Magnes 19 - Mondial Assistance

Transkrypt

Magnes 19 - Mondial Assistance
Mam
na Ciebie
haka
Spis treści
Krótko i na temat
Niestety, jeździmy bez... OC
04
„Chiński tygrys” stępił pazury – co dalej z Chinami?
iPhone miał być porażką?
Ekspertyza
Krzysztof Kolany: Apetyt na AAA
Magnes numeru
Świat: Tango Down!
Dobra moneta
GENialny biznes
Odpowiedzialnie
Konferencja? Naturalnie!
06
08
12
14
Eko-Biuro
Jak każdy z nas może chronić zagrożone gatunki? (1)
Jak rekrutować osoby z niepłenosprawnością?
Kluski w gębie
Weekendy strat?
As serwisowy
Tani mechanik i laweta ze smartfona
18
19
Mondial Assistance opublikował pełne wyniki badań
Dialogi
Krezus parkuje u Hołka
MA styl
Robert Gondek w drodze na najwyższe szczyty Afryki
20
22
Nie pracuję – wygrywam!
Ekscentrum
Graham Pendrill: Masaj z pałacu
MAGnes Dwumiesięcznik Mondial Assistance
Wydawca:
Mondial Assistance sp. z o.o., ul. Domaniewska 50B, 02-672 Warszawa, 22 522 25 00, [email protected].
Kierownictwo publikacji: Rafał Mrozowski.
Redakcja, koncepcja i realizacja: Szara Strefa, www.szarastrefa.net. Redaktor naczelny: Rafał Modzelewski.
Zespół: Maria Fijołek, Krzysztof Kluska, Piotr Kowalski, Beata Krowicka, Krzysztof Ostrowski. DTP: Maciej T. Krawczyński.
Foto na okładce: Gebi / Fotolia
27
Szanowni Państwo!
Historia hakerów pokazuje, że na samym początku działali oni po to, by nieść innym
pomoc. Na przestrzeni lat wskutek rozwoju internetu mianem tym zaczęto nazywać
cyberprzestępców. Cóż, narkotyki też z początku były lekami, a skinheadzi ruchem
pokojowym. Świat się zmienia i pewne jego atrybuty dokonują zwrotu o 180 stopni.
Obecnie hakerzy niejedno mają imię. W Polsce głośno się o nich zrobiło przy okazji
protestów przeciw umowie ACTA. Stali się istotnym elementem publicznego dyskursu
o granicach wolności i prawach autorskich. Niemniej jednak można założyć, że
nie były to te same osoby, które atakują przestrzeń komercyjną. A ponieważ coraz
większa część naszych działań przenosi się do internetu, to wraz z tą tendencją rzesza
cyberprzestępców także wzrasta. Są coraz bardziej sprytni, doskonale przygotowani
i potrafią porwać się na cele, które w czasach przedinternetowych były nie do ruszenia.
Piszę o tym, aby zachęcić Państwa do bliższego zapoznania się z naszym cover
story, w którym Piotr Kowalski opisuje szczegółowo, na czym polega współczesne
hakowanie i jak przed nim się bronić. Domyślam się, że o wielu aspektach działań
cyberprzestępców mogli Państwo nawet nie słyszeć. A jak się okazuje, hakerzy mogą
na nas czekać nawet w... domowej lodówce.
Serdecznie pozdrawiam
Tomasz Frączek
Prezes Zarządu
Mondial Assistance
3
Krótko i na temat
Dziesięć najbardziej
zadłużonych krajów UE
Dług publiczny krajów UE względem PKB
Prostota może być trudniejsza
od komplikacji: trzeba się ciężko
napracować nad wydobyciem
czystej myśli, która pozwala na
prostotę. Ale warto – bo kiedy już
się to ma, można przenosić góry.
Steve Jobs
1 Grecja
165,3%
2 Włochy
120,1%
3 Irlandia
108,2%
4 Portugalia
107,8%
5 Belgia
98,0%
6 Francja
85,8%
Polska
56,3%
7 Wielka Brytania 85,7%
8 Niemcy
81,2%
9 Węgry
80,6%
10 Austria
72,2%
Stan na:
23.04.2012 r.
Źródło: Eurostat
Niestety, jeździmy bez OC...
Z raportu Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego wynika, że o ponad
1000 wzrosła w 2011 r. liczba roszczeń
o wypłatę odszkodowania za wypadki
spowodowane przez właścicieli pojazdów, którzy nie mieli polisy OC. Co
warto podkreślić, całkowita liczba zgłoszeń w minionym roku sięgnęła ponad
6200 spraw, co daje wynik blisko
17 kolizji dziennie! Brak ubezpieczenia
sprawcy wypadków kosztował ponad
51,7 mln złotych – tyle wyniosły świadczenia wypłacone przez UFG w 2011 r.
UFG przedstawiło także profil nieubezpieczonego, z którego wynika, że polisy
OC nie kupują najczęściej
mężczyźni w wieku 18-29
lat. Stanowią oni 12 proc.
posiadaczy pojazdów
w Polsce i reprezentują
blisko 30 proc. nieubezpieczonych.
W raporcie przeczytamy, że na jazdę bez
OC decydują się osoby
o średnim dochodzie na
osobę w rodzinie, który
nie przekracza 500 złotych miesięcznie. Natomiast największe
prawdopodobieństwo kolizji z pojazdem
bez OC jest w województwie lubuskim,
małopolskim, opolskim i warmińsko-mazurskim.
W ostatnim „Magnesie” pisaliśmy
o przewrotności chińskiej gospodarki. W aktualnym numerze chcemy
Państwu przybliżyć, co niepokoi
inwestorów, którzy z coraz większą
ostrożnością przyglądają się jednej
z największych gospodarek świata. Od
ponad sześciu miesięcy sektor przemysłowy zwalnia, a index PMI wynosi
49,1 p. PMI to w dużym uproszczeniu
4
wskaźnik opisujący aktywność gospodarczą w sektorze wytwórczym. Jeżeli
wskaźnik jest powyżej 50 punktów,
uznajemy, że gospodarka jest w fazie
prosperity. Dodatkowo eksperci wskazują na rosnącą bańkę na rynku nieruchomości w Państwie Środka oraz że
wzrost gospodarczy w tym kraju był
najniższy od trzech lat. Jednym z wyjść
z tej sytuacji mogłaby być stymulacja
stopą procentową, jednak ze względu
na zbyt wysoką inflację jest to trudne.
Remedium na tę sytuację może być
rosnąca klasa średnia, która napędza
popyt wewnętrzny, co będzie stanowiło
o potędze tego kraju w kolejnych okresach. Pozytywnie na sytuację wpływają
także chińscy emeryci, którzy zamiast
odkładać pieniądze na przyszłość, zaczynają je powoli konsumować.
Foto: George Doyle / Thinkstock, Marcin Kempski / I Like Photo Group
„Chiński tygrys” stępił pazury – co dalej
z Chinami?
 6%
2 000 000 zł
Tyle z portfela musi wyciągnąć
ktoś, kto chciałby mieć w salonie… największy telewizor plazmowy świata. Model Panasonic
TH-152UX1 ma ekran o przekątnej 152” i waży 577 kg – prawie
tyle co Fiat 126p.
O tyle w 2011 r. wzrósł eksport polskich napojów spirytusowych. Tylko w ubiegłym
roku nasz kraj opuściło 40,3 mln l wódki. Trafiła ona m.in. na stoły w USA, Francji,
Kanadzie, Meksyku czy Wielkiej Brytanii. Rosnące zainteresowanie nie dziwi inwestorów. Nie od dziś wiadomo, że wódka to inwestycja, która zawsze się… zwraca.
 96%
O tyle w ciągu roku spadła wartość akcji spółki Dolnośląskie Surowce Skalne.
Nieistniejąca już grupa DSS była zaangażowana w wiele projektów drogowych, w tym m.in. projekt budowy autostrady A2, przy którym współpracowała
z osławionym chińskim Covecem. Niektórzy się martwią, że podczas Euro
2012 A2 będzie nieprzejezdna. Jak widać, niektórzy musieli już popłynąć.
Krótki
wpis
iPhone miał
być porażką?
Ostatnio robi furorę odgrzebana przez
internautów depesza jednego z komentatorów Bloomberga, który w zaledwie
kilka dni po publikacji kultowego już
dzisiaj iPhone’a napisał, że telefon nie
wpłynie w znaczący sposób na rynek
telefonów komórkowych na świecie.
Co ciekawe, Matthew Lynn, dziennikarz Bloomberga, zaznaczył, że gdyby
Apple wypuścił na rynek iToster z funkcją słuchania muzyki, to zyskałby podobną sławę i główni gracze na rynku,
jak Nokia i Motorola, nie powinni się
zamartwiać. Dziennikarz Bloomberga
podał trzy główne powody dlaczego,
iPhone prawdopodobnie nie odniesie
spektakularnego sukcesu, a były nimi:
iPhone pojawił się zbyt późno na rynku;
sukces dużych producentów zależy od
umów i dobrych relacji z operatorami;
iPhone jest produktem defensywnym
i jego zadaniem jest obrona istniejącego
już na rynku iPoda. Jak bardzo pomylił
się Lynn, świadczą zmiany, które zaszły
na rynku w ostatnim okresie. W zeszłym roku Google kupiło Motorolę,
a Nokia boryka się z problemami finansowymi. Natomiast „luksusowe świecidełko” od Apple zmieniło całkowicie
podejście do telefonu komórkowego
i stało się kultowym gadżetem konsumenta. Do tej pory liczba sprzedanych
iPhone’ów sięgnęła 183 mln sztuk na
całym świecie, a spółka jest wyceniana
na 550 mld dolarów. Dla porównania
aktualna wartość Nokii to zaledwie
14 mld dolarów.
Żyjemy w erze strachu. Strachu
przed kryzysem, strachu przed
redukcjami, strachu przed terroryzmem, strachu przed strachem.
Atmosferę horroru z upodobaniem
podsycają media, które karmiąc publikę prymitywnymi emocjami, utrzymują się przy życiu. Same bowiem
tkwią w trwodze przed jego utratą.
I tak oto koło się zamyka. Zastrachani redaktorzy w obawie przed
przerażonymi czytelnikami, że ci
w panice porzucą ich gazetę i sięgną
po inną, bardziej straszną, wypisują
mrożące krew w żyłach historie.
Bojaźń to podstawowy element
większości tekstów oraz informacji
prasowych. Tematyka czy forma –
broadsheetowa czy tabloidowa – ma
drugorzędne znaczenie. A ludzie to
kupują w nadziei na to, że w środku
gazety przeczytają o takich, którzy
się boją jeszcze bardziej od nich.
Rafał Modzelewski
Spis
treści
▲
5
Ekspertyza
Apetyt na AAA
5 sierpnia 2011 r. agencja Standard & Poor’s po raz pierwszy w historii
obniżyła rating USA. Od tego momentu pojęcie „rating” odmieniane jest przez
wszystkie przypadki. Co ono oznacza i czy inwestorzy powinni zawracać sobie
głowę literkami? O tym w rozmowie z Krzysztofem Kolany, głównym analitykiem
portalu Bankier.pl.
Krzysztof Kolany, główny analityk portalu Bankier.pl,
absolwent Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu. Laureat prestiżowego konkursu im. Władysława
Grabskiego za najlepsze publikacje o tematyce ekonomicznej organizowanego przez Narodowy Bank Polski,
PAP i Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich. Został
wyróżniony w kategorii dziennikarstwa internetowego.
6
W mediach termin „rating” zaczął
robić karierę dopiero po obniżeniu
Stanom Zjednoczonym oceny do
AA+. O czym właściwie mówi rating?
