny zaanga%owane by!y w polsk" dzia!alno*& narodow" w czasach, gdy obszar, na którym
dzia!ali, by! pod obcym panowaniem” – pisz" we wst#pie prof. Zenon Jasi)ski i dr Bogdan Cima!a. Rodzaje hase! i prezentacja hase!
biograficznych w czwartym tomie „Leksykonu” nie zmieni!y si#. Autorzy staraj" si# jednak przedstawia& w nim tak%e najciekawsze ich
zdaniem pozycje wydawnicze po*wi#cone *rodowiskom polskim.
Sporo miejsca po*wi#cili ponadto procesowi kszta!cenia.
W Ligotce... skakano z !ó"ka
ZAOLZIE. W sobot# 14 listopada trudno by!o wej*& do sali Domu Kultury w Ligotce Kameralnej. Tak bywa co roku w listopadzie
na ka%dym przedstawieniu teatrzyku dzia!aj"cego przy Miejscowym
Kole PZKO. Zespó! zagra! tym razem komedi# „Skok z !ó%ka” (z podtytu!em „Bajka dla doros!ych”), któr" wyre%yserowa! Aleksander Przeczek. Sztuka, któr" PZKO-wscy aktorzy wzi#li tym razem na warsztat, nie by!a typow" gwarow" komedi", do jakiej ligotcza)ska
publiczno*& jest przyzwyczajona. Ta komedia o zdradzie i wierno*ci ma!%e)skiej by!a wprawdzie grana „po naszymu”, ale jej akcja rozgrywa!a si# w typowym mieszcza)skim salonie. Nikomu to nie przeszkadza!o, teksty i aktorzy byli *wietni i wszyscy doskonale si# bawili.
– T# sztuk# angielskich dramatopisarzy Johna Chapmana i Raya
Cooney’a gra!a w swoim czasie Scena Polska i dzi#ki temu mogli*my do niej bez problemów dotrze& – powiedzia! nam re%yser przedstawienia, Aleksander Przeczek. – Przenie*li*my j" jednak do lokalnych realiów, a dziewczyny „przet!umaczy!y” j" na gwar# *l"sk". Ten
tekst w!a*ciwie powstawa! na próbach: od pierwszej po generaln" – wyja*ni! re%yser. Zapowiedzia!, %e ch#tnie zaprezentuj" swoje nowe przedstawienie równie% w innych zaolzia)skich miejscowo*ciach.
Polska kultura w Brnie
ZAOLZIE. „Brama j#zyków otwarta” to nazwa mini-festiwalu polskiej kultury, który rozpocz"! si# 3 listopada w Brnie. Cykl spotka) organizuj" wspólnie brne)ska Biblioteka Ji+ego Mahena i Biblioteka Raczy)skich z Poznania, nawi"zuj"c do d!ugoletniej wspó!pracy mi#dzy
stolicami Po!udniowych Moraw i Wielkopolski. Z polsk" kultur" mieszka)cy Brna mogli si# zaznajamia& a% do 12 listopada. Festiwal polskiej
kultury rozpocz"! si# w ma!ej sali Biblioteki Ji+ego Mahena koncertem bluesowo-jazzowym (ukasza Wi*niewskiego i jego kapeli Hard
81
Times Trio. 5 listopada w du!ej sali ksi"!nicy odby#o si$ spotkanie z wybitn" polsk" poetk" Ew" Lipsk". Poprowadzi#a je zaolzia%ska poetka
Renata Putzlacher, a poezji towarzyszy#a poezja &piewana w wykonaniu polskich artystów: Izabeli Królak i Micha#a 'anuszki (ten drugi by#
ju! kilka razy go&ciem na Zaolziu). W ostatnim dniu mini-festiwalu,
w czwartek 12 listopada, mieszka%cy Brna mogli si$ dwa razy spotka(
w Bibliotece Ji)ego Mahena ze znan" ilustratork" i autork" ksi"!ek dla
dzieci i doros#ych, Iwon" Chmielewsk". W siedzibie Wydzia#u Filozoficznego Uniwersytetu Masaryka natomiast mo!na by#o wys#ucha(
wyk#adu Urszuli Kowalskiej z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu o polskich publicystach, którzy zakochali si$ w Republice Czeskiej, Czechach i czeskiej kulturze.
W skrócie
82
! Wydarzeniem listopada by# go&cinny wyst$p Slezkégo Divadla z Opavy, który w Operze *l"skiej w Bytomiu zaprezentowa# oper$ Leo+a Janá,ka „Jenufa” („Jej pasierbica”).
! „Przemoc i rytua# w neolicie. Grób zbiorowy kultury amfor kulistych w Koszycach” to tytu# wystawy, któr" mo!na by#o zobaczy(
w Muzeum *l"skim w Katowicach.
