Krzyż Pański z Kościołem

Transkrypt

Krzyż Pański z Kościołem
Fundacja im. Karlheinza Deschnera przedstawia...
Karlheinz Deschner
Krzy Pa ski z Ko cio em
16
Doktor Hedwig Katzenberger i doktorowi K ausowi Katzenbergerowi
„Dopóki moralno ci chrze cija skiej nie traktuje si# jako zbrodni
g ównej przeciwko yciu, dopóty jej obro cy maj' atwe
zadanie."
Friedrich Nietzsche1
„Kultura musi poj'), e próbuj'c wch on') chrze cija stwo,
wch ania co , co jest dla niej miertelnym zagro eniem. Próbuje
bowiem godzi) si# na rzecz, na któr' zgodzi) si# nie mo e; na
co , co jest jej zaprzeczeniem."
Andre Gide2
„Istot' szcz# cia w yciu jest szcz# cie seksualne." „Jest rzecz'
wa n', by u wiadomi) sobie, e nie ma dzi ludzi o dobrze
ukszta towanej, spokojnie rozwini#tej, akceptuj'cej p ciowo )
strukturze, gdy na wszystkich nas wywar a wp yw autorytarna,
religijna, neguj'ca p ciowo ) maszyneria wychowawcza."
Wilhelm Reich3
„Najistotniejszym negatywnym dokonaniem chrze cija stwa by a
«problematyzacja» seksualizmu... Potrzeba nam postawy, która w
seksualizmie nie widzi «problemu», lecz «przyjemno )».
Wi#kszo ci ludzi brak po temu pewno ci siebie — cz#sto tak e
mi o ci."
Alex Comfort4
17
Wst p autora w zwi zku z jego debiutem w Polsce
Polska i Polacy, przez stulecia niez omnie oddani Rzymowi, nie maj'
„przyjaciela" bardziej niebezpiecznego nad Watykan, który jest uosobieniem
wilka w owczej skórze. I niezale nie od tego, czy traktuje on Polsk# jako baz#
wypadow', czy jako bufor, rodzaj cordon sanitaire, zawsze czyni to w s u bie
swej odwiecznej polityki wschodniej, której celem g ównym jest
podporz'dkowanie sobie rosyjskiej cerkwii prawos awnej. By ten cel osi'gn'),
pos ugiwa si# zarówno sztuczkami dyplomatycznymi jak wojn', niemieckimi
rycerzami zakonnymi, jak te szwedzkimi awanturnikami, gro9bami, szanta em,
syrenim piewem, oszustwami na gigantyczn' skal#, raz wespó z carem, innym
razem z nazistami, a ofiar' tych poczyna jak e cz#sto pada a Polska —
zdradzana przez Rzym i sprzedawana.
1. Tak by o w czasie powstania listopadowego w 1830 r.
W 1772 r. w wyniku pierwszego rozbioru Polska utraci a trzydzie ci
procent swego terytorium i trzydzie ci pi#) procent ludno ci. Drugi rozbiór,
dokonany w 1793 r., zredukowa j' do niezdolnej do dalszej egzystencji
drobiny. Dokonuj'c trzeciego rozbioru w 1795 r. zbójeckie pa stwa, zwane
„mocarstwami zaborczymi" — Rosja, Prusy, Austria — wymaza y j' ca kowicie
z politycznej mapy Europy.
Polacy chcieli jednak niepodleg o ci, chcieli jedno ci, niezale no ci i
wolno ci. Dla osi'gni#cia tego celu 29 listopada 1830 r. wzniecili powstanie,
kierowane g ównie przez szlacht# (nawet m oda hrabianka Plater — wraz z
pokojówk' jako adiutantem walczy a na czele jednego z oddzia ów
powsta czych). Z broni' w r#ku stan# o przeciw ciemi#zcom niema o ksi# y i
zakonników. W wielu okolicach, zw aszcza na Litwie i Bia orusi, ka dy zamek i
ka dy klasztor zmienia si# w twierdz#. Obce panowanie pot#pili nawet
niektórzy biskupi. Ba, przywódcy powstania ca kiem wiadomie nadawali mu w
coraz wi#kszym stopniu charakter „walki o Ko ció ".
Jednak e poza carem, który zdobyciem Warszawy 7 wrze nia 1831 r.
krwawo zd awi ten wolno ciowy zryw, okupiony mierci' dziesi'tków tysi#cy
Polaków, nie by o bardziej zdecydowanego wroga powstania ni papie . Zreszt'
zarówno carowie jak papie e zazwyczaj nale eli do najzagorzalszych
nieprzyjació ruchów rewolucyjnych, najfanatyczniejszych bojowników o regres
spo eczno-polityczny i europejsk' restauracj#.
18
Grzegorz XVI (1831-1846) sprawowa w adz# (podobnie jak
arcyreakcyjny ksi' # Metternich w Wiedniu, któremu — obok zelanti,
konserwatystów — zawdzi#cza swój wybór) z pomoc' cenzury i policyjnego
terroru. Wszelkie przejawy krytycyzmu, demokracji, liberalizmu by y dla niego
równoznaczne ze z em; ze zbawieniem kojarzy najradykalniejszy absolutyzm
polityczny. Cz owiek ten czu odraz# nawet do najnowszych zdobyczy
naukowych i osi'gni#) technicznych. Mosty wisz'ce czy koleje elazne (w jego
oczach: chemius d'enfer) uchodzi y w Pa stwie Ko cielnym, jednym z
najbardziej zacofanym w Europie, za wyraz rebelii.
Ten zast#pca Chrystusa wielokrotnie wzywa na pomoc obce wojska
przeciw mieszka com w asnej diecezji, zsy aj'c im (za du e pieni'dze, ich
pieni'dze) wedle jego w asnych, duszpasterskich s ów — „Austriaków na kark".
Krótko mówi'c, papie ów, za którego panowania zape nia y si# wi#zienia,
mno y y wyroki mierci, który pot#pia wolno ) prasy jako „haniebn'" i
„odra aj'c'", a wolno ) sumienia mia za „ob #d" (deliramentum), otó ten
kleszy despota w encyklice „Cum primum" z 9 czerwca 1832 r. pot#pi równie
polskie powstanie, usprawiedliwi jego brutalne st umienie przez cara, za 'da
pos usze stwa i wspó pracy katolików z Rosj'. Ten zaciek y wróg wszelkiej
wolno ci wyrazi ubolewanie z powodu „nieszcz#snych wydarze ubieg ego
roku", a przyczyn powstania polskich mas („ lepe instrumenty") dopatrzy si# w
k amstwie i oszustwie. Tymczasem car, uszcz# liwiony z otymi my lami
p yn'cymi z Rzymu, ustami swego pos a, ksi#cia Gagarina, przekaza mu s owa
naj ywszej satysfakcji.
2. Po bezwzgl#dnym st umieniu dalszych ruchów rewolucyjnych (w 1846
r. w Galicji, w 1848 r. w Poznaniu) w j#cz'cym pod rosyjskim knutem
Królestwie Polskim (Polska Kongresowa) dojrza a ch#) wyrwania si# spod
przybieraj'cej coraz gro9niejsze rozmiary polityki rusyfikacji. Wielkie
powstanie lat 1863/64 przerodzi o si# w ponown' prób# zrzucenia carskiego
jarzma, przy czym bunt przeniós si# nawet na obszar Bia orusi, wszak
Bia orusinom, zreszt' jak i Ukrai com, nie powodzi o si# bynajmniej lepiej.
I znów w spraw# zaanga owa a si# cz# ) kleru, zw aszcza ni szego, w
szczególno ci tak e zakonników. I w a nie w ko cio ach, gdzie niekiedy
dochodzi o do ci# kich star) z o nierzami rosyjskimi, rozbrzmiewa popularny
bojowy piew „Bo e co Polsk#". Polski ksi'dz, Karol Mikoszewski, cz onek
Komitetu Centralnego Narodowego, cz owiek, który szybko rozpozna zgubn'
rol#, któr' papiestwo odegra o tak e podczas tego zrywu, nazwa je (b#d'c ju
na emigracji w Genewie) „uciele nion' negacj' wolno ci i sprawiedliwo ci",
„nieszcz# ciem narodów", „najbardziej reakcyjn' pot#g' Europy", czym zreszt'
jest ono do dnia
19
dzisiejszego — cho) i dzi wielu, nie tylko Polaków, nie zdaje sobie z tego
sprawy.
Niew'tpliwie od czasu powstania listopadowego w 1830 r. czasy si# nieco
zmieni y. W Rzymie sprawowa rz'dy Pius IX (1846-1878) — zdaniem
hrabiego Hutten-Czapskiego, g #bokiego znawcy papie a, „nieprzyjaciel Rosji"
— który niekiedy lawirowa , niekiedy si# waha . I cho) by) mo e hrabia i
kontrrewolucjonista na papieskim tronie istotnie by równie antyrosyjski, to
przecie Pio Nono w adnym razie nie by antycarski. Tym bardziej, e tak e w
Pa stwie Ko cielnym dawa y mu si# we znaki tendencje narodowo-rewolucyjne.
Dosz o nawet do próby zamachu na papie a i jego sekretarza stanu, kardyna a
Antonellego. Znów zapad wyrok mierci i winnych zes ano na galery. Tak wi#c
mimo kilku s ów (pozornej) sympatii, wyra onych przez arcypasterza w obliczu
nowych burzliwych wydarze w Polsce i mimo pewnej rywalizacji mi#dzy
Rosj' i Rzymem, który trudn' sytuacj# caratu próbowa oczywi cie obróci) na
swoj' korzy ), rz'd rosyjski pragn'cy cis ego wspó dzia ania z kuri' papiesk',
potrafi w ko cu doj ) z ni' do porozumienia. W osobistym li cie do cara, Pius
IX ostro zgani narodow' rebeli# katolickiego kleru. Natomiast sekretarz stanu,
kardyna Antonelli, który wedle w asnego wiadectwa, „ju od lat wiedzia o
przygotowaniach do powstania w Polsce Kongresowej" i wiedz# t# „natychmiast
przekaza pos owi rosyjskiemu" (!), pragn' , podobnie jak papie , jak
najszybszego zgniecenia powstania. Gdy — jak w lutym 1863 r. o wiadczy
pos owi pruskiemu — „nasze interesy stykaj' si#, ba, s' identyczne".
Oczywi cie Pius IX protestowa , gdy w 1864 r. po zd awieniu powstania
w adze carskie zes a y na Sybir ponad czterystu ksi# y katolickich, a tak e kilku
biskupów, a ze stu dziewi#)dziesi#ciu siedmiu klasztorów nakaza y zamkn') sto
czterna cie. Wszak e jako to przebola . Nieco prze ladowa w asnych
wyznawców jest papiestwu zazwyczaj na r#k#. M#cze stwo podsyca p omie
wiary. (Nawet kiedy podczas wojny domowej w Hiszpanii, prowadzonej przez
Hitlera i Franco, przy intensywnym wsparciu papiestwa, zamordowano tysi'ce
ksi# y katolickich — podobno cztery tysi'ce stu osiemdziesi#ciu czterech —
otó nawet wtedy papie Pius XI, po wylaniu kilku wymuszonych ez, musia „z
drugiej strony wykrzykn') z dum' i w s odkiej rado ci, która Nas unosi... Jest to
pot# ny pokaz chrze cija skiej i duszpasterskiej cnoty, czynów bohaterskich i
m#cze stwa... Jak e w por# przychodzi wasza pokuta w sensie Opatrzno ci...")
Tym bowiem, co koniec ko ców decyduje, nie jest Bóg czy Biblia, ani
jakiekolwiek s owo pisane pozostawione przez wi#tych i naj wi#tszych Ojców
Ko cio a. Nie, jedyne, co si# liczy naprawd# — to wi#ksza
20
korzy ) (major utilitas)! I w a nie z tego powodu Pius IX by przeciwny
powstaniu polskiemu lat 1863/64. Jeszcze podczas Tajnego Konsystorza w dniu
28 kwietnia 1866 r. wyzna : „Teraz jak i wcze niej wyra amy zdecydowan'
dezaprobat# wobec rebelii. W szczególno ci napominamy duchowie stwo, by z
odraz' odrzuci o od siebie bezbo ne zasady rewolucyjne. Wzywamy je do
poddania si# zwierzchno ci i okazywania jej pos usze stwa we wszystkim, co
nie jest sprzeczne z prawami Boga i jego wi#tego Ko cio a..."
Raden gangster w dziejach wiata nie jest dostatecznie z y i okrutny, by
strona katolicka czu a si# zwolniona od wspó dzia ania z nim, je li wedle
kryteriów Watykanu, s u y to interesom papiestwa! Nast#pca Piusa XI, papie
Pius XII umacnia morale milionów o nierzy niemieckich, s u 'cych w armiach
Hitlera, s owami: „Z o yli cie przysi#g#, musicie by) pos uszni..."
Jak si# zdaje równie poczynania Hitlera nie by y sprzeczne „z prawami
Boga i jego wi#tego Ko cio a..." Jak bowiem inaczej mo na go by o tak
entuzjastycznie popiera) (s' setki przyk adów tego poparcia) przez wszystkie
lata jego strasznej dyktatury? Nie tylko w Rzymie i w Niemczech!
I znów kosztem Polski!
3. Wspó winn' najwi#kszej tragedii w d ugiej i bolesnej historii tego kraju
od samego pocz'tku by a kuria przez sw' polityk# intensywnego popierania
Hitlera — jak zreszt' wszystkich innych re imów faszystowskich w Europie!
Na rok przed wybuchem wojny Rzym spowodowa zmian# obsady
biskupstwa gda skiego. Biskupem Gda ska zosta Carl Maria Splett, hierarcha
wspó pracuj'cy z gestapo, cz owiek, który z jednej strony modli si# o
b ogos awie stwo Bo e dla Hitlera i wzywa wiernych, by oni równie zanosili
mod y za fuhrera, który kaza bi) w dzwony i wywiesza) sztandary, z drugiej
za nakaza usun') z ko cio ów wszystkie polskie napisy, zakaza spowiedzi w
j#zyku polskim i usun' polskich ksi# y. Co prawda Watykan niech#tnie patrzy
na Polsk# (czy raczej polski Ko ció ) w r#kach antyklerykalnych nazistów,
jednak e oczekiwa , i bynajmniej si# w tym nie zawiód , napa ci Hitlera na
Zwi'zek Sowiecki. Dla „wi#kszej korzy ci" chcia za t# cen# po wi#ci) w razie
konieczno ci Polsk# — i po wi#ci j'.
Pius XII, najwi#kszy wspólnik faszystów (i cz owiek wielkich interesów,
który pozostawi po sobie maj'tek prywatny warto ci osiemdziesi#ciu milionów
marek w z ocie i dewizach) próbowa i ) Hitlerowi na r#k# wsz#dzie, gdzie
tylko si# da o.
21
Latem 1939 r. nuncjusz Cortesi, za po rednictwem prezydenta
Mo cickiego i pu kownika Becka, sugerowa polskiej prasie, by pisz'c o Rzeszy
Niemieckiej przyjmowa a ton umiarkowany. Równie kuria wielokrotnie
zaleca a „rozs'dek i umiarkowanie wobec Niemiec". Cortesi podejmowa tak e
próby sk onienia Warszawy do ust#pstw w sprawie Gda ska. Zreszt' nawet sam
Pius XII doradza , by wyj ) Niemcom naprzeciw i odst'pi) im Gda sk wraz z
korytarzem. A gdy ambasador francuski ze swej strony prosi o publiczn'
wypowied9 za Polsk', monsignore Tardini, pó9niejszy sekretarz stanu Jana
XXIII zauwa y : „Jego Twi#tobliwo ) uwa a, e to by oby za wiele..." Gdy 1
wrze nia ambasador brytyjski przy Watykanie zaproponowa , by papie wyrazi
ubolewanie, e mimo jego apeli o pokój, rz'd niemiecki wci'gn' wiat w
wojn#, sekretarz stanu kardyna Maglione, odrzuci t# propozycj# jako mieszanie
si# do polityki mi#dzynarodowej —jak gdyby papiestwo nie miesza o si# do niej
stale, od czasu jak w ogóle istnieje i jak czyni to po dzi dzie ! I niestety nie z
korzy ci' dla wiata. A gdy Hitler (podobnie jak Mussolini, jak niegdy Lenin,
wsparty wielk' ilo ci' pieni#dzy pochodz'cych tak e z USA) rozp#ta
najwi#ksz' z dotychczasowych wojen, kuria wyrazi a wprawdzie ubolewanie z
powodu losu Polski, jednak e agresji jako takiej nie pot#pi a. OSSERVATORE
ROMANO pisa natomiast: „Dwa cywilizowane narody rozpoczynaj' wojn#...",
jakby to równie Polska zaczyna a t# wojn#!
Papie nie pot#pi Hitlera, podobnie jak nie uczyni tego, gdy ten
zajmowa Czechos owacj#.
Wszak jeszcze w po owie sierpnia zapewnia ambasadora niemieckiego
przy Watykanie, von Bergena, e powstrzyma si# od jakiegokolwiek pot#pienia
Niemiec w wypadku podj#cia przez nie dzia a zbrojnych przeciwko Polsce.
Nawet gdy Anglia i Francja zwróci y si# do , by uzna Niemcy za agresora,
papie odmówi . A gdy Polska uleg a niemieckiej przewadze, gdy niemieccy i
austriaccy biskupi i ich diecezjalna prasa entuzjastycznie witali zwyci#stwo
Hitlera, mówi'c o sprawiedliwym podziale niezb#dnej przestrzeni yciowej, o
prawie narodu niemieckiego do wolno ci, o wi#tej wojnie, o potrzebie
wspomagania armii Hitlera, o tym, e przemawiaj' za tym nawet wzgl#dy
religijne; gdy hierarchowie pospieszyli z yczeniami wszystkiego najlepszego
po nieudanym zamachu na Hitlera z 8 listopada, do ycze tych przy 'czy si#
tak e papie , który jeszcze przed ko cem roku w ciep ych s owach wspomina
swój wieloletni pobyt w Niemczech i trudne z nimi rozstanie. Ba, 31 grudnia
1939 r. na audiencji prywatnej zapewnia niemieckiego charge d'affair,
Menshausena, e „jego wielka sympatia i mi o ) do Niemiec trwa nadal
nieumniejszona, a by) mo e
22
kocha je — je li to w ogóle mo liwe — w trudnych dzisiejszych czasach jeszcze
bardziej". Otó ów Pius XII, niezmordowanie wo aj'c „pokój, pokój" (prawie
jak szychowy anio z czubka choinki w znanej satyrze Bólla) jeszcze w po owie
drugiej wojny wiatowej wyra a „nie tylko najgor#tsz' sympati# dla Niemiec,
lecz tak e podziw dla wybitnych cech fuhrera" i (by nie by o adnych
nieporozumie ) w dwóch notach obwie ci , e niczego „bardziej fuhrerowi nie
yczy ni zwyci#stwa"!
Bardziej wiadomi Polacy zdali sobie spraw# z tej najkrwawszej jak dot'd
gry, prowadzonej przez kuri#, jeszcze w czasie trwania wojny. Przebywaj'cy na
emigracji w Rumunii polski minister spraw zagranicznych, Beck, w rozmowie z
ambasadorem W och w Bukareszcie powiedzia : „Jednym z g ównych
odpowiedzialnych za tragedi# mojego kraju jest Watykan. Za pó9no
spostrzeg em, e prowadzimy polityk# zagraniczn', która s u y jedynie
egoistycznym celom Ko cio a katolickiego." Równie polska prasa podziemna
(WIET I MIASTO, GWOS PRACY, WOLNOTY i in.) bez trudu dostrzeg a w
osobie Piusa XII „ arliwego stronnika pa stw Osi", a tak e ob udnika, który
wprawdzie by „poruszony" losem Polski, ale post#powa tak, „jakby Polska w
ogóle nie istnia a".
To spostrze enie trafia w sedno sprawy.
B'd9my jednak sprawiedliwi. Ów Pius XII, tak niew'tpliwie obci' ony,
e fakt ten musi przemawia) przeciw jego kanonizacji, ów namiestnik
Chrystusa, który by nie tylko oddanym wspólnikiem faszystów, nie tylko
cz owiekiem wielkich interesów i multimilionerem, cz owiekiem o pi#knych
d ugich palcach (do udzielania b ogos awie stw), otó papie ten, zupe nie jak
papie obecny i dwaj pozostali b#d'cy w centrum niniejszej przedmowy, by
gor'cym czcicielem Maryi. Gdy tak jak Pius XII zdefiniowa dogmat o
fizycznym Wniebowzi#ciu Maryi, tak Pius IX wyst'pi z dogmatem o jej
Niepokalanym Pocz#ciu, zbawczym wydarzeniu, które upodoba sobie ju
Grzegorz XVI. Samo za wi#to Niepokalanego Pocz#cia wprowadzi w 1476 r.
papie Sykstus VI, fundator nie tylko (nazwanej jego imieniem) Kaplicy
Syksty skiej, lecz tak e, cho) fakt ten jest mo e mniej znany, burdelu, papie ,
który inkasowa od swych prostytutek podatek w wysoko ci dwudziestu tysi#cy
dukatów rocznie, jeden z najwi#kszych rozpustników swej epoki, utrzymuj'cy
intymne stosunki ze sw' siostr' i dzie)mi — i tu dochodzimy do w a ciwego
tematu niniejszej ksi' ki.
Prawie nigdy nie pisywa em wst#pów do przek adu moich ksi' ek. W tym
wypadku musia em to uczyni). Dlaczego? Mam nadziej#, e sam tekst zawiera
wystarczaj'ce wyja nienie powodów.
23
Dzi#kuj# wydawnictwu Uraeus, które tym tomem (i nast#pnymi) pragnie
w Polsce zaprezentowa) moj' prac#; dzi#kuj# tej ma ej pr# nej oficynie, której
odwag# ceni# równie wysoko jak cel, który sobie postawi a: krytyczne
obja nianie.
Obja nianie znaczy jednak zgorszenie: kto obja nia wiat, uwidacznia
jego brud.
Hassfurt/M., 6.09.1994 r.
24
25
Wielce buduj cy wst p
„...Zaprezentowane tu wskazania, ju cho)by ze wzgl#du na sw'
zwi#z o ) zalecane by) mog' tylko jako instrukta )wiczebny do u ytku
wewn'trzko cielnego. Ich zadanie polega bowiem w znacznie wi#kszym stopniu
i mo e przede wszystkim na s u ebno ci wobec wiata... Ws uchujemy si# w ten
wiat, który wszak ma nam co do powiedzenia, w osobowe Ty w Drugim, w
Drugiego jako takiego... Musimy by) otwarci, otwarto ) daje nam bowiem do
r#ki instrument umo liwiaj'cy wspóln' realizacj# rzeczy g #bszych. Wyra amy
nieograniczone tak dla naszego pe nego zaanga owania, dajemy si# porwa) i
sami si# porywamy..."
Pardon! O co tu chodzi? O art? Satyr#? Ironi#? Doprawdy czy nie brzmi
to jak karykatura szeroko rozpowszechnionego argonu teologicznego? A mo e
kto ma w'tpliwo ci? Zw aszcza wierz'cy? W takim razie udzi si# (nie po raz
pierwszy i ostatni!) — to jest parodia: „katolickiej publicystyki tu i teraz"1.
Czemu jednak ma s u y) parodia w pracy powa nej — mimo wszelkich
zawartych w niej ironicznych akcentów? I do tego na samym wst#pie? Otó , tak
to mo e nazwijmy, celom symbolicznym. Po dwóch tysi'cleciach historii
zbawienia i nigdy nie ko cz'cych si# strumieniach chrze cija skiej aski
kompromituj'ca drwina i satyra tego rodzaju wydaje mi si# jedynym
skutecznym sposobem przedstawienia i zaatakowania tematyki nale 'cej do
historii Ko cio a. (Norweg Jens Bj0rneboe w swej najnowszej powie ci „Wie a
prochowa", zw aszcza w wielkiej mowie zatytu owanej „Rewolucja Czarownic",
sarkastycznie broni'cej inkwizycji, stworzy fascynuj'cy wzorzec takiej w a nie
stylistyki). Niestety mieni'ca si# „naukow'" klerykalna historiografia
(zw aszcza proweniencji katolickiej) — ów zapieraj'cy dech w piersiach potok
s ów — wybiegów i przechwa ek, przemilcze i przeinacze — ze wzgl#du na
potrzeb# o wiecenia (nie tylko szerokich kr#gów) ci'gle jeszcze zmusza do
ma o zabawnych replik, cho) szyderstwo by oby w tym wypadku jedyn'
odpowiedni' reakcj'.
Istnieje wszak e istotniejszy powód naszego parodystycznego wst#pu.
Czy mo na bowiem nie zauwa y), jak niewielka jest dzi ró nica mi#dzy tego
rodzaju persyfla em a niejedn' oryginaln' i traktowan' z ca kowit' powag',
klerykaln' publicystyk'! Nie wiadomo tylko, czy dominuj'cy obecnie, cz#sto
je 'cy w osy na g owie styl, b#d'cy wyrafinowan' prób' dodania, poprzez
niejasny wywód i nadmiar s owa, filozoficznej
26
wagi rzeczom, które wobec rozumu nie znacz' nic, nie daje jeszcze
zabawniejszych efektów.
By nie by) go os ownym si#gnijmy po znany podr#cznik podstawowych
poj#) teologicznych, w którym centralny termin naszej problematyki, s owo
„konkupiscencja" w miejscu wyra9nie zaznaczonym jako „interpretacja
teologiczna", jest wyja niony w nast#puj'cy sposób: „Owa konkupiscencja w
sensie teologicznym znaczy w pierwszym rz#dzie, e « wiat», który cz owiek w
swej duchowo-zmys owej samorealizacji ju posiad , zosta wcze niej
uniwersalnie zaprogramowany w swej formie, jakby egzystencjalnie
ukszta towany w zarodku przez grzeszny czyn Adama u zarania ludzko ci, tak
e w wiatowej perspektywie ludzkiej samorealizacji dzia aj' mechanizmy,
które chcia yby zepchn') cz owieka w wyniku przebiegu jego w asnej aktualnej
decyzji w kierunku nieprzyjaznego Bogu, grzesznego czynu Adama. W tym
sensie dla wolno ci poadamowej istnieje sta a negatywna presumpcja
(domniemanie), by tak rzec «negatywne istnienie jednostkowe» cz owieczej
(zawsze ci' 'cej ku wiatu) realizacji na fundamencie grzesznego czynu
Adama, któr' mo na by zaklasyfikowa) nie tylko jako decyzj# «pierwsz'» w
sensie czasowym, lecz tak e jako decyzj# zawsze «pierwotn'» (zatem
zawieraj'c' w sobie wszystko co przysz e) wobec sytuacji cz owieka w wiecie,
jako trwa ego istnienia jednostkowego. Cz owiek infra apsarny wypowiada si# i
samorealizuje w « wiecie», który jako taki..."2
Sapienti sat! A przy okazji: s owo realizowa) lub realizacja, które
nieprzypadkowo znalaz o si# ju w rozpoczynaj'cej ten rozdzia parodii, tutaj
wyst#puje a
czterokrotnie (a w kontek cie cytowanego artyku u
dziewi#tnastokrotnie na siedmiu stronach) i jest demaskuj'ce: gdy je li o to
chodzi „w horyzoncie wiatowym", „w horyzoncie pierwotnie jednego i ca'ego
rzeczywistego losu zbawienia"3, faktycznie nic si# naturalnie (i
ponadnaturalnie!) nie dokona o (realizowa o) ani nie dokonuje —
cho) zapewne nie dotyczy to g ów niektórych teologów.
Niezale nie jednak od sensu czy bezsensu cytowanych tu fragmentów,
niezale nie te od tego, czy pisz'cy prawdziwie serio traktuje to, co pisze:
wszystko to da oby si# powiedzie) krócej, ponadto w sposób du o bardziej
zrozumia y. Ale wtedy oczywi cie niewiele by pozosta o — oprócz starych
banialuków o rajskim jab ku, które dwa i pó czy te pó tora tysi'clecia temu
jeszcze by) mo e robi y jakie wra enie, a z powodu których obecnie „równie
s owo objawione na temat konkupiscencji dla swej teologicznej interpretacji"
wymaga „interwencji filozoficznej antropologii".4
Przy wszelkich niejasno ciach jedno pozostaje jasne: kto , kto pisze w ten
sposób, nie pragnie niczego wyja nia); tak si# pisze, gdy pragnie
27
si# co ukry); ukry), gdy przy trze9wym spojrzeniu mo e si# okaza), e mamy
do czynienia z pustk'. Nie jest spraw' przypadku, e wszystkie centralne poj#cia
teologii s' otoczone tajemnic'; tajemnic' musz' si# tak e otacza) sami teolodzy.
Dopiero wtedy powstaje g')bia.
Ten argon ma jednak jeszcze inn' zalet#. Nie tylko wyklucza wi#kszo )
ludzi z kr#gu rozumiej'cych, ale pozostawia ich w pewnego rodzaju zadziwieniu
i ka e s'dzi), e a nu jest w rzeczy co wi#cej ni pocz'tkowo lekkomy lnie
s'dzili. Uwa aj' przeto autorów s ów, których nie rozumiej' (gdy wcale
rozumie) nie maj') za inteligentniejszych, za m'drzejszych, a zw aszcza
g #bszych od siebie samych, co powoduje w nich pewien dyskomfort
psychiczny, niepewno ), która by) mo e zaowocuje w ich umys ach
dowarto ciowaniem teologii: w ka dym razie przygotuje gleb# pod zasiew
cudacznych kwiatków z grz'dki pod nazw' historia zbawienia.
Nic z tego tutaj. I ostrzegamy przy tym raz na zawsze wszystkich 'dnych
zbawienia. Do transcendencji si#gn') nie potrafimy. Kontakt jest trudny — a
zainteresowanie umiarkowane. Nie jeste my wszak, jak autor wynurze o
konkupiscencji, „zobowi'zani wobec tego eonu i jako obdarzeni ask' stale
zd' aj'cy ku pe ni jego obecno ci" — zatem jeste my niezdolni „do sta ego
przetwarzania konkupiscentnego stanu (obdarzonego ask') bytu, ci'g ego
burzenia tkwi'cego w naszej infralapsarnej sytuacji zbawienia jednostkowego
istnienia Adama («cia a grzechu») i ci'g ego umacniania jednostkowego
istnienia Chrystusa w realizacji naszego bycia, tzn. w asnej egzystencji w
wiecie — w ci'g ym zbli aniu si# do zbawczego czynu Chrystusa, a tym
samym w ostatecznym rachunku poprzez w asn' mier) (i ogie czy )cowy) —
zmierzania w kierunku owej eschatologicznie obiecywanej integralno ci..."5 itd.
itd. Nie, chcemy tylko rzecz ca ' nieco rozja ni), sine sursum corda, sacrificium
intellectus, ale nie bez metody, nie bez (z o liwej) weso o ci, uszczypliwo ci i
wi#tokradztwa („grzeszne cia o"), a tym samym wyra9nie, niew'tpliwie zbyt
wyra9nie dla wszystkich (obdarzonych i nieobdarzonych ask') artystów
teologicznego zaciemniania, co niew'tpliwie nara a nas na powa ne ryzyko, e
zostaniemy przez nich napi#tnowani jako autorzy niepowa ni, post#puj'cy w
sposób nienaukowy. Godzi si# w tym miejscu zauwa y), e pi#tnowanie zawsze
nale a o do ulubionych zaj#) duchowie stwa (i jego oprawców).
Rzecz', o któr' tu chodzi, s' przede wszystkim (salvo errore) fakty:
charakterystyczne, miarodajnie okre-laj.ce ycie i histori# fakty. Ich
bagatelizowanie — psychologiczne, socjologiczne, antropologiczne,
gnozeologiczne, teologiczne (a przede wszystkim nielogiczne!), ich naginanie
(moc' tradycji i d ugotrwa ych )wicze ) dla potrzeb pastoralnych jest
28
tak skuteczne, e w ko cu staj' si# one nieistotne, b ahe, s u 'c za triumfalny
dowód swego przeciwie stwa, ba, zaczynaj' wieci) w asnym blaskiem i
godnie, acz rado nie, obiecywa) wieczne zbawienie, tote ukazuj' niema y
kunszt tych wszystkich, którzy yj' ze stawiania prawdy na g owie.
Chocia chrze cija stwo jest ju dzi prawie bankrutem duchowym,
przecie ci'gle jeszcze w sposób przemo ny odciska swe pi#tno na naszej
moralno ci seksualnej, a formalne ograniczenia naszego ycia p ciowego s' w
zasadzie prawie takie same jak w XV czy V w., w czasach Lutra i Augustyna.6
Dotyczy to wszystkich mieszka ców wiata zachodniego, nawet
niechrze cijan i antychrze cijan. Ci'gle jeszcze bowiem o kszta cie i wymowie
oficjalnych kodeksów, od Europy po Ameryk#, decyduj' przemy lenia pasterzy
owiec sprzed dwóch i pó tysi'ca lat; istnieje namacalny zwi'zek mi#dzy
pogl'dami na p ciowo ) starotestamentowych proroków lub Paw a a ciganiem
przez prawo czynów nierz'dnych w Rzymie, Pary u czy Nowym Jorku. I by)
mo e nie jest spraw' przypadku, e jeden z najbardziej elokwentnych
rzeczników swobody seksualnej, niedawno zmar y Francuz ReneGuyon, który
domaga si# zakazu wszelkich antyseksualnych tabu, jak i eliminacji wszelkich
poj#) kojarz'cych czynno ci seksualne z poj#ciem niemoralno ci, by
prawnikiem.7
W Republice Federalnej Niemiec jeszcze dzi obserwuje si# sk onno ) do
stawiania znaku równo ci mi#dzy prawem a moralno ci', zw aszcza
obyczajno ci' a moralno ci' seksualn', co jest jednoznacznym dziedzictwem
chrze cija skiego traktowania pop#du seksualnego.8 Z m#cz'c' monotoni'
prawodawca wskazuje na „moralne odczuwanie", „dotychczasowy ad
moralny", „podstawowe zapatrywania moralne narodu" et cetera?
Sformu owania, za którymi nie kryje si# nic poza star' wrogo ci' Ojców
Ko cio a do seksualizmu. Federalny Trybuna Konstytucyjny zupe nie otwarcie
mo e si# powo a) na „publiczne stowarzyszenia religijne", a „zw aszcza oba
wielkie wyznania chrze cija skie, z których nauki znaczne cz# ci naszego
narodu czerpi' wzorce swego moralnego post#powania"10. W zgodzie z tymi
wzorcami powstaj' prawne regulacje w sprawach ma e stwa, antykoncepcji,
gwa tu, stosunków z nieletnimi itp., przy czym ta zgodno ) idzie tak daleko, e
Ernst-Walter Hanack móg obowi'zuj'ce prawo karne, w zakresie seksualizmu,
lapidarnie podsumowa) mówi'c, e jest „w znacznej mierze nierzeczowe,
zb#dne lub nieuczciwe"11.
W innych krajach europejskich sprawy wygl'daj' podobnie: na przyk ad
ko cielny zakaz stosunków kazirodczych i aborcji decyduj'co wp ywa na
kszta towanie si# prawa; poj#cie nierz'du zostaje rozci'gni#te
29
nawet na ma onków, a wykroczenie w tej dziedzinie mo e poci'gn') za sob'
straszn' kar#; dzieci sp odzone w stosunku cudzo o nym nie mog' by)
zalegalizowane nawet w wyniku pó9niejszego ma e stwa; reklama rodków
antykoncepcyjnych jest zagro ona kar' grzywny lub wi#zienia, albo jednym i
drugim; dla ochrony instytucji ma e stwa kontroluje si# hotele i przemys
turystyczny; a wszystko to, i wi#cej, dzieje si# w zasadniczej harmonii z
moralno ci' Ko cio a.12
Równie w USA religia wywiera przemo ny wp yw na prawo, zw aszcza
w sprawach dotycz'cych zachowa seksualnych, rodz'c klimat ob udy i
pruderii, tak jeszcze ci'gle odczuwalny w stanach puryta skich.13
Ca kiem jednak niezale nie od obowi'zuj'cego prawa wzgl#dnie
bezprawia (jak wiadomo chodzi zawsze o prawo wzgl#dnie bezprawie
panuj'cych): tradycyjna moralno ) seksualna ci'gle jeszcze jest aktualna, a
zwi'zane z ni' strefy tabu w dalszym ci'gu obowi'zuj'. I ci'gle jeszcze zbyt
g #boko tkwi' w wiadomo ci wszystkich warstw. Swoboda i tolerancja s' w
dalszym ci'gu atakowane, a moralno ) to nieustannie jeszcze to samo, co
moralno ) seksualna, nawet w Szwecji.14 Poprzez teologi#, prawo, nawet
niektóre dziedziny medycyny i psychologii, biblijny zabobon wywiera
negatywny wp yw na nasze ycie seksualne, a tym samym na nasze ycie w
ogóle.15
G upot' zatem by oby s'dzi), e pad y klerykalne pogl'dy na to, co
wolno, a czego nie wolno, e ust'pi a wrogo ) wobec rozkoszy seksualnej i
nast'pi a emancypacja kobiety. Tak jak nas dzisiaj pobudza do miechu koszula
redniowiecznego mnicha, tak przysz e pokolenia mia) si# b#d' z naszej
„wolnej mi o ci": ycie seksualne, które nie mo e si# ujawnia) publicznie,
otoczone czterema cianami, zwykle skazane na ciemno ci nocy, jest jak ka dy
ciemny interes16; kulminacja rado ci i rozkosz ograniczona cenzur', podleg a
przepisom kodeksu, zagro ona karami, otoczona plotk' i grubymi dowcipasami,
musi si# do ywotnio ukrywa).
Poczynaj'c od Paw a poprzez Augustyna, scholastyków a po
os awionych papie y Piusów ery faszystowskiej, najwi#ksze duchy katolicyzmu
szerzy y strach przed p ciowo ci' (co samo przez si# jest syndromem choroby),
jedyn' w swoim rodzaju atmosfer# pruderii i hipokryzji, powodowa y t umienie
pop#dów, wywo ywa y agresj#, kompleksy winy, otacza y systemem nakazów i
zakazów ca ' ludzk' egzystencj#, rado ) ycia i rado ci zmys ów, dane
cz owiekowi biologiczne procesy odczuwania szcz# cia i burze nami#tno ci, od
dzieci stwa po staro ), stale je demonizuj'c, systematycznie wywo uj'c l#ki i
zawstydzenie, a nawet jednostkowe tragedie. Stworzon' przez siebie sytuacj#
systematycznie wykorzystywali — czy to ze zwyk ej 'dzy panowania, czy te
dlatego e
30
sami byli ofiarami pop#dów i ich t umienia. Torturowali innych zarówno w
przeno nym, jak i dos ownym sensie, gdy sami byli ofiarami tortur.
Z erani zazdro ci', a jednocze nie m'drze kalkuluj'cy, obrzydzali
wiernym to, co najbardziej niewinne, przynosz'ce najwi#cej rado ci:
odczuwanie rozkoszy i realizowanie si# w mi o ci. Prawie wszystkie warto ci
ycia seksualnego zosta y przez Ko ció spaczone, to co dobre nazwane z ym i
odwrotnie: to co moralne okrzyczane niemoralnym, co pozytywne napi#tnowane
jako negatywne. Ko ció uniemo liwia lub utrudnia spe nianie potrzeb
naturalnych, za to obowi'zkiem uczyni spe nianie nakazów nienaturalnych pod
gro9b' niedost'pienia ycia wiecznego i nader ziemskich, by nie rzec
barbarzy skich kar.
I rzeczywi cie mo na postawi) pytanie, czy wszystkie zbrodnie
chrze cija stwa — eksterminacja pogan, masowy mord pope niony na Rydach,
palenie heretyków i czarownic, wyprawy krzy owe, wojny religijne, jak i inne
straszne czyny pope nione przez chrze cijan (a po miliony ofiar pierwszej i
drugiej wojny wiatowej, i d ugiej wojny w Wietnamie), czy ca a ta
bezprzyk adna historia zbrodni nie poczyni a mniejszych spustosze ni
niebywa e moralne okaleczenie i niew a ciwe wychowanie, b#d'ce rezultatem
narzuconych przez Ko ció wyrzecze , wynikiem przymusów i nienawi ci do
sfery zwi'zanej z p ciowo ci' cz owieka. Ba, trzeba o to pyta) tym energiczniej,
gdy zdamy sobie spraw#, e p yn'ca st'd negacja seksualizmu si#ga od neuroz
indywidualnych i pozbawionego szcz# cia ycia jednostek po masakry ca ych
narodów; e wiele dokonanych przez chrze cijan zbrodni, bezpo rednio lub
po rednio jest w a nie rezultatem owej moralno ci.
Tymczasem spo ecze stwo ho duj'ce chorej moralno ci, mo e ozdrowie)
jedynie pod warunkiem, e si# owej moralno ci, a to zwykle znaczy religii,
wyrzeknie. Nie znaczy to, e wiat bez chrze cija stwa automatycznie stanie si#
zdrowy. Ale z chrze cija stwem, z Ko cio em, musi by) chory. Nie mo na ot
tak sobie bagatelizowa) wniosków p yn'cych z dwóch tysi#cy lat do wiadcze .
Równie w tej sferze nie traci wa no ci stwierdzenie Lichtenberga: „Oczywi cie
nie mog# powiedzie), czy b#dzie lepiej, gdy b#dzie inaczej; ale tyle mog#
powiedzie): musi by) inaczej, je li ma by) dobrze."
31
WPROWADZENIE
SEKS SAKRALNY
„Chrze cija stwo pozbawi o nas owoców kultury antycznej..."
Friedrich Nietzsche
32
33
Rozdzia( 1
Bogini matka
„Najdawniejszym miejscem wi#tym w czasach prehistorycznych
by o prawdopodobnie miejsce, gdzie kobiety rodzi y."
Erich Neumann1
„Dla tych, którzy maj' prawdziw' wiedz# rzeczy boskich, nie ma
nic wi#kszego nad matk#."
Grecki poeta IV w.2
Seksualizm nie ogranicza si# do spraw fizjologii. Nie jest on tak e jedynie
cz# ci' naszego bytu, lecz ca kowicie go przenika. Towarzyszy cz owiekowi,
jak pisze pewien chrze cija ski teolog, od ko yski do ostatniego tchnienia.
„Gdyby mo na by o wykre li) «krzyw' seksualn'» ycia, by aby ona wiernym
odzwierciedleniem ycia jako takiego."3
Fundamentalne znaczenie seksu wyra a si# w wierzeniach wszystkich
ludów i pierwotnie by o to zawsze znaczenie pozytywne.
„Pramatki"
W czasach prehistorycznych4, gdy populacja ludzka nie by a liczna,
miertelno ) dzieci du a, a ycie trwa o krótko, rozrodczo ) kobiety stanowi a
g ówn' szans# na przetrwanie klanu, gromady, czy plemienia.5 P odno )
kobiec', której jeszcze nie kojarzono z aktem seksualnym, traktowano jako
rezultat boskiej ingerencji, co przydawa o kobiecie szczególnego znaczenia i
magicznego charakteru. To ona sama stanowi a pramisterium.6 Natomiast ojciec
pozostawa nieznany — tak jak nieznany by bóg ojciec. (Mater semper certa,
pater semper incertus, powiada jeszcze nawet rzymski prawodawca).7
W tej sytuacji nie jest chyba przypadkiem, e najwcze niejsze znane nam
pos' ki ze starszej epoki kamienia s' w wi#kszo ci podobiznami kobiet,
„pramatkami", czy te symbolami p odno ci, jak uwa a wi#kszo ) badaczy, a
nie na przyk ad pornografi' epoki lodowcowej.8 Prawie bez wyj'tku s' to
kobiety dojrza e, uosabiaj'ce matki. Wszelkie cechy indywidualne, zw aszcza
twarz, s' w nich ca kowicie zamazane,
34
natomiast cechy p ciowe (piersi, brzuch, podbrzusze) podkre lone tak mocno, e
wydaje si# jakby to one stanowi y „jedyn' rzeczywisto )". Poniewa wszystkie
te statuetki przedstawiaj' kobiety w zaawansowanej ci' y, przeto mo na
przyj'), e s' one kultowym uciele nieniem rodzenia i pomna ania —
pierwotnych si tkwi'cych w kobiecie — najwcze niejszymi zwiastunami bogi
matek.9
Je li matriarchat jest starszy od patriarchatu, co stale potwierdzaj' badania
naukowe10, to kult wielkiej bogini matki poprzedza kult boga ojca; jego priorytet
potwierdzaj' liczne wiadectwa odnalezione na rozlicznych obszarach od Grecji
po Meksyk.11 Najstarsz' wi#zi' socjaln' za wydaje si# wi#9 mi#dzy matk' i
dzieckiem. W prarodzinie matka jest elementem scalaj'cym, ona pilnuje
rodzinnego ogniska, ona rodzi. W ten sposób staje si# reprezentantk' matki
ziemi, matki ksi# yca, wreszcie wielkiej matki.
Temu uwielbieniu pierwiastka wielkiej kobieco ci sprzyja rozwój
gospodarczy pó9nej epoki lodowcowej, mianowicie przej ciowo osiad y tryb
ycia my liwych rodkowej Eurazji. Wtedy bowiem matka rodu i plemienia nie
tylko gwarantuje trwanie rodziny, lecz tak e troszczy si# o po ywienie i odzie ,
ba, jako centralny punkt odniesienia w danej wspólnocie skupia wokó siebie jej
cz onków, a tak e zbli a ich wzajemnie. Gdy sko czy si# ta epoka, znikn' tak e
pos' ki kobiet.
Jednak e jeszcze w m odszej epoce kamienia, poczynaj'c od mniej wi#cej
pi'tego i czwartego tysi'clecia, w których coraz wi#ksz' uwag# zwracaj'
symbole falliczne, zatem symbole m#skiej p odno ci, pojawiaj' si# wielkie
ilo ci kobiecych statuetek. Najstarsze z nich pochodz' z terenów Bliskiego i
Trodkowego Wschodu. Najcz# ciej odnajduje si# je w pobli u wi'ty . G owy
s' ledwie zaznaczone, natomiast cechy p ciowe (piersi, brzuch, podbrzusze)
znów bardzo silnie wyeksponowane. Ponadto wi#kszo ) z nich przedstawia
kobiety we wst#pnej fazie porodu, to znaczy w pozycji kucznej — w jakiej
jeszcze dzi rodz' kobiety Bliskiego Wschodu.12 Tego rodzaju figurki by y w
owym czasie produkowane, mo na by rzec, na masow' skal# i sprzedawane w
miejscach kultu.13 Równie w Europie po udniowowschodniej licznie powstaj'
kultowe figurki kobiece, które zapewne nale ' do wyposa enia ka dego domu.
Z czasem pojawiaj' si# one w ca ej Europie: w Hiszpanii, Francji i Irlandii tak
samo, jak na pó nocnym wschodzie.14
35
Kobieta — „kontynuacja ziemi"
W ten sposób stopniowo rodzi si#, zw aszcza na terenach osiedlania si#
rolników, wyobra enie bogini matki.15 Jej kult wi' e si# ci le z wielkim
przeobra eniem ekonomicznym, jakim jest przechodzenie do uprawy ziemi,
zatem rolniczej formy gospodarowania i ycia; formy, która przyw#drowa a tu z
Azji na wiele tysi'cleci przed Chrystusem i stopniowo przywróci a kobiecie
dawny szacunek. Wi#cej nawet, jako g owa rodu i dawczyni po ywienia (warto
zauwa y), e „ognisko" by o pierwotnie o tarzem!)16, jako szafarka zapasów,
wyrabiaj'ca naczynia i odzie , krótko mówi'c jako twórczyni podstaw kultury
ludzkiej, zyskuje kobieta cz#sto niezwyk y wr#cz presti : prawnie wyra aj'cy
si# zw aszcza poprzez matriarchat, czyli dziedziczenie w linii e skiej, religijnie
za w kulcie bogi matek. W powi'zaniu z ziemi' i prawem w asno ci jej
potomstwo jeszcze bardziej zyskuje na znaczeniu, a wraz z p odno ci' kobiety
coraz wa niejsza staje si# tak e ziemia, któr' ona uprawia i z któr' mistycznie
'czy j' m# czyzna, wierz'cy w powi'zanie funkcji rozrodczych obu.17
Ziemia, matczyne ono wszystkiego co yje, z dawien dawna uwa ana za
macierzy skie bóstwo, jest „najstarsz' i najczcigodniejsz', a tak e najbardziej
tajemnicz' postaci' boga" lub, jak to sformu owa ju Sofokles, „najwy sz'
w ród bogów".18 Z niej wywodzi si#, zgodnie z najstarszymi wierzeniami
greckimi, nie tylko to, co ro nie i p ynie, lecz tak e sami ludzie i bogowie.19
Matce wszystkiego, Ziemi, wielkiej bogini religii wczesnohelle skich,
po wi#cone by y szeroko rozpowszechnione w Grecji kulty; w Olimpii
poprzedza y one kult Zeusa, w Delfach — kult Apollina, w Sparcie i Tegei
znajdowa y si# po wi#cone jej o tarze.20 Ale i w najstarszych wi#tych ksi#gach
Indii rozlega si# wo anie do „matki ziemi".21
W kulturach matriarchalnych kobieta jest stawiana na równi z ziemi',
gdy z ona obu wykluwa si# ycie, dzi#ki obu mo e trwa) ród. W kobiecie
odradza si# si a rozrodcza i p odno ) przyrody, a darem przyrody, podobnej w
tym do rodz'cej kobiety, jest ycie. Zarówno dzieci, jak zbiory wydaj' si#
darami ponadnaturalnymi, wytworami magicznej si y.22 A po nowo ytno )
kobieta jest ci lej zwi'zana ze wi#tami p odno ci i rytua ami agrarnymi ni
m# czyzna.23 „M# czyzna jest pierwiastkiem obcym, kobieta swojskim na
ziemi... To ona jest kontynuacj' ziemi." Tak jeszcze pisa romantyk i fizyk
Johann Wilhelm Ritter.24
36
Najstarszy idol ludzko-ci
W rozpoczynaj'cej si# epoce kultury rolniczej wsz#dzie wyrastaj' bóstwa
e skie, w których wielbi si# tajemnic# p odno ci, wieczny cykl stawania si# i
odchodzenia. Na ca ym obszarze basenu Morza Tródziemnego, na Bliskim
Wschodzie, nawet w przedaryjskich religiach Indii czci si# boginie p odno ci i
macierzy stwa: nad nimi wszystkimi góruje Wielka Matka, dawczyni
wszelkiego ycia, niekiedy wprawdzie ju kojarzona z dziewiczo ci' — w
Kanaanie na przyk ad czci si# j' i mówi o niej jednym tchem jako o „dziewicy" i
„pramatce ludów".25
Buduje si# na jej cze ) wi'tynie, przedstawia w tysi'cach wciele : w
monumentalnych pos'gach, w ma ych statuetkach, niekiedy majestatyczn',
witaln', o obfitych biodrach, z zaznaczonym podbrzuszem, niekiedy za wiotk',
o wielkich, zagadkowo spogl'daj'cych oczach, demoniczn'. Czasem stoi,
czasem spoczywa na tronie, karmi'c boskie dzieci#, promieniej'c energi' i si ',
sacrum sexuale. Siedz'c z szeroko rozwartymi nogami (u jej stóp ciel' si#
bogowie) pokazuje swe narz'dy p ciowe. R#kami przyciska do cia a obfite
piersi, b ogos awi, demonstruje symbole p odno ci: lilie, p#ki zbo a, w# e.
Podnosi szal#, z której p ynie woda ycia26, a z fa dów jej szat sypi' si# niekiedy
owoce.
Istniej' dowody, e by a czczona jako g ówne bóstwo27 ju oko o trzech
tysi#cy dwustu lat przed Chrystusem. Pojawia si# w najstarszej ze wszystkich
znanych nam religii, mianowicie religii sumeryjskiej — „o ojcu wszechrzeczy
jeszcze wówczas nie by o mowy".28 W wi#tej skrzyni wi'tyni w Uruk,
zakorzenionego g #boko w prehistorii miasta Babilonii, znajduje si# jej
podobizna. Czci si# j' w Niniwie, Babilonie, Assurze i Memfis. Odnajdujemy j'
w postaci indyjskiej Mahadevi (wielkiej bogini), w niezliczonych matres czy
matrae, obwieszonych kwiatami, owocami, rogami obfito ci lub dzie)mi, jak w
przypadku celtyckich bogi matek, rozpoznajemy tak e w twarzy egipskiej
Izydy, pierwowzorze, jak e udz'co podobnym, chrze cija skiej Maryi.29
Tak bowiem, jak zmienny jest jej wygl'd (wszak wyst#puje jako matka,
jako „dziewica" i „niepokalanie pocz#ta"30, niekiedy tak e jako bogini wojny,
zbrojnie i konno, innym znów razem przybiera posta) zwierz#c', na przyk ad
ryby, klaczy lub krowy), tak zmienne bywaj' jej imiona. Inann' nazywaj' j'
Sumerowie, Sausk' — Huryci, Mylitt' — Asyryjczycy, Isztar — Babilo czycy,
Atargatis — Syryjczycy, Astarte — Fenicjanie, jako Aszera, Anat lub Baalat
(partnerka Baala) pojawia si# w ksi#gach Starego Testamentu, jako Kybele
czcz' j' mieszka cy Frygii, jako Gaja, Rea lub Afrodyta wyst#puje w
wierzeniach Greków, jako Magna Mater — Rzymian. Cesarz August
odbudowuje jej zniszczon'
37
przez po ar wi'tyni# na Palatynie, a nie kto inny jak cesarz Julian stara si#
przywróci) jej kult. Wielbi si# j' od czasów prehistorycznych, a jej obraz jest
„najstarszym idolem ludzko ci" i najtrwalsz' cech' wspóln' wiadectw
archeologicznych na ca ym wiecie.31
Wielka Matka, ukazuj'ca si# w górach, lasach, u 9róde , której si
ywotnych i b ogos awie stwa do wiadcza cz owiek ka dego roku, jest
opiekunk' wszelkiej ro linno ci, przynosi urodzaj ziemi, stanowi kwintesencj#
pi#kna, zmys owej mi o ci, nieokie znanej p ciowo ci, jest tak e pani' zwierz't.
Twi#te s' dla niej zw aszcza go #bie, ryby i w# e; go 'b — prastary symbol
ycia, przypuszczalnie tak' rol# pe ni ju w m odszej epoce kamienia; ryba to
symbol penisa i p odno ci; równie w' ,
o wygl'dzie kojarz'cym si# z fallusem, jest zwierz#ciem symbolizuj'cym
seks, wyrazem p odzenia i potencji.32 (W wypaczaj'cym cz#sto sens tych
symboli chrze cija stwie, go 'b przedstawia Ducha Twi#tego, ryba staje si#
znakiem eucharystii — greckie ichthus tworzy akrostych s ów „Jezus, Chrystus,
Syn Bo y, Zbawiciel" [Iesous Christos Theou Hyios Soter]; w.; za-, b#d'cy ju
w pierwszej ksi#dze Biblii uciele nieniem si negatywnych, staje si# symbolem
z a, stworem pe zaj'cym gdzie u do u cian i kolumn redniowiecznych
ko cio ów).33
Wielk' Matk# 'czy si# jednak nie tylko z ziemi', z pierwiastkiem
tellurycznym. Promienieje ona bowiem — ju u Sumerów — „na kopule
niebieskiej", jest „pani' nieba", bogini' gwiazdy Isztar (Wenus), gwiazdy
zarannej i wieczornej, z któr' si# j' uto samia ju oko o dwóch tysi#cy lat przed
Chrystusem; Babilo czycy nazywaj' j' tak e Belti, „moja pani", a wi#c
dos ownie „madonna"; jest ona (wed ug Apulejusza) „pani' i matk' wszystkich
rzeczy", wi#t', askaw' i mi osiern', dziewicz' bogini', która nie poczyna, ale
rodzi.34
I — ju wedle najstarszych wiadectw — zst#puje do wiata podziemi, a
wtedy wszelkie ycie na ziemi zamiera, a do chwili jej uwolnienia przez boga
Ea, u Sumerów i Babilo czyków pana g #bin wodnych i wyp ywaj'cych z nich
9róde .
Wielka Matka jest kochana, s awiona, adorowana; po wi#cone jej hymny
przypominaj' psalmy starotestamentowe i wcale im nie ust#puj' ani pod
wzgl#dem pi#kna, ani arliwo ci. W mitologii greckiej Magna Mater Deorum
jest matk' Zeusa, Posejdona, Hadesa, i dlatego „królow' wszystkich bogów",
„matk' bogów", „fundamentem ca ego pa stwa bogów".35 W wersji
hinduistycznej nosi imiona Umy, Annapurny, „bogatej w pokarm", ale tak e
Kali, „czarnej", lub Cani, „dzikiej".36 Czy to w panteonie ródziemnomorskim,
bliskowschodnim czy hinduistycznym zawsze pokazuje ona jakby dwa oblicza,
obok istoty ycie daj'cej i ycie chroni'cej kryje si# w niej istota wojownicza,
okrutna, niszcz'ca — takie
38
cechy pojawi' si# równie w postaci Maryi. „P odna matka" przeistacza si# w
„matk# straszliw'", zw aszcza u Asyryjczyków, ale tak e w Sparcie, gdzie
przeobra a si# w bogini# wojny, u Hindusów za w „ciemny, wszystko
poch aniaj'cy czas, przystrojon' wie cem z ko ci pani' miejsca czaszek"37.
„G owy twych w a nie zabitych synów wisz' u twej szyi jak ozdobny a cuch"
— opiewa bogini# hinduski poeta. „Twa posta) jest tak pi#kna jak chmury
deszczowe, twe stopy pe ne krwi."38 Dwoisto ) ta jest odbiciem naturalnego
biegu ycia, a przede wszystkim jego si sprawczych. Bo cho) niszczy, to
przecie tworzy na nowo; gdzie niesie mier), tam równie powo uje do ycia.
Noc i dzie , narodziny i mier), powstawanie i zanikanie, trudy ycia i jego
rado ci pochodz' z tego samego 9ród a: z ona Wielkiej Matki wychodz'
wszelkie istoty i do niego wracaj'.
Narodziny m)skiego boga
Tak jak w m odszej epoce kamienia obok dominuj'cych dotychczas
e skich idoli p odno ci, obok „pramatek" coraz cz# ciej pojawiaj' si# demony
falliczne, tak wraz ze zmian' sytuacji spo ecznej w rolnictwie obok bogini matki
staje bóg m#ski, a fakt ten w znacznej mierze wynika ze stale rosn'cego
znaczenia m# czyzny, z wymogów hodowli byd a i kultury p uga. Jako opiekun
byd a i p uga, m# czyzna stopniowo zdobywa pozycj# równorz#dn' wobec
sadz'cej i zbieraj'cej kobiety, zw aszcza e z biegiem czasu ro nie równie
wiadomo ) jego funkcji rozrodczej.39 I w a nie ta cis a wspó praca
ekonomiczna, jak te kszta tuj'ce si# ch opskie poczucie wspólnoty rodzinnej,
wiadomo ) funkcji rodzicielskich, zyskuj' obecnie swój odpowiednik w
wiecie bogów. Pojawia si# coraz wi#cej bóstw m#skich; pocz'tkowo s' one
jeszcze cz#sto podporz'dkowane bóstwom kobiecym — jako synowie lub
kochankowie, ale stopniowo usamodzielniaj' si#, by wreszcie w kulturach
patriarchalnych zdoby) pozycj# dominuj'c'. Wielka Matka zostaje
zdetronizowana, sprowadzona do roli podleg ej, pó9niej stanie si# bogini' wiata
podziemnego — co tak e do pewnego stopnia symbolizuje jej now', podrz#dn'
pozycj#. Równie niekorzystnie zmienia si# sytuacja kobiety i matki, jej rola jako
rodzicielki zostaje pomniejszona, ro nie natomiast pozycja m# czyzny — ojca.
Symbolem potencji i witalno ci staje si# wy 'cznie fallus. W „Eumenidach"
Ajschylosa Apollo g osi: „Matka nie daje dziecku ycia, jak si# to powiada. Ona
karmi m ody zarodek. Rycie p odzi ojciec."40
Niew'tpliwie nale y jednak podkre li), e bóstwo m#skie pojawia si# w
historii religii stosunkowo pó9no i pocz'tkowo czerpie sw' godno )
39
jedynie z faktu bycia synem bogini matki.41 Dziecko matki bogów cz#sto staje
si# tak e jej kochankiem; w ten sposób powstaje tak charakterystyczny dla
rozwini#tych kultur archaicznych dualizm, my lenie dwubiegunowe,
mitologiczny schemat pary bogów, rodzicieli wiata: „ojca niebios" i „matki
ziemi", których wi#te za lubiny staj' si# punktem centralnym kultu i wiary.
Niebo i ziemia s' „par' najstarsz'", zarówno w micie greckim jak i w
wierzeniach dalekiej Nowej Zelandii, gdzie nosz' imiona Rangi i Papa.42 O ile z
niebem wi' ' si# skojarzenia m#skie, o tyle ziemia od czasów najdawniejszych
traktowana jest jako twór o charakterze e skim, cz#sto nawet jawi'cy si# niby
„le 'ca na wznak kobieta", z której pochwy wy ania si# ca y gatunek ludzki.43
Demeter (by) mo e „matka ziemia"), nios'ca plony grecka bogini ziemi 'czy
si#, wedle znanego ju Homerowi mitu, z Jazjonem „na niwie trzykro)
zoranej"44 i rodzi Plutosa (gr. „bogactwo"), obfite zbiory. Boscy ma onkowie
lub te (cudzo o ne) rodze stwo s' wyobra ani na podobie stwo pary ludzkiej,
przy czym jest to para zwarta w nie ko cz'cym si# u cisku, jakby w trakcie
nieustaj'cej kopulacji: „bezustannie zap adnia bóg nieba (deszczem, ros',
promieniami s onecznymi) matk# ziemi#"45; wyobra enie to jest podstawow'
ide' wielkiego rytua u wiosennego, wi#tych za lubin. „Czyste niebo usi uje
zrani) ziemi#", pisze Ajschylos, „a orn' gleb# chwyta t#sknota za za lubinami.
Deszcz spada z szukaj'cego mi o ci nieba i zap adnia ziemi#. Ona za rodzi
miertelnym traw# dla byd a i ziarno dla ludzi; i wype nia si# godzina losu..."46
40
Rozdzia( 2
Il Santo membro
„U m#skiego cz onka p odz'cego wisi serce kobiet, a u vulvy
serce m# czyzn; pod znakiem vulvy i penisa stoi ca y ten ywy
wiat."
dewiza Siwy1
,Bóg p'odno-ci jest samym organem rozmna ania."
Alain (Emile Chartier)2
Ju od najdawniejszych czasów próbowano wzmacnia) potencj# i
zdolno ci rozrodcze, s'dzono, e intensywna kopulacja wzmaga tak e
urodzajno ) pól. Siew i zbiór, zap odnienie i narodziny traktowano w gruncie
rzeczy jako jedno i to samo. Kobieta by a ziemi' uprawn' m# czyzny zarówno
w Indiach jak u Mahometa.3 Tak e u Etrusków orgia stanowi a istotn' cz# )
sk adow' wiata, w którym p ug i fallus, siejba i p odzenie uchodzi y za
czynno ci wymienne.4
Rytua y wszystkich czasów demonstruj' te zwi'zki cz#sto w drastyczny
sposób. I tak na przyk ad D agowie, nale 'cy do (wschodnio-afryka skiej)
grupy Bantu, zakopuj' ziarno, le 'c nago na ziemi. Indianie za znad górnego
biegu Rio Negro, w pó nocno-zachodniej Brazylii, podczas rytualnego
fallicznego ta ca, którego elementem jest tak e odtworzenie ruchów aktu
seksualnego, spryskuj' pola sperm'.5 Bruzda jest tu uto samiana z kobiecym
narz'dem p ciowym, a ziarno siewne ze sperm'.6 W niektórych j#zykach
wschodnioazjatyckich s owo jak oznacza zarówno penis jak rydel, a jedna z
asyryjskich modlitw wznoszona jest do boga, którego „lemiesz czyni ziemi#
p odn'"7.
Dawnymi czasy oraczy cz#sto przedstawiano z cz onkiem w stanie
erekcji, a sam p ug w formie fallusa; ba, w Atenach znany by zwyczaj
zawierania ma e stwa na p ugu — wszak wedle attyckiej formu y za lubin
m# czyzna i kobieta 'czyli si# w celu wyorania lubnych dzieci.8 W
Hercegowinie jeszcze dzi przy wzej ciu oziminy ryje si# w ziemi obraz j'der i
penisa w wzwodzie; ten magiczny rytua p odno ci znany by dawniej na ca ych
Ba kanach.9
41
Symbol zmartwychwstania
Oczywi cie czysto priapiczna, wy 'cznie naturalistyczna interpretacja
kultu fallusa nie by aby w a ciwa, tak jak fa szywe by oby uznanie go po prostu
za przejaw spro no ci. Niew'tpliwie wi'za a si# z nim nieskr#powana rado )
zmys owa — to zupe nie zrozumia e i naturalne; jednocze nie jednak by on
wyrazem religii.10 Jako no niki zdolno ci rodzenia i p odzenia i
najskuteczniejszy sposób przeciwdzia ania mierci, vulva i fallus by y w oczach
naszych przodków wi#te. Pi#knym wyrazem tego typu wiary jest hinduska
legenda o wytry ni#ciu boga Siwy z 'ingi (fallusa) w celu zabicia boga
królestwa zmar ych, Jamy i uratowania swych wyznawców.11 Ale Siwe
uciele nia tak e narz'd p ciowy kusz'cej kobiety.12
W Chinach kult fallusa 'czy si# z czci' dla rodziców. Najstarsze pismo
chi skie 'czy o „ziemi#" z fallusem; ten sam znak oznacza „praojca".13
Egipski krzy tau (crux ansata), przypominaj'cy liter# T, z owalnym
uszkiem u góry (pocz'tkowo hieroglif ankh, ycie), b#d'cy graficzn'
kombinacj' m#skich i e skich genitaliów, uchodzi za symbol ycia. Nosi go
Ozyrys, stale odradzaj'cy si# bóg wegetacji, a tak e inni bogowie, pó9niej za
(w stawiaj'cej wszystko na g owie interpretacji chrze cija skiej) przej#li go
Koptowie jako symbol yciodajnej si y krzy a Chrystusa. Ba, jeszcze nawet
dzisiaj ten falliczny symbol — oznak# godno ci papieskiej od IV i arcybiskupiej
od VI w. — odnajdziemy u pra atów katolickich jako paliusz, bia ' szarf#
zak adan' na ornat jak naszyjnik, przy czym jej wyci#cie jest odpowiednikiem
uszka w crwc ansata.
Ale kult fallusa wi'za si# tak e z wiar' w ycie pozagrobowe.
Ityfallicznie przedstawiany wielki Ozyrys, na statuetkach lub malowid ach
trzyma r#k' penisa lub wskazuje na niego dla zademonstrowania faktu swego
zmartwychwstania; jest to jednocze nie jakby obietnica zmartwychwstania
sk adana wyznawcom.14 „O wy bogowie", brzmi inskrypcja egipska obok
postaci zmar ego, podnosz'cego si# z grobu, „którzy wy onili cie si# z fallusa,
otwórzcie dla mnie swe ramiona."15 Równie w Grecji i Rzymie cz onek m#ski
pe ni rol# symbolu niewyczerpanej, przezwyci# aj'cej mier) rozrodczej si y
natury.16
Jako symbol potencji odgrywa penis rol# centraln' w wielu religiach. Ju
w antropomorficznych postaciach zwierz't przedstawianych na malowid ach
epoki lodowcowej, stale zaskakuj' niewspó miernie du e narz'dy p ciowe.17
Nierzadko pojawiaj' si# one tak e w starszej epoce kamienia, obok e skich
organów p ciowych, jako symbol kultu i zawieraj'cy si y magiczne rodek
p odno ci.18 Istnieje wreszcie ca e mnóstwo
42
tego rodzaju znaków w wierzeniach licznych ludów Wschodu i Zachodu;
symbole seksualne s' stale powracaj'cym elementem wszelkiego rodzaju
kultów, mitów i bajek.
Dalekowschodnie kulty falliczne
W Rigwedzie, najstarszej wi#tej ksi#dze Indii, pierwotni mieszka cy
tego kraju s' nazywani „czcicielami fallusa".19 Indra, g ówny bóg religii
wedyjskiej, jako uosobienie si y p odzenia cz#sto przedstawiany w towarzystwie
byka, ma j'dra najbardziej „jurnego" ze wszystkich zwierz't, mianowicie koz a,
ba, ma ich tysi'ce. „O cudotwórco", s awi go Rigweda, „który czynisz, e m#ski
w' (penis) nabrzmiewa." „M# owie penisa, stawcie go w gór#, nadajcie mu
szybki rytm, spó kujcie do zdobycia rozkoszy, przynaglajcie go (lub:
spowodujcie wylew), syna Nisztigri, Indr#." On sam, jako mocarz p odzenia,
sieje ziarno w „nieza lubionych", które przy tym frun' „niczym wytryskaj'ce
9ród a", „rozpalone m ode kobiety".20
We wszystkich wi'tyniach Siwy, naczelnego boga hinduizmu, znajduje
si# linga jako jego najcz#stsza i obok joni „najwyrazistsza forma".21 Siwa ci'gle
jeszcze jest najbardziej czczonym bóstwem Indii, jego wyobra enie cz#sto nosi
si# na szyi jako amulet, wielbi w domach i na polach. Pos' ki ustawia si# na
nagrobkach22 jako symbol ponownych narodzin, jak niegdy fallusa w Rzymie.
W Nepalu ogromna, otoczona wi'tyniami linga ju od czasów zamierzch ych
jest narodow' wi#to ci'.23 Religie wedyjsko-brama skie i hinduizm s' tak
dalece naznaczone p ciowo ci', e uwielbienie dla vulvy i fallusa przenikn# o
nawet do buddyzmu.24
Równie w japo skim sintoizmie, obfituj'cym w wyobra enia zwi'zane z
p odno ci', a po czasy najnowsze przetrwa dalece rozwini#ty kult penisa,
wyrazem którego s' wielkie wi'tynie, arliwe mod y i wotywne fallusy.25
Wiele za plemion afryka skich do dzi praktykuje rytualny akt p ciowy.26
Kult falliczny w Egipcie, Grecji i Rzymie
W Egipcie, gdzie wi'tynne p askorze9by bogów ozdabiano wielkimi
narz'dami p ciowymi, bóstwo p odno ci Min by o prezentowane ityfallicznie.
Na czele religijnych procesji noszono statuy Ozyrysa jako byka o potrójnym
penisie, przy czym to kobiety, które w tym kraju d ugi czas cieszy y si#
szacunkiem, wprawia y w ruch pewien mechanizm, który powodowa kojarz'ce
si# z aktem p ciowym poruszenia bóstwa szczyc'cego
43
si# ogromnym narz'dem.27 „Nie ma takiej (egipskiej) wi'tyni", oburza si# w
III w. biskup rzymski Hipolit, „przed której wej ciem nie sta oby odkryte to, co
winno by) zakryte, wyprostowane ku górze, obwieszone wszelkimi owocami
rozrodu. I to nie tylko w naj wi#tszych wi'tyniach przed obrazami, lecz tak e...
przy wszystkich drogach i na wszystkich ulicach i w domach, jako kamie
graniczny i pami'tka."28
W wi'tyni w Hierapolis w Syrii wznosi si# ku niebu ca y szereg
pot# nych fallusów wysoko ci oko o pi#)dziesi#ciu metrów ka dy. Ich
ustawienie przypisywano Dionizosowi, owemu bóstwu, które „opiera o si#
chrze cija stwu d u ej ni wszyscy bogowie olimpijscy i zdo a o przemyci) co
ze swojej pogody jeszcze w ciemne stulecia"29.
