Przewodnik, reportaż, poradnik

Transkrypt

Przewodnik, reportaż, poradnik
AVANT Volume IV, Number 1/2013 www.avant.edu.pl
AVANT, wol. IV, nr 1/2013
ISSN: 2082-6710 avant.edu.pl
DOI: 10.12849/40102013.0106.0006
Przewodnik, reportaż, poradnik
Przegląd książki Modele, artefakty, kolektywy. Praktyka
badawcza w perspektywie współczesnych studiów
nad nauką
Autor: Łukasz Afeltowicz
Wydawca: Wydawnictwo Naukowe UMK
(seria Monografie FNP)
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 505
Maciej Frąckowiak
Instytut Socjologii
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
maciejf[]amu.edu.pl
Przyjęto: 25 czerwca 2013; zaakceptowano: 28 czerwca 2013; opublikowano: 30 czerwca 2013.
Abstrakt
Tekst jest przeglądem książki, w którym rozpatruje się ją w trzech perspektywach. Po pierwsze jako poręczny przewodnik po obszarze studiów nad nauką
i technologią, oprowadzający też po niektórych zakątkach współczesnej kognitywistyki. Po drugie jako ciekawy reportaż z niektórych, istotnych dla dzisiejszych nauk przyrodniczych, „odkryć” naukowych. Po trzecie jako przewrotny
poradnik dla badaczy społecznych, podpowiadający im źródła rzeczywistego
sukcesu „ścisłowców” i zachęcający do innego postrzegania go oraz do zarządzania własną praktyką badawczą.
Słowa kluczowe: filozofia nauki; kognitywistyka; praktyka badawcza; socjologia; studia nad nauką i technologią.
Zwykle recenzje książek piszą znawcy przedmiotu, do którego dokładają się
autorzy opracowywanych tytułów. Można wówczas pisać o małych i większych przesunięciach, jakie rozważana praca przynosi danemu obszarowi
rozmyślań: odnosić ją do historii oraz geografii konkretnych zainteresowań,
zwracać uwagę na istotne pominięcia, przemilczenia, albo polemizować
z interpretacją niektórych z przedstawionych przez nią zdarzeń. Po tych
wstępnych słowach wiadomo już, że za takiego recenzenta się nie uważam.
119
STS meets CS
Posiadam wprawdzie jakiś ogląd pola, którym zajmuje się w swojej książce
Łukasz Afeltowicz, ale znaczy to dokładnie tyle, że interesuje mnie i korci jej
treść przy jednoczesnym braku pozycji pozwalającej z pełnym przekonaniem
oceniać jej merytoryczną oraz poznawczą jakość z wewnątrz określonego
dyskursu. W tym wypadku składałyby się nań historia, filozofia oraz socjologia nauki, studia nad nauką i technologią czy nauki kognitywne.
Wrażenie wyobcowania pogłębia się wraz z lekturą. Wcale nie dlatego, że
książka zdaje się mało interesująca czy nieprzekonująca. Wręcz odwrotnie: na
każdym kroku uświadamiała mi, ile lekcji do odrobienia jeszcze mnie czeka.
Myśl ta podpowiada pierwszą perspektywę spojrzenia na Modele, artefakty,
kolektywy, traktującą tę pozycję jako konkretną, namacalną pomoc we wspomnianym zadaniu. Rodzaj przewodnika pokazującego, jak w kilku krokach
rozbić określony obraz nauki. Długo przez nią samą konstruowany i przedstawiający tę formę aktywności jako zbiorowość genialnych umysłów, pracujących nad zbiorem logicznie prawdziwych zdań. Taka podpowiedź, jak
odrzeć ją z królewskich szat, a jednocześnie nie załamać się nowym widokiem
pobojowiska majsterkujących rąk i stert papierów, tylko – zupełnie odwrotnie
– przyjąć ten widok z radością i zakasać rękawy. Król wcale nie jest nagi, jest
jak cebula. Szczególnie to ostatnie wydaje mi się szczególnie istotne w czasach
rozmaitych ataków na naukę, podszytych zasadnym lękiem co do nieprzewidzianych konsekwencji jej praktycznych sukcesów67 albo przekonaniem, że
ostatecznie tylko jej „upartycypacyjnienie” umożliwi etyczną przejrzystość czy
przewidywalność rezultatów. Mówiąc wprost, książka Afeltowicza, zgodnie
z postulatami teorii aktora-sieci (ANT), nie tylko dokłada się do procesu dekonstruowania czarnej skrzynki nauki, ale również stanowi konkretną propozycję powtórnego poskładania według nieco innego schematu. Tak by nadal
stanowiła ona ważny, a może nawet bardziej doniosły i poręczny niż dotychczas, instrument świadomego i transparentnego kształtowania zbiorowości.