! Na koncerty „Pi$kne arie-pi$kne duety” oraz „Czas na muzyk$ – polska liryka wokalna” a tak!e na zorganizowany w 250-lecie Mennicy Warszawskiej wernisa! wystawy „Silesia in nummis. Medale &l"skie w zbiorach Muzeum w Chorzowie (do 1918 r.)”, poprzedzonej
wyk#adem Tomasza Bylickiego zaprasza#o Muzeum w Chorzowie.
! Równie! w Muzeum w Chorzowie odby# si$ wieczór poetycko-muzyczny z udzia#em poetów Macieja Meleckiego, Miros#awy
Pajewskiej, a tak!e III Otwarty Turniej Jednego Wiersza im. Barbary Dzieka%skiej. Gospodarzami wieczoru byli Barbara Janas-Dudek i Jacek Dudek.
! Oddzia# Teatralno-Filmowy Muzeum Historii Katowic zaprasza#
na wystaw$ Hanny Sitarz „Echolalia”, która by#a kolejnym eksperymentem twórczym tej artystki, wykorzystuj"cym s#owo i obraz.
! Wystaw$ plakatu powsta%czego, która towarzyszy#a obchodom 95. rocznicy II Powstania *l"skiego zorganizowa# Regionalny O&rodek Kultury w Katowicach wraz ze Stowarzyszeniem Powstania *l"skie 90 i Akademi" Sztuk Pi$knych w Katowicach.
! Pami"tki Wojska Polskiego z Kresów Wschodnich II RP mo!na by#o zobaczy( podczas wystawy „Ocalone od zapomnienia” w Muzeum *l"skim w Katowicach.
! Równie! w Muzeum *l"skim prezentowana by#a wystawa „Nieznany nikomu” W#adys#awa Grybnego.
! Przez ca#y pa-dziernik w Zabrzu trwa# III Mi$dzynarodowy Festiwal im. Krzysztofa Pendereckiego, podczas którego wyst"pi#a m.in.
Sinfonietta Cracovia pod dyrekcj" Jurka Dyba#a, odby#o si$ premierowe wykonanie koncertu na tr"bk$ Krzysztofa Pendereckiego w wykonaniu Fazila Say’a pokazano tak!e wystaw$ manuskryptów partytur Pendereckiego.
! „*ciany &wiata” czyli wystaw$ rysunków grafiki Ewy Zawadzkiej mo!na by#o ogl"da( w Galerii Miasta Ogrodów w Katowicach.
! W cyklu Wieczór z muzami odby#a si$ w Muzeum Historii Katowic prezentacja ksi"!ki Jolanty Król pt. „Ballada o Jacentym, czyli
wspomnienie z ksi"!k" w tle”.
! Koncert kameralny po&wi$cony muzyce Heinricha Schulza-Bethena zatytu#owany „Ku pami$ci” w wykonaniu Ma#gorzaty Majnusz-Jarek (wiolonczela) i Tomasza Plochy (fisharmonia) odby# si$
w Muzeum Górno&l"skim w Bytomiu.
! W Muzeum Miejskim w Siemianowicach *l"skich odbywa#a
si$ wystawa malarstwa Ma#gorzaty Danuty Wiatrowskiej po#"czona z mityngiem poetyckim z udzia#em „Reprezentacji *l"ska w poezji” pod kierunkiem Wies#awa Ciecier$gi.
! Mi$dzynarodowy Festiwal Chórów Akademii Muzycznych „KoChAM” muzyk$ wspó#czesn"” odby# si$ w Akademii Muzycznej im.
Karola Szymanowskiego w Katowicach.
! W Ornontowicach odby# si$ pokaz mody wspó#czesnych jakli
i wernisa! wystawy fotografii modowych wykonanych w siedzibie
NOSPR, który by# podsumowaniem projektu Silesia Folk Design.
! Na koncerty „Czas na muzyk$. Polska liryka wokalna” oraz po&wi$cony pami$ci Klary Langer-Daneckiej zaprasza#a Instytucja Promocji i Upowszechniania Muzyki „Silesia”.
! W Galerii Sztuki Wspó#czesnej BWA w Katowicach go&ci#a wystawa Carole Benzaken pt. „W ka!dym momencie, na przyj&cie i odej&cie”, która odbywa#a si$ w ramach tegorocznej edycji Festiwalu Ars
Cameralis.
! II Kongres Muzyki Liturgicznej Archidiecezji Katowickiej Regnum Christi veniat! Niech przyjdzie Królestwo Chrystusa! odbywa# si$ 13–15 listopada; zosta# zorganizowany w Roku Jubileuszu 90.
lecia Archidiecezji Katowickiej.
