Nr 17, luty 2011 - Koło Naukowe Studentów Instytutu Informacji
Transkrypt
Nr 17, luty 2011 - Koło Naukowe Studentów Instytutu Informacji
słowo wstępne Notatki redakcji… Czym dla studenta jest biblioteka? Złem koniecznym w czasie sesji, miejscem dla nudziarzy? Otóż nie. Okazuje się, że studenci spędzają dużo wolnego czasu w bibliotece i to nie tylko w czasie sesji. Podczas jednego z wielu takich pobytów, narodził się pomysł na artykuł, o funkcjonowaniu biblioteki, jej zarządzaniu i zbiorach. Pojawiło się również kilka sugestii. Zachęcamy do przeczytania: O bibliotece wydziałowej – niekoniecznie pozytywnie. Każdy z nas wie, na czym polega stypendium ERASMUS, ale czy każdy jest świadomy tego, że nie trzeba wyjeżdżać z Polski, aby w pewien sposób poczuć atmosferę tej wymiany? Wystarczy przeczytać relację naszej redakcyjnej koleżanki, która będąc mentorem dla przyjezdnych studentów, przeżyła najlepszą przygodę swojego życia. Redakcja Spis treści: SŁOWO WSTĘPNE KOMENTARZE: N. Toczek: Sprawozdanie z VII Ogólnopolskiej Konferencji Studenckich Kół Naukowych 3 WOKÓŁ INiB-u 4 6 7 8 K. Dedio, L. Jamróz: O bibliotece wydziałowej – niekoniecznie pozytywnie A. Szyrszeń: Republika Książki M. Wyleciał: Google ulepsza grupy dyskusyjne i podbija rynek e-booków K. Dedio: Kilka słów o byciu MENTOREM LITERATURA & ROZRYWKA 9 11 M. Wiśnicka: (Po)Świąteczna opowiastka – opowiadanie M. J. Kalczyńska: Coût de la vie au Québec – podróż do Kanady Zdjęcie na okładce: „Widok ze wzgórza Mount Royal na wieczorny Montreal” Milena J. Kalczyńska Redakcja składa serdeczne podziękowania prof. UJ Andrzejowi Linertowi za wsparcie oraz merytoryczną opiekę nad „Ibinacją”. Adres redakcji: ul. Prof. Stanisława Łojasiewicza 4 30 – 348 Kraków [email protected] http://www-old.inib.uj.edu.pl/kolo_naukowe/ibinacja/ibinacja.htm Redakcja: redaktor naczelna: Alicja Szyrszeń; autorzy tekstów: Karolina Dedio, Leokadia Jamróz, Milena J. Kalczyńska, Natalia Toczek, Maria Wiśnicka, Martyna Wyleciał; okładka i rysunki: Aleksandra Wacławczyk, Anna Wiśnicka; zdjęcia: Milena J. Kalczyńska; korekta: Martyna Wyleciał; skład: Joanna Węgrzyn Tekstów nie zamówionych nie zwraca się. Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów i zmian redakcyjnych. IBINACJA, numer 17 komentarze Sprawozdanie z VII Ogólnopolskiej Konferencji Studenckich Kół Naukowych Czyń dobrze i mów o tym wszystkim czyli nowoczesne Public Relations bibliotek z wykorzystaniem narzędzi Web 2.0. W Instytucie Informacji Naukowej i Bibliotekoznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego 26 i 27 listopada 2010 roku odbyła się VII Ogólnopolska Konferencja Studenckich Kół Naukowych pt.: Czyń dobrze i mów o tym wszystkim czyli nowoczesne Public Relations bibliotek z wykorzystaniem narzędzi Web 2.0. W spotkaniu wzięli udział zarówno studenci kierunków Informacji Naukowej i Bibliotekoznawstwa, kadra pracowników Instytut Informacji Naukowej i Bibliotekoznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego, a także bibliotekarze bibliotek publicznych i inne osoby zainteresowane. Konferencja składała się z dwóch sesji. Pierwsza z nich nosiła nazwę Miejsce Public Relations we współczesnej bibliotece. Z kolei poprzedzona przerwą druga część obrad toczyła się pod hasłem Zastosowanie narzędzi Web 2.0 w działaniach PR bibliotek. Wygłoszonych zostało 10 referatów z takich ośrodków jak: Uniwersytet Warszawski, Uniwersytet im. Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, Uniwersytet im. Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, Instytutu Książki w Warszawie, Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Biblioteki Politechniki Krakowskiej. Z naszego Instytutu prelegentką w pierwszym dniu obrad była Oriana Reizes-Dzieduszycka, która wygłosiła referat pt.: Rola narzędzi Web 2.0 w kreowaniu relacji bibliotekarz-użytkownik na przykładzie bibliotek uczelni technicznych w Polsce. Drugi dzień obrad poświęcono zaprezentowaniu działalności promocyjnej zagranicznych placówek bibliotecznych. Szkolenie w zakresie PR przeprowadziła mgr Krystyna Kaczmarczyk z Biblioteki Politechniki Krakowskiej. Zaprezentowała ona różne formy PR-u realizowane w bibliotece uczelnianej PK wraz z praktycznymi przykładami ich zastosowania. Kolejnym prelegentem była absolwentka Instytutu Informacji Naukowej i Bibliotekoznawstwa mgr Michalina Miedzianowska, która w referacie pt.: Jak to się robi w USA scharakteryzowała formy promocji realizowane w Port Washigton Public Library. Natomiast o środkach promocji stosowanych w angielskich bibliotekach szkolnych słuchacze mogli dowiedzieć się z referatu Natalii Toczek z Instytutu Informacji Naukowej i Bibliotekoznawstwa UJ pt.: Nowoczesne narzędzia promocji w bibliotekach szkolnych Wielkiej Brytanii na podstawie Cheltenham College Senior Library. Na zakończenie obrad uczestnicy konferencji wzięli udział w konkursie Aktywność studentów – najciekawszy referat. W tajnym głosowaniu wyłoniono trzy najciekawsze referaty tj. Agnieszki Grzegorczyk (UMCS), Natalii Toczek (UJ) i Tomasza Lecha (UJ). Całość obrad podsumowali pracownicy Instytutu Informacji Naukowej i Bibliotekoznawstwa dr Remigiusz Sapa oraz dr Małgorzata Jaskowska, podkreślając znaczenie przyszłych pokoleń w kształtowaniu i ulepszaniu nowych form PR-u bibliotek oraz dziękując wszystkim prelegentom, słuchaczom i organizatorom za udział i przygotowanie Konferencji. Każdy z prelegentów otrzymał od opiekuna Koła Naukowego Studentów INiB prof. UJ Andrzeja Linerta dyplom uczestnictwa. IBINACJA, numer 17 Natalia Toczek wokół INiB-u O bibliotece wydziałowej niekoniecznie pozytywnie Pomysł na ten artykuł narodził się podczas wielu godzin spędzonych w Bibliotece Wydziału Zarządzania i Komunikacji Społecznej, w trakcie przygotowywania różnych prac zaliczeniowych. Na samym początku chcemy zaznaczyć, że nie napisałyśmy tego, aby narzekać na obecną sytuację, ale żeby zwrócić uwagę czytelników (w tym - mamy nadzieję – pracowników biblioteki) na kilka niedociągnięć, których poprawa sprawi, że biblioteka stanie się przyjemniejsza. Chcemy też zaproponować kilka zmian ulepszających pracę biblioteki. W dzisiejszych czasach dużą wagę przywiązuje się do tego, żeby biblioteka była miejscem przyjaznym czytelnikom, w którym zechcą spędzać jak najwięcej czasu i z którym będą mieć jak najmilsze skojarzenia. Dlatego ważne jest zwrócenie uwagi na te kwestie, które bezpośrednio dotyczą użytkowników. Zainspirowały nas dwa artykuły [1, 2] opisujące tylko pozytywne strony biblioteki. Poruszono w nich kwestie nowoczesnych technologii i usług bibliotecznych, jednak my chcemy przedstawić kilka trudności, które napotyka student w naszej bibliotece wydziałowej. Nie można zaprzeczyć, że biblioteka jest jedną z lepiej wyposażonych bibliotek Uniwersytetu Jagiellońskiego i posiada nowoczesny sprzęt. Oprócz kilkudziesięciu komputerów z dostępem do Internetu są skanery, aparat kserograficzny, kabiny do pracy indywidualnej, kabiny multimedialne, DVD, TV i kabina do pracy dla niedowidzących; szkoda tylko, że niewiele osób o tym wie. W bibliotece jest dostęp do Internetu bezprzewodowego, portalu rynekpracy.pl oraz czasopisma elektronicznego Puls Biznesu. Użytkownikom oferuje się lekcje biblioteczne, szkolenia indywidualne, możliwość odbycia praktyk. Przygotowano nawet przedmiot „Przysposobienie biblioteczno-informacyjne” dla studentów piszących prace dyplomowe. Jednocześnie z biblioteki może korzystać około 300 osób. Dodatkowym plusem jest wolny dostęp do zbiorów. *** Już pierwsze kroki w bibliotece nie nastrajają studentów pozytywnie. Chyba wszyscy pamiętają kuriozalny komunikat wiszący tuż przy wejściu w zeszłym roku: „Płeć piękną prosimy o ciche i zwiewne stąpanie”. Wydaje nam się, że te 3 metry które trzeba przejść od bramek do wykładziny i odgłos kroków jaki temu towarzyszy, nie jest aż tak uciążliwy dla osób przebywających w czytelni. Minus dla bibliotekarzy za wrażliwy słuch, plus za dowcipne sformułowanie komunikatu. Większość osób odwiedzających naszą bibliotekę