Dom dla muzyki

Transkrypt

Dom dla muzyki
artur bielecki
dom dla muzyki
wszystkie fot. w artykule: maciej szwed
wrocławskie wczoraj i dziś
8
Muzyka jawi się zwykle jako jedna z najbardziej odrealnionych, abstrakcyjnych sztuk – jednak jej funkcjonowanie jest w znacznym stopniu
uzależnione od struktur realnych. Jej obecność
i jakość warunkują instytucje, gmachy, organizacje,
materialne zaplecze. Ukazuje to muzyczna historia
Wrocławia, którą tu przedstawię – a która posiada
przypuszczalnie liczne odpowiedniki w dziejach wielu
innych polskich miast.
Hasło „Wrocław potrzebuje sali koncertowej”
znane jest w powojennej historii miasta od szeregu
lat. O konieczności zaprojektowania i wybudowania
funkcjonalnej, pięknej i nowoczesnej sali koncertowej
mówili i pisali muzycy, dziennikarze, historycy. Dawała w ten sposób znać o sobie bolesna i zawstydzająca świadomość, iż historyczna stolica Śląska nie
posiada dla muzyki odpowiedniej przestrzeni. „Pod
tym względem miasto ustępuje zdecydowanie innym
polskim ośrodkom, nie tylko takim jak Warszawa,
ale i niektórym mniejszym, jak Bydgoszcz”– pisała dolnośląska prasa. Publiczność koncertowa
przyzwyczajona jest od lat do korzystania z wnętrz
stosunkowo niewielkich (z pewnością zbyt kameralnych, jak na liczbę około 700 000 mieszkańców)
lub nieprzystosowanych do potrzeb profesjonalnego
życia muzycznego.
Przez pewien czas brak odpowiednich sal muzycznych nie wydawał się aż tak palącą sprawą, a w każdym razie można było odnieść wrażenie, że wcale
nie hamował tempa rozwoju życia muzycznego
we Wrocławiu. Systematycznie działała filharmonia
(jednak z mniejszą ilością miejsc na widowni niż w niegdysiejszej sali kameralnej przedwojennego Konzerthausu!), działał teatr operowy. Pojawiały się mniejsze
i większe festiwale, a także cenione zespoły, takie jak
chór Cantores Minores Wratislavienses czy orkiestra
Leopoldinum, prezentujące na ogół muzykę w niezbyt
dużych, aczkolwiek często zabytkowych miejscach.
Wreszcie miasto było i jest od prawie czterdziestu lat
gospodarzem międzynarodowego festiwalu muzycznego Wratislavia Cantans, jednego z największych
organizowanych w Polsce. Paradoksalnie, słabość
stała się tu po części atutem: koncerty festiwalowe,
nierzadko z udziałem światowych gwiazd, z nieistniejącej sali trafiały pod sklepienia gotyckich kościołów
i do barokowych wnętrz. Wprowadzano w ten sposób
jakże pożądany (i fotogeniczny) element dialogu muzyki z architekturą; niestety jednak akustyka świątyń
okazywała się fatalna. Gdy materia odciskała swoje
zniekształcające piętno na idei, powracała świadomość, iż dom muzyki nie istnieje.
Czy była to świadomość powszechna? Z pewnością nie. Przez pierwsze dziesięciolecia po II wojnie światowej brak nowej sali koncertowej można
było tłumaczyć pilniejszymi potrzebami miasta,
dźwigającego się ze zniszczeń. W ostatnich jednak
dekadach trzeba już ten stan rzeczy określić jako
smutny i stały artystyczny kompromis. Koncerty
we wnętrzach nieprzystosowanych do tego celu,
bez odpowiednich warunków akustycznych oraz
zaplecza organizacyjnego (garderoby, pomieszczenia na pulpity, parkingi itp.), a także zbyt mała
sala filharmoniczna na co dzień (około 450 miejsc!)
powodują frustrację. Cierpią na tym wszyscy: artyści
i publiczność.
