Pobierz plik

Transkrypt

Pobierz plik
Paweł
Rojek
późna polskość
I mesjanizm.
d i a l e k t y KA
TO Ż SAMOŚ C I
tomasza kozaka
W 2006 roku Tomasz Kozak zrealizował
film Lekcja lucyferyczna. Obraz niemal
w całości składa się z cytatów z innych
filmów. W kluczowej scenie artysta wykorzystał fragment O dwóch takich, co ukradli
księżyc. Bliźniacy grani przez Lecha i Jarosława Kaczyńskich lecą wśród burzowych chmur na wielkich bocianach, nagle
uderza w nich piorun i z krzykiem spadają
w dół do wody. Scena ta w filmie Kozaka
miała symbolizować koniec tradycyjnej
polskiej tożsamości. W finale sam autor
z pochodnią w ręku rusza na poszukiwanie nowej formuły polskości w kierunku
widocznej nad horyzontem tęczy.
pracy. „W związku z tym – mówił Kozak
w wywiadzie dla „Krytyki Politycznej”
(2012a) – zacząłem odczuwać palącą potrzebę wyzwolenia się z typowych formuł.
Dlatego właściwie przestałem pracować
z obrazem, przestałem montować filmy
i przede wszystkim zacząłem pisać”. Bodaj tylko Wojciech Wencel w podobnym
stopniu przejął się katastrofą smoleńską.
Rezultatem napiętej pracy Kozaka była
książka Wytępić te wszystkie bestie? (Kozak 2010), zawierająca – obok publikowanych wcześniej esejów i komentarzy do
własnej twórczości – obszerną rozmowę
przeprowadzoną przez artystę z samym
sobą, w której komentuje na gorąco sytuację po katastrofie i kreśli pożądany kierunek transformacji polskiej tożsamości.
Niespełna cztery lata później samolot
z prezydentem Lechem Kaczyńskim na
pokładzie rozbił się we mgle na smoleńskim mokradle. Kozak najwyraźniej Książka Tomasza Kozaka jest – obok wydauznał, że rzeczywistość realizuje scena- nej przez „Krytykę Polityczną” Żałoby (2010)
riusz jego filmu, postanowił więc odegrać i smoleńskiego numeru „Frondy” (2010, nr
przewidzianą dla siebie rolę. Artysta 55) – jedną z najważniejszych prac analizująuznał katastrofę smoleńską za wielką cych sens katastrofy smoleńskiej. Jest także
szansę na redefinicję polskości i poczuł – obok niedawnych książek Jana Sowy (2011)
powołanie do wykonania tej gigantycznej i Michała Łuczewskiego (2012) – jednym
PÓŹNA POLSKOŚĆ I MESJANIZM • PAWEŁ ROJEK
27
z najważniejszych współczesnych głosów
w debacie o polskości. Głos ten jest szczególnie interesujący, ponieważ Kozak, choć
chce dokonać fundamentalnej transformacji naszej tożsamości, to jednocześnie
deklaruje głęboką, wręcz erotyczną fascynację polskością. Ostentacyjnie określa
się jako romantyk, nawiązuje do Młodej
Polski, podejmuje na nowo dziedzictwo
mesjanizmu. W proponowanej przez niego nowej formule tradycyjna tożsamość
nie ma być po prostu zanegowana, lecz
zniesiona, to znaczy nie zniszczona, lecz
dialektycznie uzupełniona, przekształcona i przeniesiona na wyższy poziom.
Kozak powiada: „musimy dążyć do tego,
by w sposób kreatywny (a nie wulgarnie
destrukcyjny) przekształcić się w nie-Polaków. Nie chodzi mi jednak o anihilację
naszej narodowości, lecz o jej dialektyczną transformację” (2012b). W związku
z tym artysta z niechęcią odnosi się do typowych lewicowych i liberalnych krytyk
polskości, co z pewnością może życzliwie
usposobić do niego konserwatystów. Odnosząc się do wydarzeń na Krakowskim
Przedmieściu, w lecie 2010 roku z trudem
ukrywał pogardę: „negatywność nie może
być grubiańskim obrazoburstwem dokonanym przez kucharza podczas ulicznego
happeningu” (2010: 178).
Chciałbym tu przyjrzeć się dokładniej
pociągającej propozycji Tomasza Kozaka.
