Szanghaj to najbardziej kosmopolityczne i jednocześnie

Transkrypt

Szanghaj to najbardziej kosmopolityczne i jednocześnie
SMAKI
SZanghaJU
Szanghaj to najbardziej kosmopolityczne i jednocześnie najbogatsze
miasto Chin. W swojej historii znajdował się pod wpływem światowych
mocarstw, stanowiąc główny azjatycki port handlowy między Wschodem
a Zachodem. Ta rola wywarła nań ogromny wpływ – mieszkańcy
Szanghaju są otwarci na nowości, również kulinarne.
Współczesna kuchnia Szanghaju, oparta na tradycjach chińskich,
całymi garściami czerpie z najlepszych światowych wzorców, tworząc
mieszankę smaków, której nie znajdziemy gdzie indziej.
zdjęcie: anna drozdowska
tekst: anna drozdowska i konrad drozdowski przepisy znajdziesz na końcu magazynu.
48
49
zdjęcia: anna drozdowska
Szanghaj
W Szanghaju tradycja miesza się z nowoczesnością – na targach i w ulicznych
knajpkach można kupić tradycyjne produkty
kuchni chińskiej, tuż obok znajdziemy zachodnie restauracje i piekarnie z europejskim
pieczywem, jeszcze niedawno praktycznie
nieznanym. Wprawdzie, podobnie jak miasta
na całym świecie, Szanghaj zabudowywany
jest ogromnymi centrami handlowymi, uliczny
handel ma jednak wciąż kluczowe znaczenie.
Wystarczy odejść nieco od eleganckich drapaczy chmur, aby w małej uliczce znaleźć zupełnie inny świat – sklepiki i restauracje oferujące produkty, które nie przypominają niczego,
co znamy, dając unikatową szansę przeżycia
nowych kulinarnych doświadczeń.
Shanghai
Szanghaj
Paul Pairet
egalitaryzm i wyrafinowanie
Paula Paireta określa się mianem kulinarnego egalitarysty.
Używa sardynek z puszki lub Nutelli, aby wykreować wyrafinowane
dzieło kulinarne, a jednocześnie stosuje awangardowe techniki
kulinarne do stworzenia najprostszych potraw.
zdjęcia: materiały prasowe restauracji, scott wright of limelight studio
52
53
Szanghaj
TARTA
CYTRYNOWO-CYTRYNOWA
54
Pairet zdobył uznanie smakoszy z całego świata dzięki
odrzucaniu konwencji kulinarnych. Magazyn „Malaysia’s
Flavours” określił go jako „intrygującego artystę, który nazywa siebie szefem kuchni”, Singapurski „Appetite” nazwał go
jednym z sześciu najlepszych kucharzy Azji, a krytyk z „The
Times” stwierdził, że gdyby mógł mieć ostatnie życzenie,
byłaby nim kolacja u Paireta.
W 2009 roku Pairet otwiera w Szanghaju swoją restaurację Mr & Mrs Bund, a pod koniec 2011 roku rusza jego
projekt Ultraviolet, do którego przygotowywał się przez 10 lat.
Dwa miejsca – dwie skrajne koncepcje kulinarnego mistrza,
który wciąż zaskakuje.
Imponujące menu stworzone przez
Paula Paireta, nieformalna atmosfera oraz mistrzostwo w kreowaniu
prostych i popularnych dań, które
wszyscy kochają – to kwintesencja
Mr and Mrs Bund.
zdjęcie: scott wright of limelight studio
Z
auważono go już w paryskiej restauracji Café
Mosaic. Tam zaczął się krystalizować jego styl
– trochę francuski, ale nie do końca. Krytycy
porównywali Mosaic ze Spoon Alaina Ducassa.
Faktycznie, kuchnia Paireta zrobiła takie wrażenie na Ducassie, że w konsekwencji wpłynął
on na następny wybór w życiu Paula – Stambuł. Pairet pracował tam jako szef kuchni restauracji Cam w hotelu Ritz Carlton, dzięki czemu szybko stała się miejscem numer jeden
w mieście. Historia powtórzyła się w Szanghaju – Pairet przybył tu w 2005 roku, aby poprowadzić flagową restaurację hotelu Shangri-La – Jade on 36. W trzy lata później Jade uznano
za najważniejszy adres kulinarny, a sam Pairet zdobył reputację awangardowego artysty, który bawi się formą i smakiem.
Kuchnia Paireta szybko stała się jednym z ważnych tematów
poruszanych w kręgach towarzyskich, inspirowała, prowokowała, pojawiała się w magazynach i oczywiście zdobywała nagrody.
Singapurski magazyn „DestinAsian” określił dania Paireta jako
„prowokujące, eleganckie i przede wszystkim takie, które chciałoby się jeść zawsze i wszędzie”. W 2008 roku francuski krytyk
kulinarny Jean-Pierre Gabriel przez tydzień wizytował restaurację Paireta. Wyjeżdżając, stwierdził, że gdyby Pairet pozostał we
Francji, stałby się numerem 1 współczesnej kuchni.
55
Shanghai
Szanghaj
Mr & Mrs Bund – Esencja kuchni
Mr & Mrs Bund to prostota i sama esencja kuchni, bez zbędnych fajerwerków, z imponującym menu liczącym ponad 300
pozycji. W restauracji panuje nieformalna atmosfera, mimo
że znajduje się ona w historycznej kamienicy na słynnej promenadzie Bund. Przez większość roku z tarasu można podziwiać przepiękny widok na rzekę Huangpu, pływające barki
i futurystyczną panoramę najwyższych budynków świata.
W Mr & Mrs Bund Paul Pairet wykorzystuje swój talent
do kreowania kuchni popularnej – francuskiej w podstawie,
z międzynarodową nutką w finiszu. – Nie chodzi tu o żadne
autorskie dania – mówi Pairet – koncept jest otwarty, mogę
kopiować międzynarodowe hity lub gotować coś typowego.
Każdy, kto tu przyjdzie, znajdzie coś, co lubi. Od dawna
chciałem otworzyć taką restaurację – z dobrą popularną kuchnią i daniami, które wszyscy kochają.
Czy to restauracja francuska? – Może bardziej francuska,
niż to, co robiłem ostatnio, ale nie lubię przypinać restauracjom etnicznej łatki. Jest tu pewna mieszanka stylów, jednak
nie nazwałbym tego kuchnią fusion. Na przykład od dawna zamiast soli dodaję sosu sojowego, lecz nie można powiedzieć,
że od razu robi się z tego fusion. Inny przykład – kurczak na
zimno z sosem aioli. Do aioli dodaję odrobinę czarnego octu
i sosu sojowego, ale nie nazwałbym tego daniem azjatyckim –
bo to wciąż bardzo francuskie danie.
