pobierz - e-profit

Transkrypt

pobierz - e-profit
Czy Twój startup jest bezpieczny? Czy skutecznie chronisz swoje dane? • strona 30
e-profit
wszystko o e-biznesie
Numer 07-08/2013
Coworking –
fun czy tylko
takie ładne słowo
Jak efektywnie
wykorzystać siłę internetu?
Rozmowa z Michałem Brzezickim o roli wizerunku w sieci
Wirtualna motywacja
Apka firmy Weniger leczy ze złych przyzwyczajeń
i nałogów. Rozmowa z Bartłomiejem Rychlickim
C
Lato, lato...
zas płynie jakby nieco wolniej, w powietrzu czuć już, że sezon urlopowy się
zaczął i w skrzynkach pojawia się mniej korespondencji niż zwykle. Telefon też
rzadziej dzwoni. Niemniej świat się nie zatrzymał. Biznes toczy się dalej. My też
nie robimy przerwy. Ciągle szukamy dla Was inspiracji i informacji.
Oddaję w Wasze ręce kolejny numer e-PROFIT, wyjątkowo (choć wyjątkowo miało być
tylko w ostatnim numerze) wspólny dla lipca i sierpnia. Wiemy, że jesteście dalej od
ekranów dzięki pięknej pogodzie za oknami, stąd takie mocno przemyślane i świadomie
zaplanowane połączenie.
Ale do rzeczy. Co możecie znaleźć w wakacyjnym numerze? Dużo wiedzy, sporo inspiracji.
A konkretnie? Mobilizujemy do zastanowienia się nad tym, jak pracować efektywniej
i być bardziej działaczem (doerem) niż marzycielem (dreamerem), a także nad tym, czy
aby na pewno nieukrywana radość z piątunia i powodowanej nim przerwy w pracy
przystoi startupowcom.
Inspirujemy Was do zostania blogerem, w końcu nie ma jednego profilu
charakterologicznego czy kompetencyjnego ludzi dzielących się swoimi opiniami
w sieci. Każdy może, możecie i Wy! Pokazujemy Wam (ryzykując frustrację branży), ile
zarabia się w marketingu (albo przynajmniej co mówią statystyki). Szukamy dla Was
odpowiedzi na pytanie, jak nie pozycjonując, zdobyć klienta w internecie (wbrew różnym
opiniom, twierdzimy, że się da). Podpowiadamy, jak efektywnie to coraz mocniejsze
narzędzie, którym jest internet, wykorzystać do swoich potrzeb.
Motywujemy Was również do bycia dobrym klientem i dobrym sprzedawcą, czyli
po prostu (co często nie jest takie oczywiste) miłym człowiekiem. W tym kontekście
twierdzimy, że walka ze złymi przyzwyczajeniami nie jest niemożliwa. W wywiadzie
numeru pokazujemy, kto i co może nam w tym pomóc. Miłej lektury!
Agnieszka Meller
Redaktor naczelna
2
e-profit
e-profit
Numer
07-08/2013
w tym numerze
Wstępniak
2 Lato, lato....
Jak efektywnie
wykorzystać siłę
internetu?
Foto:
© ra2 studio - Fotolia.com
Redakcja
Agnieszka Meller
Redaktor naczelna
e-mail [email protected]
Wydawca
Inkubator STARTER
Gdańska Fundacja Przedsiębiorczości
ul. Lęborska 3b
80-386 Gdańsk
NIP: 583-290-74-40
e-mail [email protected]
tel. 58 731 65 65
www.inkubatorstarter.pl


✎
Facebook.com/inkubatorstarter
Twitter.com/inkubatorstart
Blog.inkubatorstarter.pl
Jak dojechać?

Google Maps
http://goo.gl/maps/PfwPO
4
5
6
7
Felieton
Czy umiemy jeszcze pracować?
Sprzedawco! Pozwól mi kupić!
Piątek, piąteczek, piątunio, czyli kilka słów o tym,
dlaczego niedziela prawdę Ci powie
Bloger i dziennikarz to nie konkurenci
Aktualności
8 52,7 mld SMS-ów wysłali Polacy w 2012 r.
8 Ile zarabiają marketerzy?
Z naszej perspektywy
10 Coworking – fun czy tylko takie ładne słowo
12 Warto być miłym
14 Pomysł to jeszcze nie biznes
Rynkowe trendy
16 Jeszcze będzie przepięknie
19 Paczkomatowy Blitzkrieg
Internet i jego tajemnice
22 Klient z internetu bez pozycjonowania
24 Jak efektywnie wykorzystać siłę internetu?
Wywiad numeru
27 Wirtualna motywacja
Warto wiedzieć
30 Czy Twój startup jest bezpieczny?
32 Co musisz wiedzieć, wyruszając na wakacje
Bez krawata
35 Urlop marzeń
Masz ciekawy temat? Pisz!
To miejsce czeka na Ciebie!
[email protected]
e-profit
3
Felieton
Czy umiemy jeszcze pracować?
Sylwester Kozak
Internet, telefon komórkowy, SMS-y – wszystkie te nowe
technologie powinny powodować, że pracujemy lepiej, szybciej
i efektywniej. Z drugiej jednak strony mamy Facebook, Twitter,
czaty czy sklepy internetowe. Czy umiemy jeszcze pracować?
z przypomnieniem o zapłacie składek na ZUS. Więc się
logujemy i płacimy. W skrzynce już 5 nieprzeczytanych
wiadomości. Robi się godzina 15 i okazuje się, że koncepcji,
jak nie było, tak nie ma. Jak żyć? – chciałoby się zapytać.
Niestety, chyba nie – pracujemy nieefektywnie, dużo czasu
tracimy na rzeczy, które nas rozpraszają, lubimy wręcz,
gdy nam coś przeszkadza. Możemy oczywiście się z tym
nie zgadzać, jednak zdecydowana większość z nas ma
z tym poważny problem. Najczęściej nasz dzień wygląda
tak: mamy do przygotowania jakąś koncepcję biznesową
i zaczynamy pracę. Nagle przychodzi powiadomienie
o nowym e-mailu, sprawdzamy. To nasz znajomy z Facebooka
zostawił nam wiadomość – logujemy się więc i odpowiadamy.
Zaczynamy pisać koncepcję. Dzwoni telefon – to księgowy
Wszystkich, nie tylko startupowców, zachęcam szczerze
do zapoznania się z technikami GTD czy pomodoro. W sieci
znajdziecie sporo materiałów na ten temat. Osobiście stosuje się
do nich od 5 lat, i wciąż jestem zdumiony ich efektami. Stosowanie
prostych zasad pracy znacznie zwiększa naszą efektywność i może
się okazać, że zamiast jednego projektu możemy prowadzić kilka.
4
e-profit
Bądźmy Panami swojego czasu i swojej listy zadań – to proste.
Wymaga tylko sporej samodyscypliny. 🗺
© Nomad_Soul - Fotolia.com
Felieton
Sprzedawco! Pozwól mi kupić!
Paweł Lipiec
Jest weekend. Słońce świeci, odpoczywamy po sobotniej
imprezie. Mam godzinkę, zanim córka się obudzi i zacznie
negocjacje o wyjście na dwór. Siadam więc do komputera, aby
wykorzystać tę chwilę na research przed zakupem nowego
telefonu. Gdzie kupić, jeśli nie na Allegro.
A więc otwieram Allegro, znajduję interesującą mnie kategorię,
wpisuję parametry filtrowania, sortuję i zaczynam wielką
przygodę z e-commerce. Pierwsza oferta: czytam parametry
telefonu i rezygnuję. Gwarancja na 23 miesiące? Przecież
wiem, że producent daje na 2 lata (24 miesiące). Dlaczego ta
oferta jest w kategorii „nowe“? Trudno. Szukam dalej. Kolejna
oferta: „dziś mam dla państwa do zaoferowania sprzedaż...”
– jak można dokonać zakupu na kwotę większą niż 5 zł od
człowieka, który nie jest w stanie skleić zdania po polsku!
Żeby oszczędzić sobie i Wam smutnych historii, skupię się na
czymś, co akurat w elektronice zdarza się dość często.
Ogromna większość aukcji w opisach zawiera całą litanię
argumentów mających przekonać potencjalnego klienta, że
towar jest nowy, nieużywany, „fabrycznie nowy”, ani razu
nieuruchomiony (ewentualnie raz, aby sprawdzić, czy działa)
i pochodzi z legalnego źródła. Wyobraźmy sobie teraz taką
sytuację w tradycyjnym sklepie. Przypominacie sobie, aby
jakikolwiek sprzedawca tuż po przekroczeniu progu zaczynał
rozmowę od: „To naprawdę zupełnie nowy, nieużywany,
legalnego pochodzenia telefon, zakupiony w Polsce. Nie, nie,
proszę mi wierzyć nówka sztuka, prosto z taśmy z polskiej
dystrybucji”? Możecie sobie wyobrazić tak absurdalną sytuację?
A sprzedawcy na Allegro nie tylko ją sobie wyobrażają,
oni to stosują każdego dnia! Przejrzałem w ostatnich
dniach dziesiątki aukcji. Żadna nie wygląda wiarygodnie.
W żadnej nie było komunikatu „oferuję/oferujemy nowy
telefon X”. Zawsze gdzieś w opisie musiała się pojawić
krótsza lub dłuższa litania „usprawiedliwiania produktu”.
Drogi sprzedawco, w normalnym świecie, zdrowi na umyśle
ludzie zakładają, że sprzedawca jest uczciwy, a szanse na to,
że jest paserem są niewielkie. W tym normalnym świecie nie
musisz głośno krzyczeć, że jesteś (w przeciwieństwie do reszty)
uczciwym człowiekiem. Namolne przekonywanie klienta („ależ ja
pana nie oszukuję”: sprawia, że ja – klient – nabieram podejrzeń.
I po co nam to? Przez te krzyki Ty nie sprzedasz, ja nie kupię
i obaj będziemy nieszczęśliwi. Pozwól mi kupić! 🗺
© Kirill Kedrinski - Fotolia.com
e-profit
5
Felieton
Piątek, piąteczek, piątunio,
czyli kilka słów o tym, dlaczego niedziela prawdę Ci powie
Marek Dornowski
Gdy piszę ten tekst, jest już piątkowe popołudnie. W każdej stacji
radiowej słychać wesołe komentarze: a bo to weekend, a bo to
ktoś idzie na urlop. Ogólne rozluźnienie i wesołość. Perspektywa
tego, że jutro budzik będzie milczał jak zaklęty, jest naprawdę
niezwykle kusząca. Przyznaję, to miłe, ale… No właśnie, jest
pewne ale. Daleki jestem od tego, by zarzucać komukolwiek
cokolwiek, tylko dlatego że cieszy się z nadchodzącego weekendu.
W sumie każdy z nas po tygodniu ciężkiej pracy zasługuje na
odrobinę luksusu. Niemniej jednak magia weekendu momentami
wydaje mi się przesadzona i trochę dziwi w niektórych grupach
społecznych, a wśród startupowców w sposób szczególny.
Rozumiem urzędnika, który marzył o zostaniu gwiazdą rocka,
ale mu nie wyszło i załapał się gdzieś w urzędzie statystycznym
(z całym szacunkiem dla tych sympatycznych urzędników, którzy
pracują tam z pasji i chęci służby innym i Ojczyźnie). On może
odczuwać pewne niespełnienie wynikające z tego, że jednak
marzył o czymś innym. Tak, on w piątek o godzinie (wstawić
dowolną) może czuć się szczęśliwy, bo przez najbliższe dni
będzie mógł zapomnieć o statystyce i skupić sie na swojej pasji.
Ale startupowiec? Czym jest startup, jeśli nie próbą gonienia
własnych marzeń? Jeśli praca przy własnym projekcie miałaby
się sprowadzać do wyczekiwania piątkowego popołudnia, byłby
to bardzo zły znak.
Jako inwestor zapytałbym przedstawiciela startupu
ubiegającego się o dofinansowanie: co robisz w niedzielne
popołudnie? To pytanie niemające absolutnie żadnego
podtekstu religijnego. Interesowałby mnie syndrom
niedzielnego popołudnia, czyli to, o czym dany człowiek
myśli, mając w perspektywie cały tydzień pracy. Czy jest
to dla niego niewiele znacząca oczywistość, która w żaden
sposób nie przeszkadza mu w cieszeniu się chwilą, czy
raczej wchodzi już w stan przygnębienia, wymyślając memy
w stylu: „byle do piątku”. To może wydawać się absurdalne,
ale rozmawiając z wieloma osobami, które odniosły biznesowy
sukces, odkryłem, że pytane o jego kluczowe elementy bardzo
często mówiły „pasja i zaangażowanie”. Czy był to przypadek?
Wyuczony, tani chwyt PR-owy? Nie sądzę.
