test samochodu - hyundai i10

Transkrypt

test samochodu - hyundai i10
Gdy po raz pierwszy na naszym radiowym parkingu pojawiło się najmniejsze
dziecko hyundaia, czyli i10, nie spodziewałem się żadnego objawienia i
fajerwerków. To miał być mały, prosty, miejski samochód, który niczym
rewolucyjnym mnie nie zaskoczy. Hyundai i10 to następca Atosa, który był
produkowany od 1999 roku. Auto było brzydkie, wręcz paskudne, ale nie
przeszkadzało to hyundaiowi w podbijaniu rynku segmentu A do 2007 roku.
Rok później pojawił się i10, który wyglądał „jako tako”. No a teraz przyszła pora
na najnowszą odsłonę malucha z Korei. No właśnie czy rzeczywiście z Korei?
Hyundai za wszelką cenę chce przekonać konsumentów, że stał się prawdziwie
europejską marką, która tworzy samochody dla Europejczyków. I10 został
zaprojektowany na starym kontynencie w niemieckim Rüsselsheim, a
produkowany jest w Turcji. I to widać na pierwszy rzut oka.
Nowy i10 ma nowoczesną, świeżą i zwartą sylwetkę, a przetłoczenia dodają mu
trochę drapieżności i charakteru. Może nie są to „wyżyny projektowania”, ale z
przodu to auto jest bardzo dopracowane. Wyraziste, ciągnące się ku górze
reflektory, światła led do jazdy dziennej, niespotykane dotychczas w tym
segmencie, lusterka z widocznymi kierunkowskazami no i dobrze
zaprojektowana przednia maska. A skoro już o masce mowa, to co znajdziemy
pod nią? Nie będziemy mieli większego problemu z wyborem silnika, bo
praktycznie nie mamy, z czego wybierać. Nowego hyundaia i10 możemy kupić z
większym i mocniejszym silnikiem benzynowym 1.2 o mocy 87 KM albo z
podstawowym, słabszym i mniejszym, litrowym silnikiem o mocy 66 KM.
Nie sposób nie zauważyć małych kół i 14-calowych aluminiowych obręczy, które
trochę psują sylwetkę nowego hyundaia i10. Tył auta nie zachwyca. Jest bardzo
poprawne, ale nie można mu nic zarzucić. Zgrabne tylne światła no i taki
smaczek, który szczególnie spodoba się kobietom, czyli duża chromowana
klamka umieszczona centralnie na tylnej klapie bagażnika. Bagażnik ma 252
litry. Czy to jest dużo? To jest bardzo dużo, jak na tę klasę samochodu. Ten
litraż należy do liderów tego segmentu. Jakość wykończenia komory bagażowej
stoi na przyzwoitym poziomie. Oczywiście całość jest wykończona plastikiem,
znajdziemy tutaj tylko jeden haczyk na siatkę z zakupami. Ale nie wymagajmy
dużo od samochodu tej klasy.
Trochę obawiałem się wnętrza, bo byłem świadomy, co mnie w nim czeka.
Spodziewaliśmy się niezbyt ładnych i rażących w oczy plastików. I tu jestem w
szoku, bo nie jest tak źle. Oczywiście są to twarde tworzywa sztuczne, ale
bardzo dobrej jakości, bardzo dobrze spasowane, no i - jako ciekawostka – sam
koncern Hyundai chwali się, że w kabinie nie znajdziemy żadnych gołych śrub. I
rzeczywiście tak jest. W dodatku mamy tu dwukolorowe malowanie, dzięki
czemu w końcu wnętrze hyundaia nie jest ciemne i ponure, a kolorowe. I co
ważne już w wersji podstawowej mamy trzy kolory do wyboru: pomarańczowy,
niebieski i beżowy, którymi pomalowane są elementy deski rozdzielczej, boczki
drzwi oraz siedziska i oparcia foteli. Wygląda to bardzo dobrze i ożywia wnętrze
tego auta.
Niby hyundai i10 to segment A ale można mieć wrażanie, że siedzimy, w co
najmniej segmencie B, bo i10 jest jednym z najdłuższych i najszerszych
przedstawicieli w swojej klasie, co na szczęście przekłada się na przestronność
