pobierz - Julian Grzesik

Transkrypt

pobierz - Julian Grzesik
ZAG ADA YDÓW
(1939 - 1945)
WYDANIE III
POPRAWIONE I POSZERZONE
OPRACOWA :
JULIAN GRZESIK
LUBLIN 2011
A
Tytu orygina u:
Alija,
Holocaust - Zag ada ydów
Opracowa :
Julian Grzesik
Ok adka:
Grzegorz Kr czkowski
Sk ad komputerowy:
Julian Grzesik
Druk: Liber Duo S.C
W Lublinie ul. D uga 5
ISBN
B
Mauzoleum na Majdanku
W ka dej garstce popio u szukam swoich bliskich
C
D
Od autora
Poprawione i uzupe nione obecne III wydanie Zag ady ydów
(1939-1945), zosta o wyodr bnione z Aliji z 1988 roku. Pierwotnie
opis Zag ady stanowi II cz
Aliji, a trzeci by Mesjasz Izraelski.
W tej trylogii: pierwsza to Alija – Powrót Izraela w proroctwach
Starego i Nowego Testamentu, druga, Zag ada ydów (1939-1945),
za trzecia: Po Zag adzie ydów (1945-1948).
W Zag adzie weryfikacji wymaga y niektóre fragmenty, jak pomniejszania liczby ofiar w obozach mierci. T umacz rosyjski przeoczaj c obecny stan bada , na s. 9 napisa : "
(6
)
."
W powojennej historiografii stosowano wiadomy prezentyzm zawy ania liczby ofiar Zag ady. Ostatnio trwa odwrotny proces. Tak
do ko ca nikt nie jest w stanie udokumentowa gdzie i ile ydów
zgin o w Zag adzie. Z konieczno ci s to dane szacunkowe. W wyniku odtajnionych przez Brytyjczyków dokumentów SS, które opublikowa niemiecki „Die Welt”, w obozach Zag ady w Sobiborze,
Treblinki, Be cu i Majdanku w 1942 r. zgin o 1 274 166 ydów. 1
Wydarzeniom w Polsce po wi cono szczególn uwag dlatego, e
w adnym innym kraju diaspora ydowska nie znalaz a tak dogodnych warunków do materialnego i duchowego rozwoju, jakie mia a
w Polsce; na terenie adnego innego kraju nie dokonano na tak
skal ludobójstwa, w trakcie którego wszystkie narody, w tym polski, mog y o wiele wi cej uczyni dla ydowskich wspó obywateli.
W swej "Modlitwie II“ okre li to Krzysztof Kamil Baczy ski:
Nikt z nas nie jest bez winy. Kiedy noc opada,
I wasze twarze i moja ociekaj krwi
i w asne cia o jest jak duszy zdrada,
i nienawistne wieki w asnych r k.
I nikt bez zmazy. Czarne czasu ko a
Jedne w drugie wplecione, czyn poci ga czyn.
I noc. A z nocy tej jak gdyby nikt nie wo
nawet o ask , odpuszczenie win.
1
Gazeta Wyborcza, 11 luty 2002 r.
5
Co si tyczy pomocy udzielanej przez Polaków w czasach Holokaustu, to wszyscy zgodnie stwierdzaj , e w sferze moralnej nie
wyszli oni zwyci sko - nie uczynili dostatecznie du o dla ratowania
ydów. Jednak, jak zauwa a prof. W. Bartoszewski, e "do du o"
zrobili ci, którzy zgin li dla ich ratowania. Wymiar realny tej sprawy, to liczby odznaczonych przez Yad Vashem i tych, którzy zgin li
za pomoc udzielon ydom i w ten sposób dobrowolnie ofiarowali
za nich swoje ycie. Spo ród ogólnej liczby odznaczonych przez Yad
Vashem Sprawiedliwych w ród narodów wiata jedn trzeci stanowi Polacy, a ponad 900 zosta o zamordowanych za pomoc udzieloydom. O tym zapomnie nie mo na!
Historia Holocaustu s y pomoc w zapoznaniu si z tragicznym
losem ydów - "ostatecznym rozwi zaniem" w niemal wszystkich
pa stwach Europy, ze szczególnym uwzgl dnieniem Polski, a konkretnie Lubelszczyzny. W tym kontek cie ukazano stanowisko aliantów, Watykanu, Polaków i ZSRR. Nigdy bowiem nie powinna uj
uwadze cho by eksterminacja oko o 40% przedwojennego stanu
ydostwa wiatowego, o którym J. Tuwim pisa :
my niesko czenie wielka bratnia mogi a,
my kirkut, jakiego dzieje nie widzia y i nie zobacz
My krzyk bólu tak przeci y, e najdalsze wieki us ysz .
Do zapoznanie si z histori stosunków polsko - ydowskich po
Zag adzie, w nast pnej, wyodr bnionej ksi ce pod takim tytuem,zmuszaj trudne do zrozumienia zmasowane antypolskie ataki, z
nasileniem w ostatnich latach publicystów ydowskich z polskimi
korzeniami, w tym J. T. Grossa. Stefan Korbo ski w wydanej w
1989 r. w Nowym Jorku ksi ce „The Jews and Poles In World War
II” zaliczy Grossa do tych przybyszów z Polski do USA, którzy
uznali, e oskar enia Polaków o antysemityzm, a nawet o wspó praz Niemcami nazistowskimi, „przyniesie im korzy ci osobiste 2 ”
Dokumenty dotycz ce Zag ady stanowi zwie czenie tej wstrz saj cej, a zarazem ukazuj cej jedyn nadziej ludzko ci w obiecanym w
Edenie i Abrahamowi nasieniu - Mesjaszu – Chrystusie. "i b
ogos awione w tobie wszystkie narody ziemi" 1 Mj. 12:3.
2
S.Korbo ski, „Polacy, ydzi i Holocaust”, W-wa–Komorów 1999 s.105
6
O ksi ce3
Ksi ka Juliana Grzesika Alija stanowi bardzo ciekawe i ca ociowe ród o wiadomo ci z historii narodu ydowskiego od czasów
wojny ydowskiej przeciwko Rzymowi do czasów wspó czesnych,
czyli okresu prawie dwu tysi cletniej historii diaspory ydowskiej.
Szczególn zalet ksi ki jest bezpo rednie zestawienie wydarze
historycznych ze wiadectwem S owa Bo ego, mianowicie, z przepowiedniami proroków Starego Testamentu oraz ze s owami Jezusa
Chrystusa i Jego aposto ów. W nie takie na wietlenie wydarze
posiada nadzwyczajn wag dla wiadomo ci chrze cija skiej. Jest
to szczególnie bliskie rozumieniu historii przez protestantyzm. Bowiem charakterystyczn rys protestantyzmu jest nieuprzedzone, nie
dogmatyczne podej cie do wszystkich wydarze historii, o wietlone
jednak przekonaniem o obecno ci w niej Boga, Opatrzno ci Bo ej.
Temat le cy u podstaw tej pracy – historia narodu Bo ego, „Izraela wed ug cia a”, w czasach post biblijnych – jest najbardziej odpowiedni takiemu w nie podej ciu i pogl du na histori . Bo a mi
i sprawiedliwo , kara i przebaczenie, objawiaj ce si w historii
ludzko ci, szczególnie widoczne s w nie w tej, najstarszej na ziemi, historii narodu, który dost pi przymierza z Bogiem i otrzyma w
nieprzemijaj ce obietnice o zbawieniu „Reszty Izraela”.
Dlatego te pytania dotycz ce historii tego narodu po przyj ciu Jezusa i zburzeniu Jerozolimy od pocz tku inspirowa y chrze cija skich badaczy, jak teologów, tak i zwyk ych wiernych. Ju pierwsi
protestanccy teologowie – Luter, Kalwin, Zwingli – udzielali w swoich badaniach Pisma niema o miejsca historii i aktualnemu stanowi
ydów. Dzisiaj temat ten jest szczególnie aktualny ze wzgl du na
spe nienie starotestamentalnych proroctw o restauracji pa stwa Izraelskiego, na co zwracaj uwag protestanccy teologowie Zachodu
oraz w zwi zku z nowym okresem chrze cija sko- ydowskich kontaktów, dyskusji i dialogów. Ogromn rol w zainteresowaniu si na
nowo histori ydowsk odegra a bezprecedensowa w swoim zasi gu i skutkach tragedia ydów Europy w drugiej wojnie wiatowej.
3
- „
“. "
",
,
9; 2005
7
Dwa najbardziej wa ne w tym kontek cie problemy, które zosta y
poruszone przez teologów - protestantów to s : po pierwsze, problem
teodycei („usprawiedliwienia Boga” w obliczu ludzkiego cierpienia i
a w wiecie), po drugie - problem misji narodu ydowskiego w
czasach nowotestamentowych oraz jego wzajemne stosunki z Kocio em jako ”Nowym Izraelem”. Obydwa te problemy s szczegóowo omówione w niniejszej pracy.
Nale y podkre li , e starotestamentalna historia narodu izraelskiego jest do znana czytelnikom - chrze cijanom z samej Biblii,
jak równie i epoka nowotestamentowa (I w.), natomiast wiadomo ci
o dziejach dalszej historii ydów s w wi kszo ci prawie nie znane.
w nie luk w wiedzy wspó czesnych wierz cych wype nia praca Juliana Grzesika.
Autor ksi ki Julian Grzesik, m odo którego min a w okupowanej przez nazistów Polsce, na w asne oczy zobaczy przest pstwa
dokonane przez esesmanów na ydach, na pró no szuka odpowiedzi
na pytanie o naturze z a w wiecie, dopóki swego pytania nie zwróci
bezpo rednio do Stwórcy wiata. Tym samym, zwrócenie si ku
Bogu, ku wierze, wspó cierpienie z prze ladowanymi i g bokie zainteresowanie si ydowsk histori kszta towa y wiatopogl d autora. To jest podstaw szczególnie ciep ych uczu , serdeczno ci i zaanga owania, które w sposób naturalny przekazuj si czytelnikowi.
Historia narodu ydowskiego nie tylko ukazana w wietle proroctw biblijnych i ich wype nienia, ale równie zawiera takie zagadnienia jak stosunek ró nych grup, sekt i nurtów religijnych do Jezusa
Chrystusa oraz Ewangelii w ró nych wiekach i krajach. Ten ca y
wyj tkowy materia zosta podany w sposób jasny i dost pny. Mamy
nadziej , e b dzie on bardzo ciekawy dla czytelnika.
D. Szczedrowicki*
*
O Redaktorze naukowym: Dmitrij W adimirowicz Szczedrowicki – teolog, poeta, historyk, filolog, literat, kierownik katedry biblistyki rosyjskiego
prawos awnego uniwersytetu w. Ap. Jana Bogos owa, autor artyku ów o
tematyce biblijnej w encyklopedii Mity narodów wiata, owniku mitologicznym, prac naukowych w hebraistyce, badacz tekstów qumra skich (t umaczenie – w czasopismach Nowy Mir, Menora, autor publikacji historii
religii w czasopismach Chrze cijanin, Prawos awna wspólnota, Gnosis, o
problemach porównawczych w zakresie literatury – w czasopismach Przyja narodów, t umacz poezji g ównie o tre ci duchowej z szeregu j zyków
8
I
Na tym miejscu, ze zrozumia ych wzgl dów, nie b dzie mo na
wszechstronnie przedstawi eksterminacji ydów europejskich. Tej
problematyce po wi cono ju wiele dzie , z których w ski wycinek
zosta uwidoczniony w przypisach i wykazie literatury ród owej. W
sposób ogólny omówimy sytuacj ydów w poszczególnych pa stwach europejskich, a bardziej szczegó owo w Polsce. Bowiem tu
hitlerowcy zlokalizowali dwa obozy koncentracyjne, a ponadto cztery obozy mierci. W województwie lubelskim istnia obóz koncentracyjny na Majdanku, który poch on od 80 000 do120 000 ofiar
(wg pierwotnych statystyk 360 tys.), w obozie mierci w Be cu
miercono ponad 500 000 oraz w Sobiborze 220 000 ydów. Ju ta
ponura statystyka sk ania do po wi cenia wi kszej uwagi temu regionowi Generalnej Guberni oraz szefowi Gestapo i SS, g ównemu
oprawcy ydów – Globocnikowi 4.
Peter de Rosa w „Namiestnikach Chrystusa” tak widzi Zag ad :
Chrze cija stwo przygotowa o grunt prze ladowa za ich religi ; faszyzm mia ich prze ladowa za ras . Papie e ze swym okrucie stwem
mieli nadziej ydów nawróci ; Hitler ze swym niech tnym sojusznikiem
Mussolinim tworzy plany ich wytracenia.
Pomimo ogromnych ró nic, podobie stwa pomi dzy dekretami Innocentego III i Paw a IV z jednej strony, a Prawami Norymberskimi z 1935 roku
z drugiej, s poza dyskusj . Chrze cijanie za cel brali ydów: jako pariasów, profanatorów ziemi, sprawców jako rasa najwi kszej zbrodni kiedykolwiek znanej cz owiekowi, mianowicie zamordowania Boga. Chrze cijanie wymy lili ide pozbawienia ydów ich domów, ziem i cmentarzy, wymuszonej emigracji i ogranicze . Gdy nazi ci nazwali miejsca, w których
europejskich antologii – Angielski sonet XVII-XX wieku, Angielska liryka
pierwszej po owy XVII wieku, Poezje niemieckiej reformacji i inne. Kursy
naukowe z zakresu biblistyki by y prowadzone przez autora w szeregu wy szych duchownych i wieckich instytucjach naukowych Moskwy.
4
Martin Gilbert, „ATLAS - Historii Holocaustu“, Kryspinów 1969.
9
mieszkali ydzi gettami, wyra nie d yli do tego, aby nada swej polityce
cech kontynuacji polityki papieskiej, oraz pewnego rodzaju powagi"5.
1. 1.
Ostateczne rozwi zanie - Odilo Globocnik
Odilo Globocnik urodzi si w Trie cie 21 IV l904 r. W maju 1945
r. podobno aresztowali go Anglicy w Karyntii - obecnie cz
Austrii
- gdzie w areszcie pu kowym pope ni samobójstwo. Od marca 1931
r. by cz onkiem NSDAP pracuj c nielegalnie na odcinku partyjnym
w Wiedniu, gdzie za t dzia alno by czterokrotnie aresztowany. Po
Anschlussie zosta Gauleiterem Wiednia. Za przyw aszczenie mienia
po ydowskiego by s dzony i zdj ty z tego stanowiska. Od 1936 r.
pracowa w sztabie Himmlera, który l listopada 1939 r. mianowa go
- ju jako SS-Brigadeführera "komendantem policji przy szefie
dystryktu Lublin", którym by od 9 listopada 1942 r. do 1 lipca 1943.
Przy ko cu grudnia 1939 r. na jego rozkaz rozstrzelano na cmentarzu ydowskim w Lublinie dziesi ciu najwybitniejszych przedstawicieli inteligencji lubelskiej. W po owie 1940 r. w ramach nakazanej
przez Himmlera akcji AB na przedmie ciach Lublina, w kilku egzekucjach rozstrzelano ponad 500 osób. W tym samym roku, wbrew
woli Hansa Franka, Globocnik dokona masowej zbrodni na 200
mieszka cach Józefowa ukowskiego. Nie sposób przedstawi
wszystkich zbrodni pope nionych przez niego na Polakach. Predyspozycje, pogl dy i dyspozycyjno Globocnika sprawi y, e sta si
ród dowódców policji w GG jednym z najaktywniejszych i bezwzgl dnych oprawców.
W 1940 r. Himmler mianowa go pe nomocnikiem do spraw przesiedlania kolonistów niemieckich z okr gu lubelskiego, a tak e do
budowy o rodków SS - punktów oporu, ma ych warowni - na nowo
zdobytych obszarach wschodnich. W tej roli, od po owy listopada
1942 r. do sierpnia 1943 r. kierowa "Grossaktion", czyli deportacj
do obozów oraz do robót w Niemczech - ponad 110 000 ch opów z
300 gromad Lubelszczyzny z powiatów: zamojskiego, tomaszowskiego, bi gorajskiego i hrubieszowskiego. Ofiarami tej akcji pad o
oko o 30 000 dzieci, z których znaczna cz
zgin a lub zosta a
5
Tam e, s. 186.
10
zgermanizowana po wywiezieniu do Niemiec. Wypadki te wywo y
nieprzewidziane reperkusje - spór kompetencyjny mi dzy SS, a w adzami cywilnymi, które by y przeciwne tej akcji, co zgodnie z ich
oczekiwaniami wywo o niemal powstanie zbrojne ludno ci, którego do ko ca okupacji nie zd awi terror, ani krwawe pacyfikacje.
Od pocz tku okupacji na Lubelszczy nie lokalizowano wszelakiego rodzaju obozy. Pierwszy przy ulicy Lipowej w Lublinie przeznaczono dla je ców,
nierzy polskich, narodowo ci ydowskiej. W
czerwcu 1940 r. by o ju na tym terenie 10 obozów, w tym centralny
w Be cu (oko o l kilometra od ówczesnej granicy sowieckiej), który
pó niej zamieniono na obóz zag ady. Umieszczeni w nim ydzi zostali zatrudnieni do przygranicznych robót fortyfikacyjnych.
Gdy w 1941 r. w Berlinie zapad a decyzja fizycznej likwidacji
ydów na okupowanych obszarach, pe nomocnikiem do wykonania
tego ludobójczego zamys u oraz "zabezpieczenia jego efektów ekonomicznych" mianowano Globocnika. Akcje te przeprowadzono pod
kryptonimem „Reinhard”.
Globocnik zorganizowa niezwykle sprawny sztab, straszliw jednostk do zada specjalnych - przeprowadzania egzekucji - któr
nast pnie zabra ze sob do Jugos awii. Dla zabezpieczenia zagrabionego ofiarom mienia, utworzy olbrzymie magazyny odzie owe,
w hangarach by ej fabryki samolotów przy lotnisku, oraz - dla rzeczy
kosztownych, przy ulicy Szopena w Lublinie.
W roku 1941 Himmler omawia z Globocnikiem i Hoesem - komendantem obozu w Auschwitz (O wi cimiu), metody i sposoby
wykonania planu ca kowitej zag ady ydów, jaki sporz dzi wydz.
IV B 4 RSHA6 kierowany przez Eichmanna. Od marca 1942 r. obóz
pracy w Be cu przekszta cono w obóz zag ady 7. W maju 1942 r.
uruchomiono obóz zag ady w Sobiborze, a od lipca 1942 r. - w Treblince II, w którym zg adzono od 600 do 700 000 ydów. Obóz koncentracyjny Majdanek oraz wszystkie obozy zag ady i pracy podlega y Globocnikowi. W obozie koncentracyjnym na Majdanku wg
6
RSHA (Reichssicherheitshauptamt) G . Wydzia Bezpiecz.. III Rzeszy.
Por. Stanis aw Piotrowski, „Misja Odyla Globocnika. Sprawozdania
o wynikach finansowych zag ady ydów w Polsce”, Warszawa 1949.
7
11
ostatnich danych ustalonych przez Tomasza Kranza,8 ilo ofiar wynosi a 80 000, z czego ok. 60 000 by o ydowskich kobiet, m czyzn
i dzieci. W po owie marca 1942 r., poprzez wywiezienie do obozu
zag ady w Be cu 10 000 ydów lubelskich i oko o 16 000 z dystryktu lubelskiego, rozpocz to „Ostateczne Rozwi zanie”. W kwietniu 1942 r. o jeszcze na Lubelszczy nie oko o 250 000 ydów. W
po owie 1942 roku liczba ta spad a do 190 000, by w ko cu roku
doj do oko o 20 000. Do tej ponurej statystyki nie s wliczeni ydzi z innych regionów Polski, a tak e z innych krajów, sk d masowo
przywo ono ich na Lubelszczyzn . Ustalono, e ludobójstwo na
pe skal mia o miejsce od po owy marca do po owy grudnia 1942
r. Od wiosny 1942 r. w czterech obozach mierci i dwu obozach
koncentracyjnych mordowano ludzi w komorach gazowych za pomoc spalin gazowych lub cyklonu B (kwas pruski).
Pó niejszy szef sztabu Einsatz-Reinhardt, Hauptsturmführer Hoefle, na podstawie dyrektyw Himmlera, dnia 16 marca 1942 r. zarz dzi , aby wyselekcjonowa zdoln do pracy ludno
ydowsk i kierowa j do obozów pracuj cych na rzecz firm zbrojeniowych. Podobn decyzj powzi Hitler we wrze niu 1942 r., a Himmler tajnym rozkazem 9 pa dziernika zlokalizowa te obozy w dystrykcie
warszawskim i lubelskim. ydzi tam zatrudnieni mieli by traktowani jako wi niowie obozów koncentracyjnych. 28 X 1941 r. Krüger
poleci , by do 30 listopada wszyscy pozostali przy yciu ydzi znale li si w tych obozach lub gettach. Na Lubelszczy nie zlokalizowano osiem obozów: w Trawnikach, Poniatowej, Budzyniu
k/Kra nika, Dorohuczy oraz cztery w samym Lublinie. 9 Ponadto
utworzono tzw. "wtórne getta" - pu apki, które mia y za zadanie
przyci gn ukrywaj cych si ydów. Powsta y one w Mi dzyrzecu,
Parczewie, ukowie, W odawie, Izbicy, Piaskach i Zaklikowie. Getta
te w ko cu 1942 r. i na pocz tku 1943 zosta y równie zlikwidowane. 7 wrze nia 1943 r. na naradzie w Berlinie, postanowiono przekszta ci 10 obozów pracy w dystrykcie lubelskim w filie obozu
8
Tomasz Kranz; „Zag ada ydów w obozie koncentracyjnym na
Majdanku“, 2007, s.76.
9
Chodzi tu o selekcj najbardziej wytrzyma ych i zdrowych wi niów do
pe nego „zu ycia si ” przez prac w obozie. Reszt przeznaczano do
szybkiego zniszczenia, w tym wszystkie kobiety, dzieci, starzy i chorzy.
12
koncentracyjnego na Majdanku. Równie inne obozy w GG mia
przej SS WVHA w interesie "ogólnego uregulowania".
We wszystkich obozach wykorzystywano wi niów do pracy niewolniczej. W tym celu istnia o przedsi biorstwo SS: Deutsche Ausrüstungs - Werke DAW, - „Niemieckie zaopatrzenie” (w si robocz ), któremu podlega y wszystkie zak ady obozowe pracuj ce na
rzecz frontu. Jednak e operacja Reinhard (jako tajna), wymaga a
powo ania ci le izolowanych obozów i zak adów pracy. One to
zajmowa y si zu ytkowaniem dóbr materialnych, pozosta ych po
ofiarach, a tak e wiadczeniem us ug na rzecz armii. Za ono wi c
agend SS i bli niaka akcji Reinhard - "Ostindustrie GmbH (Osti)" z
siedzib w Berlinie. Szefem mianowano Globocnika. W lipcu pod
zarz d "Osti" przesz y wraz z za ogami wszystkie zak ady w Radomiu, które zatrudnia y ydów. W styczniu i kwietniu 1943 r. Globocnik usi owa przewie z Warszawy do obozów lubelskich (co
mu si tylko cz ciowo uda o) tamtejsze zak ady produkcyjne getta
wraz z ich za ogami10. Ta akcja, poprzedzaj ca likwidacj getta warszawskiego, spotka a si ze zbrojnym oporem ydów, co sta o si
bezpo redni przyczyn wybuchu powstania 19 kwietnia 1943 r.
Uprzednio szef sztabu Globocnika i akcji Reinhard Herman Hoefle,
podyktowa Judenratowi warszawskiemu warunki, oraz od 22 lipca
do 13 wrze nia 1943 r. nadzorowa deportacje do komór gazowych
Treblinki II przesz o 300 000 ydów z getta warszawskiego.
Globocnik osobi cie dokona likwidacji przedostatniego wi kszego skupiska ydowskiego, jakie w owym czasie stanowi o getto biaostockie. Po podziale II Rzeczypospolitej, bia ostocczyzna zosta a
wcielona do ZSSR. Tam te znalaz o schronienie wielu ydów z
10
W adys aw Ra mowski: „Akcja Treblinka w: „Dzieje Najnowsze” r.
1969, s. 171-172 oraz Franciszek Z becki „Wspomnienia dawne i nowe”,
Warszawa 1977. s. 94-95. Pierwszy z tych autorów, kpt. (mjr) „Poraj", by
w okresie buntu zast pc komendanta Obwodu AK W grów i dowódc
oddzia u partyzanckiego operuj cego w rejonie Ma kini i Treblinki. Pisze
on (dz. cyt.), e na czele oddzia u AK, z onego z trzech grup, licz cych
razem 52 uzbrojonych ludzi, wspó dzia z zewn trz z ydami i e jego
dwa erkaemy po rozpocz ciu buntu, którego wybuch i termin by uprzednio
z ni m uzgodniony, ostrzela y wie e stra nicze obozu. Natomiast Franciszek Z becki. równie
nierz AK. by wówczas dy urnym ruchu na stacji
kolejowej Treblinka.
13
Polski centralnej. Ocenia si , e z chwil wkroczenia na ten teren
hitlerowców, mieszka o tam 200 000 ydów. Ju 27 czerwca 1941 r.,
w pierwszym dniu wkroczenia wojsk niemieckich do Bia egostoku,
specjalne oddzia y hitlerowskie spali y ywcem w wielkiej synagodze od 800 do 1000 ydów. W czasie po aru dzielnicy Szulhof wokó bo nicy przy ul. Legionowej 9, rozstrzelano oko o 200 ydów. 3
lipca 1941 r. w apance schwytano, wywieziono i zg adzono 300
ydów, a w powtórnej apance w sobot 11 lipca, wywieziono samochodami do Pietraszy oko o 4000 m czyzn i ch opców i tam ich
rozstrzelano. Jesieni , ewakuowano do Pru an 6000 niepracuj cych
ydów, dokonano rzezi w getcie w S ominie, by nast pnie zlikwidowa to getto i w Wo kowysku.
Pierwsza po owa 1942 r. min a wzgl dnie spokojnie. Dopiero od
2 listopada rozpocz a si likwidacja wszystkich gett okr gu bia ostockiego, z wyj tkiem getta w Bia ymstoku, Jasinowie i Grodnie.
Od stycznia do marca, w "k pielisku” i piecach Treblinki zgin o 13
000 ydów z Bia ostocczyzny. Od 5 do 12 lutego 1943 r. dokonano
w Bia ymstoku dalszych rzezi, które poch on y 15 000 ofiar, w tym
2000 zabitych na miejscu. Po likwidacji wszystkich gett, pozostawiono przy yciu w getcie bia ostockim 60 000 ydów. Getto to,
obok ódzkiego, stanowi o przedostatni wysp w ród cmentarzyska
ydostwa polskiego. Ostateczna likwidacja getta rozpocz a si 16
sierpnia 1943 r. W tym dniu, Globocnik wkroczy do getta (przez
zaskoczenie) na czele SS-owskich oddzia ów niemieckich, ukrai skich, bia oruskich, otewskich i zabezpieczy przed zniszczeniem
zak ady produkcyjne. Tej akcji przeciwstawi a si 300 osobowa grupa s abo uzbrojonych bojowców ydowskich. Przy pomocy oddziaów piechoty, czo gów, a nawet samolotów, po oko o 7 godzinach
opór z amano. Pozosta przy yciu ludno
ydowsk wywieziono
do ró nych obozów mierci, a tak e lubelskich obozów pracy i obozu koncentracyjnego na Majdanku.
Aby u atwi Globocnikowi zniszczenie ostatniego skupiska ydowskiego, jakim by o jeszcze getto ódzkie, Himmler wyda stosowny rozkaz, by utworzono tam obóz koncentracyjny. W zwi zku z
sytuacj na froncie wschodnim i odwo aniem Globocnika na szefa
policji i SS w Trie cie, nie uda o mu si zniszczy tej ostatniej wysepki ydowskiej, która uleg a likwidacji dopiero w lecie 1944 r. W
sierpniu 1943 r. dotychczasowe stanowiska Globocnika w Lublinie
obj Jakub Sporenberg. W ko cu wojny, schwytany w Norwegii, po
przewiezieniu do Londynu, z
zeznania, w których na wietli
14
sytuacj , jak zasta na Lubelszczy nie. Stwierdzi wówczas, e w
magazynie odzie owym b cym zarazem obozem pracy dla ydów,
w hangarach by ej fabryki samolotów przy lotnisku w Lublinie, istnia a specjalna grupa SS zw. jednostk Globocnika, pozornie pe ni ca s
stra y obozowej, a faktycznie wykonuj ca zadania specjalne, któr dowodzi Christian Wirth. Od niego Sporenberg si dowiedzia , e Globocnik otrzyma od Himmlera rozkaz "rozwi zania"
sprawy ydowskiej w ca ej Europie. Wyja ni te , e cz onkowie
sztabu Globocnika przeprowadzali operacje przeciw ydom w Warszawie, Bia ymstoku i innych miastach. Ostatni akt dramatu ydów
na Lubelszczy nie, rozegra si ju bez udzia u Globocnika. Przy
ko cu sierpnia 1943 r. Krüger wezwa Sporenberga do Krakowa i
odczyta rozkaz:
"Do wy szego dowódcy SS i Policji, Obergruppenfuhrera SS i genera a
Policji w Krakowie. Problem ydów w dystrykcie lubelskim urós do gro nych rozmiarów. Ten stan rzeczy musi by wyja niony raz na zawsze. Zleci em jednostce Globocnika za atwienie tej sprawy. Wzywam wy szego
dowódc SS i Policji "Wschód" oraz dowódc SS i Policji w Lublinie do
udzielenia pomocy jednostce Globocnika wszelkimi rodkami, jakimi tylko
rozporz dzaj "
Heinrich Himmler"11
W listopadzie 1943 r. w ramach akcji "Reinhard II", przeprowadzono operacj zwan "do ynkami" - (Erntefest). Do pomocy w
sformowaniu kordonu, Himmler mia wys
z Prus wschodnich
Waffen SS, a ponadto w przeddzie operacji, z Katowic, D bicy,
Krakowa i Radomia mia o przyby kilka tysi cy SS-manów, rzekomo do walki z partyzantami. Wed ug relacji Sporenberga, w obozie
przy ulicy Lipowej i w Majdanku by o 13 000, w Poniatowej 14 000,
w Trawnikach 12 000 ydów. Dnia 3 XI w Trawnikach i w Lublinie
na Majdanku. W potworny sposób st umili hitlerowcy prób czynnego oporu podj
przez ydów uwi zionych w Poniatowej w województwie lubelskim. Gdy w nocy z 4 5 inni podaj , e z 7 na 8 listopada 1943 r. przyby e z Lublina silne oddzia y andarmerii i SS
otoczy y obóz, a wi niom wydano rozkaz, by rozebrali si w barakach do naga i z podniesionymi do góry r kami szli w kierunku
wie o wykopanych rowów, rzekomo kanalizacyjnych, ydzi, wie11
Jerzy laski, „Polska Walczaca (1939-1945)“, Warszawa s. 584-592.
15
dz c, co ich czeka, zabarykadowali si i zacz li przygotowywa do
obrony. Wtedy Niemcy baraki podpalili. Kilkuset wi niów sp on o
w nich ywcem, cz
us ucha a rozkazu i nago posz a na miejsce
ka ni, ale niewielka grupa, której uda o si wyrwa z p omieni, podpali a inne baraki, warsztaty i magazyny z umundurowaniem dla
Werhmachtu. Poniatowa p on a trzy doby, a sw d palonych cia
unosi si nad ni przez tydzie . 12 Podobne likwidacje, lecz na
mniejsz skal , przeprowadzono w tym czasie w okupowanej Polsce.
Równie wiele ofiar jak w czasie buntu w Treblince 13 poci gn
bunt wi niów - ydów oczekuj cych na mier w obozie zag ady w
Sobiborze pod W odaw . Tam te znalaz a si grupa, która nie chciaa na ni biernie czeka . Kierowali ni oficer Armii Czerwonej lejtnant Aleksander Pieczorski i Leon Feldhendler z
kiewki. Dnia 14
pa dziernika 1943 r. przed zmierzchem wi niowie pracuj cy w
warsztatach krawieckich i szewskich zwabili tam i zabili siekierami
kilkunastu pilnuj cych ich stra ników, opanowali magazyn broni,
któr rozdzielili mi dzy siebie. Po uformowaniu kolumny licz cej
przesz o 600 ludzi ruszyli w kierunku bramy. Zabili esesmana, który
usi owa ich zatrzyma , i dopiero wówczas stra otworzy a ogie .
Cz
ydów zdoby a szturmem wartowni i przedosta a si do lasu,
cz
za posz a na druty, gdzie niemal wszyscy zgin li. Uciek a z
obozu mniej wi cej po owa, lecz wi kszo z nich - przewa nie ydzi z Holandii, Niemiec, Francji, nie znaj cych terenu i j zyka Niemcy schwytali i stracili w obozie. Ci, którym si powiod o, do czyli do oddzia ów partyzanckich, b
przetrwali ukryci przez
ch opów. Obóz w miesi c pó niej zlikwidowano.14
W kwietniu 1943 r. Globocnik w uznaniu zas ug swego Sonderkommando, przes do Gruppenfuhrera Hefta list 35 najbli szych
wspó pracowników, celem przyznania im nagród. 4 listopada 1943
12
Tam e; 12 Tam e.
. Por. Stanis aw Piotrowski, „Misja Odyla Globocnika. Sprawozdania o
wynikach finansowych zag ady ydów w Polsce”, Warszawa 1949.
14
O tym obozie pisali: Thomas Blatt, „Z popio ów Sobiboru“, t um. Dorota Szczygie , W odawa 2003 oraz tego : „Sobibór- zapomniane
powstanie“, Thomas Blatt jest jednym z nielicznych yj cych uczestników
powstania;
K. Skwirowski, M. Czuj, „Sobibór – obóz mierci“, W odawa, 2000 .
16
13
r., Globocnik z
Himmlerowi raport z operacji Reinhard, ponownie prosz c o odznaczenie niektórych cz onków Sonderkommando15.
20 pa dziernika, przed obj ciem funkcji w Trie cie, Globocnik
opu ci Lublin i uda si do Berlina, by uzyska absolutorium za
dotychczasow dzia alno . Szczególnego rodzaju k opoty mia z
rozliczeniem si z zagrabionego ofiarom mienia, co opó ni o jego
uzyskanie. Sprawozdanie finansowe i rzeczowe Globocnika z zako czenia gospodarczej strony operacji Reinhard, sk ada si z 38 kart
pisma maszynowego formatu A-4. Zawiera dwa pisma przewodnie z
4 XI 1944 i 5 I 1945 r. wraz z za cznikami oraz pisma Himmlera i
Pohla w tych sprawach.
W wykazie z 22 lutego 1943 r. sporz dzonym w Lublinie i podpisanym przez Wippera, jest uwidoczniona waluta 29 krajów z ca ego
wiata, w tym 505 046 dolarów USA, monety z ote, kruszce szlachetne, w tym 1775,46 kg z ota w sztabach, 9639,34 kg srebra w
sztabach, 5,1 kg platyny, brylanty, z ote zegarki, pier cienie i kolie z
brylantami, zegarki metalowe, scyzoryki, no yczki, latarki i okulary,
462 wagonów szmat, 251 pierza, 317 wagonów odzie y i bielizny16.
Zamkni cie kasowe operacji Reinhard na 13 grudnia 1943 r. zawiera ju zwi kszone ilo ci, w tym z ota 2909,68 kg, srebra 18
733,669 kg, platyny 15,14 kg, walut z 48 krajów ca ego wiata, l
081 521,40 dolarów USA, dewizy w z ocie z 34 krajów, w tym 249
711,50 dolarów, wys ano do Niemiec 1901 wagonów z odzie , bielizn , pierzem i szmatami. Oprócz Globocnika i Wippera sprawozdanie to podpisa równie kierownik kasy SS - Rzepa. W swym pimie z 30 XI 1943 r., Himmler wyrazi uznanie Globocnikowi za
"wielkie i jedyne w swym rodzaju zas ugi po one wobec ca ego
narodu niemieckiego przy wykonywaniu operacji Reinhard 17.
Hans Frank na rozprawie w Norymberdze doszed do przekonania,
które o makabrycznej karcie zbrodni wyrazi w s owach:
„Tysi c lat przeminie, a nic nie zdo a zetrze z Niemiec tej winy. Zag ada ydów by a bowiem nie tylko najwi ksz rozmiarami zbrodni w dziejach wiata. Zburzy a ona zasad , o któr ludzko walczy a przez ca e
15
„Ruch podziemny w gettach i obozach. Materia y i Dokumenty”
pod. red. B. Ajzensztain, 1946 r. Warszawa- ód - Kraków 1946
17
Jerzy laski, „Polska Walcz ca (1939-1945)“, Warszawa s. 584-592.
17
stulecia i zdawa o si , e utrwali a j ostatecznie w XX wieku - zasad poszanowania cz owieka”.
Ludobójcom po cz ci uda o si zatrze lady swych zbrodni.
Specjalna jednostka nr. 1005, dowodzona przez Standartfuhrera Paula Blobela, wykonywa a te makabryczne czynno ci - otwieranie masowych grobów i palenie zw ok. Zatrudnionych przy tym ydów
równie wymordowano. Niesamowity odór z palonych cia , chmury
dymu, przez d ugi czas zatruwa y powietrze w okolicach, w których
by y zlokalizowane obozy zag ady, jak np. Be ca, o czym za wiadcza jeden z wielu, pisz cy t relacj .
Z obozu w Be cu zdo zbiec Rudolf Reder. Protokó – zeznanie
z jego pobytu w obozie Be ec zamieszczono w Polskich Dokumentach Holokaustu18. Z obozu Treblinka, równie zbieg Jankiel Wiernik. Jego relacja zosta a spisana i wydana w formie broszury, o czym
dzie mowa. Jak dowodzi za cznik do protoko u z konferencji w
Waansee z dnia 20 1 1942 r., hitlerowcy przewidywali wymordowanie 11 mln ydów. Natomiast z o wiadczenia Eichmanna i innych
dokumentów, wynika, e zdo ali wymordowa 6 mln. ydów. Na
ogóln liczb 6 mln obywateli, których Polska utraci a w czasie II
wojny wiatowej, po ow , to jest 3 mln, to obywatele narodowo ci
ydowskiej. Wed ug nie do ko ca udokumentowanych danych, zdoo si uratowa 8% stanu przedwojennego ydostwa polskiego.
1.
1. 2.
Kolaboracja
W moralnej konstytucji ka dego cz owieka okre lony jest jego
stosunek do ojczyzny, bli nich i otoczenia. Winien si on opiera na
sprawiedliwo ci, która zabrania czynienia bli niemu tego, co nam
niemi e, równocze nie nak adaj c obowi zek czynienia tego, co bymy chcieli, by on nam czyni . Z zasad Bo ych wynika, e obowi z18
Rudolf Reder, „Be ec“, Kraków, 1999.
„Holockaust” (hebr. –„ofiara ca opalna”) – ogólnie przyj ty termin na
oznaczenie Zag ady ydów podczas II wojny wiatowej. Jest równoznaczny
poj ciu „Kidisz-Gaszem” (hebr. „po wi cenie Imienia Bo ego”), którym w
ci gu wielu wieków okre lano mier m cze sk ydów z r ki wrogów
Pana i Izraela.
18
kiem cz owieka jest mi owa swych bli nich, jak siebie samego19. W
ramach tych mie ci si równie obowi zek mi owania swego domu i
kraju ojczystego, a tak e w przypadku zmiany miejsca pobytu - w
nast pnej kolejno ci - ojczyzn z wyboru. Pogwa cenie tej cz ci
przyrodzonego prawa, prowadzi do degradacji charakteru, a niewdzi czno jest jednym z odra aj cych grzechów. Warunki wojenne, w tym migracja ludno ci, stworzy a swoistego rodzaju dylemat:
co cz owiek winien jest Bogu, a co cesarzowi, w jakich granicach
maj si mie ci jego obowi zki wzgl dem swej ojczyzny, oraz jakie
w odniesieniu do ojczyzny z wyboru?
Asymilacja obcokrajowców stwarza problem podwójnej lojalnoci i bardzo cz sto prowadzi do sprzeniewierzenia si której ze
stron. Niekiedy wchodz tu wy cznie motywy materialne, co wystawi niechlubn ocen jednostce kieruj cej si takimi kryteriami.
W rozwa aniach dotycz cych Holocaustu, nie mo na pomin
problemu kolaboracji. Okres okupacji by okresem szczególnej próby, w trakcie której ama y si cz sto nawet najsilniejsze charaktery.
Nic te dziwnego, e na dnie upodlenia znale li si ludzie wszystkich stanów, narodowo ci i ras. Znaczna cz
obywateli polskich
innych narodowo ci, zg osi a akces do "wielkiego narodu niemieckiego"; wielu Polaków na terenach wcielonych do Rzeszy zosta o
zmuszonych do zmiany obywatelstwa, a nast pnie wprz gni tych do
mierciono nej machiny. Dla niektórych przest pców kryminalnych,
wojna stworzy a mo liwo ci do jeszcze wi kszego upodlenia. Przy
tym zwa
nale y, e w pewnym stopniu u pod a upadku moralnego m.in. przyczynia o si ogólne ubóstwo ludno ci granicz ce z
odem jak w Warszawie, Lwowie i w innych miastach. Za przyk ad
tzw. "szmalcownicy", którzy w szczególno ci w trakcie likwidacji warszawskiego getta obstawiali do niego przej cia i szanta owali uciekaj cych z niego ydów oraz wspomagaj cych ich Polaków, dali okupu, a niekiedy oddawali swoje ofiary w r ce hitle19
Przykazanie: „B dziesz mi owa bli niego swego, jak siebie samego“,
(Kp 19,18) wielokrotnie powtarza si w Nowym Testamencie, podniesione
do rangi jednego z dwóch g ównych przykaza , obok przykazania mi ci
Boga (Mt 22,36-40; Jk 2,8 i in).
E. Ringelblum: „Kronika getta warszawskiego IX 1939- I 1943“ Warszawa 1988, s. 426-428.
19
rowców. W Warszawie ocenia si ich liczb od kilkuset do tysi ca.
W. Bartoszewski: „Niejaki aki ski, który najprawdopodobniej wyda Emanuela Ringelbluma na Grójeckiej (pewno ci nie ma), zosta
nam wskazany przez policj „granatow ”. To by znany obuz,
krad , ró ne rzeczy robi . No i stracono go. Nie ma jednego znanego
przypadku, eby rol szmalcownika spe nia inteligent. To by y same
obuzy. Nie mieli my ”naturalnego” roz adowania: ochotników do
SS, i innych formacji instytucji okupanta, ale mieli my ochotników
do szanta y i czynów kryminalnych” 20.
Podobn rol pe nili adresaci donosów do gestapo 21. Je eli na tak
rozleg ym terenie, w ród kilku milionów mieszka ców, w dwu
pierwszych latach okupacji zanotowano tylko 255, chocia ma to
negatywn wymow , to jednak nie potwierdza masowo ci tego zjawiska. Nale y ustali , kto je przej , na pewno nie gestapo, lecz
kontrwywiad AK?
Nie wyja niono, kto wyda b. cenionego historyka Marcelego
Handelsmana (8 VI 1882-20 III 1945), yda, który pracowa dla
AK? Czy Ludwika Landau (31 V 1902-29 II 1944), asymilowanego
yda, autora „Kroniki Lat Wojny i Okupacji” t. 1-3?
Na tym tle, zdrady jakiej si dopuszczali inteligenci, agenci gestapo w wydawaniu b. wielu osób, jest wprost niedopoj cia. Eugeniusz
wierczewski, szwagier Ludwika Kalsteina, z jego przysz
on
Blank Kaczorowsk , wydali gestapo gen. Roweckiego, komendanta
AK, s tego przyk adem. wierczewskiego zg adzi o podziemie, a
Kalstein z Blank , agenci MSW, byli ulgowo traktowani w PRL.
W celu po enia kresu tej pladze, w adze podziemne, oprócz apeli i ostrze , si gn y do ostatecznego rodka, skazuj c kolaborantów na kar mierci, w tym za wydawanie ydów. W „Biuletynach
Informacyjnych" KG AK - wychodz cych w nak adzie 43 000 egz. z 16 wrze nia i 9 grudnia 1943 r. ukaza y si pierwsze obwieszczenia
o wykonaniu wyroków mierci na Janie Pilniku, Stefanie Karczu z
Warszawy oraz Franciszku Soko owskim z Podkowy Le nej (m.in.
za wydawanie ydów w r ce hitlerowskie). W adnym innym oku-
20
„ egota“ Rada Pomocy ydom 1942-1945“ Warszawa 2002, s. 34
Barbara Engelking: „Szanowny panie giestapo, donosy do w adz
niemieckich w Warszawie i okolicach 2 l. 1940-1941“ Warszawa 2003
20
21
powanym kraju nie stosowano takich rodków do osób wydaj cych
ydów, jak w Polsce 22.
Dla kontrastu "Le Monde" z 20 II 1979 r. i 11 V 1985 r. poda , e
andarmi francuscy rz du Vichy deportowali 85% z ogólnej liczby
75 721 ydów bezpa stwowych do obozów zag ady. W roku 1945
przy yciu pozosta o tylko 1287 osób.
Osobn grup stanowili kolaboranci i zdrajcy ydowscy, których
te zwano "szmalcownikami". Do tej kategorii przest pców zaliczano wi kszo
ydowskich policjantów, którzy odznaczali si s alstwem, przekupstwem i bezwzgl dno ci . Przy ich wspó udziale,
pod kierunkiem andarmów, zap dzano do wagonów - kierowanych
do obozu mierci w Treblince - ydów z getta warszawskiego. 23
E. Ringelblum w „Kronice getta warszawskiego” napisa :
„W przeciwie stwie do policji polskiej, która nie bra a udzia u w apankach do obozu pracy, policja ydowska para a si t ohydn robot . Wyró nia a si przy tym straszliw korupcj i demoralizacj . Dno pod ci osi gn a jednak dopiero w czasie wysiedlania. Nie pad o ani jedno s owo protestu przeciwko odra aj cej funkcji, polegaj cej na prowadzeniu swoich
braci na rze . (...) Jak si to sta o, e ydzi - przewa nie inteligenci, byli
adwokaci (wi kszo oficerów przed wojn by a adwokatami) sami przyadali r ce do zag ady swych braci. Okrucie stwo policji ydowskiej by o
bardzo cz sto wi ksze ni Niemców, Ukrai ców i otyszów (...) Policja
ydowska da a dowody niezrozumia ej, dzikiej brutalno ci. Sk d taka
ciek
u naszych ydów. Kiedy to wyhodowali my tyle setek zbójców,
którzy na ulicach api dzieci, ciskaj je na wozy, ci gn na Umschlagplatz?
(...) Ka dy yd warszawski, ka da kobieta i ka de dziecko mo e przytoczy
tysi ce faktów nieludzkiego okrucie stwa i w ciek ci policji ydowskiej.
(...) 90% konspiratorów kryjówek to policjanci ydowscy, wyszukiwali
sami kryjówki, nast pnie wskazywali je Ukrai com i Niemcom. Szubrawcy
ci maj na sumieniu setki i tysi ce ludzi” 24.
22
„Pomimo stara egoty, liczba Polaków, których Ruch Oporu skaza na
mier za zbrodnie przeiw ydom, stanowi a 1 procent wszystkich Polaków
straconych przez Ruch Oporu“
Michael C. Steinlauf, „Pami Nieprzyswojona“, Warszawa 2001 s.53, 42
23
E. Ringelblum: Kronika getta warszawskiego wrzesie 1939 – stycze
1943“ Warszawa 1988, s.426 - 428
24
Tam e, s. 111.
21
W zasadzie kolaborowa y z okupantem wszystkie Judenraty.
ród 6 tys. cz onków Gminy ydowskiej w Warszawie, wywiad
polski i ydowski zidentyfikowa 150 agentów gestapo. W Warszawie przy ul. Leszno 13 i 14 gestapo ulokowa o sw ydowsk ekspozytur . Ponadto pod kryptonimem " agiew" utworzy o ono ydowsk agentur wyposa on w bro i legitymacj gestapo. Kierowa ni
Abram Genoweich, zast pc by Dawid Szternfeld, na którym wykonano wyrok mierci. Agenci agwi dzia ali na terenie getta i Warszawy w latach 1940-1944. Do ich zada nale o zwalczanie ruchu
oporu w getcie, rozpracowywanie róde pomocy oraz powi za z
polskim podziemiem, wy apywanie i denuncjowanie ukrywaj cych
si poza obr bem getta ydów i ukrywaj cych ich Polaków. Po zlikwidowaniu getta, oko o 300 uzbrojonych agentów agwi mieszka o
w gmachach gestapo przy ul. Szucha.
Z polecenia gestapowców Hahna i Brendta, kolaboranci Skosowski i urawin (obecnie zamieszka y w USA), pod pretekstem sprzedania paszportów i zezwole na wyjazd za granic bogatym ydom
europejskim, zwabili do Hotelu Polskiego, a z braku pomieszcze do
dwu innych hoteli- Terminus i Royal przy ul. Chmielnej, którzy nast pnie zostali ograbieni i wymordowani, o czym pisa a m.in. Teresa
Prekerowa w "Polityce" z 16 V 1987 r. Od l IV 1943 r. do ko ca
1944 r., to jest w czasie, gdy wi kszo
ydów zosta a ju wymordowana, hitlerowcy utworzyli w Krakowie pod kierunkiem kolaborantów dr Weicherta i Hilfsteina, Komitet Samopomocy dla ydów
(Jüdische Unterstützung Stelle - JUS). Agentura ta przechwytywa a
dla hitlerowców pomoc finansow i w naturze (paczki) jak wbrew
ostrze eniom Rz du Emigracyjnego przysy ali ydzi ameryka scy.
Jeden z przyk adów zdrady, wydarzy si w miasteczku Kra nik
Lubelski, zamieszka y przez 18 tys. ydów. Z relacji ocala ych ydów zawartych w wydanej w 1973 r. w Izraelu ksi ki pt. Izkor Kranik25 wynika, e na pocz tku 1944 r. pozostawa o jeszcze przy yciu
280 osób26. Na str. 306 jest podany opis dotycz cy wywo enia y-
25
Izkor bicher- to ksi gi pami ci tworzone przez wspólnoty uratowane z
Zag ady, opowiadaj ce o yciu gminy w danym mie cie, spisywane
najcz ciej w j zyku jidysz, hebrajskim, z wyj tkami w j zyku polskim.
26
„Gehenna ydów Polskich pod okupacj hitlerowsk “ Warszawa 1942.
22
dów do obozu zag ady. W czasie tej akcji, policja ydowska "si i
gwa tem adowa a na wozy starszych wiekiem ydów, w tym s ynnego rabina z Turobina wraz z ca jego rodzin ". Nast pny akt dramatu nast pi na skutek zadenuncjowania ydów planuj cych zbiorow ucieczk z obozu pracy. Na pi miesi cy przed wyzwoleniem,
w przeddzie ucieczki, dnia 18 lutego 1944 r., gestapo rozstrzela o
40 ydów planuj cych ucieczk . Po tej egzekucji zbieg o 18 innych,
a kilku schwytano. Za kar majster niemiecki Grieger rozstrzela 20
ydów27. We wspomnianym opisie s wyszczególnione ilo ci zarekwirowanych w czasie rewizji kosztowno ci, dolarów i t p. z czego
wynika, e czynno ci te wykonywali kolaboranci ydowscy - gestapo nie legitymowa o si przed ydami zrabowanym mieniem.
Podobnej zdrady dopu ci si jeniec ydowski, wydaj c Niemcom
grup je ców z obozu przy ul. Lipowej czasowo pracuj cych przy ul.
Nowy wiat. Za planowanie ucieczki do lasu, za znalezion bro ,
wszyscy, cznie ze zdrajc zostali rozstrzelani, a Polaka, kolejarza
p. Krzemi skiego z synem za udzielan im pomoc, zes ano do
wi cimia, sk d powrócili po wyzwoleniu. Ocala tylko jeden z
je ców, Wolf Binder, który w czasie tego dramatu znajdowa si
poza obozem, wi c móg zbiec i do ko ca wojny ukrywa si w jednopokojowym mieszkaniu z kuchni , u rodziny Julii i Leonarda Thury przy ul. D ugiej 22 w Lublinie. Jak dot d ich yj ca córka nie
zosta a uhonorowana medalem przez Yad Vashem. By mo e jest to
ten sam Binder, o którym wspomina Chaim Zylberklang, e bezimiennie zgin na Negewie w 1948 r.
Nale y przypuszcza , e zdrajcy, czasowo mogli przed
swe
ycie, ale ilu z nich ocala o w czasie ewakuacji w g b Rzeszy, tego
nikt nie jest w stanie ustali . Zdrada kraju osiedlenia, a szczególnie
asnego narodu w czasie jego miertelnego zagro enia, jak w okresie okupacji, prowadzi a do stanu przedstawionego w Raporcie Oneg
Szabat:
26
Bund ( jidysz „Przymierze”, ydowska partia socjalistyczna utworzona
w Wilnie w 1897 r., maj ca wielu zwolenników w ród robotników i
inteligencji w Rosji, Polsce, USA i innych krajach.
27
Oneg Szabat – „Sobotnia rado ”. Tak s nazywane przepisy o
odpoczynku szabatu i o rado ci, któr musi yd sprawia sobie i bliskim w
dzie sobotni.
23
„Nie mo emy pomin milczeniem niecnej roli, jak odegrali i nadal odgrywaj volksdeutsche w akcji anty ydowskiej w Polsce. Na skutek militarnego zwyci stwa Niemiec volksdeutsch, cz sto nie rozumiej c ani s owa po
niemiecku, przewa nie drobni kupcy i ch opi, (...) zostali wysuni ci na
czo o miejscowych w adz. W wyniku nienormalnego zjawiska, jakim by o
posiadanie znacznej w adzy wykonawczej przez ludzi nie maj cych odpowiednich kwalifikacji, a legitymuj cych si jedynie przynale no ci do
partii hitlerowskiej, zapanowa o wsz dzie chamstwo i zdziczenie, zw aszcza wobec ydów. Volksdeutsche w Polsce zapisali si po wieczne czasy
jako najciemniejsze indywidua i pacho kowie czarnej sotni hitlerowskiej.
To w nie volksdeutsche stanowili obsad wartownicz os awionego obozu mierci w fortach Pomiechówka ko o Nowego Dworu, gdzie zakatowali
w lipcu 1941 przesz o 600 ydów, m czyzn, kobiety, niemowl ta i starców, wysiedlonych za "nielegalny" pobyt z P ska, Nowego Miasta, Nowego Dworu i Zakroczynia. Oni te stali na czele obozów pracy dla ydów
i w wi kszo ci przypadków okazali si zwyk ymi z odziejami, szujami,
degeneratami. Im i ich rasowym kompanom z Lagerschutz nale y zawdzi cza wiadome, celowe mordowanie, a w najlepszym przypadku okaleczenie tysi cy m odych ydów. Obozowicze, o ile nie umierali w obozie, ko czyli mierci g odow jako szmelc ludzki po powrocie do domu”28.
Przeciwstawne drogi dwu mistrzów Polski w boksie
Kenigsweina i Szapsia Rotholca, którzy prze yli Zag ad
Teodor Niewiadomski relacjonuje: 29
Stan li my pod szlabanem. Tego dnia mieli my pecha: przy szlabanie w
otoczeniu andarmów i szaulisów sta Niemiec nazywany «Frenkensteinem». K tem oka zauwa em równie Rotholca, s awnego przedwojennym Szapsia Rotholca, wielokrotnego bokserskiego mistrza Polski w wadze
muszej, niejednokrotnie reprezentuj cego Polsk na mi dzynarodowych
ringach bokserskich. Wówczas niejeden równie Niemiec pozna warto i
si ciosu popularnego Szapsia.
Oto teraz sta w nale ytej odleg ci od niemieckich andarmów. Male ki i drobniutki dos ownie nik w olbrzymiej czapie ydowskiego policjanta.
28
D.S Wyman: „Pozostawieni swemu losowi-Ameryka wobec Holocaustu
1941-1945”, Warszawa 1994, s. 116, 247. Nie potwierdzono stanowczo
wiadomo ci o produkcji myd a z cia ludzkich. Ale pog oski o takich
praktykach obiega y ró ne cz ci Europy zaj tej przez pa stwa Osi.
29
Marian Apfelbaum Dwa sztandary Rzecz o powstaniu warszawskim
Kraków 2003 s. 159-165, 96.
24
U boku zwisa mu symbol w tpliwej w adzy otrzymanej z r k hitlerowskiego ciemi yciela - drewniana pa ka. […]
Tym razem Frenkenstein rykn : K amiesz! K amiesz jak z nut. Widziaem, jak ty i twoje takie same polskie winie karmili cie ydowskie cierwo,
a wi c musicie by g odni! Pieni si i rycza , e nawet jego niemieccy
kamraci, jak gdyby ze strachu przed nieobliczalnym pijakiem, odst pili
kilka kroków. A on wyrwa Rotholcowi drewnian pa
i zacz wali
mnie po g owie [...] Po wojnie Rotholc zapuka do drzwi Kenigsweina
agaj c o pomoc. Zosta wyrzucony z mieszkania i ju nigdy w yciu si
30
nie zobaczyli.
Sprawiedliwy los nie oszcz dzi jednak i najgorszych, najgorliwszych
pomocników «akcji przesiedle czej», to znaczy samych ydowskich policjantów. Mimo e s yli oni Niemcom tak gorliwie, jak mo e to robi tylko
zdrajca-renegat, to jednak traktowani byli bardzo le. [...] Na ulicach getta i
na ulicach Umschlagplatzu widzia o si dziesi tki zabitych policjantów, którzy dostarczyli zbyt ma y kontyngent ludzi.
Po up ywie siedmiu krwawych tygodni Niemcy za adowali do wagonów i
wywie li do Treblinki kilkuset policjantów wraz z ca ymi rodzinami 3121.
Szli oni do wagonów cisi i potulni, ze spuszczonymi g owami, nie miej c
spojrze w oczy otaczaj cym ich ludziom, których askawy los oszcz dzi w
danej chwili. […] Za wiedz i zgod Hóflego, Brandta oraz Hauptsturmfuhrera Michateena, szefa akcji codziennego kontyngentowania wywózki,
skierowali równie swoich ydowskich pomocników do Treblinki. By o to
skrupulatne, bezlitosne wype nianie rozkazów i taktyki ludobójczej, wypracowanej przecie sztabowo i przy wspó udziale twórczym Hóflego. Na
terenie GG regu by o dobre wspó ycie Niemców z ydowskimi zdrajcami
z policji i Judenratów, a potem wysy anie ich na mier [...]. 12 wrze nia
„wielka akcja" zosta a zako czona. 21 wrze nia, w przeddzie Jom Kipur,
wznowiono j i wywieziono do Treblinki dwa tysi ce ydów: „Pod pretekstem udekorowania ich, Niemcy obrali setki ydów policjantów i wys ali
ich, razem z rodzinami, do Treblinki". Powierzchnia getta zosta a zmniej30
Ratholc Szapsel od 1941 do stycznia 1943 by policjntem ydowskim.
Rotholcowie na aryjskich papierach ukrywali si u Polaków za gettem.
Gestapo on z synem Ryszardem zamordowa o wraz zrodzin Tadeusza
Ma kowskiego, on z jednym synem ocala . Po wojnie zrehabilitowany, w
1949 r. wyjecha do Belgii, potem do Kanady. Zmar w Toronto .
ydzi Polscy – historie niezwyk e, Warszawa 2010, s. 263-265
31 21
A. Berman podaje wcze niej, e z pocz tkowej liczby dwóch tysi cy
policjntow, oszcz dzono dwustu czterdziestu.
1 Cukierman, Nadmiar pami ci, s. 178.
25
szona i jedynie osoby zarejestrowane jako pracownicy „szopów" mog y
nadal w nim mieszka , w sumie trzydzie ci pi tysi cy osób skoszarowanych wokó ich miejsc pracy. Ludzie ci poddani byli ostrej dyscyplinie, kontrastuj cej z zaistnia ymi warunkami.2
Kenigswein prawdziwie by z naszej wspólnej ojczyzny
W ksi ce „Ten jest z ojczyzny mojej”, na s. 302-;349-359 i innych, s relacje Feliksa Cywi skiego i Antoniny, ony dr. Jana abi skiego dyr. ZOO, o losach rodziny Kenigswein, która ocala a z
Zag ady, a dwaj synowie z rodzinami yj w Izraelu. Obecnie Mosze
nazywa si Tirosh, by zawodowym oficerem izraelskim, uczestniczy we wszystkich wojnach obronnych i w stopniu pp k. przeszed
na emerytur . Mieszka w Karmielu.
Antonina abi ska relacjonuje:32
Przysz a z m em i dwojgiem dzieci; trzecie umie ci a w Zak adzie ks.
Boduena, u zakonnic, czwarte nosi a pod sercem. Po spaleniu si getta
trzyma a ich w swojej melinie jaka paserka za grube pieni dze, a kiedy ju
nie mieli grosza przy duszy, kaza a i precz. I takie historie si zdarza y.
Reginy, Kenigswein, bra czynny udzia w akcji przedpowstaniowej
i w powstaniu; nie tylko budowa podziemne bunkry i schrony, ale te walczy . Rodzice Reginy i bracia zgin li. Ona sama gdzie w g bi piwnicy
gotowa a zupy i kasze dla bojowników. Cudem uszli ca o, a teraz znów
ogo oconym i bezdomnym grozi a mier . Przyszli wi c do Zoo, przekradac si ulicami jak z oczy cy. Prze yli szcz liwie nawa nic . Regina urodzi a pomy lnie dziecko; to które ukrywa y zakonnice, ocala o. Krnigswein
zmar nagle na serce w 1946 r. ona przebywa w Izraelu wraz z ca swoj
gromadk ; wysz a za m , pracuje w kibucu.
Feliks Cywi ski uzupe nia:
To by o w 1943 r. w czasie ostatecznej likwidacji getta warszawskiego.
Sytuacja w mie cie by a napi ta, terror szczególnie wzmo ony. Nasze
mieszkanie, w którym ukrywa o si 10 ydów, znajdowa o si przy ul.
Sapie skiej, niedaleko getta. Niemieccy andarmi i szmalcownicy penetrowali te okolice szczególnie skrupulatnie w poszukiwaniu uciekaj cych
ydów. W tym okresie zupe nie niespodziewanie dowiedzia em si , e
jedna z ukrywaj cych si , Regina Kenigswein, zaczyna rodzi . By em na ni
ciek y: dlaczego ukrywa a przede mn ci ? […]
32
W . Bartoszewski, Z. Lewinówna Ten jest z ojczyzny mojej s. 257-303,
359.
26
Kiedy wybuch o powstanie, mieszkali my przy ul. Sapie skiej 21. Nale y te wspomnie , e wielokrotnie pomaga nam dozorca tego domu, Michalak, cz owiek zacny i odwa ny. S siedzi tego domu byli zdumieni, a niektórzy
przera eni, kiedy w pierwszym dniu powstania wyprowadzi em grup ocalaych ydów. Wszyscy, z wyj tkiem starych Rubinszteinów, w czyli si do
czynnej walki. Ja by em wtedy dowódc batalionu „Wigry" na Starówce, (raczej
kwatermistrzem JG), dzia em pod pseudonimem kpt. „Ry ".
Finkielsztein by magazynierem batalionu. Kenigswein dowodzi bojowym
oddzia em ydów uwolnionych z G siówki. Stworzono z nich specjalny oddzia pod dowództwem Kenigsweina. Nale y podkre li , e byli bardzo
zdyscyplinowani i bili si dzielnie. Rubinsztein i jeszcze kilku innych, nazwisk ju nie pami tam, padli bohatersk mierci . O mnie mówiono wówczas artobliwie „król ydowski". Po upadku powstania Kenigswein z on ,
Rybak, Finkielsztein i dwaj greccy ydzi ukryli si w podziemnych korytarzach Starówki. Odda em im wszystkie pozosta e zapasy ywno ci batalionu. Tam prze yli do wyzwolenia Warszawy, do stycznia.33
Spotkanie u Heleny
i Juliana Grzesików w
Lublinie w lecie 2007
roku. Od lewej strony:
Wanda Lotter, Maria
Krasnod bska,
stoi
Helena Grzesik, siedzi
Lipcewicz Jan, Patyra
Edward, Mosze Tirosh,
Ma gorzata
Krasuska
Mosze dwukrotnie by w Lublinie i przekaza wiele informacji z
czasów Zag ady, swych prze
po 1945 roku, np. w ydowskim
sieroci cu w ródborowie, gdzie by g odzony przez ydowsk dyrektork , której w Izraelu nawet si nie uk oni . W ksi ce Lewinówny i Bartoszewskiego, jak i w powy szych relacjach nie ma natomiast nawet wzmianki o Zygmuncie Pi taku, zwyk ym warszawskim ch opaku. A to w nie on obroni przed szmalcownikami mat33
Tekst powsta z wywiadu udzielonego przez Feliksa Cywi skiego Józefowi Goldkornowi, drukowanego pt. „Sprawiedliwy w ród narodów w
„Naszym G osie” (dodatek do „Fo ks Sztyme”) 1967, 19 IV nr.157.
27
Regin Kenigswein, gdy wysz a z getta w poszukiwaniu ywnoci, ponadto dostarcza do getta ywno i w brawurowy sposób
doro , przez dwa posterunki niemieckie wywióz ich z getta. Dla
zmylenia andarmów obla doro
i ubrania wódk , sam usiad na
ko le obok doro karza udaj c pijanego, nakry rodzin bud , bo
pada deszcz i przewióz na aryjsk stron . W ksi ce Zylberklanga
w Cz II pod fotografi autora z Janem Wacem, obok ony Micha a
Merskiego stoi ten cichy warszawski bohater, odznaczony przez Yad
Vashem. Mieszka w Sulejówku, zmar w lecie 2007.r. Mosze Tirosh
cz sto przyje
z Izraela do Sulejówka, wspiera go lekami oraz
finansowo, daj c liczne dowody wdzi czno ci dla jednego z wybawców ich rodziny.
1. 4. Eksterminacja ydów w poszczególnych pa stwach
RZESZA NIEMIECKA34 obejmowa a swym zasi giem Niemcy,
Austri , Protektorat Czech i Moraw oraz polskie tereny zachodnie
zagrabione w 1939 r. zwane Warthegau - Kraj Warty.
Pierwsze dwie próbne deportacje przeprowadzono 13 lutego i w
ko cu 1940 roku, wysiedleniem ze Szczecina w okolice Lublina
1300 ydów, a z Badenii i okr gu Saary 7500 osób do peteinowskiej
Francji. Wysiedlenia te mia y charakter polityczny. Chodzi o o
sprawdzenie czy ydzi zabierani w nocy pojad bez uprzedze na
zatracenie, oraz o wypróbowanie reakcji w asnego spo ecze stwa i
krajów docelowej deportacji. Ponadto ustalono, w jakim stopniu do
samozag ady swego narodu mog si przyczyni sami ydzi, a
szczególnie ich przywódcy. Rola jak w tym niecnym procederze
odegra y Rady ydowskie zosta a ukazana przez Raula Hilberga w
jego ksi ce; The Destruction of the European Jews. Po oficjalnym
przekazaniu przez Hitlera rozkazu o przyst pieniu do Endloesung ostatecznego rozwi zania, jego wykonawcy przyst pili do natych-
34
Trzecia Rzesza obejmowa a terytorium Niemiec (wraz z okupowanymi
terenami krajów s siednich). Otaczaj ce Niemcy (w tych granicach) kraje
oficjalnie nie nale y do Trzeciej Rzeszy, lecz by y jej podporz dkowane.
Wi ksza cz
Polski (z wyj tkiem ziem anektowanych przez Rzesz ),
zosta a uznana za „region interesów pa stwowych Niemiec”.
28
miastowego dzia ania 35. We wrze niu 1941 r. dokonano zmiany w
ustawie o obywatelstwie. Na tej podstawie pozbawiono obywatelstwa wszystkich ydów zamieszka ych poza Rzesz , a ich maj tek
skonfiskowano. Ka dy deportowany yd niemiecki automatycznie
traci obywatelstwo. Minister Sprawiedliwo ci w li cie z pa dziernika 1942 r. do Bormanna stwierdzi , e poniewa jego resort "jedynie
w niewielkim stopniu mo e si przyczyni do eksterminacji tych
narodów" zrzeka si jurysdykcji nad Polakami, Rosjanami, ydami
oraz Cyganami na rzecz SS. Minister Finansów i Bank Rzeszy uregulowa y tryb przej cia zagrabionego ofiarom mienia. Ministerstwo
Komunikacji zabezpieczy o tabor kolejowy oraz planowe kursowanie poci gów z ydami do miejsca ich deportacji. ydowskie rady
starszych sporz dza y listy deportowanych, sami za ydzi na formularzach wykazywali stan swego maj tku, gromadzili si na miejscach zbiórki i bez protestu wsiadali do poci gów, jad c na mier .
Tych, którzy usi owali si ukry , policja ydowska do sprawnie
odnalaz a i dostarcza a na miejsce, by w ko cu wraz z Rad ydowsk 36 w ostatnim transporcie pojecha do tych samych miejsc ka ni.
Ta procedura mia a w zasadzie miejsce we wszystkich krajach i poszczególnych miejscowo ciach.
Pierwszy transport - z ca ej serii nast pnych - licz cy 20 000 osób,
ydów z Nadrenii i 5000 Cyganów odszed we wrze niu 1941 r.
wyj tkowo zosta skierowany do getta ódzkiego. Getto w odzi jako
ostatnie skupisko ydów w Polsce uleg o likwidacji dopiero w lecie
35
Zag ada milionów ydów w Europie dokonywa a si , na ile by o to
mo liwe, w g bokiej tajemnicy. W celu dezinformacji i oszukania opinii
publicznej oficjalnie nazywano j Endloesung - ostatecznym rozwi zaniem
ydowskiego problemu, co by o kojarzone przez wi kszo spo ecze stw z
koncentracj mieszka ców ydowskiego pochodzenia na specjalnie
wydzielonych terenach i stworzeniem autonomicznych ydowskich
regionów.
36
Judenraty (rady ydowskie) i utworzona przez nie policja ydowska,
oczywi cie, absolutnie nie wyobra a sobie ani skali, ani samej istoty
dokonywanych zbrodni. Wielu z ich cz onków do ko ca wierzy o w
istnienie autonomicznych ydowskich regionów, jakoby tworzonych przez
nazistów, nie wiedz c ca ej prawdy o obozach zag ady. Stawali si oni
lepym narz dziem w r kach swoich wrogów. Niektórzy z nich, znaj c
prawd przeciwstawiali si na przeró ne sposoby.
29
1944 roku. 30 czerwca 1943 roku og oszono Rzesz za "oczyszczon
od ydów", gdy faktycznie od roku ju ich tam nie by o. Przed deportacj , tereny te zamieszkiwa o 265 000 ydów. Ocala o od kilkuset do kilku tysi cy. Nieznana jest dok adna liczba zg adzonych, ani
te uratowanych ydów niemieckich.
FRANCJA po kapitulacji dzieli a si na stref okupowan oraz
na podleg kolaboruj cemu z Niemcami rz dowi marsza ka Petaina.
Przed rozpocz ciem Ostatecznego Rozwi zania, do danego kraju
byli skierowani z Niemiec eksperci do spraw ydowskich, pod nadzorem których odbywa a si ka da akcja. Na jesieni 1941 r. do Francji przyby anio mierci - Eichmann. Rz d Vichy z w asnej inicjatywy rozbudowa ustawodawstwo anty ydowskie, a nawet powo
Departament Spraw ydowskich, na którego czele postawi zdeklarowanych antysemitów. W czerwcu 1942 r. Eichmann przes do
ekspertów w pa stwach zachodnich rozkaz Himmlera w sprawie
deportacji ydów przyznaj cy Francuzom priorytet w operacji
"przeczesywania" Europy z zachodu na wschód. Premier Laval
wiadczy , e " ydzi zagraniczni byli we Francji zawsze problemem (wobec czego) rz d francuski wyra a zadowolenie z faktu, e
zmiana stosunku Niemiec do tej kategorii osób stworzy a Francji
mo liwo ci pozbycia si ich". S dzi nale y, e Francuzi nie zdawali
sobie jeszcze sprawy co oznacza s owo "przesiedlenie". Do jesieni
1942 r. r kami Francuzów, ich w adzy cywilnej, w tym andarmerii,
deportowano do O wi cimia 27 000 bezpa stwowych ydów - 18
000 z Pary a i 9000 z Francji Vichy. Na skutek takiego rozwoju
wydarze eksperci niemieccy zaproponowali, by deportacjami obj
ydów - obywateli francuskich. Wywo o to odwrotny skutek.
Francuzi odmówili deportacji naturalizowanych do 1933 r. ydów, a
tak e urodzonych we Francji jej obywateli. W owym czasie, w coraz
szerszym zakresie zacz a dociera na Zachód prawda o dokonywaniu na ydach w obozach mierci zbrodni ludobójstwa. Rozpocz a
si masowa ucieczka ydów, szczególnie na Lazurowe Wybrze e
okupowane przez W ochów, gdzie nie grozi o im ju tam niebezpiecze stwo. W taki oto sposób os ab a we Francji deportacja ydów.
Do obozów mierci wywieziono 52 000 czyli oko o 20% zamieszkaych tam ydów w kwietniu 1944 r. jeszcze przed l dowaniem aliantów, we Francji znajdowa o si 250 000 ydów, wszyscy prze yli do
30
ko ca wojny. Tak w streszczeniu przedstawia a si sytuacja we
Francji. Z perspektywy francuskiej opisa j Francois De Fontette: 37.
„Kiedy 10 lipca 1940 roku Zgromadzenie Narodowe, sk adaj ce si z
Izby pos ów Frontu Ludowego, ustanowi o re im Vichy, kraj znajdowa si
w ca kowitym upadku, upadku, jaki rzadko ogl dano - trzeba odnie si do
armii Czarnego Ksi cia sprzed oko o sze ciu wieków, aby odnale przyad wtargni cia nieprzyjaciela tak g boko na terytorium francuskie. Zawieszenie broni, podzia Francji na dwie strefy, wybór Vichy jako tymczasowej, a potem ostatecznej stolicy, to wszystko tworzy o ramy, w których
dzia a nowa w adza. Mia a ona dwa g ówne cele: pierwszym by o, jak w
1871 roku, pragnienie i ch cz ciowego przywrócenia patriarchalnego i
wiejskiego spo ecze stwa Ancien Regime'u; drugim - znalezienie odpowiedzialnych za kl sk . Je eli III Republika upad a jak domek z kart, to tylko
dlatego e zosta a zdradzona od wewn trz; jeszcze raz ustalono, e kiedy
wszystko si le uk ada, to wina Woltera, Rousseau, a zw aszcza wolnomularzy i ydów. My zajmiemy si tymi ostatnimi.
Pierwsz reakcj nazistów, bardzo interesuj
i symboliczn , by o potraktowanie nieokupowanej Francji jako sk adu: wys ali oni tam od lipca
1940 roku, trzy tysi ce ydów z Alzacji. W pa dzierniku sze tysi cy
pi ciuset ydów z Badenii i Sarry-Palatynatu wys ano w kierunku Lyonu w
zaplombowanych wagonach i osadzono we francuskim obozie internowania
w Gurs, w którym wielu zmar o, a innych deportowano w 1942 lub 1943
roku. Obóz, który by wiadkiem ko ca mi dzynarodowych Brygad w
Hiszpanii, mie ci przedstawicieli pi dziesi ciu dziewi ciu krajów! Nietpliwie nazi ci s dzili wtedy, e by oby dla Francji pokonanej i rasowo
zdegenerowanej zbyt wielkim zaszczytem dopuszczenie jej do narodu judenrein (czystego od ydów).
27 wrze nia w adze niemieckie wprowadzi y pierwsze zarz dzenie dotycz ce ydów w okupowanej strefie: zakazywa o ono tym, którzy z niej
zbiegli, powrotu do niej i nakazywa o tym, którzy w niej zostali, poddanie
si spisowi; pó niej przy ono im piecz tk z napisem „ yd" w dowodzie
osobistym.
Rz d Vichy mia ze swej strony na ladowa (z w asnej inicjatywy) ustawodawstwo nazistowskie i przez rodzaj spontanicznej nad licytacji, która
mo e tylko dziwi , prze cign go w niektórych punktach. Podstawowymi
tekstami by y dwa statuty dla ydów - jeden z pa dziernika 1940, a drugi z
czerwca 1941 roku. Pierwszy szed dalej ni tekst niemiecki, definiuj c
poj cie „ yd" w kategoriach rasowych, gdy rozporz dzenie z 27 wrze nia
37
Francois De Fontette: “Historia Antysemityzmu” 1992, s. 110-117
31
uznawa o za kryterium religi ; dlatego statut francuski móg obj wi ksz
grup ludzi. Pierwszy zamyka ydom dost p do wy szych stanowisk publicznych i ustanawia numerus clausus w wolnych zawodach; drugi powraca do definicji yda poprzez przynale no religijn . Te teksty mia y
wiele celów, takich jak niedopuszczenie do jakiejkolwiek nowej imigracji
ydów do strefy zwanej woln , ewentualne zach cenie do odjazdu tych,
którzy znajdowali si we Francji, i na koniec zmniejszenie ilo ci elementu
obcego lub niefrancuskiego ocenianego jako nieprzyswajalny w yciu administracyjnym lub kulturalnym. Ca a polityka antysemicka Vichy polega a
pod niektórymi wzgl dami na wydaniu Niemcom ydów obcych lub niedawno naturalizowanych, aby spróbowa w miar mo liwo ci (miara do
sk pa i z udna!) ochroni ydów zamieszka ych we Francji od dawna. Pami tano niew tpliwie o raporcie dla Prezydenta Republiki na temat dekretu
z maja 1938 roku, raporcie podpisanym przez Daladiera, Alberta Sarrauta i
Marchandeau, podkre laj cym „rozró nienie, jakiego rz d zamierza dokona mi dzy osobnikami moralnie w tpliwymi, niegodnymi naszej go cinno ci, a cz ci zdrow i pracowit ludno ci obcej"; miano pewnie w
uchu b
przed oczami fragment, w którym Giraudoux wypowiada to, co
wielu wczoraj my la o po cichu:
„Znalaz y si w ród nas, wnikaj c w sposób, którego tajemnicy szukaem nadaremnie, setki tysi cy Aszkenazyjczyków, zbieg ych z gett polskich
lub rumu skich, odrzucaj cych ducha tych gett, ale nie ich partykularyzm;
przyuczeni od wieków do pracy w najgorszych warunkach, eliminuj naszych rodaków, niszcz c ich obyczaje zawodowe i tradycje, z wszystkich
zawodów drobnego rzemios a, takich jak: konfekcja, buty, futra, galanteria
skórzana, i gnie
c si tuzinami w pokojach, wymykaj si wszelkim
badaniom spisu powszechnego, fiskusa i pracy. Wszyscy ci emigranci,
przywykli do ycia na marginesie pa stwa i do obchodzenia jego praw,
przywykli do unikania wszelkich obci
wynikaj cych z tyranii, nie maj
adnych trudno ci z unikaniem obowi zków wynikaj cych z wolno ci;
przynosz tam, gdzie przychodz , nielegalne dzia anie, sprzeniewierzenie,
zepsucie i s sta ym zagro eniem dla ducha dok adno ci, dobrej wiary i
doskona ci b cych dum francuskiego rzemios a. Horda, która potrafi
da sobie odebra prawa narodowe i drwi w ten sposób ze wszystkich
wygna , a któr delikatna i nienormalna budowa fizyczna sprowadza tysi cami do naszych szpitali obci aj c je nadmiernie". Program anty ydowski Vichy odpowiada wi c idea om i sk onno ciom wrogim wobec obcokrajowców, zaostrzaj cym si od dziesi ciolecia, ale - jak pisa Darlan - w
styczniu 1942 roku - respektowa zasad , e nie nale y „dokucza starym
ydom francuskim"!
W marcu 1941 roku zosta utworzony Komisariat Generalny do Spraw
32
ydowskich (CGQJ), na czele którego znalaz si Xavier Vallat. 22 lipca
1941 roku przyj to ustaw o aryjanizacji ekonomicznej. Mia a ona na celu
wyeliminowanie wszelkich wp ywów ydowskich z gospodarki kraju.
Mo na wi c wyobrazi sobie bez trudu niskie nami tno ci, jakie wzbudzi a,
dze, które podsyci a, i grabie e, jakie umo liwi a. Cho prze ladowanie
osób jest wstrz saj ce, nie przys oni ono ca kowicie zorganizowanego i
legalnego rabunku maj tno ci ydowskiej, dla którego usprawiedliwienia
nie mo na znale
adnego pretekstu ideologicznego. Ustawa z 19 listopada
1941 roku tworzy a UGIF {Union Generale des Israelites de France), ca kowicie porównywaln do Judenrate ustanowionych w Europie rodkowej,
a której rola by a wielokrotnie kwestionowana. Pod koniec roku 1941 X.
Vallat zosta oskar ony przez niektóre kr gi Vichy, e jest zbyt twardy, a
tymczasem ze strony niemieckiej czyniono mu przeciwny zarzut.
„Jestem antysemit d ej ni pan - powiedzia Danneckerowi - poza
tym móg bym by pa skim ojcem". Ura ony t „bezczelno ci " pewien
dyplomata niemiecki o wiadczy , e Vallat powinien si nazywa Judenschutzkomissar (komisarz d/s ochrony ydów).(s. 112-113)
Zosta on zast piony przez Darauiera (zwanego Pellepoix) mianowanego
w maju 1942 roku w wieku czterdziestu pi ciu lat. Darauier utworzy na
Sorbonie katedr historii judaizmu, na której kierownika Abel Bonnard
wyznaczy Henri'ego Labroue'a. Przekonany rasista, czego nie mo na powiedzie o poprzedniku, Dar uier wci gn w swoj orbit takich ludzi jak
Ren Martial, Claude Vacher de Lapouge, a zw aszcza George Montandon,
naturalizowany lekarz szwajcarski, niebezpieczny szarlatan, profesor w
(prywatnej) szkole antropologii, który opublikowa pewn liczb dzie ,
ród nich ydzi we Francji. Zosta on pierwszym ekspertem rz dowym do
spraw rasy ydowskiej, a jego przera aj cy arbitra , oczywi cie p atny, w
przypadkach w tpliwych by ostateczny. Zosta zamordowany w lipcu 1944
roku przez Ruch Oporu. Darauier wyda wszystkim swym placówkom zakaz u ywania s owa „izraelita",
cego sposobem obrony ydostwa,
polegaj cy na udawaniu, e problem ydowski jest tylko problemem religijnym, i poleci , aby nigdy nazwiska yda nie poprzedza s owem monsieur,
ale aby stosowa okre lenie: „ yd taki a taki".
nie miesi c po jego nominacji Niemcy na yli obowi zek noszenia
tej gwiazdy, cho nie uda o si go wprowadzi w wolnej strefie; po kilku
tygodniach osiemdziesi t trzy tysi ce osób pobra o (oczywi cie za punkty
na karcie tekstylnej!)
sze cioramienn gwiazd ze s owem: yd (Juif),
napisanym czarnymi, powyginanymi literami. By y te niespodzianki: dwudziestu o miu stra aków paryskich zacz o nosi gwiazd przyszyt do
munduru, w ko cio ach praktykuj cy katolicy, a nawet pewien kap an,
przypi li do ubra znak odró niaj cy! Ta niemiecka decyzja wywo a
33
ród ludno ci skutek odwrotny od zamierzonego: jawi a si ona jako obraza godno ci ludzkiej i zamiast sko czy si kwarantann tych, których
dotyczy a, powodowa a ona niekiedy w metrze lub na ulicy odruchy przyjacielskie lub anonimowe poczucie wspólnoty, wywodz ce si zarówno z
sympatii, jak i z pragnienia gawrosza zagrania okupantowi na nosie, poprzez obnoszenie si z gwiazd , na której by napis „Goj" lub „Owerniak".
Jeszcze w lipcu Militarbefehlshaber in Frankreich zastosowa mnóstwo
rodków segregacyjnych, zakazuj c ydom bywania na p ywalni, w restauracji, kawiarni, teatrach, kinach, na koncertach, targach, w bibliotekach, na
wystawach itd. Nie mogli korzysta z publicznego telefonu, w metrze wolno im by o je dzi tylko ostatnim wagonem, mogli dokonywa zakupów
tylko pó nym popo udniem, chocia kiedy brakowa o wszystkiego, na ogó
nie by o ju co kupi we wczesnych godzinach porannych. Lipiec 1942
roku zyska smutn s aw , zw aszcza wskutek pierwszej wielkiej deportacji.
Bez w tpienia wynika a ona z decyzji Konferencji w Wannsee; Dannecker
za da od Vichy dostarczenia pi dziesi ciu tysi cy ydów ze strefy nieokupowanej i 4 lipca rz d Petaina udzieli zgody „na deportowanie ydów
ze stref okupowanej i nieokupowanej, pocz wszy od wszystkich bez przynale no ci pa stwowej". Jako e policja paryska dysponowa a znaczn
dokumentacj stu pi dziesi ciu tysi cy nazwisk, Niemcy zamierzali zatrzyma w ci gu dwóch dni dwadzie cia osiem tysi cy ydów. 16 lipca by
dniem wielkiej apanki na Yelodrome d'Hiver, dziewi tysi cy policjantów
francuskich przeczesa o niektóre dzielnice. Ta operacja, znana pod kryptonimem Fruhligswind (Wiatr - Instytut Bada Zagadnie
ydowskich Francuzi!... Francuzem trzeba si sta od nowa. Czytajcie straszn diagnoz
naszej choroby wirus to YD. Szybko! S przecie choroby rozpoznawane
za pó no jak rak.), pozwoli a zebra dwana cie tysi cy ydów, w tym ponad cztery tysi ce dzieci. Cho by a ohydna, to jednak dzi ki udzia owi w
niej policji francuskiej uda o si potajemnie ostrzec niektórych ydów.
Deportowanych przewieziono do obozów Loiret, Pithiviers, Beaune-laRolande lub Drancy - ten ostatni by najwa niejszym punktem zbornym,
który J.J. Bernard uwieczni nazw Obóz powolnej mierci.
W strefie zwanej woln , obozy, s
ce niegdy internowaniu hiszpa skich republikanów b
ydów niemieckich, funkcjonowa y w Rivesaltes,
Vernet, Milles, Arge-les-sur-Mer, Noe, Gurs i Recebedou. Obcy ydzi
przybyli do Francji po 1936 roku, Niemcy, Polacy, Czesi, Esto cy, Litwini,
Gda szczanie, mieszka cy Sarry byli skrupulatnie poszukiwani. Materialne
warunki, w których odbywa y si rewizje i aresztowania, spowodowa y to,
co pewien raport prefektury, w którym trudno dopatrywa si sentymentalizmu nazwa „rozdzieraj cymi scenami"; wi kszo rodziców decydowa a
si porzuci na miejscu swe niepe noletnie dzieci. Opór ze strony wyko34
nawczych w adz francuskich by ma y, w Lyonie jednak e genera SaintVincent, dowódca okr gu wojskowego, odmówi u yczenia swych oddziaów do wykonywania takiego zadania, dwa dni pó niej zosta zdj ty ze
stanowiska.
Pod koniec 1942 roku wywieziono czterdzie ci dwa tysi ce pi ciuset
ydów z Francji do O wi cimia. Szczególnie bolesny okaza si problem
dzieci; Laval uzyska zgod na (czy by ze wzgl dów humanitarnych?) nie
oddzielanie dzieci od rodziców, ale to skaza o wiele z nich na komory gazowe. W 1942 roku, zgodnie z szacunkami M. Klarsfelda, deportowano
faktycznie: dwa tysi ce czterysta sze dziesi cioro czworo dzieci od trzynastu do siedemnastu lat. Dwa tysi ce pi set pi dziesi cioro siedmioro od
sze ciu do dwunastu lat, tysi c trzydzie cioro dwoje poni ej sze ciu lat.
Reakcje opinii publicznej by y stanowczo nieprzychylne i od tej chwili
Francuzom zacz y si otwiera oczy. W nie wtedy ma miejsce odwa na
interwencja leciwego sparali owanego m czyzny - Gerauda Saliege'a,
arcybiskupa Tuluzy; kaza on odczyta we wszystkich swych parafiach w
niedziel 23 sierpnia 1942 roku list pasterski, zawieraj cy takie fragmenty:
„Jest moralno ludzka, która nak ada obowi zki i uznaje prawa... Pochodz one od Boga. Mo na je gwa ci . Nie jest w mocy adnego miertelnika ich zniesienie. I oto dzieci, kobiety, ojcowie i matki s traktowani jak
zwyczajne stado, oto rozdziela si cz onków tej samej rodziny i wysy a w
nieznanym kierunku. Taki smutny widok zosta zgotowany naszym czasom... W naszej diecezji maj miejsce przera aj ce sceny w obozach Noe i
Recebedou. ydzi s m czyznami. ydówki s kobietami, stanowi cz
rodzaju ludzkiego. S naszymi bra mi jak wielu innych. Chrze cijanin nie
mo e o tym zapomnie ".
Na to, z okrutn ironi , Robert Brasiliach odpowiedzia w Jesuis partout,
e i on nie aprobuje tych roz k, gdy „trzeba roz cza si z ydami en
bloc i nie zatrzymywa dzieci". Faktem jest zarejestrowanie w Drancy w
maju 1944 roku ydowskiego dziecka z tak notatk : „Ch opiec, 18 miesi cy, terrorysta". Biskup Theas, pastor Boegner i wielu innych ksi y wystosowa o znane protesty; pastorzy i ksi a, zakonnice wszystkich wyzna
pomagali ukrywa ydów, a o rodkiem tego duchowego oporu by a stara
stolica Galów, i to do tego stopnia, e wedle tytu u dzie a M. Landau'a mi dzy obiema wojnami dokona o si przej cie „Od awersji do szacunku", a
teraz aktywnej solidarno ci.
Po zaj ciu ca ej Francji przez Niemców w listopadzie 1942 roku prze ladowania nasili y si do niespotykanego stopnia, lecz najciekawszym faktem
jest to, e W osi w ich strefie okupacyjnej (osiem departamentów na
35
wschód od Rodanu) stali si protektorami nie tylko ydów obcych, ale
nawet ydów francuskich. Marrus i Paxton zauwa aj , e w pierwszej poowie 1943 roku najlepsz szans prze ycia dla yda przyby ego z innego
kraju lub pozbawionego obywatelstwa apatrydy by o udanie si do pa stwa
faszystowskiego: Hiszpanii, Portugalii lub W och. Wypada istotnie zasygnalizowa zadziwiaj cy fakt: Franco, tak popierany przez Hitlera, nie tylko
odmówi mu, jak wiadomo, udost pnienia doj cia do Gibraltaru w pa dzierniku 1940 roku, ale jeszcze rozszerzy do skutecznie ochron narodowo ci hiszpa skiej na wszystkich potomków ydów iberyjskich, rozsianych od 1942 roku wokó Morza ródziemnego, to znaczy w Salonikach i na
wyspach greckich.
Na po udniu Francji w lipcu 1943 roku ludno
ydowska wzros a od
pi tnastu tysi cy sprzed wojny do pi dziesi ciu tysi cy i „Nicea sta a si
ydowskim o rodkiem politycznym i kulturalnym pod yczliwym okiem
armii w oskiej", ale mia o to trwa tylko do zawieszenia broni mi dzy aliantami i rz dem Badoglio we wrze niu 1943 roku, bo przyszli nazi ci i zacz li
najbrutalniejsze polowanie na cz owieka, jakie widzia a Europa Zachodnia.
W tym samym czasie Laval - mo e ju wyczuwa zmian losu armii - stanowczo odmówi pozbawienia francuskiego obywatelstwa tych ydów
francuskich, którzy mieli je przed rokiem 1927. Zreszt i to na nic si zda o,
bo sami Niemcy wykonali ca „robot " apania i deportowania ydów, nie
licz c si z adnymi wyj tkami lub ograniczeniami ustalonymi uprzednio.
Pod koniec 1944 roku oko o siedemdziesi ciu sze ciu tysi cy ydów
wywieziono z Francji; prze o jedynie dwa tysi ce pi set. O wi cim by
miejscem przeznaczenia siedemdziesi ciu tysi cy; ydzi francuscy stanowili trzeci cz
tej liczby, a ydzi obcy reszt . Wed ug wieku rozk ad by
nast puj cy: dwa tysi ce mia o poni ej sze ciu lat; sze tysi cy - poni ej
trzynastu lat; osiem tysi cy siedemset ponad - sze dziesi t lat. (s. 116-117)
Niezbyt ma sens stawianie pytania, co by si sta o, gdyby Francja, ca kowicie zaj ta, od pocz tku nie mia a rz du w Vichy. Niezbyt wiadomo, co
mo na by na takie pytanie odpowiedzie . Marrus i Paxton wykazali, jak trudna jest odpowied ; mo na jedynie spróbowa dokona porówna z Dani ,
gdzie uratowano niemal osiem tysi cy ydów, ale te i okoliczno ci by y
odmienne; w Holandii nawet mimo zaciek ej wrogo ci Holendrów wobec
Niemców nie uda o si uratowa ydów. Nie nale y te traci z pola widzenia faktu, e spo eczno
ydowska we Francji by a najwi ksza w Europie Zachodniej (si ga a trzystu tysi cy). Mo na si te pokusi o pewne
porównania z W grami i Rumuni . Regent Horthy przeciwstawia si deportacji ydów w gierskich, ale tylko do 1944 roku; genera owi Antonescu,
który przywo do porz dku Gwardi elazn Horii Simy, uda o si uratowa ydów w centrum kraju. Czy liczba ofiar we Francji zmniejszy aby si ,
36
i o ile, gdyby Niemcy nie uzyskali pomocy od policji francuskiej do 1943
roku? Pytanie to pozostaje bez odpowiedzi.
BELGI zamieszkiwa o przed wojn 5000 ydów. Przed wybuchem wojny przyby o z Niemiec 30 000 ydów i 40 000 z innych
okupowanych krajów, wobec czego z bezpa stwowych ydów,
Niemcy nie mogli powo
Rady ydowskiej. Krajem rz dzi a administracja niemiecka. Na pierwszy plan posz o 10 000 ydów belgijskich i 15 000 holenderskich. Do ko ca 1942 r. wys ano 15 000 do
wi cimia a do jesieni 1944 r. czyli do momentu wyzwolenia Belgii wymordowano dalsze 25 000, lecz nie deportowano ani jednego
yda, obywatela belgijskiego.
W HOLANDII zamieszkiwa o 140 000 ydów, z czego oko o 35
000 to ydzi nap ywowi. Spo ród ydów holenderskich Niemcy
atwo sformowali Rad ydowsk . ywiono nadziej , e ofiarami
stan si tylko ydzi bezpa stwowi, gdy na nich g ównie koncentrowa si antysemityzm holenderski. Z udne to by y nadzieje, bowiem okaza o si , e dwie trzecie zamordowanych, to ydzi holenderscy. W akcji apanek, wyszukiwania kryjówek bra a udzia policja
holenderska oraz donosiciele, rekrutuj cy si z bardzo silnego holenderskiego ruchu nazistowskiego, szczególnie z Flandrii. Do lipca
1944 r. deportacje obj y 113 000 ydów, z których wi kszo zamordowano w obozie mierci w Sobiborze na Lubelszczy nie.
Ostatnie transporty wys ano w jesieni 1944 r. kiedy patrole aliantów
dotar y ju do granic Holandii. Spo ród 20 000 - 25 000 ocala ych
ydów, 1000 to ci, którzy si ukryli i nie zostali wytropieni. Sprawia to postawa narodu holenderskiego. W odpowiedzi na usuni cie z
uczelni profesorów pochodzenia ydowskiego zastrajkowali studenci, a przy pierwszych deportacjach do obozów koncentracyjnych
dosz o do fali strajków. W Holandii nazi ci oszcz dzili 370 ydów
sefardyjskich, chocia takiego samego pochodzenia ydów z Salonik
pos ano do O wi cimia.
Do DANII i NORWEGII wojsko niemieckie wkroczy o w kwietniu 1940 r. Do jesieni 1943 r. Dania by a traktowana przez Niemców
jako suwerenne pa stwo. W kraju tym nie wy oni si aden ruch
faszystowski lub nazistowski, w zwi zku z czym nie by o adnej
kolaboruj cej grupy. Rz d du ski odmówi wprowadzenia specjalnych oznak dla ydów, gro c, e wszyscy obywatele pocz wszy od
króla równie b
je nosi . O wiadczono, e skoro bezpa stwowcy
37
nie maj obywatelstwa, Niemcy nie maj prawa da ich wydania
bez zgody w adz du skich. Eksperci od spraw ydowskich znale li
si w nietypowej dla nich sytuacji. Gdy w ko cu 1943 r. wojska
niemieckie znalaz y si w defensywie, robotnicy du scy odmówili
naprawy statków niemieckich i rozpocz li strajk. W tej sytuacji
Niemcy wprowadzili stan wyj tkowy i ustawodawstwo wojenne.
Himmler wykorzystuj c ten stan przyst pi do Ostatecznego Rozwi zania. W tym celu sprowadzono z Niemiec specjalne oddzia y
policji. Aby nie dra ni Du czyków polecono policji wchodzi tylko
do tych ydowskich domów, które zostan im otworzone. W nocy 1
pa dziernika 1944 r. wyci gni to z domów 477 osób - na ogóln
liczb 7800 ydów zamieszka ych w Danii - i skierowano do obozu
w Terezinie w Czechos owacji 38. Zgin o tylko 200 ydów. Fiasko
ob awy nale y przypisa temu, e rz d du ski dowiedzia si o dacie
akcji i poinformowa o tym przywództwo ydowskie. Z kolei rabini
podali to do wiadomo ci w bo nicach w czasie noworocznych nabostw, co umo liwi o wielu ydom ukrycie si na ten czas, bowiem
ca e spo ecze stwo du skie zosta o zaanga owane w obron ydów.
Korzystaj c z bliskiego po enia Szwecji, przewieziono do niej
statkami przez akwen 5 919 uchod ców ydowskich. Tych, którzy
nie byli w stanie pokry kosztów przewozu wynosz cych 100 $
przewieziono na koszt bogatych Du czyków. Po owa ydów du skich pozosta a na miejscu i przetrwa a do ko ca wojny w ukryciu 39.
W NORWEGII istnia a prohitlerowska partia, której przewodzi
Vidkun Quisling, a która ci le wspó dzia a z okupantem, st d
przyj o si nazywa tego rodzaju kolaboracj "quislingizmem". W
kraju tym
o 1700 ydów przewa nie bezpa stwowców. Gdy w
ko cu 1942 r. w wyniku kilku b yskawicznych akcji skierowano do
wi cimia tamtejszych ydów, na znak protestu ust pi o kilku
cz onków rz du Quislinga. Wszystkim prze ladowanym ydom
38
Z obozu Terezin ydzi ci wiosn 1945 r. przy wspó udziale szwedzkiego Czerwonego Krzy a byli przetransportowani do Szwecji, co uratowa o
im ycie. Wracaj c do Danii po zako czeniu wojny, wi kszo z nich nie
tylko by a witana przez mieszka ców z rado ci , ale i w ca ci odzyska a
swój maj tek.
39
„S owo ydowskie” 2004 nr 1-2 (313-314), s. 7.
38
zaoferowa a azyl Szwecja, dok d nielegalnie przerzucono 900 osób
ze spo eczno ci ydowskiej.
FINLANDIA wzi a udzia w wojnie po stronie pa stw osi. W
kraju tym mieszka o 2000 ydów. Nazi ci uczynili jedyny wyj tek i
w ogóle nie poruszyli z Finami kwestii ydowskiej w ich kraju.
OCHY Jako cz onka paktu osi, Niemcy traktowali po partnersku do czasu zamachu stanu Badoglia w lecie 1943 r. W zwi zku z
tym hitlerowcy nie uzyskali prawa dzia ania na terytorium W och i
pomimo pozorowanych posuni rz du faszystowskiego, ydzi cieszyli si tam wzgl dn wolno ci . Mia o to du y wp yw na stosunek
do ydów innych faszyzuj cych rz dów. W osi o mieszali poczynania hitlerowców w sprawach ydowskich i jak mogli, tak je sabotowali. Genera Roatta wr cz odmówi wydania ydów z terenów Jugos awii, okupowanych przez W ochów. Podobnie bezpiecznie czuli
si ydzi na Lazurowym Wybrze u znajduj cym si równie pod
osk okupacj .
Sytuacja uleg a jednak radykalnemu pogorszeniu, gdy wojska
niemieckie zaj y Rzym i pó nocne W ochy. Jesieni 1943 r. do
och skierowano z Lublina morderc ydów i nie tylko ich - Odilo
Globocnika oraz by ego gubernatora polskiej Galicji – Otto Waechtera. Wobec tego, e nie mogli oni polega na policji w oskiej, oparli
si na niemieckiej. Starzy faszy ci wprost ostrzegli ydów, dzi ki
czemu 7000 zdo o si ukry . Z pó nocnych W och umieszczono w
obozach zlokalizowanych przy granicy austriackiej 35 000 ydów.
Wiosn 1944 r. wys ano do O wi cimia 7500 osób, z których wrócio 600 czyli mniej ni 10% ydów zamieszka ych we W oszech w
liczbie 50 000.
RUMUNIA by a najbardziej antysemickim krajem Europy. Poprzez Traktat Berli ski, ju w 1878 r. wielkie mocarstwa usi owa y
sk oni Rumunów do przyznania tamtejszym ydom praw obywatelskich. Jeszcze pod koniec I wojny wiatowej ydzi rumu scy egzystowali tam na statusie obcokrajowców. Po wojnie, pod naciskiem
zwyci skich pa stw Ententy, Rumuni zostali zmuszeni w czy do
traktatu pokojowego klauzul przyznaj
równouprawnienie mniejszo ciom narodowym. Jednak e w latach 1937-38, Rumuni odrzucili
traktat o mniejszo ciach, pozbawiaj c w ten sposób obywatelstwa
225 000 osób, czyli jedn czwart ludno ci ydowskiej. W sierpniu,
szef dyktatury Ion Antonescu stwierdzi , e - oprócz kilkuset - wszy39
scy ydzi s bezpa stwowcami. W tym te czasie Rumuni wprowadzili najsurowsze ustawodawstwo anty ydowskie, spod którego wyczono tylko ydowskich weteranów wojennych i.t.p., stanowi cych
1% populacji ydowskiej w tym kraju. W lutym 1941 r. Rumunia
przyst pi a do wojny po stronie pa stw Osi. W czasie inwazji Niemiec na ZSRR, w Odessie 23 pa dziernika legion rumu ski zmasakrowa ok. 19 000 ydów. Podobnie by o w Czerniowcach. Latem
1941 r. wojsko rumu skie przeprowadza o na wielk skal planowe
rzezie i deportacje ydów. Polega y one na wt oczeniu do wagonów
oko o 5000 ydów i obwo eniu ich po kraju, a wszyscy z braku
tlenu i po ywienia poumierali. Nie ma potrzeby przytaczania innych
form bestialstw, jakich si dopuszczano w stosunku do ydów. W
rumu skich obozach, b cych pod ca kowit kontrol pa stwa,
stosowano bardziej wyrafinowane metody dr czenia wi niów ni w
obozach Zag ady hitlerowcy. Niemcy obawiali si , e w Rumunii
mo e im si wymkn spod kontroli planowa eksterminacja ydów,
poprzez zamienienie jej na krwawy chaos. Po wymordowaniu przez
Rumunów blisko 300 000 ydów, hitlerowcy zawarli z Antonescu
porozumienie, na mocy którego ustalono, e "ewakuacja ydów z
Rumunii przeprowadzona zostanie przez jednostki niemieckie". Kiedy jednak okaza o si , e ydów mo na sprzedawa za granic , bioc 1300 dolarów za osob , Antonescu zmieni decyzj i Rumuni
zacz li popiera tego rodzaju "emigracj ". W czasie, gdy wojska
sowieckie zbli y si do granic Rumunii, Antonescu by ju gotów
wypuszcza ydów bez pieni dzy. Po owa - z 850 000 ydów rumu skich ocala a. Tysi ce dosta o si do Izraela, chocia jak dowodzi zatoni cie statku Struma, ta droga by a pe na niebezpiecze stw.
GRY by y królestwem bez króla. Urz d namiestnika sprawowa Miklos von Horthy. W latach trzydziestych rozwin si na W grzech silny ruch faszystowski zwany strza o-krzy owcami. Od 1938
roku W gry wprowadzi y u siebie anty ydowskie ustawodawstwo,
które zosta o rozci gni te równie na ydów ochrzczonych. Wbrew
swej oficjalnej polityce, W grzy mocno akcentowali ró nic mi dzy
"zmadziarowanymi" miejscowymi, a nap ywowymi uciekinierami
zwanymi "Ostjuden". Ustawodawstwo anty ydowskie nie by o tam
srogie, skoro w wy szej izbie parlamentu nadal zasiada o 11 pos ów
ydowskich. W gry jako jedyne pa stwo "osi", wys o na front
wschodni wojsko ydowskie - 130 000 nierzy s by pomocniczej
40
w w gierskich mundurach. Niemcy respektowali suwerenno W gier do marca 1944 r., na skutek czego, kraj ten stanowi dla ydów
bezpieczn wysepk na morzu Zag ady.
Sytuacja uleg a jednak radykalnej zmianie, gdy w marcu 1944 roku zjawia si na W grzech Eichmann ze swym dziesi cioosobowym
zespo em, by na miejscu nadzorowa ostateczne rozwi zanie. W
owym czasie ydzi w gierscy byli najlepiej poinformowanymi o
dokonuj cych si na ich narodzie zbrodniach. Jakich przebieg ych
metod musia jednak u ywa Eichmann, by u pi ich czujno i zaprz c przywódców ydowskich do wspó udzia u w zbrodni nad swoim narodem. Zaoferowano wi c wymian miliona ydów za 10 000
ci arówek dla wojska, lub wypuszczenie jednego yda za 1000
dolarów. Tym sposobem 1684 osobowa grupa - w tym rodzina prowadz cego z ramienia syjonistów pertraktacje dr Karstena - przez
obóz w Bergen-Belsen, dotar a do Szwajcarii. Hitlerowcy ob awiaj c
si prezentami i dolarami czynili konsekwentne przygotowania do
Ostatecznego Rozwi zania, czyli deportacji 600 000 ydów mieszkaj cych w owym czasie na W grzech.
W akcji ratowania ydów w gierskich, zaanga owa y si ambasady pa stw neutralnych, jak Szwajcarii, Hiszpanii, Portugalii i Szwecji. Udziela y one paszportów, przyznawa y obywatelstwa, zapewnia y pobyt i prac w swych krajach. Szczególn aktywno w tym
wzgl dzie przejawia sekretarz ambasady szwedzkiej Raul Wallenberg. Dzi ki tym zabiegom uda o si ulokowa w obozie pod Budapesztem - pod ochron pa stw neutralnych - 33 000 ydów z paszportami zagranicznymi. Raul Wallenberg sw s
ydom przyaci w asnym yciem. Po wkroczeniu Armii Czerwonej do Budapesztu, dnia 17 stycznia 1945 roku zosta aresztowany - wed ug oficjalnej wersji podanej 20 XII 2000 przez rosyjskie MSZ - w 1947 r.
umar w sowieckim wi zieniu w Moskwie. Podobnie swoj s
ydom przyp aci yciem polski Wallenberg - Henryk S awik - pe nomocnik londy skiego rz du emigracyjnego na W grzech, który
uratowa od Zag ady ponad pi tysi cy ydów. Po wkroczeniu
Niemców, pomimo szansy, nie opu ci W gier i w podziemiu kontynuowa sw dzia alno . Po aresztowaniu, torturowany w ka ni gestapo, nie zdradzi wspó pracuj cych z nim W grów. W 1944 r. zamordowano go w Mauthausen. W Polsce za swe bohaterstwo zosta
uhonorowany dopiero w 2004 r. - jego wnuczka z r k Prezydenta RP
41
po miertnie odebra a odznaczenie - Krzy Komandorski z Gwiazd
Odrodzenia Polski. Wcze niej Yad Vashem odznaczy go medalem i
zaliczy w poczet sprawiedliwych. W prasie i w telewizji oraz dzi ki
ksi kom, po dziesi cioleciach zapomnienia, jego posta przybli ono
spo ecze stwu polskiemu40.
Grupa Eichmanna zdo a zorganizowa Rad ydowsk i zapewni a sobie pomoc ze strony policji w gierskiej i strza o-krzy owców.
Obóz w O wi cimiu zosta specjalnie przygotowany na przyj cie
ydów w gierskich. W tym celu podci gni to tory kolejowe pod
samo krematorium. Ca y okres deportacji ydów w gierskich trwa
nie d ej ni dwa miesi ce. Oko o 50 000 ydów wys ano pieszo na
roboty do Rzeszy. Po drodze, eskortuj cy ich strza o - krzy owcy,
dokonywali na nich rabunków i traktowali bardzo brutalnie. Dziesi tki tysi cy ydów w gierskich pad o ofiar spontanicznych pogromów, bowiem w getcie budapeszte skim znajdowa o si wówczas oko o 160 000 ydów. Dzi ki syjonistom wiat dowiedzia si o
dokonywanych na W grzech deportacjach. Posypa a si lawina protestów ze strony pa stw neutralnych oraz Watykanu. Nuncjusz papieski nie omieszka przy tym wyja ni , e protest Watykanu nie
zrodzi si z "fa szywie rozumianego wspó czucia". Dostarczono
aliantom list 70 osób, g ównie odpowiedzialnych za te zbrodnie.
Lista ta zosta a publicznie og oszona, przy czym zapowiedziano
surowe ukaranie tych osobników. Ponadto Roosevelt wystosowa
ultimatum, w którym zagrozi , e "los W gier b dzie inny ni
wszystkich krajów cywilizowanych (...) o ile deportacje nie zostan
przerwane". Na potwierdzenie tej pogró ki, 2 lipca 1944r. dokonano
silnego bombardowania Budapesztu.
Pod tak presj W grzy podj li decyzj przerwania deportacji. Nie
bacz c na to, Eichmann, jeszcze w po owie lipca, wys do O wi cimia 1500 ydów znajduj cych si dot d w obozie pod Budapesztem. 13 lutego 1945r. W gry skapitulowa y przed Armi Czerwon i
dzi ki temu pozostali przy yciu ydzi zostali uratowani.
40
El bieta Isakiewicz, „Czerwony o ówek - O Polaku, który ocali tysi ce
ydów”, Warszawa 2003;
Grzegorz ubczyk, „Polski Wallenberg - Rzecz o Henryku S awiku”,
Warszawa 2003; „Firanki”, „Gazeta Wyborcza” 2003 z 29 12, s. 16-17;
„S owo ydowskie” 2004 nr 18-19 (330-331), s.4.
42
W BU GARII zamieszkiwa y mieszane etnicznie narodowo ci i
antysemityzm prawie nie wyst pi na tym terenie. Ani car, ani rz d i
naród nie anga owali si do rozwi zywania kwestii ydowskiej.
Tylko armia wyrazi a zgod na deportacj oko o 15 000 ydów z
terenów anektowanych. W adze obj y ochron
wszystkich
ochrzczonych ydów, lekarzy i ludzi interesu. Pod naporem hitlerowców rz d zgodzi si na przesiedlenie ydów z Sofii na wie .
Nazistom nie uda o si sformowa Rady ydowskiej, bowiem naczelny rabin Sofii Daniel Salomon Zion, schroni si u metropolity
Sofii Stefana, a ten o wiadczy publicznie, e „Bóg okre li los ydów, a ludzie nie maj prawa m czy ich i prze ladowa ". Odwa ne
stanowisko tego cz owieka w kwestii ydowskiej, daleko przewy sza o postaw Watykanu w tych sprawach. W wyniku takiej sytuacji,
ani jeden yd bu garski nie zosta deportowany.
GRECJA - W Salonikach skupiono 55 000 ydów i powo ano
Rad ydowsk . W przeci gu dwu miesi cy 1943 r. deportowano
wszystkich do O wi cimia. Jesieni tego roku, po upadku armii w oskiej, przy biernej postawie spo ecze stwa, wywieziono z po udniowej cz ci Grecji, przynale nych wysp i Aten dalsze 13 000 osób.
W SERBII pod pretekstem egzekucji zak adników,
nierze
niemieccy rozstrzelali m sk ludno
ydowsk . Natomiast kobiety i
dzieci zagazowano w specjalnie sprowadzonych z Berlina samochodach. Po wojnie, niemiecki s d cywilny skaza dr Emanuela Schaefera na sze i pó roku wi zienia za u miercenie w samochodach 6280
kobiet ydowskich z Chorwacji.
CHORWACJA 10 kwietnia 1941 roku, po wkroczeniu Wehrmachtu do Zagrzebia, chorwackim faszystom pozwolono og osi
powstanie niepodleg ej Chorwacji pod wodz dr. Ante Pavelicia,
czekaj cego na rozwój wypadków we W oszech pod skrzyd ami
Mussoliniego. Nast pnego dnia W ochy i W gry do czy y do Hitlera. Deportacje ydów z Chorwacji przeprowadzali chorwaccy faszyci - ustaszowcy. Za ka dego deportowanego yda, Chorwacja p acia 30 marek, konfiskuj c w zamian ca e po ydowskie mienie. Pewnej
liczbie ydów uda o si uciec do okupowanej przez W ochów Jugoawii. Do jesieni 1943 r. Chorwaci deportowali do obozów zag ady
30 000 ydów. Ocala o 1500 asymilowanych lub zamo nych ydów, w tym ony kliki z Pawelicem w cznie. Stanowi o to 5% populacji ydowskiej.
43
John Cornwell w ksi ce o Piusie XII ujawni ogrom zbrodni pope nionych nie tylko na ydach w ultrakatolickiej Chorwacji 41.
Okrutny re im katolickiej Chorwacji
„U podstaw utworzenia NDH (Nezavisnej Drzavy Hrvatskiej). Niepodleg ego Pa stwa Chorwackiego, leg y dwie historyczne zasz ci: trzynastowieczna tradycja wierno ci papiestwu i zapiek a nienawi do Serbów za
przesz e i obecne krzywdy z ich strony. Chorwaccy nacjonali ci ywili
ci
uraz do serbskich w adz, zamykaj cych im dost p do uprawiania
wolnych zawodów i równych szans w edukacji. Win Serbów, w oczach
Chorwatów, by o równie uprzywilejowanie prawos awnej wiary, zach canie katolików do roz amu i systematyczne kolonizowanie przez nich historycznie katolickich ziem. Zarówno jedni, jak i drudzy stawiali znak równoci pomi dzy to samo ci religijn i etniczn - Serbowie byli prawos awni,
a Chorwaci katolikami. Natomiast tamtejszych ydów dyskwalifikowano
nie tylko z racji rasy, ale tak e powi za z komunizmem, masoneri i domniemanego zach cania do aborcji.
W granicach nowego chorwackiego pa stwa znalaz y si S awonia, S owenia, Bo nia, Hercegowina i du a cz
Dalmacji. W ród licz cej 6 700
000 ludno ci by o 5 500 000 Chorwatów (a wi c katolików), 2 200 000
prawos awnych Serbów, 750 000 muzu manów, 70 000 protestantów i 45
000 ydów. Obecno protestanckiej mniejszo ci niemieckiej ani te , o
dziwo, du ej enklawy muzu manów nie wadzi a ustaszowskim w adzom ani
troch . Ale dla prawos awnych Serbów przygotowa y „radykalne rozwi zania", podobnie jak dla ydów, z miejsca przeznaczonych do likwidacji.
25 kwietnia 1941 roku Paveli dekretem zakaza wszelkich publikacji i
druków (u ywan przez Serbów) cyrylic . W maju wprowadzono oparte na
kryteriach rasowych ustawy anty ydowskie, zakazuj ce ydom ma
stw
z aryjczykami i wprowadzaj ce „arianizacj " urz dów, wolnych zawodów i
ydowskiego kapita u. W tym samym miesi cu wys ano z Zagrzebia do
obozu koncentracyjnego w Danicy jako pierwszych ydówki. W czerwcu
zamkni to serbskie podstawówki i przedszkola.(...)
W Chorwacji od samego pocz tku pope niano inne gwa ty, o których
wie ci rozchodzi y si pr dko z ust do ust. Wkrótce si okaza o, e Paveli
nie jest wiern kopi Heydricha i Himmlera, gdy do systematycznych
masowych j mordów nie potrafi podej tak biurokratycznie i na zimno jak
oni. Trudno bowiem jest znale w historii przyk ady równie barbarzy skich, bezplanowych okrutnych rzezi jak te, których dopu cili si przywód41
John Cornwell: „PAPIE HITLERA, Tajemnicza historia Piusa XII“,
Warszawa 1999, s. 303-316
44
cy ustaszów. Na pocz tku lat sze dziesi tych opisanie historii chorwackich
mordów na Serbach, ydach i innych zlecono w oskiemu pisarzowi, Carlowi Falconiemu, który pracowicie zbadawszy stosowne jugos owia skie
archiwa i dost pne w tym czasie ród a watyka skie, znalaz nast puj ce
przyk ady szeroko rozpowszechnionych okrucie stw, zapocz tkowanych w
Chorwacji wiosn 1941.
28 kwietnia oddzia ustaszy napad na sze wiosek w rejonie Bjelovaru,
uprowadzaj c 250 m czyzn, w tym nauczyciela i popa. Ofiary zmuszono
do wykopania rowu, a potem skr powano drutem i spalono ywcem. Kilka
dni pó niej, w miejscowo ci Otocac, ustasze wy apali 551 Serbów w tym
miejscowego popa z synem. I znów - przed zar baniem ich siekierami zmusili schwytanych do wykopania sobie grobów. Popa i jego syna zbrodniarze zachowali na sam koniec. R bi c syna na kawa ki, kazali ojcu odmawia modlitw za zmar ych. Potem za torturuj c go, wydarli mu w osy
z g owy i brody, wy upili oczy, a na koniec ywcem obdarli ze skóry. 14
maja, w miejscowo ci Glina, setki Serbów sp dzono do ko cio a na obowi zkow msz dzi kczynn za konstytucj Niepodleg ego Pa stwa Chorwackiego. Za nimi do wi tyni wesz a banda ustaszów z siekierami i no ami i za da a od obecnych okazania wiadectw przej cia na katolicyzm.
Mia y je tylko dwie osoby i te wypuszczono. Reszt po zamkni ciu drzwi
wymordowano.
Cztery dni po masakrze w Glinie poglavnik, czyli fürer Paveli zjawi
si (pod naciskiem Hitlera) w Rzymie, aby podpisa z Mussolinim traktat
mi dzypa stwowy, gwarantuj cy W ochom dost p do chorwackich prowincji i miast na wybrze u Dalmacji. Podczas tej wizyty Pius XII udzieli Paveliciowi „religijnej" audiencji, a Stolica Apostolska uzna a de facto Niepodleg e Pa stwo Chorwackie. Legatem papieskim w Zagrzebiu mianowano
bezzw ocznie przeora klasztoru benedyktynów w Montevergine, Ramira
Marconego. Nie ma dowodów na to, e Pacelli i watyka ski Sekretariat
Stanu wiedzieli o okrucie stwach zapocz tkowanych wiosn 1941 roku, tak
wi c szybkie uznanie swojej pa stwowo ci (w czasie wojny Watykan unika uznawania nowych pa stw) zawdzi cza a Chorwacja, rzecz jasna, statusowi bastionu broni cego przed komunizmem, a nie aprobacie dla jej polityki eksterminacyjnej. Niemniej w Rzymie od samego pocz tku wiedziano,
e Paveli jest totalitarnym dyktatorem, marionetk w r kach Mussoliniego
i Hitlera, e wprowadzi szereg fanatycznie antysemickich, rasistowskich
ustaw i e jest zwolennikiem przymusowego nawracania prawos awnych na
katolicyzm. Przede wszystkim jednak Pacelli by wiadom, e nowe pa stwo nie powsta o, jak to uj Jonathan Steinberg, „w wyniku heroicznego
buntu ludu Bo ego, lecz wskutek interwencji z zewn trz". wiat wiedzia ,
e niepodleg a Chorwacja jest owocem niemiecko-w oskiej brutalnej i bez-
45
prawnej inwazji i aneksji (utrzymuj cego oficjalne stosunki dyplomatyczne
z Watykanem) królestwa Jugos awii. I oto papie ciska r
Pavelicia i
udziela mu swego b ogos awie stwa.
O wspomnianych zbrodniach Stolica Apostolska dowiedzia a si dopiero
po jakim czasie. Ale chorwackiemu episkopatowi i klerowi katolickiemu
od samego pocz tku znane by y szczegó y masakr dokonywanych na Serbach oraz plany unicestwienia ydów i Cyganów. Co wi cej, duchowni
cz sto odgrywali w masakrach czo owe role.
Liczba ofiar by a nieprawdopodobna. Wedle najnowszych wiarygodnych
szacunków, w Chorwacji w latach 1941-1945 zabito w rzeziach 487 000
prawos awnych Serbów i 27 000 Cyganów. Oprócz nich zgin o oko o 30
000 spo ród 45 000 jugos owia skich ydów - 20 000 do 25 000 w ustaszowskich obozach mierci oraz 7000 wywiezionych do komór gazowych.
Dlaczego wi c pomimo ci le autorytarnych stosunków cz cych papiestwo z tamtejszym Ko cio em - stosunków, do których ustanowienia Pacelli
tak bardzo si przyczyni - watyka ski o rodek w adzy nie zrobi nic, by
powstrzyma zabijanie, wymuszanie nawróce na katolicyzm i rabunek
asno ci prawos awnej? Dlaczego zaraz po tym, jak po Watykanie rozesz a si wie o chorwackich zbrodniach, Pius XII, jak wyka emy, nie odci si zdecydowanie od poczyna ustaszy i nie pot pi zbrodniarzy?
Co Watykan wiedzia o Chorwacji
Od samego pocz tku arcybiskup Zagrzebia Alojzije Stepina (beatyfikowany przez Jana Paw a II w Chorwacji 2 pa dziernika 1998 roku) w pe ni
zgadza si z ogólnymi celami nowego pa stwa, d c do uznania go przez
papie a. 16 kwietnia 1941 roku z
wizyt Paveliciowi, odnotowuj c po
niej w swoim dzienniku, i nowy przywódca o wiadczy mu, e „nie b dzie
tolerowa serbskiej Cerkwi prawos awnej, poniewa nie jest ona, jego zdaniem Ko cio em, tylko organizacj polityczn ". Na tej podstawie Stepina
orzek , e „Poglavnik jest szczerym katolikiem". Tego samego wieczoru
arcybiskup Zagrzebia wyda na cze Pavelicia i czo owych ustaszów kolacj , aby uczci ich powrót z wygnania. 28 kwietnia, w dniu masakry 250
Serbów pod Bjelovarem, z ambon w ko cio ach katolickich odczytano list
pasterski Stepinacia, wzywaj cy ksi y i wiernych do wspó pracy z nowym
przywódc . Czy by Stepina by a tak naiwny, by nie rozumie , co niesie
z sob ta wspó praca? Na pocz tku czerwca 1941 roku Edmund Glaise von
Horstenau, niemiecki genera pe nomocny akredytowany w Chorwacji,
poinformowa , e wed ug wiarygodnych raportów niemieckich obserwatorów cywilnych i wojskowych, „ustaszów ogarn sza ". W nast pnym za
miesi cu doniós o zak opotaniu Niemców, których „sze batalionów piechoty" przygl da o si „ lepej, krwawej furii ustaszów".
46
W masakrach tych czo owe role odegrali duchowni, sami franciszkanie.
Wielu z nich chodzi o z broni i z ochot uczestniczy o w rzeziach. Ojca
Bo idara Bralowa, znanego z tego, i nie rozstawa si z pistoletem maszynowym, oskar ono, e w miejscowo ci Alipasin-Most ta czy przy cia ach
180 zamordowanych Serbów. Niektórzy franciszkanie zabijali, podpalali
domy, upili wioski i na czele ustaszowskich band pustoszyli bo niack
ziemi . We wrze niu 1941 roku w oski reporter opisa franciszka skiego
mnicha, którego widzia na po udnie od Banja Luki, jak ponagla oddzia
ustaszów krucyfiksem. W archiwum w oskiego MSZ w Rzymie zgromadzono fotograficzne dowody zbrodni - zdj cia kobiet z obci tymi piersiami,
wy upionych oczu, odci tych genitaliów i narz dzi zbrodni: no y, toporów,
haków na mi so". (...)
W latach powojennych wiele si mówi o o osobistej wi to ci chorwackiego prymasa, arcybiskupa Stepinacia, i jego protestach przeciwko przeladowaniom i rzeziom. Nawet je li si uzna, i nie mo na mu zarzuci
tolerowania morderczej nienawi ci rasowej, to jego dzielona z chorwackim
episkopatem pogarda dla swobód religijnych równa a si wspó uczestnictwu w przemocy. W sprawie przymusowych nawróce i rzezi Stepina
wystosowa do Pavelicia d ugi list prze ony w roku 1946 z maszynopisu
na angielski przez pisarza Huberta Butlera. Prymas przytacza w nim pogl dy bez wyj tku przychylne, kilku braci biskupów, w tym list od biskupa
Mostaru, doktora Mi cicia, daj cy wyraz historycznym t sknotom chorwackiego episkopatu za masowymi nawróceniami na katolicyzm.
Mi ci oznajmia na pocz tku, e „jeszcze nigdy nie by o tak dobrej okazji do dopomo enia Chorwacji w zbawieniu niezliczonych dusz". O masowym nawracaniu pisze z entuzjazmem. Boleje jednak nad „ciasnot pogl dów” w adz, które api nawet nawróconych i „poluj na nich jak na niewolników". Po czym, wyliczywszy masakry dokonane na kobietach, dziewcz tach dzieciach poni ej ósmego roku ycia, które zaprowadzono w góry
„i ywcem wrzucono (...) w g bokie jary", zdumiewaj co o wiadcza:
„W parafii Klepca zamordowano siedmiuset odszczepie ców z s siednich wiosek. Podprefekt Mostaru, muzu manin, pan Baji , publicznie og osi (chocia jako urz dnik pa stwowy powinien to przemilcze ), e w samej
tylko Ljubinie wrzucono do do ów siedmiuset schizmatyków”.
Zacytowany list ujawnia moralne rozchwianie biskupów, którzy pokonanie Jugos awii przez Hitlera wykorzystali do wzmocnienia wp ywów i pogi katolicyzmu w tym rejonie. Jeden po drugim popierali oni nawrócenia,
przyznaj c jednak e, e masowa zwa ka odszczepie ców do przepa ci nie
ma sensu. Ich brak zdystansowania si wobec re imu, pot pienia go i eks47
komunikowania Pavelicia i jego kompanów bra si z obaw przed utrat
„dobrej okazji" na zbudowanie katolickiej pot gi na Ba kanach. Podobne
obawy przed zmarnowaniem okazji do zapewnienia katolicyzmowi panowania na Wschodzie ywi Watykan, a wi c sam Pacelli. To w nie obawa
przed utrat niepowtarzalnej szansy na „ewangelizacj " doprowadzi a go w
latach 1915-1914 do forsowania, bez wzgl du na reperkusje i niebezpiecze stwa, konkordatu z Serbi w nadziei na stworzenie przyczó ka aci skiego obrz dku na ziemiach wschodnich chrze cijan.
W czasie drugiej wojny o sytuacji w Chorwacji Pacelli wiedzia wi cej
ni o sytuacji w jakimkolwiek innym kraju w Europie, nie licz c W och.
Jego wys annik, Marcone, (maj c do dyspozycji samolot wojskowy, móg
podró owa do woli mi dzy Rzymem a Zagrzebiem. Chorwaccy biskupi
za , z których kilku zasiada o w krajowym parlamencie, bez przeszkód
komunikowali si w Watykanem i sk adali regularne wizyty ad limina u
papie a w Rzymie". To w nie podczas takich wizyt Pius XII i cz onkowie
kurii mogli im zadawa , i z pewno ci zadawali, dociekliwe pytania na
temat ich sytuacji w kraju.
Pacelli korzysta te z w asnych, róde informacji, jak cho by audycji
BBC, których przez ca wojn skrupulatnie s ucha , przek adaj c mu ich
tre , pose Wielkiej Brytanii w Watykanie, Osborne. BBC cz sto informowa a o sytuacji w Chorwacji, czego przyk adem by a wiadomo z 16 lutego 1942 roku:
„Do najgorszych zbrodni dochodzi w diecezji arcybiskupa Zagrzebia
[Stepinacia]. Bratnia krew p ynie strumieniami. Prawos awnych si nawraca si na katolicyzm i nie s ycha g osu oburzenia ze strony tego hierarchy.
Doniesienia mówi za to o jego uczestnictwie, w nazistowskich i faszystowskich paradach".
Nap yw wytycznych dla biskupów chorwackich z watyka skiej Kongregacji ds. Ko cio ów wschodnich, zajmuj cej si zw aszcza katolikami obrz dku wschodniego w tym regionie, wskazuje, i w Stolicy Apostolskiej
wiedziano o wymuszaniu od czerwca 1941 roku nawróce na katolicyzm.
Uwag w tych dokumentach zwraca naleganie Watykanu, aby odrzuca
tych kandydatów do nawrócenia, którzy pragn si ochrzci z jawnie nieciwych pobudek, (cho w instrukcjach nie pisze si o tym( ze strachu i
z ch ci ocalenia ycia.
Chorwackimi dyplomatycznymi odpowiednikami Marconego byli praktykuj cy w rzymskim szpitalu lekarz, Nicola Rusinovi , i jego planowany
nast pca, papieski szambelan w Watykanie, ksi
Erwin Lobkowicz (z
pochodzenia Czech). Swoj misj sprawowali na wpó tajnie, gdy Stolica
48
Apostolska utrzymywa a stosunki dyplomatyczne z emigracyjnym rz dem
królestwa Jugos awii. Niemniej, pomimo rozlicznych dowodów masowych
rzezi, w marcu 1942 r. Watykan zaproponowa Chorwatom nawi zanie
oficjalnych kontaktów.
„Zalecam pa skiemu rz dowi i ko om rz dowym agodno , a wówczas
nawi emy stosunki - zach ci Rusinovicia Montini. - je li tylko b dziecie
post powa w ciwie, nasze stosunki same si u
"'. 22 pa dziernika
Pacelli przyj na audiencji ksi cia Lobkowicza, „z w ciw nadzwyczajn
askawo ci " wyra aj c, wed ug papieskiego go cia, „nadziej , e wkrótce
przyjmie mnie w innym charakterze".
Tymczasem za po rednictwem nuncjusza apostolskiego w Bernie, pra ata
Filippa Bernardiniego, o pomoc w imieniu prze ladowanych pobratymców
w Chorwacji zwróci y si do Stolicy Apostolskiej wiatowy Kongres ydów i diaspora izraelska w Szwajcarii. W dobrze udokumentowanym memorandum z 17 marca 1942 roku, sporz dzonym nieca e dwa miesi ce po
przyj ciu na konferencji w Wannsee planów „ostatecznego rozwi zania
kwestii ydowskiej", reprezentanci wymienionych ugrupowa przedstawili
prze ladowania ydów w Niemczech, Francji, Rumunii, S owacji, Chorwacji i na W grzech. Zale o im zw aszcza na tym, aby papie wp yn na
ostatnie trzy z wymienionych pa stw, z którymi czy y Watykan silne
wi zi dyplomatyczne i ko cielne. Na przyk ad prezydentem S owacji by w
owym czasie katolicki ksi dz. O Chorwacji napisano w memorandum:
Kilka tysi cy rodzin wywieziono na bezludne wyspy przy wybrze u
Dalmacji lub wtr cono do obozów koncentracyjnych (...) Spo ród ydów,
których zes ano do obozów pracy, bardzo wielu zgin o przy odwadnianiu i
robotach kanalizacyjnych (...) Ich ony i dzieci przewieziono do innego
obozu, w którym równie cierpi straszny niedostatek .
Manuskrypt tego, spoczywaj cego w Archiwum Syjonistycznym w Jerozolimie, listu opublikowa w zbiorze pism po wi conych Pacellemu i Trzeciej Rzeszy Saul Friedlander. Natomiast wci
yj cy jego sygnatariusz,
Gerhard Riegner, w wydanych w pa dzierniku 1998 roku pami tnikach Ne
jamais desesperer ujawni , i nie zosta on w czony do jedenastotomowej
watyka skiej edycji dokumentów z czasów wojny. Wskazuje to, e ponad
pó wieku po jej zako czeniu Stolica Apostolska woli nie przyznawa si ,
co i od kiedy wiedzia a o zbrodniach pope nianych w Chorwacji i o wczesnych stadiach ostatecznego rozwi zania. (…)
49
O wiedzy Watykanu, co dzia o si w Chorwacji na pocz tku 1942 roku,
wiadczy rozmowa Rusinovicia z nowym ekspertem od spraw s owia skich, francuskim kardyna em Eugene'em Tisserantem,- mimo jego wczeniejszych zastrze
do Pacellego podczas konklawe, zaufanym Piusa XII.
„Wiem na pewno -o wiadczy Tisserant przedstawicielowi Chorwacji 6
marca 1942 - e to franciszkanie, jak na przyk ad ojciec Simi z Knina,
uczestniczyli w atakach na ludno prawos awn w celu zniszczenia prawoawia. W ten sam sposób zlikwidowali cie prawos awie w Banja Luce.
Wiem o odra aj cych wyczynach franciszkanów w Bo ni i Hercegowinie i
to mnie bardzo boli. Tak nie godzi si post powa wykszta conym, kulturalnym, cywilizowanym ludziom, a có dopiero duchownym".
A podczas kolejnego spotkania z Rusinoviciem 27 maja powiedzia , e
wed ug danych niemieckich „znikn o trzysta pi dziesi t tysi cy Serbów" i
e „w jednym obozie koncentracyjnym jest ich dwadzie cia tysi cy”.
Sam Pacelli natomiast traktowa przywódców i przedstawicieli re imu
Pavelicia z niezmienn yczliwo ci . Liczba audiencji, których udzieli
Chorwatom, jest znacz ca. W lipcu 1941 roku przyj stuosobow delegacj
chorwackich policjantów z szefem policji zagrzebskiej na czele. 6 lutego
1942 roku spotka si z delegacj ustaszowskiej m odzie y, przebywaj cej
w Rzymie. W grudniu tego samego roku powita kolejn ich grup .
Podobnie by o w roku 1945, kiedy w rozmowie z Lobkowiczem „wyrazi
zadowolenie z otrzymania listu od naszego poglavnika [Pavelicia]", a pó niej „rozczarowanie, e na przekór wszystkiemu nikt nie chce uzna , kto jest
jedynym, rzeczywistym, g ównym wrogiem Europy. e nie podj to adnej
prawdziwej, wspólnej zbrojnej krucjaty przeciwko bolszewizmowi".
Ale czy Hitler nie rozpocz takiej krucjaty w lecie 1941 roku? Obserwuc meandry rozumowania Pacellego na temat komunizmu, nazizmu, Chorwacji i katolickiej ewangelizacji Europy, mo na zrozumie - ale nie wybaczy - to, e milcza o chorwackich rzeziach”.42
OWACJA powsta a po anektowaniu Czechos owacji w marcu
1939 przez Niemców. S owacja liczy a 2,5 mln. biednej rolniczej
ludno ci. Kraj by zacofany i na wskro katolicki, rz dzony przez
rz d z ony z katolickich ministrów, na którego czele sta ksi dz
Józef Tiso. Faszystowski ruch - gwardia Hlinki - si a wiod ca w
pa stwie, by równie katolicki.
Kwesti ydowsk usi owano tam rozwi za wed ug prawide redniowiecznych: rozgraniczenie ydów na ochrzczonych i nie42
Tam e s. 302-316.
50
ochrzczonych, wyp dzenie tych ostatnich z kraju oraz skonfiskowanie ich maj tku. Wi ksze przedsi biorstwa ydowskie przej li S owacy. Opracowano plany dotycz ce utworzenia gett oraz skierowano
ydów do pracy przymusowej. W marcu 1942 r. pojawi si w S owacji Eichmann, a w kwietniu Heydrich. Nak aniali oni premiera
Yojtecha Tuk , by nie stosowano taryfy ulgowej dla ydów
ochrzczonych. S owacy zgodzili si wys
wszystkich ydów na
wschód, zap aci tytu em kosztów transportu 500 reichsmark za ka dego yda w zamian za przej te mienie po ydowskie. W takich okoliczno ciach rz d katolickiej S owacji zgodzi si równie na deportacj neofitów, za da tylko gwarancji, e " ydzi usuni ci ze S owacji i przyj ci przez Niemców, pozostan na zawsze na wschodnich
terytoriach i nigdy nie uzyskaj prawa powrotu do S owacji". Do
ko ca czerwca 1942 r. policja s owacka deportowa a 52 000 ydów przewa nie nieochrzczonych - do obozów zag ady w Polsce. W kraju
pozosta o jeszcze 35 000 osób, w tym ydzi ochrzczeni, m odzie z
brygad roboczych, niewielka grupa przedsi biorców i przedstawicieli
potrzebnych krajowi zawodów.
Interwencja Watykanu w S owacji
W jedenastotomowym wydaniu akt i dokumentów Stolicy Apostolskiej z czasów II wojny wiatowej, pod dat 10 marca 1942 r.,
jest przedstawiona pro ba dr Roberta Guggenheima, prezesa Augudas Israel o poinformowanie papie a, e 23 marca rozpocznie si
deportacja do Polski 135 000 ydów s owackich, z b agaln pro
o
interwencj . W cztery dni pó niej kardyna Maglione wysy a telegram do legata papieskiego w Bratys awie:
„Sekretariat stanu chcia by ywi nadziej , e wiadomo ta nie odpowiada prawdzie. Nie mo na bowiem przyj , e w kraju, który chce si
kierowa zasadami katolickimi, mog yby powsta zarz dzenia tak bolesne i
o konsekwencjach tak przykrych dla tylu rodzin.”
Od interwencji Watykanu, deportacje sta y si bardzo niepopularne, bowiem zdano sobie wreszcie spraw z tego, dok d s wywo eni
ydzi s owaccy. Rz d zacz si domaga , by Niemcy pozwolili na
wizytacje o rodków "przesiedle czych". W grudniu 1943 r. Hitler
wys do rozmów z ks. Tiso swego delegata z poleceniem, by go
nak oni do "zej cia z ob oków". Ksi dz Tiso obieca umie ci w
51
obozach do 18 000 ydów i w specjalnym obozie oko o 10 000 ydów ochrzczonych, ale nie wyrazi zgody na dalsze deportacje i w
czerwcu 1944 r. ponownie podtrzyma sw decyzj . W sierpniu 1944
r. wybuch o s owackie powstanie narodowe, w zwi zku z czym
Niemcy okupowali kraj. Wówczas eksperci od spraw ydowskich
przyst pili do Ostatecznego rozwi zania poprzez aresztowanie Rady
ydowskiej i przy pomocy jednostek SS deportowali do O wi cimia
od 12 000 do 14 000 ydów. 4 kwietnia 1945 r. do S owacji wkroczy a Armia Czerwona. Przy yciu pozosta o oko o 20 000 ocala ych
z Zag ady ydów.
Jakimi zasadami moralnymi kierowali si wówczas biskupi s owaccy, zosta o to bez ogródek ukazane w specjalnym li cie pasterskim w ca ci po wi conym "kwestii ydowskiej". Tekst przes
jako za cznik depeszy do Watykanu charge d` affaire w Bratys awie. Dokument ten by wówczas nie tylko stanowiskiem biskupów
owackich, ale te by zbie ny z pogl dami Watykanu, gdzie zosta
przeczytany i z ony do archiwum bez adnotacji i jakiegokolwiek
komentarza, bez jakiegokolwiek oporu lub ch ci korekty czy sprostowania. Tekst deklaracji ukaza si w dzienniku "Katolickie Nowiny" 26 kwietnia 1942 r. W pierwszej cz ci jest mowa o ochrzczonych ydach, a w dalszej sprecyzowano stanowisko do pozosta ych
ydów i rozporz dze przeciw nim z takich zasad:
Tragedia narodu ydowskiego bierze si st d, e nie uznali Odkupiciela i
przygotowali Mu straszn i ha bi
mier na krzy u. Sam Odkupiciel
lej c zy, zapowiedzia im jako kar , rozproszenie po ca ym wiecie. Po
upadku Jerozolimy, zapowied Chrystusa spe ni a si . Ich odra aj cy stosunek do chrze cija stwa nie zmieni si i ydzi mieli swój powa ny udzia w
ostatnich krwawych prze ladowaniach chrze cijan w Rosji i w Hiszpanii.
Do tego trzeba jednak doda , e narody kilkakrotnie da y dowód swego
niezadowolenia i swej w ciek ci wobec ydów w sposób zbyt surowy i
brutalny, co kontrastuje z zasadami chrze cija skimi. Tak e u nas wp yw
ydów by szkodliwy. W krótkim czasie zaw adn li prawie ca ym yciem
gospodarczym i finansowym kraju, ze stratami dla naszego ludu. Nie tylko
ekonomicznie, ale tak e w dziedzinie kultury i obyczajów wyrz dzili oni
szkody naszemu spo ecze stwu. Ko ció nie mo e wi c by przeciwny, je li
adze pa stwowe legalnymi zarz dzeniami powstrzymuj szkodliwy
wp yw ydowski. W rozwi zaniu tej skomplikowanej kwestii nie wolno
jednak zapomina , e tak e ydzi s lud mi i e z tego powodu nale y ich
52
traktowa w sposób humanitarny. Nale y przede wszystkim zwa , czy nie
jest gwa cony obowi zuj cy porz dek prawny i czy nie s naruszane prawa
boskie (...) Uznali my za niezb dne o wiadczy powy sze, aby spo eczno
katolicka mia a wiadomo , jaki jest pogl d hierarchii katolickiej i aby nasi
wierz cy mieli jasn wizj stosunku ko cio a w kwestii ydowskiej, szczególnie wobec ró nych i nie zawsze yczliwych g osów kr cych na ten
temat”.
1. 3.
Eksterminacja ydów wschodnioeuropejskich
Przez Wschód nazi ci rozumieli terytorium Polski, krajów nadba tyckich
i okupowane terytorium ZSRR. Obszar ten podzielili na cztery jednostki
administracyjne; Warthegau - okr g Warty, obejmowa zachodni cz
Polski wcielonej do Rzeszy; Ostland, do którego wchodzi a Litwa, otwa,
Estonia oraz cz
Bia orusi; Generalna Gubernia - (GG) utworzona z okupowanych ziem centralnej Polski zarz dzanej przez Hansa Franka, oraz
podbite tereny ZSRR, pozostaj ce pod nadzorem Ministerstwa Okupowanych Terytoriów Wschodnich. Przed wojn zamieszkiwa o je ponad 3 mln
ydów w Polsce, 260 tys. w krajach nadba tyckich i 3 mln na Bia orusi,
Ukrainie.
1. 3. 1. Zag ada ydów w Polsce
Pomimo e eksterminacji ydów w Polsce po wi cimy wi cej
miejsca, dzie to opis niepe ny. Nasz uwag w sposób szczególny
skierujemy na Lubelszczyzn , poniewa na jej terytorium wynosz cym przed 1939 r. 8%. ogólnej powierzchni, (czyli 24.829 km) Polski przed 1939 r., zosta y dokonane najwi ksze w historii wiata
zbrodnie ludobójstwa. Na tym przyk adzie b dzie mo na lepiej
uzmys owi bezmiar koszmarnych prze
ydów europejskich.