W skrócie to ocena kondycji finansowej
emitenta obligacji – banku, korporacji,
samorządu, państwa… Opiera się na
subiektywnej ocenie analityków agencji
ratingowej, którzy starają się oszacować
prawdopodobieństwo niewypłacalności
emitenta papierów wartościowych. Najwięcej emocji wzbudzają faktycznie oceny
państw. Gdy kraj traci rating, społeczeństwo odbiera to jako sygnał: nie jest dobrze. Politycy natomiast podnoszą głos,
mówiąc, że to atak agencji, przez które
teraz inwestorzy tracą zaufanie. W mojej
ocenie obecnie agencje ratingowe są
takim chłopcem do bicia dla polityków,
którzy zrujnowali finanse publiczne,
a teraz mówią: to wszystko przez te złe
agencje. Nie jest to prawdą, ale PR-owo
może stanowić dobry wykręt.
Czyli w tym ujęciu ratingi nie są narzędziem ekonomicznym, lecz wizerunkowym?
Warto pamiętać, że agencje ratingowe
w XXI w. miały kilka dość spektakularnych wpadek. Na przykład sprawa
Enronu, który zbankrutował, mając
bardzo dobre oceny. Następnie kwestia
Lehman Brothers czy amerykańskich
obligacji hipotecznych, które okazały się
być papierami śmieciowymi, choć posiadały najwyższy rating. Z bliższej historii
można przypomnieć o Grecji czy innych
państwach z południa Europy. Agencje
ratingowe oceniały je znacznie wyżej niż
rynek. Tak więc siła agencji ratingowych
Standard & Poor’s
Moody’s
rating perspektywa rating perspektywa rating
KRAJE STREFY EURO
Austria
AA+
negatywna
AAA
negatywna
AAA
Belgia
AA
negatywna
AA3
negatywna
AA
Cypr
BB+
negatywna
BAA3 przegląd
BBBEstonia
AAnegatywna
A1
stabilna
A+
Finlandia
AAA
negatywna
AAA
stabilna
AAA
Francja
AA+
negatywna
AAA
negatywna
AAA
Grecja
SD
-C
-RD
Hiszpania
A
negatywna
A3
negatywna
A
Holandia
AAA
negatywna
AAA
stabilna
AAA
Irlandia
BBB+ negatywna
BA1
negatywna
BBB+
Luksemburg AAA
negatywna
AAA
stabilna
AAA
Malta
Anegatywna
A3
negatywna
A+
Niemcy
AAA
stabilna
AAA
stabilna
AAA
Portugalia
BB
negatywna
BA3
negatywna
BB+
Słowacja
A
stabilna
A2
stabilna
A+
Słowenia
A+
negatywna
A2
negatywna
A
Włochy
BBB+ negatywna
A3
negatywna
APOZOSTAŁE KRAJE UNII EUROPEJSKIEJ
Bułgaria
BBB
stabilna
BAA2 stabilna
BBBCzechy
AAstabilna
A1
stabilna
A+
Dania
AAA
stabilna
AAA
stabilna
AAA
Litwa
BBB
stabilna
BAA1 stabilna
BBB
Łotwa
BB+
stabilna
BAA3 pozytywna
BBBPolska
Astabilna
A2
stabilna
ARumunia
BB+
stabilna
BAA3 stabilna
BBBSzwecja
AAA
stabilna
AAA
stabilna
AAA
Węgry
BB+
negatywna
BA1
negatywna
BB+
W. Brytania AAA
stabilna
AAA
negatywna
AAA
i ich wiarygodność zostały osłabione,
gdyż inwestorzy już wiedzą, że one się
mylą, reagują po fakcie i nie można pokładać w nich pełnego zaufania.
Skoro inwestorzy wiedzą, że na ratingi
muszą patrzeć z dużą rezerwą, jaki
jest cel ustalania ocen wiarygodności
i powoływania się na nie?
Z założenia rating to narzędzie ułatwiające inwestorom podejmowanie decyzji.
Inwestor przychodzi do agencji, płaci
umówioną stawkę i mówi: słuchajcie,
sprawdźcie mi ten podmiot: czy jest wypłacalny, czy jak pożyczę mu pieniądze,
to istnieje ryzyko, że pieniędzy nie odzyskam... Tak było kiedyś i tak powinno
być w modelu idealnym. Problem zaczął
się rodzić w momencie, gdy na rynku
amerykańskim powstał monopol trzech
agencji ratingowych: Standard & Poor’s,
Moody’s oraz Fitch. I to bynajmniej nie
dlatego, że te agencje są najlepsze.
Monopol otrzymały decyzjami polityków
oraz amerykańskiego nadzoru giełdowego, a także za sprawą regulacji bazylejskich. To właśnie one mówią bankom
wprost: liczą się ratingi tylko tych trzech
agencji. A przecież na świecie są setki
Stan na: 11.03.2012 r.
tego typu agencji; niektóre oceniają wia80. byliśmy bankrutem. Naszą wiaryrygodność USA znacznie niżej od tych
godność budujemy więc dopiero od 20
trzech głównych.
lat, podczas gdy np. Francja regularnie
Na jakiej podstawie agencje przyznają
spłaca swoje zobowiązania od 150 lat.
oceny państwom? Jakimi kryteriami
Polska to jeden z nielicznych przysię kierują?
padków zgodności ocen trzech agenNajważniejsza jest siła gospodarki dacji. Jednak często jest tak, że ratingi
nego kraju. Na ocenę wpływ ma też
się różnią. Przykład to Malta.
kondycja finansów publicznych – czy
Mówiąc szczerze, bardziej podejrzane
rząd potrafi trzymać w ryzach dziurę buby było, gdyby wszędzie oceny były
dżetową i jak wysoki jest dług publiczny.
takie same i tak samo się zmieniały.
Trzecia kwestia to wiarygodność samych
W większości przypadków agencje ocepolityków. Bezpośrednią przyczyną obniają dość podobnie, a różnica dwóch
niżenia ratingu Stanów Zjednoczonych
stopni nie jest niczym niezwykłym – nie
przez S&P był fakt, iż analitycy agencji
ma większego
doszli do wniosku,
znaczenia, czy
że amerykańscy
Jak ktoś może być selektywnie
kraj ma A czy A+.
kongresmeni nie
niewypłacalny?
Rano
Grecja
jest
Jeśli jednak ktoś
są w stanie dogawypłacalna, a wieczorem nie?
szuka miarodajdać się w sprawie
nych wskaźników,
redukcji ogrompowinien zwrócić
nego deficytu
uwagę
na
np.
ocenę
rentowności
oblifinansów publicznych. Nie bez znaczenia
gacji 10-letnich czy stawek kontraktów
jest też historia kredytowa kraju. Polska
CDS. Polska ma np. rating A-, a przez
np. ma stosunkowo niski rating (A-) nie
rynki oceniana jest podobnie jak Francja
dlatego, że kondycja naszej gospodarki
(AA+*).
jest słaba, lecz dlatego, że do końca lat
Fitch
perspektywa
stabilna
negatywna
negatywna
stabilna
stabilna
negatywna
-negatywna
stabilna
negatywna
stabilna
stabilna
stabilna
negatywna
stabilna
negatywna
negatywna
stabilna
stabilna
stabilna
stabilna
stabilna
stabilna
stabilna
stabilna
negatywna
stabilna
Źródło: macronext.com
Patrząc na aktualną tabelę ratingów
długoterminowych, przy Grecji znajdziemy oceny „C”, „SD” lub „RD”
(w zależności od agencji). Co to
oznacza?
Kiedyś literą „D” oznaczało się po prostu bankruta (od default). Natomiast
w przypadku Grecji wprowadzono jakąś
anomalię określoną mianem Selective
Default (SD), co mnie, mówiąc szczerze,
trochę bawi. Bo jak ktoś może być selektywnie niewypłacalny? Rano Grecja
jest wypłacalna, a wieczorem nie? Tak
naprawdę to po prostu bankrut.
Jeśli miarodajność i wiarygodność
ratingów są dyskusyjne, jaka jest ich
przyszłość?
Inwestorzy mają potrzebę, żeby jakiś niezależny podmiot w sposób obiektywny
ocenił emitenta obligacji. Zapotrzebowanie na tego typu usługi nie zniknie. Pozostaje nam tylko mieć nadzieję, że ktoś
w końcu dojdzie do wniosku, że monopol nie jest tutaj dobrym zjawiskiem.
Piotr Kowalski
* Ocena Standard & Poor’s
Spis
treści
▲
7
Magnes numeru
Świat: TANGO DOWN!
Grupa amerykańskich hakerów szykuje największy cybernetyczny atak w historii.
Włamują się do najważniejszych elementów infrastruktury, potrafią zdalnie wyłączyć
prąd w całym kraju, przejmują kontrolę nad systemami monitoringu, sygnalizacją
świetlną, a nawet bezzałogowymi samolotami, które tym samym stają się ich bronią…
Tak wygląda scenariusz 4. części „Szklanej pułapki”. Fikcja, bo w rzeczywistości hakerzy…
potrafią znacznie więcej.
Anoni podczas protestów przeciw
ACTA zablokowali m.in. strony
prezydenta, premiera, sejmu,
Ministerstwa Finansów, Ministerstwa Sprawiedliwości, GUS, CBŚ,
rzecznika rządu, Państwowej
Inspekcji Pracy, Komisji Nadzoru
Finansowego, ZAIKS-u, a nawet
Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, BOR-u oraz policji.
Oberwało się także stronom partii
koalicji rządzącej: PO i PSL.
8
Zorro w masce Guya Fawkesa
O Anonimowych w Polsce zrobiło się
głośno za sprawą konfliktu wokół ACTA.
Jednocząc się z polskimi internautami,
zablokowali oni sporo stron administracji
publicznej. Oberwało się także stronom
partyjnym. Każdy swój atak sygnalizowali na profilu na Twitterze okrzykiem:
Tango Down! Gdy napisali „Policja.pl:
Tango Down!” pewne było, że strona
policji już nie działa albo za chwilę działać przestanie. Jako społeczni aktywiści
Anonymousi narodzili się w Stanach
Zjednoczonych w roku 2008, przyjmując
na siebie rolę Robina Hooda na miarę
XXI w. Ich znakiem rozpoznawczym stała
się maska Guya Fawkesa – brytyjskiego
obrońcy ciemiężonych katolików, którego historię i wizerunek maski, za którą
się ukrywał, rozpropagował film „V jak
Vendetta”. Od 2008 r. haktywiści z Anonymous wirtualną przestrzeń traktują
4%
2 2
zakupy przez internet
3%
25%
6%
strony związane z handlem
strony związane z grami
8%
bankowość
Atakowane strony
wg obszaru
działaności
(II połowa 2011 r.)
inne strony biznesowe
blogi i fora
strony z treściami dla dorosłych
media
15%
jako miejsce buntu i manifestu przeciwko
społecznej niesprawiedliwości. O grupie
po raz pierwszy zrobiło się głośno po
zatrzymaniu szefa Wiki Leaks Juliana
Assange’a. W odwecie hakerzy zablokowali serwery Visy, PayPal i MasterCard.
Choć przeważnie Anoni działali na terenie USA oraz krajów Europy Zachodniej,
w tym roku zaatakowali także setki stron
rządowych Chińskiej Republiki Ludowej.
Dlaczego więc Anonimowi „noszą” szare
kapelusze, a nie białe? Ponieważ coraz
częściej w swoich działaniach posuwają
się do kradzieży. Tak było np. w roku
2011, gdy włamali się na strony amerykańskiego Strategic Forecasting Inc,
wykradając poufne dane, w tym numery
kart kredytowych klientów agencji. Co
prawda z tak zdobytych pieniędzy uczynili prezent świąteczny dla organizacji
charytatywnych, ale kradzież to kradzież.
Swoją drogą takich „hakerów w imię
idei” można było spotkać też w Polsce,
i to już w roku… 1985. Wtedy to grupa
naukowców z Torunia zakłóciła sygnał
telewizji polskiej, by zaskoczonym widzom „Dziennika Telewizyjnego” przez
kilka sekund wyświetlać planszę „Bojkot
wyborów naszym obowiązkiem. Solidarność Toruń”.
