Magnes 19 - Mondial Assistance
Transkrypt
Magnes 19 - Mondial Assistance
Mam na Ciebie haka Spis treści Krótko i na temat Niestety, jeździmy bez... OC 04 „Chiński tygrys” stępił pazury – co dalej z Chinami? iPhone miał być porażką? Ekspertyza Krzysztof Kolany: Apetyt na AAA Magnes numeru Świat: Tango Down! Dobra moneta GENialny biznes Odpowiedzialnie Konferencja? Naturalnie! 06 08 12 14 Eko-Biuro Jak każdy z nas może chronić zagrożone gatunki? (1) Jak rekrutować osoby z niepłenosprawnością? Kluski w gębie Weekendy strat? As serwisowy Tani mechanik i laweta ze smartfona 18 19 Mondial Assistance opublikował pełne wyniki badań Dialogi Krezus parkuje u Hołka MA styl Robert Gondek w drodze na najwyższe szczyty Afryki 20 22 Nie pracuję – wygrywam! Ekscentrum Graham Pendrill: Masaj z pałacu MAGnes Dwumiesięcznik Mondial Assistance Wydawca: Mondial Assistance sp. z o.o., ul. Domaniewska 50B, 02-672 Warszawa, 22 522 25 00, [email protected]. Kierownictwo publikacji: Rafał Mrozowski. Redakcja, koncepcja i realizacja: Szara Strefa, www.szarastrefa.net. Redaktor naczelny: Rafał Modzelewski. Zespół: Maria Fijołek, Krzysztof Kluska, Piotr Kowalski, Beata Krowicka, Krzysztof Ostrowski. DTP: Maciej T. Krawczyński. Foto na okładce: Gebi / Fotolia 27 Szanowni Państwo! Historia hakerów pokazuje, że na samym początku działali oni po to, by nieść innym pomoc. Na przestrzeni lat wskutek rozwoju internetu mianem tym zaczęto nazywać cyberprzestępców. Cóż, narkotyki też z początku były lekami, a skinheadzi ruchem pokojowym. Świat się zmienia i pewne jego atrybuty dokonują zwrotu o 180 stopni. Obecnie hakerzy niejedno mają imię. W Polsce głośno się o nich zrobiło przy okazji protestów przeciw umowie ACTA. Stali się istotnym elementem publicznego dyskursu o granicach wolności i prawach autorskich. Niemniej jednak można założyć, że nie były to te same osoby, które atakują przestrzeń komercyjną. A ponieważ coraz większa część naszych działań przenosi się do internetu, to wraz z tą tendencją rzesza cyberprzestępców także wzrasta. Są coraz bardziej sprytni, doskonale przygotowani i potrafią porwać się na cele, które w czasach przedinternetowych były nie do ruszenia. Piszę o tym, aby zachęcić Państwa do bliższego zapoznania się z naszym cover story, w którym Piotr Kowalski opisuje szczegółowo, na czym polega współczesne hakowanie i jak przed nim się bronić. Domyślam się, że o wielu aspektach działań cyberprzestępców mogli Państwo nawet nie słyszeć. A jak się okazuje, hakerzy mogą na nas czekać nawet w... domowej lodówce. Serdecznie pozdrawiam Tomasz Frączek Prezes Zarządu Mondial Assistance 3 Krótko i na temat Dziesięć najbardziej zadłużonych krajów UE Dług publiczny krajów UE względem PKB Prostota może być trudniejsza od komplikacji: trzeba się ciężko napracować nad wydobyciem czystej myśli, która pozwala na prostotę. Ale warto – bo kiedy już się to ma, można przenosić góry. Steve Jobs 1 Grecja 165,3% 2 Włochy 120,1% 3 Irlandia 108,2% 4 Portugalia 107,8% 5 Belgia 98,0% 6 Francja 85,8% Polska 56,3% 7 Wielka Brytania 85,7% 8 Niemcy 81,2% 9 Węgry 80,6% 10 Austria 72,2% Stan na: 23.04.2012 r. Źródło: Eurostat Niestety, jeździmy bez OC... Z raportu Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego wynika, że o ponad 1000 wzrosła w 2011 r. liczba roszczeń o wypłatę odszkodowania za wypadki spowodowane przez właścicieli pojazdów, którzy nie mieli polisy OC. Co warto podkreślić, całkowita liczba zgłoszeń w minionym roku sięgnęła ponad 6200 spraw, co daje wynik blisko 17 kolizji dziennie! Brak ubezpieczenia sprawcy wypadków kosztował ponad 51,7 mln złotych – tyle wyniosły świadczenia wypłacone przez UFG w 2011 r. UFG przedstawiło także profil nieubezpieczonego, z którego wynika, że polisy OC nie kupują najczęściej mężczyźni w wieku 18-29 lat. Stanowią oni 12 proc. posiadaczy pojazdów w Polsce i reprezentują blisko 30 proc. nieubezpieczonych. W raporcie przeczytamy, że na jazdę bez OC decydują się osoby o średnim dochodzie na osobę w rodzinie, który nie przekracza 500 złotych miesięcznie. Natomiast największe prawdopodobieństwo kolizji z pojazdem bez OC jest w województwie lubuskim, małopolskim, opolskim i warmińsko-mazurskim. W ostatnim „Magnesie” pisaliśmy o przewrotności chińskiej gospodarki. W aktualnym numerze chcemy Państwu przybliżyć, co niepokoi inwestorów, którzy z coraz większą ostrożnością przyglądają się jednej z największych gospodarek świata. Od ponad sześciu miesięcy sektor przemysłowy zwalnia, a index PMI wynosi 49,1 p. PMI to w dużym uproszczeniu 4 wskaźnik opisujący aktywność gospodarczą w sektorze wytwórczym. Jeżeli wskaźnik jest powyżej 50 punktów, uznajemy, że gospodarka jest w fazie prosperity. Dodatkowo eksperci wskazują na rosnącą bańkę na rynku nieruchomości w Państwie Środka oraz że wzrost gospodarczy w tym kraju był najniższy od trzech lat. Jednym z wyjść z tej sytuacji mogłaby być stymulacja stopą procentową, jednak ze względu na zbyt wysoką inflację jest to trudne. Remedium na tę sytuację może być rosnąca klasa średnia, która napędza popyt wewnętrzny, co będzie stanowiło o potędze tego kraju w kolejnych okresach. Pozytywnie na sytuację wpływają także chińscy emeryci, którzy zamiast odkładać pieniądze na przyszłość, zaczynają je powoli konsumować. Foto: George Doyle / Thinkstock, Marcin Kempski / I Like Photo Group „Chiński tygrys” stępił pazury – co dalej z Chinami? 6% 2 000 000 zł Tyle z portfela musi wyciągnąć ktoś, kto chciałby mieć w salonie… największy telewizor plazmowy świata. Model Panasonic TH-152UX1 ma ekran o przekątnej 152” i waży 577 kg – prawie tyle co Fiat 126p. O tyle w 2011 r. wzrósł eksport polskich napojów spirytusowych. Tylko w ubiegłym roku nasz kraj opuściło 40,3 mln l wódki. Trafiła ona m.in. na stoły w USA, Francji, Kanadzie, Meksyku czy Wielkiej Brytanii. Rosnące zainteresowanie nie dziwi inwestorów. Nie od dziś wiadomo, że wódka to inwestycja, która zawsze się… zwraca. 96% O tyle w ciągu roku spadła wartość akcji spółki Dolnośląskie Surowce Skalne. Nieistniejąca już grupa DSS była zaangażowana w wiele projektów drogowych, w tym m.in. projekt budowy autostrady A2, przy którym współpracowała z osławionym chińskim Covecem. Niektórzy się martwią, że podczas Euro 2012 A2 będzie nieprzejezdna. Jak widać, niektórzy musieli już popłynąć. Krótki wpis iPhone miał być porażką? Ostatnio robi furorę odgrzebana przez internautów depesza jednego z komentatorów Bloomberga, który w zaledwie kilka dni po publikacji kultowego już dzisiaj iPhone’a napisał, że telefon nie wpłynie w znaczący sposób na rynek telefonów komórkowych na świecie. Co ciekawe, Matthew Lynn, dziennikarz Bloomberga, zaznaczył, że gdyby Apple wypuścił na rynek iToster z funkcją słuchania muzyki, to zyskałby podobną sławę i główni gracze na rynku, jak Nokia i Motorola, nie powinni się zamartwiać. Dziennikarz Bloomberga podał trzy główne powody dlaczego, iPhone prawdopodobnie nie odniesie spektakularnego sukcesu, a były nimi: iPhone pojawił się zbyt późno na rynku; sukces dużych producentów zależy od umów i dobrych relacji z operatorami; iPhone jest produktem defensywnym i jego zadaniem jest obrona istniejącego już na rynku iPoda. Jak bardzo pomylił się Lynn, świadczą zmiany, które zaszły na rynku w ostatnim okresie. W zeszłym roku Google kupiło Motorolę, a Nokia boryka się z problemami finansowymi. Natomiast „luksusowe świecidełko” od Apple zmieniło całkowicie podejście do telefonu komórkowego i stało się kultowym gadżetem konsumenta. Do tej pory liczba sprzedanych iPhone’ów sięgnęła 183 mln sztuk na całym świecie, a spółka jest wyceniana na 550 mld dolarów. Dla porównania aktualna wartość Nokii to zaledwie 14 mld dolarów. Żyjemy w erze strachu. Strachu przed kryzysem, strachu przed redukcjami, strachu przed terroryzmem, strachu przed strachem. Atmosferę horroru z upodobaniem podsycają media, które karmiąc publikę prymitywnymi emocjami, utrzymują się przy życiu. Same bowiem tkwią w trwodze przed jego utratą. I tak oto koło się zamyka. Zastrachani redaktorzy w obawie przed przerażonymi czytelnikami, że ci w panice porzucą ich gazetę i sięgną po inną, bardziej straszną, wypisują mrożące krew w żyłach historie. Bojaźń to podstawowy element większości tekstów oraz informacji prasowych. Tematyka czy forma – broadsheetowa czy tabloidowa – ma drugorzędne znaczenie. A ludzie to kupują w nadziei na to, że w środku gazety przeczytają o takich, którzy się boją jeszcze bardziej od nich. Rafał Modzelewski Spis treści ▲ 5 Ekspertyza Apetyt na AAA 5 sierpnia 2011 r. agencja Standard & Poor’s po raz pierwszy w historii obniżyła rating USA. Od tego momentu pojęcie „rating” odmieniane jest przez wszystkie przypadki. Co ono oznacza i czy inwestorzy powinni zawracać sobie głowę literkami? O tym w rozmowie z Krzysztofem Kolany, głównym analitykiem portalu Bankier.pl. Krzysztof Kolany, główny analityk portalu Bankier.pl, absolwent Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu. Laureat prestiżowego konkursu im. Władysława Grabskiego za najlepsze publikacje o tematyce ekonomicznej organizowanego przez Narodowy Bank Polski, PAP i Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich. Został wyróżniony w kategorii dziennikarstwa internetowego. 