Nr 4 (18) 2012 rok III - parafia świętej rodziny

Transkrypt

Nr 4 (18) 2012 rok III - parafia świętej rodziny
Śmierć zwarła się z życiem
S
yryjski biskup Sewerian (pocz.
V wieku), znakomity mówca,
tak oto wyraża tajemnicę paschalną: „Oto zmieniony porządek
rzeczy: grób pochłonął śmierć, a nie
umarłego; mieszkanie śmierci stało się
przybytkiem życia; łono ziemi przyjęło
zmarłego i zwróciło Go żywym”. Ładnie powiedziane. Niestety autor tych
słów przeszedł do historii głównie jako
prześladowca św. Jana Chryzostoma.
Nie mógł znieść, że ktoś został uznany
większym mówcą od niego. Mówił
o życiu doświadczając w sobie najprawdziwszej śmierci. Nie ustrzegły go
nawet święcenia biskupie.
Wielu mylnie sądzi, że Dobra Nowina
polega na przemilczaniu faktu śmierci.
Ich fascynacja życiem jest tak wielka
i ślepa, że nie są w stanie zobaczyć
niczego więcej, nawet umierania. Inni
dostrzegają obecność śmierci, ale mówią,
że to papierowy tygrys; że kiedy my istniejemy, jej jeszcze nie ma, a kiedy ona
jest – nas już nie ma. Więc tak naprawdę
nigdy się z nią nie spotykamy. Jeszcze
inni widzą samą tylko śmierć, bez żadnej
perspektywy i dalszego ciągu! Te i inne
postawy wyraża pewne opowiadanie,
które możemy odnaleźć u ojców pustyni.
Pewien pustelnik natknął się na plemię
nomadów obchodzących w nieutulonym
żalu wielki pogrzeb. W centrum obozu,
na wysokim stosie, spoczywało bogato
ubrane ciało wodza.
– Jakiego wyznania był wasz wódz?
– zapytał starzec.
– Niestety, był ateistą – odpowiedzieli.
– To rzeczywiście bieda – powiedział
pustelnik. – Nałożyć tak luksusowe
stroje i nie mieć dokąd iść...
Wszyscy mamy władzę nad życiem,
ale nikt z nas nie ma władzy nad śmiercią. Nie mieli jej nawet najwięksi despoci, którzy przypisywali sobie lub którym
przypisywano, cechy bóstwa. Im większą władzę mieli nad życiem swoim
lub cudzym, tym boleśniej przeżywali
imperatyw śmierci! Wtedy pojawiało
się najbardziej dojmujące poczucie
bezsilności: mogli wygrać z każdym, ale
ze śmiercią za każdym razem przegrywali. Tracili nawet władzę nad ofiarami,
którym zabrali życie. Już nie mogli im
rozkazywać, nie mogli ich kolejny raz
unicestwić ani ułaskawić. Śmierć to najbardziej zuchwały i krnąbrny obywatel
ludzkiego królestwa. Szydzi z ludzkich
planów i ziemskich nadziei. Bezczelnie
panoszy się nad każdym. Wynosi nad
wszystkich bezlitośnie okradając z tego,
co najważniejsze. Ten przeciwnik nikomu nie pozwoli się ignorować. Skoro
niemożliwa jest jakakolwiek ucieczka,
a wynik walki przesądzony, to wydaje
się, że nie ma żadnej nadziei.
Przestrzeń między Wieczernikiem
a grobem Józefa z Arymatei, w którym
pochowano Jezusa, wydaje się wręcz
przepaścią niemożliwą do przebycia.
Prawdziwe zwątpienie dotyka wszystkich apostołów. Jest niestety regułą,
a nie wyjątkiem. Uścisk śmierci bezlitośnie obnaża ich paniczne lęki. Żaden
z nich spontanicznie nie opuszcza Wieczernika. Muszą zostać zawstydzeni,
wręcz sprowokowani odwagą kobiet.
W ewangelicznej relacji o Zmartwychwstaniu aż siedem razy, w różnych kontekstach, powtarza się wyraz „grób”.
Siedem oznacza liczbę zupełną, więc to
znak, że chodzi o wszystkie możliwe
śmierci, że wiadomość przyniesiona
wczesnym porankiem do Wieczernika spotyka się z całkowitym niedowierzaniem. Więcej – z niewiarą! To
znaczy, że tak naprawdę są dwa groby:
jeden, w ogrodzie – pusty, uwolniony
od śmierci, drugi w Wieczerniku, do
którego jeszcze nie wstąpiło życie.
Ten grób zamkniętych strachem apostołów jest pełen domysłów, pytań
i oczekiwania. Kluczem staje się Maria Magdalena. Ona jest pierwszym
świadkiem Paschy Chrystusa, a mimo
to osobiste odkrycie poddaje pod osąd
Piotra i całej wspólnoty. Nie wyręcza
Piotra, respektuje jego prymat i rolę
wspólnoty wiary. Nie chce wierzyć subiektywnie, po swojemu. Chce wierzyć
wiarą rodzącego się w bólach Kościoła.
Ta scena pokazuje, że jedni potrzebują
drugich, świeccy duchownych. I nie
warto dochodzić kto kogo potrzebuje
bardziej. Ważne, byśmy byli razem
w radości, pokonanej śmierci. Pan
zmartwychwstał, cała reszta nie ma
większego znaczenia! Śmierć prawdziwa zwarła się z prawdziwym Życiem
i Zmartwychwstaniem. Wygrało Życie
i to jest najważniejszy news, nie tylko
„pierwszego dnia po szabacie”, ale
każdego dnia, codziennie.
Jako suplement proponuję odrobinę
poezji.
ks. Ryszard K. Winiarski
Każdy grób jest inny
choć kryje to samo
tę samą tajemnicę
tak różnie grzebaną
te same pytania
tak różnie zadane
i odpowiedź którą wskrzesza
paschalny Baranek
i to światło
którego natury nie zdoła
ukryć całun żałobny
ani lament anioła
© Przedszkole nr 10 w Puławach
i ta cisza ogrodu
w którym jakby
nieśmiało
klęsk śmiertelnych
zwycięstwo
stać się mogło więc stało
i ten pokój
największy
kiedy wszystko już znane
i odkrycie ostatnie
śmierć to tylko przystanek
„Kącik religijny” według Marii Montessori w Przedszkolu nr 10
ks. Ryszard K. Winiarski
1
mu pozwoliłem sobą zawładnąć, którego uczyniłem niemal swoim Bogiem
– Siłą Wyższą, zdradziłem wszystkie
wartości i zamiast, jak napisałem na
prymicyjnym obrazku wybierając życiowe motto: uśmiechem… leczyć, słowem… pouczać, czynem… świadczyć,
zacząłem żyć w obłudzie i w kłamstwie,
w konflikcie z głosem mego sumienia.
Fizyczny kontakt z tobą, alkoholu, był
moim największym błędem, błędem
mojego życia. Świat, który mi pokazałeś, świat, w którym żyłem z tobą
w bardzo intymnym związku, był tylko
światem iluzji, ułudy, kłamstwa i zaprzeczenia.
Ja już nie chcę tak dłużej żyć, żegnam
cię, alkoholu, to ja odchodzę i wracam
do normalnego życia. Cieszę się, że nie
udało ci się do końca mnie pogrążyć,
zrobię wszystko, co w mojej mocy, by
już nigdy nie udało ci się uśpić mojej
czujności, jak podstępnie podbudowując moje ego, uczyniłeś to po ostatniej
teraz moi przyjaciele, dali mi nadzieję,
że również moje życie może być o wiele
wartościowsze i ciekawsze, pod jednym,
ale koniecznym warunkiem, że nie ma
miejsca dla ciebie w moim organizmie.
© rkw
M
am na imię Piotr i jestem
alkoholikiem. Alkoholu, piszę
do ciebie drugi w swym życiu
i zrobię wszystko, co w mojej mocy,
by był to ostatni list. Bardzo nie lubię
pożegnań i rozstań, zwykle są bolesne
i smutne, jednak z tego rozstania jestem
dumny, odczuwam wielką satysfakcję
i niewyobrażalną radość z tego, iż mając
świadomość twej niszczycielskiej mocy
i mojej bezsilności wobec ciebie – to ja
ciebie zostawiam i nie chcę z tobą mieć
już nic wspólnego.
W momencie, kiedy pojawiłeś się
w moim życiu, kiedy po raz pierwszy
wprowadziłem cię do swojego organizmu, miałem 16 lat, pozwoliłem ci
wejść do mojego życia i oddziaływać na
różne jego sfery i obszary. Miałem wtedy
wrażenie, łudziłem się, że spotkałem
kogoś bliskiego. Pamiętam wtedy, dawałeś mi poczucie bezpieczeństwa, mocy
i siły – Boże, jakież ono było złudne, jak
bardzo byłem naiwny i głupi.
Fragment aranżacji Grobu Pańskiego, Fara kazimierska
2011 r.
Alkoholu – teraz mam nie tylko wiedzę, ale i własne doświadczenie z tobą
i wiem jak bardzo jesteś przebiegły i perfidny w swoim działaniu, jak bardzo
List pożegnalny do alkoholu
Przecież po każdym spotkaniu z tobą
czułem strach i niepokój, miałem wyrzuty sumienia, a mimo to byłem tak
zauroczony, zaślepiony i będąc w jakimś
amoku piłem ciebie w coraz większych
ilościach i coraz częściej.
To będąc pod twoim niszczycielskim
wpływem zdradzałem wartości, które
były dla mnie najważniejsze. To z tobą
zdradzałem swoich najbliższych, których tak bardzo kochałem i na których
tak bardzo mi zależało. To ty dawałeś
mi ulgę i złudne chwile zapomnienia,
by później wszystko, o czym pozwoliłeś
zapomnieć na chwilę, kumulowało się
w wielokrotnie i wybuchało we mnie ze
zdwojoną mocą.
Alkoholu – pijąc ciebie, wlewając
do swego organizmu na przestrzeni lat
stawałem się innym – coraz gorszym
człowiekiem. Alkoholu – pijąc ciebie
i oddając stery mego życia tobie, które-
mojej terapii w 2007 roku. Pamiętam
jak podstępnie zmanipulowałeś moje
myślenie i w konsekwencji doprowadziłeś do tego, że to ja zapomniałem
o swojej chorobie i moim od ciebie
uzależnieniu.
Alkoholu, pamiętaj – drzwi do mojego życia są dla ciebie definitywnie
zamknięte, klamka jest tylko od wewnątrz, a ja zrobię wszystko, by jej nie
użyć, by te drzwi uchylić choć odrobinę.
Alkoholu – nie podejmuję z tobą żadnej
walki, nie chcę po raz kolejny z tobą
przegrać, poddaję się i schodzę z ringu.
Alkoholu – pracując na kolejnych
terapiach spotkałem wielu wspaniałych,
mądrych ludzi, po prostu prawdziwych
przyjaciół z AA, którzy otworzyli mi
oczy i uszy oraz uświadomili i pokazali,
przykładem własnego życia, własnym
świadectwem, że można bez ciebie żyć
– ba dobrze żyć. Ci wspaniali ludzie –
PUNKT INFORMACYJNO-KONTAKTOWY WSPÓLNOTY AA
W PARAFII MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W PUŁAWACH
ŚRODA godz. 19.00–20.00 (kancelaria parafialna)
MSZA ŚW. WSPÓLNOTY AA
IV niedziela miesiąca godz. 17.00 (Kaplica Siostry Faustyny)
MITYNG AA GRUPY „NADZIEJA”
ŚRODA godz. 18.00–20.00 (sala pod Kościołem)
jesteś podstępny i przebiegły, jak bardzo
potrafisz uśpić i zaślepić. Oglądając film
mego życia do końca, nawet dziecko jest
w stanie stwierdzić, że mój dotychczasowy kontakt z tobą prowadził mnie do
nieuchronnej śmierci.
Czy tak postępuje prawdziwy przyjaciel?
Czy prawdziwy przyjaciel wskazuje
drogę, która prowadzi na manowce,
donikąd?
Czy prawdziwy przyjaciel podaje rękę
po to, by wciągnąć na dno?
Alkoholu – wiem, że to są pytania
retoryczne, ale nie mogą być inne.
Przecież ty, w całej swej mocy, nie jesteś
w stanie udzielić mi konstruktywnych
odpowiedzi na wyżej postawione i inne
nurtujące mnie pytania.
Alkoholu – to, że ja wlewałem ciebie
do mego organizmu spowodowało, że
miałeś tak ogromny wpływ na moje
myślenie, wartościowanie oraz postępowanie. Byłem tak zapatrzony w ciebie,
że nasz kontakt mógł się zakończyć
moją śmiercią.
Twoje oddziaływanie na mnie było
podłe, obłudne i niszczycielskie – alkoholu – ty nie zasługujesz na mnie. Żegnam cię, nie zapomnij, to ja odchodzę,
to ja chcę żyć normalnie i autentycznie,
bez ciebie w moim organizmie, to ja
chcę żyć normalnie, to ja chcę cieszyć
się każdym dniem trzeźwego życia – a ja
Piotr, alkoholik, znam jego smak i na
inny nie chcę go zamienić.
Piotr
2
Pięknie żyć, aby pięknie umierać
N
„Wszystkim dziękuję” (6.03.1979)
„Wszystkim pragnę powiedzieć jedno: Bóg wam zapłać” (12–18.03.2000)
bł. JP II
co dzień obserwować jego życie, które
było życiem surowym. Z zawodu był
wojskowym, a kiedy owdowiał, stało
się ono jeszcze bardziej życiem ciągłej
modlitwy. Nieraz zdarzało mi się budzić
w nocy i wtedy zastawałem mojego
Ojca na kolanach, tak jak na kolanach widywałem go zawsze w kościele
parafialnym. Nigdy nie mówiliśmy
ze sobą o powołaniu kapłańskim, ale
ten przykład mojego Ojca był jakimś
pierwszym domowym seminarium”
– tymi słowami wdzięczności kończy
Jan Paweł II rozdział o roli najbliższych
w kształtowaniu własnego powołania.
W następnych latach życia młody Karol doświadczał wiele dobra od innych
ludzi. W czasie okupacji były to zaprzyjaźnione rodziny, pracownicy kamieniołomu i fabryki Solvay. W tej samej
Komu i za co Ojciec Święty był zawsze szczególnie wdzięczny? Sięgając
po jego książkę Dar i tajemnica, napisaną w pięćdziesiątą rocznicę święceń
kapłańskich, widzimy, że Jan Paweł II
z największą czułością wspomina swoich rodziców. Odkrycie daru powołania
kapłańskiego zawdzięczał atmosferze
domu rodzinnego. „Matkę straciłem
jeszcze przed pierwszą komunią świętą
w wieku 9 lat, i dlatego mniej ją pamiętam i mniej jestem świadom jej wkładu
w moje wychowanie religijne, a był on
z pewnością bardzo duży” – pisał Ojciec
Święty. „Po jej śmierci, a następnie po
śmierci mojego starszego brata, zostaliśmy we dwójkę z Ojcem. Mogłem na
autobiografii Ojciec Święty wspomina:
„Spotykałem się na co dzień z ludźmi
ciężkiej pracy, poznałem ich środowisko, ich rodziny, ich zainteresowania,
ich ludzką wartość i godność. Osobiście
doznałem od nich wiele życzliwości”.
Później jako kapłan i biskup zawsze
z wdzięcznością wspominał wydarzenia i ludzi, których spotykał na swojej
drodze życia. „W moim jubileuszowym
świadectwie nie może zabraknąć słowa wdzięczności pod adresem całego
polskiego Kościoła. A jest to Kościół
o tysiącletnim dziedzictwie wiary;
Kościół głęboko związany z narodem
i jego kulturą; Kościół, który zawsze
wspierał i bronił Narodu, szczególnie
© Arturo Mari
iektórzy twierdzą, że być może
nie ma innej drogi przechodzenia od własnego egoizmu
do odkrywania Boga i piękna drugiego
człowieka niż postawa wdzięczności.
Bycie wdzięcznym nie oznacza, że nie
będziemy pamiętać krzywd czy trudnych chwil naszego życia. Wdzięczność
pomaga jednak dostrzec i upewnić się,
że pomimo ran, które zadają nam ludzie
oraz mimo cierpień, których i my nie
szczędzimy naszym bliskim, bez niej
życie nasze byłoby jeszcze straszniejsze
i momentami nie do udźwignięcia. Dlatego – jak zachęca św. Paweł – „bądźcie
wdzięczni”. Nie dziwi więc fakt, że
pierwsze i ostatnie zdania Testamentu
Jana Pawła II zawierają właśnie słowa
wdzięczności – wdzięczności praktykowanej przez Papieża przez całe życie.
w tragicznych chwilach jego dziejów”. Wdzięczną pamięcią obejmował
wydarzenia po przyjęciu święceń kapłańskich aż do nominacji na biskupa
archidiecezji krakowskiej. Na drodze
wiodącej do Rzymu młody ksiądz
i późniejszy biskup Wojtyła napotkał
ogromną rzeszę ludzi świeckich. Stali
się oni dla niego „szczególnym darem,
za który nie przestaję dziękować Bożej
Opatrzności”. W jaki sposób świeccy
pomagali w posługiwaniu kapłańskim
i biskupim? Jan Paweł II nie wstydzi się
napisać, że „w jakiś sposób wskazali mi
drogę, pomagali mi lepiej zrozumieć
moją kapłańską posługę i pełniej nią
żyć. Z licznych kontaktów ze świeckimi
wiele korzystałem, wiele się od nich
nauczyłem. Byli wśród nich prości robotnicy, ludzie sztuki i kultury, a także
wielcy uczeni. Kontakty te zaowocowały
licznymi przyjaźniami”.
Wdzięczność Jana Pawła II pozostanie jego szczególną cechą także na
Stolicy Piotrowej. Sam doświadczając
nieustannej wdzięczności, jednocześnie
był wdzięczny wszystkim za wszystko.
Z jego ust nie schodziły słowa: „Bóg
zapłać” albo „Jestem wam ogromnie
wdzięczny”, „dziękuję za wszystko”.
Tego rodzaju słowa można spotkać
w każdym jego przemówieniu i takimi
słowami wdzięczności kończył prawie
każde spotkanie.
Skąd u Jana Pawła II wzięła się taka
postawa wdzięczności? Nie wzięła się
znikąd, to pewne, ale kto wie, czy nie
należy jej szukać w jego modlitewnej
postawie po odprawianej codziennie
Eucharystii. Andre Frossard w książce – rozmowie z Janem Pawłem II Nie
lękajcie się z niemałym zdumieniem
pisze, że „po Mszy Świętej odprawianej
z niezwykłą starannością i tą pozorną
powolnością, z jaką gwiazdy dokonują
swoich niebieskich obrotów, dwadzieścia minut poświęcono na praktykę
właściwie wszędzie już zaniechaną: na
dziękczynienie”. Czy nie można więc
zaryzykować stwierdzenia, że nauka
wdzięczności dla Boga i spotykanych
ludzi brała się z codziennego dziękczynienia po Mszy Świętej? Czy ktoś, kto
nie potrafi dziękować Bogu za dar Eucharystii, będzie umiał być wdzięczny Bogu
za inne rzeczy i ludzi, którzy go otaczają?
o. Piotr Koźlak
fragment: Refleksje nad Testamentem
bł. Jana Pawła II, Kraków 2008
3
O
teściowych powstały tysiące
niewybrednych żartów. Pełno
w nich złośliwości, ale nie brakuje też trafnych spostrzeżeń i ocen.
