temat numeru - e-eSPe
Transkrypt
temat numeru - e-eSPe
szukającym powołania 110-111 (7-8/2014) | ISSN 1234-9356 | www.e-espe.pl Kl. Przemysław Tomczyk Jak trafiłem do amerykańskiego seminarium Ks. Maciej Stelmach Poczułem się tam jak w domu Ponadto: „Ćwierkający” księża Wywiad z autorką logo ŚDM Kraków 2016 McKsiądz – Fot. Ben K Adams – Flickr McKsiądz – znad Wisły do seminarium w USA spis treści McKsiądz – znad Wisły do seminarium w USA wstępniak powołanewsy Temat numeru 13Miłość do kapłaństwa rodzi nowe powołania 16 Dzielić się kapłanami 21Poczułem się tam jak w domu – wywiad z ks. Maciejem Stelmachem 31McKleryk – jak trafiłem do amerykańskiego seminarium Powołani, powołane 41 „Ćwierkający” księża Świadectwo 48Cuda w moim życiu Papież o powołaniu 54Jak zrozumieć piękno naszego powołania? Powołanie w świetle Biblii 58Odnaleźć Boże przebaczenie – opowieść o Judzie i Tamar Dzień dla Jezusa 63Uczyń nas świadkami Twego miłosierdzia – Modlitwa ŚDM Kraków 2016 Recenzja 70Odkryj cel w życiu i zmieniaj świat – „Heroiczne życie” Adres i siedziba redakcji: ul. Mirosława Dzielskiego 1 31-465 Kraków tel.: 795 418 333 e-mail: [email protected] www.e-espe.pl Zespół redakcyjny: Przemysław Radzyński (redaktor naczelny) O. Tomasz Abramowicz SP (asystent kościelny) Janusz Dobry, Ewelina Gładysz, Magorzata Janiec, DorotaMiskowiec.pl (Komiks), Aldona Szałajko, S. Katarzyna Śledź SP Wydawca: Polska Prowincja Zakonu Pijarów ul. Pijarska 2 31-015 Kraków tel.: (12) 422 17 24 Opracowanie graficzne: ChapterOne.pl www.pijarzy.pl Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń i reklam. 110-111 (7-8/2014) strona 2 wstępniak Wszystko zostaje w rodzinie Nikogo i nikomu nie oddajemy, bo Kościół jest jeden a kapłani są sługami całego Kościoła. W tym roku w Stanach Zjednoczonych wyświęcono 477 nowych kapłanów a w Polsce 355. Chociaż i u nas widocznie zmniejsza się liczba neoprezbiterów (46 mniej niż w roku ubiegłym), to pod względem liczebności katolików jesteśmy ponad dwa razy mniejszym krajem niż Stany (w USA ok. 68 mln, a w Polsce 33 mln). Aby zapewnić pełną wymienialność pokoleniową w amerykańskim duchowieństwie, neoprezbiterów musiałoby być trzy razy więcej. Niemal jedna trzecia tamtejszych neoprezbiterów urodziła się poza granicami USA. Najwięcej jest Meksykanów (6 proc.), Wietnamczyków (4 proc.), Kolumbijczyków i Polaków (po 2 proc.). Do grona tych ostatnich należy ks. Maciej Stelmach, który jest jedynym w tym roku kapłanem wyświęconym dla diecezji Joliet w Illinois. Gdy zaczynał formację seminaryjną w Krakowie, usłyszał o wielkiej potrzebie kapłanów za oceanem. Rozeznał, że praca w USA to jego powołanie. Można się zastanawiać czy w czasach, kiedy w naszym kraju coraz mniej chłopaków decyduje się na kapłańską drogę, powinniśmy jeszcze „oddawać” ich za granicę. Tak naprawdę nikogo i nikomu nie oddajemy, bo Kościół jest jeden a kapłani są sługami całego Kościoła. Owocnej lektury, Przemysław Radzyński Redaktor naczelny 110-111 (7-8/2014) strona 3 powołanewsy Powołanewsy Z e ś w i ata Słowacja modli się o powołania W ramach obchodzonego właśnie Roku Patronki Słowacji Matki Bożej Bolesnej w Jej sanktuarium w Szasztinie na prośbę biskupów trwa modlitwa o powołania. Dwie wielkie pielgrzymki do tego miejsca sprzed kilku tygodni, jedna dla kapłanów z terenu całego kraju, druga dla ministrantów, poświęcone były głównie problematyce powołań i modlitwie o powołania. Poparciem episkopatu cieszy się także powstałe przed dwoma laty z inicjatywy duchownych diecezji spiskiej Stowarzyszenie Kapłanów Adorujących. Do czwartkowej godzinnej adoracji Najświętszego Sakramentu i chociażby 110-111 (7-8/2014) strona 4 powołanewsy kilkuminutowej codziennej adoracji osobistej we wspomnianych intencjach dołącza coraz szerszy krąg osób, także świeckich. W tym roku na Słowacji zostało wyświęconych 43 neoprezbiterów diecezjalnych i 10 zakonnych. Według dostępnych danych jest to najniższa liczba nowo wyświęconych kapłanów w ostatnim dwudziestoleciu. Jak informują słowackie seminaria duchowne, również liczba 80 przyjętych już kandydatów na pierwszy rok studiów w nowym roku akademickim nie napawa optymizmem. Słowaccy biskupi podzielają stanowisko Papieża Franciszka, że „powołania są świadectwem prawdy” o nas samych, i wspierają różnorakie inicjatywy, które – jak mają nadzieję – pomogą sprawie.. 110-111 (7-8/2014) strona 5 (Fot. S. Encarnación Obrador – fot. agenciabaleria.com) powołanewsy 104-letnia kapucynka W Palmie na Majorce 104. urodziny świętowała siostra kapucynka Encarnación Obrador. Jest ona najstarszą hiszpańską zakonnicą klauzurową i „żywą ozdobą” zabytkowego klasztoru. Siostra miała ośmioro rodzeństwa. Czworo wybrało również życie zakonne. W klasztorze pełniła różne funkcje, jednak na szczególną uwagę zasługuje jej troska o archiwum. „Dbała o nie z wielką starannością przez wiele lat. Znała wszystkie dokumenty, jakie były w klasztorze” – wspomina siostra María Paulina. Troszczyła się także o dziedzictwo zabytkowego klasztoru, w tym m. in. o słynną szopkę bożonarodzeniową. Siostra Encarnación była jedną z nielicznych osób, które potrafiły tkać na krośnie według dawnych technik. Pomimo wieku zachowuje bystrość umysłu. „Wstaje wcześnie, aby być na Mszy o 6:00, ale w kaplicy chce być godzinę wcześniej niż wspólnota”. Powołaniowa tajemnica wiosek w stanie Michigan W tym roku Kościół w Stanach Zjednoczonych ma 477 nowych kapłanów. To zdecydowanie za mało, aby utrzymać ciągłość duszpasterstwa na obecnym poziomie. Aby zapewnić pełną wymienialność pokoleniową w duchowieństwie, neoprezbiterów musiałoby być trzy razy więcej. Są jednak wyjątki. Dziennik The New York Times nie bez zdumienia opisuje sytuację w dwóch sąsiadujących ze sobą małych wioskach w stanie Michigan. W pierwszej Fowler mieszka zaledwie 1200 osób, w drugiej Westphalia nieco ponad 900. Każda z nich wydała w ostatnich latach po 22 księży i w sumie 80 sióstr zakonnych. Również w tym roku były tam święcenia kapłańskie, dwóch 26-letnich bliźniaków Toma i Garyego Koenigsknechtów. 110-111 (7-8/2014) strona 6 powołanewsy Codzienna Msza, różaniec, brak telewizji i wielkie, nawet 10-osobowe rodziny. W takich warunkach rodzą się powołania w tych niezwykłych wioskach. „Kiedy ostatnio zapytałem w pewnej klasie, kto zastanawia się nad powołaniem do kapłaństwa czy życia konsekrowanego, na 43 uczniów kilkunastu podniosło rękę” – mówi ks. Mathias Thelen, proboszcz z Westphalii. Z P o l s k i Zrób sobie selfie z biskupem Zrób selfie na pielgrzymce, przy kościelne, sanktuarium, z siostrą zakonną, biskupem i wygraj smartfona – tak do dawanie świadectwa wiary zachęca młodzież katecheta z Mikołowa. Ks. Bartłomiej Król SDS jest katechetą w liceum. Jak mówi, codziennie spotyka się z młodzieżą i zastanawiał się, jak połączyć modę na robienie selfie fot. Selfie włoskich nastolatków z papieżem Franciszkiem wykonane w czasie jednej z audiencji w Watykanie 110-111 (7-8/2014) strona 7 powołanewsy z katechezą. Salwatorianin ma świadomość, że wakacje są czasem, w którym młodzież „ucieka” od Kościoła, dlatego akcją „Selfie Sacrum” chce zachęcić i uwrażliwić na potrzebę uczestniczenia w życiu Kościoła podczas wakacji. „Może świadomość uczestniczenia w konkursie zachęci, by zatrzymać się przy kapliczce, przydrożnym krzyżu, porozmawiać ze spotkanym księdzem czy siostrą zakonną. Mam nadzieję, że zapisany fanpage na Facebooku, będzie przypomnieniem, że niedziela jest dniem świętym” – mówi ks. Król. Konkurs trwa do 1 września 2014 roku. W konkursie może wziąć udział każdy, kto prześle zdjęcie, zgodnie z regulaminem umieszczonym na fanpage’u: www.facebook.com/SelfieSacrum. Można na nim zobaczyć selfie pomysłodawcy akcji z uczniami a także co raz więcej zdjęć z osobami duchownymi, w tym z biskupami i kardynałami, nie tylko z Polski. Profilowym zdjęciem jest oczywiście selfie włoskich nastolatków z papieżem Franciszkiem wykonane w czasie jednej z audiencji w Watykanie. Europejski Kongres Powołań „Edukacja chrystocentryczna w służbie dzisiejszych powołań” – pod takim hasłem w dniach 3-6 lipca przebiegał w Warszawie Europejski Kongres Powołań. Coroczne sympozja powołaniowe organizuje Europejskie Centrum Powołań (European Vocations Service), które powstało jako odpowiedź na wezwanie św. Jana Pawła II. Otwierając obrady bp Oscar Cantoni zachęcił zebranych do umie110-111 (7-8/2014) strona 8 Fot. Europejski Kongres Powołań fot. Biuro Prasowe KEP powołanewsy jętnego odczytywania znaków czasu. „W dzisiejszym zsekularyzowanym świecie musimy szukać nowych dróg, poprzez które najskuteczniej pomożemy młodym ludziom w odczytywaniu ich powołania. Bóg bowiem nie czeka na lepsze czasy, ale podobnie jak ten biblijny siewca rzuca wszędzie i hojnie ziarno swojego zaproszenia” – stwierdził duchowny. Wicesekretarz Generalny CCEE (Rady Konferencji Biskupich Europy) ks. Michel Remery zwrócił uwagę na potrzebę towarzyszenia młodym ludziom na drodze wiary. „Naszym zadaniem jest być z nimi podobnie jak pasterz ze swoimi owcami wskazując im Chrystusa. To On jest bowiem tym, który ich wzywa i który ich powołuje” – przypomniał ks. Remery. Ks. Stephen Langridge, kierujący Diecezjalnym Centrum na rzecz Powołań w diecezji Southwark (Wielka Brytania), wskazał na konieczność nieustannego uświadamiania młodym ludziom, że są potrzebni Chrystusowi do nawracania innych na życie zgodne ze wskazówkami Ewangelii. Trzeba nawiedzać parafie, Fot. Europejski Kongres Powołań fot. Biuro Prasowe KEP 110-111 (7-8/2014) strona 9 powołanewsy Fot. Europejski Kongres Powołań fot. Biuro Prasowe KEP być z młodymi podczas ich codziennych spraw, tłumaczyć im prostym językiem, czym jest powołanie i kiedy mogą być pewni, że usłyszeli wołanie Boga. Siłą jest już sama modlitwa o powołania, do której warto zachęcać ludzi wszystkich środowisk. Za spadek powołań nie powinno się winić samego społeczeństwa, bo często to nie ono, a my sami, jesteśmy temu winni. Ks. Langridge stwierdził także, że podejmowana obecnie z entuzjazmem nowa ewangelizacja to kontynuacja tego, co czyniono wcześniej, ale z uwzględnieniem nowych środków oddziaływania na młode pokolenia. Przestrzegał jednak, by nie skupiać się wyłącznie na metodzie, ale na przekazywaniu miłości płynącej z Chrystusowego serca wobec człowieka. Dodał, że najistotniejszy jest bezpośredni kontakt z ludźmi, przejście od teoretyzowania do praktycznych działań. „W księgarniach jest wiele książek o tym, jak trzeba się modlić, ale my to musimy robić wśród ludzi. Trzeba wyjść zza biurek i spotykać ludzi” – apelował. 