Wśród gra wi ta cyj nych fal - Rektor

Transkrypt

Wśród gra wi ta cyj nych fal - Rektor
Wśród grawitacyjnych fal
nr 03/2013 | redaktor prowadzący Grażyna Zwolińska, 68 328 25 93, e-mail: [email protected]
Pani profesor pracuje w
Instytucie Astronomii Uniwersytetu Zielonogórskiego. Zanim tu trafiła, zjeździła pół świata. Ale gdy jej
projekt „Astrofizyczne źródła fal grawitacyjnych” wygrał w programie Fundacji
na rzecz Nauki Polskiej FOCUS, dzięki czemu mogła
przystąpić do stworzenia
własnej grupy badawczej i
zbudowania klastra komputerowego, uznała, że Uniwersytet Zielonogórski będzie na to najlepszym miejscem. Nie pomyliła się.
Dlaczego astrofizyka? Z
marzeń. W podstawówce
wpadł jej w ręce „Powrót z
gwiazd” Stanisława Lema.
Zafascynowana światem, o
którym opowiadał, czytała
kolejne jego książki. Chciała, jak Pirx, pilot statków kosmicznych, zostać astronautą i odkrywać nowe lądy.
- To marzenie trochę się
spełniło - mówi. - Klaster
komputerowy, na którego
wybudowanie jako stypendystka Focusa, dostałam
pół miliona zł, nie przez
przypadek nazwałam PirxGW
(GW-gravitational
waves) . Lemowski Pirx odkrywał nowe lądy, zadaniem naszego Pirxa jest szukanie sygnałów fal grawitacyjnych w obserwacjach kosmosu (mamy dostęp do
unikatowych danych z międzynarodowych eksperymentów fal grawitacyjnych
VIRGO i LIGO).
Te fale są dziś na pierwszej linii zainteresowań
współczesnej
światowej
astrofizyki. To badania fundamentalne, jeśli chodzi o
grawitację. Istnienie fal grawitacyjnych przewidział Albert Einstein w ogólnej teorii względności. Dopiero
jednak dziś, dzięki nowoczesnym detektorom, są
możliwości techniczne, pozwalające na ich „złapanie”.
Na świecie jest kilka obserwatoriów fal grawitacyjnych. W naukowym projekcie dotyczącym tych fal bie-
Fot. Monika Redzisz, Monika Bereżewska/Zorka Project
Kiedy pytam prof. DOROTĘ GONDEK-ROSIŃSKĄ, znakomitą astrofizyczkę i mamę trójki dzieci, jak to wszystko godzi, mówi,
że właściwie sama nie wie. To chyba sprawa pasji. Uwielbia być z dziećmi, ale też rozwiązywać naukowe zagadki.
- Za kilka lat będziemy w astrofizyce świadkami przełomowych odkryć na miarę nagrody Nobla - uważa prof. Dorota Gondek-Rosińska
tu FOCUS. Data drugiego
etapu, czyli stanięcia przed
komisją, zbiegła się z przewidywaną datą narodzin jej
trzeciego dziecka. Podróż z
Paryża do Warszawy nie
wchodziła w grę, zgodzono
się na internetową formę
udzielenia odpowiedzi na
pytania. Zaraz po wysłaniu
ostatniego maila z odpowiedzią, pojechała do szpitala i urodziła córeczkę.
Wygrana w programie Focus była wielkim wyróżnieniem. Subsydium na badania musiało jednak poczekać, póki p. Dorota nie skończy urlopu macierzyńskiego.
Potem był wychowawczy. Już
w trakcie jego trwania D.
Gondek-Rosińska rozpoczęła teoretyczne prace nad
projektem. Rozwiązanie problemu naukowego nie wymaga nieustannego siedzenia za biurkiem. Można myśleć i przy okazji nakarmić
dziecko piersią. A jak dziadek
zabierał dzieci na spacer, to
nawet usiąść przy komputerze. No, chyba że potrzeba
snu była silniejsza…
Do pracy wróciła w październiku 2009 r.
- Wygrana w FOCUSIE dała mi pełną swobodę w wyborze ośrodka naukowego,
w którym będę budować
klaster i tworzyć swój zespół
naukowy- podkreśla prof.
Gondek-Rosińska. -. Stwierdziłam, że dla moich potrzeb najlepsza będzie Zielona Góra. Po pierwsze dlatego, że na tutejszym uniwersytecie jest mocny zespół wybitnych astrofizyków zajmujących się pulsarami, gwiazdami neutronowymi, które mogą emitować promieniowanie grawitacyjne. Po drugie jest tu
kierunek astrofizyka komputerowa na światowym
poziomie, a więc i studenci
dobrze przygotowani informatycznie. Po trzecie do
przyjścia na UZ skłoniła
mnie świadomość, że dostanę duże wsparcie i kredyt
zaufania od dyrektora Instytutu Astronomii, prof. Janu-
sza Gila. A także wolność w
realizacji mojego naukowego przedsięwzięcia.
Prof. Gondek-Rosińska
podkreśla, że dzięki temu,
że obniżono jej obowiązki
dydaktyczne, mogła skupić
się na najważniejszym, czyli
na budowaniu klastra komputerowego i zespołu naukowego. W niespełna 3 lata
stworzyła zespół składający
się z kilkunastu doktorantów i młodych doktorów, w
tym sześciu z Uniwersytetu
Zielonogórskiego, a wybudowany klaster jest wykorzystywany w 100 proc.,
również przez ośrodki międzynarodowe. Osiągnięcie
sukcesu było możliwe dzięki ogromnemu wsparciu
prorektora
ówczesnego
prof. Kuczyńskiego i rektora
prof. Osękowskiego.
W kwietniu br. prof. D.
