Real Madryt - BlogFCB.com

Transkrypt

Real Madryt - BlogFCB.com
CATALOLGA: HISTORIA KATALONII TO NIE TYLKO FRANCO I WOJNA DOMOWA | BYSTRE OKO: WYGRAJ KOSZULKĘ!
FlashBlogFCB
Numer 22, wrzesień 2013
Miesięcznik o FC Barcelonie
SUPERPUCHAR KRAJU
WRACA DO BARCELONY
WYGRANA BARCELONY
W KIEPSKIM STYLU
OD MICHELSA
DO MARTINO
O FUTBOLU
TOTALNYM
W BARCELONIE
TRANSFERY
KTO DAŁ RADĘ,
A KTO DAŁ...
...CIAŁA?
M
E
J
E
I
EM
C
I
K
A
Y
MRAWCZ i
K
CZY JESTEŚMY
DESPERATAMI?
CZYLI O BIERNOŚCI
BARCELONY NA
RYNKU TRANSFEROWYM
w
a
n
o
l
e
c
r
a
B
rofilu
p
m
ine
Adm Dziec
Hala
ODRODZENIE
DANIEGO ALVESA
CO JEST Z TĄ FORMĄ
BRAZYLIJCZYKA?
e
i
z
a
G
e
r
b
a
F
m
y
w
o
d
ę
p
na
e
z
r
o
t
o
m
m
y
n
e
i
w
s
ó
ł
a
g
g
o
e
r
w
b
łó
a
s
F
a
k
u
l
i
k
k
s
i
- Ce
y
...czyl
n
a
r
g
Blau
KATALOŃSKIE (NIE)SZCZĘŚCIE DO BRAMKARZY: HISTORIA, ANALIZA, STATYSTYKI I OCENY PORTEROS DUMY KATALONII
FlashBlogFCB 04.
ARTYKUL
Podsumowanie sierpnia
w wykonaniu Barcelony
Miesięcznik o FC Barcelonie
Ewelina dokonuje szczegółowego raportu z dokonań
Barcelony w sierpniu.
Zespół redakcyjny:
Przemysław Kasiura redaktor naczelny
Maciej Baranowski redaktor naczelny
Olga Juszczyk
Ewelina Kwit
Mary Kowalik
Adam Fattah
Szymon Ludowski
Nazar Smereczański
Paweł Szczudło
Oktawian Jurkiewicz
Adam Wielgosiński
Maciej Ryszka
Dariusz Kosiński
Michał Woszczyło
Piotr Bera
FELIETON
Szymon Ludowski o (nie)sprawdzonych bramkarzach w Barcelonie.
16.
Zespół grafików:
Przemysław Kasiura
Maciej Baranowski
Dział reklamy:
Olga Juszczyk
tel 662 162 267
email: [email protected]
Bez szału, ale Superpuchar
wrócił do Barcelony
W tak kiepskim stylu Barcelona dawno nie zdobyła
ważnego krajowego trofeum.
Barcelona w
FabreGazie
33.
36.
40.
28.
Odrodzenie Daniego
Alvesa
Czy Dani Alves bezpowrotnie stracił swoją formę z
początków jego gry w Barcelonie?
FELIETON
Czy jesteśmy już
desperatami?
CATALOLGA
Historia Katalonii
BYSTRE OKO
LA HISTORIA
Od Michelsa do
Martino
Znajdź różnice między
obrazkami i wygraj koszulkę!
46.
42.
Jedna sekunda
Cudze chwalicie...
FOTOSTORY
Łysy z UEFA zrobił psikusa
Michelowi
Nie za trudno, nie za
nudno, ale w sam raz
FELIETON
Jak w Barcelonie ewoluował futbol totalny i jak to się
ma do rzeczywistości?
Na okładce:
Doskonała forma
Ceska Fabregasa
Źródło zdjęcia:
walleh.com
ARTYKUL
24. 30.
FELIETON
Stała współpraca: Kuba Seweryn, Patryk Stefański,
Mateusz Prokowski, Adam Madaliński
Najgorętsza nazwiska i największe
sumy!
Losowanie w Lidze Mistrzów można uznać coraz
bardziej za przewidywalne. Rok w rok to samo!
ARTYKUL
Serwis BlogFCB.com współtworzą: Olga Juszczyk,
Ewelina Kwit, Mary Kowalik, Julia Kupa, Adam
Wielgosiński, Nazar Smereczański, Szymon Ludowski,
Adam Fattah, Przemysław Kasiura, Paweł Szczudło,
Mateusz Daniel, Maciej Ryszka, Dariusz Kosiński,
Oktawian Jurkiewicz, Michał Woszczyło, Patryk
Przychodzki
Dramatyczne okienko
transferowego w La Liga
18. 26.
Czy Holender był jedyną deską ratunku dla Franka
Rijkaarda?
Wszystkie treści opublikowane na łamach miesięcznika
internetowego Flash BlogFCB są autorstwa redaktorów
BlogFCB.com. Wszelkie prawa do nich są zastrzeżone.
ARTYKUL
Wywiad z administratorem profilu
Hala Dzieci - Maciejem Krawczykiem
Edgar Davids - ratunek dla
Barcelony Franka Rijkaarda
21.
Artykuł Pawła Wróbla, redaktora naczelnego Barca.pl,
o filozofii Tito Vilanovy i jej efektach na dzień
dzisiejszy.
WYWIAD
ARTYKUL
Wydawca:
Przemysław Kasiura
tel 785 320 540
email: [email protected]
Tito post factum - lęk
przed canteranos
08. 14.
Ten przeklęty
portero!
10.
ARTYKUL
44.
45.
STARCIE GWIAZD
Kto jest lepszy: Bale
czy Neymar?
QUIZ
Quiz - sprawdź swoją
wiedzę!
47.
3
SŁOWO WSTĘPU
PANIE PEREZ A TAK CUDOWNIE
PANU SZŁO!
Wbrew pozorom bardzo trudno jest napisać cokolwiek w trakcie ogórkowych, wrześniowych dwóch
tygodni. Niby jeszcze transfery odbijają się głośnym
echem, ale okienko transferowe już się zamknęło.
Do głosu doszły reprezentacje, a wraz z nimi fotki na
Instagramach, Twitterach i Facebookach. Innymi
słowy - mini-urlop.
Oby z tego urlopu cało wrócili wszyscy piłkarze
Barcelony. Byli nawet i tacy, którzy woleli dmuchać
na zimne i nie próbowali zagrać nawet minuty
w meczach swoich reprezentacji. Tak zrobił Dani
Alves za poręczeniem jego lekarzy, który leczy się od
kilku dni w Barcelonie. Aktualnie w piłce nożnej
Brazylijczyk nie istnieje, ale za to świetnie mu idzie
na swoim Instagramie, gdzie co rusz dodaje swoje
najnowsze zdjęcia. Ciekaw jestem, jak bardzo
zmieniłaby się forma Alvesa, gdyby na miesiąc
zabranoby mu telefon i odcięto dostęp do
Internetu...
Gerard Pique również nie próżnuje, choć swój
cenny czas poświęca nikomu innemu, a swojej
rodzinie. A to wyjazd na rowerki, a to zdjęcia
Milana, a to pokerek... Jeśli ja we wstępie
narzekałem na dwa tygodnie przerwy od klubowej
piłki, to sądzę, że Pique na pewno był zadowolony
ze swojego urlopu.
A co u Realu Madryt? Perez pewnie liczy już zyski po
sprzedanych koszulkach z nazwiskiem "Bale" na
plecach, natomiast kibice wciąż ocierają łzy po
sprzedaniu Mesuta Ozila do Arsenalu. Cholera,
a tak świetnie Madrytowi szło w trakcie tego
okienka transferowego - sprzedaż za krocie
Higuaina, Callejona, Albiola i Leona - cud interesy!
Nawet odejście Kaki było rozsądnym krokiem.
Później kupno Garetha Bale'a za 100 milionów, czyli
wielki rozgłos o transferowy rekord. Aż tu nagle
Z
S
A
M STRE
BY KO?
O
Mesut Ozil stał się Kanonierem i wszystko jak krew
w piach...
Jako kibic Barcelony ogromnie doceniam wartość
Garetha Bale'a. Czy wydane zostały na niego 300,
200, 100 milionów, pół centa - nie ma znaczenia. To
nie moje pieniądze, tylko Realu. Jeśli się transfer nie
uda, płakać będzie tylko i wyłącznie Perez. Pomimo
wszystko bałem się ruchu Walijczyka do Madrytu,
bo zdawałem sobie sprawę, że ten gość ma nie tylko
petardę w nogach, ale i świetny drybling oraz
technikę. Nawet nie obawiałem się zbytnio duetu
Cristiano - Bale, ale zupełnie innego: Ozil - Bale.
Nawet nie wiecie jaką ulgą była dla mnie informacja,
że Niemiec stał się zawodnikiem Arsenalu. To
właśnie on był najlepszym graczem Realu w poprzednim sezonie. To on był najlepszym asystentem
u Królewskich i to on według mnie jest jednym z
trzech kandydatów do zdobycia Złotej Piłki za ten
rok. Nadal nie potrafię zrozumieć tego transferu, ale
cieszę się, że nie muszę rozumieć.
Pomimo tego “babola” na koniec okienka, władze
Realu Madryt powinni być wzorami dla zarządu
kochanej Barcelony. Tapias nauczyłby Zubiego jak
zbija się kokosy na niepotrzebnych piłkarzach, de
Blas wtajemniczyłby cały zarząd o tym jak powinien
wyglądać dobrze wykreowany wizerunek klubu, a
Perez pokazałby Rosellowi co oznacza kadrowa
oszczędność - taniej kupię, drożej sprzedam.
Ale już dość tej naszej propagandy o złym
Sandrusco i Zubim. Oni sami o sobie wystawiają
świadectwo, a my w tym im pomagać nie będziemy.
Zapraszam natomiast, naturalnie w imieniu całego
zespołu, do lektury najnowszego Flash BlogFCB.
Jednocześnie pragnę zapowiedzieć, iż kolejne słowo
wstępu będzie wyglądało trochę inaczej - pod inną
banderą i obok innych nazwisk, treści i partnerów.
Dojdzie do kilku organizacyjno-administracyjnych
zmian. Innymi słowo dojdzie do tego, do czego
powinno dojść w zarządzie Barc... no dobra,
obiecałem żadnej propagandy!
Weź udział w
konkursie, znajdź
pięć różnic pomiędzy
zdjęciami i wygraj
mistrzowską
koszulkę!
Więcej na str. 44
?
.
.
.
e
ż
,
z
s
e
i
w
Czy
Xavi Hernandez po raz pierwszy pokazał swój potencjał na
Mistrzostwach Świata U-20 w Egipcie w 1999r. Grając w
drużynie "La Furia Rojita" obok m.in. Ikera Casillasa zagrał
świetny mecz otwarcia przeciwko Brazylii z Ronaldinho w
składzie i imponował formą przez cały turniej. W finale młodzi
Hiszpanie rozgromili Japonię aż 4:0, jednak trofeum najlepszego
gracza meczu trafiło nie do Xaviego, a do... Seydou Keity.
W profesjonalnej karierze Andres Iniesta tylko dwukrotnie zdjął
koszulkę w trakcie celebracji bramki. Były to dwa gole, które
najbardziej wpadły w pamięć kibicom w jego dotychczasowej
karierze. Pierwszy to gol na Stamford Bridge w pamiętnym
półfinale Champions League z sezonu 2008/09 i jak sam
wspomina Andres, nie ma pojęcia, dlaczego zdjął trykot. Drugi
to decydujące trafienie w finale Mundialu w 2010r. i tym razem
celowy gest pamięci o zmarłym kapitanie Espanyolu, Danim
Jarque.
Marc Ingla, były dyrektor
sportowy klubu FC
Barcelona przyznał, że w
2008r. kandydatami do
zastąpienia Franka
Rijkaarda, oprócz Pepa
Guardioli, byli: Laurent
Blanc, Michael Laudrup,
Arsene Wenger i Ernesto
Valverde. Kandydatura
Jose Mourinho została
odrzucona po
wcześniejszych, tajnych
spotkaniach w Lizbonie i
nieporozumieniach w
kwestii m.in. kontaktów z
mediami oraz wysokością
kontraktu.
W rozgrywkach Ligi Mistrzów FC Barcelona triumfowała
czterokrotnie (w 1992, 2006, 2009 i 2011roku), jednak nie
imponuje ten wynik piłkarzom ręcznym Blaugrany. W tym
sporcie "Duma Katalonii" to najbardziej utytułowany zespół
Europy z ośmioma triumfami w Champions League. Ostatnio
udało im się wygrać najbardziej prestiżowe rozgrywki w 2011r., a
w zeszłym sezonie przegrali dopiero w finale.
15. września czeka nas "małe Gran Derbi". Barca B na Mini
Estadi podejmie Real Madryt "Castilla". W zeszłym sezonie obie
drużyny zwyciężały na wyjazdach. Najjaśniejszymi postaciami
Barcy w derbach w poprzednich rozgrywkach byli: Rafinha,
Deulofeu i Araujo, których nie ma już w składzie Eusebio
Sacristana. Cała nadzieja w Jean-Marie Dongou z Kamerunu,
uznawanym przez ekspertów za najlepszego napastnika
swojego pokolenia.
4
ARTYKUŁ
PODSUMOWANIE
SIERPNIA
Sierpień dla większości uczniów (tak, studenci, wiemy, że
jeszcze się obijacie) kojarzy się z końcem wakacji. Mało
jednak osób pamięta, że mniej więcej w połowie miesiąca rusza najpiękniejsza, najbardziej techniczna, najlepsza
liga świata.
pewne utrzymanie i walkę o połowę tabeli. Cóż, troszkę za
szybko na osądy, przypomina to troszkę wróżenie z fusów.
Chciałbym się pomylić w swoich prognozach, ponieważ
osobiście mam sentyment do klubów, które kiedyś były
wielkimi firmami.
Pech chciał, że miesiąc zakończył się w sobotę, czyli w połowie trzeciej kolejki, dlatego obraz tabeli czy strzelców
będzie lekko zakłamany. Ale tylko "lekko". Na dalszej części
felietonu zobaczycie, że w "czubie" jest Villarreal. Ekipa skupiona wokół starszego z braci dos Santosów. Poza młodym
dyrygentem z Meksyku w składzie zobaczymy wielu obytych zawodników, którzy w Hiszpanii grali już na niejednym
stadionie. W bramce Asenjo, młody, 24-letni golkiper, ale
jednak z naprawdę niezłą renomą. Wypożyczony został
z Atletico Madyrt, gdzie - nie oszukujmy się- nie ma najmniejszych szans w walce z Courtoisem. Dalej Cani, Bruno
Soriano, Ikechukwu Uche i Pereira. Naprawdę porządny
zespół i strasznie mi głupio, ponieważ ich nie doceniłem.
Nie sądziłem, że tak dobrze im pójdzie. Stawiałem na
Z kolei w lidze nie radzi sobie jak na razie Betis. Zero punktów po dwóch meczach to naprawdę mizerny wynik jak
na kogoś z aspiracjami europejskimi. W decydującej fazie play-off dosłownie zmasakrowali czeski Jablonec 8-1
w dwumeczu. O sile Hiszpanów w Lidze Europy zresztą
sami coś wiemy. Grupę Betis ma na pewno w swoim zasięgu. Rijeka (Chorwacja), Vitoria Guimaraes (Portugalia)
i Lyon (Francja) to są "ogórkowe" zespoły, ale mimo wszystko nie są o wiele lepsze od Andaluzyjczyków. Ekipę Pepe
Mela opuścił zeszłoroczny mózg, czyli Benat Etxebarria.
Poszedł do klubu ze swoich okolic, do Athletiku Bilbao.
Atak opuścił też Dorlan Pabon. Mimo że grał w Sewilli tylko przez pół roku, to i tak skauci Valencii postanowili go
śc iągnąć na Mestallę. U Miroslava Djukicia będzie on
pewnie rezerwowym, gdyż za sprzedanego Soldado gra
Helder Postiga.
Zaskakująca wydaje się postawa Osasuny. Trzy mecze,
zero punktów, jedne gol strzelony i aż siedem straconych.
Gdzie jest ta drużyna, która na własnym boisku ogrywała
Barcelonę, a Realu z ogromnym trudem wywoził tam punkty? Para stoperów Arribas-Loties wygląda, jakby wciąż była
na wakacjach. Kompletnie nie radzą sobie oni z ofensywą
zespołów przeciwnych i tak naprawdę tylko dzięki łasce
napastników rywali nie mają dwucyfrowej liczby bramek
straconych. Dalej w tyłach jest Malaga, ale jej broniłem,
bronię i bronić będę. Po dwóch meczach mają zero punktów, ale przegrywali tylko jedną bramką i przegrywali nie
z byle kim, bo z Valencią i Barceloną. Widać, że stawiają na
defensywę i jak na razie im to nie wychodzi, ale sam Jose
Mourinho pokazał światu, że dobrym ustawieniem obronnym można pokonać wszystkich.
6
ARTYKUŁ
Najlepsi w sierpniu
Najgorsi w sierpniu:
1. Villarreal 3 9 8:3
1. Osasuna 3
0
1:7
2. FC Barcelona 2
6
2. Malaga 2
0
0:2
3. Atletico Madryt 2
6 6:1
3. Betis 2
0
2:4
4. Atheltic Bilbao
2
6
4:1
4. Getafe 3
1
2:5
5. Real Madryt 2
6
3:1
5. Sevilla 2
1
1:3
8:0
Najlepsi strzelcy sierpnia
Diego Costa, Rodi
3 bramki
Bramka miesiąca
Świetna indywidualna akcja gracza Villarrealu.
W swoim rajdzie mijał przeciwników jak tyczki
slalomowe i co więcej, uderzył znakomicie.
Bramkarz nie drgnął przy jego strzale.
Futbolówka trafiła idealnie w okienko bramki
i, co chyba najważniejsze, dała trzy punkty
beniaminkowi.
Pozytywne wyróżnienie miesiąca:
Athletic Bilbao
Po odejściu Fernando Llorente i Marcelo Bielsy sporo wskazywało na to,
że Baskowie znowu będą bili się o środek tabeli. Jak na razie wszystko
wygląda naprawdę dobrze. Iker Munian w końcu dojrzał i w kliku akcjach
potrafił zachować chłodną głowę, i dograć do kolegów. Sezon wcześniej Iker
przypominał jeźdźca bez głowy, coś jak Deluofeu, jednak nowy trener odbił
piętno na swoich podopiecznych.
Negatywne wyróżnienie miesiąca:
Sevilla
Chłopcy Emery’ego wyglądają na lekko zagubionych, ale można to
usprawiedliwić odejściem dwóch kluczowych piłkarzy, Jesusa Navasa
i Alvaro Negredo. Andaluzyjczycy wykonali jednak dobre transfery,
sprowadzenie Kevina Gameiro, Denisa Czeryszewa, Marko Marina i innych
to z pewnością dobre ruchy, które w dalszej części sezonu powinny przynieść
efekt w postaci punktów. Mimo nie najlepszego początku Sevilla wciąż
pozostaje murowanym kandydatem do gry o Ligę Mistrzów.
11 miesiąca
Jaume
(Villarreal)
Godin
(Atletico)
Valdes
(Barcelona)
Krohn Deli
(Celta)
Koke
(Ateltico)
Pique
(Barcelona)
Iraola
(Bilbao)
Diego Godin
(Atletico)
Isco
(Real Madryt)
Fabregas
(Barcelona)
Rodri
(Rayo)
Adam Wielgosiński
[email protected]
8
FELIETON
!
o
r
e
t
r
o
p
y
t
ę
l
k
e
z
r
p
Ten
SZYMON LUDOWSKI
Odejście Victora Valdesa i Jose
Pinto po obecnym sezonie może
przysporzyć więcej problemów niż
mogłoby się wydawać. Choć na
rynku nie brakuje utalentowanych
bramkarzy, to pewnie wielu
kibiców zdążyło zapomnieć już, że
w przeszłości pozycja portero była
w FC Barcelonie przeklęta.
Nie do końca wiadomo dlaczego,
ale w przeszłości Barca miała
naprawdę spore problemy, żeby
znaleźć odpowiedniego zawodnika
na jedną z najbardziej odpowiedzialnych pozycji. Andoni Zubizarreta po sezonie 1994/1995
wybrał Valencię. Bluzę z numerem
jeden przejął po nim Vitor Baia
i jest jedynym - do czasów Valdesa
- golkiperem, który wytrwał na tej
pozycji dłużej niż sezon. Wzięliśmy
pod lupę zawodniów, którzy
występowali między słupkami
Blaugrany później. Niestety, patrząc na to, że już wkrótce zabraknie Valdesa, nie wygląda to
zbyt optymistycznie. W stolicy
Kataloni mają spore problemy z
tym, żeby znaleźć następców dla
bramkarzy, którzy przez wiele lat
występowali na Camp Nou.
Flash BlogFCB Wrzesień 2013
Victor Baia
W FC Barcelonie od 1996 do 1998 roku. Najbardziej
kojarzony jest z FC Porto, ale i w Barcelonie swoje
osiągnął. Do stolicy Katalonii ściągnął go duet Bobby Robson
- Jose Mourinho. Ci dwaj panowie doskonale znali go właśnie
z Portugalii. W Hiszpanii Baia zdobył mistrzostwo, Puchar Króla
i Puchar Zdobywców Pucharów. Jednak nie grał tyle, ile by chciał,
rywalizował z Francesciem Arnau i Ruudem Hespem. Nie zmienia to
faktu, że jest zdecydowanie najlepszy w tym zestawieniu. Odszedł dopiero
po trzech sezonach, wrócił do Portugalii, gdzie zdążył rozegrać jeszcze 160
meczów dla Porto. Nie zmienia to faktu, że - po Zubizarrecie - jedynie on wytrwał
w Barcelonie tak długo w pierwszym składzie.
