Nr 4 (18) 2012 rok III - parafia świętej rodziny
Transkrypt
Nr 4 (18) 2012 rok III - parafia świętej rodziny
Śmierć zwarła się z życiem S yryjski biskup Sewerian (pocz. V wieku), znakomity mówca, tak oto wyraża tajemnicę paschalną: „Oto zmieniony porządek rzeczy: grób pochłonął śmierć, a nie umarłego; mieszkanie śmierci stało się przybytkiem życia; łono ziemi przyjęło zmarłego i zwróciło Go żywym”. Ładnie powiedziane. Niestety autor tych słów przeszedł do historii głównie jako prześladowca św. Jana Chryzostoma. Nie mógł znieść, że ktoś został uznany większym mówcą od niego. Mówił o życiu doświadczając w sobie najprawdziwszej śmierci. Nie ustrzegły go nawet święcenia biskupie. Wielu mylnie sądzi, że Dobra Nowina polega na przemilczaniu faktu śmierci. Ich fascynacja życiem jest tak wielka i ślepa, że nie są w stanie zobaczyć niczego więcej, nawet umierania. Inni dostrzegają obecność śmierci, ale mówią, że to papierowy tygrys; że kiedy my istniejemy, jej jeszcze nie ma, a kiedy ona jest – nas już nie ma. Więc tak naprawdę nigdy się z nią nie spotykamy. Jeszcze inni widzą samą tylko śmierć, bez żadnej perspektywy i dalszego ciągu! Te i inne postawy wyraża pewne opowiadanie, które możemy odnaleźć u ojców pustyni. Pewien pustelnik natknął się na plemię nomadów obchodzących w nieutulonym żalu wielki pogrzeb. W centrum obozu, na wysokim stosie, spoczywało bogato ubrane ciało wodza. – Jakiego wyznania był wasz wódz? – zapytał starzec. – Niestety, był ateistą – odpowiedzieli. – To rzeczywiście bieda – powiedział pustelnik. – Nałożyć tak luksusowe stroje i nie mieć dokąd iść... Wszyscy mamy władzę nad życiem, ale nikt z nas nie ma władzy nad śmiercią. Nie mieli jej nawet najwięksi despoci, którzy przypisywali sobie lub którym przypisywano, cechy bóstwa. Im większą władzę mieli nad życiem swoim lub cudzym, tym boleśniej przeżywali imperatyw śmierci! Wtedy pojawiało się najbardziej dojmujące poczucie bezsilności: mogli wygrać z każdym, ale ze śmiercią za każdym razem przegrywali. Tracili nawet władzę nad ofiarami, którym zabrali życie. Już nie mogli im rozkazywać, nie mogli ich kolejny raz unicestwić ani ułaskawić. Śmierć to najbardziej zuchwały i krnąbrny obywatel ludzkiego królestwa. Szydzi z ludzkich planów i ziemskich nadziei. Bezczelnie panoszy się nad każdym. Wynosi nad wszystkich bezlitośnie okradając z tego, co najważniejsze. Ten przeciwnik nikomu nie pozwoli się ignorować. Skoro niemożliwa jest jakakolwiek ucieczka, a wynik walki przesądzony, to wydaje się, że nie ma żadnej nadziei. Przestrzeń między Wieczernikiem a grobem Józefa z Arymatei, w którym pochowano Jezusa, wydaje się wręcz przepaścią niemożliwą do przebycia. Prawdziwe zwątpienie dotyka wszystkich apostołów. Jest niestety regułą, a nie wyjątkiem. Uścisk śmierci bezlitośnie obnaża ich paniczne lęki. Żaden z nich spontanicznie nie opuszcza Wieczernika. Muszą zostać zawstydzeni, wręcz sprowokowani odwagą kobiet. W ewangelicznej relacji o Zmartwychwstaniu aż siedem razy, w różnych kontekstach, powtarza się wyraz „grób”. Siedem oznacza liczbę zupełną, więc to znak, że chodzi o wszystkie możliwe śmierci, że wiadomość przyniesiona wczesnym porankiem do Wieczernika spotyka się z całkowitym niedowierzaniem. Więcej – z niewiarą! To znaczy, że tak naprawdę są dwa groby: jeden, w ogrodzie – pusty, uwolniony od śmierci, drugi w Wieczerniku, do którego jeszcze nie wstąpiło życie. Ten grób zamkniętych strachem apostołów jest pełen domysłów, pytań i oczekiwania. Kluczem staje się Maria Magdalena. Ona jest pierwszym świadkiem Paschy Chrystusa, a mimo to osobiste odkrycie poddaje pod osąd Piotra i całej wspólnoty. Nie wyręcza Piotra, respektuje jego prymat i rolę wspólnoty wiary. Nie chce wierzyć subiektywnie, po swojemu. Chce wierzyć wiarą rodzącego się w bólach Kościoła. Ta scena pokazuje, że jedni potrzebują drugich, świeccy duchownych. I nie warto dochodzić kto kogo potrzebuje bardziej. Ważne, byśmy byli razem w radości, pokonanej śmierci. Pan zmartwychwstał, cała reszta nie ma większego znaczenia! Śmierć prawdziwa zwarła się z prawdziwym Życiem i Zmartwychwstaniem. Wygrało Życie i to jest najważniejszy news, nie tylko „pierwszego dnia po szabacie”, ale każdego dnia, codziennie. Jako suplement proponuję odrobinę poezji. ks. Ryszard K. Winiarski Każdy grób jest inny choć kryje to samo tę samą tajemnicę tak różnie grzebaną te same pytania tak różnie zadane i odpowiedź którą wskrzesza paschalny Baranek i to światło którego natury nie zdoła ukryć całun żałobny ani lament anioła © Przedszkole nr 10 w Puławach i ta cisza ogrodu w którym jakby nieśmiało klęsk śmiertelnych zwycięstwo stać się mogło więc stało i ten pokój największy kiedy wszystko już znane i odkrycie ostatnie śmierć to tylko przystanek „Kącik religijny” według Marii Montessori w Przedszkolu nr 10 ks. Ryszard K. Winiarski 1 mu pozwoliłem sobą zawładnąć, którego uczyniłem niemal swoim Bogiem – Siłą Wyższą, zdradziłem wszystkie wartości i zamiast, jak napisałem na prymicyjnym obrazku wybierając życiowe motto: uśmiechem… leczyć, słowem… pouczać, czynem… świadczyć, zacząłem żyć w obłudzie i w kłamstwie, w konflikcie z głosem mego sumienia. Fizyczny kontakt z tobą, alkoholu, był moim największym błędem, błędem mojego życia. Świat, który mi pokazałeś, świat, w którym żyłem z tobą w bardzo intymnym związku, był tylko światem iluzji, ułudy, kłamstwa i zaprzeczenia. Ja już nie chcę tak dłużej żyć, żegnam cię, alkoholu, to ja odchodzę i wracam do normalnego życia. Cieszę się, że nie udało ci się do końca mnie pogrążyć, zrobię wszystko, co w mojej mocy, by już nigdy nie udało ci się uśpić mojej czujności, jak podstępnie podbudowując moje ego, uczyniłeś to po ostatniej teraz moi przyjaciele, dali mi nadzieję, że również moje życie może być o wiele wartościowsze i ciekawsze, pod jednym, ale koniecznym warunkiem, że nie ma miejsca dla ciebie w moim organizmie. © rkw M am na imię Piotr i jestem alkoholikiem. Alkoholu, piszę do ciebie drugi w swym życiu i zrobię wszystko, co w mojej mocy, by był to ostatni list. Bardzo nie lubię pożegnań i rozstań, zwykle są bolesne i smutne, jednak z tego rozstania jestem dumny, odczuwam wielką satysfakcję i niewyobrażalną radość z tego, iż mając świadomość twej niszczycielskiej mocy i mojej bezsilności wobec ciebie – to ja ciebie zostawiam i nie chcę z tobą mieć już nic wspólnego. W momencie, kiedy pojawiłeś się w moim życiu, kiedy po raz pierwszy wprowadziłem cię do swojego organizmu, miałem 16 lat, pozwoliłem ci wejść do mojego życia i oddziaływać na różne jego sfery i obszary. Miałem wtedy wrażenie, łudziłem się, że spotkałem kogoś bliskiego. Pamiętam wtedy, dawałeś mi poczucie bezpieczeństwa, mocy i siły – Boże, jakież ono było złudne, jak bardzo byłem naiwny i głupi. Fragment aranżacji Grobu Pańskiego, Fara kazimierska 2011 r. Alkoholu – teraz mam nie tylko wiedzę, ale i własne doświadczenie z tobą i wiem jak bardzo jesteś przebiegły i perfidny w swoim działaniu, jak bardzo List pożegnalny do alkoholu Przecież po każdym spotkaniu z tobą czułem strach i niepokój, miałem wyrzuty sumienia, a mimo to byłem tak zauroczony, zaślepiony i będąc w jakimś amoku piłem ciebie w coraz większych ilościach i coraz częściej. To będąc pod twoim niszczycielskim wpływem zdradzałem wartości, które były dla mnie najważniejsze. To z tobą zdradzałem swoich najbliższych, których tak bardzo kochałem i na których tak bardzo mi zależało. To ty dawałeś mi ulgę i złudne chwile zapomnienia, by później wszystko, o czym pozwoliłeś zapomnieć na chwilę, kumulowało się w wielokrotnie i wybuchało we mnie ze zdwojoną mocą. Alkoholu – pijąc ciebie, wlewając do swego organizmu na przestrzeni lat stawałem się innym – coraz gorszym człowiekiem. Alkoholu – pijąc ciebie i oddając stery mego życia tobie, które- mojej terapii w 2007 roku. Pamiętam jak podstępnie zmanipulowałeś moje myślenie i w konsekwencji doprowadziłeś do tego, że to ja zapomniałem o swojej chorobie i moim od ciebie uzależnieniu. Alkoholu, pamiętaj – drzwi do mojego życia są dla ciebie definitywnie zamknięte, klamka jest tylko od wewnątrz, a ja zrobię wszystko, by jej nie użyć, by te drzwi uchylić choć odrobinę. Alkoholu – nie podejmuję z tobą żadnej walki, nie chcę po raz kolejny z tobą przegrać, poddaję się i schodzę z ringu. Alkoholu – pracując na kolejnych terapiach spotkałem wielu wspaniałych, mądrych ludzi, po prostu prawdziwych przyjaciół z AA, którzy otworzyli mi oczy i uszy oraz uświadomili i pokazali, przykładem własnego życia, własnym świadectwem, że można bez ciebie żyć – ba dobrze żyć. Ci wspaniali ludzie – PUNKT INFORMACYJNO-KONTAKTOWY WSPÓLNOTY AA W PARAFII MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W PUŁAWACH ŚRODA godz. 19.00–20.00 (kancelaria parafialna) MSZA ŚW. WSPÓLNOTY AA IV niedziela miesiąca godz. 17.00 (Kaplica Siostry Faustyny) MITYNG AA GRUPY „NADZIEJA” ŚRODA godz. 18.00–20.00 (sala pod Kościołem) jesteś podstępny i przebiegły, jak bardzo potrafisz uśpić i zaślepić. Oglądając film mego życia do końca, nawet dziecko jest w stanie stwierdzić, że mój dotychczasowy kontakt z tobą prowadził mnie do nieuchronnej śmierci. Czy tak postępuje prawdziwy przyjaciel? Czy prawdziwy przyjaciel wskazuje drogę, która prowadzi na manowce, donikąd? Czy prawdziwy przyjaciel podaje rękę po to, by wciągnąć na dno? Alkoholu – wiem, że to są pytania retoryczne, ale nie mogą być inne. Przecież ty, w całej swej mocy, nie jesteś w stanie udzielić mi konstruktywnych odpowiedzi na wyżej postawione i inne nurtujące mnie pytania. Alkoholu – to, że ja wlewałem ciebie do mego organizmu spowodowało, że miałeś tak ogromny wpływ na moje myślenie, wartościowanie oraz postępowanie. Byłem tak zapatrzony w ciebie, że nasz kontakt mógł się zakończyć moją śmiercią. Twoje oddziaływanie na mnie było podłe, obłudne i niszczycielskie – alkoholu – ty nie zasługujesz na mnie. Żegnam cię, nie zapomnij, to ja odchodzę, to ja chcę żyć normalnie i autentycznie, bez ciebie w moim organizmie, to ja chcę żyć normalnie, to ja chcę cieszyć się każdym dniem trzeźwego życia – a ja Piotr, alkoholik, znam jego smak i na inny nie chcę go zamienić. Piotr 2 Pięknie żyć, aby pięknie umierać N „Wszystkim dziękuję” (6.03.1979) „Wszystkim pragnę powiedzieć jedno: Bóg wam zapłać” (12–18.03.2000) bł. JP II co dzień obserwować jego życie, które było życiem surowym. Z zawodu był wojskowym, a kiedy owdowiał, stało się ono jeszcze bardziej życiem ciągłej modlitwy. Nieraz zdarzało mi się budzić w nocy i wtedy zastawałem mojego Ojca na kolanach, tak jak na kolanach widywałem go zawsze w kościele parafialnym. Nigdy nie mówiliśmy ze sobą o powołaniu kapłańskim, ale ten przykład mojego Ojca był jakimś pierwszym domowym seminarium” – tymi słowami wdzięczności kończy Jan Paweł II rozdział o roli najbliższych w kształtowaniu własnego powołania. W następnych latach życia młody Karol doświadczał wiele dobra od innych ludzi. W czasie okupacji były to zaprzyjaźnione rodziny, pracownicy kamieniołomu i fabryki Solvay. W tej samej Komu i za co Ojciec Święty był zawsze szczególnie wdzięczny? Sięgając po jego książkę Dar i tajemnica, napisaną w pięćdziesiątą rocznicę święceń kapłańskich, widzimy, że Jan Paweł II z największą czułością wspomina swoich rodziców. Odkrycie daru powołania kapłańskiego zawdzięczał atmosferze domu rodzinnego. „Matkę straciłem jeszcze przed pierwszą komunią świętą w wieku 9 lat, i dlatego mniej ją pamiętam i mniej jestem świadom jej wkładu w moje wychowanie religijne, a był on z pewnością bardzo duży” – pisał Ojciec Święty. „Po jej śmierci, a następnie po śmierci mojego starszego brata, zostaliśmy we dwójkę z Ojcem. Mogłem na autobiografii Ojciec Święty wspomina: „Spotykałem się na co dzień z ludźmi ciężkiej pracy, poznałem ich środowisko, ich rodziny, ich zainteresowania, ich ludzką wartość i godność. Osobiście doznałem od nich wiele życzliwości”. Później jako kapłan i biskup zawsze z wdzięcznością wspominał wydarzenia i ludzi, których spotykał na swojej drodze życia. „W moim jubileuszowym świadectwie nie może zabraknąć słowa wdzięczności pod adresem całego polskiego Kościoła. A jest to Kościół o tysiącletnim dziedzictwie wiary; Kościół głęboko związany z narodem i jego kulturą; Kościół, który zawsze wspierał i bronił Narodu, szczególnie © Arturo Mari iektórzy twierdzą, że być może nie ma innej drogi przechodzenia od własnego egoizmu do odkrywania Boga i piękna drugiego człowieka niż postawa wdzięczności. Bycie wdzięcznym nie oznacza, że nie będziemy pamiętać krzywd czy trudnych chwil naszego życia. Wdzięczność pomaga jednak dostrzec i upewnić się, że pomimo ran, które zadają nam ludzie oraz mimo cierpień, których i my nie szczędzimy naszym bliskim, bez niej życie nasze byłoby jeszcze straszniejsze i momentami nie do udźwignięcia. Dlatego – jak zachęca św. Paweł – „bądźcie wdzięczni”. Nie dziwi więc fakt, że pierwsze i ostatnie zdania Testamentu Jana Pawła II zawierają właśnie słowa wdzięczności – wdzięczności praktykowanej przez Papieża przez całe życie. w tragicznych chwilach jego dziejów”. Wdzięczną pamięcią obejmował wydarzenia po przyjęciu święceń kapłańskich aż do nominacji na biskupa archidiecezji krakowskiej. Na drodze wiodącej do Rzymu młody ksiądz i późniejszy biskup Wojtyła napotkał ogromną rzeszę ludzi świeckich. Stali się oni dla niego „szczególnym darem, za który nie przestaję dziękować Bożej Opatrzności”. W jaki sposób świeccy pomagali w posługiwaniu kapłańskim i biskupim? Jan Paweł II nie wstydzi się napisać, że „w jakiś sposób wskazali mi drogę, pomagali mi lepiej zrozumieć moją kapłańską posługę i pełniej nią żyć. Z licznych kontaktów ze świeckimi wiele korzystałem, wiele się od nich nauczyłem. Byli wśród nich prości robotnicy, ludzie sztuki i kultury, a także wielcy uczeni. Kontakty te zaowocowały licznymi przyjaźniami”. Wdzięczność Jana Pawła II pozostanie jego szczególną cechą także na Stolicy Piotrowej. Sam doświadczając nieustannej wdzięczności, jednocześnie był wdzięczny wszystkim za wszystko. Z jego ust nie schodziły słowa: „Bóg zapłać” albo „Jestem wam ogromnie wdzięczny”, „dziękuję za wszystko”. Tego rodzaju słowa można spotkać w każdym jego przemówieniu i takimi słowami wdzięczności kończył prawie każde spotkanie. Skąd u Jana Pawła II wzięła się taka postawa wdzięczności? Nie wzięła się znikąd, to pewne, ale kto wie, czy nie należy jej szukać w jego modlitewnej postawie po odprawianej codziennie Eucharystii. Andre Frossard w książce – rozmowie z Janem Pawłem II Nie lękajcie się z niemałym zdumieniem pisze, że „po Mszy Świętej odprawianej z niezwykłą starannością i tą pozorną powolnością, z jaką gwiazdy dokonują swoich niebieskich obrotów, dwadzieścia minut poświęcono na praktykę właściwie wszędzie już zaniechaną: na dziękczynienie”. Czy nie można więc zaryzykować stwierdzenia, że nauka wdzięczności dla Boga i spotykanych ludzi brała się z codziennego dziękczynienia po Mszy Świętej? Czy