Trudno oprzeć się zatem wrażeniu, że autor włożył doprawdy ogromny wysiłek w opracowanie pola, które staje się dziś w kręgach rodzimej humanistyki
i nauk społecznych coraz bardziej popularne. Popularne, czyli jak to zwykle
bywa: niekoniecznie podobnie rozumiane i nie zawsze oglądane w bogactwie
swojego zróżnicowania oraz mnogości teoretycznych i badawczych uwarunkowań wraz z konsekwencjami. U podstaw tego gestu leżała – a przynajmniej
lubię tak myśleć – wiara w ostateczny sukces kolektywu naukowego. Stąd
chęć dostarczenia owemu kolektywowi narzędzia ułatwiającego podobnym
mi żółtodziobom, także spoza akademii, ogólną orientację w interesującym
ich obszarze, poszukiwanie w nim inspiracji i nowych zadań. Wszystkie do-
67
Odwołuję się w tym miejscu do tytułu książki Ewy Bińczyk Technonauka w społeczeństwie ryzyka. Filozofia wobec niepożądanych następstw praktycznego sukcesu nauki (2012, Toruń: Wydawnictwo UMK).
120
AVANT Volume IV, Number 1/2013 www.avant.edu.pl
tychczasowe zdania pod adresem tej książki można by tym samym zastąpić
słowem „dziękuję” – i sprawa załatwiona.
Inna rzecz, że choć nie wiem, na ile się przed tym wzbraniać, to nie sposób
o tej książce mówić – nawet jeśli myśleć o niej tak, jak przed chwilą proponowałem – bez przywołania mapy, którą z taką konsekwencją rysuje nam jej
autor. Tym bardziej, że mapa to nie terytorium, tylko bardziej autorski kilim
splatający różne tradycje refleksji i badań w obszarze studiów nad nauką
i technologią, które autor uważa za niezbędne dla zrozumienia współczesnego
obrazu i zadań rozmaitych praktyk badawczych, a więc – ujmując rzecz
z grubsza – nauki po prostu. I choć momentami można odnieść wrażenie, że
w obręb budowanego przez siebie modelu Łukasz Afeltowicz zasysa także
elementy niekoniecznie do siebie pasujące, to ostatecznie pełnią one rolę boi
pozwalających konstruować określone rozumienie współczesnej praktyki
badawczej w odniesieniu do istotnych perspektyw patrzenia na naukę.
Jakie to perspektywy? Warto przedstawić z grubsza architekturę książki,
z nadzieją, że z jednej strony sprawozda ona ogrom zadania, którego podjął
się autor, a tym samym wyrazi skalę poznawczej pomocy, której udziela
ewentualnym czytelnikom, a z drugiej strony – zachęci owych czytelników do
zapoznania się z tą pozycją bodaj po to, by nie musieli na własną rękę angażować się w przeszukiwanie i porządkowanie ogromnej ilości źródeł. Książka
Afeltowicza składa się z trzech, a w zasadzie z pięciu podstawowych części.
Najpierw możemy się zapoznać z porządnym wprowadzeniem, które zaprasza, tłumaczy zainteresowanie czy zachwyt nauką, ale i porządek oraz potrzebę wywodu. Druga część usadawia nas już w rdzeniu studiów nad nauką
i technologią, w pierwszej kolejności wskazując na rolę klasycznych podejść
Kuhna i Flecka w wyistaczaniu się przedmiotu zainteresowań autora, co jest
ważne zarówno z uwagi na ich mocne, jak i słabsze strony. Afeltowicz przygotowuje w ten sposób grunt pod krytyczną relację studiów nad nauką i technologią (STS), zapoznając czytelnika z ich historycznymi oraz bardziej współczesnymi nurtami, takimi jak mocny program socjologii wiedzy, analiza dyskursu
naukowego, etnografia i antropologia nauki. Część z sygnalizowanych wątków
znajduje później swoje rozwinięcie w ramach bardziej szczegółowych pojęćtoposów pozwalających przyswoić podstawową skrzynkę narzędziową współczesnych STS: majsterkowanie, inskrypcje, laboratoryzacja, krążąca referencja, centra kalkulacji i inne. Część druga kończy się rozdziałem prezentującym
pola i programy badawcze kognitywnych studiów nad nauką i technologią.