Ruud Hesp
W FC Barcelonie od 1997 do 2000 roku. Dopiero po
odejściu Baii Hesp przejął bluzę z numerem jeden. Do
Barcelony przychodził na fali holenderskiej mody, jako
legenda tamtejszej ligi (na koncie miał grubo ponad 300 występów w barwach Fortuny Sittard i Rody Kerkrade). Solidny,
pewny - tak go określano. Do czasu, kiedy zaczął bronić na Camp
Nou. Choć może sobie zapisać na koncie dwa mistrzostwa Hiszpanii,
to jednak tak naprawdę od niego w Barcelonie zaczęły się problemy
z pozycją portero. Mnóstwó błędów i kuriozalnych bramek sprawiło, że
w 2000 roku odchodził w niesławie, a w Katalonii nikt za nim nie tęsknił.
Richard Dutruel
W FC Barcelonie od 2000 do 2002 roku. Sytuacja
podobna do Hespa. Na Camp Nou przechodził z Celty
Vigo, w barwach której rozegrał prawie 130 meczów.
Solidna, uznana marka. Bramkarz, który nigdy nie schodził
poniżej pewnego poziomu. No, prawie nigdy, bo właśnie w Barcelonie wszystko zmieniło się jak za sprawą czarodziejskiej różdżki.
Dutruel jakby zapomniał fachu. Błędy, niepewne interwencje,
kolejne babole sprawiły, że ze składu wygryzł go Francesc Arnau. Przez
cały sezon 2000/2001 obydwaj bronili na zmianę. Dla Dutruela transfer
do Barcy okazał się przekleństwem, bo od tego klubu rozpoczął się jego zjazd.
Przed sezonem 2002/2003 chciał się odbudować w Alaves, ale wytrwał tam tylko
sezon. W Strasbourgu wytrwał dwa, ale i tam nie podbił świata i coraz częściej
oglądał poczynania kolegów z ławki rezerwowych.
Francesc Arnau
Wychowanek. W FC Barcelonie do 2001 roku. Arnau zadebiutował w pierwszym
zespole w 1996 roku. Już w swoim pierwszym meczu przyjął trzy gole od Atletico
Madryt. Rywalizował ze wszystkimi wyżej wymienionymi panami, ale dopiero po
przyjściu Hespa otrzymał więcej szans na grę. I sam sobie zgotował los, bo chyba dopiero
wtedy w Barcelonie zobaczyli, że facet nie umie bronić. Podobnie jak Dutruel popełniał
sporo błędów, był niepewny i nerwowy między słupkami. Wraz z Francuzem przyczynili się do
tego, że Barcelonie szło słabo, a o sezonie 2000/2001 kibice chcieli jak najszybciej zapomnieć. Co
ciekawe, odszedł do Malagi i przez 10 lat rozegrał w jej barwach 131 meczów. Odejście z Barcelony
- w przeciewieństwie do Dutruela - okazało się dla niego zbawieniem. Klątwa działała tylko na Camp Nou.
Pepe Reina
Wychowanek. W FC Barcelonie do 2002 roku. Niewielu już pewnie pamięta, że to
właśnie Reina, a nie Valdes, miał być tym bramkarzem na lata. Zadebiutował w Barcelonie dzięki słabej postawie Dutruela i Arnau. Jednak dopiero w sezonie 2001/2002
postawiono na niego odważniej. Młodziak nie spełniał jednak oczekiwań, podobnie jak
koledzy popełniał błędy i nie był zbyt pewny - a nie tego oczekiwano w Barcelonie od bramkarzy. Kto wie, może gdyby wykazano wobec niego tyle cierpliwości, ile wobec Valdesa, to Reina
w końcu by okrzepł. Tymczasem na Camp Nou pożegnano go bez żalu i oddano do Villarrealu. Tam
Reina eksplodował, stał się jednym z najlepszych zawodników La Liga i po trzech latach przeszedł do
Liverpoolu, gdzie bronił przez kolejne osiem.
Roberto Bonano
W FC Barcelonie od 2001 do 2003 roku. Przestroga dla Gerardo Martino, który
podobno chciałby na Camp Nou Nahuela Guzmana. Bonano przychodził do stolicy
Katalonii jako solidna, uznana w Argentynie marka. Dzięki dobrym występom w Rosario i River Plate zadebiutował w reprezentacji Argentyny, na swoim koncie miał kilka
krajowych mistrzostw i pucharów. W FC Barcelonie wygryzł Pepe Reinę, a później wygrał
rywalizację z młodziutkim Victorem Valdesem. Ale już samo to, że trenerzy zastanawiali się
nad tym, czy bronić powinien doświadczony Bonano czy nieopierzony Valdes świadczy o tym,
jak wiodło mu się w Blaugranie. Zarzuty? Właściwie takie same, jak do poprzedników. Niepewność,
nieporadność, nerwowość. O klasie Bonano niech świadczy to, że po dwóch sezonach w Barcelonie
odszedł do Murcii, gdzie zasiadł na ławce rezerwowych i rozegrał jedynie 10 meczów. Po roku odszedł do
Alaves i tam - przez cztery lata - nie zebrał nawet 60 spotkań. W Barcie, przez dwa lata, 51 razy wychodził
w podstawowym składzie...
Rustu Recber
W FC Barcelonie od 2003 do 2004 roku. Najwięszka transferowo-bramkarska
porażka Barcelony i największy sukces Victora Valdesa. Po przebojach z Bonano,
Hespem i Arnau w stolicy Katalonii powiedzieli w końcu: dosyć! Nowym prezesem
został Joan Laporta, a trenerem - Frank Rijkaard. Pierwszy obiecał przebudowę składu
po kompletnie nieudanym sezonie 2002/2003. Drugi miał zagwarantować sukcesy. Recber
przechodził do Barcy w cieniu wielkiej transakcji Ronaldinho. Ale przechodził z Fenerbahce,
dla którego rozegrał 270 meczów w lidze tureckiej. Charyzmatyczny zawodnik był już uznaną
marką w Europie, głównie za sprawą świetnych występów w reprezentacji Turcji. Słowo klucz: był.
W Barcelonie przegrał rywalizację z Valdesem, zagrał cztery mecze i jak niepyszny wrócił do ojczyzny.
To właśnie wygrana rywalizacja z Turkiem wzmocniła pozycję Valdesa, który od tego czasu nie oddał
już nikomu miejsca w składzie...
10
ARTYKUŁ
Gdy Josep Guardiola zapowiedział swoje odejście z
Barcelony na pamiętnej kwietniowej konferencji
prasowej, wydawało się, że kończy się pewna
epoka w futbolu. Na pewien czas stanęły serca
niektórych kibiców, którzy z przerażeniem wyczekiwali oficjalnej informacji jasno określającej: Kto
przejmie schedę po wielkim Pepie. Osławiony
czternastoma trofeami zdobytymi od 2008 roku
z Blaugraną, trener namaścił w towarzystwie
zarządu klubu swojego asystenta, Tito Vilanovę, na
kontynuatora projektu, który miał zostać ulepszony przez ówczesnego asystenta. Urodzony 17
września 1968 w Bellcaire d'Empordà trener, dostał
od władz Jordiego Albę – który w 2005 roku
opuszczał klub ze względu na… zbyt niski wzrost –
a także Alexa Songa. Obaj mieli odświeżyć oblicze
drużyny i wzmocnić Barçę. Wielu liczyło na to, że
Tito będzie chciał udoskonalić projekt, niekoniecznie ostentacyjnie pokazując, iż rządy sprawować
będzie nowy-stary człowiek z diametralnie inną
wizją, a raczej wdroży swojego rodzaju ewolucję
bez zbędnej rewolucji. Taką płynną zmianę miało
stanowić odważniejsze i rozważne wprowadzanie
wychowanków, którego bardzo wyraźnie w sezonie 12/13 brakowało.
Tito post factu
Wielu liczyło, że Tito będzie chciał udoskonalić projekt, ostentacyjnie
człowiek z diametralnie inną wizją, a raczej wdroży swojego rodzaju e
miało stanowić odważniejsze wprowadzanie wychowanków, którego
Otwarcie stawiam więc tezę o niedostatecznym
testowaniu co najmniej ośmiu graczy, którzy z po-
Liczby nie kłamią
Vilanova kilkakrotnie nie wykorzystywał limitu
zmian, który mu przysługiwał posyłając na boisko
jedynie dwóch zmienników. Tak było w wygranym
3:2 meczu ze Spartakiem Moskwa 19 września
ubiegłego roku, gdy na ławce mieliśmy m.in.
iago, Montoyę czy Bartrę, którzy nie dostali
szansy, a także w wielkim Gran Derbi zremiso-
Zestawmy więc urodzonego w 1980 roku Xaviego
Hernándeza z o jedenaście lat młodszym iago
Alcântarą, w którym wielu upatrywało jego
następcę. Generał zagrał w sumie w 48 spotkaniach dla pierwszej drużyny, spędzając na boisku
łącznie 3661 minut (85% możliwego czasu gry).
Z kolei starszy syn Mazinho rozegrał łącznie 36
meczów dla pierwszego zespołu, przebywając
w sumie 1609 minut na boisku (50% możliwego
czasu gry), a więc o 2052 mniej od mózgu
Barcelony, który od swojego debiutu w 1998 roku
reguluje tempo gry Blaugrany. Jak więc iago, nad
którym wszyscy rozpływali się po czerwcowych
Mistrzostwach Europy U-21, ma nauczyć się
maestrii od urodzonego w Terrasie Katalończyka,
wodzeniem mogli o wiele częściej odciążać swoich
starszych, bardziej uznanych, ogranych i także
zmęczonych kolegów. Vilanova zdał się na sprawdzony model, do którego dołączono jednego z najlepszych lewych obrońców świata urodzonego
w L'Hospitalet de Llobregat i nie pokusił się o bardziej odważne ruchy w momentach, gdy z po
wodzeniem mógł dawać szansę młodym, żądnym
gry wilczkom, które z wysokości ławki rezerwowych mogły do tej pory wpatrywać swoje oczy
w Messiego i spółkę. Tak się jednak nie działo,
ponieważ Tito swoim rozumowaniem, czy
prezentowaną taktyką, pokazał nie tyle brak
wanym 2:2 na Camp Nou, 7 października, kiedy na
ławce całe spotkanie przesiedzieli m.in. Bartra czy
Sergi Roberto. Oczywiście to tylko dwa przykłady,
o których można powiedzieć, iż należały do kategorii spotkań ważnych, co nie zmienia faktu, że
nawet na końcowe minuty Tito nie decydował się
wpuszczać wyżej wymienionych młodych zawodników. Brak zaufania wobec canteranos pokazują
twarde dane w postaci liczb, które czarno na
białym stanowią o stosunkowo ograniczonej
wierze w umiejętności absolwentów osławionej La
Masii.
skoro dostaje tak mało szans? Jestem przekonany
o tym, że Tito stosował niewłaściwe proporcje przy
wprowadzaniu iago i że właśnie przez te
praktyki posiadający także brazylijski paszport
zawodnik zaczął zastanawiać się nad opuszczeniem Camp Nou. W poniedziałek 15 lipca oficjalna
strona Dumy Katalonii potwierdziła transfer do
Bayernu Monachium za bagatela 25 milionów
euro i w ten sposób utalentowany pomocnik
został oddany za bezcen do ekipy mistrzów
Niemiec, ponieważ przy rozegraniu odpowiedniej
liczby meczów klauzula odstępnego za Alcântarę
mogła wynosić nawet 90 milionów euro! Tito
Flash BlogFCB Wrzesień 2013
brak oryginalności, co niedostateczną elastyczność, czy reagowanie na sytuacje boiskowe i olbrzymią bojaźń przy dokonywaniu zmian, w momentach, w których zwyczajnie mógł dać pograć
młodszym zawodnikom.
um, canteranos
czyli lęk przed
e pokazując, iż rządy sprawować będzie nowy-stary
ewolucję bez zbędnej rewolucji. Taką płynną zmianę
bardzo wyraźnie w sezonie 12/13 brakowało.
zwyczajnie pokpił sprawę i absolutnie nie
usprawiedliwia go fakt, iż brat Rafinhii był kontuzjowany od 29 września do 24 listopada, kiedy to
zmagał się z kontuzją kolana i nie mógł grać. Swoją
drogą
po
zakupie
Ibrahimovicia
czy
Czyhryńskiego, sprzedaż iago to kolejny
przykład na słabą politykę transferową klubu,
która kuleje od dawna.
PAWEŁ
WRÓBEL
Redaktor
naczelny
serwisu
Barca.pl
scowości Gavà zawodnik był na stałe włączony do
pierwszej drużyny i nie miał możliwości gry
w rezerwach. Brak rotacji w tej formacji odbił się
także na formie reprezentanta Canarinhos, który
momentami po prostu nie zachwycał.
Aby znaleźć kolejny przykład podobny do
poprzedniego nie trzeba daleko szukać. Naturalny
następca Daniego Alvesa, czyli Martin Montoya,
także nie miał zbyt wielu okazji, żeby się
zaprezentować z dobrej strony i już teraz wzbudza
zainteresowanie włoskiego Interu Mediolan czy
W formacji ataku oprócz niezawodnego Messiego,
który ma niepodważalną pozycję w zespole,
występowali w różnych konfiguracjach Tello,
Pedro, Villa i Alexis. Pierwszy zagrał w 34 spotkaniach na różnych frontach, spędzając na boisku
1641 minut i zdobył łącznie osiem goli (bramka co
205 minut). Drugi wystąpił w 45 meczach, notując
łącznie 3399 minut, podczas których trafiał do
siatki rywala 10-krotnie (gol co 340 minut). Trzeci
czy drużyn z Wysp Brytyjskich. Podstawowy brazylijski prawy obrońca Barcelony, który występował wcześniej w Sevilli, wystąpił w sumie w 47
meczach Blaugrany spędzając na boisku 3753
minut (89% możliwego czasu gry), podczas gdy
wyceniany na około dziesięć milionów euro
Martin, dostał od sztabu szkoleniowego 1684
minut w 24 spotkaniach (78% możliwego czasu
gry). Bezpośrednie procentowe porównanie obu
zawodników może okazać się jednak złudne,
ponieważ Montoya zagrał o 23 spotkania mniej od
Daniego Alvesa. To prawdziwa przepaść, jeśli
weźmiemy pod uwagę fakt, iż urodzony w miej-
z nich, a więc popularny El Guaje zagrał w 43
meczach, spędzając na placu gry 2261 minut i zdobył 16 goli (gol co 141 minut). Były snajper Valencii
odszedł z Barcelony do Atlético Madryt za
śmieszne 2,1 miliona euro (maksymalnie Barça
może otrzymać 5 milionów [przyp. red.]), gdzie ma
zastąpić Radamela Falcao. Już w pierwszym spotkaniu przeciwko Blaugranie w ramach
Superpucharu Hiszpanii, Villa przepięknym
strzałem pokonał Valdesa i z całą pewnością ten
gol dał mu olbrzymią satysfakcję, a Zubiego i spółkę skłonił do refleksji. Ostatni z całego kwartetu,
reprezentant Chile, zagrał aż w 46 meczach,
zbierając 2628 minut i aplikując rywalom 11
bramek (gol co 239 minut). Trzeba oddać
pochodzącemu z Tocopilli napastnikowi świetną
końcówkę sezonu, ale większość kampanii 12/13
podobnie jak cały, debiutancki dla kosztującego 26
mln euro gracza, sezon 11/12 był bardzo
przeciętny, żeby nie powiedzieć nieprzystający do
poziomu Dumy Katalonii.
Liczby całej trójki, poza najlepszym strzelcem
w historii reprezentacji Hiszpanii, którego w klubie
już nie ma, delikatnie mówiąc nie powalają… Dla
porównania wyceniany na 15 milionów euro
Deulofeu, dostał w sumie 66 minut w czterech
spotkaniach... czterokrotnie wchodząc z ławki
rezerwowych (!). W Segunda División, dla Barçy B
19-latek zdobył 18 goli, notując sześć asyst w 33
spotkaniach. Nowy szkoleniowiec Evertonu,
Roberto Martínez, potrafił dostrzec w Gerardzie
ogromny talent i tuż po wypożyczeniu go na rok
z Barcelony, namaścił na kluczowego zawodnika
popularnych e Toffees, powierzając mu cenny
numer 10, który zwykle zarezerwowany jest dla
najważniejszego zawodnika w danym zespole.
Ciężko jest polemizować z tymi danymi, które
w sposób jednoznaczny pokazują jak ogromną
niemoc strzelecką miał w minionym sezonie
chociażby Pedro. Oczywiście, sytuacja w formacji
ataku jest o tyle skomplikowana, że występuje w
niej kapitan reprezentacji Argentyny, który
zadziwia cały świat, spychając nieco w cień
kolegów, co ma się zmienić z przyjściem Neymara.
Fantastyczna dyspozycja Messiego nie zwalniała
jednak Vilanovy z obowiązku poszukiwania alternatyw chociażby w postaci młodziutkiego
Deulofeu, który wkrótce może stać się etatowym
reprezentantem La Furia Roja!
czytaj dalej
12
ARTYKUŁ
Słabo wyglądał także bilans Bartry (szesnaście
spotkań, osiem razy z ławki rezerwowych, łącznie
na boisku 805 minut), źle Sergi Roberto, który miał
balansować między pierwszą, a drugą drużyną
(pięć meczów, dwa razy z ławki rezerwowych,
łącznie na boisku 331 minut), a już katastrofalnie
przedstawiała się sytuacja Jonathana Dos Santosa
(sześć meczów, cztery razy z ławki rezerwowych,
łącznie na boisku 184 minuty). Jeśli dodać do tego
zero meczów dla pierwszej drużyny wytransferowanego do Stoke City Muniesy [na zasadzie
wolnego transferu – przyp. red.], który wrócił po
kontuzji zerwanych więzadeł krzyżowych pod
koniec stycznia bieżącego roku i rozegrał
jedenaście meczów dla ekipy Eusebio Sacristána,
spędzając na boisku 915 minut, a także jeden
mecz, a raczej 57 minut Rafinhii dla pierwszej
drużyny przeciwko Benfice Lizbona, kiedy
Barcelona zapewniła sobie awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów, to obraz jakichkolwiek zmian
jest co najmniej zatrważający. Tak na marginesie
należy wspomnieć, że młodszy syn Mazinho
rozegrał 36 spotkań dla Barçy B, spędzając na
boisku 3156 minut, podczas których zdobył
dziesięć goli i zaliczył osiem asyst. Jego osiągnięcia
doceniła bliska sercu całej rodziny do Nascimento
Celta Vigo, która zdecydowała się wypożyczyć
perspektywicznego zawodnika do końca kampanii
13/14. Wielkim zwolennikiem talentu brata iago
jest nowy trener Celty, Luis Enrique.
Oczywiście można przyklasnąć trenerowi pierwszej drużyny i określać je mianem stopniowej,
starannej i ostrożnej ‘zmiany warty’, ale wielu
z pewnością może zarzucić mu przywiązanie do
niektórych zawodników i wręcz, zaniedbywanie
talentów potencjalnych następców. Jako
ciekawostkę należy potraktować fakt, iż tylko
dwunastu zawodników pierwszej drużyny dostało
od Vilanovy szansę gry przez ponad 2000 minut
biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki kampanii
Flash BlogFCB Wrzesień 2013
Zmiana pokoleniowa to
naturalny proces, którego
zwyczajnie nie da się zastopować poprzez sprzedaż
największych talentów za miliony euro,
ponieważ w miarę upływu czasu i tak
trzeba będzie znaleźć następców pierwszego garnituru Blaugrany.
12/13. Byli to: Alexis, Cesc, Iniesta, Pedro, Piqué,
Mascherano, Alves, Xavi, Alba, Busquets, Valdés i
Messi. Bardzo łatwo jest ułożyć z tych zawodników
domyślną jedenastkę wybrańców Tito, który
dodatkowo, w odróżnieniu od Guardioli częściej
widział w niej miejsce dla Ceska. Mimo to były
kapitan Arsenalu ze względu na nieotrzymywanie
dostatecznego kredytu zaufania, nie pokazał
jeszcze pełni swoich umiejętności oraz możliwości,
co najprawdopodobniej zmieni się z przybyciem
Taty do Barcy.
