Pobierz plik
Transkrypt
Pobierz plik
Paweł Rojek późna polskość I mesjanizm. d i a l e k t y KA TO Ż SAMOŚ C I tomasza kozaka W 2006 roku Tomasz Kozak zrealizował film Lekcja lucyferyczna. Obraz niemal w całości składa się z cytatów z innych filmów. W kluczowej scenie artysta wykorzystał fragment O dwóch takich, co ukradli księżyc. Bliźniacy grani przez Lecha i Jarosława Kaczyńskich lecą wśród burzowych chmur na wielkich bocianach, nagle uderza w nich piorun i z krzykiem spadają w dół do wody. Scena ta w filmie Kozaka miała symbolizować koniec tradycyjnej polskiej tożsamości. W finale sam autor z pochodnią w ręku rusza na poszukiwanie nowej formuły polskości w kierunku widocznej nad horyzontem tęczy. pracy. „W związku z tym – mówił Kozak w wywiadzie dla „Krytyki Politycznej” (2012a) – zacząłem odczuwać palącą potrzebę wyzwolenia się z typowych formuł. Dlatego właściwie przestałem pracować z obrazem, przestałem montować filmy i przede wszystkim zacząłem pisać”. Bodaj tylko Wojciech Wencel w podobnym stopniu przejął się katastrofą smoleńską. Rezultatem napiętej pracy Kozaka była książka Wytępić te wszystkie bestie? (Kozak 2010), zawierająca – obok publikowanych wcześniej esejów i komentarzy do własnej twórczości – obszerną rozmowę przeprowadzoną przez artystę z samym sobą, w której komentuje na gorąco sytuację po katastrofie i kreśli pożądany kierunek transformacji polskiej tożsamości. Niespełna cztery lata później samolot z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie rozbił się we mgle na smoleńskim mokradle. Kozak najwyraźniej Książka Tomasza Kozaka jest – obok wydauznał, że rzeczywistość realizuje scena- nej przez „Krytykę Polityczną” Żałoby (2010) riusz jego filmu, postanowił więc odegrać i smoleńskiego numeru „Frondy” (2010, nr przewidzianą dla siebie rolę. Artysta 55) – jedną z najważniejszych prac analizująuznał katastrofę smoleńską za wielką cych sens katastrofy smoleńskiej. Jest także szansę na redefinicję polskości i poczuł – obok niedawnych książek Jana Sowy (2011) powołanie do wykonania tej gigantycznej i Michała Łuczewskiego (2012) – jednym PÓŹNA POLSKOŚĆ I MESJANIZM • PAWEŁ ROJEK 27 z najważniejszych współczesnych głosów w debacie o polskości. Głos ten jest szczególnie interesujący, ponieważ Kozak, choć chce dokonać fundamentalnej transformacji naszej tożsamości, to jednocześnie deklaruje głęboką, wręcz erotyczną fascynację polskością. Ostentacyjnie określa się jako romantyk, nawiązuje do Młodej Polski, podejmuje na nowo dziedzictwo mesjanizmu. W proponowanej przez niego nowej formule tradycyjna tożsamość nie ma być po prostu zanegowana, lecz zniesiona, to znaczy nie zniszczona, lecz dialektycznie uzupełniona, przekształcona i przeniesiona na wyższy poziom. Kozak powiada: „musimy dążyć do tego, by w sposób kreatywny (a nie wulgarnie destrukcyjny) przekształcić się w nie-Polaków. Nie chodzi mi jednak o anihilację naszej narodowości, lecz o jej dialektyczną transformację” (2012b). W związku z tym artysta z niechęcią odnosi się do typowych lewicowych i liberalnych krytyk polskości, co z pewnością może życzliwie usposobić do niego konserwatystów. Odnosząc się do wydarzeń na Krakowskim Przedmieściu, w lecie 2010 roku z trudem ukrywał pogardę: „negatywność nie może być grubiańskim obrazoburstwem dokonanym przez kucharza podczas ulicznego happeningu” (2010: 178). Chciałbym tu przyjrzeć się dokładniej pociągającej propozycji Tomasza Kozaka. Sądzę, że doskonale wskazuje on najważniejsze dylematy stojące przed polskością w późnej nowoczesności, świetnie pokazuje też konieczność wyjścia poza prostą opozycję między bezrefleksyjnymi krytykami i bezrefleksyjnymi obrońcami polskiej tożsamości, których – jego zdaniem – sym- 28 bolizują „Krytyka Polityczna” Sławomira Sierakowskiego i „Fronda” Tomasza Terlikowskiego. Niestety, wydaje się, że ostatecznie jego pozytywny program dialektycznego mesjanizmu ponosi porażkę, co widać szczególnie wyraźnie, jeśli zestawi się to, co pisze Kozak, z tym, co pokazuje w swoich pracach artystycznych. Po pierwsze, mesjanizm dialektyczny wcale nie jest tak dialektyczny, jak przedstawia go Kozak. Wygląda na to, że ostatecznie bierze w nim górę zwykła rozsądkowa negacja. Po drugie, projekt późnej polskości nie jest wcale adekwatną odpowiedzią na diagnozowane przez Kozaka problemy późnej nowoczesności. Mesjanizm dialektyczny jest po prostu zbyt mało radykalny i przez to nie jest żadną realną alternatywą. Sądzę, że zarówno teoretyczne, jak i artystyczne przedsięwzięcia Kozaka każą szukać innego projektu, który mógłby uwznioślić Polaków. Jest nim, jakżeby inaczej, mesjanizm integralny, to znaczy chrześcijańska wizja budowy Królestwa Bożego na ziemi. NUDA PÓŹNEJ NOWOCZESNOSCI Punktem wyjścia Tomasza Kozaka jest surowa i – jak sądzę – dość adekwatna diagnoza stanu współczesnej kultury. „Moim zdaniem nasza aktualność zdeterminowana jest […] przez postulat Bezpieczeństwa i wymóg Stosowności. Demokratyczno-liberalna późna nowoczesność ma dwa bóstwa: Bezpieczeństwo i Decorum” (Kozak 2010: 60–61). To gorzej niż dawniej. Wczesna nowoczesność naiwnie stawiała sobie wielkie cele, późna nowoczesność świadoma jest niebezpieczeństw, jakie się z nimi wiążą, i ostrożnie poprzestaje na tym, co PRESSJE 2013, TEKA 35 ma. Żyjemy wobec tego w okropnie nudnych czasach. Kozak pisze: „Horyzont demokratyczno-liberalnego Bezpieczeństwa jest ciasny, płaski i miałki. Często wydaje się on depresyjną pustynią” (tamże: 124). I w innym miejscu: „Liberalna demokracja bywa nieznośnie nudna i jałowa. […] Życie we współczesnych realiach często wydaje się nam wyprane ze stymulującej ostrości, wzniosłości, heroizmu, patosu” (tamże: 61). Pustka liberalnej demokracji prowadzi do niejasnego i represjonowanego pragnienia jakiejś alternatywy, przekroczenia ram aktualności, zaznania niebezpieczeństwa i doświadczenia niestosowności. „Jako wrażliwe medium – powiada Kozak – wyczuwam tęsknotę naszej epoki za niedemokratyczną, nieliberalną ekstazą i próbuję unaocznić modelowe formy tejże tęsknoty” (tamże: 62–63). Pragnienie górności, patosu i wzniosłości ujawnia się zwłaszcza w kulturze popularnej, w której pełno jest postaci romantycznych, wielkich herosów i wzniosłych bohaterów, ale także w polityce, zwłaszcza w poparciu dla partii prawicowych (tamże: 402). To romantyczne pragnienie – jak utrzymuje artysta – ujawniło się też na wielką skalę w okresie po katastrofie smoleńskiej. „Polskie «błędne trzody» właśnie dzisiaj desperacko jęczą za wzniosłością i patosem. Ten niewyartykułowany vox populi jest częściowo przynajmniej głosem romantycznym. Przekonaliśmy się o tym tej wiosny” (tamże: 125). Kozak wielokrotnie zwraca uwagę na ambiwalencję tłumionych romantycznych pragnień. Z jednej strony te „larwalne, archaiczne tęsknoty” są ogromnie nie- bezpieczne i „nie tak dawno wywołały światową katastrofę (tamże: 402), z drugiej jednak „to właśnie one są naszym najbardziej barwnym mirażem, najbardziej psychodelicznym ratunkiem przed szarzyzną życia na pustyni” (tamże: 124). Ta fundamentalna ambiwalencja fantazji romantycznych przenika – jak się okaże – cały projekt tożsamościowy Kozaka. Jak można wyjść z nędzy późnej nowoczesności? Tym, co może rozsadzić konsens są – jak powiada Kozak – anachronizmy. Są to idee, słowa, obrazy pochodzące głównie z przeszłości, które podważają obecnie obowiązujące kanony Bezpieczeństwa i Stosowności, zaburzają, a czasem nawet rozbijają konwencje polityczne, społeczne i kulturowe (Kozak 2010: 60, 61, 522). Za ich pomocą można poszerzyć spektrum doświadczeń o to, czego zaoszczędziła nam nasza epoka. Takimi anachronizmami, pojawiającymi się w sztuce samego Kozaka, są na przykład symbole nazistowskie, wątki antysemickie, rasistowskie czy satanistyczne. Mniej spektakularne, ale bardziej rozpowszechnione w kulturze popularnej, są elementy romantyczne, takie jak heroizm, wzniosłość czy patos. Elementem rozbijającym liberalno-demokratyczny konsens jest także – jak podkreśla Kozak (tamże: 86) – symbol krzyża, co było szczególnie widoczne podczas wydarzeń na Krakowskim Przedmieściu. Jednym ze środków uzyskiwania transgresyjnych doświadczeń jest sztuka. To ona bowiem kwestionuje granice tego, co bezpieczne i tego, co stosowne. W ten sposób sztuka podważa istniejący konsens PÓŹNA POLSKOŚĆ I MESJANIZM • PAWEŁ ROJEK 29 liberalnej demokracji i może przyczynić z «pomrocznością» (jasną?). Ta polskość się do jej wzbogacenia. „Dla mnie – po- jest «za a nawet przeciw»” (tamże: 492– wiada Kozak – istotą awangardy jest wła- –493). Postulowana przez Kozaka polskość śnie obsceniczność, czyli koncentracja na jest więc tożsamością „dialektyczną”, to tym, co zostało wypchnięte z oficjalnego znaczy „dwoistą” i „antynomiczną”. Późpola widzenia i skazane na banicję jako na polskość łączy dwie postawy: oświeceniebezpieczne i niestosowane” (tamże: niową ironię oraz mroczny autoerotyzm. 84). Ta obsceniczność – podkreśla Kozak – Ironia odpowiada za dystans i krytycyzm, nie musi wiązać się z tylko podważaniem autoerotyzm za przyjemność i satysfakcję, konserwatywnych form. „Równie mocno jaką daje obcowanie z anachronicznymi – a może nawet mocniej – pociąga mnie elementami polskości. To właśnie kompoidea wyzwalania anachronicznych fanta- nent autoerotyczny odróżnia tę koncepzmatów z form pozornie nowoczesnych” cję od typowych lewicowych i liberalnych krytyk. Jak zauważa Kozak, to właśnie (tamże: 86). autoerotyzm „powstrzymuje samokrytykę przed przekształceniem się w kastracyjno-amputacyjno-dekapitacyjne samookaleczePÓŹNA POLSKOŚĆ I JEJ WROGOWIE nie” (tamże: 532). Późna polskość ma więc Polacy żyją już w późnej nowoczesności, „radować się sobą, a zarazem nigdy nie rozwięc można wśród nich zaobserwować puścić swej świadomości w upojeniu. Upooba wskazane wyżej charakterystyczne jenie obiecuje rozkosz, natomiast dystans dla liberalnej demokracji zjawiska: nudę gwarantuje wolność. Ironia udaremnia i ambiwalentne anachroniczne rojenia. próbę zniewolenia przez żywioł, w który Jak dotąd Polacy wahają się między dwie- się zanurzamy. Glossa, autokomentarz, ma skrajnościami: albo wypierają te fan- parabaza – oto narzędzia, które pozwolą tazje, pochwalając ciepłą wodę w kranach, polskości cieszyć się sobą i swobodnie siealbo próbują je realizować, ogłaszając na bie poznawać” (tamże: 529). przykład Chrystusa królem Polski. Tomasz Kozak proponuje trzecią drogą, któ- Przykładem ambiwalentnego podejścia ra polega na dialektycznym połączeniu do anachronizmów może być stosunek Kozaka do tekstów ukochanego przez obu biegunów. niego młodopolskiego wieszcza Tadeusza Późna polskość ma być połączeniem współ- Micińskiego. Kozak wykorzystywał fragczesnej podejrzliwej świadomości i daw- menty jego dzieł między innymi w Lekcji nych pociągających fantazmatów. Późna lucyferycznej. „Słowa tych tekstów – popolskość – powiada Kozak – „powstaje, wiada – z trudem przechodzą przez krtań konfiguruje się i zagęszcza w dialektycz- późno-nowoczesnego Polaka. […] Miotają nym zrastaniu się samowiedzy i dojrzało- nim sprzeczne uczucia – neurotyczne waści, z tym, co tonie w bezwiedności i nie- hania miedzy ironicznym dystansem i poukształtowaniu. […] Późna polskość jawi trzebą niemal erotycznej bliskości z tym, się jako splot (ciemnego?) «oświecenia» o czym się mówi” (tamże: 470, 471). 