Czy to jest miłość, czy już uzależnienie

Transkrypt

Czy to jest miłość, czy już uzależnienie
LKOS001 Natalia Kosowska
Czy to jest miłość, czy już uzależnienie?
Śmiechy przerywające rozmowę. Głośniej wypowiedziane zdanie, kolejny śmiech. Kobiece
głosy przekrzykujące się. Kobiece, bo niewątpliwie w tym wieku dziewczęta śmiało można już
nazwać kobietami. Otwierają się drzwi i głośniej słychać tematy rozmowy. Chłopaki, kosmetyki,
zakupy. Z pozoru można pomyśleć, że dziewczyny są w domu jednej z nich. Luźne spotkanie
przyjaciółek? Absolutnie nie, to właśnie stąd wychodzą na boisko.
Czy można kochać rzeczy? Czy można tak bardzo się dla nich poświęcić? Jeżeli nie, to dlaczego
tyle osób decyduje się na takie życie? Czemu tak wiele osób odnajduje sens życia w sporcie? Sport jest
czymś ponad wszystko – tak sądzą niektórzy ludzie. Pomaga rozwiązywać problemy, w pewien sposób
uwalnia emocje, rozluźnia, a także motywuje. Wielu ludzi właśnie w nim odnajduje swoje prawdziwe „ja”
oraz zapomina o codziennych problemach.
W-F, rozciąganie, rozgrzewka....wszelakiego rodzaju ćwiczenia w XXI wieku tracą na
atrakcyjności pośród wielu innych pokus. Młodzież, a coraz częściej już coraz młodsze dzieci wolą gry
komputerowe, Internet czy telewizję od realnego, przyziemnego świata. Dziewczęta wolą napisać sobie
zwolnienie i siedzieć na ławkach na lekcji wychowania fizycznego niż trochę poćwiczyć na tych kilku
godzinach w tygodniu. Chłopcy? Najchętniej ciągle graliby w piłkę nożną, co wcale nie jest złe, jednak
niekoniecznie wystarczające. Jest jednak grupa osób, która wcale tak nie uważa. Młodzi ludzie - nie
zawsze mający dokładnie wymarzone, to co chcą robić w przyszłości. Zazwyczaj nie znają całego
swojego organizmu i swoich możliwości. Pewnego dnia decydują się na bardzo odważne posunięcie, a
mianowicie na uprawianie danej dyscypliny sportowej na poziomie, któremu daleko od podstawowego.
Jeszcze nie wiedzą o tym, że to będzie jak narkotyk. Nie wiedzą, że pokochają to bardziej niż wiele, wiele
innych rzeczy, które mogą mieć, nic nie robiąc. Są tylko ciekawi, jak to jest. Jednak, choć ciekawość to
pierwszy stopień do piekła, oni swoje piekło na treningach ukoronują medalami na zawodach.
Czasami biorą wzór z rodziców. Od dawna w ich domach wyczynowo uprawiało się sport i
właśnie to popchnęło ich w tym kierunku. Zamiłowanie do sportu wyssane z mlekiem matki. Niebywały
talent odziedziczony w genach po ojcu. Silny i dominujący autorytet od młodych lat. Jednak nie zawsze
tak jest. Coraz częściej młodzieży dają szanse obcy ludzie poprzez tworzenie Uczniowskich Klubów
Sportowych przy szkołach. Często można usłyszeć, że ktoś "zauważył" młodego człowieka gdzieś na
podwórku. Gdzie często na starych i przerdzewiałych sprzętach, pamiętających jeszcze dwadzieścia
poprzednich pokoleń, chłopak czy dziewczyna wraz ze znajomymi gra w różne zespołowe gry. Dobra
zabawa, połączona z pokazaniem tego, co się tak na prawdę umie, czasami może nawet popis przed
innymi swoich możliwości doprowadza do tego, że rodzą się prawdziwe gwiazdy. Kochające i
uzależnione od danej dyscypliny.
Na olimpiadę
Ludzie, którzy umożliwiają młodym kształcenie się w konkretnym kierunku są niczym anioły.