ktoś, kto nie potrafi dziękować Bogu za dar Eucharystii, będzie umiał być wdzięczny Bogu za inne rzeczy i ludzi, którzy go otaczają? o. Piotr Koźlak fragment: Refleksje nad Testamentem bł. Jana Pawła II, Kraków 2008 3 O teściowych powstały tysiące niewybrednych żartów. Pełno w nich złośliwości, ale nie brakuje też trafnych spostrzeżeń i ocen. Kim więc jest teściowa? Jakie miejsce ma zająć w życiu swojego dziecka, które wiąże się z kimś nieznanym i niespodziewanym? W Piśmie Świętym jest niewielka Księga Rut, która opisuje dojrzałe i uszczęśliwiające relacje synowej (Noemi) i teściowej (Rut), których życie naznaczone było głodem, pracą i żałobą. Warto do niej sięgnąć, by odkryć, jak Bóg zaplanował tę relację. Pierwsze, co warto uświadomić sobie, to fakt, że teściowa najpierw jest córką, potem żoną, wreszcie synową i matką. W takiej kolejności w każdej z tych ról nabiera różnych, nie zawsze uszczęśliwiających, doświadczeń. Bywa, że jest niechcianą córką, niekochaną żoną, wzgardzoną synową, w końcu – zaborczą matką. Nieszczęścia piętrzą się, poczucie krzywdy pęcznieje, a pokusa ucieczki powraca. Wtedy właśnie dziecko jest jedyną istotą, od której doświadcza ciepła i jakiejś miłości. Może dlatego ta więź z dzieckiem, które rozdrożu. Ma dwie kobiety, do których należy i które w różny sposób znaczą. Nie chce stracić żadnej, ale nie może kochać obu tak samo. W trójkącie uczuć przeżywa on ogromne, najczęściej tłumione, rozdarcie! Ciekawe, że jeśli syn ma kochankę, matka nie przejawia aż takiej zazdrości! Wtedy ważne jest, jak się zachowa ów mężczyzna. Powinien jednoznacznie wskazać, że żona jest najważniejszym człowiekiem w jego życiu. Sakramentalnie mają stanowić jedno. Jeśli tego nie zrobi, pozwoli na daleko idące ingerencje matki w życie małżeństwa. Na początku będą to wyjątki, potem okaże się to regułą. I tak mamusia stanie się dla małżeństwa ciałem obcym, z którym nie wiadomo, jak żyć. Przyjrzyjmy się najczęstszym błędom i najtrudniejszym wadom teściowych. • Zawsze wie lepiej – to, co robi, absolutnie nie może podlegać dyskusji. Każda forma krytyki jest dla niej równoznaczna z wypowiedzeniem wojny. Kobieta, która w pełni się realizuje w swoim małżeństwie, nie chce i nie ma potrzeby ingerować w cudze. Jej w jej oczach będziesz przyczyną wszelkich niepowodzeń. Jeśli nie powie tego wprost, to da ci do zrozumienia. Twoją część rodziny traktuje lekceważąco lub pogardliwie. • Kapral – ustawia innym grafik życia, będzie rozliczać z realizacji, punktować na każdym kroku. Nigdy nie nadążycie za jej decyzjami. Każde spóźnienie będzie was drogo kosztować. Wasze małżeństwo stanie się projekcją jej „geniuszu”. Pytania i pretensje będą się powtarzać systematycznie, a ich natężenie rosnąć. Będzie wpadać do was codziennie, niby przypadkiem, korzystając z waszej gościnności, stanie się domownikiem, bardzo uciążliwym… • Nieszczęśliwa – narzeka na ciężkie życie, na swoją starość i choroby. Łapczywie szuka współczucia i zrozumienia. Pragnie zbudować poczucie winy w swoim dziecku, że ono żyje swoim życiem i nie jest już zależne od swojej mamusi. Wiecznie nieszczęśliwa uważa, że cały świat sprzysiągł się przeciwko niej, a synowa jest dowódcą tego spisku! Dobre teściowe istnieją, ale, jak przystało na prawdziwe skarby, są rzadkością. Alibi dla teściowej w bólach urodziła, jest tak zaborcza, ponieważ to jedyna istota, od której w żaden sposób nie zależy, nad którą ma realną władzę i jedyna, która nie krzywdzi! Jeśli kobieta miała szczęśliwe dzieciństwo, panieństwo i małżeństwo, będzie dojrzała, mądra i przewidująca. Kobiety – teściowe powinny pomyśleć, czego doświadczyły w swojej kobiecości? Każdy jest dzieckiem swojej historii, teściowe także! Kobieta od chwili porodu cały czas rozstaje się z dzieckiem, choć bez przerwy towarzyszy mu obecnością, tęsknotą, pamięcią, modlitwą itp. Przecięcie pępowiny, żłobek, przedszkole, niania, szkoła, studia, wyjazdy – to kolejne słupy graniczne, które widzi matka. A ponieważ urodziła, bawiła, karmiła, uczyła, uważa, że zawsze ma prawa szczególne i że nigdy nie będzie musiała z nich zrezygnować, a jej synek na zawsze będzie jej. W końcu jest pierwszym człowiekiem w życiu dziecka i pierwszą kobietą w życiu syna. Nagle w jej domu pojawia się ktoś trzeci (dziewczyna, narzeczona), kto zaczyna znaczyć więcej niż matka. Rozsiada się w życiu dziecka, aż stanie się ważniejszy niż matka. Prawdziwa rywalka, intruz, momentami wróg, który naruszy więzi, rozerwie je nie oglądając się na nic. Młody mężczyzna staje wtedy na 4 małżeństwo wystarczy. Ale większość kobiet nie wypaliła się w swoim małżeństwie. Nosi w sobie ogień, który zamiast ogrzewać, spopiela. • Wtrąca się do wszystkiego – jej niekwestionowane życiowe doświadczenie, według niej, uprawnia do kontrolowania każdego aspektu życia dziecka, a przez to i sposobu funkcjonowania jego związków. Od skarpetek do spraw intymnych włącznie. Sama sobie daje prawo zadawania mało delikatnych i natarczywych pytań o pieniądze, o urlop, o pracę, o plany itp. Powinna o to pytać męża, a woli pytać dorosłego syna i jego żonę. W sensie psychologicznym uścisk matki jest silniejszy niż uścisk ojca, dlatego trudniej od niego się uwolnić, zwłaszcza synom. • Bardzo się poświęciła – uważa się za idealną matkę i jest z tego dumna, więc na każdym kroku raczy o tym wspominać, dodatkowo oczekując wiecznej i niegasnącej wdzięczności za jej ogromne poświęcenie. Prawdziwą gratyfikacją jest fakt, że syn chętniej się zwierza jej niż żonie. Razem wymyślają strategie na przyszłość. • Zawiedziona – bardzo żałuje, że jej dziecko związało się z tobą. Być może zrobiła wiele, by nie dopuścić do ślubu. Uważa, że jej dziecko zasługuje przecież na kogoś lepszego. Natomiast ty zawsze Prawdziwym rarytasem w tym zniesmaczonym świecie. A sprawiedliwość polega na tym, że dzisiejsza synowa jest jutrzejszą teściową. ks. Ryszard Winiarski Błogosławiona Marianna Biernacka (1888–1943) Marianna oddała życie za synową Annę i jej nienarodzone dziecko. Rozstrzelano ją 13 lipca 1943 r. w Naumowiczach koło Grodna w grupie 49 mieszkańców Lipska. Marianna przed śmiercią miała jedną prośbę – aby dostarczono jej różaniec. Farmaceuci mają prawo do klauzuli sumienia A merykańscy aptekarze wygrali pięcioletnią batalię prawną z władzami stanu Waszyngton, które w 2007 roku wprowadziły regulacje zmuszające do sprzedaży środka wczesnoporonnego, tzw. pigułki „dzień po” wbrew wierze i przekonaniom moralnym. W pozwie farmaceuci uzasadniali, że przepisy naruszają ich prawa obywatelskie, każąc wybierać między „zapewnieniem źródeł utrzymania a głęboką wiarą i przekonaniami moralnymi”. Sąd przyznał im rację i stwierdził, że przepisy narzucone pracownikom aptek przez Stanową Radę Aptekarską są „niekonstytucyjne”. Sąd federalny uznał, że regulacje z 2007 r. „nie są neutralne i nie mogą być stosowane powszechnie”. Konstrukcja przepisów nie pozwala też na odmowę sprzedaży środków poronnych ze względów religijnych, choć zakłada odmowę sprzedaży tych środków z różnych innych powodów – uzasadniał sędzia, wskazując, że w ten sposób złamane zostały 1. i 14. Poprawka do Konstytucji USA. To już drugi korzystny dla farmaceutów wyrok w sprawach o zmusza- nie ich do sprzedaży środków poronnych. Podobną sentencją, jak sprawa ze stanu Waszyngton, zakończył się rok temu proces przed sądem w stanie Illinois. W 2007 roku Rada Aptekarska stanu Waszyngton wprowadziła przepisy zmuszające farmaceutów, bez względu na ich przekonania moralne, do sprzedaży wczesnoporonnej pigułki „dzień po”, której użycie wielu traktuje jako aborcję. rk (KAI/LifeSiteNews/The National Catholic Register) / Tacoma Potęga jednego słowa K ba odpowiedział im: – Przez całe życie zastanawiał mnie ten werset: „Będziesz miłował Pana, Boga twego [...] całą twoją duszą”, co znaczy: nawet jeśli On odbierze ci życie. I powiedziałem: kiedyż będę mógł wypełnić te słowa? A teraz, gdy nadarza się okazja, czyż mam tego nie zrobić? Rabin wydłużył słowo ehad (Jedyny!) i odszedł z tym słowem na ustach. A z nieba odezwał się głos: „Szczęśliwy jesteś, Rabbi Akibo, bo twoja dusza odeszła, gdy wymawiałeś słowo ehad”. © B. Telecki iedy Rzymianie przywiedli Rabbiego Akibę na miejsce stracenia, był właśnie czas modlitwy Szema Izrael i chociaż kaci rozdzierali jego ciało żelaznymi grzebieniami, on wciąż niósł na sobie brzemię królestwa niebieskiego, wypowiadając słowa modlitwy Szema: „Szema Izrael, będziesz kochał Pana, twego Boga, całym twoim sercem, całą twoją duszą i z całej twojej mocy”. Jego uczniowie powiedzieli do niego: „Nasz Mistrzu! Aż tak bardzo (choć cierpisz) dalej się modlisz Szema!” A Rabbi Aki- Jerozolima. Dziedziniec szkoły rabinackiej red. Kościół o masonerii S ądzimy, że obowiązkiem Naszym jest potępić na nowo tajne stowarzyszenia, by żadne z nich nie mogło utrzymywać, że nie jest objęte Naszym apostolskim wyrokiem i posługiwać się tym pretekstem dla wprowadzania w błąd ludzi łatwowiernych. Przeto obejmujemy zakazem na zawsze i pod groźbą kar nałożonych w bullach Naszych Poprzedników, a włączonych w niniejszą bullę, mocą której potwierdzamy, obejmujemy – jak mówimy – zakazem wszelkie tajne stowarzyszenia, zarówno te, które zakładane są teraz, jak i te, które pod jakąkolwiek nazwą mogłyby powstać w przyszłości, i te, które powzięłyby przeciwko Kościołowi i jakiejkolwiek prawowitej władzy zamysły, przed jakimi niedawno przestrzegaliśmy. [...] Potępiamy zwłaszcza i uznajemy za nieważną bezbożną i występną przysięgę, na mocy której ci, co wstępują do tych stowarzyszeń, zobowiązują się nie wyjawiać nikomu tego, co dotyczy owych sekt i skazywać na śmierć członków, którzy wydaliby ich tajemnice zwierzchności duchownej lub świeckiej. [...] Ojcowie Soboru Laterańskiego orzekli z wielką mądrością, że „nie należy uznawać za przysięgę, ale raczej za krzywoprzysięstwo wszystko to, co się przyrzekło z krzywdą dla Kościoła i przeciwko zasadom tradycji...” Do Was także, Drodzy Synowie, którzy wyznajecie wiarę katolicką, kierujemy w szczególny sposób nasze prośby i upomnienie. Unikajcie starannie tych, którzy nazywają światło ciemnością, a ciemność światłem. [...] Na koniec zwracamy się z miłością do tych, którzy mimo otrzymanych pouczeń i mimo udziału w boskich darach i łaskach Ducha Świętego, mieli to nieszczęście, że dali się uwieść i wstąpili do tych towarzystw, czy to do niższych czy do wyższych stopni. My będący zastępcą Tego, który oświadczył, że nie przyszedł wezwać sprawiedliwych, lecz grzeszników i który przyrównał się do pasterza, pozostawiającego resztę swego stada i szukającego z niepokojem jednej zgubionej owieczki, nalegamy i prosimy ich, by powrócili do Jezusa Chrystusa. Bez wątpienia popełnili wielki występek, jednak nie powinni wątpić w łaskawe miłosierdzie Boga i Jego Syna Jezusa Chrystusa. Niechaj powrócą na ścieżki Pana, On ich nie odepchnie, ale tak jak ojciec marnotrawnego syna otworzy ramiona i przyjmie ich z czułością. By uczynić wszystko, co w Naszej mocy i by ułatwić im drogę pokuty, zawieszamy na przeciąg jednego roku po ogłoszeniu tej bulli w krajach, w których mieszkają, obowiązek ujawniania ich braci i oświadczamy, że mogą być uwolnieni od kar kościelnych, nawet bez ujawniania swych wspólników, przez każdego spowiednika zatwierdzonego przez ordynariuszy. Leon XII fragment encykliki Quo graviora (1826 r.) 5 Na chwilę sprzedałam © rkw M Małgorzata Żurakowska Dialogi małżeńskie W kilku puławskich szkołach rekolekcje wielkopostne prowadził ks. Ryszard Winiarski. Tematem było powołanie małżeńskie i rodzinne. Ksiądz do „rozmowy przy dzieciach” zaprosił dwoje swoich przyjaciół, aby podzielili się swoim doświadczeniem. Chodziło o to, by młodzi ludzie usłyszeli jak z perspektywy mężczyzny i kobiety wyglądają małżeńskie noce i dnie. Ksiądz pytał wprost jak małżonkowie radzą sobie z trudną ewangelią małżeństwa i rodziny. Karkołomnego zadania z powodzeniem podjęli się: Małgorzata Żurakowska i Ryszard Montusiewicz z Radia Lublin, za co serdecznie dziękujemy. © rkw red. Ryszard Montusiewicz 6 iałam wszystko, o czym marzą miliony: sławę, pieniądze, luksusy, a jednocześnie byłam bardzo nieszczęśliwa i samotna. W telefonie miałam zapisane dwa tysiące numerów, w tym kontakty do wielu sław, a jednak kiedy potrzebowałam przyjaciela, okazywało się, że nie mam do kogo ust otworzyć. Życie celebrytki daje szczęście na chwilę. Potem zostaje ciągła walka z wszystkimi i o wszystko. To jest świat fikcji, wiecznego udawania. Wszystko w nim było sztuczne, nawet ja sama. Miałam sztuczne włosy i paznokcie. Po przekroczeniu progu domu zakładałam maskę sztucznego uśmiechu. Celebryci za wszystko chcą coś w zamian. Miałam wyjść za mąż za siostrzeńca byłego premiera Włoch Silvio Berlusconiego. Zrezygnowałam z tego małżeństwa, ponieważ czułam, że wiążąc się z nim, związałabym się też z jego rodziną, z jego światem. Musiałabym żyć według ich reguł. Mój były narzeczony jest dobrym chłopakiem. Jeżeli przyjmie Boga do serca, to być może będzie przed nami przyszłość. Ale nawet jeśli nie będziemy razem, to cieszę się, że mogłam pokazać mu tę drugą, duchową stronę życia. Mój ojciec był dobrym człowiekiem, ale, niestety, także alkoholikiem. Zmarł, kiedy miałam 10 lat. Matka wpadła w depresję i nie umiała sobie poradzić z wychowaniem mnie i mojej siostry. Chciała, żebyśmy miały tatusia, dlatego przyprowadzała do domu kolejnych „wujków”. Doszło do tego, że jeden z nich próbował mnie wykorzystać. Powiedziałam o tym mamie, ale nie uwierzyła mi. Widocznie czasem łatwiej jest pewnych rzeczy nie dostrzegać. Wtedy nie trzeba przyznawać się do błędów. Wychowała mnie ulica. Z dziećmi z sąsiedztwa kradłam w sklepach, wagarowałam i wdawałam się w bójki. Teraz rozumiem, że tak naprawdę pragnęłam miłości i akceptacji. Żeby ktoś powiedział mi: nie jesteś do niczego, masz prawo marzyć. Jako szesnastolatka poszłam na casting, na którym mnie i innym dziewczynom wmawiano, że będziemy pracować w Mediolanie jako modelki. Na miejscu okazało się, że zamiast na wybieg trafiłyśmy do klubu nocnego, gdzie byłyśmy zmuszane do prostytucji. Jeden z klientów pewnej nocy mnie zgwałcił. To cud, że udało mi się stamtąd uciec. Nie chciałam jednak wracać do Polski jako przegrana. Zaczęłam rozsyłać swoje zdjęcia do agencji rekla- mowych i tak krok po kroku rozwijała się moja kariera. W pewnym momencie dałam się uwieść temu stylowi życia. Na chwilę sprzedałam duszę diabłu. Co prawda już w Polsce zetknęłam się z narkotykami, ale wśród ludzi show biznesu zobaczyłam, że kokaina jest na porządku dziennym. Wstawałam rano i moją pierwszą myślą było: kiedy wciągnę następną działkę. Przez dragi miałam dosłownie przepalony mózg. Nie mogłam spać ani jeść. Którejś nocy obudziło mnie ujadanie mojego psa. Podniosłam głowę i z przerażeniem zobaczyłam przed sobą starszego brodatego mężczyznę, który patrzył na mnie z wyrzutem i kiwał głową. Jakby chciał powiedzieć: „Aniu, co ty robisz ze swoim życiem?”