Równie w Grecji ludzkim genitaliom sk adano ho d prawie rytualny,
fallus za , podobnie jak w Indiach, by symbolem religijnym30. Uwieczniano go
na wazach i w malowid ach, czczono ta cem i pie ni'.31 Stanowi cz# )
aktorskiego wyposa enia. Pochody z obnoszeniem fallicznych symboli by y
szeroko rozpowszechnione i odbywa y si# nawet podczas uroczysto ci
pa stwowych. Postaci przebrane za satyrów i sylenów nosi y w ich trakcie
podobizny sztywnych m#skich cz onków jako symboli wi#tej sprawy.32
Podobnie w misteriach ku czci Afrodyty szczególne znaczenie odgrywa
kult fa liczny; tak e w kulcie Ateny podczas attyckich uroczysto ci
arretopho?a, odbywaj'cych si# w miesi'cu skirophorion (maj-czerwiec), lub w
trakcie haloa, innego attyckiego orgiastycznego wi#ta na cze ) Demeter i Kory
(by) mo e tak e Dionizosa) w okresie zimowego przesilenia.33
W Grecji, Azji Mniejszej, wreszcie za na ca ym obszarze Cesarstwa
Rzymskiego, jako bóstwo si y rozrodczej i p odno ci, szczególnie czczono
popularnego Priapa, który pod tym imieniem stopniowo po 'czy wiele innych
bóstw fallicznych i zosta uwieczniony przez rzymskich poetów w licznych
weso ych i obscenicznych utworach.34 By synem Dionizosa i Afrodyty,
opiekunem ogrodów, pól i trzód, jego wi#tym zwierz#ciem sta si#
przys owiowo jurny osio . Traktowany by jako bóstwo przynosz'ce szcz# cie, a
jego podobizny cz#sto umieszczano na drzwiach domów, za na jego sztywnym,
nieproporcjonalnie wielkim, malowanym na czerwono cz onku siada y matrony
i dziewice, gdy pragn# y zapewni) sobie p odno ).35
Równie Hermes — wedle niektórych genealogii to jemu przypisywano
ojcostwo (z Afrodyt') Priapa — bóg p odno ci, zwierz't i szcz# cia, patron
m odzie y, tak e gimnazjów (wierzono, e mog' si# one przyczyni) do
zregenerowania nadw'tlonej potencji), by przedstawiany z penisem w stanie
erekcji, hermy za (ustawione pionowo czworoboczne
44
s upy z drzewa czy kamienia, ozdobiane, namaszczane oliw' i obca owywane)
by y elementem ulic i ogrodów w Grecji i Italii jeszcze przez d ugie, d ugie
wieki.36
W Rzymie obchodzono z wielkim rozmachem liberalia, prastare wi#to ku
czci boga Libera czy Bachusa; trwa o ono, przynajmniej w Lawinium, przez
ca y miesi'c i obfitowa o w liczne orgie. Podczas jego trwania przez miasto i
wie przetaczano ogromny falliczny pos'g, ustawiony na wspania ym wehikule,
a najbardziej znane matrony na oczach ca ego ludu dekorowa y membrum
inhonestum, jak mawia Augustyn, girlandami kwiatów.37 Podczas
obchodzonego w sierpniu wi#ta Wenus, w uroczystej procesji od Kwiryna u do
wi'tyni, uwielbianego cz onka nios y i k ad y na ono bogini rzymskie damy.38
Lud rzymski za u ywa fallusa jako talizmanu; a jego imperatorzy ustawiali go
na swych wozach triumfalnych jeszcze w czasach kultu osoby cesarskiej, do
których to czasów kult fallusa z powodzeniem przetrwa .39
Nordycki demon p odno ci Freyr („Pan"), w adca s o ca i deszczu,
obro ca zbiorów, pokoju i rado ci, najwy szy, obok Odyna i Thora, bóg
mitologii germa skiej, pyszni si# w swej g ównej wi'tyni w Uppsali
ogromnym cz onkiem.40 A si # samego Thora, najpopularniejszego bóstwa
germa skiego (jego zwierz#ciem by kozio ) symbolizowa jego fallus.41
Krótko mówi'c, od Indii po Afryk#, od Egiptu po siedziby azteckie,
wsz#dzie odnajdujemy bogów p odno ci, paraduj'cych z cz onkiem w stanie
erekcji. I a po czasy nowo ytne obiekty kultu wyobra aj'ce genitalia s'
arliwie czczone i wielbione, nacierane roztopionym mas em i olejem
palmowym, t uszczem, który „namaszcza ko cówki ogonów"42.
St-Foutin
Nawet w okresie chrze cija skiego redniowiecza na uroczysto ci
weselne wypiekano niekiedy, cho) z nara eniem na pot#pienie ze strony
Ko cio a, pieczywo w kszta cie m#skich i e skich organów p ciowych,
wyrabiano wiece i naczynia w formie penisa w stanie erekcji, sk adano ho d
ityfallicznym obrazom wi#tych i ofiarowywano im imitacje penisów.43 We
Francji, gdzie niejednego wi#tego wyposa ono w wielki cz onek, szczególnych
si upatrywano w tej cz# ci anatomii St-Foutina. Kobiety polewa y j' winem, a
nast#pnie obmywa y nim sobie genitalia w nadziei na wi#ksz' p odno ).44
St-Foutin lub Futinus to pierwszy biskup Lyonu, Photin, który swój awans
na patrona seksu zawdzi#cza przekszta ceniu swego nazwiska,
45
które w nowej formie — Foutin — kojarzy o si# z czasownikiem foutre. Z tego
samego rdzenia wywodzi si# wczesno-nowo-wysokoniemieckie fut i
wspó czesne wulgarne Fotze (wulgarne okre lenie e skiego organu p ciowego
— przyp. t um.).45
Jeszcze w XVIII w. w Triani na po udniu W och, podczas korowodów
karnawa owych, obnoszono il Santo Membro, Priapa, ze sztywnym, si#gaj'cym
podbródka penisem.46 W tym samym czasie w Górnej Bawarii istnia zwyczaj
polegaj'cy na tym, e dziewcz#ta chodzi y po polach trzymaj'c w ramionach i
ca uj'c fetysz falliczny zwany „paznokciem w. Leonarda".47
46
Rozdzia( 3
Rytualny stosunek p(ciowy
„Akt seksualny spe nia ... z jednej strony ogóln' funkcj#
czynno ci ofiarnej, która przywo ywa a i o ywia a obecno )
bóstw; jego druga funkcja by a strukturalnie identyczna z
eucharysti': akt p ciowy by drog' do uczestnictwa m# czyzny w
sacrum, które w tym wypadku by o uciele nione przez kobiet# i
przez ni' sprawowane."
Julius Evola1
W trzecim tysi'cleciu wszystkie wysoko rozwini#te cywilizacje Bliskiego
Wschodu zna y zwyczaj odprawiania aktu seksualnego w wi'tyni. Orgie
po 'czone z kopulacj' sakraln' stanowi y element kultu zw aszcza wielkiej
bogini matki i pokrewnych mu misteriów zwi'zanych z wegetacj'. Poprzez
analogi#, za pomoc' aktu magicznego (którego celem by o uzyskanie tego
samego przez to samo) chciano przywo a), g ównie za po rednictwem kobiety,
obecno ) bóstwa i zyska) jego moc.
Rytualny akt p ciowy by praktykowany w trzech g ównych formach.
Defloracja w -wi.tyni
Po pierwsze istnia powszechnie obowi'zuj'cy obyczaj przedma e skiej
defloracji w wi'tyni. Dziewczyna nie mog a wyj ) za m' , dopóki nie zosta a
sakralnie pozbawiona dziewictwa. Reprezentantem boga by dowolny,
ca kowicie anonimowy m# czyzna. Rzecz by a rozpowszechniona zarówno w
Indiach, jak i po ród niektórych plemion afryka skich, a tak e na Bliskim i
Trodkowym Wschodzie. W babilo skiej wi'tyni bogini Isztar dziewcz#ta
ustawione wzd u prostych ulic czeka y, a zostan' wybrane przez którego z
ogl'daj'cych je m# czyzn. Wybór polega na rzuceniu upatrzonej dziewczynie
monety i wypowiedzeniu s ów: „ku chwale bogini". Obowi'zkiem wybranej
by o pój ) z owym m# czyzn' i odda) mu si#. Herodot, znacznie bardziej
wiarygodny ni niegdy s'dzono, podkre la: „Z pierwszym lepszym wi#c, który
jej rzuci pieni'dz, musia a i ) i adnemu nie mog a odmówi). Gdy mu si#
odda a,
47
a tym samym spe ni a sw' powinno ) wobec bogini, sz a do domu i nigdy
wi#cej, cho)by za nie wiadomo jak wielk' sum#, nie dawa a si# na to
namówi)."2
Bwi)te prostytutki
Oczywi cie by o jednak dostatecznie wiele takich, które si# ch#tnie
godzi y na nast#pny raz. Wszak spó kowanie w wi'tyni, jako druga z g ównych
form sakralnego aktu p ciowego (bez uszczerbku dla b#d'cej w pe nym
rozkwicie prostytucji wieckiej) by o przez wiele kobiet uprawiane zawodowo;
zw aszcza w miastach semickich i Azji Mniejszej; wed ug Herodota w ród
prawie wszystkich ludów.3
Dziewcz#ta wi'tynne, nazywane w Babilonii kadi-tu ( wi#tymi), w
Grecji zwano hierodulami ( wi#tymi dziewkami), w Jerozolimie kadeszami
(po wi#conymi), w Indiach devadasis (s u ebnicami boga). Te ostatnie,
nazwane przez Portugalczyków bajaderami (por. znana ballada Goethego),
ods'dzane od czci i wiary przez wspó czesne chrze cija stwo, bynajmniej nie
zawsze y y w pogardzie, a cz#sto cieszy y si# szacunkiem wi#kszym ni inne
kobiety. Równie córki osób wysoko urodzonych mog y si# d ugo oddawa)
kultowej prostytucji bez obawy, e w przysz o ci zostan' odrzucone jako
kandydatki na ony.4 Nawet królowie zezwalali swym córkom na pe nienie roli
wi#tych prostytutek.5 Dziewki wi'tynne — w sztuce przedstawiane w krótkich
szatach, tanecznej pozie, ze wzniesionymi w gór# r#kami — uchodzi y za
reprezentantki, ba, do pewnego stopnia za emanacj# wielkiej bogini matki6, a
przez fakt oddania si# m# czy9nie umo liwia y mu uczestniczenie w unii
mistycznej, w sacrum, mo liwie najg #bsze, zmys owe, czuciowe zjednoczenie z
bóstwem.7
W Poemacie o Gilgameszu — najstarszym wielkim eposie literatury
wiatowej — Enkidu, podobny jeszcze zwierz#tom, ywi'cy si# traw' i pij'cy z
tego samego wodopoju, co dzikie zwierz#ta, przeistacza si# w cz owieka dzi#ki
wi'tynnej prostytutce. Sze ) dni i siedem nocy sp#dza Enkidu w ramionach
przedstawicielki bogini matki, trac'c dzi#ki temu swe zwierz#ce cechy i niejako
na nowo rodz'c si# cz owiekiem.8 Na marginesie warto zauwa y), e równie
greckie podr#czniki ycia mi osnego pisa y zazwyczaj hetery.9
Z Babilonii, która bodaj jako pierwsza chlubi a si# religi' bez wiary w
za wiaty i stworzy a instytucj# prostytutek wi'tynnych (w Kodeksie
Hammurabiego, najstarszym kodeksie prawnym wiata, cieszy y si# one
uprzywilejowan' pozycj'), zwyczaj ten przeniós si# do Syrii, Fenicji,
48
Kanaanu, Azji Mniejszej, Grecji, Persji i po udniowych Indii.10 Kobiet
zajmuj'cych si# sakralnym nierz'dem by y tysi'ce, a wi'ty , w których
uprawia y swe rzemios o wiele: w Kapadocji, w wi'tyni bogini Ma (matki)11; w
Poncie, w po o onym na stromej skale przybytku semickiej bogini Anahity,
która zla a si# w jedno z bogini' p odno ci Ardvisur'12; tak e w wi'tyni
Afrodyty w Koryncie, którego kobiety, s awne ze swej urody, opiewa Pindar w
jednej ze swych najpi#kniejszych ód. Ponad dwa tysi'ce lat pó9niej, niejaki
Ulrich Megerle z Messkirchen w Badenii, augustianin znany pod imieniem
Abrahama a Santa Clara, grzmia przeciw „korynckim niewiastom",
„b a9nicom", które codziennie, tysi'cami „na cze ) Wenery w jej wi'tyni
oddawano we w adanie rozpustnych ogierów i nierz'du" i które by y tak
„wyzbyte skromno ci", e by zwabi) swych „bezwstydnych zalotników"
„przyst#powa y (do nich) z go ' g ow', odkryt' twarz', otwartymi oczyma, aby
ukaza) sw' pi#kn' posta)"13.
Nawet w wi'tyni Jahwe w Jerozolimie istnia przez pewien czas, cho)
ostro przez proroków zwalczany, burdel sakralny.14 Prostytucj# religijn' w
s u bie boga p odno ci, Freyra, praktykowali Germanie.15 W Indiach za , gdzie
przypuszczalnie w trzecim tysi'cleciu kult bogini matki by ju szeroko
rozpowszechniony, a stosunek p ciowy jako akt rytualny od dawna znany,
wi'tynie z setkami wysoko cenionych devadasis istnia y nie tylko w pierwszym
tysi'cleciu chrze cija stwa; instytucja ta bowiem utrzyma a si# w niektórych
wi'tyniach po udniowoindyjskich a do dzisiaj.16
Hieros gamos
Trzeci' form' antycznego rytualnego stosunku seksualnego, ba, 9ród em
tego obyczaju, by y wi#te za lubiny {hieros gamos) — najwi#kszy z religijnych
kultów staro ytno ci.17 Celem sakralnej kopulacji by o zwi#kszenie potencji,
p odno ci i pomno enie pomy lno ci ca ego ludu, przy czym w wybranej
kobiecie wyobra ano sobie bogini# — jak w katolicyzmie uciele nia si# Pana w
hostii.18
Obyczaj wi#tych za lubin istnia ju u Sumerów, w najstarszej chyba
wysoko rozwini#tej cywilizacji.19 Podczas wi#ta Nowego Roku dokonywa ich
najwy szy kap an, 'cz'c si# z najwy sz' kap ank' na ostatniej platformie
kolosalnych piramid tarasowych, znanych pod babilo sk' nazw' zikkurat
(szczyt góry), które stanowi y prawzór biblijnej wie y Babel. Herodot podziwia
i opisa tak' dziewi#)dziesi#ciometrow' budowl# babilo sk' z o on' z o miu
ustawionych jedna na drugiej wie , do których dosta) si# mo na by o
zewn#trznymi, kr#tymi schodami. Na samej górze znajdowa a si# wi'tynia z
wielkim, starannie przygotowanym o em,
49
w którym nie sp#dza nocy nikt poza „kobiet', któr' wybra sobie bóg spo ród
cór tego kraju". Ów bóg „sam schodzi do wi'tyni i k ad si# do o a, tak jak —
wed ug kap anów egipskich — dzia o si# to w Tebach w Egipcie"20. W
Mezopotamii, gdzie przypuszczalnie deifikowano tylko tych królów, którym
bogini rozkaza a dzieli) z sob' o e, w tym samym, przybranym traw' i
kwiatami, o u biesiadowano tu po akcie seksualnym, by podkre li) i
zapocz'tkowa) dobroczynne dzia anie opatrzno ci.21
Religia ira ska z okresu przed Zoroastrem równie 'czy a boskie
za lubiny z obchodami wi#ta noworocznego, którego kulminacj' by a ekstaza
seksualna.22 W Egipcie ko czy o si# tak zapewne „pi#kne wi#to w Opet",
przedstawiaj'ce przybycie Amona do swego haremu.23 W Irlandii zwyczaj ten
kultywowali Celtowie, których kobiety w yciu spo ecznym by y otoczone
szczególnymi wzgl#dami, przy czym w adzy desygnowanemu przez siebie
królowi udziela a bogini ziemia.24 Germanie obchodzili wi#ta p odno ci ju od
czasów prehistorycznych (przypuszczalnie obejmowa y one tak e rytualny akt
p ciowy) i tak e znali obrz#d wi#tych za lubin.25
Rydzi, którzy w erze przedchrze cija skiej czcili wielu bogów i
intensywnie oddawali si# prostytucji sakralnej, znali obyczaj wi#tych za lubin i
celebrowali go ka dego roku w granicz'cych z orgi' obrz#dach.26 Jest bardzo
prawdopodobne, e kult ten ma cis y zwi'zek równie z semickim mitem, w
którym Baal 'czy si# z ja ówk' — zapewne jedn' z kultowych postaci bogini
matki.27 Wydaje si#, e nawet autor biblijnej Pie ni nad Pie niami,
interpretowanej przez chrze cijan jako alegoria mi o ci Boga do Izraela (czy te
Chrystusa do Ko cio a lub logosu do Maryi), pó9niej uznanej tak e za wyraz
„ wieckiej" liryki mi osnej, czerpa swe inspiracje z uroczysto ci wi#tych
za lubin pary bóstw palesty skich.28
W Indiach natomiast wi#te za lubiny obchodzono jeszcze w czasach
du o pó9niejszych. I tak król Kaszmiru Harsa (ok. 1089-1101) dla przed u enia
ycia odbywa rytualne stosunki p ciowe z m odymi niewolnicami, nazywanymi
boginiami.29 W czasach nowo ytnych hinduizm strzeg tego obyczaju jako
kulminacji mistyki sakramentalnej w kulcie Takti, spadkobierczyni wielkiej
matki. W ceremonii -ri-cakra (wznios e ko o) uczestnicz'cy w niej m# czy9ni i
kobiety, kokoty i mniszki, damy nale 'ce do najwy szej kasty i praczki,
siedzieli przemieszani w „magicznych kr#gach", nadzy, obwieszeni jedynie
kosztowno ciami, u po ceremonii po wi#cenia 'czyli si# seksualnie.30 Równie
w buddyzmie tantrycznym, który przypisuje Buddzie twierdzenie, e kobiety „s'
bóstwami, s' yciem", mistrz kry si# za zas on' z dziewczyn', która
50
musia a by) pi#kna i liczy) mi#dzy dwana cie a pi#tna cie lat, i tam j'
„wy wi#ca " swoim cz onkiem (vajra = diament), a nast#pnie nakazywa
jednemu ze swych uczniów odda) wy wi#conej (vidya = zwana wiedz') cze ) i
odby) z ni' stosunek.31
Ceremonie hieros gamos praktykowano nawet ze zwierz#tami, które
przecie od najdawniejszych czasów uchodzi y za wi#te.32 Niektóre z nich sta y
si# symbolami p odno ci lub by y 'czone z bóstwami p odno ci. I tak na
przyk ad Freyrowi przypisywano konia, koz a — Thorowi, klacz lub wini# —
Demeter, wróbla i go #bia — Afrodycie, lwa i w# a — ma oazjatyckiej wielkiej
matce.33 Byk za , symbol si y rozrodczej, czczony w Syrii i Iranie ju cztery
tysi'ce lat przed Chrystusem, sta si# partnerem wielkiej wschodniej bogini
p odno ci — i nie przez przypadek to w a nie on porwa Europ# i przeniós j' z
Azji na zachód.34
O spó kowaniu ludzi ze ( wi#tymi) zwierz#tami mówi' bajki i mity, ale
nie brak te wiadectw historycznych. Herodot opowiada o wi#tym ko9le z
Mendes, zwanym „panem m odych kobiet", gdy damy obcowa y z nim
ciele nie, by urodzi) „boskie" dzieci.35 Równie Owidiusz zna wi#tego koz a,
który jakoby zap adnia Sabinki.36 Kozio , w mitologii greckiej zwi'zany przede
wszystkim z kultem Afrodyty, ale tak e z kultem Ozyrysa i innych bóstw,
uchodzi zawsze za zwierz# wyj'tkowo aktywne seksualnie.37 Najcz#stszymi
wcieleniami Dionizosa by byk i w a nie kozio . Mityczny Pan, równie lubie ny
co pe en witalnej si y, syn pasterza i kozy, przez orfików i stoików wyniesiony
do godno ci „boga w ogóle", wyst#powa zawsze z rogami, uszami i nogami
koz a.38 (W Starym Testamencie kozio sta si# „koz em ofiarnym", którego
wysy ano „do diab a" na pustyni#, obarczywszy uprzednio wszelkimi
przewinami narodu; w Nowym Testamencie za symbolem pot#pionych w
czasie S'du Ostatecznego; w chrze cija skim redniowieczu samym
mierdz'cym szatanem).39
Skrzy;owanie z rumakiem
U Celtów, których w adca czerpa sw' godno ) z rytualnych za lubin z
bogini' matk', inwestyturze towarzyszy rytua hieros gamos z udzia em konia:
przysz y król musia odby) akt p ciowy z klacz'.40 Motyw ten odnajdziemy
tak e w equus october Rzymian, w pó nocnogerma skim rytuale vólsi, a przede
wszystkim w hinduskim a-va-medha („ofierze konia", dos ownie: skrzy owaniu
z rumakiem — chyba najwi#kszej ze znanych ofiar).
51
Po rocznych przygotowaniach u miercano (przez zaduszenie) starannie
wypiel#gnowanego, pobudzonego seksualnie ogiera, przykrywano go specjaln'
tkanin', pod któr' nast#pnie w lizgiwa a si# najznakomitsza spo ród ma onek
króla (mahishi), by przyj') w swe ono cz onek zwierz#cia.41 W tym momencie
zaczyna y si# nadzwyczaj spro ne wypowiedzi uczestników ceremonii, co w
rodzaju „s ownej kopulacji". Zaczyna kap an adhwarju, który odzywa si# do
konia nast#puj'cymi s owami: „Z ó swe nasienie w otworze tej, która rozwar a
uda! Wpraw w ruch swój namaszczony cz onek, który tysi'ckrotnie daje ycie
kobietom, o ty pe en si y m#skiej..." Na co mahishi odpowiada a: „Mama,
mamu ka, mamula! Nikt mnie nie ch#do y!" Wtedy na scen# wst#powa
ma onek z nast#puj'cym pouczeniem: „Unie j' (vulv#) wy ej, jak unosi si# w
gór# nar#cze trzciny, opieraj'c plecy o gór#..." I dalej kap an adhwarju: „Ma y
kobiecy ptaszek harcuje hopsasa. Zatyczka wchodzi w g #bok' szpar#. Chciwie
wch ania j' pochwa." Na to mahishi: „Mama, mamu ka, mamula! Nikt..." i tak
dalej. To by moment dla interwencji kap ana hotar, który do zmaltretowanej
ma onki odzywa si# w te s owa: „Gdy o t# ma ' rzecz (to znaczy echtaczk#)
ciasnej szczeliny twego przyrodzenia rytmicznie uderza rzecz wielka (to znaczy
penis), wtedy dwie wielkie wargi sromowe poruszaj' si# jak dwie rybki w
ka u y." Mahishi: „Mama, mamu ka, mamula! Nikt..."42
Staroindyjska „ofiara konia" mia a sprzyja) i yciu p ciowemu jako
takiemu, i wegetacji; z tego te powodu w adca nie tylko ofiarowywa czterem
kap anom sk adaj'cy si# z czterystu pi#kno ci orszak towarzysz'cy czterem
uczestnicz'cym w ofierze ma onkom, lecz tak e same ma onki, które w
starszej wersji tej ceremonii móg zapewne po prostu odda) zgromadzonym.43
W pó9niejszym okresie rytua hierogamii by cz#sto spe niany jedynie
symbolicznie. W Grecji, gdzie tradycje tego rodzaju by y bardzo bogate,
szczególnie uroczy cie obchodzono coroczne za lubiny Zeusa i Hery.44 Podobn'
popularno ci' cieszy si# zwi'zek Zeusa i Demeter w Eleuzis, którego
sakralnym symbolem by e ski organ p ciowy. „Majestatyczna zrodzi a syna"
— wo a kap an. A bior'cy udzia w misteriach mruczeli: „W lizgn' em si# do
weselnego o a." Lub: „Wszed em do ona podziemnej bogini."45 W kulcie
Sabazjosa wtajemniczanym wsuwano pod szat# w# a.46
52
Sakralne orgie masowe
Jednak e pierwotnie ze wi#tymi za lubinami 'czy a si# masowa
kopulacja wszystkich ze wszystkimi, jak podczas wielkiego wi#ta wegetacji w
kulcie Isztar, gdzie najpierw król na oczach zgromadzonego ludu spó kowa z
najwy sz' kap ank', a nast#pnie parami dobierali si# wszyscy zebrani.47 „Nie
chodzi o o spó kowanie z osobami, które kochano, z tymi, którzy byli pi#kni,
m odzi, silni, m'drzy, m#scy, witalni, czy w jakikolwiek inny sposób
poci'gaj'cy. Rzecz polega a na ofierze, dlatego spó kowano tak e ze starymi,
brzydkimi, chorymi i chromymi... Stary i m ody, cz owiek i zwierz#, ojciec i
córka, matka i syn, brat i siostra, m# czyzna i m# czyzna, kobieta i kobieta,
dziecko i dziecko — wszyscy 'czyli si# ze sob' na oczach wszystkich."48 Tego
rodzaju promiskuityzm stanowi orgi# w pierwotnym sensie tego s owa i
oznacza ofiar#, s u b# bo '. Twiat chrze cija ski odwróci znaczenie tego
poj#cia i je wykl' . W ten sposób orgia, która niegdy by a naj wi#tszym
rytua em starych religii, sta a si# zbiorowym nazwaniem wszelkich bezece stw,
czarnych mszy, sabatów czarownic i tym podobnych.
Ale nawet w samym chrze cija stwie tli o si# co , co mogliby my
okre li) mianem sacrum sexuale; nieustannie dawa y o sobie zna) pot#piane
przez Ko ció ruchy, które ho dowa y zupe nie innym tradycjom, a boskie
dzia ania odnajdywa y tak e w sferze seksualnej, które nie akceptowa y ani
katolickiego ob #du ascezy ani poj#cia grzechu: almarycjanie, begardzi, „bracia
wolnego ducha".
Ju w czasach antycznych w niektórych kr#gach chrze cija skich
gnostyków oprócz mistyczno-symbolicznego znane by o tak e rytualne i
rzeczywiste zespolenie mi osne.49 W fibionickim kulcie spermy ma onkowie po
dokonanym akcie mi osnym spo ywali nasienie jako komuni#.50 A
karpokracjanie poprzez odrzucenie ma e stwa doszli do wspólnoty kobiet.
„Nieszcz#sny obyczaj" — ubolewa Ojciec Ko cio a Klemens Aleksandryjski —
„szerzy si# u karpokracjan, gdy gdy tylko zbior' si# na posi ek, m# czy9ni i
kobiety rozpalaj' wzajem swe 'dze, nast#pnie gasz' wiat a i dowolnie 'cz'
si# ze sob'. Nazywaj' to wype nianiem prawa."51
„Czarne msze"
A do redniowiecza przetrwa y relikty dawnych ekstatycznych kultów,
spe niano ró norakie praktyki seksualne, które cz#sto ko czy y si# defloracj' i
ogólnym spó kowaniem, przy czym akt p ciowy by ich
53
kulminacj', „jakby sakramentem".52 Jest rzecz' charakterystyczn', e
miejscami, w których odbywa y si# tego rodzaju praktyki by y cz#sto ruiny
poga skich wi'ty lub inne staro ytne pozosta o ci. Nawet pod fundamentami
paryskiej Notre Dam# odkryto o tarz (Cernunnosa, bóstwa przedstawianego z
rogami na g owie), na którym odprawiano „czarne msze". A szczególnie godny
odnotowania jest fakt, e uczestnicy tych rytua ów mieli poczucie, i zapewniaj'
sobie nie miertelno ). Ba, byli o tym przekonani do tego stopnia, e
przyjmowali mier) bez obaw i wyrzutów sumienia. M ode kobiety s awi y
orgie, ceremonie ywi'ce si# archaicznymi podstawami i yciem samym jako
„najwznio lejsz' religi#", 9ród o nieopisanych rozkoszy i rado ci i „sz y na
mier) z tym samym nieugi#tym spokojem, co pierwsi chrze cijanie".53
Rzekoma formu a pewnego kultu, którego istnienie w S owenii do XII w.
po wiadczaj' 9ród a, brzmia a: „dzi chcemy si# radowa), e Chrystus zosta
zwyci# ony".54
Nigdy nie brakowa o chrze cijan, którym idea grzeszno ci seksu
wydawa a si# absurdalna. W XVIII w. m oda przeorysza klasztoru dominikanek
pod wezwaniem „Twi#tej Katarzyny z Prato" stwierdzi a podczas wszcz#tego
przeciw niej post#powania: „Poniewa nasz duch jest wolny, tedy jedynie
zamiar czyni nasze post#powanie z ym. Wystarczy przeto wznie ) si# duchowo
ku Bogu, by nic nie stawa o si# grzechem." Stopienie si# z Bogiem
przyrównywa a do zwi'zku 'cz'cego kochanków i dostrzega a ycie wieczne
duszy i raj na tym wiecie w „transsubstancjacji po 'czenia si# m# czyzny z
kobiet'". Boga doznaje si# poprzez akt „wspó dzia ania m# czyzny i kobiety",
„m# czyzny, w którym rozpoznaj# Boga". I zako czy a: „To czyni), co b #dnie
zowiemy nieczysto ci', jest prawdziw' czysto ci'; jest to czysto ), któr' Bóg
nam nakazuje i któr' zgodnie z jego wol' winni my realizowa); bez niej nie ma
drogi do odnalezienia Boga, który jest prawd'."55
Równie niektóre tajne pr'dy kabalistyczne praktykowa y magi#
seksualn'. Baron Jacob Franek (1712-1791), twórca sekty soharytów, zwanej
inaczej sekt' kontratalmudystów, nie interpretowa „przyj cia Mesjasza", czy te
zbawienia w kategoriach historycznych, lecz symbolicznych i seksualnie
orgiastycznych, dzi#ki czemu mo liwe by o indywidualne wewn#trzne
przebudzenie cz owieka, naj ci lejsza wspólnota z kobiet'. „Powiadam wam, e
wszyscy Rydzi trwaj' w wielkim nieszcz# ciu, gdy oczekuj' nadej cia
Mesjasza, a nie nadej cia dziewcz#cia." W dziewcz#ciu widzia Franek „bram#
do Boga".56
54
Dlaczego wyrzeczenie zamiast rado-ci?
Trzeba zaznaczy), e ju na d ugo przed chrze cija stwem istnieli
wp ywowi przeciwnicy nie tylko seksualizmu, który stanowi zasadniczy trzon
wielu dawnych religii, lecz tak e oddawania czci bogini matce i kobiecie. Ju
wtedy kszta towa y si# si y, notabene zawsze pod egid' jakiej religii,
zwalczaj'ce jedno lub drugie, niekiedy jedno i drugie zarazem. Zacz# a si#
wojna mi#dzy p ciami i przeciw p ci w ogóle.
Jak mog o doj ) do takiej przemiany, do zaprzeczenia najbardziej przecie
naturalnych funkcji ycia? Jak dosz o do tego, e pragn'cy rado ci i
przyjemno ci cz owiek dusi w sobie samym pop#d do czego , co lubi
najbardziej? Jak móg zaakceptowa) ascez#, sprzeczn' z jego pop#dami
moralno ), doprowadzone do perfekcji samoudr#czenie i ponury rytua pokuty?
Naznaczy) pi#tnem grzechu wszystko, co czyni o go szcz# liwym?
Otó cz owiek prymitywny rezygnowa z tego wszystkiego — jak do dzi
czyni to chrze cijanin — nie z altruizmu, czy szlachetno ci serca, lecz dla
zyskania czego w zamian, wyproszenia, jakby wydarcia od natury czy bóstwa,
wykupienia w zamian za ofiar). Im wi#ksza, wymagaj'ca pot# niejszego
wysi ku, bardziej bolesna by a ta ofiara, tym pewniejsze by y jakoby jej skutki.
Po jakim czasie cz owiek ten rezygnowa nawet z ycia seksualnego, umartwia
si# w nadziei na lepszy plon, obfitszy po ów, bardziej udane polowanie,
wyrzeka si# seksu przed walk' i d ug' podró ' — ale zawsze z chciwo ci, z
egoizmu, by tym czy owym zaw adn'), tego czy owego unikn'), to czy owo
wytargowa). By to triumf strachu, 'dzy, zawi ci, wyraz owej jak e starej,
egoistycznej zasady, któr' Hindusi formu owali w s owach: „dehi me, dadami
te", Rzymianie za : „do, ut des", a która to zasada ci'gle jeszcze okre la
post#powanie niejednego wi#toszka, gdy w poczuciu religijnego zadowolenia
czy ob udy, sk ada luby, udaje si# w pielgrzymk#, podejmuje post, poddaje si#
m#czarniom lub w jakikolwiek inny sposób „pokutuje", by w zamian zyska)
wi#cej: sukcesów, zdrowia, ycia wiecznego.57
Taka postawa mia a cis y zwi'zek z wykszta ceniem si# okre lonego
„kap a skiego" typu, który próbowa wykorzysta) dla swego po ytku instynkt
strachu i potrzeb# bezpiecze stwa pewnego, szczególnego rodzaju ludzi,
zwi#kszy) jeszcze ich obawy i niepewno ), wstrz'sn') ich wiar' w ycie po to,
by zal#knionym, niepewnym, zdruzgotanym móc zaoferowa) swe us ugi, rodki
u mierzaj'ce i narkoz#, nadziej# i zbawienie.
Do dzi zdarza si# niekiedy, e tego rodzaju „wybawcy", „zbawcy",
„zbawiciele" sami s' osobnikami s abymi; fizjologicznie upo ledzeni, o
s abowitej konstytucji, w a nie z faktu upo ledzenia swej witalno ci
55
czyni' si #, a z konieczno ci cnot#, podejmuj' ambitne próby nie tylko pe nego
uczestniczenia w yciu, lecz tak e poddania swej woli innych poprzez
przyznanie sobie prawa do stanowienia o ich yciu. Przede wszystkim jednak
pragn' zapanowa) nad yciem zdrowych, którym zazdroszcz', a skupiaj'c
wokó siebie s abych i wi' 'c ich z sob', tak d ugo dr' ' ich psychik#, zara aj'
niepewno ci' i strachem, a ci rzeczywi cie zaczynaj' szuka) u nich pomocy —
u nich, którzy im te cierpienia zgotowali. W ten sposób mog y powsta) i nabra)
mocy takie poj#cia jak „grzech", „zepsucie", „pot#pienie", w ten sposób
wreszcie mog o doj ) do zawi'zania si# owej „zbiorowo ci i organizacji
chorych", dla której s owo „Ko ció " jest, jak to okre la Nietzsche,
„najpopularniejsz' nazw'" — „tu podejmuje si# prób# u ycia si y dla
postawienia tamy 9ród om si y; tu zawistnym spojrzeniem spogl'da na
wszystko, co fizjologicznie zdrowe, zw aszcza na urod# i rado ), które s' tego
zdrowia wyrazem; jednocze nie szuka si) i satysfakcj# czerpie z tego, co
niewydarzone, skarla e, bolesne, upad e, brzydkie, z dobrowolnie doznanej
straty, wyrzeczenia, samobiczowania, ofiary z siebie... Oni w#druj' mi#dzy
nami jako uciele nienie zarzutów, jako ostrze enie — zupe nie jakby zdrowie,
uroda, si a, duma, poczucie mocy jako takie by y czym zdro nym, czym , co
trzeba odpokutowa), gorzko odpokutowa): O jak bardzo w gruncie rzeczy s'
gotowi zmuszaG do pokuty, jak e pragn' roli kata."58 Ta tendencja, k ad'ca si#
cieniem na tysi'cleciach, tak jawnie skierowana przeciw naturze i doczesno ci,
b#d'ca niew'tpliwie typow' reakcj' obronn', zarysowa a si# wyra9nie w dwóch
kr#gach kulturowych i religijnych, które pó9niej mia y wywrze) najwi#kszy
wp yw na chrze cija stwo: w monoteistycznym judaizmie i misteriach
helle skich.
56
57
KSI/GA PIERWSZA
NARODZINY ASCEZY
„Nawo ywanie do wstrzemi#9liwo ci seksualnej jest publicznym
podjudzaniem przeciw naturze. Ka dy przejaw pogardy dla ycia
p ciowego, wszelkie oczernianie go poprzez stosowanie poj#cia
«nieczysty» jest prawdziwym grzechem przeciw wi#temu
duchowi ycia."
Friedrich Nietzsche
58
59
Rozdzia( 4
Czysto23 rytualna i pogarda dla kobiety w monoteistycznym judaizmie
„Biblijny mit stworzenia zaczyna si# tam, gdzie ko czy si# mit
babilo ski... Wbrew faktom m# czyzna nie zostaje zrodzony
przez kobiet#, lecz kobieta zostaje stworzona z m# czyzny."
Erich Fromm1
„Pierwsze stronice Biblii na dobre... ugruntowa y wiadomo )
fizycznej i moralnej przewagi m# czyzny nad kobiet', która jest
nieczysta per se i od samego zarania uciele nia grzech."
teologowie katoliccy Johann i Augustin Theinei2
„W kontek cie religijnym kobiety cz#sto porównuje si# do
p odów poronionych, g uchoniemych, umys owo upo ledzonych,
niewolników, obojnaków i tak dalej... Ka dy m# czyzna ma
prawo sprzeda) córk# jako niewolnic#."
Erich Brock3
Religia staro ytnego Izraela nie by a jeszcze nadnaturalnym
monoteizmem, który zapanowa po wyj ciu z Egiptu, mia a charakter
politeistyczny i polidemoniczny, jak religie wszystkich innych ludów semickich.
Nigdzie równie nie zosta a potwierdzona wiara w zmartwychwstanie, która
powsta a zapewne dopiero pod wp ywem perskim; najwcze niejszym tego
dowodem jest tak zwana apokalipsa Izajasza, gdzie mówi si# o wskrzeszeniu
przez ros#, które to wyobra enie wyst#puje w kananejskiej religii p odno ci.4
Bóg z wielkim cz'onkiem
Poza Jahwe, którego Moj esz odnalaz , jak si# zdaje, w kulcie swego
te cia, Jetry, tak zwani patriarchowie i praojcowie — Abraham, Izaak i Jakub —
s awieni w tradycji chrze cija skiej jako filary monoteizmu — czcili mi#dzy
innymi tak e semickiego Ela, stoj'cego na czele
60
kananejskiego panteonu boga, którego imi# znaczy „bóg w a ciwy", za
przydomek „byk" wyra a nieokie znan' potencj#; bóg ten uwodzi kobiety
rozmiarem swej m#sko ci.5 W Jerozolimie epoki przeddawidowej by czczony
jako bóstwo najwy sze, cz#sto wymieniany w najstarszych fragmentach Starego
Testamentu, nawet jako „bóg najwy szy", „stworzyciel nieba i ziemi" (goneh
samayim wa-ares) — stanowi'c najstarszy dowód biblijnej wiary w akt
stworzenia! Pó9niej El zostanie po prostu uto samiony z Jahwe, przy czym ów
najwy szy bóg poga ski wniesie kilka wa nych cech pozytywnych do
wizerunku Boga Izraela.6
Jednak e do kultu staro ydowskiego nale a nie tylko stwórca wiata —
El, owo bóstwo o wielkim cz onku, lecz tak e rozpowszechniony na ca ej Ziemi
obrz#d polegaj'cy na oddawaniu czci wi#tym kamieniom, czego relikty
przetrwa y a do naszych czasów.7 Zwró)my wszak e uwag#, e równie wi#te
kamienie wi'zano z yciem p ciowym, e uchodzi y one za istoty ywe, pe ne
potencji, za no niki p odno ci.8 Przecie rozrzucone po ró nych cz# ciach
wiata menhiry, maj'ce cz#sto form# falliczn' lub tak' form' zdobione, by y —
przynajmniej cz# ciowo — symbolami p ciowo ci.9
Zw aszcza w religii kananejskiej wi#te kamienie (wielko ci dzisiejszych
kamieni nagrobnych) by y bardzo rozpowszechnione i cz#sto pe ni y rol#
kamieni granicznych i stel (hebr. massebah). Obok s upów i kolumn Aszery,
b#d'cej uosobieniem bogini matki, tak e bogini p odno ci, by y one symbolami
boga m# czyzny; by) mo e obiekty tego rodzaju znajdowa y si# nawet w Arce
Przymierza.10 W ka dym razie pi'cy, wed ug Biblii, z g ow' na kamieniu i
pob ogos awiony czterema kobietami praojciec Jakub11, któremu Bóg w
widzeniu sennym by wiele obieca , cz#sto wspominaj'c o licznym jego
potomstwie, rozpoznaje w tym w a nie miejscu „dom Bo y" — betel (El!). „O,
jak e miejsce to przejmuje groz'! — zawo a zbudziwszy si# ze snu ów m'
pobo ny — Prawdziwie jest to dom Boga i brama do nieba!" (co pó9niej
znajdzie si# w introicie liturgii na uroczysto ) po wi#cenia Ko cio a). I stawia
ten kamie „na znak" i rozlewa na nim oliw#.12 I cho) na kartach Biblii, gdy
b#dzie mowa o przysz ych pokoleniach, dzieciach i ich potomstwie, Jakub
jeszcze dwukrotnie ustawi tego rodzaju falliczne symbole, to przecie , cho)
stale pi#kniejsze, stale okazalej ukszta towane, zostan' zakazane w V Ksi#dze
Moj esza, pot#pione przez proroków, wreszcie za , wraz z wielu innymi
reliktami kultu poga skiego, zniszczone w 620 roku przed Chrystusem — za
króla Jozjasza.13
Tymczasem jeszcze dzi na terenie Palestyny i krajów o ciennych
znajduj' si# liczne stele tego rodzaju, Arabowie po dzi dzie rozlewaj' oliw#
na wi#tych kamieniach; m# czy9ni ludów prymitywnych, wierz'c
61
w ich sprzyjaj'c' p odno ci moc, kr' ' wokó nich w rytm rytualnych ta ców,
podtrzymuj'c r#k' pr'cie; kobiety ocieraj' si# o nie narz'dami p ciowymi i
piersiami w nadziei na atwiejsze zaj cie w ci' # i obfito ) pokarmu.14
Izraelici, kultywuj'cy rytua obrzezania i przysi#gaj'cy na fallusa, znali
oczywi cie jego kult.15 Istniej' przecie stele o fallicznym wygl'dzie; Izajasz
wymienia priapiczne bóstwo domowe; Ezechiel — m#skie figury ze z ota i
srebra s u 'ce do uprawiania nierz'du; u Jeremiasza Izraelici mówi' o
kamieniu: „ty nas sp odzi e "; a w Ksi#dze Kaznodziei Salomona innym obok
„ob apiania" okre leniem na p odzenie dzieci16 jest „rozrzucanie kamieni".
Jeszcze chrze cija skie redniowiecze zna poj#cie petra genetrix, e skiego
kamienia rodz'cego i — jak wiadczy inskrypcja w katedrze w Akwizgranie —
lapidea vivi, ywego kamienia.17 Ba, jakby instynktem wiedziona czcicielka
Chrystusa, Mechthilda z Magdeburga zwraca si# do swego oblubie ca
zawo aniem: „wysoka ska o..."18
Oddawanie czci drzewom
S awni „patriarchowie" nie tylko oddawali cze ) wielu bóstwom i ulegali
kultowi fallusa. W Starym Testamencie mo na znale9) lady wiadcz'ce o
tym, e czcili równie drzewa. Drzewo, od pradziejów wa ny element mitów
ludowych, by o symbolem si y ycia i potencji seksualnej. Dopatrywano si# w
nim cech zarówno m#skich jak e skich, niekiedy tak e obojnackich. Z
drzewem kojarzono fakt narodzin dziecka, w drzewie upatrywano bóstwo.19 I
w a nie w religii kananejskiej, w ubogiej w drzewa Palestynie, uchodzi o ono za
symbol szczególnej p odno ci. „Pod zielonymi drzewami" w staro ytnym
Kanaanie, gdzie zamieszkuj'ce drzewa demony nazywano el lub elon, nie tylko
radowano si# wi#tymi kamieniami i s upami; tak e wi#ta urodzaju20
obchodzono rado nie. Tamaryszek (nieopodal Beer-szeby) zostaje posadzony
przez samego Abrahama, tam te patriarcha wzywa imienia Pana swego —
Adonai el olam.21 (Ten m' , bardzo tolerancyjny, wielokrotnie pozostawia sw'
on# w haremach obcych dostojników).22
W pó9niejszych czasach synody chrze cija skie b#d' si# prze ciga) w
pot#pianiu trudnego do wykorzenienia obyczaju oddawania czci drzewom,
ustroniom le nym, 9ród om i ska om, a tak e w wymy laniu kar dla wiernych.
Na przyk ad synod w Toledo (693 r.) proponuje nast#puj'ce zado )uczynienie:
„je li szlachetnie urodzony — trzy funty z ota, je li mizerny — sto uderze
rózg'"23, synod w Paderborn za (785 r.): „ukara) szlachetnie urodzonego —
sze )dziesi#cioma, wolnego — trzydziestoma,
62
niewolnego — pi#tnastoma solidarni. Je li grzywny nie mo e sp aci), ma s u y)
Ko cio owi do czasu uiszczenia op aty."24
Jahwe: „Zburzcie o'tarze..."
Z biegiem czasu w Izraelu Jahwe, który pierwotnie by demonem
przyrody, bogiem burzy, piorunów i wulkanów, nie nosz'cym — jak e to
znamienne — adnych cech e skich25 (nie s u y y mu te nigdy kap anki),
pozostawi w polu wszystkich konkurentów. Jako jedyne bóstwo wiata
staro ytnego b#dzie czczony bezpostaciowo, wszelki entuzjazm religijny o
zabarwieniu agrarnym zostanie wykl#ty, a sakralna niegdy sfera kosmosu —
„zdemitologizowana", co poci'gnie za sob' donios e skutki.
Izraelici zaj#li cz# ) Palestyny prawdopodobnie w XIII w. przed
Chrystusem (szybko zmieszali si# z pokrewnymi sobie Hebrajczykami, którzy
na te tereny przybyli wcze niej) i po nied ugim czasie wyruszyli we wszystkie
strony wiata na zaborcze i wyniszczaj'ce wojny26 — zgodnie z nakazem
Jahwe: „Wywrócicie ich o tarze, po amiecie ich stele, aszery ich ogniem
spalicie, por'biecie w kawa ki pos'gi ich bogów..."27 Po dokonaniu rzezi (to ich
b#dzie na ladowa) w swej d ugiej historii chrze cija stwo) na Moabitach i
Amonitach, Filistynach, Edomitach, Midianitach i Aramejczykach, zw aszcza
za po wielokrotnym pobiciu Kananejczyków (których Stary Testament
nazywa Amorytami lub Hetytami i charakteryzuje jako ca kowicie zepsutych28)
— zadowolili si# w ko cu wyp#dzeniem pokonanych i ci'ganiem trybutu.29
Baal i Aszera
W Kanaanie jednak, gdzie izraeliccy nomadzi i pó nomadzi zastali star'
cywilizacj#, gdzie zetkn#li si# z bogini' Wielk' Matk', z bogami Elem i
Baalem, obrz#dami wi#tych za lubin, sakraln' prostytucj' i defloracj', krótko
mówi'c, z religi' barwnych uroczysto ci i zmys owych podniet, dosz o w ko cu
do asymilacji w bardzo wielu dziedzinach. Zjawisko to uwidoczni o si# ju
wprawdzie w czasach „patriarchów", ale pocz'tkowo obj# o swym zasi#giem
jedynie ch opski kult Jahwe, któremu oddawano ho d pod go ym niebem, przy
jednoczesnym sprawowaniu obrz#dów na cze ) Aszery; to dla chwa y Aszery
sadzono jej po wi#cone i jej imi# nosz'ce drzewo. Ceremonii tej towarzyszy a
konsumpcja odurzaj'cych napojów i ogólne spó kowanie na okolicznych
polach.30 Stopniowo synkretyzm obejmowa tak e centralne miejsca kultu w
pa stwie.
63
I tak na przyk ad król Salomon (ok. 965-928 r. przed Chrystusem) nie
tylko zbudowa w Jerozolimie wi'tyni# po wi#con' obcym bogom, ale jeszcze
wizerunkom Jahwe, wykonanym przez kananejskich architektów wedle
fenickich wzorów, kaza przyda) wiele symboli kultu p odno ci, lilii, lwów,
byków — bo serce jego „zwiedzione" przez liczne cudzoziemskie ony nie
„nale a o ju niepodzielnie do Pana"31.
Jego nast#pca, Jeroboam I (928-907 r. przed Chrystusem) piel#gnowa t#
tradycj# i w nowych wi'tyniach Betelu i Dan przedstawi Jahwe jako posta)
niewidzialn', stoj'c' na m odym byku ze z ota (biblijne „z ote cielce"), bo tak
sobie wyobra ali Kananejczycy swe najwy sze bóstwo — Baala: jako posta)
stoj'c' na byku.32
Kult Baala, a tak e wielkiej Bogini Matki, której liczne, w wi#kszo ci
nagie statuetki odnaleziono w Palestynie, stale si# umacnia . W czasach
pó9niejszych król Manasses wzniós jej aszer# w wi'tyni jerozolimskiej, a
kobiety w czasach Jeremiasza piek y jej placki.33
Z czasem rozprzestrzeni a si# nawet prostytucja wi'tynna. W Szilo
synowie kap ana Jahwe yli „z kobietami, które s u y y przy wej ciu do
Namiotu Spotkania", a wielu nawet „ofiary sk ada z nierz'dnicami"; „ojciec i
syn chodz' do tej samej dziewczyny... Na p aszczach zastawnych wyleguj' si#
przy ka dym o tarzu."34 Tak e Jeremiasz lamentowa z powodu obecno ci
mieszka ców Jerozolimy w domu nierz'du.35
Eliasz (kaza pojma) i u mierci) czterystu pi#)dziesi#ciu proroków
36
Baala ) i Elizeusz w IX w. przed Chrystusem, Amos, Ozeasz i Izajasz w VIII w.
przed Chrystusem nieustannie wyst#powali zw aszcza przeciw kultowi Baala,
ale tak e Aszery, cho) sami nie zawsze wiedzieli, co by o obyczajem
kananejskim, a co wywodzi o si# pierwotnie z religii izrae ickiej.37 Polemika
biblijna, pe na oskar e pod adresem pisanej tradycji kananejskiej, by a
jednocze nie j#zykowo zale na od tego wszystkiego, przeciw czemu
wyst#powa a.38
Jahwe stale powtarza: „Natomiast zburzcie ich o tarze, skruszcie czczone
przez nich stele i wyr'bcie aszery" i nieodmiennie zabrania wspólnoty z tymi,
którzy „uprawiaj' nierz'd z bogami swymi".39 Prorocy nie ustaj' w gniewnych
tyradach i upomnieniach, w ród nich zw aszcza Ozeasz, którego podczas
kananejskich obrz#dów zwi'zanych ze wi#tem urodzaju i p odno ci oszukuje
w asna ona, Gomer, kupiona za pi#tna cie srebrników i pó tora korca
j#czmienia40 (zapewne dopiero ten fakt uczyni z Ozeasza proroka).41 Grzmi —
wierszem i proz' — przeciw „duchowi nierz'du": „Ze l# na ni' kar# za dni
Baalów, gdy im pali a kadzid a, a zdobna w swe kolczyki i naszyjniki biega a za
swymi kochankami, a o mnie zapomnia a — mówi Pan(!)."42 (Jedn' ze
zrodzonych z Gomer córek nazwa prorok „T', dla której nie ma mi osierdzia",
syna
64
za — „Nie mój lud").43 Izajasz za gniewnie wo a przeciw „potomstwu
cudzo o nika i nierz'dnicy", „wam, którzy p oniecie 'dz' pod terebintami i pod
ka dym zielonym drzewem". „Na górze wielkiej i wysokiej ty roz o y a swe
o e..., wesz a i rozszerzy a swe o e. Ugodzi a si# o zap at# z tymi, których
o e umi owa a ."44 Ezechiel, operuj'cy stylem niezwykle obrazowym,
si#gaj'cy po wymow# symboli jak chyba nikt inny poza nim, na ka dym kroku
donosi „o jeszcze wi#kszej ohydzie", o nierz'dzie uprawianym przez córki
Izraela z Asyryjczykami, Babilo czykami i Egipcjanami, „których cz onki by y
jak cz onki os ów, a wytrysk ich nasienia jak wytrysk ogierów".45 Lecz tak e
synowie Izraela stali si# — wed ug Izajasza — „cudzo o nikami" i „zbierali si#
w domu nierz'du. Stali si# wyuzdani i nieokie znani niby konie: ka dy r y do
ony bli9niego swego."46
Twi#ty Benedykt nie bez powodu zabroni swym mnichom czytania
Heptateuchu (Pi#cioksi#gu Moj esza oraz Ksi#gi Jozuego i Ksi#gi S#dziów)
wieczorow' por'. „Mo na go czyta) w innych porach" — zauwa a47, jak e
lekkomy lnie.
BmierG cudzo'o;nikom i nieczystym zwierz)tom
A przecie wszystko to napisano równie ze wzgl#du na czysto ) i
obyczajno )! Biblia od samego pocz'tku pi#tnowa a seksualizm jako z o —
poczynaj'c od katastrofy b#d'cej wynikiem tak strasznego wydarzenia, jakim
by stosunek p ciowy Adama i Ewy, ko cz'c na postanowieniu Jahwe (który
wreszcie straci cierpliwo )), by zg adzi) ca ' ludzko ), czyni'c wyj'tek jedynie
dla rodziny Noego.48 Okropny grzech ci'gle jednak powraca , mimo e
ostrze enia przed nim nigdy nie ustawa y — rzecz bardzo charakterystyczna dla
ydowskiej moralno ci: nieczysto ) sta a si# grzechem g ównym. Tak zwany
dodekalog seksualny bezustannie pot#pia nierz'd.49 W starym przekazie
Septuaginty zakaz zdrady ma e skiej znalaz si# w dekalogu przed zakazem
zabijania.50 Za zdrad# ma e sk' za Biblia przewidywa a kar# mierci —
podobnie jak za stosunki kazirodcze, homoseksualne, obcowanie ze
zwierz#tami, przy czym w tym ostatnim wypadku nale a o u mierci) tak e
wyst#pn' besti#.51
Ponadto istnia a ca a gama rytualnych nakazów czysto ci. Za nieczyste
(tame) uchodzi o wszystko, co mia o jakikolwiek zwi'zek z funkcjami
p ciowymi: spó kowanie, menstruacja, poród — podobnie nieczyste jak tr'd i
wszystko, co mia o zwi'zek ze mierci'.52 „Je eli m# czyzna obcuje z kobiet'
wylewaj'c nasienie, to oboje wyk'pi' si# w wodzie i b#d' nieczy ci
65
a do wieczora."53 Ju sama polucja czyni a nieczystym: „Je eli z m# czyzny
wyp ynie nasienie, to wyk'pie ca e cia o w wodzie i b#dzie nieczysty a do
wieczora."54 Nieczystym stawa o si# wszystko, co mia o styczno ) z nieczystym
— ó ko, siod o, odzie , cz owiek.55 A ka dy, kto by nieczysty, zostawa
oczywi cie wykluczony ze stanu u wi#cenia, a do czasu, gdy si# oczy ci ,
sk adaj'c — to najwa niejsze — ofiar# zado )uczynienia.56
Zakrywanie „nago ci", tak wa ne ju od czasu Adama i Ewy, w yciu
rytualnym sta o si# obowi'zkiem.57 Kap anom wolno by o wst#powa) do
wi'tyni pod warunkiem, e mieli zakryte nogi, bo w przeciwnym razie mogliby
zbezcze ci) wi#t' ziemi#. Musieli tak czyni), „aby nie ci'gn#li na siebie
grzechu i nie pomarli".58 Kobiecie, która chc'c rozdzieli) walcz'cych, chwyci a
m# czyzn# za cz# ci wstydliwe, nale y za to uci') r#k#. „Nie b#dzie twe oko
mia o lito ci" — zach#ca s owo Bo e.59
Nie m);czyzna uwodzi, lecz kobieta
Mi osierdzia dla kobiet Rydzi nie mieli zbyt wiele, co — podobnie jak
rytualna czysto ) — znalaz o swe przeniesienie w chrze cija stwie.
W opisie aktu stworzenia, a zatem ju na samym wst#pie, Biblia
podkre la zale no ) kobiety od m# czyzny i spoczywaj'c' na niej w a nie win#
— taki bowiem jest prawdziwy sens tej historii. Kobieta jest uwodzicielk',
m# czyzna — uwodzonym, zatem usprawiedliwionym i rozgrzeszonym od
samego pocz'tku.
Ca y mit niejako go broni. To nie jego penis kusi kobiet# — nie. To penis
w postaci w# a, atwego do rozszyfrowania, prastarego symbolu fallicznego,
staje si# niezale nym od m# czyzny obiektem — i to w' uwodzi i namawia
kobiet#, która nast#pnie tumani m# czyzn#. „Niewiasta, któr' pozostawi e przy
mnie, da a mi owoc z tego drzewa i zjad em" — broni si# Adam wobec Jahwe,
który za to skazuje Ew# na ból rodzenia i czyni z niej s ug# m# a: „On za
b#dzie panowa nad tob'."60 Rydowska historia grzechu pierworodnego ma
wiele odpowiedników, na przyk ad w micie sumeryjskim czy buddyzmie.61
Podobnie jak w Biblii, równie w mitologii germa skiej istnieje para
pierwszych ludzi: Askr i Embla, ale ich zespolenie nigdzie nie jest pot#pione
jako grzech!
Walka m#skiego kultu Jahwe z boginiami e skimi i zwi'zanymi z nimi
wierzeniami kierowa a si# przeciw samej zasadzie, która leg a u podstaw tych
religii: kobieco ) jako taka i kobieta w ogóle musia a zosta) wyeliminowana z
ycia publicznego. Tak jak niegdy by a u wi#cona, tak teraz sta a si# nieczysta,
poddana uciskowi i wzgardzona.
66
W Starym Testamencie ju samo imi# m# a (ba'al) charakteryzuje go
jako w a ciciela i pana ony (b'eulach). III Ksi#ga Moj eszowa stawia kobiet#
na równi ze zwierz#ciem domowym; jeszcze w czasach Jezusa jest ona ci'gle
traktowana jak dziecko i s uga.62 Ba, nawet w dwudziestowiecznej synagodze
mo na us ysze) nast#puj'c' modlitw#: „Dzi#kuj# ci Bo e, e nie stworzy e
mnie niewierz'cym... s ug'... kobiet'."63
Podczas ydowskiego nabo e stwa, podobnie jak pó9niej w katolicyzmie,
kobiecie wolno by o jedynie statystowa). Zosta a ona wykluczona z
jakiegokolwiek uczestnictwa w obrz#dzie. Modlitwa, czytanie, kazanie — to
zadania zastrze one dla m# czyzn. Studiowania Tory te kobiecie wzbroniono,
cho) uchodzi o za niezb#dne do zbawienia; w wi'tyni za dopuszczano j' tylko
do przedsionka. Nawet zwierz#ta ofiarne musia y by) p ci m#skiej!64 Nadto
Rydzi uwa ali, e Bóg praktycznie z kobiet' nie rozmawia; e grzech
pierworodny, przez który musz' umrze), by dzie em kobiety; ba, posuwali si#
nawet do stwierdzenia: „z o m# czyzny jest lepsze, ni cnota kobiety".65
Kobiet# dyskryminowano równie w yciu codziennym. Wychodz'ca
poza najniezb#dniejsz' konieczno ) rozmowa lub kierowanie si# kobiec' rad'
by o zakazane pod gro9b' kary piekielnej; kobiety nie pozdrawiano i nie
przekazywano jej pozdrowie .66 Jej ycie mia o mniejsz' warto ): narodziny
ch opca cieszy y, z narodzinami dziewczynki trzeba si# by o po prostu godzi).67
Przy wyliczaniu potomstwa Stary Testament pomija córki; córk# mo na te
by o sprzeda) w niewol#.68
Wielo;e?stwo i pogarda dla dziewictwa
Ksi#ga nad ksi#gami dopuszcza a poligami#, konkubinat z niewolnicami i
brankami, stosunki seksualne z prostytutkami i kobietami niezam# nymi, je li
nie podlega y ju w adzy ojcowskiej, a tak e rozwód (Babilo czycy i Egipcjanie
przyznawali prawo do rozwodu równie kobietom); ojciec móg tak e da)
synom, skoro tylko osi'gn#li dojrza o ) p ciow', niewolnic# do „pok adzin".69
Natomiast ka dy pozama e ski stosunek kobiety zam# nej, by karany
mierci'.70
Poligamia, która niekiedy przybiera a imponuj'ce rozmiary (król Roboam
mia osiemna cie on i sze )dziesi't na o nic, król i m#drzec Salomon,
domniemany autor wielu ksi'g Pisma 4wi tego — on siedemset obok trzystu
na o nic71) — nie by a pi#tnowana przez proroków i do IX w. uchodzi a za
legaln'.72 Dopiero pó9niej uczeni w Pi mie ustalili, e Ryd nie mo e mie)
wi#cej ni cztery ony jednocze nie, a król ydowski — najwy ej osiemna cie.
Cho) zauwa y) te trzeba, e na bicie
67
kobiety nie zezwala a ani Biblia ani (co jaki czas palony na stosie) Talmud, a
dopiero obstaj'ce przy jedno e stwie chrze cija stwo wieków rednich.73
U Rydów nie zdarza o si# te znies awianie ma e stwa jako takiego,
dziewictwo samo w sobie nie by o idea em, celibat nie istnia . Lewici i kap ani
mieli nawet obowi'zek posiadania on, z tym wszak e zastrze eniem, e winny
to by) czcigodne dziewice Izraela.74 Zar#czyny, które poprzedza y ma e stwo,
nazywano kidduszin (u wi#ceniem), natomiast bezdzietno ) uchodzi a za
nieszcz# cie, za kar# bo '.75 J#zyk hebrajski Starego Testamentu w ogóle nie
posiada s owa na okre lenie kawalera, gdy sama sytuacja, któr' mia oby ono
nazywa), by a czym trudnym do wyobra enia.76 W czasach po wyj ciu Rydów
z niewoli egipskiej na rodziców wywierano formalny nacisk, by jak
najwcze niej wydawali swe córki za m' (ju w wieku pi#tnastu lat) i enili
synów (w wieku lat osiemnastu).77 Niep odno ) odbierano jako ha b#, dlatego
córki Lota da y si# zap odni) w asnemu ojcu.78 Jeszcze w Nowym Testamencie
Maria mówi o „uni ono ci" swego dziewiczego stanu.79 Wszak w czasach
Mesjasza jako idealn' wyobra ano sobie sytuacj#, w której kobiety rodzi yby
cho)by codziennie.80 Pó9niej Talmud zobowi'za nawet — na marginesie warto
mo e zauwa y), e pod tym wzgl#dem przypomina on Koran, w którym
ma e stwo cieszy si# wielkim powa aniem — do zawierania zwi'zków
ma e skich, rabinowi za (w odró nieniu od osób nie zwi'zanych ze stanem
duchownym) zaleca , by „spó kowa ze sw' on' ka dej nocy, a eby swój umys
utrzymywa w czysto ci niezb#dnej do studiowania".81
Ani jednak z lekcewa enia kobiety ani z wielkiej liczby nakazów
czysto ci nie wywiedli Rydzi tendencji ascetycznych, je li pomin') w tych
rozwa aniach cz onków takich sekt jak rekabici, terapeuci czy esse czycy.82
Natomiast stopniowo coraz wi#ksz' rol# zaczyna a odgrywa) asceza w
wiecie hellenistycznym.
68
Rozdzia( 5
Asceza w misteriach helle7skich
„Pewno ) siebie staro ytnej Grecji zosta a tu z amana; cz owiek
nabo ny trwo nie szuka obcej pomocy; rozgl'da si# za
objawieniem i po rednictwem «Orfeusza w adcy», by znale9)
drog# do zbawienia."
Erwin Rohde1
Oczywi cie jeszcze przez d ugi czas dominowa a w Grecji religia
Homera, akceptuj'ca wiat i rado ) ycia. Nie istnia o co takiego, jak strach
zwi'zany z religi', czy wiara w duchy. W a ciwym yciem by o dla Greków
ycie cielesne, fizjologiczne, zmys owe; dusza by a jedynie nierealnym cieniem
w Hadesie.
Jednak e stopniowo dokonywa a si# istotna zmiana zapatrywa . Miejsce
rado ci i mi o ci zaj# o cierpi#tnictwo, zniech#cenie i rezygnacja. Cia o zosta o
poddane ascezie, doczesno ) pot#piona, nadzieje pocz' przyci'ga) „tamten
wiat". Nad horyzontem zbiera y si# chmury, stopniowo da y o sobie zna)
symptomy ob #du przysz ych tysi'cleci. Szerzy y si# nastroje pesymizmu,
wywo ane umacnianiem biegunowo ci takich poj#) jak „wina" i „kara", coraz
cz# ciej do g osu dochodzi o „nieczyste sumienie", to „straszne zwierz#" — jak
mawia Luter — to „zielone oko" — jak powiada Nietzsche.2 Te nowe pogl'dy
rozpowszechnia gatunek „zbyt dobry" dla tego wiata i — jak si# zdaje — tym
„lepszy", im gorsze stawa o si# wszystko wokó niego. Do g osu doszed typ
burz'cy wszystko, wszystko w gruncie rzeczy neguj'cy, cho) podaj'cy si# za
altruist#, uzdrowiciela i zbawc#, kto zawistny i zdradziecki, cho) jednocze nie
subtelny i potrafi'cy przyj ) z pomoc'. W tym samym czasie zapocz'tkowany
zosta proces podwa ania warto ci stosunku p ciowego z kobiet', której pozycja
spo eczna stale si# pogarsza a.
O szcz)-ciu ascezy
Ju Homer zna kap anów-wieszczów Zeusa dodonajskiego3 (selloi)
„sypiaj'cych z nie mytymi stopami na go ej ziemi". W okresie od VIII do VI w.
przed Chrystusem ró ni przepowiadaj'cy przysz o ) cudotwórcy
69
i nawo uj'cy do czynienia pokuty, zwani bakidami — Abaris4, Aristeas5 czy
najbardziej z nich znany Epimenides6 — zalecali umartwianie cia a jako
najlepszy rodek na uszcz# liwienie duszy i umocnienie ducha.7
Jednak e pogl'dy tego rodzaju a do V w. przed Chrystusem pozostawa y
w cieniu. Lekcewa one przez ludzi wykszta conych, nie akceptowane przez
oficjalne kulty pa stwowe, praktycznie nie wywiera y wp ywu na ycie Greków
w okresie najwi#kszego rozkwitu ich kultury.8 Dopiero po nieszcz# ciach wojny
peloponeskiej wyra9nie wzros a liczba nawo uj'cych do pokuty kaznodziejów,
nieprzyjació wszystkiego, co zwi'zane z p ciowo ci'. Rozkwit y przeró nego
rodzaju pok'tne kulty ascetyczne, ponure misteria i surowe filozofie, g osz'ce
potrzeb# pot#pienia spraw cielesnych i gloryfikuj'ce dusz#.
W VI w. przed Chrystusem powsta a pierwsza w Grecji „religia
zbawienia" — orfizm. Wywodzi) si# ona mia a od Orfeusza, mitycznego
piewaka i charakteryzowa a masow' produkcj' „ wi#tych pism". Kto
post#powa zgodnie z jej zaleceniami, móg si# spodziewa) ycia szcz# liwego,
kto jednak pozostawa g uchy na jej wezwania, musia si# liczy) ze straszliwym
losem po mierci.9 Wedle wiary orfickiej dusza by a wi#9niem cia a — jak
nieboszczyk wi#9niem grobu.10 Przeznaczeniem duszy by o przy tym sta e
powracanie na ziemi# w coraz to innych postaciach ludzi i zwierz't
(metempsychoza), a do czasu jej wybawienia przez wyrzeczenie si# cia a —
umartwienie.11 Maj'c to na uwadze orficy, okre laj'cy si# mianem „czystych"12,
jako pierwsi stosowali rodzaj „odpustów" (magicznych formu uwalniania
ywych i zmar ych od kar w yciu przysz ym) i oddawali si# praktykom, które
mo na by nazwa) „msz' a obn'"13, unikali spo ywania mi#sa, jaj i fasoli, a
tak e noszenia odzie y we nianej14; nie ufaj'c przy tym w asnym si om
zawierzali swój los bo ej asce i zbawieniu.
Wydaje si#, e religi# orfick' du o 'czy z doktryn' Pitagorasa (580-510
r. przed Chrystusem), filozofa i matematyka, który ju za ycia otaczany by
czci' prawie bosk', leczy chorych na ciele i duszy, uciszy burz# morsk',
nara a si# przy tym tak e na drwiny, cierpia prze ladowania, zst'pi do piekie ,
a wreszcie zmartwychwsta 15 — antycypacja wielu spraw Nowego Testamentu
jest tu niew'tpliwa. Pitagoras podkre la nadto ni szo ) kobiety. „Istnieje zasada
dobra" — g osi ten filozof — która stworzy a „ ad, wiat o i m# czyzn# i
zasada z a, która stworzy a chaos, ciemno ) i kobiet#".16
Pitagorejska nauka o duszy wywar a znaczny wp yw na Platona, który
po ytkowa mity dla celów zbo nego oszustwa i stopniowo ewoluowa ku coraz
bardziej mglistemu mistycyzmowi, by wreszcie w ostatnich pismach wyst'pi) z
'daniem kary mierci dla niepoprawnych
70
bezbo ników.17 Tak e dla Platona — g osiciela zdecydowanego
przeciwstawienia cia a i duszy (w dziele zatytu owanym „Politaia"), ale tak e
wspólnoty kobiet — cia o by o wi#zieniem, z ym s'siadem duszy, rozkosz'
diab a18, zbawienie nie jest z tego, lecz z tamtego wiata. Dzi#ki tym pogl'dom
sta si# Platon najwi#kszym przeciwnikiem Homera, „mówi'cym po grecku
Moj eszem" — jak to sformu owa Klemens Aleksandryjski — lub —•
u ywaj'c okre le Nietzschego, cz owiekiem o „najlepszej woli", ale z „tamtego
wiata", a tak e „wielkim potwarc' ycia" i „najwi#kszym nieszcz# ciem
Europy"19; wszak to jego idee znalaz y kontynuacj# we wrogim sprawom cia a i
ycia pesymizmie seksualnym stoików i neoplato czyków i po dzi dzie
wp ywaj' na chrze cija stwo i Zachód.
Antyczna czysto-G i wybielanie
Podobnie jak judaizm, wiat hellenistyczny zna rytualn' czysto ), która
w katolicyzmie znalaz a wyraz w celibacie. U jej podstaw leg szerz'cy si#
w ród wielu ludów strach przed splamieniem si#, wynikaj'cy z obaw przed
gro9nymi si ami zwi'zanymi z niebezpieczn' sfer' tabu i przed czyhaj'c'
zewsz'd demoniczn' infekcj'. Pocz'tkowo mia a ona charakter „nieczysto ci"
tylko rytualnej, nie za moralnej. Wszystko, co si# wi'za o ze mierci',
narodzinami, stosunkiem p ciowym, uwa ano za „nieczyste", gdy nawiedzone
przez z e duchy.20 Osoba lub rzecz nieczysta wymaga a rytualnego
oczyszczenia: nie tylko morderca czy zabójca, tak e jego odzie i mieszkanie
oraz ka dy, kto mia z nim kontakt; nie tylko po o nica, ale ka dy, kto jej
dotkn' ; kobieta, która poroni a; kobieta obecna przy porodzie; nowo narodzone
dziecko; dom, w którym przysz o na wiat; ka dy, kto bra udzia w pogrzebie;
zbli y si# do grobu — i tak dalej.21 Dla zmycia wszystkich tych okropno ci
mog a s u y) — jak pó9niej we wczesnym chrze cija stwie — woda — ale
tak e glina, mu , figi, we na, jaja, zwierz#ca krew, zaszlachtowany m ody pies,
gdy wszystko to mia o w asno ci dezynfekuj'ce, oczyszcza o, wch ania o22,
odka a o w sensie religijnym, zdrapywa o — te w sensie religijnym — krótko
mówi'c, czyni o jakby „nowego" cz owieka.
Równie grzech w pierwotnym sensie oznacza brud materialny — w
wielu j#zykach to samo s owo nazywa grzech jak i brud23 — i tak jak
pocz'tkowo czyszczono cia o, tak pó9niej zabrano si# za czyszczenie, duszy,
która nagle zacz# a si# brudzi) od cia a i któr' chciano na powrót uczyni)
„czyst'" i „bia '" poprzez umartwienie cia a. Rytualna niedoskona o ) nabiera a
stopniowo charakteru moralnego — stawa a si# grzechem.
71
Misteria greckie, które obiecywa y szcz# liwe ycie po mierci,
szczególnie wyrazi cie wykszta ci y ide# oczyszczenia. Nikt „skalany" nie mia
prawa wst#pu do wi'tyni. Ka dy musia by) katharos, to znaczy spryska) si#
wod' u wej cia, niekiedy z o y) ofiar# oczyszczenia24 lub, jak w kulcie Izydy,
dodatkowo jeszcze wstrzyma) si# od spo ywania mi#sa i wina.25
Zreszt' post w ogóle spe nia funkcj# wspomagaj'c'. Wielu
przybywaj'cym do wi'tyni zakazywano a to spo ywania mi#sa wieprzowego i
peklowanego, niekiedy mi#sa w ogóle, a to ryb czy napojów odurzaj'cych.26 24
marca, w dniu zwi'zanym z rocznic' mierci boga Attisa (który 26 marca —
trzeciego dnia — zmartwychwsta ), nie wolno by o spo ywa) niczego, co
powsta o z posianego ziarna.27 Równie w Eleusis (do kr#gu wtajemniczonych
w odbywaj'ce si# tam misteria nale eli Sulla, Cycero, August, Hadrian i Marek
Aureliusz) podczas przygotowa i samych uroczysto ci trzeba si# by o
wstrzymywa) od spo ywania pewnych potraw, a przez jeden dzie zachowa)
post ca kowity, przyjmuj'c jedynie napój przygotowany z m'ki j#czmiennej —
niew'tpliwy sakrament.28
Wst)p do celibatu
Przede wszystkim jednak warunkiem obcowania z bogami by a
abstynencja seksualna; utrzymywanie stosunków intymnych wyklucza o z
uczestnictwa w kulcie29 nawet ludzi wieckich. Demostenes zaleca , by przed
ka dym wej ciem do wi'tyni i dotkni#ciem przedmiotów kultu „przez
okre lon' liczb# dni" podda) si# ascezie.30 Podobny pogl'd wyra a równie
Tibullus (urodzony ok. 50 roku przed Chrystusem) w jednym ze swych utworów
poetyckich:
„Z dala nakazuj# wam pozostawa), z dala od o tarza,
ka demu z was, którzy poprzedniej nocy za yli cie
rozkoszy mi osnej."31
Tak e Plutarch (urodzony mniej wi#cej sto lat pó9niej) ostrzega przed
udaniem si# do wi'tyni i sk adaniem ofiary bezpo rednio po stosunku
seksualnym. Czynno ci te winna dzieli) co najmniej „noc i sen".32 Zalecane
okresy wstrzemi#9liwo ci si#ga y niekiedy dziesi#ciu dni. Trzeba zaznaczy), e
pocz'tkowo liczy si# sam fakt odbycia stosunku. Dopiero pó9niej zacz#to
szacowa) tak e wag# przewinienia. I tak inskrypcja wi'tyni w Pergamonie
'da a jednego dnia oczyszczenia po stosunku ma e skim i dwóch dni po akcie
pozama e skim.33 Przed wi#tem tesmoforii, attyck' uroczysto ci' ku czci
bogini Demeter, bior'ce w niej
72
udzia zam# ne kobiety o nieposzlakowanej opinii, obowi'zywa trzydniowy
okres wstrzemi#9liwo ci seksualnej; podczas analogicznych uroczysto ci na
Cyprze okres ten wynosi dni dziewi#).34
Wszelkiego splamienia si#, a ju zw aszcza stosunku cielesnego, nade
wszystko winni jednak byli unika) kap ani. Kto bowiem by bogom najbli szy,
jednocze nie najbardziej nara a si# demonom, zw aszcza duchom z ym i
zw aszcza podczas stosunku, a duchy owe bardzo ch#tnie wnika y w kobiet#,
nadto mia y szczególn' s abo ) do ró nych otworów cia a.