! 19 li sto pa da zmar #a Zu zan na Gwa rek z d. Le gier ska
(ur. 30.04. 1937 r. w Koniakowie). By#a znan" koronczark",
cz#onkini" Zespo#u Regionalnego „Koniaków”, wieloletni" opiekunk" Izby Pami$ci Marii Gwarek, któr" przej$#a po &mierci te&ciowej
w 1962 r. By#a uhonorowana Nagrod" im. Oskara Kolberga (1989).
! 30 pa-dziernika – po dwóch latach gruntownej modernizacji Biblioteka Miejska w Wi&le otworzy#a drzwi dla czytelników.
! Od 8 do 15 listopada w Bielsku-Bia#ej odby#a si$ XIII Jazzowa Jesie%. Wyst"pi#y m.in. takie zespo#y jak Maria Schneider Orchestra, Andy Sheppard Quartet czy Tomasz Sta%ko Project.
! „Andrzej Baturo – 50 lat z fotografi"” to tytu# spotkania autorskiego 22 pa-dziernika w Galerii Bielskiej BWA, podczas którego
zaprezentowano najnowszy albumu artysty, wydany z okazji 50-lecia pracy twórczej znanego fotografika, przedstawiciela tzw. czarnego reporta!u, dzia#acza ZPAF, wspó#twórcy Foto Art Festivalu.
! 29 pa-dziernika na &cianach Galerii Bielskiej BWA odby#a si$
„Wieczorna projekcja” upami$tniaj"ca bielskich .ydów. Przygotowa#a j" m#odzie! z bielskich liceów im. Armii Krajowej i im. A. Asnyka w Bielsku-Bia#ej. Impreza odby#a si$ w ramach cyklu spotka% prowadzonych przez Dariusza Fodczuka, który realizuje autorski
projekt pt. „Miejsca/To!samo&ci”.
! 31 pa-dziernika z okazji 498. rocznicy reformacji w ko&ciele
ewangelickim w Starym Bielsku prezydent Andrzej Duda wzi"# udzia#
w nabo!e%stwie. Prezydent ofiarowa# ko&cio#owi drewniany krzy!
z napisem: „Z nadziej" p#yn"c" z krzy!a. Prezydent RP Andrzej Duda”. Od wiernych otrzyma# rze-b$ g#owy or#a.
! Anna Cieplak – koordynatorka projektu „Awangarda 27–39”
zorganizowa#a 28 pa-dziernika w poczekalni dworca kolejowego
w Cieszynie imprez$ muzyczno-poetyck" po&wi$con" Julianowi Przybosiowi. Wyst"pi# m.in. elektroniczny zespó# „Unitraprodi!” z Krakowa oraz m#odzi poeci znad Olzy.
! Z okazji XLII Biennale Malarstwa „Bielska Jesie% 2015” w Bielsku-Bia#ej Galeria Bielska BWA wyda#a katalog wystawy (w wersji polskiej i angielskiej) z kolorowymi reprodukcjami fina#owych
prac, notkami o artystach oraz tekstami krytycznymi jurorów biennale. Redakcj" zaj$#y si$ Gra!yna Cybulska i Barbara Swad-ba, a projektem graficznym Krzysztof Morcinek.
! W Cz$stochowie zagrali: TfP – Natalia Przybysz, Cochise z Paw#em Ma#aszy%skim, The Analogs, Closterkeller; Hala Sportowa na Zawodziu – Perfekt; Filharmonia – Szymon Nehring, Steve Nash&Turntable Orchestra, Artur Rojek, Krzysztof Krawczyk z zespo#em; Carpe
Diem – Kortez; Muzyczna Meta – Kryzys i Robert Brylewski, Zw#oki; MDK – Chór M$ski Pochodnia z okazji 85-lecia.
! W Cz$stochowie wystawiali: Wej&ciówka – Tomasz Chudzik;
MGS – Zdzis#aw Wiatr, Magdalena Snarska, Robert Panas; Konduktorownia – Three way (Wang Yanwen, Beata Bebel-Karankiewicz,
W#odzimierz Karankiewicz); Centrum Promocji M#odych – Podagra Ma#gorzaty Wielek.
! 8 listopada w Filharmonii Cz$stochowskiej Orkiestra Kameralna Polskiego Radia Amadeus pod dyrekcj" za#o!ycielki Agnieszki Duczmal zainaugurowa#a Ars Cameralis.
! 23 pa-dziernika w Centrum Promocji M#odych w Cz$stochowie odby#o si$ spotkanie z Petrem /abachem.
! 5 listopada w OPK Gaude Mater w Cz$stochowie go&ci# spektakl Karoliny Cichej !ladami Ró"ewicza.
! Polska Szko#a Podstawowa im. Wis#awy Szymborskiej w W$dryni – tak brzmi nowa oficjalna nazwa w$dry%skiej polskiej podstawówki. Szkole nadano imi$ patronki w ostatni" sobot$ listopada, podczas uroczystej akademii z okazji 110-lecia placówki.