Wbrew postanowieniom Konwencji Haskiej i prawu mi dzynarodowemu, zabezpieczaj cemu prawa ludno ci okupowanych terytoriów, z chwil wybuchu w roku 1939 wojny niemiecko-polskiej ydzi zostali pozbawieni wszelkiej opieki prawnej. Po rozbiorze Polski
na mocy traktatu Ribbentrop - Mo otow, dekretem z 12 pa dziernika
1939 roku, z reszty ziem polskich utworzono Generaln Guberni . W
dniu 7 X 1939 r., na konferencji u Hitlera, ustalano wytyczne polityki Trzeciej Rzeszy wobec GG. Na pocz tku 1940 roku w RSHA
43
opracowano Generalny Plan wschodni (Generalplan Ost), za Osta43
RSHA (Reichssicherheistshauptamt)–G ówny Wydzia Bezpiecze stwa
Trzeciej Rzeszy.
53
tecznego rozwi zania kwestii ydowskiej (Endlösung der Judenfrage) przed wojn .
W dniu 21 wrze nia 1939 r. odby a si w Berlinie tajna narada, na
której ustalono plan dzia ania przeciw ludno ci ydowskiej. W tym
dniu, Heydrich w telefonogramie do szefów grup operacyjnych, SS
przes ogólne wytyczne, w których rozró nia etapy krótkoterminowe i cel ostateczny (Endziel) planu biologicznego wyniszczenia
ydów. Goering powierzy Heydrichowi naczelny nadzór nad ludnoci ydowsk w krajach okupowanych. Heydrich pe ni t funkcj
do ko ca 1942 roku, to jest a do zastrzelenia go w Pradze przez
agentów wywiadu angielskiego. G ównym wykonawc zag ady ydów pod kryptonimem Reinhard I i II by komisarz Rzeszy do spraw
umacniania niemczyzny - szef Gestapo, Reichsführer SS Heinrich
Himmler. Dekret Hitlera z 7 X 1939 r. wyposa
go w nieograniczone prawa wyniszczania ydów.
W czasie dzia
wojennych w 1939 r. specjalne grupy operacyjne
zwane Einsatzgruppen, przydzielone do poszczególnych armii, przeprowadza y wspólne z Wermachtem masowe egzekucje kilkudziesi ciu tysi cy ludzi ludno ci polskiej i ydowskiej.
W celu odseparowania ydów od ludno ci polskiej oraz aby
odci ich od dotychczasowej bazy ekonomicznej, wprowadzono pod
kar grzywny, a najcz ciej mierci, szereg zarz dze . Szef SD w
RSHA Heydrich, wyda 21 IX 1939 r. rozporz dzenie dotycz ce
tworzenia wi kszych skupisk ydowskich w gettach i przesiedlania
ydów do zbiegu uj Wis y i Sanu. 26 X 1939 r. zarz dzono prac
przymusow . 20 XI - zablokowano ydom konta i depozyty
bankowe przekraczaj ce 2000 z . 23 XI kazano oznacza sklepy
ydowskie gwiazd syjo sk . 44Od l XII 39 r. ydzi powy ej 10 lat
byli zobowi zani nosi bia opask z gwiazd . 9 XII 39 r.
pozbawiono ydów emerytur i zapomóg. Od 11 XII 39 r.
ograniczono ich w prawach podró owania i zajmowania miejsc w
rodkach lokomocji, a 26 I 1940 r. wydano zakaz podró owania
kolej . Zarz dzeniem z 11 XII 39 r. szef bezpiecze stwa i dowódca
SS i policji na GG - Friedrich W. Krüger przekaza ca ludno
ydowsk w GG w wieku od 14 do 60 lat pod w adz policji. 24 VII
44
Artur Eisenbach „Hitlerowska polityka Zag ady
1961 s.218.
54
ydów“, Warszawa
1940 r. Hans Frank rozporz dzeniem okre li kto jest ydem w GG.
Od 13 IX 40 r. ograniczono swobod ich zamieszkiwania w GG.
W listopadzie 1940 r. powo ano ydowsk Policj Pomocnicz ,
kami której dokonano wyniszczenia, a potem deportacji do komór
gazowych Treblinki i innych obozów mierci, pozosta ej ludno ci
ydowskiej. Przesiedlenia, jako jeden ze sposobów wyniszczania,
by y przeprowadzane przez ca y okres okupacji hitlerowskiej w Polsce. W 1939 wys ano z Kraju Warty do GG 80 transportów ( ydów i
Polaków) w ilo ci 87 883 osób.
Getta zacz to tworzy wkrótce po zaj ciu Polski. W Piotrkowie
powsta o ju w pa dzierniku, w Pu awach i Krasnymstawie w grudniu 1939 r., w Che mie w pa dzierniku, w Wisznicy w grudniu 1940
r., w Lublinie 24 marca 1941 r. Na ogóln liczb 200 gett w GG, a
90 zlokalizowano na Lubelszczy nie, w tym dwa mi dzynarodowe w
Izbicy i Piaskach Luterskich. W województwie lubelskim w 300
miejscach dokonywano egzekucji ludno ci ydowskiej i polskiej. Od
10 do 15 marca 1941 r. wysiedlono z Lublina do pobliskich miasteczek kilkana cie tysi cy ydów. G ód, ciasnota, n dza wyniszcza y
mieszka ców gett. Jeszcze w 1939 r. gubernator Ludwik Fischer
powiedzia : ydzi b
gin li z g odu i n dzy, a z kwestii ydowskiej
pozostanie cmentarz".
W zwi zku z planowanym ludobójstwem, w celu zastraszenia i
uniemo liwienia pomocy ze strony ludno ci polskiej, generalny gubernator GG Hans Frank, 15 pa dziernika 1941 r. rozporz dzi :
ydzi, którzy bez upowa nienia opuszczaj wyznaczon im dzielnic ,
podlegaj karze mierci. Tej samej karze podlegaj osoby, które takim ydom wiadomie daj kryjówk (...) Tej samej karze podlega ten, kto takiemu ydowi wiadomie udziela schronienia, to znaczy, kto w szczególno ci
umieszcza yda poza obr bem ydowskiej dzielnicy mieszkaniowej, ywi
go lub ukrywa (...) Kto uzyskawszy wiadomo , e yd bezprawnie przebywa poza obr bem ydowskiej dzielnicy mieszkaniowej, nie zg osi tego
policji”.
Podobne zarz dzenia wykonawcze wydawali gubernatorzy dystryktów oraz dowódcy policji i SS ze swej strony gro c kar mierci
za takie "przest pstwa". Oficjalne zrównanie w prawach nast pi o
55
w „Niemieckim Prawie dla Polaków i ydów" og oszonym 19 XII
1941 r. przez Ministra Sprawiedliwo ci Rzeszy R. Freislera:
„niemieckie prawo karne okre la status prawny Polaków w pa stwie
niemieckim; ma ono zastosowanie jedynie do Polaków i ydów, natomiast
nie stosuje si do adnej innej narodowo ci”.
Z chwil napa ci 22 czerwa 1941 r. Niemiec na ZSRR, rozpocz o
si realizowanie Endlösung. Specjalne oddzia y Einsatzgruppen masowo rozstrzeliwa y tysi ce ydów. Jak poda Heydrich w ci gu
kilku miesi cy zamordowano na Bia orusi 229 052 ydów. Masowe
egzekucje mia y miejsce w Kownie, Charkowie, Kijowie i innych
okupowanych miastach. Tylko w Kijowie, w Babim Jarze w dniach
29-30 wrze nia 1941 roku rozstrzelano 34 000 ydów. Poza tym, od
wrze nia 1941 r. u miercano ydów w specjalnych ci arówkach
(Gaswagen), których dzia anie uprzednio ju wypróbowano w obozie
zag ady w Che mnie n/Nerem. Si y zbrojne Wermachtu, zgodnie z
umow zawart w dniu 7 pa dziernika, mi dzy OKW 45 a Heydrichem ci le wspó pracowa y z grupami operacyjnymi SS. Stosowne
rozkazy w tej sprawie wyda 12 IX 1941 r. Keitel i inni dowódcy.
Von Reichnau, dowódca VI armii w swym rozkazie z dnia 10 X
1941 r. wyja ni , e jednym z celów operacji wojennych prowadzonych na obszarach wschodnich jest ca kowite wyniszczenie ludno ci
ydowskiej. Fala egzekucji rozla a si po wszystkich miastach po udniowej, wschodniej i pó nocnej cz ci Polski - w Bia ymstoku,
Lwowie, Wilnie b cych dot d pod okupacj sowieck . Latem
1941 roku, do Hessa, komendanta obozu o wi cimskiego, Himmler
powiedzia :
45
Naczelnym dowództwem Wehrmachtu by o Oberkommando der
Wehrmacht (OKW) utworzone na podstawie dekretu Hitlera z dnia 3 II
1938. Do1938 naczelnym dowódc Wehrmachtu by minister wojny
feldmarsza ek Werner von Blomberg, a od stycznie 1938 do kwietnia 1945
Adolf Hitler, jednocze nie zosta o utworzone stanowisko szefa naczelnego
dowództwa Wehrmachtu, które obj gen. Wilhelm Keitel.
T. Berenstein, A. Eisenbach, A. Rutkowski „Eksterminacja ydów na
ziemiach polskich w okresie okupacji hitlerowskiej“, zbiór dokumentów,
Warszawa 1957, s. 295-296.
56
ydzi s odwiecznym wrogiem narodu niemieckiego i musz by wyt pieni. Wszystkich bez wyj tku ydów, których zdo amy dosi gn , trzeba
wyt pi teraz, w czasie wojny”.
Zag ad ydów w Polsce rozpocz to pod koniec 1941 roku, a w
samej GG na pocz tku 1942 roku. W tym celu wybudowano dwa
obozy koncentracyjne: jeden w O wi cimiu, a drugi na przedmieciach Lublina, na polach wsi Dziesi ta, który jest znany pod nazw
Majdanek. Tak bowiem nazw nosi pierwszy obóz zlokalizowany
na terenie by ej fabryki samolotów po onej w dzielnicy Majdanek.
Budow obozu w O wi cimiu rozpocz to wiosn , a na Majdanku
latem 1941 roku. Na pi ciu wyko czonych polach, ten obóz docelowo mia pomie ci 100 000 wi niów. Pierwszy obóz mierci hitlerowcy zbudowali w Che mnie, w II Warthegau, gdzie od 8 grudnia
1941 r. ofiary u miercano w samochodach - komorach gazowych, a
zw oki grzebano w g bokich rowach. Od po owy 1942 r. palono je
w piecach krematoryjnych.
W GG pierwszy obóz mierci zlokalizowano w Be cu - 8 km od
Tomaszowa Lubelskiego. Miejscowa ludno nawi zuj c do Katynia, miejsce to nazwa a Kozielskim. Mordowanie ofiar rozpocz o
si tam od po owy marca 1942 roku. Pierwszymi ofiarami z zewn trz
byli ydzi lubelscy. Obóz „funkcjonowa ” dziesi miesi cy, czyli
do grudnia, chocia zacieranie ladów trwa o tam a do po owy lipca
1943 roku. 46
W marcu 1942 r. rozpocz to budow obozu mierci w Sobiborze
ko o W odawy w województwie lubelskim i ju 5 maja zagazowano
tam pierwsze ofiary ydowskie. W czerwcu, rozpocz to budow
trzeciego obozu mierci w Treblince II, bowiem Treblinka I by a
obozem przeznaczonym dla Polaków. Obóz mierci w Treblince II
jest najbardziej znany, poniewa zgin li w nim ydzi z warszawskiego getta.47
Ostateczne Rozwi zanie - Endlösung - w fazie wykonawczej
oznaczono kryptonimem Reinhard (na cze zastrzelonego w Pradze
Reinharda Heydricha) i przeprowadzano w Polsce od 1941 roku do
ko ca 1943. W po owie lipca 1942 r. po inspekcji i naradzie w kwa46
47
Robert Kuwa ek, „Obóz zag ady w Be cu“, Lublin 2005.
Ludwik Hirszfeld, „Historia jednego ycia“, Warszawa 1989 s. 241-403.
57
terze g ównej sztabu Reinhard w Lublinie i omówieniu szczegó ów z
jej szefem Odilo Globocnikiem, dnia 19 lipca 1942 r. Himmler wyz Lublina do szefa bezpiecze stwa w GG - Krügera tajne zarz dzenie:48
„Z dniem 31 grudnia 1942 r. adne osoby pochodzenia ydowskiego nie
maj prawa przebywania w GG. B
one jedynie mie prawo przebywania
w obozach zbiorczych (Sammelnlagern) w Warszawie, Krakowie, Cz stochowie, Radomiu i Lublinie. Tylko w wymienionych obozach b dzie mog a
pozostawa wyselekcjonowana ludno
ydowska pracuj ca dla potrzeb
armii. W zwi zku z tym zak ady pracy zatrudniaj ce ydowsk si robocz
musz zosta zwini te do tego czasu, a gdyby likwidacja by a niemo liwa,
nale y je przenie do jednego z tych obozów”49.
1. 3. 2.
Warszawskie getto - miasto mierci
wiadectwo profesora Ludwika Hirszfelda,
wiatowej s awy naukowca, bakteriologa, serologa, odkrywcy pa eczki paratyfusu C, twórcy polskiej szko y immunologii, wychowawcy wielu pokole lekarzy,
asymilowanego yda przesiedlonego do getta.50
„Ongi Turcy postanowili usun psy z Konstantynopola. Obyczaj
zabrania zabija zwierz t. Dlatego przeniesiono psy na bezludn wysp , by
si wzajemnie po era y. Ten sposób pozbycia si psów zosta napi tnowany
jako okrutny i niegodny. Tak by o kiedy ...
Obecnie Niemcy zdecydowali si zniszczy ydów - jak psy Konstantynopola: a eby zdechli z g odu, od wszy i brudu, i po ar li si
wzajemnie. W tym celu stworzono getta. Z pocz tku wiele, potem ograniczono ich liczb , by p tla zaciska a si coraz bardziej na szyi skaza ców,
wreszcie skupieni zostali w kilku o rodkach. Wówczas zadano im cios
ostateczny.
W Warszawie mówiono o stworzeniu dzielnicy ydowskiej. Plan by
kilkakrotnie odk adany, a wreszcie w pa dzierniku 1940 roku zosta
wydany rozkaz, a eby wszyscy nie-aryjczycy pod gro
mierci przenie li
si do dzielnicy. Otoczono cz
miasta drutem kolczastym, nast pnie
wybudowano na koszt Gminy ydowskiej wysokie mury pozostawiaj c
tylko kilka wylotów i pozwalaj c jedynie na wprowadzenie niewielkiej
48
T. Berenstein, A. Eisenbach, A. Rutkowski „Eksterminacja ydów
na ziemiach polskich za okupacji hitlerowskiej“, zbiór dokumentów,
Warszawa 1957, s. 295-.
49
Anschluss (niem. „przy czenie”)– zaj cie Austrii w 1938.r.
50
Ludwik Hirszfeld: Tam e s. 24158
ilo ci rodków ywno ciowych - do dwustu kalorii dziennie na
cz owieka, dziesi tej cz ci ilo ci niezb dnej do ycia. Przekazano
Gminie ydowskiej wszelkie obowi zki administracyjne, nie nadaj c jej
odpowiednich uprawnie . Postawiono na czele dzielnicy niemieckiego
komisarza, który winien by dba o to, by - odpowiednio do rozkazu - ydzi
do szybko wymierali nie wywo uj c publicznego zgorszenia. Wymy lono
ró ne przepisy, a eby skaza ców najskuteczniej ograbi i a eby naród
paso ytów móg by w sposób najbardziej celowy odwróconym,
stworzono pi knie brzmi ce okre lenie: nale y nauczy ydów pracowa ,
eby wreszcie przestali paso ytowa na obcym ciele.
I rozpocz a si walka na mier i ycie. Co ydowska inteligencja, talent improwizacyjny, g ód ycia i bezwzgl dno walcz cych o swe
istnienie mog y doby z siebie, zosta o rzucone na szal . Naród nie
przyzwyczajony do rz dzenia, bez do wiadczenia administracyjnego, z
przewa aj
liczb pracowników umys owych, ograbiony, l ony i krzywdzony, naród bez wewn trznej dyscypliny, który w najlepszym wypadku
przyzwyczajony by do wyra ania swych instynktów spo ecznych za
pomoc krytyki, opozycji i filantropii, naród obdarzony inteligencj powyej redniej, ale postaw i zdolno ci obronn poni ej redniej - zosta
z dnia na dzie zmuszony do zorganizowania administracji, samowystarczalno ci gospodarczej, a nawet czego w rodzaju rolnictwa na ruinach.
ciwie by to obóz koncentracyjny stworzony po to, by si ludzie
wzajemnie po arli i by zgin li z g odu, epidemii i obrzydzenia. W dzielnicy aryjskiej na hektar przypada dziesi razy mniej ludno ci ni tutaj. Tam
postanowiono wyniszczy przede wszystkim inteligencj , tutaj wszystkich.
Tam pozwalaj
yciem pacho ków, tutaj przeznaczeniem ma by
mier w pogardzie. Na ulicach takie t umy, e niepodobna si przecisn , przechodzi si jezdni przez g st , zwart mas . T um obdarty
do ostateczno ci; widzi si udzi w achmanach, nawet bez koszuli. Na
ulicach setki handluj cych, g ównie kobiet i dzieci. Sprzedaj wszystko:
guziki, nici, stare ubrania, obwarzanki, papierosy, jakie egzotyczne
wyroby cukiernicze. Ulica ma swoist melodi - nieopisany zgie k i gwar,
w którym odró ni mo na jednak cieniutkie, zrezygnowane g osy dzieci:
„bajgie ki sprzedaj , bajgie ki, papierosy, cukierki".
Trudno zapomnie te s abe g osy dzieci ce. Góry b ota i mieci pi trz
si na jezdniach. Od czasu do czasu dziecko w achmanach wyrywa
jakiemu przechodniowi paczk i uciekaj c poch ania zawarto . T um
biegnie za nim z przekle stwem. Je li je z apie, bije, co nie przeszkadza
dziecku ko czy uczty. Co chwil spotyka si t umy m czyzn, kobiet,
dzieci, p dzone przez granatow policj w asy cie ydowskiej S by Porz dkowej. S to przesiedle cy. Nios marne resztki dobytku: jaki w ze ek,
59
czasami poduszk lub siennik. Szcz liwsi jad na wozach. T um jest
okrutny; gdy jad cy odwróc si na chwil , mog straci ostatni dobytek. W przeci gu pi ciu minut wyrzucono ich z miejsca zamieszkania nie
pozwalaj c na ogó nic zabiera . Pochodz z ma ych miasteczek z okolic
Warszawy. Starców, chorych i kaleki wyko czono na miejscu. W drodze zabijano tego, kto nie móg nad
. Raz syn zatrzyma si przy
zabitym ojcu i zosta zabity. Wyraz twarzy przesiedle ców tragiczny.
Upiorny strach lub ostateczne t pe przygn bienie.
Co chwila wida chmary oberwa ców prowadzone przez ydowsk
Porz dkow , mi dzy nimi czasem twarz inteligenta i ubiór lepszy. S to mieszka cy domów, w których zdarzy y si wypadki duru
plamistego. Wystarczy jeden wypadek, by gna wszystkich mieszka ców
do k pielisk. e musz czeka godzinami i e si przy tym zawsz tego panowie rozkazodawcy nie bior pod uwag . Codziennie spotykam
charakterystyczne obrazy: na trotuarze spostrzegam wzniesienie przykryte gazetami, spod których wida wystaj ce nogi albo bardzo obrz e, albo
skrajnie wychudzone. S to trupy zmar ych z g odu lub z powodu duru
plamistego. Niektórzy bezdomni skonali na ulicy. Innych wynosz
krewni lub mieszka cy domów, a eby unikn kosztów pogrzebu, na który
ich nie sta , a jeszcze cz ciej, by unikn konsekwencji duru w kamienicy. Gdy te konsekwencje s straszne, mog pozbawi i dachu, i
chleba. Tak inteligentnie zwalcza si zaraz . A e wszy z trupa rozchodz si po ulicy? W adze przy zielonym biurku w tak nieistotne
szczegó y nie wchodz . Trupy zabierane s przez S
Porz dkow , ale
nieraz le po kilka dni. A zbiera si je do szopy naprzeciwko gminy,
pó niej za le w kostnicy cmentarnej. Le warstwami jedne na drugich, z
powykrzywianymi cz onkami, prawie zawsze nagie, cz sto nadgryzione
przez szczury. Po ulicach sun g sto smutne ydowskie pogrzeby. Na ka dej ulicy zak ady pogrzebowe. Zak ady Pinkierta - to najlepiej w dzielnicy
prosperuj ce przedsi biorstwo.
Uczucie zamkni cia w wi zieniu wzmaga si przez to, e co chwila
przechodzie napotyka mur lub druty kolczaste. W ten sposób w adze
chcia y izolowa nosicieli niebezpiecznych zarazków. Ludzie nazywaj cy
si doktorami medycyny uzasadnili tak tez . Nauka ju dawno zlikwidowa a redniowieczne kwarantanny nie tylko jako okrutne, ale jako bezcelowe. Bezcelowe? Przecie chodzi nie o zlikwidowanie epidemii, lecz o
zlikwidowanie ydów. Dlatego te s bardzo celowe.
Mury posiadaj par wylotów. U wylotów stoi stra , w miejscowej
gwarze „wacha". Sk ada si z kilku uzbrojonych Niemców, z pogard patrz cych na t um, z polskich policjantów i us nych policjantów ydowskich, którzy gdy nie do sprawnie si zachowuj , dostaj po twarzy.
60
Przy wasze od strony dzielnicy chmary oberwanych dzieci, po stronie
aryjskiej - t umy gapiów patrz cych na widowisko. Te dzieci, to ywiciele
dzielnicy. Gdy Niemiec si odwraca, przebiegaj na drug stron , gdzie
zakupuj troch kartofli lub chleba, k ad pod achmanki i t sam
drog staraj si wraca . Policja polska na ogó spogl da na to pob liwym okiem. ydowscy policjanci walcz z sob - al im dzieci i widz
przecie , e one w ciwie ywi dzielnic , e bez nich niejeden umar by z g odu. Te dzieci, to nie tylko ywiciele dzielnicy, ale zwykle
jedyne ród o utrzymania rodziny. Gdy ojcu na ogó zabrali wszystko:
warsztat pracy, dom i nieraz ostatni koszul . A dziecko przynosi troch kartofli. Niemiecka stra rozmaicie si zachowuje; zdarza si ,
cho rzadko, e stra nik u miecha si i sam zach ca dziecko do
przej cia. Przecie i on ma dzieci. A te ydzi tka pomimo wszystko
przypominaj ludzi. Nie wszyscy Niemcy s katami. Ale cz sto stra nik
zdejmuje z ramienia karabin i - strzela. Prosto w drobne cia ka dzieci.
Prawie codziennie - czy uwierzycie? przyprowadzaj do szpitala miertelnie
ranne dzieci.
Wszyscy ydzi nosz opaski; dzieci s wyj te spod tego zarz dzenia.
atwia im to szmugiel. Przeje a tramwaj z dzielnicy aryjskiej. W
biegu dzieci zrzucaj tobo ki i wyskakuj z wozu. Inne czekaj ce na nie
dzieci chwytaj je i zmykaj . Je li Niemiec to widzi, rozpoczyna si
gonitwa. Za dzieckiem biegnie policjant. Niesamowity to po cig. Czasami
odbiera tylko kontraband . Kogó to obchodzi, e dziecko i rodzina,
któr ono utrzymywa o, z g odu umrze? Ale czasami jest to gonitwa
na mier i ycie, dziecko zostaje pojmane przez Niemca i zabite.
Wida po murze wspinaj ce si figurki dzieci. Trzeba przej przez
mur szybko, zan im si Niemi ec odwr óci, bo gdy dostrze e - strzela. „Kriegsbefehl des Fuhrers". Czy on ma w tej chwili upiorn wizj
zabijanych dzieci? Ta k t o wygl da: cz st o ka
dzi ecku wej
na mur z powrotem i strzelaj do wspinaj cego si . Dla przyk adu. cia ko
dziecka, je li spada na stron aryjsk , zostaje jak pi ka przerzucone
do getta. Ten towar jest tam niepotrzebny. Te dzieci przed
y ycie
pó miliona mieszka ców dzielnicy o rok. Je eli kiedy wystawi si pomnik
zmar ym, zas uguje na przede wszystkim to bohaterskie dziecko. Na
pomniku nale oby wyry : „Nieznanemu dziecku - przemytnikowi".
Tysi ce ebraków. Cisn si wsz dzie. Niesamowite sceny przypominaj ce chyba g odne Indie: matka karmi wysch piersi niemowl , a przy
niej trupek starszego dziecka. Albo umieraj cy lub udaj cy umieraj cego
rozci gni ty przez ca szeroko trotuaru. Twarz wykrzywiona bólem,
spuchni te z g odu, nieraz odmro one ko czyny. S ysz , e codziennie
amputuj odmro one palce, r ce i nogi tym ebrz cym dzieciom. Czy
61
to wielcy arty ci? Czy te tak strasznie mo e wygl da ycie? Uderzaj dwa typy n dzarzy, niektórzy wygl daj jak balony - blada, obrz a twarz, oczu nie wida , nogi jak u s onia, lub te szkielety obci gni te blado
skór . Twarze dzieci przypominaj raczej twarze
starców. By y to dwa obrazy g odu: g ód mokry i g ód suchy.
W murach niektórych domów wida otwory; od czasu do czasu przeciska si przez nie worek. ywno bywa równie przerzucana przez mury.
Policja, na ogó przekupiona, dyskretnie si odwraca. Ale je
motocykle z uzbrojonymi Niemcami. Wówczas taki szmugiel przyp aca
si yciem. mier obj ta jest kalkulacj cen. Produkty w dzielnicy s
wielokrotnie dro sze ni po stronie aryjskiej. Ale gdy si czasem je bu ,
nie przechodzi przez gard o.- Ma si wra enie, e ma smak krwi.
Istniej i inne formy szmuglu wymagaj ce nie tylko odwagi, ale i fantazji: krowy przewo one w karawanach, cielaki w trumnach, pod sianem, pod s om . Wszystko to wymaga naturalnie op at. Cz
otrzymuje policjant ydowski, cz
polski, lwi cz
zagarnia
nierz niemiecki. Wspó praca odbywa si harmonijnie; podzia ustalono weug rasy: yd otrzymuje jedn cz , Polak dwie, Niemiec siedem.
Czasami mknie przez jezdni samochód z Niemcami. Zwalniaj biegu,
przygl daj si widowisku. Rzeczywi cie, ci ydzi nie przypominaj Europejczyków. Wygl daj jak dzikie zwierz ta. Tylko e w ogrodach zoologicznych jest zwykle napis: „Nie dra ni zwierz t". Istniej te towarzystwa ochrony zwierz t. Tutaj przeciwnie m czy nale y do dobrego tonu.
Czasami m ody oficerek wyjmuje rewolwer i strzela w t um. Jak pociesznie
wygl daj takie uciekaj ce ydki. Albo widz , jak samochód staje, wysiada ze oficer lub
nierz siedz cy obok szofera i d ugim pejczem
wali przechodniów. Albo te przywo uje skinieniem r ki yda i bije
go. Przecie to on wojn wywo . Niech go Roosevelt broni.
Od czasu do czasu przeje aj wielkie autobusy osobowe, a z nich
wygl daj zaciekawione twarze
nierzy. Patrz : „Kraft durch Freude".
Wielka wycieczka do ogrodu zoologicznego „zjednoczonej Europy".
Goebbels chce pokaza
nierzom pot
niemieckiej pi ci i nauczy
gardzi cz owiekiem obcej rasy. Bo przecie ten n dzarz nie przypomina
cz owieka. Goebbels to wielki znawca duszy niemieckiej. Ka dy inny
naród zap aka by patrz c na tych ludzi wygl daj cych jak upiory. I w
twarz by mu rzuci wyrazy oburzenia. Ale niemiecki
nierz pos usznie
si mieje. I pos usznie gardzi. A zabi wzgardzonego - to ju drobnostka.
Widz , w czym le y ta tajemnica przemiany cz owieka w zbrodniarza.
Nale y dokona ma ego przesuni cia w duszy ludzkiej, odebra przysz ej ofierze atrybuty ludzkie i nada jej cechy jakiego specjalnie obrzydliwego gatunku: pluskwy, szczura, wszy. Do tego s
pisma w
62
rodzaju „Das schwarze Korps". Stwarzaj automatyczny my lowe, którym
mo e si przeciwstawi tylko umys przyzwyczajony do samodzielnego
my lenia. Jednak samodzielno ci my lenia oducza si za pomoc obozów
koncentracyjnych, cz stych marszów, które trwaj tak d ugo, a my li
podnosz si jak nogi w parad -marszu - na rozkaz. Bo jak e inaczej mo na t umaczy nast puj ce fakty: Ma a dziewczynka próbuje przecisn si przez wach ,
nierz wo a j do siebie i zdejmuje powoli
karabin. Dziecko obejmuje jego but b agaj c o lito .
nierz u miecha si
i mówi: „Nie umrzesz, odechce ci si tylko szmuglu". I strzela w obie nó ki.
Ma e no yny dziecka strzaskane. Trzeba je amputowa . Rzeczywi cie, nie
dzie si wi cej zajmowa a szmuglem. Albo inna scena:
nierz ka e
dziecku i przed siebie i celuje. Dziecko zawraca, kl ka i prosi o darowanie mu ycia.
nierz znów ka e i i strza em w plecy zabija ma e dziecko. Albo te poprzez drut kolczasty yd kupi gazet od
ch opca z dzielnicy aryjskiej. Kupowanie w tej dzielnicy jest ydom
wzbronione. To przest pstwo zas uguje na kar mierci. Pada strza i
ju po ydzie. W tej chwili przybiega ma y piesek. Niemcy lubi zwierz ta. Zabójca schyla si i g aszcze pieska. Dzia o si to na ulicy
Ch odnej w Warszawie, w dwudziestym wieku po narodzeniu Chrystusa.
Pytano kiedy ma
ydóweczk , kim chcia aby by . „Chcia abym by
psem, bo Niemcy psy lubi , nie musia abym si ba , e mnie zabij ."
Wszyscy ydzi od lat dwunastu do sze dziesi ciu podlegaj obowi zkowi pracy. Cz
pracuje w obozach. Jest to martyrologia, o której
cz owiek wspó czesny nie móg mie poj cia. Móg j wymy li tylko
szatan. Praca w dzielnicy aryjskiej jest natomiast poszukiwana. Mo na
tam zakupi troch taniej kartofle i chleb, i z tej ró nicy ceny utrzyma rodzin . P aca bowiem dzienna wynosi oko o trzech z otych, co nie
wystarcza nawet na niadanie. Na placyku zbieraj si t umy ch tnych,
jest ich wi cej, ni ci arówki mog zmie ci . Niemiec patrzy spokojnie,
jak niewolnicy bij si o miejsca. Gdy mu si ta zabawa znudzi,
wyjmuje bat i bije, czasem, dla urozmaicenia, kopie. Ruch ten jest
widocznie uwa any w Niemczech za atrybut w adzy. Zbyt cz sto widziaem jak kopano ydów lekarzy, adwokatów. Zadki s u wszystkich jednakowe. Gdy ci arówka rusza, spadaj uczepieni niewolnicy. Lub te
wyrzuca si ich czapki czy w ze ki i wówczas ju w biegu sami wyskaku. I my : zarówno ydzi, jak i Niemcy utracili cechy ludzkie. Tylko
dla innych powodów - jedni dlatego, e bij , drudzy dlatego, e s bici.
Historia oceni, co stworzy dla trwania obu narodów lepsz legend .
Oko o siódmej rano ulica si zaludnia i widzimy kot uj cy si czarny t um.
yszymy zgie k i te umieraj ce g osy dzieci zachwalaj cych swój towar.
Oko o ósmej wieczorem godzina policyjna, powoli ucisza si wszystko.
63
Opisa em to, co rzuca o si w ocz y. Ale wra enia te bynajmniej
nie wyczerpuj otch ani n dzy. Szaleje dur plamisty. Epidemia, która porywa swe ofiary nieoczekiwanie, wytwarza specjalny nastrój paniki. Duru
plamistego boj si i Niemcy. I chodz pog oski, e je li si nie b dzie zwalcza go tak, jak oni sobie ycz , to wysiedl dzielnic , a ludzi
odpowiedzialnych za stan zdrowia wy do obozów. Nikt nie o miela si
przeciwstawi ich rozkazom. A rozkazy s takie, e ich wype nienie
grozi mierci , tylko inn . Bo czy zamkni cie domów na trzy tygodnie
nie oznacza dla wi kszo ci mierci g odowej? A taka dezynfekcja,
niszczy wszystko.
Ot, wzi to prawie pó miliona ludzi, wci ni to do klatek, stworzono
wszelkie warunki, by zarazki mog y si dosta do nich i pozwolono, by si
to wszystko sma o we w asnym sosie. Z wyj tkiem bowiem groteskowych
zarz dze , pomocy adnej nie dawano. Gdy pan Kudike otrzyma pi dziesi t milionów z otych na zwalczanie epidemii w Polsce, przys
jako
jedyny dar dla tego najwi kszego skupiska ludzi i zarazy na wiecie dezynfektor za 8000 z otych. Poza tym wystarcza a okupantom wiara w
ukryte skarby ydowskie. A co najwa niejsze, pobudk by a wiadoma ch
niszczenia. Przeci tnie liczba zgonów na miesi c wynosi a oko o pi
tysi cy. Stanowi o to miertelno przeci tn sto dwadzie cia na tysi c.
eby zrozumie potworno tych liczb, podaj , e miertelno w ród
ydów przed wojn wynosi a dziesi i pó na tysi c, Polaków jedena cie na
tysi c. „Troskliwo " okupanta podnios a te liczby dla Polaków do
dwadzie cia dwa na tysi c, dla ydów, jak wspomnia em, do sto dwadzie cia. Przyczyna zgonów? Podczas najgorszych miesi cy epidemii by o
meldowanych oko o dwa tysi ce pi set przypadków duru i w tym siedemset zgonów. A zatem rocznie wymiera o oko o pi dziesi t tysi cy.
ycie getta przy tym tempie wymierania trwa oby osiem lat. A zatem warunki stworzone pod egid nauki niemieckiej, by - jak mówiono - nauczy ydów pracowa , oznacza y wymarcie narodu w ci gu lat o miu.
Na co umiera o tych pi dziesi t tysi cy? Liczba zmar ych na dur
plamisty wynosi a miesi cznie od dwustu do siedmiuset. Przypu my,
e by a trzykrotnie wi ksza. Wci oznacza to trzy, cztery tysi ce miesi cznie, których powodu zgonu nie t umaczy zaraz . O t ó c i l u d z i e
u m a r l i z g o d u . Z n a m d o m y, w których trzecia cz
mieszka ców wymar a w ci gu kilku miesi cy. miertelno przesiedle ców by a tak
straszna, e domy dla nich likwidowa y si w szybkim tempie. Albowiem
adne zabiegi lekarskie nie by y w stanie pomóc ludno ci, która umiera a
z g odu. Ilo produktów przydzielanych przez w adze ( ywno na kartki) nie mog a by wyk adnikiem faktycznym, wobec wielkiego szmuglu.
Wynosi a przeci tnie dziesi procent zapotrzebowania dzielnicy, podczas
64
gdy w dzielnicy aryjskiej wynosi a przeci tnie dwadzie cia cztery, czterdzie ci procent. Ilo kalorii niezb dnych dla ycia doros ego cz owieka
wynosi winna oko o trzy tysi ce dziennie. Otó najwy sz arystokracj
stanowili pod tym wzgl dem urz dnicy gminy, gdy spo ywali a po ow
niezb dnych dla ycia pokarmów - tysi c pi set kalorii. Wszystkie inne
warstwy - jak inteligencja zawodowa, robotnicy, rzemie lnicy, spo ywali
poni ej tysi ca. A przesiedle cy? Ci otrzymywali oko o trzystu kalorii.
Nic te dziwnego, e na ulicy widzia o si tysi ce ebraków spuchni tych z g odu. Jak wygl da takie powolne konanie przy trzystu
kaloriach w otch ani n dzy, jakimi by y domy przesiedle ców lub
domy opieku cze dla dzieci. Doktór Janusz Korczak dosta dla swego
domu sierot taki przydzia ywno ci, e gdyby chcia nakarmi wszystkie
dzieci, zgin yby one w ci gu niewielu miesi cy. Bo
niepodobna przy
takiej ilo ci kalorii. Wobec tego zdecydowa si nie karmi niemowl t,
eby uratowa dzieci, które ju mia y wiadomo tego, i yj . Janusz
Korczak umar jak bohater, cho móg , nie chcia opu ci swych sierot
id cych na mier .
Ró ne s skutki g odu. G ód zmienia przebieg choroby zaka nej, wytwarza swoiste objawy chorobowe. Gdy si czyta statystyk zgonów w
dzielnicy, uderza cz sto okre lenia wycie czenie, a rzadkie pojawienie
si terminu gru lica. A przecie wiadom jest rzecz , jak g ód
wp ywa na szerzenie si i przebieg gru licy. Gru lica jest to choroba
zaka na, a zmarli na chorob zaka
musz wed ug zarz dze w adz
by chowani w trumnach. Na ten zbytek wi kszo narodu paso ytów nie
mog a sobie pozwoli , i wobec tego ci ludzie umierali na inne choroby.
Przyczyna? Op ata odpowiedniego za wiadczenia kosztowa a znacznie
mniej ni trumna. Wytworzy a si nawet podobno do intratna specjalno lekarska, taka od wydawania za wiadcze nieboszczykom. A eby
zrozumie , jak zastraszaj co szerzy a si gru lica, nale o mówi z lekarzami, którzy pracowali w bezp atnych ambulatoriach i na oddzia ach szpitalnych. Prze wietlenie pozornie zdrowych dzieci z domów sierot wykaza o
oko o dwana cie, pi tna cie procent osobników ze zmianami gru liczymi.
To byli ludzie pozornie zdrowi. Mieli nieraz ju jamy w p ucach nie wiedz c
o tym. A na oddzia ach szpitalnych dla dzieci gru liczych choroba posuwa a si jak lawina czyni c spustoszenia w tych zag odzonych p ucach,
usianych jamami nieraz wielko ci jab ka. agodnych postaci nie widzia o
si w ogóle. By y to postacie rozpadowe, popularnie zwane galopuj cymi. Te dzieci nie mog y si nawet zdoby na gor czk . Na oddziaach uderza brak gor czki, co powszechnie uwa a si za objaw pomy lny, ale tu by o zwiastunem zbli aj cej si katastrofy. Starano si oddziela
gru lic otwart , rozpadow od pocz tkowej, ale w bardzo krótkim czasie
65
dzieci z sali niepr tkuj cych przechodzi y na rozpadow . Niebo ta wiedzia y, e oznacza to kres w drówki, gdy nie mo na by o sobie pozwoli
na zbytek oddzielania konaj cych - nie starczy oby sal. Patrzy y wi c, jak
odchodzili ich towarzysze, nieraz po kilku lub kilkunastu dziennie.
Cz
g odzonych zatem umiera a z powodu gru licy. Ale g ód zabija
i bez interwencji zarazków. Szpitale dzieci pe ne by y osobników dwojakiego typu - jedni obrz kli tak, e za ycia przypominali topielców,
twarz jak balon, blado sina, oczu nie wida , nogi jak u s onia, brzuch,
wzd ty jak góra, zawiera nieraz po kilka do kilkunastu litrów p ynu.
Drugi typ - to szkielety obci gni te skór , ledwo poruszaj ce cz onkami,
le ce bezw adnie, z podkurczonymi nogami. Twarze starcze, brwi g ste,
nieraz zarysowuj ce si w sy, brody i bokobrody, skóra wysuszona jak
pergamin. Biegunka g odowa zazwyczaj pozbawia a reszty si ywotnych. Na oddziale ony doktor Jelenkiewicz z doktor Folmanow wy wietlili przyczyn starczego wygl du i ow osienia. Jest to uszkodzenie g odowe
niektórych narz dów wytwarzaj cych hormony. Czy mo na by o je
uratowa ? Cz sto by y to stany nieodwracalne, dzieci gin y jak muchy.
Ale zdarzy o si , e nawet na marnym wikcie szpitalnym poprawiali
si nieboracy. Lecz byli to niepoprawni recydywi ci. Wystarczy o po
znacznej poprawie odes
ich do domu, by wracali w stanie zazwyczaj
gorszym ni ten, w jakim przybyli do szpitala po raz pierwszy. Zapocz tkowano szereg prac nad wp ywem g odu, nad poszczególnymi postaciami awitaminoz. By by to wa ny przyczynek i dorobek naukowy. Nie
wszystko uda o si uratowa .
ód powodowa zaburzenia w miesi czkowaniu, przewa nie zanik miesi czki i bezp odno . Liczba noworodków by a uderzaj co znikoma, a te,
które si rodzi y, umiera y po krótkiej w drówce ziemskiej. Ciekawe
te by o, e ludzie zacz li si uskar
na bóle w ko czynach. Leczono to
na ogó jako r eumatyz m l ub zapal eni e ner wów. W pewnej chwili
ludzie tacy, pomimo leczenia, stawali si kalekami, wszelki ruch stawa
si niemo liwy. Okaza o si , e by o to tak zwane rozmi kczenie ko ci na
tle braku witaminy znajduj cej si w t uszczu - witaminy D. Schorzenie to po raz pierwszy w czasie wielkiej wojny opisa u nas doktor Goldflam. Odpowiednie od ywianie i podawanie witaminy D przywraca o tym
ludziom zdrowie. Niezale nie zatem od mierci g odowej nale y zna i
ycie g odowe, patologi g odu. Na ogó objawy te, zw aszcza stany
pocz tkowe, s ma o znane lekarzom. Zadziwiaj ce by o te jedno spostrze enie: krzywa zgonów w obydwu dzielnicach by a równoleg a, mimo
e w ydowskiej wielokrotnie wy sza, ale zagi cia krzywej by y jednakowe, o ile si bra o pod uwag liczby tygodniowe. Warunki klimatyczne
w obu dzielnicach by y jednakowe, spo eczne zasadniczo odmienne. By
66
mo e ka wszy dostaje si do kurzu ulicznego, tak e zaka enia odbywaj si cz ciowo drog p ucn , nosow lub oczn .
Zacz em chodzi po dzielnicy z uprawnieniami przewodnicz cego Rady Zdrowia i z niezas on aur , e posiadam w adz i recept , a eby
usun z dzielnicy epidemi , n dz i zag szczenie ludno ci. Tylko cz
przymusowo wysiedlonych znalaz a mieszkanie i rozpocz a rzekomo normalne ycie zarobkowe. Gdy przyby em do dzielnicy, jeszcze dwana cie
tysi cy wysiedlonych by o przy yciu, umieszczonych w domach dla przesiedle ców. Opiek nad nimi sprawowa y z pocz tku gmina i Komitet
Pomocy ydom. Wydawa sta e komunikaty o stanie zdrowia, ycia
i zgonów podopiecznych. Po pewnym czasie opiek nad przesiedle cami obj Komitet Pomocy ydom, a nadzór pozosta w r kach gminy.
Zwiedzi em dom przesiedle ców z Gda ska. By a to elita, mówili kilkoma j zykami, rekrutowali si ze sfer zamo niejszych i inteligenckich.
Tam mo na by o sprawdzi warto twierdzenia Hitlera, e Niemców cechuje prawdomówno , a ydów k amliwo . Tam bowiem widziaem, jak z okrucie stwem po czy a si u niemieckiego narodu nikczemno . Zakomunikowano ydom w Gda sku, e pojad do Palestyny,
e führer askawie pozwala im wyw drowa do ojczyzny, e mog
wzi
z sob wszystkie kosztowno ci i pieni dze. Zawierzyli,
ostro niejsi zaszyli. W Tczewie odebrano im wszystko. Rewizja by a tak
cis a, e krajano ubrania i obrywano guziki. Natomiast walut
gda sk kazano zamieni na polsk . Bardzo askawie, prawda? Ale
gdy przybyli do Warszawy, okaza o si , e dano im polskie pieni dze nie stemplowane, nie b ce w obiegu. Wyjechali jako ludzie zamo ni,
przybyli do Warszawy jako n dzarze. Staruszka o pi knej twarzy pokaza a mi worek wisz cy nad jej bar ogiem: „Jest to mój ostatni dobytek:
jeszcze dwie suknie. Jak je przejem, musz umrze ".
Spotka em tam yda z Mannheimu, gdzie mia sklep tytoniowy. Ma tam
jeszcze przyjació Niemców, socjaldemokratów, ale nie mog mu pomaga , gdy grozi to obozem. Pytam go: „Je li si wojna sko czy i
pozwol panu wróci do Mannheimu, czy pan wróci, czy wyemigruje?" „Na kolanach tam wróc ."
Pomieszczenia dla przesiedle ców by y trojakiego typu, ca e bloki domów, wi ksze mieszkania pi cio, sze ciopokojowe dla kilkuset osób i
ma e dwu-trzyizbowe dla kilkunastu osób. Na dziedzi cu mieci i ka ,
si gaj ce nieraz pierwszego pi tra. Wywóz mieci nie funkcjonowa w
dzielnicy. Poza tym Wydzia Zaopatrywania otrzymywa i rozdawa cz sto
zgni kapust , nie nadaj ce si do u ycia zmarzni te kartofle. Nie wp ywao to dodatnio ani na zdrowie dzielnicy, ani na jej czysto ; produkty te
drowa y szybko na mietnik. Z powodu mrozu i braku opa u kanaliza67
cja prawie wsz dzie by a uszkodzona. Wobec tego kupy ka u na ulicy, na
podwórzach, na schodach, a nawet w mieszkaniach na pod ogach. Na
klatkach schodowych - na ogó brak por czy, dawno ju zosta y zu yte
na opa . W pokojach - na marach i na pod odze le ludzie, a w ciwie
nie ludzie, a jakie balony lub ywe trupy. Le nago lub n dznych
achmanach, cz sto niczym nie przykryci i bez poduszek. Jest zima,
ale wi kszo pokojów nie ma szyb. Na co czekaj te widma ze
wzrokiem utkwionym w przestrze ? Na mier .
Przyczyna zgonu: wyniszczenie g odowe lub dur plamisty, albo gru lica. miertelno wynosi a w takich domach sze dziesi t do stu procent.
Dzieci znajduj si na podwórzu. Nie pisz , „bawi si ", lecz „znajduj si ". Te dzieci si nie bawi , zreszt nie s to dzieci: przedwczenie postarza e twarze, wzrok smutny, nó ki jak piszczele. Niektórzy
czy ni podobno chodz do pracy, ale nie mog za to utrzyma rodziny. Dostaj co prawda talerz zupy - by przy pracy nie zemdleli z
odu. Ale rodzina podpada pod wielk kategori nie pracuj cych, a zatem
uznanych przez naród panów za paso ytów. Gmina rozdaje wszystkim te
awetne zupy.
uszno mia prezes Gepner, filantrop o wielkim sercu, e uwa
ten
sposób pomocy za nies uszny, gdy tylko przed a agoni . I ja my ,
e by oby humanitarnie zabi ich od razu. A byli mi dzy nimi i szewcy,
i krawcy, i praczki. Nale oby mo e t sam zup rozdawa za
prac w obr bie danego bloku. Cz
ju nie mia a si do pracy i ta
wymar aby. Ale inni, gdy si obudz rano, mieliby cel, który by
im wype ni dzie , a nie beznadziejn pustk przed sob . Mo e
uda oby si wykorzysta te mo liwo ci i znale jakie zatrudnienie dla
innych mieszka ców. I da w ko cu nie trzysta, ale przynajmniej tysi c
kalorii. Podobne zamierzenia mia w projekcie Komitet Pomocy ydom; sto tysi cy z otych przeznacza nie na zupy, lecz na organizacj
pracy. Odwieczne zagadnienie pomocy dla bezrobotnych. Ale tutaj nic
ju nie mo e powstrzyma lawiny mierci. Lekarze z piel gniarkami
ambulatorium dla przesiedle ców, robi dobre wra enie ludzi uczciwych
i oddanych. Ale kierownicy domów dla przesiedle ców nie zawsze byli na
wysoko ci zadania. Niektórzy byli uosobieniem energii i ofiarno ci, ale
wielu by o takich, którzy t ostatni n dz jeszcze okradali. Ludzie
ofiarni na ogó ju przed wojn wy adowywali si spo ecznie, jeden by
syjonist , drugi bundowcem, trzeci ortodoksem - wszystko jedno, czym
by , ale mia potrzeb wiary. Ci ludzie pracowali ideowo. Z odzieje
natomiast odznaczali si zawsze zr czno ci i pewnym obyciem, byli
wygadani. A gdy mówili, e s dumni, i s
ydami, wówczas wynika o, e zarabiaj grubo.
68
Tak wygl da o ycie w dzielnicy. Skrajna n dza, ale z drugiej strony
uderza y liczne restauracje i cukiernie. Na wystawach cukierni i piekarni
obfito ciastek. Bo w tym czasie wytworzy a si nowa elita ydów, którzy
szmuglowali i handlowali z Niemcami. Okaza o si , e naród panów
posiada dwa typy specjalistów: tych, co ydów nienawidz i zabijaj
i takich, którzy wspólnie z nimi ubijaj interesy i eksploatuj t ostatni
dz . Pozostawiam uznaniu czytelników s d o tym, który z nich obrzydliwszy. Powszechnie te góry ciastek i pe ne restauracje irytowa y, ja osobicie odnosz si pob liwiej do tego zjawiska. Jest ono brzydkie, ale wyst puje wsz dzie, gdzie ginie ycie. Uczta w czasie pomoru.
Przyznam si do winy - i ja raz zjad em w takiej restauracji dobry
obiad. By o to tak: ko czy em kurs dokszta caj cy dla dentystów i prezydium postanowi o zrewan owa si . Da mi kwiaty? Czy do mego rozporz dzenia z
jak sum dla biednych? Wpadli jednak na pomys
zaproszenia mnie na obiad. Po raz pierwszy od dwóch i pó roku ogaro mnie ciep o wype nionego
dka i przyjemno jedzenia potraw
smacznych, picia dobrej wódki, a nawet wina. I rozkosz, s yszycie, rozkosz
beztroskiej rozmowy, co jest lepsze, czy ryba sma ona, czy gotowana, i
jakie gatunki win odpowiadaj tej rybie. Na krótk chwil zapomnieli my
o wojnie, n dzy, o oczekuj cej nas prawdopodobnie mierci.
Ale dno n dzy przedstawia y mieszkania proletariatu ydowskiego. Tam
mo na by o widzie na bar ogu matk chor w gor czce, a obok niej
zw oki zmar ego dziecka. Tam widzia em siedmioletnie dziecko, które sz o
ebra i opiekowa o si dwuletnim braciszkiem, gdy reszt rodziny porwa a zaraza. Spotykano przypadki, gdy matka z ob kanym wzrokiem
gryz a trupka w asnego dziecka. Chodzi em po tym dnie n dzy, w zapami taniu lito ci nie bacz c na zawszenia i zaka enia si .
Ale w pewnej chwili pojawi y si plakaty, e ydzi schwytani poza
murami b
zabijani. Zarz dzenie by o podpisane przez pana komisarza
Auerswalda, adwokata z zawodu. Pan komisarz by konsekwentny. Nie
pozwoli , by nie wierzono s owu niemieckiemu. Ju nied ugo potem
wywieszona zosta a lista zg adzonych. A po pewnym czasie nowa lista. A
potem przestano og asza , gdy szkoda by o papieru. Zg adzonych by o
zbyt wielu.
Dyrektorem wi zienia w dzielnicy by doktor praw Lindenfeld, s dzia
dów polskich. Cz owiek dobry i szlachetny. I on opowiedzia : e
pierwsi skazani za przekroczenie granic getta - szklarz z ulicy Siennej,
który przeszed przez druty na stron aryjsk tej ulicy, by kupi o dwa
ote ta szy bochenek chleba. Druga - ebraczka. O mieli a si ebra po
tamtej stronie. Trzecia, m oda matka kilkumiesi cznego dziecka. Posz a
po troch mleka, wola a ryzykowa ycie swoje ni dziecka. I tak bez
69
ko ca. Rozstrzelanie wyznaczono na siódm rano. Na dziedzi cu wi ziennym ustawiono s upy. S ba Porz dkowa ydowska dost pi a zaszczytu przywi zywania skaza ców do s upów. Policja polska zosta a
pod kar mierci zmuszona do oddania na komend salwy, gdy chciano,
by ha ba zg adzenia pad a na Polaków. Szklarz, gdy go wi
, wo a:
„I to s ludzie!" yd, którego przecie ma cechowa tak zwane okrucie stwo Wschodu, nie móg zrozumie , e kupno kawa ka chleba mo e by
karane mierci . A m oda matka prosi przed mierci porz dkowego, eby
odwióz jej niemowl do przytu ku. Jaka m oda dziewczyna prosi porz dkowego, by j przed mierci poca owa . Zamyka oczy i my li,
e jest to mo e poca unek ukochanego. A ebraczka wyjmuje jaki
zegarek, kupiony czy skradziony, i daje policjantowi, by zaniós jej rodzinie, gdy ostatni jej my jest ch pomocy bliskim.
I tak bez ko ca. Obecny jest pan prokurator niemiecki. Spó nia si pan
komisarz i dlatego postanowiono nie czeka . Komendant wydaje rozkaz. Zwisaj bezw adnie cia a niewinnie zamordowanych. Komisarz
wyspany i pachn cy. Czy jest blady ze wzruszenia? Czy widzi, e
jego nazwisko czy si ze zbrodni ? Nie. Wypowiada s owa: „Jaka szkoda. Przepraszam za spó nienie. Das haben Sie fein gemacht".
dzia Lindenfeld nie yje. Zosta zamordowany w warunkach nast pucych: Mieszka w gmachu wi ziennym. Siedzieli przy kolacji - on, ona,
dwunastoletnia córeczka i wierna s
ca, aryjka, która nie chcia a ich
opu ci w niedoli. Wdarli si rzecznicy prawa, esesmani i zastrzelili
wszystkich. mier grozi a nie tylko za przekroczenie granic dzielnicy.
W pewnej chwili by y potrzebne futra dla niemieckiego
nierza. Ale
przypuszczalnie i dla niejednego z katów, ich on i kochanek. Pan komisarz
wyda rozkaz oddawania futer pod kar mierci. Cz
ydów pali a
futra; lepiej zniszczy , ni odda wrogom. Cz
posy a za mury. Ten
szmugiel by zorganizowany wietnie. Wielu jednak oddawa o, a to
dlatego, gdy widziano ich w futrach; obawiali si szanta u ze strony
samych ydów. I znów d ugie ogonki przed gmin mimo epidemii. Ale
panu komisarzowi wpada jeszcze jeden dobry pomys do gotowy. Obiecuje zwolni cz
skazanych na mier , je eli ydzi dostarcz tysi c
ko uchów. Podobno odby a si nast puj ca rozmowa mi dzy prezesem
gminy i komisarzem. Prezes: „Panie komisarzu, chwila jest taka, e
musz omin prawid a hierarchii. Mówi do pana nie jako do komisarza, lecz jako do adwokata. A móg bym by pana ojcem. Czy zna
pan nazwisko gen era a X? Nie, nie zna pan. Otó by to komendant
wyspy wi tej Heleny. I m czy Napoleona wi cej, ni by o to konieczne
ze wzgl dów bezpiecze stwa. Ale gdy wróci do Londynu, nikt mu r ki nie
poda . Niech pan to zapami ta, panie mecenasie". - I podobno pan komi70
sarz zwolni kilkuset ydów od kary mierci za tysi c ko uchów. Poszed prezes do wi zienia, by donie o tym skazanym.
Musz wspomnie o domu dla dziecka pod nazw „Dobra Wola".
Kierowniczk by a pani Pinkiertowa z zawodu pedagog. Finansowa t
instytucj pan Weitz. Robiono zarzuty temu domowi, e warunki ycia
w nim zbyt odbiega y od ycia dzielnicy. Dzieci mia y r czniki, szczotki
do z bów, i nigdy nie by o g odne. Z uliczników. ebraków i ma ych rozbójników ulicznych, jak za dotkni ciem ró ki czarodziejskiej, wykwita y dzieci, które patrzy y na ludzi z ufno ci , bez wyrazu nienawi ci
szczutego zwierz cia. Kierowniczka mia a wspania y pomys : fotografowa a wszystkie przemiany dzieci, jak przybywa y nago lub w achmanach, niewiele ró ni c si od zwierz tek, a do jakich s odkich wizji
dzieci cych. Zaprowadzi em tam moich studentów, a eby im pokaza ,
co mo e stworzy ser ce. Mieli zy w oczach. Któ to by ów czarodziej, pan Weitz? Pozna em go pó niej nieco bli ej. Pochodzi z prostych sfer ydowskich z Ma opolski. Przybywszy do dzielnicy zorganizowa fabryk szczotek, dostarcza te szczotki Niemcom i w przeci gu
roku zosta milionerem. Uwa , e pieni dze, zarobione na Niemcach
musi odda spo ecze stwu. I nie szcz dzi milionów. W Otwocku utrzymywa dwie cie dzieci. Obieca wybudowa na swój koszt prewentorium
gru licze. „Dobra Wola" kosztowa a go wier miliona miesi cznie.
Mówi mi, e ma do pieni dzy, by
z procentów, i e móg by z
atwo ci wyjecha do Szwajcarii, ale zatrudnia trzydzie ci tysi cy robotników i by o to dla niego dro sze od ycia. On i jego bli si
wspó pracownicy mieli jakie niezaspokojone instynkty ojcowskie,
opiekowali si osobi cie sierotami, kontrolowali wag , zwozili góry
owoców. ydzi to dziwny naród. Jedni patrzyli oboj tnie na mier dzieci na ulicy, drudzy w jakim zapami taniu robili wszystko, by je ratowa . Nie wiem, czy pan Weitz yje, czy jako "paso yt" zosta zg adzony. W mych wspomnieniach nale y mu si poczesne miejsce.
Nie pisz o wielu, wielu innych. A przede wszystkim o wysi kach samego prezesa gminy i jego ony. Powiem tylko, e spe niali swój obowi zek. Ratowano zatem dzieci, cho nie tyle, ile by nale o. Ale powiem otwarcie, e zwiedzaj c oba dzieci ce szpitale, znajduj ce si pod
kierownictwem wspania ego cz owieka, doktor Hellerowej, mia em wra enie, e by oby bardziej humanitarne nie przed
ycia tym biednym
dzieciom. Nie tylko dlatego, e by y to na ogó ruiny, ale e zazwyczaj
by y to sieroty zupe ne, dzieci ulicy, dzieci najwi kszej n dzy, maj ce
poza sob straszliw przesz
i jeszcze straszniejsz przysz
przed
sob . Pami tam ma ego ch opczyka z Pustelnika. Wygl da jak wzi ty
ywcem z obrazów Murilla. Po raz pierwszy by w szpitalu z powodu
71
czerwonki; uratowano go od mierci. W kilka miesi cy pó niej siostra
oddzia owa znalaz a to dziecko za murami szpitala konaj ce z g odu.
Wzi to je na oddzia . Wysi kiem osobistym lekarzy i piel gniarek uda o
si odchucha to siedmioletnie male stwo. Czy by o wdzi czne? Mówi o
smutnym g osem: „Czemu uratowano mnie po raz pierwszy? Gdybym umar ,
nie widzia bym, jak zabili tatusia i mamusi ". Tych dzieci by y tysi ce.
Tak
naród skazany na zag ad . Ale naród panów chlubi si tym, e
paso ytów nauczy pracowa . Organizacj dostarczania niewolników przekazano gminie. Gmina stworzy a Urz d Pracy. I to, jak wszystko, do
czego si ydzi brali, natychmiast stawa o si interesem, na którym zarabiali przede wszystkim Niemcy, nast pnie gmina i poszczególni jej pracownicy. Praca by a dwojakiego typu: grupowa w mie cie po stronie
aryjskiej, i obozowa - w obozach pracy poza miastem. Grupowa w
mie cie cz sto by a synekur . ydzi zgrupowani dostawali co prawda
jakie pieni dze, ale g ównym dochodem by handel. G ównym za
celem pracy grupowej by o op acanie niemieckiego dozorcy grupowego
oraz ydowskiego. Dobrze wówczas zarabiali Niemcy, odró niali si od
ydów tylko wi ksz chciwo ci . Niewiele by o nordyckiej dumy i
wstrzemi liwo ci. Al
e do szczytu zezwierz cenia dochodzi o w obozach. Od pracy w obozie
mo na si by o wykupi . Wzywano osobnika do gminy i
dano
pewnej sumy, przypu my dwie cie z otych miesi cznie okupu. Targ w
targ - ko czy o si na dwudziestu z otych. A kto tego nie mia ,
szed do obozu pracy. Biedota zatem, najbardziej bezbronna, pada a
jak zwykle ofiar . W wi kszo ci przypadków obozy te by y katowniami. Obozy mia y swego lekarza z dzielnicy, posy ano g ównie m odych, czasem przekupnych, nieraz bardzo oddanych. Ci opowiadali
poufnie o swoich prze yciach. Przy pracach wodnych stali ludzie godzinami po pas w wodzie bez adnych butów ochronnych. Reumatyzm lub odmro enia, w zale no ci od pory roku, na porz dku dziennym. Bicie bezlitosne za wszystko. Kiedy odwo ano stra nika z placówki tylko dlatego, i , bij c ydów karabinem, z ama karabin. A
to by o niedopuszczalne. Od ywiano strasznie, gdy obozowiczów
okradali wszyscy; ydzi nie byli lito ciwsi od Niemców. Spano w
barakach na go ej ziemi. Rozstrzeliwano za byle co na oczach wszystkich,
ka c uprzednio kopa sobie mogi y. W pewnym obozie komendant
Ukrainiec mia psa wilka tresowanego przeciwko ydom. Pies ten wyrywa im kawa y cia a. S dów nie by o adnych. Komendant obozu by
panem ycia i mierci. Z obozu licz cego sto dwadzie cia osób
zmar o w tygodniu trzydzie ci.
72
Na czele Urz du Pracy sta Niemiec, Ziegler z Mannheimu. By to
cz owiek dobroduszny i stara si czasem ul
losowi skaza ców. Ale
có móg drobny urz dnik wobec rozkazów pot nego führera. Umierali w
obozach z powodu g odu, duru plamistego i odniesionych obra
. A
cz sto od wszystkiego razem. Bo czasami likwidowano chorych
zabijaj c ich. Na tym ponurym tle odbija si jasn plam stanowisko polskiego ch opa. Przewa nie wspó czu obozowiczom i cz sto dawa albo
sprzedawa im chleb, cho by o to karane. Opowiadano mi o kazaniach ksi y, w których nawo ywali do lito ci i pomocy.
Pi kn kart posiada Towarzystwo Popierania Rolnictwa, tak zwany
„Toporol". Pracowa o ono ju przed wojn w rozumieniu, e tylko
przewarstwienie spo ecze stwa ydowskiego mo e je uzdrowi . I nie
przerwa o swej pracy nawet w obozie koncentracyjnym, jakim by a
dzielnica. Na podwórzach widziano kwietniki, rozwalone domy i ruiny
przemienia y si nieraz w fantastyczne ogródki dzieci ce, gdzie m odzie i dzieci pod kierunkiem instruktorów uczy a si sia , zbiera i ledzi
ycie ziemi. Balkony ozdabiano kwiatami lub wysiewano jarzyny,
cz sto pod opiek m odzie y z „Toporolu". Urz dzano kursy ogrodnictwa, warzywnictwa. I wreszcie wysy ano m odzie na wie na roboty rolne
do dworów i zagród wiejskich. Ceni a sobie m odzie ydowska t pra. Czyta em wzruszaj ce listy o pracy na roli i o dobroci ludzi, z którymi si stykali. Podczas gdy opisy uczestników obozów pracy wykazywa y
otch anie z ci ludzkiej, listy m odzie y „Toporolu" tchn y otuch , nadziej i wdzi czno ci . Szar eminencj „Toporolu" by Hipolit Wohl. By
to gor cy patriota polski, bratanek cz onka Rz du Narodowego w powstaniu styczniowym. Hipolit Wohl by dawniej urz dnikiem polskim i
dobrze si zas
organizuj c aprowizacj i spó dzielnie. Mimo e czu
si Polakiem, chcia emigrowa , gdy widzia degeneracj m odzie y
oderwanej od gleby. Marzy nie o Palestynie, lecz o Australii, i tam
chcia poprowadzi m odzie nie tylko ydowsk , ale wszystkich, którzy szukali innych form ycia i nie znosili nienawi ci wszechw adnej w
Europie. Wierzy , e tylko praca na roli i obcowanie z natur odrodzi
cz owieka. Pomaga bardzo wielu m odym, by cz owiekiem zamo nym, w dobroci swej rozrzutnym. Wohl zosta zamordowany.
Pi kn kart posiada Towarzystwo Popierania Rzemios a. Organizowano liczne kursy lusarstwa, stolarstwa, introligatorstwa, chemii u ytkowej i tym podobne. Wielkie zas ugi jako organizator mia radny Jaszu ski.
W cieniu ko cio a Wszystkich wi tych
Koniec nabo stwa i powrót na ziemi . Ale z dusz orze wion w
zdrojach ch odnych i yciodajnych. Kazanie. Publiczno zintelektualizowana nie poddaje si wzruszeniu przy opowiadaniu o Chrystusie, gdy
73
by Dzieci tkiem. I nie dzia a na ni , e do Syna mo e trafi przez
Matk , gdy z tak pro
wi
si wspomnienia spraw przyziemnych.
Ale wzrusza a si , gdy by a mowa o Polsce. Pi knie i odwa nie mówi
pra at Godlewski. e Ojczyzna jest jak Matka. Czasem skrzywdzi, czasem w zapami taniu jest niesprawiedliwa, ale Matce si przebacza,
gdy Matka pragnie tylko dobra swych dzieci. I e mi
do tej Matki Ojczyzny jest pot , co stwarza wi narodu. Wi ksz ni wspólnota
pochodzenia. Ojczyzn si zdobywa przez wspólne ukochanie. Cierpienie
za ma sens, gdy wiedzie ku wy szym celom. Tak mniej wi cej mówi
pra at Godlewski i s owa te koi y dusze wzgardzonych.
Du o ludzi chrzci o si w dzielnicy i starszych, i m odych, nieraz
ca ymi rodzinami. By y mi dzy nimi moje uczennice i uczniowie. Nieraz proszono mnie na ojca chrzestnego. Jakie motywy mogli mie ci
ludzie? Korzy ci bowiem nie mieli adnej, zmiana wiary niczym nie zmienia a ich stanowiska prawnego. Nie, poci ga ich urok religii mi ci.
Religii wyznawanej przez naród, do którego si czuli przynale ni.
Religii, w której nie ma, a przynajmniej nie powinno by miejsca na
nienawi . Jak e ci ydzi s zm czeni atmosfer ogólnej niech ci. Za
co? Stoi przede mn w czasie chrztu moja s uchaczka. Nos semicki.
usta grube, ale w oczach widz g bokie pragnienie ludzkiej sympatii,
któr chce odwzajemni pe ni wezbranego serca. Przyjd ludzie pot ni,
chodz cy po szczytach spo ecznych, kap ani nowej religii. I wezm t ma
ydóweczk za r , uchroni przed nienawi ci i pozwol jej by dobr .
Bo chrze cija stwo dosz o do pot gi, gdy nieszcz liwym i wzgardzonym
nada o prawo równo ci i godno ci cz owiecze stwa. Równo ci przed Bogiem. Wi c mo e... i przed cz owiekiem. Gdy bole nie jest
z niezaonym pi tnem Kaina. A to pi tno mo e, nie tylko mo e, ale powinna zdj religia mi ci. Takie my li o ywia y zapewne t m od
dziewczyn , która si chrzci a.
Tak sp dzam ranki niedzielne. Czasem chodzi em poza mury, gdy jako
przewodnicz cy Rady Zdrowia posiada em przepustk . Nie by o to dowodem specjalnej aski zaborców, gdy przepustek takich by o powy ej stu,
eby u atwi administracj w gminie. Nie potrafi em si przemóc, by
chodzi po Warszawie z opask na ramieniu. Po wyj ciu z getta wchodzi em do bramy i zdejmowa em opask . Grozi o wi zienie; by em gotów
na to. Ulice poza murami wygl da y jak z innego wiata. Czyste, schludne,
umu nie by o, przechodnie powa ni i przygn bieni, ale nie wt oczeni w
zgie kliwy t um.
Pocz tek ko ca
Trudno w nawale wydarze odró nia poszczególne etapy. Ko czy
si okres ycia dzielnicy, prezes Czerniaków zwo w dniu pierwszym
74
lipca 1942 roku wielkie posiedzenie, na które byli zaproszeni czo owi
przedstawiciele spo ecze stwa. By o obecnych kilkaset osób. Mia o to
charakter przyj cia, herbata i troch ciastek. W czasie posiedzenia
wszed gestapowiec. Skromne przyj cie, nakryte sto y, na nich cukier do
herbaty i ciastka dla kilkuset osób - wszystko to mog o sprawia wra enie
uczty. Poszczególni referenci zdawali spraw z prac dzielnicy, z du ej zdolno ci improwizacyjnej, z mi ci yda rzemie lnika do swego warsztatu pracy, któr porównywano z mi ci ch opa polskiego do roli.
Mówiono, e osiemdziesi t tysi cy ludzi pracuje i e, by mo e, ich
praca op aci prawo do ycia. Prezes wyg osi przemówienie, odczytuj c
ust py ze swego pami tnika. By y wstrz saj ce przez sw lakoniczno :
Tego a tego dnia rozstrzelano tylu a tylu, tego a tego dnia za dano
ko uchów, tego a tego dnia uda o si wykupi t ylu a tylu, tego a
tego dnia by o tyle a tyle pogrzebów. Mi dzy innymi powiedzia :
„Niech pociech b dzie, e s mi dzy nami ucz eni i art y ci, i e
ci erpi z nami. Nie powinni my si wi c czu jako t um bezimiennych
pariasów". Wyliczaj c uczonych na pierwszym miejscu wymieni mnie.
Pomy la em wówczas, e je li moje cierpienia mog rzeczywi cie ukoi i
obetrze zy, to nie by y one daremne. I mówi dalej o tragedii ydów, którzy w przeciwie stwie do innych narodów musz dopiero
wykaza , e maj to prawo do ycia, które przys uguje ka demu
stworzeniu. Porz dek dzienny zebrania nie zosta wyczerpany. W czasie
przerwy - by a to niezapomniana chwila - rozleg a si muzyka fortepianowa,
wi zanka preludiów Chopina przeplatana akordami Jeszcze Polska nie
zgin a. ydom zabroniono gra muzyków nie ydowskich; fakt grania
Chopina na oficjalnym posiedzeniu posiada swoj wymow . Ale pragn bym przekaza potomno ci równie , e na tym ostatnim oficjalnym posiedzeniu gminy grano Jeszcze Polska nie zgin a. Za t pie i
artysta, i prezes, i wi kszo obecnych mog a i do obozu. Ale mozapewni , e u nikogo z obecnych nie wyczyta em w oczach obawy,
przeciwnie, pie ta by a wyrazem nadziei i wdzi czno ci. Prezes przeczu , e zamyka si jeden okres Golgoty ydów, w którym mieli da
dowód pewnej si y konstruktywnej. Nie przewidywa jednak, e to
mia a by pie
ab dzia, e koniec jest tak bliski.
W ciwa akcja rozpocz a si w dniu dwudziestym drugim lipca.
Przed po udniem przyby y do gminy trzy samochody - dwa osobowe, z
oficerami SS, jeden otwarty autobus z uzbrojonymi
nierzami. Za dano
natychmiast konferencji z radnymi. Mniejszy samochód obje
w tym
czasie miasto i esesmani wed ug listy aresztowali wybitniejsze osobistoci. Listy nie trzymano si ci le, brano ony zamiast m ów, s siadów.
Mi dzy innymi poszukiwano ony prezesa i zapowiedziano rozstrzelanie
75
jej, patronki wielu zak adów dzieci cych, o ile nie dostarczy wi kszej
ilo ci dzieci do wywiezienia. Na szcz cie nie mogli jej odszuka .
Po po udniu zawezwano prezesa do gestapo. I tam zakomunikowano mu
decyzj przesiedlenia ydów na wschód i za dano dostarczenia przez
adze ydowskie codziennie siedmiu do dziesi ciu tysi cy osób. A na
pierwszym miejscu dzieci.
Mówi em ju o wewn trznej walce tego cz owieka. Jak ust powa , gdy
dano pieni dzy lub futer, a jak nie ust powa , gdy chodzi o o ycia ludzkie. I teraz stan przed wielk decyzj , decyzj , do której doro li tylko
wielcy duchem, by swoj mierci dobrowoln dowie prawa do ycia
swego narodu. Gdy mierci swoj dowiód , e naród ten ma synów,
którzy s zdolni do bohaterstwa. Wróci z posiedzenia i napisa s ów
kilka do ony:
daj ode mnie, bym w asnymi r koma zabija dzieci
mojego narodu. Nie pozostaje mi nic innego, jak umrze ".
Mia s uszno . Nie splami si legenda o narodzie, co zgin ,
wspomnieniem wodza, który ycie swoje ceni wi cej ni swe zadania. Wiedzia , e tylko ofiara i cierpienie mog stworzy legend , która przetrwa; e
trzeba umrze , by
wiecznie. Gdyby zgin z r k oprawców, by by
jednym z wielu. Musia umrze tak, by mog a powsta legenda oko o
cierpienia jego narodu. Przejdzie do historii jako jeden z duchów czystych, który zrozumia , e te idee i te narody, dla których si umiera, maj prawo do ycia. mier prezesa zrobi a w dzielnicy wra enie
wstrz saj ce. Zrozumiano, e los ydów zosta przypiecz towany.
Odby o si szereg konferencji w celu ustalenia procedury dostarczania
ofiar. Gminie nie powiedziano, ilu ludzi ma podlega wysiedleniu,
targowano si tylko o kontyngenty dzienne. Jednocze nie zarz dzono
gwa town ewakuacj szpitala zaka nego na Stawkach, gdzie mia a by
stworzona stacja prze adunkowa. Na ewakuacj szpitala z tysi c pi ciuset chorymi dano pocz tkowo jeden dzie , przed ono nast pnie o
jeszcze jeden. Na konferencjach z gmin ustalono, jakie kategorie
ludno ci nie b
podlega y przesiedleniu: pracownicy gminy, Wydzia u
Zaopatrywania, S by Porz dkowej i Izby Lekarskiej. W tym okresie udzono si , e i rodzice pracowników wymienionych kategorii b
obronieni. Obwieszczenia by y pocz tkowo podpisywane przez w adz gminn ,
wkrótce jednak zaszczyt mordowania swojego narodu przypad w udziale
ca kowicie S bie Porz dkowej. Naczelnym katem za mianowano pu kownika Szery skiego. Musz , niestety, uwieczni nazwisko tego wspó czesnego Heroda. By to oficer przedwojennej policji, yd z pochodzenia;
cz owiek twardy i mocny, posiada grzmi cy g os wodza. Robi wra enie kondotiera. Nie pozbawiony uroku osobistego, robi wra enie, e potrafi
by brutalny. Zaprowadzi pewn dyscyplin w S bie Porz dkowej. Za76
spokaja w pewnej mierze potrzeb munduru, która si zrodzi a we
wspó czesnych spo ecze stwach, równie i w ród ydów. W czasie akcji
oddawania Niemcom futer pope ni niezr czno : wys poza mury jakie ,
ma o warto ciowe zreszt , futro. Wyda o si to, zosta aresztowany i
osadzony w wi zieniu na Pawiaku. Grozi a mu kara mierci. Darowano mu
pod warunkiem, e pokieruje akcj prowadzenia wspó plemie ców na
rze . Czy wiedzia , e to na rze ? Z pocz tku mo e nie, pó niej nie
ulega o to w tpliwo ci.
Móg stan na czele jedynej zorganizowanej jednostki bojowej i zgin
tak, by imi jego by o ze czci wymawiane i przez swoich, i przez wrogów. Nie dorós do tego. Zgin jak Judasz. W ko cu akcji rani a go kula
wspó plemie ców, pó niej odebra sobie ycie. Czy uczyni z wyrzutów
sumienia, czy wiedzia , e kula zaborcy lub swoich go nie oszcz dzi.
Rozpocz si nowy okres ycia dzielnicy. Komisarz Auerswald zosta
odstawiony, w adza przesz a w r ce Umsiedlungskommando, na którego
czele sta podobno genera Groener. Akcja ta by a przeprowadzana przez
szatana z liwo ci, który zna otch
nikczemno ci ludzkiej. Historyczne
postacie okrutników - Nerona, Kaliguli - bledn wobec tego cz owieka. Postanowi nie bruka r k niemieckich t krwi , a stworzy takie warunki, by ydzi sami dostarczali ofiar. I wymy li proceder: Pocz tkowo
zmuszano urz dników gminy do udzia u w zbrodni. Dopiero pó niej
pozostawiano to tylko cz onkom S by Porz dkowej. Za dostarczenie
kontyngentów mi sa ludzkiego mieli zosta wynagrodzeni w ten sposób, e
nie zostan wywiezieni ich rodzice. Inni urz dnicy chronili tylko ony i
dzieci, dostarczyciele mi sa ludzkiego chronili równie swe matki i ojców.
Pomy lcie, niejeden post pi by mo e jak prezes: wola by zgin , ni w asnymi r kami dostarczy dzieci mordercom. Ale mo e w tej chwili
mia wizj swej matki staruszki. I pomy la : dzieci i tak wezm , a t
jedyn moj matk uchroni od niechybnej mierci. I pytam was, czy historia wiata zna tak ha
? I czy t ha
b dzie w stanie kiedykolwiek zmy naród niemiecki? Zrobi z ludzi nieraz dobrych, katów
swego narodu za cen ycia matki. Ale i tej obietnicy nie dotrzymano.
Ludno jeszcze si zupe nie nie orientowa a co do sposobów, za pomoktórych miano dostarczy kontyngentów ywego mi sa. Najprostsza by a
ewakuacja domów dla dzieci i punktów dla przesiedle ców. Pojawi y
si wielkie korowody widm w achmanach, ebraków spuchni tych z g odu, dzieci wychud ych na szkielety.
Robi o to wra enie upiorne. Cz ciowo szli p dzeni przez policj , cz ciowo byli wt aczani na wozy. Jednak szczyt napi cia osi gn a akcja, gdy
zacz to apa przechodniów na ulicy. Nie zapomn nigdy tego piea: na matki z dzie mi, na luzem chodz ce dzieci rzucali si funkcjona77
riusze policji i komendy przesiedle czej i wrzucali schwytanych na wozy.
Je eli uda o si jakiemu dziecku zbiec z wozu, rozpoczyna a si gonitwa,
która krew mrozi a w
ach. Krzyki rodziców, szlochy dzieci, wreszcie
acz samych apaczy, wszystko to miesza o si z nieustaj cym hukiem
wystrza ów. Niemcy pilnowali porz dku; zarekwirowali szereg riksz i
obje
ali miasto. Cz
uzbrojona w lekkie karabiny maszynowe strzela a bez najmniejszego powodu w oszala y z przera enia t um. Inni
ugimi pejczami ch ostali na odlew przechodz cych. Strzelano do
okien i balkonów; wyj cie na balkon grozi o mierci . Wszystkie wyloty
getta, z wyj tkiem jednego, zosta y zamurowane. ydzi znale li si w pu apce. Jazda tramwajem by a zwi zana z niebezpiecze stwem, poniewa
nierze zatrzymywali tramwaje, cz
pasa erów zabijali, a reszt bez sprawdzania dokumentów wywozili na plac prze adunkowy na Stawki. W tym
okresie sprawdzaniu dokumentów nie by o mowy. Wszyscy bez wyj tku schwytani odstawiani byli na plac prze adunkowy lub bezpo rednio do
wagonów. Ulica zacz a przypomina dom ob kanych.
Szpital na Stawkach, obecnie miejsce prze adunkowe, w którym
umieszczano ludzi schwytanych na ulicy, przedstawia obraz, wobec którego niczym jest piek o dantejskie. Dost p zamyka kordon S by Porz dkowej. Przed gmachem t umy zrozpaczonych ludzi wywo uj cych nazwiska swych bliskich, w oknach zrozpaczone i oszala e ze strachu
umy porwanych. Ju w obr bie kordonu przed gmachem le t umy
oberwa ców, dla których nie by o miejsca. W samym gmachu na pod odze, na klatkach schodowych, na korytarzach le st oczone masy ludzi. O u yciu ubikacji nie ma mowy, gdy nie wolno wychodzi z sal.
Le wi c pokotem we w asnym kale i moczu. W ten sposób trzyma
si ich bez kropli wody, bez po ywienia, bez bielizny, bez nar, bez mo no ci korzystania z ubikacji. Wymagania Niemców wzrastaj ; zaczynaj
si domaga nie siedmiu, ale dziesi ciu tysi cy dziennie. A jednocze nie
ludno zaczyna sobie u wiadamia , e chodzi nie o przesiedlenie, lecz o
mier . Dowiaduj si , e kaleki i starcy s rozstrzeliwani natychmiast
na cmentarzu i wrzucani do wspólnych mogi . Cze za adowywana jest
do wagonów, po sto osób zamiast czterdziestu.
nierze niemieccy twierdz co prawda, e wagony id w kierunku Bobrujska, zanotowano jednak
numery wagonów i spostrze ono, e wracaj po sze ciu godzinach.
Sz y one tylko do Ma kini, w pobli u której znajdowa si obóz
mierci z komorami gazowymi.
Istnieje specjalna technika prowadzenia zwierz t na rze . S zwierz ta
specjalnie tresowane, które wyprowadza si niby na pasz . Rol t
ba Porz dkowa spe nia a w sposób nast puj cy: pojawi si
okólnik, e kto si stawi dobrowolnie, otrzyma chleb i marmolad , i
78
e rodziny nie b
rozdzielane. Niewielka cena, a eby w pu apk
wci gn ludzi, je eli s g odni. Troch namiastki marmolady. I widzi
si takie sceny: cz ciowo t umy p acz cych, cz ciowo rodziny na wozach, cz ciowo m odzie z t umoczkami, gdy ma nadziej , e jej
pozwol za cen pracy. Chwytanie ludzi nie jest pozbawione metody.
Codziennie kolejno nowe dzielnice i nowe domy. Obstawia je od rana
ba Porz dkowa w asy cie kilku Niemców. Dla stworzenia odpowiedniego nastroju pos usze stwa strzelaj do okien i zabijaj kilka osób.
Potem rozkaz zej cia wszystkich na dziedziniec. Potem obszukiwanie
mieszka i strychów. Kto si kry , zostawa zabity natychmiast. I tak gin y
tysi ce codziennie. Kobiety, starcy, dzieci, chorzy i zdrowi. Sklepy
wszystkie zamkni te, szmugiel usta . Wi kszo ludzi ma do wyboru:
umrze z g odu lub podda si rozkazowi. A mo e wywioz do pracy, a nie zabij ?
Niemcy stawiaj wci wi ksze dania ludzkich kontyngentów. S ba
Porz dkowa nie mo e nad
. Wówczas zagro ono im rozstrzelaniem
zak adników, rozstrzelaniem w adz policyjnych ydowskich, rozstrzelaniem
stu porz dkowych, odebraniem prawa ochrony rodziców. Mówi em z
porz dkowym, doktorem nauk spo ecznych, ch opcem m drym i szlachetnym. P aka jak dziecko, ale mówi , e nie jest w stanie po wi ci
swej matki. A nie mo na by o liczy na najmniejsz lito ze strony
oprawców. W wi zieniu wi kszo wi niów Niemcy zabili na miejscu, reszwywieziono. Wrzucano ich do ci arówek jak byd o. Kobiety ci gni to za
osy. Próby niektórych porz dkowych, a eby zwalnia ludzi nie podlegaj cych wysiedleniu, mia y jako skutek natychmiastowe zastrzelenie porz dkowego. Zreszt zabijanie porz dkowych by o na porz dku dziennym. O ile
ludzie dostawali si na plac prze adunkowy, czasami sprawdzano dokumenty i zwalniano niektórych. Je eli jednak sta y wagony, wówczas adowano
bez sprawdzenia i los ofiar by przypiecz towany. W akcji zabijania bior
udzia szaulisi (wojsko litewskie) i Ukrai cy. Ci s najokrutniejsi.
Obwieszczenie g osi, e b dzie wolno pozosta tylko tym mieszka com,
którzy b
pracowali w szopach niemieckich na potrzeby armii. Zostan
skoszarowani, b
mieszka w fabrykach, dostawa zup i kilka z otych.
Dzie dwunastogodzinny. A eby oduczy si paso ytnictwa. Takich
szop jest kilka: Toebbens, Schultz, Felix. ywio owo powstaj inne. Na
ogó kapita ydowski, maszyny ydowskie, robotnik ydowski i firma
niemiecka. Dla dok adnego rozgraniczenia, kto jest paso ytem. Warsztaty te cz ciowo posiadaj maszyny tkackie, na ogó jednak przewidywane s jako gniazda cha upnicze, przy czym sami ydzi winni
dostarczy narz dzi pracy. By a w tym szata ska chytro . Bo ju po
kilku dniach wszystkie maszyny do szycia by y zgromadzone w kilku
79
miejscach, gdzie siedzieli m czy ni, kobiety, starcy i dzieci, i wszyscy
przyszywali jakie guziki do jakich mundurów, i dostawali talerz zupy, i wydawa o im si to rajem. Bo lepiej przyszywa przez dwanacie godzin guziki ni gin . I ko o tych szop powsta natychmiast dochodowy interes, pobierano po kilka tysi cy za wpisanie, przekupywano
jakich tajemniczych Niemców. Naród, który gardzi z otem, a mi uje
jakoby krew, ziemi i elazo, nie brzydzi si ydowskimi pieni dzmi, które
atwiej zarobi za pomoc elaza ni oszustwa.
Z nakazu w adz rekwiruje si ca e bloki domów i wyrzuca w ci gu kilku minut ludno na bruk. Przy tej okazji zabija si setki ludzi.
Jednego dnia przy ewakuacji ulicy Nowolipie zabito dwie cie osób.
Bloki te zostaj odrutowane i rozpoczyna si parada: dwana cie godzin
dziennie, pensja sze z otych, zupa, osiemdziesi t gramów chleba i
dwa razy kawa. Ale nadzieja ycia. Mówi jaki „humanitarny" w aciciel szopu, Niemiec: „Moi ydzi umr ostatni". Plac prze adunkowy by rodzajem czy ca, drog do piek a. Z miasta zganiano
dziennie, cz ciowo na wozach, przewa nie na piechot , siedem do dziesi ciu tysi cy ludzi. By otoczony kordonem; kto si dostawa za
kordon, przestawa by cz owiekiem. Stawa si bydl ciem przeznaczonym do pracy albo na rze . Czasem na placu Niemcy dokonywali segregowania. Ludzie, którzy posiadali dokumenty pracy w szopach, kierowani byli na prawo, pozostali byli adowani do wagonów.
Nieszcz liwcy ci musieli przechodzi przed rz dem uzbrojonych Niemców,
którzy bili ich niemi osiernie pa kami lub biczami, i bez powodu strzelali prawie ustawicznie. Obok tego na placu s ycha by o bez przerwy
odg osy strza ów karabinowych i karabinów maszynowych. Obok
wagonów le
trupy porz dkowych, nie do sprawnie spe niaj cych
rol katów. wiadkowie opowiadali mi szczegó y zabójstw, od których
osy stawa y na g owie i nie odda adne sprawozdanie.
adze gminne nie otrzymuj adnych danych, ilu ma by wywiezionych, a ilu mo e pozosta . Ludzie, wyrzucani z domów, pozbawieni dobytku, chwytani jak dzikie zwierz ta, ogarni ci s panik i rozpacz . Przepis g osi, e po skoszarowaniu ka dy yd, znaleziony poza obr bem szopu, b dzie bez pardonu zabity.
W ten sposób odbywa si jedna z najtragiczniejszych rzezi, jakie zna
historia, rze prawie pó milionowej ludno ci. Cynizm tej akcji polega na
tym, e do wychwytywania wspó plemie ców swych zmuszano ludzi, których wynagrodzeniem mia o by prawo chronienia przed wywiezieniem
matek i ojców. Uczucie bezbronno ci wytwarza nastrój rozpaczy i paniki,
straszniejszy od mierci. Siepacze nieraz interesuj si odruchami psychicznymi swych ofiar. Na przyk ad aduj na wóz dziecko, odrywaj c je
80
od matki, ledz ze miechem, czy pójdzie ona za dzieckiem, czy pozostanie. Przy ulicy elaznej 103 jest weso o. Mieszkaj tam panowie esesmani, którzy kieruj akcj . Zagrabionej ywno ci w bród, muzyka i piew.
„Kraft durch Freude." Nie czuj , e zabijaj ludzi. Zdaje im si , e
uwalniaj wiat od wszy.
Jaki mo e mie sens ta potworna rze ? W pismach niemieckich znalaa si notatka, e ydzi znów uprawiaj „Greuelpropaganda". W rzeczywisto ci - pisali - gmina ydowska zwróci a si o wywiezienie nieproduktywnych elementów. B
c jeszcze w dzielnicy my la em, e chodzi wprowadzenie niewolnictwa, e przynajmniej m odzi unikn mierci, gdy
potrzebni jako si a robocza. Niestety i to si okaza o zbytnim optymizmem; nienawi Niemców by a silniejsza nawet od nakazów narodowego egoizmu.
Ci, którzy byli na li cie pracowników gminy, mieli przynajmniej nadzieuratowania ycia. Ale ukrycie rodziców, dostarczenie im kawa ka chleba
by o zadaniem absorbuj cym ca energi . Wiadome by o, e w pewnej
chwili trzeba b dzie odda na zag ad wi ksz cz
chorych. Có maj
wówczas robi lekarze? Ich obowi zkiem by o broni swoich chorych. Nie
mo na by o wszystkich uchroni przed okrutnym losem. Ale by o w
szpitalu kilkana cie osób, matek kolegów. W imi kole stwa postanowiono nie da ich zamordowa . Ostatnia przys uga dla kolegów, niech
matki ich nie umieraj patrz c na siepaczy, niech zasn spokojnie. Gdy
przyszed rozkaz, by nast pnego dnia dostarczy ludzki kontyngent ze
szpitala, pi tna cie matek lekarzy, staruszek, u piono zastrzykiem morfiny. Mia y lekk mier . Pochowano je na skwerku we wspólnej mogile.
Niech m i er t a obci y su m i en i e l ek a r z y n i em i ec k i ch .
Nie wiem, jakie stanowisko podyktuje racja stanu niemieckim intelektualistom, gdy dowiedz si , e ich wspó plemie cy wymordowali ca e narody. Czy powiedz , e kilku zezwierz conych degeneratów pope ni o ten
czyn jedyny w swoim okrucie stwie, e intelektuali ci niemieccy nic nie
wi edzieli o t ych zamiarach i e nie mo na wini wszystkich Niemców za to, co si sta o. Czy te powiedz zuchwale: „Es ist nicht wahr"
- to nie jest prawda; jak przed trzydziestu laty”.
81
Janusz Korczak w 1942 r. wraz z dzie mi zgin
82
w Treblince
II
2. 1
Zbrojny opór ydów 51
Eksterminacja bezbronnej ludno ci ydowskiej na skal masow ,
rozpocz a si w czerwcu 1941 r. Szczytowym jej punktem by o
wywiezienie z getta warszawskiego od 22 lipca do 21 wrze nia 1942
r. do komór gazowych w Treblince i innych miejsc ka ni, 300 tys.
ydów warszawskich. Ta rozpaczliwa sytuacja pobudzi a niektórych
ydów do samoobrony. Nieznaczna cz
stawia a opór czynny, nie
raz staj c do nierównej walki zbrojnej. Uczynili to najpierw ydzi z
terenów wschodnich Rzeczypospolitej. W okresie od 21 lipca 1942 r.
do 10 stycznia 1943 r. powstania zbrojne ludno ci ydowskiej wybuch y m.in. w Klecku, Nie wie u, Mirze, Krzemie cu, G bokiem,
Tuczynie, Mi dzyrzecu, Lachowicach, Marcinkowicach, w Bia ymstoku, ucku, Mi sku Mazowieckim, Hrubieszowie.
W powstaniu w getcie warszawskim walczy y dwie, liczebnie podobne, organizacje bojowe: ydowski Zwi zek Wojskowy ( ZW) i
ydowska Organizacja Bojowa ( OB). Na temat ZW Ma a encyklopedia wojskowa podaje:
ydowska konspiracyjna organizacja wojskowa utworzona w grudniu
1939 w Warszawie z inicjatywy polskiej organizacji zbrojnej Wyzwolenie i
przy wspó udziale grupy ydów, by ych oficerów Wojska Polskiego,
cz onków prawicowej ydowskiej organizacji m odzie owej Betar. Komendantem ZW by kpt. M. Apfelbaum «Kowal». ZW wspó dzia
ci le
z OW-KB i utrzymywa kontakty z AK, od której otrzymywa bro i instruktorów. Grupy zbrojne ZW wzi y udzia w styczniowej obronie getta (1821 1 1943), nast pnie uczestniczy y w akcjach likwidacyjnych i sabota owych, a w kwietniu 1943 r. w powstaniu w getcie; (...) kilkudziesi ciu
51
Apfelbaum Marian: „Dwa Sztandary“, Kraków 2003 r. po wi cony
Mieczys awowi Dawidowi i Irenie Apfelbaumom,
nerzom powstania w
gettcie. W 2004 r. Lech Kaczy ski nada nazw placu na Woli im.
Mieczys awa Apfelbauma.
83
cz onków ZW wyprowadzi y podziemnymi tunelami specjalne grupy
OW-KB i AK".
Z ka dej z tych dwóch organizacji ydowskich wojn prze o
po dwóch spo ród czo owych przywódców: Marek Edelman, zast pca dowódcy OB, i Icchak Cukierman, koordynator komitetu politycznego OB, Henryk Iwa ski, kapitan w polskim ruchu oporu,
ówny dostawca pomocy i broni dla ZW, i Ka me Mendelson, porucznik ZW, zast pca g ównego dowódcy tej organizacji.
laski relacjonuje: 52
„Zal ek pierwszej ydowskiej organizacji zbrojnej (pocz tkowo „ wit",
a od 1942 r ydowski Zwi zek Wojskowy53) powsta w warszawskim getcie ju w ko cu grudnia 1939 r. Oko o 40 osób, w tym 5 kobiet, z
o
wtedy w obecno ci rabina uroczyst przysi . ZW sk ada si niemal
wy cznie z ludzi znaj cych s
wojskow ; kadr jego stanowili oficerowie i podoficerowie WP,
nierze Wrze nia. Do powstania ZW walnie
przyczyni y si dwa dzia aj ce i utrzymuj ce czno z. gettem ugrupowania konspiracyjne Polski Walcz cej: Organizacja Wojskowa i Zbrojne Wyzwolenie, które po okresie cis ej wspó pracy po czy y si , tworz c trzon
organizacji znanej jako OW-KB (Organizacja Wojskowa-Kadra Bezpiecze stwa), podporz dkowanej pó niej AK i ostatecznie przekszta conej w
Korpus Bezpiecze stwa. Komendantem ZW by por. rez. Mieczys aw
Apfelbaum („Kowal54"), z którym z ramienia OW-KB blisko wspó pracowali dwaj oficerowie, Henryk Iwa ski („Bystry") i Tadeusz Bednarczyk
(„Bednarz"). „Bystry" by dowódc grupy bojowej, specjalnie wydzielonej
do kontaktu z gettem”.
Wed ug niektórych relacji o powstaniu ZW poinformowano in .
Czerniakowa. Mieli go o tym powiadomi przedstawiciele KG OWKB w styczniu 1940 r. podczas spotkania w gmachu s dów przy
Lesznie. W spotkaniu tym uczestniczy a córka gen. Sikorskiego,
Zofia Le niowska, która w kilka dni pó niej wyjecha a z Polski
przez W ochy do Francji. Jej obecno wynika a z tego, e OW- KB
by a z Sikorskim szczególnie blisko zwi zana i powsta a z jego mandatu. Czerniaków negatywnie ustosunkowa si do faktu powstania
52
„Ma a Encyklopedia Wojskowa“, t. 3, Warszawa 1971, s. 648.
Jerzy laski, „Polska Walcz ca“ Warszawa 1990 s.584-585.
mier miasta. Pami tniki 1939-1945“, Warszawa 1946, s. 82.
54
Kazimierz Moczarski: „Rozmowy z katem“, Warszawa 1977, s. 265266.
84
53
ZW, twierdz c, e jeszcze nie czas, by ydzi zbrojnie przeciwstawiali si Niemcom, i wyra
obaw , e wej cie na t drog b dzie
mia o dla ca ej spo eczno ci ydowskiej fatalne skutki. Niemniej
utworzenie ZW przyj do wiadomo ci i zapewni swoj pomoc.
W ko cu pa dziernika 1942 r., niemal natychmiast po ukonstytuowaniu si , KN powo drug organizacj zbrojn getta, lepiej dzi
zreszt znan ni ZW, mianowicie ydowsk Organizacj Bojow .
Dnia 2 grudnia 1942 r. oficjalnie przyj to jej statut, który wytycza
dwa g ówne cele: a. Zorganizowanie obrony getta w wypadku dalszej akcji przesiedle czej, b. Ochron mas ydowskich getta przed
najemnikami i s ugusami okupanta". Komendantem OB zosta 24letni Mordechaj Anielewicz, cz onek naczelnej komendy Haszomer
Hacair. OB mia a sta ych przedstawicieli po stronie „aryjskiej",
przez których utrzymywa a czno z AK, i GL. Stany liczbowe
obydwu organizacji zmienia y si i ró nie s dzi szacowane, nigdy
jednak nie przekroczy y - bez ochotników, którzy przy czyli si do
grup bojowych podczas walk w getcie - 400-500 ludzi w ka dej.
Uzbrojenie jednej i drugiej by o s abe, ale ZW pod tym wzgl dem
górowa nad OB.
ówna ró nica mi dzy ZW a OB sprowadza a si do tego, e
cho ZW twierdzi o sobie, i jest organizacj apolityczn , co mia o
wynika z jego wojskowego charakteru i z faktu, e zosta utworzony przez oficerów i podoficerów WP, w rzeczywisto ci, po wch oni ciu wielu cz onków prawicowo-syjonistycznej organizacji m odzie owej Betar, zacz ulega jej wp ywom, natomiast OB zrzesza a przede wszystkim m odzie robotnicz ze rodowisk lewicowych b
zbli onych do lewicy, czego zreszt nie uzewn trznia a w
swej dzia alno ci, koncentruj c j na sprawach walki.
Obie organizacje walczy y z niemieckimi agentami i gettow policj , oficjalnie zwan ydowsk S
Porz dkow , która w miar
up ywu czasu poczyna a sobie coraz brutalniej. Trafnie j scharakteryzowa W adys aw Szpilman, popularny kompozytor muzyki rozrywkowej, w swych wydanych po wojnie wspomnieniach:
W jej sk ad wchodzi a przewa nie m odzie z warstwy zamo nej, mielimy w ród nich sporo znajomych (...) Z chwil w enia mundurów, nadziania na g ow policyjnych czapek i dostania pa ek do r ki podleli. Ich
najwi ksz ambicj stawa o si nawi zanie stosunków z gestapowcami,
85
wys ugiwanie si im, paradowanie z. nimi wzd
ulic, popisywanie si
znajomo ci j zyka niemieckiego » licytowanie si w srogo ci metod stosowanych wobec ydowskiej ludno ci.
By o ich w warszawskim getcie oko o 2500. Niemi osiernie upili jego
mieszka ców, ci gali z nich okupy, bili pa kami, p dzili na mier . Stawali
si coraz gro niejsi. Zamach na ich komendanta, p k. Józefa SzenkmanaSzery skiego, przed wojn inspektora Policji Pa stwowej, by pierwszym
zbrojnym zamachem wykonanym przez yda w getcie warszawskim. Dnia
25 sierpnia 1942 r., jeszcze w czasie trwania deportacji, strzela do niego
Izrael Kana , ale tylko go zrani . Starczy o to jednak, by Szery ski znikn z
widowni. Od tego dnia nikt go ju w getcie nie widzia . Podobno wyrok
wydany na niego sam wykona . W ko cu pa dziernika 1942 r. zosta zastrzelony, jak ju wspominali my, zast pca Szery skiego, Jakub Lejkin. Po
nim zlikwidowano jeszcze kilku innych”.
Wobec totalnego zagro enia, tych samych celów - walki z jednym
wrogiem i pomimo sukcesów w zwalczaniu ydowskich renegatów,
trudno zrozumie , e nawet w obliczu miertelnego zagro enia nie
by y one wstanie skoordynowa swych dzia . ZW istnia od pocz tku okupacji, mia kadr wojskow , uzbrojenie, kilkuletni dziaalno podziemn , zaplecze wojskowe AK z oficerami Iwa skim i
Bednarczykiem oraz zwierzchnictw Komendanta Korpusu Bezpiecze stwa, p k. pó niej genera a Andrzeja Petrykowskiego55(pseudonim Tarnawa). Lecz w nie taki ich rodowód sprawi , e w dobie
rz dów komunistycznych, eksterminacji 350000 „zaplutych kar ów
reakcji” pogr ono ZW do niebytu, przy równoleg ym eksponowaniu OB, który istnia zaledwie ok. pó roku tj. od 4 grudnia do 8
maja 1943 r. Podstaw stanowiska przywódców OB ujawnia Teresa
Prekerowa56.
55
Petrykowski, wnuk rabina, nawrócony na katolicyzm by zawodowym
oficerem. Marian Apfelbaum, Dwa sztandary, Kraków 2003 s. 39.
56
Po zbadaniu konspiracyjnej prasy ydowskiej publikowanej w getcie
warszawskim Teresa Prekerowa (The Jewish Underground and the Folish
Underground [w:] Polin. Studies in Polish Jewry, t. 9: Poles, Jews,
Socialisls. The Failure ofan Idea , London 1996, s. 151-153) odnotowa a
istnienie silnych sentymentów prosowieckich w ród niektórych trakcji
syjonistycznych. Syjoni ci lewicowi wi zali swoj
przysz
z
komunistami, których wielu Polaków uznawa o za wrogów na równi z
hitlerowcami. Frakcja Haszomer Hacair uznawa a pakt o nieagresji zawarty
86
Wed ug lewicowych syjonistów poparcie dla komunistów cementowa o zwi zki, które zosta y nawi zane podczas okupacji niemieckiej,
na przyk ad Icchak Cukierman, po upadku Powstania Warszawskiego,
korzysta z ochrony Armii Krajowej a swój los po czy z jej wrogami adzami komunistycznymi wprowadzonymi przez Sowietów: 57
„W tamtych [pierwszych] tygodniach [po wkroczeniu Sowietów] w Grodzisku odgrywali my bardzo istotn funkcj dla AL. By a to historyczna szansa
sp acenia naszego d ugu wobec nich. Umo liwili my im kontakt z Lublinem [i
rz dem komunistycznym]: wys ali my do Lublina dwie osoby, Kazika [Simcha
Rotem (Ratajzer)] i Irk Gelblum, które si tam przedosta y. Wspomogli my
alowców finansowo. Umie cili my ich na li cie tych, których wspierali my.
Zrobili my dla nich wszystko, co mogli my. My , e by to nasz obowi zek
moralny wobec nich, i doceniali to, i, dzi ki temu, wiele naszych krzywd zosta o
naprawionych po wojnie, dlatego e pami tali, co dla nich zrobili my. Nasi wyannicy dotarli do Lublina i nawi zali kontakt z AL, która by a rozgromiona i
bezsilna. Wtedy komuni ci rz dzili w Lublinie, ale pod okupacj niemieck
mordowano ich i okrutnie karano. Komunistyczna Polska ju istnia a, ale Rosjanie nie pomogli Warszawie i zostawili powsta ców na pastw losu. Znali my
wieloletni «wielk mi » Polaków do komunistów, by a wi c to ich
«wdzi czno ». Nie mo emy powiedzie , eby ydzi stracili pomagaj c polskim komunistom pieni dzmi i czynami".
Spraw „handlu” i przerzutu broni omawia laski na s. 590:
„Szmugiel w zasadzie ogranicza si do ywno ci oraz opa u. Zaopatrywano równie getta w leki, szczepionki, odzie , ale tym zajmowa y si
organizacje podziemne. Niektóre getta - g ównie warszawskie - czy a ze
stron „aryjsk " swoista wi gospodarcza: ydowscy rzemie lnicy pracowali dla polskich firm, dostarczaj cych im surowce i materia y (np. w Warszawie skóry), a nast pnie t sama nielegaln drog odbieraj cych gotowe
pomi dzy Sowietami i Niemcami w sierpniu 1939 r., dziel cy Polsk
pomi dzy dwóch zaborców, za „m dre i uzasadnione posuni cie".
Mordechaj Anielewicz, pó niejszy dowódca
ydowskiej Organizacji
Bojowej, do której nale
równie Icchak Cukierman, wydawa periodyk
„Neged Hazercm", otwarcie stawiaj cy komunizm ponad kapitalizm i
Zwi zek Radziecki nad Polsk .
57
Zuckcrman, “A Surplus of Memory”..., s. 556-567.
87
wyroby. Te praktyki te by y zagro one kar mierci. Niemniej przez pewien czas stosowano je na du skal . Oczywi cie, polscy przedsi biorcy na
tym nie tracili, lecz dla tysi cy ydów pozbawionych mo liwo ci legalnego
zarobkowania kooperacja ta stanowi a ogromn pomoc.
Gettu w Warszawie dostarczano bro , amunicj , materia y wybuchowe,
pras podziemn . Ilo broni, jak od polskiego Podziemia otrzyma o getto
warszawskie, dzi ki czemu OB i ZW mog y w kwietniu 1943 r. podj
walk , do dzi budzi ywe spory w ród znawców tego tematu. Przewa a
pogl d, e w przeddzie kwietniowego zrywu te dwie organizacje mia y
cznie nie wi cej ni 10 kaemów (wtym2-3 cekaemy), 25 peemów, 20
karabinów, kilkaset (niektórzy twierdz , e oko o tysi ca) pistoletów i ponad 1000 granatów. Bro ta przede wszystkim pochodzi a od AK, a tak e
od OW-KB. Nieznaczn ilo dostarczy a GL, kilkaset sztuk zakupili w
Warszawie wys annicy OB i ZW. Ponadto obro cy getta dysponowali
niedu ym, lecz wa nym dla nich zasobem bomb, min, filipinek i innych
granatów w asnej produkcji. Uruchomi j i kierowa jeden z przywódców
Bundu, uczestnik obrony Warszawy w 1939 r., in . Micha Klepfisz, nale cy do najdzielniejszych bojowników ydowskiego Podziemia. Aby umo liwi podkomendnym odwrót zas oni swym cia em karabin maszynowy, za
co po miertnie zosta odznaczony przez Naczelnego Wodza Srebrnym
Krzy em Orderu Virtuti Militari.”
Kazimierz Moczarski z Jurgenem Stroopem, dostarczaj informacji o przekazywanej podziemiu ilo ci i rodzaju uzbrojenia58:
„My wiedzieli my (co prawda, nie najbardziej precyzyjnie), kto powstanie popiera. Popiera y je aktywnie wszystkie organizacje podziemia polskiego z wyj tkiem grup skrajnie nacjonalistycznych. Pasywnie za - ca e
spo ecze stwo Generalnej Guberni z wyj tkiem skrajnych nacjonalistów
ukrai skich.
- My my wiedzieli, to znaczy Hahn pierwszy wiedzia , która organizacja
przekaza a OB-owi w ko cu roku 1942 i w pierwszym kwartale 1943:
58
Zdania na temat liczby tych akcji do dzi s podzielone. Tomasz
Strzembosz (Akcje zbrojne podziemnej Warszawy 1939—1944, s. 290 i
598) wyliczy ich 11 (3 Gl, 5 AK, 2 SOB, 1 ML RPPS). dodaj c, e „co
najmniej o 2 dalszych akcjach AK posiadamy zapisy dokumentarne".
Natomiast rejestr tych akcji, zawieraj cy dane o dacie, wykonawcach i
przebiegu ka dej z nich zamieszczony w pracy Tadeusza Bednarczyka
„Obowi zek silniejszy ni mier ". Warszawa 1986, s. 138-141) zawiera a
28 pozycji.
88
ponad siedemdziesi t pistoletów, kilkana cie karabinów, kilka r cznych
karabinów maszynowych, jeden lekki karabin maszynowy, magazynki,
amunicj , osiemset granatów, kilkaset kilogramów szedytu oraz materia u
wybuchowego produkcji podziemnej a ponadto trzydzie ci kilogramów
najnowocze niejszego materia u wybuchowego o nazwie „plastyk", produkcji angielskiej, z „termometrowymi" zapalnikami...
... czy „plastyk" by w tych „bombach po czochowych", o których pan
genera wspomina ?
Tak... A poza tym, kto przekaza OB-owi kilkaset zapalników do min,
bomb i granatów, du o saletry do produkcji prochu czarnego oraz kilkadziesi t kilogramów potasu do nasycania ta m przyklejanych na szyjki
butelek z benzyn . Co to by a za grupa, wed ug pana? - pytam Stroopa.
Niech pan nie udaje, e pan nie wie, o której organizacji podziemnej
mówi , Herr Moczarski. Przecie pan si orientuje, e idzie o Armi Krajow . Milcza em, a Stroop ci gn dalej:
Pomoc Armii Krajowej dla powsta ców ydowskich nie ogranicza a si
tylko do wiadcze w materiale bojowym. AK przekaza a równie OBowi dok adn instrukcj techniczn w zakresie produkcji bomb, granatów
cznych i butelek zapalaj cych oraz wskazówki, jak budowa punkty oporu i urz dzenia saperskie. Przecie nie tylko AK pomaga a materia owo i
instrukta owo OB-owi - stwierdzam.
Tak - odpowiada Stroop. ydowska Organizacja Bojowa szuka a pomocy nie tylko u Armii Krajowej, lecz równie u Gwardii Ludowej, z któr
mia a nawet w pewnych okresach bli sze stosunki ni z AK.
W Sprawozdaniu Jurgen Stroop uzupe nia: 59
Pod pozorem budowy schronów przeciwlotniczych ydzi przygotowali
wietnie wyposa one bunkry, po czone mi dzy sob podziemnymi przejciami i powi zane sieci kana ów w getcie, tworzy y miasto podziemne”.
Z pewno ci by o to bardzo s abe uzbrojenie, ale ci, którzy je gettu przekazali, te niewiele wówczas mieli broni60 , a do tego mo na doda , e
adna formacja zbrojna nigdy nie pozbywa si broni, tym bardzie w sytuacji, gdy strona otrzymuj ca niema adnych szans na odniesienie zwyci stw. Ale i to co otrzymali ju co znaczy o, zw aszcza e OB i ZW,
które w chwili rozpocz cia walki liczy y w grupach bojowych jedynie oko o
1000 ludzi. Jak bowiem wynika z przytoczonych danych dotycz cych ilo ci
broni znajduj cej si w getcie - nie by o w ród nich ludzi bezbronnych.
59
Kalendarz ydowski -1985/86 r
Stanis aw Piotrowski, „Sprawozdanie Jurgena Stroopa“, Warszawa
1948, s. 18.
60
89
Natomiast struktura tego uzbrojenia by a fatalna: przy du ej liczbie pistoletów by o bardzo ma o broni d ugiej. Gdy ydzi podj li walk , polskie Podziemie czynnie ich wspar o, dokonuj c od 19 kwietnia do 10 maja 1943 r.
kilkunastu akcji solidarno ciowych w getcie b
pod jego murami. 61
laski na s. 591 pisze:
„Armia Krajowa zapewnia a ydowskiej konspiracji tak e to, co posiadao dla niej ogromne znaczenie: czno ze wiatem. Pocz tkowo czno
ta ogranicza a si do przekazywania rz dom alianckim i tamtejszej opinii
publicznej dokumentacji ukazuj cej po enie ydów w Polsce. Prac t
prowadzi kierowany przez znanego historyka, wówczas doktora, Stanis awa Herbsta („Chrobot"), referat mniejszo ci narodowych istniej cy w Wydziale Informacji BIP KG ZWZ-AK, nast pnie przej j utworzony zim
1941-1942 r. w ramach tego referatu odr bny Referat ydowski, na czele
którego stal prawnik Henryk Woli ski („Wac aw"). Zakres dzia ania Referatu poszerzy si od sierpnia 1942 r„ gdy kierownictwo Podziemia w getcie
warszawskim nawi za o kontakt z AK.
W rozmowach z AK i z Delegatur Rz du Podziemie to reprezentowali
przedstawiciele KN: dzia acz spo eczny i polityczny, dr Adolf Berman
(„Borowski"), oraz przedstawiciel Bundu, adwokat z Krakowa, dr Lech
Feiner („Miko aj"), obydwaj od wrze nia 1942 r. stale przebywaj cy po
stronie aryjskiej.
cznikiem OB z AK i z innymi ugrupowaniami polskiego Podziemia by Arie Wilner („Jurek"), przyby y z getta wile skiego
dzia acz Haszomer Hacair, odwa ny m ody cz owiek, który po aresztowa61
„Jeszcze przed wyst pieniem zbrojnym
ydów, AK, Korpus
Bezpiecze stwa (KB) i organizacje bojowe socjalistów zorganizowa y kilka
kursów instrukta owych dla bojowników ydowskich. Uczono taktyki
walki, obs ugi broni i produkcji materia ów wybuchowych. Potem
przeszmuglowano do getta pewn ilo broni. Uzbrojono tym sposobem
oko o 200 osób. W trakcie walk w getcie AK i inne niepodleg ciowe
organizacje przeprowadzi y kilkana cie akcji na zewn trz, atakuj c
posterunki policyjne i dwukrotnie podejmuj c prób wysadzenia muru.
Oprócz tego dwie grupy nierzy KB przesz y na teren getta, gdzie wzi y
udzia w walkach. W ko cu AK i inne organizacje wyprowadzi y z getta
prawdopodobnie kilkaset osób kana ami i przebitymi przej ciami
piwnicznymi. Uratowanym znaleziono kryjówki po stronie „aryjskiej”. By
to w ciwie jedyny wypadek w Europie w czasie II wojny wiatowej, w
którym chrze cijanie zbrojnie stan li po stronie eksterminowanych ydów”.
Marek Jan Chodakiewicz, „ ydzi i Polacy 1918–1945“, Warszawa 2000
s.309, 515.
90
niu go w marcu 1943 r. przez gestapo, nie znaj ce zreszt jego pochodzenia,
mimo tortur nie ujawni adnego ze swych licznych kontaktów. Dzi ki
Polakom odzyska wolno i wróci do getta, bo uwa , e w chwili rozpocz cia walki tam jest jego miejsce. Zgin mierci samobójcz w bunkrze sztabu OB przy ul. Mi ej.
Po pe nym podporz dkowaniu si ydowskiego Podziemia KG AK i Delegaturze Referat ydowski BIP-AK obj ca okszta t spraw dotycz cych
wspó pracy wojskowej z istniej cymi w getcie organizacjami zbrojnymi,
czno za o rodków kieruj cych tym Podziemiem z Delegatur , a za jej
po rednictwem z rz dem RP w Londynie i z rz dami alianckimi zapewnia
powsta y w Departamencie Spraw Wewn trznych Delegatury Referat ydowski, którym kierowa Witold Bie kowski („Kalski") wraz z zast pc
adys awem Bartoszewskim („Ludwik").62
Jesieni 1942 r., po wywiezieniu na mier z warszawskiego getta wi kszo ci jego mieszka ców, nawet najwi ksi optymi ci w okupowanym kraju
zrozumieli, e mimo przekazywanych w wiat rozpaczliwych apeli o pomoc
i mimo przygotowa do zbrojnego oporu los polskich ydów jest ju przedzony. My cy ydzi te nie mieli co do tego z udze .
W miar jak zbli si czas ostatecznej likwidacji gett, ros a liczba ludzi
wyprowadzonych z nich przez Polaków. Czynili to na w asn r
ich przyjaciele i znajomi, zajmowa o si tym w sposób zorganizowany Podziemie.
Nieliczne by y wypadki opuszczania gett przez ydów, którzy nie mieli po
drugiej stronie zapewnionego oparcia. atwo to zrozumie : bez takiego
oparcia ich szanse przetrwania by yby równe zeru. Ilu wyprowadzono ustali si nie da. Historycy szacuj , e tylko z warszawskiego getta wysz o
w ten sposób do chwili wybuchu walk kwietniowych co najmniej 15 000.
Ponad 200 wyjecha o w skrytkach dwóch wywo cych miecie samochodów
ZOM, których za ogi stanowili
nierze Polski Walcz cej. Co najmniej
pi ciu Polaków zatrudnionych w ZOM zap aci o za to w asnym yciem”.
Marian Apfelbaum uzupe ni opisy wielu podobnych wydarze : 63
62
AK, zmobilizowa a faktycznie o godzinie »W« (36 500
nierzy).
Reszt , czyli 90 procent, trzeba by o traktowa jak bezbronn rezerw
personaln ". W chwili wybuchu Powstania Warszawskiego powsta cy
posiadali uzbrojenie, które ,,(...) wystarcza o na oko o 10 procent stanu
bojowego Okr gu Warszawskiego
(Jerzy Kirchmayer „Powstanie Warszawskie“. Warszawa 1959. s. 143)
63
Marek Apfelbaum, „Dwa sztandary- Rzecz o powstaniu w getcie
warszawskim“, Kraków 3003 r. s. 174-177
91
„Poza broni otrzymywali my pomoc ywno ciow , apteczn , instruktorów, pomoc organizacyjn . Wszystko to adnie i atwo wygl da w zestawieniu ilo ci, kilogramów, ale dzi trudno sobie wyobrazi , ile trzeba by o w owysi ku i ilu ludzi by przerzuci do getta pistolet, karabin, troch ywnoci. A z uwagi na ogromne potrzeby ywno ciowe, w ogóle ka dy Polak
wchodz cy do getta, czy to w sprawach wojskowych czy innych, zawsze
zabiera ze sob ywno . Chc wi c szkicowo pokaza kilka sylwetek nierzy OW-KB (i innych organizacji wchodz cych w jej sk ad), najbardziej
zas onych w ofiarnej akcji niesienia pomocy ZW. Odno nie dzia alno ci
Bednarczyka i Petrykowskiego, zosta a ona [zaznaczona]. Nie rozwijam
tego tematu, gdy oni w swej skromno ci tego nie lubi , zreszt Bednarczyk znany jest [...] jako dzia acz i historyk z wielu publikacji. Tak e dobrze
znany jest z publikacji na amach czasopism Teodor Niewiadomski, nierz
(sier ant) z oddzia u «Bednarza» (Bednarczyka), który jako kierownik grupy
mieciarzy i mieciarki samochodowej, je dzi do getta ponad 1,5 roku (a
do dekonspiracji 1 II 1943 r. i poszukiwania go przez gestapo). Pod mieciami i w specjalnych skrytkach przewióz on odwa nie do getta kilka kb,
kilkadziesi t pistoletów, granatów, du o amunicji, ywno ci, cement i tregry (do budowy bunkrów), a nawet wywozi uciekinierów.
Kpt. «Orlin» (Tadeusz mudzi ski) w oddziale «Bednarza» dowodzi
grup policjantów (1,5 plutonu). Byt on komisarzem X Komisariatu policji
polskiej i oddawa wraz z ppor. Ryszardem Sto kiewiczem, swoim zast pc
(a koleg Bednarczyka), ogromne us ugi przy chronieniu lokali OW-KB i
CKON oraz w przerzutach broni do getta. Bro i amunicj policjanci po
prostu wnosili do getta oficjalnie i tam zostawiali, wychodz c z getta inn
bram eby ich nie rozpoznano i nie zdekonspirowano. W czasie powstania
kilku policjantów z tego oddzia u poleg o w getcie w walc u boku towarzyszy ydowskich. Sto kiewicz zosta zamordowany za ukrywanie ydów w
swoim mieszkaniu przy ul. Mokotowskiej, kilku innych zdekonspirowanych policjantów wys ali Niemcy do obozów koncentracyjnych. Zgin te
kpt. Wyhowski z oddzia u „Bednarza” komisarz XI komisariatu policji polskiej. Policjanci odegrali du rol w ratowaniu ukrywaj cych si w dzielnicy aryjskiej, przy przeprowadzaniu ich (jako rzekomo aresztowanych) na
inne «meliny», nawet w razie konieczno ci przetrzymywali wtedy tych
podopiecznych ydów w komisariacie mudzi ski mia nawet na ten cel
przystosowan piwnic , w której przechowywa te wi ksze zapasy ywnoci przygotowanej do przerzutu do getta. Pod jego kierunkiem organizowa
92
si Wydzia ledczy Komendy ZW, on instruowa i szkoli kierownictwo
oddzia u. M.in. sam korzysta kilka razy ze schronienia w lokalach «Orlina».
Trzecim b. zas onym
nierzem w akcji pomocy ydom i cz onkiem
oddzia u «Bednarza» by Stefan Woszczyk. By on wtedy w cicielem szwalni przy ul. Nalewki 2, w tzw. Pasa u Simonsa, w którym mia magazyn broni
przygotowanej przez por. «Bednarza» do przerzutu do getta. Ponadto w
lokalu jego, jako po onym bardzo blisko bramy wej ciowej do getta,
znajdowa si punkt przej ciowego ukrywania ydów wychodz cych z getta. Do jego obowi zków, ju handlowo-spo ecznych, nale o zaopatrywanie getta (w porozumieniu z grup bran ow polskich producentów) w
tzw. metrówk w ókiennicz , celem produktywizacji getta, dania tam ludziom zarobku. Przerzuty surowca i odbiór gotowych wyrobów organizowano w ró ny sposób. Cz ciowo poprzez lokal oddzia u I stra y po arnych
przy ul. Nalewki ( nierzy «Ska y»-KB), przez ró ne transporty oficjalne do
getta lub na fa szowane przepustki albo przekupuj c stoj cych na bramie
andarmów niemieckich. Do takich transportów Woszczyk do cza Przesy ki wojskowe, ywno ciowe, a tak e i apteczne - z obywatelskiego przerzutu do getta medykamentów przydzielonych Oddzia owi PCK Warszawa
Pó noc (biuro przy ul. Nalewki 2), który organizowa równie Bednarczyk.
nierze ZPN ofiarowali znaczn ilo broni dla getta, akcj t kierowa
komendant p k in . Stanis aw Szopi ski. Przerzut nast pi kana ami, zorganizowanymi przez Bednarczyka. Szopi ski ukrywa te wielu ydów w oddzia ach terenowych ZPN. W listopadzie 1941 r., po wej ciu ZPN w sk ad
OW-KB, obj on w Komendzie G ównej Oddzia II i mia du y wk ad w
likwidowaniu po stronie aryjskiej agentów ydowskich gestapowskiej organizacji « agiew», któr wykry w 1940 r. w getcie por. «Bednarz». B c
równocze nie szefem bezpiecze stwa Delegatury Okr gu Warszawskiego,
Szopi ski zdobywa dla getta i jego bezpiecze stwa du o cennych wiadomo ci, które przez «Bednarza» przekazywa do ZW.
Heroiczna s ba stra aków warszawskich
Ogromn pomoc gettu, tak wojskow , jak i w zaopatrzeniu gospodarczym i ywno ciowym, wiadczyli
nierze «Ska y» -KB, zawodowi straacy, szczególnie ci z oddzia u I Nalewkowskiego i IV mirowskiego przy ul.
Ch odnej. Oddzia I by dowodzony przez pp k. Dro
skiego. [...] G ówna droga przerzutowa por. «Bednarza» zwi zana by a jednak e z oddzia em
IV, którego zast pca komendanta ówczesnego, por. Micha Pogorzelski, by
kierownikiem bazy przerzutowej do getta. Cz
posesji stra y (podobnie w
93
oddziale I) znajdowa a si w getcie, oddzielona od ty ów nieparzystej strony
ul. Elektoralnej drewnianym parkanem. Przy tym parkanie sta y komórki
gospodarcze poszczególnych cz onków stra y. Plecami [sic!] tych komórek,
poprzez rozsuni te deski parkanu, o zmroku szed ogromny ruch ludzi,
ywno ci, towarów (surowców do produkcji do getta i w odwrotn stron
wyrobów gotowych) i zaopatrzenia wojskowego. Oto przyk ad dróg szmuglerskich do getta.
W budynku stra y na I pi trze por. «Bednarz» organizowa odprawy dla
dowództwa ZW, szkoleniowe i instrukta owe, tak wyszkolenia taktycznowojskowego, jak i s b. Praca tam sz a prawie normalnie, bez zagro enia
interwencj niemieck . Dusz tej pracy by w nie Micha Pogorzelski,
zmar y przed kilku laty podpu kownik. W ród podkomendnych wyró nia
si wtedy Augustyn Jaworski, dzi pu kownik. Sam by em wielokrotnie na
spotkaniach i odprawach z oficerami OW-KB (w tym i «Ska y»-KB) w tym
lokalu. M.in. t drog skierowa em do wyj cia z getta w latach 1941-42 kilkaset osób, które przesz y na «meliny» w dzielnicy aryjskiej, cho wtedy
atw drog wyj cia by gmach s dów na Lesznie. Wymaga a jednak dobrego - aryjskiego wygl du. W czasie powstania, w kwietniu 1943 r., widziaem du pomoc stra aków dla nas powsta ców, za co kilku z nich zosta o
zastrzelonych. To oni, g ównie w tych ostatnich godzinach istnienia getta,
dokonywali przez ca e powstanie przerzutu amunicji dla naszych oddziaów, w tym tak e dla OB. Mundur i oficjalny charakter wej cia do getta
stra aków, podobnie i policjantów, u atwia im wykonywanie zada pomocy. Podobnie organizator i kierownik ca ej akcji pomocy dla getta w Warszawie mgr Tadeusz Bednarczyk («Bednarz») móg bywa codziennie w
getcie te tylko dzi ki urz dowej przepustce urz dnika skarbowego, u atwiaj cej mu dzia alno konspiracyjn . Ale dzi ki temu otrzymywana
pomoc by a tak e efektywna. Zreszt z przepustk ludzie te gin li, zgin
mo na by o ka dego dnia. Tylko ogromna ideowo i ofiarno , g boki
humanizm móg wi za tych ludzi z tak pracoch onn i niebezpieczn akcj . Do tego dnia ludzie ci du o wiadczyli na rzecz getta ze swej kieszeni.
Np. Tadeusz Makower i jego brat nosili garnitury Bednarczyka; oni i inni
otrzymywali od niego pomoc finansow . Podobn postaw mieli wszyscy
uczestnicz cy w tej akcji nierze OW- KB.
A teraz kilka nazwisk nierzy Zbrojnego Wyzwolenia z oddzia u «W».
Pomoc z tego ród a sz a bardziej autonomicznie i samodzielnie, przy czym
oddzia «W» przerzuca bro i zaopatrzenie z magazynów g ównych ca ej
organizacji, gdy sam by ma y i mia ma e zasoby. Akcj zaopatrzeniow
94
kierowa nie dowódca oddzia u Nosarzewski (dyr. administracyjny szpitala),
a jego zast pca Jan Skoczek. Bro t w drobnych ilo ciach przerzuca cz sto
sam Skoczek, czasem wraz z on Wand ; wykorzystywa do tego i nierzy swego oddzia u, podoficerów zatrudnionych w szpitalu jako pracowników magazynowych, jak Marian Kowalski (zmagazynowa on troch broni
we wrze niu 1939) czy Henryk Iwa ski, Pudowski, Lejewski i inni. Oddzia
«W» i Zbrojne Wyzwolenie bra o du y udzia w «melinowaniu» ich w
dzielnicy aryjskiej. Z ramienia ZW w przerzutach broni bra te udzia W adys aw Zajdler i inni". „[...] ckm-y i lkm-y mieli tylko
nierze ZW 64
twierdzi Mendelson - jak te blisko 50 karabinów, ponad 20 rkm, ponad
20 pm. ZW mia du si ognia".
W tym czasie w Warszawie grupy bojowe ZW i OB koncentrowa y si na przygotowaniach do dnia, który ju nadchodzi . Poprzedzi o go krwawe preludium, do którego dosz o w poniedzia ek
18 stycznia 1943 r., gdy wczesnym rankiem, przy mrozie si gaj cym
20 stopni, wkraczaj cy do getta esesmani i andarmi, wsparci policj
granatow i pozostaj cymi w niemieckiej s bie oddzia ami Ukraców, Litwinów i otyszy, zostali powitani g stym ogniem. Zaciee walki, toczone na ulicach, w podwórzach i wewn trz budynków
trwa y przez ca y dzie i cz
dnia nast pnego. G ówny ich ci ar
wiga y wówczas nie le uzbrojone grupy ZW. Niemcy nie wykonali swego zadania. Zamiast kilkunastu tysi cy wys ali do Treblinki
(nie tylko w tym dniu, lecz równie w kilku nast pnych) oko o 6000
osób i wycofali si , zabieraj c kilkudziesi ciu rannych i zabitych.
Podobne straty ponios a policja ydowska. Strat obro ców nikt nie
liczy , by y nieproporcjonalnie wi ksze, gdy hitlerowcy wprowadzili do akcji dwie pe ne kompanie SS uzbrojone w ci
bro , które
po z amaniu oporu grup bojowych dokona y masakry ludno ci.
O walce, której p omie ogarn getto niemal dok adnie w trzy
miesi ce pó niej, w Wielki Poniedzia ek 19 kwietnia 1943 r. równie
i tym razem w obronie warszawskiego getta stan o zaledwie oko o
tysi ca zorganizowanych, dowodzonych i jako tako uzbrojonych
cz onków OB i ZW oraz prawdopodobnie drugie tyle wolontariuszy - tragarzy, furmanów, szmuglerów, wyrostków. A przecie znajdowa o si wówczas w getcie co najmniej 60 000 ydów. Liczeb64
K. Mendelson, „ ZW w walce, „Kronika", 16 V 1970, nr 20.
95
no skierowanych przeciw gettu oddzia ów niemieckich, cho nie
mo na jej dok adnie ustali , nie by a o wiele wi ksza od po czonych si OB i ZW, lecz sk ada y si z doborowych, po z by
uzbrojonych
nierzy, wspartych artyleri i broni pancern . W
ka dej te chwili mog y by one zwi kszone. Wed ug raportu Stroopa, jego straty wynios y 49 zabitych i 79 rannych, cho mo liwe, e
hitlerowski dowódca nieco je zani . Z p on cego getta zdo o
wyj oko o 100 cz onków grup bojowych. Reszta zgin a z 60 tysi cami cywilów”.
Od 22 kwietnia, powsta cy przeszli od walk bezpo rednich do
wypadowych z ufortyfikowanych bunkrów. 8 maja w bunkrze przy
ul. Mi ej 8 mierci samobójcz zgin li niemal wszyscy przywódcy
OB. Walki w getcie trwa y do 16 maja, tj. wysadzenia wielkiej
synagogi, a sporadyczne do po owy lipca. Kilku grupom ydowskich
bojowców uda o si przedrze kana ami na stron aryjsk , gdzie
walczyli w oddzia ach partyzanckich i w powstaniu warszawskim65.
Oddzia y OB od 23 kwietnia, a ZW od 28 kwietnia chowa y si w
bunkrach i interweniowa y jedynie wtedy, gdy by y do tego zmuszone, lub w
pojedynczych akcjach. 66 nierze ZW, którzy nie wyszli tunelem, pozostali w getcie, eby walczy do ko ca. Podj li decyzj ewakuowania placu tunel by ju nie do u ycia, poniewa Niemcy zaj li dom przy Mura-nowskiej
6 - i wycofania si w kierunku sektora Nowolipki-Smocza, gdzie stacjonowa a 2 kompania i gdzie przede wszystkim funkcjonowa jeszcze ostatni
tunel przy ul. Karmelickiej 5 (z którego wyj cie znajdowa o si na terenie
szpitala ewangelickiego, Karmelicka 4) - droga, któr dostarczano amunicji
i pomocy.
Pó niej, do po owy czerwca, wchodzi y na teren getta nasze patrole
utrzymuj ce kontakt z bojowcami walcz cymi w ród ruin, tzw. «gruzowcami». Dostarczali my im amunicji, granatów, ywno ci i rodków opatrunkowych, a wracaj c, zabierali my rannych - mogli my ich ewakuowa
tylko tylu, ilu by o ludzi w naszym patrolu, gdy ka dy móg wynie tylko
jednego. Sz o si kana ami, ci gn c za sob rannego w specjalnie uszytym
worku, z otworami na nogi i uchwytem przy g owie. Kana y by y ró nej
wysoko ci, cz sto trzeba by o zgi si wpó i tak przeby spory odcinek a
sz o si w nieczysto ciach, g ow rannego trzyma mo liwie najwy ej [...].
65
66
El bieta J kot - Orzechowska,„S owo ydowskie” 2004,14/15s. 17-30.
Heryk Iwa ski, „Czy mo na by o ratowa ludzi“...?
96
Do wi kszych walk ju wtedy nie dochodzi o, ale zdarza y si starcia naszych patroli z niemieckimi szperaczami, którzy przeszukiwali teren getta.
Ewakuowanych gruzowców kierowano przede wszystkim do mojego mieszkania. Tu byli myci, otrzymywali pierwsz pomoc, w nocy pali o si ich
achmany.
Pewnego razu [3 maja wed ug Datnera] podczas mycia rannych Wiktoria, moja ona, zemdla a - okaza o si , e w worku przyniesiono drugiego z
naszych synów, Zbigniewa. Ranny w starciu, zmar podczas transportu. Tak
stracili my naszych obu synów, a ja tak e obu braci, gdy oprócz Wac awa
poleg równie (wtedy co i Zbyszek) Edward".
Prze o niewielu bojowców ZW. Bitwa 27 kwietnia przynios a wielkie
straty w ludziach, mier ponios a wi kszo oficerów (i prawie wszyscy
weterani walk z 1939 roku): Zyldberg, Barli ski, Blum-Binsztok, niadowicz,
Pinkus Taube, Federbusz, Lipszyc, Staniewicz, Dermatolski, Makower, Goldberg, Bia oskóra i inni. Kapitan Apfelbaum - po miertnie promowany zmar 28 kwietnia wskutek odniesionych ran.
Tym, którzy prze yli, dostarczono amunicj tunelem na Karmelickiej 30
kwietnia67 4 i 3 maja. „Oko o 3. 5. 1943 - mówi Datner43 - grupa bojowa KBAK w sile ok. 15 ludzi, dzia aj c z rozkazu mjr. Henryka Iwa skiego («Bystry»), wkroczy a na teren getta kana em w azowym z ulicy Zimnej wiod cym [...] do wyj cia na ul. Karmelickiej 4. Grup pilotowa pracownik wodoci gów i kanalizacji «Tomasz». [...] Celem akcji by o udzielenie pomocy
sanitarnej (banda e, lekarstwa), ywno ciowej oraz [dostarczenie] amunicji
walcz cym jeszcze bojówkom oraz wyprowadzenie poza getto ci ko rannych. Zadanie spe niono; wyprowadzono ok. 15 ci ko rannych bojowców
w najci szych warunkach. W czasie wymiany ognia, w której brali udzia
obok ludzi «Bystrego» cz onkowie ZW (jako obstawa), zostali ranni dwaj
spo ród ju rannych ydów oraz syn «Bystrego» Zbigniew Iwa ski, lat 18,
na skutek czego w kilkana cie minut pó niej wszyscy trzej wyzion li ducha. Poza tym zostali ranni jeszcze cz onkowie KB Stanis aw G adkowski
(« bik») i Jan Cieplikowski («Kot»)".
Wys annik polskich w adz podziemnych do Londynu - Jan Karski
- przed wyjazdem z Warszawy, w pa dzierniku 1942 r. spotka si z
dwoma przedstawicielami ydowskiego podziemia, którzy przygo67
„Rozbite [...] oddzia y ZW [...] znalaz y si w pobli u nadal czynnego
przej cia tunelowego na Karmelickiej 5. Nawi za z nimi czno , noc 30
kwietnia, patrol OW-KB, wys any z amunicj , z którym wszed em do getta
przez szpital".
T. Bednarczyk, „ ycie codzienne warszawskiego getta”, s. 107.
43
S. Datner, „Wspólna walka”, „Tygodnik Demokratyczny" 1968, nr 17.
97
towali raport o sytuacji, który mia zosta przedstawiony na Zachodzie. Po wojnie Karski zrelacjonowa to spotkanie:
„W ich oczach malowa a si rozpacz, ból i beznadziejno , której w pe ni
nie byli zdolni wyrazi . Mówili cicho, raczej szeptali, (...) a mimo to miaem wra enie, e krzycz (...) To niemo liwe, by demokracje mog y spokojnie przej do porz dku dziennego nad stwierdzeniem, e nie sposób
uratowa ydowskiej ludno ci w Europie. Je eli mo na ratowa obywateli
ameryka skich czy angielskich, dlaczego nie mo na zorganizowa na wielskal ewakuacji cho by tylko dzieci ydowskich, kobiet, starców i chorych. Zaofiarujcie Niemcom wymian , pieni dze. Dlaczego alianci nie
mog kupi ycia kilku tysi cy polskich ydów? (...) Dlaczego wiat pozwala nam umiera ? Czy nie wnie li my naszego wk adu do kultury, cywilizacji? Czy nie pracowali my, nie walczyli, nie krwawili? (...) Niech pan
powie ydowskim przywódcom, e to nie jest sprawa do rozegrania politycznie czy taktycznie. Niech pan im powie, e trzeba wstrz sn ziemi a
do podstaw, e trzeba obudzi wiat. (...) Niech im pan powie, e musz
odnale w sobie si i odwag , by z
ofiar równie bolesn i równie
niepowtarzaln jak los mego konaj cego ludu”.
W Londynie Karski spotka si ze Szmulem Zygelbojmem - reprezentantem Bundu w Radzie Narodowej przy Rz dzie Polskim. Zygelbojm od dwóch lat na pró no próbowa zainteresowa alianckie
rz dy losem polskich ydów. Teraz biega od drzwi do drzwi
wszystkich mo liwych urz dów, pokazuj c otrzymane depesze:
Warszawa, 20 kwietnia 1943. B. pilne. Dnia 19 IV oddzia y SS z czo gami i artyleri rozpocz y mordowanie resztek getta warszawskiego. Getto
stawia zbrojny bohaterski opór. Obron kieruje ydowska Organizacja
Bojowa, skupiaj ca w sobie niemal wszystkie ugrupowania. Z getta s ycha
bezustann kanonad i silne detonacje. Nad dzielnic una po arów. Nad
terenem masakry kr
samoloty. Wynik walki z góry przes dzony. Wieczorem nad pozycjami obro ców getta chor giew z napisem: Walczymy do
ostatniego" (...) Wo amy o natychmiastowy odwet. Za dajcie od Mi dzynarodowego Czerwonego Krzy a, by zwiedzi równie getta i obozy mierci
w O wi cimiu, Treblince, Be cu, Sobiborze, Majdanku i inne obozy koncentracyjne w Polsce.
Warszawa, 28 kwietnia 1943. Dziewi ty dzie getto Warszawy walczy
bohatersko. SS i Wermacht oblegaj je. Bombarduj bezustannie. Przeciw
40 000 ydów u ywaj artylerii, miotaczy ognia, bomb zapalaj cych zrzucanych z samolotów. Wysadzaj minami oporne bloki. Getto p onie. Chmu98
ry dymu spowijaj miasto. Gin ywcem kobiety i dzieci. (...) Natychmiastowej skutecznej pomocy mo e udzieli pot ga aliantów. Imieniem milionów ju pomordowanych ydów, imieniem obecnie palonych i masakrowanych, imieniem heroicznie walcz cych i nas wszystkich na mier skazanych wo amy wobec ca ego wiata: - Niech si ju teraz, a nie w mrokach
przysz ci dokona pot ny odwet aliantów nad krwio erczym wrogu. ...
Warszawa,
11 maja 1943. Heroiczna walka getta warszawskiego ma jeszcze kilka
punktów oporu. Wznios e po wi cenie i odwaga ydowskiej Organizacji
Bojowej (...) Wstrz saj ce okrucie stwa Niemców. Wielu ydów ywcem
spalonych. Tysi ce rozstrzelanych lub wywiezionych do obozów. (...) A
wiat wolno ci i sprawiedliwo ci milczy bezczynny. Zdumiewaj ce. Depesza ta jest trzecia w ostatnich 2 tygodniach. Depeszujcie natychmiast co cie
zdzia ali".
Garstka obro ców getta warszawskiego - w nierównej walce z góry skazana na zag ad - spowodowa a zwielokrotnienie udzia u ydów w krajowym i europejskim ruchu zbrojnego oporu.
W dniu l6 VII 1943 r. wybuch o powstanie w getcie bia ostockim,
gdzie 300 s abo uzbrojonych ydowskich bojowców (z których przetylko jeden) przez 7 godzin walczy o z trzema batalionami uzbrojonych hitlerowców. Powstania mia y te miejsce w innych gettach w Cz stochowie, B dzinie, Sandomierzu. 3 VIII 1943 r. wybuch
bunt w obozie mierci w Treblince. Po zabiciu oko o 60 stra ników,
zdo o zbiec z obozu oko o 500 wi niów. 14 X 1943 r. w kolejnym
obozie zag ady - Sobiborze, z 450 wi niów, którzy zbiegli po zabiciu cz ci za ogi niemieckiej, oko o 250 uda o si unikn pogoni
hitlerowskiej. 7 X 1944 r. bunt ogarn Sonderkommanda w obozie
strace w O wi cimiu -Brzezince. Zgin li wszyscy wi niowie, którzy zabili kilkunastu esesmanów i wysadzili krematorium III.
Zbiegli z gett i obozów ydzi zasilali szeregi oddzia ów partyzanckich. Na terenie by ej Generalnej Guberni dzia y ydowskie
oddzia y, nie licz c drobnych uzbrojonych grup. Ponadto ydzi
wchodzili w sk ad polskich i radzieckich oddzia ów partyzanckich.
Najwi cej ydowskich partyzantów dzia o na wschodnich terenach
II Rzeczypospolitej. I tak 10 VIII l942 r. pod wodz dr Jechazkiela
Atlana przy wspó udziale partyzantki radzieckiej miano zdoby miasteczko Dereczyn, bior c odwet na hitlerowcach, którzy wymordowali ludno w tamtejszym getcie. Szerzej o tego typu dzia aniach
99
zbrojnych pisze Szymon Datner w art. „ ydzi - partyzanci w II wojnie wiatowej"68.
2. 2.
Pomoc wojskowa ydowskiemu podziemiu w Warszawie 69
(Tadeusz Bednarczyk, „Obowi zek silniejszy od mierci“)
„W getcie warszawskim istnia y dwie organizacje ruchu oporu:70 ydowski Zwi zek Wojskowy i ydowska Organizacja Bojowa. ZW powsta pod
koniec 1939 r. i by powi zany z Organizacj Wojskow - Korpus Bezpiecze stwa, sk d otrzymywa pomoc. Natomiast OB powsta a pod koniec
1942 r. by a zwi zana oraz otrzymywa a pomoc wojskow od AK cz ciowo od GL. Obie organizacje wzi y udzia w walkach w 1943 r. Ich rozwój
i dzia alno omówi chronologicznie.