Koncept ogromnego menu – przypominającego kartę dań
z chińskiej kuchni – jest jednak unikatowy: polega na łączeniu elementów wspólnych dla różnych potraw.
– Jeśli oferuję kuchnię popularną, muszę zapewnić duży
wybór kombinacji – można wybrać stek z jednym sosem, drugim razem z innym sosem – dzięki czemu można uniknąć
zjedzenia drugi raz tego samego dania, nawet jeśli się kocha
steki. Innymi słowy, pomysł polega na łączeniu elementów
– to trochę jak kreatywna zabawa – wybieram jedno główne
danie, dobieram do tego jeden z wielu dodatków, a innym
razem więcej niż tylko jeden – mówi Pairet.
– Jednak nie tylko układ menu kojarzy się nam z chińską
restauracją – także wspólne biesiadowanie i nakładanie potraw
ze wspólnych półmisków. Wbrew pozorom, tak jadło się również we Francji jeszcze w latach 70. Trochę się to różniło od
chińskiego obiadu – tu mamy małe kawałeczki, wszystko nabiera się pałeczkami. We Francji serwowało się większe kawałki, każdy stanowił mniej więcej porcję na jedną osobę – dodaje.
Flagowe dania Mr & Mrs Bund to foie gras na chrupiąco,
mus z tuńczyka serwowany w puszce czy tarta cytrynowo-cytrynowa, specjalność Paireta, uznana przez CNN za najlepszy
deser w Szanghaju.
Sposób serwowania wina również wpisuje się w styl kuchni
popularnej. – Do karty wybieramy oczywiście wina francuskie,
56
ŻEBERKA WOŁOWE
z sosem bordelaise
z borowikami
MUS Z TUŃCZYKA NA GRZANKACH
ale ponad połowę oferty stanowią gatunki z innych krajów.
Stosujemy system dozowania wina Enomatic, który sprawia,
że nasi goście mogą próbować wielu znakomitych win
w mniejszych ilościach – mówi Fabien Verdier, operations manager w Mr & Mrs Bund. – Nie trzeba kupować całej butelki
wina, jak ma to miejsce w większości lokali. System umożliwia
nalewanie bezpośrednio z butelki, a smak i charakterystyka
trunku nie zmieniają się do trzech tygodni po otwarciu. Zachęcamy do tego, aby nasi goście próbowali wielu gatunków
i podchodzili do wine baru – to sprawia, że atmosfera w restauracji staje się mniej formalna, ludzie stoją, rozmawiają, jak na
imprezie u znajomych, czują się swobodnie.
– Mr & Mrs Bund oferuje najpopularniejsze drinki, jednak
jeśli klient chce trochę zmienić smak – ma taką możliwość.
Martini? Proszę bardzo – klasyczne, jabłkowe, arbuzowe...
Szanghajczycy uwielbiają nowości, są uzależnieni od próbowania coraz to nowych rzeczy, jednak czasami czują się
zmęczeni tym eksperymentowaniem. Nie tylko w Szanghaju,
nawet w Paryżu, większość osób chce, żeby martini smakowało i wyglądało jak martini – mówi Fabien Verdier.
Strój obsługi – dżinsy, conversy, podkreślają luźny styl miejsca. Nierzadko nagle gaśnie światło, wjeżdża tort, sztuczne ognie
57
Szanghaj
Opłatki z wasabi
z nutą jabłka
Ultraviolet – kulinarna gra zmysłami
O 7.30 w barze w szanghajskiej restauracji Mr & Mrs Bund
zjawiają się wszyscy goście. Nie zostaną tu jednak dłużej niż
kilka minut. Ostatni łyk szampana i kierowcy otwierają drzwi
do czarnych vanów. Kilka zakrętów w lewo, kilka w prawo i auta
zatrzymują się przed starym fabrycznym budynkiem. Otwierają
się automatyczne drzwi i goście wchodzą do ciemnego wnętrza
prowadzeni ścieżką ułożoną ze świateł w podłodze. Otwierają
się kolejne drzwi, goście zajmują miejsca przy stole. Brzmi jak
scenariusz z filmu sensacyjnego? Tak właśnie wygląda początek wieczoru w Ultraviolet, najnowszej restauracji słynnego
szefa kuchni Paula Paireta. Projekt w zasadzie nie przypomina
znanych nam restauracji, choć oczywiście serwowane jest tam
jedzenie przygotowywane przez jednego z najlepszych szefów
kuchni świata. Ultraviolet to znacznie więcej, to opowiadanie
kulinarnych historii, gra zmysłami, które w wykreowanym
przez mistrzów iluzji środowisku, w zaskakujący sposób odbierają smaki, zapachy i dźwięki.
Rozpoczyna się odliczanie… 6, 5, 4, 3, 2, 1. Na ścianach
przesuwają się obrazy dające złudzenie zanurzania się pod
powierzchnię Ziemi… Całkowita awaria zasilania, robi się ciemno i zimno, słychać wycie śnieżnej zamieci. Ascetyczny stół jest
podświetlony na biało, gospodarz wieczoru rzuca krótkie „Witajcie w domu”, za chwilę pojawi się pierwsze danie – seriola
podawana z lodową sałatką jabłkową. Wrażenie chłodu potęguje
się …, bo w Ultraviolet chodzi właśnie o wrażenia, których nie
znajdziemy nawet w najlepszych restauracjach świata.
Technologiczne zaplecze Ultraviolet wygląda jak minicentrum zarządzania lotami kosmicznymi. Rzędy serwerów odpo-
58
wiadających za kreowanie wirtualnego świata i ekrany
przekazujące operatorowi obraz z kilkunastu niewidocznych
dla gości kamer robią kolosalne wrażenie. Zaplecze to jedna
z najnowocześniejszych w Azji kuchni, wyposażona we wszystkie możliwe akcesoria, również maszyny do przygotowywania
dań kuchni molekularnej czy ekstraktory smaku. Dla zaledwie
10 gości każdego wieczoru dostępnych jest 450 różnych elementów zastawy. Wszystko to ukryte jest przed ich oczami – dla nich
zostaje rozkoszowanie się smakiem potraw podanych w wykreowanym przez mistrza kuchni świecie. Sama jadalnia wygląda
niepozornie, jednak dzięki specjalnej technologii projekcyjnej
na ścianach pojawiają się obrazy dające realistyczne wrażenie
przebywania w pokazywanych miejscach. W jednej chwili goście
znajdują się w dziewiczym lesie, za chwilę na lodowej pustyni.