Dodajmy, !e noblistka go&ci#a w w$dry%skiej podstawówce podczas
swojej wizyty na Zaolziu w 2001 r.
! Jury siódmego Mi$dzynarodowego Biennale Plakatu w Chinach 2015 (7. CIPB China International Poster Biennial, 2015) przyzna#o Piotrowi Pietrzakowi srebrny medal w kategorii plakatów towarzysz"cych kampaniom spo#ecznym. Nagrodzono prac$ Graficy
kontratakuj". Sosnowiczanin Piotr Pietrzak jest absolwentem ASP
w Krakowie, realizuje akcje plakatowe w przestrzeni miejskiej.
! Zaolzia%skie Towarzystwo Fotograficzne ponownie wyruszy#o w poszukiwaniu wyj"tkowych uj$(. W sobot$ 21 listopada w Cieszynie fotograficy wzi$li udzia# nie tylko w plenerze, ale równie!
w walnym zebraniu. Najwa!niejszymi punktami zebrania by#y zmiana w statucie zwi"zana z nowymi przepisami w tej kwestii oraz przygotowanie grudniowej wystawy ZTF, któr" w grudniu b$dzie mo!na zwiedza( w czeskocieszy%skiej kawiarni AVION.
! Symboliczn" inauguracj" Adwentu w Czeskim Cieszynie jest
od lat Koncert Adwentowy Muzyki i S#owa w ko&ciele ewangelickim Na Niwach. W tym roku odby# si$ on (29 listopada) po raz 26.,
a jego go&ciem specjalnym by#a pierwsza dama polskiej piosenki,
Irena Santor.
! Polonista i etnograf prof. Daniel Kad#ubiec z Czeskiego Cieszyna-Mistrzowic jest nominowany do tegorocznej nagrody „Ceg#a
Janosha” przyznawanej przez czytelników „Gazety Wyborczej”. Nagrod$ otrzymuj" osoby, które przyczyniaj" si$ do zachowywania kulturowej to!samo&ci Górnego *l"ska i rozs#awiania regionu.
!L"SKIE Targi Ksi!"ki
trwa#y od 6 do 8 listopada w Katowicach, impreza zorganizowana przez
spó# ki Targi Ksi!" ki
oraz Mu ra tor EXPO.
W MCK -u po ja wi #o
si$ 140 wystawców ksi!"ek oraz 60 autorów.
Prawdziwe %wi$to ksi!"ki.
RADNI PiS chc! dymisji
marsza#ka Wojciecha Sa#ugi. Zarz!d województwa – w którym dzi% PiS
nie ma, a stron! dominuj!c! w koalicji jest PO
– mo"e mie& problem
z do ga dy wa niem si$
z nowym rz!dem, który
PiS stworzy# samodzielnie, dzi$ki bezapelacyjnemu zwyci$stwu w wyborach parlamentarnych.
PROM w Grzegorzowicach ko #o Ra ci bo rza
przez kilka miesi$cy nie
Zapis wydarze" p#ywa# z powodu suszy.
z miesi#ca Ostatni remont promu
poprzedzaj#cego przeprowadzono w 2009
zamkni$cie roku, jednak mieszka'cy
numeru oczekuj!, "e w ko'cu
zo sta nie od bu do wa ny
most przez Odr$, który
sta# tu przed wojn!. Teraz nadrabiaj! a" 30 km drogi, by przez Racibórz przeprawi& si$ na drug! stron$.
PREZYDENT Andrzej Duda trzy miesi!ce po zaprzysi$"eniu znalaz# czas, by przyjecha& do Wis#y. Odwiedzi# tu m. in. miejscowych luteran.
Wis#a uchodzi#a za bastion PO, kontrkandydat Dudy, Bronis#aw Komorowski, dosta# w II turze
a" 84 g#osów poparcia wi%lan. Czas leczy jednak
rany. Prezydent zasadzi# w Ogrodzie Reformacji swoj! jab#onk$ i spotka# si$ z ewangelickimi
duchownymi w prezydenckim Zameczku w Wi%le. Tradycja musi trwa&.
CZO#G wypad# z lawety pewnemu czeskiemu (?)
kolekcjonerowi. Efekt – zablokowane skrzy"owanie z DK-1 w Pszczynie. Zdarzenie mia#o
miejsce o trzeciej nad ranem. Kierowca lawety zbyt ostro zahamowa# przed skrzy"owaniem ko#o Kauflandu i czo#g si$ zsun!# na jezdni$, zgodnie z prawami fizyki zreszt!. Usuwanie
przeszkody trwa#o kilka godzin.
ODS#ONI$TO w Miechowicach pomnik Ofiar
Tragedii Górno%l!skiej. Pomnik – wagon. Upami$tnia on wywózki bytomskich Górno%l!zaków
do Zwi!zku Sowieckiego, do których dosz#o
28 marca 1945 roku.