110-111 (7-8/2014) strona 10 powołanewsy Fot. Europejski Kongres Powołań fot. Biuro Prasowe KEP Z kolei ks. Marek Dziewiecki, do niedawna krajowy duszpasterz powołań podkreślał, że ewangelizowanie młodzieży poprzez tłumaczenie jej, na czym polega miłość Chrystusa do każdego człowieka, jest wyzwaniem. „Gdy mówię im „Jezus was kocha”, to są jeszcze obojętni, dla nich słowo „miłość” jest abstrakcją. Ale kiedy zaczynam opisywać, w jaki sposób Jezus nas kocha – zaczynają słuchać. Widać po ich oczach, że jest to dla nich bardzo ważne. Wyjaśniam więc, że Jezus kocha bezwarunkowo, za darmo, na zawsze, ofiarnie i mądrze – a oni często takiej miłości w domu nie doświadczają. Jezus kocha taką miłością, której nikt z nas by nie wymyślił” – stwierdził. Do spojrzenia na powołanie jako na dar Bożej miłości dla człowieka zachęcał delegat KEP ds. powołań bp Marek Solarczyk. Hierarcha poprosił wiernych o modlitwę w intencji osób powołanych i tych, którzy rozeznają swoją drogę życia. O odpowiedzialności za kwestię powołań całego Kościoła wspomniał również abp Henryk Hoser. Biskup warszawsko-praski podkreślił, że bez dobrych powołań do małżeństwa nie będzie powołań do kapłaństwa i życia konsekrowanego. Rodzina bowiem jest dla młodego człowieka pierwszym nowicjatem i pierwszym seminarium duchownym. 110-111 (7-8/2014) strona 11 powołanewsy Ks. Giovanni Peragine podkreślał natomiast, że życie osób konsekrowanych pozostaje nieustannie w służbie powołań, gdyż ich posługa skierowana jest do człowieka wezwanego przez Boga do życia z Nim w komunii. Tłumaczył, że osoby konsekrowane muszą zwracać uwagę na wymiar chrystocentryczny swojej posługi – żyć Chrystusem sami po to, by wskazywać tę drogę innym, być „solą ziemi i głosem świata”. Europejskie Centrum Powołań (EVS) zrzesza krajowych duszpasterzy powołań i ich współpracowników z prawie wszystkich krajów Europy. W corocznym spotkaniu uczestniczą biskupi – delegaci ds. powołań, którzy zostali mianowani przez Konferencje Episkopatów poszczególnych krajów naszego kontynentu oraz krajowi duszpasterze powołań wraz ze swoimi współpracownikami. Wicedyrektorem EVS od 2003 r. jest ks. Marek Dziewiecki, który przez ostatnie 10 lat pełnił funkcję Krajowego Duszpasterza Powołań. Pierwsze europejskie spotkanie na temat powołań odbyło się w 1990 r. w Lozannie, ale była to inicjatywa wyłącznie krajów romańskojęzycznych. Podobnie było z trzema kolejnymi spotkaniami – do 1993 r. w Luksemburgu. Potem nadano tego rodzaju działaniom wymiar ogólnoeuropejski i po dalszych trzech spotkaniach w dniach 5-10 maja 1997 zwołano do Rzymu I Europejski Kongres nt. Powołań pod hasłem „Nowe powołania dla nowej Europy”. Kolejne zgromadzenia odbywają się co roku w różnych miastach i państwach naszego kontynentu. 10 lat temu miejscem obrad była Warszawa („Integracja duszpasterstwa powołań w różnych strukturach duszpasterskich”). Organizatorem i koordynatorem tych spotkań jest Europejska Służba na rzecz Powołań, której przez wiele lat przewodniczył abp Wojciech Polak; obecnie na jej czele stoi 62-letni biskup północnowłoskiej diecezji Crema – Oscar Cantoni. Na co dzień prace EVS koordynuje ks. Domenico (Nico) Dal Molin z Włoch. Oprac. na podstawie Radia Watykańskiego, KAI i informacji własnych. 110-111 (7-8/2014) strona 12 temat numeru Ks. Tomasz Parzyński Miłość do kapłaństwa rodzi nowe powołania Ks. Tomasz Parzyński* Sytuacja powołaniowa w USA nie jest zła. Wielu specjalistów w tej dziedzinie wypowiada się nawet, że kryzys w tym Kościele już się skończył. Kilka dekad po Soborze Watykańskim II Kościół w USA był trochę zagubiony, nie wiedział, który kierunek obrać. Były to lata porównywania „starego Kościoła” z „nowym Kościołem”. Teraz jest inaczej, kandydaci do kapłaństwa nie znają „starego Kościoła”, ale widzą jak bardzo ten obecny odszedł od Chrystusa i skupił się wyłącznie na sobie. I to właśnie ich inspiruje – nie wspaniałe dzieła miłosierdzia czy programy edukacyjne dla imigrantów, ale jak Jezusa Zmartwychwstałego i Jego orędzie zbawienia zanieść do wszystkich ludzi. 110-111 (7-8/2014) strona 13 temat numeru Wikary w czterech parafiach Ja pracuję w diecezji Springfield w zachodnim Massachusetts. Żyje tu ok. 250 tys. katolików skupionych w 110 parafiach, gdzie pracuje ok. 120 kapłanów. Po sąsiedzku w archidiecezji Hartford w Connecticut mamy ok. 500 tys. katolików i 250 parafii oraz 300 kapłanów. Dzięki oddolnej inicjatywie całodobowych centrów adoracji eucharystycznej w Ludlow oraz Lee, gdzie katolicy modlą się o powołania do kapłaństwa, odchodzący na emeryturę bp Timothy McDonell wyświęcił w ciągu dziesięciu lat trzydziestu kapłanów, a jego poprzednicy kolejno siedmiu i pięciu. Widać zatem tendencję wzrostową. W tym roku biskup przyjął jedenastu kandydatów do seminarium, ale wyświęcił tylko dwóch nowych kapłanów. Śmiało można powiedzieć, że tam, gdzie są dobrzy biskupi i księża, którzy kochają swoje kapłaństwo, tam rodzą się powołania. Ludzi nie pociąga już zblazowana liturgia czy zdemoralizowana teologia, ale piękno Boga i pragnienie świętości. Problemem jest teraz to, że wielu kapłanów starszych odchodzi na emerytury i trzeba łączyć parafie. Zmienia się też demografia – parafie miejskie upadają a wiejskie i podmiejskie rosną w siłę. Z tego właśnie powodu wiele parafii musiało być zamkniętych lub połączonych. Czasami zdarzało się – jak w Polsce – że na jednej ulicy były trzy kościoły katolickie (np. polski, francuski i irlandzki). A teraz żaden nie może samodzielnie funkcjonować. Mój kolega z archidiecezji bostońskiej jest wikariuszem na czterech parafiach. Ja sam byłem wikariuszem na dwóch parafiach, pomagając w trzeciej w tygodniu, a w czwartej odprawiałem jedną Mszę w niedziele, a w czwartki i w piątki spowiadałem i odprawiałem Msze w południe w kościele rektoralnym, a do tego jeszcze obowiązki w szpitalu we wszystkie święta narodowe. Odprawiałem co tydzień od 18 do 20 Mszy św. i chrzciłem po 15-20 osób tygodniowo. Ksiądz generał i biskup bankowiec Wiele powołań pochodzi z krajów latynoskich i azjatyckich, czasami też z Polski. W maju w diecezji Paterson w New Jersey bp Serratelli wyświęcił jedenastu 110-111 (7-8/2014) strona 14 temat numeru diakonów – w tym siedmiu Polaków, trzech Latynosów i jednego Amerykanina. Istnieją specjalne seminaria duchowne dla kandydatów z krajów latynoskich i Polski (Chicago i Orchard Lake) oraz dla starszych powołań (St. John XXIII w Weston). Największym wyzwaniem biskupów amerykańskich jest troska o rodzime powołania, co w wielu diecezjach się udaje, oraz o młode powołania. Wielu mężczyzn zgłasza się do seminarium w wieku 40 a nawet 60 lat, jest to dla nich szansa na zrealizowania powołania, które gdzieś się zagubiło. Czasami nawet mają rodzinny. Neoprezbiter z mojej diecezji, ks. Frank Lawlor, wyświęcony w czerwcu, jest wdowcem, który ma dwoje dzieci i czworo wnuków. Mamy w diecezji kapłana, który był biskupem mormońskim. Mamy również księdza, który był odpowiedzialny za reorganizację firmy Lipton Tea na całym świecie. W innej diecezji jest kapłan, który był generałem piechoty morskiej, a na Florydzie jest biskup, który był dyrektorem banku. Kandydat do kapłaństwa z mojej parafii jest właścicielem firmy komputerowej; jest kawalerem, który ma nieślubną 20-letnią córkę. Sytuacja ogólnie nie jest zła – Kościół katolicki w Ameryce powoli i na nowo rośnie w siłę. Przybywa ludzi, którzy są świadomi swojej wiary a nie tylko przychodzą do kościoła, żeby narzekać czy wrzucić dwa dolary na tacę. Jest wiele programów katechetycznych dla dorosłych, by wzmocnić na nowo ich wiarę. Ks. Tomasz Parzyński (ur. 1980) pochodzi z Lublina. Studiował w Seminarium Świętych Cyryla i Metodego w Orchard Lake. Jest proboszczem parafii św. Jana Ewangelisty w Agawam w diecezji Springfield w stanie Massachusetts. 110-111 (7-8/2014) strona 15 temat numeru Fot. ohsarahrose – flickr.com Dzielić się kapłanami Przemysław Radzyński Seminarium Biskupa Abramowicza w Chicago i Seminarium Świętych Cyryla i Metodego w Orchard Lake to dwie instytucje przygotowujące kleryków z Polski do posługi kapłańskiej w Stanach Zjednoczonych. Pierwotną misją obu seminariów było duszpasterstwo wśród amerykańskiej Polonii. Ale sytuacja tamtego Kościoła (w tym także brak rodzimych powołań) spowodowała przedefiniowanie tego zasadniczego zadania i rozszerzenie go na całą wspólnotę wiernych w USA. 110-111 (7-8/2014) strona 16 temat numeru Fot. JefferyTurner – flickr.com Historia Historia Seminarium Świętych Cyryla i Metodego sięga roku 1885. Zostało założone w Detroit, w stanie Michigan, ale ciągle wzrastająca liczba kandydatów i związana z tym potrzeba nowych miejsc sprawiła, że już w 1909 r. zostało przeniesione do miejscowości Orchard Lake, gdzie funkcjonuje do dziś. „Nasze seminarium nadal jest inspirowane przez życie świętych Cyryla i Metodego, którzy jako patroni jedności między Kościołami Wschodu i Zachodu, patronują w przygotowaniu kleryków z Polski do pracy misyjnej w USA. Nie możemy zapomnieć o ogromnym wpływie duchowym św. Jana Pawła II, który troszczył się o Kościół i zachęcał kościoły lokalne, aby wspierały się w misji ewangelizacji świata, dzieląc się przede wszystkim kapłanami” – przekonują przełożeni seminarium. Pomysł utworzenia polskiego seminarium duchownego w Chicago zrodził się sto lat później. Mocno się w niego zaangażował ówczesny biskup pomocniczy Alfred Abramowicz. W sierpniu 1999 r. przywitano w Chicago pierwszą grupę alumnów 110-111 (7-8/2014) strona 17 temat numeru Zainteresowanych szczegółami odsyłamy do źródła: Wyższe Seminarium Duchowne Świętych Cyryla i Metodego w Orchard Lake www.wsd-scm.pl z Polski, a bp Abramowicz zdążył jeszcze spotkać się z nowymi seminarzystami tuż przed swoją śmiercią we wrześniu 1999 r. Dziś jest patronem seminarium. Od początku działalność administracyjna i finansowanie Seminarium Biskupa Abramowicza zostały związane częściowo z Seminarium Duchownym w Mundelein, zgodnie z działaniem innych placówek formacyjnych należących do systemu seminariów duchownych archidiecezji Chicago (Mundelein jest głównym ośrodkiem formacji kapłanów dla archidiecezji Chicago oraz 33 innych diecezji w Stanach Zjednoczonych i za granicą). [email protected] Współczesność 8 sierpnia 2007 r. została zawarta umowa Seminarium Biskupa między arcybiskupem Detroit a arcybiskuAbramowicza w Chicago pem krakowskim o utworzeniu nad Wisłą oddziału seminarium z Orchard Lake. www.abramowiczseminary.org A w roku następnym kard. Stanisław Dziwisz [email protected] erygował Rzymskokatolickie Wyższe Seminarium Duchowne Świętych Cyryla i Metodego w Krakowie. Dziś kandydaci po maturze odbywają dwuletnie studia filozoficzne w Instytucie Księży Misjonarzy w Krakowie oraz jeden rok lingwistyczno-inkulturacyjny, podczas którego uczą się języka angielskiego i zdobywają wiedzę na temat duszpasterstwa w Stanach Zjednoczonych. Kandydaci z innych seminariów, którzy ukończyli studia filozoficzne, przygotowują się do podjęcia studiów teologicznych w Orchard Lake w czasie 110-111 (7-8/2014) strona 18 temat numeru roku inkulturacji i przez formację w Wyższym Seminarium Duchownym Świętych Cyryla i Metodego w Krakowie. Z kolei w celu stworzenia możliwości kształcenia kandydatów zainteresowanych wyjazdem do polskiego seminarium w Chicago, a nie posiadających jeszcze formacji seminaryjnej powstał w 2010 r. dwuletni program przygotowawczy przy Archidiecezjalnym Wyższym Seminarium Duchownym w Białymstoku. Przyjeżdżający do USA klerycy kontynuują naukę języka, by po zdaniu państwowego egzaminu ze znajomości angielskiego (TOEFL) móc rozpocząć studia teologiczne. 