Jeśli więc prowadzisz swój startup i czytasz ten tekst, zadaj
sobie pytanie, czy przypadkiem nie masz syndromu niedzielnego
popołudnia. Jeśli tak, to znak, że powinna zapalić Ci się lampka
6
e-profit
ostrzegawcza. Powinieneś zadać sobie pytanie, po co tak
naprawdę robisz ten projekt? Wierzysz w jego sukces, daje
Ci satysfakcję, czy może z braku laku starasz się być trendy
(wybaczcie, że używam słowa, które pewnie można uznać już za
Old style)? Cieszmy się weekendem, ale w poniedziałkowy ranek,
cieszmy się tym, że właśnie rozpoczyna się kolejny tydzień,
w którym będziemy mogli robić to, co nas pasjonuje. Jeśli tego nie
potrafisz, to może pomyliłeś się z powołaniem i czas na zmiany.
Szkoda się męczyć, w końcu weekend trafia się tak rzadko i trwa
tak krótko... 🗺
© Dario Lo Presti - Fotolia.com
Felieton
Bloger i dziennikarz
to nie konkurenci
Marcin Osiak
Internet się zmienia, akcent na społeczności od kilku lat
jest coraz bardziej widoczny. Ba, odważę się napisać, że nie
ma dziś internauty, który choć raz nie zetknął się z blogiem,
a zdecydowana większość z nas jakieś „pamiętniki” śledzi.
Dzisiejszy bloger nie pisze już pamiętnika do szuflady, a coraz
częściej swoim zasięgiem może zawstydzić niejeden portal,
w którym pracują „profesjonalni” redaktorzy. Czy więc nadchodzi
era upadku dziennikarstwa, jakie znamy?
Na ten temat wiele już napisano i powiedziano. Wypowiadali się
dziennikarze, blogerzy, eksperci ds. mediów i zwykli internauci.
Jedni wieszczą upadek tradycyjnych mediów, inni nie dostrzegają
potencjału medium, którym są blogi. Prawda, jak zwykle leży
gdzieś po środku. W historii nie zdarzyło się jeszcze, aby jedne
medium zabiło inne. Czy telewizja wyparła radio albo zniszczyła
kino? Czy internet doprowadził do upadku prasy papierowej?
Nie – każde medium znajduje niszę i żyje swoim własnym życiem.
Na sukces portalu składa się cały zespół dziennikarzy, redaktorów,
handlowców, grafików, specjalistów IT i innych pracowników.
Zasięgi, jakie oni budują, nie są zasługą jednostek, ale jest to
ciężka praca zespołowa. Bloger najczęściej działa w pojedynkę,
więc sukces, jaki osiągnie, smakuje podwójnie.
Dziennikarze to ludzie, od których wymaga się pewnego
poziomu i wiedzy, ponieważ jako profesjonaliści, nim zaczęli
publikować, musieli zostać do tego odpowiednio przygotowani.
Dobry dziennikarz nie robi błędów, a temat, nad którym
pracuje, rzetelnie „rozgryza” z każdej możliwej strony, aby
dać czytelnikom pełny obraz. Bloger najczęściej skupia się na
opiniach – swoich własnych. Jeśli zrobi w tekście kilka błędów,
też zostanie mu to wybaczone – w końcu nie jest profesjonalistą.
Wspólny mianownik? Pieniądze z reklam. Dla firm internet to
często jedna pozycja w budżecie i to, co nie trafi do portalu, ląduje
na koncie blogera, lub na odwrót. Jest to jedyny punkt styczny
pomiędzy światem blogosfery a światem portali internetowych.
Na jednym ze swoich szkoleń Tomek Tomczyk powiedział do
uczestników, że blogerzy i dziennikarze to nie są konkurenci,
a dwie grupy, które wzajemnie się uzupełniają. Rolą portali
internetowych i pracujących w nich dziennikarzy jest
przekazywanie informacji. Co się wydarzyło, gdzie, kiedy, kto
w tym uczestniczył. Bloger zaś ma przekazać swoim czytelnikom
subiektywną opinię na dany temat. W czasach, gdy rekomendacje
© Photo-K - Fotolia.com
są jednym z najważniejszych kanałów podawania informacji oraz
podejmowania decyzji zakupowych, internauci i reklamodawcy
dostrzegli potencjał drzemiący w blogerach – dziś liderach
internetowej opinii.
Blogerem może być każdy – uczeń liceum, student, pracownik
korporacji, freelancer, a nawet dziennikarz, który potrzebuje
znaleźć ujście dla dzielenia się ze światem swoimi opiniami.
Czy dobry dziennikarz będzie dobrym i popularnym blogerem?
Nie wiadomo – w świecie blogosfery dobry warsztat to nie
wszystko, ważniejsza, moim zdaniem, jest osobowość człowieka,
który oddaje w ręce czytelników swój blog.
W drugą stronę tak to niestety nie działa. Nawet najlepszy
bloger, jeśli zechce zostać dziennikarzem, to nie ma pewności,
że redakcje będą na niego czekać z otwartymi rękami, ponieważ
oprócz osobowości w zawodzie dziennikarza liczy się coś jeszcze –
warsztat i przygotowanie do zawodu.
Blog to kolejny krok na drodze ewolucji współczesnych mediów,
który umożliwia użytkownikom poznanie zdania liderów opinii
na zadany temat. Nie zabije on dziennikarstwa tradycyjnego,
a jedynie będzie sukcesywnie wprowadzać użytkowników na
kolejny poziom pozyskiwania informacji i zdobywania opinii na
nurtujący czytelników problem. Czytelnicy nie pozwolą na to,
aby jedno medium zdominowało sieć i każda forma publikowania
w internecie będzie mieć swoją rzeszę wiernych czytelników. 🗺
e-profit
7
Aktualności
52,7 mld SMS-ów
wysłali Polacy w 2012 r.
Informacja prasowa
Według „Raportu o stanie rynku telekomunikacyjnego
w Polsce w 2012 r.”, przygotowanego przez Urząd Komunikacji
Elektronicznej, w ubiegłym roku Polacy wysłali 52,7 mld krótkich
wiadomości tekstowych, czyli 1,1 mld SMS-ów więcej niż rok
wcześniej.
Oznacza to, że na jedną osobę w 2012 r. przypadło średnio
1381 wiadomości. Według szacunków SerwerSMS.pl w 2012 r.
co najmniej 800 mln SMS-ów zostało wysłanych w ramach
masowej wysyłki. Były to SMS-y marketingowe ze specjalnymi
ofertami oraz powiadomienia SMS np. z urzędów gmin. 🗺
© Shestakoff - Fotolia.com
Ile zarabiają marketerzy?
Na bazie materiałów SAR
Płaca całkowita (ATR w PLN, rocznie)
Pracujesz w komunikacji marketingowej i zastanawiasz
się, czy zarabiasz odpowiednio dużo? Według badania
„Raport o wynagrodzeniach SAR 2013” wzrost płac
w agencjach reklamowych pomiędzy rokiem 2012 i 2013
dotyczy 25% stanowisk, obniżenie zaś lub stagnacja płac 75%
stanowisk. Badanie zostało przeprowadzone przez firmę
IDEA! Management Consulting, na zlecenie Stowarzyszenia
Komunikacji Marketingowej SAR.
Przeprowadzane każdego roku przez SAR badania poświęcone
wynagrodzeniom i stawkom godzinowym są bardzo istotne
dla całej branży, a także wszystkich reklamodawców. Oprócz
mierzenia kondycji firm oraz trendów rynkowych, stanowią
one doskonały punkt odniesienia dla wszystkich podmiotów
działających w tym obszarze. Dzięki temu badaniu agencje
mogą podejmować decyzje strategiczne odnoście swojej
polityki płacowej oraz przy przygotowywaniu ofert dla
klientów, a reklamodawcy z kolei zawsze łatwiej ocenić
i wycenić atrakcyjność poszczególnych ofert oraz pracę swoich
partnerów biznesowych. Coroczne badania wynagrodzeń oraz
stawek godzinowych to również oznaka transparentności
naszej branży oraz przestrzegania najwyższych standardów
biznesowych – skomentował Paweł Tyszkiewicz, pełnomocnik
zarządu Stowarzyszenia Komunikacji Marketingowej SAR.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności, za rozmowy odnośnie
podwyżek wynikłe po lekturze niniejszego opracowania:-) 🗺
8
e-profit
Nazwa stanowiska
CLIENT SERVICE DIRECTOR
GROUP ACCOUNT DIRECTOR
ACCOUNT DIRECTOR
ACCOUNT MANAGER
IT MANAGER
GROUP HEAD
MEDIA MANAGER
SENIOR MEDIA PLANNER
MEDIA PLANNER
JUNIOR MEDIA PLANNER
BUYING DIRECTOR
HEAD OF BUYING
BUYER
TRAINEE
MEDIA (PLANNING/BUYING) DIRECTOR
MEDIA (PLANNING/BUYING) GROUP HEAD
MEDIA (PLANNING/BUYING) MANAGER
SENIOR MEDIA PLANNER/BUYER
MEDIA PLANNER/BUYER
JUNIOR MEDIA PLANNER/BUYER
JUNIOR BUYER
HEAD OF RESEARCH
SENIOR (MEDIA) RESEARCHER
ECONOMETRICS ANALYST
JUNIOR MARKET ANALYST
STRATEGIC DIRECTOR
STRATEGIC PLANNER
SENIOR SEM SPECIALIST
TRAFFIC MANAGER
OFFICE MANAGER
Średnia ATR (PLN)
269 312
203 851
175 757
122 561
121 608
174 840
118 406
87 952
63 887
45 602
217 203
163 965
63 450
32 479
255 922
185 633
131 425
91 451
73 139
50 787
39 200
188 755
109 956
91 049
41 700
210 600
56 867
88 160
83 500
74 704
Aktualności
Domy mediowe • Płaca całkowita (ATR w PLN, rocznie)
Nazwa stanowiska
ADMINISTRATION AND PERSONNEL DIRECTOR
CREATIVE DIRECTOR
CREATIVE GROUP HEAD
SENIOR COPYWRITER
COPYWRITER
JUNIOR COPYWRITER
SENIOR ART DIRECTOR
ART DIRECTOR
JUNIOR ART DIRECTOR
GRAPHIC DESIGNER
DTP OPERATOR
DEPUTY/ASSOCIATE CREATIVE DIRECTOR
SENIOR GRAPHIC DESIGNER
JUNIOR GRAPHIC DESIGNER
SENIOR DTP OPERATOR
DESIGN DIRECTOR
DESIGN MANAGER
CLIENT SERVICE DIRECTOR
GROUP ACCOUNT DIRECTOR
ACCOUNT DIRECTOR
ACCOUNT SUPERVISOR
ACCOUNT MANAGER
ACCOUNT EXECUTIVE
ACCOUNT ASSISTANT
SOCIAL MEDIA MANAGER
SOCIAL MEDIA ACCOUNT EXECUTIVE
IT MANAGER
IT SPECIALIST (ADMINISTRATOR)
PRODUCTION DIRECTOR
PRINT PRODUCTION MANAGER
BROADCAST PRODUCTION MANAGER
PRINT PRODUCER
BROADCAST PRODUCER
PROOFREADER
STRATEGIC DIRECTOR
STRATEGIC PLANNER
SENIOR STRATEGIC PLANNER
TRAFFIC MANAGER
TRAFFIC ASSISTANT
TECHNICAL DIRECTOR
USABILITY MANAGER
INFORMATION ARCHITECT
WEB DEVELOPER/PROGRAMMER
JUNIOR WEB DEVELOPER/PROGRAMMER
FLASH/ACTIONSCRIPT DEVELOPER
SENIOR FLASH/ACTIONSCRIPT DEVELOPER
SENIOR FRONT END DEVELOPER
FRONT END DEVELOPER
SENIOR PHP DEVELOPER
PHP DEVELOPER
HTML DEVELOPER
SOCIAL MEDIA DIRECTOR
OFFICE MANAGER
średnia ATR (PLN)
96 103
227 421
130 530
130 260
81 473
45 252
135 162
91 311
52 942
71 268
74 361
195 549
90 538
36 749
104 247
148 012
113 354
251 121
185 095
151 267
111 164
82 987
54 474
43 716
81 901
58 623
96 780
54 970
160 576
119 200
127 050
68 643
89 400
50 113
199 157
82 843
126 747
71 526
37 369
151 305
89 995
71 964
68 917
40 777
75 658
95 835
67 739
60 779
90 370
65 557
53 450
129 017
55 598
e-profit
9
Z naszej perspektywy
Coworking –
fun czy tylko takie ładne słowo
Agnieszka Meller
10
e-profit
© juniart - Fotolia.com
Z naszej perspektywy
Spolszczone znalazłoby się pewnie najbliżej współpracy. Słowa klucz w każdym materiale
o tym, czego młodym przedsiębiorcom najbardziej potrzeba. Bo wcale nie o kasę przecież
chodzi, a o relacje. Niby proste, ale w Polsce coworking nie działa. Warto poszukać odpowiedzi
na pytanie dlaczego, żeby wiedzieć, co można zrobić, by zmienić status quo. Niech bazą dla
tej analizy będą wyniki ankiety z 2012 roku przeprowadzone na respondentach korzystających
z wspólnych przestrzeni do pracy na całym świecie (3rd Global Coworking Survey 2012).
2007 osób nie może się przecież zupełnie mylić.
Takie to proste?