Gondek-Rosińska została
laureatką kolejnego programu Fundacji na rzecz Nauki
Polskiej POMOST. Wspiera
on rodziców - naukowców
w godzeniu opieki nad
dzieckiem z karierą zawodową. Otrzymują grant badawczy i stypendia dla studentów lub doktorantów
- Zadaniem projektu naukowego, jaki zgłosiłam jest
stworzenie oprogramowania, za pomocą którego będziemy mogli rozwiązywać
różne problemy z astrofizyki obiektów zwartych, które
do tej pory nie zostały rozwiązane z przyczyn numerycznych. Stworzymy odpowiednie narzędzia, przetestujemy i udostępnimy innym grupom badawczym w
Polsce i na świecie - opowiada astrofizyczka.
rze udział 700 naukowców z
całego świata, w tym 150 z
Europy. Od 2008 r. Polacy
też mają tam kilkuosobową
reprezentację - zespół POLGRAW. Jest w nim także
prof. Gondek-Rosińska i
niektórzy z jej studentów.
- Jesteśmy pionierami nowej dziedziny astrofizyki,
astronomii fal grawitacyjnych - mówi profesor. - Za
kilka lat będziemy świadkami przełomowych odkryć,
na miarę nagrody Nobla.
Tłumaczy, że fale grawitacyjne, będące oscylacjami
samej czasoprzestrzeni, to
co innego niż fale elektromagnetyczne. Powodują, że
przestrzeń kurczy się i rozszerza, a my razem z nią. O
ile fale elektromagnetyczne
są absorbowane przez materię
międzygwiazdową
oraz przez atmosferę ziemską, to fale grawitacyjne podróżują przez wszechświat
praktycznie bez przeszkód.
Dzięki nim będzie można
zobaczyć obiekty, których
nie da się zobaczyć w żaden
inny sposób, np. zlewające
się dwie czarne dziury,
gwiazdy neutronowe, wnętrza wybuchających gwiazd
oraz początki i ewolucję
wszechświata.
Prof. Gondek-Rosińska
jest warszawianką. Studiowała na Uniwersytecie Warszawskim. Potem były studia doktoranckie w Centrum Astronomicznym PAN
w Warszawie. Po doktoracie
i po wygraniu w konkursie
europejskim stypendium
naukowego w obserwatorium paryskim, wyjechała
do Francji. Potem były wygrane w kolejnych międzynarodowych konkursach i
kolejne pobyty - w Hiszpanii i znowu we Francji. Tak
minęło dziewięć lat. Rodziły
się dzieci.
Czternastoletnia dziś Asia
urodziła się jeszcze w Warszawie. Jako dwulatka pojechała z rodzicami do Paryża. Mąż p. Doroty jest grafikiem, co miało tę zaletę, że
małżonkowie, jako osoby o
nienormowanym
czasie
pracy, mogli na zmianę
opiekować się córeczką. Jaś,
dziś siedmiolatek, urodził
się podczas półtorarocznego pobytu naukowego p.
Doroty i jej rodziny w Hiszpanii. Wtedy na pomoc
przyjechał dziadek. Podczas
kolejnego pobytu naukowego we Francji, urodziła się
Wiktoria, dziś pięciolatka. I
znów pomocą służyła rodzina i mąż, bez których
wsparcia mamie trójki już
dzieci byłoby znacznie
trudniej.
W 2007 r., będąc jeszcze
we Francji, Dorota Gondek-Rosińska, wystartowała w
konkursie w ramach projek-
NA AKADEMII REC
POWINNO IM BYĆ ŁATWIEJ
NA TRUDNYM RYNKU PRACY
SZANSA NA GRANTY
DOSTANĄ TE STYPENDIA JAK
DOBRZE NAPISZĄ WNIOSEK
NOWA PROCEDURA
JAK ZDOBYĆ TYTUŁ
I STOPIEŃ NAUKOWY
CZŁOWIEK W CENTRUM
ODPOWIEDZIALNIE
PRAWIE OSIEM LAT PRACOWAŁ STUDENCI GRAFIKI BYLI
NA NASZYM UNIWERSYTECIE
NAJLEPSI W TYM KONKURSIE
UCZELNIA I SZTUKA
ZŁOTE DRZEWO ŻYCIA
WCIĄŻ ZIELONE
Dziś większą sztuką niż skończenie studiów, bywa znalezienie po
nich pracy. Jak się do tego zabrać, jak nie odpaść już w
przedbiegach, jak zaprezentować się przyszłemu pracodawcy.
O tym uczą się studenci na Akademii REC. Czasem z zajęć korzystają też pracownicy UZ.
Aby zdobyć grant Marie-Curie,
trzeba dobrze napisać wniosek,
a to niełatwe. Pomogły w tym
naukowcom z UZ warsztaty pisania wniosków. Granty Marie-Curie to prestiżowe stypendia oferowane przez Komisję Europejską naukowcom, którzy chcieliby
realizować badania za granicą.
O awansach naukowych w świetle nowej procedury prawnej
mówił podczas spotkania na UZ
członek prezydium Centralnej
Komisji do Spraw Stopni i Tytułów, prof. zw. dr hab. Bogusław Śliwerski. Odpowiadał on
również na wiele pytań pracowników naukowych uniwersytetu.
Ciekawi ludzie odwiedzają UZ.
Niedawno naukowcy i studenci
mogli wysłuchać wykładu prof.
Andrzeja Malinowskiego na temat „Płeć człowieka”. To wybitny
antropolog. Jest bardzo wysoko
ceniony w środowisku naukowym
i akademickim za osiągnięcia w
dziedzinie nauk o człowieku.
To tytuł trzydniowej międzynarodowej konferencji naukowej, jaka
odbyła się w Instytucie Sztuk Wizualnych Uniwersytetu Zielonogorskiego. Adresowana była do
teoretyków i praktyków zajmujących się szeroko rozumianą problematyką twórczości artystycznej oraz jej upowszechniania.
W konkursie na stworzenie znaku promującego odpowiedzialne
spożywanie alkoholu wygrali studenci Wydziału Artystycznego
UZ, Patrycja Morawska i Michał
Bielerzewski. 5 czerwca o 12.30
odsłonięcie znaku przed zakładem
„Wyborowa S.A.” przy ul. Jedności w Zielonej Górze.
W grudniu 2011 r., w
związku z kończącym się
Rokiem Marii Skłodowskiej-Curie, prez. Bronisław Komorowski odznaczył prof.
Gondek-Rosińską Krzyżem
Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Doceniono ją
za wybitne osiągniecia naukowe i edukacyjne.