Foto: Gary Knight / flickr.com, John Bigl / Thinkstock, agoxa / Thinkstock, Wlad Koczelawski / Thinkstock, Thinkstock
Słysząc „haker” wielu ma przed oczami
geeka w grubych oprawkach okularów, który na zlecenie japońskiej czy
amerykańskiej mafii wykrada pieniądze
z wirtualnego skarbca. Termin stał się
bowiem pojemnym workiem, do którego trafiają wszyscy ci, którzy dzięki
swoim umiejętnościom potrafią włamać się do cudzego komputera czy
serwera. Określenie „haker” narodziło
się w latach 60. na Massachusetts Institute of Technology. Wywodzi się ono
od słowa „hack”, którym nazywano…
inteligentne i pomysłowe żarty, które
sobie robili tamtejsi studenci. Następnie, wraz z rozwojem i popularyzacją
komputerów, hakerem był ten, kto swoimi komputerowymi umiejętnościami
potrafił pomagać innym. Tym terminem
określano np. osoby wyszukujące błędy
w oprogramowaniu czy luki w systemach zabezpieczających. Dziś osoby
pomagające innym nadal stanowią
znaczną część spośród globalnej społeczności hakerów. W cybernetycznej
etykiecie tę grupę określa się mianem
White Hat. Niestety, na drugim końcu
bieguna znajduje się grupa odpowiedzialna za dewaluację określenia
„haker” – Black Hat. Pod tą nazwą kryją
się ci, którzy umiejętności wykorzystują
do robienia szkody, w tym prowadzenia
działalności cyberprzestępczej. Pomiędzy nimi jest jeszcze grupa Grey Hat,
czyli ci, którzy szkodzą, ale w imię idei
– to Haktywiści, do których zaliczają się
dwie najbardziej medialne organizacje
hakerskie świata – Anonymous oraz
LulzSec.
20%
strony rządowe
inne
15%
Źródło: Kaspersky Lab
Ćwierkać głosem prezydenta
Zdecydowana większość hakerów dokonuje próby włamania w celu sprawdzenia
się, rywalizacji z innymi czy też zdemaskowania kiepskich zabezpieczeń firmy.
Tym hakerom wystarczy wejście na stronę
i pozostawienie po sobie śladu w postaci
Spis
treści
▲
9
Magnes numeru
Cyberprzestępcze
TOP TEN
światła, bawił się klaksonem, wycieraczzabawnego komunikatu czy zdjęcia.
kami czy uniemożliwiał odpalenie auta.
W ciągu ostatnich kilku lat ofiarami hakeOkazało się, że wszystkie te samochody
rów padały najważniejsze i wydawałoby
zostały zakupione w tym samym salonie
się najlepiej zabezpieczone instytucje
samochodowym, którego właściciel zai firmy świata, jak NASA, CIA, amerykańinstalował systemy zdalnego sterowania.
ski Pentagon i Senat, Międzynarodowy
Postanowił to wykorzystać były pracowFundusz Walutowy, amerykański Bank
nik salonu, włamując się do systemu,
Centralny, MasterCard, Google, Microaby się zemścić na byłym pracodawcy.
soft, Apple czy Lockheed Martin.
Dziś systemy zdalnego dostępu czy też
Niestety, wirtualna przestrzeń pełna jest
zintegrowane z samochodem nawigacje
też prawdziwych cyberprzestępców,
coraz częściej stają się podstawowym
których łupem padają niemałe i całkiem
wyposażeniem nowych aut. Zapewne
realne pieniądze, także związane z funwięc średnio zdolnemu hakerowi dostanie
duszami publicznymi. W styczniu br.
się do nich nie
hakerzy włamali
zajęłoby wiele
się do unijnych
czasu. Samorejestrów i ukrachody nie są tutaj
dli pozwolenia
razy dziennie hakerzy atakują portal
jedynym przypadna emisje dwuFacebook
kiem, bowiem tak
tlenku węgla.
naprawdę zagroStraty szacożone są wszystkie urządzenia będące onwane są na 28 milionów euro. Z roku na
line – telewizory zaliczane do grupy Smart
rok hakerzy są coraz bardziej zuchwali
TV, odtwarzacze, dekodery. Moduły łączi, mimo coraz lepszych zabezpieczeń,
ności z siecią zaczynają być montowane
wciąż chętnie sięgają po cudze pienawet w sprzęcie AGD. Grupą szczeniądze, dokumenty, dane osobowe,
gólnego ryzyka są smartfony i tablety.
patenty, a nawet nigdzie wcześniej nieNa postawie przeprowadzonych w roku
publikowane utwory. Jest to tym bardziej
2011 badań eksperci Cisco prognozują,
niepokojące, że obecnie ofiarą hakera
że w 2012 głównymi celami ataków
można się stać nawet nie będąc użythakerskich będą coraz popularniejsze
kownikiem komputera.
chmury i właśnie urządzenia mobilne.
600 000
Włam do lodówki
W 2010 r. grupa prawie stu kierowców ze
zdumieniem dostrzegła, że ktoś przejął
kontrolę nad ich samochodami. Włączał
10
123456 – wchodzę!
Czy jeśli hakerzy bez trudu włamują się
na serwery należące do z pozoru najle-
1. 2011 r., Citigroup Inc., włamanie
na konta klientów banku. Straty:
3 mln USD
2. 2005 r., amerykańskie wojsko,
włamanie do amerykańskiej
sieci wojskowej. Straty: tajne
dokumenty, m.in. projekty superszpiegowskich samolotów, oprogramowanie do planowania tras
przelotów
3. 2008 r., Heartland Payment Systems, włamanie do bazy prawie
175 tys. amerykańskich sklepów
i restauracji. Straty: 140 mln USD
4. 2007 r., sieć supermarketów
Hannaford Brothers, włamanie do
infrastruktury informatycznej. Straty:
numery 4,2 mln kart kredytowych
i debetowych, 252 mln USD
5. 2007 r., TJX (TJ Maxx i Marshalls), włamanie i trwający prawie 1,5 roku nasłuch sieci Wi-Fi
sklepu. Straty: dane 45 mln klientów, 4,5 mld USD
6. 2004 r., globalny internet, 17-letni
Niemiec Sven Jaschan zainfekował internet jednym z najgroźniejszych wirusów w historii
– Sasserem. Straty: 500 mln USD
7. 2000 r., Amazon, eBay, Yahoo,
Dell, E-trade, CNN, zmasowany
atak, za którym stał nastolatek
Michael „Mafiaboy” Calce. Straty:
1,2 mld USD
8. 2011 r., Sony, włamanie na serwery Sony Online Entertainment,
PlayStation Network oraz Qriocity.
Straty: dane kontaktowe nawet
100 mln użytkowników, 2 mld USD
9. 2011 r., Epsilon, włamanie na
serwery agencji marketingowej.
Straty: dane klientów blisko
50 firm, nawet 4 mld USD
10. 1982 r., ZSRR, CIA wysłało do
Moskwy uszkodzone oprogramowanie komputerowe, które miało
doprowadzić do eksplozji gazociągu na Syberii. Straty: uszkodzenie gazociągu, zachwianie
radzieckiej gospodarki
Źródło: banzaj.pl
Zabezpieczenia transakcji mobilnych
W grudniu 1994 r. regionalny bank z Kalifornii – La Jolla Bank – dostrzegając ogromny potencjał, jaki niesie ze sobą internet, jako pierwszy na świecie udostępnił swoim klientom możliwość
zdalnego dostępu do swoich kont. Rozpoczął się wyścig o zachowanie bezpieczeństwa bankowości
internetowej.
Błyskawiczny postęp technologiczny dokonujący się na
przestrzeni ostatnich 20 lat doprowadził do szybkiego spotkania telefonii komórkowej z internetem – ten ostatni zawitał
nie tylko pod nasze strzechy, ale zaczął nam towarzyszyć
w podróży i na wakacjach, właśnie za sprawą nowoczesnych urządzeń przenośnych, jak smartfony czy tablety,
pozwalających korzystać z niego niemal wszędzie. Dzisiaj
możemy sprawdzić stan konta bankowego i zapłacić za
zakupy w sklepie internetowym bądź na sieciowej aukcji,
siedząc na plaży w Hiszpanii, lub wydać dyspozycję przelewu z pociągu relacji Warszawa – Zakopane. Wystarczy
niewielkie urządzenie mieszczące się w kieszeni lub damskiej torebce. Musimy jednak pamiętać, że wszystkie nasze
działania narażone są na ataki przestępców. Zwróciliśmy
się z pytaniem do bankowców, jak najlepiej się przed nimi
zabezpieczyć:
Michał Szymoniak, menedżer Bankowości Elektronicznej
i Integracji Międzykanałowej z Banku Zachodniego WBK S.A.:
– Nie zachęcamy do korzystania z konkretnych programów
czy aplikacji. Zalecamy natomiast troskę o bezpieczeństwo.
Miłosz Gromski, starszy specjalista ds. komunikacji w ING
Bank Śląski S.A:
piej zabezpieczonych instytucji świata
i wojska, wywiadu, banków czy firm
z branży IT, oznacza to, że przeciętny
Kowalski praktycznie jest bez szans?
I tak, i nie. Trzeba bowiem pamiętać,
że do konta, komputera czy telefonu
przeciętnego Kowalskiego raczej nie
włamie się pełna determinacji, zorganizowana, świetnie wyszkolona i wyposażona w najnowocześniejszy sprzęt
grupa. Natomiast przed podstawowymi
zagrożeniami czy też po prostu dostępem niepożądanych osób każdy może,
a nawet powinien się bronić. „Łamałem ludzi, a nie hasła” – pisze w swojej
książce Kevin Mitnick, jeden z najbardziej
znanych hakerów. Najczęściej bowiem
dostęp do konta czy serwera umożliwia
jedno proste hasło, którego odgadnięcie
wymaga odrobiny researchu bądź nawet
szczęścia. I nie trzeba w tym miejscu
– Nasza aplikacja mobilna pozwala na dokonywanie przelewów wewnętrznych (między własnymi rachunkami) oraz
zdefiniowanych, które muszą być wcześniej utworzone
i zapisane jako przelewy wzorcowe w systemie bankowości
internetowej.
W celu polepszenia zabezpieczeń banki polecają również nie
przechowywać w telefonach żadnych informacji dotyczących
naszego konta bankowego (produktów, sald oraz danych
identyfikacyjnych).
przypominać, jak wyglądały login i hasło
do laptopa premiera Donalda Tuska. Pod
koniec roku 2010 amerykańska grupa
mtk
Gnosis dokonała włamania na portal
Gawker, chcąc wykazać, jak słabe ma
on zabezpieczenia. Hasło do konta zdecydowanej większości z nich brzmiało:
„123456”, „qwerty” bądź „abc123”. Podobny przykład bez trudu znaleźć można
na rodzimym podwórku. Pewna grupa
polskich hakerów za pomocą specjalnie
opracowanego skryptu postanowiła
sprawdzić, do ilu profili na portalu Gadu
Gadu (obecnie GG) można się dostać,
stosując hasło „123456”. Okazało się, że
takie hasło miało prawie… 10 tys. użytkowników.
Zanim więc zaczniemy się obawiać złodzieja, najpierw sami sprawdźmy, czy
nie zostawiliśmy mu otwartych drzwi
i tabliczki: „Wchodź śmiało, nikogo nie
ma w domu”.
Piotr Kowalski
Spis
treści
▲
11
Dobra moneta
GENialny biznes
W dobie internetu i komunikacji drogą elektroniczną szczególną wartość zyskały
dane osobowe jako zestaw informacji, które umożliwiają firmom jeszcze lepsze
targetowanie reklam i ofert. Coraz częściej mówi się o dotychczas niewykorzystanej
do takich celów prawdziwej skarbnicy wiedzy, dostarczającej zupełnie nowych, a przy tym
niezwykle cennych informacji: naszym DNA.