kabiny. Z przodu komfortowo i bez przeszkód mogą podróżować dwie osoby,
na pewno nie zabraknie im miejsca. Nieco gorzej jest z tyłu, wprawdzie miejsca
na nogi mamy wystarczająco, ale trochę przestrzeni może brakować nad
głowami i podróż i10 w dłużą trasę może być męcząca. Każdy jednak znajdzie
tutaj dla siebie dobrą pozycję za kierownicą no i fotele są bardzo wygodne.
Kierownica jest duża, ale bardzo przyjemna w dotyku, multimedialna i bardzo
prosta w obsłudze. Przyciski są tak duże, że kojarzą mi się z przyciskami w
telefonach dla seniorów, ale dzięki temu mamy pewność, że naciśniemy ten
odpowiedni. Zegary w hyundaiu i10 to totalny minimalizm. Centralnie
umieszczony masywny analogowy prędkościomierz, po bokach trochę w cieniu
reszta wskaźników: obroty, ilość paliwa oraz temperatura silnika. Wszystko
natomiast jest bardzo przejrzyste i precyzyjne.
Prostotę również możemy zauważyć na panelu centralnym, który jest bardzo
uporządkowany i estetyczny. Tutaj znajdziemy pokrętła do obsługi klimatyzacji,
która - co też jest zaskakujące w tej klasie - jest automatyczna, oraz cały
interfejs do obsługi radia. Jedyne, do czego można się tutaj przyczepić, to
wielkość wyświetlacza, który jest bardzo malutki i monochromatyczny.
Mimo że to małe auto, schowek przy nogach pasażera jest całkiem spory.
Mamy do dyspozycji także kieszenie w boczkach drzwi z miejscem na butelkę
oraz głęboki schowek w desce rozdzielczej, który posiada USB i jest zamykany.
Ale jest jeden mały problem. Ewidentnie projektanci hyundaia nie pomyśleli o
tym, że i10 można podróżować nie tylko samemu. No i nie przewidzieli uchwytu
na gorący napój dla drugiej osoby.
Niestety auto nie jest dynamiczne. Hyundai z silnikiem 1.0 o mocy 66 KM
przyśpiesza od 0 do 100km/h prawie w 15 sekund. Prędkość maksymalna tego
samochodu to 155 km/h. Dla osób jeżdżących tylko po mieście wystarczy, ale
nawet nie chcę myśleć, jak ten samochód spisuje się na trasach
międzymiastowych.
Hyundaiowi należą się ogromne brawa za wyciszenie i10. Podczas jazdy do
naszych uszu dociera tylko w miarę przyjemne brzmienie silnika. Słychać, że
Koreańczycy z Europy nie oszczędzali na materiałach wygłuszających. Ogromne
brawa również za apetyt na paliwo. Producent zapowiada spalanie na poziomie
6 l na 100km w cyklu miejskim. Nasz Hyundai podczas jazdy po mieście spalił
6,5 l. Znakomity wynik!
Lewarek skrzyni biegów pracuje cicho i jest dość precyzyjny, choć mam
zastrzeżenie do biegu wstecznego. Wchodzi z oporem, a czasem zdarzy mu się
w ogóle nie wskoczyć. Ale może to być wada naszej testowanej wersji.
To auto nie jest „demonem prędkości”, ale kierowcę może czekać miła
niespodzianka podczas samej jazdy. Hyundaia i10 prowadzi się bardzo pewnie i
dobrze. Zawieszenie dobrze tłumi nierówności, pewnie wchodzi w zakręty.
Zazwyczaj w takich samochodach audio to tragedia, a tu sprzęt gra bardzo
przyzwoicie. Na pokładzie mamy 4 głośniki, które dają radę. Nawet, gdy
słuchamy muzyki głośniej one nie charczą i nie wprawiają w wibrację
plastikowych boczków drzwi. Muszę przyznać, że jestem pod wielkim
wrażeniem.
Mocną stroną i10 jest też cena, nasz testowany egzemplarz z kilkoma
dodatkowymi bajerami kosztuje ok. 46 tyś złotych. To ciekawa propozycja dla
tych, którzy nie chcą się wyróżniać a potrzebują małego 5 drzwiowego
samochodu do miasta.

Podobne dokumenty