Próbie wkomponowania niektórych z ustaleń tych ostatnich obszarów refleksji w program analizy praktyki badawczej poświęcona jest część druga pracy,
zorganizowana wokół perspektywy usytuowanego poznania. I choć można
mieć pewne wątpliwości co do konsekwencji umieszczenia nauk kognitywnych w roli „koniecznego serio” ujęć konstruktywistycznych, to trudno nie
dostrzec wartości, którą one wprowadzają w spojrzenie na procesy poznaw-
121
STS meets CS
cze. Polegają one chociażby na rozmontowaniu niektórych mitów związanych
z symbolicznymi analizami tego fenomenu, do którym przywykliśmy w obszarze nauk humanistycznych i społecznych, na przykład w socjologii wiedzy.
Okazuje się bowiem, że poznanie nie ma ani wyłącznie, ani w pierwszej kolejności charakteru celowych operacji na symbolach i reprezentacjach mentalnych. Afeltowicz, przywołując badania wielu różnych autorów, wskazuje chociażby na rolę, którą w tym procesie pełnią tak zwane rozproszone systemy
poznawcze. Poza poszczególnymi aktorami ludzkimi składają się na nie rozmaite banki zewnętrznej pamięci, takie jak mapy czy komputery, które
upraszczają i modyfikują czynności poznawcze, a także pełnią rolę „kleju”
spajającego ze sobą poszczególnych uczestników określonego zadania.
Perspektywę symboliczną pozwalają także przekroczyć przywoływani przez
autora Modeli, artefaktów, kolektywów badacze rozwijający koncepcję poznania usytuowanego. Akcentuje ona rolę, jaką w rozwikływaniu problemów
pełni zewnętrzny kontekst działania, taki jak przestrzeń, która potrafi podpowiadać rozwiązanie. Podstawowe różnice pomiędzy „mentalistycznym”
a „enaktywistycznym” spojrzeniem na poznanie Afeltowicz podsumowuje
przy okazji omawiania programu „4E” w ramach quasi-podsumowania części
drugiej. Syntetycznie tłumaczy się w nim fundamentalne zmiany, które w
rozumienie tego, czym jest poznanie, wprowadzają koncepcje ucieleśnionego
charakteru procesów poznawczych, ich zakorzenienia w środowisku podejmowanego działania, a także te dotyczące rozszerzania zakresu i zdolności
umysłu za pomocą narzędzi materialnych. Mieści się tu także myślenie o poznaniu jako działaniu, pozwalające uwzględnić procesualny i heterogeniczny
związek trzech wcześniej wymienionych wymiarów w konkretnej sytuacji
radzenia sobie organizmów żywych z określonym zadaniem – niezależnie od
tego, czy będzie nim kierowanie statkiem na morzu, w co angażują się nawigatorzy, czy poszukiwanie przez mrówki pokarmu w labiryncie.
Inspirująca, i co ważniejsze – także bardzo potrzebna, wydaje się podjęta
przez autora próba pożenienia czy lepiej: skonfrontowania niektórych ujęć
nauk kognitywnych z wcześniej analizowaną w książce antropologią nauki.
Wartości tego zadania upatruję przede wszystkim w przekroczeniu pewnej
nieufności, z którą badacze społeczni patrzą na rozwój współczesnej kognitywistyki. Osobiste doświadczenie podpowiada, że owa nieufność często podszyta jest zimnym dreszczem powodowanym troską o to, że ktoś zabierze im
przedmiot badań oraz że poddany on zostanie znacznej redukcji. Analiza Afeltowicza może podsuwać nieco inny ogląd tej sprawy. Ewentualnej zachowawczości wobec kognitywistyki upatrywać można po prostu w różnicy i do pewnego stopnia nieprzejrzystości tego specyficznego języka dla badaczy społecznych. Jeśli ten język odpowiednio przetłumaczyć, to okazać się może, że nauki
kognitywne wcale humanistom przedmiotu nie zabiorą, a co więcej, mogą im
dostarczyć narzędzi pozwalających twórczo go rozwinąć.