30 PRESSJE 2013, TEKA 35 Dialektyczny charakter koncepcji Kozaka przełamać i dostrzec w swoim dziedzicpozwala lepiej zrozumieć jego krytykę do- twie źródło przyjemności, drudzy muszą minujących obecnie w Polsce niedialektycz- się ocknąć z upojenia, które uniemożliwia nych ujęć polskości. Zwolennicy koncepcji im właściwy dystans do samych siebie. nowoczesnej chcą tylko autoironii, a zwo- Sposobem na obudzenie wszystkich z dolennicy polskości staroświeckiej – tylko gmatycznej drzemki ma być oczywiście autoerotyzmu. Tych pierwszych, nawiązu- świadome wprowadzanie do dyskursu pując do Gombrowicza, Kozak nazywa „Mło- blicznego pociągających i niepokojących dziakami” (tamże: 132, 521), a tych drugich anachronizmów. „Antytezy konwencjo– „Syfonami” (tamże: 132) lub „Kawalerami nalnej Aktualności mają za zadanie weOstrogi” (tamże: 521). „Młodziakowie per- drzeć się w scenerię sformatowaną przez sonifikują nowoczesność «ogoloną» – taką, Ducha Decorum i przekomponować ją która eksterminuje swą ciemność; wycina zgodnie z postulatami Niestosowności swe lasy, piłuje pazury, amputuje atawi- oraz Nieprzyzwoitości” (tamże: 551). Jak zmy, kolonizuje mrok fantazmatów. Prze- można się spodziewać, szczególna rola strzeń takiej nowoczesności jest ciasnym w tym dziele przypada artystom, z Tomahoryzontem filisterskiego konwenansu” szem Kozakiem na czele. (tamże: 521). Z kolei „bogoojczyźniane kazamaty Kawalerów Ostrogi” są „nie jasnym Kozak nazywa naszkicowany przez siebie pokojem, lecz ciemną piwnicą” (tamże: program przekształcenia polskości me521–522). A zatem „z jednej strony «ogo- sjanizmem dialektycznym. Jego patronalona» pustynia «nowoczesności», z drugiej mi mają być Fryderyk Nietzsche i Witold – puszcza «staroświeckości». Te bliźniacze Gombrowicz (tamże: 490), a narzędziami formuły męki wciąż w dużym stopniu de- – „ironia, śmiech i twórcza zbrodnia” (tamfiniują nasz byt intelektualny i polityczny” że: 180). Dlaczego akurat mesjanizm? Po (tamże: 522). Podział ten – jak często za- pierwsze dlatego, że ktoś, kto uświadouważa Kozak – odpowiada ideowej opozycji miłby Polakom dialektykę ironii i erotymiędzy „Krytyką Polityczną” a „Frondą”, zmu przyniósłby im wolność, zostałby politycznej opozycji między Platformą Oby- rzeczywiście ich Mesjaszem. Po drugie, watelską a Prawem i Sprawiedliwością oraz co wydaje się o wiele ważniejsze, Kozak ulicznej opozycji między młodzieżą sikającą chce w ten sposób przejąć na własne podo zniczy a staruszkami broniącymi krzyża. trzeby pojęcie, które często przywoływane jest przez konserwatywnych Polaków. Impulsem dla niego stały się próby intronizacji Chrystusa przez polski parlament MESJANIZM DIALEKTYCZNY i numer „Teologii Politycznej” poświęcoJak wyjść z tego tożsamościowego klin- ny mesjanizmowi, o których wspomina ze czu? Kozak formułuje program dialek- zdumieniem w swojej książce. tycznej rekonstrukcji polskości. Polacy potrzebują „hermeneutycznej akcji eman- Próba przejęcia mesjanizmu wynika z szerszecypacyjnej” (tamże: 551). Jedni muszą się go planu krytycznego odzyskania kluczowych PÓŹNA POLSKOŚĆ I MESJANIZM • PAWEŁ ROJEK 31 elementów polskiej tożsamości. Kozak powiada: „Stara forma – konwencjonalnie pojęta chrystusowość, sarmackość i romantyczność – dotychczas najmocniej uwodziła Polaków, Dziś stoi przed nami krytyczne zadanie. Nie możemy już dłużej ulegać uwodzącej sile tej formy. Teraz to my musimy ją uwieść i przeciągnąć na drugą stronę barykady. Zdeprawować polskość bogoojczyźnianą – doprowadzić ją, wraz z duchem negacji, do krainy wolności – to dopiero byłaby twórcza zbrodnia!” (tamże: 185). W innym miejscu pyta: „Czy mesjanistyczna