Nr 17, luty 2011 - Koło Naukowe Studentów Instytutu Informacji

Transkrypt

Nr 17, luty 2011 - Koło Naukowe Studentów Instytutu Informacji
słowo wstępne
Notatki redakcji…
Czym dla studenta jest biblioteka? Złem koniecznym w czasie sesji, miejscem dla
nudziarzy?
Otóż nie. Okazuje się, że studenci spędzają dużo wolnego czasu w bibliotece i to nie tylko
w czasie sesji. Podczas jednego z wielu takich pobytów, narodził się pomysł na artykuł,
o funkcjonowaniu biblioteki, jej zarządzaniu i zbiorach. Pojawiło się również kilka sugestii.
Zachęcamy do przeczytania: O bibliotece wydziałowej – niekoniecznie pozytywnie.
Każdy z nas wie, na czym polega stypendium ERASMUS, ale czy każdy jest świadomy tego,
że nie trzeba wyjeżdżać z Polski, aby w pewien sposób poczuć atmosferę tej wymiany? Wystarczy
przeczytać relację naszej redakcyjnej koleżanki, która będąc mentorem dla przyjezdnych
studentów, przeżyła najlepszą przygodę swojego życia.
Redakcja
Spis treści:
SŁOWO WSTĘPNE
KOMENTARZE:
N. Toczek: Sprawozdanie z VII Ogólnopolskiej Konferencji Studenckich Kół Naukowych 3
WOKÓŁ INiB-u
4
6
7
8
K. Dedio, L. Jamróz: O bibliotece wydziałowej – niekoniecznie pozytywnie
A. Szyrszeń: Republika Książki
M. Wyleciał: Google ulepsza grupy dyskusyjne i podbija rynek e-booków
K. Dedio: Kilka słów o byciu MENTOREM
LITERATURA & ROZRYWKA
9
11
M. Wiśnicka: (Po)Świąteczna opowiastka – opowiadanie
M. J. Kalczyńska: Coût de la vie au Québec – podróż do Kanady
Zdjęcie na okładce: „Widok ze wzgórza Mount Royal na wieczorny Montreal” Milena J. Kalczyńska
Redakcja składa serdeczne podziękowania prof. UJ Andrzejowi Linertowi za wsparcie
oraz merytoryczną opiekę nad „Ibinacją”.
Adres redakcji:
ul. Prof. Stanisława Łojasiewicza 4
30 – 348 Kraków
[email protected]
http://www-old.inib.uj.edu.pl/kolo_naukowe/ibinacja/ibinacja.htm
Redakcja:
redaktor naczelna: Alicja Szyrszeń;
autorzy tekstów: Karolina Dedio, Leokadia Jamróz, Milena J. Kalczyńska, Natalia Toczek,
Maria Wiśnicka, Martyna Wyleciał;
okładka i rysunki: Aleksandra Wacławczyk, Anna Wiśnicka;
zdjęcia: Milena J. Kalczyńska;
korekta: Martyna Wyleciał;
skład: Joanna Węgrzyn
Tekstów nie zamówionych nie zwraca się. Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania
skrótów i zmian redakcyjnych.
IBINACJA, numer 17
komentarze
Sprawozdanie z VII Ogólnopolskiej
Konferencji Studenckich Kół
Naukowych
Czyń dobrze i mów o tym wszystkim
czyli nowoczesne Public Relations
bibliotek z wykorzystaniem narzędzi
Web 2.0.
W Instytucie Informacji Naukowej
i
Bibliotekoznawstwa
Uniwersytetu
Jagiellońskiego 26 i 27 listopada 2010 roku
odbyła się VII Ogólnopolska Konferencja
Studenckich Kół Naukowych pt.: Czyń
dobrze i mów o tym wszystkim czyli
nowoczesne Public Relations bibliotek
z wykorzystaniem narzędzi Web 2.0. W
spotkaniu wzięli udział zarówno studenci
kierunków
Informacji
Naukowej
i Bibliotekoznawstwa, kadra pracowników
Instytut
Informacji
Naukowej
i
Bibliotekoznawstwa
Uniwersytetu
Jagiellońskiego,
a także
bibliotekarze
bibliotek publicznych i inne osoby
zainteresowane.
Konferencja składała się z dwóch
sesji. Pierwsza z nich nosiła nazwę Miejsce
Public Relations we współczesnej bibliotece.
Z kolei poprzedzona przerwą druga część
obrad toczyła się pod hasłem Zastosowanie
narzędzi Web 2.0 w działaniach PR
bibliotek.
Wygłoszonych
zostało
10
referatów
z
takich
ośrodków
jak: Uniwersytet Warszawski, Uniwersytet
im. Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy,
Uniwersytet im. Marii Curie-Skłodowskiej
w Lublinie, Instytutu Książki w Warszawie,
Uniwersytetu
Jagiellońskiego
oraz
Biblioteki
Politechniki
Krakowskiej.
Z
naszego
Instytutu
prelegentką
w pierwszym dniu obrad była Oriana
Reizes-Dzieduszycka,
która
wygłosiła
referat pt.: Rola narzędzi Web 2.0
w kreowaniu relacji bibliotekarz-użytkownik
na
przykładzie
bibliotek
uczelni
technicznych w Polsce.
