Wśród gra wi ta cyj nych fal - Rektor
Transkrypt
Wśród gra wi ta cyj nych fal - Rektor
Wśród grawitacyjnych fal nr 03/2013 | redaktor prowadzący Grażyna Zwolińska, 68 328 25 93, e-mail: [email protected] Pani profesor pracuje w Instytucie Astronomii Uniwersytetu Zielonogórskiego. Zanim tu trafiła, zjeździła pół świata. Ale gdy jej projekt „Astrofizyczne źródła fal grawitacyjnych” wygrał w programie Fundacji na rzecz Nauki Polskiej FOCUS, dzięki czemu mogła przystąpić do stworzenia własnej grupy badawczej i zbudowania klastra komputerowego, uznała, że Uniwersytet Zielonogórski będzie na to najlepszym miejscem. Nie pomyliła się. Dlaczego astrofizyka? Z marzeń. W podstawówce wpadł jej w ręce „Powrót z gwiazd” Stanisława Lema. Zafascynowana światem, o którym opowiadał, czytała kolejne jego książki. Chciała, jak Pirx, pilot statków kosmicznych, zostać astronautą i odkrywać nowe lądy. - To marzenie trochę się spełniło - mówi. - Klaster komputerowy, na którego wybudowanie jako stypendystka Focusa, dostałam pół miliona zł, nie przez przypadek nazwałam PirxGW (GW-gravitational waves) . Lemowski Pirx odkrywał nowe lądy, zadaniem naszego Pirxa jest szukanie sygnałów fal grawitacyjnych w obserwacjach kosmosu (mamy dostęp do unikatowych danych z międzynarodowych eksperymentów fal grawitacyjnych VIRGO i LIGO). Te fale są dziś na pierwszej linii zainteresowań współczesnej światowej astrofizyki. To badania fundamentalne, jeśli chodzi o grawitację. Istnienie fal grawitacyjnych przewidział Albert Einstein w ogólnej teorii względności. Dopiero jednak dziś, dzięki nowoczesnym detektorom, są możliwości techniczne, pozwalające na ich „złapanie”. Na świecie jest kilka obserwatoriów fal grawitacyjnych. W naukowym projekcie dotyczącym tych fal bie- Fot. Monika Redzisz, Monika Bereżewska/Zorka Project Kiedy pytam prof. DOROTĘ GONDEK-ROSIŃSKĄ, znakomitą astrofizyczkę i mamę trójki dzieci, jak to wszystko godzi, mówi, że właściwie sama nie wie. To chyba sprawa pasji. Uwielbia być z dziećmi, ale też rozwiązywać naukowe zagadki. - Za kilka lat będziemy w astrofizyce świadkami przełomowych odkryć na miarę nagrody Nobla - uważa prof. Dorota Gondek-Rosińska tu FOCUS. Data drugiego etapu, czyli stanięcia przed komisją, zbiegła się z przewidywaną datą narodzin jej trzeciego dziecka. Podróż z Paryża do Warszawy nie wchodziła w grę, zgodzono się na internetową formę udzielenia odpowiedzi na pytania. Zaraz po wysłaniu ostatniego maila z odpowiedzią, pojechała do szpitala i urodziła córeczkę. Wygrana w programie Focus była wielkim wyróżnieniem. Subsydium na badania musiało jednak poczekać, póki p. Dorota nie skończy urlopu macierzyńskiego. Potem był wychowawczy. Już w trakcie jego trwania D. Gondek-Rosińska rozpoczęła teoretyczne prace nad projektem. Rozwiązanie problemu naukowego nie wymaga nieustannego siedzenia za biurkiem. Można myśleć i przy okazji nakarmić dziecko piersią. A jak dziadek zabierał dzieci na spacer, to nawet usiąść przy komputerze. No, chyba że potrzeba snu była silniejsza… Do pracy wróciła w październiku 2009 r. - Wygrana w FOCUSIE dała mi pełną swobodę w wyborze ośrodka naukowego, w którym będę budować klaster i tworzyć swój zespół naukowy- podkreśla prof. Gondek-Rosińska. -. Stwierdziłam, że dla moich potrzeb najlepsza będzie Zielona Góra. Po pierwsze dlatego, że na tutejszym uniwersytecie jest mocny zespół wybitnych astrofizyków zajmujących się pulsarami, gwiazdami neutronowymi, które mogą emitować promieniowanie grawitacyjne. Po drugie jest tu kierunek astrofizyka komputerowa na światowym poziomie, a więc i studenci dobrze przygotowani informatycznie. Po trzecie do przyjścia na UZ skłoniła mnie świadomość, że dostanę duże wsparcie i kredyt zaufania od dyrektora Instytutu Astronomii, prof. Janu- sza Gila. A także wolność w realizacji mojego naukowego przedsięwzięcia. Prof. Gondek-Rosińska podkreśla, że dzięki temu, że obniżono jej obowiązki dydaktyczne, mogła skupić się na najważniejszym, czyli na budowaniu klastra komputerowego i zespołu naukowego. W niespełna 3 lata stworzyła zespół składający się z kilkunastu doktorantów i młodych doktorów, w tym sześciu z Uniwersytetu Zielonogórskiego, a wybudowany klaster jest wykorzystywany w 100 proc., również przez ośrodki międzynarodowe. Osiągnięcie sukcesu było możliwe dzięki ogromnemu wsparciu prorektora ówczesnego prof. Kuczyńskiego i rektora prof. Osękowskiego. W kwietniu br. prof. D. Gondek-Rosińska została laureatką kolejnego programu Fundacji na rzecz Nauki Polskiej POMOST. Wspiera on rodziców - naukowców w godzeniu opieki nad dzieckiem z karierą zawodową. Otrzymują grant badawczy i stypendia dla studentów lub doktorantów - Zadaniem projektu naukowego, jaki zgłosiłam jest stworzenie oprogramowania, za