W ko cu listopada 1939 r. kilku ydów oficerów rezerwy nie podporz dkowa o si zarz dzeniu niemieckiemu (które nakazywa o stawienie si
10 grudnia celem wyjazdu do oflagu). Postanowili ukrywa si , równoczenie poszukiwali kontaktów z polsk organizacj podziemn . Porucznik
rezerwy lekarz Józef Celmajster-Niemirski zaprowadzi ich do szpitala
zaka nego w. Stanis awa na ul. Wolskiej 37. W szpitalu tym pracowa jego
dobry znajomy i przyjaciel, Jan Skoczek, zajmuj cy stanowisko kierownika
dzia u gospodarczego. Skoczek zaproponowa im wej cie do konspiracyjnego oddzia u szpitalnego 71 . Oddzia ten wyst powa pod kryptonimem
„W" Wola, gdy ta dzielnica mia a by terenem jego dzia ania. Oddzia
„W", o sile plutonu strzeleckiego, wchodzi w sk ad Zbrojnego Wyzwolenia, jego dowódc by Zdzis aw Nosarzewski ps. „Nosek", kierownik administracyjny szpitala, a podleg y mu s bowo Jan Skoczek ps. „W sik" by
jego zast pc . Czterech oficerów dosta o od Skoczka po pistolecie „Vis" z
dwoma magazynkami i zadanie organizowania ydowskich kó konspiracyjnych w getcie. Skoczek m.in. zaproponowa nazw dla ich organizacji:
ydowski Zwi zek Wojskowy - ZW, cho pocz tkowo wyst powa a ona
pod nazw „ wit". Drugim przejawem inicjatywy tworzenia ydowskiej
konspiracji wojskowej by y ustalenia, jakie zapad y mi dzy mn a mym
przyjacielem Tadeuszem Makowerem, Frank Berenbaum i mecenasem
Mieczys awem Ettingerem. Na pocz tku listopada 1939 roku weszli oni w
68
Stanis aw Lakiernik, „Diabelne szcz cie czy palec Bo y“, Lublin 2004.
T. Bednarczyk, „Obowi zek silniejszy od mierci“, Warszawa 1982;
70
ZW by org. narodowo ciowo autonomiczn , podlega OW-KB.
71
We wrze niu 1939 r. szpital ten nabra charakteru szpitala wojskowego,
w momencie kapitulacji administracja zebra a i ukry a rannych
nierzy
oraz bro , któr przekaza a pó niej cz ciowo do getta dla ZW.
100
69
sk ad organizowanej przeze mnie grupy, stanowi cej ochron Komendy
ównej OW 72 na terenie Warszawy, ochron skrzynki gen. Sikorskiego
przy ul. Górskiego 5 i lokalu CKON-u (Centralny Komitet Organizacji
Niepodleg ciowych) przy ul. Marsza kowskiej 61 (przy rogu Pi knej).
Przyj em ich z my
zorganizowania ruchu oporu w ród ydówkombatantów. Makower w stopniu plutonowego rezerwy walczy w obronie
Warszawy. Maj c dobre wyszkolenie wojskowe, zaj si wraz ze swym
bratem organizacj ko a, sk adaj cego si z inteligencji i kupców. Natomiast Ettinger poszed do kola prawników, organizowanego u mecenasa
Kahane przy ul. Ogrodowej 40. Wspó udzia w organizowaniu tego ko a
bra em ja i mój kolega z wojska, s dzia Karol Szwarc.
Rozrost organizacji konspiracyjnej w rodowisku ydowskim odbywa
si na podobnych zasadach i z zachowaniem takich samych rodków bezpiecze stwa jak w organizacjach polskich. Wci gano tylko ludzi dobrze
sobie znanych, st d powstawa y grupy „bran owe", wed ug zawodów. Dlatego w sk ad ZW wchodzi y ko a sk adaj ce si z prawników, in ynierów,
lekarzy, rzemie lników, kupców itd. Przewa a oczywi cie inteligencja
ydowska, która mia a ywe powi zania z Polakami, co gwarantowa o jej
pomoc organizacyjn i materia ow . Byli to ludzie cz ciowo spolonizowani i tkwi cy g boko w kr gu kultury polskiej. Po czenie si tych wszystkich kó w jednym ZW nast pi o na prze omie marca i kwietnia 1940 r.
Komenda G ówna OW, która otrzyma a ode mnie wiadomo ci o zainteresowaniu si grupy ydów walk konspiracyjn , postanowi a porozumie
si w tej sprawie ze znanymi dzia aczami ydowskimi. Wybór pad na by ego radnego Warszawy i senatora, a wówczas przewodnicz cego Gminy wyznaniowej ydowskiej - Judenratu w Warszawie, in . Adama Czerniakowa.
Cz onek Komendy G ównej OW (KB), pp k Andrzej Janiszek dotar do in .
Czerniakowa przez prof. Hirszfelda, przeprowadzi rozmow i ustali , e
zebranie w szerszym gronie odb dzie si po po owie stycznia 1940 r.
OW (KB), przyst puj c do organizacji ruchu oporu w ród ydów, chciaa si oprze w du ej mierze na in . Czerniakowie, który by szeroko znany
ze swej solidno ci i uczciwo ci. By on poza tym uwa any za przedstawiciela i zwolennika polityki asymilacyjnej, polityki najszerzej poj tej wspó pracy z Polakami, dla dobra wspólnej ojczyzny - Polski. Studia odbyte za
granic (w Dre nie - u prof. Fischera, ojca gubernatora Dystryktu), czynna
72
OW - Organizacja Wojskowa w po owie 1941 r. zmieni a nazw na
Kadr Bezpiecze stwa; KB, a w listopadzie 1943 r. na Korpus
Bezpiecze stwa - KB, wch aniaj c kilkana cie organizacji. Od VII 1942 r.
zosta a podporz dkowana taktycznie AK, z zachowaniem samodzielno ci
politycznej i organizacyjnej.
101
znajomo j zyka niemieckiego oraz znajomo psychiki Niemców, predestynowa y go na duchowego przywódc ydowskiego ruchu oporu, jednocz cego w swych szeregach wszystkie patriotyczne elementy ydowskie,
bez ró nicy odcieni politycznych.
Oko o 20 stycznia 1940 r., w gmachu S dów przy ul. Leszno, w pokoju
dziego S du Okr gowego Karola Szwarca (por. „Kruk"), odby o si zebranie przedstawicieli Komendy G ównej OW z in . Czerniakowem. Obecni byli: pp k „Wilk" - Edward Biernacki, por. Zofia Sikorska-Le niowska
(córka gen. Sikorskiego, która w par dni potem wyjecha a, wioz c ze sob
szereg dokumentów dla swego ojca, do Francji), pp k Stanis aw Szopi ski,
cz . Komendy G ównej ZPN i „Ska y", komendant „Zbrojnego Wyzwolenia", p k „Tarnawa" - Andrzej Petrykowski73, senator Leon Lempke," prof.
dr in . Antoni Karczewski (pó niejszy prezes RON)74, por. „Kruk" - Karol
Szwarc i autor tych wspomnie .
In . Czerniaków, poznawszy szerzej zamiary organizacyjne OW (KB),
uzna je za nieodpowiednie dla ydów. Uwa , e II wojna wiatowa potrwa kilka lat i dlatego zorganizowanie w wi kszym zakresie ydowskiego
ruchu oporu - ju w pocz tkach wojny - nieuchronnie poci gnie za sob
jego rozpracowanie przez gestapo. Fakt wykrycia ruchu oporu w ród ydów rozz ci Niemców i da im pretekst do jeszcze powa niejszych eksterminacyjnych dzia
anty ydowskich (znane ju by y aresztowania w polskim podziemiu). Twierdzi nast pnie, e poniewa
ydzi s najwi cej
nara eni na prze ladowania, dlatego musz siedzie cicho, udawa potulnych, aby u atwi sobie przetrwanie. Podkre li mo liwo ci korumpowania
gestapowców, którzy b c zainteresowani dochodami tj. apówkami z
Gminy ydowskiej, tym samym b
oszcz dzali ydów. ydzi oficjalnie
musz by w porz dku wobec wszelkich zarz dze niemieckich. Chocia
in . Czerniaków nie zgadza si z szerokim rozwijaniem ruchu oporu (nie
wierzy , by w tym okresie walka zbrojna mog a przynie jaki sukces), to
jednak uzna za s uszne istnienie ydowskiej organizacji ruchu oporu, jako
organizacji kadrowej. Dalszy rozrost jej mia by uzale niony od ogólnego
rozwoju wypadków. In . Czerniaków powiadomiony o tym, e istnieje ju
73
Petrykowski, wnuk znanego rabina, nawrócony na katolicyzm by
zawodowym oficerem, w stopniu ppk, w ko cu awansowany na genera a.
Marian Apfelbaum, „Dwa sztandary“, Kraków 2003 s. 39.
74
ZPN - Zwi zek Polski Niepodleg ej - grupowa by ych powsta ców
skich. „Ska a" - organizacja stra ackiego ruchu oporu. Obie organizacje
po czy y si z KB w listopadzie 1941 r. Zbrojne Wyzwolenie, wesz o w
sk ad KB w listopadzie 1943r.
RON - Rada Obrony Narodu, zwierzchnia organizacja polityczna dla KB,
102
taka organizacja - ZW, wyrazi gotowo nale enia do niej, ale bez mo liwo ci czynniejszej wspó pracy z racji swego stanowiska w Gminie ydowskiej. Wyrazi poza tym obaw , e w kr gu jego najbli szych wspó pracowników znajduj si ludzie pracuj cy na rzecz gestapo75. Nast pnie ustalono, e sprawami wspó pracy z " ydowskim ruchem oporu na terenie
ca ego kraju kierowa b dzie (w ramach zwierzchnictwa CKON i OW)
Komendant ZW „Tarnawa" - Petrykowski. Zarz dzono równie , e „Tarnawa" b dzie informowa in . Czerniakowa osobi cie b
przeze mnie
(powo ano mnie wówczas na kierownika Wydzia u Komendy G ównej OW
(KB) i rzeczoznawc do spraw ydowskich i mniejszo ci narodowych oraz
pe nomocnika do spraw getta w Warszawie) o rozwoju wypadków i potrzebach organizacyjno-politycznych.
W czasie trwania tej konferencji rozwa ono spraw mo liwo ci sta ego
zaostrzania przez Niemców kursu przeciwko ydom, a do stworzenia
zamkni tego getta i stosowania dalszych aktów eksterminacyjnych. In .
Czerniaków liczy na pot
oddzia ywania pieni dza na ludzi z gestapo i
by raczej dobrej my li. Niemniej prosi o powiadomienie gen. Sikorskiego
o sytuacji ydów w Polsce, o rabunku ich mienia, a tak e poruszenia wiatowej opinii publicznej przeciwko hitlerowcom. Przyjmuj c wy cznie swój
punkt widzenia, in . Czerniaków absolutnie nie zgadza si na tworzenie
(nawet jako szkieletowej) ogólnopolskiej ydowskiej organizacji ruchu
oporu, jak to by o w zamys ach OW i CKON-u. Godzi si na organizowanie wy cznie ma ych, kilkunastoosobowych grup konspiracyjnych, opartych organizacyjnie na OW i powsta a w listopadzie 1943 r., jej poprzedniczkami by y CKON i Klon, tylko z ludzi wypróbowanych. Przypuszcza ,
e pozwoli to unikn wpadek czy nawet prowokacji ze strony ydowskich
elementów kolaboranckich. In . Czerniaków poinformowa zebranych, e
Niemcy zwolnili z wi zie wszystkich ydowskich przest pców- kryminalnych z nastawieniem ich na szpiegostwo i donosicielstwo, oraz w celu siania zam tu i niepokojów w yciu spo ecze stwa ydowskiego, drog gwa tów, napadów, kradzie y, prowokacji.
Stanowisko zaj te przez tego cz owieka wp yn o na dalsz dzia alno
organizacyjn OW. Do czasu g bszego rozeznania mo liwo ci, postanowiono ograniczy si do pracy wy cznie na terenie getta warszawskiego.
Na decyzj t istotny wp yw mia o równie centralne po enie Warszawy
w kraju i symboliczno-polityczny charakter jej oporu. Dlatego te OW nie
75
Patrz Centr. Arch. Sygn. 202/11—27, karta 2; wywiadowcy ustalili 150
agentów gestapo - ydów pracuj cych na terenie Zarz du Gminy
ydowskiej oraz dzia alno „13" i „14" - tj. specjalnych placówek
ydowskich agentów gestapo mieszcz cych si przy ul. Leszno 13 i 14
103
naciska a na ZW by zwi kszy liczebno swych szeregów, a ogranicza a
si jedynie do pomocy organizacyjnej i materia owej oraz instruktorskiej.
Do zamkni cia getta nic si w szeregach ZW wa nego nie dzia o. Do
powolny rozrost organizacji zosta mocno zahamowany w czerwcu 1940 r.
po upadku Francji. Da si wtedy zaobserwowa spadek aktywno ci szkoleniowej, liczne na odprawach absencje, a nawet spadek liczby cz onków
ZW, podobnie zreszt jak i w polskich organizacjach podziemnych.
Petrykowski wiedz c o powi zaniach oddzia u „W" z grup oficerów ydowskich, zleci temu oddzia owi wspó prac oraz niesienie pomocy organizacyjnej i zaopatrzeniowej dla ZW. W oddziale „W" zakres dzia ania tak
podzielono, e Skoczek po wi ci si g ównie sprawom getta i ZW.
Pierwsze 4 ko a ZW otrzyma y w lutym 1940 r. z oddzia u „W" 20 pistoletów. Grupy dzia aj ce w oparciu o oddzia autora tak e otrzyma y kilka
sztuk broni.
By to zal ek przysz ego uzbrojenia ZW. Szkolenie wojskowe 1940 r.
sz o do ospale, gdy ówcze ni cz onkowie ZW prawie wszyscy byli
wyszkolonymi
nierzami WP. Podnoszenie ich poziomu wyszkolenia nie
by o w tym czasie tak konieczne, jak w pó niejszym okresie. Poszczególne
ko a ZW przyj y nomenklatur i struktur organizacyjn plutonów WP,
cho nie osi gn y one wtedy ilo ciowo nawet stanów szkieletowych. Do
zamkni cia getta, w szeregach ZW mog o znajdowa si oko o 100 nierzy. Rozwój ilo ciowy ZW rozpocz si w 1941 r., a najwi kszy stan
osi gn dopiero w 1943 r. Z tego powodu OW-KB w ci gu 1940 roku nie
dostarczy a ZW wi cej broni, poza wymienionymi ju pistoletami. Decyzja zamkni cia getta spowodowa a ubieganie si powstaj cego kierownictwa ZW o przydzielenie wi kszej ilo ci broni i amunicji. Na skutek tych
zabiegów Petrykowski przekaza jeszcze w pa dzierniku i listopadzie 1940
r. kilkana cie sztuk broni, w tym pierwsze granaty, kb, kbk i pm. Dalsze
dostawy odbywa y si w pó niejszych latach bardziej regularnie i proporcjonalnie do wzrostu szeregów ZW.
Dowództwo ZW praktycznie w owym czasie nie istnia o. Za dowódc by
uznawany - tak przez wszystkich oficerów ZW jak i przeze mnie - Moryc
Dawid Apfelbaum (Apfelba ski) ps. „Mietek", „Kowal", „Jab ski", cho
ka dy z oficerów ZW znaj cych Skoczka stara si utrzymywa z nim
kontakt bezpo redni, a ci znaj cy mnie - ze mn . Od zamkni cia getta
zmieni o si to radykalnie. Wtedy w nie (pocz tek 1941 r.) wykrystalizowa a si ostatecznie struktura organizacyjna oraz powsta a Komenda ZW,
wraz z poszczególnymi wydzia ami i s bami.
Pomoc Zbrojnego Wyzwolenia dla ZW, poprzez oddzia „W" czy dodatkowo przez oddzia kpt. Sawy Wrzesi skiego lub kpt. Ostoi Markowskiego, sz a do getta od ko ca 1940 r. w ci gu ca ego czasu jego istnienia.
104
Dowódc oddzia u „W" by do lutego 1944 r. Nosarzewski, a jego zast pc
Skoczek. Dat t uda o mi si ustali w 1969 r. dzi ki ksi ce Edwarda
Ciesielskiego76*. Skoczek zosta zamordowany przez gestapo w lutym 1944
r., a Nosarzewski zgin w O wi cimiu.
Zaopatrzenie, pomoc organizacyjna i instruktorska dociera y do ZW
równolegle poprzez mój oddzia tzn. ze strony OW-KB, jak i innych organizacji wchodz cych w sk ad OW-KB, np. m.in. od stra ackiej „Ska y",
ZPN. Organizacje te po czy y si z OW-KB w ró nych latach okupacji, ale
wspó pracowa y ze sob ci le od pocz tku powstania ruchu oporu, w ramach ugrupowania zwi zanego z gen. Sikorskim, z CKON jako nadbudówpolityczn . ZW w po owie roku 1942 liczy oko o 300 nierzy. Organizacja systematycznie otrzymywa a bro , instruktorów i wyk adowców z
OW-KB, nadto instrukta i pomoc organizacyjn przy tworzeniu w asnej
by ledczej i wywiadowczej, a tak e zaopatrzenie dla s by zdrowia,
pomoc aprowizacyjn itd. W tym okresie by a jedyn organizacj zwalczakolaboracj i za on przez gestapo agenturaln ydowsk agiew77.
ZZ cznie otrzyma od OW-KB i po czonych z nim organizacji, w
okresie od 1939 do kwietnia 1943: 2 ckm, 3 lkm, ponad 10 rkm, oko o 20
pm, 20 kbk, ponad 1000 granatów i 300 pistoletów. Chcia bym podkre li
powszechno akcji pomocy dla ydów przez podanie faktu przywiezienia
z pow. owickiego do Warszawy (oko o 20.4.1943 r.) przez dowódc tamtejszego, czesko-polskiego oddzia u OW-KB, por. Pavela Harta (dzi emeryt, cz onek KPCz,) kilkunastu sztuk broni dla walcz cego getta.
Dowództwo ZW stara o si te na w asn r
i z w asnych funduszy
zdobywa bro . Pomoc s
a mu organizacja wojskowa PLAN, dzi ki
której otrzymali odp atnie 1 ckm, kilkana cie sztuk broni d ugiej i kilkadziesi t pistoletów, granaty, amunicj . W kwietniu, w momencie powstania
w getcie, ZW przekroczy liczb 500 nierzy, którzy zorganizowani byli
w 4 kompanie. Mo liwo tak d ugiego bo 4-ty-godniowego prowadzenia
walki powsta czej ZW zawdzi cza m.in. ci ym ze strony OW-KB
dostawom amunicji, cz sto przy pomocy umundurowanej stra y po arnej i
76
E. Ciesielski" „Wspomnienia o wi cimskie",Kraków 1968,s.175,177.
WEP XII.
77
B. Mark „Walka i zag ada warszawskiego getta", s. 252, poz. 10, a pod
poz. 9 wykazana jest policja granatowa bez opisania jej roli, bez ró nicowania elementów kolaboranckich od ogó u policjantów polskich nale cych
w du ej mierze do ruchu oporu. Ju 6.5.1940 r. Niemcy aresztowali w Warszawie (po raz pierwszy) 40 oficerów policji polskiej za rozwijanie dzia alno ci konspiracyjnej na terenie swoich placówek policyjnych, co odnotowuje w cytowanym dziele doc. dr W. Wa niewski.
105
policjantów | granatowych - nierzy OW-KB. Kilkunastu z nich przy tym
zgin o, co stwierdzi gen. Stropp w swoim raporcie, w którym (wymienia
jako swoich przeciwników tylko ZW i polskich „bandytów", a nic nie
wspomina o ZOB, gdy niedawno powsta a) i nie s ysza o niej.
Skromne ramy niniejszych wspomnie nie pozwalaj na szersze omówienie problematyki, dlatego zakres i technik pomocy dla ZW chcia bym
przyk adowo zilustrowa na podstawie pomocy wiadczonej przez organizacj stra ackiego ruchu oporu „Ska a". Podkre lenie niesionej przez straaków pomocy traktuj jako pewnego rodzaju sprostowanie do tego, co
napisa B. Mark umieszczaj c polskich stra aków w wykazie jednostek
niemieckich, likwiduj cych getto.
Tymczasem wed ug Przegl du Po arniczego nr 18 z listopada 1948 r.
oddzia y stra y po arnej straci y podczas okupacji hitlerowskiej, wskutek
rozstrzelania, zam czenia w obozach i wi zieniach, 65% stanu korpusu
oficerskiego, a cznie z szeregowcami oko o, 50 tysi cy stra aków. Przewa aj ca cz
stra aków, wraz z Komendantem - ównym Stra y Po arnych p k. Jerzym Lgockim ps. „Jastrz b", by a
nierzami ruchu oporu i
nale a do organizacji „Ska a" - Korpusu Bezpiecze stwa. W akcji pomocy
ydom wyró nia o si kilka oddzia ów stra y zawodowej i ochotniczej.
Izolacja getta by a do hermetyczna, a murów silnie strzeg y patrole
niemieckie, niemniej jednak na niektórych odcinkach mo na by o wydosta
si na zewn trz. Takie mo liwo ci istnia y w nie na ul. Elektoralnej i
Bia ej przy S dach, na wprost IV Oddzia u Stra y Po arnej. Jezdnia ul.
Bia ej by a wydzielona z getta drewnianym, mocnym, wysokim parkanem i
a jako doj cie do gmachu S dów na ul. Leszno. Przez ten drewniany
parkan wiele ludzi uciek o z getta. Nad bezpiecze stwem tych sta ych, codziennych wypraw czuwali stra acy z IV Oddzia u. Oni tak e zorganizowali w swoim lokalu baz , przez któr sz a pomoc OW-KB dla getta. Na terenie IV Oddzia u znajdowa o si tajne wyj cie do du ego getta, na ul. Elektoraln róg ul. Bia ej. Ty y budynku stra y, istniej cego do dzisiaj78*, oddzielone by y od kamienic znajduj cych si ju w getcie - tylko drewnianym parkanem. Wtajemniczeni wchodzili do budynku stra y, przechodzili
przez podwórko, rozsuwali deski parkanu i ju byli w dzielnicy ydowskiej.
Pierwsze pi tro budynku stra y by o zamieszkane, a na parterze mie ci y si
warsztaty rzemie lnicze, pomieszczenia na sprz t po arniczy itp. Remiza i
gara e znajdowa y si po przeciwnej stronie ul. Ch odnej i wychodzi y na
tzw. ma e getto. T dy równie sz a pomoc dla ydów. Kierowa ni Komendant Oddzia u pp k Zbigniew Borowy, szef s by przeciwpo arowej
78
Obecna konfiguracja tego budynku jest inna, ul. Bia a zosta a
przesuni ta.
106
AK w Powstaniu Warszawskim. Baz pomocy kierowa pp k Micha Pogorzelski, ówczesny zast pca komendanta oddzia u. Pogorzelski - ps. „Tak"
by równocze nie „dublerem"79 komendanta „Ska y" - KB na miasto Warszaw i w tym charakterze uczestniczy w akcji pomocy ydom. Pomagali
mu w tym jego podkomendni podoficerowie, a dzi oficerowie po arnictwa:
Augustyn Jaworski, Jerzy Stal, Jerzy Gradowski i inni. Wszyscy oni byli
równocze nie cz onkami „Ska y - KB".
Pomoc stra acka niesiona gettu polega a na a) dostarczaniu wszelkich
niezb dnych do ycia artyku ów, b) ochronie inicjatywy ydowskiej oraz c)
pomocy w walkach toczonych w getcie. Akcje te by y prowadzone przy
wspó pracy ZW i cz ciowo dla jego potrzeb.
Ad a) Pomoc niesiona przez polskich stra aków ydom wyra a si w
przerzucaniu do getta ywno ci, lekarstw, towarów, surowców, a pó niej
tak e broni i amunicji. ywno i lekarstwa by y zdobywane przez Komen„Ska y" drog „oszcz dno ci" czynionych przez dzia gospodarczy Komendy Stra y Po arnych b
przekazywanych przez Komend OW- KB z
polskich szpitali, PCK (równie z innych oddzia ów poza Oddzia em Pó noc), czy z ró nych instytucji lub firm polskich. Jest rzecz oczywist , e
pocz tkowo, przy ówczesnej ogólnej sytuacji ekonomicznej i organizacyjnej polskiego podziemia, pomoc ta nie mog a mie charakteru ci ego,
by a wi c raczej dorywcza. W roku 1942 z racji pogarszania si sytuacji
ywno ciowej w getcie, pomoc ta nasili a si i nabra a periodycznego, zorganizowanego charakteru. W zwi zku z potrzebami szpitala czy przytu ków
dla biedoty w getcie (szczególnie dla przesiedle ców, których pewne grupy
odizolowane w sali kina „Femina" na ul. Leszno 36 róg Solnej z braku
pomocy mar y z g odu), pisz cy te s owa wiele razy wyst powa do Komendy Stra y z pro
o dora
pomoc ywno ciow . Przerzut ywno ci
do getta, dla ZW, pilotowa em cz sto osobi cie. Oddzia Stra y na Ch odnej dostarcza ywno do getta przez rozsuwany parkan, b
samochodami, wje aj cymi do getta pod pretekstem gaszenia rzekomego po aru. W
ko cu 1942 r. w pobli u stra y znaleziono przej cie kana em, którym pougiwano si w okresie powstania w getcie. Tymi drogami przerzutu dostarczano dla ZW bro i amunicj .
Posesja Oddzia u Stra y s
a jako punkt kontaktowy mi dzy ZW i
OW-KB. Odbywa y si tam te wyk ady i szkolenia wojskowe dla cz onków
W, którymi kierowa em z ramienia Komendy G ównej OW-KBAK. Dzia tu równie sta y punkt przerzutowy dla ludno ci uciekaj cej z
getta, udzielaj cy tak e dorywczych noclegów ydowskim bojowcom. Ludzie uciekaj cy z getta w lokalu oddzia u otrzymywali dokumenty „aryj79
Nast pca na wypadek mierci Komendanta.
107
skie", w razie potrzeby odpowiedni charakteryzacj , mundury stra ackie,
czy mo liwo przeczekania do zmroku. Cz sto odwo eni byli samochodem stra ackim do miejsca, sk d bezpiecznie mogli udawa si do przygotowanej „meliny". Sprawy te s znane autorowi z autopsji, z racji uczestniczenia przy przerzutach ludzi t drog i koordynacji t akcj z jej kierownikiem „Tarnaw "- Petrykowskim. Schronienie dla uciekaj cych z getta ydów, czy nawet ukrywanie ich w poszczególnych oddzia ach stra y, jako
rzekomych stra aków, organizowa a sama Komenda „Ska y-KB". Wykorzystywano do tego g ównie Oddzia y Ochotniczych Stra y Ogniowych,
które by y bardzo liczne, bowiem grupowa y na terenie ca ej GG oko o pó
miliona cz onków. Rozsiane po ca ym kraju, mia y lepsze warunki do
ukrywania ydów, szczególnie na terenie wiejskim. Usytuowanie oddzia u
na ul. Ch odnej umo liwi o te przerzuty surowców przemys owych oraz
odbiór wyrobów z getta, wykonywanych na zamówienie polskich sfer gospodarczych. Oddzia ywi tak e z kot a swej za ogi codziennie wiele dzieci ydowskich s ynn „Eintopfgericht", g st zup z mi sem.
Ad b) Ochrona inicjatyw ydowskich mia a ró noraki charakter - dora ny lub zorganizowany, dotyczy a tak spraw zaopatrzeniowych jak i pomocy
w ucieczkach. Ludzie starsi, a szczególnie dzieci przechodzi y ustawicznie
na stron „aryjsk ", aby co kupi czy dosta , wyprosi do jedzenia. Ponadto kupcy ydowscy, z uwagi na bliskie po enie polskiego centrum handlowego (Wielopole, Bazar Za elazn Bram , Hala Mirowska czy Bazar
Janasza), zaopatrywali si tu w towary, g ównie w ywno i surowce
przemys owe konieczne do produkcji. Drewniany parkan i boczny, zau kowy charakter murów oddzielaj cych posesj Stra y od ul. Elektoralnej, jak
równie parkan wewn trzny, dawa y dogodne warunki do ró nego rodzaju
szmuglu. Szmugiel ten, a tak e wszelki ruch ludzi by stale zagro ony przez
liczne patrole niemieckie, szczególnie andarmerii maj cej swoj siedzib
na ul. Ch odnej róg elaznej. By a to os awiona i krwawa Nordwache. Ponadto w domu przy ul. Ch odnej 15 stacjonowa du y oddzia wojskowy.
Stworzenie punktu przerzutowego (bazy) na posesji Stra y Po arnej
przy ul. Ch odnej 2 dawa o du e mo liwo ci wzgl dnie bezpiecznego zaopatrywania dzielnicy du ego getta przez polski ruch oporu i inne organizacje wspó pracuj ce z ydami. Punkt ten dawa ludziom schronienie i czasow kryjówk przed patrolami niemieckimi, ostrzega przed nimi. Przechowywano tu równie materia y przygotowane do przerzutu na teren getta
lub dzielnicy „aryjskiej". Ad c) Stra acy IV Oddzia u przy ul. Ch odnej
brali te udzia w niesieniu pomocy ydom w czasie powstania w getcie.
Na danie Niemców kilka Oddzia ów Stra y chroni o w getcie wiele budynków, w których znajdowa y si ró ne warsztaty b
zrabowane przez
108
Niemców cenniejsze rzeczy ydowskie, np. gmach S dów, ko cio y itp. IV
Oddzia chroni te obiekty systemem rotacyjnym wraz z innymi oddzia ami.
Wyje aj ce z getta wozy stra ackie by y bardzo cz sto rewidowane,
natomiast prawie nigdy nie rewidowano wozów wje aj cych. Umo liwiao to stra akom wwo enie do getta ywno ci, a w trakcie trwania walk
powsta czych - amunicji. Konkretna pomoc stra aków dla walcz cych
bojowców ZW i OB polega a nie tylko na zaopatrywaniu ich dora nie w
ywno i amunicj , ale tak e na zawiadamianiu o ruchach oddzia ów niemieckich. Pomagali im tak e wydosta si z miejsc bezpo rednio zagro onych po arami i atakami wojsk niemieckich. Stra acy przebijali przej cia z
pal cych si kamienic do innych nie zagro onych. Przej cia znajdowa y si
przewa nie na najwy szych pi trach, gdy sama wysoko odstrasza a
Niemców od interwencji zbrojnej. Przebijano te przej cia mi dzy piwnicami, a tak e z piwnic do kana ów. Pomys przebijania przej do kana ów
oraz naprawy pokryw i klamr w kana ach podchwycili podchor owie ze
Szko y Oficerskiej z ul. S owackiego. Zostali oni skierowani do akcji pomocy ydom przez szefa sztabu Komendy G ównej „Ska y--KB", Leona
Doliw . Odt d kana y nabra y wi kszego znaczenia w walkach w getcie.
Umo liwia y nie tylko ucieczk , ale przede wszystkim niespodziewane
zaatakowanie Niemców od ty u. Z biegiem czasu Niemcy zwrócili jednak
uwag na kana y i zacz li zatruwa je rodkami chemicznymi lub wrzuca
granaty do w azów.
IV Oddzia Stra y Po arnej podczas walk powsta czych znajdowa si
na terenie getta przez kilka tygodni. W tym czasie stra akom uda o si wyprowadzi kilku ydów poza getto. Podczas ochraniania przed po arem
szpitala Jana Bo ego, Pogorzelski 80 wymóg na Niemcach zgod na wybicie kilku otworów w murze getta. Dzi ki temu, po zapadni ciu zmroku, t
drog , a nast pnie przez szpital, uciek o kilku ydów. Pp k Pogorzelski
wspólnie ze stra akiem Stanis awem Roszczykiem wyprowadzili z getta
od ydówk przebran w kombinezon stra acki i przekazali j siostrze
prze onej szpitala. Podobne fakty ratowania ycia ludzkiego mia y te
miejsce w innych Oddzia ach Stra y.
W czasie Powstania Warszawskiego, stra acy nierze „Ska y-KB"
podobnie jak i
nierze innych ugrupowa powsta czych przygarn li ydów odbitych z „G siówki"81. Przy IV Oddziale Stra y na Starym Mie cie
znalaz si yd belgijski, którym z racji trudno ci j zykowych specjalnie
zaopiekowa si kpt. Stal. Przy batalionie „Na cza" na Starym Mie cie
by o dziesi ciu ydów greckich, z których siedmiu uratowa o si . Po Po80
81
Relacja w posiadaniu autora.
G siówka - wi zienie na terenie getta.
109
wstaniu Warszawskim znale li si oni przy pomocy pchor. Zieli skiego w
Malicach ko o Grodziska Mazowieckiego. Przekazani zostali nast pnie pod
opiek dzia acza ydowskiego w Grodzisku - Kalisza.
Komendantem Oddzia u Stra y Po arnej (zawodowej) przy ul. Nalewki i
zarazem komendantem „Ska y"- KB na miasto Warszaw by pp k Staniaw Dro
ski ps. „Kostek". Oddzia z Nalewek znajdowa si przy
jednej z dwóch g ównych bram getta. Naprzeciwko budynku oddzia u mieci si Zarz d Oddzia u PCK Warszawa-Pó noc.
Forma i rodzaj pomocy, któr niós ten oddzia , by y podobne jak w oddziale na ul. Ch odnej. Przerzuty do getta odbywa y si g ównie oknami na
ty ach posesji oraz w du ej mierze samochodami stra ackimi. W 1942 r.
dosz a nowa droga wzgl dnie bezpiecznej komunikacji, podkopem z warsztatów i gara u do getta. Podkop wykonano z samochodowego kana u naprawczego. Pomoc oddzia u w przechowywaniu ludzi uciekaj cych z getta,
udost pnienie im noclegu, przewo enie samochodami stra ackimi na „meliny" odbywa y si w uzgodnieniu ze mn , jako pe nomocnikiem OW-KB, a
przeze mnie z innymi instytucjami i komórkami nios cymi pomoc. Szczególnie cenna by a wspó praca z Kwasiborskim - Delegatem Rz du na Okr g
Warszawski (przez pewien czas cznie z m. Warszaw tj. do czasu wy onienia w 1942 r. osobnej Delegatury dla m. Warszawy), który dostarcza
„melin" dla ydów w rejonie podwarszawskim i finansowa ukrywanych.
Na terenie Warszawy akcj ukrywania kierowa „Tarnawa" - Andrzej Petrykowski.
Na terenie miasta Warszawy podczas okupacji dzia y cztery oddzia y
Ochotniczych Stra y Po arnych: Na Czerniakowie, na Saskiej K pie, na
Bródnie i w Wawrzyszewie. Najbli szy ródmie cia, a st d i spraw getta,
by oddzia na Czerniakowie, przy ul. Morszy skiej 57. Obejmowa on
swoim zasi giem dzia ania równie Wilanów. Dlatego te udzia tego oddzia u w akcji pomocy ydom by najwi kszy.
Prezesem Ochotniczych Stra y Po arnych w Warszawie i zarazem prezesem oddzia u czerniakowskiego by adwokat dr W adys aw Grzankowski
ps. „mjr Prus", oficer dyspozycyjny Komendy G ównej „Ska y" KB. By on
równie prezesem Oddzia u PCK Warszawa-Po udnie, jego zast pc by
rtm. Jan Doliwa- ledzi ski. Grzankowski przy pomocy oddzia u czerniakowskiego wiadczy pomoc dostarczaj c ywno ci i pieni dzy na rzecz
ZW. Zaopatrywa tak e w granaty produkowane konspiracyjnie w szkole
oficerskiej na ul. S owackiego. Ze róde PCK (m.in. z Oddzia u WarszawaPo udnie) dostarcza do getta, za moim po rednictwem, lekarstwa i po ywki
dla dzieci. W ko cu 1941 r. i 1942 r. w ramach ewakuacji z getta przez
OW-KB i ZW inteligencji ydowskiej, wielu ydów zosta o przyj tych na
czynnych stra aków w Oddzia ach Stra y Ochotniczych. Otrzymywali oni
110
papiery, których wyrobieniem zajmowa si Grzankowski. Organizowa je
za pomoc aktów urodzenia wydawanych przez ksi dza Choroma skiego i
ksi dza Wojewódzkiego z parafii w. Barbary, za rotmistrz ledzi ski
wspó pracowa z parafi Wszystkich wi tych oraz z ksi dzem z ko cio a w
Mi sku Mazowieckim. Wielu ydów o „niearyjskim" wygl dzie dosta o
papiery cz onków Stra y Ochotniczej, bez konieczno ci pokazywania si w
oddzia ach. Dokumenty stra ackie by y szczególnie cenne, gdy wystawia a
je policja niemiecka. Stra e po arne podczas okupacji podlega y niemieckiej policji. Na terenie Dystryktu na czele Stra y sta polski Inspektor Poarnictwa (p k Sobczyk, a po nim mjr Pasek). Ten inspektor podlega prezydium policji niemieckiej (w 1943 r. prezydentem by Betke), które wystawia o legitymacje dla stra aków. W Polizeipresidium sprawy polskich
stra aków prowadzi naczelnik Wydzia u Gospodarczego Volksdeutch
Aleksander Wolfram (kulawy, brat zastrzelonego przez Polaków Cezarego).
Inspektor Po . urz dowa pocz tkowo na ul. Czackiego, a potem na ul.
Szucha. Dokumenty dawa y wi c du e bezpiecze stwo. Nie by a to jednak
sprawa atwa. Wp yn o kilka donosów do w adz niemieckich, e w ród
stra aków s ukryci ydzi. Mjr Pasek, który wtedy by przedstawicielem i
cznikiem stra y po arnych u Stadthauptmanna Leista, uprzedza - na
szcz cie - poszczególne oddzia y o tych donosach, co pozwala o schowa
ydów lub przes ich na wie . Niemieckie kontrole trafi y w pró ni .
Referentem personalnym w Warszawskiej Komendzie Stra y Po arnych
by ppor. Jan Kowalewski, cz onek mojego oddzia u konspiracyjnego, a w
czasie powstania 1944 r. dowódca 1 plutonu w dowodzonej przeze mnie
kompanii KB. Kowalewski mia do dyspozycji blankiety tzw. ausweisów,
wykorzystywa je dla ratowania, szczególnie m odzie y, przed wywózk do
Niemiec, przyjmowa wi c ich do kompanii przysposobienia przeciwpo arowego i przeciwlotniczego. Cz
tych legitymacji przeznacza dla m odzie y ydowskiej. W latach 1940/41, z polecenia por. stra y Paw owskiego, u Komendanta Komisariatu Policji Polskiej s ucha stale radia, sporz dza z tego codzienne komunikaty, które ja nast pnie przekazywa em komendzie ZW.
Osobn histori by o zdobywanie u Niemców, drog przekupstwa, setek
legitymacji dla „martwych dusz", powi kszaj cych fikcyjnie stany oddziaów stra y. T spraw zajmowa si mjr Kazimierz Pasek. ydzi przez Oddzia Wawrzyszew przerzucani byli na teren Puszczy Kampinoskiej, za
przez oddzia czerniakowski, Powsin - na wie . Konspiracyjny prezes
Ochotniczych Stra y Po arnych na ca Polsk , Boles aw Chomicz ps.
„Dziadek", ukrywa ydów pod Warszaw , na terenie swojego maj teczku,
oraz organizowa miejsca ukrycia w dalej po onych oddz. Ochotniczych
Stra y Po arnych.
111
Opiek nad ydami ukrywaj cymi si na terenie oddzia u czerniakowskiego Grzankowski powierzy por. stra y Stanis awowi Brisemeistrowi i
rotmistrzowi Doliwie- ledzi skiemu, za w Oddziale na Saskiej K pie jego
prezesowi Aleksandrowi Junoszy-Olszakowskiemu. Poza tymi czterema
oddzia ami, wspomnie nale y o istnieniu w samym getcie Zak adowych
Ochotniczych Stra y Po arnych, w których oficjalnie s
o wielu ydów.
Oddzia czerniakowski, a g ównie Grzankowski, wiadczy pomoc ydom wspólnie z PCK, w postaci zatrudniania ydówek jako sanitariuszek.
W Szpitalu Ujazdowskim, na oddziale gru liczym, i w konspiracyjnym
schronisku dla
nierzy inwalidów z Westerplatte (przy ul. Górskiej), zorganizowanym przez Grzankowskiego, zatrudniano skierowane przez PCK
sanitariuszki - ydówki. Nad ich bezpiecze stwem czuwa a Loda
ma 82 .Stra Ochotnicza dostawa a od wielu polskich firm sta e zapomogi
finansowe (podobnie jak PCK czy RGO). Szczególnie trzeba podkre li
ofiarno firmy „Fraget", z której funduszów czerpano pomoc dla ydów.
Nie lada wyczynem by o wywiezienie kilku ydów i ydówek do pó nocnych W och. Grzankowski W adys aw u atwi im zaci g w charakterze
robotników do Bauindustrie, niemieckiej firmy pracuj cej dla potrzeb kolei,
gdzie zatrudnieni byli polscy in ynierowie. Z W och uciekinierzy przedostali si szcz liwie do Szwajcarii.
W czasie powstania w getcie, poza dwoma oddzia ami Stra y Po arnej
Zawodowej rozmieszczonymi w pobli u getta, do ochrony ró nych obiektów skierowano ochotniczy oddzia czerniakowski pod komend por. Barcikowskiego (w rejonie S dów i ko cio a NMP uratowa i wyprowadzi z
getta kilku ydów), zawodowy oddzia z ul. Polnej z mjr. A. Pietraszkiewiczem, oddzia z Pragi z p k. Markowskim i oddzia (stacjonuj cy w ratuszu)
z kpt. Henrykiem Empacherem.
Wskutek szalej cych po arów, Niemcy ci gn li do getta kilka dalej poonych oddzia ów stra y po arnej. Dnia 19 kwietnia 1943 r. przyjecha do
getta przedstawiciel Komendy Warszawskiej Stra y Po arnej p k Kalinowski, a wraz z nim Komendant Stra y Ochotniczej „mjr Prus" - mecenas dr
adys aw Grzankowski. Na pro
arcybiskupa Szlagowskiego Grzankowski przyby , by zabezpieczy przed po arami ko ció NMP usytuowany
na ul. Leszno, jak równie fabryk Pfeiffrów, a tak e dla zorientowania si
w mo liwo ciach udzielenia ydom pomocy. Przy gmachu S dów spotkali
oni niemiecki wóz z g nikami, przez które nadawano skoczne melodie
przerywane namawianiem ydów do wyjazdu do obozów pracy w Trawnikach i Poniatowie. Sta przy nim pijany pu kownik SS. Zwrócili si do
niego o pozwolenie sprowadzenia jednego wozu stra ackiego z oddzia u
82
Relacja W. Grzankowskiego i L. Halamy w posiadaniu autora.
112
przy ratuszu, dla ratowania ko cio a. SS-man zezwoli . Przy S dach sta
wtedy oddzia Ochotniczej Stra y z Czerniakowa, z ul. Morszy skiej. Obydwa te oddzia y pomog y wówczas uratowa si wielu ydom. Kpt. Empacher, obracaj c czterokrotnie samochodem, od ko cio a NPM do ratusza,
przewióz we wn trzu wozu stra ackiego oko o 50 ydów, ukrywaj cych
si w podziemiach ko cio a. Z apa go na tym
nierz niemiecki, ale uda o
si go przekupi z otym zegarkiem i trzema litrami wódki83. Pod ko cio em
znajdowa si jeden z tuneli wykopany przez ZW. Tunelem tym OW-KB
podczas akcji Hoeflego wyprowadzi a oko o 500 osób, g ównie z rodzin
nierzy ZW.
Innym przyk adem nie tylko pomocy, ale i wspó pracy wojskowej straaków, cz onków OW-KB z bojowcami ydowskimi, mo e by dzia alno
podchor ych z ul. S owackiego. Oddzia y te najpierw gasi y po ary w tych
domach, gdzie zauwa ono obecno bojowców ydowskich czy ludno ci
cywilnej. Podczas akcji stra acy pomagali ucieka bojowcom, b
otwierali im drog do niespodziewanego wypadu na wroga. Szczególnie trzeba
podkre li postaw , odwag i po wi cenie m odzie y stra ackiej ze szko y
oficerskiej. Kilofami, oskardami i toporami, które mieli ze sob , nie tylko
torowali bojowcom ydowskim przej cie z jednego domu do drugiego, ale
wspólnie z m odzie
ydowsk przebijali przej cia podziemne. G ównie
zajmowali si napraw i odgruzowywaniem w azów do kana ów. W ród
szalej cych p omieni przej cia kana ami uznano jako najbezpieczniejsze.
Nie by y te one penetrowane przez tchórzliwych Niemców z SS i policji,
wyspecjalizowanych tylko w „bohaterskich walkach" ze starcami, kobietami, dzie mi i bezbronnymi ydami. Niemcy cz ciowo zorientowali si
jednak w tym, co czyni podchor owie i wycofali ich oddzia y z getta.
Wkrótce usun li w ogóle wszystkich polskich stra aków z linii bojowych i
sprowadzili do Warszawy w asn niemieck stra z Wroc awia.
Oto kilka nazwisk dowódców poszczególnych oddzia ów stra ackich,
którzy w czasie powstania w getcie wyró niali si w niesieniu pomocy dla
walcz cych bojowców ydowskich czy te dla ludno ci cywilnej. Byli to
mi dzy innymi: pp k Micha Pogorzelski, pp k Stanis aw Dro
ski (z
synem), pp k Czes aw Zygnerski (by y komendant Centralnej Szko y Straackiej przy ul. S owackiego), mjr Kazimierz Pasek, mjr Leopold Kiersznowski, kpt. Jan Markiewicz, mjr Jan Che mi ski, kpt. Jerzy Stal, kpt. Józef
Banasiak, kpt. Józef Staniszewski, kpt. Jerzy Gradowski, mjr Karol Rajzacher, kpt. Henryk Empacher, pp k Augustyn Jaworski i por. Barcikowski.
Wspomnie nale y tak e wyró niaj cych si osobistym m stwem podoficerów jak np. starszego ogniomistrza Antoniego Kwa niewskiego, ogn. Stani83
Relacja p k. Leona Doliwy Korzewnikjanca.
113
awa Dutkiewicza, ogn. Jana Olesiaka czy te Stanis awa Roszczyka. Ca oci tej akcji kierowa wtedy z ramienia Komendy G ównej „Ska y" KB p k
Leon Doliwa Korzewnikjanc84 i prezes konspiracyjnego Zwi zku Ochotniczych Stra y Po arnych - Boles aw Chomicz ps. „Dziadek". Stra acy nios c
bezpo redni pomoc walcz cemu gettu, pokazali praktycznie, jak g boko
oddzia ywa y na ich postaw obywatelsko- niersk wskazania statutu
nakazuj cego niesienie pomocy bli niemu, w nieszcz ciu.
ydowska Organizacja bojowa (ZOB) teoretycznie powsta a w ko cu
pa dziernika 1942 r., ale jej statut zosta zatwierdzony dopiero 2 grudnia.
Od tego czasu zacz si szybszy rozwój tej organizacji, szczególnie od
czasu „akcji styczniowej". Zaraz po powo aniu OB, komenda jego zwrócia si do Komendy G ównej AK z pro
o pomoc. Gen. Grot-Rowecki
uzna OB w dniu 11 II 1942 r., mimo i by a to organizacja dopiero si
zawi zuj ca, chcia tym gestem politycznym okaza im swoje zaufanie.
Chcia w ten sposób zach ci ogó spo ecze stwa ydowskiego do porzucenia postawy bierno ci i przyst pienia do walki. Jak ju wspomnia em, w
ci gu 7-tygodniowej akcji Hoeflego w getcie znajdowa o si blisko 300
nierzy ZW, grupy bojowe Bundu, OB - Organizacja Bojowa, oddzia y
GL. Razem stanowi o to oko o 500 zorganizowanych
nierzy. Nikt z nich
walki nie podj . ZW powstrzymywa do ostatka Czerniaków, który liczy
na odwo anie wywózki i dlatego nie chcia przedwcze nie dra ni Niemców
gdy jednak pozna swoj z ud pope ni samobójstwo (23 7 1942 r.). Podobn pomy
pope ni równie Icek Lewartowski przywódca komunistów; z apany zgin w tej akcji85. Od oporu powstrzymywali ogó ydów
ich przywódcy duchowi - rabini, którzy g osili biblijne has a mistycznego
oczyszczenia z grzechów i uratowania przez Boga narodu wybranego.
W czasie akcji wywózki pad tylko jeden strza , ale oddany by przez
zamachowca - komunist z pistoletu, przerzuconego do getta w sierpniu
1942 r., do mjr. policji ydowskiej Szery skiego. By a to pierwsza bro
dostarczona do getta] przez GL. Pomoc GL w uzbrojeniu w asnych dru yn
dzia aj cych w getcie i nast pnie w OB by a ilo ciowej do skromna i a
do powstania w getcie w cznie mog a wynie oko o 30 pistoletów plus
amunicja i granaty, GL by a organizacj na dorobku, posiada a ma o broni.
Problem Bloku Antyfaszystowskiego i nast pnie OB, jak ju pisa em w
rozdz. II, to g ówna zas uga komunistów, zaszczepienia przez nich ducha
oporu i walki w ród robotniczej m odzie y ydowskiej (do Bloku przyst pia zreszt niedu a jej cz ).
84
Szczegó y pomocy stra aków opracowa em korzystaj c z archiwum i maszynopisu pracy p k. Leona Doliwy Korzewnikjanca.
85
B. Mark ibidem str. 91 i 106 , Mark ibidem str. 103, ibidem str. 155
114
Bund swoje dru yny stworzy dzi ki pomocy polskich towarzyszy z PPS
(tj. wtedy g ównie PS), podobnie dzia y inne organizacje ydowskie. O
bro by o trudno, wiec nie dawano jej ka demu, a wypróbowanym. Tym
bardziej, e niewielu chcia o walczy , a nawet by y wypadki, e otrzyman
bro niektórzy sprzedawali poza getto. Ten brak ducha bojowego u ydów
widzieli i polscy komuni ci. Depeszowa o tym do Dymitrowa Marceli
Nowotko w pa dzierniku 1942 r. Podobn opinie wyrazi do mnie mój kolega szkolny, zwi zany ze mn wspó prac konspiracyjn - in . Stanis aw
Skrypij, komendant GL na m. Warszaw . Mimo w tpliwo ci w ciwego
wykorzystania broni, wiosn 1943 r. przekaza dla OB, ze swoich zapasów
17 pistoletów z amunicj .
Akcja wspó pracy GL z gettem koncentrowa a si w du ym getcie, bo tu
dzia pe nomocnik KC PPR Lewartowski, tu mie ci y si ydowskie druyny GL. Ale by a mi znana i z autopsji tak e komórka dzia aj ca w 1942 r.
w ma ym getcie, na ul. Twardej 14, w drugim podwórzu, w sk adzie metali
Czerwonki. Komórk t kierowa Jerzy Kilianowicz.
Poza kilkudziesi cioma pistoletami i granatami, GL dostarczy a amunicj kilkakrotnie podczas walk w getcie, oraz wyprowadzi a stamt d bojowców. Dnia 29 kwietnia 1943 r. gwardzi ci wyprowadzili kana ami 40 powsta ców (akcj t kierowa por. W adys aw Gaik), a dnia 10 maja 1943 r. 34 powsta ców. W ród nich znajdowali si dowódcy OB: dr Marek
Edelman, Hersz Barli ski, Micha Rojzenfeld86. ydowscy gwardzi ci podobnie jak Polacy, te usi owali kupowa i zdobywa bro na mie cie,
czego przyk adem mo e by wspomniana ju akcja Mieczys awa Ferszta
prowadzona przy pomocy BCh ale to przyk ad raczej odosobniony.
Je li chodzi o pomoc AK dla OB, to pewne opory w tym okresie p yn y te i ze strony politycznej. AK wiedzia a o wp ywach PPR na OB i nie
zgadza a si na udzielenie jej. Dlatego te w KN czy OB komuni ci nie
wyst powali oficjalnie pod szyldem Zwi zków Zawodowych.
AK do pocz tku 1942 r. nie interesowa a si bezpo rednio spraw getta
w Warszawie, poprzestaj c na informacjach o dzia alno ci na tym odcinku,
udzielanych przez OW-KB. Wprawdzie OW-KB formalnie uzna o faktyczne zwierzchnictwo AK w lipcu 1942 r., ale rozmowy po czeniowe rozpocz to ju w po owie 1941 r. Od 1941 r. ZWZ otrzymywa okresowe meldunki od OW-KB, mi dzy innymi o w asnej akcji scaleniowej z ZPN, „Ska", jak i o pomocy dla getta. Meldunki te odbiera zwierzchnik z ramienia
Komendanta G ównego AK dla KB - p k „Benedykt" - Ludwik Muzyczka,
szef O. VIII Komendy G ównej AK (m.in. ja wtedy meldowa em si u p k.
„Benedykta" sk adaj c wyja nienia odno nie sytuacji w getcie). Komenda
86
„Nowe Drogi” nr 4, 1961 r.,
115
ówna AK widz c znikome zainteresowanie ydów walk , oraz dostateczne zaopatrzenie i wyposa enie ZW przez OW-KB, uzna a t akcj za
wystarczaj co dobr na tym etapie i dlatego w tym okresie bezpo rednio si
do niej nie w czy a.
Dnia 1 lutego 1942 r. BIP (Biuro Informacji i Propagandy) I Komendy
ównej AK w ramach wydzia u spraw narodowo ciowych powo o referat spraw ydowskich. Kierownictwo I referatu powierzono adwokatowi
Henrykowi Woli skiemu. Oczywi cie zorganizowanie tego referatu przy
BIP wskazywa o na jego informacyjno-propagandowy charakter. W tym
czasie mocno aktywizowali si komuni ci, z którymi AK nie chcia a rozmawia . Blok Antyfaszystowski by pod wp ywem komunistów, zatem dla
AK nie stanowi on strony do rozmów. Bundowcy byli powi zani z PS.
Pozosta a wi c tylko dzia alno informacyjno - rozpoznawcza i propagandowa. Akcja Hoeflego pod koniec lipca 1942 r. przerwa a wszelkie dotychczasowe wi zy AK z gettem. Po tej akcji trzeba by o szuka nowych dróg
czno ci. Kontakty nawi zano dopiero w ko cu pa dziernika poprzez
wie o powsta y KN i OB. cznikiem z ramienia OB i KN by Wilner ps. „Jurek". Referat do spraw ydowskich reprezentowa Woli ski ps.
Zakrzewski87. W wyniku tego kontaktu OB w listopadzie 1942 r. zosta a
uznana przez AK. Z rozkazu Komendy G ównej AK, Okr g Warszawski w
grudniu 1942 r. dostarczy pierwsze 10 pistoletów, a drugie 10 sztuk w
po owie stycznia 1943 r. Z t ilo ci broni OB musia a wzi udzia w 4dniowych walkach trwaj cych od 18 do 21 stycznia 1943 r. OB cierpia a
wtedy na brak broni, o czym ZW wiedzia po „s siedzku". Walki w styczniu zarz dzi i poprowadzi szef policji i SS w Dystrykcie Warszawskim
Oberfuhrer Ferdynand v.Sammern-Frankenegg. Dotychczas historycy przypuszczali, e g ówny opór stawia a OB, gdy nie znano dzia alno ci ZW.
Tymczasem stan faktyczny by inny. ZOB by a wtedy we wst pnym okresie
organizacyjnym i z minimaln ilo ci broni krótkiej, a ZW mia a ju zorganizowane, przeszkolone i dobrze uzbrojone 3 kompanie strzeleckie, plus
czwarta kompania w zawi zkach. Przez te 4 dni walk by em wewn trz getta
w kwartale mi dzy ulicami Leszno, Smocza, Nowolipki, Karmelicka, gdzie
znajdowa a si po owa stanu ZW i gdzie by g ówny punkt oporu, mog
wi c stwierdzi autorytatywnie, e podstawow rol odgrywali
nierze
ZW, pomaga em zreszt w ich dowodzeniu. W pomocy swej stara em si
hamowa ich zapa bojowy, by przedwcze nie nie zdradzili przed Niemcami i przed wybuchem ogólnego powstania swoich mo liwo ci, uzbrojenia,
dlatego te zakaza em u ywania broni maszynowej i wyst pie wi kszymi
zwartymi oddzia ami, polecaj c ataki z doskoku.
87
. M.in. B. Mark, ibidem str. 155.
116
Akcja styczniowa zorganizowana przez szefa policji i SS w Dystrykcie,
Oberfuhrera Ferdynanda v. Sammerna-Frankenegga mia a du e znaczenie
dla dalszego rozwoju ydowskiego ruchu oporu. Zmuszenie Niemców do
wycofania si z getta w dniu 22.1.1943 r. by o znakiem dla ydów, e walcz c mo na nawet ich bi 88 . Moment ten wygra a propagandowo OB i
KN, tak przy rekrutacji w swoje szeregi nowych ludzi jak i wobec AK.
Mocno reklamuj c swój udzia i ducha bojowego w walkach styczniowych,
OB prosi a o dalsze dostawy broni, o instruktorów i dzi ki swej reklamie
dosta a to. Zgodnie z daniami AK, OB zreorganizowa a si w pi tki. Do
forsownego szkolenia otrzyma a od AK kilka podr czników wojskowych,
regulamin piechoty i nauki o broni, kilku oficerów - instruktorów piechoty;
pirotechnicy ydowscy z
OB szkoleni byli przez kpt. Szyn Lewandowskiego. Widocznie pozytywna musia a by opinia instruktorów,
skoro AK dostarczy a dwie wi ksze partie broni.
Wed ug danych zaczerpni tych z PSZ, tom III, Armia Krajowa da a OB
w lutym 1943 r. 70 pistoletów, 500 granatów i 15 kg plastyku. Wszystko to
jednak by o kropl w morzu potrzeb. OB w po owie marca tego roku
oceni a stan uzbrojenia jako katastrofalny. W par dni pó niej Okr g Warszawski AK doda OB-owi jeszcze jedn parti broni, na któr sk ada y
si : 1 rkm, 1 pm, 20 pistoletów, 100 granatów i materia y wybuchowe.
Z tak ilo ci broni, uzupe nion zakupami, stan a OB do powstania.
Zakupy te nie by y zbyt wielkie. Dotyczy y g ównie atwiejszych do przeniesienia - cho mniej skutecznych w ostrej walce - pistoletów i granatów.
Du przeszkod w nabywaniu broni by y wzrastaj ce ceny zarówno dolara,
jak i broni. Dolar - z 65 z w 1941 r. skoczy do 160-170 z w roku 1943.
Ceny broni w tym okresie skoczy y te ogromnie, np. pistoletu ze 150 z na
2-3 tys, z ; pm, czy rkm - z 500 - 700 z na 7 tys. z , granatu - z 10 z na 100
; ckm - z 1 tys. z do 10-12 tys. z . Ceny te w roku 1944 wzros y jeszcze
3-4-krotnie. Getto ogólnie by o wyczerpane finansowo, a wielkich finansistów ju nie by o (bankierzy i najbogatsi kupcy i przemys owcy uciekli za
granic przed wrze niem 1939 r.), a wi c stosowano tzw. „eksy", czyli
88
Akcja styczniowa Niemców mia a za zadanie wywiezienie z getta kilkana cie tys. ydów. Dzi ki oporowi i walce Niemcy wywie li tylko 6000
osób. Powodzenie tej akcji Niemcy „zabezpieczali" wzmo onymi apankami w dzielnicy „aryjskiej" w dn. 17-21 stycznia 1943 r. by zabezpieczy si
w ten sposób przed ewentualn zbrojn pomoc Polaków dla getta.
117
akcje ekspropiacyjne 89 wobec nowobogackich ydów i kolaboruj cych z
Niemcami, a t drog zdobyte pieni dze sz y na zakup broni i do ywianie.
Poza oficjalnymi przydzia ami, OB dosta a jeszcze od kilku oddzia ów
AK, SOB, RPPS dalsze drobne ilo ci broni, przede wszystkim pistolety.
Np. Jan Rocki w swojej kronice 9 kompanii Dywersji Bojowej „ niwiarz"
wydanej w 1970 r. dla u ytku wewn trznego ZBOWiD, pisze na str. 2 i 3 o
przekazaniu oddzia om Bundu z rozkazu komendanta Obwodu oliborz, w
po owie stycznia 1943 r., 50 pistoletów „Czeska Zbrójówka", 50 granatów i
30 kg trotylu. Fakt ten potwierdza sekretarz generalny wiatowej Rady
ydowskiej Bernard Goldstein w swojej ksi ce pt. „Die Sterne sind Zeugen". Inne mniejsze polskie organizacje bojowe w miesi cach luty - kwiecie 1943 r. przekaza y OB po kilkadziesi t sztuk pistoletów i granatów.
Fakty przekazania tak znacznej ilo ci broni do getta stopniowo potwierdzaj si . Referat na ten temat wyg osi w kwietniu 1968 r. w 25 rocznic
walk powsta czych w getcie w lokalu Polskiego Towarzystwa Historycznego p.o. dyrektor IH mgr Stefan Krakowski 90 . Przyzna on, e w getcie
yto w walkach 1000 pistoletów, kilka ckm i lkm, kilkana cie rkm, kilkadziesi t kb, granaty - wszystko otrzymane od Polaków, a zatem potwierdzi
moje dane. Gdy sobie uprzytomnimy, e w getcie w obydwóch organizacjach by o oko o 1000
nierzy, to osi gn li oni uzbrojenie i si ognia
niespotykan w adnym polskim oddziale partyzanckim. Do tego bojowcy
ydowscy zaopatrywani byli prawie codziennie w amunicj przez nierzy
OW-KB wyst puj cych oficjalnie w getcie w charakterze stra aków lub
granatowych policjantów. W tej sytuacji ydzi mogli prowadzi intensywne
walki prawie 10 dni, a nast pnie jeszcze broni si dalsze 2 tygodnie. Ta
obrona nie mia a ju charakteru walki frontalnej, prowadzona by a wypadami, z doskoku, z ukrycia w bunkrach. Od pocz tku b c nastawieni na
obron , bojowcy nie zaatakowali np. wi zienia „Pawiak", gdzie mogliby
zdoby du e zaopatrzenie wojskowe, umocni swoje po enie. Od jesieni
1942 r. do kwietnia 1943 r. ydzi zbudowali w getcie kilkaset bunkrów
podziemnych, umocnionych i przygotowanych tak e do walki. Polacy,
szczególnie OW-KB, do tej budowy dostarczyli tregry, stemple i cement
(osobi cie bra em w tym udzia ).
Na zako czenie omówienia polskiej pomocy wojskowej dla getta porusz uczestnictwo wielu oddzia ów i nierzy polskich w tzw. akcji solidarno ciowej dla walcz cego getta.
89
W ostatnich 6 miesi cach istnienia getta w Warszawie akcje te polega y
na wymuszaniu z broni w r ku na bogatych kolaborantach pieni dzy na
zakup broni.
90
W r. 1968 wyemigrowa z Polski. Pracuje w Yad Vashem.
118
1) 19.4.1943 r. kompania saperów z Targówka, pod dowództwem kpt.
Józefa Pszennego ps. „Chwacki", w ramach akcji Kedywu Okr gu Warszawskiego atakowa a mury getta na ul. Bonifraterskiej i Sapie skiej.
nierze zaskoczeni bardzo silnym ogniem murów nie rozbili, stracili 2
zabitych i kilku rannych. Przy strzelaninie i zamieszaniu z getta uciek a
grupa kilkudziesi ciu ydów. Przez cmentarz ydowski na oliborzu udali
si oni do Kampinosu.
2) 19.4.1943 r. sekcja OW-KB-AK pod dowództwem sier . Józefa Lejewskiego wesz a tunelem do getta, na pl. Muranowskim 7, do miejsca
stacjonowania I kompanii ZW, której dostarczy a bro i amunicj ,
nierze ci walczyli w getcie dwa dni, trac c 2 zabitych i 2 rannych.
3) 20.4.1943 r. grupa uderzeniowa GL pod dowództwem Franciszka Bartoszka wybi a obs ug ckm na ul. Nowiniarskiej.
4) 22.4.1943 r. Oddzia GL pod dowództwem Bartoszka przy Dworcu
Zachodnim podpali kilka wagonów, a przy Dworcu Wschodnim dokona
sabota u (zerwa tory). Mia o to dezorganizuj ce znaczenie dla warszawskiego w a kolejowego, usytuowanego z dala od getta, lecz odci gaj cego
od niego si y niemieckie.
5) 22.4.1943 r. grupa PLAN pod dowództwem por. AK Wi ckowskiego
przy pl. Muranowskim rozbi a grup Szaulisów i umo liwi a wielu ydom
ucieczk z getta.
6) 22.4.1943 r. patrol OW-KB dostarczy kana em do getta amunicj dla
ZW, nawi zuj c czno z 2 i 4 kompani ZW, weszli podkopem na ul.
Karmelick .
7) 23.4.1943 r. oddzia AK dokona dwóch ataków na posterunki i patrole niemieckie. By a to grupa oficerów pod dowództwem mjr. „Szyny" - in .
Zbigniewa Lewandowskiego: atakowa a przy cmentarzu ydowskim patrole
niemieckie, zabijaj c 2 andarmów.
8) 23.4.1943 r. 2 grupy Kedywu z Mokotowa pod dowództwem por.
„Klimka" - Stalkowskiego atakowa y posterunki niemieckie na ul. Leszno i
Orlej, likwiduj c je. 23. 4. 1943 r. 3 grupy GL atakowa y Niemców:
9) jedna pod dowództwem Sternhela - „Gustawa" blisko getta na ul. Freta spali a samochód i zabi a 5 andarmów. W tym rejonie gwardzi ci wyprowadzili ydów z getta.
10) druga grupa pod dowództwem Lerskiego vel Lernera (który zgin )
atakowa a Niemców na rogu ul. G siej i Okopowej,
11) trzecia grupa pod dowództwem M. Tetmajera - „S awka" na ul. Leszno ostrzeliwa a posterunki niemieckie.
W nast pnych dniach (trudno ustali dok adnie daty), atakowano Niemców ostrzeliwuj cych i pilnuj cych getta:
119
12) Oddzia AK Kedywu Okr gu Warszawskiego pod dowództwem
mjr. „Chuchro" - Józefa Lewi skiego od strony Pow zek dokona w ci gu
paru dni kilku wypadów na mury i posterunki niemieckie, przy czym umo liwiono wtedy wielu ydom ucieczk w kierunku Puszczy Kampinoskiej,
13) od strony Pow zek atakowa a grupa GL (jednego dnia),
14) Jedn akcj przeprowadzi a grupa Kedywu Komendy G . AK,
15) grupa RPPS atakowa a od strony Bonifraterskiej i Franciszka skiej
(by a to akcja pojedyncza),
16) grupa PLAN wykona a akcj pojedyncz ,
17) oliborski oddzia AK pod dowództwem por. „Kern”.drychowskiego zlikwidowa posterunek SS na ul. Zakroczymskiej róg
Konwiktorskiej,
18) harcerze z Szarych Szeregów na ul. Bonifraterskiej przerzucili amunicj do getta,
19) oddzia SOB pod dowództwem Leszka Raabe przez kilka dni atakowa wypadami w okolicy Okopowej i Leszna.
20)
nierze-stra acy „Ska y-KB" ci gni ci przymusowo do getta do
gaszenia po arów, w ci gu miesi ca kilkana cie razy przerzucili du e ilo ci
amunicji do getta, cz ciowo z zapasów w asnych, a cz ciowo dostarczonych im przez Komend G ówn OW-KB-AK, w tym i przy udziale autora.
Wywie li samochodami kilkudziesi ciu ydów, rozbili mur na Bonifraterskiej umo liwiaj c (przez szpital) ucieczk wielu ydom.
21) 27. 4. 1943 r. w najwi kszym boju getta, na pl. Muranowskim i Bonifraterskiej, wzi a udzia 18-osobowa dru yna Oddzia u „W" z OW-KB
pod dowództwem dru ynowego „Bystrego" - Henryka Iwa skiego i por.
adys awa arskiego-Zajdlera - adiutanta „Tarnawy". Weszli do getta
tunelem pod pl. Muranowskim przynosz c bro , granaty, amunicj . Walczy tu ca y skoncentrowany ZW. Oddzia KB wycofa si wieczorem,
maj c kilku zabitych i rannych, zabra ze sob oko o 30 rannych bojowców
ZW, w tym i rannego por. Ka mena Mendelsona, z-c komendanta ZW.
22) 29.4.1943 r. patrol GL pod dowództwem Gaika „Krzaczka" wszed
do getta i wyprowadzi stamt d kana em oko o 40 bojowców OB.
23) 30.4.1943 r. patrol OW-KB, wraz z autorem, dostarczy do getta
amunicj , rozpoznawa teren, szuka powi za z rozproszonym ZW, gdy
ju wtedy poleg komendant kpt. Apfelbaum, a bojowy dowódca I Kompanii por. Rodal (dziennikarz), dowódca II Kompanii por. Federbusz, ci ko
ranny por. Mendelson, nie by o wiadomo ci o dowódcach komp. III i IV.
24) Oddzia y AK przeprowadzi y trzy akcje z kana ów na oliborzu przy
wiadukcie, na Siennej, na ul. Krochmalnej. Wyprowadzili kilkudziesi ciu
nierzy OB, kieruj c na leczenie, a potem do oddz. partyzanckich AK.
26) 3.5.1943 r. patrol OW-KB dostarczy do getta amunicj (kana ami),
120
10.5.1943 r. patrol OW-KB ponownie dostarczy do getta amunicj . Wycofuj c si w walce ogniowej, wyprowadzi kilku ydów.
27) 10.5.1943 r. patrol GL wyprowadzi kana em na ul. Prostej róg
Twardej 34 bojowców OB. Uratowanych ydów przewieziono do lasów91
wyszkowskich; wi kszo z nich w czono do oddzia u partyzanckiego.
28) Po upadku powstania, a do po owy czerwca 1943 r. patrole OW-KB
wchodzi y do getta 4-krotnie, nawi zywa y kontakty i dostarcza y amunicj
tzw. „gruzowcom", tj. pojedynczym bojowcom ukrywaj cym si w gruzach
getta. Od 20 kwietnia do po owy1943 r. przy ka dym wej ciu do getta patrole OW-KB wyprowadza y grupy ydów przewo one w rejon otwocki”.
wiadkowie relacjonuj :
2. 3. 1.
Getto warszawskie walczy
(Ludwik Landau – Kroniki lat wojny i okupacji tom III)
20 kwietnia 1943 roku. „ ycie przynosi teraz dziwne niespodzianki. W
tej chwili odgrywa si tu ko o nas wojna, prawdziwa wojna, z wzajemnym
ostrzeliwaniem si , wzniecaniem po arów, nawet z udzia em czo gów i
jakich niewielkich dzia - nowoczesna „wojna ydowska", z której podawane s epizody godne pióra nowego Józefa Flawiusza. Oto np. przy wzajemnym ostrzeliwaniu si z karabinów maszynowych i pistoletów automatycznych przez kryj cych si po bramach przyleg ych do getta domów esesowców i stoj cych na murach dzielnicy ydów osuwa si trafiony kul
yd trzymaj cy karabin maszynowy - i w tej samej chwili podchwytuje
bro stoj ca obok kobieta, kieruj c j przeciw Niemcom i zawzi cie ich
ostrzeliwuj c. Gdzie w pobli u murów stoi gromada esesowców otoczona
przez gapiów; na murze zjawia si kobieta, która wymachuj c czerwon
chor giewk , ostrzega ludno , by ucieka a - i przez otwory kanalizacyjne
wypada grupa ydów, która rzuca w gromad esesowców granaty r czne i
wycofuje si t sam drog . [...]
22 kwietnia 1943 roku. Tragedia w getcie jest nadal rzecz poch aniaj ca uwag Warszawy; trudno przechodzi do porz dku nad mordowaniem dziesi tków tysi cy ludzi, gdy si odbywa w takich formach, gdy
wreszcie, doprowadzone do skrajnej rozpaczy, próbowa y te ofiary stawi
opór. Czy i w jakim stopniu opór ten trwa jeszcze teraz - trudno sobie dobrze zda spraw . Szeroko kr
pog oski o „kapitulacji", która ju mia a
nast pi : owo wywo enie ofiar wczoraj rano by o wed ug tych pog osek
wynikiem kapitulacji jednej cz ci, podczas gdy inna mia a si podda
pó niej. Wiadomo ci te jednak s nieprawdziwe, a kontrast mi dzy nimi a
91
Józef Garas „Oddzia y GL i AL 1942-45" MON, Warszawa 1971, s 56-60.
121
wiadomo ciami z poprzedniego dnia polega na przesadzie w ocenie skali
oporu poprzedniego, a niedocenianiu obecnego. Jak si okazuje, zamkni
fortec getto si nie sta o: dostawali si do niego Niemcy i w poprzednich
dniach, natomiast opór stawiany by w poszczególnych cz ciach, blokach
domów i nawet pojedynczych domach; otó cz
z nich istotnie z oporu
zrezygnowa a, „kapitulowa a" - ale wiele innych broni si dalej i walka
bynajmniej nie usta a. Odg osy kanonady, wystrza ów karabinowych, a
nawet i armatnich s yszano znów przez ca noc, a nad ranem rozleg a si
podobno pot na eksplozja, mo e w zwi zku z szalej cymi tam i coraz
nowe domy obejmuj cymi po arami. W nocy znów wida by o nad gettem
olbrzymi un , a ci gu dnia unosz ce si k by dymu, które od czasu do
czasu zg szcza y si i ciemnia y - wida , gdy wybucha y nowe po ary. [...]
Gdy w ten sposób duszona dymem po arów, ywcem w dz , cz
ofiar
trwa w oporze, staraj c si przynajmniej jak najdro ej odda swe ycie ludno z cz ci, które z oporu zrezygnowa , jest ju w r kach niemieckich.
Nie jest znana ani liczebno ludno ci, ani szczegó y jej losu - tj. sposób
zg adzenia: bo wszyscy s skazani na mier , jest zupe nie jasne. Liczebno jest chyba powa na, bo obj a „kapitulacja" wielkie zespo y zak adów
Tobbensa, Schulza, mo e i inne; stamt d to pochodzi y owe wczoraj widziane kobiety i dzieci, ale te , jak si okazuje, skuci w kajdany m czy ni
w sile wieku. Co z nimi robiono, dok d ich wieziono? Jedne pog oski mówi , e wagony by y ju podstawione, pospiesznie je za adowano i ofiary
gdzie dalej zawieziono. Wed ug innych mordowano je na miejscu: na
cmentarzu ydowskim czy gdzie za Cytadel ; by mo e, i prawdziwe s
wszystkie te wiadomo ci. Bo jedno jest pewne: przy yciu nie zostawi
Niemcy nikogo. [...]
24 kwietnia 1943 r. Dzi Wielka Sobota - jutro Wielkanoc. Jest na miecie zwyk y ruch przed wi teczny - ale o prawdziwym wi tecznym nastroju trudno mówi : na to za du o ma ka dy wspomnie wie ych z jednej, a
obaw z drugiej strony. una nie wygasaj cego po aru w gettcie, przypominaj c o tysi cach walcz cych i gin cych tam ludzi, nie przestaje górowa
nad horyzontem. Getto dalej walczy. adnych szczegó ów o tych walkach
teraz si nie s yszy; tylko wybuchaj ce w coraz innych cz ciach po ary
pozwalaj s dzi o lokalizacji walk: wie o wybuch y po ary na Okopowej
i w jej okolicy. Równocze nie jednak inne grupy, które dostaj si w ich
ce, Niemcy wywo : Dworzec Gda ski podobno widzi si zapchany takimi poci gami.
A tymczasem poza murami getta toczy si dalej zwyk a walka konspiracyjna. By podobno w Krakowie zamach na szefa ca ej policji w gubernatorstwie Krugera - niestety, nieudany: bomby czy wypadki opró niania
ca ych wagonów tramwajowych, obok wy apywania przechodniów itp.
122
Oczywi cie, nastroje pe ne zgrozy, rozpaczy, zniecierpliwienia. Raz po
raz s yszy si g osy, e tego wytrzyma nie mo na i mo liwo ci nerwowe
ludzi s istotnie nadszarpni te w najwy szym stopniu. Ka dy boi si o siebie, o swoich bliskich - nikt przecie w adnym momencie nie jest bezpieczny. Obok apanek ulicznych nie ustaj i aresztowania, a gdzie niegdzie
yszy i o blokadach domów. [...]
18 listopada 1943 r. Terror trwa dalej w pe nym napi ciu. O wczorajszych egzekucjach by y m tne wiadomo ci, jako punkty ich wymieniano
czy okolic Grójeckiej, czy Dworca Zachodniego, niezale nie od tego
Bródno - ale po po udniu zjawi y si wyja niaj ce fakty o wiadczenia oficjalne. G osi y one, e za zabójstwo jakich
nierzy niemieckich na
Dworcu Zachodnim i na ul. Bia ckiej na Bródnie straconych zosta o 40
osób spo ród owych „przewidzianych do u askawienia"; a równocze nie
podano nowych zak adników w formie skazania na mier za posiadanie
broni i nale enie do tajnych organizacji 33 osób, z których 3 osoby zosta y
od razu rozstrzelane, a 3 uznanych za zak adników - „warunkowo u askawionych". [...] Zabieranie ludzi trwa za dalej bez ustanku obiema metodami: trwaj aresztowania po domach - by y i dzisiejszej nocy - trwaj i apanki. Wczorajsze, jak si okazuje, mia y za centra okolice elaznej, Towarowej, a znów dzi by y po po udniu, w godzinach powrotu z pracy, na
Marsza kowskiej.
Ponure wie ci przychodz i spoza Warszawy. Terror szaleje wsz dzie.
Intensywnie odbywa si likwidacja resztek ydów. Tak wi c okazuje si , e
w ci gu kilku dni ca kowicie zlikwidowano obozy ydowskie na Lubelszczy nie - morduj c oko o 40 tysi cy ofiar. 3 listopada, w ci gu jednego
dnia, wymordowano 10 tysi cy ydów w Trawnikach: z pocz tku wystrzelano z karabinów maszynowych m czyzn, potem kobiety i dzieci - przy
akompaniamencie nadaj cych z piekielnym ha asem jak muzyk megafonów. W dwa dni pó niej, 5 listopada, akcja obj a Lublin z okolic , obóz
koncentracyjny w samym Lublinie, pole ydowskie na Majdanku i kilka
tamtejszych obozów pracy; wszystkich tych ludzi, w liczbie oko o 18 tysi cy, skupiono w jednym miejscu i wystrzelano z karabinów maszynowych.
W nocy z 7 na 8 listopada zacz a si likwidacja obozu w Poniatowej. [...]
2. 3. 2
Wladys aw Zaidler arski)
Wypad do getta - Fragment walk na placu Muranowskim
Dymy pal cych si domów zasnuwa y niebo nad Warszaw . Odg os strza ów,
wybuchów i kanonady dociera do najdalszych dzielnic. Pali y si domy na
siej, Nalewkach, na pl. Muranowskim i Mi ej. Pali o si Leszno i Nowolipie.
123
Wszystkie oddzia y ydowskiej Organizacji Bojowej by y bez przerwy w akcji,
straty by y du e, niewyszkolony
nierz podziemia, s abo uzbrojony, musia przeciwstawia si przewa aj cej sile dobrze wyszkolonych i po z by uzbrojonych esesmanów, którzy szli pod os on czo gów i ognia karabinów maszynowych. Nieustanny huk dzia ustawionych na pi. Krasi skich, ko o Nowiniarskiej, i na Bonifraterskiej g uszy pojedyncze strza y karabinów i pistoletów powsta czych. Walka tak nierówna pod ka dym wzgl dem przybiera a na sile..92
26 IV 43 r. przez cznika z oddzia u ZW ( ydowski Zwi zek Wojskowy), Janka Piki, otrzymali my meldunek, e dowódca odcinka, Dawid Moryc
Apfelbaum, jest ranny i da od nas natychmiastowej pomocy w broni i amunicji.
Przekop na pl. Muranowskim 7 ponownie opanowa y ydowskie oddzia y bojowe
i doprowadzi y go do stanu u ywalno ci. Ze strony „aryjskiej" ju przeprowadzono rozpoznanie i wej cie z domu przy ul. Muranowskiej 6 jest w tej chwili
obstawione przez „Rocha", Paw a Kowalskiego, i jego ludzi. Na podstawie tych
meldunków Komenda G ówna KB poleci a zorganizowa przej cie naszej grupy
bojowej na teren getta i w czy si do walki. Naszym zadaniem mia o by od92
Tam e s. 265-267. Fragment wspomnie pt. Ostatnia Wielkanoc w getcie
warszawskim, „Mosty" 1948, 19 IV (nr 46). Opisan akcj przeprowadzi a
GL w ostatnich dniach kwietnia. Kierowa ni Franciszek czycki (zob. s.
259), bezpo rednim wykonawc by W adys aw Gaik (zob. s. 273). 40 powsta ców przesz o z Leszna na Ogrodow przez w az na rogu Ogrodowej i
elaznej, ukry o si w mieszkaniu Ryszarda Trytona przy ul. Ogrodowej 29
(27?), a nast pnie zosta o przewiezionych do omianek. LiIit - Regina Fudenówna z Haszomer Hacair; wg B. Marka towarzyszy jej Salomon Barczy ski, równie szomer. Oboje zgin li. E l i e z e r - Eliezer Geller z Gordonii. Z
ramienia sztabu OB koordynowa walk oddzia ów na terenie shopów, gdzie
walczy równie Szalom Grajek („Stefan"), z partii Syjonistów Socjalistów.
Geller zgin w O wi cimiu.
„Tadek " - Tuwie Szejngut, szomer, cznik OB ze stron „aryjsk ", zas uony zw aszcza w zdobywaniu broni i dostarczaniu jej za mury; o jego
mierci zob. s. 65. T o s i a A l t m a n , M i c h a R o j z e n f e l d , cz onek
sztabu OB z ramienia PPR, i Jehuda W grower zostali uratowani przez odsiecz przyby do bunkru dowództwa (por. s. 268), Wszyscy oni pó niej zgili. C y w i a Lu b e t k i n („Celina") - jedna z najwybitniejszych aktywistek podziemia w getcie, m. in. organizatorka opieki nad wi niami i ofiarami
terroru; bra a czynny udzia w walkach zbrojnych. Obecnie przebywa w Izraelu, gdzie opublikowa a w j zyku hebrajskim swoje wspomnienia.
O Icchaku Cukiermanie zob. s. 213, o wyj ciu drugiej grupy z getta ni ej.
„Kazik" - Symcha Rathajzer, cznik OB, uczestnik walk powsta czych w
rejonie szczotkarzy (por. s. 194).
124
parcie Niemców od przekopu i ubezpieczenie go. Po ubezpieczeniu przekopu
mieli my wycofa rannych i wszystkie znajduj ce si w zasi gu naszej dzia alnoci kobiety i dzieci. Nasze punkty przerzutowe zosta y ju zaalarmowane, przygotowano si na przyj cie rannych i uwolnionych.
Dowódc ca ej akcji zostaje „Bystry" - Henryk Iwa ski, zast pc jego arski", W adys aw Zajdler. W grupie os onowej „Roch" - Pawe Kowalski. Przerzuty na punkty „melinowania" ma prowadzi swoim karawanem firma
pogrzebowa Grabowski. Po omówieniu i wyznaczeniu zada poszczególnym
grupom ustalono pocz tek akcji na dzie 27 IV o godz. 10. 00.
Ju o godz. 7.00 rano by em u „D ugiego" - Edwarda Zaremby, który
pracowa w Instytucie Fermentacyjnym, przy Krakowskim Przedmie ciu 66.
Tam odebra em od niego bro i amunicj . Szybko przenie li my paczki do
rikszy i wraz z He kiem G owackim, ps. „Skóra", ruszyli my do nast pnej
meliny po granaty i reszt broni. O godz. 10.00 byli my na miejscu. Obstawa
nasza dzia a bez zarzutu. „S p" - Kowalski wraz z sze cioma lud mi mia
zabezpieczy nasze wej cie i wyj cie z podkopu.
Podkop ten, wykonany przez ludzi z oddzia u Federbusza i „Rudego", ci gn
si pod jezdni i dochodzi do piwnicy domu po przeciwnej stronie muru.
Mur ten dzieli getto od miasta i przebiega przez pi. Muranowski. Wylot przekopu znajdowa si w piwnicach domu przy pi. Muranowskim 7. Trudno by o dla
niewtajemniczonego trafi do podkopu. Ca a piwnica by a podstemplowana
lasem bali, które, w sprytny sposób ustawione, zakrywa y w ciwe wej cie,
dodatkowo zamaskowane ceg ami i kup gruzu. Przechodzili my pojedynczo,
os aniaj c bro przed sypi cym si piaskiem. Oddzia nasz liczy 18 ludzi.
Uzbrojeni byli my w automat}' i granaty, ja dodatkowo wzi em swego visa.
Wyj cie z przekopu do piwnicy po stronie ydowskiej by o w skie i
trzeba by o przeczo giwa si . Przy wyj ciu czeka na nas Chaim opato z kilkoma lud mi. Obro ni ci i brudni, ciskali nas. Przybieg cznik z meldunkiem, e
od strony ul. Nalewek posuwaj si otysze pod os on czo gów. Jaki bojowiec ubrany w mundur SS, w spodniach cywilnych, poprowadzi nasz oddzia . Szli my przekopami, prze c przez otwory wybite w murze, po gruzach
wypalonych, gor cych, jeszcze dymi cych. Nasz przewodnik porusza si w tej
pl taninie elastwa, gruzu i drutów z i cie ma pi zr czno ci , my, ob adowani
zapasowymi magazynkami do automatów, granatami i automatami, szli my
potykaj c si co krok. Wreszcie przybyli my na podwórko wewn trzne du ego
wypalonego domu czynszowego.
Gdzie z gruzów wychodzi Dawid Apfelbaum. Po wojskowym przywitaniu „Bystry" sk ada raport. Odchodzimy na bok. Apfelbaum przedstawia obraz
obecnej sytuacji. Oddzia Apfelbauma obecnie zajmuje stanowiska na dachach
domów przy ul. Muranowskiej i os ania ogniem jednego Ikm i dwóch rkm
nasze natarcie na zbli aj cych si esesmanów. Marsz ich opó niaj oddzia y
125
Berli skiego, „Rudego", Bluma Binsztoka i Romana Wejnsztoka. Oddzia y te
atakuj z „doskoku". Ludzie ci znaj doskonale teren, wszelkie przej cia. Pojawiaj si raz z tej, to znów z innej strony, dezorientuj wroga. Kilka strza ów,
rzucony granat na ty ach atakuj cych esesmanów deprymuje i nie zach ca do
posuwania si naprzód.
Niemcy, widz c opór w rejonie pl. Muranowskiego, najsilniej tutaj naciskali.
Oddzia y powsta cze walczy y za o przekop, o czno z miastem. Dlatego te w tym rejonie od pierwszych dni powstania walka by a zaci ta i bezpardonowa. Silnie uzbrojone oddzia y ZW, pomimo strat, a nawet chwilowego zaj cia pi. Muranowskiego przez wroga, kontratakiem zdoby y ponownie pozycje
zniszczone i spalone przez hitlerowców. Dzisiaj mamy zast pi i zluzowa strudzonych bojowników, aby da mo no wypoczynku i wycofania rannych.
Oddzia nasz zostaje podzielony na dwie grupy. Dowództwo jednej
obejmuje „Bystry", drugiej ja. Do ka dej grupy s przydzieleni cznicy i kilku
bojowników ydowskich. Oba oddzia y zostaj rozlokowane w rejonie wypalonych ruin pi. Muranowskiego i Nalewek.
Oko o godz. 12.00 chrz st g sienic i warkot motorów daje nam zna , e Niemcy posuwaj si w naszym kierunku. Id dwa czo gi, a pod ich os on piechota SS. Ukrywaj c si w za omach i wyst pach murów, obserwowali my
dok adnie, jak obok nas przeszli. Rozgl dali si po oknach, od czasu do
czasu który z nich wypuszcza seri z pm w okna mijanych kamienic. Oddzia mój, ukryty w bramie i sieniach, by dla nich niewidoczny. Przepu cilimy ich. Mia em dopiero uderzy z ty u, gdy zacznie pra
od czo a „Bystry".
Nagle - wybuch granatu. To znak do rozpocz cia akcji. Zrywam si , wyskakuj przed bram , za mn reszta. Nowy wybuch. W ród dymu i ognia widz
sylwetki rozbiegaj cych si Niemców. Otwieram ogie . Dwie krótkie serie i
jaki szkop wali si tu kolo mnie. „Stefan" poprawia z automatu, dalej kl cz c
wali „Marek". Odbezpieczam granat i rzucam go we wn
bramy, do której
wbieg o, by schroni si przed naszym ogniem, kilku esesmanów. Wybuch!
Wtem w terkot automatów i wybuchy granatów w cza si charakterystyczny
wist d ugiej serii ci kiego karabinu - to czo g zaczyna na lepo bi po ulicy.
Po pierwszym zaskoczeniu Niemcy och on li, zaczynaj odgryza si .
Ogie przybiera na sile. Mój oddzia jest odci ty od „Bystrego" przez nieprzyjaciela, który schroni si do bram i stamt d pra y na lepo po ulicy i po
murach przeciwleg ych domów. Jak si do nich dosta ?
ody ch opak ydowski - Jankiel, przybiega do mnie. „Panie poruczniku, t dy piwnicami mo na wyj na te oficyny, zajdziesz pan ich od ty u. Ja pana
ju poprowadz ". Zostawiam „Stefana" z kilkoma lud mi w naszej bramie.
Sam wraz z czterema moimi ch opcami i Jankielem na czele schodzimy do
piwnic i jak najciszej dostajemy si do drugiej oficyny.
126
Po zawalonej gruzem klatce schodowej wychodzimy do sieni oficyny
przyleg ej. Wygl dam zza wn ki i widz siedmiu Niemców skupionych w bramie.
Co tam mi dzy sob szwargocz , jeden, widocznie ranny siedzi na ziemi,
oparty o cian . Mam ich blisko, dzieli nas oko o 20 m podwórka zawalonego
gruzem. Szeptem wydaj rozkazy. Cztery automaty pluj ogniem - Niemcy
trac g ow i wyskakuj na ulic , tam dosi gaj ich kule z automatów oddziau „Stefana".
Mój atak na ukrytych Niemców skierowa ogie czo gów na nasze bramy. Huk wybuchów. Sypi cy si tynk, wist rykoszetów przydusza nas do ziemi.
Czo gi wycofuj si . Kryjemy si , gdzie kto mo e. Odzywaj si dzia a czo gów, wal c i niszcz c resztki nie spalonych murów. Le em za jakim za omem muru, czu em, jak gruz krusz cych si cegie sypie si na plecy i g ow . Po
salwie czo gi znów cofn y si . S ysz oddalaj cy si warkot motorów.
Po chwili podnios em si . Szukam moich ch opców. Dwóch le y splecionych jakby w u cisku - obaj zabici pociskiem dzia a czo gowego. Trzeci
ranny w g ow i nog - nieprzytomny. Nagle s ysz szmer. Podrywam si z
gotowym do strza u automatem. To Jankiel, wyblad y, zbli a si do mnie, zdrów i
ca y. Wys em go do „Stefana", aby natychmiast ci gn ca y oddzia .
„Stefan", a wraz z nim cz
oddzia u, wkrótce nadchodzi, reszta jego
ludzi przynosi dwóch rannych. Ka zebra bro i amunicj zdobyt na
Niemcach. Rannych wysy am razem z meldunkiem na pl. Muranowski, do
Apfelbauma. Otrzymuj przez cznika meldunek od „Bystrego", e jest ranny, a z jego oddzia u - jeden zabity i trzech rannych. Ka e mi obj dowództwo nad reszt i jak d ugo b dzie mo na, nie dopu ci Niemców do
przekopu.
Po chwili zjawia si Apfelbaum, r ka na temblaku, g owa owini ta brudnym
banda em. Wraz z nim przychodzi reszta naszego oddzia u, jest nas tylko
miu, Apfelbaum przydziela do mnie oddzia Romana Wejnsztoka i Lejzora
Staniewicza, ps. „Ryba". Oddzia „Ryby" na ul. Franciszka skiej w pierwszych
dniach zlikwidowa du grup otyszy. Dzi ki tej akcji jest uzbrojony bardzo
dobrze, cho nie posiada wiele amunicji. Nasze zadanie - nie dopu ci hitlerowców na pl. Muranowski.
Ledwo zd yli my zaj ponownie nasze stanowisko bojowe, ju znowu daje si
ysze szum motorów - to auta pancerne, ostrzeliwuj c bez przerwy obie
strony ulicy, zbli aj si powoli, za nimi idzie nowy oddzia piechoty SS. Teraz nie
ma mowy o zaskoczeniu. Hitlerowcy bardzo ostro nie penetruj bramy domów i
posuwaj si naprzód. Walk przyjmujemy do daleko od naszych pozycji,
oddaj c kilka strza ów do widocznych sylwetek. Auta zatrzyma y si , a
piechota zajmuje domy po obu stronach ulicy i pod os on aut otwiera regularny ogie na nasze stanowiska. My odgryzamy si rzadko, ale celnie - szkoda
amunicji.
127
Kilku bojowców z oddzia u Staniewicza przechodzi tylko im znanymi
przej ciami i atakuje od ty u wroga. Walka przybiera na sile - ogie dzia ka
czo gowego niszczy nasze stanowiska ogniowe, wyrz dzaj c nam szkody w
ludziach. W w skiej ulicy, przyduszeni ogniem broni ci kiej, nie mo emy
nic zrobi . Niemcy poruszaj si powoli, lecz stale do przodu - ju s na wysoko ci naszych stanowisk.
Nagle od ciemnych, osmolonych murów odrywa si szary cie , przebiega kilka metrów, ju jest przy czo gu, rzuca butelk . Ogie rozlewa si ,
cieka po p ytach pancernych w g b czo gu. Druga butelka - ogie rozszerza
si , ogarnia w swe posiadanie niemiecki wóz bojowy. Nasz ogie wzmaga si , aby
pod jego os on móg si wycofa bohater ydowski, który swe m ode ycie narazi , by powstrzyma elaznego potwora. Niestety kula esesowska k adzie go
trupem, pada tu ko o g sienicy czo gu, z którego za oga niemiecka wyskoczy a i
schroni a si w gruzach.
Auta pancerne wycofuj si , Niemcy nie chc nara
si , boj si te ,
by amunicja wybuchaj ca w pal cym si czo gu nie uszkodzi a nast pnych wozów pancernych. Piechota SS, ukryta w wypalonych domach, tym za arciej
prowadzi ogie na nasze pozycje w ruinach. Nasze stanowiska zaczynaj si
pali , ogie wzniecony przez miotacze ma nas wyprze z naszych kryjówek.
W czasie wycofywania si na nowe pozycje ponosimy najwi ksze straty. Lejzor
Staniewicz, ps. „Ryba", jest ranny w g ow , wyp yn o mu oko, obie nogi
ma przestrzelone. Z naszego oddzia u s ranni: Wac aw Iwa ski, brat „Bystrego", plut. „Dyl" - Dyjewski, Józef Lejewski, ps. „Garbarz". Ja otrzyma em
lekk kontuzj nogi, Apfelbaum, ranny ponownie ci ko w p uca, zosta wycofany do ty u. Nie ma w ród nas ani jednego, który by nie by kontuzjowany.
Oko o godz. 17.00 Niemcy zorientowali si , e atakuj c nas, ponosz
zbyt wielkie straty, a nie zyskuj terenu, przerywaj wi c ogie i wozy
pancerne wycofuj si . My wycofujemy si z du ymi stratami na pi. Muranowski 7. W czasie naszej walki os onowej przeszli przekopem na stron „aryjsk "
lub zostali przeci gni ci prawie wszyscy ranni.
Zwróci em si do rannego Apfelbauma, którym opiekowa a si W adka
Cykop. „Dlaczego ty, Mietku, nie idziesz?" - „Widzisz, jestem ranny, ale
tak d ugo, jak moja g owa pracuje, musz zosta tutaj. Mam swoich ludzi, nie
mog ich zostawi ". Zosta . Nast pnego dnia z up ywu krwi i wycie czenia
zmar . Zgin li te w walce jego najbli si wspó pracownicy i przyjaciele.93
93
Tam e s. 267-271. „Nasze S owo" 1948, nr 6/7. „Merdek" - Mordechaj
Growas, dowódca jednej z grup szomrowych; zgin pó niej w partyzantce
- O Abraszy Blumie zob. s. 111. „Kazik" zob. s. 268, R y s i e k - Rysiek
Moselman z PPR, 18-letni cznik OB ze stron „aryjsk "; przyniós pierwszy meldunek o walkach powsta czych. Przewodnikami po kana ach byli
128
2. 3. 3.
adys aw Zaidler „ arski
Pomoc walcz cemu gettu – ostatni transport
(Leonard Sobierajski „Wobec Czasów Pogardy” 1988 r.)
„Kwiecie 1943 r. Na terenie getta dzia y organizacje polskie, które
organizowa y przerzuty i pomoc dla ydów. Dostarczano dokumentów,
pieni dzy i w ciwych kontaktów do przetrwania. Jedn z takich grup by a
grupa Henryka Iwa skiego (ps. „Bystry"), która posiada a na terenie getta
par baz. Na godzin 10 rano by a wyznaczona odprawa przy ul. Senatorskiej 32. Przyby em tam jako jeden z pierwszych. „Bystry" zreferowa
spraw : trzeba dostarczy broni do getta. Porcja mia a by du a. Trzy
skrzynie granatów filipinek, fabrykowanych przez „Bystrego" na terenie
szpitala w. Stanis awa, kilka karabinów i pistoletów maszynowych oraz
bro krótka. Ca parti nale o przenie kana ami, gdy wszelkie inne
mo liwo ci przerzutu zosta y „spalone". „Tomasz" mia by naszym przewodnikiem, gdy zna kana y na Woli jak w asn kiesze . Omówili my
dok adnie dzia anie, wyznaczaj c termin przerzutu broni. W oznaczonym
dniu o godz. 17 byli my na miejscu. Bro tymczasem zosta a przez inn
grup przeniesiona do mieszkania „Bystrego" przy ul. Z otej 56 A m. 2.
Dozorca domu Mateusz Przytu ka sta w bramie, a obok niego „Skierko";
rozmawiali niby beztrosko, lecz bacznie obserwuj c ulic . Za chwil ca y
baga ma wyjecha z bramy. Przed domem Z ota 49 stoi „Bystry", „S p" r o b o t n i c y - k a n a l a r z e Wac aw ledziewski i Czes aw Wojciechowski. O Zelmanie Frydrychu zob. s. 194, o Icchaku Cukiermanie s. 292, o
„Krzaczku" s. 273. „ N i e s z c z c i e m na Mi ej 1 8 " nazywa autor tragedi bunkra dowództwa OB. Otoczeni przez Niemców 8 V 1943 r. cz onkowie sztabu i ich najbli si towarzysze postanowili odebra sobie ycie. Kiedy
przez odnalezione zapasowe wyj cie przyby a odsiecz, wi kszo , z komendantem - Mordechajem Anielewiczem, ju nie a. Kilku ocalonych, na wpó
zatrutych gazami wpuszczonymi przez Niemców do bunkra, przenie li towarzysze przez kana y na w asnych plecach, Marek Ed e l m a n (ur. 1926) cz onek sztabu OB z ramienia Bundu, autor ksi ki Getto walczy (Warszawa
1945); Izrael Kana („Mietek" „Jehuda") z Akiby - wykonawca zamachu na
komendanta OD, Józefa Szery skiego, w sierpniu 1942 r. i uczestnik innych
akcji zbrojnych w getcie, dowódca walk powsta czych w jego centrum. „Tadek" zob. s. 267. Pozosta ych 15 bojowców, którzy nie zd yli wyj z kana u,
nie uda o si ju uratowa . Wszyscy (m.in. Szuster i Hochberg) zgin li w nierównej walce z Niemcami, którzy obstawili w az na Prostej.
129
Tadeusz Kowalski, obok stoi Mateuszczyk nerwowo zaciera r ce. „Tomasz"
w gumowych butach, oparty na dr gu elaznym, stoi ko o otwartego w azu.
az znajduje si na podwórzu domu przy ul. Z otej 49.
Stoj wraz z Konstantym Piotrowskim przy wózku za adowanym paczkami i przykrytym brezentem. Wis za pasem. P aszcz rozpi ty - czekam.
„Bystry" wolno wyci ga chusteczk , zdejmuje czapk i ociera czo o. To
sygna rozpocz cia akcji. Popycham wózek - w jakim wyboju grz nie
ko o. „Zapieram si " i dalej do w azu. Skrzynie s przygotowane do spuszczania, obwi zane sznurem z d ugimi ko cami, by szybciej spu ci w dó .
Jestem ju przy w azie. Zrywamy brezent i ostro nie spuszczamy nasz
adunek w g b. W kanale s ju : „Bystry", „Tomasz" i „Skierko". „S p" i
ja ubezpieczamy. Ostatnia paczka ginie w czelu ci kana u. Schodz ostatni.
Obstawa zostaje na górze. Ka dy apie swoj paczk i ruszamy za „Tomaszem". „Tomasz", przy wiecaj c sobie latark , prowadzi. Ktokolwiek szed
kana em, wie, jak to przyjemnie. W dole pod nogami mierdz ce b oto,
ciany wilgotne i liskie, z góry kapie za ko nierz.
W ko cu sygna : „Uwaga - ciszej!" Jeste my u celu. Wyj cie by o przy
ul. Karmelickiej 4. W piwnicy tego domu zrobiono podkop. Podkop prowadzi do w azu, tak e wyj cie by o zakryte przed oczami niepowo anych.
Gdy znale li my si w piwnicy niskiej i bez okien, ujrza em Borucha Federbusza, plut. WP, tragarza. Obok stali: Chaim Goldberg, Moryc Apfelbaum i Henryk Sobelsohn. Boruch ciska nam r ce i ci gle pyta : „Jak tam
by o, powiedzcie, jak tam by o?" „G... by o" - odpowiedzia em zgodnie z
prawd . „No, to my lisz, e ja nie czuj ?" Po za adowaniu paczek przeszlimy do drugiej piwnicy. Tutaj by o wiele osób. Przygotowano parti ludzi,
których mieli my zabra z powrotem. W du ej niskiej piwnicy w wietle
naszych latarek majaczy y jakie postacie. Gdzie z k ta da si s ysze
acz dziecka. By a cisza, ludzie mi dzy sob porozumiewali si szeptem.
Podesz a do mnie kobieta opatulona w chusty. Blada twarz i olbrzymie
yszcz ce oczy w wietle latarki sprawia y niesamowite wra enie. Zapad e
policzki podkre la y blado twarzy. „Czy panowie nas zabior ? Ja jestem z
córeczk . B agam, we cie nas z tego piek a". cisn o mnie za gard o. Widzia em tylko te wielkie czarne oczy, wpatrzone we mnie, a w nich ob dny
strach. Odchrz kn em. „Ma si rozumie , prosz pani". Z apa a mnie za
. „Och, jak to dobrze, jak dobrze". „Bystry" cicho instruowa wszystkich o sposobie przemarszu i kolejno ci wchodzenia do w azu. Cienie poruszaj cych si ludzi ama y si na cianach i suficie obdrapanej piwnicy,
tworz c niesamowit sceneri redniowiecznej katowni. Gdzie z k ta rozleg si cichy szloch kobiecy. M ski g os ucisza : „Cicho, cicho! Nast pnym
razem mo e ja wyjd , b dziemy znów razem. No, uspokój si ".
130
Ostatnie po egnanie, u cisk d oni i z powrotem adujemy si do w azu.
Je li prze az ze skrzynkami wydawa mi si ci ki, to teraz by a to makabra.
Dzieci zacz y p aka . Matki uspokaja y je. Co kilka kroków zatrzymywalimy si , by w jaki sposób pozbiera si . Na zmian d wigali my na barana
dzieciaki. D ugo tak w ten sposób nie mo na by o i , gdy trzeba by o
mocniej si schyla , by nie r bn g ow w sufit kana u. Po kilkunastu
krokach w krzy u r ba o, w g owie szumia o - trzeba by o zatrzyma si ,
odpocz . W grupie tej przysz y m. in.: Janina Sonnenberg z dwojgiem
dzieci, Ruchla Dudek z dwunastoletni córk Rojz i Anna Guzi ska z
synem Morycem. Ca a gromadka dosta a si do mieszkania „Bystrego", aby
po odpowiednich przygotowaniach zosta rozlokowana po melinach”.
2. 3. 4.
Dawid Stein - Z getta na aryjsk stro
Dowódca rozkaza grupie 5 towarzyszy zej w dó i zbada drog wiod na
ul. Ogrodow , która znajdowa a si ju po stronie „aryjskiej". O wicie
grupa zesz a i wróci a w po udnie. Rozkazano nam przygotowa wiece i krótkie
deseczki. Wydano ostatnie rozkazy. Zejdziemy w dó grupami po pi ciu, ka dy ma
utrzymywa czno z poprzednikiem. Odleg
mi dzy ka dym - 5 m. Ostatni
w pi tce utrzymuje kontakt z pierwszym nast pnej pi tki. Co pó godziny odpoczynek na deseczkach opartych o rury. Sack z grup zostanie w bunkrze. Ma
oczekiwa grupy Szlomy. O godz. 2 po po udniu zeszli my do kana u. Woda
si ga a nam do pasa. Nogi lizga y si raz po raz. Kroczyli my tak by
mo e 2 godziny. Nagle poczuli my dusz cy sw d. Zawrócili my. Niemcy
wrzucili do kana ów dymne wiece. O 10 wieczór znów weszli my do kana ów.
Tym razem prowadzi a Lilit. By a „specjalistk " od „spacerów" w kana ach.
atwo by o zab dzi w sieci rur rozwidlaj cych si w ró nych kierunkach.
Lilit bada a przedtem tras na ul. Ogrodow . O drugiej w nocy doszli my do
oznaczonego punktu. Wspinali my si po cianie prowadz cej na powierzchni .
Podnie li my pokryw . Pojedynczo wy lizgiwali my si . Zebrali my si w
bramach domów. Tak dotarli my do domu przy ul. Ogrodowej 27.
Abraham Horowic otrzymuje rozkaz powrotu do bunkra i przeprowadzenia
pozosta ej grupy Sacka, Lilit prosi o pozwolenie powrotu do grupy Sacka. Eliezer nie zgadza si na to. Wtedy Lilit wyjmuje rewolwer i o wiadcza, e
je eli nie pozwoli jej wróci - zabije si . Wraca z Abrahamem. Dom, w którym
mie ci si bunkier, by otoczony przez Niemców. Lilit i Abraham zdo ali uciec i
przy czy si do grupy Szlomy. Wi kszo towarzyszy pad a w walce z Niemcami, Lilit z nimi. Dom przy Ogrodowej by pusty, znajdowa si w obr bie
dawnego getta. Teraz opuszczony by przez mieszka ców. W dwóch pokojach na najwy szych pi trach le ymy przytuleni i milcz cy. Rankiem przychodzi do nas Grajek. Przyniós kosz ywno ci. Po rozmowie z dowódc
odchodzi. Wys ali my towarzysza na ulic dla zbadania sytuacji. Po godzinie
131
wraca nagi i bosy. Obrabowano go na ulicy. Wieczorem przychodzi Grajek.
wiadcza, e skontaktowa si z polskim ruchem podziemnym w sprawie
przetransportowania nas do lasu. Postanowili my nazajutrz o wicie wyj i z
broni w r ku przebi sobie przej cie przez miasto. Wiedzieli my, e jest to
nasz ostatni wysi ek, który zako czy si mierci , ale mierci z honorem. Nazajutrz o wicie ukaza si „Tadek". Zna em go jako jednego z najaktywniejszych w
ruchu Szomrowym. Rozkaza nam zej pojedynczo na ulic , z broni w r ku. W
bramie sta o auto, a przy bramie sta tow. „Krzaczek", Polak z PPR. Ka demu
z nas szepta „Przygotuj bro !". Józek w uniformie niemieckiego nierza sta przy
aucie, jakoby pilnuj c nas. Eliezer Geller pozosta . Auto ruszy o i z wielk
szybko ci pocz o mija ulice miasta. Przechodnie - Polacy i Niemcy, widz c nas w aucie, stawali zdziwieni. Czy by istnieli ydzi? Dotarli my do kra ca
miasta. Drog przecina nam poci g, mijaj c ulic . Patrol z ony z 2 Niemców podchodzi do auta. Józek pozdrawia ich gromko „Heil Hitler!" i askawie przyjmuje ofiarowany papieros. Przeszli my. Dotarli my do ma ego lasku, tu
przy omiankach, oddalonych o 7 km od Warszawy. By a to kolonia niemiecka. Z jej boku rozci ga si lasek d ugo ci 1,5 km. „Krzaczek" i „Tadek"
wrócili autem do miasta. Le eli my w lasku. By o nas 40. Przesz o 2 dni nikt
do nas nie przyszed . Dwóch ch opców o wygl dzie „aryjskim" posz o po wod .
Przynie li wielk zdobycz - du flaszk wody. Mieli my miseczk do golenia. W
niej rozdzielili my przypadaj
ka demu porcj wody.
Po 6 dniach ukaza si „Krzaczek" - przywióz ywno i wod i kaza
nam oczekiwa na kra cu lasku towarzyszy z du ego getta. Józek i ja bylimy na warcie. Przesz o wiele dni i nikt si nie zjawia . Pewnego dnia w po udnie
us yszeli my szum wielu aut zbli aj cych si do nas, a potem terkot karabinów
maszynowych. S dzili my, e nadszed kres. Obudzili my towarzyszy z ich ot pienia, przygotowali my rewolwery do strza u, granaty. Okaza o si , e by a to
grupa Polaków, któr Niemcy wie li na stracenie. Stracili my rachub dni,
gdy raz zbli o si do lasku auto, a w nim oko o 40 towarzyszy - mi dzy nimi
Tosia i Cywia. Trudno wyobrazi sobie wygl d tych ludzi; brak o im si by
przej do lasku. 56 godzin kr yli w kana ach. Razem z Tosi i Cywi przyby z dowództwa Micha z grup PPR. By z nimi Jehuda, wiadek ostatnich
chwil Mordechaja Anielewicza. Kiedy pocz y ich dusi w kanale gazy,
Jehuda upad i napi si wody z kana u. Zatruty, le bez przytomno ci. Nie
danym mu by o by w grupie, która ostatni kul odebra a sobie ycie.
Przywieziono go do nas. Zmar po 2 dniach. Pogrzebali my go w lesie.
W dniu przybycia 40 towarzyszy przyszed „Kazik", a za nim auto z ywno ci . Stanowili my w lesie grup z on z 80 ludzi. Tosia, przebrana w strój ch opski, posz a do miasta. W mi dzyczasie przyby Icchak Cukierman („Antek"). Przyniós dwie propozycje. Jedna wysuni ta przez AK. Mamy przej do
miejscowo ci Sarny i tam czeka dalszych rozkazów. Druga - wysuni ta przez
132
PPR, która chcia a nam umo liwi czno z partyzantami w lasach. D
a nam
si bezczynno . Przez 7 tygodni przebywali my w lasku. Przyj li my propozycj PPR,. Cywia posz a do miasta. W mie cie mia a spisa dzieje powstania
getta. „Antek" za da do tej misji równie Wachenhauser. Posz a i ona do
miasta. Zadenuncjowano j jako ydówk i rozstrzelano. I znów przyby „Antek".
Rozkaza ka demu z nas opisa swe wspomnienia z walki z Niemcami w getcie.
Po up ywie 2 dni przyjecha a maszyna. Przywioz a nam 20 karabinów. Nowa
otucha o ywi a nas. „Kazik" i „Krzaczek" przybyli na 2 autach ci arowych
wynaj tych pod pozorem transportu butów. Po drodze zmusili szofera do
zabrania nas. Szybko przejechali my do zalesionego terenu. Tam oczekiwao nas 2 Rosjan. „Kazik" i „Krzaczek" powrócili do miasta94.
3. 3. 5
Relacje W adys awa i Stanis awa Legec
W pierwszych dniach maja [1943] grupa bojowców, w liczbie ok. 40 uzbrojonych ludzi, przedosta a si w ci gu nocy kana ami a na ul. Prost , róg
Twardej (obecnie Krajowej Rady Narodowej), i w przyzwoitej odleg ci od w a94
Tam e s. 271-273. Fragment wspomnie
nierze OD-u i ich przyjaciele, „Biuletyn ydowskiego Instytutu Historycznego" 1953, nr 5, s. 145153. Autorzy, robotnicze ma
stwo z ma ym dzieckiem, cz onkowie PPR,
zajmowali w suterenie przy Szczyglej 3/5 mieszkanie s
ce najrozmaitszym
celom konspiracyjnym; m. in. spotykali si tu cznicy OB i Komitetu Dzielnicowego PPR w getcie z przedstawicielami w adz partyjnych po stronie „aryjskiej" .Józef Ma ecki, ps. „S k" (ur. 1902) - oficer sztabu g ównego GL, pó niej dowódca okr gu radomsko -kieleckiego, wreszcie szef zaopatrzenia w
sztabie g ównym AL. W adys aw Gaik, ps. „Krzaczek" (ur. 1914/15) - brawurowo odwa ny uczestnik wielu akcji GL, po wywiezieniu ydowskich powsta ców mianowany kapitanem; rozstrzelany w pa dzierniku 1943 r.
Jurek Zolotow („Janek"), z ZWM, cznik OB po stronie „aryjskiej",
wspó organizowa wyprowadzanie ocala ych bojowców, 10 V 1943 stoczy
wraz z Ry kiem Moselmanem (zob. s. 271) walk z policj „granatow ", w
której obaj polegli. Starcie to mia o zapewne zwi zek z prób wyprowadzenia
z kana ów pozosta ej w nich grupy powsta ców (por. s. 268); S. Rathajzer
pisze w swoich wspomnieniach (cytowanych przez M. Borwicza w Cinsurrection du ghetto de Varsovie), e po powrocie z omianek, przeje aj c
tramwajem przez pl. Bankowy, zauwa zbiegowisko. „Tkni ty przeczuciem,
wyskoczy em w biegu z tramwaju i podszed em bli ej. Przedemn le y
zw oki Ry ka, nieco dalej- Jurka. Pó niej dowiedzieli si , e obaj ch opcy,
wróciwszy do Warszawy poszli prosto do w azu, który jednak by ju otoczony przez andarmeri .
133
zu, na dystansie rozrzutu granatu, zatrzyma a si , czekaj c na umówiony
sygna z powierzchni ziemi. Ostro no wynika a z tragicznych do wiadcze .
Hitlerowcy kontrolowali bowiem w azy przez wrzucanie do nich granatów i
wpuszczanie gazów truj cych lub urz dzali sobie polowanie z zasadzki, czatuj c
z automatami nad otwartymi w azami na ludzi przemykaj cych si w kanaach. Wydostanie zapowiedzianej grupy bojowców na powierzchni i dalsze
ich odtransportowanie by o przygotowane przez dowództwo GL. Z ramienia GL organizowa t akcj p k „S k" - Ma ecki z przydzielonym mu do
pomocy i bezpo redniego wykonania zadania - Gaikiem W adkiem
(„Krzaczkiem"). Miejsce „wyl dowania" by o wiadome: w az na rogu Prostej i Twardej.
Obstawa gwardzistów, aczkolwiek nieliczna (5 ludzi), by a dobrze rozstawiona.
Ch opcy byli odwa ni i pewni i nie le, cho dyskretnie, uzbrojeni (pistolety,
granaty). Teren tj. najbli sze s siedztwo kamienic i podwórek, by dla p k. „S ka"
niewiadom . Gaik otrzyma odpowiednie dyrektywy: spenetrowa teren w
siedztwie, przygotowa rodki transportowe i dobra eskort dla odwiezienia
grupy na pierwszy etap.
Na drugi dzie z rana przewidziane by o dotarcie grupy kana ami na ul. Prost .
Czasu pozostawa o niewiele, zw aszcza e dzie by ograniczony godzinami policyjnymi, a zadanie - wed ug opinii Gaika - nie nadawa o si do wykonania „po ciemku". Gaik nale do ludzi odwa nych i szybkich w decyzji. W
sytuacjach niebezpiecznych wygl da o to na ryzykanctwo. By o to jednak w
rzeczywisto ci po prostu taktyk , polegaj
na zaskoczeniu wroga tupetem
lub czynem wr cz desperackim.
Wszystko mia o si odby wczesnym rankiem, ok. godz. 6-7. Opó niono si nieco, gdy nie przyby na czas samochód. Podstawiono go pod w az dopiero
ok. godz. 8. Sprawdzono punkty obstawy. Wszyscy byli na miejscach. Otworzono w az, opuszczono tyln klap samochodu i dano sygna . Za chwil ukaza a
si w otworze w azu pierwsza g owa. Podchwytywano kolejno wszystkich, pomagaj c w szybszym wydostaniu si na powierzchni , a potem do samochodu.
Operacja trwa a ok. pó godziny i samochód, okry y bud , ruszy ostro, kieruj c
si przez oliborz do omianek.
Wszystkie rodki ostro no ci zosta y zachowane. Nie zapomniano równie o szoferze. Gaik ulokowa si w szoferce obok kierowcy, wskazuj c
tras i kierunek jazdy. Do omianek dojechano bez adnych przygód. Ludzi
wy adowano i ulokowano w g stym zagajniku, w miejscu specjalnie przygotowanym dla pierwszego etapu. Niektóre publikacje podaj , e grup bojowców przewieziono wprost z ul. Prostej do partyzantki w lasach wyszkowskich.
Nie jest to jednak cis e. Przebywali bowiem w lesie omiankowskim ponad
tydzie , czekaj c na dalszy transport do oddzia ów partyzanckich. W tym czasie
dowo ono im ywno i nawet cieplejsz odzie , gdy noce majowe tego roku
134
by y bardzo ch odne, a poranki nawet z przymrozkami. Czuwanie nad t grup ,
zaopatrzenie i dalsze przewiezienie do partyzantki - powierzono Gaikowi.
Pewnego dnia, kiedy partia ywno ci i odzie y by a przygotowana do
odwiezienia, zamówiony samochód nie przyby . Trzeba by o bezzw ocznie
wystara si o inny wóz. Tego samego dnia Gaik sprowadzi inny samochód. Poszed po prostu do jakiego prywatnego przedsi biorstwa transportowego i wynaj samochód do przewiezienia drewnianych trepów, które rzekomo Niemcy zamówili u niego dla CIWF na Bielanach. Po za adowaniu ywno ci i odzie y powiedziano szoferowi, e wst pi teraz po w ciwy adunek,
po trepy znajduj ce si w okolicy Dworca Gda skiego, a wi c akurat po
drodze. Ruszono w drog . Gaik w analogiczny sposób jak podczas wyjazdu z ul.
Prostej doprowadzi samochód do omianek. Baga zdj to - dla ostro no ci w przyzwoitej odleg ci od miejsca obozowania grupy. Po zwolnieniu
samochodu udano si w stron lasku, do przebywaj cej tam grupy bojowców. Z Gaikiem by wówczas Jurek Zo otow. Przed wej ciem do lasku
zauwa yli na wilgotnej ziemi g bokie lady ci kich samochodów. lady
wielokrotnie krzy owa y si , wskazuj c na wi ksze zgrupowanie pojazdów.
Zaniepokoi o ich to nieco, zw aszcza e w lasku, w odszukanym miejscu,
gdzie pozostawiono przed 2 dniami 40 ludzi, nie zastano nikogo.
Wrócili na miejsce zryte ko ami, aby po ponownym zbadaniu ladów móc co
wywnioskowa . W odleg ci kilkuset kroków zauwa yli, e z przydro nego rowu z za krzaków, wychyla si posta ostro nie wypatruj ca teren.
Gaik pozostawi Jurka na miejscu, a sam ruszy w kierunku rowu. Cz owiek
skry si jednak g biej i na chwil znikn z oczu. Gaik przyspieszy * kroku. W
odleg ci mniej wi cej 100 m. wy oni si z rowu m czyzna i pewnie wyszed
na drog , kieruj c si wprost do Gaika. By to jeden z bojowców, którego
przywieziono przed 2 dniami z ul. Prostej. Pozna Gaika obserwuj c go z
ukrycia. Opowiedzia , e poprzedniego dnia po po udniu oczekuj ca w
lasku grupa us ysza a warkot zbli aj cych si samochodów. W pewnej
chwili samochody zatrzyma y si , by o ich zapewne kilka. Szum motorów
stopniowo zacich . Przez jaki czas oczekiwano, udz c si , e cznik nadejdzie.
Z up ywem czasu zacz y si jednak rodzi w tpliwo ci. Dalsze wyczekiwanie
wyd
o czas, rodz c niepokój i podejrzenia. Postanowiono wys na skraj
lasu wywiad. Wywiadu tego dokona ten sam towarzysz, który wyszed z
rowu. Stwierdzi on, e wokó 4 samochodów ci arowych nakrytych
szczelnie brezentem, i jednego auta osobowego kr ci o si kilkunastu Niemców. Trudno by o wywnioskowa , w jakim celu przyjechali. Poinformowana
o tym grupa postanowi a g biej zaszy si w las. Po kilkunastu minutach
us yszano ponowny warkot motorów, który cich coraz bardziej, oddalaj c
si . Po jakim czasie us yszano kilka odleg ych salw karabinowych. W jaki
czas potem, jeszcze przed odjazdem bojowców z omianek, zosta wyja niony cel
135
wizyty hitlerowców. Miejscowi ch opi opowiadali, e w nie tego dnia
Niemcy przywie li w krytych brezentem samochodach ofiary skazane na
rozstrzelanie. Miejsce przy zagajniku nie odpowiada o im widocznie, odjechali
wi c troch dalej. Salwy by y aktem mordu. W po owie maja ustalono rejon
dzia ania partyzantki, do której miano odwie grup z omianek. Przygotowano si do opuszczenia dotychczasowego etapu. Oko o 20 V zajecha
odkryty ci arowy samochód w asy cie dwóch „hitlerowców" z automatami. Do
pe nego ekwipunku brak im tylko by o „ryngrafów" na piersiach, ale mimo to
wietnie si prezentowali. Za adowano ludzi w zbit , stoj
mas , postawiono
dwóch „Niemców", jednego z przodu samochodu, drugiego z ty u, i ruszono w
drog . Tras wybrano: oliborz, Wis ostrada, most Kierbedzia, Zygmuntowska, Kaw czy ska, Radzymi ska, przejazd kolejowy i dalej szos Radzymin Wyszków. Gaik, jak zwykle, zaj miejsce w szoferce przy kierownicy,
zachowuj c wszelkie rodki bezpiecze stwa i ostro no ci. Odbezpieczony
pistolet trzyma w zaci ni tej d oni opartej na kolanie. Bez przygód, ale z
ogromn emocj rw cych si do wolno ci i dalszej walki ludzi - eskortowanych, jak i eskortuj cych - przejechano tras a do przejazdu kolejowego na
Radzymi skiej. Niespodziewanie przed samym nosem spuszczono szlaban
kolejowy. Samochód stan . Manewrowanie poci gu towarowego trwa o
kilkana cie minut. Zdenerwowanie udzieli o si nawet „Niemcom" eskortucym, którzy trzymaj c w pogotowiu rozpylacze i gro nie obserwuj c
swoich eskortowanych, starali si unika ciekawych spojrze przechodz cych obok samochodu autentycznych Niemców. Nareszcie szlaban podniós
si , samochód ruszy , wydostaj c si z miasta na szos radzymi ska. Przy
samotnie stoj cej stodole, w umówionym miejscu, samochód zatrzyma si .
Zza stodo y wyszed cznik. Nast pi a wymiana zlece i informacji. Najkrótsz drog ruszyli do lasu, wymijaj c z dala ma ej wioski. Po kilku dniach
na Szczyg przysz a depesza: „Jeste my na miejscu. Wszystko w porz dku".
2. 3. 6.
Born - Jak wyszli my z getta?
W nocy z 8 na 9 V [1943] znalaz em si po raz trzeci w ekspedycji, która
mia a przedrze si na „aryjsk " stron . Nie mia em adnych podstaw do
optymizmu i nie bardzo wierzy em, opuszczaj c si do kana u, e przedsi wzi cie si uda. Zdawa em sobie jednak spraw z tego, e tym razem stawjest ycie. W naszej grupie znajdowali si mi dzy innymi jeden z najodszych, ale najodwa niejszych bojowców - Szlamek Szuster i Adolf
Hochberg (Dror), „Merdek" (Haszomer Hacair), Abrasza Blum (Bund) i
jeszcze kilku towarzyszy, których nazwiska ulecia y mi z pami ci.
Po kilku minutach przebywania w wodzie ubranie przylepi o si do cia a,
a nasi kni ta wod i okryta b otem odzie ci
a nam bardzo. Droga by a
136
bardzo ci ka. Ostatkiem si pokonywali my opór wody, id c przeciwko pr dowi,
i w najbardziej niewygodnej pozycji posuwali my si naprzód. Poruszali my si
ród mierdz cych pomyj i kanalizacyjnych otworów. Stali my si sk adow
cz ci tej wielkiej podziemnej rzeki, na któr z
y si rozmaite strumienie
yn ce z powierzchni ziemi. Nie wierzyli my w powodzenie naszej eskapady i
zdawali my sobie spraw z tego, e niedaleka jest chwila, gdy opuszcz nas si y i
woda ze cieków wielkomiejskich poniesie nas a do Wis y. W kanale nie brakowa o ladów wiadcz cych o tym, e w kana ach niejeden yd znalaz mier .
Toruj c sobie drog , musieli my niejednokrotnie usuwa spod nóg cia a
ludzkie, które tkwi y w ciasnym kanale. Nie znali my kierunku, którym
mamy i , i miejsca, gdzie kana y si rozwidla y, kierowali my si przede
wszystkim intuicj . Po 3 godzinach drogi ujrzeli my nagle zbli aj ce si do nas
silne wiat o. Rozumieli my to tylko w ten sposób, e to Niemcy przeszukuj
kana y i wy apuj bojowców. Widzieli my ju przedtem, e Niemcy zwracaj
piln uwag na kana y i staraj si uniemo liwi ydom korzystanie z nich. W
pierwszej chwili gdy ujrzeli my wiat o, rzucili my si instynktownie w ty , ale po
chwili u wiadomili my sobie, e wraca nie ma do czego, bo getto jest ca kowicie zburzone, postanowili my wi c zosta na miejscu i czeka na to, co
nast pi. W najwi kszym napi ciu obserwowali my, jak wiat o staje si coraz
wi ksze. Nasze twarze by y ju o wietlone i jeden móg widzie drugiego, ale kto
zbli a si do nas, nie wiedzieli my. Ka dy z nas my la , e oto zbli a si jego
ostatnia chwila i wkrótce podzieli los tych wszystkich trupów, które spotkali my
podczas naszej w drówki po kana ach. Min o jeszcze kilka minut i s yszeli my
ju plusk wody pod nogami zbli aj cej si grupy. Niespodziewanie ukazali si
naszym oczom Symcha Rathajzer („Kazik"), obok niego „Rysiek", aktywista
PPR po „aryjskiej" stronie, i robotnik kanalizacyjny, który im wskazywa drog .
Rado nasza nie mia a granic. Padli my sobie w ramiona, nie mog c si oderwa
od siebie. Przez d ug chwil nie mogli my sobie w aden sposób u wiadomi ,
jak to mog o si zdarzy , e spotkali my si w kanale. „Kazik" i „Rysiek" dali
nam cytryny i cukierki. Nie zapomn , jak chciwie rzucili my si na cytryny. Nie
mieli my czasu na obranie ich i jedli my je jak jab ka. Byli my tak zm czeni i
wyczerpani brakiem wody do picia, e zupe nie nie czuli my smaku cytryn i
jedli my je zupe nie oboj tnie. Gdy troch oprzytomnieli my z wra enia, „Kazik" opowiedzia nam o wszystkich staraniach, jakie robili po „aryjskiej" stronie
przedstawiciele OB-u - Icchak Cukierman i jego cznicy, aby okaza pomoc
gettu i bojowcom. Spotkanie w kanale jest w nie wynikiem tych stara . „Kazik"
razem z Zelmanem Frydrychem opu cili getto z polecenia Organizacji Bojowej
w nocy z 29 na 30 IV. Ich zadaniem by o jak najszybciej nawi za czno z
Icchakiem Cukiermanem i zorganizowa pomoc dla pozosta ych przy yciu
bojowców i wyprowadzi ich z getta, gdy nie b dzie ju adnej mo liwo ci
walki. Jeszcze tego samego dnia uda o si obu emisariuszom osi gn swój
137
cel. „Kazik" opowiedzia nam dalej, e przesz o tydzie aktyw OB-u po „aryjskiej" stronie, przy cis ej pomocy PPR, usi uje przyj nam z pomoc . Specjalnie by zaanga owany w akcji pomocy ze strony PPR polski dzia acz robotniczy Kostek („Krzaczek"), dzi ki któremu uda o si zorganizowa ekspedycj
ratownicz do getta. Po wielu nieudanych próbach uda o si „Kazikowi" i jego
grupie nareszcie przedosta do getta w nocy z 8 na 9 V. Szuka wsz dzie, gdzie
byli bojowcy, i nie znalaz szy nikogo, opu ci getto, my c, e wszyscy ju zgili. W drodze powrotnej wa sa si d ugo w kana ach, nie rezygnuj c z nadziei natkni cia si na kogo . Tym razem szcz cie mu dopisa o. Od „Kazika"
dowiedzieli my si równie , e po „aryjskiej" stronie przygotowana jest dla nas
pomoc i e po opuszczeniu kana u zostaniemy umieszczeni w okre lonych
miejscach. Nauczeni smutnym do wiadczeniem, odnosili my si do tych
wspania ych perspektyw z rezerw . Rzeczywi cie pó niej si okaza o, e plan ratowniczy nie jest tak atwo zrealizowa . Bardzo owali my, e cudowne spotkanie z „Kazikiem" nie nast pi o o dzie wcze niej - zapobieg oby to nieszcz ciu na Mi ej 18. Podzielili my si na dwie grupy, jedna cz posz a do
getta, by nie ratunek pozosta ym towarzyszom, którzy znajduj si na Franciszka skiej 22, oraz grupom bojowym Zacharie Arsztajna, Icchaka Blusztajna, Josefa Harbera, znajduj cym si na Nalewkach 37. Druga grupa uda a si
naprzód do wylotu kana u, gdzie ma nast pi wyj cie na wiat o dzienne.
Droga do ul. Prostej by a niemniej d uga i m cz ca, ale znosili my j
ju lekko, wierz c, e jeste my uratowani. Po 2 godzinach nareszcie osi gn li my potrzebny nam wylot. Kanalarz, który wskazywa nam drog ,
zako czy swoj prac . „Kazik" wyszed wraz z nim na powierzchni , a
nam kaza czeka , a nadejd pozostali towarzysze z getta, gdy wtedy zorganizuje si wyj cie z kana u. Oczekiwanie by o równie trudne, jak sama droga. Nie mogli my siedzie normalnie i nie mieli my adnej mo liwo ci
wyprostowania zm czonych cia .
Le c, jeszcze bardziej nasi kali my b otem. Byli my przemarzni ci do
szpiku ko ci. Min a noc i po kilku godzinach nadeszli nareszcie pozostali towarzysze z getta. Na nieszcz cie jednak noc by a zbyt krótka i towarzysze nie
mogli ju si przedosta na Nalewki nr 37. Przyszli do nas tylko z Franciszka skiej 22, którzy w swoim bunkrze mieli bezpo rednie wej cie do kana u. W ród
nich byli równie Cywia Lubetkin, Marek Edelman i Izrael Kana .
Z trzema grupami na Nalewkach utracili my czno . Zebra o si nas
oko o 60 osób. Z najwy sz niecierpliwo ci oczekiwali my chwili, kiedy
dziemy mieli opu ci kana . Czeka o nas jednak rozczarowanie. Towarzysze
z ulicy zrzucili nam kartk z zawiadomieniem, e b mogli nas przyj dopiero z zapadni ciem nocy. By o dopiero po udnie i stali my przed perspektyw
wielogodzinnego oczekiwania w b ocie bez po ywienia i wody do picia. Z ulicy
dochodzi y nas g osy bawi cych si dzieci. Od czasu do czasu który z prze138
chodniów st pa po p ycie zakrywaj cej wej cie do kana u i ka dy taki odg os
by dla nas ostrze eniem, e musimy si zachowa cicho, by nie ci gn na
siebie niczyjej uwagi. Zrobili my ostatni prób dotarcia do towarzyszy na
Nalewkach. Wys ali my dwóch ludzi z powrotem do getta. W po owie
drogi musieli jednak nasi emisariusze zawróci , gdy Niemcy otworzyli
luzy i zatopili kana y. Nareszcie nadesz a d ugo oczekiwana noc. wiadomo
e za godzin lub dwie b dziemy ju mieli za sob koszmarne ycie w kanaach, dodawa a nam si . Mija y jednak godziny i w naszym po eniu nic si
nie zmienia o. Jeden z nas podci gn si do samego wylotu kana u i wysun
kartk z daniem, by przy pieszyli nasz ekspedycj , gdy trudno nam d uej wytrzyma w kanale. Wiedzieli my, e przez ca y czas powinien kto
dy urowa na ulicy. - „Kazik", „Rysiek" albo „Tadek" (Tuwie Szejngut). Nie
wida by o jednak e, by ktokolwiek si interesowa naszymi sygna ami. Sytuacja stawa a si powa na. W pewnej chwili us yszeli my zbli aj ce si kroki.
Oczekiwali my, e nareszcie podniesie si nad nami elazna p yta zas aniaj ca
az do kana u, ale zamiast tego wrzucono nam znów li cik z zawiadomieniem,
e wszystkie s siednie ulice strze one s przez niemieck andarmeri , wobec
czego nie ma mowy o wyprowadzeniu nas tej nocy. Ta wiadomo podziaa na nas druzgoc co. Ogarn a nas apatia i rezygnacja. Wiedzieli my, e
grozi nam jeszcze 14-godzinny pobyt w kanale, a do nast pnej nocy. Bylimy zdecydowani opu ci kana we wszelkich okoliczno ciach. Pozosta
nadal w kanale oznacza o równie mier . Za dali my, eby nas wyprowadzili
z kana u nawet, je li trzeba b dzie wst pi w bój z niemieck andarmeri .
Nasze danie nie zosta o spe nione. Jak pó niej dowiedzieli my si , przede
wszystkim z powodu braku auta, które by nas mog o odwie z kana u. Pó
noc , gdy ulica ju opustosza a, otworzy a si na chwil klapa w azu i podano nam wiadro zupy. Oczywi cie zupy starczy o tylko dla zmoczenia ust.
Dotkliwego g odu nie mogli my niczym zaspokoi . Nast pnego ranka
czuli my, e si y nas rzeczywi cie opuszczaj . wiadomo , e musimy czeka
jeszcze ca y dzie , doprowadza a nas do rozpaczy. Cz
towarzyszy da a,
aby my wrócili do getta. Ju lepiej - twierdzili - gin na gruzach getta ni
tutaj w b ocie oczekiwa mierci. Niektórzy z towarzyszy, a przede wszystkim kobiety by y ju tak wyczerpane, e nie dawa y znaku ycia. Widz c, e
sytuacja staje si z ka
chwil gorsza, starali my si przekona naszych
towarzyszy na zewn trz, by zrobili prób wyci gni cia nas z kana u w dzie ,
nie czekaj c na zapadni cie nocy. Towarzysze na powierzchni widocznie równie zrozumieli, e nie doci gniemy do wieczora, i zabrali si do pracy. Nie
maj c auta, „Krzaczek" i „Tadek" zadzwonili do Towarzystwa Transportowego,
zajmuj cego si przewozem towarów, i prosili o przys anie auta na ul. Prost .
Gdy auto nadjecha o, podesz o do szofera kilku ludzi z broni i zakomunikowa o, e towar, który ma przewie , to ydowscy bojownicy znajduj cy si
139
w kanale. Je li ich nie odwiezie swoim autem, nie uratuje swego ycia. Szofer
nie mia rady. 10 V 1943 r., ok. godz. 9 rano, podnios a si nagle klapa nad
naszymi g owami i strumie wiat a wdar si do kana u. „Krzaczek" wezwa wszystkich do jak najszybszego opuszczenia kana u. Mru c oczy, nieprzywyk e do wiat a dziennego, gdy kilka tygodni yli my tylko noc , jeden
po drugim wychodzili my na ulic . Ulica by a pe na ludzi, którzy z ciekawoci przygl dali si niezwyk ej scenie. U wszystkich okien i na balkonach stali
ludzie, przygl daj c si , jak z kana u wychodz dziwne stworzenia, niepodobne do ludzi. Nie tylko odzie nasza, ale i twarze pokryte by y grub warstw
ota. Wychodzenie z kana u trwa o ju pó godziny. Nagle nadesz a wiadomo , e gdzie niedaleko Prostej pojawili si Niemcy. „Krzaczek" zacz si
pieszy . Oko o 15 ludzi znajduj cych si g biej nie potrafi o szybko podej do wylotu. Równie Adolf Hochberg i Szlamek Szuster, którzy zwo ywali
towarzyszy z bocznych kana ów, nie zd yli wróci na czas. „Krzaczek"
czeka na nich chwil , po czym rozkaza szoferowi jecha , zapowiadaj c, e
pozosta ych towarzyszy wyci gnie si pó niej. Wszyscy u yli my si w aucie
tak, eby nie by o wida twarzy, i auto z najwy sz szybko ci pop dzi o przez
ulice miasta. Jechali my ulicami obok ogrodów i zadrzewionych skwerów,
czuj c po raz pierwszy od d szego czasu smak wie ego powietrza i podziwiaj c kwitn ce drzewa, na które patrzyli my jak na co dalekiego i obcego.
Zbli ali my si do rogatki obstawionej przez Niemców. „Krzaczek" spodziewa si starcia z nimi, rozkaza przygotowa bro . Rozkaz wykonali my, ale
prawd mówi c, gdyby trzeba by o zrobi u ytek z broni, to niewiele by oby
z nas pociechy, nie tylko dlatego, e mieli my ma o amunicji. W czasie
ugiego przebywania w kanale bro nasza straci a zupe nie swoj warto
bojow . W ostatniej chwili „Krzaczek" rozkaza szoferowi zjecha w stron
i przez drug rogatk uda o si nam opu ci miasto. Dojechali my do g stego
lasu pod omiankami, kilka km pod Warszaw . W ten sposób szale cza próba
wyj cia z kana u w bia y dzie uda a si . Na taki czyn mogli si zdoby tylko
ludzie nie maj cy ju niczego do stracenia. Nasze powodzenie by o mo liwe
tylko dzi ki energicznej pracy ekspozytury ZOB-u po „aryjskiej" stronie oraz
dzi ki aktywnej pomocy ze strony towarzyszy z PPR. Nie uda o si nam wyci gn pozosta ych towarzyszy z kana u.
Mniej wi cej w pó godziny po tym, jak opu cili my ul. Prost , Niemcy
dowiedzieli si , co tutaj zasz o, obsadzili Prost i wszystkie s siednie ulice.
Pod sta obserwacj niemieck znalaz y si równie wszystkie wyloty kana owe oraz drogi wiod ce z miasta. W tych warunkach nie mo na by o zorganizowa pomocy. Pó niej dowiedzieli my si , e towarzysze chcieli na w asn r
wyj z kana u, natkn li si na Niemców, z zawi zali bój, i zgin li.95
95
Tam e s. 274-277. „Biuletyn
ydowskiego Instytutu Historycznego"
140
2. 3.7.
Stanis aw wital - Siedmioro z ulicy Promyka
Poszli. By a chyba godz. 10. Posz o ich sze cioro: Kazimierz Sy kiewicz, jego ona, Maria Sy kiewicz, Barbara Kinkiel, Zbigniew ciwiarski, Janusz Os ka
i Alina M a r g ol i s (kobieta przyby a z Grodziska Mazowieckiego).
Kiedy krótki listopadowy dzie zbli si ku ko cowi, wpad a czniczka i z okrzykiem rado ci powiedzia a: „S !" Przy spo ywaniu kolacji wyucha em sprawozdania z przebiegu wyprawy, a nast pnie pouczy em, jak
nale y zachowa si w przypadku, gdyby Niemcy wpadli do szpitalika i pytali,
co to s za ludzie, na co choruj i sk d pochodz . Pouczy em te , e ju od jutra,
kto b dzie chcia , b dzie móg opu ci szpitalik i na w asn r
kierowa sob ,
e w razie koniecznym gotów jestem zaopatrzy opuszczaj cych szpital w odpowiednie dokumenty i e bardzo s abi, wyczerpani trudami, a w ciwie chorzy - by o ich trzech - pozostan tu 2 do 5 dni, po czym zostan przetransportowani do s siedniego szpitalika, jaki by zorganizowany i prowadzony przez
koleg , dra Kazimierza Zaleskiego, w Jelonkach p. W ochami, wsi oddalonej
od Boernerowa o 5 km.
Z opowiadania ekipy wypadowej i grupy uratowanych powsta ców wynika o, e przewidywania moje i zasady podyktowane ekipie przed wypraby y jak najbardziej s uszne, a przy tym wszystkim i ci, którzy szli z
pomoc , i ci, którzy oczekiwali na pomoc, nie pozbawieni byli przys owiowego uta szcz cia, ale jak e wa nego. Bo oto, gdy patrol dotar do ul. Promyka, Niemców przy domu nie by o, poszli na obiad. Alina pierwsza wesz a do
piwnicy i da a sygna , aby przygotowa si do opuszczenia tzw. dumnie bunkra,
tj. schowka powsta ców znajduj cego si za p ask szaf z pó kami bez zamkni cia. Za Alin do piwnicy wesz a reszta patrolu, pozostawiaj c na
1968, nr 65/66, s. 207-210. O dr. Stanis awie witalu jako organizatorze akcji
ratowniczej pisa Tuwie (Tobiasz) Borzykowski, m ody robotnik z Drom, w
swoich wspomnieniach og oszonych w j zyku jidisz w Warszawie w 1949 r.
(Cwiszn falensike went) oraz w Izraelu, gdzie autor po wojnie przebywa .
Uratowani przez wita a byli ostatni grup powsta ców ydowskich pozosta w Warszawie. Pod dowództwem Cukiermana (zob. s. 213) walczyli oni
w powstaniu warszawskim. 3 VIII 1944 wydali odezw do pozosta ych przy
yciu ydów, nawo uj
ich do wzi cia udzia u w walkach powsta czych.
O Marku Edelmanie zob. s. 271, o Cywii Lubetkin s. 267.
Ala M a r g ol i s , cz onek PPR, by a - podobnie jak jej matka, Anna, ukrywana przez S. Sempo owsk (por. s. 336) - jedn z aktywnych dzia aczek ZKN
po stronie „aryjskiej". Salo Fiszgrund („Julek") by dzia aczem Bundu.
