Fragment wywiadu

Transkrypt

Fragment wywiadu
— Gość „Konspektu” —
Media są fascynujace...
Z prof. Tomaszem Gobanem-Klasem rozmawia prof. Agnieszka Ogonowska
Prof. Agnieszka Ogonowska: Panie Profesorze, występuję tu dziś w podwójnej roli,
ponieważ mam zaszczyt mianować się Pańską uczennicą, a zarazem jestem badaczką
mediów. Nasza rozmowa będzie więc miała
charakter zarazem autobiograficzny i medioznawczy. Moja przygoda z medioznawstwem zaczęła się między innymi od pojęcia
społeczeństwa informacyjnego, które Pan
spopularyzował na polskim gruncie socjologicznym.
Prof. Tomasz Goban-Klas: Nie lubię mówić
o sobie pozytywnie, ale jeśli mam jakąś skromną zasługę w polskiej socjologii, w polskim
medioznawstwie, to wiąże się ona nie z tym, że
stworzyłem jakąś epokową syntezę czy dokonałem jakiegoś niezwykłego odkrycia, ale że byłem – dzięki przychylności losu – pionierem
pewnej tematyki w Polsce, wprowadzającym ją
do nauk społecznych. Myślę o socjologii sztuki,
ale zwłaszcza o socjologii teatru i badaniu publiczności, które nie były w Polsce szczególnie
rozwijane. W końcu lat sześćdziesiątych XX w.,
gdy pisałem pracę magisterską, działało zaledwie dwóch lub trzech polskich uczonych zajmujących się tą problematyką i niewielu więcej za
granicą. Potem, w pracy doktorskiej, udało mi
się wprowadzić problematykę publiczności teatralnej do polskiej socjologii i polskiego kulturoznawstwa, tak że teksty te występują w monografiach wiedzy o teatrze. A dlaczego są wykorzystywane do dzisiaj? Bowiem nikomu już
nie chce się porządnie tej tematyki rozwinąć,
uzupełniać o wiedzę o przekształceniach pu-
bliczności teatralnej w ciągu ostatnich 40 lat,
tak przecież istotną i poznawczo fascynującą.
Skąd taka idea na etapie doktoratu?
Trudno powiedzieć, ponieważ było wiele czynników, łącznie z pewnym impulsem związanym
z Krakowem, z powstaniem Pracowni Badań
nad Kulturą przy Krakowskim Domu Kultury,
którą inspirował m.in. prof. Hieronim Kubiak.
On zdobył pieniądze na badania publiczności
kulturalnej Krakowa. Były to lata, w których
socjologowie, jeśli mogli coś sensownego
i uczciwego robić, zajmowali się tematyką kulturalną lub kulturową, antropologiczną (ja byłem związany duchowo z profesorami: Kazimierzem Dobrowolskim, Pawłem Rybickim, An-
Prof. Tomasz Goban-Klas
6
— Gość „Konspektu” —
drzejem Waligórskim). Uciekali od polityki, od
ideologii, w socjologię, na którą cenzura i kontrole partyjne patrzyły wyrozumialszym okiem.
Czyli była to problematyka bardziej bezpieczna...
Ale też ciekawsza. To nie tylko chodzi o politykę, która wtedy była dosyć klarowna, zaangażowana ideologicznie. Oczywiście w Warszawie
działali tacy ludzie, jak prof. Jerzy Wiatr, który
rozwijał sensowną socjologię polityki, Zygmunt
Bauman, który był już wówczas popularyzatorem wielu teorii amerykańskich. Jako przewodniczący ogólnopolskiego koła naukowego socjologów kontaktowałem się wówczas z prof. Baumanem, chociaż nie był on naszym idolem.
Mistrzami dla nas byli profesorowie Jan Szczepański i Stanisław Ossowski. Potem zostałem
pracownikiem Instytutu Filozofii i Socjologii
PAN w Warszawie, który po doktoracie wysłał
Konspekt 3/2014 (52)
mnie do Paryża, gdzie przygotowałem socjologiczne studium aglomeracji miejskiej pt. Paryż
i Paryżanie (Warszawa 1974).
W Krakowie działał od 1956 r. ogólnopolski
Ośrodek Badań Prasoznawczych (OBP), który
zajmował się empirycznymi badaniami nad
czytelnikami prasy. Irena Tetelowska zaprosiła
mnie do współpracy, a po powrocie ze stypendium na Sorbonie w 1972 r. dyrektor OBP prof.
Walery Pisarek powołał mnie na sekretarza
naukowego Ośrodka. Przez kolejne lata układałem plany badawcze i byłem odpowiedzialny za
realizację kilkudziesięciu tematów rocznie.
Krakowskie prasoznawstwo miało dobrą pozycję w Europie, ale opierało się głównie na
dwóch tradycjach badawczych: niemieckiej
i francuskiej. Relatywnie słabsza była tradycja
anglosaska, a szczególnie amerykańska.
Z czego to wynikało?
Z polskiej historii. Taka była przedwojenna nauka polska, także w Krakowie. Profesorowie znali język francuski i niemiecki. Stany Zjednoczone
były natomiast kulturowo bardziej odległe. Socjologowie kultury nie mieli czego szukać w nauce
amerykańskiej, toteż odwoływano się do prac
badaczy z Francji i Niemiec. Socjologia publiczności teatralnej to była specjalność europejska.
Ale już badania odbioru mass mediów, badania empiryczne audytoriów, prezentowali Amerykanie, zwłaszcza Paul Lazarsfeld i Elihu Katz.