6 W mediach termin „rating” zaczął robić karierę dopiero po obniżeniu Stanom Zjednoczonym oceny do AA+. O czym właściwie mówi rating? W skrócie to ocena kondycji finansowej emitenta obligacji – banku, korporacji, samorządu, państwa… Opiera się na subiektywnej ocenie analityków agencji ratingowej, którzy starają się oszacować prawdopodobieństwo niewypłacalności emitenta papierów wartościowych. Najwięcej emocji wzbudzają faktycznie oceny państw. Gdy kraj traci rating, społeczeństwo odbiera to jako sygnał: nie jest dobrze. Politycy natomiast podnoszą głos, mówiąc, że to atak agencji, przez które teraz inwestorzy tracą zaufanie. W mojej ocenie obecnie agencje ratingowe są takim chłopcem do bicia dla polityków, którzy zrujnowali finanse publiczne, a teraz mówią: to wszystko przez te złe agencje. Nie jest to prawdą, ale PR-owo może stanowić dobry wykręt. Czyli w tym ujęciu ratingi nie są narzędziem ekonomicznym, lecz wizerunkowym? Warto pamiętać, że agencje ratingowe w XXI w. miały kilka dość spektakularnych wpadek. Na przykład sprawa Enronu, który zbankrutował, mając bardzo dobre oceny. Następnie kwestia Lehman Brothers czy amerykańskich obligacji hipotecznych, które okazały się być papierami śmieciowymi, choć posiadały najwyższy rating. Z bliższej historii można przypomnieć o Grecji czy innych państwach z południa Europy. Agencje ratingowe oceniały je znacznie wyżej niż rynek. Tak więc siła agencji ratingowych Standard & Poor’s Moody’s rating perspektywa rating perspektywa rating KRAJE STREFY EURO Austria AA+ negatywna AAA negatywna AAA Belgia AA negatywna AA3 negatywna AA Cypr BB+ negatywna BAA3 przegląd BBBEstonia AAnegatywna A1 stabilna A+ Finlandia AAA negatywna AAA stabilna AAA Francja AA+ negatywna AAA negatywna AAA Grecja SD -C -RD Hiszpania A negatywna A3 negatywna A Holandia AAA negatywna AAA stabilna AAA Irlandia BBB+ negatywna BA1 negatywna BBB+ Luksemburg AAA negatywna AAA stabilna AAA Malta Anegatywna A3 negatywna A+ Niemcy AAA stabilna AAA stabilna AAA Portugalia BB negatywna BA3 negatywna BB+ Słowacja A stabilna A2 stabilna A+ Słowenia A+ negatywna A2 negatywna A Włochy BBB+ negatywna A3 negatywna APOZOSTAŁE KRAJE UNII EUROPEJSKIEJ Bułgaria BBB stabilna BAA2 stabilna BBBCzechy AAstabilna A1 stabilna A+ Dania AAA stabilna AAA stabilna AAA Litwa BBB stabilna BAA1 stabilna BBB Łotwa BB+ stabilna BAA3 pozytywna BBBPolska Astabilna A2 stabilna ARumunia BB+ stabilna BAA3 stabilna BBBSzwecja AAA stabilna AAA stabilna AAA Węgry BB+ negatywna BA1 negatywna BB+ W. Brytania AAA stabilna AAA negatywna AAA i ich wiarygodność zostały osłabione, gdyż inwestorzy już wiedzą, że one się mylą, reagują po fakcie i nie można pokładać w nich pełnego zaufania. Skoro inwestorzy wiedzą, że na ratingi muszą patrzeć z dużą rezerwą, jaki jest cel ustalania ocen wiarygodności i powoływania się na nie? Z założenia rating to narzędzie ułatwiające inwestorom podejmowanie decyzji. Inwestor przychodzi do agencji, płaci umówioną stawkę i mówi: słuchajcie, sprawdźcie mi ten podmiot: czy jest wypłacalny, czy jak pożyczę mu pieniądze, to istnieje ryzyko, że pieniędzy nie odzyskam... Tak było kiedyś i tak powinno być w modelu idealnym. Problem zaczął się rodzić w momencie, gdy na rynku amerykańskim powstał monopol trzech agencji ratingowych: Standard & Poor’s, Moody’s oraz Fitch. I to bynajmniej nie dlatego, że te agencje są najlepsze. Monopol otrzymały decyzjami polityków oraz amerykańskiego nadzoru giełdowego, a także za sprawą regulacji bazylejskich. To właśnie one mówią bankom wprost: liczą się ratingi tylko tych trzech agencji. A przecież na świecie są setki Stan na: 11.03.2012 r. tego typu agencji; niektóre oceniają wia80. byliśmy bankrutem. Naszą wiaryrygodność USA znacznie niżej od tych godność budujemy więc dopiero od 20 trzech głównych. lat, podczas gdy np. Francja regularnie Na jakiej podstawie agencje przyznają spłaca swoje zobowiązania od 150 lat. oceny państwom? Jakimi kryteriami Polska to jeden z nielicznych przysię kierują? padków zgodności ocen trzech agenNajważniejsza jest siła gospodarki dacji. Jednak często jest tak, że ratingi nego kraju. Na ocenę wpływ ma też się różnią. Przykład to Malta. kondycja finansów publicznych – czy Mówiąc szczerze, bardziej podejrzane rząd potrafi trzymać w ryzach dziurę buby było, gdyby wszędzie oceny były dżetową i jak wysoki jest dług publiczny. takie same i tak samo się zmieniały. Trzecia kwestia to wiarygodność samych W większości przypadków agencje ocepolityków. Bezpośrednią przyczyną obniają dość podobnie, a różnica dwóch niżenia ratingu Stanów Zjednoczonych stopni nie jest niczym niezwykłym – nie przez S&P był fakt, iż analitycy agencji ma większego doszli do wniosku, znaczenia, czy że amerykańscy Jak ktoś może być selektywnie kraj ma A czy A+. kongresmeni nie niewypłacalny? Rano Grecja jest Jeśli jednak ktoś są w stanie dogawypłacalna, a wieczorem nie? szuka miarodajdać się w sprawie nych wskaźników, redukcji ogrompowinien zwrócić nego deficytu uwagę na np. ocenę rentowności oblifinansów publicznych. Nie bez znaczenia gacji 10-letnich czy stawek kontraktów jest też historia kredytowa kraju. Polska CDS. Polska ma np. rating A-, a przez np. ma stosunkowo niski rating (A-) nie rynki oceniana jest podobnie jak Francja dlatego, że kondycja naszej gospodarki (AA+*). jest słaba, lecz dlatego, że do końca lat Fitch perspektywa stabilna negatywna negatywna stabilna stabilna negatywna -negatywna stabilna negatywna stabilna stabilna stabilna negatywna stabilna negatywna negatywna stabilna stabilna stabilna stabilna stabilna stabilna stabilna stabilna negatywna stabilna Źródło: macronext.com Patrząc na aktualną tabelę ratingów długoterminowych, przy Grecji znajdziemy oceny „C”, „SD” lub „RD” (w zależności od agencji). Co to oznacza? Kiedyś literą „D” oznaczało się po prostu bankruta (od default). Natomiast w przypadku Grecji wprowadzono jakąś anomalię określoną mianem Selective Default (SD), co mnie, mówiąc szczerze, trochę bawi. Bo jak ktoś może być selektywnie niewypłacalny? Rano Grecja jest wypłacalna, a wieczorem nie? Tak naprawdę to po prostu bankrut. Jeśli miarodajność i wiarygodność ratingów są dyskusyjne, jaka jest ich przyszłość? Inwestorzy mają potrzebę, żeby jakiś niezależny podmiot w sposób obiektywny ocenił emitenta obligacji. Zapotrzebowanie na tego typu usługi nie zniknie. Pozostaje nam tylko mieć nadzieję, że ktoś w końcu dojdzie do wniosku, że monopol nie jest tutaj dobrym zjawiskiem. Piotr Kowalski * Ocena Standard & Poor’s Spis treści ▲ 7 Magnes numeru Świat: TANGO DOWN! Grupa amerykańskich hakerów szykuje największy cybernetyczny atak w historii. Włamują się do najważniejszych elementów infrastruktury, potrafią zdalnie wyłączyć prąd w całym kraju, przejmują kontrolę nad systemami monitoringu, sygnalizacją świetlną, a nawet bezzałogowymi samolotami, które tym samym stają się ich bronią… Tak wygląda scenariusz 4. części „Szklanej pułapki”. Fikcja, bo w rzeczywistości hakerzy… potrafią znacznie więcej. Anoni podczas protestów przeciw ACTA zablokowali m.in. strony prezydenta, premiera, sejmu, Ministerstwa Finansów, Ministerstwa Sprawiedliwości, GUS, CBŚ, rzecznika rządu, Państwowej Inspekcji Pracy, Komisji Nadzoru Finansowego, ZAIKS-u, a nawet Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, BOR-u oraz policji. Oberwało się także stronom partii koalicji rządzącej: PO i PSL. 8 Zorro w masce Guya Fawkesa O Anonimowych w Polsce zrobiło się głośno za sprawą konfliktu wokół ACTA. Jednocząc się z polskimi internautami, zablokowali oni sporo stron administracji publicznej. Oberwało się także stronom partyjnym. Każdy swój atak sygnalizowali na profilu na Twitterze okrzykiem: Tango Down! Gdy napisali „Policja.pl: Tango Down!” pewne było, że strona policji już nie działa albo za chwilę działać przestanie. Jako społeczni aktywiści Anonymousi narodzili się w Stanach Zjednoczonych w roku 2008, przyjmując na siebie rolę Robina Hooda na miarę XXI w. Ich znakiem rozpoznawczym stała się maska Guya Fawkesa – brytyjskiego obrońcy ciemiężonych katolików, którego historię i wizerunek maski, za którą się ukrywał, rozpropagował film „V jak Vendetta”. Od 2008 r. haktywiści z Anonymous wirtualną przestrzeń traktują 4% 2 2 zakupy przez internet 3% 25% 6% strony związane z handlem strony związane z grami 8% bankowość Atakowane strony wg obszaru działaności (II połowa 2011 r.) inne strony biznesowe blogi i fora strony z treściami dla dorosłych media 15% jako miejsce buntu i manifestu przeciwko społecznej niesprawiedliwości. O grupie po raz pierwszy zrobiło się głośno po zatrzymaniu szefa Wiki Leaks Juliana Assange’a. W odwecie hakerzy zablokowali serwery Visy, PayPal i MasterCard. Choć przeważnie Anoni działali na terenie USA oraz krajów Europy Zachodniej, w tym roku zaatakowali także setki stron rządowych Chińskiej Republiki Ludowej. Dlaczego więc Anonimowi „noszą” szare kapelusze, a nie białe? Ponieważ coraz częściej w swoich działaniach posuwają się do kradzieży. Tak było np. w roku 2011, gdy włamali się na strony amerykańskiego Strategic Forecasting Inc, wykradając poufne dane, w tym numery kart kredytowych klientów agencji. Co prawda z tak zdobytych pieniędzy uczynili prezent świąteczny dla organizacji charytatywnych, ale kradzież to kradzież. Swoją drogą takich „hakerów w imię idei” można było spotkać też w Polsce, i to już w roku… 1985. Wtedy to grupa naukowców z Torunia zakłóciła sygnał telewizji polskiej, by zaskoczonym widzom „Dziennika Telewizyjnego” przez kilka sekund wyświetlać planszę „Bojkot wyborów naszym obowiązkiem. Solidarność Toruń”. Foto: Gary Knight / flickr.com, John Bigl / Thinkstock, agoxa / Thinkstock, Wlad Koczelawski / Thinkstock, Thinkstock Słysząc „haker” wielu ma przed oczami geeka w grubych oprawkach okularów, który na zlecenie japońskiej czy amerykańskiej mafii wykrada pieniądze z wirtualnego skarbca. Termin stał się bowiem pojemnym workiem, do którego trafiają wszyscy ci, którzy dzięki swoim umiejętnościom potrafią włamać się do cudzego komputera czy serwera. Określenie „haker” narodziło się w latach 60. na Massachusetts Institute of Technology. Wywodzi się ono od słowa „hack”, którym nazywano… inteligentne i pomysłowe żarty, które sobie robili tamtejsi studenci. Następnie, wraz z rozwojem i popularyzacją komputerów, hakerem był ten, kto swoimi komputerowymi umiejętnościami potrafił pomagać innym. Tym terminem określano np. osoby wyszukujące błędy w oprogramowaniu czy luki w systemach zabezpieczających. Dziś osoby pomagające innym nadal stanowią znaczną część spośród globalnej społeczności hakerów. W cybernetycznej etykiecie tę grupę określa się mianem White Hat. Niestety, na drugim końcu bieguna znajduje się grupa odpowiedzialna za dewaluację określenia „haker” – Black Hat. Pod tą nazwą kryją się ci, którzy umiejętności wykorzystują do robienia szkody, w tym prowadzenia działalności cyberprzestępczej. Pomiędzy nimi jest jeszcze grupa Grey Hat, czyli ci, którzy szkodzą, ale w imię idei – to Haktywiści, do których zaliczają się dwie najbardziej medialne organizacje hakerskie świata – Anonymous oraz LulzSec. 