– W Ultraviolet podawany będzie między innymi homar gotowany pod ciśnieniem, z dodatkiem wodorostów i przypraw, które
mają dać efekt jak najbardziej zbliżony do wody morskiej. To
danie ma być wyrazem morza w jego najczystszej postaci. Ultraviolet jest hołdem dla smaku – mówi Paul Pairet. Jest to przykład
restauracji, która nie została stworzona, aby zaspokoić gusta
klientów. – To ekspresja mojej osobowości, mojego stylu gotowania i mam nadzieję, że odwiedzający Ultraviolet goście podzielą
moją pasję. Dla szefa kuchni jest to szalenie istotne, szczególnie
zdjęcie: scott wright of limelight studio
zdjęcie: scott wright of limelight studio
– ktoś ma właśnie urodziny, wszyscy śpiewają Happy Birthday,
składają życzenia, inni goście przyłączają się do zabawy.
– Chcemy, żeby nasi goście czuli się tu jak w domu, może
w elegantszej wersji swojego domu, ale jednak w domu. Jako
jedni z pierwszych mamy lokal otwarty do 4 rano, to jest
swojego rodzaju nowość w Szanghaju, bo tak naprawdę nie
wybieramy restauracji głównie ze względu na jedzenie czy
picie. Wizyta w restauracji to coś znacznie więcej. Po powrocie do domu nie pamiętamy już dokładnie, co jedliśmy, po
miesiącu natomiast pamiętamy już bardzo niewiele. Pozostaje jednak uczucie, jakie towarzyszyło nam zaraz po wyjściu.
Towarzyszy nam ono długo – opowiada Verdier. – Dlatego
tak bardzo dbamy o to, żeby po wyjściu nasi goście mieli jak
najlepsze odczucia – wbrew pozorom nie jest to takie proste!
Jedzenie i picie to oczywiście podstawa, ale istotna jest też
muzyka, oświetlenie, obsługa – sposób, w jaki rozmawiamy
z klientami, ale też jak odnosimy się do siebie nawzajem, jak
odbieramy telefon, jak ubrani są kelnerzy, jak ubrani są goście – wszystko to tworzy niezapomnianą atmosferę.
Uczta dla zmysłów wsparta najnowocześniejszą technologią to
ucieleśnienie marzeń Paula Paireta, który jest artystą w świecie
kuchni. Jego wizje przenoszą gości w wirtualny świat, w którym
nic nie jest takie, jakie się wydaje na pierwszy rzut oka.
59
Szanghaj
jeśli tak jak ja uwielbia awangardowe podejście do gotowania –
dodaje Paul Pairet. Jedną z niespodzianek, która czeka na gości
w Ultraviolet, jest zupa pomidorowo-brzoskwiniowa. Wygląda jak
całkowicie przeźroczysty płyn z przeźroczystymi paskami i przypomina zupę z płetwy rekina. Smak jest całkowicie zaskakujący.
Podobnie foie gras w kształcie cygara w chrupiącej truskawkowej
otoczce, przykryte kielichem wypełnionym ekstraktem zapachu
dymu z najlepszych kubańskich cygar. Po uniesieniu szklanej
pokrywy i zjedzeniu pierwszego kęsa mamy wrażenie, że przenosimy się w inne miejsce… wokół widzimy obrazy wilgotnego
lasu, gdzie na pewno można znaleźć mnóstwo trufli…
Paul Pairet to kulinarny eksperymentator, stara się wciąż
poszukiwać. – Swoją pierwszą książkę kucharską dostałem
od matki w wieku 9 lat. Była to książka z przepisami Kaczora
Donalda. Do dziś uważam ją za jedną z moich najważniejszych i mówię to zupełnie poważnie. Książka została wydana
około roku 1973, kiedy dominowało tradycyjne podejście do
gotowania – mówi Paul Pairet. Kiedy ją opublikowano, nie
nawiązywała w żaden sposób do zasad gastronomii, ponieważ
jej adresatami były dzieci. Dzięki temu było w niej wiele przepisów z zaskakującymi zestawieniami składników. – Myślę,
że właśnie ta książka utrwaliła we mnie niekonwencjonalne
podejście do kuchni – dodaje. W roku 1998 zostałem określo-
60
www.mmbund.com
www.uvbypp.cc
zniewalające Foie gras
zdjęcie: scott wright of limelight studio
Paul Pairet to kulinarny eksperymentator,
stara się wciąż poszukiwać.
ny przez „New York Times” jako Mad Max francuskiej kuchni, ponieważ w jednej z potraw używałem kremu Nutella. To,
co może wydawać się nieodpowiednie w danym czasie, staje
się powszechne zaledwie kilka lat później.
Ultraviolet czynny jest 5 dni w tygodniu, codziennie przyjmowanych jest jedynie 10 gości, którzy zasiadają przy wspólnym stole. Większość z nich nie znała się wcześniej, co potęguje wrażenie przygody. Serwowanych jest 20-25 dań, każde ma
inną oprawę dźwiękową, wizualną i zapachową. Takie menu
zapewnia perfekcyjne dobranie i przygotowanie dań, ułatwia
też jednoczesną obsługę wszystkich gości, którzy uczestniczą
w prawdziwym spektaklu. – Jest to supernowoczesna koncepcja, a jednocześnie nawiązanie do najstarszych tradycji biesiadowania, kiedy kolejno serwowano dania przygotowane przez
kucharzy – mówi Paul Pairet. – Goście nie wiedzą, jaka potrawa zostanie podana za chwilę i jaki świat zostanie przez nas
wykreowany – dodaje. Jadąc na kolację w Ultraviolet, można
być pewnym, że przeżyje się coś zupełnie wyjątkowego.
– W Ultraviolet chcemy sprawdzać, czy jesteśmy w stanie
dodać do dań coś, co może niekoniecznie natychmiast je
ulepszy, ale sprawi, że całość wywoła niepowtarzalne doznania, których nie znajdziemy gdzie indziej – mówi Paul Pairet.
