1 Filip Musiał Bijemy i bić będziemy Logika państwa totalitarnego

Transkrypt

1 Filip Musiał Bijemy i bić będziemy Logika państwa totalitarnego
Filip Musiał
Bijemy i bić będziemy
Logika państwa totalitarnego wymaga bezustannego tropienia wroga. Aresztowanie w
czasach stalinowskich miało zakończyć się skazaniem ujętego „kontrrewolucjonisty” –
należało zmusić go do przyznania się do zarzucanych czynów, nawet jeśli istniały one
jedynie w wyobraźni aresztujących. Aby uzyskać oczekiwany efekt, w aresztach UB
stosowano metody śledcze, mające skłonić przesłuchiwanych do zeznań.
W śledztwie, którego konstrukcji policja polityczna w Polsce stalinowskiej uczyła się
na wzorcach sowieckich, stosowano najczęściej metody jednoczesnego psychicznego i
fizycznego dręczenia oskarżonych, co miało przynieść efekt w postaci szybkiego załamania i
gotowości do składania zeznań. Często ich wymuszanie służyć miało przyznaniu się
przesłuchiwanych do czynów nie popełnionych.
Stosowanie przez funkcjonariuszy UB tortur potwierdzali ich zwierzchnicy. Stanisław
Radkiewicz – minister bezpieczeństwa publicznego – na odprawie krajowej funkcjonariuszy
UB w marcu 1950 roku stwierdził: w województwach spotykamy setki przykładów bicia ludzi
w śledztwie i fałszowania zeznań świadków na niekorzyść podejrzanych. Tam, gdzie nie ma
właściwej pracy operacyjnej, rodzi się policyjszczyzna, bezmyślne stupajkowanie i
aresztowanie, bicie i maltretowanie niewinnych ludzi.
Roman Romkowski – zastępca Radkiewicza – w czasie tej samej narady dodał: tortury
i bezmyślne środki stosuje się, by złamać aresztowanego […] bicie w śledztwie jest na
porządku dziennym. Natomiast Józef Dusza z Departamentu Śledczego MBP – miał
powiedzieć: […] w sprawach politycznych bijemy i będziemy bili, bo to jest najlepszy sposób
zmuszenia naszych wrogów do mówienia prawdy.
…specjalnie wyrafinowany Kraków…
Tortury stosowano także w województwie krakowskim. W sprawozdaniu Zarządu Głównego
Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” za wrzesień 1946 roku zapisano: w UB krakowskim
stosuje się przy przesłuchaniu bicie w pięty, wbijanie szpilek do chrząstki nosowej, bicie pod
brodę w grdykę oraz bicie w jądra. Natomiast w styczniu 1947 roku pisano: ostatnio stosuje
się: 1. lanie wodą przez przeciąg kilku godzin i trzymanie aresztowanego równocześnie w
lochu w wodzie do bioder; 2. wpompowywanie zimnej wody do żołądka do potwornych
rozmiarów; 3. wkładanie palców od rąk w drzwi i powolne ściskanie do utraty przytomności;
4. ściskanie jąder w nieludzki sposób, lub wkładanie między deski i ściskanie; 5. wieszanie na
drzwiach do góry nogami na przeciąg kilku godzin; 6. trzymanie na wilgotnym betonie w
ciemnicy przez kilka dni bez jedzenia. Z zaczerpniętych informacji z poszczególnych więzień
wynika, że specjalnie wyrafinowane metody śledztwa i znęcania się stosowane są na WUBP w
Krakowie i Białymstoku.
W sprawie przeciwko partyzantom z oddziału Władysława Pilcha ps. „Szary”, „Zefir”
– wszyscy sądzeni i skazani […] poddani byli w śledztwie torturom moralnym, a w większości
także fizycznym. Torturowanie fizyczne polegało najczęściej na biciu stalową liną powleczoną
gumą, kolbą pistoletu, ręką, a nawet krzesłem, kopaniu butami gdzie popadło przewróconego
na podłogę, wieszaniu na drążku i biciu po genitaliach i piętach, duszeniu wodą, ale także
ranieniu kulami karabinu.
Natomiast Edward Supergan – podwładny Józefa Kurasia „Ognia” – wspominał o
śledztwie w WUBP w Krakowie: przy przesłuchaniach bito nas. Widziałem, jak dwa razy
1
niesiono [Antoniego Wąsowicza] „Rocha” z przesłuchań. Był nieprzytomny. Dźwigali go za
ręce i nogi. Raz zaś widziałem, jak ciągnęli go po schodach, że głowa oddawała. Myślałem, że
nieżywy […]. Przy tych przesłuchaniach wmawiano w nas różne napady i rabunki. Byłem tak
zmaltretowany, że podpisywałem, co kazano.
