Żydzi we Francji
Transkrypt
Żydzi we Francji
TRZEBA BYĆ RAZEM Wywiad z Markiem Rozenblumem Agnes Rozenblum jest socjologiem a jej mąż Marc montażystą video i producentem filmów dokumentalnych. Przyjechali z Paryża aby zrobić film dokumentalny o żydowskim życiu w Polsce. Byli w Krakowie przez kilka tygodni, rozmawiali z ludźmi, nagrywali wywiady, świętowali razem z nami Sukot i obserwowali codzienne życie naszej Gminy. Z tych materiałów powstał film, który był emitowany przez TV France 2 o zasięgu ogólnokrajowym, jest też dostępna w innych krajach francuskojęzycznych. Co wpłynęło na waszą decyzję o podjęciu pracy nad filmem ukazującym życie Żydów w Polsce? Przyjechałem z moją żoną z Paryża żeby zrobić dla francuskiej telewizji film dokumentalny o żydowskim życiu w Polsce a szczególnie w Krakowie. Zaproponowaliśmy ten temat, bo chcemy pokazać, że w Polsce jest życie żydowskie. Wbrew panującej opinii. Chodzimy do synagogi w Paryżu i kiedy powiedziałem, że wybieram się do Polski zrobić ten film, to wszyscy bardzo się dziwili, że ja się tym interesuję; mówili – nie jedź tam, tam nikogo nie ma, wszyscy Żydzi zginęli. Mimo to jesteście tutaj, film powstanie. Ludzie myślą, że w Polsce nie ma Żydów, ale ja chcę pokazać, że się mylą, że to nie może być prawda. Faktem jest, że wielu zostało w czasie wojny wymordowanych ale ja jestem optymistą, wierzyłem, że w Polsce Żydzi nadal są, czułem to. Jeśli spotykam się z poglądami generalizującymi jakiś problem, zawsze staram się to sprawdzić, zobaczyć na własne oczy, bo czasem się zdarza, że jest całkiem odwrotnie. Dla mnie jest to bardzo interesująca sprawa. Języka polskiego nauczyłem się już dawno na uniwersytecie, wielu moich kolegów było Polakami lub Żydami pochodzącymi z Polski i w ich rodzinach mówiło się tym językiem. W internecie znalazłem trochę informacji o Żydach w Polsce i zdecydowałem, że będziemy robić ten film. Ja jestem jego producentem, inwestuję mój czas i własne pieniądze, nie podjąłbym się tego gdybym miał wątpliwości, gdybym nie wierzył. W czasie II wojny światowej zginęło wiele tysięcy Żydów mieszkających we Francji, czy były tam getta? Nie było gett ale Żydzi musieli nosić symbol żółtej gwiazdy, całe rodziny umieszczano w obozach, jak np. w Drancy, gdzie Żydzi w okropnych warunkach przez wiele tygodni oczekiwali na deportację. Stamtąd wywożono ich pociągami do Auschwitz – Birkenau i innych miejsc zagłady. Wielu Żydów ocalało dzięki pomocy Francuzów, księża katoliccy wystawiali fałszywe świadectwa chrztu, siostry zakonne pomagały im się ukrywać. Jak liczna jest obecnie społeczność żydowska we Francji? Na ponad 60 milionów ludności Francji, jest około 600 tysięcy Żydów. Mamy w synagodze osoby, które przeżyły wojnę, ich dzieci i wnuki. Są też afrykańscy Żydzi, którzy urodzili się w Algierii, Tunezji, Maroko i pochodzący z innych krajów. We Francji powodzi się ludziom bardzo dobrze, życie jest łatwiejsze niż gdzie indziej, łatwiej zarabiać pieniądze, mieć ładny dom, dobry samochód. W Paryżu Żydzi mają wiele sklepów, robią futra, biżuterię, w każdym jest mezuza, można chodzić w kipie na ulicy, w metrze. Jest dużo synagog ale pamiętam z dzieciństwa, że było ich więcej. W centrum Paryża na Champs -Élysées są duże chanukije, ja też mam w domu menorę, w prywatnych domach przybijamy mezuzę na drzwiach. Jak wygląda życie francuskich Żydów? We wszystkich dużych miastach jest ortodoksyjny Bejt Din; w ogromnym budynku mieści się synagoga i różne urzędy obejmujące cały region. Tam zajmują się koszerem, ślubami, konwersją, pochówkiem, wydają