więcej - ISP Modzelewski

Transkrypt

więcej - ISP Modzelewski
INSTYTUT STUDIÓW PODATKOWYCH
http://ksiegowosc.infor.pl/wiadomosci/738923,Patologie-polskiego-systemu-podatkowego-dlaczego-trwaja-kto-je-chroni.html
Patologie polskiego systemu podatkowego - dlaczego
trwają, kto je chroni
Ostatnia aktualizacja: 2016-03-09
Prawie każdy zadaje dziś pytanie, dlaczego w naszym kraju czas jest wrogiem a nie sojusznikiem naprawy systemu
podatkowego, który po latach „doskonalenia” przez ustawodawcę i sądy jest potworem coraz mniej zrozumiałym a
często po prostu głupim.
A przecież prawie wszyscy wierzymy w bajkę, że mądrzejemy z wiekiem, że dzięki zgromadzeniu pozytywnego doświadczenia („uczymy
się na błędach”) z czasem jesteśmy mądrzejsi a nie głupsi, czyli wielokrotne używanie czegokolwiek sprzyja jego naprawie a nie
destrukcji.
To Fryderykowi Wielkiemu przypisywane jest jakże ważne stwierdzenie, że nie ma (i nie było) „dobrych” lub „złych” z istoty ustrojów
politycznych: są tylko narody i władcy, którzy mieli (lub nie mieli) czas na poprawienie tego co jest głupie lub złe. Może to bardzo
oświeceniowe i racjonalistyczne widzenie świata, ale w sumie wierzymy, że upływający czas powinien również sprzyjać naprawie a nie
psuciu prawa.
Czy kierując się tą myślą, z której można czerpać wiele mało zasadnego optymizmu, należałoby oczekiwać tylko lepszych czasów: to co
Patologie polskiego systemu
podatkowego
- dlaczego
trwają,
kto
je
nikt
nie lekceważył swoich obowiązków,
a w takiej atmosferze wszystko
może iść tylko
ku dobremu.
Chcemy w to wierzyć, ale osoby oraz instytucje odpowiedzialne za stan prawa podatkowego często nie ukrywają swoich postaw, które nie
chroni
było złe, będzie lepsze, a dobre pomysły ustawodawcy mogą tylko być jeszcze doskonalsze. Bo wszyscy „z troską” pochylamy się nad
prawem podatkowym, działamy w dobrej wierze, chcemy lepszego, przyjaznego państwa, większej skuteczności systemu fiskalnego aby
mają z tym nic wspólnego z tą perspektywą.
Przykłady? Przytoczę tylko cztery, ale za to powszechnie znane.
Jako pierwszy posłuży sędzia, który prawie każdy swój wykład zaczyna od stwierdzenia, że rano wstaje z mocnym postanowieniem, że
„nie będzie wydawał wyroków prawotwórczych”, ale potem twierdzi, że robi to na co dzień, bo musi. Dlaczego? Nie wiadomo.
Słuchając tych wynurzeń ludzie stukają się w czoło pytając, po co my (podatnicy) usiłujemy zrozumieć, co napisał prawodawca i chcemy
działać zgodnie z jego wolą, a potem sąd ma gdzieś treść prawa, bo uważa, że ma prawo wydawać jakieś „prawotwórcze wyroki”? O co
tu chodzi i kto wychodzi na głupka?
To tylko część większego obrazu charakteryzującego stosunek do prawa podatkowego: od lat na szkoleniach i konferencjach słuchamy
jak niektórzy sędziowie kpią sobie z ustawodawcy, niszcząc resztki obywatelskiego szacunku do państwa polskiego, a poważni
profesorowie przyznają wprost, że sądy wzięły jakąś „kuratelę nad nieudolnym ustawodawcą”: a ty obywatelu jak zawsze wyjdziesz
na idiotę, gdyż legalizm twojego działania nie ma żadnego znaczenia, bo ustawodawcą jest (zdaniem sądu) „nieudolny” i trzeba go
„poprawić”.
Drugi przykład, tym razem z działki administracji skarbowej. Pracownicy aparatu skarbowego jednego z województw zebrali podpisy (był
ich ponoć dwieście), że chcą ukończyć specjalistyczne studia prawnicze na jednym z uniwersyteckich wydziałów prawa, bo brak im
wiedzy prawniczej w sporach podatkowych. Chcieli tylko wsparcia ze strony kierownictwa tamtejszej izby skarbowej: plan studiów
dotyczący zwłaszcza prawa podatkowego, był kompleksowy – wypisz, wymaluj dla nich, a wieczorowy charakter umożliwiał łączenie nauki
z pracą zawodową. Jaki był finał tej inicjatywy: szefostwo tej izby szybko zleciło aby jakieś kursy podyplomowe zorganizowała prywatna
uczelnia, bo nikomu nie jest potrzebne prawnicze wykształcenie pracowników skarbowych. Nie trzeba zawyżać poziomu obsługi