110-111 (7-8/2014) strona 19 Wydawnictwo poleca Wstrząsająca opowieść o walce, bohaterstwie i umieraniu miasta. temat numeru Piknik parafialny – fot. Archiwum prywatne Poczułem się tam jak w domu Rozmawiał Przemysław Radzyński O swoim powołaniu i wyjeździe do pracy duszpasterskiej w Stanach Zjednoczonych opowiada ks. Maciej Stelmach, jedyny kapłan wyświęcony w tym roku dla diecezji Joliet w stanie Illinois. Jak to się stało, że 17 maja 2014 r. został Ksiądz wyświęcony dla jednej z diecezji w Stanach Zjednoczonych? Pierwsze dwa lata studiów filozoficznych skończyłem w krakowskim seminarium. Byłem na jednym roczniku z kolegą ze swojej parafii, który rok wcześniej poszedł do seminarium w USA. W ten sposób usłyszałem w ogóle o takiej możliwości i o wielkiej potrzebie księży za Oceanem. Rok po nim poszedłem 110-111 (7-8/2014) strona 21 temat numeru Msza prymicyjna ks. Macieja w Krakowie - fot. Archiwum prywatne do seminarium świętych Cyryla i Metodego. W Krakowie, przy ul. Łanowej, przez rok klerycy przygotowują się do wyjazdu do seminarium w USA. Wspomniał Ksiądz o wielkiej potrzebie kapłanów w USA. Sytuację Kościoła w USA najlepiej pokazuje fakt, że byłem w tym roku jedynym kapłanem święconym dla diecezji Joliet [diecezja metropolii Chicago, w północno-wschodniej części stanu Illinois – przyp. red.], która liczy oficjalnie 750 tys. katolików (a gdy doliczy się nielegalnych imigrantów, to najprawdopodobniej jest ponad milion katolików) i nie ma powołań. Co zafascynowało Księdza w opowieściach tego kolegi z seminarium, że zdecydował się pójść w jego ślady? 110-111 (7-8/2014) strona 22 temat numeru Dk. Maciej Stelmach w czasie procesji Bożego Ciała - fot. Archiwum prywatne On szybko wyjechał do USA, więc właściwie usłyszałem tylko o wielkiej potrzebie kapłanów w Stanach. W czasie modlitwy zastanawiałem się, czy jeżeli Pan Bóg powołuje mnie do służby kapłańskiej, to czy nie mam też być misjonarzem. Trudno nazwać USA krajem misyjnym, bo katolicyzm jest tam mocny, ale brak kapłanów i nowych powołań jest tam bardzo odczuwalny. Misjonarzem jestem w tym sensie, że wyjechałem zagranicę i pracuję w obcej kulturze. Z czego wynika brak kapłanów w USA? Kościół amerykański stał się bardzo liberalny w swoich poglądach. Nawet myślano o odłączeniu się od Kościoła Rzymskokatolickiego i stworzeniu Kościoła Amerykańskokatolickiego (także ze święceniem kobiet). To nieco odstraszyło 110-111 (7-8/2014) strona 23 temat numeru Święcenia kapłańskie ks. Macieja - fot. Archiwum prywatne ludzi od Kościoła. Dziś wyraźnie widoczny jest nurt wiernych w USA, którzy chcą bardzo tradycyjnego Kościoła. A starsi księża przyznają dziś, że popełnili błąd, a naszym zadaniem jest teraz to poprawić. Brak kapłanów i powołań w Stanach wynika prawdopodobnie ze zbyt szybkich zmian po Soborze Watykańskim II. Księża oddali wszystko świeckim i pojawiło się myślenie, że w pewnym sensie są im niepotrzebni. Trzeba podkreślić, że zaangażowanie świeckich nie jest problemem, ale pewna przesada w tym względzie. Bo właśnie na tym polega piękno tamtejszego Kościoła, że jest bardzo wielu nadzwyczajnych szafarzy Komunii Świętej, lektorów; laikat prężnie działa w parafiach i to jest bardzo duża pomoc dla księży. Czy właśnie tak masowe zaangażowanie świeckich przeszczepiłby Ksiądz ze Stanów do Polski? 110-111 (7-8/2014) strona 24 temat numeru Święcenia kapłańskie ks. Macieja - fot. Archiwum prywatne Do Polski z USA przywiózłbym większą otwartość na ludzi. W Polsce pokutują jeszcze ciągle czasy komunizmu, gdy Kościół był oazą wolności. Kościół w Polsce zatrzymał się w tym miejscu. Tylko, że wówczas mieliśmy wspólnego wroga i to nam wystarczało. Teraz go nie mamy i musimy sami wyjść do ludzi, prowadzić nową ewangelizację. A co z polskiego katolicyzmu będzie zaszczepiał Ksiądz w tamtejszym Kościele? To, co chciałbym zabrać do Kościoła w Stanach, to nasze umiłowanie Maryi. Polacy są w tym względzie podobni do Meksykańczyków. Oni mają Matkę Bożą z Guadalupe, a my z Częstochowy, czy – jak na moim obrazku prymicyjnym – Kalwarii Zebrzydowskiej. Chodzi o ufność przez Maryję do Jezusa. W Stanach tego brakuje, myślę, że przez wpływy protestanckie. 110-111 (7-8/2014) strona 25 temat numeru Jak wyglądały Księdza początki w Stanach? Wyjeżdżając do USA nie znałem jeszcze diecezji, do której pójdę. Seminarium Świętych Cyryla i Metodego działa w ten sposób, że po przyjeździe do Stanów mamy rok na znalezienie diecezji. W USA każda diecezja ma dyrektora ds. powołań. Taki kapłan zajmuje się klerykami, a w parafiach opowiada o powołaniu kapłańskim i zachęca młodych do rozważenia tej drogi. Tacy dyrektorzy powołań przyjeżdżają do naszego seminarium i zachęcają do odwiedzenia ich diecezji. Ja zwiedziłem dwie. Zdecydowałem się na tę drugą. Poczułem się tam jak w domu. Poznałem księży, z którymi zaprzyjaźniłem się już w czasach seminaryjnych. Jest zwyczaj, że diecezja daje obcokrajowcom tzw. parafie rodzinne. Miałem tam swoje mieszkanie. Mogłem tam pojechać na wolny weekend i odpocząć od nauki. Czy już Ksiądz wie czym będzie się zajmował w swojej nowej parafii? Pracuję blisko Chicago, gdzie jest wielu Polaków, ale moja parafia jest anglojęzyczna. Będę miał z pewnością parafian Polaków, ale nie będę prowadził dla nich specjalnego duszpasterstwa czy odprawiał Mszy św. po polsku. Chciałbym pracować z młodzieżą – moje powołanie wzrastało, gdy byłem w Ruchu Światło-Życie. Ponieważ jestem z Polski i Krakowa, to będę organizował pielgrzymkę na Światowe Dni Młodzieży za dwa lata. Wróćmy na chwilę do historii Księdza powołania. Pierwsze myśli o kapłaństwie pojawiły się w dzieciństwie. Sam tego nie pamiętam, ale mama wspomina, że zawsze musiałem być w pierwszej ławce w kościele, żeby wszystko dobrze widzieć i móc powtarzać gesty księdza. A gdy w szkole podstawowej pytano mnie kim będę w przyszłości, to odpowiadałem, 110-111 (7-8/2014) strona 26 temat numeru Ks. Maciej (pierwszy z prawej) na pieszej pielgrzymce Chicago-Merrillville (Indiana) - fot. Archiwum prywatne że księdzem. Zmieniło się to w liceum. Poznałem dziewczynę. Przez trzy lata byliśmy parą. Myślałem o małżeństwie. Zacząłem studiować na Politechnice Krakowskiej. Nasz związek się rozpadł. Przeszliśmy na relacje bardziej przyjacielskie. Podczas jednych z rekolekcji zastanawiałem się wówczas przed Najświętszym Sakramentem, jak teraz będzie wyglądało moje życie. I wtedy powróciło pragnienie z dzieciństwa. Po trzecim roku studiów postanowiłem sprawdzić w seminarium czy kapłaństwo to droga dla mnie. Zrezygnował Ksiądz ze studiów. Jak reagowała Księdza rodzina? Mama tylko zapytała czy myślę o tym poważnie, czy to nie jakaś chwilowa zachcianka. To był wynik troski mamy i o syna, i o dobro Kościoła, bo potrzebujemy świętych kapłanów a nie takich, którzy traktują kapłaństwo jak zawód. Kiedy upewniła się, że to moja droga, stanowiła dla mnie wielkie wsparcie. 110-111 (7-8/2014) strona 27 temat numeru Drugą trudną decyzją dla mojej rodziny był wyjazd na drugi koniec świata. Przez rok byłem w seminarium na Łanowej, więc mama miała czas, żeby się przygotować. Ale w obecnych czasach odległości nie stanowią wielkiej bariery. Właściwie codziennie możemy ze sobą rozmawiać poprzez Skype czy komunikując się innymi kanałami. Moja siostra mieszka w Anglii, więc czasami urządzamy telekonferencję między trzema krajami. Poza tym lot z Chicago do Krakowa trwa dziewięć godzin – to może być krócej niż podróż samochodem z Krakowa nad polskie morze... Jak Ksiądz rozeznawał sprawę wyjazdu do USA? To działo się wewnątrz mnie. Rozmawiałem też z tym kolegą, który wyjechał tam przede mną, rozmawiałem z rodziną. Ale w domu nikt mi nigdy nie narzucał swojej woli, zawsze ta decyzja należała do mnie. Z jednej strony to było trudne, bo to rozłąka z domem i przejście do zupełnie innej kultury. Trudna też dla rodziny, bo ją opuszczam. Wspomina Ksiądz o różnicach kulturowych. Amerykanie przy zwykłym „dzień dobry” i pytaniu: „co u ciebie?” zawsze odpowiadają: „wspaniale” i się uśmiechają. To nas dziwi, bo my lubimy ponarzekać. Ale z drugiej strony to jest poważny problem w USA i Anglii, bo ludzie nie mówią o swoich życiowych trudnościach, a narzekający Polacy wylewają swoje żale i może przez to są bardziej zdrowi. Amerykanin powie, „I’m fine” a później popełni samobójstwo. A różnice dotyczące religijności, Kościoła? Procentowo więcej katolików chodzi tam do kościoła – w każdą niedzielę 30-35 procent. W Polsce, zwłaszcza w wielkich miastach, jest nas nieco mniej. Zauważalny jest też większy szacunek do księży. I to nie tylko wśród katolików; 110-111 (7-8/2014) strona 28 temat numeru także niekatolicy cenią księdza na tej samej zasadzie, jak mechanika samochodowego dobrze wykonującego swoją robotę. W USA zobaczyłem, że Amerykanie szanują człowieka dopiero, gdy go poznają, gdy zobaczą jak wykonuje pracę. Dlatego mam świadomość, że zasłużę na ich szacunek, jeśli będę dobrze wykonywał swoją pracę. Jeśli nie, to parafianie albo prasa mnie zjedzą... A formacja seminaryjna? W USA stawiają na samodzielność. W Polsce raczej należy się wpasować w profil stworzony przez formatorów, co jest pomocne, bo uczy pewnego rytmu dnia. Tam nie ma ograniczonego czasu na tzw. poobiednią przechadzkę. Jest wolny czas i można go swobodnie zagospodarować. Są samochody – można pojechać na zakupy, do kina, do muzeum, gdziekolwiek (klerycy dostają 200 dolarów Marsz pro-life w Waszyngtonie - fot. Archiwum prywatne 110-111 (7-8/2014) strona 29 temat numeru kieszonkowego na miesiąc). Jest dużo więcej wolności a przez to atmosfera w seminarium jest o wiele zdrowsza; normalniejsze są relacje przełożony-kleryk. Jest szacunek do przełożonego, ale nie ma strachu przed ciągłą kontrolą i oceną. W USA każdy kleryk ma swojego tzw. mentora, z którym spotyka się co miesiąc. Ten mu wówczas mówi, gdzie popełnia błędy i co powinien poprawić. W Polsce klerycy wydają się też być zamknięci w pewnej osłonce. Nie mają kontaktu ze światem zewnętrznym, poza wyjątkiem praktyk. W USA pastoralna formacja trwa od samego początku. Przynajmniej raz w tygodniu kleryk musi mieć jakieś dodatkowe zajęcie – np. pracę w szpitalu. W czasie wszystkich przerw od studiów mieszka się na parafii i jest się cały czas wśród ludzi. Czym się różni praca księży w Polsce i USA? Zasadniczo każdy ksiądz w Polsce pracuje jako katecheta. Po powrocie ze szkoły na ogół odprawia Mszę św. i prowadzi różne grupy w parafii. W USA przy większości parafii funkcjonują szkoły katolickie, w których uczą świeccy katecheci. Ksiądz przygotowuje do sakramentów. Przez osiem godzin w ciągu dnia siedzi w biurze i jest do dyspozycji wiernych (w Polsce to na ogół godzinny dyżur w kancelarii). Wspólnoty prowadzone są przez świeckich a nadzoruje je ksiądz. Komu polecałby Ksiądz amerykańskie seminarium? Musi to być osoba otwarta na innych i na nowe wyzwania. Życie tam jest jednak trochę inne. Od księdza w USA wymaga się tego, żeby sam wychodził z inicjatywą. Nie może to być osoba dobra tylko w wykonywaniu rzeczy zleconych. Stany polecałbym osobom odważnym, które nie boją się podjąć ryzyka. 