Suwerenność decyzji trenera pierwszej drużyny
w każdym klubie, niezależnie od jego wielkości czy
klasy rozgrywkowej, w której występuje, powinna
być świętością. Z pewnością każdy szkoleniowiec
ma do dyspozycji grono doradców w postaci
sztabu szkoleniowego, który pomaga mu w podejmowaniu decyzji personalnych, aczkolwiek zawsze
ostatnie słowo należy do pierwszego trenera. Jeżeli
młodsi zawodnicy, którzy przejawiają olbrzymi
potencjał, a dodatkowo są wychowankami danego
klubu nie otrzymują dostatecznej ilości szans, to
naturalną koleją rzeczy jest to, iż dany zespół musi
się liczyć z ich odejściem. Pytanie czy oby na
pewno tędy prowadzi ta konkretna droga i czy
należy pozbywać się z łatwością zawodników,
którzy przez kilkanaście lat są kształtowani na
podobieństwo graczy pierwszej drużyny. Poprzez
chłonięcie filozofii danego klubu, młodzi adepci
sztuki piłkarskiej stają się jego częścią. To w połączeniu z olbrzymim talentem i umiejęt- nościami
indywidualnymi, może dać efekt w postaci kolejnych pokoleń wielkich zawodników. Moim
zdaniem drużyna z Camp Nou zwyczajnie nie
może zaniedbywać piłkarzy pokroju iago,
Montoi czy Deulofeu, kosztem zbytniej eksploatacji starszych graczy. Po pierwsze to bardzo
zły przykład dla młodziutkich graczy, którzy
dojrzewają w sekcjach m.in. w sekcjach Juvenil A
czy też B. Po wtóre, to wyraźny sygnał dla europejskich potentatów, iż na lekkomyślności sekretariatu
technicznego oraz/lub sztabu szkoleniowego
można skorzystać relatywnie niskim kosztem,
sprowadzając diamenty La Masii za grosze
i szlifując je już na własnym gruncie. Zmiana pokoleniowa to naturalny proces, którego zwyczajnie
nie da się zastopować poprzez sprzedaż
największych talentów za miliony euro, ponieważ
w miarę upływu czasu i tak trzeba będzie znaleźć
następców pierwszego garnituru Blaugrany.
Vilanova powinien był wyzbyć się zbędnej trwogi
przed canteranos i zbierać owoce ich polotu,
świeżości oraz radości w najczystszej postaci
reprezentowane przez ich zagrania i doskonalony
od lat styl. Miejmy nadzieję, że Gerardo Martino
będzie o wiele śmielej stawiał na wychowanków La
Masii, dając szansę choćby takim graczom jak
Dongou czy Bagnack na zastępowanie na przykład
Puyola, gdy ten wróci do pełni sił czy Alexisa, jeśli
Chilijczyk nadal będzie nieskuteczny.
PAWEŁ
WRÓBEL
Redaktor
naczelny
serwisu
Barca.pl
zwyczajnie pokpił sprawę i absolutnie nie
usprawiedliwia go fakt, iż brat Rafinhii był kontuzjowany od 29 września do 24 listopada, kiedy to
zmagał się z kontuzją kolana i nie mógł grać. Swoją
drogą
po
zakupie
Ibrahimovicia
czy
Czyhryńskiego, sprzedaż iago to kolejny
przykład na słabą politykę transferową klubu,
która kuleje od dawna.
scowości Gavà zawodnik był na stałe włączony do
pierwszej drużyny i nie miał możliwości gry
w rezerwach. Brak rotacji w tej formacji odbił się
także na formie reprezentanta Canarinhos, który
momentami po prostu nie zachwycał.
Aby znaleźć kolejny przykład podobny do
poprzedniego nie trzeba daleko szukać. Naturalny
następca Daniego Alvesa, czyli Martin Montoya,
także nie miał zbyt wielu okazji, żeby się
zaprezentować z dobrej strony i już teraz wzbudza
zainteresowanie włoskiego Interu Mediolan czy
W formacji ataku oprócz niezawodnego Messiego,
który ma niepodważalną pozycję w zespole,
występowali w różnych konfiguracjach Tello,
Pedro, Villa i Alexis. Pierwszy zagrał w 34 spotkaniach na różnych frontach, spędzając na boisku
1641 minut i zdobył łącznie osiem goli (bramka co
205 minut). Drugi wystąpił w 45 meczach, notując
łącznie 3399 minut, podczas których trafiał do
siatki rywala 10-krotnie (gol co 340 minut). Trzeci
czy drużyn z Wysp Brytyjskich. Podstawowy brazylijski prawy obrońca Barcelony, który występował wcześniej w Sevilli, wystąpił w sumie w 47
meczach Blaugrany spędzając na boisku 3753
minut (89% możliwego czasu gry), podczas gdy
wyceniany na około dziesięć milionów euro
Martin, dostał od sztabu szkoleniowego 1684
minut w 24 spotkaniach (78% możliwego czasu
gry). Bezpośrednie procentowe porównanie obu
zawodników może okazać się jednak złudne,
ponieważ Montoya zagrał o 23 spotkania mniej od
Daniego Alvesa. To prawdziwa przepaść, jeśli
weźmiemy pod uwagę fakt, iż urodzony w miej-
z nich, a więc popularny El Guaje zagrał w 43
meczach, spędzając na placu gry 2261 minut i zdobył 16 goli (gol co 141 minut). Były snajper Valencii
odszedł z Barcelony do Atlético Madryt za
śmieszne 2,1 miliona euro (maksymalnie Barça
może otrzymać 5 milionów [przyp. red.]), gdzie ma
zastąpić Radamela Falcao. Już w pierwszym spotkaniu przeciwko Blaugranie w ramach
Superpucharu Hiszpanii, Villa przepięknym
strzałem pokonał Valdesa i z całą pewnością ten
gol dał mu olbrzymią satysfakcję, a Zubiego i spółkę skłonił do refleksji. Ostatni z całego kwartetu,
reprezentant Chile, zagrał aż w 46 meczach,
zbierając 2628 minut i aplikując rywalom 11
bramek (gol co 239 minut). Trzeba oddać
pochodzącemu z Tocopilli napastnikowi świetną
końcówkę sezonu, ale większość kampanii 12/13
podobnie jak cały, debiutancki dla kosztującego 26
mln euro gracza, sezon 11/12 był bardzo
przeciętny, żeby nie powiedzieć nieprzystający do
poziomu Dumy Katalonii.
Liczby całej trójki, poza najlepszym strzelcem
w historii reprezentacji Hiszpanii, którego w klubie
już nie ma, delikatnie mówiąc nie powalają… Dla
porównania wyceniany na 15 milionów euro
Deulofeu, dostał w sumie 66 minut w czterech
spotkaniach... czterokrotnie wchodząc z ławki
rezerwowych (!). W Segunda División, dla Barçy B
19-latek zdobył 18 goli, notując sześć asyst w 33
spotkaniach. Nowy szkoleniowiec Evertonu,
Roberto Martínez, potrafił dostrzec w Gerardzie
ogromny talent i tuż po wypożyczeniu go na rok
z Barcelony, namaścił na kluczowego zawodnika
popularnych e Toffees, powierzając mu cenny
numer 10, który zwykle zarezerwowany jest dla
najważniejszego zawodnika w danym zespole.
Ciężko jest polemizować z tymi danymi, które
w sposób jednoznaczny pokazują jak ogromną
niemoc strzelecką miał w minionym sezonie
chociażby Pedro. Oczywiście, sytuacja w formacji
ataku jest o tyle skomplikowana, że występuje w
niej kapitan reprezentacji Argentyny, który
zadziwia cały świat, spychając nieco w cień
kolegów, co ma się zmienić z przyjściem Neymara.
Fantastyczna dyspozycja Messiego nie zwalniała
jednak Vilanovy z obowiązku poszukiwania alternatyw chociażby w postaci młodziutkiego
Deulofeu, który wkrótce może stać się etatowym
reprezentantem La Furia Roja!
czytaj dalej
14
ARTYKUŁ
DRAMATYCZNE LATO
Oj, co to było za okno w Hiszpanii! Plotek pełno,
jak zawsze, jednak o dziwo wiele z nich było
prawdziwych. Szkoda jedynie, że te o sprowadzeniu przez Barcelonę stopera okazały się nieprawdziwe.
W poprzednich edycjach Flasha mogliście znaleźć
zestawienie TOP 10 transferów danego miesiąca.
Wybaczcie, ale tym razem nie doważę się
wytypować tej najlepszej dziesiątki, ponieważ nie
chcę nikogo skrzywdzić. Tego lata było o wiele
więcej ciekawych ruchów transferowych, jednak
gdybym miał o każdym wspominać tak jak
ostatnio, to ten artykuł zająłby pewnie z 10 stron.
Tym razem postanowię krótko podsumować
ruchy wybranych klubów.
Pierwszy do rozliczenia idzie Real Madryt - klub,
który wydał najwięcej w tym okienku transferowym. Florentino Perez na wzmocnienie kadry
wydał 181,5 miliona euro, czyli o ok. 15 milionów
więcej niż Monaco i 65 milionów więcej niż
Manchester City. Większość tej kwoty to zakup
Garetha Bale'a z Tottenhamu Hotspur za cenę... no
właśnie, ile? RealMadridTV podało kwotę 91,2
miliona euro, jednak ja biorę liczby z Transfermartku, który podaje 100 milionów. Tak czy siak
wiemy jedno, tym ruchem Pan Perez wygrał
właśnie kolejną kadencję na fotelu prezydenta
klubu. Kolejnymi wzmocnieniami byli Asier
Illarramendi, Isco Alcorcon i Carvajal. Poza nimi
sięgnięto też do Castilli skąd wyciągnięto
Casemiro, Jese, Moratę i Nacho. Mimo wydania aż
Flash BlogFCB Wrzesień 2013
180 milionów euro Real jest pod kreską "zaledwie"
o 67 milionów. Stało się to za sprawą sprzedaży
Mesuta Oezila do Arsenalu (50 milionów euro),
Gonzalo Higuaina, Raula Albiola oraz Jose
Callejona do Napoli (kolejno 37, 12, 9,5 miliona
euro). Co więcej do klubowej kasy doszło 6
milionów za Pedro Leona.
Tym razem idziemy do Katalonii i zaglądamy na
kont bankowe oraz skład FC Barcelona. Tutaj tak
wesoło już nie jest. Na dobrą sprawę Barca
ściągnęła tylko jednego zawodnika. Ale za to
jakiego! Neymar pomału adaptuje się w europejskiej piłce i kibicom "Azulgrany" pozostaje tylko
czekać, aż będzie z Leo Messim niszczył każdego
przeciwnika. Do tego jeszcze trochę brakuje tak
samo jak brakuje środkowego obrońcy w składzie.
Drugim gotówkowym transferem był Bojan Krkić.
AS Roma dostała za niego 13 milionów euro.
Warto wspomnieć, że dwa lata temu klub z Włoch
zakupił Hiszpana za 12 milionów, lecz jeśli włoski
klub nie będzie chciał go zatrzymać, to po tym
okresie "Duma Katalonii" zmuszona będzie do
wykupienia go za 13 milionów euro i tak właśnie
się stało. Krkicia natychmiast jednak wypożyczono
do Ajaksu Amsterdam. Isaac Cuenca oraz Ibrahim
Afellay, którzy wrócili z wypożyczeń, zostali
włączeni do pierwszej ekipy. Do podstawowej "25"
doszedł Rafinha, Oier, Sergi Roberto oraz
Deulofeu. Ten pierwszy i ten ostatni wypożyczeni
zostali do kolejno Celty Vigo i Evertonu. Z wypożyczenia z Mallorki wrócił Fontas, lecz zaraz po
powrocie przeprowadził się do Vigo. Celta
zapłaciła za stopera milion euro. Poza tym
słoneczną Barceloną opuścił Eric Abidal, który
zamienił Katalonię na niemniej ciepłe Monte
Carlo. David Villa za, jak na razie, 2,1 miliona euro
przeszedł do zdobywcy Pucharu Króla, Atletico
Madryt.
Skoro wywołałem Atletico to do niego
przechodzimy. Nie wiem jak Waszym, ale moim
zdaniem "Rojiblancos" zostało hiszpańskim
królem, jeśli chodzi o transfery. Okno zaczęło się
dla nich nie najlepiej, bowiem za 60 milionów
sprzedano Falcao, ale nie ma tego złego, co by na
dobre nie wyszło. Później zakontraktowano
wolnego Demichelisa, czyli piłkarza zbędnego, ale
zakontraktowano go po to, aby go później
sprzedać za 5 milionów do City. Genialny ruch.
Poza tym za Pizziego, Micaela i Robles dostali 13
milionów euro. Dodając to wszystko, otrzymamy
78 milionów euro. Pieniądze przeogromne na
warunki tej ligi. Z tej kwoty wydano tylko 33
miliony, reszta poszła na redukcje zadłużenia oraz
na sprawy bieżace jak rachunki czy pensje. Za te 33
miliony przyszły takie nazwiska jak David Villa, Leo
Baptistao, Roberto Jimenez, Toby Alderwield
i Josuha Guilavogui. Co więcej, przedłużono
wypożyczenie ibouta Courtoisa. Kadra
naprawdę mocna, o wiele lepsza niż rok temu. Nie
udało się w zeszłej kampanii zaszkodzić dwóm
gigantom, ale teraz szanse nie wydają się być
mniejsze.
TOP 30 NAJDROZSZYCH
TRANSFERÓW LA LIGA
W LA LIGA
Na uznanie zasługuje również Sevilla. Zacznę może
od tego, że w tym roku przychody z transferów w
klubie z Andaluzji wyniosły 90,4 miliona euro, a na
wzmocnienia wydano niecałe 34 miliony co daje
nam ponad 56 milionów zysku. Unaia Emery'ego
opuściło dwóch kluczowych zawodników, Jesus
Navas i Alvaro Negredo, oraz jeden ważny, jeśli nie
bardzo ważny, Geoffrey Kondogbia. Wspomniani
dwaj Hiszpanie przenieśli się do Manchesteru City.
Z kolei Francuz wrócił do ojczyzny, gdzie bronił
będzie barw AS Monaco. Za te pieniądze na każdą
tę pozycję ściągnięto aż trzech następców! I tak za
Negredo kupiono Bakkę, Ruescu i Kevia Gameiro,
za Navasa Jairo, Vitolo i Czeryszew, a za Kondogbię
Mbię, Critofofo i Carrico.
tylu, bo 483 miliony euro straciły kluby Premier
League w tym oknie. Co ciekawe, kluby drugiej ligi
hiszpańskiej, Segundy Division, wydała na wzmocnienia 2,6 miliona euro, o 300 tysięcy euro więcej
niż kluby polskiej Ekstraklasy. Na transferach kluby
Segundy zyskały blisko 29 milionów, czyli ponad 3
razy więcej niż kluby z najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Niech te liczby, te statystyki
uświadomią nam na jakim poziomie jest piłka u
nas i w Hiszpanii.
Całkiem zgrabnie poruszał się też beniaminek
Prmiera Division, Villarreal. Do klubowej kasy
wpadło zaledwie 6 milionów euro za Cristiana
Zapatę. Za te właśnie pieniądze kupiono Gio dos
Santosa z Mallorki. Nie wiem, czy można już
mówić o jakiejkolwiek spłacie, ale z pewnością
Meksykanin był wart tej forsy. Pokazał to w pierwszych trzech meczach, gdzie po prostu swoimi
umiejętnościami wkręcał w ziemię rywali.Za 3,3
miliona euro ściągnięto Paulistę z Vitorii.
Zakontraktowano także Jonathana Pereirę. "Żółta
Łódź Podwodna" postanowiła też skorzystać z
wypożyczenia Courtoisa przez Atletico i dlatego
też wypożyczyła drugiego bramkarza stołecznej
ekipy, Sergio Asenjo.Za zaledwie 300 tys. euro
kupiono Aleksandara Panticia. Niecałe półtora
miliona kosztował Jeremy Perbet, a za 5 milionów
kupiono z Mallorki Tomasa Pinę. Trzeba przyznać,
że jak na ekipę, która dopiero co wyszła z Segundy,
są to nazwiska naprawdę ciekawe.
Na koniec jeszcze kilka ciekawostek, tudzież statystyk. La Liga zajęła trzecie miejsce pod względem
zysku z kwestii transferów. Na pierwszym miejscu
znajduje się brazylijska Serie A, która wypracowała
ponad 184 miliony euro zysku. Za nią Eredivisie z
blisko 111 milionami zysku. Primera Division
zyskała 103 miliony euro ze sprzedaży piłkarzy. Liga
hiszpańska jest jedyną, która wygenerowała ponad
0,5 miliarda przychodu w letnim okienku transferowym ze sprzedaży zawodników. Blisko właśnie
Dramatyczne Lato w La Liga
W 2013 ROKU
1. Bale
2. Falcao
3. Neymar
4. Ozil
5. Higuain
6. Isco
7. Soldado
8. Illaramendi
9. iago
10. Negredo
11. Jesús Navas
12. Kondogbia
13. Bojan Krkic
14. Medel
15. Raul Albiol
16. Barrada
17. Guliavogui
18. Callejon
19. Iago Aspas
20. Beñat
Etxebarria
21. Luis
Alberto
22. Pabon
23. Gameiro
24. Alderweierd
25. Tino Costa
26. Carlos
Bacca
27. Léo
Baptistão
28. Daniel
Carvajal
29. Cristian
Zapata
30. Pedro Leon
T-nham -> Real M. 100 mln euro
Atletico -> Monaco 60 mln euro
Santos -> Barcelona 57 mln euro
Real M. -> Arsenal
50 mln euro
Real M. -> Napoli
37 mln euro
Malaga -> Real M.
30 mln euro
Valencia -> T-nham 30 mln euro
Real Soc. -> Real M. 30 mln euro
Barcelona -> Bayern 25 mln euro
Sevilla -> M. City
25 mln euro
Sevilla -> M. City
20 mln euro
Sevilla -> Monaco
20 mln euro
Roma -> Barcelona
13 mln euro
Sevilla -> Cardiff
13 mln euro
Real M. -> Napoli
12 mln euro
Getafe -> Al Jazira
10 mln euro
Saint Et. -> Atletico 10 mln euro
Real M. -> Napoli
9.5 mln euro
Celta -> Liverpool
8.2 mln euro
Betis -> Bilbao
8 mln euro
Sevilla -> Liverpool
8 mln euro
M-rrey -> Valencia
8 mln euro
PSG -> Sevilla
Ajax -> Atletico
Valencia -> Spartak
7,5 mln euro
7 mln euro
FC Brugge -> Sevilla
7 mln euro
Rayo -> Atletico
7 mln euro
Bayer -> Real M.
6,5 mln euro
7 mln euro
Villarreal -> Milan
6 mln euro
Real M. -> Getafe
6 mln euro
Źródło:
Transfermarkt.pl
wzajemne docinanie
= rywalizacja
Twórca jednej z najprężniej rozwijających się satyrycznych fanpage’ów na
Facebooków opowiedział nam o kulisach swojej działalności, reakcjach fanów oraz
jego poglądach na sport i piłkę nożną. Dla niego rywalizacja to wzajemne
“klubowe” docinanie, choć podkreśla, iż brzydzi go negatywizmem oraz agresją,
płynącą z napięcia między kibicami Barcelony i Realu Madryt. Z twórcą profilu
Hala Dzieci, Maciejem Krawczykiem, rozmawiał Przemysław Kasiura.
Zaczyna się właśnie od słów typu: "Ty je***ny
ch*ju, odpier**l się od Realu, bo cię zapier**lę",
po czym ta sama osoba po gadce, którą
odbywamy, stwierdza: "Okej, w porządku z
ciebie facet, dzięki że pogadałeś".
W sumie to nie muszę pytać się Ciebie o pomysł i istotę fanpage'u Hala
Dzieci...?
Nie, nie... Pamiętam, że to określenie wpadło mi w oko między 2001 a 2003
rokiem. Wtedy bardzo popularne było mówienie "Hala Dzieci" na tego typu
fanów. To był już okres, w którym zaczął się robić w Internecie bałagan i był
ogólnie łatwiejszy dostęp do wszystkiego. I pamiętam, że już wtedy istniały tego
typu określenia. Cały czas to we mnie siedziało i właściwie pierwszy pomysł na
nazwę to było "Hala Dzieci", bo o nich to miało głównie być i staram się, aby cały
czas tak było.
Domyślam się, że prowadzenie takiego profilu musi generować pewne
reakcje. Z jakimi najciekawszymi się spotkałeś do tej pory? Piszą na
Facebooku, mejlowo, odwiedzają zamaskowani w domu...?
Z takich najśmieszniejszych rzeczy to jak widzę, że dostałem wiadomość od
jakiegoś dwunasto- czy trzynastolatka, który mówił, że mnie dojedzie (śmiech).
I czytam całą wiązankę jakiś niecenzuralnych tekstów. Wtedy rozwiązuję to
Flash BlogFCB Wrzesień 2013
w jeden i ten sam sposób, czyli wysyłam
odpowiedni paragraf na to i mówię, że
zgłaszam sprawę jeśli nie otrzymam przeprosin. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby mnie ktoś
nie przeprosił, bo Facebook bardzo
poważnie traktuje takie zgłoszenia. Wtedy
zaczynam dyskusję, bo mam akurat taki charakter, że jak coś robię, to chcę, żeby miało to
jakiś większy sens. I wiele z tych rozmów, jak
przeglądam sobie historię, zaczyna się
właśnie od słów typu: "Ty je***ny ch*ju,
odpier**l się od Realu, bo cię zapier**lę", po
czym ta sama osoba po gadce, którą
odbywamy, stwierdza: "Okej, w porządku
z ciebie facet, dzięki że pogadałeś". Ja po
prostu szukam metody kontaktu z ludźmi.
Oczywiście nie z każdym się da, bo niektórzy
jednak są mocno nastawieni negatywnie
i przez to mam ograniczone pole do dyskusji.
Ale z wieloma da się jednak dogadać. A od
fanów Barcelony dostaję same pochlebne
rzeczy, ale oczywiście zdarzą się tacy, którzy
pytają: "Po co prowokować?". Ja tego w ogóle
nie traktuję jako prowokację.
Ale właściwie to sławę zyskałeś dzięki
utworowi "Wina sędziego". W sumie nawet
ci normalni kibice Realu Madryt śmiali się
z tekstu, prawda?