St'd tak wielkie znaczenie dziewic w wielu kultach religijnych — w
kulcie Hery, Artemidy, Ateny, Izydy, a tak e w kulcie Dionizosa, Heraklesa,
Posejdona, Zeusa i Apollina.35
Trzeba jednak by o zachowa) ludzki umiar i skoro ju narzuca o si#
wstrzemi#9liwo ), nale a o wybiera) jednostki, którym to atwo przychodzi o,
na przyk ad stare kobiety, na dodatek wolne od wykluczaj'cej z uroczysto ci
rytualnych menstruacji, lub starców — jak w wi'tyni Heraklesa w Fokidzie.36
Platon w swoich „Prawach" wyra a pogl'd, e kap anami winni by) ludzie,
którzy przekroczyli sze )dziesi'ty rok ycia.37 Niekiedy pos ugiwano si#
dzie)mi, zarówno ch opcami jak i dziewczynkami, jednak e tylko do osi'gni#cia
przez nie wieku dojrzewania.38 Od niektórych kap anów, na przyk ad w wi'tyni
Artemidy w Orchomenos, 'dano ascezy do ywotniej.39
W Rzymie, gdzie asceza nie by a zbytnio w cenie, surowy nakaz
abstynencji seksualnej obowi'zywa wi#te kap anki Westy, których w czasach
historycznych by o zawsze sze ). Cho) cieszy y si# one ogromnym szacunkiem,
przecie strzeg'c wi#tego ognia przez co najmniej trzydzie ci lat (niekiedy —
cho) ju dobrowolnie — d u ej) by y poddane rodzajowi swoistej klauzury.
Ubrane w starodawny, rzymski strój weselny, uchodzi y za duchowe ma onki
najwy szego kap ana, który zreszt' pierwotnie sam je wybiera ; w czasach
pó9niejszych zdawano si# na wybór losowy spo ród dwudziestu wyznaczonych
przez niego dziewcz't.40 Oprócz najwy szego kap ana aden m# czyzna nie
mia prawa wst#pu na teren wi'tyni Westy. Wydaje si# jednak, e potajemne
stosunki p ciowe z „bogiem" nie by y niemo liwe — mi o ) lesbijska tym
bardziej.41 Je li westalka z ama a lub czysto ci, zamurowywano j' ywcem na
canyus sceleratus: w ma ym podziemnym pomieszczeniu, gdzie znajdowa o si#
miejsce do spania, wiat o, nieco wody, oliwy i mleka. Jej ha biciela karano
mierci' przez ubiczowanie.42 (Za z amanie lubu dziewictwa mierci' p aci y
równie meksyka skie kap anki wi'tynne oraz peruwia skie „dziewice
s o ca").43
73
Rytualna kastracja
Wstrzemi#9liwo ci seksualnej w najradykalniejszej formie podlegali
kap ani bogini Kybele, których poddawano rytualnej kastracji, pos uguj'c si#
przy tym ostr' glinian' skorup' — o czym wspomina Juwenalis — lub — jak
pisze Owidiusz — ostrym kamieniem, co wskazuje na bardzo odleg e pocz'tki
tego obyczaju. Odci#ty cz onek ofiarowywano bóstwu — pierwotnie zapewne w
celu przydania mu mocy.44 Co prawda Greków taka forma kultu nie porywa a,
Rzymianie za zacz#li jej ulega) dopiero w czasach chrze cija skich45, gdy
rozum i sceptycyzm coraz bardziej ton# y w oparach masowej psychozy
pseudoreligijnej.
Zniszczenie m#skiego organu p ciowego by o uwa ane za wyrwanie z a u
samych korzeni — mania doskona o ci si#ga a szczytu. „Ich pal'ca wiara" —
pisze Henri Graillot o wykastrowanych kap anach Kybele — „ich ascetyczny
tryb ycia i surowa dyscyplina by y przyk adem nadzwyczaj skutecznym. Wiele
w'tpi'cych dusz czu o poci'g do tych komentatorów s owa bo ego, ludzi,
którzy mieli nad nimi t# przewag#, e sami nie byli ju m# czyznami, e
s uchali spowiedzi, nak aniali do ws uchiwania si# w g os sumienia, a tak e
potrafili by) 9ród em religijnego pocieszenia i nadziei."46
Natomiast u Greków asceza seksualna by a zjawiskiem znacznie
rzadszym, celibat za w adnym razie nie stanowi regu y. Kap anom i
kap ankom zabraniano jedynie powtórnego ma e stwa.47
O bagnie poga?stwa
Grunt pod chrze cija sk' kampani# czysto ci zosta
jednak
48
przygotowany. Poza wieloma religiami o charakterze mistycznym postulaty
moralne g osili tak e liczni my liciele. Epiktet pi#tnowa nawet okazywanie
po 'dliwo ci kobietom49, a stoicy i inne szko y filozoficzne — co najmniej
teoretycznie — stawia y kobiet# na równi z m# czyzn'; podobn' sytuacj#
obserwujemy równie w literaturze.50 Nowy Testament51 pe en jest postulatów
etycznych z epoki przedchrze cija skiej.
Gdy jednak przyjaciel Nietzschego, Franz Overbeck, jeden z
najuczciwszych teologów, jakich Bóg kiedykolwiek powo a do ycia, wyra a
pogl'd, e chrze cija stwo zasta o wiat, „który by na takim poziomie kultury,
e uzasadnionym wydaje si# pytanie, czy dzisiejsza ludzko ) ponownie go
osi'gn# a..."52, katolicy ch#tnie widzieliby to inaczej. W ich oczach poga stwo
to „zepsucie", „siedlisko perwersji", a wszystko, co zdarzy o si# przed
Chrystusem by o jednym „bagnem". Nawet przyk ad
74
buddyzmu, który przecie surowo pi#tnuje nierz'd i cudzo óstwo, nie jest w
stanie poprawi) tej oceny. A wysokiej pozycji kobiety egipskiej nie trzeba
bynajmniej „bli ej przedstawia)", gdy nie bardzo pasuje ona do ca ej
koncepcji. Za to „obraz nieobyczajno ci kobiet rzymskich czasów Chrystusa...
(jest) tak odpychaj'cy, e..." — e adnych „porówna z naszymi czasami" nie
trzeba dokonywa). „One si# same narzucaj' i nape niaj' my l'cego cz owieka
trwo n' obaw'."53 Czy zatem mimo ca ego baga u chrze cija skiego
wychowania jeste my tam, gdzie byli my na pocz'tku.
Prze led9my zatem szlak trwaj'cej prawie dwa tysi'clecia krucjaty
przeciw zmys owej rado ci.
75
KSI/GA DRUGA
CHRZE4CIJA;SKI PUNKT WYJ4CIA
„«Radosnej nowinie» depta a po pi#tach najgorsza ze wszystkich:
Paw owa. Pawe uciele nia typ b#d'cy przeciwie stwem
g osiciela «dobrej nowiny», typ geniusza w nienawi ci, w wizji
nienawi ci, w nieprzejednanej logice nienawi ci. Czegó; ten
antyewangelista nie z o y w ofierze nienawi ci! Przede
wszystkim Zbawiciela."
Friedrich Nietzsche
76
77
Rozdzia( 6
Jezus
„...rado ci, e si# cz owiek narodzi na wiat."
Jan 16, 21
„Odpuszczone s' jej
umi owa a."
Oukasz 7, 47
liczne
grzechy,
poniewa
bardzo
„Rarliwie, prawie nami#tnie podejmuje Jezus temat ma e stwa."
Martin Rade1, teolog
„Rycie p ciowe jako takie nie jest ju dla niego grzechem."
Herbert Preisker2, teolog
Asceza chrze cija ska nie ma uzasadnienia w Jezusie.3 Za celibatem,
dyskryminacj' kobiet, poszczeniem i innymi praktykami maj'cymi zwi'zek z
umartwianiem cia a wypowiada si# on równie cz#sto, co za militaryzmem czy
wyzyskiem.4
Nigdy nie wyst#powa przeciw pop#dowi p ciowemu jako takiemu, nigdy
nie g osi , e seksualizm per se jest sprzeczny z wol' Bo '. Równie we
wspólnej wszystkim ewangeliom starszej warstwie przekazu wstrzemi#9liwo )
p ciowa nie odgrywa w ogóle jakiejkolwiek roli.5 Nietrudno wyobrazi) sobie
radykalizm, z jakim Jezus pot#pi by ycie seksualne, gdyby mu o to chodzi o.
Ale nie zrobi tego. Wi#cej, nie unika kontaktów z grzesznikami i
nierz'dnicami.6 Nawet legendy o jego zrodzeniu z dziewicy — zmy lone
dopiero w m odszych ewangeliach7 — na laduj'ce pod tym wzgl#dem mity o
takich w a nie narodzinach synów bo ych — nie zawieraj' jakiegokolwiek
ascetycznego komentarza.8
Ani s'owa o celibacie
Istnieje co prawda pewien zagadkowy fragment Biblii, który brzmi:
„Albowiem s' trzebie cy, którzy si# takimi z ywota matki urodzili, s'
78
te trzebie cy, którzy zostali wytrzebieni przez ludzi, s' równie trzebie cy,
którzy si# wytrzebili sami dla Królestwa Niebios. Kto mo e poj'), niech
pojmuje!"9, jednak e ust#p ten, który niejednego chrze cijanina doprowadzi do
samookaleczenia, wyst#puje tylko w Ewangelii w. Mateusza. Nie ma go w
adnym innym miejscu, bo podobno móg by by) szokiem dla „uszu pogan"10,
zapewne jednak dlatego, e Jezus nigdy takich zda nie wypowiedzia . W
czasach Paw a s owa te raczej by y nieznane. Jak e inaczej móg by je
zignorowa), nie wykorzysta) w swym 1. Li cie do Koryntian on, cz owiek tak
niech#tny kobietom i ma e stwu? Czy nie przyzna wyra9nie, e w sprawie
dziewictwa nie dysponuje s owem Pana? Warto równie zauwa y), e Jezus nie
mówi o osobach bez ennych (agamoi), lecz o trzebie cach (eunuchoi) jako
niezdatnych do ma e stwa. Niew'tpliwie ust#p ten jest interpretacyjnie trudny i
wieloznaczny. Niew'tpliwy jest tak e fakt, e kr'g trzebie ców nie jest tam
bli ej okre lony, st'd uzasadnienie na jego podstawie powszechnej zasady
celibatu11 jest dosy) trudne. Na marginesie warto skonstatowa), e nawet
papie e i synody rzadko go interpretowa y w tym sensie.12
Ani s'owa przeciw kobiecie i ma';e?stwu
Kontaktów Jezusa z kobietami nie ograniczaj' adne sztywne
konwenanse.13 Jezus nie uwa a , e kobiety s' gorsze od m# czyzn, nigdy te
ich nie dyskryminowa ; ich brak w kr#gu dwunastu aposto ów te o niczym nie
wiadczy, gdy
jest konstrukcj' pó9niejsz', czysto symboliczn',
odzwierciedlaj'c' dwana cie plemion izraelskich i ich protoplastów.14 Kobiety
nale a y do uczniów Jezusa, a w ród jego pó9niejszych zwolenników by y by)
mo e nawet liczniej reprezentowane ni m# czy9ni. U Wukasza, w jednej ze
starszych wersji tekstu, Jezus zosta oskar ony przez Rydów równie dlatego, e
odwodzi od religii kobiety (i dzieci).15 Jezus rozmawia z kobietami, co
m# czy9nie, zw aszcza rabbiemu, nie uchodzi o, a jego uczniów „dziwi o".16
Pewnego razu ze wzgl#du na kobiet# nie dochowa szabatu; w ród chorych,
których uzdrowi , by o zaskakuj'co wiele kobiet. I okazywa y mu one swoj'
wdzi#czno ), pomaga y mu, i wytrwa y pod krzy em, gdy jego uczniowie, z
wyj'tkiem Józefa z Arymatei, dawno ju si# rozpierzchli.17
Jezus nie tylko bra udzia w uroczysto ciach weselnych, lecz nie pot#pi
nawet cudzo o nicy. „Odpuszczone s' jej liczne grzechy — powiedzia —
poniewa bardzo umi owa a"18, a zdanie to oburza o ju najstarszych
chrze cijan. Raden inny fragment Nowego Testamentu nie by tak cz#sto
korygowany, ba, co jaki czas próbowano go w ogóle
79
usun').19 Luter wysnu na podstawie tej historii wniosek, e Jezus
prawdopodobnie cudzo o y z Mari' Magdalen' (któr' katarowie uwa ali za
jego on# lub konkubin#) i innymi kobietami, by dog #bnie pozna) ludzkie dole
i niedole.20 Tak jak kobiety nigdy nie uwa a za przedmiot, tak te niewierno ci
ma e skiej nigdy nie traktowa jako naruszenia praw w asno ci.21 Jest rzecz'
niemo liw' do udowodnienia, czy by onaty, co niektórzy uwa aj' za
prawdopodobne22, czy nie, chocia wiele mo e za tym przemawia).
I cho) Jezus, jak ma o kto przed nim, stawia ma e stwu surowe wymogi
moralne23, to przecie w najmniejszym stopniu nie wypowiada si# na temat celu,
jakiemu ma ono s u y). Nigdzie nie znajdziemy te ani s owa skierowanego
przeciwko samej instytucji ma e stwa. Jak e ch#tnie podchwyci by je wrogo
do ma e stwa nastawiony Pawe w swym 1. Li cie do Koryntian, gdzie
zmuszony jest przyzna), e w tej sprawie nie ma nakazu Pana.24 Zatem w tej
kwestii Jezus podziela stanowisko Rydów. Wszelkie t umienie libido w ramach
ma e stwa — czego w przysz o ci niezmiennie b#dzie 'da Ko ció — musz'
si# w tej sytuacji wydawa) absurdem, o czym wiadcz' tak e s owa o „jednym
ciele", którym winni by) ma onkowie, a co niew'tpliwie jest przecie afirmacj'
mi o ci cielesnej.25
Równie bracia Jezusa26, którzy pó9niej przy 'czyli si# do gminy, byli
onaci, tak samo jego najstarsi uczniowie. Niektórzy z nich brali ze sob' ony w
podró e misyjne, w ród nich tak e ksi' # aposto ów Piotr, który wszelako
„zmy z siebie brud ma e stwa"27 przez m#cze stwo — jak to okre li
Nauczyciel Ko cio a, Hieronim.
„Par'ok i pijak" — ascet.?
A i sam Jezus nie by ascet'.28 Jego czterdziestodniowy post nale y
zaliczy) do legend zwi'zanych z kuszeniem, jakich nie brak o w czasach
przedchrze cija skich, by wspomnie) tylko mity i tradycje zwi'zane z
Heraklesem, Zoroastrem, czy Budd'. Nawet i ta w'tpliwa g odówka by a
wypadkiem odosobnionym.29 Jezus nie przebywa , jak Jan Chrzciciel na pustyni,
i rozsta si# z nim w a nie dlatego, e odrzuca ide# umartwiania si#.30 Zwalcza
przecie tak e ascez# faryzeuszy. Nie unika wiata, jego rado ci, ani wi't,
nadto po ci tak niewiele, e wrogowie nazywali go „ ar okiem i pijakiem".31
Zwraca uwag# fakt, jak cz#sto bywa go ciem lub gospodarzem.32 Równie jego
uczniowie — powiada Biblia — „nie po cili"; biesiadowali „z rado ci'" —
która im wszak e mija a.33
80
Jeszcze na pocz'tku II w. wiedziano, e Jezus nie g osi ascezy, nie wo a
— ju sama my l o tym razi mieszno ci': ustanawiajcie dni postu! biczujcie
plecy do krwi! List Barnaby, stanowi'cy jakby pouczenie w tej sprawie i
prezentuj'cy stanowisko charakterystyczne dla pierwszej generacji apostolskiej,
tak o tym mówi: „A na có mi wasze posty?... A gdy zginacie plecy w kab 'k,
zak adacie na si# worki pokutne, a z popio u pos anie sobie czynicie, nie
uwa ajcie tego zaraz za mi e Bogu poszczenie..., niech za ka dy wyswobodzi
si# z p#t niesprawiedliwo ci, rozerwie p#tl# niegodziwych umów, uwolni
uciemi# onych i odwróci si# od wszelkiego nieuczciwego handlu. Podziel si#
chlebem z g odnymi, a gdy widzisz nagiego, przyodziej go, bezdomnego
przyjmij do siebie."34
Ale ju u Paw a uwidacznia si# zdecydowanie negatywna reakcja na tak'
postaw#.
81
Rozdzia( 7
Pawe(
„D' no ) bowiem cia a prowadzi do mierci..."
Rz.8, 6
„...w Paw owym katalogu wyst#pków grzech rozpusty wyst#puje
prawie zawsze na pierwszym miejscu."
Bousset, teolog1
„Kobieta jako istota p ciowa jest dla niego zawsze bardzo
podejrzana."
Preisker, teolog2
„Tak jak Pawe ... mo e przemawia) tylko asceta, dla którego
ma e stwo w porz'dku stworzenia utraci o jak'kolwiek
pozytywn' warto )."
Campenhausen, teolog3
„We wszystkich czasach, jako koronny wiadek w sprawie
celibatu s u y aposto Pawe , który swój bez enny sposób ycia
zaleca wszystkim chrze cijanom (1. Kor. 7, 6), ale jednocze nie
dodawa , e w tej sprawie nie dysponuje adnym nakazem Pana i
e jest to tylko jego osobista rada (1. Kor. 7, 25)."
Denzler, teolog4
Bmieci i wonno-G
Pawe , który poza Chrystusem i jego nauk' uwa a „wszystko za
marno )", „wszystko za mieci", siebie za i swych wyznawców za „wonno )
Chrystusa"5, nie tylko zainicjowa ca y szereg zdecydowanie anty-jezusowych
dogmatów6, które tworz' w a ciwy fundament chrze cija stwa, lecz tak e
zapocz'tkowa proces znies awiania seksualizmu, pomniejszania znaczenia i roli
kobiety, lekcewa enia ma e stwa i ascez#. (Wiele mówi fakt, e katolicki autor
pewnej roj'cej si# od przypisów 9ród owych ksi' ki nie podpiera adnym
fragmentem z Ewangelii7 swych nader mia ych twierdze , e to nie Pawe
wprowadzi do chrze cija stwa ascez#, e „asceza bynajmniej nie by a obca" ju
„chrze cija stwu Chrystusa").
82
Narodziny moralno-ci chrze-cija?skiej
Z rdzeniem s owa askein spotykamy si# w ca ym Nowym Testamencie
jeden jedyny raz i pada ono z ust niejakiego Paw a, niskiego, ysego m# czyzny,
o krzywych nogach kawalerzysty, który miewa ataki, po 'czone z
halucynacjami, by) mo e o pod o u epileptycznym.8 W ka dym razie, w
jawnym przeciwie stwie do Ewangelii, jego listy przenika duch ascezy,
nienawi ci do cia a i wszelkiej nami#tno ci cielesnej. Sarx, cia o, jawi si# wr#cz
jako siedlisko grzechu. Z cia em nie wi' e si# „nic dobrego", jest ono „cia em
mierci", wszystko, czego pragnie, „oznacza mier)" i „nieprzyja9 wobec
Boga". Chrze cijanin musi „cia o umartwia) i ujarzmia)", „przybija) do
krzy a", „u mierca)"9 i tak dalej.
Pawe , który by) mo e od wczesnej m odo ci cierpia na impotencj#10, a
w ka dym razie pe en by seksualnych kompleksów11, bez chwili wytchnienia
gani „rozpust#" (porneia), „wyst#pek", „uczynki ciemno ci", „biesiady i
pija stwa", „rozpust# i rozwi'z o )", „przestawanie z rozpustnikami", gromi
„wszeteczników", „cudzo ó ców" i „m# o o ców"12 — homoseksualistów Nowy
Testament nazywa „psami"13 — „nieczysto ), rozpust# i rozwi'z o )".14 Te
wyst#pki stawia zawsze na pierwszym miejscu. Dopiero pó9niej gani
ba wochwalstwo, nienawi ), k ótliwo ), niezgod# i inne grzechy.15 W wielu
miejscach czytamy: „Zadajcie wi#c mier) temu, co jest przyziemne w waszych
cz onkach: rozpu cie, nieczysto ci, lubie no ci, z ej 'dzy..." „Strze cie si#
rozpusty; wszelako grzech pope niony przez cz owieka jest na zewn'trz cia a;
kto za grzeszy rozpust', przeciwko w asnemu cia u grzeszy."16
Wyst#puj'c z tak' furi' przeciw zmys owej rado ci — s' to narodziny
moralno ci chrze cija skiej — Pawe bynajmniej nie post#puje zgodnie z
obowi'zuj'cymi w tym czasie w ród Rydów pogl'dami, mimo bowiem
ca kowitego lekcewa enia kobiety uczeni w Pi mie mimo wszystko
przypisywali p ciowo ci pozytywne znaczenie. Tymczasem Pawe , który w swej
Pie ni nad Pie niami ka e mi o ci wszystko znosi), by) cierpliw', mie)
nadziej#, jednocze nie wydaje w Koryncie szatanowi istot# kochaj'c'
(przypuszczalnie córk# lub pasierbic#) dodaj'c jednocze nie, e w piekle jest jej
miejsce.17
Kaganiec i zas'ona dla kobiety
Jako misjonarz Pawe potrzebowa oczywi cie kobiet: pozdrawia je w
adresach swych listów jako „wspó pracownice" i „wspó bojowniczki". Równie
przed Bogiem stawia je (jak niewolników przed panem) na
83
równi z m# czyzn'10 — jakkolwiek ten parytet obowi'zywa ju w
tradycji zwi'zanej z kultem Izydy i w misteriach eleuzy skich i andanajskich.19
Praktycznie jednak, w ramach kultu, Pawe odbiera kobiecie g os. „Kobiety
maj' na tych zgromadzeniach milcze); nie dozwala si# im bowiem mówi), lecz
maj' by) poddane..."20 — oto pó9niejsze, os awione, nie ograniczaj'ce si# tylko
do historii Ko cio a: mulier taceat in ecclesia. Pawe ca kowicie pomija nawet
Mari#.
O lekcewa 'cym stosunku do kobiety wiadczy kolejno ) s ów-poj#) w 1.
Li cie do Koryntian: Bóg — Chrystus — m# czyzna — kobieta. Nadto za
zalecenie, by kobieta nosi a — po wi#ca jej „ca e szesna cie wersów" (Karl
Barth) — zas on# podczas modlitwy i nabo e stwa: znak ni szo ci i wstydu z
powodu „grzechu, który przyszed wraz z ni' na wiat".21 Natomiast m# czyzna
— Pawe nie odst#puje od poni ania kobiety — „jest obrazem i chwa ' Boga",
„a kobieta (tylko) chwa ' m# czyzny. To nie m# czyzna powsta z kobiety, lecz
kobieta z m# czyzny. Podobnie te m# czyzna nie zosta stworzony dla kobiety,
lecz kobieta dla m# czyzny."22 Nawet starotestamentow' opowie ) o upadku
anio ów Pawe bez wahania interpretuje antyfeministycznie: „Oto dlaczego
kobieta winna mie) na g owie znak poddania, ze wzgl#du na anio ów."23
Doprawdy trzeba by) obdarzonym szczególn' ask' ulegania Ko cio owi,
by móc pisa): „ani m# czyzna nie jest tam wynoszony nad kobiet#, ani kobieta
nad m# czyzn#", ba, „ ci le rzecz bior'c" Pawe nawet ograniczy pozycj#
m# czyzny i „po rednio" zapocz'tkowa emancypacj# kobiety!24
„...dobrze jest, je-li m);czyzna nie dotyka kobiety"
Ogromnych trudno ci przysparza te egzegetom Paw owe lekcewa enie
instytucji ma e stwa. Aposto nie zna wszak ani duchowej, ani emocjonalnej,
ani spo ecznej wspólnoty m# czyzny i kobiety — jedynie seksualn'.25
Pawe rozpoczyna dyskusj# od fundamentalnego stwierdzenia „dobrze jest
cz owiekowi nie 'czy) si# z kobiet'". Ma e stwa nie zabrania, uwa a nawet,
e jest ono lepsze, ni by cz owiek mia „gorze)", dodaje jednak: „pragn' bym,
aby wszyscy byli jak i ja", a zatem yli w stanie bez ennym. Mówi wr#cz, e
jest to stan „zalecenia godny". M# czyzn, kobiety, wdowy, dziewcz#ta —
wszystkich pragnie „uchroni)" przed ma e stwem i widzie) „szcz# liwszymi"26
bez ma e stwa — które jest jedynie koncesj' na rzecz grzesznego cia a, z em
koniecznym, dopuszczalnym
84
„ze wzgl#du na niebezpiecze stwo rozpusty"; bez enno ) jest jednak „lepsza".27
Nie ulega w'tpliwo ci, czego aposto we w asnej sprawie naucza.28
Jednocze nie, wedle wyk adni katolickiej, Pawe otwiera „przed kobietami
nowy okres", tworzy „zupe nie nowy idea kobiecy" i piewa „«Pie nad
pie niami» ma e stwa".29
Jeszcze go us yszymy.
85
KSI/GA TRZECIA
MNISI
„...zupe ne i ca kowite przeciwie stwo silnego ducha."
Friedrich Nietzsche
86
87
Rozdzia( 8
Pocz tki monastycyzmu
1
ASCECI
„Niew'tpliwie ocena zjawiska ascetyzmu jest mo liwa jedynie w
powi'zaniu z psychopatologi'."
K. Schjelderup1
„Ka da forma ascezy jest form' pró no ci, gdy stawia dobro
w asnej duszy nad dobro drugiego."
Ernest Borneman2
„Cz owiek religijny my li tylko o sobie."
Friedrich Nietzsche3
Asceza, której Jezus ani nie naucza , ani nie praktykowa , sta a si# jedn' z
cech charakterystycznych chrze cija stwa, mia a jednak, jak wszystko w tej
religii4, niechrze cija skie korzenie, i to zarówno je li chodzi o samo s owo jak i
jego tre ). Z greckim poj#ciem askein, które znaczy tyle co )wiczy), starannie
co czyni), spotykamy si# po raz pierwszy u Homera i Herodota — w sensie
artystycznego lub technicznego dopracowania; pó9niej, u Tukidydesa,
Ksenofonta i Platona, oznacza ono przede wszystkim )wiczenie cia a.5 W ko cu
znika z dziedziny artyzmu i sportu, by po przej ciu typowych przeobra e
(nowe znaczenie b#dzie niemal e przeciwie stwem pierwotnego) wzbogaci)
zasób poj#) religijnych: zamiast hartowania cia a b#dzie oznacza o jego
„umartwienie"; zamiast d' enia do „ziemskiej" s awy — pragnienie „korony
ycia wiecznego".
Podobne przewarto ciowania dokonywa y si# w chrze cija stwie wcale
nierzadko; tak samo rzecz si# mia a cho)by z poj#ciem „gimnazjum",
„pedagog", „mi o ) platoniczna" czy „czysto )". Waci ski rdze tego ostatniego
s owa {castimonia) wyprowadzony od carere (by) czego pozbawionym,
powstrzymywa) si# od czego ) ma znaczenie negatywne, jednak e wywodzi si#
od agnizio, poj#cia zwi'zanego ze wi#tymi za lubinami; „oblubienicy boga",
kap ance nie wolno by o wprawdzie obcowa)
88
p ciowo z osobami z zewn'trz, dopuszczalny by natomiast rytualny akt
seksualny z kap anem!6
Asceza przybiera najradykalniejsze formy zawsze tam, gdzie cia o i
dusza, wiat i Bóg s' sobie zdecydowanie, w sposób dualistyczny
przeciwstawione, i gdzie cz owiek, obola y w wyniku popychaj'cych go w
stron# ob #du rozterek wewn#trznych, poprzez ucieczk# od wiata, abstynencj#
w najrozmaitszych jej formach, zmierza do uwolnienia si# od zasady „z ej" i
zwrócenia ku „dobrej", do odej cia od zmys ów i cielesno ci, do zbawienia,
owej — jak szyderczo zauwa a Nietzsche — „nareszcie osi'gni#tej ca kowitej
hipnozy i ciszy"7.
Wzory chrze-cija?skich wspólnot zakonnych
Indie, typowy kraj religii zbawienia, by y równie ojczyzn' ascezy.
Ju Rigweda, jeszcze politeistyczna, jeszcze skierowana ku rado ciom
tego wiata, zmys owo witalna mówi o ekstatycznych i tajnych organizacjach,
„d ugow osych w zachwycie, przyodzianych w br'zowy brud, poddaj'cych si#
harmonii wiatru, gdy nawiedz' ich bogowie".8 Ba, w m odszych cz# ciach
dzie a, zw aszcza w ksi#dze ostatniej, dziesi'tej, ju bardzo wyra9nie daje o
sobie zna) ar wewn#trzny9 — tapas. Pierwotnie mog a to by) co prawda
jedynie technika osi'gania wy szej ciep oty cia a w czasie trwania
pó nocnoindyjskiej zimy, ale stopniowo ta czysto fizjologiczna potrzeba
przerodzi a si# w mistyczno-religijn', ukierunkowan' na coraz surowsz'
samodyscyplin#.10 W znacznie m odszych tekstach Wed, aranjakach i
upaniszadach, anachoreci o cechach kap anów udzielaj' ju ascetycznych
poucze . Cho) ci'gle dozwolona jest poligamia i nawet wi#ci (na przyk ad
czczony w „Wielkiej Ksi#dze Lasu" Jajnavalkja yje w podwójnym
ma e stwie) kochaj' przepych ksi' #cych dworów.11
Ale ju nast#puj'ce tu po aranjakach, najwcze niejsze upaniszady,
naznaczone pesymizmem i sprawami doczesnego wiata, zalecaj' umartwienie
jako idea .12 Zreszt' w ca ym nowszym bramanizmie, w którym Schopenhauer
rozpozna bogactwo swych w asnych my li, wiat jawi si# jako iluzja {maja);
budzi si# te d' no ) do zbawienia, której nie zna stara religia wedyjska. „Z
ciemno ci zaprowad9 mnie w wiat o ) / ze mierci wprowad9 mnie w
nad mier)."13
Pierwsze zakony m#skie i e skie za o y ju w VIII wieku przed
Chrystusem syn królewski Par va; oko o roku 600 eremici i mnisi byli w
Indiach zjawiskiem dobrze znanym, a asceci, ze wzgl#du na swe rzekomo
ponadnaturalne moce, cieszyli si# nawet wielkim powa aniem. Wielu ludzi
rozczarowanych czy to yciem dostatnim, czy wr#cz
89
przeciwnie: brakiem przychylno ci losu, próbowa o (przywdziawszy opask# na
biodra lub ca kiem nago, posypawszy si# popio em i ogoliwszy g ow#) ycia
pustelniczego w lasach, grotach skalnych czy w górach. Inni przemierzali kraj,
ebrz'c lub pokutuj'c. Fanatycy otoczeni arem ognisk wystawiali si# na pal'ce
promienie s o ca, wisieli na drzewach g owami w dó , miesi'cami stali na jednej
nodze, trwali zakopani do po owy w mrowiskach, cierpliwie znosili gnie d enie
si# ptaków we w osach, lub straszliwie si# kaleczyli.14 Podobne widowiska b#d'
pó9niej demonstrowa) chrze cija scy arty ci od ascezy. Od dawna
przypuszczano, e indyjska asceza wywar a wp yw na wczesne chrze cija stwo
i cho) przypuszczenia te natrafia y jednocze nie na silny opór, przecie nowsze
badania w znacznej mierze je potwierdzi y.15
Oko o dwie cie pi#)dziesi't lat po czasach królewicza Par vy, ksi' #
Mahawira (zmar oko o 477 r. przed Chrystusem), wyst#puj'c jako nagi ebrak,
zreformowa zakony16, gdzie znów zacz#to stosowa) drako sk' ascez#, a
zw aszcza posty, których najchwalebniejszym ukoronowaniem by a mier).17
Równie wspó czesny Mahawirze Budda (ok. 560-480 przed Chrystusem)
pozostawiwszy za sob' „cmentarz" swego haremu, przez ca e lata y dzi#ki
minimalnej diecie i po pewnym czasie upodobni si# do „skurczonego melona,
ba, czarnego cienia"18, by wreszcie, podobnie jak pó9niej Jezus i Mahomet,
odrzuci) (skrajn') ascez# jako bezu yteczn'.19 Jednak e w powstaj'cych jeszcze
za jego czasów wspólnotach monastycznych, które zawsze stanowi y tylko
mniejszo ), idealny buddyzm by naznaczony silnym pi#tnem ascetyzmu20, a
tak e mizoginizmu21, jak pó9niejszy idea chrze cija ski. Te paralele s' tu
zreszt' frapuj'ce.22
Przed katolickimi wspólnotami zakonnymi istnieli jeszcze mnisi i mniszki
egipskich serapejonów. I nie jest wykluczone, e twórca chrze cija skiego
monastycyzmu, Kopt Pachomiusz by kap anem Serapisa.23 W ka dym razie
d ugo przebywa w wi'tyni Serapisa, a tonsura obowi'zuj'ca cz onków jego
wspólnoty w Tebannis by a wcze niej rozpowszechniona w ród s ug Serapisa.24
Na kszta t chrze cija skiego monastycyzmu wywar y ponadto wp yw
neopitagoreizm, który zna wspólnoty o strukturze podobnej do struktur
klasztornych, wspólnot# dóbr i ró norakie formy wstrzemi#9liwo ci; gnoza,
gdzie obok libertynizmu istnia y skrajne formy ascezy; a od III w. tak e asceza
manichejska (zatem po rednio tak e monastycyzm indyjski, który Mani swego
czasu by pozna )25, rozró niaj'ca mi#dzy mistrzami a na ladowcami,
zabraniaj'ca obcowania z kobietami oraz spo ywania mi#sa i wina, nakazuj'ca
odsuni#cie si# od spraw wiata, ca kowite ubóstwo, wygaszenie uczucia mi o ci
do rodziców i dzieci.
90
Jak i dlaczego pojawili si) mnisi chrze-cija?scy
Pod wieloma wszak e wzgl#dami „specjali ci od cierpienia", „bojownicy
Chrystusa", którzy — oni w a nie — „przez ca e stulecia mieli antycypowa)
has o Nietzschego « y) niebezpiecznie»"26, usun#li wszystkich w cie .
W czasach najdawniejszych jeszcze ich nie by o, cho) ycie wczesnych
chrze cijan a po pó9ne lata wieku II faktycznie oznacza o ucieczk# od wiata.
Wszak ludzie owi powszechnie spodziewali si# bardzo rych ego ko ca wiata!
Jezus, aposto owie, ca e prechrze cija stwo, wszyscy ci ludzie fanatycznie w ten
nadchodz'cy koniec wierzyli. Sytuacja zmienia a si# stopniowo. Gdy nadzieja
okaza a si# p onna, Ko ció zast'pi wiar# w bliski koniec wiata wiar' w jego
odleg y kres, a nadziej# na ut#sknione ziemskie królestwo Mesjasza wiar' w
„wieczn' szcz# liwo )".27
W nadziei na zbli aj'cy si# powrót Pana28 chrze cijanie yli w do ) ci le
przestrzeganej izolacji. Nie chodzili do teatru, nie uczestniczyli w igrzyskach ani
uroczysto ciach ku czci bogów, ani wi#tach ku czci cesarza. Coraz
widoczniejsi stawali si# asceci.29 Kiedy w pó9nych latach II w., zw aszcza w
onie rodz'cego si# w tym czasie katolicyzmu, zacz#li si# mno y) zwolennicy
nowej religii, asceci stanowili ju podstawowy trzon gmin. Poddawali si#
ca kowitej wstrzemi#9liwo ci seksualnej, po cili i cz#sto odprawiali mod y,
stopniowo tworz'c w asny i odr#bny stan. Konsekwencj' uporczywego
stronienia od rodziny i spo ecze stwa sta si# swoisty rodzaj emigracji. Cho)
wielu osiedla o si# w pobli u miast i wsi, nie brak o te takich, którzy ruszali na
pustyni#, t# „ yzn' gleb# monastycyzmu"30, gdzie wielb 'dy i — fatamorgana.
S owo „mnich" (od mónos — samotny) pojawi o si# w kontek cie
chrze cija skim po raz pierwszy ok. 180 r. — u heretyka, ebionity Symmacha.31
Jednak e prawdziwy chrze cija ski monastycyzm zaistnia dopiero na prze omie
III i IV w. Pierwsi mnisi mieszkali samotnie lub w grupach, ale nie byli poddani
jakim ci le okre lonym przepisom czy regu om. W 320 r. w Tabennis w
Egipcie powsta klasztor za o ony przez by ego o nierza rzymskiego,
Pachomiusza. Pachomiusz stworzy te pierwsz', narzucaj'c' dryl wojskowy,
regu # zakonn', która w sposób mniej czy bardziej bezpo redni wp yn# a na
regu y Bazylego, Kasjana i Benedykta.32 Ju w V w. monastycyzm cenobicki
rozprzestrzeni si# do tego stopnia, e zagrozi wp ywom podatkowym
pa stwa33; szybko dotar tak e do Syrii, nast#pnie obj' ca y Wschód, by w
ko cu zapu ci) korzenie równie na Zachodzie.
91
Przyczyn' podzia u w chrze cija stwie, tego rozszczepienia na dwa
wiaty, które podwójna moralno )34 od dawna usprawiedliwia a jako „dwie
drogi do Boga", swobodn' i cywiln' oraz rygorystycznie-ascetyczn', by
gwa towny proces sekularyzacji i ca kowite zaanga owanie si# przywódców
wielkich Ko cio ów w sprawy polityki. Cz#sto dochodzi o do gwa townych
sporów mi#dzy klasztorami a biskupami.35 Ale ju wkrótce Ko ció potrafi
wyci'gn') korzy ci z ascezy oraz monastycyzmu i umocni) sw' pozycj#
si#gaj'c po rodki, które pierwotnie by y pomy lane jako mistyczny protest
przeciwko niemu, jako ucieczka od wiata i wyrzeczenie si# jego spraw.
2
„TWI\TE DZIEWICE"
„Nie dlatego s awi# dziewictwo, e jest ono równie udzia em
wielu m#czenników, lecz dlatego, e ono samo czyni nas
m#czennikami."
Nauczyciel Ko-cio'a Ambro;y36
„Gdyby twój ojciec rzuci si# przez próg, gdyby twa matka
obna y a przed tob' piersi, którymi ci# karmi a... — przejd9
ponad ojcem! przejd9 ponad matk'! i nie roni'c ani zy udaj si#
pod sztandar Krzy a!"
Nauczyciel Ko-cio'a Bernard z Clairvaux37
Stopniowo równie w ród chrze cija skich kobiet zaczynaj' tworzy) si#
zamkni#te kr#gi38 „ wi#tych", czy te „po wi#conych Bogu dziewic". W II w.
jeszcze rzadko wzmiankuje si# owe „ wi#te", mieszkaj'ce u rodziców lub
krewnych, ale ju w pó9nych latach III w. jest ich w Egipcie tak du o, e mo na
je skoszarowa). Zobowi'zane do dozgonnej bez enno ci strzeg' swego skarbu
w domach dziewic, które, jak si# zdaje, istnia y jeszcze przed powstaniem
klasztorów.39 W wieku IV, który zna ju publicznie sk adane luby, a tak e
okre lony przepisami strój kobiet „po wi#conych Bogu", ich wspólnoty na
Wschodzie s' dosy) liczne. W V w. zaczynaj' si# mno y) tak e na Zachodzie,
w VI za liczba klasztorów e skich jest ju bardzo znaczna.40
92
Zach)canie do zgrzebno-ci
Od samego pocz'tku inicjatywa w tym wzgl#dzie wychodzi a od
Ko cio a. „Gleba rodzinna" — jak ob udnie mawiano w kiczowatym
klerykalnym argonie nieco starszej daty — „niezbyt dobrze s u y delikatnym
ro linom, a jako zatroskana ogrodniczka Ko ció — matka nasza próbuje
wychowywa) szlachetne latoro le w miejscach chronionych i pod sw'
szczególn' piecz'".41
Zgodnie z t' dewiz' Ko ció izolowa wi#c biedne istoty i strzeg ich
argusowym okiem, zaleca milczenie, pow ci'gliwo ), ostrzega przed
za ywaniem publicznych k'pieli, przed ucztami weselnymi, zreszt' w ogóle
wizytami, zw aszcza u par ma e skich; ba, m odszym doradza niezbyt cz#ste
chodzenie do Ko cio a, gdzie ponadto przydziela im przestrze specjaln',
ograniczon' barierkami.42 W ród wielu innych nak ania te do cz#stych postów,
modlitw, piewania nabo nych pie ni; wpaja szacunek dla „b ogos awie stwa
pracy" — ora et labora. Ju wówczas bowiem wiedziano to, co Wieland w
swym „Oberonie" sformu owa nast#puj'co: „Nic nie utrzymuje w tak dobrej
harmonii... zmys ów i obowi'zku, co ich zm#czenie piln' prac'." Na dodatek
praca ta oznacza a dochody, zatem b ogos awie stwo by o podwójne — nawet
potrójne. Owe czyste istoty prezentowano z emu wiatu jako w a ciwych,
lepszych chrze cijan, po prostu jako wi#tych. Adoracja wi#tych zacz# a si#
wraz z kultem m#czenników. Poniewa w tym czasie m#czenników ju nie by o,
w ka dym razie w ród katolików, wyra9nie tylko ros a liczba wyznawców,
zachowanie dziewictwa uchodzi o za co w rodzaju rekompensaty za brak
m#cze stwa.
W tej sprawie Ojcowie Ko cio a nie ustawali w podpuszczaniu (je li
mo na tu u y) tego s owa). Poczynaj'c od III w. i w jeszcze wi#kszym stopniu
od wieku IV, mno y y si# traktaty wynosz'ce dziewictwo pod niebiosa; teksty o
s odkiej, kadzidlanej i narkotyzuj'cej woni, w których dziewice b yszcza y jako
„ wi'tynie s owa bo ego", „ozdoby i klejnoty", „kwiecie na drzewie ycia
Ko cio a", „lepsza cz# ) trzody Chrystusa", „rodzina anio ów".43 Do wytrwania
zach#cano je obietnic' niebia skiej nagrody, „wie ca nie miertelno ci", „palmy
zwyci#stwa", roztaczano obrazy anielskich zast#pów na rajskich b oniach,
Maryi, któr' otocz', Jezusa, który osobi cie przedstawi je Bogu: „Twi#ty Ojcze,
oto s' owe..."44 Je li bowiem chodzi o obietnice po jednej stronie a g upot# po
drugiej, to nigdy ich nie brakowa o. „Lud ma d ugie, szare uszy" — napisa
Arno Holz — „a jego poganiacze nazywaj' siebie rabinami, ksi# mi i
pastorami."45 Wielu „Ojców" tworzy o w asne dzie a ku chwale dziewictwa:
Atanazy, Ambro y, Metody, Jan Chryzostom,
93
Grzegorz z Nyssy, Bazyli z Ankyry. W ma o lotnych, za to patetycznych
s owach starali si# przebi) ascetyzm helle ski, piewaj'c w asn' Pie nad
Pie niami — upajaj'cy hymn przecie jednak nie platonicznej mi o ci — ku
chwale nienaruszonej b ony dziewiczej.46
„...i dotkn.G twego brzucha"
Nauczyciel Ko cio a Hieronim, niegdy sam mocno niepewnie st'paj'cy
„po ciernistej drodze cnoty"47, cho) co prawda jasno rozpoznawa (wraz z
innymi lud9mi swego pokroju) dziewictwo jako „codzienne m#cze stwo"48, to
jednak propagowa je z zapa em, wyra aj'c niekiedy przera enie z powodu
dziewcz't „zdrowych", które „ adne, t uste i ró owe" wchodz' do a9ni „mi#dzy
ma onków i m odzie ców", uk adaj' w osy w loki, podtrzymuj' piersi,
szeleszcz' jedwabn' bielizn', przeci'gaj' si#, pokazuj'c „bia e ramiona w ich
pi#knej nago ci" i zreszt' w ogóle daj' ogl'da) to, „co si# najbardziej
podoba"49; zamiast, do czego namawia Hieronim, jedynie z wybra cem duszy
rozmawia) w swej alkowie, wzdycha) i bole). A dopiero gdy sen przyszed na
ci#, podszeptywa s odko — zapewne raczej z inspiracji obrazów w asnej
m odo ci (a mo e nie tylko m odo ci) ni z Ducha Twi#tego — on do ciebie
przyjdzie „i dotknie twego brzucha" (et tanget ventrem tuum).50
Temat tego rodzaju duchowych zar#czyn nieustannie przykuwa uwag#
Hieronima! Czy on, cz owiek, który jak aden inny51 przyci'ga ku sobie damy z
towarzystwa — Marcell#, Asell#, Paul# itd. — równie je rozbiera ? Plotek na
ten temat nie brakowa o — tym bardziej nie mog y chyba umilkn'), gdy
niemo liwy na dalsz' met# do zaakceptowania w Rzymie, zbieg ze sw'
najbli sz' przyjació k', Paul', do Betlejem, dok'd uda a si# równie ta sama
pi#kno ), której brzuchowi prorokowa swego czasu owo s awne dotkni#cie.
„Eustochia" — zauwa a Luter wiedziony swym w asnym nieascetycznym
instynktem — „mog aby pomóc i poradzi) Hieronimowi."52
W ogóle si) nie dowiedzieG, ;e istniej. m);czyTni!
By wyrobi) sobie pogl'd na to, czym jest pedagogika kryminalna, trzeba
cho) raz przeczyta) program wychowawczy sporz'dzony przez tego
Nauczyciela Ko cio a dla córeczki jego rzymskiej entuzjastki. „Muzyka jest
zakazana; dziecko nie powinno nawet wiedzie), do czego s u ' flety, liry i cytry.
Czytania winno si# nauczy) na podstawie imion aposto ów i proroków oraz
drzewa genealogicznego Chrystusa (Mt. 1, Wk. 3). Nie powinno
94
mie) adnych i zadbanych towarzyszek zabaw, a jedynie powa n', blad' i
niechlujn' (sordidata) star' pann#, która noc' ka e mu wsta) na modlitw# i
piewanie psalmów, a za dnia b#dzie z nim )wiczy) odmawianie godzinek... Ma
nie zaznawa) k'pieli, gdy rani' one poczucie wstydu m odego dziewcz#cia,
które nigdy nie powinno widzie) si# rozebrane. Najlepiej b#dzie, je li dziecko,
gdy tylko zostanie odzwyczajone od piersi(!), mo liwie szybko zostanie zabrane
przez matk# z grzesznego Rzymu i przywiezione do Betlejem; tam b#dzie
wychowywane przez babk# i ciotk# w klasztorze, gdzie nie ujrzy m# czyzn, a
nawet si# nie dowie, e istnieje inna p e)(!). Wtedy równie matka zostanie
uwolniona od troski o dziecko i b#dzie si# mog a bez przeszkód po wi#ci) yciu
ascetycznemu."53
Mówi'c o wstrzemi#9liwo ci seksualnej, w wielce pochwalny ton uderza
równie Augustyn i to — jak zapewnia nas pewien augustianin — „tym
bardziej, im bardziej od niej odchodzi w swych latach m odzie czych".54
Istotnie Augustyn, który najpierw, jak sam przyznaje, „roztrwoni si #" „na
nierz'd i prostytucj#", pó9niej zwyczajnie odprawi kochank#, zar#czy si# z
osob' niepe noletni' i jednocze nie wzi' sobie now' metres# (okres mi#dzy
osiemnastym a trzydziestym pierwszym rokiem ycia sp#dzi w konkubinatach;
mia nawet syna, Adeodatusa, które to imi# znaczy: dar Bo y!), pó9niej
stanowczo od egnywa si# od „sw#dzenia 'dzy"55 i by zawo anym chwalc'
dziewictwa. „Gdyby wszyscy chcieli tak y)", marzy pewien „teolog
chrze cija skiego ma e stwa".56
Uwodzenie nieletnich
Nauczyciel Ko cio a Ambro y, który virgines sacrae nazywa „darem
Bo ym" — takich samych s ów u ywa w odniesieniu do niewolnictwa(l)
— nie tylko rodziców wzywa do wychowywania wi#tych dziewic,
„aby cie mieli kogo , kto przez swe zas ugi zma e wasze przewiny (delicta)"51,
lecz tak e nak ania dziewcz#ta do pozostawania w stanie bez ennym nawet
wbrew woli rodzicielskiej. „Rodzice wzbraniaj' si#, ale przecie chc' by)
pokonani" — pisa i jednocze nie doradza : „Pokonaj, dziewico, najpierw
dzieci#c' wdzi#czno ). Je li pokonasz rodzin#, pokonasz równie wiat."58
Jak bowiem nigdy nie jest za wcze nie na ochrzczenie dziecka — przeciw
czemu jeszcze na prze omie II i III w. wyst#powa Tertulian59
— tak te nigdy nie jest za wcze nie na nak anianie do klasztoru. Gdy ,
jak zauwa a Schopenhauer, „tak jak u o enie zwierz#cia, tak i u o enie
cz owieka mo e si# w pe ni uda) tylko we wczesnym dzieci stwie".60 Ju
95
dziesi#ciolatków ubierano w od wi#tne szaty i nakazywano lubowanie
czysto ci, ba, obyczaj ten praktykowano tak e wobec sze cio- i pi#ciolatków, a
nawet jeszcze m odszych dzieci. O niespe na trzyletnim dziecku informuje
pó nocnow oskie epitafium: „ y a dlatego tak krótko, by tym wi#tsz' stan')
przed obliczem Boga".61 Nie ka dy jednak ma to szcz# cie, by umrze) wkrótce
po narodzeniu.
Jeszcze w czasach wi#tej Teresy, w pó9nych latach XVI w.,
przyodziewano dzieci od dwunastego roku ycia w suknie zakonne. Teresa
wielokrotnie szeroko si# rozwodzi a nad tym, jak przyjmowano do klasztorów
m ode dziewcz#ta, nawet wbrew woli ojca, matki i narzeczonego, jak
pospiesznie zamykano za nimi wrota klasztorne, jak wr#cz czyhano na nie u
klasztornej furty, cho) co prawda na rozkaz królewski oddawano je wiatu. „W
ten sposób Pan nape nia ten dom duszami..."62
U innowierców czysto-G jest bezwarto-ciowa, jest nawet przest)pstwem
Warto zwróci) uwag#, e dziewictwo, wstrzemi#9liwo ) i moralno )
seksualna jako takie ju wkrótce przesta y by) przedmiotem zainteresowania,
ich miejsce zaj# a mo liwo ) manipulowania cz owiekiem, a zatem w adza!
„Nie to chwalimy w dziewicach", wyznawa Augustyn, „ e s' dziewicami, lecz
e s' dziewicami po wi#conymi Bogu."63 Ta my l, znana równie dobrze
Tomaszowi z Akwinu jak i teologom wspó czesnym, oznacza e dziewictwo
jako takie „nie jest warto ci' moraln'", staje si# ni' dopiero z chwil'
niepodzielnego oddania si# „Bogu".64 Jeszcze dobitniej potraktowa t# kwesti#
Nauczyciel Ko cio a, Chryzostom, który stwierdzi , e dziewictwo ma warto )
tylko u katolików, u Rydów i heretyków natomiast jest „gorsze nawet ni
cudzo óstwo"!65
Zatem czysto ci nie s awiono ze wzgl#du na ni' sam', nie stawiano jej
ponad wszystko, przynajmniej jako przypadek idealny. Jak e podziwia mnich, a
pó9niejszy biskup Palladius ow' Rzymiank#, która wola a zgin') od miecza ni
odda) si# zakochanemu w niej prefektowi.66 Jak e s awi Johannes Moschos
ow' mieszkank# Aleksandrii, która z powodu wielbiciela wy upi a sobie oczy!67
Jaki aplauz ludzi redniowiecza wywo ywa a zakonnica, która wola a si# o lepi)
ni kocha) króla!68 Tego rodzaju historyjki przewijaj' si# przez ca a histori#
(legend#) chrze cija stwa.
Nawet wspó czesna teologia moralna, mimo obowi'zuj'cego w niej
zakazu samobójstwa, zezwala kobiecie „rzuci) si# z wysoko ci..., by wyrwa) si#
z r'k rozpustnika, który chce j' pochwyci) i zgwa ci)".69 Ma o
96
tego. Wolno jej zabi)! W ka dym razie dopóki penis nie wszed jeszcze do
pochwy. Pó9niejsze zabójstwo z zemsty nie jest ju dozwolone.70
A zatem pod znakiem czysto ci, o któr' w gruncie rzeczy nie chodzi o ani
dawniej, ani obecnie, umartwia y si# generacje g upców prawie po dzi dzie ;
przy czym ich zachowania zawsze w jaki sposób dotyka y sfery seksualnej,
nawet wtedy, gdy pozornie wcale seksu nie dotyczy y.
97
Rozdzia( 9
Asceza chrze2cija7ska w czasach antycznych
„Od czasu, gdy przyby em na pustyni#, nie jad em ani sa aty, ani
innych warzyw zielonych, ani owoców, ani winogron, ani mi#sa i
nigdy nie wzi' em k'pieli."
Ewagriusz Pontyjski1
„Czemu chc# ogl'da) to wiat o, które przecie nale y do tej
doczesno ci i nie ma adnej warto ci!"
opat Sylwanus (opuszczaj.c sw. cel))2
„Nigdy si# nie miej, smu) si# z powodu swych grzechów, jak
smuci si# kto , kto ma u siebie zmar ego."
regu'a Antoniego3
„...jeden z najwyborniejszych owoców pokoju roku 313."
jezuici Viller/Rahner4
Wedle Waltera Nigga przest#pstwo seksualne przedstawia „nocn' stron#"
monastycyzmu, na któr' zazwyczaj „z entuzjazmem" wskazuj' wrogowie ycia
klasztornego, nawet nie zdaj'c sobie sprawy, „jak z e wiadectwo samym sobie
wystawiaj'..."5.
Tak naprawd# jednak t' „nocn' stron'" mniszej kondycji nie jest
bynajmniej sprawa stosunków p ciowych — je li tylko pominiemy w tym
momencie ob ud#. Noc' jest raczej, czego Nigg zdaje si# nie rozumie), wielce
przeze chwalona (cho) mo e w sposób nieco przes odzony) „skierowana
wprost ku wieczno ci mi o ) Boga, która w monastycyzmie rozkwita jak krzew
ró y".6 Noc jest — zw aszcza gdy sprowadza si# do upartego umartwiania cia a,
krwawych po ladków czy wr#cz obci#tych genitaliów — nie tyle ró anym
krzewem, co neuroz', by nie powiedzie) chorob' umys ow'.
Niew'tpliwie jest asceza zjawiskiem z o onym, wynikaj'cym z bardzo
sprzecznych motywów. Ucieczka od wiata, okresowa abstynencja mog' by)
niekiedy bardzo po yteczne, g #boko uzasadnione, niezb#dne; mog' wynika) z
biologicznej potrzeby, stanowi) wyraz koncentracji, autorefleksji, by)
optymalnym warunkiem bogatej duchowo ci.
98
Asceza nale y do sfery ekonomii stylu ycia i warunków aktywno ci
twórczej. Bez ascezy kultura nie by aby tym, czym jest.7 Noc mi osna, twierdzi
Balzac (i by) mo e nie przesadza) to jedna nie napisana powie ). Hemingwaya
za n#kaj' obawy przed „pozostawieniem w ó ku najlepszej cz# ci ksi' ki".8
Co prawda inni twórcy s' przeciwnego zdania: nie rezygnacja, ale spe nienie
wzmaga ich kreatywno ).9 I tak Schopenhauer pisze (na marginesie warto
zauwa y), e jest w tym ca kowicie zgodny z zaleceniami talmudystów), i w
przypadku filozofa winna „by) aktywna nie tylko g owa, ale i genitalia"; w a nie
z tego powodu zaleca — cz#sto fa szywie rozumiane — ma e stwo a quatre.10
Jednak e asceza, która wynika ze strachu przed seksualno ci' i
antyfeminizmu, która gardzi pi#knem, depcze prawa natury, czerpie satysfakcj#
z niezadowolenia, obrzydzenia i bólu, która nienawidzi w asnego cia a i zn#ca
si# nad nim, krótko mówi'c, podnosi cierpienie do rangi sztuki, maj'cej
umo liwi) doj cie „indywidualn'", „bezpo redni' drog' do Boga", pozwalaj'cej
osi'gn') „osobisty charyzmat", „zbawienie duszy" („«Zbawienie duszy» —
czyli bez ogródek mówi'c: « wiat kr#ci si# wokó mnie»", Nietzsche), otó owa
wynikaj'ca z przemo nego egoizmu asceza jest najczarniejsz' noc', domen'
tych zw aszcza, którzy — jak to w 417 r. uj' w opisie swej podró y z Rzymu
do Galii Rutilius Claudius Namatianus — unikaj' wiat a, gdy z chorobliwego
strachu przed n#dz' ycia od razu i dobrowolnie t# n#dz# wybieraj'11; to
mieszanina zabobonu, fanatyzmu i choroby nerwowej.
...tylko ma'y bigot i rozkazobiorca
Przez dwa tysi'clecia jednak asceta uchodzi za przyk ad cz owieka silnej
woli i bohaterskiej postawy — cho) bynajmniej nie by nim! Zdarzaj' si# wszak
jednostki apatyczne z natury, s abo ukszta towane, zimne, ludzie o wypaczonej
zmys owo ci, którym samoudr#czanie si# atwo przychodzi, abstynencja których
jest w takim samym stopniu wyrazem „cnoty", uduchowienia lub si y, jak
niedowidzenie zalet' oczu. Nadto, zawsze przez kler gloryfikowany, typ
cz owieka wstydliwego, sk onnego do umartwiania ascety, który jednocze nie
potrafi wykrzesa) z siebie zdumiewaj'c' energi#, nie jest bynajmniej heroiczn'
wielko ci'. Nie jest taki cz owiek zwyci#zc' siebie samego, lecz raczej
ideologicznie manipulowanym s abeuszem, ma ym bigotem i wykonawc'
rozkazów, który wcale nie z w asnej inicjatywy pragnie ycia w cnocie; czyni
tak raczej pod wp ywem sugestii, ba, wr#cz wbijania do g owy, i to ju od
dziecka. Gdy bynajmniej nie z si y przekona i w asnej niezale no ci
99
staje si# fanatykiem, ale z braku samodzielno ci i wewn#trznej s abo ci. By w
ogóle zaistnie), musi si# ca kowicie podda) ob #dowi. Nietzsche nazywa
fanatyzm jedynym rodzajem „si y woli", do którego zdolny jest cz owiek s aby;
asceci to jego zdaniem „jedynie silne os y" i „ca kowite przeciwie stwo silnego
ducha".12
Cz owiek cnotliwy, czy te raczej cnotliwym zwany, ulega zazwyczaj
presji spo ecze stwa, które nie zezwala mu na ycie, ku któremu pcha go natura,
a na pociech# wmawia mu si# jeszcze, e osi'gn' „zwyci#stwo nad sob'", nad
„niskimi pop#dami", „zwierz#ciem w sobie", „z em". „I gdy konformista taki
jest dumny ze swych wyrzecze , cho) tak naprawd# jest nimi zm#czony, gdy
twierdzi, e styl ycia, któremu si# podda , odpowiada jego prawdziwej, lepszej
naturze, jego wewn#trznemu idea owi cz owiecze stwa, gdy nawet jego
psychiatra tak go ocenia, to przecie ideolodzy «moralno ci» doskonale wiedz',
w jaki sposób powstaj' tego rodzaju idea y."13
Czy nie istnieje wi#c zupe nie inne chrze cija stwo? Aktywne, radosne,
przyzwalaj'ce? Oczywi cie,
e tak. Zreszt' istnieje ka dy rodzaj
chrze cija stwa! I je li Ko cio owi dany rodzaj nie pasuje do aktualnej
koncepcji, powo uje si# na inny, gdy przestaje odpowiada) ten inny, wraca do
poprzedniego, obarczaj'c fanatyków zadaniem umartwiania si#. Ko ció pragnie
sprawowa) nieustann' nad nimi kontrol#, od pozosta ych za ludzi, w swej
masie rozwi'z ych, wymaga coraz mniej — z tego samego powodu. Jednych
naucza ca kowitej pogardy dla ycia, wobec drugich s awi wiat jak cudowny
twór Bo y, a wszystko to razem stanowi wyraz szczególnej teologiki. Ca kiem
niedawno Rzym og osi — ze spokojem godnym ludzi Ko cio a — e teologika
jest elementem „g ównego wyró nika wiary chrze cija skiej", nale y „do istoty
chrze cija stwa" i znajduje si# „po tamtej stronie tego, co logiczne". (To
ostatnie nale y chyba uzna) za teologiczne opisanie braku logiki).14
Niedo cignionym idea em i wzorem zawsze by o jednak chrze cija stwo
ascetyczne. Im bardziej bowiem cz owiek by sk onny do wyrzecze , do
rezygnacji ze swych najbardziej elementarnych potrzeb, tym atwiej udawa o si#
nim komenderowa). Od zarania wi#c asceza kszta towa a wiar# i nadawa a jej
ostateczny ton. Jak przyznaje pewien katolik: „Tylko e niestety w rozwoju
Ko cio a «histori# robi)» mieli jedynie ludzie oddani ascezie. Wywarli oni
zgubny wp yw na ca ' tradycj# chrze cija sk'."15
100
Jak chcia'by niejeden...
W a nie. I dlatego nie jest wa ne ani teraz — ani w ogóle — jak w danym
momencie teologia interpretuje ascez#, lecz jak jest rozumiana i praktykowana
od dwóch tysi'cleci. Nale y mie) na uwadze histori# i ycie sze )dziesi#ciu
pokole chrze cijan, a nie wybiegi teologów, którym skrz#tnie dodano atrybut
„post#powo ci" tylko dlatego, e z ostentacyjnie wywieszonym j#zykiem goni'
zmieniaj'ce si# czasy — zawsze gotowi zawróci) na pierwszy sygna swego
wodza.
Ludzie ci z zimn' krwi' konstatuj' obecnie, e asceza jest ju „nie na
czasie", jest „ma o no na" (!), w „spo ecze stwie konsumpcyjnym", nie znajduje
odd9wi#ku nawet „u zakonników, którzy niegdy niejako zawodowo byli
ascetami".16 Dowodz', jak „naprawd#" nale y to wszystko pojmowa).
Zaczynaj' od tego, e tu i ówdzie podfryzowuj' terminologi#, to i owo
przemianowuj', sugeruj'c jednocze nie, e wraz ze zmian' nazewnictwa sama
rzecz te ulega zmianie — zatem ju nie asceza, ale „kszta towanie pop#du",
„sterowanie pop#dem", co brzmi znacznie lepiej, wydaje si# niemal
dobrodziejstwem, mo e nawet ma ym szcz# ciem, a ju na pewno remedium —
skoro zbyt wyra9nej „rezygnacji z pop#du" nie zawsze mo na unikn').
Nast#pnie podkre laj', wbrew tradycji nauczania ostatnich dwóch tysi#cy lat, e
Jezus w ogóle nie pozostawi po sobie „ adnego programu ascezy" i arogancko
twierdz': „Podobnie uwa a tak e aposto Pawe ." To, co si# zdarzy o, by o
szeregiem skrajnych „nieporozumie ", które ponadto nie mia y „ko cielnej
akceptacji"! Wrogo ) wobec cia a i p ciowo ci kwit a w platonizmie i
manicheizmie. Asceza ma ponadto korzenie „gnostyckie" i „stoickie", w
chrze cija stwie za ma charakter „apokryficzny". Chrze cija ska asceza
bowiem — przy czym jest to jedynie postulat — (ponowne wskazanie na
innych, gdy samemu jest si# winnym) — „musi (!) zachowa) dystans wobec
ucieczki od wiata takiej, jak' uciele nia typ buddyjski" (!), bo przecie w a nie
chrze cijanin „na fundamencie swego pos annictwa wobec wiata i wiary w
zmartwychwstanie" (zawsze g ówne 9ród o ascezy!) „ma w a ciwie najmniej
powodów dla postawy wrogiej wobec wiata i cia a". Wreszcie przyznaj', e
tego rodzaju „pozytywne koncepcje teologiczne" nie s' jeszcze „powszechnym
dobrem teologicznego i chrze cija skiego my lenia"17; (czytaj: od czasów Paw a
obowi'zywa o co wr#cz przeciwnego).
Poza tym „progresi ci" nie chc' wcale (i nie mog') wyeliminowa) ascezy
ca kowicie. Próbuj' jedynie uczyni) j' strawniejsz' dla „spo ecze stwa
konsumpcyjnego". Radnej wi#c negacji, elementów asocjalnych, izolacji,
odwracania si# od wiata. To tylko nieporozumienia ostatnich
101
dwóch tysi#cy lat. Teraz postuluje si# „tworzenie obszarów lepszego"18,
„)wiczenie ludzkich (!) sposobów zachowania"19, „inicjatywno )",
„odpowiedzialno ) za wiat", nami#tne „opowiadanie si# za wiatem",
„ucieczk# ze wiatem «do przodu»" (wszak asceza zawiera w sobie „wr#cz
rewolucyjny patos") i tym podobne bzdury.20
...a jak by'o naprawd)
W rzeczywisto ci idea ascezy chrze cija skiej zawsze przedstawia si#
inaczej, zawsze by
zaprzeczeniem humanizmu, akceptacji
wiata,
rewolucyjno ci, gdy do jego cech nale a o izolowanie si#, pogarda i wrogo )
do wiata, cia a i p ci.
Na prze omie II i III w. Klemens Aleksandryjski, który jako pierwszy u y
s owa asceci w stosunku do yj'cych w skrajnej wstrzemi#9liwo ci
chrze cijan21, zabroni stosowania szminki i noszenia ozdób, a nawet
uczestnictwa w ta cach i zaleca wstrzymywanie si# od spo ywania mi#sa i
picia wina a do staro ci.22 Jego nast#pca, Orygenes 'da czynienia pokuty
przez ca e ycie i oddawania si# przywodz'cym do ez rozmy laniom nad
nadej ciem s'du ostatecznego23, biskup Bazyli za , wi#ty i Nauczyciel Ko cio a
(najwy szy tytu przyznawany przez Ko ció katolicki; z dwustu sze )dziesi#ciu
jeden papie y mo e si# nim poszczyci) zaledwie dwóch), zabrania
chrze cijanom jakiejkolwiek zabawy, ba, nawet miechu!24 Grzegorz z Nyssy
przyrównywa ludzkie bytowanie do „brudnego osadu", Laktancjusz ju w
samym zapachu kwiatów wietrzy bro szatana, dla Zenona z Werony
najwi#ksz' chwa # chrze cija skiej cnoty stanowi o „podeptanie nogami
natury".25 A niejaki Augustyn o wiadcza : „...gardz# tym, co jest, unikam
ziemskiego szcz# cia i ciesz# si# z obietnic Bo ych. Gdy owi powiadaj': jedzmy
i pijmy, bo jutro pomrzemy (1. Kor. 15, 32), ja powiadam: po )my i módlmy
si#, gdy jutro mier) nadejdzie."26
Je li za chodzi o mnichów, to ju wi#ty Antoni „Antonius eremita" lub
„Antonius abbas" (eremitarum), jak brzmi jego tytu w literaturze dotycz'cej
wi#tych Ko cio a, pierwszy znany mnich chrze cija ski27, nakazywa „zrówna)
si# ze zwierz#tami"; nakaz ten w 'czy pó9niej do swej regu y tak e Benedykt z
Nursji28, a w VII w. Jan Klimak nada mu nast#puj'ce brzmienie: „Mnich
powinien by) pos usznym, obdarzonym rozumem zwierz#ciem", które to
sformu owanie z satysfakcj' cytuje zakonnik wspó czesny jako klasyczne.29
Zalecaj'c t# „g upot# dla Chrystusa", z zami owaniem powo ywano si# na
Paw a i jego sentencje: „Co jest grupie dla wiata, Bóg wybra ,
102
by m#drców zawstydzi)"; „Je li kto spo ród was mniema, e jest m'dry na tym
wiecie, niech si# stanie g upim, by posiad m'dro )", i tym podobne pozornie
g #bokie my li.30 Je li racj# ma La Roc iefoucauld, gdy powiada, i kto yje bez
krztyny g upoty, nie jest bynajmniej tak m'dry jak s'dzi, to s uszne wydaje si#
tak e twierdzenie, e je li kto zachowuje si# jak b azen, nie znaczy jeszcze, e
jest m#drcem.
Ale w ród chrze cijan zawsze by o wielu, którzy w to jednak wierzyli i z
pomoc' najró niejszych rodków odgrywali rol# b aznów, cz#sto, przyznajmy, z
najlepszym powodzeniem — a po czasy nowo ytne31. Jeszcze w XIV w.
b ogos awiony Jan Columbini za o y w asne bractwo „ wi#tych g upców",
jezuatów. „Udawajcie g upich, jak tylko potraficie, z mi o ci do Chrystusa,
wtedy b#dziecie m#drcami" — brzmia o zalecenie twórcy. Z ga 'zkami
oliwnymi na g owach jego uczniowie zwykli je9dzi) na os ach, trzymaj'c
zwierz#ta za ogon, podczas gdy Jan osobi cie bieg za nimi piewaj'c: „Vivat,
vivat Jezus Chrystus!"32
„...byle nie -miech!"
Co prawda niewielu ascetów, których pod koniec IV w. na samej tylko
pustyni egipskiej by o dwadzie cia cztery tysi'ce, sp#dza o czas równie
rado nie. Wegetowali — demonstruj'c przy tym „ucieczk# «do przodu» ze
wiatem" i „rewolucyjny patos" — w grobach, male kich celach i klatkach, w
zwierz#cych legowiskach, wydr' onych drzewach lub na s upach.
„Unikaj ludzi, sied9 w swojej celi i p acz za swe grzechy" — naucza opat
Makarios. „Id9, usi'd9 w swej celi, a cela ta nauczy ci# wszystkiego" —
proponowa opat Moj esz (Moses). „Je li o mnie chodzi, to mo esz si# wcale
nie modli)", radzi opat Jan.33 Cela mnicha nie tylko by a odbierana jako grób,
ale grobem by a nazywana.34
Pogarda rado ci, szcz# cia, bunt przeciw istnieniu, niech#), obrzydzenie,
totalne umartwienie — to klasyczne chrze cija stwo, chrze cija stwo
wybra ców, ascetów, którzy prze ywali swe ycie jako ycie „ukrzy owanych",
„przybitych do krzy a Chrystusa", „umar ych dla wszelkich s ów i czynów,
jakie nale a y do porz'dku ich czasów".35 Przez ca e stulecia samoudr#ka by a
g ówn' miar' chrze cija skiej doskona o ci.