141
zewn trz na stra }' jednego z cz onków ekipy. Powsta cy, co mogli, zrzucili z siebie, aby upodobni si do zwyk ych robotników. Przede wszystkim
pozbyli si broni i sk pych resztek amunicji. Na nosze, pod koce, poszli najs absi: jak pó niej okaza o si , adwokat Zygmunt Warman, ch op olbrzymi,
szy od noszy, który wtedy by naprawd chory, i podobny do pó trupa
Marek Edelman. Pozostali z ekipy, która powi kszy a si do 11 osób, d wigali na zmian le cych na noszach, przy czym dowódc wyprawy przez ca y
czas pozosta wyznaczony przeze mnie Sy kiewicz, a przymusowe rozmowy z
wartami, których, niestety, nie unikni to, prowadzi y postawne, ros e, eleganckie i przystojne, mile prezentuj ce si , biegle w adaj ce j zykiem niemieckim dwie siostry szpitalne: jasna blondynka Maria Sy kiewicz i ciemna
szatynka Barbara Kinkiel. Trzykrotne zetkni cie si z wachami niemieckimi, dzi ki sprytowi po czonemu z humorem i szybkiej orientacji oraz dobrej znajomo ci j zyka niemieckiego i ujmuj cej, mia ej postawie sióstr
Marii i Barbary, a szczególnie Marii, chocia Niemcy co w szyli - ekip z
opaskami Czerwonego Krzy a puszczali wolno, by mo e z obawy przed
durem plamistym lub z szacunku dla oficera niemieckiego, który wyda rozkaz, aby pój na oliborz i zabra stamt d chorych. Te dwie koncepcje z
durem plamistym i oficerem niemieckim naprawd by y udane, a w ustach
sióstr Marii i Barbary okaza y si bardzo pomocnym rodkiem przy kontaktach z frontowymi stra ami niemieckimi.
Nowo przyj ci do szpitala, a w ciwie go cie, i to bardzo drodzy, po
umyciu si i przebadaniu lekarskim razem z ekip ratunkow i ze mn zasiedli
do kolacji. Kim byli uratowani, ja nie dochodzi em. W ksi ce szpitalnej,
która niestety zagin a, podobnie jak i „czarny zeszyt", starsza siostra zapisywa a imiona i nazwiska wed ug o wiadczenia osoby przyjmowanej do szpitala. Dowodów to samo ci nigdy nie dali my. Dopiero po paru latach, gdy
zetkn em si z adwokatem Zygmuntem Warmanem, pozna em imiona i
nazwiska wyprowadzonych z oliborza, z piwnicy pp. Gli skich przy ul.
Promyka 43, ich pseudonimy, wiek, stan cywilny oraz narodowo i przynale no do organizacji. Wtedy adwokat Warman poinformowa mnie, e kobiet przyby z Grodziska Mazowieckiego by a Alina Margolis (sanitariuszka, 1.
23, panna, ydówka, która wysz a za m za Marka Edelmana i nale a do AK).
Personalia za wyprowadzonych z piwnicy, która mog a sta si grobem 7 osób,
przedstawia y si nast puj co: Icchak Cukierman („Antek"), Celina (Cywia) Lubetkin-Cukierman („Celina"), Marek Edelman, Tuwie Borzykowski („Tadek"),
Julian Fiszgrund („Julek"), Zygmunt Warman („Zygmunt"), Teodozja Goliborska, Polka, dr med.96
96
Tam e 620-„Kartki z czasów grozy” ycie Literackie" 1968, 21 IV (nr
16). Nazwiska wiadków i pierwsze dane oraz dodatkowe informacje
142
2. 4.
Udzia
ydów w polskim Ruchu Oporu97
Wielu uciekinierów z gett i obozów walczy o w oddzia ach partyzanckich, zw aszcza w oddzia ach GL i AL. Ale bez trudu mo na ich odnale
w licznych oddzia ach AK. Jeden z pierwszych oddzia ów partyzanckich
Okr gu Lwowskiego AK, mianowicie sformowany na terenie Obwodu
Przemy lany OP 1/40. pp AK. którym dowodzi kpt. „Proch” (in . Fryderyk
Staub), licz cy ju na pocz tku swej dzia alno ci 130 nie le uzbrojonych
nierzy, mia trzy plutony: polski, radziecki (utworzony ze zbieg ych
je ców) i ydowski (grupuj cy uciekinierów z gett).
W "S owie ydowskim" o ydach w Powstaniu98 pisano:
Warszawiacy ydowskiego pochodzenia, walczyli we wszystkich formacjach powstania. W pierwszych dniach powstania uwolniona zosta a kilkuset osobowa grupa ydów z ul. Niskiej. W par dni pó niej przyszed czas
na obóz "G siówki". Pluton 44 kompanii "Rudy" batalionu "Zo ka" uwolni
ok. 350 osób. ydowscy wi niowie us yszeli detonacje a baraki zatrz y
si w posadach. Zrobi o si ca kiem ciemno od dymu i nast pi a przera aj ca cisza przerwana nie niemieck lecz polsk mow . By o to pytanie:
Ch opcy kim jeste cie? Odpowied brzmia a: Jeste my ydami! Uwi zieni
us yszeli: Jeste cie wolni! Taboretami zacz to wybija szyby okien i wydostawa si na zewn trz. Potem w euforii uwolnieni ydzi zacz li biega jak
op tani po placu i krzycze a do ochrypni cia: Niech yje Polska. Po bardzo d ugim czasie przysz a pora na powa ne rozmowy. Co robi ze swoim
yciem. Co teraz i co b dzie dalej? Jakub Wi nia, osadzony na Pawiaku, w
tak zwanej „ósemce - ydowskiej celi mierci" potem w „G siówce" zapisa
rozmow z jednym oficerem "Zo ki". Ten zapyta go: sk d pochodzi, czy
ma rodzin i co zamierza robi dalej. Odpowied o rodzinie by a z góry do
przewidzenia. Utraci wszystkich, straci nadziej , ale pragnie z ca ego serca
otrzyma a autorka od Juliana Piwowarskiego ze Strze owa, b. wójta gm.
Wielko-Zagórze, b. burmistrza Miechowa, który od 1930 r. prowadzi kronik ziemi miechowskiej. Zanotowa on m. in. o 6 egzekucjach ch opskich
rodzin za przechowywanie ydów; zgin o 27 osób.
97
Przykazanie „B dziesz mi owa bli niego swego, jak siebie samego” w
Starym Testamencie (Kp 19,18) i wielokrotnie powtarza si w Nowym
Testamencie, gdzie zosta o podniesione do rangi jednego z dwóch
przykaza , obok przykazania mi ci Boga (Mt 22,36-40; Jk 2,8 i in.).
98
Jerzy laski, „Polska walcz ca“, Warszawa 1990, s 570-580.
143
wzi udzia w powstaniu. I w taki oto sposób on, yd, Jakub Wi nia i jego
wspó towarzysze wi zienni znale li si w batalionie.
Tadeusz uchowicz - relacjonuje:
Z ochotników ydów, którzy byli mechanikami i elektrykami sformowano dru yn obs ugi czo gów. Inni mechanicy ydowscy dostali przydzia do
warsztatów rusznikarskich, prowadzonych przy szkole w. Kingi. Wi kszo wyzwolonych ydów spe nia a pomocnicze czynno ci np. noszenia
wody, transport rannych (...) Otrzymali wszyscy powsta cze opaski i byli
równoprawnymi nierzami Armii Krajowej. Kilkunastu m odych i silniejszych, którzy chcieli wzi udzia w walkach, zosta o wcielonych do oddzia ów i z broni walczyli rami w rami z nami. Wszyscy wykazali wiele
hartu, odwagi i po wi cenia. Gin li jak nierze na froncie, z honorem.
Wybiórcze przypomnienie o ydowskich nierzach powstania
Marek Edelman "Marek" - cz onek kierownictwa OB, jeden z przywódców powstania z 1943 r.,
nierz w szeregach walcz cych w Powstaniu Warszawskim. Tuwia Borzykowski „Tadek" - dzia acz - Poalej Syjon,
redaktor konspiracyjnej prasy, uczestnik powstania 1943 roku, w maju
wys any kana ami celem nawi zania kontaktów z cz onkami podziemia z
tzw. aryjskiej strony. Uczestnik Powstania Warszawskiego. Moj esz Tursz
„Tuszy ski"- w lutym 1943 r. wyszed z getta. Ukrywa si po aryjskiej
stronie. W Powstaniu Warszawskim by lekarzem na oliborzu.
Szymon Gottesman „Józef Bogucki" - adwokat krakowski, ukrywa si w
Warszawie, dzia acz ydowskiego Komitetu Narodowego i Rady Pomocy
ydom, bra czynny udzia w Powstaniu Warszawskim.
Icchak Cukierman „Antek" - dowódca plutonu OB, kierowa dzia aniami w powstaniu z 1943 roku, w czasie Powstania Warszawskiego walczy w szeregach AL na Starym Mie cie. Po rozbiciu oddzia u przeszed
kana ami na oliborz, gdzie bra czynny udzia w walkach.
Obywatele polscy pochodzenia ydowskiego brali udzia we wszystkich
mo liwych formach walk powsta czych. Od wcze niejszego uczestnictwa
w regularnych szeregach AK i GL/AL, pracy konspiracyjnej, chwycenia za
bro w dniu godziny "W" i w powsta czej walce t.zw. ludno ci cywilnej.
Z bada przeprowadzonych przez izraelskich historyków wynika, e w
powstaniu warszawskim wzi o udzia ponad tysi c ydów. Chodzi o grup
zaanga owan bezpo rednio w walce. Nie liczymy wi c udzia u ydowskiej
ludno ci cywilnej, która po rednio swoj dzia alno ci te przyczynia a si
do wzmocnienia wszystkich si powsta czych. W powstaniu mier ponio144
o ok. 200 tys. osób. Jak cz
wiemy99.
stanowili
ydzi - tego si nigdy nie do-
Profesor Jan Karski podaje, e jego bezpo rednim dowódc w BIP
by yd, o czym on wówczas nie wiedzia . Stanis aw Lakiernik,
nierz AK – Kedywu, w ksi ce ods ania swój udzia w walkach w
Warszawie, w tym w powstaniu warszawskim100.
„W oddzia ach partyzanckich AK znalaz o si wielu lekarzy pochodzenia
ydowskiego. Jednym z nich by pp k dr Józef Galler („Chudy"), w latach
mi dzywojennych naczelny lekarz 25. pp z Piotrkowa Trybunalskiego.
Zamkni ty w getcie piotrkowskim w pa dzierniku 1942 r. zosta wyprowadzony stamt d przez czniczk AK i przez dwa lata ukrywano go we
wsiach ko o Roprzyc, a jesieni 1944 r. obj stanowisko naczelnego lekarza w swym dawnym pu ku odtworzonym wówczas jako 25. pp AK.
Kilku lekarzy- ydów znalaz o si w 27. Wo skiej DP AK. Szefem
by zdrowia zgrupowania „Osnowa" by tam dyrektor szpitala zaka nego
we W odzimierzu Wo skim por. dr Ignacy Jakir („Butrym"), komendantem szpitala polowego w tym zgrupowaniu por. dr Zygmunt Podlipski
(„Sanus"), a lekarzem I batalionu 45. pp AK przerzucony z Warszawy por.
dr „Gryf (Grzegorz Fedorowski). Spora jest lista tych, którzy wybrali t
drog . S na niej bitni dowódcy, s i tacy, którzy padli w boju. Oni te
wnie li sw cz stk w czyn or ny Polski Walcz cej. Byli w Wielkiej Dywersji. Nawet w tak doborowym oddziale pierwszej linii jak „PegazParasol", w którym w ród oficerów prowadz cych szkolenie motorowe i
spadochronowe znajdowali si dwaj instruktorzy Szko y Podchor ych
„Agricola", ppor. „Sam" (Kazimierz Glazer) z odzi, wysokiej klasy specjalista w dziedzinie budowy silników samochodowych i ppor. „Szprotka"
(W adys aw Holender) ze Lwowa, absolwent tamtejszej politechniki. Zgin li w jednym dniu 22 czerwca 1942 r. zaskoczeni przez Niemców w mieszkaniu przy ul. S onecznej na Mokotowie, które wspólnie zajmowali. „Sam"
wyskoczy z trzeciego pi tra i zabi si na bruku. „Szprotk " wraz z on
Jadwig i jeszcze trzema niezidentyfikowanymi zastrzelili gestapowcy.
Spychalski Józef, ps. w okr gu lubelskim: Czarny, Dzier ski, Samura, Socha, Soroka, Stryjek, cibor; ps. w okr gu bia ostockim: Maciej Samura, Samura; ps. w okr gu krakowskim: Grudzie , Jurand, Lawina, Luty,
99
Jerzy W gierski, „W lwowskiej Armii Krajowej“, Warszawa 1989, s.
146-152.
100
S. Lakiernik, „Diabelne szcz cie czy palec Bo y“, Lublin 2004.
adys aw Zajdler- arski, „Ruch oporu w latach 1939-1944 na
Bia ostocczy nie“, Warszawa 1967, cz. II, s. 3.
145
Taran, "W as” Oficer s by sta ej piechoty, cichociemny, major, podpu kownik (1941 ), pu kownik (1942 r.).
Nale do najwybitniejszych postaci polskiej konspiracji. Jego przyjaciel
i podkomendny, inspektor miechowski kpt. Antoni Iglewski („Ponar"),
napisa o nim w swoich wspomnieniach:P k J. Spychalski, cz owiek skromny, gor cy patriota, szczery demokrata, bezpo redni, ciesz cy si bardzo
du ym autorytetem i zaufaniem gen. W adys awa Sikorskiego, mia wielki
dar podbijania serc ludzkich i zjednania ich sobie, wi c nic te dziwnego, e
garn li si do niego oficerowie, szczególnie m odzi". Urodzi si 19 III
1898 r. w odzi, w rodzinie majstra fabryki w ókienniczej, cz onka Frakcji
Rewolucyjnej PPS. By najm odszym spo ród pi ciorga dzieci (brat Mariana,
marsza ka Polski i przewodnicz cego Rady Pa stwa). Podczas I wojny wiatowej, jako ucze 5 klasy gimnazjum w odzi, wst pi do POW, przyjmuj c
pseudonim „Szary", .Jurand". W okr gu ódzkim POW uko czy kurs szko y
nierskiej, nast pnie szko podoficersk , a w roku 1917/1918 - podchoówk . W 1917 r. jako „spalony" na terenie odzi, przeniós si do Sieradza, gdzie podj prac nauczyciela szko y ludowej. Jednocze nie aktywnie
dzia w POW, by m.in. komendantem obwodu tej organizacji i dowódc
lotnych oddzia ów bojowych.
W listopadzie 1918 r. uczestniczy w rozbrajaniu posterunków niemieckich i wspó dzia w przygotowaniu powstania wielkopolskiego. Bra równie udzia w formowaniu 31 pp w Sieradzu, w którym nast pnie rozpocz
ochotniczo s
niersk . Rok pó niej uko czy kurs oficerski dla
cz onków POW i Legionistów i otrzyma przydzia do 28 pp Strzelców
Kaniowskich w odzi. W jego szeregach bra udzia w wojnie polskorosyjskiej. Od 1924 r. by oficerem w 70 pp Strzelców Wielkopolskich w
Pleszewie, nast pnie instruktorem w Szkole Podoficerskiej w Che mnie,
dowódc kompanii w Szkole Podchor ych Piechoty w Komorowie
k. Ostrowi Mazowieckiej. Od 1930 r. s
w 57 pp w Poznaniu, w latach
1933-1934 wyk ada taktyk w Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie, a w 1934 r. zosta dowódc batalionu w 55 pp Strzelców Wielkopolskich w Lesznie. Rok przed wybuchem wojny mianowano go dowódc batalionu sto ecznego.
Podczas Wrze nia walczy w obronie Warszawy, a ju nast pnego dnia
po jej kapitulacji zameldowa si u gen. Micha a TokarzewskiegoKaraszewicza, dowódcy SZP. Otrzyma od niego na pocz tku pa dziernika
1939 r. nominacj na stanowisko dowódcy wojewódzkiego SZP w Lublinie.
By jednym z organizatorów SZP w woj. lubelskim, a po utworzeniu ZWZ
pe ni obowi zki komendanta okr gu.
Zdekonspirowany na pocz tku 1940 r., by poszukiwany przez gestapo.
Zmusi o go to do opuszczenia Lubelszczyzny (marzec 1940 r.) i wyjazdu do
146
Warszawy, sk d do ko ca czerwca 1940 r. kierowa okr giem. Po przekazaniu funkcji komendanta okr gu p k. Tadeuszowi Pe czy skiemu
(„Adam") pozostawa w dyspozycji KG ZWZ jako oficer inspekcyjny, a
jesieni 1940 r. skierowano go na teren Bia ostocczyzny z zadaniem zorganizowania Obszaru II ZWZ, obejmuj cego okr gi: bia ostocki, nowogródzki i poleski. Po niespe na miesi cznym pobycie na terenie okupacji radzieckiej zosta 17 listopada aresztowany przez NKWD w Morusach pod
Tykocimem i uwi ziony w Moskwie. Zwolniono go w sierpniu 1941 r. po
podpisaniu uk adu Majski-Sikorski. Pocz tkowo przebywa w Korpusie
gen. Andersa, a po rozmowie z gen. W adys awem Sikorskim w Buzu uku
przeniesiono go do pracy w sztabie Naczelnego Wodza w Londynie. Praca
ta jednak nie odpowiada a mu i z
raport w sprawie powrotu do dzia alno ci konspiracyjnej w kraju. Po przeszkoleniu zosta w nocy z 30 na 31
III 1942 r. zrzucony w rejonie T uszcza jako oficer cznikowy Naczelnego
Wodza do dowódcy Armii Krajowej, z prawem przesy ania meldunków do
NW przez sztab komendanta g ównego AK i bezpo redniego kontaktowania
si z Naczelnym Wodzem. Niewykluczone - jak twierdzi cz
znawców
tego okresu - e gen. Sikorski zamierza mianowa go zast pc komendanta
ównego AK i w zwi zku z tym bardzo prawdopodobne równie , e na
przeszkodzie temu stan o to, i - jak ustali kontrwywiad KG AK - po
zrzuceniu do kraju kontaktowa si on ze swoim bratem Marianem, jednym z dowódców AL.
W maju 1942 r., za zgod Naczelnego Wodza, zosta przydzielony do
dyspozycji komendanta AK jako inspektor KG, a 1 IX 1942 r. mianowano
go komendantem okr gu AK Kraków. Na tej funkcji pozosta do 24 III
1944 r., tj. do momentu aresztowania przez gestapo i osadzenia w wi zieniu
na Montelupich w Krakowie. Wraz z nim pojmano kilku jego najbli szych
wspó pracowników, w tym szefa oddzia u I, mjr rez. Stefana Sikorskiego
(„Oko "). Po nieudanej próbie odbicia, w maju 1944 r„ Niemcy wywie li
go pocz tkowo w nieznanym kierunku, a nast pnie do obozu w Sachsenhausen, gdzie zosta zamordowany, najprawdopodobniej w sierpniu 1944 r., po
wybuchu powstania warszawskiego.
Mówi em po polsku i wygl da em jak Polak
Nimrod S. Ariav-Cygielman, którego ycie mog oby pos
za kanw filmu. Urodzi
si w Lublinie, mia rodzin w Be ycach. Walczy w Powstaniu Warszawskim.
By wysokim rang izraelskim pilotem wojskowym, dyrektorem fabryki samolotów, potem nimi handlowa . Pod koniec lat 80. przyjecha do rodzinnych Be yc,
aby odnale i odnowi tamtejszy kirkut. Zacz wspomaga be ycki szpital i
szko y, ufundowa ultrasonograf, aparaty rentgenowskie, pracownie komputerowe. Histori ycia Nimroda Ariava poznali cz onkowie Akademii Obywatelskiej przy O rodku „Brama Grodzka - Teatr NN", s uchaj c jego nagranych
147
relacji. Wys ali list. „Nie mogli my przypuszcza , jak wiele emocji wzbudzi w
nas nagrana rozmowa" - napisali i zaprosili go do Lublina.
W domu by y u ywane trzy j zyki. Rodzice mówili po ydowsku. Ja z moim bratem chodzili my do Tarbutu, to mówili my po hebrajsku. I mieli my
guwernantk - Gertrud, która mówi a do nas po niemiecku. Zna em tak e j zyk polski, nie za dobrze, ale na tyle wystarczaj co, e mog em mówi i wyowi si po polsku nie z ydowskim akcentem. I to mnie uratowa o - wspomina Nimrod Ariav w rozmowie dla programu „Historia mówiona" Teatru
NN. W reporta u „Powrót" Agnieszki Czy ewskiej-Jacquemet z Radia Lublin wyznaje:
I nie wygl da em jak yd. By em cz onkiem AK, przeszed em szko , byem podchor ym. Mia em du o nazwisk: Henryk Górski, Jerzy Eugeniusz
Godlewski. Podczas powstania by em na Siennej, pó niej walczy em na Starówce, gdzie zosta em ranny. Chc znale to miejsce i nie mog . Przeszeem Starówk mo e z 50 razy. S rzeczy, które wychodz z g owy i nie
chc wróci . W Warszawie pozna Ann Rajs-Langfus, lubelsk ydówk ,
która w 1960 dosta a nagrod Prix Goncourt.
W grudniu 1945 roku Nimrod Ariav wyjecha z Polski, najpierw do Niemiec, trzy lata pó niej do Izraela. „Zacz em my le , e ja jestem ydem i e
moje miejsce jest w Izraelu" - wspomina. Zrobi karier w lotnictwie. By na wojnach Izraela. Zosta prezesem Israel Aircraft Industries, aby pó niej zaj si
handlem samolotami. „W 1988 roku postanowi em, e moi synowie powinni
wiedzie , co tu si dzia o. Nigdy w domu nie mówili my o tym i ja nie chciaem mówi o tym" - opowiada, jak zdecydowa si odnale grób ojca, którego - rozstrzelanego przez Niemców w 1942 r. - sam potajemnie pochowa .
Jednak w Be ycach po kirkucie nie pozosta o prawie nic. Zarós wysokimi
topolami. Dzi ki Nemrodowi Arialowi be ycki kirkut wydobyto z zapomnienia. Na cianie przy wej ciu znajduje si relief - rze ba drzewa przypominaj cego najpi kniejsze tego rodzaju dzie o cmentarne w Polsce. Od 1990 r. w rocznic mierci ojca na be yckim kirkucie Ariav przywozi ydów z ca ego
wiata, aby pokaza t dba
o pami przesz ci. By oczywi cie incognito Mosze Arens, wielokrotny minister obrony i spraw zagranicznych Izraela.
Bierno – utrudnia a ucieczki z gett i transportów
Prócz postawy nakazuj cej przyj swój los z godno ci , postawy czynnego oporu i walki czy te przypadków kolaboracji i zdrady by a w ród
ydów jeszcze jedna postawa, która dominowa a: rezygnacji, bierno ci,
apatii. Gdy emisariusze Rady Pomocy ydom z nara eniem w asnego ycia
docierali do obozów pracy, by nawi za
czno z zamkni tymi tam ydami, co umo liwi oby zorganizowanie ich ucieczki, ci cz sto w ogóle nie
148
chcieli z nimi rozmawia . Tak odprawiono z Pionek m odziutk kurierk
Ew Sarneck , ydowskiego zreszt pochodzenia, tak odprawiano i innych.
Dnia 7 listopada 1942 r. partyzanci z oddzia u GL im. Tadeusza Kociuszki opanowali ydowski obóz pracy w Janiszowie nad Wis , w powiecie kra nickim i otworzyli jego bramy. ydzi odmówili jednak wyj cia
na wolno . Partyzanci wycofali si po uprzednim zastrzeleniu komendanta
obozu i zabraniu ywno ci oraz odzie y z rozbitego magazynu. Wkrótce po
ich odej ciu ydów rozstrzelano.
W grudniu 1942 r. patrol AK dowodzony przez sier . „S pa" (Kazimierz
Wyszy ski) zatrzyma pod Nurcem na wschód od Siemiatycz poci g wiocy ydów transportowanych z Wilna do Treblinki. Ci nie chcieli opu ci
wagonów. Partyzanci trzymaj c w szachu litewskich konwojentów, którzy
zabarykadowali si w swym wagonie, t umaczyli ydom, e jad na pewn
mier . W odpowiedzi us yszeli, e jad nie na mier , lecz do pracy, bo
kazano im zabra potrzebne do niej narz dzia. W Okr gu Bia ostockim AK
podobne wypadki zdarza y si tak cz sto, e jego komendant, p k „M ciaw", w ko cu z irytacj meldowa Komendzie G ównej:
Poniewa przez teren Obwodu AK Zambrów przebiega trasa transportów
ydów do obozu zag ady w Treblince, usi owano u atwi ucieczki ydom z
transportów. Wszelkie jednak próby, przy bardzo du ym nara aniu si , nie
dawa y rezultatu. Poza nielicznymi przypadkami ydzi po prostu nie zdradzali ch ci ucieczki z transportu101.
Ogó ludno ci ydowskiej wykaza pos usze stwo zarz dzeniom
adz hitlerowskich, które przy pomocy policji ydowskiej i wspó udziale ukrai skich, litewskich, otewskich i innych formacji, dokonywa y masowych mordów ydów.
2. 4. 1.
Fakty o ydach w komunistycznej partyzantce 102
Pinkiertowcy, Kie basowcy, By a za oga Treblinki –
na partyzanckim szlaku
Gdy niedobitki ydów trafi y do lasów, rozpocz a si nauka nowego
kodeksu przetrwania. Na le nych cie kach czyhali na nich niemal e wszy-
101
Michael C. Steinlauf, „Pami nieprzyswojona, polska pami zag ady”, t um. Agata Tomaszewska, Warszawa 2001, s. 53:
102
Alicja Gontarek Biuletyn Gminy Wyznaniowej ydowskiej w
Warszawie, lato 2011, nr. 5771(63) 2011, s. 12-15.
149
scy: Niemcy, denuncjatorzy, pospolici bandyci, polska partyzantka, sowieccy je cy. Lista ta jest d uga.
Dlatego. gdy nadarza a si taka mo liwo , ydowscy uciekinierzy wst powali w szeregi, cierpi cej na braki kadrowe, komunistycznej partyzantki.
Nie wszyscy decydowali si na taki krok z przyczyn ideologicznych. By y
partyzant, obecnie prof. Uniwersytetu w Jerozolimie Dow Lewin, widzi to
tak: „Komunizm nie by wyborem ideowym. Ca e to gadanie o ydokomunie to bzdura. Aby przetrwa , do czyliby my nawet do oddzia ów Eskimosów. Niestety, ani Polacy, ani Litwini nas nie chcieli". I nie jest to wypowied odosobniona.
Jak zatem naprawd wygl da o ycie ydów w komunistycznej partyzantce i pod opiek jej siatek konspiracyjnych? Odpowiedzi szuka nale y
w meldunkach i raportach Gwardii Ludowej i Armii Ludowej, przechowywanych w Archiwum Akt Nowych. Jest to kopalnia wiedzy i temat rzeczywistego po enia i statusu ydów w tym rodowisku. Wy ania si z nich
obraz odbiegaj cy od dotychczasowych ustale .
Fidest
Jednym z bardziej znanych miejsc, gdzie ydowscy zbiegowie z gett, za
zgod i wiedz PPR, znale li schronienie, by y lasy pod Wyszkowem. Do
nich od 1943 roku zacz li - za po rednictwem cz onków sztabu g ównego
GL: Józefa Ma eckiego „S ka", Stanis awa Gaika „Krzaczka" i Tadeusza
Maciejewskiego „Tadzika" - nap ywa ydzi z warszawskiego getta. Do
szybko dowództwo zorientowa o si , e osób tych nie mo na wcieli w
szeregi oddzia ów partyzanckich. W meldunkach dostrzegano, e „ ydzi ci
wcale nie pragn walki, tylko chc si ukrywa , [...] s oni przeciwni Rosji
Sowieckiej, a marz o Palestynie". Z tych powodów zdecydowano si na
za enie obozu rodzinnego, który funkcjonowa pod nazw Fidest. Drugi,
nazywany Bazarem, mie ci si w lasach parczewskich.
3. W obozie od pocz tku panowa a napi ta atmosfera. Przede wszystkim, cz
ydów musia a s ono p aci za to, aby móc tam w ogóle przebywa . Gdy rozesz a si wie , e jeden z wyprowadzaj cych z getta
(„Krzaczek") zbieg z przekazan gotówk , w obozie zapanowa chaos i
brak dyscypliny. Wa sanie si po okolicy i grasowanie po okolicznych
wsiach sta o si z czasem niebezpieczne ze wzgl du na mo liwo dekonspiracji innych oddzia ów GL, która skutkowa aby niemieck ob aw . Powzi to wi c decyzj o reorganizacji. W jej wyniku powsta oddzia im.
Mordechaja Anielewicza, na którego czele stan Jan Za ski „Dudek".
Podzielono go na pi grup, którymi dowodzili: Adam Szwarcfus „Bia y
Janek", Mordechaj Growas „Merdek", -Gabry " NN" i .Ignac Podolski"
<XN> i -Ignac Gajowy NN. Pod koniec czerwca 1943 roku przemianowano
go na oddzia im. Obro ców Getta. Nieudolno organizacyjna gwardzistów
150
by a jednak zbyt du a, aby sprosta najprostszym zadaniom. Wedle raportu
z lipca tego roku podzia na oddzia y by czyst fikcj , a jednolite dowództwo nie istnia o. „Wszyscy wyczekuj na 'reformatora' z dowództwa G ównego, który sko czy by z ci ym dorywczym segregowaniem tych ludzi,
przez ci gle zmieniaj cych si i nigdy nie obecnych dowódców [...] Oddzia , który powsta przed kilku dniami po to by wkrótce znów si rozwi za , przyjmuj c niepewny element nap ywowy, sam raczej si zdegraduje,
ni wychowa tych ludzi na ."dobrych partyzantów" - podkre lano w meldunkach.
Wraz z up ywem czasu k opoty nie znika y, a wr cz narasta y. Na nisk
ocen , jak wystawiano zgrupowaniu wyszkowskiemu, zwi zan z unikaniem akcji bojowych, nieprzemy lanymi eksami aprowizacyjnymi, nak aday si konflikty wewn trzne i zadziwiaj ca nieumiej tno konspiracji oraz
dezercje. O tym, e sytuacja wymkn a si spod kontroli, wiadcz plany
dowództwa, w których przewidywano podzia tych ludzi na trzy grupy, po
uprzednim prowadzeniu w ród nich czystki". Trudno zatem mówi tu o
jakiejkolwiek opiece.
Szczególnie ostro przebiega y spory mi dzy powsta cami z warszawskiego getta a pinkiertowcami", zwanymi tak e „cmentarnikami". Pinkiertowcy to byli pracownicy (i cz onkowie ich rodzin) przedsi biorstwa pogrzebowego Pinkierta, które dzia o na terenie warszawsk i ego getta. W
zamian za opiek ze strony PPR przekazali tej organizacji bi uteri o wartoci 3 mln z otych. Ju samo ich sprowadzenie warszawscy bojownicy przyli z oburzeniem i zdziwieniem. „Kanalie ostatniego rz du", jak ich okrelano w meldunkach, „zachowuj si jakby za pieni dze przekazane Partii
kupili sobie prawo do przetrwania wojny w lesie pod opiek najemnych
partyzantów. Utrwalili sw pozycj 'lokatorów lasu', obdarzaj c poszczególnych 'wodzów' (np. 'Krzaczek' i in.) z otem. W tej sytuacji oddzia jest
bardziej podobny do czarnej gie dy ni do oddzia u partyzanckiego. Gdy
oddzia ma ma o jedzenia, to pinkiertowcy, oprócz przypadaj cych na 1
racji, zawsze maj swoje zapasy, którymi opychaj si na uboczu. Nienawi do nich jest tak du a, e partyzanci sk onni s pozby ich za wszelk
cen i zlikwidowa . 'Wodzowie' unikaj wszelkich mów na ten temat i
zbywaj partyzantów magicznym: 'Warszawa przys a'". Mo e wi c jedyna
wina pinkiertowców polega a na braku ch ci do walki? Ta z kolei jednak
doprowadza a do parali u ca ej aktywnie bojowej grupy.
Dziesi dni po meldunku, w którym zawarta zosta a sugestia fizycznej
likwidacji cz ci ydów znajduj cych si w lasach wyszkowskich, powsta
raport, który odnosi si ju do zupe nie innych realiów. W efekcie totalnej
dekonspiracji okoliczni mieszka cy, natykaj cy si co rusz na grupy ydowskie, donosili w adzom niemieckim, gdzie znajdowa y si ich kryjówki,
151
bunkry i obozy. Niemieckie oblawy pozbawi y ycia wi kszo z oko o
setki ydowskich gwardzistów. Stan organizacyjny po tych akcjach stopnia
do 25 osób. Z czasem wybici zostali niemal e wszyscy. Poza tym, po tych
wydarzeniach lub nieco wcze niej od zgrupowania wyszkowskiego od czy a si grupa dowodzona przez -Ignaca". Prawdopodobnie chodzi o Ign ca Gajowego. którv wraz z pinkiertowcami przemie ci si do lasów mi skich. Co si z ni sta o si , nie wiadomo. Zdezerterowali tak e niektórzy
ydzi z grupy „Merdka", przechodz c do „sikorszczaków", czyli do AK.
Inni z tego oddzia u, chc c si wyrwa z chaosu komunistycznej partyzantki, postanowili ruszy spod Wyszkowa w kierunku Wo ynia. Byli to g ównie cz onkowie OB-u. Niestety, nie jest znana droga, któr obrali. Kontakt
szybko si urwa . Wzbudzi o to niepokój komendanta OB-u Antka Cukiermana, który pod koniec listopada 1943 roku napisa o tym do Tadeusza
„Bora" Komorowskiego. W li cie wspomnia , i poszukiwana grupa ydowska po drodze spotka a oddzia AK, z którym si po czy a w celu kontynuowania marszu, i s uch o niej zagin . Polskie dowództwo wyrazi o
jednak zdziwienie, ywi c przekonanie, e oddzia „Merdka" po czy si z
komunistyczn partyzantk . Panowa nieopisany chaos informacyjny. Specjalny obowski wys annik uda si wi c do lasu, gdzie uzyska informacj ,
e grupa „Merdka" istotnie przy czy a si do akowców. Najprawdopodobniej by to jednak oddzia nale cy do organizacji „Miecz i P ug", dowodzony przez Norberta Gostomskiego ps. „Kulawy", który pod przykrywk
pienia bandytyzmu zajmowa si mordowaniem ydów, bez wzgl du na
wiek i p . Znamienne, e „Merdkowi" i jego ludziom, znaj cym realia
komunistycznej partyzantki, od której te uciekli, „Kulawy" zaimponowa
postaw bojow , umundurowaniem i uzbrojeniem. Sami wi c poprosili o
przyj cie ich do jego oddzia u.
Razem z katami
Na miejsce zdziesi tkowanych ydowskich grup (a mo e wcze niej) w
zgrupowaniu im. Obro ców Getta pojawili si nowi przybysze. Tym razem
szeregi AL zasili nowo uformowany oddzia , o „dumnej" nazwie: „By a
za oga Treblinki". Rekrutacja nie omija a nikogo. Oddzia ten sk ada si z
ukrai skich wachmanów, którzy s yli w obozie zag ady Treblinka II i
obozie karnym Treblinka I. Ju od wiosny 1943 roku Ukrai cy ci zorientowali si , e - jako wiadkowie Zag ady - b
równie poddawani likwidacji. St d, wedle stanu wiedzy polskich organizacji podziemnych, dezerterowali ze s by. ukrywaj c si w lasach.
Oddzia pozostawa pod dowództwem „Anatola" (NN). Panowa y w nim
.specyficzne" relacje. Wyja nia to Irena Szenberg-Tar owska, która trafi a
do niego jako oficer o wiatowy, po tym, jak wysz a z getta: „Nie wiem
dlaczego, ale mnie skierowano do oddzia u sowieckiego, mia am by ofice152
rem o wiatowym. By o to co zupe nie krety skiego. Wszyscy, mo e z
wyj tkiem dowódcy, byli po prostu zwyk ymi bandziorami. Zbiegli z obozu, utworzyli oddzia i zajmowali sie rozbojem. […} A przy okazji dowiedzia am si strasznych rzeczy, bo oni mieli na sumieniu zabicie kilku zamo nych ydów". Cho ydowska oficer o wiatowa nie zdawa a sobie do
ko ca sprawy, z kim mia a do czynienia, jej diagnoza by a trafna. Czytaj c
raporty AL., mo na nawet odnie wra enie, e ukrai skich wachmanów
bali si nie tylko okoliczni mieszka cy, ale te samo dowództwo, nie maj ce nad nimi adnej kontroli. Oddzia „by ej za ogi Treblinki" to jednak nie
wyj tek. GL na pó nocnej Lubelszczy nie wita o z otwartymi ramionami
tak e innych stra ników z obozów niemieckich w Be cu, Sobiborze i Treblince, mimo e pocz tkowo, jako oddzia „Czapajowców", zajmowali si
oni likwidowaniem
nierzy GL i ydów, w ramach przynale no ci od
organizacji „Miecz i P ug". Wywo ywa o to strach i poczucie zagro enia
ród oddzia ów ydowskich, o czym wspomina Marian Szarach z grupy
GL im. Berka Joselewicza, operuj cej w tamtych lasach.
Inny przyk ad z terenu Lubelszczyzny jest równie znamienny. Oto
na czele batalionu GL „Lemieszewski" stan
Karol LemichowHercenberger, Niemiec nadwo
ski, czo gista Armii Czerwonej, który w
1941 roku dosta si do niewoli niemieckiej i zosta komendantem Hilfspolizei w Bychawie. Kierowa , z ramienia niemieckiej policji pomocniczej,
wywózk tamtejszych ydów do obozów zag ady. W ród gwardzistów jego
niech tny stosunek do osób pochodzenia ydowskiego nie zmala . Oddzia ,
którym dowodzi , utrzymywa dobre stosunki z lud mi nale cymi do bandy rabunkowej pod wodz , ciesz cego si na Lubelszczy nie z s aw ,
Stanis awa Kie basy ps. „Dziadek". „Kie basowcy", jak ich nazywano,
zajmowali si g ównie wy apywaniem ydów, stosuj c podst pne metody.
Masowe zbrodnie pope niali dla zysku lub „dla przyjemno ci". Zachowania
obu grup w stosunku do ydów przypomina y „polowania" z elementami
gry taktycznej.
We wrze niu 1943 roku, gdy grupa ydowska nale ca do batalionu
GL „Lemiszewski" wystawi a dwóch wartowników, jednemu z cz onków
bandy Kie basy uda o si ich rozbroi i nast pnie przynie karabiny do
dowództwa, o wiadczaj c: „Gdyby cie mieli wszystkich takich
nierzy,
to by was wybito". Lemiszewski wraz z komendantem III batalionu wykonali osobi cie na ydowskich wartownikach natychmiastow egzekucj .
Nast pnie kuzyn zabitego g no wyrazi opini , e „gdyby wiedzia , kto
zastrzeli wartowników, to zabi by go". W efekcie wywi za a si strzelanina, w której pad ranny, a potem zmar Lemiszewski. Grupa ydowska zosta a za ca kowicie wymordowana. Raport informacyjny, bez ogródek
streszczaj cy przebieg wydarze ko czy , si nast puj co: „Obecnie nie ma
153
w naszych oddzia ach ydów i nie przyjmujemy ich, poniewa przynie li
nam wielk strat ". Tak e reakcja zwierzchników wydaje si znamienna dla
stosunków panuj cych w oddzia ach GL. G boko
owali oni utraty Lemiszewskiego, który by „bezwzgl dny, je li chodzi o zdrowie i dobro organizacji". Mordów na ydach w GL nikt nie rozlicza . Nikt te nie próbowa powstrzymywa narastaj cej fali antysemityzmu w oddzia ach.
Po yteczny ydowski kryminalista
Szeregi GL-AL zasilali równie przedwojenni pospolici przest pcy. W
rodkach decyzyjnych kierownictwa komunistycznej partyzantki panowa
w tej materii daleko posuni ty relatywizm. Kierowano si tu zasad przydatno ci, podobnie zreszt jak w przypadku innych grup ydów czy stra ników niemieckich obozów. Etos
nierza GL-AL w ciwie nie istnia .
Mi dzy lud mi rekrutuj cymi si z „elementu bandziorskiego" a strukturami komunistycznej konspiracji istnia nawet pewien cichy uk ad, pozwalacy dzieli „ upy", tak, aby adna ze stron nie okaza a si stratna. Lektura
dokumentacji wytworzonej przez t konspiracj nie pozostawia co do tego
adnych w tpliwo ci.
O ile z regu y ydowskie grupy mia y status gorszych (czasem w ogóle
ich nie uzbrajano), to przypadek, dzia aj cego w Radomskiem, Izraela Ajzenmana vel Juliana Kaniewskiego ps. „Chytry" i „Julek" zaliczy mo na
do odwrotnych. Do partyzantki komunistycznej trafi jako yd odbity z
aresztu policji pomocniczej ydowskiej w przeddzie przekazania go w r ce
Gestapo. Dodajmy, e by karanym wi zieniem przedwojennym z odziejem.
W 1942 roku wraz z innymi ydami stanowi 70% stanu osobowego radomskiej GL, operuj cego w okolicach Przysuchy, Opoczna i Drzewicy.
Kariera „Chytrego" w Okr gu Radom nabra a rozp du, gdy poprzedni dowódca, Zygmunt Banasik, zosta skazany na kar mierci za liczne nadu ycia, w tym prac dla Gestapo. Najpierw wi c skonfliktowa si z nast pc
Banasika, Józefem Rogulskim ps. „Wilk", który odszed w inne rejony, nie
zgadzaj c si na uprawiany przez Ajzenmana bandytyzm, którego ofiarami
pada a okoliczna ludno . Nast pnie utworzy oddzia „Lwy". Po drodze
zd
zamordowa jeszcze nieznanego z nazwiska yda, Siemiona (Symiona) z Drzewicy - konkurenta w podziale upów. Tak „zr cznemu" i
„zaradnemu" dowódcy powierzono wi c wyj tkowe zadanie. Jego oddzia
przeformowano i nadano mu nazw specgrupy z poleceniem likwidacji
cz onków NSZ i w ogóle bandytyzmu [sic!]. Cho z powierzonej misji
Ajzenman wywi za si . to kierownictwo za rozboje, które uprawia na
szeroka skale, i morderstwa dowódców stoj cych na czele innych oddziaów GL-AL., funkcjonariuszy w radomskich lasach, okre li o go mianem
„zaka y Radomia", a koledzy, sarkastycznie, „wielkim atamanem". Z drugiej strony roztaczano nad nim parasol ochronny w nadziei, e mo e si
154
jeszcze przyda . Jeden z wy ej postawionych dowódców ostrzega nawet
Ajzenmana. pisz c do niego: „Podaj Wam do wiadomo ci, e macie w
terenie krwio ercy i ledz za tym, jak si urabia ludno przeciw Wam i
mo e doj do zorganizowanej próby rozbicia Was." By y to owa prorocze, lecz zemsta nadci gn a nie od strony gwardzistów, lecz z NSZ, która
rozbi a w 1943 r. oddzia im. Wary skiego (tak nazywa a si w pó niejszym czasie grupa „Lwy").
Ajzenman przetrwa i z polecenia szefa sztabu „I Brygady AL Ziemi
Kieleckiej", kpt. Dawida Kornhendlera vel Adama Korneckiego, przydzielony zosta do siatki wywiadowczej NKWD, kierowanej przez Kazimierza
Czy a „Chrusta". W nied ugim czasie trafi do specgrupy NKWD „Nitra",
rozpracowuj cej polskie podziemie poprzez zak adanie siatek szpiegowskich. Po zaj ciu ziem polskich przez wojska sowieckie Ajzenman podj w
Konskiem prace polega ca na aresztowaniu dzia aczy podziemia niepodleciowego, a nast pnie pracowa w UB w Poznaniu. W PRL trafi jednak
do wi zienia, w 1960 roku wydalono go nawet z PZPR za wykorzystywanie
stanowiska do celów osobistych.
Po wojnie Ajzenmanowi i wielu innym spreparowano yciorysy, które
mia y za wiadcza o ich bohaterstwie. Z tych sfabrykowanych biografii nie
dowiemy si jednak ani o tragicznej sytuacji ydów w lasach wyszkowskich, ani o paradoksach akcji werbunkowych GL, doprowadzaj cych do
licznych konfliktów i mordów na ydach w oddzia ach, ani o panuj cych w
szeregach komunistycznej partyzantki pospolitym bandytyzmie i samowoli,
sankcjonowanych przez jej kierownictwo.
Raport nr. 4 Prawa Podmiejska 14. 07. 1943 Wyszków
< _ > teren, w którym grupy operowa y nie posiada lasów, a tylko zagajniki przeci tnej wielko ci 500 m. na 100 m, obramowane drogami le nymi.
Ten stan rzeczy spowodowa , ze by y niezliczone wypadki natkni cia si na
miejscow ludno <zbieraj
jagody, pas
byd o itd.). W ten sposób w
okolicznych wsiach sta o si wiadomym, w lasach znajduj si grupy
partyzanckie i to grupy ydowskie. Grup polskich okolica ta jeszcze nie
widzia a, a grupa Niko aja jest grup rosyjsk i w dodatku grup o opinii
rabusiów. Nic wi c dziwnego, ze ludno okoliczna nastawiona antysemicko donios a w adzom niemieckim, e w lasach znajduj si ydzi i poinformowa a o miejscach, w których oddzia y znajdowa y si . Wszystkie te
miejsca zosta y nawiedzone przez andarmeri , schrony spalone".
Raport nr 23 Okr g nr 4 pa dziernik 1943
22. IX grupa ydowska, nale ca do Baonu III wystawi a 2 wartowników. Przechodzi tamt dy jeden cz onek bandy, nie nale cej do adnej
organizacji, rozbroi obu wartowników i przyniós karabiny do oddzia u i
pokaza to kom. Lemiszewskiemu i kom. III Baonu, którzy na miejscy wy155
konali wyrok mierci na tych 2 wartownikach. Jeden z ydów, prawdopodobnie kuzyn jednego z zabitych wyrazi si do kom. Lemiszewskiego, e
gdyby wiedzia kto zastrzeli wartowników to by go zabi . Wtem kom Lemiszewski wyci gn rewolwer, który si jednak zaci i wtedy jeden z
grupy ydowskiej strzeli i rani Lemiszewskiego w bok (prawdopodobnie
postrzelone nerki). Na dany strza zlecieli si wszyscy gwardzi ci z III i IV
Baonu i widz c rannego porwali za bro i samorzutnie zacz li strzela do
ydowskiej grupy. Kilku jest zabitych reszta zbieg a (dok adnego raportu na
razie nie ma) O dalszej sytuacji i o stanie rannego nic mi nie wiadomo.
Wypadek ten jest bardzo smutny dla nas poniewa w osobie kom. Lemiszewskiego tracimy dowódc , co ujemnie odbije si .
Raport Jozefa Ma eckiego „S ka"
o akcji Mobilizacyjnej do partyzantki (bez daty)
„Np. Praga w osobie S. przekaza a grup osób, z których jeden zdecydowany bandyta i demoralizator, wyra aj cy si , e chce sobie nabi kiesze . Polacy, którzy wysy ani w teren zachowuj si po bandycku, okradaj
swoich wspó towarzyszy ydów (dos ownie) i zostawiaj ich. Budz bufetow na wódk , ha asuj , zwracaj na siebie uwag . Charakterystyczne, te
gros ludzi przekazywanych by o po linii „.prywatnej”.
Tekst: Alicja Gontarek
2. 5.
Kiedy i w jaki sposób Polacy powiadomili wiat o Zag adzie?
W okresie mi dzywojennym pa stwa europejskie niewiele uczyniy dla ratowania z opresji hitlerowskiej w Niemczech, ydowskich
obywateli, czego sygna em by a oboj tno na los uchod ców na
konferencji w Evan-les-Blain w czerwcu 1938 roku. Podobne stanowisko zajmowa y one w kwestii ydowskiej i w czasie II wojny
wiatowej. O ile chodzi o poinformowanie wiata o Zag adzie, to
najbardziej miarodajnymi informatorami okazali si Polacy. Ambasada Polska w USA, bez wiedzy administracji ameryka skiej, udost pnia a wiatowemu Kongresowi ydowskiemu szyfrow czno
z ich przedstawicielstwem w Szwajcarii. Ró nymi drogami byli wysy ani do Anglii ywi wiadkowie polsko - ydowskiego dramatu: w
1940 r. p. Luciano Frasati Gawro ska wywioz a z Polski on premiera RP Helen , inni ich córk Zofi Sikorsk -Le niowsk , dr H.
Szoszkiesa - dziennikarza, cz onka gminy ydowskiej, bliskiego
wspó pracownika i przyjaciela Adama Czerniakowa; cz onka Bun156
du103 Szmula Zygelbojma, który wraz z dr. Ignacym Szwarcbarthem
(syjonista) i dr Szererem weszli do Rady Narodowej polskiego parlamentu na wygnaniu. Interesy ydowskie reprezentowa i dogl da
cz onek rz du RP, socjalista H. Liberman.
W Biurze Informacji Propagandy (BIP), Zwi zku Walki Zbrojnej
(ZWZ) a po zjednoczeniu Armii Krajowej (AK), w podwydziale
Referatu Mniejszo ci Narodowych zorganizowanego w 1940 r., wyoniono Referat ydowski, którym kierowa in . Makowiecki. Sporz dzane w nim meldunki by y systematycznie przekazywane dowództwu AK i Delegaturze Rz du Emigracyjnego na kraj (DR).
Od l lutego 1942 r. referatem kierowa Henryk Woli ski. 27 wrzenia 1942 r. powsta Spo eczny Komitet Pomocy Ludno ci ydowskiej zwany Komitetem im. Konrada egoty. 4 grudnia 1942 r. w
miejsce tego Tymczasowego Komitetu powo ano Rad Pomocy ydom (RP ). Na pocz tku 1943 r. Departament Spraw Wewn trznych
(DR), wy oni odr bny Referat ydowski (przy DR) i 4 lutego 1943
r. w roli jego kierownika wyst puje Witold Bie kowski. Od tego
czasu, do kompetencji Referatu ydowskiego AK nale y centralne
kontakty polskich i ydowskich organizacji wojskowych, a tak e
wywiad wojskowy. RP zajmowa a si akcj opieki, a Referat ydowski DR skupia w swym r ku wszystkie inne sprawy, w tym
czno z zagranic . Jesieni 1942 r. powsta ydowski Komitet
Narodowy ( KN) oraz ydowska Organizacja Bojowa ( OB). Ju w
pa dzierniku 1939 r. ydowski historyk dr Emanuel Ringelblum
rozpocz organizowanie Archiwum Getta, któremu ze wzgl dów
konspiracyjnych nadano nazw "Oneg Szabat". Nazwa ta wywodzi a
si st d, e narady jej cz onków odbywa y si w soboty. Rada Ministrów Rz du Emigracyjnego w Londynie uchwa z 20 kwietnia
1944 r. powo a Rad do spraw Ratowania Ludno ci ydowskiej.
Cho by na podstawie komórek zajmuj cych si problematyk ydowsk nale o oczekiwa , e przeka informacje na Zachód o
martyrologii ludno ci okupowanego kraju, w szczególno ci ydów.
Polski Rz d Emigracyjny utrzymywa czno z krajem poprzez
polski referat Zarz du Operacji Specjalnych (SOE) brytyjskiej organizacji sabota owej, która razem z VI biurem polskiego sztabu generalnego rozbudowa a kontakty z Polsk i zajmowa a si transportem
103
Jerzy laski, „Polska Walcz ca“, Warszawa 1990, s. 933.
157
ludzi z Polski i do Polski. Pocz tkowo kurierzy z Polski, poprzez
gry i inne kraje, przemierzali tysi ce kilometrów, przedzierali si
nielegalnie przez wiele granic, by przewie z kraju dla rz du emigracyjnego mikrofilmy i inne materia y. Nieocenione us ugi w tych
sprawach odda o kilku cz onków kolonii szwedzkiej w Warszawie,
wspó pracuj cych z polskim podziemiem. W latach 1941 do lipca
1942, czyli a do momentu ich aresztowania i stracenia przez gestapo, po redniczyli oni i przewozili do Szwecji obszerne materia y DR
i dowództwa AK. Swen Norman, wszed do getta, porobi zdj cia,
które przekaza na Zachód. T drog przewieziono z Polski do Londynu dwa listy Bundu (z 16 III i 2 V 1942 r.). Zygelbojm otrzyma je
w Londynie po dziesi ciu dniach. Ponadto w Japo skim konsulacie
w Kownie, zatrudniona przez konsula Chiune Sugihara dzia a siatka wywiadu AK kpt. Alfonsa Jakubia ca, Jana St. Daszkiewicza,
Jerzego Kuncewicza i Stanis awa Perca, która przesy a raporty do
k. Rybikowskiego via Sztokholm - Londyn.
Dla uzmys owienia sobie, jak daleko rozwini ta by a czno z
Londynem, ilustruje spraw zrzutu do kraju tak zwanych "cichociemnych".
Pierwszy lot zako czony zrzutem skoczków nast pi w nocy z 15 na 16
lutego 1941 r. Ostatni z 26 na 27 grudnia 1944 r. Ponadto w 1944 trzy operacje lotnicze by y po czone z l dowaniem samolotów w kraju w ramach
"mostów" (w tym pierwsza w kwietniu 1944 r. pod Lublinem). Startuj ce
do Polski samoloty, przez ten okres zabra y 316 cichociemnych, 28 cywilnych kurierów, 1 w gierskiego radiotelegrafist oraz czteroosobow brytyjsk misj wojskow . Sze ciu cichociemnych zgin o wraz z za ogami samolotów, a trzech zgin o podczas skoku na ziemi . Oprócz spadochroniarzy,
wyekspediowano rodki finansowe, uzbrojenie oraz 650 radiostacji.
W 1941 r. nie zdawano sobie jeszcze w Polsce sprawy z istnienia
planów zag ady ydów w Europie. Dopiero zbiorowe morderstwa
pope niane na wschodzie, pozwoli y na uzmys owienie, do czego
zmierza hitleryzm. Wiadomo o masakrach na wschodnich terenach
II Rzeczypospolitej, na Ukrainie, Bia orusi i Litwie, z opó nieniem
dociera y do centralnej Polski i by y natychmiast publikowane w
Biuletynie Informacyjnym. 8 grudnia 1941 r. Niemcy uruchomili
obóz zag ady w Che mnie n/Nerem, a ju w styczniu 1942 r. fakt ten
zosta og oszony w prasie podziemnej, w tym o u miercaniu ofiar
158
gazem w specjalnych samochodach. Relacje spisano w oparciu o
zeznania zbieg ych z obozu grabarzy, przyjació Jana St. Daszkiewicza, Jerzego Kuncewicza i Stanis awa Perca, którzy systematycznie
przesy ali raporty do p k. Rybikowskiego nast pnie dostarczone do
Londynu i opublikowane w gazetach USA. Po deportacji w po owie
marca 1942 r. 26 000 ydów z Lubelszczyzny do obozu w Be cu cho nie znano jeszcze metod u miercania - wiadomo o tym przekazano do Londynu ju na pocz tku kwietnia.
Adwokat Leon Feinera z Bundu z Warszawy, najpierw sporadycznie, potem regularnie przekazywa przez podziemne radiostacje i
kurierów wiadomo ci dla "Artura" - Zygelbojma, który po ucieczce z
kraju, poprzez Ameryk , dotar w kwietniu 1942 r. do Londynu. By
or downikiem ydów polskich na Zachodzie i nigdy nie skar
si
na brak materia u informacyjnego.
Gmina ydowska w Zurychu przekazywa a szefowi policji Rothmundowi udokumentowane dane o sytuacji ydów europejskich.
Wykorzystanie polskiego kana u czno ciowego Ambasady w
Szwajcarii do takich celów by o nielegalne. Ale polscy dyplomaci w
Nowym Jorku i Bernie przekazywali wiadomo ci do Europy i z Europy dla Agudath Israel i zwi zanych z nim ortodoksyjnych komitetów uchod czych. - I chocia ten system opó nia niekiedy przep yw
informacji, pozwala unikn cenzury, zw aszcza surowej cenzury
ameryka skiej. Sternbuch, przedstawiciel ortodoksyjnych grup ydowskich w Szwajcarii, utrzymywa podziemne linie czno ciowe z
wi kszo ci okupowanych przez pa stwa Osi krajów Europy. Od
po owy roku 1942 a do ko ca wojny korzysta z polskich rodków
czno ci mi dzy Bernem a Nowym Jorkiem do przekazywania dziaaczom ydowskim w Stanach Zjednoczonych poufnych wiadomo ci
ze róde konspiracyjnych w okupowanej Europie.
W roku 1941 rz d RP wyda Czarn Ksi , w której tom II do VI
by y po wi cone niedoli ydów w Polsce. K. Papee, ambasador przy
Watykanie, wielokrotnie kierowa demarche i interweniowa w
sprawie ucisku ydów i Polaków, szczególnie w latach 1940-41, ale
tak Watykan, jak i rz dy sprzymierzone milcza y. Komitet Ocalenia i
Pomocy z Budapesztu, od po owy 1942 r. systematycznie informowa Zachód o sytuacji ydów polskich. H. Morgenthan, by y minister finansów USA, w pami tnikach og oszonych w roku 1947
utrzymuje, e ju w sierpniu 1942 r. rz d by poinformowany o
159
zbrodniach dokonywanych na ydach. Departament Stanu przez
wiele miesi cy ukrywa przed spo ecze stwem raporty placówek
dyplomatycznych i depesz nr 354 z 10 lutego 1943 r. poleci swemu
dyplomacie Harnsonowi, aby nie przyjmowa i nie wysy do USA
wiadomo ci o losie ydów europejskich.
W miar nap ywu meldunków Londyn prosi o potwierdzenie masowej zag ady na Wschodzie. DR 8 kwietnia 1942 r. potwierdzi
masowe mordowanie ydów na Wschodzie i w Lublinie. Emigracyjna Rada Narodowa w swych rezolucjach z 10 czerwca i 8 lipca 1942
r. wskaza a na "planowe mordowanie praktycznie ca ej ludno ci
ydowskiej". 9 czerwca 1942 r., przez radio przemawia do narodu
premier rz du gen. Sikorski, który w sposób otwarty mówi o zbrodni dokonywanej na ydach. Kronikarz getta warszawskiego Emanuel
Ringelblum pod dat 30 czerwca 1942 r. zanotowa :
ydowska opinia publiczna w Warszawie jest poruszona interpelacj
rz du polskiego nadan we wszystkich j zykach narodów sojuszniczych. W
sprawozdaniu z 5 sierpnia w biuletynie londy skim pisano: "Je li narody
anglosaskie nie wierz w raporty z Polski i uwa aj je za niegodne zaufania,
to trzeba bez w tpienia wierzy informacjom ze róde ydowskich”.
Stefan Korbo ski, cz onek Kierownictwa Walki Podziemnej
po latach w swoich wspomnieniach pisa :
„Wysy em do Londynu kilka depesz jedna po drugiej, zawiadamiaj cych o rozpocz tej 22 VII 1942 likwidacji getta. adowano do wagonów
towarowych na ul. Stawki po 7000 osób i wywo ona na wschód, do Majdanka, gdzie wszystkich gazowano. Zdziwi o mnie ogromnie, e wbrew
dotychczasowej praktyce BBC nie zrobi o z tych depesz adnego u ytku i o
tych wiadomo ciach nie wspomnia o ani s owem. (...) Dopiero po miesi cu
BBC poda o wiadomo opart na naszych informacjach, a wiele miesi cy
pó niej wyja ni mi ca spraw emisariusz rz du, który zosta zrzucony do
kraju na spadochronie: Depeszom Pana nie uwierzono. Nie uwierzy rz d,
nie uwierzyli Anglicy. Mówili, e przesadzili cie w propagandzie antyniemieckiej. Gdy Anglicy otrzymali potwierdzenie z w asnych róde , zapanowa a konsternacja. 104
W listopadzie 1942 roku w adze Polski Podziemnej poinformoway Londyn, e Niemcy likwiduj resztki ocala ej dotychczas ludno ci
104
Jerzy Korczak, „Misja ostatniej nadziei”, Warszawa 1992, s. 127-131
160
ydowskiej. Wed ug gen. Bora - Komorowskiego, w czasie deportacji 300 000 ydów z Warszawy do obozu zag ady w Treblince, AK
przekazywa a codzienne raporty sytuacyjne do Londynu, ale BBC
zachowywa a zupe ne milczenie. Dopiero za miesi c po interwencji
z Polski, "kiedy Brytyjczycy otrzymali potwierdzenie ze swoich w asnych róde , wybuch a panika i BBC nada a wasze meldunki".
Jak relacjonowa kurier zrzucony do kraju "pi dni po pierwszej
deportacji z Warszawy - 22 lipca 1942 r. Jewish Telegraphic Agency
(JTA) powo uj c si na Zygelbojma i polski rz d w Londynie podaa, e Niemcy rozpocz li masow zag ad ". Informacje o losie ydów przysz y przez Szwecj od kilku jednostek z Estonii i Finlandii
ale równie nie dawano im wiary. O likwidacji getta warszawskiego
doniós z Genewy Richard Lichtheim 15 sierpnia. Londy ski "Jewish
Chronicle" i inne gazety pod dat 21 sierpnia donosi y o samobójstwie Czerniakowa. Jewish Telegraphic Agency 10 wrze nia i 12
pa dziernika 1942 r. potwierdzi a wiadomo o deportacji z Warszawy 300 000 ydów. W ci gu nast pnych miesi cy Zygelbojm
otrzymywa meldunki radiowe i listy od ocala ych cz onków Bundu.
Obszerny raport z Warszawy z sierpnia 1942 r. przedstawia obozy
mierci ze szczególnym uwypukleniem roli Treblinki - przebieg selekcji i ró ne dane. Szczegó owe informacje by y te zawarte w 10
stronicowym li cie Feinera, z pro
o interwencj i zastosowanie
sankcji odwetowych na Niemcach.
„W o wi cimskim obozie istnia o zorganizowane przez Witolda Pileckiego podziemie, które systematycznie przekazywa o meldunki na zewn trz. W bloku nr 20 nale cym do szpitala, gdzie trzymano chorych na
tyfus, zmontowano tajn radiostacj obs ugiwan przez blokowego, ppor.
Alfreda Stössela. Do jesieni 1942 r., przez okres 7 miesi cy, przekazywa a
ona w eter wszystkie wa niejsze wiadomo ci dotycz ce dokonywanego tam
ludobójstwa” 105 .
„Sztab obwodu tomaszowskiego AK utrzymywa sta y kontakt ze stacj
kolejow w Be cu. Przesy ane stamt d dok adne dane dotycz ce transportów z wyliczeniem liczby ydów by y natychmiast przesy ane do okr gu,
sk d krótkofalówk kierowano je do Londynu. Niestety - nie zachowa y si
meldunki w brudnopisie" ... Tu musimy wyja ni , e rzadko kto z ogó u
zdawa sobie spraw , e „Las" od dawna przesy meldunki i e zagranica
105
Józef Garlicki, „O wi cim walcz cy“, Warszawa 1992, s. 89.
161
wiedzia a nie tylko o obozie zag ady w Be cu, lecz zna a prawd o wszystkich innych tak w kraju, jak i w Reichu"106.
Niezale nie od raportów polskich organizacji podziemnych,
wspó pracownicy Archiwum "Oneg Szabat" opracowali obszerny
raport pt. Likwidacja ydowskiej Warszawy datowany 15 listopada
1942 r., który jako dokument zjednoczonych organizacji podziemnych getta, zosta wys any do Londynu wraz z obszern dokumentacj ostatnich wydarze w getcie, sporz dzon w Referacie ydowskim (BIP) przez S. Herbsta i H. Woli skiego.
W listopadzie przyby z Polski do Londynu kurier polskiego podziemia Jan Kozielewski (ps. "Witold", "Jan Karski"). By a to jego
trzecia i ostatnia misja. Jako by y pracownik ministerstwa spraw
zagranicznych przed 1939 r., by dobrze przygotowany do wype nienia swojej misji. Przed wyjazdem z kraju, dwukrotnie konferowa w
getcie warszawskim z Feinerem oraz z przedstawicielem syjonistów
warszawskich. Ponadto przedosta si potajemnie (wprowadzony
przez ukrai skiego stra nika) do mi dzynarodowego obozu tranzytowego w Izbicy w lubelskim, który godzin penetrowa , by przekaza swe spostrze enia za granic .
W drodze do Londynu, Karski przekaza szefowi polskiego podziemia we Francji Aleksandrowi Kawalkowskiemu, 40 - stronicowy
raport na mikrofilmach, sporz dzony przez pracowników Biura Informacji i Propagandy (BIP) KG AK o sytuacji ydów w Polsce. Z
relacji z onej przez Karskiego prof. Kotowi, oraz na podstawie
mikrofilmów przes anych z Pary a, sporz dzono szczegó owy raport
o zag adzie ydów w Polsce, który rz d polski przekaza A. L.
Aestermanowi, cznikowi pomi dzy wiatowym Kongresem ydów a brytyjskim Foreign Office. 26 listopada 1942 r. cz onek brytyjskiego parlamentu Sydney Silverman wr czy ów raport sekretarzowi Stanu Richardowi Law.
W czasie swej misji w Londynie, Karski trafi nie tylko do Polaków, ale mia okazj odbycia rozmów z wieloma wybitnymi osobisto ciami ycia politycznego wiata anglosaskiego. Przyj go W.
Churchill, przywódca labourzystów Artur Greenwood, lord Gelbor106
Janusz Peter, „Tomaszowskie za okupacji“, Tomaszów Lub. 1991,
s.191- 200.
162
ne, lord Cranborne, minister handlu dr Dalton, pos anka do parlamentu Ellen Wilkinson, ambasador Wielkiej Brytanii przy rz dzie
polskim w Londynie O. Malley i ambasador USA przy tym rz dzie
Anthony Drexel Biddle oraz podsekretarz stanu w brytyjskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych Richard Law. Ponadto Karski by
przes uchiwany przez Komisj do Badania Zbrodni Wojennych przy
Narodach Sprzymierzonych. Nast pnie dotar do Stanów Zjednoczonych do prezydenta Roosevelta. Hipokryzj administracji Roosevelta
w kwestii zag ady ydów, udokumentowa Dawid S. Wyman w
ksi ce Pozostawieni swemu losowi.
Szczególn wymow mia a rozmowa Karskiego w obecno ci
ambasadora RP Ciechanowskiego z dwoma przedstawicielami ydowskimi, s dzi S du Najwy szego Feliksem Frankfurterem i Stephenem Vise - prezesem wiatowego Kongresu ydów, zrelacjonowane przez Karskiego Jerzemu Korczakowi 107:
A ydzi, panie ambasadorze. Kiedy z nimi? Nie daje mi to spokoju.
Mnie te nie daje. Porusza em problem ydów w Departamencie Stanu
wielokro . Bez skutku. Mo e tobie poszcz ci si lepiej. Jeste w
ko cu wiadkiem naocznym. Jutro spotkasz si z Feliksem Frankfurterem. To jeden z wa niejszych ludzi w Ameryce. Jest nie tylko s dzi
du Najwy szego, ale tak e bliskim przyjacielem prezydenta. Ma
ogromne zas ugi dla Stanów. Pami ta mu si ile zdzia
po kryz ysie w czasi e kadencji Hoovera. By wtedy po usz y zaanga owany w opracowanie projektu reform. Mam z nim od dawna bardzo
dobre stosunki i chcia bym by przy rozmowie.
Jakby dla podkre lenia tej za
ci Ciechanowski zaaran owa spotkanie w swoim prywatnym mieszkaniu.
Od pierwszej chwili, gdy tylko „Witold" (pseudonim Karskiego) zobaczy niskiego, niepozornego cz owieka o b yszcz cych inteligencj
oczach, by pewien, e ten wreszcie wys ucha wszystkiego uwa nie.
Dotyczy o to przecie jego rodaków, a on znaczy tu tak wiele. Nie
by bezsilnym cudzoziemcem, jak Zygielbojm w Anglii. Mo e b dzie wiedzia co robi , jak przezwyci
marazm i bezradno .
Pan wie, e jestem ydem? - zapyta na wst pie.
Wiem. Mówi mi o tym pan ambasador.
107
Jerzy Korczak, „Misja ostatniej nadziei”, Warszawa 1992, s. 127-131
„S owo ydowskie” 1993 z dn. 10. 09., s. 10.
163
Prosz mi wi c opowiedzie jaka jest prawda o tym, co dzi eje si z
yda mi w Polsce. Raport y i wiadomo ci s sprzeczne.
„Wit old" zacz m ówi . T ym razem postan owi , e nie b dzie
zwraca uwagi na czas; wszystko o losie ydów w najdrobniejsz ych
szczegó ach. Od samego pocz tku, gdy tylko zacz si terror.
Ka da faza, a do totalnej zag ady. To, co mu przekazywano, co
zna z raportów, relacji i rozmów i to, co widzia na w asne ocz y
w getcie i w Izbicy. Frankfurter s ucha uwa nie, rzadko tylko przerywaj c. Pyta o sprawy techniczne: jak wysoki jest mur getta? Jak si tam
w rodku porusza ? Kto go wprowadzi ?
Kiedy sko czy , zapad a cisza. Twarz Frankfurtera by a szara. Podniós
si i wolno, wci w milczeniu zacz chodzi po pokoju. Nagle odwróci si i stan nad „Witoldem". Jego oczy zdawa y si p on jeszcze bardziej.
Pan i e Kar ski, cz owi ek taki jak ja, m ówi cy do cz owieka takiego jak pan, musi by ca kiem szczery. - Na moment zamilk , jakby
mu zabrak o tchu, po czym doko czy : - Nie potrafi panu uwierzy , naprawd nie potrafi .
Nie mówisz chyba tego serio, Feliks! Pan Karski przecie nie
amie. Mój rz d stoi za nim. - Ciechanowski, który by uosobieniem
spokoju i opanowania poderwa si , prawie krzycza .
Ja, panie ambasadorze, n ie powi edzia em, e t en m ody cz owiek k amie. Powiedzia em, e nie jestem w stanie uwi erzy . A t o ró ni ca. Uni ós r ce, prz yt kn je do twarzy jakby chc c si zas oni przed emisariuszem.
„Witold" siedzia w milczeniu. Wszystko co mia do powiedzenia zosta o
ju powiedziane. Nie bardzo wiedzia jak si zachowa . Ta reakcja by a tak
nieoczekiwana. Wszak cz owiek tak wysoko na wieczniku nie móg nie wiedzie , e Hitler ydów morduje. Zapewne oddala prawd , próbowa o niej
nie my le , mo e udzi si , e jest w tym troch przesady. A tu nagle ta
brutalna prawda wtargn a w jego ycie i od niej uciec ju trudno. Czy tak
by o w istocie? Tego odgadn nie móg . Móg snu tylko domys y.
Poczu drgaj
d
w swojej d oni, a tu przy uchu g os wyra nie usiuj cy pohamowa wzruszenie. Panie Karski, gdyby kiedykolwiek potrzebowa pan jakiej pomocy. Niech pan pami ta, zobowi zuj pana do
tego. Prosz przyj do mnie, zawsze zrobi wszystko, co b
móg .
Ciechanowski wróci , odprowadziwszy go cia, a „Witold" wci w zamy leniu siedzia na swoim miejscu.
Niczego ju nie rozumiem. Czy on naprawd mi nie uwierzy ?
Nie wiem. I dla mnie to niezrozumia e. Ty, Jasiu, nie jeste przecie
pierwszy, który alarmuje co dzieje si z ydami w Polsce i w ca ej okupo164
wanej Europie. I ja stuka em do wszystkich wa nych drzwi, robi em co w
ludzkiej mocy. Nasza placówka wiedzia a o tym chyba najwcze niej. Gdzie
od po owy zesz ego roku sz y memoria y do Roosevelta, pro by, rezolucje, by y liczne wiece. Na niektórych dziesi tki tysi cy s uchaczy. Odbyway si pod has em: „Zatrzyma Hitlera teraz!" Jeden taki wiec pami tam
dok adnie. By em na nim w Nowym Jorku. Madison S uare Garden,
pierwszy marzec. Dziesi tki tysi cy s uchaczy, najbardziej przera aj ce
fakty. Ludzie krzycz , e trzeba co robi , e nie mo na dalej biernie
tylko s ucha i czeka z za onymi r kami a Hitler zrobi swoje do
ko ca i po ydach nie pozostanie ladu. I co? Nic. Sam wiesz najlepiej.
Twój nast pny rozmówca, prezes Ameryka skiego Kongresu ydów,
rabin Stephen Wise, organizowa t kampani . On nie b dzie móg powiedzie , e ci nie wierzy.
Ja mu i tak o wszystkim opowiem. Jak Franfurterowi, a mo e jeszcze doadniej. Z najdrobniejszymi detalami. Jak ludzi gnaj do komór gazowych,
jak konaj w m czarniach, jak ywych zakopuj w ziemi. Wszystko,
wszystko opowiem. Mam ju do migania si od prawdy, tej gry nie wiadomo w co. A teraz siedzieli na przeciwko siebie i ju to w nie mówi . Z
gniewem i przej ciem. Szczup y cz owiek o bladej, ascetycznej twarzy, w
jedwabnej jarmu ce, któr raz po raz poprawia na czubku g owy, s ucha z
uwag i s owem nie przerywa . Mo e, gdyby „Witold" móg czyta w
my lach rabina Wise, wiedzie , e tamten wie niemal tyle co on, ciszy by
swój zbyt dobitny ton. A rabin Wise wiedzia du o, bardzo du o. Zna niemal w szczegó ach niemiecki plan rozwi zania problemu ydowskiego w
Europie. I to ju od sierpnia 1942 roku. W nie wtedy londy ski oddzia
wiatowego Kongresu ydów, za po rednictwem placówki w Szwajcarii, zaalarmowa o totalnej eksterminacji ameryka ski Departament
Stanu. Ale Sumner Welles, jeden z pot nych ludzi Ameryki, zabroni
ujawnienia tych wiadomo ci. Po kilkunastu dniach relacja dotar a jednak do
rabina z Londynu. Wtedy Welles za da kategorycznie, aby Wise zachowa milczenie. Argument by jeden: Stany Zjednoczone winny mo liwie
szybko i przy najmniejszych stratach wygra wojn i to z dwoma wrogami
- Niemcami i Japoni . Wszystko inne, co mog oby zak óci nadrz dny cel,
musi by odrzucone.
Problem z ydami móg by szczególnie k opotliwy. Brakowa o statków
do ewentualnego przewiezienia uchod ców przez Atlantyk, brakowa o ywno ci i pieni dzy, koniecznych w pierwszym rz dzie dla wojska i spo ecze stwa ameryka skiego. Nadto istnia elazny przepis ustawodawstwa Stanów
Zjednoczonych - limitowa ilo imigrantów i w adnej sytuacji nie moo by wyj tków. Nawet i wtedy, gdy okre lonej grupie ludzi grozi o
unicestwienie.
165
Rabin Wise zna te szczegó y likwidacji warszawskiego getta; wiedzia
dok d sz y i jak by y liczne transporty do obozów zag ady. Ta wiadomo
dotar a do Waszyngtonu polskim szyfrem dyplomatycznym poprzez
Zurych. On, rabin Wise, wraz z dzia aczami wiatowej organizacji „Agudas
Israel", nie za yli bezczynnie r k; natychmiast co dzieje si z ydami
powiadomili wp ywowych ameryka skich m ów stanu, pras , spo ecze stwo. Zrobili wszystko, aby sekret przesta by sekretem.
No i tajemnica zosta a ujawniona, kto chcia i nie chcia musia pozna
prawd , chyba, e si przed ni broni , chyba, e w panice przed ni ucieka .
A byli i tacy. Niema a grupa dzia aczy ydowskich na specjalnych zebraniach zastanawia a si d ugo czy raporty z Zurychu nie s przypadkiem
sfa szowane. Tak bardzo w ten fa sz chcieli uwierzy , a niemal w to uwierzyli. By mo e, e t wiar wspomaga a tak e zadawniona pogarda dla
ydów ze wschodu, tych ciemnych aszkenazich, szwargocz cych dziwnym
zykiem, brudnych, niepi miennych, zamkni tych we w asnym tajemniczym wiecie. Nie mia o to zreszt i tak adnego znaczenia - nikt przecie mordowanym ydom nie zamierza naprawd pomóc.
Rabin Wise ani przez chwil nie mia w tpliwo ci, e wie ci z Europy s
prawdziwe. Napisa list do prezydenta Roosevelta. List musia wstrz sn
ka dym kto mia sumienie. I prezydentem wstrz sn , bo rabin otrzyma
zapewnienie, e Stany Zjednoczone i ich sojusznicy zrobi wszystko, aby
przerwa zbrodnie i uratowa tych, których mo na jeszcze uratowa . W
li cie by a te mowa o bogach, którzy wymierzaj sprawiedliwo powoli,
lecz bardzo dok adnie. (…) Zamiast odpowiedzi „Witold" us ysza jedynie
ci kie westchnienie. I to by w ciwie koniec rozmowy, bo reszta by a
ja owym lamentem, z którego nic konkretnego nie wynika o.
W marcu 1945 r. Karski wyda ksi
w j zyku angielskim, powi con m.in. sytuacji ydów europejskich w Polsce. 108 Po latach,
w czasie pobytu w Polsce w wywiadzie dla gazety "Obserwator pismo dla rolników" przedstawi przebieg swej misji:
By em tylko kurierem
(prof. Jan Karski w rozmowie z Józefem Klisiem)
Panie profesorze, spotka si pan równie z przedstawicielami organizacji ydowskich urz duj cymi w Londynie.
- No wi c po kolei. Szwarcbart - yczliwy. Pami tam, e przestrzega
mnie tylko abym uwa
jak b
referowa znane mi fakty. Poniewa s
one na tyle okropne, e trudno w nie uwierzy . Podsuwa mi sposób opowiadania mówi c: niech pan nie koncentruje si na statystykach, lecz mówi
108
Jan Karski: „Story of a Sekret State“ - (Tajne Pa stwo), Warszawa
1999,
166
o poszczególnych wypadkach, które pan widzia . Chodzi o to, aby pa scy
rozmówcy dobrze pana zrozumieli. - Zawsze los indywidualny jest bardziej
przekonywuj cy. Mówienie o masie ludzkiej mog oby wydawa si abstrakcj .
- Co takiego. Reasumuj c by to rozmówca rzeczowy i yczliwy czego
nie mog powiedzie o S. Zygielbojmie. Kiedy wszed em do niego do gabinetu od razu naskoczy na mnie: pan nie jest ydem. Nie jestem - odpowiedzia em. A to dlaczego pana w nie tu przys ali? Nie wiem panie prezesie,
pewnie akurat by em "pod r ". Poka pan r ce - a mawia z takim proletariacko - ydowskim akcentem. Prosz bardzo - odpowiadam. I dodaj : panie
prezesie, je eli ma pan jakie w tpliwo ci prosz zatelefonowa do Biura
Rady Ministrów. Tam udziel panu o mnie wszelkich informacji. I zacz em sw opowie . O spotkaniu z organizacjami ydowskimi w Warszawie,
o ich rozpaczy.! o tym, e przywódcy tych organizacji nie chc ju wi cej
szyfrowanych wiadomo ci z Londynu, w których powtarza si zapewnienie
ich przedstawicieli, i robi wszystko co mog . Bo to nie wystarcza. Niech
id - relacjonowa em dalej - do urz dów, niech wymusz na przedstawicielach w adz angielskich zapewnienie o pomocy. A dopóki jej nie otrzymaj
niech stoj na ulicy. Niech odmawiaj wody i jedzenia. Niech umr . My
przecie umieramy. Niech ca y wiat dowie si o ich mierci. To by a
straszna scena. Zygielbojm zerwa si z krzes a i zacz biega po pokoju
wykrzykuj c: wiat oszala , wiat oszala . Pan my li, w Anglii pozwol mi
umrze na ulicy. Przyjdzie dwóch policjantów, aresztuj mnie a potem
trafi do domu wariatów. W ko cu pope ni samobójstwo.
- Tak. Po przeczytaniu w gazecie wiadomo ci o spacyfikowaniu powstania w getcie. Jedni mówi , e wyskoczy z okna, inni e otru si gazem. Jak
by o, nie wiem, na pewno. Jedno jest pewne, e zostawi list do prezydenta
Raczkiewicza, w którym napisa , e chcia wstrz sn sumieniem wiata.
- A pa skie spotkania z politykami brytyjskimi. Jak przebiega y? - Powiem panu, jak widz to dzi . To o czym mówi em, wielu wydawa o si
czym nie do uwierzenia. To byli ludzie wykszta ceni, yj cy na zachodzie,
ród nich wielu arystokratów. By mo e moj opowie odbierali jako
rodzaj antyniemieckiej propagandy.
- To si po prostu nie mie ci o w ich kategoriach pojmowania wiata.
- Tak. Przecie nawet ydzi id cy w Polsce do komory gazowej s dzili,
e rzeczywi cie prowadzeni s pod prysznic. Zreszt - jak patrz na to dzi ,
to wiem, e ydzi w czasie drugiej wojny wiatowej nie mieli adnych
szans. Nie posiadali w asnego pa stwa, w asnego rz du, w asnej armii i
swych przedstawicieli w Mi dzyalianckiej Radzie Wojennej. Musieli polega na innych. A ci inni byli sympatyczni lub nie.
167
Z wielkimi tego wiata, którym przedstawia em swój raport nie dyskutowa em. Mia em tylko relacjonowa fakty i odpowiada na pytania. Sikorski i Miko ajczyk a wcze niej jeszcze prof. Kott - k adli mi do g owy: nasza
pozycja jest s aba. Niech pan nie antagonizuje. Niech pan nie prowokuje.
My potrzebujemy ich pomocy.
Eden, cz onek gabinetu wojennego, czyli centrum ówczesnej w adzy w
Anglii, lord Crowborn, reprezentant Partii Konserwatywnej Hugh Dalton
czy Artur Greenwood z Partii Pracy - to byli ludzie, z którymi nie dyskutowa em. Raportowa em i odpowiada em na pytania. Kiedy chcia em zahaczy o sprawy ydowskie podczas spotkania z Edenem, ten przerwa mi i
stwierdzi : raport Karskiego do nas dotar . Sprawa potoczy si w ciwym
torem.
Ale potem, w Londynie spotyka em si z lud mi z wywiadu, specami od
wojny psychologicznej itd. I nimi ju rozmawia em swobodnie. Co wi cej,
to oni chcieli us ysze moje zdanie, i wtedy powiedzieli wyra nie: dla ydów nic nie da si zrobi . Strategia wojny zosta a ju ustalona na najwy szych szczeblach i nic jej nie zmieni. Zw aszcza po wej ciu Rosji do koalicji. A jej podstawowe "przykazania" brzmi : militarne pokonanie Niemców,
zniszczenie wojennego przemys u niemieckiego, doprowadzenie do bezwarunkowej kapitulacji Niemiec, zako czenie wojny jak najszybciej i z jak
najmniejszymi stratami. adne sprawy poboczne nie mog komplikowa
sytuacji. Nawet gdyby my mogli co zrobi i tak by my tego nie zrobili.
Dlaczego? Goebels ca y czas twierdzi, e t wojn wywo ali ydzi, e oni
prowadz , i e toczy si ona w interesie ydów. Je liby my tak deklaracj og osili - a przypomnijmy, e tak brzmia o jedno z da organizacji
ydowskich dzia aj cych w Polsce - kto wie mo e nawet nasi ludzie by
pomy leli: czy Goebels nie ma przypadkiem racji? I druga sprawa: co na to
powiedz narody na kontynencie. Francuzi, Holendrzy. Dlaczego mamy
mówi tylko o ydach. Przecie inni te cierpi . Pami tam, e w pewnym
momencie jeden z d entelmenów zapyta :
Panie Karski czy pan mo e nas zapewni , e pana w asny naród nie b dzie krytyczny wobec tego rodzaju deklaracji. Przecie on te cierpi. Milcza em, bo i có mog em powiedzie .
Odby em te kilka spotka z lordem Selbornem, którego przedstawi mi
minister Eden. Lord Selborn "prowadzi ewidencj " wszystkich ruchów
podziemnych w Europie i decydowa o tym, które z nich nale y wesprze
materialnie i w jakiej kwocie. Pot ny cz owiek. Kiedy sk ada em mu raport
i doszed em do punktu pomocy materialnej dla ydów, grzecznie mi przerwa i powiada: Panie Karski, aden premier, aden przywódca polityczny
tego nie zrobi. W czasie wojny my to mo emy ukry . Ale w ko cu takie
rzeczy staj si wiadomo ci publiczn . I w jakiej sytuacji znajdziemy si ,
168
gdy kto nam zarzuci, e subsydiowali my Hitlera. Bo te pieni dze trafi
wcze niej czy pó niej - w niemieckie r ce. Poniewa by mi yczliwy spróbowa em z nim polemizowa : Wasza lordowska mo , przecie my Polacy
dostajemy pieni dze. Tak - replikowa - ale wy jeste cie nierzami, cz onkami si zbrojnych wielkiej koalicji. To nie jest adna ja mu na.
ydzi mieli wówczas opini ludzi, którzy nie chc walczy . Jest to zarówno nieprawdziwe jak i krzywdz ce. Ale tak by o. Przecie tysi ce ydów uczestniczy o we francuskim i belgijskim, holenderskim czy polskim
ruchu oporu. Mój bezpo redni prze ony - o czym dowiedzia em si dopiero po wojnie - by pochodzenia ydowskiego. Ukrywa to nawet przede
mn . Takich przyk adów mo na przytoczy wiele. Ci ludzie obawiali si
podwójnej dekonspiracji: jako cz onkowie organizacji podziemnych i jako
ydzi."
Prof. Jan Karski w wywiadzie udzielonym Maciejowi Koz owskiemu, z „Tygodnika Powszechnego” wyzna :
Je li chodzi o cz
ydowsk mojej misji, jak wiadomo, zako czy a si
ona niepowodzeniem. Sze milionów ydów zgin o i nikt nie udzieli im
skutecznej pomocy. Ani aden rz d, ani naród, ani ko ció . Pomocy, bohaterskiej pomocy, udziela y jedynie jednostki. Na zapytanie: Jak zrozumie
powszechne g osy zaskoczenia po ujawnieniu faktów, które uznano za rewelacyjne, Karski odpowiedzia : Jako hipokryzj . Wszyscy, którzy chcieli
wiedzie o niemieckich zbrodniach wobec ydów, mogli wiedzie , nie
tylko dzi ki mnie. Przekazów by o znacznie wi cej. Rzecz w tym, e prawda ta nie mog a "przebi si " i nie tylko na skutek z ej woli. Przecie "holocaust", systematyczna zag ada ca ego narodu, zdarzy a si po raz pierwszy
w dziejach, ludzko nie by a do czego takiego przygotowana. St d zapewne pod wiadome odrzucanie najbardziej wiarygodnych wiadectw.
Pewnych rzeczy umys , serce, sumienie nie chc przyj do wiadomo ci.
W ko cu 1942 r. Sz. Zygelbojm (Artur) przedstawi dowody masowej zag ady ydów na posiedzeniu Rady Narodowej w Londynie,
w trakcie której (o czym on wówczas nie wiedzia ) zamordowano w
getcie warszawskim jego on i syna. Aby poruszy opini publiczna
i uzyska pomoc od rz du i ydów, uda si do USA, sk d zrezygnowany wróci do Londynu i w maju 1943 r. w akcie protestu i
rozpaczy pope ni samobójstwo. 13 maja 1943 roku w Londynie
Zygelbojm napisa swój ostatni list:
Do pana prezydenta W . Raczkiewicza
Do pana prezesa Rady Ministrów W . Sikorskiego
169
(...) Nie mog
, gdy resztki narodu ydowskiego w Polsce, którego jestem przedstawicielem, s likwidowane. (...) mierci swoj pragn wyrazi
najsilniejszy sprzeciw bierno ci, z któr wiat przygl da si i dopuszcza do
zag ady ludu ydowskiego. Wiem, jak ma o znaczy ycie ludzkie, zw aszcza w dzisiejszych czasach, ale poniewa nie mog em zrobi nic za ycia,
przyczyni si mo e do tego przez swoj mier , by za ama a si oboj tno
tych, którzy maj mo liwo uratowania, by mo e w ostatniej chwili, pozosta ych przy yciu ydów polskich. Podpisawszy list, odkr ci kurek od
gazu w swoim mieszkaniu.
Uroczysto ci pogrzebowe odby y si 21 maja w Golders Green
Crematorrium. 3 czerwca 1943 roku polski lotnik Ryszard Bychowski donosi z bazy lotniczej w Blackpoole do ojca w Nowym Jorku:109
By em w Londynie do pi tku 21-ego maja wieczorem, czyli do pogrzebu
Zygelbojma. Pogrzeb, a raczej akademia w krematorium by a wstrz saj ca.
umy by y tak wielkie, e nie starczy o miejsca i dziesi tki ludzi musia o
sta w ogrodzie i na trawnikach na zewn trz krematorium (ja te ). By o
du o mundurów, wysokich oficerów armii, lotnictwa, nie tylko polskich.
Wiele osób p aka o. Ca a uroczysto by a tym tragiczniejsza, e nie przeczytano nawet listu do Prezydenta i premiera - nie pozwala bowiem na to
prawo angielskie dopóki nie zako czony zosta "inquest: (list og osi a prasa
dopiero wczoraj). Wi kszo mówców powstrzymywa a si nawet od u ycia s owa "samobójstwo", "protest" i t.p. z tych samych wzgl dów prawnych i zamiast p omiennej manifestacji protestacyjnej, jakiej na pewno On
sobie yczy , w powietrzu by a tylko atmosfera tragicznej beznadziejno ci,
wra enie bohaterskiej ale bezcelowej mierci, "za amania si ", a nie czynu.
ciwie dopiero ostatni mówca przerwa t atmosfer , przedstawiciel
odzie y bundowskiej, Oler. On uderzy w te struny, w które nale o,
wo , e to tylko dalszy ci g walki, tej samej walki, która toczy si w Warszawie, e Zygelbojm w li cie do towarzyszy prosi ich nie o zajmowanie si
ceremoniami pogrzebowymi, ale o wyzyskanie najszerzej jego ofiary dla
celów propagandowych. Z prasy jedynie Daily Herald (organ labourzystów) i News Chronicle (liberalny prosowiecki dziennik) oraz z tygodników
Tribune pisa y o tym. Inni zdaje si wol milcze . Ostatnia Tribune przynios a pe ny tekst depesz otrzymanych z placu boju w gettcie warszawskim,
depesz, które nadesz y do Londynu 21-22 maja, a wi c ju 10 dni po mierci Zygelbojma110.
109
Joanna Olczak -Roniker, „W ogrodzie pami ci“, Kraków 2003, s. 322.
Oprócz tego, g ównym powodem zakazu ze strony rz du brytyjskiego
„szerokiego otwarcia bram Palestyny” dla uchod ców ydowskich, by a
170
110
Rada Narodowa zaapelowa a do narodów o natychmiastow
wspóln akcj przeciwdzia aj
eksterminacji. Emigracyjny Rz d
Polski swymi wyst pieniami, notami, apelami radiowymi i prasowymi usi owa zaalarmowa wiat o tragicznym po eniu ydów w
Polsce. 3 V 1941 r. rozes przez swych ambasadorów do rz dów
sprzymierzonych noty w sprawie terroru i dyskryminacji ydów, i
kolejn 10 grudnia 1942 r.:
"Rzeczpospolita Polska, Ministerstwo Spraw Zagranicznych MASOWA EKSTERMINACJA YDÓW W POLSCE OKUPOWANEJ PRZEZ
NIEMCÓW- skierowana do rz dów Organizacji Narodów Sprzymie-
rzonych w dniu 10 grudnia 1942 r. wraz z innymi dokumentami". W
nocie tej Edward Raczy ski oblicza , e z 3 130 000 ydów mieszkaj cych w Polsce przed wojn , jedna trzecia zgin a w trzech latach.
17 grudnia 1942 r. alianci we wspólnej deklaracji 12 pa stw, popili ludobójstwo i zapowiedzieli ukaranie zbrodniarzy, l marca
1943 r. w Madison Square Garden odby a si demonstracja kilkudziesi ciu tysi cy mieszka ców Nowego Jorku. Przemawia Ch.
Weizman i inni. Od tego czasu wiadomo strasznego po enia
ydów europejskich zacz a si pot gowa w opinii narodu i ydów
ameryka skich. Dopiero jednak w 1944 r., szczególnie po wej ciu
Amerykanów do obozu Bergen-Belsen, posypa a si lawina informacji o zbrodniach hitlerowców. Zag ada ydów by a dla Zachodu
ogromnym szokiem. Samo poj cie Holocaustu 111 - ca opalenia sakralizowa o jakby t mier , której nikt nie by w stanie sobie wyobrazi . Jak za wiadcza W odzimierz Goldman, z Polski, przez S owacj , W gry i Turcj dotarli do Palestyny liczni ydzi, którzy zdali
przywódcom ówczesnego Jiszuwu dok adny raport o sytuacji w Polsce. Angielskie Foreign Office, jeszcze w 1943 r. nie uznawa o adnej wiadomo ci o komorach gazowych jako niegodn zaufania plot. Odzwierciedleniem stanowiska jest o wiadczenie Stalina, Roosevelta i Churchilla z l XI 1943 r.
W roku 1943, czno z rz dem w Londynie utrzymywano za
obawa przed powstaniem arabskim. Wodzowie Arabów na ziemiach
podlegaj cych Wielkiej Brytanii, sympatyzowali z Hitlerem i na ró ne
sposoby udzielali nazistom pomocy.
111
David S.Wyman:„Pozostawieni swemu losowi“,Warszawa 1994,s.251270-287.
171
pomoc doskonale funkcjonuj cych radiostacji podziemnych. W
aktach Delegatury Rz du na kraj zdeponowanych w archiwach krajowych, znajduje si wiele kopii depesz wys anych przez dzia aczy
KN i RP na r ce Zygelbojma, dr Szwarcbartha i Szerera z b aganiem o pomoc Wiosn 1943 r. Komitet d/s Ratowania ydów przez Londynu do Narodowego Komitetu ydowskiego w Polsce
depesz : Przez ca y czas wojny szukamy dróg i sposobów porozumienia i udzielenia Wam pomocy. Niestety, napotykamy nieprzezwyci on oboj tno i upór ze strony tych, którzy mogliby Was
uratowa
W miejscu zbrodni na terenie obozu na Majdanku, na pomniku tablica uami tniaj ca wymordowanie 3 listopada 1943 roku w do ach
obok, ponad osiemna cie tysi cy ydow, w tym je ców wojennych z
obozu przy ul. Lipowej w Lublinie.
172
III
3. 1.
Stanowisko aliantów w sprawie Zag ady
Konferencja, zorganizowana w Evian les Beins od 6 do 15 lipca
1938 roku z inicjatywy prezydenta Roosevelta celem zbadania mo liwo ci przyj cia ydów imigrantów, sko czy a si praktycznie niczym; a przecie bra y w niej udzia trzydzie ci dwa pa stwa. „Odst pi ydów tanio - kto ich chce? Nikt" - tytu uje artyku , nie bez
pewnej satysfakcji, jaka gazeta niemiecka 14 lipca 1938 roku.
To w nie zrozumia o mi dzy innymi dziewi ciuset trzydziestu
ydów, którzy na pok adzie Saint-Louis opu cili Niemcy 13 maja
1939 roku, po oficjalnej zgodzie na emigracj na Kub ; ale w trakcie
ich podró y wizy wjazdowe anulowano i mimo licznych pertraktacji
jedynie dwudziestu o miu z nich pozwolono wysi
w Hawanie. Po
ugiej egludze wzd
brzegów ameryka skiej Florydy i ci ych
odmowach przyj cia ich przez Stany Zjednoczone, z pok adu statku
wys ano do Roosevelta depesz z pro
o pomoc dla ofiar nazizmu,
ród których by o 400 kobiet i dzieci. Jednak e adnej odpowiedzi
od prezydenta nie otrzymano (by to powód napisania przez New
York Times: „Kr enie po morzu Saint-Louis osi niebu nieludzko
cz owieka wobec drugiego cz owieka"), statek wróci na stary kontynent i wysadzi swych pasa erów na l d w Anvers; dwustu osiemdziesi ciu siedmiu przyj tych przez Wielk Brytani znalaz o si
wreszcie w bezpiecznym miejscu; inni, rozdzieleni mi dzy Francj ,
Belgi i Holandi , do wiadczyli ró nych losów, jak to sobie mo na
wyobrazi . Wielu spo ród tych, którzy uciekli swoim katom, mia o
si odnale po czerwcu 1940, by umrze w O wi cimiu jako ofiary
sza u nazistowskiego i oboj tno ci ludzi.
Inaczej post piono z marynarzami niemieckimi w 1940 r. - jeszcze
przed przyst pieniem Ameryki do wojny - którzy wyskoczyli za
burt , gdy statek wyp ywa z Nowego Jorku. Zostali oni wy owieni
przez stra graniczn i umieszczeni na wyspie Ellis Island. W czasie
173
wojny ponad 100 000 je ców niemieckich przebywa o w USA maj c
godziwe wy ywienie i zakwaterowanie. Na podobne traktowanie nie
zas yli sobie ydowscy uciekinierzy, którzy przecie nie chcieli
zniszczy Ameryki W Stanach Zjednoczonych ka dy emigrant yd, który uratowa si z r k hitlerowców - zgodnie z obowi zuj cymi na on czas przepisami, musia przedstawi oficjalne wiadectwo moralno ci wystawione przez policj jego rodzinnego miasta w
Niemczech.
W 1940 r. w adze meksyka skie wyda y zakaz przybicia do portu
statku ze zbieg ymi z Frankfurtu ydami i nakaza y im powrót do
Europy, skazuj c ich w ten sposób na niechybn mier . Kiedy statek
na krótko zatrzyma si w Norfolk w stanie Wirginia, by zaopatrzy
si na powrotn drog - uda a si do sekretarza stanu Hulla, delegacja ydów z prezesem Agencji ydowskiej dr. Goldmanem. Zwróci
si on do Hulla z pro
o udzielenie azylu uchod com, mimo e nie
maj oni dokumentów emigracyjnych. Hull obróci si w fotelu i
wskazuj c na wisz
za plecami flag ameryka sk , powiedzia :
Doktorze Goldman, przysi ga em ochroni t flag i by pos uszny prawom mojego kraju, a pan chce, ebym je ama ? Goldman, nawi zuj c do
przypadku z marynarzami niemieckimi zasugerowa , eby Hull zatelefonowa do uchod ców w Norfolk, by wyskoczyli równie za burt . "Na pewno
nie pozwolicie im uton , stra graniczna wy owi ich i b
bezpieczni do
ko ca wojny". Doktorze Goldman, ostro zareplikowa sekretarz Hull - Jest
pan najbardziej cynicznym cz owiekiem jakiego kiedykolwiek spotka em.
Na co Goldman odpowiedzia - Pytam pana, panie sekretarzu, kto tutaj jest
cyniczny ? Ja, który chc ocali tych niewinnych ludzi, czy pan, który jest
gotowy odes ich na mier ? Hull odprawi delegacj z niczym, odmawiac podania r ki Goldmanowi, lecz po interwencji ony Roosevelta uleg i w
uchod cy zostali uratowani.
W latach 1942-43 s by informacyjne USA i Anglii raczej os abia y rozg os o eksterminacji dokonywanej na ydach. Dopiero w
grudniu 1942 r. i styczniu 1943 r. po deklaracji narodów sprzymierzonych, po wi cono tej kwestii nieco wi cej miejsca. W roku 1943
w rodkach masowego przekazu ca ymi tygodniami, a nawet miesi cami nie poruszano tematu Zag ady. Powy ej wykazano, e wiat
zosta w sposób dostateczny o tym poinformowany. Lecz trzeba doda , e skutek by niewielki i krótkotrwa y. "Endlosung" rozwija o
174
si stopniowo, etapami, chronologicznie i geograficznie ale demokracje zachodnie okaza y si niezdolne do zrozumienia dyktatorskiego re imu hitlerowskiego.
W zwi zku ze stanowiskiem prezydenta Roosevelta w sprawie
ocalenia ydów bu garskich i pozwolenia im (60-70 tys.) na emigracj do Palestyny, kategoryczny sprzeciw z
minister spraw zagranicznych Anglii - Eden. To zaskakuj ce stanowisko rz du angielskiego uzasadnia on tym, e gdyby zdarzy si taki precedens, to
pod naporem opinii publicznej rz d by by zmuszony ratowa równie ydów polskich. Wed ug niego, gdyby Hitler taki projekt przy, to Anglia nie mia aby dostatecznej liczby okr tów i rodków
transportowych, by ich przewie do Palestyny. W kwietniu 1943 r.
w trakcie konferencji bermudzkiej, ograniczano si tylko do wymiany pogl dów w sprawie uchod ców ydowskich. W jednym wszyscy
byli zgodni, e kwesti pomocy dla resztek ocala ych ydów, nale y
od
a - do zako czenia wojny!
W czasie II wojny wiatowej i po jej zako czeniu równie rz d
brytyjski czyni wszystko, aby nie wpu ci do Palestyny lub do którego z krajów imperium, resztek uratowanych ydów, a nawet wystrzega si cho by potraktowania ich jako je ców lub uchod ców
politycznych. Historia z trzema okr tami wystawi a niechlubne
wiadectwo rz dowi angielskiemu. Okr t "Atlantic" p yn z 1900
uchod cami ydowskimi. B ka si po morzu, a gdy w listopadzie
1940 roku przybi do brzegu Haify, angielskie odzie internowa y i
deportowa y do Mauretanii wszystkich pasa erów. Okr t "Salvador"
– kilkuset uchod ców, w tym dzieci – w grudniu 1940 r. zaton u
brzegu Palestyny, nie otrzymawszy adnej pomocy. 16 grudnia 1941
r., 180 tonowy statek rumu ski „Strouma", który normalnie zabiera
w rejs 100 pasa erów, za adowa w porcie Konstanca w Rumunii,
769 uchod ców. W drodze do Haify, (zagro ony nieszczelno ci
kad uba i defektem maszyn), statek zepsu si w pobli u Stambu u.
Turcy nie zezwolili jednak na wyl dowanie, dopóki uchod cy nie
uzyskaj od w adz angielskich zezwolenia na wjazd do Palestyny.
Anglicy nie wyrazili na to zgody. Statek, przez 10 dni pozostawa na
kotwicy. 24 lutego 1942 r., pomimo t umacze kapitana, e statek nie
nadaje si do eglugi, Turcy odholowali na pe ne morze. „Strouma"
zaton w odleg ci sze ciu mil od brzegu (ok. 10 km). Dot d nie
ustalono czy si wywróci , czy najecha na min , czy te zosta tra175
fiony przez torped . Uton o 70 dzieci, 269 kobiet i 248 m czyzn.
Uratowa y si zaledwie 2 osoby. Przed wyp yni ciem statku, urz dnicy otrzymali od swych angielskich w adz zezwolenie na wpuszczenie do Palestyny 70 dzieci.
A przecie w tym czasie w Rumunii dzia y si rzeczy straszne.
Ameryka ski pose w Rumunii, Franklin Matt Gunther, doniós w
styczniu 1941 r., e elazna Gwardia dokona a w Bukareszcie masakry ponad 700 ydów i pope nia a inne zbrodnie.
W trzy tygodnie pó niej tragedia z tymi okr tami sta a si przedmiotem interpelacji deputowanego Liprona. Zarzuci on rz dowi, e
gdyby "Strouma" by statkiem nieprzyjacielskim, a pasa erowie
obywatelami niemieckimi, w oskimi lub japo skimi, na pewno zostaliby internowani, a do uchod ców ydowskich nie zastosowano
nawet tej regu y. Harold Mac Millan, podsekretarz stanu w ministerstwie d/s kolonii, odpowiedzia : „Nie jest w naszej mocy ani dawa
gwarancje, ani przedsi wzi
rodki, które mog yby podwa
obecpolityk nielegalnej imigracji?
Natomiast sekretarz stanu Hull cynicznie o wiadczy : „W tej sytuacji, w której obecnie wiat si znajduje, jest rzecz nieodzown , aby my si
w pewnym stopniu zahartowali w takich okropno ciach”.
Rothmund, szef policji szwajcarskiej, zarz dzeniem z 13 VIII
1942 r., wprawdzie przyzna uchod com politycznym prawo azylu,
ale równocze nie wyja ni , e "uchod cy z przyczyn rasowych, nie
mog by uwa ani za uchod ców politycznych". Niecna rola bankierów i rz du szwajcarskiego jako hitlerowskich powierników w czasach Holocaustu, po wielu latach ujawniona, zosta a poddana pod
os d opinii wiatowej. Doprawdy, jakby wszyscy sprzysi gli si
przeciw ydom.
Dawid S. Wyman 112 udowodni , e rz dy pa stw alianckich na
czele z Rooseveltem nie uczyni y dos ownie nic dla ratowania, raczej
pozwolili hitlerowcom na wymordowanie 6 mln. ydów.
Churchill zdoby si zaledwie na s owa:
ydzi byli pierwszymi
ofiarami Hitlera i od samego pocz tku stali w pierwszej linii walki z
narodowym socjalizmem”.
112
David S. Wyman: „Pozostawieni swemu losowi“, Warszawa 1994,
s.251--287.
176
By y to tylko puste frazesy. W dniu 23 11 1943 r. obradowa a nad
spraw ratowania ydów, Izba Lordów, ale bramy Palestyny nadal
pozostawa y dla nich zamkni te. Niemniej, w okresie 1939-1945
przedosta o si na teren Palestyny oko o 90 tys. ydów.
W kontek cie tych koszmarnych wydarze , jak e pe ne bólu, a zarazem oskar
s s owa Ben Guriona wypowiedziane w 1943 roku
na akademii po wi conej rocznicy mierci T. Herzla:
Wy, narody mi uj ce wolno i sprawiedliwo , walcz ce o demokracj i wyzwolenie spo eczne, czemu stoicie przy krwi przelewanej
bezustannie i bezlito nie, nie pomagaj c w niczym, nie udzielaj c
adnej pomocy? Dlaczego poniewieracie nasze nieszcz cie s owami
taniej i bezmy lnej sympatii?
3. 2.
ZSRR - Brak jakichkolwiek prób ocalenia ydów
Po zawarciu w sierpniu 1939 r. przez Stalina i Hitlera paktu o nieagresji i dokonanym rozbiorze Polski, nast pi a wspó praca mi dzy
obu partnerami. W jej wyniku, sowieci, w ramach obopólnej wymiany ludno ci, mi dzy innymi wydawali w r ce niemieckie, a tym samym do ich obozów tych ydów obywateli pa stwa polskiego zamieszka ych przed wojn na okupowanych przez Niemców terenach,
którym w adze radzieckie z ró nych przyczyn nie udzieli y swego
obywatelstwa. Ponadto radziecka stra graniczna pod os on nocy
deportowa a przez nowo ustanowion lini demarkacyjn tych ydów, którzy zbiegli z Generalnej Guberni do ZSSR i nie zostali zeani do agrów Gu agu.
Z chwil wybuchu wojny, w dniu 22 czerwca 1941 r. sko czy si
alians Hitlera ze Stalinem i rozpocz si straszliwy dramat ludno ci
ydowskiej. Zdawa by si mog o, e nauczone w asnym do wiadczeniem ówczesne w adze radzieckie, przyjd swym ydowskim
obywatelom ze szczególn pomoc . Sta o si jednak inaczej. Nie
ulega w tpliwo ci, e wywiad radziecki dostarczy rz dowi miarodajnych informacji o dokonywanych zbrodniach. Jednak e sterowana odgórnie rodki przekazu, w tym krajowa prasa radziecka, niewiele miejsca po wi ca a Zag adzie. W sposób ogólny traktowano dokonywane przez okupanta masakry ludno ci cywilnej, bez szczególnego uwypuklenia losu ydów. Raczej starano si pomniejsza rozmiary Zag ady. Tym te nale y t umaczy , e ludno
ydowska z
177
braku w ciwej informacji, pozostaj c na miejscu, nie by a przygotowana na to, co j czeka po wkroczeniu wojsk niemieckich na ich
tereny. Arno Lustiger w Czerwonej ksi dze udokumentowa zak aman polityk Stalina w odniesieniu do ydów:113
Wojna z ydami
„Jednym z motywów wojny ze Zwi zkiem Radzieckim od samego pocz tku by o „ostateczne rozwi zanie" problemu ydowskiego. Drugim motywem by o zdobycie „przestrzeni yciowej" dla osadników „germa skich".
Ten ostatni cel zawiera równie wyt pienie przewa nie s owia skiej ludnoci. ... Z ramienia Rzeszy specjalne komanda natychmiast przyst pi y do
wykonywania zleconych) im mordów razem z miejscowymi oddzia ami
ochotników ukrai skich, bia oruskich lub litewskich. Je li dla SS i kierownictwa partii narodowosocjalistycznej w napa ci na Zwi zek Radziecki
ostateczne wymordowanie ydów stanowi o priorytet, to Wehrmacht by
nastawiony raczej na antybolszewizm ni na antysemityzm.
W po owie maja 1941 roku gotowa by a dyrektywa o zachowaniu si
wojsk w Rosji, w której czytamy: „Walka ze miertelnym wrogiem bolszewizmem, wymaga bezwzgl dnego i energicznego post powania przeciwko
bolszewickim pod egaczom, partyzantom, sabota ystom, ydom, i usuni cia bez reszty ka dej formy czynnego lub biernego oporu". Za zwrotem
„bezwzgl dne i energiczne post powanie" kry a si zasada uznawania ydów - niezale nie od wieku, p ci, osobistego zachowania itd. - za wrogów i
skazania ich na fizyczn likwidacj .
Chocia ydzi, jako rzekomo odpowiedzialni za bolszewizm, mieli zosta „ukarani", dla nazistowskich przywódców ich wymordowanie nie by o
to same z „krucjat antybolszewick ": po „czystkach" w Zwi zku Radzieckim i zdymisjonowaniu Litwinowa Hitler doszed do przekonania, e Stalin
musi by antysemit i e wprowadzi ustrój pans owia ski. W lipcu 1942
roku, podczas swoich „rozmów przy stole", Hitler wyg osi nast puj
sentencj : „Stalin nie kry te przed Ribbentropem, e czeka, a dojrzeje
asna inteligencja radziecka, aby sko czy z ydostwem, dzi jeszcze mu
potrzebnym jako warstwa kierownicza". Znaczy to, e ydzi mieli zosta
wyt pieni z innych, g bszych powodów ni ich rzekome powi zanie z
bolszewizmem. Mord na ydach w adnym razie nie by „odpowiedzi na
mord klasowy" dokonany przez bolszewizm, jak kilka lat temu w sporze
historyków twierdzi Ernst Nolte.
113
Arno Lustiger, „Czerwona ksi ga. Tragiczna historia ydowskiego
Komitetu Antyfaszystowskiego i radzieckich ydów”, t um. El bieta Ka mierczak, Witold Ledre, Warszawa 2004, s. 142 – 189, s. 215.
178
Drugiego lipca 1941 roku Heydrich - któremu pod koniec czerwca zlecono generalne rozwi zanie kwestii ydowskiej - wyda rozkaz „specjalnym
komandom" (Einsatzgruppen), by likwidowa y wszystkich ydów zajmuj cych w Zwi zku Radzieckim stanowiska pa stwowe i partyjne. Ten nakaz
mordu bardzo szybko zosta rozszerzony na wszystkich ydowskich m czyzn, a potem na wszystkich ydów, w cznie z dzie mi. Komanda te specjalne jednostki SS i policji licz ce pocz tkowo 3 tysi ce osób - zamordowa y przez pierwszych pi miesi cy okupacji terenów radzieckich,
przede wszystkim w krajach nadba tyckich i w Besarabii, pó miliona ydów przez masowe rozstrzeliwanie przy wsparciu 170 mobilnych batalionów policji, sk adaj cych si przewa nie z ochotników: mieszka ców krajów nadba tyckich, Ukrai ców, Rosjan, Kozaków, Bia orusinów, Tatarów i
innych narodowo ci.
Poniewa ydzi z zachodnich terenów Zwi zku Radzieckiego nie zostali
ewakuowani w sposób zorganizowany, a od wrze nia 1939 do 2 czerwca
1941 roku jakakolwiek publiczna krytyka Niemiec by a niedopuszczalna,
zag ada spada a cz sto na ofiary nie przeczuwaj ce niczego. Temat antysemityzmu nazistów prasa radziecka poruszy a tylko w 1938 roku w zwi zku
z „noc kryszta ow " w Rzeszy. Równie w radzieckiej teorii faszyzmu
antysemityzm nie odgrywa adnej roli, poniewa opiera a si ona na analizie faszyzmu w oskiego, w którym wrogo do ydów w ciwie nie wyst powa a, tak wi c analizy oparte na ocenie rz dów Mussoliniego by y
schematycznie przenoszone na Niemcy hitlerowskie. Je li w ogóle wspominano o antysemityzmie nazistów, to oceniano go jako manewr maj cy
wprowadza w b d robotników: przez swoje ataki na ydów Hitler chcia
si zaprezentowa jako „wróg kapitalistów", za kulisami jednak wspó finansowa a go równie bur uazja ydowska.
ydzi ukrai scy przypominali sobie, e niemieccy okupanci pod koniec
pierwszej wojny wiatowej zapewnili im wzgl dn ochron przed bandami
maruderów pod ukrai skim sztandarem. St d te ydzi w Kijowie, których
we wrze niu 1941 roku Niemcy plakatami wzywali do „przesiedlenia si ",
zg osili si o wiele liczniej, ni tego oczekiwali ich mordercy. „W wyniku
niezwykle sprawnej organizacji niemal do samej egzekucji wierzyli jeszcze
w przesiedlenie" - jak czytamy w meldunku jednego ze specjalnych komand. 29 i 30 wrze nia w Babim Jarze stracono 33 771 osób. Liczba zamordowanych w ci gu nast pnych tygodni wzros a jeszcze o dziesi tki
tysi cy.
Kolaboracja i nagonka antysemicka
Ju przez sam napa na Zwi zek Radziecki Wehrmacht sta si wspólnikiem masowych mordów. Oprócz tego poszczególne jednostki bra y
czynny udzia w egzekucjach, wiele innych udziela o grupom specjalnym
179
pomocy logistycznej i organizacyjnej. Tworzeniem gett, tak jak w Mi sku,
zajmowa si wy cznie Wehrmacht. Ju 21 lutego 194l roku Wehrmachtowi zlecono przygotowanie ulotek dla w asnych wojsk i dla ludno ci rosyjskiej. Generalny Referat Ostraum (Przestrze na Wschodzie) w ministerstwie Goebelsa produkowa , pocz wszy od kwietnia 1941 roku, w osiemnastu j zykach narodów zamieszkuj cych Zwi zek Radziecki audycje radiowe, plakaty, ulotki, filmy, kroniki filmowe i p yty. Gazety w j zyku
rosyjskim wychwala y zmia enie „ ydowskiego komunizmu" przez niemieckich „wyzwolicieli". Przeprowadzano szkolenia polityczne, na których
omawiano tysi ce tematów, takich jak ydostwo, „problemy rasy", ale szerzono równie antysemickie k amstwa w rodzaju Protoko ów M drców
Syjonu. 4 czerwca 1941 roku Goebels wyda dyrektyw , wed ug której
nale o przemilcza wielonarodowo Zwi zku Radzieckiego. Propaganda
mia a by skierowana przeciwko Stalinowi i jego „ ydowskim zausznikom". Równie aktor Michoels nale
do postaci, przeciwko którym propaganda niemiecka rozpala a szczególn nienawi . W sumie propaganda
Wehrmachtu wyprodukowa a ponad miliard ulotek, do ko ca 1941 roku
ukaza o si ich 500 milionów. Na ca kampani francusk natomiast wyprodukowano tylko 12 milionów ulotek.
Je li Wehrmacht zdo na terenach zaanektowanych przez Zwi zek Radziecki w 1939 roku zainicjowa pogromy dokonywane przez ludno
miejscow , to na rdzennych ziemiach radzieckich mieszka cy nie- ydzi nie
uczestniczyli dobrowolnie w akcjach anty ydowskich.
Niemiecka propaganda anty ydowska trafia a na szczególnie podatny
grunt na Ukrainie i w krajach nadba tyckich. Ukrai cy z rado ci witali
wojska niemieckie. Ju pod koniec lipca 1941 roku na rozkaz Himmlera na
Ukrainie utworzono ukrai sk policj pomocnicz , pozostaj
pod kierownictwem niemieckiej policji porz dkowej (Ordnungspolizei). Placówkom s bowym SD (Sonderdienst) podlega y ukrai ska policja kryminalna
i uzbrojone jednostki porz dkowe w czarnych mundurach. Te komanda
morderców bra y udzia we wszystkich akcjach, w masowych rozstrzeliwaniach i pogromach anty ydowskich. Pilnowa y gett i obozów zag ady, a w
1943 roku zosta y wcielona do 14 dywizji Waffen-SS „Galizien".
Relacje o zbrodniach dokonywanych przez te jednostki ochotnicze by y
w Zwi zku Radzieckim przemilczane. Z Czarnej ksi gi cenzura usun a
ust py i dopiero w niemieckim wydaniu, w 1994 r. przywrócono kursyw .
W Galicji i na Litwie cz onkowie antyradzieckiego podziemia zarzucali
ydom, e sympatyzuj z radzieckimi okupantami, id im na r
i korzystaj z ich poparcia, przy czym starannie pomijali fakt deportacji ydów
przez w adze radzieckie. Dowódca 17 armii genera von Stulpnagel skar
si natomiast w 1941 roku, e mord na ydach „wywo uje wspó czucie i
180
sympati " w ród pozosta ej ludno ci, i domaga si wyja niania Ukrai com
prawdziwej roli ydów". Rzeczywi cie, wielu obywateli radzieckich tak
dalece identyfikowa o si z ydami, e uwa ali, i po wymordowaniu ydów kolej przyjdzie na nich. Niemcy propagowali wyzwolenie od ydów i
od komunizmu, a poniewa wi kszo ludzi pod wp ywem rzeczywisto ci
jako pogodzi a si z tym ostatnim, to my l, e to, co dzisiaj spotyka o ydów, mo e si jutro sta udzia em Rosjan jako „podludzi" i „komunistów",
wcale nie by a pozbawiona podstaw. W g bi radzieckiego terytorium znajduj cego si pod panowaniem niemieckim podjudzanie przeciwko ydom
nale o do codzienno ci kampanii propagandowych Wehrmachtu i ich lotnych drukar . W ulotce, któr rozpowszechniano po wrze niu 1941 roku w
niewyobra alnej liczbie 160 milionów egzemplarzy, czytamy: „Bij ydówina, bij politruka. Jego morda a prosi si o ceg ! Komisarze i politruki
zmuszaj was do bezsensownego oporu! Przep cie komisarzy i przechod cie na stron Niemców". Nie trzeba ju chyba wspomina , e komisarz by rysowany w stylu Streichera, jako „ ydowski typ".
Brak informacji o mordach na ydach
Gdy na posiedzeniach plenarnych JAfK ubolewano, e wraz z wojn do
ów obywateli radzieckich zacz a przenika ideologia faszystowskoantysemicka, to chodzi o w nie o tego rodzaju szczucie. Poza Komitetem
ze strony radzieckiej opinii publicznej nie by o w ciwych reakcji na
szczególny charakter agresji niemieckiej jako kampanii zmierzaj cej do
unicestwienia ydów. W prasie i w radiu sprawozdania z dzia
na froncie
zajmowa y najwi cej miejsca. O cierpieniach ludno ci cywilnej nie informowano prawie wcale, a o masowych morderstwach dokonywanych przez
grupy specjalne nie wspominano ani w pierwszych tygodniach, ani w okresie pó niejszym.
Polski rz d emigracyjny wcze nie uzyska pierwsze informacje o mordowaniu ydów, lecz na Zachód trafia y tylko pojedyncze wzmianki. W
listopadzie 1941 roku w informacji ydowskiej Agencji Telegraficznej
(korzysta a ona z meldunków niezale nych korespondentów) po raz pierwszy by a mowa o 52 tysi cach zamordowanych w Kijowie (Babi Jar), liczb
pa stwowe placówki radzieckie poda y w styczniu 1942 roku, ale ju w
marcu zosta a ona zdementowana: rzekomo chodzi o tylko o tysi c osób.
Zbli one do rzeczywisto ci meldunki mo na by o uzyska tylko z emigracyjnych róde polskich i skandynawskich a do chwili, kiedy 6 stycznia
1942 roku w podpisanej przez Mo otowa nocie znalaz o si wreszcie sformu owanie „ofiary ydowskie" i zosta a potwierdzona liczba 52 tysi cy
zamordowanych pod Kijowem. Mimo to w nocie nadal by a mowa tylko o
90 tysi cach ofiar ydowskich - co w kontek cie wymordowania do tego
181
czasu pó miliona ludzi stanowi o skandaliczne pomniejszenie skali zbrodni.
Nast pna nota Mo otowa na temat okrucie stw okupantów niemieckich z
27 kwietnia w ogóle nie porusza a zbrodni przeciwko ydom, ale 18 grudniu 1942 roku „Prawda" opublikowa a deklaracj jedenastu rz dów sojuszniczych i emigracyjnych, w tym równie rz du radzieckiego: O unicestwianiu ludno ci ydowskiej Europy przez nazistowskie w adze.
Sojusznicy zobowi zywali si w niej do ukarania osób odpowiedzialnych
za te zbrodnie. Nast pnego dnia, 19 grudnia 1942 roku, prasa opublikowa a
kilkustronicowe memorandum. Jego autor, Solomon ozowski, po raz
pierwszy szczegó owo przedstawi skal eksterminacji ydów, poda miejsca i liczb zamordowanych. Opisa równie planowane przez nazistów
wyp dzanie ydów na wschód, by tam ich mordowa .
Jaka by a przyczyna polityki przemilczania, uprawianej przez radzieckie
kierownictwo? Na to pytanie odpowiada cytat przekazany przez Lwa Kopielewa. W 1943 roku cz onek Rady Wojennej frontu, na którym walczy
Kopielew, odczyta tekst zawieraj cy rzekomo wypowied Stalina:
Niektórym towarzyszom brak jeszcze zrozumienia, e najwa niejsz si
w naszym kraju jest wielki naród rosyjski [...]. Niektórzy towarzysze pochodzenia ydowskiego sadz , e wojn t prowadzi si dla uratowania
narodu ydowskiego. Owi ydzi si myl . Z wielkim narodem rosyjskim na
czele prowadzimy Wielk Wojn Ojczy nian w celu uratowania naszej
ojczyzny, za jej wolno i niezawis
.
Wed ug Kopielewa ydów odwo ywano z okre lonych stanowisk, aby
pozbawi podstaw nazistowsk propagand . Faktycznie kierownictwo radzieckie zdecydowa o si w pewnym sensie „po wi ci " ydów, przynajmniej w oczach ludno ci radzieckiej i walcz cej armii. W sytuacji skrytego
antysemityzmu w spo ecze stwie radzieckim i nagonki ze strony okupantów powszechna propaganda nie mog a wspomnie ani s owem, e ratowanie ydów jest zadaniem Armii Czerwonej. Taka teza mog a by artyku owana jedynie w niszy ydowskiej, zastrze onej dla JAFK. Nale o wymaza z pami ci nie tylko ofiary i tych, którzy stawiali opór, ale równie
zbrodnie sprawców. Kiedy pod koniec wojny zwyci ska armia radziecka
wyzwoli a ca e w asne terytorium i zdoby a znaczne cz ci Europy
Wschodniej, Po udniowo-Wschodniej i Niemiec, sytuacja zmieni a si zasadniczo - na tyle, e kierownictwo radzieckie w znikomej mierze by o
zainteresowane publikacj faktów na temat Szoah w Zwi zku Radzieckim.
Powo ana do ycia 2 listopada 1942 roku Pa stwowa Komisja ledcza
badaj ca zbrodnie nazistów i kolaborantów zosta a rozwi zana ju pod
koniec 1945 roku. Równie w materia ach przekazanych Trybuna owi Wojskowemu w Norymberdze i przej tych pó niej przez Czarn ksi
nigdzie
nie by o ju wyra nie mowy o ydach jako g ównych ofiarach. W czasie
182
ledztwa prowadzonego przeciwko JAFK po 1949 roku pojawi o si stwierdzenie, e liczba ydów zamordowanych przez Niemców stanowi a „tajemnic wojskow i pa stwow " i jako tak równie w czasach pokoju
podlega a utajnieniu. Nawet oskar enia przeciwko dawnym okupantom
niemieckim i publikacje na temat cierpie
ydów wkrótce pad y ofiar
polityki w radzieckiej strefie okupacyjnej i pó niejszej NRD, poniewa
Stalin d
do pojednania z Niemcami, dla których przewidywa strategiczn rol w rozszerzaniu radzieckiej strefy wp ywów w Europie Zachodniej wespó z siln parti komunistyczn w NRD, Francji i W oszech. Stalin
okre la po wojnie naród „radziecki" i niemiecki jako dwie g ówne ofiary
drugiej wojny wiatowej - na wspominanie o ofiarach ydowskich od dawna nie by o miejsca.
Ponowny wzrost antysemityzmu
Po 1941 roku wyra nie nasili si antysemityzm w ród ludno ci. Partyzanci odmawiali przyjmowania ydów do swoich oddzia ów, a nawet okradali ukrywaj ce si w lasach grupy ydowskich uciekinierów. W 1943 roku
partyzanci zdobyli w Galicji kilka miast za lini frontu, nie czynili jednak
prawie nic dla uratowania zamkni tych w gettach ydów. To stwierdzenie
historyka Szmuela Etingera nale y uzupe ni : na ty ach ydzi byli oczerniani, e s zbyt tchórzliwi, by walczy , e chc tylko robi interesy. Równie ydowscy weterani wojenni byli poni ani na ulicy oskar eni, e kupili
sobie ordery na czarnym rynku w Azji, daleko za lini frontu. Nawet pisarz
Michai Szo ochow, pó niejszy laureat Nagrody Nobla, uczestniczy w tej
nagonce. Na terenach wyzwolonych spod okupacji niemieckiej Komitet
musia wkrótce rejestrowa dalsze antysemickie incydenty. Jednym z jego
najwa niejszych zada - niech tnie widzianym przez rz d - sta a si obrona
interesów ludzi ocala ych z Szoa.
Szczególnie z Ukrainy dociera y do Moskwy z e wiadomo ci: biurokraci
cz sto odmawiali wydawania ydom przepustek, przez co nie mogli si oni
dosta na tereny wyzwolone. Miejscowe w adze nie pomaga y powracaj cym ydom, kiedy nowi mieszka cy nie wpuszczali ich do ich w asnych
domów. We wrze niu 1944 roku Ilja Erenburg zosta listownie powiadomiony, e przewodnicz cy dawniejszego ydowskiego okr gu Kalinindorf
mówi do powracaj cych: „Po co cie tu przyjechali, nikt was tu nie potrzebuje, nikt was nie wzywa ".
Jest to tylko jedno wiadectwo spo ród wielu. O podobnych przypadkach
Michoels i Epszt jn informowali ju w maju 1944 roku Mo otowa, który
przekaza ich pismo Chruszczowowi do Kijowa. O ile jednak w latach dwudziestych antysemityzm i jego ujemne skutki sta y si równie na Ukrainie
wa nym tematem kampanii propagandowych, to w roku 1944 i pó niej nikt
nie inicjowa podobnych akcji, chocia ydów ponownie wsz dzie obar183
czano win za wszystkie nieszcz cia. Obci ano ich nawet odpowiedzialno ci za brak ywno ci i mieszka . Po zako czeniu wojny domowej antysemityzm rzadko prowadzi do rozlewu krwi. Natomiast w 1944 roku w
kijowskim pogromie gin li ludzie, a podczas ekscesów po zako czeniu
wojny setki ydów zosta o pobitych i by o nawet kilka ofiar miertelnych.
Ukrai skie Ministerstwo Bezpiecze stwa Pa stwowego (MGB) t umaczy o w memoriale skierowanym do Chruszczowa antysemickie postawy z
jednej strony propagand Niemców i ich sojuszników - ukrai skich nacjonalistów, z drugiej - nieznaczn liczb ydów w Armii Czerwonej. Ta szeroko rozpowszechniona opinia zosta a po prostu uznana za fakt, mimo e
nie mia a adnych obiektywnych podstaw. W dokumencie twierdzono, e
ydzi unikali s by wojskowej i pracy fizycznej i e szerzyli pog oski,
jakoby Ukrai cy mieli by winni za kolaboracj . Niezale nie od propagandy narodowych socjalistów antysemityzm by , wed ug ukrai skich „czekistów", wynikiem postawy ydów, tym bardziej, e „ ydowski nacjonalizm"
rzekomo dodatkowo rozpala antysemityzm. Jako ydowski nacjonalizm,
ilustrowany mi dzy innymi przyk adem poety Dawida Hofsztejna, traktowano samo wyst powanie przeciwko antysemityzmowi, ponadto zach canie do emigracji albo wypowiedzi o wy szej stopie yciowej w Stanach
Zjednoczonych. Wyrazem nacjonalizmu mia y te by sympatie syjonistyczne i szerzenie pog osek, e rz d radziecki przydzieli ydom oddzielne
terytorium. Za nacjonalizm uwa ano równie
dania ydów, by rz d wyst powa przeciw antysemityzmowi, albo o wiadczenia strony ydowskiej,
e czo owi politycy, tacy jak Chruszczow, s nastawieni antysemicko. Zalecenia na ko cu memoria u konsekwentnie k ad y wi kszy nacisk na walk z
syjonizmem i „ ydowskim nacjonalizmem" ni na zwalczanie antysemityzmu.
Udzia
ydów w zwyci stwie nad Niemcami
Na pocz tku 1939 roku Zwi zek Radziecki zamieszkiwa y 3 miliony ydów, stanowili wi c szóst pod wzgl dem liczebno ci narodowo po Rosjanach, Ukrai cach, Bia orusinach, Uzbekach i Tatarach. Jedna trzecia
radzieckich ydów ju w 1941 roku dosta a si w niemieckie r ce. Mimo to
w czasie wojny niemiecko-radzieckiej 500 tysi cy
nierzy ydowskich
walczy o we wszystkich rodzajach broni Armii Czerwonej, w ród nich 30
tysi cy ydowskich partyzantów.
Po wojnie domowej wielu ydów zosta o nierzami zawodowymi. Tysi ce z nich po
o wielkie zas ugi. W latach 1919-1945 w radzieckich
si ach zbrojnych s
o 305 ydowskich genera ów i admira ów.
W okresie czystek w Armii Czerwonej w latach 1937-1940 rozstrzelano
ponad 40 tysi cy oficerów radzieckich, w ród nich 169 ydowskich generaów, znale li si w ród nich komandarmowie pierwszej rangi (genera owie184
lejtnanci) Jona Jakir i Jan Gamarnik, komandarmowie drugiej rangi (generaowie-majorzy) azar Aronsztam, Boris Ippo, Michai anda, Iosif S awin,
Aleksandr Szyfres, komkorowie Leonid Wajner, Siemion Turowski. Siemion Uricki, Boris Feldman, Jaków Awinowicki, Isaak Grinherg. azar
Gruber, Lew Mejer-Sacharow, Chaim Or ów, Izrai Razgon, Bieniedikt
Trojanker i Morduch Chorosz.
Wielu ydowskich genera ów obj o najwy sze stanowiska dowodzenia:
genera Jaków Krejzer i genera Grigorij Stern dowodzili grupami armii
(frontami wed ug radzieckiej nomenklatury), Jaków Smuszkiewicz by
ównodowodz cym radzieckich wojsk lotniczych, a Jan Gamarnik szefem
Zarz du Politycznego Armii Czerwonej. Dziewi ciu ydowskich genera ów
dowodzi o armiami,
ydowscy genera owie kierowali korpusem
medycznym i weterynaryjnym, intendentur , finansami, s downictwem
wojskowym, wojskami saperskimi i pancernymi oraz innymi rodzajami
broni. 23 genera ów by o szefami sztabu frontów i korpusów, 12 genera ów
dowodzi o korpusami, a 34 dywizjami. 305 ydowskich genera ów prze o
czystki. Wi kszo z nich walczy a w drugiej wojnie wiatowej, ich krótkie
biografie zawiera dzie o rosyjskiego historyka wojskowego Fiodora
Wasiljewicza Swierd owa ( ydzi - genera owie si zbrojnych ZSRR).
Czarna ksi ga - Ró ne koncepcje
Czarna ksi ga by a ambitnym przedsi wzi ciem jak na warunki radzieckie: generalny sekretarz JAFK Szachne Epsztajn og osi , e zostanie wydana nie tylko po rosyjsku, ale równie w jidysz, po angielsku, hebrajsku,
hiszpa sku i niemiecku. T umaczy to liczne zbiórki pieni dzy przez komitety Black Book jakie powsta y w wielu miastach USA.
Presti JAFK114 wzrós , kiedy wiosn 1944 roku Szachne Epsztajn a mianowano kierownikiem Komisji Literackiej, a we wrze niu 1944 roku wraz z
Grossmanem przyj to do rady konsultacyjnej Czarnej ksi gi. Niezale nie
od dyskusji w Komitecie Erenburg zbiera materia y dotycz ce zbrodni
nazistowskich, szczególnie dokonanych na ydach, o których liczne informacje trafia y do niego jako korespondenta gazety „Krasnaja Zwiezda".
We wrze niu 1944 roku pisarz bardzo szczegó owo zaprezentowa ten
projekt na pi mie w ciwym „organom":
Do Ksi gi maj wej relacje ocala ych ydów, wiadków potworno ci,
niemieckie rozkazy, pami tniki i wypowiedzi katów, zapiski i dzienniki
ydów, którym uda o si ukry . Nie akty oskar enia, nie protoko y, lecz
114
Chodzi tu o dzia aczy kultury, pisarzy, aktorów i.t.d., którzy tworzyli w
zyku jidysz: P. Markisz, S. Galan, S. Michoels, I. Fefer i wielu innych.
Antyfaszystowski Komitet ydowski (Jewrejskij Antifaszistskij Komitiet).
185
ywe relacje maj ce plastycznie uwidoczni ca y wymiar tragedii. Niezwykle wa ne jest pokazanie solidarno ci ludzi radzieckich, ratowanie poszczególnych ydów przez Rosjan, Bia orusinów, Ukrai ców i Polaków. Takie
relacje pomog zagoi straszliwe rany i jeszcze wy ej wznie idea przyja ni mi dzy narodami. Istnieje konieczno udokumentowania, e ydzi
odwa nie szli na mier , i utrwalenia wszystkich przypadków, kiedy stawiali opór. Na posiedzeniu Komisji w dniu 13 pa dziernika 1944 roku Erenburg z oburzeniem odrzuci uwag ydowskich agentów ubianki i przedstawicieli Kremla w JAFK, e ksi ka uzyska zezwolenie na wydanie, "je li
oka e si dobra". Powiedzia : „nie my jeste my autorami ksi ki, s nimi
Niemcy, [...] w ko cu nie chodzi o powie , której tre nie jest znana".
Szczerbakow co prawda zezwoli na zbieranie materia ów i wspó prac
JAFK z ameryka sk redakcj , jednak nie rozstrzygn , czy dojdzie do
rosyjskiego wydania. Po d ugich dyskusjach powsta y dwie redakcje. JAFK
przygotowywa materia do publikacji za granic , przede wszystkim w
USA, a Komisja Literacka kierowana przez Erenburga z ca energi angaowa a si w spraw wydania jej rosyjskiej wersji w Zwi zku Radzieckim.
Szczerbakow na procesie JAFK zeznawa , e nie aprobowa planowanego
przez Erenburga wydania rosyjskiej wersji w ZSRR oraz angielskiej i w
jidysz w USA. R kopis wykazywa , jego zdaniem, powa ne tendencje nacjonalistyczne, przyniós jednak korzy w walce z faszyzmem, tym bardziej e nacjonalizm nie zawsze jest reakcyjny, o czym wiadcz bojownicy
o wyzwolenie w koloniach, których Lenin te popiera . Oczywi cie w
Zwi zku Radzieckim nacjonalizm ma charakter kontrrewolucyjny i dlatego,
wed ug zeznania ozowskiego, w 1952 roku ksi ka ta nie mog a si ukaza . JAFK utrzymywa bezpo rednie kontakty z trzema zagranicznymi
partnerami uczestnicz cymi w tym projekcie. W 1944 roku Ludowy Komisariat Spraw Zagranicznych przes do Ameryki 552 strony dokumentów
do Czarnej Ksi gi. Fefer usprawiedliwia to przed s dem w 1952 roku, e
ambasador Gromyko przys telegram z ostrze eniem, i Czarna Ksi ga
mo e si ukaza w USA bez materia ów JAFK.
Ta nieuzgodniona z Erenburgiem akcja pog bi a napi cia mi dzy nim
a JAFK. Komisji Literackiej równie dochodzi o do sporów: je li Erenburg
zgadza si najwy ej na nieznaczne skróty w relacjach naocznych wiadków, to Grossman opowiada si za du o swobodniejszym traktowaniem
dokumentów, chcia przemawia w imieniu zamordowanych ludzi. Specjalna komisja pod kierownictwem Solomona Bregmana wyda a 26 lutego
1945 roku opini , w której aprobowa a oba warianty, krytycznie oceni a
jednak zarówno opracowanie tekstów, jak te wybór dokonany przez Komisj Literack (a wi c przez Erenburga i Grossmana): „Przed one nam
szkice nieproporcjonalnie szczegó owo relacjonuj haniebne czyny Ukrai 186
ców, Litwinów i innych, co os abia wymow g ównego oskar enia, skierowanego przeciwko Niemcom.
Materia y tylko dla zagranicy
Nale o si pieszy , poniewa Czarna Ksi ga mia a by wykorzystana
przez radzieckiego oskar yciela podczas procesu zbrodniarzy wojennych w
Norymberdze jako materia dowodowy. Rozszerzony wed ug nowych
wskazówek r kopis ocenzurowano i przekazano ydowskim organizacjom
proradzieckim w Bu garii, Anglii, Francji, W oszech, Meksyku, Austrii,
Polsce, Rumunii, Czechos owacji, na W grzech, w Palestynie i Stanach
Zjednoczonych. Dlatego Ksi ga wydana w Izraelu w 1980 roku na podstawie rozes anego tekstu nie odpowiada wersji przek tnej przez kolegium
redakcyjne pod kierownictwem Wasilija Grossmana wydawnictwu Emes w
kwietniu 1946 roku. Poniewa jesieni prac wstrzymano, chocia ju od
dawna gotowa by a cz
odbitek szczotkowych sk adu, Michoels, Fefer,
Grossman i Erenburg interweniowali w listopadzie 1946 roku u Andrieja
danowa (1896-1948), sekretarza KC. Kierowany przez Aleksandrowa
(1908-1961) Wydzia Agitacji i Propagandy KC natychmiast zarz dzi ponown weryfikacj ksi ki.
Pod koniec 1946 roku danow, od roku g ówny ideolog, rozp ta histeryczn kampani przeciw wszystkim tendencjom w sztuce i literaturze,
które wed ug niego podkopywa y dogmaty rosyjsko-szowinistycznego
patriotyzmu radzieckiego. Równie „ jnikajt publikowa a ataki na ydowski nacjonalizm. JAFK podporz dkowano bezpo rednio KC i rozwia y si
nadzieje na druk Ksi gi. W lutym 1947 roku Aleksandrów oskar JAFK o
wys anie maszynopisów za granic bez zezwolenia KC. Jego zarzutem by o
prezentowanie przez Czarn Ksi
rzekomo zupe nie fa szywego obrazu
niemieckiego faszyzmu:
„Przez ca ksi k przewija si idea, e Niemcy gn bili i mordowali
wy cznie ydów. Czytelnik pod wiadomie odnosi wra enie, e Niemcy
prowadzili wojn z ZSRR t ylko po to, by zniszczy ydów. Powstaje obraz,
jakoby Niemcy lepiej traktowali Rosjan, Ukrai ców, Bia orusinów,
Litwinów, ot ysz y i inne narodowo ci. W wielu relacjach podkre la si , e
aby uciec od mierci, wystarczy o zdoby „rosyjski paszport", nie wygl da
na yda itd.
Co nie mog o wej do Czarnej Ksi gi
Porównanie pierwotnej wersji powstaj cego w opisanych warunkach maszynopisu z wersj najpierw ocenzurowan , potem dopuszczon do druku,
skierowan do sk adu i wreszcie zakazan i zniszczon , stanowi fascynuj cy pogl dowy przyk ad rozwoju recepcji wiadomo ci na temat Szoa w
Zwi zku Radzieckim. Usuwane przez cenzur teksty umo liwiaj nam
187
dok adny wgl d w zmieniaj cy si sposób my lenia radzieckiego kierownictwa po zwyci stwie nad Niemcami. Ju w przedmowie wydawcy Wasilija Grossmana ocenzurowano ust p, w którym przedstawia on znaczenie
ideologicznego i duchowego oporu ydów jako wst pnej fazy ich walki
zbrojnej. Widocznie podkre lanie przez Grossmana „dzia alno ci kulturalnej" jako „protestu ideologicznego" nie pasowa o do intencji kierownictwa
pa stwa radzieckiego, które kwestionowa o funkcjonowanie ydowskich
instytucji kulturalnych. Pierwszy tekst relacjonuj cy najbardziej znan
zbrodni pope nion na ydach radzieckich, masakr w Babim Jarze, zosta
skrócony o po ow . Wykre lono w nim wzmianki o tym, jak nie ydowscy
administratorzy domów i inni ludzie wydawali ydów Niemcom, a tak e
przyk ady ratowania ydów, zw aszcza gdy udzielali im pomocy prawoawni duchowni. Skre lono tak e opis stanu miejsca strace ju po wyzwoleniu. Gdyby ksi ka ukaza a si w Zwi zku Radzieckim, czytelnik nigdy
by si nie dowiedzia , e „[znalaz y si ] i ciemne, zbrodnicze elementy,
które czerpa y korzy ci materialne z wielkiego nieszcz cia i które by y
gotowe chciwie i pazernie bogaci si kosztem ofiar Niemców". W wielu
tekstach ocenzurowano fragmenty mówi ce o udziale radzieckiej ludno ci
w zag adzie ydów. W relacji z Chmielnika skre lono zarówno opis okrucie stw niemieckich, jak te bohaterskiej walki ocala ych ydów przy wyzwalaniu tego miasta. Wymazane zosta y odniesienia do tradycji ydowskich, jak na przyk ad podawanie nazw miesi cy i lat wed ug ydowskiego
kalendarza. Skre lono relacje o tym, jak nieliczni prze yli dzi ki modlitwie
do Boga czy te ocaleli dlatego, e posiadali „rosyjski paszport" albo przekonali oprawców, e obrzezanie wynika z tatarskiego pochodzenia. Czytelnik ocenzurowanej wersji nie mia si równie dowiedzie niczego o mordzie na ydowskich kobietach i dzieciach, które w Odessie topiono, rzucac je z barek do morza. Podobnie skre lono ca relacj o zbrodniach okupantów niemieckich i rumu skich dokonanych na ydach w Czerniowcach.
Nawet krótka notatka na temat rozpaczliwych prób lwowskich ydów,
usi uj cych si ukry i przebi do partyzantów, nie znalaz a aski w oczach
cenzorów; podobny los spotka relacj z getta w Mi sku. Opis banderowców, którzy si wcielali ludzi do swoich oddzia ów, ale jednak walczyli z
Niemcami, zosta skre lony, podobnie jak stwierdzenie, e w adza radziecka po wyzwoleniu okazywa a „ma o zainteresowania" tymi, którzy prze yli.