Tak. Wiesz co, od początku miałem plan, aby
ten profil był w pełni multimedialny, czyli
filmiki, muzyka, teksty, zdjęcia. I nadarzyła się
okazja, kupiłem odpowiednie oprogramowanie, załatwiłem sprzęt i tak dalej.
Pomyślałem sobie - gdyby filmik pt. "Wina
Sędziego" miał 50 tysięcy odwiedzin po
miesiącu lub dwóch, to byłoby okej. Okazało
się, że następnego dnia od publikacji cel
został osiągnięty, co było dla mnie mocno
zaskakujące.
Teraz trochę bardziej chcę to rozwinąć, bo
właśnie próbujemy teraz rozkręcić portal dla
wszystkich klubów. Nie chcę na profilu "Hala
Dzieci" spamować niepotrzebnymi postami,
niepotrzebnymi postami, wolałbym, by ta
osobowość związana z napięciem katalońsko-kastylijskim została zatrzymana. Nie
chcę robić zamieszania, bo nie po to
zakładałem ten profil.
To zrozumiałe. A nie wydaje ci się, że kiedy
Twój profil uzyskał popularność, Twoje
posty stały się bardziej wyważone i mniej
kontrowersyjne?
Stały się. To jest kwestia odpowiedzialności.
Zobaczyłem jak duża grupa osób w niższym
przedziale wiekowym odwiedza mój profil i
nie oszukujmy się - wszystko kształtuje
naszą podświadomość. Kontakt z każdą
treścią kształtuje naszą podświadomość.
Dopóki kanał był dość niszowy i był utrzymywany bardziej w takim hardkorowym
stylu, było więcej "starszych" fanów, można
było sobie pozwolić na bardziej kontrowersyjne treści. Bo oni to rozumieli. Teraz nie
chcę w żaden sposób sprawiać, by ludzie
robili sobie krzywdę poprzez nabieranie
agresji w stosunku do sportu. Dla mnie
sport to przede wszystkim zabawa. Kiedyś
wyprowadzał mnie z równowagi, ale na
szczęście zmieniłem to nastawienie. Zawsze
patrzę na te dobre strony i doszukuję się
pozytywnych emocji.
To mnie trochę zaskoczyłeś, szczególnie
po tym jakie treści były do tej pory ukazywane. Można rzec, że często jedziesz "po
bandzie", szczególnie odnośnie fanów
Realu Madryt.
To miało mieć taki na początku charakter.
Nie przypuszczałem, że fanpage zyska taką
popularność. Początkowo w grupie fanów
byli moi znajomi, z tymi którymi się
śmiejemy. Większość z nich to byli kibice
Realu, bo właśnie z nimi prowadziłem
i prowadzę dyskusje bez zbędnego napinania się. W ten hardkorowy sposób
WYWIAD
rozmawiałem z nimi i oni mi się podobnym odwzajemniali, ale to doprowadzało nas do śmiechu. Na to trzeba
patrzeć z dystansem, a jest grono odbiorców, które
mogły tego nie zrozumieć.
Sądzisz, że ktoś mógł stworzyć analogiczny profil do
Twojego, np. "Visca Dzieci"? Aprobowałbyś powstanie takiej inicjatywy?
Szczerze mówiąc sam nawet bym taki portal założył,
tylko on byłby "suchy". Nie miałbym problemu z dogryzaniem „visca dzieciom”, natomiast o przy tworzeniu
treści o samej Barcelonie miałbym spory kłopot. Nie
sprawiałoby mi to po prostu przyjemności. Są wyjątki,
i niektóre tego typu rzeczy właśnie publikuję. Jeżeli to
miałby być profil skupiony tylko na kibicach, to nie ma
problemu. Czasami załamuję się czytając wypowiedzi
np. na tzw. "Fioletowej", ale także na stronach o Barcy.
A jak powstają już takie portale, o których wspomniałeś,
to są one tworzone przez napinaczy. Tam jest mnóstwo
negatywnych emocji, a mało zabawy, co nie przyciąga
odbiorców. Przyciąga napinaczy, ale na dłuższą metę
mało kto może żyć takim negatywizmem. Po drugie, to
wymaga dużo czasu. Regularne przygotowanie grafik,
nagrywanie piosenek. Potrzebny jest do tego sprzęt
i oprogramowanie.
Nawiązując - czy jest ktoś, kto Ci pomaga, czy
wszystko robisz sam?
Wszystko wykonuję od początku do końca samodzielnie. To jest w pełni mój projekt.
Komentujesz opinie użytkowników "Fioletowej",
a nie myślałeś o tym, by pod lupę wziąć redaktorów
tej strony, którzy często zdają się odpływać w swoich
dywagacjach podobnie jak jego czytelnicy?
To jest prawda i to jest najbardziej załamujące. To jest
brak odpowiedzialności osoby piszącej. Nie zdają sobie
sprawy z tego, że to oddziałuje na ludzką psychikę,
a następnie na późniejsze decyzje i po części życie
odbiorców. Dla nich liczy się liczba kliknięć. „Zróbmy
kontrowersję, będzie więcej wejść, zarobimy więcej na
reklamach”. Nie oszukujmy się - ten portal zarabia spore
pieniądze. Poza tym może swoje ego karmią tym, że ich
treść jest najpopularniejsza, zyskała najwięcej wejść i tak
dalej? Nie wiem, ale tak, czy siak - dla mnie to jest chore.
Gdy czytałem wypociny redaktora o pseudonimie El
Jarek, to właściwie odnosiłem wrażenie, że on pisze tak
szkodliwe rzeczy... Ja rozumiem, że można mieć swój
pogląd i nie krytykowałbym go za to, jakie ma poglądy.
Każdy może mieć swój. Ale szerzenie negatywnych
emocji i propagandy może być szkodliwe. Tego było
17
sporo i nie będę nawet przytaczał, bo po prostu nie
chciałbym czegoś przekręcić. Nie wiem, co to są za
ludzie. Czasem zastanawiam się, czy oni mają po 16 lat?
Czy kontaktowały się z Tobą jakieś polskie media
zajmujące się tematyką Barcelony w sprawie
współpracy, wywiadu itp.?
Pewnie gdzieś tak do 20stki maksymalnie, nie więcej.
Miałem różne kontakty i oferty, jak na przykład przygotowanie materiałów promocyjnych dla jakiś eventów,
pracy jako grafik... Ale takich stricte kontaktów od stron
o FC Barcelonie, oprócz was, nie dostałem.
O właśnie. I to mogłoby być odpowiedzią na twoje
pytanie, skąd to się bierze. Jak wyłapuję takie treści, to
staram się wrzucać. Ostatnio rzeczywiście przymykałem
na to oko i może powinienem bardziej zwrócić na to
uwagę.
BlogFCB w swoich felietonach starał się już niejednokrotnie wpłynąć na El Jarka, ale bezskutecznie.
Może właśnie Tobie udałoby się go "nawrócić", dzięki
swojemu fanpage'owi?
Słowo "nawrócić" jest tu dobrym słowem. Przydałoby
mu się takie pozytywne nawrócenie. Gdybym miał być
szczery, to moim zdaniem mój fanpage ogólnie mógłby
przyczynić się do zmiany nastawienia z tej negatywnej
napinki na zabawę. Wiem, że to dla wielu może okazać
się kontrowersyjne, ale ja w to głęboko wierzę i to się
powoli sprawdza. Często wchodzę na podobne,. głupie
fanpage, na przykład "Typowy Kibic Barcelony".
Niektóre memy są świetne i mnie to bawi, nie rusza w
sensie negatywnym i to jest super. Ale jak czytam
komentarze na przykład na mixgolu, to stwierdzam, że
nie ma sensu nadal tam wchodzić. Za dużo negatywizmu się nagromadziło i wierzę, że taką terapią
szokową można to zmienić. I widzę, że rzeczywiście tak
się dzieje. Ludzie „oswajają się” z faktem, że nie wszystko
jest takie, jakim oni chcieliby to widzieć. Że to tylko
sport i jego rolą jest poprawa nastroju, a nie jego
pogorszenie.
Uważałbyś się za "Mesjasza" pogodzenia fanów Realu
i Barcelony w Internecie?
Hmmm... Powiem tak: Jestem przeciwnikiem „godzenia
się” tych kibiców . Dlaczego? Bo sport to jest rywalizacja
i jakby El Clasico pozbawić rywalizacji, to zabralibyśmy
sobie 90% zabawy. Ale jestem propagatorem tego, żeby
kibice byli w stanie spotkać się w barze obok siebie,
nawet wrzucać sobie wzajemnie na te kluby z humorem
i pazurem, ale tylko wtedy, gdy obie strony to bawi. Gdy
nie, to wtedy pojawia się spięcie, agresja i tak dalej. Tego
już nie rozumiem.
Jestem też przeciwnikiem powszechnego głaskania się
i wymiany uprzejmości. Szanujmy Real, bo to jest wielki
klub, ale jest to jednocześnie największy rywal, więc nie
bójmy się docinać i polewać, gdy robi kretyństwa. Ja tak
postrzegam rywalizację. Taki propaguję styl kibicowania.
To jestem zaskoczony ponownie. A jak wygląda Twoja
wizja profilu "Hala Dzieci" na ten sezon?
Przede wszystkim wprowadziłem podsumowania po
kolejce. Nie oszukujmy się - dla większości fanów tabela
ligi hiszpańskiej nie ma znaczenia. Najważniejsze jest to
gdzie jest Barcelona, a gdzie jest Real. Wprowadziłem
wic tylko podział na punkty Realu i Barcelony, plus
strzelone oraz stracone bramki. Do tego wprowadziłem
statystyki porównawcze Messiego i Ronaldo, a od
następnej chcę dorzucić porównanie Neymara i Bale'a.
Dodatkowo będzie więcej regularności w zamieszczaniu
treści. I będę jednocześnie dużo działał odnośnie tego
nowego serwisu "ogólnego", bo na profilu "Hala Dzieci"
przebywają również kibice Chelsea, Bayernu i innych
europejskich klubów. Mówią, że zaglądają na fanpage
i jest to dla nich kupa śmiechu.
Mógłbyś zdradzić coś więcej odnośnie tego dużego
serwisu?
To będzie naprawdę duży serwis, który ruszy już
niedługo. Tak, jak tutaj polewam z Madrytu, śmiesznych
„kibiców” i treści zamieszczanych przez redakcję fioletowej, taki tam będę polewał z informacji serwowanych
przez główne media. Taki „Onet”, ale w stylu Hala Dzieci.
Wydarzenia ze świata, rozrywki i sportu, czyli „serwis
informacyjny” w stylu trolującym. Jeśli ja, jako odbiorca,
jestem karmiony „najważniejszymi informacjami”
mówiącymi o tym, że trwa proces matki Madzii, albo że
Obama ma nowego psa, to świadczy to o tym, że media
kreują chorych na głowę ludzi. Sorry, ale tak to
nazwijmy. To jest najważniejsza rzecz, która dzieje się
w Polsce i na świecie? Mam zamiar trollować medialną
rzeczywistość, pokazywać jakie treści są tworzone i jak
ludzie je odbierają. I gwarantuję, że będzie przy tym
mnóstwo śmiechu. Mamy niezły ubaw pisząc te
materiały, więc i czytelnik się pośmieje. Wszystko to
w pełni multimedialnie, dużo piosenek, grafik... Czyli
ogólnie wszystko to samo, co tutaj, tylko na dużo
większą skalę.
Z Maciejem Krawczykiem
rozmawiał Przemysław Kasiura
18
ARTYKUŁ
Flash BlogFCB Wrzesień 2013
EDGAR DAVIDS
ratunek dla Barcelony Franka Rijkaarda
G
dy przybywał do Barcelony niewielu zdawało sobie sprawę z tego jaki wpływ wywrze
na grę klubu. Zwłaszcza, że po raz pierwszy
koszulkę Dumy Katalonii założył na początku stycznia 2004 roku gdy Barca zajmowała 12 miejsce
w tabeli ze stratą 24 oczek do Realu Madryt.
Gdy zakładał okulary i wiązał sięgające ramion dredy,
momentalnie stawał się łowcą. Nie było dla niego straconych piłek, a już na pewno udawania. Piłka nożna to
dla niego synonim męskiego sportu, w którym odstawianie nogi nie przystoi żadnemu twardzielowi. Taki był
popularny „Pitbull”. Edgar Davids – brakująca cegiełka
taktyki Franka Rijkaarda – pierwszego ojca dominacji
Barcy z ostatnich lat.
największą gwiazdę Alessandro Del Piero niż próbowała
ściągać Holendra z powrotem. Ku zadowoleniu kibiców
Barcelony.
„Bliźniak” Ronaldinho
Davids nie czarował tak publiczności jak jeden z największych piłkarskich magików w dziejach. Nie uśmiechał się po każdej akcji. Nie strzelał niewiarygodnej
liczby bramek. Niemniej dodał grze Barcelony pasji,
agresji i skuteczności aż do bólu. Jako defensywny pomocnik wspomagał Cocu w odbiorze i w rozegraniu
Xaviego. Jako lewy pomocnik rewelacyjnie współpracował z Giovani Van Bronckhorstem. Jako ofensywny pomocnik znajdował się tuż za plecami Ronniego i Javiera
Savioli. Davids był wszędzie.
spędzili Xavi z Cocu, ale to Davids stał się trzecim muszkieterem, a nie Gerard, Gabri, Motta czy odchodzący
powoli na emeryturę Luis Enrique. Statystyk oszałamiających nie zanotował – zaledwie jeden gol i asysta nie
czynią z niego Boga, choć nie zawsze najcenniejsze jest
to, co widać gołym okiem.
Wybrał pieniądze
Pod koniec sezonu gdy było już jasne, że Barca awansuje do Ligi Mistrzów, wielu widzów Blaugrany chciało
stawiać Davidsowi pomnik. Tego samego pragnął sam
zawodnik – tyle, że pomnika finansowego. Holender
świadom swojej wartości zażądał gaży wyższej niż
miał Ronaldinho, Brazylijczyk otrzymywał wówczas
3,2 mln euro. Po długich negocjacjach były futbolista
Tonący Davidsa się chwyta
Xavi, Thiago Motta, Gabri, Gerard Lopez i przede
wszystkim Phillip Cocu tworzyli zamiennie drugą linię Barcelony. Drużyny próbującej długo utrzymywać
się przy piłce. Drużyny grającej efektywną i fizyczną
grę, gdzie Cocu czy Motta nigdy nie odstawiali nogi.
Ale czegoś zawsze brakowało... formy fizycznej, zdrowia, zadziorności. Barcelona grała nieregularnie, słabo, a czasem wręcz katastrofalnie jak podczas porażki
z Malagą 1:5 na początku grudnia 2003 roku. Rijkaard
nie potrafił znaleźć żadnej recepty na przybliżającą się
wielkimi krokami strefę spadkową, do której po rundzie jesiennej brakowało zaledwie siedmiu punktów.
Niezadowolenie kibiców z gry zespołu rosło z każdym
dniem, a katalońska prasa nawoływała do zwolnienia
Mistera. Joan Laporta pozostał jednak nieugięty. –
Rijkaard zostaje! Ma pełne wsparcie klubu – grzmiał
ówczesny prezes. Na ratunek tonącej Dumy Katalonii
ściągnięto z Juventusu Turyn holenderskiego internacjonała, zawodnika niepokornego i niedocenianego na
całym świecie. Urodzony w Surinamie piłkarz podpisał
6-miesięczny kontrakt z możliwością przedłużenia go
tuż po zakończeniu sezonu. Stara Dama tylko wypożyczyła Davidsa do Barcelony, lecz prędzej oddałaby swoją
Barçę ciągle nosze w sercu! Ze swojej strony
mogę tylko powiedzieć, że czas jaki spędziłem
w Barcelonie był najlepszym okresem w moim życiu
Od momentu przyjścia reprezentanta Pomarańczowych,
Barcelona zaczęła wygrywać mecz za meczem. Od
19 kolejki sezonu podopieczni Ryja rozpoczęli marsz
w górę tabeli by ostatecznie wylądować na drugim
miejscu notując 17 meczów pod rząd bez porażki. Ligę
wygrała Valencia z dorobkiem 77 punktów.
Davids w 18 meczach zagrał 1535 minut. Daje to średnio 85 minut na mecz. Znacznie więcej czasu na boisku
Edgar Davids - ratunek dla Barcelony Raajkarda
Ajaxu Amsterdam i Juventusu przystał na kontrofertę
z Interu Mediolan. Laporta oferował Holendrowi 3 mln
– żaden piłkarz nie mógł zarabiać więcej od Ronniego.
Natomiast Inter płacił 3,5 mln miesięcznie.
20
ARTYKUŁ
W 1999 roku Davids zaczął narzekać na kłopoty ze wzrokiem, które
uwidoczniły się przed przyjściem do Juventusu w 1997 roku. Lekarze
wykryli u niego jaskrę, lecz zapewnili iż wystarczy zaaplikować
odpowiednie leki hamujące rozwój choroby. Okazało się, że
medykamenty nie przyniosły oczekiwanych rezultatów i piłkarz
musiał poddać się zabiegowi. Od tego momentu Holender wybiegał na
boisko tylko i wyłącznie w okularach mających chronić go przed zbyt
ostrym światłem i przypadkowymi uderzeniami rywali.
Po kilku latach Davids w wielu wywiadach podkreślał
jak świetnie bawił się w Barcelonie. -- - Barçę ciągle nosze w sercu! Ze swojej strony mogę tylko powiedzieć, że
czas jaki spędziłem w Barcelonie był najlepszym okresem w moim życiu – często mawiał Pitbull. Nieoficjalnie
mówi się, że Edgar był skonfliktowany m.in. z Xavim, co
mogą potwierdzić słowa „Małego Generała” tuż po zakontraktowaniu Deco – następcy Davidsa. - Davids nas
nie potrzebował, a my razem z Deco nie sądzę byśmy
za nim tęsknili.
Z powodu ciężkiego charakteru Davids opuszczał kluby, w których grał w niesławie. Tak było w Juventusie,
Barcelonie, Interze czy Ajaxie. Szczególnie nieudana
okazała się przygoda z Nerazzurri, gdzie zagrał zaledwie w 14 meczach przesiadując na ławie zdecydowaną
większość meczów.
w porównaniu do reszty drużyn – Davids komplementował rok temu Barcę, która jest zupełnie inną drużyną
niż dekadę temu. Nie oznacza to jednak, że nie pozostał
w niej ani jeden ślad pomarańczowego Pitbulla. Deco
czy Yaya Toure pełnili na boisku podobne role co niegdyś lewonożny Davids. Jeden z większych ratowników
w najnowszych dziejach Barcy.
Półbóg z cienia
- Barcelona to nie jest normalna drużyna, to drużyna pełna mitologicznych bogów. Są na zupełnie innym poziomie
Piotr Bera
[email protected]
Bez
szał
Nowe trofeum zasiliło gablotę z pucharami na Camp Nou, tym razem jest to kolejny
Superpuchar Hiszpanii zdobyty dokładnie 28 sierpnia 2013 roku. To już jedenasty
Superpuchar wygrany przez FC Barcelonę, co stawia ją na pozycji bezwzględnego
lidera w klasyfikacji zwycięzców. Co ciekawe począwszy od roku 2009, przez trzy
lata z rządu Barca zdobywała to trofeum. W zeszłym roku Real Madryt zdołał je na
chwilę wyrwać, a teraz znów puchar powraca nad Morze Śródziemne.
u
22
ARTYKUŁ
się na murawie nowego, wakacyjnego nabytku Barcy:
Neymara. Sprowadzony z Santosu Brazylijczyk wszedł
na boisko w 58. minucie i już osiem minut później doprowadził do wyrównania. Jego pierwsze trafienie w meczu o stawkę w barwach Barcy okazało się decydującym
i dało Blaugranie pierwsze trofeum obecnego sezonu.
Neymar wszedł w spotkaniu, w którym nie wychodziło
zbyt wiele jego drużynie i pokazał co potrafi. To bardzo dobrze świadczy o młodym graczu, który nie bał
się wziąć odpowiedzialności na swoje barki. Wchodząc
z ławki podczas walki o krajowy Superpuchar strzelił
bardzo ważnego gola i już na początku swojej przygody
na Camp Nou wpisał się na karty historii klubu.
Tym razem Duma Katalonii walczyła w dwumeczu
z Atletico Madryt, które po pokonaniu lokalnego rywala, czyli Królewskich zatriumfowało w zeszłym sezonie
w Copa del Rey. Atletico z Blaugraną spotkało się w starciu o Superpuchar już po raz piąty w historii rozgrywek.
Tylko raz tę rywalizację wygrała ekipa ze stolicy, w 1985
roku. Co ciekawe Los Rojiblancos nigdy z nikim innym
nie walczyli o to trofeum, tylko z Barceloną.
Ekipie z Camp Nou wystarczyło zaledwie jedno trafienie
by wygrać rywalizację, a w całym dwumeczu widzowie
mogli zaobserwować tylko dwa gole, obydwa padły na
Vicente Calderón. Dla porównania w zeszłym roku, kiedy Azulgrana zmierzyła się z Realem Madryt padło 8
bramek (również był remis), dwa lata temu 9, a trzy lata
temu również 8. Ta statystyka oczywiście wszystkiego
nam nie pokaże, aczkolwiek już ona sama mówi jaki był
to dwumecz. Barca grająca poniżej swoich możliwości,
Atletico bardzo dobre w defensywie, do tego trochę
zmarnowanych okazji i niska skuteczność, tak można
by jednym zdaniem podsumować starcie.