planuje skorzystać z komputerów. I tu kolejna trudność. Jak na tak dużą liczbę studentów naszego wydziału, liczba komputerów jest bardzo często niewystarczająca. Część z nich dodatkowo nie działa. Dobrym rozwiązaniem byłby systematyczny przegląd sprzętu i naprawa prowadzona na bieżąco. Kolejnym problemem jest niska temperatura panująca w bibliotece w miesiącach zimowych. Doceniamy wyjątkowe rozwiązania architektoniczne, przeszklone ściany i dużo światła, ale w chłodniejszych miesiącach, które nawiasem mówiąc stanowią 60% roku akademickiego, pobyt w czytelni dłuższy niż 30 minut nie jest niczym przyjemnym, zwłaszcza że okrycia wierzchnie trzeba zostawić w szatni. IBINACJA, numer 17 wokół INiB-u Uważamy, że skrócenie liczby godzin, w których biblioteka jest otwarta szczególnie w okresie sesji, co miało miejsce w tamtym roku, nie jest dobrym pomysłem. Studentom INiB powtarza się prawie na każdych zajęciach, jak ważny jest stosunek do użytkownika. Dla porównania warto przyjrzeć się Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego, która w czasie sesji była otwarta do 5. rano [3]. Studenci mogli przyjść z termosami i śpiworami do biblioteki i nie jest to być może naukowe zachowanie, jakiego można byłoby się spodziewać od przyszłych magistrów, ale czy nie warto czasem przyjemnie zaskoczyć użytkowników? Studenci naszego wydziału na pewno docenią takie działania, szczególnie w okresie sesji, kiedy najbardziej tej biblioteki potrzebują. *** Wielu z nas przychodzi do biblioteki nie tylko po wypożyczenie książki, ale żeby np.: w grupie zrobić zadanie domowe, nauczyć się na następne zajęcia czy skorzystać z Internetu. Bibliotekarze wymagają od nas chyba porozumiewania się między sobą na migi, każda rozmowa jest od razu uciszana, a jakakolwiek konsultacja w grupie wręcz niemożliwa. Wydawać by się mogło, że bibliotekarze tylko czekają na to, aż ktoś się głośniej odezwie czy zaśmieje, żeby tylko móc podejść i uciszyć studentów. Owszem cisza w bibliotece to jej cecha charakterystyczna, ale skoro tyle mówi się teraz o odchodzeniu od bibliotekarskich stereotypów, to sami bibliotekarze mogliby zacząć wprowadzać to w życie i wpuścić trochę energii między książkowe regały. Skoro są przygotowane pokoje do pracy indywidualnej, można rozważyć wykorzystanie ich do pracy grupowej, wtedy problem uciszania zniknie. Należy też zwrócić uwagę na relacje bibliotekarzy z czytelnikami, bo ważne jest wyrozumiałe traktowanie użytkowników. Nie każdy wie, czym jest sygnatura i jak wypełniać rewers, więc na pewno doceni fachową i uprzejmą pomoc. Niestety biblioteka wydziałowa źle wypada w porównaniu choćby z Biblioteką Jagiellońską, gdy chodzi o możliwość skserowania kilku stron książki. W tamtym roku w bibliotece funkcjonowała zewnętrzna firma kserograficzna, obecnie nadal istnieje możliwość kopiowania tekstów, jednak samodzielnie i potrzeba do tego posiadać kartę do automatu kserograficznego. Wszystko odbyłoby się bez problemu, gdyby nie fakt, że kartę trzeba kupić w sklepiku poza obszarem biblioteki na pierwszym piętrze. Skanery podłączone do komputerów stanowią alternatywne rozwiązanie, czeka nas jednak kolejne rozczarowanie - część skanerów nie działa. Dużym udogodnieniem byłaby możliwość kupienia kart do ksero w bibliotece lub gdyby była przy ksero osoba, która nam pomoże. W jednym z artykułów o bibliotece [1] możemy przeczytać, że personel biblioteki bierze czynny udział w branżowych konferencjach. Szkoda tylko, że nie pozwolono na wywieszenie w bibliotece plakatu informującego o konferencji Studenckich Kół Naukowych, na temat: Nowoczesne Public Relations bibliotek. (…) To już wydaje się co najmniej śmieszne, bo wiele pomysłów zaprezentowanych przez referentów można było by wykorzystać w naszej bibliotece. Dlatego zachęcamy do brania udziału w konferencjach studentów INiB. Z radością zauważyłyśmy podjęcie kroków zmierzających do ulepszenia jakości usług bibliotecznych. Jednym z nich jest opracowana ankieta satysfakcji użytkownika. Chociaż