WALCZ"CA o przetrwanie Kompania W$glowa
chce wyprowadzi& si$ ze swojej siedziby przy
ul. Powsta'ców w Katowicach. Jej roczne utrzymanie kosztuje spó#k$ ok. 1,5 miliona z#otych.
Ochot$ na przej$cie ponad stuletniego budynku
ma katowicka policja. Zgod$ na taki krok musi
jedynie wyrazi& minister skarbu.
LOTNISKO w Pyrzowicach do ko'ca pa(dziernika obs#u"y#o 2 mln 722 tys. osób. Do upragnionego celu, jakie za#o"y#o sobie w 2015 roku Górno%l!skie Towarzystwo Lotnicze prowadz!ce
port, brakuje ledwo 300 tysi$cy pasa"erów. Przegoni# nas Kraków, w którego porcie lotniczym
w Balicach liczba obs#u"onych pasa"erów
MIESI!C
Pani Jolancie
Matiakowskiej-Karma!skiej
serdeczne wyrazy wspó#czucia
po %mierci
Matki
sk#ada
Zespó# Redakcji „+l!ska”
na koniec pa(dziernika przekroczy#a 3,6 mln, za%
na koniec tego roku ma si$gn!& 4 mln.
TRAGEDIA w Nieledwi w gminie Milówka
na )ywiecczy(nie. 12-latek przypadkiem zabi#
koleg$ z broni my%liwskiej ojca. Kula trafi#a
w g#ow$. Ch#opcy byli rówie%nikami, kolegami z tej samej klasy i s!siadami. Spo#eczno%&
Nieledwi jest wstrz!%ni$ta. Post$powanie w sprawie tragedii, która nie powinna si$ by#a wydarzy&, prowadzi policja i prokuratura.
TEATR Rozrywki pikuje – twierdzi wiceprezydent Chorzowa Joachim Otte. I wylicza, "e brakuje mu gwiazd, repertuaru, zespo#u baletowego. Zarzuca, "e zani"y# poziom i "e lata
%wietno%ci ma ju" za sob!. Nie zgadza si$ z tym
ani dyrektor TR Dariusz Mi#kowski ani Aleksandra Gajewska, g#ówy specjalista ds. pozyskiwania funduszy w Rozrywce. Wiadomo – sztuka potrzebuje mecenasów – najlepiej bogatych.
SPÓ#KA Tauron Wydobycie przyj$#a 930 wniosków od poszkodowanych w Jaworznie, Tychach
i Sosnowcu w kopalni Janina w Libi!"u. T!pni$cia odczuli tak"e mieszka'cy Bierunia, czy
O%wi$cimia. Przypomnijmy – najwi$ksze zamieszanie wywo#a#y ostatnie t!pni$cia o sile 3,8
(30 wrze%nia), 3,1 (12 pa(dziernika) oraz 3,7 (20
pa(dziernika) stopni w skali Richtera w ZG Janina. Wy"szy Urz!d Górniczy w Katowicach
zdecydowa# o wstrzymaniu wydobycia na %cianie, w pobli"u której dosz#o do wstrz!su 29 pa(dziernika. Jego epicentrum mia#o miejsce w pok#adzie 207 na poziomie 500 metrów.
NIKT nie chce uchod(ców. Na 167 gmin naszego województwa zapytanych, czy s! gotowe
przyj!& osoby, którym nadano status uchod(cy,
tylko osiem odpowiedzia#o twierdz!co. S! to
Chorzów, Czerwionka-Leszczyny, D!browa
Górnicza, Giera#towice, Jastrz$bie Zdrój, Lyski,
Miko#ów i Racibórz.
GÓRNICTWO walczy o prze"ycie. *!czne straty spó#ek wydobywaj!cych w$giel kamienny
po trzech kwarta#ach zbli"y#y si$ do 1,7 mld z#
i w!tpliwe, by koniec roku 2015 przyniós# popraw$ tego wyniku. Mimo niepewno%ci jutra,
nerwowej atmosfery i obowi!zuj!cej gotowo%ci strajkowej, bezpiecze'stwo w %l!skich kopalniach znacznie si$ poprawi#o. Liczba wypadków %miertelnych (dziewi$& ofiar, dwukrotnie
mniej ni" w 2014 roku) i ci$"kich (tu z 20 w zesz#ym, do 9. wypadków w obecnym roku)
zmala#a o po#ow$. Zdaniem WUG to najlepszy
wynik w ci!gu ostatnich 60 lat.