Kim więc jest teściowa? Jakie miejsce
ma zająć w życiu swojego dziecka, które
wiąże się z kimś nieznanym i niespodziewanym? W Piśmie Świętym jest
niewielka Księga Rut, która opisuje dojrzałe i uszczęśliwiające relacje synowej
(Noemi) i teściowej (Rut), których życie
naznaczone było głodem, pracą i żałobą.
Warto do niej sięgnąć, by odkryć, jak
Bóg zaplanował tę relację.
Pierwsze, co warto uświadomić sobie, to fakt, że teściowa najpierw jest
córką, potem żoną, wreszcie synową
i matką. W takiej kolejności w każdej
z tych ról nabiera różnych, nie zawsze
uszczęśliwiających, doświadczeń. Bywa,
że jest niechcianą córką, niekochaną
żoną, wzgardzoną synową, w końcu –
zaborczą matką. Nieszczęścia piętrzą
się, poczucie krzywdy pęcznieje, a pokusa ucieczki powraca. Wtedy właśnie
dziecko jest jedyną istotą, od której
doświadcza ciepła i jakiejś miłości.
Może dlatego ta więź z dzieckiem, które
rozdrożu. Ma dwie kobiety, do których
należy i które w różny sposób znaczą.
Nie chce stracić żadnej, ale nie może
kochać obu tak samo. W trójkącie uczuć
przeżywa on ogromne, najczęściej tłumione, rozdarcie!
Ciekawe, że jeśli syn ma kochankę,
matka nie przejawia aż takiej zazdrości!
Wtedy ważne jest, jak się zachowa ów
mężczyzna. Powinien jednoznacznie
wskazać, że żona jest najważniejszym
człowiekiem w jego życiu. Sakramentalnie mają stanowić jedno. Jeśli tego nie
zrobi, pozwoli na daleko idące ingerencje matki w życie małżeństwa. Na początku będą to wyjątki, potem okaże się
to regułą. I tak mamusia stanie się dla
małżeństwa ciałem obcym, z którym
nie wiadomo, jak żyć. Przyjrzyjmy się
najczęstszym błędom i najtrudniejszym
wadom teściowych.
• Zawsze wie lepiej – to, co robi,
absolutnie nie może podlegać dyskusji.
Każda forma krytyki jest dla niej równoznaczna z wypowiedzeniem wojny.
Kobieta, która w pełni się realizuje
w swoim małżeństwie, nie chce i nie
ma potrzeby ingerować w cudze. Jej
w jej oczach będziesz przyczyną wszelkich niepowodzeń. Jeśli nie powie tego
wprost, to da ci do zrozumienia. Twoją
część rodziny traktuje lekceważąco lub
pogardliwie.
• Kapral – ustawia innym grafik
życia, będzie rozliczać z realizacji,
punktować na każdym kroku. Nigdy
nie nadążycie za jej decyzjami. Każde
spóźnienie będzie was drogo kosztować.
Wasze małżeństwo stanie się projekcją
jej „geniuszu”. Pytania i pretensje będą
się powtarzać systematycznie, a ich natężenie rosnąć. Będzie wpadać do was
codziennie, niby przypadkiem, korzystając z waszej gościnności, stanie się
domownikiem, bardzo uciążliwym…
• Nieszczęśliwa – narzeka na ciężkie
życie, na swoją starość i choroby. Łapczywie szuka współczucia i zrozumienia. Pragnie zbudować poczucie winy
w swoim dziecku, że ono żyje swoim
życiem i nie jest już zależne od swojej
mamusi. Wiecznie nieszczęśliwa uważa, że cały świat sprzysiągł się przeciwko
niej, a synowa jest dowódcą tego spisku!
Dobre teściowe istnieją, ale, jak przystało na prawdziwe skarby, są rzadkością.
Alibi dla teściowej
w bólach urodziła, jest tak zaborcza,
ponieważ to jedyna istota, od której
w żaden sposób nie zależy, nad którą
ma realną władzę i jedyna, która nie
krzywdzi! Jeśli kobieta miała szczęśliwe
dzieciństwo, panieństwo i małżeństwo,
będzie dojrzała, mądra i przewidująca.
Kobiety – teściowe powinny pomyśleć,
czego doświadczyły w swojej kobiecości? Każdy jest dzieckiem swojej historii, teściowe także!
Kobieta od chwili porodu cały czas
rozstaje się z dzieckiem, choć bez
przerwy towarzyszy mu obecnością,
tęsknotą, pamięcią, modlitwą itp. Przecięcie pępowiny, żłobek, przedszkole,
niania, szkoła, studia, wyjazdy – to
kolejne słupy graniczne, które widzi
matka. A ponieważ urodziła, bawiła,
karmiła, uczyła, uważa, że zawsze ma
prawa szczególne i że nigdy nie będzie
musiała z nich zrezygnować, a jej
synek na zawsze będzie jej. W końcu
jest pierwszym człowiekiem w życiu
dziecka i pierwszą kobietą w życiu syna.
Nagle w jej domu pojawia się ktoś trzeci
(dziewczyna, narzeczona), kto zaczyna
znaczyć więcej niż matka. Rozsiada się
w życiu dziecka, aż stanie się ważniejszy niż matka. Prawdziwa rywalka, intruz, momentami wróg, który naruszy
więzi, rozerwie je nie oglądając się na
nic. Młody mężczyzna staje wtedy na
4
małżeństwo wystarczy. Ale większość
kobiet nie wypaliła się w swoim małżeństwie. Nosi w sobie ogień, który
zamiast ogrzewać, spopiela.
• Wtrąca się do wszystkiego – jej
niekwestionowane życiowe doświadczenie, według niej, uprawnia do kontrolowania każdego aspektu życia dziecka,
a przez to i sposobu funkcjonowania
jego związków. Od skarpetek do spraw
intymnych włącznie. Sama sobie daje
prawo zadawania mało delikatnych
i natarczywych pytań o pieniądze,
o urlop, o pracę, o plany itp. Powinna
o to pytać męża, a woli pytać dorosłego
syna i jego żonę. W sensie psychologicznym uścisk matki jest silniejszy niż
uścisk ojca, dlatego trudniej od niego się
uwolnić, zwłaszcza synom.
• Bardzo się poświęciła – uważa się
za idealną matkę i jest z tego dumna,
więc na każdym kroku raczy o tym
wspominać, dodatkowo oczekując
wiecznej i niegasnącej wdzięczności za
jej ogromne poświęcenie. Prawdziwą
gratyfikacją jest fakt, że syn chętniej się
zwierza jej niż żonie. Razem wymyślają
strategie na przyszłość.
• Zawiedziona – bardzo żałuje, że jej
dziecko związało się z tobą. Być może
zrobiła wiele, by nie dopuścić do ślubu.
Uważa, że jej dziecko zasługuje przecież
na kogoś lepszego. Natomiast ty zawsze
Prawdziwym rarytasem w tym zniesmaczonym świecie. A sprawiedliwość
polega na tym, że dzisiejsza synowa jest
jutrzejszą teściową.
ks. Ryszard Winiarski
Błogosławiona Marianna Biernacka (1888–1943)
Marianna oddała życie za synową Annę i jej nienarodzone dziecko. Rozstrzelano ją 13 lipca 1943 r. w Naumowiczach koło Grodna w grupie 49 mieszkańców Lipska.
Marianna przed śmiercią miała jedną prośbę – aby dostarczono jej różaniec.
Farmaceuci mają prawo do klauzuli sumienia
A
merykańscy aptekarze wygrali pięcioletnią batalię prawną
z władzami stanu Waszyngton,
które w 2007 roku wprowadziły regulacje zmuszające do sprzedaży środka
wczesnoporonnego, tzw. pigułki „dzień
po” wbrew wierze i przekonaniom moralnym. W pozwie farmaceuci uzasadniali, że przepisy naruszają ich prawa
obywatelskie, każąc wybierać między
„zapewnieniem źródeł utrzymania
a głęboką wiarą i przekonaniami moralnymi”. Sąd przyznał im rację i stwierdził,
że przepisy narzucone pracownikom
aptek przez Stanową Radę Aptekarską są
„niekonstytucyjne”. Sąd federalny uznał,
że regulacje z 2007 r. „nie są neutralne
i nie mogą być stosowane powszechnie”.
Konstrukcja przepisów nie pozwala też
na odmowę sprzedaży środków poronnych ze względów religijnych, choć zakłada odmowę sprzedaży tych środków
z różnych innych powodów – uzasadniał
sędzia, wskazując, że w ten sposób
złamane zostały 1. i 14. Poprawka do
Konstytucji USA.
To już drugi korzystny dla farmaceutów wyrok w sprawach o zmusza-
nie ich do sprzedaży środków poronnych. Podobną sentencją, jak sprawa
ze stanu Waszyngton, zakończył się
rok temu proces przed sądem w stanie
Illinois.
W 2007 roku Rada Aptekarska stanu Waszyngton wprowadziła przepisy
zmuszające farmaceutów, bez względu
na ich przekonania moralne, do sprzedaży wczesnoporonnej pigułki „dzień
po”, której użycie wielu traktuje jako
aborcję.
rk (KAI/LifeSiteNews/The National Catholic
Register) / Tacoma
Potęga jednego słowa
K
ba odpowiedział im: – Przez całe życie
zastanawiał mnie ten werset: „Będziesz
miłował Pana, Boga twego [...] całą twoją
duszą”, co znaczy: nawet jeśli On odbierze ci życie. I powiedziałem: kiedyż będę
mógł wypełnić te słowa? A teraz, gdy
nadarza się okazja, czyż mam tego nie
zrobić? Rabin wydłużył słowo ehad (Jedyny!) i odszedł z tym słowem na ustach.
A z nieba odezwał się głos: „Szczęśliwy
jesteś, Rabbi Akibo, bo twoja dusza
odeszła, gdy wymawiałeś słowo ehad”.
© B. Telecki
iedy Rzymianie przywiedli Rabbiego Akibę na miejsce stracenia,
był właśnie czas modlitwy Szema
Izrael i chociaż kaci rozdzierali jego ciało
żelaznymi grzebieniami, on wciąż niósł
na sobie brzemię królestwa niebieskiego,
wypowiadając słowa modlitwy Szema:
„Szema Izrael, będziesz kochał Pana,
twego Boga, całym twoim sercem, całą
twoją duszą i z całej twojej mocy”. Jego
uczniowie powiedzieli do niego: „Nasz
Mistrzu! Aż tak bardzo (choć cierpisz)
dalej się modlisz Szema!” A Rabbi Aki-
Jerozolima. Dziedziniec szkoły rabinackiej
red.
Kościół o masonerii
S
ądzimy, że obowiązkiem Naszym
jest potępić na nowo tajne stowarzyszenia, by żadne z nich nie
mogło utrzymywać, że nie jest objęte
Naszym apostolskim wyrokiem i posługiwać się tym pretekstem dla wprowadzania w błąd ludzi łatwowiernych.
Przeto obejmujemy zakazem na zawsze
i pod groźbą kar nałożonych w bullach
Naszych Poprzedników, a włączonych
w niniejszą bullę, mocą której potwierdzamy, obejmujemy – jak mówimy –
zakazem wszelkie tajne stowarzyszenia,
zarówno te, które zakładane są teraz, jak
i te, które pod jakąkolwiek nazwą mogłyby powstać w przyszłości, i te, które
powzięłyby przeciwko Kościołowi i jakiejkolwiek prawowitej władzy zamysły,
przed jakimi niedawno przestrzegaliśmy.
[...] Potępiamy zwłaszcza i uznajemy
za nieważną bezbożną i występną przysięgę, na mocy której ci, co wstępują
do tych stowarzyszeń, zobowiązują się
nie wyjawiać nikomu tego, co dotyczy
owych sekt i skazywać na śmierć członków, którzy wydaliby ich tajemnice
zwierzchności duchownej lub świeckiej.
[...] Ojcowie Soboru Laterańskiego
orzekli z wielką mądrością, że „nie
należy uznawać za przysięgę, ale raczej
za krzywoprzysięstwo wszystko to, co
się przyrzekło z krzywdą dla Kościoła
i przeciwko zasadom tradycji...” Do
Was także, Drodzy Synowie, którzy
wyznajecie wiarę katolicką, kierujemy
w szczególny sposób nasze prośby
i upomnienie. Unikajcie starannie tych,
którzy nazywają światło ciemnością,
a ciemność światłem. [...] Na koniec
zwracamy się z miłością do tych, którzy
mimo otrzymanych pouczeń i mimo
udziału w boskich darach i łaskach
Ducha Świętego, mieli to nieszczęście, że dali się uwieść i wstąpili do
tych towarzystw, czy to do niższych
czy do wyższych stopni. My będący
zastępcą Tego, który oświadczył, że nie
przyszedł wezwać sprawiedliwych, lecz
grzeszników i który przyrównał się do
pasterza, pozostawiającego resztę swego
stada i szukającego z niepokojem jednej
zgubionej owieczki, nalegamy i prosimy
ich, by powrócili do Jezusa Chrystusa.
Bez wątpienia popełnili wielki występek, jednak nie powinni wątpić w łaskawe miłosierdzie Boga i Jego Syna Jezusa
Chrystusa. Niechaj powrócą na ścieżki
Pana, On ich nie odepchnie, ale tak jak
ojciec marnotrawnego syna otworzy
ramiona i przyjmie ich z czułością. By
uczynić wszystko, co w Naszej mocy
i by ułatwić im drogę pokuty, zawieszamy na przeciąg jednego roku po ogłoszeniu tej bulli w krajach, w których
mieszkają, obowiązek ujawniania ich
braci i oświadczamy, że mogą być uwolnieni od kar kościelnych, nawet bez
ujawniania swych wspólników, przez
każdego spowiednika zatwierdzonego
przez ordynariuszy.
Leon XII
fragment encykliki Quo graviora (1826 r.)
5
Na chwilę sprzedałam
© rkw
M
Małgorzata Żurakowska
Dialogi
małżeńskie
W
kilku puławskich szkołach
rekolekcje wielkopostne prowadził ks. Ryszard Winiarski.
Tematem było powołanie małżeńskie
i rodzinne. Ksiądz do „rozmowy przy
dzieciach” zaprosił dwoje swoich
przyjaciół, aby podzielili się swoim doświadczeniem. Chodziło o to, by młodzi
ludzie usłyszeli jak z perspektywy mężczyzny i kobiety wyglądają małżeńskie
noce i dnie. Ksiądz pytał wprost jak
małżonkowie radzą sobie z trudną
ewangelią małżeństwa i rodziny. Karkołomnego zadania z powodzeniem
podjęli się: Małgorzata Żurakowska
i Ryszard Montusiewicz z Radia Lublin,
za co serdecznie dziękujemy.
© rkw
red.
Ryszard Montusiewicz
6
iałam wszystko, o czym marzą
miliony: sławę, pieniądze,
luksusy, a jednocześnie byłam
bardzo nieszczęśliwa i samotna. W telefonie miałam zapisane dwa tysiące
numerów, w tym kontakty do wielu
sław, a jednak kiedy potrzebowałam
przyjaciela, okazywało się, że nie mam
do kogo ust otworzyć. Życie celebrytki
daje szczęście na chwilę. Potem zostaje
ciągła walka z wszystkimi i o wszystko.
To jest świat fikcji, wiecznego udawania. Wszystko w nim było sztuczne,
nawet ja sama. Miałam sztuczne włosy
i paznokcie. Po przekroczeniu progu
domu zakładałam maskę sztucznego
uśmiechu. Celebryci za wszystko chcą
coś w zamian. Miałam wyjść za mąż
za siostrzeńca byłego premiera Włoch
Silvio Berlusconiego. Zrezygnowałam
z tego małżeństwa, ponieważ czułam,
że wiążąc się z nim, związałabym się
też z jego rodziną, z jego światem. Musiałabym żyć według ich reguł. Mój były
narzeczony jest dobrym chłopakiem.
Jeżeli przyjmie Boga do serca, to być
może będzie przed nami przyszłość.
Ale nawet jeśli nie będziemy razem, to
cieszę się, że mogłam pokazać mu tę
drugą, duchową stronę życia.
Mój ojciec był dobrym człowiekiem,
ale, niestety, także alkoholikiem.
Zmarł, kiedy miałam 10 lat. Matka
wpadła w depresję i nie umiała sobie
poradzić z wychowaniem mnie i mojej
siostry. Chciała, żebyśmy miały tatusia, dlatego przyprowadzała do domu
kolejnych „wujków”. Doszło do tego, że
jeden z nich próbował mnie wykorzystać. Powiedziałam o tym mamie, ale
nie uwierzyła mi. Widocznie czasem
łatwiej jest pewnych rzeczy nie dostrzegać. Wtedy nie trzeba przyznawać się do
błędów. Wychowała mnie ulica. Z dziećmi z sąsiedztwa kradłam w sklepach,
wagarowałam i wdawałam się w bójki.
Teraz rozumiem, że tak naprawdę pragnęłam miłości i akceptacji. Żeby ktoś
powiedział mi: nie jesteś do niczego,
masz prawo marzyć.
Jako szesnastolatka poszłam na
casting, na którym mnie i innym
dziewczynom wmawiano, że będziemy
pracować w Mediolanie jako modelki.
Na miejscu okazało się, że zamiast na
wybieg trafiłyśmy do klubu nocnego,
gdzie byłyśmy zmuszane do prostytucji.
Jeden z klientów pewnej nocy mnie
zgwałcił. To cud, że udało mi się stamtąd uciec. Nie chciałam jednak wracać
do Polski jako przegrana. Zaczęłam
rozsyłać swoje zdjęcia do agencji rekla-
mowych i tak krok po kroku rozwijała
się moja kariera. W pewnym momencie
dałam się uwieść temu stylowi życia.
Na chwilę sprzedałam duszę diabłu.
Co prawda już w Polsce zetknęłam się
z narkotykami, ale wśród ludzi show
biznesu zobaczyłam, że kokaina jest
na porządku dziennym. Wstawałam
rano i moją pierwszą myślą było: kiedy
wciągnę następną działkę. Przez dragi
miałam dosłownie przepalony mózg.
Nie mogłam spać ani jeść. Którejś
nocy obudziło mnie ujadanie mojego
psa. Podniosłam głowę i z przerażeniem zobaczyłam przed sobą starszego
brodatego mężczyznę, który patrzył na
mnie z wyrzutem i kiwał głową. Jakby
chciał powiedzieć: „Aniu, co ty robisz
ze swoim życiem?”. Nie wiedziałam,
kim był, ale wyraz jego twarzy wciąż
mnie prześladował. Osiem lat później
dostałam książkę o św. ojcu Pio i nie
mogłam uwierzyć własnym oczom. To
był ten sam starzec!