Grażyna Zwolińska
II
strefa nauki
wtorek 28 maja 2013 | UNIWERSYTET ZIELONOGÓRSKI www.uz.zgora.pl
W książce „Polityka regionalna Unii Europejskiej a rozwój
polskich regionów - studium przypadku”, jej autor, Waldemar
Sługocki, analizuje okres lat 2004-2006.
W książce „Szkodniki roślin ozdobnych i ich zwalczanie” Elżbieta Roland
pisze o niszczyku zjadliwym, stonogu murowym, turkuciu podjadku,
piędziku przedzimku, brudnicy nieparce.
Oficyna Wydawnicza UZ
Oficyna Wydawnicza UZ
Podziwiałem go od początku
Lutosławski zaliczany jest
do najwybitniejszych kompozytorów XX wieku Właśnie przypada setna rocznica jego urodzin. Z tej okazji
Sejm RP ogłosił rok 2013
Rokiem Witolda Lutosławskiego. W Polsce i poza jej
granicami podczas licznych
koncertów rozbrzmiewa jego muzyka. To nie przypadek, że będzie dziś o nim
opowiadał właśnie prof. Tuchowski.
- Poznaliśmy się w interesujących okolicznościach,
bardziej na niwie politycznej niż muzycznej. Latem
1981 r. byłem w Anglii na
stypendium rządu brytyjskiego. Pojechałem na festiwal nowej muzyki do Glasgow, na który przyjechał też
Lutosławski - opowiada
prof. Tuchowski. - To było
akurat wtedy, gdy Lech Wałęsa ogłosił słynne wezwanie do narodów. Moskwa
zareagowała z wściekłością.
W BBC na okrągło pokazywano, jak wokół granic Polski trwają przygotowania do
manewrów wojskowych.
Nie miałem żadnego kontaktu z krajem i Lutosławski
był jedynym Polakiem, który mógł mi powiedzieć, co
się dzieje. Zostałem mu
przedstawiony. Nie przypuszczałem jeszcze wtedy,
że to będzie początek dłuższej znajomości.
- Podczas koncertu w
Glasgow wykonywano nowy utwór Lutosławskiego
Novelette. Sam mistrz dyrygował. Siedziałem obok
starszej pani. Mówiła po angielsku, ale z akcentem. Myślałem, że to Szkotka, tymczasem to była żona Lutosławskiego. - A, to pan Polak… - powiedziała i tak od
słowa do słowa zaprosiła
mnie do nich do hotelu na
drugi dzień. Rozmawialiśmy o muzyce i polityce.
- W połowie 1982 r. wróci łem do kra ju. Wkrót ce
dostałem zlecenie z pisma
Ruch Muzyczny, żeby napisać ar ty kuł o No ve let te.
Spotkałem się z Witoldem
Lutosławskim w jego domu
na war szaw skim Żo li bo rzu. Był rok 1983. Mistrz
miał 70 lat. Nie widać jednak było po nim jego wieku. Mło dy głos, ży wy
umysł, sprawność fizyczna. Przyznam, że nie mogłem uwierzyć, że urodził
się jeszcze za trzech cesarzy. Rozmowa z nim była
czymś
nie sa mo wi tym.
Długo mówiliśmy o muzyce. Trudno było jednak pomi nąć sy tu ację w kra ju.
Lu to sław ski nie ak cep to wał jej, podobnie zresztą
jak ja. Popierał bojkot telewizji przez artystów.
- Artykuł o Novelette
oczywiście się ukazał. Potem miałem drugą wizytę w
jego domu. Już mniej o polityce rozmawialiśmy, raczej
o muzyce. Mówił, że rozumie dobrze, że młodsze pokolenie dąży do odagresywnienia muzyki współczesnej. On działał w innych
warunkach.
Spotkaliśmy się jeszcze
na wielkim sympozjum, jakie urządził w Warszawie
Związek
Kompozytorów
Polskich. Miałem tam referat na temat muzyki Mistrza. I znowu jakieś spotkanie na kolejnej muzycznej
konferencji. Trzymał się
świetnie, mimo swoich lat.
Dlatego byłem tak zaskoczony, kiedy usłyszałem, że
Lutosławski jest bardzo poważnie chory. Zmarł w wieku 83 lat.
Fot. Kazimierz Adamczewski
Dzisiaj w zielonogórskiej filharmonii odbędzie się koncert poświęcony twórczości polskiego kompozytora Witolda Lutosławskiego. Poprowadzi go muzykolog, prof. ANDRZEJ TUCHOWSKI z Instytutu Muzyki Uniwersytetu Zielonogórskiego.
- Byłem i wciąż jestem zafascynowany twórczością Witolda Lutosławskiego- mówi prof. Andrzej Tuchowski.
Po jego śmierci poproszono mnie o współpracę przy
przygotowywaniu tomu poświęconego temu znakomitemu kompozytorowi. Wydało pięknie tę grubą księgę
prestiżowe wydawnictwo w
Oksfordzie. Artykuły poświęcone twórczości Lutosławskiego napisali muzykolodzy z wielu krajów. Jest
w nim też mój artykuł. Napisałem jeszcze kilka innych prac naukowych o
twórczości tego wspaniałego polskiego kompozytora.
- Co dzisiaj wiemy o Witoldzie Lutosławskim? Jak
przyjmowana jest dziś jego
muzyka? Trzeba przyznać,
że nie należy do najłatwiejszych w odbiorze. Jest elitarna. Mistrz wierzył jednak, że znajdą się ludzie,
którym będzie bliska. I nie
pomylił się. Pisał też jednak
inne utwory, o bardziej popularnym charakterze.
Lutosławski powtarzał: Jest muzyka, dla której żyję i
jest muzyka, z której żyję.
Niewiele osób wie, że pod
pseudonimem Derwid pisał
piosenki. Wiele z nich zostało przebojami. Śpiewali je
Mieczysław Fogg, Irena
Santor, Sława Przybylska,
Kalina Jędrusik, Violetta Villas i wielu innych piosenkarzy. Hitem wczesnych lat 60.
była piosenka „Nie oczekuję
dziś nikogo” śpiewana
przez Renę Rolską czy „Warszawski dorożkarz”. Pisał
też piosenki dla dzieci do
słów Juliana Tuwima, np.
