test samochodu Volvo XC60
Transkrypt
test samochodu Volvo XC60
Volvo XC60 Tym razem testujemy szaleńca ze Szwecji, czyli Volvo XC60. Gdy odbierałem ten samochód do testów wiedziałem, że będzie to piekielna maszyna, ale gdy stanąłem z nim oko w oko, na mojej twarzy pojawił się równie piekielny uśmiech. Z przodu znaczek r-design a z tyłu magiczne T6. T6 to najmocniejszy silnik o pojemności 3 litrów i mocy 304 KM, a r-design to usportowiona wersja zwykłego miejskiego SUV-a, do tego jeszcze 20-calowe czarne felgi z niksoprofilowymi oponami, czarne szyby, szklany dach, dwie diabelskie rury wydechowe - to wszystko upakowane w białym nadwoziu. Volvo XC60 w normalnej wersji (nazwijmy ją cywilną) wygląda dobrze, ale jest dość spokojne. Obłe kształty i podwyższone zawieszenie idealnie prezentują się w miejskim zgiełku. Takie „cywilne” XC60 jest dla głowy rodziny, dla prawnika, lekarza, profesora, albo dla majętnej pani domu. Natomiast wersja r-desing z silnikiem T6 jest dla szaleńca, w którego żyłach płynie mikstura benzyny, adrenaliny, dopaminy i jakiś innych chemicznych substancji, a w tym wszystkim śladowe ilości zajmuje krew. Ale wróćmy do nadwozia: mamy tu charakterystyczne lampy przednie i tylne, których kształt jest już zarezerwowany dla Volvo, i podobnych nie wyobrażam sobie w żadnym innym samochodzie. Tylne są szerokie u dołu i zwężające się ku górze, a przednie - jajowate o idealnie wkomponowane w nadwozie. Co bardzo charakterystyczne u Volvo, przez całe auto ciągnie się „parapet”, czyli przetłoczenie blachy, zaczynające się z przodu od świateł i mające swój finał na tylnych kloszach. To w bardzo ładny sposób odcina dolną część nadwozia od szyb w XC60. Silniki, oferowane w tym modelu, to diesle, czyli seria D (D3, D4 i D5) oferująca moc od 135 KM do 215 KM, a także benzynowe z oznaczeniem T, czyli T5 i T6 od 256 KM do 304 KM. Mówiąc krótko jest, w czym wybierać. Z tyłu samochodu zachwycają mnie dwie rury wydechowe, które wyglądają groźnie. W naszej testowanej wersji mamy automatycznie podnoszoną klapę bagażnika, a pod nią 495 l powierzchni bagażowej. Po złożeniu siedzeń mamy 1455 l. Bardzo ładnie wygląda też trzecie światło stopu nad spojlerem. Szkoda, że ta długa czerwona listwa nie zapala się w całości podczas hamowania. Pali się tylko fragment, ale w przeciwnym wypadku samochód wyglądałby trochę jak choinka. Auto wygląda masywnie, mocno i pewnie stoi na ziemi jego przód jest jakby lekko pochylony ku dołowi a tył zadziornie pnie się do góry, co fajne to naszą wersji widać na parkingu wybija się spośród wszystkich aut. A na ulicy pierwsze spojrzenia kierowców padają na wielkie 20calowe, czarno grafitowe felgi, które wyglądają groźnie i szpanersko. W Volvo siedzimy wygodnie, aczkolwiek zastanawiam się jak siedzi się tu osobom o szerszych biodrach i większych „siedzeniach”, bo fotele są dość wąskie. Ja jednak pasuje do nich idealnie. Wnętrze wygląda dość normalnie, czyli niczym nie różni się od zwykłej, jak już mówiliśmy godzinę temu, „cywilnej” wersji XC60. Jest ciekawie zaprojektowane, ale przesiadając się z innych modeli volvo nie będziemy czuli się tu obco. Wszystkie elementy są bardzo podobne, wnętrze jest proste, ale nasz wzrok przyciąga konsola centralna, na której znajdziemy masę przycisków, one mogą trochę przestraszyć. Klawiatura numeryczna, opcje nawiewu, klimatyzacji, sterowanie radiem, systemem multimedialnym, jednym słowem jest tu wszystko! Wiem, że to na początku może wydawać się bardzo skomplikowane, ale po kilku minutach spędzonych za sterami tego szaleńca wiemy, co i gdzie jest. Kierownica bardzo ładna i wygodna, mamy na niej sterowanie tempomatem i radiem. Jedyne, co sprawia mi trudność to przyzwyczajenie się do tego, że guziki do obsługi głośności są po prawej stronie a nie po lewej, ale to drobiazg. Zegary są ciekawe, bo całkowicie pozbawione analogowych strzałek i znaczków, wszystko wyświetla się na kolorowych ekranach, mamy trzy do wyboru ekologiczny zabarwiony na zielono, elegancko szaro błękitny i sportowy czerwony. Volvo