20% strony rządowe inne 15% Źródło: Kaspersky Lab Ćwierkać głosem prezydenta Zdecydowana większość hakerów dokonuje próby włamania w celu sprawdzenia się, rywalizacji z innymi czy też zdemaskowania kiepskich zabezpieczeń firmy. Tym hakerom wystarczy wejście na stronę i pozostawienie po sobie śladu w postaci Spis treści ▲ 9 Magnes numeru Cyberprzestępcze TOP TEN światła, bawił się klaksonem, wycieraczzabawnego komunikatu czy zdjęcia. kami czy uniemożliwiał odpalenie auta. W ciągu ostatnich kilku lat ofiarami hakeOkazało się, że wszystkie te samochody rów padały najważniejsze i wydawałoby zostały zakupione w tym samym salonie się najlepiej zabezpieczone instytucje samochodowym, którego właściciel zai firmy świata, jak NASA, CIA, amerykańinstalował systemy zdalnego sterowania. ski Pentagon i Senat, Międzynarodowy Postanowił to wykorzystać były pracowFundusz Walutowy, amerykański Bank nik salonu, włamując się do systemu, Centralny, MasterCard, Google, Microaby się zemścić na byłym pracodawcy. soft, Apple czy Lockheed Martin. Dziś systemy zdalnego dostępu czy też Niestety, wirtualna przestrzeń pełna jest zintegrowane z samochodem nawigacje też prawdziwych cyberprzestępców, coraz częściej stają się podstawowym których łupem padają niemałe i całkiem wyposażeniem nowych aut. Zapewne realne pieniądze, także związane z funwięc średnio zdolnemu hakerowi dostanie duszami publicznymi. W styczniu br. się do nich nie hakerzy włamali zajęłoby wiele się do unijnych czasu. Samorejestrów i ukrachody nie są tutaj dli pozwolenia razy dziennie hakerzy atakują portal jedynym przypadna emisje dwuFacebook kiem, bowiem tak tlenku węgla. naprawdę zagroStraty szacożone są wszystkie urządzenia będące onwane są na 28 milionów euro. Z roku na line – telewizory zaliczane do grupy Smart rok hakerzy są coraz bardziej zuchwali TV, odtwarzacze, dekodery. Moduły łączi, mimo coraz lepszych zabezpieczeń, ności z siecią zaczynają być montowane wciąż chętnie sięgają po cudze pienawet w sprzęcie AGD. Grupą szczeniądze, dokumenty, dane osobowe, gólnego ryzyka są smartfony i tablety. patenty, a nawet nigdzie wcześniej nieNa postawie przeprowadzonych w roku publikowane utwory. Jest to tym bardziej 2011 badań eksperci Cisco prognozują, niepokojące, że obecnie ofiarą hakera że w 2012 głównymi celami ataków można się stać nawet nie będąc użythakerskich będą coraz popularniejsze kownikiem komputera. chmury i właśnie urządzenia mobilne. 600 000 Włam do lodówki W 2010 r. grupa prawie stu kierowców ze zdumieniem dostrzegła, że ktoś przejął kontrolę nad ich samochodami. Włączał 10 123456 – wchodzę! Czy jeśli hakerzy bez trudu włamują się na serwery należące do z pozoru najle- 1. 2011 r., Citigroup Inc., włamanie na konta klientów banku. Straty: 3 mln USD 2. 2005 r., amerykańskie wojsko, włamanie do amerykańskiej sieci wojskowej. Straty: tajne dokumenty, m.in. projekty superszpiegowskich samolotów, oprogramowanie do planowania tras przelotów 3. 2008 r., Heartland Payment Systems, włamanie do bazy prawie 175 tys. amerykańskich sklepów i restauracji. Straty: 140 mln USD 4. 2007 r., sieć supermarketów Hannaford Brothers, włamanie do infrastruktury informatycznej. Straty: numery 4,2 mln kart kredytowych i debetowych, 252 mln USD 5. 2007 r., TJX (TJ Maxx i Marshalls), włamanie i trwający prawie 1,5 roku nasłuch sieci Wi-Fi sklepu. Straty: dane 45 mln klientów, 4,5 mld USD 6. 2004 r., globalny internet, 17-letni Niemiec Sven Jaschan zainfekował internet jednym z najgroźniejszych wirusów w historii – Sasserem. Straty: 500 mln USD 7. 2000 r., Amazon, eBay, Yahoo, Dell, E-trade, CNN, zmasowany atak, za którym stał nastolatek Michael „Mafiaboy” Calce. Straty: 1,2 mld USD 8. 2011 r., Sony, włamanie na serwery Sony Online Entertainment, PlayStation Network oraz Qriocity. Straty: dane kontaktowe nawet 100 mln użytkowników, 2 mld USD 9. 2011 r., Epsilon, włamanie na serwery agencji marketingowej. Straty: dane klientów blisko 50 firm, nawet 4 mld USD 10. 1982 r., ZSRR, CIA wysłało do Moskwy uszkodzone oprogramowanie komputerowe, które miało doprowadzić do eksplozji gazociągu na Syberii. Straty: uszkodzenie gazociągu, zachwianie radzieckiej gospodarki Źródło: banzaj.pl Zabezpieczenia transakcji mobilnych W grudniu 1994 r. regionalny bank z Kalifornii – La Jolla Bank – dostrzegając ogromny potencjał, jaki niesie ze sobą internet, jako pierwszy na świecie udostępnił swoim klientom możliwość zdalnego dostępu do swoich kont. Rozpoczął się wyścig o zachowanie bezpieczeństwa bankowości internetowej. Błyskawiczny postęp technologiczny dokonujący się na przestrzeni ostatnich 20 lat doprowadził do szybkiego spotkania telefonii komórkowej z internetem – ten ostatni zawitał nie tylko pod nasze strzechy, ale zaczął nam towarzyszyć w podróży i na wakacjach, właśnie za sprawą nowoczesnych urządzeń przenośnych, jak smartfony czy tablety, pozwalających korzystać z niego niemal wszędzie. Dzisiaj możemy sprawdzić stan konta bankowego i zapłacić za zakupy w sklepie internetowym bądź na sieciowej aukcji, siedząc na plaży w Hiszpanii, lub wydać dyspozycję przelewu z pociągu relacji Warszawa – Zakopane. Wystarczy niewielkie urządzenie mieszczące się w kieszeni lub damskiej torebce. Musimy jednak pamiętać, że wszystkie nasze działania narażone są na ataki przestępców. Zwróciliśmy się z pytaniem do bankowców, jak najlepiej się przed nimi zabezpieczyć: Michał Szymoniak, menedżer Bankowości Elektronicznej i Integracji Międzykanałowej z Banku Zachodniego WBK S.A.: – Nie zachęcamy do korzystania z konkretnych programów czy aplikacji. Zalecamy natomiast troskę o bezpieczeństwo. Miłosz Gromski, starszy specjalista ds. komunikacji w ING Bank Śląski S.A: piej zabezpieczonych instytucji świata i wojska, wywiadu, banków czy firm z branży IT, oznacza to, że przeciętny Kowalski praktycznie jest bez szans? I tak, i nie. Trzeba bowiem pamiętać, że do konta, komputera czy telefonu przeciętnego Kowalskiego raczej nie włamie się pełna determinacji, zorganizowana, świetnie wyszkolona i wyposażona w najnowocześniejszy sprzęt grupa. Natomiast przed podstawowymi zagrożeniami czy też po prostu dostępem niepożądanych osób każdy może, a nawet powinien się bronić. „Łamałem ludzi, a nie hasła” – pisze w swojej książce Kevin Mitnick, jeden z najbardziej znanych hakerów. Najczęściej bowiem dostęp do konta czy serwera umożliwia jedno proste hasło, którego odgadnięcie wymaga odrobiny researchu bądź nawet szczęścia. I nie trzeba w tym miejscu – Nasza aplikacja mobilna pozwala na dokonywanie przelewów wewnętrznych (między własnymi rachunkami) oraz zdefiniowanych, które muszą być wcześniej utworzone i zapisane jako przelewy wzorcowe w systemie bankowości internetowej. W celu polepszenia zabezpieczeń banki polecają również nie przechowywać w telefonach żadnych informacji dotyczących naszego konta bankowego (produktów, sald oraz danych identyfikacyjnych). przypominać, jak wyglądały login i hasło do laptopa premiera Donalda Tuska. Pod koniec roku 2010 amerykańska grupa mtk Gnosis dokonała włamania na portal Gawker, chcąc wykazać, jak słabe ma on zabezpieczenia. Hasło do konta zdecydowanej większości z nich brzmiało: „123456”, „qwerty” bądź „abc123”. Podobny przykład bez trudu znaleźć można na rodzimym podwórku. Pewna grupa polskich hakerów za pomocą specjalnie opracowanego skryptu postanowiła sprawdzić, do ilu profili na portalu Gadu Gadu (obecnie GG) można się dostać, stosując hasło „123456”. Okazało się, że takie hasło miało prawie… 10 tys. użytkowników. Zanim więc zaczniemy się obawiać złodzieja, najpierw sami sprawdźmy, czy nie zostawiliśmy mu otwartych drzwi i tabliczki: „Wchodź śmiało, nikogo nie ma w domu”. Piotr Kowalski Spis treści ▲ 11 Dobra moneta GENialny biznes W dobie internetu i komunikacji drogą elektroniczną szczególną wartość zyskały dane osobowe jako zestaw informacji, które umożliwiają firmom jeszcze lepsze targetowanie reklam i ofert. Coraz częściej mówi się o dotychczas niewykorzystanej do takich celów prawdziwej skarbnicy wiedzy, dostarczającej zupełnie nowych, a przy tym niezwykle cennych informacji: naszym DNA. Świat nauki co rusz przynosi nowe informacje na temat tego, co właściwie da się odczytać z naszych genów. Informacje o naszym pochodzeniu – i to do kilku