Daniel Odija SZTUKA KRÓTKIEGO ODDECHU
Transkrypt
Daniel Odija SZTUKA KRÓTKIEGO ODDECHU
Daniel Odija SZTUKA KRÓTKIEGO ODDECHU Kto nie poznał debiutu Andrzeja Kasperka z roku 2010 pod tytułem Back in DDR i inne opowiadania niech żałuje i jak najszybciej nad- robi zaległości. Drugi zbiór jego opowiadań – pod tytułem Koronczarka – ukazuje pisarza, który konsekwentnie szlifuje formę opowiadania, nie dla każdego piszącego łaskawą, nie każdemu przychylną. Bo przecież opowiadanie to skrócony oddech, którego intensywność skupia się na obserwacji wybranego kawałka rzeczywistości. Obserwacji pogłębionej i skondensowanej na tyle, by czytelnika uderzyć siłą zarysowanego obrazu. Nie ma tu lania wody tak często przemycanego w powieściach. Jest chwila kilku stron, która ma wpłynąć na nasze dotychczasowe postrzeganie świata. Andrzej Kasperek potrafi uchwycić tę chwilę. Rozpisać na słowa niezbędne, bez żonglerki słowami naddanymi. Książka podzielona jest na dwie części. Pierwsza składa się z siedmiu opowiadań z narracją pierwszoosobową. Otrzymujemy wiązankę opowieści mówionych językiem uproszczonym, ale nie prostackim. To język intelektualisty, który nie popisuje się przed słuchaczami swoją błyskotliwością, bo przecież nie o to w opowiadaniu chodzi. Autor chce przede wszystkim ukazać nam te wszystkie sprawy, które utkwiły mu w pamięci, i na ile się da, utrwalić je na papierze, stworzyć z nich obrazy najbliższe temu, co zdarzyło się w chwili ich powstawania. Mówi: „Bo przeszłość z biegiem czasu obumiera, jak nasza pamięć, albo jeszcze wcześniej, a miejsce, w którym byliśmy przedwczoraj, przestaje istnieć tak samo, jak nie istnieją dla nas miejsca, w których nigdy nie byliśmy. Pamięć oczyszcza, kondensuje, wydobywa pewne rysy i usuwa inne. Posłuchajcie”. Warto posłuchać wyłuskanych z pamięci opowieści Andrzeja Kasperka. Proponuje ciekawe pomosty, które buduje pomiędzy tym, co było, a tym, co jest. Choćby w otwierającym książkę Wyścigu Pokoju, gdzie na widok małżeństwa rowerzystów, wystylizowanych na zawodowych kolarzy, zgrabnie przechodzi z czasu teraźniejszego w przeszłość. Postać mężczyzny wywołuje u narratora skojarzenia z amerykańskim kosmonautą Neilem Armstrongiem, a nazwisko Armstrong natychmiast narzuca obraz wybitnego kolarza Lance’a Armstronga. „Te Armstrongi sprowadziły mnie myślami do cza- sów, kiedy tuż przed świętem państwowym 22 lipca Amerykanie wylądowali na Księżycu. Do marzeń o czekoladzie, na której opakowaniu napis głosił: »22 Lipca d. E. Wedel«. Do czasów dawnych wakacji. I do rowerów”. Wspomnienia dzieciństwa budzi też język tamtych czasów. Pisarz nawiązuje tu do słynnego lapsusu językowego Bohdana Tomaszewskiego, który mistrza kolarskiego Ryszarda Szurkowskiego nazwał „cudownym dzieckiem dwóch pedałów” czy do skrótowca CCCP, odcyfrowanego jako Cep Cepa Cepem Pogania. Obrazy przeszłości budowane z języka, ciekawe… Po dzieciństwie w Wyścigu Pokoju Andrzej Kasperek proponuje opowiada- nie tytułowe, które jest wstrząsającym zapisem choroby psychicznej koleżanki ze studiów. Szaleństwo w literaturze to jeden z trudniejszych tematów do przedstawienia. Łatwo zwulgaryzować problem. Budzi się pokusa, by własną wyobraźnią „ubarwić” obłęd bohatera. Zrobić z tragedii groteskę. Helena, główna bohaterka Koronczarki, to postać delikatna, nieśmiała, zamknięta w sobie. Narrator jest jej przyjacielem i jego oczami ogląda- my postępującą tragedię przyjaciółki. Kasperek wychodzi od opisu życia gdańskich studentów, ukazuje ścieżki, którymi chodzili, wymienia nazwy kawiarni i restauracji, tytuły premier