Za najbardziej spektakularną porażkę
organizacyjną i artystyczną wypada w tym kontekście uznać koncert słynnej Filharmonii Nowojorskiej
pod batutą wybitnego niemieckiego dyrygenta Kurta
Masura. To niewątpliwie historyczne wydarzenie miało miejsce w 2000 r. w Hali Ludowej, notabene unikatowej i zabytkowej konstrukcji żelbetowej projektu
Maxa Berga z początku XX w. Nie udało się jednak
organizatorom koncertu przezwyciężyć bariery
akustycznej tego ogromnego wnętrza, architektonicznie imponującego, ale w obecnym stanie nieprzystosowanego do prezentacji muzyki klasycznej.
W rezultacie wspaniały muzyczny organizm, jakim
jest Orkiestra Filharmonii Nowojorskiej, był słyszalny
bardzo słabo, muzyka wielkiej symfonii Brücknera
dochodziła do uszu słuchaczy z jakiegoś nierealnego, karykaturalnego oddalenia. Jakby patrzeć przez
odwrotną stronę lornetki... Na domiar złego początek
koncertu zakłócony został przez pracę wadliwego
urządzenia klimatyzacyjnego! Wrocław okazał się
organizacyjnie nieprzygotowany do wizyty zespołu
tej rangi, przy czym zainteresowanie publiczności
przerosło pojemność jakiejkolwiek posiadanej wtedy sali koncertowej. W wielkim europejskim mieście,
9
które oglądało niegdyś występy Webera, Chopina,
Liszta i Filharmonii Berlińskiej – zabrakło profesjonalnej przestrzeni dla sztuki dźwięków.
Nie oznacza to, że nie pojawiły się energiczniejsze inicjatywy zmierzające do poprawienia sytuacji.
Już przed ponad dwudziestu laty budowę Centrum
Kulturalnego Wrocławia dla uczczenia 50-lecia powojennej kultury polskiej we Wrocławiu postulował
Tadeusz Strugała – wybitny dyrygent i ówczesny
dyrektor artystyczny festiwalu Wratislavia Cantans.
Centrum to miało obejmować, poza salą koncertową, nowy gmach teatralny, galerie wystawowe i inne
obiekty kulturalne. Do realizacji pomysłu jednak nie
doszło. Aby nie pozostawiać Czytelnika z wrażeniem
trwania w niemożności spieszę donieść, że w ostatnich latach do problemu szczęśliwie powrócono. Inicjatywa koordynowana przez wrocławską Akademię
Muzyczną im. Karola Lipińskiego przeszła już etap
konkursu na projekt architektoniczny. Planuje się wybudowanie nowoczesnej, funkcjonalnej i spełniającej
najwyższe wymagania estetyczne sali, która stanąć
ma na placu Wolności, w sąsiedztwie gmachu Opery
Dolnośląskiej. Przedsięwzięcie zyskało odpowiednio wysoką rangę w hierarchii priorytetów władz
miejskich.
Wypada zapytać o domy dla muzyki we Wrocławiu minionych epok. Okazuje się, że jesteśmy dziś
świadkami wielkiego regresu w stosunku do stanu
posiadania Wrocławia przed II wojną światową.
Miasto posiada wielkie historyczne tradycje w dziedzinie kultury muzycznej. Śląska metropolia cieszyła
się niezwykle bogatym, prężnym i dynamicznie się
rozwijającym życiem muzycznym, które oferowało
mieszkańcom różnorodne gatunki, formy, style
i tradycje. Szczególnej dynamiki nabrało w XIX w.,
a także w 1. poł. wieku XX. Źródła poświadczają
bogate tradycje muzyki już w epokach średniowiecza, renesansu i baroku. Niedawno wydana płyta
kompaktowa zespołu Ars Cantus pod kierunkiem
Tomasza Dobrzańskiego, zatytułowana „Musica
Rediviva”, przyniosła wybór utworów pochodzących z wrocławskich druków muzycznych: nagranie
ukazuje dzieła czołowych
wrocławskich kompozytorów XVI i XVII w.
Jak zorganizowana była wtedy przestrzeń miasta,
w jaki sposób odpowiadała na potrzeby ówczesnej
twórczości?