Ozy i nieczysto-ci
Poniewa do obowi'zków ascetów nale a o nieustanne op akiwanie
swych grzechów — „nie ma innej drogi prócz tej"36 — wielu z nich
103
dzie i noc zanosi o si# zami (s awne donum lac?marum). Nauczyciel Ko cio a
Efraim, fanatyczny antysemita37, p aka w sposób tak naturalny, jak inni
oddychali. „Nikt nigdy nie widzia , by mia suche oczy."38 Szenuta, wi#ty
koptyjski, który swych mnichów ch osta tak, e ich krzyki dawa y si# s ysze) w
ca ej wsi, dysponowa podobno tak' obfito ci' ez, e ziemia wokó niego
zmieni a si# w dobrze podlan' grz'dk#.39 Twi#temu Arseniuszowi, który
tolerowa w swej celi straszliwy smród, by w przysz o ci oszcz#dzi) sobie
zatrutych woni piekielnych, sta y p acz wy ar nawet powieki; dla z agodzenia
skutków wynikaj'cych z potoków ez, jakie produkowa , nosi specjalny
liniaczek.40
Poza zami jednak cia a chrze cija skich herosów niecz#sto styka y si# z
wod'. O ile dwa tysi'ce lat wcze niej w eposie o Gilgameszu napisano: „Dzie i
noc baw si# i ta cz / twe szaty winny by) czyste / myj sw' g ow# i za ywaj
k'pieli"!41, o tyle pó9niej „bojownicy Chrystusa" lepili si# od brudu. Ju wi#ty
Antoni — nosz'cy to imi# zakon ( w. Antoniego) otrzyma przywilej hodowania
wi , a winia sta a si# jego atrybutem, sam za Antoni awansowa na patrona
zwierz't domowych — w swym d ugim yciu pustelnika nie wyk'pa si# ani
razu, ba, nigdy sobie nawet nóg nie umy .42 W czasach pó9niejszych k'piele
zosta y drastycznie ograniczone równie w klasztorach (na przyk ad na Monte
Cassino) do dwóch, trzech razy w roku!43 Przy tym wszyscy brudni
chrze cija scy asceci powo ywali si# na bardzo powa ny autorytet, na ni mniej
ni wi#cej tylko samego Nauczyciela Ko cio a Hieronima, który niechlujny
wygl'd uzna za symbol wewn#trznej czysto ci.44
Sp)dziG ;ycie chrze-cija?skie z trawo;ercami
Post by obowi'zkowy.45
Ywiczono si# w nim ju podczas misteriów, przewidywa go kult Attisa,
Izydy, Mitry, w Eleuzis, spotykamy go u orfików i pitagorejczyków, w
d inizmie i buddyzmie.46 Mówi o nim równie Stary Testament47 i 'da —
dos ownie — by go przestrzega y tak e „wo y i owce".48 Jednak e jeszcze
wspó czesna teologia moralna uwa a post za prawo natury — „przez to, e z
natury (!) ka dy (!) ma obowi'zek po ci) tyle, ile potrzeba dla poskromienia
'dz".49 Dlatego papiestwo godzi o si# na skazywanie ludzi na mier) tylko za
to, e w okresie postu spo ywali konin#!50
O ile jednak „amatorzy" po cili jedynie w okre lonym ci le czasie (we
wczesnym chrze cija stwie by y to roda i pi'tek)51, o tyle „zawodowcy" robili
to permanentnie.52 By by) w zgodzie ze starym has em
104
ascetów: „Prawdziwy post to sta y g ód", „Im grubsze cia o, tym cie sza dusza",
wyd ubywali sobie czasem z wielb 'dziego nawozu ziarnko j#czmienia, ale poza
tym przez trzy, cztery dni, ba, tydzie ca y utrzymywali abstynencj#.53
Szenuta, wielki biczownik i notoryczny p aczek, ju w wieku szesnastu lat
po ci tak intensywnie, „ e jego cia o" — pisa jego ucze Wisa — „by o
ca kowicie wysuszone, a skóra wygl'da a jak przyklejona do ko ci"; „cz#sto
jada tylko raz w tygodniu... Jego si y znacznie os ab y, cia o utraci o p yny, zy
sta y si# s odkie jak miód, oczy za zapad y w oczodo y g #boko, jak dziury w
odzi i by y czarne z powodu ez, które la strumieniami."54
Twi#ty Hieronim opowiada z rozkosz', e widzia mnicha, który przez
trzydzie ci lat ywi si# okruchami chleba j#czmiennego i brudn' wod'; innego,
który le a w zag #bieniu i nigdy nie jad niczego ponad pi#) fig dziennie; i
trzeciego, który w osy strzyg sobie tylko w niedziel# wielkanocn', nigdy nie
czy ci odzie y, habit zmienia dopiero wtedy, gdy ten rozpada si# ju na
strz#py, g odowa , a jego skóra stawa a si# jak „pumeks", a wzrok ciemnia ,
krótko mówi'c, którego ascetycznej dzielno ci nawet Homer nie by by w stanie
opowiedzie).55
Byli te tacy nabo ni chrze cijanie, którzy ywili si# jedynie traw'.
Spo ywali j' jak zwierz#ta wprost z ziemi i stopniowo stawali si# „dzikim
zwierz#tom podobni".56 Na przyk ad pewna grupa „trawo erców" wegetowa a
bez dachu nad g ow' w górach wokó Nisibis w Mezopotamii57, „zgodnie z
ko cielnym nakazem" stale piewaj'c i modl'c si#. Tak e egipscy omofagowie
ywili si# wy 'cznie traw', zio ami i surowymi ziarnami zbó .58 A w Etiopii w
okolicy Chimezany, eremici spa li pastwisko do tego stopnia, e nic ju nie
zosta o dla byd a. Dlatego ch opi przegnali ich na powrót do grot, gdzie
poumierali z g odu.59
Wszelako „z ote czasy" dla „pas'cych si#" nadesz y dopiero w VI w.,
kiedy to trwanie w yciu chrze cija skim na diecie z trawy wydawa o si#
stanem ca kowicie naturalnym. Spasanie sta o si# wr#cz zawodem. „Jestem
Piotrem, pas'cym si# nad wi#tym Jordanem"60 — przedstawia si# pewien
anachoreta. Apa Sofroniasz, przez siedemdziesi't lat, w owych w a nie czasach
pasa si# ca kowicie nago nad Morzem Martwym.61
„...g')bsze formy religijnej -wiadomo-ci"
Asceci syryjscy, o zwyczajach których informowa biskup Teodoret,
ywili si# tylko zepsutym jad em lub surowym zielem, a zamieszkiwali cele, w
których nie mo na by o ani sta), ani le e).62 Dendryta Dawid
105
z Tessalonik trzy lata sp#dzi na drzewie migda owym na dziedzi cu
klasztornym.63 W Sketis, znanej egipskiej kolonii mnichów, obowi'zywa y
przepisy precyzyjnie reguluj'ce ilo ) kroków, które wolno by o wykona) oraz
ilo ) kropli wody, które wolno by o wypi).64 Chrze cija scy poszukiwacze
zbawienia cz#sto zawieszali na sobie wszelkiego rodzaju elazne przedmioty
wbijaj'ce si# g #boko w cia o lub — pos uszni zmy lonym s owom Jezusa: „Kto
nie we9mie na siebie swego krzy a" i tak dalej — stale d9wigali na barkach
ci# kie krzy e.65 Inni lato i zim# sp#dzali pod go ym niebem lub kazali si#
otacza) murem, ale tak, by nic ich nie os ania o przed niemi osiernymi
promieniami s o ca. Niektórzy nurkowali w lodowatej wodzie. Inni dla
ratowania duszy skakali w przepa ) lub wieszali si#. Byli te tacy, którzy
chadzali ca kowicie nago, a mnich, ojciec Makarios (zm. ok. 391 r.), twórca
chrze cija skiej mistyki, g osi : Kto nie potrafi zdoby) si# na tak skrajne
wyrzeczenie, niech pozostanie w swej celi i op akuje swe grzechy.66
Niekiedy dochodzi o do regularnego wspó zawodnictwa w umartwianiu
si#, wspania ych turniejów ascezy mi#dzy ,sportsmenami « wi#to ci»"67 —
mnichami ortodoksyjnymi a heretyckimi. Ka da strona stara a si# ustanawia)
rekordy lub je bi), pragn# a mie) najbardziej wytrwale g oduj'cych,
najwytrwalszych „staczy", najpilniej modl'cych si#, najd u ej kl#cz'cych,
najwytrwalej milcz'cych lub przelewaj'cych najwi#cej ez.68
Zaprawd#, gdyby dewiza Nietzschego nie brzmia a „ y) niebezpiecznie"
lecz „ y) po wariacku", któ by by lepsz' jej egzemplifikacj' ni ci monomani i
ekscentrycy, których niez omn' g upot# jeszcze dzi „tylko ze zdumieniem
mog' podziwia)" katolicy i s awi) jako godn' na ladowania postaw# i
„heroizm"; jako „ wi#to )" i „samou wi#cenie" „najlepszych spo ród
chrze cijan"; jako „nieprzepart' si #", która „fascynuje, sk ania do na ladowania
i tworzy nowe, pog #bione formy religijnej wiadomo ci"; jako produkt
„wspania ego rozkwitu oddzia ywania Ducha Twi#tego", „ukszta towany w
ca kowitej zgodzie z naukami Ewangelii".69 Wspó czesna teologia katolicka po
dzi dzie za „najpi#kniejsz' cz# ) spu cizny dawnego chrze cija stwa" uwa a
tak e wi#te dziewice, „jedn' z najmilszych, a jednocze nie najwspanialszych
instytucji", „kwiat Ewangelii" i tak dalej, i dalej.70
„Je-li przep)dzisz natur)..."
Wszak e w samym rodku ekscesów debilizmu (przez kleryka ów
podziwianych do dzi ) znajdowa a si# walka z „cia em", czyli wstrzemi#9liwo )
seksualna. W ród wszystkich ascetycznych praktyk: abstynencji,
106
samoudr#czania si#, tortur, ko cz'cych si# niekiedy samobójstwem, „koron'" i
„punktem centralnym" by o w chrze cija stwie zawsze zachowanie czysto ci.71
Przestrzeganie wymogów ascezy seksualnej sprawia najwi#cej trudno ci
— a chyba zniewala najbardziej. Co prawda ju Augustyn og osi j' 9ród em
duchowej wolno ci72, ale w istocie ma o jest ludzi, którzy duchowo s' tak
bardzo zniewoleni, tak bardzo zmys owo pobudzeni i tak mocno n#kani przez
wizje rozkoszy, jak asceci. Nieprzypadkowo najbardziej ob #dny okres
chrze cija skiego ascetyzmu po upadku Rzymu by jednocze nie okresem
ca kowitego skarlenia kultury! Kto bowiem pragnie na trwa e zapanowa) nad
pop#dem seksualnym, ten nieustannie mu ulega. Zanegowanie pop#du
powoduje, e przekracza on wszelkie granice, nabiera przemo nej si y. Jak
powiada Luter: „prawdziwy zamtuz" przedstawia ludzkie serce, „które dzie i
noc my li tylko o rozpu cie", pop#d napada je jak „w ciek y pies".73 Czy b#dzie
si# k ad nago w mrowisko, jak Makarios, czy, jak Benedykt tarza w cierniach
(„k adzie si# w cierniach i snadnie sobie dup# rozdrapuje", Luter, „Mowy
Biesiadne")74, czy b#dzie ch osta lub szarpa cia o do krwi, ujarzmiony pop#d
si# zem ci, stanie si# tym gwa towniejszy, buchnie wi#kszym p omieniem,
krótko mówi'c, im bezwzgl#dniej asceta b#dzie negowa natur#, tym
gwa towniej mu ona odp aci; w walce przeciw pokusom zu yje ca ' sw' si #.
Ta prawid owo ) zosta a wcze nie rozpoznana — przez wszystkie strony.
Wszak nie tylko Horacy pisa : „Cho)by przep#dzi natur# dwuz#bnymi
wid ami, przecie ona powróci" — „Chasses le naturel", jak pó9niej z
rozmachem podchwyci t# my l P. N. Destouches, „il revient au galop".7S
Ojciec Kasjan te o tym wiedzia : „Proporcjonalnie do si y cz owieka i jego
post#pów ro nie trudno ) walki."76 Zamiast wszak e wyci'gn') st'd jedyn'
rozs'dn' konsekwencj#, niezmiennie i stale na nowo do tej walki wzywano.
Skutek by taki, e wielu popada o z jednej neurozy w drug', zapada o w coraz
g #bsze czelu cie, ulega o napadom sza u, szale stwu jako takiemu, co
przyznawa nawet Hieronim, który ponadto wspomina , e jeszcze jako
wspó towarzysz skorpionów i bestii, niepokojony ch#tk' zmys ów, czu si#
przenoszony mi#dzy ta cz'ce dziewcz#ta. „Moja twarz by a blada od postów,
ale duch p on' w zimnym ciele od gor'cych po 'da , a w fantazji cz owieka,
który wedle cia a dawno ju umar , gorza ju tylko ogie z ej chuci."77
107
„Przypadki" i kobiety „w ka;dej pozycji"
Wstrzemi#9liwi, ubolewa pewien stary kronikarz, stawali si# w swych
pustelniach „tak cz#sto ofiarami a nazbyt powszedniego nocnego przypadku".
„Przypadek" ów dr#czy eremitów nawet w ci'gu dnia i niemal ca kowicie
odsuwa od modlitwy. Pewien mnich miewa „przypadek" nawet wtedy, gdy
chcia przyst'pi) do komunii. Im skrupulatniej pobo ni przestrzegali postów,
notuje dalej ów kronikarz, tym cz# ciej miewali polucj#. W wiecie — zauwa a
w trybie przypuszczaj'cym, zdarza oby si# to rzadziej, „gdy kobiety, które si#
widzi, s' przecie zwykle mniej niebezpieczne od kobiet, o których si#
rozmy la".78
Wprawdzie kobiety in natura by y w stanie zagrozi) ascetom (czego
dowodzi z o liwy wrzód na pr'ciu pustelnika Stefana)79 — to przecie jako
wytwory wyobra9ni panowa y nad nimi totalnie. To bowiem, co mnisi uwa ali
lub chcieli uwa a) za pokusy p yn'ce z zewn'trz, mamid a z piek a rodem, które
przybiera y kszta t istot z krwi i ko ci, by stawa) w ciemno ci grot i rowów, gdy
nocny wiatr pustynny zawodzi wokó cel, a do uszu dociera ryk dzikich
zwierz't lub gdy „demon po udnia" spada znienacka z trudn' do zniesienia
gor'czk' i dreszczami — by o przecie tylko manifestacj' ich w asnych
(nie wiadomych) ch#ci, co zreszt' podejrzewa ju wi#ty Antoni. „Demony
dopasowuj' swe pozorne kszta ty do my li, które w nas znajduj'; co sami z
siebie wymy limy, przyozdabiaj' dalej."80
Asceci byli gn#bieni przez p e) bezustannie, bez chwili wytchnienia
tyranizowani przez marzenia i rozpustne widma. Przed ich wzrokiem stale
pojawia si# szatan i jego towarzysze przybieraj'cy posta) pi#knych dziewcz't,
„ca e legiony nagich kobiet", „w ka dej pozycji".81
Twi'tobliwy Hilarion w chwilach podniecenia seksualnego wali si# w
sw' ascetyczn' pier , Evagriusz nawet zimow' por' skaka do studni i tam przez
ca ' noc ch odzi swój ar.82 Pustelnik Ammonios by tak bogobojny, e uci'
sobie ucho, by nie zosta) biskupem {omnimodis monachum fugere debere
mulieres et episcopos), a gdy wzbiera a w nim 'dza parzy sobie „to ten, to
znów inny cz onek".83 Ba, ci# ko prze ladowany eremita Pachon by ju bardzo
bliski tego, by da) odgry9) swój cz onek w# owi, ale w ko cu ust'pi przed
g osem wewn#trznym, który nakaza mu: „id9 i walcz!"84
108
Od kastracji do sprawdzania genitaliów
W celu zachowania czysto ci wielu mnichów poddawa o si# infibulacji.
Im ci# szy by pier cie na ich cz onku — podobno zdarza y si# sze ciocalówki
wa 'ce )wier) funta — tym wi#kszy powód do dumy. Inni przywi'zywali do
penisa spore kawa y elaza, upodabniaj'c si# stopniowo do eunuchów.85
Faktem jest jednak, e w tej sprawie nie pomaga a ani wola, ani nienawi )
do siebie, „ aska" czy jakakolwiek inna metoda, pomijaj'c najradykalniejsz', to
jest wyrwanie z a z korzeniami, czyli kastracj# — nie bez s uszno ci uwa an' za
najskuteczniejszy rodek zachowania czysto ci. I jak bez cienia przygany
opowiada Epifaniusz — by a te ona cz#sto praktykowana.86 Wiele dawnych
autorytetów s awi o „trzebionych ze wzgl#du na królestwo Bo e".87 Sekstus
propagowa kastracj# jeszcze oko o 200 r. w swym bardzo poczytnym zbiorze
sentencji.88 Prezbiter antioche ski Leoncjusz, który, podejrzany o obcowanie z
kobiet', sam si# okaleczy , pocz'tkowo utraci urz'd kap a ski, by pó9niej
awansowa) na biskupa.89 Nawet Orygenes, najwi#kszy teolog pierwszych trzech
wieków, który kobiety nazywa córkami szatana, sam si# pozbawi m#sko ci ze
wzgl#dów ascetycznych, co by o jakoby „wspania ym wiadectwem jego wiary i
jego wstrzemi#9liwo ci", jak chwali ten post#pek dziejopis Ko cio a, biskup
Euzebiusz.90
Ob #d ten zacz#to zwalcza) dopiero z chwil', gdy przybra niebezpieczne
rozmiary. Na przyk ad walezjanie, którzy nie tylko kastrowali swych
zwolenników, ale i ka dego, kto mia pecha znale9) si# w ich mocy, zostali
wykl#ci przez synod w 249 r.91 W latach pó9niejszych — o ile wiadomo ci te s'
prawdziwe — od papie y podobno wymagano, by genitalia znajdowa y si# w
stanie nienaruszonym, a nawet 'dano ich zademonstrowania. Do tego celu
s u y specjalny fotel (Luwr posiada jeden egzemplarz) o siedzeniu w kszta cie
podkowy, bardzo podobny do staromodnego krzes a porodowego: dokonawszy
ogl#dzin i przekonawszy si# na w asne oczy, kardyna owie og aszali: testiculos
habet et bene pendentes.92
109
Rozdzia( 10
Asceza w 2redniowieczu i czasach nowoBytnych
„Natomiast winni my nienawidzie) cia a z jego wyst#pkami i
grzechami, gdy chce ono... y) ciele nie."
Franciszek z Asy;u1
„Jaki wstr#t budzi we mnie ziemia, gdy spogl'dam ku niebu!"
Ignacy Loyola2
„Budzi we mnie wstr#t ju samo u ywanie tych rado ci tutaj,
cho)by tylko dla porównania."
Teresa z Avila3
Jeszcze ca e chrze cija skie redniowiecze uwa a ycie histerycznych
ascetów, tak nieprzyjazne cia u i jego instynktom, za najwy szy idea . Prawie
wszystko, co wi' e si# z seksem, jest dla ludzi tej epoki obci' one grzechem
miertelnym; u wi#cona natomiast pozostaje patologiczna czysto ). Zmys owa
rado ) zostaje pot#piona; umartwienie — s awione pod niebiosa. Powracaj'
wszystkie masochistyczne ekscesy antyku, nieustanne depresje na równi z
wylewaniem potoków ez, brakiem higieny, postami, pozbawianiem si# snu,
biczowaniem; do nich dochodz' nowe, równie absurdalne pomys y. Nigdy
wprawdzie nie uda o si# faktycznie przeforsowa) zakazów seksualnych,
niemniej obci' ono nimi sumienia do tego stopnia, e — jak pisze G. R. Taylor,
zaowocowa o to najró niejszymi zaburzeniami umys owymi. „Niewiele jest
przesady w twierdzeniu, e Europa redniowieczna przypomina a wielki dom
wariatów."4
Ko ció nieustannie 'da )wicze ascetycznych, papie Innocenty XI
(1676-1689) surowo zakaza ich zniesienia, a synod w Issie pot#pi jako „b #dny
i heretycki" wszelki pogl'd przeciwstawny.5
Kaznodzieje wyszydzali cia o jako „dó nieczysto ci", „naczynie pe ne
zgnilizny", „brudu i obrzydliwo ci".6 „Pogardzaj cia em", naucza Jan z Avila,
jeszcze w 1926 r. podniesiony do godno ci Nauczyciela Ko cio a. „Traktuj je
jako przykryt' niegiem kup# gnoju, jako co , co wywo uje w tobie
obrzydzenie, gdy tylko o tym pomy lisz."7 „I strze my si#", jak nakazywa a
regu a franciszka ska, „m'dro ci tego wiata i roztropno ci
110
cia a; gdy pop#d cia a popycha gwa townie ku wielu s owom, ale niewielu
C2ynom... Duch Pana jednak e pragnie, aby cia o by o w umartwieniu i
pogardzie, lekcewa one, upo ledzone i obel ywie traktowane..."8
Pissintunicis albo zabawny obrazek
Trudno si# w tej sytuacji dziwi), e niezliczone masy mnichów, nie tylko
wi#ty Franciszek, rzeczywi cie nigdy o cia o nie dbali i nigdy na przyk ad nie
za ywali k'pieli; nale a do nich wi#ty Benedykt z Aniane, odnowiciel
klasztorów benedykty skich we Francji i doradca Ludwika Pobo nego.9
Jednak e brak higieny nie ogranicza si# jedynie do tych, których
redniowieczny kronikarz okre li kiedy nader aromatycznym mianem
pissintunicis (w zasikanych habitach).10 Nawet najbardziej prominentni ksi' #ta
Ko cio a nie uznawali k'pieli: w X w. na przyk ad wi#ty Bruno, arcybiskup
Kolonii, a w wieku XI arcybiskup Bremy, Adalbert.11
To by system, konsekwentny system. Kto cia o lekcewa y , musia je
zaniedbywa). Zwróci na to uwag# Nietzsche. „Tutaj gardzi si# cia em, higien#
odrzuca jako aspekt zmys owo ci; Ko ció broni si# nawet przed
utrzymywaniem czysto ci (pierwszym posuni#ciem chrze cijan po wyp#dzeniu
Maurów by o zamkni#cie a9ni publicznych, których w samej Kordobie by o
270)."12 Jeszcze w XX w. w kr#gach klerykalnych k'piel nie ma najwy szych
notowa 13, by jednak temu przeciwdzia a) w 1968 r. u yto nast#puj'cego
sformu owania: „przestrzeganie higieny (trzeba okre li)) nie tylko jako
dozwolone, ale tak e jako wskazane"14.
Oczywi cie czy ci mnisi zawsze istnieli. Zw aszcza po polucji (a có
dopiero po kontakcie z kobiet') wielu migiem wskakiwa o do pierwszej lepszej
wody. Opat Wandregisilus, urodzony pod koniec VI w. ko o Verdun, po
„przypadku" nocnym zrywa si# niezw ocznie i skaka „pe en bole ci do rzeki:
nawet zim' piewa w lodowatej wodzie psalmy i jak zwykle a do dna robi
przysiady".15 Zabawny obrazek? Nie: zwyk a codzienno )! Twi#ci biskupi
Wilfried z Yorku, Aldhelm z Sherborne, wi#ty król szwedzki Eryk i inni wi#ci
nurkowali profilaktycznie nawet w czasie najsro szych ch odów.16 Równie
Bernard z Clairvaux, „wielki lekarz i przewodnik dusz", „religijny geniusz
swego stulecia"17, którego „oddech by tak nie wie y i mierdz'cy, e nikt ko o
niego nie móg przebywa)" (co zauwa y Luter), rzuci si# wszak e kiedy w te
p#dy do stawu18, gdy pewnego razu ze zbytnim ukontentowaniem spojrza na
kobiet#.
111
W dalszym ci'gu kobieta uwa ana by a za wyzwanie, wiat za padó ez, a
ycie za ci# kie brzemi#. Smutek celebrowano, przelewaj'c przy okazji potoki
ez. Benedykt z Aniane by obdarzony ask' do tego stopnia, e p aka , gdy tylko
mia tak' wol#.19 Twi#ty Romuald (zm. 1027), który najch#tniej uczyni by ze
wiata „jedn' wielk' pustelni#", tak e potrafi becze) na zawo anie: podczas
mszy, kazania, nawet jad'c konno, a niekiedy przy tym „ca e jego serce topnia o
jak wosk" — by
to niew'tpliwie „religijny duch ognisty...
starochrze cija skiego formatu".20 Nawet nieczu emu Grzegorzowi VII
przypad a w udziale „ta sama aska".21
W dalszym ci'gu praktykowano pozostawanie w milczeniu, co tak e
wi'za o si# z obaw' przed pope nieniem grzechu i ju przed wiekami by o znane
Hindusom i Chi czykom.22 Niektórzy pustelnicy przemawiali tylko w niedziele,
inni wyznaczali sobie limit na przyk ad najwy ej stu dni mówienia; kartuzi,
kameduli, a jeszcze w wi#kszym stopniu trapi ci milczeli tak uporczywie, e
niekiedy popadali w ob #d.23
Poszczenie starym sposobem i post nowoczesny
Intensywnie praktykowano posty, zw aszcza e za wi#tym Tomaszem z
Akwinu, wszystkim produktom zwierz#cym, a jajkom szczególnie,
przypisywano silny wp yw na ycie seksualne.24 Chrze cija scy arty ci
g odowania ustanawiali rekordy, potrafili obywa) si# bez po ywienia przez
pi#tna cie, dwadzie cia, lub, jak wi#ta Lidwina, dwadzie cia osiem lat. Jeszcze
w XIX w. Domenica Lazzari i Louise Lateau podda y si# co najmniej
dwunastoletniej abstynencji — wy 'czaj'c komuni# wi#t'.25
Jak e wspania omy lny wi#c sta si# Ko ció dzisiejszy! Nie tylko, Re
uzna „rozkosze podniebienia", o ile brzuch nie sta si# wr#cz bo yszczem, za
grzech powszedni26, lecz nawet stwierdzi , e je li ju kto (i to nawet w
sytuacjach jednoznacznie obowi'zuj'cego postu) „w dniu postu dwukrotnie
nasyci si# do pe na ( wiadomie lub nie), to tego dnia post nie jest ju mo liwy
do zachowania. Dlatego w tym dniu osoba ta mo e w dalszym ci'gu je ) do
syta."27 Czy to nie post#powe stanowisko?!
Wprawdzie ci'gle jeszcze zabrania si# spo ywania mi#sa w pi'tki, ule
udziela si# przy tym licznych dyspens, nie mówi'c o przyzwoleniu na takie
delikatesy jak jaja, mleko, ryby, aby, ó wie, limaki, ma e, ostrygi, raki, ba,
moc' najwy szego indultu „w by ej Rzeszy Niemieckiej i Austrii" (od czasu
faszystowskich papie y znana jest s abo ) „nast#pców" do Niemców) zezwala
si# na spo ywanie „roso u mi#snego we wszystkie dni" z wy 'czeniem
wielkiego pi'tku.28
112
Dobrze wych'ostaG z'y cz'onek
Na prze omie pierwszego i drugiego tysi'clecia znów zacz#to obwiesza)
si# a cuchami i pancerzami, nosi) na go ym ciele cierniste pasy pokutne
obci' one o owianymi kulami, a dla umartwienia nóg specjalne podwi'zki
nabijane elaznymi kolcami.29
Wr#cz mod' sta o si# poddawanie biczowaniu lub samobiczowanie. Trzy
tysi'ce razów (albo trzy tysi'ce psalmów) równa o si# jednemu rokowi pokuty.30
Za mistrza tego specjalnego sposobu ratowania dusz uchodzi pewien
dominikanin z klasztoru Fontavellano, który przetrwa w elaznej zbroi
pi#tna cie lat, co nie tylko przynios o mu tytu honorowego lo?catusa,
(opancerzonego), ale na dodatek pozwoli o zalicza) setki lat pokutnych w ci'gu
kilku zaledwie tygodni.31
Zwyczaj biczowania by praktykowany prawie wsz#dzie i cieszy si#
poparciem Ko cio a. Je li dozwolona i dobra jest porcja pi#)dziesi#ciu razów,
powiada kardyna i Nauczyciel Ko cio a Damiani, to jeszcze lepsza jest porcja
sze )dziesi#ciu, stu, dwustu, ba, tysi'ca i dwóch tysi#cy razów. Brakiem
rozs'dku by oby bowiem, poucza ze zdumiewaj'c' logik' Damiani, gani)
wi#ksz' cz# ) rzeczy, gdy si# chwali jej cz# ) mniejsz'.32 Inny zalecany przez
wi#tego rodek profilaktyczny stanowi o unikanie widoku kobiet, cz#ste
przyst#powanie do komunii i picie wody; na koniec Damiani naucza jeszcze, w
jaki sposób mnich, przy pomocy rozpalonego elaza, winien poskramia) swój
cz onek.33
Dominik Guzman, za o yciel zakonu dominikanów (1215 r.), cz#sto
biczowa si# do utraty przytomno ci. Zreszt' w ogóle dominikanie biczowali si#
„jak psy".34
Dominikanin Heinrich Seuse (zm. 1366 r.), nadzwyczaj zdolny ucze
mistrza Eckeharta, biczowa si# codziennie i przez osiem lat we dnie i w nocy
nosi na plecach krzy nabity trzydziestoma gwo9dziami. „Gdziekolwiek
siedzia czy sta , czu , jakby mia je a pod ubraniem; szczególnie, gdy go kto
znienacka dotkn' lub otar si# o jego szat#, rani'c go przy tym... Nosz'c ten
krzy , przez d ugi czas poddawa si# ponadto codziennie dwóm nast#puj'cym
czynno ciom pokutnym: uderza pi# ci' w krzy tak mocno, e gwo9dzie
wbija y mu si# w cia o; by je stamt'd wyrwa), musia szarpn') za habit."35 Cia o
Seuse'a cz#sto ca e by o pokryte ropiej'cymi ranami, a w a ciciel nigdy go nie
my .36
113
Cz'owiek pe'en rado-ci ;ycia
Za wielce niepokalanego przed Panem uchodzi i b yszcza Aloysius
Gonzaga. Ten zmar y w 1591 r., w wieku zaledwie dwudziestu trzech lat,
jezuita, którego atrybutami by y lilia, krzy , dyscyplina i trupia czaszka37,
rumieni si# ze wstydu nawet na widok swej matki. Podczas pierwszej spowiedzi
straci przytomno ), na ka dym stopniu schodów odmawia Ave Maria, potrafi
godzinami modli) si#, le 'c plackiem przed krzy em i tak przy tym p acz'c, e
nawet pomieszczenie od tego wilgotnia o. Ponadto co tydzie przynajmniej
przez trzy dni po ci o chlebie i wodzie i co najmniej trzykrotnie straszliwie si#
biczowa , pó9niej nawet codziennie, po trzykro) mi#dzy dniem a noc'.
„Wszystkie jego, pokazane markizie, koszule by y zakrwawione od ran
zadanych dyscyplin'."38 A przy tym, zapewnia pewien wspó czesny jezuita, by
on „pe nym rado ci ycia, zdrowo odczuwaj'cym cz owiekiem!"39 Pó9niej, ju
w okresie o wiecenia, awansowa nawet na patrona studiuj'cej m odzie y.40
Jeszcze dzi jeden z „najbardziej post#powych" teologów moralnych, któremu
aloyzja ski idea „anielskiej niewinno ci" wydaje si# wprawdzie „poniek'd
w'tpliwy", dostrzega w tym komicznym
wi#tym co
„naprawd#
41
fascynuj'cego".
Podobnie jezuita belgijski, Johannes Berchmanns, kanonizowany i równie
m odo zmar y (w 1621 r. w wieku dwudziestu dwóch lat) unika nie tylko
widoku kobiet, ale i widoku m# czyzn. Za to jeszcze po pó nocy czo ga si#
go ymi kolanami po ziemi, wzdychaj'c, j#cz'c i arliwie ca uj'c obraz
Naj wi#tszej Dziewicy Maryi, której nieustannie nadawa najpi#kniejsze imiona.
Kiedy wreszcie decydowa si# na pój cie do ó ka, najró niejsze jego cz# ci
powierza opiece rozmaitych wi#tych, patronów swej niewinno ci, a u nóg
k ad wizerunek ukrzy owanego Chrystusa. On równie biczowa si# trzy, cztery
razy w tygodniu, a w dni wi'teczne nosi ubiór pokutny.42
Re te ci pe ni rado ci ycia ludzie umierali tak m odo! Kleryk, który
zmar w Pary u w 1727 r. na skutek umartwie , do ywszy dwudziestu siedmiu
lat (u jego grobu wybuch a epidemia popadania w najdziksze konwulsje,
wzajemnego maltretowania si#, spo ywania ekskrementów, wysysania
gnij'cych ran i tak dalej)43, nie by chyba ostatni' ofiar' ob #du ko cielnej
ascezy.
W ka dym razie nawet w czasach najnowszych trudno znale9)
„kanonizowanego wi#tego", który nie praktykowa by samobiczowania.44 I
przypuszczalnie tak e w wieku XX nie tylko jezuici nie a uj' sobie pejcza i
stalowych kolców45 — wszak wedle s ów Franciszka Salezego, zewn#trzne
umartwienie cia a jest owsem dla os'a, by bieg' szybciej!46
114
„Niekiedy zdaje si), ;e utraci'y sw. naturalno-G..."
Prawie wszystko, co Ko ció dosta w r#ce, zosta o przeze zrujnowane
lub poddane próbie rujnacji. Prawie wszystko, co da o si# zwie ), zosta o
poddane obróbce przygotowuj'cej do nieba i „za atwione" dla tego wiata.
Prawie wszystko „umartwiono" (co za wspania y termin!) — równie biedne
zakonnice. One, które jak e cz#sto musia y znosi) bicie, same si# jeszcze
biczowa y — podobnie jak mnisi: „Za grzechy pope nione, grzechy przysz e, za
yj'cych krewnych, za dusze w czy )cu, ku wi#kszej chwale Boga i z setki
ró nych innych powodów."47
Nawet zakonnice czasów nowo ytnych pozostaj' op#tane 'dz' cierpienia
i uciszania pragnie cia a. „Tylko ból czyni ycie zno nym"
— twierdzi wi#ta Marguerite Marie Alacoque; „Zawsze cierpie), a potem
umrze)!" — wo a wi#ta Teresa; „Zawsze cierpie), a jednak nie umiera)" —
koryguje wi#ta Maria Magdalena dei Pazzi.48 Maria od Twi#tej Trójcy
„chcia aby zosta) z amana cierpieniem". Maria du Bourg jeszcze ca kiem
niedawno wyzna a, e gdyby ból by oferowany na rynku „pobieg aby tam, eby
go kupi)".49 Przy ca ej tej tradycji niczym nie ska onego ob #du, jedna ze
wspó czesnych zakonnic wyra a zdziwienie z powodu postawy swych sióstr w
wierze: „Niekiedy wydaje mi si#, e utraci y sw' naturalno ). Wydaje si#, e s'
w jaki sposób okaleczone, zubo a e, tak e w swym ludzkim wymiarze."50
Karmelitanki bose, zgodnie z regu ' swego zgromadzenia, zapoznawa y
si# z dyscyplin' w czasie postu czterdziestodniowego, w okresie adwentu, w
ka dy poniedzia ek, rod# i pi'tek. W pi'tki musia y si# jeszcze same biczowa)
„w intencji szerzenia wiary, dobroczy ców, dusz przebywaj'cych w czy )cu" i
tak dalej. Dodatkowe baty otrzymywa y za „ rednie przewinienie", to znaczy na
przyk ad czytanie, czy piewanie, niezgodne z przyj#tym zwyczajem,
rozmawianie bez pozwolenia w kapitule lub niestosown' wypowied9. Mo na
sobie wyobrazi) lanie za „powa ne przewinienie".51
Flagelantyzm, rado-ci fekalne i kult Serca Jezusowego
Samo przyj#cie do wielu zakonów 'czy o si# z wr#czeniem nowicjuszowi
rózgi i zach#t' do jej pilnego u ytkowania.52 Gdy jaka zakonnica zmar a,
pozosta e przy yciu jeszcze przez wiele tygodni rani y sobie cia o
biczowaniem. Niektóre ch osta y si# dwa razy dziennie, inne, zw aszcza w
okresie postu, trzy i cztery razy, wiele poddawa o si# ch o cie nawet w nocy.53
Niektórym bez w'tpienia sprawia o to przyjemno ), wszak
115
ró norakie praktyki masochistyczne polegaj' na przemianie bólu w rozkosz,
wstr#tu w szcz# cie. Chorobliwe upodobanie do brudu i nie adu sta o si#
specjaln' form' chrze cija skiej ascezy, rodzajem oczyszczaj'cego rytua u; po
poddaniu si# niebywa ym upokorzeniom obiecywano sobie uwolnienie od
grzechów.
Nigdy si# nie dowiemy, ilu ascetów odbiera o tortur# i samoudr#czenie
jako rozkosz, na ile dzia ania dla poskromienia przyjemno ci stawa y si# swym
przeciwie stwem, ilu spo ród pobo nych bohaterów nurkowania to po prostu
fetyszy ci zimna, narcystyczni odbiorcy rozkoszy doznawanych za
po rednictwem skóry. Wszak nie tylko asceci z satysfakcj' rzucaj' si# w
cierniste krzaki, czy nabijane szpilkami legowisko, daj' si# bi) i maltretowa),
przybija) do stóp rozpalone podkowy, przypieka) penisa, wypala) napletek,
rozcina) pow oki brzuszne,54 znajduj'c przy tym (lub nie) zaspokojenie —
podobnie jak szturmuj'cy niebo wielcy neurotycy zbawienia.
Twi#ta Maria Magdalena dei Pazzi (1566-1607), florencka karmelitka,
jedna z „najwybitniejszych mistyczek swego zakonu"55, tarza a si# w cierniach,
kaza a sobie la) na skór# roztopiony wosk, kaza a si# l y), kopa) w twarz i
ch osta), co — jak si# zdaje — satysfakcjonowa o j' najbardziej. Czyni a to,
j#cz'c przy tym w obecno ci wszystkich: „starczy ju , nie rozpalajcie bardziej
tego p omienia, który mnie trawi. To nie jest ten rodzaj mierci, którego sobie
ycz#. Wi' e si# z nim zbyt wiele przyjemno ci i b ogo ci." Mamy tu wi#c do
czynienia z „klasycznym przyk adem seksualnie zboczonej, ascetycznej
flagelantki"56.
Francuska salezjanka Marguerite Marie Alacoque (1647-1690) wyci# a
sobie na piersi monogram Jezusa, a nast#pnie, gdy zbyt szybko si# goi ,
przypala a go p omieniem wiecy. By y takie okresy, gdy pi a jedynie wod#
pozosta ' po myciu, jad a sple nia y chleb i zgni e owoce; kiedy zliza a nawet
wydaliny pewnego pacjenta, a w swej autobiografii opisa a uczucie szcz# cia,
jakiego dozna a, gdy wype ni a usta fekaliami cz owieka, który cierpia na
biegunk#.57 Nagrod' za tak dalece posuni#ty fetyszyzm fekalny by y noce, kiedy
mog a ca owa) serce Jezusa, który w asnymi r#kami j' przy tym dotyka .58 W
1864 r. papie Pius XI (Non possumus) og osi j' wi#t'! Zakon Serca
Jezusowego, modlitwa do Serca Jezusa i wi#to Serca Jezusa si#gaj' korzeniami
do „objawie " lej zakonnicy.59
Katarzyna z Genui (1447-1510) u a brud ze starej odzie y biedaków,
ykaj'c przy tym nieczysto ci i wszy. W 1737 r. zosta a kanonizowana.60
Twi#ta Angela z Foligno (1248-1309) raczy a si# wod', w której
wcze niej myto tr#dowatych. „Nigdy nie pi am z tak' rozkosz'", wyzna a.
116
„Kawa ek strupiastej skóry tr#dowatego utkn' mi w gardle. Zamiast go
wyplu), zada am sobie wiele wysi ku, eby go prze kn') i uda o mi si#. Mia am
wra enie, e przyj# am komuni#. Nigdy nie potrafi# wyrazi) rozkoszy, jaka
mnie ogarn# a."61
Zakonnica Katarzyna z Cardony uciek a z dworu hiszpa skiego na
pustkowie, gdzie osiem lat sp#dzi a w jaskini, nawet zim' sypiaj'c na go ej
ziemi. Nosi a rani'c' cia o szat# pokutn', dodatkowo obwiesza a si# a cuchami
i cz#sto przez dwie, trzy godziny poddawa a m#kom przy pomocy ró nego
rodzaju narz#dzi tortur. Na koniec zosta a pas'c' si#. Czo gaj'c si# po ziemi,
spasa a traw# jak zwierz#.62
„...najdelikatniejsze objawienie chrze-cija?skiego ducha"
Oto on: ascetyzm redniowieczny, „owo najg #bsze i najdelikatniejsze
objawienie ducha chrze cija skiego"63 — zy, krew, pogarda cia a, pop#du
p ciowego, w ogóle wiata. Przecie nawet najwi#ksza mistyczka katolicka,
Teresa z Avila, której „wywa on' osobowo )" tak s awi' katolicy64, naucza a,
e nale y „gardzi) wszystkim, co si# ko czy". „Ca e ycie" by o dla Teresy
„pe ne oszustwa i fa szu", „wszystko jedynie k amstwem", „niczym wi#cej ni
mieciem", „wszystko, co ziemskie, jest wstr#tne", nawet woda, pola, kwiaty —
„wszystko to wydaje mi si# mieciem".65 I jak wszystko inne, tak i siebie
nienawidzi y owe istoty ponad miar# — lub co najmniej t# nienawi )
demonstrowa y. „A jej nienawi ) do siebie samej by a wi#ksza, ni mog a to
znie )", napisano o wi#tej Katarzynie z Genui.66
Gdy oczywi cie ascetki te „grzeszy y", stale kusi je seks, nieustannie
nawiedza „szatan" — „wielki malarz", jak go okre li a wi#ta Teresa, na któr'
dyba sam ksi' # piekie , zarówno w pojedynk#, jak i z wielkim orszakiem.
„Ka dy wyst#pek od ywa we mnie ponownie", wyznawa a Angela z Foligno,
„wola abym si# da) upiec na ruszcie ni znosi) takie m#ki."67 Twi#t' Katarzyn#
ze Sieny dr#czy y ca e zast#py diabelskie, podnieca y j' w celi, a nawet w
ko ciele.68 Podobnie od z ych duchów cierpia a Katarzyna z Cardony; duchy
owe pod postaci' owczarków potrafi y skaka) jej na ramiona lub te ukazywa)
si# przybrawszy kszta t w# a69 — prastarego symbolu penisa! O Micaeli de
Aguirre, siedemnastowiecznej zakonnicy hiszpa skiej, jej biograf powiada:
„Gdy s u ebnica Bo a le a a noc' na swym ubo uchnym pos aniu, przychodzi
do niej diabe pod postaci' konia z dobrze podkutymi kopytami; wspina si# na
ó ko, stawa nogami na Micaeli i ca ym swym ci# arem tratowa j' i
maltretowa ..."70
117
A skoro chrze cija stwo g osi o potrzeb# umartwiania si# ju od czasów
Paw a, przedstawiaj'c ascetów jako wartych na ladowania bohaterów i
podnosz'c do godno ci wi#tych, ich sprzeczny z natur' sposób ycia musia si#
w ko cu wydosta) z klasztorów i cel pustelniczych i obj') swym wp ywem
ludzi wieckich. Dosi#gn' tak e przedstawicieli wy szych stanów, których
oczywi cie Ko ció szczególnie próbowa sobie podporz'dkowa). Cesarz
Henryk III, jeden z najpot# niejszych w adców niemieckich epoki
redniowiecza, nigdy nie zak ada na siebie insygniów swej godno ci bez
uprzedniego poddania si# ch o cie. „Dyscyplin'" traktowano Ludwika
Pobo nego po ka dej cotygodniowej spowiedzi.71 W taki sam sposób
obchodzono si# z Ma gorzat' W#giersk' i El biet' Tury sk', któr' mia
zwyczaj policzkowa) jej w asny spowiednik72, lub z polsk' Jadwig', o której
Laurentius Surius pisa : „Wydawa o si#, e pod jej brudn' i blad' skór', która
od nieustannych razów nabra a bardzo specyficznej barwy i zawsze by a pokryta
pr#gami i ranami, nie pozosta o nic prócz ko ci."73
Nawet sami chrze cijanie przyznawali: „Co niegdy w pobo nej
nadgorliwo ci by o przez tego czy innego praktykowane... zosta o obecnie
wiadomie przyj#te jako regularny rodek post#powania w d' eniu do
wi#to ci."74 Wydaje si# wszak e konsekwencj' nie wi#tego braku logiki
my lenia teologicznego, gdy pewien, niekiedy zaskakuj'co uczciwy katolik XIX
w., dodawa do w asnego stwierdzenia „ju dawno sta o si# ogólnym (!) i
szeroko rozpowszechnionym zwyczajem biczowanie si# lub poddawanie
biczowaniu na pokut#", zdanie nast#puj'ce: w ko cu jednak „pierwotnie
pozytywny zapa " przekszta ci si# „w chorobliw' przesad# i rozprzestrzeni jak
epidemia, wyradzaj'c w bractwa flagelantów i biczowników".75 Jakby to
wszystko od dawna ju nie by o chorob' i zwyrodnieniem! Jakby choroba
stawa a si# chorob' dopiero podczas epidemii! Jakby g upota stawa a si# g upot'
dopiero z chwil', gdy wszyscy jej ulegli! Jakby ob #d ascezy za murami
kalsztornymi ró ni si# co do swej istoty od masowego delirium na zewn'trz!
BmierG fallusowi i sztuka skopców
W czasach nowo ytnych kastracja rozkwit a na nowo, cho) tylko w
obr#bie chrze cija stwa wschodniego, w rosyjskiej sekcie skopców
(trzebie ców), starowierców, jak ich gdzie nazwa Dostojewski. Cz onkowie tej
sekty odrzucali Ko ció i pa stwo jako domen# antychrysta oraz popów i
biskupów jako s ugi szatana, uznawali natomiast Jezusa, cho) jedynie jako
poprzednika drugiego i wi#kszego syna Bo ego,
118
swego zmar ego w roku 1832 za o yciela, Seliwanowa, który podda si#
„chrztowi ognia": usuni#ciu cz onka rozpalonym elazem. Nauka skopców,
mówi'ca e grzechem pierworodnym by akt p ciowy i e ludzko ) mo e zosta)
wybawiona, a bramy raju otwarte przed pobo nymi tylko poprzez mier)
fallusa, zdo a a przekona) tysi'ce ludzi — w nie mniejszym stopniu, ni sam jej
twórca — ofiar religijnego fanatyzmu.76
Skopcy stworzyli jakby dwie g ówne klasy, dwa stopnie „czysto ci":
ma ej piecz#ci (ranga anielska), przynale no ) do której wi'za a si# z
usuni#ciem „tylko" j'der oraz klas# cesarsk', wielkiej piecz#ci (ranga
archanielska); w tym wypadku w ofierze sk adano cz onek. Operatorzy, wirtuozi
swojej sztuki, pos uguj'c si# bardzo prostym instrumentarium, z o onym
jedynie z no a i serwetki, wykonywali pierwszorz#dn' robot#. Jednak e nie
brak o fanatyków, którzy wybierali cha upnictwo i dokonywali operacji,
pos uguj'c si# siekier'. Do zatamowania krwi s u y o rozpalone elazo.77
Dla kobiet równie istnia y dwie klasy wi#ce , pierwsza i druga klasa
„czysto ci": ogniem i elazem wypalano sutki, wzgl#dnie amputowano piersi;
dokonywano tak e amputacji warg sromowych mniejszych i echtaczki.78
By pomna a) wyznawców sekty, skopcy kastrowali si# dopiero po
sp odzeniu dzieci. Niektórzy zgadzali si#, by ich ony mia y kontakty seksualne
z innymi m# czyznami; zrodzone z tych zwi'zków dzieci te oczywi cie
kastrowano. Ponadto szkolono i wysy ano zast#py agentów, by kupowali
nowych wyznawców i dzieci. A poniewa dzia o si# to w czasach dojmuj'cej
n#dzy, wielu za skopców by o lud9mi maj#tnymi: kupcami, jubilerami,
w a cicielami kantorów wymiany, którzy niekiedy ca y swój maj'tek wydawali
na pozyskiwanie nowych cz onków, sekta kwit a, a zdrajcy i dezerterzy cigani
byli nawet za granic' i bezwgl#dnie prze ladowani. Podobno i takich, którzy
brali udzia w sekciarskich konwentyklach jedynie z czystej ciekawo ci,
chwytano, przywi'zywano do krzy a i wbrew woli kastrowano.79
„...-wi)tej Dziewicy zrobiG Chrystuska"
Zadaniem skopicy, która — w cudowny sposób — zasz a w ci' #, by o
odegranie roli wi#tej Dziewicy, jej syn za uchodzi za syna Bo ego i musia
umrze) mierci' m#cze sk'. Ósmego dnia po urodzeniu dziecku przebijano
serce, krew wypijano jako komuni#, a odpowiednio wysuszone cia o
przerabiano na bu eczki z przeznaczeniem do spo ycia (komunia) w okresie
Wielkiej Nocy.80 „Barbarzy cy ci zwykle ju
119
w trakcie kreowania owej dziewicy, któr' tytu uj' bogurodzic' lub matk' Bo ',
pozdrawiaj' j' s owami: «b ogos awiona ty mi#dzy niewiastami i zbawiciela
urodzisz!» Nast#pnie j' rozbieraj', k ad' na o tarzu i odprawiaj' ten haniebny
rytua z jej nagim cia em; fanatycy pchaj' si# do niej, by j' obca owa) we
wszystkich miejscach. Modl' si#, by Duch Twi#ty zrobi wi#tej dziewicy
Chrystuska, i aby wierz'cy w niego przez rok mogli spo ywa) jego cia o jako
komuni#."81 Kiedy Chrystusek przychodzi na wiat, zasztyletowywano go, by
raczy) si# komuni', niekiedy u miercano tak e sam' bogurodzic#.82
Nawet okaleczenie nie k ad o wi#c kresu pop#dowi. Luter, us yszawszy o
owym waldensie, który po wykastrowaniu sta si# jeszcze bardziej po 'dliwy,
stwierdzi , e kastraci wykazuj' „wi#ksz' 'dz# i zapa ni inni, gdy zapa i
'dza nie gin', a tylko moc".83
Sztuka po katolicku
Na Zachodzie trzebienie „kultywowano" ju tylko ze wzgl#dów
estetycznych, by nie dopu ci) do mutacji u m odych piewaków ksi' #cych i
papieskich chórów — zwyczaj ten rozpowszechni si# zw aszcza we W oszech i
swe wielkie triumfy wi#ci jeszcze w XVIII w. Jest faktem, e ch opców
kastrowano ku wi#kszej chwale Bo ej tak e w innych krajach, ale przecie prym
w dziedzinie zaopatrywania ca ej Europy w piewaj'cych eunuchów wiód kraj
papie y; zdaje si#, e g ówn' siedzib' przemys u „belcanta" by o miasteczko
Norica w Pa stwie Ko cielnym.84 (Ma o brakowa o, a ofiar' katolickiej
„estetyki" pad by tak e chórzysta wiede skiej katedry w. Stefana — Józef
Haydn. Przed — jak to si# wówczas mówi o — „sopranizacj'" uchroni
przysz ego kompozytora energiczny protest ojca).85
Jednak e w Kaplicy Syksty skiej — ufundowanej przez papie a Sykstusa
IV, cz owieka wyj'tkowo rozpustnego, a nawet za o yciela burdelu — kastraci
rado nie piewali przez wiele stuleci: a po mniej wi#cej rok 1920! Nie mniej
ni trzydziestu dwóch „ojców wi#tych" (poczynaj'c od Sykstusa V, by ego
mnicha i inkwizytora, który jako papie ob o y kar' mierci równie
kazirodztwo, str#czycielstwo, przerywanie ci' y i cudzo óstwo)86 nie waha o si#
wyra a) zgod# na tak daleko id'ce okaleczanie m odych ludzi — „ostatni i
niczym nie zawoalowany, a tak e najostrzejszy wyraz klerykalnej 'dzy
kastrowania wynik ej z seksualnej zawi ci wobec wieckich"87. (Jednocze nie
tak e wyraz niech#ci do kobiet, których g osów w chórze da o si# w ten sposób
unikn')).
120
Dla jednostek pozostaj'cych w celibacie, ale obdarzonych fantazj', dla
romantyków i histeryków, namiastk' seksu, czym w rodzaju kompensacji za
n#dzne ycie ascety, stawa si# z czasem pewien mistyczny rodzaj pobo no ci,
przy czym zakazana mi o ) do osób p ci przeciwnej podlega a „uduchowieniu",
czy te „sublimacji", kierowana ku sprawom wy szym i szlachetniejszym.
Zepchni#ty do pod wiadomo ci pop#d znajdowa swój ekwiwalent w
intensyfikacji czci niektórych postaci chrze cija skiego Olimpu. „Trzeba
przeczyta) — pisze teolog Hans Hartmann — arliwe hymny zakonników do
Maryi i jeszcze arliwsze zakonnic do Jezusa, by poj') to w ca ej g #bi."88
121
Rozdzia( 11
Mistycy
MIWOTY DO MARYI I EROTYKA CHRYSTUSOWA
„Ach, nazbyt cz#sto Afrodyta odciska sw' piecz#) na mi o ci do
Boga."
Friedrich Schiller1
„Jest tylko jeden klucz do rozwi'zania zagadki mistycznej psyche
— seksuologia."
Ernst Bergmann2
Mistyka to niemal wzruszaj'ca, literacko niekiedy czaruj'ca próba
o ywienia metafizycznej mumii — si#gaj'ca od najsubtelniejszych drgnie
duszy po krzykliw' histeri#; to intensywna autosugestia stosowana jako rodek
umacniania si# w wierze, religijny bodziec duszy oraz widowisko estetycznopsychologiczne, które — w najprzeró niejszych inscenizacjach — zna pó9ny
bramanizm, zna buddyzm, zna chi ski taoizm, znaj' tak e gnoza, manicheizm i
islam.
Religia grecka, w której poj#cie mystikos bardzo wcze nie znalaz o
zastosowanie metaforyczne, okre la za jego pomoc', niekiedy serio, niekiedy
ironicznie, to, o czym mówi) nie wolno. Stanowi ono owo sanctum silentium,
„ wi#te milczenie" staroniemieckich mistyków, które w ich oczach uchodzi o za
najw a ciwszy i najpodnio lejszy „ rodek wyrazu".3
Inna sprawa, e „dawanie wyrazu" nie zawsze wygl'da o tak podnio le.
Ale niezale nie od tego, czy przewa a element zmys owy, woluntarystyczny
czy te filozoficzny, wiedza zawsze liczy a si# mniej ni uczucia, rozum mniej
ni upojenie, a weryfikacja Boga wymaga a spontaniczno ci doznania i
prze ycia; mia On by) „umbevahen und embehalsen", jak to uj# a Mechthilda z
Magdeburga, czy te „ arliwie przygarni#ty" — jak powiedzia Zinzendorf.4
Jak kochaj'cy stara si# po 'czy) z przedmiotem swego uwielbienia, tak
mistyk pragnie zatraci) si# w „absolucie". Dreszcz rozkoszy i ekstaza maj'
miejsce zarówno tu, jak tam. Mistyka jest niewyobra alna bez erotyzmu, jest
wr#cz jego tworem o wysokich aspiracjach, ale przecie tylko bastardem, który
oczywi cie stara si# przeczy) swemu pochodzeniu,
122
mimo e rodzi si# tylko ze st umienia pop#du, swej wizjonerskiej si y za
nabiera w wyniku sublimacji tego pop#du. Tu bierze swój pocz'tek
zach y ni#cie si# Bogiem, wszystkie ta ce wi#tego Wita i uduchowione, cho)
przecie groteskowe zachowania nawiedzonych, którzy nie potrafi' wyobrazi)
sobie (bardzo to wiele mówi'cy fakt) podej cia do spraw metafizycznych z
pomini#ciem symboliki mi o ci i ma e stwa.
J#zyk owych wystrychni#tych na dudka entuzjastów jest naszpikowany
metaforami wywodz'cymi si# ze s ownika cielesnej mi o ci i nie mo na tej jego
erotycznej komponenty ani wyeliminowa), ani lekcewa 'co pomin')
stwierdzeniem, e cz owiek nie jest w stanie „ca kowicie usun') pierwiastka
seksualno ci z jakiegokolwiek stosunku, tak e ze swego stosunku do bóstwa".5
Drastycznie dowodzi tego adoracja Maryi i Jezusa. Ergo: Boga nie mo na
prze ywa) z ca kowitym pomini#ciem seksu — za to seks bez Boga jest
ca kowicie mo liwy! Czy kto , kto prze ywa Boga, cho)by nie wiedzie) jak
p omiennie i fanatycznie, kto wierzy, e jest z nim zjednoczony, zar#czony,
po lubiony, nie jest aby przypadkiem ofiar' zboczonej fantazji, scen' swego
rodzaju spektaklu uczu)?
A mo e dzie em przypadku jest, e mistycznym surogatem dla m# czyzn
sta a si# kobieta, a dla kobiet m# czyzna? Re t#sknota mnichów tak cz#sto i
arliwie kierowa a si# ku Maryi, a mniszek, jeszcze gor#cej, ku Jezusowi? Ku
ca owaniu piersi Madonny, i — niekiedy ledwie e maskowanemu —
spó kowaniu z oblubie cem duszy?6
1
„CARITAS MARIAE URGET NOS"
„Chcemy by) twymi niewolnikami mi o ci."
Józef, biskup Leirii, w „roku Bwi)tym, roku jubileuszu
Zbawienia", 19337
Wyst#puj'ca w niezliczonych legendach redniowiecza, Maryja dostarcza
obok rado ci duchowych tak e bardzo zmys owych prze y), podnieca i czaruje,
wylewa na adoratorów swoje mleko, domaga si# uwielbienia, pieszczoty,
zmusza do rezygnacji z ziemskich zwi'zków i wst#powania do klasztorów.8
Zw aszcza najpobo niejsi mnisi przenosz' wzbraniane im odczucia
seksualne na naj wi#tsz' Dziewic#; czyni'c z niej sw' „oblubienic#",
123
odnajduj' w niej idea zast#puj'cy im kobiet# z krwi i ko ci, kobiet#, której
unikali i któr' gardzili, lub przynajmniej, której mieli obowi'zek unika) i ni'
gardzi). Upojenie mi o ci' do Maryi nie ró ni o si# tak bardzo od upojenia
„woln' mi o ci'" swoich czasów.9
Na d ugo przed cystersami g#ste opary mistyki maryjnej unosi y si# w
pó9nym XI i w XII w. nad Cluny, którego opat Odilo pada na twarz za ka dym
razem, gdy s ysza imi# Maryi.10 M ody norbertanin Hermann z klasztoru w
Steinfeld prowadzi z Dziewic' pe ne ycie mi osne.11 Podobnie rzecz si# mia a
z pierwszym opatem cystersów, Robertem z Molesme.12 Do gor'cych wielbicieli
Maryi nale eli tak e gardz'cy kobietami fanatyczni zwolennicy celibatu:
Grzegorz VII i Damiani.13
Intymne prze ycia nawiedzonych sz y nieraz bardzo daleko. Wielu z nich
miewa o widzenia — na przyk ad piersi Maryi.14 W ten sposób przedstawiano
wi#tego Dominika. Pod obrazem dominikanina Alanusa de Rupe (XV w.)
znalaz si# nast#puj'cy passus: „Tak Maryja odp aci a mu za jego mi o ), e w
obecno ci samego Syna Bo ego oraz wielu anio ów i wybranych po lubi a
Alana, swymi dziewiczymi ustami da a mu poca unek wiecznego pokoju,
nakarmi a go swymi najczystszymi piersiami i na znak za lubin obdarowa a
pier cieniem."15 (Z jej w asnych w osów — jak twierdzi sam Alanus!)
Nauczyciel Ko cio a Bernard z Clairvaux (jako protektor „najwi#kszej
mnisiej g upoty; zreszt' sam mia tylko umys mnicha i poza sprytem i ob ud'
niczego nie posiada " zosta nazwany przez Schillera religijnym „ ajdakiem"
jakich ma o)16 tak e cieszy si# intymnymi askami Madonny. „Ten wi#ty
poca unek", czytamy w dziewi'tym kazaniu Bernarda, po wi#conym Pie ni nad
Pie niami, któr' interpretowa obszernie i na swój w asny sposób, „ma tak
gwa towne dzia anie, e oblubienica zaraz sama z siebie poczyna, co wida) po
tym, e jej piersi wyra9nie nabrzmiewaj' i — by tak rzec — p#czniej' od
mleka."17 Tym mlekiem posila si# sam Bernard (Mistrz ycia Maryi pokazuje
jak anio owie wylewaj' na mleko z jej piersi), co zaowocowa o jego
„miodop ynn' wymow'".18 „Monstra te esse matrem" — modli si# Bernard
przed obrazem Matki Bo ej, która na te s owa natychmiast ods ania a sw' pier i
ucisza a pragnienie modl'cego si#: „monstro me esse matrem"}9
Uwag# wi#tego niezwykle przyci'ga y równie intymne cz# ci cia a
Maryi — jak uwag# zakonnic obrzezanie i napletek Jezusa. Ju jako dziecko
ujrza Bernard, w jednej ze swych wizji, dzieci'tko Jezus wychodz'ce „ex
uterus matris virginis". Pó9niej interpretuj'c s owa „Jezus wchodzi do domu i
przyjmowa a go niewiasta imieniem Marta", zawsze b#dzie 'czy temat „dom
Marty" z tematem „uterus Mariae".20
124
W czasach nowo ytnych ten rodzaj uwielbienia Maryi, b#d'cy
oczywistym wyrazem religijnie zamaskowanego pop#du seksualnego,
oczywi cie nadal rozkwita , o czym wiadczy cho)by ten tekst po wi#cony
„przysz ym pe nym za lubinom": „W rzeczywisto ci wszelkie rozkosze
m odo ci i wszelkie domniemane przyjemno ci ziemskich zar#czyn znacz'
mniej ni nic w porównaniu z t' niebia sk' rado ci'... Mo na si# wtedy b#dzie z
ufno ci' u o y) u jej piersi i ssa) a do nasycenia, a wszystkie jej czyste si y
poci'gn' nas ku sobie w rajskiej grze mi osnej... W samej jej obecno ci jest
czysta rozkosz. Radna ziemska oblubienica nie mo e si# ukaza) m# czy9nie
bardziej zdobna, bardziej niewinna, skromna i powabna ni ta b ogos awiona
Dziewica... O, czysta rozkoszy, jeszcze cz# ciej przybywaj i nawiedzaj swoich i
nie ka im nigdy odczuwa) braku twych mi osnych podniet. Zaszczycaj nas
niezmiennie swoj' obecno ci', moja jedyna i czysta turkaweczko."21
2
OBLUBIENICE JEZUSA
„Dla s abych niewiast, które jak ja maj' niewiele tylko si y,
wydaje si# wszak e stosowne, gdy Pan wspiera je prze yciami
rozkoszy." „To jest jak na ziemi mi#dzy dwiema osobami, które
bardzo si# kochaj'."
Teresa z Avila22
„Uczy to Panie zaraz ze mn'."
Mechthilda z Magdeburga23
„Religia jest cz# ci' kobiecego ycia p ciowego."
bracia Goncourt24
Mistyczn' namiastk' p ciowo ci sta si# dla zakonnic Jezus, od czasów
najdawniejszych przedstawiany im jako oblubieniec i najwspanialszy
m# czyzna, one za , po wi#cone samemu Bogu, cieszy y si# chwa ' jego
„oblubienic", „ wi'ty Pana", „tabernakul Chrystusa" itd.25 Tego rodzaju
przesuni#cia w stron# duchowo ci, cho) mutatis mutandis w formie mniej
skrajnej, by y znane ju w religiach starszych.26
125
Jeden dom, jedno 'o;e, jedno cia'o
W redniowieczu umys y nowicjuszek nasycano obrazami odpowiednich
obiektów zast#pczych, w celu uzyskania w a ciwego „religijnego
uduchowienia".27 Nigdy wi#c nie mówiono o ogniu czy )cowym, odpustach i
tym podobnych uci' liwo ciach, za to wci' o mi o ci do niebieskiego
oblubie ca w „duchowym ogrodzie", gdzie oczekuj' je nieopisane rozkosze z
Jezusem.28 „Maj' jedno dziedzictwo, jeden dom, jeden stó , jedno o e i s'
prawdziwie jednym cia em" — powiada wi#ty Bernard.29 Dzi jeszcze teologia
kpi sobie (trudno to inaczej nazwa)) z ludzi pozostaj'cych w dziewictwie,
porównuj'c ich stan (nie ma „bardziej przemawiaj'cego obrazu") do
„szczególnej mi o ci ma onków ku sobie" i si#gaj'c po metafor#
„niebia skiego wesela", „za lubin z Chrystusem w pe nej prawdzie i
realno ci".30
Ko ció nigdy nie sk'pi pomocy równie w kwestiach obrz#dowych. Ju
w staro ytno ci nada charakter za lubin ceremonii po wi#cenia dziewicy,
zawieraj'c w niej takie elementy jak na o enie lubnego welonu, korony i
pier cienia. Ubiór westalek tak e wywodzi si# od rzymskiej szaty weselnej.31
Na benedyktynki czeka o strojne kwiatami o e lubne, a krucyfiks spoczywa
na poduszce w roli narzeczonego32; w wielu obrz#dach o charakterze
misteryjnym wtajemniczeni mieli do dyspozycji o e lubne przeznaczone do
wizyjnego zjednoczenia z bóstwem.33 W redniowiecznej mistyce obraz o a
lubnego, czy te o a mi o ci — „das minnekliche brutbette", jak pisze Tauler
— by oczywi cie bardzo popularny.34 Wszak wszyscy owi „sponsae Christi" i
„Christo copulatae" oddawali niebieskiemu narzeczonemu nie tylko swe dusze,
lecz tak e, o czym dobrze wiedzia bieg y w tych sprawach Hieronim, cia a.35
Mleczko i papka dla Pana
T umi'c w sobie prawdziwy instynkt macierzy ski i seksualny, zakonnice
z zachwytem oddaj' si# zabawom z ma ym Jezuskiem, który musi le e) jak
najbli ej ich ó ka; karmi' go, a niekiedy nawet czuj' si# przez niego
zap odnione.36
Margareta Ebner (1291-1351), bawarska dominikanka, która zawsze obok
siebie mia a ko ysk# z wyrze9bionym z drewna Jezusem, us ysza a pewnego
dnia g os Pana: „Je li nie dasz mi piersi, nie dam ci siebie, gdy b#dziesz mnie
najbardziej chcia a." Margareta pos usznie wyj# a figurk# z ko yski i przy o y a
do nagiej piersi, odczuwaj'c
126
przy tym ogromn' przyjemno ). Jednak e na tym si# nie sko czy o. Jezus nie
ust#powa , stawa si# natarczywy, ukazywa jej si# nawet we nie. W ko cu
spyta a go: „«Dlaczego nie jeste grzeczny i nie dajesz mi spa)?» Wtedy dzieci#
odpowiedzia o: «Nie chc# eby spa a, musisz mnie wzi') do siebie.» Wtedy
wyj# am go z arem i rado ci' z ko yski i po o y am na mym onie. I by wtedy
jak prawdziwe dziecko. Wtedy powiedzia am: «Poca uj mnie, bym zapomnia a,
e zabra e mi spokój». Wtedy obj' mnie swymi ramionami za szyj# i
poca owa . Wtedy za 'da am, eby mi powiedzia o swoim wi#tym
obrzezaniu..."37 Ten temat niezwykle wr#cz interesowa prawie wszystkie
oblubienice Bo e.
Do Elisabeth Becklin m ody Jezus przychodzi „ca kiem w tajemnicy" i
siada przy niej na awie. „Wtedy zrywa a si# pe na 'dzy, jak cz owiek, który
nie panuje nad sob' i przyci'ga a go do siebie i sadza a na swym onie, i siada a,
gdzie on siedzia ...i tylko nie mia a mia o ci, by go poca owa). I wtedy
powiedzia a pe na serdecznej mi o ci: «Ach, serce moje, azali odwa # si#
ciebie poca owa)?» On wtedy odrzek jej: «Tak, je li pragnie tego twoje serce,
ile chcesz.»"38
Ile chcia a, dostawa a te inna oblubienica Jezusa, która swego
„ukochanego" opiewa a jako „wylany olejek" i nieustannie „ askawie
poruszaj'cego, który rozpala najs odszym ogniem i wycie cza. Rozkosze mej
duszy pragn' si# wyla) na zewn'trz i w cz# ) doln' (!), ale duch ponownie le
wszystko w gór#."39
Mechthilda z Magdeburga albo „w 'o;u mi'o-ci"
W XIII w. bardzo mi o nie rozpala a si# i wycie cza a tak e Mechthilda z
Magdeburga, która osi'gn'wszy wiek s#dziwy, ociemnia a i zmar a jako
cysterka w klasztorze Helfta ko o Eisleben. Przez dziesi'tki lat opiera a si#
swemu libido wzdychaj'c, p acz'c, poszcz'c, czuwaj'c i si#gaj'c po ró ne inne
metody, nim dosz a do pe nego rozkoszowania si# Bogiem, fruito Dei, a miejsce
umartwie zaj# y wizje.40 „Gdy przez dwadzie cia lat nigdy nie mia am
spokoju od w asnego cia a i w ko cu by am zm#czona, chora i s aba od skruchy
i cierpienia, pó9niej od wi#tej t#sknoty i duchowego wysilenia, a do tego dosz o
wiele ci# kich chorób naturalnych"41 — warto na marginesie zauwa y), e opis
ten dobrze oddaje drog# ycia i cierpienia wielu zakonnic. St umienie pop#du
uda o si# Mechthildzie do tego stopnia, e pobo ni kopi ci i t umacze stale
skracali i na nowo formowali jej (poetycko po cz# ci znacz'c') spu cizn#
mistyczn'.42
127
Có trzeba wi#cej nad to, co mówi a dodana do tytu u jej dzie a uwaga:
„Tre ) tej ksi' ki by a widziana, s yszana i odczuwana wszystkimi
cz onkami."43 Bo Mechthilda kocha) musia a: „...musz# kocha) i musz# kocha)
/ i niczego innego zacz') nie mog#" i ju nie potrafi a „odwróci) si# od mi o ci",
zmuszona by a „wylewa) mi o )"44, co zacz# a doprawdy wcze nie. „Ja,
niegodna grzesznica" — wyznaje — „w dwunastym roku mego ycia, gdy
by am sama, zosta am pozdrowiona przez Ducha Twi#tego nader b ogim
strumieniem."45 Pó9niej p ywa a coraz cz# ciej. Czy to wtedy, gdy piewa a:
„P yn'ca mi o ci / s odki strumieniu" lub „O Ty, p yn'cy w Swej mi o ci
Bo e!", czy te wtedy, gdy czu a si# jak „suchy ugór" i b aga a:
„Eja, najdro szy Jezusie Chrystusie,
Ze lij mi teraz s odkie deszcze Twego cz owiecze stwa."46
Jednocze nie za jej sta e zapewnienia, e pragnie kocha) i p yn') w
sposób „niepokalany" i „czysty", by y symptomatyczne dla procesu t umienia
pop#du seksualnego.
„Eja, moje jedyne Dobro, pomó mi teraz, bym niepokalana
mog a wp yn') w Ciebie!"
„Eja, Panie!
Kochaj mnie arliwie,
i kochaj mnie cz#sto i d ugo!
Gdy im cz# ciej mnie kochasz, tym czystsz' si# staj#."
„Nie zapomn#, jak potrafisz pie ci)
czyst' dusz# na swym onie.
Uczy to, Panie, natychmiast ze mn'."47
Ale nie tylko ona po 'da a Pana, on tak e jej pragn' , by „chory z
mi o ci". „Panie, jeste stale chory z mi o ci do mnie" — wyjawia a mu. A on
na to, s odko przestraszony: „Musisz czu) niesko czony ból / W twoim ciele" i
tytu owa j' swym „podg ówkiem", „ lubnym o em", „strumieniem mej
gor'czki"48 — i te p yn' i jej p yn') kaza —panta rhei!
„Gdy ja wiec#, ty p oniesz Gdy ja p yn#, ty falujesz."49
„Wysoka ska a" pragn' y) z ni' „w narzecze stwie", przyrzeka
„s odkie ust ca owanie", ba, ebra nawet: „nie odmawiaj mi siebie, bym
128
móg och odzi) przy tobie ar mej bosko ci, po 'danie mego cz owiecze stwa i
pragnienie Twi#tego Ducha!"50 Wszystkie te trzy boskie osoby wielokrotnie
konkurowa y ze sob' o p yn'c' Mechthild#, której „rozkosz" stawa a si# przez
to „bardzo ró norodna".51 Zreszt' ju w przypadku Maryi, „przy pocz#ciu
naszego Pana", ca a ta trójca mia a swój czynny udzia :
„Si a wi#tej Trójcy i b ogi ogie niebieski by y w Maryi tak gor'ce."52
Przy czym oczywi cie, gdy Mechthilda, pomna tych boskich strumieni
aski wylanych na Maryj#, wzdycha a: „O Panie, za bardzo oszcz#dzasz me
zat#ch e wi#zienie.", jej boski ma onek replikowa :
„Drogie serce, królowo moja, Czemu dr#czy si# niecierpliwa my l? Gdy
rani# ciebie najg #biej, przecie w tej samej godzinie z mi o ci' namaszczam
twe rany."53
W tej sytuacji cz#sto „powierza a si#" Bogu „z wielk' moc' w o u
mi o ci".54 Ch#tnie wi#c wierzymy wspó czesnemu interpretatorowi, gdy
stwierdza on, „ e po ród religijnych niewiast swoich czasów Mechthilda
wyró nia a si# bardzo dzi#ki darowi znajdowania s ów na to, co dla innych
pozostawa o niewyra alne".55
Mi'o-G w stanie „pozornej -mierci"
Wiele dziewic kocha o a do utraty przytomno ci. I nie by o to wcale
rzadkie zjawisko. Herburgis, mniszka z Herkenheim, czu a jak „s odycz z nieba"
wdziera si# „do wn#trza jej cia a niby ywe, tryskaj'ce 9ród o", a ar szarpa j'
tak bardzo, e pada a na ziemi# i traci a wiadomo ).56
O dominikance El biecie z Weiler pisa a inna zakonnica: „Jej wzrok
kierowa si# tak wysoko i tak by przepojony ask', e cz#sto przez jeden, dwa,
trzy dni tak le a a, a jej zmys y niczego nie postrzega y. Gdy kiedy le a a w
stanie takiej aski, do klasztoru przysz a pewna szlachcianka. Nie chcia a ona
wierzy), e tamta utraci a wiadomo ) przez ask#, dlatego podesz a do niej i
g #boko wbi a jej w pi#t# ig #. Ale El bieta z powodu aru swej mi o ci niczego
nie odczu a."57
129
Twi#ta Katarzyna Siene ska (1347-1380), patronka zakonu dominikanów
i patronka Rzymu, tak e potrafi a godzinami le e) „jak umar a" i te niekiedy
„by a poddawana torturom ig y" przez spragnione cudów sceptyczki, ale
„uczucie mi o ci" p#ta o „jej wszystkie cz onki".58
Wykaj'cej brud i wszy, wi#tej Katarzynie z Genui zdarza o si#, i z
powodu przenikaj'cego j' aru nie mog a wytrzyma) w ó ku. „Ca a woda
wiata", krzycza a wówczas, „nie mog aby mi przynie ) najmniejszej och ody."