122
AVANT Volume IV, Number 1/2013 www.avant.edu.pl
O ile druga część pracy poświęcona jest rozterkom poznawczym, z którymi
mierzą się na co dzień chociażby kontrolerzy lotów, a także uczestnicy Wall
Street, o tyle kolejna część Modeli, artefaktów, kolektywów poświęcona jest już
próbie wykorzystania usytuowanego poznania jako perspektywy analizy
praktyki badawczej, pojmowanej jako rozwiązywanie konkretnych problemów w obrębie pola nauki. Składają się na nią trzy podstawowe obszary rozważań: kolejno rozpatruje się tutaj role, jaką w tym procesie pełnią kolektywy,
inskrypcje oraz zewnętrzne reprezentacje, a także fizyczne modele i instrumenty naukowe. Po raz kolejny mamy zatem do czynienia z orzeźwiającym
dekonstruowaniem określonego stereotypu, który towarzyszy „poważnej nauce” – pozwalającego widzieć w niej aktywność intelektualną polegającą na
odkrywaniu świata. Takiej w dodatku, w której podmiotowość i sprawczość
przynależą jedynie naukowcom, potrafiącym uczynić przedmiot swoich badań oraz instrumenty jego poznania biernymi aktorami tej sytuacji. Pierwszy
atak, jak już powiedzieliśmy, wraz ze mobilizowanymi przez siebie przykładami badań Afeltowicz przypuszcza na mit, jakoby poznanie naukowe było
efektem pracy pojedynczych osób. Przyglądając się chociażby obszarowi fizyki wysokich energii, można stwierdzić nie tylko, że odkrycia naukowe są dziś
coraz bardziej efektem interakcji rzeszy osób, począwszy od kierowników
grantów, a na laboratorantach skończywszy, ale również, że konsekwentne
organizowanie badań w kierunku „wspólnot komunitarystycznych” przyczynić się może do bardziej efektywnego rozwiązywania problemów. Intencjonalne projektowanie badań w ten właśnie sposób pozwala także wiele ugrać
na pojawiających się w trakcie pracy anomaliach.
Kolejny ostrzał trafia w przekonanie, że kolektywy badawcze składają się wyłącznie ze wzajemnie interagujących ze sobą mózgów badaczy. Wracając chociażby do tekstu napisanego przez Afeltowicza wspólnie z Krzysztofem Abriszewskim68, autor rozpatruje w tym celu pączkowanie aksonów, a konkretniej
– rolę, jaką w tym procesie pełnią zewnętrzne reprezentacje: inskrypcje pozwalające rozwiązywać problemy poprzez izolowanie poszczególnych czynników i zmianę sposobu ich przedstawiania. Bardzo ciekawy jest także powrót
do zagadnienia „kleju społecznego” – zdaniem autora zewnętrzne reprezentacje nie tylko pośredniczą w komunikacji między badaczami, ale niejednokrotnie wręcz czynią ją w ogóle możliwą. Przywołuje się w tym kontekście ważną
kategorię „obiektu granicznego”, wprowadzoną do nauki przez Susan Leigh
Star69, żeby pokazać ze szczegółami, na czym owo klejenie może polegać; zewnętrzne reprezentacje, takie jak wykresy, schematy, szkice i inne, umożli68
Krzysztof Abriszewski i Łukasz Afeltowicz: Jak gołym okiem zobaczyć rosnące neurony i siłę
alergii? Krążąca referencja w nauce i poza nią (2007, w: Zagadnienia Naukoznawstwa, nr 3-4 (173174): 405-420).
69
Zob. tejże: The Structure of Ill-Structured Solutions: Heterogeneous Problem-Solving, Bondary
Objects and Distributed Artificial Intelligence (1989, w: Michael Huhns i Les Gasser, red. Distributed Artificial Intelligence 2, Mogran Kaufman, Monlo Park).
123
STS meets CS
wiają różnym badaczom pracę w sposób w miarę skoordynowany niezależnie od tego, że sposób pojmowania przez nich przedmiotu badań może się
znacznie różnić.
Ostatni rozdział trzeciej części książki dotyczy instrumentów umożliwiających
poznanie, które wykraczają poza dwuwymiarowe reprezentacje. Afeltowicz,
na bazie prac autorów takich jak Baird70 czy Carrol-Burke71, proponuje uporządkować je w postaci trzyelementowej typologii, w której wyróżnia się: instrumenty służące generowaniu danych ilościowych oraz wizualnych reprezentacji badanych zjawisk, aparaturę eksperymentalną, a więc zestawy służące wywoływaniu i ingerowaniu w zjawiska w kontrolowanych warunkach,
a także wyposażenie wspomagające pracę konceptualną oraz procesy poznawcze badaczy, w rodzaju przykładowych symulacji komputerowych. Na
dobrą sprawą wszystkie one pomagają redukować złożoność przedmiotu badań, a także umożliwiają rozwiązywanie problemów poprzez manipulowanie
(także ręczne) ich reprezentacjami. Wzmaga to budowanie bardziej lub mniej
oczekiwanych połączeń między doświadczeniami, wynikami pomiarów
a ustaleniami teoretycznymi, a więc umożliwia także mierzenie się z pytaniami, których nie dałoby się wyodrębnić czy zaplanować na gruncie uprzednio posiadanej wiedzy.