W relacji dziewczyny z Bia egostoku ca kowicie wykre lono opis spalenia
ydów w synagodze, w innej opowie ci z tego samego miasta ofiar cenzury pad nast puj cy fragment: „Ka dy, kto by wiadkiem straszliwych
warunków ycia ludno ci ydowskiej pod jarzmem Hitlera i jej bohaterskiej
walki z niemieckimi oprawcami, zrozumie, jak wybitny by udzia ydów w
zdruzgotaniu niemieckiego faszyzmu". W dost pnym dopiero od kilku lat
188
archiwum JAFK znajdowa y si dalsze materia y, których nie opublikowano w Czarnej Ksi dze nie tylko z braku miejsca. Obejmowa y one ponad 6
tysi cy stron. W 1993 roku wybrano z nich dziewi dziesi t trzy relacje,
które ukaza y si drukiem w licz cej 463 strony ksi ce Nieznana czarna
ksi ga, wydanej przez pracowników Archiwum Federacji Rosyjskiej i historyków Yad Vashem w Jerozolimie. Te obecnie opublikowane teksty zosta y
przedtem zignorowane równie dlatego, e mówi y o udziale miejscowej
ludno ci w mordowaniu ydów. Ponad po owa relacji dokumentuje wydarzenia w miejscowo ciach, które nie zosta y opisane w Czarnej ksi dze115.
W ksi ce Henryka Grynberga „Drohobycz, Drohobycz”,116 z relacjami o losach tamtejszych ydów a tak e w ydowskiej encyklopedii jest wspomniana Kamionka Strumi owa, Sokal, Torczyn,
Ostróg. W Kamionce Strumi owej 2 lipca 1941 roku, to znaczy w kilka dni
po przyj ciu Niemców, Ukrai cy zabili kilkuset ydów. Sze ciuset zosta o
zabitych 21 wrze nia 1942 roku w Zabu u, gdzie mordowano tak e ydów
z Buska, Cho ojowa i Radziechowa, a pozosta ych wywieziono do Be ca
13 wrze nia i 28 pa dziernika 1942 roku. W Sokalu, ko o cegielni, policja
ukrai ska zamordowa a dwustu ydów 30 czerwca 1941 roku. W sokalskim
getcie znajdowa o si przesz o pi tysi cy ydów z opatynia, Mostów
Wielkich, Radziechowa, Steniatynia, Tartakowa i Witkowa. Getto zosta o
wymordowane 27 maja 1942 roku. W Torczynie mieszka o tysi c sze ciuset
ydów. Wi kszo zastrzelono w sierpniu 1942 roku na ydowskim cmentarzu. 6 pa dziernika 1941 roku w lubienieckim lesie zamordowano siedemdziesi ciu inteligentów ze Zbara a. Setki innych ydów zbaraskich
zg adzono za miastem 7 kwietnia 1943 roku. W lesie pod Nowym Miastem
4 sierpnia 1941 roku zastrzelono trzy tysi ce, l wrze nia dwa i pó tysi ca, a
15 pa dziernika 1942 roku jeszcze trzy tysi ce ydów z Ostroga. O miuset
ydom uda o si zbiec do lasu, lecz wymordowali ich lub wydali ukrai scy
ch opi i banderowcy. Trzydziestu ocala o w kryjówkach a trzydziestu w
partyzantce.
(...) Ko o Wilna, w Ponarach, wyrós las z ydowskich dzieci. A pod
wi cianami klomby kwiatów - na poligonie, gdzie ydzi s yli za cel.
Le y tam moja babka w aromacie zió , które kiedy zbiera a. I matka znajomego, który wyjecha , i obie jego siostry-bli niaczki, które mia y po dziesi lat. Postawiono niedu y obelisk i nikt ich wi cej nie wyzywa od ydów, przeciwnie - TU POCHOWANO 3726 MIESZKA CÓW WI CIA SKIEGO
POWIATU ZAMORDOWANYCH PRZEZ HITLEROWSKICH OKUPANTÓW - g osi
115
116
Paul Johnson, „Historia ydów“, wybr. cyt. s pomi dzy str. 479–843.
Henryk Grynberg, Drohobycz, Drohobycz. Warszawa 1997, s. 97, 136.
189
napis. Wystrzelano ydów, a mieszka cy wi cia skiego powiatu sobie
postawili obelisk. I w Ponarach, i w wi cianach strzelali Litwini owie, ojcowie, wujowie tych, co mnie oskar ali. To nie ob d, to logika.
Oni mnie musieli oskar
- dla higieny sumienia.
3. 3.
Watykan Piusa XII a Zag ada
Watykan posiada pe
informacj na temat zbrodni, dokonywanych przez hitlerowców w okupowanych krajach, a przede wszystkim na narodzie ydowskim. Armia w oska (w szczególno ci gen.
Mario Roatta) umo liwi a polskiemu podziemiu nawi zanie i utrzymywanie czno ci kurierskiej z krajem. Za kurierów s yli oficerowie w oscy, a punkt przekazowy a do kapitulacji W och we wrzeniu w 1943 r. mie ci si w sztabie armii w oskiej we Lwowie. Abp
Szeptycki w li cie z 31 sierpnia 1942 r. informowa papie a:
„W Kijowie, w ci gu kilku dni wymordowano do stu trzydziestu tysi cy
czyzn, kobiet i dzieci. Wszystkie ma e miasteczka na Ukrainie by y
wiadkami podobnych masakr, a trwa to ju od roku. Z pocz tku w adze
wstydzi y si tych aktów ludzkiej niesprawiedliwo ci i stara y si zapewnia sobie dokumenty, które mog yby wiadczy , e autorami tych morderstw by a miejscowa ludno lub cz onkowie milicji. Z czasem zacz to
mordowa ydów na ulicach, na oczach ludno ci i bez cienia wstydu” 117 .
Prof. Jan Karski w wywiadzie przypomnia , e:
„Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej Raczkiewicz, w grudniu 1942 roku
skierowa do Piusa XII b agalny list w którym nalega , by pot pi tych,
którzy depcz prawa boskie, poni aj godno ludzk i gwa
wszelkie
zasady sprawiedliwo ci”.
modlitw mojego cierpi cego narodu zanosz pokornie do stóp Waszej wi tobliwo ci”. Po sze ciu tygodniach otrzyma odpowied od sekretarza stanu, e „Ojciec wi ty uczyni w poruszonej kwestii wszystko co
móg i nic wi cej nie mo e zrobi . Nie wiem nic o dzia aniach Piusa XII na
rzecz ocalenia ydów. Jako katolik bardzo chcia bym tak wiedz posiada ,
wi c powinna ona zosta pro publico bono ujawniona je eli dla jakich racji
by a dot d skrywana ... Nie wiem nic o dzia aniach Piusa XII na rzecz ocalenia ydów.
117
Jerzy laski, „Polska Walcz ca“, Warszawa 1990, s. 588
190
W niemieckim czasopi mie NRD, „Znaki wiat a" - Zgromadzenie Wspólnoty Pracy -Ko ció a ydzi”, z dnia 5 III 1986 r., zamieszczono tre przemówienia, jakie wyg osi w ko ciele w. Anny w
Dre nie, by y generalny sekretarz wiatowego Kongresu ydów, dr
Gerhard Riegnr z Genewy, na temat:
Przestrogi, których s uchali tylko nieliczni –
Akcje wiatowego Kongresu ydów w czasach hitlerowskich
„Na wst pie powiedzia , e jest bardzo wzruszony, i po 52 latach znów
mo e mówi do Niemców. Swoje rodzinne miasto Berlin i Niemcy opu ci
w 1933 r., kiedy tak jego jak i cz onków rodziny wydalono na podstawie
"paragrafu aryjskiego". Tragicznym by o to, e wi kszo nie zrozumia a co
si wówczas sta o. Wielu ludzi my la o, e re im socjalizmu narodowego
dzie stanowi tylko jaki epizod i tylko nieliczni mogli sobie wyobrazi ,
nazi ci nie znaj adnych hamulców moralnych i etycznych. wiatowy
Kongres ydowski stanowi (rok 1936) ydowsk organizacj obronn z
trzema o rodkami w Nowym Jorku, Londynie i Genewie".
Dr Rieger, obecnie vice przewodnicz cy, mówi najpierw o stosunku do
Watykanu. Pierwsze kontakty mi dzy Kongresem a Watykanem nawi zane
zosta y dopiero w 1942 roku, w obliczu rozwijaj cej si ca kowitej tragedii.
Watykan interweniowa w zwi zku z tym w S owacji, dzi ki czemu
nast pi o chwilowe z agodzenie. Nie mia o to jednak miejsca w innych
krajach, a najmniej w Niemczech. Druga faza rozpocz a si wtedy, gdy
rz d Stanów Zjednoczonych zwróci si jesieni 1942 r. do Watykanu z
pro
o potwierdzenie informacji dotycz cych zag ady ydów. Sekretarz,
kardyna Maglione pisa w zwi zku z tym „on nie wierzy, e ma
potwierdzenie tych powa nych obaw". W nast pnych miesi cach nadesz y
do Watykanu liczne relacje potwierdzaj ce podejrzenie "eliminacji ydów
przez masowe zabijanie". W grudniu 1942 r. opublikowano o wiadczenie
Narodów
Sprzymierzonych,
w
którym
pot piono
publicznie
"eksterminacj " ydów. Zrobi to równie polski rz d na emigracji. Rz dy
USA i wielu pa stw latynoameryka skich da y od papie a publicznego
wiadczenia (deklaracji). Pius XII w swej mowie z okazji wi t Bo ego
Narodzenia wyg oszonej w 1942 r. przez radio watyka skie, zaj
stanowisko odno nie tego, ale nie wymieni wyra nie ydów. Wed ug
wypowiedzi referenta, o wiadczenie to by o wówczas "bardzo odwa ne",
jednak dzisiaj, patrz c wstecz okazuje si , e by o "bardzo s abe".
Szczególnie wymown by a interwencja anglika skiego ko cio a w Anglii przeciwko Zag adzie. Skuteczna pomoc mia a miejsce w 1944 r. w
czasie deportacji ydów w gierskich. Dzi ki interwencji Watykanu i kocio a na W grzech - uratowano wielu ydów. Jednak nigdy dyplomacja
191
watyka ska nie zrozumia a ca ego rozmiaru tragedii, powiedzia dr Rieger.
Zupe nie inaczej ukszta towa si stosunek tymczasowej wiatowej Rady
Ko cio ów, przy czym na szczególn wzmiank zas uguj dwie osobisto ci:
pó niejszy generalny sekretarz Vissert Hooft, jak i wcze niejszy niemiecki
dyplomata, pastor ko cio a wyznaniowego Adolf Freudenberg, kierownik
pomocy dla zbiegów. W przeciwie stwie do Watykanu istnia a mi dzy
wiatowym Kongresem ydów, a wiatow Rad Ko cio ów sta a wymiana informacji. Ko cz c, dr Rieger powiedzia : nigdy bardziej nie odczu em
naszej izolacji i bezsilno ci jak w owych dniach i miesi cach kiedy wysy aem informacje o nieszcz ciu, a nikt mi nie wierzy , W tych strasznych
dniach i miesi cach przyja i pomocna d
niektórych chrze cija skich
przyjació by y jedynymi znakami wiat a w ciemno ci”.
Pius XII - Watyka ska informacja – wywiad118
Wraz z rosn cym prawdopodobie stwem wybuchu wojny dostrze ono w
Watykanie wa nego dostarczyciela mi dzynarodowych informacji i ród o
manipulowania opini w celach propagandowych. A poniewa publikuj ca
ównie rutynowe informacje o spotkaniach w kurii, dzia alno ci Stolicy
Apostolskiej oraz homilie i pisma papie a gazeta „L'0sservatore Romano"
komentowa a te wydarzenia i stosunki mi dzynarodowe, wi c niekiedy
cytowano j b dnie dla poparcia dyplomatycznych interesów europejskich
pot g. Agencje informacyjne wykorzystywa y równie prowadzone przez
jezuitów Radio Watykan, (...) Wyposa ona w dwudziesto pi ciu kilowatowy niemiecki nadajnik i anten dookóln radiostacja nadawa a na czterech
zakresach fal krótkich z najwy szego punktu ogrodów Watykanu, a jej
program sk ada si z wiadomo ci, analiz, homilii i religijnych or dzi w
wielu j zykach.
Jako zarz dca Ko cio a powszechnego z siln w adz centraln , kuria
rzymska (wysocy dostojnicy ko cielni zawiaduj cy watyka skimi kongregacjami) komunikowa a si z diecezjami na ca ym wiecie w kwestiach
administracyjnych, dyscypliny w ród duchownych, liturgii i szkolnictwa. A
poniewa sprawy ko cielne wci zaz bia y si z interesami pa stwowymi,
dyplomatyczne rodki czno ci Stolicy Apostolskiej cieszy y si znacznym
zainteresowaniem polityków. Przechwytywanie depesz Watykanu sta o si
wi c dla wielu wywiadów spraw pierwszorz dnej wagi. Watyka ski Sekretariat Stanu kontaktowa si ze swoimi nuncjaturami i legacjami na caym wiecie za po rednictwem depesz i poczty dyplomatycznej. Przed wojz zasady przekazywa je wraz z poczt dyplomatyczn W och, ale po
odkryciu, e s one otwierane, zaprzesta tej praktyki. Pó niej Stolica Apo118
John Cornwell: „Papie Hitlera“ Warszawa 2000, s. 276192
stolska zacz a korzysta z us ug kurierów szwajcarskich, hiszpa skich,
brytyjskich i ameryka skich, wi kszo przesy ek kieruj c najpierw do
Szwajcarii, sk d jecha y dalej, do Lizbony i Madrytu. Tajne wiadomo ci
zwykle szyfrowano i przesy ano drog radiow z nadajnika w Watykanie.
W czasie wojny do przesy ania ci le tajnych wiadomo ci u yto dwóch
nowych systemów, znanych jako „ ty" i „zielony". W „ tym", który by
pojedynczym szyfrem sk adaj cym si z oko o trzynastu tysi cy grup, wykorzystano do kodowania numerów stron tabele dwuznaków, a do kodowania numerów wersów pomieszane litery alfabetów. Tabele i alfabety ró ni y
si w zale no ci od sieci adresatów i dnia miesi ca. Szyfr „zielony" nadal
stanowi ci le strze on tajemnic . Istniej jednak dowody, e by on kodem numerycznym z onym z pi ciocyfrowych grup, zaszyfrowanych
dodatkowo w krótkich tabelach, zawieraj cych po sto pi ciocyfrowych
dodatkowych grup14. W przypadku obu wymienionych szyfrów nie korzystano z maszyn. W pó niejszej fazie wojny okaza o si , e zakodowane
specjalnymi szyframi informacje dostarczali aliantom specjalni kurierzy.
by wywiadowcze W och pods uchiwa y radiowe przekazy Watykanu
z le cej blisko Stolicy Apostolskiej stacji w forcie Boccea, nagrywaj c ich
w czasie wojny oko o o miu tysi cy. Ocenia si , e spo ród sze ciu tysi cy
radiogramów Servizio Informazione Militare (SIM) rozszyfrowa a oko o
trzech tysi cy. Deszyfratorom bardzo pomog a komórka w oskiego wywiadu, Sezione Prelevamento, zajmuj ca si w amywaniem do obcych ambasad
i przekupywaniem dozorców. Na pocz tku wojny gwardi papiesk i sekcj
szyfrów watyka skiego Sekretariatu Stanu zinfiltrowali tajni w oscy agenci.
Zebrane przez nich informacje potwierdzi y po latach nies uszno zarzutów, jakoby Watykan usun tajne informacje z dokumentów z czasów
wojny opublikowanych na polecenie Paw a VI.
Pacellego naciski na Polsk
W pierwszym tygodniu maja 1939 roku Wielka Brytania i Francja doadnie rozpatrzy y zg oszon przez Piusa XII propozycj konferencji pokojowej, o której informacje, mimo trzymania jej w tajemnicy, zacz y
przecieka do prasy w Pary u, Londynie, a nawet w odleg ej Nowej Zelandii. I wtedy nagle 10 maja Pacelli wycofa si i plan upad . Sekretariat Stanu
wyja ni nuncjuszom, e o decyzji papie a zadecydowa o znikni cie zagroenia wojn . (...) Zaaprobowan przez Pacellego i podpisan przez Maglionego depesz , doradzaj
Polakom - w s owach zaproponowanych przez
Mussoliniego - ugod w sprawie Gda ska, 30 sierpnia 1939 przes ano nuncjuszowi papieskim w Warszawie, Filippowi Cortesiemu. W odpowiedzi
Cortesini zakwestionowa sens kapitulacji Polski poniewczasie i Maglione
zareagowa bezzw ocznie, nakazuj c mu dzia (kopi pilnego apelu Piusa
193
XII do polskiego prezydenta przes ano do Londynu). Nazajutrz Pacelli
wyst pi z ostatnim apelem o pokój", upraszaj c „rz dy Niemiec i Polski
eby zrobi y wszystko co w ich mocy, aby unikn incydentów, i powstrzyma y si od kroków mog cych pogorszy ju napi sytuacj ".
Napa Niemiec na Polsk
1 wrze nia 1939 roku Hitler, dysponuj cy przygniataj
przewag nowoczesnych czo gów, samolotów i uzbrojenia, najecha na Polsk , wcielac w ycie now wojskow doktryn Wehrmachtu „wojny b yskawicznej".
3 wrze nia Francja i Wielka Brytania wypowiedzia y Niemcom wojn .
Zako czenie trwaj cej do 5 pa dziernika kampanii wojennej w Polsce
ogromnie przy pieszy a napa Armii Czerwonej, która 17 wrze nia wtargn a na wschodnie tereny kraju; Polskie straty oceniono na 70 000 zabitych oficerów i
nierzy i oko o 150 000 rannych. Niemcy za stracili 8
082 zabitych i 27 278 rannych''.
1 wrze nia Hitler - za po rednictwem niemieckiego ambasadora przy
Stolicy Apostolskiej - podzi kowa papie owi za depesz , zapewniaj c, e
„dwa dni czeka na przyjazd polskiego emisariusza z pokojowym rozstrzygni ciem niemiecko-polskiego konfliktu. (...)
W odpowiedzi na jego starania Polska zarz dzi a powszechn mobilizacj . Co wi cej, wczoraj Polacy dopu cili si kolejnych nies ychanych narusze granicy, tym razem przy u yciu regularnych oddzia ów, które wkroczy y na terytorium Niemiec". Gehenna Polski dopiero si zacz a. Do ko ca wojny wskutek represji, masowych przesiedle i g odu Polska straci a
oko o sze ciu milionów ludzi.
Przez ca y wrzesie Pacelli, roztrz saj c przera aj ce wie ci, które nadchodzi y z tego zamieszkanego g ównie przez katolików trzydziestopi ciomilionowego kraju, milcza . Czy by liczy , e dzi ki neutralnej postawie w
przysz ci odegra rol super negocjatora? A mo e si obawia , e jego
protest sprowokuje odwet na katolikach w Niemczech i Polsce? Co do Polaków, to Hitler nie móg zrobi im ju nic gorszego. Dla Brytyjczyków i
Francuzów brak g nego pot pienia fuhrera przez papie a by ca kiem
niezrozumia y. W poczuciu ogromnego zawodu i w mocnym prze wiadczeniu, e za po rednictwem Stolicy Apostolskiej Polska powinna obwieci wiatu, co si w niej dzieje, jej ambasador w Watykanie wymóg na
swoim rz dzie, aby przys do Rzymu polskiego prymasa, kardyna a Augusta Hlonda. Hlond przyjecha tam 21 wrze nia, ale cho Pacelli powita
go ciep o, odmówi zabrania g osu w sprawie Polski. Niemniej kardyna
uzyska dost p do Radia Watyka skiego, którym kierowa genera zakonu
jezuitów, ojciec W odzimierz Ledóchowski - i z dobrym skutkiem wykorzysta t mo liwo . 28 wrze nia powiedzia przez radio w wiat: „Um 194
czona Polsko, pad ofiar przemocy, gdy walczy a o wi spraw wolno ci (...) Twoja tragedia porusza sumienie wiata. (...) Na tych falach radiowych, które biegn przez wiat, nios c prawd ze wzgórza Watykanu,
acz nad tob . Polsko, nie jeste pokonana! Z woli Bo ej powstaniesz w
chwale, moja ukochana, moja udr czona Polsko!". Dwa dni potem Pius XII
zwróci si do grupy pielgrzymów polskich z kardyna em Hlondem na czele. Przemawia do nich z uczuciem, przewiduj c wskrzeszenie ich kraju,
który wstanie z martwych niczym azarz.
Ale polskim pielgrzymom to nie wystarczy o. Oczekiwali od papie a
bezwzgl dnego pot pienia Niemiec i Rosji. Byli rozgoryczeni, a ich rozczarowanie odbi o si w Rzymie g nym echem. Hlond obszed kurialnych
kardyna ów, próbuje zdoby ich poparcie. Ich eminencje s ucha y go na
ogó ze wspó czuciem, ale nic nie wskóra . I wtedy swój g os niezadowolenia do czy premier Francji, Edouard Daladier. W depeszy do francuskiego ambasadora przy Stolicy Apostolskiej wyrazi zdziwienie, e papie
nie pot pi agresorów. Podkre la e Pius XII powinien otworzy oczy W ochom, a jego milczenie uzna za to same z poparciem wojny. Opisuj c
gniew Polaków w Rzymie, Osborne doniós o kr cej tam opinii, i „wyst pienia papieskie od wybuchu wojny tchórzliwie unika y zwi zanych z
ni kwestii etycznych".
Watykan a Holocaust
Maj cy d ug histori , oparty na religijnych podstawach antyjudaizm
chrze cija stwa, a zw aszcza katolicyzmu, w wieku dwudziestym bynajmniej nie os ab . Owszem, prze ladowanie ydów na gruncie ideologii rasistowskiej Hitlera, a có dopiero rozgrzeszenie zag ady tej rasy, nie mie ci o
si w kulturze katolickiej. Niemniej katolicyzm by na ;pierwszy rzut oka
powi zany ze skrajnie prawicowym nacjonalizmem, korporacjonizmem i
faszyzmem, wyznaj cym i czynnie wspieraj cym antysemityzm. Praktycznie ka dy prawicowy dyktator tamtej doby urodzi si jako katolik i odebra
katolickie wychowanie - zarówno Hitler, jak Horthy, Franco, Petain, Mussolini, Pavelic i ksi dz Tiso. (...) W czasie wojny antyjudaizm, a nawet
antysemityzm zago ci nawet w samym sercu Watykanu, zwa ywszy na to,
e doradca Piusa XII w sprawach teologicznych, czo owy dominika ski
teolog i neotomista Garrigou-Lagrange, by gor cym zwolennikiem marsza ka Petaina, a poza tym blisko przyja ni si z ambasadorem rz du Vichy
przy Stolicy Apostolskiej. W nikczemnej depeszy dyplomata ten, podpierac si cytatami z Tomasza z Akwinu, zebranymi przez rzymskich neotomistów, poinformowa swych prze onych, e Watykan nie sprzeciwia si
anty ydowskim ustawom Etat Francais. A co my la o prze ladowaniach,
deportacjach i zag adzie ydów Pacelli, obwo any przez innych i samego
siebie namiestnikiem Chrystusa na ziemi?
195
Pacellego podró w milczenie
Przez ca y rok 1942 do Piusa XII nap ywa y wiarygodne informacje o
szczegó ach „ostatecznego rozwi zania". Jednocze nie musia wys uchiwa
nadsy anych z ca ego wiata mno cych si pró b o jego wyra ne pot pienie. 9 lutego 1942 roku, zaledwie dwadzie cia dni po konferencji w Wannsee, Hitler w histerycznym przemówieniu radiowym o wiadczy , e „ ydzi
zostan starci z powierzchni ziemi na co najmniej tysi c lat!". Na t , przedrukowan przez rzymsk gazet Il Messagero", mow zwróci uwag zarówno brytyjski pose przy Stolicy Apostolskiej, Osborne, jak watyka ski
sekretarz stanu Maglione, wspominaj c w rozmowie z nim o „nowym wybuchu nienawi ci Hitlera do ydów"'. Stan wiedzy i reakcje Pacellego na
wydarzenia najlepiej wida , ledz c, jak rezyduj cy w Watykanie Osborne
namawia go do zabrania g osu.
18 marca 1942 roku do Watykanu, za po rednictwem papieskiego nuncjusza w Bernie, nadesz o memorandum Richarda Lichtheima i Gerharda
Riegera, przedstawiaj ce drastycznie antysemickie rodki zastosowane na
owacji, W grzech, w Chorwacji i w nieokupowanej cz ci Francji. Ich
pro ba dotyczy a tych katolickich krajów, w których papie zachowa
wp ywy. Z watyka skich dokumentów wynika, e z wyj tkiem interwencji
w S owacji, której prezydentem by pra at Josef Tiso, i pow ci gliwych
lokalnych inicjatyw nuncjusza apostolskiego we Francji, nie by o innych
reakcji, ani ingerencji ze strony Ko cio a9. W tym samym miesi cu z ró nych róde we wschodniej Europie nap yn o do Watykanu sporo doniesie o losie oko o dziewi dziesi ciu tysi cy - w tym poka nej liczby
„ochrzczonych" - ydów, których wywieziono do obozów w Polsce". Nuncjusz papieski w Bratys awie napisa , e deportacja ta równa si wys aniu
wielkiej liczby ludzi na mier .
Wiosn 1942 roku wiat zasypa y wiadomo ci o stosowaniu przez hitlerowców na terytoriach okupowanych polityki zabijania zak adników w
odwecie za ataki partyzantów. W Watykanie dobrze o tym wiedziano, poniewa Niemcy, chc c zniech ci przeciwnika do dalszych ataków, wcale
si z tym nie kryli. Osborne odnotowywa wszystkie te wie ci z zamiarem
przekazania ich papie owi. (...) Zbrodnie na zak adnikach osi gn y apogeum po mierci kieruj cego „ostatecznym rozwi zaniem" Reinharda Heydricha, którego zabili w Pradze dwaj czescy bojownicy ruchu oporu, zrzuceni przez brytyjski wywiad. Z dziesi ciu tysi cy aresztowanych stracono
tysi c trzystu. W dniach 9-10 czerwca zniszczono oskar on o udzielenie
schronienia zabójcom Heydricha wie Lidice, a wszystkich zamieszkuj cych j m czyzn i ch opców rozstrzelano. (...)
Kiedy po zbombardowaniu przez Japo czyków Pearl Harbor w grudniu
196
1941 roku Stany Zjednoczone przyst pi y do wojny, Waszyngton poprosi
swojego radc w ambasadzie w Rzymie, Harolda Tittmanna, eby zamieszka w Watykanie na tym samym statusie co Osborne. Po wielu dyplomatycznych przepychankach, gdy Stolica Apostolska z pocz tku okaza a
rezerw , 2 maja 1942 roku Tittmann otrzyma wreszcie stosown akredytacj , co zainaugurowa o histori stosunków dyplomatycznych papiestwa z
Waszyngtonem.
Od tej chwili Anglik i Amerykanin zacz li rozmawia o postawie Pacellego, utrwalaj c swe opinie w urz dowych dokumentach. Pius XII jest niepopularny w Wielkiej Brytanii, stwierdzi - wed ug Tittmanna - Osborne, a
rz d brytyjski ywi przekonanie, e papie asekuruje si na wypadek zwyci stwa pa stw Osi. 16 czerwca 1942 roku w raporcie dla Waszyngtonu
Tittmann wyrazi pogl d, i Pacelli, chowaj c, niczym stru , g ow w czysto religijne sprawy, os abi moralny autorytet, jaki zdoby dla papiestwa
Pius XI. Kiedy zaapelowa do kardyna a Maglionego o pot pienie represji
po mierci Heydricha, ten jedynie pokr ci g ow i o wiadczy , e to tylko
by zaszkodzi o. Raport ko czy a sta a teoria Tittmanna na temat bezczynnoci i milczenia Pacellego, wedle której wola on rozgniewa przyjació ni
wrogów, uznaj c, e przyjaciele atwiej wybacz grzech zaniechania. Wida
z tego, i cz onkowie korpusu dyplomatycznego w Watykanie nie rozumieli
zachowania Piusa XII, w zwi zku z czym szukali wyja nie .
W ostatnim tygodniu tego miesi ca dzi ki prasie i radiu ca y wiat
pozna los ydów w hitlerowskiej Europie (do tej pory zgin o ich milion).
Pierwsz seri wyeksponowanych, g nych artyku ów o ich prze ladowaniu i eksterminacji zamie ci londy ski „Daily Telegraph". W pierwszym z
nich, 25 czerwca, napisano, e „w najwi kszych rzeziach w historii wiata
Niemcy wymordowali ponad 700 000 polskich ydów" i e mordów tych jak wynika z raportu przes anego tajnymi kana ami Szmulowi Zygelbojmowi, ydowskiemu cz onkowi polskiej Rady Narodowej w Londynie dokonano przy u yciu truj cego gazu. Pó niej, w prote cie przeciwko obotno ci okazanej, w jego odczuciu, przez Zachód, Zygelbojm pope ni
samobójstwo. W drugim artykule, opublikowanym 30 czerwca pod tytu em
„Ponad 1000 000 ydów zabitych w Europie", stwierdzano, i celem nazistów jest „usuni cie z kontynentu europejskiego tej rasy". Oba artyku y
omówiono w BBC i za po rednictwem Osborne'a us ysza o nich papie .
Kiedy 30 czerwca i 2 lipca na ten sam temat napisa „The New York, Times", 21 lipca w nowojorskiej Madison Square Garden dosz o do wiecu
protestacyjnego. Oko o tego samego czasu szczegó owe informacje o obozach koncentracyjnych w Polsce przewie li na Zachód trzej ydowscy uciekinierzy. Ich relacje trafi y do ameryka skich gazet.
197
W ostatnim tygodniu lipca Osborne, Tittmann i ambasador Brazylii, Pinto Accioly, spotkali si , by ustali plan nak onienia Piusa XII do wyg oszenia mowy pot piaj cej hitlerowskie zbrodnie. Dwa dni pó niej Osborne
zapisa w swoim dzienniku: „Wiem na pewno, e gdyby to by o mo liwe,
okaza by wspó czucie innym nacjom. Dlaczego wi c nie pot pia niemieckich zbrodni na ludno ci w okupowanych krajach?" (...) tak wi c milczenie
papie a z pewno ci szkodzi celom, którym mia o s
, przekre la bowiem jego rachuby na to, e przyczyni si do pokoju. Tymczasem daj c
upust rozczarowaniu, odgrywa rol Anielskiego Pasterza, co go bardzo
wyczerpuje i os abia ducha. To fatalne, e ten irlandzki mnich, bodaj Malachiasz, wybra dla dwie cie sze dziesi tego drugiego papie a przydomek
Pastor Angelicus. Gdyby nazwa go Leo Furibundus [Srogi Lew], pewnie
wszystko wygl da oby inaczej. W tej chwili kr
tu film przeznaczony do
rozpowszechnienia na ca ym wiecie, Pastor Angelicus. Nie potrafi wyrazi , jak nad tym bolej . Przypomina to hollywoodzk reklam ".
Tymczasem we Francji i Holandii zacz y si deportacje 16 i 17 lipca
1942 roku Velodrome d'Hiver, paryski stadion sportowy, zamieniono w
rodek internowania ydowskich rodzin. Czeka o je przewiezienie na pó nocne przedmie cie Pary a, Drancy, s
ce jako przedsionek do O wi cimia. Zadanie wy apania 28 000 ydów zamieszkuj cych teren wielkiego
Pary a powierzono 9000 francuskich policjantów. Ob awa powiod a si
tylko po owicznie, gdy z apano niezadowalaj , z niemieckiego punktu
widzenia, liczb ydów - 12 884. Oszo omione ofiary do samego ko ca nie
wierzy y w to, co si sta o. Niemniej wed ug pewnego ród a, podczas owej
apanki i w dniach nast pnych dosz o do ponad stu samobójstw".
W lecie 1942 roku do obozów mierci wywieziono oko o pi tnastu tysi cy holenderskich ydów. Niektóre z liczb dotycz cych ich eksterminacji
by y znane w Holandii mimo opanowania mediów przez nazistów. Ale tak
jak we Francji, podtrzymywany w ród samych ydów tragiczny optymizm
co do losu czekaj cego ich w miejscach deportacji tym bardziej podkre la
konieczno podj cia zdecydowanej inicjatywy przez autorytet moralny o
znacznym zasi gu oddzia ywania. Nie da si zbagatelizowa faktu, i wiedz c o ogromie zbrodni hitlerowskich, Pacelli nie da przyk adu i nie
ostrzeg europejskich ydów. Guenter Lewy podsumowa to nast puj co:
„Publiczne pot pienie masowych mordów przez Piusa XII, upowszechnione szeroko przez radio Watykan i odczytane z ambon przez biskupów,
ods oni oby ydom i chrze cijanom prawd , co oznacza deportacja na
Wschód. Papie owi by uwierzono, w przeciwie stwie do audycji aliantów,
które cz sto ignorowano, traktuj c je jako propagand wojenn ".
198
W Holandii biskupi katoliccy wespó z Ko cio ami protestanckimi w telegramie do komisarza Rzeszy zagrozili powszechnym protestem chrze cijan przeciwko deportacjom ydów. W odpowiedzi Reichskomissar obieca ,
e w zamian za ich milczenie zwolni ydów chrze cijan (lecz tylko nawróconych przed rokiem 1941). Holenderski Ko ció reformowany przysta
na to, ale katolicki arcybiskup Utrechtu odrzuci ten uk ad, a w ko cio ach
odczytano jego list pasterski, otwarcie pot piaj cy nazistów. W odwecie
Niemcy deportowali wszystkich ydów katolików, jakich zdo ali z apa , w
tym Edyt Stein, zmar w O wi cimiu ydowsk karmelitk i filozofk ,
która wiosn 1943 r. zwróci a si do Piusa XI o pilne wyst pienie przeciwko antysemityzmowi.
To w nie wydarzenia w Holandii, jak wynika z usprawiedliwiaj cych
jego milczenie zezna w procesie beatyfikacyjnym, sk oni y Piusa XII do
nieodwo alnego wycofania si z protestu przeciwko nazistowskim deportacjom. Matka Pasqualina powiedzia a trybuna owi beatyfikacyjnemu, e na
wie , i w reakcji na list pasterski arcybiskupa Utrechtu z rozkazu fuhrera
zabito „czterdzie ci tysi cy" holenderskich ydów, papie napisa dokument „pot piaj cy czyn Hitlera".
„Pami tam - zezna a - e Ojciec wi ty wszed w porze obiadu do kuchni, z dwiema kartkami zapisanymi maczkiem. »To mój protest przeciwko
okrutnemu prze ladowaniu ydów, który zamierza em opublikowa w
dzisiejszym „L`obsservatore" - powiedzia . Doszed em jednak do wniosku,
e skoro list biskupów kosztowa ycie czterdziestu tysi cy ludzi, to mój,
jeszcze ostrzejszy w tonie, kosztowa by ycie nawet dwustu tysi cy ydów.
Nie mog wzi na siebie tak wielkiej odpowiedzialno ci. Lepiej jest publicznie milcze , a po cichu robi wszystko co mo liwe«".
Matka Pasqualina przywo a równie s owa kardyna a Montiniego, e z
uwagi na mog
nast pi w ka dej chwili inwazj na Watykan najlepiej
nie zostawia na wierzchu wa nych dokumentów. „Pami tam - powiedziaa - e wyszed z kuchni dopiero po dok adnym zniszczeniu pisma".
Nie ma jednak adnego dowodu na to, e czterdzie ci tysi cy ydowskich katolików wy apano w nast pstwie protestu holenderskich biskupów.
Niedawne, przeprowadzone w Holandii na zlecenie producenta BBC, Jonathana Lewisa, skrupulatne badania w tej sprawie wykazuj , i liczba aresztowanych i wywiezionych ydów, którzy przeszli z judaizmu na katolicyzm, wynios a 92. Wed ug danych og oszonych przez Martina Gilberta, do
14 wrze nia 1942 roku deportowano z Holandii w sumie 20 588 ydów. W
przypadku nieco niedorzecznego epizodu w kuchni i deklaracji, jak Pius
XII pono z
swojej gospodyni, istotne jest to, i wszyscy obro cy jego
milcz cej postawy traktuj t wypowied jako alibi. Je li wierzy zeznaniu
matki Pasqualiny, to ciekawe, e w obronie swojego milczenia tak bardzo
199
przesadzi wobec niej z liczb ofiar, któr przy innych okazjach -jak si to
zdarzy o w Bo e Narodzenie - z tej przyczyny zani .
W nast pnym miesi cu wielk apank rozpocz to w nie okupowanej
cz ci Francji. Aresztantów przewo ono, tak jak tych z pó nocy kraju, do
Drancy. Pasa erów kolei na stacjach, przez które przeje
y te transporty,
przera
straszliwy, pot gowany przez letni upa smród bij cy z pozbawionych urz dze sanitarnych wagonów. Do ko ca roku wys ano z
Francji do O wi cimia oko o 42 000 ydów. Opublikowane przez Watykan
dokumenty dowodz , e papieski nuncjusz we Francji szczegó owo informowa Rzym o wszystkich etapach deportacji. Próbowa te przedstawi
Petainowi rozterki Ko cio a w tej mierze, lecz marsza ek go zignorowa .
Wa niejsze jednak jest to, e papie dalej milcza - prywatnie i publicznie.
W nowy 1945 rok przyjecha do niego z Pary a, w celu omówienia wa nych spraw dotycz cych Watykanu i Francji, kardyna Emmanuel Suhard.
Pius XII, jak przekaza wiadek ich rozmowy, „w ciep ych s owach pochwali marsza ka [Petaina] i wyrazi ywe zainteresowanie dzia alno ci
rz du, która wiadczy o pomy lnej odnowie ycia religijnego we Francji”.
Tymczasem w po owie wrze nia akredytowani w Watykanie dyplomaci
reprezentuj cy Francj , Polsk , Brazyli , Stany Zjednoczone i Wielk Brytani postanowili razem i z osobna domaga si od papie a pot pienia
.zbrodni hitlerowskich, w tym, co podkre li pose brytyjski, masowego
zabijania ydów.
„Taktyka milczenia wobec takich zbrodni na sumieniu wiata - napisa
Osborne - nieuchronnie wi e si z rezygnacj z moralnego przywództwa i,
co za tym idzie, z utrat wp ywów i autorytetu Watykanu. A przecie od
zachowania i potwierdzenia tego autorytetu zale szanse na papieski
wk ad w przywrócenie pokoju na wiecie”.
Ameryka ski pose
Po tej inicjatywie ambasadorów prezydent Roosevelt wys do Rzymu
swojego przedstawiciela, by poprosi Piusa XII o jasn wypowied w sprawie eksterminacji ydów. (...) Na pierwszej audiencji, w sobot 19 wrzenia, Taylor postanowi przekona Piusa XII, e prowadz c moraln krucjaprzeciwko gangsterskiemu re imowi Hitlera, Amerykanie nie mog przegra tej wojny. Przywióz te nowe informacje o niemieckich zbrodniach
wojennych w Europie, a zw aszcza we Francji. (...) W rozmowach z Tardinim i Maglionem, z którymi spotka si nast pnie, Amerykanin niestrudzenie podkre la , e papie powinien zabra g os.
„Pan Taylor mówi o okazji i potrzebie wypowiedzenia si papie a przeciwko wielkim zbrodniom niemieckim - zanotowa Tardini. - Powiedzia , e
zewsz d s ycha wo ania o to. Z westchnieniem przyzna em mu racj jak
kto , kto wie o tym a za dobrze! I odpar em, e papie ju kilkakrotnie
200
pot pi zbrodnie, bez wzgl du na ich sprawców. (...) »Mo e to powtórzy «,
powiedzia Taylor". Znamienne, e w tej fazie wojny Pacelli i Maglione nie
skar yli si na odci cie od wiata. Najwyra niej alianci dbali o to, aby wa ne papieskie przes ania dociera y do odbiorców.
Podczas ostatniej rozmowy z Maglionem Taylor jeszcze raz podkre li
wag jasnego publicznego zaj cia stanowiska przez Piusa XII. Opisuj cy to
spotkanie ameryka ski pra at zanotowa :
„Pan Taylor powiedzia , e zarówno w Ameryce, jak w Europie uwa a
si powszechnie (...) e papie powinien jeszcze raz pot pi nieludzkie
traktowanie uchod ców, zak adników, a nade wszystko ydów w okupowanych krajach. Nie tylko katolicy, ale i protestanci pragn , aby przemówi .
Kardyna Maglione odpar , e Stolica Apostolska ca y czas dok ada stara ,
eby pomóc cierpi cym". Ko cz c temat, doda , e przy pierwszej okazji
papie „z pewno ci jeszcze raz jasno wyrazi swój pogl d".
Ale na zako czenie wizyty Taylora Pacelli udzieli mu sztampowej odpowiedzi, wiadcz cej o wielkiej sztywno ci jego stanowiska. Przede
wszystkim zaznaczy , e Amerykanin przedstawi swoje stanowisko jasno i
z wielk moraln moc , za co nale y mu si szacunek. Po drugie, nie zamierza ocenia moralnych racji walcz cych stron. „Stolicy Apostolskiej na
przepe nionym ci
trosk sercu zawsze le i le y los cywilnej ludno ci,
bezradnej wobec okrucie stw wojny. Od wybuchu obecnego konfliktu nie
by o roku, w którym w naszych publicznych wyst pieniach nie apelowalimy do wszystkich walcz cych - ludzi, których serca ukszta towa a tak e
matczyna mi
- aby okazali cho troch lito ci i mi osierdzia cierpi cym
cywilom, bezbronnym kobietom i dzieciom, chorym i starcom, na których z
niewinnego nieba spada deszcz terroru, ognia, zniszczenia i spustoszenia.
Nasz apel nie zosta wys uchany". Ani s owem nie wspomnia o ydach, ani
owem nie wspomnia o hitlerowskich Niemczech.
Jeszcze za bytno ci ameryka skiego wys annika w Watykanie nadesz y
wie ci o zniszczeniu warszawskiego getta i eksterminacji jego mieszka ców. Przekazane przez dwóch naocznych wiadków ydowskiej agencji w
Palestynie, za po rednictwem Genewy dotar y do Waszyngtonu, a stamt d
do Taylora, który przedstawi je papie owi i... nasta o milczenie.
Tymczasem, mimo alianckich sukcesów na kilku wi kszych teatrach
wojny - upokorzenia Niemców pod Stalingradem, wie ci z El Alamein,
wyl dowania Amerykanów w Afryce Pó nocnej - Pius XII wci zachowywa ostro no . „Papie nadal si zastanawia - doniós w pierwszym tygodniu listopada brytyjskiemu ministrowi spraw zagranicznych, Anthony'emu
Edenowi, Osborne. - W tpi , czy cokolwiek powie".
Koniec roku zbieg Pacellemu na tak usilnych staraniach, by na Rzym
nie zrzucono bomb, e 15 grudnia Osborne zanotowa w swoim dzienniku:
201
„Im d ej o tym my , tym bardziej oburza mnie z jednej strony masakra
ydów przez Hitlera, a z drugiej to, e najwyra niej jedyn trosk Watykanu jest (...) gro ba zbombardowania Rzymu". „Wszystko zdominowa
oski punkt widzenia", podsumowa .
Kilka dni pó niej za napisa do papieskiego sekretarza stanu, e Watykan „zamiast my le wy cznie o zbombardowaniu Rzymu, powinien zaj
si obowi zkami, które ci
na nim w obliczu bezprzyk adnej zbrodni
przeciwko ludzko ci, jak jest hitlerowska kampania eksterminacji ydów".
Przez ca y pa dziernik ze wszystkich stron wiata nadchodzi y do Watykanu listy od spo eczno ci i organizacji ydowskich. Mi dzy innymi szczegóowe raporty Jana Karskiego, naocznego wiadka, który by w warszawskim
gettcie i obozie w Izbicy. Pacelli poleci Montiniemu odpowiedzie na nie,
e Stolica Apostolska robi co mo e.
18 grudnia, w nadziei, e sk oni to papie a, aby w nadawanym na ca y
wiat radiowym or dziu wigilijnym wyra nie pot pi deportacje i masowe
mordowanie ydów, Osborne wr czy watyka skiemu sekretarzowi stanu
akta z danymi w tej sprawie. Tardini przyj je z komentarzem, e „papie
musi pozosta bezstronny". Swoje g bokie oburzenie wyla angielski pose
na karty dziennika, pisz c:
„Jego wi tobliwo trzyma si za wszelk cen tego, co uwa a za polityk neutralno ci, nawet w obliczu najci szych zbrodni przeciwko Bogu i
cz owiekowi, poniewa liczy na odegranie roli w przywróceniu pokoju. Nie
dostrzega, jak bardzo jego milczenie szkodzi Stolicy Apostolskiej i przekrela szanse na to, by kto chcia go wys ucha "?
Osborne po opublikowaniu w Londynie, Waszyngtonie i Moskwie
wspólnej deklaracji w sprawie prze ladowania ydów zaniós j Pacellemu
z pro , by j popar . Spotka si ze zdecydowan odmow , o czym
oznajmi mu Maglione. Papie nie móg pot pi „poszczególnych" okrucie stw ani zweryfikowa doniesie aliantów o liczbie zamordowanych
ydów.
Radiowe or dzie wigilijne
24 grudnia 1942 roku, po wielokrotnych przeróbkach, Pius XII przedstawi wiatu swoj homili na Bo e Narodzenie. Po wi ci j prawom
cz owieka i kwestiom stosunku jednostki do pa stwa. (...). Z wysoko ci
swojego tronu papie obwie ci , e wiatu potrzebny jest pokojowy porz dek spo eczny, który mo na osi gn tylko wspólnie ze wi
Matk Kocio em. Ale jego odwo uj ca si do indywidualnej i rodzinnej pobo no ci
koncepcja spo ecze stwa idealnego by a zlepkiem korporacyjnych panaceów socjalnych i apeli do „odpowiedzialnego chrze cija skiego" ducha.
202
Wszystko to za opiera o si na przes ance papieskiego prymatu. (...) A
potem wyg osi s ynne stwierdzenie, które w jego intencji, jak o wiadczy
potem, stanowi o wyra ne pot pienie eksterminacji narodu ydowskiego
przez nazistów:
„Ludzko winna jest ten lub tym setkom tysi cy, którzy bez w asnej
winy, czasem tylko z powodu ich narodowo ci czy rasy, s skazani na
mier lub stopniow zag ad ”.
Oto na jaki protest i pot pienie zdoby si po roku zach t, namów, pró b,
argumentacji i dostarczania dowodu za dowodem na to, co dzieje si w
Polsce i w ca ej Europie. Silniej nad to nie zaprotestowa ju i nie pot pi
nazistów a do ko ca wojny. Ma o nazwa t wypowied nijak . Przepa
pomi dzy potworno ci zag ady narodu ydowskiego a wymijaj cymi s owami papie a szokuje. Mo na je bowiem odnie do licznych kategorii
ofiar konfliktu, w którym uczestniczy o wiele nacji. Dwuznacznego j zyka
Pacelli najwyra niej po to, eby u agodzi nak aniaj cych go do protestu, a zarazem po to, aby nie narazi si nazistom. Ale wa niejsze od tych
wzgl dów by o wyparcie si i strywializowanie przeze wiedzy o Zag adzie. Miliony zabitych pomniejszy do „setek tysi cy" i wykre li ze swojego s ownika s owo „ ydzi", zast puj c je z premedytacj okre leniem „czasem tylko". Ani razu nie u s ów „nazizm" „nazistowskie Niemcy". Hitler
nie móg sobie wymarzy mniej nieszkodliwego i bardziej zawi ego odzewu
namiestnika Chrystusa na najwi ksz zbrodni w dziejach ludzko ci..
Trafniej jednak by oby go spyta , czemu nie pad o w niej s owo „ ydzi".
Osborne poinformowa Londyn, e watyka scy dyplomaci s rozczarowani,
ale papie jest prze wiadczony o „jasno ci i zrozumia ci" swojego or dzia. W cztery oczy powiedzia mu, e pot pia prze ladowania ydów,
jednak e Anglik by pewien, e na wi cej Pius XII si nie zdob dzie. Polski
ambasador przy Stolicy Apostolskiej, Kazimierz Papee, przyzna , e je li
papiesk mow „odrze z werbalizmu i retoryki", to mo na si w niej dopatrzy ogólnikowego pot pienia totalitarnych doktryn. Gdzie wi c podzia o
si s owo „nazizm"? Po wojnie rozmiary Zag ady porazi y nie tylko wielu
pobo nych chrze cijan, ale nawet przywódców ydowskich. ydowski
uczony Arthur A. Cohen napisa , e przez wiele lat nie móg mówi o
wi cimiu, „poniewa nie znajdowa em w sobie s ów, które wyrazi yby t
niezmiern ran ". Brak reakcji Piusa XII na ogrom Zag ady by nie tylko
jego osobist pora , lecz pora
samego urz du papieskiego i obowi zucej kultury katolickiej. A pora ka ta wynika a z wykopanych przez katolicyzm przepa ci, których nie zasypywa : pomi dzy wi to ci i poga skoci , duchowym i wieckim, cia em i dusz , klerem i laikatem, wy czn
prawd katolicyzmu przeciwstawion wszystkim innym wyznaniom i religiom. Co wi cej, podstawow cech wyznawanej przez Pacellego ideologii
203
papieskiej w adzy by o to, i wierni, jako katolicy, powinni zrzec si spoecznej i politycznej odpowiedzialno ci za sprawy tego wiata i zwróci
oczy na Ojca wi tego i wy ej, ku wieczno ci.
Rzymscy ydzi
Rzymscy ydzi stanowili najd ej istniej
diaspor w zachodniej
Europie, licz
sobie 2082 lata. Osiedli w Rzymie przed chrze cijanami,
mieszkali w nim ju w czasach Juliusza Cezara. Byli wiadkami upadku
imperium rzymskiego, spl drowania miasta przez Wizygotów, pogromów
po soborze trydenckim. Prze ladowano ich od pokole , ale wielcy i wi ci
papie e kochali ich i chronili jako szczególnych cz onków szerokiej rodziny
w wierze'. W siódmym wieku Grzegorz Wielki pokrzy owa próby zakazu
odprawiania przez nich nabo stw. W wieku dwunastym Innocenty III
powstrzyma wymuszanie ich zmiany wiary i bezczeszczenie kirkutów. W
wieku osiemnastym Benedykt XIV pot pi oskar anie ich o rytualne mordy.
Ale adna okresowa yczliwo wobec tej staro ytnej wspólnoty nie
mog a zetrze z chrze cija skich sumie plam powsta ych w ci gu wieków,
w t ym postanowie redniowiecznych soborów latera skich, nakazuj cych
konfiskat Talmudu i zmuszaj cych ydów do noszenia ó tych oznak na
wiele wieków przed tym, nim nazi ci narzucili im noszenie Gwiazd
Dawida. Wprawdzie Aleksander VI yczliwie powita
ydowskich
przybyszów z Hiszpanii w Wiecznym Mie cie, ale za to w wieku
szesnastym Pawe IV za o y rzymskie getto. Przez ponad dwa nast pne
wieki podczas dorocznych obchodów karnawa u rzymskich ydów stale
upokarzano i poni ano a do czasu, kiedy sami w ca o ci zacz li
finansowa karnawa owe zabawy. W t ym e wieku szesnast ym Grzegorz
XIII wprowadzi do chrze cija skich kaza obelgi na judaizm. Zwyczaj ten
-wraz z ydowskim gettem - zniós wprawdzie Pio Nono, lecz-po upadku
Republiki Rz ymskiej w roku 1849 utworzy ponownie, zmuszaj c ydów
do pokrycia kosztów w asnego powrotu do Rzymu. Mimo zmiennych kolei
losu na przestrzeni dwóch tysi cleci, rzymscy ydzi nie porzucili wiary,
obrz dów i wi t ych pism. (...)
W tygodniach dziel cych rozpocz cie niemieckiej okupacji Rzymu od
masowej ob awy na ydów w dniu 16 pa dziernika starli si z sob w kwestii taktyki i pogl dów prezes gminy ydowskiej, Ugo Foa, i naczelny rabin,
Israel Zolli. Opanowany prezes, odpowiedzialny za polityczne i spo eczne
decyzje rzymskich ziomków, doradza im dalej robi swoje. Natomiast
prze wiadczony o nadci gaj cej rzezi Zolli nalega , eby wyjechali albo si
ukryli. Foa zdecydowa inaczej.(...) W przewidywaniu k opotów czekaj cych ydów Watykan nasili dzia alno dobroczynn , pomagaj c im
zw aszcza w wyjazdach z getta. Do najbardziej znanych z tych, którzy skorzystali z pomocy organizacji ko cielnych, nale Israel Zolli z rodzin . Po
204
schronieniu si wraz z on i córk w katolickim domu, ku w ciek ci
przywódców ydowskiej wspólnoty, oskar aj cej go o porzucenie ludu przeniós si do Watykanu.
oty okup
Rozkaz przeprowadzenia deportacji rzymskich ydów dotar i do majora
SS Herberta Kapplera z berli skiej komendy Himmlera w drugim tygodniu
okupacji. Jednak e Kappler zwleka z jego wykonaniem, nie wierz c w
„istnienie kwestii ydowskiej we W oszech". Podzielaj cy ten pogl d dowódca kampanii w oskiej, feldmarsza ek Kesselring, te nie kwapi si z
yciem wojska do takiego zadania. Tymczasem Kappler ustali w asn
taktyk , która brzmia a: trzyma rzymskich ydów w szachu, by wykorzysta ich do szpiegowania - na przyk ad, penetracji „mi dzynarodowego
spisku ydowskiej finansjery" - i straszy deportacj w celu ci gni cia z
nich okupu. „ eby zapewni naszemu krajowi now bro , damy waszego
ota - o wiadczy Ugonowi Foi. - W ci gu trzydziestu sze ciu godzin dostarczycie nam pi dziesi t kilogramów".
Zbiórk z ota rozpocz to 27 wrze nia o jedenastej przed po udniem w
synagodze nad brzegiem Tybru. Przyjmowaniem cennego metalu zajmowali
si ksi gowy i trzech ydowskich z otników. Do popo udnia zebrano go
bardzo ma o, chocia wie ci o kryzysie rozesz y si po Rzymie lotem strzay. Powsta pomys , by o pomoc zwróci si do papie a. W zwi zku z tym
do utrzymuj cego kontakty z kuri rzymsk prze onego Konwentu wi tego Serca wys ano emisariusza. Jednocze nie za dla przy pieszenia sprawy przywódcy ydowscy postanowili przyjmowa datki w gotówce, aby
kupi za ni potrzebne z oto, z wielk ch ci sprzedawane z tej okazji przez
chrze cijan. Do zbieraj cych zacz li si zg asza stopniowo najró niejsi
rzymianie, zarówno chrze cijanie, jak ydzi, przynosz c pier cionki, bi uteri , medaliki - nie na sprzeda czy po yczk , ale w darze. O czwartej po
po udniu nadesz a wiadomo z Watykanu. Papie zgodzi si udzieli poyczki. Kap an od wi tego Serca nie pozostawi w tpliwo ci, e Watykan
nie ofiarowuje tego z ota, tylko je po ycza. „To oczywiste, e chcemy je
odzyska ", zaznaczy . Nie okre li jednak terminu jego zwrotu ani nie za da odsetek. Czy z oto ma by w sztabach, czy w monetach? ydowscy
przywódcy odparli, e pewnie osi gn swój cel bez pomocy Watykanu.
Niemniej rozesz a si pokutuj ca po dzi dzie plotka, i Pius XII w hojnym ge cie zaofiarowa si zap aci spor cz
ydowskiego okupu przetopionymi po piesznie w tym celu obrz dowymi naczyniami. W ko cu nie
podarowano ani nie po yczono ani jednej uncji watyka skiego z ota.
oty okup zap acono w ca ci i na czas. Trzeba go by o dwukrotnie
wa , poniewa Niemcy zarzucili ydom oszustwo. Ale nie pokwitowali
przej cia tak ogromnego maj tku. „Wrogowi, któremu odbiera si jego
205
bro , nie wydaje si pokwitowa ", o wiadczy Kappler. Rzymskie z oto
wys ano do Berlina, gdzie - w kartonowych pud ach stoj cych na pod odze
w ministerialnym urz dzie - nietkni te przetrwa o wojn .
Deportacja
Za deportacj rzymskich ydów, mimo i si okupili z otem, odpowiada
w ostatecznej instancji Adolf Eichmann, szef sekcji IVB4 Gestapo. Na
konferencji w Wannsee w styczniu 1942 roku zaproponowa , eby kwesti
18 000 w oskich ydów rozwi za w ramach „za atwienia si " z 11 000
000. Do wrze nia 1943 roku z w oskiej strefy okupacyjnej, z po udniowowschodniej Francji i Grecji nie deportowano ani jednego yda. Jak wykaza
Jonathan Steinberg w pracy na temat Zag ady z faszystowskich W och zatytu owanej Wszystko albo nic, W osi z natury nie akceptowali likwidacji
swych ydowskich wspó obywateli i nie wspó pracowali w jej przeprowadzeniu. Przeciwnie, masa dowodów wiadczy o tym, i robili, co mogli,
eby w tym przeszkodzi 10.(...) W sobot 16 pa dziernika o 5.50 rano
Dannecker z 1565 esesmanów z policji i Waffen SS, uzbrojonych w pistolety maszynowe, wjecha o w otwartych wojskowych ci arówkach do starego
rzymskiego getta. Plan zak ada wy apanie pierwszego tysi ca ydów i
przewiezienie ich do le cego nieca e pól mili od placu w. Piotra, pomi dzy Tybrem a wzgórzem Janikulum, Collegio Militare. Podobnie jak w
Pary u, chodzi o o zgromadzenie ich w punkcie zbiorczym, tak eby po
aresztowaniu, sprawdzeniu i przeszukaniu sprawnie za adowa ich do poci gów. Wyposa eni w zebrane w ci gu ubieg ego tygodnia nazwiska i
adresy oficerowie i podoficerowie SS mieli wr cza g owom rodzin dokument wymieniaj cy rzeczy, które mog wzi ze sob , w tym „prowiant na
osiem dni (...) pieni dze i bi uteri (...) odzie , koce itp.". Tam, gdzie znale li ofiary, wyrywali kable telefoniczne ze cian.
Pius XII dowiedzia si o ob awie jako jeden z pierwszych. Do dobrze
znanej mu m odej arystokratki, ksi niczki Enzy Pignatelli-Aragony, zadzwoni znajomy z informacj , e przy Lungotevere stoj wojskowe ci arówki. Ksi niczka po pieszy a do Watykanu, gdzie przyj j maestro di
camera - papieski pierwszy szambelan. Natychmiast zaprowadzono j do
prywatnej kaplicy papie a, który w nie si modli . Kiedy powiadomi a go
o ob awie, bardzo poruszony zadzwoni do kardyna a Maglionego, polecac mu skontaktowa si z ambasadorem Weizsackerem".
Tymczasem wypakowane ydowskimi rodzinami ci arówki z trudem
przedziera y si w ulewie do ponurych koszar Collegio Militare. Cz
z
nich przejecha a ko o placu w. Piotra, jad c pono umy lnie t tras , aby
ci gni ci do Rzymu na ob aw esesmani mogli rzuci okiem na s ynn
bazylik . Mówiono równie , e wiezieni tamt dy ydzi wzywali papie a o
pomoc. Relacje wiadków pe ne by y patosu. „Niewidz ce, rozszerzone
206
oczy dzieci zdawa y si pyta o przyczyn takiego terroru i cierpienia",
napisa w oski dziennikarz. W trzech ci arówkach, zmuszonych przystan
na ulicy, któr przypadkiem przechodzi a markiza Fulvia Ripa di Meana,
by o ich wyj tkowo du o. „W ich przera onych oczach, w ich jakby z bólu
poblad ych twarzyczkach, w ich trz cych si r czkach wczepionych w
burty ci arówki dostrzeg am ob dny strach”, relacjonowa a.
W czasie ubieg ych dwóch lat sceny, które rozegra y si tego ranka w
Rzymie, powtarza y si niezliczon ilo razy w niezliczonych miejscach w
Europie. Z t ró nic , e w tym mie cie mieszka cz owiek o pot nym
osie, który w ada pó miliardem wiernych i mia takie mo liwo ci protestu, które zmusi yby do powa nego zastanowienia si nawet Adolfa Hitlera.
Wed ug Weizsackera, tego ranka „narastaj ce zewsz d naciski wprost
wo y o demonstracyjne pot pienie [przez papie a] deportacji rzymskich
ydów". Szczególnie za naciska y niemieckie w adze w Rzymie, a zw aszcza konsul Rzeszy, Albrecht von Kessel, który tego dnia usilnie namawia
Pacellego do wyst pienia z „oficjalnym protestem". Niemieckie dowództwo
obawia o si , e deportacja ydów wywo a gwa town reakcj w oskiej
ludno ci. Zdaniem von Kessela, gdyby natychmiastowy protest papie a
odniós skutek, uspokoi oby to W ochów.(...) Nast pnie Weizsacker pochwali ogólnikowo Watykan za jego wywa on postaw w ci gu czterech
lat wojny, a pod koniec rozmowy stwierdzi , cho Maglione nie przytacza
jego wypowiedzi dos ownie, e Stolica Apostolska powinna rozwa , czy
warto „nara
wszystko, kiedy statek dop ywa do portu". Po czym jeszcze
raz poprosi go, by potraktowa jego s owa jako ci le poufne.
Przyrzek szy mu to, kardyna wypowiedzia s owa o historycznym znaczeniu. „Chcia em mu przypomnie - napisa - e Stolica Apostolska, co
sam przyzna , wykaza a najwy sz roztropno , by nie sprawi na niemieckim narodzie wra enia, e w czasie tej strasznej wojny zrobi a - lub chcia a
zrobi - cokolwiek wbrew interesom Niemiec" .
Nast pnie za powtórzy niemieckiemu dyplomacie, e nie chce „znale
si w sytuacji, zmuszaj cej do wyra enia protestu", ale je li Stolica Apostolska b dzie musia a to zrobi , nast pstwa tego kroku powierza Opatrznoci Bo ej. Po czym jeszcze raz go zapewni , e zgodnie z jego yczeniami
nie wspomni o ich rozmowie. Maglione pozostawi wi c potomno ci wiadectwo, z którego wynika, e s ownie sprzeciwi si ob awie na rzymskich
ydów, niemniej przemilczaj c pro
Weizsackera, by Watykan oficjalnie
zaprotestowa , kilkakrotnie wspominaj c o poufno ci ich rozmowy i cokolwiek dwuznacznie napomykaj c o niech ci do zmuszania Ko cio a do protestu, tym samym uwiarygodni niemieck wersj wydarze .
Bo przecie papie i jego sekretarz stanu nie zdobyli si na protest tego
dnia ani pó niej, zarówno w imieniu w asnym, jak pod szyldem Watykanu.
207
Ich milczenie i ca kowita bezczynno zdumia y niemieckie dowództwo w
Rzymie. W ko cu jednak za rad najstarszego stopniem oficera, genera a
Rainera Stahela, Pius XII zwróci si do Pankratiusa Pfeiffera, znanego w
Rzymie z dzia alno ci charytatywnej niemieckiego ksi dza, jednego z jego
osobistych czników z Niemcami, zezwalaj c mu na wypowied w swoim
imieniu. Jednak z powodu niskiej rangi tego duchownego niemieckie przywództwo uzna o, e bardziej wskazany w tej sytuacji by by list podpisany
przez którego z niemieckich pra atów, najlepiej biskupa. Tak wi c wezwano biskupa Aloisa Hudala, proboszcza niemieckiego ko cio a katolickiego
Santa Maria dell`Anima w Rzymie. To on zas yn pó niej jako ten, który w
walny sposób - za po rednictwem katolickich instytucji w Rzymie - dopomóg hitlerowskim zbrodniarzom wojennym uj sprawiedliwo ci.
Kessel i sekretarz niemieckiego poselstwa, Gerhard Gumpert, usiedli i
podyktowali - skierowany jednocze nie do genera a Stahela i Weizsackera list, który w imieniu Piusa XII rzekomo wystosowa do nich biskup Hudal.
By to pierwszy z dwóch historycznych listów protestuj cych przeciwko
porannej ob awie na rzymskich ydów. Napisano w nim:
„Zwracam si do Pana ze spraw niecierpi
zw oki. Miarodajny watyka ski dygnitarz, stoj cy blisko Ojca wi tego, powiadomi mnie w nie,
e dzi rano rozpocz to aresztowania ydów narodowo ci w oskiej. W
interesie dotychczasowych dobrych stosunków Watykanu z dowództwem
wojsk niemieckich – nawi zanych dzi ki politycznej m dro ci i wielkoduszno ci Jego Ekscelencji, które przejd do historii Rzymu – z ca powadam, aby nakaza Pan bezzw ocznie powstrzyma te aresztowania w
Rzymie i jego okolicach. W przeciwnym razie obawiam si , e papie publicznie zgani t akcj [ich furchte das der Papst sonst offentlich dagegen
Stellung nehmen wird], co antyniemieccy propagandzi ci wykorzystaj jako
bro przeciwko Niemcom.
Po wielu biurokratycznych opó nieniach tekst tego listu wys ano do
MSZ w Berlinie, dok d dotar w sobot o 11.30 wieczorem. A po nim drugi
list, od ambasadora Weizsackera: „Co do listu biskupa Hudala (por. telegraficzny raport z biura Rahna z 16 pa dziernika), to potwierdzam, e wyra a
on reakcj Watykanu na deportacj rzymskich ydów. Kuri szczególnie
zaniepokoi o, e akcj przeprowadzono, rzec mo na, tu pod oknami papiea. Reakcj t z agodzi oby nieco skierowanie tych ydów do robót na
miejscu, we W oszech.
Wrogie kr gi w Rzymie wykorzystuj to wydarzenie do naciskania na
Watykan, by zrezygnowa z pow ci gliwo ci. Mówi si , e po analogicznych wypadkach w miastach francuskich tamtejsi biskupi zaj li jasne stanowisko. Dlatego papie , jako g owa Ko cio a katolickiego i biskup Rzymu, musi zrobi to samo. Papie a porównuje si równie z jego poprzedni208
kiem, Piusem XI, który mia ywszy temperament. Wroga propaganda za
granic z pewno ci potraktuje to wydarzenie w identyczny sposób, eby
popsu nasze przyjacielskie stosunki z kuri ".
Memorandum to wys ano dopiero pó no w niedziel , i to w nocy. Dla
uwi zionych w Collegio Militare czas ucieka .
Nieprzejednany
W sobot po zapadni ciu zmroku pod bramy koszar przy Via delia Lungara zacz li si schodzi ludzie, eby przekaza ywno , odzie , listy lub
po prostu czuwa tam i pilnowa . By o w ród nich wielu krewnych i przyjació aresztowanych, udaj cych na ogó ich chrze cija skich znajomych
lub s
cych. Nie dopuszczono ich do wej cia i w ko cu odp dzono. W
koszarach panowa y straszne warunki, brakowa o urz dze sanitarnych, nie
by o co je i pi . Rodz
kobiet wyci gni to na dziedziniec, by tam
urodzi a. Noworodka natychmiast aresztowano i podzieli los matki. Po
zmroku pluton esesmanów powróci do cz ci ydowskich mieszka z kluczami odebranymi uwi zionym. Pod pretekstem, e przyszli po ywno i
ubrania, spl drowali ich domy w poszukiwaniu kosztowno ci.
Pod naciskiem zatrzymanych Dannecker zbada dokumenty tych, którzy
twierdzili, e nie s ydami, lub mieli nie ydowskich ma onków. Hauptsturmfuhrer przes ucha ka dego z osobna. W ten sposób zwolnienie uzyska y 252 osoby, co zrodzi o opowie ci o po rednictwie w tej sprawie Watykanu. Wedle jednej z nich, w Collegio Militare pojawi si jaki kardyna ,
który po rozmowie w imieniu papie a z Danneckerem wyjedna ask dla
tych 252 zatrzymanych. Watykan nigdy nie zaprzeczy tej powiastce, ale
badania Roberta Katza ca kowicie j zdyskredytowa y. W koszarach pozosta o ponad 1060 osób, przeznaczonych do wywózki do O wi cimia.
W niedziel , 17 pa dziernika, wie ci o rzymskiej ob awie pojawi y si w
gazetach na ca ym wiecie - wraz z mitami, które pokutuj po dzi dzie .
Na przyk ad „The New York Times" zamie ci depesz agencji UPI z Londynu, informuj
o zap aceniu przez papie a okupu, za danego przez
Niemców za wypuszczenie stu zak adników. „Ale po otrzymaniu z ota
Niemcy odmówili ich uwolnienia i urz dzili masow ob aw na ydów,
podczas której w ukryciu si i ucieczce dopomogli ciganym rodzinom
osi", napisano.
W poniedzia ek, 18 pa dziernika, przed witem ydowskim wi niom
nakazano przygotowa si do wyjazdu. A potem je
ce na zmian ci arówki przewioz y ich do w a kolejowego ko o stacji Tiburtina, gdzie na
bocznicy czeka y na nich bydl ce wagony. Do ka dego z nich za adowano
po sze dziesi t osób. Przywiezieni najwcze niej czekali na odjazd osiem
godzin. Transport wyruszy pi po drugiej i przejechawszy przez Tyber,
skierowa si na pó noc. Niedaleko od Rzymu poci g zaatakowa y alianckie
209
samoloty. W nocy, gdy wjecha w Apeniny, temperatura spad a poni ej
zera. Do srogich, wywo anych poni eniem i strachem cierpie deportowanych do czy y zimno, g ód, pragnienie i brak urz dze sanitarnych. Kiedy
bydl ce wagony przejecha y przez Padw , tamtejszy biskup powiadomi
Watykan o op akanym stanie wiezionych nimi ydów i poprosi papie a o
bezzw oczn interwencj . Po dotarciu poci gu do Wiednia przes ano wiadomo , e wi niowie b agali o wod . Stolic Apostolsk informowano o
wszystkich etapach i warunkach transportu.
19 pa dziernika, kiedy poci g z deportowanymi pod
wci na pó noc, papie wcale nie my la o ich losie, tylko o tym, jak na ob aw na ydów zareaguj komunistyczni partyzanci (podzielaj c w tej mierze obawy
niemieckich w adców Rzymu i ich kolegów w Berlinie). Strach Piusa XII
przed „komunistami" - gdy tak zwyczajowo okre la w osk partyzantk znacznie przewy sza w tym dniu jego wspó czucie dla wywiezionych ydów. Pragn , aby niemieccy okupanci wzmocnili swoje si y w stolicy,
przekre laj c mo liwo „komunistycznego" przewrotu. Wiadomo o tym,
poniewa 18 pa dziernika, w dniu wywiezienia rzymskich ydów do obozów mierci, zwierzy si ze swych obaw pos owi Stanów Zjednoczonych,
Haroldowi Tittmannowi. Ten za w depeszy do Waszyngtonu poinformowa o nich departament stanu. Papie martwi si , e „wobec niedostatecznej ochrony policyjnej nieodpowiedzialne elementy (oznajmi , e w
okolicach Rzymu stacjonuj obecnie niewielkie komunistyczne bandy)
mog wywo w mie cie zamieszki". Jego zdaniem, „Niemcy uszanowali
miasto Watykan i dobra Stolicy Apostolskiej w Rzymie, a ich naczelny
dowódca (Stahel) jest dobrze do niej nastawiony". Pius XII doda te , e
„wskutek »nienormalnej sytuacji« czuje si ograniczony". „Nienormaln
sytuacj " by a wywózka rzymskich ydów.
Tak e Osborne spotka si tego dnia z papie em i us ysza od niego, e
Stolica Apostolska nie ma adnych pretensji do niemieckiego komendanta
miasta i policji, szanuj cych neutralno Watykanu. W li cie do Londynu
brytyjski pose przytoczy opini „pewnej liczby osób, e [Pacelli] nie doceni swojego autorytetu moralnego i niech tnego szacunku, jakim z uwagi
na katolików niemieckich darzyli go nazi ci". Przekonywa te go, aby mia
ten autorytet na uwadze, gdy „nadchodz ce wypadki mog stworzy sposobno do zaj cia stanowczego stanowiska".
Pod koniec pa dziernika Osborne znów napisa do Londynu o deportacji. Poinformowa MSZ, e, jak si dowiedzia , na wie o aresztowaniach
watyka ski sekretarz stanu wezwa do siebie niemieckiego ambasadora
Weizsackera i wyrazi protest. Wed ug Maglionego, Weizsacker natychmiast zacz dzia , „w wyniku czego zwolniono tak du liczb " zatrzymanych. „Tak wi c - podsumowa Osborne - interwencja Watykanu przy210
czyni a si do uratowania wi kszej liczby tych nieszcz ników". Ale kiedy
zapyta sekretarza stanu, czy wolno mu ujawni ten wielkoduszny i odwa ny krok Stolicy Apostolskiej, poproszono go o dyskrecj .
„Powiedziano, e mog to przekaza wy cznie do waszej wiadomo ci napisa Londynowi - ale pod adnym warunkiem rozg asza , gdy opublikowanie doprowadzi oby j do nowych prze ladowa ".
Nie ulega w tpliwo ci, e Maglione wezwa do siebie Weizsackera i s ownie zaprotestowa , a z rozmowy z nim sporz dzi notatk .
Ale do uwolnienia wspomnianych ydów w adnym razie nie przyczyni si jego s aby protest. Twierdzenie, e dzi ki temu wielu z
nich odzyska o wolno , jest nieprawdziwe Pi dni po odje dzie
transportu ze stacji Tiburtina, w O wi cimiu i Brzezince zagazowano
1060 rzymskich deportowanych, a 149 m czyzn i 47 kobiet zatrzymano do pracy niewolniczej. Tylko pi tna cioro z nich prze o
wojn , czternastu m czyzn i m oda kobieta, Settimia Spizzichino,
któr Mengele wykorzysta do eksperymentów medycznych. Po wyzwoleniu obozu Bergen-Belsen, dok d zosta a przewieziona, znaleziono j na stosie trupów, gdzie przespa a dwa dni.
Inicjatywy podj te w imieniu Piusa XII przez Weizsackera i innych powstrzyma y prze ladowania rzymskich ydów, ale tylko na
jaki czas. Po 16 pa dziernika dzia aj cy pod niemieckim patronatem
faszy ci, którzy pozostali w Rzymie, wy apali indywidualnie jeszcze
1084 ydów i wys ali do w oskich obozów koncentracyjnych, a
stamt d do O wi cimia. Prze a tylko garstka. Do tych liczb trzeba
doda 70 ydów zabranych 24 marca 1944 roku z rzymskich wi zie
i wraz z 265 nie ydowskimi zak adnikami straconych przez gestapo
w Jaskiniach Ardea skich w odwecie za partyzancki zamach bombowy na niemieckie oddzia y przy Via Rasella w Rzymie.
Nieokre lona liczba pozosta ych rzymskich ydów unikn a
aresztowania, ukrywaj c si w chronionych moc Stolicy Apostolskiej „eksterytorialnych" instytucjach ko cielnych w Rzymie oraz w
samym mie cie Watykan. Zgodnie z tradycyjn w osk go cinno ci
i opieku czo ci , jak przez ubieg e dwa lata otaczano ydów we
oskich strefach okupacyjnych, ich ochron zajmowali si g ównie
zwykli duchowni i wieccy katolicy. Co jednak z ponad tysi cem
ydów wywiezionych tu spod murów Watykanu? Kiedy los aresz211
towanych zosta przypiecz towany i za pó no ju by o na pomoc i
ratunek, w numerze „L'Obsservatore Romano" z 25-26 pa dziernika
1945 r. ukaza si artyku , którego autor osi gn w kadzeniu niewyobra alne szczyty.
„Dostojny papie , jak dobrze wiadomo (...) na jedn chwil nie
zaprzesta czyni wszystkiego co w jego mocy, aby nie ulg w
cierpieniu, które we wszystkich swoich przejawach jest nast pstwem
tej okrutnej po ogi. Wraz z nawa tak wielkiego z a powszechna,
ojcowska mi
papie a tylko si wzmog a - nie zna granic narodowo ci, religii ani rasy. Ró norodna, niestrudzona dzia alno Piusa
XII nasili a si jeszcze bardziej ostatnimi czasy w obliczu pomno enia si cierpie tylu nieszcz liwych ludzi”.
Przeczytawszy ów panegiryk, Weizsacker wys jego przek ad do
Berlina wraz z listem wprowadzaj cym „Pomimo nacisków z wielu
stron, papie nie da si nak oni do ostentacyjnego skrytykowania
deportacji rzymskich ydów. Cho z ca pewno ci ma wiadomo , e nasi przeciwnicy wykorzystaj to przeciwko niemu, a ko a
protestanckie w krajach anglosaskich zrobi z tego u ytek w antykatolickiej propagandzie, to w tej delikatnej kwestii zrobi wszystko co
mo liwe, aby nie nadwer
stosunków z naszym rz dem i niemieckimi w adzami w Rzymie. A poniewa ju nie b dzie akcji
przeciw ydom, mo na uzna , e tak nieprzyjemna z punktu widzenia niemiecko-watyka skich stosunków, sprawa zosta a za atwiona”.
W ka dym razie wiadczy o tym niezbicie sygna z Watykanu.
»L'Osservatore Romano« z 25-26 pa dziernika zamie ci na czo owym miejscu pó oficjaln , napisan w typowym dla tej gazety zawiym, m tnym stylu enuncjacj o mi osierdziu papie a, w której
stwierdza si , e Pius XII otacza ojcowsk trosk wszystkich ludzi
bez wzgl du na narodowo , wyznanie i ras , a jego ró norodna i
niestrudzona dzia alno ostatnimi czasy jeszcze wzros a w nast pstwie wi kszych cierpie mnóstwa nieszcz liwych ludzi. O wiadczenie to, którego t umaczenie za czam, mo na przyj bez zastrze, poniewa tylko bardzo niewielu doczyta si w nim jakiejkolwiek aluzji do kwestii ydowskiej". Powy szy list wiadczy o tym,
jak subteln podwójn gr prowadzi niemiecki ambasador w sprawie deportacji. To w nie on przyczyni si do powstrzymania dalszych aresztowa ydów, strasz c papieskimi protestami, z którymi
212
Pius XII nie zamierza wyst powa . Kiedy gro ba aresztowa usta a,
móg w spokoju ducha mówi o papieskiej gotowo ci do zachowania
milczenia. Co z tysi cem tych, którzy stracili ycie? Swoj decyzj z
16 pa dziernika, aby nie wyst powa z „ostentacyjn krytyk " w ich
sprawie, Pacelli skaza ich na mier , a uczyni to nie tyle ze strach
przed wi kszymi represjami, co z obawy przed komunistami.”
Bezimienny urz dnik w Berlinie podkre li w li cie Weizsackera
znamienne zdania: Papie nie da si nak oni do ostentacyjnego
skrytykowania deportacji rzymskich ydów (...) w tej delikatnej
kwestii zrobi wszystko co mo liwe (...) mo na uzna , e ta, tak nieprzyjemna z punktu widzenia niemiecko-watyka skich stosunków,
sprawa zosta a za atwiona”.
213
214
IV
4. 1.
Polacy w akcji ratowania ydów
Jerzy laski w podtytule: „Pod gwiazd Dawida” m.in. pisze:119
„Od pierwszych dni okupacji spo ecze stwo polskie okazywa o swoj
daleko posuni solidarno wspó obywatelom pochodzenia ydowskiego.
Jednym z pierwszych tego przyk adów by o stanowisko warszawskiej adwokatury wobec podj tej przez okupanta ju jesieni 1939 r. decyzji o skreleniu „niearyjczyków" z listy adwokackiej. Adwokaci, od których komisaryczny dziekan Rady Adwokackiej w Warszawie, hitlerowiec von Wendorff, za da opinii na ten temat, wyrazili j w obszernym zbiorowym
wiadczeniu stwierdzaj cym, i w adze niemieckie s organem okupanta i
dlatego nie mog zgodnie z Konwencj Hask zmienia zasadniczych ustaw
Pa stwa Polskiego ani wprowadza sprzecznych z nimi postanowie prawnych. Podpisali to o wiadczenie - z jednym wyj tkiem - wszyscy. W kilka
miesi cy pó niej, przy weryfikacji cz onków Warszawskiej Izby Adwokackiej, ponownie ka dego z nich zapytywano o t kwesti . Przyt aczaj ca
wi kszo interpelowanych, bo ponad osiemdziesi ciu, opowiedzia a si za
dopuszczeniem adwokatów- ydów do wykonywania ich zawodu, dziewi ciu nie zaj o stanowiska, wypowiedzi kilku nie da y Niemcom - jak to
dyplomatycznie okre li jeden z polskich prawników - „oczywistej i jawnej
podstawy do zaliczenia ich do niezadowalaj cych". O wynikach tych rozmów powiadomiono gestapo, które w lipcu 1940 r. uwi zi o na Pawiaku
wszystkich adwokatów opowiadaj cych si za dopuszczeniem adwokatówydów do wykonywania ich zawodu i wkrótce znale li si w O wi cimiu.
To stanowisko sto ecznej palestry tym bardziej zaskoczy o hitlerowców,
e g ównymi jego rzecznikami byli czo owi dzia acze Zwi zku Adwokatów
Polskich, g osz cy przed wojn has o od ydzenia adwokatury. Przeciw
dyskryminacji ydów zaprotestowali wówczas tak e adwokaci znani ze
swego antysemityzmu, jak np. dzia acz ONR, Jerzy Czarkowski, którego
kosztowa o to pi lat obozu koncentracyjnego.
Wybitny chirurg, prof. dr Franciszek Raszeja, kierownik Kliniki Ortopedycznej Uniwersytetu Pozna skiego, by w czasie okupacji ordynatorem
oddzia u chirurgicznego szpitala PCK w Warszawie przy ul. Smolnej. Za
119
Jerzy laski: „Polska Walczaca”: Warszawa 1990, s. 564 -601
215
po rednictwem przebywaj cego w getcie swego dawnego asystenta, dr.
Kazimierza Polaka, utrzymywa sta
czno z dzielnic ydowsk , której
mieszka com pomaga , jak móg : prowadzi przeznaczony dla nich o rodek
krwiodawstwa, gdzie oddawa a krew polska m odzie studiuj ca konspiracyjnie medycyn , cz sto udawa si do getta na konsultacje. Wezwany poszed tam 21 lipca 1942 r., w przeddzie rozpocz cia masowych deportacji.
W getcie atmosfera by a ju tak napi ta, e przyjaciele prosili go, by tego
nie czyni . Nawet policjant ydowski przy sprawdzaniu przepustki profesora da mu do zrozumienia, e powinien si cofn . Profesor uzna , e jako
lekarzowi nie wolno mu tak post pi . Gdy w mieszkaniu przy ul. Ch odnej
bada ci ko chorego znanego warszawskiego antykwariusza, Abe Gutnajera, wtargn li tam esesmani rabuj cy zamo niejszych ydów przed wywiezieniem ich do gazu. Prof. Raszeja, wiadek tej napa ci, zgin na miejscu
trafiony dwoma pociskami w g ow . Po nim Niemcy zabili wszystkich
obecnych. Zgin li: dr Polak, piel gniarka, Gutnajer, jego domownicy. W
nekrologu, po mierci prof. Raszei w konspiracyjnym „Abecad o Lekarskie", znalaz o si zdanie: „Zgin
mierci lekarza podczas niesienia pomocy poni onemu i prze ladowanemu za murami choremu ydowi".
Przyjazna i pomocna ydom postawa Polaków ujawni a si wyra nie po
zamkni ciu gett. Cz sto by a to pomoc bezinteresowna, wyra aj ca si
zaopatrywaniem w ywno b
poszczególnych rodzin, b
ydowskich
organizacji charytatywnych zajmuj cych si jej rozdzia em. Szczególnie
wyra nie zaznaczy a si ona w gettach prowincjonalnych, do których dost p
by atwiejszy, cho udzielano jej równie gettu w Warszawie. Wi ksze,
licz ce si w skali zbiorowej przejawy mia y charakter zorganizowany.
Kwitn tak e handel z gettami. Ceny pobierane przez szmuglerów za artyku y ywno ciowe by y zazwyczaj wy sze ni ceny poza gettem, ale nie
mo na si temu dziwi . Ci, którzy tym procederem zarabiali na utrzymanie,
ryzykowali przecie g ow . I wielu za ten handel zap aci o yciem. Mieszka cy gett, dobrze znaj cy si na handlu, w pe ni to rozumieli. Jak i to, e
jedynie spryt, przedsi biorczo i odwaga tamtych utrzymuj ich przy yciu. W powojennych relacjach ydzi, którzy ocaleli, to stwierdzaj ”.
Prawda o pomocy, jakiej Polacy udzielali ydom, z ró nych powodów bywa przedstawiana w opaczny sposób. Za klasyczny przyad manipulacji dokumentami dotycz cymi tej sprawy, mo e pos ureferat Stefana Krakowskiego pod tytu em: Spo ecze stwo polskie a ukrywaj cy si uciekinierzy ydowscy - 1942 - 1944. W listopadzie 1984 r. w Instytucie Bada Polsko - ydowskich w Oxfordzie
odby a si I mi dzynarodowa konferencja po wi cona Stosunkom
polsko - ydowskim w wietle historii nowo ytnej. W jakim wietle
216
widzi j Krakowski Shmuel (Stefan). Baza ród owa, na której opiera si jego analiza, to pami tniki, relacje i wspomnienia ydów, którzy prze yli i Polaków maj cych kontakty z ukrywaj cymi si ydami lub b cych wiadkami tych wydarze . Materia drugorz dny
stanowi a prasa podziemna. Z obszaru zainteresowa wy czono
okr g warszawski i tereny w czone do Rzeszy. Natomiast - chyba
dlatego by statystyka wypad a zgodnie z za eniami autora – natomiast do jego bada w czone zosta y wschodnie tereny II Rzeczypospolitej w granicach z 1938 r. Krakowski musia doskonale zdawa sobie spraw z tego, e po wymordowaniu przez banderowców
kilkadziesi t tysi cy i po ucieczce dalszych dziesi tków tysi cy,
pozosta o na tamtych terenach niewielu Polaków, by mo na ich obci
odpowiedzialno ci za z e traktowanie ydów. Wr cz przeciwnie, b c sami w miertelnym niebezpiecze stwie, pomagali oni
w miar swych mo liwo ci gin cym ydom. Adam Landesberg na s.
27 broszury o Be cu stwierdza:
Zw aszcza na terenach wschodnich grasowa y bandy ukrai skie, by ludzi
wydawa Niemcom, zabija i ograbia . W takim terenie, oko o
kwi,
jedna polska wie Ko ciejów, by a zawsze ofiarn , zawsze pomocn . Ludzie z tej wsi wyg odnia ym dawali ywno , nagim odzie .
Nast pny przyk ad ze Lwowa. W swym domku, przy ulicy Stryjskiej, Józef Socha przechowa kilkana cie osób i po zako czeniu
wojny nie chcia nawet s ysze o jakimkolwiek odznaczeniu, traktuc to jako swoj powinno chrze cija sk . W tpi nale y, by te i
podobne zdarzenia by y obiektem bada prelegenta.
Natomiast za przedmiot pos
o 2000 dokumentów, obejmuj cych 1000 przypadków, które mia y miejsce w 767 miejscowo ciach.
Na tak niereprezentatywnym materiale Krakowski doszed do nast puj cych ustale : dzi ki pomocy otrzymanej od Polaków uratowa o
si 2652 osoby narodowo ci ydowskiej. Liczba zidentyfikowanych
Polaków, którzy ukrywali lub pomagali w ukrywaniu ydów - 965.
Za pomoc udzielan ydom zamordowano 80 Polaków. Ca kowita
liczba zidentyfikowanych ydów, którzy zostali zamordowani lub
apani przez Polaków i przekazani Niemcom - 3037 osób. Morderstwa pope nione na ydach przez polskie podziemie (Narodowe Si y
Zbrojne i cz ciowo Armi Krajow ) zanotowano w 120 miejscowo217
ciach, w tym dokonane przez "ludzi AK" ju po formalnym rozwi zaniu AK w styczniu 1945 r. Na tak dowolnie spreparowanym „materiale dowodowym" prelegent konkluduje:
„Dlatego jeste my upowa nieni do wyci gni cia wniosku, e podczas
gdy wiele zbrodni przeciwko ukrywaj cym si uciekinierom ydowskim
zosta o pope nionych przez organizacje podziemne, akty pomocy by y w
przewa aj cej cz ci indywidualne, opieraj ce si na osobistej inicjatywie i
dobrej woli dobroczy ców i nie zwi zane z dzia aniami podziemia. W tym
przypadku przecie , w ogólnym bilansie zbrodni i przemocy, rola polskiego
podziemia nie mo e by opisana jako zdecydowanie negatywna”.120
Trudno znale okre lenie na to i inne podobne "naukowe opracowania", zw aszcza gdy s przeprowadzane przez naukowców m odego pokolenia, którzy tych spraw ju nie znaj z autopsji, a co gorsze, gdy wierz w podobne garstwa jakie serwuje J. T. Gross:
„Tak, paradoksalnie Polacy cieszyli si wi ksz wolno ci w okresie 1939-1944 ni w ci gu ca ego stulecia. S dz , e mo na s usznie przyj , e rozmnoenie si organizacji podziemnych i obfito konspiracyjnych inicjatyw nale y
zawdzi cza w znacznej mierze istnieniu w Generalnej Guberni w czasie
wojny swobody politycznej. Trudno przypu ci , by podziemne organizacje mog y
powsta i istnie w takiej liczbie, gdyby by o inaczej.”
Naczelny redaktor paryskiej „Kultury” Jerzy Giedroy 3 kwietnia
1981 r. do Jana Nowaka - Jeziora skiego pisa , e Gross i jego ona
to osoby „nafaszerowane kompleksami”, a ich wyk ady „uniwersyteckie” maj w kraju (poza kr giem przyjació ) najgorsz opini . 121
W ramach bada martyrologii ydów na ziemiach polskich, nie
sposób pomin kwestii pomocy jakiej udzielali Polacy gin cym
ydom. Czym wyt umaczy , e wszystkie okupowane narody, w
tym te polski, udzielali jej w tak nik ym wymiarze? Sprawa ta w
odniesieniu do ró nych krajów przedstawia si niejednolicie. By o to
uzale nione od wielu czynników, w tym czy dany kraj by wasalem
120
Maszynopis w posiadaniu rodziny A. Nowodworskiego z Lublina. (Por.
J. Nowak-Jeziora ski, J. Giedroy : „Listy 1952–1998”, Wroc aw s. 566.
121
J. Gross„Polish Society under German Occupation", Princeton 1979, s.
240).
218
okupanta, jaki poziom reprezentowa oraz kto sprawowa w nim
adz . Trzeba powiedzie , e w Polsce sytuacja przedstawia a si
nie najlepiej. Po 123-letniej niewoli trzeba by o zintegrowa naród,
od podstaw odbudowywa byt pa stwowy, ekonomiczny itd. Kraj
by wyniszczony przez I wojn wiatow , g boko zacofany, biedny,
zamieszka y przez obywateli ró nych narodowo ci, w tym liczn
wspólnot ydowsk . Rz dy polskie w okresie dwudziestolecia niepodleg ci dokona y bardzo du o dla kraju, ale te pope ni y wiele
dów w polityce narodowo ciowej i wyznaniowej. W adz dzieryli wojskowi przy poparciu bur uazji i ko cio a rzymskiego.
List pasterski kardyna a Hlonda - prymasa Polski z 1936 r. ujawnia stanowisko hierarchii:
„Problem ydowski istnieje i b dzie istnia tak d ugo, jak ydzi b
ydami. Faktem jest, e ydzi walcz z ko cio em katolickim, tkwi w wolnomy licielstwie, stanowi awangard bezbo nictwa, ruchu bolszewickiego
i akcji wywrotowej. Faktem jest, e wp yw ydowski na obyczajno jest
zgubny, a ich zak ady, wydawnictwa propaguj pornografi . Prawd jest, e
ydzi dopuszczaj si oszustw, lichwy i prowadz handel ywym towarem.
Prawd jest, e w szko ach wp yw m odzie y ydowskiej na katolick jest
na ogó pod wzgl dem religijnym i etycznym ujemny. Ale b my sprawiedliwi. Nie wszyscy ydzi s tacy. Bardzo wielu ydów to ludzie wierz cy, uczciwi, sprawiedliwi, mi osierni, dobroczynni. W bardzo wielu
rodzinach ydowskich zmys rodzinny jest zdrowy, buduj cy. Znamy w
wiecie ydowskim ludzi tak e pod wzgl dem etycznym wybitnych, szlachetnych, czcigodnych”.
Oto wyk ad tradycyjnego rzymskokatolickiego antysemityzmu
ró ni cego si od antysemityzmu i integralnego rasizmu, pot piaj cy
stosowanie wobec ydów przemocy. Spo ecze stwo Polski przedwojennej w przewa aj cej wi kszo ci katolickie, by o poddane
wp ywom antysemickim, prezentowanym przez kler, episkopat, i
jego agendy prasowe: "Rycerza Niepokalanej" i "Ma y Dziennik".
Prof. Raul Hilberg, g ówny wiadek w filmie "Shoah", powiada:
„Od zarania chrze cijanie mówili do ydów: Nie mo ecie
po ród
nas jako ydzi". W adcy wieccy w pó nym redniowieczu zdecydowali
"nie mo ecie
po ród nas", za hitlerowcy og osili "nie mo ecie
".
219
W celu roz adowywania bezrobocia i obj cia kontrol ró nych
sfer ycia gospodarczego zdominowanego przez ydów, w adze II
RP widzia y cz ciowe rozwi zanie tych problemów poprzez ich
masow emigracj do Palestyny. Dzi Izrael znalaz si w podobnej
sytuacji z ludno ci arabsk . W latach wojen z Arabami w tym w
1967-68 niemal zmuszono do opuszczenia swych siedzib oko o 500
tys. Palesty czyków. Jak donios y dzienniki izraelskie, oko o 22%
Izraelczyków uwa a "pozbycie si " Palesty czyków - którzy s
obywatelami izraelskimi - za "jedyne rozwi zanie". Natomiast procent ten jest niewspó miernie wy szy, je eli chodzi o usuni cie Palesty czyków z rejonu Gazy i zachodniego brzegu Jordanu. Cho tego
rodzaju praktyki, bez wzgl du na to, kto je pope nia, nie mog w
adnym stopniu znale usprawiedliwienia, to niemniej z perspektywy czasu okaza o si , e ró nego rodzaju naciski, jakim przed II
wojn byli poddawani ydzi wschodnioeuropejscy, w tym polscy zmuszaj ce ich do emigracji - by y prób uratowania ich przez Boga
przed niechybn zag ad . Ubolewa nale y, e z tej szansy skorzysta o tak niewielu ydów.
Armia Czerwona, wkraczaj c dnia 17 wrze nia 1939 r. - na podstawie paktu Ribbentrop-Mo otow na wschodnie tereny II Rzeczypospolitej, spotka a si wprost z entuzjastycznym przyj ciem ze strony
tamtejszej biedoty ydowskiej, czemu nie nale oby si nawet dziwi , gdy si zwa y, e by to dla nich chwilowy ratunek, ale przy
tym nale y pami ta , e wi kszo z nich nie mog a sobie nawet
wyobrazi jaki los i to wkrótce zgotuj im hitlerowcy. Zrozumie te
nale y Polaków obserwuj cych takie post powanie by ych ydowskich obywateli pa stwa polskiego. Znane przecie by y przypadki
rozbrajania przez ydów (w prawdzie nielicznych) polskich
nierzy, a niekiedy nawet ich zabójstw. O zabójstwie w 1939 r. studenta
pedagogiki z Kielc podchor ego Panasa w szkole we Frampolu, bo
odmówi zerwania orze ka z czapki, czy w Che mie sier anta, który
nie odda rewolweru ydowi, uwiecznili naoczni wiadkowie.
Opart na dokumentach opini na te tematy, w „Rzeczpospolitej”
z 27-28 stycznia 2001 r. w art. pt. Przemilczana Kolaboracja przedstawi Tomasz Strzembosz. Jan Robert Nowak, cytatami z ksi ki
Historia i Polityka – Przemilczane Zbrodnie, udokumentowa wiele
przypadków zdrady, kolaboracji i zbrodni pope nianych na Polakach
przez ydów w czasach okupacji sowieckiej. Jest to równie po220
twierdzone w raportach Archiwum Hoowera. Je eli obaj ww. uchodz za czo owych polskich antysemitów i dlatego ich relacje mo na
uzna za nieobiektywne, to o ydach kolaborantach du o wcze niej
pisali ydzi jak Rudnicki, Grinberg i inni, którzy nie bywali wys uchiwani. Tadeusz Chciuk (Marek Celt), w ksi ce Biali Kurierzy
pisze:122
„Pod Sowietami (...) my Polacy, boimy si
ydów, oczywi cie nie
wszystkich, ale si boimy i to bardziej ni kogo innego. Oni najbardziej
niebezpieczni, s wsz dzie, s najgorliwszymi komunistami, du o wiedz ,
pomagaj „rozpracowywa ” teren, mam takich kolegów z gimnazjum, uniwerku”.
Tygodnik Kulturalny"123 w relacji, J. K. Runiewicza pisa :
„23 wrze nia zostali my otoczeni przez czo gi sowieckie i przep dzeni
do m yna w Hrubieszowie. Otoczeni przez miejscowych milicjantów - ydów, którzy w sposób bardzo ordynarny wykazywali, kto jest w adz . (...)
Gros oficerów, którzy nie zaryzykowali ucieczki, jest na wykazie katy skim”.
Wielu ydów, nie tylko komunistów, zape ni o wkrótce etaty w
sowieckiej administracji lokalnej, pomagaj c NKWD 124 w wy apywaniu oficerów i pracowników polskiej administracji, któr wraz z
ponad milionow ludno ci cywiln deportowano na Sybir. Inni, jak
najbogatszy kupiec w Dubnie, do tej niecnej roli zostali zmuszeni
przez NKWD, co nie umniejsza ich winy. Gdy min a euforia, t
sam tras wywo ono te wroga - yda, cho by z racji ich "nieusznego pochodzenia" (kupcy, rzemie lnicy, wolne zawody) lub,
e byli religijni. W takim klimacie nie by o mo liwo ci dementowania wielu fa szywych, wyolbrzymianych i nieprawdziwych kr cych na te tematy wie ci gminnych ani wykazywania, e renegaci
ydowscy w stosunku do podobnych z innych narodowo ci stanowili
nik y procent ydowskiej populacji.
Czynne zaanga owanie si odst pców od religii moj eszowej po
stronie w adzy stalinowskiej rzuci o cie na wszystkich ydów i
usposobi o do nich wrogo miejscow ludno . Mi dzy innymi tym
122 122
Tadeusz Chciuk, „Biali Kurierzy“, Monachium 1986, s. 209.
Relacja J. K. Runiewicza, „Tygodnik Kulturalny" 1989, s. 9.
124
Chodzi tu o funkcjonariuszy w adz radzieckich i pracowników
NKWD, nas anych z Moskwy w celu „budowania nowej Polski”.
221
123
nale oby t umaczy , e gdy 22 czerwca 1941 r. Niemcy weszli na
te tereny, cz
miejscowej ludno ci przyjmowa a ich jako "wybawców spod ucisku bolszewickiego". W Brze ciu n/Bugiem – wypuszczeni z wi zienia sowieckiego ludzie urz dzili pogrom w ród tamtejszych ydów. Te i inne podobne przypadki - po cz ci oddaj klimat
tamtych dni i pozwalaj wczu si w panuj
wówczas atmosfer .
Wiadomo ci o postawie ydów pod okupacj sowieck , cz sto wyolbrzymiane, a nawet zbrodnie stalinowskiego re imu, w du ej cz ci by y przypisywane ydom i to m.in. wp yn o na zaj cie oboj tnej, a marginalnie wrogiej postawy niektórych Polaków do ydów.
Po napa ci 22 czerwca 1941 r. na ZSSR dzia aj ce w bia ostockim, wydzielone do zada specjalnych dwa niemieckie bataliony
policyjne – 309 i 316, wed ug. prof. Tomasza Szaroty, wymordowa y
w Stawiskach 1800 osób. W Kolnie 2000, w Tykocinie 2100, w
om y 3500, w Szczucinie 1900 i ten e 309 batalion, 27 czerwca
1941 r., w Bia ymstoku spali ywcem kilkuset ydów zamkni tych
w synagodze. W zwi zku z up ywem czasu i innych obiektywnych
przeszkód, jak tego dowodzi zako czone przez IPN ledztwo w
sprawie zbrodni w Jedwabnem, dot d w pe ni nie zosta udokumentowany wspó udzia miejscowych Polaków w wymordowaniu 7 lipca
1941 r. kilkuset ydów w W soszu Grajewskim, spaleniu ywcem
zamkni tych w stodole ydów w Radzi owie, oraz 10 lipca w Jedwabnem i zabicie w Goni dzu ponad 100 ydów. 125 Bez wzgl du
125
Alexsander B. Rossino, „Rzeczpospolita” z 26 wrze nia 2001, s. A 10:
„Na terenie bia ostockim dzia a zmotoryzowana brygada likwidacyjna
Einsatzgruppen B pod dowódctwem Arthura Nebe licz ca 655 osób tajnej
policji i gestapo. Instrukcja z 17 czerwca 1941 r. nakazywa a wykorzystanie
napi etnicznych pomi dzy mieszka cami Europy Wschodniej. 28 czerwca
szef SS Himmler pyta gen. SS E. von dem Bacha Zalewskiego, dlaczego
pogromy ydów nie wybuchaj w ród ludno ci polskiej. 29 czerwca 1941 r
jego zast pca Reinhard Heydrych ponowi rozkaz „nasilenia” i
„skierowanie
we
w ciwym
kierunku”
wszystkich
„dzia
samooczyszczaj cych terenu przez dzia aczy antykomunistycznych i
anty ydowskich”. Ostrzeg Nebego i innych dowódców, e nie powinno
ono pozostawia „ adnych ladów” udzia u SS w aktach gwa tu i przemocy.
Do pomocy przydzielono oddzia SS Sonderkommando Wolfganga
Birknera i polecono posterunkom gestapo w Prusach Wschodnich
wysy ania jednostek policyjnych na „nowo okupowane tereny” na wschód
222
na niemiecki inspiruj cy udzia w tych zbrodniach, jej wykonawcami
niestety byli niektórzy Polacy. Jacek akowski pisze:
„Te fakty czyni koniec dobremu samopoczuciu Polaków – koniec fa szywej pysze sprawiedliwych wojennej Europy, koniec mitu jedynych, którzy
nie mieli nic wspólnego ze zbrodniami Hitlera”.
Nie ma jednak podstaw, by zastosowa zbiorow odpowiedzialno i win za te haniebne czyny, które na przestrzeni tysi ca lat
polsko- ydowskiej historii, nie mia y miejsca w adnym innym rejonie Polski, obci
wszystkich Polaków126.
W 2000 roku Instytut Pami ci Narodowej (IPN) wznowi ledztwo
w sprawie zbrodni w Jedwabnem i s siednich miasteczkach. Po jego
zako czeniu, wyda Bia Ksi , w której ujawni dokumenty w tej
sprawie. W 2002 roku IPN ledztwo umorzy , przypisuj c Niemcom
inspiruj cy udzia w zbrodni, a obwinionym, oraz uprzednio w dwu
procesach zas dzonym Polakom jej wykonawstwo.
Prokurator Monkiewicz, jeden z najlepiej zorientowanych, który
oskar
w 1949 r. w procesie polskich uczestników zbrodni, twierdzi, e w dniu 10 lipca 1941 w/w bataliony niemieckie przyjecha y
samochodami do Jedwabnego, lecz dot d nie zosta a definitywnie
wyja niona ich rola w makabrycznym mordowaniu i spaleniu ywcem w stodole tamtejszych ydów. ledztwo prowadzone w 1967 r.
przez Okr gow Komisj Badania Zbrodni Hitlerowskich w Bia ymstoku ustali o, e w Jedwabnem:
„Hitlerowcy dopu cili si niesamowitego przest pstwa, wp dzaj c do
stodo y 900 osób, któr nast pnie zamkni to, oblano benzyn i podpalono,
powoduj c m cze sk mier znajduj cych si wewn trz m czyzn, kobiet
i dzieci”.
Podobnego zdania by ydowski historyk Datner z ydowskiego
Instytutu Historycznego w Warszawie. W dwu procesach 16-17 maja
1949 r. i w listopadzie 1953 r. w om y o udzia w pogromie i spaod granicy. W takich okoliczno ciach gestapo z P ocka pod dowództwem
por. SS Hermana Scharpera inscenizowa o i przeprowadza o eksterminacj
ydów w ww miejscowo ciach. Odmówi on jednak z enie zezna przed
prokuratorami.”
126
„Gazeta Wyborcza” 2000, z dn. 4-5 XI, s 23.
223
leniu ywcem w stodole ydów, z 21 oskar onych, 9 uniewinniono,
11 skazano na 8-15 lat wi zienia a andarma, reichsdeutscha na kar
mierci, lecz wyroku nie wykonano.
Jan T. Gross w ksi ce siedzi nie czekaj c na koniec dochodzenia IPN, minimalizuj c inspiruj cy udzia Niemców, wyda werdykt
na 92 Polaków, którzy jego zdaniem mieli bra udzia w tej zbrodni127. Liczne nie cis ci i nierzetelno w wybiorczym manipulowaniu dokumentami i wiadkami, na amach „Rzeczpospolitej”z dn. 5.
01. 2001 r. wykaza Grossowi M. J. Chodakiewicz. Ta makabryczna
historia suponuje, e jej pod em by a z ona sytuacja, istniej ca w
czasie i po zako czeniu okupacji sowieckiej na tych terenach.
Po denuncjacji w 1940 r. do NKWD polskiego oddzia u partyzanckiego w uroczysku Kobielno i wymordowaniu jego
nierzy, z
których niektórzy pochodzili z Jedwabnego w okolicznych miejscowo ciach NKWD aresztowa o ponad 250 osób. Na podstawie dokumentów i relacji wiadków T. Strzembosz na amach „Karty” z maja
– lipca 1991 roku ukaza - wprost nieporównywalne z innymi okupowanymi przez Sowietów terenami Polski - ogrom nieszcz
jakie
na skutek represji ze strony NKWD spotka y bardzo du cz
mieszka ców tych ziem. Wielu z nich zosta o rozstrzelanych, inni
zagin li bez wie ci, a niektórzy dopiero po wkroczeniu Niemców
powrócili z wi zienia. Po cz ci swe nieszcz cia tamtejsza ludno
przypisywa a ydom, bo istotnie niektórzy z nich byli na us ugach
NKWD. Dzi ki donosom Mejera Wajsztajna i innych zes ano na
Sybir wielu Polaków z Jedwabnego i okolic. Jak wynika z zezna
wiadków128, e niekiedy 129 furmanki z wywo onymi zes cami na
127
„ om skie Kontakty” 1988, z dn. 19 lipca.
Marek Jan Chodakiewicz „Po Zag adzie Stosunki polsko – ydowskie
1944-1947“, Warszawa 2006, s. 192-195
129
„Rzeczpospolita” 2002, z dn. 19-20 X, s. A-10”:
„W czasach okupacji hitlerowskiej, w Ponarach ko o Wilna, podleg e gestapo Litewskie Ochotnicze Oddzia y Strzelców Ponarskich zw. Ypatingas
Burys, w Ponarach dokona y ludobójstwa na ponad 100 000 ofiarach, w tym
na oko o 80 000 ydach i od 12 - 20000 Polakach. W niektórych dniach
by y one w stanie wymordowa do 4000 osób. Rekrutowali si z cz onków
paramilitarnej nacjonalistycznej organizacji Lietovos Szauliu Sajunga Zwi zek Strzelców Litewskich, który w 1940 roku liczy 62 000 ludzi. Od
litewskiej nazwy „Saulis” – strzelec, zwano ich szaulisami.”
224
128
Sybir do formowanych na stacjach kolejowych transportów, by y
eskortowane przez ydowskich milicjantów. Nie pozosta o to bez
wp ywu na spot gowanie si nienawi ci do ydów. Tego rodzaju t o
wydarze , w adnym jednak stopniu nie mo e usprawiedliwi polskich wspó wykonawców zbrodni dokonanych z inspiracji Niemców.
Warto przy tym doda , e polskiego oficera ukrywa w Jedwabnem przed sowietami nie kto inny, lecz w nie yd. Podobnie polska rodzina Wyrzykowskich z Jedwabnego, ratuj c honor tamtejszych Polaków, przez d szy okres udziela a schronienia kilkuosobowej grupie ocalonych z pogromu ydów. W om skim (i w
innych miejscowo ciach) ukrywanie ydów, zaowocowa o po 1944
r. uratowaniem ycia ich wybawcom, chocia w tym przypadku adwokat i s dzia czynili to z motywów finansowych.
„Podczas procesu ppor. Jerzy Karwowski „Newada" z NZW otrzyma
pi wyroków mierci. Jego obro ca Gross, który by ydem, z
apelacj . Tymczasem po licznych k opotach siostra skazanego, Alicja Karwowska-Soko owska, odnalaz a ydówk , która prze a wojn dzi ki Karwowskim i zgodzi a si pomóc swoim wybawcom, kilkunastu ydów, w tym j sam i
jej dwóch braci. S dziowie wyra nie z agodnieli w stosunku do oskar onego. Jerzy Karwowski zosta w ko cu zwolniony na podstawie amnestii, zmar w
2000 r. Podczas okupacji niemieckiej by oficerem NSZ, walcz c równie w
oddziale partyzanckim w powiecie om skim. Karwowscy ukrywali oi jej braci po ich udanej ucieczce z transportu do Treblinki albo do Majdanka. ywili równie , nie pobieraj c za to adnej zap aty, grup ydów,
ukrywaj
si w bunkrze w pobli u ich gospodarstwa. Po wkroczeniu armii
sowieckiej do Polski, Karwowski dowodzi Pogotowiem Akcji Specjalnej
NZW w regionie olszty skim. Wojskowy S d Rejonowy w Olsztynie, Sr
165/49, Równocze nie rodzice Karwowskiego wyprzedali si i przekazali
wszystkie pieni dze Grossowi na ratowanie syna. Adwokat zatrzyma cz dla
siebie, ale wi kszo przeznaczy na apówk dla przewodnicz cego wojskowego sk adu s dziowskiego, Oswalda Sznepfa, równie yda. Wyrok mierci zamieniono na do ywotnie wi zienie.
W odzi po okrutnym ledztwie i sfingowanym procesie dwóch nierzy
NSZ skazano na mier , a ich kilkunastu wspó towarzyszy dosta o wyroki d ugoletniego wi zienia. Ich pro by o z agodzenie kary torpedowa wysoki
funkcjonariusz UB Niko aj Demko (Mieczys aw Moczar), który mia korzenie grekokatolickie, i dyrektor Biura Prawnego Kancelarii Cywilnej Prezydenta Polski Izaak Klajnerman, pochodzenia ydowskiego”.130
130
Archiwum IH rel. 5703.
225
W listopadzie 1948 r. s d wojskowy w Warszawie skaza na kar mierci kpt.
adys awa Si -Nowickiego, wa nego dzia acza chrze cija skiej demokracji, oficera AK i WiN. Wyrok zosta zamieniony na do ywocie m.in.
wstawiennictwu ydówki z Bia egostoku. W o wiadczeniu stwierdzi a:
„Ja ni ej podpisana Barbara aczy ska, córka Lejzora-Ludwika i Sabiny
z Warenholców ma onków Nowak, zam. w Lublinie, ul. Pó nocna 27 niniejszym o wiadczam i gotowa jestem potwierdzi to przysi
na danie
adzy lub s dów, e ja od dnia 27 czerwca 1943 r. do ko ca pa dziernika 1944 r.
ukrywa am si przed prze ladowaniami ludno ci ydowskiej przez Niemców w
mieszkaniu ob. W adys awa Nowickiego w Warszawie, b c zatrudniona u
niego w charakterze nia ki do dwojga ma ych jego dzieci. Ja uciek am z
transportu ydów [siei] wiezionych w nieznanym kierunku i ob. Nowicki na
moj pro
przyj mi do siebie i wiedzia dobrze o moim pochodzeniu
ydowskim, jednak ukrywa mi u siebie i wyrobi mi dokumenty na nazwisko polskie. Po kapitulacji Warszawy razem przebywa am z nim i jego rodzin
do grudnia 1947 r. Przez ca y ten czas pobytu mego w domu ob. Nowickiego ten ostatni zawsze zas ania mi i ukrywa moje pochodzenie ydowskie przed Niemcami i administracj domu oraz przed osobami obcymi i
zarówno on sam, jak i jego rodzina zawsze jak najlepiej i yczliwie odnosili
si do mnie [podkre lenie w oryginale]" .
Niektórzy ydzi okazywali wdzi czno swoim wybawcom w inny sposób. W Warszawie Adam Gluck (G uchowski) za atwi prac kobiecie, która
go uratowa a, Zoi Nakoniecznikow, wdowie po p k. Stanis awie Nakoniecznikowie „Kmicicu", by ym g ównodowodz cym NSZ. Julian Gojcherman
(Dobrowolski), którego uratowali Nakoniecznikowie, otwarcie utrzymywa kontakty z t rodzin w najgorszych latach stalinizmu49.
Wprost nie ma skali porównawczej mi dzy zbrodniami pope nionymi przez nielicznych Polaków na ydach, z aktami najwy szego
heroizmu w ich ratowaniu, nie tylko za cen swego ycia, ale i swej
rodziny. To s czyny, które daleko wykraczaj ponad wymiar medali
przyznanych przez Yad Vashem zaledwie garstce tych bohaterów.
W Równem m oda ydówka, milicjantka, rodem z Lublina, z kolumny eskortowanych przez sowietów je ców, zdo a uratowa
Mieczys awa Makowskiego z Lublina i przyprowadzi do domu
panny Janiny Castrabelli de Castelli, i tam spotka ukrywaj cych si
oficerów. Miejscowe dziewcz ta ze „Strzelca” zaopatrywa y ich w
cywilne ubrania, dokumenty, dzi ki czemu mieli szans unikni cia
Katynia i szcz liwego powrotu do domów.
226
W lipcu 1941 r. po wkroczeniu Niemców na Litw , w stolicy
Kownie, wg jednych poda w trakcie pogromu, Litwini wymordowali oko o trzy i pó tysi ca ydów. Izraelski historyk Salamonas Atasziskas poda , e w nocy z 25/26 lipca 1941 roku na przedmie ciu
Kaunasa, Wiliampolu w pogromie zamordowano 800 ydów, weug innych danych oko o 1500. 27 lipca w Wiliampolu w gara u
„Letukis” zamordowano 50 ydów, których poczytano za wspó pracowników NKWD. Natomiast w Ponarach wg niego z r k Litwinów
mia o zgin oko o 70 tysi cy ydów. O zamordowanych 20 000
Polakach nie wspomnia .131
To wszystko jest tym dziwniejsze, e w okresie mi dzywojennym
w Republice Litewskiej prawie nie by o antysemityzmu a ydzi czuli
si tam najlepiej w ca ej Europie. Oto w krótkim czasie rz dów sowieckich, system ten doprowadzi do takiego moralnego spustoszenia, przyczyniaj c si do powstania nowego rachunku krzywd i przez
swe okrucie stwo pozbawi ludzi poczucia moralnej odpowiedzialno ci. 25 wrze nia 1941 r. dowódca AK genera Grot-Rowecki w
telegramie do rz du w Londynie meldowa :
„Prosz przyj jako fakt zupe nie realny, e przygniataj ca wi kszo kraju jest nastrojona antysemicko (...) Antysemityzm jest postaw szeroko rozpowszechnion w kraju”.
W sierpniu 1942 r. Zofia Kossak, w imieniu ma ej grupy katolickiej "Front Odrodzenia Polski" w ulotce pt. Protest pisa a:
„Kto milczy w obliczu mordu - staje si wspólnikiem mordercy. Kto nie
pot pia, ten przyzwala (...) Zabieramy, przeto g os my, katolicy polscy.
Uczucia nasze wzgl dem ydów nie uleg y zmianie. Nie przestajemy uwaich za politycznych, gospodarczych i ideowych wrogów Polski. Co
wi cej zdajemy sobie spraw z tego, i nienawidz nas oni wi cej jak
Niemców, e czyni nas odpowiedzialnymi za swoje nieszcz cie. Dlaczego, na jakiej podstawie - to pozostaje tajemnic duszy ydowskiej, niemniej
jest faktem nieustannie potwierdzonym. wiadomo tych uczu jednak nie
zwalnia nas z obowi zku pot pienia zbrodni”.
Przedstawione powy ej stanowisko reprezentatywnych przedstawicieli spo ecze stwa, bezsprzecznie jest zbytnim uproszczeniem
131
Teresa Prekerowa, „Konspiracyjna Rada Pomocy ydom w Warszawie
1942-1945“, Warszawa 1982, s. 113-146.
227
problemu. Niezaprzeczalnym jednak faktem jest, e wielu Polaków
zachowa a postaw oboj tn wobec losu ydów. W Polsce, w odró nieniu od innych krajów okupowanych, od pocz tku okupacji
pe
w adz przej a administracja niemiecka, która w sposób bezwzgl dny wykonywa a odgórne zarz dzenia. Tylko ten, kto prze
piek o okupacji jest w stanie wczu si w te tak bardzo z one i
straszne warunki, w jakich by zmuszony
ogó ludno ci okupowanej Polski. Trzeba powiedzie , e znaczna jej cz
niejednokrotnie uchyla a si przed udzieleniem pomocy ciganym ydom. Wyywa o to nie tyle z antysemityzmu, ile z dezorientacji, lecz najcz ciej ze strachu przed odwetem okupanta. Nie mo na dzi wydawa
zbyt pochopnych i powierzchownych s dów o ludziach z tej i drugiej
strony murów getta, gdy by y to czasy okropne, szczególnej próby.
Uj
mierci mog y tylko jednostki, narodu niestety nikt nie móg
uratowa , jedynie alianci byli w stanie wp yn na inny bieg wydarze . Nikt te nie ma prawa da , by dla w asnego ratunku bli ni
odda za swe ycie. A taki niestety by wymiar ceny za ratowanie
yda. Trzeba by o z góry przygotowa si nie tylko na swoj mier ,
ale te ca ej rodziny. A przecie wielu Polaków obra o w nie tak
drog . Jerzy Andrzejewski napisa gorzk prawd :
„Dla wszystkich uczciwych Polaków, los gin cych ydów musia by
szczególnie bolesny, umierali bowiem ... ludzie, którym naród nasz nie mia
prawa spojrze w oczy mia o i z ca kowitym czystym sumieniem. Polkom i
Polakom gin cym za wolno , naród polski móg w oczy patrze mia o.
ydom gin cym w p on cym getcie - nie!”
A jednak na przekór powy szemu stwierdzeniu, spróbujmy spojrze prawdzie w oczy i z okruchów historii z tamtych lat, przywo
jak e wiele buduj cych faktów. We wszystkich krajach okupowanych, ró ne kr gi i poszczególni mieszka cy spieszyli ydom z
mniej lub bardziej wydatn pomoc . Lecz w adnym z tych krajów,
oprócz Polski, nie uda o si tej pomocy zcentralizowa i obj jej
zasi giem ca y kraj. Kto mo e powiedzie : dlaczego tak pó no?
Mo na przypuszcza , e nikt nie by wówczas w stanie przewidzie ,
hitlerowcy dopuszcz si ludobójstwa na skal nie notowan w
historii wiata.
Rozporz dzeniem Delegata Rz du na kraj w departamencie spraw
wewn trznych, 12 wrze nia 1942 r. powo ano Referat do Spraw
228
ydowskich i podporz dkowano go naczelnikowi Wydzia u Specjalnego Witoldowi Bie kowskiemu. 17 pa dziernika 1942 r. utworzono
Tymczasowy Komitet Pomocy ydom im. „Konrada egoty”, który
4 grudnia 1942 r. przy wspó udziale stronnictw politycznych powoa Delegatura Rz du, zatwierdzi a i nada a nazw : Rada Pomocy
ydom " egota" przy Delegaturze Rz du. Przedstawicielem Delegata przy Radzie mianowano kierownika Referatu ydowskiego Witolda Bie kowskiego (ps. "Wencki", "Jan", "Kalski"). Jak rang
Delegatura przywi zywa a do spraw ydowskich, przedstawi Bie kowski w relacji spisanej w 1948 r:
„Jako kierownik Referatu " egota" otrzyma em strukturalne po czenie z
kierownictwem Walki Cywilnej (KWC), departamentem skarbu, szefem
gabinetu Delegata, z Komend G ówn AK oraz ze wszystkimi drogami
przerzutowymi (radio, poczta kurierska, emisariusze). Fakt powy szy (jedyny wypadek w strukturze naszej tajnej administracji pa stwowej) wiadczy o najpowa niejszym podej ciu do odcinka ydowskiego. Podczas gdy
liderzy stronnictw i wy si urz dnicy tygodniami czekali na po czenie radiowe z Londynem, to ja mog em w okresie powstania w getcie warszawskim nawet siedem razy dziennie przekazywa komunikaty z placu boju.
Równie na odcinku ferowania wyroków mierci na szanta ystów by em
wyposa ony w specjalne pe nomocnictwa. Podpisa em 117 wyroków
mierci, z których 89 wykonano”.132
Referat " egoty", przez powo anie Rady otrzyma powa ne znaczenie w sensie politycznym ... Struktura organizacji Referatu ...
ogarn a wszystkie dzia y pracy odcinka ydowskiego: polityk
(wewn trzn i mi dzynarodow ), wywiad, pomoc (opiek spoeczn ). Rada Pomocy ydom " egota" dysponowa a komórkami:
legalizacyjn , finansow , mieszkaniow , antyszanta ow , propagandow , dzieci , odzie ow i dla spraw prowincji. Wiosn 1943 r.
powo ano o rodki Rady w Krakowie i Lwowie oraz lokalne w Radomiu, J drzejowie, Cz stochowie, Skar ysku-Kamiennej, Piotrkowie Trybunalskim, Tarnowie, Przemy lu, Sanoku, Lublinie, Zamociu i innych.
132
67 wg M. C. Steinlaufa, „pomimo stara egoty liczba Polaków, których Ruch Oporu skaza na mier za zbrodnie przeciw ydom, stanowi a 1
procent wszystkich Polaków straconych przez ruch oporu”.
229
Skarbnik " egoty" F. Arczy skiego (Marek) (A IH-5701 z
1948r.) wymienia zakres dzia ania jej niektórych komórek:
„Propagandy - poprzez sie korespondentów dysponowa a doadnymi danymi o rozmiarach eksterminacji ydów, jak i o losie
wielu zbieg ych i ukrywaj cych si osób, ich potrzebach i nastrojach.
Wydawane biuletyny by y dostarczane w adzom, partiom politycznym i prasie podziemnej. W 1943 r. ukaza y si trzy ulotki w nak adzie 25 tys., a ponadto jedna w j zyku niemieckim jako rzekome
wydanie niemieckiego ruchu oporu, które rozprowadzano w ród
Niemców i ich instytucji. Przedstawiono w nich rozmiary zbrodni, a
tak e wzywano spo ecze stwo do udzielania pomocy gin cym ydom. Wspólnie z KN w nak adzie 2 tys. wydano broszur Rok w
Treblince oraz 3 tys. antologi poezji Z otch ani, które rozpowszechniono w kraju, a nast pnie przerzucono do zachodnich aliantów.
Raporty wysy ane za granic mia y na celu zmobilizowanie opinii
wiata i spowodowanie specjalnych represji. Posz y one jednak na
marne. I tak w jednej z depesz w dobie likwidacji gett, za dano od
aliantów akcji odwetowych za mordowanie ydów. Otrzymano takie
wyja nienie: "Lotnictwo J. K. Mo ci nie jest powo ane do wykonywania akcji odwetowych, lecz tylko bojowych".
Bombardowane miasta niemieckie wykaza y cynizm i hipokryzj
powy szego stwierdzenia i tych rzekomo "bojowych" dzia .
W rocznic wybuchu powstania w getcie, rozkolportowano ulotk
podpisan przez Polskie Organizacje Niepodleg ciowe.
Referat dzieci cy - otoczy opiek m odzie i dzieci ydowskie.
Przyjmuje si , e agendy " egoty" roztacza y opiek nad oko o 20
000 ydów W samej Warszawie i okolicy, wed ug relacji skarbnika
egoty" F. Arczy skiego. Referat legalizacyjny nieodp atnie dostarcza fa szywe dokumenty wszystkim podopiecznym ydom, w
tym te metryki urodze , akty zgonu, lubów, po wiadczone odcinki
kart meldunkowych i.t.p. Przeci tnie wystawiano dziennie 100
imiennych dokumentów. Ponadto komórka ta obs ugiwa a centralnie
wszystkie terenowe oddzia y Rady w ca ym kraju, dostarczaj c te
lepe" dowody bez nazwisk, które stosownie do potrzeb wstawiano
na miejscu. Na prze omie 1942/43 r. do wybuchu powstania w 1944
r. "wyprodukowano" 50 tys. dokumentów, w 80% dla ydów.
Referat Finansowy by dotowany przez Delegatur ze rodków
otrzymywanych od rz du w Londynie. T. Prekerowa w sposób
230
szczegó owy przedstawi a stron finansow pomocy niesionej ydom, 133. Na tym miejscu zapoznamy si tylko kilkoma informacjami.
Przez okres dwuletniej dzia alno ci RP , 90% wydatków ponosi y
adze polskie, a 10% pochodzi o od ydowskich organizacji z zagranicy. Polscy skoczkowie - "cichociemni", przywie li dla Bundu,
od pa dziernika 1942 r. do sierpnia 1944 r. 420 000 dolarów o równowarto ci 30 mln. z otych okupacyjnych, a od lipca 1943 do lipca
1944 r. podobn kwot dla KN w Polsce. Z tych pieni dzy ydowskie organizacje w kraju przekaza y RP od lipca 1943 do lipca 1944
r. 3,2 mln. z otych, co stanowi o 20% jej rocznego bud etu. Jak wi c
z powy szych danych wynika, e pomoc finansowa ydów z Zachodu zacz a nap ywa w wi kszej ilo ci, gdy przy yciu pozostawa a
ju niewielka liczba ydów. Je eli chodzi o wk ad Delegatury w tej
materii, to by on bardzo znaczny, gdy si zwa y, e mia a ona olbrzymie wydatki na ró ne inne cele w tym militarne, a dotacje od
rz du londy skiego by y ograniczone, bowiem rz d prowadzi wojn
z Niemcami g ównie za kredyty zaci gane u sprzymierze ców. Taka
jest prawda o niektórych formach wiadczonej ydom pomocy. S
jednak ca e obszary, które dot d nie zosta y i prawdopodobnie nigdy
nie zostan zbadane, bowiem mrok hadesu - niepami ci zakry wiele
zdarze , a przy yciu pozostaje coraz mniej ywych wiadków.
Obecnie nikt nie jest w stanie ustali faktycznej liczby uratowanych przez Polaków osób narodowo ci ydowskiej? Albo ilu Polaków zgin o za udzielenie ydom schronienia lub tylko po ywienia?
Jak za wiadczaj naoczni wiadkowie, w okolicach getta warszawskiego nie by o dnia, by, cho kilku szmuglerów dostarczaj cych tam
ywno , nie zosta o zastrzelonych. W ród szmuglerów, by o bardzo du o ydów – w tym dzieci. Zwa
nale y, e od marca 1941 r.
hitlerowcy wy czyli ydów z aprowizacji miejskiej Warszawy. A
jednak Polacy, bez wzgl du na motywy, dostarczali do getta ponad
250 ton ywno ci dziennie i to w czasie, gdy wi kszo polskich
miast (w tym Lwów i Warszawa) by y dotkni te g odem. A przecie
do akcji gestapo z Lublina pod wodz Hoefle, czyli do l3 IX 1942 r.,
ównie dzi ki Polakom warsztaty w getcie mia y surowce i zbyt, a
ydzi zatrudnienie umo liwiaj ce im przetrwanie a do likwidacji
getta. A có mówi o pomocy militarnej, dzi ki której garstka obro 133
Jerzy laski, „Polska Walcz ca“, Warszawa 1990, s. 594-496
231
ców getta mog a si tak d ugo broni przed zaprawionymi w walkach
hitlerowcami. Czy kto usi owa obliczy ile rodzin polskich przechowywa o ydów nie maj c adnej pomocy z zewn trz, bowiem
nie wszyscy byli w stanie uzyska kontakt z dzia aj
w konspiracji
RP – z " egot ". Czy ten, kto nie prze
okupacji jest w stanie
wyobrazi sobie, w jaki sposób rodzina ukrywaj ca ydów zaopatrywa a si w ywno , by zwi kszonymi zakupami nie zwróci na
siebie uwagi rodowiska? Zdarza y si równie przypadki, e ukrywaj ca si osoba samowolnie, bez wiedzy opiekuna czasowo opuszcza a kryjówk , jak to mia o miejsce z podopiecznym p. Zielenkiewicza w Ossowie ko o Warszawy, ydem Szapiro, który schwytany,
przyprowadzi gestapowców do swej kryjówki. Tylko cudem unikn a mierci ona Szapiry z synem, bowiem zdo ali zbiec, ale mier
poniós ich opiekun. W podobnych okoliczno ciach zgin li oo. paulini we Lwowie. Wie ci o takich przypadkach pot gowa y poczucie
zagro enia. Któ wi c dzisiaj jest w stanie wej w po enie i psychik tych, których Instytut Yad Vashem z Jerozolimy zwie "sprawiedliwymi w ród narodów wiata", cho tylko znikoma cz
otrzyma a to wyró nienie.
Stanis aw Lakiernik, asymilowany yd, b. o nierz Kedywu–AK,
powstaniec warszawski opisa sytuacj ydów i Polaków tak134:
„Wywo ono pocz tkowo chorych, najbiedniejszych. Policja ydowska
musia a ci ga kontyngenty, zapewniaj c sobie i swym bliskim pseudo
bezpiecze stwo. Ci, których wywo ono, my leli, przynajmniej na pocz tku, e
jad do pracy na wschód. Pó niej g odni, chorzy nieszcz nicy, za adowywani
do wagonów towarowych, nie mieli si na stawianie oporu uzbrojonym i nieychanie brutalnym
nierzom. W ten sposób wywieziono wszystkich ydów z Jeziorny. Panu D bskiemu, memu krawcowi-patriarsze, dak wyrwa
podobno jego siw brod . Andrzej Mularczyk, dzi pisarz, (asymilowany yd
– Roman Bratny – JG) widzia jako dziesi ciolatek, jak Niemcy kopniakami
zat ukli ma ego ydowskiego ch opca, który próbowa ucieka .
Tysi ce polskich ydów ukrywa o si poza gettem pod fa szywymi nazwiskami (gdy ich nazwiska by y zbyt charakterystycznie ydowskie).
Mieszkali u przyjació albo u ludzi, którzy niczego nie wiedzieli o swych
lokatorach. Ich gospodarze ryzykowali mierci ca ej rodziny. Nadmiernie
134
Stanis aw Lakiernik, „Diabelne szcz cie czy palec Bo y“? Lublin
2004, s. 65232
semicki wygl d móg przyczyni si do zguby. Wyj cie na ulic nie wchodzi o w rachub , wiele osób
o latami w zamkni ciu. W ka dej chwili
grozi a im rewizja. Marek Edelman (znany z powstania w getcie) pisze, e
pod koniec Powstania w Warszawie zosta o dwana cie tysi cy ludzi pochodzenia ydowskiego, którzy przetrwali dzi ki pomocy co najmniej stu tysi cy Polaków, co - jak na siedmiuset tysi czne wówczas miasto - jest liczb
bardzo du , obejmuj ca jedn siódm ludno ci.
Pani Kocowa mia a w swym mieszkaniu wszystko, czego mie nie powinna. Obaj synowie i córka dzia ali w podziemiu. Trzynastoletni Andrzej
przyniós do domu we wrze niu 1939 roku karabin (ukryto go w piwnicy).
Potem zbudowa odbiornik radiowy, który schowa w adapterze. W ma ym
pokoiku na pierwszym pi trze mieszka lokator; przysz y genera Spychalski,
wtedy jeden z przywódców komunistycznego ruchu oporu. W piwnicy funkcjonowa a ma a garbarnia, w której dorabia sobie pan Balcerzak i jego
dwóch synów, moi koledzy od Pfeiffrów, których zaprotegowa em. Poza tym
co najmniej dziesi ciu lokatorów pochodzenia nie aryjskiego, b
mieszkaj cych na miejscu, b
zapisanych w ksi ce meldunkowej. artowali my, e
jest to prywatne getto pani Kocowej. Dom ten by swego rodzaju wzorem
ród elity polskich rodzin aktywnych w ruchu oporu. Pani Kocówa, profesor
literatury polskiej, pe na uroku i inteligencji, sta a si cz onkiem ruchu oporu
jakby tego nie zauwa aj c. Karabin do ukrycia, radio, ydowska przyjació ka, której trzeba pomóc; nale o robi to wszystko, by pozosta sob ,
nawet je li grozi a kara mierci. Ze wzruszeniem wspominam t kobiet ,
kruch i agodn , zatroskan o dzieci, ale w sposób naturalny godz
si na
ich niebezpieczn dzia alno w podziemiu. Mieszkanie Koców wielu z nas
zapami ta o jako cich i ciep przysta , a obecno Jagi, starszej siostry
Wacka, dodawa a temu schronieniu dodatkowego uroku”.
W roku 1941, okupant tylko w jedynym z okupowanych krajów,
to jest w Polsce, kara mierci nie tylko za ukrywanie, ale nawet za
danie ydowi ywno ci. Warto przy tym zaznaczy , e za tego typu
"przest pstwa" na Zachodzie nie zgin ani jeden Belg lub Francuz.
Dla pe niejszego uchwycenia obrazu zapoznajmy si tylko z nielicznymi spo ród wielu polskich dramatów. Wed ug raportów G ównej
Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce z roku 1968, za
pomoc udzielon ydom ponios o mier 343 Polaków, z czego 243
ofiary zosta y zidentyfikowane, w tym 64 kobiety i 42 dzieci. Dane
te s bardzo zani one, poniewa nowsze badania tej miarodajnej
instytucji podaj ju liczb 969 Polaków zamordowanych za udzielanie pomocy ydom oraz ponad 2400 w mordach zbiorowych.
Liczb oko o 900 osób potwierdza ydowski Instytut Historyczny w
233
pi mie z 7 011988 r. oraz G ówna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich.
W trzycz ciowym wydaniu przez GKBZH w latach 1993, 1996 i
1997 w j zyku angielskim ksi ek: „Those who Helped” – (Ci, którzy ratowali) - s wyszczególnione nazwiska nie tylko osób odznaczonych w Jerozolimie, ale równie imienny wykaz 704 Polaków
zamordowanych przez hitlerowców za pomoc udzielon gin cym
ydom. Ta tragiczna lista nie zosta a zamkni ta. Badania trwaj
nadal. Za podobny czyn w O wi cimiu, papie beatyfikowa o. Kolbego. A przecie Polacy zamordowani za ratowanie ydów wykazali
si nie mniejszym bohaterstwem. Ró nica polega tylko na tym, e
niewielu Polaków, a w szczególno ci ydów o nich lub przynajmniej
o ich rodzinach pami ta. Niechaj przynajmniej poni szy opis Jerzego
laskiego przypomni m cze sk
mier Polaków za ratowanie
wspó obywateli ydowskich135:
„Wiele kryjówek wytropili Niemcy, sami lub przy pomocy ró nych konfidentów. W marcu 1944 r. jeden z nich wskaza hitlerowcom podziemny
schron zbudowany w ogrodzie posesji przy ul. Grójeckiej 81 w Warszawie,
w którym ukrywa o si 40 ydów. Posesja ta nale a do ogrodnika Mieczys awa Wolskiego (wed ug kilku przekazów jej wspó
cicielem by a
równie wspó dzia aj ca z Wolskim rodzina W adys awa Marczaka), który
od wiosny 1942 r. w piwnicy swego domu ukrywa 10 uciekinierów z getta.
Gdy tu przed deportacjami do Treblinki pojawi o si tych uciekinierów
wi cej, wspólnymi si ami, pracuj c prawie dwa miesi ce, wybudowali oni
pod szklarni du ziemiank , cz ciowo wybetonowan , umocnion drewnianymi balami, wyposa on w ubikacj i niewielk kuchni z piecem podczonym do komina s siedniej oficyny. W ziemiance tej uciekinierzy getta
znale li zno ne schronienie na okres blisko dwóch lat. Opiekowa si nimi
Wolski wraz z ca swoj rodzin .
Dnia 7 marca 1944 r. Niemcy schron odkryli, wszystkich jego mieszka ców wywie li na Pawiak i w trzy dni pó niej zamordowali w ruinach getta.
By w ród nich znany historyk ydowski dr Emanuel Ringelblum, który
przed deportacjami zosta wywieziony do obozu w Trawnikach, sk d wydoby go i przywióz do Warszawy dzia aj cy na zlecenie „ egoty" oficer
AK Teodor Pajewski („Szalony"). W „Krysi", bo tak nazywano schron przy
Grójeckiej, dr Ringelblum pisa niedoko czon prac : „Stosunki polsko-
135
Tam e. s. 596-600.
234
ydowskie w czasie II wojny wiatowej”, której obszerne fragmenty ocalay. Oprócz autora zamordowano jego on i czternastoletniego syna.
Zgin li wówczas tak e Mieczys aw Wolski i jego dwudziestoletni siostrzeniec, Janusz Wysocki. Pozosta ych cz onków rodziny Wolskiego ocalio to, e w ostatniej chwili zdo ali zbiec. Inaczej podzieliliby ich los. Polska
bowiem by a, jak wielokrotnie pisano, jedynym krajem w Europie, w którym za pomoc udzielon ydom karano mierci . nie tylko za ukrywanie.”
Gubernator dystryktu warszawskiego, dr Ludwig Fischer, w obwieszczeniu z 10 listopada 1941 r., powo uj c si na rozporz dzenie
generalnego gubernatora, e „ yd, który w przysz ci opu ci nieuprawniony wyznaczon mu dzielnic ydowsk , b dzie karany
mierci " doda :
Tej samej karze podlega ten, kto takim ydom udziela wiadomie
schronienia lub w inny sposób pomaga (np. przez udost pnienie
noclegu, utrzymanie, przez zabranie na pojazdy wszelkiego rodzaju
itp. (To rozporz dzenie Franka ukaza o si 15 X 1941 r. w brzmieniu): „pod egacze i pomocnicy podlegaj tej samej karze jak sprawca, czyn usi owany karany b dzie jak czyn dokonany".
Kolejne edykty podobnej tre ci wydawali szefowie poszczególnych dystryktów oraz jednostek administracyjnych ni szego szczebla, przy czym ka dy z nich interpretowa rozporz dzenie generalnego gubernatora w sposób rozszerzaj cy i zaostrzaj cy. W rezultacie
karano mierci nie tylko za ukrywanie ydów, lecz równie za
podanie mu kromki chleba czy kubka mleka, a gdy ujawniono, e
kto
ydów przechowuje, to gin nie tylko on, lecz zabijano
wszystkich jego domowników, cznie z ma ymi dzie mi.
„Dnia 6 pa dziernika 1942 r. rozstrzelano 22 rolników z Bidaczowa Nowego w powiecie bi gorajskim, w miesi c pó niej wszystkich mieszka ców
wsi Obórki na Wo yniu, która liczy a 15 gospodarstw nale cych do rozgazionego rodu Trusiewiczów. Zabudowania spalono, teren zaorano, 6
grudnia 1942 r. oddzia SS spali ywcem w Ciepielewie Starym 21 osób, w
tym wi kszo dzieci, a w kilka godzin pó niej w pobliskiej Rekówce, na
klepisku w podpalonej nast pnie stodole, wymordowa dziesi cioosobow
rodzin Skoczylasów i Kosiorów. W podobnych okoliczno ciach 12 stycznia 1943 r. w gajówce Dzwonowice w powiecie olkuskim zgin o 6 osób z
rodzin Janusów i Madejów wraz z 6 ukrywanymi przez te rodziny ydami,
a w par dni pó niej 15 osób z trzech rodzin w Wierzbicy pod Radomiem.
235
Do dwóch krwawych masakr dosz o w podrzeszowskiej wsi Przewrotne: w
pierwszej - 13 marca 1943 r. - zgin o 30 m czyzn, w drugiej - 9 maja 1943
r. - 16 m czyzn. W Hucisku ko o G ogowa Ma opolskiego 10 czerwca 1943
r. zamordowano 21 osób, spalono 17 budynków mieszkalnych i kilkadziesi t zabudowa gospodarczych. Dnia 4 lipca 1943 r. do stodo y w Borze
Kunowskim w powiecie starachowickim zagnano 43 mieszka ców tej wsi,
nast pnie stodo podpalono; wszyscy sp on li. We wrze niu 1943 r. w
Bia ymstoku rozstrzelano 22 osoby; w marcu 1944 r. wymordowano mieszka ców Huty Werchobuskiej w powiecie Z oczów, a nieco pó niej ten sam
ponury los przypad 200 mieszka com wsi Berecz i Podiwanówka w powiecie Kowel”.
ugi to i monotonny rejestr, który mo na by powi kszy , gdy za
ka dy ujawniony przypadek pomocy ydom gin o w Generalnym
Gubernatorstwie - wed ug danych ydowskiego Instytutu Historycznego - co najmniej trzech Polaków, lecz nie b dziemy tego czyni ,
by nie nu
Czytelników. Ale cz
tego rejestru nale o przypomnie , zw aszcza e ka da ze sk adaj cych si na niego pozycji mia a
sw w asn dramaturgi , ka da wry a si g boko w ludzk pami i
ka da jest wiadectwem tamtych okrutnych lat.
Starzy mieszka cy Jas a do dzi pami taj , jak podczas likwidacji
tamtejszego getta na czele jednego z transportów ydów p dzonych
do czekaj cych na bocznicy wagonów sz o kilkunastu powi zanych
za r ce polskich ch opów. Za pomoc ydom zawieziono ich wraz z
nimi do Be ca i tam zamordowano. Ilu Polaków spotka podobny
los? Kilkana cie, kilkadziesi t tysi cy? Nie wiemy. Tylko w Be cu
zgin o ich z tego powodu ponad 1000. Jednak dok adnej liczby nie
znamy. W ka dym razie „szmalcownicy", którzy z szanta owania
ukrywaj cych si ydów uczynili sobie intratny proceder, stanowili
w porównaniu z t liczb nic nieznacz cy margines. Niemniej i tego
zjawiska pomin nie wolno, bo byli i tacy. Rozmijaniem si z
prawd by oby równie twierdzenie, e w dziele ratowania ludno ci
ydowskiej uczestniczy o ca e spo ecze stwo polskie. Niew tpliwie
jaka jego cz
ogranicza a si do biernego wspó czucia. Nie brakowa o te oboj tno ci, p yn cej zazwyczaj z dawnych resentymentów. W najmniejszym jednak stopniu nie zmienia to faktu, e podejmowane przez hitlerowców od pocz tku okupacji wysi ki, maj ce na
celu nak anianie Polaków do wspó dzia ania z nimi w mordowaniu
ludno ci ydowskiej, przynios y im kompletne fiasko. Kompromitowa y jedynie ich autorów, wiadcz c o tym, e pos uguj si oni
236
skal warto ci niemo liw do zaakceptowania przez normalnych,
zdrowych psychicznie ludzi. Czy mo na o lepszy tego przyk ad ni
obwieszczenie z 19 lutego 1941 r. wysokiego b
co b
urz dnika okupacyjnej administracji, bo kreishauptmanna powiatu grójeckiego, w którym powiadamia :
„1. Ka dy, kto poda w ciwemu organowi policji yda, który bez zezwolenia wa sa si po powiecie, i to tak, by w adza na skutek doniesienia mog a go ukara , o t r z y m a d a r m o od K r e i s h a u p t m a n n a 1 m yta; Tak sam nagrod naznacza si i w tym wypadku, gdy zamiast nazwisk w ócz cych si ydów poda si tych, którzy
ydom udzielaj go ciny lub daj po ywienie”.