HANYSAMI po raz 20. z kolei zostali uhonorowani: Maria Meyer – aktorka Teatru Rozrywki, Mariusz Sobecko – zwyci$zca pogramu „You can
dance”, prof. dr hab. n. med. Jan Baron, Maciej
Pieprzyca – re"yser i scenarzysta ze +l!ska, Arkadiusz Ho#da – twórca Telewizji Silesia, Jerzy
Podsiad#o – prezes W$glokoksu, Stowarzyszenie
Pomocy Rodzinom Hutniczym, Zespó# Pie%ni
i Ta'ca „Rudzianie”, Radio Fest. Superhanysem
zosta# Henryk S#awik, prezes Huty Pokój.
CHODZ" ploty, coraz bardziej realne, o rozbiorze
województwa %l!skiego. Otó" Cz$stochowa marzy o secesji, a Bielsko-Bia#a o po#!czeniu si$
z Ma#opolsk!. Co wyjdzie z tych planów? I jakie
wyjdzie nam województwo %l!skie – zobaczymy.
Na razie to prasowe spekulacje, cho& PiS twardo idzie po pe#n! w#adz$. Wtedy poza administracyjnym zamieszaniem czekaj! nas nowe wybory samorz!dowe. Planom rozbioru województwa
sprzeciwia si$ marsza#ek %l!ski Wojciech Sa#uga.
TYLKO w województwie %l!skim w ci!gu ostatniego pó#rocza a" 955 kierowców straci#o prawa
jazdy za nadmiern! pr$dko%&. To g#ównie efekt
obowi!zuj!cych od maj! nowych przepisów.
ZDANIEM prof. Zbigniewa Kad#ubka ten film dope#nia pejza" antropologiczny Górnego +l!ska.
Mowa o dokumencie „Autonomi%ci” autorstwa Doroty Pryndy, scenarzystki i re"yserki filmu, który odwa"nie porusza zagadnienia %l!skiego regionalizmu i to"samo%ci. Jego premiera
mia#a miejsce 16 listopada.
DOM Jerzego Kukuczki w Istebnej czeka na remont. Mie%ci si$ tam od 1997 roku Izba Pami$-
ci najwi$kszego polskiego himalaisty. Pieni!dze
na remont postanowiono zebra& poprzez tzw.
crowdfunding, czyli form$ spo#eczno%ciowego
finansowania projektów. Inaczej mówi!c przez
internet. Potrzeba 11 tysi$cy z#otych.
TERRORYSTYCZNE ataki, do jakich dosz#o
w pi!tkow! noc 13 listopada w Pary"u, w wyniku których zgin$#o 132 niewinnych osób,
wstrz!sn$#y opini! publiczn! na ca#ym %wiecie.
Na znak solidarno%ci z ofiarami tragedii, ich rodzinami, Francj! w Katowicach Spodek o%wietlony zosta# barwami francuskiej flagi. Europa
u%wiadomi#a sobie, "e przesta#a by& bezpiecznym miejscem do "ycia.
FUNDACJA Rozwoju Kardiochirurgii im. prof.
Zbigniewa Religii nagrodzi#a m. in. *ukasza Palkowskiego, re"ysera filmu „Bogowie” i aktora
Tomasza Kota. Otrzymali oni Medale im. prof.
Z. Religi podczas 24 gali „Serce za serce” w Domu Muzyki i Ta'ca w Zabrzu. Film przyczyni#
si$ do popularyzacji idei kardiochirgii w polskim
spo#ecze'stwie.
ARTETERAPIA, czyli terapia przez sztuk$, to nazwa nowego kierunku trzech katowickich uczelni: Akademii Muzycznej, Akademii Sztuk Pi$knych i Uniwersytetu +l!skiego. To miejsce dla
tych, którzy chc! uzyska& interdyscyplinarne wykszta#cenie artystyczne oraz humanistyczno-spo#eczne. Absolwent arteterapii b$dzie móg#
na przyk#ad pracowa& z dzie&mi o specjalnych potrzebach edukacyjnych, zarówno z tymi nieprzeci$tnie uzdolnionymi, jak i z ró"nymi niepe#nosprawno%ciami. Kierunek ruszy za rok, ale ju"
teraz trwaj! przygotowania do jego otwarcia.
S$DZIWE ju" raczej, 60-letnie chorzowskie Planetarium wreszcie doczeka si$ remontu. Ten zacny
jubileusz przypadnie w grudniu. 60 lat liczy sobie
te" niezawodny jak do tej pory ogromny, dwutonowy projektor firmy Zeiss, najstarszy tego typu
na %wiecie. A ekran w kszta#cie kopu#y ma %rednic$ 23 metrów. Gruntowny remont Planetarium
ma przej%& jeszcze przed 2020 rokiem i kolejn!
okr!g#! rocznic!. Wtedy te" projektor Zeiss trafi
do cz$%ci muzealnej, a jego miejsce zajmie nowszy, pracuj!cy ju" w technice 3-D.