Zróbmy sobie tutaj małą przerwę. Bardzo bym nie chciał, żeby z niniejszego
opisu wyłaniał się obraz książki, w której poszczególne argumenty padają
z szybkością karabinu maszynowego. Oczywiście nie brakuje w niej źródeł,
rezultatów przemyśleń ogromnej liczby badaczy oraz szczegółowych tez. Jest
tu jednak także coś, co pozwala się z tym wszystkim zapoznawać bez wrażenia, że jesteśmy bombardowani masą informacji, które możemy tylko przyjąć.
Coś, co sprawia, że podobnie jak w kategoriach przewodnika po studiach nad
nauką i technologią, możemy patrzeć na książkę Modele, artefakty, kolektywy
jak na reportaż z historii naukowych zmagań. Mowa o przebogatej liczbie
przywoływanych przez autora opisów badań. Pozwalają one nie tylko zilustrować zasadność budowanych i przywoływanych tez, ale i zapoznać się
z doniosłymi momentami współczesnej nauki, organizacją i przebiegiem projektów, które jeśli w ogóle znamy, to tylko pod kątem szczątkowych rezultatów, jako domknięte czarne skrzynki.
Mamy okazję zapoznać się między innymi z rozwojem badań nad Zespołem
Ostrej Niewydolności Oddechowej, eksperymentami z zakresu fizyki cząstek
elementarnych, w tym z projektem ATLAS, a także z grami wojennymi US Air
Force czy z analizami ludzkiego DNA i odkryciem alfa-helisy. Z rozwiązaniami
70
Zob. np. tegoż: Thing Knowledge. A Philosophy of Scientific Instruments (2004, Berkeley, Los
Angeles, London: University of California Press).
71
Zob. tegoż: Tools, Instruments and Engines: Getting a Handle on the Specyfity of Engine Science
(w Social Studies of Science, vol. 31, No. 4: 593-625).
124
AVANT Volume IV, Number 1/2013 www.avant.edu.pl
z zakresu mechaniki płynów, badaniami nad lotem owadów, konsekwencjami, które dla projektowania przyniosło oprogramowanie typu CAD, a także
wieloma, wieloma innymi. Liczba przywoływanych ilustracji sprawia, że
można to potraktować nie tylko jako zabieg, który ułatwia czytanie, albo jako
wspaniały przykład wartości, którą może przynieść analiza danych zastanych,
ale też jako ciekawą metodę pisania. Odzwierciedla ona popularyzowane
przez Afeltowicza, a wcześniej przez Latoura i innych badaczy, podejście do
72
nauki . Zdecydowanie odradzałbym zatem (choć przyznam się, że niejednokrotnie sam miałem na to ochotę) pomijanie tych wszystkich relacji sposobem,
w jaki zwykło się traktować opisy przyrody w szkolnych lekturach. Wcale nie
służą one bowiem ani popisowi erudycji autora, ani zapychaniu stron. Służą
raczej budowaniu przekonania, że to, co w nauce naprawdę ciekawe, dzieje
się w jej środku – kiedy ustalenia nie są pewne i gdy nie wiadomo, jak rozwinie się danych projekt oraz jak przyjmą proponowane w jego rezultacie rozwiązania.