pomocą którego będziemy mogli rozwiązywać różne problemy z astrofizyki obiektów zwartych, które do tej pory nie zostały rozwiązane z przyczyn numerycznych. Stworzymy odpowiednie narzędzia, przetestujemy i udostępnimy innym grupom badawczym w Polsce i na świecie - opowiada astrofizyczka. rze udział 700 naukowców z całego świata, w tym 150 z Europy. Od 2008 r. Polacy też mają tam kilkuosobową reprezentację - zespół POLGRAW. Jest w nim także prof. Gondek-Rosińska i niektórzy z jej studentów. - Jesteśmy pionierami nowej dziedziny astrofizyki, astronomii fal grawitacyjnych - mówi profesor. - Za kilka lat będziemy świadkami przełomowych odkryć, na miarę nagrody Nobla. Tłumaczy, że fale grawitacyjne, będące oscylacjami samej czasoprzestrzeni, to co innego niż fale elektromagnetyczne. Powodują, że przestrzeń kurczy się i rozszerza, a my razem z nią. O ile fale elektromagnetyczne są absorbowane przez materię międzygwiazdową oraz przez atmosferę ziemską, to fale grawitacyjne podróżują przez wszechświat praktycznie bez przeszkód. Dzięki nim będzie można zobaczyć obiekty, których nie da się zobaczyć w żaden inny sposób, np. zlewające się dwie czarne dziury, gwiazdy neutronowe, wnętrza wybuchających gwiazd oraz początki i ewolucję wszechświata. Prof. Gondek-Rosińska jest warszawianką. Studiowała na Uniwersytecie Warszawskim. Potem były studia doktoranckie w Centrum Astronomicznym PAN w Warszawie. Po doktoracie i po wygraniu w konkursie europejskim stypendium naukowego w obserwatorium paryskim, wyjechała do Francji. Potem były wygrane w kolejnych międzynarodowych konkursach i kolejne pobyty - w Hiszpanii i znowu we Francji. Tak minęło dziewięć lat. Rodziły się dzieci. Czternastoletnia dziś Asia urodziła się jeszcze w Warszawie. Jako dwulatka pojechała z rodzicami do Paryża. Mąż p. Doroty jest grafikiem, co miało tę zaletę, że małżonkowie, jako osoby o nienormowanym czasie pracy, mogli na zmianę opiekować się córeczką. Jaś, dziś siedmiolatek, urodził się podczas półtorarocznego pobytu naukowego p. Doroty i jej rodziny w Hiszpanii. Wtedy na pomoc przyjechał dziadek. Podczas kolejnego pobytu naukowego we Francji, urodziła się Wiktoria, dziś pięciolatka. I znów pomocą służyła rodzina i mąż, bez których wsparcia mamie trójki już dzieci byłoby znacznie trudniej. W 2007 r., będąc jeszcze we Francji, Dorota Gondek-Rosińska, wystartowała w konkursie w ramach projek- NA AKADEMII REC POWINNO IM BYĆ ŁATWIEJ NA TRUDNYM RYNKU PRACY SZANSA NA GRANTY DOSTANĄ TE STYPENDIA JAK DOBRZE NAPISZĄ WNIOSEK NOWA PROCEDURA JAK ZDOBYĆ TYTUŁ I STOPIEŃ NAUKOWY CZŁOWIEK W CENTRUM ODPOWIEDZIALNIE PRAWIE OSIEM LAT PRACOWAŁ STUDENCI GRAFIKI BYLI NA NASZYM UNIWERSYTECIE NAJLEPSI W TYM KONKURSIE UCZELNIA I SZTUKA ZŁOTE DRZEWO ŻYCIA WCIĄŻ ZIELONE Dziś większą sztuką niż skończenie studiów, bywa znalezienie po nich pracy. Jak się do tego zabrać, jak nie odpaść już w przedbiegach, jak zaprezentować się przyszłemu pracodawcy. O tym uczą się studenci na Akademii REC. Czasem z zajęć korzystają też pracownicy UZ. Aby zdobyć grant Marie-Curie, trzeba dobrze napisać wniosek, a to niełatwe. Pomogły w tym naukowcom z UZ warsztaty pisania wniosków. Granty Marie-Curie to prestiżowe stypendia oferowane przez Komisję Europejską naukowcom, którzy chcieliby realizować badania za granicą. O awansach naukowych w świetle nowej procedury prawnej mówił podczas spotkania na UZ członek prezydium Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów, prof. zw. dr hab. Bogusław Śliwerski. Odpowiadał on również na wiele pytań pracowników naukowych uniwersytetu. Ciekawi ludzie odwiedzają UZ. Niedawno naukowcy i studenci mogli wysłuchać wykładu prof. Andrzeja Malinowskiego na temat „Płeć człowieka”. To wybitny antropolog. Jest bardzo wysoko ceniony w środowisku naukowym i akademickim za osiągnięcia w dziedzinie nauk o człowieku. To tytuł trzydniowej międzynarodowej konferencji naukowej, jaka odbyła się w Instytucie Sztuk Wizualnych Uniwersytetu Zielonogorskiego. Adresowana była do teoretyków i praktyków zajmujących się szeroko rozumianą problematyką twórczości artystycznej oraz jej upowszechniania. W konkursie na stworzenie znaku promującego odpowiedzialne spożywanie alkoholu wygrali studenci Wydziału Artystycznego UZ, Patrycja Morawska i Michał Bielerzewski. 