Drugi dzień obrad poświęcono
zaprezentowaniu działalności promocyjnej
zagranicznych placówek bibliotecznych.
Szkolenie w zakresie PR przeprowadziła
mgr Krystyna Kaczmarczyk z Biblioteki
Politechniki Krakowskiej. Zaprezentowała
ona różne formy PR-u realizowane
w bibliotece uczelnianej PK wraz
z
praktycznymi
przykładami
ich
zastosowania. Kolejnym prelegentem była
absolwentka Instytutu Informacji Naukowej
i Bibliotekoznawstwa
mgr
Michalina
Miedzianowska, która w referacie pt.: Jak to
się robi w USA scharakteryzowała formy
promocji realizowane w Port Washigton
Public Library. Natomiast o środkach
promocji stosowanych w angielskich
bibliotekach szkolnych słuchacze mogli
dowiedzieć się z referatu Natalii Toczek
z
Instytutu
Informacji
Naukowej
i Bibliotekoznawstwa UJ pt.: Nowoczesne
narzędzia
promocji
w
bibliotekach
szkolnych Wielkiej Brytanii na podstawie
Cheltenham College Senior Library.
Na zakończenie obrad uczestnicy
konferencji wzięli udział w konkursie
Aktywność studentów – najciekawszy
referat. W tajnym głosowaniu wyłoniono
trzy najciekawsze referaty tj. Agnieszki
Grzegorczyk (UMCS), Natalii Toczek (UJ) i
Tomasza Lecha (UJ).
Całość
obrad
podsumowali
pracownicy Instytutu Informacji Naukowej
i Bibliotekoznawstwa dr Remigiusz Sapa
oraz dr Małgorzata Jaskowska, podkreślając
znaczenie
przyszłych
pokoleń
w kształtowaniu i ulepszaniu nowych form
PR-u bibliotek oraz dziękując wszystkim
prelegentom, słuchaczom i organizatorom
za udział i przygotowanie Konferencji.
Każdy z prelegentów otrzymał od opiekuna
Koła Naukowego Studentów INiB prof. UJ
Andrzeja Linerta dyplom uczestnictwa.
IBINACJA, numer 17
Natalia Toczek
wokół INiB-u
O bibliotece wydziałowej
niekoniecznie pozytywnie
Pomysł na ten artykuł narodził się
podczas
wielu
godzin
spędzonych
w Bibliotece Wydziału Zarządzania
i Komunikacji Społecznej, w trakcie
przygotowywania
różnych
prac
zaliczeniowych. Na samym początku
chcemy zaznaczyć, że nie napisałyśmy
tego, aby narzekać na obecną sytuację,
ale żeby zwrócić uwagę czytelników
(w tym - mamy nadzieję – pracowników
biblioteki) na kilka niedociągnięć,
których poprawa sprawi, że biblioteka
stanie się przyjemniejsza. Chcemy też
zaproponować kilka zmian ulepszających
pracę biblioteki.
W dzisiejszych czasach dużą wagę
przywiązuje się do tego, żeby biblioteka
była miejscem przyjaznym czytelnikom,
w którym zechcą spędzać jak najwięcej
czasu i z którym będą mieć jak najmilsze
skojarzenia. Dlatego ważne jest zwrócenie
uwagi na te kwestie, które bezpośrednio
dotyczą użytkowników. Zainspirowały nas
dwa artykuły [1, 2] opisujące tylko
pozytywne strony biblioteki. Poruszono
w nich kwestie nowoczesnych technologii
i usług bibliotecznych, jednak my chcemy
przedstawić kilka trudności, które napotyka
student w naszej bibliotece wydziałowej.
Nie można zaprzeczyć, że biblioteka jest
jedną z lepiej wyposażonych bibliotek
Uniwersytetu Jagiellońskiego i posiada
nowoczesny sprzęt. Oprócz kilkudziesięciu
komputerów z dostępem do Internetu są
skanery, aparat kserograficzny, kabiny do
pracy indywidualnej, kabiny multimedialne,
DVD, TV i kabina do pracy dla
niedowidzących; szkoda tylko, że niewiele
osób o tym wie. W bibliotece jest dostęp do
Internetu
bezprzewodowego,
portalu
rynekpracy.pl
oraz
czasopisma
elektronicznego
Puls
Biznesu.
Użytkownikom
oferuje
się
lekcje
biblioteczne,
szkolenia
indywidualne,
możliwość odbycia praktyk. Przygotowano
nawet
przedmiot
„Przysposobienie
biblioteczno-informacyjne” dla studentów
piszących prace dyplomowe. Jednocześnie
z biblioteki może korzystać około 300 osób.
Dodatkowym plusem jest wolny dostęp do
zbiorów.
***
Już pierwsze kroki w bibliotece nie
nastrajają studentów pozytywnie. Chyba
wszyscy pamiętają kuriozalny komunikat
wiszący tuż przy wejściu w zeszłym roku:
„Płeć piękną prosimy o ciche i zwiewne
stąpanie”. Wydaje nam się, że te 3 metry
które trzeba przejść od bramek do
wykładziny i odgłos kroków jaki temu
towarzyszy, nie jest aż tak uciążliwy dla
osób przebywających w czytelni. Minus dla
bibliotekarzy za wrażliwy słuch, plus za
dowcipne
sformułowanie
komunikatu.