. Nie wiedziałam, kim był, ale wyraz jego twarzy wciąż mnie prześladował. Osiem lat później dostałam książkę o św. ojcu Pio i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To był ten sam starzec! Kiedy postanowiłam wydać książkę, wydawca zaproponował mi wspólny wyjazd do Medjugorie. Pomyślałam sobie wtedy: zrobię mu tę łaskę i pojadę, choć wtedy nie widziałam w tym sensu. Sądziłam, że całe te objawienia to jakieś oszustwo, wymyślone przez kogoś, aby wyłudzać pieniądze od pielgrzymów. Jednak podczas Drogi Krzyżowej odprawianej na jednej z gór otaczających Medjugorie usłyszałam głos w sercu głęboko mówiący: „Aniu, wybacz tym wszystkim, którzy Cię skrzywdzili”. A trzeba przyznać, że lista była długa. Przez te wszystkie lata nagromadziłam w sobie morze żalu i goryczy. Kiedy przebaczyłam, poczułam, że moje skamieniałe serce ożyło. Po powrocie do Mediolanu powiedziałam wydawcy: mogę teraz wziąć moją książkę i wyrzucić do kosza. Bo narodziłam się na nowo. W tym czasie było mi bardzo trudno, gdyż nie miałam, z kim porozmawiać o Bogu. Znajomi zapraszali mnie na przyjęcia, gdzie bawiła się cała włoska śmietanka, a ja konsekwentnie odmawiałam. Mówiłam im: wybaczcie, jestem już zaproszona gdzie indziej. I szłam na Eucharystię. Wciąż jednak byłam rozdarta i zagubiona. W głowie kłębiły się pytania, na które nie znajdowałam odpowiedzi. Pewnego dnia podczas Mszy Św. powiedziałam do Boga: „Jezu, przecież Cię nigdy nie widziałam”, wtedy usłyszałam słowa: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”. W ten sposób Bóg udzielił mi odpowiedzi na wszystkie duszę diabłu bardzo skrzywdzona, żeby iść z kimś do łóżka, musiałam najpierw się upić. Od kiedy żyję w czystości, czuję, jakbym oczyściła się z latami nagromadzonego brudu. Mam pewność, że osobom, z którymi się spotykam, zależy na mnie, a nie na moim ciele. Dzięki czystości mogę poznawać ludzi takimi, jakimi są, bez zaciemniającej obraz namiętności. Dzisiejszy świat stoi na głowie. Młodzi, którzy nie współżyją ze sobą i wspólnie się modlą, boją się śmieszności i odrzucenia. A ci, którzy palą marihuanę, że to żaden wstyd. To, co się ze mną stało, to prawdziwy cud. Dlatego mówię młodym: Nie bójcie się! Bóg istnieje! Anna Golędzinowska, Ocalona z piekła, Częstochowa 2012 Rocznik 1982. W drodze do kariery modelki stała się niewolnicą handlarzy żywym towarem. Po ucieczce pomogła policji w ujęciu sprawców i postawieniu ich przed sądem. Karierę modelki w Mediolanie rozpoczęła, uczestnicząc w kampaniach takich marek jak: Fashion, Irge, Byblos czy Garelli. Od 2011 r. mieszka we wspólnocie Oaza Pokoju w Medjugorie. Wraz z o. Renzem Gobbim założyła ruch Czyste Serca promujący czystość przedmałżeńską. © www.idziemy.pl dręczące mnie pytania. Już wiedziałam, że nie chcę żyć jak dotychczas. Sprzedałam mieszkanie, samochód, zrezygnowałam z bardzo intratnego kontraktu i z jedną walizką przeprowadziłam się do Medjugorie. Kiedy udało mi się pozbyć nadmiaru rzeczy, wreszcie poczułam ulgę. W Mediolanie miałam trzy szafy ubrań. Teraz noszę to, co w darze dla wspólnoty przynoszą pielgrzymi. Jezus kiedyś powiedział, że kto zostawi wszystko i pójdzie za Nim, otrzyma sto razy tyle. Teraz tego właśnie doświadczam. Teraz codziennie wstaję o piątej rano i odmawiam różaniec, wychodząc na Górę Objawień zwaną Podbrdo. Po powrocie mamy jutrznię i Mszę Świętą, po niej śniadanie. A później to już cały dzień zwykłej, codziennej pracy: piorę, prasuję, sprzątam i gotuję. Dzień kończę adoracją Najświętszego Sakramentu i różańcem. Znajomi twierdzą, że oszalałam; że ktoś mi zrobił pranie mózgu. Odpowiadam im, że jeżeli wariatem jest ten, kto kocha Boga, to ja chcę być wariatką. Niektórzy przyjeżdżają do Medjugorie, chcą się przekonać, co takiego tu znalazłam, czego oni nie mogą kupić za żadne pieniądze. Zostałam przez mężczyzn Autorka w czasie promocji swojej książki Humor ojców pustyni Pewien brat zapytał kiedyś abbę Hilariona: – Po czym poznać nasz rozum, zdolności i mistrzostwo? Starzec odpowiedział: – Jeśli wiesz, co czynić, jesteś rozumny; gdy wiesz, jak to czynić, jesteś zdolny; dokonanie czynu jest mistrzostwem. *** Do mnicha, który wytykał błędy brata, powiedział wielki Jan: „Zanim zaczniesz śmiać się z twego brata, spróbuj nałożyć jego buty”. *** Do człowieka, który bluźnił przeciwko Bogu, powiedział abba Sisoes: „Kiedy w gniewie próbujesz napluć na niebo, przygotuj się na to, że wszystko spadnie na ciebie”. *** Pewien starzec wypowiedział następującą prawdę: „Iluż ludzi wie niemal wszystko, ale nie rozumie niczego. Ale są i tacy, którzy niewiele wiedząc, rozumieją wszystko”. *** Abba Serapion opowiadał swoim braciom taką historię: „Pewnego dnia jakiś starzec z pustyni koło Nitry przybył do raju i bardzo był zdziwiony przygotowaniami do wielkich uroczystości. – Nie jestem godzien podobnego przyjęcia – powiedział do świętego Piotra. – Rzeczywiście – powiedział Piotr – te przygotowania nie są z twojego powodu, lecz dla pewnego biskupa... – Rozumiem – powiedział starzec – to kwestia hierarchii. – To kwestia rzadkości – powiedział Apostoł. – Tutaj mnichów mamy tysiące, ale bardzo rzadko widzimy przybycie biskupa...” R. Kern, Humor ojców pustyni, KERYGMA, Lublin, 1991 7 O Kiedy kwiaty nam urosną, wysadzimy je do ogrodu przedszkolnego, a szczypiorek i sałatę zjedzą dzieci na kanapkach podczas śniadania. Trochę było pracy przy sadzeniu, trochę bałaganu i brudu (brudne ręce i nie tylko), ale za to ile radości, pozytywnych © Przedszkole nr 10 w Puławach statnio, kiedy przyszłam do pracy, zostałam powitana takim radosnym okrzykiem „moich” dzieci: „Proszę pani, proszę pani, z cebulki wyrósł szczypiorek!”. A wszystko zaczęło się od tego, że... idzie wiosna. nej pracy pozostają najwytrwalsi i oni są nagradzani (w moim przedszkolu istnieje system pozytywnych wzmocnień właśnie poprzez nagradzanie). Zakładanie „zielonego ogródka” to dla dzieci zabawa (bo taka jest forma nauki w przedszkolu – poprzez zabawę), ale jakże poważne zadanie. Cechy, jakie dziecko nabędzie przy pracy w „zielonym ogródku”, bardzo przydadzą się w szkole, w codziennym życiu i wpłyną na osiąganie dobrych wyników w nauce. Warto także w domu uczyć obowiązkowości i systematyczności. Można przydzielać jakieś drobne zadania, o których dziecko powinno codziennie pamiętać. Może to być dbanie o porządek w zabawkach, układanie ubranek wieczorem przed spaniem, podlewanie kwiatków, opieka nad zwierzątkiem. Należy pamiętać, że zadanie musi być dostosowane do wieku i możliwości małego dziecka. Nie można powierzyć przedszkolakowi np. wyprowadzania psa na spacer, bo po prostu jest ono za małe i samodzielne wychodzenie Systematyczność i odpowiedzialność dzieci 8 emocji, wypieków na twarzach dzieci i ich komentarzy. Teraz tylko pozostaje systematycznie dbać o nasze roślinki. Tylko tyle i aż tyle. Bo teraz trzeba wykazać się cierpliwością i wytrwałością. I o to chodzi, żeby dzieci uczyły się systematyczności, odpowiedzialności i wytrwałości. Na początku jest łatwo, każde dziecko chce być dyżurnym, chce dbać o rośliny, bo nie opadły jeszcze emocje, bo z niecierpliwością każdy oczekuje, co wyrośnie z nasion. Trochę gorzej jest później, kiedy emocje opadną, a „zielony ogródek” opatrzy się dzieciom. Wtedy nie ma już tylu chętnych do podlewania, trzeba przypominać, wpływać na ambicję, odwoływać się do przeżyć i doświadczeń dzieci. Przy tej codzien- © Przedszkole nr 10 w Puławach Jak co roku wiosną dzieci zakładają „zielony ogródek” w sali przedszkolnej. W tym roku także tradycji musiało stać się zadość. Zapowiedziałam dzieciom, że będziemy siali i sadzili roślinki. Przedszkolaki bardzo ucieszyły się i co dzień dopytywały mnie, kiedy wreszcie będziemy zakładać ogródek. Ale sprawa nie jest taka prosta, bo trzeba kupić ziemię, doniczki, nasionka, cebulki itd. Ziemię i doniczki kupiła nam pani intendentka, ale po nasiona poszłam już sama. Wielka była radość, kiedy z samego rana wyciągnęłam worki z ziemią i kolorowe doniczki. Dzieci od razu domyśliły się, że dziś będzie ten wyczekiwany dzień siania i sadzenia. Najpierw obejrzeliśmy zgromadzone, niezbędne do pracy przedmioty, później oglądaliśmy nasionka i cebulki, aż wreszcie zaczęliśmy sadzić. Każde dziecko nasypało trochę ziemi do doniczek, później każdy „wcisnął” w ziemię cebulkę zastanawiając się, którą stroną ją włożyć: tą wąską czy tą szerszą. Oglądaliśmy nasionka aksamitek i sałaty. Dzieci zadziwiło, że są takie małe, delikatne, leciutkie. Posadziliśmy też cebulki forsycji i mieczyków. Później ustaliliśmy, co roślinom potrzebne jest do wzrostu. Dzieci doskonale wiedziały, że musi być ziemia, woda i światło, ale żeby przekonać się na własne oczy, że tak faktycznie jest, postanowiliśmy zrobić eksperyment z nasionami fasoli. z domu może być dla niego niebezpieczne. Nie można też wymagać podlewania kwiatów, jeśli stoją one na wysokiej półce. Z wykonania zadania trzeba dziecko rozliczać i nagradzać. Rodzice dzięki temu mogą uczyć się konsekwentnego postępowania ze swoim dzieckiem, bo często się zdarza, że to im brakuje cierpliwości i wytrwałości w konsekwentnym wychowywaniu. Powierzanie stałego zadania i pilnowanie, aby było systematycznie wykonywane, może być swoistym treningiem i dla dziecka, i dla rodzica. Warto zadbać o to, aby wyrabiać w dziecku takie właśnie cechy charakteru, jak obowiązkowość, systematyczność, wytrwałość. Ania Różycka Joanna Beretta Molla – święta życia codziennego „Każde powołanie jest powołaniem do macierzyństwa, fizycznego, duchowego, moralnego. Bóg złożył w nas instynkt życia. Kapłan jest ojcem, siostry zakonne są matkami, matkami dusz. Biada tym młodym ludziom, którzy nie przyjmują powołania do rodzicielstwa. Każdy musi przygotować się do własnego powołania: przygotować się, aby być dawcą życia przez poświęcenie, jakiego wymaga formacja intelektualna; wiedzieć, czym jest małżeństwo „sacramentum magnum”; poznać inne drogi; kształtować i poznawać własny charakter” Św. Joanna Beretta Molla O becnie w Polsce nie milkną dyskusje na temat aborcji, kryzysu małżeństwa i rodziny. W obliczu tego Kościół stawia nam za wzór piękne i święte życie żony i matki – św. Joanny Beretty Molli. W kwietniu tego roku obchodzimy 50. rocznicę jej śmierci. Niech ta okoliczność będzie okazją do bliższego zapoznania się z życiem włoskiej lekarki, kanonizowanej przez Jana Pawła II. Święta Joanna Beretta Molla urodziła się w Magenta 4 października 1922 r. w bardzo pobożnej włoskiej rodzinie jako dziesiąte z trzynaściorga dzieci. W młodości zaczęła działać w Akcji Katolickiej oraz Konferencji św. Wincentego a Paulo. Studiowała medycynę na Uniwersytecie Mediolańskim i w Pavii. Wybrała medycynę w przekonaniu, że ta profesja lepiej od innych pozwoli jej służyć ludziom. Po uzyskaniu dyplomu z medycyny i chirurgii w 1949 roku otworzyła klinikę medyczną w Mesero. W 1952 r. zrobiła specjalizację z pediatrii i oddała się bez reszty opiece nad dziećmi, pracując w Ponte Nuova i Mesero. Joanna marzyła o podjęciu pracy na misjach, jednak za radą spowiednika zdecydowała się pozostać w kraju. Wówczas poznała inżyniera Piotra Mollę. Planowała założenie rodziny chrześcijańskiej, rozumianej jako wieczernik zgromadzony wokół Jezusa. 24 września 1955 r. wzięła ślub z Piotrem. Urodziła troje dzieci: syna Pierluigi (1956), córki Mariolinę (1957) oraz Laurettę (1959). Joanna po każdym urodzeniu dziecka stawała się promienna i wewnętrznie przekonana, że otrzymała możliwość udziału w najbardziej niezwykłym akcie historii, to znaczy, że powtarza akt stwórczy Boga. Była wspaniałą matką i żoną, jednocześnie cały czas pracowała zawodowo. Czwarta ciąża w 1961 r. okazała się zagrożeniem dla życia Joanny i dziecka, w jej łonie stwierdzono włókniaka macicy. Gotowa na każdą ofiarę i jako lekarz świadoma zagrożenia poddaje się operacji usunięcia guza z zastrzeżeniem, że pragnie przede wszystkim uratować dziecko. „Jeśli chodzi o dokonanie wyboru między mną a dzieckiem, proszę się w ogóle nie wahać. Proszę wybrać – żądam tego – dziecko. Ratujcie je!”. Kiedy usiłowano ją przekonać, że powinna przeżyć dla dobra trojga dzieci, odpowiadała stanowczo: „Chcę, aby moje dziecko żyło”. 21 kwietnia 1962 r. urodziła się jej kolejna córka Joanna-Emmanuela. Stan zdrowia matki nagle się pogorszył i w tydzień później, pośród niewymownego bólu – 28 kwietnia Joanna umarła. Miała 39 lat. Papież Jan Paweł II beatyfikował ją 24 kwietnia 1994 r., podczas światowego Roku Rodziny, a 16 maja 2004 r. kanonizował. W uroczystościach na Placu Św. Piotra uczestniczyli najbliżsi Joanny: mąż Piotr, rodzeństwo oraz jej dzieci – syn Pierluigi, córki Laura i cudownie ocalona Joanna Emanuela. Święta Joanna Beretta Molla cokolwiek robiła, zawsze szukała w tym woli Bożej. Wewnętrzną siłę czerpała z modlitwy i codziennej Eucharystii. Była bardzo aktywna, angażowała się w wypełnianie swoich obowiązków do końca. Na co dzień szczęśliwa, małomówna, zawsze uśmiechnięta i pogodna. Była kobietą normalną i nowoczesną zarazem, kochała życie i swoją rodzinę., uwielbiała przyrodę, uprawiała narciarstwo, chodziła do teatru i lubiła ładnie się ubierać. Miała nawet prawo jazdy i prowadziła samochód. Święta jest patronką matek, szczególnie tych, które przeżywają wahania w czasie podejmowania decyzji o przyjęciu poczętego dziecka. Niech św. Joanna Beretta Molla, która zaświadczyła życiem o wielkiej miłości, będzie nam pomocą i uprasza wszelkie potrzebne łaski dla każdej polskiej rodziny. Renata i Artur Pietras Modlitwa za wstawiennictwem św. Joanny Beretta Molla Boże, nasz Ojcze, uwielbiamy Cię i błogosławimy Tobie, ponieważ w osobie Joanny Beretta Molla dałeś nam poznać kobietę, która jako dziewczyna, żona, matka i lekarz jest świadkiem Dobrej Nowiny. Jesteśmy Ci także wdzięczni, ponieważ przez dar jej życia uczysz nas przyjmować i szanować każdą istotę ludzką. Ty, Panie Jezu, byłeś dla niej najważniejszym odniesieniem: umiała Cię odnaleźć w pięknie świata przyrody; zastanawiając się nad wyborem własnej drogi życia, poszukiwała Ciebie i tego, jak Ci najlepiej służyć; w miłości małżeńskiej stała się znakiem Twojej miłości do Kościoła i ludzi; podobnie jak Ty, Dobry Samarytanin, zatrzymywała się obok każdej osoby chorej, małej i słabej; na Twój wzór i ze względu na miłość ofiarowała samą siebie rodząc nowe życie. Duchu Święty, źródło wszelkiej doskonałości, udziel również nam mądrości, rozumu i odwagi, abyśmy za przykładem i wstawiennictwem Joanny, w życiu osobistym, rodzinnym oraz zawodowym potrafili usłużyć każdemu mężczyźnie i kobiecie i w ten sposób wzrastać w miłości i świętości. Amen 9 Wielki Post w przedszkolu – spotkania z Bogiem W wielkopostnym czasie w przedszkolu rozeszła się dziwna wieść: „Na jutro przygotować czerwone serduszko! O co w tym wszystkim chodzi?” – zastanawiali się niektórzy rodzice. Starsze dzieci tylko uśmiechały się tajemniczo, najmłodsze przedszkolaki były zaintrygowane: „Co to tak naprawdę będzie się działo?”