Sądzę, że doskonale wskazuje on najważniejsze dylematy stojące przed polskością
w późnej nowoczesności, świetnie pokazuje też konieczność wyjścia poza prostą opozycję między bezrefleksyjnymi krytykami
i bezrefleksyjnymi obrońcami polskiej tożsamości, których – jego zdaniem – sym-
28
bolizują „Krytyka Polityczna” Sławomira
Sierakowskiego i „Fronda” Tomasza Terlikowskiego. Niestety, wydaje się, że ostatecznie jego pozytywny program dialektycznego mesjanizmu ponosi porażkę, co
widać szczególnie wyraźnie, jeśli zestawi
się to, co pisze Kozak, z tym, co pokazuje
w swoich pracach artystycznych. Po pierwsze, mesjanizm dialektyczny wcale nie jest
tak dialektyczny, jak przedstawia go Kozak. Wygląda na to, że ostatecznie bierze
w nim górę zwykła rozsądkowa negacja.
Po drugie, projekt późnej polskości nie jest
wcale adekwatną odpowiedzią na diagnozowane przez Kozaka problemy późnej nowoczesności. Mesjanizm dialektyczny jest
po prostu zbyt mało radykalny i przez to
nie jest żadną realną alternatywą. Sądzę,
że zarówno teoretyczne, jak i artystyczne
przedsięwzięcia Kozaka każą szukać innego projektu, który mógłby uwznioślić Polaków. Jest nim, jakżeby inaczej, mesjanizm
integralny, to znaczy chrześcijańska wizja
budowy Królestwa Bożego na ziemi.
NUDA PÓŹNEJ NOWOCZESNOSCI
Punktem wyjścia Tomasza Kozaka jest surowa i – jak sądzę – dość adekwatna diagnoza stanu współczesnej kultury. „Moim
zdaniem nasza aktualność zdeterminowana jest […] przez postulat Bezpieczeństwa
i wymóg Stosowności. Demokratyczno-liberalna późna nowoczesność ma dwa bóstwa: Bezpieczeństwo i Decorum” (Kozak
2010: 60–61). To gorzej niż dawniej. Wczesna nowoczesność naiwnie stawiała sobie
wielkie cele, późna nowoczesność świadoma jest niebezpieczeństw, jakie się z nimi
wiążą, i ostrożnie poprzestaje na tym, co
PRESSJE 2013, TEKA 35
ma. Żyjemy wobec tego w okropnie nudnych czasach. Kozak pisze: „Horyzont demokratyczno-liberalnego Bezpieczeństwa
jest ciasny, płaski i miałki. Często wydaje
się on depresyjną pustynią” (tamże: 124).
I w innym miejscu: „Liberalna demokracja
bywa nieznośnie nudna i jałowa. […] Życie
we współczesnych realiach często wydaje
się nam wyprane ze stymulującej ostrości,
wzniosłości, heroizmu, patosu” (tamże: 61).
Pustka liberalnej demokracji prowadzi do
niejasnego i represjonowanego pragnienia jakiejś alternatywy, przekroczenia
ram aktualności, zaznania niebezpieczeństwa i doświadczenia niestosowności.
„Jako wrażliwe medium – powiada Kozak
– wyczuwam tęsknotę naszej epoki za
niedemokratyczną, nieliberalną ekstazą
i próbuję unaocznić modelowe formy tejże tęsknoty” (tamże: 62–63). Pragnienie
górności, patosu i wzniosłości ujawnia się
zwłaszcza w kulturze popularnej, w której pełno jest postaci romantycznych,
wielkich herosów i wzniosłych bohaterów,
ale także w polityce, zwłaszcza w poparciu dla partii prawicowych (tamże: 402).
To romantyczne pragnienie – jak utrzymuje artysta – ujawniło się też na wielką
skalę w okresie po katastrofie smoleńskiej. „Polskie «błędne trzody» właśnie
dzisiaj desperacko jęczą za wzniosłością
i patosem. Ten niewyartykułowany vox
populi jest częściowo przynajmniej głosem romantycznym. Przekonaliśmy się
o tym tej wiosny” (tamże: 125).
Kozak wielokrotnie zwraca uwagę na ambiwalencję tłumionych romantycznych
pragnień. Z jednej strony te „larwalne,
archaiczne tęsknoty” są ogromnie nie-
bezpieczne i „nie tak dawno wywołały
światową katastrofę (tamże: 402), z drugiej jednak „to właśnie one są naszym
najbardziej barwnym mirażem, najbardziej psychodelicznym ratunkiem przed
szarzyzną życia na pustyni” (tamże: 124).
Ta fundamentalna ambiwalencja fantazji
romantycznych przenika – jak się okaże –
cały projekt tożsamościowy Kozaka.
Jak można wyjść z nędzy późnej nowoczesności? Tym, co może rozsadzić
konsens są – jak powiada Kozak – anachronizmy. Są to idee, słowa, obrazy pochodzące głównie z przeszłości, które
podważają obecnie obowiązujące kanony
Bezpieczeństwa i Stosowności, zaburzają, a czasem nawet rozbijają konwencje
polityczne, społeczne i kulturowe (Kozak
2010: 60, 61, 522). Za ich pomocą można
poszerzyć spektrum doświadczeń o to,
czego zaoszczędziła nam nasza epoka.