Świat nauki co rusz przynosi nowe informacje na temat tego, co właściwie da
się odczytać z naszych genów. Informacje o naszym pochodzeniu – i to do kilku
pokoleń wstecz – wygląd, upodobania,
pewne cechy charakteru, podatność na
choroby czy zwiększone prawdopodobieństwo wystąpienia tych określanych
mianem genetycznych. Ostatnie badania
mówią o tym, że nasz kod genetyczny
zawiera również dane o skłonności do
agresji, stanów depresyjnych, nerwicy,
a nawet szczęścia.
Wygoogluj sobie chorobę
Obecnie badania DNA stanowią przedmiot zainteresowania już nie tylko świata
nauki oraz środowiska medycyny sądowej, lecz także wielkich korporacji.
W 2005 r. wyszło na jaw, że dr Craig
Venter, genetyk, założyciel The Insitute for Genomic Research oraz uczeń
i współpracownik Jamesa Watsona
(współodkrywcy DNA) spotkał się
z Larrym Pagem i Sergeyem Brinem
(założycielami Google) i zaproponował
„stworzenie katalogu genów, by scharakteryzować wszystkie geny na planecie i zrozumieć ich ewolucyjny rozwój.
By z pomocą Google zbudować genetyczną bazę danych, analizować ją i odnajdywać sensowne korelacje dla osób
i społeczeństw”. Rok później w Kalifornii
powstała firma 23andMe, pierwsza na
świecie organizacja świadcząca usługi
diagnostyki genetycznej, z której może
skorzystać każdy zainteresowany. Założyły ją Linda Avey i Anne Wojcicki, żona
Sergeya Brina, a Google stał się najwięk-
12
szym udziałowcem firmy, zapewne nie
bez powodu.
Twoje DNA – 78 osób lubi to!
Zasada działania portalu jest prosta –
wystarczy się zarejestrować, zapłacić
399 USD i czekać na przesyłkę, w której
znajdzie się zestaw z plastikową probówką. Należy „zdeponować” w niej
ślinę, odesłać i czekać na wyniki. Po
kilku tygodniach użytkownik portalu
otrzymuje dostęp do swojego profilu
genetycznego. W ten sposób powstaje
swego rodzaju portal społecznościowy,
który łączy ludzi na podstawie podobieństwa genetycznego, a nie szkół,
klas czy „lajków”. Umożliwia to znacznie
wcześniejsze wykrycie ryzyka choroby.
Dotychczas w serwisie swoje próbki
DNA zdeponowało ponad 125 tys. osób.
– Jesteśmy świadkami rozwoju dziedziny
nazywanej personalną genomiką. Może
być tak, że serwisów umożliwiających
badanie będzie zdecydowanie więcej.
Co sprawdzimy na
portalu personalnej
genomiki?
prof. dr hab.
n. med.
Tomasz
Grzybowski,
kierownik Katedry
Medycyny
Sądowej oraz
Zakładu Genetyki
Molekularnej i Sądowej w Bydgoszczy
Aaaaa geny sprzedam
Zarówno dla portalu 23andMe, jak i Mogenetycznego, lecz również samo DNA,
jegoGenotypu kluczową kwestią jest
które wydawałoby się jest kwestią inbezpieczeństwo. Upowszechnienie techdywidualną i niepodrabialną. – Trzeba
nik analizy DNA pozwoli w łatwy sposób
pamiętać, że DNA jest związkiem chezdobyć wiele wartościowych dla nas inmicznym, polimerem. Jeżeli ktoś wie, jak
formacji na temat naszego zdrowia. Nieto zrobić, wyizolowanie DNA z materiału
stety te same informacje mogą stać się
biologicznego nie stanowi większego
również łakomym kąskiem dla firm, które
problemu. Jeśli ktoś ma elementarną
będą umiały z nich zrobić pożytek. Nie
wiedzę, może
trudno wyobrazić
zgromadzić bazę
sobie scenariusz,
próbek DNA,
w którym profile
i z nich korzyDNA stają się
osób korzysta z usług portalu
stać, by np. podprzedmiotem
23andMe
łożyć na miejscu
handlu. Zawarte
przestępstwa,
w nich informaoczyszczając siebie z zarzutów. Co
cje mogą być cenne dla np. instytucji
prawda dotychczas nie słyszałem o tafinansowych, które na podstawie analizy
kich przypadkach, ale technicznie jest to
ryzyk zachorowań będą miały pełniejszy
wykonalne – mówi prof. Grzybowski.
obraz, czy danej osobie można przyznać
kredyt na wiele lat. Cenne mogą być
Piotr Kowalski
nie tylko informacje pozyskane z profilu
Foto: Orlando Florin Rosu / Thinkstock, Thinkstock, juhansoninu / flickr.com
W serwisach tego typu badania
prowadzone są pod kątem pewnych części naszego genomu. Są
to w większości dane o charakterze
populacyjnym, które mówią np. o naszych predyspozycjach do różnych
chorób. Profil genetyczny osoby,
która poddała się badaniu, jest analizowany pod kątem np. zwiększonej
podatności na zachorowanie na
cukrzycę, Parkinsona czy choroby
nowotworowe, ale i np. skłonności
do otyłości czy łysienia. Użytkownik
może też odnaleźć za pośrednictwem
portalu swoich krewnych oraz stworzyć swoje drzewo genealogiczne.
Upowszechnią się. Nie wykluczone
więc, że zwiększy się również zakres
realizowanych badań oraz informacji
pozyskiwanych z próbki – mówi prof. dr
hab. n. med. Tomasz Grzybowski, kierownik Katedry Medycyny Sądowej oraz
Zakładu Genetyki Molekularnej i Sądowej
przy Uniwersytecie Mikołaja Kopernika
w Bydgoszczy. Polskim odpowiednikiem
23andMe jest portal mojgenotyp.pl,
który z pełną ofertą ma wystartować
w lipcu br.
125 000
Spis
treści
▲
13
Odpowiedzialnie
Konferencja? Naturalnie!
Firma odpowiedzialna pozostaje taka także poza własnym biurem. Coraz
ważniejszym elementem strategii zrównoważonego rozwoju stają się więc „zielone”
konferencje.
14
Foto: Francesco Ridolfi / Thinkstock
W jaki sposób firmy dbają o środowisko?
Ograniczają druk dokumentów, korzystają
z energooszczędnych żarówek, ustawiają
kosze do segregowania odpadów. Ale
biznes to nie tylko biura. Zaangażowanie w ekologię musi więc sięgać coraz
dalej. – Kompleksowe działania na każdej płaszczyźnie funkcjonowania firmy
mogą przyczynić się do jej postrzegania
jako bardziej wiarygodnej, zasługującej
na miano odpowiedzialnej – wyjaśnia
Przemysław Oczyp, menedżer projektów
w Forum Odpowiedzialnego Biznesu.
Co to oznacza? Prezes firmy dbającej
o środowisko powinien wiedzieć, że
na miejsce konferencji nie wybiera się
hotelu, który pożera więcej energii niż
spore miasto. Aspekt ekologiczny staje
się coraz ważniejszy przy organizacji
spotkań i coraz więcej jest obiektów,
które mają w ofercie „zielone” wydarzenia. Pierwszym hotelem w Polsce, który
w 2009 r. umożliwił firmom prowadzenie
ekokonferencji, był warszawski Sheraton.
– Umieszczamy tego typu wydarzenia
30 procedur, które przyczyniają się do
w salach z oknem,
ograniczenia negatywnego wpływu na
które zapewnia
środowisko. Zmniejszyliśmy produkcję
naturalne światło
odpadów, zrezygnowaliśmy z produkcji
i możliwość wietrzegadżetów i ograniczyliśmy druk matenia pomieszczenia.
riałów. Zamierzamy też ponownie wykoPozwala to znacznie
rzystywać wyposażenie, np. wykładziny
ograniczyć używanie
dywanowe pod stoiska wystawców
klimatyzacji i sztucz– mówi Przemysław Oczyp.
nego oświetlenia
Agnieszka Róg-Skrzyniarz przyznaje, że
– mówi Agnieszka
na początku zainteresowanie „zielonymi”
Róg-Skrzyniarz, dykonferencjami nie było duże. Teraz to się
rektor PR w firmie hozmienia. – Takie firmy jak Toyota, która
telarskiej Starwood.
promuje ekologiczny model Prius, nie
– Zamiast rozkładania
mogą organizować spotkań w miejscach
notatników i długoignorujących wpływ na środowisko napisów przy każdym
turalne. Dlatego coraz więcej obiektów
krześle, umieszczamy
zaczyna przykładać wagę do ekologii –
je w jednym miejscu. Znacznie mniej
wyjaśnia.
materiałów jest używanych, gdy trzeba
Ale zrównoważone podejście do orgapo nie podejść. Rezygnujemy też z jednizacji spotkań nie musi oznaczać od
norazowych opakowań: cukier podajemy
razu organizacji międzynarodowego konw cukiernicy, a wodę w dzbanku – dogresu. Cenne są także skromniejsze inidaje. Ekologiczne jest też menu podczas
cjatywy. – Działania
takiej konferencji.
można rozpocząć
Produkty pochodzą
Mondial Assistance podczas
od małych kroków,
z Polski, by uniknąć
konferencji dystrybuuje
takich jak zakupiedalekiego transbiodegradowalne długopisy,
nie na spotkania
portu. Choć rozwiąpudełka i broszury
wewnętrzne kawy
zania ekologiczne
i herbaty z certyfikasą zazwyczaj drożtem Fair Trade. Z czasem można wprosze, to w przypadku spotkań nie mają
wadzać coraz więcej takich rozwiązań
wielkiego wpływu na cenę. Organizator
– wyjaśnia Przemysław Oczyp. Mondial
klasycznej konferencji w Sheratonie zaAssistance przykłada np. dużą wagę
płaci 185 zł za osobę, natomiast „zielone”
do materiałów mancherdisingowych,
wydarzenie będzie o 10 zł droższe.
więc podczas konferencji dystrybuuje
Przyjazne dla środowiska mogą być także
biodegradowalne długopisy, pudełka
duże imprezy targowe. Pod koniec marca
i broszury. Warto podążać za tego typu
odbyły się Targi CSR organizowane przez
przykładami, ponieważ może je wdrożyć
Forum Odpowiedzialnego Biznesu. Przy
każda, nawet niewielka firma.
takiej tematyce imprezy nie było miejsca
na nieekologiczne zachowania. – Na
bk
etapie organizacji opracowaliśmy blisko
Odpowiedzialnie
Eko-Biuro
Co zrobić może każdy pracownik?
Oszczędzać papier do drukarek:
 drukować po obu stronach;
 wykorzystywać obie strony papieru;
 po zużyciu papier wyrzucić do specjalnego pojemnika przeznaczonego tylko
na papier.
Oszczędzać energię
 wyłączać komputer, który nie pracuje;
 nie trzymać w kontaktach ładowarek
do których nie jest podłączony sprzęt;
 nie włączać sztucznego oświetlenia
kiedy nie jest potrzebne;
 wyłączać światło i wszystkie niepotrzebne urządzenia;
 do biur kupować urządzenia energooszczędne – przyczyniają się do obni-
Foto: gerenme / Thinkstock, Zoonar RF / Thinkstock, Alin Dragulin / FogStock / Thinkstock, Pater Gudella / Thinkstock, Toby Burrows / Thinkstock
Ekologia wkroczyła we
wszystkie dziedziny naszego życia. Znakiem
firmowym wielu korporacji i przedsiębiorstw
stała się odpowiedzialność za środowisko,
w którym działają i funkcjonują. Próbują do tego
przekonać również swoich pracowników, a jest
o co walczyć, ponieważ
w pracy spędzamy ponad
1/3 naszego życia. Zorganizujmy ją tak, by jak
najmniej szkodzić środowisku.
Warto też promować wśród pracowników wspólne dojazdy do pracy samochodem.
żenia emisji dwutlenku węgla i zużycia
energii;
 nie używać klimatyzacji i ogrzewania,
kiedy nie są naprawdę potrzebne
– optymalna temperatura w pomieszczeniu to 20–21 stopni.
Warto zastanowić się nad lokalizacją
biura, tak by łatwo było dotrzeć pracownikom transportem publicznym.