ankieta porusza istotne problemy, to pytania są wybiórcze, a z odpowiedzi (zastosowano skalę Likerta) trudno będzie wyciągnąć praktyczne wnioski, pozwalające na wprowadzenie daleko idących zmian, ponieważ nie ma pytań filtrujących, pozwalających dowiedzieć się, co konkretnie przeszkadza użytkownikom. IBINACJA, numer 17 *** wokół INiB-u Odwołujemy się do postulatów zawartych w misji społecznej biblioteki. Napisano tam m. in., że ważne jest rozpoznawanie potrzeb informacyjnych i edukacyjnych środowiska akademickiego, dlatego tym artykułem chcemy przybliżyć potrzeby studentów i pewne utrudnienia na jakie napotykają, a jakie można zniwelować. Miła atmosfera w bibliotece przełoży się na większą frekwencję i zadowolenie z usług, a czy właśnie to nie jest jednym z priorytetów biblioteki? Karolina Dedio Leokadia Jamróz [1.] Edyta Grzyb, Joanna Maj, Pięciolecie Biblioteki Wydziałowej na Wydziale Zarządzania i Komunikacji Społecznej UJ, „ALMA MATER, 2010, nr 129. [2.] Dokument elekr: http://wujek.wordpress.com/2009/02/04/wielkie-przenosiny/#more-509 [3.] Dokument elektr: http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34875,7487237,Marianna_w_pizamie__czyli_noc_w_BUW_ie.html?as=2 Republika książki Podczas jednodniowego kongresu, który miał miejsce 8 grudnia 2010 roku w gmachu Biblioteki Narodowej w Warszawie, powołano koalicję na rzecz rozwoju czytelnictwa i bibliotek pod tytułem „Republika książki”. Głównym celem programu było zahamowanie spadku poziomu czytelnictwa i zniwelowanie skutków wprowadzenia w 2011 roku podatku VAT na książki i czasopisma specjalistyczne. Inicjatywa W skład wielkiej koalicji weszli twórcy kultury wysokiej m. in. Bogdan Zdrojewski – Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Barbara Kudrycka – Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego; działacze organizacji pozarządowych: Grzegorz Gauden – Dyrektor Instytutu Książki; Elżbieta Stefańczyk – Prezes Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich; wydawcy, księgarze, dziennikarze, naukowcy oraz przedstawiciele świata mediów i biznesu. Całkowity patronat nad „Republiką Książki” objęła Małżonka Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Anna Komorowska. Przeznaczenie „Republika Książki” ma przeciwdziałać wykluczeniu kulturowemu wynikającemu z nie czytania książek. Chcemy szukać praktycznych rozwiązań, aby świadomość konieczności czytania była powszechna. (...) Na program, który prezentujemy w bibliotece, składa się kilka przedsięwzięć. Przede wszystkim inwestycje w same biblioteki, ich infrastrukturę, szerokopasmowy Internet, zwiększanie środków na zakupy biblioteczne. Potrzebne jest budowanie konieczności rozwijania czytelnictwa we wszystkich formach - tych tradycyjnych, ale także za pomocą e-boków i audiobooków. Chodzi też o budowanie pewnych nawyków z jednej strony mamy takie akcje jak „Cała Polska czyta dzieciom", ale powinno być też miejsce na reedukację, czyli akcje typu „dzieci czytają rodzicom" - powiedział podczas swojego wystąpienia Bogdan Zdrojewski. IBINACJA, numer 17 wokół INiB-u „Republika Książki” jest wyrazem wspólnej troski o losy polskiej kultury i polskiego państwa, dbałości o powodzenie przyszłych pokoleń. U jej podstaw leży przekonanie, że biblioteki, szczególnie w małych miastach i wsiach, powinny stać się centrami lokalnych środowisk, bramami dostępu do wiedzy i kultury. Inwestycje Kwoty pieniężne jakie przeznaczono na rozwój czytelnictwa są pod tym względem rekordowe. Planuje się przekazać ok. 35 mln zł na digitalizację zasobów bibliotecznych, minimum 15 mln zł na zakupy do bibliotek, ok. 20 mln zł na poprawę infrastruktury bibliotek. Google ulepsza grupy dyskusyjne i podbija rynek ebooków Nikt nie zaprzeczy temu, że obecnie Google jest naczelną wyszukiwarką w Internecie. Jej zasługi w procesie wyszukiwania informacji są nieopisane. Szczególnie my, jako studenci Informacji Naukowej, powinniśmy doceniać tę rolę i być na bieżąco ze zmianami jakie Google proponuje swoim użytkownikom. Dwoma