Analiza zawartości prasy była rozwijana raczej
według wzorów francuskich, które propagowała
Irena Tetelowska. Ośrodek przez lata zebrał
wiele ciekawych monografii i czasopism medioznawczych, miał pieniądze na zakup zagranicznych książek, które do dziś można znaleźć
w bibliotece Wydziału Zarządzania i Komunikacji Społecznej UJ. Gdy zostałem sekretarzem
naukowym, miałem zatem pod ręką te publikacje. I kiedy w 1976 r. pojechałem na Uniwersytet Stanforda, wiele prac było mi już znanych.
Kiedy powstał Ośrodek?
W 1956 r. Obecnie istnieje jako Katedra Instytutu Dziennikarstwa, Mediów i Komunikacji
Społecznej UJ. Kiedy jednak był ośrodkiem
RSW „Prasa-Książka-Ruch”, to pomimo – że tak
Konspekt 3/2014 (52)
— Gość „Konspektu” —
powiem – propagandowej afiliacji dostawał
dużo pieniędzy na badania empiryczne, np. na
prowadzenie sondaży opinii i czytelnictwa.
Mieliśmy do dyspozycji 4 tys. respondentów
i sieć ankieterów społecznych.
Warto pamiętać, że w czasach PRL-u działały dwa ośrodki medioznawcze: Ośrodek Badania Opinii Publicznej, ciut wcześniejszy, oraz
Ośrodek Badań Prasoznawczych w Krakowie,
publikujący kwartalnik „Zeszyty Prasoznawcze”.
OBOP miał z kolei czasopismo „Przekazy i Opinie”, gdzie znajdziemy artykuły, które i dzisiaj
warto przeczytać. Tam ukazywały się pierwsze
moje teksty o nowych mediach, w tym artykuł
Nowe media – stare i nowe dylematy, opublikowany w numerze 1/2 z 1988 r. Tekst ten powstał z inspiracji Karola Jakubowicza, redaktora naczelnego „Zeszytów”. Karol powiedział mi
kiedyś: „Tomek, ty jeździsz do USA, masz materiały, napisz o nowych mediach”. To było po
moim drugim powrocie ze Stanów, gdzie byłem
słuchaczem wykładów prof. Ronalda Rice’a
poświęconych temu zagadnieniu. A Rice był
pierwszym z Amerykanów, który napisał książkę na ten temat.
Czy właśnie wtedy zaczęły się Pana kontakty
ze środowiskiem naukowym w USA?
Zaczęły się one już wcześniej. Choć byłem „zorientowany francusko”, mówiłem po angielsku,
a przecież, jak napisał mój brytyjski kolega Jeremy Tunstall, „The Media are American”. Miałem
szczęście uzyskać Stypendium Fullbrighta w roku akademickim 1976/1977 i uzyskałem afiliację
na Uniwersytecie Stanforda. Miał on wówczas
opinię najpoważniejszego ośrodka badawczego
w dziedzinie komunikowania ogólnego. Tam poznałem (ale się nie tym zająłem) health communication, czyli badania prewencji chorób serca.
W ramach działań praktycznych zaczęto tam po
raz pierwszy w 1976 r. badać związek mediów
z prewencją zdrowotną.
Czyli kwestie profilaktyki zdrowotnej...
Programowi „Heart Prevention Program” przypatrywałem się jako stypendysta (fellow), ale
nie uczestniczyłem w nim, gdyż wtedy mnie to
nie interesowało. Serce miałem jak dzwon,
7
a teoria była ciekawsza niż empiria. I tam
przygotowałem książkę-podręcznik Komunikowanie masowe, korzystając z tych wszystkich
kontaktów i dyskusji. To był nurt badawczy,
który odpowiadał też Ośrodkowi.
Mieszkałem obok uniwersytetu, w Palo Alto,
lecz niewiele wiedziałem o słynnej szkole psychologii komunikowania Palo Alto, podobnie jak
o Internecie, którego Stanford był węzłem sieciowym, a nawet o pobliskim garażu, w którym
Steve Jobs i Steve Woznak składali Apple’a I.
Przyszłość była na wyciągnięcie ręki, ale na uniwersytecie jej nie dostrzegano. Media to były
wyłącznie mass media mimo szerszej koncepcji
McLuhana. W 1997 r. byłem w School of Communication w Filadelii, u prof. George’a Gerbnera,
twórcy teorii kultywacji; drugi raz byłem w tym
ośrodku 10 lat później. George Gerbner prezentował inne podejście niż Harold Lasswell, mniej
nastawione na analizę propagandy, a bardziej na
badanie treści i wpływu mediów w zakresie przemocy.
A jak na tym tle kształtowałaby się polska
myśl socjologiczna w zakresie mediów? Czy
w kontekście tego, co się robi na świecie, jesteśmy wkomponowani w ten nurt, czy zapóźnieni? Czy są takie obszary, w których jesteśmy prekursorami? Czy może to jest kwestia
innego spojrzenia na pewne problemy, których
tzw. Zachód czy Ameryka nie dostrzegają?
Jeśli mówić o pewnym okresie pionierskim, ważności polskiej myśli, to dziwne, ale dotyczy ona
lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX w.
Powstawały wtedy nowe paradygmaty badań
społecznych w świecie. Polski wkład polegał na
tym, że zaistniały one w Polsce dzięki dwóm
ośrodkom – Ośrodkowi Badania Opinii Publicznej, który miał oparcie w koncepcjach Stefana
Nowaka, ale i Szczepańskiego. Krakowski OBP
był przez Irenę Tetelowską związany z Międzynarodowym Towarzystwem Badań nad Komunikowaniem (International Association of Communication Research). Nie byliśmy izolowani od zachodniego świata. Jestem dumny z tego, tak teraz
mogę powiedzieć, że w swojej pierwszej książce,
w syntetycznej monografii z 1978 r. pt. Komunikowanie masowe, cytuję autorów bułgarskich,