pokoleń wstecz – wygląd, upodobania, pewne cechy charakteru, podatność na choroby czy zwiększone prawdopodobieństwo wystąpienia tych określanych mianem genetycznych. Ostatnie badania mówią o tym, że nasz kod genetyczny zawiera również dane o skłonności do agresji, stanów depresyjnych, nerwicy, a nawet szczęścia. Wygoogluj sobie chorobę Obecnie badania DNA stanowią przedmiot zainteresowania już nie tylko świata nauki oraz środowiska medycyny sądowej, lecz także wielkich korporacji. W 2005 r. wyszło na jaw, że dr Craig Venter, genetyk, założyciel The Insitute for Genomic Research oraz uczeń i współpracownik Jamesa Watsona (współodkrywcy DNA) spotkał się z Larrym Pagem i Sergeyem Brinem (założycielami Google) i zaproponował „stworzenie katalogu genów, by scharakteryzować wszystkie geny na planecie i zrozumieć ich ewolucyjny rozwój. By z pomocą Google zbudować genetyczną bazę danych, analizować ją i odnajdywać sensowne korelacje dla osób i społeczeństw”. Rok później w Kalifornii powstała firma 23andMe, pierwsza na świecie organizacja świadcząca usługi diagnostyki genetycznej, z której może skorzystać każdy zainteresowany. Założyły ją Linda Avey i Anne Wojcicki, żona Sergeya Brina, a Google stał się najwięk- 12 szym udziałowcem firmy, zapewne nie bez powodu. Twoje DNA – 78 osób lubi to! Zasada działania portalu jest prosta – wystarczy się zarejestrować, zapłacić 399 USD i czekać na przesyłkę, w której znajdzie się zestaw z plastikową probówką. Należy „zdeponować” w niej ślinę, odesłać i czekać na wyniki. Po kilku tygodniach użytkownik portalu otrzymuje dostęp do swojego profilu genetycznego. W ten sposób powstaje swego rodzaju portal społecznościowy, który łączy ludzi na podstawie podobieństwa genetycznego, a nie szkół, klas czy „lajków”. Umożliwia to znacznie wcześniejsze wykrycie ryzyka choroby. Dotychczas w serwisie swoje próbki DNA zdeponowało ponad 125 tys. osób. – Jesteśmy świadkami rozwoju dziedziny nazywanej personalną genomiką. Może być tak, że serwisów umożliwiających badanie będzie zdecydowanie więcej. Co sprawdzimy na portalu personalnej genomiki? prof. dr hab. n. med. Tomasz Grzybowski, kierownik Katedry Medycyny Sądowej oraz Zakładu Genetyki Molekularnej i Sądowej w Bydgoszczy Aaaaa geny sprzedam Zarówno dla portalu 23andMe, jak i Mogenetycznego, lecz również samo DNA, jegoGenotypu kluczową kwestią jest które wydawałoby się jest kwestią inbezpieczeństwo. Upowszechnienie techdywidualną i niepodrabialną. – Trzeba nik analizy DNA pozwoli w łatwy sposób pamiętać, że DNA jest związkiem chezdobyć wiele wartościowych dla nas inmicznym, polimerem. Jeżeli ktoś wie, jak formacji na temat naszego zdrowia. Nieto zrobić, wyizolowanie DNA z materiału stety te same informacje mogą stać się biologicznego nie stanowi większego również łakomym kąskiem dla firm, które problemu. Jeśli ktoś ma elementarną będą umiały z nich zrobić pożytek. Nie wiedzę, może trudno wyobrazić zgromadzić bazę sobie scenariusz, próbek DNA, w którym profile i z nich korzyDNA stają się osób korzysta z usług portalu stać, by np. podprzedmiotem 23andMe łożyć na miejscu handlu. Zawarte przestępstwa, w nich informaoczyszczając siebie z zarzutów. Co cje mogą być cenne dla np. instytucji prawda dotychczas nie słyszałem o tafinansowych, które na podstawie analizy kich przypadkach, ale technicznie jest to ryzyk zachorowań będą miały pełniejszy wykonalne – mówi prof. Grzybowski. obraz, czy danej osobie można przyznać kredyt na wiele lat. Cenne mogą być Piotr Kowalski nie tylko informacje pozyskane z profilu Foto: Orlando Florin Rosu / Thinkstock, Thinkstock, juhansoninu / flickr.com W serwisach tego typu badania prowadzone są pod kątem pewnych części naszego genomu. Są to w większości dane o charakterze populacyjnym, które mówią np. o naszych predyspozycjach do różnych chorób. Profil genetyczny osoby, która poddała się badaniu, jest analizowany pod kątem np. zwiększonej podatności na zachorowanie na cukrzycę, Parkinsona czy choroby nowotworowe, ale i np. skłonności do otyłości czy łysienia. Użytkownik może też odnaleźć za pośrednictwem portalu swoich krewnych oraz stworzyć swoje drzewo genealogiczne. Upowszechnią się. Nie wykluczone więc, że zwiększy się również zakres realizowanych badań oraz informacji pozyskiwanych z próbki – mówi prof. dr hab. n. med. Tomasz Grzybowski, kierownik Katedry Medycyny Sądowej oraz Zakładu Genetyki Molekularnej i Sądowej przy Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Bydgoszczy. Polskim odpowiednikiem 23andMe jest portal mojgenotyp.pl, który z pełną ofertą ma wystartować w lipcu br. 125 000 Spis treści ▲ 13 Odpowiedzialnie Konferencja? Naturalnie! Firma odpowiedzialna pozostaje taka także poza własnym biurem. Coraz ważniejszym elementem strategii zrównoważonego rozwoju stają się więc „zielone” konferencje. 14 Foto: Francesco Ridolfi / Thinkstock W jaki sposób firmy dbają o środowisko? Ograniczają druk dokumentów, korzystają z energooszczędnych żarówek, ustawiają kosze do segregowania odpadów. Ale biznes to nie tylko biura. Zaangażowanie w ekologię musi więc sięgać coraz dalej. – Kompleksowe działania na każdej płaszczyźnie funkcjonowania firmy mogą przyczynić się do jej postrzegania jako bardziej wiarygodnej, zasługującej na miano odpowiedzialnej – wyjaśnia Przemysław Oczyp, menedżer projektów w Forum Odpowiedzialnego Biznesu. Co to oznacza? Prezes firmy dbającej o środowisko powinien wiedzieć, że na miejsce konferencji nie wybiera się hotelu, który pożera więcej energii niż spore miasto. Aspekt ekologiczny staje się coraz ważniejszy przy organizacji spotkań i coraz więcej jest obiektów, które mają w ofercie „zielone” wydarzenia. Pierwszym hotelem w Polsce, który w 2009 r. umożliwił firmom prowadzenie ekokonferencji, był warszawski Sheraton. – Umieszczamy tego typu wydarzenia 30 procedur, które przyczyniają się do w salach z oknem, ograniczenia negatywnego wpływu na które zapewnia środowisko. Zmniejszyliśmy produkcję naturalne światło odpadów, zrezygnowaliśmy z produkcji i możliwość wietrzegadżetów i ograniczyliśmy druk matenia pomieszczenia. riałów. Zamierzamy też ponownie wykoPozwala to znacznie rzystywać wyposażenie, np. wykładziny ograniczyć używanie dywanowe pod stoiska wystawców klimatyzacji i sztucz– mówi Przemysław Oczyp. nego oświetlenia Agnieszka Róg-Skrzyniarz przyznaje, że – mówi Agnieszka na początku zainteresowanie „zielonymi” Róg-Skrzyniarz, dykonferencjami nie było duże. Teraz to się rektor PR w firmie hozmienia. – Takie firmy jak Toyota, która telarskiej Starwood. promuje ekologiczny model Prius, nie – Zamiast rozkładania mogą organizować spotkań w miejscach notatników i długoignorujących wpływ na środowisko napisów przy każdym turalne. Dlatego coraz więcej obiektów krześle, umieszczamy zaczyna przykładać wagę do ekologii – je w jednym miejscu. Znacznie mniej wyjaśnia. materiałów jest używanych, gdy trzeba Ale zrównoważone podejście do orgapo nie podejść. Rezygnujemy też z jednizacji spotkań nie musi oznaczać od norazowych opakowań: cukier podajemy razu organizacji międzynarodowego konw cukiernicy, a wodę w dzbanku – dogresu. Cenne są także skromniejsze inidaje. Ekologiczne jest też menu podczas cjatywy. – Działania takiej konferencji. można rozpocząć Produkty pochodzą Mondial Assistance podczas od małych kroków, z Polski, by uniknąć konferencji dystrybuuje takich jak zakupiedalekiego transbiodegradowalne długopisy, nie na spotkania portu. Choć rozwiąpudełka i broszury wewnętrzne kawy zania ekologiczne i herbaty z certyfikasą zazwyczaj drożtem Fair Trade. Z czasem można wprosze, to w przypadku spotkań nie mają wadzać coraz więcej takich rozwiązań wielkiego wpływu na cenę. Organizator – wyjaśnia Przemysław Oczyp. Mondial klasycznej konferencji w Sheratonie zaAssistance przykłada np. dużą wagę płaci 185 zł za osobę, natomiast „zielone” do materiałów mancherdisingowych, wydarzenie będzie o 10 zł droższe. więc podczas konferencji dystrybuuje Przyjazne dla środowiska mogą być także biodegradowalne długopisy, pudełka duże imprezy targowe. Pod koniec marca i broszury. Warto podążać za tego typu odbyły się Targi CSR organizowane przez przykładami, ponieważ może je wdrożyć Forum Odpowiedzialnego Biznesu. Przy każda, nawet niewielka firma. takiej tematyce imprezy nie było miejsca na nieekologiczne zachowania. – Na bk etapie organizacji opracowaliśmy blisko Odpowiedzialnie Eko-Biuro Co zrobić może każdy pracownik? Oszczędzać papier do drukarek: drukować po obu stronach; wykorzystywać obie strony papieru; po zużyciu papier wyrzucić do specjalnego pojemnika przeznaczonego tylko na papier. Oszczędzać energię wyłączać komputer, który nie pracuje; nie trzymać w kontaktach ładowarek do których nie jest podłączony sprzęt; nie włączać sztucznego oświetlenia kiedy nie jest potrzebne; wyłączać światło i wszystkie niepotrzebne urządzenia; do biur kupować urządzenia energooszczędne – przyczyniają się do obni- Foto: gerenme / Thinkstock, Zoonar RF / Thinkstock, Alin Dragulin / FogStock / Thinkstock, Pater Gudella / Thinkstock, Toby Burrows / Thinkstock Ekologia wkroczyła we wszystkie dziedziny naszego życia. Znakiem firmowym wielu korporacji i przedsiębiorstw stała się odpowiedzialność za środowisko, w którym działają i funkcjonują. Próbują do tego przekonać również swoich pracowników, a jest o co walczyć, ponieważ w pracy spędzamy ponad 1/3 naszego życia. Zorganizujmy ją tak, by jak najmniej szkodzić środowisku. Warto też promować wśród pracowników wspólne dojazdy do pracy samochodem. żenia emisji dwutlenku węgla