„Spóźniony słowik”. Komponował muzykę teatralną i
radiową. Nigdy nie pracował na żadnym etacie.
- Długo nie wiedziałem,
jak dramatyczne były losy
rodziny Lutosławskich. To
rodzina o endeckich tradycjach. Mały Witold bawił się,
jako dziecko, na kolanach
Romana Dmowskiego. Beztroska skończyła się, kiedy
ojciec pięcioletniego wówczas Witolda został zamordowany na osobisty rozkaz
Dzierżyńskiego. Chłopca
wychowywała matka. Studiował grę na skrzypcach,
fortepianie, kompozycję i
matematykę. W 1939 r. miał
wyjechać do Paryża, ale wybuchła wojna. Był radiotele-
grafistą w wojsku. Trafił do
niemieckiej niewoli, Uciekł i
pieszo dotarł do Warszawy.
Podczas okupacji, razem z
innym wspaniałym muzykiem, Andrzejem Panufnikiem, grał w kawiarniach.
- Lutosławski przechodził
kilka faz w swojej twórczości. Przed wojną ulegał neoklasycyzmowi. Po wojnie
pisał m.in. utwory inspirowane muzyką ludową. Kategorycznie jednak zaprzeczał, że to pod socrealizm.
Raczej była to fascynacja
Szymanowskim. Po upadku
stalinizmu, przyszła fascynacją awangardą. Lutosławski był awangardzistą, ale
ostrożnym, bo podkreślał,
że nic nie starzeje się tak
szybko, jak nowość dla samej nowości. Muzyka mistrza z tego okresu była
agresywna, zmatematyzowana, intelektualna. To nią
zapisał się w pamięci odbiorców. W latach 80. muzyka Lutosławskiego zaczęła
się zmieniać. Stała się niemal romantyczna, odwołująca się do emocji. Taka jest
chociażby Novelette.
O tym wszystkim, i oczywiście jeszcze więcej, opowiem podczas dzisiejszego
koncertu. Wystąpią pracownicy Instytutu Muzyki i studenci. W programie - to, co
da się zagrać w wąskim gronie wykonawców. Będą np.
piosenki ludowe Lutosławskiego i te dla dzieci, muzyka fortepianowa, a także
jazzowe interpretacje na temat jego hitów. Fragmenty
kilku wielkich dzieł Mistrza
postaram się zaprezentować z nagrań. Zapraszam
na godz. 19.00. Wstęp wolny.
Grażyna Zwolińska
Od jakiegoś czasu Uniwersytet
Zielonogórski
współpracuje z uniwersytetem Hong Duc w Wietnamie. Dziś fizykę, fizykę techniczną i inżynierię środowiska studiuje na UZ pięciu
Wietnamczyków. Wkrótce
przyjadą kolejni, aby studiować filologię angielską i zarządzanie. Lista otwartych
kierunków będzie dłuższa,
bo 20 bm. została podpisana
umowa o współpracy naukowej i dydaktycznej pomiędzy
Uniwersytetem
Hong Duc a Uniwersytetem
Zielonogórskim.
Oprócz
kształcenia
studentów,
przewidziana jest też wy- Umowę podpisują dr Nguyen Manh An, rektor Uniwersytetu Hong Duc
miana naukowa. W planach i prof. Tadeusz Kuczyński, rektor Uniwersytetu Zielonogórskiego.
W konkursach na projekty badawcze ogłoszone
przez Narodowe Centrum
Nauki naukowcy z Uniwersytetu
Zielonogórskiego
zdobyli cztery granty. Otrzymają dodatkowo 948 472 zł
na realizację swoich badań
naukowych. W konkursie
OPUS, jako drugi z najlepiej
ocenionych projektów, znalazł się projekt prof. Lilianny Kiejzik z Instytutu Filozofii „Sergiusz Bułgakow i filozofowie Srebrnego Wieku.
Rozważania o przyjaźni”. W
konkursie PRELUDIUM na
finansowanie projektów badawczych, realizowanych
przez osoby rozpoczynające
dopiero karierę naukową,
Fot. Kazimierz Adamczewski
Studenci z Wietnamu u nas
Granty dla naszych
czterech naukowców
są publikacje i organizacja
międzynarodowych konferencji naukowych.
Hong Duc to już druga
wietnamska uczelnia, z którą współpracuje UZ. Cztery
lata temu uczelnia podpisała podobną umowę z Uniwersytetem Vinh. Kilka dni
temu dwóch pierwszych
Wietnamczyków z Vinh
obroniło z wyróżnieniem
doktoraty z fizyki, a kolejne
trzy osoby są w trakcie studiów doktoranckich. Kilku
profesorów UZ miało w
Vinh wykłady. Była też
wspólna konferencja naukowa, której efektem jest
polsko-wietnamska publikacja.
wśród laureatów znalazł się
młody pracownik naukowy
z Wydziału Elektrotechniki,
Informatyki i Telekomunikacji (Instytut Sterowania i
InformatyczSystemów
nych) mgr inż. Andrzej
Czajkowski. W konkursie
SONA TA doceniono dr. Łukasza Balbusa z Wydziału
Matematyki, Informatyki i
Ekonometrii i dr. Macieja
Bylickiego z Wydziału Fizyki i Astronomii W tej edycji
naukowcy z UZ otrzymali o
jeden grant NCN więcej niż
w poprzednim konkursie.
Ci, którzy dostali środki na
realizację projektów znaleźli się na czołowych miejscach list rankingowych.
strefa nauki
UNIWERSYTET ZIELONOGÓRSKI www.uz.zgora.pl | wtorek 28 maja 2013
Książka „Miejsce i tożsamość. Literatura lubuska w perspektywie
poetyki przestrzeni i antropologii”, pod red. Małgorzaty
Mikołajczak, to nie tylko lektura dla polonistów.
Książka Zygmunta Lipnickiego „Opór cieplny warstwy przejściowej
w procesie krzepnięcia” zainteresuje inżyniera energetyka czy też
mechanika interesującego się przepływem ciepła.