filmowych. Świat opowieści osadzony jest w wymiernym czasie, a nad całością unosi się duch Bohumila Hrabala i The Beatles. Katastrofa przychodzi z zaskoczenia, katastrofa umysłu to zawsze zaskoczenie. Sceny, w których umysł Heleny potyka się o same- go siebie, to szok dla jej przyjaciół, szok dla czytelnika. A jednak autor nie przekracza granicy, za którą zaczyna się niesmak. Obserwacja chorego psychicznie niesie w sobie ryzyko pogardy, poczucia wyższości, że bezradność chorego nigdy nie mogłaby być naszym udziałem. Dopiero po chwili kiełkuje w nas strach, że na dobrą sprawę nie od nas zależy, czy jesteśmy zdrowi psychicznie czy chorzy. I dochodzimy do paraliżującego wniosku, że być może o szaleństwie decyduje ślepy los, a nie uwarunkowanie naszej psychiki. Opowiadanie Kasperka jest przesycone głębokim współczuciem dla tragedii Heleny. Autor próbuje ją zrozumieć, oczywiście budzą się w nim wyrzuty sumienia, wrażliwa jednostka musi się z nimi zmagać, gdy jest bezradna wobec choroby bliskiej osoby. Opis kolejnych załamań psychicznych nie demonizuje dotkniętej nimi postaci, przeciwnie – ukazuje skrzywdzonego człowieka, który nie może liczyć na niczyją pomoc, bo mur, który w nim rośnie, na zawsze odgradza go od innych. Uczymy się tego razem z narratorem, razem z pisarzem. Trudna lekcja współodczuwania, ale jak subtelnie przez Kasperka opisana. Tak jakby fizyczna kruchość bohaterki rzutowała na przedstawienie postępującej choroby umysłu. Trochę ciężko pozbierać się po opowiadaniu tytułowym, zostaje w głowie, wymaga ponownej analizy, ale kolejne propozycje Kasperka wciągają swoimi tematami i sposobem ich przedstawienia. Bo tymi opowiadaniami się żyje. Mają swój specyficzny rytm, który każdy piszący powinien w sobie od- naleźć, a przecież udaje się to tylko wybrańcom. Kasperek swój rytm i swój temat odnalazł. Na przykład w Idąc po lodzie pisarz odzyskuje dla pamięci zapomniane knajpy Gdańska [właściwie: Nowego Dworu Gdańskiego]. Przytacza nazwy: Pod Lipkami, Szklak, Tużanka, Pod Świnią. Ustanawia swoistą hierarchię poszczególnych miejsc, gdzie speluna stoi trochę wyżej od mordowni. Wreszcie serwuje jak przyjacielski toast świetny opis picia pięćdziesiątki wódki w stanie skrajnego zmęczenia. To szczegóły, które odsiewają literaturę zapadająca w pamięć, od takiej, którą natychmiast się zapomina. W Idąc po lodzie realizm opisu miesza się z surrealistyczną atmosferą pijalni alkoholu, ich stałymi klientami, którzy zostali nimi w rezultacie życiowych potknięć, wreszcie z paradoksem sytuacji obyczajowych, które mogą rozegrać się w takich, a nie innych miejscach, bo tylko takie miejsca mają udział w powstawaniu sytuacji jak ze snów, a ostatecznie jak najbardziej prawdziwych, niezmyślonych. We wspomnieniach Kasperka to sytuacje byłe, rozegrane kiedyś tam w przeszłości, a przecież są na tyle uniwersalne i odwieczne, że wciąż się dzieją, choć zmieniły się nazwy knajp i ich bywalcy. W opowiadaniu Święty Michał miał koguta mocny i sugestywny opis udziału studentów w strajku stoczni gdańskiej przenosi nas we wczesne lata osiem- dziesiąte. Z każdego słowa tego opowiadania bije chłód tamtych czasów. Mróz tamtego grudnia, mróz wprowadzonego stanu wojennego, czołgi, lęk… I to zdanie: „Kiedy się obudziłem, Polski już nie było”. Zdanie, które choć ociera się o patos, doskonale oddaje atmosferę „wojny polsko-jaruzelskiej”. Ale ani historia, ani tym bardziej polityka nie przesłaniają tego, co w pisaniu Andrzeja Kasperka jest najważniejsze. To artysta, który ma zdolność skupienia się na rzeczach pozornie zwykłych, a stanowiących