5 czerwca o 12.30 odsłonięcie znaku przed zakładem „Wyborowa S.A.” przy ul. Jedności w Zielonej Górze. W grudniu 2011 r., w związku z kończącym się Rokiem Marii Skłodowskiej-Curie, prez. Bronisław Komorowski odznaczył prof. Gondek-Rosińską Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Doceniono ją za wybitne osiągniecia naukowe i edukacyjne. Grażyna Zwolińska II strefa nauki wtorek 28 maja 2013 | UNIWERSYTET ZIELONOGÓRSKI www.uz.zgora.pl W książce „Polityka regionalna Unii Europejskiej a rozwój polskich regionów - studium przypadku”, jej autor, Waldemar Sługocki, analizuje okres lat 2004-2006. W książce „Szkodniki roślin ozdobnych i ich zwalczanie” Elżbieta Roland pisze o niszczyku zjadliwym, stonogu murowym, turkuciu podjadku, piędziku przedzimku, brudnicy nieparce. Oficyna Wydawnicza UZ Oficyna Wydawnicza UZ Podziwiałem go od początku Lutosławski zaliczany jest do najwybitniejszych kompozytorów XX wieku Właśnie przypada setna rocznica jego urodzin. Z tej okazji Sejm RP ogłosił rok 2013 Rokiem Witolda Lutosławskiego. W Polsce i poza jej granicami podczas licznych koncertów rozbrzmiewa jego muzyka. To nie przypadek, że będzie dziś o nim opowiadał właśnie prof. Tuchowski. - Poznaliśmy się w interesujących okolicznościach, bardziej na niwie politycznej niż muzycznej. Latem 1981 r. byłem w Anglii na stypendium rządu brytyjskiego. Pojechałem na festiwal nowej muzyki do Glasgow, na który przyjechał też Lutosławski - opowiada prof. Tuchowski. - To było akurat wtedy, gdy Lech Wałęsa ogłosił słynne wezwanie do narodów. Moskwa zareagowała z wściekłością. W BBC na okrągło pokazywano, jak wokół granic Polski trwają przygotowania do manewrów wojskowych. Nie miałem żadnego kontaktu z krajem i Lutosławski był jedynym Polakiem, który mógł mi powiedzieć, co się dzieje. Zostałem mu przedstawiony. Nie przypuszczałem jeszcze wtedy, że to będzie początek dłuższej znajomości. - Podczas koncertu w Glasgow wykonywano nowy utwór Lutosławskiego Novelette. Sam mistrz dyrygował. Siedziałem obok starszej pani. Mówiła po angielsku, ale z akcentem. Myślałem, że to Szkotka, tymczasem to była żona Lutosławskiego. - A, to pan Polak… - powiedziała i tak od słowa do słowa zaprosiła mnie do nich do hotelu na drugi dzień. Rozmawialiśmy o muzyce i polityce. - W połowie 1982 r. wróci łem do kra ju. Wkrót ce dostałem zlecenie z pisma Ruch Muzyczny, żeby napisać ar ty kuł o No ve let te. Spotkałem się z Witoldem Lutosławskim w jego domu na war szaw skim Żo li bo rzu. Był rok 1983. Mistrz miał 70 lat. Nie widać jednak było po nim jego wieku. Mło dy głos, ży wy umysł, sprawność fizyczna. Przyznam, że nie mogłem uwierzyć, że urodził się jeszcze za trzech cesarzy. Rozmowa z nim była czymś nie sa mo wi tym. Długo mówiliśmy o muzyce. Trudno było jednak pomi nąć sy tu ację w kra ju. Lu to sław ski nie ak cep to wał jej, podobnie zresztą jak ja. Popierał bojkot telewizji przez artystów. - Artykuł o Novelette oczywiście się ukazał. Potem miałem drugą wizytę w jego domu. Już mniej o polityce rozmawialiśmy, raczej o muzyce. Mówił, że rozumie dobrze, że młodsze pokolenie dąży do odagresywnienia muzyki współczesnej. On działał w innych warunkach. Spotkaliśmy się jeszcze na wielkim sympozjum, jakie urządził w Warszawie Związek Kompozytorów Polskich. Miałem tam referat na temat muzyki Mistrza. I znowu jakieś spotkanie na kolejnej muzycznej konferencji. Trzymał się świetnie, mimo swoich lat. Dlatego byłem tak zaskoczony, kiedy usłyszałem, że Lutosławski jest bardzo poważnie chory. Zmarł w wieku 83 lat. Fot. Kazimierz Adamczewski Dzisiaj w zielonogórskiej filharmonii odbędzie się koncert poświęcony twórczości polskiego kompozytora Witolda Lutosławskiego. Poprowadzi go muzykolog, prof. ANDRZEJ TUCHOWSKI z Instytutu Muzyki Uniwersytetu Zielonogórskiego. - Byłem i wciąż jestem zafascynowany twórczością Witolda Lutosławskiego- mówi prof. Andrzej Tuchowski. Po jego śmierci poproszono mnie o współpracę przy przygotowywaniu tomu poświęconego temu znakomitemu kompozytorowi. Wydało pięknie tę grubą księgę prestiżowe wydawnictwo w Oksfordzie. Artykuły poświęcone twórczości Lutosławskiego napisali muzykolodzy z wielu krajów. Jest w nim też mój artykuł. Napisałem jeszcze kilka innych prac naukowych o twórczości tego wspaniałego polskiego kompozytora. - Co dzisiaj wiemy o Witoldzie Lutosławskim? Jak przyjmowana jest dziś jego muzyka? Trzeba przyznać, że nie należy do najłatwiejszych w odbiorze. Jest elitarna. Mistrz wierzył jednak, że znajdą się ludzie, którym będzie bliska. I nie pomylił się. Pisał też jednak inne utwory, o bardziej popularnym charakterze. Lutosławski powtarzał: Jest muzyka, dla której żyję i jest muzyka, z której żyję. Niewiele osób wie, że pod pseudonimem Derwid pisał piosenki. Wiele z nich zostało przebojami. Śpiewali je Mieczysław Fogg, Irena Santor, Sława Przybylska, Kalina Jędrusik, Violetta Villas i wielu innych piosenkarzy. Hitem wczesnych lat 60. była piosenka „Nie oczekuję dziś nikogo” śpiewana przez Renę Rolską czy „Warszawski dorożkarz”. Pisał też piosenki dla dzieci do słów Juliana Tuwima, np. „Spóźniony słowik”. Komponował muzykę teatralną i radiową. Nigdy nie pracował na żadnym etacie. - Długo nie wiedziałem, jak