Te i podobne próby przemienienia Polaków w denuncjatorów,
wiadcz ce jedynie o bezgranicznej g upocie tych, którzy je podejmowali, mog y si powie tylko w przypadku osobników do cna
zdegenerowanych, pozbawionych jakichkolwiek ludzkich uczu .
Zdarza o si natomiast, e ydzi korzystaj cy z polskiej pomocy, a uj ci
przez Niemców, pod wp ywem bicia lub po prostu ze strachu wskazywali
hitlerowcom swych opiekunów. Latem 1943 r. dosz o do tragedii we wsi
Po omeja w powiecie d bickim gdzie w gospodarstwie Józefa R bina, w
schowku pod stodo , ukrywa o si kilkunastu ydów. Jedna z ukrywaj cych si osób. m oda dziewczyna, po yczy a od córki gospodarza kennkart
i wybra a si do pobliskiego Pilzna. Tam zatrzyma a j policja i przewioz a
do D bicy. Bita przez gestapowców wyda a kryjówk swych krewnych i
przyjació . O wicie zagrod otoczy a andarmeria. Józef R bin zosta zastrzelony w obej ciu, gdy zwleka z odpowiedzi , gdzie ukrywa ydów.
Zamordowano jego on . córk z narzeczonym, s
i 14 ydów, którzy
próbowali uciec ze schowka.
Czasem Niemcy nie musieli nawet bi schwytanych, bo wystarcza a
czcza obietnica darowania im ycia. W zamian za ni yd z S downego, w
powiecie w growskim, z apany zim 1943 r. gdy niós do lasu chleb, wyzna andarmom, gdzie go kupi . andarmi zastrzelili go oraz jego bliskich
ukrywaj cych si w lesie i ca rodzin piekarza Lubkiewicza. Podobnych
wypadków mo na by przytoczy wi cej. Wszystko to razem sprawia o, e
ludzie ukrywaj cy ydów byli w pe ni wiadomi gro cego im miertelnego niebezpiecze stwa. Mimo to byli Polacy - a by o ich wielu - którzy przez
kilka lat okupacji nie li ten ci ar, bo uwa ali, e jest to ich obowi zkiem
wobec prze ladowanych bli nich i e obowi zku tego nic i nikt zdj z nich
nie mo e. Ci spo ród ydów, którzy prze yli, ycie swoje zawdzi czali
takim ludziom, jak przewodnicz cej RP we Lwowie W adys awie Laryssie Chomsowej. która uratowa a co najmniej kilkudziesi ciu ydów; jak
237
pracuj ca w Wydziale Opieki Spo ecznej warszawskiego magistratu Jadwiga Piotrowska, która wspólnie z Janem Dobraczy skim, kierownikiem dziaaj cego w ramach tego Wydzia u Referatu Opieki Zamkni tej nad Dzie mi
i M odzie , umie ci a w zak adach prowadzonych przez zgromadzenia
zakonne kilkaset ydowskich dzieci; jak Andrzej Sliwiak, dozorca targowicy miejskiej w Ko omyi, który przez ponad rok - od likwidacji tamtejszego
getta do wkroczenia Armii Czerwonej - bezinteresownie przechowywa w
podziemnym schronie mieszcz cym si w jego zabudowaniach 10 ydów;
jak lekarza z D bicy. Aleksander Miko ajko, ojciec dwojga ma ych dzieci,
przez dwa lata ukrywaj cy na strychu swego domu. stoj cego obok budynku zajmowanego przez gestapo 13 uciekinierów z getta. Szcz liwie doczekali oni tam dnia wyzwolenia, w którym od zab kanego pocisku zgin ich
opiekun; jak wreszcie Teresa Ko mi ska, która w schronie pod pod og
swego mieszkania na peryferiach Pragi ukrywa a od wybuchu walk w getcie
do wyparcia Niemców z tamtych terenów 22 osoby.
Pe nej listy tych ofiarnych ludzi nikt nie sporz dzi . Ich nazwisk nikt nie
utrwali . Czasem tylko wspomn je w odpowiedzi na jak ankiet , czy w
wywiadzie dla prasy nieliczni spo ród tych, którzy ocaleli.
W ratowaniu ydów czynnie uczestniczyli duchowni rzymskokatoliccy,
cz sto p ac c za to w asnym yciem. W Baranowiczach zosta z tego powodu rozstrzelany dziekan i proboszcz z Nie wie a, ks. Mieczys aw Kubik; w
Nowogródku - proboszcz parafii Wsielub, ks. dr Józef Kuczy ski; w Bielsku Podlaskim - ks. Henryk Opiatowski, zamieszka y w czasie wojny w
Bra sku; w Pi sku - dziekan i proboszcz parafii uniniec, ks. Fabian Poczobutt-Odlanicki, delegat rz du RP na Polesie. Wielu znalaz o si w obozach koncentracyjnych, sk d nieliczni wrócili. Ks. Jan Kuydowicz, proboszcz parafii Puszcza Maria ska, zgin m cze sk mierci ju w czasie
transportu. Udusi si 3 maja 1940 r. w potwornie zat oczonym wagonie,
którym z innymi wi niami Pawiaka by transportowany do Sachsenhausen.
Wró my jednak do
skich zgromadze zakonnych. Nie by o w ród
nich takiego, które nie otworzy oby drzwi swoich domów przed ciganymi
jak dzika zwierzyna ydami. Ukrywano tam nawet ludzi, o których siostry
wiedzia y, e znajduj si na pierwszej linii walki. Mi dzy innymi w domu
karmelitanek przy ul. Pozna skiej w Warszawie mia swój lokal konspiracyjny cznik OB z AK i GL, wymieniany ju kilkakrotnie Arie Wilner.
cznie zakonnice ocali y kilka tysi cy dzieci ydowskich i kilka tysi cy
doros ych ydów. Wiele sióstr, jak na przyk ad osiem szarytek z sieroci ca
pod wezwaniem w. Stanis awa w Wawrze, ponios o za to mier , du o
wi cej wys ano do obozów koncentracyjnych”.
238
Wspomnienie Zbigniewa Jerzego Hirsza136. o niektórych bohaterach z powiatu Lubelskiego, którzy zgin li z r k okupanta, ods oni
zas on niepami ci histori polsko - ydowskich stosunków:
„W listopadzie 1943 roku w M towie, za udzielanie pomocy ydom,
andarmeria z Lublina rozstrzela a Jana ocia i on Jadwig . Ponadto w
obozach zgin li: Jan Gryka, Piotr Jurek, Jan Zarajczyk.
We wsi Wierzchowiska k/Lublina grup miejscowych ydów przechowywa w swym gospodarstwie Józef Wardzi ski. W zabudowaniach znaleziono ukrywaj cych si ydów, których zastrzelono. W czasie strzelaniny
ydzi bronili si ), gospodarz zbieg , ukrywaj c si w lesie Minkowickim z
innymi ydami i zbieg ymi z niewoli Rosjanami. W czasie ob awy wszyscy, oprócz 2 osób zgin li. 9 VII 1943 Wardzi skiego zastrzelono na drzewie. We wsi Karczmiska, w lubelskim, za pomoc udzielan ydom zosta a
zamordowana Stanis awa Wi niewska wraz z dwunastoletni siostr Zofi
oraz rodzina Stanis awa Marciniaka, gospodarstwo spalono.
W 1942 r. we wsi Moszenki, za pomoc udzielon ydom, gestapowcy
rozstrzelali 7 osób, wymordowano rodzin Wismulskich. W Natalinie we
wrze niu 1943 r. w stercie s omy w zabudowaniach Stanis awa Kosiora,
andarm znalaz Herszka Brutela, którego zastrzeli , a Kosiora w pobliskim
lesie. 12 lutego 1944 roku w Motyczu Józefinie 20 Niemców okr
o zabudowania Stanis awa Michalczuka, gdzie ukrywa si Tadeusz Bukowski i
Maziarczykowa, obydwoje pochodzenia ydowskiego. Zostali zabici na
podwórzu Michalczuka. Jego brata Jana i matk Wiktori wywieziono do
Zamku w Lublinie, gdzie zgin li. W Ostrówku. 5 sierpnia 1942 r. 5 ydów i
1 Polaka wywieziono na Majdanek, gdzie zgin li.
19 sierpnia 1942 r. w egzekucji zgin o 7 Polaków i 4 ydówki.
W sierpniu 1942 r. w Polanówce za przechowywanie ydów aresztowano 2 Polaków. Jan Zi tek lat 51 zmar 24 X 1942 r. na Zamku w Lublinie.
22 lutego 1943 r. w Tomaszowicach, w zabudowaniach Koseckiego i
Ignacego Wo niaka ukrywa o si oko o 30 ydów. Na widok Niemców
cz
zacz a ucieka i ostrzeliwa si . Zgin o 5 Polaków w tym rodzina
Pietrzaków i 2 ydów. W Borowcu za udzielenie ydom pomocy aresztowany Franciszek Adamczyk zosta rozstrzelany w Be ycach. W 1943 r. w
Zad biu na placu szkolnym rozstrzelano 4 ydów i 1 Polk . Jesieni w
abiej Woli w czasie ob awy na ukrywaj cych si w zabudowaniach Franciszka Mrozika ydów, zgin o 4 osoby.
136
Zbigniew Jerzy Hirsz, „Miejsca Walk i M cze stwa w powiecie
lubelskim 1939 – 1944“, Lublin 1974, s. 134-214.
239
10 XII 1942 w Woli Przybys awskiej zgin li: W adys aw Abramek l. 20,
Aftyka Józef l. 54; Aniela l. 52, Marianna l. 14, Zofia l. 17, Czes aw i Leonard Gawron l. 20 i 21, Kami ski Stanis aw i Aniela, Nalewajka Jan i Julia
oraz Ochma ski. Za pomoc Mendlowi i Ester Goldsztajnom zbieg ym z
poci gu do Treblinki, w Cisie - Ceg ów k/Siedlec zamordowano 26 osób.
Chaim Chefer 137
Czytam ten tytu i to mnie zmusza my le o tych,
co mnie uratowali. Pytam i pytam, wi c:
O Bo e, czy ja móg bym uczyni tak samo?
Gdyby mój dom sta po ród morza nienawi ci
Czy móg bym ukry w nim obcego cz owieka?
Czy chcia bym,
razem z rodzin prze ywa
gro
pewnej mierci?
W bezsenne noce nas uchiwa
czy zbli a si okrutne z o?
Czy by bym zdolny
nieustannie strzec si gestów i s ów,
by nie zdradzi si ,
Wobec tych, którzy - s siedzi - wyda mogli?
A to wszystko czynili, za jedno –
za moje serdeczne podanie d oni
Bez adnej zap aty,
bez adnych pieni dzy
Bo cz owiek dla cz owieka musi by cz owiekiem
Bo w takim czasie okazuje si cz owiecze stwo.
Wi c znowu i znowu pytam:
Czy post pi bym tak samo,
gdybym by na ich miejscu?
To oni prowadzili wojn ka dego dnia.
To w nie oni zrobili dla mnie miejsce na wiecie.
To oni. Giganci - Brat Sprawiedliwy –
Którzy w swych ramionach podtrzymuj wiat
Za Tw odwag ,
za ciep o wyci gni tej d oni Tobie,
O Sprawiedliwy, k aniam si jak najni ej
137
Chaim Chefer, „Richteous of the World“ T III, „Sprawiedliwi wiata“,
s. 135
240
WIADKOWIE RELACJONUJ
4. 2. 1
adys aw Bartoszewski o ” egocie”138
Jest pó na jesie 1942 roku. Pan dzia a w BIP Komendy G ównej AK, w
komórce wi ziennej podleg ej strukturom cywilnym i w „ egocie"..
Komorka wi zienna a zajmowa a si aresztowanymi dzia aczami podziemnych stronnictw politycznych i pracowników agend Delegatury Rz du;
jako grupa kontrwywiadowcza podlega a Wydzia owi Bezpiecze stwa, ten
za z kolei Departamentowi Spraw Wewn trznych Delegatury Rz du. Zosta em referentem informacyjnym. Sekretark i archiwistk komórki wi ziennej by a pani Bogna Doma ska z domu Górska, siostrzenica Benedykta
Hertza, matka dwóch synów. Komórka wi zienna nawi za a cenne kontakty. Ludwika Uzar-Krysiakowa, „Myszka", stra niczka wi zienna na Serbii,
w wi zieniu kobiecym, dostarcza a grypsy do uwi zionych kobiet, a dzi ki
kontaktom w szpitalu wi ziennym, gdzie byli zatrudnieni lekarzewi niowie polityczni, tacy jak Anna Czuperska- liwicka, Irena Kononowicz, Felicjan Loth, Zygmunt liwicki, mog a te przekazywa informacje
do wi zienia m skiego. Wspó pracowa y z nami Janina Szubielska, aresztowana wkrótce przez gestapo, zes ana do obozu, Anna Kraska, która na
polecenie podziemia podpisa a volkslist i zosta a t umaczk w kancelarii
Serbii, Jadwiga Sadzi ska, aspirantka stra y wi ziennej, której partner,
potem m Jan Wacek by komisarzem stra y wi ziennej na Pawiaku, i
Wanda Wilcza ska, wi niarka - intendentka w szpitalu wi ziennym.
W chwili, gdy sk ada em przysi , Rada Pomocy ydom jeszcze nie
istnia a. Dzia natomiast zespó nazywany Tymczasowym Komitetem albo
Komitetem Pomocy ydom im. Konrada egoty - utworzony przez Zofi
Kossak i Wand Krahelsk -Filipowiczow . O jego istnieniu dowiedzia em
si we wrze niu 1942 roku, gdy Zofia Kossak zapyta a mnie, czy wzi bym
udzia w akcji pomocy ludziom uratowanym z gett.
Pani Filipowiczow pozna em w konspiracyjnym mieszkaniu Zofii
Kossak przy ulicy Radnej 14, w domu dla staruszek prowadzonym przez
Zgromadzenie Ksi y Misjonarzy. Ten dom opieki utrzymywa si z du ej
pralni mechanicznej, która obs ugiwa a rozmaite instytucje niemieckie.
By o wi c tak, e przed budynek zaje
y ci arówki Wehrmachtu za adowane bielizn do prania, a tymczasem w rodku kwit a, powiedzia bym
138
W adys aw Bartoszewski i Zofia Lewinówna „Ten jest z ojczyzny
mojej. - Polacy z pomoc ydom 1939 – 1945“, Kraków 1969, s. 510-511
241
nawet, e szala a, konspiracja. Bywa em tam niemal co dzie , poznaj c
znajomych Zofii Kossak i jej m a, który wówczas przebywa w oflagu. Literaci, dziennikarze, wy si oficerowie AK. Zofia Kossak mia a rozlegle
znajomo ci i doskonal orientacj , wie pan, którego dnia rozmawiali my o
„Grocie", który dla mnie by komendantem AK, a ona troszk rozp dzi a si
i mówi: - A ten Stefan to... Zna a go przed wojn , wiedzia a, e „Grot" to
Rowecki, ja zacz em udawa , e nie rozumiem, o kogo i o co chodzi.
Wracaj c do pani Filipowiczowej. Kiedy j pozna em, mia a ponad pi dziesi t lat, mo e oko o sze dziesi ciu. ona dyplomaty; przez pewien
czas wiceministra spraw zagranicznych, przed wojn by a redaktork naczeln miesi cznika artystycznego „Arkady". Wywodzi a si z kr gów
lewicowego, socjalizuj cego ziemia stwa. W m odo ci dzia a w Organizacji Bojowej PPS, w 1906 roku bra a udzia w zamachu na genera a gubernatora Skalona. Tak jak Zofia Kossak mia a wietne kontakty w rodowiskach katolickich oraz w Armii Krajowej, tak Wanda KrahelskaFilipowiczowa mog a liczy na wsparcie ze strony Stronnictwa Demokratycznego, PPS-WRN, lewicy pi sudczykowskiej. W chwili, w której zostaem wtajemniczony w sprawy zwi zane z pomoc ydom, obie panie zd y podj wiele wa nych inicjatyw organizacyjnych, no i uratowa y ju
grup dzieci z gett.
Jeszcze wcze niej podj a dzia ania, i to na wielk skal , pani Irena
Sendlerowa. By a urz dniczk w wydziale opieki Zarz du Miejskiego.
Dzi ki swej pozycji, papierom i kontaktom utworzy a w asn organizacj ,
asny zespó z ony, je li dobrze pami tam, z kilkunastu, mo e dwudziestu osób. Wraz z pani Schultz i pani Piotrowsk przechodzi a w przebraniu
piel gniarki na drug stron muru, dostarczaj c potrzebuj cym pieni dze,
ubrania, ywno oraz leki. W 1942 roku, gdy Niemcy rozpocz li akcj
likwidacji getta, zacz a wyprowadza stamt d dzieci. Ponad dwa i pó tysi ca
dzieci skazanych na mier ! Wraz ze swoim zespo em za atwia a adopcje,
lokowa a dzieci w domach zakonnych. El bieta Ficowska, dzi przewodnicz ca Stowarzyszenia Dzieci Holokaustu, by a - jako niemowl -osobi cie wyniesiona przez Sendlerow z getta, Micha G owi ski, obecnie znany profesor
literatury i pisarz, znalaz dzi ki niej ratunek u sióstr. Potem dzia alno pani
Sendlerowej zosta a obj ta bud etem Rady Pomocy ydom, ona sama sta a
si wspó pracownic , a po paru miesi cach kierowniczk referatu dzieci cego Rady, zast puj c na tym miejscu pani Aleksandr Dargielow , znan
przed wojn dzia aczk spo eczn . Trzeba pami ta , e my l o potrzebie
utworzenia zespo u udzielaj cego pomocy ludziom z gett, ludziom skazanym na unicestwienie, pojawi a si w rodowiskach inteligencji polskiej
rozmaitych orientacji ideowych. W ród grup zwi zanych przed wojn z Klubami Demokratycznymi, w ród pi sudczyków, w Polskiej Partii Socjalistycznej,
242
w Zwi zku Syndykalistów Polskich, w ród katolików zwi zanych z FOP, z
pozna sk „Kultur ", „Odrodzeniem", „Yerbum" i Laskami.
Kiedy powsta a Rada Pomocy ydom?
Z formalnego punktu widzenia Rada Pomocy ydom przy Delegaturze
Rz du na Kraj albo przy Pe nomocniku Rz du na Kraj, bo i tak niekiedy pisano, powsta a 4 grudnia 1942 roku. W rzeczywisto ci jednak idzie tu o proces
rozpocz ty we wrze niu 1942 roku, a przebiegaj cy dwoma torami. Z jednej
strony zosta a podj ta inicjatywa usytuowania komitetu, czyli przysz ej
Rady w strukturach pa stwa podziemnego. Zofia Kossak wykorzysta a
swoje kontakty z ówczesnym dyrektorem Departamentu Pracy i Opieki
Spo ecznej Delegatur. Rz du Janem Stanis awem Jankowskim i dyrektorem
Departamentu Spraw Wewn trznych Leopoldem Rutkowskim. Rzecz zostaa te wsparta przez wojsko, dzi ki kierownikowi Wydzia u Informacji w
BIP Jerzemu Makowieckiemu. Z drugiej strony ju trwa a akcja pomocy,
która we wrze niu i pa dzierniku obj a sta opiek nieco ponad sto osiemdziesi t osób. Po ow stanowili ludzie ukryci w Warszawie, w kilkunastu
przypadkach pojawi y si mo liwo ci w Krakowie, Lublinie, Zamo ciu, Bi goraju, a nawet w Brze ciu nad Bugiem, który le poza granicami Generalnego Gubernatorstwa. Potrzebne by y pieni dze, lokale, dokumenty legalne
albo fa szywe. FOP mia kontakty z ksi mi, od których otrzymywa em metryki niezb dne do wyrobienia autentycznych kenkart, akurat w 1942 roku
trwa o wydawanie kenkart mieszka com GG. w nie takimi sprawami zajmowa em si , nie wiedz c zreszt , komu pomagam. To by hurt: przez moje
ce przesz y dziesi tki metryk, dziesi tki fa szywych dokumentów. Tak wi c w
zasadzie nie mia em przyjemno ci poznania ludzi, którym pomaga em. Mówi
„w zasadzie", bo po wojnie dwaj uratowani opowiadali o mnie... By taki ksi garz ze Lwowa, pan Gelber, któremu nada em nazwisko Artymowicz, potem
wyemigrowa do USA, gdzie nosi nazwisko Artman. Drugim by adiunkt
Uniwersytetu Warszawskiego, wybitny matematyk, któremu nada em nazwisko Marczewski. O eni si z córk pastora Burschego, mia z ni dwie córki.
Jedna z nich jest on Stefana Starczewskiego. Profesor Edward Marczewski
zosta kierownikiem katedry matematyki na Uniwersytecie Wroc awskim. By
szykanowany w 1968 roku. Wi c mówimy o procesie kszta towania si Rady,
procesie z onym, w którym trzeba by o rozwa
szereg zagadnie politycznych, psychologicznych, taktycznych. Pojawi o si pytanie, czy nale y rozpowszechnia fakt istnienia zorganizowanej pomocy ydom.
Dlaczego? Bo je li istnieje pomoc zorganizowana, konspiracyjna, to przy
wpadce Niemcy b
maltretowa ludzi, pytaj c o kontakty, czno , lokale... Widzi pan, nie by o rozporz dzenia niemieckiego, które zabrania oby Polakowi by polskim patriot , to przecie wynika o z ogólnej sytuacji, ale ka dy
Polak wiedzia o wydanym przez Niemców zakazie udzielania pomocy ydom
243
pod kar mierci. Tak, pod kar mierci. I czy w zwi zku z tym powinni my
og asza , e garstka ludzi staje do walki przeciw gestapo, SS, ca ej niemieckiej administracji? Pi kny gest, moralny, historyczny, ale czy b dzie sprzyja naszym dzia aniom, które ze swej istoty musz by tajne? To jest pytanie, na które nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Z drugiej jednak strony
nale o spraw autoryzowa , to znaczy u wiadomi Polakom, e w tej
sprawie nie wolno by bezczynnym i takie te jest stanowisko Delegatury
Rz du. Tak wi c w „Rzeczpospolitej Polskiej", która by a czytana na poziomie okr gów AK i Delegatur}; przez dzia aczy politycznych i spo ecznych, przez bardziej wtajemniczonych nauczycieli, ksi y - og oszony zosta komunikat nast puj cej tre ci: „Proszeni jeste my o podanie do wiadomo ci publicznej, i na skutek inicjatywy szeregu organizacji spo ecznych z
kó katolickich i demokratycznych organizuje si komisja pomocy spo ecznej dla ludno ci ydowskiej dotkni tej skutkami bestialskiego prze ladowania ydów przez Niemców. Komisja b dzie si stara a, w miar mo no ci i
rodków oraz mo liwo ci, z jakimi liczy si trzeba w okupacyjnych warunkach ycia kraju, nie pomoc ofiarom hitlerowskich gwa tów". Komunikat zosta opublikowany 14 pa dziernika, w czasie gdy pomaga em Komisji, wykonuj c rozmaite zlecenia, takie tam przenie , przeka i tak dalej.
Natomiast je li idzie o Rad , to bra em udzia w zebraniach j konstytuuj cych albo jako wspó pracownik Witolda Bie kowskiego, który reprezentowa FOR a jednocze nie by cznikiem z Delegatur Rz du, albo
te jako samodzielny przedstawiciel FOP. To si dzia o w czasie likwidacji
getta, to znaczy w okresie deportacji ydów do obozów zag ady, Tak.
Ale jednocze nie to by czas wzrostu represji wymierzonych w Polaków. O tym trzeba pami ta . Od lipca do ko ca wrze nia wywieziono -jak
podaj ród a niemieckie - ponad 310 tysi cy osób, tak wi c w getcie pozosta o kilkadziesi t tysi cy ludzi z m odszych roczników, zdolnych do pracy.
Wkrótce tak e oni mieli by wymordowani, ale o tych planach wiedzieli
tylko Niemcy. Warszawa „aryjska" by a poddawana nieustaj cym rewizjom, aresztowaniom. To nie by o tak jak w Hamburgu czy Berlinie,
gdzie niemiecki yd móg by ukryty przez porz dnych Niemców, a z tego
co wiem dzi , to takich przypadków by o par tysi cy... Dlaczego? Bo
prawdopodobie stwo, e w mieszkaniu spokojnego obywatela Berlina pojawi si nagle policja czy gestapo, by o znikome. Warszawa natomiast,
miasto okupowane, miasto z setkami konspiracyjnych lokali, magazynów
broni, by a nieustannie przeczesywana, pod baczn kontrol s b niemieckich... W tej sytuacji znalezienie bezpiecznego schronienia dla uciekinierów z gett wi za o si ze znacznym wysi kiem i ryzykiem. Proces tworzenia Rady by skomplikowany z uwagi zarówno na te uwarunkowania, jak
i na fakt, e powstawa a instytucja oparta na partiach zwi zanych z rz dem
244
w Londynie. Zale o na tym Delegaturze Rz du. Tu wa
rol odgrywa
Witold Bie kowski, który prowadzi rozmowy polityczne z dzia aczami
stronnictw, nadawa sprawie kszta t organizacyjny. W czasie narad zwi zanych z powstaniem Rady pozna em Juliana Grobelnego z PPS-WRN, Ferdynanda Arczy skiego ze Stronnictwa Demokratycznego, Leona Feinera z
Bundu, Adolfa Bermana, lewicowego syjonist . Pozna em te in ynier
architekt Emili Hi ow , która wraz z dr. Ludwikiem Rostkowskim organizowa a pomoc medyczn dla ukrywaj cych si . Pozna em pani Aleksandr
Dargielow . Sytuacja doprawdy niezwyk a. Prosz sobie wyobrazi cz owieka, który co dzie spotyka si z kolegami pisz cymi wiersze do „Sztuki
i Narodu", dzia aj cymi w Konfederacji Narodu, przecie dziedziczce ONR,
a jednocze nie wspó pracuje z bundowcem, syjonist , PPS-owcem - reprezentuj c amorficzn organizacj katolick , bo przecie FOP nie by parti ,
ale zrzeszeniem opartym na wspólnocie warto ci moralno-spo ecznych.
Tu powinienem wprowadzi niezb dn korekt . Otó Adolfa Bermana
pozna em wcze niej. Jako student tajnego uniwersytetu bywa em w domu u
pa stwa Ossowskich, w ich mieszkaniu przy ulicy Krasi skiego. Pewnego
wrze niowego dnia zasta em tam bruneta o naznaczonych l kiem oczach.
Domy la em si przyczyn tego l ku. Podali my sobie r ce, porozmawiali my chwil . Zorientowa em si , e to dobry znajomy Ossowskich z Uniwersytetu Warszawskiego, mówili sobie po imieniu. Po chwili wyszed .
Jaki czas pó niej, w czasie zebrania „ egoty", które - je li dobrze pami tam -odbywa o si przy ulicy Radnej, spotykam tego samego m czyzn ,
który zostaje przedstawiony jako reprezentant syjonistycznej lewicy, bo
wtedy mówi o si , kto kogo reprezentuje, a nie jak si nazywa. Z czasem
dowiedzia em si , e to Adolf Berman, doktor filozofii, który wraz z on
Basi , bibliotekark , wyszed z getta na pocz tku wrze nia 1942 roku.
Czy Rada mia a, prócz kontaktów z Delegatur Rz du,
jakie zwi zki z Armi Krajow ?
Przede wszystkim utrzymywali my czno z referatem mniejszo ci,
zwanym te referatem ydowskim, w Wydziale Informacji BIP Na jego
czele sta Jerzy Makowiecki, który z punktu widzenia ustaw Norymbergskich móg w jakiej tam cz ci uchodzi za yda, wi c chocia by przez ten
fakt rozumia z ono sytuacji i wspiera nasze dzia ania. Kierownikiem
referatu ydowskiego w Komendzie G ównej AK by prawnik Henryk Woli ski, przed wojn radca Prokuratorii Generalnej RP, dzia acz wolnomy licielski, bardzo szlachetny, ideowy. Jego ona by a kuzynk Sigalinów.
Po wojnie Henryk Woli ski mieszka w Katowicach, gdzie go odwiedzaem. Zmar w s dziwym wieku w latach osiemdziesi tych. Najbli szym
wspó pracownikiem Woli skiego by Stanis aw Herbst, wtedy adiunkt taj245
nego uniwersytetu, potomek znakomitej rodziny mieszcza skiej, jego ona
pochodzi a z Koroty skich, wielkiego rodu warszawskich wydawców prasowych i dziennikarzy. To byli ludzie serdecznego zaanga owania, tak bym
to nazwa , robili co si da, aby nam pomóc.
Doskona e kontakty z Komend G ówn AK, Delegatur , PPS-WRN, a
tak e z lewic socjalistyczn mia dr Leon Feiner, autor jednego z najwcze niejszych raportów ydowskiego podziemia do rz du w Londynie.
Przed wojn by znanym, dobrze prosperuj cym adwokatem w Krakowie.
Osadzono go w Berezie, na podstawie fa szywych oskar
o komunizm,
by mo e dlatego jednym z jego okupacyjnych pseudonimów by „Berezowski". Niew tpliwie lewicowiec. Na pewno nie komunista. Cz owiek o
du ym do wiadczeniu spo ecznym, wielkiej inteligencji i poczuciu humoru.
Wygl da jak stary szlagon, siwa czupryna, siwe w sy, prowincjonalny
szlachcic, który przyby do miasta, jak ze sztuk Micha a Ba uckiego czy
Józefa Blizi skiego... Widzi pan, w „ egocie" byli ludzie rozmaitych pogl dów, bo i ludowcy, i socjali ci, i chadecy, ale wobec celu naszych dzia te
ró nice nie odgrywa y roli. Dla mnie, ch opaka z katolickich gimnazjów,
by o oczywiste, e spotykam ludzi zaufania, a czy to syjonista czy bundowiec, jakie to ma znaczenie? No, adne. Ale w komunistycznych wi zieniach zarzucano mi, e w czasie wojny wspó pracowa em z syjonistami, a
jak dzi czytam w aktach IPN, byli i tacy, którzy uwa ali, e wci utrzymuj syjonistyczne kontakty, i bardzo si tym zajmowali, co dzi brzmi cokolwiek satyrycznie...
Spotka em si par razy ze stwierdzeniem, e Rada Pomocy ydom powsta a za pó no, a wi c gdy ydzi zostali ju wymordowani. S ysza em
takie g osy, które s , w moim przekonaniu, nies uszne, nie-konstruktywne,
wynikaj za z na enia si dwóch sk adników. Pierwszy to wiedza uzyskana post factum, po drugiej wojnie wiatowej, o Holokau cie, o przygotowaniach niemieckich do tej zbrodni, o sposobach jej przeprowadzenia, o
skutkach. Otó w czasie rzeczywistym takiej wiedzy nie mieli ani ludzie w
gettach, ani my. Przypominam wi c, e Zag ada trwa a i w 1942, i w 1943
roku, i rok pó niej. Drugi sk adnik to ograniczone, niepe ne rozumienie
warunków, w jakich przysz o nam dzia , warunków konspiracyjnych. No
i jeszcze jedno... Kto dzi obserwuje ycie polityczne w Polsce, ten wie, jak
trudne jest ustalenie regu dzia ania, odpowiedzialno ci, funkcji i kompetencji mi dzy umawiaj cymi si partiami politycznymi. Dzi - a co dopiero
wtedy! Kto b dzie przewodniczy Radzie? W wyniku rozmów Stronnictwo
Ludowe zgodzi o si , by przewodnicz cym zosta przedstawiciel PPSWRN. Zanim wyznaczono osob przewodnicz cego - a zosta nim w styczniu 1943 roku Julian Grobelny - powo ani zostali dwaj wiceprzewodnicz cy: Tadeusz Rek, adwokat, by y wi zie Auschwitz, Neuengamme, repre246
zentant Stronnictwa Ludowego, i Leon Feiner jako przedstawiciel Bundu. A
skoro przedstawiciel Bundu zosta wiceprzewodnicz cym, to trzeba by o
uhonorowa tak e syjonist . Trzeba przy tym pami ta , e w getcie dzia o
sze partii syjonistycznych, od lewicy do prawicy, które porozumiewa y
si niech tnie i dopiero pod naciskiem polskiego podziemia utworzy y
wspóln reprezentacj w postaci ydowskiego Komitetu Narodowego. W
jego imieniu wyst powa Adolf Berman, sekretarz Rady. Skarbnikiem zosta przedstawiciel Stronnictwa Demokratycznego, krakowski dzia acz
zwi zkowy pracownik PKP i s dzia pi karski Ferdynand Arczy ski. Witold
Bie kowski by przedstawicielem Delegatury Rz du. Ignacy Barski ze
Stronnictwa Pracy, cz onek FOP i ja byli my cz onkami prezydium Rady.
Barski wkrótce przeszed do innych zada konspiracyjnych, ja za dzia aem w Radzie a do wybuchu Powstania Warszawskiego. Przez kilka miesi cy 1944 roku cz onkiem Rady by przedstawiciel RPPS -Piotr Gajewski.
Równolegle z tworzeniem Rady organizowali my pomoc dla uciekinierów z gett i obozów, zaopatruj c ich w dokumenty, dostarczaj c zasi ki,
znajduj c miejsca schronienia. Pieni dze sz y z Delegatury Rz du, potem
tak e od zagranicznych organizacji ydowskich. Wkrótce okaza o si , e
niezb dne jest rozbudowanie czno ci z tzw. terenem. Kierownictwo Referatu Terenowego obj Stefan Send ak, dzia acz PPS z Zamo cia. Wspó pracowa z nim jako kurier Tadeusz Sarnecki, odzianin, poeta i dziennikarz. G ówne biuro Rady mie ci o si w mieszkaniu Eugenii W sowskiej
przy urawiej 24, o czym dzi za wiadcza pami tkowa tablica wmurowana
par lat temu. Kierowniczk biura by a pani „Alicja", z któr i wówczas, i
po wojnie utrzymywa em serdeczne stosunki. „Alicja", czyli Paulina (Lusia) Hausman, z zawodu prawniczka, przed wojn mieszka a w Ma opolsce
Wschodniej, gdzie w rejonie Stryj-Drohobycz. Dzia a w Stronnictwie
Demokratycznym. Po wojnie pozosta a przy kenkartowym nazwisku Rudnicka, Zofia Rudnicka, i rozpocz a prac w gabinecie ministra sprawiedliwo ci Leona Chajna, co dla mnie okaza o si dosy wa ne: mia em cz owieka zaufania w nomenklaturze nowej w adzy. „Ewa", Janina W sowiczowa z domu Raabe, znanej warszawskiej rodziny przemys owców, oraz
Celina Tyszko by y czniczkami Rady, ale oprócz tego wspó pracowa o z
nami sporo osób... To mniej wi cej tak, jak z Komitetem Obrony Robotników. Cz onkami KOR by y osoby znane z nazwiska, podpisuj ce komunikaty Komitetu, ale o setkach czy zgo a tysi cach ludzi zbieraj cych pieni dze na robotników Radomia i Ursusa, drukuj cych i roznosz cych ulotki,
wpieraj cych w taki czy inny sposób, mówi si , e byli w KOR. Ja, dla
przyk adu, mia em bardzo bliskie zwi zki z KOR, nigdy jednak nie by em
jego cz onkiem. No tak, kiedy zosta em internowany, w „ nierzu Wolnoci" i „Trybunie Ludu" pisano, e zosta em zamkni ty jako wspó pracownik
247
KOR, a by to akurat jeden z mniej zasadnych powodów pozbawienia mnie
wolno ci. Wi c ilu by o cz onków Rady Pomocy ydom? Cz onkami Rady
byli ci, którzy zasiadali w Radzie, ale Rada mia a liczn grup wspó pracowników dzia aj cych w strukturach konspiracyjnych PPS-WRN, w FOP,
w Stronnictwie Ludowym, w Klubach Demokratycznych. Wkrótce powstay grupy zawodowe, nauczycielskie, adwokackie, lekarskie, dziennikarskie
zajmuj ce si podopiecznymi, kole ankami i kolegami tych profesji.
W marcu 1943 roku analogiczna Rada Pomocy ydom powsta a w Krakowie. Jej przewodnicz cym zosta socjaldemokrata, prawnik Stanis aw
Wincenty Dobrowolski, którego wujem by Józef Rettinger, polityk zwi zany z genera em Sikorskim. Funkcj sekretarza sprawowa dzia acz robotniczy z PPS W adys aw Wójcik. Jego ona, przedwojenna dzia aczka socjalistyczna, by a rodzon siostr ony Leona Kruczkowskiego, znanego lewicowego pisarza. Bardzo wa
postaci w krakowskiej radzie by przedstawiciel Delegatury; etnograf Tadeusz Seweryn. W sk ad Rady weszli
dzia acze Klubów Demokratycznych, reprezentant „Wici", znany dzia acz
ludowy Jerzy Matus i przedstawicielka ludno ci ydowskiej Maria Hochberg, z kenkart na nazwisko Maria ska. Zachowa a to nazwisko tak e po
wyje dzie do Izraela. Pozna em j po wojnie, zaprzyja nili my si . Odwiedza em j w Izraelu, spotyka em w Warszawie. W czasach PRL cieszy a si
pewnymi u atwieniami wjazdowymi, bo by a kole ank uniwersyteck
Józefa Cyrankiewicza. Dzi ki pomocy Rady uda o si wyci gn z lwowskiego obozu na Piaskach Micha a Borwicza, który jako porucznik „Zygmunt" by dowódc oddzia u partyzanckiego AK w powiecie miechowskim.
Z kolei we Lwowie za ycielk Rady, jej g ówn organizatork by a Larysa z Fiedosiewiczów Chomcowa, córka oficera s by sta ej, przed wojn
dzia aczka Klubu Demokratycznego. W sk ad Rady weszli mi dzy innymi
pa stwo Wnukowie, arty ci plastycy, którzy po wojnie wyk adali w akademiach sztuk pi knych w Warszawie i w Sopocie, Przemys aw Ogrodzi ski
z ZNMS i PPS, pó niej dyplomata (jego syn jest obecnie ambasadorem
Polski w Kanadzie). Rada lwowska opiera a si g ównie na cz onkach Klubów Demokratycznych i PPS. Nie by a du a, czemu trudno si dziwi ,
skoro inteligencja lwowska by a dwukrotnie zdziesi tkowana. Najpierw
przez okupanta sowieckiego, potem za przez Niemców, e przypomn
zamordowanie latem 1941 roku grupy profesorów i intelektualistów, w ród
których byli mi dzy innymi profesor Kazimierz Bartel, by y premier, i Tadeusz Boy- ele ski.
Od 20 lutego 1943 roku czy em dzia alno w Radzie Pomocy ydom
z prac w referacie ydowskim Departamentu Spraw Wewn trznych Delegatury' Rz du. Je li dobrze pami tam, to w styczniu 1943 roku Witold
Bie kowski, mój prze ony z komórki wi ziennej, zapyta mnie, czy
248
móg bym zosta jego zast pc w nowo powo anym referacie ydowskim,
którego zadaniem ma by utrzymywanie kontaktów mi dzy Rad Pomocy
ydom a Delegatur , za atwianie wsparcia finansowego dla Rady oraz
przygotowywanie materia ów informacyjnych o sytuacji ydów dla premiera i rz du w Londynie. Dzi ki sta ej czno ci z przedstawicielami ydowskiego podziemia, dzi ki te w asnej pracy analitycznej mogli my informowa Delegatur i rz d o zbrodniach niemieckich, o mo liwo ciach
udzielenia pomocy ludno ci ydowskiej. Referat przygotowywa te poczt
dla kurierów. Z tej okazji pozna em w 1944 roku emisariusza „Jura", czyli
Jerzego Lerskiego.
Biuro referatu mie ci o si przy ulicy M awskiej 5, w mieszkaniu Bogny
Doma skiej, prowadz cej sekretariat. Wspomnia em ju o niej, ale my ,
e warto doda jeszcze par s ów. Od 1942 roku prowadzi a sekretariat komórki wi ziennej. Przed wojn by a bibliotekark i dzia aczk spo eczn ,
sympatyzowa a z lewym skrzyd em obozu pi sudczykowskiego. Pochodzi a
- jak ju wspomnia em - z rodziny Górskich, jej matka by a siostr Benedykta Hertza, wi c w rozumieniu ustaw rasistowskich Bogna, cho wyznania katolickiego, mog a podlega represjom.
czniczkami referatu ydowskiego by y wymienione ju Wanda Muszy ska i „ ucja", czyli Pelagia
Piotrkiewicz. W referacie ydowskim dzia em do ko ca lipca 1944 r.
KTO RATUJE ZYCIE LUDZKIE
CZY NAPRAWD UCZYNI EM WYSTARCZAJ CO DU O? A JE LI MOG EM
URATOWA JESZCZE JEDNEGO ALBO DWÓCH LUDZI. I TEGO NIE ZROBI EM?
NIKT NIE JEST S DZI
WE W ASNEJ SPRAWIE. WI C NIKT NIE MO E
POWIEDZIE . E NIE MÓG UCZYNI WI CEJ... IM JESTEM STARSZY, TYM
WI KSZ MAM PEWNO . E TO JEST PRAWDZIWA ODPOWIED .
Dlaczego pan to robi to wszystko? . Bo inaczej nie mog em. Kto , kto
wyczo ga si spod zwa u cia po akcji Einsatzkommando, przedosta si do
Warszawy, uzyska pomoc, by mo e dzi ki panu, potem walczy w partyzantce, a jeszcze potem, w 1968 roku, dowiedzia si od swoich dawnych
towarzyszy broni, e w Polsce nie ma dla miejsca, powiedzia mi: „Wiesz,
za zabicie wini i za ratowanie yda Niemcy karali tak samo. mierci .
Schabowego ka dy chce zje . A ratowa
yda nie ka dy". Jest wiedz
powszechn , e ruch oporu w Polsce mia charakter masowy, ale czy ta
masowo przek ada a si na dzia ania „ egoty"?
W jednym pytaniu - par zagadnie , a ka de wymaga obja nienia. Zacznijmy od ruchu oporu. W szerokim znaczeniu idzie tu o nieprzestrzeganie
zarz dze okupanta, oszukiwanie, fa szowanie, czyli o zachowania, które w
normalnych warunkach uchodz za naganne. Niemcy wprowadzili tak absurdalnie rozbudowany system zakazów i nakazów - pod gro
zes ania do
obozu koncentracyjnego czy kary mierci - e w ko cu cz
spo ecze stwa
249
popad a w bierno . Inna cz
dochodzi a do wniosku, e skoro mo na
znale si w kacecie albo stan pod murem egzekucyjnym tylko dlatego, e
trafi o si w nieodpowiednim czasie na nieodpowiedni ulic , to mo e lepiej
przyst pi do aktywnego sprzeciwu. Postawa zrozumia a, ale, statystycznie
rzecz bior c, mniej powszechna. Wszystko to dokonywa o si stopniowo, nie z
dnia na dzie , ale wraz z sumowaniem si pewnych do wiadcze . Niemcy
pot gowali strategi przemocy. W pierwszej fazie okupacji terror dotkn wybrane ofiary g ównie ze rodowisk inteligencji warszawskiej. Rozstrzeliwano w
Palmirach, w lasach ko o Jab onny, w lasach ko o Piaseczna - nie nadaj c
temu rozg osu. Tak na przyk ad w 1940 roku zgin a cz
rodziny znanego
pedagoga Drewnowskiego, z której ocala trzynastoletni Tadeusz, dzi profesor
Uniwersytetu Warszawskiego i pisarz. Rozstrzelano ojca i brata, matk zes ano
do Ravensbriick, Tadeusz ocala ze wzgl du na wiek... Otó o tym wiedzia a
ma a grupa w kr gach inteligenckich. Od 1942 roku rozpocz y si egzekucje
uliczne, których ofiarami cz sto padali ludzie ca kowicie przypadkowi, bo sz o
o zastraszenie ca ej spo eczno ci. I z tego bra y si odmienne dwie reakcje.
Albo skrajny l k i my l, aby przetrwa za wszelk cen , albo bunt i my l, e
dalej tak ju nie mo na i trzeba co zrobi .
A pan...? Powiedzia bym, e u mnie to przebiega o odwrotnie. Najpierw
konsekwencje, a wi c Auschwitz, a potem dzia anie. Czyli inaczej ni u moich kolegów, rówie ników z konspiracji... Wiedzia em wi cej. Zdawa em sobie
spraw , w jakiej sytuacji si znajdujemy - ze wszystkimi konsekwencjami,
których oni sobie nie mogli wyobrazi . Wie pan, ja si nawet niekiedy
wzruszam, my c o dwudziestoletnim Bartoszewskim, który dowiedziawszy si o apankach w mie cie rezygnowa z wysiania czniczki i sam przenosi materia y, bo wyobra sobie, e ona wpadnie w apy gestapo, b dzie
poni ana, torturowana, trafi do obozu albo zostanie od razu zabita, i trzeba
dzie pój do jej mamy i opowiedzie . A po wszystkim, co prze em, nie
mia em ju na to si .... Do dzi yj w Warszawie s dziwe osoby, które mówi ,
e by em delikatny i opieku czy, a ja wcale nie by em opieku czy, tylko po
prostu ba em si , ba em si takiego spotkania. Zdarzy o si , e zarekomendowa em kogo zwolnionego z obozu do konspiracji. Trafi do Kedywu.
Latem 1943 roku w czasie nieudanej akcji przy wi tokrzyskiej zosta zastrzelony przez patrol policji niemieckiej. Koledzy z oddzia u nie mieli
kontaktu z jego rodzin , wi c mnie obarczono obowi zkiem pój cia do matki
i zawiadomienia, e jej jedyny syn nie yje. Pami tam do dzi imi , nazwisko,
adres, na urawiej w Warszawie. Takich sytuacji chcia em unikn . Za
wszelk cen . I dlatego sam pan przenosi . Samym sob mog em dysponowa . Wolna wola. Nie mieszka em z rodzin , tym samym zmniejszy em
zagro enie moich najbli szych. Niemcy represjonowali cale rodziny ludzi z
konspiracji, na wsi - zawsze, w mie cie rzadziej. Ale wró my do tematu... Pan
250
pyta o granice ludzkiej solidarno ci. Teoretycznie mo na by tak odpowiedzie : sk onno do podania r ki bli niemu w potrzebie zmniejsza si wraz z
ryzykiem, z niebezpiecze stwem. To naturalne. W tym sensie naturalne, e
ludzkie. Niew tpliwie nienawi do okupantów by a powszechna, i ci, którzy
nawet palca nie zgi li w sprzeciwie wobec Niemców, yczyli Hitlerowi, eby
zgin w m kach. Ludzie czytali ulotki, broszury, przecie w samej Warszawie
wychodzi y setki tajnych czasopism, od lewicy do prawicy. Czytanie te
by o form oporu. Za posiadanie dwóch, trzech ulotek trafia o si do wi zienia albo kacetu, w drugiej za fazie okupacji mo na by o stan pod murem,
w jednej z tych pokazowych egzekucji. Za posiadanie broni wi zienie, brutalne
ledztwo, bicie, tortury, obóz, niekiedy mier . Ale w przypadku przechowywania uciekiniera z getta, nie tylko przechowywania, po prostu udzielenia
pomocy, podania szklanki wody czy kromki chleba - mier na pewno. Wi c
kto , kto mia udzieli pomocy, stawa przed wielkim problemem. Przechowam,
ale znajdzie si jaki donosiciel i wtedy i ja zgin , i ca a moja rodzina. I dlatego
tak wahali my si z og oszeniem informacji o powstaniu Tymczasowego
Komitetu Pomocy ydom, bo to zwi ksza o zagro enie dla ka dego, kto
przechowywa przyjaciela, s siada, wszystko jedno czy z lito ci, czy za
pieni dze. Wiadomo , e akcja pomocy jest prowadzona przy wsparciu
rz du polskiego w Londynie, czyni a tych ludzi - w oczach Niemców cz onkami konspiracji. Nie ka dy cz owiek dobrej woli umia sobie z tym
poradzi .
A do tego dochodzi a jeszcze wiadomo , e przy wszystkich zagro eniach szanse uratowania yda, uciekiniera z obozu czy z getta, s niewielkie.
Ratowali my, zaopatruj c ludzi w dokumenty, zapomogi finansowe, znajduj c
lokale, u atwiaj c powrót do ycia, pod warunkiem e kto mia tak zwany
„dobry" wygl d, atwiejsze to by o w przypadku kobiet ni w przypadku
obrzezanych m czyzn, ale ilu uratowali my? Ot, widzi pan, sprawa jednej
litery stwarza ogromn ró nic . Ratowa i uratowa ! Ratowali my kilkadziesi t razy wi cej ludzi, ni uratowali my. Przez moje r ce przesz o kilkaset dobrze zrobionych kenkart, kart pracy, ró nych dokumentów, które
atwia y ycie. U atwia y, ale nie gwarantowa y prze ycia! Wi c dla mnie
jest wa ne, eby odró nia s owo „ratowa " od s owa „uratowa ".
I prawd mówi c, w tej sprawie nie ma atwego wyja nienia. W latach
1960-1970 bra em udzia w dziesi tkach dyskusji w Polsce, w Izraelu, w
Stanach Zjednoczonych, w czasie których rozwa ano problemy psychologiczne, spo eczne, etyczne zwi zane z Holokaustem i akcj pomocy
jego ofiarom. Có mo na powiedzie ? Gdzie s granice mi dzyludzkiej
solidarno ci? Mam odpowied . Sformu owa em j w Jerozolimie w 1988
roku w czasie dyskusji, w której ze strony polskiej uczestniczyli Jerzy Turowicz i Jan B ski, ze strony Yad Yashem mi dzy innymi Izrael Gutman.
251
O kim mo emy powiedzie , e uczyni wystarczaj co du o dla ratowania
ludzkich istnie ? O tym, kto zap aci za to w asnym yciem! O tym, kto
zap aci za to w asnym yciem, spe niaj c ewangeliczny nakaz mi ci albo
kieruj c si laickimi zasadami etyki, to wszystko jedno! Bo je li zgin , to
nikt nie mo e o nim powiedzie , e nie uczyni wystarczaj co du o. Ten
za , kto prze , zawsze mo e i powinien zada sobie pytanie: - Czy naprawd uczyni em wystarczaj co du o? A je li mog em uratowa jeszcze
jednego albo dwóch ludzi, i tego nie zrobi em? Nikt nie jest s dzi we w asnej sprawie, wi c nikt nie mo e powiedzie , e nie móg uczyni wi cej..
Im jestem starszy, tym wi ksz mam pewno , e to jest prawid owa, prawdziwa odpowied . Odpowied oparta na osobistym do wiadczeniu. Chcielimy, moja mama i ja, uratowa Halin Medresówn , która by a w getcie z
rodzin . Od 1942 roku mama mia a dokumenty po swojej zmar ej na serce
siostrze, wi c wszystko by pasowa o, i wiek, i nazwisko. Ale mogli my
wyprowadzi tylko j . I nie uda o si .
Sporo rozmawia em na ten temat ze znajomymi, którzy - wywiezieni z
ódzkiego getta do Auschwitz latem czy te wczesn jesieni 1944 roku unikn li komory gazowej. W ród nich by mój przyjaciel, b ogos awionej
pami ci Lucjan Dobroszycki. Uwi ziony w ódzkim getcie jako ma y ch opiec, ca rodzin straci w Auschwitz-Birkenau, ocala sam jeden, rodzice i
rodze stwo zgin li. Po wojnie kszta ci si , zosta doktorem historii. Pracowa
w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk, w 1968 odda legitymacj
PZPR, protestuj c przeciw inwazji na Czechos owacj , potem za za amany
wydarzeniami „marcowymi" i ich skutkami wyemigrowa z on i dzieckiem.
Dotar do Nowego Jorku, gdzie pracowa jako historyk w ydowskim Instytucie Naukowym (YIVO). Zmar w 1995 roku. Otó Dobroszycki mawia do
mnie nieraz:
uchaj, gdyby by a sytuacja odwrotna, gdyby by o getto dla Polaków, a yda by zabijali z dzie mi, z zon , z matk za to, e pomaga gojowi, to ci powiem - cho tego nie napisz i nie wydrukuj - e nie jestem pewien, czy znalaoby si tylu ratuj cych, ilu znalaz o si w Polsce, przy istniej cych antagonizmach i ró nicach kulturowych.
Wi c pytajmy dalej o granice solidarno ci. W jakiej mierze Polacy pomagali
zim 1939/40 swoim - Polakom, chrze cijanom, katolikom wysiedlonym z
Wielkopolski i Pomorza do Generalnego Gubernatorstwa czy uciekinierom z
Warszawy w 1944 roku? Wi kszo z tych ludzi wysz a ze swoich domów z
jedn walizk , a w ci kich warunkach, nie zawsze spotykaj c si ze szczególnym zainteresowaniem i yczliwo ci rodaków. A przecie udzielanie pomocy uciekinierom-Polakom nie by o przez Niemców karane. Od ludzi mo na
oczekiwa odwagi, bohaterstwa, nawet nale y oczekiwa , ale te trzeba si
liczy z faktem, e s lud mi. Ko ció katolicki oczekuje od swych wier252
nych wi to ci, ale jaki procent spe nia to oczekiwanie? Nie wiem. Ale
wiem, e tacy ludzie byli i s . Ma o ich. Ale s . I tym si pocieszam.
To jedyna pociecha?
Wa na pociecha. Potwierdzona przez ludzi, którzy prze yli to piek o.
Rozmawia em z wieloma z nich po wojnie. Rozumieli, z jakimi trudnociami wi za y si nasze dzia ania. W adys aw Szpilman nigdy nie mia
tpliwo ci, e jego polscy opiekunowie - przyjaciele, znajomi zrobili
wszystko, co w ich mocy, by mu pomóc. Ale z chwil wybuchu Powstania Warszawskiego mieszkanie, w którym przebywa , znalaz o si na terenie niemieckim. Nie sposób by o tam dotrze z ywno ci , lekarstwami, co Szpilman
opisa w swojej ksi ce, a Roman Pola ski pokaza w filmie Pianista... A takich
przypadków, sytuacji by o wi cej.
Jesieni 1943 roku dowiedzia em si z lektury grypsów przychodz cych
z Pawiaka o sprawie pana Szatkowskiego. By bratem Zygmunta Szatkowskiego, oficera Wojska Polskiego, m a Zofii Kossak, poszukiwanej przez
Niemców. Nie mia zwi zków z konspiracj , nie sk ada przysi gi. Pytany
przez gestapo o Zofi Kossak powiedzia o jej mieszkaniu przy Noakowskie-go, bo wiedzia , e ona przesta a tam bywa . Czyli e zachowa si
rozs dnie. Ale pan Szatkowki nie wiedzia , e w mieszkaniu, do którego
klucze ma Front Odrodzenia Polski, ukrywany jest od wielu miesi cy Moryc Gelber, czyli Aleksander Artymowicz, i e opiekuj si nim dwie czy
trzy czniczki przynosz ce ywno . Co robi ? Skoro gestapo zna ten
adres, to Artymowiczowi grozi natychmiastowa mier . Organizujemy
grup , w której sk ad wchodz dzi ju nie yj cy Stefan Rodkiewicz i
Krzysztof Dunin-W sowicz, obecnie emerytowany profesor, który zna
Gelbera osobi cie, jako e ten, zanim trafi pod opiek „Zegoty", by ukrywany przy pomocy rodziny W sowiczów. Idziemy do tego mieszkania. Drogi panie Artymowicz, przewieziemy pana w inne miejsce. A Artymowicz, który - trzeba doda - mia „z y" wygl d, protestuje. Nie, nigdzie nie
pójd ! Obanda owali my mu twarz, si . I do doro ki. Jest niedziela, wieci
ce. Doro karz widzi, e co tu podejrzanego. Doniesie? Nie wie, e
sprawa ydowska, ale domy la si , e ma to zwi zek z konspiracj , bo trzech
odych ludzi prowadzi czwartego z obanda owan twarz . Budy nie podnosi, bo adna pogoda. A ulic chodz rozmaici ludzie. Ulokowali my naszego podopiecznego w mieszkaniu na Nowym Zje dzie. Tam przetrwa a
do powstania, a kiedy Niemcy zacz li wysiedla mieszka ców Nowego
Zjazdu, wyszed z miasta pomi dzy brudnymi, zaro ni tymi, wym czonymi
cywilami i prze
wojn . Ale nie o nim teraz mówi , tylko o nas. Stali my przed strasznym wyborem: albo zostawimy go w mieszkaniu na
pewn mier , albo podejmiemy prób uratowania go, nara aj c na mier
samych siebie i jego. Nie pyta em kolegów, co czuj . My , e bali si
253
miertelnie. W ka dym razie ja si ba em. A zreszt mo e oni byli odwa niejsi? Ale uratowali my cz owieka, naprawd uratowali my, bo prze
wojn , a by o szereg przypadków, kiedy nie da o si uratowa .
Przecie wszystkie zadania, które pan wype nia w konspiracji, grozi y
mierci ... Dlatego poprosi em o trucizn . Z by j mie przy sobie. S dziem, e je li padn w r ce gestapo, to b
mia trudno ci z wytrzymaniem
tortur. By y wi zie Auschwitz z apany na dzia alno ci konspiracyjnej...
Oni by mnie odarli ze skóry.
I dosta pan trucizn ? Nie, nie dosta em. Za
em wi c, e gdyby co
si sta o, to dostan j od lekarzy na Pawiaku, wi niów politycznych dziaaj cych w siatce kontrwywiadu AK lub kontrwywiadu cywilnego. Troch
to by o naiwne, bo przecie zdarza y si sytuacje, w których nie mo na by o
udzieli pomocy. Na przyk ad Jan Pieka kiewicz, delegat rz du na kraj,
ludowiec, siedzia na Pawiaku pilnowany przez stra ników niemieckich i
ukrai skich, aden Polak nie mia do niego dost pu. By torturowany na
Szucha, sk d przewo ono go do wi ziennej izolatki. Zmar zam czony, po
czterech miesi cach. Wi c je li takiemu cz owiekowi nie mo na by o pomóc... Tak, dzisiaj, patrz c wstecz, mog przyzna si do naiwno ci. Mój
Bo e, mia em dobre intencje, dobre i uczciwe, a los tak chcia , e nikt przeze mnie nie ucierpia . Mog em ludziom pomóc, a nikomu nie zaszkodzi em.
Z tego, co us ysza em do tej pory, mo na wysnu wniosek, e pan spotyka tylko i wy cznie ludzi dobrej woli?
Nie tylko, ale o nich trzeba mówi , bo w naszym wiecie z o atwo wbija
si w pami , dobro za zostaje zapomniane. To przecie konkretni ludzie
dzia aj cy w Delegaturze wydali zakaz zaci gania si Polaków do jakichkolwiek niemieckich s b pomocniczych w rodzaju na przyk ad stra y
pilnuj cej robotników przymusowych. Dlaczego? Bo w latach 1939-1942
robotnikami przymusowymi na terenie Generalnego Gubernatorstwa byli
wy cznie ydzi. Polaków wywo ono do Niemiec. Otó by wydany zakaz i
udzia w czym takim uchodzi powszechnie za nieprzyzwoito . Policja
granatowa? Niemcy nadali jej oficjaln nazw Policji Polskiej, ale nikt nie
mia z udze co do fa szu tej nazwy, skoro policjant nie chroni wszystkich
obywateli. S yli tam Polacy, ale policja - otoczona powszechn nieufnoci , pogard , nienawi ci - nie by a polska. Z drugiej strony wiadomo, e
jej pierwszym komendantem zosta podpu kownik Marian Kozielewski, brat
Karskiego, który ci le wspó dzia z podziemiem, wkrótce zreszt przeszed do konspiracji, by tworzy Pa stwowy Korpus Bezpiecze stwa, cz ciowo tak e z kadr policji granatowej. Kilku polskich policjantów ma tytu
„Sprawiedliwy w ród narodów- wiata", ale ca a ta formacja by a narz dziem niemieckiej polityki... Do kogo mog mie al, pretensj ? Do tych
wszystkich, którzy poddali si znieczulicy. Do tych, którzy uwa ali, e nie
254
warto nara
polskiego ycia dla ratowania ydów. Ta postawa by a pod a,
a w konsekwencji mog a prowadzi do zachowa zbrodniczych. Z czasów
okupacji zosta y setki tysi cy dokumentów, w ród nich s te dokumenty
ludzkiej nikczemno ci, ale czy dzi , w prasie wolnego kraju, nie spotkamy
podobnych wiadectw? I czy to wystarczy do wydania generalnej oceny o
obliczu... no w nie, o czyim obliczu? Narodu? Spo ecze stwa? Mo e
redakcji jakie gazety? To z one, trudne, wymagaj ce szczegó owego
badania ka dego przypadku. Nie mog wi c powiedzie , e spotyka em
wy cznie ludzi dobrej woli. Jako
nierz Armii Krajowej i pracownik
Delegatury by em w konspiracji. Pomoc za ydom by a konspiracj w
konspiracji. Dlaczego? To wynika o z istoty hitlerowskiej strategii. Niemcy
doskonale wiedzieli, e Polacy ich nienawidz . Ale gdyby chcieli aresztowa wszystkich, którzy im ycz kl ski, musieliby wys do obozów ca y
naród. I brali takie rozwi zanie pod uwag , zak adaj c, e po zako czeniu
wojny zrobi z „podlud mi" porz dek, wysy aj c ich na wschód... Na razie
jednak d yli do realizacji celów priorytetowych, odsuwaj c na bok sprawy
pomniejsze. Jednym z takich celów by o biologiczne wyt pienie ydów.
Tote czynne przeciwstawienie si ich zamiarom, takie jak akcja „ egoty",
cigali z bezwzgl dn zajad ci . Bo to by opór czynny! Za atwienie
sprawy oporu biernego przesun li na pó niej. Przecie to nieprawda, e
my my byli tacy wspaniali, sprytni, przebiegli, jak to pokazuje si w naiwnych filmach, e robili my pod nosem Niemców ró ne rzeczy, a oni nic o
tym nie wiedzieli. Ale wiedzieli! Wiedzieli o tajnym szkolnictwie. A niech
si douczaj , i tak wpadn i zgin . Wiedzieli o szmuglu, o czarnym rynku.
Mieli wykwalifikowane s by policyjne i wywiadowcze, które - jak
wszystkie policje w wiecie - korzysta y z „szarej stref}", z dzia aj cych
tam konfidentów, wspó pracowników, donosicieli. Czy byli Polacykolaboranci? Tak. Mówi to ze spokojem. Ale dodam od razu: nie by o w
okupowanej Europie spo ecze stwa, które by kolaborowa o w mniejszym
stopniu ni polskie. I jeszcze dodam: nie by o w okupowanej Europie spo ecze stwa, które ciga o zdrajców z tak determinacj jak my. Dzia o s downictwo podziemne, wojskowe i cywilne. eby zabi gestapowca, nie
trzeba by o wyroku. Ale eby zabi zdrajc , obywatela polskiego, który
przeszed na stron wroga, potrzebne by y dochodzenie, wyrok i uzasadnienie. Otó nie ma innego narodu w okupowanej Europie, który by wykona
setki wyroków mierci, prawomocnych, wydanych przez konspiracyjne
downictwo zawodowe, zawodowych s dziów, adwokatów, prokuratorów
- na w asnych obywatelach winnych kolaboracji z Niemcami. Je li Sodoma
musia a ulec zag adzie, bo zabrak o w niej dziesi ciu sprawiedliwych, to my
255
zas yli my na istnienie jako spo eczno , z której wyros y tysi ce sprawiedliwych139.”
4. 2. 2
Fragmenty relacji:
Rena Sendlerowa „Jolanta” o ratowaniu ydów 140
„Motywy, które sk oni y mnie do tej dzia alno ci? Decyduj cy wp yw
mia a zapewne atmosfera mojego domu rodzinnego. Mój ojciec uwa
si
za jednego z pierwszych polskich socjalistów. By lekarzem. Mieszkali my
w Otwocku. Jego pacjentami by a przewa nie ydowska biedota. Wyros am
ród tych ludzi. Nie by y mi obce ani zwyczaje, ani n dza ydowskich
domów.
Kiedy Niemcy zaj li Warszaw w 1939 r., mia am szeroki kr g przyjació i znajomych ydów, którzy znale li si w okropnej sytuacji, bez rodków do ycia. Ja za pracowa am w Wydziale Opieki Spo ecznej Zarz du
m. Warszawy. Mieli my kuchnie, które wydawa y obiady sierotom, starcom, biedocie. Udzielano pomocy finansowej i rzeczowej.
139 139
„Za wolno i lud" 1962, nr 8. O W adys awie Zajdlerze zob. s. 251.
y d o w s k i Z w i z e k W o j s k o w y ( ZW) - niewielka liczebnie (podczas powstania w getcie do 400 osób), ale z ona w znacznej mierze z b.
nierzy i oficerów WP i maj ca kontakty z podziemiem polskim (por. s.
173) organizacja wojskowa. Ju przed wybuchem powstania zdoby a pewn
popularno w ród resztek ludno ci getta dzi ki kilku udanym akcjom skierowanym przeciw SS i zlikwidowaniu „organizacji" konspiracyjnej „ agiew", w rzeczywisto ci agentury Gestapo, maj cej zdezorganizowa podziemny ruch oporu w getcie warszawskim. Podczas powstania, w cis ym
porozumieniu z OB, nierze ZW walczyli w okolicach pi. Muranowskiego, pod dowództwem Dawida Moryca Apfelbauma („Mietek", „Jab ski",
„Kowal"), oficera rezerwy WR Tunel d ugo ci ok. 50 m prowadzi z kwatery sztabu ZW na stron „aryjsk ".
Edward Z a r e m b a („D ugi") przechowywa w piwnicy Instytutu Fermentacyjnego ydów wyprowadzonych przez KB-AK z walcz cego getta.
Aresztowany za pomoc ydom w 1944, zosta rozstrzelany. Chaim F e d e r b u s z , „ P a w e Rudy" (Pinkus Besztimt), Chaim o p a t o - dowódcy odcinków walki.Obok wymienionych przez Zajdlera w akcji uczestniczyli: 16-letni syn Iwa skiego Roman („Ryszard", Kaczorowski, Piekarzewski,
„Tobiasz" i 8 innych nierzy, przewa nie b, powsta ców skich. Niemal
wszyscy uczestnicy odnie li ci kie rany, a dwu lub trzech (w tym syn
Iwa skiego) poleg o.
140
W adys aw Bartoszewski i Zofia Lewinówna, Ten Jest z ojczyzny
mojej, Warszawa, 2007, s. 267-271.
256
Postanowi am wykorzysta moje stanowisko dla niesienia pomocy ydom. Wydzia Opieki Spo ecznej Zarz du Miejskiego mia wtedy szerok
sie swoich punktów w ró nych dzielnicach. W dziesi ciu punktach uda o
si zwerbowa do wspó pracy chocia przynajmniej jedn zaufan osob .
Byli my zmuszeni wystawia setki fa szywych dokumentów, podrabia
podpisy. Nazwiska ydowskie nie mog y figurowa w ród ludzi korzystaj cych z tej pomocy. Niemniej, kiedy utworzono getto, mieli my ju oko o
3000 podopiecznych, z których 90% znalaz o si od pierwszego dnia za
murami getta. Wraz z utworzeniem getta zniszczony zosta ca y system
pomocy, który budowali my z tak wielkim wysi kiem. Jeszcze bardziej
sytuacja si skomplikowa a, kiedy bramy zosta y zamkni te, powsta problem, jak legalnie przej do getta.
W Warszawie dzia a wtedy specjalna ekipa sanitarna dla zwalczania
chorób zaka nych. Na czele tej ekipy, która by a czym w rodzaju stacji
sanitarno-epidemiologicznej, stali dr Miko aj cki i dr Juliusz Majkowski.
Spróbowa am szcz cia. Poprosi am ich o legitymacje s bowe tej instytucji dla mnie i mojej najbli szej wspó pracowniczki, Ireny Schultz. Taka
legitymacja dawa a mo liwo legalnego poruszania si po terenie getta.
Warunki konspiracyjne wymaga y ostro no ci, dlatego nie wyjawi my
ca ej prawdy. Nasz pro
motywowa my ch ci odwiedzenia przyjació . Pó niej jednak przekona my si , e oni si orientowali, o co chodzi, i
mo e dlatego zgodzili si .
Nawi za my kontakt z nasz przyjació , Ew Rechtman, która zorganizowa a konspiracyjn komórk sk adaj
si z kobiet zatrudnionych w
charytatywnej organizacji ydowskiej Centos, dzia aj cej na terenie getta.
Poprzez t komórk odnowi my stare i nawi za my nowe kontakty
celem niesienia pomocy, która z ka dym dniem stawa a si coraz bardziej
potrzebna, a jednocze nie coraz trudniejsza.
Razem z Iren Schultz nosi my do getta ywno , odzie , lekarstwa i
pieni dze. Wszystko to, oczywi cie, wydostawa my z Wydzia u Opieki
Spo ecznej na podstawie fa szywych dokumentów. Z czasem jednak powstawa y nowe trudno ci. Niemcy zorganizowali w asny aparat kontrolny.
Trzeba by o i temu zaradzi . Uda o nam si uzyska wspó prac kilku administratorów i dozorców, którzy w razie potrzeby „meldowali" na krótki
okres, oczywi cie, tylko fa szywe nazwiska, które figurowa y w spisach
podopiecznych. Poza tym, przy sporz dzaniu wywiadów rodowiskowych,
które by y niezb dne dla udzielania pomocy, starali my si przedstawi
wstrz saj ce obrazy gru licy i innych chorób zaka nych, panuj cych w tych
domach. To dawa o nadziej , e niemieccy kontrolerzy omin te adresy,
kiedy zacz y si masowe wysiedlenia, kiedy sta o si jasne, e wszyscy
mieszka cy getta s skazani na zag ad , wy oni y si nowe zadania - wy257
prowadzi jak najwi cej ydów, a przede wszystkim dzieci ydowskie,
poza mury getta. [...] Kiedy zapomnia am zdj z r ki opask z gwiazd
Dawida. Innym razem nie wytrzyma am nerwowo. By o to w dniach, kiedy
hitlerowscy oprawcy gnali bez przerwy mieszka ców getta na tzw.
Umschlagplatz (punkt zbiorczy). By am wtedy wiadkiem wstrz saj cego
marszu mierci Janusza Korczaka z dzie mi. Ostatkiem si dowlok am si
do domu, dosta am szoku nerwowego, moja matka musia a wezwa lekarza.
nie w tym okresie powsta a konieczno wyprowadzenia jak najwi kszej liczby ludzi na „stron aryjsk ". Je li chodzi o doros ych, korzystali my z tego, e codziennie wyprowadzano grupy ydów na ró ne roboty
poza murami getta. Przekupywali my andarmów, którzy liczyli te grupy
podczas przej cia przez bramy. Gorzej by o z wyprowadzeniem dzieci.
Specjalizowa a si w tym Irena Schultz. Przewa nie dzieci wyprowadzano
poprzez podziemne korytarze gmachu s dów oraz remizy tramwajowej na
Muranowie. Dzieci umieszczano w specjalnie przeznaczonych do tych
celów mieszkaniach - „pogotowia opieku czego rozdzielczego", gdzie
udzielano im pomocy i przygotowywano do ycia w nowych warunkach.
Z tych kilku wytypowanych specjalnie do tej akcji domów po pewnym
okresie - zale nie od okoliczno ci - oddawano je nast pnie pod opiek osób,
które nie bacz c na ogrom niebezpiecze stwa, w poczuciu najlepiej poj tego humanitaryzmu, dawa y im schronienia. Trzeba tu wspomnie z wielkim
uznaniem nauczycielk Janin Grabowsk , która wtedy mieszka a na Woli,
Jadwig Piotrowsk , jej siostr oraz rodziców, pa stwa Ponikiewskich,
którzy s yli swoim mieszkaniem przy ul. Lekarskiej 9, Zofi W drychowsk i Stanis awa Papuzi skiego, którzy ryzykowali yciem swoich
dzieci, aby ratowa cudze, Izabel Kuczkowsk i jej odwa
i zawsze
niezawodn matk , p. Kazimier Trzaskalsk , zamieszka na Goc awku,
Wand Drozdowsk -Rogowicz z Sadyby, akuszerk S. Bussoldow , zamieszka na Pradze przy ul. Ka
skiej 8, która poza punktem „pogotowia opieku czego" dla dzieci udziela a kilkakrotnie w swoim mieszkaniu
bezp atnej pomocy przy porodach ydówkom (i takie wypadki si zdarza y), Mari Kukulsk , zamieszka na Pradze przy ul. Markowskiej 15, M.
Feli sk , przy ul. Bema 80, A. Adamskiego, zamieszka ego przy szosie do
och, rodzin dozorców domów przy ul. Widok 8 oraz na Pradze przy ul.
Barkoci skiej oraz Aleksandr Dargie ow , która prowadzi a referat dzieci cy przy Radzie G ównej Opieku czej. Osoby te, pozostaj ce z regu y w
biedzie, gnie
ce si przewa nie w ciasnych mieszkaniach, maj ce w asne dzieci, z ca ym po wi ceniem i oddaniem s
y nie tylko wydatn pomoc , ale dawa y te swe gor ce serca dzieciom, którym los wyznaczy
prze
piek o za ycia. I w nie bardzo cz sto w tych ciasnych suterenach
i poddaszach warszawskiego proletariatu z zaszczutego strachem dziecka
258
getta w matczynych pieszczotach spracowanej r ki robotnicy serduszko to
taja o i do niedawna przera one oczy zaczyna y patrze na wiat.
By y wypadki, e ze wzgl du na bardzo ma e pomieszczenia lub te dla
zapewnienia bezpiecze stwa dzieci by y „przechowywane" w ró nych kryjówkach i dopiero czer wieczoru wyzwala a te ma e istoty z ich przymusowych wi zie . Powodowa o to cz ste zachorowania w ród dzieci. To
zmusi o nas do zorganizowania specjalnej komórki opieki lekarskiej. Wymieni tu znów trzeba nazwiska: prof. A. Trojanowskiego, prof. Micha owicza, którego zreszt ca y dom zawsze by otwarty dla dyskryminowanych, pomaga a przy tym jego synowa, p. Dzidka Micha owiczowa, dr
Franio z Woli, dr ,,Hanka" z Ochoty, dr A. Meyer ze Starego Miasta. Zachodzi y te wypadki koniecznego umieszczenia dzieci w szpitalu. Wielkiej
pomocy udziela a w tym b
wspomniana grupa lekarzy, niezast piona w
tych sprawach dzi ki licznym kontaktom konspiracyjnym i du ej inicjatywie, piel gniarka Helena Szeszko „Sonia".
Ró ny by los tych dzieci. Niektóre zostawa y ju na sta e (o ile wtedy
cokolwiek mog o mie cechy sta ci) w rodzinach wyszukanych przez
nasze „pogotowie opieku cze", i to w ró nym charakterze. By y rodziny,
które traktowa y sw misj jako potrzeb serca - niesienia pomocy nieszcz liwym. Cz sto motywem, poza ogólnoludzkim uczuciem, by a jaka
dziwna wiara, e skoro ja tu udziel pomocy temu biednemu dziecku, to
mo e prawem sprawiedliwo ci lub z Bo ej aski jaka yczliwa d
poda
paczk synowi czy m owi w obozie lub wi zieniu.
fot. piotr olechno „gazeta wyborcza” 15.03. 07
Niektórym z tych rodzin Rada Pomocy ydom wyp aca a za po rednictwem czniczek po 500 z miesi cznie; innym dawa o nie mniejsz pomoc
Opieka Spo eczna w postaci rzeczowej. By y i takie rodziny, które utrzymywa y dziecko bezinteresownie [...] Takich, którzy wyra nie odbijali od
259
otoczenia i dlatego byli nara eni na wi ksze niebezpiecze stwo, zabiera a
do Turkowic s. Witolda, jad c z nimi d ugim, koszmarnym wojennym szlakiem przez Lublin, Che m a do samej granicy. Dzieci tam umieszczone
prze y wiele jeszcze tragicznych chwil w czasie ko cowych walk w latach 1944 i 1945. Wed ug jednak ich w asnych opowiada (dwaj z nich s
obecnie znanymi publicystami, jeden - wybitnym chemikiem) siostry z
Turkowic nigdy ich nie zawiod y, b c dla nich zawsze dobrymi jak matki.
Nieco inna by a procedura wyprowadzania z getta doros ych. Rada Pomocy ydom „ egota" przekaza a ydowskiej Organizacji Bojowej ( OB)
adresy mieszka , nazwanych przez nas „pogotowiami rozdzielczymi", gdzie
zg asza y si osoby, które zdecydowa y si lub zosta y przez OB przeznaczone do opuszczenia getta. Byli to przewa nie ludzie m odzi. W czasie,
kiedy ci ludzie przebywali, przewa nie krótko, w „pogotowiu rozdzielczym", nasze czniczki za atwia y dla nich konieczne zapomogi, potrzebne
kontakty z rodzinami, przyjació mi lub organizacjami politycznymi dla
ustalenia ich dalszego losu. Wyrabiano im ,,aryjskie" dokumenty. W tym
celu istnia a przy „ egocie" specjalna komórka zajmuj ca si fabrykowaniem dokumentów, cznie z kart pracy, bez której przecie nie mo na
by o si porusza po Warszawie. Tymi dokumentami pos ugiwali si ci,
którzy decydowali si pój do partyzantki lub wyje ali na roboty do
Niemiec. Natomiast tych, którzy pozostali w Warszawie, trzeba by o zabezpieczy w bardziej autentyczne dokumenty. Wyrabiano je z pomoc urz dników Zarz du m. st. Warszawy, którzy wspó pracowali z nami. Jeden z
tych urz dników, Leon Szeszko, chodzi pod wskazane przez nas adresy i
bra odciski palców, konieczne dla wyrobienia tzw. Kennkarte. Zap aci za
to swoim yciem. Niemcy go rozstrzelali. Spraw jednak najtrudniejsz
by o znalezienie lokum. Trzeba bowiem pami ta , e w ca ym konglomeracie dzia
konspiracyjnych zagadnienie udzielania pomocy ydom nale ao do najtrudniejszych i najbardziej niebezpiecznych. Na ka dym kroku, we
wszystkich miejscach publicznych, by y rozwieszone w tysi cach egzemplarzy zarz dzenia ostrzegaj ce, e za przechowywanie ydów grozi kara
mierci. Cz sto okupanci wymordowali za to „przest pstwo" rodziny”.
Senat uhonorowa Iren Sendlerow
Irena Sendlerowa to najwi kszy obro ca ydów na wiecie –
mówi po g osowaniu Michael Schudrich, naczelny rabin Polski.
Wczoraj (14.03.07) Senat R.P. specjaln uchwal uczci jednog nie dziaalno Ireny Sendlerowej i konspiracyjnej Rady Pomocy ydom „ egota" w czasie
II wojny wiatowej. Irena Sendler od 1942 r. kierowa a Sekcj Pomocy Dzieciom „ egoty". Uratowa a ponad 2 tys. dzieci. W 1965 r. Instytut Yad Yashem w
260
Jerozolimie przyzna jej tytu Sprawiedliwego W ród Narodów wiata. Zosta a te
odznaczona Orderem Or a Bia ego.
Irena Sendlerowa jest symbolem ludzi, którzy na terenie Polski zawsze z
nara eniem ycia ratowali ydów. Nale y im si od nas wszystkich wielki
szacunek - mówi prezydent Lech Kaczy ski. Doda , e to bohaterka, która w
pe ni zas uguje na pokojow Nagrod Nobla. Uhonorowana nie mog a by obecna
ze wzgl dów zdrowotnych, reprezentowa a córka Janina Zgrzembska. egot
reprezentowa W adys aw Bartoszewski, ostatni yj
Rozmowa z Micha em G owi skim, profesorem Instytutu Bada Literackich PAN, uratowanym jako dziecko przez Iren Sendlerow
Czy nie za pó no spadaj na pani Sendlerow te wszystkie honory, odznaczenia? MICHA G OWI SKI: miech) NO pewnie, e za pó no. Ma 97 lat,
a nagradza si j za dzia alno sprzed ponad 60. Ale rozumiem, e z wielu
wzgl dów nie sta o si to wcze niej. Po wojnie ludzie byli przyt oczeni minionymi wydarzeniami, pó niej mówi o si O ydach niech tnie, a pani
Sendlerow by a za skromna, eby rozg asza swoje zas ugi. Na szcz cie yje
i wietnie orientuje siew tym, co wokó si dzieje -w Polsce i na wiecie.
Czy w rozmowach z Iren Sendlerow cz sto wraca Pan do przesz ci?
Tak, ale oboje wolimy rozmawia o tym prywatnie. ,la opisa em wszystko w ksi ce pt. „Czarne sezony". Teraz i ona, i ja jeste my zm czeni tym
nasilonym zainteresowaniem mediów. W adys aw Bartoszewski powiedzia
dzi w Senacie, e o historii pani Sendlerowej trzeba przypomina , bo nastroje
antysemickie wci s . One by y zawsze. Ja na szcz cie nie zauwa am ich
narastania, cho wiem, e si pojawiaj w mediach: w Radiu Maryja* z ust
pana Leszka Bubla, Jerzego Roberta Nowaka [publicysta Radia Maryja], Henryka Paj ka [autor antysemickich ksi ek]. Mam nadziej , e to margines.
El bieta Ficowska, te uratowana przez Iren Sendler, mówi a dzi , e przypominanie zas ug Ireny Sendlerowej nauczy czego wspó czesn m odzie .
Z nasz m odzie jest wszystko w porz dku. Agresji, przemocy nie
zwalczymy ca kowicie, istnieje od epoki kamiennej.
A czy nauczy czego nasz klas polityczn ? Dzi przy g osowaniu nad
uchwa senatorzy wszystkich opcji byli jednomy lni I zgodni. -Prosz odró nia prawdziwe relacje mi dzyludzkie od gry.
Czeka Pan na pokojowego Nobla dla pani Ireny? To by oby co wspaniaego. Uhonorowanie nie tylko dzia alno ci pani Ireny, ale wszystkich, którzy
ryzykuj c swoje ycie, ratowali ydów przed zag ad .
4. 2 3.
Jan Marzec z s siadami ratuj rann
ydówk
By o to 26 V 1943 r. Po przej ciu poci gu zwanego judencugiem wzd
toru kolejowego pozosta y trupy wyskakuj cych z tego poci gu ydów ró nej
ci, jak równie dzieci, które matki czy ojcowie ydzi wyrzucali z tego poci gu
261
w nadziei, e mo e komu z nich uda si znale schronienie w ród ludno ci
„aryjskiej". Trudno by o w takich okoliczno ciach wyskoczy ywym, a tym
bardziej ca ym. Wielu z tych, którzy le eli obok toru kolejowego, by o konacych, inni l ej ranni, ale niezdolni do adnego ruchu. Niemcy, z gotowymi do
strza u karabinami maszynowymi, stali na stopniach prawie ka dego wagonu i
celnie cz stowali pociskami ka dego, kto wyskakiwa .
Obok stacji kolejowej D ugi K t, jakie 300 m za zwrotnicami, przy samym torze, le a m oda, 18-letnia ydówka. Ja i mój kolega Feliks Bodys obejrzeli my jej poranione nogi. Mia a strzaskane prawe golenie i wydarty kul kawa
lewego uda. By a przytomna i do czysto po polsku mówi a, z wygl du nie by a
semitk . Prosi a nas, aby my j ratowali. Pocieszyli my j , e j w nocy zabierzemy. Wierzyli my, e uda si j umie ci w szpitalu pod fa szywym nazwiskiem,
ale jak to zrobi wobec takiego rozg osu? Wieczorem zeszli my si na ulicy w
kilku kolegów; by o to w naszej rodzinnej wsi Majdan Niepryski, wszyscy bylimy cz onkami Armii Krajowej, która mi dzy innymi mia a za zadanie ochron
ydów. Na tej naradzie postanowili my odwie ow ydówk do szpitala. Wydatnie pomóg nam w tym miejscowy felczer Kudlicki, który doradzi nam, jak j
zameldowa w szpitalu. By o to wielkie ryzyko, bo szpitale by y ci le kontrolowane przez Niemców.
W nocy o godz. 23 podjechali my wozem wys anym s om i w ród g nego
ku rannej, która nie da a si dotkn , w yli my j na wóz. Ja i Feliks
Bodys usiedli my na wóz, a reszta kolegów, tj. Biszczanik Józef, Marzec Franciszek, Margol Jan i Tomiak Adolf, poszli do domu. Jechali my pomalutku, bo
wstrz sów nie mog a wytrzyma ranna i g no j cza a. Na drodze nadali my jej
nazwisko; mia a si nazywa Katarzyna Lewicka, obieca a, e zapami ta. Mia a
pochodzi ze wsi Maziarze, gm. ukowa, pow. Bi goraj. Rzekomo poranili j
partyzanci podczas jakiego rabunku. Tak mia a si t umaczy , gdyby j
Niemcy w szpitalu przes uchiwali. By a ju siódma, gdy znale li my si
przed szpitalem w Tomaszowie Lubelskim. Jaki Niemiec na rowerze mija
nasz fur , spojrza na le
dziewczyn i po polsku
skim akcentem
zagadn : „Co, ranna?" - i pojecha . Nam ciarki po skórze przesz y. Felek skoczy do okienka, poda imi , nazwisko i inne dane, wp aci pieni dze, które
mieli my przy sobie, troch ja i troch on. W mi dzyczasie piel gniarki
zabra y rann na nosze, a po chwili jedna z nich rzuci a na nasz wóz pokrwawione i postrzelane ubranie z rannej, zaci li my konie i szybko odjechali my
ze szpitala. Nast pnego dnia sprawa ta sta a si do g na. Bali my si o
swoje ycie i naszych rodzin. Ciekawo nie da a nam spokoju. Po 2 tygodniach Margol Jan, kolejarz, jedyny z nas, który mia prawo bez ogranicze
je dzi poci gami, pojecha do szpitala i dowiedzia si , na jakiej sali le y, i na
razie nie rozpoznana. Potem pojecha em ja i postara em si z ni zobaczy .
Powiedzia a mi, e by a przes uchiwana przez Gestapo i wszystko zapomnia a.
262
Wyratowa j ze wszystkiego dr Peter, dyr. Szpitala Powiatowego w Tomaszowie.
wiadczy Niemcom, e ona jest w gor czce i eby przes uchanie od yli na
czas pó niejszy. Powtórzy em jej wszystko od pocz tku, to jest imi , nazwisko
itd. Przyda o jej si to na drugim przes uchaniu. Kosztowa o mnie to najwi cej. W styczniu zabrali my j ze szpitala, by a 6 tygodni u nas w domu,
potem u innych ludzi; zmieniali my jej kwater co miesi c do lipca 1944 r. i
kiedy wesz a Armia Radziecka na nasz teren, zg osi a si do szpitala polowego.
Nazywa a si Dania Goldwuim [?], wie Bia a, pow. Przemy lany woj.
Lwów.
Konrad Bartoszewski („Wir"), b. komendant rejonu AK Józefów:
„Potwierdzaj c prawdziwo powy szej relacji, chcia bym zwróci uwana fakt, e podane w niej wydarzenia zaistnia y w warunkach zupe nie
szczególnych. 12 V Globocnik na polecenie Himmlera poleci wznowi akcj
kolonizacyjn . Obj a ona swym zasi giem niebawem tak e wspomniany w
relacji M a j d a n N i e p r y s k i . By to okres szczególnie ci ki dla miejscowej ludno ci. Ludzie, nie pi c po nocach, kopi c schrony w po piechu, oczekiwali z napi ciem na to, co mia przynie dzie nast pny. Niebawem przysz a akcja pacyfikacyjna, apanki, wysiedlenia, które poci gn y za sob wiele
ofiar. Dzi mo emy odtworzy fakty, trudniej odtworzy klimat, w jakim
zaistnia o podane w relacji wydarzenie, które na skutek tych wyj tkowych
w swej grozie warunków urasta do rangi prawdziwego bohaterstwa".
„Akcja kolonizacyjn ", o której pisze K. Bartoszewski, to realizowany
przez Niemców od listopada 1941 do sierpnia 1943 r. plan usuni cia z pd.
powiatów Lubelszczyzny ludno ci polskiej i zasiedlenia ich Niemcami;
wysiedlono w tym okresie ok. 110 000 ludzi. Wielu zagro onych deportacj
ukrywa o si w lasach, prowadz c tu aczy ywot. - O Majdanie Niepryskim
mówi te nast pna relacja.
4. 2 4.
Franciszek Mielniczek relacjonuje
Wiosn 1943 r, z poci gu be eckiego wyrzucona zosta a ma a dziewczynka ydowska, ok. 3 lat, w Majdanie Niepryskim, przy ko cu wsi, w tzw. Choinach. Dzieckiem ydowskim przez pewien czas opiekowa a si p. Eugenia
Gontarz. Dziewczynk t przyj a nast pnie p. Aleksandra Knap, wdowa, najbli sza s siadka p. Ziomka Bronis awa. Pani Knap dziecko adoptowa a na siebie,
daj c jej imi Janina i nazwisko Knap. Pani Knap dziecko wychowa a, wysyaj c je do gimnazjum w Józefowie. Gdzie oko o 1956 r. Janina po uko czeniu 9 klas gimnazjum wyjecha a do Wroc awia, gdzie zacz a pracowa
zarobkowo. Do Janiny Knap zg aszali si ydzi, lecz nie chcia a do nich przy263
st pi i z nimi wyjecha . Nadmieniam, e p. Aleksandra Knap jest raczej wyrobnikiem i biednym cz owiekiem.
wiadczenie p. Bil Danuty, z domu Pelz Dyna, ojciec Uszer, matka Rychla ur. w Józefowie Bi gorajskim w 1927 r. i tam e zamieszka a do wojny.
Utrzymanie rodziców - drobny handel, stragan. W czasie pierwszej egzekucji
w 1943 r. zgin li je rodzice i siostra. Przed egzekucj p. Bil wysz a do Majdanu
Niepryskiego za ywno ci . To j uratowa o od mierci. Na Majdanie pozostawa a przez ca y czas, pomaga a gospodarzom w drobnych pracach, przy
pasionce byd a itp. Najbardziej opiekowa y si i pomaga y jej rodziny. Grochowiczów, Buczkowskich, Gontarzów i p. Wasilikowa. Po wyzwoleniu
pracowa a dorywczo, w 1950 r. wysz a za m za p, Bila Marcina. Wesele
oraz wiano sprawi a jej miejscowa ludno przy du ej osobistej pomocy p.
Wasilikowej i ks. proboszcza Ca ki Micha a. Pani Bilowa zamieszkuje w
Józefowie, ma na utrzymaniu 3 dzieci.
Ja, Stanis aw Za ko, lat 48, zamieszka y w Józefowie, o wiadczam, co
nast puje: Jesieni 1942 r. ona moja, Maria, przyprowadzi a z lasów borowia skich Eugeni Sieradzk , ydówk , lat ok, 20, wysiedlon z Konina.
By a w okropnym stanie zaniedbania. Pani Eugeni umie cili my we w asnym domu, by a krawcow , szy a sukienki itp. Przebywa a na moim
utrzymaniu do wyzwolenia, dziel c losy mieszka ców Józefowa.
4. 2. 5.
Tadeusz Bednarczyk
Jerzy Vogel ratuje ydów z getta warszawskiego
Dzia aj c w getcie interesowa em si oczywi cie wszelkimi powa niejszymi inicjatywami polskimi w zakresie udzielania pomocy ydom. Tote
zbiera em wiadomo ci na ten temat, rejestrowa em je i pó niej stara em si
sprawdzi intencje dzia aj cych, tj. czy by a to pomoc bezinteresowna czy
czy a si z jakimi korzy ciami finansowymi, czy ewentualnie by a to
jaka akcja prowokacyjna - niemiecka. W pocz tku 1942 r. doniesiono mi,
e w fabryce drzewnej Hallmanna na ul. Smoczej (biura jej znajdowa y si
na ul. Moniuszki) pracuje jako konwojent i cz sto pokazuje si jaki m ody
cz owiek, pos uguj cy si dobrze j zykiem niemieckim, podaj cy si
wprawdzie za Polaka, ale maj cy nazwisko o brzmieniu niemieckim. Sprawa wyda a si tym bardziej podejrzana, e jak mi doniesiono przeprowadza
on ludzi przez „wach ". Jako konwojent wyprowadza ydów z getta z
firmy Hallmanna do robót w dzielnicy „aryjskiej", a po pracy odprowadza
ich z powrotem. Przy tej operacji manipulowa sprytnie w bramie - przy
liczeniu ludzi przez andarmów. Stan mu si zawsze zgadza , ale sz a wie ,
e dzi ki niemu ludzie uciekaj z kolumn roboczych i znikaj w dzielnicy
„aryjskiej". Trzeba by o wyja ni , czy nie znikaj oni czasem w kazamatach
gestapo. Spraw poleci em zbada komórce ledczej ZW. Po kilku tygo264
dniach sprawa wyja ni a si , ustalono, e wyprowadzani w ten sposób ludzie yj i ukrywaj si : przysz y listy, wiadomo ci telefoniczne. Tote gdy
ten sam cz owiek, po zmianie posady i przej ciu do Kurta Róricha, dzia
dalej w tym samym rejonie (kwarta mi dzy Lesznem a Nowolipkami, oraz
Smocz a Karmelick - w którym bywa em codziennie), ta humanitarna i
bardzo niebezpieczna dzia alno nie budzi a ju u mnie ani w ZW adnych zastrze , a wr cz przeciwnie, pe ne zaufanie. Jakkolwiek ze wzgl dów bezpiecze stwa ZW nie nawi za z nim bli szego kontaktu, to jednak
anonimowo wykorzystywa jego dzia alno dla swoich dorywczych potrzeb, „podrzucaj c" wielu ludzi do wyprowadzenia t drog za bram „wach ", na rogu Leszna i elaznej. Po wojnie wiele razy my la em o tym
ofiarnym cz owieku wysoko ocenia em jego dzia alno . Na przestrzeni
pierwszych) miesi cy 1942 roku wyprowadzi on co najmniej 300-400
ludzi, ale nie pami ta em jego nazwiska i nie mia em mo liwo ci poszukiwa go. Przypadek jednak zetkn nas w roku 197l podczas pracy spo ecznej prowadzonej na terenie ZBoWiD. Tym cz owiekiem jest Jerzy Vogel,
dzi prawnik. Adwokat Jerzy Wogel wywodzi si ze starej zas onej dla
miasta odzi rodziny. Uciekaj c przed hitlerowcami ca a rodzina Voglów
przenios a si podczas okupacji do Warszawy i zamieszka a przy Al. Niepodleg ci 130. Dzi ki znajomo ci j zyka niemieckiego Jerzy Vogel
otrzyma prac w firmie niemieckiej Hallmanna i nast pnie Róricha (dyrektorem by Kurt Kraus), pe ni funkcj konwojenta ydów z getta. W pracy,
ulegaj c pro bom ydów pragn cych uciec z getta, podj w pojedynk
omówion akcj , któr kontynuowa oko o roku, codziennie „handluj c"
mierci w bramie getta. Chc c sobie u atwi prac przekupywa wachmanów drobnymi prezentami m.in. jednego filatelist - klaserem znaczków itp.
Wachmani przypuszczali, e te drobne prezenty s apówkami za liberalne
rewidowanie kolumn roboczych i u atwianie przez to ludziom szmuglu
ywno ci do getta. Nie podejrzewali jednak Vogla o to, ze mo e tak e
przemyca ludzi. Kilkakrotnie udobruchani prezentami wachmani podkrelali Voglowi ostro, e za wykryte kombinacje w przeprowadzaniu ydów
dzie rozstrzelany na miejscu. Nic nie odstrasza o Vogla w niesieniu pomocy ydom. Prawie codziennie kto znika z kolumny, oczywi cie za jego
wiedz i zgod , gdy musia on by przygotowany na odpowiednie liczenie
ludzi przy wyj ciu z getta. Pomoc jego ogranicza a si do przeprowadzenia
przez bram , dalsz drog uciekinier organizowa sobie sam, najcz ciej
umawiaj c si w wyznaczonym miejscu ze znajomym Polakiem, który
pilotowa go na umówion „melin ". Ponadto Jerzy Vogel i jego rodzina
wiadczyli kilku obywatelom narodowo ci ydowskiej tak e dalsz pomoc,
w postaci wy ywienia i schronienia, np. rodzinie Wawelbergów, z której
wojn prze a matka Wanda, syn Henryk (zmar y w Zalesiu k. Warszawy)
265
i córka Marysia - mieszkaj ca w San Paolo.
Spo ród wyprowadzonych przez bram osób ujawni y si Voglowi m.in.
piewakowa i sekretarka w latach 1946/7 dyr. Wende w Centralnym Zarz dzie Przemys u W ókienniczego w odzi, o nie zapami tanym nazwisku. U
mecenasa Bogdana Jaroci skiego przy ul. Boduena ukrywa a si aplikantka
Maria Hole. Poza wyprowadzaniem ludzi, Vogel organizowa zaopatrywanie getta w ywno . Swoj pi kn i bohatersk dzia alno Jerzy Vogel
przerwa 9 4 1943 r. na skutek aresztowania. Tego dnia aresztowana zosta a
cala jego rodzina z powodu odmowy podpisania volkslisty. Za t polsk
postaw rodzina Vog1ów drogo zap aci a, wi kszo z nich zgin a w obozach koncentracyjnych. Sam moment aresztowania zawiera w sobie dodatkowy tragizm i gro , gdy w mieszkaniu przebywa a wtedy 14-letnia
ydówka Dorotka Gelbert z Bydgoszczy; gdyby j andarmi odkryli, mogliby wszystkich rozstrzela na miejscu. Aresztuj cy Niemcy zachowywali
si liberalnie, przyszli bowiem po rodzin potencjalnych Niemców. Czekali
wi c dyskretnie przy drzwiach, pozwalaj c wszystkim powoli ubiera si i
zabra najpotrzebniejsze rzeczy. Dzi ki temu Jerzy Vogel ukry Dorotk w
mieszkaniu, da jej pieni dze i troch w asnych rodzinnych kosztowno ci.
Poleci nadto, by po wyj ciu wszystkich natychmiast uciek a z mieszkania.
Dorotka Gelbert nie prze a okupacji, zgin a na Majdanku. Jerzy Vogel
znaj c dobrze rodowisko ydów ódzkich wspomina zachowanie si niektórych z nich i ewolucj tego zachowania przy pocz tkowej sympatii wobec Niemców. Nikomu do g owy nie przychodzi y podejrzenia o prze ladowania, a tym bardziej o eksterminacj . Rok 1943 by rokiem masowego
mordu ydów na terenach GG wraz z akcj Sporenbergowskich „do ynek"
na Majdanku (w listopadzie). Jerzy Vogel wyszed z obozu koncentracyjnego w O wi cimiu w 1945 roku. Kontaktu z ratowanymi ydami nie mia .
4. 2. 6.
O ofiarach niesionej pomocy - Strza y w Wierzbicy
Kucharscy mieli we wsi Wierzbica, w pow. miechowskim 2 morgi pola. Na tym
sp achetku pola sta jednoizbowy domek w którym mieszka a ich 8osobowa rodzina. By a te ma a szopka-komórka. W 1942 r. Bronis aw
mia 13 lat. By ch opcem bystrym, marzy o tym, by by rzemie lnikiem. W
tym roku hitlerowcy rozpocz li masow eksterminacj ydów. Prze ladowani
kryli si w lasach, w zagrodach ch opskich. Bronis aw cz sto zanosi koczuj cym
w lesie ywno . W listopadzie, gdy zacz y si ch ody, rodzice Bronis awa
postanowili przyj do siebie na przezimowanie rodzin Wandersmanów, z
zi ciem, Naftulem. Pochodzili oni z tej samej wsi. Tak wi c do izby i szopki
przyby o 6 nowych lokatorów.
W styczniu 1943 r. zi Wandersmanów, Naftul, nie wytrzyma nerwowo i wyszed na wie . Nieszcz liwie natkn si na ob aw zrobion przez nie266
mieckich andarmów. Zosta schwytany. Bronis aw dowiedzia si o tym nast pnego dnia rano. Powiadomi rodziców. Uradzono wi c, e przechowywani
ulotni si nast pnej nocy. Tak si te sta o. Nie uda o im si jednak przej
przez pier cienie ob aw. ona Naftula zosta a zastrzelona, reszta rodziny
zamordowana w kilka dni pó niej w Miechowie. W rodzinie Kucharskich trwa
stan pogotowia. Byli gotowi do ucieczki, czuwano na zmian . Min tydzie .
Starzy Kucharscy si uspokoili.
29 stycznia by dniem tragedii wsi Wierzbica i rodziny Kucharskich. By o to
w pi tek rano. andarmi przyjechali du grup ze schwytanym Naftulem.
Ten poprowadzi ich najpierw do zagrody Ksi ków. Znaleziono tam ukrytych w
omie dwóch ydów. Rozstrzelano ich na miejscu wraz z ca rodzin
Ksi ków. Nast pn ofiar by Nowak. Rozstrzelano go wraz z 5-letni córeczk
i wyci gni tym z kryjówki w stajni ydem. Pó niej andarmi z gromad sp dzonych si mieszka ców Wierzbicy otoczyli cha upk Kucharskich. Naftul
zezna , e tu si ukrywa z rodzin , pokaza przepierzenie w szopie.
Najpierw wyprowadzono rodziców Bronis awa i 80-letni babk . Pad y
pierwsze strza y, nast pnie wypchni to z domu Bronis awa. Odwróci na moment g ow , gdy pad strza . Ten ruch g owy uratowa mu ycie. Strza mierzony w potylic przeszy mu czaszk nad skroni . Pad w szoku na ziemi , ale
nie straci przytomno ci. Us ysza jeszcze ostatni krzyk 11 -letniego brata, Bolka, i przerwany strza ami szloch 7-letnich braci bli niaków, Józia i Stefcia.
Le
w ka y krwi, nie wie, jak d ugo. S ysza jeszcze strza y we wsi i lamenty ludzi. Podniós si , gdy us ysza dzwonki sanek z oddalaj cymi si katami
Wierzbicy. Po omacku dowlók si do izby, po
si do ka.141
Odnalaz go so tys, który przyszed z lud mi grzeba pomordowanych.
Ukradkiem zawieziono go do Koz owa, do lekarza, który za
mu prowizoryczny opatrunek. Wójt z Koz owa, mimo hitlerowskich zakazów, da mu
skierowanie do szpitala do Miechowa, dok d dowieziono go nast pnego
dnia na saniach ukrytego w s omie. Leczono go tam kilka miesi cy, ukrywaj c
przed licznymi kontrolami andarmów. Bronis aw straci jednak wzrok na zawsze. Potem dowiedzia si , e ocala równie ojciec. Straci tylko jedno oko. Wykrwawiony, dotar do domu rodziny w oddalonej o 7 km do innej wsi.142
141
„Trybuna Ludu" 1968, 9 VI (nr 158). Wg opowiadania Bronis awa
Kucharskiego, który pracuje obecnie we wroc awskiej szczotkarskiej
spó dzielni rzemie lniczej „Niewidomy". „Z rodziny pozosta on i brat, który
prze wojn wywieziony na roboty do Rzeszy". O egzekucji w Wierzbicy
pisze te T. Seweryn.
142
Wg artyku u F Z. Weremieja Cena polskiej pomocy. 33 ywcem spalonych w Ciepielowie. „WTK" 1968, 26 V (nr 21).
267
4. 2. 7.
Zofia Olas o wydarzeniach w Siedliskach
Siedliska to wie le ca 4 km za Miechowem, tu przy szosie na Warszaw . Dua wie . Dom Baranka stoi w samym jej rodku. Mieszka w nim teraz siostrzenica Baranka i jej m ; jedyni bodaj od czasów okupacji przybysze z zewn trz. Czas p ynie w Siedliskach spokojnym rytmem, ma o kto przyje a,
ma o kto wyje a w ka dym razie ma o kto ze starszego pokolenia. Dom
Baranka te prawie nic si od tamtych czasów nie zmieni . Stoi, jak sta a stanowi ca przed enie chlewu przybudówka, w której ukrywali si czterej miechowscy krawcy; nie ma tylko pi trowych pryczy, na których spali. Jest studnia, pod
któr ich rozstrzelano. Wybudowana tu przed wojn porz dna stodo a zachowa a w swoich nie pociemnia ych jeszcze deskach lady kul, którymi
zabito Baranka, jego on i dwoje dzieci. Równie ostra jest we wsi pami tego
najbardziej dramatycznego w historii Siedlisk wydarzenia, pami zadziwiaca dok adno ci szczegó ów. Odtworzenie prawdy o yciu i mierci Baranka nie
jest wi c rzecz trudn . By jednym z najlepszych gospodarzy we wsi, ka dy go
zatem zna i „uwa ". Na pokaz jego mierci Niemcy, zgodnie ze sw zasad ,
sp dzili wszystkich bli szych i dalszych s siadów - wiadków jego umierania jest wielu. Oto ich relacje:
„Ja wtedy jak raz wróci em ze stró y, bo to za Niemca noc w noc paru
ch opa musia o stró owa po wsi, i k ad em si spa . Widz przez okno:
andarmi jad od Miechowa. By a jaka 5 rano, dopiero si rozwidnia o, bo to
by a po owa marca. To ja naci gam na chybcika buty, kapot i lec na drog :
pod ug prawa powinienem by by jeszcze na stró y. Widz z daleka, e Niemcy stan li przed Barankiem. Nic mi to jeszcze nie podpad o, Baranek by u nas
W Ciepielowie S t a r y m spalono: Adama Kowalskiego, jego on , Bronis a, i 5 dzieci - Janin (16 I.), Zofi (12), Stefana (6), Henryka (5), Tadeusza (1
rok); Piotra Obuchiewicza, jego on , Helen , i 4 dzieci - W adys awa (6 I.), Zofi
(3), Janin (2), syna (7 mie .), oraz dwu m czyzn ydów nieustalonego nazwiska; W adys awa Kosiora, jego on , Katarzyn , i 6 dzieci w wieku od 6 do 18 lat:
Aleksandra, Tadeusza, W adys awa, Mieczys awa, Iren , Adama, oraz Henryk
Kordula (13 I.).
W R k ó w c e : Piotra Skoczylasa (58 I.), jego córk , Leokadi (8), oraz
Mariann Ki ci sk (68); Stanis awa Kosiora (40 I.), jego on , Mariann (27),
i dzieci -Jana (8), Mieczys awa (5), Mariana (4), Teres (3). Adam Kowalski
by bratem matki Marii Bieleckiej (Ludwiki z Kowalskich Mirowskiej), Helena z
Kowalskich Obuhiewiczowa - jej siostr . Ciepielów i R kówka le w pow.
Lipsko woj. kieleckiego. Wies aw Romanowski.
268
naczelnikiem nad stró , my sobie: mo e Niemcy co od niego chc . Id
wi c na swój rejon i stró uj . A tu lec ch opy i wo aj , e Niemcy szukaj ydów
u Baranka i wszystkim ka tam przyj . Id . Widz , e przed domem stoi andarm. Ludzi ju kupa. Paru ch opów rozrzuca dach nad chlewem. Przepycham
si z g upia frant do rodka, e ja niby do naczelnika z meldunkiem ze stró y.
Widz - w obej ciu pe no Niemców z Sonderdienstu. Pilnuj Baranka, Barankow i tych, co rozwalali dach. Przesmykn em si do Baranka. On mnie
tylko zapyta : «Byli ju u kogo?» Mówi : «Nie, jechali prosto do ciebie. A on: «To ja
ju przepad em.» Kto jak kto, ale on wiedzia , co go czeka. Sam przecie na
zbiórce stró y czyta nam niemieckie rozporz dzenie, e za pomaganie i przechowywanie ydów jest kara mierci. I ani mu g os wtedy nie drgn ... To by mocny ch op".
„Ja my , e on to zrobi nie z odwagi, ale z pobo no ci. Ca a ich rodzina by a bardzo pobo na. A ba , to on si ba . Jak kto do niego przyszed ,
to prawie nigdy nie wpuszcza do rodka, tylko stawa w progu, r ce opiera o
odrzwia i tak z cz owiekiem rozmawia . Zaszed em ja raz do niego, nie wiem
ju po co. On mnie tak trzyma w sieni, a ja s ysz , e w izbie terkocze maszyna do
szycia. To ja mówi : «Có to, warsztat krawiecki
cie otwarli?» I roze miaem si . A on mówi mi, e to siostra ony przyjecha a z Biskupic i szyje co dla
dzieci. Nawet bym uwierzy , tylko mi podpad o, e zblad i jakby si czego
przel . I zaraz wyszed ze mn , e niby ma co na wsi do za atwienia".
Pami tasz, stara, jak on wtedy wszed do ko cio a? Ludzi a zatka o. On,
taki pobo ny, wszed do ko cio a, podszed pod wielki o tarz i stoi: w czapie na g owie! Dopiero, jak go kto szturchn , to oprzytomnia , poczerwienia i t czapk ci gn . I to si wyra nie widzia o, jak on si zmieni . Taki
si zrobi milcz cy, zamy lony, e potrafi min cz owieka na drodze,
jakby to by s up - zupe nie go nie widz c".
„Barankowa te si ba a. Przechodz ja którego wieczora ko o ich domu. S ysz p acz. Podchodz bli ej. Widz , e Barankowa stoi w ciemnym
oknie, zas ania sobie chusteczk usta, eby nie by o s ycha , i tak strasznie
jako p acze, jakby jej mia o serce p kn . Mówi : « ucu (bo jej by o
ucja), có ci to? Sta o si co, na rany boskie, czy co?» A ona zaraz ucich a
i mówi: «Ee, co by si mia o sta , Anielciu? Tak mnie tylko nasz o.» I
cofn a si do izby. Barankow ca a wie lubi a. A dziw, bo bardzo by a
pi kna kobieta i poniektóra baba mog aby by o ni zazdrosna. Ale ona nie
dawa a powodów do plotek. wiat a by a przy tym jak ma o która. Ona jedna we wsi po ycza a z miasta ksi ki i jak tylko mia a woln chwil , czytaa. Wzorowo prowadzi a dom, wychowywa a dzieci. Bardzo mia a tych
ch opaczków udanych. Jak ich zabili, to m odszy mia 10 lat, a starszy 12".
„Jak trzeba by o kupi ywno , to oni posy ali tych ch opaczków. To
byli bardzo nie miali ch opcy i zawsze si trzymali razem. Ja by em wtedy
269
wyrostkiem. Pami tam, gramy razem z kolegami w pi , tam, za wsi , na
ce. Oni obaj id gdzie z koszykami. My wo amy do tego starszego: «Heniek, chod pokopa .» On nam odpowiedzia , e nie mo e, bo go tata posya do Podmiejskiej Woli. Patrze , a za jaki czas wracaj z powrotem i uginaj si obaj pod tymi koszykami. To my my im tam zajrzeli: tam by y
jajka, mas o, kury. Pó niej po tych wypadkach to my si tak dorozumieli,
e oni dla tych ydów skupywali t ywno ".
„Baranek, jak ju ci Niemcy do niego przyszli, to tylko o jednym my la :
eby te dzieci jako schowa . W tym pierwszym zamieszaniu uda o mu si
im powiedzie , eby si schowali pod ób. To oni si schowali. Ale jak
Niemcy zobaczyli, e dzieci nie ma, to przerwali szukanie ydów i zacz li
szuka dzieci, i znale li. Zamkn li je potem w izbie i kazali ich pilnowa tu
jednemu ze wsi, co zna troch niemiecki, niejakiemu K. Ci, co stali na
drodze, mówili potem, e te ch opaczki chcia y ucieka przez okno i e
mo e by im si uda o, bo andarm, co sta przed domem, odszed akurat na
drugi róg, ale K. ci gn ich z powrotem z okna do izby. Jak te mia sumienie... Cho on ju teraz na boskim s dzie i nie ma co le o nim mówi ".
„A inni to nie wyci gn li starej Kopciowej zza pieca? A tak prosi a:
«Zlitujcie si nade mn , nie dajcie mnie na mier .» I co? Nie dali?"
„Teraz jak cz owiek o tym wszystkim my li, to mu si zdaje, e inaczej
by si zachowa . Ale wtedy to co innego. Wtedy w tym obej ciu u Baranków to by a taka groza, e nie do opisania. Kto widzia Niemców przy robocie, to wie, e oni tak groz umieli robi . ydów, jak ju ich wywlekli,
to nie zabili od razu na miejscu, tylko kazali im i na drugi koniec podwórka, pod studni , i tam ich dopiero zabili. eby wszyscy dobrze widzieli. I do ka dego z nich strzelali po kilka razy - do jednego to a 7, cho on
ju za pierwszym strza em nie . A Baranków to prowadzili od domu a
pod stodo , jeszcze dalej ni ydów. Jemu dali do r ki klucz i kazali otworzy stodo . Tam im kazali kl kn pod zapolem i kl cz cych zabili".
„Prowadzili ich na mier na oczach wszystkich, a nikt nie drgn , taki
by strach. Ludzie stali jakby skamienieli. Oni te szli jakby skamienieli, tak
sztywno wyprostowani jak do lubu, tylko, e twarze to ju mieli jak nieywe. Ona by a w ró owej halce i jego kufajce narzuconej wprost na bielizn , a on by w spodniach i koszuli. A cisza to by a taka jak w ko ciele,
jakby dech w ludziach ci o. Dopiero jak wyprowadzili dzieci i prowadzili
je do stodo y, a one si tak trzyma y za r ce i trz y, i sz y, to p acz si
podniós . Niemcy wycelowali w ludzi karabiny i wo ali: «Ruhe, Ruhe!» Jak
wszystkich pozabijali, to wybrali paru ch opów, kazali im zaprz c konie i
uwi za ydów za nogi do orczyków i tak ich tymi ko mi wywlec za stodoi tam zakopa . Baranków i dzieci pozwolili pochowa na cmentarzu, ale
bez pogrzebu, zaraz. To my ich owin li w prze cierad a i tak pochowali,
270
bez trumny, wprost do ziemi, tyle e na s omie. Kopciowa te jest pochowana na cmentarzu, ale osobno".
„Kopciowa to by a te ciowa Baranka, razem z nimi mieszka a. Niemcy
bardzo za ni szukali. Ale jak si to piek o u nich zacz o, to ona wcisn a
si za piec. By w drugiej izbie taki wielki piec, bielony, jak to na wsi. To
ona si wcisn a mi dzy ten piec a cian , bo to by a taka starowinkachucherko, wi c si zmie ci a, a Niemcom nie przysz o na my l tam szuka .
Za to na odjezdnym zapowiedzieli ch opom, e maj w ci gu 24 godzin
dostarczy na andarmeri star Kopciowa, yw czy umar . A jak nie, to
oni przyjd i rozstrzelaj 40 ch opa. No, to jej szukali. Który j namaca za
tym piecem i wywlók . Wie li j na t andarmeri podwod , ko mi. Stary
N. j wióz , on opowie".„Ju ci, wioz em j . Trzech nas j odwozi o, ale
konie by y moje. A co my mieli robi ? 40 ludzi na mier wyda ? Bóg
niech mnie s dzi, ale ja tej mierci nie mam na sumieniu, to by mus. Nawet
gdybym chcia pozwoli jej uciec, to tamci, co byli ze mn , nie daliby.
Jeden ba si drugiego. Bo to jedno by o pewne, e na Baranków by donos:
Niemcy szli do chlewa jak po sznurku i od razu wiedzieli, w którym miejscu zrywa dach, wyliczyli sobie to miejsce krokami. Ten kto , kto doniós
na Baranków, móg donie i na mnie. A jeszczem ca y cierpni ty od tego
widoku, jak to si ko czy amanie niemieckich rozkazów. Jeszczem mia w
oczach Barankow , tak , jak j zobaczy em w stodole, z wyp yni tym
okiem i gar ciami pe nymi w osów, które wida rwa a w godzin mierci.
Com sobie pomy la , e moje dzieci mog yby tak le
jak tamte niebo ta,
z rozwalonymi g owami - tom zacina konia".
Pojecha am do Strze owa, do Juliana Piwowarskiego, na jeszcze jedn
rozmow . Powiedzia mi: „Nie, w sprawie Baranków nie by o adnego
donosu. Przynajmniej w tym sensie, w jakim to si zwyczajnie rozumie.
Tam by o co innego. Otó w Miechowie dzia a w ramach AK komórka
legalizacyjna, która wyrabia a papiery osobiste.
Ta komórka pracowa a nie tylko na rzecz «spalonych» cz onków organizacji, ale równie na rzecz u miercanych i szczutych ydów. Kennkarty
wypisywa pracownik magistratu Marian Urba ski, ps. «Pisarz», a robi to
w oparciu o metryki dostarczane przez Franciszka Grzebielucha, ps. «Organ», miechowskiego organist . Zd
on wystawi tych metryk ok. 400,
w tym kilkadziesi t dla ydów. Metryki i Kennkarty wr cza ydom pracownik s du, Bronis aw Falencki. Oczywi cie w gr wchodzili tylko ci
ydzi, którzy ze wzgl du na swój wygl d mieli szans przechowa si na
«aryjskich papierach. Je li mieli wybitnie semickie rysy, Falencki pomaga
im znale schronienie u znajomych ch opów. Tak w nie skierowa czterech do Baranka. No, i raz zdarzy o si nieszcz cie. 12 III 1943 r. Niemcy
271
zatrzymali w Przemy lu ydówk , Mari Bochner, córk znanej i szanowanej miechowskiej rodziny.
Usi owa a ona przedosta si przez granic na lewych papierach, dostarczonych przez Falenckiego. By a przes uchiwana, wyda a go. 13 [III] Falencki
ju by aresztowany. On te nie wytrzyma przes uchania; torturowali go, ciskano mu kleszczami j dra. Sypn . «Organ», w por ostrze ony, uciek razem z
rodzin . Ukrywa si do ko ca wojny. Baranek i kilkunastu innych wydanych
przez Falenckiego ponie li mier . Falenckiego wywieziono do O wi cimia.
Ja bym si go nie podj s dzi . Tak samo jak i tych, co dostarczyli do Miechowa star , bezbronn Kopciowa. Ja pani co powiem. Mam 85 lat i patrz na
ludzkie sprawy ju troch z tamtego brzegu. Wiele widzia em. Wiem, jak
si jest strach i jak cynicznie pos ugiwali si t si Niemcy. Dlatego wiem,
e bywaj w yciu takie sytuacje, w których eby si zachowa po ludzku, trzeba
by wi cej ni cz owiekiem. A bohaterzy nie rodz si na kamieniu".143
4. 2. 8.
Irena Zieli ska z Raciborza o ofiarach na Wo yniu
By o to w 1942 r. Mieszkali my na Wo yniu. Wojna mnie i moj rodzin zap dzi a do nadle nictwa w opatyniu. By y to dawne dobra Radziwi ów z
yki. Nadle nictwo mie ci o si w g bi lasu, oddalone o wiele km od
kolei. 18 km od nas znajdowa a si miejscowo Cuma , gdzie mie ci a si
administracja lasów i tartaków oraz andarmeria niemiecka. W odleg ci 5 km
od nas, po ród lasów, znajdowa a si male ka wioska, a raczej chutor; nazwa a
si Obórki, by o tam 12 czy 15 gospodarstw. Mieszka cy stanowili jeden ród
Trusiewiczów i jeden czy dwa domy nale y do Domaleskich. By a to
szlachta za ciankowa. W tych lasach przebywa y oddzia y partyzanckie. W
czasie opisywanej przeze mnie tragedii na pewno ich nie by o w okolicy, boby
nie dopu cili do tego, co si sta o.
Latem 1942 r., kiedy zacz o si na tym terenie prze ladowanie ydów,
lasy zaroi y si od uciekinierów. W drodze do Kiwerc znajdowa o si miasteczko Zofiówka, wybitnie ydowskie, sk adaj ce si z paru tysi cy mieszka ców, sami garbarze, jednej rodziny polskiej i jednej ukrai skiej. Pami tam, by o
to mniej wi cej w porze niw, gdy Niemcy zacz li mordowa ludno
ydowsk Zofiówki. Kto zdo zbiec, ten kry si w lasach, a Niemcy ma ymi
oddzia ami niech tnie zapuszczali si w lasy. ydzi z Zofiówki korzystali z
pomocy i opieki obórczan. Ci piekli chleb i w miar swoich mo liwo ci ywili
ich i niejednokrotnie udzielali im swojego mieszkania.
143
W adys aw Bartoszewski i Zofia Lewinówna, „Ten jest z ojczyzny
mojej“ Warszawa 2007, s.622-624.
272
Kto doniós , do Gestapo, e obórczanie pomagaj ydom, i w dniu 8 XI
1942 r. w godzinach rannych zobaczyli my kilka ogromnych autobusów
wype nionych gestapowcami i policj ukrai sk . Przeje
y ko o naszego
domu, udaj c si do lasu, i wtedy z przera eniem zobaczyli my, e kieruj
si w stron Obórek. Niemcy wspólnie z policj ukrai sk otoczyli wiosk i kto
wszed do wsi, ka dego wpuszczali, ale wie by a otoczona g stym kordonem.
Wpadali do mieszka , robili rewizje w poszukiwaniu ydowskich rzeczy, m czyzn, których zastali, zabrali do Cumania, do tamtejszego wi zienia. Do dzi
mam w oczach widok, jak ich prowadzili do kolejki w skotorowej ko o moich
okien, widzia am ich zbitych, posiniaczonych, a czarnych, skutych za r ce.
Prowadzi o kilku Niemców pod broni .
Po kilku dniach Niemcy ponownie wie otoczyli i wszystkich mieszka ców, którzy jeszcze pozostali, oraz ludzi z s siedniej wsi, którzy zajechali w tym
dniu do Obórek, wymordowali, nie wy czaj c starców i niemowl t. 0 ile
wiem, ocala tylko jeden m ody cz owiek, Feliks Trusiewicz, który ukry si
gdzie i nie pokaza si w domu przez ca y czas. Aresztowanych m czyzn okupanci równie wymordowali w Cumaniu. Po tej rzezi sp dzono ch opów z
innych wsi i kazano im grzeba trupy. Przez par dni widzia am, jak ko o nas
prowadzono krowy, winie, wieziono na furach drób, zbo e i wszystko, co tylko
mog o si przyda , a wie spalono, przeorano.
List do redakcji „Trybuny Ludu", 22 V 1968 (nr 140)
Franciszek Wronowski wraz ze swoj on , Rozali , we wsi Zawóz, gm. Wo kowyja, pow. leski, udzielili pomocy rodzinie ydowskiej Nusbauma, który
by ich s siadem, wykopuj c w kupie obornika du jam , a w niej obijaj c
deskami, pozostawiaj c tylko ma y otwór, przez który podawano ywno .
Poniewa szowinizm ukrai ski spod znaku „Tryzuba" mia na celu wyniszczy nie tylko ydów - ale i razem z nimi ludno polsk , pilnowano stale domu
F. Wronowskiego, przewa nie nocami; zauwa ono jednej nocy, jak otwierano
otwór i podawano ywno dla Nusbauma, po czym bezzw ocznie doniesiono
na Gestapo do Wo kowyi, sk d przyjechali oprawcy i ukrai ska policja,
zabrali Franciszka i Rozali Wronowskich wraz ze ydami, tak e po nich
zagin wszelki lad po dzi dzie .
Leon Ferenc, równie w Zawozie, da schronienie swemu s siadowi Majerowi. Umie ci go w stodole w sianie, nie na d ugo, bo tak samo Ukrai cy
donie li do Gestapo, po czym natychmiast zosta wywieziony razem ze ydem do
obozu, gdzie znalaz mier .
Micha Fenczak ze Zawozu przyszed z pomoc rodzinie ydowskiej,
pomagaj c ywno ci w ukryciu, lecz ta pomoc zosta a zauwa ona przez Ukraców i doniesiona do Gestapo. Zosta wywieziony do obozu, zgin mierci m cze sk za pomoc ydom.
273
Piotr Koncewicz ze Soliny, na tzw. Werlesie przysió ek, przetrzymywa
3 osoby rodziny ydowskiej Scheinerów z Horodka, od pierwszego dnia ucieczki
do wyzwolenia 1944, wrzesie . Rodzina by a umieszczona w lesie w
kryjówce, dok d Koncewicz stale donosi z domu ywno codziennie; szcz cie
dopisa o jedynie dlatego, e dom sta na odludziu, w lesie, nikt si nie spodziewa ,
eby kto z ydów tam si ukrywa . Ciekawym jest, e tylko ludno polska,
rozrzucona ma ymi grupami po wsiach w mrowisku ukrai skim, sama by a naraona na prze ladowania ze strony ukrai skiej - dawa a pomoc ydom, nie bacz c na niechybn mier ze strony Gestapo.
4. 2. 9.
Trzydziestu trzech ywcem spalonych w Ciepielowie
Janek wuja Adama [Kowalskiego] mia 17 lat i uczy si krawiectwa u
mojego brata, Jana Mirowskiego. Z wieczora 5 XII kaza brat przyj Jankowi
do szycia wcze niej ni zwykle. Zbli o si Bo e Narodzenie, roboty si
uzbiera o, klienci przypominali bratu, eby im terminów dotrzyma . Ciotka
Bronis awa obudzi a ch opca po 4 rano i wyprawi a do warsztatu. Ojciec wsta o
5 i niebawem us ysza samochodowe motory na szosie. Wyszed na dwór.
Patrzy, a z samochodów wyskakuj Niemcy i obstawiaj zagrod Obucha i wuja Adama. Do ojca podbieg jaki Niemiec i przez t umacza dopytuje si o ró nych ch opów. Wystraszony ojciec pobieg do swego brata Jana, który
Ciepielowowi so tysowa . U niego te ju byli Niemcy, a stryj szeptem ojcu
powiedzia , e oprócz Obucha i Kowalskiego otoczyli domostwo Piotra Skoczylasa w R kówce i W adys awa Kosiora oraz Stanis awa Kosiora na Starym
Ciepielowie. W mig ca wie zelektryzowa a wiadomo , e ma a Henia
Kordulówna zasz a po co do domu Skoczylasów i teraz Niemcy stamt d nie chc
jej pu ci , cho ona Skoczylasom ani kuzynka, ani bliska s siadka, e zastrzelono
starszego syna Kosiorów, który w pobliskiej wsi zbo e m óci .
Samochody przez ca y dzie przyje
y i odje
y, pozostawieni wartownicy czujnie strzegli zagrody Obuchów i Kowalskich. Poza tym nic si nie
dzia o. Ludzie nawet nabrali otuchy - mo e znudzi im si i wynios si ze wsi...
Ojciec odwa
si zagadn Niemców o znaczenie ich obecno ci na zagrodach. Odp dzili go, a zrozumia z ich krzyku „Juden", i „polnische Banditen".
W po udnie zorientowali my si , e Niemcy nie wynios si st d z pustymi r kami. Dot d nikt z Kowalskich nie wychyla si z mieszkania. W po udnie
trzeba by o inwentarz nakarmi . Wuja Adama dopuszczono do byd a, ale
szed tam pod karabinami wycelowanymi mi dzy opatki. To nie by dobry
znak. Przed zmrokiem do Obuchów zajecha samochód.
Po chwili znalaz a si na nim stara ciotczyna maszyna do szycia, kufer,
jakie stare graty, nawet dzie a do chleba. Wiejski zwiad doniós , e „bogactwo"
to zawieziono „na Górki", gdzie w dawnym pa acyku Targ owskich przejciowo znajdowa si Gendarmeriepost. Niezrozumia a wydawa a si grabie
274
rozklekotanych taboretów i wys onej dzie y, ale te niezupe nie jeszcze
rozumieli my „naród panów"... Okropnie wlok y si godziny. Dzie stawa si
niesko czony. Nikt nie rozpala pod kominem, nikt chleba do ust nie w
.
Popo udniowy szron zacz w azi na szyby pies podwin ogon i wcisn si
pod kuchenn aw . Podobno psy umiej zwietrzy id ce nieszcz cie.
Kowalskich wyprowadzili z domu. Ca rodzin wiedli do Obuchów. Na
przedzie szed wuj Adam, trzymaj c za r ce ch opców - He ka i Stefana,
jak to z nimi czasami na spacer wychodzi , tylko g owa mu ku ziemi obwia i nogami bezsilnie pow óczy . Za nim ciotka Helena [!] tuli a w ramionach male kiego Tadka, a za matk sz y Janka i Zosia. Janka by a w nowych
„oficerkach", które jej ojciec dopiero co sprawi . Wlekli si , otoczeni rojem
daków,
ami bagnetów ponaglaj cych ich do szybszego kroku. Ciotka
odwróci a g ow w stron naszych okien. Pewnie chcia a po egna nas spojrzeniem, ale Niemiec zdzieli j w kark kolb karabinu, e omal nie zary a
twarz w brudny, zadeptany nieg. W drzwiach chaty Obuchów oderwa a Tadzia od piersi, jakby go chcia a poda Niemcowi, zapewne b aga a o zmi owanie dla male stwa. Pchn j Niemiec tak silnie, e od futryny drzwi si odbi a
i run a gdzie za próg cha upy. Drzwi dok adnie zamkn li, klamk drutem
unieruchomili i wie cem rozstawili si wokó chaty. Chata Obuchowa by a
licha, ot, sterta stoczonych robactwem belek, przykrytych s omian czap . Na
silnym wietrze skrzypia a, a zmursza e wi zki poszycia py em odrywa y si
od dachu. Sta am w oknie i patrzy am, co te teraz b dzie z trzynastoma moich
najbli szych, uwi zionych w ciasnej, próchniej cej chacie. Niemcy, jak czarne
upy, stali na niegu, na co czekali. Raptem na szarzej cym firmamencie w
trzech miejscach rozla a si bladoró owa smuga. Ros a w gór i gwa townie
przechodzi a w chwiej
si czerwie . „ una - szepn ojciec i od razu utrafi :
- Obu Kosiorów i Skoczylasa pal !" Na te uny Niemcy wyczekiwali. Dwu z
nich podesz o pod chat Obucha. Jednocze nie zakre lili ramionami uk i
padli na nieg. Huk targn powietrzem, zadzwoni y szyby w naszym domu, z
Obuchowej cha upy przez wyrwane okna posypa y si drzazgi i straszny ryk
ludzki uderzy w niebiosa. To by o z udzenie, ale zdawa o mi si , e ryk ten
rozszczepia si na wycie Adama i Piotra, na wrzask obu ciotek, pisk dziewcz t,
skomlenie Tadzika i najm odszego, 7-miesi cznego syna Obuchów, któremu
jeszcze nie zd ono imienia da na chrzcie. Po chwili ryk opad , przeszed w
acz i wo anie. Który z Niemców zbli si do cha upy i pal cy si wieche s omy przy
do strzechy. Ogie szybko uchwyci si poszycia, chciwymi klinami bieg w gór i na boki, a ca a strzecha przemieni a si w jeden wielki
omie .
Buchn k b z otych iskier i czarna chmura dymu zakot owa a si nad
cha up . Dach zwali si do rodka. Znowu ryk nieludzki dobieg poprzez
szyby. A z nim i miech, i niemieckie okrzyki rado ci. Po chwili z omotem
275
wypad y drzwi gorej cej cha upy i z sieni wybieg o dziecko. Lecia o na
lep przed siebie, r koma rozgarniaj c powietrze, bo zapewne dym oczy
mu pok sa . Nad ró owym od po ogi niegiem miga y buty z cholewkami
i roztargany warkocz skaka po jej plecach. Janka! Janka ucieka a z p on cego grobu! Niemcy podnie li karabiny, ale nie mierzyli w dziecko. My laam, e oto cud si dzieje, e kat pozwoli unie m ode ycie wybrance losu,
której piek o nie chce ywcem strawi . Naiwna by am! Oni chcieli poigra .
Chcieli nam i dziecku da chwil nadziei, by t nadziej spot gowa bole .
Pad y strza y. Janka, podci ta pociskami, wygi a si do ty u i rozrzucaj c ramiona, leg a na niegu. Zbli yli si do niej jak hieny, pochylili si nad
dziewcz cym trupem. Czy szukali resztek tycia w jej oddechu, by jej t
resztk pozostawi ? Nieprawda! Skusi y ich nowe buty dziewczyny. ci gn li je z trupa brutalnymi szarpni ciami, a potem taki jeden z apa j za warkocz
i ci gn po bruzdach, by podnie za kark jak wór mieci i rzuci w p omienie. W p omieniach za ci gle odzywa y si j ki. Bezwietrzny wieczór i
spróchnia e drewno nie mog o przy pieszy konania...
Za nasi ciepielowscy ludzie doliczyli si ilo ci spalonych wraz z chat
Obucha. Szkieletów by o 15. Czyli na tym stosie, oprócz mojej rodziny,
sp on y jeszcze dwa ycia. Czyje? Niemcy powiedzieli ojcu: „Juden" i „polnische Banditen".
Niemcy odjechali. Pozosta a sterta popio u, ogromna rana w sercu i matka,
coraz wyra niej wpadaj ca w ob d. Zmar a przed 3 laty w ob kaniu. Do
ostatniej chwili rozmawia a z Helen , Adamem, Piotrem i ich dzie mi, zrywa a
si w ród nocy z krzykiem: „Niemcy jad !" Jej zmarnowana ob kaniem cz
ycia to taka dop ata do grudniowego rozrachunku.
A Janka Kowalskiego, który przypadkiem wtedy ocala z masakry, ludzie si odci gn li od przer bli, w której chcia przeci swoj rozpacz. Potem przecie by skazany na mier i Niemcy go tropili. Ko ata si z k ta w k t, z
dziury w dziur , jak ko atali si ciepielowscy ydzi, z których losem los
Janka sta si jota w jot jednaki.
I wtedy w tych ci kich chwilach mieszka cy wsi Cisie otworzyli swoje
ubogie domy dla zaszczutych przez okupanta wygna ców. Ludzie z gwiazSyjonu na r kawie znajdowali tu pomoc i opiek . Ju w pierwszych
miesi cach 1942 r., kiedy Niemcy rozpocz li na tym terenie masowe wyniszczanie Polaków pochodzenia ydowskiego, gospodarz Kieliszczyk
ukrywa dwie ydówki z Ceg owa: Freide i Fatim , wraz z ich dzie mi. W
drugim gospodarstwie wychowuje si 2-letnia dziewczynka ydowska,
Jab onka. U W sowskich nad obórk mieszka rodze stwo Estera, Jojne i
Mendel Goldsteinowie i Moszek z Ceg owa.
Na wsi trudno ukry jakiekolwiek wydarzenia. Tu wszyscy i wszystko o
sobie wiedz . To nie miasto, gdzie mo na si wtopi w t um, zaszy w
276
murach mieszkania. Wie wie wszystko i wie te , co j czeka za wykrycie
pomocy ydom - przypominaj o tym przybite do drzew plakaty, z podpisem os awionego kata pow. Mi sk Mazowiecki, Schmidta: kara mierci. S
twardzi i solidarni. Ostrzegaj zagro onych, przewo c do innej wsi Freide,
Fatim i ma Jab onk . Pozostaje tylko czwórka ukryta u W sowskich.
W tragicznym dniu pada deszcz. Ludzie, zm czeni po dorocznym odpucie na w. Jana, który odbywa si w ich parafii, w Ceg owie, spali jeszcze,
kiedy pad y pierwsze strza y. Nim oprzytomnieli, podwórza gospodarstw
zaroi y si niemieckimi andarmami z Mi ska Mazowieckiego i Mrozów.
Wyci gali ludzi prosto z
ek, sp dzaj c na wiejsk drog . Oto relacja
pozosta ej przy yciu córki W sowskich - Danuty Kaczorek-W sowskiej:
„Obudzi y mnie strza y. W koszuli podbieg am do okna, chc c ucieka .
Sta tam Niemiec z wycelowanym we mnie karabinem... Inni wpadli przez
drzwi i ustawili nas pod cian . andarm strzeli do brata, le cego jeszcze
w ku. Nie trafi . Weszli nast pni Niemcy i wypchn li nas wszystkich na
drog . Rozbijali sprz ty, wywalili okna i drzwi, strzelaj c na o lep. Widzieli my, jak z obórki wyskoczy a na pole Estera, a pó niej jej bracia... Zdo ali
przebiec tylko kilka metrów... Uda o si tylko naszemu czwartemu lokatorowi, Moszkowi z Ceg owa. Wykorzysta on jakim cudem zamieszanie na
drodze przy formowaniu konwoju i zdo uciec do lasu.
W domu pozosta jeszcze ojciec. Ukry si w kominie, w specjalnej
skrytce. Nas wszystkich, wraz z m czyznami ca ej wsi, pognali do Ceg owa. Kiedy odchodzili my, nasz dom i kilka innych sta y ju w ogniu... Przyprowadzili nas na plac przed ko cio em. Nie by o dochodzenia, kto winien.
List strace ców Niemcy zrobili na poczekaniu. andarmi Schmidt, Rupich, Vogel i inni wyci gali z grupy tych, których skazywali na mier , i
ustawiali w szeregu. Byli tam wszyscy moi najbli si. Do mnie podszed
Schmidt i zapyta , która z kobiet jest moj matk . Kiedy pokaza am, wyrwa
jej torebk z r ki i wepchn mi j . Brat rzuci si do matki, czule j egnac. Pilnuj cy ich andarm chwyci go i w czy do szeregu. Mnie ju ludzie
do matki nie pozwolili podej . Dotar tylko do mnie jej list - kilkana cie
ów skre lonych do ksi dza.
Otoczeni Niemcami skaza cy przeszli przez podwórzec ko cielny i tor
kolejowy. Po chwili us yszeli my terkot karabinu maszynowego... T um sta
os upia y i bezradny. A andarm Schmidt mówi nam: «Kara, jak ponosz
w tej chwili ci ludzie, to kara za amanie zarz dze niemieckich. Nast pnym razem - ostrzega - zginiecie wszyscy, a wasze domy zrównane zostan
z ziemi .» Podszed do mnie brat ojca i powiedzia , e ojciec równie zosta
zabity, kiedy wyskakiwa z p on cego domu. Zosta am sierot , zdan na
asne si y. Mia am wtedy 14 lat".
277
Tyle relacji naocznego wiadka tragedii. Ja widzia em t masakr z okien
poci gu. Egzekucja odbywa a si za peronem kolejowym stacji Ceg ów.
Poci g osobowy zd aj cy z Siedlec do Mi ska Mazowieckiego wjecha na
peron w chwil po bestialskiej egzekucji. Kiedy ruszy ze stacji, za domkiem
dró nika kolejowego ukaza si niesamowity widok: sk bione, le ce jedno
na drugim cia a ludzkie, a nad nimi andarmi z pistoletami w r ku, dobijacy yj cych. Po lewej stronie pali a si wie Cisie.
Min o prawie 25 lat od tego tragicznego dnia. Ludzie, którzy prze yli,
nie zapomnieli o tych wydarzeniach. Jednak ani rodziny W sowskich, Szyperków, Saskich, Rzysków, Sinatrów i innych, które straci y swoich najbli szych, ani Dziurdziowie, Gromulscy, Pytlakowie, Braniccy, Kieliszczykowie,
którzy stracili ca y swój dobytek - nie upominali si o uznanie i wynagrodzenie swoich strat. yj cicho i bez rozg osu. Wiedz c, e spe niali tylko swój
obowi zek. Nie przypominali si nikomu i nikt o nich nie pami ta . Przekln was, kiedy zapomnicie o tych ludziach....
nierz Wolno ci" 1968, 11
IV. Zbiorowa egzekucja we wsi Cisie, pow. Mi sk Mazowiecki, odby a si 28
VI 1943 r. Zgin li wówczas: Aleksandra Araszkiewicz, Henryk Geregra, Marcin
browski, Franciszek Fiutkowski, Aleksander G sior, Rozalia Jaworska z 2letni córk , Tadeusz Lipi ski, Zygmunt Ma us, Sylweriusz P atek, Tomasz
atek, Stanis aw Pe yk, Edward R ysko, Piotr Smater, Eugeniusz Skwieci ski, Marian Smater, W adys aw Saski, Jan Szcz sny, Józefa Szyperska, Jan
sowski, Aleksandra W sowska, Mieczys aw W sowski, W adys aw Wójcicki, Jan Zaga czyk, Ludwik Zaj c.
Dodatkowe dane dotycz ce egzekucji w Cisiach i Ceg owie podaje Sz.
Datner w ksi ce „Las sprawiedliwych”. Warszawa 1968, s. 99-100. Wi kszo rozstrzelanych stanowili kolejarze (np. W adys aw Saski by lusarzem
kolejowych Warsztatów G ównych w Pruszkowie, a Jan W sowski zwrotniczym na stacji Warszawa Wschodnia), a spo ród ydów - uciekinierzy z „poci gów mierci" jad cych przez Ceg ów do Treblinki. Wies aw Walczewski z
Broszkowa (ur. 1919) zosta wówczas przewieziony na Pawiak i rozstrzelany 13 I
1944 r. Zwrotniczy Karol Iwa ski i przejazdowy Ryszard Kowalik - ze stacji Mrozy, osadzeni w wi zieniu w Mi sku Mazowieckim, zostali odbici. Wg Datnera
przechowywani w okolicy Ceg owa ydzi otrzymali od Polaków bro i uczestniczyli w aktach dywersji na liniach kolejowych.
4. 2. 10.
Straty poniesione przez Polaków z powodu ratowania ydów
Zgodnie z paragrafem 5 dekretu Führera z 12 pa dziernika 1939 roku,
gubernator Hans Frank 15 pa dziernika 1941 roku wyda rozporz dzenie,
które nak ada o kar mierci na Polaków, którzy dawaliby schronienie ydom, przewozili ich, dawali lub sprzedawali ywno , nie zg osili miejsca
ukrywania si ydów, dali im kromk chleba lub szklank wody, itp. Za278
zwyczaj wyrok wykonywano przez rozstrzelanie lub powieszenie. Inn
form kary by o palenie domów, w których ukrywali si ydzi, wraz z ca
rodzin gospodarzy, dzie mi, go mi i dobytkiem. W ród karanych w ten
sposób znale li si ch opi, robotnicy, ksi a , profesorowie i lekarze. W
wypadku ma
stw polsko- ydowskich, zabijano zarówno m a jak i on ,
a cia a palono gdziekolwiek lub na ydowskich cmentarzach.
Mo na tu wymieni na przyk ad przypadek (1) listonosza Semika, który
zna niemiecki i w tym j zyku broni ydowskiego ma
stwa; (2) Polaka,
który protestowa przeciw masowej egzekucji ydów, do ogl dania której
zosta zmuszony; (3) innego Polaka, który poda wiadro wody ydom jad cym poci giem do obozu zag ady; (4) Polaka, który próbowa przerzuci
przez mur getta bochenek chleba; i (5) polskiego policjanta, Klisia, który
pomaga ydom uzyska fa szywe dokumenty.