głównymi zmianami jest ulepszenie grup dyskusyjnych oraz wprowadzenie na rynek e-booków. Jeśli chodzi o grupy dyskusyjne, zmienić ma się interfejs i ułatwione zostanie przeszukiwanie wiadomości za sprawą między innymi skrótów klawiszowych, znanych na przykład z Gmaila. Ich listę można uzyskać po naciśnięciu klawisza ze znakiem zapytania. Ulepszony ma zostać też edytor. Jedną z nowych funkcji będzie możliwość łatwego wstawiania obrazków do postów. Ministerstwo Kultury planuje przeznaczyć ponad 100 mln zł na „Republikę Książki”. Manifest Każdy z nas w pewien sposób może pomóc w rozwoju czytelnictwa i bibliotek, składając swój podpis pod „Manifestem Republiki Książki” na stronie: http://www.republikaksiazki.pl/manifest, do czego gorąco zachęcam. Alicja Szyrszeń Źródła wykorzystane: http://www.republikaksiazki.pl/ http://www.instytutksiazki.pl/ Ustawienia, których dokonało się na profilu Google, będzie teraz można połączyć z profilem na Google Groups, dzięki czemu na przykład przy postach będzie wyświetlać się ustawione tam zdjęcie. Na koniec postanowiono ulepszyć też interfejs dla komórek i urządzeń przenośnych, tak by dobrze się korzystało z grup dyskusyjnych w każdym miejscu i o każdej porze. Nowe ustawienie grup dyskusyjnych już można testować, choć w każdej chwili serwis pozwala wrócić do starego interfejsu. Zespół Google Groups liczy na opinie swoich użytkowników. Prezentację nowych właściwości można również obejrzeć na oficjalnym koncie Google na YouTube (http://www.youtube.com/watch?v=tpLHFg K3eMc). Jeszcze ważniejszą informacją jest chyba jednak wiadomość o utworzeniu Google eBooks. Motto, jakie załoga tego serwisu wybrała jest następujące: „W Google eBooks wszystko jest kwestią wyboru, dlatego możesz użyć dowolnego posiadanego urządzenia, aby przeczytać dowolną książkę, w dowolnym miejscu”. IBINACJA, numer 17 wokół INiB-u Dlatego też wystarczy mieć jakiś sprzęt z dostępem do Internetu: laptop, iPhone, iPod, telefon komórkowy z systemem Android, czy czytnik ebooków i można korzystać z całej bazy elektronicznych publikacji, które aplikacja dla nas przechowuje w postaci „chmury”. Nie trzeba ich ściągać na dysk, żeby z nich skorzystać, gdyż dostępne są bezpośrednio w przeglądarce. Prócz tego system zapamiętuje, gdzie skończyliśmy czytać, więc bez względu na zmianę nośnika, można wrócić do lektury. Google eBooks chwali się, że w swojej bazie ma trzy miliony darmowych i tysiące tytułów gotowych do nabycia od zaraz. Każdego dnia dodawane są nowe. Można przeglądać je za pomocną zakładki „New Arrivals” (Nowe nabytki), a także skorzystać z tak zwanej „półki” z „Free Classics” (darmowymi klasykami). Książki można nabywać bezpośrednio z księgarni internetowej Google, Google eBookstore albo z witryn innych niezależnych księgarzy internetowych współpracujących z serwisem. Niektóre książki ze względu na prawa autorskie są objęte specjalnymi restrykcjami, na przykład nie mają wersji PDF do pobrania lub wprowadzony został limit osób, które w jednym momencie mogą czytać dany tytuł. Pragnę jeszcze polecić krótką animację, która pojawiła się w serwisie, dobrze obrazującą specyfikę ebooków. Można ją znaleźć na stronie Google eBooks w zakładce Overview (http://books.google.com/help/ebooks/overv iew.html). Warto zapoznać się z tą aplikacją, będzie ona z pewnością miała znaczący wpływ na popularyzację ebooków, jako że jest wyjątkowym usprawnieniem. Tylko czekać, aż na dobre wejdzie do użytku codziennego. Martyna Wyleciał Kilka słów o byciu MENTOREM Myślę, że każdy z nas wie czym jest program wymiany studenckiej Erasmus. Często spotykamy studentów z innych krajów przechodzących obok nas na ulicy, słyszymy obce akcenty w autobusie i zastanawiamy się, co przyciągnęło ich do Polski. Co zrobić, aby poczuć atmosferę Erasmusa, nie wyjeżdżając z Polski? Nic prostszego zostać mentorem: przewodnikiem, pomocą i pierwszym przyjacielem zagranicznego studenta w Polsce. Kiedy pierwszy raz wysłałam swoje zgłoszenie do biura Erasmus Student Network (ESN), byłam pełna obaw. Oprócz danych osobowych należało podać języki, które się zna, kierunek studiów oraz opisać siebie: swoje pasje, zainteresowania i charakter. Cały kwestionariusz wypełnia się po angielsku. Na jego podstawie zostaje przydzielona osoba, która najbardziej pasuje pod względem językowym, jak i osobowym. Największe obawy dotyczyły znajomości języka obcego. Co innego nauka na zajęciach, co innego praktyka. Jednak mój strach okazał się przedwczesny. IBINACJA, numer 17 wokół INiB-u Przydzielono mi dwie dziewczyny ze Słowacji i jedną z Węgier. Wszystkie studiowały filologię polską i przyjechały do Krakowa, aby podszkolić język, więc bardzo chciały rozmawiać po polsku. Moim obowiązkiem była szeroko rozumiana pomoc. Od znalezienia dla nich mieszkania, po pokazanie gdzie można kupić najlepsze zapiekanki w Krakowie. Często były to też problemy z USOSem, który dla obcokrajowców jest czarną magią, pomoc w założeniu konta w banku czy przy papierkowej robocie związanej ze studiami lub akademikiem. Z czasem dziewczyny zaczęły wysyłać mi swoje zadania domowe, żebym je sprawdziła, poprawiła i wytłumaczyła zawiłości polskiej gramatyki i ortografii. Mentorowanie to nie tylko obowiązki, ale chyba przede wszystkim przyjemności. Razem z moimi Erasmusami w ciągu minionego roku zwiedziłam niemal cały Kraków, odkryłam ciekawe miejsca, które dla Polaków wydają się czymś normalnym, a dla osób z innych krajów są niezwykłą atrakcją. Miałam okazję spróbować dań innych krajów, poznałam zwyczaje związane z różnymi okolicznościami. Liczne imprezy, wycieczki i spotkania utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie jest ważne, z jakiego kraju się pochodzi, bo tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami. Chociaż musiałam poświęcić trochę czasu na obowiązki mentora, stwierdzam z całą pewnością, że nie był to czas stracony. Poznałam fantastycznych ludzi, pozostały niezapomniane chwile i szalone wydarzenia. Co więcej, często jest tak, że znajomości te nie kończą się z powrotem Erasmusów do ich krajów, ale utrzymują się długi czas. Sama spędziłam wakacje podróżując po Słowacji i nadal koresponduje z ludźmi, którzy już z Polski wyjechali. Na koniec chciałabym podać kilka korzyści płynących z bycia mentorem. Jest to oczywiście rodzaj wolontariatu, na koniec roku akademickiego można otrzymać specjalne zaświadczenie (pod warunkiem, że nasi „podopieczni” rzeczywiście stwierdzili, że byliśmy dobrymi mentorami), które można załączyć np.: do CV. Oprócz poznania innych kultur, ciekawych ludzi, mamy okazję do podszkolenia języków obcych i pozbycia się strachu przed mówieniem w innym języku. Dzięki usłyszanemu na jednej z imprez: „You are the best mentor in the world!” myślę, że to jedna z najlepszych przygód w moim życiu. Karolina Dedio (Przed)Świąteczna opowiastka Śnieg, prószący, skrzący się, opadał na rozświetlone miasteczko. – Właściwie, dlaczego wszystko migocze? – pomyślał przystając przy olbrzymiej choince. Kolorowe bombki, złoty łańcuch, jak sznur pereł, lampki podrygujące w takt „Jingle bells” – wszystko błyszczało. Stojąc na rynku można było zapomnieć o ciszy i otaczającym miasteczko mroku. – Czy oni wszyscy nie potrafią przeżyć tych Dostojnych Świąt? Oszałamiające kolory, dźwięcząca w głowie muzyka – wszystko pięknie, ale bez sensu. Zmarszczył nos. Nie podobało mu się to, ale sam nieświadomie brał w tym przedstawieniu udział. Może nie okazywał tego w taki sposób… Jednak nie wyobrażał sobie zaciszy swojego domu bez prezentów, ozdób, świecidełek, kolęd – tyle, że musiały być te prawdziwe, nie ten amerykański kicz wtłaczany w głowy od Wszystkich Świętych i bez wykwintnych potraw – wyszukanych w swej prostocie. IBINACJA, numer 17 literatura & rozrywka Postawił paczkę na ziemi. Podniósł głowę. To było piękne. Wśród chmur dostrzegł skrawek rozgwieżdżonego nieba. Zimne płatki opadały mu na czoło, nos i policzki. - To takie przyjemne - pomyślał przymykając oczy. Można by zapomnieć o całym świecie. O tym