Kiedy postanowiłam wydać książkę,
wydawca zaproponował mi wspólny
wyjazd do Medjugorie. Pomyślałam
sobie wtedy: zrobię mu tę łaskę i pojadę,
choć wtedy nie widziałam w tym sensu.
Sądziłam, że całe te objawienia to jakieś
oszustwo, wymyślone przez kogoś, aby
wyłudzać pieniądze od pielgrzymów.
Jednak podczas Drogi Krzyżowej odprawianej na jednej z gór otaczających
Medjugorie usłyszałam głos w sercu
głęboko mówiący: „Aniu, wybacz tym
wszystkim, którzy Cię skrzywdzili”.
A trzeba przyznać, że lista była długa.
Przez te wszystkie lata nagromadziłam
w sobie morze żalu i goryczy. Kiedy
przebaczyłam, poczułam, że moje
skamieniałe serce ożyło. Po powrocie
do Mediolanu powiedziałam wydawcy:
mogę teraz wziąć moją książkę i wyrzucić do kosza. Bo narodziłam się na
nowo. W tym czasie było mi bardzo
trudno, gdyż nie miałam, z kim porozmawiać o Bogu. Znajomi zapraszali
mnie na przyjęcia, gdzie bawiła się cała
włoska śmietanka, a ja konsekwentnie
odmawiałam. Mówiłam im: wybaczcie,
jestem już zaproszona gdzie indziej.
I szłam na Eucharystię. Wciąż jednak
byłam rozdarta i zagubiona. W głowie
kłębiły się pytania, na które nie znajdowałam odpowiedzi.
Pewnego dnia podczas Mszy Św.
powiedziałam do Boga: „Jezu, przecież
Cię nigdy nie widziałam”, wtedy usłyszałam słowa: „Błogosławieni, którzy
nie widzieli, a uwierzyli”. W ten sposób
Bóg udzielił mi odpowiedzi na wszystkie
duszę diabłu
bardzo skrzywdzona, żeby iść z kimś do
łóżka, musiałam najpierw się upić. Od
kiedy żyję w czystości, czuję, jakbym
oczyściła się z latami nagromadzonego brudu. Mam pewność, że osobom,
z którymi się spotykam, zależy na mnie,
a nie na moim ciele. Dzięki czystości
mogę poznawać ludzi takimi, jakimi są,
bez zaciemniającej obraz namiętności.
Dzisiejszy świat stoi na głowie.
Młodzi, którzy nie współżyją ze sobą
i wspólnie się modlą, boją się śmieszności i odrzucenia. A ci, którzy palą
marihuanę, że to żaden wstyd. To, co
się ze mną stało, to prawdziwy cud.
Dlatego mówię młodym: Nie bójcie się!
Bóg istnieje!
Anna Golędzinowska,
Ocalona z piekła, Częstochowa 2012
Rocznik 1982. W drodze do kariery
modelki stała się niewolnicą handlarzy
żywym towarem. Po ucieczce pomogła
policji w ujęciu sprawców i postawieniu ich przed sądem. Karierę modelki
w Mediolanie rozpoczęła, uczestnicząc
w kampaniach takich marek jak:
Fashion, Irge, Byblos czy Garelli. Od
2011 r. mieszka we wspólnocie Oaza
Pokoju w Medjugorie. Wraz z o. Renzem
Gobbim założyła ruch Czyste Serca
promujący czystość przedmałżeńską.
© www.idziemy.pl
dręczące mnie pytania. Już wiedziałam, że nie chcę żyć jak dotychczas.
Sprzedałam mieszkanie, samochód,
zrezygnowałam z bardzo intratnego
kontraktu i z jedną walizką przeprowadziłam się do Medjugorie. Kiedy
udało mi się pozbyć nadmiaru rzeczy,
wreszcie poczułam ulgę. W Mediolanie
miałam trzy szafy ubrań. Teraz noszę
to, co w darze dla wspólnoty przynoszą
pielgrzymi. Jezus kiedyś powiedział, że
kto zostawi wszystko i pójdzie za Nim,
otrzyma sto razy tyle. Teraz tego właśnie
doświadczam.
Teraz codziennie wstaję o piątej
rano i odmawiam różaniec, wychodząc
na Górę Objawień zwaną Podbrdo. Po
powrocie mamy jutrznię i Mszę Świętą,
po niej śniadanie. A później to już cały
dzień zwykłej, codziennej pracy: piorę,
prasuję, sprzątam i gotuję. Dzień kończę adoracją Najświętszego Sakramentu
i różańcem.
Znajomi twierdzą, że oszalałam; że
ktoś mi zrobił pranie mózgu. Odpowiadam im, że jeżeli wariatem jest ten, kto
kocha Boga, to ja chcę być wariatką.
Niektórzy przyjeżdżają do Medjugorie,
chcą się przekonać, co takiego tu znalazłam, czego oni nie mogą kupić za żadne pieniądze. Zostałam przez mężczyzn
Autorka w czasie promocji swojej książki
Humor ojców pustyni
Pewien brat zapytał kiedyś abbę
Hilariona:
– Po czym poznać nasz rozum, zdolności i mistrzostwo?
Starzec odpowiedział:
– Jeśli wiesz, co czynić, jesteś rozumny; gdy wiesz, jak to czynić, jesteś
zdolny; dokonanie czynu jest mistrzostwem.
***
Do mnicha, który wytykał błędy
brata, powiedział wielki Jan:
„Zanim zaczniesz śmiać się z twego
brata, spróbuj nałożyć jego buty”.
***
Do człowieka, który bluźnił przeciwko Bogu, powiedział abba Sisoes:
„Kiedy w gniewie próbujesz napluć
na niebo, przygotuj się na to, że wszystko spadnie na ciebie”.
***
Pewien starzec wypowiedział następującą prawdę:
„Iluż ludzi wie niemal wszystko,
ale nie rozumie niczego. Ale są i tacy,
którzy niewiele wiedząc, rozumieją
wszystko”.
***
Abba Serapion opowiadał swoim
braciom taką historię:
„Pewnego dnia jakiś starzec z pustyni
koło Nitry przybył do raju i bardzo był
zdziwiony przygotowaniami do wielkich uroczystości.
– Nie jestem godzien podobnego
przyjęcia – powiedział do świętego
Piotra.
– Rzeczywiście – powiedział Piotr – te
przygotowania nie są z twojego powodu,
lecz dla pewnego biskupa...
– Rozumiem – powiedział starzec – to
kwestia hierarchii.
– To kwestia rzadkości – powiedział
Apostoł.
– Tutaj mnichów mamy tysiące,
ale bardzo rzadko widzimy przybycie
biskupa...”
R. Kern, Humor ojców pustyni,
KERYGMA, Lublin, 1991
7
O
Kiedy kwiaty nam urosną, wysadzimy je
do ogrodu przedszkolnego, a szczypiorek i sałatę zjedzą dzieci na kanapkach
podczas śniadania.
Trochę było pracy przy sadzeniu, trochę bałaganu i brudu (brudne ręce i nie
tylko), ale za to ile radości, pozytywnych
© Przedszkole nr 10 w Puławach
statnio, kiedy przyszłam do
pracy, zostałam powitana takim radosnym okrzykiem
„moich” dzieci: „Proszę pani, proszę
pani, z cebulki wyrósł szczypiorek!”.
A wszystko zaczęło się od tego, że...
idzie wiosna.
nej pracy pozostają najwytrwalsi i oni
są nagradzani (w moim przedszkolu
istnieje system pozytywnych wzmocnień właśnie poprzez nagradzanie).
Zakładanie „zielonego ogródka” to dla
dzieci zabawa (bo taka jest forma nauki
w przedszkolu – poprzez zabawę), ale
jakże poważne zadanie. Cechy, jakie
dziecko nabędzie przy pracy w „zielonym ogródku”, bardzo przydadzą się
w szkole, w codziennym życiu i wpłyną
na osiąganie dobrych wyników w nauce.
Warto także w domu uczyć obowiązkowości i systematyczności. Można
przydzielać jakieś drobne zadania,
o których dziecko powinno codziennie
pamiętać. Może to być dbanie o porządek w zabawkach, układanie ubranek
wieczorem przed spaniem, podlewanie
kwiatków, opieka nad zwierzątkiem.
Należy pamiętać, że zadanie musi być
dostosowane do wieku i możliwości
małego dziecka. Nie można powierzyć
przedszkolakowi np. wyprowadzania
psa na spacer, bo po prostu jest ono
za małe i samodzielne wychodzenie
Systematyczność i odpowiedzialność dzieci
8
emocji, wypieków na twarzach dzieci
i ich komentarzy. Teraz tylko pozostaje
systematycznie dbać o nasze roślinki.
Tylko tyle i aż tyle. Bo teraz trzeba wykazać się cierpliwością i wytrwałością.
I o to chodzi, żeby dzieci uczyły się systematyczności, odpowiedzialności i wytrwałości. Na początku jest łatwo, każde
dziecko chce być dyżurnym, chce dbać
o rośliny, bo nie opadły jeszcze emocje,
bo z niecierpliwością każdy oczekuje, co
wyrośnie z nasion. Trochę gorzej jest
później, kiedy emocje opadną, a „zielony ogródek” opatrzy się dzieciom.
Wtedy nie ma już tylu chętnych do podlewania, trzeba przypominać, wpływać
na ambicję, odwoływać się do przeżyć
i doświadczeń dzieci. Przy tej codzien-
© Przedszkole nr 10 w Puławach
Jak co roku wiosną dzieci zakładają
„zielony ogródek” w sali przedszkolnej.
W tym roku także tradycji musiało stać
się zadość. Zapowiedziałam dzieciom,
że będziemy siali i sadzili roślinki.
Przedszkolaki bardzo ucieszyły się i co
dzień dopytywały mnie, kiedy wreszcie będziemy zakładać ogródek. Ale
sprawa nie jest taka prosta, bo trzeba
kupić ziemię, doniczki, nasionka,
cebulki itd. Ziemię i doniczki kupiła
nam pani intendentka, ale po nasiona
poszłam już sama. Wielka była radość,
kiedy z samego rana wyciągnęłam worki
z ziemią i kolorowe doniczki. Dzieci od
razu domyśliły się, że dziś będzie ten
wyczekiwany dzień siania i sadzenia.
Najpierw obejrzeliśmy zgromadzone,
niezbędne do pracy przedmioty, później oglądaliśmy nasionka i cebulki,
aż wreszcie zaczęliśmy sadzić. Każde
dziecko nasypało trochę ziemi do doniczek, później każdy „wcisnął” w ziemię
cebulkę zastanawiając się, którą stroną
ją włożyć: tą wąską czy tą szerszą.
Oglądaliśmy nasionka aksamitek i sałaty. Dzieci zadziwiło, że są takie małe,
delikatne, leciutkie. Posadziliśmy też
cebulki forsycji i mieczyków. Później
ustaliliśmy, co roślinom potrzebne jest
do wzrostu. Dzieci doskonale wiedziały, że musi być ziemia, woda i światło,
ale żeby przekonać się na własne oczy,
że tak faktycznie jest, postanowiliśmy
zrobić eksperyment z nasionami fasoli.
z domu może być dla niego niebezpieczne. Nie można też wymagać podlewania
kwiatów, jeśli stoją one na wysokiej półce. Z wykonania zadania trzeba dziecko
rozliczać i nagradzać. Rodzice dzięki
temu mogą uczyć się konsekwentnego
postępowania ze swoim dzieckiem, bo
często się zdarza, że to im brakuje cierpliwości i wytrwałości w konsekwentnym wychowywaniu. Powierzanie
stałego zadania i pilnowanie, aby było
systematycznie wykonywane, może
być swoistym treningiem i dla dziecka,
i dla rodzica. Warto zadbać o to, aby
wyrabiać w dziecku takie właśnie cechy
charakteru, jak obowiązkowość, systematyczność, wytrwałość.
Ania Różycka
Joanna Beretta Molla – święta życia codziennego
„Każde powołanie jest powołaniem do macierzyństwa, fizycznego, duchowego, moralnego. Bóg złożył w nas instynkt życia.
Kapłan jest ojcem, siostry zakonne są matkami, matkami dusz. Biada tym młodym ludziom, którzy nie przyjmują powołania do
rodzicielstwa. Każdy musi przygotować się do własnego powołania: przygotować się, aby być dawcą życia przez poświęcenie,
jakiego wymaga formacja intelektualna; wiedzieć, czym jest małżeństwo „sacramentum magnum”; poznać inne drogi; kształtować
i poznawać własny charakter”
Św. Joanna Beretta Molla
O
becnie w Polsce nie milkną
dyskusje na temat aborcji,
kryzysu małżeństwa i rodziny.
W obliczu tego Kościół stawia nam za
wzór piękne i święte życie żony i matki
– św. Joanny Beretty Molli. W kwietniu
tego roku obchodzimy 50. rocznicę jej
śmierci. Niech ta okoliczność będzie
okazją do bliższego zapoznania się
z życiem włoskiej lekarki, kanonizowanej przez Jana Pawła II. Święta Joanna
Beretta Molla urodziła się w Magenta
4 października 1922 r. w bardzo pobożnej włoskiej rodzinie jako dziesiąte
z trzynaściorga dzieci. W młodości
zaczęła działać w Akcji Katolickiej oraz
Konferencji św. Wincentego a Paulo.
Studiowała medycynę na Uniwersytecie
Mediolańskim i w Pavii. Wybrała medycynę w przekonaniu, że ta profesja lepiej
od innych pozwoli jej służyć ludziom.
Po uzyskaniu dyplomu z medycyny
i chirurgii w 1949 roku otworzyła klinikę medyczną w Mesero. W 1952 r.
zrobiła specjalizację z pediatrii i oddała się bez reszty opiece nad dziećmi,
pracując w Ponte Nuova i Mesero.
Joanna marzyła o podjęciu pracy na
misjach, jednak za radą spowiednika
zdecydowała się pozostać w kraju. Wówczas poznała inżyniera Piotra Mollę.
Planowała założenie rodziny chrześcijańskiej, rozumianej jako wieczernik
zgromadzony wokół Jezusa. 24 września
1955 r. wzięła ślub z Piotrem. Urodziła
troje dzieci: syna Pierluigi (1956), córki
Mariolinę (1957) oraz Laurettę (1959).
Joanna po każdym urodzeniu dziecka
stawała się promienna i wewnętrznie
przekonana, że otrzymała możliwość
udziału w najbardziej niezwykłym akcie historii, to znaczy, że powtarza akt
stwórczy Boga. Była wspaniałą matką
i żoną, jednocześnie cały czas pracowała
zawodowo.
Czwarta ciąża w 1961 r. okazała się
zagrożeniem dla życia Joanny i dziecka, w jej łonie stwierdzono włókniaka
macicy. Gotowa na każdą ofiarę i jako
lekarz świadoma zagrożenia poddaje
się operacji usunięcia guza z zastrzeżeniem, że pragnie przede wszystkim
uratować dziecko. „Jeśli chodzi o dokonanie wyboru między mną a dzieckiem,
proszę się w ogóle nie wahać. Proszę
wybrać – żądam tego – dziecko. Ratujcie
je!”. Kiedy usiłowano ją przekonać, że
powinna przeżyć dla dobra trojga dzieci,
odpowiadała stanowczo: „Chcę, aby
moje dziecko żyło”. 21 kwietnia 1962 r.
urodziła się jej kolejna córka Joanna-Emmanuela. Stan zdrowia matki nagle
się pogorszył i w tydzień później, pośród
niewymownego bólu – 28 kwietnia Joanna umarła. Miała 39 lat. Papież Jan
Paweł II beatyfikował ją 24 kwietnia
1994 r., podczas światowego Roku Rodziny, a 16 maja 2004 r. kanonizował.
W uroczystościach na Placu Św. Piotra
uczestniczyli najbliżsi Joanny: mąż
Piotr, rodzeństwo oraz jej dzieci – syn
Pierluigi, córki Laura i cudownie ocalona Joanna Emanuela.
Święta Joanna Beretta Molla cokolwiek robiła, zawsze szukała w tym
woli Bożej. Wewnętrzną siłę czerpała
z modlitwy i codziennej Eucharystii.
Była bardzo aktywna, angażowała się
w wypełnianie swoich obowiązków do
końca. Na co dzień szczęśliwa, małomówna, zawsze uśmiechnięta i pogodna. Była kobietą normalną i nowoczesną zarazem, kochała życie i swoją
rodzinę., uwielbiała przyrodę, uprawiała
narciarstwo, chodziła do teatru i lubiła
ładnie się ubierać. Miała nawet prawo
jazdy i prowadziła samochód. Święta
jest patronką matek, szczególnie tych,
które przeżywają wahania w czasie
podejmowania decyzji o przyjęciu poczętego dziecka. Niech św. Joanna Beretta Molla, która zaświadczyła życiem
o wielkiej miłości, będzie nam pomocą
i uprasza wszelkie potrzebne łaski dla
każdej polskiej rodziny.
Renata i Artur Pietras
Modlitwa za wstawiennictwem
św. Joanny Beretta Molla
Boże, nasz Ojcze,
uwielbiamy Cię i błogosławimy Tobie,
ponieważ w osobie Joanny Beretta
Molla
dałeś nam poznać kobietę,
która jako dziewczyna, żona, matka
i lekarz
jest świadkiem Dobrej Nowiny.
Jesteśmy Ci także wdzięczni,
ponieważ przez dar jej życia
uczysz nas przyjmować i szanować
każdą istotę ludzką.
Ty, Panie Jezu,
byłeś dla niej najważniejszym odniesieniem:
umiała Cię odnaleźć w pięknie świata
przyrody;
zastanawiając się nad wyborem własnej
drogi życia,
poszukiwała Ciebie i tego, jak Ci najlepiej służyć;
w miłości małżeńskiej stała się znakiem
Twojej miłości do Kościoła i ludzi;
podobnie jak Ty, Dobry Samarytanin,
zatrzymywała się obok każdej osoby
chorej, małej i słabej;
na Twój wzór i ze względu na miłość
ofiarowała samą siebie rodząc nowe
życie.
Duchu Święty,
źródło wszelkiej doskonałości,
udziel również nam mądrości, rozumu
i odwagi,
abyśmy za przykładem i wstawiennictwem Joanny,
w życiu osobistym, rodzinnym oraz
zawodowym
potrafili usłużyć każdemu mężczyźnie
i kobiecie
i w ten sposób wzrastać w miłości
i świętości. Amen
9
Wielki Post w przedszkolu – spotkania z Bogiem
W
wielkopostnym czasie
w przedszkolu rozeszła się
dziwna wieść:
„Na jutro przygotować czerwone
serduszko! O co w tym wszystkim
chodzi?” – zastanawiali się niektórzy
rodzice. Starsze dzieci tylko uśmiechały
się tajemniczo, najmłodsze przedszkolaki były zaintrygowane: „Co to tak
naprawdę będzie się działo?”. A działo
się dużo!
Miejskie Przedszkole nr 10 z oddziałami integracyjnymi w Puławach realizuje,
w oparciu o pedagogikę Marii Montessori, innowację pedagogiczną „Pomóż
mi zrobić to samemu”. W koncepcji tej
istotne miejsce zajmuje wychowanie
religijne, które jest uniwersalnym sposobem odczuwania, towarzyszącym człowiekowi od początków istnienia świata.
