TURNIEJ O ZŁOTE KOZIOŁKI W POZNANIU
Transkrypt
TURNIEJ O ZŁOTE KOZIOŁKI W POZNANIU
TYGODNIK ŻUŻLOWY UKAZUJE SIĘ OD 25 XI 1990 NR 3 (1052) 16 I 2011 R. CENA 2,90 zł (w tym VAT 8%) Nr indeksu 378968 ISSN 1231 - 4013 www.tygodnikzuzlowy. pl REPREZENTACJA DRUŻYNĄ ROKU 2010 TOMASZ GOLLOB DRUGIM SPORTOWCEM 76. plebiscyt „Przeglądu Sportowego” i Telewizji Polskiej na najpopularniejszego sportowca 2010 zakończył się drugim miejscem dla Tomasza Golloba, któremu w Warszawie towarzyszyła córka Wiktoria. Mistrz świata na żużlu, choć nie pokonał znajdującej się na fali Justyny Kowalczyk, to jednak wyprowadził żużel na piedestał. W dziesiątce najpopularniejszych sportowców Polski zabrakło drugiego z nominowanych reprezentantów czarnego sportu Jarosława Hampela. Co fantastyczne, drużyną roku zostali żużlowcy, triumfatorzy DPŚ z 2010 roku. Gala prowadzona przez Przemysława Babiarza i Macieja Kurzajewskiego odbyła się w Teatrze Polskim w Warszawie. Rozpoczęto od prezentacji dwudziestu pięciu nominowanych sportowców. Krótko potem piętnastu z nich pożegnało się z plebiscytem już na etapie głosowania internetowego, a w złotej dziesiątce znaleźli się już tylko: Tomasz Adamek, Katarzyna Bachleda Curuś, Katarzyna Woźniak i Luiza Złotkowska, Tomasz Gollob, Justyna Kowalczyk, Tomasz Majewski, Piotr Małachowski, Adam Małysz, Sławomir Szmal, Anita Włodarczyk i Maja Włoszczowska. Odbierając statuetkę czempiona, Tomasz Gollob powiedział między innymi: Na pierwszym miejscu za wszystko chciałbym podziękować rodzicom, bo pokierowali mną tak, że przez wiele lat spełniłem marzenie o mistrzostwie świata, a zasługą rodziców jest to, że w ogóle jestem na tym świecie. Dedykuję zwycięstwo wielu osobom. Pierwszą jest moje dziecko - córka Wiktoria, która jest z nami. Relacja - strona 2. Pawlicki w Wybrzeżu? Coraz częściej mówi się, że star- tami braci Pawlickich najbardziej zainteresowane jest Wybrzeże Gdańsk. Takie informacje pojawiają się od kilku dni na żużlowych portalach. Prezes GKS Wybrzeże Maciej Polny ucina te spekulacje. - Wyobraźnia reprezentantów sztuki dziennikarskiej przekracza nieraz najśmielsze oczekiwania - stwierdził na oficjalnej stronie klubu Maciej Polny. - Jeden z portali podawał choćby informacje o naszym zainteresowaniu Peterem Ljungiem, co nie było prawdą. Podobnie jak wtedy, także i tym razem zmuszony jestem zdementować dziennikarskie doniesienia. Tematu startów braci Pawlickich nad morzem obecnie nie ma, a skład naszej drużyny jest niemalże skompletowany. Mimo to gdański szkoleniowiec Stanisław Chomski nie ukrywa, że znalazłoby się miejsce w drużynie. - Gdy widziałem, ze jest problem z dalszymi startami Pawlickiego w Lesznie lub Gorzowie, to faktycznie pomyślałem, że taki zawodnik, który w gorzowskiej drużynie był gorszy tylko od Tomka Golloba i Nicki Pedersena, przydałby się naszej drużynie. Trwa XXI Plebiscyt „Tygodnika Żużlowego”, napływają liczne głosy naszych Czytelników, które skrupulatnie są zliczane. Wiele wskazuje na to, że po raz kolejny w kategorii Najpopularniejszy Żużlowiec zwycięży Tomasz Gollob. Aktualny mistrz świata tylko dwukrotnie zajmował w Plebiscycie naszej redakcji inne miejsce niż pierwsze, przegrywając tylko ze Sławomirem Drabikiem i Jarosławem Hampelem. Zawodnik Unii jest jedynym, który mając niewielką stratę, mógłby ponownie wyprzedzić Tomasza Golloba. Rozstrzygnięcie 5 marca na Balu Żużlowców. (w) Szczegóły - strona 12 Fot. Rafał Paszek TURNIEJ O ZŁOTE KOZIOŁKI W POZNANIU Przemysław Pawlicki zapewnił nas, że jeżeli tylko podpisze kontrakt z nowym klubem, skomentuje sytuację w jakiej się znalazł po zakończeniu sezonu 2010. Szczegóły - strona 7. Wyścig finałowy. Od lewej: Stefan Pletschacher, Grzegorz Knapp, Sven Holstein i Harald Simon. Relacja na stronie 19. Fot. W iesław Ruhnke Reprezentacja Zmotywowany i Rozmowa z Grzegorzem Zengotą Drużyną Roku 2010 Tomasz Gollob drugim sportowcem 76. plebiscyt „Przeglądu Sportowego” i Telewizji zes Unii Tarnów. Zdając sobie sprawę w jakim mo- Polskiej na najpopularniejszego sportowca 2010 mencie się znajdowałem, podał mi rękę. Bez niego loba, któremu w Warszawie towarzyszyła córka było. Chciałbym podziękować też Władysławowi Ko- zakończył się drugim miejscem dla Tomasza Gol- Wiktoria. Mistrz świata na żużlu, choć nie pokonał znajdującej się na fali Justyny Kowalczyk, to jednak wyprowadził żużel na piedestał. W dziesiątce najpopularniejszych sportowców Polski zabrakło drugiego z nominowanych reprezentantów czar- być może złotego medalu mistrzostw świata by nie marnickiemu, prezesowi Stali Gorzów. On mnie zrozumiał i zrobił ze swojego miasta dla mnie dom. Dziękuję sponsorom, bo wydają potężne pieniądze na ten sport. Nie sprzeniewierzyłem tych pieniędzy. Dzię- kuję mojemu teamowi za to, że pracował ciężko przez nego sportu - Jarosława Hampela. Co fanta- dwadzieścia lat. W jego składzie są Tomasz Gaszyń- triumfatorzy DPŚ z 2010 roku z udziałem Tomasza ski. Mógłbym wymienić jeszcze wiele osób. Dziękuję Gala prowadzona przez Przemysława Babiarza i mnie kciuki. Pozdrawiam też motocrossowców z Pol- styczne, drużyną roku zostali żużlowcy, Golloba i Jarosława Hampela. Macieja Kurzajewskiego odbyła się w Teatrze Polskim ski, Wojciech Malak, Jerzy Buczak i Leszek Serwiń- braciom, bo mnie wspierają i tym, którzy trzymają za ski, bo z nimi trenuję, a gdy niezręcznie jadę, to oni w Warszawie. Rozpoczęto od prezentacji dwudziestu mnie omijają - wyznał Tomasz Gollob. nastu z nich pożegnało się z plebiscytem już na eta- Sportowego” i TVP podjęła decyzję o wyznacze- znaleźli się już tylko: Tomasz Adamek, Katarzyna Roku 2010. Gorące dyskusja, jak podkreślił Maciej Złotkowska, Tomasz Gollob, Justyna Kowalczyk, To- czyli żużlowych triumfatorów DPŚ. - Mieliśmy na- pięciu nominowanych sportowców. Krótko potem pięt- pie głosowania internetowego, a w złotej dziesiątce Bachleda Curuś, Katarzyna Woźniak i Luiza masz Majewski, Piotr Małachowski, Adam Małysz, Sławomir Szmal, Włoszczowska. Anita Włodarczyk i Maja Na tym etapie kibice mogli oddawać swoje głosy tylko za pomocą wysyłanych SMS-ów. TVP na bieżąco informowała o klasyfikacji. Kolejność podana tuż po wyłonieniu najlepszej dziesiątki sportowców przedstawiała się następująco: 1. Justyna Kowalczyk, 2. Tomasz Gollob, 3. Adam Małysz, 4. Maja Włoszczowska. Po dwudziestu dwóch minutach podano kolejne wyniki cząstkowe i tym razem w Kapituła złożona z dziennikarzy „Przeglądu niu reprezentacji polskich żużlowców na Drużynę Kurzajewski, zaowocowała wskazaniem naszych, dzieję, że jak usłyszą, od razu wyjdą na scenę - po- wiedział Maciej Kurzajewski, a zawodnicy w komplecie stawili się obok prowadzących i odebrali nagrodę od przedstawiciela firmy PGE, który wyznał, że wspiera sporty drużynowe i jest mu niezmiernie miło wręczać nagrodę, a jednocześnie PGE będzie wspierać żużlowców podczas DPŚ w Polsce. - Drużyna musi działać jako wspólny rządu PGE, Tomasz Zadroga. Nagrodę w imieniu złotej drużyny odebrał trener Marek Cieślak. - Nigdy nie miałem okazji mówić wali o niewielkim dystansie odrobionym przez To- wicemistrz. I kandydaci na mistrzów świata, bo masza Golloba, ale nie była to akcja znamionująca o wywalczeniu pierwszej pozycji. przed takim gronem. Najlepsi żużlowcy świata: mistrz, uważam że Janusz Kołodziej, Adrian Miedziński i Rune Holta też będą walczyli w tym roku, czwórka o Ostateczna kolejność pierwszej dziesiątki naj- mistrza, a Miedziński o awans do Grand Prix. roku: 1. Justyna Kowalczyk - narciarstwo bie- drogi, więc dziękuję firmie Nice Polska i Adamowi popularniejszych polskich sportowców 2010 gowe, 2. Tomasz Gollob - żużel, 3. Adam Małysz skoki narciarskie, 4. Maja Włoszczowska - kolarstwo górskie, 5. Tomasz Adamek - boks, 6. Sławomir Chciałbym podziękować, bo sukces w żużlu jest Krużyńskiemu za to, że jest z nami na dobre i złe. Pro- simy tak dalej. Chcę podziękować też PZM, który w zeszłym roku obchodził 80-lecie istnienia - wyznał Szmal - piłka ręczna, 7. Piotr Małachowski - rzut dys- Marek Cieślak. Włodarczyk - rzut młotem, 10. Katarzyna Bachleda masza Golloba odziedziczyli schedę po reprezentacji kiem, 8. Tomasz Majewski - pchnięcie kulą, 9. Anita Curuś, Katarzyna Woźniak i Luiza Złotkowska - pan- czenistki. Odbierając statuetkę czempiona, Tomasz Gollob po- Żużlowcy dowodzeni przez swojego kapitana, To- siatkarzy, która triumfowała w 2009 roku (wcześniej był to Lech Poznań - 2008 rok, reprezentacja piłkarzy ręcznych - 2007 rok i reprezentacja siatkarzy - 2006 wiedział między innymi: - Proszę wybaczyć, że będę rok). Tym samym uhonorowano lata supremacji wszystko chciałbym podziękować rodzicom, bo po- regularnie dostarcza nam wzruszeń i radości, a mówił trochę długo. Na pierwszym miejscu za kierowali mną tak, że przez wiele lat spełniłem ma- rzenie o mistrzostwie świata, a zasługą rodziców jest to, że w ogóle jestem na tym świecie. Dedykuję zwycięstwo wielu osobom. Pierwszą jest moje dziecko - naszych zawodników w DPŚ, który od 2001 roku wszystko to w obliczu czterech złotych i dwóch srebrnych medali na przestrzeni lat 2001-2010. Ogółem na sukces naszej narodowej drużyny żużlowej złożyło się w tych latach szesnastu córka Wiktoria, która jest z nami. Gdy była mała, żużlowców: Tomasz Gollob, Sebastian Ułamek, Dziękuję kibicom, którzy wierzyli, że dojadę po ten Krzyżaniak, Mirosław Kowalik, Jarosław Hampel, strasznie chciała, żebym zdobył tytuł mistrza świata. tytuł. Jestem jeszcze strasznie młodym sportowcem i wiele lat przede mną, a na poważnie - wiele osób mi Krzysztof Cegielski, Piotr Protasiewicz, Jacek Grzegorz Walasek, Tomasz Bajerski, Janusz Kołod- ziej, Marcin Rempała, Krzysztof Kasprzak, Rune pomagało. Droga po złoto zaczęła się od 2003 roku Holta, Wiesław Jaguś, Damian Baliński i Adrian Mie- cie dla mnie - doktora Grzegorza Ślaka. To były pre- PRZEMYSŁAW SZYMKOWIAK od człowieka, który podał mi rękę w trudnym momen- 2 wsze byłem daleki od takich zapowiedzi. Często bowiem zdarzało się, że murowany faworyt w ogóle nie liczył się w walce o tytuły. Pokażmy ząb na torze i wtedy zobaczymy ile jesteśmy warci. Mam nadzieję, że przy odrobinie szczęścia uda się nam osiągnąć nasze cele. - Kolejną zmianą jest nowy trener. - Jestem zadowolony ze zmiany trenera. Zależało mi na tym, by naszym szkoleniowcem został Marek Cieślak. Jest to fachowiec, którego nie trzeba przedstawiać. Pokazał niejednokrotnie, chociażby we Wrocławiu, że ze słabej drużyny potrafi zrobić mocną ekipę i wywalczyć z nią dobry wynik. Pokazał też, że z zawodnika, który spisywany był na porażkę i nie był stawiany w gronie faworytów, a jednak potrafił wyciągnąć wszystkie jego atuty i doprowadzić do podium mistrzostw świata. Cieszę się, że będę współpracował z trenerem Cieślakiem. Mam nadzieję, że pomoże mi w moim rozwoju i stanę się lepszym zawodnikiem. Bardzo na to liczę. - Jak przygotowujesz się do nowego sezonu? - W tamtym roku po raz pierwszy przygotowywałem się indywidualnie. Uświadomiono mi, że jestem zawodowcem i powinienem sam pracować nad sobą. Dlatego w tym roku postanowiłem dalej kontynuować przygotowania indywidualne. Po raz pierwszy mam osobistego trenera, który cały czas stoi nade mną i pilnuje mnie żebym każde powtórzenie danego ćwiczenia wykonywał prawidłowo. Trener poświęca tylko i wyłącznie mi czas. Takie przygotowania mają sens i dają zupełnie inny efekt niż praca w grupie. Najlepszym sprawdzianem tego, co wykonuję zimą i weryfikacją zmian jakich dokonałem, będzie kolejny sezon. Jestem dobrej myśli, że gdy wsiądę na motocykl, będę czuł się zdecydowanie inaczej i będę pewnym punktem drużyny. Nad moim treningiem czuwa Polska młodzież będzie rosła w siłę. Tak wymyślili ekstraligowi prezesi. Krajowi juniorzy mają mieć istotny wpływ na wyniki meczów. Wzrośnie, więc ich wartość. Punktujący młodzieżowiec okazuje się cenny, a że sam doskonale potrafi liczyć, więc jego głównym celem staje się dobry kontrakt. Czyli taki, na którym może zarobić słuszne pieniądze. Przykład Przemysława i Piotra Pawlickich tylko potwierdza, że nowe reguły już zaczęły obowiązywać. Rozmowy klanu Pawlickich z Unią Leszno trwają od ponad roku. Przed sezonem 2010 prezes Józef Dworakowski nie znalazł recepty na kontrakt dla Przemysława Pawlickiego i ten wylądował ostatecznie w Gorzowie. Ugodowa postawa leszczynian pozwoliła młodemu zawodnikowi rozwijać swój talent na ekstraligowym podwórku. Tej zimy ponownie szefowie Unii Leszno zasiedli do rozmów z rodziną Pawlickich. I znowu rozczarowanie. Prezes „Byków” ponownie nie doszedł do porozumienia z młodymi żużlowcami i ich ojcem. Tym razem jednak Józef Dworakowski już nie jest tak wspaniałomyślny jak przed rokiem. Rozmowy zostały zakończone. Unia nie widzi jednak możliwości wypożyczenia juniorów do klubów ekstraligowych. Zresztą słusznie nie chce wzmacniać rywali. Pozostał rynek pierwszej i drugiej ligi. Tam są jednak znacznie mniejsze pieniądze. Klubów nie stać na zakontraktowanie braci Pawlickich. Jest powszechne wrażenie, że Unia Leszno jest dobrze zorganizowanym klubem, a pieniądze, jakie mogą zarobić reprezentanci tego klubu są godziwe. Młodzi Pawliccy mogliby skutecznie rozwijać swoje talenty w Lesznie. Przecież Jarosław Hampel i Janusz Kołodziej skutecznie rywalizują na światowych torach głównie dzięki pie- niądzom zarobionym w Unii i tamtejszym sponsorom. W opinii Józefa Dworakowskiego klan Pawlickich zdecydowanie przesadza w swoich żądaniach finansowych. W końcu to młodzi zawodnicy, którzy mają jeszcze czas na gwiazdorskie kontrakty. Klub postawił Pawlickich pod ścianą. Ciekawe jak z tej dyplomatycznej katastrofy wyjdzie Piotr Pawlicki - ojciec żużlowców? To teraz najciekawszy motyw transferowy. Nikt nie odmawia żużlowego talentu braciom Pawlickim. Jednak umiejętności negocjacyjne zdecydowanie są ich piętą achillesową. Zrażają do siebie środowisko, z którego wywodzą się i na które zawsze mogliby liczyć. Warto przy okazji przypomnieć, że transfery i wielkie pieniądze często okazywały się utrapieniem młodych żużlowców. Nie brakuje historii tragicznych i złamanych karier. Jaskrawym przykładem jest Tomasz Bajerski. W Toruniu był gwiazdą pierwszej wielkości. Uwielbiany przez kibiców, dobrze opłacany przez klub i sponsorów. Zapragnął jednak więcej. Za rekordowe sześć miliardów (ówczesnych) przeszedł do Stali Gorzów. Tam był w cieniu Tony Rickardssona i Piotra Śwista. Oczekiwania były wielkie, a młody „Bajer” nie potrafił im sprostać. Forma zawodnika była zazwyczaj niezadowalająca. Na dodatek gorzowski klub przechodził problemy finansowe. Transfer Bajerskiego do Gorzowa okazał się wielkim błędem i zastopował rozwój zawodnika. Szybkie zmiany stabilnego środowiska nie są dobrą drogą do sukcesu. Szukanie szybkiej kasy nie przysparza kibiców i nie stanowi źródła rozwoju sportowego. Za to można mocno skomplikować swoje życie, co już stało się udziałem klanu Pawlickich. DAWID LEWANDOWSKI mechanizm. Wielkie gratulacje - dodał prezes za- pierwszej trójce nic się nie zmieniło. Po godzinie od rozpoczęcia głosowania prowadzący poinformo- - W zespole Falubazu pojawili się nowi zawodnicy, jak oceniasz te zmiany? - Odeszli od nas Iversen i Lindgren, więc się trochę pozmieniało. Obcokrajowcy, którzy byli w naszej drużynie naprawdę bardzo dobrze wkomponowali się w zespół. Byliśmy bardzo zżyci. Fred i Niels startowali dla Falubazu kilka sezonów. Traktowaliśmy ich nie jako zagraniczniaków, lecz jako swoich zawodników. Szkoda, że nas opuścili, bo oni wiedzieli już co znaczą derby. Nie raz pokazali, że dla Zielonej Góry są w stanie ostro pojechać. Ale cóż, widocznie tak musiało być. Fredrik być może potrzebował zmiany otoczenia. Niels też miał już dość walki o skład i musiał zmienić środowisko. W ich miejsce jest dwóch nowych zawodników Andreas Jonsson i Jonas Davidsson. Z Andreasem startowałem razem w Dackarnie, więc dobrze się znamy i rozumiemy na torze. Z Jonasonem miałem mniejszy kontakt, bo spotykaliśmy się tylko gdzieś podczas zawodów. Podawaliśmy sobie rękę i padało zdawkowe pytanie - co słychać? W tym roku będzie okazja lepiej się poznać, bo jesteśmy w jednej drużynie. Czy ta zmiana obcokrajowców wyjdzie nam na dobre? Trudno powiedzieć. Jonsson to znana marka i gwarantuje pewną zdobycz punktową, Jonas zawsze dobrze czuł się na zielonogórskim torze. Dopiero po sezonie okaże się, czy zmiana zawodników zagranicznych była dla nas dobrym krokiem. - Po tych wzmocnieniach Falubaz uważany jest za głównego faworyta do złotego medalu. Też tak to odbierasz? - Mnie to także bardziej motywuje, bo chciałbym, żeby na mojej szyi po raz drugi zawisł złoty „krążek”. Jednak na razie musimy wstrzymać się od takiej oceny. Sezon się jeszcze nie zaczął, więc nie rozdawajmy medali. To nie jest taka łatwa sprawa, bo żeby zdobyć tytuł DMP, trzeba przejechać cały sezon na wysokim poziomie i uzbierać sporo punktów. Za- dziński. TYGODNIK ŻUŻLOWY Komplikacje Pawlickich zapracowany nej decyzji. Natomiast zrezygnowanie całkowicie z usług Jane Anderssena byłoby dużym błędem. Dużo mu zawdzięczam. Myślę, że jeżeli wprowadzam tyle zmian, to trzeba także mieć jakąś alternatywę ze sprzętem. - Skoro mówimy o zmianach, bo zakończyłeś współpracę z mechanikiem Przemysławem Didłuchem. - Tak, rozstałem się z moim głównym mechanikiem. Czuwał nad wszystkim i na nim spoczywała największa odpowiedzialność. Teraz będzie pracował jako mechanik klubowy Falubazu. W jego miejsce dołączy do teamu inny o wynik. - Masz podpisane kontrakty w Polsce Szwecji i Danii. A co z Anglią? - Aktualnie pracuję nad kontraktem dotyczącym startów w lidze angielskiej. Mam nadzieję, że wyjaśni się to najpóźniej do połowy stycznia. Chciałbym już mieć te wszystkie sprawy kontraktowe za sobą. Wtedy będę mógł w pełni poświęcić się przygotowaniom, a nie rozmyślaniom gdzie i na jakich zasadach będę startował. - W lidze szwedzkiej zmieniłeś klub, wybrałeś Indianernę Kumla, w tej drużynie startuje także Piotrek Prota- siewicz. W ubiegłym roku doszło do małego zgrzytu miedzy wami, czy to już przeszłość? - Tak, mieliśmy z Piotrkiem lepsze i gorsze momenty. Czasami trzeba sobie co nieco powiedzieć. W tamtym roku się to skumulowało i pewne rzeczy wyszły zupełnie niepotrzebnie na wierzch, bo powinny były zostać jednak w drużynie. Media zaczęły o tym spekulować i zrobiło się nieprzyjemnie. Uważam, że wyjaśniliśmy sobie z Piotrkiem wszystko i teraz jesteśmy w dobrych relacjach. Mam nadzieję, że starty zarówno w Polsce jak i w Szwecji w tych samych drużynach wyjdą nam tylko na plus i będziemy razem przywozili dużo punktów. - Jak co roku wspierasz różne akcje charytatywne. - Zawsze staram się pomóc osobom, które potrzebują pomocy. Nie wszystkim da się jednak pomóc. Przed świętami zrobiłem paczki dla dzieci, które są ze mną zżyte i dla których jestem idolem. Chciałem, by te maluchy miały coś ode mnie i wspólnie z moim teamem przygotowaliśmy upominki. Pomagałem także choremu chłopcu i chorej dziewczynce, by rodzice mieli pieniądze na leki, a te dzieci aby choć przez chwilę miały uśmiech na twarzy. Wiem, że jest to kropla w morzu potrzeb, ale na ile jestem w stanie, pomagam. - Masz jakieś postanowienia noworoczne? - Mam postanowienia, ale nie chciałbym o nich mówić. To jest na razie sekret. Mam cele, które sobie założyłem na przyszły sezon i będę mocno dążył to tego, by się one zrealizowały. Chciałbym, żebym za rok mógł powiedzieć, że to co zamierzałem osiągnąłem. Wtedy będę zadowolony. - Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę udanego sezonu. - Dziękuję także. Rozmawiała: MONIKA FLORKÓW Słońce świeci, deszcz pada, czarownica się podkrada... Nie! To nie ta bajka! Coś mi się zdaje, że mózg wymrożony zamierza płatać figle - ale niechaj porzuci wszelkie nadzieje, bo zaraz go utemperujemy. Okazja przecież nie byle jaka: pierwszy pisany w 2011 roku odcinek medytacji, spekulacji, złośliwości oraz medytacji wszelakich wypadałoby rozpocząć starannie, z sensem... Czy jednak to się uda? Jako potomek dziwolągów, dla których ojczyzną realną było Cesarstwo Austriackie, rozciągające się - o czym wszak wiadomo - aż po Adriatyk, odczuwam zakodowaną genetycznie nieprzesadną estymę dla mrozów, przeto gdy na polu (nie dworze, bynajmniej, to nie nasza mowa!) lodowato, dusza kurczy się, markotnieje, wyrywa do cieplejszych rewirów. Tych jednak próżno szukać: i Bronowice lube zimnem skute, a na dodatek przygniecione rasową krakowską mgłą oraz nakryte smogiem (co to go ponoć od przegnania PRL-u miało nigdy nie być...), i Ruś Czerwona pod wpływem przeszywającego wiatru jakby skapcaniała. Trudno żyć, trudno być, trudno myśleć; no a snucie tzw. rozhoworów o pozytywnym wydźwięku zgoła niemożliwe. Jahwe mi jednak świadkiem, że się staram. Niestety, pierwsze, co przychodzi mi na myśl, ma rodowód w ustroju minionym i kojarzy się z nieboszczykiem, dobrze znanym w Krakowie, dziś już zupełnie zapomnianym. Nazywał się Władysław Machejek, był zawziętym komunistą, wybitnym pijakiem i grafo- manem - niezrównanym; w dowód uznania dla zasług otrzymał władzę nad skądinąd nieodżałowanym tygodnikiem „Życie Literackie”. Pisał nałogowo, a wszystko, co spłynęło mu spod długopisu, skwapliwie drukowano - również w formie książkowej. Cudownie trafną esencję jego twórczości dał Stanisław Barańczak, drukujący prześmiewcze recenzje w „Studencie” pod pseudonimem Feliks Trzymałko i Szczęsny Dzierżankiewicz: pisząc o czterotomowym „Czekam na słowo ostatnie” owego literata stwierdził (co cytuję z pamięci) - „I my czekaliśmy na słowo ostatnie. Niestety, nie doczekaliśmy się. Sen zmorzył nas w połowie pierwszego rozdziału”. Machejek otóż opublikował w 1974 roku dzieło pod tytułem „Machlanina”. Słowo szpetne, rozmemłane; gdyby jednak potraktować je rzeczownikowo, możemy mieć wygodne narzędzie do określenia tego wszystkiego, co szykuje nam się w kolejnej fazie pseudoporządkowania żużlowego świata. To bowiem, co z uporem (nie chcę rzec „maniakalnym”, wolę posłużyć się mniej negatywnie nacechowanym „natchnionym”) proponują macherzy od regulaminów, jak ulał pasuje - w mojej, oczywiście, opinii - do tego określenia. Mieszanie przyczyn ze skutkami, gaszenie pożaru benzyną, skupianie się na detalach przy lekceważeniu problemów o fundamentalnym znaczeniu - to ich domena. Nasz zaś - nas, biednych rabów, lekceważonych maloficjentów (mój wynalazek: skoro „bene” znaczy dobrze, to „malum” oznacza zło) ich intelektualnego rozpasania - dopust i nieszczęście. Do rozpoczęcia sezonu czasu dość, strach więc bierze: co oni jeszcze mogą wymyślić? Absurd, promujący przeciętność, w postaci KSM, uchwalili, teraz chełpią się - a bliźni biorą to za dobrą monetę - że w trosce o przyszłość ułatwią przechodzenie nieznajdującym zatrudnienia w macierzystym klubie zawodnikom do innych ekip na zasadzie „gościa”. Zaiste: potrzebne to jak dziura w moście! Od dawna praktykowało się wypożyczanie; żadne odkrycie. Ale jeżeli ma to doprowadzić do ustawicznych wędrówek w trakcie sezonu - no, życzę wszystkiego najlepszego. Wiem, oczywiście, że są ligi, w których ruchy kadrowe nie mają ograniczeń - ale wiem też, iż istnieją kraje, które z bicia opozycjonistów, z handlu narkotykami, z łamania wszelkich reguł prawnych uczyniły swoją rację stanu. I że fakt ten bynajmniej nie oznacza, abyśmy i my mieli to wszystko powielać oraz grzecznie stosować, choćby np. produkcja i rozprowadzanie środków odurzających była najlepszym biznesem świata. Machlanina, ciągła machlanina... Raz stoi się twardo na gruncie monumentu myśli ludzkiej, że zasadnicze zmiany w organizacji rozgrywek muszą obowiązywać najwcześniej po upływie jednego pełnego sezonu, za chwilę forsuje się pomysły, które mają być wprowadzone bez żadnych vacatio legis - aby jeszcze prędzej brać na wstrzymanie zawodnikiem Falubazu Zielona Góra trener akrobatyki Radosław Walczak. Chcę pokazać niektórym niedowiarkom, którzy zwątpili we mnie, że stać mnie na dobre wyniki. Z takim nastawieniem podchodzę do nowego sezonu. Chcę też pokazać sobie, że mogę zdobywać dużo punktów. Jestem bardzo zmotywowany, ciężko pracuję i wierzę, że efekty przyjdą. Już teraz chciałbym, żeby sezon się rozpoczął. - W planach masz też obóz przygotowawczy. - Gdy podjąłem decyzję, że przygotowuję się indywidualnie i podjąłem współpracę z trenerem akrobatyki, to cały tok przygotowawczy obejmował także wyjazd z akrobatami na obóz kondycyjny. Jest to dla mnie nowość, bo nigdy nie przygotowywałem się z zawodnikami innej dyscypliny sportowej niż żużel. Jest to dla mnie wyzwanie. Mam rozpisany cały cykl przygotowań i wszystko ułożone pode mnie. Nie może być takiego bałaganu, że pracuję indywidualnie na innych obciążeniach w pewnych okresach, a tu potem nagle jadę na obóz z inną ekipą, która przygotowywała się całkiem inaczej. Miałoby to zgubny cel. Dwa obozy niekoniecznie miałby pozytywny oddźwięk. Łatwo jest się przećwiczyć i przeciążyć. Mam swój tok przygotowawczy i muszę go realizować. Na początku stycznia zaplanowany był obóz z akrobatami w Zakopanem i tego się trzymam. W tym roku nie pojadę na obóz razem z kolegami z Falubazu. - Zapowiadasz także zmiany w swoim parku maszyn. - Tak,mam pewne plany z tym związane. Nie chcę jednak zmieniać tunera, z którym pracowałem do tej pory, „Skóra” bez włosów? Czy ktoś wyobraża sobie Adama Skórnickiego bez długich włosów, efektownie wypływających spod kasku? Raczej nie, bo to jego znak firmowy, tak samo zresztą jak frędzle przy rękawach kevlaru. Bez frędzli można go sobie wyobrazić, zwłaszcza po tym jak Wybrzeżu Gdańsk w sezonie 2009 jeździł w kombinezonie bez nich. Wszystko przez ustalenia Ekstraligi, która narzuca drużynom jednakowe stroje. Prezes Unii Leszno, Józef Dworakowski pytany na antenie Radia Elka o długie włosy „Skóry”, odpowiedział: - Przecież to jest jego indywidualna sprawa, nikt mu nic narzucał nie będzie, ale przyjemność by mi sprawił na pewno, gdyby je ściął. Włodarz Unii już raz bardzo chwalił swojego jeźdźca, który postanowił ściąć włosy. Był to Janusz Kołodziej, który przechodząc do Leszna miał długie włosy, a przed startem rozgrywek obciął je, złośliwi się śmiali, że wszystko przez szukanie zbicia wagi. Januszowi bardzo się ta zmiana opłaciła, bo zaliczył najlepszy sezon w karierze. Kto wie, może gdyby Adam zdecydował się na podobny krok... Ale czy ktoś to sobie wyobraża? (mik) bo uważam że jest to jeden z najlepszych fachowców. Nadal będę robił silniki u Jane Anderssena. Nie ukrywam, że chciałbym spróbować silników spod innej ręki. Na razie nie będę mówił o kogo chodzi, bo nie podjąłem ostatecz- majster. Jestem już z nim po rozmowach. Chcę mieć dwóch młodych, zgranych chłopaków. Mam nadzieję, że ta młoda krew stworzy fajny klimat, będziemy tryskać humorem, wspólnie będziemy pracować na sukcesy. Uważam, że ludzie, których dobieram do swojego teamu, nie są przypadkowi. Mam pewne kryteria, których się trzymam i które dane osoby muszą spełnić. Team, który dotychczas zbudowałem są to zaufane osoby, na które mogę liczyć w każdym momencie, które są ze mną na dobre i złe i które tak samo jak ja walczą Grzegorz Zengota przed Dawidem Stachyrą (z lewej) i Rafałem Dobruckim. Fot. Jarosław Pabijan Licencje przyznane 5 stycznia br. zespół do spraw licencji podjął decyzje związane z klubami wszystkich trzech klas rozgrywkowych, które w poprzednim terminie nie otrzymały uprawnień na sezon 2011. Licencję otrzymało Wrocławskie Towarzystwo Sportowe Spółka Akcyjna. Licencja warunkowa I ligi: Rybnicki Klub Motorowy Rybnik pod warunkiem spłaty zobowiązań wobec zawodników zgodnie z podpisanymi porozumieniami, jednakże nie później niż do 15.03.2011 roku, uregulowania do 10.03.2011 składek wraz z odsetkami za zwłokę, według pisma ZUS i dostarczenia do 20.03.2011 porozumienia z ZUS w sprawie sposobu i warunków rozłożenia na raty należności z tytułu składek lub zaświadczenia ZUS o nie zaleganiu w płatnościach. Warunkowo przyznano też licencję następującym klubom II ligi: Klub Żużlowy Kolejarz Opole pod warunkiem spłaty zobowiązań wobec zawodników zgodnie z podpisanymi porozumieniami, jednakże nie później niż do 15.03.2011, Stowarzyszenie Klub Motorowo - Żużlowy Lublin pod warunkiem: poddania obiektu inspekcji oraz uzyskania licencji toru w terminie do 20.03.2011 i dostarczenia do 20.03.2011 umowy na korzystanie z toru od dnia 30.06.2011 do 31.10.2011, ŻKS Ostrovia pod warunkiem spłaty zobowiązań wobec zawodników zgodnie z podpisanymi porozumieniami, Klub Sportowy Speedway Polonia Piła pod warunkiem spłaty zobowiązań wobec zawodników zgodnie z podpisanymi porozumieniami. (szyk) (jak z regulaminem płacowym). Czy to jeszcze poważna sztuka, czy może już czysta farsa? I czy autorzy machlaniny naprawdę chcą złapać tego króliczka, którego z uporem ponoć ścigają, czy w rzeczy samej kontentuje ich sama pogoń? Nie wiem, więc staram się błotem nikogo nie obrzucać, choć nie odżegnuję się wcale od posądzenia o takie zamiary. Stary bon mot Churchila o demokracji - że to najgorszy ustrój, ale nie wymyślono niczego, co byłoby lepsze - wciąż siedzi w tyle czaszki i podgryza te fragmenty jej zawartości, w których formułują się myśli. Nie mam złudzeń, że w polskim żużlu demokratyczne procedury są nie na miejscu, gdyż wskutek nagromadzenia na decyzyjnych stanowiskach wyjątkowo licznych warchołów i sobiepanów każde gremium, w skład którego wejdą, genetycznie musi być niezdolne do podejmowania wiążących i honorowanych ustaleń. Eo ipso, jaki taki porządek w tym światku może zapewnić tylko ktoś o żelaznej woli dyktatora. Wniosek smutny, wstydzę się, że go sformułowałem; jestem jednak przekonany, iż to wniosek uzasadniony. Ale bieda, bo nie widać odpowiedniego dyktatora. Widać jedynie speców od machlaniny, co na pewno budujące nie jest. ...no i nie udał się coś inaugurujący roczne pisanie odcinek. Chciałem dobrze, wyszło - breee... Ale żywi nadziei nie tracą: jeszcze się poprawię. Tylko niechbym dostał powód... WALDEMAR BAŁDA Widziane z Rusi Czerwonej (125) TYGODNIK ŻUŻLOWY 3 Kiedy na GP w Terenzano Tomek Gollob przypieczętował zasłużone zdobycie przez siebie indywidualnego mistrzostwa świata na żużlu, to natychmiast ogłosił: - 2010 rok to mój rok! Niby tak i niby nie. Ja wiem, że dla Tomka żużel to niemal cały świat. Niemal. Bo są również inne sprawy i rzeczy w moim przekonaniu nawet ważniejsze. Np. rodzina. A więc tak do końca, nie był to najlepszy rok dla naszego wspaniałego Tomasza Golloba. W lutym wyprowadziła się od niego żona Brygida i zabrała ze sobą ich 13-letnią córeczkę Wiktorię. Sprawa rozwodowa w toku. Badania pokazują, że rozwód, to obok śmierci najbliższych i utraty pracy, największa trauma dla człowieka. Sam Tomasz w końcu gorzko przyznał: - No dobra, wreszcie jestem tym mistrzem świata, ale kosztowało mnie to 2,5 mln zł i co gorsza, utratę rodziny. A więc ta jego victoria w cyklu GP była wówczas pyrrusowa, bo już bez Wiktorii i bez Brygidy. W tzw. międzyczasie, jeszcze w trakcie sezonu, pani Gollob wywołała obyczajowy skandal wyznając na łamach tabloidu, że mąż przystawiał jej do głowy pistolet, że podrabiał jej podpisy pod umowami kredytowymi z bankiem (forsa rzekomo miała iść na pokrycie jego długów z kasyna) i że ją bił. I że dopiero przez komornika musiała ściągać dla siebie i córki alimenty od chytrego Tomka, bo obie nie miały za co żyć (są tacy, którzy twierdzą, iż co miesiąc otrzymuje ona Żona z mieczem, a Gollob znów z córką i na giełdzie! 