110-111 (7-8/2014) strona 30 temat numeru Klerycy biorą udział w March for Life w Waszyngtonie - fot. Archiwum prywatne McKleryk – jak trafiłem do amerykańskiego seminarium Przemysław Tomczyk Gdyby ktoś dwa lata temu powiedział mi, że będę studiował w seminarium w Chicago i przygotowywał się do posługi kapłańskiej w Stanach Zjednoczonych, pogratulowałbym mu jedynie bujnej wyobraźni i odszedłbym z uśmiechem na ustach. Dziś studiuję teologię w Seminarium Mundelein w Chicago, wróciłem z kursu hiszpańskiego w Meksyku i na roczniku seminaryjnym mam kolegów dosłownie z całego świata. Jak Bóg tym pokierował, że się tam znalazłem? Oto moja historia. 110-111 (7-8/2014) strona 31 temat numeru Część mieszkalna seminarium w Mundelein – fot. Archiwum prywatne Boża wola czy moja wola? To było na drugim roku studiów filozoficznych w Wyższym Seminarium Duchownym w Krakowie. W Wielkim Poście 2012 roku do Krakowa przyjechał ks. Marek Kasperczuk, który w tym czasie był rektorem Seminarium Biskupa Abramowicza w Chicago. Wyjaśnił, że to seminarium jest programem przygotowawczym dla polskich kleryków, którzy zdecydują się kontynuować formację seminaryjną w Chicago. Po roku inkulturacji i nauki języka angielskiego klerycy mieli kontynuować studia w seminarium dla Archidiecezji Chicago – Mundelein Seminary. Początkowo wszyscy byliśmy podekscytowani tą propozycją, ale szybko też zdaliśmy sobie sprawę z powagi takiej decyzji. Wyjazd tam wiązał się z poświęceniem swojego życia dla Kościoła w Stanach Zjednoczonych. Z daleka od rodziny, z daleka od przyjaciół, dosłownie na drugim końcu świata. Z trzech kleryków początkowo zainteresowanych propozycją ks. Kasperczuka 110-111 (7-8/2014) strona 32 temat numeru Grupa kleryków modlących się pod jedną z klinik aborcyjnych w USA – fot. Archiwum prywatne pozostałem jedynym, który zdecydował się na wyjazd. Nie była to jednak decyzja łatwa do podjęcia. Dużą pomocą były rozmowy z moim ojcem duchownym i księdzem prefektem, a przede wszystkim modlitwa do Ducha Świętego o rozeznanie. Gdy już oswoiłem się z tą myślą, przyszedł czas na przekazanie tej informacji mojej rodzinie. W głosie mojej mamy rozpoznałem kompletne zaskoczenie. Rodzice zaakceptowali moją decyzję, ale upłynęły przynajmniej dwa tygodnie zanim mogli o tym spokojnie rozmawiać. Gdy już wspólnie ochłonęliśmy po pierwszym szoku, przyszedł czas na składanie podania o wizę do Stanów, przygotowania do wyjazdu i odświeżanie kontaktu z daleką rodziną, która mieszka w Chicago. W ten sposób 11 sierpnia 2012 roku, gdy z lotniska Okęcie w Warszawie samolot typu Dreamliner wzbił się w powietrze w stronę Chicago, rozpoczął się nowy, przełomowy etap w moim życiu. Learning American Style Po przylocie poznałem jeszcze dwóch kleryków z Polski, Łukasza i Marka, oraz Matusa, studenta ekonomii ze Słowacji, który po studiach zdecydował się 110-111 (7-8/2014) strona 33 temat numeru Kaplica seminaryjna w Mundelein, pw. Niepokalanego Poczęcia NMP - fot. Archiwum prywatne 110-111 (7-8/2014) strona 34 temat numeru wstąpić do seminarium o charakterze misyjnym. Było nas czterech w Seminarium Biskupa Abramowicza – śmialiśmy się, że czterej pancerni. Na miejscu dowiedzieliśmy się, że będziemy mieszkać w jednym budynku z seminarzystami z Casa Jesus, podobnym seminarium jak nasze, ale dla kleryków z Ameryki Południowej. Grono znajomych poszerzyło się więc o seminarzystów m.in. z Meksyku, Kolumbii, Ekwadoru, Republiki Dominikany. Już wtedy dostaliśmy lekcję z różnorodności kultur, gdy we wspólnej kaplicy mieliśmy przygotować liturgię. Wspólna Eucharystia jednak pokazała, że Kościół katolicki rzeczywiście jest powszechny i otwarty na wszystkie narodowości. Msza święta rozpoczynała nasz dzień i wprowadzała do głównego zadania jakie jest stawiane klerykom w Seminarium Biskupa Abramowicza i Casa Jesus – inkulturacja i nauka języka angielskiego. W tym celu od poniedziałku do czwartku studiowaliśmy angielski na uczelni University of Illinois at Chicago – w skrócie UIC. Rekreacja w Mundelein – fot. Archiwum prywatne 110-111 (7-8/2014) strona 35 temat numeru Lekcje były podzielone na cztery działy – reading, writing, listening i speaking. W sumie – 6 godzin dziennie. Po pewnym czasie prościej było się wysłowić po angielsku niż po polsku. Intensywna nauka angielskiego przyniosła owoc w postaci większej pewności siebie w codziennych rozmowach z Amerykanami. Na początku nawet wyjście do sklepu po zakupy wydawało się wyczynem językowym, a polskie ucho nie przyzwyczajone do amerykańskiego akcentu nie pomagało w konwersacji. Dzień za dniem mijał i język angielski stał się jakby drugą naturą. Okazją do praktyki były nie tylko lekcje w klasie, ale także wycieczki po Chicago oraz wyjazd na Święto Dziękczynienia (Thanksgiving) do amerykańskiej rodziny. Więzy przyjaźni zaczęliśmy zacieśniać nie tylko ze znajomymi z uczelni, ale także z seminarzystami z Casa Jesus. Z racji na ich pochodzenie, wspólnym mianownikiem było zamiłowanie do piłki nożnej. Z tego powodu w pobliskiej szkole organizowaliśmy sobie mini turnieje, typu Seminarium w Mundelein położone jest nad jeziorem – fot. Archiwum prywatne 110-111 (7-8/2014) strona 36 temat numeru Polska – Reszta Świata. Trzeba przyznać że Latynosi mają dryg do piłki nożnej, co zresztą ostatni mundial pokazał. Zostawiając jednak sport na boku, pod koniec roku nauki angielskiego wszyscy musieliśmy zdać egzamin językowy zwany TOEFL (Test of English as a Foreign Language). Wynik powyżej 550 punktów na 670 gwarantował przyjęcie do Seminarium w Mundelein. Gdy sądny dzień nastał, okazało się, że nasza czwórka z Abramowicza uzyskała wyniki otwierające nam drogę do Mundelein. Etap przygotowania językowego więc się zakończył – teraz przyszedł czas na studiowanie teologii po angielsku i bezpośrednie przygotownie do posługi kapłańskiej. Teologia po angielsku i braterstwo Pierwsze wrażenie z Seminarium w Mundelein było niezapomniane. Oto trafiłem do uczelni, która jest minimiasteczkiem ulokowanym pośrodku lasu, nad brzegiem jeziora. Malowniczość tego miejsca jest niesamowita – wysokie budynki w stylu kolonialnym połączone są siatką alejek, które zachęcają do wolnych spacerów i delektowania się widokiem. Świadomość, że to miejsce będzie przez najbliższe cztery lata moim domem i szkołą wzmagała tylko poczucie wdzięczności Bogu, że obdarzył mnie takim błogosławieństwem. Wielkość kampusu uniwersyteckiego i różnorodność budynków była z początku przytłaczająca dla nowych studentów – z tego względu seminarium organizuje tzw. orientation week, tydzień wprowadzający dla nowych kleryków. W tym czasie starsi koledzy tłumaczą topografię kampusu seminarium, rozkład zajęć i kwestie administracyjne. Po tym tygodniu nadszedł czas na duchowe przygotowanie do rozpoczęcia roku formacyjnego – rekolekcje. Polegały one na tygodniu milczenia i słuchania konferencji wygłaszanych przez naszych ojców duchownych. Po tym czasie przygotowawczym rok akademicki i formacyjny mógł się w pełni rozpocząć. Myśląc o studiowaniu teologii po angielsku z początku odczuwałem pewien lęk, że nie wszystko zrozumiem z wykładów i że wykładowcy będą używać skomplikowanych terminów. Moje obawy jednak się nie potwierdziły. Profesorowie zdają sobie sprawę z tego, że na sali są również studenci nieangielskojęzyczni i widać, że starają się tłumaczyć zagadnienia w sposób klarowny. 110-111 (7-8/2014) strona 37 temat numeru Seminaryjna biblioteka w Mundelein – fot. Archiwum prywatne Co do zaś skomplikowanych terminów, wiele z nich ma podłoże łacińskie, co pomaga domyśleć się ich znaczenia. Poza tym, amerykańscy koledzy z klasy służą pomocą, gdy studenci zagraniczni mają problemy ze zrozumieniem wykładów. Bardzo przydatnym pomysłem są tzw. study groups, gdy studenci organizują się w grupki i wspólnie tłumaczą treść zajęć pomagając sobie w ten sposób w nauce. Również zasoby biblioteki seminaryjnej i jej dostępność znacznie ułatwiają studiowanie. Biblioteka ma wydzieloną część z kanapami i fotelami, która doskonale nadaje się na dyskusje teologiczne. Studia seminaryjne ukierunkowane są na praktyczne zastosowanie. Z tego względu raz w tygodniu klerycy wyjeżdżają na praktykę duszpasterską do parafii chicagowskich, gdzie uczą katechezy lub pomagają w prowadzeniu grup młodzieżowych. Wiedza z wykładów pomaga odpowiedzieć na konkretne pytania młodzieży dotyczące wiary katolickiej. Ludzie są naprawdę głodni wiadomości o Kościele i ten fakt 110-111 (7-8/2014) strona 38 temat numeru jest wielką motywacją do studiowania. Nauka jednakże jest tylko częścią życia w Mundelein. Obecność na kampusie boisk do piłki nożnej, baseballu, tenisa ziemnego i sali gimnastycznej sprzyja budowaniu więzi braterskich poprzez sport. Rzeczą wyjątkową jest położone niedaleko seminarium pole golfowe, gdzie klerycy mogą ćwiczyć sport Tigera Woodsa. Mundelein kładzie duży nacisk na budowanie bratestwa między seminarzystami, które w przyszłości może zaowocować kapłańskimi przyjaźniami. Studenci mieszkają w tzw. camach, a na każdym camie mieszka ksiądz, który jest jego opiekunem. Seminarzyści z poszczególnych camów mają w ciągu roku zorganizować jedno wydarzenie dla całego seminarium. W