dramatyczne były losy rodziny Lutosławskich. To rodzina o endeckich tradycjach. Mały Witold bawił się, jako dziecko, na kolanach Romana Dmowskiego. Beztroska skończyła się, kiedy ojciec pięcioletniego wówczas Witolda został zamordowany na osobisty rozkaz Dzierżyńskiego. Chłopca wychowywała matka. Studiował grę na skrzypcach, fortepianie, kompozycję i matematykę. W 1939 r. miał wyjechać do Paryża, ale wybuchła wojna. Był radiotele- grafistą w wojsku. Trafił do niemieckiej niewoli, Uciekł i pieszo dotarł do Warszawy. Podczas okupacji, razem z innym wspaniałym muzykiem, Andrzejem Panufnikiem, grał w kawiarniach. - Lutosławski przechodził kilka faz w swojej twórczości. Przed wojną ulegał neoklasycyzmowi. Po wojnie pisał m.in. utwory inspirowane muzyką ludową. Kategorycznie jednak zaprzeczał, że to pod socrealizm. Raczej była to fascynacja Szymanowskim. Po upadku stalinizmu, przyszła fascynacją awangardą. Lutosławski był awangardzistą, ale ostrożnym, bo podkreślał, że nic nie starzeje się tak szybko, jak nowość dla samej nowości. Muzyka mistrza z tego okresu była agresywna, zmatematyzowana, intelektualna. To nią zapisał się w pamięci odbiorców. W latach 80. muzyka Lutosławskiego zaczęła się zmieniać. Stała się niemal romantyczna, odwołująca się do emocji. Taka jest chociażby Novelette. O tym wszystkim, i oczywiście jeszcze więcej, opowiem podczas dzisiejszego koncertu. Wystąpią pracownicy Instytutu Muzyki i studenci. W programie - to, co da się zagrać w wąskim gronie wykonawców. Będą np. piosenki ludowe Lutosławskiego i te dla dzieci, muzyka fortepianowa, a także jazzowe interpretacje na temat jego hitów. Fragmenty kilku wielkich dzieł Mistrza postaram się zaprezentować z nagrań. Zapraszam na godz. 19.00. Wstęp wolny. Grażyna Zwolińska Od jakiegoś czasu Uniwersytet Zielonogórski współpracuje z uniwersytetem Hong Duc w Wietnamie. Dziś fizykę, fizykę techniczną i inżynierię środowiska studiuje na UZ pięciu Wietnamczyków. Wkrótce przyjadą kolejni, aby studiować filologię angielską i zarządzanie. Lista otwartych kierunków będzie dłuższa, bo 20 bm. została podpisana umowa o współpracy naukowej i dydaktycznej pomiędzy Uniwersytetem Hong Duc a Uniwersytetem Zielonogórskim. Oprócz kształcenia studentów, przewidziana jest też wy- Umowę podpisują dr Nguyen Manh An, rektor Uniwersytetu Hong Duc miana naukowa. W planach i prof. Tadeusz Kuczyński, rektor Uniwersytetu Zielonogórskiego. W konkursach na projekty badawcze ogłoszone przez Narodowe Centrum Nauki naukowcy z Uniwersytetu Zielonogórskiego zdobyli cztery granty. Otrzymają dodatkowo 948 472 zł na realizację swoich badań naukowych. W konkursie OPUS, jako drugi z najlepiej ocenionych projektów, znalazł się projekt prof. Lilianny Kiejzik z Instytutu Filozofii „Sergiusz Bułgakow i filozofowie Srebrnego Wieku. Rozważania o przyjaźni”. W konkursie PRELUDIUM na finansowanie projektów badawczych, realizowanych przez osoby rozpoczynające dopiero karierę naukową, Fot. Kazimierz Adamczewski Studenci z Wietnamu u nas Granty dla naszych czterech naukowców są publikacje i organizacja międzynarodowych konferencji naukowych. Hong Duc to już druga wietnamska uczelnia, z którą współpracuje UZ. Cztery lata temu uczelnia podpisała podobną umowę z Uniwersytetem Vinh. Kilka dni temu dwóch pierwszych Wietnamczyków z Vinh obroniło z wyróżnieniem doktoraty z fizyki, a kolejne trzy osoby są w trakcie studiów doktoranckich. Kilku profesorów UZ miało w Vinh wykłady. Była też wspólna konferencja naukowa, której efektem jest polsko-wietnamska publikacja. wśród laureatów znalazł się młody pracownik naukowy z Wydziału Elektrotechniki, Informatyki i Telekomunikacji (Instytut Sterowania i InformatyczSystemów nych) mgr inż. Andrzej Czajkowski. W konkursie SONA TA doceniono dr. Łukasza Balbusa z Wydziału Matematyki, Informatyki i Ekonometrii i dr. Macieja Bylickiego z Wydziału Fizyki i Astronomii W tej edycji naukowcy z UZ otrzymali o jeden grant NCN więcej niż w poprzednim konkursie. Ci, którzy dostali środki na realizację projektów znaleźli się na czołowych miejscach list rankingowych. strefa nauki UNIWERSYTET ZIELONOGÓRSKI www.uz.zgora.pl | wtorek 28 maja 2013 Książka „Miejsce i tożsamość. Literatura lubuska w perspektywie poetyki przestrzeni i antropologii”, pod red. Małgorzaty Mikołajczak, to nie tylko lektura dla polonistów. Książka Zygmunta Lipnickiego „Opór cieplny warstwy przejściowej w procesie krzepnięcia” zainteresuje inżyniera energetyka czy też mechanika interesującego się przepływem ciepła. Oficyna Wydawnicza UZ Oficyna Wydawnicza UZ III Jak milion piosenek w MP3 Ze spotkania z dr. Maciejem Niedzielą, dr. Jackiem Bojarskim i dr. Robertem Dylewskim, prodziekanem ds. studenckich Wydziału Matematyki, Informatyki i