W#A!CICIEL pewnego gara"u w centrum Bytomia oma#o nie dosta# zawa#u, kiedy odkry# w nim
ca#y arsena# broni. Zgromadzi#a go tam osoba,
której wynaj!# gara". W#a%ciciel natychmiast zawiadomi# policj$, a ta skrupulatnie wyliczy#a, i"
znajdowa#o si$ tam ponad 200 pistoletów, karabinów i tysi!c sztuk amunicji. A" strach pomy%le&, kto i jaki móg# z tego zrobi& u"ytek.
KONKURS „Po naszymu, czyli po %l!sku”,
25. z kolei, wygra# Józef Jendru%. Tym razem by#a to prawdziwa liga mistrzów, bo rywalizowali ze
sob! laureaci wszystkich poprzednich konkursów.
Pan Józef, kóry w 2006 roku wywalczy# drug! nagrod$, rozbawi# publiczno%& opowie%ci! o kolegach rowerzystach. I zdoby# laur „Strzybnego +l!zoka 2015”.
RYBNICZANIN Jan Duerschlag, lokalny przedsi$biorca, jest w#a%cicielem odkrytej kopalni srebra
w Srebrnej Górze w woj. dolno%l!skim.
To on wraz z grup! pasjonatów przez pi$& lat szuka# odkopanej niedawno sztolni, z chodnikami
i elementami wyposa"enia. O tym odkryciu zrobi#o si$ g#o%no w ca#ej Polsce. Marzeniem pana Jana jest uczynienie z kopalni atrakcji turystycznej.
MIESI$CZNIK „+l!sk” obchodzi# 25 listopada 20.
rocznic$ istnienia. Obchody, huczne jak zwykle,
mia#y miejsce w Bibliotece +l!skiej. Troch$
nam lat przyby#o, ale ci!gle czujemy si$ m#odzi!
NIEOCZEKIWANIE 28 listopada zmar# w wieku 54
lat Tomasz Tomczykiewicz, czo#owy %l!ski polityk, pose# na Sejm, lider %l!skiej PO, by#y burmistrz rodzinnej Pszczyny. Jego pogrzeb odby#
si$ 3 grudnia w ko%ciele Wszystkich +wi$tych
w Pszczynie. )egnali go czo#owi politycy PO m.
in. przewodnicz!cy Rady Europejskiej Donald
Tusk, by#a premier Ewa Kopacz. Ceremonii pogrzebowej przewodniczy# metropolita senior
archidiecezji katowickiej abp Damian Zimo'.
KRONIKARZ
83
JAROS!AW STARZYK
Odwiedzi"em pewn$ instytucj!, poniewa# mia"em tam do za"atwienia
swoj$ spraw! prywatn$. W jednym z dzia"ów tego urz!du pracuje mój
znajomy, którego przy okazji odwiedzi"em. Usiedli%my w k$ciku
socjalnym, gdzie mój gospodarz podj$" mnie kaw$ rozpuszczaln$ i pierniczkiem w czekoladzie. Zauwa#y"em wtedy, #e znajomy, cz"owiek
z natury pogodny i optymistyczny, tym razem wygl$da jako% nieszczególnie, najkrócej mówi$c – jak kupka nieszcz!%cia.
– Czy co% si! sta"o? – zapyta"em.
– Mamy nowego szefa dzia"u – odpowiedzia".
– I…?
– Wie pan, co to jest mobing?
– Owszem. Cho& za moich czasów czego% takiego nie by"o. Szef móg"
tylko szykanowa&, prze%ladowa&, niszczy& podw"adnego z byle powodu albo i bez.
– No to pan wie, panie Jarku. Pracujemy w naszym dziale ca"e lata,
zespó" jest zgrany, robimy swoje i wiemy co robi&. A teraz przyszed" ten
(pik, pik, pik – s!owo niecenzuralne) i #eby pokaza&, jaki jest wspania"y i kreatywny, wymy%la rozmaite nowo%ci bez sensu. G"upie, bo si!
nie zna na pracy w dziale. Wie pan, czasem my%l!, #e ju# popadam
w paranoj!. Wyobra#am sobie mianowicie, #e on przez ca"y weekend kombinuje, jak nas w poniedzia"ek (pik, pik, pik – s!owo niecenzuralne).
Przychodzi i mówi, #e w czasie wolnym od pracy przyszed" mu do g"owy ciekawy projekt. Jemu. Projekt. Ciekawy. Chodzi tylko oto, #eby%my
go wdro#yli. Od razu widzimy, #e wymy%li" co% durnego, perswadujemy, t"umaczymy… A on: „ja jednak zarz$dzam, #eby ten pomys"
wypróbowa&”. Wi!c próbujemy, oczywi%cie ko'czy si! klap$, ale
tworz$ si! zaleg"o%ci w naszej robocie. Wtedy przychodzi: „macie zaleg"o%ci, prosz! sobie nie folgowa&!” Kretyn, imbecyl, debil – mój znajomy sypa" s"owami, których ju# od dawna wyrzek"a si! ze wzgl!dów
fundamentalnych wspó"czesna psychologia i psychiatria.