Większość osób odwiedzających naszą
bibliotekę planuje skorzystać z komputerów.
I tu kolejna trudność. Jak na tak dużą liczbę
studentów naszego wydziału, liczba
komputerów
jest
bardzo
często
niewystarczająca. Część z nich dodatkowo
nie działa. Dobrym rozwiązaniem byłby
systematyczny przegląd sprzętu i naprawa
prowadzona
na
bieżąco.
Kolejnym
problemem jest niska temperatura panująca
w bibliotece w miesiącach zimowych.
Doceniamy
wyjątkowe
rozwiązania
architektoniczne, przeszklone ściany i dużo
światła, ale w chłodniejszych miesiącach,
które nawiasem mówiąc stanowią 60% roku
akademickiego, pobyt w czytelni dłuższy
niż 30 minut nie jest niczym przyjemnym,
zwłaszcza że okrycia wierzchnie trzeba
zostawić w szatni.
IBINACJA, numer 17
wokół INiB-u
Uważamy, że skrócenie liczby godzin,
w których biblioteka jest otwarta
szczególnie w okresie sesji, co miało
miejsce w tamtym roku, nie jest dobrym
pomysłem. Studentom INiB powtarza się
prawie na każdych zajęciach, jak ważny jest
stosunek do użytkownika. Dla porównania
warto przyjrzeć się Bibliotece Uniwersytetu
Warszawskiego, która w czasie sesji była
otwarta do 5. rano [3]. Studenci mogli
przyjść z termosami i śpiworami do
biblioteki i nie jest to być może naukowe
zachowanie, jakiego można byłoby się
spodziewać od przyszłych magistrów, ale
czy nie warto czasem przyjemnie zaskoczyć
użytkowników? Studenci naszego wydziału
na pewno docenią takie działania,
szczególnie w okresie sesji, kiedy
najbardziej tej biblioteki potrzebują.
***
Wielu z nas przychodzi do biblioteki
nie tylko po wypożyczenie książki, ale żeby
np.: w grupie zrobić zadanie domowe,
nauczyć się na następne zajęcia czy
skorzystać z Internetu. Bibliotekarze
wymagają od nas chyba porozumiewania się
między sobą na migi, każda rozmowa jest
od razu uciszana, a jakakolwiek konsultacja
w grupie wręcz niemożliwa. Wydawać by
się mogło, że bibliotekarze tylko czekają na
to, aż ktoś się głośniej odezwie czy
zaśmieje, żeby tylko móc podejść i uciszyć
studentów. Owszem cisza w bibliotece to jej
cecha charakterystyczna, ale skoro tyle
mówi się teraz o odchodzeniu od
bibliotekarskich stereotypów, to sami
bibliotekarze mogliby zacząć wprowadzać
to w życie i wpuścić trochę energii między
książkowe regały. Skoro są przygotowane
pokoje do pracy indywidualnej, można
rozważyć wykorzystanie ich do pracy
grupowej, wtedy problem uciszania zniknie.
Należy też zwrócić uwagę na relacje
bibliotekarzy z czytelnikami, bo ważne jest
wyrozumiałe traktowanie użytkowników.
Nie każdy wie, czym jest sygnatura i jak
wypełniać rewers, więc na pewno doceni
fachową i uprzejmą pomoc.
Niestety biblioteka wydziałowa źle wypada
w porównaniu choćby z Biblioteką
Jagiellońską, gdy chodzi o możliwość
skserowania kilku stron książki. W tamtym
roku
w
bibliotece
funkcjonowała
zewnętrzna firma kserograficzna, obecnie
nadal istnieje możliwość kopiowania
tekstów, jednak samodzielnie i potrzeba do
tego posiadać
kartę
do automatu
kserograficznego. Wszystko odbyłoby się
bez problemu, gdyby nie fakt, że kartę
trzeba kupić w sklepiku poza obszarem
biblioteki na pierwszym piętrze. Skanery
podłączone do komputerów stanowią
alternatywne rozwiązanie, czeka nas jednak
kolejne rozczarowanie - część skanerów nie
działa. Dużym udogodnieniem byłaby
możliwość kupienia kart do ksero w
bibliotece lub gdyby była przy ksero
osoba, która nam pomoże.
W jednym z artykułów o bibliotece [1]
możemy przeczytać, że personel biblioteki
bierze czynny udział w branżowych
konferencjach. Szkoda tylko, że nie
pozwolono na wywieszenie w bibliotece
plakatu informującego o konferencji
Studenckich Kół Naukowych, na temat:
Nowoczesne Public Relations bibliotek. (…)
To już wydaje się co najmniej śmieszne, bo
wiele pomysłów zaprezentowanych przez
referentów można było by wykorzystać w
naszej bibliotece. Dlatego zachęcamy do
brania udziału w konferencjach studentów
INiB.