Takimi anachronizmami, pojawiającymi
się w sztuce samego Kozaka, są na przykład symbole nazistowskie, wątki antysemickie, rasistowskie czy satanistyczne.
Mniej spektakularne, ale bardziej rozpowszechnione w kulturze popularnej, są
elementy romantyczne, takie jak heroizm,
wzniosłość czy patos. Elementem rozbijającym liberalno-demokratyczny konsens
jest także – jak podkreśla Kozak (tamże:
86) – symbol krzyża, co było szczególnie
widoczne podczas wydarzeń na Krakowskim Przedmieściu.
Jednym ze środków uzyskiwania transgresyjnych doświadczeń jest sztuka. To
ona bowiem kwestionuje granice tego, co
bezpieczne i tego, co stosowne. W ten sposób sztuka podważa istniejący konsens
PÓŹNA POLSKOŚĆ I MESJANIZM • PAWEŁ ROJEK
29
liberalnej demokracji i może przyczynić z «pomrocznością» (jasną?). Ta polskość
się do jej wzbogacenia. „Dla mnie – po- jest «za a nawet przeciw»” (tamże: 492–
wiada Kozak – istotą awangardy jest wła- –493). Postulowana przez Kozaka polskość
śnie obsceniczność, czyli koncentracja na jest więc tożsamością „dialektyczną”, to
tym, co zostało wypchnięte z oficjalnego znaczy „dwoistą” i „antynomiczną”. Późpola widzenia i skazane na banicję jako na polskość łączy dwie postawy: oświeceniebezpieczne i niestosowane” (tamże: niową ironię oraz mroczny autoerotyzm.
84). Ta obsceniczność – podkreśla Kozak – Ironia odpowiada za dystans i krytycyzm,
nie musi wiązać się z tylko podważaniem autoerotyzm za przyjemność i satysfakcję,
konserwatywnych form. „Równie mocno jaką daje obcowanie z anachronicznymi
– a może nawet mocniej – pociąga mnie elementami polskości. To właśnie kompoidea wyzwalania anachronicznych fanta- nent autoerotyczny odróżnia tę koncepzmatów z form pozornie nowoczesnych” cję od typowych lewicowych i liberalnych
krytyk. Jak zauważa Kozak, to właśnie
(tamże: 86).
autoerotyzm „powstrzymuje samokrytykę
przed przekształceniem się w kastracyjno-amputacyjno-dekapitacyjne samookaleczePÓŹNA POLSKOŚĆ I JEJ WROGOWIE
nie” (tamże: 532). Późna polskość ma więc
Polacy żyją już w późnej nowoczesności, „radować się sobą, a zarazem nigdy nie rozwięc można wśród nich zaobserwować puścić swej świadomości w upojeniu. Upooba wskazane wyżej charakterystyczne jenie obiecuje rozkosz, natomiast dystans
dla liberalnej demokracji zjawiska: nudę gwarantuje wolność. Ironia udaremnia
i ambiwalentne anachroniczne rojenia. próbę zniewolenia przez żywioł, w który
Jak dotąd Polacy wahają się między dwie- się zanurzamy. Glossa, autokomentarz,
ma skrajnościami: albo wypierają te fan- parabaza – oto narzędzia, które pozwolą
tazje, pochwalając ciepłą wodę w kranach, polskości cieszyć się sobą i swobodnie siealbo próbują je realizować, ogłaszając na bie poznawać” (tamże: 529).
przykład Chrystusa królem Polski. Tomasz Kozak proponuje trzecią drogą, któ- Przykładem ambiwalentnego podejścia
ra polega na dialektycznym połączeniu do anachronizmów może być stosunek
Kozaka do tekstów ukochanego przez
obu biegunów.
niego młodopolskiego wieszcza Tadeusza
Późna polskość ma być połączeniem współ- Micińskiego. Kozak wykorzystywał fragczesnej podejrzliwej świadomości i daw- menty jego dzieł między innymi w Lekcji
nych pociągających fantazmatów. Późna lucyferycznej. „Słowa tych tekstów – popolskość – powiada Kozak – „powstaje, wiada – z trudem przechodzą przez krtań
konfiguruje się i zagęszcza w dialektycz- późno-nowoczesnego Polaka. […] Miotają
nym zrastaniu się samowiedzy i dojrzało- nim sprzeczne uczucia – neurotyczne waści, z tym, co tonie w bezwiedności i nie- hania miedzy ironicznym dystansem i poukształtowaniu. […] Późna polskość jawi trzebą niemal erotycznej bliskości z tym,
się jako splot (ciemnego?) «oświecenia» o czym się mówi” (tamże: 470, 471).
