Skąpani we krwi - Creatio Fantastica

Transkrypt

Skąpani we krwi - Creatio Fantastica
Creatio Fantastica
PL ISSN: 2300-2514 R. XII, 2016, nr 3 (54)
Marcin Chudoba
Skąpani we krwi ∗
W 1997 r. na łamach komiksów wydawanych przez Marvel Comics pojawiła się
grupa superbohaterów zwana Thunderbolts, mająca uzupełnić lukę powstałą po drużynach takich jak Fantastyczna Czwórka i Avengers, które poległy w walce z potężnym bytem noszącym pseudonim Onslaught. Niemniej, ku zaskoczeniu czytelników, szybko oka-
zało się, że członkowie zespołu to tak naprawdę przestępcy udający herosów, noszący w
przeszłości miano Mistrzów Zła. Seria „Thunderbolts” odniosła marketingowy sukces, a
jej bohaterowie na stałe zapisali się w uniwersum Marvela jako symbol zła, które stroi się
w szaty dobra (choć część z nich niewątpliwie uległa resocjalizacji).
W Polsce wydano jedynie dwa komiksy poświęcone temu zespołowi. Były to: Thun-
derbolts: wiara w potwory opublikowany przez Hachette Polska w 2015 r. w ramach
„Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela” oraz Thunderbolts: bez pardonu, który za sprawą
Egmont Polska pojawił się na naszym rynku w 2016 r. Niniejsza recenzja dotyczy drugiego z przywołanych tytułów.
Generał Thaddeus „Thunderbolt” Ross, znany jako Czerwony Hulk, powołuje do
życia własną drużynę Thunderbolts. W jej skład wchodzą: Agent Venom – weteran wo-
jenny wykorzystujący w trakcie walk moc, którą obdarza go symbiont z kosmosu; Deadpool – najemnik posiadający zdolność regeneracji nawet najgorszych ran; Elektra – doskonale wyszkolona zabójczyni oraz Punisher – samozwańczy stróż prawa, nocny kosz-
mar mafijnych rodzin. Pierwszym zadaniem nowopowstałej grupy jest wsparcie rebelian-
* Recenzja komiksu: Daniel Way, Steve Dillon, Thunderbolts: bez pardonu [Thunderbolts: no quarter], przekład Paulina Braiter, Warszawa: Egmont Polska 2016, ISBN: 978-83-281-1662-7, ss. 132.
1
tów z wyspy Kata Jaya, dążących do obalenia dyktatorskich rządów generała Awy. W trak-
cie misji szybko wychodzi na jaw, że Czerwony Hulk zataił pewne fakty przed swoimi towarzyszami, a cała akcja jest przykrywką dla jego prywatnych spraw.
Fabuła Thunderbolts: bez pardonu nie należy do odkrywczych i grzeszy ogromną
przewidywalnością. Każdy uważny czytelnik po lekturze kilkunastu pierwszych stron
bezbłędnie wywnioskuje, że Ross kłamie, a misja polegająca na obaleniu złego dyktatora
jest wielką mistyfikacją. W wyniku takiego rozwoju fabuły zwroty akcji nie zaskakują, brakuje napięcia oraz chwil niepewności. Na niekorzyść scenariusza stworzonego przez Da-
niela Waya przemawia też fakt, iż wątek przewodni oraz jego sens gubią się pośród scen
ukazujących krwawe jatki. Oczywiście, w komiksie, którego głównymi bohaterami są
Agent Venom, Czerwony Hulk, Deadpool, Elektra oraz Punisher, takie momenty należą do
obowiązkowych. Niemniej, jest ich zdecydowanie za dużo, przez co protagoniści w większości jawią się jedynie jako szalone maszyny do zabijania uwielbiające kąpać się we krwi
swych ofiar. Wyjątek stanowi Deadpool, który dobrze spełnia rolę postaci oderwanej od
komiksowej rzeczywistości, raczącej czytelników mniej lub bardziej zabawnymi żartami
oraz dziwnymi spostrzeżeniami na temat sytuacji, w jakich się znalazł. W oryginalnych
komiksach z serii Thunderbolts głównymi bohaterami byli przestępcy, natomiast w przypadku Thunderbolts: bez pardonu scenarzysta postanowił wykorzystać marvelowskich
antybohaterów, czyli osoby niejednoznaczne moralnie, z bagażem różnorodnych do-
świadczeń, umiejscowione gdzieś pomiędzy dobrem a złem. Teoretycznie można by oczekiwać ciekawych interakcji między takim zestawem protagonistów. Niestety, zabrakło i
tego.
Steve Dillon jest rysownikiem, który wypracował bardzo charakterystyczny styl
ilustrowania komiksów. Jego prace są niezwykle proste i przejrzyste, niekiedy nawet
zbytnio uproszczone. Dotyczy to również warstwy graficznej recenzowanej pozycji,
w której próżno szukać szczegółowych, dopracowanych kadrów zachwycających ilością
detali. Tradycyjnie już postaci narysowane przez Dillona pokazują zęby przy każdej moż-
liwej okazji, bez względu na to, czy milczą, czy obserwują otoczenie, czy w końcu padają
martwe. Na dłuższą metę jest to bardzo irytujące. Bardzo dobrze natomiast prezentują się
kolory. Barwy nałożone komputerowo przez duet Guru-eFX są nasycone, żywe i głębokie.
Poziom polskiego wydania Thunderbolts nie różni się niczym od pozostałych tytu-
łów Marvela publikowanych przez Egmont Polska. Komiks wydrukowano na kredowym
2
papierze i oprawiono w miękką okładkę ze skrzydełkami. Jedynym dodatkiem, który znajdziemy w recenzowanym tomie jest galeria ilustracji pochodzących z okładek oryginalnej
amerykańskiej wersji zeszytowej. Trzy strony poświęcono na reklamy i zapowiedzi.
Thuderbolts: bez pardonu to komiks do bólu przeciętny, schematyczny i sztam-
powy, który w żaden sposób nie wybija się na tle innych, podobnych publikacji nastawionych na ukazanie bezsensownego rozlewu krwi. Czyta się go szybko i równie szybko się o
nim zapomina. Tytuł ten najprawdopodobniej trafiła na polski rynek ze względów mar-
ketingowych. W 2016 r. na ekrany kin weszła adaptacja komiksów o Deadpoolu, Egmont
Polska rozpoczęło publikację serii poświęconej temu bohaterowi, a w drugim sezonie
netfliksowskiego Daredevila pojawili się Punisher oraz Elektra. Recenzowany komiks
mógł spisać się świetnie w roli wabika na pieniądze osób, które po zetknięciu się z wcześniej przywołanymi tytułami były spragnione kolejnych historii o Deadpoolu, Elektrze i
Punisherze. Jednak wątpię, aby był w stanie zachęcić do sięgnięcia po kolejne tomy serii.
3

Podobne dokumenty