I rzuca a si# na ziemi# wo aj'c: „Mi o ci, mi o ci, ju wi#cej nie mog#."
Poch ania j' nadnaturalny ogie (fuoco). Zimna woda, w któr' wk ada a r#ce,
natychmiast zaczyna a wrze), nawet naczynie si# nagrzewa o! Gdy trafi y j'
ostre strza y „niebia skiej mi o ci", rana (ferita) stawa a si# tak g #boka, e na
trzy godziny traci a mow# i wzrok. „R#k' dawa a znaki..., e roz arzone c#gi
ciskaj' jej serce i inne narz'dy wewn#trzne."59
G')boka rana i spowiednik
Jak wiele innych ekstatyczek, mia a Katarzyna s abo ) do swego
spowiednika. Kiedy poczu a p yn'cy od jego r#ki „niebia ski zapach",
„którego urok móg by zmar ych obudzi)." Katarzyna, kobieta zam# na, której
ma e stwo nie by o udane, w momencie spotkania owego spowiednika mia a
dwadzie cia sze ) lat. I w a nie w chwili, „gdy przed nim ukl#k a, odczu a w
swym sercu ran# niezmierzonej mi o ci Boga".60
By a to owa s awna rana, która otwiera a si# u jak e wielu mistyczek.
Nale a a do nich m.in. Madame Guyon (1648-1717). Ona tak e (w tym czasie
dziewi#tnastoletnia) w trakcie swego pierwszego tete-a-tete ze spowiednikiem,
którego w jej pobli e sprowadzi a jaka „tajemna si a", odczu a — zupe nie tak
samo jak Katarzyna —_ „w tym momencie g')bok. ran), która nape ni a mnie
mi o ci' i zachwytem — ran# tak s odk', e pragn# am, by nigdy si# nie
zagoi a".61
Twi#ta Maria Magdalena dei Pazzi, zagorza a zwolenniczka poddawania
si# rozkoszom bata i cierni, cz#sto stawa a nieruchoma, „a mi o ) si# na ni'
rozla a, a wraz z ni' w jej cz onki wnika o nowe ycie". Zrywa a si# z o a i w
najwy szym wzburzeniu chwyta a któr' z sióstr ze s owami: „Chod9 i biegnij
ze mn', by przywo a) mi o )." Szala a potem jak menada po ca ym klasztorze
krzycz'c: „Mi o ci, mi o ci, mi o ci, ach, ju wi#cej nie, zbyt wiele ju
mi o ci!" Jej spowiednik, Cepari, relacjonowa , jak to w ogrodzie wyrywa a „co
jej wpad o pod r#k#", zim' czy latem dar a odzie z powodu „trawi'cego
p omienia niebia skiej mi o ci" — który niekiedy gasi a u studni, zlewaj'c
wod' „tak e
130
swe piersi".62 „Porusza a si# z niewiarygodn' szybko ci'", za wiadcza Cepari i
zapewnia , e w wi#to odnalezienia Krzy a, 3 maja 1592 r., w chórze kaplicy
(amor vincit omnia) skoczy a na wysoko ) nie mniejsz' ni dziewi#) metrów,
by pochwyci) krucyfiks. Nast#pnie od 'czy a wi#ty korpus od krzy a, w o y a
go sobie mi#dzy piersi i podawa a do uca owania zakonnicom.63
Bestia mystica
Pod tym wzgl#dem lepiej wiod o si# Angeli z Foligno, która pija a wod#
pozosta ' po myciu tr#dowatych. Wcale nie musia a skaka), i to a na wysoko )
dziewi#ciu metrów, by dosi#gn') Jezusa: to on sam j' nachodzi — zadurzony w
niej po uszy. „Moja s odka, moja kochana córko, moja ukochana, moja
wi'tyni!" — tak do niej wzdycha . „Ca e twoje ycie, twe jedzenie, picie, twój
sen, ba, wszystko w tobie mi si# podoba. Uczyni# przez ciebie wielkie rzeczy w
oczach ludów... Droga córko, moja s odka ma onko, bardzo ci# kocham. Bóg
Wszechmog'cy okaza ci wiele mi o ci, wi)cej ni; jakiejkolwiek innej kobiecie
w tym mie-cie" — i tak dalej.64
Co prawda, by móc dozna) tych prze y), ona, „anio om równa", musia a
najpierw uwolni) si# od rodziny, co te si# jej z Bo ' pomoc' uda o i nape ni o
„zabójcz' rado ci'"! „W owym czasie zmar a z boskiego wyroku moja matka,
która by a mi wielk' przeszkod' (!) na drodze do Boga. Podobnie zmar mój
m' i w krótkim czasie zmar y tak e wszystkie moje dzieci. A poniewa
zacz# am wtedy i ) wspomnian' drog' i prosi am Boga, by mnie od nich
uwolni (!), ich mier) by a mi wielk' pociech', cho) ich op akiwa am."65
Mistyczn' besti' innego gatunku, e tak powiem, sfinksem, kobiet', przy
której nigdy nie by o wiadomo — pomijaj'c jej skrajn' 'dz# panowania i
pieni#dzy — czy bardziej celebrowa a ob ud#, histeri#, czy mo e cynizm, lub
wszystko to razem, by a Teresa z Avila, najwi#ksza mistyczka katolicka — ma
bete noire.
131
3
TERESA Z AVILA „I ZATKN`W WE MNIE MIWOTY"
„Dlatego naprzód, moje siostry! Gdy poniek'd ju na ziemi
mo emy rozkoszowa) si# niebem..."
-wi)ta Teresa66
„...katolicka od stóp do g ów."
teolog Nigg67
Szczególne rado ci sta y si# udzia em Teresy z Avila (1515-1582) —
podobnie rzecz si# mia a z Augustynem i wielu innymi wi#tymi — dopiero w
latach dojrza ych. Do oko o czterdziestego roku ycia nie znajdowa a „rozkoszy
w Bogu" czy te „Jego Majestacie", jak niekiedy wola a mówi), s'dz'c, e jest
to w a ciwsza forma zwracania si# do Wszechmocnego ni prostackie, cho)
bardzo rozpowszechnione tykanie. Nie, przez dwadzie cia lat Teresa by a
kobiet' pe n' wyst#pku, blisk' Marii Magdalenie; „z ' kobiet'", by a po prostu
„najgorsz' po ród z ych", godn' „towarzystwa duchów piekielnych".68 Ale
nawet wtedy zanotowa a prawie od niechcenia, w samym wirze najgorszych
samooskar e , e jej zdro no ci, cho)by te najhaniebniejsze, nie „by y tego
rodzaju", by znajdowa a si# „w stanie grzechu miertelnego".69
Jakie to wiat o na ni' pad o! Jaki kadzidlany ob ok! Có za
wyrafinowana re yseria! Mo na zrozumie), dlaczego cz#sto ostrzegali przed ni'
nawet duchowni, oskar aj'c j' o przesadn' egzaltacj# i diabelskie op#tanie.
Staje si# jasne, dlaczego przez dwa dziesi#ciolecia nie mog a znale9)
„spowiednika", który by j' „rozumia ".70 Pierwszy natomiast, który j' zadowoli ,
by nie tylko „wielkim czcicielem" Dziewicy Maryi, zw aszcza „jej pocz#cia",
lecz tak e „pewnej osoby p ci e skiej w tej samej miejscowo ci", osoby, z
któr' 'czy y go przez wiele lat nader nieplatoniczne wi#zy i z którym pó9niej
równie Teresa, cho) w ca kiem inny sposób, „bardzo mile" obcowa a i
utrzymywa a „cz#ste wzajemne kontakty". Jednak e mnich ów zmar po roku,
nie sprostawszy, jak si# zdaje, najró niejszym przeciwno ciom.71
Gorsze jeszcze od przywar Teresy by y jej cierpienia: gor'czka, bóle
g owy, plucie krwi'; „prawie nigdy" nie czu a si#, jak to ostro nie sformu owa a
„jak s'dz#..., wolna od ró norakich bólów".72 S abo ) serca spad a na ni' „z tak
nadzwyczajn' gwa towno ci'..., e wszystkich... zdj'
132
strach". Szybko i coraz cz# ciej traci a przytomno ) lub trwa a w stanie, „który
stale graniczy z brakiem przytomno ci". Czy w tych warunkach mo e
zaskoczy) fakt, i s'dzono, e mo e „oszale)"? Zapisa a kiedy : „Ju od pó tora
dnia sta w moim klasztorze otwarty grób, który mia przyj') moje zw oki." W
ka dym razie przez „trzy lata" by a „sparali owana". Pó9niej czo ga a si#,
pocz'tkowo tylko „na r#kach i nogach". I do tego przez „dwadzie cia lat"
cierpia a „ka dego rana wymioty", a pó9niej regularnie „noc' przed udaniem si#
na spoczynek" gn#bi a j' „jeszcze wi#ksza dolegliwo )": „Mianowicie", pisa a,
„musz# wspomóc to podra nienie jakim piórkiem lub czym podobnym."73
Cz#sto p aka a, e Pan posk'pi jej „daru ez", ale pó9niej zacz# a si# ba), e z
powodu tego daru mog aby o lepn')!74
Lubie;ny diabe' zgrzyta z)bami
Do tej z amanej natury zlatywa y si# wizje wszelkiego rodzaju, tak wawo
jak pszczo y do ula. Wielokrotnie widzia a otwarte bramy niebios, a w nich tron
Boga, anio y niezrównanej pi#kno ci i pozna a, „ e tu wszystko, co mo na
chcie), jest z 'czone".75 Widzia a wi#t' Klar#, „nasz' kochan' Pani'", wi#tego
„Ojca Józefa" i nieustannie, ju to w niebie, ju to w drodze do nieba i „w
towarzystwie Pana" — jezuitów, których bardzo czci a76 — do czasu, gdy ze
wzgl#dów pekuniarnych og osi a ich s ugusami diab a!77
A propos diab a. Stale czyha on na Teres#, która odstrasza a go („jak
tylko umia am") znakami krzy a i wod' wi#con', z ró nym skutkiem. Pewnego
razu Belzebub zn#ca si# nad ni' „przez pi#) godzin, powoduj'c tak straszliwe
bóle i tak wielki wewn#trzny i zewn#trzny niepokój, e my la am, e d u ej tego
nie wytrzymam". Nawet jej duchowe córki by y tym wzburzone.78
Innym znów razem Teresa spostrzeg a ko o siebie „ma ego, bardzo
wstr#tnego Murzyna, który jakby w rozpaczy zgrzyta z#bami", gdy nie
otrzyma tego, czego chcia y jego brudne my li. Jednak e dalej gwa townie
atakowa wi#t', a biedne zakonnice, które sw' mateczk# znów ujrza y w
okropnych konwulsjach, ponownie prze y y trudne chwile wielkiego
wzburzenia. „Musia am mianowicie ca ym cia em, g ow' i ramionami
gwa townie wstrz'sa) i bi), nie mog'c si# powstrzyma)."79
133
Stopniowe przyzwyczajanie do boskich cz'onków
Dok'd wszak e nie móg dotrze) diabelski pomiot, Pan dociera bez
trudu. W klasztorze w Beas na znak zar#czyn „sam" na o y Teresie „na palec"
pier cie , ale ukazywa si# jej po troszeczku, najpierw r#ce, potem oblicze, na
koniec ca y, bo przecie wszystkiego na raz nie by aby w stanie „znie )".80 W
ten jednak sposób przyzwyczaja j', by tak rzec po kawa ku, do swych boskich
cz onków.
Jak z wielu zwyk ych miertelników, równie i z Teresy mi o ) czyni
poetk#. Najwi#ksza katolicka mistyczka pot# nie uderza w struny swej liry,
piewaj'c:
„I odt'd jestem wszystka dla niego A on jest wszystek mój!"
„Gdy Boski ucznik strza ' sw' zrani Przeszy do g #bi serce me, Ogie
mi o ci ca ' mnie strawi Re w nim znalaz am szcz# cie swe."
„Bo mi o ) ca ' m' istno ci' by a Ona w mym sercu arzy si# i pali Ona
mnie z Bogiem w jedno po 'czy a I w Nim me serce, me szcz# cie zawarte."81
Obrzezanie Jezusa jest oczywi cie dla Teresy tematem osobnego
wiersza.82 A w „uroczysto ) ku czci wi#tej Magdaleny" rozmy la „nad
mi o ci', któr' by am winna naszemu Panu ze wzgl#du na to, czego mnie
nauczy poprzez t' wi#t'; by am uskrzydlona gwa town' 'dz' jej
na ladowania".83
„...pokazaG Panu fig)"
Ach, gdyby my wiedzieli, co to jest, co to by a ta „figa" Teresy... Rzecz
jest równie fascynuj'ca, co — niestety tak e przemilczana — zagadka wielkiej
grzesznicy Marii Magdaleny. Ile domys ów w sprawie wi#tej nierz'dnicy
mog aby wyja ni) Teresa, ile plotek i spekulacji wyciszy)! Ale nie,
„synoptyczna horyzontalistka" nie wyjawi a tajemnicy. Nam te pokaza a fig#
(prowansalska figa, aci ski ficus). W staro ytno ci figa i figowiec mia y
znaczenie erotyczne. Ludowa etymologia wywodzi a to s owo od czasownika
grzeszy), peccare, z hebrajskiego pag (figa).
134
I jeszcze dzisiaj listkiem figowym (hiszpa skie fig hoja) my liwi okre laj'
e skie narz'dy p ciowe zwierzyny p owej.84
Odejd9my jednak od tego tematu, gdy oto nadszed czas, gdy „chor'giew
Chrystusa" zacz# a powiewa) wysoko, sam za „dowódca twierdzy wspina si#
na najwy sz' wie #", „drzewa zaczynaj' nape nia) si# sokiem", „to porównanie
budzi we mnie s odkie uczucie."85 „W owej wewn#trznej g #bi" Teresa czu a
tak e „morze ognia" i „pchni#cie mi o ci"; by a to „bardzo wielka udr#ka i
przenikaj'cy ból", z którymi „wi' e si# nader wielka rozkosz" — i „zaprawd#"
znów „rana".86 A przy tym boski ma onek przenika j' „a do trzewi",
wzruszenie pot#gowa o si# niekiedy do tego stopnia, „ e objawia si# poprzez
kanie", a z duszy wyrywa y si# „pewne delikatne s owa, od których
wymówienia wedle wszelkiego prawdopodobie stwa nie potrafi si#
powstrzyma), na przyk ad «o ycie mego ycia! o strawo, która mnie utrzymuje
przy yciu!»" A wreszcie do samego rdzenia wlewa a si# w ni'
najkosztowniejsza ma ), „rozprzestrzeniaj'ca najbardziej lub' wo ", „wydostaj'
si# na zewn'trz stru ki mleka...".87 Zosta a „zatopiona" w Jego Majestacie,
„ca kowicie zatopiona w samym Panu". Albo on by w niej, albo ona w nim. W
ka dym razie odczuwa a go w ten sposób, e — jak pisa a — „zupe nie i
ca kowicie nie mog am w'tpi), e on jest zatopiony we mnie lub ja w nim".88 W
takich razach „Jego Majestat cz#sto mówi" do niej: „Ty jeste teraz moja, a ja
twój." Ona za , czy mo e raczej jej dusza, bo tylko z ni' mamy do czynienia,
zupe nie si# zatraca i wo a: „I zasia we mnie mi o )."89
Przeszycie strza'.
Niekiedy dusza ta zostawa a „przeszyta strza ' a do samego dna serca i
wn#trzno ci, tak e nie wiedzia a, jak z ni' jest i czego chce. Poznawa a jedynie,
e pragnie Boga i e ta strza a jest chyba zatruta..." A „trucizna" i „bole )", i
„mi osna udr#ka", i w ogóle wszystko by o „tak s odkie, e w tym yciu nie ma
bardziej rozkosznych przyjemno ci". „Nie mo na wtedy ruszy) ani nog', ani
r#k'... ledwie oddech mo na z apa); i tylko kilka westchnie mo na z siebie
wyda)."90
Wi' e si# z tym oczywi cie owa jak e znana i jak e „strasznie
dwuznaczna"91 (co w tym wypadku znaczy prawdziwa), uwieczniona przez
Berniniego, w rzymskim ko ciele S. Maria delia Vittoria, wizja, w której anio
przebija serce Teresy d ug', z ot' w óczni'. „Widzia am anio a", tak opisywa a
ow' wizj# (któr' mia a ok. 1562 r.) lub raczej — poprawia Evelyn Underhill —
„rzeczywiste do wiadczenie przeszycia"92,
135
„stoj'cego tu przy mnie z lewego boku, w postaci cielesnej... Nie by
wysokiego wzrostu, ma y raczej a bardzo pi#kny; z twarzy jego niebieskim
zapa em p on'cej zna) by o, e nale y do najwy szego rz#du anio ów, ca kiem
jakoby w ogie przemienionych. Musia by) z rz#du tych, które zowi'
cherubinami...
Ujrza am w r#ku tego anio a d ug' w óczni# z ot', a grot jej elazny u
samego ko ca by jakoby z ognia. T' w óczni', zda o mi si#, kilkoma nawrotami
serce mi przebija , zag #biaj'c j' a do wn#trzno ci. Za ka dym wyci'gni#ciem
w óczni mia am to uczucie, jakby wraz z ni' wn#trzno ci mi wyci'ga ; tak mi#
pozostawi ca ' gorej'c' wielkim zapa em mi o ci Bo ej. Tak wielki by ból
tego przebicia, e wyrwa mi z piersi one j#ki, o których wy ej wspomnia am;
ale tak' zarazem przewy szaj'c' wszelki wyraz s odko ) sprawia mi to
niewypowiedziane m#cze stwo, e najmniejszego nie czuj# w sobie pragnienia,
by ono si# sko czy o i w niczym innym dusza moja nie znajduje zadowolenia
jeno w Bogu samym."93
Wystarczy? D uga, z ota w ócznia z roz arzonym do czerwono ci grotem,
niezwyk a s odycz bólu i j#k wydawany w trakcie niebia skiego przeszywania;
je li czego tu brak, to chyba tylko „duchowego lepu", o którym mówi pewien
angielski mistyk, metafory — „je li nawet niezgrabnej, to przecie ca kowicie
niewinnej".94
Cz)ste obiekty wizji — w'ócznie i szpady
Kogo zatem mo e dziwi), e Teresa „cz#sto" doznawa a aski del dardo,
strza y? Re, jak powiada a, zosta a przeszyta?95
Re stale j' co „przeszywa o". Bardzo cz#sto dostrzega a te strza y,
w ócznie, szpady lub „miecze w r#kach" ojców. I ostro nie stwierdza a: „S'dz#,
e mia o to znaczy), i bronili wiary. Innym bowiem razem, gdy podczas
modlitwy moja dusza dozna a zachwycenia, zda o mi si#, e znalaz am si# na
polu, gdzie wielu walczy o przeciw sobie, a w ród nich dostrzeg am tak e tych
zakonników; cierali si# oni z wielkim zapa em. Ich twarze by y pi#kne i
p omienne. Zwyci# ali wielu i obalali na ziemi#. Innych u miercali. Wszystko to
zda o mi si# walk' z heretykami."96
Istnia y wszak e wizje pokrewne o bardziej jednoznacznej wymowie.
„Ujrza am siebie podczas modlitwy ca kiem samotn' na rozleg ym polu; a
wokó mnie sta o wielu ludzi najró niejszego rodzaju, którzy mnie otaczali.
Wszyscy zdawali si# mie) w r#kach bro : w ócznie, miecze, sztylety i bardzo
d ugie szpady, którymi mnie atakowali." W sam' por#
136
jednak Chrystus os oni j' i uratowa — „tak e ludzie ci, cho) chcieli, nie mogli
mi zaszkodzi)"97.
Trudno o co bardziej oczywistego ni fakt, e wizje tego rodzaju
nawiedza y Teres# cz#sto, e „raz po raz" czu a si# wystawiona „na prawie taki
sam atak". Przy czym bynajmniej nie atakowali jej ludzie zupe nie nieznani, nie:
„Mówi# tu o przyjacio ach, o bardzo pobo nych osobach. W przekonaniu, e
czyni' dobro, nagabuj' mnie tak mocno, e nie wiem, jak mam si# broni) i co
czyni)."98
Nawet gdy zbli a si# ku niej diabe , dostrzega a w nim poza „strasznymi
ustami", których ogl'danie poci'ga o j' „szczególnie", co d ugiego i
natarczywego: „Zdawa o mi si#, e z jego cia a wydobywa si# wielki ognisty
p omie , który by bardzo jasny i bez cienia."99
Uniesienia i osch'o-ci
Duchowe akty mi osne Teresy, zazwyczaj w formie „szybkiego,
gwa townego ataku", powodowa y, e zazwyczaj czu a si# „jak zmia d ona".
Jeszcze w dniu nast#pnym odczuwa a „ból w y ach i w ca ym ciele, tak e
zdawa o mi si#, jakby wszystkie moje cz onki by y wywichni#te". „O wznios a
sztuko Pana!" — wzdycha a po fakcie.100
Wizja nast#powa a za wizj', ekstaza za ekstaz'. By o to „chwalebne
oszo omienie, niebia ska g upota"101, przy czym jej wzloty stawa y si# coraz
mielsze, unosi y j' coraz wy ej — w dos ownym sensie. Gdy zgodnie ze
s owem Pana: „Chc#, by odt'd obcowa a nie z lud9mi, lecz z anio ami", co
„dokona o si# w pe ni"102 i ta „nader krytyczna natura" zakosztowa a co
najmniej „natury anielskiej" (Nigg). Wszak przezwyci# a a prawo ci' enia, gdy
w mistycznym transie po wielekro) unosi a si# nad ziemi', szybuj'c b ogo w
powietrzu — niekiedy przez pó godziny! A wiadkami by y zakonnice i „damy
z towarzystwa" (Nigg).103 I oczywi cie ona sama. „Ja w ka;dym razie by'am na
tyle przytomna, ;e wyraTnie widzia'am, jak by'am unoszona. "104
Inna sprawa, e wobec zadziwie i zachwyce innych — tych „babskich
histerii"105 — uczona mistyczka zajmowa a postaw# nadzwyczaj sceptyczn'.
„Spotyka si# ludzi" — zauwa a a — „i ja sama takich zna am, których umys i
fantazja s' tak podatne, i wierz' oni, e widz' wszystko, o czym pomy l', a to
jest bardzo niebezpieczne usposobienie." „Jak wiecie, istniej', cho) nie w
naszych klasztorach, osoby o tak podatnej wyobra9ni, i mniemaj' one, e
naprawd# widz' wszystko, co przyjdzie im do g owy; musi mie) w tym swój
udzia tak e diabe ."106 Przez Teres# natomiast „ca kiem oczywi cie przemawia
Duch Bo y"107.
137
Chocia te nie zawsze. A wtedy dawa o sobie zna) grzech „acedii",
„ennui spirituel", „sen duszy", jak powiada Cassian i „ciemna noc", jak mówi
Jan od Krzy a; ów smutny stan, nad którym bola a Mechthilda z Magdeburga:
„Gdy budzi si# wierna oblubienica, zaczyna my le) o swym umi owanym. Eja,
jak e cz#sto zdarza si# to duchowym oblubienicom Boga!"108 By to ów n#dzny
stan, nad którym wraz z Mechthild' bola Arnulf Oeverland: „Wtedy pad a na
kolana, pragn'c podej ) do blisko. Obj' j' swymi boskimi ramionami, po o y
na jej piersiach sw' ojcowsk' r#k# i g #boko spojrza jej przy tym w oczy. I
jak e on j' ca owa !"109
Przez ca e osiemna cie lat cierpia a Teresa na ow' „wielk' osch o )",
mówi a o „samotno ci i osch o ci". „Znajdowa am si# wówczas w stanie
wielkiej osch o ci" — i tak dalej. Jednak e równie „t# osch o ) uwa a a za
wielk' ask#"110. Gdy tym pi#kniejszy by wtedy boski wylew — z którego to
powodu Teresa, „by wyja ni) okre lone obiekty ycia duchowego" stale
powraca a do swego „ulubionego obrazu", „nawodnienia duszy kunsztownym
systemem rur ogrodnika"111. Pan jest obecny jak g'bka — „stale nas'czona
wod'". Marzy y si# jej „9ródlane wody" „oblubie ca", „b ogos awiony zdrój",
który nawadnia jej „ogród rozkoszy", przy czym w sposób zupe nie
realistyczny odczuwa a jak „pot#ga ognia zostaje st umiona przez wod#, która
wznieca jego ar"112. A wtedy p yn# a ona, kipia a i tryska a „podobna
zdrojom". „Mi o ) zawsze si# k #bi." Co prawda (jakie to straszne) cz owiek
stale na nowo wysycha , ale przecie ten stan nie trwa d ugo, „gdy jedna woda
przyci'ga a drug'"113.
4
MISTYKA NAPLETKA W CZASACH NOWORYTNYCH
„Do wiadczenia lekarskiej praktyki seksuologicznej ucz', e
t umienie pop#du seksualnego wywo uje chorob#, perwersj# i
lubie no )."
Wilhelm Reich114
Nienaturalno ) chrze cija skiej moralno ci powodowa a, e równie w
pó9niejszych czasach oblubie cza i nami#tna mistyka zaowocowa a niejednym
ciekawym kwiatkiem.
Angelus Silesius (Anio Tl'zak — przyp. t um.), klerykalny pie niarz ze
Tl'ska („Za mn', mówi Chrystus, nasz Pan"), w roku 1657, we wst#pie
138
do swej popularnej ksi' eczki zatytu owanej „Twi#ta rozkosz duszy albo
duchowne pie ni pasterskie zakochanej w swym Jezusie duszy", pisze:
„Zakochana duszo! Daj# ci tu te duchowe pie ni pasterskie i s odkie po 'dania
oblubienicy Chrystusa do jej oblubie ca, z którym mo esz zazna) rado ci
zgodnie ze swym upodobaniem i w postaciach tego wiata arliwie i mi o nie
wzdycha) do Jezusa, twego ukochanego, jako czysta turkaweczka."115 A brzmi
to tak:
„Ach, jak s odki jest Twój smak
Szcz# cie ma, kto go kosztuje!
Ach, jak czysty, radosny, jasny
jest Twój zdrój, Twa krynica
Ach, jak' pe ni' pociechy i rado ci tryska
Twa agodna pier ."116
Ówczesne piewniki ko cielne pe ne s' pie ni w stylu „O Rosamunde,
przyjdT, uca uj mnie!", „Pó nocna gwiazda zakochanych dusz", „Ksi' # z
wysoko ci, który obieca e mi ma e stwo" i wiele innych w tym samym
rodzaju.117
Jeden z poematów ko cielnych ( piewanych na melodi# „Serce Jezusa,
moja rozkoszy") tak si# zaczyna:
„Przyb'd9, go #bi ma onku, najczystsza rozkoszy, przybywaj, nasze o e
kwitnie!"
I zawiera takie fragmenty:
„O gor'ca rozkoszy, o wi#te o e,
w którym odnajdzie mnie mój ukochany,
Oto mo esz na nas na o y) s odkie jarzmo ma e stwa: Dlatego dajesz
siebie, dlatego wdzierasz si#, mój duch pragnie tylko by go przenika , by w
nim znalaz sw' rado )..."118
Nie gdzie indziej te , lecz w a nie w „Ducha pe nym piewniku" z
pocz'tku wieku XVIII b yszcz' strofy nast#puj'ce:
139
„Ciebie szukam w o u nocy a po ranek gdy kryj# si# w komnacie mego
serca: zarówno tajemnie jak jawnie w t umie wida) mnie jak z mi o ci biegn# za
Tob'."
„Mam go, trzymam go i nie chc# go pu ci), Chc# go obj') za szyj#, wzi')
go w ramiona chc# go sprowadzi) do izdebki mej matki, dopiero wtedy odczuj#
pe ni# aski."119
Stosy innych pism owego czasu pisanych „ku zbudowaniu" zawieraj'
takie same gruchania i wzdychania duszy.
„Moja mi o ci, mój skarbie, oblubie cu, przytulam si# do twego ona,
wdzieram si# do twego serca, nigdy si# ode mnie nie uwolnisz, chc# by) przez
ciebie brzemienn'..." i tak dalej.120
„G')boko, nie, g')boko, nie..."
Wiar# przesycon' kiczowatymi metaforami jednoznacznego pochodzenia
intensywnie rozprzestrzenia a w XVIII w. herkuncka wspólnota Braci
Morawskich (lutera ska w swym rdzeniu), któr' odnowi hrabia Nikolaus
Ludwig von Zinzendorf. W zwi'zanych z t' wspólnot' ko ach pietystycznych
szczególnego znaczenia nabra a rana w boku ukrzy owanego Chrystusa, tak
zwany „otwór w boku"; kojarzona z e skim narz'dem p ciowym, zosta a
zgodnie z tym rozumieniem wykorzystana w formie literackiej.
„G #boko, nie, g #boko, nie: jak b ogo jest ptaszkowi, gdy raz dotar szy
tam od piewa) mo e Pleurae gloria; tam wisi u pramagnesu tam zwisa sztywno i
stoi; tam ma swego bliskiego m# a bli ej ni mo na mie) cokolwiek."121
140
Z rany w boku Jezusa uczyniono tu „pszczó k# rany", „chusteczk# rany",
„rybk# krwawej rany", pisano o „wczo giwaniu si# do otworu w boku", o
„wwiercaniu si#" i „w eraniu", o „lizaniu".122
„Ach, otworze od grota w óczni, gdzie e ty, ca owa), ca owa) ach
trzeba..."
Nawet fallus zosta uwieczniony w owym piewniku jako „tajemny
cz onek" „ma e skich ma ci".123
Problemy napletka
Skoro jeszcze w 1728 r. do napletka Abrahama pielgrzymuje sam
papie 124, mo na sobie wyobrazi), jak g #boko musia wzrusza) pobo nych
chrze cijan napletek Jezusa.
Niejasny los owego napletka, który Bóg musia straci) w ósmym dniu
swego ziemskiego bytowania, bardzo niepokoi wielu Ojców Ko cio a.125 Czy
uleg zepsuciu, sta si# za ma y, a mo e w cudowny sposób urós ? A mo e Pan
sprawi sobie nowy? Czy mia go podczas Ostatniej Wieczerzy, kiedy
przemienia chleb w swoje cia o? Czy obecnie w niebie ma swój napletek i czy
ma on w a ciwe proporcje? Jak si# ma do jego bosko )? Czy rozci'ga si# na
napletek? No i relikwia. Czy jest autentyczna? Czy nale y si# do niej modli),
czy wystarczy oddawa) jej cze ) — jak innym relikwiom?
Wreszcie: dlaczego jest tak wiele napletków Jezusa? Napisana przez
by ego dominikanina A. V. Miillera monografia, zatytu owana „Naj wi#tszy
Napletek Chrystusa" (1907) wymienia trzyna cie miejsc, które chlubi' si#
posiadaniem „autentycznego" boskiego napletka. S' to: Lateran, Charroux ko o
Poitiers, Antwerpia, Pary , Brugia, Bolonia, Besancon, Nancy, Metz, Le Puy,
Conques, Hildesheim, Calcata „i zapewne jeszcze inne miejsca". Do Rzymu
dotar a ta drogocenna rzecz za po rednictwem Karola Wielkiego, który z kolei
dosta j' od anio a.126
Z czasem rozwin' si# regularny kult napletka. W 1427 r. powsta o nawet
„Bractwo Napletka Twi#tego".127 Do znajduj'cego si# w Charroux napletka,
któremu — w czasach Bayle'a, Woltera, Goethego — przypisywano korzystne
oddzia ywanie na przebieg porodu, pielgrzymowa y ci# arne kobiety.128
Egzemplarzowi przechowywanemu w Antwerpii s u yli specjalni kap ani.
Ka dego tygodnia celebrowano tu uroczyste nabo e stwo ku czci wi#tego
napletka, a raz w roku obnoszono
141
go „triumfalnie" ulicami.129 Cho) by ma y i niewidoczny, to przecie
dobrodziejstwo, które od niego pochodzi o, by o wielkie...
Napletek Jezusa jako pier-cionek zar)czynowy
Jezuita Salmeron z wielkim wyczuciem prezentuje napletek Pana jako
pier cionek zar#czynowy jego oblubienic. „W tej tajemnicy obrzezania Jezus le
wi#c swym oblubienicom cielesny pier cie najcenniejszego praeputium
(pisemn' relacj# z tego wydarzenia pozostawi a pewna kanonizowana dziewica).
Nie jest on twardy; zabarwiony na czerwono sardyjskim kamieniem, nosi napis:
z powodu wylanej krwi. Nosi te (inn') inskrypcj#, przypominaj'c' o mi o ci,
mianowicie imi# Jezusa. Twórc' tego pier cienia jest Duch Twi#ty, miejscem
gdzie powsta — najczystsze ono Maryi... Pier cionek jest mi)kki, a gdy
za o ysz go na palec swego serca, wtedy przemieni twe kamienne serce w
(cielesne) wspó czuj'ce.... B'yskaj.cy biel. i czerwieni. jest ten pier cionek i a
do przelania krwi czyni nas zdolnymi do przeciwstawienia si# grzechowi i
przemienia nas w czystych i mi uj'cych Boga."130
Skoro gromada uczonych teologów, która zadawa a sobie trud
wyja nienia sprawy relikwi by a tak wielka, jak wielki i jakim entuzjazmem
niesiony musia by) kr'g zachwyconych napletkiem dziewic? Twi#ta Katarzyna
Siene ska, która krzycz'c tarza a si# po ziemi i potrafi a ebra) o „obj#cia"
swego „najs odszego i najukocha szego m odzie ca", Jezusa, nosi a na palcu,
cho) w sposób niewidzialny, jego napletek, darowany jej przez niego samego.131
Cz#sto i z wielk' boja9ni' — opowiada spowiednik Katarzyny — wyznawa a
mu, e stale widzi ten pier cie , ba, „ e nie ma takiego momentu, by go nie
widzia a".132 A gdy palec Katarzyny sam sta si# relikwi', „ró ne pobo ne
osoby", które si# przed nim modli y, tak e widzia y ten pier cie , cho) dla
innych by on niewidoczny.133 Jeszcze w 1874 r. napletkiem Pana zosta y
uszcz# liwione dwie m ode stygmatyczki: Celestine Fenouil i Marie-Julie
Jahenny; u tej ostatniej dostrzeg o go czternastu m# czyzn; widzieli mianowicie
jak nabrzmiewa i „robi si# czerwony pod skór'". Jej biskup by „pe en
zachwytu".134
Napletkowe menu siostry Blannbekin
A przecie wszystko to jest niczym w porównaniu z prze yciem, jakie
sta o si# udzia em zmar ej w 1715 r. w Wiedniu zakonnicy Agnes Blannbekin,
której „objawienia" zebra i w 1731 r. opublikowa austriacki benedyktyn, Pez.
142
Prawie od dzieci stwa, relacjonuje ojciec Pez, Agnes Blannbekin
rozpacza a z powodu cz'stki, któr' swego czasu straci ma y Jezus. Mia a ona
szczególny zwyczaj: „Zawsze na wi#to obrzezania serdecznie i z g #bi serca
op akiwa a utrat# krwi, na któr' zgodzi si# Chrystus ju tak wcze nie, u progu
swego dzieci stwa" i zagubion' skórk# z penisa Pana. I w a nie podczas takiego
wi#ta, tu po przyj#ciu przez ni' komunii, zdarzy o si#, e owa skórka znalaz a
si# na jej j#zyku. „I tak op akuj'c i wspó czuj'c Chrystusowi", relacjonuje
szczegó owo znaj'cy spraw# Pez, „zacz# a zastanawia) si#, gdzie mo e by)
praeputium. I oto có si# zdarzy o! W tej chwili poczu a na j#zyku ma ' skórk#,
podobn' do skórki jajka, pe n' ogromnej s odyczy, i po kn# a j'. Zaledwie j'
po kn# a, a ju ponownie poczu a skórk# z jej s odycz' na j#zyku i ponownie j'
po kn# a. I uczyni a tak chyba ze sto razy... I dozna a objawienia, e praeputium
w dniu zmartwychwstania zmartwychwsta o wraz z Panem. A s odycz podczas
prze ykania tej skórki by a tak wielka, e we wszystkich swych cz onkach i we
wszystkich mi# niach cz onków czu a s odk' przemian#."135
Czy pop#dowy charakter tego ca ego cyrku mi osnego wokó Jezusa i
Maryi, napletka, piersi, fallusa i matczynego mleka móg by by) bardziej
oczywisty? Pomijaj'c za na moment czysto literacki aspekt ca ej sprawy, nie
ma przecie merytorycznej ró nicy mi#dzy mistyk' „prawdziw'" a
„nieprawdziw'", wysok' i nisk', mi#dzy mistyk' a mistycyzmem. Wsz#dzie
natura ukazuje si# w ponadnaturalnej szacie, seksualizm w „spirytualizmie",
eros w agape; s' one wprawdzie inne w formie, ale nie w istocie. Czy tarzaj'c
si# po ziemi, wzywa si# krzykiem Jezusa, czy onanizuje przy pomocy
krucyfiksu136, zawsze s' to tylko surogaty okrutnie t umionego pop#du.
Teresa Neumann i koniec „dworskich pie-ni"
Najm odsze „mistyczki" katolickie s' ju najcz# ciej beznadziejnie
trze9we i ubogie w wyrazie, w ka dym razie werbalnym, gdy mi owanie Jezusa
wzorowane na najlepszych si ach redniowiecza nale y ju do przesz o ci.
Na przyk ad przedstawienia Teresy Neumann z Konnersreuth (zm. 1962
r.), a zw aszcza jej mimika by y, wed ug ksi#dza Fahsela, „tak wyraziste i
cudownie zmienne, e nie widzia em takich nawet u najlepszych aktorów"137
(bardzo dobre!), ale jej wynurzenia s owne zdumiewaj'co sk'pe. Co jej
gadatliw', hiszpa sk' imienniczk# zmusza o do zape niania ca ych tomów, z
niej wydobywa o jedynie sk'pe okruchy wypowiadane
143
w górnopalaty skim dialekcie: „O, i nic ju nie widz#, i nic ju nie s ysz#, i nic
ju nie my l#, i nic ju nie czyni#."138
Wraz z post#puj'cym o wieceniem, powszechnym urzeczowieniem, z
bardziej racjonalnym sposobem bycia, chrze cija scy mistycy ci i
mistyfikatorzy stopniowo wymieraj'. We wszystkich krajach Zachodnich
histeria si# cofa, a zakres uniesie i wzrusze ulega ograniczeniu.139 Dlatego
zrozumia a staje si# skarga fanatyka: „Jak e inna ni dzisiaj by a wtedy, przed
czterystu laty, w katolickim okresie narodu niemieckiego, mi o ) do wiecznej
m'dro ci i umi owanie Maryi! W owych czasach, gdy szron tak zwanej
reformacji nie zmrozi jeszcze raz na zawsze najszlachetniejszego kwiecia (!)
niemiecko ci, delikatnej redniowiecznej mistyki jezusowej i maryjnej! Raz na
zawsze? Nie, jestem pewien, e nie!" I dalej t ustym drukiem: „Kiedy , gdy
zima protestantyzmu przeminie, gdy wszyscy ci, którzy protestuj' przeciw
Jezusowi, Maryi i Ko cio owi, uton' we w asnej krwi, gdy idee protestantyzmu,
liberalizmu i socjalizmu zetr' si# wzajemnie w walce na mier) i ycie (!),
wtedy, tak, wtedy znów katolicka wiosna redniowiecznej mistyki Chrystusa i
Maryi rozwinie w naszym narodzie swe wspania e, kwietne bogactwo."140
Niezale nie od znamiennego faktu 'czenia rozkwitu i rozlewu krwi warto
zauwa y), e przecie równie w owych czasach pobo ne obiekty zast#pcze,
mistyczne podniety nie zadowala y wi#kszo ci wierz'cych. Cho) piersi Maryi
nieustannie obfitowa y w pokarm, napletek Pana by nieporównanie s odki,
cho), niechby i duchowo, rozdzielano buziaki, lizano, rozpalano si# i
wycie czano, a ziej'ce rany traktowano ma ci' i balsamem, czy w jakikolwiek
inny sposób zatykano albo wype niano, ba — cho) nawet oddawano si# mi o ci
w stanie pozornej mierci lub lewitowano — to przecie mimo wszystko
wi#kszo ) wybiera a sposoby bardziej wieckie.
144
Rozdzia( 12
Z chronique scandaleuse mnichów
„... ta stajnia Augiasza, która nazywa si# Ko cio em Chrystusa, a
przecie jest tylko burdelem antychrysta."
austriacki augustianin, kanonik Konrad Waldhauser
(XIV w.)1
„Zakonnicy winni by) sol' ziemi; ale s' prze arci pych',
lubie no ci' i bezwstydem, tak i nie mo na ju im pomóc."
kaznodzieja katedralny, Geiler z Kaysersbergu
(XV w.)2
„Natomiast drog' prawdziwej klasztornej doskona o ci pod' a
tak niewielu, e zakonnik albo zakonnica, którzy naprawd#
pragn' ca kowicie pój ) za swoim powo aniem, bardziej ni
wszystkich duchów piekielnych razem wzi#tych musz' si#
obawia) mieszka ców w asnego klasztoru."
-wi)ta Teresa z Avila (XVI w.)3
„Twego progu niech nie przest'pi aden brat ani mnich, ani
kap an, tych unikaj: adna zaraza nie jest straszniejsza od nich...
Mystowie i przebieg e klechy, którzy winni by) cnotliwi,
publicznie si# parz' z dziewkami (pellicibus) lub potajemnie z
ch opcami, w dzie i w nocy z m# atkami... wielu uprawia te
nierz'd z byd em (ineunt pecudes), a pola i lasy s' pe ne ha by i
ka de miasto jest burdelem."
wydany pod s.d inkwizycji P. A. Manzolli4
Z dawien dawna do klasztorów przybywali ludzie najró niejsi, cz#sto z
pewno ci' nie z przyczyn religijnych.
W ka dym razie ju w czasach wczesnochrze cija skich do klasztorów
udawano si# równie ch#tnie, jak dzi do fabryk.5 W redniowieczu niejeden
szlachcic posy a tam sw' latoro l, by zapewni) jej byt lub z powodu jej
szpetoty. „Gdy szlachetnie urodzony ma dziecko, które zezuje, chroma, ma
wole, jest sparali owane lub kalekie", powiada Pawe z zakonu Braci Bosych,
oddaje je do zakonu, „tak jakby Bóg nie chcia
145
mie) czasem czego adnego."6 Cz#sto tak e cz owiek odwraca si# „od wiata",
jak niekiedy czyni si# to i dzisiaj, z powodu doznanego zawodu mi osnego lub z
ch#ci ucieczki przed niechcianym ma e stwem, niekiedy tak e z powodu
pope nionego przest#pstwa, gdy zakony cieszy y si# prawem azylu.7
MruczeG psalmy?
Jednak e we wszystkich czasach habit zak adano, by atwiej y) — i
kocha). Nie ka dy bowiem by stworzony do — jak to nazwa teolog Petrus z
Blois w 1185 r. — „mruczenia psalmów i ich nieporz'dnego powtarzania a do
obrzydzenia"8.
Ju Augustyn, który przecie zazwyczaj chwali mnichów, przyznaje, e
„te jeszcze nie pozna gorszych ni ci, którzy upadli w klasztorach".9 W V w.
Ojciec Ko cio a, Salwian, boleje: „...pod zakonnym p aszczykiem oddaj' si#
wyst#pkom tego wiata"10.
W VI w. Brytyjczyk Gildas pisze: „Nauczaj' narody, daj' im najgorsze
przyk ady, pokazuj'c jak pope nia) wyst#pki i czyny nieobyczajne..."11 „Wielu
m# czyzn", po wiadcza w wiekach rednich wi#ty Beda, „wybiera ycie
klasztorne tylko po to, by uwolni) si# od wszystkich powinno ci wobec pa stwa
i móc bez przeszkód oddawa) si# zaspokajaniu swych 'dz. Tak zwani mnisi nie
tylko sami nie przestrzegaj' lubów czysto ci, lecz jeszcze gwa c' dziewice,
które takie luby z o y y."12
A dzia o si# tak pod wszystkimi szeroko ciami geograficznymi,
gdziekolwiek si#ga rzymski dogmat i ob uda. W pó9nym redniowieczu
kanonizowany opat kluniacki, Petrus Venerabilis, w prawie ca ej Europie nie
widzi wiele poza habitem i tonsur'.13 W tej samej epoce Miko aj z Clemanges,
doradca papie a Benedykta XIII, przyznaje, e zakonnicy s' przeciwie stwem
tego, czym by) powinni, e niczego nie nienawidz' bardziej ni celi i klasztoru,
pisania i modlitwy, regu y i religii.14 Na pocz'tku ery nowo ytnej Giordano
Bruno mówi po prostu o „ wi skim monastycyzmie"15. Jeszcze nawet Wolter
wo a: „Wsz#dzie mnisi s' tymi, którzy psuj' ludzi."16
„...ani wchodziG, ani wychodziG z klasztoru"
Ko ció niew'tpliwie podj' wszelkie rodki ostro no ci. Ju za
Pachomiusza kobietom nie wolno by o, jak pisa pewien wspó czesny katolik, „z
klasztoru ani wchodzi), ani wychodzi)"17! Je li „niewiasta" zagadn# a id'cych
mnichów, wtedy winien jej odpowiedzie) „najstarszy... ze
146
spuszczonym wzrokiem".18 Równie u benedyktynów obowi'zywa a jak
najsurowsza klauzura.19 Mnisi kluniaccy nie pozwalali nawet na osiedlanie si#
kobiet w pobli u swoich klasztorów — granica wynosi a oko o dwie mile.20
Zgodnie z drug' regu ' swego zakonu, franciszkanie winni si# mie) „przed nimi
na baczno ci, a aden nie powinien z nimi rozmawia) ani samotnie i ) drog' lub
przy stole je ) z nimi z jednej miski".21 Jeszcze w trzeciej regule Franciszek „z
naciskiem (zabrania) wszystkim braciom... utrzymywania podejrzanych
kontaktów lub odbywania narad z kobietami i wchodzenia na teren klasztorów
e skich".22 „Podejrzane drzwi", zarz'dzi w 1212 r. synod paryski, „i
pomieszczenia w opactwach, przeorstwach i wszelkich miejscach pobytu
zakonnic, winny by) zabarykadowane przez biskupów, aby diab u nie dawa)
okazji."23 Mnisi mieli te obowi'zek nieustannego spowiadania si# (to by chyba
zawsze najlepszy system nadzorowania) — na przyk ad w klasztorach
irlandzkich czasów zamierzch ych nie rzadziej ni dwa razy dziennie.24
Przekroczenie zakazu spotyka o si# z surow' kar'. We wczesnym
redniowieczu zakonnikowi, który odby akt seksualny z dziewczyn' wieck',
grozi y trzy lata pokuty; je li pozwoli sobie na ten sam czyn z zakonnic',
przewidywana kara wynosi a siedem lat; gdy by o to cudzo óstwo — dziesi#) lat
pokuty, w tym sze ) o chlebie i wodzie; stosunek kazirodczy zagro ony by kar'
dwunastoletni', z czego sze ) lat o chlebie i wodzie.25 Za grzech zawarcia
zwi'zku ma e skiego przez osoby, które wcze niej z o y y luby zakonne ju
Syrycjusz 'da , w pierwszym znanym nam dekrecie papieskim, by „zamkni#ci
w swoich celach" pokutowali do ywotnio (!) i w zasadzie by a to kara
stosowana w takich wypadkach przez ca e wieki. Na przyk ad w 747 r.,
powo uj'c si# na ten w a nie dekret, papie Zachariasz — wyró niaj'cy si#
„przede wszystkim dobroci'"26 — nakaza wtr'ca) do wi#zienia (ergastulum)
mnichów i mniszki, którzy z amali luby, dla czynienia tam sta'ej pokuty a; do
-mierci.27
„I tak p'awili si) w cielesnych rozkoszach"
Ale wszystkie te rodki zapobiegawcze i kary, kazania i ch osty by y
daremne, libertynizm zakonników sta si# przys owiowy, ba, aura niemoralno ci
wokó nich tak silna, e niejeden rycerz przywdziewa habit28 nim ruszy na
poszukiwanie przygód.
Odosobnienie klasztorne, klauzura i nieróbstwo wr#cz podsyca y
sk onno ) do wybryków. Nawet w ko cio ach ta czono i piewano ówczesne
szlagiery.29 Mnisi utrzymywali karczmy z b aznami i dziewkami.30
147
Z Jutlandii przep#dzono zakonników z powodu rozwi'z o ci i zakazano
im powrotu; ko o Halle mnisi zadawali si# z dziewcz#tami w le 'cym na uboczu
pomieszczeniu klasztornym; w Magdeburgu ebrz'cy mnisi szaleli z kobietami,
które nazywali Martami.31 W Strasburgu dominikanie w cywilu ta czyli i
puszczali si# z zakonnicami od w. Marxa, w. Katarzyny i w. Miko aja.32 W
Salamance za karmelitami bosymi „nie zamyka y si# drzwi domów
zamieszkiwanych przez kobiety".33 W Farfie ko o Rzymu benedyktyni ca kiem
jawnie utrzymywali metresy.34 W jednym z klasztorów archidiecezji Arles
przebywaj'cy tam „asceci" yli z kobietami jak w burdelu35. Mnisi arcybiskupa
Narbonne nie kryli si# z konkubinami (focarias), w ród których by y tak e
kobiety odebrane m# om.36
By u atwi) sobie zadanie, ojczulkowie wmawiali kobietom, e
spó kowanie z mnichem pod nieobecno ) ma onka zapobiega ró nym
chorobom.37 Cz#sto wy udzali zgod# na akt p ciowy twierdzeniem, e
obcowanie cielesne z nimi jest mniejszym, ba, sto razy l ejszym grzechem ni
takie obcowanie z cudzym m# em.38 Ka muczki by y sk onne do kopulacji z
duchownymi w a nie ze wzgl#dów religijnych. Zdaje si#, e zdo ano im
wmówi), i w ten sposób maj' udzia w ich wi#to ci.39
Wymowny obraz takiego ycia daje oksfordzki teolog Wiklif (13201384): „Tak wielkie jest zepsucie i swoboda w pope nianiu grzechu" — pisze —
„ e kap ani i mnisi... zabijaj' dziewice, które odmówi y im wspó ycia.
Pomijam ich sodomi#, która przekracza wszelk' miar#... Pod kapturami,
habitami i szatami sprowadzaj' sobie m ode kobiety (juvenculas), cz#sto
obcinaj' im uprzednio w osy... Mnisi ebrz'cy, po wys uchaniu spowiedzi
gwa cili ony szlachciców, gdy ci byli na wojnie, kupców, gdy ci byli w swoich
sklepach... ch opów pracuj'cych w polu... Pra aci mieli zakonnice i wdowy. I
tak p awili si# w cielesnych rozkoszach."40
Opaci, jak na przyk ad Bernharius z klasztoru Hersfeld, cz#sto dawali
„najgorszy przyk ad", mieli gromady dzieci (opat Clarembald z St. Augustin w
Canterbury sp odzi w jednej tylko wiosce siedemna cioro) lub spó kowali
nawet ze swymi najbli szymi krewnymi (jak opat w Nervesie, Brandolino
Waldemarino, który najpierw kaza zabi) swego brata, a potem spó kowa ze
sw' siostr').41 Jeszcze u schy ku XVIII w. zdarza o si#, e prze o onymi
klasztorów byli ludzie (na przyk ad opat Trauttmannsdorff w czeskim Tepl),
których noga przez lata nie posta a w prezbiterium czy konwencie, a ko ció
zaszczycali tylko w najwi#ksze wi#ta, za to w klasztorze, obs ugiwani przez
lokajów w b yszcz'cych liberiach, wydawali wystawne przyj#cia i bale; krótko
mówi'c, roztrwaniali wielkie maj'tki. Dotyczy o to nawet zakonów ebrz'cych,
jak irlandzcy franciszkanie, tak zwani hibernianie z Pragi. W celi ich gwardiana
piewano i ta czono do pó nocy, biesiadowano nawet w zakrystii
148
obok g ównego o tarza, a w czasie, gdy starsi bracia do krwi bili m odszych,
ojcowie w óczyli si# z kobietami po winnicach.42
Tylko w s'u;bie Pani Niebios, Maryi
Wspania ' ywotno ) demonstrowali te rycerze Zakonu Niemieckiego.
Bo cho) mi o ) do nieprzyjació w najmniejszym stopniu nie przeszkodzi a im
wymordowa) po owy Wschodu43, to przecie tak e ich votum castitatis, „tylko
w s u bie swej Pani Niebios, Maryi", nie powstrzymywa o ich przed kopulacj' z
ka dym stworzeniem, które mia o pochw#, czy by a to m# atka, dziewica, ma a
dziewczynka czy — jak nie bez podstaw mo na przypuszcza) — nawet samica
zwierz#cia.44 W Malborku, gdzie znajdowa a si# ich g ówna rezydencja,
m# owie wieczorami nie opuszczali swych domostw z obawy, by ich ony i
córki nie zosta y w tym czasie zawleczone na zamek i tam zgwa cone. Przez
d ugi czas cz# ) terenu poza murami zamkowymi na pami'tk# pasji seksualnych
rycerzy zakonników nosi a nazw# „gruntu dziewiczego". „Z akt s'dowych
zamku malborskiego wynika, e pod pretekstem chrze cija skiej spowiedzi
systematycznie uwodzono dziewice i m# atki, e zdarza y si# przypadki
zgwa cenia przez ksi# y zakonnych nawet dziewi#cioletnich dziewczynek. "45
Wysi'ki ze wzgl.du na braci i samice zwierz.t
Z drugiej strony istniej'ce utrudnienia kontaktów heteroseksualnych,
popycha y wielu mnichów do czynów homoseksualnych i innego rodzaju
czynno ci o charakterze seksualnym.
Oczywi cie wydawano wiele zarz'dze , by ekscesom seksualnym
przeciwdzia a). Ju w najstarszym monastycyzmie istnia a zasada zabraniaj'ca
mnichom rozmowy w ciemno ci, ujmowania drugiego za r#k#, mycia go,
namaszczania, tonsurowania, nakazuj'ca zachowanie okre lonego odst#pu, czy
to w marszu, czy na postoju. Nie wolno te by o „dwóm jecha) na grzbiecie
nagiego os a".46 Niech#tnie godzono si# na nocowanie mnichów w
pojedynczych celach. W salach ogólnych natomiast ka dy by obowi'zany le e)
ubrany we w asnym ó ku, zazwyczaj starszy mi#dzy m odszymi, a
pomieszczenie winno by) o wietlone bez przerwy a do rana; ponadto
wyznaczano ma e grupy do czuwania na zmian#.47
Niezale nie jednak od intensywno ci szpiclowania, klasztory, tak jak
wi#zienia, zawsze pozostawa y o rodkami homoseksualizmu, a zakonnicy jego
krzewicielami.48
149
W pierwszych wiekach chrze cija stwa by o to bardziej jawne, a
pederastia zniszczy a niejedn' wspólnot#.49 Dzisiaj wi#kszy nacisk k adzie si#
na dyskrecj#. Pewien trzydziestopi#cioletni anonimowy zakonnik przyznaje: „W
czysto m#skim rodowisku szko y przyklasztornej wzmog y si# we mnie
sk onno ci homoerotyczne." Wprowadza ch opców „pojedynczo lub ma ymi
grupkami w p ciowo )", tak e poprzez „czynno ci
o charakterze seksualnym". Jednak e boi si# „zdemaskowania" i dlatego
„poza jednym wyj'tkiem w a ciwie niewiele si# wydarzy o. Wyj'tkiem by
ch opiec, z którym wielokrotnie odby em regularny stosunek p ciowy." A oto co
wyznaje inny zakonnik, wyk adowca uniwersytecki: „Moje pragnienia
przywiod y mnie do kilku przyjació i do kontaktów homoseksualnych z nimi...
Nikt nie móg mi zaoferowa) niczego innego." Jeszcze inny pisze: „Przez
ca kowite wy 'czenie dziewcz't z internatu (specyfika zawodowa szko y)
sk onno ) ta rozwija a si# jednostronnie i utrzyma a do dzisiaj."50
Co wi#cej, mnisi kopulowali nawet ze stworzeniami, które poza tym w
chrze cija stwie nie cieszy y si# zbyt wielkim powa aniem. Gdy w pocz'tkach
IX w. w Ko ciele Wschodnim, z powodu sta ych skandali, dosz o do eliminacji
klasztorów podwójnych (gdzie obie p cie zd' a y ku niebu oddzielnie, ale pod
jednym dachem), opat Plato post'pi ze zdumiewaj'c' konsekwencj' i oddali z
terenu swego klasztoru tak e wszystkie zwierz#ta p ci e skiej!51 Nawet wielki
przyjaciel zwierz't, Franciszek, w swej drugiej regule, czu si# zmuszony
zabroni) wszystkim braciom „duchownym jak i wieckim", „trzymania
zwierz#cia, czy to samemu, czy u drugich, czy w jakikolwiek inny sposób".52 A
wracaj'c do XIV w.: tak e wielki mistrz Konrad von Jungingen nie godzi si# na
„jakiekolwiek zwierz# p ci e skiej na terenie domu zakonnego w Malborku".53
Nape'nianie 'ask. przy pomocy rózgi
Osobliw' prób' osi'gania zadowolenia seksualnego by a, stosowana w
klasztorach od niepami#tnych czasów, ch osta, która — rzecz ciekawa — mia a
stanowi) zado )uczynienie za przewiny seksualne. Osobliw' dlatego, e to, co
czyni wymierzaj'cy kar# ze wzgl#du na karanego i co nazywa dyscyplin',
adem, moralno ci', czy jak tam jeszcze, mia o cz#sto na celu osi'gni#cie,
poprzez bicie, w asnej satysfakcji seksualnej, sadystycznego zaspokojenia
w asnego pop#du, cz#sto prowadz'ce do polucji (lub — u kobiet — orgazmu).
Wielu pedagogów tak bardzo lubi o t# metod# wychowawcz', e traci o
zdolno ) prowadzenia normalnego ycia p ciowego.54
150
Trzeba doda),
e przyjemno ) bywa a niekiedy obustronna;
przyjmowanie razów powodowa o cz#sto — zw aszcza w przypadku
m odocianych — erekcj# penisa lub echtaczki, niekiedy nawet, zw aszcza przy
uderzeniach w plecy — ejakulacj#, o czym wspomina ju Talmud.55
Praktykowane, tak e przez chrze cija skich pokutników, bicie
pokrzywami — wiele klasztorów specjalnie je w tym celu hodowa o — by o
znane ju we wczesnych wiekach jako rodek pobudzaj'cy. Kobiety francuskie
tak e w du o pó9niejszych wiekach u ywa y pokrzyw do praktyk
onanistycznych, a okre lony rodzaj burdeli jeszcze w XVIII w. mia zawsze w
zapasie wie e ich krzewy dla praktyk masochistycznych.56
Pewien redniowieczny drzeworyt przedstawia przeorysz#, która z du ym
zapa em wali brzozow' rózg' w nagi ty ek biskupa — ku widocznemu
zadowoleniu obojga.57 W podwójnym klasztorze w Fontevrault, gdzie
jurysdykcja nale a a do przeoryszy, siostry zdoby y pozycj# dominuj'c', a mnisi
s u ebn', ka da zakonnica mia a prawo do wych ostania mnicha, zgodnie z
upodobaniem, po ramionach, plecach, czy dolnych partiach. Je li si# skar y ,
obrywa jeszcze od przeoryszy. Trzeba zaznaczyG, e bicie nie by o zbyt
dotkliwe, a gdy jednocze nie karano mnicha i zakonnic#, rol# „dawców aski"
pe nili spowiednik i przeorysza.58
„Dyscyplinowanie" kobiet, g ównie ze sfer arystokratycznych, by o swego
czasu wr#cz zabaw' towarzysk', zw aszcza jezuitów. Statutowo zobowi'zani do
„na ladowania czysto ci anio ów przez promienn' czysto ) cia a i ducha..."59,
ch ostali nie tylko swych uczniów, lecz tak e spowiadaj'ce si# dziewcz#ta, by
móc je ogl'da) nago.60 Ojciec Gersen S. J. by tak op#tany t' potrzeb', e
napada na córki ch opskie, gdy pracowa y w polu. Poddana aci skiej
wersyfikacji statystyka zakonna tak o tym donosi: „Pater Gerson, virgines suas
nudas caedebat flagris in agris. O quale speculum ac spectaculum, videre
virgunculas rimas imas. "61
W Niderlandach jezuici za o yli w ród kobiet, pochodz'cych ze
znakomitych i bogatych rodów, formalne bractwo, którego cz onkowie raz w
tygodniu poddawali si# ch o cie. Nie by a to jednak „pokuta" typu disciplina
secundum supra, czyli ch osta wymierzana na go e plecy, lecz, jakoby dla
z agodzenia surowo ci kary, znacznie popularniejsza, cho) te zdecydowanie
bardziej kontrowersyjna „hiszpa ska" disciplina secundum sub, polegaj'ca na
ch ostaniu nagiego podbrzusza, nóg, l#d9wi i po ladków. Stosowano j'
szczególnie ch#tnie wobec dziewcz't i kobiet, gdy oczywi cie powodowa a ona
okre lone ruchy kojarzone z czynno ciami seksualnymi.62 Damy niderlandzkie
bardzo by y rade temu rodzajowi kary i wr#cz zach#ca y zakonników, „by nie
szcz#dzili ojcowskiej
151
W Hiszpanii kary cielesne stosowane po spowiedzi wobec kobiet by y na
porz'dku dziennym. Nawet w przedpokojach królowej jezuici uszcz# liwiali
nimi obna one m ode damy dworu, obce ksi# niczki oraz ma onki i córki
pos ów. „S ysza em od znakomitych Hiszpanów", pisze G. Frusta w XIX w., „ e
jezuici i dominikanie, którzy jako spowiednicy czynili z siebie niezast'pionych
przyjació domu prawie wszystkich rodów o jakim takim cho)by znaczeniu,
wspomniane rzeczy robili na wielk' skal# i e, zw aszcza w klasztorach, do
których zwyk o si# oddawa) krn'brne lub lekkomy lne kobiety, zakochane
dziewcz#ta itp. (co dzieje si# po dzi dzie ), otrzymawszy wcze niej informacj#,
uczestniczyli jawnie lub w ukryciu w wymierzaniu kary ch osty. Je li damy by y
szczególnie urodziwe — sami kierowali jej wymierzaniem."64
Na Wschodzie orgie u stóp o'tarzy
Równie w klasztorach rosyjskich ho dowano karze ch osty a po wiek
XIX. Znane by y z tego szczególnie Klasztor Iwanowski i Dziewiczy w
Moskwie, gdzie starzy i m odzi „w cudowny sposób umieli jednoczy) religi# i
erotyzm, mistyk# i rozkosz"65.
Oczywi cie sytuacja w klasztorach rosyjskich nie odbiega a od normy
zachodniej. W 1503 r. car Iwan III czu si# zmuszony wyda) rozporz'dzenie
mówi'ce o tym, „ e mnichom i zakonnicom nie wolno mieszka) wspólnie, e
klasztory m#skie i e skie musz' by) zawsze rozdzielone"66. Iwan IV za ,
którego osobliwym posuni#ciem w tej dziedzinie by o powo anie s'du wieckich
dla czuwania nad moralno ci' duchownych, konstatowa w 1552 r.: „Mnisi
trzymaj' s u 'cych i s' tak bezwstydni, e sprowadzaj' do klasztorów kobiety,
by hula) i trwoni) dobra klasztorne i oddawa) si# ohydnej rozpu cie... Wreszcie
— i to jest najbardziej godne ubolewania, gdy ci'ga na lud gniew Bo y,
wojn#, g ód i zaraz# — oddaj' si# sodomii."67
W XVIII w., kiedy to pewien niemiecki podró nik relacjonowa z Rosji:
„G ównym zaj#ciem prawos awnych ksi# y i zakonnic jest handel zabobonami,
przest#pstwo i nierz'd"68, pobo na carowa El bieta nie przez przypadek
wybiera a klasztory jako swe kwatery noclegowe, gdzie — daj'c przyk ad
prawie ca emu klerowi — oddawa a si# cynicznie i jednocze nie w zachwycie
prawdziwej apoteozie cia a i niekiedy jeszcze nazajutrz w tym samym miejscu
'da a rozgrzeszenia od swego spowiednika, ojca Dubjanskiego,
„najwa niejszej osoby" na dworze. „Historyk, który postawi przed sob' zadanie
dok adnego opisania tych religijnych i erotycznych fars, w b yskawicznym
tempie nast#puj'cych po
152
sobie, spotka si# z zarzutem, e przepisywa od markiza de Sade. Jak w
najob #dniejszych scenach opisanych przez tego diabelskiego geniusza, w
klasztorach Rosji czasów El biety rozgrywaj' si# najstraszniejsze i najkrwawsze
dramaty erotyczne. U stóp o tarzy odbywaj' si# orgie; ikony wi#tych s'
wiadkami najbardziej wyrafinowanej rozpusty. Ob arstwo, opilstwo i nierz'd
rozprzestrzeniaj' si# jak epidemia po ca ym rosyjskim pa stwie ko cio ów i
klasztorów. Pewien archimandryta (prze o ony kilku klasztorów) otwarcie
gwa ci dziewczyn# na ulicy" — i nie spotyka go za to najmniejsza kara.69
Je li za chodzi o zakonnice, które w owym czasie w Rosji nie kry y si# z
kochankami ani z faktem wychowywania w asnego potomstwa, zazwyczaj tak e
wybieraj'cego stan duchowny70, oczywi cie w sprawach seksu w niczym nie
ust#powa y one swym braciom.
153
Rozdzia( 13
Zakonnice
„Nie wiem, co doprawdy by oby lepsze, pos a) córk# do
zwyk ego klasztoru, czy te do domu publicznego. A dlaczego?
W klasztorze jest nierz'dnic'..."
kaznodzieja katedralny Geiler z Kaysersbergu1
„Ob óczy) dziewcz#, znaczy dzi wyda) j' prostytucji."
Miko'aj z Clemanges, teolog i rektor Uniwersytetu
Paryskiego2
„Duchownie wokó g owy, wiecko wokó brzucha, to dzi
obyczaj wszystkich zakonnic."
przys'owie -redniowieczne3
Niebezpiecze?stwo od eunuchów i spowiedników
Podobnie jak wielu m# czyzn, równie dziewcz#ta i kobiety wst#powa y
do klasztorów bez zbytniego entuzjazmu.4
Pocz'tkowo ch#tnie posy ali tam swe córki przedstawiciele ubogiej
szlachty.
„Bo zwa cie, gdy szlachcic niebo # swego dziecka za m' wyda) nie
mo e i nie ma grosza, by mu da) w posagu snadnie w klasztorze ycie p#dzi)
ka e."
Tak pisze franciszkanin i przeciwnik Lutra, Thomas Murner.5 Pó9niej do
klasztorów zaczyna trafia) nadwy ka kobiet ze sfer mieszcza skich.6 Niekiedy
za klasztornymi murami znikaj' tak e dzieci z nieprawego o a, zw aszcza
potomstwo duchownych; w XVI w. córka os awionego kardyna a Wolseya
(za o yciela Christ Church College w Oksfordzie) trafi a do Shaftesburey
Abbey.7 „Bo e, ze lij mu niedobry rok, i czyni ze mnie zakonnic#..." piewano
w po owie XIV w. w ca ych Niemczech.8
Zabezpieczenia, jakie podejmowano dla ochrony cnoty sióstr zakonnych
by y niema e. Ju Chryzostom, który z jednej strony widzia ,
154
e owe istoty po lubione Bogu prowadzi y „ ycie anio ów", z drugiej dostrzega ,
e w ród „tych wi#tych" szerzy y si# „tysi'czne wyst#pki", zarz'dzi : „Zatem
nie wolno jej wychodzi) bez potrzeby i nie za cz#sto... Kto jej nakazuje, by stale
pozostawa a w domu, musi jej tak e odebra) wszelki pretekst do wyj cia,
zabezpieczy) w to, co najbardziej niezb#dne lub da) s u 'c' (!), która dostarczy
tego, co najwa niejsze. Musi j' tak e powstrzyma) od uczestnictwa w
pogrzebach i nocnych nabo e stwach... Tak' dziewic# trzeba ze wszystkich
stron otoczy) murem."9
W swych napisanych w 388 r. „Obyczajach Ko cio a katolickiego"
Augustyn wyrazi yczenie, by zakonnice przebywa y „mo liwie jak najdalej"
od mnichów, „zwi'zane z nimi tylko w pobo nej mi o ci i d' eniu do cnoty".
M odzi m# czy9ni — dowodzi — nie powinni mie) do nich adnego dost#pu, a
nawet „bardzo godni i wypróbowani starcy" mogliby wchodzi) tylko do
przedsionka.10 Wszelako w sytuacji zapotrzebowania zakonnic na ksi#dza,
niezb#dnego przecie do odprawiania nabo e stw, cesarz Justynian wyrazi
zgod# na jego obecno ), zastrzegaj'c jednocze nie, e musi to by) starzec —
lub eunuch.11 W niektórych klasztorach e skich równie lekarz, je li nie by
bardzo stary, musia by) eunuchem.12 Ale nawet trzebie com nie za bardzo
ufano. Twi#ta Paula ostrzega a: „Zakonnice nie tylko powinny unika)
wszystkich m# czyzn, ale tak e zupe nych kastratów."13
Na zachodzie Europy, w pocz'tkach VI w. Cezariusz z Arles, twórca
jednej z regu zakonnych, nakaza zamurowa) w pewnym e skim klasztorze
wszystkie drzwi z wyj'tkiem portalu ko cio a, „aby nikt a do mierci nie móg
wyj )".14 Równie w adcy wieccy, jak Karol Wielki, nakazywali surowo ) w
pilnowaniu konwentów e skich i zakazywali budowania klasztorów m#skich
„w zbyt wygodnym s'siedztwie klasztorów zakonnic".15 Synody nieustannie
wyra a y dezaprobat# wobec znajduj'cych si# na terenach klasztornych „wielu
zak'tków i ciemnych miejsc", „gdy Bóg zostanie wezwany do pomsty za
zbrodnie tam pope nione". W zwi'zku z tym zarz'dzono: „wszystkie cele
zakonnic winny by) zburzone, wszelkie podejrzane wyj cia i drzwi
zabarykadowane".16 R'dano „s#dziwych i godnych stra ników", dopuszczaj'c
rozmowy z zakonnicami „tylko w obecno ci dwóch do trzech sióstr".17 I
postanowiono: „Kanonicy i mnisi nie powinni odwiedza) klasztorów zakonnic.
Po mszy nie powinno by) rozmów mi#dzy duchownymi a zakonnicami;
spowiedzi zakonnic winny by) s uchane tylko w ko ciele przed -wi)tym
o'tarzem i w blisko-ci -wiadków."18
Regu a karmelitanek bosych przewiduje: „Bez zgody przeoryszy adnej
siostrze nie wolno uda) si# do celi innej siostry! To obowi'zuje pod surow'
kar'." „Ka da ma swe ó ko tylko dla siebie!" „Radna
155
z sióstr nie mo e obj') innej ani dotkn') jej twarzy lub r#ki!" „Radnej osobie nie
wolno pokaza) si# inaczej ni z zas oni#t' twarz'. Nie dotyczy to tylko ojca,
matki rodze stwa lub innej podobnej sytuacji, w której brak zas ony by by tak
samo usprawiedliwiony!" „Gdy do (klauzury) wchodzi lekarz, chirurg albo inna
potrzebna osoba lub spowiednik, zawsze przodem winny i ) dwie siostry. Gdy
spowiada si# chora, niech inna siostra przebywa w takiej odleg o ci, by mog a
widzie) spowiednika."19 Temat spowiednika przewija si# przez listy wi#tej
Teresy, (ich liczba znacznie przekracza czterysta) i chyba nie jest przypadkiem,
e w a nie te ich fragmenty zosta y zniekszta cone lub ca kowicie usuni#te.20 I
cho) w tej sprawie, gdzie wszak nie chodzi o boskie lance, ta zazwyczaj tak
rozmowna wi#ta, ze zrozumia ych wzgl#dów jest du o bardziej dyskretna, to
przecie nadspodziewanie cz#sto krytykuje ona liczne kontakty zakonnic ze
spowiednikami, k adzie spowiednikom „usilnie na sercu", by rzadko przestawali
z siostrami, gdy „...trzeba by) bardzo ostro nym", wynikn') st'd bowiem mo e
„tysi'ce nieszcz# )", ona sama „przecie widzia a tyle rzeczy, z powodu których
klasztory stopniowo ulegn' zniszczeniu, je li sprawy te b#dzie si# uwa a) za
b ahe".21
„...jeden cz'onek potrzebuje drugiego"
Z powodu strasznego nierz'du duchowie stwa Sobór Trydencki zagrozi
ekskomunik' ka demu, kto bez pisemnej zgody biskupa wejdzie na teren
klasztoru e skiego.22 Nawet sam biskup mia prawo pojawi) si# tam
wyj'tkowo i tylko w towarzystwie „kilku starszych zakonników".23
Do klasztorów e skich Ko ció do dzi jeszcze ch#tnie posy a
„nieszkodliwych" duchownych; „wys u onych, starych kap anów", jak ubolewa
pewna siostra, wskazuj'c na „trudy" ycia zakonnego, na to ycie „cz#sto contra
naturam" i s owa wi#tego Franciszka Salezego: „P e) niewie cia pragnie by)
prowadzon'". Tylko czy przez „wys u onych, starych kap anów"? Nigdy!