30
PRESSJE 2013, TEKA 35
Dialektyczny charakter koncepcji Kozaka przełamać i dostrzec w swoim dziedzicpozwala lepiej zrozumieć jego krytykę do- twie źródło przyjemności, drudzy muszą
minujących obecnie w Polsce niedialektycz- się ocknąć z upojenia, które uniemożliwia
nych ujęć polskości. Zwolennicy koncepcji im właściwy dystans do samych siebie.
nowoczesnej chcą tylko autoironii, a zwo- Sposobem na obudzenie wszystkich z dolennicy polskości staroświeckiej – tylko gmatycznej drzemki ma być oczywiście
autoerotyzmu. Tych pierwszych, nawiązu- świadome wprowadzanie do dyskursu pując do Gombrowicza, Kozak nazywa „Mło- blicznego pociągających i niepokojących
dziakami” (tamże: 132, 521), a tych drugich anachronizmów. „Antytezy konwencjo– „Syfonami” (tamże: 132) lub „Kawalerami nalnej Aktualności mają za zadanie weOstrogi” (tamże: 521). „Młodziakowie per- drzeć się w scenerię sformatowaną przez
sonifikują nowoczesność «ogoloną» – taką, Ducha Decorum i przekomponować ją
która eksterminuje swą ciemność; wycina zgodnie z postulatami Niestosowności
swe lasy, piłuje pazury, amputuje atawi- oraz Nieprzyzwoitości” (tamże: 551). Jak
zmy, kolonizuje mrok fantazmatów. Prze- można się spodziewać, szczególna rola
strzeń takiej nowoczesności jest ciasnym w tym dziele przypada artystom, z Tomahoryzontem filisterskiego konwenansu” szem Kozakiem na czele.
(tamże: 521). Z kolei „bogoojczyźniane kazamaty Kawalerów Ostrogi” są „nie jasnym Kozak nazywa naszkicowany przez siebie
pokojem, lecz ciemną piwnicą” (tamże: program przekształcenia polskości me521–522). A zatem „z jednej strony «ogo- sjanizmem dialektycznym. Jego patronalona» pustynia «nowoczesności», z drugiej mi mają być Fryderyk Nietzsche i Witold
– puszcza «staroświeckości». Te bliźniacze Gombrowicz (tamże: 490), a narzędziami
formuły męki wciąż w dużym stopniu de- – „ironia, śmiech i twórcza zbrodnia” (tamfiniują nasz byt intelektualny i polityczny” że: 180). Dlaczego akurat mesjanizm? Po
(tamże: 522). Podział ten – jak często za- pierwsze dlatego, że ktoś, kto uświadouważa Kozak – odpowiada ideowej opozycji miłby Polakom dialektykę ironii i erotymiędzy „Krytyką Polityczną” a „Frondą”, zmu przyniósłby im wolność, zostałby
politycznej opozycji między Platformą Oby- rzeczywiście ich Mesjaszem. Po drugie,
watelską a Prawem i Sprawiedliwością oraz co wydaje się o wiele ważniejsze, Kozak
ulicznej opozycji między młodzieżą sikającą chce w ten sposób przejąć na własne podo zniczy a staruszkami broniącymi krzyża. trzeby pojęcie, które często przywoływane jest przez konserwatywnych Polaków.
Impulsem dla niego stały się próby intronizacji Chrystusa przez polski parlament
MESJANIZM DIALEKTYCZNY
i numer „Teologii Politycznej” poświęcoJak wyjść z tego tożsamościowego klin- ny mesjanizmowi, o których wspomina ze
czu? Kozak formułuje program dialek- zdumieniem w swojej książce.
tycznej rekonstrukcji polskości. Polacy
potrzebują „hermeneutycznej akcji eman- Próba przejęcia mesjanizmu wynika z szerszecypacyjnej” (tamże: 551). Jedni muszą się go planu krytycznego odzyskania kluczowych
PÓŹNA POLSKOŚĆ I MESJANIZM • PAWEŁ ROJEK
31
elementów polskiej tożsamości. Kozak
powiada: „Stara forma – konwencjonalnie pojęta chrystusowość, sarmackość
i romantyczność – dotychczas najmocniej
uwodziła Polaków, Dziś stoi przed nami
krytyczne zadanie. Nie możemy już dłużej ulegać uwodzącej sile tej formy. Teraz
to my musimy ją uwieść i przeciągnąć na
drugą stronę barykady. Zdeprawować polskość bogoojczyźnianą – doprowadzić ją,
wraz z duchem negacji, do krainy wolności – to dopiero byłaby twórcza zbrodnia!”