tradycja musi być w Polsce niepodzielna własnością chrześcijańskiego konserwatyzmu, czy też istnieje możliwość, by tę tradycję nie tyle pobożnie przejąć od konserwatystów, co raczej im odebrać – wyrwać ostrze z ich z rąk i wykorzystać do działań radykalnie krytycznych?” (tamże: 480). Sam mesjanizm okazuje się więc jednym z anachronizmów, który dotąd był celebrowany przez staroświeckich Polaków i wyszydzany przez nowoczesnych, a może stać się narzędziem dialektycznej transformacji polskości. LEKCJA LUCYFERYCZNA Chciałbym teraz krytycznie spojrzeć na propozycję Tomasza Kozaka. Spróbuję prześledzić dwie ważne niekonsekwencje w jego wywodzie i zilustrować je dwoma jego najważniejszymi – jak sądzę – pracami wideo: wspominaną we wstępie Lekcją lucyferyczną z 2006 roku i Nerwicą romantyczną z 2004 roku. Wydaje się, że prace artystyczne Kozaka podważają jego wypowiedzi teoretyczne. Pokazują 32 one, jak sądzę, że projekt mesjanizmu dialektycznego nie jest ani wystarczająco dialektyczny, by stanowić interesującą alternatywę dla odmiennych ujęć polskości, ani odpowiednio radykalny, by stanowić rzeczywistą alternatywę dla nudy późnej nowoczesności. Lekcja lucyferyczna, w której pojawia się zapowiedź katastrofy smoleńskiej, składa się z odczytywanych przez autora tekstów Micińskiego oraz towarzyszących mu obrazów wymontowanych z kilkudziesięciu współczesnych filmów, między innymi z O dwóch takich, co ukradli księżyc. Dopiero pod koniec filmu pojawia się kilka scen, w których występuje sam autor. Kozak traktuje swój film jako przykład wskazywanej przez niego dialektycznej transformacji polskości. „W moim filmie – powiada – przemieniona polskość zmierza ku lucyferyczności. Wynurza się – wyzwala – z konwencjonalnej roli bogoojczyźnianej i pozwala, by skorygował ją pierwiastek lucyferyczny” (tamże: 177). Na czym dokładnie polega korekta konwencjonalnej polskości? „Jest to korekta dialektyczna. […] Negacja oznacza zniesienie. Ale to, co zniesione, nie zostaje zniszczone. Zostaje ono uzupełnione i przekształcone przy pomocy antytezy, a następnie przeniesione na wyższy poziom świadomości, a przez to – zachowane” (tamże). W rezultacie zniesienie tradycyjnej polskości prowadzi do „uzupełnienia jej naiwnej substancji przez kreatywnie negatywną siłę poznawczą. Ta siła powinna swoją negatywnością przezwyciężyć prostoduszne, płaczliwe i toksycznie przesłodzone wyobrażenie, PRESSJE 2013, TEKA 35 jakie Polacy mają o sobie” (tamże: 177). Szczególną rolę odgrywają w filmie Lech i Jarosław Kaczyńscy. „Bracia Kaczyńscy uosabiają w moim filmie konwencjonalnego ducha bogoojczyźnianego. Duch ten zostaje wrzucony w otchłań, ale nie ginie bez reszty, lecz przechodzi transmutację. Wynurza się z otchłani w przemienionej formie i zmierza ku gwieździe zarannej, która jarzy się w bramie tęczy. W moim filmie w tego ducha wcieliłem się ja sam” (tamże: 176). Czuję się trochę niezręcznie polemizując w kwestii znaczenia dzieła z samym autorem, ale nie da się ukryć, że jego przedstawiona wyżej interpretacja jest wielką mistyfikacją. W filmie nie ma żadnej dialektyki, żadnego heglowskiego zniesienia, żadnej korekty, uzupełnienia, ani nawet przemiany polskości, jest tylko jej ostentacyjna i brutalna negacja. Rzecz w tym, że Miciński nie był wcale żadnym dialektykiem. Postulował po prostu zastąpienie Chrystusa Lucyferem, a figura Lucyfera nie jest bynajmniej zniesieniem, lecz zwykłą negacją Chrystusa. W żadnym sensie duch Chrystusowy nie miał być zachowany w Polsce lucyferycznej. Swoją drogą, można zasadnie powątpiewać, czy w ogóle da się pomyśleć dialektyczne zniesienie Chrystusa, który sam – jako Bóg i człowiek – jest dialektyczną jednością przeciwieństw. Dialektyczną mistyfikację widać szczególnie