. A działo się dużo! Miejskie Przedszkole nr 10 z oddziałami integracyjnymi w Puławach realizuje, w oparciu o pedagogikę Marii Montessori, innowację pedagogiczną „Pomóż mi zrobić to samemu”. W koncepcji tej istotne miejsce zajmuje wychowanie religijne, które jest uniwersalnym sposobem odczuwania, towarzyszącym człowiekowi od początków istnienia świata. Maria Montessori, włoska lekarka (1870–1952), uważała, że nauczanie religii w przedszkolu nie może się zaczynać od wyjaśnienia pojęć abstrakcyjnych. Małe dziecko myśli w sposób poglądowo-symboliczny i potrzebuje symboli religijnych w najbliższym otoczeniu. Dlatego w przedszkolach Montessori są kąciki religijne, których istnienie potwierdza, jak ważną rolę w życiu młodego człowieka odgrywa wiara. W salach naszego przedszkola również gromadzimy w kącikach religijnych materiał rozwojowy i pomoce dydaktyczne związane z tymi zagadnieniami. Stolik przykryty białym lub niebieskim obrusem, na nim przedmioty pozwalające dzieciom na skupienie i modlitwę, kojarzące się z aktualnym okresem liturgicznym to symbolika, która pomaga zrozumieć im minione i aktualne wydarzenia z życia i historii Kościoła. W Wielkim Poście dominował kolor fioletowy. Zgodnie z założeniami Marii Montessori, aby zaspokoić duchową potrzebę dziecka w dążeniu do wiedzy, nie wystarczy zapoznać je ze zwyczajami i tradycjami związanymi z nadchodzącymi świętami. W okresie Wielkiego Postu indywidualne postanowienia poprawy miały być pomocą dla stawania się lepszym człowiekiem. Zbieranie drobnych postanowień przez dzieci odbywało się w przedszkolu w formie przynoszenia czerwonych serduszek i kwiatuszków, ponieważ w edukacji najmłodszych bardzo ważną rolę odgrywają symbole. 10 Czerwone serduszko z imieniem dziecka zawieszone w ciszy na DRZEWKU DOBRYCH UCZYNKÓW przypominało małemu człowiekowi o złożonej obietnicy. Wśród postanowień były: sprzątanie zabawek, posłuszeństwo, bezkonfliktowość itp. Nasze drzewko powstało z gałązek forsycji, dlatego każdego dnia obserwowaliśmy, jak przybywa na nim rozwiniętych kwiatów. Dzieci doskonale wiedziały, że Wielkanoc to nie tylko święcenie jajek. Znały również wydarzenia Wielkiego Tygodnia, bo opowiadały je sobie. Przed Niedzielą Palmową przedszkolaki odegrały scenkę z Biblii, by powitać Jezusa własnoręcznie wykonanymi palmami, potem zabrały je do Kościoła. W kąciku religijnym zawsze leży ilustrowana Biblia i dzieci opowiadają sobie wzajemnie również tę historię. Mam nadzieję, że okres Wielkiego Postu pomógł nam w pokonywaniu własnych wad i przyczynił się do duchowego wzrostu. A wracając do naszych najmłodszych przedszkolaków, to jesteśmy z nich bardzo dumni. Swoim zachowaniem i zaangażowaniem pokazały, jak można przeżywać ten czas, nawet gdy ma się tylko trzy lub cztery lata. Małgorzata Górska-Lenartowicz Dobro podzielone jest dobrem pomnożonym Kiedy Jezus nakarmił 5000 ludzi, jego apostołowie zebrali 12 koszy okruchów. Spróbuj znaleźć wszystkie kosze i zaznacz wybranymi kolorami. S-17 nie taka ekspresowa T oraz przebudowy drogi nr 12 wraz z II etapem obwodnicy Puław; • w sprawie przeniesienia terminu budowy drogi S17 Warszawa (Zakręt)–Lublin–Zamość–Hrebenne (Lwów) na odcinku: granica województwa mazowieckiego i lubelskiego – węzeł „Sielce” (k. Kurowa) wraz z obwodnicą Ryk poza rok 2013. Poseł Janusz Palikot: • w sprawie rozdziału środków na rozwój infrastruktury w związku z organizacją mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2012 r. (z dnia 23 VII 2007 r.). Poseł Jan Łopata: • Wielokrotne zapytania poselskie w sprawie budowy drogi ekspresowej S17 Lublin–Warszawa. Posłanka Małgorzata Sadurska: • Interpelacje z dnia: 12 VII 2009 r., 15 XII 2008 r., 18 VIII 2011 r. Poseł Włodzimierz Karpiński: • Interpelacje z dnia: 27 VIII 2008 r., 17 VII 2009 r. Posłanka Elżbieta Kruk: • Interpelacja z dnia 8 I 2009 r. red. © rkw rasa Lublin–Warszawa jest główną arterią komunikacyjną regionu. Stanowi też strategiczną oś tranzytową. Według badań prowadzonych na zlecenie gminy Kurów natężenie ruchu w tym miejscu należy do największych w Polsce. Wynosi 30 tys. pojazdów na dobę, czyli prawie 11 mln rocznie. Liczba pasażerów i wielkość ładunku przewożona tym traktem wymaga pilnego przyspieszenia prac. Niestety, nowa S-17 na pewno nie zostanie oddana na EURO, najwcześniej ma to być rok 2014 i to pod warunkiem, że po mistrzostwach entuzjazm nie opadnie, a finansowanie nie zostanie wstrzymane. Ciekawe, ile dla tej inwestycji zrobili poszczególni posłowie regionu? Zajrzyjmy na strony internetowe Sejmu, by się dowiedzieć, jaka była ich aktywność w tym względzie. Posłanka Joanna Mucha złożyła najwięcej interpelacji: • w sprawie budowy strategicznego odcinka drogi ekspresowej S-17 Kurów– Lublin–Piaski; • w sprawie projektu Programu Budowy Dróg Krajowych na lata 2011–2015; • w sprawie przeniesienia poza 2013 rok terminu przebudowy drogi ekspresowej S-17 na odcinku Kurów–Lublin Prace na trasie ekspresowej postępują w żółwim tempie. Raczej stoją. W dniu 7 III na węźle Sielce za Kurowem pracowało zaledwie kilku robotników O zawiści, która nieźle się trzyma... P oczciwy Bolesław Prus (choć teraz to już nie wiem, czy politycznie poprawny) pisał: „że też my zawsze musimy kogoś posądzać albo o zdradę kraju, albo o złodziejstwo! Nieładnie!”. Nie dostał on wprawdzie Orderu Orła Białego, nie podpisywał, nie paktował, chociaż, kto go tam wie? W myślach czynię teraz przegląd zastępów pisarzy, poetów, muzyków, artystów, którzy na przestrzeni stuleci tworzyli zręby wielkiej wartości – narodowej kultury, literatury i sztuki. Jacy byli? Biali? Czarni? Niezmienni i niewzruszeni? Mickiewicz (odpada, miał w życiorysie Towiańskiego), Słowacki (słabego zdrowia, ale kto go tam wie?), Chopin (George Sand), nawet zastanawia mnie już Rej i Kochanowski, o pozytywistach nie wspomnę (taka na przykład Orzeszkowa, a Konopnicka?). Co Sienkiewicz robił w Ameryce? A dalej – to już tylko gorzej. Witkiewicz –wariat i nihilista, poeci 20-lecia – różne drogi, życiorysy, czasem pokręcone, trudne drogi dochodzenia do prawdy, Boga, człowieka, odejścia, powroty, życiowe dramaty. Mroczny, ale bardzo religijny (niestety, nie w sposób, jaki redakcji przypadłby do gustu) Żeromski. A inni? Białoszewski, Miłosz, Różewicz? Ludzkie wybory, decyzje chwili, prawo do błędu, błądzenia, odejścia i prawo do powrotu. Właśnie dlatego o nich mówię młodzieży, bo są naturalni, prawdziwi, nie biali lub czarni, są ludzcy – jak my wszyscy. A takich właśnie młodzież szanuje. Dlaczego zatem, w imię niepojętych dla mnie celów, Szymborska staje się dla kogoś niewygodna? Czy wypierała się jakiegokolwiek etapu swojego życiorysu? Czy swoim talentem i intelektem wspierała jakąś grupę polityczną, postać, partię? Nie dbała o rozgłos, sławę, peszyła ją nawet Nagroda Nobla. Odeszła, zostawiając po sobie niesamowity pod względem jakości artystycznej literacki dorobek. Gdybym była bardziej złośliwa, Z notatnika belfra niż przeciętnie jestem, stwierdziłabym jako polonistka, iż na szczęście redakcja namierzyła Szymborską i oddzieliła ją od świętych za życia, prawych od urodzenia, niezmiennych, świeckich i duchownych, którzy od dziecka pielęgnowali swe kręgosłupy moralne i do ostatniej chwili zachowali je w nieskazitelnym stanie. Nie wiem, czemu ma to służyć? Szarganie dla idei? Budowanie cywilizacji chrześcijańskiej? „Chrześcijaństwu w Polsce nie grozi dziś laicyzm ani ateizm, ale parodia religii...” – pisał mój mistrz, ksiądz profesor Tischner (też kontrowersyjny dla wielu). Na koniec – ostrzeżenie, wszak... „Spójrzcie, jaka wciąż sprawna Jak dobrze się trzyma W naszym stuleciu nienawiść Jak lekko bierze wysokie przeszkody Jakie to łatwe dla niej - skoczyć, dopaść!...” (Wisława Szymborska, Nienawiść) Renata Miłosz 11 W ielu ludzi zwyczajnie nie radzi sobie z życiem, a nawet z sobą samym. Jedni kryją swoje problemy i tłumią związane z nimi napięcia, nie wiedząc, że udawanie życiowego twardziela na dłuższą metę kończy się depresją albo wybuchem niepohamowanej agresji. Inni wręcz przeciwnie bardzo chętnie obnoszą się ze swoim cierpieniem i rozpaczliwie wołają o pomoc. Ale co znaczy pomagać? Jak sprawić, by pomoc nie była obraźliwa i nie pogłębiała problemu? Niedawno słuchałem mądrego księdza, który zaskakuje niekonwencjonalnymi pomysłami i środkami wyrazu. Mówił on o trzech rodzajach pomocy, a raczej o dwóch protezach i pomocy rzeczywistej, która na serio traktuje człowieka. zastanawia się nad tym, ile zła wyrządza nieprzemyślana pomoc? Drugi rodzaj pomocy jest odrobinę lepszy. Polega na dawaniu przysłowiowej wędki, którą mogą być jakieś zlecenia, prace interwencyjne, kursy, szkolenia, chałtura, prace dorywcze lub sezonowe itp. Niestety, jest nią także szara strefa. W dawaniu wędki istnieje poważne ryzyko, że obdarowany coś ukradnie, zapije, zniechęci się złą pogodą, porzuci pracę lub w ogóle jej nie podejmie. Przestraszy się minimalnych wręcz wymagań, których dawno, a może nawet nigdy nikt mu nie stawiał. Więc, mówiąc kolokwialnie, wędkę sprzeda, kupi rybę, zje, by następnego dnia obudzić się bez ryby i bez wędki. I tak pomoc stworzona loper wymaga miesięcznie kilku tysięcy złotych), kredyt niemożliwy (brak zdolności kredytowych), bezrobocie (często jako skutek złej prywatyzacji), własna działalność gospodarcza ryzykowna i nieopłacalna (straszliwe obciążenia pracodawców), do tego VAT płacony we wszystkim: w towarach i usługach. Jednak i w tak nieludzkim klimacie można coś osiągnąć. Znam ojca rodziny wielodzietnej, który nie prosi o słodycze dla swoich dzieci, ale o relatywnie niewielkie wsparcie, by mógł opłacić czesne w studium organistowskim. Ponieważ ma talent muzyczny, w przyszłości chce dorabiać jako organista w parafialnym kościele, a potrzebuje wykształcenia. Najwyraźniej nie chce gotowej ryby ani wędki. Chce o wiele więcej. Chce Pomoc nie chodzi na skróty Pierwszy rodzaj pomocy polega, mówiąc najogólniej, na dawaniu przysłowiowej ryby, która ma kształt zasiłku, zapomogi, darowizny, jałmużny itp. Hołduje temu większość programów socjalnych państwa opiekuńczego. Niestety, w tym kluczu działa także kościelna Caritas. Rozdawnictwo wszystkiego, co tylko możliwe, wydaje się słuszne, zasadne, a nawet ewangeliczne. Wydaje się, ale takim nie jest! Nie jest ani słuszne, ani tym bardziej ewangeliczne. Mimo wszystkich trudów, okazuje się stosunkowo łatwe. Może nawet dawać dobroczyńcom komfort psychiczny i spokój sumienia. Swoiste alibi. Wiem to z doświadczenia, ponieważ prowadziłem kuchnię dla ubogich, która codziennie wydawała darmowe posiłki ludziom uwikłanym w niewyobrażalne wprost problemy moralne, afektywne, prawne i religijne. Rozdawnictwo bez działań ewangelizacyjnych niczego dobrego nie powoduje. Nie zmienia mentalności obdarowanych. Nie tworzy nowych relacji. Nie stawia żadnych wymagań, które pomogłyby im dojrzewać do odpowiedzialności za siebie i najbliższych. Nie przekonuje do nawrócenia ani nawet zmian zewnętrznych. Nie daje żadnych nadziei na społeczeństwo obywatelskie. Wykształca w człowieku świadczeniobiorcę, czyli konsumenta drugiej klasy, który konsumuje nie to, co chce, ale to, co musi! Rozbudza apetyt na życie, dalsze oczekiwania, wręcz roszczenia. A ponieważ środki zawsze są ograniczone, rodzi się mnóstwo pretensji i moralnych osądów tych, którzy działają w dobrej wierze. Źle pojęta dobroczynność psuje ludzi, ale kto z nas 12 przez wielu specjalistów w eleganckich gabinetach, w których próbuje się diagnozować rzeczywistość, na pozór słuszna, nie trafia w sedno problemu. Na trochę łagodzi niektóre objawy, a powinna działać przyczynowo! Jest zupełnie nieefektywna, choć w statystykach i sprawozdaniach może robić wrażenie. Znam kilku ludzi, którzy przeszli fundowany przez UE kurs komputerowy. Problem w tym, że nie stać ich na zakup komputera i co ważniejsze: nie ma ofert pracy przy biurku. Pieniądze zostały wydane bez sensu. Prawdziwymi beneficjentami zostali instruktorzy i prelegenci, a przecież mieli być nimi bezrobotni. Ludzie dostają certyfikaty, które tak naprawdę nie zmieniają życia i nie rozwiązują problemów. Sam mam kilka certyfikatów zdobytych na ścieżce awansu zawodowego katechety, których nikt nawet nie sprawdził. Może zamiast kolejnych kursów i szkoleń lepiej budować ośrodki terapii odwykowej, zwłaszcza że obok dawnych nałogów pojawiają się nowe. Zamiast modnej obecnie informatyzacji lepiej uskuteczniać remonty kotłowni i prace termoizolacyjne. Zamiast zasiłków, uznaniowo przyznawanych wielodzietnym rodzinom, lepiej obniżyć im podatki, ułatwić zdobycie taniego kredytu albo chociaż nie zmieniać co roku podręczników tak, by przez kilka lat młodsze rodzeństwo mogło się uczyć z książek, które zostają po starszym bracie czy siostrze. Czy minister edukacji wie, ile kosztuje zestaw podręczników dla jednego ucznia? Decyzje ustawodawców niemal w każdej dziedzinie krzywdzą i wymierzają kary za posiadanie dzieci. Skutki oczywiste: mieszkanie nierealne (dewe- pokazać, może nawet udowodnić, sobie, żonie, dzieciom i tym, do których się zwraca o pomoc, że ma mentalność i naturę wędkarza. Nie chce być traktowany jak ofiara, bo nie jest ofiarą. Zasadniczą pracę wykonuje on, a nie system, państwo, instytucje pomocowe czy ktokolwiek. I tu dochodzimy do sedna prawdziwej pomocy, która polega na tym, by umożliwić lub jedynie ułatwić dojrzewanie człowieka do roli wędkarza. W żadnym wypadku nie wolno go wyręczać. Kiedy jest poród, kilka osób robi to, czego nie może wykonać ciężarna kobieta. Jednak ostateczną i najważniejszą pracę wykonuje rodząca. To ona musi mieć parcie, by mogło urodzić się dziecko. To z niej wydobywa się życie, nie z ginekologa, położnej czy instrumentariuszki, których obecność jest jedynie pomocnicza. Żeby naprawdę pomóc człowiekowi, trzeba go zrozumieć. Aby zrozumieć, trzeba go poznać. By go poznać, trzeba z nim być. Trzeba rozmawiać, słuchać, pytać i niekoniecznie przyznawać rację. Przyznawanie racji może oznaczać pozory współczucia i chęć szybkiego zakończenia rozmowy. Czasem prawdziwą miłością jest rozumny sprzeciw i szukanie rozwiązań trudniejszych, ale za to prawdziwych. Prawdziwa pomoc nie chodzi na skróty. Alkoholicy swoje spotkania w grupach AA zaczynają od modlitwy, w której szczerze proszą: „Wszechmogący Boże, daj mi zmienić to, co mogę, przyjąć to, czego nie mogę i odróżnić jedno od drugiego”. Może w ten sposób powinien się modlić każdy, a nie tylko trzeźwiejący alkoholicy? ks. Ryszard Winiarski Skrzynia skarbów P isałem ostatnio o żywej wierze – o czymś, co powinien mieć każdy, ale mają tylko niektórzy. Dlaczego? Bo nie korzystają z darów Ducha Świętego, którego mają w sobie. Na dnie Twego serca leży olbrzymia skrzynia z potężnym skarbem, z potężną Mocą, większą niż bomba atomowa. Tylko jest ona zamknięta i przykurzona. A Moc rozsadza skrzynię od wewnątrz, chce się wydostać, chce działać, przemieniać, ożywiać, dawać żywą wiarę, uzdrawiać, wypędzać