wszak o tym, czy jesteśmy w stanie zauważać to, co naprawdę stanowi o smaku naszego życia. Jak to się dzieje w Nagłym końcu babiego lata, gdzie młody student, zdrowy, silny chłopak musi pomagać matce przy wykopkach. Pogoda deszczowa, błoto, a on próbuje nadążyć za starszą, drobną kobietą. Ciężka praca przy zbieraniu ziemniaków staje się pretekstem do analizy wzajemnych relacji dziecka i rodzica. Wykształcony chłopak wstydził się kiedyś analfabetyzmu matki, teraz wstydzi się, że nie jest w stanie dorównać jej w pracy fizycznej. Budzi się w nim podziw dla konsekwencji tej prostej kobiety w dążeniu do celu. Staje się ona dla niego wzorem w przezwyciężaniu przeciwności losu. Z kolei matka jest dumna z syna, że próbuje sprostać morderczej pracy, że trwa przy niej, nie opuszcza jej w sytuacji ponad jego siły. Dobrze go wychowała. Nagły koniec babiego lata to piękna opowieść o surowej miłości między dorosłym synem a starzejącą się matką. Napisana bez czułostkowego sentymentalizmu, a przecież wywołująca mocne wzruszenia. I jest jeszcze jeden szczegół! To zadnie, którym zaczynają się Sklepy cynamonowe Brunona Schulza, tutaj wplecione tak niedostrzegalnie, choć natychmiast odszyfrowane przez wtajemniczonych. Takie zakamuflowane cytaty występują w każdym opowiadaniu Kasperka. Brzmią jak akord znajomej muzyki, spełniają rolę odautorskiego hołdu dla mistrzów, ukłonów w stronę twórców, których Andrzej Kasperek „poważa lub kocha”. Stanowią rodzaj dialogu z przeszłością. Odzyskują dla czytelnika słowa przez wielu już zapomniane. Jednocześnie ustawione w nowym kontekście lśnią jako uzupełnienie myśli autora Koronczarki. Druga część zbioru to zmiana tonacji. Przede wszystkim Kasperek rezygnuje z narracji pierwszoosobowej, cofa się też do czasów i wydarzeń, których nie mógł być świadkiem. To trzy opowiadania doskonałe w formie. Pogłębiony jest w nich dyskurs z historią literatury i tego wycinka świata, jakim jest Gdańsk. Spopielałe włosy Sulamitki to rzecz o poświęceniu i od- rzuceniu, o naiwności jednostki wobec przewrotności i okrucieństwa historii, która brutalną siłą większości i wbrew nam udowadnia, że nie zawsze jesteśmy tymi, za których się uważamy. Poznajemy losy Samuela Bernsteina, niemieckiego Żyda, zaślepionego ideą Wielkich Niemiec, i jego córki, która zostaje przy ojcu do tragicznego końca. W opowiadaniu Są klucze, ale nie ma drzwi pisarz bohaterami czyni Niemców i nawiązuje do tragedii „Gustloffa”. Wreszcie na zakończenie zbioru Kasperek proponuje piękną, refleksyjną opowieść o matce Czesława Miłosza pod tytułem Zamyka się furtka Czarnego Ogrodu. Dokładne przeanalizowanie każdego z tych opowiadań zajęłoby kilka stron. Żonglerka anegdotami, kunsztowne splatanie języka własnego z językiem zapożyczonym, skrupulatność w odtworzeniu przedwojennej obyczajowości, wierność historycznym faktom rozbudowana o bogatą wyobraźnię pisarską, tę intuicję gawędziarza, której efektem jest „prawdziwe zmyślenie” o mocy dorównującej rzeczywistości. To wszystko tworzy całość wartą szczególnej uwagi. Swoją Koronczarką Andrzej Kasperek potwierdza aspiracje do literatury ważnej. To udany kawałek pisania. Pozbawiony krzykliwości tworów nie- trwałych. Na stałe poszerzający świat czytającego. Wywołujący ten rodzaj refleksji, który wzbogaca o doznanie najcenniejsze. O doznanie dotknięcia prawdy o człowieku i czasach, w których przyszło mu żyć. I z którymi przyszło mu się zmagać. Andrzej Kasperek, Koronczarka, Biblioteka Kwartalnika „Prowincja”, Sztum 2013, ss. 200. [recenzja ukazała się w kwartalniku „Bliza” nr 18/2014 rok]