Przenigdy! Niew'tpliwie „urz'd duszpasterza w e skim klasztorze" jest
„urz#dem najwi#kszych mo liwo ci..., które kap an mo e wykorzysta)" —
zak adaj'c, e nadaje si# do „wykorzystania".24
T# wynikaj'c' ze znajomo ci rzeczy konstatacj# nietrudno poprze)
argumentami wyj#tymi z pism najwy szych autorytetów. Cho)by Nauczyciela
Ko cio a Bazylego: „W klasztorach e skich bracia maj' wykonywa) pos ugi,
które dotycz' troski o dusze i potrzeby cia a; zdarza si#, e siostry potrzebuj' ich
pomocy."25 Albo Nauczyciela Ko cio a Ambro ego: „Ko ció jest jednym
cia em, ale o ró nych cz onkach;
156
jeden cz onek potrzebuje drugiego."26 Lub te Nauczyciela Ko cio a Grzegorza
z Nazjanzu: „...miejsce cielesnego zepsucia zajmuje duchowe p odzenie."27
„...prawie wszystkie chodzi'y z brzuchami"
Szczególnych metod i szpiegowania wymaga y oczywi cie klasztory
podwójne i to — rzecz ciekawa — od samego pocz'tku. Ju za Pachomiusza
mnisi mogli odwiedza) nawet spokrewnione ze sob' zakonnice tylko za
pozwoleniem ich prze o onych i w obecno ci „kilku wypróbowanych sióstr".28
W „domach wi#tych" Alypiusa, s upnika z okolic Chalkedonu, „regu ' i
nakazem wi#tych kobiet by o nigdy nie sta) si# obiektem m#skiego
spojrzenia".29 Wed ug wytycznych Bazylego nawet spowied9 zakonnicy winna
by a si# odbywa) w obecno ci prze o onej, a i ona sama mog a przebywa) z
prze o onym rzadko i krótko.30
I chocia wszelkie 9ród a stale podkre la y izolowanie od siebie osób p ci
m#skiej i e skiej, przecie stopniowo, jakby ta rygorystyczna izolacja
pobudza a pragnienia, wzajemne kontakty coraz bardziej si# zacie nia y. Nawet
wierni zg aszali obiekcje, wyra aj'ce si# w uwadze, „ e w klasztorach, które
le ' blisko siebie, mnisi stale wchodz' do zakonnic i od nich wychodz', e
mnisi i zakonnice mieszkaj' pod jednym dachem"; ba, wyra ali obawy, e
zakonnice „oddaj' si# zawodowi dziwek".31
Czy mo na si# zatem dziwi), e zakonnicy bardzo wytrwale bronili
instytucji klasztoru podwójnego? Trzeba by o d ugiej walki, by doprowadzi) do
jej likwidacji w pocz'tkach IX w. i to tylko w Ko ciele Wschodnim.32
Na Zachodzie wszak e system klasztorów podwójnych i s'siedzkich
pojawi si# dopiero wtedy, gdy na Wschodzie spotka si# ju z pot#pieniem i
utrzyma a do wieku XVI — wbrew wszelkim podejmowanym przez Ko ció
próbom przeciwdzia ania.33
W zgromadzeniach za o onych w 1148 r. przez Gilberta z Sempringham
— gdzie do wi#to ci d' y o siedmiuset mnichów i tysi'c sto mniszek,
oddzielonych od siebie tylko murem — rozmawiano przez obrotowe okienka
d ugo ci palca i szeroko ci kciuka, które nie pozwala y zobaczy) rozmówcy, a
ponadto by y stale pilnowane — wewn'trz przez dwie mniszki, na zewn'trz
przez mnicha. Podczas kaza lub procesji w kru ganku, obie p cie rozdzielano
od siebie rozwieszonym p ótnem, u zakonnicom nie wolno by o piewa) nawet
w ko cio ach, by nie niepokoi) ascetów.34 Przecie jednak „ wi#te dziewice...
prawie wszystkie chodzi y z brzuchami" i „potajemnie usuwa y dzieci... Z tej to
przyczyny
157
w okresie reformacji odnajdowano w ich klasztorach tak wiele ko ci ma ych
dzieci, cz# ciowo pogrzebanych, cz# ciowo w miejscach, gdzie zwykle
cz owiek spe nia sw' potrzeb# naturaln'."35
Barbarzy?skie kary
Kary, którym poddawano zakonnice (tak e yj'ce poza murami
klasztornymi), by y surowe; we wczesnym okresie chrze cija stwa najsurowsze
za z amanie lubu czysto ci poprzez zawarcie ma e stwa. W takim wypadku
orzekano zazwyczaj ekskomunik#, przy czym nawet od osób, które wyrazi y
skruch#, 'dano czynienia pokuty do ko ca ycia.36 I tak pierwszy synod
toleda ski postanowi w 400 r., co nast#puje: „Je li po wi#cona Bogu córka
biskupa, ksi#dza lub diakona upadnie albo wyjdzie za m' , ani ojciec, ani matka
nie mog' jej przyj') ponownie; ojciec b#dzie musia odpowiedzie) przed
soborem; kobieta owa nie b#dzie dopuszczana do komunii, je li po mierci m# a
nie uczyni pokuty; je li jednak opu ci go i zapragnie pokuty, to po jej
zako czeniu mo e przyst'pi) do sto u wi#tego." Jakie st'd wynika y
konflikty! Ilu ludziom zrujnowano ycie! Ten sam synod postanowi , i „upad '
zakonnic#, jak i jej uwodziciela, winna spotka) dziesi#cioletnia kara, w czasie
której nie mo e jej zaprosi) w go cin# adna kobieta. Je li wyjdzie za m' ,
zostanie dopuszczona do odbycia pokuty dopiero wtedy, gdy si# z m# em
rozstanie lub gdy on umrze."37
W tym samym czasie mniejsze przewinienia powszechnie karano ch ost'.
Zarówno Pachomiusz, prze o ony pierwszego klasztoru i klasztoru podwójnego,
cz owiek, któremu po 'danie seksualne a do pó9nego wieku nie dawa o
spokoju „nawet przez moment ani za dnia, ani w nocy", jak i wi#ty koptyjski
Szenuta, który sprawowa w adz# nad dwoma tysi'cami dwustu mnichami i
tysi'cem o miuset mniszkami, odznaczali si# podejrzanym zami owaniem do
kary ch osty.38
W czasach pó9niejszych, w Hiszpanii, za ró nego rodzaju uchybienia
grozi o zakonnicom dwie cie razów, zamkni#cie lub wykluczenie ze wspólnoty;
w po owie VII w. synod w Rouen za z amanie lubów czysto ci orzeka kar#
odosobnienia i surowej ch osty; u o ona przez biskupa Besancon, Donatiusa
(zm. w 660 r.) regu a zakonna przewidywa a sze ), dwana cie, wzgl#dnie
pi#)dziesi't uderze , w zale no ci od przewinienia pope nionego przez
oblubienic# Chrystusa.39 Concilium Germanum, pierwszy niemiecki sobór
narodowy zwo any przez króla Karlmanna w 742 lub 743 r., za z amanie lubu
czysto ci przez „s u ebnic# Chrystusa" nakazywa kar# „wi#zienia o chlebie i
wodzie", a ponadto
158
trzykrotn' ch ost# i ogolenie g owy40 — kar# w redniowieczu bardzo
poni aj'c', stanowi'c' ponadto symbol kastracji. Oczywi cie kary takie
spotyka y równie osoby, które do z o enia lubów zosta y zmuszone lub
z o y y je nie wiadomie, jeszcze jako dzieci.41
Bpiewaj.ce usta z Gandersheim
Niezale nie jednak od gro 'cych kar, atmosfera klasztorów, samotno ),
aura tajemniczo ci i s odkie pró niactwo, wszystko to uskrzydla o erotyczne
fantazje.
W X w. s awnym tego przyk adem sta a si# zakonnica imieniem
Roswitha, pierwsza niemiecka poetka. „Tpiewaj'ce usta", „jasno brzmi'cy g os
z Gandersheim", „d9wi#czna s u ebnica Pa ska" rozp omienia a siebie sam' i
swe pró niacze siostry, nie ustaj'c w poddawaniu tematów mi osnych
najró niejszym odmianom: lubi a kopiowa) nieprzyzwoite fragmenty z
Terencjusza, mniej lub bardziej szczegó owo opisywa) sprawy i sprawki z
„domów niewiast", homoseksualistów, lubie nych mnichów, ch osty
wymierzane nagim dziewcz#tom, gwa ty i bezczeszczenie zw ok. Oczywi cie
tylko dla odstraszenia i by tym pi#kniej zaja nia blask „chwalebnej cnoty
wi#tych dziewic" — takich jak ona sama, która pisz'c „oblewa a si# (przecie )
cz#sto rumie cem wstydu".42
Rzadko si# jednak zdarza o, by ekstazy ogranicza y si# do samej tylko
fantazji. Ju synod w EMrze (306) dokona rozró nienia mi#dzy wi#tymi
dziewicami, które spó kowa y tylko raz (semel), a takimi, które czyni y to stale
(libidini servierint).\3
Bonifacy, aposto Niemców, który w VIII w., w li cie skierowanym do
biskupa Cuthberta z Canterbury, pi#tnowa okropne stosunki w Ko ciele
angielskim (a kiedy to stosunki w Ko ciele nie by y okropne?!), proponowa
swemu brytyjskiemu koledze rzecz nast#puj'c': „zmniejszeniu ha by dobrze by
si# przys u y o, gdyby synod i wasi ksi' #ta zabronili niewiastom i kobietom
obtoczonym cz#stych wyjazdów do Rzymu; wiele bowiem przy tym (moralnie)
upada i ma o która wraca nienaruszona." A oto wspó czesny komentarz
katolicki: „Nadzwyczaj wielkie pragnienie odwiedzenia miasta, w którym
znajduj' si# groby aposto ów, przy wieca o owym angielskim zakonnicom."44
Tymczasem ju franciszkanin Berthold z Ratyzbony szydzi z tych pielgrzymek:
„Podró do Rzymu jest kobiecie tak samo potrzebna, jak kurze lot przez p ot."45
Faktem by o w ka dym razie, e pielgrzymuj'ce do Rzymu kobiety i zakonnice
uprawia y na miejscu prostytucj#.
159
„Klasztory to zwyk'e burdele..."
Ju w czasach Karola Wielkiego zdarza o si#, e zakonnice otrzymywa y
wynagrodzenie za us ugi seksualne. By y to fakty na tyle rozpowszechnione, e
cesarz czu si# zmuszony zakaza) mniszkom wa #sania si# i prostytuowania i
nakaza roztoczenie nad nimi nadzoru.46 Wkrótce na synodzie w Akwizgranie
stwierdzono, e klasztory e skie bardziej s' burdelami (lupanaria) ni
klasztorami — przy czym to porównanie w IX w. powtarza o si# cz#sto.47
W okresie pó9niejszym niektóre klasztory prze cign# y nawet burdele.48
„Wstyd nie pozwala mówi), na co sobie tam w skryto ci pozwalaj'", zauwa a
proboszcz Gerhoh z Reichersbergu (1093-1169). „Dostatecznie z e jest ju to, co
go ym okiem wida)."49 Podobnie wypowiada si# pewien teolog blisko zwi'zany
z papie em Benedyktem XIII: „Zaprawd# poczucie wstydu zabrania mi opisa)
prowadzenie si# zakonnic."50 W Anglii, gdzie Bo e oblubienice rekrutowa y si#
prawie wy 'cznie z przedstawicielek wy szych warstw, stosunki seksualne
mi#dzy ksi' #tami a zakonnicami sta y si# wr#cz norm'.51 W klasztorach
e skich w Rumunii, jeszcze nie tak dawno podró ni mogli liczy) „na przyj#cie
jak w burdelu".52 W Rosji za e skie domy zakonne uchodzi y z dawien dawna
za „formalne jaskinie rozpusty" i niekiedy jawnie przeistacza y si# w domy
publiczne.53
Tcis e zwi'zki mi#dzy yciem klasztornym a prostytucj', której korzenie
religijne s' zreszt' oczywiste, znalaz y odbicie równie w j#zyku. W
redniowiecznej Francji zaprzysi# on' burdelmam# nazywano abbesse.
Równie s owo „opatka" mia o w j#zyku potocznym sens podobny. W Ameryce
s owa nun (zakonnica) — jak to na przyk ad uczyni Faulkner w „Requiem dla
Zakonnicy" — jeszcze dzi u ywa si# w znaczeniu dziwka.54 Nawet pewien
teolog katolicki stwierdzi : jest rzecz' „charakterystyczn', e w dawnych
czasach burdele nazywano tak e «klasztorami», «opactwami», a ich mieszkanki
«zakonnicami»". „Na przyk ad Avignon i Montpellier mia y takie obsceniczne
opactwa. Tuluza na Rue de Comenge mia a burdel, Grant-Abbaye itd."55
Chocia afery zwi'zane z zakonnicami i zakonnikami w wi#kszo ci
tuszowano — a z ekscesów najgorszego rodzaju „nale a o wiele przemilcze)",
wyznawa w XII w. biskup Stephan z Tournay56, a zapewnie tego rodzaju nie
by o ma o — to przecie i tak opisami skandali (przekazanymi g ównie przez
duchownych) da oby si# zape ni) niejedn' bibliotek#.
Od dalekiej pó nocy, gdzie narodowa wi#ta szwedzka, Brygida (13031373) ubolewa a, e furty e skich klasztorów, we dnie i w nocy,
160
otwieraj' si# przed duchownymi i wieckimi57, a po W ochy na po udniu,
nierzadko zdarza y si# przymusowe wysiedlenia mniszek. Klasztory ich bowiem
(tak by o w przypadku wysiedlenia zakonnic z Chiemsee) bardziej by y
burdelami ni domami modlitwy58 — i jako si# ju rzek o, nierzadko stosowano
to porównanie. „Nie miejscem pobo nych zakonnic, lecz burdelem diabelskich
bab" — by , wedle oceny zmar ego w 1116 r. biskupa Ivo z Chartres, klasztor w
St. Fara.59
Wraz z szybko wzrastaj'c' w pó9nym redniowieczu60 liczb' zakonów
e skich post#powa a równie ich seksualizacja. Dzikie orgie odbywa y si# w
e skim klasztorze w Kirchheim ko o Teck, klasztor Oberndorf w Thal
nazywano wr#cz „kurewskim domem" szlachty, podobnie klasztor Kirchberg
ko o Sulz.61 W szwabskim Gnadenzell (!), zwanym Offenhausen, zakonnice
by y „dzie i noc" do dyspozycji zamo nych go ci. Inna sprawa, e w 1578 r.
zamurowano tam ywcem przeorysz#, z domu von Warberg, za zwi'zek z
zarz'dc' fundacji62 — te charakterystyczny przyk ad chrze cija skiej reakcji.
W 1482 r. w Klingenthal pod Bazyle' zakonnice r#kami, nogami i
rusztami kuchennymi broni y si# przed prób' ich „poprawy"; w samej Bazylei
niezadowolone podpali y swój klasztor.63
Jako publiczne burdele znane by y klasztory w Interlaken, Frauenbrunn,
Trub, Gottstadt ko o Berna, Ulm i Muhlhausen.64 Rada miejska Lozanny
nakaza a mniszkom, by przesta y szkodzi) dziewkom. A rada miejska Zurychu
wyda a w 1493 r. surowe zarz'dzenie „przeciw wszetecznym ladom
prowadz'cym do e skich klasztorów"65. Konsekwentne siostry z St. Clara w
Norymberdze, w 1526 r., po opuszczeniu swego konwentu skierowa y kroki do
domu uciech.66 Lipski klasztor w. Tomasza nazwano cudem wiata, bo mia
tyle dzieci, a przecie adnych kobiet.67
Franciszkanin Murner szydzi :
„Kto robi najwi#cej dzieci, ten si# szacunkiem cieszy — jako ksieni."68
Jednocze nie nie traci o nic ze swej mocy s owo Biblii: „B ogos awieni
niep odni"; przecie nie wsz#dzie mo na by o tak po prostu zlikwidowa) ksi# e
potomstwo, jak to uczyniono w klasztorze w. Brygidy lub w Mariakron, gdzie
podczas rozbiórki odnaleziono „w ukrytych komnatach i gdzie indziej —
schowane lub zakopane dzieci#ce g ówki, tak e ca e cia ka"69. (Bro my ycia
pocz#tego!) I niezale nie od tego, jak si# mia a rzecz z owymi rzekomo trzema
czy te sze cioma tysi'cami g ów dzieci#cych70, wy owionych swego czasu z
rzymskiej sadzawki klasztornej
161
— se non e vero, e ben trovato, faktem pozostaje, e nimfomanki w habitach nie
tylko mnichów przyjmowa y z otwartymi ramionami.71 Relacje pobo nego
katolika Sebastiana Branta w tej sprawie by y podobne.72
W oscy pisarze epoki renesansu nie a owali zakonnikom z orzecze i
drwiny. Ryj'cy na neapolita skim dworze Tommaso Masuccio, jeden z
najwybitniejszych nowelistów swoich czasów, zapewnia , e mniszki po lubia y
mnichów, e odbywa y si# formalne i uroczyste ceremonie lubne — z msz'
piewan', a nawet kontraktem lubnym. Siostra nara a a si# na prze ladowanie
dopiero z chwil', gdy nazbyt sobie upodoba a cz owieka wieckiego. „Ja sam",
powiada autor, „by em przy tym nie raz, ale wiele razy, widzia em to i
dotyka em r#kami. Tego rodzaju zakonnice albo rodz' ma ych mniszków, albo
sp#dzaj' p ód... Naturalnie przy konfesjonale jeden mnich drugiemu u atwia
spraw# i za pokut# daje mu jedno «Ojcze Nasz» tam, gdzie by wieckiemu, jako
kacerzowi, odmówi rozgrzeszenia."73
Kryptoseksualne okrucie?stwo
Gdy swego czasu biskup Kastell wizytowa klasztor Sóflingen ko o Ulm z
powodu nie cichn'cych pog osek, e jest on jaskini' zepsucia, znalaz w celach
wiele podrabianych kluczy, podniecaj'c' bielizn#, nami#tne listy; okaza o si#
te , e wi#kszo ) zakonnic znajdowa a si# w odmiennym stanie.74 Najgorszy ze
wszystkiego by jednak fakt, e sprawa sta a si# g o na. Zaawansowana ci' a
zakonnicy i poród uchodzi y za wielkie przest#pstwo i siostry m ci y si#
niekiedy na ci# arnej wyj'tkowo okrutnie; jej stan oznacza przecie zagro enie
dla ich w asnego s odkiego ycia.
Wed ug relacji opata Ailreda z Revesby, w XII w. w klasztorze Wattun, w
którym ci' a jednej z zakonnic sta a si# trudna do ukrycia, kilka sióstr dosz o do
wniosku, e nieostro n' nale a oby obedrze) ze skóry, inne wypowiedzia y si#
za jej spaleniem, jeszcze inne za po o eniem jej na rozpalonych w#glach.
Ostatecznie, za namow' kilku starszych i agodniejszych niewiast, zwi'zano
nieszcz#sn' i wrzucono do wi#zienia, gdzie przebywa a o chlebie i wodzie. Gdy
na krótko przed rozwi'zaniem zacz# a b aga), by j' wypuszczono, gdy jej
kochanek, zbieg y mnich, na dany znak ma j' noc' zabra) z klasztoru, siostry
wy udzi y od niej informacj# o miejscu spotkania i pos a y tam przebranego ojca
oraz kilku uzbrojonych w dr'gi braci. Kiedy wezwany umówionym znakiem
mnich przyby punktualnie na wyznaczone miejsce i przygarn' do siebie
rzekom' kochank#, zosta pochwycony. Siostry zmusi y ci# arn', by
162
pozbawi a go m#sko ci, nast#pnie wetkn# y jej do ust krwawe genitalia
nieszcz# nika i oboje rzuci y do lochu.75
Zupe nie innego przyk adu kryptoseksualnego okrucie stwa dostarcza
historia pewnego m odego m# czyzny, którego przez cztery tygodnie
przetrzymywa y i seksualnie wykorzystywa y zakonnice w jednym z rosyjskich
klasztorów u schy ku XIX w. Poniewa wypuszczenie na wolno ) zupe nie
wycie czonego m# czyzny, który nie by ju w stanie nawet chodzi), by oby
ryzykowne i oznacza o niebywa y skandal, mniszki pozbawi y go ycia i
pokroiwszy zw oki na kawa ki, zatopi y w studni.76
Przyrz.d duchowny albo grzech „per machinam"
Poniewa kontakty sióstr z m# czyznami by y utrudnione, ho dowa y one,
podobnie zreszt' jak bracia, tak e innym metodom zaspokajania potrzeb
seksualnych.
Mi o ) lesbijska by a w redniowieczu raczej rzadkim zjawiskiem, ale w
klasztorach zdarza a si# cz#sto. Oblubienice Pana potrafi y pa a) do siebie
gor'c' nami#tno ci', cz#sto te pos ugiwa y si#, same lub nawzajem,
sztucznymi penisami. Ju w „Poenitentiale Bedae" zanotowano: „Je li
po wi#cona Bogu dziewica grzeszy z inn' po wi#con' Bogu dziewic' za
pomoc' instrumentu (per machinam), siedem lat pokuty."77
Niestety, Ko ció nie przechowa dla nas adnego egzemplarza tego
rodzaju wyposa enia. Bo cho) odgrywa o ono tak szczególn' rol# w
m#cze stwie dziewic, przecie na relikwi# si# nie nadawa o!
Zreszt' siostry cz#sto pos ugiwa y si# mniej wymy lnymi narz#dziami —
na przyk ad r#k' — w ko cu przecie „najbardziej uduchowion' cz# ci' cia a":
„delikatnie ukszta towan', wielce rozcz onkowan', ruchliw' i obdarzon'
wra liwie czuj'cymi nerwami. Zaprawd# jest to rzecz, w której cz owiek mo e
wyrazi) sw' w asn' dusz#..."78
A wieca? Czy w klasztorze mo e by) przedmiot narzucaj'cy si# z
wi#ksz' oczywisto ci' ni wieca? „Czy nie czujesz jak budzi si# w niej co
szczególnie szlachetnego? Spójrz, jak stoi, niechwiejnie na swym miejscu,
prosta, czysta i szlachetna. Us ysz, jak wszystko w niej mówi: «Jestem
gotowa!»"79
Trudno si# przeto dziwi), e Romano Guardini, wra liwy pseudo-mistyk,
„wychowawca... m odych niemieckich katolików w okresie mi#dzy obu
wojnami"80, w rozdziale zatytu owanym „Twieca" (zaczynaj'cym si# od
zbijaj'cego z nóg sw' oryginalno ci' zdania: „Jak e dziwnie jest nam na
duszy!") pomija ogarki, które niekiedy wyci'gano z dróg rodnych dziewiczych
zakonnic.81 A zastanowienie si# nad t' spraw'
163
bynajmniej nie by oby nie na miejscu. Falliczna symbolika wiecy jest stara.
Tlady tej e odnajdujemy nawet w ceremoniach wielkanocnych Ko cio a,
zw aszcza prawos awnego, gdzie wiec# trzykrotnie zanurza si# w wodzie,
symbolu zasady e skiej, wymawiaj'c przy tym formu # o nast#puj'cym
brzmieniu: „Niech zejdzie w to pe ne 9ród o moc Ducha Twi#tego... i niech
zap odni On ca ' t# wod#, aby si# sta o nowe narodzenie."82
Bijoux de re'igieuse
Oczywi cie nie ka dej zakonnicy wystarcza a wieca, czy nawet
„najbardziej uduchowiona" cz# ) cia a. Co prawda badania formy i jako ci
specjalnych narz#dzi rozkoszy, s u 'cych zaspokojeniu niezaspokojonych,
b 'dzi y przez d ugi czas w mroku, ale w po owie XIX w. w pewnym
austriackim klasztorze e skim uda o si# odnale9) ów cenny i niegdy (któ wie
do jakiego stopnia) po 'dany obiekt, zwany godemiche ( ac. gaude mihi,
sprawia mi rado )) lub te plaisir des dames — „...rurk# d ugo ci 21,25 cm,
nieco zw# aj'c' si# z jednej strony, tak e rednica otworu szerszego wynosi a 4
cm, w# szego — 3,5 cm. Brzegi obu ko ców by y pogrubione i ponacinane,
niew'tpliwie w celu zwi#kszenia tarcia w trakcie u ywania. Powierzchnia
ozdobiona obscenicznymi rysunkami, które mia y wywiera) dzia anie
erotyzuj'ce: z grubsza zarysowana vulva, penis w stanie erekcji i wreszcie naga,
silnie steatopygiczna figura m#ska ze wzniesionym penisem czy mo e
przywi'zanym fallusem. Rurk# mocno nasmarowano ojem."83
Biedne siostry! Posiadaj'c tak prymitywne narz#dzia, nawet jako
onanistki i lesbijki by y dyskryminowane. A przecie wyposa enie tego rodzaju
stawa o si# — zw aszcza od czasów w oskiego renesansu, coraz bardziej
wyrafinowane. Istnia y sztuczne penisy z przymocowan' do nich moszn'
wype nion' mlekiem, które we w a ciwym momencie mog o wtrysn') do
pochwy, imituj'c ejakulacj#. Katarzyna Medycejska znalaz a niegdy w kufrze
jednej ze swych dam dworu ni mniej ni wi#cej tylko cztery tego rodzaju articles
de voyage — znane tak e pod nazw' bienfaiteur (dobroczy ca).84
Cho) trzeba powiedzie), e równie oblubienice Bo e, zw aszcza w
okolicach bardziej cywilizowanych, zostawa y szcz# liwymi posiadaczkami
tego rodzaju produktów wysoce zaawansowanej technologii. Nie bez powodu
we Francji sztuczny penis, s u 'cy do praktyk onanistycznych, nazywano bijowc
de re'igieuse (klejnot zakonnic)! A gdy w 1783 r. zmar a Marguerite Gourdan
(petite comtesse) w a cicielka burdelu i
164
najs awniejsza burdelmama tamtego stulecia, w ród pozostawionych przez ni'
rzeczy znaleziono setki zamówie na tego rodzaju „klejnoty", z o onych przez
zakonnice z francuskich klasztorów.85 Pani Gourdan mia a co w rodzaju fabryki
penisów i pracowa a nad udoskonaleniem oferowanych przez siebie
egzemplarzy, zaopatruj'c je w wype niony ciecz' worek mosznowy, z
mo liwo ci' spowodowania wytrysku owej cieczy w trakcie orgazmu.86
Na dalsz' met# zakonnicom lepiej jednak s u y o obcowanie z mniej
kunsztownymi, za to du o naturalniejszymi cz onkami. Chodzi o zreszt' nie
tylko o m# czyzn. Dlatego w 1231 r. synod w Rouen propter scandala
zarz'dzi , e zakonnicom nie wolno: „wychowywa) w klasztorach dzieci"; e
„musz' wspólnie je ), a spa) ka da w osobnym ó ku".87 W Hiszpanii roku
1583, z powodu „nadu y)" wynikaj'cych z przebywania pod jednym dachem z
dzie)mi, postanowiono, „ e nikt, kto nie ma zamiaru wst'pi) do klasztoru, ani
dziecko, ani osoba doros a, nie mo e przebywa) na jego terenie".88 W tej
sytuacji siostrom pozosta a ju tylko mi o ) do zwierz't. I faktem jest, e
zw aszcza w klasztorach angielskich wiele zakonnic hodowa o króliki, psy i
ma py, z którymi chodzi o nawet do Ko cio a — dopóki nie ukaza o si#
zarz'dzenie pozwalaj'ce na trzymanie ju tylko kotów.89
Lekarstwo na melancholi)
Sytuacja wielu oblubienic Jezusa stawa a si# tragiczna, gdy zabrak o im
nie tylko cz onków m#skich — duchownych czy wieckich — dzieci#cych,
psich czy króliczych, gdy onanizm i mi o ) lesbijska przestawa y spe nia)
zwi'zane z nimi oczekiwania, a monotonna egzystencja w celi, brak wie ego
powietrza i nadmiar kadzid a, czyli ca a melancholia wymuszonej
wstrzemi#9liwo ci zaczyna a si# w nich zag#szcza), przeradzaj'c w histeri#, w
wizje i halucynacje, pe ni'ce funkcje zast#pcze wobec wszystkiego, czego
pozbawi ich macoszy Ko ció .
Nic przeto dziwnego, e wiele z nich cierpia o i cierpi na ci# kie depresje.
Zmuszone do ycia wbrew naturze, tak w a nie reagowa y. Jak mo na by o temu
zaradzi)?
Otó Teresa z Avila, jako sposób na „melancholiczki", to znaczy
naturalniejsze, wra liwsze i bardziej krytyczne od innych sióstr, zaleca a recept#
uchodz'c' do dzi za klasyczn' w kr#gach klerykalnych: „Przeorysze winny
zwa y), e najlepszy rodek polega na tym, by powierzy) im jak najwi#cej zaj#)
klasztornych, by nie mia y czasu oddawa) si# swym urojeniom; gdy na tym
polega ich ca e z o."90 (Praca spe nia a
165
w klasztorach funkcj# ascetyczn' od bardzo dawna. Jej zwyci#ski pochód jako
„nowoczesnej cnoty" zacz' si# jednak dopiero od Lutra, spod którego pióra
wysz o te udane porównanie: „Cz owiek jest stworzony do pracy, jak ptak do
latania").91
Niekiedy zdarza o si#, e sfrustrowane mniszki znajdowa y nieco
odpr# enia, realizuj'c pomys y po trosze komiczne. Dochodzi o do
zadziwiaj'cych „epidemii", które atakowa y ca e klasztory. W XV w. w
pewnym niemieckim klasztorze zdarzy o si#, e jedna zakonnica ugryz a drug'
w ucho, co ugryzionej tak si# spodoba o, e ugryz a nast#pn'. Zabawa z
gryzieniem zacz# a si# rozprzestrzenia) na inne klasztory.92
W pewnym konwikcie we Francji siostrzyczki nie gryz y wprawdzie
wzajemnie swych uszu, ale za to przy ka dej okazji zaczyna y miaucze) (by)
mo e z braku kocura). Zabawa przybra a taki rozmiar, e w tej sprawie musia
interweniowa) rz'd.93
Incubi daemones
Niezliczone by y wypadki (zazwyczaj epidemiczne) „op#tania" seksem w
e skich klasztorach.
Ju u schy ku redniowiecza dominikanin Thomas z Chantimpre szydzi ,
i incubi daemones dokuczaj' zakonnicom tak bardzo, e nie skutkuje ani znak
krzy a, ani woda wi#cona, ani nawet sakrament eucharystii.94 Jednak e
kulminacja tego rodzaju erotomanii klasztornej przypad a na XVI i XVII
stulecie. I bynajmniej nie by a to, jak jeszcze nawet wtedy wierzono, szczególna
forma op#tania przez szatana; wr#cz przeciwnie, by to naturalny proces
psychicznego wyzwolenia w celu obrony organizmu przed totaln'
autodestrukcj', przy czym w trakcie tego procesu na wiat o dzienne wychodzi y
st umione pragnienia. Oto jak opisywa t# psychoz# seksualn' wspó czesny
autor: „M ode dziewcz#ta, które jeszcze nie mia y stosunku seksualnego,
wykonuj' w erotycznym delirium ruchy koitalne, obna aj' si#, onanizuj' z
rodzajem ekshibicjonistycznej dumy, któr' laikowi trudno sobie nawet
wyobrazi), wymawiaj'c przy tym spro ne s owa; ich matki, ojcowie, bracia i
siostry przysi#gaj', e s ów takich nigdy w yciu w ich ustach nie s yszeli."95
Lekarz niderlandzki Johannes Weyer, który jako pierwszy publicznie
zaprotestowa przeciw chrze cija skiemu op#taniu tematem czarownic — jego
pismo z 1563 r. zatytu owane „De praestigiis daemonum" umieszczono na
ko cielnym indeksie — w 1565 r. znalaz si# w sk adzie komisji badaj'cej nowe
„czary" w kolo skim klasztorze Nazareth. „Ich erotyczny charakter by
jednoznaczny. Zakonnice mia y ataki konwulsji,
166
w trakcie których le a y z zamkni#tymi oczami na plecach, albo sztywno, albo
wykonuj'c ruchy koitalne. Wszystko zacz# o si# od m odej dziewczyny, któr'
noc' nawiedza y zwidy, e przychodzi do niej kochanek. Drgawki, którymi
wkrótce zarazi si# ca y klasztor, pojawi y si#, gdy schwytano kilku ch opaków,
którzy noc' potajemnie sk adali wizyty zakonnicom."96
Sto lat pó9niej diabe nawiedza urszulanki z Auxonne i spó kowa z nimi.
Wprawdzie wezwani przez burgundzki parlament lekarze nie znale9li dowodów
potwierdzaj'cych ten fakt, odkryli za to u prawie wszystkich zakonnic objawy
choroby, któr' dawniej nazywano furor uterinus. A by y to: „uczucie gor'ca,
któremu towarzyszy nie daj'ce si# ugasi) pragnienie rozkoszy seksualnej", za u
sióstr m odszych, niezdolno ) „do my lenia i mówienia o czymkolwiek innym
ni seks".97 Osiem zakonnic twierdzi o, e zosta y pozbawione dziewictwa przez
duchy. Na to ju lekarz nie mia adnego remedium. Jednak czarodziejska moc
duchowa „momentalnie" zaleczy'a „rozerwane ona", a dzi#ki „wodzie
wi#conej wlewanej do ust znikn# y spowodowane kopulacj' z diab ami i
czarownikami opuchlizny na brzuchach".98 Niestety, pó9niej znikn# y tak e z
dziewiczych szpar wszystkie owe sondy i ogarki, wyposa one w czarcie napletki
i j#zyki — namacalne dowody piekielnych nami#tno ci.99
Diab'y z Loudun
Jeszcze w tym samym stuleciu analogiczne stosunki z diab ami
utrzymywa y zakonnice tego samego zakonu, mianowicie urszulanki z Loudun.
Skandal, który wybuch w zwi'zku z t' spraw', by jednym z najg o niejszych
tego typu skandali w ogóle.
Prze o ona klasztoru, Jeanne des Anges, pi#kna, m odziutka i nazbyt
podatna na pokusy cia a dziewczyna, mimo niejednej tortury stale by a
niepokojona — bardziej ni mo na to wyrazi) — dzik' potrzeb' zmys ów,
molestowana przez z e duchy, które, jak pisa a w swej autobiografii, w
prowokuj'cych pozach, natarczywie czyni y jej ró ne propozycje, zrywa y
po ciel, ka dy skrawek skóry obmacywa y palcami i nak ania y, by si# im
odda a.100
„Pewnej nocy", opowiada a, „wyda o mi si#, e czuj# czyj oddech i
us ysza am g os mówi'cy: Czas oporu min' ... Pó9niej odczu am w wyobra9ni
nieczyste wra enia i nieregularne ruchy mego cia a... Nast#pnie us ysza am silny
ha as w moim pokoju i odnios am wra enie, e kto si# do mnie zbli a, wsuwa
r#k# do mojego ó ka i dotyka mnie... Kilka dni pó9niej o pó nocy zacz# am
dr e) na ca ym ciele i poczu am
167
ogromny niepokój, nie znaj'c przyczyny. Trwa o to d u sz' chwil#, a potem
us ysza am ha asy w ró nych cz# ciach pokoju. Kl#cznik, który sta tu ko o
mojego ó ka, zosta przewrócony... Zapytano, czy przemy la am korzystn'
ofert#, któr' mi z o ono i dodano... «Daj# ci trzy dni do namys u.» Podnios am
si# i z l#kliwie trwo n' obaw' posz am do komunii naj wi#tszej. Kiedy,
wróciwszy do mojego pokoju, usiad am na krze le, zosta o ono spode mnie
wyci'gni#te i upad am na pod og#. Us ysza am g os, który mówi rzeczy spro ne
i przyjemne, aby mnie otumani). Prosi , bym mu zrobi a miejsce w moim ó ku,
próbowa mnie w nieprzystojny sposób dotyka). Broni am si# i uniemo liwi am
mu to, wzywaj'c zakonnice, które by y w pobli u mojego pokoju. Wcze niej
okno by o otwarte, teraz by o zamkni#te. Odczuwa am silne uczucie mi o ci do
pewnej osoby i niestosowne pragnienie rzeczy nieprzystojnych."101
„Pewn' osob'", która niestety, jak wspomnia a w innym miejscu, nie da a
jej „pewnej przyjemno ci" (zast'pi go w tym wzgl#dzie Asmodeusz, jeden z
siedmiu nawiedzaj'cych j' diab ów), by ksi'dz Urbain Grandier, równie
roztropny co szarmancki lowelas, którego co prawda nigdy na oczy nie widzia a,
ale mia a g ówk# tak pe n' jego ó kowych historii, e o niczym bardziej nie
marzy a ni o tym, by ci'gn') go do swego klasztoru jako spowiednika! Tyle
tylko, e Grandier, krótko trzymany przez zazdrosn' metres#, odmówi , przez co
siostra Jeanne i kilka jej mniszek zacz# y miewa) wizje — a wkrótce potem na
miejsce trzeba by o pos a) a trzech egzorcystów, czcigodnych ojców, którzy
operowali tak skutecznie, e — jak zakpi sobie Aldous Huxley — w ci'gu kilku
zaledwie dni wszystkie siostry, wyj'wszy dwie, trzy najstarsze, uleg y op#taniu i
przyjmowa y nocne wizyty ksi#dza102: „Wyp#dzanie z ych duchów jest darem
aski."103
Zacz# o si# trwaj'ce lata widowisko, któremu przygl'dali si# ksi' #ta i
ksi# a, a lud przybywa t umnie. Improwizowane pokazy chronicznie
spragnionych mi o ci, afektowanych, wzajemnie pobudzaj'cych si# kobiet za
ka dym razem na nowo dawa y niebywa y efekt. Nieszcz#sne owe istoty
popada y w konwulsje, wygina y si#, przybieraj'c jakie zupe nie niemo liwe
pozycje. Podnosi y w gór# suknie, koszule, przyjmowa y najró niejsze pozy, tak
e podobno widzowie, którzy wszak przybywali tu, by ogl'da) i wyci'ga)
wnioski, zas aniali twarze. Rzuca y si# ojcom na szyje, usi owa y ich ca owa),
onanizowa y si# krucyfiksami, przekrzykiwa y w spro no ciach i opowiadaniu
wulgarnych dowcipów, pos uguj'c si# przy tym najplugawszym rynsztokowym
s ownictwem, „i najzatwardzialsi m# czy9ni czerwienieli na twarzach, a ich
pokazy, czy to kiedy si# obna a y, czy te kiedy wzywa y obecnych do
wszetecznego zachowania, zdumia yby lokatorów najpodlejszych domów
rozpusty w Europie"
168
— krótko mówi'c, demonstrowa y wszystkie symptomy, które pó9niej
przedstawi na swych tresowanych histeryczkach francuski neurolog Jean
Charcot.104
To oczywiste, e jeden z egzorcystów, jezuita Surin, przyzna , e przez
ca y ten czas by wystawiony prawie nieprzerwanie na pokusy cia a, zw aszcza
e on, pan i mistrz „nawiedzonych" móg czyni), co chcia (mia takie prawo i
przywilej) „z tymi stworzeniami ni szego rz#du — móg im kaza) wykonywa)
sztuczki, wywo ywa) u nich drgawki, u ywa) wobec nich si y, jakby by y
niepos usznymi winiami lub krowami, zapisywa) im rodki przeczyszczaj'ce
lub baty".105 Dwaj pozostali egzorcy ci i lekarz urz#dowy zwariowali. Dopiero
gdy po sze ciu latach zmaga z demonami, Ko ció skre li subsydia
nawiedzonemu zespo owi, duchy opu ci y brzuchy zakonnic. Ojca Grandiera
dawno ju ywcem spalono.
G o ne przypadki op#tania nie by y w owych czasach rzadko ci',
przytrafi y si# zakonnicom w Lilie, Louviers, Chinon, Nimes i gdzie indziej, a
powtarza y si# jeszcze w XVIII w., nie omijaj'c nawet krajów protestanckich.106
B'ogos'awiony rozbójnik
Ko cio y wyros e z reformacji odrzuca y monastycyzm i 'da y
rozwi'zania wszystkich zakonów, które wymaga y wi' 'cych lubów. Uwa a y
je za „niew a ciwe, fa szywe i dlatego niewa ne s u by Bo e", za „s u enie
diab u" (servitus Satanae)107 i temu podobne.
Z w a ciw' sobie gwa towno ci' Luter przeciwstawi si# opinii o
wy szo ci stanu dziewiczego i podkre li , e dziewczyna, która — w wierze —
sprz'ta dom, wykonuje lepsz' prac# i jest milsza Bogu ni umartwiaj'ca si#
zakonnica. „Tak jak przydarzy o si# to wi#temu Antoniemu, gdy musia on
przyj') do wiadomo ci, e szewc czy garbarz w Aleksandrii s' lepszymi
chrze cijanami ni on z jego mnichostwem."108
Luter ju nie tylko podkre la , e czysto ) le y tak ma o „w naszej
mocy..., jak czynienie cudów", lecz wa y si# tak e na wcale nie tak znów
bardzo chybione twierdzenie: „Je li chodzi o tych, co yj' pod papiestwem, to
jak si# ich razem zbierze, nie znajdzie si# ani jednego, który do czterdziestego
roku ycia zachowa by cnot#. Tyle gadaj' o dziewictwie i chc' ca y wiat
strofowa). A przecie sami siedz' w b ocie po uszy."109
Poniewa Luter dobrze zna to „b oto", poniewa s'dzi tak e, „ e takie
zakonnice w klasztorach musz' zachowywa) czysto ) wbrew swej woli i
niech#tnie znosz' brak m# czyzn"110, nie waha si# u ycza) im
169
„ewangelicznej wolno ci", niekiedy nawet uciekaj'c si# do (zagro onego
niegdy wysok' kar') porywania zakonnic. W 1523 r., w Wielk' Sobot# nakaza
sprowadzi) noc' z klasztoru kilka mniszek, informuj'c przy tym wykonawc#
tego polecenia, „b ogos awionego rozbójnika", mieszczanina Koppego: „Jak
Chrystus i wy równie wyprowad9cie te biedne dusze z wi#zienia ludzkiej
tyranii, tak i by jeszcze zd' y y na Wielkanoc, kiedy to Chrystus tak e
wyzwoli si# ze swego wi#zienia."111
Tego rodzaju mi e Bogu akcje, z którymi wi'za o si# pismo Lutra
zatytu owane „Przyczyna i odpowied9, aby dziewice w sposób Bo y mog y
opuszcza) klasztory", nie by y w owych czasach rzadko ci'. Zdarza y si#
przypadki, e by e mniszki oferowano na rynku matrymonialnym. „Przyby y do
nas nowe", informowa jeden zbieg y ksi'dz drugiego, „s' pi#kne, delikatne i
wszystkie ze szlachty, i nie znajdziesz w ród nich adnej pi#)dziesi#ciolatki.
Najstarsz' przeznaczy em tobie, kochany bracie, na lubn' ma onk#. Ale je li
chcesz m odsz', to mo esz wybiera) mi#dzy najpi#kniejszymi."112 A kronikarz
freiberski pisz'c o czasach, gdy „Ewangelia po raz pierwszy (by a) tutaj
g oszona" stwierdza : „Nie by o po prostu dnia, by mnisi, klechy i zakonnice, a
tak e inne dziewki nie by y za lubiane; codziennie by y biesiady"113 —
tymczasem jeszcze w XX w. bredzi o si# o „ubolewania godnych ofiarach
uwiedzenia", które „poza klasztorem traci y moralne oparcie."114
Wiemy zatem jak wygl'da a sytuacja w klasztorach. Kiedy
wspania omy lno ) Ko cio a by a tak du a, e demonstrowanie kleszego
nierz'du tolerowano nawet w wi'tyniach. Do XIX w. mo na tam by o
podziwia), uwiecznione na p ótnie lub w kamieniu, smakowite obrazki
dotycz'ce tej dziedziny ycia: w katedrze strasburskiej mnicha u stóp dewotki,
zadzieraj'cego jej kieck#; u wej cia do katedry erfurckiej mnicha kopuluj'cego
z oblubienic' Chrystusa; w katedrze w Nórdlingen kobiet# gwa con' przez
Belzebuba na oczach najwy szych dostojników ko cielnych i wiele temu
podobnych. Jeszcze dzi w ko ciele w Beaujolais widnieje obraz koz a w akcie
krycia zakonnicy.115
W ko cu „oparcie moralne" zakonników i zakonnic by o wr#cz
przys owiowe. Kto trzyma z pobo nym, sam staje si# pobo ny! — rzek mnich i
w ci'gu nocy przespa si# z sze cioma mniszkami. Wszyscy b 'dzimy,
powiedzia a ksieni, gdy si# jej brzuch zaokr'gli . Po pró nicy nie lubi# chodzi)!
— rzek a mniszka, wchodz'c do ksi# owskiego o a. Nie zrobi# tego, nie zrobi#
tego! — wo a mnich, który mia zrobi) zakonnicy biskupa i zrobi jej
córeczk#.116 Je li komu chciano uczyni) zarzut, e si# wyj'tkowo 9le prowadzi,
mówiono, e si# kurwi jak karmelita.117 Zakonnicy stali si# „obiektem ;artów...
mieje si# z was starzec, mieje ch opiec i gadatliwa niewiasta".118
170
A dzisiaj?
Dzisiaj nawet kler nie poleca klasztorów i zw aszcza „ e ski stan
zakonny" jest przeze „ogólnie rzecz bior.c nieakceptowany" lub traktowany
„co najmniej z brakiem zainteresowania". Tak w ka dym razie widzi t# spraw#
pewna zakonnica, która wyznaje równie : „Wielu ksi);y odnosi si) negatywnie,
z rezerw., dystansem i sceptycznie do kobiecej dzia'alno-ci zakonnej. Odradzaj'
oni m odym dziewcz#tom, ale tak e kobietom i wdowom wst#powanie do
klasztoru i to nie z jakich przekonuj'cych wzgl#dów (zdrowie, brak zawodu
nadaj'cego si# do wykonywania w zakonie, niezabezpieczeni rodzice itd.), lecz
dlatego, e nie maj' oni dobrego zdania o stanie zakonnym jako takim, uwa aj'
go za przestarza y, anachroniczny, niezgodny z duchem czasu i s' zdania, e
m odej dziewczyny szkoda na to, by j' zamyka) w klasztorze." I dodaje:
„Odradza si# nie tylko zakony kontemplacyjne, czy niektóre okre lone
klasztory, z którymi by) mo e by y jakie k opoty, lecz stan zakonny jako taki...
Zamiast pomocy, kler czyni przeszkody."119
Jak to z klerem by o i jest, postaramy si# pokaza) w nast#pnej ksi#dze.
171
KSI/GA CZWARTA
KLER
„Wasze twarze zawsze bardziej szkodzi y waszej wierze, ni
nasze argumenty!"
Friedrich Nietzsche
172
173
Rozdzia( 14
Rozpowszechnienie si ma(Be7stw ksi By
„Biskup wi#c powinien by) nienaganny, m' jednej ony..."
1. Tm. 3, 2
„Zaprawd#, równie m# a jednej ony Ko ció dobrze przyjmie,
czy b#dzie ksi#dzem, diakonem czy wieckim, je li tylko czyni z
ma e stwa nienaganny u ytek; zas u y sobie na udzia w
zbawieniu przez sp odzenie dzieci."
Ojciec Ko-cio'a Klemens Aleksandryjski1
„Ka dy niech wybiera, co chce."
Nauczyciel Ko-cio'a Atanazy2
Dla „post#powych" ksi# y krytyka celibatu jest dzi czym oczywistym.
S' nieustraszeni w pisaniu, e najstarsze „kap a stwo" chrze cija skie nie
obawia o si# kobiety i seksu, e pierwotny Ko ció nikogo nie zobowi'zywa do
bez enno ci, e cz owiek onaty przez d ugi czas móg by) ksi#dzem i
biskupem — i tym podobnych rzeczy.3
Dlaczego jednak pomijaj' zupe nym milczeniem wielki kontrast, jaki
istnieje mi#dzy Jezusem a klerem, Ewangeli' a hierarchi'? Czy mo e dlatego, e
ch#tnie by zrezygnowali z celibatu, ale nie z beneficjów? Ch#tnie wzi#liby
niewiast#, ale nie bez urz#du? „Pytamy: «co w tym wypadku znaczy zdrada?»"
Unie li si# gniewem (by to rok 1970) cz onkowie atakuj'cej celibat „Grupy
Roboczej" niemieckich duchownych. „Czyje « luby wierno ci» maj' tu by)
z amane? Zostali my wy wi#ceni dla pe nienia pos ugi kap a skiej. To jest
nasze zobowi'zanie. Jemu winni my dochowa) wierno ci. Wielu kap anów,
którzy zawieraj' ma e stwo, jest gotowych podtrzyma) swoje «tak» wobec
kap a skiej pos ugi."4
Smutna to sprawa. W ka dym razie w ca ej epoce apostolskiej nie istnia
rozdzia mi#dzy duchowie stwem a wieckimi, nie by o ksi# y, ko cio a,
o tarza; nabo e stwo nie wi'za o si# ani ze wi#tym pomieszczeniem, ani
urz#dem.5 „Kap ani" wkradli si# do obrz#dów stopniowo, ostatnia wieczerza —
pocz'tkowo ca kiem zwyczajna uczta w antycznym
174
sensie — przy ewidentnym odwróceniu swego pierwotnego sensu, sta a si#
posi kiem rytualnym, wreszcie za punktem centralnym mszy, stanowi'c
mieszanin# ydowskich i helle skich elementów.6
Unius uxoris vir albo sposób ;ycia maj.cy oparcie w Biblii
Z pewno ci' nie ma to nic wspólnego z Jezusem. Ani te z jego uczniami,
którzy przecie w swe podró e misyjne zabierali ony i ju cho)by dlatego nie
mogli 'da) bez enno ci od innych. W Nowym Testamencie te nigdzie nie ma
mowy o celibacie. Wr#cz przeciwnie, wed ug 1. Listu do Tymoteusza (3,2 i
3,12) biskup i diakon musz' by) „m# em jednej ony" {unius wcoris vir). Same
listy pasterskie nie mniej ni trzykrotnie wymieniaj' onatych duszpasterzy7, ba,
wyra9nie przestrzegaj' przed fa szywymi nauczycielami, „którzy zakazuj'
ma e stwa". (A mimo to jeszcze dzi prymas Niemiec, kardyna Dópfner
propaguje celibat jako „sposób ycia maj'cy oparcie w Biblii i na ni'
zorientowany").8
Rycie wczesnochrze cija skie rozgrywa si# w domu, w ród kobiet i
dzieci. A gdy wreszcie pojawi' si# ksi# a, to jeszcze przez setki lat b#d' oni
ojcami rodzin.
Wi#kszo ) wczesnochrze cija skich duchownych stanowili ludzie onaci,
przypuszczalnie tak samo jak wi#kszo ) wy szego duchowie stwa w okresie
przed redniowiecznym.9 Wielu ksi# y y o z kobiet' bez zawierania formalnego
zwi'zku, by o konkubentami i poligamistami, fornicatores notorii.10 Trzeba
jednak zaznaczy), e rzadko si# zdarza o, by zawierali oni zwi'zek ma e ski po
otrzymaniu wi#ce . Je li jednak ich ma e stwo istnia o wcze niej, to aden
przepis, tak e przez ca y III w., nie zabrania im wspó ycia.11
Jeszcze w IV stuleciu Konstytucje Apostolskie, najobszerniejsze
wczesnochrze cija skie kodeksy prawne, opowiada y si# za ma e stwem
ksi# y; podobnie jak synod w Ankyrze w Galacji i Gangrze w Paflagonii,
gro 'cy wr#cz anatem' tym chrze cijanom, którzy twierdzili, e nie wolno
ucz#szcza) na nabo e stwa odprawiane przez onatych ksi# y.12 Nawet
Nauczyciel Ko cio a Atanazy, odkrywaj'c swego czasu ojców w ród biskupów i
mnichów, o wiadczy : „ka dy niech wybiera, co chce".13 Twi#ty Grzegorz z
Nyssy o eni si# z Theozebi' i pozosta z ni' równie jako biskup; Nauczyciel
Ko cio a, Grzegorz z Nazjanzu by dzieckiem biskupa; 9ród a z V w. dowodz',
e wielu biskupów p odzi o dzieci, ale te e osoby bez enne dobrowolnie
poddawa y si# abstynencji seksualnej.14 Nierzadko nawet na nagrobkach
onatych dostojników pojawia y si# s owa ostrego protestu przeciw celibatowi.15
175
Synod trulla?ski
Jeszcze u schy ku VII w. synod z udzia em ponad dwustu biskupów
stwierdza , „ e w Afryce, Libii i innych miejscach najbardziej bogobojni biskupi
obcuj' ze swymi onami".16 Co prawda sam synod zwraca si# przeciw
stosunkom ma e skim biskupów, ale zezwala na nie subdiakonom, diakonom i
ksi# om, je li zwi'zali si# ma e stwem przed wi#ceniami na subdiakonów.
„Gdy dowiedzieli my si#", brzmia s ynny kanon, „ e w Ko ciele rzymskim
istnieje obyczaj, e ci, którzy s' wi#ceni na diakonów i ksi# y, musz'
przyrzeka), e odst'pi' od stosunków ze swymi onami, rozporz'dzamy,
kieruj'c si# dawnymi prawami i apostolsk' trosk', e prawomocne ma e stwa
wi#tych m# ów maj' tak e obecnie nadal trwa) i bynajmniej nie rozwi'zujemy
zwi'zków z onami ani te w adnym razie nie odbieramy prawa do
wzajemnego wspó ycia w odpowiednim czasie."17
Wschód nie pozwoli sobie narzuci) celibatu równie w latach
pó9niejszych. Gdy kardyna Humbert, jeden z najbardziej reprezentatywnych
cz onków kurii swoich czasów, w 1054 r. w Konstantynopolu wyst'pi przeciw
ma e stwu ksi# y mówi'c: „M odzi ma onkowie, wyczerpani w a nie cielesn'
rozkosz', s u ' przy o tarzu. I bezpo rednio potem swymi u wi#conymi
naj wi#tszym cia em r#kami obejmuj' swe ony. To nie jest znak prawdziwej
wiary, lecz pomys Szatana", opat Niketas z klasztoru w Studiu uzna go „za
g upszego jeszcze ni osio ".18 Ca y Zachód, który stopniowo coraz bardziej
pot#pia ma e stwa ksi# y, uchodzi na przoduj'cym w dziedzinie teologii
Wschodzie za barbarzy ski.19
Równie; papiestwo przez d'ugi czas tolerowa'o ma';e?stwa ksi);y
W czasach wi#tego Patryka (372-461), którego Rzym upowa ni do
pracy misyjnej w Irlandii i wyniós do rangi narodowego wi#tego tego kraju,
onatych ksi# y uwa ano za zjawisko zupe nie normalne.20 Równie przez ca '
epok# merowi sk' nie musieli oni rozwi'zywa) swych ma e stw i w
wi#kszo ci wypadków prowadzili tak e ycie p ciowe.21 Nawet w Hiszpanii,
gdzie powsta najstarszy dekret w sprawie celibatu, a do VI w. synody nie
podnosi y sprawy abstynencji seksualnej onatych ksi# y.22
W 816 r. w Niemczech wielki synod w Akwizgranie zezwala na
wy wi#canie onatych m# czyzn; jeszcze w 1019 r. synod w Goslarze grozi
ekskomunik' za utrudnianie sprawowania urz#du onatym duchownym.23
176
W Rzymie a po X w. nie brak o ksi# ych synów, którzy zostawali
papie ami: Bonifacy I, Feliks III, Agapet I, Teodor I, Hadrian II, Marcin II,
Bonifacy VI i inni. Wielu z nich zosta o kanonizowanych: w. Bonifacy I, w.
Sylweriusz i w. Deusdedit. Ba, kilku papie y szczyci o si# papieskim
pochodzeniem: Sylweriusz — syn papie a Hormizdasa; Jan XI — syn papie a
Sergiusza III. Jeszcze w XI w. w po udniowych W oszech wszyscy duchowni
byli onaci.24 O W oszech pó nocnych za pisa Wido z Ferrary, wiadek
naoczny, co nast#puje: „W ca ej Emilii i Ligurii diakoni i prezbiterzy nie kryli
si# ze sprowadzaniem do domów on, wi#cili wesela, wydawali za m' córki,
enili synów, których sp odzili, z bardzo znakomitymi i bogatymi
ma onkami."25 Niema o sacerdotes concubinati zdarza o si# w po owie XI
stulecia w samym Rzymie.26
Tendencje zmierzaj'ce do zakazania ksi# om zawierania ma e stw
wyj'tkowo pó9no da y o sobie zna) w trze9wej Anglii, gdzie jeszcze w VIII i IX
w. nawet ma e stwa biskupów nie by y czym szczególnym; a do czasów
pe nego rozkwitu redniowiecza synody w tym kraju zezwala y na ma e stwa
duchownych wiejskich. Pewien brytyjski pra at pociesza si#: „Ksi# om chyba
mo na zabra) kobiety, ale nie kobietom ksi# y."27
Na W#grzech, w Danii i Szwecji jeszcze w XIII w. nie brak o onatych
duchownych; w pó nocnej Szwecji i Islandii ma e stwa takie dotrwa y a do
czasów reformacji, która je ponownie usankcjonowa a.28
177
Rozdzia( 15
Przyczyny celibatu
„Rzym chcia panowa), w tym celu potrzebowa lepych
narz#dzi, bezwolnych niewolników i znajdowa ich w bez ennym
klerze, który nie by z 'czony wi#zami rodzinnymi z ojczyzn' i
królem, którego g ówny i jedyny obowi'zek polega na
bezwarunkowym pos usze stwie wobec Rzymu."
(anonimowy) duchowny katolicki w XIX w.1
„Nieczysto-G" ;ycia ma';e?skiego
Decyduj'ce znaczenie dla sprawy celibatu mia o szeroko
rozpowszechnione w czasach antycznych przekonanie, e sukces ceremonii
religijnej zale y od czysto ci kap ana. Stosunek p ciowy i s u ba Bogu,
„nieczysto )" ycia ma e skiego i „ wi#to )" czynno ci religijnych uchodzi y
za sprawy niemo liwe do pogodzenia. Usprawiedliwiano przy tym, przej#te
przez Stary Testament z poga stwa, 'danie „kontynencji", to znaczy
usuni#cia poza obr#b wi'tyni wszystkiego, co mia o zwi'zek z seksem — tej
manii rytualnej czysto ci Nowy Testament w ogóle nie zna.2 W ka dym razie
na Wschodzie, gdzie obrz#dy celebrowano zazwyczaj tylko w niedziel#, rod# i
pi'tek, Ko ció wymaga od kap anów abstynencji seksualnej tylko w te dni; na
Zachodzie natomiast, gdzie msze odprawiano codziennie — pocz'tkowo w
Rzymie — nasila o si# 'danie ca kowitej wstrzemi#9liwo ci ma e skiej.3
To prawie nadludzkie wyrzeczenie mia o przysporzy) osobie duchownej
autorytetu u ludu, mia o j' uczyni) bardziej czci- i wiarygodn', jakby idolem,
ojcem i niebieskim przewodnikiem, którego podziwiano by, a w zwi'zku z tym
nie kwestionowano te jego dominuj'cej pozycji. Proces degradacji tej pozycji
nabra tempa dopiero w naszych czasach.
Kto za to zap'aci?
Fakt, e przymus doprowadzi raczej do rozpasania ni cnotliwo ci kleru
dowodzi, e motywacja wynikaj'ca z kultu nie by a czynnikiem
178
o decyduj'cym znaczeniu. Wkrótce pojawi si# element finansowo-polityczny: z
punktu widzenia biskupów nie onaci i bezdzietni duchowni byli oczywi cie
ta si.
Motyw ekonomiczny przewija si# przez niezliczone dekrety i uchwa y
synodalne a po czasy najnowsze, kiedy to niedawno zmar y „geniusz
finansowy" papie a, nowojorski kardyna Spellman, pyta : „Kto za to zap aci?"4
Pierwsi w adcy chrze cija scy nie postponowali ani onatych ksi# y ani
ich rodzin. Jednak e w 528 r. cesarz Justynian wyda rozporz'dzenie, na mocy
którego nie móg zosta) biskupem, kto mia dzieci (Nie: kto by onaty!). Ten
cz#sto cytowany dekret mia 9ród a natury prawnomaj'tkowej.5 Dwa lata
pó9niej Justynian zwróci si# tak e przeciwko tym, którzy zawierali zwi'zek
ma e ski po otrzymaniu wi#ce kap a skich i „z kobietami p odzili dzieci".
Ka de ma e stwo zawarte po wi#ceniach kap a skich zosta o w tym
momencie uznane za niewa ne, a wszelkie istniej'ce ju w tym zwi'zku, lub
maj'ce przyj ) na wiat, potomstwo — za nieprawe, ba — nikczemne i bez
prawa dziedziczenia.6 W po owie VI w. papie Pelagiusz wy wi#ci na biskupa
Syrakuz cz owieka b#d'cego ojcem rodziny, zaznaczy jednak, e jego dzieci
nie maj' prawa dziedziczenia „dóbr ko cielnych".7 Trzeci synod lyo ski (583 r.)
grozi z o eniem z urz#du „w razie przyj cia na wiat dziecka".8 Z post#pem
chrystianizacji sz o w parze ograniczanie praw potomstwa duchownych.
Interesy Pana
Ale jeszcze wa niejsza ni czynnik finansowy by a dla eklezjarchów sta a
i nieograniczona dyspozycyjno ) nie obarczonego onami kleru.9 Ju wi#ty
Pawe pisa : „Cz owiek bez enny troszczy si# o sprawy Pana... Ten za , kto
wst'pi w zwi'zek ma e ski, zabiega o sprawy wiata, o to, jak by si#
przypodoba) onie. I doznaje rozterki."10 Dla uzasadnienia celibatu jest to po
dzi dzie najcz# ciej cytowany fragment Biblii11 (niezale nie oczywi cie od —
zazwyczaj skrywanego — faktu, e Pawe w adnym razie nie móg mie) na
my li kap anów). Jednocze nie jasno wida), o co tu chodzi: o zawsze
dyspozycyjne, nie zwi'zane z adn' rodzin', spo eczno ci' i pa stwem
bezwolne narz#dzia s u 'ce do sprawowania w adzy.
Dlatego gdy podczas Soboru Trydenckiego (1545-1563) papie Pius IV
zwróci si# do ksi' 't chrze cija skich z pro b' o propozycje zmian, a cesarz
niemiecki Ferdynand I i inni w adcy za 'dali legalizacji
179
ma e stw ksi# y, dostojnicy Ko cio a zdecydowanie si# temu przeciwstawili.
„Ma e stwo ksi# y!", przemówi do papie a kardyna Carpi, „czy Wasza
Przewielebno ) przemy la a, e od tego momentu nic ju; nie zale;a'oby od
papie;a, lecz od ich ksi' 't, którym we wszystkich sprawach chcieliby si)
przypodobaG, ze szkod. dla Ko-cio'a, i z mi'o-ci do swych ;on i dzieci?"12
A kiedy w trakcie prowadzonej w XVIII w. dyskusji na temat celibatu
kardyna Rezzonico zasugerowa , by dla podreperowania finansów kurii
udziela) dyspensy ksi# om upraszaj'cym pozwolenia na zawarcie ma e stwa
w zamian za okre lon' sum# pieni#dzy — „cekina od razu... a potem jeszcze
rocznie kilka talarów" — papie pocz'tkowo skomentowa podobno ten pomys
uwag' „najlepsza propozycja" {optima propositio), lecz oczywi cie pó9niej j'
odrzuci .13 Kler bez enny bowiem zabezpiecza interesy Pana (i panów)
znacznie skuteczniej ni kler obarczony rodzin' — nawet je li za t# rodzin#
p aci !
„...Wenus bardziej mnie unika, niTli ja jej"
Na problematyk# celibatu wp ywa niew'tpliwie fakt, e Ko cio em
prawie zawsze rz'dzili starcy. I cho) w m odo ci bynajmniej nie zawsze unikali
oni cielesnych rozkoszy i frywolnego post#powania, bywali nawet niekiedy
elokwentnymi or#downikami ma e stwa ksi# y, przecie na staro ), zm#czeni,
dotkni#ci niemoc' seksualn', z sadystycznym zadowoleniem domagali si#
celibatu.
Typowy przyk ad tego typu osobowo ci to Enea Silvio de' Piccolomini.
Na soborze w Bazylei wskaza on onatych papie y oraz ksi#cia aposto ów,
Piotra, który przecie tak e nie y w celibacie i zauwa y : „Zabroniono
ksi# om ma e stwa ze s usznych powodów, ale z jeszcze s uszniejszych
powinno si# im na nie znów zezwoli)."14 Ale ju jako papie Pius II, Enea sam
skaza na indeks w asne erotyki, a pewnemu zaprzyja9nionemu kap anowi, który
pragn' dyspensy od celibatu, doradza wstrzemi#9liwo ), unikanie jak zarazy
ca ego rodzaju niewie ciego i traktowanie ka dej kobiety jak diab a.
„Oczywi cie powiesz", kontynuowa , „patrzcie, jaki ten Aeneas jest surowy.
Teraz zachwala mi cnot#, II ca kiem inaczej przemawia do mnie w Wiedniu i
Neustadt. To prawda, ule lat przybywa, mier) si# zbli a... Wenus mnie mierzi.
Oczywi cie si y we mnie s abn'. W os mi posiwia , nerwy mam wysuszone,
ko ci zmursza e, cia o pokryte zmarszczkami. Radnej kobiecie nie mog# s u y)
do rozkoszy i adna mnie... Prawdziwie jest tak, e Wenus bardziej mnie unika,
ni9li ja jej."15
180
Tej przyczynie biologicznej cz#sto towarzyszy tak e czynnik natury
psychologicznej — oczywi cie dotyczy o to nie tylko papie y. Przypuszcza si#
(i wyst#puje z tym strona katolicka), e opowiadanie si# wielu starszych
dostojników Ko cio a za celibatem jest wynikiem utajonej ch#ci rewan u:
„niech nast#pne pokolenie te nie ma jawniejszego i pe niejszego ycia, skoro ja
musia em z takiego ycia zrezygnowa)".16
181
Rozdzia( 16
Przeciw ma(Be7stwom osób duchownych
„Tysi'ce najszcz# liwszych rodzin ksi# ych zosta o w ten sposób
(ogniem i mieczem) rzuconych w n#dz# przez stronnictwo
mnichów, które na Zachodzie zdoby o pozycj# dominuj'c'."
teolog Gschwind1
„Mo liwo ci karania by y bardzo wielkie, gdy ksi# a poprzez
swój urz'd i stan byli ca kowicie uzale nieni od Ko cio a."
teolog katolicki Martin Boelens2
„Ale prze ladowanie czarownic jeszcze si# nie sko czy o.
Inkwizytorzy, s#dziowie, stra nicy wi#zienni i kaci w postaci
papie a, biskupów, ksi# y i wieckich ci'gle jeszcze dzia aj'."
katolik Fritz Leist3
Niezale nie od tego jak d ugo trwa a jeszcze instytucja ksi# owskich
ma e stw, decyduj'cy zwrot nast'pi ju w roku 306 na synodzie w Elwirze, w
po udniowej Hiszpanii, gdzie uchwalono pierwszy dekret w sprawie celibatu:
„Biskupi, ksi# a i diakoni, w ogóle wszyscy duchowni, sprawuj'cy wi#t'
pos ug# przy o tarzu, musz' si# wstrzyma) od obcowania ze swymi onami pod
kar' zawieszenia."4
Zakaz ten, który okre li ca y dalszy rozwój Ko cio a na Zachodzie,
obowi'zywa pocz'tkowo oczywi cie tylko cz# ) Ko cio a hiszpa skiego.5
Wa niejsz' spraw' by o w tym czasie nie tyle sk onienie kleru do ma e skiej
wstrzemi#9liwo ci, co raczej — do unikania kontaktów pozama e skich i
analogicznych „przest#pstw".6 Dopiero na prze omie wieków IV i V norma
elwira ska zosta a przyj#ta przez papie y Syrycjusza i Innocentego I i
rozpowszechni a si# w ca ym Ko ciele Zachodnim.7
Niemniej nie 'dano ani bez enno ci jako zasady, ani rozwi'zania
trwaj'cych ma e stw, a „tylko" rezygnacji ze stosunków seksualnych.8 Przez
d ugi czas nie wymagano te oddalenia ony diakona, ksi#dza czy biskupa
(panie te by y sta ym tematem trosk synodalnych).9 Je li onaci kap ani
zobowi'zywali si# mie) „ ony", ale tak „jakby ich nie
182
mieli", (Leon I — 458 lub 459 — ob udnie poucza biskupa Narbonne,
Rusticusa, e chodzi o to, by „mi o ) ma e ska si# osta a, powinno ci
ma e skie za usta y"10), mogli otrzyma) wi#cenia lub dalej wykonywa)
swoje funkcje kap a skie; wymaganie, o którym mowa, by o oczywi cie
'daniem rzeczy niemo liwej i rodzi o ob ud#.
Doda) trzeba, e ustalenia ró ni y si# mi#dzy sob', nie zawsze by y
jednoznaczne, cz#sto przekszta cane i dopasowywane do okoliczno ci,
stosowane z wi#ksz' lub mniejsz' surowo ci', a niekiedy ca kowicie
ignorowane.
Dzie? i noc pod stra;.
Zakazy dotyczy y przede wszystkim wspólnego mieszkania ksi# y i
mulieres extraneae lub subintroductae, co papiestwo zwalcza o szczególnie
zawzi#cie, cho) przez d ugi czas daremnie, a synod trulla ski odmówi tego
przywileju nawet kastratom!11
Ju synod w Elwirze zezwala duchownym na mieszkanie pod jednym
dachem tylko z on' oraz siostr' lub córk', je li te po wi#ci y si# Bogu12, ale nie
z kobiet' obc', mulier extranea, która zazwyczaj prowadzi a gospodarstwo i
pierwotnie stanowi a g ówny przedmiot synodalnych prewencji.13 Pó9niej
wszystkim, niewolnym i wolnym, wzbroniono wst#pu do domu ksi#dza, samym
za ksi# om zakazano wizyt u kobiet — ca kowicie lub przynajmniej po
po udniu i wieczorem. Chyba e wizyta taka by a niezb#dna, ale wtedy mog a
doj ) do skutku tylko w towarzystwie innego ksi#dza jako wiadka.14 Ronie
ksi#dza ju w V w. zakazano wchodzenia do jego sypialni.15
Oczywi cie dekretów tych nie przestrzegano zbyt skrupulatnie.
Szczególnie trudny okazywa si# zwykle rozdzia od o a. Wspólne o e z
ma onk' zachowa na przyk ad biskup Auxerre Simplicius — „ufaj'c w si #
swej cnoty"16.
Synod w Tours (567 r.) by ukoronowaniem ówczesnych dzia a na tym
polu — rozkazów i donosów. Nie tylko ponowiono obowi'zuj'cy wszystkich
duchownych zakaz w sprawie extraneas (przedstawianych tu pod postaci'
w# y), nie tylko zabroniono ksi# om z otoczenia biskupa jakichkolwiek
kontaktów ze s u ebnymi jego ony (episcopy), któr' on sam mia traktowa)
jedynie jako siostr# i widywa) si# z ni' w obecno ci innych ksi# y, nie tylko
mieli oni prawo i obowi'zek wyrzuci) z domu swe extraneas, to jeszcze
stwierdzono: „Poniewa bardzo wielu dziekanów na wsi, jak te diakonów i
subdiakonów, jest podejrzanych o niezaprzestanie obcowania z onami, dziekan
winien mie) zawsze ko o siebie kleryka,
183
który b#dzie mu wsz#dzie towarzyszy i mia z nim ó ko w jednej celi."
Siedmiu subdiakonów lub te wieckich (!) mia o (w cotygodniowym systemie
zmianowym) pilnowa) dziekana. W wypadku odmowy grozi a kara ch osty.17
Pó9niej zdarza o si#, e nawet biskup mia na karku nadzorc#. I tak w 633
r. synod, któremu przewodniczy wi#ty Izydor z Sewilli, postanowi :
„Poniewa duchowni swym yciem wywo ali niema o skandali, tedy biskupi
winni przebywa) ze wiadkami swego prowadzenia si#, by odebra) wieckim
powody do jakichkolwiek niedobrych podejrze ."18 W 675 r. synod w Bradze
zakaza duchownym jakichkolwiek spotka z kobietami (z wyj'tkiem matki) bez
towarzystwa godnego zaufania szpicla.19 Wcze niej cz#sto tolerowano tak e
siostr#, córk#, a nawet bratanic# lub siostrzenic#20, gdy „odno nie tych osób
by oby rzecz' karygodn' przypuszcza) co innego, jak tylko to, co ustali a
natura"21. Synod w Macon w 581 r. zalicza do „tych osób" tak e babk#.22
Jednak e pó9niej kr'g podejrze zosta poszerzony i soborowi ojcowie
ustalili, e w domu duchownego nie mo e przebywa) ani jego wnuczka, ani
siostrzenica, bratanica, córka, siostra i matka (pocz'tkowo zakaz ten dotyczy
tylko krajów Europy po udniowej, pó9niej obj' swym zasi#giem tak e Niemcy,
Francj#, wreszcie Angli#23), gdy —jak stwierdzono na synodzie w Moguncji
(888 r.), duchowni cz#sto grzeszyli ze swymi krewnymi.24 W 889 r. biskup
Soissons zwróci ponadto uwag# na niebezpiecze stwo, e wraz z owymi
krewnymi mog' przychodzi) do ksi# y tak e inne kobiety.25 Je li wi#c
duchowny mia si# opiekowa) rodzin', winien to czyni) z dala od domu.26
Dlatego nie spuszczano z oka tak e samego ko cio a i jego okolicy, wizytator
za musia ustali) (jak w 906 r., na polecenie biskupa Trewiru Ratboda,
nakazywa Regino z Prum w instrukcji dotycz'cej kontroli proboszczów), „czy
ksi'dz ma izdebk# obok ko cio a" lub jak' „podejrzan' furteczk#" i tak dalej.27
Dla ;onatych ksi);y: „ustawiczne wi)zienie"
Oczywi cie sprawa nie ko czy a si# na przepisach. Przez ponad tysi'c lat
stosowano najprzeró niejsze rodki przymusu: posty, grzywny, kar# z o enia z
urz#du, ekskomunik#, pozbawienie dobrego imienia, tortury, ograniczone lub
nieograniczone kary wi#zienia, niezdolno ) dziedziczenia, oddanie w niewol#.28
Pod' anie za — mówi'c j#zykiem Paw owym — „sprawami Pana" mia o, jak
zawsze, straszliwe skutki.