Ekonometrii, wyszłam przekonana, że naprawdę matematyka to jest to. A już zostanie analitykiem danych to złapanie Pana Boga za nogi. Pracy dla nich nigdy nie zabraknie. Wystarczy mieć trochę matematycznego oleju w głowie i zdać na inżynierię danych, nowy kierunek na UZ. Po jego ukończeniu świat stoi otworem. A i w Polsce pracodawcy będą się o takich absolwentów prosić. - Szacuje się, że w 2020 r. na każdego człowieka na świecie będzie przypadać 5 terabajtów danych. To mniej więcej 1 milion 270 tysięcy piosenek zapisanych w formacie MP3. Obecnie obrabia się tylko 1 proc. wszystkich dostępnych danych. Szacuje się, że 25 proc. jest przydatnych biznesowo i ekonomicznie. W 2020 r. ten odsetek wzrośnie do 33 proc. - mówi dr Niedziela. - Tylko w USA za 5 lat będzie brakowało 180 tysięcy specjalistów od analizy danych. Ponad 1,5 mln osób podejmujących decyzje marketingowo-biznesowe zechce skorzystać z ich usług. U nas też będą na wagę złota. Analityk danych to zawód przyszłości. Dlatego, jako pierwsi w Polsce, otwieramy na UZ kierunek inżynieria danych. Doktor Niedziela mówi, że nowy kierunek ma zrewolucjonizować naukę matematyki. - Chcemy pokazać ten przedmiot od praktycznej, a Fot. Grażyna Zwolińska Brygida Skomoroko, studentka matematyki, nie boi się bezrobocia. Naiwna jakaś, pomyślimy. Szkoły zwalniają, uczniów mało. Tymczasem to ona ma rację. A my, uważając, że matematyk może pracować tylko w szkole, padamy ofiarą stereotypu. - Tylko matematyka! - uważają zgodnie dr Jacek Bojarski (od lewej), dr Maciej Niedziela, Brygida Skomoroko i dr Robert Dylewski. nie teoretycznej strony. Skupiamy się głównie na zastosowaniach. Uczymy metod i narzędzi analitycznych, żeby absolwenci uzyskujący tytuł inżyniera radzili sobie z problemami, jakie pojawiają się w otaczającym nas świecie - podkreśla. - To kształcenie interdyscyplinarne. Nie tylko matematyka, ale różne pokrewne dziedziny, w których matematykę się stosuje. Absolwent nie wychodzi więc tylko z czystą matematyką i jedyne, co mu zostaje, to uczenie w szkole. Pani Brygida, która wprawdzie nie studiuje na inżynierii danych, bo tego kierunku jeszcze nie było, jako absolwentka specjalności matematyka z informatyką w ekonomii i matematyka z informatyką w finansach i ubezpieczeniach będzie się znała na podstawach eko- nomii, na finansach, na ubezpieczeniach, ale i na narzędziach informatycznych. Dr Bojarski, który wraz z dr. Niedzielą jest inicjatorem utworzenia tego kierunku, potwierdza, że zapotrzebowanie na analityków danych jest ogromne. On sam analizuje dane pod przeróżnym kątem. Poznaje wciąż nowe obszary wiedzy, np. dotyczące energii odnawialnej, onkologii, budownictwa, różnych procesów produkcyjnych, a nawet… hodowli koni huculskich. - W naszym gronie jesteśmy pionierami, jeśli chodzi o udział w grantach naukowo-badawczych prowadzonych na wydziałach technicznych i ekonomicznym. Jesteśmy w nich, mówiąc półżartem, „brakującym ogniwem”. Bez naszej wiedzy matematycznej często trudno byłoby rozwiązywać pewne problemy - dodaje dr Dylewski. - To prawda, bo często rzeczy, które dla nas są elementarne, dla tej drugiej strony są nie do przeskoczenia - potwierdza dr Bojarski. - Jak podkreślają wielcy współcześni naukowcy, tak naprawdę jedyną szansą na to, żeby przyśpieszyć rozwój wielu dziedzin, są działania interdyscyplinarne. Dziś nie powinno już być tak, że jakiś medyk czy elektryk sam siedzi nad swoim problemem. Przecież, jeśli nie wyjdzie poza pewne ramy, to na rozwój będziemy czekać i czekać. - To kolejny dowód na to, że trzeba zmienić podejście ludzi do matematyki. Ona jest naprawdę bardzo przydatna. Wszystkie dziedziny inżynierskie oparte są na modelowaniu matematycznym - mówi dr Niedziela. - Ja, jako analityk danych, poznaję tak wiele dziedzin, że nie muszę oglądać Discovery - śmieje się dr Bojarski. - Ten kierunek działań jest czymś niezwykle ciekawym. Oczywiście to nie znaczy, że teoretyczna matematyka jest nieciekawa. Śledzę to, co się dzieje w teorii i staram się to wykorzystywać w praktyce. - Uważam, że to też jest wielka sztuka umieć wykorzystać wiedzę z różnych dziedzin czy poddziedzin matematyki. Złączyć to wszystko razem i stworzyć sprawnie działający instrument - podkreśla dr Niedziela. - Ta interdyscyplinarność daje nową jakość. Można powiedzieć, że niejako efektem ubocznym są publikacje naukowe i rozwój nauki. Mamy publikacje w czasopismach z bardzo róż- nych dziedzin, będących w światowej czołówce, z tzw. listy filadelfijskiej. Nasze wyniki są znane na całym świecie. Powiem inaczej, bardziej są znane na świecie, niż w Polsce - mówi dr Dylewski. Nie mamy więc czego się wstydzić. Także tego, że pracujemy na zielonogórskiej uczelni - podkreśla dr Niedziela. A dr Dylewski dodaje: - Na naszym