Pokazują często jak można żyć. Żyć dobrze, mądrze, a przede wszystkim zdrowo. Czasami zastępują oni
rodziców albo stają się członkami rodzin. Tylko ze względu na to, jak wiele swojej siły i czasu poświęcili
dla danej grupy.
Mała miejscowość w województwie małopolskim, znajdująca się pomiędzy znanymi na cały
świat miastami. Zator. Niedaleko stąd do rodzinnego miasta papieża Jana Pawła II - Wadowic, oraz do
miejsca, w którym hitlerowskie Niemcy zostawiły na zawsze ślad swojej potężnej zbrodni - Oświęcimia.
To właśnie tutaj od kilku lat trenują znani już na całą Polskę kolarze z klubu UKS Sokół Zator. Kiedy ci
chłopcy odnosili coraz lepsze sukcesy dzięki swojej ciężkiej pracy i wielkiej determinacji, w głowie pana
Sebastiana Żabińskiego pojawiła się kolejna myśl, aby zachęcić większą liczbę osób do uprawiania sportu.
Niekoniecznie rowerowego.
W Gminie Zator został ogłoszony konkurs sołectw na najlepszy projekt sportowy. Wygrała
1
propozycja pana Sebastiana o tajemniczej nazwie "I ty możesz zostać mistrzem olimpijskim". Celem tego
przedsięwzięcia było przede wszystkim przekonanie młodych pokoleń do rozwijania swojej sprawności
fizycznej. W ramach tej akcji powstała drużyna dziewcząt, która zaczęła grać w jakże ostatnio popularną
w naszym kraju grę zespołową - siatkówkę. W 2007 roku po raz pierwszy na hali sportowej w Zespole
Szkół Ogólnokształcących im. Mikołaja Kopernika w Zatorze odbył się trening. Na początku nie
zapowiadało się nic nadzwyczajnego, jednak pani Renata Wacławik nie zwątpiła. Na pytanie, czy nie
załamała się widząc małe, niezdarne dziewczynki, z niewielkimi umiejętnościami wyniesionymi z lekcji
w-f- pani trener odpowiedziała, że nie wiedziała jak to będzie, bo połowa z nich nawet nie umiała odbić
parę razy piłką sposobem górnym. Wspomina też jak ciężko było na początku, ile pracy włożyły zarówno
zawodniczki, jak i ona, jako trener. Z perspektywy czasu wydaje się to aż nierealne. Równolegle z
treningami dziewcząt zaczęły się treningi chłopców. Oni także wykazali inicjatywę i pokazali, że im
zależy.
Pot, ból i przyjaźń
Chociaż siatkówka nie jest grą tak kontaktową jak piłka ręczna czy nożna i tu zdarzają się
poważne kontuzje. Nieraz mury zatorskiej hali wykrzywiły się z bólu „widząc” poskręcane kostki,
ponaciągane mięśnie czy ścięgna. Kiedy sportowiec w trakcie sezonu doznaje kontuzji, jest to nie tylko
jego wewnętrzny upór, aby jak najszybciej wrócić do gry, ale także całej drużyny. Gminna Szkółka Piłki
Siatkowej bardzo zbliżyła zawodników i trenerów. To podczas ćwiczeń, wylewania siódmych potów na
boisku, ale także wspierania się w ciężkich chwilach, zawiązywały się pierwsze przyjaźnie. "Poza
boiskiem możecie robić, co chcecie, ale na boisku jesteście jedną drużyną i jednym organizmem
walczącym o to, by wygrać!" - te słowa nie były wypowiadane na wiatr przez trenera czy prezesa klubu.
Wszyscy wiedzieli, że muszą ze sobą współgrać. Nie ograniczyło się to jedynie do parkietu.
Gdzie jak nie na zgrupowaniach najlepiej zawodnicy mogą się ze sobą dotrzeć? Nigdzie indziej.