Maria Montessori, włoska lekarka
(1870–1952), uważała, że nauczanie religii w przedszkolu nie może się zaczynać
od wyjaśnienia pojęć abstrakcyjnych.
Małe dziecko myśli w sposób poglądowo-symboliczny i potrzebuje symboli
religijnych w najbliższym otoczeniu.
Dlatego w przedszkolach Montessori
są kąciki religijne, których istnienie
potwierdza, jak ważną rolę w życiu młodego człowieka odgrywa wiara. W salach
naszego przedszkola również gromadzimy w kącikach religijnych materiał rozwojowy i pomoce dydaktyczne związane
z tymi zagadnieniami. Stolik przykryty
białym lub niebieskim obrusem, na
nim przedmioty pozwalające dzieciom
na skupienie i modlitwę, kojarzące się
z aktualnym okresem liturgicznym to
symbolika, która pomaga zrozumieć im
minione i aktualne wydarzenia z życia
i historii Kościoła.
W Wielkim Poście dominował kolor
fioletowy. Zgodnie z założeniami Marii
Montessori, aby zaspokoić duchową potrzebę dziecka w dążeniu do wiedzy, nie
wystarczy zapoznać je ze zwyczajami
i tradycjami związanymi z nadchodzącymi świętami.
W okresie Wielkiego Postu indywidualne postanowienia poprawy miały
być pomocą dla stawania się lepszym
człowiekiem. Zbieranie drobnych postanowień przez dzieci odbywało się
w przedszkolu w formie przynoszenia
czerwonych serduszek i kwiatuszków,
ponieważ w edukacji najmłodszych
bardzo ważną rolę odgrywają symbole.
10
Czerwone serduszko z imieniem dziecka zawieszone w ciszy na DRZEWKU
DOBRYCH UCZYNKÓW przypominało małemu człowiekowi o złożonej
obietnicy. Wśród postanowień były:
sprzątanie zabawek, posłuszeństwo,
bezkonfliktowość itp. Nasze drzewko
powstało z gałązek forsycji, dlatego
każdego dnia obserwowaliśmy, jak przybywa na nim rozwiniętych kwiatów.
Dzieci doskonale wiedziały, że Wielkanoc to nie tylko święcenie jajek.
Znały również wydarzenia Wielkiego
Tygodnia, bo opowiadały je sobie.
Przed Niedzielą Palmową przedszkolaki odegrały scenkę z Biblii, by powitać
Jezusa własnoręcznie wykonanymi
palmami, potem zabrały je do Kościoła.
W kąciku religijnym zawsze leży
ilustrowana Biblia i dzieci opowiadają
sobie wzajemnie również tę historię.
Mam nadzieję, że okres Wielkiego
Postu pomógł nam w pokonywaniu
własnych wad i przyczynił się do duchowego wzrostu.
A wracając do naszych najmłodszych
przedszkolaków, to jesteśmy z nich
bardzo dumni. Swoim zachowaniem
i zaangażowaniem pokazały, jak można
przeżywać ten czas, nawet gdy ma się
tylko trzy lub cztery lata.
Małgorzata Górska-Lenartowicz
Dobro podzielone jest dobrem pomnożonym
Kiedy Jezus nakarmił 5000 ludzi, jego apostołowie zebrali 12 koszy okruchów. Spróbuj znaleźć wszystkie kosze
i zaznacz wybranymi kolorami.
S-17 nie taka ekspresowa
T
oraz przebudowy drogi nr 12 wraz
z II etapem obwodnicy Puław;
• w sprawie przeniesienia terminu
budowy drogi S17 Warszawa (Zakręt)–Lublin–Zamość–Hrebenne (Lwów) na odcinku: granica województwa mazowieckiego
i lubelskiego – węzeł „Sielce” (k. Kurowa)
wraz z obwodnicą Ryk poza rok 2013.
Poseł Janusz Palikot:
• w sprawie rozdziału środków na
rozwój infrastruktury w związku z organizacją mistrzostw Europy w piłce
nożnej w 2012 r. (z dnia 23 VII 2007 r.).
Poseł Jan Łopata:
• Wielokrotne zapytania poselskie
w sprawie budowy drogi ekspresowej
S17 Lublin–Warszawa.
Posłanka Małgorzata Sadurska:
• Interpelacje z dnia: 12 VII 2009 r.,
15 XII 2008 r., 18 VIII 2011 r.
Poseł Włodzimierz Karpiński:
• Interpelacje z dnia: 27 VIII 2008 r.,
17 VII 2009 r.
Posłanka Elżbieta Kruk:
• Interpelacja z dnia 8 I 2009 r.
red.
© rkw
rasa Lublin–Warszawa jest główną arterią komunikacyjną regionu. Stanowi też strategiczną oś
tranzytową. Według badań prowadzonych na zlecenie gminy Kurów natężenie ruchu w tym miejscu należy do
największych w Polsce. Wynosi 30 tys.
pojazdów na dobę, czyli prawie 11 mln
rocznie. Liczba pasażerów i wielkość
ładunku przewożona tym traktem wymaga pilnego przyspieszenia prac. Niestety, nowa S-17 na pewno nie zostanie
oddana na EURO, najwcześniej ma to
być rok 2014 i to pod warunkiem, że po
mistrzostwach entuzjazm nie opadnie,
a finansowanie nie zostanie wstrzymane. Ciekawe, ile dla tej inwestycji zrobili
poszczególni posłowie regionu? Zajrzyjmy na strony internetowe Sejmu, by
się dowiedzieć, jaka była ich aktywność
w tym względzie.
Posłanka Joanna Mucha złożyła najwięcej interpelacji:
• w sprawie budowy strategicznego
odcinka drogi ekspresowej S-17 Kurów–
Lublin–Piaski;
• w sprawie projektu Programu Budowy Dróg Krajowych na lata 2011–2015;
• w sprawie przeniesienia poza 2013
rok terminu przebudowy drogi ekspresowej S-17 na odcinku Kurów–Lublin
Prace na trasie ekspresowej postępują w żółwim tempie. Raczej stoją. W dniu 7 III na węźle Sielce za Kurowem
pracowało zaledwie kilku robotników
O zawiści, która nieźle się trzyma...
P
oczciwy Bolesław Prus (choć teraz
to już nie wiem, czy politycznie
poprawny) pisał: „że też my
zawsze musimy kogoś posądzać albo
o zdradę kraju, albo o złodziejstwo!
Nieładnie!”. Nie dostał on wprawdzie
Orderu Orła Białego, nie podpisywał,
nie paktował, chociaż, kto go tam wie?
W myślach czynię teraz przegląd
zastępów pisarzy, poetów, muzyków,
artystów, którzy na przestrzeni stuleci
tworzyli zręby wielkiej wartości – narodowej kultury, literatury i sztuki.
Jacy byli? Biali? Czarni? Niezmienni
i niewzruszeni? Mickiewicz (odpada,
miał w życiorysie Towiańskiego), Słowacki (słabego zdrowia, ale kto go tam
wie?), Chopin (George Sand), nawet
zastanawia mnie już Rej i Kochanowski,
o pozytywistach nie wspomnę (taka na
przykład Orzeszkowa, a Konopnicka?).
Co Sienkiewicz robił w Ameryce? A dalej
– to już tylko gorzej. Witkiewicz –wariat
i nihilista, poeci 20-lecia – różne drogi,
życiorysy, czasem pokręcone, trudne
drogi dochodzenia do prawdy, Boga,
człowieka, odejścia, powroty, życiowe
dramaty. Mroczny, ale bardzo religijny
(niestety, nie w sposób, jaki redakcji
przypadłby do gustu) Żeromski. A inni?
Białoszewski, Miłosz, Różewicz? Ludzkie
wybory, decyzje chwili, prawo do błędu,
błądzenia, odejścia i prawo do powrotu.
Właśnie dlatego o nich mówię młodzieży, bo są naturalni, prawdziwi, nie biali
lub czarni, są ludzcy – jak my wszyscy.
A takich właśnie młodzież szanuje.
Dlaczego zatem, w imię niepojętych
dla mnie celów, Szymborska staje się
dla kogoś niewygodna? Czy wypierała
się jakiegokolwiek etapu swojego życiorysu? Czy swoim talentem i intelektem
wspierała jakąś grupę polityczną, postać,
partię? Nie dbała o rozgłos, sławę, peszyła ją nawet Nagroda Nobla. Odeszła,
zostawiając po sobie niesamowity pod
względem jakości artystycznej literacki
dorobek. Gdybym była bardziej złośliwa,
Z notatnika belfra
niż przeciętnie jestem, stwierdziłabym
jako polonistka, iż na szczęście redakcja namierzyła Szymborską i oddzieliła
ją od świętych za życia, prawych od
urodzenia, niezmiennych, świeckich
i duchownych, którzy od dziecka pielęgnowali swe kręgosłupy moralne i do
ostatniej chwili zachowali je w nieskazitelnym stanie. Nie wiem, czemu ma
to służyć? Szarganie dla idei? Budowanie
cywilizacji chrześcijańskiej? „Chrześcijaństwu w Polsce nie grozi dziś laicyzm
ani ateizm, ale parodia religii...” – pisał
mój mistrz, ksiądz profesor Tischner
(też kontrowersyjny dla wielu). Na koniec – ostrzeżenie, wszak...
„Spójrzcie, jaka wciąż sprawna
Jak dobrze się trzyma
W naszym stuleciu nienawiść
Jak lekko bierze wysokie przeszkody
Jakie to łatwe dla niej - skoczyć, dopaść!...”
(Wisława Szymborska, Nienawiść)
Renata Miłosz
11
W
ielu ludzi zwyczajnie nie radzi
sobie z życiem, a nawet z sobą
samym. Jedni kryją swoje
problemy i tłumią związane z nimi
napięcia, nie wiedząc, że udawanie
życiowego twardziela na dłuższą metę
kończy się depresją albo wybuchem
niepohamowanej agresji. Inni wręcz
przeciwnie bardzo chętnie obnoszą się
ze swoim cierpieniem i rozpaczliwie
wołają o pomoc. Ale co znaczy pomagać? Jak sprawić, by pomoc nie była
obraźliwa i nie pogłębiała problemu?
Niedawno słuchałem mądrego księdza,
który zaskakuje niekonwencjonalnymi
pomysłami i środkami wyrazu. Mówił
on o trzech rodzajach pomocy, a raczej
o dwóch protezach i pomocy rzeczywistej, która na serio traktuje człowieka.
zastanawia się nad tym, ile zła wyrządza
nieprzemyślana pomoc?
Drugi rodzaj pomocy jest odrobinę
lepszy. Polega na dawaniu przysłowiowej wędki, którą mogą być jakieś
zlecenia, prace interwencyjne, kursy,
szkolenia, chałtura, prace dorywcze
lub sezonowe itp. Niestety, jest nią
także szara strefa. W dawaniu wędki
istnieje poważne ryzyko, że obdarowany coś ukradnie, zapije, zniechęci się
złą pogodą, porzuci pracę lub w ogóle
jej nie podejmie. Przestraszy się minimalnych wręcz wymagań, których
dawno, a może nawet nigdy nikt mu
nie stawiał. Więc, mówiąc kolokwialnie, wędkę sprzeda, kupi rybę, zje, by
następnego dnia obudzić się bez ryby
i bez wędki. I tak pomoc stworzona
loper wymaga miesięcznie kilku tysięcy
złotych), kredyt niemożliwy (brak zdolności kredytowych), bezrobocie (często
jako skutek złej prywatyzacji), własna
działalność gospodarcza ryzykowna
i nieopłacalna (straszliwe obciążenia
pracodawców), do tego VAT płacony
we wszystkim: w towarach i usługach.
Jednak i w tak nieludzkim klimacie
można coś osiągnąć. Znam ojca rodziny
wielodzietnej, który nie prosi o słodycze
dla swoich dzieci, ale o relatywnie niewielkie wsparcie, by mógł opłacić czesne
w studium organistowskim. Ponieważ
ma talent muzyczny, w przyszłości chce
dorabiać jako organista w parafialnym
kościele, a potrzebuje wykształcenia.
Najwyraźniej nie chce gotowej ryby
ani wędki. Chce o wiele więcej. Chce
Pomoc nie chodzi na skróty
Pierwszy rodzaj pomocy polega, mówiąc najogólniej, na dawaniu przysłowiowej ryby, która ma kształt zasiłku,
zapomogi, darowizny, jałmużny itp.
Hołduje temu większość programów
socjalnych państwa opiekuńczego.
Niestety, w tym kluczu działa także
kościelna Caritas. Rozdawnictwo
wszystkiego, co tylko możliwe, wydaje
się słuszne, zasadne, a nawet ewangeliczne. Wydaje się, ale takim nie jest!
Nie jest ani słuszne, ani tym bardziej
ewangeliczne. Mimo wszystkich trudów, okazuje się stosunkowo łatwe.
Może nawet dawać dobroczyńcom
komfort psychiczny i spokój sumienia.
Swoiste alibi.
Wiem to z doświadczenia, ponieważ
prowadziłem kuchnię dla ubogich, która
codziennie wydawała darmowe posiłki
ludziom uwikłanym w niewyobrażalne
wprost problemy moralne, afektywne,
prawne i religijne. Rozdawnictwo bez
działań ewangelizacyjnych niczego
dobrego nie powoduje. Nie zmienia
mentalności obdarowanych. Nie tworzy
nowych relacji. Nie stawia żadnych wymagań, które pomogłyby im dojrzewać
do odpowiedzialności za siebie i najbliższych. Nie przekonuje do nawrócenia
ani nawet zmian zewnętrznych. Nie
daje żadnych nadziei na społeczeństwo
obywatelskie. Wykształca w człowieku
świadczeniobiorcę, czyli konsumenta
drugiej klasy, który konsumuje nie to,
co chce, ale to, co musi! Rozbudza apetyt na życie, dalsze oczekiwania, wręcz
roszczenia. A ponieważ środki zawsze
są ograniczone, rodzi się mnóstwo pretensji i moralnych osądów tych, którzy
działają w dobrej wierze. Źle pojęta
dobroczynność psuje ludzi, ale kto z nas
12
przez wielu specjalistów w eleganckich gabinetach, w których próbuje się
diagnozować rzeczywistość, na pozór
słuszna, nie trafia w sedno problemu.
Na trochę łagodzi niektóre objawy, a powinna działać przyczynowo! Jest zupełnie nieefektywna, choć w statystykach
i sprawozdaniach może robić wrażenie.
Znam kilku ludzi, którzy przeszli
fundowany przez UE kurs komputerowy. Problem w tym, że nie stać ich na
zakup komputera i co ważniejsze: nie
ma ofert pracy przy biurku. Pieniądze
zostały wydane bez sensu. Prawdziwymi beneficjentami zostali instruktorzy
i prelegenci, a przecież mieli być nimi
bezrobotni. Ludzie dostają certyfikaty,
które tak naprawdę nie zmieniają życia i nie rozwiązują problemów. Sam
mam kilka certyfikatów zdobytych na
ścieżce awansu zawodowego katechety,
których nikt nawet nie sprawdził. Może
zamiast kolejnych kursów i szkoleń lepiej budować ośrodki terapii odwykowej,
zwłaszcza że obok dawnych nałogów
pojawiają się nowe. Zamiast modnej
obecnie informatyzacji lepiej uskuteczniać remonty kotłowni i prace termoizolacyjne. Zamiast zasiłków, uznaniowo
przyznawanych wielodzietnym rodzinom, lepiej obniżyć im podatki, ułatwić
zdobycie taniego kredytu albo chociaż
nie zmieniać co roku podręczników
tak, by przez kilka lat młodsze rodzeństwo mogło się uczyć z książek, które
zostają po starszym bracie czy siostrze.
Czy minister edukacji wie, ile kosztuje zestaw podręczników dla jednego
ucznia? Decyzje ustawodawców niemal
w każdej dziedzinie krzywdzą i wymierzają kary za posiadanie dzieci. Skutki
oczywiste: mieszkanie nierealne (dewe-
pokazać, może nawet udowodnić, sobie, żonie, dzieciom i tym, do których
się zwraca o pomoc, że ma mentalność
i naturę wędkarza. Nie chce być traktowany jak ofiara, bo nie jest ofiarą.
Zasadniczą pracę wykonuje on, a nie
system, państwo, instytucje pomocowe
czy ktokolwiek.
I tu dochodzimy do sedna prawdziwej
pomocy, która polega na tym, by umożliwić lub jedynie ułatwić dojrzewanie
człowieka do roli wędkarza. W żadnym
wypadku nie wolno go wyręczać. Kiedy
jest poród, kilka osób robi to, czego nie
może wykonać ciężarna kobieta. Jednak
ostateczną i najważniejszą pracę wykonuje rodząca. To ona musi mieć parcie,
by mogło urodzić się dziecko. To z niej
wydobywa się życie, nie z ginekologa,
położnej czy instrumentariuszki, których obecność jest jedynie pomocnicza.
Żeby naprawdę pomóc człowiekowi,
trzeba go zrozumieć. Aby zrozumieć,
trzeba go poznać. By go poznać, trzeba
z nim być. Trzeba rozmawiać, słuchać,
pytać i niekoniecznie przyznawać rację. Przyznawanie racji może oznaczać
pozory współczucia i chęć szybkiego
zakończenia rozmowy. Czasem prawdziwą miłością jest rozumny sprzeciw
i szukanie rozwiązań trudniejszych, ale
za to prawdziwych. Prawdziwa pomoc
nie chodzi na skróty. Alkoholicy swoje
spotkania w grupach AA zaczynają od
modlitwy, w której szczerze proszą:
„Wszechmogący Boże, daj mi zmienić
to, co mogę, przyjąć to, czego nie mogę
i odróżnić jedno od drugiego”.
Może w ten sposób powinien się
modlić każdy, a nie tylko trzeźwiejący
alkoholicy?
ks. Ryszard Winiarski
Skrzynia skarbów
P
isałem ostatnio o żywej wierze –
o czymś, co powinien mieć każdy,
ale mają tylko niektórzy. Dlaczego? Bo nie korzystają z darów Ducha
Świętego, którego mają w sobie. Na dnie
Twego serca leży olbrzymia skrzynia
z potężnym skarbem, z potężną Mocą,
większą niż bomba atomowa. Tylko jest
ona zamknięta i przykurzona. A Moc
rozsadza skrzynię od wewnątrz, chce
się wydostać, chce działać, przemieniać,
ożywiać, dawać żywą wiarę, uzdrawiać,
wypędzać demony. Tylko jej właściciel
na to nie pozwala. Ty Jej na to nie pozwalasz.
Coraz częściej spotykam młodych,
którzy nie chodzą do kościoła nie
dlatego, że jakiś ksiądz ich zgorszył,
co można było często słyszeć jako
argument, ale dlatego, że nie widzą
świadków Ewangelii w swoim bloku.