– Czyta" pan „Szwejka”? – zapyta"em, bo co% mi przysz"o do g"owy.
– Jasne – odpowiedzia" z lekkim zdumieniem.
– Jest tam moja ulubiona opowie%& o poczmistrzyni. Pami!ta pan?
– Nie bardzo.
– Otó# pewnego razu poczmistrzyni z ma"ego miasteczka postanowi"a wybra& si! na grzyby. Po drodze spotka"a miejscowego nauczyciela,
który zapyta" dok$d idzie. Kiedy powiedzia"a, #e do lasu na grzyby, oznajmi", i# za chwil! te# si! tam wybierze. Babina ze swojej wyprawy
zrezygnowa"a i napisa"a donos do Wiednia, #e nauczyciel chcia" j$ zgwa"ci&. Powa#na sprawa, wi!c ze stolicy przyjecha"a cesarsko-królewska
komisja, aby rzecz ca"$ wyja%ni&. Wtedy nauczyciel przedstawi" inspektorom za%wiadczenie lekarskie, z którego wynika"o niezbicie, #e
przed laty nieszcz!%liwie spad" okrakiem na dyszel, przez co jest niezdolny do jakich% seksualnych ekscesów. Komisja sporz$dzi"a odpowiedni
raport i wyjecha"a. Nauczyciel zosta" z zarzutu oczyszczony. Ale wtedy
poczmistrzyni napisa"a donos na inspektorów, których oskar#y"a o wzi!cie "apówki za uniewinniaj$cy werdykt. Cesarsko-królewscy urz!dnicy
nie mogli sobie pozwoli& na tolerowanie podobnych pomówie', oddali
zatem spraw! do s$du. A s$d wyda" wyrok, #e poczmistrzyni jest wprawdzie idiotk$, ale obowi$zki s"u#bowe pe"ni& mo#e.
– Ha, ha, ha! – u%mia" si! serdecznie mój znajomy. – Koniecznie musz! do „Szwejka” wróci&!
„Z ksi$#ki p"ynie odwaga, ksi$#ka w #yciu pomaga” – piosenka,
której uczono mnie w podstawówce nie k"ama"a.
kolekcja jubileuszowa
Przez ca!y jubileuszowy Rok „"l#ska”,
z okazji 20$lecia istnienia pisma, prezen$
towali%my co miesi#c dzie!a artystów
zwi#zanych ze "l#skiem. Okaza!o si&, 'e
ten malarsko$graficzny cykl bardzo przy$
pad! do gustu naszym Czytelnikom. Dla$
tego redakcja postanowi!a nie rezygnowa(
z tego cyklu, z dwóch powodów: po pierw$
sze, skoro podoba si& Czytelnikom, to b&$
dziemy go kontynuowa(, ale pod nazw#
Kolekcja „"l#ska”, po drugie – jest jeszcze
tylu wspania!ych artystów do pokaza$
nia, 'e zapewne braknie kolejnych dwu$
nastu miesi&cy.
Fot. Zbigniew Sawicz
Z zapisków
emeryta
84
Straszliwe
skutki
grzybobrania
Antoni
Kowalski
Urodzony w 1957 roku. Studia na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pi!knych w Krakowie – Filia w Katowicach.
Dyplom z medalem w Pracowni Malarstwa prof. Jerzego Dudy-Gracza i Pracowni Projektowania Graficznego prof.
Tomasza Jury w 1982 roku. W latach
1994-2000 wyk"adowca Europejskiej
Akademii Sztruk Pi!knych w Warszawie.
W 2009 roku otrzyma" tytu" profesora nauk plastycznych. Obecnie profesor zwyczajny w Akademii Sztuk Pi!knych
w Katowicach. Cz"onek Manhattan Graphics Center (Nowy Jork, USA), Stowarzyszenia Mi!dzynarodowego Triennale
Grafiki Kraków. Odby" liczne podró#e artystyczne po Europie, USA, Chinach.
Mieszka i pracuje w Katowicach.
Zorganizowa" oko"o 50 wystaw indywidualnych w Polsce, Europie i USA oraz
bra" udzia" w oko"o 400 wystawach
zbiorowych w kraju i za granic$. Za swoj$ twórczo%& otrzyma" 21 nagród krajowych i zagranicznych.
Prace. w zbiorach m.in muzeów w:
USA, Niemcy, W"ochy, Francja, Chiny,
Tajwan, Macedonia, Portugalia i muzeach w Polsce.
Antoni Kowalski, Drzewo ywota IV, olej, 130x97 cm, 2013.

Podobne dokumenty