Bez wątpienia wartością książki Modele, artefakty, kolektywy jest także fakt, że
– jakby to nie zabrzmiało – nie kończy się ona tam, gdzie można by się było
tego spodziewać. Oczywiście mamy podsumowanie, w którym autor zbiera
podstawowe cele i efekty swoich rozważań. Faktycznie, po zapoznaniu się
z nimi mamy szansę czuć się bardziej lub mniej przekonani, że praktyka naukowa nie ogranicza się do pracy teoretycznej; że ogromną rolę w rozwiązywaniu problemów odgrywają: manualne majsterkowanie, rzeczy oraz interakcje zbiorowe. Co więcej, możemy też czuć się bardziej lub mniej przyjemnie zaskoczeni argumentem, że nauki przyrodnicze zawdzięczają swój sukces
temu, czego im się zwykle odmawia, co chowa się pod pierzyną, na co nie
zwraca się już uwagi, kiedy na co dzień obcujemy z działającym efektem ich
prac. Tyle samo w nich planowania, co przypadku, odkrywania, co konstruowania zjawisk; ludzi i kultury materialnej, która wcale nie poddaje się tak
łatwo panowaniu, i niejednokrotnie wymyka się z rąk, generując przy tym
nieoczekiwane zestawienia, przyczyniając się do odkryć. Wspaniałość nauki,
jak słusznie stwierdza autor, nie bierze się zatem z określonego typu racjonalności, ale raczej ze zdolności wyodrębniania, redukowania i izolowania
problemów, umożliwianej w ogromnym stopniu dzięki technologii, a także
specyficznemu zjawisku, jakim są laboratoria oraz procesy laboratoryzacji
świata.
Pod koniec nie będę już przykładnie potulny i daruję sobie przytaczanie, skądinąd ciekawych, możliwych kierunków dalszych badań proponowanych
przez autora. Mam nadzieję, że wszyscy wybaczą mi ten gest i pozwolą prze72
Wymieniać możnaby długo, ale szkoda drzew na papier, pozostańmy zatem przy dwóch klasycznych pracach: Bruno Latour i Steve Wollgar: Laboratory Life: The Construction of Scientific
Facts (1979, Princeton University Press); Bruno Latour: Science in Action. How to Follow Scientists
and Engineers through Society (1987, Harvard University Press).
125
STS meets CS
skoczyć do czegoś, czego treść – w trakcie lektury kolejnych stron książki –
jakoś intuicyjnie się przeczuwa. Do aneksu. Ostatecznie bowiem okazać się
może, czemu ogromnie kibicuję, że ewentualna rewolucyjność tej książki,
podobnie zresztą jak zmiana, którą przynieść może ogromna część literatury
z zakresu ANT i podobnych jej rozważań, nie polega dziś już chyba tak bardzo
na odczarowywaniu nauk ścisłych i wskazywaniu rzeczywistych źródeł ich
sukcesu, ale na nieco innym spojrzeniu na nauki humanistyczne. Kiedy już
bowiem mniej więcej wiemy, skąd się bierze wspaniałość nauk przyrodniczych, i że w gruncie rzeczy w bardzo ograniczony sposób opiera się ona na
odmiennej metodzie badawczej czy specyfice przedmiotu badań, to aż korci,
żeby zastanowić się, w jaki sposób można by całą tę refleksję o kolektywach,
modelach i artefaktach odnieść do nauk społecznych.
Przykra to sytuacja dla recenzenta, kiedy okazuje się, że także na tym polu,
przynajmniej w pierwszym oglądzie, autor nie bardzo daje się przyłapać. Poświęca bowiem kolejne strony – choć nieco się przy tym asekuruje – wskazywaniu na to, że ze zbiorowym charakterem badań obcujemy także w humanistyce czy naukach społecznych, choć jednak zdarza się to o wiele rzadziej niż
w naukach przyrodniczych. Podstawowy mechanizm, który artykułuje i pozwala skorzystać z zalet rozproszonego poznania, a więc seminaria czy inne
formy debat, także wydaje się zaniedbany chociażby z uwagi na to, że – jak
twierdzi Afeltowicz – na negocjację swoich pomysłów w tej czy podobnej formie badacze społeczni poświęcają o wiele mniej czasu niż ich koledzy „ścisłowcy”. Co gorsza – to już moja prywatna obserwacja – nawet te zalążki rozproszonego poznania znajdują się obecnie w odwrocie, na przykład skutkiem
systemów parametryzacji osiągnięć, które premiują raczej szybkie pisanie niż
zbiorowe myślenie i dyskusję. Bardziej autyzm niż śledzenie anomalii.