Oficyna Wydawnicza UZ
Oficyna Wydawnicza UZ
III
Jak milion piosenek w MP3
Ze spotkania z dr. Maciejem Niedzielą, dr. Jackiem
Bojarskim i dr. Robertem
Dylewskim, prodziekanem
ds. studenckich Wydziału
Matematyki, Informatyki i
Ekonometrii,
wyszłam
przekonana, że naprawdę
matematyka to jest to. A już
zostanie analitykiem danych to złapanie Pana Boga
za nogi. Pracy dla nich nigdy nie zabraknie. Wystarczy mieć trochę matematycznego oleju w głowie i
zdać na inżynierię danych,
nowy kierunek na UZ. Po jego ukończeniu świat stoi
otworem. A i w Polsce pracodawcy będą się o takich
absolwentów prosić.
- Szacuje się, że w 2020 r.
na każdego człowieka na
świecie będzie przypadać 5
terabajtów danych. To
mniej więcej 1 milion 270
tysięcy piosenek zapisanych w formacie MP3.
Obecnie obrabia się tylko 1
proc. wszystkich dostępnych danych. Szacuje się, że
25 proc. jest przydatnych
biznesowo i ekonomicznie.
W 2020 r. ten odsetek wzrośnie do 33 proc. - mówi dr
Niedziela. - Tylko w USA za
5 lat będzie brakowało 180
tysięcy specjalistów od analizy danych. Ponad 1,5 mln
osób podejmujących decyzje marketingowo-biznesowe zechce skorzystać z ich
usług. U nas też będą na
wagę złota. Analityk danych
to zawód przyszłości. Dlatego, jako pierwsi w Polsce,
otwieramy na UZ kierunek
inżynieria danych.
Doktor Niedziela mówi,
że nowy kierunek ma zrewolucjonizować naukę matematyki.
- Chcemy pokazać ten
przedmiot od praktycznej, a
Fot. Grażyna Zwolińska
Brygida Skomoroko, studentka matematyki, nie boi się bezrobocia. Naiwna jakaś, pomyślimy. Szkoły zwalniają, uczniów mało. Tymczasem to ona ma rację. A my, uważając, że matematyk może pracować tylko w szkole, padamy ofiarą stereotypu.
- Tylko matematyka! - uważają zgodnie dr Jacek Bojarski (od lewej), dr Maciej Niedziela, Brygida Skomoroko i dr Robert Dylewski.
nie teoretycznej strony.
Skupiamy się głównie na
zastosowaniach. Uczymy
metod i narzędzi analitycznych, żeby absolwenci uzyskujący tytuł inżyniera radzili sobie z problemami,
jakie pojawiają się w otaczającym nas świecie - podkreśla. - To kształcenie interdyscyplinarne. Nie tylko
matematyka, ale różne pokrewne dziedziny, w których matematykę się stosuje. Absolwent nie wychodzi
więc tylko z czystą matematyką i jedyne, co mu zostaje,
to uczenie w szkole. Pani
Brygida, która wprawdzie
nie studiuje na inżynierii
danych, bo tego kierunku
jeszcze nie było, jako absolwentka specjalności matematyka z informatyką w
ekonomii i matematyka z
informatyką w finansach i
ubezpieczeniach będzie się
znała na podstawach eko-
nomii, na finansach, na
ubezpieczeniach, ale i na
narzędziach informatycznych.
Dr Bojarski, który wraz z
dr. Niedzielą jest inicjatorem utworzenia tego kierunku, potwierdza, że zapotrzebowanie na analityków
danych jest ogromne. On
sam analizuje dane pod
przeróżnym kątem. Poznaje
wciąż nowe obszary wiedzy,
np. dotyczące energii odnawialnej, onkologii, budownictwa, różnych procesów
produkcyjnych, a nawet…
hodowli koni huculskich.
- W naszym gronie jesteśmy pionierami, jeśli chodzi
o udział w grantach naukowo-badawczych prowadzonych na wydziałach technicznych i ekonomicznym.
Jesteśmy w nich, mówiąc
półżartem, „brakującym
ogniwem”. Bez naszej wiedzy matematycznej często
trudno byłoby rozwiązywać
pewne problemy - dodaje
dr Dylewski.
- To prawda, bo często rzeczy, które dla nas są elementarne, dla tej drugiej strony
są nie do przeskoczenia - potwierdza dr Bojarski. - Jak
podkreślają wielcy współcześni naukowcy, tak naprawdę
jedyną szansą na to, żeby
przyśpieszyć rozwój wielu
dziedzin, są działania interdyscyplinarne. Dziś nie powinno już być tak, że jakiś
medyk czy elektryk sam siedzi nad swoim problemem.
Przecież, jeśli nie wyjdzie poza pewne ramy, to na rozwój
będziemy czekać i czekać.
- To kolejny dowód na to,
że trzeba zmienić podejście
ludzi do matematyki. Ona
jest naprawdę bardzo przydatna. Wszystkie dziedziny
inżynierskie oparte są na
modelowaniu matematycznym - mówi dr Niedziela.
- Ja, jako analityk danych,
poznaję tak wiele dziedzin,
że nie muszę oglądać Discovery - śmieje się dr Bojarski. - Ten kierunek działań jest czymś niezwykle
ciekawym. Oczywiście to
nie znaczy, że teoretyczna
matematyka jest nieciekawa. Śledzę to, co się dzieje w
teorii i staram się to wykorzystywać w praktyce.
- Uważam, że to też jest
wielka sztuka umieć wykorzystać wiedzę z różnych
dziedzin czy poddziedzin
matematyki. Złączyć to
wszystko razem i stworzyć
sprawnie działający instrument - podkreśla dr Niedziela.
- Ta interdyscyplinarność
daje nową jakość. Można
powiedzieć, że niejako
efektem ubocznym są publikacje naukowe i rozwój
nauki. Mamy publikacje w
czasopismach z bardzo róż-
nych dziedzin, będących w
światowej czołówce, z tzw.
listy filadelfijskiej. Nasze
wyniki są znane na całym
świecie. Powiem inaczej,
bardziej są znane na świecie, niż w Polsce - mówi dr
Dylewski. Nie mamy więc
czego się wstydzić. Także
tego, że pracujemy na zielonogórskiej uczelni - podkreśla dr Niedziela. A dr Dylewski dodaje: - Na naszym
wydziale jest aż 18. profesorów i 37. doktorów. Jesteśmy jedną z 13. jednostek w
Polsce, która ma najwyższe
uprawnienia akademickie,
czyli prawo nadawania tytułu doktora i doktora habilitowanego z dziedziny matematyki.