wyraźnie na przykładzie braci Kaczyńskich. Według autora wcielony w nich duch bogoojczyźniany zostaje strącony przez piorun, wyłania się z wody przemieniony, a następnie wcielony w niego samego zmierza w kierunku gwiazdy zarannej, czyli Lucyfera. Przy takiej interpretacji mielibyśmy faktycznie do czynienia z dialektyczną metamorfozą polskiego ducha. Tymczasem w filmie rzeczy mają się zupełnie inaczej, co w innym miejscu zauważa sam Kozak. Otóż strąceni w bagno Kaczyńscy i biegnący z pochodnią mężczyzna to dwie (trzy) różne osoby. Co więcej, wygląda na to, że są one antagonistami, co sugeruje sam Kozak stwierdzając stronę wcześniej, że „mężczyzna, trzymając w dłoni zapaloną pochodnię ściga bliźniaków po polskich bezdrożach” (tamże: 175). W rzeczywistości mamy więc dwa walczące ze sobą podmioty, a nie transformację jednego. Nie ma więc w Lekcji lucyferycznej dialektycznego przekształcenia, lecz tylko negatywne zastąpienie. W jeszcze mniejszym stopniu dialektyczny jest głośny i obrazoburczy Klasztor inversus z 2003 roku. Film składa się ze sprytnie zmontowanych fragmentów Potopu i Pana Wołodyjowskiego Jerzego Hoffmana. Przedstawia on alternatywną opowieść o Kmicicu, który staje na czele szturmu na Jasną Górę, torturuje swoją bogoojczyźnianą wersję, a w końcu przemienia się w Azję i ginie na palu. Tu też nie ma żadnej dialektyki, żadnego zniesienia. Kmicic Kozaka jest zwykłym odwróceniem, negacją Kmicica Sienkiewicza. Niedialektyczny charakter ma też wiele wypowiedzi samego Kozaka. Gdy pisze na przykład, że „Polska, będąca dotąd Chrystusem narodów, zamienia się w Polskę, która nie chce być dłużej kościołem ofiar związanych lejcami posłuszeństwa PÓŹNA POLSKOŚĆ I MESJANIZM • PAWEŁ ROJEK 33 w bogobojnym zaprzęgu” (tamże: 488–489), witalności” elementów romantycznych to trudno nie odnieść wrażenia, że nie ma we współczesnej kulturze. W rezultacie w jego rozumowaniu żadnej zapowiadanej okazuje się, że – jak pisał Eichendorff dystynkcji. Gdy natomiast pisze, że Pol- – „to, co słania się śmiertelnie, może jedska czeka Mesjasza, który „wyzwoliłby nocześnie – w tym samym czasie – wciąż nas od krzyża i pozwolił nam iść przez ży- odradzać się na nowo” (tamże: 117). „Macie mocą własną – który odczarowałby Po- rzenie o mocy i agonicznej suwerenności laków, przywracając stadu baranów ludz- jest wciąż żywe, wciąż chwyta za serce ką postać” (tamże: 186), to nie słyszymy i rozpala wyobraźnię – nawet wówczas, gdy już głosu subtelnego artysty i dialektyka, jawi się w kształcie gnomicznym i skompromitowanym” (tamże: 118). I jeszcze lecz Janusza Palikota. dalej: „Haevy-heros zostaje ośmieszony, ale jego anachroniczny urok zachowuje siłę oddziaływania, śmieszność bowiem nie NERWICA ROMANT YCZNA odbiera mu heroicznej charyzmy” (tamNerwica romantyczna także została zreali- że: 120). zowana w technice found footage. Pierwsza część filmu składa się z szeregu wy- Znów wydaje się, że autor kompletnie nie branych scen z Krzyżaków Aleksandra zrozumiał tego, co sam stworzył. Jego Forda, druga – z fragmentów heavy me- film pokazuje nie obecność heroizmu we talowych teledysków, głownie zespołów współczesnej kulturze, lecz raczej nędzę Iron Maiden i Manowar. Film kończy się współczesnych prób zaspokojenia tęsknoplanszą z cytatem z romantycznego poety ty za heroizmem. Rzecz w tym, że wśród ujęć z Krzyżaków pojawia się sławna scena Josepha von Eichendorffa: przebaczenia przez Juranda ze Spychowa Zygfrydowi de Löwe. Cokolwiek by nie Co dziś słania się śmiertelnie sądzić o powieści Sienkiewicza i o filmie Zrodzi jutro się na nowo Forda, jest to piękna i poruszająca sceLecz się coś zatraci nocą – na, pokazująca najwznioślejsze wyżyny Strzeż się, czujny bądź i dzielny! chrześcijaństwa. Kozak najwyraźniej Kozak interpretuje swój film następująco: dostrzega jednak w tych filmowych cyta„W moim przekonaniu Nerwica romantycz- tach tylko odzianych w zbroje i machająna próbuje ukazać przesunięcie fanta- cych mieczami mężczyzn, co pozwala mu zmatu heroicznego na peryferie zbiorowej snuć analogie ze współczesnymi zespowyobraźni. Jeden z takich peryferyjnych łami metalowymi. Wzniosłość chrześciobszarów zajmuje dziś kultura heavy me- jańskiego rycerstwa polskiego, ukazana talowa” (tamże: 117). Jak stwierdza, haevy w pierwszej części filmu, nie ma jednak metal, mimo swej „śmieszności, naiwności nic wspólnego z komicznym patosem poi tandety”, jest co prawda „zdegradowaną, przebieranych w czarne skóry pajaców upodloną, głupią”, ale jednak jakąś formą z drugiej części. Kozak chciał stworzyć heroizmu, która dowodzi „zadziwiającej obraz wskazujący życzliwie obecność 34 PRESSJE 2013, TEKA 35 elementów heroicznych w popkulturze, a wyszedł mu film kompromitujący późnonowoczesną kulturę i jej żałosne próby zaspokojenia pragnienia wzniosłości. Jak sądzę, niepowodzenie Nerwicy romantycznej wskazuje na fundamentalną słabość programu dialektycznego mesjanizmu Kozaka. Muzycy metalowi są mimowolną parodią średniowiecznych rycerzy. Przyjęte dialektycznie, to znaczy erotycznie i ironicznie, anachronizmy zostają wchłonięte przez późną nowoczesność i tracą swoją moc transformacyjną. Czy rzeczywiście udawanie rycerzy w jakikolwiek sposób podważa konsens późnej nowoczesności? Czy zespoły heavy metalowe naprawdę podważają normy Bezpieczeństwa i Stosowności? Czy nieusuwalne pragnienie wzniosłości i heroizmu może zostać zaspokojone na koncercie rockowym? Zadziwiającą letniość programu Kozaka widać chyba najwyraźniej w wypadku bólu i cierpienia. Fundamentalną zasadą późnej nowoczesności jest Bezpieczeństwo. Krzyż – jak zauważa sam Kozak – jest anachronicznym symbolem radykalnie podważającym tę podstawę aktualnego konsensu. Chrześcijaństwo mówiące o konieczności i wartości cierpienia jest ideologią absolutnie wywrotową. Mesjasz, oczekiwany przez Kozaka, nie ma jednak cierpieć, ma – jak powiada autor – „odrzucić konieczność ofiary” i „wyzwolić nas od krzyża” (tamże: 186). Mesjasz późnej nowoczesności ma więc pozostawić w spokoju jej najważniejszy dogmat. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Kozak raczej pozostaje wewnątrz niż wykracza poza logikę późnej nowoczesności. Program Kozaka jest więc rozczarowująco mało radykalny. Sam autor pisze o sobie: „Wcale nie marzę o rzeczywistym unicestwieniu Rzeczypospolitej Bezpieczeństwa. Ja jestem piecuchem, maminsynkiem i słabeuszem” (tamże: 62). Cała ta historia z anachronizmami, erotyzmem i dialektycznym mesjanizmem jest tylko udawaniem zaangażowania. Kompromisem między brakiem zaangażowania a zaangażowaniem jest właśnie udawanie. Na nic więcej najwyraźniej późni Polacy nie mogą sobie pozwolić. Richard Rorty (1999) powiadał, że w liberalnej demokracji można być Nietzschem lub Loyolą, ale tylko w zaciszu swojej prywatności. Kozak idzie jeszcze dalej, bo sugeruje, że można tylko udawać Nietzschego lub Loyolę. Nie wydaje się jednak, by przebieranie się za nadczłowieka czy świętego mogło stanowić właściwą odpowiedź na rozpacz późnej nowoczesności. O ile mi wiadomo, Tomasz Kozak od czasu publikacji swojej książki i rozstania z „Kronosem” nie wypowiadał się publicznie na temat polskości. Nie stworzył też zapowiadanych wcześniej dzieł, mających rozwijać program dialektycznego mesjanizmu. Czy nagłe zamilknięcie Kozaka nie wynika przypadkiem z tego, że uświadomił sobie wskazane trudności dialektycznego mesjanizmu? MESJANIZM ALBO ŚMIERĆ Twórczość Tomasza Kozaka i Wojciecha Wencla jest dowodem na istnienie jakiejś