Wybierając spośród powierzchni biurowych, warto wybrać taką, która ma
dobre parametry, wykorzystuje niskoenergetyczne rozwiązania techniczne
(tzw. budynki pasywne).
Warto zastanowić się nad wprowadzeniem w firmie systemu zarządzania
środowiskiem, np. ISO 14000 – to seria
norm zarządzania środowiskiem obejmująca systemy certyfikowania i etykietowania opracowana przez Międzynarodową
Organizację Normalizacyjną.
Aneta Stawicka / Rekopol
Spis
treści
▲
15
Odpowiedzialnie
Jak każdy z nas może chronić
zagrożone
gatunki?
(1)
Młody afrykański słoń leśny (Loxodonta africana cyclotis). Z powodu kłusownictwa słonie stały się nerwowe
i uciekają, gdy tylko wyczują człowieka. Park Narodowy Dzanga-Ndoki, Republika Środkowoafrykańska.
Nie kupuję egzotycznych zwierząt
niewiadomego pochodzenia
Egzotyczne zwierzęta takie jak papugi,
węże i żółwie nie są gatunkami udomowionymi. Nawet najlepsza klatka,
terrarium czy woliera będą więc tylko
sztuczną namiastką naturalnych warunków, w jakich powinny żyć. Wiele z nich
to gatunki długowieczne, o czym nie
pamiętają rodzice lub dzieci, kupując
malutkiego żółwia lub papugę. Warto
odpowiedzieć sobie na pytanie, czy za
30–40 lat dalej będziemy chcieli opiekować się takim zwierzęciem.
Pamiętajmy, zwierzęta egzotyczne
sprzedawane w sklepach często należą do gatunków chronionych prawem
i niestety wiele z nich odławianych jest
nielegalnie i przemycanych do Polski.
Nie kupujmy egzotycznych pupili, jeśli
nie mają dokumentów potwierdzających
legalne pochodzenie.
Dziko żyjące zwierzęta są nielegalnie
zabijane na całym świecie z różnych powodów. Jednym z nich jest pozyskiwanie
składników do produkcji kosmetyków,
medykamentów, suplementów diety
16
10%
Foto: Martin Harvey / WWF-Canon
Nie kupuję produktów medycyny
naturalnej i kosmetyków sporządzanych z zagrożonych gatunków
czy kadzideł. Dzieje się tak zarówno
Produkty te dostępne są w sklepach zieze zwierzętami, jak i roślinami. Ich malarskich, aptekach, na targach medycyny
sowe i niekontrolowane odławianie oraz
naturalnej i w internecie, także w Polsce.
pozyskiwanie z naturalnych siedlisk
Są to różnego rodzaju maści, plastry,
przyczynia się w ogromnym stopniu
nalewki, tłuszcze, kadzidła, tabletki,
do wymierania gatunków. Do wyrobu
proszki, kremy itp. Według Konwencji
produktów TMA (Tradycyjnej Medycyny
CITES i prawa Unii Europejskiej, chroAzjatyckiej) oraz innych medykamentów
nione są nie tylko zwierzęta i rośliny, lecz
czy kosmetyków naturalnych używa się
także produkty z nich wykonane i ich
ponad 200 różnych gatunków roślin
części pochodne.
i 50 gatunków
Podczas badazwierząt. 70
nia rynku, jakie
spośród nich
WWF Polska
Jedynie
znajduje się na
przeprowadził
gatunków użytych do produkcji leków
listach CITES,
w 2010 roku,
TMA pochodzi z rozmnażania
co oznacza, że
stworzyliśmy
lub sztucznych upraw!
chroni je mięlistę produktów
dzynarodowe
i gatunków
prawo, a handel nimi jest ograniczony
chronionych prawem, które były najczęlub zakazany.
ściej dostępne w ofercie internetowej,
Dramatycznym przykładem gatunku
sklepach oraz na targach medycyny naniemal doszczętnie wytępionego na poturalnej. Polecamy lekturę naszej krótkiej
trzeby medycyny azjatyckiej jest tygrys.
ulotki, którą kierujemy do konsumentów.
W ciągu ostatnich stu lat liczba tych
Znajdą ją Państwo na stronie WWF
wspaniałych zwierząt spadła ze 100
Polska w zakładce: Ograniczenie nieletysięcy do zaledwie 3200 osobników żygalnego handlu – tradycyjna medycyna
jących na wolności!
azjatycka.
Z problemem nielegalnie pozyskiwanych
Pamiętajmy, aby sprawdzać skład proz natury i przetwarzanych na produkty
duktów i nie kupować tych, które zalecznicze roślin i zwierząt spotkać się
wierają chronione prawem gatunki, bez
można nie tylko w krajach azjatyckich.
dowodu ich legalnego pochodzenia!
Odpowiedzialnie
Jak rekrutować osoby
z niepełnosprawnością?
Etap I
– ogłoszenie o pracę
W jaki sposób
możemy aktywizować
zawodowo osoby
z niepełnosprawnością?
Przede wszystkim
poprzez podnoszenie
świadomości społecznej.
Każdy z nas ma prawo do
identycznego traktowania
oraz realizowania swoich
potrzeb, w tym tych
dotyczących samorealizacji
oraz rozwoju zawodowego.
Dlatego tak ważne są
wszelkie inicjatywy mające
na celu uwrażliwienie ogółu
społeczeństwa na tych jego
członków, którzy borykają się
z niepełnosprawnością.
strony codziennością, a z drugiej
– wskaźnikiem kultury i wysokiego
poziomu organizacji.
W procesie rekrutacji warto zwrócić
uwagę na kwestie równego traktowania
osób z niepełnosprawnością już
na etapie tworzenia ogłoszenia
o pracę. Pracodawca poszukujący
pracownika powinien wziąć pod
uwagę fakt, że właściwą osobą na
dane stanowisko może być właśnie
osoba z niepełnosprawnością. Warto
więc w ogłoszeniu wspomnieć o tym,
że siedziba firmy posiada podjazdy,
szerokie korytarze czy windy dla
wózków. Dobrym pomysłem jest
również zamieszczenie logotypu lub
piktogramu wskazującego, że firma
jest otwarta i przyjazna osobom
z niepełnosprawnością. Istotne jest
również bardzo precyzyjne określenie
obowiązków pracownika oraz opis
stanowiska pracy uwzględniający
potrzeby osób z niepełnosprawnością.
Na podstawie dobrze skonstruowanego
ogłoszenia o pracę, zawierającego
szczegółowe dane, kandydaci będą
mogli samodzielnie podjąć decyzję, czy
uczestniczyć w procesie rekrutacyjnym.
Ogłoszenie o pracę jest wizytówką
przedsiębiorstwa, które może stać się
skutecznym narzędziem budowania
komunikacji z przyszłymi pracownikami
i klientami.
Foto: Thinkstock
Dobrym przykładem jest tutaj projekt
z zakresu społecznej odpowiedzialności
biznesu „Sprawni w Pracy 2012”,
którego głównym celem jest
usprawnienie i unowocześnienie procesu
rekrutacji osób z niepełnosprawnością.
Program ten jest również kampanią
informacyjną mającą na celu poszerzenie
wiedzy na temat korzyści zatrudniania
osób z niepełnosprawnością. M.in.
dzięki takim projektom pracodawcy
coraz częściej wychodzą z inicjatywą
partnerskiego traktowania osób
z niepełnosprawnością na polu
zawodowym. Firmy uświadamiają
sobie, że zatrudnienie osoby
z niepełnosprawnością staje się z jednej
Spis
treści
▲
17
Krzysztof Kluska
– dziennikarz
ekonomiczny (m.in.
TVN24, Puls Biznesu,
Gazeta Giełdy
Parkiet). Specjalizuje
się w takich
dziedzinach jak
transport i logistyka,
motoryzacja,
infrastruktura.
Kluski w gębie
Weekendy strat?
Krzysztof Kluska
Ekonomiści dzielnie liczą i twierdzą, że każdy długi weekend to około 5 mld strat
dla budżetu za każdy wolny dzień. Czy aby na pewno? Czy cała gospodarka traci na
nadprogramowych dniach wolnych? Czy w obliczu pracy do 67. roku życia nic nam się nie
należy?
Pierwszy naprawdę długi weekend już za
nami. Samo hasło „długi weekend” wywołuje na wielu twarzach szeroki uśmiech.
Dlaczego? Ano dlatego, że jak kalendarz
pozwoli, a szef zaakceptuje, to biorąc
jeden lub dwa dni wolnego, możemy zrobić sobie prawie tygodniowy, a czasami
nawet dłuższy urlop. Miłe. Potem z 21 dni,
które nam zostały, wykorzystujemy 14
i mamy już trzy tygodnie wolnego w całym
ciężkim roku. Cudnie. Potem jeszcze
jakieś jedno czy dwa czwartkowe święta
i dwa wolne piątki, a czwarty tydzień laby
za nami. Aż chce się wracać do pracy.
No właśnie, jak z tą pracą? Czy jeszcze
mamy na nią czas? Na razie trwa zamieszanie wokół zmian dotyczących podniesienia wieku emerytalnego. Trudno się
dziwić narodowi. Nikt nie chce tyrać całe
życie. Tym bardziej że nikt nie jest pewien,
czy będąc szczęśliwym emerytem, nie będzie trzeba dalej pracować, bo zapomoga
z ZUS-u niewielu i na niewiele wystarcza.
A pracować dłużej musimy, bo społeczeństwo się starzeje, młodej siły roboczej nie
przybywa, a emerytów ci u nas dostatek.
Podobno w tej chwili według różnych wyliczeń na jednego emeryta pracuje trzech
Polaków. Istnieje obawa, że za kilkanaście
lat może to być jeden na jednego. To byłoby już źle. No więc musimy pracować,
czy nam się to podoba czy nie, a skoro
pracujemy, to musimy też odpoczywać.
Więc jedziemy na długie weekendy.
Ktoś chyba zarabia
O tym, czy długie weekendy nam się należą czy nie, można toczyć akademicką
iście dyskusję przez co najmniej dwa
18
takie weekendy, a i tak nie dotrzemy
do sedna sprawy. Dla pracodawców to
czas, kiedy pozbywają się niewykorzystanych urlopów, za które musieliby płacić
ekwiwalenty urlopowe. W firmach raczej
mniej się dzieje, więc jest moment na
działania organizacyjne porządkowe czy
wszystkie inne, na które nie ma czasu
w trakcie nieweekendowych tygodni.
Trochę trudno mi się odnieść do wyliczeń raczej anonimowych ekonomistów,
którzy policzyli, że każdy dzień wolnego
weekendu to 5 mld strat dla gospodarki.
Czy aby na pewno? Jak rozliczane są
w tych wyliczankach wielkie przedweekendowe zakupy? Półki w stołecznych
supermarketach na dzień przed przedłużonym weekendem wyglądają jak te
znane z filmów Barei. Są puste, do pełni
szczęścia brakuje smalcu i octu. Zaryzykuję stwierdzenie, że sklepy mają w tym
czasie zwiększone przychody. Idąc dalej
tym tropem, rzućmy okiem na branżę
hotelarską, i to zarówno w ujęciu dużych placówek, jak i prywatnych kwater.
Wszystko praktycznie zajęte. Ktoś zatem
za to płaci, ktoś inny na tym zarabia.
Idźmy dalej tym tropem. Wielu rodaków,
nie wierząc w dobrą pogodę w Polsce,
wyjeżdża na tygodniowe wczasy do
cieplejszych krajów. Takie wycieczki też
kosztują. Czy zatem te rzekome straty nie
są rekompensowane wzmożonymi wydatkami weekendowych urlopowiczów?
Trochę nie chce mi się wierzyć, że nasza
gospodarka cierpi aż tak mocno w kilka
dni wolnego w czasie roku. Przecież nie
zamykamy fabryk, urzędów czy innych
zakładów pracy. Jedynie ogranicza się
trochę skład osobowy. Chętnie poznałbym szczegóły tych ekonomicznych
wyliczanek. Szczególnie zestawiania
wydatków, jakie na odpoczynek ponoszą
nasi rodacy. Zaryzykuję stwierdzenie, że
będzie to całkiem spora kwota, ponieważ
odpoczywanie w Polsce nie należy do
najtańszych.