Patrzą na chrześcijan, którzy nie żyją
jak chrześcijanie. Widzą ich pobożność,
która ich drażni, ale nie widzą ich wiary,
która u pierwszych chrześcijan dawała
dwa owoce: jedność i miłość. Widzisz
takie owoce w swojej rodzinie? Przepowiadaniu Słowa Bożego w pierwszych
wiekach towarzyszyły znaki: ujawniały
się złe duchy, które potem apostołowie
Dziesiątki rowerów mówią o zwyczajnej obecności w kościele (rekolekcje w par. Celestynów)
Każdy z nas otrzymał tego samego Ducha Świętego w sakramentach
chrztu i bierzmowania. Tego samego (i
tyle samo) Ducha, co bł. Jan Paweł II,
św. Franciszek z Asyżu czy św. Ojciec
Pio. To dlaczego oni TAK żyli, a ja tak
sobie tylko chodzę do kościółka… Dlaczego Ojciec Pio uzdrawiał mocą Chrystusa, a mnie jest trudno zwykłe Zdrowaś Mario za chorą matkę odmówić, bo
i tak wiem, że to nie pomoże? Skąd ta
różnica wiary? Dlaczego o pierwszych
chrześcijanach poganie mówili: „Zobaczcie, jak oni się miłują”, a o nas… ?
wyrzucali. Ludzie słuchający Dobrej
Nowiny byli uzdrawiani przez włożenie
rąk apostołów i przyzywanie Ducha
Świętego. Dlaczego tego teraz nie widać
w kościołach? A Moc drzemie…
Jak ją obudzić? Jak dojść do wiary
żywej? Otóż wiara, żeby była żywa, potrzebuje środowiska wzrastania, tak jak
roślina – ziemi i wszystkiego, co z nią
związane. Tą ziemią jest wspólnota
Kościoła. Podkreślam słowo WSPÓLNOTA. I tu znowu ktoś powie: „Przecież
chodzę do kościoła od dziecka”. Tak, ale
czy czujesz się tam, jak we wspólnocie
Chrześcijaństwo w pigułce
czy raczej jak w miejscu użyteczności
publicznej. Może nawet przyjaznym,
ale tylko miejscu, gdzie „wpadasz i wypadasz”, a nie – gdzie żyjesz. Czy Twoja
obecność w Kościele daje owoce jedności
i miłości w Twoim życiu? Czy widziałeś
jakieś nawrócenie w kościele, jakiś cud?
Jeśli nie, to prawdopodobnie nie zasmakowałeś jeszcze tego, czym jest wspólnota. Dlatego jest rzeczą bardzo ważną
znaleźć sobie w Kościele swoje miejsce
wzrastania. Miejsce, gdzie będziesz mógł
się modlić z innymi, gdzie będziesz mógł
rozważać Słowo Boże, dzielić się nim,
gdzie zaczną się tworzyć między wami,
członkami wspólnoty, więzi nie tylko
emocjonalne, ale także więzi wiary.
Każda parafia, oprócz najbardziej
podstawowego duszpasterstwa sakramentalnego, czyli Mszy Św., spowiedzi, nabożeństw, ma w swojej ofercie
również życie małych wspólnot, gdzie
chrześcijanin przestaje być konsumentem usług religijnych, a staje się
uczniem Jezusa Chrystusa. Zaczyna
doświadczać mocy wiary, jego wiara
zaczyna owocować. W naszym mieście
możemy spotkać Odnowę w Duchu
Świętym, Drogę Neokatechumenalną,
Domowy Kościół (dla małżeństw),
Legion Maryi oraz dla młodzieży Oazę
i KSM. To są te miejsca, gdzie jest szansa, że otworzysz wreszcie tę skrzynię.
To w tych wspólnotach możesz przeżyć
coś, co nazywamy chrztem w Duchu
Świętym, wylaniem Ducha Świętego,
wyborem Jezusa na jedynego Pana
i Zbawiciela, formacją katechumenalną. To są te klucze do owej skrzyni.
Kiedyś na pewnych rekolekcjach, po
kończącej je modlitwie wyboru Jezusa, o której pisałem jakiś czas temu,
podszedł do mnie pewien chłopak i powiedział, że nigdy niczego w kościele
tak mocno nie przeżył. A był przecież
na wielu Mszach, nabożeństwach,
procesjach. Ta modlitwa stała się
dla niego momentem przełomowym
w życiu. Dlaczego? Bo po raz pierwszy
nie „odmawiał” modlitwy, ale wszedł
w bliskość z Bogiem, bo Duch Święty
dokonał poruszenia. Trudno się o tych
rzeczach pisze. Trzeba je po prostu przeżyć. Dlatego zapraszam, aby to swoje
miejsce w Kościele znaleźć. W kolejnych numerach będziemy prezentowali
wspólnoty, które można znaleźć w Puławach, aby ułatwić niezdecydowanym
ten krok – otworzyć skrzynię skarbów
w swoim sercu i uwolnić Moc.
ks. Michał Zybała
13
Bądź świadkiem Bożego Miłosierdzia
Ś
więta siostra Faustyna wewnętrzne natchnienia i objawienia Jezusa
miała już w wieku 7 lat. Pokonując
różne przeszkody w końcu wstąpiła do
zakonu, a tam zrodziły się pragnienia,
o których pisała w swoim Dzienniczku:
„Koniecznie chciałam zgłębić i poznać, kto jest ten Bóg... W jednej chwili
duch mój został porwany jakoby w zaświaty, ujrzałam jasność nieprzystępną,
a w niej jakoby trzy źródła jasności,
której pojąć nie mogłam. A z tej jasności wychodziły słowa w postaci
gromu i okrążały niebo i ziemię. Nic
nie rozumiejąc z tego, zasmuciłam
się bardzo. Wtem z morza jasności
nieprzystępnej wyszedł nasz ukochany
Zbawiciel w piękności niepojętej, z ranami jaśniejącymi – a z onej jasności
było słychać głos taki: »Jakim jest Bóg
w istocie swojej, nikt nie zgłębi, ani
umysł anielski, ani ludzki«. – Jezus
mi powiedział: »Poznawaj Boga przez
rozważanie przymiotów Jego«” (Dz.30).
Tak też postanowiła zrobić, a Pan
udzielił jej wiele światła do poznania
Jego przymiotów.
„Pierwszym przymiotem, jaki mi Pan
dał poznać – to Jego świętość. Świętość
ta jest tak wielka, że drżą przed Nim
wszystkie Potęgi i Moce. Duchy czyste
zasłaniają swoje oblicze i pogrążają się
w nieustannej adoracji, a jeden ich tylko
wyraz największej czci, to jest: Święty...
Świętość Boga rozlana jest na Kościół
Boży i na każdą w nim żyjącą duszę,
jednak nie w równym sobie stopniu. Są
dusze na wskroś przebóstwione, a są też
dusze zaledwie żyjące.
Drugie poznanie, [którego] udzielił
mi Pan – to jest Jego sprawiedliwość.
Sprawiedliwość Jego jest tak wielka
i przenikliwa, że sięga w głąb istotnej
rzeczy i wszystko wobec Niego staje
w obnażonej prawdzie.
Trzecim przymiotem – jest miłość
i miłosierdzie. I zrozumiałam, że
największym przymiotem jest miłość
i miłosierdzie. Ono łączy stworzenie ze
Stwórcą. Największą miłość i przepaść
miłosierdzia poznaję we Wcieleniu Słowa, w Jego odkupieniu i tu poznałam, że
ten przymiot jest największy w Bogu”
(Dz. 180).
Następnie Jezus zażądał od Faustyny: „Córko Moja, mów światu całemu
o niepojętym (138) miłosierdziu Moim.
Pragnę, aby święto Miłosierdzia było
ucieczką i schronieniem dla wszystkich
dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia Mego, wylewam całe
14
morze łask na dusze, które się zbliżą do
źródła miłosierdzia Mojego. Która dusza
przystąpi do spowiedzi i Komunii świętej, dostąpi zupełnego odpuszczenia win
i kar. W dniu tym otwarte są wszystkie
upusty Boże, przez które płyną łaski;
niech się nie lęka zbliżyć do Mnie żadna
dusza, chociażby grzechy jej były jako
szkarłat. Miłosierdzie Moje jest tak
wielkie, że przez całą wieczność nie
zgłębi go żaden umysł, ani ludzki, ani
anielski. Wszystko, co istnieje, wyszło
z wnętrzności miłosierdzia Mego. Każda
dusza w stosunku do Mnie rozważać
będzie przez wieczność całą miłość
i miłosierdzie Moje. Święto Miłosierdzia wyszło z wnętrzności(139) Moich,
pragnę, aby uroczyście obchodzone było
w pierwszą niedzielę po Wielkanocy.
Nie zazna ludzkość spokoju, dopokąd
nie zwróci się do źródła miłosierdzia
Mojego” (Dz. 699).
Prosił św. Faustynę, żeby zachęcała
ludzi do odmawiania Koronki do Bożego
Miłosierdzia. „Córko Moja, zachęcaj
dusze do odmawiania tej koronki, którą ci podałem. Przez odmawianie tej
koronki podoba Mi się dać wszystko,
o co Mnie prosić będą. Zatwardziali
grzesznicy, gdy ją odmawiać będą, napełnię dusze ich spokojem, a godzina
śmierci ich będzie szczęśliwa. Napisz to
dla dusz strapionych: Gdy dusza ujrzy
i pozna ciężkość swych grzechów, gdy
się odsłoni przed jej oczyma duszy cała
przepaść nędzy, w jakiej się pogrążyła,
niech nie rozpacza, ale z ufnością niech
się rzuci w ramiona Mojego miłosierdzia, jak dziecko w objęcia ukochanej
matki. Dusze te (125) mają pierwszeństwo do Mojego litościwego serca,
one mają pierwszeństwo do Mojego
miłosierdzia. Powiedz, że żadna dusza,
która wzywała miłosierdzia Mojego, nie
zawiodła się ani nie doznała zawstydzenia. Mam szczególne upodobanie
w duszy, która zaufała dobroci Mojej.
Napisz: Gdy tę koronkę przy konających odmawiać będą, stanę pomiędzy
Ojcem a duszą konającą nie jako Sędzia
sprawiedliwy, ale jako Zbawiciel miłosierny” (Dz.1541).
Natomiast wszystkim wiernym
czcicielom Bożego Miłosierdzia obiecał:
„Wszystkim duszom, które uwielbiać
będą to Moje miłosierdzie i szerzyć
jego cześć, zachęcając inne dusze do
ufności w Moje miłosierdzie – dusze te
w godzinę śmierci nie doznają przerażenia. Miłosierdzie Moje osłoni je w tej
ostatniej walce...” (Dz. 1540).
„Dusze, które szerzą cześć miłosierdzia Mojego, osłaniam je przez życie
całe, jak czuła matka swe niemowlę,
a w godzinę śmierci nie będę im Sędzią,
ale miłosiernym Zbawicielem. W tej
ostatniej godzinie nic dusza nie ma na
swą obronę, prócz miłosierdzia Mojego; szczęśliwa dusza, która przez życie
zanurzała się w zdroju miłosierdzia,
bo nie dosięgnie jej sprawiedliwość”
(Dz.1075).
Święta Faustyna urzeczywistniła
w osobistym życiu Miłosierdzie Boże
i kierowała się nim względem bliźnich.
Pragnęła głęboko, żeby tajemnicą miłosierdzia zainteresować wszystkich ludzi
na ziemi. Chciała, żeby każdy z nas
został kontynuatorem jej misji, przeżywając każdy dzień według wskazówek
Zbawiciela. On przekazał jej pięć sposobów oddania czci Bożemu Miłosierdziu.
Każdą z tych pięciu form kultu Bożego
Miłosierdzia Jezus Chrystus poprzedził
słowem „pragnę”, które w pełni wypowiedział z krzyża (J 19, 28).
Jezu, odpowiadając na Twoje wołanie
miłości z krzyża, przyjmuję orędzie Bożego Miłosierdzia i chcę Ci powiedzieć:
Pragnę uroczyście obchodzić święto
Bożego Miłosierdzia (Dz. 699).
Pragnę czcić obraz Bożego Miłosierdzia (Dz. 48).
Pragnę codziennie modlić się w Godzinie Miłosierdzia (godz. 15:00) według Twoich wskazań (Dz. 1320, 1572).
Pragnę codziennie modlić się Koronką do Bożego Miłosierdzia, współcierpiąc z Tobą (Dz. 1541).
Pragnę czynić dobro bliźniemu,
mówić słowa miłosierne, przekazywać
innym Twoje orędzie (Dz. 742).
Matko Boża Miłosierdzia, oddaję
Twemu Niepokalanemu Sercu moje
pragnienie kontynuowania misji św.
Faustyny przez życie Orędziem Bożego
Miłosierdzia i częste czytanie jej dzienniczka duchowego. Amen.
Parafianka Miłosierdzia Bożego
W
śród zwyczajnych ludzi, na
przekór narzekaniom wielu
malkontentów, małe gniazdka wije sobie nadzwyczajność. Niepozornie ukrywa się w młodych duszach,
tak wrażliwych, że zdolne są wyrazić
dla wypełnienia się wszystkich jego tajemnic. Myślę, że warto zapamiętać słowa o mieście bez twarzy pędzącym ślepo
przed siebie i siejącym wokół moralne
spustoszenie czy też obraz rozerwanych
dziewczęcych korali zbieranych pokrwa-
tematów bliskich nie tylko młodzieży,
dotyczą bowiem pragnień, obaw, lęków
i nadziei tak naprawdę każdego człowieka. Strofy ich wierszy odkrywają
tajemnice młodej duszy oraz nowe,
ważne spojrzenie na świat i na nas –
Nadzwyczajność mieszka wśród nas
dorosłych. Okazuje się, że wkraczającym
w dorosłość nastolatkom potrzebne jest
odczuwanie smaku prawdziwego życia,
w którym jest miejsce dla anielskiej
niezwykłości, ale i dla zadumy nad przemijaniem oraz które nie ucieka w bylejakość i nie gubi bliskiej relacji z drugim
człowiekiem. Pragną spotykać ludzi,
a nie marionetki. Chcą wreszcie smakować życie, w którym nie idzie się na
skróty, ale szuka odpowiedniego czasu
w poetyckim słowie prawdziwe perełki ludzkiej myśli. Jeszcze nieśmiało
pozwalają one ujrzeć światło dzienne
swoim lirycznym wyznaniom, nie
wiedząc, że ich słowo zaczyna już żyć
swoim życiem, trafiać do różnych serc,
umysłów, zmuszać do zastanowienia.
Może w przyszłości będzie nawet odgrywać rolę ziarna wydającego obfite plony.
Rozważania młodych poetek – puławskich uczennic – koncentrują się wokół
wioną ręką. Wspierane pomysłowymi
metaforami, personifikacjami, odrobiną
ironii i dobrym wyczuciem języka oraz
ubogacone odniesieniami do kulturowej
symboliki, tak wiele mówią o kondycji
współczesnego człowieka. Ponieważ
jednak dobra poezja ma zwykle wiele
interpretacji, niech przemawia sama,
czyniąc ten świat choć trochę lepszym
i ... nadzwyczajnym.
Joanna Kurlej
Za bramą z myśli Boskich ulepioną…
Ciągle gdzieś goni
pełne marionetek
i słów woskowych
Nie zatrzymuje się nawet na chwilę
Jest dyktatorem zasad
i pogromcą marzeń
nie zna litości
stroni od miłości
a małe wieże Babel
przysłaniają świat wartości i prawd
budząc trwogę i strach
Nie pyta o zdanie
pędzi nieubłaganie
nie odwracając twarzy
Za bramą z myśli Boskich ulepioną
kończy się świat
Krzyże wrastają w ziemię
tysiące epitafiów wyrytych alfabetem
rozpaczy
bez zbędnej lapidarności
obserwują nas babcie ze zdjęć
podnoszę oczy szukając Boga..
czarny korowód
osnuwa sklepienie
krzyk skrzydlaty
pieśnią żałobną się stał
tańczą wrony
oczerniając niebo
szeregi
ramię przy ramieniu
granitowi żołnierze
czekający dnia dniem
wiatr gra z Bogiem
na frontów miliony
Nachylają się drzewa
zgięte w pół cierpieniem
nasłuchują pulsu zimnego
anioły kradną wosk ze świec
sklejają swoje pokruszone skrzydła
rosną rosną
w polu dziury
do których wszyscy wskoczymy
goniąc za wiecznością…
Anioły są wśród nas
Minęłam dziś nadzwyczajność
szła puławską ulicą
miała wiatr we włosach
i wiosenne oczy
rumieńcem spowity policzek
wodząc za nos aurę światła
widziałam, widziałam
wypadający anielski włos
skrzydła zginęły…
w drodze ewolucji…
tak wyszło
Wioleta Giza
***
Przytargał mnie ktoś do parku
wcisnął różę w rękę
kłuła…
bolało…
a mówił, że ma być romantycznie
siadłam przed pałacem
na trawie wiosennej
i nagle niedbale
rozerwały się moje korale
zbierałam paciorki pokrwawioną dłonią
on stał milczący
wtedy spojrzałam w oczy zimnej ściany
białawej
gdzie Horacy mówił z murów
chyba po łacinie, a szkoda
może więcej osób by go zrozumiało
i chętniej na to miejsce patrzyło
już nie bolały mnie kolce w dłoni
tylko krew urokliwie
kapała na ziemię
…
on tego nie widział
Wioleta Giza
Anna Grzeszczyk
© rkw
© rkw
Urszula Wiejak
© rkw
Moje miasto
15
Wołanie z krzyża – autorstwa Jana Kuracińskiego
córkami. A później trafiła przed sąd
i została skazana na śmierć przez powieszenie „za bluźnierstwo przeciw
Mahometowi”.
Na świecie trwa akcja zbierania podpisów pod petycją o ułaskawienie katoliczki. Potrzebnych jest milion głosów
poparcia. Na razie do miliona podpisów
w obronie Asii Bibi sporo brakuje, bo
podpisały się 332 tysiące ludzi, w tym
ponad 150 tys. Pakistańczyków, 130
tys. Amerykanów i 8 tys. mieszkańców
Federacji Rosyjskiej. Po niedawnym
tekście w „Gościu Niedzielnym” Polska
przesunęła się pod względem liczby zebranych podpisów z ósmego na czwarte
miejsce na świecie. Nadal jest to jednak
bardzo niewiele, jak na 38-milionowy
kraj, w dodatku katolicki: zaledwie
4984 podpisów.
Podpisać petycję można na stronach:
– anglojęzycznej: http://www.callformercy.com.
16
– polskiej: http://www.gpch.pl/index.
php/akcje/48-akcje-wsparcia/575-pomoz-uwolnic-asie-bibi
Można też znaleźć instrukcję w języku polskim, która ułatwi złożenie
tego podpisu.
Drukujemy jej pożegnalny list napisany w celi więziennej.
red.
„Mój ukochany Ashiq, moje kochane
dzieci, nawet w chwili, gdy wróciłam do
celi z wiadomością, że mam umrzeć,
wszystkie moje myśli zwróciły się do
Ciebie, mój kochany Ashiq, i do Was,
moje ukochane dzieci. Nic nie boli
mnie bardziej niż pozostawienie Was
w całkowitej rozpaczy.