Tymczasem w Polsce
Wskazane we wstępie badanie pokazało, że współdzielone
miejsca pracy (bo tak chyba byłoby to po polsku) rosną jak
grzyby po deszczu, a jedna trzecia ich koordynatorów myśli
nawet o ekspansji do zupełnie nowych lokalizacji. Jednocześnie
główne wartości: społeczność, współpraca, produktywność
pozostają tak samo silne wśród wszystkich użytkowników,
niezależnie od strefy czasowej, w której pracują. Co ważne, dość
niespodziewanie najlepszym słowem opisującym coworking
według respondentów badania był fun. A oto przecież w pracy
najbardziej chodzi, żeby się bawić, a nie pracować. Zaraz za
funem znalazły się takie określenia, jak przyjazny, inspirujący,
produktywny, elastyczny, społecznościowy i kooperacyjny.
Wszystkie, jak widać, zdecydowanie na plus.
Jak każde szanujące się miejsce wzorowane na Zachodzie,
Inkubator Starter też ma coworking. Kolorowe, nowoczesne
wnętrze i w pełni wyposażone stanowiska pracy. Ten sam styl.
Zero przypadkowości. Do tego za bardzo sensowną cenę. Nic tylko
przyjść i brać. Tymczasem kolejki ustawiają się po biura. Mniej
kolorowe i mniej wyposażone. Za o wiele większe pieniądze.
Odwrotnie niż w Berlinie, Paryżu czy Londynie, gdzie coworkingi
wszelakiej maści mają po prostu branie. Nie mówiąc już
o Dolinie Krzemowej, mekce startupów. Nieważne gdzie, nieważne
jak przypadkowe są meble na ich wyposażeniu, nieważne jak
nienowocześnie jest w środku. Współdzielenie kawałka podłogi
jest ważniejsze od wysokiego standardu. Bo często współdzieli
się go z ludźmi, którzy naprawdę wiele mogą. Jak przekonują
nieprzekonanych przekonani, to energia i społeczność otwierają
możliwości, a nie ekskluzywne metry w świetnej lokalizacji.
Benefity, czyli po co ten coworking
w ogóle jest potrzebny?
Efekty są. Trudno zaprzeczyć, gdy 71% wskazuje na wzrost
kreatywności, cechy, której wszyscy obecnie pożądają i która
obok innowacyjności jest drugim wyznacznikiem nowoczesnego
przedsiębiorcy. Ale też trudno negować sens biurek zamiast
biur, gdy 62% respondentów korzystających z coworkingu mówi
o wzroście jakości swojej pracy. Co więcej w relacji do najczęściej
stawianego zarzutu o zagrożeniu rozpraszaniem uwagi, aż 68%
uczestników badania twierdzi, że mogło się w tej wspólnej
przestrzeni lepiej skupić, a tylko 12% było przeciwnego zdania.
Dodatkowo aż 64% wyraziło opinię, że dzięki coworkingowi
mogło wykonać więcej swoich zadań na czas.
Tymczasem w Polsce, poważny startup ma CEO, fanpage
i ładne biuro. Mniej istotne jest, kto i czy w ogóle ma biuro
obok. Argumentami przeciw coworkingowi, które padają, gdy
negocjujemy biurko za biuro, są klasa top secret wszystkich
realizowanych projektów, ryzyko podebrania klientów,
hałas i brak intymności. A przecież nie o pomysł chodzi,
a o pierwszeństwo w jego egzekucji. Klient nie da się podebrać,
jeśli będzie zadowolony z produktów i usług, które dostaje.
Po co mu nieznane, jak ma znane, które go satysfakcjonuje. Hałas
wcale nie jest synonimem dla oznak życia i budowania relacji,
które w większości wymagają wykorzystania aparatu mowy. No
i intymność. Siedząc w biurze z pracownikami, często z obcymi
ludźmi, też trudno jej doświadczać. Poza tym praca to chyba
jednak nie miejsce na nią.
Piotr Boulangé z warszawskiego ClockWorka w artykule
o przestrzeniach coworkingowych w Warszawie opublikowanym
na Deskmag postawił tezę, że Polska jest w stanie kolektywnej
nieświadomości. Ludzie nie wiedzą, że nie wiedzą. W efekcie
nie szukają wiedzy, do której pierwszym krokiem są relacje
z innymi, czyli współpraca. Lekarstwem jest uświadomienie
sobie, że nie wiemy, i żeby się dowiedzieć, trzeba wyjść do ludzi.
Trzeba poszukać inspiracji u innych.
Do biegu o miejsce w coworkingu gotowi? Start! 🗺
Foto: Wnętrze sali coworkingowej w gdańskim Starterze
e-profit
11
Z naszej perspektywy
Warto być miłym
Marek Dornowski
Do napisania tego artykułu
zainspirowała mnie
korespondencja
z partnerem
biznesowym.
Ów partner był,
mówiąc delikatnie,
dość oschły
i nieprzyjemny.
12
e-profit
© milan2099 - Fotolia.com
Z naszej perspektywy
Oschłość i wysokie mniemanie o sobie dość mocno nadwyrężyły moją opinię na temat tej organizacji.
Zadałem sobie pytanie, dlaczego tak jest? Czy fakt, że to mój klient, pozwala mu, by traktować
nasze relacje w tak lekceważący sposób? Nie będę publicznie wymieniał nazwy firmy, ale wiem
jedno: nie zamierzam w przyszłości kiedykolwiek korzystać z jej usług. Jestem więcej niż pewien,
że macie podobne doświadczenia. Pomyślicie… I co? „Wrednych bab” i „złośliwych facetów”
każdy z nas spotkał na swojej zawodowej ścieżce aż nadto. Pora na mały rachunek sumienia, czy
aby ktoś, czytając ten tekst, nie pomyślał przed chwilą o nas?
Znajomy, pracujący w jednym z salonów znanej niemieckiej marki
samochodowej, opowiedział mi historię, której był świadkiem.
Ta historia była dla niego szkołą szacunku i pokory. Otóż
któregoś poranka do salonu wszedł pan w wyciągniętej koszuli,
z rozczochraną fryzurą, wytartymi jeansami i reklamówką dużej
sieci dyskontowej. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak klasyczny
przedstawiciel grupy społecznej, dla której transformacja roku
1989 była największą życiową porażką. Ta grupa swoje smutki
i brak dostosowania do nowej rzeczywistości gospodarczej
topiła w wątpliwej jakości napojach jabłkowych, nazywanych
gdzieniegdzie winem.
Gdy na pytanie sprzedawcy, w czym może pomóc, pan
odpowiedział, że szuka samochodu, pozostali pracownicy
salonu z trudem ukrywali ironiczny uśmiech. Tymczasem
sprzedawca, któremu przypadła obsługa tego klienta, pewnie
bez większych nadziei, ale z pełnym zaangażowaniem zaczął
przedstawiać zalety najnowszego modelu A6, który przypadł do
gustu klientowi.
Jakie było jego zdziwienie, gdy po kilku minutach rozmowy
nieznajomy powiedział: w porządku, przekonał mnie pan,
biorę go. Po czym podszedł do biurka sprzedawcy, wysypał
z reklamówki kilkanaście bloczków banknotów, w sumie trochę
ponad 200 tys. zł. Być może chodziło o inny samochód, może
kwota była niższa lub wyższa. Nie pamiętam, i nie ma to specjalnie
dużego znaczenia. To, co jest istotne, to kwestia podejścia do
klienta, a nawet więcej, podejścia do drugiego człowieka. Kto wie,
czy gdyby ten sprzedawca nie podszedł i – mimo wydawałoby się
beznadziejnej sytuacji – nie rozpoczął procesu sprzedażowego,
to czy klient nie ujawniłby zawartości swojej reklamówki
w konkurencyjnym salonie?
Myślę, że nie ma nic gorszego niż wydawanie pieniędzy na
budowanie dobrego wizerunku firmy, przy jednoczesnym
psuciu go przez chamskie i pozbawione braku profesjonalizmu
zachowania w stosunku do pracowników, dostawców czy
innych partnerów biznesowych, którzy nie są wprost naszymi
klientami. Odwiedziłem ostatnio jedną z sieciowych restauracji,
która sporo pieniędzy wydaje na reklamy. W trakcie rozmowy
z kelnerem zapytałem, jak sprzedaje się nowe menu? Odpowiedź
można skrócić mniej więcej tak: Ceny poszły w górę, a centrala
obcięła nam gramaturę, lokalnie nie możemy nic zrobić bo
niezastosowanie się do zaleceń centrali oznacza dla właściciela
„pożegnanie z firmą”. Obiad, mimo że bardzo smaczny, smakował
jakby mniej, a opinia na temat restauracji, którą nota bene
bardzo lubię, zyskała poważną rysę. Podobne rysy zadajemy, gdy
w relacjach biznesowych inaczej odnosimy się do naszych
klientów, a inaczej do podmiotów, dla których to my jesteśmy
klientami. Czy przedstawiciel firmy, która dziś jest naszym
dostawcą, nie może jutro stać się naszym klientem? Czy siedzący
w call center młody pracownik, który dzwoni do nas sprzedać
nam produkt, na pewno nie jest i nigdy nie będzie naszym
klientem? A nawet jeśli nie on sam, to ludzie których zna, którym
być może w wolnym czasie na grillu opowie o tym, jak został
przez nas potraktowany, czy oni nie będą naszymi klientami?
Do czego zmierzam? Chciałbym zaapelować o jedną banalną
rzecz: bądźmy dla siebie mili, tak po prostu. Odpowiedzmy pani
dzwoniącej z banku, że cieszy nas, że o nas pamięta, ale piątego
kredytu nam nie potrzeba. Zróbmy to jednak w takiej formie, by
osoba po drugiej stronie słuchawki nie poczuła się jak natrętna
mucha, od której wszyscy się odganiają. To kosztuje naprawdę
niewiele, a przynosi świetne efekty.
Nie masz czasu rozmawiać? Poproś o kontakt w innym terminie,
zamiast mówić: nie mam czasu na dyskusję. Nie możesz
odpisać na e-maila? Napisz, że prosisz o przypomnienie się
w temacie za X dni. Nie zostawiaj e-maili bez odpowiedzi,
stosując metodę, że dopiero po trzecim telefonie sprawa musi
mieć na tyle ważny charakter, że warto się nią zainteresować.
Czy samemu chciałbyś być ignorowany? Czy chciałabyś
dowiedzieć się, że sprawa, która dla Ciebie jest kluczowa, dla
twojego biznesowego partnera nie ma żadnego znaczenia?
Nie piszę tego po to, by bawić się w biznesowego etyka
i próbować na siłę zmienić kulturę biznesu w naszym kraju.
Tak, mam świadomość, że sporo brakuje nam do amerykańskiego
luzu i dystansu do siebie, umiejętności żartów i optymizmu.
Ale z drugiej strony wiem, że takie działanie w biznesie jest po
prostu bardziej opłacalne. Nie piszę teraz wyłącznie o korzyściach
wizerunkowych, ale o konkretnych zyskach finansowych.
W dobie wszechobecnego chamstwa, prostactwa i bufonady
osoby, które potrafią odnieść się z dystansem do siebie, są
o wiele bardziej poszukiwanymi partnerami w biznesie. Chętniej
ich polecimy, częściej do nich wrócimy. Potraktujmy odpowiedź
na pytanie w ankiecie telefonicznej czy odpowiedź na życzenia
świąteczne otrzymane od kontrahenta jako inwestycję. Ona
zwróci się nam finansowo, mimo że inwestujemy wyłącznie
trochę czasu i dobrej woli. 🗺
e-profit
13
Z naszej perspektywy
14
e-profit
© peshkova - Fotolia.com
Z naszej perspektywy
POMYSŁ
to jeszcze nie biznes
Kinga Kuczyńska
POMYSŁ? AKCJA!
W przypadku wielu zespołów, szczególnie
w branżach kreatywnych, problemem prawie
nigdy nie jest brak pomysłów, ale wewnętrzne
przeszkody, jakie pojawiają się na drodze
wprowadzania ich w życie.
Obserwuję od kilku tygodni poczynienia Marty. Marta ma
POMYSŁ, który ma zrewolucjonizować… męski rynek bieliźniany.
Długimi tygodniami Marta trwała w fazie EKSCYTACJI swoim
pomysłem. Ta pierwsza energia, rozbuchane uczucie do nowej idei
wystarczyło, żeby powstał team złożony z równie kreatywnych
i zakochanych w idei indywiduów. Entuzjastycznie omówione
zostały główne założenia. Wszyscy zgodnie przyznali: chcemy
to ZROBIĆ.
I nagle zaczęły się schody. Pojawiły się wątpliwości, rozbieżności
w zespole, twórcza energia zaczęła spadać. Znacie to?
Ile pomysłów zrodziło się w waszych głowach lub podczas
burzy mózgów w waszych zespołach i nigdy nie opuściło sfery
idei? Czy jesteście w stanie zliczyć, ile przewinęło się ich tylko
w tym miesiącu, roku…? Ile potencjalnych projektów, które miało
zmienić życie wasze, waszych klientów, usprawnić produkt,
nad którym pracujecie, nigdy nie nabrało fizycznego kształtu?
U kreatywnych ludzi o pomysł nietrudno. Branża kreatywna
pęka w szwach od wizjonerów. Ale pomysł to nie wszystko.