Już wcześniej wielu pracowników naukowych myślało o tym, żeby w uczeniu
matematyki pójść bardziej
w kierunku zastosowania jej
w praktyce. Tak przecież jest
na całym świecie. Także za
naszą zachodnią granicą.
Dr Maciej Niedziela na co
dzień współpracuje z Instytutem Matematyki Przemysłowej Fraunhofera w Kaiserslautern. Tam od naukowców wręcz wymagana
jest współpraca z przemysłem. Jest pod ogromnym
wrażeniem, jak duże daje to
impulsy rozwoju gospodarki.
- Po to jest u nas ten nowy kierunek i zaplanowana
ściślejsza współpraca z firmami - mówi. - Liczymy na
to, że tematyka prac dyplomowych będzie jeszcze bardziej powiązana z problemami z firm. One często nie
wiedzą, że mają jakiś problem. Nie wiedzą, że coś
można inaczej rozwiązać.
Grażyna Zwolińska
W XXI wieku będziemy patrzeć przez ściany,
jeśli tylko zrobi się je z przezroczystego betonu
Ważnym punktem trzydniowej wizyty ambasadora
Białorusi prof. Wiktara Gaisionaka w Zielonej Górze
było spotkanie z naukowcami, studentami i przedsiębiorcami. Odbyło się ono 16
bm. w auli UZ. Prof. Gaisionak wygłosił wykład „Model
państwa, gospodarki i
szkolnictwa wyższego w Republice Białoruś”. Prezentacji inwestycyjnej dokonał
pierwszy sekretarz Ambasady RB Vladimir Vasilkov.
Wcześniej ambasador spotkał się z prorektorem
uczelni Januszem Gilem.
Jednym z punktów spotka- Ambasador prof. W. Gaisionak
nia z ambasadorem były też opowiadał, jak w jego kraju wygląda szkolnictwo wyższe.
panel ekspercki i dyskusja.
Czy wiesz, że jest beton,
który przepuszcza światło?
Nie? Tymczasem taki beton
naprawdę istnieje. Firmę
Pozbruk, która jako jedna z
nielicznych w Polsce zajmuje się, na specjalne zamówienie, produkcją przezroczystego betonu odwiedzili niedawno studenci budownictwa z Uniwersytetu
Zielonogórskiego. Połączenie takiego betonu z siatką
światłowodów tworzy ścianę, przez którą możliwe jest
dostrzeżenie konturów postaci i przedmiotów! Studenci pojechali tam z grupą
żaków z paru jeszcze innych
uczelni. Wszystko to w ramach IV spotkania Uniwer-
Fot. Kazimierz Adamczewski
Naukowcy, studenci
oraz ambasador
sytetu Betonu Grupy Górażdże.
To właśnie Górażdże było
głównym punktem wyprawy kilkudziesięciu najzdolniejszych studentów reprezentujących Uniwersytet
Zielonogórski, Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny,
Uniwersytet
Przyrodniczy w Poznaniu,
Politechnikę Poznańską i
Politechnikę Warszawską z
filią w Płocku. Młodzi ludzie
poznawali tajniki produkcji
betonu i zwiedzali linie
technologiczne w zakładzie
z blisko 30-letnim doświadczeniem w branży. Mieli też
okazję uczestniczyć w wykładach
prowadzonych
przez ekspertów Grupy. Poszerzyły ona na pewno ich
wiedzę z zakresu budownictwa. Studenci dowiedzieli
się także, jak możliwe jest
wyprodukowanie przezroczystego betonu. To wszystko w ramach największego
projektu edukacyjnego dedykowanego
uczelniom
technicznym w Polsce. Trafia on idealnie w potrzeby,
odwołując się do ogólnopolskiej debaty dotyczącej kondycji szkolnictwa wyższego
w Polsce. Grupa Górażdże
proponuje unikatowy w
skali kraju projekt edukacyjny, pozwalający najzdolniejszym studentom gruntownie przygotować się do wy-
konywania zawodu oraz polepszyć swoją sytuację na
wymagającym rynku. Został
on doskonale przyjęty i wysoko oceniony zarówno
przez studentów, jak i środowisko akademickie. Udział w
projekcie z pewnością uczy
studentów, przyszłych inżynierów, jak w praktyce stosować cementy nowej generacji. W trakcie studiów, wykładowcy starają się na bieżąco przekazywać informacje dotyczące nowości w budownictwie, ale wiedza
przekazywana przez praktyków podczas takich spotkań
jest z pewnością lepiej przyswajalna i bardziej atrakcyjna.
IV
strefa nauki
wtorek 28 maja 2013 | UNIWERSYTET ZIELONOGÓRSKI www.uz.zgora.pl
Książka „Kobiety w filozofii. Filozofowie o kobietach. Eseje
subiektywne”, pod red. Lilianny Kiejzik, budzi refleksje o
miejscu kobiet w społeczeństwie, kulturze i nauce.
„Czas wolny i zainteresowania studentów w fotografii”, pod red. Euniki
Baron-Polańczyk to książka, w której można przeczytać, że fotografia
powinna być pojmowana jako radość życia.
Oficyna Wydawnicza UZ
Oficyna Wydawnicza UZ
Manowce są w naszych domach
- Chcemy być blisko życia. Tym bardziej, że to życie podpowiada nam kolejne tematy do naukowej pracy - mówi prof. GRAŻYNA MIŁKOWSKA, kierownik Katedry Opieki, Terapii i Profilaktyki Społecznej na Uniwersytecie Zielonogórskim.
- Pani Profesor, często
podkreśla Pani, że nauka
powinna służyć praktyce…
- Tak właśnie uważam.
Nauka nie może zamykać
się w murach uniwersytetu.
Nie robimy badań po to, aby
powstał kolejny raport, lecz
po to, żeby czemuś służyły.