Ciekawe, choć dyskusyjne, wydawać się mogą także próby odnalezienia znamion laboratoriów w tekstach, którymi otaczają się i które przygotowują badacze społeczni. Z jednej strony rzeczywiście niezwykle ważne wydaje się
urefleksyjnienie rozmaitych strategii pisania i czytania, także jako czynności
mających swój materialny i usytuowany wymiar73. Z drugiej jednak – pamiętać należy, że ogromna część pracy humanisty czy badacza społecznego nie
redukuje się wcale tak łatwo do wymiaru tekstu; mam tu na myśli chociażby
takie zadania jak mediowanie w sporach, moderowanie konsultacjami społecznymi, animowanie ruchów społecznych i tym podobne. Ciekaw jestem
raczej, w jaki sposób tezy autora można by odnieść do kategorii performansu,
badając nie tylko quasi-laboratoryjną ramę, którą humaniści budują sobie
73
Wypada przy tej okazji wspomnieć, że w wydawanych ostatnio książkach będących poradnikami badawczymi pojawiają się takie momenty, por. np. Adele E. Clarke: Situational Analysis.
Grounded Theory after the Postmodern Turn (Sage 2005); Kathy Charmaz: Teoria ugruntowana.
Praktyczny przewodnik po analizie jakościowej (2009, Warszawa: PWN); Jean-Claude Kaufmann:
Wywiad rozumiejący (2010, Warszawa: Oficyna Naukowa).
126
AVANT Volume IV, Number 1/2013 www.avant.edu.pl
w domu, ale także to, w jaki sposób zakładają takie laboratoria poza nim, nawet jeśli to gabinet pełniłby rolę centrum kalkulacyjnego, jeśli odwołać się do
pojęcia ANT74.
Niemniej istotny wymiar refleksji, którego mocno mi w aneksie brakuje, wiąże się z próbą odniesienia trudności wiążących się z myśleniem o warsztacie
humanisty i badacza społecznego w kategoriach usytuowanego rozwiązywania problemów do uwarunkowań narzucanych przez aktualną politykę edukacyjną. Bardzo chętnie więc przeczytałbym i porozmawiał nie tylko o tym,
czy i w jaki sposób punktuje się dyskusje, ale i o tym, w jakim zakresie parametryzacja i obecne narzędzia ewaluacji działalności badawczej w obszarze
nauk humanistycznych zachęcają do rozmaitych projektów laboratoryzacyjnych, chociażby takich, które przybierają formę spektaklu popularyzującego
wiedzę. Nie bez znaczenia wydają mi się tu też pewne opresyjne i nieco archaiczne z punktu proponowanej przez Afeltowicza perspektywy formuły oceniania grantów. Czy faktycznie możliwe byłoby opisanie projektu na stworzenie i testowanie określonej procedury czytania albo pisania w kategoriach
tworzenia instrumentarium dla dyscypliny? To znaczy: zapewne byłoby to
możliwe, ale jakie byłyby szanse na jego finansowanie?
Podobne pytania można by oczywiście mnożyć. Na koniec spróbuję jednak
być jeszcze bardziej bezczelny i zaryzykuję pewną tezę tak, jakbym znał nie
tylko większą liczbę pytań, ale i był pewny odpowiedzi. Wydaje mi się na tej
podstawie, że także w naukach społecznych, i to nie tylko na poziomie różnych procedur ich biurokratyzowania, od których chcemy się odcinać, ale też
w obszarze pewnego „stylu myślenia” wzmacnianego przez określone artefakty nauczania oraz prowadzenia badań, w dalszym ciągu pokutuje przywiązanie do myślenia o uprawianiu nauki w kategoriach krytykowanych z pozycji
przywoływanych w książce Afeltowicza. W dalszym ciągu zbyt często chyba
lubimy myśleć, że nasze skromne wyniki są rezultatem naszego geniuszu albo
przynajmniej metodologicznego rygoru, a już na pewno – szczęśliwego odkrywania praw, a nie przekształcania świata tak, by zdawał się działać na ich
podstawie.
Jeśli się z tym zgodzimy, to tym bardziej przykre okaże się, że dźwignią podnoszenia jakości naszych badań coraz częściej ma być wzorowanie się na
pewnych przywołanych wyżej stereotypowych uwarunkowaniach sukcesu
nauk przyrodniczych. Lektura książki Modele, artefakty, kolektywy pomaga
wyobrazić sobie ewentualne, opłakane skutki takiej imitacyjnej transformacji.
A jednocześnie – szczególnie zapoznanie się z jej aneksem przekonuje, jak
wiele jest do zrobienia, żeby takiej sytuacji uniknąć. Chociaż trudno odmówić
74
Sam nieco już angażowałem się w poszukiwania odpowiedzi na to pytanie, zob. Maciej Frąckowiak, Lechosław Olszewski i Monika Rosińska, red.: Kolaboratorium. Zmiana i współdziałanie,
(2011, Poznań: Fundacja SPOT).