(tamże: 185). W innym miejscu pyta: „Czy
mesjanistyczna tradycja musi być w Polsce niepodzielna własnością chrześcijańskiego konserwatyzmu, czy też istnieje
możliwość, by tę tradycję nie tyle pobożnie przejąć od konserwatystów, co raczej
im odebrać – wyrwać ostrze z ich z rąk
i wykorzystać do działań radykalnie krytycznych?” (tamże: 480). Sam mesjanizm
okazuje się więc jednym z anachronizmów, który dotąd był celebrowany przez
staroświeckich Polaków i wyszydzany
przez nowoczesnych, a może stać się narzędziem dialektycznej transformacji
polskości.
LEKCJA LUCYFERYCZNA
Chciałbym teraz krytycznie spojrzeć na
propozycję Tomasza Kozaka. Spróbuję
prześledzić dwie ważne niekonsekwencje
w jego wywodzie i zilustrować je dwoma
jego najważniejszymi – jak sądzę – pracami wideo: wspominaną we wstępie
Lekcją lucyferyczną z 2006 roku i Nerwicą romantyczną z 2004 roku. Wydaje się,
że prace artystyczne Kozaka podważają
jego wypowiedzi teoretyczne. Pokazują
32
one, jak sądzę, że projekt mesjanizmu
dialektycznego nie jest ani wystarczająco
dialektyczny, by stanowić interesującą alternatywę dla odmiennych ujęć polskości,
ani odpowiednio radykalny, by stanowić
rzeczywistą alternatywę dla nudy późnej
nowoczesności.
Lekcja lucyferyczna, w której pojawia się
zapowiedź katastrofy smoleńskiej, składa się z odczytywanych przez autora tekstów Micińskiego oraz towarzyszących
mu obrazów wymontowanych z kilkudziesięciu współczesnych filmów, między
innymi z O dwóch takich, co ukradli księżyc.
Dopiero pod koniec filmu pojawia się kilka scen, w których występuje sam autor.
Kozak traktuje swój film jako przykład
wskazywanej przez niego dialektycznej
transformacji polskości. „W moim filmie – powiada – przemieniona polskość
zmierza ku lucyferyczności. Wynurza
się – wyzwala – z konwencjonalnej roli
bogoojczyźnianej i pozwala, by skorygował ją pierwiastek lucyferyczny” (tamże:
177). Na czym dokładnie polega korekta
konwencjonalnej polskości? „Jest to korekta dialektyczna. […] Negacja oznacza
zniesienie. Ale to, co zniesione, nie zostaje zniszczone. Zostaje ono uzupełnione
i przekształcone przy pomocy antytezy,
a następnie przeniesione na wyższy poziom świadomości, a przez to – zachowane” (tamże). W rezultacie zniesienie
tradycyjnej polskości prowadzi do „uzupełnienia jej naiwnej substancji przez
kreatywnie negatywną siłę poznawczą.
Ta siła powinna swoją negatywnością
przezwyciężyć prostoduszne, płaczliwe
i toksycznie przesłodzone wyobrażenie,
PRESSJE 2013, TEKA 35
jakie Polacy mają o sobie” (tamże: 177).
Szczególną rolę odgrywają w filmie Lech
i Jarosław Kaczyńscy. „Bracia Kaczyńscy
uosabiają w moim filmie konwencjonalnego ducha bogoojczyźnianego. Duch ten
zostaje wrzucony w otchłań, ale nie ginie
bez reszty, lecz przechodzi transmutację.
Wynurza się z otchłani w przemienionej
formie i zmierza ku gwieździe zarannej,
która jarzy się w bramie tęczy. W moim
filmie w tego ducha wcieliłem się ja sam”
(tamże: 176).
Czuję się trochę niezręcznie polemizując
w kwestii znaczenia dzieła z samym autorem, ale nie da się ukryć, że jego przedstawiona wyżej interpretacja jest wielką
mistyfikacją. W filmie nie ma żadnej dialektyki, żadnego heglowskiego zniesienia,
żadnej korekty, uzupełnienia, ani nawet
przemiany polskości, jest tylko jej ostentacyjna i brutalna negacja. Rzecz w tym,
że Miciński nie był wcale żadnym dialektykiem. Postulował po prostu zastąpienie
Chrystusa Lucyferem, a figura Lucyfera nie jest bynajmniej zniesieniem, lecz
zwykłą negacją Chrystusa. W żadnym
sensie duch Chrystusowy nie miał być
zachowany w Polsce lucyferycznej. Swoją drogą, można zasadnie powątpiewać,
czy w ogóle da się pomyśleć dialektyczne
zniesienie Chrystusa, który sam – jako
Bóg i człowiek – jest dialektyczną jednością przeciwieństw.