6200 zł, czyli na waciki chyba starczy). Dodatkowo, Brygida w swoją medialną awanturę bez sensu wciągnęła córkę, która w gazecie wyznawała, że nienawidzi ojca, że nie życzy mu mistrzostwa świata i że ten w ogóle się nią nie zajmuje. Sprawy domniemanych sfałszowanych podpisów i znęcania się Tomasza nad rodziną trafiły do prokuratury i - z tego, co słyszę jeszcze nie wiadomo, jak się skończą. Mówią, że wszystko zostanie umorzone lub oddalone. Z kolei, jak podaje „Super Ekspress”, na niedawną rozprawę rozwodową Gollob miał dostarczyć ponoć aż 15 świadków, by zeznali, że jego żona źle się prowadziła. Brygida w odwecie i chyba w jakimś amoku, w okolicach minionych świąt, czyli dopiero co, włamała się do domu, zabrała miecz samurajski i ścięła nim znaczek mercedesa, który to "merc" stał nieopodal. Problem w tym, że pani Gollob wszystko się pomyliło. To nie był dom Tomasza, ani jego auto. Tylko sąsiadów! Brygidę po tym numerze zabrano na obserwację do specjalistycznego szpitala. Ona twierdzi, że chyba miała jakiś wypadek, bo nie wie, dlaczego znalazła się w owym szpitalu. „Super Ekspress” podaje też, że Tomasz chce teraz... ubezwłasnowolnić swoją żonę. Czy poradził mu to sprytny prawnik, bo taki ruch, jak sądzę, mógłby ewentualnie rozwiązać kilka problemów Tomasz Gol- Na cele charytatywne Zgodnie z już dość długą tradycją na lodo- wisku Tor-Tor odbędą się mistrzostwa Torunia w żużlu na lodzie organizowane przez Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji. W tym roku będzie to już ósma edycja imprezy, w której początkowo startowali tylko wychowankowie toruńskiej drużyny, a obecnie gromadzącej na starcie również czołowych zawodników z in- nych miast startujących w tego typu galach. Za- wody rozegrane zostaną 16 stycznia i rozpoczną się o godzinie 17.00. Podobnie jak w poprzednich latach tak i teraz dochód z biletów, które kosztują dziesięć i piętnaście złotych, przeznaczony zostanie na szczytne cele charytatywne. Lista startowa przedstawia się następująco: 1. Mirosław Kowalik, 2. Jacek Krzyżaniak, 3. Emil Pulczyński, 4. Kamil Pulczyński, 5. Mariusz Pu- szakowski, 6. Adrian Miedziński, 7. Grzegorz Walasek, 8. Adam Skórnicki, 9. Sławomir Drabik, 10. Mateusz Kowalczyk, 11. Stanisław Burza, 12. Jacek Rempała, 13. Mateusz Bubel, 14. Mateusz Lampkowski, 15. Tomasz Jędrzejak, 16. Michał Szczepaniak, 17. Artur Mroczka. Oprócz wymienionych zawodników na Tor- Torze pojawi się także Wiesław Jaguś, który ma być jednym z gości honorowych toruńskiej imprezy. W tej samej roli na Tor-Tor zawita również Tomasz Gollob. 4 D.L. loba? Stara prawda bowiem głosi, że nigdy nie jest tak, iż winna jest tylko jedna strona. Na to wszystko wciąż patrzy ich 13-letnia córeczka Wiktoria. I to jest najgorsze w tym wszystkim. Ale, ale... W ostatnich dniach sytuacja zmieniła się diametralnie. U Gollobów, widać jest jak w kalejdoskopie. Bo oto zaraz po wspomnianych dramatycznych wydarzeniach z okolic świąt, dziennikarze podpatrzyli Tomka... na zakupach z Wiktorią. W ostatnią sobotę zaś na gali „Przeglądu Sportowego” i Telewizji Polskiej Gollob odbierając nagrodę za drugie miejsce w plebiscycie „PS” na najlepszych sportsmenów Polski anno Domini 2010 (gratulacje!) podziękował swemu dziecku, czyli Wiktorii i oznajmił, że córka jest z nim na widowni, co zresztą natychmiast pokazały kamery Telewizji Polskiej. Szok. Czyli (prawie) pełna rodzinna sielanka. I dobrze. Ciekawe, jak do tego pojednania doszło? Kto pierwszy wyciągnął rękę? Mam tylko nadzieję, że nie jest to jakiś kolejny prawniczy, taktyczny i medialny kruczek w prywatnej wojnie państwa Gollobów. Tak czy siak, Wiktoria wyglądała na zadowoloną i była uśmiechnięta. A uśmiech dziecka (zwłaszcza własnego) to rzecz bezcenna. Tomaszowi będzie teraz potrzebny jak najlepszy wizerunek. Bowiem jak czytam obecnie po gazetach: „W czerwcu firma naszego speedwayo- wego mistrza świata ma wejść na giełdę NewConnect (poczekalnia GPW, działa na niej 186 spółek o wartości bliskiej 4 mld zł). - Chcę być pierwszym polskim sportowcem, który to zrobi sam, pod własnym nazwiskiem, muszę myśleć o swojej przyszłości po zakończeniu kariery, choć wiem, że to giełdowe przedsięwzięcie nie jest łatwe - mówi Gollob. Na konto spółki Gollob Racing już poszły kontrakty, jakie znakomity żużlowiec podpisał ze Stalą-Caelum Gorzów i szwedzkim Hammarby Sztokholm. Docelowo spółka ma się zajmować działalnością promocyjną, czy public relations. Co dalej? Być może napój energetyczny z wizerunkiem czołowego żużlowca globu i przeróżne działania marketingowe. Na notowania spółki najlepiej wpłynąć powinny wyniki sportowe naszego aktualnego mistrza świata.” Nie tylko wyniki, bowiem u potencjalnych inwestorów (akcjonariuszy) liczy się właśnie także nieskazitelny wizerunek firmy i tego, który daje jej swoje nazwisko. A więc Gollob szybko musi uporać się ze swymi prywatnymi problemami. Jak widać po jego pogodzeniu się z córeczką Wiktorią, już zaczął to czynić. Powodzenia! I gratuluję mu zgromadzenia budżetu na najbliższy sezon. Ponoć 15 motocykli na GP 2011 już czeka w garażu naszego championa! Nic, tylko bronić tytułu. PS. Tabloidy ostatnio przestrzegały: Tomku Gollobie uważaj! Eskalacja Waszej - już nieprywatnej, bo mocno upublicznionej - rodzinnej wojny z Brygidą może się okazać bombą z tykającym zapłonem! I sugerują, że kobieta ze zranioną duszą i mieczem samurajskim w ręku to nie jest bezpieczny zestaw. Po takim dictum zaraz przypomina nam się np., że (druga) żona zasztyletowała legendarnego rajdera Edwarda Jancarza, kiedy kolejny raz przyszedł pijany do domu (i to tuż przed gorzowskim balem sportowców, na który mieli się razem wybrać). Dalej: policja podejrzewała, że byłego bokserskiego championa Arturo Gattiego zabiła w hotelu jego własna małżonka. Sprawa nie jest do końca wyjaśniona. Z drugiej strony, angielski żużlowy talent Kenny Carter pięcioma kulami zastrzelił swoją dziewczynę Pamelę, gdy ta chciała od niego odejść, po czym popełnił samobójstwo. Oczywiście niczego tu nie sugeruję, zwłaszcza w odniesieniu do nieszczęśliwej, a tak miłej mi pani Brygidy, ale pamiętajmy, że w złych emocjach, w stresie, nawet najbardziej zacni ludzie zdolni są w amoku do zachowań strasznych, o które nigdy byśmy ich nie podejrzewali. I dotyczy to nas wszystkich! (wciąż zaniepokojony Wasz Bartek Start w szerszym horyzoncie BARTŁOMIEJ CZEKAŃSKI Cz.) Rozmowa z Arkadiuszem Rusieckim - prezesem TŻ Start Gniezno Bardzo burzliwy przebieg miało w tym roku kompletowanie składu Startu na kolejny sezon. Ostatecznie udało się kierownictwu klubu sfinalizować rozmowy i jeszcze przed świętami, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami został przedstawiony skład drużyny. - Nie nazwałbym tego okresu burzliwym, ale na pewno był niezwykle trudny, stresujący i nader pracowity. Był chyba najtrudniejszy odkąd pamiętam, a już na pewno w historii naszego klubu. Nie do końca rozumiem z czego te trudności wynikały. Diagnozuję przyczyny we wprowadzonych od grudnia przepisach o Kalkulowanej Średniej Meczowej dla drużyn i w zamieszaniu dotyczącym regulaminu finansowego, ale też zauważyłem pewne zmiany w podejściu do rozmów u zawodników. Już w listopadzie zastrzegliśmy, że tym razem ogłoszenie składu czerwono-czarnych nastąpi później niż przed rokiem. Sądziłem nawet, że nie uda się to przed końcem 2010 roku, ale wypracowaliśmy kompromis i niemal ostateczny kształt zespołu mieliśmy jeszcze przed świętami. - Którego z zawodników było najtrudniej przekonać do podpisania kontraktu? - Każdego na swój sposób. Na temat każdego z podpisanych kontraktów moglibyśmy opowiadać godzinami, bo przecież rozmowy trwał nierzadko wiele tygodni i miały po kilka etapów. A jeszcze więcej można byłoby opowiadać o tych negocjacjach, które nie zakończyły się sukcesem, bo to one były najbardziej frustrujące. Dziś to jednak jest już chyba bez większego znaczenia, więc sobie tego oszczędźmy... - Po wielu latach do Startu wrócił Scott Nicholls. W sezonie 1999 przybył tu jako utalentowany junior. Jaka ma być jego rola tym razem? - Nie wyobrażam sobie Scotta w innej roli niż jednego z liderów drużyny. Po to jest zakontraktowany. To musi być jego sezon w Polsce, bo to chyba jego ostatnia szansa. Teraz, albo już chyba nigdy. On w siebie wierzy. Jego otoczenie również, więc i my daliśmy mu spory kredyt zaufania proponując godziwe warunki do jazdy w Gnieźnie. Ten powrót do Startu ma być przełomowy w karierze Nichollsa. Na to liczy on i my. - Czy Anglicy Nicholls i Bridger będą główną siłą rażenia zespołu Startu, czy raczej, podobnie jak w zeszłym sezonie, czołowe role odgrywać będą zawodnicy polscy? - A kto to może wiedzieć dzisiaj, zimą? Każdy z zawodników ma swoje zadanie do wykonania tak, aby punkty każdego z osobna złożyły się na zwycięstwa drużyny. Ja wiem, że to banalna prawda, ale cóż dzisiaj można powiedzieć o tym, kto będzie odgrywał czołowe role w sezonie? - Podpisanie kontraktu wcale nie oznacza, że dany zawodnik będzie jeździł barwach danego klubu. Jakie są pana zdaniem szanse na to, że obecny skład będzie faktycznie do dyspozycji trenera? Nie ukrywam, że chodzi głównie o ewentualne wypożyczenia braci Gomólskich... - Dziś mogę jedynie powiedzieć tyle, że w przy- TYGODNIK ŻUŻLOWY padku braci Gomólskich istnieje taka możliwość. W przypadku Adriana może to być Ostrów, w przypadku Kacpra - Częstochowa. W tym drugim przypadku mogłoby dojść do wymiany na Taia Woffindena. Decyzja w tej sprawie należy jednak do zawodników. - Zanim jeszcze zaczęto finalizować rozmowy z zawodnikami doszło do zmiany na stanowisku szkoleniowca. Dlaczego klub rozstał się z trenerem Leonem Kujawskim? - Trenerowi Kujawskiemu skończyła się umowa z klubem. Podjął decyzję, aby nie rozpoczynać rozmów na temat jej przedłużenia, a my nie naciskaliśmy na to szanując jego wolę. Taką mieliśmy dżentelmeńską umowę z Leonem, że pomoże nam tak długo, jak będzie to możliwe. Kiedy powiedział „pas", zrozumieliśmy iż czas rozpocząć poszukiwania następcy. Chciałbym jednak podkreślić, że nasze drogi się nie rozchodzą, a jedynie rozluźniają. Nadal możemy liczyć na pomoc Leona, bo zakończyliśmy formalną współpracę jak przyjaciele. - Czy kandydatura Lecha Kędziory była jedyna? Co zdecydowało o powierzeniu budowania i prowadzenia zespołu właśnie temu szkoleniowcowi? - Nie była to jedyna kandydatura, ale była ona najpoważniejsza. Start Gniezno współpracował w przeszłości z Lechem Kędziorą i współpraca ta układała się bardzo dobrze. Sezon 2006, w którym Lech pracował w Gnieźnie, był pomyślny dla czerwono-czarnych. Zajęliśmy wtedy wysokie trzecie Motocykl mistrza na aukcji dla hospicjum... W najbliższą sobotę - 15 stycznia 2011 roku, w auli Zamiejscowego Wydziału Akademii Wychowania Fizycznego w Gorzowie, odbędzie się piąty, jubileuszowy Bal Charytatywny Klubu Sportowego Stal. Jak co roku, całkowity dochód z balu, przeznaczony zostanie na Hospicjum św. Kamila w Gorzowie. Tegoroczna edycja ma dodatkowy smaczek, jakim jest, trwająca od dwóch tygodni, na portalu allegro.pl licytacja jednego z motocykli mistrza świata Tomasza Golloba. Dzięki hojności i otwartych serc darczyńców, podczas czterech minionych balów, udało się zebrać kwotę ponad pół miliona złotych. Sumę, która w wyraźny sposób wsparła utrzymanie gorzowskiego hospicjum. Ewenementem każdego balu jest licytacja motocykla, ochrzczonego imieniem „Kamil”, który pobił wszelkie, światowe rekordy cenowe i każdorazowo, ponownie jest przekazywany przez triumfatorów licytacji na kolejne aukcje Balu Charytatywnego Stali Gorzów.. Niezwykle atrakcyjną nowością w tym roku jest przekazanie na licytację jednego z motocykli z parku maszyn Tomasza Golloba, na którym kapitan polskiej reprezentacji i Stali Gorzów z powodzeniem ścigał się w turniejach Grand Prix, Pucharu Świata oraz zawodach ligowych, wjeżdżając na najwyższy stopień podium mistrzostw świata. Ten motocykl jest przedmiotem aukcji na popularnym portalu aukcyjnym allegro.pl. Triumfator licytacji, która zakończy się 14 stycznia, dodatkowo otrzyma zaproszenie na V Charytatywny Bal Stali Gorzów i zasiądzie przy stoliku wspólnie z najlepszym polskim żużlowcem, mistrzem świata Tomaszem Gollobem. Oto link do aukcji: http://allegro.plmotocyklmistrza-swiata-tomasza-gollobai1392812974.html czasowym MIROSŁAW WIECZORKIEWICZ Prezes gnieźnieńskiego klubu Arkadiusz Rusiecki uważa, że Start to nieprzewidywalna mieszanka młodości z doświadczeniem i talentem. Fot. Jarosław Pabijan miejsce, pokonując choćby dzisiejszego potentata Ekstraligi - Stal Gorzów. Ocenialiśmy dobrze metodykę i merytorykę pracy trenera Kędziory ze Startem w przeszłości, dlatego wybór padł właśnie na niego. Na przeszkodzie KSM Rozmowa z Dariuszem Sprawką - prezesem KMŻ Lublin - Został pan nowym prezesem klubu z Lublina... - Wraz z innymi członkami zarządu, od samego początku, gdy tylko powstało stowarzyszenie, czyli od ponad dwóch lat, zajmujemy się wieloma wątkami działalności. Z tej racji, że piastuję też funkcję dyrektora klubu, muszę czasami zajmować się odległymi dla mnie tematami. Tak się złożyło, że zarząd uznał, iż moja kandydatura na stanowisko prezesa będzie odpowiednia, gdyż dysponuję odpowiednią wiedzą i doświadczeniem. Zajmuję się wszystkim, ale nie sam, lecz z członkami zarządu. - Zawodnicy, którzy podpisali kontrakty w Lublinie, podkreślają, że sytuacja finansowa klubu jest dobra, a przynajmniej taką im przedstawiano. Czyli można ze spokojem patrzeć na przyszłość żużla w Lublinie? - Takie perspektywy są. Pewnie sytuacja byłaby jeszcze lepsza, gdyby w sezonie 2011 nie było KSM i zagrożenia związanego z regulaminem finansowym. Te dwa czynniki bardzo mocno zaburzyły prace naszego klubu z różnych względów. Mimo tego, mam nadzieję, że nowy sezon dostarczy naszym kibicom wielu wspaniałych i nie tylko sportowych przeżyć. Nigdy do końca nie można być niczego pewnym, bo nasi przeciwnicy także mogą mieć wspaniałych sponsorów i wygrać ligę. - Czy KSM związała wam w jakiś sposób ręce po podpisaniu umów kontraktowych z Simonem Steadem, Mariuszem Puszakowskim, Zbigniewem Sucheckim i Pawłem Miesiącem? - To kombinowanie przy wyborze zawodników zaczęło się wcześniej. Zapewne bez KSM nasz skład wyglądałby inaczej. Wprowadzono KSM właśnie po to, aby zmniejszyć koszty i pomóc klubom. Czy tak będzie, okaże się pod koniec sezonu. Zobaczymy czy nie zdarzą się jakieś inne niespodzianki w związku z funkcjonowaniem KSM. Regulamin finansowy spowodował wielkie zamieszanie, które nie było nikomu potrzebne. Do końca nie wiemy jaki będzie tego finał. Zakładam, że jednak nic z tego nie wyjdzie. O takich spra- - Jak oceniłby pan potencjał drużyny w porównaniu z poprzednim rokiem? - W mojej opinii nie jest on mniejszy od ubiegłorocznego. Wprawdzie profil drużyny, która będzie dla nas walczyć w 2011 roku jest nieco inny od ubiegłorocznego, ale z tej ekipy można stworzyć naprawdę ciekawy zespół. Będzie to wymagać od trenera i od nas chyba więcej pracy niż w 2009 i 2010 roku, ale musimy być na to przygotowani. To bardzo nieprzewidywalna mieszanka młodości z doświadczeniem i talentem, więc odpowiednio prowadzona, ma dać nam powody do radości i spełnienia. - W prasie pojawiły się ostatnio ogłoszenia o sprzedaży położonego w pobliżu toru hotelu, który jeszcze kilka lat temu był obiektem należącym do klubu. Czy rozmawiał pan może z dyrekcją GOSiR lub władzami miasta o ewentualności odkupienia tego obiektu i przeniesienia tam z powrotem siedziby klubu? - Owszem, były to bardzo luźne rozmowy. Nie ma jednak w planach budżetowych miasta Gniezna środków, które można byłoby przeznaczyć na ten cel. Musimy się skupić na kontynuowaniu prac modernizacyjnych na terenach należących do miasta. Priorytetem w tych pracach musi być kontynuowanie remontu trybuny krytej pod kątem stworzenia zaplecza socjalnego dla stadionu i klubu, godnego nie tylko XXI wieku, ale też tak poważnych światowych imprez jak turniej O Koronę Bolesława Chrobrego, czy Indywidualne Mistrzostwa Świata Juniorów. To musi być dla samorządu cel numer jeden - oczywiście jeśli tylko chcemy być odebrani przez Polski Związek Motorowy, a przede wszystkim Międzynarodową Federację Motocyklową (FIM) jako poważny partner we współpracy. - Obiekt Startu pięknieje z roku na rok. Jakie wach musimy jednak dyskutować dłużej. Nie można tego podejmować przed sezonem. - Czy uważa pan, że limity KSM dla pierwszej i drugiej ligi powinny być na poziomie 28 i 40 punktów? Prezes lubelskiego KMŻ Dariusz Sprawka zajmuje się w klubie wieloma sprawami. Fot. Mieczysław Bielak - Nie tylko ja mam wrażenie, że w drugiej lidze górna poprzeczka została zawieszona na tym poziomie, aby KMŻ Lublin nie mógł zbudować tak zwanego dream teamu. I rzeczywiście tak się stało. Dolny limit jest bardzo niski i niczego nie zmienia. Przez KSM mieliśmy większą trudność przy budowie zespołu porównując to do innych klubów. Taki regulamin został jednak przyjęty i musimy zminimalizować jego negatywne skutki. kolejne plany modernizacyjne ma wspólnie z GOSiR zarząd klubu? - Jak już wspomniałem wcześniej priorytet wydaje się być oczywisty. Co do reszty, potrzeb ciągle jest wiele i realizować będziemy je sukcesywnie w miarę możliwości i zasobności miejskiego budżetu. Czeka nas na pewno instalacja sztucznego oświetlenia przed rozpoczęciem sezonu 2012, bo bez niej nie wystartujemy w lidze. Ponadto usprawnienie obsługi kibiców: komputeryzacja kas biletowych, personalizacja miejsc na obiekcie, wdrożenie systemu identyfikacji kibiców. Niezbędne będzie też stworzenie osobnego wejścia na obiekt od strony łąki, działek lub bezpośrednio z parkingu samochodowego, gdyż funkcjonujące dziś rozwiązania komunikacyjne na stadionie są jedynie tymczasowe i prowizoryczne. Pracy jak widać przed nami mnóstwo, ale przypomnę, że wespół z władzami samorządowymi oraz kierownictwem GOSiR nadrabiamy zaległości powstałe w ostatnim ćwierćwieczu! - Jakie są plany przygotowań drużyny do kolejnego sezonu? - Przygotowania już trwają. Mają one w większości charakter indywidualny. Jak zwykle tok przygotowawczy planujemy zwieńczyć krótkim, kilkudniowym zgrupowaniem integracyjnym, a następnie sparingami, które dadzą odpowiedź na pytanie o dyspozycję drużyny u progu sezonu. Przygotowania zawodników będzie na bieżąco monitorował trener Kędziora i jeśli tak zdecyduje, zorganizujemy testy wydolnościowe zawodników, aby ewentualnie skorygować profil przygotowań. - W pierwszą niedzielę kwietnia zespół Startu meczem wyjazdowym w Gdańsku zainauguruje nowy sezon. Gdyby to pan miał decydować o składzie, w jaki sposób teraz zestawiłby pan drużynę? TYGODNIK ŻUŻLOWY - Jakie są szanse na to, aby Karol Baran i Tomasz Rempała jeździli w KMŻ Lublin? - Z każdym z nich rozmawialiśmy i przedstawiliśmy swoje racje. Dyskutowaliśmy nad kształtem kontraktów. Czy obaj, czy żaden z nich, albo jeden będzie jeździł w Lublinie - nie wiem. Mamy jeszcze czas. Poza tym na naszym celowniku są też inni żużlowcy. Trudno teraz określić datę finiszu rozmów. Kilka ciekawych nazwisk jest na naszej liście. - Czy planujecie stworzyć szeroki, kilkunastoosobowy skład, a może wąską grupę seniorów i kilku rezerwowych? - Wchodzi w rachubę to drugie rozwiązanie. Nie chcemy mieć na ławie za wielu zawodników, ale kilku, żeby było pewne ciśnienie na walkę. - Musicie zakontraktować kolejnych krajowych juniorów, poza Mateuszem Łukaszewski. Czy to problematyczne? - Być może pojawi się jeszcze jeden dobry krajowy junior, a na wiosnę dwóch lub trzech naszych adeptów, czyli szkółkowiczów Zbigniewa Studzińskiego pojedzie na licencję. Liczę, że któryś z nich załapie się do składu. Ta furtka dla wychowanków ma dać im szansę na przyszłość w Lublinie. - Czy czarnym koniem zespołu będzie Simon Stead, któremu kiepsko powodziło się w polskiej lidze, nie licząc ubiegłorocznego sezonu w Polonii Piła? - Dla mnie nadzieją są wszyscy nasi zawodnicy. Inaczej nie traktuję Steada. Warto wspomnieć, że analizy poszczególnych tabeli klasyfikacyjnych w lidze dają do myślenia. Nie można liczyć, że najwyższe miejsca z sezonu 2010 dają podstawę, iż ktoś pojedzie równie dobrze w sezonie 2011. Musimy być na wszystko przygotowani. Wierzymy, że przerwa zimowa będzie przez naszych zawodników wykorzystana pod kątem przygotowania fizycznego. W razie potrzeby jest plan z rezerwowymi, którzy mogą zastąpić kolegów z zespołu. Rozmawiał: PRZEMYSŁAW SZYMKOWIAK - Mamy teraz sześciu seniorów, z których być może ubędzie jeden. Zatem zestawienie zespołu wydaje się być ułatwione. Mimo to całą sztuką będzie poukładać zawodników w pary tak, aby były one optymalne. To jednak już rola szkoleniowca i pozostawmy to jego intuicji. Co do obsady części juniorskiej zespołu, wybór jest bogatszy, pojadą więc na pewno najlepsi. A wszystko to po to, aby w Gdańsku wygrać. - W nadchodzącym sezonie teoretycznie łatwiej powinno być wywalczyć awans do Ekstraligi. Czy zespół i klub są gotowe na to wyzwanie? - To wbrew pozorom bardzo złożone pytanie. Przygotowujemy się do tego sukcesywnie. Jesteśmy na końcowym etapie tworzenia strategii rozwoju klubu na lata 2011-2015, która ma być naszym planem działania na najbliższą przyszłość. Nie można bowiem pracować bez wizji, spójnego planowania i dyscypliny organizacyjnej. Strategia to dokument, którego moim zdaniem od zawsze brakowało w klubie, przez co wiele działań było nieco chaotycznych i niezbyt spójnych ze sobą. Sądzę, że każdy, kto prowadzi przedsiębiorstwo, firmę, drobną działalność gospodarczą lub choćby zwykłe gospodarstwo domowe wie doskonale, że bez porządnego, długofalowego planowania nic nie da się zbudować. Tak nie można się po prostu rozwijać. Dlatego zarząd TŻ Start bardzo poważnie podszedł do tematu postrzegania klubu w znacznie szerszym horyzoncie czasowym. Myślę, że w najbliższych tygodniach będziemy już gotowi, aby przekazać naszym kibicom znacznie więcej szczegółów tej strategii. Rozmawiał: RADOSŁAW KOSSAKOWSKI 5 Nie jestem Kaszpirowskim! Rozmowa z Markiem Cieślakiem - nowym trenerem Falubazu Zielona Góra - Co zadecydowało o tym, że przystał pan na ofertę Falubazu? - Po prostu przekonał mnie do tego prezes Robert Dowhan. Od niego otrzymałem najlepszą ofertę. Przemyślałem to wszystko i zdecydowałem się związać z Falubazem na dwa lata. - Jak blisko był pan pracy we Włókniarzu Częstochowa? Czy był taki moment, że myślał pan, że wróci do tego klubu? - O pracy w Częstochowie to ja myślę od bardzo dawna. Ale jakoś dziwnie to wszystko się układa. Prezes Włókniarza Marian Maślanka w październiku proponował mi pracę. Rozmawialiśmy po meczach barażowych z Wybrzeżem, w którym symbolicznie pomagałem ekipie Włókniarza. Były wtedy rozmowy typu „że nadszedł czas bym wreszcie wrócił”. - I co? - Wiele spraw ustaliliśmy. Między innymi także dotyczące kadry. I na tym wszystko się skończyło. -? - Następny kontakt z prezesem Maślanką miałem w grudniu ubiegłego roku. W jakimś sensie to rozumiem, bo przecież Włókniarz znajdował się w trudnej sytuacji. Pewne sprawy - a zwłaszcza związane z otrzymaniem licencji - się przeciągały. Nie wiadomo było nawet czy zespół w ogóle przystąpi do Ekstraligi. W międzyczasie rozmawiał ze mną Robert Dowhan, ale też inni. Z powodu braku jakiegokolwiek sygnału z Częstochowy byłem przekonany, że Włókniarz zrezygnował ze mnie, a przecież gdzieś pracować muszę. Wtedy podjąłem decyzję, że skoro jest cisza, to mnie w Częstochowie nie chcą i dogrywałem sprawy z Falubazem. A słowo u mnie jest ważniejsze niż pieniądze. - Ale w grudniu prezes Maślanka do pana się odezwał... - Tak. Gdy większość spraw została w klubie załatwiona pozytywnie, wrócił do październikowej rozmowy. Ale to było już za późno. Szkoda, że wcześniej nawet nie zadzwonił. Jest to dla mnie o tyle dziwne, że przecież ja nie mieszkam w Chinach, ale pod Częstochową. Mógł powiedzieć, że „zdajemy sobie sprawę, że inni chcą ciebie mieć, ale nie podejmuj decyzji, bo my jesteśmy wciąż zainteresowani”. Nic takiego jednak miejsca nie miało. - Prezes Maślanka namawiał pana do pracy we Włókniarzu w grudniu? - Tak. Sugerował, żebym zmienił de- traligę. Działacze chyba myśleli, że jak przyjdzie Cieślak, to niczym Kaszpirowski dokona jakiegoś cudu i za dotknięciem różdżki spowoduje, że zespół zacznie wygrywać. I wszyscy zaczną jeździć na czele z podstawową parą juniorów, a więc Malczewskim i Czają. A z tym składem to naprawdę „śliska Trener Marek Cieślak zapewnia, że o jego przejściu do Falubazu nie zadecydowała ,,większa kasa”. Fot. Rafał Paszek cyzję i nie decydował się na pracę w Falubazie. Jednak podkreślam, skoro wcześniej dałem słowo zielonogórzanom, nie mogłem ich zawieść. - Mimo wszystko pod pana adresem w Częstochowie wciąż pada mnóstwo nieprzychylnych opinii.. - Nie mam sobie jednak nic do zarzucenia. Najbardziej boli mnie to, że w Częstochowie za całe zło starają się winą obarczyć właśnie mnie. Nie ma mnie w tym klubie od trzynastu lat, a ja się dowiaduję, że brak pieniędzy czy to, że z klubu uciekają zawodnicy to wina Marka Cieślaka! Ja już nawet gazet nie tykam i internetu nie przeglądam, bo nie chcę tych wszystkich bzdur pod moim adresem czytać. A prawda jest taka, że na razie Włókniarz nie ma ekipy na Eks- sprawa”. Po serii porażek już widzę jakby mnie piętnowano. I proszę nie myśleć, że ja się boję odpowiedzialności. Ale ja bym zrozumiał to jeszcze, gdyby działacze powiedzieli, że zdają sobie sprawę, że na zwycięstwa trzeba poczekać, że to sezon przejściowy, że mamy się utrzymać, popracować z juniorami, a zespół będziemy „robić” za dwa trzy lata. Ale oni nie! Przecież nawet bracia Łagutowie, którzy nigdy w Ekstralidze nie jeździli, nie gwarantują wyniku. Ten skład potrzebuje „obróbki” i cierpliwości. Tu nawet Cieślak by nie pomógł. Ja znam jednak to towarzystwo. We Włókniarzu wciąż są ludzie, którzy mnie „wypieprzali” po tym jak zdobyłem mistrzostwo Polski i jakoś trudno mi uwierzyć w to, że im się cha- raktery pozmieniały. - Nie wierzy pan w to, że Włókniarz się utrzyma? - Wierzę, zarówno Włókniarz jak i WTS się „uratują”. Ósmy zespół Ekstraligi wygra baraże z trzecim zespołem z pierwszej ligi. Wracając do poprzedniego wątku. Ja naprawdę miałem dużą chęć pracy we Włókniarzu, ale nie w tych realiach. Już mi sugerowano „Marek, ty to potrafisz”. A ja nie jestem alfą i omegą. Jestem normalnym facetem. Wiele mi się udaje, ale wiele też nie. - Przejdźmy do pana nowego zespołu. Czy Falubaz z Jonssonem i Davidssonem jest silniejszy od tego z ubiegłego roku z Iversenem i Lindgrenem? - Na papierze na pewno tak. Nawet KSM to obrazuje. - Ma pan sześciu dobrych seniorów, a tylko pięć miejsc w składzie. To chyba nie jest najlepsza sytuacja... - Rzeczywiście dla jednego zawodnika na pewno nie. Ale będą sparingi, które pozwolą mi