zależności od camu do tych wydarzeń należą m.in. noc karaoke, noc kręgli (bowling night), grill hiszpański (hispanic cook-out), noc kasyna (casino night – dochód z tego wydarzenia przeznaczony jest na cele charytatywne, np. pomoc seminarzystom z Kuby). Każde z tych wydarzeń jest okazją do budowania większej węzi braterskiej między mieszkańcami camu i między wszystkimi seminarzystami. Klerycy również angażują się w pracę na rzecz ubogich. Grupa Peace and Justice Gospel of Life zajmuje się m.in. zbiórką odzieży i jedzenia dla ubogich, modlitwą przed klinikami aborcyjnymi i corocznym wyjazdem do Waszyngtonu na manifestację March for Life. Seminaryjne rozgrywki piłkarskie polsko-kolumbijsko-ekwadorskie – fot. Archiwum prywatne 110-111 (7-8/2014) strona 39 temat numeru Jeden język to za mało Na koniec parę słów o wakacjach amerykańskiego kleryka. W Mundelein po każdym roku są różne wakacyjne zobowiązania do wypełnienia. Po roku teologii jest kilka możliwości wyjazdowych. Jedną jest trzymiesięczny wyjazd do Omaha, stan Nebraska, na kurs IPF (Institute of Priestly Formation). Jest to program skoncentrowany na ignacjańskiej duchowości. Inną propozycją jest wyjazd na kurs języka hiszpańskiego do jednego z krajów Ameryki Południowej i Łacińskiej: Meksyku, Ekwadoru, Peru, Gwatemali. Osobiście w tym roku pojechałem na sześć tygodni do Meksyku na kurs hiszpańskiego i śmiało mogę powiedzieć, że to była wycieczka życia. Ale dlaczego hiszpański? Powodem jest duża liczba parafian w Chicago, którzy pochodzą z krajów latynoskich. Z tego względu zachęca się kleryków, aby nauczyli się hiszpańskiego, by efektywniej mogli służyć jako kapłani w Chicago. Mógłbym jeszcze długo pisać o Mundelein i o Kościele w Stanach Zjednoczonych. Skończę jednakże z myślą, która towarzyszyła mi od momentu, gdy po raz pierwszy znalazłem się w USA – Kościół katolicki rzeczywiście jest uniwersalny i powszechny. Napawa mnie to dumą, że bez względu na szerokość geograficzną mogę spotkać brata lub siostrę w wierze, którzy kochają i uznają Jezusa za swojego Pana. Zainteresowanych szczegółami dotyczącymi Kościoła w USA czy też tamtejszej formacji seminaryjnej Przemek zachęca do elektronicznego kontaktu: [email protected]. 110-111 (7-8/2014) strona 40 powołani, powołane „Ćwierkający” księża Przemysław Radzyński „Najbardziej wpływowym przywódcą politycznym” obecnym na Twitterze jest papież Franciszek. Według studium „Twiplomacy” decyduje o tym nie tylko liczba użytkowników, ale także ich aktywność i zasięg. Wprawdzie papieski adres @pontifex z 14 milionami abonentów znajduje się na drugim miejscu za zdecydowanie prowadzącym prezydentem USA Barackiem Obamą (43 miliony), to wpisy ojca świętego są rozpowszechniane przez użytkowników Twittera znacznie częściej – profil hiszpański to 10 tysięcy retweetów a angielski – 6 tysięcy (Obamę przekazuje dalej 1400 użytkowników). 110-111 (7-8/2014) strona 41 powołani, powołane Przykład idzie z góry Papież Franciszek, obecny ma Twitterze w dziewięciu językach, wypowiada się niemal codziennie na bieżące tematy. Zachęca do refleksji i modlitwy. Pierwszym tweetującym papieżem był Benedykt XVI. „Ćwierkają” też kardynałowie. M.in. kard. Gianfranco Ravasi, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Kultury, kard. Peter Turkson z Ghany i kard. Timothy Dolan z Nowego Jorku. Wśród polskich biskupów obecnych na Twitterze są m.in. abp Józef Michalik, bp Marek Solarczyk, bp Andrzej Czaja, bp Piotr Libera czy abp Józef Kupny. Ten ostatni najpierw pisał tweety na kartce, a przepisywał je ks. Rafał Kowalski odpowiedzialny za komunikację w archidiecezji wrocławskiej. – Teraz arcybiskup coraz częściej tweetuje sam. Najpierw umawialiśmy się, że będzie to przynajmniej jeden wpis w tygodniu, ale pojawia się on niemal codziennie – mówił ks. Kowalski w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”. Mając taki przykład „z góry” trudno, żeby na Twitterze zabrakło księży diecezjalnych czy zakonnych (chociaż to często oni przecierali wirtualne szlaki hierarchom). O. Piotr Różański, pijar z Łowicza długo zastanawiał się nad tym czy konto na Twitterze jest mu rzeczywiście potrzebne. Stwierdził, że nie. Jednak myśl o liczbie odbiorców i o możliwości dotarcia do szerokiego grona osób sprawiła, że zdecydował się założyć konto. Nie tweetuje codziennie, ale stara się wykorzystywać mikroblog do przekazywania Dobrej Nowiny o zbawieniu. – Jeżeli Internet jest przestrzenią, w której porusza się młody człowiek poszukujący Prawdy, to w tej przestrzeni muszą być obecni duchowni, którzy tę Prawdę będą głosić. „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii”. Taka jest chyba potrzeba czasu, żeby głosić Ewangelię na współczesnych dachach tego świata. Zadziwiające jest to, że ludzie z chęcią czytają, słuchają i podają dalej to, co piszemy. Dzięki temu, głoszenie to jest na dużą skalę – mówi o. Różański. Wg ks. Grzegorza Zembronia MS, filozofia Twittera jest zupełnie inna niż pozostałych mediów społecznościowych. TT jest przede wszystkim szybszy: jeden 110-111 (7-8/2014) strona 42 powołani, powołane Ks. Grzegorz Zembroń MS – fot. Archiwum prywatne tweet to 140 znaków, co nie pozwala na niepotrzebne rozpisywanie się i wodolejstwo. Dyrektor Centrum Informacyjnego Misjonarzy Saletynów ma na Twitterze konto osobiste @GrzegorzZembron, prowadzi też @saletyni – oficjalne konto swojej prowincji zakonnej, a do spółki z dwoma innymi saletynami prowadzi @MSNiedziela. Osobiste konto pozwala mu śledzić, co dzieje się w świecie. – Tu więcej obserwuję, niż komentuję. @saletyni wykorzystuję do komunikacji z followersami, których interesuje, co robią saletyni w Polsce i poza jej granicami. Tutaj głównie linkuje wiadomości, które wcześniej umieszcza na stronie www.saletyni.pl. Na trzecim, razem z @bseruga i @damiankramarz, umieszcza refleksje na temat niedzielnych czytań mszalnych. Tylko 140 znaków – Twitter według mnie nie jest takim pożeraczem czasu, jak Facebook. Tu dominuje konkret. Nigdy nie żałowałem, że założyłem swoje konto na TT, albo że prowadzę inne – przyznaje ks. Zembroń. Czy jest to dobry sposób na ewan110-111 (7-8/2014) strona 43 powołani, powołane gelizację? – Z jednej strony nie przypisywałbym aż tak poważnej roli mediom społecznościowym. Ewangelizacja domaga się osobistego kontaktu ewangelizatora i ewangelizowanego. Z drugiej strony media społecznościowe są światem, w którym żyje wielu ludzi. Więc wg mnie social media są raczej okazją do preewangelizacji, ocieplania wizerunku Kościoła, sposobem na informowanie o jego życiu i działalności. Wielu ludzi nie słucha ogłoszeń parafialnych, ale korzysta z Facebooka czy Twittera – jest więc okazja do komunikacji z nimi. Natomiast nie ulega wątpliwości, że media społecznościowe są środowiskiem, które potrzebuje ewangelizacji. Im więcej dobrych treści, prowadzących do Ewangelii, do prawdy, dobra i piękna, tym lepiej dla ludzi, którzy są zanurzeni w mediach. Jakiego rodzaju informacje można przekazać za pomocą 140 znaków? Czy to nie za mało? Czy to nie rodzi jakichś problemów, nieporozumień? – W 140 znakach można zawrzeć chyba wszystko. Od informacji najbardziej wzniosłych po najbardziej prymitywne, od błogosławieństw po przekleństwa, od najbardziej istotnych po najbardziej banalne... – zapewnia ks. Piotr Studnicki z archidiecezji Ks. Piotr Studnicki – fot. Archiwum prywatne 110-111 (7-8/2014) strona 44 powołani, powołane krakowskiej. Doktorant na wydziale komunikacji społeczno-instytucjonalnej Papieskiego Uniwersytetu Świętego Krzyża w Rzymie dodaje, że 140 znaków to wystarczająco dużo, aby podzielić się okruchami codziennego życia. Ale też nie potrzeba więcej, aby ciekawie poinformować na przykład o wydarzeniach z wielkiej polityki lub je żywo skomentować. 140 znaków to dostatecznie dużo, aby opowiedzieć o Bogu, wierze, Kościele, człowieku... – Często nie potrzeba wielu słów, by powiedzieć wiele. Niemal wszystkie błogosławieństwa Jezusa, które stanowią „serce” Ewangelii, są krótsze od tweeta, a przecież są ogromnie treściwe. Pierwsze kazanie Jezusa jest bardzo zwięzłe. To zaledwie dwa zdania, niecałe 70 znaków, pół tweeta. „Bliskie jest Królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Tylko tyle i aż tyle – zapewnia ks. Studnicki. – Młody człowiek, jest nastawiony na odbiór krótkich konkretnych informacji. Dlatego Twitter cieszy się takim powodzeniem. Nauczyłem się „ćwierkać” krótko i na temat. I stwierdzam, że jest to wystarczające, żeby sprowokować do myślenia lub rozmowy – dodaje o. Różański zaznaczając, że tak krótki komunikat może czasami rodzić nieporozumienia, ale dzięki temu daje okazję do zgłębienia tematu i wyjaśnienia go. O. Piotr Różański SP – fot. Archiwum prywatne 110-111 (7-8/2014) strona 45 powołani, powołane Wspólnie możemy więcej Już dobrze ponad setka polskich biskupów, księży, diakonów, ojców i braci zakonnych, kleryków jest obecnych na Twitterze. Stąd pomysł na połączenie sił. – Pomysł „duchowni online” zrodził się na TT i dzięki temu, że znaliśmy się z TT – mówi ks. Piotr Studnicki, który razem z księżmi Damianem Nogą i Łukaszem Przelazłym (wówczas jeszcze diakonem) i dwoma jezuitami – Pawłem Kowalskim i Pawłem Witkowskim stworzyli konto @duchowni (z czasem do ekipy dołączył franciszkanin o. Jan Maria Szewek, dominikanin o. Jacek Szymczuk i ks. Janusz Chyła). Inspiracją dla nich było powstanie twitterowego konta hiszpańskich duchownych @Curas.Online. Zasady współpracy omówili na Skype. Wtedy też zrodził się pomysł pierwszych rekolekcji na TT, do przeprowadzenia których zaprosili duchownych obecnych na TT. Wysłali do nich maile. Kilkudziesięciu z nich odpowiedziało. I tak się zaczęło. – Dość wymowny jest fakt, że do tej pory osobiście spotkałem tylko jednego z założycieli @duchowni, z pozostałymi znam się tylko z sieci. Komunikujemy się przez TT, FB, Skype lub maila. Okazuje się, że również w ten sposób można skutecznie współpracować – przyznaje ks. Studnicki. Na samym TT inicjatywy @duchowni zostały przyjęte pozytywnie. Dobrym znakiem jest wzrastająca liczba followersów. Dziś profil obserwuje ponad 2400 twitterowiczów. Coraz więcej duchownych uczestniczy w organizowanych przez @duchowni wydarzeniach. Przybywa też świeckich, którzy włączają się do współpracy. – „Dorobiliśmy się” też kilku hejterów. Kto zna „reguły gry” w sieci 110-111 (7-8/2014) strona 46 powołani, powołane wie, że to w pewnym sensie „dobry znak”. Modlimy się za nich, jak zresztą za wszystkich naszych followersów, i robimy swoje – dodaje ks. Studnicki. Prawdopodobnie pierwsze rekolekcje na TT odbyły się w marcu 2013 r., później maryjna majówka, a w grudniu adwentowy budzik. Tegoroczną inicjatywą @duchowni było Boże Ciało na TT. Uczestnicy akcji „ćwierkali” na temat poszczególnych elementów Mszy św. Żeby użytkownicy mogli w łatwy sposób śledzić całe wydarzenie wpisy były oznaczone hashtagiem #BożeCiało. – Wspólnie udaje nam się robić coś, czego nikt z nas nie jest w stanie zrobić sam. Mamy świadomość, że w sieci łatwo coś zacząć, a trudniej kontynuować. Dlatego mobilizujemy się nawzajem. Tak w życiu jak i w sieci warto grać zespołowo. Razem jesteśmy po prostu silniejsi, wytrwalsi, skuteczniejsi – mówi ks. Studnicki. 