kojarzy mi się z dobrym audio i tak też jest w XC60, mamy tu zestaw Premium sound, czyli 12 głośników zasilanych przez cyfrowy wzmacniacz 5 x 130 W. W obu drzwiach przednich znajdują się trzy oddzielne głośniki – niskotonowy, średniotonowy i wysokotonowy. Konfiguracja głośników w drzwiach tylnych jest podobna. Gra rewelacyjnie, możliwości zmiany dźwięku i dopasowania go do siebie są ogromne. Ale pamiętajmy, że volvo słynie też z dbałości o bezpieczeństwo pasażerów, mamy tu wszystkie możliwe systemy zabezpieczające, ostrzegające i wspomagające. I gdybym chciał je opisać wszystkie zabrakłoby mi miejsca. To teraz mały minus, brakuje mi trochę w volvo schowków to nie znaczy, że jest ich mało albo w ogóle ich nie ma, są, ale mało praktyczne. Mamy podłokietnik dość mocno cofnięty, mamy dwa miejsca na kubki zamykane ładną roletą, jest schowek dla pasażera a za panelem centralnym mamy coś w rodzaju skrytki za szafą, jej funkcjonalność niestety pozostawia wiele do życzenia. Ale to, co mnie przypadło do gustu to widoczność jak na tak duże i raczej obudowane auto jest dobra, wysoka linia okien jej nie ogranicza ogromna przednia szyba i wyższa pozycja za kierownicą sprawiają, że widzimy dużo i dobrze. Gdy ruszyłem tym samochodem po raz pierwszy i mocniej wcisnąłem pedał gazu, naprawdę byłem przestraszony i oszołomiony jego mocą. Od 0 do 100km/h ten silnik rozpędza auto w mniej tak tak mniej niż 7 sekund. Ten 3 litrowy silnik przypominam ma moc 304 KM i moment obrotowy 440 Nm. dostępny już od najniższych obrotów. Więc nie ważne, kiedy i w, przy jakiej prędkości wciśniemy pedał gadu, auto reaguje od razu i przyśpiesza, przyśpiesza i mamy wrażenie, że to się nie kończy. Dojedziemy tak do 210km/h. Musiałem uważać, bo nie czuje się tu tej prędkości a to dzięki zawieszeniu, które jest komfortowe w naszej wersji Rdesign utwardzone i na prostej radzi sobie świetnie. Ale gdy wchodzimy xc60 ostrzej w zakręty czuje się trochę nie stabilnie i mam wrażenie, że auto się przechyla, ale pamiętajmy, że to Suv a nie płaska przyklejona do drogi wyścigówka. To naprawdę ciekawe połączenie z jednej strony volvo daje nam szalonego suva, który lubi warczeć i szybko jeździć a z drugiej strony bardzo dba o nasze bezpieczeństwo i ostrzega o wszystkim. Byłem przerażony, gdy zbliżałem się szybko do samochodów przede mną i nagle auto zaczęło piszczeć informując o kolizji a na szybie wyświetliło czerwoną flarę ostrzegawczą. Do tego system ostrzegania o samochodach w martwym polu, moim zdaniem działa za bardzo asekuracyjnie, bo gdy wiem, że mogę zmienić pas system jeszcze jest aktywny i ostrzega o manewrze. Zachowuje się trochę jak mama bojąca się o swoje dziecko, gdy ono jeździ na rowerze, kochanie wolniej, uważaj na zakręcie, nie tak szybko. Ale na szczęście można te wszystkie ostrzegacze wyłączyć i polegać tylko na sobie. A no i zapomniałem wspomnieć o skrzyni biegów, ale to dla tego, bo jest taka dobra. Mamy tu klasyczny automat hydrokinetyczny i napęd na cztery koła realizowany za pomocą systemu Haldex piątej generacji. Zmiany biegów są praktycznie niewyczuwalne chyba, że zmieniamy biegi łopatkami przy kierownicy, co też jest bardzo ekscytujące. Dawno już nie odczuwałem takiej przyjemności z przyśpieszania w samochodzie a żeby tego było mało to volvo proponuje jeszcze jedną wersje, w której moc możemy podnieść do 329 KM i 470 Nm. To już totalne szaleństwo! Jeżdżąc Volvo XC60 z rzędową 6 doładowaną o mocy 304 KM wiem jak się czują ptaki w grze angry birds, ja czuje to samo. Volvo wystrzeliwuje mnie tak, jak te ptaki. One to lubią, a ja pokochałem! Niestety emocje studzi trochę cena tego wariata dla kochających adrenalinę, a jednocześnie posiadających rodziny i potrzebujących dużego auta. Cena naszego testowanego egzemplarza to ok. 280 tys. złotych. Pewnie jeszcze jesteście ciekawi ile to auto pali? Producent podaje, że w cyklu mieszany powinno to być ok. 11 litrów, w naszym teście było to 13,5 l na 100 km, to pozytywne zaskoczenie na koniec. Taki efekt przy takich osiągach i takim silniku.