Z kolei ks. Stanisław Zagórski – w 1949 roku uczeń Gimnazjum w Gorlicach, który
zniszczył portret Bieruta i po aresztowaniu został osadzony w UB w Gorlicach – wspominał:
byłem bity i torturowany prądem elektrycznym […] dawano mi do zrozumienia, że chcą z tego
zrobić wielką organizację z niewygodnymi dla nich profesorami i księżmi katechetami […]
powiedziano mi, że gdy nie będę zeznawał co mi każą, to zdechnę w więzieniu.
…umrzeć mu nie damy…
Juliusz Nowak „Babinicz”, oficer 106. DP AK zeznał: Przesłuchany w śledztwie byłem przez
dwa lata w następujących okolicznościach: Trzymano mnie w wodzie, bito mnie do utraty
przytomności, siedziałem w pojedynce, stałem na lodzie z własnego moczu – tak było zimno,
dwa dni siedziałem nago w łazience, kazano mi chodzić w ciągu godziny na łokciach i
kolanach – broniąc się przed śmiercią przyznawałem się do wszystkiego, do czego przyznać
się kazano mi w śledztwie. W okolicznościach, [w] jakich byłem przesłuchiwany,
powiedziałbym wszystko nawet na rodzonego ojca.
Śledztwo przeciwko Nowakowi było elementem znacznie większej sprawy
prowadzonej przeciwko 106. DP AK i jej dowódcy Bolesławowi Nieczui-Ostrowskiemu ps.
„Tysiąc”. W związku z tym, że proces Nieczui-Ostrowskiego miał być przeprowadzony w
trybie publicznym, zwierzchnicy z MBP zainteresowali się metodami śledczymi stosowanymi
w czasie śledztwa. W raporcie do Warszawy napisano: w rozmowie ze mną szef
[Wojewódzkiego] Urzędu [Bezpieczeństwa Publicznego w Krakowie] ppłk [Grzegorz] Łanin
oświadczył, że o ile on jest zorientowany, to oficerowie śledczy tamtejszego Urzędu stosowali
przymus fizyczny nie tylko wobec Nowaka Juliusza, ale i wobec wszystkich zatrzymanych z
grupy „Tysiąca” 106. Dyw[izji Piechoty] AK (było ich zatrzymanych około 60), którzy
znajdują się w śledztwie od trzech lat i że wobec kilku z nich w najbliższych dniach ma być
publiczny, pokazowy proces. Dalej ppłk Łanin oświadczył, iż sądzeni członkowie grupy
„Tysiąca", jak on jest przekonany, będą na rozprawie mówili o tym, że byli bici w śledztwie,
wobec czego rezultaty tego procesu mogą być szkodliwe. I wreszcie ppłk Łanin nadmienił, iż
on nie dziwi się, że oficerowie śledczy stosowali przymus fizyczny, a to dlatego, że podobne
postępowanie widzieli ze strony ówczesnego Szefa tamtejszego Urzędu płk. [Teodora] Dudy i
jego zastępcy mjr. [Franciszka] Szlachcica.
Następnie podsumowano: konkretnie mówiąc kier[ownictwo] Wydziału i Szefostwo
dopuściło do tego stanu rzeczy, że prawie wszyscy bez wyjątku oficerowie śledczy stosowali
niedozwolone metody śledztwa w większym, lub mniejszym stopniu, w zależności od rodzaju
przestępstwa. Wiem, że z grupy zrealizowanej po wyjściach ze sprawy „Tysiąca” osobiście bił
przesłuchiwanych – mjr Szlachcic, w obecności i przy pomocy [Jana] Zielińskiego, o czym
Zieliński mówił dnia następnego w Wydziale Śledczym.
Jeden z oficerów śledczych WUBP w Krakowie dodał: Należy zapodać, że [naczelnik
Wydziału Śledczego Franciszek] Gałuszka i Zieliński stosowali również niedozwolone
metody, wobec podejrzanego Słupika Juliana w ten sposób, że w szpitalu więziennym odjęli
mu pół stopy.
Cel stosowania tortur syntetycznie ujęto w notatce jednego z oficerów Zarządu
Informacji Wojskowej: Uważam, że stan fizyczny K. należy jeszcze pogłębić […] K. musi
stracić chęć do życia, a umrzeć mu nie damy.