110-111 (7-8/2014) strona 47 świadectwo Kl. Przemysław Budziński SAC w studiu radia nowohuckie.pl – fot. Archiwum prywatne Cuda w moim życiu Kl. Przemysław Budziński SAC Przemek – dwudziestoczteroletni kleryk-pallotyn. Administrator seminaryjnej strony www.wsdsac.pl i współtwórca audycji Braterska Kawa w radiu nowohuckie.pl. Osoba mająca kryzysy wiary, które stają się źródłem doświadczenia miłości Boga. Idzie szlakiem do Nieba, gdyż na nim spotyka ludzi, którzy pomagają mu doświadczyć Boga żywego i jest to dla niego jedyna pewna droga. 110-111 (7-8/2014) strona 48 świadectwo Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Gdy poproszono mnie, abym napisał świadectwo działania Boga w moim życiu, pomyślałem sobie: „ok, nie ma sprawy, usiądę i napiszę”. Ale nie poszło tak łatwo. Może tak jest, ponieważ sam Bóg jest wielką tajemnicą? Myślę, że tym bardziej Jego działanie w naszym życiu jest owiane tajemnicą... Na początku się przedstawię, abyś w ogóle wiedział/a, kto napisał te słowa. Mam na imię Przemek, jestem pallotyńskim klerykiem. Jestem na czwartym roku w naszym pallotyńskim seminarium. Do Stowarzyszenia Księży i Braci Pallotynów wstąpiłem bezpośrednio po maturze, a obecnie mam 24 lata. Bóg działający Bóg jest Bogiem żywym, działającym. Wiele razy można to usłyszeć z ust katolików, ale często jest tak, że sami tego nie doświadczamy. Bóg często jest Kl. Przemysław Budziński SAC – fot. Archiwum prywatne 110-111 (7-8/2014) strona 49 świadectwo Kl. Przemysław Budziński SAC (trzeci z lewej) – fot. Archiwum prywatne u nas „Bogiem umarłym”. Ale czy tak jest naprawdę? Uważam, że nie. Bóg bez przerwy działa w naszym życiu, tylko nieraz tego nie dostrzegamy. Przyzwyczajamy się do cudów, które nas otaczają, które dzieją się na co dzień. Bracie, Siostro, jeśli Ty tak masz, że nie widzisz tego, co Bóg czyni w Twoim życiu, to zachęcam Ciebie do przeglądnięcia ostatniego roku w Twoim życiu i poszukania tam Bożej interwencji. A tymczasem podzielę się tym, jak Bóg działał w moim życiu. „Bóg kocha Ciebie dzisiaj!”. Pewnie i Ty to słyszałeś/aś wiele razy. Ja też słyszałem, ale czy wierzyłem w to? Sam nie wiem. Teraz jestem pewien, że Bóg mnie kocha. W naszym seminarium działa grupa modlitewna, która spotyka się we wtorki na modlitwę i adorację. Pewnego razu poszedłem na tę adorację. Miałem wtedy bardzo trudny czas, wiele spraw nawarstwiało się w mojej głowie. Czułem, że jestem kulą u nogi dla mojej wspólnoty, dla moich Współbraci, 110-111 (7-8/2014) strona 50 świadectwo a nawet dla Boga. Podczas tej modlitwy Pan Bóg mocno we mnie zadziałał. Po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułem wielką miłość Boga do mnie. Poczułem się grzesznikiem, ale kochanym przez Niego. Wcześniej jak słyszałem, że ktoś podczas modlitwy poczuł się jak syn czy córka Boga, kochany/a bezwarunkowo, myślałem sobie: „fajnie, fajnie, ale to chyba zbyt emocjonalne”. Bóg w ten sam sposób zadziałał we mnie. Dał mi poczucie pewnej miłości, miłości darmowej i bezwarunkowej. Bóg cudów Bóg jest Bogiem cudów. Cudów codziennych, ale także cudów niecodziennych. Chcę się podzielić z Tobą także doświadczeniem z rekolekcji wielkopostnych, kiedy Duch Święty zrobił „demolkę” w moim życiu. W czas rekolekcji wszedłem z kryzysem wiary i poczuciem słabości życia wewnętrznego. Pan pozwolił mi to zobaczyć bardzo wyraźnie. Piękne w działaniu Boga jest to, że nawet jeśli ukazuje co jest we mnie złe, to nie czyni tego z wyrzutem złości, ale z miłością. Doświadczyłem tego w czasie tych rekolekcji. Pięknym doświadczeniem było także moje pojednanie z innymi Współbraćmi. Tam, gdzie po ludzku już było wszystko zrujnowane, nie do odbudowania, Bóg uczynił cud – cud pojednania. Mogłem podejść do moich Braci i powiedzieć „przepraszam za...”, „proszę o wybaczenie”. Dla mnie to znaczyło bardzo wiele, bo pokazało mi, że Bóg może uczynić wszystko. Podzielę się z Tobą jeszcze jednym bardzo mocnym doświadczeniem Boga. W minionym roku akademickim miałem praktyki pastoralne w szpitalu. Jednej niedzieli, gdy chodziłem po oddziale onkologicznym, podeszła do mnie pielęgniarka. Poprosiła, abym wszedł do jednej sali i namówił pacjenta do wyspowiadania się. Był on zbuntowany na Boga, odszedł od Niego bardzo daleko. Dzień wcześniej przyszła do tego mężczyzny mama i przyniosła mu medalik. On go wyrzucił i powiedział, że nie będzie go brał „na śmierć”. Pielęgniarka powiedziała z wielkim przejęciem, że może umrzeć w każdej chwili. Postanowiłem w sali obok pomodlić o przemianę jego serca. Co się okazało? Wszedłem 110-111 (7-8/2014) strona 51 świadectwo Kl. Przemysław Budziński SAC w Rzymie – fot. Archiwum prywatne 110-111 (7-8/2014) strona 52 świadectwo do tego chorego i pytam czy chciałby przyjąć Komunię Świętą. Bez wahania odpowiedział, że chce. Znając jego sytuację zaproponowałem, żeby się wcześniej wyspowiadał u księdza kapelana i dopiero przyjął Komunię. Mężczyzna zgodził się. Ksiądz od razu przyszedł i go wyspowiadał, następnie udzielił mu sakramentu namaszczenia chorych i Komunii Świętej. Pacjent następnego dnia zmarł. Jakże wielkie miłosierdzie Bóg ukazał w tym wyczekiwaniu na swojego Syna Marnotrawnego. Na tym już skończę, choć jeszcze wiele mógłbym napisać. Może jeszcze kiedyś będzie mi dane napisać kilka słów o tym, jak Bóg działa w mym życiu... Bóg jest Bogiem ŻYWYM. On działa tak w moim, jak i Twoim życiu. Tylko nie raz po prostu się do tego przyzwyczajamy i tego nie zauważamy. Bracie, Siostro, jeśli nie widzisz tego, jak Bóg działa w Twoim życiu, proś Go: „Panie daj mi widzieć Twoje dzieła w moim życiu. Proszę otwórz me oczy o Panie, chcę widzieć Cię. Dziękuję Tobie, Panie, za wielkie Twe dzieła, za każdy cud w moim życiu. Tobie niech będzie chwała”. Świadectwo ukazało się pierwotnie na blogu: www.naszlakudonieba.manifo.com. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji. 110-111 (7-8/2014) strona 53 papież o powołaniu fot. Jonas Pavão – JMJ Rio 2013 – flickr.com Jak zrozumieć piękno naszego powołania? Papież Franciszek nie pierwszy już raz zaapelował do młodych, by odważnie kroczyli przez życie z Jezusem, nie zostawiając sobie żadnych furtek i nie chodząc na skróty. Ojciec święty mówi, że kiedy przyjmiemy Jego miłość i zbawienie, kiedy rozważymy ubóstwo, czystość serca i miłosierdzie Jezusa, zrozumiemy piękno naszego powołania chrześcijańskiego i nie będziemy się wahali wejść na drogę, która prowadzi do prawdziwego szczęścia. Chrześcijanin potrzebuje obu tych Matek Papież Franciszek 28 czerwca wieczorem spotkał się z młodymi rzymianami, którzy rozeznają swoje powołanie. Ojciec święty podkreślił, że na tej drodze 110-111 (7-8/2014) strona 54 papież o powołaniu rozeznania bardzo ważna jest obecność Maryi. Ona towarzyszyła też w rozeznaniu swemu Synowi, którego droga była trudna i bolesna. „Kiedy jakiś chrześcijanin mówi mi, nie że nie kocha Maryi, ale że mu na Niej nie zależy, że się do Niej nie modli, to bardzo mnie to zasmuca. Pamiętam, że kiedy przed 40 laty byłem w Belgii na pewnym kongresie, spotkałem tam parę katechetów, profesorów uniwersyteckich, którzy mieli dzieci, piękną rodzinę i pięknie mówili o Chrystusie. W pewnym momencie zapytałem: «A nabożeństwo do Maryi?» «My ten etap mamy już za sobą. Tak dobrze znamy Jezusa Chrystusa, że nie potrzebujemy Maryi». I pomyślałem wtedy: «biedne sieroty». Tak. Chrześcijanin bez Maryi jest sierotą. Podobnie jak chrześcijanin bez Kościoła. Chrześcijanin potrzebuje obu tych Matek, obu Dziewic: Kościoła i Maryi. Aby zrobić test zdrowego powołania chrześcijańskiego, trzeba się zapytać o relację z tymi dwiema Matkami. I nie jest to jakaś dewocja, to teologia w najczystszej postaci. Jaka jest moja relacja z Kościołem, moją matką Kościołem, świętą matką Kościołem hierarchicznym? I jaka jest relacja z Maryją, która jest moją mamą?”. Młodym, którzy rozeznają swoje powołanie papież wskazał też na potrzebę podejmowania decyzji ostatecznych. „Dla nas jest to bardzo ważne, bo żyjemy w kulturze tymczasowości: «zgoda, ale tylko na pewien czas, potem już coś innego». «A pobieracie się?» «Tak, dopóki trwa miłość». Potem każdy wraca do swego domu i zaczyna od początku... Pewien biskup opowiadał mi o młodym człowieku, dobrze wykształconym, który powiedział: «chciałbym zostać księdzem, ale tylko na dziesięć lat». Tak, to jest tymczasowość. Boimy się decyzji ostatecznych. Lecz by wybrać powołanie, jakiekolwiek, stan życia, małżeństwo, życie konsekrowane, kapłaństwo, trzeba dokonywać wyboru w tej ostatecznej perspektywie. Temu sprzeciwia się kultura tymczasowości. Jest to element kultury, w której przyszło nam żyć. Musimy w niej żyć i pokonać ją”. 110-111 (7-8/2014) strona 55 papież o powołaniu Droga prowadząca do prawdziwego szczęścia 28 i 29 czerwca holenderska młodzież przeżywała swój doroczny krajowy festiwal w opactwie Mariënkroon. Papież Franciszek skierował do zgromadzonych w Brabancji specjalne przesłanie. „Tym, co świat gloryfikuje, jest sukces za wszelką cenę, bogactwo, arogancja władzy, autoafirmacja kosztem innych. Zupełnie inną definicję tego, co to znaczy być błogosławionym daje Jezus. Wskazuje nam drogę do autentycznego życia i szczęścia – drogę, którą szedł On sam. Faktycznie Jezus sam jest drogą. Przez swoje życie ukazuje nam konkretnie, jak żyć każdym z Błogosławieństw. Jezus kocha każdego z nas miłością nieskończoną. Przez śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie dowiódł swego bezgranicznego miłosierdzia, dał nam zbawienie i otworzył drogę do nowego życia. Kiedy przyjmiemy Jego miłość i zbawienie, kiedy rozważymy ubóstwo, czystość serca i miłosierdzie Jezusa, zrozumiemy piękno naszego powołania chrześcijańskiego i nie będziemy się wahali wejść na drogę, która prowadzi do prawdziwego szczęścia”. Przypomnijmy, że papież Franciszek wybrał ewangeliczne Błogosławieństwa na trzyletnie duchowe przygotowanie do światowego spotkania młodzieży w 2016 r. w Krakowie. W tym roku jest to: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie” (Mt 5, 3), w przyszłym (2015): „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5, 8); a w ostatnim (2016): „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt 5, 7). „Nie dajcie sobie ukraść wielkich marzeń” 5 lipca po południu ojciec święty udał się śmigłowcem do sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Castelpetroso w centralnych Włoszech. Tam przygotowano spotkanie z młodzieżą, w centrum którego stał również problem wolności i godności pracy. Franciszek mówił o tym w kontekście dojrzewania i przygotowania do życiowych wyborów. 