Dialektyczną mistyfikację widać szczególnie wyraźnie na przykładzie braci
Kaczyńskich. Według autora wcielony
w nich duch bogoojczyźniany zostaje
strącony przez piorun, wyłania się z wody przemieniony, a następnie wcielony
w niego samego zmierza w kierunku
gwiazdy zarannej, czyli Lucyfera. Przy takiej interpretacji mielibyśmy faktycznie
do czynienia z dialektyczną metamorfozą polskiego ducha. Tymczasem w filmie
rzeczy mają się zupełnie inaczej, co w innym miejscu zauważa sam Kozak. Otóż
strąceni w bagno Kaczyńscy i biegnący
z pochodnią mężczyzna to dwie (trzy)
różne osoby. Co więcej, wygląda na to, że
są one antagonistami, co sugeruje sam
Kozak stwierdzając stronę wcześniej, że
„mężczyzna, trzymając w dłoni zapaloną
pochodnię ściga bliźniaków po polskich
bezdrożach” (tamże: 175). W rzeczywistości mamy więc dwa walczące ze sobą
podmioty, a nie transformację jednego.
Nie ma więc w Lekcji lucyferycznej dialektycznego przekształcenia, lecz tylko negatywne zastąpienie.
W jeszcze mniejszym stopniu dialektyczny
jest głośny i obrazoburczy Klasztor inversus z 2003 roku. Film składa się ze sprytnie zmontowanych fragmentów Potopu
i Pana Wołodyjowskiego Jerzego Hoffmana.
Przedstawia on alternatywną opowieść
o Kmicicu, który staje na czele szturmu na
Jasną Górę, torturuje swoją bogoojczyźnianą wersję, a w końcu przemienia się
w Azję i ginie na palu. Tu też nie ma żadnej
dialektyki, żadnego zniesienia. Kmicic Kozaka jest zwykłym odwróceniem, negacją
Kmicica Sienkiewicza.
Niedialektyczny charakter ma też wiele
wypowiedzi samego Kozaka. Gdy pisze
na przykład, że „Polska, będąca dotąd
Chrystusem narodów, zamienia się w Polskę, która nie chce być dłużej kościołem
ofiar związanych lejcami posłuszeństwa
PÓŹNA POLSKOŚĆ I MESJANIZM • PAWEŁ ROJEK
33
w bogobojnym zaprzęgu” (tamże: 488–489), witalności” elementów romantycznych
to trudno nie odnieść wrażenia, że nie ma we współczesnej kulturze. W rezultacie
w jego rozumowaniu żadnej zapowiadanej okazuje się, że – jak pisał Eichendorff
dystynkcji. Gdy natomiast pisze, że Pol- – „to, co słania się śmiertelnie, może jedska czeka Mesjasza, który „wyzwoliłby nocześnie – w tym samym czasie – wciąż
nas od krzyża i pozwolił nam iść przez ży- odradzać się na nowo” (tamże: 117). „Macie mocą własną – który odczarowałby Po- rzenie o mocy i agonicznej suwerenności
laków, przywracając stadu baranów ludz- jest wciąż żywe, wciąż chwyta za serce
ką postać” (tamże: 186), to nie słyszymy i rozpala wyobraźnię – nawet wówczas, gdy
już głosu subtelnego artysty i dialektyka, jawi się w kształcie gnomicznym i skompromitowanym” (tamże: 118). I jeszcze
lecz Janusza Palikota.
dalej: „Haevy-heros zostaje ośmieszony,
ale jego anachroniczny urok zachowuje siłę oddziaływania, śmieszność bowiem nie
NERWICA ROMANT YCZNA
odbiera mu heroicznej charyzmy” (tamNerwica romantyczna także została zreali- że: 120).
zowana w technice found footage. Pierwsza część filmu składa się z szeregu wy- Znów wydaje się, że autor kompletnie nie
branych scen z Krzyżaków Aleksandra zrozumiał tego, co sam stworzył. Jego
Forda, druga – z fragmentów heavy me- film pokazuje nie obecność heroizmu we
talowych teledysków, głownie zespołów współczesnej kulturze, lecz raczej nędzę
Iron Maiden i Manowar. Film kończy się współczesnych prób zaspokojenia tęsknoplanszą z cytatem z romantycznego poety ty za heroizmem. Rzecz w tym, że wśród
ujęć z Krzyżaków pojawia się sławna scena
Josepha von Eichendorffa:
przebaczenia przez Juranda ze Spychowa
Zygfrydowi de Löwe. Cokolwiek by nie
Co dziś słania się śmiertelnie
sądzić o powieści Sienkiewicza i o filmie
Zrodzi jutro się na nowo
Forda, jest to piękna i poruszająca sceLecz się coś zatraci nocą –
na, pokazująca najwznioślejsze wyżyny
Strzeż się, czujny bądź i dzielny!