Co więcej, nabierając nawyku wykluwania pomysłów i ich
notorycznego niewysiadywania, popadamy coraz bardziej
i coraz częściej w pułapkę inercji. Scott Belsky, CEO Behance,
dzieli ludzi kreatywnych na dwie kategorie: Dreamers i Doers.
Żeby pomysł nie poszedł na stracenie, musimy połączyć w sobie
cechy tych obu. Jak to zrobić? Przede wszystkim wykorzystaj
pierwszą fazę ekscytacji na działanie! Popłyń na fali i czym
prędzej zacznij przekuwać plany na konkretne czyny. Jeśli
działasz sam/a zaangażuj w swoją ideę innych – poczujesz presję.
Podejmij 3 pierwsze kroki:
1. OKREŚL CEL, PLANUJ i ORGANIZUJ
Umocuj swój pomysł w czasie i przestrzeni. Odpowiedz na
podstawowe pytanie: czy mam zasoby niezbędne do realizacji.
Tak? To świetnie – bierz się za harmonogram działań. Nie? Jakie
działania musisz podjąć, żeby je pozyskać? Ustal kamienie
milowe. Podziel obowiązki. Skorzystaj z darmowych narzędzi do
zarządzania projektem (np. Cohuman, Asana). Rewiduj postępy –
zmotywuje to do dalszych kroków.
2. KONSULTUJ!
Pomysły nie funkcjonują w izolacji. Wypuść swój pomysł
z głowy, opowiedz o nim ludziom, zapytaj, co o tym sądzą.
Zbadaj potrzeby swoich odbiorców. Wrzuć ankietę na forum
internetowe, przepytaj przyjaciół. Zbierz opinie, uporządkuj je
i weź pod uwagę bądź nie.
3. PODEJMIJ RYZYKO
Są osoby, które niemal zawsze podejmują niezwłoczne
działania i tacy, którzy wiecznie poprzestają na deklaracjach.
Czy Ci drudzy są bardziej leniwi od tych pierwszych?
W ogromnej większości przypadków tym, co decyduje
o zaniechaniu działań, jest lęk przed porażką. To on sprawia,
że trudne zadania zawsze przekładamy na jutro… W taki
sposób porzucamy pomysły i produkujemy kolejne. Pokusa jest
ogromna – uśmiercamy idee i tworzymy nowe każdego dnia,
podczas gdy lekiem na obawy jest działanie. Zatem do dzieła! 🗺
Polecamy:
Scott Belsky
Making Ideas Happen:
Overcoming the Obstacles Between Vision and Reality
David Allen
Getting things done
e-profit
15
Rynkowe trendy
Jeszcze będzie
przepięknie
„To jest amelinium, tego nie pomalujesz” –
czyli małe firmy o sobie i otaczającej je
rzeczywistości.
Opracował Marek Dornowski
Czy łapiecie się na tym, że budzicie się w poniedziałkowy poranek,
wstajecie i nagle zostajecie wkręceni w cały wir zajęć, projektów,
telefonów e-maili, które z drobnymi przerwami na posiłki i sen
kończą się w piątkowy wieczór (o ile wszystko dobrze się uda)?
Mało jest wówczas czasu, by spojrzeć z dystansem na siebie, swój
biznes i ogólną sytuację na rynku poza naszą specjalizacją czy
branżą. Zachęcamy Was jednak do tego, by na chwilę się oderwać
od swojej startupowej rzeczywistości i przeczytać, co inne małe
firmy sądzą same o sobie i obecnych rynkowych trendach.
Inspiracją do napisania tego tekstu był raport, który powstał
przy współpracy Instytutu Badań i Analiz Grupy Olsztyńskiej
Szkoły Biznesu oraz portalu Firmy.net. Badanie to zostało
przeprowadzone metodą CAWI (ang. Computer-Assisted Web
Interview – wspomagany komputerowo wywiad przy pomocy
16
e-profit
strony WWW) na grupie 2393 przedsiębiorców – co stanowi dość
reprezentatywną grupę.
Badanie dotyczyło między innymi takich zagadnień, jak:
- oceny ogólnej sytuacji firm
- wzrostu/spadku sprzedaży na rynkach polskim i zagranicznym
- sytuacji finansowej
- poziomu zatrudnienia
- pozycji konkurencyjnej.
Co ciekawe, obecna sytuacja gospodarcza widziana oczami
przedsiębiorców nie jest tak zła, jak można by przypuszczać.
Co więcej, całkiem spory odsetek badanych widzi przyszłość
w różowych barwach. Jest ich oczywiście mniej niż pesymistów,
ale to i tak niezły wynik.
© ryanking999 - Fotolia.com
Rynkowe trendy
Obecna i przewidywana tendencja sytuacji ogólnej firm na rynku
obecna tendencja
przewidywana tendencja
Czym ankietowani tłumaczą swój optymizm? Trudno powiedzieć.
Pewne jest natomiast to, że dane na temat wzrostu sprzedaży –
choć raczej trzeba by powiedzieć spadku – są alarmujące.
Źródło: badanie ankietowe.
Obecna i przewidywana tendencja poziomu sprzedaży na rynku krajowym
obecna tendencja
przewidywana tendencja
W ostatnim półroczu ponad 43% firm musiało obniżyć ceny swoich
produktów i usług, co więcej, prawie 40% przewiduje, że ten
trend będzie pogłębiał się w najbliższej przyszłości. Jeśli chodzi
o rynki zagraniczne, wniosek można wysnuć jeden. Badanie
z pewnością nie było przeprowadzone w grupie eksporterów.
Trudno uwierzyć, by aż taki duży procent firm nie miał zdania
w tym temacie. Zakładamy, że wynika to raczej z nastawienia
respondentów na rynek krajowy. Źródło: badanie ankietowe.
Obecna i przewidywana tendencja poziomu sprzedaży na rynkach zagranicznych
obecna tendencja
przewidywana tendencja
Przyglądając się wynikom dotyczącym sytuacji finansowej,
skomentowaliśmy to w redakcji: to jest amelinium, tego
nie pomalujesz – co było raczej taką próbą przegonienia
żartem smutnych nastrojów, jakie wzbudziły te dane. Swoją
drogą ktoś stwierdził, że polscy przedsiębiorcy muszą
być naprawdę bogaci, skoro sytuacja finansowa z roku
na rok im się pogarsza, a oni wciąż dają radę… Niemniej
jednak cyfry są nieubłagane. Źródło: badanie ankietowe.
e-profit
17
Rynkowe trendy
Obecna i przewidywana tendencja sytuacji finansowej
obecna tendencja
przewidywana tendencja
Na tle tych danych ciekawie wypadł wykres obrazujący
postrzeganie przez przedsiębiorców swojej pozycji
konkurencyjnej. Tutaj dwa razy więcej przedsiębiorców
zauważyło poprawę, a odsetek optymistów do pesymistów jest
zdecydowanie wyższy – 31% do 12%. Źródło: badanie ankietowe.
Obecna i przewidywana pozycja konkurencyjna
obecna pozycja
przewidywana pozycja
Ten optymizm nie jest już tak jednoznaczny, gdy dochodzimy
do aspektu zwiększenia zatrudnienia. Tu wyniki badania
można określić stwierdzeniem – szału nie ma. Nie dość, że
ostatnio pracodawcy częściej zwalniali niż zatrudniali, to
w najbliższej przyszłości większych zmian nie przewidują.
Pozytywem natomiast bez wątpienia jest fakt, że nie widać
tendencji do większych zwolnień. Źródło: badanie ankietowe.
Obecna i przewidywana tendencja poziomu zatrudnienia
obecna tendencja
przewidywana tendencja
Reasumując: mając na uwadze naszą narodowa skłonność do
sceptycyzmu, możemy stwierdzić, że nie jest najgorzej i słowo
„kryzys”, które w mediach pojawia się częściej niż słowo „deszcz”,
w angielskiej prognozie pogody nie do końca opisuje nastroje
panujące wśród przedsiębiorców. Coś na wzór pojawiającego
się w internecie hasła (tu przytoczymy wersję ocenzurowaną):
„Jest do… bani, ale stabilnie”. Źródło: badanie ankietowe. 🗺
18
e-profit
Rynkowe trendy
Paczkomatowy Blitzkrieg
Eliza Misiecka
Systematyczny wzrost sprzedaży detalicznej na świecie to przede wszystkim konsekwencja
niezwykle dynamicznie rozwijającego się sektora e-commerce. Nic więc dziwnego, że na
internetowym rynku obecny jest już prawie każdy liczący się detalista, również ten kojarzony
do tej pory głównie z handlem w formie tradycyjnej. Podbijająca serca użytkowników sprzedaż
online przyniosła jednak coś jeszcze – ogromne zapotrzebowanie na usługi logistyczne, które
pozwalają szybko i tanio dostarczyć towar klientowi. Standardowa usługa kurierska to już
zdecydowanie za mało, by sprostać rosnącym wymaganiom przyzwyczajonych do wygody
użytkowników e-sklepów.
© Franck Boston - Fotolia.com
e-profit
19
Rynkowe trendy
© Franck Boston - Fotolia.com
Sprawna dostawa przesyłek stała się kluczowa, zwłaszcza
dla przedsiębiorców prowadzących działalność handlową na
większą skalę. Na internetowym rynku doskonale radzą sobie już
tak znane marki, jak: Argos, Next, Marks and Spencer, Tesco, John
Lewis, River Island czy IKEA. Obsługa setek transakcji dziennie
oznacza dla dużych rynkowych graczy konieczność właściwej
organizacji logistycznej. Niestety, niesie także ze sobą istotne
obciążenie finansowe w obszarze dostaw produktów.
E-commerce rośnie, paczkomaty tną koszty
Rosnący z roku na rok rynek e-commerce spowodował jednak,
że nawet najwięksi światowi detaliści, funkcjonujący do
pewnego czasu wyłącznie w „realnych punktach”, nie mogli
obojętnie przejść od możliwości, jakie zaczął dawać handel
w internecie. Według raportu przygotowanego przez Euromonitor
International oraz Cushman & Wakefield, światowy rynek
sprzedaży online odnotował średnioroczny wzrost na poziomie
18% w ostatnich 3 latach. Rezultat ten jest imponujący, zwłaszcza
porównując go do wyników pozostałych kanałów sprzedaży,
które w danym okresie zwiększyły swoją wielkość jedynie o 1,3% 1.
Fascynacja e-commerce silnie odczuwalna jest między innymi
w zachodniej Europie. Euromonitor podaje, że udział tego regionu
w globalnym rynku e-handlu wynosi dziś aż 28,8% i już w bardzo
niewielkim stopniu odbiega on od wyników światowego lidera –
Ameryki Północnej (33,3%). Handel online podbija także serca
Polaków. W sieci kupujemy znacznie chętniej niż jeszcze 5 lat
temu, o czym świadczy znaczący wzrost sprzedaży internetowej,
który w latach 2007–2012 wyniósł ponad 15% 2.
Nic więc dziwnego, że ten spory kawałek biznesowego tortu
20
stał się w ostatnich latach obszarem bardzo silnej rynkowej
konkurencji, a coraz większa liczba firm zaczęła poszukiwać
swojej przewagi w obszarze szybkiej, wygodnej i taniej dostawy.
– Głównym powodem sukcesu e-commerce na świecie jest
oczywiście poziom cen oferowanych przez internetowych
detalistów – często znacznie niższy niż ten proponowany
w tradycyjnych sklepach. Okazuje się jednak, że coraz większy
wpływ na preferencje kupujących ma w ostatnich latach także
sposób dostawy. Klienci oczekują nie tylko szybkiej i taniej
obsługi kurierskiej – lecz także liczą na to, że będą mogli odebrać
zamówiony towar w dogodnym dla nich momencie – w czasie
drogi do pracy, po zakupy czy podczas tankowania samochodu.
Rosnąca popularność rozwiązań paczkomatowych, wyraźnie
wskazuje, że przyszłość usług pocztowo-kurierskich będzie
należała do samoobsługowych urządzeń, dzięki którym odbiór
paczki możliwy jest 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodniu –
mówi Rafał Brzoska, prezes Grupy Integer.pl.
Z korzyścią dla klienta i właścicieli e-sklepów
Kierowana przez Rafała Brzoskę Grupa Integer.pl jest
właścicielem Paczkomatów InPost, dzięki którym klienci –
zwłaszcza e-sklepów – mogą samodzielnie odbierać zamawiane
przez siebie towary. Dostępność 24 godziny na dobę w wielu
lokalizacjach, szybkość dostawy oraz konkurencyjna cena
(w porównaniu z usługą kurierską) w krótkim czasie przekonały
przyzwyczajonych do wygody klientów e-sklepów, a rozwiązanie
stało się jedną z najbardziej pożądanych form przekazu towarów.
Na rozwiązaniu w znacznym stopniu korzystają także e-detaliści,
w szczególności firmy o znacznym wolumenie sprzedaży.