– Możemy odwracać uwagę od doskonale znanego wszystkim
dania, na przykład poprzez odgłosy gdakania podczas serwowania ostryg. Tak samo możemy wzmacniać doznania,
kierując uwagę gości na odpowiednie elementy wizualne czy
dźwiękowe, posługiwać się zapachami czy nawet światłem
ultrafioletowym. Ponieważ koncepcja Ultraviolet jest bardzo
nowa, z pewnością część naszych planów okaże się strzałem
w dziesiątkę, jednak część może się nie udać – dodaje.
Rezerwacji można dokonywać wyłącznie on-line, obowiązkowe jest wpłacenie depozytu. Rezerwacje przyjmowane są
jedynie z trzymiesięcznym wyprzedzeniem, więc pomimo
długiej listy oczekujących możliwe jest jeszcze zarezerwowanie miejsca w tym roku.
– Ultraviolet to na pewno projekt mojego życia, który na
długie lata zaspokoi moją potrzebę kreowania kuchni. Jest to
narzędzie, które otwiera całe mnóstwo możliwości, mnóstwo
nowych pól do eksperymentowania. Po pierwszym roku działania Ultraviolet na pewno się zmieni, ponieważ zbierzemy
doświadczenia wpływające na postrzeganie projektu przez
nas samych. Już w fazie uruchamiania Ultraviolet widzimy,
że część elementów daje wartość dodaną potrawom, a niektóre są po prostu zbędne, więc z nich rezygnujemy.
Pewne jest, że projekt Ultraviolet jest na tyle nowatorski
i unikatowy, że dla wielu smakoszy i żądnych nowych doznań
turystów będzie to główny cel wyprawy do Szanghaju.
61
Szanghaj
Szanghaj
hISZPAŃSKIe
SZAleŃStWo
El Willy to restauracja nieszablonowa – atrakcją dla klientów jest,
poza znakomitym jedzeniem i świetną lokalizacją, również osoba
szefa kuchni, będącego w Szanghaju prawdziwym celebrytą.
zdjęcia: materiały prasowe restauracji
Lorem ipsum dolor sit amet,
consectetur adipiscing elit. nunc ut
nibh vel neque
interdum
blandit. jest stylem hiszpańWnętrze
restauracji
inspirowane
skim. Wszystkie porcje dostosowane są do jedzenia
zarówno pałeczkami, jak i nożem i widelcem.
C
zy wizerunek świni w logo restauracji może prowadzić do sukcesu? Co łączy kuchnię chińską
i hiszpańską? O prowadzeniu jednej z najlepszych
restauracji Szanghaju opowiada nam Roque del
Rio Torrijos, jej współzałożyciel i menedżer.
– Uruchomienie hiszpańskiej restauracji w Chinach wydawało się nieco szalonym pomysłem – mówi Roque. – Nie może
więc dziwić, że za jego realizację odpowiadał szef kuchni cieszący
się zasłużoną opinią osoby co najmniej nieszablonowej – dodaje.
El Willy swój sukces zawdzięcza w głównej mierze śmiałym
koncepcjom właściciela i szefa kuchni Willy Trullása Moreno
z Barcelony.
Gotowanie jest absolutną pasją Willy’ego, a doświadczenie zdobywane w europejskich restauracjach wyróżnianych przez Michelin dało mu perfekcyjne przygotowanie teoretyczne i praktyczne.
Udział w opracowywaniu linii produktów dla kuchni molekularnej
„Textura” we współpracy ze słynnym Ferranem Adria z el Bulli
procentuje niestandardowym podejściem do hiszpańskiej kuchni.
Koncepcja restauracji narodziła się kilka lat temu. Willy pracował wtedy w firmie Torres i zajmował się promocją hiszpańskiej
kuchni w Chinach. – Podczas imprez organizowanych w najlepszych hotelach zauważył, że pomimo ogromnych różnic kulturowych w obu kuchniach występują duże podobieństwa. Jednym
62
z elementów łączących jest wieprzowina, tradycyjnie jedzona
w dużych ilościach zarówno w Hiszpanii, jak i w Chinach. – Podobny jest również rodzinny charakter posiłków, choć sam sposób jedzenia różni się znacząco – opowiada Roque. – Umieszczenie wizerunku świni w logo restauracji było śmiałym pomysłem,
który jednak z miejsca trafił do serc szanghajczyków. Świnia jest
bardzo lubianym przez Chińczyków zwierzęciem, symbolizuje
dobrobyt i pomyślność. W el Willy znajdziemy ją nawet na talerzach i serwetkach.
– Nie bez znaczenia było staranne przygotowanie marketingowe oraz analiza psychologiczna potencjalnych klientów. Już
czwarty rok z rzędu otrzymujemy tytuł najlepszej restauracji
w Szanghaju serwującej kuchnię śródziemnomorską – dodaje.
– Pomysł na restaurację musi uwzględniać przede wszystkim
oczekiwania miejscowych klientów, którzy przyzwyczajeni są
choćby do określonego sposobu serwowania jedzenia. W el Willy
podczas lunchu, kiedy większość klientów stanowią obcokrajowcy podajemy widelce i noże, jednak wieczorem królują typowe
pałeczki, ponieważ tego oczekują chińscy goście – mówi Roque.
Jedzenie pałeczkami wymagało modyfikacji sposobu przygotowywania hiszpańskich potraw – mniejsze kawałki, mniejsze porcje,
obrotowe elementy stołu umożliwiają typowe dla Chin dzielenie
się posiłkiem.
63
Szanghaj
CHRUPIĄCE PROSIĘ
gotowane w niskiej temperaturze przez
12 godzin z tartą brzoskwiniową
i sosem syczuańskim
DŁUGO GOTOWANA OŚMIORNICA
SAŁATKA „CEVICHE”
z przegrzebków z guacamole
i chrupiącymi szalotkami
W przypadku el Willy kluczowa okazała się interakcja szefa
kuchni z gośćmi. To nowe doświadczenie dla mieszkańców
Szanghaju, przyzwyczajonych w restauracjach do kontaktu
z obsługą, ewentualnie z menadżerem. Willy te przyzwyczajenia
zmienia, również dlatego, że bardzo lubi rozmawiać oraz opowiadać dowcipy. Poważnieje tylko w kluczowych momentach
przygotowywania potraw, na przykład przy krojeniu, co zapewne
wielokrotnie ocaliło jego palce.