Z radością zauważyłyśmy podjęcie
kroków zmierzających do ulepszenia jakości
usług bibliotecznych. Jednym z nich jest
opracowana
ankieta
satysfakcji
użytkownika. Chociaż ankieta porusza
istotne problemy, to pytania są wybiórcze,
a z odpowiedzi (zastosowano skalę Likerta)
trudno będzie wyciągnąć praktyczne
wnioski, pozwalające na wprowadzenie
daleko idących zmian, ponieważ nie ma
pytań
filtrujących,
pozwalających
dowiedzieć się, co konkretnie przeszkadza
użytkownikom.
IBINACJA, numer 17
***
wokół INiB-u
Odwołujemy się do postulatów
zawartych w misji społecznej biblioteki.
Napisano tam m. in., że ważne jest
rozpoznawanie potrzeb informacyjnych
i edukacyjnych środowiska akademickiego,
dlatego tym artykułem chcemy przybliżyć
potrzeby studentów i pewne utrudnienia na
jakie napotykają, a jakie można zniwelować.
Miła atmosfera w bibliotece przełoży się na
większą frekwencję i zadowolenie z usług,
a czy właśnie to nie jest jednym
z priorytetów biblioteki?
Karolina Dedio
Leokadia Jamróz
[1.] Edyta Grzyb, Joanna Maj, Pięciolecie Biblioteki Wydziałowej na Wydziale Zarządzania i
Komunikacji Społecznej UJ, „ALMA MATER, 2010, nr 129.
[2.] Dokument elekr: http://wujek.wordpress.com/2009/02/04/wielkie-przenosiny/#more-509
[3.] Dokument elektr:
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34875,7487237,Marianna_w_pizamie__czyli_noc_w_BUW_ie.html?as=2
Republika książki
Podczas jednodniowego kongresu,
który miał miejsce 8 grudnia 2010 roku w
gmachu
Biblioteki
Narodowej
w Warszawie, powołano koalicję na rzecz
rozwoju czytelnictwa i bibliotek pod
tytułem „Republika książki”. Głównym
celem programu było zahamowanie
spadku
poziomu
czytelnictwa
i zniwelowanie skutków wprowadzenia w
2011 roku podatku VAT na książki
i czasopisma specjalistyczne.
Inicjatywa
W skład wielkiej koalicji weszli
twórcy kultury wysokiej m. in. Bogdan
Zdrojewski
–
Minister
Kultury
i Dziedzictwa Narodowego, Barbara
Kudrycka – Minister Nauki i Szkolnictwa
Wyższego;
działacze
organizacji
pozarządowych: Grzegorz Gauden –
Dyrektor Instytutu Książki; Elżbieta
Stefańczyk – Prezes Stowarzyszenia
Bibliotekarzy
Polskich;
wydawcy,
księgarze, dziennikarze, naukowcy oraz
przedstawiciele świata mediów i biznesu.
Całkowity patronat nad „Republiką
Książki” objęła Małżonka Prezydenta
Rzeczpospolitej
Polskiej
Anna
Komorowska.
Przeznaczenie
„Republika
Książki”
ma
przeciwdziałać wykluczeniu kulturowemu
wynikającemu z nie czytania książek.
Chcemy szukać praktycznych rozwiązań,
aby świadomość konieczności czytania była
powszechna. (...) Na program, który
prezentujemy w bibliotece, składa się kilka
przedsięwzięć.
Przede
wszystkim
inwestycje w same biblioteki, ich
infrastrukturę, szerokopasmowy Internet,
zwiększanie
środków
na
zakupy
biblioteczne. Potrzebne jest budowanie
konieczności rozwijania czytelnictwa we
wszystkich formach - tych tradycyjnych, ale
także za pomocą e-boków i audiobooków.
Chodzi też o budowanie pewnych nawyków z jednej strony mamy takie akcje jak „Cała
Polska czyta dzieciom", ale powinno być też
miejsce na reedukację, czyli akcje typu
„dzieci czytają rodzicom" - powiedział
podczas swojego wystąpienia Bogdan
Zdrojewski.
IBINACJA, numer 17
wokół INiB-u
„Republika Książki” jest wyrazem wspólnej
troski o losy polskiej kultury i polskiego
państwa, dbałości o powodzenie przyszłych
pokoleń. U jej podstaw leży przekonanie, że
biblioteki, szczególnie w małych miastach
i wsiach, powinny stać się centrami
lokalnych środowisk, bramami dostępu do
wiedzy i kultury.
Inwestycje
Kwoty pieniężne jakie przeznaczono
na rozwój czytelnictwa są pod tym
względem rekordowe. Planuje się przekazać
ok. 35 mln zł na digitalizację zasobów
bibliotecznych, minimum 15 mln zł na
zakupy do bibliotek, ok. 20 mln zł na
poprawę
infrastruktury
bibliotek.
Google ulepsza grupy
dyskusyjne i podbija rynek
ebooków
Nikt nie zaprzeczy temu, że obecnie
Google jest naczelną wyszukiwarką
w Internecie. Jej zasługi w procesie
wyszukiwania informacji są nieopisane.
Szczególnie my, jako studenci Informacji
Naukowej, powinniśmy doceniać tę rolę
i być na bieżąco ze zmianami jakie
Google proponuje swoim użytkownikom.