Superpuchar to pierwsze trofeum Barcelony wywalczone pod wodzą nowego trenera, czyli Taty Gerardo
Martino. Trzeba oczywiście się z tego cieszyć, bo to
przecież dobre rozpoczęcie rozgrywek. Puchar na wejście jest korzystny dla klubu i jego formy psychicznej
u podnóża góry czekających ich w tym sezonie piłkarskich pojedynków. Zatem można powiedzieć, że
Argentyńczyk zalicza całkiem niezły start na ławce trenerskiej najlepszego klubu na świecie. Jego poprzednik
Flash BlogFCB Wrzesień 2013
na tym stanowisku, Tito Vilanova taki sam puchar przegrał w swoim debiucie, a wygrał później La Ligę i doszedł
do półfinału Ligi Mistrzów. Także miejmy nadzieję, że
jest to dobry znak i oby czekały nas wyniki przynajmniej
tak dobre jak te z Tito w poprzednim sezonie.
Rewanż w katalońskiej świątyni futbolu miał obfitować w bramki, Azulgrana miała ostatecznie pokazać,
że na kolejne takie trofeum zasługuje. Dodatkowo FC
Barcelona jest na własnym podwórku niemal niepokonana więc miliony kibiców w napięciu oczekiwało
na wspaniałe piłkarskie widowisko. Na udowodnienie,
że remis z Madrytu to tylko malutkie potknięcie i że
u siebie Barca dobitnie pokaże kto zabiera trofeum do
domu. Puchar miał zostać na Camp Nou i ostatecznie
został, aczkolwiek przebieg spotkania pozostawia dość
duży niedosyt, nie tak to miało wyglądać. Tylko rezultat
jest taki jaki miał być.
Pierwszy mecz w ramach Superpucharu odbył się 21
sierpnia na Vicente Calderón. Spotkanie to zakończyło
się remisem 1:1 i jak się później okazało wynik ten był
decydującym w całym starciu.
Mecz w Madrycie był w wykonaniu Barcelony bardzo
przeciętny, jakby Messiemu i spółce się zbytnio nie
chciało grać. Z kolei rywalom chciało się i to bardzo,
a szczególnie Villi, który chyba był zdeterminowany,
by pokazać klubowi z Katalonii co stracił, a właściwie
czego się pozbył niemal za darmo. No i Villa pokazał,
pokonując Valdesa już w 11 minucie spotkania. El
Guaje posłał piłkę do siatki z dużej odległości po dośrodkowaniu tureckiego pomocnika, Arda Turana.
Najskuteczniejszy zawodnik w historii reprezentacji
Hiszpanii pokazał na co go stać, udowodnił, że mimo
sympatii do kolegów zaprosił ich do stolicy z jednym
zamiarem – zdobycia pierwszego trofeum w barwach
Los Rojiblancos. Drużyna Diego Pablo Simeone postawiła rywalowi w pierwszym starciu wysoko poprzeczkę,
co doprowadziło do dużych problemów w skleceniu
akcji przez ekipę z Camp Nou. Messi zaliczył słaby występ, był w zasadzie niewidoczny na boisku. Z powodu drobnego urazu został zmieniony w przerwie przez
Cesca Fabregasa. Kluczowe okazało się pojawienie
Statystyki dwumeczu
1
Bramki
1
16
Strzały
17
5
Strzały celne
6
7
Rożne
3
24
Faule
47
76%
Posiadanie piłki
24%
6
Żółte kartki
7
0
Czerwone kartki
2
Na Camp Nou gra Blaugrany momentami była bardzo
nudna, ekipa Taty nie za bardzo miała pomysł na grę,
za to drużyna Simeone miała bardzo dobry pomysł jak
tą grę przeciwnikowi utrudnić. Na początku przeważała
Barcelona, ale Atletico też miało swoje przebłyski i dobre sytuacje. Przede wszystkim nowi klubowi koledzy
Villi wiedzieli jak się bronić i skutecznie psuć ofensywne
próby Dumy Katalonii. Początek drugiej połowy należał
do gości z Madrytu, którzy na kilka dobrych minut zamknęli Barcelonę na własnej połowie. Taka sztuka nie
udaje się wielu drużynom, także za to z pewnością należą się brawa dla zespołu ze stolicy. Z upływem czasu
widzowie coraz mniej mogli zobaczyć płynnej gry, w zamian za bezmiar fauli i przykładów niesportowego zachowania. Podczas meczu na Camp Nou arbiter pokazał aż siedem żółtych i dwie czerwone kartki. Gościom
nerwy zaczęły puszczać szczególnie w ostatnich minutach rywalizacji. Najpierw sędzia wyrzucił z boiska
Filipe Luisa. Obrońcy Atletico dostało się za kilkukrotne zaatakowanie biegnącego bez piłki Daniego Alvesa,
wszystko podczas jednej zaledwie akcji. Dodatkowo już
w doliczonym czasie gry nerwy puściły siedzącemu już
wtedy na ławce Arda Turanowi, który obejrzał drugi
czerwony kartonik pokazany podczas tego spotkania.
Nie można zapomnieć również o innej, tym razem mało
przyjemniej dla Cules części widowiska. W 89. minucie
Messi zmarnował rzut karny podyktowany za faul na
Pedro. Także Leo z pewnością nie będzie tego meczu
wspominać zbyt dobrze. Argentyńczyk był bardzo często faulowany i nim zdołał się rozpędzić z piłką wyrastał
przed nim defensor drużyny przeciwnej, który powalał
go na ziemię. Podczas meczu komentator stwierdził, że
to nie jest ten sam Messi, ponieważ wcześniej nikt nie
mógł go dogonić, żeby go sfaulować, a teraz jest zatrzymywany niemal co akcję. Trzeba przyznać, że w tym
rewanżu nie był to ten stary dobry chłopak z Rosario,
który czaruje grą. Od kilku meczów brakuje TEGO
Messiego, także miejmy nadzieję, że szybko powróci.
Neymar z kolei również nie zaliczył spektakularnych
zawodów tamtego wieczora. Brazylijczyk częściej leżał
na boisku niż biegał z piłką. Nie można powiedzieć, że
był to jego mecz strasznie słaby, aczkolwiek miał problemy z przyczepnością oraz z madryckimi obrońcami.
Zawodnikiem meczu w szeregach Blaugrany można
wskazać Valdesa, co się często nie zdarza. Fakt iż ekipę
Martino uratowały dobre interwencje bramkarza już
sam mówi o starciu i jego poziomie, jeśli chodzi o ofensywę Barcelony.
Kataloński Sport określił sposób zdobycia przez
Barcelonę Superpucharu mianem: „más agónica”. To
fakt, że został on wywalczony w cierpieniu i zrodzony
w boleściach jak nigdy. W podsumowaniu Sportu pojawia się również stwierdzenie „o mały włos”. Tu zgodzić
się trzeba, że pasuje ono do wielu sytuacji, jakie nie tylko w rewanżu, ale w całym dwumeczu miały miejsce.
O mały włos a mogło być o bramkę więcej, o mały włos
uniknęliśmy porażki, mało również zabrakło by Messi
zdobył gola, chociażby z rzutu karnego. Jednakże tak
to już w piłce jest, że liczy się tylko to co na 100%.
Tylko wykorzystane sytuacje, strzelone gole, tylko one
mają wpływ na końcowy rezultat, one mają znaczenie,
szczególnie w meczu o trofeum. Za jakiś czas nikt już
nie będzie pamiętał ile dobrych okazji miała która drużyna i kto czego nie wykorzystał. Większość będzie za
to pamiętać końcowy rezultat przez długi czas.
Diego Simeone powiedział, że jest dumny ze swoich
podopiecznych. Trzeba mu przyznać rację. Mimo, iż
Atletico nie wyjechało z Barcelony z pucharem zasługuje na szacunek i podziw za grę. Dobrze, że jest to
ekipa, która nadal jest groźna. Oby w tym sezonie również potrafiła namącić chociaż troszkę w tabeli Primera
Division.
Szkoda, że drużyna prowadzona przez Tatę Martino nie
potrafiła Superpucharu przypieczętować zwycięstwem,
po remisie pozostaje niedosyt, to fakt. Nie było to piękny i spektakularny triumf, nie było dramaturgii jak chociażby w Superpucharze Europy rozegranym kilka dni
temu. Nie było goli w ostatnich sekundach, dogrywki
i karnych. Ale grunt, że Barca ten puchar zdobyła, że
Neymar strzelił ważnego gola, że Tata ma pierwsze trofeum na dobry start. Oczywiście to nie jego zasługa,
ale przypisane jest jemu. Oby w gablocie pojawiło się
jeszcze wiele ważniejszych pucharów zdobytych przez
FC Barcelonę pod wodzą Taty. Do zdobycia jest wiele,
jednak trzeba pamiętać, że do stracenia także.
Ewelina Kwit
[email protected]
Bez szału, ale ważne, że Superpuchar wraca do Barcelony
24
FELIETON
BARCELONA
Gdy przychodził, a właściwie powracał z Arsenalu,
gdzie jego talent został oszlifowany i po raz pierwszy
w swojej karierze dostał szanse wypłynięcia na głębokie
wody, głosy zachwytu mieszały się z głosami dezaprobaty. Niewątpliwy wpływ na podział opinii miała cena
Fabregasa oraz kwestia nadmiaru pomocników, która
sprawiała, że Cesc kosztując 29mln euro + 5 dodatkowych zawartych w bonusach, mógł wielokrotnie znaleźć miejsce jedynie na ławce rezerwowych.
Jako, że materiału było ponad stan, Guardiola musiał
znaleźć Fabregasowi miejsce na boisku, a że Xavi nie
śpieszył się na emeryturę, pozycja młodego Hiszpana
musiała zostać dostosowana nie do jego talentów, lecz
do stanu rzeczy. Xavi, Iniesta, Fabregas, Thiago - usatysfakcjonowanie wszystkich wymagałoby stworzenia
dwóch jedenastek rozgrywających jednocześnie mecze
w La Liga. Jako że na ten pomysł zarząd niekoniecznie
byłby przychylny, Fabs posyłany był na pozycję skrzydłowego oraz zawieszonego napastnika.
Eksperymenty dawały większe lub mniejsze efekty. Sam
zawodnik nie notował cudownych zdobyczy bramkowych, lecz od czasu do czasu lub nawet częściej dokładał znaczącą ilość asyst, która zamykała usta przeciwnikom tego transferu.
Daleko Ceskowi było do liderowania, nie był postacią
kluczową stawiającą pieczęć na podaniach otwierających drogę do bramki. Pałeczkę dyrygenta dzierżył Xavi
na zmianę z Iniestą. Sytuacja zmusiła byłego kapitana
Arsenalu do pozostania w drugim szeregu, grzecznie
i cierpliwie czekając na swój czas.
Fabregas to piłkarz bardzo zdolny, kreatywny i na swój
sposób uniwersalny, biorąc pod uwagę jego zdolności
do gry w linii pomocy, jednak jego zalety są maksymalnie
Flash BlogFCB Wrzesień 2013
zminimalizowane, gdy wystawiany był na
skrzydłach. Tam potrzebna jest szybkość,
przyśpieszenie, a tych cech Fabregas niestety nie posiada. Jego obecność na flankach była
skazana nie tyle na niepowodzenie w kontekście gry
zespołu, co na zminimalizowanie jego użyteczności dla
drużyny.
Po transferze Neymara, który powinien w znaczący sposób wspierać Messiego, wybranie głównych postaci wydaje się oczywiste i proste. Właśnie młody Brazylijczyk
i Leo noszą na swoich barkach największą presję
i oczekiwania kibiców. Oni też są pierwszym wyborem
w momencie wskazania gwiazd drużyny. Dla nas jednak wybór także jest oczywisty, lecz pomimo łatwości
wskazania piłkarza kierujemy nasze wskazanie właśnie
na 26-letniego pomocnika - Ceska Fabregasa.
Messi i Neymar to dwa niewyobrażalne działa, które
powinny zmieść z powierzchni boiska każdego rywala,
jednak nawet największa artyleria nie zadziała, gdy nie
otrzyma odpowiednio przygotowanej amunicji. Bicie
głową w mur znamy doskonale, bezproduktywne wymienianie piłek przez Barcelonę mieliśmy już okazję podziwiać wielokrotnie. Lekiem na całe zło nie jest Messi
i Neymar. Oni mają olbrzymią moc, jednak nie można
zniszczyć rywala grając we dwójkę. Piłkarzem, którego
Wcześniej, za czasów Guardioli
i Vilanovy, Fabregasowi bardzo często
brakowało tych „jaj”, co można było
usprawiedliwić ustawianiem go na
nieodpowiedniej pozycji.
w FabreGazie
obarczam odpowiedzialnością za odpowiednie dzielenie piłkami i dyrygowanie akcjami jest właśnie Fabregas.
Pozycja środkowego pomocnika jest dla niego naturalnym miejscem i obszarem boiska, na którym jego atuty,
możliwości, profil piłkarski zostaje wykorzystany w sposób optymalny.
Dokładnie tak dzieje się od momentu, gdy Gerardo
Martino rozpoczął pracę w Barcelonie. Wcześniej, za
czasów Guardioli i Vilanovy, Fabregasowi bardzo często brakowało tych „jaj”, co można było usprawiedliwić
ustawianiem go na nieodpowiedniej pozycji. W poprzednim sezonie jego forma znacząco wzrosła od
dramatycznego meczu z Sevillą. Strzelenie dwóch goli
oraz „aktorstwo” przy faulu Medela (po którym obejrzał czerwoną kartkę) spowodowały wzrost poczucia
pewności siebie u Hiszpana. Mogłoby to sugerować,
iż piłkarz nie do końca wierzył w swoje umiejętności,
dodatkowo grając na nieodpowiedniej pozycji. Teraz
wygląda to zupełnie inaczej. Tak, jakby Gerardo Martino
spytał się Fabregasa:
- Francesc, masz jeszcze w domu swoje książki i zeszyty
z pracy w Londynie?
- No mam, trenerze. A co?
- Znajdź je i przypomnij sobie dokładnie jak kazał Ci grać
Wenger. Przyda się!
jak co, ale transfer Thiago do Bayernu za miliony wcale
nie musiał być uznany za nieudany transfer Barcelony.
Okazuje się, że zarząd lub (wtedy jeszcze) Vilanova widzieli Fabregasa, a nie Thiago w roli następcy Xaviego
Hernandeza. A gra o to następstwo toczy się już na
naszych oczach, a znamiennym sygnałem zmian było
odsunięcie „Generała” od składu na mecz z Valencią.
O ile Xavi cechuje się od relatywnie niedawna powolnym rozpędzaniem akcji poprzez granie wszerz boiska,
o tyle Fabregas w swoim stylu jest bezkompromisowy
i często decyduje się na zagrania wertykalne, co nadaje akcjom Barcelony szybkość i umożliwia wystrzelenie
rozpędzonych armat - Messiego czy Neymara. Szansa
na zdobycie gola przez Leo zdecydowanie wzrasta, gdy
dostanie podanie od Fabregasa na 30 metrze przed
bramką rywala, aniżeli od Xaviego z niemalże środka
boiska.
Barcelona cierpi na chorobę utraty balansu pomiędzy
atakiem i obroną. Proporcje w życiu są istotne. Tak jak
i szczęścia nie ma bez cierpienia, tak samo atak bez
obrony jest trudny do efektywnego wyegzekwowania.
Lekarstwem na problemy Barcelony jest Cesc Fabregas
wsparty Messim i Neymarem, a nie odwrotnie.
Do tego mogły dojść odpowiednie metody motywacji, zwiększenia poczucia własnej wartości i voilà! Co
Barcelona na FabreGazie
Paweł Szczudło
[email protected]
Przemysław Kasiura
[email protected]
26
ARTYKUŁ
Nie za trudno
Nie za nudno
Już wiemy, z kim zmierzy się Barcelona w tym sezonie Ligi Mistrzów. W grupie H zagra wraz
z AC Milanem, Ajaxem Amsterdam i Celtikiem Glasgow - drużynami z różnych półek, zapewne porównywalnie gotowych uprzykrzyć Blaugranie życie. Barca miała do czynienia
z dwoma z tych klubów stosunkowo niedawno, z tym trzecim już nie tak ostatnio. Będzie
więc ciekawie, ciężko, a może „znów to samo”?
Z ekipą z Mediolanu Barcelona zmierzyła się ostatni raz
na wiosnę w jednej ósmej finału Ligi Mistrzów. Trudno
o tym zapomnieć, bo przegranym meczu na San Siro
Duma Katalonii sprezentowała nam wyjątkową remontadę. W grupie natomiast obie drużyny grały razem
ostatni raz w sezonie 2011/12, a później w 1/8 finału,
wówczas w pierwszej fazie rozgrywek bywało różnie, ale
później Azugralana wyeliminowała Rossonerich z walki
o puchar Champions League. Biorąc pod uwagę wyniki właśnie tych spotkań widzimy, że Barca wychodziła
z nich zwycięsko, jednak wygrać nie było zadaniem prostym. Najbliższe przykłady – wymieniony wyżej dwumecz i pierwsze spotkanie dwa sezony temu w fazie
grupowej – wtedy Milan wyszedł na prowadzenie po
1. minucie.
AC Milan będzie więc bezsprzecznie tym najsilniejszym
rywalem Barcelony. Drużyna z Mediolanu triumfowała
w Lidze Mistrzów siedmiokrotnie. Ostatni raz w sezonie
2006/07, a do finału dotarła łącznie jedenaście razy. Co
prawda, w fazie grupowej w ostatnich latach Milan gubi
się gdzieś po 1/8 czy 1/4 finału, ale nie tym powinniśmy
się kierować, zanim do tej 1/8 sami nie awansujemy. Jeśli
chodzi o fazę grupową, gracze z Mediolanu jak najbardziej dają sobie radę. W rozgrywkach krajowych także
ma się czym pochwalić, m. in. mistrzem Włoch zostali
18 razy, a Coppa Italia wygrali 5 razy.
Ajax Amsterdam natomiast jest klubem, który
w Champions League triumfował cztery razy, lecz ostatni bardzo dawno temu. W Eredivisie są jednak liderami
od lat. Wobec tego, z jednej strony Barcelona nie musi
startować z najmocniejszym składem na mecz z mistrzami Holandii, z drugiej natomiast będzie musiała
Flash BlogFCB Wrzesień 2013
zachować czujność, by uniknąć niepotrzebnych niespodzianek, których przecież nie możemy wykluczyć.
Z Celtikiem Glasgow Blaugrana mierzyła się raptem rok
temu, także w fazie grupowej. Wówczas zobaczyliśmy
dwa osobliwe spotkania i wyrównaną walkę pomiędzy
klubami, które pochodzą, jak to już określiłam wcześniej,
z różnych półek. Pomimo tego oglądaliśmy dzielnych
i zmotywowanych Szkotów, których nie paraliżował
widok piłkarzy z Katalonii. Fakt, iż w porównaniu z pozostałymi dwoma przeciwnikami Barcelony z grupy H
czysto teoretycznie to ich nazwiemy tymi najsłabszymi.
Osobiście jednak sądzę, że pomimo braku tak pokaźnego dorobku pucharowego, jak AC Milan czy Azugrana,
są w stanie zagrać z nimi „z twarzą”. Najlepiej pamiętam
ofiarną i godną podziwu grę bramkarza Celtiku, Frasera
Forstera. Te dwa spotkania pomiędzy mistrzami Szkocji
a Barceloną były świetnym pokazem jego umiejętności,
a wiadomo, że z Katalończykami trzeba było dwoić się
i troić, by skutecznie bronić swojej bramki. Forster robił
to perfekcyjnie.
Patrząc „z góry” na wyniki losowania grup Ligi Mistrzów,
ciężko mi powiedzieć, czy Barcy trafiła się wymagająca,
czy, kolokwialnie mówiąc, znośna grupa. Jako optymistka chętnie zwracam uwagę na to, iż najsilniejszy rywal
Barcy – AC Milan, w ostatnim czasie był do pokonania, jednak po ciężkiej przeprawie. Uważam, że tym
razem także nie będzie z górki i jak dla mnie, co nie
jest za bardzo niespodzianką, będzie to jeden z dwóch
klubów, które awansują do fazy pucharowej. Meczom
z Celtikiem Glasgow, moim zdaniem, warto poświęcić
Drużyna z Mediolanu triumfowała w Lidze
Mistrzów siedmiokrotnie. Ostatni raz w sezonie 2006/07, a do finału dotarła łącznie
jedenaście razy.
jak w sam raz
Ajax Amsterdam natomiast jest klubem, który
w Champions League triumfował cztery razy,
lecz ostatni bardzo dawno temu. W Eredivisie są
jednak liderami od lat
więcej uwagi, by obyć się bez takich niespodzianek,
jak na przykład zeszłoroczna porażka ze Szkotami.
Nie zagroziła ona zbytnio Blaugranie, lecz nie należy
być przesadnie hojnym. Nie ma po co. Zostaje jeszcze
Ajax Amsterdam. Ostatnio Duma Katalonii nie grała
z Ajaxem wybitnie często w rozgrywkach międzynarodowych, a sami Holendrzy radzą sobie w nich dość
przeciętnie. Wiadomo, nie należy tego faktu „nadużywać”, choć w gruncie rzeczy myślę, że obawiać się nie
również trzeba.