– Dla Chińczyków dodatkowo istotne jest, że Willy to celebryta. Przychodzący do restauracji goście, mogą odbyć z nim pogawędkę, a nawet zrobić sobie z nim zdjęcie, które później pokażą
z dumą swoim znajomym. W ten sposób, oprócz doskonałych
relacji z gośćmi, budujemy sieć marketingu szeptanego – nie ma
lepszej formy promocji niż pozytywne opinie klientów. Dzięki
temu aż 60 procent naszych klientów stanowią Chińczycy, co
w Szanghaju jest bardzo dobrym wynikiem – opowiada Roque.
W ciągu dnia w restauracji dominują obcokrajowcy, zwykle
mieszkający lub pracujący w okolicy. Szanghaj to ogromne miasto z dużymi problemami komunikacyjnymi, dlatego też ekspaci
wybierają miejsca, do których dojazd zajmuje możliwie mało
czasu.
– W przypadku obcokrajowców nasz target to medium-high.
Ustaliliśmy kilka poziomów cenowych w menu, dzięki czemu
64
el Willy jest zarówno miejscem na codzienny lunch, jak i elegancką kolację.
Prowadzenie zachodniej restauracji w Chinach wymaga mistrzowskiej logistyki. Trudno wyobrazić sobie hiszpańską restaurację bez tradycyjnych wyrobów.
– Problemem w Chinach jest nie tylko dostępność składników,
ale ich odpowiednia jakość. W przypadku el Willy prawie wszystko
importujemy z Hiszpanii, Australii i Japonii. Sytuacja ulega powoli
poprawie – pojawiają się pierwsze farmy produkujące produkty
organiczne, jednak jest ich wciąż niewiele, a ceny dość wysokie.
Specjalizujemy się w tradycyjnych i nowoczesnych przekąskach
tapas oraz w soczystych daniach z ryżu podawanych w stylu barcelońskim. Jednak naszym flagowym daniem jest bombka wołowo-truflowa, po którą nasi klienci są gotowi przyjechać z najdalszych
zakątków Szanghaju. Na deser nikt nie może oprzeć się naszemu
brownie, a krem catalana nie ma sobie równych w całej Azji!
El Willy to miejsce obowiązkowe na kulinarnej mapie Szanghaju. Oprócz doznań smakowych warto odwiedzić restaurację
ze względu na jej położenie w przepięknej dzielnicy francuskiej.
Zupełnie unikatowe jest patio, zacienione starymi drzewami.
W mieście pełnym betonu to prawdziwy unikat.
Bombka wołowo-truflowa
www.elwilly.com.cn
65
Szanghaj
SZAnghAJSKA
KlASYKA
Najsłynniejszy taras w mieście
z panoramą Szanghaju. Tu relaksują
się koronowane głowy i gwiazdy filmowe.
M on the Bund to pierwsza zachodnia restauracja w Szanghaju
i prawdziwa ikona kulinarnej sceny metropolii. Jako atrakcja
sama w sobie stała się obowiązkową pozycją w programie
luksusowych wycieczek z całego świata.
zdjęcia: materiały prasowe restauracji
J
uż od 13 lat M on the Bund oczarowuje szanghajczyków
wybitną kuchnią i najsłynniejszym tarasem miasta. Restauracja mieści się w najbardziej prestiżowym punkcie
metropolii, na historycznej promenadzie Bund, na najwyższym piętrze 7-piętrowej kamienicy. Projektanci starannie
odtworzyli styl wnętrz z 1927 roku, co w połączeniu z modernistycznymi elementami dało niepowtarzalny efekt. Sale jadalne
oferują spektakularny widok na Bund, rzekę Huangpu i najwyższe budynki świata nowoczesnej dzielnicy Pudong. Obowiązkowym punktem wieczoru jest wizyta z kieliszkiem wina w ręku na
tarasie, który pozwala poczuć atmosferę Szanghaju.
M on the Bund, praktycznie pierwsza zachodnia restauracja w Chinach, otrzymała do tej pory więcej nagród niż jakakolwiek inna w tym kraju. – Szanghaj zmienił się niesłychanie przez lata. Gdy zaczynaliśmy, była tu kulinarna pustynia,
jeśli chodzi o kuchnię zachodnią – mówi Michelle Garnaut,
australijska restauratorka, która założyła M on the Bund.
– Od tego czasu wiele się zmieniło, a kulinarne gusta szanghajczyków stały się bardzo dojrzałe. Klienci oczekują nowych
smaków, dlatego też w menu pojawiły się ostatnio potrawy ze
Środkowego Wschodu i Afryki Północnej. – Od zawsze kładliśmy nacisk na kreatywność. Lubimy być nieprzewidywalni –
mówi Michelle Garnaut.
66
Hamish Pollitt,
szef kuchni m on the Bund
67
Shanghai
CHRUPIĄCE PROSIĘ
SUFLET PAVLOVA
68
Szef restauracji Bruno van der Burg, który kieruje nią od
8 lat, wyjaśnia, że tajemnica sukcesu M on the Bund to przede
wszystkim stworzenie odpowiedniego klimatu. – Chcemy, aby
nasi goście czuli się zrelaksowani, dlatego zapewniamy im
luksusową, lecz nieformalną atmosferę – mówi. Między innymi dlatego M on the Bund może pochwalić się imponującą
listą gości: top-modelki, koronowane głowy, prezydenci, aktorzy – jadł tutaj niemal każdy celebryta odwiedzający Szanghaj.
Na liście gości znajdują się między innymi królowa Holandii
Beatrix, szef koncernu Virgin, Richard Branson, projektanci
Giorgio Armani i Pierre Cardin, aktorki Catherine Deneuve
i Susan Sarandon.
Odwiedzający restaurację mogą liczyć na dania oraz obsługę na najwyższym poziomie. – Wyznajemy zasadę, aby
zaczynać od początku, czyli od doboru najlepszych dostępnych
składników – mówi Hamish Pollitt, szef kuchni M on the
Bund. – Najlepsze składniki kreują najlepsze dania – dodaje.
Pollitt urodził się w Sydney, tam rozpoczął swoją kulinarną
karierę, następnie trochę czasu spędził w Londynie. Lubi eksplorować bogactwo lokalnych produktów, adaptując je do swoich pomysłów i eksperymentując. – Wakacje często spędzam
w Toskanii czy południowej Francji, odwiedzam targi z lokalnymi produktami i na miejscu gotuję to, co w danym regionie
się jada – mówi Pollitt. – W naszej restauracji stosujemy zarówno lokalne składniki, na przykład fantastyczne grzyby
z prowincji Yunnan, jak i produkty importowane, których nie
da się zastąpić innymi. Jagnięcina w M on the Bund pochodzi
z Australii, owoce morza z Japonii, a jeśli chodzi o sery, są to
przede wszystkim produkty importowane z Europy.