i zużycia energii; nie używać klimatyzacji i ogrzewania, kiedy nie są naprawdę potrzebne – optymalna temperatura w pomieszczeniu to 20–21 stopni. Warto zastanowić się nad lokalizacją biura, tak by łatwo było dotrzeć pracownikom transportem publicznym. Wybierając spośród powierzchni biurowych, warto wybrać taką, która ma dobre parametry, wykorzystuje niskoenergetyczne rozwiązania techniczne (tzw. budynki pasywne). Warto zastanowić się nad wprowadzeniem w firmie systemu zarządzania środowiskiem, np. ISO 14000 – to seria norm zarządzania środowiskiem obejmująca systemy certyfikowania i etykietowania opracowana przez Międzynarodową Organizację Normalizacyjną. Aneta Stawicka / Rekopol Spis treści ▲ 15 Odpowiedzialnie Jak każdy z nas może chronić zagrożone gatunki? (1) Młody afrykański słoń leśny (Loxodonta africana cyclotis). Z powodu kłusownictwa słonie stały się nerwowe i uciekają, gdy tylko wyczują człowieka. Park Narodowy Dzanga-Ndoki, Republika Środkowoafrykańska. Nie kupuję egzotycznych zwierząt niewiadomego pochodzenia Egzotyczne zwierzęta takie jak papugi, węże i żółwie nie są gatunkami udomowionymi. Nawet najlepsza klatka, terrarium czy woliera będą więc tylko sztuczną namiastką naturalnych warunków, w jakich powinny żyć. Wiele z nich to gatunki długowieczne, o czym nie pamiętają rodzice lub dzieci, kupując malutkiego żółwia lub papugę. Warto odpowiedzieć sobie na pytanie, czy za 30–40 lat dalej będziemy chcieli opiekować się takim zwierzęciem. Pamiętajmy, zwierzęta egzotyczne sprzedawane w sklepach często należą do gatunków chronionych prawem i niestety wiele z nich odławianych jest nielegalnie i przemycanych do Polski. Nie kupujmy egzotycznych pupili, jeśli nie mają dokumentów potwierdzających legalne pochodzenie. Dziko żyjące zwierzęta są nielegalnie zabijane na całym świecie z różnych powodów. Jednym z nich jest pozyskiwanie składników do produkcji kosmetyków, medykamentów, suplementów diety 16 10% Foto: Martin Harvey / WWF-Canon Nie kupuję produktów medycyny naturalnej i kosmetyków sporządzanych z zagrożonych gatunków czy kadzideł. Dzieje się tak zarówno Produkty te dostępne są w sklepach zieze zwierzętami, jak i roślinami. Ich malarskich, aptekach, na targach medycyny sowe i niekontrolowane odławianie oraz naturalnej i w internecie, także w Polsce. pozyskiwanie z naturalnych siedlisk Są to różnego rodzaju maści, plastry, przyczynia się w ogromnym stopniu nalewki, tłuszcze, kadzidła, tabletki, do wymierania gatunków. Do wyrobu proszki, kremy itp. Według Konwencji produktów TMA (Tradycyjnej Medycyny CITES i prawa Unii Europejskiej, chroAzjatyckiej) oraz innych medykamentów nione są nie tylko zwierzęta i rośliny, lecz czy kosmetyków naturalnych używa się także produkty z nich wykonane i ich ponad 200 różnych gatunków roślin części pochodne. i 50 gatunków Podczas badazwierząt. 70 nia rynku, jakie spośród nich WWF Polska Jedynie znajduje się na przeprowadził gatunków użytych do produkcji leków listach CITES, w 2010 roku, TMA pochodzi z rozmnażania co oznacza, że stworzyliśmy lub sztucznych upraw! chroni je mięlistę produktów dzynarodowe i gatunków prawo, a handel nimi jest ograniczony chronionych prawem, które były najczęlub zakazany. ściej dostępne w ofercie internetowej, Dramatycznym przykładem gatunku sklepach oraz na targach medycyny naniemal doszczętnie wytępionego na poturalnej. Polecamy lekturę naszej krótkiej trzeby medycyny azjatyckiej jest tygrys. ulotki, którą kierujemy do konsumentów. W ciągu ostatnich stu lat liczba tych Znajdą ją Państwo na stronie WWF wspaniałych zwierząt spadła ze 100 Polska w zakładce: Ograniczenie nieletysięcy do zaledwie 3200 osobników żygalnego handlu – tradycyjna medycyna jących na wolności! azjatycka. Z problemem nielegalnie pozyskiwanych Pamiętajmy, aby sprawdzać skład proz natury i przetwarzanych na produkty duktów i nie kupować tych, które zalecznicze roślin i zwierząt spotkać się wierają chronione prawem gatunki, bez można nie tylko w krajach azjatyckich. dowodu ich legalnego pochodzenia! Odpowiedzialnie Jak rekrutować osoby z niepełnosprawnością? Etap I – ogłoszenie o pracę W jaki sposób możemy aktywizować zawodowo osoby z niepełnosprawnością? Przede wszystkim poprzez podnoszenie świadomości społecznej. Każdy z nas ma prawo do identycznego traktowania oraz realizowania swoich potrzeb, w tym tych dotyczących samorealizacji oraz rozwoju zawodowego. Dlatego tak ważne są wszelkie inicjatywy mające na celu uwrażliwienie ogółu społeczeństwa na tych jego członków, którzy borykają się z niepełnosprawnością. strony codziennością, a z drugiej – wskaźnikiem kultury i wysokiego poziomu organizacji. W procesie rekrutacji warto zwrócić uwagę na kwestie równego traktowania osób z niepełnosprawnością już na etapie tworzenia ogłoszenia o pracę. Pracodawca poszukujący pracownika powinien wziąć pod uwagę fakt, że właściwą osobą na dane stanowisko może być właśnie osoba z niepełnosprawnością. Warto więc w ogłoszeniu wspomnieć o tym, że siedziba firmy posiada podjazdy, szerokie korytarze czy windy dla wózków. Dobrym pomysłem jest również zamieszczenie logotypu lub piktogramu wskazującego, że firma jest otwarta i przyjazna osobom z niepełnosprawnością. Istotne jest również bardzo precyzyjne określenie obowiązków pracownika oraz opis stanowiska pracy uwzględniający potrzeby osób z niepełnosprawnością. Na podstawie dobrze skonstruowanego ogłoszenia o pracę, zawierającego szczegółowe dane, kandydaci będą mogli samodzielnie podjąć decyzję, czy uczestniczyć w procesie rekrutacyjnym. Ogłoszenie o pracę jest wizytówką przedsiębiorstwa, które może stać się skutecznym narzędziem budowania komunikacji z przyszłymi pracownikami i klientami. Foto: Thinkstock Dobrym przykładem jest tutaj projekt z zakresu społecznej odpowiedzialności biznesu „Sprawni w Pracy 2012”, którego głównym celem jest usprawnienie i unowocześnienie procesu rekrutacji osób z niepełnosprawnością. Program ten jest również kampanią informacyjną mającą na celu poszerzenie wiedzy na temat korzyści zatrudniania osób z niepełnosprawnością. M.in. dzięki takim projektom pracodawcy coraz częściej wychodzą z inicjatywą partnerskiego traktowania osób z niepełnosprawnością na polu zawodowym. Firmy uświadamiają sobie, że zatrudnienie osoby z niepełnosprawnością staje się z jednej Spis treści ▲ 17 Krzysztof Kluska – dziennikarz ekonomiczny (m.in. TVN24, Puls Biznesu, Gazeta Giełdy Parkiet). Specjalizuje się w takich dziedzinach jak transport i logistyka, motoryzacja, infrastruktura. Kluski w gębie Weekendy strat? Krzysztof Kluska Ekonomiści dzielnie liczą i twierdzą, że każdy długi weekend to około 5 mld strat dla budżetu za każdy wolny dzień. Czy aby na pewno? Czy cała gospodarka traci na nadprogramowych dniach wolnych? Czy w obliczu pracy do 67. roku życia nic nam się nie należy? Pierwszy naprawdę długi weekend już za nami. Samo hasło „długi weekend” wywołuje na wielu twarzach szeroki uśmiech. Dlaczego? Ano dlatego, że jak kalendarz pozwoli, a szef zaakceptuje, to biorąc jeden lub dwa dni wolnego, możemy zrobić sobie prawie tygodniowy, a czasami nawet dłuższy urlop. Miłe. Potem z 21 dni, które nam zostały, wykorzystujemy 14 i mamy już trzy tygodnie wolnego w całym ciężkim roku. Cudnie. Potem jeszcze jakieś jedno czy dwa czwartkowe święta i dwa wolne piątki, a czwarty tydzień laby za nami. Aż chce się wracać do pracy. No właśnie, jak z tą pracą? Czy jeszcze mamy na nią czas? Na razie trwa zamieszanie wokół zmian dotyczących podniesienia wieku emerytalnego. Trudno się dziwić narodowi. Nikt nie chce tyrać całe życie. Tym bardziej że nikt nie jest pewien, czy będąc szczęśliwym emerytem, nie będzie trzeba dalej pracować, bo zapomoga z ZUS-u niewielu i na niewiele wystarcza. A pracować dłużej musimy, bo społeczeństwo się starzeje, młodej siły roboczej nie przybywa, a emerytów ci u nas dostatek. Podobno w tej chwili według różnych wyliczeń na jednego emeryta pracuje trzech Polaków. Istnieje obawa, że za kilkanaście lat może to być jeden na jednego. To byłoby już źle. No więc musimy pracować, czy nam się to podoba czy nie, a skoro pracujemy, to musimy też odpoczywać. Więc jedziemy na długie weekendy. Ktoś chyba zarabia O tym, czy długie weekendy nam się należą czy nie, można toczyć akademicką iście dyskusję przez co najmniej dwa 18 takie weekendy, a i tak nie dotrzemy do sedna sprawy. Dla pracodawców to czas, kiedy pozbywają się niewykorzystanych urlopów, za które musieliby płacić ekwiwalenty urlopowe. W firmach raczej mniej się dzieje, więc jest moment na działania organizacyjne porządkowe czy wszystkie inne, na które nie ma czasu w trakcie nieweekendowych tygodni. Trochę trudno mi się odnieść do wyliczeń raczej anonimowych ekonomistów, którzy policzyli, że każdy dzień wolnego weekendu to 5 mld strat dla gospodarki. Czy aby na pewno? Jak rozliczane są w tych wyliczankach wielkie przedweekendowe zakupy? Półki w stołecznych supermarketach na dzień przed przedłużonym weekendem wyglądają jak te znane z filmów Barei. Są puste, do pełni szczęścia brakuje smalcu i octu. Zaryzykuję stwierdzenie, że sklepy mają w tym czasie zwiększone przychody. Idąc dalej tym tropem, rzućmy okiem na branżę hotelarską, i to zarówno w ujęciu dużych placówek, jak i prywatnych kwater. Wszystko praktycznie zajęte. Ktoś zatem za to płaci, ktoś inny na tym zarabia. Idźmy dalej tym tropem. Wielu rodaków, nie wierząc w dobrą pogodę w Polsce, wyjeżdża na tygodniowe wczasy do cieplejszych krajów. Takie wycieczki też kosztują. Czy zatem te rzekome straty nie są rekompensowane