wybrać optymalny skład. Mogę też zapewnić wszystkich, że nikogo „nie spalę”. To jest, że po jednym nieudanym meczu odsunę go od składu, a potem nie dam mu szansy. - Ma pan w składzie Grega Hancocka. Amerykanin skończy jednak w tym roku 41 lat! Prędzej czy później przyjdzie dla niego taki sezon, w którym wiek da o sobie znać. Nie obawia się pan tego? - Na pewno ten czas się zbliża. Zegar biologiczny tyka i nic - nawet u Hancocka - nie jest w stanie go zatrzymać. Na szczęście kadra jest wyrównana. Nie ma słabego punktu, no może z wyjątkiem drugiego juniora. Spodziewam się nawet u Hancocka słabszej formy na początku sezonu. On po prostu już tak ma, że w pierwszych meczach jest „niemrawy”. Potem się jednak „rozjeżdża”. Na dodatek najważniejsze mecze czekają nas w playoff i wtedy o jego dyspozycję jestem spokojny. - Przychodzi pan na miejsce Piotra Żyty, który w dwóch ostatnich sezonach zdobył medale złoty i srebrny. Poprzeczka postawiona przed panem jest bardzo wysoko... - Jestem do tego przyzwyczajony. W reprezentacji zawsze tak mam, we Wrocławiu też tak było, nawet gdy trzeba było bronić Ekstraligi. Specjalnie się tym więc nie stresuję. Uważam, że możemy zrobić wszystko. To znaczy zawodnicy mogą zdobyć tytuł mistrzów Polski. Takie mam plany. Jeżeli się nie uda to trudno. - Może znudziły się już panu sukcesy z reprezentacjami Polski i zatęsknił za podium w DMP? - Medale w MŚ nigdy mi się nie znudzą. W ten sposób przechodzi się bowiem do historii. To zawsze są mistrzostwa świata. W przyszłości jak zobaczą przy moim nazwisku tyle tytułów, to chyba o czymś będzie to świadczyło. Dzisiaj każdemu się wydaje, że poszedłem do Falubazu dla większej kasy. A proszę mi wierzyć, że jest to kompletna bzdura. We Włókniarzu w grudniu tak się „rzucali”, że chcieli dawać mi jeszcze więcej, byle bym tylko wrócił. - Czy Robert Dowhan powiedział panu „Marek masz odzyskać tytuł”. Czy wyczuwa pan takie oczekiwania? - Nie, prezes powiedział zupełnie coś innego. Chce w Zielonej Górze mieć dobry żużel. To znaczy, że chce skończyć z przygotowaniem toru, który nie gwarantował walki i emocji. Żeby zacząć „robić” normalne widowiska, gdzie zawodnicy przez cztery okrążenia walczą. To nie jest sztuką zrobić „kopę po uszy” i kto to wytrzyma ten wygra. Z drugiej jednak strony takie „gadanie gadaniem”, ale każdy chce zwycięstw. A najlepiej, żeby były i zwycięstwa i wspaniałe widowiska. - Którego z zawodników, których ma pan w kadrze, stać na więcej? - Dosłownie wszystkich. Przede wszystkim liczę, że niezbyt udany sezon odbije sobie Protasiewicz, a naprawdę stać go na więcej. Powinien być lepszym i skuteczniejszym zawodnikiem. Zobaczymy co uda się „zrobić” z Jonssonem. Za wiele nie mogę mówić, ale myślę, że zmiana klubu powinna wyjść mu dobre. Jeżeli chodzi o Davidssona, to już w Częstochowie pokazał na co go stać. Jest młody i będzie notował jeszcze lepsze wyniki. Zengota też Zostawił w Falubazie duszę i serce - Jakie ma pan plany na przyszłość? - Będę pracował w Urzędzie Miasta w Zielonej Górze. - Czy będzie to praca związana ze sportem? - Prawdopodobnie tak, ale za wcześnie na szczegóły. Otrzymałem propozycję i postanowiłem z niej skorzystać. - Czyli odchodzi pan ze sportu żużlowego? - W jakimś sensie tak. - To dziwne. W dwóch ostatnich sezonach zdobył pan dwa medale, złoty i srebrny. Aż żal nie kontynuować tej passy... - Prowadziłem rozmowy z paroma klubami. Nie wynikło z tego jednak nic konkretnego. - Odchodzi pan z Falubazu z żalem? - Nie będę komentował pewnych spraw. Zostawiłem w tych klubie duszę i serce. Dwa razy byłem w finale. - Gdy coś zdarza się dwa razy to trudno mówić o przypadku... - Chyba tak. Tym bardziej jak przeanalizujemy okoliczności choćby z ubiegłego sezonu. Po czterech me- 6 Rozmowa z Piotrem Żyto - w sezonach 2009 i 2010 trenerem Falubazu Zielona Góra czach wielu postawiło na nas krzyżyk. „Odwróć tabele, a zobaczysz Falubaz na czele”. Potem jednak było inaczej. Nie udało się tylko obronić złota, ale Unia była po prostu za silna. Trochę szyków pokrzyżował nam też finał IMP. Tor nie był przygotowany z tego powodu tak jakbyśmy chcieli. Ale reasumując, nie przegraliśmy złota, a wywalczyliśmy srebro. - Ma pan do kogoś żal? - Tak, do siebie. Gdybym nie zdecydował się na start w wyborach, nie wyjawiłbym tego, że pracowałem w Służbie Bezpieczeństwa.... - Czyli uczciwość nie popłaca... - Prawda nie popłaca. Najgorsze jest to, że wielu osądza jeszcze przed wydaniem wyroku. Teraz mam nauczkę na całe życie, że jak ktoś jest uczciwy, to daleko nie zajedzie. Bynajmniej nie w tym kraju. - No właśnie w encyklopedii o SB czytamy: „Po rozwiązaniu SB w maju 1990 roku rozpoczął się proces weryfikacji funkcjonariuszy do nowo powstałego Urzędu Ochrony Państwa. Spośród 14.038 funkcjonariuszy, pozytywnie zaopiniowano 10.439, natomiast negatywnie 3.595”. Dzisiaj niewielu chyba wie, że UOP tworzyli głównie ludzie z przeszłością z SB... - Mogą powiedzieć, że ja też byłem w tej grupie pozytywnie zweryfikowanych. Najgorsze w tym całym zamieszaniu z moją osobą jest to, że wrzuca się mnie do jednego „wora”. Przecież w SB byli też ludzie, którzy przybijali tylko pieczątki do paszportów... - Wróćmy do pana weryfikacji... - Nie poszedłem do UOP-u, ale znalazłem się w policji, gdzie uzyskałem stopień oficerski. Przepracowałem piętnaście lat. Uzyskałem wiele wyróżnień. - Potem wyjechał pan do Anglii i wrócił. - ...i we Włókniarzu zatrudnił mnie Marian Maślanka. Zostałem też asystentem Marka Cieślaka w reprezentacji Polski. Zdobyliśmy Puchar Świata. Zostałem przyjęty przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego i odznaczony krzyżem odrodzenia Polski. Jak to się teraz ma to do wszystkiego co mi się zarzuca? Przecież kancelaria prezydencka też musiała mnie „prześwietlić”. A skoro tam zostałem uhonorowany, to przeszłość TYGODNIK ŻUŻLOWY Piotr Żyto doszedł do wniosku, że ,,prawda nie popłaca...” Fot. Rafał Paszek nie zaprezentował jeszcze wszystkiego. Jest wreszcie Rafał Dobrucki, który pokazał, że jak jedzie na sprzyjającym torze, to potrafi wywalczyć medal w IMP! Nadszedł już czas na Patryka Dudka. Staż jeździecki ma za sobą. Teraz musi już udowodnić, że jest skuteczny. Będziemy pracowali aby wszyscy „poszli do góry”, a apogeum formy przyszło na play-offy. Wszyscy zawodnicy zdają sobie sprawę, że mają dla kogo jeździć. Stadion w Zielonej Górze zawsze jest pełny i głośny doping jest w stanie zdopingować niesamowicie. - W WTS-ie spędził pan dziesięć lat. Czy pobije pan ten rekord w Zielonej Górze, czy ten przywilej miał tylko Wrocław? - Trudno cokolwiek mówić. Jeżeli w Falubazie będzie wynik, będzie atmosfera, stworzymy zgraną ekipę to dlaczego nie? Podpisałem kontrakt na dwa lata i wszystko przed nami. Zobaczymy co nam napisze życie. - Nie obawia się pan presji? Kibice Falubazu to najwięksi fanatycy w Polsce! - Zdaję sobie sprawę, że ciśnienie będzie, ale ciśnienie jest wszędzie. To normalna sprawa. W Zielonej Górze jest ta różnica, że tam będzie kim wygrywać. To jest naprawdę dobry zespół. Gorzej jak jest ciśnienie, a nie ma armat. I co wtedy począć? I znów muszę wrócić do Włókniarza. Zadałem prezesowi Maślance jedno pytanie, mianowicie ile przewiduje punktów w meczu swoich juniorów? Nie chciał mi powiedzieć, to ja mu pomogłem i powiedziałem, że stać ich na jeden, bo Czaja i Malczewski nigdy w życiu nie jeździli w Ekstralidze! A jeżeli oni zdobędą po punkcie, to pozostałych pięciu musi zdobyć 45 „oczek” czyli po dziewięć „na łebka” żeby wygrać mecz. A to jest wręcz niemożliwie. Przynajmniej nie od razu. Dlatego ja mogę podjąć ryzyko w Falubazie, bo są tam środki aby je obronić. We Włókniarzu też mógłbym podjąć ryzyko, ale gdyby zaakceptowano fakt, że na zwycięstwa trzeba będzie poczekać, nawet do drugiej części sezonu. A czegoś takiego nie usłyszałem. - Jakich drużyn pan się obawia w drodze do finału? - Będzie sześć naprawdę mocnych i wyrównanych ekip, a więc Falubaz, Stal Gorzów, Unibax Toruń, Unia Leszno z nie miała dla niej znaczenia. To było pewną przesłanką, aby wyjawić moją przeszłość przed wyborami. Ale okazało się, że Polska to trudny kraj. Lubimy rozgrzebywać stare rany. - Wróćmy do speedwaya. Spodziewał się pan, że to właśnie Marek Cieślak będzie pana następcą w Zielonej Górze? - Tak, a kto miał przyjść. Prezes Dowhan nie miał wyboru. - Dlaczego? - To wcale nie jest fałszywa skromność co powiem, ale po takich sukcesach w dwóch poprzednich sezonach posadę trenera musiał dostać ktoś nie przypadkowy. - Czy Falubaz z Jonssonem i Davidssonem będzie silniejszy od pana Falubazu z Lindgrenem i Iversenem? - Zdecydowanie tak. To kandydat numer jedne do tytułu mistrza Polski. - Czego życzy pan swojemu następcy? - Żeby powtórzył moje osiągnięcia. Przede wszystkim zasługują na to ci fantastyczni kibice. Sukcesy Falubazu nie będą mi obojętne, bo przecież będę pracował w Zielonej Górze i szczerze kibicował tej drużynie. - Panie trenerze, jakie to wszystko w życiu jest ulotne. Na ubiegłorocznym Balu Żużlowców organizowanym przez „Tygodnik Żużlowy” był pan traktowany niczym bożyszcze. Dzisiaj już pana w Falubazie nie ma... braćmi Pawlickimi, bo przypuszczam, że jednak zostaną w tym klubie, Unia Tarnów i beniaminek Stal Rzeszów. - Pana podopieczny z kadry juniorów Artur Mroczka zmienił klub. Grudziądzanin skończył wiek juniora i przeniósł się do potentata z Gorzowa. Czy z punktu widzenia szkoleniowego to dobry ruch? - Bardzo zdziwiłem się tej decyzji. Przypuszczam, że jeżeli w Gorzowie nikt nie dozna kontuzji, to pewnie nie „powącha toru”. Powinien iść do takiego klubu, który gwarantuje mu częste starty, nawet pierwszoligowego. - Lub na przykład do Częstochowy... - Na przykład. Tam by miał pewne miejsce w składzie. Nie wiem kto mu wymyślił ten Gorzów. Dla mnie to jest wsadzenie chłopaka „na minę”. Dla rozwoju jego kariery sportowej to bardzo wielki minus i ogromne ryzyko. - Malkontenci mówią, że takiej drużynie jaką ma Falubaz nie jest potrzebny trener. Po prostu jadą zawodnicy i potrzeba tylko umiejętnie nimi pokierować, ale w programie zawodów... - Odpowiem w ten sposób. Przez dwa sezony w Częstochowie mieli najlepszy skład w Polsce. Jeździli tam Nicki Pedersen, Greg Hancock, Lee Richardson, Tomasz Gapiński, a także Tai Woffinden, ale jako jeden z najlepszych juniorów. I co przez te dwa lata zdobyli? Jeden medal DMP i to brązowy! Można się zapytać dlaczego mając taki skład osiągnęli tak niewiele. - Może zabrakło Marka Cieślaka? - Może? A dlaczego zabrakło? Bo targowali się z nim o dojazdy! Na jednego zawodnika mieli dwa miliony złotych, a z trenerem targowali się o parę gorszy. Przy okazji zadaję pytanie, dlaczego wtedy o mnie nie walczono? Bo mieli mnie w nosie! Prawda jest taka, że Włókniarz dopiero jak jest na dnie, to wtedy przychodzą do Cieślaka, a ja nie chcę pełnił roli świętego męczennika. - Co pan obecnie robi? - Kocham sport. Dosłownie i w przenośni. Mam sześćdziesiąt lat na karku, a codziennie się ruszam. Jeżdżę na rowerze, albo biegam na nartach lub po prostu biegam. Rozmawiał: MIŁOSZ LIPPKI - Po prostu my naprawdę stanowiliśmy zgraną „paczką”. I do dzisiaj tak mogło być. Dużo kibiców i znajomych wciąż są ze mną identyfikuje. Nie zmienili swojego stanowiska po mojej informacji, że byłem pracownikiem SB. Ci ludzie rozróżniają pewne rzeczy i dla nich nie liczy się to, co miało miejsce przed dwudziestu laty. Oni mnie znają od dwóch lat i ja wciąż jestem taki sam. Gdy dwa lata temu przyszedłem do Zielonej Góry musiałem wszystkich przekonać do siebie. Wzbudzić zaufanie. I większość jest do teraz chyba za mną. Tak naprawdę przeciwko mnie jest wąska grupa, w której są ludzie młodzi i nieznający spraw z przeszłości. Wybaczam im jednak, bo chyba nie wiedzą co czynią. - Relacje z zawodnikami też miał pan znakomite... - Przede wszystkim mieliśmy do siebie zaufanie. Stanowiliśmy drużynę w pełnym tego słowa znaczeniu. Naprawdę było super... - To dlaczego prezes Dowhan ugiął się pod - jak pan mawia - wąską grupą młodych ludzi? - O to już trzeba zapytać prezesa Dowhana. Rozmawiał: MIŁOSZ LIPPKI Od redakcji: rozmowa została przeprowadzona przed pojawieniem się informacji, że Piotr Żyto będzie trenerem Kolejarza Rawicz. Dobrze mu w Rzeszowie Rozmowa z Lee Richardsonem - zawodnikiem Marmy Rzeszów - Lee, na kolejny sezon zdecydowałeś się zostać w Rzeszowie. Wygląda na to, że współpraca z klubem układa się wzorowo... - Zeszły sezon w Rzeszowie był rzeczywiście bardzo dobry - to wspaniały klub i bardzo dobrze mi się układa współpraca z Martą Półtorak i Darkiem Śledziem. - Tym razem będziecie walczyć w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jak oceniasz siłę swojego zespołu? - Oczywiście, nasz skład nie jest tak mocny jak chociażby w Gorzowie, Toruniu czy Zielonej Górze, ale myślę, że spokojnie jesteśmy gotowi do walki w Ekstralidze i awansujemy do fazy playoff. - Jak przygotowujesz się do sezonu? - Przed świętami trenowałem trzy razy w tygodniu. Głównie biegałem i wprowadzałem delikatnie troszkę elementów gimnastyki, ale udało mi się też sporo pojeździć na motocrossie. Teraz planuję zwiększyć częstotliwość treningów do sześciu w tygodniu i oczywiście postaram się nadal jak najwięcej jeździć na crossie. - W polskiej lidze ponownie pojawił się KSM. Myślisz, że to dobre rozwiązanie? - Wydaje mi się, że tak - szczególnie dla klubów. Przez wiele lat taki system funkcjonuje już przecież w Szwecji i Anglii, i nie wydaje mi się, żeby mieli z nim jakieś problemy. - Planujesz jakieś zmiany w swoim teamie? - W poprzednim sezonie wszystko działało tak jak należy, więc nie zamierzam dokonywać żadnych zmian w tym roku. Cieszę się, że mam wokół siebie takich ludzi. - Miałeś oferty z innych polskich klubów? - Tak, pojawiło się kilka ofert, ale w Rzeszowie jest mi bardzo dobrze i nie widziałem żadnych powodów, dla których miałbym zmieniać klub. - W jakich ligach wystartujesz w sezonie 2011? - Będę reprezentował w Lakeside w Anglii, Vargarnę w Szwecji, no i oczywiście Stal Rzeszów w Polsce. - Niektórzy twierdzą, że angielski - Byłeś na wakacjach? - Tak, wybrałem się do miasta Sharm el Sheik w Egipcie na dziesięć dni. Już trzeci raz tam się wybraliśmy - to tylko pięć godzin drogi z Anglii i co najważniejsze dalej jest ciepło w listopadzie (śmiech). Naprawdę świetnie się bawiliśmy i bardzo fajnie było móc spędzić czas z żoną i dziećmi. - A jak spędziłeś święta? Lee Richardson podczas ubiegłorocznego meczu I ligi z Wybrzeżem Gdańsk. W głębi Mateusz Lampkowski (z lewej) i Magnus Zetterstroem. Fot. Paweł Kolczuga speedway dotknął kryzys. Jakie jest twoje zdanie na ten temat? - Rzeczywiście, w naszym żużlu widać pewne problemy i to na pewno powinno wszystkich martwić. Jednak mam nadzieję, że wszystko uda się rozwiązać i promotorzy dojdą jakoś do ładu z tym wszystkim. - Święta spędziłem w swoim domu w Anglii z żoną i trójką dzieci. Byli też moja mama, ojczym i teściowa. - Dziękuję bardzo za rozmowę. - Dzięki. w Gdańsku. To są tylko rewelacje dziennikarskie. Z naszego klubu nikt z Pawlickimi nie rozmawiał. Mimo to gdański szkoleniowiec nie ukrywa, że znalazłoby się miejsce w drużynie. - Gdy widziałem, ze jest problem z dalszymi startami Pawlickiego w Lesznie lub Gorzowie, to faktycznie pomyślałem, że taki zawodnik, który w gorzowskiej drużynie był gorszy tylko od Tomka Golloba i Nicki Pedersena, przydałby się naszej drużynie. To były moje luźne rozważania. W rzeczywistości nie zabiegamy o tego zawodnika. Jeśli zawodnik się do nas zgłosi z ofertą, to oczywiście ją weźmiemy pod uwagę. Na razie mogę powiedzieć, że skład mamy skompletowany. Bez Pawlickich pewny start w drużynie mają Polacy: Dawid Stachyra (KSM 7,75), Paweł Hlib (6,08) oraz Damian Sperz (3,52). Do tego pojeździ Darcy Ward (zaledwie 3,26!). Pewne miejsce wydaje się mieć Mikael Max (8,57), a pozostałe dwa trener Chomski rozdzieli między: Renata Gafurowa (7,56), Thomasa H. Andreasa Jonassona (7,45) i Magnusa Zetterstroema (7,37). Gdański klub nie wyklucza pozyskania dobrego, krajowego zawodnika. - Mamy trzech Polaków, bo nie wyobrażam sobie, by polski zawodnik siedział na ławie - powiedział Sta- nisław Chomski. - Dlatego uważam, że Stachyra, Hlib i Sperz czy Marcel Szymko z powodzeniem wystarczą. Mamy wystarczające pole manewru. Jeśli komuś nie pójdzie, to sięgniemy po Darcy Warda. Oczywiście rozważaliśmy wzmocnienie drużyny. Nie szukamy jednak zawodnika, który zabrałby miejsce Zetterstroemowi czy Jonassonowi. Ewentualny transfer musiałaby przynieść istotną zmianę jakościową. Taka, która ułatwi nam walkę o awans. Czy takim wzmocnieniem będzie Przemysław Pawlicki? Wydaje się, że spełnia oczekiwania gdańskiego trenera. Ma wprawdzie KSM 8,21, ale jest w stanie zagwarantować wysokie zdobycze nowemu pracodawcy. Na pewno dałby trenerowi większe pole manewru. Próbowałem kontaktować się telefonicznie z ojcem Przemka, Piotrem Pawlickim, by porozmawiać na ten temat, ale bez powodzenia. Na jednym z portali Piotr Pawlicki senior zapowiedział, że jego synowie będą rozmawiali z gdańskim klubem. Czy coś z tego wyniknie? ToR Od redakcji: Przemysław Pawlicki zapewnił nas, że jeżeli tylko podpisze kontrakt z nowym klubem, skomentuje sytuację w jakiej się znalazł po zakończeniu sezonu 2010. Rozmawiał: MICHAŁ CZAJKA Wybrzeże zainteresowane Pawlickim? Coraz częściej mówi się, że startami braci Pawlickich najbardziej zainteresowane jest Wybrzeże Gdańsk. Takie informacje pojawiają się od kilku dni na żużlowych portalach. Prezes GKS Wybrzeże Maciej Polny ucina te spekulacje. - Wyobraźnia reprezentantów sztuki dziennikarskiej przekracza nieraz najśmielsze oczekiwania - stwierdził na oficjalnej stronie klubu Maciej Polny. - Jeden z portali podawał choćby informacje o naszym zainteresowaniu Peterem Ljungiem, co nie było prawdą. Podobnie jak wtedy, także i tym razem zmuszony jestem zdementować dziennikarskie doniesienia. Tematu startów braci Pawlickich nad morzem obecnie nie ma, a skład naszej drużyny jest niemalże skompletowany. W podobnym tonie wypowiedział się także trener gdańszczan, Stanisław Chomski: - Sytuacja jest bardzo prosta. Piotr Pawlicki senior chciałby aby jego synowie jeździli w Ekstralidze. Wiem, że prezes Unii, Józef Dworakowski po fiasku rozmów w Lesznie zapowiedział, że nie wystartują oni w żadnym klubie ekstraligowym. Pozostaje więc pierwsza liga. A kto ma największy apetyt na awans? Bydgoszcz i Gdańsk. Dlatego przymierzano Pawlickich do Bydgoszczy, a po zakontraktowaniu tam Gapińskiego wielu widzi ich TYGODNIK ŻUŻLOWY 7 SPONSOR STRATEGICZNY ZAWODÓW Pierwszy raz po 40 latach! W niedzielę, 2.01.2011 r., na zamarzniętym jeziorze Winiary w Gnieźnie odbył się indywidualny turniej o Puchar Prezydenta Miasta Gniezna w wyścigach motocyklowych na lodzie. Warto było czekać ponad 40 lat na kolejny turniej w lodowej odmianie speedwaya na naturalnym torze w Polsce! Zawody zakończyły się zdecydowanym zwycięstwem Grzegorza Knappa. Wielką niespodziankę wszystkim kibicom sprawił Mirosław Daniszewski, zajmując miejsce na drugim stopniu podium. Frekwencja pozytywnie zaskoczyła wszystkich zawody oglądało ponad cztery tysiące kibiców! Pierwotnie turniej miał zostać rozegrany na terenie żwirowni Krawczyk w Cielimowie k. Gniezna. Niestety, zbyt gruba pokrywa śnieżna skutecznie izolowała taflę lodową, która zamarzała w zbyt wolnym tempie. Z pomocą pospieszył Urząd Miasta Gniezna, który zaproponował przeniesienie turnieju na popularne gnieźnieńskie Łazienki. Pomysł początkowo wydawał się szalony, ale dzięki pomocy ogromnej grupy osób z prezydentem Miasta Gniezna, Jackiem Kowalskim na czele zawody zakończyły się pełnym sukcesem. Jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia tor został sprawdzony przez reprezentantów Polski. Następnie strażacy wylali wodę, aby zlikwidować wszystkie nierówności powstałe w czasie jazd treningowych. W przerwie świąteczno-noworocznej w Urzędzie Miasta odbyła się specjalna konferencja prasowa, na której obecni byli włodarze pierwszej stolicy Polski. Z kolei ułożenie toru oraz jego kompleksowe przygotowanie wymagało zaan- Centurion-R nowym sponsorem Promotorzy ICE Racingu w Polsce pozyskali kolejnego sponsora sanockich zawodów. Do grona mecenasów polskich wyścigów motocyklowych na lodzie dołączyła firma Centurion-R, która specjalizuje się w produkcji drzwi. Na polskim rynku spółka obecna jest już od 1998 roku. W 2002 roku została przekształcona i włączona w sanocki obszar Specjalnej Strefy Ekonomicznej Euro-Park Mielec. - We współczesnym świecie sport nie może istnieć bez promotorów i sponsorów. Sanok gości niewiele imprez rangi krajowej, a tylko sporadycznie odbywają się tutaj imprezy rangi międzynarodowej. Ponieważ nasza firma rozumie społeczne zapotrzebowanie na organizację tego typu zawodów, zarząd Centurion-R postanowił wesprzeć organizację eliminacji mistrzostw świata serii ICE Racing w Sanoku. Jest to niewątpliwie duża promocja dla miasta, ale też szansa dla sanockich firm, w tym i naszej firmy, na promocję swojej marki - mówi Jacek Kawa, prezes zarządu Centurion-R. Warto zaznaczyć, że dzięki systematycznemu rozwojowi oraz pozyskaniu środków z funduszy europejskich Centurion-R w 2005 roku uruchomił drugi zakład produkcyjny. Do najważniejszych cech nowego sponsora sanockich zawodów należą przede wszystkim profesjonalizm oraz wysoka jakość produktów. Zaufanie klientów zaowocowało przyznaniem firmie certyfikatów jakości - polskiego, słowackiego, ukraińskiego oraz izraelskiego, a także wielu różnych nagród i wyróżnień. Siedziba firmy znajduje się w Sanoku przy ulicy Łany 1. ICE Racing Team Polska gażowania wielu osób zarówno w Sylwestra, jak i Nowy Rok. Starania jednak w pełni opłaciły się! Kibice oglądali ciekawe zawody, które zakończyły się bezapelacyjnym sukcesem Grzegorza Knappa. O sukcesie imprezy może świadczyć fakt, że relacja z zawodów została zaprezentowana na antenie otwartego Polsatu oraz Telexpressu. Wejścia na żywo miały miejsce w paśmie wspólnym na antenie TVP Info. Szkoda jedynie, że bardzo duża grupa kibiców nie wysłuchała apelu organizatorów i śledziła przebieg zawodów z poziomu tafli lodowej. Jeśli pogoda pozwoli, być może w lutym na gnieźnieńskim jeziorze Winiary zorganizowane zostaną otwarte mistrzostwa Polski. Zwycięzca lodowego turnieju w Gnieźnie, Grzegorz Knapp. F i ńs k a n ad z i ej a w S an ok u Lubiany przez polską publiczność Henri Malinen ponownie wystąpi na sanockim torze Błonie. Dwa lata temu okrzyknięty został rewelacją sezonu. W ubiegłym roku wiodło mu się nieco gorzej, ale sam ponownie deklaruje gotowość do walki o przepustkę do cyklu Grand Prix. Malinen zaprezentuje swoje umiejętności zarówno podczas piątkowej rundy eliminacyjnej do IMŚ, jak i V ICE Racing Sanok Cup. Razem z 21-letnim Finem do Sanoka przyjadą jego mechanicy, którzy planują w tym roku zwiedzanie atrakcji turystycznych Sanoka przed zawodami. Henri Malinen (Finlandia) jest jednym z trzech reprezentantów Finlandii, którzy wystąpią w styczniu w Sanoku. 21-letni zawodnik, zamieszkały w Joensuu, z zawodu jest specjalistą od wentylacji. W wolnym czasie oddaje się łowieniu ryb, jeździe snowboardowej oraz motocyklom. Swoją przygodę z ICE Racingiem rozpoczął w wieku 16 lat. W 2005 roku po raz pierwszy wziął udział w drużynowych zawodach w Kuusankoski, startując w ekipie Kaks-Speed Kanttarit. Rok później team Malinena zajął pierwsze miejsce w drużynowych zawodach w Forssie, a wszyscy zawodnicy Kaks-Speed Kanttartit zakwalifikowali się do Indywidualnych Mistrzostw Finlandii, w których Malinen zajął 7. miejsce. W końcówce sezonu 2006 zawodnik doznał kontuzji kolana podczas jazdy na snowboardzie, co skutecznie wyeliminowało go z rozgrywek do końca sezonu. Rok 2007 był rokiem przerwy w karierze Malinena ze względu na zły stan kontuzjowanego kolana. W 2008 roku Henri Malinen został jeźdźcem drużyny Team Finland, biorącej udział w rozgrywkach ligowych między Szwecją a Finlandią. 2009 rok przyniósł pierwsze poważne zawody w karierze Malinena. Rozpoczęcie BILET NA SANOK! Do Polski wreszcie zawitała tak upragniona przez wszystkich sympatyków ścigania na lodzie sroga zima. To niezawodny znak, że sanockie turnieje coraz bliżej. Przypominamy, że za pośrednictwem portalu www.eurobilet.com można nabywać bilety zarówno na rundę kwalifikacyjną do IMŚ (21.01.2011), jak i SPONSORZY GENERALNI KADRY V ICE Racing Sanok Cup (22.01.2011). Ceny uległy nawet minimalnej obniżce w porównaniu z ubiegłym rokiem. Najtańsze wejściówki można dostać już od 10 zł. W sprzedaży znajdują się również pakiety VIP. Bilet na sanockie zawody będzie z pewnością wspaniałym prezentem pod choinkę! ICE Racing Team Polska sezonu w Rovaniemi było wielce pomyślne, gdyż awansował do półfinału Indywidualnych Mistrzostw Świata w Sanoku. Ponadto w planach Malinena był udział w półfinale Indywidualnych Mistrzostw Europy w rosyjskim Luchovitsy, gdzie awansował do finału zajmując 13. miejsce. W lutym Malinen ponownie zawitał do Rosji, tym razem do Sarańska, gdzie odbyły się Indywidualne Mistrzostwa Europy poniżej 21 roku życia. Tym razem walkę o najlepsze miejsce na podium uniemożliwiło zapalenie płuc, którego Fin nabawił się po treningu. Końcówka ubiegłorocznego sezonu zakończyła się dla Malinena pomy- ślnie, gdyż podczas turnieju Roleof Thijs Bokal w Assen w Holandii zajął szóste miejsce. Podczas ubiegłorocznego IV ICE Racing Sanok Cup Fin został sklasyfikowany na 11. pozycji, zapisując na swoim koncie 5 punktów. speedway.info.pl - Po internetowej sprzedaży widać, że bilety cieszą się zdecydowanie większym zainteresowaniem niż o tej samej porze w ubiegłym roku. Mamy mnóstwo zapytań z zagranicy. Ponownie na stadionie Błonie pojawią się zorganizowane grupy kibiców z Austrii i Holandii. Zakupy biletów dokonywane są z najróżniejszych miejsc na świecie - mówi Paweł Ruszkiewicz, główny organizator turnieju. Przypominamy, że dzięki moderni- zacji sanockiego stadionu zawody obejrzy zdecydowanie większa liczba kibiców. Dyrektor sanockiego MOSiR-u, dr Damian Delekta ocenia, że pojemność obiektu zwiększy się o ok. 1,5 do 2 tysięcy miejsc. Poprawie ulegnie również komfort oglądania widowiska. Wały ziemne na przeciwległej prostej zapewnią dobrą widoczność z każdego punktu. „Bilety do nabycia na www.eurobilet.com. Więcej informacji na www.iceracing.pl. Wszelkich informacji na temat sanockich zawodów udziela rzecznik zawodów, Wojciech Jankowski (+48 606 538 719; e-mail: [email protected]).” TYGODNIK ŻUŻLOWY PARTNERZY ORGANIZATORZY 9 Ponosi ryzyko, bo Jazda z bratem potrzebuje presji i walki... Rozmowa z Arturem Mroczką - zawodnikiem Stali Gorzów - Stal Gorzów, to dla ciebie duże zaskoczenie? - Przyznam szczerze, że dla mnie jest to duża niespodzianka. - Jak długo trwały rozmowy? - Negocjacje trwały około dwóch tygodni. Dwa dni przed Wigilią wszystko zostało ustalone i podpisaliśmy dwuletni kontrakt. Cieszę się, że będę startował w tak znanym, mocnym teamie i jestem nastawiony na walkę. - To ty szukałeś możliwości startów w ekstraligowym klubie, czy to działacze Stali szukali zawodnika twojego pokroju? - To ja szukałem klubu na miarę moich ekstraligowych marzeń. Myślę, że to była obopólna chęć, abym startował w Stali Gorzów. - Kontrakt podpisałeś na dwa lata. Reprezentując do niedawna GTŻ Grudziądz, startowałeś w pierwszej lidze jako junior. Teraz zostałeś seniorem i będziesz musiał walczyć o miejsce w składzie. Zdajesz sobie możesz nie podołać wyzwaniom? - Jestem zawodnikiem, który potrzebuje presji i walki o coś. Niestety, w pierwszej lidze tego nie odczuwałem. Chcę to zmienić. Ponoszę ryzyko, ale wiem ma co mnie stać. Cieszę się, że nie mam zapewnionego miejsca w składzie, bo będę musiał na to pracować, a to może prowadzić do jeszcze większych sukcesów. Starty w Stali Gorzów obok mistrza świata Tomasza Golloba i trzykrotnego championa Nicki Pedersena, to spełnienie moich marzeń. Myślę, że w minionym sezonie miałem udane występy. Starty w ligach zagranicznych wyszły mi super. W Grudziądzu było dobrze, ale... Chyba najwyższy czas, żeby spróbować sił z najlepszymi. Wiem, że w Stali nie mam pewnego miejsca w składzie. Będę walczył i myślę, że miejsce w drużynie na mecze ligowe postaram się sobie zapewnić. - Jaki sprzęt preferujesz? - Już od dawna stawiam na podwozia Artur Mroczka wierzy w siebie i liczy na zwycięską rywalizację o miejsce w składzie Stali Gorzów. Fot. autor tekstu sprawę, że tak łatwo już nie będzie? - Przychodzi w życiu taki okres, że o swoje trzeba walczyć. W Grudziądzu miałem o tyle dobrze, że byłem podstawowym juniorem. Znam swoją wartość i myślę, że jestem w stanie wygrywać z najlepszymi. Dlatego też jestem w Gorzowie. - Trafiasz do drużyny, która ma wysokie aspiracje. Nie obawiasz się, że Jawy i silniki GM-a, przygotowywane przez pana Kowalskiego z Torunia. Współpracuję również z tunerami zagranicznymi. Mój team tworzyć będzie ten sam skład wypróbowanych i sprawdzonym mechaników oraz sponsorów z Grudziądza i Torunia. - W Grudziądzu byłeś młodą gwiazdą. Miałeś swoich sponsorów i