Hamish Pollitt definiuje swój styl jako klasyczny, promujący dania, które wymagają techniki i wiedzy kulinarnej, lecz
pozostają proste i przede wszystkim znakomicie smakują.
– Najpopularniejsze pozycje z naszego menu to chrupiące pieczone prosię i jagnięcina zapiekana w soli. Deserem numer
jeden jest tort bezowy Pavlova, a na przystawkę zdecydowanie
polecam kawior z bieługi po mandaryńsku, serwowany na
naleśnikach permentier – mówi Pollitt. Menu w M on the Bund
jest bardzo obszerne i goście mogą skosztować również egzotycznych dla Szanghaju dań, takich jak kaszanka czy indyjska
zupa mulligatawney.
M on the Bund jest ikoną Szanghaju, co zawdzięcza przede
wszystkim wspaniałej atmosferze i znakomitej kuchni. Warto
wybrać się tam choćby po to, aby spożyć posiłek, podziwiając
jeden z najlepszych widoków w mieście.
www.m-onthebund.com/mbund
69
Szanghaj
Szanghaj
Stiller’s
Restaurant &
Cooking School
Stiller’s to europejska kuchnia w najlepszym wydaniu.
Serwowanymi tu daniami można rozkoszować się, podziwiając
imponującą panoramę Szanghaju, odzwierciedlającą się
w wodach rzeki Huangpu.
zdjęcia: materiały prasowe restauracji, anna drozdowska
Stefan Stiller osobiście nadzoruje
przygotowywanie dań w swojej
restauracji.
S
tiller’s – restauracja i szkoła gotowania w jednym,
to miejsce dla miłośników kuchni i wina. Położona
w Szanghaju nad brzegiem rzeki Huangpu w nowoczesnej i modnej dzielnicy Cool Docks zapewnia
niezapomniane widoki na nowoczesną panoramę Szanghaju.
Pomysłodawcami i właścicielami restauracji są utytułowany
gwiazdką Michelina Stefan Stiller oraz jego żona Yoshi. Stefan,
z pochodzenia Niemiec, karierę kulinarną rozpoczął w wieku
17 lat w gwiazdkowej restauracji Relais et Chateaux Restaurant.
Następnie swój talent szlifował w Goldener Pflug w Kolonii –
pierwszej trzygwiazdkowej restauracji w Niemczech – a potem
w Schweizer Stuben, gdzie szefem kuchni był nagrodzony
trzema gwiazdkami Dieter Müller.
Własna restauracja Stillera w Niemczech – The Grand Cru,
została utytułowana zaledwie rok po otwarciu! Dlatego też kulinarny świat w Szanghaju powitał w 2004 roku Stefana i Yoshi
z otwartymi ramionami i wcale się nie zawiódł.
– Najpierw przyjechałem tu ze względu na propozycję pracy,
aby przygotować otwarcie restauracji. Byłem odpowiedzialny za
design kuchni, menu, szkolenie załogi i generalnie za organizację wszystkiego. Po kilku latach pracy w charakterze doradcy
zdecydowaliśmy się z żoną na otwarcie tu, w Szanghaju własnej
restauracji i nie żałujemy tego – mówi Stefan Stiller.
70
Stiller postanowił nowo otwierany lokal odróżnić od innych
restauracji w Szanghaju, które oferowały kuchnię europejską,
dlatego też swój koncept oparł na połączeniu restauracji i szkoły
gotowania.
To bardzo konkurencyjny rynek. Dopiero po kilku latach działalności można mówić o sukcesie. Nie ma tu wielu lokali na najwyższym światowym poziomie, które przetrwały więcej niż pięć
lat. Trzeba znaleźć swoją niszę – coś, czym można się wyróżnić.
Kuchnia, którą oferuje Stiller’s, to klasyczne, europejskie
dania. – Klasyczne pod względem prezentacji, nowoczesne
pod względem technologii przygotowania. Nie zamierzamy
wprowadzać typowych dań, z którymi kojarzona jest niemiecka
kuchnia – kiszonej kapusty czy golonki. Jednak wiele naszych
potraw pochodzi właśnie z Niemiec, np. bardzo tradycyjny Sauerbraten. To duszona wołowina, gotowana w 65ºC przez prawie
4 dni, dzięki czemu jest bardzo miękka i aromatyczna.
– Nie chcemy łączyć naszej kuchni z azjatycką ani adaptować
chińskich zwyczajów związanych z jedzeniem – na przykład
podawania posiłków na wspólnych półmiskach – mówi Stefan
Stiller. – Udawanie znawców chińskiej kuchni najczęściej nie
wychodzi nam, Europejczykom na dobre – dodaje. – Bardzo
często ze względu na różnice kulturowe dochodzi do zabawnych sytuacji. Kiedyś na bardzo ważną i dużą imprezę przygoto-
71
Szanghaj
zdjęcie: anna drozdowska
MARYNOWANY
CZARNY DORSZ GRENLANDZKI
z chutneyem z mango i papai
Opiekane podudzie baranie
z żeberkami, ratatouille i polentą to jedno
z najpopularniejszych dań w karcie.
wywałem consommé z gołębia, więc potrzebowałem sporej ilości
mięsa. Przyrządziłem pyszne consommé i przecedziłem je, aby
było klarowne. W międzyczasie ktoś mnie zawołał i musiałem
wyjść z kuchni, a kiedy wróciłem, nie mogłem już znaleźć mojego consommé! Byłem wściekły, spytałem „gdzie jest moje consommé?!” W odpowiedzi kucharze pokazali mi sito z mięsem
i kośćmi i oznajmili, że pozbyli się tej niepotrzebnej wody,
która została po ugotowaniu mięsa...
Teraz mogę się z tego śmiać, ale wtedy myślałem, że oszaleję – krzyczałem, wrzeszczałem, prawie płakałem – wiadomo,
że consommé nie powstaje w jedno popołudnie. Kości są bardzo
ważne dla Chińczyków – gotują zupy, ale podają je zawsze
z kośćmi i skórkami. Mięso bez kości jest dla nich mało wartościowe i mało przyjemne do jedzenia. To są właśnie te różnice
kulturowe, o których mówiłem.
Stiller’s słynie ze stosowania sezonowych produktów i składników najlepszej jakości. Widnieje również od dłuższego czasu
na pierwszej pozycji wśród wszystkich restauracji w Szanghaju
w serwisie Trip Advisor.