Być może to dobrze, że Barcelonie nie trafiła się łatwiejsza grupa. Po pierwsze dlatego, że, szczerze powiedziawszy, przeciwnicy Barcy to nie sami „killerzy” - nie można
narzekać, że będzie nadzwyczajnie trudno awansować
do 1/8 finału. Po drugie dlatego, iż stare przysłowie
mówi, że z łatwych grup wychodzi się najtrudniej, no
i oczywiście cieszy to, że jednocześnie będzie na co
popatrzeć. Jeżeli jednak nie, bo szczęśliwie okaże się,
że Barca miała wystarczająco dużo sił na sukcesywne
wygrywanie, to może i ucierpi widowisko piłkarskie, ale
będziemy dumni z naszej drużyny.
Podsumowując, przypuszczam, że czeka nas fajna jesień.
Myśląc o grupie H, nasuwa mi się stwierdzenie, iż jest ona
w sam raz i mam nadzieję, że taka się okaże. Oczywiście
wiadomo, czego oczekują kibice FC Barcelony, ale to dobrze, jeśli dopadnie nas czasem dreszcz emocji, bo przecież nie tylko Katalończycy chcą wygrywać, a emocjonujące mecze chyba każdy z nas lubi oglądać. Osobiście
będę twardo trzymać się zasady, że lepiej nie machać
przedwcześnie ręką na żadnego przeciwnika, ale bez
skrajności, wiedzieć, kiedy trzeba grać na sto procent,
a kiedy tylko można. To właśnie, w mojej opinii, charakteryzuje grupę Barcy. Bezpośrednio mówiąc, stanie
ona naprzeciw drużynie świetnej, lepszej i gorszej, ale
w pełni gotowej zaskakiwać.
Nie za trudno, nie za łatwo, jest w sam raz
Mary Kowalik
[email protected]
28
FELIETON
Odrodz enie
Daniego
Alvesa
Chyba każdy widział, że dwa ostatnie sezony (za Pepa
i Tito), były w wykonaniu Barcelony gorsze, żeby nie powiedzieć słabe, bo przecież od takiej ekipy jak Blaugrana
wymaga się znacznie więcej niż niemiłosierne obijanie
średniaków i ogórków ligowych. Długo zastanawiałem się co tak naprawdę spowodowało, taką obniżkę
lotów ekipy Guardioli, a później Vilanovy. Bo przecież
nie możliwym wydaje się, żeby jeden czy drugi trener
powiedział: “Chłopaki, kończymy z pressingiem”. To nie
miałoby sensu, w końcu to była właśnie najsilniejsza
broń drużyny, która wygrała kiedyś tryplet.
Dodatkowo znikła gdzieś w otchłani wymiana pozycji,
która powodowała, że rywale głupieli. Messi o stracie
piłki nie biegnie już za nią jak szalony, tylko staje z nadzieją, że Busquets, albo stoperzy odbiorą ją rywali.
No i jest jeszcze defensywa. Poza lewą stroną, która jest
dobrze obsadzona Albą i Adriano. Gerard Pique i jego
gra jest sinusoidą, a to na najwyższym poziomie nie ma
prawa się zdarzać. Mascherano nie jest nominalnym
stoperem, mimo wszystko (poza ostatnim sezonem,
kiedy niefortunnie co i raz pakował piłkę do własnej
bramki) gra dobrze. Jednak Szefunio nie jest liderem
defensywy. Nie potrafi krzyknąć na Pique, albo Bartrę.
Flash BlogFCB Wrzesień 2013
Tutaj widać jak bardzo brakuje nam Puyola w defensywie. Jednak największy regres zanotował Dani Alves.
Brazylijczyk w pierwszych trzech sezonach był postacią wiodącą i niezwykle kluczową w układance Pepa
Guardioli. Po pierwsze dlatego, że potrafił i chciał biegać od pierwszej do ostatniej minuty spod jednego pola
karnego pod drugie. Po drugie, dlatego, że przy defensywnie usposobionym Abidalu stanowił niesamowite
wzmocnienie w ofensywnych poczynaniach swoich
kolegów z ataku. Brazylijczyk przez długi czas uważany
był za najlepszego piłkarza na swojej pozycji. Nikt bowiem nie dysponował tak dobrym dośrodkowaniem
jak właśnie Dani Alves. Kilka bramek w sezonie jak na
obrońcę, też wyglądało dobrze. Później coś się zmieniło.
Dużo osób mówi, że to przez wiek, że Brazylijczyk nie
będzie już sobą. Na pewno lata robią swoje, ale to nie
one były w tym przypadku najważniejsze, a taktyka.
Pep postanowił zmienić odwieczne 4-3-3 na 3-4-3. Już
samo to przyprawiało o mieszane uczucia, bo przecież
to poprzednie ustawienie dało nam mnóstwo tytułów.
Z resztą kilka drużyn próbowało już grać w XXI wieku trójką defensorów i bardzo szybko okazywało się,
że to zły pomysł. U Pep 3-4-3 było tak naprawdę tylko
na papierze. tak naprawdę graliśmy tylko... DWÓJKĄ
obrońców, bo Alves był ustawiony jak niegdyś Cafu
w barwach Brazylii, czyli jako cofnięty skrzydłowy. Stąd
też duża liczba straconych goli.
Dodatkowo Daniemu ta pozycja zupełnie nie odpowiadała. Nie nadążał za rywalami, nie wiedział jak się ustawiać, w ogóle mało wiedział i mało robił. Efekty przyszły prawie natychmiast. Alves przestał strzelać gole,
a dośrodkowania posyłał na wysokości drugiego piętra.
Wszyscy skreślili Daniego ja z resztą też.
tak jak powinien piłkarz Barcelony?”. Cóż, jest kilka powodów. Najważniejszym jest ten, że Alvesowi kończy
się kontrakt w 2015 roku. Przyszłe lato będzie ostatnim,
w którym będzie można zarobić na prawym obrońcy.
Dodatkowo, Dani niemiłosiernie blokuje skład innym
piłkarzom. A przecież Adriano potrafi dać dużo więcej, niektórych meczach, choćby swoim wspaniałym
uderzeniem z dystansu. Jest jeszcze wyżej wspomniany
Martin Montoya, który też musi “zbierać” minuty, by
nabierać niezbędnego doświadczenia.
Jednak on nie powiedział ostatniego słowa. Być może
to Tata zmienił coś w stylu grania prawego obrońcy, bo
widać wyraźny progres. Nie jest to ten sam zawodnik co
kilka lat temu, ale znów potrafi dać z siebie bardzo dużo
tak w obronie jak i ataku. Odrodzenie Alvesa? Być może.
Marzy mi się, żeby to był sezon, który będzie kwintesencją i wspaniałym uwiecznieniem kariery naszego nowego nr “22”, a zarazem jego ostatni jako podstawowego
zawodnika. Czas już ustąpić miejsca Montoyi, ale czemu nie zrobić tego w wielkim stylu?
jakby tego było mało Barcelona przy operacji “żałośnie
niski transfer Davida Villi”, zapewniła sobie prawo pierwokupu dwóch perełek z Atletico Madryt w tym też
prawego obrońcy. Czas Alvesa wielkimi krokami zbliża
się do końca, czy to się nam podoba czy nie. Nawet
nasza niechęć do Rosella nie może zasłonić nam oczu.
Brazylijczyk najprawdopodobniej zakończy swoją piękną przygodę z Blaugraną w wakacje 2014 roku. Czy szkoda? Na pewno, bo Alves jest maskotką klubu. Utrzymuje
wspaniałą atmosferę w szatni, ale wszystko się kiedyś
kończy.
Zadacie sobie pewnie pytanie: “Dlaczego teraz?
Dlaczego w chwili kiedy się ogarnął i kiedy zaczął grać
Odrodzenie Daniego Alvesa
Adam Fattah
[email protected]
30
FELIETON
Czy jesteśmy już
DESPERATAMI?
W
ięc.. czy naprawdę muszę to napisać? Nie,
ale i tak to zrobię. Barca nie ściągnęła żadnego obrońcy tego lata! Wiem, wiem. My
POTRZEBUJEMY obrońcy, tak jak nasze ciała potrzebują tlenu i tak jak nasze dusze potrzebują futbolu. Ale czy
na pewno? Według mnie znacznie lepiej było odpuścić
walkę o jakiegokolwiek obrońcę, niż zadowolić się nagrodą pocieszenia, w postaci słabszego grajka. Dlaczego?
Chociażby z tego powodu, że teraz każdy fan chce by
był to obrońca bliski ideałowi. Wręcz jestem skłonny
powiedzieć, że aż do przesady. Poszukiwania obrońcy
zostały tak rozdmuchane, że teraz aby zadowolić ludzi, obrońca musiałby mieć ponad 4 metry wysokości,
cztery nogi i ilość rąk zbliżoną do ośmiornicy. W dwie
sekundy przebiega 100 metrów a jego noga zaczyna
przypominać poduszkę, kiedy grajek przyjmuje piłkę.
Ten profil oczywiście wyjaśnia dlaczego żaden z obecnie
dostępnych piłkarzy nie jest odpowiedniej jakości.
Muszę wam coś jednak wyjaśnić. Bartra awansował
z Barcelony B. Puyol był kiedyś napastnikiem. Później grał
chwilę na skrzydle. Pique opuścił klub za ok. 5.250.000
€, po czym cztery lata później Barcelona sprowadziła go
z powrotem za… 5.000.000 €. Jest jeszcze Mascherano,
który sam siebie swego czasu opisywał jako człowieka,
który obrońcą się nie czuje.
Tak naprawdę więc żaden z nich nie był klasowym
obrońcą kiedy dołączał do zespołu. Bartra w sumie nadal nie jest, ale nie w tym rzecz. Wiceprezydent Barcy –
Javier Faus – powiedział, że dla odpowiedniego obrońcy
na pewno pieniądze się znajdą. Jak wszyscy wiemy według zarządu najodpowiedniejszym obrońcą był Thiago
Silva, który jednak ostatecznie zdecydował się zostać
w PSG. Co teraz? Luiz? Pseudo Puyol z ogromną rządzą
podróżowania w głąb pola. Czy na pewno jest wart 50
milionów? I co ważniejsze, czy na pewno jesteśmy już
na etapie, w którym musimy kupić obrońcę za wszelką
cenę, bo inaczej świat się zawali? Według mnie jeszcze
nam do tego daleko.
Bartra, Pique, Puyol i Mascherano. Tych czterech facetów będzie odpowiadało za środek obrony w nadchodzącym sezonie. Spójrzmy teraz na PSG i na ich
środkowych obrońców. Silva, Marquinhos, Sakho, Alex.
Czterech. Jak zresztą w większości zespołów. Dlaczego
więc my jesteśmy tak zdesperowani i musimy kupić
kolejnego piłkarza grającego na środku defensywy?
Przyjrzyjmy się kilku potencjalnym wyjściowym liniom
obrony.
Teoretycznie najmocniejsza opcja
Alba
Flash BlogFCB Wrzesień 2013
Puyol
Pique
Alves
Pewnie najczęstszy wybór Martino
Alba
Mascherano
Pique
Alves
Opcja na Puchar Króla i wczesne mecze Ligi Mistrzów
Adriano
Mascherano
Bartra
Montoya
Mieszanka na słabe zespoły ligowe
Alba
Bartra
Kombinacji i opcji jest masa bo i piłkarze uniwersalni. Tak naprawdę nawet Adriano i Song mogą zagrać
w chwili kryzysu na środku obrony. Zanim podniosą
się głosy oburzenia wyjaśnijmy sobie coś. System gry
Barcy znacznie różni się od takiego Manchesteru City
czy Chelsea, dlatego nasz defensywni pomocnik może
z powodzeniem zagrać na środku obrony. Wszystko
przez zupełnie inny zestaw wymagań.
ALE PRZECIEŻ TE WSZYSTKIE STRACONE GOLE!!
Pique
Tak, to po części prawda.
Sezon 2011/2012. Piłkarze Guardioli zdobywają 190
bramek i tracą tylko 48. (Wygrany Puchar Króla)
W latach 2012/2013 gracze zdobyli 158 bramek i dali
sobie strzelić 66. (Wygrana liga)
Tak więc w sezonie, w którym zespół ustanowił rekord
ligi i zdobył tytuł, dał sobie jednocześnie strzelić prawie 20 bramek więcej. Pytanie czy to wskazuje jak słaba
Czy jesteśmy już desperatami?
Adriano
jest nasza obrona i jak bardzo potrzebujemy kogoś na
środek tej formacji? Dla mnie nie. Widzę to bardziej
jako ryzykowną grę z naszej strony, a także pewne taktyczne wady, które były wykorzystywane przez rywali.
Dodatkowo musimy pamiętać o fali kontuzji i o tym,
że właściwie przez znaczną część sezonu nie mieliśmy
trenera na miejscu co mogło trochę wykoleić zespół ze
strony taktycznej.
32
FELIETON
Ale tak naprawdę tylko głupiec powiedziałby, że nie potrzebujemy żadnego wzmocnienia na tę pozycję. Aby
zapewnić głębię składu i wywrzeć presję na obecnych
obrońcach. Bo czego właściwie ma się obawiać teraz
taki Pique, skoro jest pierwszym wyborem? Pamiętajmy
jednak, że gdzieś tam są ludzie, którzy naprawdę się na
swojej robocie muszą znać i muszą brać odpowiedzialność za swoje decyzje. Jedną z nich było brak wzmocnienia na pozycji, którą wielu Cules uznało na najważniejszą. I ja na ten moment ufam tym ludziom. Bardziej
niż oburzonym kibicom, którzy na forach i w różnych
komentarzach opluwają zarząd, że ten nie kupił żadnego obrońcy. Z jakiegoś powodu, ci ludzie ustalili, że
żaden z dostępnych obrońców nie jest wart swojej ceny
lub ryzyka, które trzeba by było włożyć w ten zakup.
Rynek transferowy się zmienia. Wszystko przez właścicieli jakich klubów jak Monaco i PSG. Wzrosły nie tylko kwoty transferów, ale i zarobki piłkarzy. Jeżeli Paris
Saint-Germain wydaje na Marrquinhosa 30 milionów
to mogą ten transfer potraktować jako nawet pewnego rodzaju zabawę. Co dla mnie jest przerażające?
Wydawanie 30 milionów na piłkarza, gdy 30 milionów
dzieci nie ma co jeść jest chore. I mówię tu o każdym
transferze piłkarza. Ten Neymara też się liczy. Ale wracając do obrońców, potrzeba kupienia takowego zrodziła się dużo wcześniej. Guardiola nie kupił. Vilanova
nie kupił. Wreszcie, Martino nie kupił.
Ale co z tym przeklętym dyrektorem sportowym? Jasne,
on może coś sugerować, góra musi jednak powiedzieć:
– Proszę. Oto pieniądze. Teraz sprawcie by ten transfer
stał się realny. Te dni oczywiście minęły bezpowrotnie.
Teraz jest potrzeba szukania okazji i próba lepszego zagospodarowania piłkarzami, których mamy.
Prześcigamy się w tematach
transferów, niewiele o tym
wiedząc. Też gram w FM
z uporem maniaka, ale zdaje sobie sprawę, że to dużo
bardziej skomplikowana
sprawa.
Z pewnością wiele czynników złożyło się na to, że obrońcy w tym okienku nie kupiliśmy. Tylko szaleniec pomyśli jednak, że ludzie odpowiedzialni za klub nie robią
wszystko co w ich mocy, aby zespół był najlepszy jak to
tylko możliwe. Prześcigamy się w tematach transferów,
niewiele o tym wiedząc. Też gram w FM z uporem maniaka, ale zdaje sobie sprawę, że to dużo bardziej skomplikowana sprawa. A Puyol wciąż się starzeje. Wojownik
staje się coraz bardziej kruchy. Mamy jednak nowego
trenera i wierzę, że poukłada naszą linię obrony tak, że
ta będzie z powodzeniem zatrzymywała najszybszych
napastników.
Nawet jeżeli Rosell i jego zarząd robią coś z powodów
egoistycznych, to nikt z nich nie jest na tyle szalony,
aby świadomie podejmować złe decyzje dla klubu. Czy
jednak ma mnie to pocieszyć, kiedy Puyol okłada swoje kolano lodem a Pique odchodzi na psychiczną wędrówkę, będąc myślami chyba między nogami Shakiry?
W żadnym wypadku. Być może jednak pomoże mi to
zrozumieć decyzje jakiej żaden z nas nie rozumie.
Oktawian Jurkiewicz
[email protected]
Flash BlogFCB Wrzesień 2013
Historia Katalonii
Dzięki temu, że FC Barcelona to
„mes que un club” wielu z nas
orientuje się w sytuacji politycznej
i w najnowszej historii Katalonii.
Jednak karty ksiąg kronikarzy
są zapisane dawnymi dziejami
regionu, sięgającymi wiele wieków
wstecz. Pierwsi osadnicy terenów
uznawanych obecnie za Katalonię
pojawili się już w erze paleolitu
środkowego. W okolicach dzisiejszej
Gerony odnaleziono szczątki
człekokształtnego datowane na ok 66
tysięcy lat. Pierwszy Katalończyk!
Ca
taO
lga
34
CATAOLGA
Czasy starożytne, to pierwszy etap, w którym napływ
wielu kultur na teren północnowschodniej Hiszpanii
dały zaczątek katalońskości. Na wstępie mowa tu
oczywiście o panowaniu Greków i Kartagińczyków. Jak
wszędzie indziej, gdzie docierali Grecy, starali się wraz ze
swoją kolonizacją przynieść trochę pozytywów. W czasach, gdy nad Wisłą nasi pradziadowie na bosaka biegali
po lesie, na Półwyspie Iberyjskim kwitła nauka, literatura, sztuka wojenna i architektura. Po dziś dzień można
podziwiać ruiny starożytnego Emporionu, handlowej
osady założonej w 575 roku p. n. e.
Kolejny etap starożytnej Katalonii zbiega się w czasie
z rzymskim panowaniem na jej ziemiach. Rzymianie
przybyli na Półwysep Iberyjski w 218 roku p. n. e., na
fali działań Drugiej Wojny Punickiej, toczonej przez
nich z Kartagińczykami i wygranej przez tych pierwszych. Pierwszą osadą, która na długie lata stała się
ważnym punktem w basenie Morza Śródziemnego,
była Tarragona. Początkowo była traktowana jedynie
jako baza wypadowa w wojnie z Kartaginą, by następnie
rosnąć w siłę, stając się jednym z ważniejszych miast
Imperium Rzymskiego. Jako ciekawostkę warto dodać,
że na jej terenie bito własną monetę. Następstwem klęski Kartagińczyków i podległych im plemion iberyjskich
była całkowita romanizacja terenu. Miasta utraciły swoją niezależność, a co za tym idzie, także swoją kulturę,
język, obyczaje. To wtedy należy się doszukiwać początków języka katalońskiego, gdyż wszechobecna łacina zaczęła przenikać do życia codziennego. Dzisiejsza
Katalonia została pierwotnie włączona do Imperium
Rzymskiego jako prowincja Hispania Citerior, by następnie w 27 r. p. n. e. stać się Hispania Tarraconensis, ze
stolicą w Tarragonie. Efektem panowania Rzymian było
całkowite przejęcie prawa i struktury administracyjnej,
w tym instytucji typowo rzymskich (np. senat). Nastąpił
błyskawiczny rozwój sieci miast i dróg je łączących, a co
najważniejsze, przyjęto tzw. „trylogię śródziemnomorską” czyli uprawę zbóż, winorośli i drzewek oliwnych.
Następne stulecia, a zwłaszcza wiek III i IV nie były
już tak owocne dla rozwoju Katalonii. Poważny kryzys, który panował w Imperium Rzymskim, miał także
wpływ na sytuację na północy Półwyspu Iberyjskiego.
Ludzie masowo opuszczali rzymskie osady, gdzie nie
kwitło już życie pełne sztuki, nauki i wszelkiej świetności. Według znalezisk pochodzących z tamtego okresu, wiemy że destabilizacja w Imperium doprowadziła
pierwszych chrześcijan na te tereny. Chociaż archeologowie twierdzą, że protoplaści Katalończyków szybko
zaczęli wychodzić z kryzysu, budując lub restaurując
swe osady- Barcino(Barcelona), Tarraco(Tarragona)
i Gerunda(Gerona), nie udało się jednak przywrócić
wcześniejszej świetności.
W piątym wieku naszej ery, na ziemie katalońskie napłynęła wizygocka inwazja. Wizygoci byli plemieniem
germańskim, który z rzymskim błogosławieństwem, kawałek po kawałeczku, demontowało ogrom Imperium.
Jednak zastanawiający jest charakter osadnictwa wizygockiego. Nie wiadomo do końca jak wyglądała ich
struktura społeczna, o ile taką w ogóle mieli. Czy byli
tylko wojownikami i posiadaczami ziem przejętych od
Rzymian? Przewodził nimi Ataulfo, wizygota, generał
rzymski, którego karierę w wojsku można określić tylko
w jeden sposób- american dream. Poprowadził rebelię
wizygocką, docierając do Italii i do Rzymu podbijając
sławetne i niepokonane legiony. Na ziemię katalońskie
oficjalnie wkroczył w 410 roku zajmując Tarragonę.
W 475 roku, król wizygocki Eurico stworzył Królestwo
Tolosy, olbrzymie terytorium obejmujące większość
dzisiejszej Francji i Hiszpanii. Jedno jest pewne. Ziemie
iberyjskie były dla Gotów jedynie przedpolem do podbicia upragnionej Galii. Przy okazji panowania wizygockiego, należy zwrócić uwagę na etymologię słowa
Katalonia. Jak wiadomo, po katalońsku nazwa regionu
to Catalunya. Filologowie zachodzą w głowę skąd się
wzięła ta nazwa? Najbardziej prawdopodobną z teorii
jest ta mówiąca o przeobrażeniu się słowa „Gotholonia”,
czyli po prostu krainę Gotów.