wzmożonymi wydatkami weekendowych urlopowiczów? Trochę nie chce mi się wierzyć, że nasza gospodarka cierpi aż tak mocno w kilka dni wolnego w czasie roku. Przecież nie zamykamy fabryk, urzędów czy innych zakładów pracy. Jedynie ogranicza się trochę skład osobowy. Chętnie poznałbym szczegóły tych ekonomicznych wyliczanek. Szczególnie zestawiania wydatków, jakie na odpoczynek ponoszą nasi rodacy. Zaryzykuję stwierdzenie, że będzie to całkiem spora kwota, ponieważ odpoczywanie w Polsce nie należy do najtańszych. Rok długich weekendów W bieżącym roku wolnego weekendowania będzie sporo. Aż pięć razy w ciągu roku wystarczy wziąć jeden dzień lub dwa urlopu i cieszyć się prawie tygodniem wolnego. Kalendarz nie zawsze jest dla nas taki łaskawy. Dwa lata temu długi weekend majowy dał jedynie jeden dodatkowy dzień wolnego. W tym roku rekord można pobić w Święta Bożego Narodzenia. Wtedy za 4 dni urlopu mamy 11 dni wolnego. To już całkiem udany wypad na narty. Jest tylko jedno małe organizacyjno-logistyczne „ale”. Długi weekend to prawdziwy koszmar na drogach, w sklepach, w miejscowościach wypoczynkowych. Czasami w sezonie wakacyjnym jest spokojniej niż w tzw. długi weekend. Ja np. doskonale wypocząłem w mieście. Ba, co więcej, załatwiłem wiele spraw, korzystając z faktu, że choć w urzędzie było czynne jedno okienko, to tłoku nie było. Patrząc jednak z ludzkiego punktu widzenia, czasami aż zazdrość bierze. Mój kolega zatrudniony w budżetówce miał dłuższy urlop w długi weekend niż ja ubiegłoroczny cały urlop wypoczynkowy. Cóż, pracować musi ktoś, by odpoczywać mógł kto inny. As serwisowy Tani mechanik i laweta prosto ze smartfona Mondial Assistance w marcu tego roku udostępnił wszystkim użytkownikom smartfonów darmową aplikację służącą do szybkiego wzywania pomocy w razie wystąpienia problemu z pojazdem. Korzystanie z aplikacji nie wiąże się z wcześniejszym podpisywaniem jakiejkolwiek umowy. Z usług fachowców Mondial Assistance można skorzystać bez posiadania polisy. Aplikacja jest dostępna dla wszystkich popularnych w Polsce systemów operacyjnych dla smartfonów. Korzystanie z aplikacji Mondial Assistance jest bardzo proste. Aby uzyskać połączenie z konsultantem, wystarczą dwa kliknięcia – otworzenie aplikacji i wybór ikony domu lub samochodu (zależnie od tego, jakiej potrzebujemy pomocy). Aplikacja dzięki wbudowanemu geolokalizatorowi skraca również czas oczekiwania na nadjeżdżających fachowców oraz samą rozmowę z konsultantem. Oznacza to, że klient nie musi już tłumaczyć, w którym miejscu się znajduje. Ta funkcjonalność jest przydatna szczególnie w przypadku kierowców, którzy dużo podróżują i mogą mieć problem z określeniem miejsca, w którym są. Z aplikacji Mondial Assistance mogą korzystać zarówno klienci, którzy już wykupili polisę, jak i osoby, które tego nie zrobiły. W tym drugim przypadku płatność dotyczy konkretnie wykonanej usługi pomocowej. Co ważne, klient korzystający z usług Mondial Assistance nie musi mieć przy sobie pieniędzy, wystarczy karta płatnicza, gdyż rozliczenie odbywa się w systemie bezgotówkowym. Ponadto ze względu na rozbudowaną i rozwiniętą sieć usługodawców Mondial Assistance, klienci korzystający z pomocy firmy bez posiadania wykupionej polisy płacą stawki hurtowe, co oznacza, że dzięki temu rozwiązaniu mogą otrzymać pomoc taniej, niż gdyby była ona organizowana na własną rękę. Mondial Assistance opublikował pełne wyniki badań statystyczne charakteryzujące aktywnych użytkowników assistance to wyższe wykształcenie, a także silna pozycja społeczna: stanowiska kierownicze, właściciele firm, osoby uprawiające wolne zawody. – Uzyskane wyniki zawarte w raporcie pokazują, że usługi assistance mają przed sobą jeszcze duże pole do rozwoju i poszerzania grona osób z nich korzystających – powiedziała Agnieszka Walczak, Członek Zarządu w Mondial Assistance. Foto: Kemal Ba / Thinkstock, Thinkstock 13 marca 2012 r. Mondial Assistance zorganizował w siedzibie firmy śniadanie prasowe dotyczące publikacji pełnych wyników badań poświęconych postrzeganiu usług assistance przez polskich konsumentów. Raport „Rynek usług assistance widziany oczami klientów” został zaprezentowany przez Agnieszkę Walczak, Członka Zarządu Mondial Asisstance oraz Marcina Penconka, Vice President w AC Nielsen Company, która na zlecenie Mondial Assistance przeprowadziła badania. Głównym celem badań była identyfikacja i monitoring potrzeb klientów korzystających z usług assistance. Badania miały również służyć wskazaniu najpopularniejszych usług assistance oraz postrzegania ich jako produktów dodawanych do ofert banków, ubezpieczycieli oraz innych przedsiębiorstw chcących wzbogacić i uatrakcyjnić swoje produkty. Badania pokazały, że w minionym 2011 roku z usług assistance skorzystało prawie 1 mln Polaków. Osoby, które regularnie korzystają z usług assistance, mieszczą się głównie w przedziale wieku do 59. roku życia, są to mieszkańcy dużych miast (200 tysięcy i więcej). Kolejne istotne zmienne Spis treści ▲ 19 Dialogi Krezus parkuje u Hołka O supersamochodach i ludziach, których stać na wszystko, rozmawiamy z Krzysztofem Hołowczycem – rajdowcem, ale i biznesmenem – współudziałowcem pierwszego w Polsce klubu aut luksusowych. Krzysztof Hołowczyc (ur. 4 czerwca 1962 w Olsztynie) – polski kierowca rajdowy, prezenter telewizyjny, od 2007 do 2009 poseł do Parlamentu Europejskiego z listy Platformy Obywatelskiej. Trzykrotnie uzyskiwał tytuł rajdowego mistrza Polski (1995, 1996, 1999), raz mistrza Europy (1997), trzykrotnie był zwycięzcą Rajdu Polski, uczestniczył w RSMŚ zarówno w samochodach WRC, jak i grupy N oraz w Rajdzie Dakar. Największe sukcesy odnosił razem z pilotem Maciejem Wisławskim. Od 2005 startuje w rajdach Cross-Country, m.in. w Baja. 6 grudnia 2007 objął mandat posła do Parlamentu Europejskiego w miejsce nowej minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbary Kudryckiej. W 2009 nie ubiegał się o reelekcję. Za zasługi dla rozwoju sportów motorowych postanowieniem Prezydenta RP z 10 stycznia 2000 został odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi, zaś 5 stycznia 2005 Złotym Krzyżem Zasługi. W 2006 otrzymał Medal „Milito Pro Christo”. Zagrał gościnnie samego siebie w filmie „Dlaczego nie!” oraz w serialu „Klasa na obcasach”. 20 Jak kierowca rajdowy czuje się w roli biznesmena? Doskonale! Umiejętność kierowania to sztuka podejmowania szybkich decyzji. Dotyczy to zarówno biznesu, jak i samochodu. A na poważnie – operacyjną stroną moich przedsięwzięć zajmują się specjaliści, którzy jednocześnie są moimi przyjaciółmi. Mnie po prostu brakuje często czasu na systematykę codziennego prowadzenia biznesu. Taki model sprawdza się najlepiej. Właśnie mija rok od startu Supercar Club, którego jesteś jednym z udziałowców. Otwierając tego typu działalność, zapewne planowaliście, gdzie klub będzie za rok. Jak wygląda konfrontacja z rzeczywistością? Gdyby rzeczywistość poddawała się planowaniu, prowadzenie biznesu byłoby prostym rzemiosłem. A jest sztuką, w której trzeba improwizować i zawsze być zdolnym do zmiany planów. Nie inaczej było z klubem – część rzeczy przewidzieliśmy idealnie, część okazała się inna. Przykładowo, zakładaliśmy, że nasza propozycja będzie bardzo atrakcyjna dla klasy średniej – ludzi robiących dynamiczne kariery, którzy nie mają kiedy zajmować się czasochłonnym hobby motoryzacyjnym. Okazuje się, że trafiamy głównie do osób bardzo zamożnych, które stać niemal na wszystko; z całą naszą flotą włącznie. Tego typu klub to nowość na polskim rynku. Skąd wiedzieliście, że to chwyci, nie mając żadnego punktu odniesienia? Nie obawialiście się wielkiej wtopy – czytaj: utopienia ogromnego kapitału w nierentownej inicjatywie? Kogo obchodzi rentowność, gdy odzywają się silniki Ferrari i Lamborghini? Klub jest przede wszystkim naszą pasją, dopiero potem biznesem. Pasja pasją, ale jako przedsiębiorcy musieliście się również zmierzyć z bardziej przyziemnymi problemami, jak prawo podatkowe czy kwestia ubezpieczenia tak niezwykłej floty… w naszym kraju. Mamy też fenomenalne drogi górskie czy mazurskie, a to po tego typu krętych szosach jeździ się dla przyjemności, nie po autostradach. Ceny paliw w Polsce są niższe niż w większości Europy. Z drugiej strony, owszem, posiadanie supersamochodu jest w Polsce bardziej uciążliwe niż np. w Niemczech. Były pewne przeszkody, ale nie możemy ich nazwać barierami, bo od początku byliśmy na nie nastawieni. Np. w polskim prawie podatkowym jest zapis o limitach amortyzacji samochodu do kwoty 20 tys. euro, a przecież każdy nasz samochód kosztuje kilka Kim właściwie są klubowicze? Jeśli razy tyle. Ale wiedzieliśmy o tym większość spośród nich to osoby, i znaleźliśmy na to sposób. Jeśli chodzi które same mogłyby sobie pozwolić o ubezpieczenie, faktycznie na zakup takich aut, to jaki jest sens – zakłady ubezpieczeniowe miały kłopot ich członkostwa? z oszacowaniem ryzyk. Bo jak wyliczyć składkę w sytuacji, w której samochody Większość klubowiczów rzeczywiście są użytkowane w co prawda wąskim, posiada po kilka własnych ale jednak gronie osób? Dla klubu supersamochodów. Jest wśród nich sytuacja jest czysta: my mamy pewność m.in. kolekcjoner Ferrari, który ma i zaufanie do kultury jazdy klubowiczów, w garażu pięć włoskich cacek. Jest też ale zakłady klubowicz, który ubezpieczeniowe w prywatnym Trafiamy głównie do osób bardzo nie znają takiego garażu ma zamożnych, które stać niemal pojęcia jak wielu Lamborghini na wszystko; z całą naszą flotą użytkowników Aventadora. włącznie jednego Sens