Imran, mój najstarszy 18-letni synu,
mam nadzieję, że znajdziesz dobrą
żonę, którą uczynisz tak szczęśliwą,
jak szczęśliwą uczynił mnie twój ojciec.
Nasima, moja pierworodna 22-letnia
córko, masz już męża, którego rodzina
tak mocno Cię przygarnęła. Daj swemu
ojcu małe wnuczęta, które wychowasz
w miłości chrześcijańskiej tak, jak my
wychowaliśmy Ciebie. Moja słodka
Isha, masz 15 lat i wciąż jesteś małym
rozbójnikiem. Twój ojciec i ja zawsze
uważaliśmy Cię za dar od Boga. Jesteś
taka dobra i wielkoduszna… Nie staraj
się zrozumieć, dlaczego Twojej matki
nie ma już przy Tobie, bo wciąż jesteś
w moim sercu. Masz tam maleńkie miejsce zarezerwowane tylko dla Ciebie…
Sidra, masz tylko 13 lat, ale wiem,
że gdy byłam w więzieniu, zajęłaś się
domem i opiekowałaś się starszą siostrą
Ishą, która potrzebuje tak wiele wsparcia. Tak mi przykro, że sprawiłam, iż
musiałaś dorosnąć, podczas gdy powinnaś jeszcze bawić się swoimi lalkami.
Mój mały Isham, masz zaledwie 9 lat
i stracisz matkę. Mój Boże, jak życie
może być niesprawiedliwe! Ale ponie-
waż nadal będziesz chodzić do szkoły,
będziesz dobrze przygotowany do obrony przed ludzką niesprawiedliwością.
Moje dzieci, nie traćcie odwagi czy
wiary w Jezusa Chrystusa. Lepsze dni
rozpromienieją się nad Wami, gdy ja
będę w ramionach Pana. Będę się Wami
nadal opiekować. Ale proszę Waszą piątkę: bądźcie ostrożni, proszę, nie róbcie
niczego, co mogłoby obrazić muzułmanów lub prawa tego kraju.
Moje córki, mam nadzieję, że uda
się Wam znaleźć takich mężów, jak
Wasz ojciec.
Ashiq, pokochałam Cię od pierwszego
wejrzenia, a 22 lata, które spędziliśmy
razem, są tego dowodem. Nigdy nie
przestałam dziękować niebu za to, że Cię
znalazłam, za małżeństwo, które oparte
było na miłości, a nie zaaranżowane,
jak to bywa w naszym regionie. Nasze
osobowości były świetnie dopasowane…
Oszczercy zagrodzili nam drogę. Zostajesz sam z owocami naszej miłości:
strzeż męstwa i dumy w naszej rodzinie.
Moje dzieci… Największym pragnieniem Waszego ojca i mnie było, abyśmy
byli szczęśliwi i czynili Was szczęśliwymi, choć życie na co dzień nie jest
łatwe. Jesteśmy chrześcijanami i ubogimi, ale nasza rodzina jest światłem.
Chciałabym patrzeć, jak rośniecie,
wychować Was na uczciwych ludzi…
I takimi właśnie będziecie! Wciąż nie
wiem, kiedy mnie powieszą, ale pozostańcie w pokoju, moi Kochani; pójdę
z podniesioną głową, bez lęku, bo będą
ze mną nasz Pan i Dziewica Maryja,
którzy wezmą mnie w swoje ramiona.
Mój dobry mężu, wychowuj nasze
dzieci tak, jak chciałabym to zrobić
razem z Tobą. Ashiq, moje ukochane
dzieci, opuszczę Was na zawsze, ale
będę Was kochać przez całą wieczność”.
Mama
© http://islamicinquisition.wordpress.com
A
sia Bibi jest pierwszą osobą
w historii Pakistanu, skazaną
na śmierć za swoje poglądy religijne. Ta chrześcijanka, żona i matka
pięciorga dzieci, ma zostać powieszona
z powodu dwóch zdań wypowiedzianych do swoich koleżanek: „Jezus
Chrystus umarł za moje grzechy i za
grzechy świata. Mahomet tego dla was
nie zrobił”. Powiedziała to, ponieważ
koleżanki natarczywie przekonywały
ją do przejścia na islam. Natychmiast
po wypowiedzeniu tych słów Asia Bibi
została pobita wraz z trzema swoimi
Asia Bibi z córkami
Ogród biblijny
Winny krzew
W
inna latorośl (obok pszenicy)
ze względu na sakramentalne
przeznaczenie zajmuje miejsce szczególne. Z Księgi Rodzaju (9,20)
dowiadujemy się, że pierwszą winnicę
założył patriarcha Noe. Izraelici długo
nie mogli zasmakować błogosławieństwa winnego krzewu. W domu niewoli,
a potem na pustyni pili jedynie wodę
i to w ilościach ściśle określonych.
W Egipcie wino – ów uroczysty napój,
którego pochodzenie było tajemnicą –
Izraelici jako służący i niewolnicy z zazdrością podawali swoim ciemiężcom.
Wędrówce Izraelitów do Ziemi
Obiecanej towarzyszyło proroctwo,
obietnica, że będą mieszkać w domach,
których nie budowali, pić wodę ze
studni, których nie kopali i jeść owoce
z drzew, których nie sadzili. Totalna
darmowość sprawia, że wszystko czeka,
przygotowane przez kogoś innego. Nie
można i nie trzeba zasługiwać, gdyż
pragnienie i wierność Boga wystarczą.
Spełniło się to po zdobyciu Jerycha. Rzeczywiście czekały na nich domy, studnie
i winnice. W Jerychu po raz pierwszy po
pustynnej, monotonnej diecie wino stało się symbolem wolności i darmowej
łaski; symbolem dobrobytu i bogactwa;
znakiem błogosławieństwa, łączącego
w jedno żywioły wody, ziemi i światła.
Winnica stała się nie tylko metaforą,
ale przejawem pełnego obfitości życia
Izraela. Prorok Ozeasz mówi: „Izrael jak
dorodny krzew winny, przynoszący wiele owoców” (Oz 10,1), a ukryty w nim
potencjał wyrażają słowa psalmu: „Swe
latorośle rozpostarła aż do Morza, a swe
pędy aż do Rzeki” (Ps 80, 10–12). Winnica stanowiła o statusie rodziny, dlatego zrozumiały był sprzeciw Nabota,
który nawet królowi nie chciał oddać
swojej winnicy i ostatecznie oddał za
nią życie (1 Krl 21).
Wyobrażenia Europejczyka o winnym krzewie są na miarę wielkości,
jaką osiąga on w naszych warunkach.
W Izraelu jest nieporównanie większy,
stąd owoce większe i słodsze niż u nas.
W Azji kiść winogron może sięgnąć
50 centymetrów długości, jagody są
wielkości gołębich jaj. Łodygi grubości
ramienia szukają gałęzi drzew, by znaleźć niezbędne oparcie. Wino z takich
owoców jest o wiele mocniejsze, słodsze
i bardziej aromatyczne, niż to uzyskiwane w naszym klimacie.
Poganie, którzy oddawali cześć boską
siłom natury, uważali również podnie-
blemy natury ludzkiej: przypowieść
o posłuszeństwie (Mt 2, 28–32), przypowieść o niewdzięcznych dzierżawcach (Mt 2, 33–46) czy przypowieść
o sprawiedliwości i miłosierdziu (Mt 20,
1–16). Jednak szczególnego znaczenia
krzew winny nabiera w Ewangelii św.
Jana. Jezus, objaśniając sekret życia
chrześcijańskiego, nie używa abstrakcyjnych pojęć, ale konkretnego obrazu: „Ja jestem prawdziwym winnym
krzewem, a Ojciec mój jest tym, który
uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie
cające i rozweselające działanie wina
za boskie. Dla Greków bóg winnej latorośli – Dionizos był wybawicielem od
trosk. W starożytnym dziele Hermasa
pt. Pasterz z II wieku winna latorośl
opiera się na konarach wiązu. Jest to
obraz pomocy, której sobie wzajemnie
udzielają bogaci i biedni. Bogaty (winny
krzew) odziewa biednego (wiąz), gdy
ten wspiera bogatego swoją modlitwą,
a dając mu okazję do miłosiernych
czynów, pozwala mu się duchowo rozwinąć. U proroka Izajasza (5,1–7) pieśń
o winnicy opowiada historię, w której
niespotykana troska i poświęcenie Boga
nie przynoszą owoców: „Czemu, gdy
czekałem, by winogrona wydała, ona
cierpkie dała jagody?”
W ewangeliach synoptycznych przypowieści związane z winnicą ukazują
różne aspekty Królestwa Bożego i pro-
nie przynosi owocu, odcina, a każdą,
która przynosi owoc, oczyszcza, aby
przynosiła owoc obfitszy” (J 15,1–2).
Winny krzew zajmuje szczególne
miejsce w ikonografii chrześcijańskiej. W czasie prac archeologicznych
przy grobie św. Piotra, obok grobów
pogańskich, odkryto też taki, który
zidentyfikowano jak chrześcijański na
podstawie motywów Dobrego Pasterza,
ryby oraz mozaiki z pędami winnej
latorośli na złotym tle. Oznacza to, że
bardzo wcześnie dionizyjskie wyobrażenie szczęśliwości zostało schrystianizowane i stało się symbolem życia
wiecznego. Od średniowiecza w sztuce
dominuje eucharystyczny sens winnej
latorośli.
Vecte crucis lignum, botro Christi
lege signum.
ks. Ryszard Winiarski
Pielgrzymki do Ziemi Świętej 2012
29 IV–7 V – pielgrzymka w długi weekend majowy: „Śladami bł. Jana Pawła II w rocznicę beatyfikacji”
29 VI–9 VIII – ziemie biblijne po obu stronach Jordanu – Izrael, Palestyna, Jordania: „Tropami tradycji, religii i krajobrazów Orientu”
Pielgrzymki organizowane są we współpracy z Wydział Duszpasterstwa Kurii Metropolitalnej w Lublinie i z parafiami Archidiecezji Lubelskiej
Kontakt: Egeria sp. z o.o., 20-109 Lublin, ul. Królewska 9; tel. 510 398 373; [email protected]
17
N
ikt z nas nie chce uchodzić za
fanatyka. Niemniej nie możemy tej postawy odłożyć do
lamusa i uznać za grzech przeszłości,
gdyż, niestety, znane słowa Czesława
Miłosza o „nowym Campo di Fiori” są
ciągle spełniającym się proroctwem.
Wciąż przybywa ofiar – następców opisanego przez poetę Giordana Bruna,
którym odbiera się życie lub niszczy
moralnie w myśl swojej nieomylności.
Z fanatyzmem ludzkość nie może
poradzić sobie zatem od wieków,
a jego ofiarą często padają w końcu
sami fanatycy, tak jak chociażby żyjący w XV wieku Savonarola, który
wzniecając stosy, sam ostatecznie na
nich spłonął.
Fanatyzm może przybierać różne
postaci. Wkrada się do świata religii,
polityki, przyjmując często formę totalitaryzmu, „płodzi” różnego rodzaju
sekty, a także jako gość całkiem prywatny rozsiada się wygodnie w naszych
domach.
odseparować zależnych od niego ludzi
od realnego świata, kreując sztucznie
tylko jedną rzeczywistość. Wzmaga
kontrolę, przede wszystkim nad umysłami, kierując wszystkich na jedynie
słuszną drogę, ograniczając kontakt
z inaczej myślącymi, odbierając tym
samym bliźnim wolną wolę, czego nie
uczynił nawet sam Stwórca. Nie pozwala na konfrontację poglądów, stanowisk,
idei, nie wchodzi w żadne dyskusje,
tzn. nie analizuje tego, co mówią inni,
ograniczając się do manifestowania
swoich przekonań.
Kościół wskazuje inną drogę postępowania – wchodzi w dialog z każdym człowiekiem, rewiduje też swoje
stanowisko w niektórych kwestiach,
starając się ciągle zgłębiać naukę
Chrystusa i odczytywać wolę Bożą.
Przykładem niech staną się postanowienia II Soboru Watykańskiego,
który ostatecznie uznał, że zbawienia
może dostąpić każdy, kto doświadczył
światła Chrystusa, niekoniecznie bę-
która również pozostaje w całkowitej
sprzeczności z Ewangelią. Wszystko,
co, według niego, służy umacnianiu
jedynie słusznej wizji świata oraz
niszczeniu wszelkich przeciwności
i inności, uzyskuje z góry status dobra,
nawet metody nieetyczne, takie jak na
przykład przemoc czy podstęp. Fanatyk
rozgrzesza sam siebie, prezentując postawę zuchwałości i zawsze odrzuca pokorę jako przejaw tchórzostwa i zdrady.
Wymaga absolutnej wierności za każdą,
nawet najwyższą, cenę. Jest przekonany,
że ma rację!
Człowiek o fanatycznej osobowości
żyje potrzebą ciągłego karania oraz takiego oddziaływania na ludzi, aby żyli
w strachu i mieli niezmienne poczucie
winy ze względu na stawiane wymogi,
którym niekiedy trudno sprostać. Prowadzi to często do wzajemnej nieufności, rodzi donosicielstwo i hipokryzję.
Znamy te zasady chociażby z historii
systemów totalitarnych – komunizmu
czy faszyzmu. Strach natomiast zawsze
Widma fanatyzmu
Przed każdym złem można się
jednak bronić, a skuteczność wzrasta
wtedy, gdy ma się świadomość mechanizmów jego działania – dawniej mawiano nawet, że dobrze jest znać język
wroga. Spróbujmy zatem przyjrzeć się
podstawowym zasadom fanatyzmu
i rozszyfrować fanatyczną osobowość.
Te ogólne reguły, jakkolwiek uległyby
różnorodnym mutacjom, pozwolą
być czujnym i bronić się przed fanatyzmem oraz niszczyć jego zarodek
także w sobie.
Fanatyk zawsze i wszędzie pozostaje
wierny jednemu przekonaniu, które
jest dla niego niepodważalne i stanowi
jedyną rzeczywistość. O ile wierność
swoim ideałom czy też religii jest
czymś pięknym i wzniosłym, o tyle
brak jakichkolwiek pytań, wątpliwości, brak refleksji wydaje się niebezpieczny. Nawet najgłębsza wiara, ta,
której doświadczali święci wszystkich
czasów, wyrasta z pytań, a wszelkie
wahania, poszukiwania ją umacniają,
decydując o jej czystości i potędze,
są ludzkie i świadczą o autentycznej
potrzebie poznania prawdy, która wyzwala. Fanatyk nie uznaje natomiast
innej rzeczywistości, wychodząc z założenia, że jej po prostu nie ma, a nie
dlatego, że odkrył prawdę, której chce
być wierny.
Człowiek o osobowości fanatyka
próbuje także narzucić swoje poglądy
innym, starając się w miarę możliwości
18
dąc katolikiem, gdyż Jezus przyszedł
na świat dla każdego człowieka, a nie
dla wybranych. Takie zmiany świadczą o ciągłej ewolucji Kościoła, jego
rozwoju, który fanatyczna postawa
z pewnością by uniemożliwiła. Dzięki
takiej otwartości ma też swoje szanse
ekumenizm – tak bardzo potrzebny
współczesnemu światu. Kościół wciąż
otwiera coraz szerzej swoje drzwi,
jednocześnie pozostając niezmiennie
wiernym nauce Chrystusa.
Kolejne spostrzeżenie dotyczące
fanatyka pozwala zauważyć, iż musi
on mieć swoich zwolenników, którzy
potwierdzaliby jego opinie. Metodą
podtrzymywania bliźnich w przekonaniu o jego racji staje się tworzenie
swoistego misterium – wtajemniczenia
w wyjątkowe posłannictwo fanatyka
i nadprzyrodzony charakter jego misji.
Kreuje się na wybrańca, jedynego sprawiedliwego powołanego do ratowania
i wyzwalania nieświadomych oraz
demaskowania demona, którym jest
wszystko, co obce. Zło czai się według
niego wszędzie, a takie myślenie prowadzi do nienawiści wobec innego, który
znów z założenia musi być tylko zły.
Rodzi się w ten sposób nietolerancja
i wrogość sprzeczna z duchem Ewangelii i humanizmu. Fanatyk równocześnie
staje się zwykle surowym i bezwzględnym sędzią bliźnich.
Fanatyk jest często wyznawcą makiawelicznej zasady: „cel uświęca środki”,
niszczy szczerość międzyludzkich relacji, zabija miłość, będąc jej zaprzeczeniem. Od wieków był podstawą dyktatury, ale nigdy nie stanowił fundamentu
prawdy, dobra i piękna – wartości,
których najdoskonalszym uosobieniem
jest Bóg.
Fanatyzm ujawnia się też na płaszczyźnie języka – schematycznego, oceniającego, opartego często na pustych
sloganach. W przypadku komunizmu
mieliśmy do czynienia nawet ze swoistą nowomową – językiem fałszującym rzeczywistość. Mimo upadku
tego systemu – język pozostał – stając
się narzędziem w rękach kolejnych
fanatyków i ich propagandy. Zmieniły
się hasła, ale mechanizm funkcjonuje
wciąż ten sam.
Zastanawiające jest, dlaczego ludzie
tak łatwo dają się uwieść fanatykom,
poddają się ich manipulacjom, tym samym stając w ich szeregach. Najprawdopodobniej karmią w ten sposób swoją
pychę i egoizm, które mają ogromną,
niszczycielską siłę. Niekiedy fanatyk
pozostaje jedynie niegroźnym dziwakiem, ale bardzo często jego postawa
może zagrażać innym. Potrzeba nam
czujności, mądrości i pokory. Ocalenie
niesie przede wszystkim dojrzała wiara,
a często również obcowanie z wysoką
kulturą, gdyż
„Na nowym Campo di Fiori
Bunt wznieci słowo poety”.
Joanna Kurlej
© K. Janiuk
Siedem grzechów głównych
Nieczystość czyli kradzież
„Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest przybytkiem Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie
od Boga, i że już nie należycie do samych siebie?” (1 Kor 6, 19)
C
wreszcie gesty nieskromne i różne czyny lubieżne – z samym sobą, z drugim
człowiekiem (bywa, że i w grupach),
a nawet ze zwierzęciem.
O powadze sytuacji świadczy scena,
którą mistycznie zobaczyła św. Faustyna: „Ujrzałam Pana Jezusa przywiązanego do słupa, z szat obnażonego,
i zaraz nastąpiło biczowanie. Ujrzałam
czterech mężczyzn, którzy na zmianę
dyscyplinami siekli Pana. Serce mi
ustało patrząc na te boleści. I dał mi
Jezus poznać, za jakie grzechy poddał
się biczowaniu, są to grzechy nieczyste”
(Dzienniczek, nr 445).
© rkw
złowiek jest powołany przez
Boga do życia z miłości i w miłości. Ta możliwa jest tylko
między osobami. Jest relacją między
Bogiem a człowiekiem oraz między
ludźmi, szczególnie mocno widać to
w sakramencie małżeństwa. Grzech
nieczystości jest dlatego tak bardzo
niebezpieczny, że godzi w istotę miłości.