wydziale jest aż 18. profesorów i 37. doktorów. Jesteśmy jedną z 13. jednostek w Polsce, która ma najwyższe uprawnienia akademickie, czyli prawo nadawania tytułu doktora i doktora habilitowanego z dziedziny matematyki. Już wcześniej wielu pracowników naukowych myślało o tym, żeby w uczeniu matematyki pójść bardziej w kierunku zastosowania jej w praktyce. Tak przecież jest na całym świecie. Także za naszą zachodnią granicą. Dr Maciej Niedziela na co dzień współpracuje z Instytutem Matematyki Przemysłowej Fraunhofera w Kaiserslautern. Tam od naukowców wręcz wymagana jest współpraca z przemysłem. Jest pod ogromnym wrażeniem, jak duże daje to impulsy rozwoju gospodarki. - Po to jest u nas ten nowy kierunek i zaplanowana ściślejsza współpraca z firmami - mówi. - Liczymy na to, że tematyka prac dyplomowych będzie jeszcze bardziej powiązana z problemami z firm. One często nie wiedzą, że mają jakiś problem. Nie wiedzą, że coś można inaczej rozwiązać. Grażyna Zwolińska W XXI wieku będziemy patrzeć przez ściany, jeśli tylko zrobi się je z przezroczystego betonu Ważnym punktem trzydniowej wizyty ambasadora Białorusi prof. Wiktara Gaisionaka w Zielonej Górze było spotkanie z naukowcami, studentami i przedsiębiorcami. Odbyło się ono 16 bm. w auli UZ. Prof. Gaisionak wygłosił wykład „Model państwa, gospodarki i szkolnictwa wyższego w Republice Białoruś”. Prezentacji inwestycyjnej dokonał pierwszy sekretarz Ambasady RB Vladimir Vasilkov. Wcześniej ambasador spotkał się z prorektorem uczelni Januszem Gilem. Jednym z punktów spotka- Ambasador prof. W. Gaisionak nia z ambasadorem były też opowiadał, jak w jego kraju wygląda szkolnictwo wyższe. panel ekspercki i dyskusja. Czy wiesz, że jest beton, który przepuszcza światło? Nie? Tymczasem taki beton naprawdę istnieje. Firmę Pozbruk, która jako jedna z nielicznych w Polsce zajmuje się, na specjalne zamówienie, produkcją przezroczystego betonu odwiedzili niedawno studenci budownictwa z Uniwersytetu Zielonogórskiego. Połączenie takiego betonu z siatką światłowodów tworzy ścianę, przez którą możliwe jest dostrzeżenie konturów postaci i przedmiotów! Studenci pojechali tam z grupą żaków z paru jeszcze innych uczelni. Wszystko to w ramach IV spotkania Uniwer- Fot. Kazimierz Adamczewski Naukowcy, studenci oraz ambasador sytetu Betonu Grupy Górażdże. To właśnie Górażdże było głównym punktem wyprawy kilkudziesięciu najzdolniejszych studentów reprezentujących Uniwersytet Zielonogórski, Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny, Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu, Politechnikę Poznańską i Politechnikę Warszawską z filią w Płocku. Młodzi ludzie poznawali tajniki produkcji betonu i zwiedzali linie technologiczne w zakładzie z blisko 30-letnim doświadczeniem w branży. Mieli też okazję uczestniczyć w wykładach prowadzonych przez ekspertów Grupy. Poszerzyły ona na pewno ich wiedzę z zakresu budownictwa. Studenci dowiedzieli się także, jak możliwe jest wyprodukowanie przezroczystego betonu. To wszystko w ramach największego projektu edukacyjnego dedykowanego uczelniom technicznym w Polsce. Trafia on idealnie w potrzeby, odwołując się do ogólnopolskiej debaty dotyczącej kondycji szkolnictwa wyższego w Polsce. Grupa Górażdże proponuje unikatowy w skali kraju projekt edukacyjny, pozwalający najzdolniejszym studentom gruntownie przygotować się do wy- konywania zawodu oraz polepszyć swoją sytuację na wymagającym rynku. Został on doskonale przyjęty i wysoko oceniony zarówno przez studentów, jak i środowisko akademickie. Udział w projekcie z pewnością uczy studentów, przyszłych inżynierów, jak w praktyce stosować cementy nowej generacji. W trakcie studiów, wykładowcy starają się na bieżąco przekazywać informacje dotyczące nowości w budownictwie, ale wiedza przekazywana przez praktyków podczas takich spotkań jest z pewnością lepiej przyswajalna i bardziej atrakcyjna. IV strefa nauki wtorek 28 maja 2013 | UNIWERSYTET ZIELONOGÓRSKI www.uz.zgora.pl Książka „Kobiety w filozofii. Filozofowie o kobietach. Eseje subiektywne”, pod red. Lilianny Kiejzik, budzi refleksje o miejscu kobiet w społeczeństwie, kulturze i nauce. „Czas wolny i zainteresowania studentów w fotografii”, pod red. Euniki Baron-Polańczyk to książka, w której można przeczytać, że fotografia powinna być pojmowana jako radość życia. Oficyna Wydawnicza UZ Oficyna Wydawnicza UZ Manowce są w naszych domach - Chcemy być blisko życia. Tym bardziej, że to życie podpowiada nam kolejne tematy do naukowej pracy - mówi prof. GRAŻYNA MIŁKOWSKA, kierownik Katedry Opieki, Terapii i Profilaktyki Społecznej na Uniwersytecie Zielonogórskim. - Pani Profesor, często podkreśla Pani, że nauka powinna służyć praktyce… - Tak właśnie uważam. Nauka nie może zamykać