– Zawsze staramy się kupować najlepsze składniki typowe
dla danego sezonu – mówi Stefan Stiller. – Regularnie, co
miesiąc dostosowujemy menu do obecnej pory roku. To nasza
dewiza i z tego jesteśmy znani. Stosujemy wiele chińskich
72
produktów, ale mięso i ryby importujemy – głównie z Australii.
Świeże składniki, jak sałata, zioła, warzywa czy owoce pochodzą z dostaw lokalnych – dodaje. – Jeszcze siedem lat temu
bardzo trudno było znaleźć tutaj składniki najwyższej jakości.
Teraz sytuacja wygląda dużo lepiej, powstają nawet ekologiczne uprawy, o ile w ogóle można mówić o takich uprawach
w Chinach. Mamy dostawców, którzy wyspecjalizowali się
w wytwarzaniu produktów dla zachodnich restauracji, hodują
nawet świeże karczochy czy selery, praktycznie niewystępujące
w chińskiej kuchni.
W restauracji panuje wyrafinowana atmosfera, wystrój wnętrza jest przemyślany: nowoczesny z akcentami klasycznymi.
Widać, że wielu gości zna dobrze właściciela restauracji i jego
żonę, która jest menadżerem – naszą uwagę zwracają serdeczne powitania i uściski na pożegnanie. Kiedy odwiedzimy
Stiller’s, możemy być pewni, że Stefana zobaczymy w kuchni,
przy przygotowywaniu potraw lub gdy fachowo dobiera gatunek
wina do konkretnej potrawy. Widać dbałość o szczegóły i wysoką jakość obsługi. To doskonałe miejsce na wytworną kolację
czy spotkanie, które wymaga specjalnej oprawy.
www.stillers-restaurant.cn
73
Szanghaj
ShAnghAI tAng CAFÉ
Shanghai Tang Café to wyjątkowe miejsce, w którym śmiałe
połączenia kolorów zobaczycie nie tylko w wystroju wnętrz,
ale również w każdym serwowanym daniu. To prawdziwa
uczta dla wszystkich zmysłów.
zdjęcia: materiały prasowe restauracji, anna drozdowska
S
hanghai Tang to luksusowa marka rodem z Hongkongu, która zdobyła uznanie na światowych rynkach.
Otwiera sklepy z odzieżą z jedwabiu, kaszmiru,
dodatkami ze skóry i artystyczną biżuterią w prestiżowych
miejscach w Azji, USA oraz w Europie. Oferuje niepowtarzalne projekty łączące tradycje chińskie z nowoczesną
formą. Klienci kochają markę za unikatową kolorystykę
– gorące fuksje, limonkowe zielenie, energetyczne oranże,
wszystko to w połączeniu z lakierowaną czernią. Rosnąca
popularność marki oraz trend w kierunku kuchni fusion
w kosmopolitycznym Szanghaju sprawiły, że powstał pomysł
otwarcia restauracji Shanghai Tang Café. Co odzieżowa marka może zaoferować w kuchni? Okazuje się, że bardzo dużo.
Koncept połączenia tradycyjnej kuchni chińskiej ze współczesnymi elementami kuchni zachodniej i zdecydowaną
kolorystyką, zarówno wnętrza, jak i serwowanych dań, okazał
się udany.
Restaurację mieszczącą się w centrum supermodnej
dzielnicy Xintiandi zaprojektował amerykański architekt,
Jonathon Solomon, który odtworzył we wnętrzach credo
marki – elementy tradycyjnego chińskiego designu z nowoczesnością XXI wieku i energetyzującą kolorystyką. Żyrando-
74
75
zdjęcie: anna drozdowska
zdjęcie: anna drozdowska
Szanghaj
Chrupiące krewetki
w majonezie wasabi
z perełkami granatu
76
le przypominają popularne w Chinach klatki dla ptaków,
a czarne lakierowane meble i ściany fantastycznie kontrastują z jedwabnymi obiciami, poduszkami i zasłonami w neonowych różach, zieleniach i pomarańczach. To jak połączenie
romantycznego czaru Szanghaju z lat 20. ubiegłego stulecia
z XXI wiekiem. Z głośników sączy się stary szanghajski jazz
w nowoczesnych aranżacjach.
Shanghai Tang to dobre miejsce zarówno na lunch, jak
i nastrojową kolację. Ciemny wystrój tworzy kameralną
atmosferę, a refleksy światła na lakierowanych na wysoki
połysk powierzchniach mebli dają wrażenie wyrafinowanej
elegancji. W Shanghai Tang panuje jednak niezobowiązująca
atmosfera, a do dyspozycji gości jest taras z barem, gdzie
można naprawdę się zrelaksować.
Esencją Shanghai Tang jest nie tylko przygotowanie
potraw w taki sposób, aby smakowały gościom, ale też by
cieszyły oko, przede wszystkim dzięki grze kolorów. – Zwracam ogromną uwagę na wygląd potraw, do większości z nich
sam wymyślam sposób podania, dekoracji. Ważna jest dla
nas kolorystyka dań, kolor to esencja naszej marki Shanghai
Tang. Ale wszystko musi być naturalne, w żadnym wypadku
nie dodajemy sztucznych składników – mówi Owen Wang,
szef kuchni.
Sztandarowym daniem Shanghai Tang są chrupiące
krewetki w majonezie wasabi z perełkami granatu. Połączenie zimnej zieleni wasabi i ostrej czerwieni owocu z bielą
krewetki daje niezwykły wygląd, a jednocześnie wyjątkowy
smak, co potwierdzają klienci, którzy właśnie to danie zamawiają najczęściej. – Jest w naszej karcie od początku istnienia restauracji – mówi Owen Wang. – Cały czas staram się
realizować nowe pomysły, wprowadzam innowacje, inaczej
byłoby nudno. Uwielbiam pracować jako kucharz i robię to,
odkąd pamiętam – dodaje. Owen Wang promuje kuchnię
chińską na świecie – odwiedził już m.in. Francję, Holandię,
Koreę, Tajlandię, Wietnam. – Każda podróż to okazja, aby
pokazać to, co mamy najlepszego do zaoferowania, a jednocześnie możliwość poznania lokalnych kuchni, które zawsze
inspirują mnie do tworzenia nowych przepisów – mówi
Wang. – Sukces tkwi w szczegółach – to moja dewiza. Nie
ma dla mnie trudnych dań, jednak, jak chyba dla każdego
kucharza, największym wyzwaniem jest wykonywanie ich
perfekcyjnie każdego dnia.