Urządzenia pozwalają bowiem, ograniczyć koszty w segmencie,
1 - Global perspective on retail: online retailing, A Cushman & Wakefield Research Publication, July 2013,
http://www.cushmanwakefield.com/en/research-and-insight/2013/global-perspectives-on-retail/
e-profit
2 - Global perspective on retail: online retailing, A Cushman & Wakefield Research Publication, July 2013,
http://www.cushmanwakefield.com/en/research-and-insight/2013/global-perspectives-on-retail/
Rynkowe trendy
który do tej pory całkowicie uzależniony był od tradycyjnych
firm kurierskich. Brak alternatywnych sposobów dostawy
umożliwiały kurierom ustalanie cen na wyższym poziomie niż
dotychczas. O ile w przypadku niewielkich przedsiębiorców,
obsługujących małą liczbę transakcji, nie jest to czynnikiem
dominującym, o tyle dla większych detalistów oszczędność
ta może w dłuższej perspektywie oznaczać znaczny zastrzyk
gotówki z tytułu ustalania nieco wyższej marży na swoich
produktach.
Współpraca z dużymi sieciami handlowymi ma wpływ na
znaczne przyspieszenie instalacji kolejnych urządzeń. Tylko
do końca 2013 roku zainstalowanych ma zostać 350 urządzeń,
które dołączą do funkcjonujących już w Polsce 750 terminali.
Jeszcze więcej paczkomatów na świecie
Te same rozwiązania zyskały swoich klientów również w wielu
innych krajach, od Arabii Saudyjskiej, poprzez Australię, Wielką
Brytanię, a kończąc na Słowacji i Czechach. Aktualnie na całym
świecie funkcjonuje – w różnych modelach biznesowych –
około 1,7 tys. paczkomatów, a tylko w 2013 roku zostanie
rozlokowanych kolejnych 3,5 tys. maszyn. Instalacja
paczkomatów znajduje się nie tylko w obszarze zainteresowań
© Franck Boston - Fotolia.com
firm kurierskich – nowe możliwości częściej dostrzegają również
narodowi operatorzy pocztowi. Na świadczenie innowacyjnych
usług w oparciu o rozwiązanie Grupy Integer.pl zdecydowali się
już m.in. pocztowcy w Estonii (Eesti Post), Chile (CorreosChile),
Arabii Saudyjskiej (Saudi Post) i Brazylii (Sequoia Group).
Docelowym modelem, który Grupa Integer.pl planuje wdrażać,
jest integracja transgraniczna. – Prowadzona przez nas globalna
ekspansja ma na celu umożliwienie handlu pomiędzy krajami
na niespotykaną dotąd skalę. Dostrzegliśmy, że wielu detalistów
odstrasza taka forma sprzedaży przede wszystkim ze względu
na wysokie koszty obsługi dostaw. Dążymy więc do tego, aby
przez integrację paczkomatów zapewnić przedsiębiorcom jak
najkorzystniejsze warunki do prowadzenia międzynarodowego
handlu. Możliwość wygodnego nadawania przesyłek w jednym
kraju i komfortowego odbierania ich na terenie innego państwa
ma szansę spowodować, że rynek e-commerce znajdzie się na
kolejnym szczeblu swojego rozwoju – mówi Rafał Brzoska.
Dotychczasowe rezultaty Blitzkriegu paczkomatów są
zaskakująco dobre. Plany na przyszłość ambitne. Czyżbyśmy
właśnie obserwowali minirewolucję, która potwierdzi po raz
kolejny, że Polak potrafi. Nie mielibyśmy nic przeciwko. 🗺
e-profit
21
Internet i jego tajemnice
Klient z internetu
bez pozycjonowania?
Karolina Kłujszo – Firmy.net
© Sebastian Thanner - Fotolia.com
Jak pozyskać klienta w sieci? Mądrych tekstów na ten temat jest sporo. Większość z nich
sprowadza się jednak do jednego mianownika. Musisz tak wypozycjonować swój biznes, żeby
być widocznym w sieci. Cytując klasyka: „oczywista oczywistość”. Problem polega na tym,
że najczęściej, im lepsza metoda pozycjonowania, tym cyferka po stronie „koszty” rośnie.
Dziś chcemy Wam pokazać przykład firmy, która – nie inwestując majątku w pozycjonowanie –
zdobywa 4 727 potencjalnych klientów co miesiąc. Wbrew powszechnej opinii, ściągnięcie
wielu potencjalnych klientów na stronę wcale nie musi być ani trudne, ani drogie.
Wystarczy poznać kilka prostych zasad.
Przykładem potwierdzającym to niech będzie case study
firmy Real BHP. To niewielkie przedsiębiorstwo oferujące
pełny asortyment artykułów BHP służących ochronie podczas
wykonywania pracy. Obecnie, stosując przedstawione w tekście
metody, Real BHP w bardzo prosty sposób pozyskuje ponad
56 tys. potencjalnych klientów rocznie.
Jak to działa?
Nie odkryjemy niczego nowego, pisząc, że kluczową rolę
odgrywa obecność w wyszukiwarce Google. REAL BHP
http://real-bhp.firmy.net jest na pierwszych miejscach w Google
22
e-profit
na setki słów kluczowych. Spójrzcie tylko na kilka przykładów:
1 pozycja Google, 4 Google Images – „obuwie ochronne damskie”,
2 pozycja Google, 2 Google Images – „trzewiki ochronne ocieplane”,
3 pozycja Google, 1 Google Images – „apteczka samochodowa
Warszawa”,
2 pozycja Google, 2 Google Images – „kombinezony wodoodporne”,
1 pozycja Google, 2 Google Images – „kask cerca”,
1 pozycja Google, 6 Google Images – „półbuty elektroizolacyjne”,
1 pozycja Google, 1 Google Images – „sorbent chemiczny na
wycieki”.
Dane z Google.pl na 22.06.2013 r.
Internet i jego tajemnice
Rodzi się więc proste pytanie: W jaki sposób firma, nie
inwestując bezpośrednio w pozycjonowanie, dostała się na
pierwsze miejsca w Google? Aby sobie na nie odpowiedzieć,
należy najpierw przyjrzeć się zachowaniom internautów,
którzy są potencjalnie zainteresowani zakupem artykułów
BHP. Czy będą oni wpisywać w wyszukiwarkę nazwę firmy,
wiedząc, że na jej stronie dostaną pożądany produkt? Bardzo
wątpliwe. Ci, którzy wybiorą taki wariant, to grupa wiernych
klientów. Ich nie trzeba już zdobywać, a „jedynie” obsłużyć
na odpowiednim poziomie, by ich nie stracić. W praktyce
użytkownicy, korzystając z wyszukiwarki Google, wpisują
najczęściej konkretną nazwę poszukiwanego produktu np.:
„obuwie ochronne damskie”.
REAL BHP dokonał więc bardzo prostej rzeczy. Umieścił
większość oferowanych produktów, nadając im nazwy
stanowiące jednocześnie wyszukiwane słowo kluczowe.
Powyższa metoda jest nazywana przez specjalistów
SEO „pozycjonowaniem długiego ogona”. Polega ona na
pozycjonowaniu bardzo wielu fraz charakteryzujących się
niską konkurencyjnością. Ponieważ (jak większość z Was
pewnie już zauważyła) Real BHP korzysta z prezentacji na jednej
z wyszukiwarek firm, która sama jest już pozycjonowana.
Jedyne, co musiał zrobić, aby pozyskać setki pierwszych miejsc
w Google, to uzupełnić listę produktów w swojej prezentacji!
W rzeczywistości więc jego inwestycja w pozycjonowanie
sprowadziła się do wykupienia pakietu i (co bardzo istotne!)
poświęcenia czasu na wypełnienie własnej prezentacji na
koncie.
Odpowiednio uzupełniona prezentacja to klucz do sukcesu –
mówi Kamil Orzechowski z Firmy.net. – Z jednej strony
to automatyczne załapanie się do autobusu pod nazwą
„pozycjonowanie”, który jedzie na paliwie generowanym
przez nasz dział SEO. Z drugiej zaś, gdy klient już trafi na
naszą prezentację, dobrze żeby zobaczył na niej coś więcej
niż tylko numer telefonu – podsumowuje Orzechowski.
Przypomnij sobie, w jaki sposób sam
szukasz czegoś w internecie
Użytkownicy internetu są bardzo niecierpliwymi klientami.
Nie lubią czekać. Jeżeli nie znajdą tego, czego szukają
na Twojej stronie, uznają, iż tego nie posiadasz i jednym
kliknięciem przejdą na stronę konkurencji. Przypomnij sobie,
ile razy sam zachowałeś się dokładnie w taki sposób? Co
więcej, jeżeli chcesz ich zainteresować swoim produktem,
musisz podać im jak najwięcej informacji, dzięki którym będą
w stanie zdecydować się na zakup lub kontakt z Tobą.
Opisz swój produkt tak, aby klient wiedział o nim wszystko,
nawet bez przyglądania się zdjęciom. Sprzedaż online jest
trudniejsza, ponieważ nie możemy pracować na emocjach
klienta naszą mimiką czy głosem. To wszystko musi zostać
zastąpione przez wirtualny język komunikacji.
Wracając do naszego przykładu. REAL BHP bardzo szczegółowo
opisał swoje produkty, dzięki czemu potencjalny klient
otrzymuje szereg istotnych informacji (cenę, szczegółową
charakterystykę
produktu,
dostępność,
informacje
o gwarancji, terminie dostawy oraz o tym, jak zamówić
artykuł) i jest mu znacznie łatwiej podjąć decyzję o zakupie.
Ruch w internecie to przecież nie wszystko. Co z tego, że
stronę sklepu odwiedzałyby tysiące internautów, jeżeli
żaden z nich nie zdecydowałby się na zakup? Brzmi jak banał,
a jednak trafiając na strony wielu firm w sieci, z przerażeniem
odkrywamy, że ich autorzy ograniczyli się jedynie do
wylistowania swoich produktów i podania kontaktu, nie dając
nawet szans internautom, by Ci podjęli decyzję zakupową
bezpośrednio na ich stronie.
Korzystaj z rozwiązań,
które dostarczają Ci ruch
REAL BHP to doskonały przykład wykorzystania potencjału,
jaki oferują wyszukiwarki firm. W praktyce prezentacja
w takim portalu to dodatkowa, druga strona WWW firmy,
która służy jako kanał zdobywania klientów.
Na stronę dostarczany jest ruch z Google (prezentacje są
dobrze zoptymalizowane oraz pozycjonowane) oraz z portalu
Firmy.net, który jest odwiedzany co miesiąc przez ponad
1,6 mln osób (według Megapanel/Gemius).
Dzięki temu firmy posiadające prezentacje na Firmy.net nie
muszą dodatkowo martwić się o SEO, SEM czy inne działania
promocyjne. Aby uzyskać odpowiednią liczbę odwiedzin
klientów, jedyne, co należy zrobić, to wyczerpująco opisać
swoją ofertę.
Dla małego biznesu, którego nie stać na drogie i rozbudowane
pozycjonowanie, to nic innego jak wykorzystanie efektu skali.
Jak pokazują dane z opisanego przykładu, warto to sobie
dobrze przemyśleć. Po prostu czasem szkoda przepłacać. 🗺
e-profit
23
Internet i jego tajemnice
Jak efektywnie
wykorzystać siłę
internetu?
Michał Brzezicki, CTO SentiOne
Masz firmę? Jesteś osobą
publiczną? W internecie już
toczą się dyskusje na Twój
temat! Nieświadomość tego
faktu kosztuje firmy realne
pieniądze. Dzisiaj, co drugi
konsument przed zakupem
szuka informacji najpierw
w internecie, a 40% zmienia
własne zdanie pod wpływem
znalezionej opinii.
24
e-profit
© ra2 studio - Fotolia.com
Internet i jego tajemnice
Media społecznościowe, czyli co?
.
Ponad 19 mln Polaków mających dostęp do internetu tworzy
codziennie około 1,5 mln wpisów w mediach społecznościowych.
Wśród publikowanych treści pojawiają się informacje na każdy
temat i choć zazwyczaj jest to szeroko rozumiany small talk, to
dziś większość kryzysów wizerunkowych zaczyna się właśnie
w sieci. W maju 2013 r. Polacy najchętniej dyskutowali na portalu
Facebook (35% wpisów) oraz na forach internetowych (26%).
Pozostałe strony, na których toczą się dyskusje, to mikroblogi
(13%), blogi (11%), portale informacyjne (10%) oraz portale wideo
(5%).
pożarów można zdusić w zarodku, poprzez zwykłą odpowiedź
ze strony firmy i zainteresowanie się problemem klienta.
Często nieprzychylne opinie pojawiają się z bardzo prozaicznych
powodów, jak niedokładne przeczytanie instrukcji lub zwykłe
niedoinformowanie. Dobrym przykładem takiego kryzysu było
zdjęcie martwych szczurów lub myszy w kaszkach dla dzieci
marki Nestlé. Firma zareagowała momentalnie, a rzekome
szczury okazały się być tylko grudkami mąki, co potwierdził
później sanepid.
Niestety, część kryzysów wynika z konkretnych zaniedbań ze
strony firmy. Przykładem są niedawne problemy KFC Polska,
kiedy jeden z klientów opublikował zdjęcie usmażonego
kurczaka z wystającymi piórami na oficjalnym fanpage’u firmy.
Klient doczekał się oficjalnych przeprosin ze strony firmy, a ta
zobowiązała się wyjaśnić sprawę. W obu przypadkach reakcja
firm była szybka i profesjonalna, jednak wizerunek marki został
nadszarpnięty.