Duchownego, który obcowa seksualnie z on' — na synodach ch#tnie w
takich razach mówiono o „powrocie psa do swych wymiocin"29 —
184
cz#sto karano zwolnieniem z funkcji. Pomijaj'c rzadkie wypadki przywrócenia,
oznacza o to odsuni#cie od funkcji ko cielnych na zawsze.30 Nagminnie zdarza o
si# jednak, e „niewstrzemi#9liwych" zamykano w klasztorach, zmuszaj'c do
zachowywania postów, nie a uj'c wi#zów, ch osty i innych szykan.31 (Ten
rodzaj aresztu prowadzi nierzadko do ca kowitego wycie czenia, nawet bez
obostrzania kary).32 Z „do ywotnim" wi#zieniem klasztornym nusia a si# liczy)
nawet osoba, która nie odst'pi a od ma e skiej wspólnoty, a do przyj#cia
wi#ce zosta a zmuszona.33
Papie Zachariasz, który w po owie VIII w. nakaza kara) do ywotnim
wi#zieniem mnichów i mniszki ami'cych luby zakonne, podburza Galów i
Franków do przep#dzenia onatych ksi# y, obiecuj'c w zamian: „W ten sposób
aden naród si# wam nie oprze, wszystkie narody poga skie wam ulegn' i
zostaniecie zwyci#zcami, a do tego jeszcze posi'dziecie ycie wieczne."34
Rozporz'dzenia ko cielne wydane w Anglii za króla Edgara
przewidywa y: „Je li ksi'dz, zakonnik lub diakon mia prawowit' on# nim
otrzyma wi#cenia, musi j' przed wi#ceniami opu ci). Je li pó9niej b#dzie z
ni' jeszcze obcowa ciele nie, ma po-ciG jak za pope'nienie morderstwa."35 A
wszystko to jako dawa o si# pogodzi) z innymi przykazaniami religii mi o ci!
Równie
libri poenitentiales, ksi#gi pokutne owych czasów,
przewidywa y surowe kary dla „niewstrzemi#9liwych". Wobec ksi# y, którzy
zawarli zwi'zek ma e ski, orzekano pokut# dziesi#cioletni', z czego trzy lata o
chlebie i wodzie, oraz odsuni#cie od sprawowania funkcji, ekskomunik#,
ogolenie g owy, wór pokutny i do ywotni klasztor.36 Za cudzo óstwo grozi a
kara dziesi#ciu lat pokuty, z czego trzy o chlebie i wodzie; za stosunki cielesne z
osob' po wi#con' Bogu — dwana cie lat pokuty, z czego prawie po owa o
samym tylko chlebie i wodzie.37
W po owie VIII w. regula canonicorum Chrodeganga stwierdza a, e
osoba duchowna, która pope ni a morderstwo, czyn nierz'dny, cudzo óstwo —
ta sama pozycja na skali warto ci! — podlega najpierw karze ch osty, a pó9niej,
w zale no ci od stanowiska, jakie zajmie biskup lub jego zast#pca, trafi do
wi#zienia, w którym nikomu bez pozwolenia nie b#dzie wolno rozmawia) z
„przest#pc'", ani nawet go odwiedzi). Po wyj ciu z zamkni#cia „przest#pca"
b#dzie musia odby) pokut# i w porze godzin kanonicznych le e) przed
drzwiami ko cio a, a wszyscy wejd' i wyjd'.38 Ta regu a, autorstwa biskupa
Metzu, sta a si# wzorem dla Ko cio a frankijskiego i przez stulecia mia a wp yw
na ycie kleru.39
Szeroko rozpowszechniona redniowieczna ksi#ga pokutna, wedle
katolickiej wyk adni „najznakomitszy dokument" „dla oceny dyscypliny
185
pokutnej w czasach pogracja skich, a do Soboru Trydenckiego"40,
przewidywa a dziesi#) lat pokuty za czyny nierz'dne osoby duchownej:
pierwsze trzy miesi'ce skazany sp#dza) mia w lochu, przyodziany w szat#
pokutn', le 'c na ziemi i przyjmuj'c (poza niedziel' i wi#tami) tylko
wieczorem nieco chleba i wody, nast#pnie wychodzi na wolno ), jednak e w
dalszym ci'gu przez pó tora roku wegetowa) mia o chlebie i wodzie, a ponadto,
by nie wywo ywa) zgorszenia, nie mia prawa pokazywa) si# ludowi. Przed
up ywem siódmego roku post ten obowi'zywa w ka dy poniedzia ek, rod# i
pi'tek, przy czym w rod# skazany móg go „zast'pi) psa terzem lub denarem".
Po tym okresie, a do zako czenia dziesi'tego roku kary, tak cis y post
obowi'zywa ju tylko w pi'tki, a do sprawowania urz#du móg zosta)
przywrócony przed up ywem ko ca kary.41
Ronatym ksi# om cz#sto odbierano ca e ich mienie, a nawet pozbawiano
ycia — i to a po czasy nowo ytne. Jeszcze Melanchton, g ówny
sprzymierzeniec Lutra, pisa , e „zamordowano wielu uczciwych ksi# y z
powodu pobo nego ma e stwa"42. W 1628 r. konwent obraduj'cy w
Bratys awie pod przewodnictwem arcybiskupa Ostrzyhomia grozi wszystkim,
którzy w „przysz o ci mieliby wej ) w zwi'zki ma e skie lub wa yli si#
udzieli) lubu... do ywotnim wi#zieniem"43. Nak ania tak e wieckich, by nie
tolerowali zwi'zków kobiet z ksi# mi i przypomina domini terrestres, e
wszystkich poddanych, którzy „mieli w tym jakikolwiek udzia nale y surowo
ukara), zarówno co do osób jak co do rzeczy"44. Synod w Osnabriick ostrzega
w 1651 r.: „B#dziemy... dniem i noc' wizytowa) domy podejrzanych i bezecne
osoby poddawa) karze publicznego wypalenia pi#tna przez kata, a gdyby wysz a
na jaw opiesza o ) lub pob a liwo ) w adzy zwierzchniej, osoby te zostan'
ukarane przez nas."45 Biskup Paderbornu, Ferdynand, jeszcze pod koniec XVII
w. kaza dokona) egzekucji ksi#dza, który utrzymywa stosunki seksualne z
kobietami46.
Za to „wstrzemi#9liwym" ch#tnie obiecywano zmi owanie Bo e, a nawet
przyznawano specjalne, gwarantowane przez pa stwo prawa, na przyk ad
szczególnej wiarygodno ci!47
Pona ksi)dza: ch'ostana, sprzedawana, oddawana w niewol)
Barbarzy sk' kar' nak adan' na te kobiety, Cho) przecie legalnie
po lubione, by zakaz utrzymywania stosunków ma e skich. Je li która
podejmowa a stosunki pozama e skie, co w tej sytuacji wydaje si# zrozumia e,
m' musia j' opu ci). Je li tego nie uczyni , podlega
186
karze do ywotniej ekskomuniki, co przewidywa ju synod w Elwirze.48 Jeszcze
po mierci ma onka, wdowie zabraniano powtórnego wyj cia za m' i w
wypadku przekroczenia zakazu, gro ono przymusowym rozwodem i
wykluczeniem z Ko cio a. Podobne gro9by wysuwano tak e pod adresem
m# czyzny, który o mieli by si# z tak' kobiet' o eni).49 Synod w Agde
zezwala na udzielenie wi#ce onatemu m# czy9nie jedynie pod warunkiem,
e jego wspó ma onka wst'pi a do klasztoru.50 Pierwszy synod toleda ski (r.
400) przewidywa : „Je li ona ksi#dza zgrzeszy a, ma on, z wyj'tkiem
zabójstwa, prawo poddania jej dozorowi, zwi'zania i nakazania postu."51
Jeszcze surowiej obchodzono si# z „obcymi". Je li nad kobiet' zawis o
podejrzenie, poddawano j' ch o cie, wyp#dzano lub oddawano w niewol#. W
Hiszpanii kar# ch osty znano ju w czasach króla wizygockiego Rekkiswintha, a
„Fuero Juzgo", sporz'dzony przez zgromadzenie biskupów hiszpa skich zbiór
praw, uznawa równie , e ka da zam# na lub niezam# na kobieta, która
podj# a stosunki seksualne z osob' duchown', zas uguje na kar# ch osty w
wysoko ci stu uderze (jej partnera zsy ano karnie do klasztoru).52 Ju od
schy ku VI w. Ko ció po prostu sprzedawa lub darowywa „podejrzane" (to
znaczy kobiety, tak e s u ebne, mieszkaj'ce pod jednym dachem z duchownym)
na przyk ad klasztorom lub s#dziom.53
Kulminacj# ko cielnej kultury stanowi „ wi#ty synod" w Toledo w 653
r., który, wzorem synodów poprzednich, przewidywa nie tylko sprzeda kobiet
podejrzanych lub okrytych nies aw', lecz tak e legalnych on, je li wysz a na
jaw ich „niewstrzemi#9liwo )"!54
Stosunki duchownego z on' i jego inne intymne zwi'zki (które
pocz'tkowo wyra9nie rozró niano), b#d' od tego czasu pi#tnowane i karane
jednakowo. Coraz mniej znacz'cy stanie si# fakt, czy sprawa dotyczy zwi'zku
legalnego czy nielegalnego. Stosunek ma e ski b#dzie z czasem traktowany tak
samo jak pozama e ski i napi#tnowany jako fornicatio, „nieczysto )", „brud".
Logiczn' konsekwencj' takiego podej cia stanie si# coraz cz#stsza wymienno )
poj#) ona (uxor) i konkubina (concubina); ba, z czasem s owo ona w tym
kontek cie prawie ca kowicie zaniknie, „concubina" za oznacza) b#dzie w
ko cu ka d' kobiet#, która utrzymuje z osob' duchown' kontakty seksualne,
zatem równie i t#, z któr' jest on zwi'zany lubem, cz#sto z zachowaniem form
ko cielnych.55
W po owie XI w. Leon IX uczyni niewolnicami swego pa acu wszystkie
kobiety w Rzymie, które wspó y y z duchownymi.56 Synod z Melfi za (1089),
któremu przewodniczy papie Urban II — inicjator pierwszej wyprawy
krzy owej, której celem by o zdobycie Jerozolimy,
187
a najwi#kszym osi'gni#ciem rze9 prawie siedemdziesi#ciu tysi#cy Saracenów,
jaka tam potem nast'pi a, beatyfikowany w 1881 r. (!) — wyda rozporz'dzenie,
na mocy którego kobiet# mo na by o sprzeda) w adzom wieckim, je li jej
ma e stwo z ksi#dzem wbrew wszystkim zakazom trwa o. W ten sposób
wzros o równie zainteresowanie owej w adzy celibatem ksi# y.57
Arcybiskup Manasses II zezwoli w 1099 r. hrabiemu Flandrii Robertowi
na chwytanie on ekskomunikowanych duchownych we wszystkich podleg ych
mu diecezjach. Podobnie post#powano na W#grzech i gdzie indziej. „Znów
wsz#dzie powróci y okropne sceny, ale szczególnie we Frankonii; straszny
okaza si# fanatyzm mnichów; wielu duchownych, którzy nie potrafili
zrezygnowa) z ony i dziecka, zaledwie zdo a o uj ) z yciem."58
Sprzeda , oddawanie w niewol#, przechodzenie ksi# ych on wraz z
ca ym dobytkiem w r#ce biskupów i utrata przez nie praw do dziedziczenia —
oto stale zalecany przez Ko ció sposób post#powania w tego rodzaju
wypadkach na obszarze od Hiszpanii po W#gry i Angli#.59 Ponadto „notoryczne
konkubiny" a po czasy nowo ytne czeka a banicja, wykluczenie z udzia u w
sakramentach, publiczne golenie g owy „w ko ciele w niedziel# lub dzie
wi'teczny, w obecno ci ludu", jak zarz'dzono na synodzie w Rouen w 1231 r.60
(w redniowieczu by o to tak poni aj'ce, e prawo staroburgundzkie
przewidywa o kar# mierci dla niewolnika, który obci' w osy cz owiekowi
wolnemu)61. Ko ció grozi ponadto onie ksi#dza odmow' katolickiego
pogrzebu, zakopaniem wraz z padlin', stale ponawia gro9b# przekazania jej
w adzy wieckiej, co cz#sto ko czy o si# wygnaniem lub wi#zieniem.62 Jeszcze
w XVII w. biskup bamberski Gottfried von Aschhausen apelowa do „w adzy
wieckiej", „by nawiedza a plebanie, wyci'ga a z nich konkubiny, poddawa a je
publicznej ch o cie i osadza a w wi#zieniu"63.
Los kobiet yj'cych w zwi'zku — ma e skim lub pozama e skim — z
ksi#dzem, w najmniejszym stopniu nie martwi Ko cio a katolickiego.
Przeciwnie. Ko ció niszczy te istoty (i ich rodziny) — bezwzgl#dnie i
wszelkimi sposobami.64 W ogromnej liczbie dekreta iów i kanonów soborowych
o prawach on osób duchownych mówi o si# równie ma o, co o traktowaniu ich
na równi z m# ami.
W oczach Nauczyciela Ko cio a, wi#tego Piotra Damianiego, ony
ksi# y by y jedynie — jak stwierdzi z ogromn' swad', zwracaj'c si# do biskupa
Turynu Kuniberta — przyn#t' szatana, wyrzutkami z raju, trucizn' duchów,
mieczem dusz, wilczym mlekiem dla pij'cych, trucizn' dla jedz'cych, 9ród em
grzechu, przyczyn' zepsucia, sowami, puszczykami, wilczycami, pijawkami,
nierz'dnicami, zalotnicami,
188
wszetecznicami, ka u ami t ustych wi (volutabra porcorum pinquium) i tak
dalej i dalej.65
Po niezliczonych, powtarzaj'cych si# z pokolenia na pokolenie,
tragediach mi o ci i przyja9ni prawie wszelki lad zagin' .
Abelard, Kopernik, Bochard
Najbardziej znana by a sprawa Abelarda, który w czasie swych paryskich
wyk adów z zakresu teologii zakocha si# w siostrzenicy opata Fulberta,
Heloizie, poj' j' za on#, ale pó9niej z podpuszczenia opata zosta napadni#ty i
wykastrowany przez krewnych Heloizy.
Nie mniej znamienna by a historia Miko aja Kopernika, który swego
czasu otrzyma wi#cenia kap a skie i zosta kanonikiem we Fromborku. Po
d ugim okresie wspó ycia ze sw' dalek' krewn', Ann' Schilling, Kopernik
otrzyma od biskupa i przyjaciela lat m odo ci polecenie oddalenia Anny.
„Upomnienie Waszej Przewielebno ci", odpowiedzia sze )dziesi#ciotrzyletni
wówczas uczony, „jest dostatecznie ojcowskie i wi#cej ni ojcowskie,
przyznaj#, i wzi' em je sobie do serca. Je li chodzi o wcze niejsze polecenie
Waszej Przewielebno ci w tej samej sprawie, by em jak najdalszy od tego, by o
nim zapomnie). Pragn' em te zgodnie z nim post'pi). I cho) nie jest spraw'
atw' znale9) odpowiedni' osob# w ród moich krewnych, to jednak mam
zamiar rzecz ca ' doprowadzi) do adu jeszcze przed Wielkanoc'."66 Kopernik
nadal jednak potajemnie spotyka si# z Ann'. Zrezygnowa z tych spotka
dopiero na skutek dalszych nalega biskupa. Zmar samotny i opuszczony cztery
lata pó9niej.
Wstrz'saj'cy okaza si# przypadek subdiakona Bocharda. By on
kantorem w Laon, kanonikiem w Tournay i mia dwoje dzieci z siostr' hrabiny
Joanny Flandryjskiej. Innocenty III — inicjator masakry albigensów — który w
ma e stwach ksi# y widzia jedynie „gnojne bajoro", rzuci na Bocharda
kl'tw# i nakaza arcybiskupowi Reims, by ten w ka d' niedziel#, z
towarzyszeniem bicia dzwonów i przy zapalonych wiecach, kl'tw# t# odnawia
oraz by wsz#dzie, gdzie Bochard przebywa , zaprzestawano odprawiania
nabo e stw, a wszystko to do czasu, a opu ci on sw' kobiet# i uczyni pokut#.
Bochard podda si# pokucie i przez rok walczy na Wschodzie przeciw
„niewiernym". Kiedy jednak, wróciwszy do domu, ujrza on# i dzieci,
wykrzykn' : „Wol#, by mnie ywcem obdarto ze skóry, ni bym mia was
opu ci)." Zosta pochwycony w Gandawie, ci#ty, a jego g ow# obnoszono po
wszystkich miastach Flandrii i Hainaut67 — „Gdy cz owiek jest stworzony dla
mi o ci", jak napisano we wspó czesnym „katechizmie holenderskim".68
189
Wed ug cystersa Cezariusza z Heisterbach tak e w XIII w. wi#kszo )
duchownych y a w zwi'zkach ma e skich, lub — jak mówiono — w
konkubinacie. Maj'c on# i dzieci, prowadzili zwyk e ycie rodzinne. Dopiero
niepokoje sumienia, wzniecone przez fanatyków, zacz# y burzy) to ycie.
Kroniki owych lat mówi' o onie pewnego ksi#dza, która z rozpaczy rzuci a si#
do roz arzonego pieca chlebowego.69
Dzieci ksi);y
Wraz z odchodzeniem w przesz o ) antyku, równie synowie i córki osób
duchownych (podobnie jak ich ony) coraz rygorystyczniej pozbawiani byli
wszelkich praw.
Ju w 655 r. dziewi'ty synod w Toledo postanawia , e wszystkie dzieci
osób duchownych „nie tylko nie mog' dziedziczy) po rodzicach, lecz maj' na
zawsze pozosta) niewolnikami Ko cio a, w którym sprawowali urz'd ojcowie,
okryci ha b' ich sp odzenia" (sed etiam in servitutem eius ecc'esiae de cuius
sacerdotis vel ministri ignominio nati sunt jure perenni manebunt).70 Potomstwo
ksi# y, niezale nie czy zrodzone z kobiet wolnych czy niewolnych, nie mia o
zatem (na obszarach wizygockich) jakichkolwiek praw dziedziczenia po
rodzicach i do ywotnio przechodzi o na s u b# Ko cio a.71
W XI w. wielki synod w Pawii oddawa na zawsze w niewol# synów i
córki ksi# y, „niezale nie od tego, czy zostali zrodzeni z wolnych czy
niewolnych on albo konkubin". Kierowany przez samego papie a Benedykta
VIII synod, postanawia jeszcze, co nast#puje: „Kto synów tych ksi# y,
b#d'cych niewolnikami Ko cio a, og asza wolnymi, bo z wolnych kobiet
zrodzonymi, podlega ekskomunice, gdy grabi Ko ció . Raden s uga Ko cio a,
czy to ksi'dz czy wiecki, nie mo e w imieniu lub za po rednictwem cz owieka
wolnego, czegokolwiek naby). Je li to uczyni, zostanie poddany karze ch osty i
zamkni#ty do czasu, a Ko ció otrzyma zwrot swych dokumentów. Wolny,
który mu w tym pomaga , musi ui ci) Ko cio owi pe n' rekompensat# lub
zostanie wykl#ty, tak jak z odziej, który okrad Ko ció . S#dzia albo notariusz,
który sporz'dzi te dokumenty, podlega karze kl'twy."72
By zrozumie) sens tego rodzaju postanowie , trzeba zda) sobie spraw#,
e ni szy kler wywodzi si# w owym czasie ze stanu niewolnego, a zatem ani nie
móg posiada), ani przekazywa) w spadku wolnej w asno ci.73 Cokolwiek
ludzie ci nabyli lub zaoszcz#dzili — nale a o bez reszty do biskupa, który ju
cho)by z tego wzgl#du by zainteresowany w uniewa nianiu ma e stw ksi# y,
a jeszcze bardziej w uznaniu
190
niezdolno ci dziedziczenia ich dzieci. Przy tym wszystkim, ju z samej definicji,
potomstwo niewolnic Ko cio a by o niezdolne do dziedziczenia. Stawa o si# ono
obiektem ca kowicie dowolnych poczyna pra atów, którzy przy tym nie
sprzeciwiali si# zdecydowanie, by zwyk y ksi'dz wi'za si# z niewolnic'
Ko cio a. Takie za zwi'zki by y regu ' z powodu powszechnie panuj'cej
niewoli.74 W ten sposób dzieci „gorszej r#ki", kobiety niewolnej, niejako
automatycznie dziedziczy y niewol#.
Je li jednak niewolni ksi# a enili si# z wolnymi kobietami, ich dzieci
by y wolne, zdolne do posiadania w asno ci i dziedziczenia, a tak e chronione
prawem wieckim. To za by ju wystarczaj'cy powód do g o nych narzeka
Matki Ko cio a. „Nawet ksi# a", uskar a si# papie Benedykt, "którzy s. z
ko-cielnego pospólstwa, o ile mo na ich jeszcze nazywa) ksi# mi, chocia
pozbawieni przez ustawy wszelkiego prawa posiadania ony, p odz' dzieci z
kobiet wolnych, a unikaj. niewolnic Ko-cio'a (!) z samego tylko oszuka czego
zamiaru, by synowie, zrodzeni z wolnej matki, tak e mogli by) wolni. Oni to s'
tymi, o nieba, o ziemio", lamentowa papie , „którzy buntuj' si# przeciw
Ko cio owi. Nie ma gorszych ni ci nieprzyjació Ko cio a. Nikt nie jest
bardziej sk onny do prze ladowania Ko cio a i Chrystusa ni oni. A gdy w ten
sposób synowie poddanych, jak fa szywie podaj', pozostaj' w stanie wolnym,
Ko ció traci jedno i drugie, poddanych i dobra. W ten sposób bogaty niegdy
Ko ció sta si# biedny."75
To bardzo dok adny opis istoty ca ej sprawy. Nie ma gorszych
nieprzyjació papie y nad tych, co uszczuplaj' ich bogactwo. Bogactwo bowiem
jest gwarantem pot#gi, pot#ga zapewnia w adz#, a w adza jest wszystkim.
Porównawszy jeszcze krn'brnych ksi# y z ogierami rozp odowymi i winiami
Epikura, a na dowód najwy szego zepsucia przytaczaj'c — jak e to znamienne!
— fakt, e nie czyni' owej rozpusty „ostro nie" (caute), lecz „publicznie"
(publice), nast#pca Chrystusa postanowi : „Wszyscy synowie i wszystkie córki
ksi# y, czy to ze zwi'zku z niewolnic' czy z woln', on' czy konkubin' —
gdy aden nie jest dozwolony, dozwolony nie by (!) ani dozwolony nie b#dzie
— maj. byG niewolnikami Ko-cio'a na wieki wieków" (servi suae erunt
ecclesiae in saecula saeculorum).16
Postanowienia synodu w Pawii przyj' dla Niemiec w 1019 r. synod w
Goslarze, przy czym pobo ny, ukoronowany przez papie a Benedykta, cesarz
Henryk II podniós je do rangi praw Rzeszy i jeszcze zaostrzy . S#dziowie,
którzy by potwierdzili wolno ) ksi# ego potomstwa, mieli by) pozbawieni
maj'tku i na zawsze wygnani, matki owych dzieci mia y by) wych ostane na
rynku i równie wygnane. Postanowiono tak e, e notariuszowi, który
wystawi by ksi#dzu wiadectwo wolnego
191
urodzenia, lub analogiczny dokument, nale y obci') praw' r#k#.77 Oto Henryk
Twi#ty!
Sycylijskie prawo Fryderyka II, wielkiego wolnomy liciela i przeciwnika
papie a, wyra9nie przyznawa o dzieciom ksi# y prawo dziedziczenia.78 W
Hiszpanii za , mniej wi#cej od IX w., w okresie rozkwitu kultury maureta skiej,
konkubinat (barragania) bardzo rozpowszechni si# w ród ksi# y, a synowie
pochodz'cy z tego rodzaju zwi'zków a do XIII w. cz#sto cieszyli si#
wolno ci'. Niekiedy mogli dziedziczy) po rodzicach i przejmowa) duchowne
funkcje po ojcach.79
Jednak e ju poczynaj'c od IV Soboru Latera skiego (1215 r.), wraz z
umacnianiem si# papieskiego centralizmu i post#puj'cej rekonkwisty, w
Hiszpanii zacz# a si# szerzy) ostra reakcja na poprzedni liberalizm. I tak w 1228
r. pierwszy synod w Valladolid, kierowany przez papieskiego legata, og osi
niezdolno ) dziedziczenia po ojcu wszystkich zrodzonych po IV Soborze
Latera skim dzieci ksi# y. Jednocze nie wyklucza je ze stanu kap a skiego.80
Przez ca e redniowiecze nie ustawano w pot#pianiu dzieci ksi# y, niezale nie
od tego, czy pochodzi y one ze zwi'zku legalnego czy nielegalnego, ba —
pot#pienie to przenoszono tak e na wnuki. Zreszt' równie prawo wieckie
dyskryminowa o potomstwo osób duchownych.81 Kiedy jednak to Ko cio owi
odmawiano prawa dziedziczenia — jak na przyk ad w Szwecji — Rzym
natychmiast zaczyna ubolewa) nad „nieokie znanym grubia stwem ludu
szwedzkiego" (tak to uj' niezmordowany or#downik wypraw krzy owych,
papie Honoriusz III).82
Ko ció katolicki uniemo liwia te ksi# om jakiekolwiek rodzinne czy
ludzkie kontakty z dzie)mi. Zabroni ojcom zatrzymywania przy sobie zarówno
synów, jak córek i wychowywania ich w domu, zabroni im udzia u w
zar#czynach, lubach czy pogrzebach dzieci i wnuków.83 Zabroni oddawania
córek za m' ksi# om lub ich synom, przy czym z córk' ksi#dza nie mia prawa
eni) si# aden wiecki.84 W po owie XVI w. Sobór Trydencki postanowi , e
synowie ksi# y nie maj' prawa do posiadania prebend swych ojców, nawet je li
ojcowie zrezygnuj' na ich korzy ).85 W 1567 r. wysz o zarz'dzenie zabraniaj'ce
pochówków ksi# y i ich synów w tym samym miejscu i nakazuj'ce wymazanie
z nagrobków jakichkolwiek s ów wzmiankuj'cych potomstwo.86 Jeszcze w
XVII w. synod w Tyrnau postanawia , e synowie i córki ksi# y maj' by) „na
zawsze pozbawieni czci", a oni sami „na zawsze wtr'ceni do wi#zienia"87.
192
„Ten wk'ad... wzgl)dów"
Trzeba by) katolickim teologiem, by w obliczu takiego barbarzy stwa
pisa): „Ten wk ad m'dro ci i stanowczo ci, zrozumienia i wzgl#dów dzi
jeszcze wart jest uwagi."88 Papie Jan XXIII potrafi wszystko to uzna) za
„chwalebn'" kart# w dziejach Ko cio a.89
I cho) inni apologeci przyznaj', e w sprawie celibatu synody i papie e
byli „bezlito ni", „niemi osierni i bezwzgl#dni", to przecie usprawiedliwiaj' i
t umacz' t# postaw# specyfik' redniowiecza, kiedy to my l by a „o wiele
surowsza", a ludzie „przyzwyczajeni do pewnej srogo ci w sprawach mi o ci"90,
co niew'tpliwie jest prawd' — gdy byli „przyzwyczajeni" do Ko cio a! Duch
czasu by przecie jego duchem! Czy to nie wtedy w a nie Ko ció sprawowa
w adz#, jakiej nigdy wcze niej ani nigdy pó9niej ju nie mia ? To on
wychowywa m odzie . On kszta towa moralno ). On wp ywa , cz#sto w
sposób zasadniczy, na w adców wieckich. On wspó decydowa równie o
kszta cie prawodawstwa wieckiego. W Niemczech co dziewi'ty cz owiek mia
wi#cenia. Jedna trzecia ca ej ziemi w Europie by a w asno ci' Ko cio a. A ca y
wiat zna — ewangeli# mi o ci...
Trwaj'ca setki lat produkcja dekretów, sankcji i kar nigdy nie wp yn# a w
decyduj'cy sposób na stosunki panuj'ce w ród kleru. Przez ca e pierwsze
tysi'clecie ma e stwa i konkubinaty ksi# y by y szeroko rozpowszechnione.
„Odnowione" papiestwo wyst'pi o przeciw tej sytuacji, wzmagaj'c terror przy
wsparciu dwóch wp ywowych mnichów — benedyktyna Damianiego i
benedyktyna Hildebranda, który to zaj' rzymski tron Piotrowy jako Grzegorz
VII. „Obaj uciele niali idea reformy kluniackiej."91
„...do ca'kowitego zniszczenia"
Fanatyk Damiani (1007-1072), doradca wielu papie y, kardyna , wi#ty i
Nauczyciel Ko cio a, niestrudzenie atakowa instytucj# ma e stwa ksi# y,
„przekl#t' wspólnot#", „t# haniebn' zaraz#". Apelowa , alarmowa , intrygowa ,
molestowa duchownych i wieckich potentatów, pisa ksi' ki i rozprawy,
podró owa , pojawia si# na synodach, zaklina papie y: Grzegorza VI, Leona
IX, Miko aja II.
„Ten sprzeczny z natur' wyst#pek pe za jak rak", judzi , „szaleje w
owczarni Chrystusa jak 'dna krwi bestia." A poniewa „niew'tpliwie gnu na
agodno ) wzmaga jedynie gniew Bo y", Damiani uwa a , na laduj'c w tym
star' kap a sk' praktyk#, e przyda oby si# nieco prewencji,
193
by uprzedzi) „boski miecz zemsty". „Czy przeto mam patrze) na rany duszy i
zaniecha) ich leczenia ostrzem s owa?" Bo e uchowaj! W tej sytuacji lepiej ju
podpu ci) przeciw mediola skiemu klerowi tamtejsz' t uszcz#, patari#,
wzmacniaj'c ostre s owo ostrzem no a. Poniewa jednak grzmi'ce tyrady nie na
wszystkich robi y nale yte wra enie — nie da si# im porwa) biskup Turynu,
który stwierdzi nawet: „Przy rozlicznych znamienitych cechach, które,
czcigodny Ojcze, zdobi' tw' cnot#, niejedno bardzo mi si# nie podoba..." —
wezwa Damiani ksi# n# Adelajd# („gdy m#ska si a w ada piersi' tej kobiety"),
i tak ju ca kowicie uzale nion' od mnichów, by wraz z biskupami ciga a „a
do ca kowitego zniszczenia" (usque ad internecionem) ksi# y, których ony
mo na uwa a) jedynie za konkubiny lub nierz'dnice. Ten wi#ty i Nauczyciel
Ko cio a wiedzia bowiem, e Bogu sprawi oby to rado ). Gdyby jednak
duszpasterze okazali opiesza o ), wtedy ona, Adelajda, sama powinna t#pi)
niemoralnych ksi# y.92
Fanatyczni mnisi w rodzaju Damianiego czy Hildebranda potrafili
wywiera) wp yw tak e na papie y. Trudno si# zatem dziwi), e 'dania
stawiane
onatym ksi# om ros y: ju
nie chodzi o o seksualn'
wstrzemi#9liwo ), ale o rozwód. Jednocze nie zadekretowano niezdolno )
ksi# y do zawierania zwi'zków ma e skich.
Odprawienie on, pod kar' utraty prebendy i trwa ego wykluczenia od
s u by o tarza, nakaza , jak si# zdaje, ju papie Leon IX (1049-1054), Niemiec,
w pewnym sensie inicjator tej cz# ci reformy gregoria skiej, która dotyczy a
celibatu.93 On te oraz Francuz Miko aj II (1059-1061) i W och Aleksander II
(1061-1073) zabronili udzia u w mszy, któr' odprawia notoryczny
concubinarius94 — a przecie by taki czas, e Ko ció grozi kl'tw' ka demu,
kto nie chcia uczestniczy) w mszy odprawianej przez onatego ksi#dza. Ba,
Aleksander II nak ania wiernych, by cigali onatych duchownych „a do
przelania krwi", co stanowi o sygna do regularnej na nich nagonki.95
Dwana-cie lat wojny celibatowej w Mediolanie
Poletkiem do wiadczalnym kampanii o celibat sta si# Mediolan. Jego
metropolita by niech#tny Rzymowi i reformie, jak prawie wszyscy
pó nocnow oscy pra aci, a poniewa jego Ko ció , bazuj'cy na starej tradycji
ambrozja skiej, od dawna d' y do znacznej autonomii i niebezpiecznie
konkurowa z kuri', papie e tym ch#tniej stan#li za patari', czyli mediola skimi
wyrobnikami, ga ganiarzami, poganiaczami os ów, zatem naturalnymi
przeciwnikami panuj'cego nad nimi kleru, cz#sto spokrewnionego ze szlacht'.96
194
Rol# przywódców tych, wykorzystanych przez papie a, mas pe nili przede
wszystkim mnisi: Ariald — w 1066 r. straszliwie okaleczony, a potem zabity
przez dwóch ksi# y, wkrótce og oszony wi#tym jako „m#czennik" — i
Landulph, który podobno nazywa ko cio y onatych ksi# y „oborami", a
odprawiane przez nich nabo e stwa „psim ajnem" (canina stercora), oraz
przyby y w a nie z wyprawy do Ziemi Twi#tej przywódca buntowników
Herlembald, nader energiczny „Ro nierz Chrystusa", jak zauwa y pó9niej
Grzegorz VII, cz owiek, z którego narzeczon' wda si# w romans pewien
klecha.97
W 1063 r. papie Aleksander II da sygna do „otwartej wojny domowej".
Podpuszczony mot och, wraz ze zgraj' szalej'cych mnichów, przep#dzi
onatych ksi# y z ich ko cio ów. Odrywano ich od o tarzy, bito lub zabijano, ich
samych oraz ich ony i dzieci. Nawet pa ac biskupi zosta zniszczony,
arcybiskup Guido, pobity i na pó nagi, ledwie uszed z yciem. Grabie i mord
by y na porz'dku dziennym.98
Kiedy Herlembald (zamordowany w 1075 r. na ulicy Mediolanu) zezwoli
gromadzie swych helotów i r#kodzielników na nieograniczone wyw aszczanie
ka dego ksi#dza, który by wobec dwunastu wiadków nie przysi'g na
Ewangeli swej wstrzemi#9liwo ci, mo na si# by o dobra) do najbardziej
niewinnych. Zdarza o si#, e noc' ukrywano odzie kobiec' w domach
ksi# ych, nast#pnego dnia wdzierano si# do nich i na podstawie znalezionych
rzeczy dowodzono „przest#pstwa kopulacji". By to wystarczaj'cy powód, by
usprawiedliwi) grabie .99
W 1065 r. prezbiter Andreas na pró no podkre la , podczas dysputy
mi#dzy obu stronnictwami, e zakaz posiadania przez ksi#dza jednej prawowitej
ony przywiedzie go do stu nierz'dnic i wielu czynów cudzo o nych. Na pró no
wymienia Arialdowi nazwiska ksi# y z jego otoczenia, którzy udaj'c
cnotliwych, odprawili swe ony, ale zostali napi#tnowani z powodu
odra aj'cego nierz'du... „Przera a) winny Ci# wojny domowe, morderstwa,
niebywa e krzywoprzysi#stwa, wiele poduszonych — cz#sto bez chrztu —
dzieci (ksi# y), których ko ci dopiero niedawno w wielkiej liczbie odkryto
podczas czyszczenia zbiornika wodnego."100 Wojna domowa w Mediolanie
szala a do 1075 r.
Jeszcze za Aleksandra II, kierowany przez jego legata synod w Geronie
(1068) postanawia : „Kto od kap ana po subdiakona ma on# lub konkubin#,
winien zaprzesta) bycia ksi#dzem, straci) wszelk' ko cieln' prebend# i pozosta)
w Ko ciele po ród wieckich. Je li oka e niepos usze stwo, aden chrze cijanin
niech go nie pozdrawia, nikt niech z nim nie je i nie pije, ani modli si# w
ko ciele; je li jest chory, nikt niech go nie odwiedza, a je li umrze bez pokuty i
komunii, ma zostaG nie pogrzebany.101
195
Papie; Grzegorz VII:
„Przekl)ty ten, który swój miecz powstrzymuje od krwi!"
Dominuj'c' rol# w sporze o celibat odegra nast#pca Aleksandra,
Grzegorz VII (1073-1085), cz owiek, którego Luter nazwa „Hóllebrand", a
nawet Damiani obdarzy przydomkiem „ wi#tego Szatana".102 Nie anuluj'c
wyra9nie instytucji ma e stwa ksi# y, zakaza on w 1074 r. wszystkim
duchownym posiadania on lub ycia pod jednym dachem z kobiet', gro 'c w
przeciwnym razie usuni#ciem ab officio i a beneficio; „niewstrzemi#9liwi"
musieli si# liczy) nawet z zakazem wst#pu do ko cio a.103
W gruncie rzeczy Grzegorz nie wniós do sprawy nic nowego ani je li
chodzi o motywy, ani rodzaje kary. Nowa by a jedynie surowo ), z jak'
próbowa przeforsowa) istniej'ce wcze niej, ale dotychczas bardzo cz#sto
ignorowane przepisy, nowo ci' by a tak e bezwzgl#dno ), z jak' podkopywa
autorytet onatych ksi# y — „konkubentów". Nawet on# pewnego biskupa
zel y , nazywaj'c „krow'", powiedzia te , e biskup na niej „ora ", nim j' w
ko cu „wyrzuci ".104
Dzia ania Grzegorza wskazywa y wyra9ny brak umiaru. Pot#pia
wszystko, co nie pasowa o do jego koncepcji, zaklina jednostki, jak i ca e
narody, pisa do gmin, ksi' 't, biskupów i opatów. Wsz#dzie posy a swych
legatów, szczodrze wyposa onych w prawo suspendy i kl'twy, a warto
przypomnie), e kl'twa ko cielna uchodzi a w owym czasie za najstraszliwsz'
kar#, poniewa wyklucza a z ycia nie tylko ziemskiego, lecz tak e — jak
wówczas wierzono — z ycia przysz ego w niebie i wtr'ca a ka dego, kto zosta
ni' ob o ony, w otch a piekieln'. Co wi#cej, obejmowa a tak e tych, którzy
osobie wykl#tej okazali wspó czucie.
Poniewa papie cz#sto nie by pewien w asnych pra atów — a kilku
biskupów, na przyk ad biskupa Reims i Bambergu, pozbawi urz#du105 — przeto
cz#sto podjudza nie tylko w adców wieckich, lecz tak e masy, po których
zaanga owaniu spodziewa si# „zbawczego dzia ania".106 Zwolni je od
obowi'zku pos usze stwa, o wiadczy , e b ogos awie stwo ze strony onatych
ksi# y zamienia si# w przekle stwo, ich modlitwa w grzech, przez co wielu
ludzi przesta o ucz#szcza) na msze „s ug bo ków i diab a", przyjmowa) z ich
r'k sakramenty; zamiast olejów i krzy ma zacz#li bra) brudny wosk z uszu,
sami chrzci) dzieci, „rozlewa) krew Pa sk'", depta) jego „cia o" i nawet
wyra a) sprzeciw, by tacy „poganie" mieli ich grzeba).107
Grzegorz uwa a , e ka dy rodek prowadz'cy do celu jest dobry, tak e
morderstwo. Biskupowi Burkhardowi z Halberstadt zwierzy si# pewnego razu,
e kieruje si# w tej mierze s owem z Ksi#gi Jeremiasza (48, 10) „przekl#ty
196
ten, który swój miecz powstrzymuje od krwi!"108 Nawet zabijanie ksi# y nie
by o zbrodni', dopiero mi o ) owych ksi# y do w asnych on by a zbrodni'!
„... wypluci z piek'a "
Kler jednak si# buntowa . Uwa a , e „rozkazy Hildebrandowe" s'
sprzeczne z Bibli i tradycj', nazywa je g upimi, niebezpiecznymi i
niepotrzebnymi, nawet herezj'; twierdzi , e torowa y drog# krzywoprzysi#stwu
i cudzo óstwu.109 „Tylko cz owiek g upi", pisa Lambert z Hersfeld, „mo e si '
zmusza) ludzi, by yli jak anio owie."110 Scholastyk Wenrich z Trewiru
meldowa natomiast Grzegorzowi VII, co nast#puje: „Gdy tylko og aszam
rozkazy, które od Was wysz y, powiadaj' oni, e to prawo zosta o wyplute przez
piek o, niesie je g upota, a ob')d usi'uje je umocniG."111
Spór rozgrywa si# jednak nie tylko na polu literackim. Biskupowi Chur,
Heinrichowi, arcybiskupom Rouen Johannowi i Moguncji Siegfriedowi, a tak e
innym wys annikom papieskim z trudem tylko uda o si# uj ) z yciem przed
gniewem ksi# y.112 Twi#ty biskup Altmann, którego najch#tniej „rozerwaliby
r#kami", musia na zawsze ucieka) z Pasawy, w Cambrai za , w roku 1077,
zosta spalony emisariusz Grzegorza.113
Du o wi#ksza zawzi#to ) cechowa a jednak poczynania aposto ów
celibatu. „Ksi# a", relacjonowa biskup Gembloux, „s' wystawieni na
po miewisko ulicy; gdziekolwiek si# poka ', wita ich w ciek y krzyk, wytyka
si# ich palcami, fizycznie atakuje. Wielu straci o ca y maj'tek... Inni zostali
okaleczeni... Inni znów stracili ycie w strasznych m#kach, a ich krew wo a o
pomst# do nieba."114
Faktycznie bowiem znów si#gni#to po bro : walki toczy y si# nawet w
ko cio ach (pó9niej zmywano je wod' wi#con'!), ksi# y mordowa o si#
podczas odprawiania nabo e stw, a ich ony gwa ci o na o tarzach.115 Krótko
mówi'c, podobnie jak w Mediolanie dzia o si# w Cremonie, w Pawii i Padwie.
W Niemczech, Francji i Hiszpanii równie dochodzi o do tumultów. Chaos by
tak wielki, e powróci a wiara w rych y koniec wiata.116 W 1212 r. z rozkazu
biskupa Strasburga spalono oko o stu przeciwników celibatu.117
Ostatnim niejako krokiem, uczynionym w kierunku usankcjonowania tej
sprzecznej z natur' sytuacji, by synod piza ski w 1135 r. W obecno ci papie a
Innocentego II oraz licznych biskupów i opatów, przyby ych z W och,
Hiszpanii, Francji i Niemiec, zgromadzenie podj# o decyzj# o anulowaniu
ma e stw ksi# y. By o to posuni#cie nowego
197
rodzaju: dotychczas ograniczano si# do gro enia sankcjami, ale wa no ci tych
ma e stw nie kwestionowano. Tymczasem ju wkrótce II Sobór Latera ski
(1139) kierowany przez papie a Innocentego II118, og osi wszystkie ma e stwa
ksi# y za niewa ne, a zrodzone w nich dzieci za nie lubne i nielegalne.119
Oznacza o to zaostrzenie dekretu Grzegorza o celibacie i jego uwie czenie. W
1180 r. ów dekret soborowy potwierdzi papie Aleksander III, podobnie
post'pi w 1198 r. Celestyn III. Tak wi#c ju nie tylko wstrzemi#9liwo )
seksualna w ma e stwie, ale bez enno ) jako taka sta a si# obowi'zkiem
ka dego duchownego.
Zamiast ;ony konkubiny i „kurwi grosz"
Mimo ostatecznego przeforsowania celibatu w XII w. rzeczywisto )
wygl'da a zupe nie inaczej — tyle tylko, e obecnie ksi# a naprawd# mieli
konkubiny lub utrzymywali inne nieformalne zwi'zki. Dlatego kampanie
toczone w sprawie celibatu nie ustawa y ani w okresie pe nego rozkwitu
redniowiecza, ani w okresie jego schy ku.
Coraz wi#kszego rozmachu nabiera y próby materialnego karania
onatego kleru, g ównie poprzez odbieranie mu 9róde dochodów. Bo cho)
bynajmniej nie chodzi o o zag odzenie ksi#dza, to przecie równie nie mog o
by) mowy o ywieniu jego ony czy ca ego klanu, nie mówi'c o dziedziczeniu
beneficjów.120
Za Leona IX zamieszkiwanie z obc' kobiet' oznacza o dla
(zdegradowanego) ksi#dza kar# pieni# n', zamieszkiwanie z w asn' on' za
Miko aja II i Aleksandra II oznacza o odci#cie wszystkich dochodów z dóbr
ko cielnych.121 Synod londy ski w 1108 r. postanawia , e ruchomy maj'tek
ksi# y, którzy nie zmienili sposobu ycia, przejdzie wraz z ich onami na
w asno ) biskupów.122 Kierowany przez legata papie a Jana XXII
(prowadz'cego skandaliczn' polityk# fiskaln'; papie ten pozostawi po sobie
maj'tek warto ci — w przeliczeniu — czterdziestu pi#ciu milionów marek123)
synod w Valladolid w 1322 r. postanawia : ksi'dz, który nie oddali by swej
„konkubiny" w ci'gu dwóch miesi#cy, traci trzeci' cz# ) swych dochodów, po
dwóch dalszych miesi'cach znów trzeci' ich cz# ), a po nast#pnych dwóch —
ca o ). Surowsze kary spotyka y tych, którzy mieszkali pod jednym dachem z
jedn' lub wi#cej ni jedn' niechrze cijank': Mauretank' lub ydówk'.124
Ustanawianie tego rodzaju dekretów nie usta o a po czasy nowo ytne,
cho) — trzeba przyzna) — nie zawsze by y one traktowane ca kiem powa nie.
Wr#cz przeciwnie. Wielu pra atów zezwala o na konkubinat ksi# y, gdy
zwi'zane z tym faktem kary pieni# ne stanowi y
198
nader przyzwoite 9ród o dochodów. Sobory zakazywa y oczywi cie biskupom
udzielania dyspensy za „kurwi grosz", jednak e na fakt wspó ycia ksi# y z
kobietami patrzono przez palce, zw aszcza gdy spraw# regulowa a odpowiednia
taksa. Praktyka ta by a szczególnie mocno zakorzeniona w krajach Europy
pó nocnej. W Islandii na przyk ad ka dy ksi'dz móg mie) na o nic#, a tylko
p aci biskupowi od o miu do dwunastu talarów za ka de zrodzone z niej
dziecko. Podwy ka taryfy powodowa a niekiedy zak ócenia w funkcjonowaniu
tego uk adu.125
Cnotliwe klechy nie przynosz. biskupom dochodów
A jednak wyzysk ni szego kleru nie mala . W 1520 r. w „100 za aleniach
narodu niemieckiego" zanotowano: „Podobnie w wielu miejscach biskupi i ich
oficja owie nie tylko toleruj' konkubinat ksi# y, o ile zostanie wp acona
okre lona suma, ale jeszcze zmuszaj' wstrzemi#9liwych ksi# y, yj'cych bez
konkubin, by uiszczali grosz konkubinowy, mówi'c im, e biskup potrzebuje
pieni#dzy: je li pieni'dze zosta y wp acone, ksi'dz mo e wybiera), czy chce y)
wstrzemi#9liwie, czy te we9mie sobie konkubin#."126
Ten rodzaj wy udzania pieni#dzy sta si# tak powszechny, e — jak
relacjonowa Agrippa z Nettesheim — pojawi y si# stwierdzenia typu: „Ma czy
nie ma, musi p'aciG za konkubin) i mo;e j. sobie mieG, je-li zechce. " Albo w
innej wersji: „Je li nie masz konkubiny, to j' sobie we9, bo biskup potrzebuje
pieni#dzy." Albo: „Cnotliwe klechy nie przynosz' biskupom dochodów i s' im
wrogami."127 Dochodów nie przynosili Ko cio owi tak e biedni. „Zapami#taj
sobie (!), e tego rodzaju aski i dyspensy nie s. przyznawane biednym, bo oni
nie p'ac.; dlatego nie mo;na ich pocieszyG."128 Biedni otrzymaj' zap at# w
niebie. Zapami#taj sobie!
Szczytem tego rodzaju duszpasterstwa by y praktyki stosowane w
Norwegii i Islandii, gdzie dosz o do tego, e ksi# a yj'cy bez ony lub metresy
p acili biskupom (którzy wizytowali ich zawsze w towarzystwie ma onek)
sum# podwójn' — za „wykroczenie przeciw ojcowskim obyczajom".129
Ofensywa protestancka
Reformatorzy surowo pi#tnowali „kurwi grosz". W 1523 r., w zurychskim
ratuszu, Zwingli ostro zaatakowa generalnego wikariusza, biskupa Konstancji,
wypowiadaj'c s awne zdanie: „nie znam wi#kszego
199
zgorszenia nad to, e zabrania si# klechom posiadania on, ale za pieni'dze
zezwala na trzymanie nierz'dnic."130
Ju rok wcze niej pisa Zwingli do biskupa Hugona: „Gdyby my chcieli
oddawa) si# cielesnym rozkoszom, to lepiej by my zrobili, nie bior'c sobie on.
Wiemy dobrze, ile trudu, troski i k opotów wi' e si# z ma e stwem". W
odpowiedzi biskup zwi#kszy o guldena kar# za ka de dziecko ksi#dza.131
Komentarz przyjació Zwingliego wyja nia , dlaczego biskup „nie
cierpia ", „gdy klechy bra y sobie ony. W przeciwnym razie utraci by wielkie
roczne dochody. Ka dego roku w biskupstwie rodzi o si# podobno tysi'c pi#)set
kleszych dzieci; ...od ka dego z nich pi#) guldenów dawa o w sumie siedem i
pó tysi'ca guldenów."132 (Dla porównania; roczny dochód ze redniego
beneficjum wynosi czterdzie ci guldenów).133 „Równie za konkubiny",
zauwa a Zwingli, „trzeba mu si# by o rocznie op aca)... Czy kto ma konkubin#,
czy jej nie ma — pieni'dze wy o y) musi... Je li spó kowa z niewinnym
dziewcz#ciem, kosztuje go to szesna cie guldenów kary" (mniej wi#cej cena
kupna dwóch dobrych wo ów).134 „...równie zakonnice i beginki maj' swoj'
specjaln' taks#... Chrzest bastarda te znów kosztuje, tak samo jak jego
zalegalizowanie" i tak dalej.135
Protestanci prawie od razu odrzucili celibat; ich osobiste decyzje nast'pi y
wkrótce. Jako pierwszy o eni si# Zwingli w 1524 r., po nim Luter w 1525. Jako
ostatni zawar zwi'zek ma e ski Kalwin, który, cho) ani mnich, ani ksi'dz, by
najbardziej pruderyjny.
Luter — wed ug którego kultywowanie cnoty, polegaj'ce na postach i
twardym pos aniu „niemal zawsze i codziennie mo e praktykowa) pies czy
winia", i który ponadto o wiadczy , e nic bardziej nie obra a jego uszu ni
s owa: zakonnica, mnich, ksi'dz, oraz e ma e stwo uwa a za raj, cho)by
nawet ma onkowie yli w najwi#kszym ubóstwie136 — zniós gwa townie
zakaz zawierania ma e stw przez ksi# y, lub — jak powiada Scherr —
rozerwa „z o ony z nienaturalno ci, n#dzy, wyuzdania i zbrodni pier cie
celibatu"137. I cho) mo e przesad' jest twierdzenie reformatora, e „nie ma
prawie na ziemi gorszej rzeczy nad t#, któr' zwie si# celibatem", to przecie
istot# sprawy najlepiej okre la sentencja: „Ani pod e domy uciech, ani adne
inne podniety nie s' tak szkodliwe jak te nakazy i luby, przez diab a samego
wymy lone."138
200
Kl.twa soborowa
ci.;.ca nad ka;dym usi'owaniem zniesienia celibatu
Niezale nie od wszystkich zewn#trznych i wewn#trznych ataków,
katolicyzm obstawa przy celibacie i lubach zakonnych. Na soborach w
Konstancji (1414-1418) i Bazylei (1431-1439) mimo poparcia cesarza
Zygmunta, nie powiod y si# próby umo liwienia zawierania ma e stw
(przynajmniej klerowi wieckiemu), podj#te na fali nastrojów skierowanych
przeciwko obowi'zkowemu celibatowi. Podobnie bezowocny pod tym
wzgl#dem, znów mimo poparcia niektórych ksi' 't, okaza si# Sobór Trydencki
(1545-1563). Po d ugich obradach g osowano w ko cu przeciw ma e stwom
ksi# y, a 11 listopada 1563 r. wykl#to nudis verbis ka dego, kto owych
ma e stw broni .139
W dalszym ci'gu ma e stwo ksi#dza mia o uchodzi) za rzecz
„obrzydliw'", dziedziczenie przez potomstwo ksi#dza za „wielk' bezbo no )" i
„wielkie przest#pstwo", a dopuszczaj'cym si# tego ksi# om grozi a
ekskomunika i odmowa ko cielnego pochówku, przy czym zbyt pob a liwych
wizytatorów czeka y te same kary, których orzeczenia zaniechali.140 Oczywi cie
ksi# om ponownie zakazano utrzymywania na o nic i innych podejrzanych
dam, arcypasterzom za powierzono zadanie karania wszelkich wykrocze z
pomini#ciem jakichkolwiek form s'dowych {sine strepitu et figura judicii).141
W inny natomiast sposób traktowano biskupów, którzy utrzymywali
kobiety. Pierwszym krokiem mia o by) upomnienie, wystosowane przez synod
prowincjalny. Je li ono nie poskutkowa o, nale a o winowajc# suspendowa), a
gdy od uprawiania nierz'du mimo wszystko nie odst'pi , nale a o donie ) o tym
wi#temu rzymskiemu papie owi, który, w zale no ci od wielko ci winy, móg ,
gdyby okaza o si# to konieczne, si#gn') po kar# pozbawienia winowajcy
beneficjów.142 Zwyk ego ksi#dza nale a o zatem „za atwi)" z pomini#ciem
„jakichkolwiek form s'dowych", pra ata za w sposób oczywisty oszcz#dzi): w
najgorszym wypadku, gdy bezskuteczne okazywa y si# wszelkie ostrze enia,
czeka a go kara finansowa — „gdyby okaza o si# to konieczne".
Walka z celibatem w czasach nowo;ytnych
Po Soborze Trydenckim za dyspens' od zakazu zawierania ma e stw
przez kler wiecki energicznie wypowiadali si# cesarz Ferdynand I, ksi' #
Albert Bawarski, wreszcie syn Ferdynanda, cesarz Maksymilian II. Jednak e
papiestwo pozosta o równie nieugi#te jak potem w wieku XVII i XVIII, kiedy to
ataki zacz# y przychodzi) z zewn'trz
201
i wi'za y si# z my l' o wieceniow', z „najbardziej zdeprawowanymi
filozofami" (perditissimi philosophi), jak raczy ich nazwa) Grzegorz XVI w
encyklice „Mirari vos" z 1832 r. Uzna , e jest to w a ciwe okre lenie dla kilku
najznakomitszych my licieli nie tylko owego wieku, faktycznie za przedstawia
w ten sposób siebie samego — dodajmy, e zupe nie niepotrzebnie, gdy
papie a wystarczaj'co charakteryzowa sam sprawowany przeze urz'd
(dotyczy o to równie biskupów).
13 lutego 1790 r. francuskie Zgromadzenie Narodowe rozwi'za o zakony,
zakaza o noszenia habitów, uzna o luby zakonne za nierozumne, cz owieka za
og osi o wolnym. We Francji przesta obowi'zywa) równie dekret o celibacie,
cho) zniós go dopiero Kodeks Napoleo ski. A poniewa wielu ksi# y
natychmiast
zawar o
zwi'zki
ma e skie
—
wed ug
starannie
przeprowadzonych szacunków dotyczy o to mniej wi#cej dwóch tysi#cy ksi# y
(i pi#ciuset zakonnic) — papie Pius VII w 1801 r. zdecydowa si# ma e stwo
uzna), podobnie jak uczyni to w 1554 r. Juliusz III, zwalniaj'c z celibatu
onatych ksi# y angielskich. Tak samo zachowa si#, jeszcze w okresie pe nego
rozkwitu redniowiecza, Innocenty III, który poszed na analogiczne ust#pstwa
wobec kleru w krajach Orientu.143 Wszyscy trzej papie e post#powali zgodnie z
wymogami okoliczno ci — najwy sz' zasad' Rzymu.
Pod wp ywem Francji, równie w Niemczech w pocz'tkach wieku XIX
podj#to na nowo walk# o zniesienie celibatu. Znajduj'cy si# pod silnymi
wp ywami o wiecenia, konstancja ski wikariusz generalny von Wessenberg
(1774-1860) udzieli dyspensy wielu ksi# om i obj' nawet biskupstwo
Konstancji, ale nie uznany przez papie a, zosta w ko cu ekskomunikowany.144
We Fryburgu grupa adwokatów, s#dziów, profesorów, w ród których
znalaz si# równie teolog Reichlin-Meldegg, sporz'dzi a „Memorandum w
sprawie zniesienia celibatu", które wraz z pro b' o solidarno ) przes a a
arcybiskupowi. Ten jednak wyst'pi do wielkiego ksi#cia (1830 r.) o odebranie
Reichlinowi katedry, gdy uczony ten „w najbardziej niegodny sposób traktuje
histori# Ko cio a i wi#te dokumenty pisane, a to z powodu, e stale i w
najhaniebniejszy sposób, obra aj'cy ka de czyste ucho (to bardzo pi#kne
okre lenie) uwypukla i wystawia na pokaz s abo ci i dawno ju przez nas
wszystkich zganione dzia ania".145
Grupy, stawiaj'ce sobie za cel podobne zadanie powstawa y równie w
innych diecezjach niemieckich, ale traktowano je jako „nieko cielne,
zak ócaj'ce porz'dek, rewolucyjne", a nawet doradzano „rozpustnym kamratom,
by przeszli na protestantyzm".146 Jedynie Ko ció starokatolicki, który po I
Soborze Watyka skim od 'czy si# od Rzymu, umo liwi swym ksi# om
zawieranie zwi'zków ma e skich.
202
Od braci Theiner do papie;a Paw'a
Literacko najbardziej frapuj'cym wyrazem opozycji wymierzonej w
celibat,
dzie em
jeszcze
dzi
zajmuj'cym,
niebywale
bogato
udokumentowanym, sta a si# trzytomowa praca braci Johanna Antona i
Augustina Theinerów, zatytu owana „Wprowadzenie wymuszonej bez enno ci
chrze cija skich duchownych i jego skutki". Ko ció katolicki wykupi i
zniszczy znaczn' cz# ) nak adu.147 Antona Theinera pozbawiono profesury, w
zwi'zku z czym zosta wiejskim proboszczem; ywota dokona , z trudem wi' 'c
koniec z ko cem, na stanowisku sekretarza biblioteki uniwersyteckiej we
Wroc awiu. Jego m odszy brat, Augustin („Ponad trzydzie ci lat, najpi#kniejszy
okres mego ycia, s u y em Rzymowi i jego kurii. Jezuici nie zadr ' przed
adnym czynem gwa townym i adn' zemst'...") pojedna si# z Ko cio em i
zosta prefektem przy archiwum watyka skim. Kiedy podczas I Soboru
Watyka skiego ci'gn' na siebie podejrzenie, e wspiera materia ami
9ród owymi krn'brnych biskupów, zosta zwolniony, a prowadz'ce z jego
mieszkania do archiwum drzwi zamurowano.148
Na prze omie wieku XIX i XX opozycja przeciw celibatowi skupi a si#
g ównie we Francji i Ameryce Po udniowej. W pocz'tkach wieku XX
niezadowolenie zacz' okazywa) kler czeski. Paszkwil Vogrinca „Nostra
maxima culpa" zosta zakazany przez biskupów. W Niemczech po udniowych
kursowa o pismo Mertena zatytu owane: „Niewolnictwo katolickich
duchownych". Czy to nie dziwne, e sami teologowie katoliccy zaczynali
odradza) podejmowanie studiów teologicznych, a nawet usilnie przed tym
ostrzegali? Re zwracali si# do rodziców: „ Trzymajcie swych synów z dala od
kap'a?stwa"? Re zaklinali m odszych: „Studenci, mówi# wam, bezwzgl#dnie
trzymajcie si# od tego z daleka"? „A wy, którzy ju siedzicie w wi#zieniach,
koniecznie winni cie z nich uchodzi)"?149
Gdy w 1959 r., maj'c na uwadze zbli aj'cy si# II Sobór Watyka ski,
dominikanin Spiazzi „nadzwyczaj ostro nie" skrytykowa celibat, dosz o do
skandalu.150 Wkrótce potem Jan XXIII da do zrozumienia, e nie nale y si#
spodziewa) dyspensy.151 Podczas soboru, na wyra9ne odgórne polecenie, nie
dosz o do oficjalnego roztrz'sania sprawy celibatu; wielokrotnie natomiast
wypowiadano si# za jego utrzymaniem.152 W 1965 r. Pawe VI nie pozostawi
w'tpliwo ci co do swych zamiarów, by „to stare i wi#te prawo nie tylko z
wszystkich Naszych si chroni), lecz tak e jego znaczenie jeszcze umocni)"153
— mi#dzy innymi poprzez pe ne namaszczenia, ceremonialne lubowanie
bez enno ci, ca kowicie nowy akt rytualny, który kandydatów na ksi# y mia
jeszcze mocniej wi'za), a ich skrupu y powi#ksza).154
203
Uroczy cie wówczas przyj#ty dekret w sprawie s u by i ycia
kap a skiego stwierdza wprawdzie, e celibat nie jest zwi'zanym z sam' natur'
kap a stwa wymogiem koniecznym (stanowi jedynie cz# ) pozytywnego prawa
Ko cio a, a mo liwo ) jego ostatecznej likwidacji jest otwarta), ale wymogiem
bardzo po 'danym, gdy dzi#ki jego zachowaniu kap an „'atwiej mo e si#
ca ym sercem po wi#ci) Bogu". Stale powtarza y si# formy „ atwiej",
„swobodniej", „bez przeszkód".155 Motyw w adzy mia tu zatem znaczenie
zasadnicze — nie by o natomiast mowy o motywie antyseksualnym, o „rytualnej
czysto ci" ani owym „ob #dzie", polegaj'cym na — jak rzecz ca ' gniewnie uj'
Grzegorz VII — „dotykaniu zarówno cia a dziewki i najczystszego cia a
Chrystusa w ofierze mszy". Ten motyw skutecznie oddzia ywa przez ca e
wieki. Ale kto dzi jeszcze da mu wiar#? Zatem precz z nim! (Wkrótce zacz# o
si# te demoskopijne badanie dogmatów; kto bowiem chce utrzyma) w adz#, nie
mo e utraci) mas).
W 1967 r. Pawe VI w encyklice „Sacerdotalis coelibatus" ponownie
potwierdzi tradycyjne stanowisko — mimo „napawaj'cego trosk' deficytu"
kap anów, czym, co prawda, jeszcze pog #bi kontrowersje.156 Na ca ym wiecie
od razu da y si# s ysze) protesty. Wielu ksi# y ow adn# a rezygnacja, wielu
zrzuci o sutann#, cho) z tym ostatnim do dzi jeszcze wi' e si# dyskryminacja w
yciu publicznym, a cz#sto tak e powa na presja psychospo eczna.157
Zbuntowa o si# wielu znanych teologów. W Holandii katoliccy seminarzy ci
odmówili „biskupowi Rzymu" prawa wypowiadania si# w sprawach
wychodz'cych poza obszar jego diecezji. „Ko ció rzymski wydaje si# domem
wariatów" — pisa a FRANKFURTER RUNDSCHAU.158 Dzisiaj nawet
wieckim „godno )" duchownego zdaje si# mniej wa na, ni jego ludzka
egzystencja. Nawet w katolickiej Bawarii trzy czwarte obywateli jest za
zniesieniem celibatu, na pozosta ym obszarze Republiki Federalnej — ponad
cztery pi'te.159
„Kryzys celibatu" czy agonia chrze-cija?stwa?
Tymczasem jednak ten szeroko obecnie dyskutowany „kryzys celibatu"
jest kryzysem katolicyzmu, a nawet ca ego chrze cija stwa, które dawno ju
sta o si# niewiarygodne.160 Celibat dobrze si# przys u y Ko cio owi
katolickiemu, cho) za cen# wielkich ofiar ludzkich, ale tak e mu zaszkodzi . W
istotny sposób przyczyni si# do od 'czenia Ko cio a Wschodniego i
protestantyzmu, które zachowa y instytucj# ma e stwa ksi# y. Dzisiaj
zwi'zanych z celibatem negatywów na pewno jest nie mniej ni pozytywów.
204
Mimo to jednak przed zmianami ostrzegaj' nie tylko skrajni
konserwaty ci. Równie uchodz'cy za raczej „post#powego" Karl Rahner S. J.
in puncto coelibatus broni redniowiecznej tradycji. W „li cie otwartym"
skierowanym do „drogiego wspó brata" Rahner, uhonorowany niedawno pro
piis meritis nagrod' im. Zygmunta Freuda {difficile est satiram non scribere),
zmieni radykalnie zdanie i nawet okaza „niezadowolenie".161 W gruncie rzeczy
bowiem wszystko, co po wielu md ych wymówkach mia do powiedzenia
„drogiemu wspó bratu", sprowadza o si# do pobo nego bana u: „Sam czytaj
Pismo, sam stale na nowo wczytuj si# w s owo o na ladowaniu Jezusa, sam ze
sw' konkretn' egzystencj' sta przed krzy em Chrystusa. Oddaj si# naprawd# i
szczerze krzy owi i mierci Pana. Przyjmij samotno )... Nie my l tylko (!) o
sobie i swoim szcz# ciu, lecz najpierw o innych, którym masz s u y) jako
kap an."162
Samotno ), krzy i mier): kap anowi. A „innym", którym „ma s u y)":
pot#ga i chwa a! (Czy rzeczywi cie s u y? Ludowi?)
Jednak e bardziej niebezpieczne od przestarza ych kaza or#downików
celibatu zdaj' si# argumenty ich przeciwników. Je li bowiem deficyt ksi# y
b#dzie nadal wzrasta — poprzez krytyczne o wiecenie (lub, pos uguj'c si#
og upiaj'cym argonem duszpasterskim, poprzez „szeroko rozpowszechnion'
niewiedz# religijn'")163 — wtedy Rzym, znów dla w asnej korzy ci,
niew'tpliwie po wi#ci ten zakaz, dzi#ki któremu sprawowa rz'dy przez
stulecia, dzi#ki któremu przywiód do n#dzy pokolenia (nie tylko) ksi# ych
rodzin, a niezliczone rzesze zmusi do ycia w ob udzie.
205
Rozdzia( 17
Celibat i moralno23
„Ra ujemy... e kto tam snuje bajeczki o zamiarze albo korzy ci, jak'
Ko cio owi katolickiemu mia aby przynie ) rezygnacja z tego, co przez
stulecia stanowi o o chwale jego i jego kap anów: z ko cielnego dekretu o
celibacie."
papie; Jan XXIII1
„Trudno znale9) jakiego pisarza redniowiecza czy odrodzenia, który nie
uwa a by za pewnik, e od najwy szego pra ata po najni szego brata
klasztornego wi#kszo ) duchownych jest dog #bnie zepsuta."
Aldous Huxley2
„Maj' w o u w nocy cztery, pi#), a nawet wi#cej konkubin..."
-wi)ty Bonifacy3
„Re Bóg nazywa kanoników koz ami, czyni dlatego, e ich cia o mierdzi
nieczysto ci'..."
Mechthilda z Magdeburga4
„S' bardziej nieobyczajni ni wieccy."
papie; Innocenty III5
„...gnij' jak byd o w gnoju."
papie; Honoriusz III6
„... e «ca a masa kleru tarza si# w grzechu opilstwa i nierz'du»."
pose' bawarski Baumgartner w 1562 r. na Soborze Trydenckim7
„Tymczasem po stronie katolickiej celibat czy bez enno ) spokojnie sobie
trwa y: podczas przeprowadzonej w 1563 r. wizytacji klasztorów w Dolnej
Austrii przy dziewi#ciu mnichach klasztoru benedyktynów w Schotten
stwierdzono siedem konkubin, dwie ony, dziewi#tna cioro dzieci; przy
siedmiu kanonikach klasztoru Neuburg siedem konkubin, trzy ony, sto
pi#)dziesi#cioro czworo dzieci; przy czterdziestu zakonnicach w Aglar
dziewi#tna cioro dzieci itd. Nazywa si# to celibatem."
Oskar Panizza8
206
Umartwianie si) we wspólnym 'o;u
Nieuniknione skutki ascetyzmu, prowadz'cego do celibatu, da y o sobie
szybko zna) i nawet uleg y instytucjonalizacji w równie kuriozalnej, co trwa ej
formie partnerstwa, zwanej syneis i polegaj'cej na wspó yciu nie onatego
m# czyzny, zazwyczaj ksi#dza lub zakonnika, z po wi#con' Bogu dziewic',
gyna syneisaktos lub mulier subintroducta, „duchow' ma onk'". Zwyczaj ten,
szeroko rozpowszechniony w III i IV w.9, umo liwia pobo nym ascetom
wej cie w ów kusz'cy zwi'zek, obejmuj'cy tak e wspólnot# naj ci lejsz', ze
wspólnot' o a w 'cznie; tak e po to — ten ostatni aspekt sprawy ch#tnie
podkre lano, cz#sto si# przy tym powo uj'c na Bibli — by odnie ) tym
chwalebniejsze zwyci#stwo.10
Poganie mieli niez ' zabaw#.11 Ale w ko cu i chrze cijanom bojownicy ci
wydali si# do ) podejrzani.12 Biskup Pawe , przez siedem lat arcypasterz
Antiochii, „wprawdzie jedn. on# oddali ", ale mia ze sob' „nawet podczas
podró y s u bowych, dwie kwitn'ce i zgrabne m ódki".13 Ju na synodzie w
Antiochii (268) przeb'kiwano, e wielu upad o z powodu instytucji syneis.14
„Nad wiek dojrza e dziewice, z upodobaniem wyszukiwa y sobie w tym
celu m odych ludzi, przy czym ich rzekomo macierzy skie pocz'tkowo uczucia
dla duchowych synów cz#sto zmienia y charakter. Znakomite damy, pod
p aszczykiem pobo nej wstrzemi#9liwo ci, unika y swych m# ów i w óczy y si#
z lud9mi nisko urodzonymi, ba — z niewolnikami. W ród mnichów wi#cej ni
wielu by o takich, których habit by jedyn' rzecz' przypominaj'c' o
ascetycznym yciu."15
Udowodnienie czegokolwiek owym wi#tym dziewicom nie zawsze by o
atwe. Wszystkiego si# wypiera y, „je li", jak pisa Tertulian, „nie zdradzi ich
p acz w asnych dzieci".16 Zreszt' nawet badanie podejrzanej (przez akuszerk#),
czego domaga si# biskup Cyprian (zm. 258), nie mog o by) dowodem
niewinno ci, bo przecie grzeszono równie innymi cz# ciami cia a, których
badanie nic nie wnosi o do sprawy.17
Nauczyciel Ko cio a Hieronim nazywa pobo ne pokutnice „ onami bez
ma e stwa", „konkubinami", „nierz'dnicami", „d um'" i obra ony zauwa a :
„W'cz' ich dom, alkowa, a cz#sto i o e, a nas nazywaj' lud9mi podejrzliwymi,
gdy przeczuwamy co z ego."18 Nauczyciel Ko cio a Chryzostom, autor traktatu
podwójnego skierowanego przeciw m#skim i e skim aktom syneis,
lamentowa : „Teraz diabe doprowadzi ju do tego, e wkrótce lepiej b#dzie,
eby nie by o (po wi#conych Bogu) dziewic."19
Umartwianie si# we wspólnym o u cieszy o si# takim powodzeniem, e
w przypisywanym Cyprianowi pi mie mówi o si#, i asceci wol' mier) ni
rozstanie.20 Trzeba by o co najmniej dwudziestu uchwa
207
synodalnych, by zlikwidowa) instytucj# syneis — przez d ugi czas tolerowan'
przez Ko ció .21 Jeszcze w 594 r. papie Grzegorz I musia ponowi)
wcze niejsze zakazy w tej sprawie.22
Notoryczne opilstwo jako rekompensata?
A przecie ju w III w. ksi# a odbywali orgie ze wi#tymi dziewicami.23
Na synodzie w Elwirze w 306 r. mówi o si# o rozpustnych biskupach, ksi# ach i
diakonach, „cudzo o nych onach ksi# y", „katechumenach dzieciobójcach" i
„deprawatorach ch opców".24 Hieronim wspomina ludzi swego stanu, którzy
tylko dlatego zostali ksi# mi, „by tym swobodniej móc spotyka) si# z
kobietami".25 Nauczyciel Ko cio a Bazyli wraz z trzydziestu dwoma biskupami
skar y si# na tak wielkie zepsucie biskupów i prezbiterów, e wielu chrze cijan
przesta o ucz#szcza) na nabo e stwa, a tylko z on' i dzie)mi udawa o si# na
modlitw# poza miasto.26
Przecie ju wtedy nawet msz# nierzadko odprawiano w stanie upojenia
alkoholowego.27 Nawet Augustyn ubolewa nad codziennymi zdro no ciami,
zdarzaj'cymi si# w czasie wspólnych rytualnych posi ków (agape), czyli nad
opilstwem i ob arstwem.28 Sobory a po wiek XVII pi#tnowa y opilstwo kleru;
wedle pewnego wspó czesnego katolika by o ono wtedy „powszechne".29
„Tredniowiecze", pisa Nietzsche, „znaczy zatrucie Europy alkoholem."30 W
zwi'zku z tym rodzi o si# pytanie, czy wielu nie kompensowa o sobie w ten
sposób wszystkiego, z czego musia o rezygnowa) w sferze seksu.