tajemniczej więzi między artystami a historią. Kozak cztery lata przed katastrofą PÓŹNA POLSKOŚĆ I MESJANIZM • PAWEŁ ROJEK 35 smoleńską przypomniał scenę, w której młodzi bracia Kaczyńscy lecący na ptakach spadają z nieba na ziemię rażeni piorunem. Wencel miesiąc przed katastrofą zaczął miewać prorocze sny związane z Kaczyńskimi i dwugłowym orłem. Co ciekawe, Kozak i Wencel, którzy zresztą są niemal w tym samym wieku, bardzo podobnie zareagowali na katastrofę. Obaj uznali je za kluczowe wydarzenie dla Polski. Obaj pokłócili się ze swoimi środowiskami o Smoleńsk. Kozak zerwał z pismem „Kronos”, które uznał za zbyt polityczne i mistyczne, Wencel zerwał z pismem „Czterdzieści i Cztery”, które uznał za zbyt mało polityczne i mistyczne (Kozak 2012a–b; Wencel 2010, 2011). Sądzę, że obaj artyści mogliby się zgodzić co do diagnozy późnej nowoczesności. Różni ich tylko radykalnie wskazywany przez nich sposób wyjścia z naszego stanu. Kozak proponuje radykalizację późnej nowoczesności, Wencel – jej przekroczenie. Co ciekawe, obaj autorzy odwołują się do polskiego mesjanizmu. Jak wskazywałem w innym miejscu, właściwy mesjanizm obejmuje trzy fundamentalne idee: królewskiego panowania, kapłańskiej ofiary i prorockiego posłannictwa (Rojek 2012). Jego celem jest budowanie Królestwa Bożego na ziemi, czyli urzeczywistnienie w dziejach chrześcijańskiego ideału życia indywidualnego i zbiorowego. Kozak – jak wskazywałem – formułuje ideę mesjanizmu dialektycznego, Wencel skłania się raczej do mesjanizmu apokaliptycznego. Obaj kładą nacisk na różne momenty mesjanizmu. Mesjanizm dialektyczny podkreśla wątek panowania, a mesjanizm dialektyczny – motyw ofiary. Obie kon- 36 cepcje można odnaleźć zniesione w mesjanizmie integralnym. Wydaje się, że tylko prawdziwy mesjanizm może być adekwatną odpowiedzią na jałowość liberalnej demokracji. Nie jest tylko fantazmatem, którym mogą bezpiecznie rozkoszować się ostatni ludzie, lecz konkretnym programem przemiany rzeczywistości, w którym realnie mogą uczestniczyć całe pokolenia. Mesjanistyczna ofiara i proroctwo radykalnie kwestionują zasady Bezpieczeństwa i Stosowności późnej nowoczesności. Integralny mesjanizm nie daje się też wtłoczyć w ramy sporu między modernizatorami i konserwatorami polskiej tożsamości. Mesjanizm chce bowiem przekształcać świat, ale według chrześcijańskich wzorów. Jest awangardowy, a zarazem konserwatywny (Rojek 2013). W 1939 roku mesjanista Jerzy Braun opublikował głośny artykuł Polska – imperium Boga, w którym pisał: „Polska pierwsza zbuduje ustrój oparty na uznaniu Boga. […] Nowe imperium, jakie zbuduje Polska pośrodku zdumionej Europy, nie będzie republiką ani monarchią w dawnym tego słowa znaczeniu, lecz faktycznym Królestwem Boga na ziemi. […] W nauce, w sztuce, w religii, w akcji politycznej, w organizacji życia gospodarczego, wszędzie objawi się ten duch zwycięskiego przełomu, kruszący zmurszałe formy i budujący nowe dzieło ugruntowane na prawdzie absolutnej. […] Na rumowisku doktryn Marksa i Rosenberga ostanie się tylko Chrystus i Wroński, ostanie się tylko Rzym i Polska. Od imienia Wrońskiego i Polski weźmie swą nazwę wiek PRESSJE 2013, TEKA 35 XX” (Braun 2001: 241, 242, 240). Oto prawdziwa jedność dialektyczna tradycji i nowoczesności. Oto absolutnie pociągający erotycznie projekt, którego skala wymaga jednak zachowania ironii wobec własnych możliwości uczestnictwa w nim. Oto prawdziwy anachronizm, rozsadzający podstawy późnej nowoczesności. Co dalej? Wspomniane w tekście filmy Tomasza Kozaka dostępne są w internetowej filmotece Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Tomasz Kozak wytępić te wszystkie bestie? rozmowy i eseje 40000 Malarzy Warszawa 2010 s. 576 oprawa miękka cena 42,00 zł 37