demony. Tylko jej właściciel na to nie pozwala. Ty Jej na to nie pozwalasz. Coraz częściej spotykam młodych, którzy nie chodzą do kościoła nie dlatego, że jakiś ksiądz ich zgorszył, co można było często słyszeć jako argument, ale dlatego, że nie widzą świadków Ewangelii w swoim bloku. Patrzą na chrześcijan, którzy nie żyją jak chrześcijanie. Widzą ich pobożność, która ich drażni, ale nie widzą ich wiary, która u pierwszych chrześcijan dawała dwa owoce: jedność i miłość. Widzisz takie owoce w swojej rodzinie? Przepowiadaniu Słowa Bożego w pierwszych wiekach towarzyszyły znaki: ujawniały się złe duchy, które potem apostołowie Dziesiątki rowerów mówią o zwyczajnej obecności w kościele (rekolekcje w par. Celestynów) Każdy z nas otrzymał tego samego Ducha Świętego w sakramentach chrztu i bierzmowania. Tego samego (i tyle samo) Ducha, co bł. Jan Paweł II, św. Franciszek z Asyżu czy św. Ojciec Pio. To dlaczego oni TAK żyli, a ja tak sobie tylko chodzę do kościółka… Dlaczego Ojciec Pio uzdrawiał mocą Chrystusa, a mnie jest trudno zwykłe Zdrowaś Mario za chorą matkę odmówić, bo i tak wiem, że to nie pomoże? Skąd ta różnica wiary? Dlaczego o pierwszych chrześcijanach poganie mówili: „Zobaczcie, jak oni się miłują”, a o nas… ? wyrzucali. Ludzie słuchający Dobrej Nowiny byli uzdrawiani przez włożenie rąk apostołów i przyzywanie Ducha Świętego. Dlaczego tego teraz nie widać w kościołach? A Moc drzemie… Jak ją obudzić? Jak dojść do wiary żywej? Otóż wiara, żeby była żywa, potrzebuje środowiska wzrastania, tak jak roślina – ziemi i wszystkiego, co z nią związane. Tą ziemią jest wspólnota Kościoła. Podkreślam słowo WSPÓLNOTA. I tu znowu ktoś powie: „Przecież chodzę do kościoła od dziecka”. Tak, ale czy czujesz się tam, jak we wspólnocie Chrześcijaństwo w pigułce czy raczej jak w miejscu użyteczności publicznej. Może nawet przyjaznym, ale tylko miejscu, gdzie „wpadasz i wypadasz”, a nie – gdzie żyjesz. Czy Twoja obecność w Kościele daje owoce jedności i miłości w Twoim życiu? Czy widziałeś jakieś nawrócenie w kościele, jakiś cud? Jeśli nie, to prawdopodobnie nie zasmakowałeś jeszcze tego, czym jest wspólnota. Dlatego jest rzeczą bardzo ważną znaleźć sobie w Kościele swoje miejsce wzrastania. Miejsce, gdzie będziesz mógł się modlić z innymi, gdzie będziesz mógł rozważać Słowo Boże, dzielić się nim, gdzie zaczną się tworzyć między wami, członkami wspólnoty, więzi nie tylko emocjonalne, ale także więzi wiary. Każda parafia, oprócz najbardziej podstawowego duszpasterstwa sakramentalnego, czyli Mszy Św., spowiedzi, nabożeństw, ma w swojej ofercie również życie małych wspólnot, gdzie chrześcijanin przestaje być konsumentem usług religijnych, a staje się uczniem Jezusa Chrystusa. Zaczyna doświadczać mocy wiary, jego wiara zaczyna owocować. W naszym mieście możemy spotkać Odnowę w Duchu Świętym, Drogę Neokatechumenalną, Domowy Kościół (dla małżeństw), Legion Maryi oraz dla młodzieży Oazę i KSM. To są te miejsca, gdzie jest szansa, że otworzysz wreszcie tę skrzynię. To w tych wspólnotach możesz przeżyć coś, co nazywamy chrztem w Duchu Świętym, wylaniem Ducha Świętego, wyborem Jezusa na jedynego Pana i Zbawiciela, formacją katechumenalną. To są te klucze do owej skrzyni. Kiedyś na pewnych rekolekcjach, po kończącej je modlitwie wyboru Jezusa, o której pisałem jakiś czas temu, podszedł do mnie pewien chłopak i powiedział, że nigdy niczego w kościele tak mocno nie przeżył. A był przecież na wielu Mszach, nabożeństwach, procesjach. Ta modlitwa stała się dla niego momentem przełomowym w życiu. Dlaczego? Bo po raz pierwszy nie „odmawiał” modlitwy, ale wszedł w bliskość z Bogiem, bo Duch Święty dokonał poruszenia. Trudno się o tych rzeczach pisze. Trzeba je po prostu przeżyć. Dlatego zapraszam, aby to swoje miejsce w Kościele znaleźć. W kolejnych numerach będziemy prezentowali wspólnoty, które można znaleźć w Puławach, aby ułatwić niezdecydowanym ten krok – otworzyć skrzynię skarbów w swoim sercu i uwolnić Moc. ks. Michał Zybała 13 Bądź świadkiem Bożego Miłosierdzia Ś więta siostra Faustyna wewnętrzne natchnienia i objawienia Jezusa miała już w wieku 7 lat. Pokonując różne przeszkody w końcu wstąpiła do zakonu, a tam zrodziły się pragnienia, o których pisała w swoim Dzienniczku: „Koniecznie chciałam zgłębić i poznać, kto jest ten Bóg... W jednej chwili duch mój został porwany jakoby w zaświaty, ujrzałam jasność nieprzystępną, a w niej jakoby trzy źródła jasności, której pojąć nie mogłam. A z tej jasności wychodziły słowa w postaci gromu i okrążały niebo i ziemię. Nic nie rozumiejąc z tego, zasmuciłam się bardzo. Wtem z morza jasności nieprzystępnej wyszedł nasz ukochany Zbawiciel w piękności niepojętej, z ranami jaśniejącymi – a z onej jasności było słychać głos taki: »Jakim jest Bóg w istocie swojej, nikt nie zgłębi, ani umysł anielski, ani ludzki«. – Jezus mi powiedział: »Poznawaj Boga przez rozważanie przymiotów Jego«” (Dz.30). Tak też postanowiła zrobić, a Pan udzielił jej wiele światła do poznania Jego przymiotów. „Pierwszym przymiotem, jaki mi Pan dał poznać – to Jego świętość. Świętość ta jest tak wielka, że drżą przed Nim wszystkie Potęgi i Moce. Duchy czyste zasłaniają swoje oblicze i pogrążają się w nieustannej adoracji, a jeden ich tylko wyraz największej czci, to jest: Święty... Świętość Boga rozlana jest na Kościół Boży i na każdą w nim żyjącą duszę, jednak nie w równym sobie stopniu. Są dusze na wskroś przebóstwione, a są też dusze zaledwie żyjące. Drugie poznanie, [którego] udzielił mi Pan – to jest Jego sprawiedliwość. Sprawiedliwość Jego jest tak wielka i przenikliwa, że sięga w głąb istotnej rzeczy i wszystko wobec Niego staje w obnażonej prawdzie. Trzecim przymiotem – jest miłość i miłosierdzie. I zrozumiałam, że największym przymiotem jest miłość i miłosierdzie. Ono łączy stworzenie ze Stwórcą. Największą miłość i przepaść miłosierdzia poznaję we Wcieleniu Słowa, w Jego odkupieniu i tu poznałam, że ten przymiot jest największy w Bogu” (Dz. 180). Następnie Jezus zażądał od Faustyny: „Córko Moja, mów światu całemu o niepojętym (138) miłosierdziu Moim. Pragnę, aby święto Miłosierdzia było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia Mego, wylewam całe 14 morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosierdzia Mojego. Która dusza przystąpi do spowiedzi i Komunii świętej, dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar. W dniu tym otwarte są wszystkie upusty Boże, przez które płyną łaski; niech się nie lęka zbliżyć do Mnie żadna dusza, chociażby grzechy jej były jako szkarłat. Miłosierdzie Moje jest tak wielkie, że przez całą wieczność nie zgłębi go żaden umysł, ani ludzki, ani anielski. Wszystko, co istnieje, wyszło z wnętrzności miłosierdzia Mego. Każda dusza w stosunku do Mnie rozważać będzie przez wieczność całą miłość i miłosierdzie Moje. Święto Miłosierdzia wyszło z wnętrzności(139) Moich, pragnę, aby uroczyście obchodzone było w pierwszą niedzielę po Wielkanocy. Nie zazna ludzkość spokoju, dopokąd nie zwróci się do źródła miłosierdzia Mojego” (Dz. 699). Prosił św. Faustynę, żeby zachęcała ludzi do odmawiania Koronki do Bożego Miłosierdzia. „Córko Moja, zachęcaj dusze do odmawiania tej koronki, którą ci podałem. Przez odmawianie tej koronki podoba Mi się dać wszystko, o co Mnie prosić będą. Zatwardziali grzesznicy, gdy ją odmawiać będą, napełnię dusze ich spokojem, a godzina śmierci ich będzie szczęśliwa. Napisz to dla dusz strapionych: Gdy dusza ujrzy i pozna ciężkość swych grzechów, gdy się odsłoni przed jej oczyma duszy cała przepaść nędzy, w jakiej się pogrążyła, niech nie rozpacza, ale z ufnością niech się rzuci w ramiona Mojego miłosierdzia, jak dziecko w objęcia ukochanej matki. Dusze te (125) mają pierwszeństwo do Mojego litościwego serca, one mają pierwszeństwo do Mojego miłosierdzia. Powiedz, że żadna dusza, która wzywała miłosierdzia Mojego, nie zawiodła się ani nie doznała zawstydzenia. Mam szczególne upodobanie w duszy, która zaufała dobroci Mojej. Napisz: Gdy tę koronkę przy konających odmawiać będą, stanę pomiędzy Ojcem a duszą konającą nie jako Sędzia sprawiedliwy, ale jako Zbawiciel miłosierny” (Dz.1541). Natomiast wszystkim wiernym czcicielom Bożego Miłosierdzia obiecał: „Wszystkim duszom, które uwielbiać będą to Moje miłosierdzie i szerzyć jego cześć, zachęcając inne dusze do ufności w Moje miłosierdzie – dusze te w godzinę śmierci nie doznają przerażenia. Miłosierdzie Moje osłoni je w tej ostatniej walce...” (Dz. 1540). „Dusze, które szerzą cześć miłosierdzia Mojego, osłaniam je przez życie całe, jak czuła matka swe niemowlę, a w godzinę śmierci nie będę im Sędzią, ale miłosiernym Zbawicielem. W tej ostatniej godzinie nic dusza nie ma na swą obronę, prócz miłosierdzia Mojego; szczęśliwa dusza, która przez życie zanurzała się w zdroju miłosierdzia, bo nie dosięgnie jej sprawiedliwość” (Dz.1075). Święta Faustyna urzeczywistniła w osobistym życiu Miłosierdzie Boże i kierowała się nim względem bliźnich. Pragnęła głęboko, żeby tajemnicą miłosierdzia zainteresować wszystkich ludzi na ziemi. Chciała, żeby każdy z nas został kontynuatorem jej misji, przeżywając każdy dzień według wskazówek Zbawiciela. On przekazał jej pięć sposobów oddania czci Bożemu Miłosierdziu. Każdą z tych pięciu form kultu Bożego Miłosierdzia Jezus Chrystus poprzedził słowem „pragnę”, które w pełni wypowiedział z krzyża (J 19, 28). Jezu, odpowiadając na Twoje wołanie miłości z krzyża, przyjmuję orędzie Bożego Miłosierdzia i chcę Ci powiedzieć: Pragnę uroczyście obchodzić święto Bożego Miłosierdzia (Dz. 699). Pragnę czcić obraz Bożego Miłosierdzia (Dz. 48). Pragnę codziennie modlić się w Godzinie Miłosierdzia (godz. 15:00) według Twoich wskazań (Dz. 1320, 1572). Pragnę codziennie modlić się Koronką do Bożego Miłosierdzia, współcierpiąc z Tobą (Dz. 1541). Pragnę czynić dobro bliźniemu, mówić słowa miłosierne, przekazywać innym Twoje orędzie (Dz. 742). Matko Boża Miłosierdzia, oddaję Twemu Niepokalanemu Sercu moje pragnienie kontynuowania misji św. Faustyny przez życie Orędziem Bożego Miłosierdzia i częste czytanie jej dzienniczka duchowego. Amen. Parafianka Miłosierdzia Bożego W śród zwyczajnych ludzi, na przekór narzekaniom wielu malkontentów, małe gniazdka wije sobie nadzwyczajność. Niepozornie ukrywa się w młodych duszach, tak wrażliwych, że zdolne są wyrazić dla wypełnienia się wszystkich jego tajemnic. Myślę, że warto zapamiętać słowa o mieście bez twarzy pędzącym ślepo przed siebie i siejącym wokół moralne spustoszenie czy też obraz rozerwanych dziewczęcych korali zbieranych pokrwa- tematów bliskich nie tylko młodzieży, dotyczą bowiem pragnień, obaw, lęków i nadziei tak naprawdę każdego człowieka. Strofy ich wierszy odkrywają tajemnice młodej duszy oraz nowe, ważne spojrzenie na świat i na nas – Nadzwyczajność mieszka wśród nas dorosłych. Okazuje się, że wkraczającym w dorosłość nastolatkom potrzebne jest odczuwanie smaku prawdziwego życia, w którym jest miejsce dla anielskiej niezwykłości, ale i dla zadumy nad przemijaniem oraz które nie ucieka w bylejakość i nie gubi bliskiej relacji z drugim człowiekiem. Pragną spotykać ludzi, a nie marionetki. Chcą wreszcie smakować życie, w którym nie idzie się na skróty, ale szuka odpowiedniego czasu w poetyckim słowie prawdziwe perełki ludzkiej myśli. Jeszcze nieśmiało pozwalają one ujrzeć światło dzienne swoim lirycznym wyznaniom, nie wiedząc, że ich słowo zaczyna już żyć swoim życiem, trafiać do różnych serc, umysłów, zmuszać do zastanowienia. Może w przyszłości będzie nawet odgrywać rolę ziarna wydającego obfite plony. Rozważania młodych poetek – puławskich uczennic – koncentrują się wokół wioną ręką. Wspierane pomysłowymi metaforami, personifikacjami, odrobiną ironii i dobrym wyczuciem języka oraz ubogacone odniesieniami do kulturowej symboliki, tak wiele mówią o kondycji współczesnego człowieka. Ponieważ jednak dobra poezja ma zwykle wiele interpretacji, niech przemawia sama, czyniąc ten świat choć trochę lepszym i ... nadzwyczajnym. Joanna Kurlej Za bramą z myśli Boskich ulepioną… Ciągle gdzieś goni pełne marionetek i słów woskowych Nie zatrzymuje się nawet na chwilę Jest dyktatorem zasad i pogromcą marzeń nie zna litości stroni od miłości a małe wieże Babel przysłaniają świat wartości i prawd budząc trwogę i strach Nie pyta o zdanie pędzi nieubłaganie nie odwracając twarzy Za bramą z myśli Boskich ulepioną kończy się świat Krzyże wrastają w ziemię tysiące epitafiów wyrytych alfabetem rozpaczy bez zbędnej lapidarności obserwują nas babcie ze zdjęć podnoszę oczy szukając Boga.. czarny korowód osnuwa sklepienie krzyk skrzydlaty pieśnią żałobną się stał tańczą wrony oczerniając niebo szeregi ramię przy ramieniu granitowi żołnierze czekający dnia dniem wiatr gra z Bogiem na frontów miliony Nachylają się drzewa zgięte w pół cierpieniem nasłuchują pulsu zimnego anioły kradną wosk ze świec sklejają swoje pokruszone skrzydła rosną rosną w polu dziury do których wszyscy wskoczymy goniąc za wiecznością… Anioły są wśród nas Minęłam dziś nadzwyczajność szła puławską ulicą miała wiatr we włosach i wiosenne oczy rumieńcem spowity policzek wodząc za nos aurę światła widziałam, widziałam wypadający anielski włos skrzydła zginęły… w drodze ewolucji… tak wyszło Wioleta Giza *** Przytargał mnie ktoś do parku wcisnął różę w rękę kłuła… bolało… a mówił, że ma być romantycznie siadłam przed pałacem na trawie wiosennej i nagle niedbale rozerwały się moje korale zbierałam paciorki pokrwawioną dłonią on stał milczący wtedy spojrzałam w oczy zimnej ściany białawej gdzie Horacy mówił z murów chyba po łacinie, a szkoda może więcej osób by go zrozumiało i chętniej na to miejsce patrzyło już nie bolały mnie kolce w dłoni tylko krew urokliwie kapała na ziemię … on tego nie widział Wioleta Giza Anna Grzeszczyk © rkw © rkw Urszula Wiejak © rkw Moje miasto 15 Wołanie z krzyża – autorstwa Jana Kuracińskiego córkami. A później trafiła przed sąd i została skazana na śmierć przez powieszenie „za bluźnierstwo przeciw Mahometowi”. Na świecie trwa akcja zbierania podpisów pod petycją o ułaskawienie katoliczki. Potrzebnych jest milion głosów poparcia. Na razie do miliona podpisów w obronie Asii Bibi sporo brakuje, bo podpisały się 332 tysiące ludzi, w tym ponad 150 tys. Pakistańczyków, 130 tys. Amerykanów i 8 tys. mieszkańców Federacji Rosyjskiej. Po niedawnym tekście w „Gościu Niedzielnym” Polska przesunęła się pod względem liczby zebranych podpisów z ósmego na czwarte miejsce na świecie. Nadal jest to jednak bardzo niewiele, jak na 38-milionowy kraj, w dodatku katolicki: zaledwie 4984 podpisów. Podpisać petycję można na stronach: – anglojęzycznej: http://www.callformercy.com. 16 – polskiej: http://www.gpch.pl/index. php/akcje/48-akcje-wsparcia/575-pomoz-uwolnic-asie-bibi Można też znaleźć instrukcję w języku polskim, która ułatwi złożenie tego podpisu. Drukujemy jej pożegnalny list napisany w celi więziennej. red. „Mój