Z ich wynikami trzeba do
kogoś dotrzeć. Kiedy przygotowujemy różne diagnozy społeczne dotyczące
dzieci i młodzieży, to nie
wyobrażamy sobie, żeby na
tym poprzestać. Jeśli np. robimy badania młodych ludzi sprawiających trudności
wychowawcze, nie chodzi
nam tylko o to, żeby to opisać naukowym językiem, a
opracowanie postawić na
półce.
- Czy można zbadać skuteczność tych działań?
- To trudne. To tzw. profilaktyka pierwszorzędowa.
Ona sprawdza się w życiu.
My pokazujemy młodym
ludziom, że można bawić
się nieagresywnie, bez alkoholu i narkotyków. Staramy
się wciągać do udziału także
tę trudniejszą młodzież. W
sztuce Mrożka na przykład
znakomicie spisali się
uczniowie, którzy wcale nie
należeli do szkolnych prymusów.
Fot. Grażyna Zwolińska
- Czy działalność wychodząca poza pracę naukową
nie przeszkadza w uprawianiu nauki?
- Skądże! Ja właśnie tak
odczytuję
swoją
rolę.
Zwłaszcza tego typu działalność naukowa, jaką my
uprawiamy, powinna służyć
praktyce. Jak mamy wyniki
badań, zawsze pytamy, co
dalej. Chcemy być blisko życia. Tym bardziej, że to życie
podpowiada nam kolejne
tematy do naukowej pracy.
nad uży wa nia al ko holu w
rodzinach uczniów, zachowań agresywnych. Bardzo
dbamy o poziom tych badań. Wyniki przekazywane
są po tem dy rek to rom
szkół, pe da go gom, że by
mieli pełny obraz. Jak inaczej nauka ma być przydatna?
my sposobu na odwrócenie
tego trendu.
- Może jeszcze kilka słów
na temat waszych badań
dotyczących poczucia bezpieczeństwa młodzieży. Takie też Państwo robiliście…
- Jestem członkiem komisji bezpieczeństwa i porządku publicznego w Zielonej Górze. To tam powstała inicjatywa, żeby zrobić
diagnozę poczucia bezpieczeństwa uczniów w szkole.
Nasi studenci przeprowadzili badania społeczne
wśród 2.616 uczniów w wieku od 12 do 18 lat. Mało jest
badań obejmujących aż tak
duże populacje. Przyczynkiem do nich była konferencja na temat cyber-przemocy. Chcieliśmy sprawdzić,
czy także nasi uczniowie
używają nowych mediów i
technologii do wzajemnego
nękania. Raport wysłaliśmy
do dyrektorów szkół.
- Tak powstał program
profilaktyczny „Słoneczniej”?
- Tak. Od połowy lat 90.
dużo zaczęto mówić w Polsce o wzroście niedostosowania społecznego dzieci i
młodzieży, o coraz większym poziomie agresji w
szkołach. Robiłam badania
na ten temat. Potwierdzały
istnienie tego problemu
także w naszym województwie. Zaczęłam się zastana-
wiać, co zrobić, żeby uczelnia i studenci mieli swój
wkład w przeciwdziałaniu
temu zjawisku. I wtedy powstał projekt „Słoneczniej”.
Zaprosiliśmy do niego pedagogów i młodzież z
wszystkich zielonogórskich
gimnazjów. Ten program
jest przykładem profilaktyki
społecznej w środowisku lokalnym. Właśnie zakończyła
się jego ósma edycja. W realizację włączyły się, jak zawsze, Urząd Miasta Zielona
Góra, Komenda Miejska Policji oraz Fundacja Bezpieczne Miasto. Patronuje
przedsięwzięciu Prezydent
Miasta. Ogromnie cieszę
się, że w te działania coraz
bardziej angażują się szkoły.
Na początku to my robiliśmy prawie wszystko, teraz
jest tak, że my koordynujemy działania, a robią to same szkoły. Cieszy mnie też
to, że udaje się zintegrować
działania różnych instytucji. Każdego roku na zakończenie w auli uniwersytetu
organizowana jest Gimnazjada. Prowadzą ją sami
studenci.
- Oczywiście. Dziś jest za
mało praktyk w trakcie studiów. W ramach programu
studenci pedagogiki opiekuń czo -wy cho waw czej i
pro fi lak ty ki cho dzą do
szkół i prowadzą zajęcia z
asertywności, poznawania
samego siebie, umiejętności budowania relacji, przeciw dzia ła nia kon flik tom.
To jest ciąg zajęć, spotkań,
imprez. Omawiają trudne
sprawy ze szkolnymi pedagogami. Nieraz sami angażują się w pomoc konkret- Dzięki programowi stu- nemu uczniowi. Badają też
denci mają możliwość szer- problemy samobójstw, saszej praktyki…
mookaleczeń, narkomanii,
- Młodzi ludzie coraz
więcej czasu spędzają jednak przed komputerem. To
już problem?
- Niestety. W ub. roku zrobiliśmy badania, w których
młodzież w wieku 12-18 lat
pytaliśmy o uzależnienia od
Internetu i gier komputerowych. Problem dotyczy już
co szóstego młodego człowieka. Jest to kolejne wyzwanie dla nas i dla nauczycieli, przede wszystkim zaś
dla rodziców. Niestety, rodzice często myślą, że jak
dziecko siedzi w domu, to
nikt go na manowce nie
sprowadzi. Tymczasem te
manowce są w naszych własnych domach. Dzieciaki
spędzają przed komputerem po 6-8 godzin. To bardzo niepokojące. Trzeba z
tego badania wyciągnąć
praktyczne wnioski. Szuka-
STUDENCI DLA BIZNESU
JAK DOBRZE ZORGANIZOWAĆ
BIUROWĄ PRZESTRZEŃ
PRZENOSZĄ JE PTAKI
UCZENI NA KONFERENCJI
O KLESZCZACH W WEIMARZE
DZIEWCZYNA MA TALENT
TO JEJ PLAKAT BĘDZIE
REKLANOWAŁ UCZELNIĘ
BIEG DO KARIERY
TERAZ TO BYŁA ZABAWA
POTEM BĘDZIE SAMO ŻYCIE
WYCHOWAŁ PROFESORÓW
WYBITNY MATEMATYK
DOKTOREM HONORIS CAUSA UZ
NOWE KIERUNKI NA UZ
JAK UCZCIWIE LOBBOWAĆ
JAK ZDOBYWAĆ FUNDUSZE
DESIGN plus PRZEMYSŁ to projekt badawczo-rozwojowy Uniwersytetu Zielonogórskiego i firmy MIKOMAX SMART OFFICE.