110-111 (7-8/2014) strona 56 papież o powołaniu W częściowo improwizowanym przemówieniu powróciły też znane wątki odróżniania pielgrzymowania od życiowego włóczęgostwa czy solidarności, jako słowa zakazanego we współczesnym świecie. Papież apelował do młodych, by odważnie kroczyli przez życie z Jezusem, nie zostawiając sobie żadnych furtek i nie chodząc na skróty. Nawiązał też do bezrobocia boleśnie dotykającego południe Włoch. Wskazał, że pokolenie nie mogące się ani uczyć, ani pracować stanowi zarówno porażkę państwa jak i ludzkości. Podkreślił, że nie można się poddać, ponieważ praca daje godność. W tym kontekście wezwał młodzież do wzajemnej solidarności i do tego, by nie pozwoliła sobie ukraść wielkich marzeń. Cytaty za Radiem Watykańskim 110-111 (7-8/2014) strona 57 Juda i Tamar – obraz Horacego Vernet powołanie w świetle biblii Odnaleźć Boże przebaczenie – opowieść o Judzie i Tamar Janusz Dobry 110-111 (7-8/2014) strona 58 powołanie w świetle biblii Pamiętacie z pewnością biblijną historię synów Jakuba – Józefa i jego braci. Syn Racheli miewał sny, z których wynikało, że będzie kimś wyjątkowym wśród swojego rodzeństwa. Dodatkowo ojciec kochał go bardziej niż pozostałych synów, bo był wówczas najmłodszy i urodził się w podeszłym wieku Jakuba, co ten uważał za wyraz Bożego błogosławieństwa. Zazdrośni bracia postanowili zabić Józefa. Sprzeciwił się temu najstarszy Ruben, a potem Juda zaproponował, żeby go sprzedać kupcom zmierzającym do Egiptu. Kojarzycie też z pewnością dalszy ciąg tej historii, jak Józef trafił na dwór faraona. Nie będę jej przypominał. Zanim dojdzie do szczęśliwego finału, czyli spotkania całej rodziny, miały miejsce też inne wydarzenia, raczej mniej znane, ale bardzo istotne. Zaraz po sprzedaniu Józefa kupcom, od pozostałych synów Jakuba odłączył się Juda. Zamieszkał w jednym z kananejskich miast i ożenił się z kobietą, która urodziła mu trzech synów: Era, Onana i Szelę. Zadaniem ojca było znalezienie najstarszemu dziedzicowi żony, która rodząc kolejnych mężczyzn umocni i przedłuży ród. Wówczas młodzi nie mieli wiele do powiedzenia. To ich rodzice decydowali o małżeństwach, które były przypieczętowaniem sojuszy między klanami. Oba te warunki – gotowość do rodzenia dzieci i polityczny sojusz – spełniała najprawdopodobniej Tamar, młoda kananejska dziewczyna, którą Juda wybrał na żonę dla Era. „Tamar” znaczy palma daktylowa Imię Tamar znaczy: palma daktylowa. Nadawano je dziewczynie, która miała wyrosnąć na kobietę piękną i pełną wdzięku. Palma daktylowa rośnie na pustyni i wydaje słodkie, pożywne owoce – a ta dziewczyna wywodziła się z płodnej rodziny. Palma daktylowa kołysze się pod wpływem pustynnych wiatrów, ale nie łamie się i nie tak łatwo wyrwać ją z korzeniami – a ta dziewczyna będzie musiała zmierzyć się z gwałtownym, wybuchowym charakterem Era. Biblia mówi krótko, że Er był zły. Francine Rivers w pierwszej części „Rodowodu łaski” 110-111 (7-8/2014) strona 59 powołanie w świetle biblii poświęconej Tamar przedstawia go jako człowieka porywczego i butnego, niedarzącego szacunkiem ani ojca, ani matki, niestroniącego od alkoholu, który tylko potęgował jego negatywne cechy. Tamar w tym domu musiała czuć się fatalnie – wybuchowy mąż i zazdrosna o syna teściowa. Dobrze jednak znała swoją rolę i miała świadomość miejsca kobiety w tamtej kulturze. Wiedziała, że musi być matką synów, bo tylko oni mogą jej zagwarantować przyszłość. Stało się jednak inaczej. Er zmarł nagle nie pozostawiwszy po sobie potomka. Zgodnie z prawem lewiratu małżeńskie obowiązki wobec szwagierki miał przejąć Onan. Ale wiedząc, że poczęte dziecko nie będzie uznane za jego, ale będzie dziedziczyło po jego bracie Erze, unikał zapłodnienia podczas stosunku z Tamar. To postępowanie spowodowało gniew Boga i śmierć Onana. Sytuacja była dramatyczna. Zarówno Juda, jak i Tamar z utęsknieniem czekali na narodziny potomka. Juda, żeby zapewnić ciągłość swojego rodu, a Tamar dla realizacji swojego powołania żony i matki. Zmarło już dwóch synów Judy, został ostatni. Z pewnością rodziło się wówczas pytanie, czy Kananejka wybrana na żonę dla syna nie przynosi przekleństwa dla jego domu i czy Szela nie skończy podobnie, jak starsi bracia. Juda obiecał Tamar, że małżeńskiego obowiązku dopełni jego najmłodszy syn, ale nie jest jeszcze gotowy. Odesłał Tamar do domu. Bezdzietna wdowa musiała zostać służącą ojca i swojego rodzeństwa. Błogosławiona wina Juda długo nie wypełniał swojej obietnicy. Tamar używając podstępu uwiodła ojca swoich małżonków. Przebrana nie do poznania usiadła przy bramie wiodącej do miasta Enaim. Kiedy Juda tamtędy przejeżdżał nie rozpoznał jej, bo miała zasłoniętą twarz. Wziął ją za prostytutkę świątynną i zaproponował koźlątko ze swojego stada, które wcześniej zastawił insygniami naczelnika szczepu – sygnetem, laską i sznurem. 110-111 (7-8/2014) strona 60 powołanie w świetle biblii Jak napisze Rivers, Tamar nie kierowała się gniewem, nie interesowała ją zemsta. Chciała sprawiedliwości. Ryzykowała wszystkim, mając nadzieję na coś lepszego, ważnego i trwałego. Pragnęła dziecka. Powodu do życia! Przyszłości i nadziei! Podsycała ten mały płomień, który się w niej rozpalił, choć dobrze wiedziała, że wszystko nadal pozostaje w rękach Judy. Zdradzona przez mężczyzn, którzy decydowali o jej losie... Postanowiła walczyć o prawo do wiary w kochającego Boga. Tamar. Jedna z pięciu zwykłych kobiet, które odegrały niezwykłą rolę w dziejach ludzkości. Jej imię zostało uwiecznione w najważniejszej genealogii świata – w „Rodowodzie Łaski”. Po trzech miesiącach doniesiono Judzie, że jego synowa jest w ciąży. Juda oburzony tym, że Tamar dopuściła się „czynów nierządnych”, domagał się jej śmierci. Wówczas ona posłała mu jego sygnet, sznur i laskę informując, że należą do mężczyzny, z którym współżyła. Juda rozpoznawszy swoje rzeczy zawstydził się i rzekł: „Ona jest sprawiedliwsza ode mnie, bo przecież nie chciałem jej dać Szeli, mojemu synowi”. Później cofnął swój rozkaz. Tamar urodziła bliźniaki o imionach: Peres i Zerach. Boże zamysły większe od ludzkich Francine Rivers, Tamar, wydawnictwo Aetos, Wrocław 2013 Bogatszy o te doświadczenia Juda wystawiany na próbę przez Józefa w Egipcie prosił, żeby to on mógł 110-111 (7-8/2014) strona 61 powołanie w świetle biblii zostać w niewoli zamiast jego brata Beniamina, którego Jakub bardzo miłował. Ta decyzja Judy doprowadziła do łez Józefa, który wówczas odkrył się przed swoimi braćmi. Juda przeszedł długą drogę, odebrał też dobrą szkołę życia. Może dlatego to właśnie jemu, Jakub przekaże Symeonowe pierworództwo... Różne okoliczności – często niezależne od nas – narzucają pewne decyzje, które podejmujemy w życiu. Wybory te mogą prowadzić do zniszczenia i rozczarowania lub do odbudowy i wydajnego życia. Tamar miała swoje nadzieje i plany, ale Boże zamysły były znacznie większe. Dał jej bliźniaków, będących przodkami plemienia Judy, z którego ostatecznie wyszedł Mesjasz, obiecany Zbawiciel świata. „Nie zazna szczęścia, kto błędy swe ukrywa; kto je wyznaje, porzuca – ten miłosierdzia dostąpi” (Prz 28, 13). Serce, które wyznaje i porzuca grzech, będzie dzięki ofierze Jezusa Chrystusa uznane przez Boga jako sprawiedliwe. Zarówno Tamar jak i Juda odnaleźli Boże przebaczenie i zobaczyli, jak Bóg realizuje swoje dobre zamierzenia w ich życiu. Tylko On może obrócić klęskę, podstęp lub rozczarowanie w błogosławieństwo. 110-111 (7-8/2014) strona 62 dzień dla jezusa Monika Rybczyńska prezentująca logo ŚDM - Fot. Monika Zborek Uczyń nas świadkami Twego miłosierdzia Przemysław Radzyński Wprawdzie do kolejnych Światowych Dni Młodzieży, które odbywać się będą w Krakowie zostały jeszcze dwa lata, to właśnie ze względu na ich lokalizację, warto tę inicjatywę już dziś otoczyć modlitwą. Duchowe obleganie nieba przyda się zarówno organizatorom ŚDM, którzy muszą wykonać ogrom pracy, jak i ich uczestnikom, którzy przyjadą do Krakowa z całego świata i przywiozą tu swoje radości i trudności młodzieńczego wieku, czasu podejmowania życiowych decyzji. Pewnie też wielu z nas – w ten czy inny sposób – włączy się w przeżywanie tego wyjątkowego czasu. Żeby przyniósł błogosławione owoce, módlmy się o otwartość serca na działanie Ducha Świętego dla nas i naszych rówieśników. Uczyńmy to za pomocą specjalnie na 110-111 (7-8/2014) strona 63 dzień dla jezusa okazję ŚDM Kraków 2016 przygotowanej modlitwy i wracajmy do niej często. Może warto nauczyć się jej na pamięć? Modlitwa ŚDM Kraków 2016 „Boże, Ojcze Miłosierny, który objawiłeś swoją miłość w Twoim Synu Jezusie Chrystusie, i wylałeś ją na nas w Duchu Świętym, Pocieszycielu, Tobie zawierzamy dziś losy świata i każdego człowieka. Zawierzamy Ci szczególnie ludzi młodych ze wszystkich narodów, ludów i języków. Prowadź ich bezpiecznie po zawiłych ścieżkach współczesnego świata i daj im łaskę owocnego przeżycia Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. Ojcze niebieski, uczyń nas świadkami Twego miłosierdzia. Naucz nieść wiarę wątpiącym, nadzieję zrezygnowanym, miłość oziębłym, przebaczenie winnym i radość smutnym. Niech iskra miłosiernej miłości, którą w nas zapaliłeś, stanie się ogniem przemieniającym ludzkie serca i odnawiającym oblicze ziemi. Maryjo, Matko Miłosierdzia, módl się za nami. Święty Janie Pawle II, módl się za nami.” Logo ŚDM W duchowej refleksji niech pomocne będzie też dla nas logo ŚDM. Znak ŚDM Kraków 2016 wpisany jest w kontur Polski. W jego centrum znajduje się krzyż, symbolizujący Chrystusa jako istotę Światowych Dni Młodzieży. Żółte koło oznacza położenie Krakowa i symbolizuje ludzi młodych. Logo jest ilustracją słów Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią (Mt 5,7), które zostały wybrane na temat spotkania. Z krzyża wypływa iskra Bożego Miłosierdzia. Wspomina o niej św. Siostra Faustyna w swoim Dzien- 110-111 (7-8/2014) strona 64 dzień dla jezusa niczku: „Gdy się modliłam za Polskę, usłyszałam te słowa: Polskę szczególnie umiłowałem, [...] z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście moje” [Dz. 1732]. Promienie