FILHARMONIA DOWCIPU

Transkrypt

FILHARMONIA DOWCIPU
FILHARMONIA DOWCIPU
FILHARMONIA DOWCIPU, to
klasyczna muzyka przeniesiona do
XXI wieku. Największe hity
operowe i symfoniczne brzmią
niczym przeboje napisane dzisiaj,
a grane przez ten jedyny na
świecie, niezwykły zespół, tworzą
wybuchową mieszankę
emocjonalną. Bo jak można się
nudzić przy samych przebojach.
Zwłaszcza, że ich popularność nie
maleje, od kilkuset lat.
Utwory promujące nowy album
Pt. Muzyka bez granic, to między
innymi Etiuda Rewolucyjna w wersji „heavy metalowej”, a także piękne, nastrojowe
i wzruszające Belle z musicalu Notre Dame de Paris w wykonaniu Waldemara Malickiego.
Na płycie znajdują się także znane wszystkim utwory muzyki klasycznej
i rozrywkowej, w zaskakujących na swój własny i niepowtarzalny sposób aranżacjach
Bernarda Chmielarza, w wykonaniu jedynej w swoim rodzaju, utalentowanej orkiestry
oraz czterech solistów.
(…) Kim jest Malicki i jego zespół,
prowadzony przez Bernarda Chmielarza,
wiedzą prawie wszyscy. W każdym razie
ci, którzy oglądają telewizję. Artyści od
kilku lat bawią widownię w całym kraju,
prezentując lekko podany mariaż muzyki
poważnej i rozrywkowej. Zbierają za to
brawa i ściągają sobie na głowy gromy,
przede wszystkim ze strony purystów
tzw. muzyki poważnej. Dla nich muzyka
dawnych kompozytorów powinna być
grana, jeśli nie na kolanach, to co
najwyżej na baczność. Od kropki do
kropki. Na nic opisy improwizacji
Chopina, ekstrawagancje Lista czy
działalność Leonarda Bernsteina. Choć przy nazwisku tego ostatniego warto by na chwilę się
zatrzymać. Jego programy popularyzujące muzykę poważną pokochała w latach pięćdziesiątych
cała Ameryka. Ale Amerykanie lubią sukces i ludzi, którzy go odnoszą. U nas takich najchętniej
by utopiono. Tak było kiedyś z duetem Marek i Wacek. Przynajmniej do czasu, gdy odnieśli
światowy sukces. A ten dopiero przed Malickim i jego muzykami, ale płyta pokazuje, że
potencjał jest.
Malicki w zespole ma świetnych, gruntownie wykształconych muzyków, którzy, co widać
szczególnie na koncertach, naprawdę lubią to, co robią i wkładają w to wiele pasji. Do tego
dochodzą oryginalne aranżacje dyrygenta Bernarda Chmielarza. I nie chodzi tu wcale
o unowocześnianie brzmienia współczesną sekcją rytmiczną (choć trzeba przyznać, że Etiuda
rewolucyjna z drivem brzmi świetnie), ale o takie ułożenie dźwięków, że czasami słyszymy
wielką orkiestrę, a nie raptem dwudziestoosobowy zespół. Nie są to żadne techniczne, studyjne
sztuczki. Wystarczy pójść na koncert. Nieprzypadkowo po raz drugi odwołuję się do występów
na żywo. Filharmonia Dowcipu to bowiem „zwierzę” wybitnie koncertowe. Na koncertach, gdy
do muzyki dochodzi niezmiennie dowcipna konferansjerka Malickiego oraz tak zwany ruch
sceniczny, widać siłę formacji. Jak na zawodowe przedsięwzięcie przystało, nad całością, przy
całej spontaniczności wydarzeń na scenie, czuwa oko reżysera Jacka Kęcika.
Zawodowstwo to kolejny termin, który oddaje istotę tego przedsięwzięcia. Zawodowstwo, czyli
szacunek dla widza. Jeżeli kupuje się tę konwencję, to podczas ponad dwugodzinnego koncertu
nie sposób się nudzić. Płyta jest zaś próbą zatrzymania pewnych dźwięków, by można było do
nich wrócić. Jest także
pokazem możliwości.
Muzyków – proszę się
wsłuchać w smyki
w Libertango. Aranżera Dawno temu w Ameryce,
jako koncert
wiolonczelowy
i fortepianowy, to pomysł
tyle brawurowy, co po
prostu świetny
i dowcipny! Muzycy cały
czas puszczają do nas
oko. Życie jest radosną
zabawą, zdają się
sugerować – daj się w nią
wciągnąć! Taki właśnie ma nastrój ten krążek. Począwszy od motorycznej Etiudy rewolucyjnej,
poprzez świetne Libertango Piazzolli, po mariaż Bacha z jazzem nowoorleańskim
w J.S.Bach/Dixie. Są zabawy formą i nastrojem jak we wspomnianym Dawno temu w Ameryce
czy kompozycji Osiem dźwięków. Jest też trochę wzruszenia w Szarej kolędzie połączonej
z Rosemery's Baby Komedy i coś swojskiego, czyli wiązanka melodii – My, Słowianie skierowana do inżyniera Mamonia, który w nas siedzi. Przecież najbardziej lubimy te melodie,
które już znamy. Także ci, którzy dzisiaj słuchają wyłącznie symfonii Liszta i Mahlera, swoją
fascynację muzyką poważną zaczynali od zachwytów nad Fugą d - moll Bacha czy Kanonem
Pachelbela. Bo do historii przechodzą dzieła wielkie i natchnione, ale pozostają przede
wszystkim dobre melodie. Może ci, którzy posłuchają Malickiego, sięgną też kiedyś po poważne
symfonie? (…)
Piotr Czyż, www.polskamasseans.pl
Fot. PG