się w murach uniwersytetu. Nie robimy badań po to, aby powstał kolejny raport, lecz po to, żeby czemuś służyły. Z ich wynikami trzeba do kogoś dotrzeć. Kiedy przygotowujemy różne diagnozy społeczne dotyczące dzieci i młodzieży, to nie wyobrażamy sobie, żeby na tym poprzestać. Jeśli np. robimy badania młodych ludzi sprawiających trudności wychowawcze, nie chodzi nam tylko o to, żeby to opisać naukowym językiem, a opracowanie postawić na półce. - Czy można zbadać skuteczność tych działań? - To trudne. To tzw. profilaktyka pierwszorzędowa. Ona sprawdza się w życiu. My pokazujemy młodym ludziom, że można bawić się nieagresywnie, bez alkoholu i narkotyków. Staramy się wciągać do udziału także tę trudniejszą młodzież. W sztuce Mrożka na przykład znakomicie spisali się uczniowie, którzy wcale nie należeli do szkolnych prymusów. Fot. Grażyna Zwolińska - Czy działalność wychodząca poza pracę naukową nie przeszkadza w uprawianiu nauki? - Skądże! Ja właśnie tak odczytuję swoją rolę. Zwłaszcza tego typu działalność naukowa, jaką my uprawiamy, powinna służyć praktyce. Jak mamy wyniki badań, zawsze pytamy, co dalej. Chcemy być blisko życia. Tym bardziej, że to życie podpowiada nam kolejne tematy do naukowej pracy. nad uży wa nia al ko holu w rodzinach uczniów, zachowań agresywnych. Bardzo dbamy o poziom tych badań. Wyniki przekazywane są po tem dy rek to rom szkół, pe da go gom, że by mieli pełny obraz. Jak inaczej nauka ma być przydatna? my sposobu na odwrócenie tego trendu. - Może jeszcze kilka słów na temat waszych badań dotyczących poczucia bezpieczeństwa młodzieży. Takie też Państwo robiliście… - Jestem członkiem komisji bezpieczeństwa i porządku publicznego w Zielonej Górze. To tam powstała inicjatywa, żeby zrobić diagnozę poczucia bezpieczeństwa uczniów w szkole. Nasi studenci przeprowadzili badania społeczne wśród 2.616 uczniów w wieku od 12 do 18 lat. Mało jest badań obejmujących aż tak duże populacje. Przyczynkiem do nich była konferencja na temat cyber-przemocy. Chcieliśmy sprawdzić, czy także nasi uczniowie używają nowych mediów i technologii do wzajemnego nękania. Raport wysłaliśmy do dyrektorów szkół. - Tak powstał program profilaktyczny „Słoneczniej”? - Tak. Od połowy lat 90. dużo zaczęto mówić w Polsce o wzroście niedostosowania społecznego dzieci i młodzieży, o coraz większym poziomie agresji w szkołach. Robiłam badania na ten temat. Potwierdzały istnienie tego problemu także w naszym województwie. Zaczęłam się zastana- wiać, co zrobić, żeby uczelnia i studenci mieli swój wkład w przeciwdziałaniu temu zjawisku. I wtedy powstał projekt „Słoneczniej”. Zaprosiliśmy do niego pedagogów i młodzież z wszystkich zielonogórskich gimnazjów. Ten program jest przykładem profilaktyki społecznej w środowisku lokalnym. Właśnie zakończyła się jego ósma edycja. W realizację włączyły się, jak zawsze, Urząd Miasta Zielona Góra, Komenda Miejska Policji oraz Fundacja Bezpieczne Miasto. Patronuje przedsięwzięciu Prezydent Miasta. Ogromnie cieszę się, że w te działania coraz bardziej angażują się szkoły. Na początku to my robiliśmy prawie wszystko, teraz jest tak, że my koordynujemy działania, a robią to same szkoły. Cieszy mnie też to, że udaje się zintegrować działania różnych instytucji. Każdego roku na zakończenie w auli uniwersytetu organizowana jest Gimnazjada. Prowadzą ją sami studenci. - Oczywiście. Dziś jest za mało praktyk w trakcie studiów. W ramach programu studenci pedagogiki opiekuń czo -wy cho waw czej i pro fi lak ty ki cho dzą do szkół i prowadzą zajęcia z asertywności, poznawania samego siebie, umiejętności budowania relacji, przeciw dzia ła nia kon flik tom. To jest ciąg zajęć, spotkań, imprez. Omawiają trudne sprawy ze szkolnymi pedagogami. Nieraz sami angażują się w pomoc konkret- Dzięki programowi stu- nemu uczniowi. Badają też denci mają możliwość szer- problemy samobójstw, saszej praktyki… mookaleczeń, narkomanii, - Młodzi ludzie coraz więcej czasu spędzają jednak przed komputerem. To już problem? - Niestety. W ub. roku zrobiliśmy badania, w których młodzież w wieku 12-18 lat pytaliśmy o uzależnienia od Internetu i gier komputerowych. Problem dotyczy już co szóstego młodego człowieka. Jest to kolejne wyzwanie dla nas i dla nauczycieli, przede wszystkim zaś dla rodziców. Niestety, rodzice często myślą, że jak dziecko siedzi w domu, to nikt go na manowce nie sprowadzi. Tymczasem te manowce są w naszych własnych domach. Dzieciaki spędzają przed komputerem po 6-8 godzin. To bardzo niepokojące. Trzeba z tego badania wyciągnąć praktyczne wnioski. Szuka- STUDENCI DLA BIZNESU JAK DOBRZE ZORGANIZOWAĆ BIUROWĄ PRZESTRZEŃ PRZENOSZĄ JE PTAKI UCZENI NA KONFERENCJI O KLESZCZACH W WEIMARZE DZIEWCZYNA MA TALENT TO JEJ PLAKAT BĘDZIE REKLANOWAŁ UCZELNIĘ BIEG DO KARIERY TERAZ TO BYŁA ZABAWA POTEM BĘDZIE SAMO ŻYCIE WYCHOWAŁ PROFESORÓW WYBITNY MATEMATYK DOKTOREM HONORIS CAUSA UZ NOWE KIERUNKI NA UZ JAK UCZCIWIE LOBBOWAĆ JAK ZDOBYWAĆ FUNDUSZE DESIGN plus PRZEMYSŁ to projekt badawczo-rozwojowy Uniwersytetu Zielonogórskiego i firmy MIKOMAX SMART OFFICE. W jego ramach studenci architektury wnętrz, architektury i urbanistyki UZ oraz studenci wzornictwa ASP w Łodzi mieli opracować innowacyjne rozwiązania funkcjonalne i wzornicze dla wnętrz biurowych. Projektowali zestawy meblarskie dostosowane do różnorodnych modeli pracy w biurach. Proponowali, jak urządzić wnętrza firm. Warsztatom towarzyszyły prezentacje nowych sposobów organizacji pracy biurowej i zasad ergonomii. Kolejne etapy projektowe i założenia funkcjonalne będą konsultowane z ekspertami z firmy MIKOMAX SMART OFFICE. Niedawno w niemieckim Weimarze odbyła się dwunasta już międzynarodowa konferencja poświęcona kleszczom i chorobom odkleszczowym. Poświęcona była zagadnieniom biologii, epidemiologii i ekologii kleszczy. To organizmy bardzo niebezpieczne dla człowieka i zwierząt ze względu na możliwość przenoszenia chorób, takich jak borelioza czy kleszczowe zapalenie mózgu. Mgr Olaf Ciebiera i prof. Leszek Jerzak z Wydziału Nauk Biologicznych UZ omawiali tam zjawisko przenoszenia kleszczy na duże odległości przez ptaki migrujące, a co za tym idzie możliwość rozprzestrzeniania różnych zoonoz, czyli chorób odzwierzęcych, w nowych środowiskach Europy Środkowej. Patrycja Dominika Morawska jest studentką I roku studiów I stopnia, na kierunku grafika. Ostatnio zwyciężyła w konkursie na plakat promujący Uniwersytet Zielonogórski wśród potencjalnych studentów. Ponieważ złożyła jeszcze inne prace na ten temat, jury zastrzegło sobie prawo do wykorzystania wszystkich trzech projektów zwyciężczyni konkursu. Autorka nagrodzonych prac podpisała już z Uniwersytetem Zielonogórskim umowę dotyczącą przeniesienia autorskich praw majątkowych. Nagrodę dla zwyciężczyni konkursu ufundował prorektor ds. studenckich uniwersytetu. Był nią bon o wartości 1 000 zł brutto do zrealizowania w sklepie Artplast w Zielonej Górze. Odbył się kolejny Bieg do Kariery, organizowany przez Biuro Karier UZ. Uczestnicy wystartowali z Akademickiego Inkubatora Przedsiębiorczości. Na trasie znalazło się siedem punktów kontrolnych usytuowanych w zielonogórskich firmach i instytucjach. Trzeba je odwiedzić rozpoczynając działalność gospodarczą. Można w nich przeanalizować własne preferencje zawodowe, otrzymać pomoc przy planowaniu kariery, znaleźć podpowiedzi, gdzie zdobyć fundusze na założenie firmy. Na sumę punktów złożyły się czas, w jakim drużyna pokonała trasę, punkty za rozwiązane zadania i za namówienie jak największej liczby osób, przechodzących obok pomnika Bachusa, do wspólnego zdjęcia. Wybitny matematyk, prof. dr hab. Lech Górniewicz, otrzyma 10 czerwca godność doktora honoris causa Uniwersytetu Zielonogórskiego. Uroczystość ma otwarty charakter i odbędzie się w auli uczelni. Prof. Górniewicz posiada bogaty dorobek naukowy. Najobszerniejszą jego częścią są artykuły naukowe w czasopismach matematycznych o randze światowej. Profesor cieszy się w międzynarodowym środowisku matematycznym niekwestionowanym uznaniem Był profesorem wizytującym na uniwersytetach w Moskwie, Montrealu, Bonn, Sherbrooke, Calabrii, Monachium, Florencji, Rzymie. Uczestniczy w kolegiach redakcyjnych wielu czasopism matematycznych o zasięgu światowym. W październiku na Uniwersytecie Zielonogórskim powinny ruszyć trzy nowe specjalizacje na studiach podyplomowych. To lobbing, praktyczne aspekty pozyskiwania funduszy unijnych i dziennikarstwo. Na pomysł ich utworzenia wpadli naukowcy z Instytutu Politologii. Hitem ma być lobbing, który UZ wprowadza, jako pierwsza uczelnia w kraju. Nie udało się to wcześniej SGH. Lobbing to sfera powszechnie kojarzona w Polsce z korupcją Czas zerwać tym czarnym PR-em, bo na świecie lobbysta to wcale nie jest człowiek od nieuczciwych działań. W tej specjalizacji szkolić słuchaczy będą m.in. lobbyści z Brukseli i szefowie departamentów w Urzędzie Marszałkowskim. - Nie robimy badań tylko po to, aby powstał kolejny raport, lecz po to, żeby czemuś służyły - podkreśla prof. Grażyna Miłkowska. - Co z niego wynikało? - Wyszło, że 3/4 dzieci i młodzieży czuje się zawsze bezpiecznie w szkole. Wskaźnik poczucia bezpieczeństwa rośnie wraz z wiekiem. Tylko 4 proc. uczniów to uczniowie, którzy żyją w stałym lęku. Nie lekceważymy tej grupy, szukamy odpowiedzi, jak im pomóc. Chcemy do tych działań włączyć samą młodzież i wspólnie poszukiwać sposobów na lepsze funkcjonowanie w środowisku szkolnym. Zaczniemy od konferencji studencko-młodzieżowej. - Dziękuję. Rozmawiała Grażyna Zwolińska