Rok długich weekendów
W bieżącym roku wolnego weekendowania będzie sporo. Aż pięć razy w ciągu
roku wystarczy wziąć jeden dzień lub
dwa urlopu i cieszyć się prawie tygodniem wolnego. Kalendarz nie zawsze
jest dla nas taki łaskawy. Dwa lata temu
długi weekend majowy dał jedynie jeden
dodatkowy dzień wolnego. W tym roku
rekord można pobić w Święta Bożego
Narodzenia. Wtedy za 4 dni urlopu mamy
11 dni wolnego. To już całkiem udany
wypad na narty. Jest tylko jedno małe
organizacyjno-logistyczne „ale”. Długi
weekend to prawdziwy koszmar na drogach, w sklepach, w miejscowościach
wypoczynkowych. Czasami w sezonie
wakacyjnym jest spokojniej niż w tzw.
długi weekend.
Ja np. doskonale wypocząłem w mieście.
Ba, co więcej, załatwiłem wiele spraw,
korzystając z faktu, że choć w urzędzie
było czynne jedno okienko, to tłoku nie
było. Patrząc jednak z ludzkiego punktu
widzenia, czasami aż zazdrość bierze.
Mój kolega zatrudniony w budżetówce
miał dłuższy urlop w długi weekend niż ja
ubiegłoroczny cały urlop wypoczynkowy.
Cóż, pracować musi ktoś, by odpoczywać mógł kto inny.
As serwisowy
Tani mechanik i laweta prosto ze smartfona
Mondial Assistance w marcu tego
roku udostępnił wszystkim użytkownikom smartfonów darmową
aplikację służącą do szybkiego wzywania pomocy w razie wystąpienia
problemu z pojazdem. Korzystanie
z aplikacji nie wiąże się z wcześniejszym podpisywaniem jakiejkolwiek
umowy. Z usług fachowców Mondial
Assistance można skorzystać bez
posiadania polisy. Aplikacja jest dostępna dla wszystkich popularnych
w Polsce systemów operacyjnych dla
smartfonów.
Korzystanie z aplikacji Mondial Assistance jest bardzo proste. Aby uzyskać
połączenie z konsultantem, wystarczą
dwa kliknięcia – otworzenie aplikacji
i wybór ikony domu lub samochodu
(zależnie od tego, jakiej potrzebujemy
pomocy). Aplikacja dzięki wbudowanemu geolokalizatorowi skraca również
czas oczekiwania na nadjeżdżających
fachowców oraz samą rozmowę
z konsultantem. Oznacza to, że klient
nie musi już tłumaczyć, w którym miejscu się znajduje. Ta funkcjonalność jest
przydatna szczególnie w przypadku
kierowców, którzy dużo podróżują
i mogą mieć problem z określeniem
miejsca, w którym są.
Z aplikacji Mondial Assistance mogą
korzystać zarówno klienci, którzy już
wykupili polisę, jak i osoby, które tego
nie zrobiły. W tym drugim przypadku
płatność dotyczy konkretnie wykonanej usługi pomocowej. Co ważne,
klient korzystający z usług Mondial
Assistance nie musi mieć przy sobie
pieniędzy, wystarczy karta płatnicza,
gdyż rozliczenie odbywa się w systemie bezgotówkowym. Ponadto ze
względu na rozbudowaną i rozwiniętą
sieć usługodawców Mondial Assistance, klienci korzystający z pomocy
firmy bez posiadania wykupionej
polisy płacą stawki hurtowe, co oznacza, że dzięki temu rozwiązaniu mogą
otrzymać pomoc taniej, niż gdyby była
ona organizowana na własną rękę.
Mondial Assistance opublikował pełne wyniki badań
statystyczne charakteryzujące aktywnych użytkowników
assistance to wyższe wykształcenie, a także silna pozycja
społeczna: stanowiska kierownicze, właściciele firm, osoby
uprawiające wolne zawody.
– Uzyskane wyniki zawarte w raporcie pokazują, że usługi
assistance mają przed sobą jeszcze duże pole do rozwoju
i poszerzania grona osób z nich korzystających – powiedziała Agnieszka Walczak, Członek Zarządu w Mondial
Assistance.
Foto: Kemal Ba / Thinkstock, Thinkstock
13 marca 2012 r. Mondial Assistance zorganizował w siedzibie firmy śniadanie prasowe dotyczące publikacji pełnych
wyników badań poświęconych postrzeganiu usług assistance przez polskich konsumentów. Raport „Rynek usług
assistance widziany oczami klientów” został zaprezentowany przez Agnieszkę Walczak, Członka Zarządu Mondial
Asisstance oraz Marcina Penconka, Vice President w AC
Nielsen Company, która na zlecenie Mondial Assistance
przeprowadziła badania. Głównym celem badań była
identyfikacja i monitoring potrzeb klientów korzystających
z usług assistance. Badania miały również służyć wskazaniu
najpopularniejszych usług assistance oraz postrzegania ich
jako produktów dodawanych do ofert banków, ubezpieczycieli oraz innych przedsiębiorstw chcących wzbogacić
i uatrakcyjnić swoje produkty.
Badania pokazały, że w minionym 2011 roku z usług assistance skorzystało prawie 1 mln Polaków. Osoby, które regularnie korzystają z usług assistance, mieszczą się głównie
w przedziale wieku do 59. roku życia, są to mieszkańcy
dużych miast (200 tysięcy i więcej). Kolejne istotne zmienne
Spis
treści
▲
19
Dialogi
Krezus parkuje u Hołka
O supersamochodach i ludziach, których stać na wszystko, rozmawiamy
z Krzysztofem Hołowczycem – rajdowcem, ale i biznesmenem – współudziałowcem
pierwszego w Polsce klubu aut luksusowych.
Krzysztof Hołowczyc
(ur. 4 czerwca 1962 w Olsztynie) – polski kierowca rajdowy,
prezenter telewizyjny, od 2007
do 2009 poseł do Parlamentu
Europejskiego z listy Platformy
Obywatelskiej. Trzykrotnie uzyskiwał tytuł rajdowego mistrza Polski
(1995, 1996, 1999), raz mistrza
Europy (1997), trzykrotnie był
zwycięzcą Rajdu Polski, uczestniczył w RSMŚ zarówno w samochodach WRC, jak i grupy N
oraz w Rajdzie Dakar. Największe
sukcesy odnosił razem z pilotem
Maciejem Wisławskim. Od 2005
startuje w rajdach Cross-Country,
m.in. w Baja.
6 grudnia 2007 objął mandat posła
do Parlamentu Europejskiego
w miejsce nowej minister nauki
i szkolnictwa wyższego Barbary
Kudryckiej. W 2009 nie ubiegał się
o reelekcję.
Za zasługi dla rozwoju sportów
motorowych postanowieniem
Prezydenta RP z 10 stycznia 2000
został odznaczony Srebrnym
Krzyżem Zasługi, zaś 5 stycznia
2005 Złotym Krzyżem Zasługi.
W 2006 otrzymał Medal „Milito Pro
Christo”.
Zagrał gościnnie samego siebie
w filmie „Dlaczego nie!” oraz w serialu „Klasa na obcasach”.
20
Jak kierowca rajdowy czuje się w roli
biznesmena?
Doskonale! Umiejętność kierowania
to sztuka podejmowania szybkich
decyzji. Dotyczy to zarówno biznesu,
jak i samochodu. A na poważnie –
operacyjną stroną moich przedsięwzięć
zajmują się specjaliści, którzy
jednocześnie są moimi przyjaciółmi.
Mnie po prostu brakuje często czasu na
systematykę codziennego prowadzenia
biznesu. Taki model sprawdza się
najlepiej.
Właśnie mija rok od startu Supercar
Club, którego jesteś jednym
z udziałowców. Otwierając tego typu
działalność, zapewne planowaliście,
gdzie klub będzie za rok. Jak wygląda
konfrontacja z rzeczywistością?
Gdyby rzeczywistość poddawała się
planowaniu, prowadzenie biznesu
byłoby prostym rzemiosłem. A jest
sztuką, w której trzeba improwizować
i zawsze być zdolnym do zmiany
planów. Nie inaczej było z klubem
– część rzeczy przewidzieliśmy
idealnie, część okazała się inna.
Przykładowo, zakładaliśmy, że nasza
propozycja będzie bardzo atrakcyjna
dla klasy średniej – ludzi robiących
dynamiczne kariery, którzy nie mają
kiedy zajmować się czasochłonnym
hobby motoryzacyjnym. Okazuje się,
że trafiamy głównie do osób bardzo
zamożnych, które stać niemal na
wszystko; z całą naszą flotą włącznie.
Tego typu klub to nowość na polskim rynku. Skąd wiedzieliście, że to
chwyci, nie mając żadnego punktu
odniesienia? Nie obawialiście się
wielkiej wtopy – czytaj: utopienia
ogromnego kapitału w nierentownej
inicjatywie?
Kogo obchodzi rentowność, gdy odzywają się silniki Ferrari i Lamborghini?
Klub jest przede wszystkim naszą pasją,
dopiero potem biznesem.
Pasja pasją, ale jako przedsiębiorcy
musieliście się również zmierzyć
z bardziej przyziemnymi problemami,
jak prawo podatkowe czy kwestia
ubezpieczenia tak niezwykłej floty…
w naszym kraju. Mamy też fenomenalne
drogi górskie czy mazurskie, a to po
tego typu krętych szosach jeździ się
dla przyjemności, nie po autostradach.
Ceny paliw w Polsce są niższe niż
w większości Europy. Z drugiej strony,
owszem, posiadanie supersamochodu
jest w Polsce bardziej uciążliwe niż np.
w Niemczech.
Były pewne przeszkody, ale nie
możemy ich nazwać barierami, bo od
początku byliśmy na nie nastawieni.
Np. w polskim prawie podatkowym jest
zapis o limitach amortyzacji samochodu
do kwoty 20 tys. euro, a przecież
każdy nasz samochód kosztuje kilka
Kim właściwie są klubowicze? Jeśli
razy tyle. Ale wiedzieliśmy o tym
większość spośród nich to osoby,
i znaleźliśmy na to sposób. Jeśli chodzi
które same mogłyby sobie pozwolić
o ubezpieczenie, faktycznie
na zakup takich aut, to jaki jest sens
– zakłady ubezpieczeniowe miały kłopot
ich członkostwa?
z oszacowaniem ryzyk. Bo jak wyliczyć
składkę w sytuacji, w której samochody
Większość klubowiczów rzeczywiście
są użytkowane w co prawda wąskim,
posiada po kilka własnych
ale jednak gronie osób? Dla klubu
supersamochodów. Jest wśród nich
sytuacja jest czysta: my mamy pewność
m.in. kolekcjoner Ferrari, który ma
i zaufanie do kultury jazdy klubowiczów,
w garażu pięć włoskich cacek. Jest też
ale zakłady
klubowicz, który
ubezpieczeniowe
w prywatnym
Trafiamy głównie do osób bardzo
nie znają takiego
garażu ma
zamożnych, które stać niemal
pojęcia jak wielu
Lamborghini
na wszystko; z całą naszą flotą
użytkowników
Aventadora.
włącznie
jednego
Sens bycia
samochodu.
w klubie ludzi
No i te marki, modele – firmy
tego pokroju jest dwojaki. Po pierwsze,
ubezpieczeniowe często po raz
klub zapewnia im przeróżne możliwości
pierwszy spotykają się z tak
cieszenia się swym hobby; nikt nie
egzotycznymi pojazdami. Wymagało
pojedzie na jeden wyjazd sześcioma
więc to od nas żmudnej pracy
swoimi samochodami – my tak
z doradcami, aby dokładnie poznali
jeździmy na wyprawy gran turismo,
specyfikę naszej działalności
zmieniając się za kierownicami co
i przygotowali idealną ofertę dla
kilkaset kilometrów. Frajda rośnie,
naszych potrzeb.
gdy codziennie podróżuje się kilkoma
różnymi samochodami. Po drugie,
Znaczną część floty stanowią auta
nikt nie ma wszystkich aut i nawet
szybkie, sportowe, nisko zawieszone,
najlepiej wyposażony kolekcjoner
a do tego charakteryzujące się
zawsze znajdzie takie modele, którymi
dość wysokim spalaniem… Trochę
akurat ma ochotę pojeździć, a nie ma
nietypowy pomysł na biznes
ich w swoim garażu. Nasz kolekcjoner
w kraju, w którym dziura na dziurze,
Ferrari lubi np. czasem przejechać się
autostrad jak na lekarstwo, a ceny
Porsche, mimo iż nigdy nie kupiłby
paliwa galopują w tempie konia
takiego i nie postawił obok swoich
wyścigowego…
czerwonych maszyn.