www.shanghaitang.com/en/world-of-shanghai-tang/
shanghai-tang-cafe
77
Szanghaj
Jin Sha
Four Seasons Hangzhou
Restauracja przyciąga klientów fantastyczną lokalizacją, w oazie
spokoju tuż nad brzegiem Jeziora Zachodniego. Inspiracją
dla menu Jin Sha są pobliskie plantacje zielonej herbaty.
zdjęcia: materiały prasowe restauracji, four seasons, anna drozdowska
H
angzhou stanowi turystyczną atrakcję dla
mieszkańców Szanghaju, oferując gościom to,
co najlepsze: wspaniałe, otoczone zielonymi
wzgórzami, jezioro i malownicze doliny porośnięte plantacjami najlepszej zielonej herbaty. Chińczycy zwykli
mówić, że w niebie jest raj, a na ziemi są Hangzhou i Suzhou.
Mimo że weekendowy wypad wymaga pokonania niemal 300
kilometrów, podróż szybkim pociągiem zajmuje niecałe 50
minut. W sobotę i niedzielę nad Jeziorem Zachodnim można
spotkać prawdziwe tłumy.
Tuż nad jeziorem położony jest hotel Four Seasons z jedną
z najlepszych restauracji w mieście, Jin Sha. W ciągu zaledwie
kilku miesięcy od otwarcia restauracja stała się miejscem,
w którym warto bywać, co potwierdza imponująca lista gości.
Jin Sha to nie tylko zachwycająca sala główna, ale również 11
sal prywatnych, każda o unikatowym wystroju i kolorystyce.
Z przeszklonych okien rozpościera się niesamowity widok na
jedną z zatok Jeziora Zachodniego oraz wtopiony w bujną roślinność wodospad.
Wnętrza zaprojektowała słynna pracownia SPIN Design
Studio z Tokio, która ma na swoim koncie m.in. restaurację
Caprice Hotelu Four Seasons w Hong Kongu. Wystrój Jin Sha
inspirowany jest tradycyjnym, ludowym stylem Jiang Nan, ale
78
79
Szanghaj
Z okien oraz z tarasu restauracji można podziwiać
przepiękną lagunę Jeziora Zachodniego.
80
81
Szanghaj
82
zdjęcie: anna drozdowska
zdjęcie: materiały prasowe
zdjęcie: materiały prasowe
Szef kuchni Jin Sha
Tan Chwee Chan
OPIEKANA WIEPRZOWINA
po szanghajsku w słodkim
sosie sojowym
KREWETKI
smażone na woku
w herbacie longjing
zdjęcie: materiały prasowe
www.fourseasons.com/hangzhou/dining/jin_sha
ROLADKI CHIŃSKIE
z warzywami i sezamem
zdjęcie: anna drozdowska
w nowoczesnej aranżacji, z elementami ciemnego drewna
i towarzyszącą paletą naturalnych kolorów. Jin Sha oznacza
złoty piasek, co podkreśla położenie restauracji nad brzegiem
Jeziora Zachodniego. Do restauracji prowadzi też wejście
z zewnątrz, aby goście nie musieli przechodzić przez hotel.
Menu Jin Sha to nowoczesna kuchnia oparta na tradycyjnych
daniach z Szanghaju i Kantonu, wykorzystująca świeże, najwyższej jakości składniki z Hangzhou i Jeziora Zachodniego. Położenie tuż nad jeziorem zobowiązuje do serwowania najlepszych
słodkowodnych krewetek i krabów. Jedno z najsłynniejszych
dań to jajka z dodatkiem delikatnego mięsa. Danie przypomina
z wyglądu chińskie „tysiącletnie jaja”, przysmak Chińczyków,
jednak w przeciwieństwie do nich te serwowane w Jin Sha powstają z lekko słodkiej galaretki z dodatkiem octu i mięsa kraba
gotowanego kolejno w kilku rodzajach sosów.
W Hangzhou nie może zabraknąć imponującego wyboru
herbat do każdego dania. W okolicach herbatę pije się od 4000
lat – najpierw traktowano ją jako miksturę leczniczą, a modnym napojem stała się dopiero w XVII wieku. Hangzhou oferuje przede wszystkim herbatę longjing, pochodzącą z okolicznych
plantacji. Serwowana jest najczęściej w szklankach, w których
delikatne listki układają się we wspaniałe wzory. Dzięki przeźroczystym ściankom można też łatwo ocenić jakość herbaty
– napar z tej najlepszej, zbieranej w kwietniu, ma lekko zielonkawe zabarwienie i niepowtarzalny, lekko słodkawy zapach.
Herbata inspiruje wiele dań serwowanych w Jin Sha, choćby
krewetki podawane właśnie w sosie z zielonej herbaty czy herbaciane crème brûlée. Restauracja słynie również z szerokiego
wyboru chińskich win oraz dań rybnych. Składniki do potraw
pochodzą głównie z Chin, z naciskiem na produkty lokalne.
Szefem kuchni Jin Sha jest Tan Chwee Chan. Typowa kuchnia regionu Hangzhou jeszcze niedawno była dla niego nowością,
dlatego wciąż stara się próbować typowych lokalnych potraw. –
Lubię poznawać nowe smaki i często jem w innych restauracjach,
barach czy na ulicy – mówi Chan. – Spędzam też dużo czasu na
lokalnych targach, gdzie niemal cały czas jem – dodaje.
Swoją karierę kulinarną Chan rozpoczął już w wieku 5 lat,
zmywając naczynia w rodzinnej restauracji. Podróżował dużo po
świecie, pracował we Włoszech, skąd trafił na Malediwy, do hotelu Four Seasons. Tam właśnie nauczył się, jak czerpać inspiracje
z lokalnej kuchni, oraz poznał sposoby pozyskiwania najlepszych
produktów od lokalnych i międzynarodowych dostawców.
Jin Sha to restauracja, którą odwiedzić trzeba koniecznie,
zarówno ze względu na znakomitą kuchnię, jak i położenie tuż
nad brzegiem słynnego Jeziora Zachodniego. Atmosfera tego
miejsca, oddalonego zaledwie 20 minut jazdy samochodem od
centrum 7-milionowego miasta Hongzhou, pozwala przenieść
się w spokojną i zieloną scenerię Chin, którą coraz trudniej
znaleźć w gwarnych metropoliach.
83

Podobne dokumenty