Pierwszy obóz. Pierwszy wspólny wyjazd, na dłużej niż kilka godzin, podczas których rozgrywa się
mecze, był niezapomniany. Do dziś dziewczyny wspominają jak to było, kiedy po męczących treningach
siadały wieczorem i masowały się nawzajem przed telewizorem. Jedna z nich wspomina: Pani trener
powiedziała nam, że jeszcze będziemy mówić: "A pamiętasz, jak na pierwszym obozie ta i ta zrobiła to i
to?" - sprawdziło się w 100%.
Akademia małych mistrzów
Po pewnym czasie, gdy Volley team zaczął odnosić sukcesy, a coraz więcej osób w nich wierzyło,
dziewczyny mogły się poczuć jak prawdziwe gwiazdy. Ich najwierniejszym kibicem był i nadal jest
burmistrz Gminy Zator, pan Zbigniew Biernat. Cała gmina pod jego wodzą uwierzyła jako pierwsza, że
warto dać szansę młodzież. Że może jeśli ją dostana, to pokażą cały swój potencjał. Podczas rozmowy z
Sebastianem Żabińskim, inicjatorem całego przedsięwzięcia, padło zdanie:
Wiesz, to nie koniec. Chcielibyśmy, aby na siatkówce się nie skończyło i na pewno się nie skończy. Takie
słowa utwierdzają, że wpływowi ludzie będą nadal wspierać młodych oraz dawać możliwości tym, którzy
są od nich dużo młodsi.
Gdy zaczęły się zwycięstwa, drużyną zainteresowały się lokalne firmy. W końcu kto lepiej niż
młode, ładne i dobrze grające dziewczyny będą lepiej promować nazwy ich firm np. na nowych strojach?
Zapewne równie dobrze grający i równie dobrze wyglądający chłopcy. Klub UKS Sokół Zator przyjął w
swe ramiona naszą drużynę i teraz zarówno kolarze jak i siatkarki rozsławiają jego nazwę nie tylko w
kraju. Zatorskich sportowców wspierają prawdziwi mistrzowie. Swoją obecnością Rafał Augustyn, Robert
Korzeniowski, Ryszard Bosek wraz z córką Dagmarą, czy Paulina Maciuszek, a także inni, motywowali
zawodników UKS-u do działania. Byli dla nich przykładem, że można, że da się oraz że każdy może coś
osiągnąć w życiu. W 2010 roku Akademia Mistrzów Sportu wskazała dziewczęta z Zatora jako
najszybciej i najlepiej rozwijającą się drużynę w Polsce. W nagrodę, bo naprawdę było to dla nich
ogromne wyróżnienie, pojechały do Włoch, aby tam wraz z młodzieżą z innych krajów mieszkać w Atri i
tam rozgrywać mecze oraz najzwyczajniej odpoczywać po męczącym sezonie. Przyjaźnie
międzynarodowe przetrwały nie tylko kilka tygodni, ale nawet miesiące. Może będzie im dane znowu się
2
spotkać i spędzić razem trochę czasu. Wszystko zawdzięczają temu, że życzliwi ludzie ich dostrzegli. Nie
postawili przysłowiowego „krzyżyka” na młodzieży i nie zajęli się tym, co już osiągnięte i dawno
wypromowane.
Uczucia w promocji
Trzy razy w tygodniu dawkują sobie swój własny narkotyk - siatkówkę. Są chwile zwątpienia.
Jest czasami ciężko, ale mają siebie. Wiedzą, do kogo zwrócić się z problemami. Mam siedemnaście lat.
Od czterech lat trenuję. Byłam na pierwszym treningu i chociaż byłyśmy wtedy dziećmi wraz z
koleżankami chciałyśmy coś robić oprócz chodzenia do szkoły. W gimnazjum pogodzenie sportu i nauki
było dość łatwe. Na dzień dzisiejszy w liceum tego materiału, którego musimy opanować jest dużo więcej,
ale ja nadal gram. Znajduję czas i chęci, by spędzać półtorej godziny w poniedziałki, środy i piątki na hali
sportowej – wspomina jedna z dziewczyn. Dodatkowo w soboty jeździmy na mecze. Czasami mamy w
weekendy turnieje, które zajmują całe dnie. Jednak sport nauczył mnie wielu rzeczy. Między innymi
umiejętnego gospodarowania czasem. Trzeba pogodzić ze sobą wiele często sprzecznych spraw. Nauka,
trening, wyjście ze znajomymi, dodatkowe zajęcia, rodzina, ukochany chłopak – szybko wtrąca jeszcze
jedna.