To stereotypy. Polskie drogi nie
są idealne, ale nie odstają już tak
jak kiedyś od Europy Zachodniej.
Z powodzeniem można po nich
jeździć supersamochodami, o czym
świadczy chociażby duża liczba
sprzedawanych aut tego segmentu
Piotr Kowalski
Spis
treści
▲
21
MA styl
W drodze na najwyższe
szczyty Afryki
W pracy Robert Gondek zajmuje się tworzeniem
ubezpieczeń turystycznych. Urlop przeznacza
na wyjazdy do Afryki. Chce zdobyć najwyższe
szczyty każdego z państw na tym kontynencie.
Ma za sobą trzy, a czeka go
jeszcze kilkadziesiąt.
Kilimandżaro, Rwenzori, Mount Kenya.
Robert Gondek swój plan zdobycia
wszystkich najwyższych szczytów Afryki
rozpoczął od trzech najpotężniejszych
gór tego kontynentu. Na co dzień pracuje w Dziale Analiz i Rozwoju Produktów w firmie Allianz, która wraz z Mondial
Assistance należy do Grupy Allianz. Ale
gdy tylko ma okazję, kupuje bilet i leci
do kolejnego afrykańskiego kraju. – Ten
kontynent ma niesamowitą siłę przyciągania. Urzeka mnie dzikość natury,
niespotykana nigdzie indziej. Wspaniali
są też ludzie. Na początku wydają się
chłodni i nieufni, ale wystarczy rozpocząć
rozmowę, by stali się niezwykle przyjaźni.
22
Są bardzo dumni, że mieszkają w Afryce
i cieszy ich, gdy ktoś interesuje się ich
kulturą – wyjaśnia Robert.
Gerber pnie się w góry
Ten kontynent wiąże się dla niego z ciągłymi wyzwaniami. W RPA wziął np.
udział w 56-kilometrowym biegu, który
postawił sobie za cel kilka lat wcześniej.
A w 2008 r. w kilka godzin przystał
na propozycję kolegi, by wyruszyć na
podbój Kilimandżaro. – To była moja
pierwsza górska wędrówka w Afryce,
która później przerodziła się w projekt
„W drodze na najwyższe szczyty Afryki”.
Zafascynował mnie ten kontynent i wciąż
ciągnęło mnie z powrotem, ale chciałem
postawić sobie jakiś cel, który byłby
motywacją do poznawania kolejnych
krajów – wspomina Robert, znany też
jako Gerber. Dotarcie na wszystkie najwyższe szczyty tego kontynentu to nie
lada wyzwanie, bo krajów jest kilkadziesiąt, a w każdej chwili mogą powstać
kolejne. Jednak nie każde z tych miejsc
wymaga równie dużego wysiłku. – Do
Ugandy i Kenii wybrałem się z dwoma
kolegami. Żaden z nas nie miał doświadczenia we wspinaczce, a tego wymagała ta wyprawa. Przeszliśmy więc kurs
w Tatrach, by nauczyć się korzystania
z raków i czekanu, dowiedzieć się, jak
chodzić po lodzie i jak wydostać
się ze szczeliny. Ale nie każdy
afrykański szczyt jest wyzwaniem. W niektórych państwach
najwyższy punkt wznosi się kilka
metrów nad poziomem morza.
Ale i takie znajdują się na mojej
liście – śmieje się Gerber.
Zbiórka na urlop
Spośród poważnych gór zostały mu
m.in. czterotysięczniki w Etiopii (Ras
Dashen) i Maroko (Jebel Toubkal). Wyprawa do tego drugiego kraju mieści się
w jego najbliższych planach. – Chciałbym zdobywać 3–4 szczyty rocznie.
Wypatruję obecnie atrakcyjnych cenowo biletów do Maroka. Myślę także
o odwiedzeniu za jednym razem Ghany,
Togo i Beninu. Jeśli jednak trafiłaby się
inna ciekawa możliwość, na pewno
bym z niej skorzystał – mówi podróżnik. Ale to nie znalezienie atrakcyjnej
możliwości przelotu (zazwyczaj z wieloma przesiadkami) jest największym
problemem przy organizacji takiej wyprawy. Dużo trudniej jest zgromadzić
dobre towarzystwo chętne na podobną
przygodę. Wśród znajomych wiele osób
woli wypoczywać na hotelowej plaży
niż spać pod namiotem i wspinać się
w upale. Z kolei zwolennicy ekstremalnych przeżyć nie zawsze są przygotowani, aby akurat w tym momencie
udać się tam gdzie Robert. Trudno jest
też zsynchronizować urlopy kilku osób.
– No właśnie, sam urlop też stanowi
pewne utrudnienie. Zostało mi go już
niewiele i muszę podjąć decyzję, na
jaki wyjazd go wykorzystać. Nie mogę
jechać wszędzie, gdzie bym chciał
– wyjaśnia. Choć podróżnik liczy na to,
że na najbliższy wyjazd pojedzie z nim
ktoś znajomy, nie wyklucza też szukania
innych pasjonatów na forach turystycznych. Być może znajdzie ich też dzięki
wystawie fotograficznej, podczas której
prezentuje zdjęcia z trzech wypraw: do
Kenii, Ugandy i Tanzanii. Do końca maja
można je oglądać w warszawskiej restauracji Sadhu.
a drugi boi się latać, wybiera się nagle
do Ugandy, to musi w tym być ogromnie dużo spontaniczności – śmieje się
podróżnik.
Choć pasja skłania Roberta do wykorzystywania całego urlopu, to jednak
jego życie zawodowe także na niej
zyskuje. W końcu w pracy zajmuje się
tworzeniem ubezpieczeń turystycznych.
– Będąc na miejscu, widzę, z jakimi
problemami mogą
spotkać się turyści,
jaka pomoc może
Czysty spontan
im być potrzebna,
Pytany o cechy
szczyty rocznie chciałby
jak w praktyce
charakteru, które
zdobywać Gerber
wygląda np. komusi mieć każdy,
rzystanie z usług
kto chciałby pomedycznych – mówi. Sam miał już
jechać na taką wyprawę, Gerber wyokazję korzystać z produktów ubezpiemienia upór, otwartość na innych ludzi
czeniowych dla podróżników, ponieważ
i ich sposób życia, ale też spontaniczwyprawy nie zawsze wiążą się z miłymi
ność. – W każdej chwili może trafić się
przygodami. Gdy np. wracał z Ugandy,
okazyjny bilet
linia lotnicza zgubiła jego bagaż ze
lotniczy. Wtedy
sprzętem wspinaczkowym. Jednak tego
nie ma czasu
typu nieprzyjemności nie są w stanie
na rozważanie
przyćmić uroku wyjazdów do Afryki.
i planowanie.
Z każdą kolejną podróżą poznaje nowe,
Trzeba podciekawe miejsca i dziś chętnie dzieli
jąć decyzję
się swoimi doświadczeniami i fascynaszybko. A kiedy
cją Afryką, pomagając również innym
trzech kolezapaleńcom w znalezieniu uczciwych
gów, z których
afrykańskich biur podróży. Każdy, kto
żaden się
chciałby dowiedzieć się więcej o tym tawcześniej nie
jemniczym kontynencie i o wyprawach
wspinał, jeden
Roberta, może zajrzeć na jego stronę:
nigdy nie leciał
www.gerber.d7.pl.
samolotem,
3–4
Foto: Robert Gondek
Spis
treści
▲
23
MA styl
Nie pracuję – wygrywam!
– Wow! Strasznie się cieszę! Jeszcze nigdy niczego nie wygrałam! – raduje się
słuchaczka radiowej Trójki na wiadomość, że właśnie wygrała płytę. Wielu z nas
na jej miejscu zapewnie zakrzyknęłoby to samo. Są jednak tacy, którzy z konkursów
uczynili źródło głównego, czasem dość pokaźnego dochodu.
24
Był rok 1994. Włodzimierz Piasecki,
skromny nauczyciel matematyki z Jędrzejowa, bardzo pragnął mieć samochód.
Zgłosił się więc do bijącego wówczas
rekordy popularności „Koła Fortuny”.
– Z jednej strony to była ciekawość,
chęć sprawdzenia się, jednak głównym
motywem był samochód. Co prawda za
pierwszym razem dosłownie przejechał
mi koło nosa, ale umocniłem się w przekonaniu, że to jest realne. W tzw. międzyczasie zgłosiłem się również do programu
„Miliard w rozumie” i wygrałem ćwierć
miliarda złotych (dziś 25 tys. zł – przyp.
red.). I wtedy już wiedziałem, że karta jest
po mojej stronie – wspomina Włodzimierz
Piasecki. Faktycznie, dziesięć dni później
nauczyciel z Jędrzejowa ze studia „Koła
Fortuny” wyjechał upragnionym Fiatem
Cinquecento. W ciągu kolejnych dziesięciu lat Włodzimierz Piasecki prawie
60 razy mierzył się z pytaniami w takich
teleturniejach jak: „Koło Fortuny”, „Miliard
w rozumie”, „Jeden z dziesięciu”, „Magia
liter”, „Krzyżówka szczęścia”, „Jaka to
melodia”, „Va banque”, „Najlepszy z najlepszych”, „Awantura o kasę”, „Telegra”,
„Szybka forsa”, „Mowa polska”, „Dobra
cena”, „Najsłabsze ogniwo” czy „Daję
słowo”. – Za wygrane w teleturniejach
pieniądze udało mi się wykupić mieszkanie, trochę je wyposażyć i kupić kolejny
samochód – mówi Włodzimierz Piasecki.
Broni się jednak przed nazywaniem go
Włodzimierz Piasecki, wygrywacz z Jędrzejowa: Ludzie z telewizji mówią nam:
„Niech się inne twarze przewiną, ludzie
trochę o was zapomną, to może za dwa,
trzy lata do was zadzwonimy”.
Marek Krukowski, król wygrywaczy: Kierat występowania w teleturniejach był dość
luksusowy i inspirujący w porównaniu z innymi propozycjami.
„profesjonalnym wygrywaczem”, wskazując, że tylko jedna osoba w Polsce zasługuje na takie miano: Marek Krukowski.
nie. – Teleturnieje to rodzaj jarmarcznej
zabawy przeznaczonej dla klasy niższej.