Wizygoci rządzili terytorium katalońskim kiedy to na
horyzoncie pojawił się ktoś silniejszy i jeszcze bardziej
porywczy w sztuce wojny. Byli to Arabowie, którzy
błyskawicznie podbili olbrzymi obszar na Półwyspie
Iberyjskim. Muzułmańska inwazja ku Europie rozpoczęła się tuż po śmierci Mahometa w 632 roku. Według
mniej lub bardziej historycznych źródeł, powodem całego tego całego zamieszania była córka ówczesnego
władcy Ceuty. Ach te baby, wiecznie jakieś nieszczęście
ściągną. Nie wiadomo na ile to legenda, na ile historyczny fakt. Czego jesteś pewni, to rozpoczęcia przez
wodza Berberów, Tarika ibn Zijada, pierwszej wyprawy do Hiszpanii, która to miała miejsce w 710 roku.
Początkowo zapewne chodziło o to co zwykle- o pieniądze i łupy. Z czasem jednak, w miarę podbijania
rozległych terenów Półwyspu, Tarik skorzystał z szansy,
podbił i zajął stolicę, Toledo, i zaczął ponad siedmiuset
letnie panowanie Arabów w Hiszpanii.
Obecność Arabów na Półwyspie Iberyjskim bardzo niepokoiła ich północnych sąsiadów, Franków.
Karolingowie widząc, że w ich pobliżu zaczęły powstawać chrześcijańskie Królestwa, postanowili wykorzystać ten fakt i powołać do życia nadgraniczną strefę,
swojego rodzaju mur obronny przed islamskim zagrożeniem. Jedną z części składowych tego regionu, obejmująca terytorium dzisiejszej Katalonii, była Marchia
Hiszpańska ze stolicą w Barcelonie. Był to okres niespokojny, obfitujący w liczne konflikty, potęgowane
najazdami wojsk muzułmańskich. Chaos na dłuższą
metę nie służył Marchii. Podjęto więc wszelkie próby, by
zjednoczyć hrabstwa w jedną silną Marchię Hiszpańską,
która mogłaby przeciwstawić się atakom muzułmańskim. Pobocznym powodem tego zjednoczenia była
chęć uniezależnienia się od Karolingów. Według kronik,
w owych czasach „barceloński honor (w tym wypadku
chodzi o beneficja królewskie) przeszedł spod władzy
królewskiej w ręce naszych hrabiów”. Jednym z „ojców
założycieli” był Wilfred Kudłaty, który stał się legendą
i przez lata uważano go za twórcę niepodległości regionu, który za kilka lat będzie nosić nazwę „Katalonia”.
Mówiąc o Wilfredzie, warto przytoczyć anegdotę o tym
jak powstała katalońska flaga, Senyera. Podczas bitwy,
Wilfred wykazał się wielką walecznością, lecz niestety
został ranny. Król frankijski, Karol Łysy, nagrodził te heroiczne czyny przyznając mu herb szlachecki. Ranny
Wilfred przesunął czteroma zakrwawionymi palcami
po złotym herbie i tak o, narodziła się Senyera!
Co jeszcze Katalonia zyskała pod panowaniem frankijskim? Przejęto system feudalny, co miało niewątpliwy
wpływ na strukturę społeczną, gdyż rosła zależność
chłopstwa od wielkich ziemskich właścicieli. Jak już
wspomniałam, Marchia Hiszpańska miała być buforem,
czyli poniekąd murem obronnym. Jednak są też plusy tego położenia. Był to pierwszy region, który służył
wymianie kulturowej pomiędzy światem islamu a zachodnią Europą. Wiedza naukowa Arabów była przyswajana przez miejscowych mnichów i przekazywana
reszcie Europy, natomiast w zamian wiele dzieł klasyków
starożytności były poznawane (też kopiowane) przez
przyjezdnych z południa.
Olga Juszczyk
[email protected]
OD Michelsa
36
LA HISTORIA
Jedni twierdzą, że jest esencją futbolu i wyrazem najwyższego szczebla jego ewolucji, dla innych to setki
nużących podań w okolicy środka pola. Pewne jest to,
że pochodzący z Holandii styl gry nazywany tam „futbolem totalnym”, a w Hiszpanii „tiki-taką” na zawsze
zmienił piłkę nożną. Nie potrafimy sobie dziś wyobrazić
piłkarzy klubu FC Barcelona wybiegających na boisko
bez chęci zdominowania rywala w sposób, jaki robi się
to w tym klubie (z przerwami) od ponad 40 lat. Bez
stylu, który charakteryzuje „Blaugranę” od dekad, kibice
na całym świecie z pewnością nie usłyszeliby o takich
graczach jak Guardiola, Xavi czy Busquets.”Tiki-taka”
jest bezlitosna- wymaga rewelacyjnego przygotowania fizycznego i technicznego, nawet niewielkie braki
sprawiają, że drużyna z niemożliwej do pokonania staje
się łatwym kąskiem dla rywali. Zapraszam do poznania
historii stylu, który urósł w klube z Camp Nou do miana
religii.
Trudno wskazać twórcę „futbolu totalnego”. Za jego kolebkę uważa się Holandię, a przede wszystkim potężny
Ajax Amsterdam w latach ’60 i ’70, jednak już wcześniej pewne elementy charakterystyczne dla tego stylu
sprawdzały się na arenie międzynarodowej. Urugwaj
na Mundialu w 1950r w Brazylii stał się najlepszą drużyną globu dzięki agresywnemu presingowi i przygotowaniem kondycyjnym przewyższającym ówczesne
standardy. Cztery lata później Węgry zachwyciły świat
niespotykanymi dotąd wymianami podań między graczami drugiej drużyny Mundialu ’54. Nową jakość pod
względem pressingu, techniki i widowiskowości kibice
zobaczyli po raz pierwszy w połowie lat ‘60 w Ajaxie pod
wodzą Rinusa Michelsa, często nazywanego „ojcem futbolu totalnego”. Przez kilka lat stworzył on zespół grający widowiskowo, który niezależnie od napotkanego
rywala narzucał swój styl gry. Z Cruyffem, Neeskensem,
Krolem i Keizerem w składzie Michels (jego dzieło w latach 1972-73 kontynuował Kovacs) stworzył zespół,
którydo dziś jest uważany za jeden z najlepszych w historii. Po raz pierwszy w dziejach realizatorzy transmisji i obrońcy drużyny przeciwnej nie mieli pojęcia, na
jakiej pozycji zagrają piłkarze ofensywni z Cruyffem
na czele. Nigdy wcześniej wyszkolenie techniczne nie
było priorytetem w doborze graczy na każdej pozycji,
czego efektem była sytuacja, w której obrońcy Ajaxu
Flash BlogFCB Wrzesień 2013
10 Przykaza
bez których nie
1.Przeciwnik musi być naciskany już w
Obecność 20 zawodników na połowie r
obronnych .
2. Podania prostopadłe między liniam
akcjach ofensywnych , jak i przy wypro
3.Po stracie piłki na własnej połowie n
cy się najbliżej piłki naciskali na rywa
nich , by rywal nie mógł wykorzystać w
4.Piłkarze nie mogą grać na jednej poz
wyznaczone stałe role , a jego miejsce na
rozmieszczeniem pozostałych zawodnik
5.W czasie , gdy przeciwnik ma piłkę , k
elonego mu piłkarza. Nikt nie może zo
6.Wszyscy piłkarze muszą być bardzo w
dotyczy libero, wysuniętego napastnika
drużyny.
7. Podania w “trójkątach” z pierwszej p
kluczowy sposób zdobywania wolnej pr
8. Rozgrywanie powinno być tak szybk
pozwalają.
9. Piłkarze muszą wybiegać na pozycję
10. W ataku i obronie ważne jest, by bo
boisku .
DO Martino
operowali piłką lepiej niż rozgywający przeciwników.
W tym systemie każdy bronił, każdy atakował . To wtedy raz pierwszy zastosowano tzw. „pułapki ofsajdowe”
Wieloletnia dominacja w holenderskim i europejskim
(trzy Puchary Mistrzów w latach 1971-73) zwróciły
uwagę władz Barcelony na postać Rinusa Michelsa.
ań Michelsa
e ma tiki-taki
w strefie defensywy.
rywala już sieje zamęt w jego szykach
mi muszą być stosowane zarówno w
owadzaniu piłki na własnej połowie .
niezbędne jest, by gracze znajdująala, a pozostali wypełniali luki po
wolnych przestrzeni na boisku.
zycji . Każdy piłkarz powinien mieć
a boisku powinno być podyktowane
ków.
każdy gracz musi pilnować przydziostać zwolniony z tej funkcji .
wydolni . Taryfa ulgowa w tej kwestii
a i w szczególnym przypadku mózgu
piłki na połowie przeciwnika to
rzestrzeni .
kie , jak szyki obronne rywala na to
ę , zanim otrzymają piłkę .
oczni obrońcy znali swoje miejsce na
W 1971 r. charyzmatyczny Holender zasiadł na ławce
„Dumy Katalonii”. W ciągu dwóch lat dostosował skład
zespołu do swoich potrzeb, przeprowadzając najdrożsy transfer w ówczesnym futbolu: Johan Cruyff z Ajaxu
Amsterdam za 2 miliony dolarów po czym sprowadził
innego geniusza – Johana Neeskensa, na następcę którego w La Masii szkoliło się i szkoli nadal ofensywnych
pomocników, co widać najlepiej po grze Andresa Iniesty
czy Thiago Alcantary. Barca z takimi gwiazdami zdobyła w sezonie 1973/74 pierwsze mistrzostwo od 15 lat,
pokonując po drodze m.in. Real Madryt 5:0 na Estadio
Santiago Bernabeu. Po zakończeniu sezonu „Trener stulecia” zrezygnował z prowadzenia klubu z Barcelony na
rzecz reprezentacji „Oranje” na Mundialu w RFN, w którym fenomenalną Holandię zatrzymali dopiero w finale
piłkarze Niemiec Zachodnich.
Przez te trzy lata udało się jednak Michelsowi zasiać ziarno „tiki-taki” w głowach kibiców i piłkarzy.
Spektakularna gra znana z czasów Michelsa śniła się zapewne kibicom „Blaugrany” po nocach aż do roku 1988,
kiedy jako nowy trener Barcelony został zaprezentowany Johan Cruyff. Uznawany za jednego z najlepszych piłkarzy w historii futbolu Holender poszedł jednak krok
dalej, niż jego mentor. Przebudował system szkolenia
młodzieży, dzięki czemu od najmłodszych kategorii wiekowych wprowadzono selekcję i późniejsze treningi dostosowane do wymogów „tiki-taki”. Gra w dziada z gierki na rozgrzewkę stała się jednym z głównych punktów
treningu, obok gry na małej przestrzeni. „Blaugrana”
znów zaczęła zachwycać świat kombinacyjną grą, która
do złudzenia przypominała Ajax i Barcelonę Michelsa .
Uwolnienie piłkarzy z szablonu pozycji, na rzecz przypisywania im określonych ról, połączone z intensywnym pressingiem i bajeczną techniką użytkową graczy
zapewniło „Blaugranie” dominację zarówno w futbolu
hiszpańskim (rekordowe cztery tytuły mistrza kraju
Od Michelsa do Martino
38
LA HISTORIA
FC Barcelona
5:0
Real Madryt
sezon 1973/1974
trener:
Rinus Michels
De La Cruz
Sotil
Marcial
Costas
Sadurni
Juan Carlos
Cruyff
Rife
Asensi
Torres
FC Barcelona
5:0
Real Madryt
sezon 1994/1995
trener:
Johan Cruyff
Rexach
Ferrer
Stoiczkow
Bakero
Sergi
Busquets
Guardiola
Romario
Koeman
Amor
Nadal
FC Barcelona
5:0
Real Madryt
sezon 2010/11
trener:
Pep Guardiola
Goikoetxea
Abidal
Villa
Xavi
Pique
Valdes
Busquets
Messi
Puyol
Iniesta
Alves
Flash BlogFCB Wrzesień 2013
Pedro
z rzędu w latach 1991-94) jak i europejskim (Puchar
Zdobywców Pucharów ’89 i Puchar Mistrzów ’92). Po
kilku latach pod wodzą Cruyffa schemat gry Barcy
niespecjalnie się różnił od tej z czasów Michelsa czy
Guardioli. To nie dziwi, w końcu „Boski Johan” naśladował Michelsa, a sam był wzorem dla Pepa. Dziwi to, że
żaden z nich nie nauczył się na błędach poprzednika.
Zarówno Cruyff, jak i Guardiola w pewnym momencie
doszli do wniosku, że większą kontrolę podczas meczu
daje sysem 3-4-3, który wprowadzali, na rzecz dobrego 4-3-3. Działo się to na skutek obsesji kontroli, która
moim zdaniem jest jedyną wadą grania „futbolu totalnego”. Trenerzy i piłkarze usiłują kontrolować mecz najbardziej jak to jest możliwe, poprzez angażowanie coraz
większej liczby graczy podczas ataków pozycyjnych, co
odbywa się kosztem narażenia na kontry. To w ten sposób przegrali Holendrzy Michelsa w ’74, „DreamTeam”
Cruyffa 0:5 z Realem w 1995r. czy „Pep Team” w sezonie
11/12 La Liga.
Osiem sezonów pod wodzą Cruyffa utwierdziło w przekonaniu kibiców, że Barca ma swój styl i od czasu zwolnienia Holendra przez prezesa Josepa Nuneza oczekiwano od szkoleniowców wygranych i pucharów, jednak
zawsze był haczyk: Barca ma grać pięknie i pięknie wygrywać. Grać, by wygrać za wszelką cenę mogą sobie
w Madrycie. My jesteśmy ponad to. Cruyff obiecał, że
już nigdy nie poprowadzi żadnego klubu poza Barceloną
i słowa dotrzymał. Dał się skusić dopiero nieoficjalnej
reprezentacji Katalonii w 2009r. Jego następcy:Rexach,
Van Gaal, Robson, Rijkaard próbowali uskutecznić tą
,,Przybyłem tu, by przypomnieć światu futbol,
jakim zauroczył mnie Rinus Michels”
Johan Cruyff
że za każdym razem cykl kończył się na skutek zmian
wewnątrz klubu.
Tak jak wcześniej wspomniałem, futbol totalny to
z pewnością najlepszy znany sposób na grę w piłkę,
jednak jest bezlitosny i nie wybacza niedociągnięć.
W latach 70-tych zabrakło sensownej kontynuacji myśli Michelsa, Cruyff po przegranym finale Champions
League w Atenach 0:4 (w którym FC Barcelona była
murowanym faworytem) zdecydował się na generalne przebudowanie składu, co skończyło się katastrofą.
strategię, jednak brakowało kilku elementów w tej
układance. „Tiki-takę” na dobre przywrócił Barcelonie
młokos w świecie trenerskim, a jednocześnie weteran
futbolu totalnego- Josep Guardiola. Tak jak jego wielcy,
holenderscy poprzednicy nie bał się radykalnych zmian
w treningach, sztabie szkoleniowym i składzie zespołu. Wprowadził dokładnie ten sam system, co Cruyff
w 1988r. i sprawił, że po raz kolejny Barca mogła grać
przeciwko każdemu swój futbol, a przeciwnicy musieli
się dostosowywać do jej gry. „Duma Katalonii” po raz
kolejny zachwyciła stylem cały świat, a ilością pucharów przewyższyła najlepsze drużyny klubowe w historii
mimo, że każdy rywal, który stanął Barcelonie na drodze
wiedział dokładnie, jak zagrają piłkarze w bordowo-granatowych trykotach.
Przez dekady zmieniały się tylko detale związane głównie z cechami indywidualnymi poszczególnych graczy.
Cruyff i Messi na boisku mają podobne role na boisku
(„bądź wszędzie, walcz o piłkę, a gdy ją dostaniesz, wymyśl coś genialnego”), natomiast w latach ’90 Cruyff
stawiał na typowych snajperów. Na pozycji defensywnego pomocnika jest gracz z nienaganną techniką i odbiorem(Juan Carlos, Pep Guardiola, Sergio Busquets),
a boczni obrońcy mają odpowiednie warunki i umiejętności, by uczestniczyć w atakach na bramkę rywala.
Mimo, że w okresie ponad 40 lat Barca przez kilkanaście lat grała „tiki-takę”, to możemy śmiało powiedzieć,
Od Michelsa do Martino
Guadioli odbił się czkawką pomysł systemu 3-4-3, który nie był właściwą odpowiedzią na antyfutbol Realu
Madryt i londyńskiej Chelsea. Najbardziej żal oczywiście
Tito Vilanovy, któremu stan zdrowia nie pozwolił na
dobre wprowadzić swojego pomysłu na Barcę. W komfortowej sytuacji jest obecnie Gerardo Martino. Śmiem
twierdzić, że ma zespół kadrowo tak dobry, jak „Pep
Team” u szczytu formy. Jeśli kontuzje w obronie nie staną na drodze realizacji jego koncepcji, świat znów może
nam pozazdrościć stylu i zwycięstw.
Nazar Smereczański
[email protected]
40
ARTYKUŁ
JEDNA
SEKUNDA
Bayern Monachium, jako pierwszy niemiecki
klub w historii, sięgnął po Superpuchar Europy.
Triumfator Ligi Mistrzów pokonał na Eden
Arenie w Pradze londyńską Chelsea, która
zdobyła w minionym sezonie Puchar Europy.
Josep Gurdiola ocenił spotkanie jednym
zdaniem: "Jedna sekunda zmieniła wszystko."
Po trudnym, choć emocjonującym widowisku,
dramatycznej dogrywce i bezbłędnie wykonywanych rzutach karnych, trener "Bawarczyków"
mógł odetchnąć z nieskrywaną ulgą. Udało mu się
po raz kolejny być lepszym od Jose Mourinho.
Niewiele bowiem brakowało, aby to Portugalczyk
był górą.
Pep Guardiola zrehabilitował się w pełni za
porażkę w Superpucharze Niemiec z Borussią
Dortmund. Konfrontacja z Mourinho była również
okazją do udowodnienia, że poza Hiszpanią były
trener FC Barcelony potrafi także wygrywać ważne
tytuły. To już 15 trofeum w karierze i pierwsze, od
kiedy prowadzi Gwiazdę Południa.
Ostatnie bezpośrednie starcie obu szkoleniowców
miało miejsce w La Liga. Prowadzili wtedy kolejno
Barcelonę i Real - odwiecznych rywali hiszpańskiej
Ekstraklasy. Tym razem najlepszy zespół ligi
niemieckiej okazał swoją wyższość nad obecnie
pierwszą ekipą Premier League. Z "e Blues" Jose
Mourinho, choć zdobył w karierze 6 wielkich
tytułów (po dwa razy Mistrzostwo Anglii i Puchar
Ligi Angielskiej, raz Puchar i Superpuchar Anglii),
Flash BlogFCB Wrzesień 2013
footballaustralia.com.au
to nigdy po Superpuchar Europy nie sięgnął. Nie
dokonał tego również z Interem, Porto czy Realem.
- Kiedy po raz pierwszy pracowałem w Londynie,
to chciałem wygrywać tytuły, być coraz lepszym
i zarazem iść do innych klubów, ale teraz nie mówi Mourinho w jednym z wywiadów, udzielonych tuż przed startem ligi angielskiej. - Po
prostu, nie widzę się w innych ligach, bo czuję
bardzo silny związek emocjonalny z Chelsea.
15 miesięcy temu w Monachium, podczas finału
Ligi Mistrzów, Bawarczycy przegrali w dramatycznych okolicznościach po rzutach karnych. Wtedy
to drużyna z południowego Londynu miała
swojego bohatera. Didier Drogba doprowadził do
dogrywki dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu i strzelił decydującą bramkę w ostatniej serii strzałów oddawanych z jedenastu
metrów.
W piątek w Pradze również nie obyło się bez
piłkarskiego dreszczowca. Bayern Monachium
potrzebował sporo czasu by zwycięsko zakończyć
starcie przeciwko Chelsea. Po bramce Fernando
Torresa, podrażnieni Bawarczycy za wszelką cenę
starali się wyeliminować błędy w ustawieniu, które
doprowadziły do szybkiej utraty gola (8. minuta).
Akcję przeprowadził Eden Hazard, Andre
Schuerrle kapitalnie dośrodkował, a Torres
zakończył precyzyjnym strzałem.
Chwilę później to gracze Bayernu zaatakowali
bramkę Petra Cecha. Kapitan Gwiazdy Południa,
Philipp Lahm, nie zdołał jednak pokonać świetnie
dysponowanego tego dnia golkipera rywali.
Zgodnie z założoną taktyką Mourinho, Chelsea
schowana za szczelną gardą, wypatrywała okazji do
zdobycia kolejnej bramki. Portugalski menadżer
wiedział, że przeciw jego zawodnikom Pep
Guardiola wystawił znakomity skład, z którym
walcząc o dominację w środku pola, skazałby swój
zespół na sromotną klęskę.
"e Blues" zdołali zachować prowadzenie aż do
gwizdka sędziego Eriksona informującego piłkarzy,
iż czas udać się na zasłużoną przerwę. Początek
drugiej połowy miał podobny przebieg jak ostatni
kwadrans pierwszej odsłony. Mistrzowie Niemiec
atakowali, piłkarze Chelsea głęboko cofnięci,
bronili się. Bronili się skutecznie, ponieważ cała
formacja obronna spisywała się znakomicie.
Bayern z minuty na minutę przejmował coraz
większą kontrolę nad wydarzeniami na boisku.