W Kościele pierwotnym wymieniano
trzy najpoważniejsze grzechy, za które
też nakładano bardzo surowe pokuty:
wyparcie się wiary, zabójstwo i cudzołóstwo. Ten ostatni nie wyczerpuje
katalogu grzechów nieczystych, ale zestawienie go ze wspomnianymi dwoma
innymi ukazuje jego wyjątkowy ciężar
gatunkowy.
Punktem wyjściowym dla problematyki grzechów nieczystych stanowią przede wszystkim przykazania
Dekalogu: „Nie cudzołóż!” oraz „Nie
pożądaj żony bliźniego swego!” (por.
Wj 20, 14. 17), a także słowa Jezusa:
„Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił
z nią cudzołóstwa” (Mt 5, 28). Jezus,
pomimo nieskończonego miłosierdzia,
jakie okazuje każdemu grzesznikowi
(np: kobiecie cudzołożnej – J 8, 1-11),
widzi z całą ostrością i to w wymiarze
życia wiecznego, śmiertelne skutki
grzechu nieczystości. Jezus, właśnie
dlatego, że kocha grzesznika i pragnie
jego zbawienia, nienawidzi każdego
grzechu, który przeszkadza w skorzystaniu z łaski odkupienia. Stąd Jego
radykalizm i wskazywanie na miejsca
zagrożenia: „Z wnętrza bowiem, z serca
ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd,
[...], cudzołóstwa, [...], wyuzdanie, [...].
Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni
człowieka nieczystym” (Mk 7, 21-23).
To w myślach zaczyna się fantazjowanie erotyczne, wzmagane filmem,
pornografią, wyobraźnią innych osób
i dotykiem. Dochodzą do tego sprośne
słowa, głupie, nieprzyzwoite dowcipy,
dwuznaczne namowy. Przychodzą
Monogamiczny łabędź uznawany za symbol wierności
Każdy człowiek wystawiony jest na
pokusy nieczystości, choć bywają one
bardzo zróżnicowane co do jakości oraz
intensywności. Zawsze jednak bywają
niebezpieczne, dlatego najlepszą zasadą
jest od razu je bezwarunkowo odrzucać.
Autor natchniony mówi: „Czy ktoś
pójdzie po węglach ognistych, tak by
swoich stóp nie sparzyć?” – (Prz 6,
28). Pokusy były, są i będą, ważne, by
nie prowadzić z nimi żadnej gry ani
żadnego dialogu. Chrześcijanin jest
człowiekiem wewnętrznego zmagania,
z którego Bóg wyprowadza wielkie dzie-
ła. Św. Faustyna usłyszała od Jezusa:
„Nie lękaj się ani walk duchowych,
ani żadnych pokus; [...] wiedz, że przez
mężną walkę oddajesz mi wielką chwałę, a sobie gromadzisz zasługi. Pokusa
daje sposobność do okazania mi wierności” (Dzienniczek, nr 1560).
Do czystości wezwani są wszyscy,
każdy według swego stanu. Dotyczy to
także więzi między małżonkami, którzy
nie mogą stosować antykoncepcji w jakiejkolwiek formie. Nieczystością jest
także: zakłócanie dobrowolności aktu
seksualnego, traktowanie małżonka
w istocie jako przedmiotu do masturbacji, wreszcie brak otwartości na nowe
życie (co wcale nie oznacza, że każdy
akt seksualny ma być płodny w sensie
fizycznym). Właściwe przeżywanie miłości małżeńskiej ma być doświadczaniem
autentycznej pełni radości zaplanowanej
przez Stwórcę. Będzie to możliwe przez
poddanie się działaniu Ducha Świętego,
który sprawia, że „dla czystych wszystko
jest czyste” (Tt 1, 15).
Grzechy nieczyste są wyborem własnej pożądliwości, której istotą jest
zawłaszczenie tego, co się nie należy. To
swoista kradzież w sferze przynależnej
miłości. Pozostaje wówczas czysty seks
sprowadzony do wymiaru nieuporządkowanych zachowań instynktownych,
które całkowicie wypaczają sens miłości. Samogwałt, zdrada, cudzołóstwo,
prostytucja, molestowanie seksualne,
gwałt grzechu sodomskie czyli wszelkiego rodzaju perwersje i dewiacje są za
każdym razem ciężkim wystąpieniem
przeciwko czystości.
Św. Paweł powiedział: „Wszystko
wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść” (1 Kor 10, 23). Chrześcijanie są
wezwani, by nieustannie pielęgnować
swoje serca, niczym ogród. Potrzeba tu
zatem modlitwy, skutecznej „pracy porządkowej” (spowiedź) i posłuszeństwa
Boskiemu Gospodarzowi (wierność
dobrym postanowieniom).
ks. Wojciech Rebeta
Ostrzeżenie przed przebierańcem
Informujemy, że mężczyzna legitymujący się nazwiskiem Krzysztof Horodyński i używający stroju kapłańskiego nie jest księdzem.
Ostrzegamy przed jakimkolwiek powierzaniem mu spraw duchowych lub pieniędzy!
duszpasterze
19
Informacje kancelaryjne
© rkw
• święta: 800, 1000, 1200, 1600, 1800;
• dni powszednie: 730, 800, 1200, 1800.
Spowiedź podczas nabożeństw oraz 1030–1200.
Wystawienie Najświętszego Sakramentu
• poniedziałek–sobota: 830–1800.
Różaniec
• poniedziałek–sobota: 830.
Nabożeństwo do Bożego miłosierdzia
• codziennie: 1500.
Konferencje dla narzeczonych
• w sobotę 1830.
© rkw
© rkw
Sakrament Chrztu
• druga i czwarta niedziela miesiąca 1300,
• katecheza przedchrzcielna wtorek 1830.
24-100 Puławy, ul. Włostowicka 61
tel. (81) 888 47 27
www.pulawy-jozef.diecezja.lublin.pl
Parafia św. Brata Alberta Chmielowskiego
24-100 Puławy, ul. Słowackiego 32
tel. (81) 887 93 53
email: [email protected], www.albert.pulawy.pl
Księża pracujący w parafii
• proboszcz: ks. Waldemar Żyszkiewicz,
• wikariusze: ks. Eugeniusz Dobosz, ks. Robert
Karczmarek
Księża pracujący w parafii
• proboszcz: ks. pr. Aleksander Zeń
• wikariusze: ks. Andrzej Okaj, ks. Tomasz
Nowaczek, ks. Grzegorz Majkut, ks. Marcin
Szymańczuk
Kancelaria parafialna
• godziny przyjęć: poniedziałek–sobota 800–900,
1700–1800.
Kancelaria parafialna
• godziny przyjęć: codziennie z wyjątkiem
środy, niedzieli i świąt 900–1000, 1600–1745
(w okresie wakacji 730–800 i 1600–1745).
Porządek Mszy św.
• w niedziele i święta: 730, 900, 1030, 1215, 1800;
w kaplicy w Skowieszynie: 1030;
• w dni powszednie: 700 i 1800.
Porządek Mszy św.
• w niedziele i święta obowiązkowe: 730, 900,
1030 (dla dzieci), 1200, 1600 (dla młodzieży),
1800;
• w drugą niedzielę miesiąca Msza św. w języku łacińskim: 1200;
• w święta (w dni robocze): 730, 900, 1600, 1800;
• w dni powszednie: 700, 1800.
Sakrament chrztu św.
• w każdą niedzielę: o 1215.
Pierwsza Komunia św.
• w drugą niedzielę maja o 930;
• przygotowanie dzieci kl. II w każdą niedzielę
po Mszy św. o 1030.
Sakrament bierzmowania
• przygotowanie uczniów kl. III (gimnazjum)
w drugą i czwartą niedzielę po Mszy św. o 1600.
Sakrament małżeństwa
• konferencje dla narzeczonych: luty–październik w sobotę o 1845, (w maju i październiku
po nabożeństwie).
Konta parafialne
Pekao SA 30 1240 2412 1111 0000 3628 3006
PKO BP 95 1020 3219 0000 9102 0047 2423
BS Końskowola 35 8741 0004 0000 0954 2000 0020
Konto parafialne
PKO BP 71 1020 3219 0000 9702 0047 2076
© arch.
Sakrament spowiedzi
• w niedzielę podczas każdej Mszy św.;
• w ciągu tygodnia przed Mszą św. (rano),
podczas każdej Mszy św. (wieczorem);
• w pierwsze piątki miesiąca: 645–700, 1600–
1830;
• w pierwsze soboty: 645–700, od 1745.
Parafia Św. Rodziny
24-100 Puławy, ul. Saperów Kaniowskich 2
tel. (81) 887 20 30
e-mail: [email protected]
www.pulawy-swrodziny.kuria.lublin.pl
© rkw
Sakrament chrztu św.
• w każdą niedzielę: o 1200;
• przygotowanie do chrztu św. rodziców
i chrzestnych w piątek: o 1840.
Konta parafialne
PKO S.A 23 1240 2412 1111 0000 3628 3035
Sakrament małżeństwa
• konferencje dla narzeczonych w niedziele
o 1630 (pierwszy cykl od Niedzieli Chrystusa
Króla, drugi cykl od pierwszej niedzieli Wielkiego Postu)
Nabożeństwa
• w maju i październiku: 1830;
• w listopadzie: 1730.
20
Spotkania grup formacyjnych
• Kółka Żywego Różańca w pierwszą sobotę
miesiąca 830.
• Legion Maryi: poniedziałek 1600.
• Spotkania chóru parafialnego: wtorek 1800.
• Zbiórka ministrantów: kandydaci w poniedziałek 1600, ministranci w środę 1600.
• Oaza: sobota 1600.
• Schola dziecięca: sobota 1100.
• Schola młodzieżowa: piątek 1900.
Parafia św. Józefa
Parafia Matki Bożej Różańcowej
24-100 Puławy, ul. Lubelska 7a
tel. (81) 88 83 414
Księża pracujący w parafii
• proboszcz: ks. Piotr Trela
• wikariusze: ks. Edward Duma, ks. Mariusz
Kamiński, ks. Łukasz Kachnowicz
• rezydent: ks. Dariusz Stankiewicz
Kancelaria parafialna
• godziny przyjęć: wtorek–piątek 830–1000
i 1600–1745, sobota 830–1000.
Porządek Mszy św.
• niedziela: 700, 830, 1000, 1130 (dla dzieci), 1300,
1630 (dla młodzieży), 1800;
Księża pracujący w parafii
• proboszcz: ks. Henryk Olech
• wikariusze: ks. Jacek Jakubiec, ks. Karol
Mazur
Kancelaria parafialna
• godziny przyjęć: poniedziałek–sobota 730–800
i 1730–1830 (oprócz świąt).
Porządek Mszy św.
• w niedziele i uroczystości: 700, 830, 1000,
1130 (dla dzieci), 1300 (chrzcielna), 1800 (dla
młodzieży).
• w dni powszednie: 700, 1700, 1830.
• w święta nieobowiązkowe: 700, 830, 1700, 1830.
Konta parafialne
PKO BP S.A. 51 1020 3219 0000 9002 0047 1227
© W. Olech
© rkw
24-100 Puławy, ul. Aignera 1
tel. (81) 887 45 33
e-mail: [email protected]
www.parafiawnmppulawy.republika.pl
Księża pracujący w parafii
• proboszcz: ks. dr Adam Szponar
• wikariusze: ks. Sławomir Jargiełło, ks. dr
Piotr Melko
• rezydent: ks. kan. Edward Szeliga
Kancelaria parafialna
• godziny przyjęć: codziennie (oprócz środy
i świąt) 900–1100 i 1600–1800.
Porządek Mszy św.
• w niedziele i uroczystości: 700, 900, 1030, 1200
(dla dzieci), 1800.
• w święta nieobowiązkowe: 700, 900, 1630
i 1800.
• w dni powszednie: 630, 700, 1800.
Nabożeństwa okresowe
• Adoracja Najświętszego Sakramentu:
w czwartki 730–1730.
• Msza św. do Matki Bożej Nieustającej Pomocy: w środy 1800.
• Apel Papieski: drugi dzień miesiąca 2100.
• Nabożeństwo do Matki Bożej Królowej Pokoju: druga środa miesiąca 1700;
• pierwsze czwartki miesiąca: 1800 Msza św.
z adoracją Najświętszego Sakramentu i indywidualnym błogosławieństwem;
• pierwsze piątki miesiąca: 1630 Msza św. dla
dzieci; 1800 Msza św. o bł. Auguście Czartoryskim z ucałowaniem relikwii. Po Mszy adoracja i uwielbienie Boga połączone z modlitwą za
miasto. Spowiedź pierwszopiątkowa podczas
nabożeństw.
• pierwsza sobota miesiąca: po Mszy o 1800
Nieustająca Nowenna do NMP Niepokalanej
Cudownego Medalika.
• nabożeństwo fatimskie: (maj–październik)
13. dnia miesiąca o 1700, o 1800 Msza św. a
po niej procesja ze świecami wokół kościoła.
Nabożeństwa: majowe, czerwcowe i różaniec
o 1730.
Sakrament chrztu św.
• w drugą niedzielę miesiąca 1200 na Mszy św.
Sakrament chrztu św.
• przygotowanie do chrztu św. rodziców
i chrzestnych: piątki przed drugą niedzielą miesiąca o 1700 w dolnym budynku parafialnym.
Sakrament małżeństwa
• konferencje dla narzeczonych: wtorki o 1845
w dolnym budynku parafialnym.
Spotkania grupy AA
• w poniedziałki o 1700.
Numer konta:
PKO BP 75 1020 3219 0000 9202 0047 2928
© rkw
Parafia pw. Wniebowzięcia NMP
Parafia św. Jana Chrzciciela
i św. Bartłomieja Apostoła (Fara)
Parafia Miłosierdzia Bożego
24-100 Puławy, ul. M. Kowalskiego 1
tel. (81) 886 80 94
email: [email protected]
www.pulawy-milosierdzia.kuria.lublin.pl
Księża pracujący w parafii
proboszcz: ks. Andrzej Sternik
wikariusze: ks. Kamil Kajdaszuk, ks. Tomasz
Musiej, ks. Tomasz Surma, ks. Piotr Tylus,
ks. Michał Zybała
rezydent: ks. kan. Ryszard Gołda
24-120 Kazimierz Dolny, ul. Zamkowa 6
tel. (81) 881 08 70
email: [email protected], www.kazimierz-fara.pl
Księża pracujący w parafii
• proboszcz: ks. Tomasz Lewniewski
• wikariusze: ks. Rafał Sobczuk, ks. Grzegorz
Kiciak
• rezydent: ks. Jan Pietruszka
Kancelaria parafialna
• godziny przyjęć: codziennie 900–1000, 1600–
1730 (w sprawie rejestracji grobów: wtorek i piątek 900–1100 i 1600–1730).
Kancelaria parafialna
• godziny przyjęć: codziennie 900–1100,1600–
1800, z wyjątkiem środy, niedzieli i uroczystości
kościelnych.
Porządek Mszy Św.
•w niedziele i święta: 730 (1 V–31 X w kościele
św. Anny), 900, 1030, 1200, 1800
• w dni powszednie 800, 1800.
Porządek Mszy św.
• w niedziele: 700, 900, 1000 (kaplica św. Faustyny), 1030, 1200, 1315, 1600, 1800.
• w dni powszednie: 630, 800, 1800.
• w święta: 700, 900, 1600, 1800.
Roraty w Adwencie 600 (dzień powszedni)
Nabożeństwa okresowe
• codziennie o 1730.
Sakrament spowiedzi
• każdego dnia podczas Mszy św.
• w dni powszednie codziennie o 1730.
Sakrament małżeństwa
• konferencje dla narzeczonych: w środy
o 1700.
Nabożeństwa
• Nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego w piątki o 1830.
• Koronka do Miłosierdzia Bożego codziennie
o 1500 w kaplicy św. Faustyny
• Adoracja Najświętszego Sakramentu codziennie 1500–1745 oraz w pierwsze piątki
830–1745.
• Różaniec fatimski: maj–październik 1900.
• Nabożeństwo różańcowe w dni powszednie po
Mszy św. o 1800, w niedziele po Mszy św. o 1600.
• Różaniec za zmarłych w listopadzie w dni
powszednie po Mszy św. o 1800, w niedziele
po Mszy św. o 1600.
• Nabożeństwo pierwszoczwartkowe po Mszy
św. o 1800.
• Nabożeństwo pierwszopiątkowe po Mszy
św. o 800 i 1800.
• Nabożeństwo pierwszosobotnie po Mszy
św. o 800 i 1800.
• Apel Papieski 16. dnia miesiąca o 2100.
Sakrament chrztu św.
• przygotowanie do chrztu św. rodziców
i chrzestnych: piątek 1845.
Sakrament małżeństwa
• konferencje dla narzeczonych: wtorki 1845.
Konto parafialne
PKO BP 48 1020 3219 0000 9102 0056 4740
Sakrament Chrztu św.
• w drugą i czwartą niedzielę miesiąca oraz
w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy na Mszy św. o 1030.
Konto parafialne
57 1020 3219 0000 9802 0041 1751
KAPELAN SZPITALA SPECJALISTYCZNEGO
W PUŁAWACH
Ks. Ryszard Winiarski
tel. 605-242-671
e-mail: [email protected]
www kapelan.pulawy.pl
D y ż u r d u s z p a s t e r s k i w p o ko j u 1 1 1
(parter), poniedziałek 1000–1200.
Wizyty na oddziałach
Poniedziałek, wtorek, środa, piątek: 1000–1230
i 1500–1700
W zagrożeniu życia – na wezwanie telefoniczne.
Msza Święta w Kaplicy św. Karola Boromeusza
• poniedziałek, wtorek, środa, piątek: 1900.
• czwartek 1000
• niedziele i święta:
– wrzesień–czerwiec 1100,
– lipiec–sierpień 1900.
Hospicjum im. Bł. Matki Teresy z Kalkuty
Msza Św. w kaplicy:
– w niedziele i święta 1500.
21
Czy wszystko na sprzedaż?
N
ie mogę oprzeć się wrażeniu, że
dziś – trochę jak w tytule filmu
Andrzeja Wajdy – „wszystko
na sprzedaż”. Wokół nas – jak zawsze
– szare, ludzkie sprawy, radości, troski,
tragedie, nieszczęścia, ale jakże inaczej
przeżywane niż dawniej... Narodziny –
radość, duma, łzy szczęścia, nowe życie.
Dziś – kamery, aparaty, filmy, flesze,
zdjęcia. Śmierć – jej tajemnica, godność,
majestat i uczucia temu towarzyszące –
smutek, łzy, rozpacz, żal. Dziś – filmy,
zdjęcia, kamera, flesze... Odzieranie
ludzkiej godności z godności właśnie.
Ludzkie życie – prywatność, niezbywalne prawo do samotności, godności,
podmiotowości. Dlaczego nikt jakoś na
te właśnie aspekty nie zwraca uwagi,
tak ochotnie rozprawiając o godności
i prawach tych czy owych? A ja? My?
Moja godność?