Jej przedstawiciele mogą wykazać się
zaletami podobnymi do tych, które są
przydatne przedstawicielom klasy średKról jest tylko jeden
niej. I zostać jednorazowo nagrodzeni. Ta
Marek Krukowski z Kwidzyna wśród
nagroda ma charakteru cudu, łaski spłyczęstych gości teleturniejów z lat 90.
wającej na sierotkę z niedostępnych obnazywany jest niekwestionowanym krószarów. W 1998 r. rozpoczął się proces
lem teleturniejów. To również pierwsza
likwidacji elementów niejarmarcznych
i jedyna osoba, która przez kilkanaście
z telewizji pulat zajmowała się
blicznej, a w jarwyłącznie wygrymarcznej telewizji
waniem. Filozof
nie ma miejsca
z wykształcenia,
razy brał udział w teleturniejach
dla wielokrotnych
po raz pierwszy
Marek Krukowski
zwycięzców tewziął udział w teleturniejów. Jeśli
leturnieju, mając
chce się, by ludzie cieszyli się szczęzaledwie 14 lat. Wielka gra rozpoczęła się
ściem sierotki, nie można jej pozwolić
w roku 1988 od… „Wielkiej Gry”, w której
wygrać po raz 40. – mówi Marek Krujuż za pierwszym razem wygrał, przelikowski. – Znam ok. 15 osób, które mają
czając na dzisiejsze pieniądze, 200 tys. zł!
niepisany szlaban na udział w teleturnie– Wygrywanie polega na byciu tu i teraz.
jach. Organizatorzy mówią: „Panowie,
Nie da się planować kolejnych zwycięstw,
nie przyjeżdżajcie, bo my was i tak nie
trudno mówić o regularnych dochodach.
weźmiemy” – dodaje Włodzimierz PiaAczkolwiek nie ukrywam, można było się
secki. Nie oznacza to, że nie ma osób,
z tego utrzymać na dość dobrym pozioktóre utrzymują się z konkursów. Nie
mie – mówi Marek Krukowski. Do 2000 r.
dość, że są, to jeszcze nigdy nie było ich
filozof z Kwidzyna brał udział w teleturtak wielu i nigdy wcześniej nie zarabiali
niejach 65 razy, z czego 50 wygrał. Choć
tak wielkich pieniędzy. Oni jednak nie
niechętnie mówi o pieniądzach, nieoficisną się na ekran, nie szukają rozgłosu,
cjalne szacunki wskazują, że dotychczas
po cichu, anonimowo, zgarniają miewygrał 400 tys. zł.
sięcznie… setki tysięcy złotych.
Szlaban na konkursy
Marek Krukowski i Włodzimierz Piasecki
Zawód: wygrywacz
zgodnie twierdzą, że dobre czasy dla
Trudno obecnie przejść przez
telekonkursowiczów odeszły bezpowrotdowolny hipermarket, nie natykając
65
Spis
treści
▲
25
Marek Krukowski
– król wygrywaczy w liczbach
▲
9 x „Va banque”
– wygrał 9
▲
▲
18 x „Miliard w rozumie” – wygrał 16
▲
25 x „Wielka
Gra”
– wygrał
15
się co chwilę na slogany: „Zdobądź!”,
„Napisz!”, „Wyślij!’, „WYGRAJ!!!”.
Zgodnie z prawidłami ekonomii, jeśli
jest podaż, musi być i popyt. – Zdarza
się, że tygodniowo jestem pięć razy
w kinie, oczywiście za darmo; i to na
pokazach przedpremierowych. Chcę iść
na pizzę? To wygrywam zaproszenie.
Chcę zobaczyć „Titanica 3D”? Zamiast
płacić 25 zł za bilet, wolę wygrać.
Kosmetyki? Na ich brak nie narzekam.
Benefit, L’Oreal, Lancome, Garnier,
Avon... – wylicza Patrycja, studentka
dziennikarstwa z Warszawy. Takich
osób jak Patrycja w całej Polsce są
dziesiątki tysięcy. Wśród nich znaleźć
można nie tylko graczy okazyjnych, ale
też prawdziwych zawodowców. Do
takich zalicza się pragnąca zachować
anonimowość Aneta P. z jednej
z podkrakowskich miejscowości: matka
26
trójki dzieci, która pięcioosobową rodzinę
utrzymuje wyłącznie dzięki konkursom.
– Wszystko zaczęło się w 2006 r., gdy
zaszłam w ciążę. Niestety, w moim
przypadku ciąża oznaczała utratę pracy.
Podczas jednej z wizyt w hipermarkecie
wpadł mi do ręki makaron pewnej znanej
firmy, a na opakowaniu: „Wymyśl hasło,
wyślij SMS i wygraj!”. Pomyślałam:
dlaczego nie? Dzień później dzwoni
organizator: wygrałam garnki. I wtedy
w głowie zaświeciła mi się żaróweczka:
przecież codziennie gdzieś są konkursy,
co rusz można coś wygrać, mam teraz
więcej czasu. Spróbuję. Na początku
grałam o to, czego akurat nie miałam
w domu: telewizor, pralka, lodówka,
rowery. A gdy już urządziłam w ten
sposób cały dom, moim celem stała się
spłata kredytu hipotecznego – zapewnia
Aneta. Dziś nie wyobraża sobie, by
miała cokolwiek innego robić w życiu.
– Traktuję to jako zwykłą pracę, która
nie dość, że wciąż sprawia mi radość,
to pozwala zarabiać i jednocześnie
zajmować się domem i dziećmi.
Jako księgowa dostawałam 1200 zł
miesięcznie. A teraz, dzięki konkursom,
miesięcznie wyciągam 4000-8000 zł;
choć zdarzyło się, że wygrałam 70 tys.
złotych – podsumowuje Aneta.
Warto jednak pamiętać, że w każdym
konkursie zawsze wygranym jest…
organizator. Na trwającej 100 dni
kampanii organizator wraz z operatorem
zarabiają od 45 do 100 mln zł. I żaden
wygrywacz ich nie przebije.
Piotr Kowalski
Grafika: Gino Santa Maria / Thinkstock. Foto: Bartosz Bobkowski / Agencja Gazeta, Marcin Wegner / PAP / CAF, Leszek Wróblewski / TVP / PAP, Andrzej Gluc / ForumRzepa, internet
4 x „Jeden z dziesięciu”
– wygrał 3 (w tym
Wielki Finał)
Ekscentrum
Graham Pendrill:
Masaj z pałacu
Graham
Pendrill, ale
jeszcze nie
Masaj
Miał świetnie prosperujący biznes i wspaniałą
posiadłość. Zamienił to na życie w masajskiej wiosce.
Graham Pendrill, Masaj
Z wycieczek do Afryki turyści przywożą
często maski, bębenki i lokalne ozdoby.
Angielski milioner, Graham Pendrill,
który dorobił się majątku na handlu antykami, ze swojej podróży przywiózł…
nowy pomysł na życie. Tuż po powrocie zaczął po rodzinnym Almondsbury
chodzić w tradycyjnej masajskiej szacie
i w sznurach z koralików. Raz omal nie
został przez to znokautowany w pubie
przez mało tolerancyjnego miłośnika
piwa. – Chodziłem tak ubrany w Afryce
i po powrocie zacząłem dziwnie czuć
się w dawnych ciuchach – wyjaśniał
bogacz. Ale strój był tylko początkiem.
Pendrill ogłosił w angielskiej prasie,
że zamierza za ponad 1 mln funtów
sprzedać swą posiadłość, przenieść się
do Kenii i zamieszkać w wiosce z Masajami. Skąd ta nagła przemiana? Król
antyków odbył miesięczną podróż do
Gość jest jak ryba
– na trzeci dzień śmierdzi
Z pewnością Masajowie uważali
to za miły gest i nie przypuszczali,
że Anglik potraktuje poważnie te
honory. Wielkie musiało być ich
zdziwienie, gdy kilka miesięcy później
najechali ich europejscy dziennikarze
pytający o milionera, który postanowił
przyłączyć się do plemienia. – To chyba
jakiś żart – skomentował nauczyciel
z wioski. Okazało się bowiem, że aby
przyjąć kogoś na członka plemienia,
potrzebna jest zgoda tysiąca jego
członków. Pendrill zachował się jak
natrętna ciocia, która zaproszona
w gości na jeden dzień, postanawia
wprowadzić się na stałe. Kenijczycy nie
zrozumieli też, po co milioner miałby
przenosić się do brudnego miejsca,
nękanego suszą i głodem. Miłośnik
Co w życiu Grahama
Pendrilla zmienił wyjazd
do Kenii?
 Sprzedał zamek wart ponad
1 mln funtów
 Porzucił intratny biznes
– sprzedaż antyków
 Zostawił narzeczoną
 Zaczął nosić plemienne szaty
 Zamieszkał w rejonie nękanym
suszą i głodem
antyków przekonał jednak Masajów
do siebie w sposób niezawodny
pod każdą szerokością geograficzną
– postanowił podzielić się z nimi
swoim bogactwem. Zamiast lepianki
zaplanował mieszkanie w willi z wieżą
ciśnień, która miałaby dostarczać
wodę także mieszkańcom pobliskiej
wioski. W ramach prezentu na Boże
Narodzenie zamówił też beczkowóz,
który odwiedził jego przyjaciół.
Pendrill chciałby stworzyć w południowej Kenii plantację, na której mogliby
pracować Masajowie, ale permanentna
susza nie sprzyja temu projektowi.
Anglik najwyraźniej poczuł się w Afryce
jak u siebie, bo z lubością wypowiada
się w lokalnej prasie, krytykując kenijski
rząd. Władze odgrażały się nawet, że
bezpieczniej dla niego byłoby wrócić
na Wyspy. Od tego czasu nie było już
żadnych doniesień o jego dalszych losach w Kenii.
bk
Foto: Andrejs Jegorovs / Thinkstock, internet
Masaj, ale nie Graham Pendrill
Afryki, którą traktował jak jedną z wielu
wycieczek. Kiedy jeździł swym jeepem,
podziwiając tamtejszą przyrodę, rozpętała się ostra burza z piorunami.
Pendrill zobaczył uciekających przed
nią tubylców i postanowił podwieźć ich
do wioski. Wdzięczni Masajowie przyjęli
go z honorami, zaszlachtowali kozę
i pozwolili mu chwilę z nimi pomieszkać. Podczas tego pobytu Anglikowi
udało się jeszcze raz zabłysnąć, kiedy
to pomógł w rozwiązaniu wewnętrznego
konfliktu w plemieniu. Wdzięczni gospodarze przyjęli go jako honorowego
członka starszyzny plemienia i nadali
mu imię ‘Siparo’, które oznacza odważnego człowieka.
Spis
treści
▲
27
Gadżetomania
redaguje Inspektor Gadżet
Trup jak żywy
Stół do ogrywania gości
Miłośnicy strzelania do celu mają teraz możliwość poćwiczenia
prawie w warunkach naturalnych. Miast strzelać do papierowej
makiety, teraz można napakować kulami „zombiaka”, który
na dodatek krwawi. Rozumiemy,
że manekin nie jest ponętną blondynką bądź przystojnym brunetem
ze względów etycznych. Lepiej bowiem nafaszerować kulami zombie,
który już i tak nie żyje. Producenci
odpierają w ten sposób ewentualne
ataki, że wytwarzają przedmiot dla
zboczeńców, podniecających się widokiem lejącej się juchy.
Z drugiej strony jednak przyznać
trzeba, że urządzenie to może stanowić narzędzie do walki
z wszędobylską hipokryzją. Chcecie postrzelać? To patrzcie,
to nie jest wcale zabawa. Tak to właśnie wygląda! Być może
zatem niejednemu odejdzie ochota na strzelnicę po spotkaniu z Krwawiącym Okaleczonym Manekinem Zombie do
Strzelania, bo tak brzmi pełna nazwa tego urządzenia.
Cena: 89,99 USD
Przedmiot zdecydowanie dla tych, którzy nie zadają
swoim gościom pytań w stylu „Może herbatki?”. Bądź też
dla tych, którzy mają swoich gości dość. Niechętnie podchodzą do otwierania kolejnej nudnej konwersacji, która
prowadzi w najlepszym razie donikąd.
Oto kawowy stolik,
dzięki któremu tego
typu rozterki rozpłyną się jak fortuna
w kasynie. W pełni
funcjonalny pilot do
Nintendo ma teraz
formę stołu. Wykończenie do wyboru:
klon, mahoń lub
orzech. A gdy skończymy grę i najdzie nas jednak ochota na gadanie z nudziarzami, kładziemy na górę szklaną pokrywę i stawiamy
płyny woltażowe oraz bezwoltażowe. Czy wyższe będą
osiągi w Nintendo czy w osuszaniu płynów, to się okaże.
Cena: od 3500 USD.
Spis
treści
▲