wszystkie związane z tym dokumenty. Na czele tej instytucji jest rabin i dyrektor, który jest wybierany przez głosowanie. Najwięcej jest synagog ortodoksyjnych, są też synagogi ultraortodoksyjne. Swoje synagogi mają też Lubawicze, ludzie ich lubią bo oni robią dużo micwot, kiedy ktoś ma serce do micwot to oni zawsze pomagają. Żydzi z tych wszystkich synagog spotykają się, mają wspólne interesy, na przykład jeden ma sklep w jednej dzielnicy i jest ortodoks a drugi ma sklep w innej dzielnicy i jest Lubawicz, ale oni są kolegami, współpracują ze sobą. Trzeba być razem bo Francja to nie jest Izrael. W jaki sposób finansowane są Bejt Diny i synagogi? Chodzimy do różnych synagog, w każdej jest obiad na Szabat o godzinie dwunastej w sobotę i drugi posiłek wieczorem przed Hawdalą. Za każdym razem opłaca to jedna osoba albo kilka osób zaprasza wszystkich na seuda, jeśli nikt nie zaprasza to płaci synagoga, bo my dajemy na nią cedakę. Ludzie płacą synagodze, to są bogaci ludzie i cieszą się, że mogą dawać. Na Jom Kipur albo Rosz Haszana, kto chce być wołany do Tory, płaci czasem nawet ponad tysiąc euro. Zazwyczaj w każdej synagodze jest 30 – 40 osób ale na Jom Kipur wszystkie synagogi są przepełnione, przychodzi nawet około 600 osób, wtedy trzeba wcześniej wykupić miejsce, jeśli nie zapłacisz to nie wejdziesz – impossibilité. Synagogi mają swoją kasę i odprowadzają pieniądze do Bejt Din. Są też organizacje, które współpracują z Bejt Dinem, pomagają ludziom starym, chorym, przynoszą im koszerne jedzenie do domów albo do szpitali, nie zostawiamy ich samych. Co możesz powiedzieć o sytuacji młodych ludzi, jak się uczą, poznają, żenią. We Francji istnieją prywatne szkoły religijne ale naucza się też w nich przedmiotów ogólnych takich jak w zwykłej szkole. Są one na bardzo wysokim poziomie, mają świetnych nauczycieli a uzyskany dyplom jest uznawany jak z każdej innej uczelni. Państwo do nich dopłaca, bo to są naprawdę bardzo dobre szkoły a w naszym kraju przywiązuje się dużą wagę do edukacji. W synagogach przez cały dzień siedzą rabini, mają Talmudy, mogę wejść do każdej synagogi w Paryżu, nikt o nic nie pyta – siadaj i studiuj z nami, ja często tak robię. Gdy jakiś znany rabin ma mieć wykład ogłasza to w internecie, organizuje duże spotkanie, przychodzą głównie młodzi ludzie. Są też lekcje Tory, chodzą na nie dziewczyny i chłopcy, tam się poznają i potem żenią, jeśli Bóg chce. Młodzi Żydzi we Francji na ogół są związani z judaizmem ale jeśli ktoś chce poślubić nieżydowską osobę, to łatwo jest zrobić oryginalną konwersję uznawaną nawet przez Izrael. Co sądzisz o naszej żydowskiej społeczności w tym mieście? Nawet tu w Polsce spotkałem ludzi, którzy mówili – tutaj nie ma Żydów, nie ma kehila, nie ma nic. A ja widzę, że tu jest modlitwa, jest minjan w synagodze, można jeść koszer, tutaj w Gminie ludzie się spotykają, może przyjść każdy, to jest otwarty dom. Pan Jakubowicz stara się aby synagoga była remontowana a cmentarze zadbane, żeby wszystko było dobrze. Ja uważam, że tutaj będzie coraz lepiej dla Żydów, jestem optymistą. To, co zostawili wam rodzice – polscy Żydzi, jest bardzo wartościowe - synagogi, żydowskie życie, a wy jesteście tego kontynuacją. Są ludzie, którzy idą się modlić, są też niereligijni. Trzeba żeby Żydzi byli razem, bo jest mało ludzi, Żydzi to minorité, mniejszość. Dlatego nieważne czy ktoś jest ateistą czy z Chabadu ale jest Żydem, każdy przynosi całkiem inny kamień żeby budować coś wspólnego – i to jest to żydowskie życie w Polsce. Rozmawiała Krystyna Podgórska