W świetle ostatnich wydarzeń (wstrząsająca śmierć małej Madzi) doznałam
szoku. Nachalne kamery, zdjęcia, ujęcia,
wywiady, konferencje prasowe, całodobowe dyżury reporterów i dziennikarzy,
którzy na żywo, całą dobę śledzą, donoszą, informują, przekazują, relacjonują
– słowem: news, lans, tani show. Już
tak nisko upadliśmy? Czy dziennikarz,
reporter to już tylko synonim hieny? Czy
nawet w obliczu tragedii trzeba urządzać
igrzyska? Godność i etyka zawodu dziennikarza, reportera. Czy tego jeszcze się
wymaga? Czy na studiach tego jeszcze
się uczy?
Ktoś mi odpowie – no i po co ten
hałas? Jest popyt, bo jest podaż. Z tym
także trudno się nie zgodzić. We współczesnym świecie zanika skutecznie
granica, poza którą już tylko upodlenie,
pustka i wielkie nic. Portale internetowe – te obsceniczne, chore wypowiedzi,
wulgarność, cynizm i nihilizm. Za przysłowiowe pięć minut bycia popularnym
w Internecie ludzie zrobią wszystko –
i to dosłownie wszystko. Pięć minut...
– to dużo czy mało? Warto doprawdy
dla pięciu minut plugawić się na oczach
tysięcy? A może dziś to właśnie powód
do dumy? Satysfakcji?
Kolorowa prasa... Jej żenujący poziom. Koszmar. Cóż, jednak są odbiorcy, są zatem prymitywne artykuliki,
zdjęcia czy nagłówki: Zamordował...,
Kolejny związek..., Rozwód – co dalej?,
Pokazała majtki..., Sięgnęła dna... Dna
to już, moim skromnym zdaniem,
Z notatnika belfra...
sięgnęli ci, którzy zaszczytnie piastują
godności redaktorów, redaktorów naczelnych. Czy rzeczywiście tylko takie
rzeczy się czyta? Naprawdę tak nisko
upadliśmy, że zachłannie rzucamy się
tylko na takie rewelacje?
Przysłuchiwałam się ostatnio rozmowie dotyczącej zmarłej niedawno popularnej piosenkarki Ireny Jarockiej. Ona
to dopiero była gwiazdą! – twierdziła
z zapałem jedna z pań. Cicha, skromna, uśmiechnięta, z szacunkiem dla
człowieka, żadna tam – skandalistka.
Dzisiejsze gwiazdy – jakie to gwiazdy?
Miernoty, beztalencia, puste łby. Ani
głosu, ani wyglądu, majtkami zaświeci,
bluzgnie i już sławna. Kiedyś to były
artystki, teraz – dno! – podsumowała
rozmowę jedna z pań. Czy to rzeczywiście tak? To kwestia minionych czasów,
a dziś? Wszystko na sprzedaż?
„Szukam nauczyciela i mistrza
niech przywróci mi wzrok słuch i mowę
niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia
niech oddzieli światło od ciemności”
(Tadeusz Różewicz)
No to drogi, czcigodny poeto – jest
już nas dwoje!
Renata Miłosz
Grzeszność według św. Katarzyny ze Sieny
Ś
więci, mówiąc o życiu duchowym,
używali wielu pięknych metafor.
Św. Teresa z Avila zauważa, że
życie duchowe przypomina twierdzę
wewnętrzną. Św. Jan od Krzyża mówi
o drodze na Górę Karmel. Św. Katarzyna ze Sieny, opisując relację między
Bogiem a grzeszną ludzkością, używa
metafory mostu. Czym jest więc życie
zatwardziałych grzeszników? Życiem
pod mostem! Kim są zatwardziali
grzesznicy?
Św. Katarzyna nie bawi się w Wersal.
Mówi wprost: „ślepcy, martwe drzewa,
męczennicy diabła, bestie, złodzieje czci
Bożej, prześladowcy Krwi Chrystusa”.
Zdaniem Katarzyny ze Sieny grzechem
głównym jest nieuporządkowana miłość
własna. Określa ją jako przewrotną,
cudzołożną trucicielkę całego świata.
Miłość własna oznacza miłowanie
siebie, innych ludzi oraz stworzeń, bez
liczenia się z Bogiem, poza Bogiem
i bardziej niż Boga.
Najwyraźniej nie chodzi tu o legalizm. Grzech to nieporównanie więcej
niż naruszenie ustanowionego przez
Boga prawa. To wybór, w którym
człowiek w imię źle pojętej wolności
chce być sam i w opozycji do Boga,
będącego miłością. Głupszy i bardziej
niszczycielski wybór trudno sobie wyobrazić, a jednak wszyscy dokonaliśmy
go wiele razy.
rkw
Adres redakcji: ul. Kowalskiego 1, 24-100 Puławy, tel. 605 242 671, [email protected],
[email protected]
Zespół redakcyjny: ks. Ryszard Winiarski (red. prowadzący), Jolanta Frycz, ks. Jacek Jakubiec, Anna Kiełpsz, ks. Mariusz Kamiński,
Agnieszka Kawka, Wojciech Kostecki, Daniel Krawczyk, Joanna Kurlej, Stanisława Marek, Elżbieta Mech, Renata Miłosz, Robert Och,
Wojciech Olech (grafika), Kazimierz Parfianowicz, Agnieszka Parzyszek, Jacek Prończuk, Marek Remiszewski (korekta), Anna Różycka,
Krzysztof Szczepaniak, Anna Szewczyk (korekta), Andrzej Wojtowicz, ks. Michał Zybała.
Rada programowa: ks. prob. Tomasz Lewniewski, ks. prob. Henryk Olech, ks. prob. Andrzej Sternik, ks. prob. Adam Szponar, ks. prob.
Piotr Trela, ks. kapelan Ryszard Winiarski, ks. prob. Aleksander Zeń, ks. prob. Waldemar Żyszkiewicz.
22
RES SACRA MISER
Człowiek cierpiący jest świętością
Dodatek Duszpasterstwa Chorych
Praktyki religijne w naszej archidiecezji
T
eren Archidiecezji Lubelskiej zamieszkuje
aktualnie 1096 tys. ludzi, tj. o 4 tys. osób
mniej niż w roku 2004. Jest to wynik ogromnej emigracji oraz kryzysu demograficznego. Nasza
archidiecezja zajmuje czwarte miejsce w Polsce pod
względem tzw. euro-sierot. Swoją przynależność do
Kościoła Rzymskokatolickiego w różny sposób deklaruje 1030 tys. mieszkańców. Pozostali to niewierzący,
innowiercy lub ateiści. W niedzielnej Mszy świętej
uczestnicy ok. 330 tys., tj. 30,2% ochrzczonych.
Po uwzględnieniu tzw. poprawki socjologicznej jest
to ok. 40% ochrzczonych. Najwyższą frekwencję
odnotowuje się w dekanacie Lublin – Śródmieście.
Komunię Świętą przyjmuje ok. 157 tys. wiernych.
Kobiety stanowią aż 2/3 obecnych.
red.
Przy ul. Niemcewicza sklep Krystyna oprócz pasmanterii zaprasza do zakupu dewocjonaliów
Zgromadzenie parlamentarne przeciw eutanazji
W
Europie rozgorzała dyskusja
na temat legalności eutanazji. Swoje wątpliwości w tej
kwestii wyraziło Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy, twierdząc, że
eutanazja powinna być raz na zawsze
zabroniona.
25 stycznia Zgromadzenie Parlamentarne uchwaliło rezolucję, której
głównym założeniem jest ochrona
osoby nieuleczalnie chorej przed intencjonalnym uśmiercaniem poprzez
działanie lub zaniechanie działania dla
uzyskania rzekomych korzyści przez
tę osobę.
Zgromadzenie Parlamentarne uznało, że należy jak najszybciej powyższe
prawo wprowadzić we wszystkich
państwach europejskich, tak, by stało się ono podstawowym dla całego
kontynentu. Dlatego też, według tego
organu, każdy kraj, który do tej pory
tego nie zrobił, powinien ratyfikować
tę rezolucję. Każde państwo członkowskie winno zweryfikować swoje prawo
wewnętrzne w tej kwestii i nanieść
ewentualne poprawki.
Rezolucja 1859 (2012) została zatytułowana – „Ochrona praw i godności
człowieka poprzez zwracanie uwagi na
wcześniej wyrażone życzenia pacjentów”. Jest ona oparta na 8 art. Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, która
zakłada, że nie wolno podejmować
jakichkolwiek działań bez wyraźnej
zgody osoby zainteresowanej. Nie wolno manipulować opinią pacjenta, musi
ona być wyrażona w sposób nie budzący
żadnych wątpliwości.
Głównym założeniem rezolucji jest
więc propagowanie idei woli życia,
która powinna być brana pod uwagę
w pierwszej kolejności w ocenie tego,
czy dana osoba może, czy nie może
podlegać eutanazji. Pełnomocnictwo
należy zatem podzielić dwojako. Jedno
to pełnomocnictwo do własności, drugie
do zdrowia i dobrobytu.
W uchwale zawarto również postulaty włoskiego polityka Luciego Volonte,
który jest zdania, że w przypadku braku
możliwości ustalenia jednoznacznej
woli pacjenta należy zmierzać zawsze
do pozostawienia go przy życiu. Ustawę
poparły środowiska walczące w obronie
życia. Gregor Puppinck, dyrektor Europejskiego Centrum Prawa i Sprawiedliwości, stwierdził, że „Uchwała jest
wielkim zwycięstwem ochrony życia
i jego godności”.
Stały obserwator Stolicy Apostolskiej przy Radzie Europy, ks. prałat
Aldo Giordano, w rozmowie z Radiem
Watykańskim zwrócił uwagę, że sformułowanie to jest „trafne i bardzo
pozytywne”. „Wydaje mi się, że ma ono
największe znaczenie na płaszczyźnie
prawnej i kulturowej w Europie. Wobec
ciągłych wątpliwości co do wartości
życia rezolucja Zgromadzenia w istocie
odzwierciedla kilkusetletnią „zasadę
naszej historii”. Wyraził on nadzieję, że
„nie“ wobec eutanazji będzie „punktem
odniesienia dla sądowego orzecznictwa i Europejskiego Trybunału Praw
Człowieka”. „Europa szuka wartości
i szacunku dla tego, co jest ważne dla
egzystencji człowieka” – powiedział
stały obserwator Stolicy Apostolskiej
przy Radzie Europy. Czekamy, kiedy
nasz parlament przyjmie tę rezolucję?
red. za tom (KAI/RV) / Strasburg 30.01.2012
Kodeks etyki lekarskiej
Art. 30. Lekarz powinien dołożyć wszelkich
starań, aby zapewnić choremu humanitarną
opiekę terminalną i godne warunki umierania.
Lekarz winien do końca łagodzić cierpienia
chorych w stanach terminalnych i utrzymywać, w miarę możliwości, jakość kończącego
się życia.
Art. 31. Lekarzowi nie wolno stosować eutanazji ani pomagać choremu w popełnieniu
samobójstwa.
Art. 32. 1. W stanach terminalnych lekarz nie
ma obowiązku podejmowania i prowadzenia
reanimacji lub uporczywej terapii i stosowania
środków nadzwyczajnych.
2. Decyzja o zaprzestaniu reanimacji należy
do lekarza i jest związana z oceną szans leczniczych.
23
Ocalony z zagłady Honorowym Obywatelem
R
ada Miasta Puławy podjęła
uchwałę w sprawie nadania
tytułu Honorowego Obywatela
Miasta Puławy ks. inf. Grzegorzowi
Pawłowskiemu (z urodzenia Jakub
Hersz-Griner), który, jako żydowskie
dziecko ocalone z zagłady, wychowywał
się w Puławach u sióstr benedyktynek
i tu uczęszczał do I LO im. Księcia Jerzego A. Czartoryskiego.
Obecnie ks. Grzegorz przebywa
w Izraelu i tam prowadzi pracę duszpasterską. Można o nim powiedzieć,
że jest wspaniałym Ambasadorem
Polski w świecie. Akt wręczenia nominacji miał miejsce w niedzielę,
18 marca br., w kościele Matki Bożej
Różańcowej w Puławach po Mszy Św.
o godz. 13.00, którą sprawował ks. bp
Mieczysław Cisło – przewodniczący
Komitetu Konferencji Episkopatu
Polski ds. Judaizmu.
Jakub Hersz przyszedł na świat w Zamościu w roku 1931 jako najmłodsze,
czwarte dziecko Miriam i Mendla. To
była średnio zamożna, religijna, żydowska rodzina. W domu jego mówiło
się w jidysz. Z dzieciństwa zapamiętał,
jak sam wspomina, zdanie mamy:
„Będziesz żołnierzem Mesjasza”. To
proroctwo się spełniło.
Wielu Żydom Polska kojarzy się źle.
I trudno się temu dziwić. Dla ks. Pawłowskiego, który stracił tu najbliższych,
ale sam ocalał dzięki pomocy wielu
Polaków, jest to druga Ojczyzna. Każdy
ma swoją historię i swoje odczucia.
Jakub Hersz podczas II wojny światowej ukrywał się wraz z najbliższymi
w Izbicy, pod koniec października
1942 r. miał 11 lat. Ojciec jego już
nie żył. Pewnego dnia Niemcy odkryli ich kryjówkę, a on za plecami
mamy i sióstr uciekł. Obok stali
Polacy, ktoś powiedział: „To jest chłopiec żydowski”, ale inni zareagowali:
„Cicho, niech ucieka”. To już było
ratowanie, bo mogli go wydać. Matkę
i siostry Jakuba trzymano w remizie
strażackiej przez 10 dni o głodzie,
a potem wyprowadzili wszystkich na
cmentarz i strzelili im w tył głowy.
Jakub Hersz ratował się, jak mógł.
Był w Zamościu, w Janowicach. Pewnego dnia spotkał go jakiś chłopiec
żydowski i spytał, czy chce żyć. Oczywiście, że chciał, bo kto nie chce? Musisz
mieć metrykę chrzcielną – powiedział
dalej spotkany chłopiec. I on zdobył
skądś tę metrykę. Znajomi Polacy wbili
Jakubowi do głowy wszystkie jej detale
i ona uratowała mu życie. Później, już
jako Grzegorz Pawłowski, ukrywał się
we wsi, gdzie pasł krowy. W końcu
przestraszony wojną trafił do Domu
Dziecka, którym opiekowały się siostry
zakonne. To one nauczyły go czytać i pisać. Zaczął chodzić do szkoły. Ks. Wacław Kosmala przygotowywał dzieci do
Pierwszej Komunii. Nikt Grzegorza
nie zapytał, czy jest ochrzczony. A on
już tyle wiedział, że bez chrztu nie
można przyjmować innych sakramentów. Przed samą ceremonią poszedł do
księdza i powiedział z płaczem, że nie
jest ochrzczony. Chrztu udzielono mu
warunkowo, gdyż ów kapłan nie bardzo
dowierzał jego słowu. Wiara katolicka
zaczęła wsiąkać powoli do młodej duszy.
Kiedy uczył się w Lublinie do matury, codziennie służył do Mszy Św. Gdy
Grzegorz Pawłowski był w 10 klasie
(były to czasy stalinowskie), zrobiono masówkę, zebrano całą młodzież
i profesorów. I zaczęła się nagonka na
Kościół, wiarę i Pana Boga. Jako jedyny
zabrał głos w obronie wiary. Wtedy to
na jego drodze pojawia się siostra Klara
Staszczak z Puław, która to wzięła go do
swojego Domu Dziecka i tam uczył się
w gimnazjum Czartoryskich.
Czuł powołanie i dlatego w 1952
roku wstąpił do Seminarium Duchownego w Lublinie. Nie przyznał
się do swojej narodowości. Ale ojciec
duchowny kazał mu się spowiadać z całego życia. A on na to odpowiedział, że
nie musi, bo był ochrzczony, jak miał
kilkanaście lat. „A dlaczego?” – spytał
zdziwiony ojciec duchowny. „Bo jestem
Żydem” – padła pełna złości odpowiedź.
Spowiednik zobowiązał go w sumieniu,
że ma to powiedzieć rektorowi. Powiedział... Przełożeni bali się, co będzie, jak
się ludzie dowiedzą. Pozostało to więc
tajemnicą. Koledzy kursowi, profesorowie i parafianie nie wiedzieli o tym.
Ale on się z tą tajemnicą męczył. Nie
chciał się zapierać swojej prawdziwej
narodowości. Nie wytrzymał, napisał
artykuł do „Tygodnika Powszechnego”
i wszystko zostało ujawnione. Był wtedy
w parafii w Chodlu.
W 1970 roku ks. Pawłowski wyjechał
na stałe z Polski do Izraela. W Polsce
było mu dobrze, nikt mu nie dokuczał,
dlatego płakał, gdy ją opuszczał. Nie
chciał jechać, ale Pan Bóg mu kazał.
Biskup początkowo nie zgadzał się,
bo nie wiadomo było, czy patriarcha
przyjmie go jak księdza. Ale w końcu
wyjechał. Opuścił Polskę jako ksiądz
Żyd, ale do Izraela przybył jako Polak,
bo nie uznano księdza Grzegorza za
Żyda. Dostał prawo pobytu, później
obywatelstwo. Walczył o uznanie swojej narodowości, bo nie ochrzczono go
przecież na Polaka. Jest Żydem. W dokumentach dali mu kreskę, czyli nie
ma wpisanej narodowości: ani polskiej,
ani żydowskiej.
Ksiądz Pawłowski osiadł w Jaffie.
Nauczył się hebrajskiego. Opracował
pierwszy podręcznik do nauki religii
katolickiej po hebrajsku. Pracował
w kościele św. Piotra w Jaffie, gdzie
zbierali się Polacy. Odprawiał po polsku
i po hebrajsku. Stał się znanym w całym Izraelu duszpasterzem Polaków.
Zaradzał ich biedzie duchowej i materialnej. Pomagał znaleźć pracę, załatwić leczenie. Ksiądz Infułat Grzegorz
Pawłowski pytany o antysemityzm
w Polsce mówi: „Ja nawet nie wiem,
jak polski antysemita wygląda, bo takiego nie spotkałem”. Ks. Pawłowski,
czyli Jakub Hersz-Griner, ma w sobie
radość życia i pogodę ducha, mimo tylu
dramatycznych przeżyć. Wie, że życie
nasze nie kończy się na grobie, że jest
życie wieczne, a droga Pana Jezusa
prowadziła przez krzyż do zmartwychwstania. „Przecież jest nadzieja” – mówi
z uśmiechem jedyny chyba na świecie
infułat Żyd.
Agnieszka Parzyszek
Podziękowania
Wspólnota puławskiego Hospicjum bł. Matki Teresy składa serdeczne podziękowania proboszczowi Parafii Miłosierdzia Bożego
za organizację „Pól nadziei” z udziałem bp. M. Cisło i proboszczowi parafii Wniebowzięcia NMP za ofiary z niedzieli hospicyjnej
w dniu 11.03 br. Dzięki hojności wiernych zebraliśmy odpowiednio: 1417 zł i 4148 zł. O naszych dobroczyńcach pamiętamy
w naszych modlitwach.
Halina Furtak
24

Podobne dokumenty