bycia samochodu. w klubie ludzi No i te marki, modele – firmy tego pokroju jest dwojaki. Po pierwsze, ubezpieczeniowe często po raz klub zapewnia im przeróżne możliwości pierwszy spotykają się z tak cieszenia się swym hobby; nikt nie egzotycznymi pojazdami. Wymagało pojedzie na jeden wyjazd sześcioma więc to od nas żmudnej pracy swoimi samochodami – my tak z doradcami, aby dokładnie poznali jeździmy na wyprawy gran turismo, specyfikę naszej działalności zmieniając się za kierownicami co i przygotowali idealną ofertę dla kilkaset kilometrów. Frajda rośnie, naszych potrzeb. gdy codziennie podróżuje się kilkoma różnymi samochodami. Po drugie, Znaczną część floty stanowią auta nikt nie ma wszystkich aut i nawet szybkie, sportowe, nisko zawieszone, najlepiej wyposażony kolekcjoner a do tego charakteryzujące się zawsze znajdzie takie modele, którymi dość wysokim spalaniem… Trochę akurat ma ochotę pojeździć, a nie ma nietypowy pomysł na biznes ich w swoim garażu. Nasz kolekcjoner w kraju, w którym dziura na dziurze, Ferrari lubi np. czasem przejechać się autostrad jak na lekarstwo, a ceny Porsche, mimo iż nigdy nie kupiłby paliwa galopują w tempie konia takiego i nie postawił obok swoich wyścigowego… czerwonych maszyn. To stereotypy. Polskie drogi nie są idealne, ale nie odstają już tak jak kiedyś od Europy Zachodniej. Z powodzeniem można po nich jeździć supersamochodami, o czym świadczy chociażby duża liczba sprzedawanych aut tego segmentu Piotr Kowalski Spis treści ▲ 21 MA styl W drodze na najwyższe szczyty Afryki W pracy Robert Gondek zajmuje się tworzeniem ubezpieczeń turystycznych. Urlop przeznacza na wyjazdy do Afryki. Chce zdobyć najwyższe szczyty każdego z państw na tym kontynencie. Ma za sobą trzy, a czeka go jeszcze kilkadziesiąt. Kilimandżaro, Rwenzori, Mount Kenya. Robert Gondek swój plan zdobycia wszystkich najwyższych szczytów Afryki rozpoczął od trzech najpotężniejszych gór tego kontynentu. Na co dzień pracuje w Dziale Analiz i Rozwoju Produktów w firmie Allianz, która wraz z Mondial Assistance należy do Grupy Allianz. Ale gdy tylko ma okazję, kupuje bilet i leci do kolejnego afrykańskiego kraju. – Ten kontynent ma niesamowitą siłę przyciągania. Urzeka mnie dzikość natury, niespotykana nigdzie indziej. Wspaniali są też ludzie. Na początku wydają się chłodni i nieufni, ale wystarczy rozpocząć rozmowę, by stali się niezwykle przyjaźni. 22 Są bardzo dumni, że mieszkają w Afryce i cieszy ich, gdy ktoś interesuje się ich kulturą – wyjaśnia Robert. Gerber pnie się w góry Ten kontynent wiąże się dla niego z ciągłymi wyzwaniami. W RPA wziął np. udział w 56-kilometrowym biegu, który postawił sobie za cel kilka lat wcześniej. A w 2008 r. w kilka godzin przystał na propozycję kolegi, by wyruszyć na podbój Kilimandżaro. – To była moja pierwsza górska wędrówka w Afryce, która później przerodziła się w projekt „W drodze na najwyższe szczyty Afryki”. Zafascynował mnie ten kontynent i wciąż ciągnęło mnie z powrotem, ale chciałem postawić sobie jakiś cel, który byłby motywacją do poznawania kolejnych krajów – wspomina Robert, znany też jako Gerber. Dotarcie na wszystkie najwyższe szczyty tego kontynentu to nie lada wyzwanie, bo krajów jest kilkadziesiąt, a w każdej chwili mogą powstać kolejne. Jednak nie każde z tych miejsc wymaga równie dużego wysiłku. – Do Ugandy i Kenii wybrałem się z dwoma kolegami. Żaden z nas nie miał doświadczenia we wspinaczce, a tego wymagała ta wyprawa. Przeszliśmy więc kurs w Tatrach, by nauczyć się korzystania z raków i czekanu, dowiedzieć się, jak chodzić po lodzie i jak wydostać się ze szczeliny. Ale nie każdy afrykański szczyt jest wyzwaniem. W niektórych państwach najwyższy punkt wznosi się kilka metrów nad poziomem morza. Ale i takie znajdują się na mojej liście – śmieje się Gerber. Zbiórka na urlop Spośród poważnych gór zostały mu m.in. czterotysięczniki w Etiopii (Ras Dashen) i Maroko (Jebel Toubkal). Wyprawa do tego drugiego kraju mieści się w jego najbliższych planach. – Chciałbym zdobywać 3–4 szczyty rocznie. Wypatruję obecnie atrakcyjnych cenowo biletów do Maroka. Myślę także o odwiedzeniu za jednym razem Ghany, Togo i Beninu. Jeśli jednak trafiłaby się inna ciekawa możliwość, na pewno bym z niej skorzystał – mówi podróżnik. Ale to nie znalezienie atrakcyjnej możliwości przelotu (zazwyczaj z wieloma przesiadkami) jest największym problemem przy organizacji takiej wyprawy. Dużo trudniej jest zgromadzić dobre towarzystwo chętne na podobną przygodę. Wśród znajomych wiele osób woli wypoczywać na hotelowej plaży niż spać pod namiotem i wspinać się w upale. Z kolei zwolennicy ekstremalnych przeżyć nie zawsze są przygotowani, aby akurat w tym momencie udać się tam gdzie Robert. Trudno jest też zsynchronizować urlopy kilku osób. – No właśnie, sam urlop też stanowi pewne utrudnienie. Zostało mi go już niewiele i muszę podjąć decyzję, na jaki wyjazd go wykorzystać. Nie mogę jechać wszędzie, gdzie bym chciał – wyjaśnia. Choć podróżnik liczy na to, że na najbliższy wyjazd pojedzie z nim ktoś znajomy, nie wyklucza też szukania innych pasjonatów na forach turystycznych. Być może znajdzie ich też dzięki wystawie fotograficznej, podczas której prezentuje zdjęcia z trzech wypraw: do Kenii, Ugandy i Tanzanii. Do końca maja można je oglądać w warszawskiej restauracji Sadhu. a drugi boi się latać, wybiera się nagle do Ugandy, to musi w tym być ogromnie dużo spontaniczności – śmieje się podróżnik. Choć pasja skłania Roberta do wykorzystywania całego urlopu, to jednak jego życie zawodowe także na niej zyskuje. W końcu w pracy zajmuje się tworzeniem ubezpieczeń turystycznych. – Będąc na miejscu, widzę, z jakimi problemami mogą spotkać się turyści, jaka pomoc może Czysty spontan im być potrzebna, Pytany o cechy szczyty rocznie chciałby jak w praktyce charakteru, które zdobywać Gerber wygląda np. komusi mieć każdy, rzystanie z usług kto chciałby pomedycznych – mówi. Sam miał już jechać na taką wyprawę, Gerber wyokazję korzystać z produktów ubezpiemienia upór, otwartość na innych ludzi czeniowych dla podróżników, ponieważ i ich sposób życia, ale też spontaniczwyprawy nie zawsze wiążą się z miłymi ność. – W każdej chwili może trafić się przygodami. Gdy np. wracał z Ugandy, okazyjny bilet linia lotnicza zgubiła jego bagaż ze lotniczy. Wtedy sprzętem wspinaczkowym. Jednak tego nie ma czasu typu nieprzyjemności nie są w stanie na rozważanie przyćmić uroku wyjazdów do Afryki. i planowanie. Z każdą kolejną podróżą poznaje nowe, Trzeba podciekawe miejsca i dziś chętnie dzieli jąć decyzję się swoimi doświadczeniami i fascynaszybko. A kiedy cją Afryką, pomagając również innym trzech kolezapaleńcom w znalezieniu uczciwych gów, z których afrykańskich biur podróży. Każdy, kto żaden się chciałby dowiedzieć się więcej o tym tawcześniej nie jemniczym kontynencie i o wyprawach wspinał, jeden Roberta, może zajrzeć na jego stronę: nigdy nie leciał www.gerber.d7.pl. samolotem, 3–4 Foto: Robert Gondek Spis treści ▲ 23 MA styl Nie pracuję – wygrywam! – Wow! Strasznie się cieszę! Jeszcze nigdy niczego nie wygrałam! – raduje się słuchaczka radiowej Trójki na wiadomość, że właśnie wygrała płytę. Wielu z nas na jej miejscu zapewnie zakrzyknęłoby to samo. Są jednak tacy, którzy z konkursów uczynili źródło głównego, czasem dość pokaźnego dochodu. 24 Był rok 1994. Włodzimierz Piasecki, skromny nauczyciel matematyki z Jędrzejowa, bardzo pragnął mieć samochód. Zgłosił się więc do bijącego wówczas rekordy popularności „Koła Fortuny”. – Z jednej strony to była ciekawość, chęć sprawdzenia się, jednak głównym motywem był samochód. Co prawda za pierwszym razem dosłownie przejechał mi koło nosa, ale umocniłem się w przekonaniu, że to jest realne. W tzw. międzyczasie zgłosiłem się również do programu „Miliard w rozumie” i wygrałem ćwierć miliarda złotych (dziś 25 tys. zł – przyp. red.). I wtedy już wiedziałem, że karta jest po mojej stronie – wspomina Włodzimierz Piasecki. Faktycznie, dziesięć dni później nauczyciel z Jędrzejowa ze studia „Koła Fortuny” wyjechał upragnionym Fiatem Cinquecento. W ciągu kolejnych dziesięciu lat Włodzimierz Piasecki prawie 60 razy mierzył się z pytaniami w takich teleturniejach jak: „Koło Fortuny”, „Miliard w rozumie”, „Jeden z dziesięciu”, „Magia liter”, „Krzyżówka szczęścia”, „Jaka to melodia”, „Va banque”, „Najlepszy z najlepszych”, „Awantura o kasę”, „Telegra”, „Szybka forsa”, „Mowa polska”, „Dobra cena”, „Najsłabsze ogniwo” czy „Daję słowo”. – Za wygrane w teleturniejach pieniądze udało mi się wykupić mieszkanie, trochę je wyposażyć i kupić kolejny samochód – mówi Włodzimierz Piasecki. Broni się jednak przed nazywaniem go Włodzimierz Piasecki, wygrywacz z Jędrzejowa: Ludzie z telewizji mówią nam: „Niech się inne twarze przewiną, ludzie trochę o was zapomną, to może za dwa, trzy lata do was zadzwonimy”. Marek Krukowski, król wygrywaczy: Kierat występowania w teleturniejach był dość luksusowy i inspirujący w porównaniu z innymi propozycjami. „profesjonalnym wygrywaczem”, wskazując, że tylko jedna osoba w Polsce zasługuje na takie miano: Marek Krukowski. nie. – Teleturnieje to rodzaj jarmarcznej zabawy przeznaczonej dla klasy niższej. Jej przedstawiciele mogą wykazać się zaletami podobnymi do tych, które są przydatne przedstawicielom klasy średKról jest tylko jeden niej. I zostać jednorazowo nagrodzeni. Ta Marek Krukowski z Kwidzyna wśród nagroda ma charakteru cudu, łaski spłyczęstych gości teleturniejów z lat 90. wającej na sierotkę z niedostępnych obnazywany jest niekwestionowanym krószarów. W 1998 