chrześcijaństwa. Kozak najwyraźniej
Kozak interpretuje swój film następująco: dostrzega jednak w tych filmowych cyta„W moim przekonaniu Nerwica romantycz- tach tylko odzianych w zbroje i machająna próbuje ukazać przesunięcie fanta- cych mieczami mężczyzn, co pozwala mu
zmatu heroicznego na peryferie zbiorowej snuć analogie ze współczesnymi zespowyobraźni. Jeden z takich peryferyjnych łami metalowymi. Wzniosłość chrześciobszarów zajmuje dziś kultura heavy me- jańskiego rycerstwa polskiego, ukazana
talowa” (tamże: 117). Jak stwierdza, haevy w pierwszej części filmu, nie ma jednak
metal, mimo swej „śmieszności, naiwności nic wspólnego z komicznym patosem poi tandety”, jest co prawda „zdegradowaną, przebieranych w czarne skóry pajaców
upodloną, głupią”, ale jednak jakąś formą z drugiej części. Kozak chciał stworzyć
heroizmu, która dowodzi „zadziwiającej obraz wskazujący życzliwie obecność
34
PRESSJE 2013, TEKA 35
elementów heroicznych w popkulturze,
a wyszedł mu film kompromitujący późnonowoczesną kulturę i jej żałosne próby
zaspokojenia pragnienia wzniosłości.
Jak sądzę, niepowodzenie Nerwicy romantycznej wskazuje na fundamentalną słabość
programu dialektycznego mesjanizmu Kozaka. Muzycy metalowi są mimowolną parodią średniowiecznych rycerzy. Przyjęte
dialektycznie, to znaczy erotycznie i ironicznie, anachronizmy zostają wchłonięte
przez późną nowoczesność i tracą swoją
moc transformacyjną. Czy rzeczywiście
udawanie rycerzy w jakikolwiek sposób
podważa konsens późnej nowoczesności?
Czy zespoły heavy metalowe naprawdę
podważają normy Bezpieczeństwa i Stosowności? Czy nieusuwalne pragnienie
wzniosłości i heroizmu może zostać zaspokojone na koncercie rockowym?
Zadziwiającą letniość programu Kozaka
widać chyba najwyraźniej w wypadku
bólu i cierpienia. Fundamentalną zasadą
późnej nowoczesności jest Bezpieczeństwo. Krzyż – jak zauważa sam Kozak
– jest anachronicznym symbolem radykalnie podważającym tę podstawę aktualnego konsensu. Chrześcijaństwo mówiące o konieczności i wartości cierpienia
jest ideologią absolutnie wywrotową. Mesjasz, oczekiwany przez Kozaka, nie ma
jednak cierpieć, ma – jak powiada autor
– „odrzucić konieczność ofiary” i „wyzwolić nas od krzyża” (tamże: 186). Mesjasz
późnej nowoczesności ma więc pozostawić w spokoju jej najważniejszy dogmat.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że Kozak
raczej pozostaje wewnątrz niż wykracza
poza logikę późnej nowoczesności.
Program Kozaka jest więc rozczarowująco mało radykalny. Sam autor pisze o sobie: „Wcale nie marzę o rzeczywistym
unicestwieniu Rzeczypospolitej Bezpieczeństwa. Ja jestem piecuchem, maminsynkiem i słabeuszem” (tamże: 62). Cała
ta historia z anachronizmami, erotyzmem
i dialektycznym mesjanizmem jest tylko
udawaniem zaangażowania. Kompromisem między brakiem zaangażowania
a zaangażowaniem jest właśnie udawanie.
Na nic więcej najwyraźniej późni Polacy
nie mogą sobie pozwolić. Richard Rorty
(1999) powiadał, że w liberalnej demokracji można być Nietzschem lub Loyolą,
ale tylko w zaciszu swojej prywatności.
Kozak idzie jeszcze dalej, bo sugeruje,
że można tylko udawać Nietzschego lub
Loyolę. Nie wydaje się jednak, by przebieranie się za nadczłowieka czy świętego
mogło stanowić właściwą odpowiedź na
rozpacz późnej nowoczesności.
O ile mi wiadomo, Tomasz Kozak od czasu publikacji swojej książki i rozstania
z „Kronosem” nie wypowiadał się publicznie na temat polskości. Nie stworzył też
zapowiadanych wcześniej dzieł, mających
rozwijać program dialektycznego mesjanizmu. Czy nagłe zamilknięcie Kozaka
nie wynika przypadkiem z tego, że uświadomił sobie wskazane trudności dialektycznego mesjanizmu?