Muzyka artystyczna rozbrzmiewała głównie
w kościołach wrocławskich i miejskich komnatach.
Wkrótce jednak zarysowała się coraz znaczniejsza
rola muzyki świeckiej, potrzebującej nowych wnętrz
o odmiennym charakterze: od poł. XVII w. w miejskich teatrach prezentowana była twórczość operowa, muzyka instrumentalna pobrzmiewała w innych,
licznych wtedy salach. Stopniowo zwiększał się dynamizm wrocławskiego ruchu koncertowego, a w rezultacie miasto zdobyło się na imponujący dorobek
w dziedzinie stwarzania przestrzeni dla muzyki. Taką
tradycyjną przestrzenią był teatr miejski: początkowo
tzw. Ballhaus, a od 2. poł. XVIII w. Kalte Asche. Kalte
Asche posiadał wtedy około 450 miejsc na widowni
– czyli tyle, ile posiada dzisiejsza Filharmonia Wrocławska. Kolejne przebudowy powiększyły widownię
do około 1000 miejsc i uczyniły tę scenę
jedną z największych
w Europie Środkowej XVIII w.
W 1841 r. wybudowano trzeci z kolei teatr miejski,
zwany Stadt Theater (dzisiejsza siedziba Opery
Dolnośląskiej). Miały tu miejsce liczne koncerty
z muzyką instrumentalną, w tym występy kompozytora i legendarnego pianisty XIX w. – Ferenca
Liszta (1843 r.). Od końca XVIII w. życiu koncertowemu służyły ponadto Aula Leopoldina i Oratorium
Marianum (obie te sale są dziś w użyciu), koncertom
udzielały też gościny XIX-wieczne gospody wrocławskie. W Sali Redutowej Hotelu Polskiego wystąpił
w listopadzie 1830 r. Fryderyk Chopin, a w budynku
Nowej Giełdy swój wrocławski debiut miał Ignacy Jan
Paderewski (1891 r.). Duża sala muzyczna mieściła
się wreszcie w Pałacu Hatzfeldów.
Nie jest to pełny opis ważniejszych sal koncertowych dawnego Wrocławia. Osobnym zjawiskiem
pozostawały tzw. établissements, prywatne przedsiębiorstwa o charakterze rozrywkowo-rekreacyjnym,
najczęściej związane z otaczającym je ogrodem.
Od lat 80. XVIII w. do lat 20. XX w. powstało
w mieście około 80 takich établissements, niektóre
o powierzchni ponad 4 ha. Posiadały one nierzadko
obszerne sale o funkcji również muzycznej, muzyka była bowiem jedną z ich podstawowych atrakcji.
10
Przykłady? Muszla koncertowa w ogrodzie Goldener
Helm mieszczącym ponad 1000 osób – niezależnie
od sali koncertowej (później teatralnej) na 1200
miejsc. Sala Zeltgarten: 880 miejsc. Weiss-Garten:
1100, a po przebudowie na Konzerthaus ponad
1470 miejsc. Tzw. établissement Liebicha: 1800
miejsc…
Na szczególną uwagę zasługuje sala WeissGarten. Ten établissement powstał ok. 1772 r.
W 1860 r. na jego terenie wybudowano murowaną
salę koncertową z galerią, lożami i podium dla muzyków. Osiemnaście lat później sala została przekształcona w Breslauer Konzerthaus, by w kilka lat
po I wojnie światowej stać się największą w mieście
salą koncertową. Posiadała ponad 1600 miejsc dla
publiczności, podium dla orkiestry i chóru na 150
osób, organy. Do tego dochodziła jeszcze
sala kameralna i klubowa.
Wśród muzyków, którzy wystąpili na estradzie
tej sali, znalazły się największe postaci współczesnej muzyki tego czasu: Richard Wagner, Johannes
Brahms, Edward Grieg, Richard Strauss i Gustav
Mahler, pianiści Anton Rubinstein i Ignacy Jan
Paderewski, skrzypkowie Pablo Sarasate i Eugène
Ysaye oraz wiele innych muzycznych sław. W 1918 r.
koncertowała tu Berlińska Filharmonia. Budynek
Konzerthausu został zburzony w 1945 r., prawo
brutalnej historii przekreśliło jego piękną kartę.