kibiców, uwielbiających cię. W Go- rzowie o takich będziesz musiał się ponownie starać... - Główną duszą mojego teamu jest mój sponsor - pan Marek. Stara mi się pomóc jak najmocniej. Sam zaproponował pomoc i szuka wśród swoich znajomych, kolejnych ludzi, którzy chcą być w tym sporcie i pragną mi pomagać. Dla moich sponsorów z Grudziądza i Torunia, moje starty w Ekstralidze to także prestiż i z pewnością będę ich godnie reprezentował. Oczywiście po dobrych występach w barwach Stali, liczę na wsparcie ludzi gorzowskiego biznesu i przychylność miejscowych kibiców. - Stal Gorzów w Polsce, a jakie kluby będziesz reprezentował w ligach zagranicznych? - W Danii będzie to Outrup, a w Szwecji prawdopodobnie Lejonen Gislaved. Jeśli chodzi o Anglię, to temat moich startów na Wyspach cały czas jest dogrywany. - Działacze gorzowscy nie odradzali ci startów w lidze angielskiej? - Myślę, że nie. Oczywiście pytali, gdzie będę startował i żadnych przeszkód mi nie stawiali, chociaż zaznaczyli, że bezwzględny priorytet dla nich ma Ekstraliga polska. - W Grudziądzu, na koniec sezonu została nałożona na ciebie dyscyplinarna kara finansowa. Co możesz na ten temat powiedzieć? - Myślę, że to była ukazana jedna strona medalu i nie ma potrzeby do tego wracać. - Masz teraz okazję przedstawić swój punkt widzenia. - Nie ma co szukać sensacji. Uważam, że temat jest zamknięty. Kara została na mnie nałożona i chciał nie chciał, trzeba było ją uregulować. - Jakie są twoje wizje na nowy sezon? - Na pewno chcę jeździć w drużynie Stali we wszystkich meczach ligowych. Jest to mój podstawowy cel, aby być w pierwszej piątce seniorów gorzowskiego zespołu. Chciałbym dojść do finału Indywidualnych Mistrzostw Polski i myśleć o dobrych występach w eliminacjach do Grand Prix. Jak będzie? Zobaczymy. - Jak wyglądają twoje przygotowania do sezonu? - Wszystko już mamy ustalone. Zimą będę przygotowywał się indywidualnie w Grudziądzu i myślę, że z czasem będę się coraz częściej „zgrywał” z chłopakami w Gorzowie. - Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia. MIROSŁAW WIECZORKIEWICZ Rozmowa ze Sławomirem i Tobiaszem Musielakami zawodnikami Unii Leszno - To był dla was różny sezon, Sławek ty nie miałeś niestety wielu powodów do radości? Sławomir: - Szansę miałem ogromną na wykazanie się, ale niestety, nie wyszło najlepiej. Zabrakło przede wszystkim startów, bo w lidze jeździłem zaledwie w jednym czy dwóch wyścigach, a w młodzieżówkach startowałem już dużo mniej niż w poprzednim sezonie. Staraliśmy się załatwić ligi zagraniczne, była liga czeska, ale to za mało. W tym głównie widzę przyczynę moich słabych występów. Na sprzęt narzekać nie mogę. Tobiasz, ty z kolei z wypożyczenia do Kolejarzu Rawicz odniosłeś same korzyści. - Tobiasz: - Przez długi czas byłem praktycznie jedynym juniorem, który mógł podjąć walkę w lidze. Odjechałem dwadzieścia spotkań, w których w większości zdobywałem punkty, dlatego nie mogę nie być zadowolony, ponieważ każdy taki mecz to cenne doświadczenie, które, mam nadzieję, zaprocentuje w przyszłości. - Różne dla was sezony, ale chyba ofert nie brakowało? Tobiasz: - Było kilka ofert z pierwszej i drugiej ligi, a nawet jedna z Ekstraligi. Dla mnie to bardzo miłe, bo świadczy o tym, że wykonałem w pierwszym roku startów w lidze dobrą robotę i zostałem zauważony. Sławomir: - Mimo nieudanego roku, miałem dwie konkretne oferty, jedną z Ekstraligi, a drugą z pierwszej ligi. - To gdzie będziecie jeździć w przyszłym roku? Sławomir: - W Unii Leszno. - Sprzyja temu nowy regulamin, który wymusza na klubach start dwójki polskich juniorów co najmniej w trzech wyścigach. Nie wolelibyście wywalczyć miejsca sami niż tak, że „załatwia” to wam regulamin? Sławomir: - No tak, ale to z kolei więcej startów niż ja miałem w poprzednim sezonie, gdzie wystąpiłem tylko raz, dwa razy w meczu. Chodziło mi głównie o jak najwięcej startów, stąd też był pomysł, by jeździć w pierwszej lidze. Jednak po wielu rozmowach we własnym gronie uznałem wraz z moimi opiekunami, żeby na ostatni rok w gronie juniorów pozostać w Unii. Tobiasz: - Na pewno dla każdego polskiego juniora jest to dobrą opcją. Krzysztof Cegielski stwierdził w jednym z wywiadów, że jest to rozpieszczanie rodzimych młodzieżowców i z pewnością jest w tym ziarenko prawdy, ale jeśli mamy mieć polskich juniorów z wysokiej półki, to trzeba o nich dbać. - Wygląda na to, że będziecie parą polskich juniorów w Unii. Odpowiada wam taka opcja? Sławomir: - Taka wytworzyła się sytuacja, że zostajemy praktycznie my oraz Kamil Adamczewski. Na pewno lepiej na torze będę się dogadywał z Tobiaszem niż z innym zawodnikiem, więc dla mnie jazda z bratem w parze jest jak najbardziej dobrą opcją. Tobiasz: - Nawet gdybyśmy się nie dogadywali w domu, to na torze gdybyśmy mieli przegrywać 1:5, to z pewnością ja będę przywoził ten jeden punkt (śmiech). A poważnie to chodzi głównie o to, by drużyna wygrywała. Jeśli nasza współpraca na torze się do tego przyczyni, to tylko będziemy się z tego cieszyć. Regulamin jest taki, że na pewno punkty juniorów będą miały ogromne znaczenie odnośnie końcowego wyniku całego zespołu, postaramy się ze Sławkiem, aby te punkty zdobywać. - Waszym zdaniem nowa Unia bez Leigha Adamsa, a z Adamem Skórnickim, będzie w stanie osiągnąć podobny sukces jak w roku 2010? Sławomir: - Okaże się w sezonie czy zespół będzie w stanie walczyć o najwyższe cele. Na pewno martwić się nie musimy o atmosferę w zespole, widać to już na sali czy siłowni, gdzie pojawia się Adam. Myślę, że jeśli podstawowi zawodnicy naszego składu, czyli Jarek, Janusz oraz Damian utrzymają formę z tego sezonu, a punkty dorzucą zawodnicy tacy jak Jurica, Troy, Adam oraz my juniorzy, to o wynik się nie powinniśmy martwić. - Ty Tobiasz będziesz praktycznie nowym zawodnikiem w pierwszym zespole w Unii Leszno. Tobiasz: - Praktycznie nie miałem okazji do startów z obecnymi zawodnikami „Byków”. Wierzę jednak, że podczas przedsezonowych treningów oraz sparingów nadrobimy wszelkie zaległości, także w lidze z kimkolwiek będę startował w parze, będę się dogadywał bardzo dobrze. A jaki to będzie zespół? Na pewno mecze będą bardzo ciekawe, a osobiście wierzę, że będzie dobrze. - Jak z waszej perspektywy wyglądała współpraca w następnym sezonie z trenerem Romanem Jankowskim? Sławomir: - Roman Jankowski to na pewno facet, który ma ogromne doświadczenie w żużlu, które nam młodym zawodnikom stara się przekazać. Do tego jest ta jego ogromna siła spokoju w parku maszyn, którą bardzo się przydaje. Ja na pewno na współpracę z trenerem Jankowskim nie będę narzekał, bo miał spory wkład w mistrzostwo Polski. Tobiasz: - Chociaż nie miałem wielu okazji do współpracy z trenerem, praktycznie tylko podczas zawodów młodzieżowych, to uważam, że to dobry fachowiec. - Szykują się jakieś zmiany w waszych teamach przed nowym sezonem? Sławomir: - Chcę sporo zmienić w moim teamie, co prawda sprzętem nadal będą się zajmować ci sami mechanicy, może pojawi się jeden nowy. Natomiast sporo zmieni się pod względem organizacyjnym i logistycznym. Zmiany trochę podyktowane są tym, że Toruńscy kibice intensywnie zaangażowali się w wysyłanie maili w sprawie nagrodzenia Wiesława Jagusia odsłonięciem piernika-katarzynki w Piernikowej Alei Gwiazd na Rynku Staromiejskim, gdzie umieszczone są odlewy podpisów znanych osób związanych z Toruniem. Fani mieli nadzieję, że taka masowa akcja sprawi, iż władze miasta wezmą pod uwagę ich głos, jednak pierwszego stycznia, w dniu gdy zgodnie z tradycją podawane są nazwiska kolejnych laureatów, prezydent Michał Zaleski ogłosił, że w 2011 roku katarzynki odsłonią Elżbieta Dzikowska, podróżnik, żona Tony'ego Halika, a także Sławek Wierzcholski, muzyk, lider zespołu Nocna Zmiana Bluesa. Kibice toruńskiej drużyny już zapowiedzieli, że za rok ponownie będą głosowali za Wiesławem Jagusiem. Katarzynka nie dla Jagusia 10 TYGODNIK ŻUŻLOWY DANIEL LUDWIŃSKI dobrą opcją w Lesznie jeździć będzie Tobiasz i razem będziemy tworzyć duet, chcemy trochę usprawnić jego funkcjonowanie. Tobiasz: - Nadal będę współpracował z Andrzejem Cichym. Majster, jak ja na niego mówię, ma ogromną wiedzę zdobytą na torze, a także w parku maszyn. Na pewno dla mnie jest także autorytetem, po każdym biegu mówił mi jakie popełniłem błędy, gdzie mogłem pojechać lepiej, chociaż nie zawsze udawało mi się wprowadzać jego rady w życie. Cieszę się, że także w przyszłym Tobiasz: - Nie stawiam sobie konkretnych celów, chociaż jednym takim podstawowym będzie dla mnie dawanie sobie stu procent w każdych zawodach, czy to będzie liga czy jakieś zawody młodzieżowe, chcę być zawsze gotów do zawodów i nie żałować po nich, że nie dałem z siebie wszystkiego. - Obaj znaleźliście się w kadrze juniorów na kolejny sezon... Sławomir: - Zgadza się, ale to że otrzymałem powołanie wcale nie oznacza, że będziemy jeździć w młod- Sławomir (z prawej) i Tobiasz Musielakowie mają być ligowym duetem juniorów Unii Leszno. Fot. Rafał Paszek roku będę z nim współpracował. Tak jak Sławek wspomniał, zmieni się nieco organizacja w teamie. - Jakie stawiacie sobie cele na nowy sezon? Sławomir: - Dla mnie to będzie ostatni rok w gronie juniorów, więc cele także muszę stawiać sobie wysokie. Przede wszystkim chciałbym znaleźć się w finałach mistrzostw świata juniorów zwłaszcza, że jeden z nich odbędzie się w Gnieźnie, które wspominam bardzo miło, kiedy tam jeździłem. Chciałbym odnieść sukces w finale MIMP, a także znaleźć się w finale IMP jako pełnoprawny uczestnik, bo finał odbędzie się w Lesznie. Chciałbym też wrócić do kadry juniorów, bo w sezonie 2010 trener Marek Cieślak troszkę o mnie zapomniał, ale chcę mu się przypomnieć, a najlepiej jest to uczynić poprzez dobre starty w lidze, więc to będzie dla mnie priorytet. zieżowej drużynie narodowej, trzeba jeszcze potwierdzić to na torze. Niemniej cieszę się bardzo, że trener Marek Cieślak, mimo słabszego sezonu dla mnie uznał, że mogę się kadrze przydać. Tobiasz: - Dla mnie to pierwsze takie powołanie i cieszę się bardzo, ale tak jak Sławek mówi, trzeba jeszcze potwierdzić to swoją postawą na torze. - Stawiacie na ligi zagraniczne? Sławomir: - Myślałem o Francji czy Hiszpanii (śmiech). A poważnie, to niestety nie ma zbyt wielu propozycji dla mnie. Na pewno będę jeździł w Czechach w mistrzostwach Czech juniorów, a także w lidze i to razem z bratem. Nie myślę na razie o Anglii, tam trzeba być przygotowanym perfekcyjnie, zwłaszcza pod względem logistycznym. Chciałbym od połowy sezony zacząć jeździć w Szwecji, trwają właśnie poszukiwania klubu. Tobiasz: - Sławek wspomniał o Czechach i tam właśnie chciałbym wystartować, ale tak do końca nie wiadomo nawet jak ta liga będzie wyglądać, bo zgłosiły się zaledwie cztery drużyny. Jednak na pewno wspólnie ze Sławkiem będziemy „kombinować”, by tej jazdy było jak najwięcej w nowym sezonie. Chciałbym poznać jak najwięcej różnych torów, właśnie temu mają służyć starty na torach poza granicami kraju.. - Na koniec sezonu mieliście okazję by wyjechać do Anglii... Tobiasz: - Mnie się nie udało, bo uległem kontuzji podczas turnieju w Łodzi. Sławomir: - Ja wyjechałem, ale nie tak wyobrażałem sobie moje zawody. Myślałem, że przed zawodami będzie okazja do treningu, a tymczasem wyjechałem prosto pod taśmę. Udało mi się wygrać start w pierwszym wyścigu i to z nie byle kim, bo z Chrisem Harrisem, ale później okazało się jak trudne są tory w Anglii, bo na wirażu wylądowałem na plecach. Wystartowałem jeszcze w dwóch wyścigach, ale z mizernym skutkiem i musiałem się wycofać z zawodów. Jednak dziękuję Adamowi Skórnickiemu za możliwość tego wyjazdu. - Co robicie zimą? Sławomir: - Rozpoczęły się już przygotowania do kolejnego sezonu. Ćwiczymy na sali, siłowni oraz w terenie. Zajęcia prowadzą trenerzy Roman Jankowski oraz Paweł Barszowski. Zaplanowany jest także obóz kondycyjny. Wszystko przebiega według takiego schematu jak w poprzednich latach. Tobiasz: - Prócz przygotowań chodzę jeszcze do szkoły, a zima to doskonała okazja do tego, aby nadrobić zaległości spowodowane sezonem. Dziękuję nauczycielom za wyrozumiałość przy moich nieobecnościach. Na pewno trudno jest pogodzić naukę oraz moją jazdę na żużlu. - Komu chcielibyście podziękować za miniony sezon? Sławomir: - Na pewno bardzo gorąco dziękuję moim sponsorom, firmie Almark, Agromix, Remix, DPD Polska, Iveco Kępka, braciom Sieletyckim, panom Piotrowi Lisowi oraz Januszowi Jeske, a także Waldkowi Kałużnemu i mojemu kuzynowi Rafałowi Konopce za pomoc w parku maszyn. Dziękuję także zarządowi Unii Leszno za kolejną szansę, mimo braków sukcesów w ubiegłym roku. Tobiasz: - Dziękuję moim sponsorom, bez nich uprawianie żużla byłoby bardzo ciężkie, a więc firmie Iveco Kępka, a także zarządom klubów Unii Leszno i Kolejarza Rawicz za możliwość podnoszenia swoich umiejętności na wypożyczeniu. Również dziękuję majstrowi Andrzejowi Cichemu i ojcu Damianowi, którzy mi towarzyszyli podczas wielu imprez w sezonie 2011. - Dziękuję za rozmowę i życzę wam w przyszłym sezonie jak największej ilości trójek na koncie i jazdy bez urazów. Sławomir: - Postaramy się. Również dziękujemy. Tobiasz: - Pozdrawiamy kibiców Unii, aby mieli z naszej jazdy jak najwięcej radości. Z ZIELONEJ GÓRY Dobrucki w zespole „Piratów” Rafał Dobrucki zdecydował się na powrót do ligi brytyjskiej i będzie reprezentował barwy Poole Pirates. - W Anglii będę jeździć już od 15 marca, co pozwoli mi ,,wjeździć" się w sezon i czuć pewnie na motocyklu już na starcie rozgrywek. Kontrakt obowiązuje do maja, do czasu, gdy zaczyna się liga szwedzka. Potem podejmiemy decyzję co dalej - wyjaśnia Rafał. W sezonie 2011 wystąpi w Falubazie, szwedzkiej Piraternie Motala i Poole. Rozważa także możliwość występów w lidze czeskiej. „Zengi” wśród akrobatów Grzegorz Zengota wybrał indywidualny tok przygotowań do sezonu. Wyjechał z zielonogórskimi akrobatami na tygodniowy obóz kondycyjny do Zakopanego. W programie obozu prowadzonego przez trenera Radosława Walczaka, przewidziany jest jeden poranny trening i jazda na nartach. - W tym roku po raz pierwszy wybrałem inny tok przygotowań do sezonu. Nowością jest współpraca z osobistym trenerem, który czuwa nade mną. Gdy podjąłem decyzję o indywidualnych przygotowaniach, to w programie miałem także zaplanowany obóz z akrobatami w Zakopanem. Jest to dla mnie coś nowego, bo nigdy wcześniej nie przygotowywałem się z zawodnikami innej dyscypliny sportowej. Mam nadzieję, że dzięki takiemu treningowi i ciężkiej pracy jaką teraz wykonuję, przyjdą efekty i przełoży się to na moje lepsze wyniki. Już nie mogę się doczekać pierwszego wyjazdu na tor. Z końcem lutego w planach jest wyjazd na kilka dni, aby pojeździć na crossie, a po powrocie kolejny wyjazd być może do Krsko albo Gorican i wyjazd na tor żużlowy. Co do sprzętu, to szykuję spore inwestycje. Wszystko będzie zależało również od budżetu, nad którym teraz również pracuję. Chcę wprowadzić kilka nowinek. Mam w planach zakup co najmniej czterech nowych silników. Mam nadzieję, że będą trafione, a to będzie oznaczało, że będę bardzo szybki w sezonie - pisze na swojej stronie ,,Zengi". Pojadą do Harrachowa Zielonogórscy żużlowcy wyjadą na zgrupowania. Pierwsze odbędzie się w Harrachovie. Do jednego z najbardziej znanych ośrodków narciarskich w Czechach, zielonogórska drużyna wyjedzie pod koniec stycznia. W lutym na zgrupowanie do Dziwnowa żużlowców wraz z kickbokserami zabierze trener Tomasz Pasek, który prowadzi treningi ogólnorozwojowe. Na oba zgrupowania z zawodnikami pojedzie także trener Marek Cieślak. Potem będą już tylko treningi na torze w słoweńskim Krsko lub chorwackim Gorican. Przebudowa trwa Mroźna i śnieżna zima nie przeszkodziła w procesie przebudowy zielonogórskiego toru. - Została wymieniona nawierzchnia, wmurowany nowy krawężnik, jest podniesiona banda - mówi Jacek Frątczak z ZKŻu. - Te prace są już zakończone. Do momentu tych cięższych mrozów udało się mniej więcej na 30 procent powierzchni przygotować bazaltową podbudowę, czyli to kruszywo, na którym bezpośrednio będzie nałożona nawierzchnia sjenitowa. Na 30 procent ten tor jest już praktycznie wyprofilowany. Perspektywa opadów śniegu i większych mrozów spowodowała, że inicjatywę nad budowaniem nawierzchni przejęli teraz fachowcy z firmy Diament, którzy stwierdzili, że czekają na okienko pogodowe, w którym temperatury nie będą spadały poniżej 7, 8 czy 10 stopni poniżej zera. W ich ocenie może się to skończyć tym, że ta dolna warstwa przemarznie zbyt mocno i na wiosnę wilgoć będzie wychodziła nam od spodu. W związku z tym jeżeli nakładać nawierzchnię sjenitową, a chcemy wykorzystać to, co było, to co jest na murawie, fachowcy twierdzą, że potrzebują czterech dni, żeby na nowo ułożyć tor w sytuacji kiedy to okienko pogodowe wystąpi. Nie ma absolutnie niebezpieczeństwa, że z jakiegoś powodu spóźnimy się z wyjazdem na tor. MAREK STANISZEWSKI Rozmawiał: MIKOŁAJ JUSKOWIAK U N A S Z A W S Z E S Z Y B K O I TA N I O ! Przyjmujemy ogłoszenia drobne dotyczące różnych spraw i dziedzin życia. Ich treść można przesłać e-mailem na adres: [email protected] lub pocztą: ul. Niepodległości 55 64-100 Leszno. Treść ogłoszenia do 25 słów kosztuje 15 zł + VAT= 18,30 zł. Sposób płatności. Na konto: 0206000760000402360000771, lub przekazem pocztowym (wraz z treścią) na podany wyżej adres. Ogłoszenie przesłane do piątku ukaże się we wtorek. Jak widać koszty są małe, a ogłoszenie trafi do wielu zainteresowanych, bowiem ,,Tygodnik Żużlowy’’ jest kolportowany w całym kraju, a na rynku czytelniczym jest już od 20 lat. Informacje w sprawie ogłoszeń telefon 65 5299594 TYGODNIK ŻUŻLOWY 11 * X X I P L E B I S C Y T , , T Y G O D N I K A Ż U Ż L OW E G O ’ ’ * SPONSORZY PLEBISCYTU GŁOSUJEMY... To już XXI Plebiscyt na Najpopu- goriach, stosując przyznane w „No- larniejszych Żużlowców, Trenerów minacjach” numery oraz oznacze- i Działaczy 2010 roku. Mamy na- nia dzieję, że tak jak poprzednie, ten to na przykład: T2, T3, T1 (wybie- sowaniem. ramy trzech). Obcokrajowcy to li- Publikujemy listę nominowanych tera „O” z odpowiednim numerem na podstawie propozycji naszych (wybieramy piątkę), podobnie w Czytelników do poszczególnych przypadku innych kategorii (wybie- kategorii (kolejność alfabetyczna). każdym wydaniu ramy jedną osobę). Oznaczenia li- nadal terowe przedstawiać będziemy typowania zostały przy w „Nominacjach”. przesyłać pocztą, bądź w formie Koszt SMS-a 1,22 zł brutto. Ser- elektronicznej. wis przeznaczony wyłącznie dla A więc głosujemy... osób pełnoletnich. Usługa działa w Aby wziąć udział w plebiscyto- sieciach operatorów Plus GSM, wym głosowaniu należy wysłać Era, Orange. Właściciel serwisu: SMS-a na numer 71068 o treści redakcjatygodnikzuzlowy.pl. TC.TYGODNIK, wpisując dalej ko- Mi- kropłatności SMS obsługuje Al- lejność dziesiątki najpopularniejzawodników, podane nazwach plebiscytowych kategorii naszych Czytelników, które można szych dotyczące poszczególnych kategorii. Trenerzy będzie cieszył się dużym zaintere- W literowe lPay.pl stosując Po przesłaniu SMS-a dostaną przypisane im numery w zamiesz- Państwo kod potwierdzający odda- Każdy numer poprzedzony musi przyszedł, wejdź na https://ssl.al- czonych obok „Nominacjach”. nie głosu w ankiecie. Jeśli kod nie być literą „Z”. Na przykład: Z1,Z2, lplay.pl/reklamacja Z3,Z12, Z19... razem dziesięć pozycji. Kolejnym SMS-em Wśród tych, którzy wezmą udział można w typowaniu laureatów XXI Plebis- przesłać propozycje w innych kate- cytu, rozlosujemy nagrody. Dziesięciu Najpopularniejszych Żużlowców 1. Tomasz Gollob (Stal Gorzów) 3. Janusz Kołodziej (Unia Leszno) 4. Piotr Protasiewicz (Falubaz Zielona Góra) 1. Damian Baliński (Unia Leszno) 2. Tomasz Chrzanowski (GTŻ Grudziądz) 3. Rafał Dobrucki (Falubaz Zielona Góra) 4. Patryk Dudek (Falubaz Zielona Góra) 5. Tomasz Gollob (Stal Gorzów) 6. Jarosław Hampel (Unia Leszno) 7. Rune Holta (Włókniarz Częstochowa) 8. Maciej Janowski (WTS Wrocław) 9. Krzysztof Kasprzak (Unia Tarnów) 10. Janusz Kołodziej (Unia Tarnów) 11. Adrian Miedziński (Unibax Toruń) 12. Robert Miśkowiak (PSŻ Poznań) 13. Artur Mroczka (GTŻ Grudziądz) 14. Rafał Okoniewski (Stal Rzeszów) 15. Przemysław Pawlicki (Stal Gorzów) 16. Piotr Protasiewicz (Falubaz Zielona Góra) 17. Jacek Rempała (Orzeł Łódź) 18. Sebastian Ułamek (Unia Tarnów) 19. Grzegorz Walasek (Polonia Bydgoszcz) 20. Grzegorz Zengota (Falubaz Zielona Góra) Najpopularniejsi Trenerzy (T) 1. Marek Cieślak (WTS Wrocław) 2. Roman Jankowski (Unia Leszno) 3. Dariusz Śledź (Stal Rzeszów) 4. Jan Ząbik (Unibax Toruń) 5. Piotr Żyto (Falubaz Zielona Góra) 1. Leigh Adams (Australia), 2. Jason Crump (Au- (USA), 5. Ryan Sullivan (Australia) ZBIGNIEW ZIMNICKI Karwlany 6. Rafał Dobrucki (Falubaz Zielona Góra) 7. Sebastian Ułamek (Unia Tarnów) 8. Sławomir Drabik (Włókniarz Częstochowa) 9. Adrian Miedziński (Unibax Toruń) 10. Krzysztof Kasprzak (Unia Tarnów) HANNA ŻUROWSKA Zielona Góra Działacz Roku – Józef Dworakowski (Unia Leszno) Objawienie Sezonu – Rafał Szombierski (Włókniarz Częstochowa) Fair Play – Kacper Gomólski (Start Gniezno) Junior Roku – Maciej Janowski (za srebro w IMŚJ i dobre występy w lidze w barwach Betardu Wrocław) Pechowiec – Emil Sajfutdinow (Polonia Bydgoszcz) Najsympatyczniejszy – Janusz Kołodziej (Unia Leszno) Najpopularniejsi Trenerzy 1. Marek Cieślak – trener drużyny mistrzów świata 2. Roman Jankowski – drużynowy mistrz Polski 3. Jan Ząbik – dobra praca z młodzieżą 4. Piotr Żyto – wicemistrzostwo Polski 5. Dariusz Śledź – awans do Ekstraligi Najpopularniejsi obcokrajowcy 1. Jason Crump (Australia), 2. Greg Hancock (USA), 3. Leigh Adams (Australia), 4. Nicki Pedersen (Dania), 5. Ryan Sullivan (Australia) Junior Roku – Maciej Janowski (WTS Wrocław) Pechowiec Roku – Emil Sajfutdinow (Polonia Byd- goszcz) Pechowiec (P) 1. Tomasz Gapiński (Stal Gorzów) 2. Emil Sajfutdinow (Polonia Bydgoszcz) 3. Karol Ząbik (Wybrzeże Gdańsk) Najsympatyczniejszy (N) 1. Jarosław Hampel (Unia Leszno) 2. Janusz Kołodziej (Unia Leszno) 3. Piotr Protasiewicz (Falubaz Zielona Góra) 4. Adam Skórnicki (PSŻ Poznań) Działacz Roku (DR) 1. Robert Dowhan (Falubaz Zielona Góra) 2. Józef Dworakowski (Unia Leszno) 3. Władysław Komarnicki (Stal Go- Dziesięciu Najpopularniejszych Żużlowców 1. Tomasz Gollob (Stal Gorzów) 2. Jarosław Hampel (Unia Leszno) 3. Janusz Kołodziej (Unia Leszno) Mister Elegancji – Piotr Protasiewicz (Falubaz Zie- Impreza Roku – Grand Prix Polski w Toruniu Widowiskowa Jazda (W) 1. Damian Baliński (Unia Leszno) 2. Tomasz Gollob (Stal Gorzów) 3. Janusz Kołodziej (Unia Leszno) Mister Elegancji (M) 1. Jarosław Hampel (Unia Leszno) 2. Janusz Kołodziej (Unia Leszno) 3. Piotr Protasiewicz (Falubaz Zielona Góra) 4. Sebastian Ułamek (Unia Tarnów) Najpopularniejsi Obcokrajowcy (O) 1. Leigh Adams (Australia) 2. Kenneth Bjerre (Dania) 3. Jason Crump (Australia) 4. Greg Hancock (USA) 5. Nicki Pedersen (Dania) Impreza Roku (IR) 1. Grand Prix Leszno 2. Grand Prix Toruń 3. Drużynowy Puchar Świata Leszno 4. Pożegnanie Adamsa Dętka 2010 (D) 1. Wprowadzenie przez FIM nowych tłumików 2. Ekstraliga za ciągłe zmiany regula- minu 3. „Wojenka” pomiędzy klubami Falu- baz Zielona Góra i Stal Gorzów NIEPOWTARZ ALN A OK A Z J A 5. Krzysztof Kasprzak (Unia Tarnów) zaplanowaliśmy na 5 marca 2011 7. Maciej Janowski (WTS Wrocław) (dawny klub Relax w budynku na roku w Lesznie w lokalu ,,Finezja” 6. Damian Baliński (Unia Leszno) stadionie Alfreda Smoczyka). Uro- 8. Grzegorz Walasek (Polonia Bydgoszcz) czystość połączona będzie z wrę- 9. Piotr Protasiewicz (Falubaz Zielona Góra) czeniem 10. Adrian Miedziński (Unibax Toruń) Głównej kadry narodowej juniorów i seniorów 1. Roman Jankowski (Unia Leszno) oraz tradycyjnym Balem Żużlowców. Udział w tej imprezie 2. Marek Cieślak (WTS Wrocław) może wziąć każdy kto wykupi 3. Jan Ząbik (Unibax Toruń) kartę wstępu, która może być Działacz Roku - Józef Dworakowski wspaniałym prezentem, bowiem Objawienie Sezonu - Janusz Kołodziej jest to ostatnia sobota karnawału i Junior Roku - Maciej Janowski odbędzie się kilka dni przed bar- Pechowiec Roku - Emil Sajfutdinow dzo ważnym dla Pań – Świętem Najsympatyczniejszy - Jarosław Hampel Kobiet. Mister Elegancji - Jarosław Hampel 2. Jason Crump, 3. Greg Hancock, 4. Emil Sajfutdinow, 5. Ryan Sullivan Karta wstępu dla dwóch osób (udział w uroczystości ogłoszenia wyników Plebiscytu i Balu Żużlowców) to koszt 380 złotych. Zgłoszenia przyjmowane są pod Impreza Roku: Grand Prix Polski w Toruniu TYGODNIK ŻUŻLOWY nominacji Komisji Sportu Żużlowego do Najpopularniejsi Trenerzy WANDA KUPCZYK Częstochowa rzów) 4. Marta Półtorak (Marma Rzeszów) Ogłoszenie wyników Plebiscytu 4. Rafał Dobrucki (Falubaz Zielona Góra) Najpopularniejsi Obcokrajowcy: 1. Leigh Adams, lona Góra) Dętka Roku – FIM za wprowadzenie nowych tłumi- Junior Roku (JR) 1. Patryk Dudek (Falubaz Zielona Góra) 2. Kacper Gomólski (Start Gniezno) 3. Maciej Janowski (WTS Wrocław) 4. Przemysław Pawlicki (Stal Gorzów) 5. Emil Pulczyński (Unibax Toruń) Widowiskowa Jazda – Tomasz Gollob (Stal Go- Leszno) Mister Elegancji – Sebastian Ułamek (Unia Tarnów) Impreza roku – Grand Prix Toruń 2010 Objawienie Sezonu (OS) 1. Kacper Gomólski (Start Gniezno) 2. Maciej Janowski (WTS Wrocław) 3. Janusz Kołodziej (Unia Leszno) 4. Przemysław Pawlicki (Stal Gorzów) 5. Rafał Szombierski (Włókniarz Częstochowa) Widowiskowa Jazda - Janusz Kołodziej rzów) rzów) Fair Play (F) 1. Kacper Gomólski (Start Gniezno) 2. Jarosław Hampel (Unia Leszno) 3. Jan Ząbik (Unibax Toruń) Najsympatyczniejszy – Janusz Kołodziej (Unia Widowiskowa Jazda – Tomasz Gollob (Stal Go- 12 Dziesięciu Najpopularniejszych Żużlowców (Z) Najpopularniejsi Obockrajowcy 5. Grzegorz Walasek (Polonia Bydgoscz) ków NOMINOWANI stralia), 3. Nicki Pedersen (Dania), 4. Greg Hancock 2. Jarosław Hampel (Unia Leszno) PATRONAT MEDIALNY MIROSŁAW HERTING Piła numerem telefonu: 65 529 9594 lu pocztą elektroniczną: [email protected] W Ostrowie go nie chcieli Rozmowa z Danielem Pytelem - zawodnikiem ROW-u Rybnik - Czy to prawda, że odszedłeś z Ostrovii Ostrów, gdyż nie pasowałeś do drużyny ze względu na wysoką KSM? - Nie wiem czy to była kwestia KSM, a może jeszcze innych spraw. Nie wnikam w to. Niektórzy zawodnicy z jeszcze wyższą średnią pozostali w swoich dotychczasowych drużynach. Według mnie to, że nie będę jeździł w Ostrowie może wynikać z tego, iż nie chciał mnie klub. Gdyby były chęci, to przynajmniej prowadzilibyśmy rozmowy, a nie tak jak to było, iż wszystko skończyło się na jednym spotkaniu. Nie do końca byłem widziany w składzie. Tak wyszło i wybrałem Rybnik - nowe miejsce i nowe nadzieje na lepsze wyniki. Na pewno mobilizujący jest dla mnie skład rybnickiej drużyny. Są tam ambitni zawodnicy, z którymi będzie trzeba walczyć o miejsce w składzie. Chcę zdobywać punkty dla nowego klubu i jest to na pewno wyzwaniem. Jeżeli dobrze przygotuję się do sezonu 2011, to nie powinno być żadnego problemu z wywalczeniem stałego miejsca w składzie i prezentowaniem wysokiego poziomu. - Na czym stanęły rozmowy z działaczami Ostrovii? - Rozmowa była jedna. Podałem im swoje minimalne oczekiwania, które byłyby konieczne do dobrej jazdy. Zdaniem wielu były one korzystne dla klubu. Po naszym spotkaniu nie odebrałem już żadnych telefonów związanych z przedłużeniem kontraktu lub negacjami. Sprawa ucichała. Teraz koncentruję się, żeby zakończyć poprzedni sezon z klubem z Ostrowa, bo mamy jeszcze pewne sprawy do rozwiązania. Mam też nadzieję, że Rybnik będzie strzałem w dziesiątkę. - Czym skusił cię klub z Rybnika: warunkami, perspektywami walki o czołowe miejsce w lidze, a może innymi czynnikami? - Z działaczami z Rybnika rozmawiało mi się w bardzo miłej atmosferze. Okazało się, że jestem brany pod uwagę w perspektywie tworzenia składu. Postanowiłem rozważyć poważnie tę ofertę. Ku mojemu zaskoczeniu była ona bardzo bliska moim oczekiwaniom, więc szybko dogadaliśmy się w kwestii warunków kontraktu i stawek za punkty. Bardzo pozytywnie odebrałem to, co mówili działacze z Rybnika. Spodobało mi się to, co chcą osiągnąć. - Jak odnajdujesz się na rybnickim torze? - Żaden tor nie jest taki sam. W Rybniku jest przyczepnie, a taki tor wolę, jeżeli mam wybór. Poza tym w nowym klubie tor będzie dla mnie elementem nauki i nowych doświadczeń. To argument do tego, aby jeździć w klubie z Rybnika. - W twoim nowym klubie zawsze stawiano na wychowanków, a poza tym Ślązacy to ludzie trzymający się razem... - Wiem o tym, ale widzę, że mam do czynienia z zawodowcami. Nie obawiam się, że barierą będzie pochodzenie zawodnika. Myślę, że liczyła będzie się forma sportowa. To powinno decydować kto będzie jeździł w meczach. Uważam, że w Rybniku będę miał bardzo dobrego trenera, bo Adam Pawliczek jeździł na żużlu i to bardzo niedawno. To dla mnie plus. Trener widzi wszystko ze swojej perspektywy, a także z perspektywy zawodnika, którym był jeszcze przed rokiem. To powinno pozytywnie wpłynąć na atmosferę w zespole. Adam Pawliczek jest uważany za autorytet wśród zawodników. Ma wielkie doświadczenie i uważam, że