podatników, bo lubiane przez władze zagraniczne firmy doradcze nie miałyby tak wielkich sukcesów w sporach z aparatem skarbowym.
Materia³y prasowe
1
INSTYTUT STUDIÓW PODATKOWYCH
Trzeci przykład: w 2009 roku resort finansów zawiera umowy z jedną z zagranicznych firm doradczych na kwotę kilkudziesięciu milionów
złotych na opracowanie jakiejś „opinii” w sprawie przebudowy organów skarbowych. Firma ta jest od lat liderem w obsłudze tzw. umów
luksemburskich, czyli działania na szkodę interesów fiskalnych państwa polskiego, bo wyprowadza z kraju do Luksemburga polskich
podatników podatku dochodowego. Czy wolno jest to robić? Oczywiście tak, ale czy to jest również lojalny i kompetentny znawca
problemu, któremu w dodatku trzeba płacić za pomysły jak przebudować właśnie aparat skarbowy? Oni się na tym znają? A jeśli tak, czy
są zainteresowani poprawą jego efektywności działania? Przecież tu jest ewidentny konflikt interesów: czy gorzej działa państwo
polskie, tym „więcej pieniędzy zostanie w kieszeni podatników”. Powie ktoś, że to już przeszłość, bo gdy podatkami rządził za liberalnych
czasów oficer pokładowy żeglugi morskiej (najlepszy znawca podatków w tamtej partii), to sięganie po tego rodzaju doradców było wręcz
oczywiste. Gorzej, że tu chyba się – jak dotąd - nic nie zmieniło. Nowy minister finansów co raz cytuje raporty tej firmy (później mu
chyba kazano, żeby się raczej milczał), a do dziś – mimo zmiany władzy – realizowane są pomysły reformatorskie tej firmy (np.
„instrumenty informatyczne”, które mają uszczelnić VAT).
Czwarty przykład dotyczy samego ustawodawcy. Już od końca lat dziewięćdziesiątych wiemy, że w Polsce można „kupić” ustawę a
nawet znamy ceny, ile kosztuje załatwienie jej uchwalenia, a ile zablokowanie. W zasadzie wszystkie zagraniczne firmy podatkowe
zajmują się biznesem legislacyjnym i załatwiają uchwalenie przepisów „korzystnych dla podatnika”, czyli dla swoich klientów. We
wszystkich podatkach większość istniejących dziś luk nie jest wynikiem jakiejś tam „nieudolności” prawodawcy, lecz skutkiem legalnej (?)
transakcji będącej najbardziej efektywną dziś inwestycją. W czasie ostatniej kampanii wyborczej opozycyjni (prawie wszyscy) politycy
opowiedzieli się za usunięciem z polskiego ustawodawstwa podatkowego wszystkich luk („uszczelnienie”) i – jak wówczas zgodnie
twierdzili – prawo podatkowe trzeba w całości napisać od nowa bez udziału lobbystów i biznesu podatkowego. Ten pogląd godził całość
ówczesnej opozycji: od lewa do prawa. Status quo bronili (jak niepodległości) liberałowie, wspierani przez zagraniczne firmy doradcze i
beneficjentów obecnego systemu. Znamy wynik wyborów. Śmiem twierdzić, że większość obywateli odrzuca w całości obecny stan prawa
podatkowego (my mamy tu jeszcze jakieś prawo?) i chce zasadniczych zmian. Opracowano również projekty nowych ustaw, które podano
do wiadomości publicznej. I co? Z wypowiedzi anonimowych urzędników resortu finansów dla Newsweeka dowiedzieliśmy się, że mają w
dupie wynik wyborów, oni tu rządzą i nic tu się nie zmieni, bo oni stoją na straży obecnego bajzlu. Od lat zagraniczne firmy podatkowe
chwalą się „wyśmienitymi relacjami” z formalnym prawodawcą, czyli urzędnikami ze Świętokrzyskiej: bez nich – jako projektodawca – nic
się nie uchwali w formalnych procedurach.
Tyle przykładów, które zresztą są tylko przypomnieniem powszechnie znanych faktów. Czy jeśli są tylko złe przykłady, a cała reszta
naszego systemu podatkowego jest wzorcowa, a my mamy szansę, aby z biegiem czasu znikło to co złe i nastąpiła poprawa? Na pewno
nie. Ci, którzy chcą lepszego prawa i działają na dobro naszego państwa oraz obywateli nie mają wpływów. Rządzą ci, którzy sceniczne
występy opisałem w powyższych przykładach. Mam prośbę do rządzących, których darzę szacunkiem i sympatią: czas w podatkach na
„dobrą zmianę”.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych
Materia³y prasowe
2

Podobne dokumenty