ukochany Ashiq, moje kochane dzieci, nawet w chwili, gdy wróciłam do celi z wiadomością, że mam umrzeć, wszystkie moje myśli zwróciły się do Ciebie, mój kochany Ashiq, i do Was, moje ukochane dzieci. Nic nie boli mnie bardziej niż pozostawienie Was w całkowitej rozpaczy. Imran, mój najstarszy 18-letni synu, mam nadzieję, że znajdziesz dobrą żonę, którą uczynisz tak szczęśliwą, jak szczęśliwą uczynił mnie twój ojciec. Nasima, moja pierworodna 22-letnia córko, masz już męża, którego rodzina tak mocno Cię przygarnęła. Daj swemu ojcu małe wnuczęta, które wychowasz w miłości chrześcijańskiej tak, jak my wychowaliśmy Ciebie. Moja słodka Isha, masz 15 lat i wciąż jesteś małym rozbójnikiem. Twój ojciec i ja zawsze uważaliśmy Cię za dar od Boga. Jesteś taka dobra i wielkoduszna… Nie staraj się zrozumieć, dlaczego Twojej matki nie ma już przy Tobie, bo wciąż jesteś w moim sercu. Masz tam maleńkie miejsce zarezerwowane tylko dla Ciebie… Sidra, masz tylko 13 lat, ale wiem, że gdy byłam w więzieniu, zajęłaś się domem i opiekowałaś się starszą siostrą Ishą, która potrzebuje tak wiele wsparcia. Tak mi przykro, że sprawiłam, iż musiałaś dorosnąć, podczas gdy powinnaś jeszcze bawić się swoimi lalkami. Mój mały Isham, masz zaledwie 9 lat i stracisz matkę. Mój Boże, jak życie może być niesprawiedliwe! Ale ponie- waż nadal będziesz chodzić do szkoły, będziesz dobrze przygotowany do obrony przed ludzką niesprawiedliwością. Moje dzieci, nie traćcie odwagi czy wiary w Jezusa Chrystusa. Lepsze dni rozpromienieją się nad Wami, gdy ja będę w ramionach Pana. Będę się Wami nadal opiekować. Ale proszę Waszą piątkę: bądźcie ostrożni, proszę, nie róbcie niczego, co mogłoby obrazić muzułmanów lub prawa tego kraju. Moje córki, mam nadzieję, że uda się Wam znaleźć takich mężów, jak Wasz ojciec. Ashiq, pokochałam Cię od pierwszego wejrzenia, a 22 lata, które spędziliśmy razem, są tego dowodem. Nigdy nie przestałam dziękować niebu za to, że Cię znalazłam, za małżeństwo, które oparte było na miłości, a nie zaaranżowane, jak to bywa w naszym regionie. Nasze osobowości były świetnie dopasowane… Oszczercy zagrodzili nam drogę. Zostajesz sam z owocami naszej miłości: strzeż męstwa i dumy w naszej rodzinie. Moje dzieci… Największym pragnieniem Waszego ojca i mnie było, abyśmy byli szczęśliwi i czynili Was szczęśliwymi, choć życie na co dzień nie jest łatwe. Jesteśmy chrześcijanami i ubogimi, ale nasza rodzina jest światłem. Chciałabym patrzeć, jak rośniecie, wychować Was na uczciwych ludzi… I takimi właśnie będziecie! Wciąż nie wiem, kiedy mnie powieszą, ale pozostańcie w pokoju, moi Kochani; pójdę z podniesioną głową, bez lęku, bo będą ze mną nasz Pan i Dziewica Maryja, którzy wezmą mnie w swoje ramiona. Mój dobry mężu, wychowuj nasze dzieci tak, jak chciałabym to zrobić razem z Tobą. Ashiq, moje ukochane dzieci, opuszczę Was na zawsze, ale będę Was kochać przez całą wieczność”. Mama © http://islamicinquisition.wordpress.com A sia Bibi jest pierwszą osobą w historii Pakistanu, skazaną na śmierć za swoje poglądy religijne. Ta chrześcijanka, żona i matka pięciorga dzieci, ma zostać powieszona z powodu dwóch zdań wypowiedzianych do swoich koleżanek: „Jezus Chrystus umarł za moje grzechy i za grzechy świata. Mahomet tego dla was nie zrobił”. Powiedziała to, ponieważ koleżanki natarczywie przekonywały ją do przejścia na islam. Natychmiast po wypowiedzeniu tych słów Asia Bibi została pobita wraz z trzema swoimi Asia Bibi z córkami Ogród biblijny Winny krzew W inna latorośl (obok pszenicy) ze względu na sakramentalne przeznaczenie zajmuje miejsce szczególne. Z Księgi Rodzaju (9,20) dowiadujemy się, że pierwszą winnicę założył patriarcha Noe. Izraelici długo nie mogli zasmakować błogosławieństwa winnego krzewu. W domu niewoli, a potem na pustyni pili jedynie wodę i to w ilościach ściśle określonych. W Egipcie wino – ów uroczysty napój, którego pochodzenie było tajemnicą – Izraelici jako służący i niewolnicy z zazdrością podawali swoim ciemiężcom. Wędrówce Izraelitów do Ziemi Obiecanej towarzyszyło proroctwo, obietnica, że będą mieszkać w domach, których nie budowali, pić wodę ze studni, których nie kopali i jeść owoce z drzew, których nie sadzili. Totalna darmowość sprawia, że wszystko czeka, przygotowane przez kogoś innego. Nie można i nie trzeba zasługiwać, gdyż pragnienie i wierność Boga wystarczą. Spełniło się to po zdobyciu Jerycha. Rzeczywiście czekały na nich domy, studnie i winnice. W Jerychu po raz pierwszy po pustynnej, monotonnej diecie wino stało się symbolem wolności i darmowej łaski; symbolem dobrobytu i bogactwa; znakiem błogosławieństwa, łączącego w jedno żywioły wody, ziemi i światła. Winnica stała się nie tylko metaforą, ale przejawem pełnego obfitości życia Izraela. Prorok Ozeasz mówi: „Izrael jak dorodny krzew winny, przynoszący wiele owoców” (Oz 10,1), a ukryty w nim potencjał wyrażają słowa psalmu: „Swe latorośle rozpostarła aż do Morza, a swe pędy aż do Rzeki” (Ps 80, 10–12). Winnica stanowiła o statusie rodziny, dlatego zrozumiały był sprzeciw Nabota, który nawet królowi nie chciał oddać swojej winnicy i ostatecznie oddał za nią życie (1 Krl 21). Wyobrażenia Europejczyka o winnym krzewie są na miarę wielkości, jaką osiąga on w naszych warunkach. W Izraelu jest nieporównanie większy, stąd owoce większe i słodsze niż u nas. W Azji kiść winogron może sięgnąć 50 centymetrów długości, jagody są wielkości gołębich jaj. Łodygi grubości ramienia szukają gałęzi drzew, by znaleźć niezbędne oparcie. Wino z takich owoców jest o wiele mocniejsze, słodsze i bardziej aromatyczne, niż to uzyskiwane w naszym klimacie. Poganie, którzy oddawali cześć boską siłom natury, uważali również podnie- blemy natury ludzkiej: przypowieść o posłuszeństwie (Mt 2, 28–32), przypowieść o niewdzięcznych dzierżawcach (Mt 2, 33–46) czy przypowieść o sprawiedliwości i miłosierdziu (Mt 20, 1–16). Jednak szczególnego znaczenia krzew winny nabiera w Ewangelii św. Jana. Jezus, objaśniając sekret życia chrześcijańskiego, nie używa abstrakcyjnych pojęć, ale konkretnego obrazu: „Ja jestem prawdziwym winnym krzewem, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie cające i rozweselające działanie wina za boskie. Dla Greków bóg winnej latorośli – Dionizos był wybawicielem od trosk. W starożytnym dziele Hermasa pt. Pasterz z II wieku winna latorośl opiera się na konarach wiązu. Jest to obraz pomocy, której sobie wzajemnie udzielają bogaci i biedni. Bogaty (winny krzew) odziewa biednego (wiąz), gdy ten wspiera bogatego swoją modlitwą, a dając mu okazję do miłosiernych czynów, pozwala mu się duchowo rozwinąć. U proroka Izajasza (5,1–7) pieśń o winnicy opowiada historię, w której niespotykana troska i poświęcenie Boga nie przynoszą owoców: „Czemu, gdy czekałem, by winogrona wydała, ona cierpkie dała jagody?” W ewangeliach synoptycznych przypowieści związane z winnicą ukazują różne aspekty Królestwa Bożego i pro- nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy” (J 15,1–2). Winny krzew zajmuje szczególne miejsce w ikonografii chrześcijańskiej. W czasie prac archeologicznych przy grobie św. Piotra, obok grobów pogańskich, odkryto też taki, który zidentyfikowano jak chrześcijański na podstawie motywów Dobrego Pasterza, ryby oraz mozaiki z pędami winnej latorośli na złotym tle. Oznacza to, że bardzo wcześnie dionizyjskie wyobrażenie szczęśliwości zostało schrystianizowane i stało się symbolem życia wiecznego. Od średniowiecza w sztuce dominuje eucharystyczny sens winnej latorośli. Vecte crucis lignum, botro Christi lege signum. ks. Ryszard Winiarski Pielgrzymki do Ziemi Świętej 2012 29 IV–7 V – pielgrzymka w długi weekend majowy: „Śladami bł. Jana Pawła II w rocznicę beatyfikacji” 29 VI–9 VIII – ziemie biblijne po obu stronach Jordanu – Izrael, Palestyna, Jordania: „Tropami tradycji, religii i krajobrazów Orientu” Pielgrzymki organizowane są we współpracy z Wydział Duszpasterstwa Kurii Metropolitalnej w Lublinie i z parafiami Archidiecezji Lubelskiej Kontakt: Egeria sp. z o.o., 20-109 Lublin, ul. Królewska 9; tel. 510 398 373; [email protected] 17 N ikt z nas nie chce uchodzić za fanatyka. Niemniej nie możemy tej postawy odłożyć do lamusa i uznać za grzech przeszłości, gdyż, niestety, znane słowa Czesława Miłosza o „nowym Campo di Fiori” są ciągle spełniającym się proroctwem. Wciąż przybywa ofiar – następców opisanego przez poetę Giordana Bruna, którym odbiera się życie lub niszczy moralnie w myśl swojej nieomylności. Z fanatyzmem ludzkość nie może poradzić sobie zatem od wieków, a jego ofiarą często padają w końcu sami fanatycy, tak jak chociażby żyjący w XV wieku Savonarola, który wzniecając stosy, sam ostatecznie na nich spłonął. Fanatyzm może przybierać różne postaci. Wkrada się do świata religii, polityki, przyjmując często formę totalitaryzmu, „płodzi” różnego rodzaju sekty, a także jako gość całkiem prywatny rozsiada się wygodnie w naszych domach. odseparować zależnych od niego ludzi od realnego świata, kreując sztucznie tylko jedną rzeczywistość. Wzmaga kontrolę, przede wszystkim nad umysłami, kierując wszystkich na jedynie słuszną drogę, ograniczając kontakt z inaczej myślącymi, odbierając tym samym bliźnim wolną wolę, czego nie uczynił nawet sam Stwórca. Nie pozwala na konfrontację poglądów, stanowisk, idei, nie wchodzi w żadne dyskusje, tzn. nie analizuje tego, co mówią inni, ograniczając się do manifestowania swoich przekonań. Kościół wskazuje inną drogę postępowania – wchodzi w dialog z każdym człowiekiem, rewiduje też swoje stanowisko w niektórych kwestiach, starając się ciągle zgłębiać naukę Chrystusa i odczytywać wolę Bożą. Przykładem niech staną się postanowienia II Soboru Watykańskiego, który ostatecznie uznał, że zbawienia może dostąpić każdy, kto doświadczył światła Chrystusa, niekoniecznie bę- która również pozostaje w całkowitej sprzeczności z Ewangelią. Wszystko, co, według niego, służy umacnianiu jedynie słusznej wizji świata oraz niszczeniu wszelkich przeciwności i inności, uzyskuje z góry status dobra, nawet metody nieetyczne, takie jak na przykład przemoc czy podstęp. Fanatyk rozgrzesza sam siebie, prezentując postawę zuchwałości i zawsze odrzuca pokorę jako przejaw tchórzostwa i zdrady. Wymaga absolutnej wierności za każdą, nawet najwyższą, cenę. Jest przekonany, że ma rację! Człowiek o fanatycznej osobowości żyje potrzebą ciągłego karania oraz takiego oddziaływania na ludzi, aby żyli w strachu i mieli niezmienne poczucie winy ze względu na stawiane wymogi, którym niekiedy trudno sprostać. Prowadzi to często do wzajemnej nieufności, rodzi donosicielstwo i hipokryzję. Znamy te zasady chociażby z historii systemów totalitarnych – komunizmu czy faszyzmu. Strach natomiast zawsze Widma fanatyzmu Przed każdym złem można się jednak bronić, a skuteczność wzrasta wtedy, gdy ma się świadomość mechanizmów jego działania – dawniej mawiano nawet, że dobrze jest znać język wroga. Spróbujmy zatem przyjrzeć się podstawowym zasadom fanatyzmu i rozszyfrować fanatyczną osobowość. Te ogólne reguły, jakkolwiek uległyby różnorodnym mutacjom, pozwolą być czujnym i bronić się przed fanatyzmem oraz niszczyć jego zarodek także w sobie. Fanatyk zawsze i wszędzie pozostaje wierny jednemu przekonaniu, które jest dla niego niepodważalne i stanowi jedyną rzeczywistość. O ile wierność swoim ideałom czy też religii jest czymś pięknym i wzniosłym, o tyle brak jakichkolwiek pytań, wątpliwości, brak refleksji wydaje się niebezpieczny. Nawet najgłębsza wiara, ta, której doświadczali święci wszystkich czasów, wyrasta z pytań, a wszelkie wahania, poszukiwania ją umacniają, decydując o jej czystości i potędze, są ludzkie i świadczą o autentycznej potrzebie poznania prawdy, która wyzwala. Fanatyk nie uznaje natomiast innej rzeczywistości, wychodząc z założenia, że jej po prostu nie ma, a nie dlatego, że odkrył prawdę, której chce być wierny. Człowiek o osobowości fanatyka próbuje także narzucić swoje poglądy innym, starając się w miarę możliwości 18 dąc katolikiem, gdyż Jezus przyszedł na świat dla każdego człowieka, a nie dla wybranych. Takie zmiany świadczą o ciągłej ewolucji Kościoła, jego rozwoju, który fanatyczna postawa z pewnością by uniemożliwiła. Dzięki takiej otwartości ma też swoje szanse ekumenizm – tak bardzo potrzebny współczesnemu światu. Kościół wciąż otwiera coraz szerzej swoje drzwi, jednocześnie pozostając niezmiennie wiernym nauce Chrystusa. Kolejne spostrzeżenie dotyczące fanatyka pozwala zauważyć, iż musi on mieć swoich zwolenników, którzy potwierdzaliby jego opinie. Metodą podtrzymywania bliźnich w przekonaniu o jego racji staje się tworzenie swoistego misterium – wtajemniczenia w wyjątkowe posłannictwo fanatyka i nadprzyrodzony charakter jego misji. Kreuje się na wybrańca, jedynego sprawiedliwego powołanego do ratowania i wyzwalania nieświadomych oraz demaskowania demona, którym jest wszystko, co obce. Zło czai się według niego wszędzie, a takie myślenie prowadzi do nienawiści wobec innego, który znów z założenia musi być tylko zły. Rodzi się w ten sposób nietolerancja i wrogość sprzeczna z duchem Ewangelii i humanizmu. Fanatyk równocześnie staje się zwykle surowym i bezwzględnym sędzią bliźnich. Fanatyk jest często wyznawcą makiawelicznej zasady: „cel uświęca środki”, niszczy szczerość międzyludzkich relacji, zabija miłość, będąc jej zaprzeczeniem. Od wieków był podstawą dyktatury, ale nigdy nie stanowił fundamentu prawdy, dobra i piękna – wartości, których najdoskonalszym uosobieniem jest Bóg. Fanatyzm ujawnia się też na płaszczyźnie języka – schematycznego, oceniającego, opartego często na pustych sloganach. W przypadku komunizmu mieliśmy do czynienia nawet ze swoistą nowomową – językiem fałszującym rzeczywistość. Mimo upadku tego systemu – język pozostał – stając się narzędziem w rękach kolejnych fanatyków i ich propagandy. Zmieniły się hasła, ale mechanizm funkcjonuje wciąż ten sam. Zastanawiające jest, dlaczego ludzie tak łatwo dają się uwieść fanatykom, poddają się ich manipulacjom, tym samym stając w ich szeregach. Najprawdopodobniej karmią w ten sposób swoją pychę i egoizm, które mają ogromną, niszczycielską siłę. Niekiedy fanatyk pozostaje jedynie niegroźnym dziwakiem, ale bardzo często jego postawa może zagrażać innym. Potrzeba nam czujności, mądrości i pokory. Ocalenie niesie przede wszystkim dojrzała wiara, a często również obcowanie z wysoką kulturą, gdyż „Na nowym Campo di Fiori Bunt wznieci słowo poety”. Joanna Kurlej © K. Janiuk Siedem grzechów głównych Nieczystość czyli kradzież „Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest przybytkiem Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie?” (1 Kor 6, 19) C wreszcie gesty nieskromne i różne czyny lubieżne – z samym sobą, z drugim człowiekiem (bywa, że i w grupach), a nawet ze zwierzęciem. O powadze sytuacji świadczy scena, którą mistycznie zobaczyła św. Faustyna: „Ujrzałam Pana Jezusa przywiązanego do słupa, z szat obnażonego, i zaraz nastąpiło biczowanie. Ujrzałam czterech mężczyzn, którzy na zmianę dyscyplinami siekli Pana. Serce mi ustało patrząc na te boleści. I dał mi Jezus poznać, za jakie grzechy poddał się biczowaniu, są to grzechy nieczyste” (Dzienniczek, nr 445). © rkw złowiek jest powołany przez Boga do życia z miłości i w miłości. Ta możliwa jest tylko między osobami. Jest relacją między Bogiem a człowiekiem oraz między ludźmi, szczególnie mocno widać to w sakramencie małżeństwa. Grzech nieczystości jest dlatego tak bardzo niebezpieczny, że godzi w istotę miłości. W Kościele pierwotnym wymieniano trzy najpoważniejsze grzechy, za które też nakładano bardzo surowe pokuty: wyparcie się wiary, zabójstwo i cudzołóstwo. Ten ostatni nie wyczerpuje katalogu grzechów nieczystych, ale zestawienie go ze wspomnianymi dwoma innymi ukazuje jego wyjątkowy ciężar gatunkowy. Punktem wyjściowym dla problematyki grzechów nieczystych stanowią przede wszystkim przykazania Dekalogu: „Nie cudzołóż!” oraz „Nie pożądaj żony bliźniego swego!” (por. Wj 20, 14. 