Tradycja Konzerthausu wyznacza, jak się
wydaje, pułap aspiracji muzycznych społeczeństwa
Wrocławia przełomu XIX i XX w. Wśród sal wrocławskich sławę zyskało też Oratorium Marianum – Sala
Muzyczna Uniwersytetu, nie mająca dziś sobie równych w całym regionie pod względem tradycji wykonywania w niej muzyki przez największe sławy.
Można oczywiście zapytać, jaka muzyka rozbrzmiewała w wymienionych wnętrzach. Czy sale
muzyczne były zapełnione słuchaczami? Wydaje
się jasne, że nie byłoby tych sal, gdyby nie zapotrzebowanie społeczne na muzykę. Jedno nie istniało
bez drugiego. Nawet krótki rekonesans odsłania
to bogactwo. Już w 1775 r. powstało Towarzystwo
Koncertowe, w każdy czwartek w miesiącach zimowych organizujące tzw. koncert abonamentowy.
Podobny charakter miało towarzystwo założone
w 1797 r., organizujące ostatecznie koncerty w sali
Hotelu Polskiego. W 1822 r. powołane zostało Aka-
demickie Stowarzyszenie Muzyczne, dające 4-6
koncertów w sezonie, przy współudziale studentów
Uniwersytetu. Na wzór berlińskiej Singakademie,
powstała w 1825 r. Singakademie wrocławska, stawiająca sobie za cel prezentację muzyki oratoryjnej.
W 2. poł. XIX w., z inicjatywy muzykologa Emila Bohna, rozpoczęto cykl tzw. Koncertów Historycznych,
przybliżających w formie koncertów monograficznych muzykę przeszłości. Przetrwały one do 1909 r.
Największe znaczenie dla życia muzycznego miało
jednak Wrocławskie Stowarzyszenie Orkiestralne
(Breslauer Orchester – Verein), powołane do życia
na przełomie lat 1861/1862. Utworzono wtedy stałą,
profesjonalną orkiestrę. Wśród przejawów prężnie
się rozwijającej w XIX w. kultury muzycznej miasta
wymienić można m. in. wykonanie „Pasji według
św. Mateusza” Johanna Sebastiana Bacha – wkrótce
po jej słynnym zaprezentowaniu przez Mendelssohna, wczesne prawykonania „Niemieckiego Requiem”
Johannesa Brahmsa i „Requiem” Giuseppe Verdiego
czy też europejskie prawykonanie „Tria fortepianowego H-dur” op. 8 Brahmsa, jakie miało miejsce
w 1855 r. z udziałem sławnej pianistki Clary WieckSchumann.
Tak bogate i imponujące dzisiejszym pokoleniom wrocławian
dziedzictwo kultury muzycznej Wrocławia
(o ile, rzecz jasna, o nim wiedzą)
skłania na powrót do refleksji, które leżały u podstaw
niniejszego szkicu. Muzyka, jak każdy inny rodzaj
sztuki, wymaga ciągłego stwarzania materialnych
ram umożliwiających jej rozwój. Jakakolwiek forma niestarannego ich konstruowania, skłonność
do takiego czy innego kompromisu w sprawach
sztuki, grozi trudnymi do odrobienia stratami. Czy
nasze miasta, wielkie i małe, niejednokrotnie kryjące w swej pamięci zaskakująco wspaniałe karty
z dziejów naszej wspólnej kultury, odnajdują w nas
dzisiaj godnych kontynuatorów swych tradycji? Co
my i nasze państwo czynimy z tym przekazem historii? Jakże często ulegamy złudzeniom postępu,
również w dziedzinie sztuki muzycznej. Kondycja
muzyki i całej kultury muzycznej w pejzażu każdego europejskiego miasta jest nierozerwalnie
związana z wykazywaną przez jego mieszkańców
wolą i umiejętnością tworzenia domu dla muzyki.
Tworzenia wielu domów.
11

Podobne dokumenty