r. rozpoczął się proces lem teleturniejów. To również pierwsza likwidacji elementów niejarmarcznych i jedyna osoba, która przez kilkanaście z telewizji pulat zajmowała się blicznej, a w jarwyłącznie wygrymarcznej telewizji waniem. Filozof nie ma miejsca z wykształcenia, razy brał udział w teleturniejach dla wielokrotnych po raz pierwszy Marek Krukowski zwycięzców tewziął udział w teleturniejów. Jeśli leturnieju, mając chce się, by ludzie cieszyli się szczęzaledwie 14 lat. Wielka gra rozpoczęła się ściem sierotki, nie można jej pozwolić w roku 1988 od… „Wielkiej Gry”, w której wygrać po raz 40. – mówi Marek Krujuż za pierwszym razem wygrał, przelikowski. – Znam ok. 15 osób, które mają czając na dzisiejsze pieniądze, 200 tys. zł! niepisany szlaban na udział w teleturnie– Wygrywanie polega na byciu tu i teraz. jach. Organizatorzy mówią: „Panowie, Nie da się planować kolejnych zwycięstw, nie przyjeżdżajcie, bo my was i tak nie trudno mówić o regularnych dochodach. weźmiemy” – dodaje Włodzimierz PiaAczkolwiek nie ukrywam, można było się secki. Nie oznacza to, że nie ma osób, z tego utrzymać na dość dobrym pozioktóre utrzymują się z konkursów. Nie mie – mówi Marek Krukowski. Do 2000 r. dość, że są, to jeszcze nigdy nie było ich filozof z Kwidzyna brał udział w teleturtak wielu i nigdy wcześniej nie zarabiali niejach 65 razy, z czego 50 wygrał. Choć tak wielkich pieniędzy. Oni jednak nie niechętnie mówi o pieniądzach, nieoficisną się na ekran, nie szukają rozgłosu, cjalne szacunki wskazują, że dotychczas po cichu, anonimowo, zgarniają miewygrał 400 tys. zł. sięcznie… setki tysięcy złotych. Szlaban na konkursy Marek Krukowski i Włodzimierz Piasecki Zawód: wygrywacz zgodnie twierdzą, że dobre czasy dla Trudno obecnie przejść przez telekonkursowiczów odeszły bezpowrotdowolny hipermarket, nie natykając 65 Spis treści ▲ 25 Marek Krukowski – król wygrywaczy w liczbach ▲ 9 x „Va banque” – wygrał 9 ▲ ▲ 18 x „Miliard w rozumie” – wygrał 16 ▲ 25 x „Wielka Gra” – wygrał 15 się co chwilę na slogany: „Zdobądź!”, „Napisz!”, „Wyślij!’, „WYGRAJ!!!”. Zgodnie z prawidłami ekonomii, jeśli jest podaż, musi być i popyt. – Zdarza się, że tygodniowo jestem pięć razy w kinie, oczywiście za darmo; i to na pokazach przedpremierowych. Chcę iść na pizzę? To wygrywam zaproszenie. Chcę zobaczyć „Titanica 3D”? Zamiast płacić 25 zł za bilet, wolę wygrać. Kosmetyki? Na ich brak nie narzekam. Benefit, L’Oreal, Lancome, Garnier, Avon... – wylicza Patrycja, studentka dziennikarstwa z Warszawy. Takich osób jak Patrycja w całej Polsce są dziesiątki tysięcy. Wśród nich znaleźć można nie tylko graczy okazyjnych, ale też prawdziwych zawodowców. Do takich zalicza się pragnąca zachować anonimowość Aneta P. z jednej z podkrakowskich miejscowości: matka 26 trójki dzieci, która pięcioosobową rodzinę utrzymuje wyłącznie dzięki konkursom. – Wszystko zaczęło się w 2006 r., gdy zaszłam w ciążę. Niestety, w moim przypadku ciąża oznaczała utratę pracy. Podczas jednej z wizyt w hipermarkecie wpadł mi do ręki makaron pewnej znanej firmy, a na opakowaniu: „Wymyśl hasło, wyślij SMS i wygraj!”. Pomyślałam: dlaczego nie? Dzień później dzwoni organizator: wygrałam garnki. I wtedy w głowie zaświeciła mi się żaróweczka: przecież codziennie gdzieś są konkursy, co rusz można coś wygrać, mam teraz więcej czasu. Spróbuję. Na początku grałam o to, czego akurat nie miałam w domu: telewizor, pralka, lodówka, rowery. A gdy już urządziłam w ten sposób cały dom, moim celem stała się spłata kredytu hipotecznego – zapewnia Aneta. Dziś nie wyobraża sobie, by miała cokolwiek innego robić w życiu. – Traktuję to jako zwykłą pracę, która nie dość, że wciąż sprawia mi radość, to pozwala zarabiać i jednocześnie zajmować się domem i dziećmi. Jako księgowa dostawałam 1200 zł miesięcznie. A teraz, dzięki konkursom, miesięcznie wyciągam 4000-8000 zł; choć zdarzyło się, że wygrałam 70 tys. złotych – podsumowuje Aneta. Warto jednak pamiętać, że w każdym konkursie zawsze wygranym jest… organizator. Na trwającej 100 dni kampanii organizator wraz z operatorem zarabiają od 45 do 100 mln zł. I żaden wygrywacz ich nie przebije. Piotr Kowalski Grafika: Gino Santa Maria / Thinkstock. Foto: Bartosz Bobkowski / Agencja Gazeta, Marcin Wegner / PAP / CAF, Leszek Wróblewski / TVP / PAP, Andrzej Gluc / ForumRzepa, internet 4 x „Jeden z dziesięciu” – wygrał 3 (w tym Wielki Finał) Ekscentrum Graham Pendrill: Masaj z pałacu Graham Pendrill, ale jeszcze nie Masaj Miał świetnie prosperujący biznes i wspaniałą posiadłość. Zamienił to na życie w masajskiej wiosce. Graham Pendrill, Masaj Z wycieczek do Afryki turyści przywożą często maski, bębenki i lokalne ozdoby. Angielski milioner, Graham Pendrill, który dorobił się majątku na handlu antykami, ze swojej podróży przywiózł… nowy pomysł na życie. Tuż po powrocie zaczął po rodzinnym Almondsbury chodzić w tradycyjnej masajskiej szacie i w sznurach z koralików. Raz omal nie został przez to znokautowany w pubie przez mało tolerancyjnego miłośnika piwa. – Chodziłem tak ubrany w Afryce i po powrocie zacząłem dziwnie czuć się w dawnych ciuchach – wyjaśniał bogacz. Ale strój był tylko początkiem. Pendrill ogłosił w angielskiej prasie, że zamierza za ponad 1 mln funtów sprzedać swą posiadłość, przenieść się do Kenii i zamieszkać w wiosce z Masajami. Skąd ta nagła przemiana? Król antyków odbył miesięczną podróż do Gość jest jak ryba – na trzeci dzień śmierdzi Z pewnością Masajowie uważali to za miły gest i nie przypuszczali, że Anglik potraktuje poważnie te honory. Wielkie musiało być ich zdziwienie, gdy kilka miesięcy później najechali ich europejscy dziennikarze pytający o milionera, który postanowił przyłączyć się do plemienia. – To chyba jakiś żart – skomentował nauczyciel z wioski. Okazało się bowiem, że aby przyjąć kogoś na członka plemienia, potrzebna jest zgoda tysiąca jego członków. Pendrill zachował się jak natrętna ciocia, która zaproszona w gości na jeden dzień, postanawia wprowadzić się na stałe. Kenijczycy nie zrozumieli też, po co milioner miałby przenosić się do brudnego miejsca, nękanego suszą i głodem. Miłośnik Co w życiu Grahama Pendrilla zmienił wyjazd do Kenii? Sprzedał zamek wart ponad 1 mln funtów Porzucił intratny biznes – sprzedaż antyków Zostawił narzeczoną Zaczął nosić plemienne szaty Zamieszkał w rejonie nękanym suszą i głodem antyków przekonał jednak Masajów do siebie w sposób niezawodny pod każdą szerokością geograficzną – postanowił podzielić się z nimi swoim bogactwem. Zamiast lepianki zaplanował mieszkanie w willi z wieżą ciśnień, która miałaby dostarczać wodę także mieszkańcom pobliskiej wioski. W ramach prezentu na Boże Narodzenie zamówił też beczkowóz, który odwiedził jego przyjaciół. Pendrill chciałby stworzyć w południowej Kenii plantację, na której mogliby pracować Masajowie, ale permanentna susza nie sprzyja temu projektowi. Anglik najwyraźniej poczuł się w Afryce jak u siebie, bo z lubością wypowiada się w lokalnej prasie, krytykując kenijski rząd. Władze odgrażały się nawet, że bezpieczniej dla niego byłoby wrócić na Wyspy. Od tego czasu nie było już żadnych doniesień o jego dalszych losach w Kenii. bk Foto: Andrejs Jegorovs / Thinkstock, internet Masaj, ale nie Graham Pendrill Afryki, którą traktował jak jedną z wielu wycieczek. Kiedy jeździł swym jeepem, podziwiając tamtejszą przyrodę, rozpętała się ostra burza z piorunami. Pendrill zobaczył uciekających przed nią tubylców i postanowił podwieźć ich do wioski. Wdzięczni Masajowie przyjęli go z honorami, zaszlachtowali kozę i pozwolili mu chwilę z nimi pomieszkać. Podczas tego pobytu Anglikowi udało się jeszcze raz zabłysnąć, kiedy to pomógł w rozwiązaniu wewnętrznego konfliktu w plemieniu. Wdzięczni gospodarze przyjęli go jako honorowego członka starszyzny plemienia i nadali mu imię ‘Siparo’, które oznacza odważnego człowieka. Spis treści ▲ 27 Gadżetomania redaguje Inspektor Gadżet Trup jak żywy Stół do ogrywania gości Miłośnicy strzelania do celu mają teraz możliwość poćwiczenia prawie w warunkach naturalnych. Miast strzelać do papierowej makiety, teraz można napakować kulami „zombiaka”, który na dodatek krwawi. Rozumiemy, że manekin nie jest ponętną blondynką bądź przystojnym brunetem ze względów etycznych. Lepiej bowiem nafaszerować kulami zombie, który już i tak nie żyje. Producenci odpierają w ten sposób ewentualne ataki, że wytwarzają przedmiot dla zboczeńców, podniecających się widokiem lejącej się juchy. Z drugiej strony jednak przyznać trzeba, że urządzenie to może stanowić narzędzie do walki z wszędobylską hipokryzją. Chcecie postrzelać? To patrzcie, to nie jest wcale zabawa. Tak to właśnie wygląda! Być może zatem niejednemu odejdzie ochota na strzelnicę po spotkaniu z Krwawiącym Okaleczonym Manekinem Zombie do Strzelania, bo tak brzmi pełna nazwa tego urządzenia. Cena: 89,99 USD Przedmiot zdecydowanie dla tych, którzy nie zadają swoim gościom pytań w stylu „Może herbatki?”. Bądź też dla tych, którzy mają swoich gości dość. Niechętnie podchodzą do otwierania kolejnej nudnej konwersacji, która prowadzi w najlepszym razie donikąd. Oto kawowy stolik, dzięki któremu tego typu rozterki rozpłyną się jak fortuna w kasynie. W pełni funcjonalny pilot do Nintendo ma teraz formę stołu. Wykończenie do wyboru: klon, mahoń lub orzech. A gdy skończymy grę i najdzie nas jednak ochota na gadanie z nudziarzami, kładziemy na górę szklaną pokrywę i stawiamy płyny woltażowe oraz bezwoltażowe. Czy wyższe będą osiągi w Nintendo czy w osuszaniu płynów, to się okaże. Cena: od 3500 USD. Spis treści ▲