17), a także słowa Jezusa: „Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa” (Mt 5, 28). Jezus, pomimo nieskończonego miłosierdzia, jakie okazuje każdemu grzesznikowi (np: kobiecie cudzołożnej – J 8, 1-11), widzi z całą ostrością i to w wymiarze życia wiecznego, śmiertelne skutki grzechu nieczystości. Jezus, właśnie dlatego, że kocha grzesznika i pragnie jego zbawienia, nienawidzi każdego grzechu, który przeszkadza w skorzystaniu z łaski odkupienia. Stąd Jego radykalizm i wskazywanie na miejsca zagrożenia: „Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, [...], cudzołóstwa, [...], wyuzdanie, [...]. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym” (Mk 7, 21-23). To w myślach zaczyna się fantazjowanie erotyczne, wzmagane filmem, pornografią, wyobraźnią innych osób i dotykiem. Dochodzą do tego sprośne słowa, głupie, nieprzyzwoite dowcipy, dwuznaczne namowy. Przychodzą Monogamiczny łabędź uznawany za symbol wierności Każdy człowiek wystawiony jest na pokusy nieczystości, choć bywają one bardzo zróżnicowane co do jakości oraz intensywności. Zawsze jednak bywają niebezpieczne, dlatego najlepszą zasadą jest od razu je bezwarunkowo odrzucać. Autor natchniony mówi: „Czy ktoś pójdzie po węglach ognistych, tak by swoich stóp nie sparzyć?” – (Prz 6, 28). Pokusy były, są i będą, ważne, by nie prowadzić z nimi żadnej gry ani żadnego dialogu. Chrześcijanin jest człowiekiem wewnętrznego zmagania, z którego Bóg wyprowadza wielkie dzie- ła. Św. Faustyna usłyszała od Jezusa: „Nie lękaj się ani walk duchowych, ani żadnych pokus; [...] wiedz, że przez mężną walkę oddajesz mi wielką chwałę, a sobie gromadzisz zasługi. Pokusa daje sposobność do okazania mi wierności” (Dzienniczek, nr 1560). Do czystości wezwani są wszyscy, każdy według swego stanu. Dotyczy to także więzi między małżonkami, którzy nie mogą stosować antykoncepcji w jakiejkolwiek formie. Nieczystością jest także: zakłócanie dobrowolności aktu seksualnego, traktowanie małżonka w istocie jako przedmiotu do masturbacji, wreszcie brak otwartości na nowe życie (co wcale nie oznacza, że każdy akt seksualny ma być płodny w sensie fizycznym). Właściwe przeżywanie miłości małżeńskiej ma być doświadczaniem autentycznej pełni radości zaplanowanej przez Stwórcę. Będzie to możliwe przez poddanie się działaniu Ducha Świętego, który sprawia, że „dla czystych wszystko jest czyste” (Tt 1, 15). Grzechy nieczyste są wyborem własnej pożądliwości, której istotą jest zawłaszczenie tego, co się nie należy. To swoista kradzież w sferze przynależnej miłości. Pozostaje wówczas czysty seks sprowadzony do wymiaru nieuporządkowanych zachowań instynktownych, które całkowicie wypaczają sens miłości. Samogwałt, zdrada, cudzołóstwo, prostytucja, molestowanie seksualne, gwałt grzechu sodomskie czyli wszelkiego rodzaju perwersje i dewiacje są za każdym razem ciężkim wystąpieniem przeciwko czystości. Św. Paweł powiedział: „Wszystko wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść” (1 Kor 10, 23). Chrześcijanie są wezwani, by nieustannie pielęgnować swoje serca, niczym ogród. Potrzeba tu zatem modlitwy, skutecznej „pracy porządkowej” (spowiedź) i posłuszeństwa Boskiemu Gospodarzowi (wierność dobrym postanowieniom). ks. Wojciech Rebeta Ostrzeżenie przed przebierańcem Informujemy, że mężczyzna legitymujący się nazwiskiem Krzysztof Horodyński i używający stroju kapłańskiego nie jest księdzem. Ostrzegamy przed jakimkolwiek powierzaniem mu spraw duchowych lub pieniędzy! duszpasterze 19 Informacje kancelaryjne © rkw • święta: 800, 1000, 1200, 1600, 1800; • dni powszednie: 730, 800, 1200, 1800. Spowiedź podczas nabożeństw oraz 1030–1200. Wystawienie Najświętszego Sakramentu • poniedziałek–sobota: 830–1800. Różaniec • poniedziałek–sobota: 830. Nabożeństwo do Bożego miłosierdzia • codziennie: 1500. Konferencje dla narzeczonych • w sobotę 1830. © rkw © rkw Sakrament Chrztu • druga i czwarta niedziela miesiąca 1300, • katecheza przedchrzcielna wtorek 1830. 24-100 Puławy, ul. Włostowicka 61 tel. (81) 888 47 27 www.pulawy-jozef.diecezja.lublin.pl Parafia św. Brata Alberta Chmielowskiego 24-100 Puławy, ul. Słowackiego 32 tel. (81) 887 93 53 email: para[email protected], www.albert.pulawy.pl Księża pracujący w parafii • proboszcz: ks. Waldemar Żyszkiewicz, • wikariusze: ks. Eugeniusz Dobosz, ks. Robert Karczmarek Księża pracujący w parafii • proboszcz: ks. pr. Aleksander Zeń • wikariusze: ks. Andrzej Okaj, ks. Tomasz Nowaczek, ks. Grzegorz Majkut, ks. Marcin Szymańczuk Kancelaria parafialna • godziny przyjęć: poniedziałek–sobota 800–900, 1700–1800. Kancelaria parafialna • godziny przyjęć: codziennie z wyjątkiem środy, niedzieli i świąt 900–1000, 1600–1745 (w okresie wakacji 730–800 i 1600–1745). Porządek Mszy św. • w niedziele i święta: 730, 900, 1030, 1215, 1800; w kaplicy w Skowieszynie: 1030; • w dni powszednie: 700 i 1800. Porządek Mszy św. • w niedziele i święta obowiązkowe: 730, 900, 1030 (dla dzieci), 1200, 1600 (dla młodzieży), 1800; • w drugą niedzielę miesiąca Msza św. w języku łacińskim: 1200; • w święta (w dni robocze): 730, 900, 1600, 1800; • w dni powszednie: 700, 1800. Sakrament chrztu św. • w każdą niedzielę: o 1215. Pierwsza Komunia św. • w drugą niedzielę maja o 930; • przygotowanie dzieci kl. II w każdą niedzielę po Mszy św. o 1030. Sakrament bierzmowania • przygotowanie uczniów kl. III (gimnazjum) w drugą i czwartą niedzielę po Mszy św. o 1600. Sakrament małżeństwa • konferencje dla narzeczonych: luty–październik w sobotę o 1845, (w maju i październiku po nabożeństwie). Konta parafialne Pekao SA 30 1240 2412 1111 0000 3628 3006 PKO BP 95 1020 3219 0000 9102 0047 2423 BS Końskowola 35 8741 0004 0000 0954 2000 0020 Konto parafialne PKO BP 71 1020 3219 0000 9702 0047 2076 © arch. Sakrament spowiedzi • w niedzielę podczas każdej Mszy św.; • w ciągu tygodnia przed Mszą św. (rano), podczas każdej Mszy św. (wieczorem); • w pierwsze piątki miesiąca: 645–700, 1600– 1830; • w pierwsze soboty: 645–700, od 1745. Parafia Św. Rodziny 24-100 Puławy, ul. Saperów Kaniowskich 2 tel. (81) 887 20 30 e-mail: [email protected] www.pulawy-swrodziny.kuria.lublin.pl © rkw Sakrament chrztu św. • w każdą niedzielę: o 1200; • przygotowanie do chrztu św. rodziców i chrzestnych w piątek: o 1840. Konta parafialne PKO S.A 23 1240 2412 1111 0000 3628 3035 Sakrament małżeństwa • konferencje dla narzeczonych w niedziele o 1630 (pierwszy cykl od Niedzieli Chrystusa Króla, drugi cykl od pierwszej niedzieli Wielkiego Postu) Nabożeństwa • w maju i październiku: 1830; • w listopadzie: 1730. 20 Spotkania grup formacyjnych • Kółka Żywego Różańca w pierwszą sobotę miesiąca 830. • Legion Maryi: poniedziałek 1600. • Spotkania chóru parafialnego: wtorek 1800. • Zbiórka ministrantów: kandydaci w poniedziałek 1600, ministranci w środę 1600. • Oaza: sobota 1600. • Schola dziecięca: sobota 1100. • Schola młodzieżowa: piątek 1900. Parafia św. Józefa Parafia Matki Bożej Różańcowej 24-100 Puławy, ul. Lubelska 7a tel. (81) 88 83 414 Księża pracujący w parafii • proboszcz: ks. Piotr Trela • wikariusze: ks. Edward Duma, ks. Mariusz Kamiński, ks. Łukasz Kachnowicz • rezydent: ks. Dariusz Stankiewicz Kancelaria parafialna • godziny przyjęć: wtorek–piątek 830–1000 i 1600–1745, sobota 830–1000. Porządek Mszy św. • niedziela: 700, 830, 1000, 1130 (dla dzieci), 1300, 1630 (dla młodzieży), 1800; Księża pracujący w parafii • proboszcz: ks. Henryk Olech • wikariusze: ks. Jacek Jakubiec, ks. Karol Mazur Kancelaria parafialna • godziny przyjęć: poniedziałek–sobota 730–800 i 1730–1830 (oprócz świąt). Porządek Mszy św. • w niedziele i uroczystości: 700, 830, 1000, 1130 (dla dzieci), 1300 (chrzcielna), 1800 (dla młodzieży). • w dni powszednie: 700, 1700, 1830. • w święta nieobowiązkowe: 700, 830, 1700, 1830. Konta parafialne PKO BP S.A. 51 1020 3219 0000 9002 0047 1227 © W. Olech © rkw 24-100 Puławy, ul. Aignera 1 tel. (81) 887 45 33 e-mail: [email protected] www.parafiawnmppulawy.republika.pl Księża pracujący w parafii • proboszcz: ks. dr Adam Szponar • wikariusze: ks. Sławomir Jargiełło, ks. dr Piotr Melko • rezydent: ks. kan. Edward Szeliga Kancelaria parafialna • godziny przyjęć: codziennie (oprócz środy i świąt) 900–1100 i 1600–1800. Porządek Mszy św. • w niedziele i uroczystości: 700, 900, 1030, 1200 (dla dzieci), 1800. • w święta nieobowiązkowe: 700, 900, 1630 i 1800. • w dni powszednie: 630, 700, 1800. Nabożeństwa okresowe • Adoracja Najświętszego Sakramentu: w czwartki 730–1730. • Msza św. do Matki Bożej Nieustającej Pomocy: w środy 1800. • Apel Papieski: drugi dzień miesiąca 2100. • Nabożeństwo do Matki Bożej Królowej Pokoju: druga środa miesiąca 1700; • pierwsze czwartki miesiąca: 1800 Msza św. z adoracją Najświętszego Sakramentu i indywidualnym błogosławieństwem; • pierwsze piątki miesiąca: 1630 Msza św. dla dzieci; 1800 Msza św. o bł. Auguście Czartoryskim z ucałowaniem relikwii. Po Mszy adoracja i uwielbienie Boga połączone z modlitwą za miasto. Spowiedź pierwszopiątkowa podczas nabożeństw. • pierwsza sobota miesiąca: po Mszy o 1800 Nieustająca Nowenna do NMP Niepokalanej Cudownego Medalika. • nabożeństwo fatimskie: (maj–październik) 13. dnia miesiąca o 1700, o 1800 Msza św. a po niej procesja ze świecami wokół kościoła. Nabożeństwa: majowe, czerwcowe i różaniec o 1730. Sakrament chrztu św. • w drugą niedzielę miesiąca 1200 na Mszy św. Sakrament chrztu św. • przygotowanie do chrztu św. rodziców i chrzestnych: piątki przed drugą niedzielą miesiąca o 1700 w dolnym budynku parafialnym. Sakrament małżeństwa • konferencje dla narzeczonych: wtorki o 1845 w dolnym budynku parafialnym. Spotkania grupy AA • w poniedziałki o 1700. Numer konta: PKO BP 75 1020 3219 0000 9202 0047 2928 © rkw Parafia pw. Wniebowzięcia NMP Parafia św. Jana Chrzciciela i św. Bartłomieja Apostoła (Fara) Parafia Miłosierdzia Bożego 24-100 Puławy, ul. M. Kowalskiego 1 tel. (81) 886 80 94 email: a.ste[email protected] www.pulawy-milosierdzia.kuria.lublin.pl Księża pracujący w parafii proboszcz: ks. Andrzej Sternik wikariusze: ks. Kamil Kajdaszuk, ks. Tomasz Musiej, ks. Tomasz Surma, ks. Piotr Tylus, ks. Michał Zybała rezydent: ks. kan. Ryszard Gołda 24-120 Kazimierz Dolny, ul. Zamkowa 6 tel. (81) 881 08 70 email: [email protected], www.kazimierz-fara.pl Księża pracujący w parafii • proboszcz: ks. Tomasz Lewniewski • wikariusze: ks. Rafał Sobczuk, ks. Grzegorz Kiciak • rezydent: ks. Jan Pietruszka Kancelaria parafialna • godziny przyjęć: codziennie 900–1000, 1600– 1730 (w sprawie rejestracji grobów: wtorek i piątek 900–1100 i 1600–1730). Kancelaria parafialna • godziny przyjęć: codziennie 900–1100,1600– 1800, z wyjątkiem środy, niedzieli i uroczystości kościelnych. Porządek Mszy Św. •w niedziele i święta: 730 (1 V–31 X w kościele św. Anny), 900, 1030, 1200, 1800 • w dni powszednie 800, 1800. Porządek Mszy św. • w niedziele: 700, 900, 1000 (kaplica św. Faustyny), 1030, 1200, 1315, 1600, 1800. • w dni powszednie: 630, 800, 1800. • w święta: 700, 900, 1600, 1800. Roraty w Adwencie 600 (dzień powszedni) Nabożeństwa okresowe • codziennie o 1730. Sakrament spowiedzi • każdego dnia podczas Mszy św. • w dni powszednie codziennie o 1730. Sakrament małżeństwa • konferencje dla narzeczonych: w środy o 1700. Nabożeństwa • Nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego w piątki o 1830. • Koronka do Miłosierdzia Bożego codziennie o 1500 w kaplicy św. Faustyny • Adoracja Najświętszego Sakramentu codziennie 1500–1745 oraz w pierwsze piątki 830–1745. • Różaniec fatimski: maj–październik 1900. • Nabożeństwo różańcowe w dni powszednie po Mszy św. o 1800, w niedziele po Mszy św. o 1600. • Różaniec za zmarłych w listopadzie w dni powszednie po Mszy św. o 1800, w niedziele po Mszy św. o 1600. • Nabożeństwo pierwszoczwartkowe po Mszy św. o 1800. • Nabożeństwo pierwszopiątkowe po Mszy św. o 800 i 1800. • Nabożeństwo pierwszosobotnie po Mszy św. o 800 i 1800. • Apel Papieski 16. dnia miesiąca o 2100. Sakrament chrztu św. • przygotowanie do chrztu św. rodziców i chrzestnych: piątek 1845. Sakrament małżeństwa • konferencje dla narzeczonych: wtorki 1845. Konto parafialne PKO BP 48 1020 3219 0000 9102 0056 4740 Sakrament Chrztu św. • w drugą i czwartą niedzielę miesiąca oraz w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy na Mszy św. o 1030. Konto parafialne 57 1020 3219 0000 9802 0041 1751 KAPELAN SZPITALA SPECJALISTYCZNEGO W PUŁAWACH Ks. Ryszard Winiarski tel. 605-242-671 e-mail: [email protected] www kapelan.pulawy.pl D y ż u r d u s z p a s t e r s k i w p o ko j u 1 1 1 (parter), poniedziałek 1000–1200. Wizyty na oddziałach Poniedziałek, wtorek, środa, piątek: 1000–1230 i 1500–1700 W zagrożeniu życia – na wezwanie telefoniczne. Msza Święta w Kaplicy św. Karola Boromeusza • poniedziałek, wtorek, środa, piątek: 1900. • czwartek 1000 • niedziele i święta: – wrzesień–czerwiec 1100, – lipiec–sierpień 1900. Hospicjum im. Bł. Matki Teresy z Kalkuty Msza Św. w kaplicy: – w niedziele i święta 1500. 