ANIA STAROWICZ

Transkrypt

ANIA STAROWICZ
ANIA
STAROWICZ
BARDZO POTRZEBUJE
POMOCY
i bardzo liczy na finansowe
wsparcie DARCZYŃCÓW
Ania Starowicz, od 2012 roku choruje na wyjątkowo inwazyjną postać raka: HER 2 – dodatni
rozsiany rak piersi lewej.
Ania jest w trakcie chemio-immunoterapii – otrzymuje cytostatyk (Taxan) oraz przeciwciało
(Trastuzumab), a także (co 4 tygodnie) denosumab (Xgeva) – lek, który nie jest refundowany
(koszt jednej dawki to ok. 1500 zł).
Istnieje pilna potrzeba włączenia kolejnego leku (PERTUZUMAB), który w Polsce również nie jest
refundowany – 1 dawka podawana co 3. tydzień przez kolejne miesiące. Ten lek (PERTUZUMAB)
„pozwoli na znaczące wydłużenie czasu przeżycia całkowitego i wydłużenie czasu wolnego
od nawrotu choroby. Stanowi to ogromny, wręcz przełomowy postęp w leczeniu
onkologicznym na świecie” – z oświadczenia lekarza prowadzącego leczenie Ani.
Koszt podania jednorazowej dawki leku PERTUZUMAB
(1 dawka co 3.tydzień) wynosi ok. 12 000 zł.
Potrzebne jest wsparcie finansowe Ludzi Dobrej Woli – DARCZYŃCÓW, aby „znalazły się” środki
na pierwszą i kolejne dawki tego leku – który daje ogromną nadzieję – PERTUZUMAB-u.
BARDZO PROSIMY WSZYSTKICH O POMOC...
o wpłatę darowizn na konto Fundacji BREAD OF LIFE:
76 1090 1346 0000 0001 1455 5351
koniecznie wpisując w tytule wpłaty „Pomoc dla Ani Starowicz”.
Ania ma dwoje dzieci: 8-letnią Julkę i 10-letniego Wojtka.
Zaczęła chorować w 2012 roku. W tym samym czasie zachorował Mąż Ani – Marek.
Marek w grudniu 2013 roku przegrał niezwykle trudną walkę z tłuszczakomięsakiem tkanek
miękkich.
Ania ma szansę wygrać. Pomóżmy Jej…!
Ania, Jej Rodzina i Przyjaciele – prosimy wszystkich Ludzi Dobrej Woli o wsparcie finansowe.
Bardzo prosimy także o przekazywanie tej informacji Swoim Bliskim i Znajomym...
Ania ma nadzieję, że Łańcuch Ludzi Dobrej Woli udzieli Jej wsparcia w tak trudnej sytuacji.
Okażmy serce i pomóżmy…
http://breadoflife.pl/ania-i-marek-starowicz/
VERTE
Katarzyna Sadowska
Napiszmy wspólnie dobre zakończenie
Początek tej historii jest jak w bajce… początek nowego wieku… początek pięknej miłości… początek,
początek, początek…
Był sobie dobry, miły i piękny chłopak – Marek. Spotkał Anię – uśmiechniętą, skromną, ale pełną życia,
pracowitą i zaangażowaną dziewczynę. Wieczorami, po zakończonej pracy, spacerowali po plaży w Wicku,
wpatrywali się w zachodzące nad morzem słońce trzymając się za ręce i snując wspólne plany.
Ania i Marek złożyli przysięgę o miłości, wierności, „dopóki Bóg ich nie rozłączy”, a potem – Ania
urodziła ślicznego chłopczyka – Wojtka. Już dwa lata później na świat przyszła drobniutka Julka. I chłopczyk,
i dziewczynka odzwierciedlali wspólną miłość Ani i Marka – i Wojtuś, i Julka podobni byli w tym samym stopniu
do mamy, jak i do taty… I wszystkie piękne plany na lata były snute dalej, nawet wtedy, gdy Marek wracał
zmęczony, lecz wciąż bardzo szczęśliwy nocą po pracy, a Ania – kochająca i spokojna – prosiła dzieci, by dały
tacie choć chwilkę odpocząć. Były snute i byłyby snute, lecz nad rodziną zawisła ciemna chmura…
- „Panie Boże, Marek jest chory” – szeptała Ania – „ja też jestem”… „dobrze, że dzieci są zdrowe”.