pośpiechu, zabieganiu, prezentach, horrendalnych cenach i okropnie długich kolejkach. – A może zająć się obserwowaniem nieba? – przeszło mu przez myśl. Uśmiechnął się do gwiazd. – To musi być wspaniałe uczucie, co wieczór patrzeć w niebo. Ach, odkryć nieznaną gwiazdę. Taką dla siebie... – rozmarzył się. Praca nie dawała mu takiej satysfakcji, jak patrzenie w gwiazdy. Ratuszowy zegar wybił godzinę piątą. – Jaka szkoda – westchnął pochylając głowę. Otworzył oczy i ostatni raz spojrzał na skąpaną w migotliwym świetle choinkę. Sypiący śnieg udekorował jej wiecznie zielone gałązki. Zza drzewka rozlegał się stukot młotków, uderzających rytmicznie w deski. Budowa sceny ruszyła pełną parą. – Będzie taka mała, jak to miasteczko – mawiał burmistrz miasta Janusz Krępy. Wszystko było małe jak miasteczko, tylko nie on. Dwa metry wzrostu, chude ręce i nogi. Patrzył na wszystkich z góry. Pojutrze dzieci wystawią jasełka. Może przyjdzie. Poprosi o jeden wolny wieczór. Oderwie się od spraw codziennych, gnębiących jego małą główkę. Potrząsnął nią odpychając od siebie obraz ciotki Klotyldy. W tym okresie zawsze zaprzątała jego myśli. Choć na chwilę musiała popsuć mu świąteczny humor. Strącić na ziemię z ciężkich granatowych chmur, wśród których z lubością wpatrywał się w kosmiczny mrok. – Trzeba było zostać astronomem, a nie zabawiać dzieci w święta – pomyślał, chociaż jego praca dawała mu wiele radości. Któż by nie marzył o pracy dwa razy do roku... A potem… Wolne. Można pojechać w góry czy nad jeziora. – Milgred woli jeździć w góry, uwielbia wspinaczkę. Po świętach pojedziemy w Tatry. Może wpadniemy na tydzień lub dwa do jej znajomych. Mają takiego śmiesznego psa. Duży, włochaty… Lubi biegać za wszystkim... – wyszeptał w stronę błyszczącego Jowisza. Znów przed oczami stanęła ciotka Klotyld. Wytrąciła go z marzeń, jakże przyjemnych marzeń. Spadał długo, a upadek był bolesny. Potarł bokiem głowy o choinkę, jakby rozcierał guza po upadku. Ciotka Klotyld mieszkała w Irlandii. Co roku ją zapraszał na Święta i za każdym razem w odpowiedzi otrzymywał długi, pełen wyrzutu list. Zarzucała mu, że wyparł się rodziny, że mieszka na końcu świata i, że jest niewdzięcznym baranem. Nie pisała, że jest baranem, ale że „niewdzięcznym baranem”. Przeszywało go to do żywego za każdym razem, jak przypomniał sobie jej słowa. Nie był niewdzięczny (a przynajmniej takim się nie czuł). Z chęcią by odwiedził te „rodzinne” strony, gdyby tylko znalazł odrobinę czasu, ale przed Świętami był taki zabiegany... A może to tylko wymówka? Może tak tylko sobie tłumaczył tę uczuciową oziębłość w stosunku do stryjecznej siostry jego matki? IBINACJA, numer 17 literatura & rozrywka Czerwona kokardka błyszczała od śniegu, który przymarzał dosłownie do wszystkiego. Znów będzie ślisko. Milgred będzie niezadowolona, gdy zobaczy, że nie założyłem nauszników. Trzeba ruszać. – Wstrząsnął grzbietem poprawiając długi, biało-bordowy szalik prezent od kolegi z pracy. Delikatnie ujął kokardkę. Paczka z cichym chrupnięciem oderwała się od chodnika. Umiejętnie wyminął zdziwionych jego widokiem przechodniów. - Ale mają miny – pomyślał. - Jak co roku. Skręcił w wąską uliczkę. Na końcu świeciła się nieduża latarenka, numer 7. Pchnął drzwi. Otrząsnął nogi ze śniegu i wszedł do środka. Lampka zgasła. Na ulicy zrobiło się cicho i ciemno, tylko stukot kopytek jeszcze długo odbijał się od starych, zaspanych kamienic. Maria Wiśnicka Voyage au Canada Symbolem Kanady jest liść klonowy. Państwo rozciąga się od Oceanu Spokojnego przez Arktyczny po Atlantycki, od dziewiczych Gór Skalistych po połyskliwe jeziora, skaliste wybrzeża, fiordy, wyspy i najpiękniejsze wodospady świata (wodospad Niagara). Obszar państwa jest 10 razy większy niż Polski, ale porównywalna jest liczba mieszkańców – 35 mln. Mieszkają tu Marokańczycy, Amerykanie, Chińczycy, Brazylijczycy, Polacy. A gdzie są rdzenni mieszkańcy? Kanada jest krajem wielu narodów, dlatego też autochtoni nie są w tym państwie grupą dominującą. Kanadyjczyków cechuje