Najgorszym rozwiązaniem jest pozostawienie negatywnych
opinii bez odpowiedzi. Jeśli wzmianka pojawi się na
forum lub blogu, internauci będą mogli ją znaleźć
przez wyszukiwarkę Google jeszcze przez wiele lat.
Analiza konkurencji
Dlaczego to jest ważne?
Najważniejszym elementem mediów społecznościowych są sami
internauci. Połowa z nich, zanim dokona decyzji zakupowych,
sprawdzi najpierw opinię o danej firmie lub produkcie
w internecie, a 40% zmieni zdanie. W niektórych branżach
wskaźniki te są jeszcze wyższe – np. w przypadku sprzętu AGD
aż 64% potencjalnych klientów najpierw sprawdza opinie w sieci.
Firmy, które nie udzielają się w mediach społecznościowych,
pozostawiają swój wizerunek – często kosztownie budowany –
na pastwę losu. Rozwiązaniem są narzędzia do monitoringu
i analizy social media takie jak SentiOne. Dzięki nim firmy mogą
na bieżąco śledzić, co, gdzie i jak klienci mówią o nich w sieci.
Ochrona wizerunku
Dla wielu firm i instytucji najistotniejsze są negatywne
wzmianki w internecie. Jedna nieprzychylna wypowiedź na
blogu, może poważnie pogrążyć wizerunek firmy, a co za
tym idzie sprzedaż jej produktów. Na szczęście sporą część
Nawet jeśli Twoja firma nie ma konkurencji, to wkrótce będzie ją
miała. Śledzenie działań swoich rywali to powszechna praktyka
biznesowa. Ciekawym przykładem tego jak można wykorzystać
problemy konkurencji, była oferta Exim Tours dla klientów
upadającego biura GTI Travel. Osobom, którym odwołano
wycieczki, zaoferowano zniżkę, a dzięki temu, że opublikowano
tę informację na portalu Facebook, rozeszła się ona momentalnie
i dotarła do mediów tradycyjnych.
Pozyskiwanie klientów
Wielu internautów, przed podjęciem decyzji zakupowej, zadaje
pytania w internecie. W momencie, w którym firma wychwyci
taki wpis, może zaoferować takiej osobie pomoc, udzielić
szczegółowych informacji o produkcie lub od razu zaoferować
zniżkę. Warto zrobić wszystko, aby pozyskać klienta, który
jest w trakcie procesu decyzyjnego, kiedy jest bardzo podatny
na sugestię innych. Ten sposób pozyskiwania klientów, jest
dużo skuteczniejszy od typowego marketingu bezpośredniego.
Rozmowa z klientami w mediach społecznościowych zajmuje
tyle samo czasu, co rozmowa telefoniczna. Różnica polega
na tym, że w tradycyjnym marketingu trzeba wykonać nawet
kilkaset telefonów w ciemno, zanim trafi się na zainteresowaną
e-profit
25
Internet i jego tajemnice
osobę. Stosunek poniesionego wysiłku do efektów jest
nieporównywalny. Pozyskiwanie klientów przez social media
jest dużo skuteczniejsze, a średnio 12% rozmów z klientami
kończy się sukcesem. Taki sposób komunikacji stosuje jedna
z agencji social media. Wykorzystując narzędzie do monitoringu
internetu, oferuje usługę OnlineEkspert.pl reprezentującą markę
w sposób oficjalny i całkowicie jawny. Dzięki temu zapewnia
marce 100% bezpieczeństwa i nie generuje sytuacji kryzysowych,
które mogą być rezultatem niejawnej komunikacji na forach.
Pamiętaj
•
to, że Twoja marka nie jest aktywna w internecie, nie znaczy,
że konsumenci o Tobie nie dyskutują
•
opinie umieszczone w internecie w znacznym stopniu
wpływają na sprzedaż Twoich produktów
•
brak monitoringu internetu kosztuje firmy realne pieniądze
w przypadku kryzysów online
Ewaluacja działań marketingowych Na co zwrócić uwagę?
i planowanie strategii
• na zasięg narzędzia do monitoringu – media społecznościowe
Kolejnym zastosowaniem narzędzi do monitoringu internetu
jest badanie wydarzeń z przeszłości. Jeśli przeprowadziliśmy
kampanię reklamową, możemy przeanalizować jej odbiór w sieci
i porównać z innymi działaniami naszymi lub konkurencji. Dzięki
analizie płci oraz sentymentu (podział wpisów na pozytywne
i negatywne) możemy sprawdzić, jak dany temat jest odbierany
przez wybraną grupę demograficzną oraz zidentyfikować źródła
dyskusji. Na przykład kobiety na Facebooku wypowiadają się
pozytywnie na dany temat, w przeciwieństwie do mężczyzn na
Wykop.pl. Takie dane mogą być bardzo cenne przy planowaniu
działań marketingowych zarówno w internecie, jak i w mediach
tradycyjnych. Jedna z marek produkujących kosmetyki miała
w swej ofercie linię produktów dla mężczyzn. Badanie w internecie
na temat ich produktów wykazało, że większość wypowiedzi
została napisana przez kobiety. Okazało się, że to właśnie
kobiety dokonywały decyzji zakupowych za swoich partnerów.
W przypadku konstruowania strategii taka informacja jest
kluczowa i determinuje cały przekaz marketingowy.
Przyszłość badań
i monitoringu social media
Media społecznościowe rozwijają się nieprzerwanie od ponad
dekady, a za nimi narzędzia i metodologie badań. W niedalekiej
przyszłości możliwa będzie segmentacja wyników na wielu
płaszczyznach, np. badanie wizerunku w podziale geograficznym
lub w określonych grupach wiekowych. Większa wiedza
o postrzeganiu naszej marki pozwoli zwiększyć skuteczność
komunikacji firmy na rynku i będzie mogła zastąpić czasochłonne
tradycyjne badanie opinii. Coraz więcej danych historycznych
wraz z algorytmami predykcji opartymi o sztuczną inteligencję
umożliwi nam przewidywanie przyszłości. W szczególności
będziemy wiedzieli znacznie więcej na temat tego, które
strategie radzenia sobie z kryzysami w social media są skuteczne
w przypadku naszej firmy, a które powodują tylko nagłaśnianie
problemów.
26
e-profit
to nie tylko Facebook i Twitter, lecz także fora internetowe,
blogi i inne serwisy
•
na szybkość, z jaką dane narzędzie odnajduje nowe
wypowiedzi
•
na to, czy dane narzędzie posiada już pozyskaną bazę
archiwalnych opinii na interesujący Cię temat
O co zapytać?
•
jak dane narzędzie ocenia sentyment?
•
jaką posiada bazę źródeł?
•
czy pozwala na analizę danych wstecz?
Korzyści z wdrożenia
tego rozwiązania
•
zwiększenie skuteczności komunikacji online
•
wsparcie sprzedaży
•
błyskawiczna analiza efektów kampanii w internecie
•
najtańszy sposób na pozyskanie wiedzy o preferencjach
konsumentów
Michał Brzezicki
Jest pomysłodawcą i współzałożycielem spółki Centrum
Monitorowania Opinii Internautów tworzącej narzędzie
do monitoringu i analizy mediów społecznościowych
SentiOne.pl. Firma od 2 lat prowadzi centrum badawczo-rozwojowe w Gdańskim Inkubatorze Przedsiębiorczości
Starter. 🗺
Wywiad numeru
Próbowałeś bezskutecznie rzucić
palenie? Co roku pierwszego
stycznia obiecujesz, że się za siebie
zabierzesz i w końcu schudniesz,
ale zapału wystarcza Ci zaledwie do
święta Trzech Króli? Masz problemy
z motywacją?
Jeśli czytając te pytania, chodź przy
jednym z nich się uśmiechnąłeś, to
koniecznie musisz przeczytać ten
tekst. Rozmawiamy z Bartłomiejem
Rychlickim, właścicielem firmy
Weniger. To jego firma tworzy
aplikację wspomagającą wszystkich
tych, którzy chcą walczyć ze swoimi
nawykami. Jak?
Postanowiliśmy się tego dla Was
dowiedzieć.
Wirtualna
motywacja
Rozmawia Agnieszka Meller
© Robert Kneschke - Fotolia.com
e-profit
27
Wywiad numeru
Niedawno wróciłeś z Berlina, byłeś tam podobno nie tylko
w celach turystycznych…
Prawda. Byliśmy na bardzo inspirującej misji gospodarczej,
organizowanej przez InvestGDA, a korzystając z okazji, chciałem
pogratulować i podziękować organizatorom. Spenetrowałem
berlińską scenę startupową. A jest co penetrować, 4 dni
mieliśmy wypełnione po brzegi spotkaniami, pitchami,
networkingiem. Pitchowałem naszą firmę i nasz pomysł przy
wielu okazjach, poznałem wielu bardzo pozytywnych ludzi.
I jak wrażenia?
Niesamowite przeżycie, bardzo inspirujące i motywujące.
Cenię sobie też to, że dużo ludzi z entuzjazmem zareagowało na
nasz pomysł i produkt. Berlin sam w sobie jest niesamowitym
miejscem dla startupów. Trudno to wszystko ładnie ująć, ale
zapewniam, robi wrażenie, koniecznie warto to zobaczyć.
Bartku, gdybyś miał w dwóch zdaniach przedstawić, czym jest
Twój produkt, system, aplikacja, platforma – bo właściwie sama
do końca nie jestem pewna, jak to nazwać?
Po lekcjach pitchu w Berlinie to nie będzie problem. Tworzymy
coś na zasadzie automatycznego trenera do zmiany nawyków,
który motywuje Cię oraz dostarcza niezbędnej wiedzy w zakresie
zmiany Twoich nawyków.
Dobrze, czyli mamy taki coraz częściej spotykany w naszym
społeczeństwie problem. Moja waga jest zbyt duża w stosunku
do mojego wzrostu. Chcę coś zmienić. Wkrada się moje lenistwo
i brak motywacji. W tym momencie pojawia się Weniger i…?
I mówi Ci, co możesz zrobić, aby zmienić nawyk lub wprowadzić
nowy. Ale żeby to się udało, musisz wiedzieć, jak zmienia się
nawyki (a to nie jest takie proste, jakby się wydawało) oraz
mieć do tego odpowiednią motywację. Dzięki zastosowaniu
kilku ciekawych badań z zakresu psychologii, a także znanych
i lubianych motywów (takich jak grywalizacja czy nagrody),
wspieramy Cię w pracy nad sobą.
Prosty use-case wygląda następująco. Mówisz, że chcesz
powalczyć ze swoją punktualnością (a raczej jej brakiem).
Przygotowujemy dla Ciebie listę wyzwań na dany okres, np. nie
spóźnij się dzisiaj do pracy, bądź punktualny na randce. A do tego
dokładamy dodatkowe podpowiedzi, np. na podstawie trasy do
miejsca pracy wiemy, że potrzebujesz 20 minut, aby tam dotrzeć,
ale sugerujemy wyjść z domu o dodatkowe 3 minuty wcześniej.
O wyznaczonej godzinie sprawdzamy, czy jesteś w danym miejscu
i nagradzamy Cię, jeżeli tak. W ten sposób pożądane zachowanie
z czasem zamienia się w nawyk.
Rozmawiamy teraz o pewnym koncepcie, ale przejdźmy do
praktyki. Dostępna jest już wersja DEMO, którą zdefiniowałeś
jako Real Time Behavioral analysis. Możesz wyjaśnić, o co tu
chodzi i jak to działa w praktyce?
I tu jest całe clue programu. Nasza platforma będzie wiedzieć,
czy coś zrobiłeś. Wie, czy jesteś w pracy o 9, czy wstałeś z łóżka
o 7:30 lub czy znowu siedzisz w McDonald’sie, albo na piwie
w pubie z kolegami. Nie polegamy na tym, że ktoś nam powie,
czy dzisiaj był na siłowni, nasza aplikacja sprawdza to sama
w tle. Jest to o wiele bardziej motywujące.
Wyobraźmy sobie, że mamy trenera, który ma nas nauczyć grać
w tenisa: jeden na nas patrzy, obserwuje nasze zachowania,
a drugi w tym czasie siedzi w kantorku, popija kawę i czasami
wyjdzie zapytać, czy odbijamy piłkę.
Czym różni się Twój pomysł od podobnych aplikacji dostępnych
na rynku?
Prawie wszystkie aplikacje tego typu są tym trenerem
w kantorku. Bazują na tym, że mówisz prawdę. To nie daje
żadnej motywacji. Oczywiście, samo zapisywanie swoich
postępowań może już coś komuś dać, jednak to dość
uboga motywacja do zmian. My proponujemy zgoła inne
podejście – skupiamy się tylko na wybranych nawykach,
dajemy użytkownikowi wiedzę merytoryczną oraz swojego
rodzaju „program” zmian pod ten konkretny nawyk. Mogę
powiedzieć, że każdy nawyk to praktycznie osobna aplikacja.
© Ljupco Smokovski - Fotolia.com
28
e-profit
Wywiad numeru
non stop wprowadzają zmiany w swoim życiu. W przyszłości
planujemy kierowanie technologii do osób, które mogą znaleźć
inne zastosowania dla takiej motywacji niż bezpośrednie
ulepszanie swojego życia (np. oszczędzanie pieniędzy lub prądu,
pacjenci kliniczni, którzy muszą regularnie zażywać leki, osoby
na diecie czy ludzie cierpiący na depresje).