W jego ramach studenci architektury wnętrz, architektury i
urbanistyki UZ oraz studenci
wzornictwa ASP w Łodzi mieli
opracować innowacyjne rozwiązania funkcjonalne i wzornicze
dla wnętrz biurowych. Projektowali zestawy meblarskie dostosowane do różnorodnych modeli
pracy w biurach. Proponowali,
jak urządzić wnętrza firm.
Warsztatom towarzyszyły prezentacje nowych sposobów organizacji pracy biurowej i zasad
ergonomii. Kolejne etapy projektowe i założenia funkcjonalne będą konsultowane z ekspertami z
firmy MIKOMAX SMART OFFICE.
Niedawno w niemieckim Weimarze odbyła się dwunasta już międzynarodowa konferencja poświęcona kleszczom i chorobom
odkleszczowym. Poświęcona była zagadnieniom biologii, epidemiologii i ekologii kleszczy. To
organizmy bardzo niebezpieczne
dla człowieka i zwierząt ze
względu na możliwość przenoszenia chorób, takich jak borelioza czy kleszczowe zapalenie
mózgu. Mgr Olaf Ciebiera i prof.
Leszek Jerzak z Wydziału Nauk
Biologicznych UZ omawiali tam
zjawisko przenoszenia kleszczy
na duże odległości przez ptaki
migrujące, a co za tym idzie
możliwość rozprzestrzeniania
różnych zoonoz, czyli chorób odzwierzęcych, w nowych środowiskach Europy Środkowej.
Patrycja Dominika Morawska
jest studentką I roku studiów I
stopnia, na kierunku grafika.
Ostatnio zwyciężyła w konkursie
na plakat promujący Uniwersytet Zielonogórski wśród potencjalnych studentów. Ponieważ
złożyła jeszcze inne prace na ten
temat, jury zastrzegło sobie
prawo do wykorzystania
wszystkich trzech projektów
zwyciężczyni konkursu. Autorka
nagrodzonych prac podpisała już
z Uniwersytetem Zielonogórskim
umowę dotyczącą przeniesienia
autorskich praw majątkowych.
Nagrodę dla zwyciężczyni konkursu ufundował prorektor ds.
studenckich uniwersytetu. Był
nią bon o wartości 1 000 zł
brutto do zrealizowania w sklepie Artplast w Zielonej Górze.
Odbył się kolejny Bieg do Kariery, organizowany przez Biuro
Karier UZ. Uczestnicy wystartowali z Akademickiego Inkubatora
Przedsiębiorczości. Na trasie
znalazło się siedem punktów
kontrolnych usytuowanych w
zielonogórskich firmach i instytucjach. Trzeba je odwiedzić rozpoczynając działalność gospodarczą. Można w nich przeanalizować własne preferencje zawodowe, otrzymać pomoc przy planowaniu kariery, znaleźć podpowiedzi, gdzie zdobyć fundusze na założenie firmy. Na sumę punktów
złożyły się czas, w jakim drużyna
pokonała trasę, punkty za rozwiązane zadania i za namówienie
jak największej liczby osób, przechodzących obok pomnika Bachusa, do wspólnego zdjęcia.
Wybitny matematyk, prof. dr
hab. Lech Górniewicz, otrzyma
10 czerwca godność doktora honoris causa Uniwersytetu Zielonogórskiego. Uroczystość ma
otwarty charakter i odbędzie się
w auli uczelni. Prof. Górniewicz
posiada bogaty dorobek naukowy. Najobszerniejszą jego częścią
są artykuły naukowe w czasopismach matematycznych o randze
światowej. Profesor cieszy się w
międzynarodowym środowisku
matematycznym niekwestionowanym uznaniem Był profesorem
wizytującym na uniwersytetach
w Moskwie, Montrealu, Bonn,
Sherbrooke, Calabrii, Monachium, Florencji, Rzymie. Uczestniczy w kolegiach redakcyjnych
wielu czasopism matematycznych o zasięgu światowym.
W październiku na Uniwersytecie Zielonogórskim powinny ruszyć trzy nowe specjalizacje na
studiach podyplomowych. To
lobbing, praktyczne aspekty pozyskiwania funduszy unijnych i
dziennikarstwo. Na pomysł ich
utworzenia wpadli naukowcy z
Instytutu Politologii. Hitem ma
być lobbing, który UZ wprowadza, jako pierwsza uczelnia w
kraju. Nie udało się to wcześniej
SGH. Lobbing to sfera powszechnie kojarzona w Polsce z
korupcją Czas zerwać tym czarnym PR-em, bo na świecie lobbysta to wcale nie jest człowiek
od nieuczciwych działań. W tej
specjalizacji szkolić słuchaczy
będą m.in. lobbyści z Brukseli i
szefowie departamentów w
Urzędzie Marszałkowskim.
- Nie robimy badań tylko po to, aby powstał kolejny raport, lecz po to, żeby czemuś służyły - podkreśla prof. Grażyna Miłkowska.
- Co z niego wynikało?
- Wyszło, że 3/4 dzieci i
młodzieży czuje się zawsze
bezpiecznie w szkole.
Wskaźnik poczucia bezpieczeństwa rośnie wraz z wiekiem. Tylko 4 proc. uczniów
to uczniowie, którzy żyją w
stałym lęku. Nie lekceważymy tej grupy, szukamy odpowiedzi, jak im pomóc.
Chcemy do tych działań
włączyć samą młodzież i
wspólnie poszukiwać sposobów na lepsze funkcjonowanie w środowisku szkolnym. Zaczniemy od konferencji studencko-młodzieżowej.
- Dziękuję.
Rozmawiała
Grażyna Zwolińska

Podobne dokumenty