treść pracy
Transkrypt
treść pracy
Marta Polewska „Akademia pani AmbroŜyny” Mam na imię Marta. Jak kaŜde dziecko chodzę do szkoły i bardzo lubię się uczyć. Niektóre dzieci, które chodzą do normalnej szkoły bardzo mi zazdroszczą, Ŝe w ich szkole nie jest tak fajnie jak w mojej. W zwykłej szkole trzeba się uczyć matematyki, polskiego, historii… Moja szkoła jest zupełnie inna. Jak juŜ mówiłam jest to szkoła niezwykła. Mieszkamy w szkolnym internacie cały rok a jeśli ktoś chce moŜe takŜe zostać na wakacje bo się nigdy nie nudzimy, zresztą mało osób wyjeŜdŜa stąd latem. Jest to szkoła tylko dla dziewcząt i prowadzi ją siostra pana Kleksa pani AmbroŜyna. Pani Kleks to przemiła osoba, nauczyła nas bardzo duŜo o krasnoludkach, zaczarowanych księŜniczkach, mówiących zwierzętach. Wszystkie te rzeczy widzieliśmy na własne oczy przechodząc przez wszystkie furtki w murze naszej szkoły – prawie wszystkie. Jedna z furtek jest zawsze zamknięta i tylko pan Kleks i pani AmbroŜyna wiedzą co się za nią znajduje. Bardzo chciałabym zobaczyć co jest po drugiej stronie tych drewnianych drzwiczek. Postanowiłam sobie, Ŝe muszę to sprawdzić. Pewnej nocy gdy wszyscy usnęli ubrałam się i wyszłam do ogrodu. Szybko znalazłam drewnianą furtkę. Nacisnęłam na klamkę – furtka nie była zamknięta, bez wahania przez nią przeszłam i nie uwierzycie - zobaczyłam Akademię pana Kleksa. Jakie to szczęście, Ŝe nie byłam ubrana w sukienkę tylko w spodnie i bluzę bo pomyślałam – „miło by tu było spędzić jeden dzień”. Poszłam za wskazówką „do pana Kleksa” i po niedługim czasie znalazłam się w małym pokoiku. Zobaczyłam biurko i siedzącego za nim pana Kleksa we własnej osobie. Zapisałam się jako Arek Miluch. Wybrałabym moŜe inne imię ale wszyscy chłopcy w Akademii muszą nosić imię rozpoczynające się na literę A. Pan Kleks oprowadził mnie po Akademii po czym udałam się do mojego nowego pokoju. Rano obudził mnie głos szpaka, zdawało mi się Ŝe ten szpak coś mówi ale nie potrafiłam go zrozumieć, jak się potem okazało szpak wypowiadał tylko same końcówki wyrazów i miał na imię Mateusz. Na śniadanie były olbrzymie jajka na twardo ale niestety niezbyt sycące bo chociaŜ były ogromne to zostały powiększone pompką powiększającą. Po śniadaniu rozpoczęły się zajęcia: liczenie kropek na biedronkach, lekcje spijania nektaru z kwiatów udzielane przez najróŜniejsze gatunki motyli, układanie bukietów na czas, wyścig po złote runo, rozmowy z Mateuszem i tak minął nam czas do obiadu. Na obiad podano wielkiego dzika (myślę, Ŝe teŜ powiększonego). Po obiedzie natknęłam się na Adasia Niezgódkę bardzo fajnego kumpla. Zademonstrował mi, które drzwi prowadzą do których bajek i jaka jest droga do psiego raju. Chciałabym Ŝeby pobyt w Akademii pana Kleksa trwał wiecznie, ale usłyszałam głos pani AmbroŜyny i zobaczyłam rozmyty obraz Akademii pana Kleksa na moim sennym lusterku. - Marta, miałaś wspaniały sen! Dzięki niemu wpadłam na pomysł by złoŜyć wizytę mojemu bratu Panu Kleksowi. Pani AmbroŜyna jak zawsze była w dobrym humorze i jak kaŜdego ranka budziła osobiście wszystkie dziewczynki, których imiona zaczynają się na literę M czyli wszystkie bo tylko dziewczynki o imionach na M mogą chodzić do tej szkoły. W naszej szkole na śniadanie wcale nie jemy niczego powiększonego tylko owoce i warzywa, które same wyhodowałyśmy w naszych ogródkach. Owoce hodowane przy naszej szkole mają tę własność, Ŝe moŜna je zbierać przez cały rok i są wyjątkowo poŜywne i soczyste. Zaraz po śniadaniu ustawiłyśmy się w pary przed szkołą i pani AmbroŜyna przeprowadziła nas przez drewnianą furtkę, która jak w moim śnie prowadziła do Akademii pana Kleksa. Zostałyśmy bardzo miło przywitane. Z okazji naszych odwiedzin urządzono piknik. Były przepyszne ciastka, ptysie, bezy, pączki, bułki jagodami i mnóstwo pysznych lodów. Do picia podawano hawajski śnieg, colę, sok pomarańczowy i oczywiście lemoniadę. Gdy dobiegło południe Adaś Niezgódka i pan Kleks oprowadzili nas po całej Akademii w której znajdowało się muzeum piegów, ogromna kolekcja snów, rzeczy nikomu niepotrzebnych, przedmiotów niezwykle uŜytecznych oraz wystawa juŜ naprawionych obrazów i pokaz ich naprawiania. Bardzo szybko zleciał czas do kolacji na którą za pomocą czarów pani AmbroŜyny i pana Kleksa kaŜdy dostał to co chciał – Maritta zajadała smaŜony ser, Małgosia ze smakiem jadła opiekane w serze brokuły, Marysie ucieszył widok olbrzymiej zapiekanki na swoim talerzu, a ja wcinałam pyszną pizzę z wieloma składnikami. Bardzo bym chciała Ŝeby ten dzień się nie skończył ale w końcu po raz drugi przekroczyliśmy próg drewnianej furtki a na naszych lusterkach sennych malowały się przepiękne obrazy.