iskry formą i kolorystyką nawiązują do obrazu Jezu, ufam Tobie. Z serca Jezusa przedstawionego na tym wizerunku wychodzą dwa promienie: niebieski, który oznacza wodę i czerwony symbolizujący krew. Podobnie i w logo symbolizują one łaskę, która obejmuje i rozgrzewa młodych całego świata. Autorką i pomysłodawczynią logo jest Monika Rybczyńska, pochodząca z Ostrzeszowa 28-letnia graficzka i montażystka, absolwentka Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Logo stworzyła w Watykanie, bezpośrednio po kanonizacji Jana Pawła II, jako formę podziękowania za wstawiennictwo Świętego w jej życiu zawodowym. fot. Biuro Prasowe ŚDM Kim jest „dziewczyna od logo”? Jestem młodym człowiekiem, którego Pan Bóg postawił w tym miejscu, w którym teraz jestem i prowadzi dalej. Kiedy patrzę wstecz, myślę sobie, że nigdy sama nie wpadłabym na taki scenariusz swojego życia. Pochodzę z Ostrzeszowa, na studia wybierałam się do Wrocławia, jednak wygrałam indeks na studia dziennikarskie w Warszawie i tak od 9 lat mieszkam w stolicy. O dziennikarstwie myślałam już w gimnazjum. Później, w czasie studiów, kiedy pracowałam jako reporterka telewizyjna interesowałam się tym, co działo się 110-111 (7-8/2014) strona 65 dzień dla jezusa po drugiej stronie kamery. Sama montowałam swoje reportaże i felietony. Później doszło projektowanie animacji, czołówek, wirtualne studia. Przyszedł też moment, kiedy sięgnęłam po kamerę. Z wykształconego dziennikarza przekształciłam się w praktycznego montażystę, grafika i operatora. Pracowałam w telewizji, ogólnopolskim dzienniku, agencji reklamowej, aż w końcu Pan Bóg pokierował mną tak, że z mainstreamowych mediów trafiłam do pracy w Sekretariacie Konferencji Episkopatu Polski i pracuję z biskupami. Zajmuję się grafiką i filmami. Jan Paweł II miał duży wpływ na to kim jesteś dziś i jaki wykonujesz zawód. Jak to się stało? Wygrywając indeks na studia dziennikarskie na Uniwersytecie Warszawskim stałam się Stypendystką Fundacji Dzieła Nowego Tysiąclecia, która zorganizowała ten konkurs razem z Uniwersytetem Warszawskim. Informacje o konkursie podawane były w telewizji, trzeba było wysłać swój dorobek dziennikarski, napisać dwie prace na dwa podane tematy, mieć wysoką średnią ocen, a później przyjechać do Warszawy na test i rozmowę z komisją konkursową i czekać na werdykt. W moim przypadku wynik był pozytywny. Zostałam laureatką IV edycji konkursu o indeks dziennikarski im. Biskupa Jana Chrapka. Gdyby nie Fundacja Dzieło Nowego Tysiąclecia, gdyby nie Św. Jan Paweł II, który zainspirował założycieli do powołania fundacji, której stypendyści nazywani są „żywym pomnikiem JPII” nie byłoby studiów w Warszawie, mojej drogi zawodowej, pracy w Krajowym Biurze Organizacyjnym ŚDM i nie byłoby logotypu Światowych Dni Młodzieży Kraków2016. Tak więc z pełną świadomością mogę powiedzieć, że wszystko to, w czym biorę udział, jest zasługą Naszego Papieża! Jak zaczęła się Twoja przygoda z ŚDM? 110-111 (7-8/2014) strona 66 dzień dla jezusa Pracując w Konferencji Episkopatu Polski mam kontakt z wieloma instytucjami polskiego Kościoła. Taki kontakt miałam również z Krajowym Biurem Organizacyjnym ŚDM. Przed ŚDM Rio2013 powstał w tym biurze pomysł nakręcenia teledysku do polskiej wersji oficjalnego hymnu ŚDM. Ponieważ zajmuję się produkcją video zawodowo od wielu lat, zgłosiłam się na ochotnika – wolontariusza. Dysponowałam tylko pożyczoną lustrzanką. Pamiętam, że biegałam po Warszawie przez całe dwa tygodnie, robiąc ujęcia z Pałacu Kultury, z balonu, tramwaju itp. Nagle zebrała się grupa profesjonalnych muzyków, mieliśmy świetnych wokalistów i liczny chórek. Przy zerowym budżecie, powstał naprawdę fajny materiał. To dzięki temu, że wtedy oddałam swój wolny czas na nakręcenie teledysku, zaproponowano mi pracę w polskiej kwaterze w Rio, gdzie byłam odpowiedzialna za foto w trakcie głównych spotkań młodzieży z Papieżem Franciszkiem. I tak oto od teledysku rozpoczęła się moja przygoda ze Światowymi Dniami Młodzieży. Czym są dla Ciebie Światowe Dni Młodzieży? ŚDM w Rio to było niesamowite przeżycie. Nigdy nie zapomnę tego, co tam zobaczyłam. A zobaczyłam młody żywy Kościół, który wierzy w Jezusa i się tego nie wstydzi. Zobaczyłam prawie 4 miliony młodych ludzi, którzy w zimnie klęczą przed Najświętszym Sakramentem i przeżywają coś niezwykłego. Dlatego jeśli ktoś chce zobaczyć prawdziwą radość bez udawania, jeśli ktoś szuka prawdy, to musi poznać ŚDM. To jest to, czego młodzi ludzie szukają! Ja przynajmniej znalazłam! W jaki sposób powstawało logo ŚDM? Okoliczności powstania logotypu ŚDM są niezwykłe. Miało to miejsce w Watykanie, tuż po kanonizacji Jana Pawła II i Jana XXIIII. W ostatnim momencie okazało się, że muszę zostać w Rzymie dwa dni dłużej, pomyślałam: to świetne miejsce i czas żeby coś zaprojektować. Zanim usiadłam do pracy poszłam do 110-111 (7-8/2014) strona 67 dzień dla jezusa Odsłonięcie logo ŚDM – fot. Biuro Prasowe ŚDM Bazyliki Św. Piotra, do grobu Św. Jana Pawła II. Klęcząc przed grobem modliłam się słowami: „Ojcze Święty, potrzebuję weny. Jeśli Bóg chce, proszę wyproś mi ją”. To była konkretna modlitwa. I odpowiedź też była konkretna. Wieczorem wysłałam gotowy pierwszy szkic do Warszawy. W którym momencie poczułaś, że projekt przybrał już właściwą formę? Wszystkie elementy logotypu powstały w Rzymie, później dopracowywałam kolory, kształty. Różnych wariantów graficznych powstało wiele. Wybrano jeden, który został oficjalnym znakiem. Ale to nie był koniec. Jestem bardzo krytyczna wobec swoich prac, czułam, że to jeszcze nie jest to! Szukałam stylu graficznego, który byłby najlepszy. Do współpracy zaproszona została więc Emilka Pyza, graficzka, która ukończyła ASP. Emilia zaproponowała styl, nad którym i ja wtedy myślałam. Pamiętam jak otworzyłam plik z jej propozycją. W sercu pomyślałam: tak to jest to! Co chciałabyś powiedzieć młodym grafikom, którzy również stworzyli projekty logo ŚDM Kraków2016? 110-111 (7-8/2014) strona 68 dzień dla jezusa Do tej chwili nie potrafię uwierzyć w to, że logo, którego jestem twórcą będzie oficjalnym znakiem ŚDM Kraków2016. Dla mnie jest to naprawdę ogromna łaska. Jednak nie przypisuję sobie żadnych zasług. Logo, które powstało, zostało mi dane. Zostało wymodlone przy grobie Św. Jana Pawła i w modlitwach do Ducha Świętego. Niech służy dla większej chwały Pana Jezusa, w imię którego spotkamy się w Krakowie w 2016 roku. Przepraszam wszystkich tych, którzy wzięli udział w konkursie, którzy żywią uraz, że ich praca poszła na marne. Proszę mi wierzyć, że nosiłam w sercu pragnienie, żeby wygrało najlepsze. Pan Bóg pokierował tak, że wybrano moją marną pracę. Przyjmuję to w duchu pokory, każdego prosząc o modlitwę za mnie i dobre owoce ŚDM. Wywiad z Moniką Rybczyńską za: www.krakow2016.com 110-111 (7-8/2014) strona 69 recenzje Odkryj cel w życiu i zmieniaj świat Aldona Szałajko To już nie pierwsze tak poczytne dzieło byłego jezuity Chrisa Lowney’a. Pierwsza jego książka Heroiczne przywództwo odniosła znaczący sukces i wciąż jest rozchwytywana. Druga nie jest bynajmniej kolejnym tomem, jest czymś zupełnie innym. Autor z odwagą stara się pokazać, jak ważne są przymioty serca w codziennej wędrówce życia. Propagowanie stylu polegającego na byciu człowiekiem wielkiego serca, nie jest zbyt popularne w XXI wieku. Lowney z uporem trzyma się jednak tezy, że jest to jedyny sposób na życie, który jest w stanie zapewnić szczęście każdemu człowiekowi. 110-111 (7-8/2014) strona 70 recenzje Maksyma Mahatmy Gandhiego „bądź zmianą, którą chcesz widzieć w świecie” niesie ze sobą uniwersalne przesłanie. Autor książki stara się pokazać, jak ważne są osobiste zmiany ludzkich serc dla współczesnego świata. Niestety odchodzi się obecnie od praktykowania prawdziwych wartości. Nawet największe religie stają się powoli głosicielami wielkich wartości, których na co dzień nie praktykują. W książce znaleźć można przykłady osób, które obrawszy cel w życiu bez reszty mu się poświęciły. Takich przykładów jest zaledwie kilka, ale robią tak wielkie wrażenie, że na długo są w stanie utknąć w zakamarkach naszej pamięci. Nie bez powodu tak wielu ludzi jest zachwyconych Ćwiczeniami duchowymi św. Ignacego z Loyoli. To mała książeczka, która powstała w XVI wieku, a do dziś zadziwia swoją spójnością i logiką myślenia autora. Z roku na rok coraz więcej ludzi zmienia swoje życie, a ignacjańskie ćwiczenia stają się metodą, która zapewnia powodzenie. Książka Chrisa Lowney’a oparta jest na głównych zasadach jakie wypływają z całego dzieła świętego jezuity. Jest też nowym bardzo ciekawym ujęciem tematu. Podstawową kwestią, którą podejmuje autor Heroicznego życia jest obranie swojego życiowego celu. Z całą pewnością sukces jest możliwy do osiągnięcia tylko, gdy zna się swój cel. Tylko człowiek, który wie gdzie podąża, może być szczęśliwy. Obranie celu jest istotne w każdej dziedzinie ludzkiej aktywności. Dopiero jasne określenie celu stanie się motywem do wybrania strategii, metod i całego stylu życia. Godna zauważenia jest trudna do przyjęcia uwaga, że odkrycie prawdziwego celu życia często odbywa się podczas ciężkich osobistych przeżyć. Wydaje się nawet, że taki duchowy zwrot jest konieczny, by dzięki nagromadzonej odwadze móc sprostać nowym wyzwaniom. Ignacy podpowiada jeszcze wiele innych wskazówek dotyczących obierania właściwego celu. Mówi, że musi być on potraktowany osobiści i wymaga przezwyciężenia samego siebie oraz pomocy Boga. Autor książki podpowiada 110-111 (7-8/2014) strona 71 recenzje z kolei, by zatrzymać się na chwilę, spojrzeć w głąb siebie i uchwycić wszystkie motywy swojego działania w danym momencie, po to, by wyciągnąć je na uzdrawiające światło dzienne, by zaradzić niedoskonałościom, które prowokują nasze złe decyzje. fot. chrislowney.pl Dzieło Chrisa Lowney’a jest napisane językiem „bankowym”. Dla jednych może okazać się to wspaniałą nowiną, dla innych opis działania korporacji może być trudem nie do pokonania. Wynika to z faktu, że sam autor pracował w branży bankowej. Jego upodobanie własnej pracy może stać się dla wielu motywem do zmiany podejścia wobec własnych obowiązków. Lektura może sprawiać wrażenie poradnika, który stałby się kolejnym nic nieznaczącym brukowcem w naszym życiu. Jednak nim nie jest. Sama bez zastanowienia odłożyłam książkę w swojej osobistej bibliotece na półkę z napisem „Literatura duchowa”. Treści w niej zawarte prowokują bowiem do głębokich refleksji nad ważnymi sprawami w naszym życiu zawodowym, osobistym i społecznym. Chris Lowney, Heroiczne życie, wydawnictwo WAM, Kraków 2013 110-111 (7-8/2014) strona 72