Nie ma pe nych danych o liczbie Polaków zamordowanych przez Niemców za ukrywanie ydów lub udzielanie im jakiejkolwiek pomocy. Istniej
jednak fragmentaryczne raporty dotycz ce poszczególnych przypadków, na
przyk ad og oszenie dowódcy SS i policji Galicji (28 stycznia 1944) podace nazwiska pi ciu Polaków skazanych na mier za pomoc ydom. Szeroko znany by przypadek ogrodnika Ludomira Marczaka i jego rodziny,
którzy zgin li na Pawiaku 7 marca 1944 roku, za ukrywanie w ziemiance
wykopanej w ogrodzie, oko o 30 ydów, w ród nich Emanuela Ringelbluma, kronikarza Powstania w Getcie, który zgin wraz z innymi. Mi dzy 13
wrze nia 1942 a 25 maja 1944 na kielecczy nie zastrzelono lub spalono
ywcem za pomoc udzielon
ydom oko o 200 ch opów. Taki sam los
spotka 17 osób w Krakowskiem. Na nowos deckim cmentarzu, mi dzy
1939 a sierpniem 1942, zastrzelono 300 do 500 ydów i Polaków, tych
ostatnich za ukrywanie ydów. Ten sam by powód egzekucji wykonanej
na 40 Polakach w Lubelskiem, 47 w Rzeszowskiem i 19 w Warszawskim.
W województwie lwowskim prawie tysi c mieszka ców Lwowa ukarano
mierci w obozie w Be cu za udzielanie pomocy ydom. W procesie
Eichmanna przytoczono równie kilka indywidualnych przypadków (np.
dra Józefa Barzmi skiego). Raport naczelnika Kierownictwa Walki Cywilnej, Korbo skiego, ilustruje taki przypadek:
3 maja 1943. 22 marca w Mszanie Dolnej Volksdeutsch Gelb powiesi za
nogi ch opa i torturowa go na mier za sprzedanie ziemniaków ydowi.
Ale wi kszo Polaków, którzy pomagali ydom prze a wojn i niemieckie prze ladowania. Obecnie pozostaj w kontakcie z rodzinami ydowskimi, którym pomagali, odwiedzaj ich w Izraelu, w Stanach Zjednoczonych i innych krajach, a nawet osiedlaj si w Izraelu na zaproszenie
rodzin od dawna tam mieszkaj cych. W Alei Sprawiedliwych w Jerozolimie, na wi kszo ci tabliczek upami tniaj cych tych, którzy ratowali y279
dów, mo na dostrzec polskie nazwiska. Wed ug broszury zatytu owanej Las
Sprawiedliwych, autorstwa Szymona Datnera, dyrektora ydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie, do kwietnia 1968 roku Instytut sporz dzi list 343 Polaków zamordowanych za pomaganie ydom. Nazwisk
nast pnych 101 ofiar Instytut nie móg zidentyfikowa .
ród mas Polaków, którzy starali si uratowa jak najwi ksz liczb
ydów, by y te wyj tki inne ni szanta ci i donosiciele, których polskie
Podziemie kara o mierci . Oddzia y partyzanckie Narodowych Si Zbrojnych organizowa o ob awy na ydów ukrywaj cych si w lasach. Byli oni
równie odpowiedzialni za zabicie w Warszawie dwóch oficerów Kwatery
ównej AK pochodzenia ydowskiego: in . Jerzego Makowieckiego i
Ludwika Widerszala.
Z drugiej strony, niektórzy wysoko postawieni i zdeklarowani przedwojenni antysemici, tacy jak przywódca skrajnej prawicy ONR, Jan Mosdorf;
wydawca tygodnika Prosto z mostu, Stanis aw Piasecki; znany dziennikarz,
Adolf Nowaczy ski, ca kowicie zmienili swoje pogl dy. Mosdorf robi
wszystko, co w jego mocy, by pomóc ydom w obozie o wi cimskim i
zgin razem z ydami. Piasecki i Nowaczy ski stali si or downikami
prze ladowanych ydów.
Adolf Berman, czo owy przedstawiciel ydów, który prze
i obecnie
mieszka w Tel Awiwie, doceni rol , jaka odegrali Polacy, pisz c:
„Opis m cze stwa ydów w Polsce cz sto opiera si na cierpieniach, jakich do wiadczali ydzi prze ladowani przez polskich szanta ystów i donosicieli, przez "granatow " policj , faszystowskich chuliganów i inne m ty
spo eczne. Du o mniej pisze si o tym, e tysi ce Polaków nara o w asne
ycie, aby pomaga ydom. Znacznie atwiej jest dostrzec brudy i m ty na
powierzchni rzeki, a trudniej jest dostrzec czysty nurt g bi. Ale istnia
nurt...Nadejdzie czas, kiedy b dziemy mieli wielka Z ot Ksi
Polaków,
którzy w ten straszny "czas pogardy" podawali ydom bratni d , ratowali ydów od mierci i stali si dla ydowskiego ruchu oporu symbolem
humanitaryzmu i braterstwa narodów”.
Na pocz tku rozdzia u podano, e nie ma pe nego wykazu Polaków zabitych przez Niemców za udzielanie pomocy ydom. Najwi cej zrobi w tym
kierunku ydowski Instytut Historyczny w Warszawie, który podaje nazwiska 343 Polaków zamordowanych za udzielanie pomocy ydom. Od roku
1968 min o 20 lat i nie dokona si aden post p w tym kierunku. Istnieje
powód, aby s dzi , e w Instytucie pracowali ydzi wrogo nastawieni do
Polaków, którzy woleli rol oskar ycieli ni s dziów, st d zaniedbanie w
poszukiwaniu przypadków ydów ocalonych przez Polaków.
280
Zadania tego podj y si jednak dwie organizacje: Zwi zek By ych
Wi niów Politycznych, g ównie wi niów O wi cimia, którzy liczb Polaków zamordowanych za udzielanie pomocy ydom szacuj na 2 500;
Fundacja Maksymiliana Kolbego. Wydana przez ni publikacja
czennicy
mi osierdzia podaje nazwiska 2 300 Polaków, na których wykonano wyrok
za pomoc ydom. Wac awa Zaj czkowskiego, odznaczy o Yad Vashem, za
ratowanie ydów w Kowlu i tragiczne dla rodziny tego nast pstwa.
Jak karano za pomaganie ydom w innych krajach? W Norwegii, która
liczy a oko o 2 000 ydów, nie zanotowano ani jednego przypadku. W
Danii, jeden cz owiek o nazwisku Heiteren zosta zabity, gdy pomaga ydom dosta si na prom, którym mieli p yn do Szwecji. ydów w Danii
by o 6 000. W Holandii, w której zamieszkiwa o 140 000 ydów, osoby,
które im pomaga y, by y wysy ane do obozów koncentracyjnych, a ich
maj tek by konfiskowany. W Belgii, która by a domem dla 90 000 ydów,
kilka tysi cy ukry o si w ród gojów, ale w tym kraju nie by o aresztowa
za taki czyn. We Francji, licz cej 270 000 ydów, Francuz pomagaj cy
ydowi by internowany w obozie, a kilku ksi y z diecezji lyo skiej zostao aresztowanych za ukrywanie ydowskich dzieci. We W oszech (kraju
sprzymierzonym z Niemcami), gdzie mieszka o 50 000 ydów, istnia y
przepisy anty ydowskie, lecz nie dopuszcza y one ludobójstwa. Gdy rz d
Mussoliniego zosta obalony 25 lipca 1943 roku i zast piony rz dem marsza ka Badoglio, Niemcy natychmiast rozpocz li dzia ania przeciw ydom
zamieszkuj cym na terenach przez nich kontrolowanych. Lecz wielu ydów zdo o si ukry , z tego podobno 3 000 w Watykanie.
Nie by o przypadku skazania na mier W ocha, który ukrywa yda.
Nie mo na porównywa sytuacji w Polsce, gdzie 2 500 Polaków zgin o za
pomaganie ydom, z Europ Zachodni , gdzie na wszystkie kraje razem
wzi te (Dani , Norwegi , Holandi , Francj i W ochy) wydarzy si jeden
przypadek mierci, Du czyka, pomagaj cego ydom wsi
na prom do
Szwecji. Ponadto, we Francji rz d Petaina-Lavala aktywnie pomaga w
chwytaniu ydów i wysy aniu ich do obozów zag ady, a robi to z w asnej
inicjatywy. Ale ameryka scy ydzi oskar aj o antysemityzm Polaków, a
nie Francuzów. (Patrz poni szy adres w Internecie i na www: alija.4me.pl):
281
Przemówienie w j zyku hebrajskim Prezydenta Pa stwa Izraela
Szimona Peresa w niemieckim Bundestagu
z okazji Mi dzynarodowego Dnia Pami ci o Holokau cie,
27 stycznia 2010 r.
Stoj tu przed Wami, jako Prezydent Pa stwa Izraela, domu ydowskiego narodu. Podczas gdy moje serce jest z amane przez pami potwornej
pami ci - moje oczy patrz na wspóln przysz
wiata, który jest m ody,
wiata wolnego od wszelkiej nienawi ci. wiata w którym s owa "wojna" i
"antysemityzm" b
s owami martwymi.
Szanowne zgromadzenie,
W ydowskiej tradycji towarzysz cej nam od tysi cy lat, istnieje modlitwa w Aramejskim wyg aszana podczas oby za zmar ych, dla uczczenia
pami ci ojców i matek, braci i sióstr. Matki, których niemowl ta zosta y
wyrwane z ich obj oraz ojcowie patrz cy w przera eniu jak ich dzieci
by y si wpychane do komór gazowych i sz y do góry w dymie krematoriów, nie mieli czasu na zmówienie ani wys uchanie staro ytnej modlitwy.
Przy tej okazji, panie i panowie, chc wyrecytowa t modlitw , w chwili obecnej, ku pami ci narodu ydowskiego, ku czci sze ciu milionów ydów, którzy przemienili si w popio y:
Niechaj b dzie wielbione i wi cone Jego wielkie Imi w wiecie, który
stworzy wed ug Swego upodobania. Niech sprawi On, by królowa o Jego
królestwo, i by zakie kowa o Jego odkupienie i niech wprowadzi On Swego
Mesjasza i niech odkupi Swój lud za waszego ycia i za waszych dni i za
dni ca ego domu Izraela, teraz i w najbli szym czasie, amen."
I modlitwa ko czy si s owami, które uros y do rangi symbolu w pa stwie Izraela, marzenia w ydowskim wiecie: "Niechaj niebo da wielki
pokój, pomoc, odkupienie, ask , ycie, nasycenie, ocalenie, pocieszenie,
wybawienie, uzdrowienie, podniesienie, rozszerzenie i wyzwolenie dla was
i dla nas, i dla ca ej wspólnoty domu Izraela, dla ycia i ku pokojowi.
Amen."
Moi przyjaciele,
przywódcy narodu niemieckiego i jego reprezentanci,
W Pa stwie Izraela, i na wiecie, ocaleni z Holokaustu stopniowo odchodz ze wiata ycia. Ich liczba codziennie maleje. I w tym samym cza282
sie, ludzie, którzy brali udzia w tej najohydniejszej dzia alno ci na ziemi w ludobójstwie - wci
yj w Niemczech i ziemi europejskiej, i w innych
cz ciach wiata. Moj pro
do Was jest: bardzo prosz postawcie ich
wszystkich przed s dem.
Z naszego punktu widzenia to nie jest zemsta. To jest lekcja o wiatowa.
To jest godzina nauki dla m odego pokolenia, z której oni mog skorzysta .
e mog pami ta i nigdy nie zapomina , e powinni wiedzie co si sta o,
i e oni nigdy nie powinni mie najmniejszych w tpliwo ci w swoich umyach, e istnieje inna opcja ni pokój, pojednanie i mi
.
Dzisiaj jest Mi dzynarodowy Dzie Pami ci Ofiar Holokaustu, nad którym po raz pierwszy za wieci o s ce 65 lat temu, po sze ciu z ych latach,
jego promienie wyjawi y ogrom zniszczenia mojego narodu. Tego samego
dnia, dym wci wznosi si z wysadzonych krematoriów i komór gazowych, a nieruchome popio y grub warstw pokrywa y ziemi obozu zag ady Auschwitz-Birkenau. Rampa kolejowa sta a w milczeniu. I "rampa selekcji" by a pusta bez ludzi. Na potwornym morderczym polu panowa a
zwodnicza atmosfera spokoju. Ucho wy apywa o jedynie cichy, biegn cy z
boko ci zamarzni tej ziemi krzyk, który ama ludzkie serca, i wznosi
si w stron biernego i cichego nieba.
27 stycznia 1945 roku wiat zda sobie spraw z faktu, nieco za pó no, e
sze milionów ydów nie by o ju w ród yj cych.
Ten dzie nie tylko reprezentuje dzie pami ci o ofiarach, jest nie tylko
wyrzutem sumienia ludzko ci w obliczu niezrozumia ej potworno ci, która
mia a miejsce, lecz tak e tragedi wynikaj
ze zwlekaniem w podejmowaniu decyzji. To stanowi lekcj do nauki dla nieuwa nego wiata stoj cego w obliczu wzmagaj cych si p omieni i morderczej maszynerii, która
dzia a dzie w dzie , rok w rok, bez adnego sprzeciwu.
Trzy lata wcze niej, 20 stycznia 1942 roku, niedaleko tego miejsca, w
Villa Wannsee, nad brzegiem pi knego jeziora, grupa starszych oficerów i
urz dników, na których czele sta Reinhard Heidrich, przyj a plan "Ostatecznego Rozwi zania", który mia by rozwi zaniem "Kwestii ydowskiej." Adolf Eichmann sumiennie pracowa nad dokumentacj , w której
zidentyfikowa populacj przeznaczon na deportacj i eksterminacj . Obj o to wszystkich ydów na kontynencie europejskim. Od trzech milionów
yj cych w Polsce, Ukrainie i Zwi zku Radzieckim, do dwustu ydów
yj cych w male kiej Albanii.
Jedena cie milionów ydów by o przeznaczonych na mier .
Nazi ci przeprowadzili skuteczn prac , i droga z Wannsee zaprowadzi a
do Auschwitz, do komór gazowych i krematoriów.
Stoj dzisiaj przed Wami w tym miejscu, uznanymi przywódcami i
przedstawicielami innych Niemiec, demokratycznych, jako przedstawiciel
283
Pa stwa ydów, Pa stwa Ocalonych, Pa stwa Izraela. Nauczy em si pokory poprzez zrozumienie znaczenia i rangi tego stanowiska. Wierz i mam
nadziej , e rozumiecie to co robi .
Oczyma duszy mog zobaczy w tym momencie wizerunek mojego
dziadka, bardzo szanowanego Rabbi Zvi Melzera, przystojnego i dostojnego. By em zaszczycony by jego ukochanym wnukiem. By moim przewodnikiem i mentorem. By jednym z tych, którzy uczyli mnie Tory. Widz
go z bia brod i ciemnymi brwiami, okryty jego tallith (szal modlitewny),
ród wiernych modl cych si w synagodze, w mie cie w którym si urodzi em, Wiszniewie na Bia orusi.
Owin em si w fa dy jego tallih, i z g bokim wzruszeniem s ucha em
jego czystego i pi knego g osu. On wci d wi czy w moich uszach, gdy
wyg asza modlitw Kol Nidrei na Jom Kippur, w godzin i moment, w
którym zgodnie z wiar , Stwórca wiata ustala kto b dzie , a kto umrze.
Wci pami tam go na stacji kolejowej, z której jako 11-letnie dziecko
rozpoczyna em moj podró z mojej wsi do Ziemi Izraela. Pami tam jego
przejmuj cy u cisk. Pami tam ostatnie s owa i ostatnie twarde przykazanie,
które mi da : "Mój ch opcze, zawsze pozosta ydem!"
Poci g zagwizda i ruszy w drog . Ja patrzy em na mojego dziadka tak
ugo, a znikn mi z oczu. To by ostatni raz jak go widzia em.
Gdy Nazi ci przyszli do Wiszniewa, nakazali wszystkim cz onkom spoeczno ci zgromadzi si w synagodze. Mój dziadek szed z przodu, razem
ze swoj rodzin , owini ty w taki sam Tallith, którym okrywa em si jako
dziecko. Drzwi zosta y zamkni te z zewn trz, i drewniana konstrukcja zosta a podpalona. Jedyn pozosta ci ca ej wspólnoty by ar. Nikt nie
ocala .
Szanowne Zgromadzenie,
Holokaust podnosi przykre pytanie, które dotyka niesko czon g bie
ludzkiej duszy. Na jak g boko z a cz owiek mo e pogr
si ? I jak
ugo narody, znaj ce kultur i szanuj ce intelekt, mog milcze ? Jakie
potworno ci musz by dokonane? Jak d ugo moralny kompas mo e by
zag uszany? Racjonalne my lenie niszczone? Jak naród mo e uwa , e
jest "wy sz ras " lepsz od innych?
I pytanie wci pozostaj ce do dnia dzisiejszego, dlaczego Nazi ci zobaczyli w egzystencji ydów wielkie i bezpo rednie niebezpiecze stwo? Co
sk oni o ich, by inwestowa tak du e rodki w maszyn zabijania? Co motywowa o Nazistów do kontynuowania dzia alno ci z tak determinacj do
samego ko ca, chocia ich pora ka by a ju widoczna na horyzoncie?
Czy ydzi byli si mog
zagrozi "tysi cletniej Rzeszy"? Czy przeladowani ludzie, przygnieceni butem ciemi cy, mogli zatrzyma maszyn
284
wojenn Nazistów? Jak wiele dywizji by o zaj tych likwidacj spo eczno ci
ydowskich w Europie? Jak wiele czo gów, samolotów i broni palnej?
Panie i Panowie,
ciek a nienawi Nazistów nie mo e by zdefiniowana wy cznie jako "antysemityzm". Jest to za ma a definicja. Nie wyja nia w pe ni p on cej, morderczej, bestialskiej dzia alno ci, któr prowadzi nazistowski reim, obsesyjnie zdeterminowany by zniszczy ydów.
Celem wojny by o podbicie Europy; nie rozstrzygni cie ydowskiej historii. A je li my ydzi, stanowili my realn gro
dla re imu Hitlera, to
nie by a militarna gro ba, ale raczej gro ba moralna.
Sprzeciw przeciwko wypieraniu si naszej wiary, w której ka dy cz owiek urodzi si jako obraz Boga, e wszyscy jeste my równi w oczach
Boga, i e wszyscy ludzie s równi.
ydzi, nawet je li nie umiej obroni samych siebie, wci
wi
imi
Boga, i wype niaj przykazania.
Od dnia powstania narodu ydowskiego mieli my nakazane by przestrzega przykaza :
"Nie zabijaj!" "B dziesz mi owa swojego bli niego jak siebie samego!"
"Pragnij pokoju i po daj go!" - w ka dej sytuacji i w ka dym miejscu.
Takiego yda, który wierzy w te nakazy widz teraz przede mn , w obrazie
mojego dobrego dziadka, najuczciwszego i ukochanego cz owieka.
Nazi ci spróbowali demonizowa go. Spalili ywcem jego i jego braci.
omienie spali y tak e ich zw oki. Ale nie ich ducha. Spróbowali pokaza
mój naród w okropnych filmach propagandowych i na stronach "Stürmer"
jako paso yty, szczury i roznosicieli chorób. Nazi ci starali si zapomnie , i
nak aniali innych do zapomnienia, warto ci sprawiedliwo ci i mi osierdzia.
Jako yd, zawsze odczuwam ból poniesiony przez moich braci i siostry
podczas Holokaustu. Jako Izraelczyk,
uj tragicznego opó nienia w
utworzeniu pa stwa ydowskiego, które nie zapewni o adnego bezpiecznego portu dla mojego narodu. Jako dziadek, nie mog pogodzi si ze
strat pó tora miliona dzieci - najwi kszego potencja u ludzkiego i twórczego, który móg odmieni los Izraela.
Jestem dumny, e jeste my wrogiem numer jeden dla nazistowskiego z a.
Jestem dumny z dziedzictwa naszych przodków, diametralnie przeciwnego
do doktryny rasizmu. Jestem dumny z o ywienia Izraela, moralnej i historycznej odpowiedzi na prób zg adzenia narodu ydowskiego z powierzchni
ziemi. Dzi kuj Tobie Panie, e narody powsta y i zd awi y szale stwo, z o
i okrucie stwo.
Holokaust zawsze musi pozostawa w naszych umys ach i w sumieniu
ludzko ci, s
c jako jednoznaczne ostrze enie na wieczne czasy. Jako
285
wi cy dekret utrzymuj cy w mocy wi to
ycia, równo ludzi, wolno i pokój. Wymordowanie ydów w Europie przez Nazistowskie Niemcy nie powinno by spostrzegane jako rodzaj astrofizycznej "Czarnej Dziury", poniewa dotyka to przesz ci ale i tak e przysz ci. Holokaust nie
mo e sta si przeszkod dla wiary w dobre obyczaje, w nadziej i ycie
Zastanawiam si dzisiaj, jak europejscy ydzi chcieliby by my o nich
pami tali? Jedynie dym z krematoriów? Albo, równie pami ta ycie
sprzed Holokaustu? Je li istnieje wspólny g os milionów Europejskich
ydów, ten g os prosi o patrzenie w przysz
. Czym ofiary mog y by , a
nie by y. Stworzy jeszcze raz to, co stracili my, gdy zostali zniszczeni.
Udzia Niemieckich ydów, którzy identyfikowali si ze swoim krajem
w takich dziedzinach jak kultura, nauka, gospodarka i z pozycj Niemiec w
ca ci, by wielki i proporcjonalny do wielko ci spo ecze stwa. Po tysi cu
lat swojego istnienia, Europejscy ydzi stali si si post pu w Europie. Od
otej ery Hiszpanii do z otej ery Niemiec. Europejscy ydzi walnie przyczynili si do post pu i rozwoju sfer nauki, techniki, gospodarki, literatury i
sztuki tego kontynentu.
Oni osi gn li to, kiedy zostali wyrzuceni ze swoich krajów, i byli zmuszeni do koczowniczego ycia. Znali si na literaturze, byli wieloj zycznymi kupcami, narodem b ogos awionym w lekarzy, pisarzy, naukowców i
artystów. Wielu z nich odgrywa o znacz
rol w kulturze Niemiec i przyczyni a si dla szerokiego wiata.
Jestem obezw adniony na my l o wspania ym strumieniu wizjonerów i
wynalazców, którzy b yszczeli z fundamentów ydowskich miasteczek i
ydowskich gett. Z domów ydowskiego mieszcza stwa, gdy ydzi otrzymali zezwolenie na wst p na uniwersytety. Jak za poci gni ciem ró ki,
pojawili si tam Albert Einstein, Sigmund Freud, Martin Buber, Karl Marx,
Herman Cohen, Hannah Arendt, Heinrich Heine, Moshe Mendelson, Rosa
Luxemburg, Walther Rathenau, Stefan Zweig i Walter Benjamin. Dla tych
ró nych ludzi wspólnym by o ludzkie my lenie, ich udzia w modernizmie
na ich w asnych wyj tkowych drogach. Podnie li wzrok Europy i wiata ku
nowej przysz ci.
I teraz pozostajemy ze zdecydowan lekcj : "Nigdy wi cej" - nigdy wi cej rasistowskiej doktryny. Nigdy wi cej uczucia wy szo ci. Nigdy wi cej
tak zwanych wi tych upowa nie do pogromów, morderstw, prawa pogardy, odmawiania Boga i Holokaustu. Nigdy wi cej ignorowania krwawych
dyktatorów, ukrywaj cych si za mask demagogii, którzy wypowiadaj
mordercze slogany.
Gro by zniszczenia narodu i pa stwa s wypowiadane w cieniu broni
masowego ra enia, która jest trzymana w nieodpowiedzialnych r kach
poprzez irracjonalne my lenie i k amliwy j zyk. Aby nie dopu ci do kolej286
nego Holokaustu, musimy uczy nasze dzieci szanowania ludzkiej egzystencji i promowa kontakty mi dzyludzkie oparte na pokoju. Szanowa
indywidualne kultury i uniwersalne warto ci, przypominaj c zawsze Dziesi cioro Przykaza . W wietle mikroskopów i teleskopów odkrywa tajemnice nauki, post powa naprzód do królestwa nowych lekarstw dla ludzi i
ich dusz. Jedzenie dla g odnych, woda dla spragnionych, i powietrze do
oddychania. Wiedza dla ludzko ci.
Gdy Brytyjskie Pe nomocnictwo Mandatowe dobieg o do ko ca, David
Ben-Gurion, przywódca nowo wskrzeszonego pa stwa ydowskiego,
oznajmi utworzenie Pa stwa Izraela. Arabowie zdecydowanie odrzucili
rezolucj Narodów Zjednoczonych i ich wojska zaatakowa y Izrael. Rzeczywi cie, w kilka godzin po og oszeniu Deklaracji Niepodleg ci, siedem
arabskich armii najecha o na Izrael, z zamiarem zniszczenia wszystkiego,
co zosta o wcze niej wybudowane. Samotnie stan li my naprzeciw nich.
Bez adnych sojuszników, za plecami maj c tylko brzeg i nadziej , e Naród ydowski prze yje.
Gdyby my przegrali w tej wojnie, móg by to by koniec naszego narodu.
Si y Obronne Izraela wygra y t desperack bitw , w której historyczna
sprawiedliwo i ludzkie bohaterstwo po czy y si y. Ocaleni z Holokaustu
yli ju w Si ach Obronnych Izraela, i niektórzy z nich polegli na polu
chwa y. Ma y Izrael, wci li cy swoje rany, natychmiast otworzy swoje
granice dla wszystkich ocalonych z Holokaustu i licznych ydowskich
uchod ców z arabskich krajów. Wszystkie granice zamkn y si dla nich.
Szanowne Zgromadzenie,
My pami tamy, e gdy wci krwawili my z naszych ran, pomoc przysz a z niespodziewanego miejsca, z nowych Niemiec. Dwóch przywódców
zapisa o si w historii, wyci gaj c do siebie nawzajem r ce, z dwóch przeciw leg ych kraw dzi przepa ci:
Kanclerz Konrad Adenauer, ojciec Demokratycznej Federacji Niemiec, i
David Ben-Gurion, ojciec i pierwszy premier Pa stwa Izraela.
27 wrze nia 1951 roku, Adenauer na podium Bundestagu powiedzia o
odpowiedzialno ci niemieckiego narodu za przest pstwa Trzeciej Rzeszy
przeciwko narodowi ydowskiemu, i poinformowa o zamiarze jego rz du
podpisania umowy o rekompensatach za strat ydowskiej w asno ci i
udzielenie pomocy w o ywianiu Izraela.
Decyzja rz du Izraela o przyst pieniu do bezpo rednich negocjacji z rz dem Niemiec, wywo a tak burzliw reakcj , jakiej nigdy wcze niej nie
widziano. W ród rzucaj cych kamieniami przed Knessetem by y ofiary
obozów mierci Holokaustu. Ben-Gurion sta zdecydowanie na swoim stanowisku: to s nowe Niemcy. Z nimi musimy mówi o przysz ci, a nie
287
tylko o przesz ci. Zmartwiony Knesset wyrazi zgod . Wyp ata restytucji
pomog a w o ywieniu gospodarczym Izraela i przyczyni a si do jego szybkiego rozwoju.
W czasach, gdy by em m odym cz owiekiem, moim przywilejem by o
jako asystent, a pó niej jako zast pca Ministra Obrony w rz dzie
Ben-Guriona. Dowiedzia em si , e podczas gdy Izrael budowa swój dom,
równocze nie musia broni swoich synów. Równie tutaj napotkali my
uwa ne niemieckie ucho, zaopatruj ce nas w sprz t wojskowy. Mi dzy
Niemcami a Izraelem narodzi y si jedyne w swoim rodzaju wi zi.
Ta konkretna przyja nie narodzi a si kosztem zapomnienia o Holokau cie, ale z pami ci o ponurych godzinach przesz ci. We wspólnej i
zdecydowanej decyzji patrzenia w przysz
- w kierunku horyzontu
optymistycznej nadziei. Tikkun Olam - doprowadzaj c do porz dku wiat.
Most ponad przepa ci zosta wybudowany przez cierpi ce r ce i ramiona,
które odprowadza y ci ar pami ci. To da o silne moralne fundamenty.
Zbudowali my yj cy pomnik naszym braciom i siostrom. Lemieszami
przemienili my wysuszon pustyni w pi kne sady. W laboratoriach wypracowali my nowe technologie. Osi gn li my wojskow zdolno obronienia naszego przetrwania. Mamy mocne filary demokracji.
Uwierzyli my, i wci wierzymy, e nowe Niemcy b
nadal robi to,
co potrzeba, by zapewni , aby to ydowskie pa stwo nigdy wi cej nie
musia o samotnie walczy o przetrwanie. Tak mordercze i protekcjonalne
dyktatury nigdy wi cej nie podnios swoich g ów w naszych czasach. Dawid Ben-Gurion, który przewidzia nowe Niemcy, mia racj .
Dzi kuj Wam
Od Konrada Adenauer, który odnalaz uniwersalny j zyk z Davidem
Ben-Gurionem i Willy Brandta, który ukl kn dla uczczenia pami ci bohaterów Getta Warszawskiego, i wy, Cz onkowie Bundstagu i Bundesratu, z
Helmutem Schmidtem i Helmutem Kohlem, i inni przywódcy, umocnili cie
fundacje i wi zi przyja ni. I instytucje, organizacje finansowe, o rodki
kultury, intelektuali ci i dzia acze, którzy przyczynili si do wzbogacenia
tych jedynych w swoim rodzaju wi zi.
Ty, Prezydencie Horst Köhler, o wiadczy w Knessecie w Jerozolimie,
e "odpowiedzialno za Holocaust jest cz ci niemieckiej to samo ci."
My bardzo doceniamy to.
I ty, Pani Kanclerz, Angela Merkel, swoj szczero ci i swoim ciep em
podbi
serce naszego narodu. Przed Ameryka skim Senatem i Izb Reprezentantów powiedzia , e "atak na Izrael b dzie uto samiany z atakiem
na Niemcy." Nie zapomnimy tego.
288
Szanowne Panie i Panowie,
Blisko 60 lat min o od czasu za enia Pa stwa Izraela. Wytrzymali my
test dziewi ciu wojen. Dotarli my do dwóch porozumie pokojowych z
Egiptem i Jordani . Oddali my to, co dosta o si w nasze r ce podczas wojen z tymi pa stwami, z którymi zawarli my pokój.
Pozostali my ma ym krajem, ubogim w surowce. Nasza ziemia jest ja owa, mimo to zdo ali my opracowywa model rozwoju rolnictwa, uznawany
za jeden z najlepszych na wiecie. Rekompensujemy sobie brak bogactw
naturalnych wielkim post pem technicznym i odkryciami naukowymi, które
wysun y nas na pierwszy plan w rozwoju naukowym. Te osi gni cia rekompensuj ja owo naszej ziemi. Rozpocz li my jako emigranci. Obecnie, wi ksza cz
ydowskiego narodu yje w Izraelu.
Odzyskali my swój j zyk. Jeste my jedynym krajem w regionie, w którym obywatele mówi takim samym j zykiem, który by u ywany cztery
tysi c lata temu - j zyk hebrajski, j zyk Biblii.
ydowska historia post puje do przodu po dwóch podobnych drogach:
moralna droga, streszczona w Dziesi ciu Przykazaniach. Dokument ten
zosta spisany oko o trzech tysi cy lat temu, nie wymaga jakichkolwiek
zmian i sta si podstaw zachodniej kultury. I naukowa droga, która odkrywa ukryte tajemnice, odkrywa kody genetyczne ukryte dawniej przed
oczyma ludzi, i która zmienia nasze ycie.
Izrael jest ydowskim i demokratycznym pa stwem. yje w nim oko o
pó tora miliona arabskich obywateli, posiadaj cych równe prawa. Nie pozwolimy na dyskryminacj nikogo z powodu jego narodowo ci albo wyznania.
Przezwyci yli my globalny kryzys gospodarczy i wrócili my na drog
rozwoju. Nasza kultura jest równocze nie nowoczesna i tradycyjna.
Izraelska demokracja tryska energi . Nie ma okresów pochmurnych kryzysów. Nigdy nie jest leniwe, nigdy nie poddaje si nienawi ci podczas
wojny.
Zwyci stwa Izraela nie wyeliminowa y zagro
przed którymi stoimy.
Nie pragniemy ziemi, która nie jest nasza. Nie chcemy rz dzi innymi
lud mi. Ale mamy prawo bezpiecznie
.
Nasza narodowa ambicja jest wyra na i czysta, pragniemy pogodzi si z
naszymi s siadami. Izrael popiera rozwi zanie "dwóch pa stw". Zap acilimy cen wojen, i nie zawahamy si zap aci równie ceny pokoju. Co
wi cej, jeste my gotowi zrzec si terenów aby osi gn pokój z Palesty czykami i umo liwi im utworzenie niezale nego, dobrze prosperuj cego i
pokojowego pa stwa.
289
Lubimy naszych s siadów, identyfikujemy si z milionami Ira czyków,
którzy sprzeciwiaj si dyktaturze i przemocy. Tak jak oni odrzucamy fanatyczny re im, który sprzeciwia si zasadom Organizacji Narodów Zjednoczonych. Re im, który grozi zniszczeniem, buduje elektrownie atomowe i
rakiety, terroryzuje swój naród i inne pa stwa. Ten re im jest zagro eniem
dla ca ego wiata.
Chcemy uczy si od Europejczyków, którzy oczy cili Europ z tysi cy
lat wojen i goryczy, umo liwiaj c m odej Europie zast pi wrogo ich
przodków, braterstwem. Rozs dnym by oby uczy si z tego do wiadczenia, i marzy o Bliskim Wschodzie, w którym pa stwa pozostawi konflikty
swoich rodziców dla pokoju swoich dzieci. Za
wspóln nowoczesn
gospodark , która podejmie nowe i wspólne wyzwania: g ód, pustynnienie,
choroby i terroryzm. Propagowanie wspó pracy naukowej poprawi poziom
ycia i podniesie jako
ycia. Naszym wspólnym bogiem jest bóg pokoju,
a nie bóg wojny.
Szanowne Zgromadzenie,
Stoj tu przed wami jako cz owiek, który s dzi, e wasze decyzje mog
przyczyni si do tworzenia nowej historii.
Gro by wobec Izraela nie nape niaj naszych serc pokojem. S dz
jednak, e pokój jest osi galny.
Stoj tu przed wami jako syn narodu, który pod ka dym wzgl dem d y
do tego, aby wiat by post powy i przejrzysty, w którym ludzie b
przestrzega prawa cz owieka. Mi dzynarodowy Dzie Pami ci Holokaustu jest
dniem wspólnoty i refleksji. Godzin nadziei i edukacji.
Rozpocz em modlitw Kadisz, a sko cz s owami Hatikvy:
Jak d ugo w sercu t tni krew
Dusza ydowska yciem drga
I w stron Wschodu, hen, si rwie
Wzrok do Syjonu biegnie bram.
Tak ufno w nas nie zaginie
Nadzieja dwóch tysi cleci
Wolnym lud b dzie w w asnej krainie
W Syjo skiej ziemi, w Jerozolimie."
Pozwólcie nam, pozwólcie samym sobie,
marzy i urzeczywistnia marzenia.
290
5. Dokumenty ród owe - niemieckie i polskie
5. 1 Dokumenty niemieckie
5.1. 1.
Rozporz dzenie o definicji poj cia „ yd" w Generalnym Gubernatorstwie
dnia 24 lipca 1940 r.
Na podstawie § 5 ust. l Dekretu Fuhrera i Kanclerza Rzeszy Niemieckiej
i Administracji okupowanych polskich obszarów z dnia 12 pa dziernika
1939 r. (Dz. U. Rzeszy Niemieckiej. I str. 2077) rozporz dzam: § 1- Je eli
w przepisach prawnych i administracyjnych Generalnego Gubernatorstwa
yte jest poj cie „ yd", nale y przez nie rozumie 1. osob , która wed ug
przepisów prawnych Rzeszy jest ydem lub uwa ana jest za yda,
2. osob , która jako by y obywatel polski lub jako nie posiadaj ca adnej
przynale no ci pa stwowej, jest ydem lub uwa ana jest za yda w my l §
2 niniejszego rozporz dzenia.
§ 2- (1) ydem jest ten, którego co najmniej trzej dziadkowie s pod
wzgl dem rasowym pochodzenia czysto ydowskiego.
(2) Za yda uwa a si tego, którego dwaj dziadkowie s pod wzgl dem
rasowym pochodzenia czysto ydowskiego,
a) o ile w dniu l wrze nia 1939 r. nale do ydowskiej gminy wyznaniowej lub po tym terminie zostaje do niej przyj ty,
b) o ile w chwili wej cia w ycie rozporz dzenia niniejszego by w
zwi zku ma
skim z ydem lub po tym terminie w zwi zek taki wchodzi,
c) o ile pochodzi z poza ma
skiego obcowania z ydem w rozumieniu
ust. l i urodzi si po dniu 31 maja 1941 r.
(3) Za yda pochodzenia czysto ydowskiego uwa a si bezwzgl dnie
ka dego z dziadków, je eli nale do ydowskiej gminy wyznaniowej.
§ 3- (l) Je eli w prawnych i administracyjnych przepisach Generalnego
Gubernatorstwa u yte jest poj cie „ ydowski mieszaniec", nale y przez nie
rozumie
1. tego, który wed ug prawnych przepisów Rzeszy jest ydowskim miesza cem,
2. tego, który jako by y obywatel polski lub jako nieposiadaj cy adnej
przynale no ci pa stwowej ma jednego lub dwóch z dziadków pod wzgl dem rasowym pochodzenia czysto ydowskiego, chyba e uwa any jest za
yda po my li § 2 ust. 2 (2) Przepis § 2 ust. 3 obowi zuje odpowiednio.
§ 4 - (1) Przedsi biorstwo uwa a si za ydowskie, je eli w ciciel
jest ydem w rozumieniu § l. 2) Przedsi biorstwo spó ki osobowej uwa a
si za ydowskie, je eli jeden lub wi cej osobi cie odpowiedzialnych
291
wspólników s ydami.
(3) Przedsi biorstwo osoby prawnej uwa a si za ydowskie,
a) je eli jedna lub kilka osób powo anych do prawnego- zast pstwa albo
jeden lub kilku cz onków rady nadzorczej s ydami,b) je eli ydzi maj w nim decyduj cy udzia wed ug kapita u lub prawa
osowania. Decyduj cy udzia wed ug kapita u zachodzi w wypadku, gdy
wi cej ni jedna czwarta cz
kapita u nale y do ydów; decyduj cy udzia
wed ug prawa g osowania zachodzi w wypadku, gdy g osy ydów osi gaj
po ow ogólnej liczby g osów. (4) Przedsi biorstwo uwa a si za ydowskie tak e w wypadku, gdy znajduje si faktycznie pod przewa aj cym
wp ywem ydów.
(5) Przepisy ust. 1 do 4 stosuje si odpowiednio do stowarzysze , fundacyj, zak adów i innych instytucyj, które nie s przedsi biorstwami.
§ 5 Przepisy prawne i administracyjne, wydane dla ydów, obejmuj ydowskich miesza ców tylko wtedy, gdy to jest specjalnie postanowione.
§ 6 Rozporz dzenie niniejsze wchodzi w ycie z dniem l sierpnia 1940 r.
Krakau (Kraków), dnia 24 lipca 1940 r.
Generalny Gubernator dla okupowanych polskich obszarów Frank
5. 1. 2
Rozporz dzenie o wprowadzeniu przymusu pracy dla ludno ci ydowskiej Generalnego Gubernatorstwa. Z dnia 26 pa dziernika 1939 r.
Na podstawie § 5 ust. l Dekretu Führera i Kanclerza Rzeszy Niemieckiej
o Administracji okupowanych obszarów polskich z dnia 12 pa dziernika
1939 r. rozporz dzam:
§1 Dla zamieszka ych w Generalnym Gubernatorstwie ydów wprowadza si z natychmiastow moc przymus pracy. W tym celu wciela si ydów do oddzia ów robotników pracy przymusowej.
§2 Przepisy niezb dne dla wykonania niniejszego rozporz dzenia wyda
- Wy szy Dowódca SS-(Schutzstaffel) i Policji. Mo e on wyznaczy na
wschód od Wis y obszary, na których rozporz dzenie niniejsze nie zostanie
wykonane.
Warschau (Warszawa), dnia 26 pa dziernika 1939 r.
Generalny Gubernator dla okupowanych polskich obszarów Frank
5. 1. 3.
Rozporz dzenie o zakazie uboju rytualnego z dnia 26 pa dziernika 1939
Na podstawie § 6 ust. l Dekretu Führera i Kanclerza Rzeszy Niemieckiej
o Administracji okupowanych obszarów polskich z dnia 12 pa dziernika
1939 r. rozporz dzam:
par 1. Na obszarze, b cym pod zwierzchnictwem niemieckim, wszelkiego rodzaju dr czenie zwierz t jest niedopuszczalne. Zabraniam przeto z
natychmiastow moc obowi zuj
ubój rytualny, to jest dr cz ce, przez
292
stopniowe upuszczanie krwi dokonywanie bicie zwierz t dla celów tak
zwanego koszernego spo ywania mi sa.
par 2 Kto si dopuszcza uboju rytualnego, podlega karze ci kiego wi zienia powy ej jednego roku.
2. Tej samej karze jak sprawca podlega równie wspó sprawca, pod egacz i pomocnik.
3. Usi owanie karane b dzie jak czyn dokonany.
4. Wykonanie kary ci kiego wi zienia nast pi mo e równie w obozach koncentracyjnych. Warschau (Warszawa), dnia 26 pa dz. 1939 r.
Generalny Gubernator dla okupowanych polskich obszarów Frank
5. 1. 4
Rozporz dzenie o oznaczeniu ydów i ydówek w Generalnym Gubernatorstwie. Z dnia 23 listopada 1939 r.
Na podstawie § 5 ust. l Dekretu Führera i Kanclerza Rzeszy Niemieckiej
o Administracji okupowanych polskich obszarów z dnia 12 pa dziernika
1939 r. (Reichsgesetzbl. I S. 2077, Dziennik Ustaw Rzeszy Niemieckiej I
str. 2077) rozporzadzam:
§ 1 Wszyscy ydzi i ydówki, przebywaj ce w Generalnym Gubernatorstwie a maj ce uko czone 10 lat ycia, obowiazani s nosi , zaczynaj c od l
grudnia 1939 r., na prawym r kawie ubioru i wierzchniego ubioru bia y
pasek o szeroko ci conajmniej 10 cm, zaopatrzony w gwiazd syjo sk .
§ 2 Opaski te winni ydzi i ydówki sprawi sobie sami i zaopatrzy odpowiednim znakiem.
§3 1) Winni wykroczenia podlegaj karze wi zienia.
§4 Potrzebne przepisy wykonawcze wyda Kierownik Wydzia u Spraw
Wewn trznych przy Urz dzie Generalnego Gubernatora.
Krakau (Kraków), dnia 23 listopada 1939 r.
Generalny Gubernator dla okupowanych polskich obszarów Frank
5. 1. 5.
Rozporz dzenie o oznaczeniu sklepów w Generalnym Gubernatorstwie.
z dnia 23 listopada 1939 r.
Na podstawie § 6 ust. l Dekretu Führera i Kanclerza Rzeszy Niemieckiej
o Administracji okupowanych polskich obszarów z dnia 12 pa dziernika
1939 r. (Reichsgesetzbl. I S. 2077, Dziennik Ustaw Rzeszy Niemieckiej I
str. 2077) rozporz dzam:
Par. 1 Sklepy, których w ciciele s Niemcami, musz by oznaczone
jako sklepy niemieckie. Wolno im obok tego prowadzi polskie oznaczenia
firmowe.
§2 Sklepy, których w ciciele s Polakami, winne prowadzi polskie
oznaczenie firmowe. Wolno im obok tego prowadzi niemieckie oznaczenia
firmowe.
293
§3 Sklepy ydowskie oznaczy gwiazd syjo sk w sposób wyra nie
widoczny z ulicy; niemieckie oznaczenie firmy nie jest im dozwolone.
par 4 1) Winni wykroczenia podlegaj karze wi zienia.
2) Dla zawyrokowania w ciwe s S dy Specjalne.
Krakau (Kraków), dnia 23 listopada 1939 r.
Generalny Gubernator dla okupowanych polskich obszarów Frank
5. 1. 6.
Rozporz dzenie o ustanowieniu rad ydowskich. dnia 28 listopada
1939 r
Na podstawie § 5 ust. l Dekretu Führera i Kanclerza Rzeszy Niemieckiej
o Administracji okupowanych polskich obszarów z dnia 12 pa dziernika
1939 r. (Reichsgesetzbl. I S. 2077, Dziennik Ustaw Rzeszy Niemieckiej I
str. 2077) rozporz dzam:
§ l W ka dej gminie uwa a si zast pstwo ydów.
§ 2 To zast pstwo ydów, zwane rad ydowsk , sk ada si w gminach
do 10 000 mieszka ców z 12, w gminach ponad 10 000 mieszka ców z 24
ydów, pochodz cych z miejscowej ludno ci. Rad ydowsk wybieraj
ydzi odno nej gminy. Je eli cz onek z rady ydowskiej wyst pi, wówczas
nale y natychmiast wybra nowego cz onka.
§ 3 Rada ydowska wybiera spo ród swego grona przewodnicz cego i
zast pc .
§ 4 (1) Po tych wyborach, które winne by dokonane najpó niej do dnia
31 grudnia 1939 r., nale y donie w ciwemu Staro cie, a w powiatach
miejskich Staro cie Miejskiemu o sk adzie rady ydowskiej.
(2) Starosta (Starosta Miejski) rozstrzyga o tym, czy podany sk ad rady
ydowskiej nale y uzna . Mo e on zarz dzi inny sk ad.
§ 5 Rada ydowska obowi zana jest do przyjmowania rozkazów W adz
Niemieckich przez przewodnicz cego lub jego zast pc . Odpowiada ona za
sumienne przeprowadzenie tych e w pe nym zakresie. ydzi i ydówki
winni by pos uszni poleceniom, wydanym przez ni celem wykonania
niemieckich zarz dze . Krakau (Kraków), dnia 28 listopada 1939 r.
Generalny Gubernator dla okupowanych polskich obszarów Frank
5. 1. 7
Rozporz dzenie o obowi zku zg oszenia maj tku ydowskiego
w Generalnym Gubernatorstwie. Z dnia 24 stycznia 1940 r.
Na podstawie § 5 ust. l Dekretu Führera Kanclerza Rzeszy Niemieckiej o
Administracji okupowanych polskich obszarów z dnia 12 pa dziernika 1939
r. (Dz. U. Rzeszy Niem. I str. 2077) rozporz dzam:
§ 1 Obowi zek zg oszenia
Ca kowity maj tek ydowski podlega obowi zkowi zg oszenia. Przy
zg oszeniu nale y wzi za podstaw stan maj tku w dniu wej cia w ycie
294
niniejszego rozporz dzenia. Obowi zku zg oszenia nie mo na omija przez
nadu ycie form i mo liwo ci kszta towania prawa cywilnego.
§ 2 Maj tek ydowski, (l) Za maj tek ydowski uwa a si
1. maj tek ydów, je eli w dniu l stycznia 1939 r. posiadali obywatelstwo polskie lub po tym terminie nabyli, jak i maj tek ydów bez przynale no ci pa stwowej, przy czym nie ydowskicgo ma onka yda traktuje
si jak yda;
2. maj tek spó ek personalnych, je eli wi cej ni po owa wspólników,
przy spó kach komandytowych, je eli wi cej ni po owa wspólników odpowiadaj cych bez ograniczenia jest ydami;
3. maj tek spó ek kapita owych, w których wi cej ni 25% udzia ów jest
lub w dniu l stycznia 1939 r. by o w r kach ydowskich lub do których
zarz du lub rady nadzorczej nale y, lub po dniu l stycznia 1939 r. nale
lub przy których istnieje innego rodzaju decyduj cy wp yw ydowski;
4. Maj tkiem w poj ciu ust. 1 jest ruchomy i nieruchomy maj tek w cznie z wierzytelno ciami, udzia ami, prawami i innymi interesami.
§ 3 Forma i termin zg oszenia, Zg oszenie wchodz ce w rachub wed ug
§ 1 maj tku powinno nast pi z u yciem urz dowych formularzy
(za cznik I i II) do dnia 1 marca 1940 r. u Starosty Powiatowego (Starosty Miejskiego) w ciwego dla miejsca zamieszkania podlegaj cego obowi zkowi zg oszenia lub w ciwego dla siedziby podlegaj cej obowi zkowi zg oszenia spó ki personalnej lub kapita owej. Termin zg oszenia mo e
tylko w wyj tkach szczególnie uzasadnionych zosta przed ony krótkoterminowo. W tych wypadkach decyduje Starosta Powiatowy (Starosta
Miejski) wed ug s bowego uznania.
Do tego za czniki I i II na str. 33 i 34.
§ 4 Maj tek bezpa ski. Maj tek nie zg oszony w terminie zg oszenia,
uwa a si za bezpa ski i nale y po up ywie terminu zg oszenia skonfiskowa stosownie do § 8 rozporz dzenia o post powaniu przy konfiskacie
maj tku prywatnego z dnia 24 stycznia 1940 r. (Dz. rozp. GGP. I str. 23).
§5 Postanowienie karne. Wykroczenia przeciwko niniejszemu rozporz dzeniu lub wydanym dla wykonania postanowieniom podlegaj karze wi zienia i grzywny do nieograniczonej wysoko ci lub jednej z tych kar, a w
szczególnie ci kich wypadkach karze ci kiego wi zienia.
Krakau (Kraków), dnia 21 stycznia 1940 r.
Generalny Gubernator dla okupowanych polskich obszarów Frank
295
5. 1. 8.
Rozporz dzenie o szkolnictwie ydowskim w Generalnym Gubernatorstwie. Z dnia 31 sierpnia 1940 r.
Na podstawie § 6 ust. l Dekretu Führera i Kanclerza Rzeszy Niemieckiej
o Administracji okupowanych polskich obszarów z dnia 12 pa dziernika
1939 r. (Dz. U. Rzeszy Niem. I str. 2077) rozporz dzam:
§ l Utworzona w ka dej gminie rada ydowska jest instytucj dla szkolnictwa ydowskiego.
2 (l) Rada ydowska obowi zana jest, dba o szkolnictwo ydów.
(2) W tym celu winna rada ydowska zak ada i utrzymywa potrzebn
ilo szkó powszechnych; mo e ona oprócz tego zak ada szko y fachowe i
zawodowe.
(3) Rada ydowska winna dba o wykszta cenie i dokszta cenie nauczycieli szkó , utrzymywanych przez ni .
(4) Szko y utrzymywane przez rad ydowsk s szko ami prywatnymi.
§ 3 ydom ucz szcza wolno tylko do szkó , utrzymywanych przez Raydowsk . Do ucz szczania do tych szkó obowi zani s w my l ogólnych polskich przepisów szkolnych.
§ 4 Skonfiskowany maj tek ydowski, który przed wej ciem w ycie niniejszego rozporz dzenia s
prowadzeniu ydowskich instytucyj szkolnych, mo e kierownik Wydzia u Nauki, Wychowania i Wykszta cenia Ludowego w porozumieniu z Kierownikiem Wydzia u Powierniczego dla Generalnego Gubernatorstwa pozostawi radzie ydowskiej dla spe nienia jej
zada .
§ 5 Celem spe nienia na onych na rady ydowskie w § l zada , mo e
Szef Okr gu dwie lub wi cej rad ydowskich Okr gu z czy .
Par. r. 6 Szkolnictwo ydowskie podlega nadzorowi niemieckich w adz
szkolnych. Rozporz dzenie wchodzi w ycie z dniem l wrze nia 1940 r.
Krakau (Kraków), dnia 31 sierpnia 1940 r. Generalny Gubernator Frank
5. l. 9.
6 grudnia 1941, Kraków. - Z przemówienia generalnego gubernatora
Hansa Franka, wyg oszonego na posiedzeniu rz du GG,
o planie masowej zag ady ludno ci ydowskiej.
Powiem Panom otwarcie, e z ydami trzeba sko czy tak czy owak.
Fuhrer powiedzia kiedy , je li zjednoczonemu ydostwu znowu uda si
rozp ta wojn wiatow , wówczas nie tylko podburzone do wojny narody
sw krew w ofierze, lecz przyjdzie równie kres na yda w Europie.
Wiem, e krytykuje si wiele posuni , dokonywanych teraz w Rzeszy w
stosunku do ydów. wiadomie i wci usi uje si - jak o tym wiadcz
sprawozdania o nastrojach - mówi o okrucie stwie, surowo ci itd. Zanim
296
mówi dalej, prosz , by zechcieli Panowie najpierw zgodzi si ze mn
co do nast puj cego sformu owania, litujmy si z zasady tylko nad narodem
niemieckim, poza tym nad nikim na wiecie. Tamci te nie mieli nad nami
lito ci. Jako stary narodowy socjalista musz te powiedzie , e gdyby
naród ydowski w Europie prze
wojn , my za po wi ciliby my najlepsz nasz krew dla zachowania Europy, -- wówczas wojna ta by aby tylko
cz ciowym sukcesem. Dlatego mój zasadniczy stosunek do ydów opiera
si na nadziei, e ydzi znikn . Trzeba ich usun . Rozpocz em pertraktacje w celu deportowania ich na Wschód. W styczniu odb dzie si w Berlinie wielka konferencja w tej sprawie, na któr wydeleguj p. sekretarza
stanu dr Buhlera. Konferencja ta ma odby si w G ównym Urz dzie Bezpiecze stwa Rzeszy u obergruppenfuhrera SS Heydricha. W ka dym razie
rozpocznie si wielka ydowska migracja.
Ale co ma si sta z ydami? Czy Panowie my , e umie ci si ich w
Ostland, we wsiach dla osiedle ców? W Berlinie powiedziano nam na co
tyle zachodu? W Ostland czy w Komisariacie Rzeszy te si nam oni na nic
nie zdadz zlikwidujcie ich sami. Moi Panowie, prosz si uodporni przeciwko wszelkiemu lito ciwemu wahaniu si . Musimy wyt pi
ydów,
gdziekolwiek ich spotkamy i gdzie si tylko da, aby utrzyma strukturaln
ca
Rzeszy. Nast pi to oczywista przy zastosowaniu innych metod ni te,
o których mówi szef urz du dr Hummel. Nie mo na te obarcza odpowiedzialno ci za to s dziów s dów specjalnych, bo sprawa ta nie nale y do
zakresu post powania prawnego. Do wydarze tak gigantycznych i jednorazowych nie da si stosowa dotychczasowych pogl dów. W ka dym razie
musimy jednak znale drog wiod
do celu, sprawa ta niepokoi mnie.
ydzi s dla nas niezwykle szkodliwymi ar okami. Mamy teraz w Generalnej Guberni w przybli eniu 2,5 miliona ydów, a wliczaj c spokrewnionych z ydami i wszystko co si z tym wi e - by mo e 3,5 miliona.
Owych 3,5 miliona ydówek nie mo emy rozstrzela , nie mo emy ich
wytru , b dziemy jednak mogli podj kroki, prowadz ce w jakikolwiek
sposób do wyników w t pieniu ich, a to w zwi zku z posuni ciami na wielskal , które maj by omówione w Rzeszy. Generalna Gubernia musi
by wolna od ydów tak samo jak Rzesza. Gdzie i jak si to stanie jest
spraw instancji, które musimy powo i utworzy , o dzia alno ci których
powiadomi we w ciwym czasie."
297
5. 1. 10
20 stycznia 1942, Berlin. — Z protoko u konferencji, w G ównym
Urz dzie Bezpiecze stwa Rzeszy, narady po wi conej omówieniu
planu zag ady ydów w Europie. 1Tajna sprawa pa stwowa
W naradzie odbytej dnia 20.1 1942 r. w Berlinie,
Am Grossen Wannsee Nr 56-58 wzi li udzia :
Gauleiter Dr. Meyer - Reichsministerium für die besetzten;
Ostgebiete und Reichsamtsleiter Dr. Leibbrandt;
Staatssekretär Dr. Stuckart Reichsministerium des Innern;
Staatssekretär Neumann
Beauftragter für den Vierjahresplan;
Staatssekretär Dr. Freissler
Reichsjustizministeri um;
Staatssekretär Dr. Bühler
Amt des Generalgouverneurs;
Unterstaatssekretär Luther
Auswärtiges Amt;
SS-Oberführer Klopfer
Partei Kanzlei;
Ministerialdirektor Kritzinger Reichskanzlei;
SS-Gruppenführer Hofmann
Rasse und Siedlungshauptamt;
SS-Gruppenführer Müller
Reichssicherheitshauptamt;
SS-Obersturmbannführer Eichmann;
SS-Oberführer Dr. Schoengarth, Sicherheitspolizei und SD; Befehlshaber der Sicherheitspolizei und des SD im Generalgouvernement/;
SS-Sturmbannführer Dr. Lange Kommandeur der Sicherheitspolizei und
des SD, für den Generalbezirk Lettland, als Vertreter, des Befehlshabers
der Sicherheitspolizei, und des SD für das Reichskommissariat Ostland.
I. Szef Policji Bezpiecze stwa i SD obergruppenfuhrer SS Heydrich
oznajmi na wst pie, e marsza ek Rzeszy udzieli mu pe nomocnictw odno nie poczynienia przygotowa do ostatecznego rozwi zania kwestii ydowskiej w Europie i zaznaczy , e zwo ano konferencj w celu wyja nienia podstawowych problemów. Wyra one przez marsza ka Rzeszy yczenie
przes ania mu zarysu obejmuj cego organizacyjne, rzeczowe i materialne
sprawy zwi zane z ostatecznym rozwi zaniem kwestii ydowskiej w Europie, wymaga uprzedniej wspólnej narady wszystkich zainteresowanych
instancji centralnych w celu uzgodnienia linii dzia ania.
Kierownictwo przy opracowywaniu ostatecznego rozwi zania kwestii
ydowskiej, nale y centralnie do reichsfuhrera SS i szefa niemieckiej policji
(szefa Policji Bezpiecze stwa i SD) bez wzgl du na granice geograficzne.
Na podstawie zarz dzenia marsza ka Rzeszy utworzono w styczniu 1939
r. centralny urz d pa stwowy do spraw ydowskiej emigracji, którego kierownictwo powierzono szefowi Policji Bezpiecze stwa i SD. G ównym
zadaniem tego urz du by o: a) podj wszelkie kroki celem przygotowania
298
intensywniejszej emigracji ydów, b) kierowa fal emigracyjn , c) w
poszczególnych przypadkach przyspieszy ; akcj emigracyjn . Celem tych
zada by o oczyszczenia w legalny sposób niemieckiej przestrzeni yciowej
z ydów. Wszystkie instancje zdawa y sobie spraw z minusów, wynikaj cych z takiego forsowania emigracji. Trzeba by o jednak e z góry zgodzi
si na nie ze wzgl du na brak innych dróg wiod cych do rozwi zania.
III. Po uprzedniej akceptacji przez fuhrera zast piono emigracj , ewakuacj ydów na Wschód, stanowi
mo liwo rozwi zania problemu.
Akcj te nale y jednak e uwa
jedynie za tymczasow , chocia w
trakcie jej realizacji gromadzi si owo praktyczne do wiadczenie, które ma
ogromne znaczenie w zwi zku ze zbli aj cym si ostatecznym rozwi zaniem kwestii ydowskiej. W przebiegu realizacji ostatecznego rozwi zania
europejskiej kwestii ydowskiej zostanie wzi tych pod uwag 11 milionów
ydów, która to liczba rozdziela si nast puj co na poszczególne kraje:
W przebiegu realizacji ostatecznego rozwi zania kwestii ydowskiej nale y u
ydów do pracy na Wschodzie pod odpowiednim kierownictwem
i w odpowiedni sposób. Uj ci w du e kolumny robocze z uwzgl dnieniem
separacji obu p ci, zostan zdolni do pracy ydzi skierowani na terytoria w
celu budowy dróg, przez naturaln eliminacj odpadnie du a ich cz .
Pozosta ych nale y podda odpowiedniemu traktowaniu, gdy b dzie to
bezsprzecznie najbardziej odporna cz , wyselekcjonowana na naturalnej
drodze. W razie uwolnienia nale oby j uwa
za zal ek nowej ydowskiej odbudowy (czego nas uczy historia).
W trakcie praktycznej realizacji ostatecznego rozwi zania zostanie Europa przeszukana z Zachodu na wschód. Przede wszystkim nale y dokona
tego na terytoriach Rzeszy z protektoratem Czech i Moraw w cznie - chocia by ze wzgl du na kwestie mieszkaniowe i inne konieczno ci spo ecznopolityczne. wchodz cego w gr kr gu osób. ydzi w wieku ponad 65 lat nie
maj by ewakuowani, lecz przetransportowani do getta dla starców, na
które przewidziany jest Teresin.
Obok tych roczników - a w Rzeszy i w Marchii Wschodniej oko o 30%
spo ród 280 000 ydów zamieszka ych tam w dniu 31 X 1941 r. liczy ponad 65 lat - zostan umieszczeni w ydowskich gettach dla starców, ci ko
poszkodowani ydowscy inwalidzi wojenni oraz ydzi odznaczeni orderami wojennymi ( elazny Krzy I kl.). Tego rodzaju nale yte rozwi zanie
pozwoli unikn za jednym zamachem licznych interwencji.
Rozpocz cie si poszczególnych akcji ewakuacyjnych b dzie w du ym
stopniu uzale nione od rodzaju sytuacji wojennej. Co si tyczy rozpracowania sprawy ostatecznego rozwi zania kwestii ydowskiej na okupowanych
przez nas i znajduj cych si w naszej strefie wp ywów terytoriach europej299
skich wysuni to projekt, aby odno ni fachowcy Ministerstwa Spraw Zagranicznych odbyli narad z referentem Policji Bezpiecze stwa i SD.
KRAJ
Rzesza
Marchia Wschodnia
Terytoria wschodnie
Generalna Gubernia
Bia ystok
Protektorat Czechy i Morawy
Estonia wolna od ydów
otwa
Litwa
Belgia
Dania
Francja x (okupowane i terytoria)
(nie okupowane terytoria)
Grecja
Holandia
Norwegia
Bu garia
Anglia
Finlandia
Irlandia
ochy z Sardyni
`
Kroacja
Albania
Portugalia
Rumunia z Besarabi
Szwecja
Szwajcaria
Serbia
owacja
Hiszpania
Turcja (cz
europejska)
gry
ZSRR
Ukraina
Bia oru (z wy cz. Bia egostoku)
Razem - ponad
LICZBA
131 000
43 700
420 000
2 284 000
400 000
74 200
3 500
34 000
43 000
5 600
716 500
69 600
160 800
1300
48 000
330 000
2300
4000
58 000
40 000
200
3000
342 000
8 000
18 000
10 000
88 000
6000
55 500
742 800
5 994 684
2 994 684
446 484
11 000 000
300
Ewakuowani ydzi b
stopniowo umieszczani w tak zwanych gettach
przej ciowych, sk d w dalszym ci gu przetransportuje si ich na Wschód.
Wa nym za eniem przy przeprowadzaniu ewakuacji w ogóle jest - weug dalszych s ów obergruppenfuhrera SS Heydricha - dok adne ustalenie
IV. Sekretarz Stanu Neumann o wiadczy odno nie zagadnienia wp ywu
ewakuacji ydów na ycie gospodarcze, e ydzi zatrudnieni w zak adach
wa nych z punktu widzenia produkcji wojennej nie mog by ewakuowani,
dopóki nie ma za nich zast pstwa.
Obergruppenfuhrer SS Heydrich zwróci uwag na to, e ydzi ci zgodnie z zaakceptowanymi przez niego wytycznymi, dotycz cymi przeprowadzenia b cych obecnie w toku akcji ewakuacyjnych - nie zostaliby ewakuowani.
Sekretarz stanu dr Buhler stwierdzi , e Generalna Gubernia by aby zadowolona, gdyby od niej rozpocz to rozwi zywanie tego problemu, gdy
tutaj problem transportu nie jest skomplikowany i wzgl d na zatrudnienie
nie hamowa by przebiegu tej akcji. Nale oby usun
ydów z terytorium
Generalnej Guberni jak najszybciej, bo w nie tutaj yd stanowi du e
niebezpiecze stwo jako nosiciel epidemii i poza tym wywo uje sta e zaburzenia w gospodarczej strukturze kraju z powodu ci ego uprawiania potnego handlu. Zreszt w ród oko o 2,5 miliona ydów wchodz cych w
rachub , wi kszo jest "niezdolna do pracy".
Sekretarz stanu dr Buhler stwierdzi w dalszym ci gu, e kierownictwo
przy opracowywaniu rozwi zania kwestii ydowskiej w Generalnej Guberni
nale y do szefa Policji Bezpiecze stwa i SD i e w swoich pracach b dzie
on wspomagany przez w adze Generalnej Guberni. (Buhler) mia by tylko
jedn pro
- by kwestia ydowska na tym terytorium zosta a jak najszybciej rozwi zana.
Na zako czenie omówiono ró nego rodzaju mo liwe drogi wiod ce do
rozwi zania, przy czym zarówno gauleiter dr Meyer jak i sekretarz stanu dr
Buhler byli zdania, aby w toku realizacji ostatecznego rozwi zania dokonywa od razu na odno nych terytoriach samodzielnie pewnych przygotowa , staraj c si jednak e o nie wywo ywanie zaniepokojenia w ród ludnoci. Konferencj zako czy szef Policji Bezpiecze stwa i SD zwracaj c si
do uczestników narady z pro , aby okazywali mu odpowiedni pomoc w
jego pracach nad rozwi zaniem tego problemu"
5. 1. 11;
19 lipca 1942, Lublin. - Rozkaz Himmlera do wy szego dowódcy SS i
policji w GG Krugera ustalaj cy ostateczny termin zako czenia
wysiedlenia ludno ci ydowskiej z GG. (Dok. norymb. No-5574).
301
Kopi powy szego rozkazu przes
Brandt (ze sztabu personalnego
Himmlera) 23.VII.1942 r. do G ównego Urz du Bezpiecze stwa Rzeszy i
do Greifeldta (pe nomocnika Himmlera do umocnienia niemczyzny)
"Zarz dzam, aby przesiedlenie ca ej ydowskiej ludno ci Generalnej
Guberni zosta o przeprowadzone i uko czone do 31 grudnia 1942 r. Z
dniem 31 grudnia 1942 r. adne osoby pochodzenia ydowskiego nie maj
prawa przebywa w Generalnej Guberni. Chyba, e b
si one znajdowa
w obozach zbiorczych w Warszawie, Krakowie, Cz stochowie, Radomiu i
Lublinie. Wszelkie inne prace, przy których zatrudnieni s ydowscy robotnicy musz by do tego czasu zako czone, albo - o ile uko czenie ich nie
jest mo liwe - przeniesione do jednego z tych zbiorczych obozów. rodki te
niezb dne dla przeprowadzenia etnicznego rozdzia u ras i narodowo ci w
my l zasad nowego adu w Europie, oraz w interesie bezpiecze stwa i czysto ci Rzeszy niemieckiej i strefy jej interesów., wszelkie naruszenie niniejszego zarz dzenia stanowi niebezpiecze stwo dla spokoju i porz dku ca okszta tu interesów strefy niemieckiej, punkt oparcia dla ruchu oporu oraz
moralne i fizyczne ognisko zarazy. Ze wszystkich tych przyczyn ca kowite
oczyszczenie jest konieczne, a wi c trzeba go dokona . Je li przewiduje si ,
e termin zostanie przekroczony, nale y mnie o tym powiadomi we w aciwym czasie, abym móg w por temu zaradzi , wszelkie podania innych
urz dów o zezwolenie na zmiany, jak równie wyj tkowe zezwolenia naley kierowa do mnie osobi cie".
5. 1. 12.
28 pa dziernika 1942, Kraków. - Rozporz dzenie policyjne wy szego
dowódcy SS i policji Krugera o utworzeniu ydowskich dzielnic mieszkaniowych w niektórych miejscowo ciach dystryktów warszawskiego i lubelskiego. "Policyjne Rozporz dzenie o stworzeniu ydowskiej dzielnicy
mieszkaniowej w Okr gu Warschau i Lublin z dnia 28 pa dziernika 1942
rNa podstawie par. 3 rozporz dzenia o bezpiecze stwie i porz dku w Generalnym Gubernatorstwie z dnia 26 pa dziernika 1939 r. (Dz .Rozp.GG str.
5) zarz dzam:
Par. l. l. W okr gu Warschau i Lublin tworzy si ydowskie dzielnice
mieszkaniowe w nast puj cych miastach i gminach:
a) w Okr gu Warschau, w Miasto (getto), w Ka uszynie (Star. Pow.
Mi sk; w Sobolewie (Star. Pow. Garwolin), w Kosowie (Star. Pow. Sokoów), w Rembertowie (Star. Pow. Warschau - Wie ), w Siedlcach (Star.
Pow. Siedlce)
b) w Okr gu Lublin, w ukowie, Parczewie i Mi dzyrzecu .•HV7.
(Star. Pow. Radzy ), we W odawie (Star. Pow. Che m);, w Ko skowoli
(Star. Pow. Pu awy), w Piaskach (Star. Pow. Lublin - Wie ), w Zaklikowie
(Star. Pow. Kra nik), w Izbicy (Star. Pow. Krasnystaw)
302
2) Miejscowo ci te w rozumieniu par. 4, rozporz dzenia o ograniczeniach pobytu w Generalnym Gubernatorstwie z dnia 15 pa dziernika 1941r.
(Dz Rozp. 99 s. 595) s dzielnicami przydzielonymi ydom.
Par. 2 l) Wszyscy ydzi w rozumieniu rozporz dzenia o definicji poj cia " yd w Generalnym Gubernatorstwie z dnia 24 lipca 1940 r. (Dz. Rozp.
GG l str. 231) w Okr gach Warschau i Lublin winni do dnia 30 listopada
1942 r. obra sobie miejsce pobytu w jednej z wymienionych w par. 1l
ydowskich dzielnic mieszkaniowych dla okr gu Warschau wzgl dnie dla
Okr gu Lublin. Wszystkie pozosta e osoby winny do tego czasu opu ci
ydowskie dzielnice mieszkaniowe, o ile nie otrzymaj policyjnego zezwolenia na pobyt. Szczegó y unormuje drog zarz dzenia gubernator okr gu
(dowódca SS i policji).
Od dnia l grudnia 1942 r. nie wolno adnemu ydowi w Okr gach Warschau i Lublin bez policyjnego zezwolenia przebywa poza obr bem ydowskiej dzielnicy mieszkaniowej lub opuszcza jej. Od dnia l grudnia
1942 innym osobom wolno przebywa w ydowskiej dzielnicy mieszkaniowej lub wchodzi do niej tylko za policyjnym zezwoleniem. Zezwolenia
udziela w ciwy ze wzgl du na ydowsk dzielnic mieszkaniow starosta
powiatowy, dla getta w Warschau - Komisarz ydowskiej dzielnicy mieszkaniowej.
3) Od obowi zku obrania sobie ydowskiej dzielnicy mieszkaniowej
zwolnieni s ydzi zatrudnieni w zak adach gospodarki wojskowej i zbrojeniowej, a umieszczeni w zamkni tych obozach.
Par. 3. 1.) ydzi, wykraczaj cy przeciwko przepisom par. 2, podlegaj
wed ug istniej cych postanowie karze.
2) Tej samej karze podlega ten, kto takiemu ydowi wiadomie udziela
schronienia, to znaczy, kto w szczególno ci umieszcza yda poza obr bem
ydowskiej dzielnicy mieszkaniowej, ywi go lub ukrywa.
3) Wobec tego, kto uzyska wiadomo o tym, e jaki yd bezprawnie
przebywa poza obr bem ydowskiej dzielnicy mieszkaniowej, a nie zg osi
policji, zastosowane b
wobec niego policyjne rodki bezpiecze stwa.
4) Osoby nie b ce ydami, które wbrew przepisom par. 2 nie opuszcz
na czas ydowskiej dzielnicy mieszkaniowej lub, które wejd do niej bez
policyjnego zezwolenia, ulegn w post powaniu karno - administracyjnym
karze grzywny do 1000 z otych z zamian na kar aresztu do trzech miesi cy. Orzeczenie karne wydaje starosta powiatowy (starosta miejski).
Par. 4. 1) Administracj ydowskich dzielnic mieszkaniowych prowadzi
si odr bnie.
2) Kierownictwo ydowskiej dzielnicy mieszkaniowej nale y do rady
ydowskiej, 3) Bli sze szczegó y unormuje w ciwy gubernator okr gu
(dowódca SS i policji).
303
4) Stosuje si postanowienia rozporz dzenia o ustanowieniu rad ydowskich z dnia 28 listopada 1939 r. (Dz. Rozp. GG str. 72). Rada ydowska
jest odpowiedzialna za pomieszczenie ydów w ydowskiej dzielnicy
mieszkaniowej jako te za s uszny i rzeczowy rozdzia rodków ywnociowych przydzielonych przez w adze powiatowe.
Par. 5 Zarz dzenie wykonawcze do niniejszego rozporz dzenia policyjnego wyda Dowódca Policji Bezpiecze stwa w Generalnym
Gubernatorstwie. (par. 6) Niniejsze rozporz dzenie policyjne wchodzi w
ycie z dniem l listopada 1942 r.
Wy szy Dowódca SS i Policji w Generalnym Gubernatorstwie
Sekretarz Stanu dla Spraw Bezpiecze stwa
5. 1. 13.
16 lutego 1943, Komenda Polowa. - Rozkaz Himmlera
do wy szego dowódcy SS i policji w GG Krugera w sprawie ca kowitego
zniszczenia getta warszawskiego po uprzednim wywiezieniu wszystkich
warto ciowych przedmiotów. Dok. norymb. No-2494
"Ze wzgl du na bezpiecze stwo zarz dzam, aby getto warszawskie, po
przeniesieniu obozu koncentracyjnego, zosta o zburzone, przy czym nale y
uprzednio wykorzysta wszystkie posiadaj ce jak kolwiek warto cz ci
domów i materia y wszelkiego rodzaju.
Zburzenie getta i translokacja obozu koncentracyjnego s konieczne,
gdy inaczej nie osi gniemy nigdy spokoju w Warszawie, a jak d ugo istnieje getto, przest pczo nie mo e by wyt piona.
Nale y mi przed
ogólny plan zburzenia getta. W ka dym razie nale y dopi tego, aby dotychczasowa przestrze mieszkaniowa dla 500 000
podludzi, absolutnie nie nadaj ca si dla Niemców, znikn a z horyzontu i
aby milionowe miasto Warszawa, b ce wci niebezpiecznym ogniskiem
rozk adu i powstania, zosta o zmniejszone".
5. 1. 14.
13 marca 1943, Warszawa - Okólnik dowódcy SS i policji w dystrykcie
warszawskim Sammerna do starostów w dystrykcie,
dotycz cy wykrywania i likwidacji ukrywaj cych si ydów.(AZIH,
Akta starosty pow. Ostrów Mazowiecki. Tajne!
"Powo uj c si na (moje wyja nienie z dnia 11 bm. zarz dzam, by natychmiast z ca energi zabrano si do wykrywania i przekazywania andarmerii - w celu likwidacji - wszystkich ydów, znajduj cych si jeszcze
w poszczególnych miastach wzgl dnie po wsiach, a zw aszcza tych, którzy
poruszaj si swobodnie, bez opaski, i których wobec tego nie uda o si
uj w przebiegu dotychczasowych akcji wysiedle czych.
304
Do wykonania tego zadania nale y wci gn w pierwszym rz dzie S Specjaln , polsk policj i m ów zaufania tam znajduj cych si . Do
tych e zada mo na pos
si polsk ludno ci w najszerszym zasi gu.
Przy aresztowaniu takich ydów nale y ich mienie oddawa w ciwemu komendantowi oddzia u andarmerii, i przekazywa je mojemu Werterfassung bez wzgl du na to, czy chodzi o ruchomo ci, gotówk lub inne
warto ciowe przedmioty. Na zlecenie bowiem reichsfuhrera SS jako komisarza Rzeszy do spraw umocnienia niemczyzny, przeprowadzam to Werterfassung w ca ym dystrykcie warszawskim. Komendanci oddzia ów andarmerii winni sporz dza spisy tego mienia, zabezpiecza je w odpowiednim
pomieszczeniu i strzec je nale ycie a do mojej dalszej dyspozycji.
Osoby, które z
y odpowiednie doniesienia umo liwiaj ce uj cie i likwidacj takich ydów, otrzymuj w ka dym poszczególnym wypadku do
jednej trzeciej przej tego mienia wykrytego przez nich yda. Te roszczenia
do premii nale y zg asza do komendanta oddzia u andarmerii, premie
powinny by przez niego rozdzielane po uzyskaniu mojej akceptacji.
Prosz , by akcj t zorganizowa wed ug Pa skiego uznania, po porozumieniu si z w ciwymi komendantami oddzia ów andarmerii”.
Dowódca SS i policji dystrykt warszawski oberfuhrer SS von Sammern
5. 1. 15.
Sprawozdanie J. Stroopa do Krugera z dnia 16 maja 1943 r.
o zniszczeniu getta warszawskiego. Odpis Telefonogramu
"Nadawca; Dowódca SS i Policji Dystryktu Warszawskiego - Warszawa,
16 maja 1943;
Dotyczy: Wielkiej operacji w getcie.
Do wy szego Dowódcy SS i Policji Wschód Obergruppenfuhrera SS
i Genera a Policji Krugera w Krakowie.
Przebieg wielkiej operacji dnia 16.05 1943. Pocz tek o godzinie 10-tej.
Zg adzono 180 ydów, bandytów i ludzi ni szego gatunku (Untermenschen). Dawna dzielnica ydowska w Warszawie przesta a istnie .
Wielk operacj zako czono o godzinie 20.15 wysadzeniem synagogi warszawskiej. Dowódcy batalionu policji III/23 poruczono po odpowiednim
wprowadzeniu wydanie zarz dze dla utworzonych na terenie b. getta rejonów zamkni tych. Sprawdzona liczba ogólna zg adzonych ydów wynosi
56 065. Bez strat w asnych.
Sprawozdanie ko cowe przed
dnia 18.05.1943 na konferencji dowódców SS i Policji. Dowódca SS i Policji Dystryktu Warszawskiego
Jurgen Stroop, Dowódca brygady SS i genera - major policji
za zgodno : - Jesuiter - Sturmbannfuhrer SS
5. 1. 16.
305
30 czerwca 1943, Lwów - Ze sprawozdania dowódcy SS i policji w dystrykcie galicyjskim F. Katzmanna dla wy szego dowódcy SS i policji w
GG, Krugera o zag adzie ludno ci ydowskiej w Galicji.
Tajna sprawa pa stwowa.
Rozwi zanie kwestii ydowskiej w dystrykcie Galicja.
Galicja stanowi a z powodu poj cia "galicyjski yd" chyba najlepiej
znany w zwi zku z ydostwem, i b cy na ustach wszystkich zak tków
wiata. yli oni tutaj w wielkich, zwartych skupiskach stanowi c odr bny
wiat, który wci zasila nowym narybkiem reszt wiatowego ydostwa.
We wszystkich cz ciach Galicji spotykano setki tysi cy ydów.
Wed ug dawnej statystyki z r. 1931, liczba ydów wynosi a tu ok. 502
000. Z pewno ci nie zmala a ona od 1931 r. do lata 1941. Dok adne podanie liczby ydów, znajduj cych si w Galicji z chwil wkroczenia tam
wojsk niemieckich, jest niemo liwo ci . Rady ydowskie w Galicji poda y
dopiero w ko cu roku 1941 liczb 350 000. Liczba ta, jak to wynika z
podanej przy ko cu liczby wysiedlonych, nie jest jednak cis a. W samym
Lwowie zamieszkiwa o w lipcu - sierpniu 1942 r. ok. 160 000 ydów.
Wp ywy galicyjskiego ydostwa, znaczne ju za rz dów austriackich i
polskich, wzros y w niewiarygodny wprost sposób po zaj ciu tego terytorium przez Rosj sowieck w 1939 r. Wszystkie wa niejsze stanowiska w
kraju znajdowa y si w ich r ku. Tym te t umaczy si fakt, e po zaj ciu
tego obszaru w r. 1941 przez wojska niemieckie, natrafiano wsz dzie na
ydów. Mo liwie szybkie rozwi zanie tego problemu musia o si przeto
sta naszym najpilniejszym zadaniem.
Pierwszym posuni ciem by o oznaczenie wszystkich ydów bia ymi
opaskami z niebiesk gwiazd Dawida. Na mocy rozporz dzenia generalnego gubernatora odpowiedzialno za oznaczenie, rejestracj ydów, jak
równie za utworzenie rad ydowskich spoczywa a na Wydziale Spraw
Wewn trznych. Nasze zadanie jako policji polega o przede wszystkim na
jak najskuteczniejszym zwalczaniu w ca ym kraju ogromnie rozro ni tego
handlu pok tnego, uprawianego przez ydów. W szczególno ci trzeba by o
wyst pi z ca energi przeciwko wa saj cym si pró niakom i nierobom.
Najlepszym rodkiem do tego celu by o utworzenie przez dowódc SS i
policji obozów pracy przymusowej. Mo liwo ci zatrudnienia nasuwa y si
przede wszystkim przy rozbudowie szczególnie wa nej dla ca ego po udniowego odcinka -frontu - Dg 4 (szosy - przyp. t umacza), której stan by
katastrofalny. 15 pa dziernika 1941 r. rozpocz to budow obozów ko o
szosy i ju po kilku tygodniach powsta o mimo znacznych trudno ci siedem
obozów, w których umieszczono 4 tysi ce ydów. Po tych pierwszych
obozach powsta y rych o nast pne, tak, e w najkrótszym czasie mo na
by o zameldowa wy szemu dowódcy SS i policji o utworzeniu pi tnastu
306
tego rodzaju obozów. Przez obozy te przesz o z biegiem czasu, oko o 20
tys. robotników ydowskich. Mimo wszystkich mo liwych trudno ci, które
problem ten nastr cza, mo na dzisiaj zameldowa o uko czeniu oko o 100
km szosy. ... (...)
W mi dzyczasie energicznie prowadzono dalsze wysiedlenia, tak e z
moc od dnia 23.VI.1943 r. mo na by o rozwi za wszystkie ydowskie
dzielnice mieszkaniowe. Dystrykt Galicja jest wolny od ydów, z wyj tkiem tych, którzy znajduj si w obozach pozostaj cych pod kontrol dowódcy SS i policji. Wykrywani pojedynczo ydzi s poddawani specjalnemu traktowaniu przez posterunki policji i andarmerii.
Do dnia 27.VI.l943 r. wysiedlono cznie 434 329 ydów. ydowskie
obozy znajduj si jeszcze w nast puj cych miejscowo ciach: Lwów, Winniki, Ostrów, Kurowica, Jaktorów,
ckie, Pluhow, Kosaki, Zborów, Jeziorna, Tarnopol, Hluboczek, Borki Wielkie, Kamionka, Drohobycz, Boryaw, Stryj, Skole, Bolechow, Broszniów, Niebielów - cznie 21 156 ydów. Liczba ta jest ci gle jeszcze redukowana
Jednocze nie z akcjami wysiedle czymi przeprowadzono konfiskat ydowskiego mienia. Uda o si zabezpieczy i odda do dyspozycji specjalnemu sztabowi "Reinhard" ogromne bogactwa. Prócz zebranych mebli oraz
wielkich ilo ci tekstyliów itd. w szczególno ci skonfiskowano i przekazano
sztabowi "Reinhard" co nast puje: (...) W czasie akcji napotkano i na inne
ogromne trudno ci, gdy ydzi wszelkimi sposobami starali si unikn
wysiedlenia. Usi owali oni nie tylko ucieka , lecz ukrywali si we wszelkich k tach, których nie sposób nawet sobie wyobrazi , w kana ach ciekowych, w kominach, a nawet w do ach kloacznych itd. Barykadowali si w
podziemnych korytarzach, w piwnicach przekszta conych w bunkry, w
do ach, w wyrafinowanych kryjówkach na strychach i w szopach, w meblach itd. Im bardziej mala a liczba pozosta ych jeszcze ydów, tym wi kszy by ich opór. Do obrony u ywali broni wszelkiego rodzaju, m.in.
zw aszcza broni pochodzenia w oskiego. W osk bro kupowali ydzi po
wysokich cenach od w oskich nierzy stacjonuj cych w dystrykcie.
Poniewa nadchodzi y coraz bardziej alarmuj ce wie ci o wzrastaj cym
zbrojeniu si ydów, zastosowano w ci gu ostatnich 14 dni czerwca 1943 r.
jednocze nie we wszystkich cz ciach dystryktu Galicja najostrzejsze rodki celem zniszczenia ydowskiego bandytyzmu. U ycia szczególnych rodków wymaga a likwidacja ydowskiej dzielnicy mieszkaniowej we Lwowie, gdzie zainstalowane by y bunkry, pokazane na powy szych zdj ciach.
Aby unikn w asnych strat trzeba by o tutaj od samego pocz tku wyst pi
szczególnie brutalnie, przy czym musiano wiele domów wysadzi w powietrze wzgl dnie podpali . Zadziwiaj cy by fakt, e zdo ano w trakcie tej
akcji uj
cznie 20 000 ydów zamiast zameldowanych 12 000. Podczas
307
uprz tania terenu trzeba by o wydoby ze wszelkich mo liwych kryjówek
co najmniej 3000 zw ok ydów, którzy pope nili samobójstwo za ywaj c
trucizn ".
5. 1. 17.
2 sierpnia 1943, Kraków. - Z przemówienia gen. gub. H. Franka
o zg adzeniu 3,5 miliona ydów. DF, Dziennik 1943/IV, k. 789
"U nas sprawy s zupe nie jasne. Je eli kto zapyta, co stanie si z
NSDAP, mo emy odpowiedzie , e NSDAP na pewno prze yje ydów.
Zacz li my tu od trzech i pó miliona ydów, istniej z nich tylko jeszcze
nieliczne kompanie pracy, pozostali powiedzmy wreszcie - wyw drowali".
5. 1. 18.
Sprawozdanie Globocnika do Himmlera z 4 XI 1943 r.
o zako czeniu operacji "Reinhard".
"Wy szy Dowódca SS i Policji w strefie operacyjnej wybrze a Adriatyckiego. Dz. Nr 225/43. Triest, 4 listopada 1943 r. Piecz ci Sztab osobisty
Reichsfuhrera SS Nr akt tjn. 115 Do Reichsfuhrera SS i Szefa Policji Niemieckiej Heinricha Himmlera w Berlinie, Panie Reichsfuhrerze!
Dnia 19.10.1943 roku zako czy em przeprowadzon przeze mnie w Guberni Generalnej operacj "Reinhard" i rozwi za em wszystkie obozy.
Pozwalam sobie przed
Panu Reichsfuhrerowi w za czonej teczce
przedstawienie zako czonej sprawy.
Stwierdzi em w Lublinie, e Gubernia Generalna, a zw aszcza dystrykt
lubelski, stanowi o rodek szczególny promieniowania ydostwa. Usi owaem dlatego utrwali momenty niebezpieczne w przedstawieniu graficznym.
Zwrócenie uwagi na uchylenie tego niebezpiecze stwa mo e okaza si
po yteczne w przysz ci.
Z drugiej strony jednak usi owa em przedstawi wk ad pracy. Z tego
przedstawienia wida nie tylko rozmiar pracy, lecz równie i to, jak przy
pomocy niewielu Niemców dokonano tak wielkiego dzie a. Ten wk ad w
ka dym razie tak si zrós z ca organizacj pracy, e wa ne ga zie przemys u interesuj si nim. Przekaza em te obozy pracy obergruppenfuhrerowi Pohlowi. Prosz Pana Reichsfuhrera o przejrzenie tej teczki.
Przy sposobno ci jednej wizyty wskaza Pan Reichsfuhrer na mo liwo
przyznania po zako czeniu pracy kilku elaznych Krzy y za szczególne
zas ugi po one przy wykonaniu tego ci kiego zadania. Prosz Pana Reichsfuhrera o zawiadomienie, czy wolno mi przed
odpowiednie wnioski. Pozwalam sobie wskaza na to, e za udzia w operacji warszawskiej,
która stanowi a ma stosunkowo cz
ca ego zadania, zezwolono na
udzielenie takich odznacze tamtejszym oddzia om SS i policji. By bym
Panu Reichsfuhrerowi nader wdzi czny za przychyln decyzj w tej spra308
wie. Pragn bym bowiem bardzo, a eby moi ludzie otrzymali nagrod za
swoj ci
prace. Heil Hitler!
Podpis, Globocnik Gruppenfuhrer SS und Generall Leutnant der Polizei"
5. 1. 19.
Himmler do Globocnika -XI 1943 r,
"Reichsfuhrer SS. Dowództwo Polowe, dnia 30 listop. 1943. Piecz .
Sztab Osobisty Reichsfuhrera SS. Nr akt. Tjn. 115
Do wy szego Dowódcy SS i Policji Strefy Operacyjnej Wybrze a
Adriatyckiego Gruppenfuhrera SS Globocnika w Trie cie
Potwierdzam odbiór pisma Pana z dn. 4.XI.43 i meldunku Pa skiego o
zako czeniu operacji "Reinhard". Zarazem dzi kuj Panu za przes an mi
tek . Wyra am Panu moje podzi kowanie i uznanie za Pa skie wielkie i
jedyne w swoim rodzaju zas ugi po one dla ca ego narodu niemieckiego
przy wykonaniu operacji "Reinhard". Heil Hitler! Serdecznie Panu oddany
H. Himmler"
5. 1. 20.
Pro ba Globocnika o udzielenie absolutorium- 5.1.1943
"Wy szy Dodwódca SS I Policji w Strefie Operacyjnej Wybrze a Adriatyckiego. Dz. Nr 1/44 tjn. Triest, dnia 5 stycznia 1943. Tajemnica pa stwowa Do Reichsfuhrera SS i Ministra Spraw Wewn trznych Rzeszy
Heinricha Himmlera wBerlinie
Panie Reichsfuhrerze!
Pozwalam sobie przed
w za czeniu sprawozdanie o rozwi zaniu
operacji "Reinhard" pod wzgl dem gospodarczym, poniewa Pan Reichsfuhrer poleci mi pismem z dnia 22.9.1943 roku zako czy j i zda z niej
rachunek do dnia 31.12.1943 roku.
Równie i uznanie, jakie otrzyma em za przeprowadzenie operacji "Reinhard" zobowi zuje mnie do zdania Panu Reichsfuhrerowi sprawy, z gospodarczej strony operacji, a eby Pan, Reichsfuhrerze, przekona si na tej
podstawie, e i pod tym wzgl dem robota by a w porz dku. Je eli obergruppenfuhrer SS Pohl nie mia dotychczas czasu przeprowadzi rozrachunku z operacji "Reinhard", to mam jednak nadziej , e te dowody pos udo udzielenia mi absolutorium. Nale yte zako czenie sprawy i udzielenie
mi absolutorium jest te potrzebne z tego powodu, e przeprowadzi em
operacj "Reinhard" w ramach SS i dlatego winna ona otrzyma wzorowe
zako czenie wobec w ciwych w adz Rzeszy. W dodatku operacja "Reinhard" by a nader niebezpieczna. Prócz tego wszystkiego ci y przecie na
mnie odium, e we wszystkich sprawach natury gospodarczej nie przestrzegam nale nego porz dku, musz wi c w danym przypadku udowodni , e
w istocie tak nie jest. Ca e rozliczenie zawiera dwie cz ci:
1) Gospodarcz cz
operacji "Reinhard", która dzieli si na:
309
a) rozliczenie i dostarczenie zebranych warto ci, oraz
b) rozliczenie z przychodów uzyskanych z pracy
2) Wspólnot Gospodarcz Osiedle ców, której za enia gospodarcze
opiera y si równie na mojej pracy. Obecnie przechodzi ona pod zarz d
urz dów cywilnych.
Przy ca kowitym rozliczeniu z operacji "Reinhard" nale y mie na uwadze jeszcze i to, e dowody tego rozliczenia musz by jak najrychlej zniszczone, jak to ju uczyniono po wykonaniu wszystkich innych zada zwi zanych z operacj "Reinhard".
Przy Wspólnocie Gospodarczej Osiedle ców chodzi nie tylko o cis
rozrachunku, lecz tak e i o przyj cie urz dze , a eby ta instytucja pozosta a
nadal dla osiedle ców. Dopiero gdy otrzymam absolutorium w obu sprawach, wygasn moje funkcje zwi zane z nimi. Prosz Panie Reichsfuhrerze
wyznaczy termin, w którym na podstawie moich dokumentów rozliczenie
dzie musia o by dokonane. Pozwalam sobie przes Obergruppenfuhrerowi SS Pohlowi odpis niniejszego pisma. Heil Hitler! najpos uszniej –
Globocnik piecz , Osobisty Sztab Reichsfuhrera SS.
Wesz o dnia 10 stycznia 1944.Dz.Nr 1851/44 tajne.
5. 1. 21.
Pohl do Himmlera -.1.1944 r.
"Naczelnik G ównego Urz du Gospodarczego i Administracyjnego SS.
Berlin, 25 stycznia 1944 r. Dot:.i Absolutorium gruppenfuhrera SS Globocnika. Powo . Pismo Reichsfuhrera SS z 21.1.1944 r.
Do Reichsfuhrera SS w Berlinie!
Panie Reichsfuhrerze!
Jest samo przez si zrozumia e, e gruppenfuhrer SS Globocnik otrzyma
absolutorium. Ale jest te równie samo przez si zrozumia e, e b dzie go
mo na udzieli dopiero po sprawdzeniu ca ej roboty.
To sprawdzenie jest bliskie zako czenia. Przed
Panu projekt takiego
absolutorium w swoim czasie.
Gruppenfuhrer SS Globocnik jest bardzo niecierpliwy. W ostatnich tygodniach bombardowa mnie ustawicznie listami i telefonogramami. Nie mo e
by jednak mowy o tym, a eby, jak on sobie to wyobra , z dniem 21. 12.
1943 r. - jak brzmia Pa ski rozkaz - mia on by zwolniony od wszelkiej
odpowiedzialno ci. T dat nale y raczej tak rozumie , e a do tego dnia
ponosi on odpowiedzialno . Nie mo e on jednak oczekiwa , e l1 stycznia
1944 roku rano przy niadaniu po
mu na stó absolutorium. Do tego
potrzebne jest sprawdzenie, o którym by a mowa na wst pie.
Heil Hitler; - Oberguppenfuhrer SS und Genera der Waffen SS.
310
5. 1. 22.
26 listopada 1945, Norymberga. Zeznanie Wilhelma Hoettla, funkcjonariusza G ównego Urz du Bezpiecze stwa Rzeszy, z one przed Mi dzynarodowym Trybuna em Wojskowym w Norymberdze, w sprawie liczby ydów zamordowanych przez hitlerowców w latach okupacji.
Dok. norymb. PS-2738.
Ja, Wilhelm Hoettl, zeznaj niniejszym pod przysi : Nazywam si dr
Wilhelm Hoettl, sturmbannfuhrer SS (major SS). Do upadku Niemiec zajmowa em stanowisko referenta i zast pcy kierownika grupy w Urz dzie VI
ównego Urz du Bezpiecze stwa Rzeszy. Urz d VI G ównego Urz du
Bezpiecze stwa Rzeszy by to tak zwany urz d zagraniczny S by Bezpiecze stwa, który zajmowa si s
informacyjn we wszystkich krajach
wiata. Jest to mniej wi cej odpowiednik angielskiego Intelligence Service.
Grupa, do której nale em, sprawowa a s
informacyjn w po udniowo
- wschodniej cz ci Europy (Ba kany). Pod koniec sierpnia 1944 r. rozmawia em ze znanym mi od r. 1938 obersturmbannfuhrerem SS, Adolfem
Eichmannem. Rozmowa ta odby a si w moim mieszkaniu w Budapeszcie.
O ile mi wiadomo, by Eichmann wówczas kierownikiem wydzia u w
Urz dzie IV (Gestapo) G ównego Urz du Bezpiecze stwa Rzeszy, a ponadto Himmler upowa ni go do uj cia ydów we wszystkich europejskich
krajach i przetransportowania ich do Niemiec. Eichmann by wówczas pod
silnym wra eniem odmówienia, w owych dniach przez Rumuni , dalszego
udzia u w wojnie. Z tego te powodu przyby do mnie, aby uzyska informacje o sytuacji wojennej, które codziennie otrzymywa em od w gierskiego Ministerstwa Honved (Wojny) i dowódcy Waffen SS na W grzech.
Wyrazi on przekonanie, e Niemcy przegra y ju wojn i e on osobi cie
nie ma ju tym samym adnych szans. Wiadomo mu, e Narody Zjednoczone uwa aj go za jednego z g ównych przest pców wojennych, gdy ma
on na sumieniu miliony istnie ydowskich. Spyta em go o ich liczb odpowiedzia , e chocia cyfra ta stanowi cis tajemnic pa stwow , to
jednak mi j poda, gdy powinno to mnie jako historyka interesowa , a on
prawdopodobnie nie powróci ju do Rumunii, dok d zosta odkomenderowany. Na krótko przed tym sporz dzi on sprawozdanie dla Himmlera,
który chcia zna dok adn liczb zg adzonych ydów. Na podstawie swych
danych doszed on do nast puj cego wyniku:
W ró nych obozach zag ady u miercono oko o 4 miliony ydów a dalsze 2 miliony zgin y w inny sposób, przy czym wi kszo z nich zlikwidowa y przez rozstrzelanie grupy operacyjne Policji Bezpiecze stwa, w
czasie wyprawy przeciwko Rosji. Himmler nie by zadowolony z tego
sprawozdania, gdy jego zdaniem liczba zabitych ydów musia a wynosi
wi cej ni 6 milionów. Himmler o wiadczy , e wy le do Eichmanna kogo
311
ze swego urz du statystycznego, aby ten na podstawie materia ów Eichmanna sporz dzi sprawozdanie, w którym mia a by wyprowadzona doadna liczba.
Jestem sk onny przypuszcza , e informacja, któr mi poda Eichmann,
by a prawdziwa, gdy ze wszystkich wchodz cych w gr osób, on z pewnoci by najlepiej zorientowany, co do liczby wymordowanych ydów. Po
pierwsze - przy pomocy swoich sonderkommand "dostarcza " - e tak powiem ydów do zak adów eksterminacji i dlatego zna dok adnie t liczb ,
po wtóre - jako kierownik wydzia u w Urz dzie IV G ównego Urz du Bezpiecze stwa Rzeszy, by kompetentny tak e w sprawach ydowskich i na
pewno zna najlepiej liczb ydów, którzy zgin li w inny sposób.
Poza tym Eichmann by wówczas z powodu wydarze z pewno ci w takim stanie ducha, e wcale nie mia zamiaru powiedzie mi czego niezgodnego z prawd . Co do mnie, dlatego tak dok adnie pami tam szczegó y
tej rozmowy, e - co jest zupe nie zrozumia e - bardzo mn ona wstrz sn a,
to te jeszcze przed kl sk Niemiec udzieli em dok adniejszych informacji
o tym pewnemu urz dowi ameryka skiemu w neutralnym kraju, z którym
(urz dem) by em w owym czasie w kontakcie. Przysi gam, e powy sze
zeznanie z
em dobrowolnie i bez przymusu, i e powy sze dane s
zgodne z prawd wed ug mojej najlepszej wiedzy i sumienia.
Dr Wilhelm Hoetil"
5. 1. 23.
Dokument hitlerowski w sprawie obozu w Be cu
Lublin, l8.III.1942 Ref.II. t/We. (s 28)
Dnia 4.III. 1942 otrzyma em telegram od w adz miasta Krakowa, podpisany przez pana prezydenta oddzia u SS - Sieberta, w którym zdanie ko cowe brzmi nast puj co: Prosz by pomocnym SS i Polizeifuhrerowi w
jego zarz dzeniach. Dnia 7.III. otrzyma em wezwanie telefoniczne w adz,
majora Reggera, w zwi zku z wysiedleniem ydów z Mielca do województwa lubelskiego, w którym wyra nie dano porozumienia z SS i Polizeifuhrerem, oraz sta ego kontaktu z nim, a zaznaczono, i przywi zuje si jak
najwi ksz wag do tego porozumienia. Postara em si zatem natychmiast
wej w porozumienie z Stabsfuhrerem Nemesem. Nie uda o si mi to,
mimo wielokrotnego telefonowania w krótkich odst pach czasu w przeci gu trzech dni. Dopiero gdy po czy em si z biurem personalnym GG,
otrzyma em wiadomo , e Stabsfuhrer Nemes jest na urlopie. Dnia
12.3.1942 r. zosta em skierowany do Obersturmfuhrera Pohla, który jednak
nie by referentem dla spraw wysiedlenia ydów. Skierowa mnie do
Hauptsturmfuhrera Hoefflego, Schreckkaserne, telefon 1570-25 po godzinach urz dowych 2004. Z Hauptsturmfuhrerem Hoeffle umówili my si na
312
konferencj (zdanie przekre lone atramentem) a mianowicie na 17.30. W
przebiegu konferencji wyja ni Hauptsturmfuhrer Hoeffle:
1 By oby wskazane, by nadchodz ce do województwa lubelskiego transporty ydów segregowa ju na stacjach wysy ki transportów, na zdolnych
do pracy. Na wypadek gdyby to by o niemo liwym na stacjach wysy ki,
nale oby dokona oddzielenia transportu w Lublinie wed ug wy ej zaznaczonego punktu widzenia.
2. ydzi niezdolni do pracy id wszyscy do Be ca, ko cowej stacji w
powiecie Zamo .
3. Hauptsturmfuhrer Hoeffle przygotowuje budow wielkiego lagru, w
którym maj by umieszczeni ydzi zdolni do pracy i posegregowani weug swych zawodów, sk d mo na by ich przydzieli do pracy.
4. Piaski maj by opró nione z ydów z Polski i maj by punktem
zbornym dla ydów przyby ych z Reichu.
5. W Trawnikach nie b
ydzi chwilowo pomieszczeni.
6. Hauptsturmfuhrer pyta, czy na linii D blin - Trawniki mo na wy adowa 60 000 ydów. Poinformowany co do transportu ydów wyje aj cego teraz od nas, o wiadczy H., e przybyli z Su ca (500 ydów), mogliby
by niezdolni do pracy, wysortowani i wys ani do Be ca. Wedle telegramu
rz du z 4.3.1942 r., wyje a transport ydów z protektoratu do miejsca
przeznaczenia w Trawnikach. Tych ydów nie wy adowano w Trawnikach,
lecz zostali przewiezieni do Izbicy. Pytanie starosty z Zamo cia, czy mo na
by sprowadzi stamt d 200 ydów do pracy, zosta o przez Hoeffle potwierdzone. W ko cu o wiadczy , e móg by dziennie dostarczy 4-5 transportów po 1000 ydów do stacji ko cowej Be ca. Ci ludzie przejd granic i
nie wróc wi cej do Generalnej Guberni. (...). (es 21)
5. 1. 24.
1941, pa dziernik, 15, Warszawa. Trzecie rozporz dzenie Generalnego
Gubernatora Hansa Franka o ograniczeniach miejsc pobytu mieszka ców
Generalnego Gubernatorstwa, wprowadzaj ce kar mierci za udzielanie
pomocy ydom, oraz jedno z pó niejszych niemieckich obwieszcze zawieraj cych m/in. nazwiska Polaków skazanych na kar mierci za "przechowywanie ydów". Verordnungsblatt für das Generalgouvernement
"Dziennik Rozporz dze dla Generalnego Gubernatorstwa"
Kraków 25 X 1941, nr 99, s. 5
313
5. 1. 25.
OBWIESZCZENIE
PRZEZ S D DORA NY POLICJI BEZPIECZE STWA S
ZA
POPE NIENIE PRZEST PSTW, MIANOWICIE ZA NALE ENIE DO
NIELEGALNEJ ORGANIZACJI, ZA UDZIELENI POMOCY BANDYTOM, ZA
PRZCHOWYWANIE YDÓW, POSIADANIE BRONI, ZA NIEDONIESIENIE O
BRONI, ZA ROZSZERZANIE ULOTEK, NA PODSTAWIE PAR. 1 ,
ZARZ DZENIA Z DNIA 2. 10. 1943 R. SKAZANI NA KAR
MIERCI
OSOBY WYMIENIONE
1. KSI OPOLSKI KAZIMIERZ urodzony
6.6 1916
2. LORKOWICZ JERZY
1 1923.
3. S
JAN
2 1912
4.
BOLS AW
3 1914
5. ZACHARCZUK LUDWIK
1 1912
6. ZAKRZEWSKI FRANCISZEK
5 8 1897
7. CABAJ STANIS AW
10 1914
8. KONDRACIUK BRONISLAW
1908
9. ZAKRZEWSKI PIOTR
1898
10. W ODARCZYK JAN
1888
Jako pokut za tego, który na Niemcach HENRYKA JOACHIMIAKA z
Siedlec dnia 10 II 1943 r. morderstwo pope ni i za tego przy tym samym
napadzie ci ko ranionego ukrai ca WASYLEGO SKO OZDRA zostali ci
wy ej wymienieni na kar mierci skazani.
Gdyby jednak w przeci gu najbli szych trzech miesi cy mia y si zdarzy napady na Niemców, obywateli pa stw sprzymierzonych z Rzesz
Wielkoniemieck lub na Niemców pracuj cych w interesie dzie a odbudowy w Generalnym Gubernatorstwie, w tym wypadku za ka dy napad na
tak osob przynajmniej dziesi z liczby wy ej wymienionych osób b dzie
publicznie straconych, a mianowicie za przest pstwa pope nione przez
elementy komunistyczne - cz onkowie organizacji komunistycznych, za
przest pstwa pope nione przez inne grupy oporne - osoby, nale ce do tych
rodowisk. Obecnie le y w r kach ka dego Polaka, b
przez natychmiastowe przytrzymanie sprawców, b
przez wp yni cie na osoby zwiedzione lub przez podanie nazwisk osób podejrzanych, uratowa ycie osób
powy szych, które one w ciwie przez pope nieni przest pstw straci y,
które im jednak ma by darowane aktem aski Rz du. Warszawa, dnia 27 11
1943 r. Dowódca SS - i Policji na Dystrykt Warszawski144
144 44
Ibidem, s. 5. 40 „Zamojszczyzna – Sonderlaboratorium” op. cit., t. 2,
s. 83, przypis 2: „Masowego mordu na ludno ci Sochy dokona okupant 1
VI 1943 r., zabijaj c ponad 180 mieszka ców i pal c przy u yciu samolo314
W CZASIE PACYFIKACJI W DNIU 4 I 1943
BURC0N MICHA
LASA ANTONI
BURCON BOGDAN
LASA WALERIA
CNOJDA JAN
RO JAN
CZUGA A JÓZEF
LUGA STANIS AW
CZUGA A JAN
LUGA JÓZEF
DOMINA W ADYS AW
LUGA STANIS AW
DENKIEWICZ ANDRZEJ
PIECZYKOLAN BOGDAN
DUSZNIK JAN
LNOWSKI ADOLF
DENKIEWICZ JAN
LANOWSKI JAN
DENKIEWICZ EUGENIUSZ
LANOWSKA KATARZYNA
DUSZNIK PIOTR
LANOWSKI W ADYS AW
MAZIARCZYK JAN
LANOWSKI BOGUS AW
MAZIARCZYK JOZEF
LANOWSKI CZES AW
NAZAREK STANIS AW
LANOWSKA KATARZYNA
MALUGA ALOJZY
LANOWSKI ZDZIS AW
MIESZKA COM WSI WIERZBA
SK ADA HO D SPO ECZE STWO ZAMOJSZCZYZNY
5. 2 Dokumenty Polskie
5. 2. 1.
rodek Zag ady w Che mnie nad Nerem
l. 1942 kwiecie , Warszawa - getto - Raport Oneg Szabat, opracowany
przez H. Wassera, adresowany do redaktora naczelnego „Biuletynu Informacyjnego" Aleksandra Kami skiego, o o rodku zag ady w Che mnie nad
Nerem, obejmuj cy okres od drugiej po owy listopada do kwietnia 1942.
Szanowny Panie*
Czujemy si w obowi zku poinformowania Go o autentycznych ponad
wszelk w tpliwo , wydarzeniach, które mia y miejsce na wcielonych do
Rzeszy terenach zachodnich. Wiadomo ci o tych wydarzeniach nie dotar y
dot d do szerokich kó spo ecze stwa polskiego. Wierzymy, e Szanowny
Pan nie zachowa ich tylko dla siebie. (... ) W po owie grudnia 1941 wysiedlona zosta a ca a ludno
ydowska z Ko a (2000 dusz) i D bia n/Nerem
tów niemal doszcz tnie ca wie (ocala y jedynie 3 zabudowania)".
Ibidem, t. 2, s. 11. Meldunek AK do Naczelnego Wodza w Londynie z 17
IV 1943 r. 47 Najwi cej materia ów na temat pacyfikacji Zamojszczyzny
zawieraj wydawnictwa Z. Klukowskiego, szczególnie „Terror niemiecki
na Zamojszczy nie”, Zamo 1946, z pó niejszych „Zamojszczyzna w
okresie okupacji, „op. cit. oraz C. Madajczyka „Zamojszczyzna – Sonderlaboratorium SS,” op. cit. Janusz Jasi ski: Pami ta o Zamojszczy nie.
315
46
(1000 dusz). Wysiedlenie obj o wszystkich bez wyj tku ydów. Na samochody ci arowe za adowano niemowl ta - dzieci, starców i ob nie chorych. Wraz z dobytkiem przewieziono ich do wsi Che mno po onej w
odleg ci 12 km od Ko a na drodze do D bia. Wys ani przez gminy ydowskie w K odawie, Izbicy Kujawskiej, Bugaju i S polnie pos cy, którzy mieli si dowiedzie co si sta o z wysiedlonymi, zdo ali tylko stwierdzi , e umieszcza si ich w pa acu che mi skim, sk d ju nikt nie wychodzi. Miejscowi ch opi opowiedzieli, e do pa acu nie przywozi si adnych
rodków ywno ci, e kilka razy dziennie zaje a tam szary samochód
ci arowy i wraca kieruj c si w stron Lasu Rzuchowskiego. Pó niej uda o
si ustali bli sze szczegó y rozgrywaj cych si w pa acu che mi skim
wydarze . ydów przywo ono partiami po 60, a pó niej po 90 osób, baga
sk adano do miejscowego ko cio a, i jednopi trowego pa acyku zburzonego
jeszcze w czasie poprzedniej wojny. Pomieszczenie do którego wprowadzano delikwentów, by to pokój wi kszych rozmiarów, dobrze ogrzany i
wy ony drewnianymi drabinkami. Tu u wylotu korytarza ustawiono ramze schodkami. Brama wej ciowa prowadzi a na dziedziniec, a drugie
wrota na drugi w ciwy dziedziniec "pa acu". Oficer SS oraz sze dziesi cioletni Niemiec, który swoim niezwykle serdecznym zachowaniem jeszcze
w czasie wysiadania z samochodów zyskiwa sobie sympati "wysiedlonych" wyg aszali teraz przemówienia, zapewniaj c, e zostan wysiedleni
do getta w odzi, gdzie znajdzie si dla wszystkich praca, a dzieci b
chodzi do szkó . Zanim jednak wyjad do odzi zostan poddani dezynfekcji i wyk pani w specjalnie zainstalowanej w pa acu ni, rozkazywano
czyznom rozebra si do kaleson, kobietom za do koszul. Dokumenty i
kosztowno ci kazano zwi za w chustk , za wszystkie wszyte do odzie y
pieni dze wypru , by nie uleg y zniszczeniu w czasie parowania.
Po tych przygotowaniach wyprowadzano ludzi do "k pieli" przez drzwi
wiod ce na ramp . Tutaj temperatura uleg a gwa townemu spadkowi poniewa korytarz by zupe nie nieogrzany. Na utyskiwania odpowiadano
uprzejmie, by mieli cierpliwo , a dojd do ni; " ni " okazywa a si
rampa, z której p dzono nieszcz liwych przy pomocy batogów, kolb i salw
z karabinów maszynowych, do auta egzekucyjnego, stoj cego po przeciwnej stronie rampy.
Auto, do którego wp dzano nieszcz liwe ofiary, mia o rozmiary wi kszej ci arówki, by o koloru szarego, hermetycznie zamkni te i zaopatrzone
w cis e przylegaj ce drzwi, zamykane na zewn trzny rygiel. cianki auta
by y wybite blach , pod oga wy ona drabinkami, po obu stronach
umieszczone by y dwa wyloty rur gazowych, pokryte sitkiem. Obie prowadzi y do szoferki, gdzie czy y si z aparatem gazowym.
316
Po za adowaniu auta i hermetycznym zamkni ciu drzwiczek odje
o
ono do odleg ego o 7 km w kierunku Ko a lasu, gdzie znajdowa o si miejsce ka ni. By a to polana, obstawiona ze wszystkich stron uzbrojonymi w
karabiny maszynowe andarmami, w poprzek której bieg przygotowany
zawczasu grób masowy, g boki na 5 m, szeroki u do u na 1,5 m, u góry za
na 5 m. Auto zatrzymywa o si w odleg ci ok. 100 m od grobu. Szofer-kat
(esesman) naciska guziczki wmontowane w szoferce aparatu i wychodzi
na zewn trz. Z auta zaczyna y dochodzi przyt umione krzyki i uderzenia w
cianki. Mniej wi cej po kwadransie wszystko ucich o. Wówczas szofer-kat
wraca do szoferki i zagl da przy pomocy lampki elektrycznej przez okienko do wewn trz wozu. Po stwierdzeniu, e wszystkie ofiary ju nie yj ,
podje
bli ej do grobu i po pi ciu minutach rozkazywa otworzy na
cie drzwi samochodu.
Funkcj grabarzy spe nia o kilkudziesi ciu, zmuszonych do tego. ydów.
Na rozkaz komendanta placu ka ni - oficera SS - przyst powali oni do wyrzucania trupów, które cuchn y gazem i ekstrementami, znajdowa y si w
wielkim nie adzie. Trupy ci gano brutalnie i szybko za w osy, r ce i nogi.
Zrzucano je na kup , po czym dwaj cywilni Niemcy przeszukiwali ciep e
jeszcze zw oki, celem zabrania wszystkich kosztowno ci (...) Po ogl dzinach wrzucano cia a do grobu, gdzie dwaj grabarze - ydzi uk adali je twarz do ziemi, w taki sposób by nogi jednego znajdowa y si obok g owy
drugiego.
Dziennie grzebano oko o 6 do 9 aut. Ka
warstw zw ok przysypywano ziemi , a pocz wszy od 17.1.1942, polewano chlorkiem. O miu grabarzy, zaj tych bezpo rednio przy trupach nie opuszcza o przez ca y dzie
grobu. Przed zako czeniem dnia roboczego oficer SS zabija ich z karabinu
maszynowego. Pozostali pospiesznie zasypywali grób i na rozkaz andarmów oraz pod ich ci
eskort udawali si do swoich piwnic mieszkalnych w "pa acu".
rodek Zag ady w Che mnie nad Nerem uruchomiono 8.X 11.1941 r. w
centralnej cz ci t.zw. Warthelandu, ok. 60 km od odzi i 14 km od powiatowego miasta Ko o. By on czynny do 7.IV.1943, a nast pnie, po przerwie,
w czerwcu-1ipcu 1944 zamordowano tu przesz o 300 tys. osób, g ównie
ydów z Warthelandu, Niemiec, Austrii, W gier i okupowanych krajów
zachodnio europejskich, a tak e Polaków (m.in. znaczn liczb dzieci z
Zamojszczyzny) oraz Cyganów i je ców radzieckich. 145
W materia ach ARG wymienia si trzech uciekinierów z Che mna. W
pocz tku lutego 1942 dotar do getta warszawskiego, w stanie skrajnego
wyczerpania jeden z nich, Szlamek z Izbicy Kujawskiej. W obawie przed
145
Janusz Peter: „Tomaszowskie za okupacji“ 1991 r. s 187-199.
317
gestapowcami, którzy poszukiwali zbiegów z Che mna, kierownictwo ARG
wys o go do Zamo cia. W ostatnim li cie Szlamek da do zrozumienia, e
miejscem zag ady transportów z gett Lubelszczyzny, wywo onych "w nieznanym kierunku" by Be ec. 11.IV.1942 hitlerowcy wywie li z Zamo cia
3 tys. ydów, w tym Szlamka. Jego relacj spisana w Warszawie, sta a si
dokumentem o znaczeniu mi dzynarodowym a Oneg Szabat opracowa ten
raport.
5. 2. 2.
Obóz Zag ady w Be cu
Przed wybuchem wojny niemiecko - sowieckiej w 1941 roku, Niemcy
yli ydów z obozu pracy w Be cu, do kopania olbrzymiego rowu przeciwpancernego przy swej granicy. W dawnym maj tku ziemskim w Be cu
przez pewien okres istnia przej ciowy obóz dla Cyganów, których potem
wymordowano. Na pocz tku 1942 r. oko o l km za stacj kolejow Be ec,
w kierunku Lwowa, a 8 km od Tomaszowa Lubelskiego, hitlerowcy r kami
ydów zbudowali obóz zag ady. Zlokalizowano go w miejscu geograficznie
dogodnym dla dokonywania masowych mordów, niemal na rodkowej linii
dawnej Ma opolski, w w owym punkcie dróg zachodu, wschodu i pó nocy, w malowniczym zak tku Polski. aden z ydowskich budowniczych
obozu nie do do kwietnia 1942 roku. Obóz ten "funkcjonowa " od po owy marca 1942 r. i by bez przerwy czynny do po owy grudnia. Zosta zlikwidowany dopiero w po owie 1943 roku. Przeci tnie dowo ono dziennie
dwa transporty kolejowe, licz ce 50 - 60 wagonów. W ka dym wagonie
znajdowa o si ponad 100 osób. W obozie by o czynnych sze komór gazowych, do których wp dzano po 750 osób czyli na raz u miercano 4500
ludzi. Ogólnie przyjmuje si , e ten szata ski instrument zag ady w Be cu,
poch on oko o pó mln. ofiar.
W czasie wyjazdu do prac za adunkowych we Lwowie, zdo zbiec yd,
Rudolf Reder (ur 4.IV.1881), który od 16 sierpnia do ko ca listopada 1942
roku, czyli w najwi kszym nasileniu akcji ludobójczej, pracowa jako kopacz - grabarz w obozie zag ady w Be cu. Jako jedyny wiadek, który
doczeka wolno ci, z
zeznania przed ró nymi komisjami, w tym przed
dr. Nell Rostow z Wojewódzkiej ydowskiej Komisji Historycznej w
Krakowie. Dokument ten wraz z innymi zeznaniami na temat obozu zosta
opublikowany w broszurce pt. "Be ec", znajduje si w ydowskim Instytucie Historycznym w Warszawie w brzmieniu: „Po pewnym czasie zna em
ju dobrze ca y teren. Po ony by w ród m odego lasu. Zalesienie by o
ste i a eby jeszcze zmniejszy przedostawanie si wiat a, - przywi zywano do drzew inne drzewa i w ten sposób podwajano g sto zalesienia
ponad miejscem gdzie by y komory. Za nimi piaszczysta droga, któr wloo si trupy. Niemcy rozpi li nad ni dach, zrobiony z g adkiego drutu, na
318
którym roz ono ziele . Chodzi o o zabezpieczenie terenu przed obserwowaniem z samolotów. Ta cz
obozu pod dachem z li ci by a przyciemniona. Od bramy wchodzi o si na ogromny dziedziniec. Na dziedzi cu sta
du y barak, w którym golono w osy kobietom. Obok baraku by o ma e
podwórko, ogrodzone parkanem zbitym ci le z desek bez najmniejszej
szpary, na trzy metry wysokim. Parkan ten zrobiony z szarych desek, prowadzi a do samej komory. W ten sposób nikt nie widzia co si poza p otem dzieje. Budynek, w którym si mie ci y komory by niewysoki, d ugi i
szeroki, z szarego betonu, mia p aski dach kryty pap , a nad nim jeszcze
jeden dach z siatki, pokryty zieleni . Z podwórka prowadzi y do niego trzy
schodki, szerokie na jeden metr, bez por czy. Z frontu budynku umieszczony by du y wazon z ró nokolorowymi kwiatami. Na cianie wypisano
czytelnie i wyra nie: "Bade und Inhalationsraume". Schodkami wchodzi o
si do ciemnego korytarza, szerokiego na pó tora metra, za to bardzo d ugiego. By ca kiem pusty, cztery betonowe ciany. Z korytarza prowadzi y z
lewej i prawej strony drzwi do komór. Drzwi, zrobione z drzewa, szerokie
na metr, rozsuwa y si za pomoc drewnianego chwytu. Komory by y zupe nie ciemne, bez okien i ca kiem puste. W ka dej komorze widoczny by
okr y otwór, wielko ci kontaktu elektrycznego. ciany i pod ogi komory
by y z betonu. Korytarz i komory by y ni sze ni normalne pokoje, mia y
nie wi cej ni dwa metry wysoko ci. Na przeciwleg ej cianie ka dej komory by y drzwi równie do przesuwania, szerokie na dwa metry, którymi po
uduszeniu wyrzucano zw oki ludzi. Z zewn trz budynku by a niewielka
przybudówka, mia a mo e dwa metry na dwa, w której znajdowa a si "maszyna", motor p dzony benzyn . Komory by y pó tora metra powy ej ziemi, rampa u drzwi na poziomie z komor , z której wyrzucano trupy .
W obozie znajdowa y si dwa baraki dla za ogi mierci, jeden dla robotników ogólnych, drugi dla tak zwanych fachowców. Ka dy barak mie ci
dwustu pi dziesi ciu robotników. Prycze by y dwupi trowe. Oba baraki
by y takie same. Prycze by y to go e deski i ma a sko na deska pod g ow .
Niedaleko baraków by y kuchnie, dalej magazyn, administracja, pralnia,
szwalnia, w ko cu eleganckie baraki dla askarów (w asowców-JG). Z jednej i drugiej strony budynku z komorami gazowymi by y pe ne lub puste
groby. Widzia em ca y szereg grobów ju pe nych i zasypanych wysoko
piaskiem. Po jakim czasie dopiero opada y do ni szego poziomu. Zawsze
musia by jeden pusty grób rezerwowy”. (...) (s 44 - 45) Z ka dym transportem dzia o si to samo, co z moim. Kazano si rozebra , rzeczy zostawiano na dziedzi cu, zawsze przemawia ob udnie Irrman i zawsze to samo
"Ihr gehts jetzt baden, nachher werdet ihr zur Arbeit geschickt". Zawsze
ludzie cieszyli si w tej chwili, widzia em t sam iskr nadziei w oczach
ludzi. Nadziej , e id do pracy. Ale chwilk potem odrywano male stwa
319
od matek, starców i chorych rzucano na nosze, m czyzn i ma e dziewczynki zap dzano kolbami dalej i dalej na cie
oparkanion wprost do
komory, a nagie kobiety skierowano równie brutalnie do drugiego baraku,
gdzie golono im w osy. Wiedzia em dok adnie, w której to chwili poj li to
wszystko, co ich czeka i strach, rozpacz, krzyki i straszne j ki, miesza y si
z tonami orkiestry. M czy ni pierwsi sp dzeni bagnetami, pok uci biegli
do komór gazowych. 750 osób odliczali askarzy do ka dej komory. Tote
zanim nape nili wszystkie sze komór, ludzie w pierwszej komorze m czyli si ju dwie godziny. Dopiero gdy wszystkie sze by y zapchane lud mi
tak ciasno, e z trudno ci drzwi zamkni to, puszczano maszyn w ruch.
Maszyna by a du a pó tora metra na metr; by to motor i ko a. Motor warcza w wi kszych odst pach czasu, szed do szybko, tak szybko, e nie
mo na by o rozpozna szprych w ko ach. Maszyna sz a na zegarku dwadzie cia minut. Po dwudziestu minutach wy czano j . Od razu otwierano
drzwi komór od strony zewn trznej, które prowadzi y na ramp i wyrzucano na ziemi trupy, z których powstawa olbrzymi, na kilka metrów kopiec
zw ok. Askarzy przy otwieraniu drzwi nie zachowywali adnej ostro no ci,
nie czuli my adnego zapachu, nie widzia em nigdy adnych balonów z
gazem, ani adnych domieszek, które by wsypywano - widzia em tylko
karnistry benzyny. Benzyny zu ywano dziennie oko o osiemdziesi ciu do
stu litrów. Przy maszynie zaj ci byli dwaj askarzy. Ale kiedy raz zepsu a si
maszyna zawo ano i mnie, poniewa nazywano mnie "der 0fenkunstler";
obejrza em j i widzia em rurki szklane, które czy y si z rurami prowadzonymi do ka dej komory. Byli my zdania, e maszyna albo wytwarza a
wysokie ci nienie, albo powodowa a pró ni , albo benzyna produkowa a
tlenek w gla, który zabija ludzi. Wo anie o pomoc, krzyki, rozpaczliwe j ki
zamkni tych i duszonych w komorach, trwa y dziesi do pi tnastu minut,
przera liwie g no, pó niej j ki stawa y si cichsze, w ko cu wszystko
ucich o. S ysza em rozpaczliwe krzyki i wo ania w ró nych j zykach, bo nie
tylko byli sami polscy ydzi, by y te transporty ydów obcych. W ród
obcych transportów najwi cej by o ydów francuskich, byli te holenderscy, greccy, nawet norwescy. Nie pami tam transportu ydów niemieckich.
Byli natomiast ydzi czescy. (ss.4, 62)
Najwi kszym wi tem zbirów by a wizyta Himmlera. By o to w po owie
pa dziernika. Od samego rana widzieli my, jak krz taj si tajemniczo
gestapowscy zbrodniarze. W tym dniu ca a procedura wymordowania tysi cy ludzi trwa a krócej, wszystko odbywa o si bardzo szybko. Irrman
zapowiada : "Es kommt eine hohere Person, muss Ordnung sein". Nie
mówili kto, ale wszyscy wiedzieli, bo askarzy szeptali o tym miedzy sob .
Oko o trzeciej po po udniu przyjecha Himmler z Genera majorem Katzmanem, g ównym morderc Lwowa i dystryktu, z adiutantem i dziesi 320
cioma gestapowcami. Irrman i inni zaprowadzili go ci do komór, sk d w anie wypada y trupy i sk d wyrzucano je na miejsce, gdzie rós okropny
kopiec cia m odych, malutkich, dziecinnych, wi niowie wlekli trupy.
Himmler patrzy pó godziny i odjecha , widzia em rado i podnios y nastrój gestapowców, widzia em jak bardzo byli zadowoleni, jak si miali.
5. 2. 3.
Obóz zag ady w Be cu relacja dr. Janusza Petera z Tomaszowa Lubelskiego146
(...) Wraz z „czarnymi" zwanych cz ciej „askarami" zjecha o do Be ca
kilkunastu Niemców w mundurach schutzpolizei. Zamieszkali oni w budynkach kolejowych przy drodze do Lubyczy. Komendantura obozu naj a
robotników miejscowych do r bania lasu poza ko cem lepego toru kolejowego, bocznicy i wymiany w niej spróchnia ych progów. Po wykarczowaniu czworoboku i okoleniu go drutem kolczastym stan li do pracy naj ci
cie le i murarze. Pierwsi postawili baraki drewniane, drudzy budynek betonowy, niski, niemal z p askim dachem, pokrytym kilku warstwami papy.
Po rodku tego budynku bieg korytarz z trzema drzwiami do trzech komór z
ka dej strony. Z tych komór wiod y na dwór szersze drzwi z wizjerk na
wysoko ci oczu. Z ty u do tego budynku przytyka a ma a, równie betonowa przybudówka. Od przodu i nieco z boku od wej cia do tego budynku
stan du y barak drewniany, mog cy pomie ci kilkaset osób. Tak wej cie
do niego jak i do betoniaka by o zas oni te wysokim drewnianym parkanem, który ogradza podwórko. Rozmieszczenie reszty drewnianych baraków na placu by o nast puj ce: 5 równolegle wzniesionych do siebie, z
ma ymi odst pami jeden od drugiego i wej ciem do ka dego od czo a przy
po udniowym boku placu. W pewnym oddaleniu za betonowym budynkiem
stan y 3 okazalsze baraki, wreszcie u wej cia od strony wewn trznej placu
by a budka dla stra nika po czona telefonem z komendantur . Niemal
naprzeciwko ko ca toru kolejowego i kilkadziesi t kroków przed pi tym
barakiem wzniesiono szubienic , na której mia zawisn ten, który opowiada o rozk adzie obozu.
Niemcy buduj c baraki nosili si z jakim tajemniczym planem, skoro
oko adnego spo ród mieszka ców Be ca nie mog o dojrze wn trza odru146
Art. 58. 1a i 1b przewidywa , e ..zdrada ojczyzny, tzn. dzia ania dokonane przez obywateli ZSRS z uszczerbkiem dla pot gi wojskowej ZSRS,
jego niezawis ci pa stwowej czy nietykalno ci jego terytorium, jak:
szpiegostwo, wydanie tajemnicy wojskowej lub pa stwowej, przej cie na
stron wroga, ucieczka czy przelot za granic s karane najwy szym wymiarem kary - rozstrzelaniem, z konfiskat ca ego mienia".
321
towanego czworoboku tym bardziej, e widok zas ania y g sto zasadzone
wierki. Be czanie zacz li snu ró ne domys y. Mi dzy innymi, e to b dzie jaka stacja do wiadczalna, gdy baraki wybito od wn trza blach ,
mo e wytwórnia trykotarska, albo szpital dla nieuleczalnie chorych po odmro eniach itp. Dopiero gdy na rogach czworoboku zbudowano wie e
stra nicze zrozumieli, e buduje si obóz karny. Takie same wie e mogli
ogl da przeje aj cy szos obok Majdanka pod Lublinem. Tote odt d
ka dy Be czanin czy ch op z
ki lub innej miejscowo ci trzyma si z
dala od gro nych drutów. Tym dalej, jak postawiono kilka tablic z napisem
w j zyku niemieckim, polskim i ukrai skim zabraniaj cym zbli ania si do
ogrodzenia pod kar mierci.
Do czego mia a s
ta inwestycja wiedzia nie tylko ka dy z sonderdienstu, ale i funkcjonariusze landratury i inni Niemcy przydzieleni do
pracy stra niczej w obozie be eckim. Ka dy jednak zagabywany trzyma
zyk za z bami, bo podpisa deklaracj , i nie udzieli nikomu ustnej ni
pisemnej informacji. Obowi zywa o to przede wszystkim tych, którzy brali
udzia w tzw. Akcji Reinharda (Action Reinhard) nazwanej tak na cze
Reinhardta Heydricha, szefa G ównego Urz du Bezpiecze stwa Rzeszy,
pó niej namiestnika w Protektoracie Czech i Moraw (jak wiadomo zabitego
przez patriotów czeskich w czerwcu 1942 roku). Ci, którzy w tej akcji brali
udzia nawet po odej ciu ze s by byli obowi zani do grobowego milczenia. Przeprowadzenie za tej akcji zleci Himmler brigadefuhrerowi Odilowi
Globotschnikowi, b. gauleiterowi w Wiedniu, nast pnie dowódcy SS policji
w dystrykcie lubelskim. Dygnitarz ten by jednocze nie komisarzem do
spraw umocnienia niemczyzny i przesiedlenia w tym dystrykcie i on to w
barbarzy ski sposób kierowa wysiedleniem wsi w Zamojszczy nie.
Pod koniec stycznia 1942 r. pracownicy cywilni zatrudnieni w przysz ym
Obozie Zag ady w Be cu zostali zwolnieni, a dalsze wyko czenie robót
podj li sami askarzy. Pow tpiewania niektórych o celu budowanej inwestycji prys y w dniu 4 marca, gdy w mro ny ranek zajecha poci g z 60 wagonami towarowymi. Z ka dego okienka u góry wozu bucha y k by pary i
wydobywa y si b agania o kropl wody do picia. Nie trudno by o pozna ,
e wewn trz byli ydzi. Ten i ów z czekaj cych na peronie na poci g osobowy zas ysza , e w ka dym wagonie by o st oczonych do stu osób. Nikt z
dworca nie wa
si podej , bo transport obstawili stra nicy z broni
gotow do strza u. Maszynist polskiego zast pi w saty zawiadowca niemiecki, który z 20 odczepionymi wagonami wjecha na tor lepy, by niebawem wróci z opró nionymi i ponownie zajecha do obozu z dalszymi 20
wagonami. O podzieleniu poci gu na 3 cz ci zadecydowa a d ugo bocznego toru znajduj cego si na terenie obozu i pojemno komór. Po pewnym czasie w turkot g no pracuj cego silnika Diesla i w ostry oraz g ny
322
syk wypuszczanej celowo pary z parowozu wdziera si ogromny krzyk z
kilkuset garde ludzkich, po którym powoli przycichaj cym nast powa o
milczenie trwaj ce oko o pó godziny, po nim znowu krzyk rozpaczy i protestu, na pró no zag uszany sykiem wypuszczanej pary. Ka dy z mieszka ców Be ca odczuwa wtedy mrowie pe zaj ce wzd
kr gos upa i ka dego
ogarnia strach, bo domy la si masowego mordu w obozie.
Poniewa ju wówczas od czasu do czasu znajdowali ludzie porzucone
nagie zw oki po rowach przydro nych, kto za kiedy podpatrzy , e zrzuca je samochód z nadwoziem jak w karetce do przewo enia aresztowanych
do gestapo w Zamo ciu, z jednym wyj ciem z ty u budy, domy lono si , e
ydzi s duszeni gazem spalinowym. Duszenie trwa o oko o pó godziny, w
co nale oby wlicza czas na asekuracj skutku, w celu unikni cia pojedynczych niespodzianek. W ko cu marca 1942 r. bowiem kiedy przyjecha
transport ydów z Piask wydarzy a si taka: oto w stosie trupów wyrzuconych przez ydowsk obs ug na zewn trz komór, od
jaki m ody yd i
ob dnie pocz ucieka w stron drutów. By to tak niespodziewany widok,
e nikt nie pogoni za nim, a nawet stra nik nie strzeli do umykaj cego gdy
przedziera si przez ogrodzenie. Zaalarmowana wacha w budce wjazdowej
przyprowadzi a podrapanego m odziana, którego komendant kaza wcieli
jako okaz do zespo u pracowników-kopaczy.
Rozumie si , e wie o praktykach w obozie rozesz a si lotem ptaka,
po okolicznych wsiach, a przez kolejarzy po ca ym kraju. Obóz Zag ady w
Be cu sta si publiczn tajemnic . Ostatecznym przypiecz towaniem faktu
by o nie zwi kszanie si fasunku ywno ci dla obozu. Pobierano bowiem
chleb tylko w wystarczaj cej ilo ci dla obs ugi obozu. Na pró no hitlerowcy
starali si zag szcza wierczkami ogrodzenie obozu, bo, zasadzone na
pocz tku pocz y kn i odpada o z nich igliwie, a przez zesch e ga zki
by o nieco wida wn trze obozu. Ka dy wiedzia co si dzia o wewn trz
niego i to ju bez domys ów, bo askarzy i esmani pij c na umór po trosze
si wygadywali. Jeden z czarnych zosta aresztowany i rozstrzelany. Pocz tkowo mniemano, e z powodu gadulstwa, rych o jednak roznios a fama,
e nie dlatego, i zdradzi co si dzia o wewn trz obozu, lecz e po pijanemu wygada si , e by oficerem w armii radzieckiej. Sprawa nie nabra aby
mo e rozg osu, gdyby nie zostawi bogdanki, która po pewnym „ obnym"
czasie dowiedzia a si o losie kochanka z ust nowego.
Odt d codziennie przyje
bodaj jeden transport, niebawem dwa,
trzy, a w czasie najwi kszego nasilenia w ci gu doby by o do 5-ciu widmtransportów, po 40-60 wagonów ka dy. Przyje
y przewa nie od strony
Lublina. Pocz tkowo przywo eni ydzi zachowywali si spokojnie, pó niej
z coraz g niejszym biadaniem, j kami i krzykami protestu. Kilku chrzecijan z okolicy przy apanych na gadulstwie znalaz o si równie w obozie.
323
Niemal z ka dego transportu skaza cy wyrzucali przez okienka, lub przez
szpary w drzwiach kartki, listy, w których ostrzegali pozosta ych w domu,
dok d jad i w jakich warunkach. Pocz tkowo pewna ich cz
dostawa a
si do r k adresatów, bo znalazcy poczuli si do obowi zku wrzucenia kartki do skrzynki pocztowej, nawet do zakupienia znaczka, je li nie by o go na
kartce. Pó niej niemieccy kierownicy urz dów pocztowych, zapewne z
polecenia wy szego, rozes ali nakaz niszczenia listów nieofrankowanych,
lub nawet op aconych, je li adresat wydawa si ydem. Dla przyt umienia
pog osek zabroniono Niemcom prowadzenia rozmów telefonicznych w
zyku polskim. Punkt drugi zakazu (na formularzu drukowanym) brzmia :
„rozmowy s dopuszczalne wy cznie tylko w j zyku niemieckim". Nieliczni prywatni abonenci byli obowi zani zamawia rozmow mi dzymiastow u Niemca i prowadzi list tych, którzy korzystali z telefonu z podaniem ich personaliów. Wyj tek stanowi y rozmowy o charakterze gospodarczym. Dla niestosuj cych si do rozporz dzenia kierownika poczty
Wittmanna dobrze, je li sko czy o si na odebraniu abonentowi aparatu
telefonicznego. Nadmieni .nale y, e w ród wyrzucanych kartek pe no
by o i od chrze cijan, rdzennych Polaków, którzy przygodnie dostali si
do transportu. Zreszt pó niej hitlerowcy niemal do ka dego doczepiali
wagon wype niony skaza cami politycznymi, narodowo ci polskiej.
Codziennie u miercano od 5-6 tysi cy. Tak trwa o do pó nej jesieni.
Przez ca y niemal pa dziernik nast pi a przerwa. By a ona spowodowana
przebudow linii kolejowej Warszawa-Lublin i konieczno ci (zdaje si )
przeorganizowania obozu. Postanowiono nieboszczyków nie zakopywa ,
lecz pali . Wpierw trzeba by o wykopa ju pogrzebanych, a dopiero po
uporaniu si z nimi przyjmowa nowe transporty. Je li zatem w poprzednim
okresie dowo ono na dob niekiedy i do 5 transportów, z których ka dy
liczy np. 60 wagonów, w ka dym za wozie od 80 - 100 osób, mo na przy, e przynajmniej w niektórych dniach tracono oko o 20 000 ludzi. Tak
poda in . W adys aw Surowiec, zast pca komendanta Obwodu 4-tego.
Najcz ciej doje
y dwa transporty, ka dy po oko o 5000 ludzi. Np. od
22 VII 1942 r. dowo ono dwa razy w tygodniu tylu skaza ców z Przemy la,
w innych za dniach od strony Lublina. Jeszcze jedna uwaga: palenie okazao si konieczne ze wzgl du na niemo no pomieszczenia tak wielkiej
masy pomordowanych na ogrodzonym placu Obozu Zag ady. By y i inne
przyczyny, nim wszak e zajmiemy si nimi nale y nadmieni , e przygotowania do palenia zw ok wymaga y odpowiedniego czasu, celem przeszkolenia obs ugi, wybudowania palenisk i ustawienia dmuchaw. Przez kilka
tygodni konfiskowano dmuchawy w ró nych m ynach nie zarejestrowanych
jako „kriegswichtig". Musiano równie przeprowadzi próby, gdy jak
wiadomo Niemcy nie lubi fuszerki. Mo na sobie wyobrazi makabryczne
324
narady komendanta obozu z najbli szymi wspó pracownikami, wysy anie
raportów do Globostchniga, który przecie mia w asnych „fachowców". W
Majdanku jednak by y krematoria, w Be cu nie by o czasu na ich wystawienie, bo nie sta o by go do wype nienia planu eksterminacji ydów w
terminie z góry naznaczonym - chyba przez Himmlera. To te w Be cu na
pewno ka dy z SS z namaszczeniem wysuwa projekty zmierzaj ce do
najlepszego usprawnienia machiny, w której trybach mia y zgin dalsze
dziesi tki tysi cy ludzi ,,ni szego gatunku", lub takich, którzy byli wrogo
nastawieni do „niemieckiego dzie a odbudowy". Przerwa w zbrodniczej
pracy trwa a tak d ugo, e Be czanie byli przekonani o zako czeniu ka ni.
Ali ci m yn mierci ruszy znowu ca par
Ponownie codziennie zaje
y transporty i to w liczbie wzmo onej,
jakby Niemcy chcieli nadrobi stracony czas. Chyba nie by o w Polsce
zak tka, w którym by nie wiedziano o obozie be eckim. Zw aszcza od
czasu, gdy na stacj zajecha poci g po pieszny ze Lwowa do Warszawy, a
ze stoj cego na s siednim torze poci gu towarowego zacz y nagle wyskakiwa pó szkielety wo aj ce o ratunek. Z bez adnych skarg nagich nieszcz ników ludzie dowiedzieli si , e esesmani wie li ich przez kilka dni
w wagonach, w których pod ogi by y posypane wapnem niegaszonym.
Wiele nagich postaci po prostu wypad o na zewn trz nagle otwartych drzwi
wagonów. Przera eni podró ni poci gu pospiesznego rzucili si do okien i
stan li w niemym os upieniu.
Na oczach kilkuset wiadków rozegra y si sceny mro ce krew w yach. Oto stra nicy otworzyli morderczy ogie do ydów. By powstrzyma
wyskakiwanie ich z wagonów i otwieranie przez nich coraz to nowych.
Wachmani pocz li strzela do pozosta ych jeszcze przy yciu ydów, znajduj cych si we wn trzu otwartych wagonów. Skonsternowany niemiecki
zawiadowca stacji czym pr dzej wyprawi poci g pospieszny w dalsz
drog , a przygodni wiadkowie na peronie (za wyj tkiem prze onej piel gniarki tut. szpitala Loretty Szpytówny rozproszyli si w mgnieniu oka na
wsze strony, by czasem nie zostali zap dzeni do transportu ydowskiego.
Po tym wydarzeniu wzburzona opinia publiczna d ugo komentowa a ca
spraw . ywiono te obaw , by hitlerowcy nie poci gn li do odpowiedzialno ci kolejarzy polskich w Be cu, którym prawdopodobnie przypisywali
,,skandaliczne zaj cie”.
Tu musimy wyja ni , e rzadko kto z ogó u zdawa sobie spraw , e
„Las" od dawna przesy meldunki i e zagranica wiedzia a nie tylko o
Obozie Zag ady w Be cu lecz zna a prawd o wszystkich innych tak w
kraju, jak i w Reichu. Niema o do tego przyczynili si ci ydzi, którym
uda o si zbiec z transportu i przekaza informacje Ruchowi Oporu. W jaki
325
sposób dochodzi o do ucieczek z wagonów zaplombowanych, w których
okienka by y zabite deskami lub mocno odrutowane?
Dzia o si to dzi ki przemycaniu przez ydów ró nych ostrych przedmiotów, jak nó , pilnik, pi ka itp. Pomimo dok adnej rewizji kandydatów do
transportu, niektórym udawa o si ukry i przemyci d uto czy inne narz dzie nadaj ce si do wyci cia deski w pod odze lub w boku wozu. Niekiedy
podrzucali ostrze pi ki do ci cia elaza opukiwacze kolejowi osi wagonów.