Kto kryje się za tymi rozwiązaniami? Pracujesz nad tym w wolnej
chwili, czy jest już jakiś zespół gotowy podjąć się wyzwania
w postaci rozwoju tego biznesu?
Traktujemy to już mocno full-time. Poświęcamy na to większość
naszego czasu. Zespół, który tworzymy, to 4 osoby. Krzysztof
jest naszym CTO, postawił Mac OS na Linuxie, może spać 4 godziny
na tydzień i zna wszystkie 15-znakowe hasła do serwerów
z losowych znaków na pamięć. Damian jest naszym designerem
i ekspertem UX. Jego cuda widać gołym okiem. Paweł jest
programistą z estetycznym zacięciem i dzięki niemu aplikacje
ostatecznie działają tak, jak Damian chce. Znamy się wszyscy
już od jakiegoś czasu z innych projektów i świetnie się razem
dogadujemy, myślę że team to nasza najmocniejsza strona.
Na jakim etapie projektu jesteście? Zakładając, że czyta nas
potencjalny inwestor, czy możecie przedstawić konkretny
biznesplan, wiecie, ile i na co potrzebujecie pieniędzy?
© Arsel - Fotolia.com
Przejdźmy do modelu biznesowego. Czy zamierzasz sprzedawać
urządzenia i dosprzedawać poszczególne kursy, nazwijmy to
roboczo, odwykowe, czy może urządzenie jest gratis byle tylko
klient płacił abonament? Show me the money! Kto płaci, kiedy,
jak, bo dlaczego, to już po części ustaliliśmy?
Aplikacja jest darmowa. A nasze własne urządzenie to temat
na kolejne lata. Na razie płacisz za kurs abonamentowo, jak za
trenera, miesięcznie. Tylko normalny trener będzie Cię kosztował
kilkaset złotych, my zaledwie 3$. W ramach kursu otrzymujesz
wiele różnych benefitów:
• analizę Twoich zachowań (czyli sprawdzanie Twojego
zachowania w ramach zmiany nawyku)
• elementy grywalizacji (rankingi, wyzwania, odznaki)
• partnera, którego przydziela Ci system i z którym razem
pokonujecie trudy
• punkty, które wymieniasz na nagrody
• wiedzę z zakresu danego nawyku (w postaci
spersonalizowanych na podstawie Twojego zachowania
podpowiedzi.
Aplikacja jest kierowana dla ludzi w wieku 25+ i platformę iOS.
Dla ludzi, których zmartwieniem nie jest już rachunek za gaz lub
telefon. Pierwszą grupą docelową to tzw. life-hackers, którzy
Właściwie to mamy już zwalidowaną ideę, mamy prototyp, teraz
budujemy MVP, który ma trafić do App Store w ciągu 2–3 miesięcy.
Na początku chcemy pomóc ludziom w pracowaniu nad swoją
punktualnością, a zaraz potem nad porannym wstawaniem
z łóżka.
Jakie macie plany biznesowe na najbliższy czas?
Przestać pitchować, zacząć pracować. Czeka nas teraz ta
część, którą wszyscy omijają szerokim łukiem, czyli faktycznie
wykonanie naszego pomysłu. I na tym się skupiamy, nie na
marketingu, nie na pozyskaniu inwestora, nie na planowaniu,
tylko na faktycznym wypuszczeniu czegoś i zobaczeniu, jak to
się sprawdza.
Mogę powiedzieć, że już niedługo (2–3 tygodnie) zobaczycie
naszą darmową aplikacje o nazwie „How Are You” na App Store.
Jest to bardzo wysublimowany mood tracker, który poprawi Ci
troszkę samopoczucie. 🗺
e-profit
29
Warto wiedzieć
Czy Twój startup jest bezpieczny?
5 rzeczy, o których
musisz
pamiętać
Arkadiusz Stanoszek
CORE
autoryzowany dystrybutor
oprogramowania antywirusowego
AVG na terenie Polski
Zwykle w nawale zajęć, który towarzyszy rozruchowi startupu, zapominamy lub nie mamy
czasu na zajmowanie się podstawowymi kwestiami dotyczącymi bezpieczeństwa firmy.
Bagatelizowane zagrożenia mogą się jednak zemścić w najmniej odpowiednim momencie,
narażając nas na wyciek danych i utratę kluczowych informacji. Warto zatem wiedzieć,
jakie są największe zagrożenia dla początkujących startupów i o czym trzeba pamiętać,
gdy wstępujemy na biznesową ścieżkę.
1. Ochrona haseł
Wszyscy o tym wiedzą, a jednak cały czas (również wśród
właścicieli firm technologicznych) możemy trafić na osoby, które
idą po linii najmniejszego oporu i korzystają z tego samego hasła
do logowania w wielu serwisach. To podstawowy błąd.
W przypadku startupów odpowiednia, sztywna i przestrzegana
polityka haseł jest bardzo istotna: często korzystamy z systemów
dostępnych online – a to może bardzo łatwo narazić nas na
wyciek danych. By zminimalizować to ryzyko, ustal odpowiednie
30
e-profit
uprawnienia, a wszystkie konta chroń unikalnymi, silnymi
frazami. W ten sposób ewentualny wyciek danych od jednego
usługodawcy nie zagraża naszym dostępom w innych serwisach.
Tam, gdzie to jest możliwe, warto korzystać z systemów Single
Sign-On (SSO); przykładowo logowanie przy pomocy Google
Accounts lub innego serwisu OpenID. W ten sposób można
skorzystasz z różnych usług, nie ujawniając swojego hasła
nikomu, poza właścicielem serwera autentykującego. Bardzo
dobrym pomysłem jest włączenie dwustopniowej weryfikacji –
w ten sposób każde uruchomienie usługi w nowej przeglądarce
© raven - Fotolia.com
Warto wiedzieć
będzie wymagało wprowadzenia dodatkowego kodu SMS lub
z karty kodów jednorazowych. Aby zapamiętać wiele haseł dla
usług, które nie obsługują OpenID, możesz użyć programów
pozwalajacych je wygenerować i zapamiętać w odpowiednio
zaszyfrowanej postaci. Znanymi i bezpiecznymi rozwiązaniami
są KeePass Password Safe i Lastpass.com.
2. Smartfon i tablet – powiernicy najbardziej
poufnych danych
Ciągłe przemieszczanie się, logowanie w nowych miejscach
sprawiają, że istotna staje się ochrona urządzeń przenośnych.
Pracujesz szybko, w wielu miejscach, musisz więc zabezpieczyć
swoje urządzenia przenośne przed różnymi rodzajami zagrożeń:
nie tylko możliwością zgubienia lub kradzieży, lecz także
niebezpieczeństwami wynikającymi z użytkowania sieci.
Chroń ważne dane i zadbaj o szyfrowanie swojego notebooka
(programy Bitlocker i Truecrypt lub All Secure dla Maca),
smartfona i tabletu (większość systemów operacyjnych
zawiera to w standardzie). Zadbaj o program umożliwiający
zdalną lokalizację zgubionego lub skradzionego urządzenia
i zablokowanie z wyczyszczeniem go w razie potrzeby.
Sprawdź, czy Twój antywirus posiada firewall, by nie
udostępniać danych na lokalnym urządzeniu, czy zapewnia
ochronę przeglądania sieci (co jest bardzo ważne przy stronach,
które mogą zawierać exploity i inne zaawansowane zagrożenia
internetowe), wreszcie – czy zabezpiecza Cię przed malware
przechwytującym jednorazowe kody do kont bankowych.
Ponieważ praca w startupie wiąże się bardzo często
z korzystaniem z publicznych sieci WiFi (w pubach, kawiarniach,
na uczelni, w środkach transportu), musisz pamiętać o ochronie
transmisji przed snifferami. Zwróć uwagę na to, czy połączenia
są szyfrowane przez SSL (czy adres przeglądarki zaczyna
się od https://). Korzystaj ze sprawdzonych sieci VPN oraz
zabezpieczonych repozytoriów kodu.
3. Zarządzanie pracownikami zdalnymi
Każdy właściciel firmy staje w pewnym momencie przed
poważnym wyzwaniem – jak skutecznie zarządzać pracownikami
zdalnymi. Zwykle bywa tak, że na samym początku przygody ze
startupem dochodzi do dużej rotacji osób (doboru pracowników
trzeba się nauczyć, jak każdej innej rzeczy). Warto zatem chronić
najbardziej newralgiczne dane firmy przed nieautoryzowanym
wyciekiem i wykorzystaniem:
•
Przygotuj wzór odpowiedniej umowy o poufności (NDA) –
powinna ona być podpisana przez każdego wraz
z odpowiednią umową o pracę lub współpracę.
•
•
Zapewnij sobie możliwość błyskawicznego zablokowania
dostępów do wszystkich istotnych danych, tak aby
rezygnacja z pracy jednej osoby nie powodowała
konieczności odcięcia dostępów innym.
Warto archiwizować i kontrolować logi – sprawdzisz łatwo
i szybko, co kto i kiedy robił. Przechowuj newralgiczne hasła
(np. do kont administracyjnych serwerów) w zasobach, do
których dostęp ma jak najmniejsza liczba osób.
4. Stwórz bazę wiedzy firmy
Bardzo ważne jest tworzenie odpowiedniej bazy wiedzy, tak by
odejście lub nagła zmiana pracownika nie spowodowała paraliżu
pracy. Musisz mieć pewność, że w dowolnym momencie będziesz
mógł skorzystać z wcześniej przygotowanych materiałów, bez
narażenia na szwank reputacji startupu i związanego z tym
ochłodzenia relacji z klientem lub inwestorem.
Do tworzenia bazy najlepiej wykorzystać narzędzia udostępniane
w systemach typu Project Management lub CRM, może jednak
to być po prostu Evermote, prywatne Wiki lub Google Sites.
To pozwoli ci na zgromadzenie najważniejszych danych,
projektów, plików, a także (co jest bardzo istotne) zapamiętasz
pomysły, które się pojawiły, a zostały przełożone „na kiedyś”.
Ujednolicisz, opiszesz odpowiednie procedury i zasady, a także
od razu zapoznasz z nimi osoby, z którymi współpracujesz.
5. Regularny backup to podstawa
Ludzie dzielą się na tych, którzy backupy robią i tych, którzy
dopiero będą robić. O tym, jakie dane są dla nas ważne,
uświadamiamy sobie najczęściej dopiero, gdy je stracimy.
Regularny backup powinien być podstawowym nawykiem,
a najlepiej, żeby był on w pełni automatyczny. Ważne, żeby był
wykonywany na nośniki przechowywane w innej lokalizacji
niż systemy podstawowe. Dobrym rozwiązaniem są kopie
w specjalizowanej chmurze lub na serwerach w innym
datacenter. Pamiętaj, że każdy backup co pewien czas powinien
by testowany, aby mieć pewność, że w sytuacji krytycznej będzie
możliwe szybkie skorzystanie z niego.
To tylko pięć punktów, które – choć dalekie są od kompleksowej
dokumentacji, jak zrobić bezpieczny startup – zwracają uwagę na
kwestie szczególnie istotne. Ich przestrzeganie sprawi, że Twój
projekt będzie miał większe szanse na powodzenie. Nie są one
trudne ani drogie do wdrożenia, wymagają jednak konfiguracji
i zmiany przyzwyczajeń. W startupie dane stanowią często
największą wartość firmy. W natłoku spraw powinieneś więc
zaplanować czas na wprowadzenie odpowiednich zabezpieczeń
i procedur. 🗺
e-profit
31
Warto wiedzieć
Co musisz
wiedzieć,
wyruszając
na wakacje
Niezbędnik kierowcy
32
e-profit
© Kaponia Aliaksei - Fotolia.com
Warto wiedzieć
Z całą pewnością sezon urlopowy można uznać za rozpoczęty. Drogi
i autostrady (tak, tak, powoli możemy chyba zacząć używać tego słowa)
prowadzące do najpopularniejszych turystycznie miejsc przeżywają
prawdziwe oblężenie. Zanim ruszymy w podróż, warto sprawdzić nie tylko
stan techniczny auta, lecz także dobrze zaplanować trasę. Na co zwrócić
szczególną uwagę, przygotowując się do podróży? O tym poniżej.
Katarzyna Florkowska
Jak wybrać trasę?
Niewątpliwie sprawne auto to podstawa bezpiecznej i udanej
podróży. Jednak komfort jazdy z pewnością poprawi również
przemyślana i dobrze zaplanowana trasa. Pomóc w tym może
nawigacja. Na rynku dostępnych jest wiele różnych rozwiązań.
Przyjrzeliśmy się bliżej jednemu, które dzięki wykorzystaniu
technologii live traffic przykuł naszą uwagę. Mamy na myśli
aplikację Yanosik. O co chodzi w technologii live traffic? Otóż
działa ona w oparciu o rzeczywiste, aktualizowane na bieżąco
statystyki natężenia ruchu. Dzięki temu aplikacja wytycza
i optymalizuje trasę na podstawie aktualnej sytuacji na drodze.