Dwoma
głównymi
zmianami
jest
ulepszenie grup dyskusyjnych oraz
wprowadzenie na rynek e-booków.
Jeśli chodzi o grupy dyskusyjne,
zmienić ma się interfejs i ułatwione zostanie
przeszukiwanie wiadomości za sprawą
między innymi skrótów klawiszowych,
znanych na przykład z Gmaila. Ich listę
można uzyskać po naciśnięciu klawisza ze
znakiem zapytania. Ulepszony ma zostać też
edytor. Jedną z nowych funkcji będzie
możliwość łatwego wstawiania obrazków do
postów.
Ministerstwo Kultury planuje przeznaczyć
ponad 100 mln zł na „Republikę Książki”.
Manifest
Każdy z nas w pewien sposób może
pomóc w rozwoju czytelnictwa i bibliotek,
składając swój podpis pod „Manifestem
Republiki
Książki”
na
stronie:
http://www.republikaksiazki.pl/manifest, do
czego gorąco zachęcam.
Alicja Szyrszeń
Źródła wykorzystane:
http://www.republikaksiazki.pl/
http://www.instytutksiazki.pl/
Ustawienia, których dokonało się na profilu
Google, będzie teraz można połączyć
z profilem na Google Groups, dzięki czemu
na przykład przy postach będzie wyświetlać
się ustawione tam zdjęcie. Na koniec
postanowiono ulepszyć też interfejs dla
komórek i urządzeń przenośnych, tak by
dobrze się korzystało z grup dyskusyjnych
w każdym miejscu i o każdej porze.
Nowe ustawienie grup dyskusyjnych
już można testować, choć w każdej chwili
serwis pozwala wrócić do starego interfejsu.
Zespół Google Groups liczy na opinie
swoich użytkowników. Prezentację nowych
właściwości można również obejrzeć na
oficjalnym koncie Google na YouTube
(http://www.youtube.com/watch?v=tpLHFg
K3eMc).
Jeszcze ważniejszą informacją jest
chyba jednak wiadomość o utworzeniu
Google eBooks. Motto, jakie załoga tego
serwisu
wybrała
jest
następujące:
„W Google eBooks wszystko jest kwestią
wyboru, dlatego możesz użyć dowolnego
posiadanego urządzenia, aby przeczytać
dowolną książkę, w dowolnym miejscu”.
IBINACJA, numer 17
wokół INiB-u
Dlatego też wystarczy mieć jakiś
sprzęt z dostępem do Internetu: laptop,
iPhone,
iPod,
telefon
komórkowy
z systemem Android, czy czytnik ebooków
i można korzystać z całej bazy
elektronicznych publikacji, które aplikacja
dla nas przechowuje w postaci „chmury”.
Nie trzeba ich ściągać na dysk, żeby z nich
skorzystać, gdyż dostępne są bezpośrednio
w przeglądarce. Prócz tego system
zapamiętuje, gdzie skończyliśmy czytać,
więc bez względu na zmianę nośnika,
można wrócić do lektury.
Google eBooks chwali się, że w swojej
bazie ma trzy miliony darmowych i tysiące
tytułów gotowych do nabycia od zaraz.
Każdego dnia dodawane są nowe. Można
przeglądać je za pomocną zakładki „New
Arrivals” (Nowe nabytki), a także
skorzystać z tak zwanej „półki” z „Free
Classics” (darmowymi klasykami).
Książki można nabywać bezpośrednio
z księgarni internetowej Google, Google
eBookstore albo z witryn innych
niezależnych
księgarzy
internetowych
współpracujących z serwisem. Niektóre
książki ze względu na prawa autorskie są
objęte specjalnymi
restrykcjami, na
przykład nie mają wersji PDF do pobrania
lub wprowadzony został limit osób, które w
jednym momencie mogą czytać dany tytuł.
Pragnę
jeszcze
polecić
krótką
animację, która pojawiła się w serwisie,
dobrze obrazującą specyfikę ebooków.
Można ją znaleźć na stronie Google eBooks
w
zakładce
Overview
(http://books.google.com/help/ebooks/overv
iew.html).
Warto zapoznać się z tą aplikacją,
będzie ona z pewnością miała znaczący
wpływ na popularyzację ebooków, jako że
jest wyjątkowym usprawnieniem. Tylko
czekać, aż na dobre wejdzie do użytku
codziennego.
Martyna Wyleciał
Kilka słów o byciu
MENTOREM
Myślę, że każdy z nas wie czym jest
program wymiany studenckiej Erasmus.
Często spotykamy studentów z innych
krajów przechodzących obok nas na
ulicy, słyszymy obce akcenty w autobusie
i zastanawiamy się, co przyciągnęło ich do
Polski.
Co zrobić, aby poczuć atmosferę
Erasmusa, nie wyjeżdżając z Polski? Nic
prostszego
zostać
mentorem:
przewodnikiem, pomocą i pierwszym
przyjacielem zagranicznego studenta
w Polsce.