W końcu też zaczęła sprawniej funkcjonować lewa
flanka na której hasał Franck Ribery (wybrany
został piłkarzem roku w Europie). Po Kopie,
Platinim, Papenie i Zidanie to piąty Francuz, który
zdobył to wyróżnienie. - Piękna lista, z pewnością.
Wow! Jestem nominowany! Byłoby wspaniałą
rzeczą znaleźć się wśród tych nazwisk - powiedział
Ribery przed rozpoczęciem się gali UEFA.
Ostatecznie gracz Bayernu indywidualnie pokonał
takie gwiazdy światowego futbolu jak Cristiano
Ronaldo (nieobecnego na gali) i Lionel Messi.
W Pradze, Ribery po raz kolejny udowodnił, iż jest
bardzo ważnym, wręcz niezbędnym elementem
w maszynie Pepa Guardioli. Po paru rajdach,
wypracowanych sytuacjach i strzałach, udało mu
się w końcu pokonać reprezentacyjnego bramkarza z Czech. Petr - też Czech - w pierwszej
połowie usilnie pracował na miano piłkarza meczu,
ale na drugą połowę wyszedł nieco mniej skoncenPewnie sam Neuer, stojąc
oko w oko z potężnym
graczem (mierzy ponad
190 cm wzrostu i waży
100 kg) pomyślał: "Boże, ratuj! Ten belgijski
koń, w którym płynie krew kongijskich goryli
górskich, zaraz wyśle mnie wraz z bramką na
orbitę, gdzie żyje tylko Leo Messi!"
performgroup.com
trowany. Zaraz na początku przytrafił się mu
fatalny błąd, który "świeżo upieczony" najlepszy
piłkarz Europy wykorzystał bezlitośnie. Po
doskonałej asyście Toniego Kroosa, niesygnalizowany strzał Ribery'ego z 22 metrów okazał się
być dla Czecha nie do obrony.
Wciąż rosła przewaga Bayernu jeśli chodzi o ilość
podań oraz procent z posiadania piłki. Bramkarze
obu zespołów robili co w ich mocy, by nie
zwiększać konta po stronie strat goli. A już ostanie
20. minut przed końcem regulaminowego czasu
w pełni należały do Manuela Neuera i Petra
Czecha. A tymczasem...
Chelsea otrząsnęła się po ciosie zadanym przez
Bawarczyków i zdołała po raz kolejny objąć prowadzenie w tym meczu. Oto młody reprezentant
Belgii Eden Hazard, który miał swój udział przy
pierwszej bramce dla "e Blues" przeprowadził
lekcję poglądową w stylu country pt. "Jak związać
trzy krowy sąsiada w szczerym polu i posłać
kapustę tuż obok rogatej głowy barana."
Bayern poczuł oddech rywali na plecach.
Zawodnicy Pepa Guardioli wiedzieli, że niewiele
pozostało im czasu na to by wyrównać i marzyć
o szczęśliwym zakończeniu. Bawarski orzeł ruszył
więc do wściekłego ataku. Skomasowany napór
mistrza Niemiec trwał niemal do ostatnich sekund
meczu. Petr Czech dwoił się i troił, a nawet wielokrotnie klonował, ratując swój zespół z ogromnych
opresji (108. minuta - Mandziukić , 109. minuta Martinez, 115. minuta - Goetze, 118. minuta Ribery) by w końcu skapitulować po strzale Javiego
Martineza na 5. sekund przed upływem dogrywki.
Czekała nas seria rzutów karnych!
Pomimo, iż to Bayern został jako pierwszy
ukąszony przez Torresa, Pep zaaplikował
Niemcom swoją tajną barcelońską surowicę,
a może jakiś anabol, dzięki któremu jego zespół
walczył do końca jak zraniony przez pikadora byk.
Hiszpańska "Marca" w podobnych słowach opisała
zwycięstwo nad Mourinho. "Szczęście Pepa
wystarczyło przeciwko Mourinho" - nie omieszkali
jednak dodać dziennikarze tej gazety.
Pep Guardiola zdobył z Bayernem Monachium
swój pierwszy tytuł. Zwycięstwo nad Chelsea
Hiszpan zadedykował swojemu poprzednikowi
Juppowi Heynckesowi (zdobył tryplet z Gwiazdą
południe w minionym sezonie). - Chciałbym
podziękować Juppowi za to, że mogłem znaleźć się
w tym finale. Ten tytuł jest dla niego i fanów.
Bo przecież można mówić o pewnej dozie
szczęścia, którą obłaskawiony został Pep Guradiola
w trakcie wykonywania przez jego zespół serii
"jedenastek". Z trzeciej części batalii o Superpuchar Europy piłkarze ze stolicy Bawarii wyszli
zwycięsko. Bowiem w piątej i ostatniej kolejce,
lekceważącym strzałem "popisał" się Romelu
Lukaku zapominając chyba, że w bramce stoi
Manuel Neuer, a nie chłopczyna z afrykańskiej
wioski.
Po spotkaniu Pep mówił o "wielkim finale", a Mou
był zdziwiony, że "...lepszy zespół nie wygrał
Superpucharu".- Jedna sekunda zmieniła wszystko
- podkreślił Pep Guardiola, a jego portugalski
kolega po fachu skontrował tę wypowiedź w
dawnym, uszczypliwym tonie: - Lepszy zespół
najwyraźniej przegrał. Oni strzelili po prostu o
jednego gola więcej. Lepszy zespół przez wiele
minut grał w dziesiątkę.
Pewnie sam Neuer, stojąc oko w oko z potężnym
graczem (mierzy ponad 190 wzrostu i waży 100 kg)
pomyślał: "Boże, ratuj! Ten belgijski koń, w którym
płynie krew kongijskich goryli górskich, zaraz wyśle
mnie wraz z bramką na orbitę, gdzie żyje tylko Leo
Messi!" Chwilę później najwyraźniej olbrzymowi
musiała odkręcić się noga, bo niezdarnie posłał
piłkę tam, gdzie właśnie miał rzucić się niemiecki
portero.
"Neuer i Martinez podarowali Guardioli
Superpuchar Europy"- odnotował na swoich
łamach dziennik "AS". "Bayern Guardioli
zaprezentował hiszpańską pasję i rozwinął ją w nowym kierunku" - donosi z kolei "El Pais". "Pod nową
banderą, Kapitan Guardiola wyprowadził w morze
zabójczy okręt wojenny i podzczas swojej pierwszej wielkiej bitwy rozstrzelał angielską fregatę" (cytat własny). "El Mundo": "Guardiola tworzy
nowy rozdział w historii niemieckiego klubu.
Fantastycznie!"
"e Special One" nie byłby sobą, gdyby nie
przyczepił się do decyzji szwedzkiego sędziego,
pana Jonasa Erikssona, który jego zdaniem
zupełnie niepotrzebnie usunął z boiska jednego z
zawodników. - Przepisy są przepisami, ale jest inny
bardzo ważny przepis, który nazywa się zdrowym
rozsądkiem, to pasja do tej gry. Kiedy sędzia
podejmował decyzję, to nie jestem pewny, czy
kochał tę grę - stwierdził Mourinho.
Parafrazując słowa Mourinho po jednym z clasico
na Santiago Bernabeu powiem tylko tyle: Nie
mówmy panie trenerze o błędach sędziów.
Wysoka temperatura przed spotkaniem? To Wam
panowie nie powinno przeszkadzać. Obie drużyny
poddano mniej więcej podobnej dawce presji,
obydwie drużyny zagrały w takich samych
warunkach i nie można się usprawiedliwiać takimi
szczegółami.
Bo przecież w obu przypadkach jedna sekunda
mogła zadecydować o wszystkim.
Maciej Ryszka,
Schemmerberg, Niemcy
[email protected]
Symbol sukcesu
42
FELIETON
OKIEM
RYWALA
Muszę przyznać, że jako wielki fan talentu Garetha
Bale'a codziennie sprawdzałem wszelkie doniesienia na jego temat i bardzo często natrafiałem przy
tym na oburzonych kibiców FC Barcelony, którzy
uważali, że cena podyktowana przez prezesa
Tottenhamu, Daniela Levy'ego, jest znacznie za
wysoka.
Rozważania na temat ewentualnej kwoty transferu
zostawię sobie na później, teraz zajmę się sprawą
zupełnie kuriozalną. Przed zabraniem się do tego
tekstu przejrzałem sporo komentarzy na temat
Walijczyka i ku ogromnemu zaskoczeniu,
zauważyłem, że wielu sympatyków mistrzów
Hiszpanii nie ma pojęcia kim jest Gareth Bale.
Łapałem się za głowę czytając, że wykła
na stół 100 milionów euro za obrońcę je
głupotą, (...) a już zupełnie załamałem si
osoba na co dzień zajmująca się pisanie
piłce nożnej zachwycała się filmem z
nurkującym Bale'm informując sympaty
Barcelony, że JAKBY CO, TO TEN BALE.
Łapałem się za głowę czytając, że wykładanie na
stół 100 milionów euro za obrońcę jest głupotą,
opadały mi ręce, gdy widziałem opinie kategorycznie dyskredytujące talent Walijczyka, a już
zupełnie załamałem się gdy osoba na co dzień
zajmująca się pisaniem o piłce nożnej zachwycała
się filmem z nurkującym Bale'm informując sympatyków Barcelony, że JAKBY CO, TO TEN BALE.
OKIEM RYWALA:
SWOJE
CHWALICIE
CUDZEGO
NIE ZNACIE
Saga transferowa z Walijczykiem w roli
głównej wciąż trwa w najlepsze, a
ostateczne przenosiny Garetha Bale'a na
Santiago Bernabeu skłoniły kibiców
Barcelony do oceny umiejętności, a także wartości piłkarza Tottenhamu. Wielka szkoda, że spora część sympatyków
Blaugrany nie ogląda najlepszej ligi
świata.
Flash BlogFCB
Lipiec 20132013
BlogFCB Wrzesień
Nie chodzi mi oczywiście o sprawę nurkowania,
które jest jedną z największych wad pomocnika
Kogutów. Do genialnego Walijczyka można się
przyczepić tak naprawdę tylko w dwóch sprawach
– zbyt częstych kontuzji i wcześniej wspomnianego symulowania. Jak wiadomo, piłkarz nie ma
wpływu na pierwszą dziedzinę (tym bardziej, że
Bale jest wzorem profesjonalizmu), ale Walijczyk
powinien zaprzestać wszelkich prób wymuszania
na arbitrach przewinień rywali.
Wracając do sedna sprawy, zacząłem się
zastanawiać, jakim cudem prawdziwi kibice
hiszpańskiego futbolu mogą nie mieć pojęcia kim
jest Gareth Bale. Przed transferem Neymara na
Camp Nou niewielu kibiców widziało chociażby
kilka pełnych jego występów, ale było to podyktowane faktem trudnego dostępu do ligi brazylijskiej. Jeżeli chodzi jednak o Premier League, to
ZDECYDOWANIE NAJLEPSZA LIGA ŚWIATA jest
w naszym kraju dostępna na takim samym
poziomie jak Primera Division i dziwi mnie, że
miłośnicy futbolu są w stanie czepiać się piłkarza
nie oglądając chociażby jednego jego meczu.
Trudno przypuszczać, by wielką krzywdę sprawiało
im obejrzenie spotkania Tottenhamu z chociażby
kimś z wielkiej czwórki.
Brak szacunku dla całego świata
Wracając do samego sensu transferu, to ja jestem
wielkim jego zwolennikiem. Bale to jeden z pięciu
najlepszych piłkarzy na świecie i mimo tłoku
w drugiej linii Królewskich warto sprowadzić go na
Santiago Bernabeu. Zaraz po spotkaniu z Deportivo La Coruna chęć odejścia z klubu ogłosił
Kaka i tym samym nie tyle zwolniło się miejsce dla
Walijczyka, ale klubowa kasa nie będzie już musiała
wypłacać Brazylijczykowi sporej pensji, a zaoszczędzone pieniądze może przekazać na
dochody Garetha Bale'a.
Dyskusje nad kwestią przydatności piłkarza do
zespołu są zbędne, tym bardziej, że Bale może
występować na kilku pozycjach, warto jednak
zastanowić się nad ekonomiczną stroną przenosin
Walijczyka do stolicy Hiszpanii. W tej sprawie głos
zabrał sam Gerardo 'Tata' Martino, który uważa, że
przypuszczalna cena, którą Florentino Perez
zapłaci Tottenhamowi, jest oznaką braku
szacunku dla całego świata.
Yyyyyyy, że jak? Nowy trener Barcelony chyba za
bardzo przyzwyczaił się do warunków ligi
argentyńskiej i nie zdaje sobie sprawy z tego, że
adanie
est
ię gdy
em o
beinsport.tv
yków
theguardian.com
spora część pieniędzy za transfer zwróci się
chociażby dzięki kibicom, którzy z wielką chęcią
zakupią biały trykot z numerem 11.
Fakt, mniej więcej 100 milionów euro to astronomiczna cena, wzięta niemalże z kosmosu, ale
jeżeli Królewscy mieli okazję na sprowadzenie
piłkarza z najwyższej półki to mogą przepłacić,
ponieważ sama gra Walijczyka z pewnością
przyniesie do kas klubu spore zyski. Natomiast
jeżeli działania Florentino Pereza miały przynieść
oczekiwany efekt i kwota transferu miała zamknąć
się w mniej niż 90 milionach euro, to taki ruch
można by było nazwać fenomenalnym.
Głos rozsądku w beznadziejnym przypadku
Porównywanie transferów Neymara i Garetha
Bale'a na pierwszy rzut oka jest bardzo sensowne,
ale według mnie Walijczyk jest lepszym piłkarzem
niż Brazylijczyk i tylko bardzo dobra gra nowej
gwiazdy Barcelony będzie w stanie przekonać
mnie, że nie mam racji. Na tę chwilę, oszołomiony
niewiedzą i ignorancją części kibiców Dumy
Katalonii, z niecierpliwością czekam na pierwsze
mecze Garetha w barwach Realu. Wtedy 'eksperckich' komentarzy pojawi się znacznie więcej.
Przy całym tym transferowym szaleństwie można
też znaleźć kilka pozytywnych aspektów.
Przeglądając różne witryny, zarówno te dla
kibiców Barcelony, jak i te, które jako kibic
Królewskich regularnie śledzę, dotarłem do kilku
naprawdę rozsądnych, przemyślanych komentarzy
całej sprawy.
Marzę o tym, by kiedyś chociaż połowa
wypowiadających się kibiców piłki nożnej miała na
tyle sensowne i poparte wiedzą opinie, co te, które
pozwolę sobie dodać na koniec felietonu. No ale
łatwiej jest oglądać tylko mecze Barcelony i czepiać się nikomu nieznanego Bale'a...
sną i
le ceny ro 0-30
a
,
a
ż
u
d
jest
uje 2
alne, kasa ny zawodnik koszt e czy za
m
r
o
n
o
t
go Silv
. Solid
m, że
“Ja uważa ić z za piłkarzy tyle ack 70-100. Za ia y się opłacało
c
z
r
tiano
trzeba pła o dobry 40-50, a c dy i genialny, a c
m z Cris era
z
ło
e
d
z
r
m
a
a
t
R
b
s
,
i.
je
ln
b
r
m
li 50. Bale ajbliższe gran de zycie, że brak stop
ie
c
h
c
a
iz
c
n
Lu
y się w aszą obronę. Zoba
m
a
n
o
k
e
n
prz
k masło w
wjedzie ja odbije.“
piłce
szybko się
opejskiej brak
r
u
e
w
onego
a to
nieopierz tnego zawodnik n sposób
a
z
ln
za świe
ja. 57m
e w te
“Hipokryz to nic, a 99mln eal ma kasę i chc która powinna
R
,
Neymara o świata? Skoro a. Jedyną kwestią artość piłkarska
d
w
w
u
a
szacunk mln to ich spr rtwić, to fakt, że
0
a
wydać 10 k w Barcelonie m ... ”
ie
ie
kogokolw h niestety wzrośn
ic
k
s
w
Króle
Promocja
w La cudzego
Masii
Okiem rywala: Swojego
chwalice,
nie znacie
CO J
MIES A
ZAM
¯E
NIE MO
WYCI¥GLE
I!
Æ MESS
A
W
Y
R
G
...
IÆ
K ZROB
A
T
Y
B
A MO¯E
LOWI
E
H
IC
M
PSIKUSA
WYNIKI
IÆ
N
IE
M
I ZA
CYTU?
PLEBIS
eee...
T
S
E
J
O
C
GRA...
Flash BlogFCB Wrzesień 2013
BYSTRE
OKO
Popisz się spostrzegawczością i
weź udział w naszej zabawie!
Co miesiąc w magazynie Flash BlogFCB publikowane będą dwa (prawie) identyczne
zdjęcia. Waszym zadaniem jest znalezienie
pięciu różnic
między oboma zdjęciami. Graficy Flash
BlogFCB bardzo się postarali, aby zabawa była
trudna i wymagała maksymalnego skupienia.
Wszystko dlatego, ponieważ ta gra jest warta
świeczki!
Jedna osoba, której dopisze największe szczęście,
wygrywa dowolną koszulkę ze sklepu BlogFCB.com
(adres: http://www.blogfcb.com/sklep).
Jakie są zatem zasady zabawy? Wyślij do nas na
[email protected] poprawinie wyartykułowane
różnice między oboma obrazkami. Jedynie precyzyjne i dokładne określenia różnic będą brane pod
uwagę:, np. “Górne zdjęcie: Na lewym uchu u Xaviego nie ma włosów”. Drogą losowania wybierana
będzie jedna osoba, która poprawnie poda wszystkie
pięć różnic.
Wyniki ogłaszane są w kolejnym numerze Flash
BlogFCB. Życzymy powodzenia!
Zwycięzcą w naszym czerwcowym Bystrym Oku okazał się
Czytelnik o nazwie mejla:
barcelona4@**.pl.Gratulujemy
i prosimy o napisanie do nas na
[email protected]
Fotostory | Bystre oko
STARCIE GWIAZD
VS
Umiejętności techniczne, spryt
Wygląda na to, że w tej kategorii punkt przyznać trzeba
Brazylijczykowi. Neymar nie raz udowodnił już, że z piłką przy nodze potrafi naprawdę wszystko i w niesamowity sposób jest w stanie wymanewrować kilku rywali
Doświadczenie
naraz. Gareth Bale bardzo dobrze gra obiema nogami i
Obaj zawodnicy są jeszcze młodzi i najlepsze piłkarskie każdą z nich jest w stanie oddać celny strzał z dystansu,
lata przed nimi, ale w kwestii doświadczenia ewidentnie ale w kwestiach technicznych Brazylijczyk przewyższa
przeważa Walijczyk. Nie dość, że jest o trzy lata starszy, go.
to w ostatnich sezonach grał w znacznie lepszym klubie. Jeżeli niemalże w pojedynkę wygrywał mecze dla Cechy fizyczne
Tottenhamu w najlepszej lidze świata, to jest gotowy na Dzięki znacznie lepszej posturze Gareth Bale znacznie
większe wyznania. Neymar musi nauczyć się grać w Eu- łatwiej radzi sobie z przeciwnikami. Walijczyk jest o 11
ropie, wtedy jego wartość znacznie wzrośnie.
centymetrów wyższy niż Brazylijczyk, a w dodatku nie
można przyczepić się do jego muskulatury. Już w wieku
14 lat Gareth Bale biegał sto metrów w czasie 11 sekund
Flash BlogFCB Wrzesień 2013
i po latach nie zatracił dynamiki. Nikt nie może narzekać również na przyspieszenie Neymara, jednak młody
gwiazdor Barcelony musi jeszcze sporo popracować na
siłowni by być w stanie walczyć fizycznie z silnymi europejskimi defensorami.
Podsumowanie
Obie „11”-stki to z całą pewnością przyszłość światowego futbolu. Na tę chwilę lepszym piłkarzem bez wątpienia jest jednak Gareth Bale, prawdopodobnie najbliższy
nabytek Królewskich. Za Walijczykiem przemawia głównie doświadczenie i fizyka, ale czas pracuje na korzyść
Neymara. Zobaczymy jak będzie wyglądała gra Brazylijczyka za trzy lata, o które jest od Walijczyka młodszy
Darek Kosiński
[email protected]
1. B 2. C 3. D 4. C 5. A
Chociaż w chwili pisania tego tekstu wciąż nie wiadomo
jaka będzie przyszłość Garetha Bale’a, to kłótnie kibiców
FC Barcelony i Realu Madryt skłoniły nas do porównania
go z nowym nabytkiem Dumy Katalonii, Neymarem.
v
GARETH
BALE
NEYMAR
JUNIOR
46
ROZRYWKA
QUIZ
Paweł Szczudło
[email protected]
1. Od którego roku FC Barcelona bez przerwy
rywalizuje w La Liga?
2. Najwyższa porażka w historii klubu to
wynik...
A: 1930
B: 1929
A: 0-5
B: 1-8
C: 1947
D: 1933
C: 1-10
D: 1:12
3. Która drużyna oprócz FC Barcelona bez
przerwy rywalizuje w europejskich pucharach
od momentu ich utworzenia?
4. Przed przejściem do Sevilli
Dani Alves grał w...
A: Real Madryt
B: Bayern i Real
A: Levante
B: Santos
C: Man United i Real
D: Żadna
C: Bahia
D: Estudiantes
5. Ile goli w 100 spotkaniach w reprezentacji Hiszpanii zdobył Carles Puyol?
A: 3
B: 9
C: 6
D: 7
47

Podobne dokumenty