Mówiąc w skrócie, funkcjonalność ta pozwala na automatyczną
modyfikację w trakcie podróży, a w konsekwencji ominiecie
korków.
To ciekawy przykład integracji z serwisem zewnętrznym, w tym
przypadku Korkowo.pl. Dzięki temu, że serwis przedstawia m.in.
informacje o wypadkach, utrudnieniach czy remontach, możliwe
jest ominięcie powstałych przez to korków. W tradycyjnych
nawigacjach system wyznacza trasę na podstawie wbudowanej
mapy. Oczywiście jest ona aktualizowana, ale nie na tyle często,
by powiadomić kierowcę, że akurat dziś, w tym konkretnym
czasie, nie warto jechać ulubionym skrótem, bo są na nim
chwilowe utrudnienia. Funkcjonalność ta na pewno będzie ulgą
dla niejednego kierowcy, zwłaszcza w upalne dni. Oszczędność
czasu w tym przypadku jest mile widziana, a do tego dochodzą
zyski finansowe, bo im krótsza trasa i płynniejsza jazda, tym
mniej paliwa zużywamy.
Foto: sxc.hu
Gdy zabraknie paliwa
Planując dłuższą, kilkugodzinną podróż nie tylko należy być
wypoczętym, lecz także trzeba pamiętać o postojach. Optymalnie
jest zatrzymywanie się co dwie godziny, na co najmniej
20 minut. Najczęściej wybieranym miejscem postoju jest stacja
benzynowa. Warto sprawdzić, czy w naszej nawigacji znajdują się
informacje na temat rozlokowania poszczególnych stacji paliw.
– W naszej aplikacji możliwe jest nie tylko wskazanie miejsca,
gdzie znajduje się dana stacja, lecz także pokazanie, jakie ceny
paliwa oferuje – mówi Dawid Fabiś z Yanosik.pl. Kolejny przykład
na to, że nowe technologie stoją w obronie naszego portfela.
Wakacyjne fotografie
Wakacyjne fotografie to jedna z lepszych pamiątek. Niestety
bywa i tak, że oprócz rodzinnych fotografii znad morza czy
gór kierowcy przywożą coś jeszcze. Mowa tutaj o mandatach
i zdjęciach z fotoradarów. Tajemnicą nie jest, że wraz z okresem
urlopowym zaczyna się sezon na wakacyjne mandaty. Dlatego
warto przypomnieć sobie przepisy ruchu drogowego, a na
trasie zwrócić uwagę na ograniczenia prędkości. Ważne!
Za przekroczenie prędkości można otrzymać jednorazowo
grzywnę w wysokości nawet do 500 zł i 8 punktów karnych.
Foto: sxc.hu
e-profit
33
Warto wiedzieć
Kilkukrotne złamanie przepisów podczas jednej podróży może
poważnie nadszarpnąć wakacyjny budżet. Jak tego uniknąć?
– Przede wszystkim jechać zgodnie z przepisami – mówi Dawid
Fabiś. – Żeby jednak kierowcy nie rozluźnili się za bardzo na
myśl o czekających na nich atrakcjach u celu
Foto: sxc.hu
podróży, nasza aplikacja przypomina o bieżących kontrolach
prędkości, Inspekcji Transportu Drogowego, fotoradarach,
nieoznakowanych patrolach oraz o odcinkowym pomiarze
prędkości – wylicza Fabiś. Teoretycznie na każdym odcinku
możliwa jest kontrola drogowa. Chociażby po to, by sprawdzić
trzeźwość prowadzącego. Niemniej jednak w praktyce,
kierowcy wraz z czasem rozluźniają się i zaczynają traktować
znaki drogowe, zwłaszcza te dotyczące prędkości, jedynie jako
sugestie. Przypomnienie im co jakiś czas, że wjeżdżają w strefę
kontroli prędkości szybko wyrywa ich z tego letargu i przywraca
czujność. Fotoradary i pomiary prędkości robione są najczęściej
w miejscach niebezpiecznych. Warto zatem, by kierowcy mieli
tego świadomość i nawet jeśli dostosowują się do znaków z obawy
przed mandatem, to lepiej, by jechali zgodnie z przepisami i go
nie zapłacili, niż łamali przepisy i stwarzali zagrożenie, płacąc
za to rekompensatę na rzecz społeczeństwa w formie mandatu.
– Pieniądze to nie wszystko, straconego życia i zdrowia
nie wrócą. Warto o tym pamiętać – podsumowuje Fabiś.
Do trzech razy sztuka
Dobrze zaplanowana trasa to już połowa sukcesu. Jednak nie
ulega wątpliwości, że wybierając się w podróż, istotne
znaczenie ma stan techniczny auta. Przygotowując samochód
do wakacyjnych wojaży, powinno się zwrócić uwagę przede
wszystkim na opony, olej i hamulce. Po pierwsze opony.
Wielu kierowców zapomina o tym, jak duże znaczenie dla
bezpieczeństwa ma stan opon. Z pewnością należy sprawdzić
ciśnienie. Konsekwencje zużytych i/lub źle napompowanych
34
e-profit
opon mogą być tragiczne w skutkach. Należy wziąć pod uwagę
fakt, że taki stan ogumienia wydłuża drogę hamowania, osłabia
przyczepność do podłoża i zmniejsza komfort jazdy. Zarówno
za niskie, jak i za wysokie ciśnienie w oponach zwiększa ryzyko
uszkodzenia auta, czy też wypadku podczas jazdy. W pierwszym
przypadku może ono powodować szybsze niszczenie boków
ogumienia, nadmierne rozgrzewanie gumy, co przyczynia się do
trudniejszego panowania nad autem i zwiększa zużycie paliwa.
Natomiast w drugim przypadku za bardzo napompowana opona
powoduje mniejszy kontakt z drogą, co z kolei wpływa na większe
ryzyko poślizgu, a także szybsze zużycie środkowego bieżnika
i pogorszenie amortyzacji. Sprawdzając opony, należy pamiętać
także o kole zapasowym.
Wybierając się na wymarzone wakacje, nie obędzie się
również bez kontroli płynów. Warto sprawdzić poziom oleju
silnikowego, płynu chłodniczego i hamulcowego. Jeśli któregoś
jest za mało, należy go niezwłocznie uzupełnić. Nie ulega
wątpliwości, że regularna kontrola stanu podstawowych płynów
eksploatacyjnych jest obowiązkowa przed każdą dłuższą podróżą.
Obowiązkowo należy skontrolować hamulce. W przypadku
układu hamulcowego przegląd powinien obejmować kontrolę
stanu klocków, tarcz, szczęk hamulcowych i tzw. cylinderków.
Dotyczy to w sposób szczególny aut, które nie są na bieżąco
sprawdzane i eksploatowane. Nawet jeśli jest ważny przegląd
techniczny, ale samochód od kilku miesięcy nie był używany, to
przed wyjazdem w dłuższą trasę, krótka wizyta u mechanika jest
koniecznością.
Foto: sxc.hu
Niezależnie od tego, jaki cel podróży obierzemy, zawsze należy
zachować zdrowy rozsądek i trzeźwość umysłu. Żadne systemy,
nazwijmy to „antymandatowe”, do niczego nam się nie
przydadzą, gdy to my znajdziemy się w statystykach śmiertelnych
wypadków. W zestawieniu z kalectwem i śmiercią mandat staje
się najmniejszym zmartwieniem. Pamiętajmy o tym i jedźmy
z głową.
Źródło: Korkowo.pl, Yanosik.pl 🗺
Bez krawata
Urlop
marzeń
To nieprawda, że prawdziwy startupowiec nie ma czasu na takie błahostki jak urlop.
Nawet jeśli czujesz, że jesteś w życiowej formie i właśnie teraz możesz pociągnąć
swój projekt do przodu, to podejdź do tematu urlopu jak do pewnej inwestycji.
Tym razem inwestycji w siebie, a pośrednio i w Twoją firmę. Bo jeśli nie wypoczniesz
to, czy tego chcesz czy nie, Twoja efektywność spadnie. Biologii nie oszukasz…
Sylwia Zawadzka (Podroznik.tv)
U WA
GA! C
ZYTA
NIE T
Foto: Zachodnie wybrzeże Majorki / sxc.hu
EGO T
EKST
UW
PRAC
Y GRO
ZI DE
KO N C
ENTR
A CJ Ą
e-profit
35
!
Bez krawata
Foto: Laguna Balos, Kreta / sxc.hu
Oczywiście zawsze można wybrać wariant oszczędnościowy
i wyjechać na działkę, ale jeśli chcecie trochę zaszaleć, mamy kilka
propozycji, które naszym zdaniem mogą wydać się Wam interesujące.
Na początek zapraszamy na Kretę. Ma ona wiele ukrytych urokliwych
zakątków. Niewątpliwie jednym z najpiękniejszych jest Laguna
Balos położona w północno-zachodnim regionie Krety. Od strony
lądu prowadzi tam jedynie wyboista droga szutrowa, ale można
dostać się tam również od strony morza. Zaletą rejsu jest możliwość
odwiedzenia wyspy Gramvousa. Rejsy odbywają się z portu
w Kissamos, położonego 3 km za miastem. Jeśli wybierzecie
opcję rejsu z wizytą na wyspie, po około godzinie pierwszym
przystankiem jest właśnie postój na Gramvousie, zwanej Wyspą
Piratów. Na jej szczycie na wysokości około 137 m n.p.m. wznoszą
się ruiny zamku weneckiego. Droga do niego to około 15-minutowy
spacer w słońcu. Spektakularny widok z góry rekompensuje
ewentualne trudy wspinaczki. Zamek zbudowany został
w latach 1579–1584. W okresie rewolucji, wyzwolenia Krety spod
otomańskiej okupacji, służył przez 3 lata jako schronienie dla
rewolucjonistów. Aby rozwiązać problem braku żywności, zajęli się
oni piractwem, stąd zapewne wzięło się określenie Wyspa Piratów.
Foto: Jeziora Plitvickie, Chorwacja / sxc.hu
No i oczywiście na short liście naszych propozycji nie mogłoby
zabraknąć słonecznej Hiszpanii. Parafrazując słowa Siary z filmu
„Killer”, powiemy tylko: Majorka i wszystko jasne. Szczególnie
polecamy Wam półwysep Cap Formentor, który ma spektakularny
klif, świetne miejsce widokowe na Majorkę (najlepszy – Mirador
del Mal Pas). Najwyższy punkt znajduje się na wysokości
284 m n.p.m. Atrakcją Półwyspu jest wielka liczba zatok, wśród
których najpopularniejsze to: Cala Fiquera, Cala Murta i Cala Pi de
la Posada. Mieszkańcy nazywają to miejsce „spotkaniem wiatrów”.
Jest to dosyć niebezpieczne miejsce dla sterników jachtów,
bowiem wiatr często obija się o skały i tworzy zawirowania.
Inną atrakcją półwyspu jest latarnia morska, w której teraz mieści
się restauracja. Powstała w 1860 roku. Wygląda to mniej więcej tak:
http://podroznik.tv/atrakcje/2094/Cap-Formentor.
Foto: Dalmackie wybrzeże Chorwacji / sxc.hu
Następnym etapem wycieczki jest już Laguna Balos. To płytka laguna
z pięknym biało-różowym piaskiem. Po plażowaniu i kąpielach
następuje powrót do portu w Kissamos. Link do filmu znajdziecie tutaj:
http://podroznik.tv/atrakcje/2545/Laguna-Balos-plaza.
Jeśli byliście już w Grecji, lub po prostu ten kierunek Wam nie
odpowiada, to może... Chorwacja. A konkretnie Dalmacja. Należy
ona do najpiękniejszych regionów Chorwacji. Morze otoczone jest
wapiennymi wzgórzami, a także bujną roślinnością. Turkusowe
wody kamienno-piaszczystych plaż przyciągają turystów jak
magnes. Chorwacja słynie z portów i zamiłowania do żeglarstwa.
Dzięki łodziom można opłynąć wiele zakątków i wysp. Morze
Adriatyckie oferuje jeszcze niejedną atrakcję. Nurkowanie w jego
wodach wprowadza turystów w świat kolorowych ryb, a podwodny
raj jest jednym z najczystszych na świecie. Zresztą zobaczcie sami:
http://podroznik.tv/atrakcje/2179/Jeziora-Plitvickie.
36
e-profit
Foto: Cap Formentor, Majorka / sxc.hu
Sami przyznajcie, że wystarczy obejrzeć te filmy i już jakby jesteśmy
naładowani energią do pracy, a może wręcz przeciwnie? To w sumie
dość normalne, wszak wąchając obiad, nikt jeszcze nie nasycił głodu.
Udanego urlopu. 🗺
e-profit
Redakcja
Agnieszka Meller
Redaktor naczelna
e-mail [email protected]
Wydawca
Inkubator STARTER
Gdańska Fundacja Przedsiębiorczości
ul. Lęborska 3b
80-386 Gdańsk
NIP: 583-290-74-40
e-mail [email protected]
tel. 58 731 65 65
www.inkubatorstarter.pl


✎
Facebook.com/inkubatorstarter
Twitter.com/inkubatorstart
Blog.inkubatorstarter.pl

Podobne dokumenty