działacze zrobili dobry ruch, kontraktując go. - Czy nie uważasz, że w pierwszej i drugiej lidze zawodnicy uczestniczą coraz częściej w „wyścigu szczurów” i wysyłają oferty do niemal wszystkich klubów, bo trudno jest o pracę w obliczu KSM i regulaminu finansowego? - Nie sądzę. Myślę, że każdy chce traktować żużel jako swoje życie, a nie jako dodatek do niego. Wyścigi są wykonywanym zawodem. Trzeba temu poświęcić sto procent uwagi i umieścić na pierwszym lub drugim miejscu, zaraz za rodziną. Nie jest fair, że decyduje za nas ktoś, kto nie jeździł na żużlu, a jedynie siedzi z boku i tworzy regulamin. Ten finansowy jest dla mnie rzeczą niezrozumiałą, bo skoro nie można zdobyć zawodników, na których nas - jako klubu - nie stać, to po prostu nie powinno się składać im ofert. Mówienie nam ile mamy zarabiać jest śmieszne. Czy komuś przeszkadza, gdy jest to trochę więcej lub mniej? Wydaje mi się, że regulamin, jak szybko go wymyślono, tak szybko spełznie na niczym. Kwoty ładnie przedstawione są na papierze. Na przykład- zie zawodnika, który zdobywa w każdym meczu dwanaście punktów wszystko wygląda dobrze, może być on zadowolony. Podliczyłem to kiedyś i o ile pamiętam średnia z takiego kontraktu daje około czterech lub pięciu tysięcy złotych miesięcznie. Nie zapominajmy jednak, że jest dużo zawodników, którzy zdobywają w meczu siedem punktów i też nie zawsze, bo na każdy mecz nie jadą. Dla nich regulamin finansowy oznacza koniec kariery po dwóch meczach, bo części nie staniały, niezależnie od ligi motory stosujemy te same i kupujemy je w tych samych miejscach. Zmieniają się jedynie tunerzy, którzy w Ekstralidze są na pewno lepsi. Sugerowane obcinanie płac jest największe w drugiej lidze, w pierwszej nieco mniejsze, a w Ekstralidze i tak o wszystkim decyduje spółka. Nie wiem czym sugerują się pomysłodawcy regulaminu. Pewnie będzie trzeba pomęczyć się rok, ale mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Liczę, iż ktoś spojrzy na wszystko z perspektywy zawodnika i porzuci plany. Musimy się jednak liczyć z tym, że jesteśmy w Polsce i wszystko może się zdarzyć. Ci, którzy podpisali już kontrakty, tacy jak ja, problem będą mieli w przyszłym roku, a inni mogą mieć niepewną zimę i przyszłość. To może wpłynąć niekorzystanie na psychikę zawodników. Poza tym będzie trzeba oszczędzać na wszystkim, a to wpłynie na jakość zawodów w pierwszej i drugiej lidze. Pozytywem może być jedynie to, że w dokumentach klubów będzie czysto. - Czy wierzysz, że zawodnicy w drugiej lidze będą jeździli za czterysta, pięćset złotych za punkt? - Jeżeli ktoś chce jeździć na żużlu, to nie za takie stawki, bo niemożliwe jest wtedy utrzymanie motocykli, mechaników i remontowanie silników. W pięć minut mogę zrobić kalkulację ile kosztuje sezon spędzony w drugiej lidze przy w miarę pozytywnym wyniku sportowym. W takiej sytuacji proponowane stawki pokryją wydatki w siedemdziesięciu procentach. Przy zdobywaniu dwunastu, trzynastu punktów w każdym meczu wystarczyć może na wydatki, ale nie mówimy już o tym, żeby zawodnikowi coś zostało na życie. Daniel Pytel jest zadowolony z tego, że trafia do zeFot. Rafał Paszek społu z ambicjami. Rozmawiał: PRZEMYSŁAW SZYMKOWIAK Krosno zainteresowane IMP Kobiety rządzą Orłem! Rozmowa z Januszem Steligą - prezesem KSM-u Krosno - Pod koniec grudnia 2010 roku został pan ponownie prezesem KSMu Krosno. Czy były wątpliwości dotyczące kontynuowania pracy? - Podążamy zgodnie z planem, który wcześniej sobie założyliśmy. W związku z tym, że mieliśmy bardzo słabe wyniki w ostatnim roku, choć przez poprzednie trzy lata jakoś się zbieraliśmy, a czwarty rok był strzałem w głowę od matki natury, miałem ochotę odejść. Mnóstwo pracy i zawirowań - to są koszty żużla, a człowiek ma też rodzinę i musi z czegoś żyć. Trudno było mi jednak opuścić okręt w momencie, gdy klub ma długi. Uważam, że tylko ludzie niepoważni mogliby tak postąpić. Nie miałem innego wyboru jak pozostanie, a skoro wola innych była podobna, zostałem. - Do końca stycznia, zgodnie z wymogami licencyjnymi, kluby mają czas na uregulowanie zaległości ze wszystkimi podmiotami. Na jakim etapie spłat jesteście? - Wyraziliśmy już swoje zdanie - dogadaliśmy się z zawodnikami. Trochę ten układ zepsuł nam PZM, choć ugody z żużlowcami mamy. Na pewno wszystko spłacimy, chociaż mieliśmy pierwotnie dłuższe terminy, a skrócił je właśnie PZM. Czekają nas negocjacje, ale to wewnętrzne sprawy i nie powinno być problemów, bo jest dobra wola z obu stron. - Niektórzy drugoligowcy ubolewają nad wprowadzeniem KSM, a jakie jest zdanie krośnian? - W zależności od majętności klubów zdania zawsze są podzielone. Walczyłem o KSM, bo chodziło mi o to, żeby niezamożne kluby, takie ja nasz, miały możliwość skompletowania składu na niższym poziomie punktowym. Starałem się też przekonać kolegów z innych klubów, aby limit maksymalny również był niższy niż wprowadzone czterdzieści punktów. Bogate kluby biły się o to, aby KSM maksymalna była jeszcze wyższa. - Czy podpisywaliście kontrakty w oparciu o regulamin finansowy? - Nawet, gdy nie było tego „cennika”, to ustaliśmy sobie w klubie wewnętrzny system płac. Jestem za regulaminem finansowym, choć wiem, że trudno będzie złapać kogoś na płaceniu „pod stołem”, ale to i tak jego problem moralny. Idąc zgodnie z regulaminem, powinniśmy teraz patrzeć klubom na ręce. Nie wyobrażam sobie, aby po sezonie 2011 ktoś miał w drugiej lidze długi w stosunku do zawodników. Jeśli tak się stanie, to będziemy mieli dowód, że nie respektował zasad. Nasze kontrakty mieszczą się w kodeksie cenowym i jestem z tego bardzo usatysfakcjonowany. Każdemu zawodnikowi oferowaliśmy tylko takie warunki. - Ubiegłoroczny półfinał IMP rozegrany w Krośnie był waszym sukcesem organizacyjnym i finansowym. Czy zgłosił pan do PZM wolę przeprowadzenia podobnej imprezy w sezonie 2011? - Ubiegłoroczne zawody były piękne. Wiele osób usłyszało o żużlu w Krośnie, mieliśmy pełne trybuny i mnóstwo mediów na stadionie. Można to nazwać prawdziwą promocją. Oczywiście chciałbym otrzymać tego typu imprezę w sezonie 2011, ale nie wiem czy moje zdanie podzieli PZM, bo przecież jest wiele klubów w drugiej lidze i pewnie chętni zawsze się znajdą. Pewne jest jedno - takie imprezy znajdują swoje miejsce w niższej lidze, bo kibice chcą widzieć zawodników ekstraligowych i to dla nich wyjątkowa okazja. - Czy wiosenny finał Złotego Kasku, który będzie tradycyjnymi eliminacjami do Grand Prix 2012, byłby odpowiednią imprezą dla Krosna, a może warunki pogodowe stanowią przeszkodę? - Mamy niestety w Krośnie problem surowego klimatu. Wiosenne zawody są często zagrożone. Patrząc na prognozy meteorologiczne na kolejne miesiące, słyszałem, iż wiosna ma być na Podkarpaciu deszczowa. Za dużo przygotowań do Złotego Kasku mogłoby zostać zniweczonych przez aurę. W Krośnie lepiej rozgrywać zawody latem, a przynajmniej później niż w maju. Rozmawiał: PRZEMYSŁAW SZYMKOWIAK Fot. Rafał Paszek TYGODNIK ŻUŻLOWY W nadchodzącym sezonie żużlowców Orła Łódź czeka trudne zadanie. Po wielu latach startów w drugiej lidze zdobyli upragniony awans. Teraz czekają ich pojedynki z silniejszymi rywalami. Łodzianie skompletowali już skład, który trzymany jest w tajemnicy do mającej odbyć się 20 stycznia prezentacji. Znany jest natomiast nowy, wybrany 4 stycznia zarząd klubu. W jego skład wchodzą same kobiety, co czyni go niezwykle wyjątkowym. Prezesem klubu została Agnieszka Szafran, pełniąca dotychczas funkcję sekretarza Orła. Na stanowisku tym zastąpi ją Joanna Araśniewicz-Izydorczyk. Skarbnikiem mianowano Renatę Piwowarską. Dwa miejsca pozostawiono dla ewentualnych sponsorów, będących zainteresowanymi pełnieniem tych funkcji. - Kończyła się kadencja poprzedniego zarządu. Na walnym zebraniu było dwudziestu członków z czego jednogłośnie wybrali mnie. Nie wiem dlaczego skromnie opowiada Agnieszka Szafran. - Do tej pory przez ostatnie lata byłam jedynym kobiecym członkiem zarządu. Reszta to sami mężczyźni. Może to jakaś prawidłowość. Prezydentem Łodzi została kobieta to dlaczego kolejna nie może zostać prezesem klubu. Nowa prezes zapytana o to, czy nie obawia się lekceważenia kobiecego zarządu odpowiada ze spokojem. Nie przeraża mnie fakt, że w zarządzie są same kobiety. Jestem w klubie od początku jego istnienia, więc jego sprawy nie są mi obce. W czasie tych kilku lat opuściłam zaledwie kilka meczów. Myślę, że można by policzyć je na palcach jednej ręki - wyjaśnia Agnieszka Szafran. Pozostałym kobietom w zarządzie żużel również nie jest obcy. - Skarbnikiem jest pani Renata Piwowarska, która dotychczas była w komisji rewizyjnej, a sekretarzem członek stowarzyszenia, która do tej pory czynnie brała udział w życiu klubu. Dyrektorem klubu została Elżbieta Piechowska, która na zawody chodziła jak mnie jeszcze nie było na świecie - powiedziała nowa prezes Orła. Powołano również komisję rewizyjną, w składzie której znalazły się przewodnicząca komisji Halina Matczak oraz członkowie - Beata Borkowska i Ilona Potargowicz. Tu także pozostawiono dwa miejsca dla potencjalnych sponsorów. Prezesem honorowym nadal będzie Joanna Skrzydlewska. Dotychczasowy zarząd otrzymał od komisji rewizyjnej absolutorium i podał się do dymisji. Jaki cel na nadchodzący sezon stawia sobie nowy zarząd Orła? - Zdaję sobie sprawę, że pierwsza liga dla beniaminka to okres ciężkiej próby - mówi Agnieszka Szafran. - Oczywiście będziemy mierzyć wysoko, ale na miarę naszych możliwości. Najbardziej cieszy mnie fakt, że udało się zakontraktować wszystkich tych zawodników, których przed sezonem chcieliśmy mieć u siebie w drużynie. Wierzę, że w zespole będzie dobra atmosfera, a jeśli tak będzie to połowa sukcesu za nami i to nie tylko moje zdanie. Oficjalnie skład Orła Łódź podany zostanie na prezentacji w patio Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej, która odbędzie się 20 stycznia o godzinie 11.00. Wśród kibiców, którzy pojawią się tego dnia w patio uczelni, rozlosowanych zostanie dziesięć karnetów na nadchodzący sezon. MAGDALENA SKORUPSKA 13 Całym sercem z Unią Leszno Rozmowa z Mateuszem Łukaszewskim - zawodnikiem KMŻ Lublin - Sezon 2010 chyba nie był taki jak to sobie wyobrażałeś przed jego startem. Liczyłeś na podjęcie rywalizacji o miejsce w podstawowym składzie ze Sławomirem Musielakiem, a on chociaż nie miał dobrego sezonu, to i tak wygrywał rywalizację z tobą, dlaczego tak było? - Wiem dobrze, że starty w lidze nie zależą od samych zawodników, trzeba bardzo pracować, aby dostać swoją szansę. W pewnym momencie sezonu miałem nawet nadzieję, że wreszcie za- zawieść działaczy oraz kibiców. - Ile punktów w meczu drugiej ligi cię zadowalałoby? - Myślę, że średnia biegowa około półtora punktu na wyścig by mnie zadowalała - Lublin jest bardzo daleko od Leszna, nie obawiasz się ciągłych dojazdów? - Często zadawane jest mi to pytanie. Nie, jakoś mnie to w ogóle nie przeraża. Atmosfera w Lublinie jest wspaniała i rozmowy z władzami klubu były dla Mateusz Łukaszewski będzie bronił barw KMŻ Lublin i ma nadzieję na dużą liczbę ligowych startów. Fot. Rafał Paszek debiutuję w lidze, ale z biegiem czasu gdzieś się to rozdmuchało i nikt już nie wracał do tego tematu. - Może wina leżała w sprzęcie? - Na początku sezonu było widać choćby w sparingach, że sprzęt był dobrze przygotowany. Myślę, że to ja gdzieś się pogubiłem. - Nie chcesz już popełnić błędu sprzed sezonu 2010 i dlatego zdecydowałeś się na wypożyczenie do drugoligowego zespołu z Lublina? - Tak. Szczerze mówiąc, liczę tam na starty w każdym meczu ligowym. Chciałbym dobrze się prezentować i nie 14 mnie przyjemnością, dlatego też liczę, że później także nasza współpraca będzie układać się poprawnie. - Na co twoim zdaniem stać zespół „Koziołków” w sezonie 2011? - Nie chcę zapeszać, ale myślę, że będziemy walczyć o awans do pierwszej ligi. - A jakie masz plany indywidualne na sezon 2011? - Krótko mówiąc chciałbym wystąpić we wszystkich juniorskich finałach. - Wiesz już kto w nowym roku i nowym klubie będzie zajmował się twoim parkiem maszyn i jakim bę- dziesz dysponował sprzętem? - Najprawdopodobniej silniki będę robił u dwóch tunerów. Będę dysponował dwoma kompletnymi motocyklami. - Komu chciałbyś podziękować za sezon 2010? - Przede wszystkim całej mojej rodzinie oraz mojej dziewczynie Weronice, którzy byli dla mnie dużym wsparciem i oczywiście sponsorom, bez których uprawianie tego sportu byłoby o wiele trudniejsze. Ponadto firmie Hydro-Bud pana Pawła Kocura, właścicielowi klubu XDemon, firmie Nowaczyk BMW autoczęści oraz Jarkowi Hampelowi i jego mechanikom, czyli „Czarnemu” i „Czapeczce”. - Nie żal opuszczać Unii Leszno, klubu z tak fantastycznymi kibicami? - Ogromnie mi żal, ale w życiu trzeba czasem podjąć taką a nie inną decyzję. Ale niezależnie od tego gdzie będę jeździł, całym sercem będę z Unią Leszno i z jej kibicami. - Jak myślisz, czy twój macierzysty klub stać na obronę tytułu, bo zaszło sporo zmian w składzie? - Myślę, że jeśli chłopaki będą prezentować podobny poziom jak w sezonie 2010, to nie powinno być z tym większego problemu. - Żużlową karierę zakończył Leigh Adams, któremu w sezonie 2010 kilkakrotnie pomagałeś w parku maszyn, czego nauczyłeś się od Australijczyka? - Nauczyłem się wielu żużlowych szczegółów dotyczących zarówno pracy przy sprzęcie, jak i przygotowania się zawodnika do meczu i zachowania podczas meczu. - Co robisz zimą, przygotowujesz się z Unią Leszno, a prócz tego, masz czas na jakieś hobby? - Przygotowuję się z Unią do kolejnego sezonu, a oprócz tego jest jeszcze szkoła i niewiele wolnego czasu, więc żadne hobby nie wchodzi raczej w grę. - Czego życzyć ci na nowy sezon? - Na pewno bezkolizyjnej jazdy, no i samych trójek. Rozmawiał: MIKOŁAJ JUSKOWIAK TYGODNIK ŻUŻLOWY Galicyjskie donosy Dookoła stadionu Straszliwe larum podniosło się w niektórych kręgach rzeszowskich fanów speedwaya i bynajmniej nie za sprawą jakichś porażek miejscowej drużyny (o co zresztą w styczniu raczej trudno), ale z powodu napisu jaki kilka dni temu pojawił się na stadionie. Otóż przechodniom zmierzającym ulicą noszącą dumne miano Hetmańskiej przedstawia on obiekt jako Stadion Miejski Stal w Rzeszowie. O co chodzi, zdziwi się zapewne ktoś niezorientowany? Stadion jest miejski, ma w nazwie Stal, bo przez lata całe był w posiadaniu klubu Stal i do dziś tutaj przecież grają II-ligowi piłkarze, mieszczą się biura, tutaj pomykają miejscowi ściganci, więc o co niby chodzi. Ano o barwy. Litery mają bowiem kolory nie biało-niebieskie czyli barwy ZKS Stal, ale pomarańczowo-niebieskie. Niektórzy więc wietrzą spisek, że w ten sposób reklamowany jest jeden ze sponsorów rzeszowskiego żużla, z którym takowe barwy się kojarzą. Podejrzliwcy zapominają jednak w amoku walki o tradycje, że takie same są barwy miasta Rzeszowa! I tu jest pies pogrzebany. Ja tam bardziej bym był niezadowolony z faktu, że stadion w stolicy Podkarpacia straszy brzydotą i coraz bardziej odstaje od standardów, które zaczynają, chwalić Boga, obowiązywać w naszej lidze ekstra. W tym roku ma być remont, dobu- dowanie trybuny od strony Wisłoka i obiekt wreszcie ma jakoś wyglądać. Oby tak się stało, jak najrychlej. Tak, tak. Stadion to dla prawdziwego kibica nie jakaś tam pierwsza lepsza budowla. To miejsce magiczne, albo drugi dom niemalże. Dlatego z reguły bardzo interesuje się tym jak wygląda, co się na nim robi, albo czyje imię nosi. W Tarnowie jakiś czas temu był nawet konkurs na nazwę stadionu, trwały dyskusje, czy nie uhonorować patronatem stadionu zmarłego kilka lat temu znanego, wieloletniego żużlowego działacza Szczepana Bukowskiego. Teraz donoszą z Rybnika, że tamtejsze środowisko żużlowe usilnie zabiega, aby obiekt na którym z rywalami ścigają się miejscowe „rekiny” nazwać imieniem Antoniego Woryny. Popieram gorąco tę inicjatywę. Antoni Woryna, jeden z pierwszych gigantów polskiego speedwaya, który przecież sporo namieszał w światowej czołówce w swoim czasie, a ponadto miał w sobie olbrzymią charyzmę, z pewnością na takie wyróżnienie zasłużył. Jestem pewien, że ta inicjatywa doczeka się realizacji, w sumie fajnie byłoby, aby każdy stadion żużlowy w kraju miał swojego patrona - w przeszłości obrosłego legendą zawodnika. Rose w Toruniu, Jancarz w Gorzowie, czy też Smoczyk w Lesznie, dlaczego nie Woryna w Rybniku? A wracając do Rzeszowa, przecież on też ma swoich bohaterów, godnych aby nadać ich imię stadionowi. Może być nim chociażby Eugeniusz Nazimek, którego rokroczny memoriał rozegrano trzy miesiące temu po raz dwudziesty siódmy. A może Florian Kapała, dla wielu fachowców i kibiców zawodnik numer jeden w dziejach rzeszowskiego żużla? Myślę, że o tym warto pomyśleć, zamiast toczyć jałowe dysputy na temat koloru liter na stadionowym murze. ROBERT NOGA Z Hougaardem, ale bez Cieślaka Prezes Włókniarza Częstochowa, Marian Maślanka praktycznie zakończył kompletowanie zespołu na najbliższy sezon. Jednym z ostatnich wzmocnień było pozyskanie 21-letniego Duńczyka Patricka Hougaarda. Były brązowy medalista Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów z Gorican (2009), parafował z zespołem spod Jasnej Góry dwuletni kontrakt. Poprzednim klubem Hougaarda w naszym kraju była tarnowska Unia, w której sezonu 2010 nie mógł zaliczyć do udanych. Wystąpił bowiem zaledwie sześciu potyczkach ligowych, zdecydowanie przegrywając rywalizację o pozycję juniora z Martinem Vaculikiem. W Częstochowie Hougaard chce wywalczyć miejsce w zespole już jako senior. Przynajmniej takie deklaracje składa sam zainteresowany, który przy okazji dodaje, że Włókniarz to bardzo profesjonalny klubu. Te słowa to raczej kurtuazja, bo będzie to pierwszy kontakt Duńczyka z częstochowskim klubem. Po stronie zysków „Lwów” należy wpisać jeszcze pozyskanie Marcela Kajzera. Junior rodem z Rawicza, który w poprzednim sezonie zdobywał punkty dla ekipy z Ostrowa, co prawda nie został jeszcze oficjalnie wymieniony jako jeździec ekstraligowca, ale może się to stać lada dzień. Kajzer był już od dawna przymierzany do Włókniarza, ale teraz wygląda na to, że jego transfer do Częstochowy stanie się faktem. Prawdziwe zgrabną historię można by za to sklecić o przychodzeniu do Włókniarza najpopularniejszego w Polsce szkoleniowca żużlowego, Marka Cieślaka. Niektórzy już go widzieli na Olsztyńskiej. Niektórzy snuli scenariusze, w których Cieślak stawia Włókniarza na nogi, odbudowuje szkolenie - reasumując robi ze wszystkim porządek. Cieślak sam zresztą nie wykluczał powrotu do Częstochowy. Nie wykluczał też „wędrówki” po naszym pięknym kraju. Wreszcie ta wędrówka zaprowadziła go do Zielonej Góry, gdzie wychowanek klubu spod Jasnej Góry przejął schedę po Piotrze Żyto. Tym, który dwa lata temu opuszczał Włókniarza. Jeszcze kilka dni przed związaniem się z Falubazem, sternik Włókniarza Marian Maślanka spotkał się z Cieślakiem u Stanisława Rurarza, nestora czarnego sportu pod Jasną Górą. Te rozmowy miały zmiękczyć szkoleniowca i przekonać do wyboru Częstochowy. Ku zaskoczeniu Maślanki już wtedy wiadomo było, że sportowe losy powiodą Cieślaka na Lubusczyznę. Rychło pojawiły się więc opinie o „cieślakowej zdradzie”, który zwodził Maślankę, aby czmychnąć do Zielonej Góry. Było też o srebrnikach, które zadowoliły szkoleniowca bardziej niż łono podczęstochowskiego Jaskrowa, gdzie na co dzień mieszka trener. Żużlowa Częstochowa na pewno jest zawiedziona i mocno żałuje, że i w tej batalii prezes Maślanka miał mniej argumentów niż prezes Zielonej Góry Robert Dowhan. ANDRZEJ ZAGUŁA Żyto trenerem Kolejarza Rawicz W poniedziałek (3 bm.), w godzinach wieczornych wyjaśniła się wreszcie sytuacja Kolejarza Rawicz w kwestii trenera. Po odejściu Henryka Jaska nie wiadomo było, kto zajmie jego miejsce i poprowadzi drużynę do ewentualnego awansu. Prezes Dariusz Cieślak od blisko miesiąca zapowiadał, że ta informacja może zszokować niejednego. Tak też się właśnie stało. Znany i ceniony w żużlowym światku Piotr Żyto, do niedawna trener ekstraligowego Falubazu, oficjalnie został szkoleniowcem „Niedźwiadków”. Niektórzy sympatycy „czarnego sportu” do dziś nie mogą uwierzyć w tę wiadomość. Tym bardziej, że do zwolnionego z Falubazu trenera zgłaszały się kluby z różnych stron Polski. Dlaczego więc zdecydował się on przejść dwie ligi niżej i wspomóc właśnie rawicki ośrodek? - Darek potrzebował trenera, a przecież jesteśmy przyjaciółmi, chciałem mu pomóc, więc doszło do podpisania umowy pomiędzy nami - zdradza Piotr Żyto. - Dogadaliśmy się bez żadnych problemów. Wiadomo, że nadal będę pracował w Zielonej Górze. Do Rawicza nie jest daleko, bo około sto kilometrów. Będę więc tu dojeżdżał w weekendy, w ramach swojego czasu wolnego. Razem z działaczami będziemy starali się walczyć o jak najlepsze miejsce w tym sezonie. Jak uda nam się awansować, to będzie wspaniale, tym bardziej, że jak mi wiadomo, w tym roku dwa pierwsze zespoły awansują do pierwszej ligi. Tak że będziemy wspólnie walczyć o jak najwyższe cele. Sympatia prezesa Cieślaka z Piotrem Żyto zaowocowała budzącym podziw „przyjacielskim kontraktem”. Pozyskać do drugiej ligi cenionego fachowca, jest przecież rzeczą arcytrudną. - Wspólnie z kolegami z zarządu uzgodniliśmy, że rozmowy z potencjalnymi kandydatami na stanowisko trenera rozpoczniemy w styczniu tłumaczy prezes rawickiego klubu. Na początku grudnia doszło jednak do mojej rozmowy z trenerem Żyto, w której przedstawiłem mu naszą sytuację. Od tego wszystko się zaczęło. Piotr wyciągnął do nas pomocną dłoń i w ten oto sposób został trenerem Kolejarza, najmniejszego ośrodka żużlowego w Polsce. Jak widać rawickie „Niedźwiadki” z dnia na dzień rosną w siłę. Już niebawem do zespołu ma dołączyć również świetnie spisujący się w ubiegłym sezonie Rosjanin Wiktor Gołubowskij. Jeśli Kolejarz zdoła wzbogacić się dodatkowo o punktującego w lidze juniora, awans powinien być na wyciągnięcie ręki. wRK Wyścigowe abecadło (2) „Wyścigowe abecadło” to cykl publicystyczno-zdjęciowego poradnika dla kibiców, w którym przedstawiać będziemy co tydzień przebieg żużlowego wyścigu. W każdym z odcinków zilustrowany i opisany będzie specyficzny dla speedwaya manewr wykonywany przez zawodników na torze. Nieobca będzie nam typowo slangowa nomenklatura, a w celu wizualizacji przewodnika każdą część cyklu wzbogacimy adekwatnymi do treści zdjęciami. Dziś druga część - o sposobie pokonywania łuków przy krawężniku. Jak żużel stary, tak ten manewr był przez zawodników opanowywany na początku ich karier, żeby potem mogli przejść do tzw. orbitowania, czyli pokonywania toru bardzo szeroko, tuż pod bandą. Dlaczego zawodnicy najpierw nie tylko od toru (krótki, o ostrych łukach, szeroki, o łagodnych łukach itd.), ale także od dopasowania sprzętu i momentu wyścigu. Co oczywiste, w ferworze walki czasami zjazd do krawężnika jest konieczny, żeby wyprze- Zdjęcie nr 1. Patryk Dudek i Szymon Kiełbasa. uczą się jazdy przy popularnej kredzie? Jest to zdecydowanie łatwiejsze i nie wymaga aż tak dużej odwagi jak zbliżanie się z pełną prędkością pod bandę. Poza tym ślizg kontrolowany łatwiej opanować mocno naciskając prawą nogą na hak i kontrując motocykl niż jazdę stylem szosowym, a więc z minimalnie wyłamanym motocyklem na łukach. Od niezdarnego przejeżdżania łuków przez adeptów do stylowego „trzymania kredy”, bo tak w slangu zwykło się mówić o zawodnikach jeżdżących przy wewnętrznej części toru, droga jest bardzo daleka. Wszak na dobrego specjalistę od tego manewru wyrasta się po czasie lub „ma się to we krwi”. Żeby jechać nie tam, gdzie poprowadzi motocykl, ale tam - gdzie się chce, trzeba nie lada kunsztu. Wejście w tak zwany krawężnik dokonywane jest zwykle z mniejszą prędkością niż jazda przy bandzie. Wszystko zależy dzić rywala. Innym razem jedzie się tam, bo tak przygotowano tor, że orbitowanie jest nieopłacalne. Wreszcie można jechać przy żużlowej kredzie, gdy zawody dopiero się rozpoczynają, a toromistrz przygotował tzw. beton, czyli bardzo twardy tor, który preferuje ten styl. Niemal wszystkie angielskie tory to idealna szkoła jazdy przy krawężniku. W Polsce im obiekt bardziej wymagający, tym sens przejeżdżania przy trawie jest większy. Różnorodność obiektów wymusza na zawodnikach myślenie o stylu jazdy. Czasami krawężniki wystają tak mocno powyżej powierzchni toru, że blokowanie wewnętrznej jego części jest utrudnione. Niezależnie od wszystkiego, trzeba pamiętać, że żużlowiec nie może dwoma kołami motocykla przekroczyć białej linii wyznaczającej krawędź toru. Zdarzają się specjaliści, którzy zawsze jeżdżą jednym kołem po GKSŻ zatwierdziła ostatni terminarz na sezon 2011 - drugiej ligi. Rywalizacja na razie planowana jest z udziałem dziewięciu klubów, w tym dwóch zagranicznych (przy jednej drużynie pauzującej w każdej rundzie, ogółem taka sytuacja jednemu klubowi zdarzy się w sezonie dwukrotnie). Na ostateczne potwierdzenia startu zespołów z Równego i Miskolca będzie trzeba poczekać do momentu podpisania porozumień. Terminarz drugoligowy nie jest we wszystkich przypadkach zbieżny z ekstraligowym. I runda - 03.04.2011 KSM Krosno - KŻ Kolejarz Opole Speedway Polonia Piła - ŻKS Ostrovia Ostrów RKS Kolejarz Rawicz - Speedway Wanda Kraków KMŻ Lublin - Kaskad Równe Speedway Miskolc - pauzuje II runda - 25.04.2011 Speedway Miskolc - KSM Krosno Speedway Wanda Kraków - KMŻ Lublin Ostrovia Ostrów - Kolejarz Rawicz Kolejarz Opole - Speedway Polonia Piła Kaskad Równe - pauzuje III runda - 01.05.2011 Kaskad Równe - Speedway Wanda Kraków (10.04) Speedway Polonia Piła - Speedway Miskolc Kolejarz Rawicz - Kolejarz Opole KMŻ Lublin - Ostrovia Ostrów KSM Krosno - pauzuje IV runda - 08.05.2011 Speedway Miskolc - Kolejarz Rawicz KSM Krosno - Speedway Polonia Piła Ostrovia Ostrów - Kaskad Równe Kolejarz Opole - KMŻ Lublin Speedway Wanda Kraków - pauzuje V runda - 22.05.2011 Kaskad Równe - Kolejarz Opole Speedway Wanda Kraków - Ostrovia Ostrów Kolejarz Rawicz - KSM Krosno KMŻ Lublin - Speedway Miskolc Speedway Polonia Piła - pauzuje VI runda - 29.05.2011 Speedway Miskolc - Kaskad Równe KSM Krosno - KMŻ Lublin Speedway Polonia Piła - Kolejarz Rawicz Kolejarz Opole - Speedway Wanda Kraków Ostrovia Ostrów - pauzuje VII runda - 05.06.2011 Kaskad Równe - KSM Krosno Speedway Wanda Kraków - Speedway Miskolc Ostrovia Ostrów - Kolejarz Opole KMŻ Lublin - Speedway Polonia Piła Kolejarz Rawicz - pauzuje VIII runda - 12.06.2011 Speedway Miskolc - Ostrovia Ostrów KSM Krosno - Speedway Wanda Kra- Terminarz II ligi 2011 TYGODNIK ŻUŻLOWY trawie boiska piłkarskiego znajdującego się z reguły we wnętrzu toru. Dobra technika jazdy przy krawężniku, to skuteczna technika. Nie można stosować szablonu, bo ten zawiedzie. Idealne pokonywanie łuku bydgoskiego toru (co widać na zdjęciu bardzo twardego) prezentujemy na przykładzie Patryka Dudka. Żużlowiec z Zielonej Góry (kask żółty, zdjęcie nr 1) wyjeżdża z wewnętrznej i trzyma się linii, aby nie wpuścić pod łokciem rywala. Nieco mniej stylowo robi to Mateusz Domański (również żółty kask, zdjęcie nr 2, w tle w kasku niebieskim Artur Mroczka). Młodzieżowiec zespołu z Rybnika nie pokonuje łuku całkowicie przy białej linii, ale zachowuje bezpieczną odległość, aby nie wynieść się motocyklem szerzej. U Mateusza Domańskiego wyraźnie widać element przeniesienia ciężaru ciała na lewą stronę - zawodnik robi wszystko, aby nie dać motocyklowi odjechać zbyt szeroko - także poprzez dociśnięcie prawego kolana do karterów silnika. Profesorami jazdy po białej linii są zwykle bardzo doświadczeni żużlowcy. Idealnie robi to do dziś Peter Karlsson, który na krótkim torze w Wolverhampton spędził większą część swojej bry- tyjskiej kariery i dużo się tam nauczył. Kunszt „krawężnikowca” miał zawsze Leigh Adams, a doskonale radził sobie z tym również Hans Nielsen. „Doklejony” do kredy jeździł za najlepszych czasów Tomasz Bajerski. Za czasów wspólnych występów w Polonii Bydgoszcz nie inaczej jak Tomasz przy zewnętrznej, a Jacek przy wewnętrznej, ustawiali się na torze bracia Gollobowie. Jacek na każdym torze stosował skuteczną jazdę przy białej linii. Współczesny żużel wymusza na zawodnikach elastyczność. Cykl Grand Prix spowodował, że nie możemy już mówić o specjalizacjach (orbitowanie, krawężnik). Mistrz świata 2010 - Tomasz Gollob po swoją koronę sięgnął nie jako specjalista tzw. szerokiej, ale wszechstronny stylista. Nie zapominajmy też, że w żużlu nie oszuka się siły odśrodkowej. Złe przygotowanie silnika ma niebagatelny wpływ na niemożność utrzymania się przy krawężniku. Nie osądzajmy żużlowców krzycząc do nich z trybun „krawężnik, krawężnik...”, gdy wydają się niepotrzebnie jechać środkiem toru. Oni wiedzą co jest dla nich odpowiednie, a jeśli źle dopasowali przełożenia, to nawet wiedząc, że powinni jechać blisko białej linii, nie czynią tego, bo byłoby to zupełnie nieopłacalne i skończyłoby się szybką utratą pozycji. PRZEMYSŁAW SZYMKOWIAK Zdjęcie nr 2. Mateusz Domański i Artur Mroczka (w głębi). ków Speedway Polonia Piła - Kaskad Równe Kolejarz Rawicz - KMŻ Lublin Kolejarz Opole - pauzuje IX runda - 19.06.2011 Kaskad