…jak pies pod płotem…
2
Tortury fizyczne łączono ze stworzeniem atmosfery, w której poddawana śledztwu osoba
stawała osamotniona wobec wszechwładnego aparatu. Dosadnie przedstawia tę sytuację
monolog oficera śledczego wygłoszony do przesłuchiwanego, a przytaczany we
wspomnieniach Stanisławy Sowińskiej – szefowej Biura Studiów Głównego Zarządu
Informacji WP: Jesteś obwiniony o całe swoje przestępcze życie! Nie tylko ty – cała twoja
rodzina, bliższa i dalsza! Z dziećmi włącznie! Zostaniecie wyniszczeni bez reszty! W twojej
sprawie nie obowiązują nas żadne przepisy prawne, przed nikim nie będę się musiał z ciebie
rozliczyć! Wcześniej czy później zostaniesz zastrzelony jak pies pod płotem, ale w terminie
przeze mnie ustalonym! Pozostaje ci już tylko walczyć o jak najmniejsze cierpienie przed
śmiercią, drogą wyznania prawdy! Zanim zdechniesz, sto razy przeklniesz chwilę, kiedy cię
matka urodziła! Będziemy z ciebie żyły wypruwać kości łamać, a potem składać cię na nowo,
aż do skutku, tak długo jak zechcemy! Nie powołuj się na konstytucję! Konstytucję pokaże ci
jutro oficer śledczy! Skurwysynu, jesteś gówno śmierdzące! Tak czy nie? No, odpowiedz!
Zszokowanie ujętego człowieka, uzmysłowienie mu jego bezsilności z jednej strony i
wszechmocy aparatu śledczego z drugiej strony było jednym z elementów nacisku
psychicznego. To właśnie one niejednokrotnie okazywały się skuteczniejsze, choć często
wymagały dłuższego oddziaływania na aresztowanego. Wśród podstawowych metod nacisku
należy uwzględnić wszelkiego rodzaju groźby – łącznie z groźbą zakatowania czy
pozbawienia życia bez wyroku, szantażowanie losem rodzin, obietnice zwolnienia bez
procesu w zamian za przyznanie się do winy, poddawanie na przemian uprzejmemu i
ordynarnemu traktowaniu, upokarzanie oskarżonych – np. osoby duchowne obydwu płci
przesłuchiwano często rozebrane do naga. Podstawową wszakże zasadą było utrzymywanie
ujętego w ciągłym napięciu nerwowym – aby doprowadzić do załamania i rezygnacji z oporu.
Osaczyć i zdezorientować
Najczęściej jednak manipulowano oskarżonymi, wykorzystując fakt aresztowania w danej
sprawie kilku osób. Śledczy opierający się na wiadomościach zgromadzonych przez piony
operacyjne, posiadanych dowodach rzeczowych oraz informacjach pozyskanych od samych
aresztowanych w czasie przesłuchań lub od agentury, tak działającej na wolności, jak, co
istotniejsze, od „agentów celnych” – czyli współwięźniów donosicieli – rozgrywali
aresztowanych przeciwko sobie. Stwarzano w sposób niezmiernie sugestywne wrażenie, że
wszyscy oprócz przesłuchiwanej osoby „sypią”, a co więcej, obciążają ją.
Zadanie śledczych było tym łatwiejsze, że każdy z aresztowanych miał zazwyczaj
własną hierarchię ważności posiadanych informacji i próbował kluczyć w śledztwie, mówiąc
o jednych faktach, by zataić inne lub odwrócić od nich uwagę. Hierarchie te były jednak
różne i to, co jedna z osób uznawała za istotne i zatajała, inna podawała śledczym, uznając za
mało ważne i starając się ochronić pozostałe posiadane informacje. Zeznania przypominały
mozaikę, z której śledczy układali całość.
Stwarzali też i podsycali u przesłuchiwanych przekonanie, że wszyscy inni zostali już
złamani, że sprawa jest już bezpiece doskonale znana, że opór nie ma sensu, a może tylko
pogorszyć sytuację przesłuchiwanego. Jednocześnie dokładano starań, by postawić ujętych w
całkowicie nowych i nieznanych im warunkach, oderwać od wszystkiego, co uważali za
trwałe i niezmienne, stworzyć wokół nich pustkę, przestrzeń, w której nie mieliby żadnego
oparcia. Jedyna natomiast podpora, którą mogli stanowić współwięźniowie w celi, okazywała
się pozorna. Agent celny wciągał aresztowanego w rozmowę, którą potem relacjonował
śledczym. Z biegiem czasu agentura celna, zwłaszcza w poważniejszych sprawach, odgrywała
coraz istotniejszą rolę.