127
STS meets CS
Afeltowiczowi precyzji wywodu i zasadności zachęcania do refleksji chociażby nad tym, jak porządkujemy swoje książki na półkach, w jaki sposób korzystamy z wyszukiwarek, jak marginesy książek mogą ułatwiać albo utrudniać
snucie wniosków, to prowadzenie refleksji nad podobnymi zagadnieniami w
naukach społecznych i humanistyce – niezależnie od tego, że to właśnie tutaj
zrodziła się ona w odniesieniu do nauk przyrodniczych – w dalszym ciągu
wydaje się absurdalna75. Niezależnie od tego, że podobne myślenie skutecznie
hamuje jasno artykułowaną i konsekwentnie prowadzoną pracę nad warsztatem. Skutkiem tego istnieje zagrożenie, że coś, co doskonale mogłoby sprawdzić się jako poradnik, miejscami może zostać odebrane bardziej jako parodnik. No ale, jak powiedziałem, to już nie problem Afeltowicza, a raczej jego
czytelników, których – mam nadzieję – będzie jak najwięcej. Wprawdzie nawet kropla drąży skałę, ale lepiej jednak, gdy pada na nią deszcz.
Literatura
Abriszewski, K. i Afeltowicz, Ł. 2007. Jak gołym okiem zobaczyć rosnące neurony i siłę
alergii? Krążąca referencja w nauce i poza nią Zagadnienia Naukoznawstwa, nr 3-4
(173-174): 405-420.
Bińczyk, E. 2012. Technonauka w społeczeństwie ryzyka. Filozofia wobec niepożądanych
następstw praktycznego sukcesu nauki. Toruń: Wydawnictwo Naukowe UMK.
Carrol-Burke, P. 2001. Tools, Instruments and Engines: Getting a Handle on the
Specyfity of Engine Science. Social Studies of Science, vol. 31, No. 4: 593-625.
Charmaz, K. 2009. Teoria ugruntowana. Praktyczny przewodnik po analizie jakościowej.
Warszawa: PWN.
Clarke, A.E. 2005. Situational Analysis. Grounded Theory after the Postmodern Turn.
Sage.
D. Baird. 2004. Thing Knowledge. A Philosophy of Scientific Instruments. Berkeley, Los
Angeles, London: University of California Press.
Drozdowski, R., Frąckowiak, M., Krajewski, M. i Rogowski, Ł. 2012. Narzędziownia. Jak
badaliśmy (niewidzialne) miasto. Warszawa: Fundacja Bęc Zmiana.
Frąckowiak, M., Olszewski, L. i Rosińska, M., red. 2011. Kolaboratorium. Zmiana
i współdziałanie. Poznań: Fundacja SPOT.
Kaufmann, J-C. 2010. Wywiad rozumiejący. Warszawa: Oficyna Naukowa.
75
Żeby nie być jednostronnym, przyznam się, że podobne zdziwienie budzić może ilość miejsca,
które – wspólnie z Rafałem Drozdowskim, Markiem Krajewskim i Łukaszem Rogowskim – poświęcamy momentami na podobne rozważania w książce Narzędziownia. Jak badaliśmy (niewidzialne) miasto (2012, Warszawa: Fundacja Bęc Zmiana).
128
AVANT Volume IV, Number 1/2013 www.avant.edu.pl
Latour, B. 1987. Science in Action. How to Follow Scientists and Engineers through Society. Harvard University Press.
Latour, B. i Wollgar, S. 1979. Laboratory Life: The Construction of Scientific Facts.
Princeton University Press.
Star, S.L. 1989. The Structure of Ill-Structured Solutions: Heterogeneous ProblemSolving, Bondary Objects and Distributed Artificial Intelligence. M. Huhns i L. Gasser,
red. Distributed Artificial Intelligence 2. Mogran Kaufman, Monlo Park.
Route, Report, Guide. An overview of Modele, artefakty,
kolektywy. Praktyka badawcza w perspektywie
współczesnych studiów nad nauką
Editorial abstract
The aim of this review is to present three different perspectives on the book in question. First, it may be seen as an accessible route to science and technology studies,
including general insights on contemporary cognitive science, then as an interesting
report depicting major discoveries in natural sciences and, finally, as a pawky guide
for social scientists who wish to reshape their perception and remodel their research
practice basing on natural sciences.
Keywords: cognitive science; philosophy of science; research practice; science and
technology studies; sociology.
129

Podobne dokumenty