Ich tydzień trwa tylko siedem dni, a doba tylko dwadzieścia cztery godziny, jak każdego innego
człowieka. Niewątpliwie pogodzenie tego wszystkiego może wydawać się niemożliwe, ale takie wcale nie
jest. Dzięki siatkówce stały się silniejsze nie tylko pod względem fizycznym, ale także psychicznym.
Uwierzyły w siebie i wiedzą, że na dzień dzisiejszy w swoim życiu osiągnęły już bardzo dużo, a to
przecież jeszcze nie koniec. Na boisku są sobą, to tam mogą wyładować złe emocje, które gromadzą się w
nich przez cały dzień. Tam mają swoje przyjaciółki, a zatorska hala była świadkiem niejednego
zakochania się w sobie zawodników uprawiających odmienne dziedziny sportu. Wraz z dobrą zabawą,
jaką jest trenowanie, w gratisie dostajemy uczucia. Sport daje nam możliwości ułożenia sobie życia
prywatnego. Łączy i często jest jedynym sensem istnienia. Kiedy wszystko wydaje się bez sensu, trzeba
iść na trening i odciąć się choć na moment od tego, co mnie dręczy. Dzięki temu często udaje mi się
szybko rozwiązywać problemy. Jest to wielki plus. – podsumowuje „trzynastka”.
A ich marzenia? Aby najzwyklejsze dzieci, z każdej rodziny mogły mieć szanse niekoniecznie
wybicia się i osiągnięcia nie wiadomo jak wielkiego sukcesu, ale wystarczy, by mogły one wierzyć w swoje
siły. W klubie co roku jest nabór do młodszej grupy dziewcząt. Dziewczyny często słyszą, że są dla nich
kimś na miarę autorytetów, że ktoś chciałby być taki jak one. Nie chodzi tylko o grę, ale też o zwykłe
codzienne życie. A one? My jesteśmy tylko sobą . Obecnie zatorska drużyna kończy sezon w IV Lidze
Kobiet. Rozgrywane są właśnie ostatnie mecze o to, która z drużyn wyjdzie do III ligi. Taki awans byłby
dla kibiców, ale przede wszystkim zawodniczek, niewątpliwie ogromnym sukcesem. Wszystko jest
możliwe, ponieważ drużyna cały czas rośnie w siłę.
Stara miłość nie rdzewieje
Może w innych miejscowościach jest także takie zaplecze sportowe. Młodzi ludzie mogą
trenować i rozsławiać swoje miasteczka w różnych dyscyplinach. Jednak na pewno takich ludzi, jakich
można spotkać w Zatorze jest bardzo mało. Są to osoby, które chcą i które potrafią zmobilizować nie tylko
młodych do robienia czegoś więcej, ale przede wszystkim tych starszych, by w tych młodych
zainwestowali. Zadanie tych pierwszych jest niewątpliwie trudniejsze. Muszą zapewnić sponsorów,
zapewnić ich, że nie pożałują oni swoich decyzji. Muszą grać na jak najwyższym poziomie. Bo bez
sponsorów i inwestorów żaden sportowiec nie istnieje.
Zamiłowanie do siatkówki jest miłością na całe życie. Nie można tego rzucić tak z dnia na dzień.
Odejść i już. – mówi mi jedna z dziewczyn i zaraz ucieka na boisko. Do sportu zawsze się wraca, i ta
dziedzina jest znana już od czasów starożytnych. Już wtedy ludzie wiedzieli, że fundowanie sobie tego
rodzaju rozrywek wpływa na całe życie, a miłość do nich jest nieodwołalna.
3