Równe - Kolejarz Rawicz Speedway Wanda Kraków - Speedway Polonia Piła Ostrovia Ostrów - KSM Krosno Kolejarz Opole - Speedway Miskolc KMŻ Lublin - pauzuje X runda - 26.06.2011 Speedway Miskolc - Kolejarz Opole KSM Krosno - Ostrovia Ostrów Speedway Polonia Piła - Speedway Wanda Kraków Kolejarz Rawicz - Kaskad Równe KMŻ Lublin - pauzuje XI runda - 03.07.2011 Kaskad Równe - KS Speedway Polonia Piła Speedway Wanda Kraków - KSM Krosno Ostrovia Ostrów - Speedway Miskolc KMŻ Lublin - Kolejarz Rawicz Kolejarz Opole - pauzuje XII runda - 17.07.2011 Speedway Miskolc - Speedway Wanda Kraków Krosno - Kaskad Równe Speedway Polonia Piła - KMS Lublin Kolejarz Opole - Ostrovia Ostrów Kolejarz Rawicz - pauzuje XIII runda - 07.08.2011 Kaskad Równe - Speedway Miskolc Speedway Wanda Kraków - Kolejarz Opole Kolejarz Rawicz - Speedway Polonia Piła KMŻ Lublin - KSM Krosno Fot. (2x) Michał Szmyd Ostrovia Ostrów - pauzuje XIV runda - 14.08.2011 Speedway Miskolc - KMŻ Lublin KSM Krosno - Kolejarz Rawicz Ostrovia Ostrów - Speedway Wanda Kraków Kolejarz Opole - Kaskad Równe Speedway Polonia Piła - pauzuje XV runda - 21.08.2011 Kaskad Równe - Ostrovia Ostrów Speedway Polonia Piła - KSM Krosno Kolejarz Rawicz - Speedway Miskolc KMŻ Lublin - Kolejarz Opole Speedway Wanda Kraków - pauzuje XVI runda - 11.09.2011 Speedway Miskolc - Speedway Polonia Piła Speedway Wanda Kraków - Kaskad Równe Ostrovia Ostrów - KMŻ Lublin Kolejarz Opole - RKS Kolejarz Rawicz KSM Krosno - pauzuje XVII runda - 18.09.2011 KSM Krosno - Speedway Miskolc Speedway Polonia Piła - Kolejarz Opole Kolejarz Rawicz - Ostrovia Ostrów KMŻ Lublin - Speedway Wanda Kraków Kaskad Równe - pauzuje XVIII runda - 25.09.2011 Kaskad Równe - KMŻ Lublin Speedway Wanda Kraków - Kolejarz Rawicz Ostrovia Ostrów - Speedway Polonia Piła Kolejarz Opole - KSM Krosno Speedway Miskolc - pauzuje (P.S.) 15 Zmarł Leon Majowicz Urodził się 26 lutego 1932 roku w podleszczyńskim Gronowie, które obecnie jest jedną z dzielnic miasta. Był zawodnikiem Unii Leszno w latach 1957-1960, zdobywając w jej barwach brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Polski w sezonie 1958. To nie był dobry okres w historii klubu, po serii sześciu mistrzow- skich tytułów, Unia wyraźnie straciła dawną potęgę, ale wciąż utrzymywała się w gronie najlepszych. Leon Majowicz, niezadowolony ze zbyt małej liczby okazji do ligowych występów, zdecydował się na przenosiny do drugoligowego Startu Gniezno, którego zawodnikiem pozostał aż do 1971 roku. Zmiana otoczenia i zespołu okazała się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. W Starcie, jeżdżąc w każdym meczu, zaskarbił sobie sympatię kibiców swoją niezwykłą walecznością. Nie przez przypadek miał przydomek „Dębowa rama”, potrafił wjechać swoją maszyną tam, gdzie inni nie mieli odwagi. Płacił za to częstymi kontuzjami, ale zawsze wracał na tor, walcząc z jeszcze większą determinacją. Kibice w podzięce za Jego niesamowite szarże potrafili przenosić na rękach jego samochód, jasną syrenkę. Przez cały czas mieszkał w Lesznie, z żoną, córka Dorota wyemigrowała Z wielkim żalem przyjęliśmy wiadomość o śmierci byłego żużlowca naszego klubu brązowego medalisty DMP LEONA MAJOWICZA Żonie, córce oraz najbliższym zmarłego składamy z serca płynące wyrazy szczerego współczucia Zawodnicy, pracownicy oraz zarząd SSA UNIA LESZNO do Kanady, syn Julo kilka lat temu zginął w samochodowym wypadku. Pisałem o tym byłym żużlowcu Unii i Startu na tych łamach w dość obszernym materiale „Szarże i rany Dębowej Ramy” kilkanaście miesięcy temu. Był moim sąsiadem, więc stale odkładałem napisanie tamtego tekstu. Na szczęście zdążyłem... Leon Majowicz wiernie kibicował Unii, jeszcze w ubiegłym sezonie można było go spotkać, jak zawsze nie tylko na zawodach, ale i na treningach, z nieodłącznym rowerem. Był wdzięczny prezesowi klubu za kartę wstępu na mecze leszczyńskiej drużyny. Choroba dopadła go kilkanaście tygodni temu, od miesiąca przebywał w leszczyńskim szpitalu. Rokowania nie były dobre, ale walczył i przeżył dłużej niż przewidywali lekarze. Zmarł o czwartej rano w piątek, 7 stycznia 2011 roku. Cześć Jego pamięci! WIESŁAW DOBRUSZEK Z głębokim żalem przyjęliśmy wiadomość o śmierci ś.p. LEONA MAJOWICZA zawodnika Startu Gniezno w latach 1961-1962 oraz 1965-1971 Rodzinie, przyjaciołom oraz wszystkim, których ta śmierć dotknęła składamy wyrazy szczerego współczucia Zarząd, zawodnicy, pracownicy oraz członkowie Towarzystwa Żużlowego Start Gniezno Dwa bale i plebiscyty we Wrocławiu Cieślak dekady Jak wiemy, mamy teraz czas rozstrzygnięć plebiscytów na najlepszych sportowców i trenerów 2010 roku. Dla nas najważniejszy jest oczywiście Plebiscyt „Tygodnika Żużlowego”, ale on jeszcze trwa. We Wrocławiu tak się porobiło, że od pewnego czasu mamy dwa lokalne prestiżowe plebiscyty i wspaniałe bale. W ostatniej takiej imprezie ,,Słowa Sportowego’’ (jego szefem jest zacny red. Andrzej Szumski, który kilka lat temu w stolicy Dolnego Śląska przywrócił do życia balowo-sportową tradycję) junior Betardu-Sparty Wrocław, młodzieżowy wicemistrz świata, Maciej Janowski zajął siódme miejsce wśród zawodników, a były już szkoleniowiec tej drużyny Marek Cieślak drugie wśród trenerów. Wygrali kolarka Maja Włoszczowska i jej sportowy opiekun Andrzej Piątek. Piąty wśród trenerów był Tomasz Skrzypek (kick-boksing), zimą przygotowujący kondycyjnie wrocławskich żużlowców do sezonu. Sponsor roku to Betard. Na balu „Słowa Sportowego” w hotelu „Panorama Merkury” zabrakło Cieślaka, który kursuje teraz między Częstochową i swoim nowym klubem - Falubazem Zielona Góra. Nagrodę dla niego odebrał z moich rąk Maciek Janowski. Marek potem przepraszał za 16 swoją absencję i rzekł: - Z Czewy do Zielonki i tak muszę jechać przez Wrocek więc jeszcze często się będziemy spotykali. Przecież zostawiam u was dziesięć lat swego życia i sporo sukcesów! Natomiast Janowski przy stoliku oznajmił mi, że będzie dążył do tego, żeby nie tylko być żużlowym mistrzem, ale i porządnym, dobrym, szanującym innych, życzliwym człowiekiem. Świetny, skromny i świetnie ułożony chłopak! Wrocław jest z niego dumny! Niezapomniany, upojny, fantastyczny bal „Słowa Sportowego” sprawnie prowadzili red., red. Ola Szumska i Arek Dziubek (w TVP pracuje on często przy żużlu). Atmosfera panowała wręcz rodzinna. Z kolei w plebiscycie „Gazety Wrocławskiej” (prezes Apolonia Świokło, red. naczelny Arkadiusz Franas) na najlepszych dolnośląskich sportowców Janowski był ósmy (co roku jest oczko wyżej), zaś Cieślak został wybrany najwybitniejszym trenerem całej dekady! Za pięć medali z WTS-em i osiągnięcia z kadrą narodową. Były koperty z nagrodami pieniężnymi, ale nie zaglądajmy nikomu do kieszeni. Bal „Gazety Wrocławskiej” w centrum kongresowym przy Hali Stulecia także okazał się pełnym ekskluziwem. Świetnie prowadzili go red., red. Wojtek Koerber (specjalista od speedwaya) oraz Robert Skrzyński. Ludzie bawili się świetnie. Ale kilku sportowców i trenerów już śpieszyło się do Warszawy na sobotnią imprezę „Przeglądu Sportowego”. M.in. Marek Cieślak, któremu na tym wrocławskim balu towarzyszył jego nowy prezes Robert „Falubaz” Dowhan, powiedział: - He, he, kiedyś na tak zwanym podwójnym gazie nie schodziłem z parkietu do rana, miałem dobry dzień, dziś jednak muszę już zasuwać na galę do stolicy. Prezes Dowhan (w jasnej, ale nie różowej koszuli pod garniturem!): - A ja na chwilę wyrwałem się z... Harrachova, gdzie jestem na nartach i trochę się poobijałem. Zaraz tam wracam. I ja na obu znamienitych obu balach byłem, wino piłem, ale dwie takie wrocławskie imprezy pod rząd to już nie na moje siły. Więc w imieniu własnym oraz dolnośląskiego środowiska sportowego upraszam się szacownych szefów „Słowa Sportowego” i „Gazety Wrocławskiej” o połączenie sił i przeprowadzenie w przyszłym roku jednego wspólnego plebiscytu i balu. I oby żużlowcy ponownie zostali docenieni. BARTEK CZEKAŃSKI TYGODNIK ŻUŻLOWY Na naszej stronie www.tygodnikzuzlowy.pl zobacz zapowiedź Z O S T R OW A Sówka już na torze najnowszego wydania Charczenko z Piły do Ostrowa Tak wcześnie na torze w Ostrowie jeszcze nikt w historii nie jeździł. We wtorek, 4 stycznia ze Stadionu Miejskiego brzmiał charakterystyczny dźwięk motocykla żużlowego. Na tor w środku zimy wyjechał Łukasz Sówka. Junior Ostrovii, który poprzedni sezon jeszcze w barwach Falubazu Zielona Góra - zakończył kontuzją obojczyka, bardzo wcześnie postanowił pojeździć na motocyklu. - Tor nadawał się do jazdy, a Łukasz chciał potrenować przed występem na lodzie w Opolu powiedział Artur Bieliński, p.o. prezesa ŻKS Ostrovia. Rosjanin Aleksiej Charczenko podpisał kontrakt z ŻKS Ostrovia. 25latek będzie tym samym szóstym obcokrajowcem ostrowskiego klubu, a trzecim rosyjskim żużlowcem w ekipie Jana Grabowskiego. ŻKS Ostrovia z pozyskaniem Aleksieja Charczenki wiąże spore nadzieje. Rosjanin był przecież silnym punktem Speedway Polonii Piła, w której legitymował się średnią ponad 2 punktów na bieg. Oprócz Charczenki zagraniczny zaciąg w Ostrovii tworzą: Australijczyk, Cory Gathercole, Niemiec, Tobias Kroner, Duńczyk, Kasper Lykke Nielsen oraz rodacy Charczenki: Witalij Biełousow i Władimir Borodulin. Zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami w ŻKS Ostrovia zostaje Mariusz Staszewski. 35-letni zawodnik miał co prawda propozycje z innych klubów, także pierwszoligowych, ale ostatecznie doszedł do porozumienia z władzami ŻKS Ostrovia i przedłużył kontrakt na sezon 2011. Staszewski był najrówniej jeżdżącym zawodnikiem ostrowskiego klubu w minionych rozgrywkach. Wystąpił w 19 meczach, legitymując się przeciętną 2,054 punktu na bieg. Z tym wynikiem został sklasyfikowany na trzynastym miejscu wśród żużlowców II ligi. ŻKS Ostrovia wystawił swoją reprezentację na Wielki Turniej Halowej Piłki Nożnej Żużlowców i Mechaników „Metanol w żyłach - pomoc w sercach”, który w niedzielę, 9 stycznia odbył się w Ostrowie. Relację z tej imprezy zaprezentujemy w kolejnym wydaniu gazety. Warto dodać, że turniej miał charytatywny cel, grał bowiem z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. Licytowano żużlowe gadżety, w tym plastron ŻKS Ostrovia z sezonu 2010, klubowe szaliki, a także karnety na sezon 2011. MK Staszewski zostaje Grali z mechanikami i orkiestrą Drugi etap w Toruniu Unibax Toruń zakończył pierwszy etap sprzedaży karnetów na sezon 2011. Był on przeznaczony tylko dla tych kibiców, którzy mieli całoroczne wejściówki już w 2010 roku. W ramach programu lojalnościowego mieli oni możliwość pierwokupu karnetu na te miejsca, który zajmowali dotychczas. Od stycznia rozpoczęty został drugi etap sprzedaży, który dostępny jest już dla wszystkich fanów toruńskiej drużyny. Dotychczasowi posiadacze karnetów nadal mają przywileje w postaci zniżek na wejściówki, jednak nie obowiązuje już rezerwacja miejsc z poprzedniego roku. Wszyscy, którzy kupią bilet na cały rok, dostaną specjalne Karty Kibica, które będą uprawniały do licznych zniżek - między innymi w punktach gastronomicznych na Motoarenie, a także przy zakupie programów na mecze. Lista zniżek będzie podana w najbliższym czasie. Już teraz kibice mają za to możliwość nabycia klubowego kalendarza, który jest elementem akcji „Krzyżakomania”. Kolorowe efektowne wydawnictwo ma dwanaście stron, jedną na każdy miesiąc, ze wszystkimi zawodnikami Unibaksu, podziękowaniem od Wiesława Jagusia, a także terminarzem rozgrywek. Kosztuje 27 złote dla posiadaczy karnetów i wspomnianych kart kibica, lub 32 złote dla pozostałych kibiców. DANIEL LUDWIŃSKI Bez wypożyczeń GTŻ Grudziądz nie będzie raczej zainteresowane pozyskiwaniem kolejnych krajowych juniorów przed sezonem 2011 (po Mateuszu Lampkowskim - wychowanku klubu z Torunia). Jeszcze do niedawna mówiło się, iż do tego pierwszoligowego klubu trafić mogą zawodnicy Polonii Bydgoszcz. - Mamy podpisane kontrakty z Andriejem Kudriaszowem i Joe Hainesem. Liczymy, że ten drugi wyzdrowieje i będzie jeździł. Jeżeli nie, to mamy jeszcze przygotowane dwa dodatkowe warianty, z których obyśmy nie musieli korzystać. Polscy juniorzy nie będą przez nas pozyskiwani. Mamy dwóch kandydatów na licencje i w sezonie 2011 powinni oni zasilić naszą kadrę wychowanków - powiedział Zbigniew Fiałkowski, prezes GTŻ-u Grudziądz. (PS) Obcokrajowcy w Krakowie Jozsef Tabaka i Kenni Larsen dołączyli do zespołu Speedway Wanda. Węgier i Duńczyk w sobotę (8.bm)podpisali umowy z krakowskim klubem. Tabaka w tamtym roku startował w barwach Speedway Miskolc. Miał także okazję zaprezentować się na stadionie w Nowej Hucie podczas II Turnieju o Puchar Prezydenta Miasta Krakowa, gdzie dotarł do półfinału. Sezon 2011 będzie dla niego pierwszym w roli seniora. - Natomiast Larsen uchodzi za jednego z bardziej utalentowanych zawodników młodego pokolenia z Danii. Kenni jest między innymi brązowym medalistą Indywidualnych Mistrzostw Danii Juniorów 2009, czy rekordzistą toru w Scunthorpe - zachwala żużlowca Piotr Trzciński, rzecznik prasowy Wandy. (mor) 5 Leigh Adams przejedzie do historii sportu żużlowego nie tylko w Lesznie ze względu na niespotykaną wśród zawodników zagranicznych wierność barwom jednego klubu w naszym kraju. W barwach leszczyńskich ,,Byków” startował przez piętnaście lat, zawsze będąc ich czołowym zawodnikiem. Odegrał też znaczącą rolę w rozgrywkach o medale mistrzostw świata, stając na podium rywalizacji indywidualnej i drużynowej. W cyklu tym przybliżona zostanie sylwetka Australijczyka, jego dorobek w meczach polskiej ligi oraz sukcesy na arenie międzynarodowej. Kolejne odcinki ukazywać się będą w tej samej formule, więc jeśli ktoś zechce, może je zebrać w całość jako jedną publikację. U progu sezonu 1990 Zanim jednak zasmakował startów w elitarnej lidze, tak jak większość jego rodaków startujących w Anglii, po zakończeniu sezonu 1989 wrócił do swego kraju i na australijskich torach kontynuował udane starty. Znów były sukcesy. Zwyciężył ponownie w australijskim finale do lat dwudziestu jeden. Wywalczył też drugie miejsce, ulegając tylko Glennowi Doyle, w australijskim finale seniorów. Na torze w Brisbane, gdzie 13 stycznia 1990 roku wyłoniono medalistów mistrzostw Australii, Leighowi udało się pokonać między innymi jednego ze swych idoli Phila Crumpa oraz członków ówczesnej narodowej drużyny „Kangurów”, Stephena Daviesa, Shana Bowesa, Mitcha Poole, Steve Regelinga. W coraz lepszej formie, z rosnącym doświadczeniem, rozpoczął starty w 1990 roku. Występując w drużynie Swindon wykręcił bardzo wysoką, jak na pierwszy rok rywalizacji w najmocniejszej (wówczas) lidze świata, średnią meczową wynoszącą 6.81 na jedno ligowe spotkanie. Został sklasyfikowany na trzydziestym miejscu listy rankingowej British League. Zanotował liczne zwycięstwa z zawodnikami mającymi o wiele większy staż, często dysponującymi znacznie bogatszym zapleczem sprzętowym. Nic dziwnego, że Peter Oakes w swej corocznej pozycji „Speedway Yearboock” zamieścił wielkie, całostronicowe zdjęcie Leigha Adamsa. Zespół Swinon w sezonie 1990 uplasował się na szóstej pozycji, w lidze w jego barwach występowali także mający jeszcze wyższe niż Leigh średnie: Jimmy Nielsen, Brian Karger, Andrew Silver, Peter Nahlin, John Davis, oraz Phil Crump i David Smarh, z gorszym dorokiem, a w jednym, meczu pojechał Matthew Cross. W tym międzynarodowym towarzystwie Adams radził sobie świetnie, niemal natychmiast poczuł się w Swindon niemal jak w domu. Nic więc dziwnego, że plastron „Robins” zakładał przez wiele lat. Pierwszy medal mistrzostw świata Skuteczność, jaką prezentował Leigh Adams w lidze, meczach pucharowych i turniejach towarzyskich, a także udany początek sezonu jeszcze na australijskich torach sprawiły, że stał się cenionym zawodnikiem, coraz lepiej zorganizowanym, notującym może nie błyskawiczny, ale ciągły postęp. Nic dziwnego, że został zauważony przez kierownictwo reprezentacji, powołano go do startu w Leigh (z prawej) z Toddem Wiltshire, z którym w Landshut zdobył srebrny medal MŚP. Fot. archiwum narodowych barwach w zawodach Drużynowych Mistrzostw Świata, w których wspólnie z kolegami wywalczył awans do grupy A tych prestiżowych rozgrywek. Największym jednak sukcesem Leigha Adamsa w sezonie 1990 był niewątpliwie tytuł wicemistrzowski, wywalczony u boku Todda Wiltshire, w finale Mistrzostw Świata Par. W bawarskiej miejscowości Landshut lepsi od australijskiego duetu okazali się tylko dwaj wielcy Duńczycy, Hans Nielsen i Jan O. Pedersen. Pewność jazdy i coraz lepsza skuteczność Leigha Adamsa szybko zostały dostrzeżone przez fachowców. Fot. Mirosław Wieczorkiewicz Wcześniej odbyły się turnieje półfinałowe. Australijczycy, w tym samym składzie, startowali w Austrii, na torze w Wiener Neustadt. To był wariacki okres w rywalizacji par, kiedy to w każdym biegu ścigały się po trzy duety, jeżdżono według skomplikowanej, mało czytelnej dla widzów tabeli wyścigów. Trzeba było w połowie turnieju rozgrywać biegi barażowe, by rozstrzygnąć kto z kim pojedzie w kolejnej fazie zawodów. No i ten tłok, niemal totalne zamieszanie na torze. Trzeba było mieć oczy dookoła głowy. Razem z Toddem Wiltshire radzili sobie jednak nieźle. Zgromadzili co prawda mniej punktów niż sklasyfikowani za nimi Nowozelandczycy, ale wynikało to właśnie z regulaminu, premiującego ekipy startujące w biegu finałowym. Wygrał ten wyścig Todd, ale już wcześniej Leighowi zdefektował motocykl, nie udało się go naprawić i efekcie w finale przyjechał na ostatniej, szóstej pozycji. W końcowej klasyfikacji półfinału w Wiener Neustadt Australijczycy zajęli trzecie miejsce, za Anglikami Simonem Crossem i Kelvinem Tatumem oraz Szwedami Perem Jonssonem i Jimmy Nielsenem. Na finał Mistrzostwa Świata Par, rozgrywany 21 lipca 1990 roku, zjechały do Landshut ekipy, które w półfinałach zajęły cztery czołowe lokaty. Ten drugi turniej półfinałowy odbył się w Pradze, gdzie Dania wyprzedziła USA, Węgry i Czechosłowację. Stawkę uzupełnili gospodarze, którzy nie odegrali żadnej roli, jeżdżąc od drugiej serii bez kontuzjowanego Gerda Rossa, podobnie jak Anglicy, wśród których już w pierwszym biegu dnia wykruszył się wykluczony po upadku Simon Cross. (cdn). TYGODNIK ŻUŻLOWY LEIGH ADAMS W POLSKIEJ LIDZE Kolejno: data, miejscowość - zespół gości, wynik meczu - punkty Leigha Adamsa 2005 - DMP (V miejsce) - UNIA LESZNO 10.04 Leszno - Apator Toruń 51:39 - 14 (3,3,2,3,3) 17.04 Częstochowa - Unia Leszno 52:38 - 9 (2,2,2,1,2,0) 23.04 Wrocław - Unia Leszno 48:42 - 8 (w,1,2,3,2) 24.04 Leszno - Unia Tarnów 51:39 - 13 (3,3,3,3,1) 01.05 Leszno - ZKŻ Zielona Góra 61:29 - 13 (2,2,3,3,3) 08.05 Gdańsk - Unia Leszno 44:46 - 12 (3,2,3,1,3) 15.05 Leszno - Polonia Bydgoszcz 49:41 - 14 (2,3,3,3,3) 29.05 Bydgoszcz - Unia Leszno 53:37 - 11 (1,3,2,2,1,2) 05.06 Leszno - Wybrzeże Gdańsk 49:41 - 12 (2,3,2,3,2) 19.06 Zielona Góra - Unia Leszno 48:42 - 13 (1,2,3,3,2,2) 26.06 Tarnów - Unia Leszno 51:39 - 16 (3,2,2,3,3,3) 03.07 Leszno - Włókniarz Częstochowa 44:46 13 (2,3,3,3,2) 17.07 Toruń - Unia Leszno 41:49 - 12 (3,3,3,2,1) 24.07 Leszno - WTS Wrocław 48:42 - 10 (3,d,3,2,2) 07.08 Leszno - Włókniarz Częstochowa 46:44 12 (d,2,3,3,2,2) 14.08 Częstochowa - Unia Leszno 55:35 - 10 (1,1,3,2,2,1) 04.09 Wrocław - Unia Leszno 49:41 - 13 (3,3,3,3,1) 25.09 Leszno - WTS Wrocław 51:29 - 14 (3,3,3,3,2) mecze - 18, biegi - 96, punkty - 227, średnia 2.365 2006 - DMP (V miejsce) - UNIA LESZNO 09.04 Tarnów - Unia Leszno 43:41 - 12 (2,2,2,2,1,3) 17.04 Bydgoszcz - Unia Leszno 60:30 - 9 (2,0,0,3,3,1) 23.04 Leszno - KS Toruń 50:40 - 14 (3,2,3,3,3) 03.05 Leszno - Stal Rzeszów 57:33 - 12 (d,3,3,3,3) 13.05 Częstochowa - Unia Leszno 51:39 - 19 (3,2,3,3,3,3,2) 14.05 Rybnik - Unia Leszno 34:55 - 15 (2,3,2,3,3,2) 21.05 Leszno - WTS Wrocław 40:50 - 13 (3,3,2,1,2,2) 28.05 Wrocław - Unia Leszno 53:37 - 12 (1,3,2,1,3,d,2) 15.06 Leszno - RKM Rybnik 62:28 - 12 (3,3,,3,d,3) 18.06 Rzeszów - Unia Leszno 46:44 - 19 (1,3,3,3,3,3,3) 25.06 Leszno - Włókniarz Częstochowa 40:50 17 (1,2,2,3,3,3,3) 14.07 Leszno - Polonia Bydgoszcz 49:41 - 13 (2,3,3,2,3) 15.07 Toruń - KS Toruń 45:45 - 17 (2,3,3,3,3,3) 30.07 Tarnów - Unia Leszno 51:39 - 12 (2,3,2,0,3,2) 13.08 Leszno - RKM Rybnik 51:39 - 10 (2,d,2,3,3) 20.08 Toruń - Unia Leszno 50:40 - 17 (2,3,3,3,3,3) 27.08 Leszno - Stal Rzeszów 49:41 - 11 (3,3,3,1,1) 02.09 Rybnik - Unia Leszno - 56:34 - 13 (3,3,2,3,2) 10.09 Rzeszów - Unia Leszno 47:43 - 15 (3,3,1,3,3,2) 24.09 Leszno - KS Toruń 54:36 - 15 (3,3,3,3,3) mecze - 20, biegi - 116, punkty - 288, średnia 2.483 17 ności. Na szczęście działacze nowopow- Gomólski, Stead, Korneliussen, Pawlasz- (Klindt, Nermark, Harris, Ząbik, Miśkowiak, praktycznie wszyscy czołowi zawodnicy Z KM Ostrów, który spadł z I ligi odeszli w Ostrowie nie będzie. opcja, że ligowego żużla w sezonie 2010 ostrowski speedway, pojawiła się nawet Po tornado w 2009 roku jakie nawiedziło wysokie trzecie miejsce. złożony głównie z Polaków zespół, zajął TYGODNIK ŻUŻLOWY czego efektem tylko jedno Ostrowian zabrakło także w decydujących joch nie przeszedł przez ćwierćfinały. Marcel punkt. Drużynie młodzieżowej udało się końcem 42:36!), KMŻ (48:41) oraz na wyjeź- nie okazałe zwycięstwo dało przepustkę do dzie w Pile (54:35). To ostatnie nieoczekiwa- Powiedzieli: wynik, liczba widzów, sędzia, najlepszy czas kreślony), wytłuszczono mecze zakończone Opracował: MIŁOSZ LIPPKI trzy miejsca zajęli bowiem Szwedzi (LindPrix Challenge awansowali ponadto Walaodbył się znacznie mniejszej rangi Pu- Wcześniej na tym samym obiekcie sek, Ułamek i Povazhny. baeck, Jonasson, Zetterstroem). Do Grand dziwego „szwedzkiego potopu”. Pierwsze zwycięstwem. dnia (zawodnik który osiągnął został pod- na własnym torze), D - dom, W - wyjazd, W kolejnych rubrykach: numer kolejki, termin meczu, rywal (dużymi literami mecze tysięcy kibiców, którzy byli świadkami praw- Wysokiej rangi turniej ściągnął na trybuny 6 nej w Pile. nie wygraliśmy - Marcel Kajzer po wygra- - Chyba nikt na nas nie liczył, a my tak ład- Pytel po remisie z Orłem 45:45. - Wygraną zabrały nam defekty - Daniel nasz duży sukces - Robert Sawina. - Już sam awans do rundy finałowej to szewski. wygrać potrafimy z każdym - Mariusz Sta- - Nie jesteśmy faworytem rozgrywek, ale świetna - Krystian Klecha. - Atmosfera w drużynie jest naprawdę nału eliminacji do IMŚ Grand Prix 2011. W lipcu klub był organizatorem półfi- nik, Daniel Pytel. Walaskiem. Czwarty był miejscowy zawod- przed Łukaszem Jankowski i Grzegorzem ców oklaskiwało triumf Roberta Miśkowiaka Łańcucha Herbowego. Trzy tysiące kibi- Odbył się tradycyjny - już 58 rocznik - tiżowego Pucharu Prezydenta Miasta. Pierwszy raz od dłuższego czasu w Ostro- wie nie udało się przeprowadzić pres- Kajzer był finalistą Srebrnego Kasku, ale na torze w Bydgoszczy zdobył raptem jeden rozgrywkach MPPK i MMPPK. Nikt z czwórki Pytel, Staszewski, Klecha, Ka- choć Ostrovia prowadziła na dwa biegi przed żużlowców z Rumunii, Bułgarii i Słowacji. oglądanie żużlowej trzeciej ligi, a konkretnie Poza ligą wielkich osiągnięć nie było. Re- nału. zajął szóste miejsce i nie awansował do fi- Sławomir Drabik. Dla kibiców „frajdą” było prezentanci Ostrovii niewiele ugrali w IMP. zespół w składzie Kajzer, Sroka, Szóstak char MACEC (I runda). Wygrał weteran rundy finałowej. awansować do półfinału MDMP, w którym Trener: Janusz Stachyra (do 29.08), vacat 57. Patryk GŁOWANIA (ur. 1992) 2 1+1 (5) 0,400 dom 1 1+1 (3) 0,667 wyjazd 1 0+0 (2) 0,000 56. Piotr SZÓSTAK (ur. 1990) 2 3+0 (7) 0,429 dom - wyjazd 2 3+0 (7) 0,429 52. Grzegorz KŁOPOT (ur. 1978) 1 1+0 (2) 0,500 dom - wyjazd 1 1+0 (2) 0,500 43. Matija DUH (ur. 1989) 3 4+1 (6) 0,833 dom 1 0+0 (2) 0,000 wyjazd 2 4+1 (4) 1,250 41. Adam KAJOCH (ur. 1988) 7 22+4 (28) 0,929 dom 3 10+2 (12) 1,000 wyjazd 4 12+2 (16) 0,875 37. Henrik GUSTAFSSON (ur. 1970) 1 4+0 (4) 1,000 dom - wyjazd 1 4 (4) 1,000 37. Witalij BIEŁOUSOW (ur. 1992) 1 4+0 (4) 1,000 dom 1 4+0 (4) 1,000 wyjazd - 35. Sebastian BRUCHEISER (ur. 1987) 4 16+4 (18) 1,111 dom 1 8+1 (5) 1,800 wyjazd 3 8+3 (13) 0,846 31. Karol SROKA (ur. 1989) 14 29+8 (30) 1,233 dom 7 16+5 (16) 1,313 wyjazd 7 13+3 (14) 1,143 19. Shane PARKER (ur. 1970) 5 33+5 (25) 1,520 dom 3 20+3 (14) 1,643 wyjazd 2 13+2 (11) 1,364 NIESKLASYFIKOWANI 38. Marcel KAJZER (ur. 1990) 18 83+15 (75) 1,307 dom 10 52+10 (42) 1,476 wyjazd 8 31+5 (33) 1,091 29. Zbigniew CZERWIŃSKI (ur. 1982) 13 74+10 (55) 1,527 dom 8 50+10 (37) 1,622 wyjazd 5 24+0 (18) 1,333 27. Robert SAWINA (ur. 1971) 11 59+6 (42) 1,548 dom 5 19+3 (16) 1,375 wyjazd 6 40+3 (26) 1,654 23. Krystian KLECHA (ur. 1984) 19 132+12 (84) 1,714 dom 10 83+10 (46) 2,022 wyjazd 9 49+2 (38) 1,342 13. Mariusz STASZEWSKI (ur. 1975) 19 184+6 (93) 2,043 dom 10 107+5 (52) 2,154 wyjazd 9 77+1 (41) 1,902 6. Daniel PYTEL (ur. 1987) 19 204+13 (96) 2,260 dom 10 119+7 (51) 2,471 wyjazd 9 85+6 (45) 2,022 OSTROVIA OSTRÓW W STATYSTYCE cydowanie potyczki u siebie z Orłem (45:45, Najlepsze mecze w ich wykonaniu to zde- zwycięstwo w rundzie finałowej. niej nie nie jeździli już z taką werwą jak wcześ- Szkoda, że w końcówce sezonu ostrowia- leży traktować w kategorii sukcesu. pewno nie zawiodła i trzecie miejsce na- Na prędce zbudowana drużyna na dwóch wyścigach. Równem, a w 2009 roku pojechał tylko w w 2008 roku doznał poważnej kontuzji w przypadku Zbigniewa Czerwińskiego, który Brucheiser. O powrocie można też mówić w wayem powrócił wychowanek Sebastian było jednak więcej. Po rozbracie ze speed- „Odkurzonych” zawodników w Ostrowie „Henka” Gustafsson. nych startów przed laty w Polonii Bydgoszcz, rówieśnik Parkera i dobry znajomy ze wspól- gościł w Polsce! W jednym meczu wystąpił lijczyk po dziewięciu latach przerwy znów za- ligi polskiej Shane Parkera. 40-letni Austra- Ciekawym posunięciem było ściągnięcie do dobre dopiero od sezonu 2010. powrócił wprawdzie rok wcześniej, ale na na Mariusza Staszewskiego, który do żużla Pytel i Krystian Klecha. Można było też liczyć innych klubach „młodzi i gniewni” Daniel O sile ostrowian stanowili niechciani w jazdy nie zapomniał. W kilku przypadkach pokazał jednak, że SZCZEGÓŁOWE STATYSTYKI SEZONU 2010 W ,, ŚWI ECIE ŻUŻLA’ ’ NR 4 Zawodnicy ,,Holdikom Ostrovia’’ Ostrów. Stoją od lewej: Adam Kajoch, Krystian Klecha, Sebastian Brucheiser, Mariusz Staszewski i trener drużyny - Janusz Stachyra. Klęczą: Piotr Szóstak, Karol Sroka i Daniel Pytel. Fot. Rafał Paszek nych latach. wał jak zabawę i nie planuje startów w kolej- „Sawka” stwierdził jednak, że żużel potrakto- był powrót Robert Sawiny. Popularny W trakcie sezonu dodatkową atrakcją postawić nowy twór Ostrovię na nogi. się skompletować całkiem niezłą kadrą i czy niebywałej i w krótkim czasie udało im czele z Arturem Bielińskimi, dokonali rze- stałej Ostrovii (powrót do starej nazwy) na ale większym problemem był brak wiarygod- tować w lidze. Na dodatek ambitny, jsze było to, że drużynie udało się wystar- czyk). Na klubie ciążyły zaległości finansowe, LIGOWA STATYSTYKA 2010 - II LIGA - OSTROVIA OSTRÓW - III MIEJSCE Dla kibiców żużla w Ostrowie najważnie- 18 IMPREZY TOWARZYSKIE VII OPOLSKA GALA ŻUŻLOWA NA LODZIE - OPOLE (8.01) Tuż po godzinie osiemnastej pokazem modeli zdalnie sterowanych rozpoczęła się VII Opolska Gala Żużlowa na Lodzie. Głównym punktem imprezy był trójmecz pomiędzy Falubazem Zielona Góra, Unibaxem Toruń i Hawi Racing Team. W stawce zabrakło wcześniej awizowanych: Adama Skórnickiego, Piotra Protasiewicza, Piotra Świderskiego Adama Czechowicza i Adriana Miedzińskiego. Jednak zawodnicy, którzy zaprezentowali się kibicom, stworzyli bardzo emocjonujące widowisko. O ile fani zdołali się już przyzwyczaić do dobrych występów Mateusza Kowalczyka czy Sławomira Drabika, o tyle postawa Artura Czaji była pozytywnym zaskoczeniem. Z dobrej strony zaprezentował się także Emil Pulczyński, który zakończył swój udział w imprezie dopiero na półfinale. Widać, że do głosu zaczynają dochodzić młodzi zawodnicy mający najlepsze lata jeszcze przed sobą. Licznie zgromadzona publiczność mogła zobaczyć ponownie w akcji Wojciecha Załuskiego, który zaprezentował się tylko w biegu pokazowym. Upadek podczas piątkowego treningu nie pozwolił mu na start w trójmeczu. I tym razem nie zabrakło kartingowców i endurowców z Hawi Racing Team. W tym roku dochód z imprezy został przeznaczony na rzecz trzech osób poszkodowanych przez los: Kamila Dzisiewicza z Opola, Sebastiana Wilka z Gogolina oraz Adriana Krasa z Opola. Po zawodach powiedzieli: Mateusz Kowalczyk (Włókniarz Częstochowa): - Przespałem start w finałowym biegu. Nie trenowałem za dużo przed zawodami, wystartowałem z marszu. Impreza jak co roku bardzo dobra, cieszę się, że kibice dopisali. Nie mogę doczekać się rozpoczęcia sezonu, odczuwam już brak jazdy. Artur Czaja (Kolejarz Opole): - Nie sądziłem, że występ będzie tak dobry. Liczyłem maksymalnie na półfinał. Nie spodziewałem się, że uda mi Sajfutdinow wygrywa Emil Sajfutdinow ponownie wystartował w zimowych zawodach motocrossowych. Tak samo jak w zeszłym roku, rywalizował w Sankt Petersburgu. Oficjalny serwis zawodnika doniósł, iż turniej składał się z czterech wyścigów, z czego trzy były zaliczane do końcowej klasyfikacji, a startowało w nim dwudziestu pięciu zawodników. Pierwszy start Emil zakończył na szóstej pozycji się zająć miejsce na podium, tym bardziej, że nie miałem okazji do treningów. W takich turniejach, aby mieć szanse na dobre wyniki należy balansować gazem i wyczuć moc silnika. WYŚCIG PO WYŚCIGU: I. KOWALCZYK, K. Pulczyński, Puszakowski (d3), E. Pulczyński (u2) II. CZAJA, Drabik, Dobrucki III. KOWALCZYK, Kowalik, Lampkowski, K. Pulczyński IV. CZAJA, Drabik, Dudek, Sówka V. KOWALCZYK, Dobrucki, K. Pulczyński VI. CZAJA, Drabik, E. Pulczyński, Puszakowski VII. LAMPKOWSKI, Sówka (u2), Kowalik (d/start), Dudek (d3) VIII. E. PULCZYNSKI, Puszakowski, Dobrucki IX. KOWALCZYK, Dudek, Sówka, K.Pulczyński X. DRABIK, Czaja, Lampkowski, E.Pulczyński XI. E. PULCZYNSKI, Puszakowski, Dudek, Sówka XII. LAMPKOWSKI, Dobrucki (d) I Półfinał (wyścig o puchar Marszałka Województwa Opolskiego i nagrody Prezydenta Miasta Opola): KOWALCZYK, Dudek, Lampkowski, E. Pulczyński II Półfinał: CZAJA, Drabik, Dobrucki, K. Pulczyński Finał: DRABIK, Kowalczyk, Czaja, Dudek KLASYFIKACJA DRUŻYNOWA: I. HAWI RACING TEAM - 35 pkt.: Sławomir Drabik 9 (2,2,2,3), Artur Czaja 11 (3,3,3,2), Mateusz Kowalczyk 12 (3,3,3,3), Kamil Pulczyński 3 (2,0,0,1). II. UNIBAX TORUŃ - 21 pkt.: Mirosław Kowalik 2 (2,d,-,-), Mateusz Lampkowski 8 (1,3,1,3), Mariusz Puszakowski 4 (d,u,2,2), Emil Pulczyński 7 (u,1,3,0,3). III. FALUBAZ ZIELONA GÓRA - 9 pkt.: Rafał Dobrucki 4 (1,1,1,1), Wojciech Załuski NS, Łukasz Sówka 1 (0,u,1,0), Patryk Dudek 4 (1,d,2,1). Widzów 3000. ŁUKASZ JAŻDŻEWSKI po swoim błędzie, który popełnił będąc na prowadzeniu. Na szczęście w następnych startach udało się już ich uniknąć i zajmował kolejno drugie, i dwukrotnie pierwsze miejsca - a to dało triumf w całych zawodach. - Jestem bardzo szczęśliwy po tej wygranej. Takie zawody to bardzo fajny przerywnik w monotonii treningów. Jestem bardzo głodny rywalizacji, bowiem od sierpnia zeszłego roku z nikim się nie ścigałem. Po zeszłorocznych kontuzjach nie ma już śladu, co jest bardzo dobrym prognostykiem na zbliżający się sezon 2011. Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia niebawem - powiedział w swoim serwisie Emil Sajfutdinow. (PS) TURNIEJ NA LODZIE - ZŁOTE KOZIOŁKI - POZNAŃ (8.01) Tym razem warunki atmosferyczne nie przeszkodziły w rozegraniu turnieju w wyścigach motocyklowych na lodzie w stolicy Wielkopolski. Na poznańskiej Malcie kibice byli świadkami ciekawego widowiska, które zakończyło się sukcesem Austriaka Haralda Simona. Pogoda była wprawdzie podobna jak w roku ubiegłym, kiedy zawody nie doszły do skutku, ale odpowiednia grubość tafli lodowej pozwoliła zawodnikom na ciekawą rywalizację. - Zawodnicy ścigali się na krótkim torze i dzięki temu kibice obejrzeli wiele walki. Zwieńczeniem turnieju był finał, w którym zmierzyli się najlepsi zawodnicy. Nie mogło zabraknąć emocji - mówił jeden z głównych organizatorów turnieju, Paweł Ruszkiewicz. Jak można było się spodziewać, w turnieju od początku dominowali zawodnicy z najwięk- ken (w/u) III. HOLSTEIN (46,56), Weber, Kankkunen, Daniszewski IV. SIMON (46,73), Pletschacher, Bruckner, Kreklau V. SIMON (46,74), Knapp, Reitsma, Kankkunen VI. KREKLAU (51,33), Schukken, Gartmann, Daniszewski (w2x) VII. HOLSTEIN (47,85), Pletschacher, Strugała, Seppanen VIII. WEBER (49,93), Nyronen, Uzzell (t), Bruckner (ns) IX. HOLSTEIN (48,39), Reitsma, Schukken, Bruckner (ns) X. KNAPP (49,91), Pletschacher, Gartmann, Weber (w2x) XI. NYRONEN (50,34), Kankkunen, Kreklau, Strugała Mimo odwilży udało się rozegrać ciekawe zawody na regatowym torze Malta w Poznaniu. Na zdjęciu najlepsi uczestnicy turnieju o Złote Koziołki (od lewej): Grzegorz Knapp, Harald Simon, Stefan Pletschacher i Sven HolFot. Wiesław Ruhnke stein. szym doświadczeniem w jeździe na lodzie. Pierwsze skrzypce w sobotnich zawodach grali Harald Simon, Sven Holstein i Polak Grzegorz Knapp. Wszyscy wymienieni to uczestnicy ubiegłorocznego cyklu o tytuł indywidualnego mistrza świata. W rywalizacji z resztą stawki żaden z nich nie miał większych problemów z odnoszeniem zwycięstw. Simon, Knapp i Holstein po rozegraniu dwudziestu wyścigów mieli na swoim koncie po 14 punktów i było jasne, że kwestia zwycięstwa rozstrzygnie się między nimi w finale imprezy. Stawkę jego uczestników uzupełnił Stefan Pletschacher z Niemiec. Ostatni bieg dnia rozgrzał poznańską publiczność. Walka o zwycięstwo toczyła się do ostatnich metrów. Wszyscy zawodnicy jechali w kontakcie i w zasadzie każde rozstrzygnięcie tego wyścigu było możliwe. Przez większość biegu prowadził Grzegorz Knapp, jednak doskonały atak Haralda Simona na ostatnich metrach sprawił, że to Austriak został zwycięzcą sobotnich zawodów w stolicy Wielkopolski. Na pewno jest jakiś niedosyt. Była szansa na pierwsze miejsce, ale nie na co narzekać. Tak czy siak mogę być zadowolony. To dopiero moja druga poważniejsza impreza w tegorocznym sezonie zimowym - tłumaczył po zakończeniu turnieju Grzegorz Knapp. Sobotnie zawody oglądało około 2000 kibiców. Wydaje się, że frekwencja mogła być znacznie lepsza, gdyby nie stosunkowo wysokie, jak na debiutanckie zawody, ceny biletów. W rezultacie część trybun na Malcie świeciła pustkami. Pozostaje mieć jednak nadzieję, że turniej na stałe wpisze się w kalendarz imprez sportowych w stolicy Wielkopolski i w kolejnych latach będzie gromadzić jeszcze więcej kibiców. WYŚCIG PO WYŚCIGU: I. REITSMA (47,95), Gartmann, Strugała, Uzzell II. KNAPP (49,62), Nyronen, Seppanen, Schuk- TYGODNIK ŻUŻLOWY XII. SIMON (50,08), Daniszewski, Seppanen, Uzzell XIII. WEBER (48,26), Kreklau, Seppanen, Reitsma XIV. HOLSTEIN (49,02), Simon, Nyronen, Gartmann XV. KNAPP (51,42), Strugała, Daniszewski, Bruckner (ns) XVI. PLETSCHACHER (50,90), Schukken, Kankkunen, Uzzell XVII. PLETSCHACHER (50,75), Nyronen, Daniszewski, Reitsma (w/u) XVIII. GARTMANN (53,50), Seppanen, Kankkunen, Bruckner (ns) XIX. SIMON, Weber, Schukken, Strugała XX. KNAPP, Holstein, Kreklau, Uzzell Finał: SIMON, Knapp, Pletschacher, Holstein KLASYFIKACJA: 1. Harald Simon (Austria) 14+3 (3,3,3,2,3) 2. Grzegorz Knapp (Polska) 14+2 (3,2,3,3,3) 3. Stefan Pletschacher (Niemcy) 12+1 (2,2,2,3,3) 4. Sven Holstein (Holandia) 14+0 (3,3,3,3,2) 5. Johan Weber (Niemcy) 10 (2,3,w,3,2) 6. Joussi Nyronen (Finlandia) 10 (2,2,3,1,2) 7. Marian Kreklau (Niemcy) 7 (0,3,1,2,1) 8. Simon Gartmann (Szwajcaria) 7 (2,1,1,0,3) 9. Simon Reitsma (Holandia) 6 (3,1,2,0,w) 10. Gerrit Schukken (Holandia) 6 (w,2,1,2,1) 11. Jouni Seppanen (Finlandia) 5 (1,0,1,1,2) 12. Timo Kankkunen (Finalandia) 5 (1,0,2,1,1) 13. Paweł Strugała (Polska) 4 (1,1,0,2,0) 14. Mirosław Daniszewski (Polska) 4 (0,w,2,1,1) 15. Johan Bruckner (Austria) 1 (1,ns,ns,ns,ns) 16. Mark Uzzell (Wielka Brytania) 0 (0,w,0,0,0) Widzów około 2000. JAROSŁAW GALEWSKI 19 NOW A Z E L A ND I A MISTRZOSTWA JUNIORÓW CHRISTCHURCH (18.12.2010) Jeszcze w starym roku na torze Moore Park w Christchurch rozegrano IM Nowej Zelandii Juniorów 2011. Tradycyjnie jak to w juniorskim czempionacie w krainie Kiwi turniej odbył się według strasznie zawiłych zasad. I trudno powiedzieć dlaczego tak się dzieje właśnie w rywalizacji under 21, bo mistrzostwom seniorskim niemal zawsze towarzyszy klasyczna formuła. Najpierw rozegrano dziewięć wyścigów rundy zasadniczej (startowało po 4 zawodników, ale według punktacji 5:4:3:2). Następnie odbyły się biegi w formule pucharowej. Mistrzem został 21-letni Finch, który obronił tytuł. Drugie i trzecie miejsce dla Masona i Moohana, którzy skończyli wiek juniora. Czwarte miejsce dla największego przegranego turnieju czyli Anthony Knowlesa, który ma zaledwie 16-lat! Knowles to wielki talent. W sezonie 2010 reprezentował Nową Zelandię w finale Złotego Trofeum 250 cc w Slanach, gdzie zajął dziesiąte miejsce. Runda zasadnicza: 1-3. Sean Mason 15 (5,5,5), 1-3. Dale Finch 15 (5,5,5), 1-3. Anthony Knowles 15 (5,5,5), 4-5. Adam Wilson 12 (4,4,4), 4-5. Jamie Moohan 12 (4,4,4), 6. Jeremy Godfrey 10 (4,3,3), 7. Jack McRae 8+I miejsce w barażu (w,4,4), 8. Ryan TerryDaley 8+II (3,2,3), 9. Hayden Bagshaw 8+III (3,2,3), 10. Josh O'Docherty 7 (2,3,2), 11. Ryan Ch. Bagshaw 5 (w,2,3), 12. Daniel Shuttleworth 0 (w,-,-). Półfinały (miejsca 1-8 w rundzie zas.): XI. KNOWLES, McRae, Wilson, Mason (d); XII. FINCH, Moohan, Godfrey, Terry-Daley; Miejsca 1-2 awans do finału A, miejsca 3-4 awans do finału B. Finał C (miejsca 9-12 w rundzie zas.): XIII. C. BAGSHAW, R. Bagshaw, O'Docherty (t), Shuttleworth (ns); Miejsce 1 awans do finału B. Finał B: XIV. MASON, Wilson, Godfrey, Terry-Daley, C.Bagshaw. Miejsce 1 awans do finału A. Finał A: XV. FINCH, Mason, Moohan, Knowles, McRae (w) Klasyfikacja końcowa: 1. Finch, 2. Mason, 3. Moohan, 4. Knowles, 5. McRae, 6. Wilson, 7. Godfrey, 8. Terry-Daley, 9. R. Bagshaw, 10. H. Bagshaw, 11. O'Docherty, 12. Shuttleworth. Mistrzowie Nowej Zelandii Juniorów ostatnie dekady: 2000 - Sam Taylor, 2001 Joshua Blomquist, 2002 - Sam Taylor, 2003 Andrew Aldridge, 2004 - Grant Tregoning, 2005 - Andrew Bargh, 2006 - Andrew Aldridge, 2007 - Andrew Aldridge, 2008 - Grant Tregoning, 2009 - Grant Tregoning, 2010 Dale Finch, 2011 - Dale Finch. MISTRZOSTWA WYSPY PÓŁNOCNEJ AUCKLAND (12.12.2010) Na torze Rosebank Domain w Auckland rozegrano prestiżowy turniej o mistrzostwo nowozelandzkiej Wyspy Północnej. Tytuł wywalczył 23-letni Andrew Bargh niespełniony talent nowozelandzkiego speedwaya. Drugi był Dylan Moohan, a trzeci broniący tytułu doświadczony Dylan Hancock. Przypomnijmy, że w 2009 roku mistrozstwa wygrał Jason Bunyan przed Stuartem Robsonem (obaj W. Brytania) i Andrew Bargh, a w ubiegłym sezonie zwyciężył Dylan Hancock 20 SPEED WAY NA ŚWIECIE przed Jasonem McKayem i Seanem Masonem. 1. Andrew Bargh 15 pkt. (3,3,3,3,3), 2. Dylan Moohan 14 (3,3,2,3,3), 3. Dylan Hancock 13 (2,3,3,2,3), 4. Jamie Moohan 11 (3,2,3,1,2), 5. Ryan Ch. Bagshaw 10 (2,2,2,2,2), 6. Sean Mason 9 (3,3,u,3,d), 7. Jason McKay 9 (2,1,3,2,1), 8. Ryan TerryDaley 8 (2,0,1,2,3), 9. Daniel Hanley 7 (0,2,2,3,0), 10. Bradley Wilson-Dean 6 (1,1,2,1,1), 11. Steve Mudgway 5 (1,2,u,0,2), 12. Lonnie Larby 4 (1,1,1,1,0), 13. Kim Stevens 3 (0,0,1,0,2), 14. Erwin Tree 2 (0,0,0,1,1), 15. Hayden Bagshaw 2 (1,0,1,0,), 16. Ben Antunovich 1 (0,1,u,w,u), R1. Darrin Wilson NS. RUSZA EISS W połowie stycznia planowana jest inauguracja Elf International Speedway Series. Przewiduje się rozegranie dziewięciu turniejów na nowozelandzkich torach w Christchurch (Moore Park i Ruapuna Speedway), Kihikihi, Auckland (Rosebank Domain i Waikaraka Park), Gisborne, Wanganui. Start potwierdzili zawodnicy z Europy: Jesper Kristiansen (Dania), Daniel Nermark (Szwecja), Jamie Courtney (W. Brytania), Ritchie Hawkins (W. Brytania). MIŁOSZ LIPPKI N I EM C Y Kadra 2011 Rene Schaefer, menedżer reprezentacji Niemiec podał szeroką kadrę narodową i jej zaplecze na sezon 2011. Kapitanem drużyny został zawodnik startujący z powodzeniem na torze klasycznym, długim i lodowym - Martin Smolinski. Kadra Niemiec seniorów na sezon 2011: Martin Smolinski, Tobias Kroner, Kevin Woelbert, Frank Facher, Thomas Stange, Christian Hefenbrock, Roberto Haupt, zaplecze: Max Dilger, Richard Speiser, Marcin Sekula i Tobias Busch. Kadra Niemiec juniorów na sezon 2011: Erik Pudel (kapitan), Kai Huckenbeck, Marcel Helfer, Danny Maassen, Michell Hofmann i Marco Gaschka. Kadra Niemiec do lat 19 na sezon 2011: Kai Huckenbeck (kapitan), Danny Maassen, Michell Hofmann, Marco Gaschka i Andre Mochner, zaplecze: Niklas Thien, Friedrich Ruf i Fritz Riemer. Landshut kompletuje 21-letni Max Dilger podpisał kontrakt na sezon 2011 z AC Landshut i dołączył do kompletowanej drużyny, w której są już: Martin Smolinski, Thomas Stange, Frank Facher i Marcel Helfer. - Nic nie wskazywało na to, że nie zostanę w Landshut, choć miałem inne propozycje - powiedział Dilger, który ma za sobą nieudany sezon w polskiej lidze (Kolejarz Opole). Na razie akces do Speedway Bundesligi sezonu 2011 potwierdziły: AC Landshut, MSC Brokstedt (w składzie są już Matthias Kroeger, Stephan Katt, Danny Maassen, Tobias Goldmann, Finn Goldmann, Patrizia Grosser i Jennifer Grossem) i MC Nordstern Stralsund (bez zawodników). PATRYK SALETA ARGE NT YNA INDYWIDUALNE MISTRZOSTWA III RUNDA - BAHIA BLANCA (29.12.2010) Ostatnia runda IM Argentyny, która od- była się w starym roku należała do Norberta Magosiego. Węgier triumfował także w premierze. Na dodatek zgromadził teraz komplet punktów. W klasyfikacji generalnej przewagę nad drugim Allende powiększył do aż dwudziestu punktów. Wprawdzie do końca jeszcze 13 turniejów, to jednak Magosi urósł już na zdecydowanego faworyta do mistrzowskiej korony. W trzeciej rundzie z niewiadomych przyczyn na starcie zabrakło Niemca Thomasa Stange. W kolejnym turnieju niczego nadzwyczajnego nie pokazali Włosi chociaż początek należał do Włocha Franchetti (trzy wygrane wyścigi). Finał „A”: MAGOSI (8 pkt.), Hauzinger (7), Covatti (6), Lopez (5), Allende (4). Finał „B”: L. HUSMAN (3), Iturre (2), Clemente (1), Curzio (1), Franchetti (1). 1. Norbert Magosi (Węgry) 20 pkt. (3,3,3,3,8), 2. Manuel Hauzinger (Austria) 17 (3,2,2,3,7), 3. Nicolas Covatti 16 (3,1,3,3,6), 4. Mattias Lopez 16 (2,3,3,3,5), 5. Lucas Allende 13 (2,3,2,2,4), 6. Lisandro Husman 12 (2,2,3,2,3), 7. Jonathan Iturre 10 (2,1,2,3,2), 8. Sebastian Clemente 6 (1,2,0,2,1), 9. Gustavo Curzio 7 (3,1,2,0,1), 10. Guglielmo Franchetti (Włochy) 10 (3,3,3,0,1), 11. Martin Albanese 5 (1,3,1,0), 12. Mattia Carpanese (Włochy) 5 (0,2,1,2), 13-14. Christian Carrica 3 (0,0,2,1), 13-14. Antonio Moyano 3 (2,0,0,1), 15. Facundo Albin (Urugwaj) 3 (1,1,1,0), 16-17. Milen Manew (Bułgaria) 2 (0,2,0,0), 16-17. Julio Romano 2 (0,0,0,2), 18-19. Maximiliano Westdorp 2 (0,0,1,1), 18-19. Flavio Husman 2 (0,1,0,1), 20. Alejandro Ruiz 2 (1,0,w,1), 2122. Santiago Martinez 1 (1,0,0,0), 21-22. Gianfranco Rissone 1 (0,0,1,0), 23. Jonatha Seren (Włochy) 0 (0,0,0,0). Czołówka po III rundach: 1. Magosi 56 pkt., 2. Allende 36, 3. Covatti 35, 4. Itture 34, 5. Franchetti 33, 6. Hauzinger 33, 7. L. Husman 31, 8. Lopez 29. ML SZWECJA ZNANE TERMINARZE Elitserien 3 maja zainauguruje rozgrywki szwedzka Elitserien. Do rywalizacji przystąpi dziewięć drużyn. Z tego powodu w każdej kolejce jedna będzie pauzowała. Ostatnia osiemnasta runda fazy zasadniczej rozegrana zostanie 6 września. Pierwsze mecze play-off zaplanowano 13 września. Mecze o I miejsce odbędą się 5 i 6 października. Poniżej prezentujemy zestaw par trzech pierwszych kolejek. Pełny terminarz opublikujemy w kwartalniku „Świat Żużla” nr 1, który w sprzedaży w połowie marca br. I runda (3.05.2011) Elit Vetlanda (m.in. Crump, Baliński, Kołodziej, Hampel) - Piraterna Motala (m.in. Dobrucki, Hancock, Janowski, Sajfutdinow, Pawlicki), Indianerna Kumla (m.in. Iversen, Protasiewicz, Zengota, Sullivan) - Dackarna Malilla (m.in. H. Andersen, Holta, Jonsson, Lindgren), Lejonen Gislaved (m.in. Bjerre, Holder, Świderski) - Hammarby Sztokholm (m.in. Gollob, Walasek, Kościecha), Vargarna Norrkoeping (Kapsrzak, Miedziński, N. Pedersen, Richardson) - Vastervik Vastervik (m.in. Harris, Ułamek, Okoniewski). Pauzuje Valsarna Hagfors (m.in. Gapiński, A. Gomólski, Nicholls, A i G. Łaguta). AUSTRALIA POŻEGNANIE LEIGH ADAMSA MILDURA (5.01) Leigh Adams zakończył przygodę z czarnym sportem. Po turniejach pożegnalnych w Swindon i Lesznie przyszedł czas na trzeci, w jego rodzinnej Mildurze. Turniej był reklamowany jako jubileusz 30-lat żużlowej kariery. 41-latek ściga się bowiem na żużlu od kiedy skończył zaledwie 11 wiosen. Zawody na kameralnym obiekcie oglądało około dwóch i pół tysiąca kibiców. Po dwudziestu wyścigach najwięcej punktów zgromadzili Batchelor (14), Adams (13), Ward (10) i Woodward (9). Wszyscy wystąpili w wielkim finale, w którym kolejność była identyczna jak ta po rundzie zasadniczej. W turnieju mieli wystartować Jarosław Hampel i Janusz Kołodziej. Obu - jak wcześniej informowaliśmy - jednak zabrakło. Na naszych łamach motywowali to głównie przygotowaniami do nowego sezonu. Na łamach australijskich mediów Adams przyznał, że nie spodziewał się ich absencji. Zabrakło też Crumpa i Woffindena, TYGODNIK ŻUŻLOWY II runda (10.05.2011) Dackarna - Vargarna, Piraterna - Lejonen, Valsarna - Elit, Vastervik - Indianerna. Pauzuje Hammarby III runda (17.05.2011) Elit - Vastervik, Hammarby - Dackarna, Indianerna - Piraterna, Vargarna - Valsarna. Pauzuje Lejonen Allsvenskan League Siedem ekip będzie walczyło o awans do Elitserien. Drużyny rozegrają 14 ligowych kolejek rundy zasadniczej (ostatnia odbędzie się 11.08). Półfinały play-off zaplanowano na 25.08 i 1.09, a finałowy dwumecz na 8 i 9.09. Jak na razie w AL. kontrakty podpisało sześciu Polaków. Bartosz Zmarzlik związał się z beniaminkiem Gnistorną Malmoe. Mirosław Jabłoński będzie jeździł dla Griparny Nykoeping. Patryk Dudek i Ronnie Jamroży są w Ornarnie Mariestad, a bracia Pulczyńscy Kamil i Emil związali się z Ikaros Smederną Eskilstuna. Poniżej zestaw par pierwszych trzech kolejek AL. I runda (5.05.2011) Gnistorna Malmo - Avantia Speedway Norrkoeping, Masarna Avesta - Ikaros Smederna Eskilstuna, Ornarna Mariestad - Rospiggarna Hallstavik, Pauzuje Griparna Nykoeping. II runda (12.05.2011) Avantia Speedway - Ornarna, Ikaros Smederna - Griparna, Rospiggarna - Gnistorna. Pauzuje Masarna. III runda (19.05.2011) Gnistorna - Ikaros Smederna, Griparna Rospiggarna, Masarna - Avantia Speedway. Pauzuje Ornarna. MAGNUS LARSSON PUCHR MACEC STOJANOWSKI Z PUCHAREM Krzysztof Stojanowski zdobył VII Puchar MACEC. Polak jako jeden z nielicznych wystartował w dwóch turniejach i głównie dlatego sięgnął po to trofeum. W ramach Pucharu MACEC w sezonie 2010 miały się odbyć trzy turnieje. Rozegrano jednak tylko pierwsze dwa, a mianowicie w Ostrowie i rumuńskiej Braiła. Nie doszedł do skutku turniej we Lwowie. Zawody zostały przełożone z powodu opadów deszczu, a później nie udało się już znaleźć wolnego terminu. Co ciekawe, to pierwszy raz kiedy Pucharu MACEC nie udało się rozegrać w tym mieście. Dotąd od zarania współzawodnictwa, a miało to miejsce w 2004 roku, rokrocznie Lwów był gospodarzem imprezy. W 2011 roku rozegrana zostanie ósma edycja MACEC Cup. Szefem MACEC (Stowarzyszenie Motocyklowe Krajów Europy Środkowej) jest Andrzej Grodzki. Klasyfikacja końcowa Pucharu MACEC 2010: 1. Krzysztof Stojanowski (Polska) 23 pkt. (9,14), 2-3. Władimir Dubinin (Rosja, lic. ukraińska) 15 (-,15), 2-3. Sławomir Drabik (Polska) 15 (15,-), 4. Milen Manew (Bułgaria) 13 (3,10), 5. Alexandru Toma (Rumunia) 13 (4,9), 6. Piotr Rembas (Polska) 13 (-,13), 7-8. Ronny Weis (Niemcy) 12 (-,12), 7-8. Piotr Świderski (Polska) 12 (12,-), 9-11. Piotr Dym (Polska) 11 (11,-), 9-11. Robert o których też mówiło się, że wystartują. Honoru Europy bronili tylko Szwed Kling i Anglik Stead. Obaj jednak i tak przebywają na Antypodach. W zawodach być może po raz ostatni zobaczyliśmy Steve Johnsona, która także zapowiedział rozbrat z czynnym speedwayem. Przypomnijmy, że wcześniejsze turnieje pożegnalne wygrali Adrian Miedziński (w Lesznie) i Leigh Adams (w Swindon). 1. Troy Batchelor 14+3 (3,3,2,3,3), 2. Leigh Adams 13+2 (3,2,3,2,3), 3. Darcy Ward 10+1 (3,2,1,1,3), 4. Cameron Woodward 9+0 (u,2,3,3,1), 5. Justin Sedgmen 9 (2,3,2,1,1), 6. Jason Doyle 8 (d,3,3,d,2), 7. Chris Holder 7 (3,u,d,3,1), 8. Jason Lyons 7 (2,0,3,2,d), 9. Ricky Kling (Szwecja) 7 (1,1,0,3,2), 10. Simon Stead (W. Brytania) 7 (2,0,2,1,2), 11. Tyron Proctor 7 (2,0,1,2,2), 12. Steve Johnston 6 (1,1,1,2,1), 13. Kozza Smith 5 (w,1,1,0,3), 14. Cory Gathercole 4 (0,3,0,1,0), 15. Richard Sweetman 4 (0,2,2,0,0), 16. Jake Anderson 1 (1,t,0,0,0), 17. (R1) Mark Jones 1 (1), 18. (R2) Ryan Sedgmen 1 (1). Widzów: ok. 2.500. Pięciu w trzech! Wszystkie trzy turnieje pożegnalne Adamsa „zaliczyła” piątka zawodników: Sawina (Polska) 11 (11,-), 9-11. Zbigniew Czerwiński (Polska) 11 (11,-), 12. Kirył Cukanow (Ukraina) 10 (10,-), 13-14. Marcel Kajzer (Polska) 10 (10,-), 13-14. Jarosław Poliuchowicz (Ukraina) 10 (-,10), 15. Przemysław Dądela (Polska) 9 (-,9), 16. Fanel Popa (Rumunia) 7 (2,5), 17-18. Stanisław Ogorodnik (Ukraina) 7 (-,7), 17-18. Jan Holub (Czechy) 7 (7,-), 19. Dimitar Minkow (Bułgaria) 6 (-,6), 20. Karol Sroka (Polska) 5 (5,-), 21. Krzysztof Nowacki (Polska, lic. czeska) 4 (4,-), 22-23. Daniel Marin (Rumunia) 3 (-,3), 22-23. Stefan Popa (Rumunia) 3 (-,3), 24-26. Czawdar Czerniew (Bułgaria) 2 (-,2), 24-26. Jan Halabrin (Słowacja) 2 (2,-), 24-26. Tomas Kis (Słowacja) 2 (2,-), 27-28. Dawid Bąk (Polska) 1 (1,-), 27-28. Stojan Jurijew (Bułgaria) 1 (-,1), 29-30. Sorin Popa (Rumunia) 0 (0,-), 29-30. Florin Barabasu (Rumunia) 0 (,0). Klasyfikacja drużynowa (federacji): 1. Polska (Stojanowski, Drabik) 38 pkt. (23,15), 2. Ukraina (Dubinin, Cukanow) 25 (15,10), 3. Rumunia (Toma, F. Popa) 20 (13,7), 4. Bułgaria (Manew, Minkow) 19 (13,6), 5. Niemcy (Weis) 12 (12,-), 6. Czechy (Holub, Nowacki) 11 (7,4), 7. Słowacja (Halabrin, Kis) 4 (2,2). Do klasyfikacji drużynowej zaliczano punkty dwóch najlepszych zawodników reprezentujących daną federację. MIŁOSZ LIPPKI NA LODZIE HATTRICK SVENSSONA! Stefan Svensson w wielkim stylu wygrał rozgrywany na szwedzkich torach cykl Santa Cup. Szwed zwyciężył wszystkie trzy turnieje i w klasyfikacji końcowej uzyskał komplet 60 „oczek”. Przypomnijmy, że pierwotnie w imprezie miał wystartować Grzegorz Knapp. III turniej - Gaevle (29.12.2010) 1. Stefan Svensson (Szwecja) 14+3, 2. Antonin Klatovsky (Czechy) 13+2, 3. PerOlof Serenius 13+3+1, 4. Per-Anders Lindstroem (obaj Szwecja) 14+0, 5. Johnny Tuinstra (Holandia) 9+2, 6. Peter Koij 10+1, 7. Fredrik Johansson (obaj Szwecja) 9+0, 8. Jan Klatovsky (Czechy) 6, 9. Stefan Pletschacher (Niemcy) 6, 10. Fredrik Olsson 6, 11. Hans-Olof Olsen 4, 12. Ulf Ledstroem (wszyscy Szwecja) 4, 13. Charly Ebner (Austria) 4, 14. Jo Saetre (Norwegia) 3, 15. Magnus Lundgren 2, 16. Robert Henderson (obaj Szwecja) 2. Klasyfikacja końcowa Santa Cup 2010: 1. Stefan Svensson (Szwecja) 60 pkt., 2. Antonin Klatovsky (Czechy) 45, 3. Per-Anders Lindstroem 42, 4. Per-Olof Serenius 40, 5. Peter Koij (wszyscy Szwecja) 39, 6. Johnny Tuinstra (Holandia) 37, 7. Fredrik Johansson (Szwecja) 34, 8. Jan Klatovsky (Czechy) 19, 9. Fredrik Olsson 17, 10. Ulf Ledstroem 16, 11. Robert Henderson 15, 12. Hans-Olof Olsen (wszyscy Szwecja) 15, 13. Stefan Pletchascher (Niemcy) 15, 14. Charly Ebner (Austria) 15, 15. Tommy Flyktman (Finlandia) 8, 16. Lars Ringberg (Szwecja) 5, 17. Jo Saetre (Norwegia) 5, 18. Robert Gjersvold 4, 19. Daniel Johansson 3, 20. Magnus Lundgren 2, 21. Joakim Soederstroem 2, 22. Joakim Plyhm (wszyscy Szwecja) 0. ML Adams, Holder, Stead, Ward i Batchelor. Lista i pozycje zawodników, którzy wzięli udział w trzech turniejach pożegnalnych Leigh Adamsa (na pierwszym miejscu turniej w Lesznie, a następnie w Swindon i Mildurze): Leigh Adams (2,1,2), Chris Holder (6,2,7), Troy Batchelor (16,9,1), Simon Stead (14,4,10), Darcy Ward (15,10,3), Cameron Woodward (-,11,4), Justin Sedgmen (-,14,5), Richard Sweetman (6,-,15), Jason Lyons (,16,8), Adrian Miedziński (1,-,-), Greg Hancock (3,-,-), Matej Zagar (-,3,-), Jason Crump (4,-,-), Damian Baliński (5,-,-), Mads Korneliussen (-,5,-), Jason Doyle (-,-,6), Rafał Dobrucki (7,-,-), Tai Woffinden (-,7,-), Hans N. Andersen (-,8,-), Maciej Janowski (8,-,-), Ricky Kling (-,-,9), Janusz Kołodziej (9,-,-), Jarosław Hampel (10,-,-), Przemysław Pawlicki (11,-,-), Tyron Proctor (-,-,11), Steve Johnston (-,-,12), Jurica Pavlic (12,-,-), Steve Johnston (-,-,12), Kozza Smith (-,-,13), Shane Parker (-,13,-), Grzegorz Zengota (13,-,-), Cory Gathercole (-,-,14), Brian Karger (-,15,), Jake Anderson (-,-,16), Mark Jones (-,-,17), Sławomir Musielak (17,-,-), Piotr Pawlicki (18,-,-), Ryan Sedgmen (-,-,18) MIŁOSZ LIPPKI W. BRYTANIA NEW YEAR CLASSIC NEWPORT (2.01.2011) W walijskim Newport odbył się tradycyjny turniej noworoczny. To pierwsze zawody roku w sporcie żużlowym na świecie. Zwyciężył nieoczekiwanie Lee Smart, który w rundzie zasadniczej zdobył osiem punktów, a w półfinale był drugi. 23letni Brytyjczyk w całych zawodach wygrał raptem jeden bieg, a był nim właśnie finał. - Nie nastawiałem się na zwycięstwo w turnieju - przyznaje Smart. - Start traktowałem jako zabawę. Tor był bardzo podstępny z wieloma dziurami. Z tego powodu niewielu zawodników decydowało się na walkę na całego. Mimo wszystko wygrana sprawiła mi satysfakcję i mam nadzieję, że moim kibicom na początku roku dała trochę przyjemności. 1. Lee Smart 8+2+3 (2,2,2,2), 2. David Howe 11+3+2 (3,2,3,3), 3. Ben Barker (wszyscy W. Brytania) 9+2+1 (2,3,3,1), 4. Kevin Doolan (Australia) 11+3+0 (3,3,3,2), 5. Leigh Lanham 10+1 (3,3,1,3), 6. Mark Simmonds 6+1 (1,1,2,2), 7. Steve Boxall 5+w (2,2,w,1), 8. Adam Roynon (wszyscy W. Brytania) 3+u (0,0,0,3), 9. Andreas Westlund (Szwecja) 3 (1,1,0,1), 10. (R1) Jaimie Pickard 0 (2,w), 11. Patrick Tarp 2 (d,1,1,0), 12. Lewis Bridger (wszyscy W. Brytania) 1 (1,d,-,-), 13. (R2) Henning Loof (Niemcy) 1 (1,u), 14. Carl Wilkinson (W. Brytania) 0 (d,-,-,-). NCD uzyskał w III wyścigu KEVIN DOOLAN - 60,0 s WRACA GALA W TELFORD Po dwóch latach przerwy wyścigi motocykli żużlowych na lodzie wracają na lodowisko w brytyjskim Telford. Ostatni raz żużlowcy ścigali się tam w lutym 2008 roku. Wtedy triumf święcił Martin Smolinski. Jedynym Polakiem w stawce był Marek Mróz, który zajął czternaste miejsce. W sezonach 2009 i 2010 turniejów w Telford nie rozgrywano. Było to o tyle smutne, gdyż przerwano wspaniałą tradycję. Pierwszy turniej odbył się tam bowiem 1986 w roku i nieprzerwanie do 2008 rozegrano dwadzieścia trzy roczniki interesującego współzawodnictwa. Lodowa gala w Telford zawsze składała się z trzech imprez. Najpierw rozgrywany był testmecz pomiędzy Anglią a Resztą Świata, następnie turniej par, a potem główny punkt wieczoru, czyli indywidualne mistrzostwa Wielkiej Brytanii na lodzie (oficjalnie turniej nosi taką nazwę od sezonu 1989). W historii na start decydowało się niewielu Polaków. Debiutował wychowanek Motoru Lublin Marek Kępa, który wystartował w 1995 roku. Później "ślizgali" się jeszcze bracia Gollobowie, Jarosław Hampel, Adam Skórnicki, Krzysztof Pecyna, Adam Pietraszko i wspomniany Marek Mróz. Start w edycji 2011 potwierdzili już Edward Kennett, David Howe, Thomas Joergensen, SPEED WAY NA ŚWIECIE Martin Smolinski, Lee Smart i Tony Atkin. Program XXIII Gali w Telford (13.02.2011) Mecz Anglia - Reszta Świata (godz. 16 czasu polskiego, zaplanowano trzynaście wyścigów), Turniej Par o Puchar Speedway Stara (po zakończeniu testmeczu, zaplanowano siedem wyścigów), 21. Otwarte Mistrzostwa W. Brytanii (godz. 20.30, zaplanowano dwadzieścia wyścigów). Ceny wejściówek: dzieci 5-15 lat - 5.50 funtów i 10.50 funtów (w zależności od sektorów), dorośli - 15.50 funtów i 17.50. Historia turniejów indywidualnych w Telford (zwycięzcy i miejsca Polaków: 1986 Hans Nielsen (Dania), 1987 - Jan Andersson (Szwecja), 1988 - Jan Andersson (Szwecja), 1989 - Andy Campbell (W. Brytania), 1990 Andy Campbell (W. Brytania), 1991 - Andy Campbell (W. Brytania), 1992 - Graham Jones (W. Brytania), 1993 - Per Jonsson (Szwecja), 1994 - Hans Nielsen (Dania), 1995 - Hans Nielsen (Dania) (15. Marek Kępa), 1996 - Wayne Broadhurst (W. Brytania) (10. Tomasz Gollob, 14. Jacek Gollob), 1997 Ronnie Correy (USA), 1998 - Marian Jirout (Czechy), 1999 - Paul Hurry (W. Brytania) (13. Tomasz Gollob), 2000 - Wayne Broadhurst (W. Brytania), 2001 - Jan Staechmann (Dania), 2002 - Wayne Broadhurst (W. Brytania) (7. Jarosław Hampel, 16. Adam Skórnicki), 2003 - Jan Staechmann (Dania), 2004 - Jan Staechmann (Dania), 2005 - Kristian Lund (Dania) (13. Krzysztof Pecyna), 2006 Marian Jirout (Czechy) (7. Adam Pietraszko, 14. Adam Skórnicki), 2007 - Wayne Broadhurst (W. Brytania), 2008 - Martin Smolinski (Niemcy) (14. Marek Mróz). MIŁOSZ LIPPKI H OL AN DI A „GALI” NIE BYŁO... Zaplanowana na 29 grudnia w hali w holenderskim Exloo Indoor Speedway Gala została odwołana! Rozgrywany w hali turniej miał dwunastoletnią historię. Jak poinformował organizator MSC Siddeburen powodem odwołania jest zły stan nawierzchni w hali w Exloo. Działacze mają nadzieję, że w sezonie 2011 uda się powrócić do tradycji. Indoor Speedway Gala to turniej halowy, który rozgrywany był w ostatnich dniach roku. Z racji osobliwego terminu zyskał sobie renomę choć w ostatnich rocznikach obsada była nieco słabsza. Ostatni turniej w Exloo rozegrany pod koniec 2009 roku wygrał Dirk Fabriek (Holandia) przez Stephenem Kattem (Niemcy) i Henry van der Steenem (Holandia). Odwołania Gali 2010 jest niechlubnym uwieńczeniem jednego z najgorszych sezonów żużlowych w Holandii od dawien dawna. Żużel w tym kraju znalazł się na ostrym zakręcie. Brakuje młodych talentów. Wielu zawodników zakończyło kariery. Na dodatek pierwszy raz od lat nie udało się przeprowadzić cyklu o IM kraju. Odbył się tylko jeden turniej... Jednak bez Knappa... W Święto Trzech Króli w niewielkiej austriackiej miejscowości Weissenbach (około 1,5 tys. mieszkańców) rozegrano turniej w wyścigach motocyklowych na lodzie z udziałem europejskiej czołówki. Z zawodach miał wystartować Polak Grzegorz Knapp. Niestety, najlepszy Polak ścigający się na lodzie w okolicach Monachium utknął w zatorze drogowym. Turniej wygrał Franz Zorn, który na 450-metrowym torze zwyciężył wszystkie swoje wyścigi. Na drugim i trzecim miejscu uplasowali się bracia Klatovscy z Czech. Czwarty był Holender Tuinstra, który w tym sezonie powrócił do wyczynowego ścigania i prezentuje się coraz lepiej. 