Kiedy pierwszy raz wysłałam swoje
zgłoszenie do biura Erasmus Student
Network (ESN), byłam pełna obaw. Oprócz
danych osobowych należało podać języki,
które się zna, kierunek studiów oraz opisać
siebie: swoje pasje, zainteresowania
i charakter.
Cały kwestionariusz wypełnia się po
angielsku. Na jego podstawie zostaje
przydzielona osoba, która najbardziej pasuje
pod względem językowym, jak i osobowym.
Największe
obawy
dotyczyły
znajomości języka obcego. Co innego nauka
na zajęciach, co innego praktyka. Jednak
mój strach okazał się przedwczesny.
IBINACJA, numer 17
wokół INiB-u
Przydzielono mi dwie dziewczyny ze
Słowacji i jedną z Węgier. Wszystkie
studiowały filologię polską i przyjechały do
Krakowa, aby podszkolić język, więc
bardzo chciały rozmawiać po polsku. Moim
obowiązkiem była szeroko rozumiana
pomoc. Od znalezienia dla nich mieszkania,
po pokazanie gdzie można kupić najlepsze
zapiekanki w Krakowie. Często były to też
problemy
z
USOSem,
który
dla
obcokrajowców jest czarną magią, pomoc
w założeniu konta w banku czy przy
papierkowej robocie związanej ze studiami
lub akademikiem. Z czasem dziewczyny
zaczęły wysyłać mi swoje zadania domowe,
żebym
je
sprawdziła,
poprawiła
i wytłumaczyła zawiłości polskiej gramatyki
i ortografii.
Mentorowanie to nie tylko obowiązki,
ale chyba przede wszystkim przyjemności.
Razem z moimi Erasmusami w ciągu
minionego roku zwiedziłam niemal cały
Kraków, odkryłam ciekawe miejsca, które
dla Polaków wydają się czymś normalnym,
a dla osób z innych krajów są niezwykłą
atrakcją. Miałam okazję spróbować dań
innych
krajów,
poznałam
zwyczaje
związane z różnymi okolicznościami.
Liczne imprezy, wycieczki i spotkania
utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie jest
ważne, z jakiego kraju się pochodzi, bo tak
naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami.
Chociaż musiałam poświęcić trochę czasu
na obowiązki mentora, stwierdzam z całą
pewnością, że nie był to czas stracony.
Poznałam fantastycznych ludzi, pozostały
niezapomniane chwile i szalone wydarzenia.
Co więcej, często jest tak, że
znajomości te nie kończą się z powrotem
Erasmusów do ich krajów, ale utrzymują się
długi czas. Sama spędziłam wakacje
podróżując
po
Słowacji
i
nadal
koresponduje z ludźmi, którzy już z Polski
wyjechali.
Na koniec chciałabym podać kilka
korzyści płynących z bycia mentorem. Jest
to oczywiście rodzaj wolontariatu, na koniec
roku akademickiego można otrzymać
specjalne zaświadczenie (pod warunkiem,
że nasi
„podopieczni” rzeczywiście
stwierdzili, że byliśmy dobrymi mentorami),
które można załączyć np.: do CV. Oprócz
poznania innych kultur, ciekawych ludzi,
mamy okazję do podszkolenia języków
obcych i pozbycia się strachu przed
mówieniem w innym języku.
Dzięki usłyszanemu
na jednej
z imprez: „You are the best mentor in the
world!” myślę, że to jedna z najlepszych
przygód w moim życiu.
Karolina Dedio
(Przed)Świąteczna opowiastka
Śnieg, prószący, skrzący się, opadał na rozświetlone miasteczko. – Właściwie, dlaczego
wszystko migocze? – pomyślał przystając przy olbrzymiej choince. Kolorowe bombki, złoty
łańcuch, jak sznur pereł, lampki podrygujące w takt „Jingle bells” – wszystko błyszczało.
Stojąc na rynku można było zapomnieć o ciszy i otaczającym miasteczko mroku. – Czy oni
wszyscy nie potrafią przeżyć tych Dostojnych Świąt? Oszałamiające kolory, dźwięcząca
w głowie muzyka – wszystko pięknie, ale bez sensu. Zmarszczył nos. Nie podobało mu się to,
ale sam nieświadomie brał w tym przedstawieniu udział. Może nie okazywał tego w taki
sposób… Jednak nie wyobrażał sobie zaciszy swojego domu bez prezentów, ozdób,
świecidełek, kolęd – tyle, że musiały być te prawdziwe, nie ten amerykański kicz wtłaczany
w głowy od Wszystkich Świętych i bez wykwintnych potraw – wyszukanych w swej
prostocie.
IBINACJA, numer 17
literatura & rozrywka
Postawił paczkę na ziemi. Podniósł głowę. To było piękne. Wśród chmur dostrzegł skrawek
rozgwieżdżonego nieba. Zimne płatki opadały mu na czoło, nos i policzki. - To takie
przyjemne - pomyślał przymykając oczy. Można by zapomnieć o całym świecie. O tym
pośpiechu, zabieganiu, prezentach, horrendalnych cenach i okropnie długich kolejkach. –
A może zająć się obserwowaniem nieba? – przeszło mu przez myśl. Uśmiechnął się do
gwiazd.