Przez poszerzone otwory desperaci wyskakiwali podczas biegu poci gu. W
najwi kszej cz ci mia kowie gin li z powodu doznanych obra
lub od
kuli konwojenta. Potworna prawda wysz a na jaw. Pierwszym etapem mordowni by a ju sama podró do Be ca. W ka dym transporcie przywo ono
do obozu pe no trupów, g ównie dzieci, kobiet i osób starszych, które zmary w drodze z chorób, wycie czenia lub uduszenia gazami wytwarzanymi
przez lasowane moczem wapno niegaszone. Hitlerowcy z rozmys u przetrzymywali transporty z ydami nawet przez kilka dni na jakim bocznym,
ma o u ywanym torze na stacjach w owych. Czynili to, by wi zionych
doprowadzi do jak najwi kszego os abienia. Chodzi o im nie tylko o wyczerpanie fizyczne swoich ofiar, lecz przede wszystkim ich woli. Ludzie
tli lub chorzy gin li nie dojechawszy do miejsca przeznaczenia. W obozie - o czym dawno domy lano si - ydów duszono gazami spalinowymi.
Wywiad naszego Podziemia, który wówczas dzia sprawnie, nigdy nie
stwierdzi , by do Be ca doszed transport rodków chemicznych u ywanych np. w O wi cimiu do likwidacji ludzi.
Wiedzia jedynie, e w drugiej po owie 1942 roku Niemcy przywie li do
Lublina kwas pruski. Sta o si to niebawem po bytno ci Himmlera u Globotschnigga. Nie by jednak u yty w obozie be eckim, poniewa ten nie
mia odpowiednich urz dze . Przed zap dzeniem ydów do komór w budynku, na którego froncie by napis: ,,Heckenholts-Stiftung", poni ej za
niego ,,Bade u. Inhalationsraume" zwykle który z zugsfuhrerów, lub jaki
aktor zawodowy pochodz cy z Wiednia czy Budapesztu, mia przemow do
przera onej gromady. Tak przynajmniej zeznawali i askarzy, którzy uciekli
z tego obozu do Puszczy Solskiej i zbrojnie organizowali si przeciwko
okupantowi. Miszka Hauptmann, Wa ka Gruzin i inni przytaczali nawet
tre owej perfidnej przemowy. „Opowiadali wam - mówi zdrajca - e jedziecie do obozu na niechybn mier . My tu jeste my od pocz tku jego
istnienia i yjemy. I wam nie stanie si nic z ego. Trzeba si tylko podporz dkowa zarz dzeniom i ci le je wykonywa . Za chwil oddacie walizy,
plecaki i inne przywiezione ze sob rzeczy, z ycie walut , przedmioty
warto ciowe ze szlachetnego kruszcu, potem ubranie i bielizn . Pójdziecie
do k pieli, po której podzieli si was wed ug specjalno ci i zostaniecie przydzieleni do pracy, ka dy w swoim fachu".
326
Je li ydzi byli pozbawieni ubrania - przemówienie by o odpowiednio
dostosowane. Wym czeni g odem i okropn podró wierzyli. Wierzyli, e
i pracowa . Chcieli
. Tote po przemowie ufnie ruszali do
komór przy d wi kach muzyki, terkocie motoru rozpoczynaj cego mierciono
prac i syku parowozu. Dawali wiar mówcy, bo przecie by
ydem. Mo na sobie wyobrazi z jakim uczuciem cie niali si w komorach i s uchali zatrzaskiwania drzwi obitych blach .
Trupy z komór po otwarciu drzwi zewn trznych wydobywali wy cznie
pracownicy ydowscy, pracuj cy na zmian w ogólnej liczbie oko o 500. W
chwil pó niej drugimi drzwiami, od strony korytarza sz a na stracenie
nast pna grupa. Kobiety i dziewcz ta z d ugimi w osami by y strzy one
przed ,,k piel " w drewnianym baraku, który znajdowa si nieco z boku od
wej cia do budynku betonowego. Niema o szczegó ów tego makabrycznego
procederu zdradzi mi (z ogromnym oci ganiem si ) Motygulan Sagadula,
Tatar, z zawodu in ynier z guberni permskiej. Ponadto rozgoryczony za
zniewa enie go przez Wirtha Iwan Huzij z Ma opolski Wschodniej.
Wypada oby doda , e aryjska za oga Obozu Zag ady w Be cu nie zosta a zlikwidowana, gdy zabra j ze sob brigadefuhrer Globotschnigg
przeniesiony na stanowisko dowódcy SS policji na Pobrze u Adriatyckim.
Nast pc jego w Lublinie zosta gruppenfuhrer Jakub Sporenberg. Za jego
kadencji nast pi a ostateczna zag ada pozosta ych jeszcze przy yciu ydów. Np. 3 XI 1943 r. na Majdanku pod Lublinem wystrzelano ich przy
wi kach walca „Nad modrym Dunajem" nadawanym przez g niki na
pe ny regulator, celem przyg uszenia krzyków mordowanych. Tak zgin a
ona tut. lekarza dr Fruchtmana. By to koniec tzw. „do ynków" dokonanych przez Globotschnigga Einheit.147
Askarzy zaj ci poprzednio w Be cu dawali o sobie zna z ró nych krajów, pisz c do znajomych bogdanek z W gier, Bo ni i Istrii. Tylko o niemieckiej obs udze nie dowiedzieli my si , czy dotkn a j r ka sprawiedliwo ci. Wiemy jedynie jak mierci zgin Irrmann. Sta o si to w Be cu
147
„Masowe Egzekucje ydów“ PMNM UMCS Lublin 1988” W dniu 3
listopada 1943 r. dokonano masowych mordów na Majdanku, w
Trawnikach i Poniatowej a tak e wymordowano wszystkich ydów w
Annopolu-Rachowie, Dorohuczy, Pu awach i innych obozach. Ogó em tego
dnia na Lubelszczy nie zgin o ponad 42 tysi ce ydów, zdecydowana
wi kszo
ydów warszawskich, w znacznej cz ci spo ród inteligencji. Na
Majdanek sp dzono tysi ce ydów z jego podobozów na Lotnisku i przy ul.
Lipowej oraz komand pracy w mie cie. W ród rozstrzelanych z ul. Lipowej
znale li si ydzi je cy wojenni armii polskiej, których przecie chroni o
prawo mi dzynarodowe o je cach, sygnowane te przez rz d niemiecki.
327
na wiosn w roku 1943 w ród nast puj cych okoliczno ci: Pewnego razu
zamkni to w bunkrze askara, o którym dowiedzia si komendant obozu, e
zatai fakt, i by oficerem radzieckim. Hering wyda na wyrok mierci.
Irrmann uda si z pistoletem maszynowym do uwi zionego. Gdy otworzy
drzwi, ten rzuci si na i powali na ziemi . Rozpocz a si walka na
mier i ycie. Jaki esesman przechodz cy obok bunkra us yszawszy woanie o ratunek pospieszy na pomoc. Po wieciwszy latark elektryczn
dostrzeg le cego askara na Irrmanie. Nadepta g ow askara, po czym
strzeli do niego. Lecz napadni ty zd
odchyli si w bok i kula trafi a
Irrmanna, zabijaj c go na miejscu. Nim essman po apa si co zasz o, upad
pod ciosem pi ci askara, który znik w ciemno ciach nocy. Czy o okropnociach wiedzieli alianci? Tak. Sztab obwodu tomaszowskiego utrzymywa
sta y kontakt ze stacj kolejow w Be cu. Przesy ane stamt d dok adne
dane tycz ce si transportów z wyliczeniem liczby ydów by y natychmiast
przesy ane do okr gu, sk d krótkofalówk kierowano je do Londynu. Niestety - nie zachowa y si meldunki w brudnopisie”.
5. 2. 4.
Be ec Historia Obozu
Ostatnie uaktualnienie 18 pa dziernika 2005
Obóz Zag ady Be ec znajdowa si w pd. - wsch. cz ci województwa
Lubelskiego, w pobli u niewielkiej wsi Be ec, po onej przy linii kolejowej Lublin - Lwów. Ma pocz tku 1940 roku Niemcy za yli kilka obozów
pracy przymusowej dla robotników pracuj cych przy budowie "linii Otto",
pasa umocnie na granicy ze Zwi zkiem Radzieckim. Obóz pracy zosta
rozwi zany w pa dzierniku 1940 roku.
Obóz zag ady nie by cz ci czy pozosta ci innego obozu, zosta zaony jako element realizacji "Operacji Reinhard", której celem by o przeprowadzenie likwidacji ydów.
Christian Wirth, dowódca obozu i jego dominuj ca posta , rz dzi Be cem przy pomocy strachu i terroru. By nazywany przez swoich kolegów z
SS "dzikim Chrystianem". Ukrai cy nazywali go "Stuka". Obowi zki zast pcy komendanta pe ni Gottfried Schwarz, a Johann Niemann by szefem
Obozu II. Niemann Zosta przeniesiony do Sobiborn. gdzie zgin podczas
powstania. Josef Oberhauser, prawa r ka Wirth'a, zast powa go podczas
jego nieobecno ci. Wspólnie wybierali Trawnikowców do s by w Be cu.
Lorenz Hackenholf by odpowiedzialny za silniki u ywane do gazowania,
podlega o mu dwóch Ukrai ców. Schwarz i Niemann nadzorowali komory
gazowe w pierwszej fazie, Dubois i Karl Seniuch w fazie drugiej. Heinrich
Unverhau nadzorowa sortowni w starej lokomotywowni od lipca 1942
roku. W pierwszej fazie, t rol pe ni Rudolf Kamm. Odebrane ydom
328
rzeczy by y sortowane i odsy ane do magazynów Odilo Globocnika w Lublinie. Sortownia by a zlokalizowana poza terenem obozu, w lokomotywowni, blisko stacji kolejowej Be ec.
Na krótko przed Bo ym Narodzeniem 1941 Wirth, SS-Obersturmfuhrer
przyby do Be ca z grup SS-manów. Po przyje dzie spotkali si Oberhauserem i Schwarzem, którzy byli odpowiedzialni od pocz tku za budow
obozu W lutym i na ppeza ku marca. 1942 Wirth i Dr. Helm Kallmayer
chemik, który pracowa w Berlinie dla T4 przeprowadza testy truj cego
dzia ania spalin dieslowskiego silnika, radzieckiego czo gu T 34. W tym
czasie przeprowadzano w Be cu te inne eksperymenty nadzorowane przez
Wirtha i Hackenholta, asystentem by Siegfried Graetschus. Oni to wspólnie
zamienili samochód pocztowy na obwo
komor gazow . Franz Suchomel z Treblinki nazywa Be ec laboratorium i to wydaje si prawd . To
tutaj system masowej eksterminacji by wymy lany i udoskonalany. Wirth
przeprowadza eksperymenty maj ce na celu znalezienie najbardziej efektywnej metody post powania z ydami, od momentu ich przyjazdu, a do
unicestwienia. On opracowa podstawowe zasady eksterminacji i struktur
obozu. Celem by o sprawienie na je cach wra enia, e przybyli do obozu
przej ciowego, sk d zostan przes ani dalej do obozu pracy. Je cy wierzyli
w to, a do momentu zamkni cia W komorach gazowych. Dodatkowo
wszystko by o przeprowadzane bardzo szybko. Ofiary by y p dzone, nie
maj c czasu na zastanowienie i zrozumienie, co si z nimi dzieje.
Zgodnie z planem zag ady przygotowanym przez Wirth*a ydzi sami
mieli przeprowadzi ca
pracy fizycznej zwi zanej z likwidacj ka dego
transportu. W pierwszej fazie ydowska brygada robotnicza sk ada a si z
35 osób. W drugiej fazie w I i II obozie zatrudnionych by o 500 osób. Do
zada tych brygad nale o usuwanie cia z komór gazowych, grzebanie ich,
a tak e zbieranie i sortowanie ubra , walizek i innych przedmiotów pozostawionych przez ofiary. W I fazie ydowscy pracownicy byli likwidowani
po kilku dniach, jednak e po lipcu 1942, Wirth zorganizowa sta e brygady
pracownicze, w której ka dy pe ni okre lon funkcj . Zapewnia o to
sprawny przebieg ca ego procesu. Garnizon SS mie ci w dwóch kamiennych domach po drugiej stronie stacji Be ec, przy ul. Tomaszowskiej. W
domu najbli szym obozowi, mieszka Wirth, tam te mie ci o si biuro
komendanta Kommandantur. Drugi dom zamieszkiwa o SS. Na ty ach budynku by a ma a stajnia (10-12x6 m.). Kompleks mia drewniane ogrodzenie z drutem kolczastym. Wyj tkiem by fragment od strony ulicy. Tej cz ci przez ca dob pilnowa stra nik. Do zabudowa zajmowanych przez
Wirth'a przylega parterowy, drewniany domek zwany "Pawilonem", u ytkowany przez administracj obozu. Tu tak e mieszkali Gottlieb Hering i
Erwin Fichtner. Z lewej strony pod k tem prostym do drogi g ównej zosta
329
wybudowany barak Kommandantur. Zosta tam zakwaterowany dodatkowy
personel T4 który przybi w lipcu 1942- Wszyscy ci Esesrnani byli zatrudnieni w administracji obozu, pe ni c ci le okre lone obowi zki. Od czasu
do czasu ich zakres obowi zków ulega zmianie. Kiedy mia nadej transport SS-manom przydzielano obowi zki zwi zane z procesem eksterminacji
je ców od momentu przybycia transportu a po jego likwidacj . Do tych
czynno ci nale o rozstrzeliwanie ydów, którzy z ró nych wzgl dów nie
mogli by doprowadzeni do komór gazowych. Za dyscyplin i porz dek w
oddzia ach Trawnikowców odpowiedzialny by Schwarz. Pocz tkowo te
oddzia y pomocnicze liczy y oko o 60-70 nierzy. Potem ich liczba wzroa do 120 osób zorganizowanych w dwie kompanie i cztery plutony (trzy
na s bie i jeden w gotowo ci). Za przygotowanie tych ludzi do s by
odpowiedzialni byli: Kurt Franz. Dubois, Reinhold Feix, Fritz Jirmann.
Dowódcami oddzia ów byli g ównie ukrai scy Volksdeutsche, którzy
podobnie jak inni
nierze tej jednostki poprzednio walczyli w Armii Radzieckiej. Tu s yli w stopniu Hauptzugwachmann i Zugwachmann. Ukracami obsadzano stanowiska wartownicze - na wie yczkach i w niektórych
patrolach. Niektórzy z nich asystowali przy operacjach zwi zanych z funkcjonowaniem komór gazowych. Przed nadej ciem transportu zajmowali
pozycje na kolejowej rampie, przy rozbieralni i "szlauchu". Podczas pierwszych, eksperymentalnych mordów i transportów, ich zadaniem by o usuwanie cia z komór gazowych i ich grzebanie.
Oko o po owy marca 1942, Be ec by gotowy na przyj cie pierwszych
transportów (I faza). Wieczorem 16 marca 1942, mia a miejsce masowa
apanka ydów w getcie w Lublinie. Tym pierwszym transportem kierowa
Hermann Worthoff* SS i Trawnikowcy, schwyta o wówczas oko o 1.400
ydów. Wi niowie byli przetrzymywani w jednej z du ych, lubelskich
synagog. Nast pnego ranka zostali doprowadzeni do rze ni w pobli u stacji
kolejowej, mieszcz cej si na obrze ach miasta, w odleg ci oko o 3 km
od getta. Tam za adowano ich do 19 wagonów. Rankiem 17 marca 1942 r.
transport wyruszy do Be ca. Nikt nie ocala . Do ko ca marca 1942 ponad
20.000 ydów z getta w Lublinie zgin o w Be cu. Nast pne 10.000 ydów z LublinSprzyby o do obozu w kwietniu 1942. Transporty przybywa y
z dwóch kierunków: dystryktu lubelskiego i wschodniej Galicji (transporty
ze Lwowa w okresie od marca do sierpnia 1942). Pierwszy transport ydów
z
kwi (dystrykt lwowski), miasta 50 km na p .wsch.od Be ca przyby 25
lub 26 marca 1942. W okresie trzech tygodni od przybycia, te jo transportu,
prawie 30 tys. ydów by e deportowanych do Be ca z Galicji. W tym
15.000 ydów ze Lwówi deportowanych podczas tzw. "akcji marcowej",
5.000 ze Stanis awowa. 5.000 z Ko omyi, a Drohobycza j Rawa Jluska.
Transporty przybywaj ce na stacj Be ec by y kierowane na bocznic i
330
przyjmowane dok adnie w kolejno ci nadej cia. Wagony by y roz czane,
nast pnie spinane po 20 i przetaczane do obozu. Transporty przybywaj ce
pó nym wieczorem by y przetrzymywane do rana. Maszynist przetaczaj cym wagony do obozu by Rudolf Gockel, opisywany przez polskich pracowników kolei jako cz owiek okrutny i sadystyczny. Pierwszy kontakt
wi niów z SS mia miejsce zaraz po ich roz adunku. Wi niowie byli
og upieni i przera eni. Ka dy, kto okazywa oznaki sprzeciwu lub wyczerpania by odprowadzany na miejsce egzekucji w obozie EL Tam wi niowie byli rozstrzeliwani strza em w kark z pistoletu5 ma ego kalibru. Esesmani próbowali uspokoi przyby ych, Wirth lub Jirmann witali wi niów
mówi c przez g niki: „To jest Be ec. Zostaniecie tu przez jaki czas,
potem zostaniecie przeniesieni do obozów pracy, gdzie b dziecie mogli
wykorzysta swoje umiej tno ci. Dla ka dego jest praca. Nawet wy ony
jeste cie potrzebne, aby utrzymywa swoje rodziny i sprz ta domy. Ale
musicie z nami wspó pracowa , aby wyruszy w drog ju wkrótce." Cz sto wybucha aplauz i by o s ycha okrzyki "dzi kujemy panu komendantowi". Potem Wirth wspomina o kluczowym elemencie oszustwa: "Musimy
mie porz dek i czysto . Zanim Was nakarmimy, musicie i do k pieli, a
wasze ubrania musz by poddane dezynfekcji. Kobietom musimy obci
osy." Potem Wirth przekazywa kontrol procesem zagazowywania ludzi
. M czy ni zdejmowali buty, które musieli zwi za kawa kiem sznurka,
otrzymanym od ydowskich robotników. Oddzieleni od kobiet udawali si
w stron "szlaucha" w grupach po 750 osób, po pi ciu w szeregu. Nadzorowani przes SS-manów, w kolejnych punktach oddawali ubranie, rzeczy
osobiste, pieni dze, a do momentu, gdy stawali kompletnie nadzy przed
wej ciem do "szlaucha". W dobrze prze wiczonej operacji, Ukrai cy uzbrojeni w pejcze i bagnety, poganiali i zmuszali ludzi do wej cia do komór,
nast pnie zamykali drzwi. Na sygna eskortuj cego Scharfiihrer w czano
silnik wytwarzaj cy gaar. Po oko o 20 minutach upewniano si patrz c
przez dziurk w drzwiach komory, e silnik mo e zosta wy czony. SS
ko czy o tym samym nale
do nich cz
operacji. Teraz wkracza o do
akcji ydowskie Sonderkommando, dowodzone przez Zugfiihrer Monieka.
Najpierw, aby móc otworzy drzwi przesuwano cia a do tyln ej cz ci komory. Po otwarciu wynoszono je na zewn trz. Przypinano do nich pasy, aby
móc je doci gn na wózki, którymi zawo ono je do masowych mogi .
Ka de cia o przeszukiwano, aby znale ukryte kosztowno ci - ka dy z oty
b by wyrywany, potem cia o by o wrzucane do wykopanych do ów. Inne
komando sprz ta o komory gazowe, podczas gdy nast pne grabite piaskowe
cie ki prowadz ce do budynku. Najbardziej obawia y si kobiety z obci tymi w osami, które na "k piel" czeka y razem z dzie mi. Gdy wszyscy
znajdowali si w "szlauchu" ich los by ju przes dzony. Je li kto p aka
331
lub przeklina , wkraczali Ukrai cy, brutalnie pop dzaj c ofiary do komór.
Po wyj ciu ydów z transportu, udawali si oni db Obozu II. W tym czasie
wyci gano z wagonów cia a tych, którzy zmarli w czasie transportu i uk adano ich po jednej stronie. Chorych, starych, niedo nych, czy innych
"k opotliwych" zabierano na miejsce egzekucji w Obozie II i rozstrzeliwano. Wszystkim tym potwornym scenom akompaniowa a obozowa orkiestra.
Ulubionymi piosenkami SS by y "Trzy Lilie" i piosenka z melodi z utworu
"Góralu czy ci nie al". Chaim Hirszman wspomina: "Przyby transport z
dzie mi poni ej trzech lat. Robotnikom kazano wykopa du y dó , do którego dzieci wrzucono ywcem i zakopano. Nie mog zapomnie jak ziemia
si rusza a, dok d dzieci si nie udusi y."
W kwietniu 1942 odwiedzi Be ec Franz Stangl. Przyjecha aby spotka
si z Wirth i ustali zakres swoich obowi zków jako przysz ego komendanta powstaj cego obozu mierci Sobibór. Wirth nie by o w jego kwaterze,
by przy masowych grobach. Stangl by przera ony rozmiarami do u, wype nionego tysi cami cia . Oko o po owy kwietnia 1942, Wirth czasowo
zamkn obóz i uda si do Berlina, zabieraj c z sob swojego zast pc
Schwarza i eksperta od "gazowania" Hackenholta. Zanim wyjecha z Be ca, zostali rozstrzelani wszyscy ydowscy robotnicy. Do Berlina Wirth
pojecha / aby otrzyma polecenie powi kszenia obozu i wybudowania
wi kszych komór gazowych dla planowanych przysz ych transportów.
Kiedy powróci do Be ca sprawa powi kszenia obozu sta a si rzeczywicie pilna. Faza II zacz a przybiera realny kszta t. W ostatnim tygodniu
maja 1942 przyby y do Be ca trzy ma e transport}'; 22 maja 1,000 ydów
z miejscowo ci Tyszowce, 23 maja 1,000 z Komarowa i 27 maja 500 ydów z – aszczowa. W czerwcu 1941 do obozu przyby y nowe transporty z
dystryktu krakowskiego. Trzy poci gi z 5,000 ydów z Krakowa przyby o
pomi dzy 3 i 6 czerwca. Od 11 do 19 czerwca 1942 przyby o kolejne 1,600
ydów z okr gu krakowskiego.
Z powodu rosn cej liczby transportów, trzy istniej ce, drewniane komory gazowe by y ca kowicie niewystarczaj ce do tego, aby móc upora si z
rosn
liczb potencjalnych ofiar. Niezb dne sta y si nowe, wi ksze komory. Stare, drewniane zosta y rozebrane, a w centrum obozu stan jeden
nowy, solidny budynek, za zagajnikiem stan drugi. Be ec by po ony
na wzniesieniu, zagajnik wi c uniemo liwia obserwacj budynku z komorami gazowymi spoza obozu. "Szlauch" przebiega przez zagajnik. By to
szeroki na 2 m, otwarty korytarz, ograniczony wysokimi na 3 m zamaskowanymi z zewn trz ogrodzeniami. Ten korytarz prowadzi wprost z pomieszcze rozbieralni do drzwi komór gazowych znajduj cych si w s siednim budynku. Nowy budynek mia 24 m d ugo ci i 10 m szeroko ci.
Mie ci o si w nim 6 komói* o rozmiarach 4x8 m (aczkolwiek niektóre
332
ród a podaj wymiary 4x5). Nowe komory uruchomoiono pod koniec
pierwszej po owy czerwca 1942. 1942 Zgodnie z opisami Rudolfa Redera,
jednego z niewielu ydowskich wi niów ocala ych z obozu, nowy budynek
by niski, d ugi i szeroki. Szary, betonowy budynek mia p aski dach pokryty pap . By a nad nim rozci gni ta siatka maskuj ca. Do budynku prowadzi y 3 schody szeroko ci metra, bez por czy. Przed budynkiem sta a donica z kolorowymi kwiatami (geranium). By tam umieszczony wyra ny
znak: Bade- und Inhalationsraume ( nia i pomieszczenie inhalacyjne).
Schody prowadzi y do ciemnego, d ugiego, pustego, szerokiego na 1,5 m.
korytarza. Po jego prawej i lewej stronie znajdowa y si drewniane drzwi o
szeroko ci metra. Korytarz i komory by y fli sze ni normalnie, nie wy sze
jednak ni 2 m. ciana na przeciwko drzwi wej ciowych do komory posiada a dodatkowe szerokie na 2 m drzwi, które mo na by o usun , aby wynie zw oki zagazowanych. W suficie komory znajdowa y si atrapy
pryszniców. Nad drzwiami wej ciowymi by a umieszczona metalowa "Magin David" (Gwiazda Dawida). Silnik wytwarzaj cy gaz by zainstalowany
w mierz cej 2x2 m szopie na zewn trz budynku. W czasie drugiej fazy,
komory by y tak pe ne, e konieczno ci by o polewanie cia wod aby je
rozplata . Pod koniec sierpnia 1942 Wirth zosta mianowany inspektorem
obozów mierci Akcji Reinhard. Na stanowisku komendanta obozu w Be cu zast pi go Hering je<p dawny 7najorny z którym 5
w Kr/sninalnej
Pclieji w Stuttgart. Hering by przez ydów uwa any za bardziej "ludzkiego" ni Wirth.
Szczytowy okres "przesiedle " przypad na okres od lipca do pa dziernika 1942. Przybywa o wtedy do Be ca od trzech do czterech transportów
dziennie. Warunki by y makabryczne. Sterty pogryzionych przez pch y,
cuchn cych, rozk adaj cych si cia by y sk adowane przy rampie. Czeka y
na uprz tni cie przez ydowsk brygad robotników. Z kolejnej grupy
przyby ych wi niów, wybierano nie ywych i dok adano do pi trz cych si
stosów. Z rozkazu Heringa, Robert Juhrs mia zabiera chorych lub zbyt
abych, aby mo na by o ich zap dzi do komór na "kulk " (by to eufemizm, którym okre lano Strza w kark). Pomimo niemieckich prób utrzymania w tajemnicy zbrodniczej dzia alno ci obozu, dwa raporty polskiego
podziemia dotycz ce Be ca wskazuj na to, e bardzo wiele wiedziano o
jego charakterze. Jeden z raportów opisuje prób buntu w obozie, kiedy
cz onkowie Sonderkommando zaatakowali ukrai skich stra ników w
czerwcu 1942. Inny incydent wart odnotowania mia miejsce w marcu
1943: Heinrich Gley nierz SS zabi koleg esesmana. W zagajniku
obok baraków za kradzie kosztowno ci by o wi zionych dwóch Ukrai ców. W ciemno ciach, w zamieszaniu Gley zastrzeli Jirmanna, myl c go z
jednym z Ukrai ców. Wirth, Hering i Oberhauser przeprowadzili dok adne
333
ledztwo. Jirman zosta pochowany na niemieckim cmentarzu wojskowym
w Tomaszowie Lubelskim.
Zgodnie z tym, co twierdzi Reder, Heinrich Himmler odwiedzi Be ec w
pa dzierniku 1942, w towarzystwie Fritza Katzmanna, "HSSPF Galicja".
Kurt Gerstein i Wilhelm Pfannenstiel przybyli do Be ca w czasie, gdy
przyby tam transport z Ko omyi. Obaj pracowali dla SS Technical Disinfecting Services. Polecono im przeprowadzenie testów skuteczno ci "Zyklon B", przy odwszawianiu ubra . Mieli te sprawdzi mo liwo ci zwi kszenia wydajno ci komór gazowych. Gerstein pope ni samobójstwo we
francuskim wi zieniu, przedtem jednak dostarczy bardzo szczegó ow
notatk opisuj
to, czego by wiadkiem podczas wizyty w Be cu:
ównym zadaniem Brygady mierci by o kopanie grobów. Pracowali
na zmian . Byli tak zorganizowani, e zawsze kopali jeden grób na zapas, w
razie pilnej potrzeby. Brygada mierci z ona z 500 ydów pracowa a bez
przerwy. Po przybyciu we wrze niu 1942 r wyj tkowo du ego, licz cego 51
wagonów transportu z Ko omyi w poci gu znaleziono 2000 martwych cia .
Stu dodatkowych, nagich ydów zabrano z nast pnych transportów do
pomocy. Gdy prac sko czyli i przestali by potrzebni, Volksdeutsck Heinz
Schmidt zaprowadzi tych 100 ydów do wykopanego do u i rozstrzela .
Gdy zabrak o mu amunicji reszt zabi trzonkiem kilofa. Schmidt by jednym z najbardziej sadystycznych stra ników w obozie, co powy szy przyad dobrze ilustruje."
Gdy Niemcy zacz li sobie u wiadamia , e mog przegra wojn ,
Himmler rozkaza zatrze wszystkie lady masowych zbrodni na okupowanych terenach. Rozkaza PauFowi Blobe Towi utworzenie w tym celu specjalnego oddzia u, oznaczonego numerem "1005". Ostatni transport do
Be ca przyby 11 grudnia 1942. To rozpocz o przyspieszenie akcji palenia
cia , czym zajmowali si ydowscy robotnicy i personel obozu, a nie Sonderkommando 1005, któremu odmówiono wst pu na teren obozów Akcji
Reinhard. Gley i Friedrich Tauscher zostali przez Heringa wybrani do prac
przy zacieraniu ladów zbrodni. Pomaga im dysponuj cy kopark Hackenholt. Wydobywano ni cia a. ydowscy robotnicy z Brygady mierci budowali stosy, palili cia a i pozosta ci ponownie zakopywali. Stosy by y
konstrukcj z on z betonowych coko ów, na których uk adano najpierw
normalnej grubo ci szyny kolejowe, a u szczytu stela a w sze. Trzy lub 4
stosy (mieszka cy Be ca twierdz , e 5), powsta y na pocz tku listopada
1942 i by y stale czynne do marca 1943 r. Cia a by y k adzione na stosy,
polewane olejem i podpalane. W ten sposób dokonano kremacji od 434,000
do 500,000 cia . Miesi cami ca y teren Be ca by spowity ci kim, czarnym, t ustym dymem. Okoliczni mieszka cy ci gle zdrapywali ludzki
uszcz ze swoich okien. Próby zacierania ladów zbrodni wspomaga y
334
maszyny do mielenia ko ci z obozu pracy (Janowska). Maszyna by a obs ugiwana przez niejakiego "Szpilk ". Likwidacja obozu Be ec nast pi a
wiosn 1943 r. Rozbudowany system ogrodze baraków i komór gazowych
zosta rozebrany, a wszystkie nadaj ce si do u ycia elementy zosta y przetransportowane do obozu koncentracyjnego Majdanek. Ca y obszar zosta
obsadzony jod ami i dziki ubin . Nie wyburzono domu Wirtha i s siaduych budynków SS, które przed wojn nale y do polskich kolei. Dowództwo obozu zdecydowa o, aby pozosta ych 300 ydów z Sonderkommando przetransportowa do Sobibór. Hering powiedzia ydowskim kapo,
e jad do Lublin&JDo wagonów dano im sto y, zapas chleba na trzy dni,
ywno w puszkach i wódk . Leon Feldhendler, ydowski wi zie z Sobiboru, zezna :
"30 czerwca 1943 ostatni transport ydów z Be ca przyjecha pod nadzorem SS-Unterscharjuhrer Paula Grotha, celem likwidacji. Podczas roz adunku ydowscy wi niowie zacz li ucieka we wszystkich kierunkach.
Strzelano do nich i zabijano w sposób chaotyczny na terenie ca ego obozu."
Gdy ekshumacje i palenie cia by y prawie zako czone, Hering opu ci
obóz, powierzaj c dowództwo nad ostateczn akcj likwidacyjn Tauscfter'owi. Kiedy j zako czono garnizon SS z Be ca zosta przeniesiony do
innych obozów. Na miejsce obozu zacz a przychodzi miejscowa ludno
poszukuj ca z ota i kosztowno ci, wykopywano wówczas roz one cz ci
cia . Ten proceder odkry Dubois, przys any z Sobibór przez Wirth kilka dni
po opuszczeniu Be ca przez SS. Dubois doniós o swoich odkryciach Wirth, ten omówi spraw z Globocnik. Zdecydowali oni posadzi na tym terenie drzewa i wybudowa gospodarstwo dla ukrai skiej rodziny, która strzeaby terenu przed poszukiwaczami. Latem 1943 dwa niewielkie komanda
SS i Ukrai ców przyby y, aby wykona prac . Jeden oddzia przyjecha z
Treblinki, drugi z Sobiboru. Grupa z Treblinki by a dowodzona przez Karla
Schiffnera, na czele komando z Sobiboru stan UnveHhau. Du y ydowski
dom z drugiego ko ca wioski Be ec zosta zburzony i odbudowany jako
gospodarstwo dla ukrai skiego "dozorcy" Latem 1944 okolice Be ca zaj a
Armia Czerwona. Po wyzwoleniu okoliczni mieszka cy zburzyli budynki gospodarstwa. Z Be ca uciek o oko o 50 ydów. 7 z nich do o ko ca wojny. Nieznana
liczba uciek a z poci gu mierci, wyskakuj c z bydl cych wagonów. Tylko Rudolf
Reder, który uciek z Be ca w listopadzie 1942, by w stanie jako naoczny wiadek
opisa dzia alno obozu. Ostatnie badania mówi , e w Be cu zgin o w sumie
434,508 ludzi, jakkolwiek nie jest jasne czy w tej liczbie zawiera si ilo zamordowanych podczas apanek i podczas transportu. Wcze niejsze badania szacowa y
minimaln liczb ofiar na 500-600,000. Jednak podobnie jak w przypadku innych
obozów, nie jest mo liwe aby precyzyjna liczba ofiar by a kiedykolwiek poznana.148
148
Be ec Znaleziska
ród a: Encyclopaedia of The Holocaust Arad. Be ec,
335
5. 2. 5
31 pa dziernika 1942 roku Delegatura Rz du
nada a radiogram do Londynu: "Stem (pseud. St. Miko ajczyka)
Z inicjatywy Delegatury zosta zorganizowany spo ród polskich organizacji Spo ecznych Komitet Pomocy Ludno ci ydowskiej. Prosimy o zasiek pó miliona z otych miesi cznie. Fundusze Delegatury nie wystarcz .
Mo e dadz ydowskie organizacje".
P.S.) 4 grudnia 1942 roku zosta a utworzona Rada Pomocy ydom,(prowadzi a dzia alno a do wyzwolenia kraju spod okupacji hitlerowskiej, wyst powa a ona pod kryptonimem " egota").
5. 2. 6.
„Biuletyn Informacyjny” KG AK z 3 czerwca 1942 r.;
"W po owie marca 1942 r. wyko czy okupant budow du ego obozu w
Be cu (lubelskie), do którego zacz to zwozi poci gami ludno
ydowsk
(...). Do obozu przyby o dotychczas 70 tys. (...). ywno ci nie dostarcza si
prawie wcale, natomiast kilkakrotnie przywo ono wapno oraz wywo ono
liczne wagony ubra (...). Nie ma szczegó ów potworno ci jakie si dziej
w obozie w Be cu, s dzi jedynie nale y, e mamy tu do czynienia z jedn
z najstraszniejszych zbrodni niemieckich".
5. 2. 7.
27 listopada 1942 r. Rada Narodowa w Londynie uchwali a rezolucj :
"Rz d Rzeczypospolitej Polskiej zwróci uwag rz dów sprzymierzonych i
opinii publicznej narodów sprzymierzonych na nowe informacje o masowych morderstwach ludno ci ydowskiej w Polsce, przeprowadzanych
systematycznie przez okupacyjne w adze niemieckie. Od wrze nia 1939 r.,
w Polsce wymordowano przez Niemców ponad milion ydów.
Od chwili podboju Rzeczypospolitej, bestialskie w adze okupacyjne zastosowa y do narodu polskiego polityk eksterminacji, w której wyniku do
dnia dzisiejszego liczba ludno ci polskiej zmniejszy a si o kilka milionów.
dza mordu i sadyzmu okupantów dosz y do szczytu w masowych morderstwach, pope nianych na setkach tysi cy ydów w Polsce, nie tylko
polskich, ale tak e przywiezionych z innych krajów w celu ca kowitej ich
zag ady. Niemieccy mordercy pos ali na mier setki tysi cy m czyzn,
kobiet i dzieci oraz starców. Ich celem jest os abienie narodu polskiego i
ca kowita eksterminacja ydów w Polsce do ko ca bie cego roku. Przy
realizacji tego planu Adolf Hitler i jego pacho kowie zadaj ofiarom najstraszliwsze m czarnie (...) W obliczu najwi kszych zbrodni niemieckich,
Sobibór and Treblinka
Robin 0'Neil. Belzec & The Destruction of Galician Jewry
Michael Tregenza. Belzec Death Camp
Rudolf Reder. Belzec Sir Martin Gilbert. © ARC 2005
336
nie maj cych odpowiednika w historii ludzko ci, a wymierzonych przeciw
narodowi polskiemu, w szczególno ci za przeciwko ludno ci ydowskiej w
Polsce, Rada Narodowa raz jeszcze zg asza stanowczy protest i oskar a
okupantów przed ca ym cywilizowanym wiatem. Rada Narodowa uroczycie o wiadcza:
Przez sw bohatersk postaw naród polski w kraju zbiera si y na dzie
sprawiedliwej zap aty, znosz c niewypowiedziane cierpienia.
Rada Narodowa apeluje do wszystkich wolnych narodów oraz do
wszystkich tych, które wraz z narodem polskim cierpi pod jarzmem niemieckim, by natychmiast podj y wspóln akcj wymierzon przeciw podeptaniu i zniewa aniu przez Niemców wszelkich zasad moralno ci i ludzkoci oraz przeciw eksterminacji narodu polskiego i innych narodów, przeciw
eksterminacji, której obraz najbardziej przejmuj cy przedstawiaj rzezie
ydów w Polsce i w cz ci Europy, znajduj cej si pod w adz Hitlera.
Tym, którzy cierpi poddawani m czarniom w Polsce - zarówno Polakom,
jak i ydom -- tym wszystkim, którzy bior udzia w walce o wyzwolenie i
przyj cie dnia zap aty, Rada Narodowa przesy a s owa nadziei i niewzruszonej wiary w odzyskanie wolno ci dla wszystkich. Dzie zwyci stwa i
zap aty zbli a si ".
(Tekst wg wydawnictwa urz dowego, The Mass Extermination of Jews in German Occupied Poland. Not (...) published on behalf
of the Polish Ministry of Foreign Affairs. London 1942).
5. 2. 8.
10 grudnia 1942 roku Minister Spraw Zagranicznych Rz du Polskiego
w Londynie, Edward Raczy ski, wystosowa not
do rz dów Narodów Sprzymierzonych:
1. Nie raz ju , przy ró nych okazjach, rz d polski zwraca uwag cywilizowanego wiata - tak w notach dyplomatycznych, jak i w oficjalnych pismach - na post powanie rz du niemieckiego i niemieckich w adz okupacyjnych, zarówno wojskowych, jak cywilnych oraz na stosowane przez nie
metody, maj ce na celu "sprowadzenie narodu polskiego do rz du niewolników, a nast pnie ca kowite jego wyniszczenie". Metody te, wprowadzone
najpierw w Polsce, zosta y nast pnie zastosowane - w ró nym stopniu -- i w
innych krajach okupowanych przez si y zbrojne Rzeszy.
2. Na konferencji, odbytej w St. James Palace 13.1.1942 roku rz dy krajów, znajduj cych si pod okupacj , "uzna y za jeden z g ównych swych
celów ukaranie przy pomocy legalnej jurysdykcji winnych tych zbrodni lub
odpowiedzialnych za nie, bez wzgl du na to, czy byli rozkazodawcami,
wykonawcami czy tylko wspó uczestnikami".
Mimo tego uroczystego ostrze enia oraz o wiadcze prezydenta Roosevelta, premiera Winstona Churchilla i ludowego komisarza spraw zagranicznych, W. Mo otowa, rz d niemiecki nie zaprzesta stosowania metod
337
gwa tu i terroru. Rz d polski otrzyma z kraju liczne raporty wiadcz ce o
post puj cej intensyfikacji niemieckich prze ladowa narodów podbitych.
3. Najnowsze doniesienia daj przera aj cy obraz sytuacji, w jakiej znale li si ydzi polscy. Stosowane w ci gu ostatnich kilku miesi cy nowe
metody masowych rzezi potwierdzaj fakt, e w adze niemieckie d
systematycznie do ca kowitej zag ady ydowskiej ludno ci Polski oraz tysi cy
ydów, wywiezionych do Polski z Europy zachodniej i rodkowej, a tak e z
samej Rzeszy Niemieckiej.
Rz d polski uwa a za swój obowi zek poda do wiadomo ci rz dów
wszystkich cywilizowanych krajów, otrzymane z Polski w ci gu ostatnich
kilku miesi cy w pe ni po wiadczone informacje, które ukazuj nazbyt
wyra nie nowe metody eksterminacji, zastosowane przez w adze niemieckie (...) 4. Wybuch wojny mi dzy Niemcami i Zwi zkiem Radzieckim oraz
okupowanie wschodnich ziem Polski przez wojska niemieckie powa nie
zwi kszy y liczb ydów, znajduj cych si w mocy Niemców. W tym te
okresie masowe mordy ydów osi gn y takie rozmiary, e pocz tkowo
ludzie wprost nie chcieli wierzy raportom docieraj cym do Warszawy z
terenów wschodnich. Raporty te jednak nie raz i nie dwa znalaz y potwierdzenie w relacjach odpowiedzialnych wiadków tych mordów. W ci gu
zimy 1941 - 1942 wymordowano kilkaset tysi cy ydów. Raporty donosz
o masakrze ponad 50 000 ydów w Wilnie i pozostawieniu w miejscowym
getcie zaledwie 12 000. We Lwowie wymordowano 40 000, w Równem 14 000, w Kowlu - 10 000. Liczby ydów, wymordowanych w Stanis awowie, Tarnopolu, Stryju, Drohobyczy oraz w innych mniejszych miastach
nie znamy. Pocz tkowo mordowano przez rozstrzeliwanie. Nast pnie jednak jak nam doniesiono, Niemcy zastosowali nowe metody, takie jak gaz,
przy pomocy którego mordowano ludno w Che mnie, oraz pr d elektryczny, którym pos ugiwano si w specjalnie w tym celu zorganizowanym
obozie w Be cu, gdzie w marcu i kwietniu 1942 roku wymordowano t
metod dziesi tki tysi cy ydów, zamieszkuj cych Lublin. yje ich w tej
chwili, w tym mie cie zaledwie 2500.
Jak donosz odpowiedzialne raporty, Himmler, wizytuj c Generaln Guberni w marcu 1942 roku, przekaza rozkaz wyniszczenia do ko ca roku
50% ludno ci ydowskiej w Polsce. Po jego wyje dzie Niemcy rozpu cili
pog osk o likwidacji getta warszawskiego, pocz wszy od kwietnia 1942
roku. Nast pnie dat t prze ono na czerwiec tego roku. Powtórna wizyta Himmlera, maj ca miejsce w po owie lipca 1942 roku, sta a si sygna em
do rozpocz cia akcji likwidacji, która swym okrucie stwem przesz a
wszystko, co kiedykolwiek zdarzy o si w historii (...)".
338
5. 2. 9
W maju 1943 roku Rada Pomocy ydom w Polsce
wyda a odezw do spo ecze stwa polskiego:
Polacy!
Dnia 4 maja 1943 roku premier Rz du Polskiego gen. Sikorski, wyg osi
przez londy skie radio przemówienie do ludno ci w kraju, w którym m.
innymi poruszy spraw dokonywanej obecnie przez Niemców zbrodni
wymordowania ydów. Gen. Sikorski powiedzia nast puj ce s owa:
"Niemcy rzucaj dzieci do ognia, morduj kobiety, wszystko to wykopao przepa mi dzy Polsk a Niemcami nie do przebycia. Niemcy pal masowo trupy, aby zatrze lady swych potwornych zbrodni. W po owie
kwietnia o godzinie 4 rano Niemcy przyst pili do likwidacji getta warszawskiego. Zamkn li resztki ydów kordonem policji, wjechali do rodka czo gami i samochodami pancernymi i prowadz swe dzie o niszczycielskie. Od
tego czasu walka trwa, wybuch bomb, strza y, po ary trwaj dzie i noc.
Dokonuje si najwi ksza zbrodnia w dziejach ludzko ci. Wiemy, e pomagacie ydom, jak mo ecie. Dzi kuj wam, rodacy, w imieniu w asnym i
rz du. Prosz was o udzielanie im wszelkiej pomocy, a równocze nie i
pienie tego strasznego okrucie stwa".
5. 2. 10.
6 maja 1943 roku ukaza a si w Warszawie
"Rzeczpospolita Polska", w której og oszono o wiadczenie
pe nomocnika Rz du Rzeczypospolitej Polskiej na kraj:
"Rok ju z gór min od okresu, gdy po paroletnich ci kich prze ladowaniach Niemcy rozpocz li w ca ej Polsce i kontynuuj masowe mordowanie ludno ci ydowskiej. W ostatnich w nie tygodniach stolica Polski jest
widowni krwawego likwidowania przez policj niemieck i najmitów
otewskich resztek warszawskiego getta. Trwa obecnie okrutny po cig i
wybijanie tych ydów, którzy ukrywaj si w ruinach getta i poza jego
murami. Naród polski, przepojony duchem chrze cija skim, nie uznaj cy
moralno ci dwóch miar, z odraz traktuje anty ydowskie bestialstwa niemieckie, a gdy po dniu 19 kwietnia w getcie warszawskim rozgorza a nierówna walka - z szacunkiem i wspó czuciem traktowa m nie broni cych
si ydów, a z pogard - ich niemieckich morderców. Kierownictwo polityczne kraju dawa o ju wyraz swego najg bszego pot pienia przeciw
ydowskich bestialstw niemieckich, i s owa tego pot pienia dzi , z ca ym
naciskiem, ponawia. A spo ecze stwo polskie s usznie czyni, ywi c dla
prze ladowanych ydów uczucie lito ci i okazuj c im pomoc. Pomoc t
powinno okazywa w dalszym ci gu (...)".
5. 2. 11.
1943 marzec - Pismo RP Do pana Pe nomocnika Rz du na Kraj w/m
339
w sprawie zwalczania szanta y.
Wzrastaj ca z dniem ka dym plaga szanta u dokonywanego przez
zbrodnicze elementy spo ecze stwa w stosunku do ydów staje si ju
zjawiskiem masowym. Jaskrawym przyk adem z dni ostatnich jest tragiczna
mier o urz dnika Referatu Konrada egoty przy DR dra. Alfreda.
Zdecydowana walka z tym ohydnym procederem wymuszania i denuncjowania ofiar terroru niemieckiego staje si pal cym zagadnieniem chwili,
a wyt pienie tej haniebnej plagi to sprawa godno ci i honoru spo ecze stwa.
Rada Pomocy egoty na posiedzeniu w dniu 25 bm. (marca) uchwali a
zwrócenie si do Pana Pe nomocnika o:
1. Opublikowanie i rozplakatowanie wyroków mierci wykonanych ju
na szanta ystach. Jedynie forma plakatów ulicznych zawieraj cych motywy
wyroków oraz kategoryczne ostrze enia pod adresem innych wywo a po dan reakcj i przyniesie realny skutek. Jedynie t drog dowiedz si szerokie rzesze ludno ci, e Delegatura Rz du traktuje szanta jako zbrodni
podlegaj
karze mierci, e szanta ystom zarówno spo ród "granatowej"
policji, jak i osobom cywilnym grozi ona za tak haniebny czyn. Inna droga,
jak na przyk ad o wiadczenia w prasie podziemnej, docieraj do nielicznych
warstw spo ecze stwa, i to najwarto ciowszych, bowiem zwi zanych z
ruchem niepodleg ciowym. 2. wzmo enie czynnej walki - wszystkimi
stoj cymi do dyspozycji rodkami - z szanta ystami przy zastosowaniu z
regu y najostrzejszego rodka, to jest kary mierci. Takie zdecydowane
stanowisko czynników pa stwowych niew tpliwie wywrze oczekiwany
skutek i radykalnie zmieni gorsz cy stan rzeczy Za rad Opieki egoty
5. 2. 12
Ostrze enie konspiracyjnego Kierownictwa Walki Cywilnej
pod adresem tzw. szmalcowników
Warszawa1943, marzec, 11. ("Rzeczypospolita Polska", nr 4-5
OSTRZE ENIE
Spo ecze stwo polskie, mimo i samo jest ofiar okropnego terroru ze
zgroz i g bokim wspó czuciem patrzy na mordowanie przez Niemców resztek ludno ci ydowskiej w Polsce. Za
o ono przeciwko
tej zbrodni protest, który doszed do wiadomo ci ca ego wol n ego
wi a ta, za
ydom , kt ór z y zbiegli z ghetta lub obozów ka ni
udzieli o tak wydatnej pomocy, e okupant opublikowa zarz dzenie,
gro ce mierci tym Polakom, którzy pomagaj ukrywaj cym si ydom. Niemniej znalaz y si jednostki wyzute ze czci i sumienia, rekrutuj ce si ze wiata przest pczego, które stworzy y sobie nowe
ród o wyst pnego dochodu przez szanta owanie Polaków ukrywaj cych ydów i ydów samych. K.W.C. ostrzega, e tego rodzaju
340
wypadki szanta u sa rejestrowane i b
karane z ca surowo ci prawa
w miar mo no ci ju obecnie, a w ka dym razie w przysz ci.
Kierownictwo Walki Cywilnej
5. 2. 13
1943, maj, 6, Warszawa, Artyku Delegatury Rz du RP na Kraj
„Rzeczypospolita Polska" Warszawa, 6 V1943, nr 8.
erowanie na najci szych tragediach
Wiadom jest rzecz , i tam, gdzie jest wojna, zjawiaj si i hieny. Kr
te one na wielu peryferiach tej walki, jak Naród Polski od czterech blisko lat
prowadzi z niemieckim naje
. Jedn z kategorii tych hien s ci, co
eruj na tragedii rodzin polskich, dotkni tych prze ladowaniami politycznymi. Z regu y niemal wokó rodzin osób aresztowanych przez gestapo
kr
liczni po rednicy, ofiaruj cy si - za sowit oczywi cie op at - ze sw
pomoc w wydobyciu aresztowanych z wi zienia czy obozu lub w ul eniu ich
wi ziennej doli. W ród po redników tych jest tylko drobny procent ludzi
naprawd mog cych odda istotne, realne us ugi, ale wi kszo ich to typowe
hieny wojenne, których ca a dzia alno polega jedynie i wy cznie na bezczelnym wy udzaniu pieni dzy. Jest to dzia alno tym bardziej zbrodnicza, i
cz sto sprowadza spraw na manowce daremnego b dzenia zawodnymi drogami
i tracenia drogocennego czasu; a gdy po zorientowaniu si w oszustwie
wejdzie si na inn , w ciw drog , jest ju nieraz za pó no na skuteczn akcj
ratownicz .
Rok ostatni przyniós jeszcze jedn odmian hien wojennych. S nimi ci,
co wykorzystuj dla wymusze i szanta u tragedi ukrywaj cych si i ciganych przez niemców [sic] ydów [sic]. Olbrzymia wi kszo moralnie
zdrowego, przepojonego duchem chrze cija skim spo ecze stwa polskiego
z odraz patrzy a i patrzy na zbrodnie pope niane przez niemieckich oprawców na
ydach i ze szczerym, g bokim wspó czuciem traktuje ofiary tej zbrodni. Ale
znajduj si zdeprawowane jednostki - niestety, przybrane niejednokrotnie w
mundur policyjny - które nie wahaj si wykorzystywa tragedii tropionych i
szczutych przez niemców ydów dla szanta owania ich i wymuszania wysokich
okupów. Dopuszczaj cy si takich szanta y ludzie bez czci i sumienia stoj o
krok zaledwie od tych - nielicznych na szcz cie - zbrodniarzy, którzy nie
wahaj si wydawa ciganych ydów w r ce niemieckie. I jedna i druga kategoria hien wojennych - i ci, co oszuka czo wy udzaj pieni dze od rodzin
wi niów politycznych - i ci, co szanta uj nieszcz snych ydów-ju dzi otoczeni by winni ze strony spo ecze stwa atmosfer pot pienia i pogardy. Winni by oni wci gani na listy i oddawani s dom specjalnym celem wymierzenia surowej kary.
341
5. 2. 14
1943, wrzesie
Odezwa do spo ecze stwa polskiego
w sprawie niesienia pomocy ydom i karania mierci zdrajców.
Polacy: Zbrodniarz niemiecki usi uje wmówi w wiat, e to my my
podpalili getto warszawskie, e to my my mordowali ydów, a udzia
daków niemieckich w tej zbrodni nazywa - "zbrojn interwencj ".
My i dzieci nasze, prze ywaj c wszystkie okropno ci krwawej okupacji,
nie mog cy na razie samych siebie obroni , nie mogliby my w dniach krytycznych udzieli
ydom skutecznej pomocy w ich walce. aden Polak
wyznaj cy moralno chrze cija sk nie przy y i nie przy
r ki do tej
potwornej zbrodni. W laurowym wie cu bohaterstwa Polski Podziemnej nie
mniejszym blaskiem ni inne czyny opromienione b
równie czyny i
bohaterstwa w dziedzinie ratowania cz owieka przed besti hitlerowsk .
By y Premier Rz du RP w Londynie, pan gen. Sikorski, pi tnuj c przed
wiatem t nie znan w dziejach wiata zbrodni niemieck , przes krajowi wyrazy podzi kowania za jego godn postaw i za okazywanie ydom
pomocy w ich straszliwej sytuacji. Kierownictwo walki Podziemnej i S dy
Specjalne ju karz mierci zdrajców i szanta ystów wydaj cych ydów w
ce katów niemieckich, a wymiary sprawiedliwo ci w stosunku do tych
jednostek dope ni ju niezad ugo S dy wolnej Rzeczpospolitej Polskiej.
Polskie Organizacje Niepodleg ciowe
5. 2. 15.
"Biuletyn Informacyjny" z 2 IX 1943 og osi komunikat:
"Wyrokiem S du Specjalnego w Krakowskim Okr gu AK skazany zosta
na mier Jan Grabiec, w ciciel zak adu krawieckiego w Krakowie, przy
ulicy w. Jana 8, za to, e spowodowa aresztowanie wielu cz onków organizacji niepodleg ciowej, a tak e grozi doniesieniem do gestapo i szantaowa mieszka ców wsi gro
doniesienia o ukrywaniu si ydów, wyrok
wykonano przez rozstrzelanie".
37 numer "Biuletynu Informacyjnego", z 16 wrze nia 1943 roku, informowa : "S d Specjalny w Warszawie skaza 7 lipca 1943 roku na kar
mierci oraz utrat praw publicznych i obywatelskich praw honorowych
Borysa vel Bogus awa Jana Pilnika (...) zamieszka ego w Warszawie, przy
ulicy Pirackiego 17 - za to, e - jako konfident - wyda w r ce w adz niemieckich ukrywaj cych si obywateli polskich narodowo ci ydowskiej, a
tak e wy udza od swoich ofiar du e sumy pieni ne oraz rozmaite przedmioty warto ciowe (..) Wyrok wykonano przez rozstrzelanie 25 sierpnia
1943 roku".
342
5. 2. 16.
1 stycznia 1943 roku.- po wymordowaniu przesz o 3 mln ydów w Polsce, Tajny ydowski Komitet Narodowy, reprezentuj cy ró ne konspiracyjne organizacje ydowskie w naszym kraju, nada dramatyczn depesz
radiow do wiatowego Kongresu ydów, - przewodnicz cy dr Nachum
Goldman. Warszawa - getto, 13 stycznia 1943 Centrala, Stem. Z pro
o
przekazanie: New York-Stefan Viese, Goldman, Arbeter-Ring, Joint.
Donosimy wam o najwi kszej zbrodni wszystkich czasów, o wymordowaniu ponad 3.000 000 ydów w Polsce. W obliczu niebezpiecze stwa
zag ady yj cych jeszcze 400 000 ydów damy od was:
l. Zemsty na Niemcach;
2. Zmuszenia hitlerowców do zaprzestania mordów;
3. Broni do walki o nasze ycie i nasz cze ;
4. Kontaktu przez delegata w krajach neutralnych;
5. Uratowania przez wymian 10000 dzieci;
6. 500 000 dolarów na cele samoobrony i pomocy.
Bracia! Resztki ydów w Polsce yj z prze wiadczeniem, e w najstraszniejszych dniach naszej historii wy nie udzielili cie nam pomocy.
Odezwijcie si ! Jest to nasz ostatni do was apel".
ps. Na ten apel gin cych poczyniono wprawdzie starania o pomoc finansow i materialn , lecz pomoc ta okaza a si symboliczna i zacz a nap ywa dopiero wówczas, gdy przy yciu zosta y ju tylko resztki polskich
ydów. Mo na odnie wra enie, e chyba zbyt atwo godzono si na bierno wobec zbrodni bez precedensu w dziejach ludzko ci.
5. 2. 17.
7 lutego 1943 roku tajny Centralny Komitet Bundu w Polsce: do Szmula
Zygelbojma w Londynie! Warszawa - Getto, 7 lutego 1943
Centrala, Stem. Przekazuj dla Zygielbojma –Wen
W styczniu Niemcy przyst pili do likwidacji getta warszawskiego. Ludno stawi a zbrojny opór. Zabito kilkudziesi ciu Niemców. ydów poleg o
paruset, m. In. nasz Marmelsztejn, Cho odenko i Giterman z AJODC.
Po trzech dniach oporu akcj przerwano, wywieziono 6000 ydów. W
ca ej Polsce odbywa si nadal likwidowanie ydów. W po owie lutego maj
zlikwidowa warszawskie getto. Zaalarmujcie ca y wiat. Zwró cie si do
papie a o interwencj , do aliantów, by z je ców wojennych zrobili zak adników. Cierpimy strasznie. Pozosta ym 200 000 grozi zag ada. Tylko wy
mo ecie nas ratowa . Odpowiedzialno wobec historii spadnie na was.
Za CK "Janczyn" i "Berezowski”
343
5. 2. 18.
Rada Pomocy ydom w Polsce - Apel do Rz du Rzeczypospolitej Polskiej w Londynie w sprawie wszcz cia mi dzynarodowej akcji
ratowania ydów; Warszawa 9. VII. 1943 r.
Eksterminacyjna akcja Niemców poch on a ju olbrzymi wi kszo
spo ecze stwa ydowskiego. Pozosta e ju tylko resztki s w dalszym ci gu
tracone. aden z dotychczasowych rodków pomocy nie zdo a w obecnych
warunkach okupacji uratowa tych niedobitków od czekaj cej ich nieuchronnej zag ady. Jedyn mo liwo ci ocalenia tych resztek by aby wymiana ludno ci, zorganizowana na zasadzie uk adu mi dzynarodowego.
Pomocy ydom w kraju zwraca si przeto do Rz du Polskiego z gor cym
apelem o jak najszybsze interweniowanie u rz dów demokratycznych w
sprawie wszcz cia wymiany pozosta ych ydów na przebywaj cych wci
jeszcze na terenach aliantów licznych rzesz obywateli niemieckich.
5. 2. 19.
21 lipca 1943 roku Ignacy Schwarcbart, cz onek Rady Narodowej
w Londynie, wys depesz do wspólnego przedstawicielstwa ydów
w okupowanej Polsce: "Londyn, dnia 21 lipca 1943 r.
Do Rady ydów w Polsce
Drodzy! Na moje dotychczasowe telegramy od was nie otrzyma em dotychczas odpowiedzi. Otrzymali cie zapewne ju oprócz pomocy udzielonej
wam przez nasz rz d, tak e kwot 10000 funtów. Dalszych 5000 prze le
Agencja w tym tygodniu. Od rz du naszego mamy wszelk pomoc. Locker
i ja jeste my w kontakcie z Rz dem naszym. Nie trzeba mi podkre la , jak
mocno jeste my razem z wami. Gdyby my otrzymali od Was dok adne
dania, mo e zdo aliby my akcj nasz skierowa na po dane tory. W
sierpniu ma si odby w Ameryce konferencja ogólno ydowska, obejmuj ca wszystkie organizacje bez wyj tku - od American Jewish Committee
poprzez Jewish World Congress a do Labour Committee. Konferencja ta
po wi cona b dzie, oczywi cie, sprawie ratowania was. Tu, w Wielkiej
Brytanii, poruszyli my wszelkie spr yny. Akcja rz du naszego u atwi a to
decyduj co. Powsta tutaj zjednoczony Komitet ydowski i Komitet Brytyjski, obejmuj cy wysokie osobisto ci.
W Palestynie akcja zebrania materialnych rodków pomocy dla Was jest
w pe nym toku. Da a ona ju dot d bardzo znaczne wyniki. Na Wasze zapytanie co do obozu w Vittel donosz , e mamy stamt d wiadomo ci. Internowani w tym obozie maj si wzgl dnie dobrze i bezpiecznie (...). Trudno
mi Wam, tak strasznie cierpi cym, dodawa otuchy, gdy wy dzie w dzie
giniecie. Ze zbola ym sercem, ale pe nym wiary, zamykam ten list. Napiszcie nam obszernie. Od szeregu miesi cy posy amy Wam przez Lizbon po
344
10 000 paczek miesi cznie. Otrzymali my ostatnio tylko 600 potwierdze
odbioru. Wiemy, co to znaczy. Za czam wam tutaj list Lockera.
Nie mog w s owach wyrazi bólu, troski, niemocy i nadziei.
cie zdrowi i pami tajcie o tym, e yjemy tylko my o pomocy dla
Was i e w tym kierunku robimy nadludzkie wysi ki. Wasz Szwarcbart
5. 2. 20.
15 listopada 1943 roku ydowski Komitet Narodowy w Polsce
wys do Ignacego Schwarzbarta pismo:
"Drogi Panie Doktorze!
Piszemy do was krwi , któr brocz znowu dziesi tki tysi cy m czenników ydowskich. Prze ywamy obecnie w Polsce epilog naszej straszliwej
tragedii. Barbarzy scy hitlerowcy w obliczu swojej kl ski morduj nieliczne resztki ydowskiej ludno ci. Nie ulega w tpliwo ci, e w ci gu najbli szych tygodni zostan wymordowane wszystkie pozosta e jeszcze skupiska
ydowskie, wszystkie obozy i nieliczne getta.
Robimy obecnie rozpaczliwe wysi ki, aby najcenniejsze jednostki z naszego aktywu spo ecznego i kulturalnego w ostatniej chwili uratowa z
obozów. S to jednak przedsi wzi cia niezmiernie trudne i kosztowne.
Jeste my przekonani, e w najbli szym czasie pozostanie przy yciu z trzy i
pó milionowego spo ecze stwa ydowskiego w Polsce drobna garstka kilkudziesi ciu tysi cy ludzi, kryj cych si poza obozami i gettami w dzielnicach aryjskich lub w lasach, prowadz cych dos owne ycie jaskiniowe.
Jeszcze w ubieg ym miesi cu obliczali my liczb ydów na terenie ca ego
kraju na 250-300 tysi cy. Za kilka tygodni zostanie nas nie wi cej jak 50
tysi cy (...)".
5. 2. 21.
Fragment sprawozdania dla delegatury rz du londy skiego w Warszawie
dotycz cy po enia ludno ci ydowskiej w GG:
"Generalna Gubernia - Raport z listopada
"Zlikwidowano we Lwowie obóz pracy wraz z resztkami pozosta ych
tam jeszcze ydów w liczbie paru tysi cy. Zlikwidowano tak e dwie ró ne
pomniejsze grupy. Zniszczenie przez grup ydowsk obozu i miejsca ka ni
w Sobiborze - jak kiedy w Treblince - nie mog o ju nic zmieni w tym
stanie rzeczy. Nast pnie wymordowywano na terenach Polski ró ne grupy
ydów, przysy anych tu z innych krajów. W wi kszej liczbie mia y takie
grupy znajdowa si na terenie ruin getta warszawskiego, gdzie zw aszcza
znaczniejsza grupa greckich ydów, nie przyzwyczajonych do tego klimatu,
a oczywi cie pozbawionych odzie y i le ywionych, gin a po prostu z
odu i wyczerpania. Jawnie pozostawa y ju tylko nieliczne obozy pracy,
one tylko z ludzi zdolnych do roboty.
345
5. 2. 22.
Generalna Gubernia - Raport z grudnia
Nadal odbywa o si wymordowywanie resztek ludno ci ydowskiej. Poza wspomnianym ju wy ej wymordowaniem cz ci ydów pozosta ych we
Lwowie u stóp góry Piaskowej, po którym posz a wkrótce likwidacja ca ej
reszty z tym tylko wyj tkiem, e wi ksza grupa przeznaczonych do wymordowania ydów zbieg a wraz (...) z "kalmukami", którzy mieli tej egzekucji
dokona . Najwi ksz akcj w tym zakresie by o wyniszczenie oko o 40
tysi cy ydów w obozach pracy na Lubelszczy nie, dokonane w pocz tkach listopada. Od pewnego ju czasu by y zapowiedzi zbli ania si tej
akcji. Jej realizacja zacz a si 3 listopada, od likwidacji obozu w Trawnikach, licz cego oko o 10 tysi cy osób, które wymordowano w ci gu jednego dnia. Sp dzono t umy nad rowy, poprzednio wykopane jako rowy przeciwlotnicze, a nast pnie rozstrzeliwano te masy (ludzi) z karabinów maszynowych. Jednym ze szczegó ów wykonania (tej akcji) by o to, e przy rozstrzeliwaniu kobiet uruchomiono megafon, który nadawa przy tym jak
weso muzyk .149. W dwa dni pó niej przeprowadzono masakr na "polu
ydowskim" obozu w Majdanku, sp dzaj c do niego te ydów, trzymanych w obozach pracy w samym Lublinie; cznie zgin o tam oko o 15
tysi cy osób. Wreszcie w nocy z 7 na 8 listopada zacz a si akcja w Poniatowej, która trwa a tydzie ; tak si ona przeci gn a mimo u ycia do niej
ca ej wielkiej armii SS ("po drodze" zlikwidowali resztki ydów w Na czowie). Niemcy napotkali tu na prób zbrojnego oporu; w tych warunkach
st umiono j bez wi kszych trudno ci. Barak z kilkuset osobami, w którym
podj to t prób spalono, po czym przyst piono do mordowania reszty
ofiar. By o ich w Poniatowej oko o 15 tysi cy. Nawet gin c i nie mog c si
ju zdoby na czynny opór, ydzi zniszczyli tu wszystkie zak ady pracy
(wraz) z nagromadzonymi w nich materia ami, urz dzeniami itd. Pog oska
twierdzi a, e wraz z miejscowymi, g ównie warszawskimi ydami, zgin a
podczas tej masakry w Poniatowej te wi ksza grupa ydów przywiezionych z W och. Rowy do pochowania ofiar - po spaleniu zw ok - by y i tu
przygotowane, dla odmiany, jako "roboty kanalizacyjne" w obozie.
Po rozprawach dokonanych w obozach pracy na Lubelszczy nie nie pozosta o ju nigdzie w Polsce (poza odzi ) wi kszych skupisk ludno ci
ydowskiej. Stosunkowo najwi ksze, bo si gaj ce kilku tysi cy pozosta y
jeszcze obozy pracy w paru o rodkach przemys owych okr gu radomskie73 I. Poksi ski, „ nierze Armii Krajowej w ludowym Wojsku Polskim,
[-w:] Armia Krajowa. Dramaty – epilog”. Warszawa 1994. s. 134. 74
Dziennik Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej" 1944. nr 3. poz. 12. 70
346
go. Poza tymi skupiskami pozosta y tylko resztki ydów w Polsce w postaci
grup ukrywaj cych si po lasach, nierzadko zmuszonych do utrzymania si
przy yciu bandytyzmem (zw aszcza na Lubelszczy nie), b
w postaci
jednostek rozproszonych po miastach i od czasu do czasu wykrywanych i
mordowanych. Teren getta warszawskiego nie przesta by przedmiotem
akcji niszczycielskiej, nie tyle ju celem wykrywania pozosta ych tam
gdzie w zamurowanych piwnicach ydów, ile celem zdobycia wszelkich,
nadaj cych si do u ycia materia ów i dla wykorzystywania materia ów
budowlanych zburzonych domów. Odg osy eksplozji sta y si jeszcze jednym rysem charakterystycznym ycia Warszawy.
Po masakrach i ca kowitej likwidacji obozów ydowskich w Trawnikach
i Lwowie, koniec listopada i grudzie nacechowane s nowym przemieszczeniem ydów w istniej cych jeszcze skupiskach. S to oznaki, które
znamionuj przygotowania do nowych likwidacji.
W niewielkim getcie w Radomiu (oko o 2 tysi ce ydów), po przeniesieniu go na ul. Szkoln , zaobserwowano sta e zaostrzenie re imu obozowego, po czone ze wzrastaj
izolacj tego skupiska.
W obozie w Budzyniu (ko o Kra nika) warunki bytowania stale si pogarszaj , a izolacja by a tak cis a, e prawie niemo liwe by o dotrze do
tego skupiska.
rodkami koncentracji ydów sta y si obozy w P aszowie i Skar ysku.
Ten ostatni sta si jednym z centralnych obozów. Do Skar yska nadchodziy z ca ego kraju ci gle nowe transporty ydów. Ich liczba dochodzi a do 9
tysi cy. Dokonywano tam stale nowych selekcji, a wyselekcjonowanych odsy ano do obozów ka ni. Obóz w Skar ysku by hermetycznie izolowany.
Z odzi nadchodzi y wiadomo ci o systematycznym wywo eniu z tamtejszego getta po 500 ludzi dziennie.
Na teren by ego getta warszawskiego przyby o w ko cu listopada i na
pocz tku grudnia kilka transportów ydów w oskich, których tu wymordowa oddzia litewski.
W obozie w Kra niku stwierdzono rozbudzenie przez Niemców w ród
ydów nienawi ci do Polaków. O obozie w Bergen (ko o Hannoweru) nadchodzi y wiadomo ci, e zosta on ca kowicie zlikwidowany. ydów z tego
obozu przewieziono do O wi cimia.
W lasach, zw aszcza na terenach niektórych powiatów na Lubelszczy nie, by o troch ukrywaj cych si niewielkich grup ydowskich, które z
konieczno ci zdobywa y po ywienie w drodze rabunku, lub przenika y do
grup partyzanckich PPK. Na podstawie informacji otrzymanych do ko ca
grudnia przebywa o na ziemiach polskich, w legalnych skupiskach, oko o
150 tysi cy ydów, w tym oko o po ow stanowili ydzi -cudzoziemcy".
Che m 1954, kol. 287-294 R. Henes
347
5. 2. 23.
Szmul Mordechaj (Artur) Zygielbojm
Szmul Mordechaj Zygielbojm urodzi si 21 lutego 1895 roku w Polsce
we wsi Borowica w powiecie che mskim, w guberni lubelskiej. Mieszka
tam tylko przez cztery pierwsze lata ycia. W 1899 roku jego rodzina przenios a si do s siedniego miasteczka, Krasnegostawu, gdzie Szmul Mordechaj sp dzi kolejnych osiem ci kich i g odnych lat. Jego ojciec Josef,
znany tam jako Joske nauczyciel, by wysokim, chudym, chorowitym cz owiekiem, któremu kaszel wci dawa si we znaki. Uczy dzieci w miasteczku pisa i czyta , a chocia by pobo nym cz owiekiem uwa ano go za
wieconego, troch maskila, bowiem czyta gazety i wieckie ksi ki.
Matka Szmula Mordechaja, Hene, energiczna barczysta niewiasta, córka
darzonego powszechnym szacunkiem reb Jankiela szojcheta, który pe ni
tak e w miasteczku obowi zki mohela i kantora w bó nicy, d wiga a na
swoich barkach ca y ci ar utrzymania domu, bowiem chorowity Joske nie
móg ze swoich skromnych zarobków utrzyma licznego potomstwa - tzn.
dziesi ciorga dzieci. Hene, wychowana w wykszta conej rodzinie, zosta a
krawcow i otoczona stale gromadk ma ych dzieci szy a na singerow-skiej
maszynie ubranka i spodenki, w zwi zku z czym otrzyma a w miasteczku
przydomek Hene krawcowej.
Zarobki z uczenia i krawiectwa nie starcza y na ycie i dlatego krasnostawskiemu dzieci stwu Szmula Mordechaja towarzyszy g ód. Marzeniem
by o naje si do syta, ale nie by o to jedyne pragnienie ma ego Szmula
Mordechaja. Rodzina mieszka a nad Wieprzem w pobli u sztibla turzyskich
chasydów. Ma y Szmul Mordechaj d ugimi godzinami kontemplowa pi kno tajemniczej rzeki, jednocze nie ch on c modlitwy i piewy chasydów.
Mo e w nie tam nad brzegiem Wieprza znajduje si pra ród o pó niejszych uczu i nastrojów Zygiel-bojma i jego silnej mi ci do narodu ydowskiego. Mo e tu, w Krasnymstawie, narodzi si tak e jego silny sentyment do narodu polskiego.
Mieszkanie Zygielbojmów nale o do chrze cijanina, a e z marnych
zarobków ledwo starcza o na jedzenie, brakowa o wi c grosza na komorne.
Ale chrze cija ski w ciciel nie wyrzuca ich z mieszkania, pozwalaj c
mieszka za darmo.
W wieku dziesi ciu lat musia Szmul Mordechaj porzuci ycie dziecka,
marzenia snute nad rzek , cheder, i pój do pracy w pierwszej du ej fabryce w miasteczku produkuj cej pude ka apteczne. [...]
W wieku dwunastu lat, w 1907 roku, Szmul Mordechaj wyje a w nieznane, do wielkiego miasta, Warszawy, z dala od rodzicielskiej opieki,
348
rzucony w niespokojnych czasach na wzburzone ludzkie morze. W wielkim
mie cie pracuje w ró nych zawodach: u r kawicznika, producenta damskich
torebek, nie dosypia, nie dojada, nocuje gdzie popadnie, raz nawet w ogrodzie na awce.
W wolnym czasie dorastaj cy Szmul Mordechaj zaczyna pisa wiersze.
A w szabas, kiedy spotyka si z kolegami z Krasnegostawu, czyta im swoje
utwory, s uchaj c ich krytyki i pochwa . Ale nigdy nie zanosi ich do adnej
redakcji. Wraz z wybuchem pierwszej wojny wiatowej wraca do domu, do
Krasnegostawu i razem z rodzin przenosi si do Che ma. Od tamtego czasu
datuje si jego dzia alno spo eczna, której po wi ci si ca dusz i której
w ko cu odda ycie.
101. Szmul Mordechaj Zygielbojm (porodku, w cywilnym
ubraniu) z rosyjskimi
je cami w okresie
okupacji niemieckiej
w Che mie w latach
1915-1916,
Jako dwudziestoletni m odzieniec Zygielbojm z zapa em rzuci si w wir
[...] dzia alno ci w ydowskim ruchu robotniczym, który wówczas prze ywa bujny rozkwit. W grudniu 1917 roku w Lublinie odby si pierwszy
zjazd bundowskiej organizacji w Polsce. Che mska organizacja wys a
Zygielbojma jako swego delegata. Na zje dzie m ody dzia acz po raz
pierwszy spotka najwa niejszych przywódców ruchu i to poci gn o za
sob radykaln zmian w jego yciu. Zrobi na nich bardzo dobre wra enie
przedstawionym na zje dzie sprawozdaniem. W 1920 roku Centralny Komitet w Warszawie przypomnia sobie o m odym, zdolnym dzia aczu z
prowincji i wezwa Zygielbojma do Warszawy, powierzaj c mu dwa kie349
rownicze stanowiska. Zostaje sekretarzem Zwi zku Zawodowego ydowskich Metalowców i cz onkiem Warszawskiego Komitetu Bundu. Od tej
chwili zaczyna si jego wielka kariera. W pr nym ydowskim o rodku
robotniczym nauczy si po ytkowa swoj ogromn energi i rozwija
zdolno ci organizacyjne i pisarskie. By bardzo lubiany przez ydowskich
robotników w Warszawie, a jego pseudonim partyjny, „towarzysz Artur”,
szybko zyska popularno .
W 1924 roku Zygielbojm zostaje wybrany do najwy szej instancji, do
Centralnego Komitetu Bundu , którego cz onkiem b dzie do ko ca ycia.
Próbowa swoich si na ró nych polach. By dzia aczem politycznym i
zwi zkowym, a tak e dobrym mówc i pisarzem, co niecz sto idzie ze sob
w parze. [...]W 1936 roku Artur zostaje wys any przez Centralny Komitet w
Warszawie do odzi, drugiego pod wzgl dem wielko ci miasta w Polsce,
aby zosta tam przywódc ydowskiego ruchu robotniczego. Pozostaje na
tym stanowisku do wybuchu zawieruchy wojennej w 1939 roku. Pi dni po
wybuchu wojny udaje si piechot z odzi do Warszawy, aby stawi si do
by w tych ci kich dniach. W czasie obl enia i obrony stolicy jest
cz onkiem Komitetu Obrony Warszawy. Redaguje „Folks Cajtung" („GazeLudow "), znajduje si na wszystkich trudnych pozycjach w otoczonej
przez niemieckie wojska stolicy. Po kapitulacji, zaraz po wkroczeniu Niemców, wróg za da dwunastu przedstawicieli ludno ci jako zak adników,
którzy r czyliby g ow za porz dek w mie cie. Prezydent miasta, Stefan
Starzy ski, zaproponowa , aby ydowscy robotnicy wystawili jedn osob i
aby by a ni ydowska dzia aczka Ester Iwi ska. Artur kategorycznie
sprzeciwi si , aby zak adnikiem zosta a kobieta i sam wysun swoj kandydatur . I tak to zosta zak adnikiem ludno ci ydowskiej u Niemców. W
tym samym czasie obarczono go jeszcze jedn funkcj - przedstawiciela
Bundu w nowo utworzonym na rozkaz niemieckich w adz okupacyjnych
Judenracie.
Jedno z jego wyst pie na posiedzeniu rady gminy ydowskiej nie ulegnie zapomnieniu. By o to bowiem w ogóle pierwsze mia e przeciwstawienie si niemieckiemu zarz dzeniu.118 Chodzi o o utworzenie getta.
Niemcy dali, aby ydzi zrobili to z w asnej woli. Zygielbojm ostro wyrazi swój sprzeciw, ale w ko cu zarz d gminy musia ulec Niemcom w obawie przed represjami w stosunku do ludno ci ydowskiej.8 [...]
Deklaracja na posiedzeniu rady gminy jak równie przemowa [do 10 tysi cy ydów zgromadzonych przed budynkiem gminy] na ulicy nie umkn y uwagi Niemców. Zygielbojm otrzyma nakaz stawienia si na gestapo w
celu omówienia wa nych spraw. Jako e by o jasne, co oznacza to zaproszenie, nie poszed na gestapo, lecz zacz si ukrywa . Podziemny komitet
Bundu postanowi , e Zygielbojm musi ucieka z Polski. Tym bardziej, e
350
wi za o si to ze specjaln misj : przekazania wiatu informacji o potworno ciach wyrz dzanych przez nazistów ludno ci ydowskiej. Droga by a
niezwykle niebezpieczna i ryzykowna. Zaopatrzony w holenderski paszport
Zygielbojm przedar si przez Niemcy i Holandi do Belgii. Na mi dzynarodowym forum w Brukseli opowiedzia , co Niemcy wyprawiaj w Polsce.
Jego sprawozdanie wywar o nies ychane wra enie. Po raz pierwszy wolny
wiat us ysza autentyczne informacje z odci tego od wszystkich obozu
udr ki i mordu, w jaki nazi ci zamienili Polsk . Nast pnie Zygielbojm jedzie do Ameryki, obje a ca y kraj, informuje ameryka sk opini publiczn o haniebnych czynach dokonywanych przez nazistów w Polsce. [...]
Wiosn 1942 roku Zygielbojm zostaje wys any do Londynu jako
przedstawiciel polskiego ydostwa w
polskim parlamencie na emigracji (w
Radzie Narodowej). Przez rok pe ni
trudn i odpowiedzialn funkcj .
Przez rok prze ywa ca ym sercem
los swego mordowanego narodu, ale
on, ich pos aniec, nie móg im w
niczym pomóc. Dobrze poinformowany przez ydowskie podziemie o
tym, co dzieje si w Polsce, nie
ustawa ani na chwil w wysi kach
zmierzaj cych do tego, aby polski
rz d oraz przywódcy wielkich mocarstw, Churchill i Roosevelt, zrobili 100. Szmul Mordechaj Zygielbojm, ps.
wszystko, aby zatrzyma systema- Artur (1895-1943) (Che m 1954, kol.
tyczne mordowanie ca ego narodu, narodu ydowskiego. Na pró no. Pos aniec, który przyby do Londynu z polskiego podziemia, przekaza Zygielbojmowi apel od ydowskich przedstawicieli do ydowskich przywódców
w wolnych krajach: „Niech id do alianckich instancji. Niech stoj pod
urz dami. Niech nie przyjmuj pokarmu ani wody. Niech umieraj na
oczach wiata. Niech wiedz , e my tutaj umieramy. Mo e zbudzi si sumienie wiata".
I Zygielbojm podj to wyzwanie, apel mordowanych ydów.
Wcze niej przez rok próbowa w Londynie na wszelkie sposoby ratowa
miliony ofiar, ale nie móg uratowa nawet jednego yda. Zatem ten pos aniec mordowanego narodu obra now „drog ", apel mordowanych: „Sami
umrzyjcie, mo e to co pomo e".
351
Szmul Mordechaj Zygielbojm by jednym jedynym cz owiekiem, który
wykona apel ydowskich przywódców w gettach skierowany do ydowskich przywódców w wolnym wiecie - apel o z enie najwy szej ofiary.
W nocy z 11 na 12 maja zako czy ycie, pope niaj c samobójstwo.
Odda to, co najdro sze: ycie. Za to co by o dla niego w yciu najdro sze -naród ydowski
Prze
a z jidysz Monika Adamczyk-Garbowska150
List Szmula Zygelbojma (Artura)
Do Pana Prezydenta W . Raczkiewicza!
Do Pana Premiera W . Sikorskiego!
Pozwalam sobie skierowa do Was moje ostatnie s owa, a przez Was do
Rz du Polskiego i do Narodu Polskiego, do rz dów i narodów wszystkich
pa stw sojuszniczych i do sumienia wiata.
Z ostatnich wiadomo ci, które otrzymano z Polski, wynika jasno, e
Niemcy likwiduj teraz ze strasznym okrucie stwem resztki pozosta ych
ydów.
ród murów getta odbywa si ostatni akt tragedii, jakiej nie zna a historia. Odpowiedzialno za zbrodnie wymordowania ca ej ludno ci ydowskiej w Polsce spada w pierwszym rz dzie na samych morderców, ale porednio obci a ona tak e ca ludzko , narody i rz dy pa stw sojuszniczych, które do tej pory nie usi owa y przeprowadzi konkretnej akcji celem
powstrzymania tej zbrodni. Przypatruj c si biernie wymordowaniu milionów bezbronnych, zam czonych dzieci, kobiet i m czyzn sta y si te kraje
wspólnikami zbrodniarzy.
Pragn te o wiadczy , e aczkolwiek rz d polski w wielkiej mierze
przyczyni si do wywarcia wp ywu na opini publiczn wiata, nie uczyni
on jednak tego w sposób dostateczny. Nie uczyni nic takiego co by odpowiada o ogromowi dramatu rozgrywaj cego si obecnie w Polsce. Z oko o
trzech i pó miliona ydów w polskich i 700 000 deportowanych do Polski
z innych krajów
o w kwietniu 1943 r. - wed ug informacji kierownika
podziemnej organizacji bundowskiej, przes anych nam przez Delegatów
Rz du - tylko 300 000. A zag ada szerzy si dalej bez przerwy. nie mog
pozosta w spokoju. Nie mog
, gdy resztki narodu ydowskiego w
Polsce, którego jestem przedstawicielem, s likwidowane. Moi towarzysze
w getcie warszawskim polegli z broni w r ku w ostatnim bohaterskim
boju. Nie by o mi s dzonym zgin tak jak oni, razem z nimi. Ale nale do
nich i do ich grobów masowych.
150
Ksi ga pami ci gmin ydowskich, Lublin 2009, s. 292-296
352
mierci swoj pragn wyrazi najsilniejszy protest przeciw bierno ci, z
któr wiat przygl da si i dopuszcza do zag ady ludu ydowskiego.
Wiem jak ma o znaczy ycie ludzkie w naszych czasach, ale poniewa
nie mog em nic zrobi za ycia, przyczyni si mo e przez moj mier do
tego, by za ama a si oboj tno tych, którzy maj mo liwo uratowania
mo e w ostatniej chwili, pozosta ych jeszcze przy yciu ydów polskich.
Moje ycie nale y do narodu ydowskiego w Polsce i dlatego mu je oddaj . yczeniem moim jest, by resztki, które zosta y po kilku milionach
polskich ydów, do y wyzwolenia w wiecie wolno ci i sprawiedliwo ci
socjalistycznej razem z ludno ci polsk . Wierz , e powstanie taka Polska
i e nadejdzie taki wiat.
Jestem pewny, e Pan Prezydent i Pan Premier przeka moje s owa
wszystkim, do których s zwrócone, i e Rz d Polski podejmie natychmiast
odpowiedni akcj na terenie dyplomatycznym na rzecz tych, którzy jeszcze
yj . Kieruj swoje "B cie zdrowi" do wszystkich i do wszystkiego, co
jest mi drogie i co kocha em.
Szmul Zygelbojm
Londyn, maj 1943.
5. 2. 24
DOKUMENTY O HENRYKU IWA SKIM
Za wiadczenie
My ni ej podpisani stwierdzamy, e ob. Henryk Iwa ski pseudonim „Bystry" bra czynny udzia w walce z okupantem niemieckim i pe ni funkcj
komendanta oddzia u „W". Rozkazem Personalnym Komendy G ównej Korpusu Bezpiecze stwa nr 15 z dnia 9 IV 1944 r. zosta awansowany na stopie majora.
b. Szef Personalny Komendy G ównej Korpusu Bezpiecze stwa,
Edward „Wilk"- Biernacki;
b. Komendant G ówny Korpusu Bezpiecze stwa,
Andrzej „Tarnawa" - Petrykowski.
asnor czno podpisów [...] stwierdzam.
Sekcja Weryfikacyjno-Historyczna b. Korpusu Bezpiecze stwa [...].
Warszawa, dn. 27 I 1958.
353
IH, nr 5792.
Warszawa, dn. 10 maja 1965 r.
Kancelaria Rady Pa stwa Biuro Odznacze Pa stwowych
Kancelaria Rady Pa stwa stwierdza, e obywatel Iwa ski Henryk ps. „Bystry" dowodzi polskim oddzia em partyzanckim, na czele którego udziela
zbrojnej pomocy bojownikom w Getcie Warszawskim. M.in. podczas walk w
Getcie wraz z podporz dkowanym mu oddzia em wyniós wielu rannych
bojowników ydowskich.
Walcz cym bojownikom dostarcza bro , medykamenty oraz udziela pomocy w zlikwidowaniu agentury gestapo na terenie Getta.
Za powy sze czyny ob. Henryk Iwa ski - „Bystry" odznaczony zosta
uchwa Rady Pa stwa z dnia 12 IV 1963 r. Krzy em Srebrnym Orderu Virtuti
Militari.
IH, nr 5792.
5. 2. 25.
ówna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich –
Instytut Pami ci Narodowej Warszawa
Julian Grzesik Lublin
Na pismo z dnia 11 stycznia 1988 - dor czone mi 19 lutego br - uprzejmie informuje i :
1. Z rak okupanta zgin o 969 Polaków wymienionych imiennie, a ponad
2.400 w mordach zbiorowych; 2-gie wydanie ksi ki "Zbrodnie na Polakach dokonane przez hitlerowców za pomoc udzielan
ydom obejmuje
872 osoby imiennie opisane. Do 3-go wydania b dzie dopisane co najmniej 97 osób.
2. Odznaczonych Polaków Medalem "Sprawiedliwy W ród Narodów
wiata" jest dotychczas oko o 2.013, ale wnioski Komisji nie za atwione
dotychczas, w ilo ci oko o 200 s w toku za atwiania, ju w tym roku zostao wys anych do Instytutu Yad Vashem dalszych 25 wniosków.
Procent do innych narodów nie mo e by podany, gdy liczby stale si
zmieniaj . Z powa aniem,
Prokurator mgr Wac aw Bielawski GKBZH - I PN
354
5. 2. 26.
ydowski Instytut Historyczny w Polsce – Warszawa
Pan Julian Grzesik Lublin
Odpowiadaj c na list Pana z 1987.12.02 uprzejmie informuj , i liczba
Polaków odznaczonych przez Yad Vashem w Jerozolimie medalem "Sprawiedliwy w ród Narodów wiata" 151wynosi obecnie ponad 2.200 osób.
Je eli natomiast chodzi o liczb Polaków zamordowanych przez okupanta za pomoc udzielan ydom - to wed ug ustale GKBZHwP - IPN wynosi
ona ok. 900 osób. Badania na ten temat s dalej prowadzone.
cze wyrazy powa ania p.o. Dyrektora IH prof. r.
Marian Horn
5. 2. 27.
ydowski Instytut Historyczny Warszawa 19. 12. 1995
Pan Julian Grzesik Lublin
Szanowny Panie, W odpowiedzi na Pa ski list uprzejmie informuj ,
e liczba polskich Sprawiedliwych W ród Narodów wiata przekroczy a
ostatnio 4600 osób na ok. 12.000 ogó em.152
Nie mamy pe nej wiedzy o wszystkich Polakach – ofiarach hitleryzmu za
amanie rasistowskiego ustawodawstwa, obowi zuj cego podczas okupacji.
Wed ug ustale Szymona Detnera jest to liczba ok. 900 osób.
Z wyrazami szacunku
Prof. Dr hab. Daniel Grinberg
Dyrektor ydowskiego Instytutu Historycznego
5. 2. 28
3. 4. ydowski Instytut Historyczny Instytut Naukowo Badawczy
YV – 165/99
Warszawa, dnia 4 listopada 1999 r.
Pan Julian Grzesik Lublin
W odpowiedzi na list Pana z dnia 22.X.1999 r. informujemy uprzejmie,
e na dzie l stycznia 1999 r. zosta o odznaczonych przez Yad Vashem
medalem "Sprawiedliwy w ród Narodów wiata" 5.264 Polaków.
czymy wyrazy szacunku
Kierownik Dzia u Dokumentacji Odznacze Yad Vashem
151
132 Yad Vashem ) hebr. "Pami i imi " zob. Iz. 56) - Instytut w
Jerozolimie, pracuj cy nad uwiecznieniem pami ci o ofiarach nazizmu,
gromadz cy dane o ka dym z 6 000 000 zabitych ydów. obok wierz cych
ydów sprawiedliwi wszystkich plemion i narodów.
152
Tytu honorowy „Sprawiedliwy w ród Narodów wiata jest oparty na
judaistycznej nauce, wed ug której szcz liwo przysz ego wiata „Olam
Chaba” b
mogli do wiadczy .
355
INDEKS NAZWISK
bez biblijnych i rosyjskich
A
Abramek W . Aftyka Józef, Aniela,
Marianna, Zofia 240,
Accioly Pinto 198,
Adamczyk Franciszek 239,
Aesterman Al. 162,
Adenauer 287,
Ajzensztain B. 17,
Aleksander VI 204,
A l t m a n Tosia 124,
Anders 147,
Andrzejewski Jerzy 228,
Anielewicz Mordechaj 85,129,120,
Antonescu Ion 39-40,
Apfelbaum Moryc kpt. 83, 91, 130,
Apfelbaum Marian 84, 97,104,107,
120-128,
Ajzenman Izrael vel Julian Kaniewski ps. „Chytry" i „Julek"154-155,
Arczy ski Ferdynand 236,
Ariav Nimrod – Cygelman 147,
Arsztajn Zacharia 138,
Auerswald 77,
Atasziskas Salamonas 227,
Atlas Jechazkiel 99,
B
Bach – Zalewski gen. 222,
Baczy ski Kamil 5,
Badoglio G. 36, 39, 281,
Baji 47,
Banasiak Józef 113,
Banasik Zygmunt 154,
Baranek ucja (Kopciowa) 271,
Barcikowski 112-113,
Barczy ski Salomon 124,
Barli ski 97,115,
Bartel K. 248,
Bartoszek Fr. 119,
Bartoszewski W adys aw 6, 19,
27,91,241, 256, 261, 272,
Bartoszewski Konrad 263,
Bednarczyk Tad. 84, 92-4,100,264,
Berenbaum 100,
Berenstein T. 56,
Berman Adolf 90, 245, 280,
Bernardini Filipp 49,
Betke 111,
Bezner Herman 372, 363,
Biddle Drexel Anthony 163,
Bia oskóra 97,
Bielawski Wac aw 346,
Bie kowski W. 1,157,229,244, 247
Biernacki Edward „Wilk" 102,
Binder Wolf 23
Birkner Wolfgang 222
Bil M., Danuta, Dyna, Uszer, Ruchla,
Blatt Thomas 4,
Blobel Paul 15,
Blum-Binsztok 37, 126,
Blum Abrasza 128, 165,
Blusztajn Icchak 138,
ski Jan 251,
Boegner 35,
Borman 29,
Borowy Zbigniew 106,
Borwicz Micha 133, 248,
Borzykowsk Tobiasz 141-142, 144,
Bralow Bo idar 47,
Brand 25,
Brasiliach Robert 35,
Bratny 232,
Brendt 22
Brisemeistr Stanis aw 112,
Butler Hubert 47,
Bychowski Ryszard 170,
C
Castrabelli de Castelli Janina 226,
Celmajster-Niemirski Józef 100,
Chciuk Tadeusz (Marek Celt), 221,
Che mi ski Jan 132,
Chefer Chaim 240
Chodakiewicz M. J. 224,
356
Chomsowa W . Laryssa 237, 248,
Chomicz Boles aw 111, 114,
Choroma ski ks. 111,
Churchill W. 162, 171,
Ciechanowski Jan 163Cieplikowski Jan 96,
Ciesielski E. 103,
Cornwell John 198,
Cranborne
Cukierman Icchak 23, 82,85,
122,127,131,136,139,141-2, 156,
Czarkowski Jerzy 215,
Cerniakow A.74,84,101-3,156, 161,
Cykop W adka 128
Cywi ski Feliks 26
Czy Micha 366
Czy Kazimierz „Chrust",
Czy ewska-Jacquemet Agn. 148
Czajkowski Micha 364,
D
Daladier Edouard 32, 195,
Dalton 16, 168,
Dannecker 33, 34, 209,
Darauier 33
Dargielowa Aleksandra 248, 258,
Darlan 32,
Daszkiewicz Jan St. 158-9,
Datner Szymon 97100, 223, 279,
bski, krawiec 232,
Doliwa Leon 109,
Doliwa- ledzi ski Jan 109-110,
Dolores 365,
Doma ska Bogna 241, 249,
Dro
ski pp k 93, 110, 113,
Dudek Ruchla 131,
Dutkiewicz Stanis aw 114,
Dyjewski 128,
Dymitrow G. 115,
Dziwisz St. 363,
E
Edelman M. 84,115,129,138,141-44,
Eden Antony 168, 175, 201,
Eichmann A. 11,18,30,41-2,51,206,
Eisenbach A. 56,
Empacher Henryk 112-113,
Epszt jn 18391,
Ettinger Mieczys aw 100-101,
Etinger Szmul 183,
F
Falconi Carl 453,
Federbusz Boruch i Chaim 97, 120,
125, 130,
Feiner Leon „Berezowski" 90, 159,
161-162, 245-246,
Fedorowski Grzegorz dr. 145,
Feldhendler Leon 16,
Ferszt M. 115,
Finkielsztein 27,
Fischer Ludwig 55, 235,
Fischer prof. 101,
Fiszgrund Salo (Julek) 141-142,
Fontette Francois 30,
Frank Hans 10,55,278,299-308
Franco 36,
Frankfurter Feliks 163-168,
Frasati- Gawro ska 156,
Freisler R. 55,
Frenkenstein 24,
Freucht Annelise 363,
Friedlander Saul 49,
Fruchtman dr. Tomaszow Lub. 327,
Fudenówna LiIit–Regina 124,
Fulvia Ripa di Mean 207,
G
Gaik W . 115, 120-4, 133-135,
Gajewski Piotr 247,
Gajowy Ignac (Podolski) 150,
Galler Józef 145,
Garlicki Józef
Gawron Czes aw L. 240,
Gelb Volksdeutsch 279,
Gelborne 163
357
Genowick A. 21,
Gejsnr 68,
Geller Eliezer 124, 132,
Giedroy Jerzy 218,364, 32
Gilbert Martin 199,
Giraudoux 32,
Glazer Kazimierz 145,
Gli ski 142,
Globocnik Odilo 8-17, 39, 57, 308,
adkowski Stanis aw 97,
owacki Heniek 125,
owi ski Micha 242, 261,
Godlewski ks. 74,
Goebels 62, 180,
Goering 54,
Goldberg Chaim 97, 130,
Goldman Nachum 171, 174,
Goldsztajn Mendel i Ester 240,
Goldsztein Bernard 118,
Goliborska Teodozja dr. 142
Gostomski Norbert „Kulawy 152,
Go dzik Micha 365, 4
Gottesman Szymon 144,
Górski Albin 364,
Grabiec Jan 334,
Gradowski Jerzy 107, 113,
Greenwood 162,
Grajek Szalom 124, 131,
Grieger 23,
Grinberg Daniel 221,347,
Grobelny Julian245-246,
Groener gen. 77,
Gross J. Tomasz 6, 218,
224, 230,
Growas Mordechaj 128, 150,
Grzankowski W adys aw 110-112,
Grzegorz Wielki 204,
Grzegorz XIII 204,
Grzesik Julian 7-8,27, 346, 368,
Grynberg Henryk 189,
Guggenheim Robert 51,
Gumpert Gerhard 208,
Gurion Ben 177, 187,
Gutman Izrael 251,
Gutnajer Abe 216,
Guzi ska Anna 131,
H
Hahn 22,
Halama Loda ,
Handelsman Marceli 20,
Harber Josef 138,
Harnson 160,
Hart Pavel 105.
Heft 16,
Hellerowa dr. 71,
Herbst Stanis aw 90, 162, 345,
Hertz 117,
Hess 56,
Heydrich Reinhard 44, 51-57, 179,
222, 297-298,
Hilberg Raul 28, 219,
Hilfstein 22,
Himmler Heinrich 12-77, 301-308,
Hirsz Zbigniew Jerzy 235-246,
Hirszfeld Ludwik 58-101,
Hitler 9, 12, 28, 36, 45-54, 67,
Hlond August 194-5, 219,
Hochberg Adolf 129, 136, 140,
Hoeffle Herman 12, 13, 25,113-116,
Hoes 11,
Hoettl Wilhelm 311,
Holender W adys aw 145,
Horn Marian 317,
Horowic Abraham 131,
Horstenau Glaise Edmund 46,
Horthy Miklos 36, 40,
Hudal Alois 208,
Hull 174,
dr Hummel 297,
Hurwitz J . 362,
I
Iglewski Antoni 146,
Innocentego III 204,
358
Iwa ski
Henryk,Roman,Zbigniew,
Wac aw, Karol 84,95-7,120, 124,
128,345,
J
Jan Pawe II 46,
Jakubianiec Alfons 158,
Jakir Ignacy dr. 145,
Janiszek Andrzej 101,
Janusów i Madejów 235Jaszu ski 73,
Jaworski Augustyn 94, 107, 113,
Jeziora ski Jan Nowak 218,
drychowski 120,
Johnson Paul 189,
K
Kaczorowska Blanka 20,
Kahane 101,
Kalinowski ppk. 112,
Kalstein Ludwik 20,
Kana Izrael 129, 138,
Karcz Stefan 20,
Karczewski Anton 102,
Karski Jan 97-8,145,162-9,190, 202,
Karsten dr. 41,
Karwowski Jerzy 225,
Katz Robert 109,
Katzmann F. 306,320,
Kawalkowski Aleksander 162
Keitel Wilhelm 56,
Kenigswein 24-27,
Kessel von Albrecht 207,
Kie basa St. ps. „Dziadek” 153
Kiersznowski Leopold 113,
Kilianowicz Jerzy 115,
Klinkel Barbara 141-142,
Klarsfeld M. 35
Klajnerman Izaak 225,
Kli Józef 166,
Klepfisz Micha 88,
Kocowa 233,
Kohl Helmut 288,
Kohler Horst 288, 6,
Komorowski Bór 152, 161,
Kononowicz Irena 241,
Korbo ski Stefan 6, 160, 285,
Korczak Janusz dr. 62, 65,
Korczak Jerzy 158, 160,
Kornecki 155,
Kossak Zofia 227, 242, 253,
Korzewnikjanc L. Doliwa 114-15,
Kott prof. 162, 168,
Kowalewski Jan 111,
Kowalski Marian 95,
Kowalski Tadeusz 125, 130,
Kowalski Pawe 124, 125,
Kozielewski Marian pp . 254,
Koz owski Maciej 169,
Ko mi ska Teresa 238,
Krakowski Stefan 118, 216-217,
Kranz Tomasz 11,
Krasnod bska Maria 27,
Krasuska Ma gorzata 27,
Krüger 12, 15, 54, 58, 122, 3-1-5,
Krzemi ski 23,
Kubik Mieczys aw 238,
Kuncewicz Jerzy 158Robert 55,
Kupczyk Lewin L. 361,
Kuydowicz Jan 238,
Kwasiborski 110,
Kwa niewski Antoni 113,
Zamordowani: Kami ski St. i Aniela,
Kraska Anna, Kucharscy - Bronis aw,
Józia i Stefcia, Kowalski Adam,
Bronis awa, Janina, Zofia, Stefan,
Henryk, Tadeusz, Kosior Stanis aw,
adys aw, ona, Katarzyna i 6 dzieci: Aleksander, Tadeusz W adys aw,
Mieczys aw, Irena, Kordul Henryka,
Ki ci ska Marianna, Stanis awa
Kosior, ona, Jan, Mieczys aw,
Marian (4), Teresa (3) Koncewicz
359
aczy ska B. c. Warenholców 226,
aki ski 19,
Jan i Jadwiga 231,
opato Cyhaim 125,
L
ozowski Salomon 162, 186,
Labroue'a Henri 33
Lakiernik Stanis aw, 145, 232,
M
Maciejewski T. 150,
Landau Ludwik 20,121,
Maglione 51, 193, 197, 200-2,207,
Landau M. 35,
207, 213, 218,
Landesberg Adam 217,
Makower Tadeusz 94, 97, 100-101,
Langfus 148,
Makowiecki 157,
Laval 30, 35, 36,
Makowiecki Jerzy 243, 245,
Law Richard 162, 163,
Makowski Mieczys aw 226,
Legec W . i St. 133,
Malley O. 163,
Lejewski Józef 95, 19, 128,
Ma ecki Józef 133-4, 150, 156,
Leist 111,
Lemichow- Karol Hercenberger 153, Marconi Ramir 45,
Marchandeau 32,
Lemiszewski 153, 155-6,
Marczak W adys aw 234,
Lempke L. 102,
M a r g ol i s Ala 141-142,
Lerski vel Lerner 119, 249,
Mark B. 106,
Le niowska Sikorska Zofia 102,156,
Markiewicz Jan 113,
Lewy Gunter 198,
Markowski „Ostoja” 104, 112,
Lewis Jonathan199,
Lewandowski Zbigniew „Szyna” Marrus 35-36,
Mateuszczyk 130,
117-119,
Marzec Jan, Józef, Franciszek, Margol
Lewartowski Icek 114-15,
Jan, Mielniczek Fr. 261,
Lewin Dow 150,
Mendelson Ka me84, 95, 120,
Lewi ski Józef 120,
Merkel Angela 288,
Lewinówna Z. 27, 241 256, 272,
Michateen 25,
Lgocki Jerzy 106,
Michalczuk Stanis aw 239,
Liberman H. 152,
Michoels 180,
Lichtheim Richard 161, 196,
Michniczyk Franciszek 263,
Lilit 124, 131,
Miko ajczyk St. "Stem” 168
Lindenfeld 69-70,
328,
Lipcewicz Jan 27,
Miko ajko Aleksander 238,
Lipski Jan Józef 363,
Mi cic dr. 47,
Lobkowicz Erwin 48-50,
Moczar M. (Niko aj Demko) 225,
Lotter Wanda 27,
Moczarski Kazimierz 88-89,
Löwenstein Manfred 365,
Mo otow 181,
Lubetkin Cywia124,138,141-142,
Monkiewicz prok. 223,
Lustiger Arno 178
Montini 49, 199,
Luter 7,
Morgenthan H. 159,
360
Piotr, [Kowalski Adam, Janek,
Kaczorek-W sowska Danuta Kieliszczyk z Ceg owa: Freida Fatima
Mosdorf Jan 280,
Moselman Rysiek 128, 133,
Musolini B. 9, 43, 45,
Muzyczka Ludwik 115,
N
Nakoniecznik Stanis aw, Zoja 226,
Nalewajka Jan i Julia 210,
Niwiadomski 24, 92,
Nolte Ernst 178,
Nosarzewski 95, 100, 105,
Nowak Jerzy Robert 220,
Nowicki-Si a W . 226,
Nowotko Marceli 115,
O
Obuch 274,
Obuchiewicz Piotr, Helena, W adys aw,
Zofia ,Janina, syn, Ochma ski 240,
Odlanicki Fabian 238,
Olas Zofia 268,
Olesiak Jan 114,
Olszakowski Al. Junosza 112,
Osborne 196-8, 200-201, 210,
Os ka Janusz 141,
P
Pacelli - Pius XII 44-50, 190-210,
Pasqualina 199,
Pajewski Teodor 234,
Papee Kazimierz 159, 203,
Pasek Kazimierz mjr. 113,
Patyra Edward 275,
Pawe IV 204,
Paw owski 111,
Paw owski (Grynberg) G. ks. 362,
Paveli Ante dr. 43, 46-50, ,
Paxton 35-36,
Pe czy ski Tadeusz gen. 147,
Perc Stanis aw 158-159,
Peres Szymon 282,
Petain 30, 34, 206,
Peter Janusz dr. 162, 263, 317 321, 102,
108, 110,
Petrykowski A. gen.86, 92, 103-104,
Piasecki Stanis aw 280,
Pfeiffer Pankratius 208,
Peczorski Aleksander 16,
Pieka kiewicz Jan 254,
Pi tak Zygmunt 27,
Pietraszkiewicz A. 112,
Pilecki Witold
Pilnik Jan 20,
Pinkiertowa 71,
Piotrowski Konstanty 130,
Piwowarski Julian 143
Podlipski Z. 145,
Pogorzelski Micha 93-4, 109, 113,
Pohl 17,
Prekerowa Teresa 22, 86, 227, 230,
Prower Anna 363,
Pszenny Józef 119,
Pudowski 95,
R
Raabe Leszek 120, 169, ,
Raczkiewicz W . 167,190, 344,
Raczy ski Edward 329,
Rajzacher Karol 113,
Raszeja Franciszek 215-216,
Ratajzer Rotem Simcha 85, 131, 135,
Reder Rudolf 18, 318,
Reichenau von. 56,
Rettinger Józef 248,
Ribbentrop 53, 220, ,
Ringelblum Em. 19, 21,157-60, 234,
Riegner Gerhard 49, 191-196,
Roatta gen. 39, 190,
Rocki Jan 118,
Rojzenfeld Micha 115, 124,
Roniker Olczak Joanna 170,
Roosevelt 42, 163, 166-173,
Rossino Alexsander B. 222
Roszczyk Stanis aw 109 114
Rotbaum Jakub 362,
Rotholc Szapsio 24,
361
Rowecki Stefan „Grot” 20, 114, 227,
Rozett Robert 365,
Rubinsztein 27
Rudnicki 221
Runiewicz J. K. 221
Rusinovi Nicola 48 50,
R Rzepa ss 17,
Rutkowski 249,
Rybak 27,
Rybikowski ppk. 158-159,m
S
Saliege Geraud 35,
Sarrut Albert 32,
Sarnecka Ewa 149,
Schaefer Emanuel dr. 43
Schmidt Helmut 288
Selborn 168,
Sendlerowa Irena 242, 256, 260,
Send ak Stefan 247,
Seweryn Tadeusz 248,
Sikorski W . 105, 116, 147, 160, 169,
331, 344,
o. Simi z Knina 50,
Siwiec Marek M. 3687
Skoczek Jan, 95, 100-105,
Skonietzky Horst 365,
Skosowski 22,
Skrypij Stanis aw 115,
awik Henryk 41,
Sobczyk p k. 111,
Sobelsohn Henryk 130,
Socha Józef 217,
Soko owski Franciszek 20,
Sonnenberg Janina 131,
Sporenberg Jakub 14-5, 227,
Spychalski Józef 145-146, 233,
Stahel Rainer 208, 210
Stal Jerzy 107, 109, 118,
Stalin 171,
Stalkowski L. 119,
Staniewicz Lejzor 97, 127-128,
Staniszewski Józef 113,
Staub Fryderyk 143,
Stein Dawid 181,
Stein Edyta 199,
Steinberg Jonathan 45, 106,
Steinlauf Michael C. 149,
Stepina Alojzije 46-47,
Strnbuck 159,
Sternhel 119,
Sto kiewicz Ryszard 92,
Stössel Alfred 161,
Stroop Jurgen 88-9, 96, 106, 305,
Strzembosz Tomasz 220, 224,
Sugihara Chiune 158,
Suhard Emmanuel 200,
Szarach Marian 153,
Szerer dr. 137,
Szopi ski Stanis aw 0,
Swen Norman 158,
Szarota Tomasz 222,
Szczedrowicki D. 8,361,
Szeingut Tuwie 124, 139,
Szeptycki Andrej abp. 190,
Szerer 172,
Szery ski Józef 76, 86, 114, 129,
Sznepf Oswald 225,
Szopi ski Stanis aw 13, 102,
Szoszkies H. 156,
Szpilman W adys aw 85, 253,
Szpytówna Loretta 325,
Szternfeld Dawid 21,
Sztokfisz David 362,
Szuster Szlamek 129, 136, 140,
Szwarc Karol 101-102,
Szwarcbarth Ignacy 166, 172, 336-7,
Szwarcfus Adam 150,
Sy kiewicz K. i Maria 141-142,
ciwiarski Zbigniew 141,
laski Jerzy 90,143,190, 215, 231,
ledziewski Wac aw 129,
ledzi ski 111-112,
Sliwiak Andrzej 238,
362
niadowicz 97,
wierczewski Eugieniusz 20,
wital Stanis aw 141,0,
T
Tardini 200, 202,
Tar owska Irena Szenberg 152,
Taylor 201-206,
Tetmajer 1198,
Theas bp, 35,
Thury Leonard 23
Tirosh Moshe (Kenigswein) 26-27,
Tisserant Eugen 49,
Tiso Józef ks.50-51,196, ,
Tittmann Harold 197-8, 210,
Tokarzewski Karaszewicz M. 146,
Tryton Ryszard 124,
Tuka Yojtech 51,
Tursz Moj esz 144,
Tuwim Julian 6,
Q
Quisling Vidkun 38,
Vallat Xavier 32-33, 1,
Vise Stephan 165,
Vogel Jerzy 264,
W
Waechter Otto 39,
Wajsztajn Mejer 224,
Wallenberg Raul41, ,
Wardzi ski Józef 239,
Warman Zygmunt 142,
Weichert dr. 22,
Weitz 71,
Weizman Ch. 171,
Weizsacker 206-208, 213,
Wejnsztok Roman 126-8,
Welles Sumner165,
gierski Jerzy 145,
grower Jhuda 124,
Widerszal Ludwik 280,
Wi ckowski 119,
Wiernik Jankiel 18,
Wilner Arie 90, 116,238,
Wilkinson E. 163,
Wirth Christian 15,
Zamordowani:Wismulski,
Wi niewska St. 239 itd,
Wi nia Jakub 143-144,,
Wojciechowski Czes aw 129,
Wolfram Aleksander 111,
Wohl Hipolit 73,
Woli ski H. 90, 116, 157,162,245,
Wolski Mieczys aw 234-245,
Woszczyk S. 93,
Wyman D. S. 169, 171-172,
Wyrzykowski 225,,
Wysocki Janusz 235,
Wyszy ski Kazimierz 149,
Z
Zaj czkowski Wac aw 281,
Zajdler– arski 95,120-129,145, 256,
Za ski Jan „Dudek" 150,Zarajczyk Jan 239,
Zaremba Edward 125, 256,
Zelman Frydrych 137,
Zielenkiewicz 232,
Zieli ski 110,
Zi tek Jan 239,
Zion Daniel Salomon 43,
Zolla Israel 204-5,
Zo otow Jurek 133, 135,
Zygelbojm Sz. 95,120-129, 145,256
Zygnerski Czes aw 113,
Zylberklang Chaim 23, 28,
abi ski Jan, Antonina 26,
akowski Jacek 223,
ele ski Boy 248,
mudzi ski Tadeusz 92,
uchowicz Tadeusz 144,,
urawin 22,
363
WYBRANA LITERATURA PRZEDMIOTU
Arendt H., Eichman w Jerozolimie - rzecz o banalno ci,
um. A. Szostakiewicz,
Kraków
1998
Apfelbaum Marian, Dwa sztandary
Kraków
2004
Ackerman Diane Azyl O ydach Ukrywanych w ZOO W-wa
2009
Ba aban M, Historia i literatura ydowska,
Lwów
1925
Bartoszewski W., Lewinówna Z., Ten jest z ojczyzny mojej.
Polacy z pomoc ydom 1939 - 1945
Kraków
1969
Bartoszewski W adys aw Wywiad rzeka
Warszawa
2006
Bednarczyk T., Obowi zek silniejszy od mierci,
Warszawa 1982.
Bednarz W., Obóz strace w Che mnie n/N,
Warszawa
1946
Begin Menachem Czas Bia ych Nocy Kraków –
Budapeszt 2010
Berk Marry, Dziennik z getta warszawskiego,
Warszawa
1983
Bere Witold, Bumetko Krzysztof Marek Edelman
Warszawa
2008
Bialowitz Philip Bunt w Sobiborze
Warszawa
2008
Blatt T., Z popio ów Sobiboru, um. D. Szczygie , W odawa
2003
Blatt T. Ucieczka z Sobiboru
Warszawa 2010
Blumental Nachman, owa niewinne,
Kraków
1947
Bright John, Historia Izraela, ti, J. Rado ycki,
Warszawa 1994
Bratkowski S., Pod tym samym niebem
Warszawa
2006
Borwicz M. , Organizowanie w ciek ci,
Warszawa 1947
Berenstein T., Eisenbach A., Rutkowski A. oprac. z niem. t um.
browska D.., Eksterminacja ydów na ziemiach polskich
w okupacji hitlerowskiej, zbiór dokumentów,
Warszawa
1957
Caban Ireneusz Polacy internowani w ZSRR w 1944-1947
Lublin
1990
Chocimski Z., Komunistyczny antysemityzm,
Warszawa 1998.
Chodakiewicz M.J. ydzi i Polacy 1918-1945,
Warszawa
2000
Chodakiewicz M. J. Po Zag adzie stosunki polsko- ydowskie
1944-1947, przek ad Anna Madej
Warszawa
2008
Cimet Adina Jewisch Lublin A Cultural Monograph Lublin 2009
Cornwell J., Papie Hitlera, Tajem nicza historia Piusa XII,
Warszawa
2000
Czerniakow A., Adama Czerniakowa dziennik getta
warszawskiego 6 IX 1939 - 23 VII 1942,
Warszawa 1983
Datner Sz., Walka i zag ada bia ostockiego getta
, ód
1946
Datner Sz., ydzi - partyzanci w II wojnie wiatowej,
1985
Deschner K, I znów zapia kur. Krytyczna historia Ko cio a,
364
um. N. Niewiadomski,
Gdynia
Eisenbach A., Hitlerowska polityka Zag ady ydów, Warszawa
Eisenbach A., Emancypacja w Polsce 1785 - 1870, Warszawa
Fafara E., Gehenna ludno ci ydowskiej,
Warszawa
Flawiusz, Wojna ydowska,
Pozna
Flawiusz, Dawne dzieje Izraela,
Pozna
1
Flawiusz, Przeciw Apionowi,
Pozna
Fuks M, ydzi polscy, dzieje i kultura,
Warszawa
Fuks M, Martyrologia i walka ydów pol,
Warszawa
Garli ski J., wi cim walcz cy,
Warszawa
Gehenna ydów polskich,
Warszawa
Gilbert M, Atlas historii Holokaustu,
Kryspinów
Goldhagen D. J., Gorliwi kaci Hitlera, zwyczajni Niemcy
i holokaust, t um. Wies aw Horabik,
Warszawa
Grabowski W., Delegatura Rz du RP na Kraj,
Warszawa
Grant M, Dawne dzieje Izraela,
Warszawa
Gratz H., Historia ydów,
Warszawa
Grinberg M, Pami tnik getta warszawskiego,
Warszawa
Gross J. T., siedzi - historia zag ady ydowskiego miasteczka,
Sejny
Gross J.T. Strach - Historia moralnej zapa ci
Kraków
Grzelak Cz. K., Kresy w czerwieni 1939,
Warszawa
Gutman I.: ydzi w Polsce po II wojnie wiatowej akcja kalumnii i zabójstw,
Jerozolima
Herzl T., Pa stwo ydowskie,
Kraków
Hirsz Z. J., Miejsca Walk i M cze stwa w powiecie
lubelskim 1939 - 1944,
Lublin
Hirszfeld L., Historia jednego ycia,
Warszawa
Horowitz D., Pastor Ch. T. Russel an Early American,
Christian Zionist,
New York
Johnson P., Historia ydów, um. Mieczys aw Gody ,
Kraków
Johnson P.S.L., „God”, „ Creation”, „The Bible”,
USA
Kasperek Józef Kronika Wydarze w Lublinie w okresie okupacji
hitlerowskiej
Lublin
Kersten K, Polacy, ydzi, komunizm,
anatomia pó prawd 1939-1968,
Warszawa
Kersten K, Pogrom ydów w Kielcach 4 lipca 1946 r.,
Warszawa
Karski J., Tajne pa stwo, o polskim Podziemiu,
Warszawa
Karski J. Wielkie mocarstwa wobec Polski 1918 - 1945,
365
1997
1961
1988
1983.
1984
962
1986
1982
1988
1992
1942
1969
1999
1995
1991
1929
1988
2000
2008
1998
1981
2006
1974
1989
1986
1993
1938.
1983
1992
1996
2004
Od Wersalu do Ja ty
Lublin
1998
Kasperek Józef, Kronika Wydarze w Lublinie za okupacji Lublin 1983
kolewski Krzysztof Umar y cmentarz
Warszawa 2006
Kopciowski A., Zag ada ydów w Zamo ciu
Lublin
2005
Korsak J., Misja ostatniej nadziei
Warszawa
1992
Klugman A., Izrael, ziemia wiecka
Warszawa
2001
Kunert M., K., egota - Rada Pomocy ydom 1942 – 1945
wybór dokumentów,
Warszawa
2002
Kuwa ek R., Obóz zag ady w Be cu,
Lublin
2010
Kranz Tomasz, Zag ada ydów
w obozie koncentracyjnym Majdanek
Lublin
2007
Laguer W., Was niemand wissen wollte- Die unter druckend
der Nachrichten über Hitlers „Endlösung“,
1981
Lakiernik S., Diabelskie szcz cie czy palec Bo y, Lublin
2004
Levine H., Kim pan jest panie Sugihara, . S. G bi ski,
Warszawa
2000
Lustiger A., Czerwona ksi ga. Stalin i ydzi:
Tragiczna historia ydowskiego Komitetu Antyfaszyst. i radzieckich
ydów, t um. E. Ka mierczak, W. Leder,
Warszawa
2004
Maciejewaka Iwona, M cze stwo i zag ada ydów,
w zapisach literatury polskiej
Warszawa
1988
Lubczyk G., Polski Wallenberg o Henryku S awku,
Warszawa 2003
Moczarski K., Rozmowy z katem,
Warszawa
1977
Malkin P. Z., Schwyta em Eichmana,
Warszawa 2004
Nowak Jan Jeziora ski Kurier z Warszawy Warszawa Kraków 1989
Olczak-Roniker J., W ogrodzie pami ci,
Kraków 2003
Orlicki J., Z dziejów stosunków polsko- ydowskich, Warszawa
1949
Paczkowski A., Ankieta cichociemnego,
Warszawa
1987
Peter Janusz., Tomaszowskie za okupacji, T
omaszów Lub. 1991
Piotrowski S., Misja Odylo Globocnika. Sprawozdania o wynikach
finansowych zag ady ydów w Polsce,
Warszawa 1949
Potel Yves Jean Koniec Niewinno ci
Kraków
2010
Prekerowa T., Konspiracyjna Rada Pomocy ydom, Warszawa
1992
Pruszy ski M., Moj esz i Ksawery,
Warszawa 1999
Reder R., Be ec,
Kraków
1946
Rees Laurence Auschwitz, Nazi ci i „Ostateczne Rozwi zanie „
Warszawa
2005
Ringelblum E., Kronika getta warszawskiego
wrzesie 1939- stycze 1943,
Warszawa
1983
Ajzensztajn B. wst p M. M. Borwicz, Ruch podziemny
w gettach i obozach, ,
Warszawa
1946
366
Russell Ch. K. T., „Nadszed czas“, „Przyjd Królestwo Twoje“.
Sack J., Oko za oko,
Gliwice
1995
Sakowska R., Dwa etapy: hitlerowska polityka eksterminacji ydów
w oczach ofiar - szkic historyczny, dokumenty Wroc aw
1986
Smólski W., Za to grozi a mier ,
Warszawa
1981
Sobierajski L., Wobec czasów pogardy,
Warszawa
1988.
Steinlauf M. C, Pami nieprzyswojona: polska pami zag ady,
um. A. Tomaszewska,
Warszawa
2001
Strzembosz T., Akcje zbrojne podziemnej
Warszawy 1983
Tora ska T., ONI
,
Warszawa
2004
Weiss Szewah, Tomasz Dostatni, W dwóch wiatach Pozna
2010
Wyman D. S., Pozostawieni swemu losowi –Ameryka
wobec holocaustu 1941 - 1945, . Wac aw Sadkowski, Warszawa 1994
Yad Vashem, Der Holocaust,
Jeruzalem
1963
Zaboty ski przed królewsk komisj .. .,
Drohobycz 1937
Zar ba Szab owska Monika Cz owiek po Zag adzie Lublin
2010
Zineman J., Historia syjonizmu
Warszawa
1946
Praca Zbiorowa, Ksi ga pami ci gmin ydowskich Lublin
2009
Praca Zbiorowa ydzi Polscy Dzieje i Kultura Warszawa
1982
Praca Zbiorowa Po Zag adzie G osy z Polski W-wa-Kraków 2008
367
SPIS TRE CI: - ZAG ADA YDÓW (1939 – 1945)
Od autora
O ksi ce
I . 1. 1. Ostateczne rozwi zanie - Odilo Globocnik
1. 2. Kolaboracja
1. 3. Przeciwstawne drogi dwóch mistrzów w boksie
1.4. Eksterminacja ydów w poszczególnych pa stwach
1. 5. 1. Zag ada ydów w Polsce
1.5. 2. Warszawskie getto - miasto mierci
II 2. 1 Zbrojny opór ydów
2. 2. Pomoc wojskowa ydowskiemu podziemiu w Warszawie
2. 3. wiadkowie. 3. 1. Ludwik Landau - Getto warszawskie walczy
2. 3. 2. W adys aw Zaidler ( arski) - Wypad do getta
2. 3. 3. W adys aw Zaidler ( arski) - ostatni transport
2. 2. 4. Dawid Stein - Z getta na aryjsk stron
2. 3. 5. Relacje W adys awa i Stanis awa Legec
2. 3. 6. Born - Jak wyszli my z getta?
2. 3.7. Stanis aw wital - Siedmioro z ulicy Promyka
2. 4. Udzia ydów w polskim Ruchu Oporu
2. 4. 1. Fakty o ydach w komunistycznej partyzantce
2. 5. Kiedy i w jaki sposób Polacy powiadomili wiat o Zag adzie?
III 3. 1. Stanowisko aliantów w sprawie Zag ady
3. 2. ZSRR - Brak jakichkolwiek prób ocalenia ydów
3. 3. Watykan Piusa XII a Zag ada
IV 4. 1. Polacy w akcji ratowania ydów
4. 2. wiadkowie relacjonuj :
4. 2. 1. W adys aw Bartoszewski o ” egocie”
4. 2. 2. Rena Sendlerowa „Jolanta” o ratowaniu ydów
4. 2. 3. Jan Marzec z s siadami ratuj rann ydówk
4. 2. 4. Franciszek Mielniczek relacjonuje
4. 2. 5. Jerzy Vogel ratuje ydów z getta warszawskiego
4. 2. 6. O ofiarach niesionej pomocy - Strza y w Wierzbicy
4. 2. 7. Zofia Olas o wydarzeniach w Siedliskach
4. 2. 8. Irena Zieli ska z Raciborza o ofiarach na Wo yniu
4. 2. 9. Trzydziestu trzech ywcem spalonych w Ciepielowie
4. 2. 10. Straty poniesione przez Polaków – Podsumowanie
Przemówienie Prezydenta Izraela Sz. Peresa w Bundestagu
5. Dokumenty ród owe 5. 1. – niemieckie
5. 2. Dokumenty Polskie
Indeks Nazwisk
Wybrana Literatura ród owa
368
5
7
10
18
24
28
53
58
83
100
121
124
129
131
134
137
141
143
149
156
173
177
190
215
241
261
263
263
264
266
268
272
274
278
282
291
315
356
364
Spis Tre ci
Opinie o Aliji
365
369
OPINIE O "ALIJI"
L. Kupczyk Lewin Vallensbaek - Dania
Julian Grzesik: Alija, Trylogia. Nak ad w asny 1989 r. Lublin.
Cz
I. Historia Izraela - Jego rozproszenie i zgromadzenie.
Cz
II. Martyrologia ydów Europejskich.
Cz
III. Mesjasz Izraelski wraz z Aneksami.
Jak wynika z tytu ów poszczególnych cz ci Trylogii, jej tre zawiera
histori
ydów - Izraela, od zarania ich dziejów, powrotu do Izraela i
wskrzeszenia pa stwa ydowskiego. Wprowadzenie do Trylogii podkre la
"cudowny rozwój Planu Bo ego", a w tym zmartwychwstanie narodu izraelskiego do niepodleg ego bytu w swej ojczy nie". Powy sze okre la religijny klimat dzie a. Tak wi c dla czytelników wierz cych - Trylogia b dzie
materia em nie tylko po ytecznie informacyjnym, ale, równocze nie wzbudzi uczucie duchowego uspokojenia. Trylogia zawiera ogrom nieznanych
przeci tnemu czytelnikowi informacji podanych w zwi zku przyczynowym,
a tak e informacje o faktach cz sto zniekszta conych mitami. Autor- zmieci blisko 4000 lat historii narodu ydowskiego na ca. 450 stronicach
(form. B 5).
Moskwa Dmitrij W adymirowicz Szczedrowickij
"Ksi ka Juliana Grzesika „Alija” stanowi bardzo ciekawe i ca ciowe
ród o wiadomo ci z historii narodu ydowskiego od czasów wojny ydowskiej przeciwko Rzymowi do czasów wspó czesnych, czyli okresu prawie
dwu tysi cletniej historii diaspory ydowskiej. Szczególn zalet ksi ki
jest bezpo rednie zestawienie wydarze historycznych ze wiadectwem
owa Bo ego, a mianowicie, z przepowiedniami proroków Starego Testamentu oraz ze s owami Jezusa Chrystusa i Jego aposto ów. W nie takie
na wietlenie wydarze posiada nadzwyczajn wag dla wiadomo ci chrzecija skiej. Jest to szczególnie bliskie rozumieniu historii przez protestantyzm. Bowiem charakterystyczn rys protestantyzmu jest nieuprzedzone,
nie dogmatyczne podej cie do wszystkich wydarze historii, o wietlone
jednak przekonaniem o sta ej obecno ci w niej Boga, Opatrzno ci Bo ej. ...
Temat le cy u podstaw tej pracy – historia narodu Bo ego, „Izraela wed ug
cia a”, w czasach post biblijnych – jest najbardziej odpowiedni takiemu
nie podej ciu i pogl du na histori . Bo a mi
i sprawiedliwo , kara
i przebaczenie, objawiaj ce si w historii ludzko ci, szczególnie widoczne
w nie w tej, najstarszej na ziemi, historii narodu, który dost pi przy369
mierza z Bogiem i otrzyma w swoim czasie nieprzemijaj ce obietnice o
zbawieniu „Reszty Izraela”.
Nale y podkre li , e starotestamentalna historia narodu izraelskiego jest
do znana czytelnikom-chrze cijanom z samej Biblii, jak równie i epoka
nowotestamentowa (I w. ne.), natomiast wiadomo ci o dziejach dalszej
historii ydów s w wi kszo ci prawie nie znane. T w nie luk w wiedzy
wspó czesnych wierz cych ma wype ni praca J. Grzesika.
Autor ksi ki Julian Grzesik, m odo którego min a w okupowanej
przez nazistów Polsce, na w asne oczy zobaczy przest pstwa dokonane
przez esesmanów na ydach, na pró no szuka odpowiedzi na pytanie o
naturze z a w wiecie, dopóki swego pytania nie zwróci bezpo rednio do
Stwórcy wiata. Tym samym, zwrócenie si ku Bogu, ku wierze, wspó cierpienie z prze ladowanymi i g bokie zainteresowanie si ydowsk
histori kszta towa y wiatopogl d autora. To w nie jest podstaw szczególnie ciep ych uczu , serdeczno ci i zaanga owania, które w sposób naturalny przekazuj si czytelnikowi".
Ks. Grzegorz Paw owski /Grinberg/, Jaffa - Izrael
"Serdecznie dzi kuj za przes ane ksi ki - dzie o Pana ci kiej pracy
po czone z wielkim talentem twórczym".
David Sztokfisz - dziennikarz, b. przewodnicz cy ziomkostwa Lublinian
w Izraelu. "Ja ju zd
em przeczyta Pa skie utwory po polsku i musz
pogratulowa , jak i podziwia za g bok i naukow prac . Nale y si Panu
pe ne uznanie i wyobra am sobie, jakie finansowe i moralne trudno ci ma
Pan przy napisaniu, wydrukowaniu i rozpowszechnianiu tak warto ciowej
ksi ki.
Prof. Józef Hurwic — cz onek Francuskiej Akademii Nauk — Marsylia. "Niestety, niemiecki znam do s abo, wi c ksi
przejrza em do
pobie nie -Odnios em bardzo korzystne wra enie ".
Jakub Rotbaum - re yser, b. dyrektor teatru - Wroc aw.
"Naszym skromnym zdaniem, Wasza praca pt. "Alija" zas uguje na wielkie uznanie. Powa na i tragiczna tre tej wstrz saj cej ksi ki otrzyma a
odpowiedni form literack . Wydaje nam si na podstawie naszych rozmów z wieloma lud mi z ró nych rodowisk, /naukowcy, pisarze, aktorzy,
muzycy itp./, e wersja rosyjska, odpowiednio t umaczona — spe ni oczekiwane przez Was zadanie".
370
Jerzy Giedroy - redaktor „Kultury" Instytut Literatury - Pary .
"Wydanie "Aliji" jest niew tpliwie jak najbardziej po dane, specjalnie
teraz kiedy w Polsce odradza si antysemityzm, ale wydanie tej ksi ki
przekracza moje mo liwo ci".
W „Kulturze" — (Paris; Nr. 12/90. Poz. - 22-25) og oszono l i II polski
tom Aliji a w ko cu wykazu wszystkie trzy cz ci wersji niemieckiej.
Prof. Jan Józef Lipski— b. Senator RP.
"Za "Alij " dzi kuj ... Przekaza em j —• memu przyjacielowi —. pracownikowi naukowemu Instytutu ydowskiego w Londynie.
Praca Pa ska zrobi a na mnie bardzo dobre wra enie".
Herman Bezner
Emek haShalom, Jokneam — Izrael
"Przesy
sk adaj
si z 5 tomów "Aliji" otrzymali my w porz dku.
Bardzo si ucieszyli my i uwa nie przestudiowali my dzie o. Musimy powiadczy , e zosta a dokonana znakomita praca. Nie ma nic do zarzucenia
w za eniach i informacji. My czujemy si z Wami jak najg biej z czeni
i chcemy tak e to utrzymywa w przysz ci, aby my zawsze pozostawali
w dobrym duchowym zwi zku. Chcemy tak e ka dym sposobem obwie ci
w tym kraju Wasz wk ad".
Anna Prower - ona Józefa Prowera — Bielsko Bia a.
"Pragn serdecznie podzi kowa za cenn publikacj "Martyrologia ydów". Wprawdzie ju du o czyta am na te tematy, ale nie tak szczegó owo.
Jestem pe na podziwu dla tej, tak pracoch onnej i szczegó owej pracy. Bardzo cieszy abym si z udost pnienia mi cz ci 3 "Mesjasz Izraelski". Nurtumnie pytania, dlaczego mi osierny Bóg a tak okrutnie karze naród ydowski? Ciesz si , e Pan dodaje Bratu si do tak owocnej pracy".
Anneliese Feucht- dr. filozofii - Neu Isenburg - Niemcy. "Ksi ki s
bardzo dobre" - "Obecnie Juliana ksi ki s szczególnie wa ne".
„Wys em oba tomy niemiecki i polski laureatowi nagrody Nobla Elie
Wieselowi do USA. Ksi
t wys em Jego wi tobliwo ci Ojcu w.
Janowi Paw owi II. Oto dzi nadszed z Castel Gandolfo list, który za czam. Panu Grzesikowi nale si wyrazy uznania. J i Z. Parnas". "Czcigodny i Drogi Panie Profesorze. Ta ksi eczka p. Juliana Grzesika dotar a
do r k Ojca w. Serdecznie pozdrawiam i ycz dobrego zdrowia Panu
Profesorowi i Jego onie. Castel Gandolfo, 29-V Ul-1990. 11
X . St. Dziwisz"
371
Warszawa 11 XI 2000
+ Serdecznie dzi kuj , za wspania y, bogat "Alij ". Czytam j ze wzruszeniem i po ytkiem nie tylko umys owym.
Szcz
Bo e! Szalom x Micha Czajkowski
Micha Go dzik—Mys owice
"Pa ska praca jest niezwykle interesuj ca. Jestem wolnomy licielem, a
wi c nie zawsze podzielam Pa skie pogl dy przedstawione w "Aliji", cho
musz podkre li , e jest to praca zawieraj ca bardzo wiele trafnych i
obiektywnych ocen. Jestem Polakiem zakochanym w Izraelu. Pisz c "Alij "
wykona Pan ogromn ale bardzo potrzebn prac . Dzi kuje Panu za to.
Prosz przyj gratulacje, podzi kowania i przyjacielskie pozdrowienia".
Albin Górski - Sosnowiec Szanowny Panie!
Przeczyta em "Alij Izraela - Biblia i fakty". To Pa skie dzie o zrobi o na
mnie olbrzymie wra enie. Przeczyta em w swoim yciu wiele ksi ek historycznych. Zapozna em si z wieloma dokumentami i ród ami. Jestem magistrem filologii polskiej i pedagogiem, ale jak dot d nie spotka em si z tak
wywa on , rzeteln i sumienn prac . Ten obiektywizm, humanizm, g bokie zrozumienie Biblii, nie mo e zostawi — tak s dz , — nikogo oboj tnym, na prezentowane przez Szanownego Pana tre ci.
Jest jeszcze jedna wa na sprawa, to poczucie wysokiej etyki. W adnej
pracy typu dokumentarnego, aden autor nie zdoby si na stwierdzenie:
"Biedni ydzi." A powinien.
Nie jestem ydem, ale czuj jak bardzo moimi bra mi s ydzi, s wszyscy pozostaj cy w ucisku, obcy, odtr ceni. Takie s moje my li i odczucia.
Takie jest moje sumienie i to Pa skie dzie o jeszcze bardziej uczyni o je
wra liwym, poszerzy o moj wiedz , zrozumienie problemu. Z tych wzgl dów pragn Szanownemu Panu jak najgor cej, najserdeczniej podzi kowa
za te trzy tomy wstrz saj cej w swej wymowie pracy a wstrz saj cej i zarazem nios cej nadziej . Pomy la em sobie, e prawie ka dy kto wrogo si
odnosi do bli niego i to nie koniecznie yda, powinien przeczyta t cenn
moralnie prac . ycz Szanownemu Panu dobrego zdrowia, si y i wielkich
mo liwo ci w trudzie tworzenia, aby wiele jeszcze takich prac wysz o spod
Pana r ki. Z wyrazami g bokiej wdzi czno ci i szczero ci.
Albin Górski
372
Lutera ski pastor Manfred Löwenstein i dr. Horst Skonietzki z
Berlina, napisali:
Serdecznie dzi kuj za przesy
z Alij . Z wielkim zainteresowaniem
przeczyta em i wiele nieznanych mi szczegó ów znalaz em. Niestety,
niektóre cz ci s niezbyt dobrze przet umaczone po niemiecku i st d
niezrozumia e. Wielka szkoda, nale oby j przez lektora opracowa . W
ka dym razie dokonali cie wa nej pracy
./ / Manfred L.
Serdecznie dzi kuj za dobre yczenia i wspania y prezent Alij . Z tego,
co przedtem troch przeczyta em, to w mi ci z narodem izraelskim czuj
si z czony. Ale wiele z Twojej bardzo wa nej ksi ki jeszcze nie
wiedzia em. Tak widz siebie jak analfabet i wstydz si tego, e nale do
tego narodu, który tak wiele krzywdy uczyni ydom. Wa ne s tak e
informacje, co do historyczno ci Jezusa z poza biblijnych róde .
Horst
si stara t wa
ksi
mo liwie wielu ludziom dawa dalej.
Marienschwestern
Darmstadt
Przy okazji chcia yby my Pa stwu jeszcze serdecznie podzi kowa za
mi y list na wi ta Narodzenia Chrystusa 2003 r., za CD-ROM i ksi
"Alija", któr Pan, drogi Panie Grzesik napisa .
Jeste my wzruszone, e Pan w tak znacz cym wieku jeszcze
wykorzystuje wszystkie mo liwo ci do budowania mostów mi dzy ydami
i chrze cijanami i w modlitwie za Izrael.
czona z Wami wasza siostra Dolores
Yad Vashem
Jerozolima July 16 1995 r.
Pan Julian Grzesik ul. Dul by 9/16 20-357 Lublin Poland
My pozdrawiamy i powiadamiamy o otrzymaniu i dzi kujemy za przyan nam Alij . Zawiera ona bardzo wa ne przes anie i zajmuje wa ne
miejsce w naszej bibliotece. Pana dzie a s szczególnie przyj te, poniewa
bardzo wa ne dla czytelników szczególnie dzisiaj, gdy zawieraj informacje o Holocau cie dla przysz ych pokole .
Sincerely Dr. Robert Rozett
Director of the Library
373
RZECZPOSPOLITA POLSKA
Ministerstwo Spraw Zagranicznych
Dyrektor Sekretariatu Ministra
KSM 39-23-05/2
Warszawa, dnia 16 wrze nia 2005 roku
Pan Julian Grzesik
ul. Dul by 9/16
20-357 Lublin
Szanowny Panie,
W imieniu Ministra Spraw Zagranicznych, Pana Adama Daniela
Rotfelda pragn Panu uprzejmie podzi kowa za list z dnia 15 sierpnia 2005 roku oraz za przes any egzemplarz ksi ki „Alija". Tematyka stosunków polsko - ydowskich jest wa nym elementem polskiej polityki zagranicznej, a propagowanie wiedzy na temat historii i kultury ydów stanowi istotny element prowadzenia dialogu z naszymi ydowskimi partnerami.
Uprzejmie informuj Pana, e Ministerstwo Spraw Zagranicznych
postara si w miar mo liwo ci poinformowa polskie placówki
dyplomatyczne o Pana inicjatywie.
cz wyrazy szacunku
374
Warszawa, 13 lutego 2004 roku
Marek M. Siwiec
Sekretarz Stanu
Szef Biura Bezpiecze stwa Narodowego
95/4/2004; 16 luty 2004
Pan Julian Grzesik. Lublin
Szanowny Panie,
w imieniu Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Pana Aleksandra
Kwa niewskiego dzi kuj za Pa sk ksi
pt. „Alija". Problematyka stosunków polsko- ydowskich, a tak e pami ci o tragedii Holocaustu jest mi, jak i Panu Prezydentowi bardzo bliska. St d z du ym
zainteresowaniem przejrza em Pa sk prac . Jestem pe en uznania
dla Pa skiego trudu, ale równie dla Pa skiej przedsi biorczo ci - jej
owoc jest imponuj cy. W naszym kraju, wszyscy podejmuj cy trudne tematy pojednania mi dzy Polakami i naszymi niegdysiejszymi,
ale równie obecnymi s siadami, godni s najwy szego szacunku.
Z przykro ci musz jednak Pana poinformowa , i Kancelaria
Prezydenta RP nie dysponuje mo liwo ciami zainteresowania „Ali" naszych placówek dyplomatycznych. W ciwym adresem w tej
sprawie jest Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Jednocze nie pragn zapewni , i Pa ska publikacja trafi do naszej biblioteki i b dzie
a wszystkim zainteresowanym, w tym w szczególno ci osobom
zajmuj cym si stosunkami polsko- ydowskimi na co dzie .
Z powa aniem
Biuro Bezpiecze stwa Narodowego
ul. Królewska l, 00-909 Warszawa, tel. 695 18, fax 695 18 01
375
376
Wej cie na teren 33 masowych grobów ofiar Obozu Zag ady w Be cu
377
Wartownia przy bramie na III pola obozu na Majdanku
378
nia a za jej dzwiami komory gazowe
Krematorium obozu na Majdanku
379
Ocala e Zwoje Tory –w b. obozie koncentracyjnym na Majdanku
380
381
Drugi i trzeci tom omawianej trylogii wiadcz wymownie o tym,
e historia polskich ydów na polskim skrawku oblicza ziemi nijak
nie nadaje si do zwyci skiego zbilansowania.
Te dwa tomy s omawiane cznie, gdy ich uogólniaj cym
zwornikiem merytorycznym jest „naturalne” upo ledzenie moralne wszystkich, duchowo nieodrodzonych z Boga, synów
ludzkich … gdy wszyscy zgrzeszyli i brak im chwa y Bo ej
(Rzym. 3:23).
Pod wzgl dem nikczemno ci ludzi duchowo nieodrodzonych
przez Boga, tom drugi obejmuje historyczne apogeum zbrodni
ludobójstwa i jest szczególnie wstrz saj cym dokumentem trylogii. Jednak zastosowane pó niej w praktyce zbrodnicze formy
odwetu, pod wzgl dem motywacji duchowej nale do tego
samego gatunku nikczemno ci.
Te dwa tomy trylogii Juliana Grzesika, to wielki zbiór przera aj cych wiadectw i dokumentów zbrodni. Trudno by oby
przeceni merytoryczn zawarto tego zbioru pod wzgl dem
dramatycznym, historycznym i dydaktycznym.
To jest zbiór wiadectw ku przestrodze przysz ych pokole 1.
Jerzy Madej
382

Podobne dokumenty