3
Metoda rozgrywania oskarżonych przeciwko sobie, w połączeniu z ich osaczeniem
przez agenturę celną, psychicznym i fizycznym wyniszczaniem długotrwałymi
przesłuchaniami, torturami fizycznymi czy szantażem losem rodzin mogła przynieść efekt w
postaci psychicznego załamania. Często było ono chwilowe, ale wystarczało do podpisania
protokołu przesłuchania. Jeden podpis złożony pod sfingowanym zeznaniem służył potem do
szantażu przy kolejnych protokołach. W ten sposób tworzono fikcyjną rzeczywistość, która w
sądzie stawała się „materiałem dowodowym”.
…atmosfera zakłamania…
Zbiegły na Zachód wysoki funkcjonariusz bezpieki Józef Światło twierdził, że tortury
stosowano jako „główny instrument śledztwa” w latach 1945–1947, w kolejnych natomiast
używano ich już jedynie jako „środków dodatkowych”, wykorzystując w przeważającym
stopniu metody nacisku psychicznego i manipulowanie aresztowanym przez agenturę celną.
Można przyjąć, że istotnie w sferze oficjalnych dążeń resortu starano się z biegiem
czasu ograniczyć skalę stosowanych tortur. Jednak zwalczano je jedynie od strony formalnej,
dając zarazem przyzwolenie na ich faktyczne stosowanie. W listopadzie 1954 roku
Radkiewicz podkreślał: stwarzałem atmosferę zakłamania, zwracałem uwagę innym na
zaprzestanie bicia, a sam to stosowałem.
To „zakłamanie” polegało na tym, że od 1949 roku podejmowano w resorcie
bezpieczeństwa kroki, które miały sprawiać wrażenie dążenia kierownictwa MBP do
zaniechania stosowania brutalnych metod śledczych. W czerwcu 1949 roku Stanisław
Radkiewicz wydał rozkaz karny przeciwko stosowaniu niedozwolonych metod w śledztwie.
Kolejny wydał w kwietniu 1950 roku w związku z brutalnym śledztwem przeciwko osobom
zatrzymanym przez WUBP w Bydgoszczy. Po raz następny formalnie interweniował w lutym
1951, a następnie w marcu 1954 roku. Inicjatywa wydania tych rozkazów i zarządzeń
pochodziła najprawdopodobniej z zewnątrz resortu i ogłaszano je na żądanie partii
komunistycznej.
Mniej bicia, więcej przysiadów
Jak zaznaczał sam Radkiewicz – rozkazy te były jednak tylko grą pozorów. Partia budując
wszechobecny system kłamstwa, nalegała na formalne wprowadzenie podobnych zakazów ze
względów propagandowych. W śledztwach nadal powszechnie stosowano metody ostrego
nacisku. Zmieniono jednak technikę śledztw. Wraz z wydawaniem kolejnych zakazów bicia
w śledztwie rezygnowano z prymitywnego okładania przesłuchiwanych pałkami i pięściami,
stosując coraz częściej techniki nie pozostawiające śladów na ciele. Stosowano zatem tak
zwane konwejery, czyli kilkudziesięciogodzinne przesłuchania.
Ks. Józef Lelito – skazany w głośnym procesie kurii krakowskiej – wspominał:
Śledztwo prowadzone było przez kilka tygodni bez ustanku w dzień i w noc bez snu.
Oficerowie śledczy zmieniali się, a ja jako obiekt przesłuchania zostawałem ten sam.
Zmuszano aresztowane osoby do wykonywania ćwiczeń fizycznych aż do omdlenia
(najczęściej przysiadów lub tzw. żabek). Często zarządzano tak zwane stójki, czyli zmuszano
ujęte osoby do stania przez kilkadziesiąt godzin, a w przypadkach skrajnych przez kilka dni.
Jak wspominał żołnierz NOW Edward Chachlica: Stałem tydzień w kącie i gdy nogi puchły mi
tak, że nie mogłem już stać, mdlałem, odprowadzano mnie na celę. Gdy nogi sklęsły – od
nowa! Tortury te miały nawet swoje specjalne nazwy – „stójka” zimą w nieogrzewanej celi z
wyjętym oknem to „Zakopane”, a w celi wypełnionej częściowo wodą – „plaża”.
Tortury w śledztwie stosowano powszechnie aż do połowy lat 50. Po „odwilży”
starano się posługiwać głównie metodami manipulacji psychicznej, jednak brutalne pobicia i
4
znęcania się nad aresztowanymi przez bezpiekę skończyły się dopiero wraz z rozwiązaniem
SB.
Pierwodruk: „Dziennik Polski”, 21 I 2005; przedruk: Od Hitlera do Stalina , red. F. Musiał, J. Szarek, „Z
archiwów bezpieki – nieznane karty PRL”, t. 6, Kraków 2007
5