duża tolerancja dla innych narodów i poszanowanie ich tradycji – nic więc dziwnego, że to kraj imigrantów, których najwięcej jest z Europy. Państwo wspiera różnorodności kulturowe, jest przyjazne dla przyjezdnych. W miastach widać wiele etnicznych obiektów, m.in. kościołów, szkół, restauracji i sklepów. Równolegle obowiązują tu dwa urzędowe języki: angielski i francuski, który króluje we wschodnich regionach kraju: Quebec i Ontario. Moje spotkanie z Kanadą rozpoczęłam w Montrealu. Jest to jedno z największych miast w regionie Quebec, położone nad dwoma rzekami: św. Wawrzyńca i Ottawą. Mieszka tam ponad 1,5 mln ludzi. Jest także miejscem niekończących się atrakcji, np.: podziemne muzea, stare porty rzeczne, zjawiskowe galerie i niekończące się festiwale kulturalne. Można tu znaleźć zawsze coś interesującego, coś co z pewnością zapadnie w pamięci na całe lata. Moja wyprawa do Kanady trwała miesiąc. Była to pierwsza tak daleka podróż. Nie wiedziałam czego mogę tak naprawdę się spodziewać. Jak uda mi się pokonać barierę czasu, języka i odnaleźć moją szkołę, w której miałam podjąć naukę języka francuskiego. Rodzina, u której mieszkałam, pochodziła z Republiki Zielonego Przylądka. Wyemigrowali we wczesnych latach 90. do Kanady. Tutaj urodziła im się dwójka dzieci: Shyan i Shane. Chłopcy mają wielu międzynarodowych znajomych, z którymi jednocześnie rozmawiają po angielsku i po francusku. Rodzina przyjęła mnie nadzwyczaj otwarcie i serdecznie. Na powitanie dostałam czułego całusa i od razu poczułam się jak w domu. Dowiedziałam się też, że w sąsiedztwie mieszka polska rodzina. Pewnego dnia odwiedził nas kolega Shyan’a - 12-letni Olek. Urodziłem się w Kanadzie – mówi. Lubię Polskę, ale nie chce tam mieszkać – zaprzecza od razu. Rodzice chłopca opowiedzieli mi, że wyemigrowali do Ameryki z Podkarpacia w poszukiwaniu pracy. IBINACJA, numer 17 literatura & rozrywka Dzięki nim odkryłam, gdzie znajduje się polski kościół. Na niedzielnej Mszy Świętej byłam wzruszona, kiedy mogłam usłyszeć jak wszyscy wspólnie i głośno modlą się w języku polskim. Na tej samej ulicy znajdowała się jedna z wielu polskich sklepo-kawiarni, prowadzona przez panią Basię. Zauważyłam nawet obcokrajowców, którzy z lubością zajadali się polskimi pączkami. Na półkach widziałam także słoiki z kiszonymi ogórkami, bigosem, puszki z pasztetem i szynką. Wielu rodaków zaopatruje się tam na świąteczne obiady i rodzinne kolacje. Tutaj możemy poczuć trochę Polski – potwierdzają moi nowi „kanadyjscy” znajomi. W rozmowie przyznają, że dzisiaj o wiele łatwiej żyć poza Polską. Można w prosty sposób skomunikować się z rodziną czy wyjechać do ojczyzny w ciągu kilku dni. W trakcie kolejnego tygodnia pobytu odnajduję inne polskie ślady w Montrealu. Na stacji metra Peel kieruję się w stronę Biblioteki Polskiej, która działa przy uniwersytecie McGill. Jest to najstarsza i największa biblioteka polska poza granicami kraju w Ameryce Północnej. Utrzymuje ją Polonia kanadyjska, która w samym Montrealu liczy ponad 30 tysięcy. Przy bibliotece działa także Polski Instytut Naukowy w Kanadzie i Stowarzyszenie Polskich Studentów Uniwersytetu McGill. Polonia Kanadyjska liczy około 800 tysięcy osób, a jej początki sięgają XVII wieku. Najwięcej z nich ma pochodzenie wileńskie i kaszubskie. Istnieje tam wiele organizacji kulturalnych oświatowych, wydawniczych czy kombatanckich. W ciągu całej swojej miesięcznej wyprawy poznałam wielu niezwykłych ludzi, którzy przyjechali do Kanady, aby uczyć się języka francuskiego. Przyjechał Stefen ze Szwajcarii, Quetzalli z Meksyku, David z Hiszpanii i Juan z Brazylii. Wszyscy okazali się bardzo sympatyczni. Po dzień dzisiejszy utrzymuję z większością kontakt. Ostatnio byli u mnie w Krakowie Stefen i David, a w lutym jadę do Meksyku. Mam nadzieję, że znajdę tam wiele polskich śladów, o czym na pewno napiszę. MJK Grupa językowa w LSC Montreal (Milena stoi pierwsza z lewej) Jedna z ulic Vieux ville w Montrealu Kościół polski w Montrealu IBINACJA, numer 17