21 Czy wszystko na sprzedaż? N ie mogę oprzeć się wrażeniu, że dziś – trochę jak w tytule filmu Andrzeja Wajdy – „wszystko na sprzedaż”. Wokół nas – jak zawsze – szare, ludzkie sprawy, radości, troski, tragedie, nieszczęścia, ale jakże inaczej przeżywane niż dawniej... Narodziny – radość, duma, łzy szczęścia, nowe życie. Dziś – kamery, aparaty, filmy, flesze, zdjęcia. Śmierć – jej tajemnica, godność, majestat i uczucia temu towarzyszące – smutek, łzy, rozpacz, żal. Dziś – filmy, zdjęcia, kamera, flesze... Odzieranie ludzkiej godności z godności właśnie. Ludzkie życie – prywatność, niezbywalne prawo do samotności, godności, podmiotowości. Dlaczego nikt jakoś na te właśnie aspekty nie zwraca uwagi, tak ochotnie rozprawiając o godności i prawach tych czy owych? A ja? My? Moja godność? W świetle ostatnich wydarzeń (wstrząsająca śmierć małej Madzi) doznałam szoku. Nachalne kamery, zdjęcia, ujęcia, wywiady, konferencje prasowe, całodobowe dyżury reporterów i dziennikarzy, którzy na żywo, całą dobę śledzą, donoszą, informują, przekazują, relacjonują – słowem: news, lans, tani show. Już tak nisko upadliśmy? Czy dziennikarz, reporter to już tylko synonim hieny? Czy nawet w obliczu tragedii trzeba urządzać igrzyska? Godność i etyka zawodu dziennikarza, reportera. Czy tego jeszcze się wymaga? Czy na studiach tego jeszcze się uczy? Ktoś mi odpowie – no i po co ten hałas? Jest popyt, bo jest podaż. Z tym także trudno się nie zgodzić. We współczesnym świecie zanika skutecznie granica, poza którą już tylko upodlenie, pustka i wielkie nic. Portale internetowe – te obsceniczne, chore wypowiedzi, wulgarność, cynizm i nihilizm. Za przysłowiowe pięć minut bycia popularnym w Internecie ludzie zrobią wszystko – i to dosłownie wszystko. Pięć minut... – to dużo czy mało? Warto doprawdy dla pięciu minut plugawić się na oczach tysięcy? A może dziś to właśnie powód do dumy? Satysfakcji? Kolorowa prasa... Jej żenujący poziom. Koszmar. Cóż, jednak są odbiorcy, są zatem prymitywne artykuliki, zdjęcia czy nagłówki: Zamordował..., Kolejny związek..., Rozwód – co dalej?, Pokazała majtki..., Sięgnęła dna... Dna to już, moim skromnym zdaniem, Z notatnika belfra... sięgnęli ci, którzy zaszczytnie piastują godności redaktorów, redaktorów naczelnych. Czy rzeczywiście tylko takie rzeczy się czyta? Naprawdę tak nisko upadliśmy, że zachłannie rzucamy się tylko na takie rewelacje? Przysłuchiwałam się ostatnio rozmowie dotyczącej zmarłej niedawno popularnej piosenkarki Ireny Jarockiej. Ona to dopiero była gwiazdą! – twierdziła z zapałem jedna z pań. Cicha, skromna, uśmiechnięta, z szacunkiem dla człowieka, żadna tam – skandalistka. Dzisiejsze gwiazdy – jakie to gwiazdy? Miernoty, beztalencia, puste łby. Ani głosu, ani wyglądu, majtkami zaświeci, bluzgnie i już sławna. Kiedyś to były artystki, teraz – dno! – podsumowała rozmowę jedna z pań. Czy to rzeczywiście tak? To kwestia minionych czasów, a dziś? Wszystko na sprzedaż? „Szukam nauczyciela i mistrza niech przywróci mi wzrok słuch i mowę niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia niech oddzieli światło od ciemności” (Tadeusz Różewicz) No to drogi, czcigodny poeto – jest już nas dwoje! Renata Miłosz Grzeszność według św. Katarzyny ze Sieny Ś więci, mówiąc o życiu duchowym, używali wielu pięknych metafor. Św. Teresa z Avila zauważa, że życie duchowe przypomina twierdzę wewnętrzną. Św. Jan od Krzyża mówi o drodze na Górę Karmel. Św. Katarzyna ze Sieny, opisując relację między Bogiem a grzeszną ludzkością, używa metafory mostu. Czym jest więc życie zatwardziałych grzeszników? Życiem pod mostem! Kim są zatwardziali grzesznicy? Św. Katarzyna nie bawi się w Wersal. Mówi wprost: „ślepcy, martwe drzewa, męczennicy diabła, bestie, złodzieje czci Bożej, prześladowcy Krwi Chrystusa”. Zdaniem Katarzyny ze Sieny grzechem głównym jest nieuporządkowana miłość własna. Określa ją jako przewrotną, cudzołożną trucicielkę całego świata. Miłość własna oznacza miłowanie siebie, innych ludzi oraz stworzeń, bez liczenia się z Bogiem, poza Bogiem i bardziej niż Boga. Najwyraźniej nie chodzi tu o legalizm. Grzech to nieporównanie więcej niż naruszenie ustanowionego przez Boga prawa. To wybór, w którym człowiek w imię źle pojętej wolności chce być sam i w opozycji do Boga, będącego miłością. Głupszy i bardziej niszczycielski wybór trudno sobie wyobrazić, a jednak wszyscy dokonaliśmy go wiele razy. rkw Adres redakcji: ul. Kowalskiego 1, 24-100 Puławy, tel. 605 242 671, [email protected], [email protected] Zespół redakcyjny: ks. Ryszard Winiarski (red. prowadzący), Jolanta Frycz, ks. Jacek Jakubiec, Anna Kiełpsz, ks. Mariusz Kamiński, Agnieszka Kawka, Wojciech Kostecki, Daniel Krawczyk, Joanna Kurlej, Stanisława Marek, Elżbieta Mech, Renata Miłosz, Robert Och, Wojciech Olech (grafika), Kazimierz Parfianowicz, Agnieszka Parzyszek, Jacek Prończuk, Marek Remiszewski (korekta), Anna Różycka, Krzysztof Szczepaniak, Anna Szewczyk (korekta), Andrzej Wojtowicz, ks. Michał Zybała. Rada programowa: ks. prob. Tomasz Lewniewski, ks. prob. Henryk Olech, ks. prob. Andrzej Sternik, ks. prob. Adam Szponar, ks. prob. Piotr Trela, ks. kapelan Ryszard Winiarski, ks. prob. Aleksander Zeń, ks. prob. Waldemar Żyszkiewicz. 22 RES SACRA MISER Człowiek cierpiący jest świętością Dodatek Duszpasterstwa Chorych Praktyki religijne w naszej archidiecezji T eren Archidiecezji Lubelskiej zamieszkuje aktualnie 1096 tys. ludzi, tj. o 4 tys. osób mniej niż w roku 2004. Jest to wynik ogromnej emigracji oraz kryzysu demograficznego. Nasza archidiecezja zajmuje czwarte miejsce w Polsce pod względem tzw. euro-sierot. Swoją przynależność do Kościoła Rzymskokatolickiego w różny sposób deklaruje 1030 tys. mieszkańców. Pozostali to niewierzący, innowiercy lub ateiści. W niedzielnej Mszy świętej uczestnicy ok. 330 tys., tj. 30,2% ochrzczonych. Po uwzględnieniu tzw. poprawki socjologicznej jest to ok. 40% ochrzczonych. Najwyższą frekwencję odnotowuje się w dekanacie Lublin – Śródmieście. Komunię Świętą przyjmuje ok. 157 tys. wiernych. Kobiety stanowią aż 2/3 obecnych. red. Przy ul. Niemcewicza sklep Krystyna oprócz pasmanterii zaprasza do zakupu dewocjonaliów Zgromadzenie parlamentarne przeciw eutanazji W Europie rozgorzała dyskusja na temat legalności eutanazji. Swoje wątpliwości w tej kwestii wyraziło Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy, twierdząc, że eutanazja powinna być raz na zawsze zabroniona. 25 stycznia Zgromadzenie Parlamentarne uchwaliło rezolucję, której głównym założeniem jest ochrona osoby nieuleczalnie chorej przed intencjonalnym uśmiercaniem poprzez działanie lub zaniechanie działania dla uzyskania rzekomych korzyści przez tę osobę. Zgromadzenie Parlamentarne uznało, że należy jak najszybciej powyższe prawo wprowadzić we wszystkich państwach europejskich, tak, by stało się ono podstawowym dla całego kontynentu. Dlatego też, według tego organu, każdy kraj, który do tej pory tego nie zrobił, powinien ratyfikować tę rezolucję. Każde państwo członkowskie winno zweryfikować swoje prawo wewnętrzne w tej kwestii i nanieść ewentualne poprawki. Rezolucja 1859 (2012) została zatytułowana – „Ochrona praw i godności człowieka poprzez zwracanie uwagi na wcześniej wyrażone życzenia pacjentów”. Jest ona oparta na 8 art. Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, która zakłada, że nie wolno podejmować jakichkolwiek działań bez wyraźnej zgody osoby zainteresowanej. Nie wolno manipulować opinią pacjenta, musi ona być wyrażona w sposób nie budzący żadnych wątpliwości. Głównym założeniem rezolucji jest więc propagowanie idei woli życia, która powinna być brana pod uwagę w pierwszej kolejności w ocenie tego, czy dana osoba może, czy nie może podlegać eutanazji. Pełnomocnictwo należy zatem podzielić dwojako. Jedno to pełnomocnictwo do własności, drugie do zdrowia i dobrobytu. W uchwale zawarto również postulaty włoskiego polityka Luciego Volonte, który jest zdania, że w przypadku braku możliwości ustalenia jednoznacznej woli pacjenta należy zmierzać zawsze do pozostawienia go przy życiu. Ustawę poparły środowiska walczące w obronie życia. Gregor Puppinck, dyrektor Europejskiego Centrum Prawa i Sprawiedliwości, stwierdził, że „Uchwała jest wielkim zwycięstwem ochrony życia i jego godności”. Stały obserwator Stolicy Apostolskiej przy Radzie Europy, ks. prałat Aldo Giordano, w rozmowie z Radiem Watykańskim zwrócił uwagę, że sformułowanie to jest „trafne i bardzo pozytywne”. „Wydaje mi się, że ma ono największe znaczenie na płaszczyźnie prawnej i kulturowej w Europie. Wobec ciągłych wątpliwości co do wartości życia rezolucja Zgromadzenia w istocie odzwierciedla kilkusetletnią „zasadę naszej historii”. Wyraził on nadzieję, że „nie“ wobec eutanazji będzie „punktem odniesienia dla sądowego orzecznictwa i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka”. „Europa szuka wartości i szacunku dla tego, co jest ważne dla egzystencji człowieka” – powiedział stały obserwator Stolicy Apostolskiej przy Radzie Europy. Czekamy, kiedy nasz parlament przyjmie tę rezolucję? red. za tom (KAI/RV) / Strasburg 30.01.2012 Kodeks etyki lekarskiej Art. 30. Lekarz powinien dołożyć wszelkich starań, aby zapewnić choremu humanitarną opiekę terminalną i godne warunki umierania. Lekarz winien do końca łagodzić cierpienia chorych w stanach terminalnych i utrzymywać, w miarę możliwości, jakość kończącego się życia. Art. 31. Lekarzowi nie wolno stosować eutanazji ani pomagać choremu w popełnieniu samobójstwa. Art. 32. 1. W stanach terminalnych lekarz nie ma obowiązku podejmowania i prowadzenia reanimacji lub uporczywej terapii i stosowania środków nadzwyczajnych. 2. Decyzja o zaprzestaniu reanimacji należy do lekarza i jest związana z oceną szans leczniczych. 23 Ocalony z zagłady Honorowym Obywatelem R ada Miasta Puławy podjęła uchwałę w sprawie nadania tytułu Honorowego Obywatela Miasta Puławy ks. inf. Grzegorzowi Pawłowskiemu (z urodzenia Jakub Hersz-Griner), który, jako żydowskie dziecko ocalone z zagłady, wychowywał się w Puławach u sióstr benedyktynek i tu uczęszczał do I LO im. Księcia Jerzego A. Czartoryskiego. Obecnie ks. Grzegorz przebywa w Izraelu i tam prowadzi pracę duszpasterską. Można o nim powiedzieć, że jest wspaniałym Ambasadorem Polski w świecie. Akt wręczenia nominacji miał miejsce w niedzielę, 18 marca br., w kościele Matki Bożej Różańcowej w Puławach po Mszy Św. o godz. 13.00, którą sprawował ks. bp Mieczysław Cisło – przewodniczący Komitetu Konferencji Episkopatu Polski ds. Judaizmu. Jakub Hersz przyszedł na świat w Zamościu w roku 1931 jako najmłodsze, czwarte dziecko Miriam i Mendla. To była średnio zamożna, religijna, żydowska rodzina. W domu jego mówiło się w jidysz. Z dzieciństwa zapamiętał, jak sam wspomina, zdanie mamy: „Będziesz żołnierzem Mesjasza”. To proroctwo się spełniło. Wielu Żydom Polska kojarzy się źle. I trudno się temu dziwić. Dla ks. Pawłowskiego, który stracił tu najbliższych, ale sam ocalał dzięki pomocy wielu Polaków, jest to druga Ojczyzna. Każdy ma swoją historię i swoje odczucia. Jakub Hersz podczas II wojny światowej ukrywał się wraz z najbliższymi w Izbicy, pod koniec października 1942 r. miał 11 lat. Ojciec jego już nie żył. Pewnego dnia Niemcy odkryli ich kryjówkę, a on za plecami mamy i sióstr uciekł. Obok stali Polacy, ktoś powiedział: „To jest chłopiec żydowski”, ale inni zareagowali: „Cicho, niech ucieka”. To już było ratowanie, bo mogli go wydać. Matkę i siostry Jakuba trzymano w remizie strażackiej przez 10 dni o głodzie, a potem wyprowadzili wszystkich na cmentarz i strzelili im w tył głowy. Jakub Hersz ratował się, jak mógł. Był w Zamościu, w Janowicach. Pewnego dnia spotkał go jakiś chłopiec żydowski i spytał, czy chce żyć. Oczywiście, że chciał, bo kto nie chce? Musisz mieć metrykę chrzcielną – powiedział dalej spotkany chłopiec. I on zdobył skądś tę metrykę. Znajomi Polacy wbili Jakubowi do głowy wszystkie jej detale i ona uratowała mu życie. Później, już jako Grzegorz Pawłowski, ukrywał się we wsi, gdzie pasł krowy. W końcu przestraszony wojną trafił do Domu Dziecka, którym opiekowały się siostry zakonne. To one nauczyły go czytać i pisać. Zaczął chodzić do szkoły. Ks. Wacław Kosmala przygotowywał dzieci do Pierwszej Komunii. Nikt Grzegorza nie zapytał, czy jest ochrzczony. A on już tyle wiedział, że bez chrztu nie można przyjmować innych sakramentów. Przed samą ceremonią poszedł do księdza i powiedział z płaczem, że nie jest ochrzczony. Chrztu udzielono mu warunkowo, gdyż ów kapłan nie bardzo dowierzał jego słowu. Wiara katolicka zaczęła wsiąkać powoli do młodej duszy. Kiedy uczył się w Lublinie do matury, codziennie służył do Mszy Św. Gdy Grzegorz Pawłowski był w 10 klasie (były to czasy stalinowskie), zrobiono masówkę, zebrano całą młodzież i profesorów. I zaczęła się nagonka na Kościół, wiarę i Pana Boga. Jako jedyny zabrał głos w obronie wiary. Wtedy to na jego drodze pojawia się siostra Klara Staszczak z Puław, która to wzięła go do swojego Domu Dziecka i tam uczył się w gimnazjum Czartoryskich. Czuł powołanie i dlatego w 1952 roku wstąpił do Seminarium Duchownego w Lublinie. Nie przyznał się do swojej narodowości. Ale ojciec duchowny kazał mu się spowiadać z całego życia. A on na to odpowiedział, że nie musi, bo był ochrzczony, jak miał kilkanaście lat. „A dlaczego?” – spytał zdziwiony ojciec duchowny. „Bo jestem Żydem” – padła pełna złości odpowiedź. Spowiednik zobowiązał go w sumieniu, że ma to powiedzieć rektorowi. Powiedział... Przełożeni bali się, co będzie, jak się ludzie dowiedzą. Pozostało to więc tajemnicą. Koledzy kursowi, profesorowie i parafianie nie wiedzieli o tym. Ale on się z tą tajemnicą męczył. Nie chciał się zapierać swojej prawdziwej narodowości. Nie wytrzymał, napisał artykuł do „Tygodnika Powszechnego” i wszystko zostało ujawnione. Był wtedy w parafii w Chodlu. W 1970 roku ks. Pawłowski wyjechał na stałe z Polski do Izraela. W Polsce było mu dobrze, nikt mu nie dokuczał, dlatego płakał, gdy ją opuszczał. Nie chciał jechać, ale Pan Bóg mu kazał. Biskup początkowo nie zgadzał się, bo nie wiadomo było, czy patriarcha przyjmie go jak księdza. Ale w końcu wyjechał. Opuścił Polskę jako ksiądz Żyd, ale do Izraela przybył jako Polak, bo nie uznano księdza Grzegorza za Żyda. Dostał prawo pobytu, później obywatelstwo. Walczył o uznanie swojej narodowości, bo nie ochrzczono go przecież na Polaka. Jest Żydem. W dokumentach dali mu kreskę, czyli nie ma wpisanej narodowości: ani polskiej, ani żydowskiej. Ksiądz Pawłowski osiadł w Jaffie. Nauczył się hebrajskiego. Opracował pierwszy podręcznik do nauki religii katolickiej po hebrajsku. Pracował w kościele św. Piotra w Jaffie, gdzie zbierali się Polacy. Odprawiał po polsku i po hebrajsku. Stał się znanym w całym Izraelu duszpasterzem Polaków. Zaradzał ich biedzie duchowej i materialnej. Pomagał znaleźć pracę, załatwić leczenie. Ksiądz Infułat Grzegorz Pawłowski pytany o antysemityzm w Polsce mówi: „Ja nawet nie wiem, jak polski antysemita wygląda, bo takiego nie spotkałem”. Ks. Pawłowski, czyli Jakub Hersz-Griner, ma w sobie radość życia i pogodę ducha, mimo tylu dramatycznych przeżyć. Wie, że życie nasze nie kończy się na grobie, że jest życie wieczne, a droga Pana Jezusa prowadziła przez krzyż do zmartwychwstania. „Przecież jest nadzieja” – mówi z uśmiechem jedyny chyba na świecie infułat Żyd. Agnieszka Parzyszek Podziękowania Wspólnota puławskiego Hospicjum bł. Matki Teresy składa serdeczne podziękowania proboszczowi Parafii Miłosierdzia Bożego za organizację „Pól nadziei” z udziałem bp. M. Cisło i proboszczowi parafii Wniebowzięcia NMP za ofiary z niedzieli hospicyjnej w dniu 11.03 br. Dzięki hojności wiernych zebraliśmy odpowiednio: 1417 zł i 4148 zł. O naszych dobroczyńcach pamiętamy w naszych modlitwach. Halina Furtak 24