– To musi być wspaniałe uczucie, co wieczór patrzeć w niebo. Ach, odkryć nieznaną gwiazdę.
Taką dla siebie... – rozmarzył się. Praca nie dawała mu takiej satysfakcji, jak patrzenie
w gwiazdy.
Ratuszowy
zegar wybił godzinę
piątą. – Jaka szkoda
–
westchnął
pochylając głowę.
Otworzył oczy i
ostatni raz spojrzał
na
skąpaną
w
migotliwym świetle
choinkę.
Sypiący
śnieg udekorował
jej wiecznie zielone
gałązki. Zza drzewka rozlegał się stukot młotków, uderzających rytmicznie w deski. Budowa
sceny ruszyła pełną parą. – Będzie taka mała, jak to miasteczko – mawiał burmistrz miasta
Janusz Krępy. Wszystko było małe jak miasteczko, tylko nie on. Dwa metry wzrostu, chude
ręce i nogi. Patrzył na wszystkich z góry.
Pojutrze dzieci wystawią jasełka. Może przyjdzie. Poprosi o jeden wolny wieczór.
Oderwie się od spraw codziennych, gnębiących jego małą główkę. Potrząsnął nią odpychając
od siebie obraz ciotki Klotyldy. W tym okresie zawsze zaprzątała jego myśli. Choć na chwilę
musiała popsuć mu świąteczny humor. Strącić na ziemię z ciężkich granatowych chmur,
wśród których z lubością wpatrywał się w kosmiczny mrok. – Trzeba było zostać
astronomem, a nie zabawiać dzieci w święta – pomyślał, chociaż jego praca dawała mu wiele
radości. Któż by nie marzył o pracy dwa razy do roku... A potem… Wolne. Można pojechać
w góry czy nad jeziora. – Milgred woli jeździć w góry, uwielbia wspinaczkę. Po świętach
pojedziemy w Tatry. Może wpadniemy na tydzień lub dwa do jej znajomych. Mają takiego
śmiesznego psa. Duży, włochaty… Lubi biegać za wszystkim... – wyszeptał w stronę
błyszczącego Jowisza. Znów przed oczami stanęła ciotka Klotyld. Wytrąciła go z marzeń,
jakże przyjemnych marzeń. Spadał długo, a upadek był bolesny. Potarł bokiem głowy
o choinkę, jakby rozcierał guza po upadku.
Ciotka Klotyld mieszkała w Irlandii. Co roku ją zapraszał na Święta i za każdym razem
w odpowiedzi otrzymywał długi, pełen wyrzutu list. Zarzucała mu, że wyparł się rodziny, że
mieszka na końcu świata i, że jest niewdzięcznym baranem. Nie pisała, że jest baranem, ale że
„niewdzięcznym baranem”. Przeszywało go to do żywego za każdym razem, jak przypomniał
sobie jej słowa. Nie był niewdzięczny (a przynajmniej takim się nie czuł). Z chęcią by
odwiedził te „rodzinne” strony, gdyby tylko znalazł odrobinę czasu, ale przed Świętami był
taki zabiegany... A może to tylko wymówka? Może tak tylko sobie tłumaczył tę uczuciową
oziębłość w stosunku do stryjecznej siostry jego matki?
IBINACJA, numer 17
literatura & rozrywka
Czerwona kokardka błyszczała od śniegu, który przymarzał dosłownie do wszystkiego. Znów będzie ślisko. Milgred będzie niezadowolona, gdy zobaczy, że nie założyłem
nauszników. Trzeba ruszać. – Wstrząsnął grzbietem poprawiając długi, biało-bordowy szalik prezent od kolegi z pracy. Delikatnie ujął kokardkę. Paczka z cichym chrupnięciem oderwała
się od chodnika.
Umiejętnie wyminął zdziwionych jego widokiem przechodniów. - Ale mają miny –
pomyślał. - Jak co roku.
Skręcił w wąską uliczkę. Na końcu świeciła się nieduża latarenka, numer 7. Pchnął
drzwi. Otrząsnął nogi ze śniegu i wszedł do środka.
Lampka zgasła. Na ulicy zrobiło się cicho i ciemno, tylko stukot kopytek jeszcze długo
odbijał się od starych, zaspanych kamienic.
Maria Wiśnicka
Voyage au Canada
Symbolem Kanady jest liść klonowy.
Państwo
rozciąga się od Oceanu
Spokojnego przez Arktyczny po Atlantycki,
od dziewiczych Gór Skalistych po
połyskliwe jeziora, skaliste wybrzeża,
fiordy, wyspy i najpiękniejsze wodospady
świata (wodospad Niagara). Obszar państwa
jest 10 razy większy niż Polski, ale
porównywalna jest liczba mieszkańców – 35
mln.
Mieszkają
tu
Marokańczycy,
Amerykanie, Chińczycy, Brazylijczycy,
Polacy. A gdzie są rdzenni mieszkańcy?