1. Franz Zorn (Austria) 15 ML (3,3,3,3,3), 2. Antonin Klatovsky (Czechy) 14 (3,2,3,3,3), 3. Jan Klatovsky (Czechy) 11+3 (2,2,3,2,2), 4. Johnny Tuinstra (Holandia) 11+2 (2,1,2,3,3), 5. Guenther Bauer (Niemcy) 11+ns (3,3,2,u,3), 6. Harald Simon (Austria) 10 (1,3,1,3,2), 7. Martin Posch (Austria) 10 (1,2,3,2,2), 8. Charly Ebner (Austria) 8 (3,1,2,2,0), 9. Thomas Wiest (Niemcy) 6 (2,2,1,u,1), 10. Max Niedermaier (Niemcy) 6 (2,1,1,1,1), 11. Martin Leitner (Austria) 4 (0,3,0,0,1), 12. Mario Schwaiger (Austria) 4 (0,0,2,0,2), 13. Christof Kirchner (Niemcy) 3 (0,0,0,2,1), 14. Markus Jell (Niemcy) 3 (1,1,0,1,0), 15. Josef Kreuzberger (Austria) 2 (1,0,0,1,0), 16. Dirk Fricke (Niemcy) 1 (0,0,1,0,0). M.L. Zagar rekordzista... Tradycyjnie „Tygodnik Żużlowy” w pigułce podsumowuje sezon na krajowych torach całego świata. Prezentujemy mistrzów wszystkich krajów, gdzie tylko są oni wyłaniani. Jednakże w tabeli uwzględniliśmy wszystkie kraje, gdzie jest uprawiany sport żużlowy choćby w zupełnie okazjonalnym stopniu (np. Bułgaria czy Belgia). Dziewięć tytułów mistrza Słowenii ma już na swoim koncie Matej Zagar. Fot. Sebastian Mitek (PhotoPress) Wyjątkowego pecha mieli Słowacy z Żarnovicy. Reaktywowany przed rokiem krajowy czempionat w sezonie 2010 był dwukrotnie przekładany z powodu nieprzychylnej aury. Ostatecznie nie znaleziono wolnego terminu. Wielu zawodników śrubuje w swoich krajach rekordy. I tak Matej Zagar po raz dziewiąty został mistrzem Słowenii, Manuel Hauzinger po raz ósmy mistrzem Austrii, stały bywalec nowozelandzkich torów Anglik Jason Bunyan po raz siódmy mistrzem Nowej Zelandii, Rune Sola po raz piąty mistrzem Norwegii, a Alexandru Toma po raz piąty mistrzem Rumunii. Jakże skromnie wygląda przy tym drugi w karierze tytuł IM Polski Janusza Kołodzieja... Nie udało się natomiast po raz ósmy wygrać IM Chorwacji znanemu w Polsce Juricy Pavliciowi, którego ubiegł Dino Kovacic. Na uwagę zasługuje wyczyn Rosjanina Artema Łaguty, który jako jedyny na świecie zawodnik wywalczył trzy tytuły mistrzowskie w swoim kraju, a mianowicie zdobył złoto indywidualnie wśród seniorów i juniorów, a także drużynowo. Dodajmy jeszcze, że Artem Łaguta zdobył wicemistrzostwo Łotwy Juniorów... Kraj (federacja) IM seniorów IM juniorów Drużynowe Mistrzostwa Argentyna (CAMOD) Adrian Rymel (CZ, 1) Australia (MA) Chris Holder (2) Darcy Ward Austria (OeAMTC) Manuel Hauzinger (8) Belgia (FMB) Bułgaria (BMF) Chorwacja (HMS) Dino Kovacic (1) Dino Kovacic Czechy (ACCR) Matej Kus (1) Jan Holub Grepl PDK Mseno Dania (DMU) Kenneth Bjerre (1) Rene Bach Slangerup SK Finlandia (SML) Kauko Nieminen (2) Timo Lahti Haukat Lahti Francja (FFM) David Bellego (1) Holandia (KNMV) Thomas Soerensen (Dania, 1) Kanada (CMA) Aaron Hesmer (4) Łotwa (LaMSF) Grigorij Łaguta (Rosja, 2) Artem Łaguta (Rosja) Niemcy (DMSB) Martin Smolinski (3) Erik Pudel AC Landshut Norwegia (NMF) Rune Sola (5) NMK Drammen Nowa Zelandia (MNZ) Jason Bunyan (W. Brytania, 7) Dale Finch Polska (PZM) Janusz Kołodziej (2) Maciej Janowski Unia Leszno Rosja (MFR) Artem Łaguta (1) Artem Łaguta Wostok Władywostok RPA (MSA) Mac Magill (2) Gio Nunes Rumunia (FRM) Alexandru Toma (5) Adrian Gheorghe Słowacja (SMF) --Słowenia (AZMS) Matej Zagar (9) Aleksander Conda AMTK Ljubljana Szwecja (SVEMO) Andreas Jonsson (4) Dennis Andersson Elit Veltanda Ukraina (FMU) Aleksandr Borodaj (1) Kirył Cukanow Turbina Bałakowo (Rosja) USA (AMA) Billy Janniro (2) Bryce Starks Węgry (MAMS) Jozsef Tabaka (1) SpeedWolf Debreczyn Wielka Brytania (ACU) Chris Harris (3) Joe Haines Coventry Bees Włochy (FMI) Mattia Carpanese (4) Dario Del Torre ASM Hellas Verona Uwaga: liczba po nazwisku mistrza seniorów oznacza ilość tytułów mistrzowskich (dotyczy tylko IM seniorów) Opracował: MIŁOSZ LIPPKI BIOG RAF IA JANA ZĄBIK A TO ŚWIETNY PREZEN T NA K AŻDĄ OK AZJĘ! Książka opisuje karierę toruńskiego żużlowca, jego życie prywatne i pracę trenerską. Przy okazji poznać można spory kawałek historii czarnego sportu w Toruniu, od czasów Mariana Rose po sukcesy ostatnich lat. Książka ma miękką oprawę, 256 stron i jest bogato ilustrowana. Cena – 29 złotych (w tym jest już koszt przesyłki. POLECAMY TAKŻE: „ŻUŻLOWCY ZNANI I LUBIANI – JAROSŁAW HAMPEL” - 29 zł. „ŻUŻLOWE ABC”: tom I - 29 zł, II - 29 zł, III - 24 zł, IV - 24 zł, VI - 29 zł, VII - 29 zł, VIII – 29 zł, IX – 31 zł; za dziewięć tomów - 189 zł. „ASY ŻUŻLOWYCH TORÓW”: - Jan Ząbik - 29 zł, Andrzej Wyglenda - 32 zł, Henryk Żyto – 31 zł, za trzy tomy (Ząbik, Wyglenda, Żyto) – tylko 65 złotych. ,,ŻUŻLOWE MISTRZOSTWA”: tom I (MIMP) - 21 zł, II (MPPK) – 21 zł, III (MDMP) – 22 zł, IV (MMPPK) – 18 zł, V (IMP 1932-68) – 21 zł, VI (IMP 1969-85) – 21 zł, VII (IMP 1986-2009) – 21 zł; za siedem tomów – 109 zł. „PASJE LUDWIKA DRAGI” - 33 zł. Wszystkie kwoty zawierają koszt przesyłki. Aby nabyć książki należy wymienione kwoty przesłać przekazem pocztowym na adres: FIRMA WYDAWNICZA ,,DANUTA” DOBRUSZEK; skr. pocztowa 19; 64-100 Leszno 6 w miejscu na korespondencję wpisując tytuły zamawianych książek. Możesz ułożyć swój dowolny zestaw książek – napisz meila: [email protected] lub zadzwoń: 695 934-936. Więcej na stronie: www.ksiazkizuzlowe.pl Pr o mo cyjn a sp r ze d aż ks ią żk i o Ja ni e Zą b ik u p o dc za s M is t rzo st w To r un ia n a lo dzi e - 1 6 st ycz nia 2 0 11 . TYGODNIK ŻUŻLOWY 21 Holder osiągnął cel Rok 2010 i występy w cyklu Grand Prix Chris Holder potraktował jako zbieranie doświadczenia. Fot. Michał Szmyd Przed sezonem 2010 Chris Holder debiutował w cyklu Grand Prix, a za cel stawiał sobie utrzymanie się w pierwszej ósemce. - Było to moim celem na tamten sezon i to się udało, to był bardzo udany rok. Chcę jednak by kolejny sezon był jeszcze lepszy i już teraz o tym myślę - mówi 23-letni Australijczyk. W debiutanckim sezonie w Grand Prix Holder zdołał wygrał jeden z turniejów, uczynił to w Cardiff, a w finale pokonał między innymi swojego rodaka, Jasona Crumpa. W tamtym turnieju w jednym z wyścigów pokazał prawdziwy charakter, starł się właśnie z broniącym mistrzowskiego tytułu Australijczykiem. Najpierw walka pomiędzy nimi trwała na torze, a po zakończeniu wyścigu obaj panowie mieli sobie sporo do wyjaśniania, doszło nawet do przepychanek na łokcie. Jednak po wytłumaczeniu sobie spraw spornych, obaj po finale gratulowali sobie postawy na torze. Jednak kolejny sezon wcale nie musi być dla młodego Australijczyka lepszy, czeka go sporo pracy przed drugim rokiem rywalizacji w elicie. Osiągnął stabilizację we wszystkich ligach, w których startuje. W Polsce nadal będzie jednym z liderów Unibaksu Toruń, w Szwecji zawodnikiem Lejonen Gislaved, wicemistrzów Elitserien, nie zmienił klubu także w Anglii, nadal będzie jeździł dla Poole „Pirates”. Jeszcze jeden cel udało się osiągnąć Holderowi w sezonie 2010, po raz pierwszy w historii startów jego i Emila Sajfutdinowa w mistrzostwach świata, był sklasyfikowany wyżej od Rosjanina. Jest jednak jedno, „ale”, Sajfutdinow musiał przez sporą część sezonu pauzować z powodu kontuzji. Sajfutdinow jest dodatkową motywacją dla Holdera, musi bowiem udowodnić, że jest lepszy nawet wtedy, gdy Rosjanin będzie jeździł we wszystkich turniejach. MJ Fot. Jarosław Pabijan 22 Nr indeksu 378968 ISSN 1231- 4013 Adres Redakcji: 64-100 Leszno, ul. Niepodległości 55 Fax: 65 6195072, tel: (0-65) 529-95-94 Poczta elektroniczna e-mail: [email protected] www.tygodnikzuzlowy.pl REDAGUJE KOLEGIUM Redaktor naczelny Adam Zając [email protected] Z B YD G O S Z C Z Y Spotkanie z Gapińskim ŻKS Polonia Bydgoszcz zaprasza do Centrum Handlowego Rondo w Bydgoszczy, gdzie od 9 do 30 stycznia odbywać się będzie wystawa trójwymiarowej sztuki ulicy. Kluczowym elementem akcji będzie stworzenie dzieła prezentującego żużlowe ewolucje. Obraz ten namaluje jeden z nielicznych artystów na świecie specjalizujący się w malarstwie 3D Manfred Stader. Praca powstanie w ciągu pierwszych trzech dni wystawy i stanowić będzie jej główny element. Poza dziełem nawiązującym do czarnego sportu, zaprezentowane zostanie jeszcze siedem innych trójwymiarowych prac. Każda z nich zajmie powierzchnię około 15 metrów kwadratowych. To nie jedyna atrakcja, która powinna zachęcić sympatyków czarnego sportu do odwiedzenia wystawy. Przy tej okazji klub zaprezentuje nowego zawodnika Polonii Bydgoszcz - Tomasza Gapińskiego i umożliwi mu jak najszybszą aklimatyzację w nowym otoczeniu. W dniu zakończenia prac przy tworzeniu żużlowego dzieła (11 stycznia) o godzinie 16.30 zawodnik pojawi się w CH Rondo. Po spotkaniu kibice będą mieli okazję zrobienia pamiątkowego zdjęcia. Zainteresowani Pawlickimi W ostatnich dniach pojawiło się wiele spekulacji dotyczących zakontraktowania w Polonii Bydgoszcz Taia Woffindena. Brytyjczyk ma ważny kontrakt z Włókniarzem Częstochowa, jednak ze względu na niską KSM (4,11) trudno będzie mu znaleźć miejsce w drużynie spod Jasnej Góry. Chcąc rozwiać wszelkie wątpliwości kibiców i dziennikarzy Jacek Wojciechowski, prezes Polonii, powiedział: - Nie wykluczam zakontraktowania Taia Woffindena na sezon 2011. Od razu jednak chciałbym zaznaczyć, że nie jestem zainteresowany wypożyczeniem Brytyjczyka. Mając na uwadze długoletnią strategię budowy drużyny, chcę pozyskiwać wyłącznie zawodników, którzy mają wolną rękę w negocjacjach z naszym klubem. Tylko wtedy, gdy Woffindenowi uda się rozwiązać kwestię ważności swojej umowy z Włókniarzem, będę chciał złożyć mu stosowną ofertę. Wbrew informacjom, które pojawiły się w niektórych mediach, ewentualne zakontraktowanie zawodnika nie jest niemożliwe ze względu na jego średnią KSM. Tai Woffinden nie stanowiłby konkurencji dla bydgoskich młodzieżowców, a zajmowałby miejsce jednego z seniorów. W takim przypadku łączna KSM drużyny nie przekroczy maksymalnej granicy 42 punktów. Wątpliwości kibiców budzi również kwestia braci Pawlickich, których przynależność klubowa wciąż jest niewyjaśniona. - Nadal jestem zainteresowany tymi zawodnikami, jednak na razie nie otrzymaliśmy żadnej oferty z Zastępca redaktora naczelnego: Mateusz Zając Sekretarz redakcji: Wiesław Dobruszek [email protected] Redaktor techniczny: Artur Jóska [email protected] Członkowie kolegium: Adam Jaźwiecki, Miłosz Lippki, Przemysław Szymkowiak, Jerzy Rusko - PhotoPress Zespół i współpracownicy: Waldemar Bałda - Kraków, Krzysztof Błażejewski - Bydgoszcz, Bartłomiej Czekański - Wrocław, Jarosław Galewski-Poznań, Jarosław Handke-Rawicz, Bogdan Hućko - Krosno, Łukasz Jażdżewski-Opole, Mikołaj Juskowiak - Leszno, Dariusz Józefczak - Wrocław, ich strony - przekazał Jacek Wojciechowski. Urzędnicy i działacze ukarani W bydgoskim sądzie wydano wyroki w sprawie dotacji miejskich dla nieistniejącego już klubu wielosekcyjnego BKS Polonia. Chodzi o sprawę sprzed siedmiu lat, gdy we władzach klubu zasiadali znani działacze, a członkiem zarządu był też m.in. Tomasz Gollob. Wówczas miejskie dotacje (w Bydgoszczy rządził wtedy Sojusz Lewicy Demokratycznej) nie były przeznaczane na opłaty za media, lecz działalność sekcji żużlowej (w owym czasie w klubie funkcjonowały też sekcje tenisa ziemnego, dżudo i piłki nożnej). Suma około czterystu tysięcy złotych została zdaniem prokuratury źle spożytkowana, a na ławie sądowej usiedli m.in.: były prezes klubu Lech R. i były członek zarządu Bogdan S. Przestępstwa karno-skarbowe prokuratura zarzuciła także żużlowcowi Tomaszowi G. oraz jego ojcu Władysławowi. W minionym tygodniu przed bydgoskim Sądem Rejonowym zapadły wyroki skazujące na wszystkich oskarżonych. Byli urzędnicy z ratusza zostali skazani na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata i 100 stawek dziennych po 20 złotych (2000 złotych), Lech R. i Bogdan S. - 150 stawek dziennych po 90 złotych (13500 złotych), Władysław G. 280 stawek po 70 złotych (19600 złotych), a Tomasz G. 150 stawek po 90 złotych (13500 złotych). Plebiscyty... Tomasza Golloba uznano sportowcem 50-lecia w plebiscycie regionalnego dziennika, „Gazety Pomorskiej”. Zawodnik jest też wśród dwudziestu kandydatów wytypowanych przez „Gazetę Wyborczą” z Bydgoszczy w plebiscycie na sportowca 90-lecia Polonii Bydgoszcz. Pionierskie przedsięwzięcie Jak doniósł „Przegląd Sportowy”, w czerwcu firma Tomasza Golloba, ma wejść na giełdę NewConnect. Chcę być pierwszym polskim sportowcem, który to zrobi sam, pod własnym nazwiskiem - powiedział „PS” Tomasz Gollob. - Pionierskie przedsięwzięcia z reguły są intrygujące, a w tym przypadku dodatkowo gram o wielką stawkę. Zdobyłem w ubiegłym roku złoty medal, ale młodszy już nie będę. Muszę myśleć o tym, jak będzie wyglądało moje życie po zakończeniu kariery. Właśnie dlatego na bazie swojego wizerunku założyłem firmę. To nie jest łatwy projekt. Wręcz przeciwnie. Jednak zajmą się tym moi prawnicy i ludzie specjalizujący się w tego rodzaju przedsięwzięciach - wyznał Tomasz Gollob (jego spółka ma się zajmować działalnością promocyjną, marketingową i public relations). (szyk) Tomasz Kabat-Wrocław, Maciej Kmiecik-Ostrów, Radosław Kossakowski - Gniezno, Grzegorz Leśniak Krosno, Miłosz Lippki - Bydgoszcz, Daniel Ludwiński-Toruń, Rafał Piotrowski-Częstochowa, Łukasz Mordarski - Tarnów, Robert Noga - Tarnów, Jacek Portala - Poznań, Tomasz Rosochacki - Gdańsk, Magdalena Skorupska-Łódź, Tomasz SmolarekCzapiewski - Grudziądz, Marek Staniszewski - Zielona Góra, Wiesław Szmagaj - Piła, Przemysław Szymkowiak - Bydgoszcz, Wojciech Szubartowski Lublin, Mirosław Wieczorkiewicz - Gorzów, Andrzej Zaguła - Częstochowa. Korespondenci zagraniczni: Jerzy Kraśnicki - Anglia, Jiri Kotek - Czechy, Magnus Larsson - Szwecja, Artem Szewczenko - Rosja, Niels Wedel - Dania Fotoreporterzy: Edward Baldys - Leszno, Mieczysław Bielak - Lublin, TYGODNIK ŻUŻLOWY Ugaszono pożar Miniony sezon 2010 był bardzo nieudany dla żużlowców KSM Krosno. Klęska sportowa zachwiała stabilnością finansową klubu. Jednak jeszcze nigdy w historii krośnieńskiego żużla kaprysy aury nie miały aż tak negatywnego wpływu na funkcjonowanie klubu jak w ubiegłym roku. Przekładne, odwoływane mecze, podtapiany stadion, coraz mniejsza frekwencja na trybunach, skumulowanie sześciu imprez żużlowych w lipcu (jaki portfel domowy na biednym Podkarpaciu wytrzyma takie wydatki?), całkowicie rozregulowały budżet klubu, któremu pod koniec roku groził nawet całkowity upadek. Zarząd KSM Krosno ugasił jednak pożar, wyprowadza klub na prostą i widmo zawieszenia działalności zostało oddalone. - Budżet w ubiegłym roku dawał nam szanse wyjścia na zero. Frekwencja na pierwszym meczu była bardzo dobra. Potem jednak powodzie, katastrofa w Smoleńsku, ulewne deszcze, kolejne odwołane mecze i zaczęliśmy łapać zadyszkę. Nikt nie chciał, żeby w Krośnie upadł żużel. Ponieśliśmy 74 tysiące złotych strat. Stawki dla zawodników były za wysokie. I to był nasz błąd - powiedział Wojciech Zych, wiceprezes klubu podczas tradycyjnego spotkania z kibicami. Personalnie drużyna KSM-u była mocna, miała w składzie kilku znanych zawodników. - Okazało się, że same nazwiska nie jeżdżą - nie krył rozczarowania prezes Janusz Steliga. Sytuacja w trakcie sezonu była chwilami dramatyczna. - Do meczów ligowych zaczęliśmy dokładać pieniądze pochodzące ze przedsprzedaży biletów na półfinał Indywidualnych Mistrzostw Polski z udziałem Tomasza Golloba - ujawnił Wojciech Zych. Całe szczęście, że Krosno otrzymało organizację zawodów w mocnej obsadzie, o co władze klubu zabiegały w GKSŻ. Na przyjeździe przyszłego mistrza świata klub zarobił, stąd i deficyt po sezonie mniejszy. Wojciech Zych przeprosił kibiców za to, że w trakcie sezonu awizowani wcześniej zawodnicy na poszczególne mecze byli zastępowani tańszymi. - Frekwencja na trybunach była coraz mniejsza i byłoby po żużlu w Krośnie - powiedział. Wpływy od sponsorów też były mniejsze w porównaniu z wcześniejszym sezonem. Jeżeli z tego tytułu kasę klubową w 2009 roku zasiliła kwota ponad 160 tysięcy złotych, to w 2010 roku już tylko 107 tysięcy złotych. - To skutki kryzysu na Podkarpaciu - tłumaczy prezes Janusz Steliga. - Proszę mi wierzyć, jeździmy, błagamy potencjalnych darczyńców. Nawet z Rzeszowa nam podbierają sponsorów. Kryzys coraz większy. Za tamten rok jeszcze wszyscy nie zapłacili... Zmniejszyła się też liczba podmiotów i firm wspierających krośnieński żużel z 87 w 2009 roku do 43 w ubiegłym sezonie. Z gminy Krosno do klubowej kasy wpłynęło 53 tysiące złotych dotacji. - Pomoc miasta jest bardzo duża. Za dzierżawę pomieszczeń, wodę i gaz nie płacimy. Mamy to za darmo - podkreślał Wojciech Zych. Późną jesienią rozpoczęła się przebudowa bandy na stadionie. Na pierwszy etap modernizacji toru z kasy miejskiej klub otrzymał 100 tysięcy złotych. - Myślę, że przed 15 marca tor z nową bandą będzie do odbioru - zaznaczył prezes Janusz Steliga. Klub otrzymał warunkową licencję na sezon 2011. - Sukcesywnie spłacamy zawodników. Jedynie Krzysztof Stojanowski nie zaczekał, czym mnie bardzo zaskoczył, i oddał sprawę do sądu. Jest już spłacony - powiedział Wojciech Zych. - Osobiście miałem wszystkiego dosyć po zakończeniu sezonu. Postanowiliśmy jednak, że spróbujemy zawalczyć. Cel na 2011 rok to wyprostować się, podnieść się z kolan... Ubiegłoroczny budżet, jeszcze z długami i zaległościami wobec zawodników, zamknie się kwotą 600 tysięcy złotych. Klub zrzesza tylko 21 członków. Roczna składka wynosi 60 złotych. - Zapraszam wszystkich chętnych do pracy w klubie. Gdyby było na przykład 200 osób płacących składki, to byłoby pięknie - zachęcał prezes Janusz Steliga. - Działamy społecznie. Nikt z nas pieniędzy nie bierze - dementował plotki wiceprezes Wojciech Zych. Ze względu na sytuację finansową klubu, na tegoroczny sezon zakontraktowano młodych zawodników. - Skład na miarę naszych finansów i możliwości - podkreślił Janusz Steliga. W marcu klub zdecyduje co będzie dalej ze szkółką żużlową, której koszty utrzymania są duże. - Jeżeli nie będzie nas stać, to zrezygnujemy zapowiedział Wojciech Zych. Praktycznie nie ma warsztatu, nie ma sprzętu, a ten co pozostał jest już całkowicie zużyty. Zdaniem władz klubu sporo chłopców przewinęło się w poprzednim sezonie, ale najczęściej po jednym treningu już więcej się nie pojawili. Mateusz Wieczorek jeździł z Ireneuszem Kwiecińskim na treningi do Rzeszowa i Tarnowa. - Z trzech zrobionych silników, co kosztowało 2850 złotych, dwa miał do dyspozycji Mateusz Wieczorek - powiedział trener Ireneusz Kwieciński. 15-latek, któremu bardzo pomaga rodzina, zdał licencję i jest w tej chwili jedynym w drużynie wychowankiem krośnieńskiego klubu. Klub nie ustalił jeszcze cen biletów na mecze w nowym sezonie. - Na pewno nie podrożeją - zadeklarował Wojciech Zych. BOGDAN HUĆKO Wciąż pojawia się sporo spekulacji dotyczących składu rzeszowskiej drużyny w nadchodzącym sezonie. Chociaż w sumie najważniejsze już wiadomo, to jednak pozostaje pytanie - kto jeszcze? Nikt ze sterników rzeszowskiej drużyny nie chce zdradzać żadnych szczegółów, ale w stolicy Podkarpacia pojawiły się pewne pogłoski, że do drużyny Dariusza Śledzia dołączyć może Słoweniec Matej Ferjan. Trzeba przyznać, że byłby to prawdopodobnie bardzo pożyteczny zakup dla rzeszowian, bo Ferjan zawsze imponował skutecznością na stadionie przy ul. Hetmańskiej. Czy jednak w tej plotce jest ziarnko prawdy? Przekonamy się pewnie niebawem... M.CZ. Stanisław Malas - Poznań, Jarosław Pabijan - Bydgoszcz, Rafał Paszek - Leszno, Jacek PiotrowskiGrudziądz, Adrian Skorupski - Łódź, Michał Szmyd Bydgoszcz, Jerzy Rusko - Wrocław, Stanisław Szalak - Lublin. Materiałów nie zamówionych redakcja nie zwraca. Zastrzega sobie prawo do opracowania redakcyjnego i skracania tekstów. Za treść ogłoszeń redakcja nie odpowiada. WYDAWCA: Leszno, ul. Niepodległości 55 Dział Wydawniczo-Kolportażowy Dyrektor Sylwia Zając-Jóska [email protected] Ogłoszenia do ,,Tygodnika Żużlowego’’ i ,,Świata Żużla’’ przyjmowane są: Leszno, ul. Niepodległości 55 Tel. 065 529-95-94 Active V Media Sp. z o.o. ul. Grzybowska 35, 00-855 Warszawa Tel. 022 6200477 Druk: POLSKAPRESSE S półka z o.o. Warszawa, ul. Matuszewska 14. Prenumerata krajowa: Ferjan w Rzeszowie? Skład i łamanie komputerowe: Artur Jóska, Aneta Lisiecka. Miał ofertę z Grudziądza Rozmowa z Damianem Adamczakiem – zawodnikiem Polonii Bydgoszcz - Jesteś zadowolony ze swoich dotychczasowych startów? - Jestem zadowolony, że w ogóle mogę próbować sił w tym sporcie. Jeśli chodzi o moją jazdę, to mam pewien niedosyt. Nie mam talentu, ale jak będę ciężko pracował, to mogę osiągnąć dobry wynik. Pomału widać postępy. - Żałujesz czegoś? - Czy żałuję? Na pewno tego, że tak późno zacząłem jeździć. Lata lecą, a mam dużo do nadrobienia. Brakuje mi jeszcze doświadczenia. - Rozważasz odejście z Polonii Bydgoszcz? - Rozważałem wypożyczenie, ale nie mogłem się dogadać z klubem i raczej pozostanę w Bydgoszczy. - Mówiło się o twoim przejściu do GTŻ-u Grudziądz... - To prawda. Miałem ofertę przejścia do grudziądzkiego zespołu. Chciałem z niej skorzystać, ale niestety... -? - Gdy rozmawialiśmy z prezesem o wypożyczeniu, to powiedział, że zostaję w Polonii. I tyle. Do nikogo nie mam o to pretensji. - Jak wygląda kwestia twojego sprzętu? - W zeszłym roku różnie z tym bywało. Do nowego sezonu chcę się przygotować tak, abym nie musiał już narzekać na motocykle. - Z pewnością rozpocząłeś już przygotowania fizyczne? - Nie do końca. Na razie kuruję się po kontuzji. Dopiero zaczynam trenować z chłopakami na sali. Poza tym jeżdżę na rowerze i crossie, biegam, ćwiczę, a wkrótce dojdzie jeszcze siłownia. - Jakie cele stawiasz sobie na sezon 2011? - Chciałbym zawiesić sobie poprzeczkę jak najwyżej, ale wiem, że na wielkie sukcesy jest za wcześnie. Moim celem będzie dobra jazda we wszyst- kich zawodach i eliminacja błędów, które nie sprzyjają osiąganiu dobrych wyników. I oczywiście życzę sobie sezonu bez kontuzji. - Wiem, że trudno mówić o sobie, ale jakie są twoje największe wady i zalety na torze? - Moją największą wadą jest jazda na przyczepnym torze. Za mało kółek zrobiłem na takiej nawierzchni i potrafię się pogubić. Są jeszcze inne i będę starał się je eliminować. Zaletą? Trudno mi powiedzieć. Na pewno osoby, które obserwują moją jazdę lepiej odpowiedziałyby na to pytanie. - Po wielu latach przerwy, w Bydgoszczy pojawiło się kilku utalentowanych zawodników - ty, Curyło, Woźniak... Czy ze szkoleniem młod- zieży jest w Polsce naprawdę tak źle, jak donoszą o tym media? Polonia dba o młodych jeźdźców? - Gdyby klub wcześniej otworzył szkółkę, to byłbym teraz bardziej doświadczonym zawodnikiem. Teraz pozostaje nadrabiać ambicjami. O szkoleniu młodzieży to za wiele nie powiem. Wiem, że coraz więcej młodych chłopaków zdaje licencję i będzie ich coraz więcej. Dobrą wiadomością byłoby odważniejsze stawianie na szkolenie polskiej młodzieży, a nie skupianie się na zawodnikach zagranicznych. A jeżeli chodzi o Polonię? Moim zdaniem wszystko idzie w dobrym kierunku. Rozmawiał: PRZEMYSŁAW DEKA Damian Adamczak zaczął przygodę ze sportem żużlowym zbyt późno. - Mam dużo do nadrobienia - mówi. Fot. Michał Szmyd TYGODNIK ŻUŻLOWY Pieniądze kupują czas Jest takie powiedzenie, nie wiem czy amerykańskie czy angielskie. Nie ważne. Jest. Co liczy się w karierze młodzieńca, który chce zrobić karierę? Praca, praca i jeszcze raz praca. Talent oczywiście. Rozważne decyzje. Jak mawiają przezorni, życie to umiejętność przewidywania. Nikt nie jest jednak jasnowidzem. Trzeba zatem iść prostą drogą. W sporcie, a jest w nim niestety bardzo dużo takich negatywnych przypadków, kiedy talentem interesują się klubowi wychowawcy młodzieży pojawia się za plecami tata. Bardzo dobrze kiedy dba o interesy niedoświadczonego adepta, źle gdy zaczyna dyktować monstrualne żądania, które ewidentnie manierują młodego. Wyrasta w atmosferze roszczeń i w takiej sytuacji rwie się wątek pracy nad sobą. Gubi obrabianie talentu aby być dobrym, najlepszym. Kasa przysłania świat. Piszę o tym, gdyż żużel nie jest pozbawiony ojcowskich mecenasów, którzy widzą w tym osobisty interes. Pociecha jest materiałem do bogacenia się za wszelką cenę. Ile zostało zepsutych takich talentów? Prezesi klubowi z jednej strony idą na takie układy i płacą, z drugiej zżymają się okrutnie i negocjują warunki. Oczywiście świadkami takich manewrów są młodzi, którzy jakże często nie myślą o startach tylko o potrzebach materialnych i szpanowaniu w środowisku. Przykłady mistrzów mają inne życiorysy, inne drogi dochodzenia do majątków. Wpierw wyniki, a potem inwestycje. Trudno czasem zrozumieć tym, którzy mamieni ofertami tracą sens zrobienia kariery ponad prowincjonalnej. Speedway jest sportem, w którym relacje ojciec - syn są nieodłącznym fragmentem istnienia. Dotyczy to zarówno spraw zawodniczych, jak i sędziowskich, rozmaitych funkcji organizacyjnych związanych z imprezami, turniejami. Mało jest takich sportów, gdzie rodzinne konotacje mają takie silne powiązania. Na pewno jest to przykład do badania socjologicznego. Podobnie jak i ożenki młodych, co już kiedyś poruszałem, a wydaje mi się, iż duże niebezpieczeństwo uprawiania żużla powoduje szybkie wiązanie się z kimś bliskim, by poczuć się w swojej rodzinie bezpiecznie. Mieć kogoś na dobre i złe. Speedway jest nielicznym sportem, gdzie statystycznie mamy takie ożenki w młodym wieku. I rychłe zakładanie rodzin, również ciekawa sprawa dla socjologów. Mamy także inne interesujące problemy w obrębie żużla, które wybijają go na czołówkę nietuzinkowego sportu, gdzie człowiek rozdaje karty nie zawsze w emocjach, acz w większości. Mamy przede wszystkim dramaty, które decydują o losie na całe życie, lub go niweczą okrutnie. Adrenalina powoduje zachowania niekontrolowane, toteż nie bardzo lubię kiedy reporter na gorąco rozmawia po jakimś incydencie na torze z zawodnikiem i słowa lecą żywiołowo jak liście na silnym wietrze. Trzeba mieć bardzo silne nerwy, opanowanie by nie wypalić jak z armaty i mieć na sumieniu zdanie, zdania, które nie mieszczą się w normie. Piłkarze światowej elity rzucają „fuckami” bez ograniczeń, co rejestruje kamera telewizyjna. Powiedziałbym, że to jest normalka, podobnie jak plucie na murawę, co też wyłapuje sprytnie kamera, a raczej powinno się eliminować takie obrazy. A są sporty wolne od takich ujęć i wszystko wygląda po ludzku. Obecny świat szuka sensacji na siłę, to co kiedyś nie mieściło się w wymiarze pisma, gazety, ich poziomu, dziś w pogoni za czytelnikiem, słuchaczem, widzem jest prezentowane wielokrotnie. Krew, pot i łzy mamy w zasięgu oczu. Dotyka nas dramat, wciska się wszędzie. Tragedia i twarz wykrzywiona bólem, jest dla niektórych mediów pożywką potrzebną jak człowiekowi tlen. Czy faktycznie tak być musi? Kiedyś na początku mojej kariery dziennikarskiej miałem opozycję redakcyjną, która zazdrosna o popularność żużla, brutalnie wekslowała mnie stwierdzeniami, iż tak się dzieje, bo kibice są żądni krwi na torze, uwielbiają tylko wypadki etc. Wielu nadal tak myśli i nie mam na to wpływu, bo penetracja ludzkiego nieszczęścia jest obecna teraz niemal wszędzie. Na ekranie, na pierwszych stronach gazet. Podobnie, jak i seks musi być na zamówienie o każdej porze. Jest jednak ogromna różnica pomiędzy jednym a drugim, chyba wiecie gdzie leży przyjemność a nieprzyjemność. Żartów nie ma; krew, pot i łzy zarabiają na ekranach i szpaltach. Makabryczny wypadek publikowany jest dla podnoszenia oglądalności, nakładu, w pośpiechu nie analizuje się tych faktów. Odbiór jest dwuznaczny i wyciska piętno w nieopierzonych głowach. Ot, co. Mamy przykłady z życia bulwersujące, bo oto dowiaduję się, że były sponsor Unii Tarnów, stanie przed sądem razem jeszcze z trzema osobami. Zarzuty prokuratorskie są bardzo poważne i jest groźba 10 lat więzienia. Sąd rozstrzygnie. Z jednej strony mamy klub, dwukrotne mistrzostwo Polski, sponsoring w świetle jupiterów i mocne nagłośnienie medialne. Z drugiej strony mamy potem zarzut pod adresem prezesa sponsora o inne sprawy. Kibice mają dylematy oceny moralnej. Jest o czym rozmawiać i chyba warto. Milczenie nie jest złotem w takim przypadku. Mamy więc dyskusje zakulisowe; co jest wartością, a co blichtrem, co się w życiu liczy, a co podlega surowej naganie. Nie każde złoto jest złotem. Nie pieniądze, a charaktery. O tym zresztą na wstępie napisałem w kontekście targowiska o talenty. Nie każda słodka chwila jest słodka, a gorycz pojawia się w czasie trawienia. Wszystko ma swój czas. A on bywa niemiłosiernie cierpliwy. 23
Podobne dokumenty
Radości, szczęścia, zdrowia oraz wielu
UKAZUJE SIĘ OD 25 XI 1990 NR 1 (1050) 2 I 2011 R.
Bardziej szczegółowo