Czy nieszczęścia faktycznie chodzą parami? Czy oni się umówili na wspólne chorowanie… przecież
wspólne mają dzieci, dom, teściów… po co jeszcze rak?
Ania… zdaje się, że będzie dobrze, ale Marek…
Na korytarzu w szpitalu, czekamy na zbawienie, na miejsce w kolejce, na dobre wyniki tkanek, krwi,
na zadziałanie chemioterapii. No dobrze… może być radioterapia, cokolwiek… skalpel też. W końcu Ani
trochę pomógł, operacja i chemia też… to może Markowi ten lekarz z Warszawy nie będzie musiał amputować
jeszcze całego ramienia… „A… co tam jedno ramię… oprę się na drugim… wezmę Cię Aniu na drugie,
przecież ramię rzecz nabyta”. Dzieci będą z tatą kopać piłkę, rzucać nie muszą… nogi przecież zostają.
Marek, na korytarzu w szpitalu dusi się, płuca zalane, ale nie mogą go przyjąć… Julka i Wojtek w tym
czasie spacerują po osiedlu Chrobrego w Poznaniu… bawią się z ciocią Olą, Natalką, Krzysiem… Ciocia
Kasia ściszonym głosem pyta Olę o stan zdrowia szwagra… Julka trochę martwi się, że tata nie będzie
obecny podczas Pierwszej Komunii Wojtka, Wojtek myśli sobie – „ale tata zobaczy ją nagraną”. Każdy pyta
o stan zdrowia Marka… Ania na razie też myśli o zdrowiu Marka, nie swoim…
„Stan zdrowia?”
Zapomniany przez hospicja, odporny na morfinę, młody, wycieńczony, zupełnie niesamodzielny i tak
cierpiący, że wysłowić się nie da… Ania nie pamięta o tym, że sama choruje, lecz wraz z bratem i siostrą
pomaga Markowi podnieść wzrok na ich Julkę, Wojtka… zmienia pieluchy, kroplówki, przemywa otwarte,
krwawe guzy… przeciera spieczoną twarz męża… zapomniany przez hospicja, odporny na morfinę…
Sylwester 2013? Jaki Sylwester… Ania jedzie walczyć o miejsce dla Marka. Nie każdy ma w końcu
tłuszczakomięsaka tkanek miękkich. Ktoś, kto go ma powinien mieć też przystań w hospicjum, z szansą
na trochę przerwy od dotkliwego bólu. Przed wyjściem zwraca się do męża „to jadę”, Marek nawet nie ma siły,
ale szepcze „jedź”. Więc Ania jedzie, jedzie i ma nadzieję, że choć godnie będzie umierał… chwilkę – dzwoni
w torebce telefon…
- „Markowi coś jest” – mówi mama Ani „Wojtek mi pomaga, ale nic nie działa”.
- „Chyba nie żyje”.
Ania wraca… nie przypomniała hospicjom o Marku, Marek zmarł 30 grudnia 2013 roku. Nie zobaczył
Komunii Wojtka…
Stałam nad grobem, widziałam piękne zdjęcie młodego mężczyzny, widziałam dzieci, zbyt zadziwione
tym, co już przeżyły, żeby głośno płakać… nie ma w nas zgody na śmierć 36 – letniego człowieka, męża, ojca,
szwagra, ojca chrzestnego Natalii… nie ważne… nie ma w nas zgody i już!
Ale nie ma w nas zgody na to, że Ania… cóż… nieszczęścia chodzą parami, umówili się na wspólne
chorowanie… inwazyjna postać raka HER 2 dodatniego, chyba to już było, ale przeżyjmy to raz jeszcze…
przeżyjmy… cytostatyk, przeciwciało, denosumab (ojej… ministrowie zapomnieli o jego refundacji)…
Julka martwi się, czy choć mama zobaczy ją w białej, komunijnej sukience… czy zobaczy?
„Pani Aniu, jest taki lek pertuzumab. Pozwoli na znaczące wydłużenie czasu przeżycia całkowitego
i wydłużenie czasu wolnego od nawrotu choroby. Stanowi ogromny, wręcz przełomowy postęp w leczeniu
onkologicznym na świecie” – mówi lekarz prowadzący leczenie Ani.
- „Mamo, zapomnieli go zrefundować?”
- „Julko, Wojtku, tak… zapomnieli”…

Podobne dokumenty