Kanada jest krajem wielu narodów, dlatego
też autochtoni nie są w tym państwie grupą
dominującą. Kanadyjczyków cechuje duża
tolerancja
dla
innych
narodów
i poszanowanie ich tradycji – nic więc
dziwnego, że to kraj imigrantów, których
najwięcej jest z Europy. Państwo wspiera
różnorodności kulturowe, jest przyjazne dla
przyjezdnych. W miastach widać wiele
etnicznych obiektów, m.in. kościołów,
szkół, restauracji i sklepów. Równolegle
obowiązują tu dwa urzędowe języki:
angielski i francuski, który króluje we
wschodnich regionach kraju: Quebec
i Ontario.
Moje spotkanie z Kanadą rozpoczęłam
w Montrealu. Jest to jedno z największych
miast w regionie Quebec, położone nad
dwoma rzekami: św. Wawrzyńca i Ottawą.
Mieszka tam ponad 1,5 mln ludzi. Jest także
miejscem niekończących się atrakcji, np.:
podziemne muzea, stare porty rzeczne,
zjawiskowe galerie i niekończące się
festiwale kulturalne. Można tu znaleźć
zawsze coś interesującego, coś co
z pewnością zapadnie w pamięci na całe
lata. Moja wyprawa do Kanady trwała
miesiąc. Była to pierwsza tak daleka podróż.
Nie wiedziałam czego mogę tak naprawdę
się spodziewać. Jak uda mi się pokonać
barierę czasu, języka i odnaleźć moją
szkołę,
w której miałam podjąć naukę
języka francuskiego. Rodzina, u której
mieszkałam, pochodziła z Republiki
Zielonego Przylądka. Wyemigrowali we
wczesnych latach 90. do Kanady. Tutaj
urodziła im się dwójka dzieci: Shyan
i
Shane.
Chłopcy
mają
wielu
międzynarodowych
znajomych,
z którymi jednocześnie rozmawiają po
angielsku i po francusku. Rodzina przyjęła
mnie nadzwyczaj otwarcie i serdecznie. Na
powitanie dostałam czułego całusa i od razu
poczułam się jak w domu. Dowiedziałam się
też, że w sąsiedztwie mieszka polska
rodzina. Pewnego dnia odwiedził nas kolega
Shyan’a - 12-letni Olek. Urodziłem się
w Kanadzie – mówi. Lubię Polskę, ale nie
chce tam mieszkać – zaprzecza od razu.
Rodzice chłopca opowiedzieli mi, że
wyemigrowali do Ameryki z Podkarpacia
w
poszukiwaniu
pracy.
IBINACJA, numer 17
literatura & rozrywka
Dzięki nim odkryłam, gdzie znajduje
się polski kościół. Na niedzielnej Mszy
Świętej byłam wzruszona, kiedy mogłam
usłyszeć jak wszyscy wspólnie i głośno
modlą się w języku polskim. Na tej samej
ulicy znajdowała się jedna z wielu polskich
sklepo-kawiarni, prowadzona przez panią
Basię. Zauważyłam nawet obcokrajowców,
którzy z lubością zajadali się polskimi
pączkami. Na półkach widziałam także
słoiki z kiszonymi ogórkami, bigosem,
puszki z pasztetem i szynką. Wielu rodaków
zaopatruje się tam na świąteczne obiady
i rodzinne kolacje. Tutaj możemy poczuć
trochę Polski – potwierdzają moi nowi
„kanadyjscy” znajomi. W rozmowie
przyznają, że dzisiaj o wiele łatwiej żyć
poza Polską. Można w prosty sposób
skomunikować się z rodziną czy wyjechać
do ojczyzny w ciągu kilku dni.
W trakcie kolejnego tygodnia pobytu
odnajduję inne polskie ślady w Montrealu.
Na stacji metra Peel kieruję się w stronę
Biblioteki Polskiej, która działa przy
uniwersytecie McGill. Jest to najstarsza
i największa biblioteka polska poza
granicami kraju w Ameryce Północnej.
Utrzymuje ją
Polonia kanadyjska, która w samym
Montrealu liczy ponad 30 tysięcy. Przy
bibliotece działa także Polski Instytut
Naukowy w Kanadzie i Stowarzyszenie
Polskich Studentów Uniwersytetu McGill.
Polonia Kanadyjska liczy około 800 tysięcy
osób, a jej początki sięgają XVII wieku.
Najwięcej z nich ma pochodzenie wileńskie
i kaszubskie. Istnieje tam wiele organizacji
kulturalnych oświatowych, wydawniczych
czy kombatanckich.
W ciągu całej swojej miesięcznej
wyprawy poznałam wielu niezwykłych
ludzi, którzy przyjechali do Kanady, aby
uczyć się języka francuskiego. Przyjechał
Stefen ze Szwajcarii, Quetzalli z Meksyku,
David z Hiszpanii i Juan z Brazylii.
Wszyscy okazali się bardzo sympatyczni. Po
dzień dzisiejszy utrzymuję z większością
kontakt. Ostatnio byli u mnie w Krakowie
Stefen i David, a w lutym jadę do Meksyku.
Mam nadzieję, że znajdę tam wiele polskich
śladów, o czym na pewno napiszę.
MJK
Grupa językowa w LSC Montreal
(Milena stoi pierwsza z lewej)
Jedna z ulic Vieux ville w Montrealu
Kościół polski w Montrealu
IBINACJA, numer 17

Podobne dokumenty