MESJANIZM ALBO ŚMIERĆ
Twórczość Tomasza Kozaka i Wojciecha
Wencla jest dowodem na istnienie jakiejś
tajemniczej więzi między artystami a historią. Kozak cztery lata przed katastrofą
PÓŹNA POLSKOŚĆ I MESJANIZM • PAWEŁ ROJEK
35
smoleńską przypomniał scenę, w której
młodzi bracia Kaczyńscy lecący na ptakach spadają z nieba na ziemię rażeni piorunem. Wencel miesiąc przed katastrofą
zaczął miewać prorocze sny związane
z Kaczyńskimi i dwugłowym orłem. Co
ciekawe, Kozak i Wencel, którzy zresztą są niemal w tym samym wieku, bardzo podobnie zareagowali na katastrofę.
Obaj uznali je za kluczowe wydarzenie
dla Polski. Obaj pokłócili się ze swoimi
środowiskami o Smoleńsk. Kozak zerwał
z pismem „Kronos”, które uznał za zbyt
polityczne i mistyczne, Wencel zerwał z pismem „Czterdzieści i Cztery”, które uznał
za zbyt mało polityczne i mistyczne (Kozak 2012a–b; Wencel 2010, 2011). Sądzę,
że obaj artyści mogliby się zgodzić co do
diagnozy późnej nowoczesności. Różni ich
tylko radykalnie wskazywany przez nich
sposób wyjścia z naszego stanu. Kozak
proponuje radykalizację późnej nowoczesności, Wencel – jej przekroczenie.
Co ciekawe, obaj autorzy odwołują się do
polskiego mesjanizmu. Jak wskazywałem
w innym miejscu, właściwy mesjanizm
obejmuje trzy fundamentalne idee: królewskiego panowania, kapłańskiej ofiary
i prorockiego posłannictwa (Rojek 2012).
Jego celem jest budowanie Królestwa Bożego na ziemi, czyli urzeczywistnienie
w dziejach chrześcijańskiego ideału życia
indywidualnego i zbiorowego. Kozak – jak
wskazywałem – formułuje ideę mesjanizmu dialektycznego, Wencel skłania się
raczej do mesjanizmu apokaliptycznego.
Obaj kładą nacisk na różne momenty mesjanizmu. Mesjanizm dialektyczny podkreśla wątek panowania, a mesjanizm
dialektyczny – motyw ofiary. Obie kon-
36
cepcje można odnaleźć zniesione w mesjanizmie integralnym.
Wydaje się, że tylko prawdziwy mesjanizm może być adekwatną odpowiedzią
na jałowość liberalnej demokracji. Nie
jest tylko fantazmatem, którym mogą
bezpiecznie rozkoszować się ostatni ludzie, lecz konkretnym programem przemiany rzeczywistości, w którym realnie
mogą uczestniczyć całe pokolenia. Mesjanistyczna ofiara i proroctwo radykalnie
kwestionują zasady Bezpieczeństwa i Stosowności późnej nowoczesności. Integralny mesjanizm nie daje się też wtłoczyć
w ramy sporu między modernizatorami
i konserwatorami polskiej tożsamości.
Mesjanizm chce bowiem przekształcać
świat, ale według chrześcijańskich wzorów. Jest awangardowy, a zarazem konserwatywny (Rojek 2013).
W 1939 roku mesjanista Jerzy Braun opublikował głośny artykuł Polska – imperium
Boga, w którym pisał: „Polska pierwsza
zbuduje ustrój oparty na uznaniu Boga.
[…] Nowe imperium, jakie zbuduje Polska pośrodku zdumionej Europy, nie będzie republiką ani monarchią w dawnym
tego słowa znaczeniu, lecz faktycznym
Królestwem Boga na ziemi. […] W nauce,
w sztuce, w religii, w akcji politycznej,
w organizacji życia gospodarczego, wszędzie objawi się ten duch zwycięskiego
przełomu, kruszący zmurszałe formy
i budujący nowe dzieło ugruntowane na
prawdzie absolutnej. […] Na rumowisku
doktryn Marksa i Rosenberga ostanie
się tylko Chrystus i Wroński, ostanie się
tylko Rzym i Polska. Od imienia Wrońskiego i Polski weźmie swą nazwę wiek
PRESSJE 2013, TEKA 35
XX” (Braun 2001: 241, 242, 240). Oto
prawdziwa jedność dialektyczna tradycji
i nowoczesności. Oto absolutnie pociągający erotycznie projekt, którego skala
wymaga jednak zachowania ironii wobec
własnych możliwości uczestnictwa w nim.
Oto prawdziwy anachronizm, rozsadzający podstawy późnej nowoczesności.
Co dalej?
Wspomniane w tekście filmy Tomasza Kozaka dostępne są w internetowej filmotece Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.
Tomasz Kozak
wytępić te wszystkie bestie? rozmowy
i eseje
40000 Malarzy
Warszawa 2010
s. 576
oprawa miękka
cena 42,00 zł
37

Podobne dokumenty