Biskupa Soissons, Droctigisila, który dos ownie straci rozum od picia
(fakt ten oczywi cie przypisano czarom pewnego archidiakona), wi#ty
Grzegorz z Tours s awi za to, e nikt nie móg mu zarzuci) cudzo óstwa!31
Biskup Vannes Eonius, który gasi pragnienie dopóki jeszcze trzyma si# na
nogach, upad kiedy podczas odprawianej w Pary u mszy (a Pary , jak
wiadomo, wart by mszy) z okrzykiem przypominaj'cym r enie konia i zosta
wyniesiony od o tarza.32 By oderwa) od biesiady nie wylewaj'cego za ko nierz
biskupa Cautinusa, trzeba by o zazwyczaj czterech m# czyzn.33 Notorycznymi
pijakami stawali si# nawet anachoreci.34
Wraz z poszerzaj'cym si# zasi#giem pa stwa Bo ego na ziemi, coraz
cz# ciej s ysza o si# o wyszynku w ko cio ach, o grze w ko ci, podchmieleniu i
pieprznych kawa ach tam e, o nabo e stwach, „w czasie których szwendaj' si#
psy i dziewki", o „robieniu nieprzyzwoitych min przy o tarzu", „plugawych
pie niach", a nawet zabójstwach.35
208
„...znacznie gorsi ni; -wieccy
Biskupi i archidiakoni, mówi o 9ród o staronorweskie, daj' z y przyk ad;
„uwodz' cudze ony cz# ciej ni inni nierozumni i niewykszta ceni ludzie i nie
wstydz' si# sk ada) fa szywego wiadectwa i fa szywych przysi'g".36 Znany jest
list Bonifacego do papie a Zachariasza mówi'cy o ksi# ach, którzy „maj' w
o u w nocy cztery, pi#), a nawet wi#cej konkubin... I w tym stanie zostaj'
ksi# mi, ba, nawet biskupami."37
Na obraduj'cym w 909 r. synodzie w Trosle, któremu przewodniczy
arcybiskup Reims Herve, stanowczo zarzucaj'cy biskupom niemoralne
prowadzenie si#, zauwa ono: „Plaga nierz'du — o czym nie bez wstydu i bólu
trzeba tu powiedzie) — kala dostojników Ko cio a tak bardzo, e ksi# a, którzy
mieli innych uwolni) od zgnilizny tej choroby, sami gnij' w plugastwie
nierz'du."38 Z Anglii wieku X dochodzi y g osy, „ e duchowie stwo w adnym
razie nie jest lepsze od wieckich, lecz znacznie jeszcze gorsze"?9 We W oszech
biskup Werony Rather zauwa a , e gdyby zwolni wszystkich ksi# y, którzy
uchybili cnocie czysto ci, pozosta yby mu ju tylko dzieci. „Krótko mówi'c,
przyczyn' zepsucia ludu s' ksi# a. Nasi duchowni s' niestety du o gorsi ni
wieccy."40
W Rzymie margrabina Tusculum spowodowa a, e jej kochanek Jan
zosta najpierw arcybiskupem, a pó9niej papie em (jako Jan X, 914-928). Jej
córka Marozja, z powodu której zosta on zamordowany w wi#zieniu,
utrzymywa a kontakty seksualne z Sergiuszem III, a owoc tego zwi'zku,
dwudziestopi#cioletniego syna osadzi a na tronie Piotrowym jako Jana XI, który
tak e wkrótce zosta zlikwidowany w wi#zieniu. Jan XII (zosta papie em w
wieku osiemnastu lat) utrzymywa kontakty seksualne z w asnymi siostrami i
mia ca e zast#py metres, dopóki w 964 r. nie zmar w trakcie czynu
cudzo o nego.41 Papie Bonifacy VII, który w 974 r. rozkaza udusi) swego
poprzednika, Benedykta VI, a w 985 r. sam zosta zamordowany, uchodzi za
straszn' kanali#, która sw' pod o ci' przewy sza a wszystkich miertelnych.42
Benedykt IX (1032-1045), który drog' przekupstwa obj' rzymskie biskupstwo
ju jako pi#tnastolatek, pó9niej je zwolni w zamian za znaczn' sum# i który
przypuszczalnie mia na sumieniu otrucie papie a Klemensa II, nosi si# z my l'
zawarcia zwi'zku ma e skiego (wed ug innych 9róde zwi'zek taki zawar ).43
209
Harem zamiast ;ony
W okresie pe nego rozkwitu redniowiecza, kiedy teoretycznie
obowi'zywa cis y celibat, tryb ycia kleru by tym bardziej rozwi'z y.
Nakazy synodów hiszpa skich, w my l których kobietom nie wolno by o
mieszka) w pobli u ko cio ów, mówi' same za siebie.44 Z diecezji salzburskiej
proboszcz Gerhoh donosi o kanonikach, którzy biegali „od domu do domu" i —
sami pozbawieni legalnych on — prawie bezkarnie szukali kontaktów
seksualnych z ma onkami innych.45 „Raden nie doniesie na drugiego", oskar a
duchownych autor historii calamitatum Salisburgensis ecclesiae, „gdy wszyscy
czyni' to samo."46 Heinrich z Melk, austriacki brat wiecki i poeta, opisywa , w
jaki sposób „z ym yciem fa szuj' czysto ), któr' w kazaniach chwal'"47.
Cysters Cesariusz z Heisterbach zapewnia , e w Niemczech adna „niewiasta"
nie jest bezpieczna od ksi# ych nagabywa : „Zakonnicy nie chroni jej stan,
dziewczyny ydowskiej jej rasa, dziewcz#ta i kobiety, s u ebne i damy
szlachetnych rodów s' w jednakim stopniu zagro one. Ka de miejsce i czas s'
dobre do nierz'du: jeden robi to w szczerym polu, po drodze do s'siedniego
ko cio a, inny w ko ciele, s uchaj'c spowiedzi. Kto zadowala si# jedn'
konkubin', uchodzi prawie za czcigodnego."48
Istotnie cz#sto czyta si# o duchownych, którzy maj' jednocze nie wiele
kochanek, którzy p odz' dzieci z czterema, pi#cioma kobietami, w ci'gu dnia
udaj' bogobojnych, noc' za kopuluj' pod ambon', robi'c córki przeoryszom i
zakonnicom, jeszcze pó9niej p odz'c dzieci z tymi córkami.49 Cz#sto mówi o si#
te , e ksi# a oskar aj' o herezj# kobiety, które im si# opieraj'; t# metod#
stosowali zreszt' zawodowi pogromcy heretyków. W XIII w. os awiony
inkwizytor Robert le Bougre grozi stosem kobietom, które nie chcia y by) mu
powolne. Foulques de Saint-George, tak e inkwizytor, zamyka oporne pod
zarzutem herezji.50
Literatura rodkowego i pó9nego redniowiecza a si# roi od postaci
lubie nych ksi# y i mnichów, 'dnych kobiet; od pa kanoniczek i zakonnic
niemniej 'dnych m# czyzn. Uwodzicielami byli zazwyczaj ksi# a, którzy
najch#tniej zaczynali swe flirty w ko cio ach, przy czym cz#sto stosowanym
sposobem perswazji by y prezenty i brz#cz'ca moneta (dwadzie cia,
osiemdziesi't, sto funtów) — dotyczy o to nawet mnichów z zakonów
ebrz'cych.51 Równie i z tego powodu duchowni byli w cenie jako
kochankowie, ba, byli nawet w tej roli preferowani; ceniono tak e ich dyskrecj#
— zachowywan' w ich w asnym przecie interesie.52
210
„...jak byd'o w gnoju"
Inna sprawa, e wy sze szar e czu y si# mniej zobowi'zane do
zachowania dyskrecji. W XI w. biskup Fiesole by wr#cz otoczony ca ym rojem
konkubin i dzieci; biskup Dol Iuhell wyprawi swej córce huczne wesele i
wyposa y j' w dobra ko cielne.53 Za Innocentego III (1198-1216) arcybiskup
Besancon, który wydusza ze swego kleru ka dy grosz, utrzymywa intymne
stosunki ze sw' krewn', przeorysz' Reaumair-Mont, uczyni brzemienn'
zakonnic# i jawnie spó kowa z córk' pewnego ksi#dza.54 W tym samym czasie
biskup Bordeaux urz'dza orgie, zas yn' równie tym, e z band' rozbójników
pl'drowa ko cio y, klasztory i domy prywatne.55
W tym samym stuleciu biskup Leodium Heinrich otrzyma od Grzegorza
X (1271-1276) — dodajmy, e by to ten sam papie , który podczas konklawe
postanowi uskrzydli) Ducha Twi#tego, odbieraj'c kardyna om posi ki —
nast#puj'ce pismo: „Nie bez wielkiego zasmucenia duszy dowiedzieli my si#,
e uprawiasz symoni#, nierz'd i inne przest#pstwa, oraz e zupe nie i ca kowicie
oddajesz si# rozkoszom i po 'dliwo ciom cia a, tak e ju przed swoim
wyniesieniem do godno ci biskupa, a tak e pó9niej sp odzi e wielu synów i
córki. Równie przeorysz# z zakonu wi#tego Benedykta wzi' e sobie jawnie
jako konkubin#, a podczas uczty w przytomno ci wszystkich obecnych
bezwstydnie wyzna e , e w ci'gu dwudziestu dwóch miesi#cy sp odzi e
czternastu synów... By swe pot#pienie uczyni) tym wi#kszym, chowasz
zakonnic# od wi#tego Benedykta, której przyda e jeszcze inne niewiasty...
Kiedy w pewnym klasztorze e skim twojej diecezji, po mierci przeoryszy
podj#to kanoniczny wybór nowej, uniewa ni e go i uczyni e przeorysz' córk#
pewnego znamienitego cz owieka... która kazirodczo przez ciebie zap odniona,
niedawno, jak mi doniesiono, urodzi a dziecko ku zgorszeniu ca ej okolicy.
Podobno zasz a przez ciebie w ci' # jeszcze inna zakonnica... Ponadto masz
trzech synów, których sp odzi e z ow' zakonnic'... Jedn' z dwóch córek
sp odzi e te z t' zakonnic'..." i tak dalej.56
„Cz#sto si# zdarza, e biskup ma dzieci, czasem du o, czasem ma o",
twierdzi franciszka ski kaznodzieja Berthold z Ratyzbony.57 Biskup Heinrich z
Bazylei w XIII w. pozostawi po sobie dwadzie cioro potomków, biskup
Leodium, który, co prawda, zosta w ko cu z o ony z urz#du — a
sze )dziesi#cioro i jedno.58
Ówczesne synody mia y zatem wystarczaj'co wiele powodów, by
pi#tnowa) ycie kleru wieckiego i zakonnego, jego ob arstwo, lubie no ),
wystawny tryb ycia, pró niactwo i wiele innych cech, które nale a oby
wypleni), gdy by y „zgorszeniem dla wieckich" (!).59 W XIII w.
211
papie Innocenty III nazywa ksi# y „bardziej nieobyczajnymi od wieckich";
papie Honoriusz III zauwa a : „stali si# zgorszeniem i pu apk' dla ludu";
równie papie Aleksander IV potwierdza , „ e lud, zamiast by) poprawiany,
jest przez duchownych ca kowicie psuty".60 Confessio prop?a est omnium
optima probatio. Gnili „jak byd o w gnoju", jeszcze jedno z ote powiedzenie
papieskie z tego samego stulecia, w którego po owie dominikanin i pó9niejszy
kardyna , Hugo z St-Cher, na soborze Lyo skim (1251) podobno wykrzykn' na
zako czenie: „Przyjaciele! Wielce si# przys u yli my temu miastu. Gdy tu
przybyli my, znale9li my tylko trzy czy cztery burdele, odchodz'c
pozostawiamy tylko jeden. Ale ten si#ga od jednego kra ca miasta po drugi."61
Frilluhald klerka albo historia celibatu w krajach Europy pó'nocnej
Kler skandynawski przez d ugi czas nie przejmowa si# faktem, e Rzym
kwestionuje instytucj# ma e stwa ksi# y. Nawet dekrety gregoria skie nie
odnosi y tu skutku, je li w ogóle a tak daleko dotar y.62 Jednak e w XII w.
zdecydowane papieskie 'dania w sprawie celibatu, poparte na dodatek siln'
presj', dotar y a do Islandii — ze zwyk ym w takich razach efektem.
W Norwegii (gdzie w 1275 r. biskup Arnis tak interpretowa prawo
ko cielne: „Ci zatem m# czy9ni nie mog' zawiera) ma e stw: zakonnicy,
kap ani, diakoni, subdiakoni, pozbawieni rozumu, trzebione barany") miejsce
on zaj# y kochanki zwane frilluhald klerka — i do pewnego stopnia by to
post#p, cho) mo e nie w sensie moralno ci chrze cija skiej.63
W Szwecji wi#kszo ) proboszczów i biskupów by a synami kap anów.64
Kiedy jednak Rzym wymusi celibat, sytuacja upodobni a si# do sytuacji w
innych krajach. W 1281 r. synod w Telge stwierdza , e „choroba rozwi'z o ci"
w ród s ug Bo ych jest tak rozpowszechniona, „i niewielu, a mo e aden nie
jest od niej wolny".65
Taki sam obraz przedstawia a Dania. Rycie seksualne ksi# y (w
szczególno ci pra atów) po wprowadzeniu dekretów papieskich rozkwit o tak
bardzo, e w Schonen ch opi, dla ochrony swych on i dzieci, z broni' w r#ku
'dali przywrócenia instytucji ma e stwa duchownych.66
212
„Dopóki ch'op ma baby..."
Tak e w innych krajach Europy, gdzie wraz z umacnianiem si# celibatu
przybiera y na sile wszelkiego rodzaju ekscesy seksualne, laikat chrze cija ski
cz#sto popiera instytucj# konkubinatu ksi# y, 'daj'c „krów duszy" dla „dusz
pasterzy", „towarzyszek ich ycia i wyst#pku".67 Papie Pius II, mówi'c o
Fryzach, zauwa a : „Nie chc' te , by do urz#du dopuszczano ksi# y nie
maj'cych on, a to dlatego, by o a ma e skie innych ludzi pozosta y czyste."68
Wszak „dopóki ch op ma baby" — powiada o przys owie redniowieczne —
„klecha nie musi si# eni)".69
Na prze omie wieku XIV i XV Miko aj z Clemanges, u ko ca kariery
archidiakon w Lisieux, pisa : „Je li dzi jest kto gnu ny i sk onny do
wystawnego pró niactwa, spieszy zosta) ksi#dzem... Potem ch#tnie odwiedzaj'
oni domy publiczne i knajpy, gdzie sp#dzaj' czas na opilstwie, ob arstwie i
grach, pijani krzycz', bij' si# i ha asuj', l ' imieniu Boga i wi#tych swymi
nieczystymi wargami, a wreszcie przychodz' do o tarza prosto z obj#) swych
sprzedajnych kochanek." Innym razem ten sam teolog opisa , jak to biskupi dni i
noce sp#dzaj' na owach, grach, ta cach i biesiadach, jak wykorzystuj' ludzi,
czyni' rozpust#, a za pieni'dze patrz' przez palce na najgorsze wyst#pki swych
ksi# y. „Obyczajni, wykszta ceni ludzie nie dochodz' do adnych wy szych
godno ci, gdy mogliby wskaza) na wyst#pki Ko cio a. Biskupi s' niemoralni...
Jednak e najlepiej jest nie nazywa) wszystkiego z a po imieniu, aby ci, co
przyjd. po nas, niczego nie dowiedzieli si) o tych stosunkach."70 W podobnym
duchu wypowiada si# w XV w. Dietrich z Miinster, wicekanclerz Uniwersytetu
Kolo skiego: pra atury szukaj' ludzie najbardziej zepsuci, „ mierdz'ca ludzka
padlina".71 S awny kaznodzieja Geiler z Kaysersbergu twierdzi , e stan
duchowny jest od góry do do u zepsuty, oddaje si# rozpu cie nie tylko z
dziewkami publicznymi, z onami, wdowami i dziewcz#tami, lecz tak e z
m# czyznami i zwierz#tami — „gdzie jest ten, który si# nie tarza w ka u ach
gnoju i plugastwie?"72
Sebastian Brant ujmowa to inaczej:
„A duszpasterze pozwalaj' sobie na rzeczy,
których nie spodziewa by si# i po bydl#ciu..."73
W 1403 r. Mateusz z Krakowa, nauczyciel teologii i biskup Wormacji, po
pó rocznym pobycie w Rzymie, pisa swój nadzwyczaj ostry traktat „O
nieporz'dkach Ko cio a rzymskiego". A w 1410 r. kardyna -diakon Baldassare
Cossa, który nie do ), e nastawa na on# swego brata, to jeszcze w Bolonii
mia podobno zdeprawowa) dwie cie wdów
213
i dziewic74, zosta papie em jako Jan XXIII. Na Soborze w Konstancji, gdzie w
1415 r. pozbawiono go tego urz#du (jako kardyna owi zezwalaj'c wszak e na
dalsz' dzia alno ) na rzecz Królestwa Bo ego), by „oszcz#dzi) s uchaczy"
odczytano tylko pi#)dziesi't z listy jego wyczynów.75 Ten wzgl'd na uszy
pozbawionych wszak skrupu ów pra atów jest tym mniej zrozumia y, e w a nie
w tym soborze, który skaza Husa na stos, poza papie em, ponad trzystu
biskupami i Duchem Twi#tym, uczestniczy o jeszcze — jak zanotowa kronikarz
miejski, Ulrich z Richenthal — siedemset dziewek publicznych, nie licz'c tych,
które duchowni sami ze sob' przywie9li.76
Mówi si#, e wszystkie te relacje s' podobno bardzo przesadzone i
sp aszczone, zgodnie z ówczesn' mentalno ci' i obyczajami literackimi. W
rzeczywisto ci jednak tego rodzaju wyrazy wstr#tu, wstydu i niech#ci nie s'
niczym ponad to, czym w zamierzeniu mia y by). Dlaczego duchowni sami
mieliby si# obwinia), dlaczego wieccy mieliby to wszystko potwierdza)?
Dlaczego w ka dym pokoleniu powtarza y si# dekrety synodalne, ci'gle na
nowo pot#piaj'ce konkubinat ksi# y i wszelkie rodzaje zbocze seksualnych, od
stosunków z matk' i córk' poczynaj'c, a na sodomii ko cz'c? I czy synody
same nie przyznawa y expressis verbis daremno ci swych zakazów i nakazów?77
Nierz.d grzechem jedynie w biskupstwie Spiry?
Dla przyk adu rzu)my okiem na Spir#. Tamtejszy biskup przez cztery
kolejne lata, od 1478 do 1481, ponawia dekrety o celibacie, a na ksi# y
yj'cych w konkubinacie nak ada wysokie kary pieni# ne, bo) przecie
„niew'tpliwie ci# ko oni obra aj' Najwy szego i nienaruszon' i najczystsz'
dziewic# Maryj#, ich patronk#". W 1482 r. biskup ponownie zaklina swój kler,
by „na mi osierdzie Bo e i m#ki Chrystusa y w czysto ci" i ponownie grozi
surowymi karami. Powtórzy o si# to w latach 1483, 1484, 1485, 1486, 1487,
1488, jak te ka dego roku od 1493 do 1503, z wyj'tkiem roku 1495. W 1504 r.
biskup Ludwik zauwa y , e zakazy ycia w nieczysto ci i konkubinacie
zaostrza ju tyle razy, i kamienie, ciany i kolumny mog yby o tym krzycze),
po czym... odszed do wieczno ci. Jego nast#pca podj' jednak wysi ki
poprzednika; w latach 1505 do 1513 organizowa co roku synody, przedstawia
stare skargi i polecenia, a wreszcie dowiedzia si# od swych ksi# y, e chyba
„tylko w biskupstwie Spiry nierz'd jest grzechem".78
Tak istotnie musia o si# wydawa). Zw aszcza e i w Rzymie rozkwit
ycia seksualnego wydawa si# nie s abn'). By y genera zakonu
214
franciszkanów, papie Sykstus IV, fundator kaplicy syksty skiej, który w 1476
r. wprowadzi w Ko ciele wi#to Niepokalanego Pocz#cia (a na stanowisku
inkwizytora zaaprobowa niejakiego Torquemad#), oddawa si# bezprzyk adnej
rozpu cie.79 Jego bratanka, kardyna a Pietro Riario, w a ciciela czterech
biskupstw i jednego patriarchatu, wyj'tkowa rozwi'z o ) dos ownie kosztowa a
ycie.80
Nast#pca Sykstusa, Innocenty VIII (1484-1492), który wprowadzi ze
sob' do Watykanu dwoje swych dzieci, wr#cz zgani zarz'dzenie papieskiego
wikariusza, by wszyscy ksi# a odprawili swoje konkubiny.81
Nast#pca Innocentego, Aleksander VI (1484-1492), który by wedle
Savonaroli „gorszy od bydl#cia", przyby do Watykanu z czwórk' dzieci i
oddawa si# tam masowym orgiom w rodzinnym kr#gu. Pewnego razu po
wieczornym posi ku zarz'dzi ta ce pi#)dziesi#ciu prostytutek (cortegianae,
dworskie nierz'dnice), najpierw ubranych, pó9niej nagich, nast#pnie rozkaza ,
by si# lubie nie czo ga y na okciach i kolanach, wreszcie by na oczach Jego
Twi'tobliwo ci oraz jego syna i córki, pokryli je s u 'cy; to ostatnie wi'za o si#
z nagrod' dla tych, których „ciele nie rozpozna o" najwi#cej dziewcz't; ca o )
zako czono dekoracj' zwyci#zców.82 Ten papie , który rozwa a pomys
przeobra enia pa stwa ko cielnego w monarchi# dziedziczn', utrzymywa
intymne stosunki ze sw' córk', Lukrecj', ta z kolei sypia a z bra)mi i ju jako
podlotek urodzi a dziecko, które w og oszonej przez siebie bulli Aleksander
uzna za swoje, ale ju w bulli nast#pnej przypisa swemu synowi Cezaremu.83
Jedn' ze swych heter, pi#kn' Juli# Farnese, zwan' „oblubienic' Chrystusa",
kaza namalowa) jako Matk# Bo ' — uwieczniaj'c przy okazji siebie jako
papie a u jej stóp.
Madonny pra'atów albo Kto ma wi)kszego cz'onka?
Dlaczego wi#c kler mia by post#powa) inaczej? Co na przyk ad mog oby
powstrzyma) kardyna a Albrechta II z Moguncji (1514-1545), obrotnego
handlarza odpustami, od nieskr#powanego i jawnego utrzymywania stosunków z
konkubinami Kathe Stolzenfels i Ernestine Mehandel? Diirer uwieczni obie
jako córki Lota, Grunewald sportretowa Kathe jako „ w. Katarzyn# w
mistycznych za lubinach", Lukas Cranach za przedstawi Ernestin# jako „ w.
Urszul#", a do tego kardyna a jako „ w. Marcina".
Równie inni dostojnicy Ko cio a zlecali malarzom portretowanie swych
metres jako Madonn i wywieszali ich obrazy ku zbudowaniu wiernych.
Arcybiskup Magdeburga Albrecht poszed jeszcze dalej
215
i w pobo nej procesji kaza obnosi) jako „ yw' wi#t'" sw' kurtyzan#
umieszczon' w relikwiarzu.84
Ni szy kler nie mia co prawda do swej dyspozycji geniuszy p#dzla,
którzy byliby w stanie uwiecznia) liczne kochanki, ale to nie znaczy, eby ich
nie mia .85 Ksi# a sypali ponadto tak pieprznymi dowcipami, e — jak pisa
protestancki teolog i poeta Thomas Naogeorgus — „burdel nie by by w stanie
ich znie ), a te niew'tpliwie cz owiekowi z prostego ludu przez wargi by one
nie przesz y"86. Ze wieckimi zak adano si# nawet
o to, kto ma wi#ksze genitalia.87
Po pi#tnastu wiekach trwania chrze cija stwa, radca cesarski Friedrich
Staphylus, który przeszed na katolicyzm, nie znalaz w ród stu katolickich
ksi# y „chyba ani jednego... który nie by by potajemnie albo
i jawnie onaty... Rozpusta ksi# y nie ma ko ca"; t# konstatacj# prawie
dos ownie potwierdzi katolicki kanonista Georg Cassander.88
Równie po Soborze Trydenckim duchowni nie zaprzestali intensywnego
ycia seksualnego — nawet w najpobo niejszych okolicach. W 1569 r.
arcybiskup Salzburga przyznawa , e dekrety o celibacie „tylko rzadko odnosi y
sukces... tak e kler gnije w najobrzydliwszych nieczysto ciach lubie no ci, i e
sta y mu si# one opacznym (!) przyzwyczajeniem".89 Tak e „z silnego wiar'
kraju tyrolskiego" protokó powizytacyjny biskupa Brixen, z roku 1578 donosi
o ponad stu przypadkach konkubinatu w oko o sze )dziesi#ciu probostwach,
w ród „kanoników, kap anów nadwornych, proboszczów, wikarych".90
Pod koniec XVI i w XVII w. duchowni „wynajmuj'" sobie dziewcz#ta,
które nazywaj' „kucharkami", „gosposiami" lub podaj' za cz onków rodziny.91
Wielu jednak y o jawnie z kobietami i nawet pragn# o, by je nazywa)
odpowiednio do piastowanego przez nich urz#du, na przyk ad „proboszczowa
katedralna" czy „katedralna dziekanowa" i tym podobnie.92 W Niemczech
nielegalne ma e stwa ksi# y kwit y w licznych diecezjach, zarówno we
Wroc awiu jak Strasburgu; w biskupstwie konstancja skim prawie ka dy ksi'dz
mia konkubin#, podobnie by o w Nadrenii.93 Podczas wizytacji biskupstwa
Osnabriick w 1624/25 r. wysz o na jaw, e duchowni w wi#kszo ci byli
onaci.94 W protoko ach wizytacji bamberskiej czytamy: „Raden nie przyznaje
si# do konkubinatu, cho) przecie proboszczowie w Pautzenfeld, Drosendorf,
Reuth jak te i sam dziekan nie chc' mie) swych «starych» daleko od siebie."
Biskup bamberski zarz'dzi zatem publiczn' ch ost# i uwi#zienie — kobiet.95
Oczywi cie „wi#kszo ) innych wysokich dygnitarzy czyni a z cnoty
zasad# kardynaln', ale sama pozwala a sobie na o wiele wi#cej".96 Biskup
Bazylei mia na o nice i dzieci, biskup Munster — ony, arcybiskup Salzburga
von Raitenau y z pi#kn' Salome Alt, jak to kto powiedzia
216
„prawdopodobnie w ma e stwie sumienia" i chwali si# pi#tna ciorgiem dzieci
(które niew'tpliwie sp odzi te z przyczyny sumienia). W 1613 r. prawie ka dy
ksi'dz czy kap an tego arcybiskupstwa mia konkubin# i potomstwo.97
...jakby by'o w porz.dku
W XVIII w. rzadziej zwo ywa o si# synody diecezjalne i krajowe, dlatego
rzadsze sta y si# napomnienia w sprawie przestrzegania nakazu
wstrzemi#9liwo ci seksualnej. Powsta o wra enie, jakby wszystko by o w
porz'dku, a wi#kszo ) afer, je li nie towarzyszy y im skandale98, po prostu
ignorowano.
A przecie jeszcze w 1806 r. salzburski konsystorz zauwa a , e „od
pewnego czasu w tutejszej diecezji jest wi#cej ni kiedykolwiek rozwi'z ych i
moralnie upad ych ksi# y".99 We W oszech jeszcze w drugiej po owie XIX w. w
pewnej diecezji nie by o ani jednego ksi#dza, „nie wy 'czaj'c biskupa, który
jawnie nie mia by ony".100 W tym samym mniej wi#cej czasie o klerze
po udniowoameryka skim pisano,
e pod wzgl#dem nieobyczajno ci
przewy sza wszystkich i post#powa tak, „jakby przede wszystkim
obowi'zywa a go s u ba nierz'dowi".101 W 1889 r. o duchownych w Peru
donosi pewien teolog katolicki: „Niewielu tylko jest takich, którzy nie yj' w
jawnym konkubinacie."102 A teologowie Johann i Augustin Theiner ju z
dziewi#tnastowiecznych przyk adów zebrali przyt aczaj'ce materia y w sprawie
uwodzenia dzieci, sadyzmu, sztucznych poronie , zabójstw z zazdro ci i
lubie no ci pope nionych przez ksi# y i zakonników.103
W 1970 r. w memorandum skierowanym do wszystkich ksi# y
biskupstwa przez „Monachijski Kr'g Akcyjny", a zatem instytucj# bynajmniej
nie wrog' Ko cio owi, mówi o si# o „niejawnym, przypominaj'cym ma e stwo
stosunku" oraz wymuszonej „k amliwo ci" ksi# y katolickich.104 Co prawda
kiedy w 1973 r. Hubertus Mynarek, niegdy dziekan wydzia u teologicznego
Uniwersytetu Wiede skiego, po swym wyst'pieniu z Ko cio a chcia nieco
bli ej przedstawi) ow' k amliwo ), bezpo rednio po ukazaniu si# jego ksi' ki
„Herren und Knechte der Kirche" („Panowie i s ugi Ko cio a") zacz# y si# takie
intrygi, e pierwszy wydawca wycofa z handlu ju wydrukowane i
subskrybowane dzie o, drugi wydawca za skre li nie co innego, lecz w a nie
partie dotycz'ce celibatu.
I gdy wokó Mynarka zrobi o si# g o no, a jego w wi#kszo ci niewinne
niedyskrecje, dotycz'ce by ych kolegów, przynios y mu lawin# gwa townych
zarz'dze i zapowiedzi procesów s'dowych, teolog katolicki
217
i profesor filozofii religii na Uniwersytecie Monachijskim, Fritz Leist wyda
zbiór anonimowych wyzna oko o siedemdziesi#ciu czynnych jeszcze lub
by ych ksi# y, zakonników i zakonnic. Tom ten, który przeszed prawie nie
zauwa ony (cho) zawiera wszystko, czego z pewno ci' oczekiwa a, ale nie
znalaz a — i nie znalaz aby nawet, gdyby ukaza y si# rozdzia y po wi#cone
celibatowi — czytaj'ca publiczno ) Mynarka) nader plastycznie i szczegó owo
ilustrowa wstrzemi#9liwo ) seksualn' kleru w naszych czasach.
Szcz)-liwa nadre?ska natura
Ju na samym wst#pie owej ksi' ki, prawie sze )dziesi#cioletni „ksi'dz
cia em i dusz'" barwnie i po kolei opowiada najpierw „bardzo pi#kn' histori#
mi osn'", „obok tego bardziej seksem naznaczone spotkanie", „potem
stosunkowo cz#ste spotkania z prostytutkami", wreszcie „liczne lu9ne zwi'zki z
ró nymi kobietami" — „Nie odchodzi em od spowiedzi. Mój nadre ski
temperament pomóg mi pokona) wiele trudno ci." Wreszcie uda o mu si#
zdoby) przyja9 „moralnie wysoko stoj'cej, zam# nej kobiety. Wynik a z tego
wielka i silna mi o ), która trwa a niezmienna przez dziesi#) lat", niestety
„bardzo zaw# ona, gdy kobieta ta mia a m# a i dzieci". Jednakowo „ci'gle
jeszcze dusz' i cia em by em ksi#dzem", „ci'gle jeszcze by em pe en zapa u, jak
m ody kap an", „osobi cie nigdy nie prze y em kryzysu swego urz#du"105 —
szcz# liwa nadre ska natura.
Pewien czterdziestosze cioletni proboszcz zwierzy si# jako kap an osobie
„prowadz'cej plebani#" ze swej „trudnej sytuacji", a wtedy ona, kobieta
wówczas trzydziestodwuletnia wyjawi a mu, e pragnie go „wybawi)". Trwa o
to „pi#tna cie lat" i zdarza o si# zawsze tylko „w krótkich godzinach w
samochodzie". W ko cu jednak nasz, dotrzymuj'cy zasady bez enno ci ksi'dz,
„znalaz spe nienie w swej sekretarce", która „tak e przez pewien krótki czas
by a w ci' y (poronienie). Bardzo nas to zmartwi o."106
Inny ksi'dz w okresie samych tylko studiów dowiedzia si# „o kilkunastu
duchownych, którzy pope nili wykroczenia seksualne, a kilku z nich odby o
wieloletnie kary wi#zienia".107
Pewna m oda dama, jeszcze przed podj#ciem studiów „teologii i
dydaktyki religii", ca kiem praktycznie zg #bia a propedeutyk# tej materii.
„Mam dwadzie cia dwa lata i od czterech lat utrzymuj# stosunki z
czterdziestopi#cioletnim wikarym."108
218
Co pi'ty duchowny czarowa sw' wybrank# tym fragmentem Pie ni nad
Pie niami, który jezuita Peronne przytoczy w 1848 r. jako dowód
niepokalanego pocz#cia Maryi: Tak, pi#kna jeste moja przyjació ko, pi#kna
jeste ... i adnej zmazy nie ma w tobie... cho) mo e nieco bardziej p askim
tekstem: „Pi#kna jeste — jeszcze adnej zmarszczki", „Co za fantastyczna
kobieta...!" — „przycisn' mnie do siebie i uczyni znak krzy a..." „Po ka dej
nocy mi osnej potrafi mi opowiada) niewiarygodne rzeczy." Jeszcze bardziej
niewiarygodnie mówi zapewne wtedy, gdy wyst#powa „jako duszpasterz" i
grzmia przeciw grzechowi nieczysto ci. „Zawsze i ci'gle moralne pot#pienia
innych..." — a w chwil# po kazaniu szepcze, „jak fantastycznie wygl'dam i jak
za mn' t#skni , i e ostatniej nocy mia erekcj# na sam' my l o mnie".
„Poszli my do ó ka. Najpierw czytali my ksi' k# o seksie..." „By tak
nami#tny, e w trakcie jego orgazmu przestraszy am si#, e umiera."109
Tak. Wi#c jak to powiada Joseph kardyna Hóffner? „Szczególnie w
dzisiejszym wiecie, prze ywana z uwagi na królestwo niebieskie, bez enno )
ksi# y jest poruszaj'cym znakiem, który pokazuje wspólnocie wierz'cych,
dok'd tak naprawd# zmierzaj'."110
Od pokazania cz'onka — po rezygnacj) z ;ycia
Pewna dziewczyna, dzisiaj dwudziestosze cioletnia, wst'pi a do klasztoru
w wieku pi#tnastu lat, gdy zosta a do tego „natchniona" przez zakonnice — e
„Bóg chce mie) pi#kne kobiety".
Rzeczywi cie, zaledwie j' mia , a ju zosta a przez niego samego, a mo e
raczej ksi#dza, „zamkni#ta w ramionach i obdarowana medalikami ró nych
wi#tych", medalikami o zupe nie magicznym dzia aniu. Oto dowody:
1. Pewien ksi'dz, starszy o trzydzie ci lat, pisze o tym, „jak o mnie
marzy, równie seksualnie", nalega, e „powinnam znale9) gdzie pokój, nawet
w hotelu, gdzie mogliby my sp#dzi) przynajmniej jeden dzie ". „Próbowa
mnie poca owa) i pog aska), a raz po o y moj' r#k# na swoim cz onku..."
2. Mniej wi#cej czterdziestoletni ucze Jezusa „zaczepi mnie wieczorem
w ogrodzie przed klasztorem, cho) wcze niej nie znali my si#... chcia eby my
sp#dzili razem noc... Pó9niej ksi'dz ten wyst'pi z Ko cio a, gdy z pewn'
siostr' mia dziecko."
3. „Wykorzystywa ka d' sytuacj#, by by) ze mn'... Kiedy zaprosi mnie
do swego pokoju... Chcia , ebym posz a z nim do ó ka... Szeptem mówi , e
mnie kocha, e ycie za mnie odda... Pó9niej mia odprawia) msz#..."111
219
Inna oblubienica Pana, te od pi#tnastego roku ycia w klasztorze,
g #boko przy tym nieszcz# liwa z tego powodu, gdy czu a si# tam „wszystkim,
tylko nie cz owiekiem", musia a „ca kowicie pozby) si# w asnego ja", umie)
„wszystko prze kn')". W 1971 r., nareszcie w domu, pragn# a zwierzy) si# ze
swych prze y) pewnemu ksi#dzu, którego wcze niej zna a. „Ledwie
otworzy am usta, zacz# am p aka), on za mnie obj' , poca owa , w mgnieniu
oka rozebra i rzuci si# na mnie. Po dwóch godzinach zwierz#cego zaspokajania
'dzy, spyta , czy mia am orgazm."112
Wszystkie opisane w tej ksi' ce przypadki — a sygnalizowa a ona tylko
„niezliczon' liczb# «spraw» podobnych, cho) utrzymywanych w tajemnicy", co
podkre la katolicki wydawca113 — mog y si# wyda) nieprawdopodobne tylko
tym katolikom, których mentalno ) dobrze odzwierciedlaj' niezwykle obel ywe
listy, jakie otrzymywa teolog Mynarek, gdy zdecydowa si# wyst'pi) z
Ko cio a.114 Poza tym problem „seks i duchowni" wszystkim innym musia si#
wyda) czym naturalnym (dlatego najpierw w ogóle nie zareagowa em, kiedy
niedawno pewna dama w sposób dramatyczny zaoferowa a mi wgl'd w sw'
d ugotrwa ' intymn' korespondencj# z pewnym bardzo popularnym jezuit',
p omiennie wypowiadaj'cym si# za czysto ci' seksualn').
G')bokie westchnienia i wiek kanoniczny
Niew'tpliwie groteskowe wra enie robi' narzekania pewnego ksi#dza
(odnotowane w ankiecie Leista, zawieraj'cej zreszt' wiele wypowiedzi
wskazuj'cych na zaburzenia neurotyczne, d ugotrwa e depresje, zahamowania,
wrzody o 'dka, próby samobójcze)115 na „pomoc domow' (lat czterdzie ci
osiem), która wprawdzie jest pracowita i jak dot'd nie okaza a si# jeszcze j#dz',
ale (niestety!) jest pozbawiona jakiejkolwiek atrakcyjno ci erotycznej".
Podobnie kuriozalne wydaje si# takie oto g #bokie westchnienie: „Prosz#
zrozumie): od prawie trzech lat musz# y) z gospodyni' domow' — moja
siostra wysz a za m' — która seksualnie dzia a na mnie wr#cz odpychaj'co, tak
e uciekam przed ni', gdzie tylko mog#..."116
A mo e Ko ció nie tylko toleruje tego rodzaju stosunki, lecz jeszcze je
po rednio wspiera? W ka dym razie nie stoi z powy szym w sprzeczno ci ów
przepis, zakazuj'cy co prawda duchownemu przyjmowania do gospodarstwa
domowego „osób p ci e skiej", wobec których mog oby rodzi) si# podejrzenie
(na przyk ad z powodu ich przesz o ci, m odego wieku, powabów), zezwala mu
natomiast na wspólne zamieszkiwanie
220
z krewnymi, nawet siostrzenic' lub bratanic', a tak e osobami, co do których
w'tpliwo ci nie mog' si# pojawi) „ze wzgl#du na ich wzorowe prowadzenie si#
i zaawansowany wiek (oko'o trzydziestu pi)ciu do czterdziestu lat).117
I kto mówi, e Ko cio owi braknie poczucia humoru! I wielkoduszno ci!
Tak e szczero ci! Ca kiem niedawno na zje9dzie katolików w Essen pewien
biskup z Ameryki Po udniowej powiedzia , e z pi#tnastu ksi# y w jego wielkiej
diecezji czternastu yje ze swymi gospodyniami, jak z onami...118 Tak —
„Znakiem i podniet' mi o ci pasterskiej" nazwa niedawno celibat papie Pawe
VI, „i szczególnym 9ród em p odno ci w wiecie".119
Z matkami, siostrami, córeczk.
Tak bardzo pot#piaj'cy nierz'd Ko ció , nie potrafi wszak e zapobiec
jego rozprzestrzenianiu si# w ród kleru. Przeciwnie. Rozpleni y si# nawet
niektóre rzadsze na ogó zboczenia, jak stosunki intymne z najbli szymi
krewnymi — by y wszak okresy, gdy tylko te osoby mia y dost#p do ksi# y.
Dlatego na synodzie w Metz w 753 r. wydano rozporz'dzenie
nast#puj'cej tre ci: „Gdy duchowni uprawiaj' nierz'd z zakonnicami, matkami,
siostrami itd. winni zosta) pozbawieni urz#du, o ile s' to osoby z wy szymi
wi#ceniami; tych za z ni szymi nale y podda) ch o cie."120 Synod w Moguncji
w 888 r. przyznawa , e pope niono „bardzo wiele zbrodni", polegaj'cych na
tym, e „ksi# a spó kowali z w asnymi siostrami i p odzili z nimi dzieci".121 W
1208 r. podró uj'cy po Francji legat Golo zauwa a : „duchowni cz)sto u ywali
sobie z matkami i innymi osobami blisko z nimi spokrewnionymi... za
poduszczeniem diab a".122 Analogiczne twierdzenia wysuwano tak e na
synodach ju czasów nowo ytnych.123 Dotyczy y one tak e wy szego kleru,
papie a Jana XII, Aleksandra VI. Za Innocentego III zarzuty tego rodzaju
wysuwano pod adresem arcybiskupa Akwitanii i arcybiskupa Besancon. Na
d ugo przed nimi biskup niemiecki Landfredus utrzymywa intymne stosunki ze
sw' córeczk'.124
Kurtyzan to ch'opiec
Ksi# a woleli cz#sto w asn' p e), m# czyzn i ch opców; homoseksualizm
w tych kr#gach by czym „powszednim".125 Wszystko zacz# o si# ju w
czasach antycznych i nigdy nie sko czy o.126 W ksi#gach pokutnych
221
redniowiecza niezmiennie powtarza o si# poj#cie „sodomii" duchownych,
przest#pstwa, za które przewidywano znaczne kary — lata, a nawet
dziesi#ciolecia pokuty.127
W 1513 r. na Soborze Latera skim i w obecno ci Leona X, ksi' # delia
Mirandola daremnie pi#tnowa fakt, e wychowuje si# dla s u by Ko cio owi
m odzie ców zha bionych zboczonym nierz'dem i ju przez rodziców
przyuczanych do „kurestwa" i e ludzie ci, ju jako kap ani, uprawiaj'
„homoseksualn' rozpust#".128 „Trojakim towarem", szydzi Ulrich von Hutten,
„handluje Rzym: Chrystusem, duchownymi lennami i kobietami. Da by Bóg, by
tylko kobietami i by nie odchodzi y one cz#sto od swej natury!"129
„Kurtyzanami" w kurii byli cz#sto pisarze, od9wierni i kucharze,
wynagradzani parafialnymi prebendami. Biskup Trewiru, zapytany kiedy , co
znaczy to s owo, odpowiedzia : „Kurtyzan to ch opak, a kurtyzana to
ch opczyca; wiem o tym bardzo dobrze, gdy sam by em jednym z nich w
Rzymie."130 Zapewne niejedna kariera zasadza a si# na us u nym ty ku, a nie
m'drej g owie. Jak e to by o z owym Innozenzem del Monte, czyli pó9niejszym
papie em Juliuszem III, z Affenwarterem, który mimo oburzenia i g osów
protestu zosta kardyna em w wieku siedemnastu lat?131 Biskup Orleanu Jan by
kochankiem arcybiskupa Tours. Na ulicach o tym piewano, nie bez udzia u
samego Jana.132
Inna sprawa, e nie zawsze by o tak weso o. Ni szy kler karano nieraz
bezlito nie, zw aszcza, gdy sprawa stawa a si# znana ogó owi. „W 1409 r. w
sobot# 2 marca w Augsburgu w «Fagelhaus» obok wie y Perlachskiej zostali
skuci za sodomi# czterej ksi# a: Jórg Wattenlech, Ulrich von Frey, Jakob der
Kiss i proboszcz Gersthofen, Hans. Byli ywi jeszcze w nast#pny pi'tek, a
pó9niej zgin#li z g odu." Oskar ony o wspó udzia cz owiek wiecki, garbarz
Hans Gossenloher, zosta spalony.133
Stosunki intymne ze zwierz)tami
Gro9by wysuwane pod adresem osób ami'cych zakazy w tej dziedzinie
powtarza y si# stale w penitencja ach redniowiecznych. Dla biskupa
uprawiaj'cego nierz'd z czworonogiem: dwana cie lat pokuty, dla ksi#dza —
dziesi#), dla mnicha — siedem; w ka dym wypadku trzy lata o chlebie i wodzie;
ponadto biskup i ksi'dz maj' by) pozbawieni urz#du.134 Nawet cz owiek
wy wi#cany na biskupa Rzymu, poucza Karola Wielkiego papie Hadrian I w
791 r., niew'tpliwie dumny z surowych obyczajów swego Ko cio a, jest
odpytywany nie tylko w sprawach wiary i nie tylko w sprawach intymnych
stosunków z on'
222
i ch opcami; musi on tak e wyjawi), czy nie kopuluje ze zwierz#tami (pro
quadrupedibus).135
Zatem od najbli szych krewnych, poprzez kota domowego czy krowy, a
po biedn' zakonnic# — wszystko to s' rejony klerowi zakazane; w nader
skrótowej formie mówi o tym odno ny przepis Ko cio a angielskiego: biskupi i
ksi# a utrzymuj'cy stosunki z czworonogami, matk', siostr' czy zakonnic' „z
pomoc' instrumentu".136
Z powodu sodomii z a s awa otacza a popów w Ko ciele Wschodnim. A
nie kto inny jak sam car Piotr Wielki, faktyczny zwierzchnik Cerkwi rosyjskiej,
który w 1721 r. powo a do ycia Naj wi#tszy Synod, wielokrotnie by widziany
w sytuacjach „zaskakuj'co intymnych" ze sw' ulubion' suk', Finette.137
Solicytacja albo Eros w konfesjonale
Ulubionym sposobem duszpasterzy, który mia nagradza) braki zwi'zane
z bez enno ci', by a zawsze, u yjmy w tym miejscu terminu fachowego,
solicytacja podczas spowiedzi. Dawa a ona istotnie ogromne mo liwo ci wobec
bezecników obu p ci, zw aszcza e w a nie grzechy in puncto sexti mandati
prawie bezustannie s'czy y si# do czujnie nastawionego ksi# ego ucha —
niestety przedstawiane zbyt zbiorczo, po amatorsku, bez detali.
Co prawda do wiadczeni penitenci sami z siebie starali si# da), co mieli
najlepszego czy raczej najgorszego i od razu, otwarcie o wszystkim mówili, ale
z wielu nie mia ych duszyczek trzeba by o te wszystkie sprawy dopiero
stopniowo, fachowo i ostro nie wydobywa), delikatnie podpowiada): kiedy,
gdzie, z kim, jak cz#sto, w jaki sposób... W ten sposób, wraz ze s abo ciami,
odkrywa o si# tak e predyspozycje, potrzeby i zami owania penitenta;
powstawa a sytuacja, któr' bystrze opisa Tomasz z Akwinu, bardzo usilnie
ostrzegaj'cy przed zbyt d ugimi dialogami mi#dzy spowiednikiem a penitentem:
„dochodzi do tego, e ju nie patrz' na siebie, ani si# do siebie zwracaj', jak z
pocz'tku, jakoby anieli, lecz jakby przyodziani w cia o spogl'daj' na si#
wzajem..."138
aród a wiele przemilczaj', wiele przyznaj', cz#sto daj'c do zrozumienia,
e przest#pstwo nie jest warte ujawniania, bo przecie i tak jest znane niebu,
ziemi i wszystkim ludziom.
Biskup Pelagiusz, który w XIV w. mówi o cz#stym cudzo óstwie przy
spowiedzi, twierdzi te , e w prowincjach „Hiszpanów i mieszka ców Rzeszy...
synów -wieckich nie jest wiele wi)cej ni; synów ksi);y".,139 W 1523 r.
franciszkanin Heinrich von Kettenbach, który przeszed na
223
stron# Lutra, pisa w swej „Nowej apologii i odpowiedzialno ci Marcina Lutra
przeciw wrzaskom papistów": „Pierwszym owocem, który pochodzi od
spowiedzi, jest owoc ywota, bo st'd si# bierze wiele dzieci'tek, które zowi'
b#kartami albo kurwysynami, albowiem schodz' si# wi#ci spowiednicy z
penitentkami; niektóre bowiem pró no szukaj', bo ma onka bez po ytku maj',
a wtedy musi pomóc spowiednik. I pilnie pomaga i biega mi#dzy kobietami jak
byczek mi#dzy krowami."140
Ko ció si#ga po wszelkie mo liwe rodki prewencyjne. Nakazywa , by
spowied9, zw aszcza spowied9 kobiet, nie odbywa a si# w ciemno ci, lecz w
miejscu „wykluczaj'cym podejrzenie", jedynie w ko ciele i tylko tam, gdzie dla
wszystkich mog a by) widoczna, nigdy u samej tylko kobiety. Spowiednikom
zalecano nie patrze) kobiecie w twarz, kobiety za winny znajdowa) si# nie
przed spowiednikiem, lecz z jego boku.141 Do chorych móg spowiednik
przychodzi) tylko z dwoma lub trzema wiadkami, a sakramentu udziela) nie
przy zamkni#tych drzwiach.142
Wszystkie te zarz'dzenia nie na wiele si# jednak zdawa y, o czym
wiadcz' stale ponawiane gro9by kar, jak i same kary: ekskomunika,
pi#tnastoletnie wygnanie, a tak e do ywocie w klasztorze.143 Podniety by y po
prostu silniejsze. Podniecano si#, czyli solicytowano, przed spowiedzi', podczas
niej i po niej, w konfesjonale i poza nim. Podniecano si# pytaniami o czyny
lubie ne, o których pytany niekiedy nawet nie ni . „Oby nieszcz# cie spad o na
tw' g ow#", przeklina a pewna (niewdzi#czna) brabancka beginka duchowego
przewodnika swego sumienia, który rozpozna u niej „nieznane zdro no ci", by)
mo e kilka z owych „w oskich grzechów", które — zdaniem Cezariusza z
Heisterbach — rozprzestrzenia y si# w a nie poprzez spowied9.144 Podniecano
si# niekiedy tak e poprzez stymuluj'c' literatur#. Ba, niekiedy pobudzano
drogich penitentów bardzo altruistycznie, na korzy ) osób trzecich. Dla
usprawiedliwienia klechów trzeba te powiedzie), e ich samych te
pobudzano.145 I tak mia o pozosta)...
Wytwór „brudnej literatury"?
Po
redniowieczu, które wiele uwagi po wi#ci o problemowi
146
solicytacji , przysz a kolej na czasy nowo ytne, dok adnie precyzuj'ce
przepisy w tej mierze.147 Jeszcze w XVII i XVIII w. natykamy si# na synody i
papie y zaj#tych owymi, jak e pobudzaj'cymi fantazj# „przest#pstwami" —
cho) strona katolicka przestrzega przed „zajmowaniem si# tymi bajeczkami",
„które rozpowszechnia okre lony typ brudnej literatury o rzekomym
nadu ywaniu sakramentu pokuty przez spowiedników".148
224
A przecie przewidziano kary nawet dla biskupów, którzy za bardzo
spoufalili si# ze swymi penitentami lub duchowymi córkami.149 Teologia
moralna podda a solicytacj# szczegó owej kontroli, rozró niaj'c najró niejsze
fazy: „podczas spowiedzi", „bezpo-rednio przed lub bezpo-rednio po
spowiedzi", „przy okazji spowiedzi", „pod p'aszczykiem spowiedzi", „w
konfesjonale lub w miejscu, które stale jest przeznaczone do s uchania
spowiedzi, lub..." i tak dalej. To przecie sami teologowie moralni stawiali
pytania, czy „kap an chce... penitenta nak oni)", czy „penitent zaczyna od
solicytacji", „czy solicytowany penitent jest osob' p ci m#skiej czy e skiej...
czy penitent ma by) sk oniony do grzechu ze spowiednikiem lub inn' osob', lub
z samym sob', czy grzech nast'pi pó9niej czy zaraz", „spowiednik odwiedza
chor' i mówi jej, e chce wys ucha) jej spowiedzi, w rzeczywisto ci za j'
solicytuje" i tak dalej i dalej.150 A jednak wszystko, co si# wi'za o z
nadu ywaniem spowiedzi, mia o by) wytworem okre lonego typu „brudnej
literatury"? Czy aby nie samej teologii moralnej?
„...tylko to, co krzyczy, jest grzechem"
Przyznajmy jednak, e ju od dawna w Ko ciele zapanowa a daleko id'ca
dyskrecja. Nie b#d'c instytucj' tak wszechmocn' jak w redniowieczu, Ko ció
nie chce dzi wywo ywa) w spo ecze stwie skandali. „System tuszowania",
wyja nia by y jezuita Hoensbroech, „jest ukszta towany idealnie", faryzejska
regu a „tylko bez skandali! jest elaznym prawem".151 W 1883 r., katolik Curci
pisa „o wielkiej ostro no ci, której potrzeba i któr' jeste my winni bardziej
zaawansowanej kulturze".152
W gruncie rzeczy by o to jednak — forsowane od czasów o wiecenia —
ukrywanie seksualnych przest#pstw pope nianych przez ksi# y, zgodnie z
dewiz' si non caste caute, nale 'c' do starej katolickiej tradycji.
Na przyk ad synody hiszpa skie okresu redniowiecza stale zajmowa y
si# problemem jawnych tylko konkubin; o niejawnych si# nie wspomina o.153
Zgodnie z t' zasad', papie Aleksander II poucza w 1065 r. patriarch# Grado:
zawsze chodzi tylko o przypadki znane publicznie; co dzieje si# w ukryciu, wie
tylko Bóg, i do niego nale y orzekanie o nich.154 Podobny sens mia o oburzenie,
wyra one swego czasu przez Nauczyciela Ko cio a Damianiego: „Z o by oby
mo e zno ne, gdyby dzia o si# w ukryciu. Ale nie! Znik gdzie wszelki wstyd,
plaga rozpusty bezczelnie si# ujawnia, na ustach ludzi s' miejsca nierz'du,
imiona konkubin, szwagrów, te ciowych, w ogóle krewnych. Do tego zwiastuny
mi o ci, prezenty, chichoty, arty, tajemne spotkania; postremo, ubi omnis
dubietas tollitur, uteri tumentes et pueri vagientes."155
225
Ta typowa wypowied9, zgodnie z któr' skrywane amory ksi# y by y
jeszcze do zniesienia — prawdziwym za skandalem stawa y si# dopiero
stercz'ce brzuchy i wrzeszcz'ce dzieciaki ich na o nic, sprowokowa a Panizz#
do zjadliwej uwagi: „Ten Damiani mia prawdziwie katolickiego ducha: co si#
dzia o w ukryciu, w ogóle si# nie dzia o; tylko to, co krzyczy, jest grzechem."156
Kiedy w XII w. w kr#gach rzymskich duchownych szukano mo liwo ci
pogodzenia ze sob' dwóch papieskich dekretów, z których jeden zabrania
uczestniczenia w mszy odprawianej przez ksi#dza yj'cego w konkubinacie, a
drugi zapewnia , e sakramenty nie mog' by) ska one przez cho)by najbardziej
grzesznego ksi#dza i dlatego bez obaw mo na je z jego r'k przyjmowa), papie
Lucjusz III (wprowadzi inkwizycj# w Weronie) zarz'dzi : „innym
przest#pstwem jest to, co dzieje si# notorycznie, a innym to, co dzieje si#
potajemnie. Notoryczne przest#pstwo to takie, z powodu którego ksi'dz zostaje
kanonicznie skazany; potajemne to takie, które Ko ció jeszcze toleruje...
Wierzcie wi#c niezachwianie,
e dozwolone jest uczestniczenie w
nabo e stwach odprawianych przez duchownych i kap anów, cho)by uprawiali
oni nierz'd, a nawet przyjmowanie z ich r'k sakramentów, dopóki s' oni jeszcze
tolerowani przez Ko ció ."157
Fakt, e redniowieczne ksi#gi pokutne przewidywa y podwy szenie kary,
na przyk ad jej potrojenie, dla zakonnicy, która zasz a w ci' #, by ca kowicie
zgodny z mentalno ci' znajduj'c' wyraz w stwierdzeniu, e „tylko to, co
krzyczy, jest grzechem".158 Synod w Longes (1278 r.) stwierdza : „Po 'dliwo )
cielesna stanu duchownego ha bi go po wielokro), zw aszcza gdy dochodzi do
sp odzenia dziecka."159 Mniej wi#cej na prze omie wieku XIII i XIV synod
konstancja ski 'da , by „przede wszystkim najpierw" stwierdzi), czy grzech
zosta pope niony publicznie czy potajemnie.160 W 1676 r. papie Klemens X
potwierdzi regu # trinitarzy bosych w Hiszpanii, regu #, która mi#dzy innymi
postanawia a: „Je li zakonnik zgrzeszy przeciw lubowi czysto ci, ma zosta)
zamkni)ty na sze-G miesi)cy i ch'ostany wedle uznania prze o onego... Je li
jednak jego zbrodnia sta a si# g o na, ma w konwencie biegaG przez rózgi i ca'y
rok j)czeG w wi)zieniu."161
226
„Ale trzeba baczyG, by dzia'o si) w tajemnicy..."
To bynajmniej nie franciszkanin Johann Eberlin z Gunzburga, jeden z
pierwszych zwolenników Lutra, zdradzi nast#puj'cy sekret: „Powiada si# u nas,
e nie szkodzi, co si# czyni, je li tylko nie widz' tego ludzie wieccy."162 Przed
nim by ni mniej ni wi#cej tylko sam Jan Gerson, urodzony w 1363 r. teolog,
kanclerz Sorbony, doctor chris?anissimus (jeden z najzagorzalszych
przeciwników Husa), który poucza kler w nast#puj'cych s owach: „Ale trzeba
baczy), by dzia o si# w tajemnicy, nie w dzie wi'teczny ani w wi#tym
miejscu i z osobami nie pozostaj.cymi w zwi.zku ma';e?skim."163 Ta (niepisana)
maksyma moralna obowi'zuje jeszcze dzisiaj; na przyk ad nierz'd z penitentem
lub penitentk' jest ob o ony do ywotni' pokut' i depozycj' kap ana, „gdy
przest#pstwo sta o si# powszechnie znane".164
W tych sprawach niespójno ) stanowiska Ko cio a sz a tak daleko, e z
jednej strony narzuca on biskupom wiadków ich czysto ci, z drugiej za (na
przyk ad na synodzie paryskim w 829 r.) postanawia , e „kap anowi nie wolno
zdradzi) grzechu biskupa, gdy jest on ponad nim".165
Ob uda nale y do typowych cech chrze cija stwa. To ona w a nie, jak nic
innego poza zbrodni', wojnami i wyzyskiem, stanowi o jego obliczu, jest tre ci'
jego istoty. Rzecz w tym, e poniewa nakazy nowotestamentowe s' po cz# ci
zbyt surowe, po cz# ci zbyt perwersyjne, by mo na si# by o do nich stosowa),
nie pozostaje nic innego ni teologia „jak gdyby", bigoteryjna przebieg o ),
podwójna moralno ). „Wielu", przyznawa ju Orygenes, najwi#kszy teolog
chrze cija ski epoki przedkonstanty skiej, „naucza czysto ci, ale jej nie
przestrzega. Czego ucz' publicznie, a co innego czyni' w tajemnicy i w
ukryciu; wszystko ze wzgl#du na ludzi i pró n' s aw#."166
Cz#sto tak' postaw# podtrzymywano, po rednio lub bezpo rednio.
Ko ció zmusza (i zmusza) do maskowania si#, gdy zawsze potrzebowa (i
potrzebuje) kleru nie tyle cnotliwego, co bez ennego, poniewa zawsze milszy
by mu (i jest) kap an, który potrafi ukry), nawet i ci# kie przest#pstwa
seksualne, nad tego, który nikogo nie wodzi za nos i jawnie „grzeszy". W tej
samej mierze w jakiej lubi ksi# y skrytych i ob udnych, nienawidzi tych, którzy
jawnie przyznaj' si# do swych czynów. Nie kryje niech#ci do nich synod
brandenburski (1435 r.): „Gdy wi#c z powodu s abo ci cia a ich kucharki i
s u ebne zachodz' od nich, albo i od innych w ci' #, nie wypieraj' si# swych
grzechów, lecz poczytuj' sobie jeszcze za wielki honor, e s' ojcami dzieci
sp odzonych z tak godnego pot#pienia stosunku."167
227
Nie wypieraj' si# publicznie: i to jest skandal w oczach Ko cio a! Narusza
bowiem jego nimb, a tym samym w adz#. W najmniejszym stopniu nie
przeszkadza mu natomiast ycie seksualne duchownych ukryte przed oczyma
wieckich; jest mu ono w gruncie rzeczy zupe nie oboj#tne.
Potwierdza to ca a historia celibatu. Powo ajmy si# jeszcze raz na
„najbardziej chrze cija skiego" dra Gersona, który poucza : „Tlub czysto ci
odnosi si# tylko do uchybienia w ma e stwie, przez które cz owiek
zobowi'zuje si# do czysto ci. Kto zatem nie zawiera zwi'zku ma e skiego, nie
amie swego lubu, nawet gdy ci);ko grzeszy."168
„Fajt'ap" nie potrzeba albo „Bóg niew.tpliwie tak;e to zrozumie"
Tego nie tylko nauczano, to przede wszystkim praktykowano i praktykuje
si# po dzi dzie — gdy zapewne wi#ksza cz# ) kleru my la a i my li
podobnie, jak czyni to niewierz'cy infu at i opat, monsignore Galiani: „Jest
ci# k' chorob' nie korzysta) z ycia, które jest krótkie i drugi raz nie
przychodzi."169
Pewien proboszcz Ko cio a starokatolickiego, niegdy duchowny
rzymskokatolicki, po wyjawieniu kilku kolegom swej ch#ci wyst'pienia z
Ko cio a, by przez „najwy ej utytu owanego" namawiany do pozostania z
pomoc' nast#puj'cych argumentów: „Spójrz, je li t#sknisz za kobiet', nie
musisz od razu wszystkiego rzuca). Ko ció potrzebuje w a nie takich ludzi, jak
ty i ja, ludzi, którzy nie s' sterylni seksualnie. Fajt apy s' mu na nic. Gdy ci#
potrzeba zanadto przyci nie, to po prostu idziesz do kobiety, przecie mo esz
tego pó9niej szczerze a owa) i wyspowiada) si#... Bóg niew'tpliwie tak e to
zrozumie." Do tych argumentów do 'czy wskazanie na pewnego konfratra,
który co roku bra ze sob' na urlop dziewczyn# — a potem zawsze mówi :
„Teraz znów b#d# móg przez rok wytrzyma)."170
„Niejeden raz", zapewnia by y katolik Mynarek, „s ysza em od
profesorów teologii cyniczne zdanie, e celibat polega tylko na tym, by si# nie
eni); co si# poza tym robi, jest wprawdzie grzechem, ale do jego zmazania jest
przecie co takiego jak spowied9."171
Ostatni' rzecz', któr' w takich sytuacjach prezentowali niekiedy owi
s udzy Ko cio a w obliczu przekroczonych „bram piekielnych", by y
„argumenty wymierzone przeciw ma e stwu".172
Tak czy owak celibat nie sprzyja w adnej mierze czysto ci seksualnej,
sprzyja natomiast ogromnemu lekcewa eniu kobiety.
228
229
KSI/GA PIGTA
4WIECCY
„Wierny nie nale y do siebie, mo e by) tylko rodkiem, musi
zosta) zu;yty, potrzebuje kogo , kto go zu yje."
Friedrich Nietzsche
230
231
Rozdzia( 18
Oczernianie kobiety
„W adnej religii czy wiatopogl'dzie kobieta nie cieszy si#
takim powa aniem i tak' czci', jak w chrze cija stwie."
teolog katolicki Haring1
„Lecz jak Ko ció poddany jest Chrystusowi, tak i ony m# om
— we wszystkim."
Ef 5,242
„Nauczajcie
je
utrzymywania
podporz'dkowania."
1. Klem 1,33
si#
w
szrankach
„Za twym m# em winno i ) twe po 'danie, i on winien by)
twoim panem... zni si# zatem do podda stwa... b'd9 jedn' z
podleg ych."
Jan Chryzostom4
„Gdyby ludzie mogli dostrzec to, co kryje si# pod skór'...
ogl'danie kobiet powodowa oby tylko wymioty... Skoro samymi
nawet koniuszkami palców nie chcemy dotyka) luzu i ajna,
dlaczego tak gorliwie po 'damy obj#cia naczynia z
nieczysto ciami." (!)
-wi)ty Odo (878-942), opat Cluny i organizator
kluniackiej reformy klasztornej5
„Kobieta ma si# do m# czyzny tak, jak rzecz niedoskona a i
u omna (imperfectum, deficiens) do rzeczy doskona ej
(perfectum)."
Tomasz z Akwinu6
„Gdy widzisz kobiet#, my l, e to diabe ! Jest ona rodzajem
piek a."
Enea Silvio / papie; Pius II (1458-1464)7
„Wszelka z o ) jest ma a wobec z o ci kobiety. Lepsza jest
bezbo no ) m# czyzny ni dobroczynno ) kobiety."
synod w Tymau 1611 (pod kierownictwem kardyna'a
Forgatsa i w obecno-ci nuncjusza papieskiego)8
232
„... e pi#kna i wystrojona kobieta jest wi'tyni', która zosta a
zbudowana nad wielk' kloak' (super Cloacam)..." „Kto b#dzie
chcia wielbi) ajno jako Boga?”
Abraham a Santa Clara (1644-1709)9
„Ko cio owi katolickiemu i tylko jemu zawdzi#cza kobieta
chrze cija ska sw' prawdziw' godno )." „Dlatego jest s uszne i
sprawiedliwe, e równie kobieta okazuje sw' wdzi#czno )
Ko cio owi."
teolog katolicki Ries10
1
OBELGI TEOLOGÓW
Najpierw ceniona jako kap'anka...
Kultury matriarchalne prawie nie zna y nienawi ci do kobiet. Kobieta
uchodzi a za nosicielk# si y ycia, p odno ci; jej wi#ksza wra liwo ) i podatno )
na sugesti# predestynowa a j' bardziej ni m# czyzn# do sprawowania kultu.
Dlatego zostawa a znachork' i czarodziejk', by a zwi'zana zw aszcza z muzyk'
i prorokowaniem, a w antycznych kultach bogów dochodzi a cz#sto do
najwy szych urz#dów.11
W dawnych Chinach ogromn' rol# odgrywa y szamanki.12 W japo skim
sintoizmie, przez pewien czas tak e w religii wedyjskiej, stan kap a ski by
licznie reprezentowany przez kobiety.13 Egipcjanie nazywali kap anki
uczestnicz'ce w obrz#dach ofiarnych „ piewaczkami boga", Sumerowie
„Damami Boga" lub „Kobietami Boga". U Celtów szczególn' estym' cieszy y
si# kap anki druidzkie, u Germanów — prorokinie (Veleda u Brukterów,
Gamma u Semnonów), których s awa si#ga a a po Rzym. Nie mog a narzeka)
na brak kap anek Grecja, gdzie w sztuce przepowiadania zdecydowanie wiod y
prym, by wspomnie) Pyti#, Kasandr#, Sybill#.
Nienawi ) do kobiet wi' e si# zapewne dopiero z upadkiem spo ecze stw
matriarchalnych, by) mo e jest wynikiem nieczystego sumienia m# czyzny,
jego kompleku ni szo ci, obawy przed zemst' kobiety, zapewne wynika tak e z
l#ku przed jej funkcj' rozrodcz'.14 Warto zauwa y), e prawie we wszystkich
j#zykach indoeuropejskich s owa m# czyzna i cz owiek wywodz' si# z tego
samego rdzenia, odmiennie ni s owo kobieta.
233
...póTniej wykl)ta przez kap'anów
Kobiety narazi y si# przede wszystkim kap anom, co zapewne wi'za o si#
w jaki sposób z faktem, e zawsze by y bli ej zwi'zane z si ami natury
parapsychologicznej, magiczno-duchowej, w wy szym stopniu obdarzone
zdolno ciami czarodziejskimi, które po melanezyjsku zw' si# mana, w j#zyku
Irokezów i Huronów orenda, Siuksów — wokanda, Algonkinów — manitu,
Malgaszów — hasina, co w j#zykach pó nocnonordyckich okre la s owo
hamingija (szcz# cie), megin (si a), mattr (moc), a germa skich heill; wszystkie
podkre laj' charakter kobiety jako tej, która niesie pomoc, uzdrawia, dysponuje
wiedz' i m'dro ci', jest nosicielk' „ wi#to ci", „bosko ci", zatem
poprzedniczk' i konkurentk' znachora, szamana i kap ana, tego, który w
odwecie okrzyknie j' czarownic', wied9m' i jako tak' b#dzie chcia wr#cz
zniszczy).
Funkcja p ciowa kobiety stawa a si# cz#sto podstaw' do stawiania jej w
stan podejrzenia, w a nie w obr#bie tak zwanych wielkich religii: w perskim
mazdaizmie, w bramanizmie, w judaizmie, islamie, wreszcie w chrze cija stwie,
które antyfeminizm doprowadzi o do szczytów perfidii, uczyni o go trudnym do
zniesienia, w stopniu wy szym ni jakakolwiek inna nieprzyjazna kobiecie
religia, co cz#sto przyznaj' teologowie protestanccy15, natomiast ich katoliccy
koledzy a po dzi dzie temu zaprzeczali i cz#sto ci'gle jeszcze zaprzeczaj'.
Wszystkie trzy bóstwa chrze cija stwa uchodz' za istoty m#skie, a ich
teologiczna symbolika jest zdominowana przez wyobra enia i skojarzenia
m#skie. Jedynie Duchowi Twi#temu niektóre sekty przypisuj' e sk' natur#.16
Ale dla Ko cio a kobieta zawsze by a stworzeniem szczególnie mocno
zwi'zanym z ziemi', istot' wybitnie telluryczn', poch aniaj'c', wampirowat',
która w zgubny sposób uosabia a wszelkie ziemskie i grzeszne pokusy. Równie
piek o lokalizowano g #boko, gdzie we wn#trzu ziemi: gor'ce, b otniste,
straszne. Dok adnie po przeciwnej stronie, hen ponad chmurami, znalaz o si#
higieniczne i sterylne, ca kowicie bezp ciowe niebo, rozbrzmiewaj'ce wiecznym
i pobo nie zachwyconym Alleluja; zacieniony krzaczastymi brwiami Boga Ojca
rajski ogród, zielony jak górska hala i li cie figowe, miejsce, z którego cz owiek
zosta wyrwany przez z ' Ew#, co szczególnie mocno podkre lali wszyscy
Ojcowie Ko cio a. Dlatego te dobry Ojciec niebieski natychmiast jej zagrozi :
„Obarcz# ci# niezmiernie wielkim trudem..."17, jednym z nielicznych proroctw
biblijnych, które mia y si# spe ni).
Antyfeminizm niezliczonych teologów jest niew'tpliwie wynikiem jakiej
ukrytej formy l#ku przed kobiet', kompleksów wobec wszelakich wyobra e
tabu, obron' przed domniemanym niebezpiecze stwem;
234
pobrzmiewa w nim nuta, któr' Friedrich Heer nazwa kiedy „ideologi'
starokawalersk'", a patriarcha Maksymos, w auli soborowej Vaticanum II,
„psychoz' bez ennych".18
W chrze cija stwie najwcze niejsze przejawy lekcewa enia kobiety
znajdziemy u Paw a, który wszak e w adnym miejscu nie móg si# powo a) na
nauczanie Jezusa.19 Sam Pawe sta si# natomiast tym, na którego powo uj' si#
inni, kontynuuj' jego antyfeministyczn' postaw#, cz#sto pos uguj'c si# przy tym
fa szerstwem.20 Równie z innych uczniów Jezusa uczyniono z czasem
propagatorów dziewictwa i nienawi ci do kobiet21. O Piotrze, pierwszym
„papie u" i ojcu rodziny, twierdzi si#, e unika miejsc, w których przebywa y
kobiety, i wr#cz przypisuje zdanie: „Kobiety nie s' godne ycia."22
Pogarda kobiet u mnichów i Ojców Ko-cio'a
Szczególnie l yli kobiet# mnisi. Bali si# jej i starali unika), gdy , jak
powiada o stare porzekad o, rozpuszczali si# w jej pobli u jak sól w wodzie.23
(„Wystarczy, e zobacz' kobiet#", do tego doniesienia prasowego z Dnia
Katolików Niemieckich w 1968 r. wkrad si# i cie szata ski b 'd drukarski, „a
ju chrz'kaj' jak prawdziwe winie").24
Niektórzy pustelnicy przez czterdzie ci i wi#cej lat nie widywali kobiet.25
Inni nie godzili si# na kontakt — zapewne pod wp ywem st umionych pragnie
kazirodczych — nawet z osobami z najbli szej rodziny, niekiedy pocieszaj'c si#
rych ym widzeniem w raju.26 Gdy pewien mnich egipski mia przenie ) przez
rzek# sw' star' matk#, owin' sobie r#ce chust': .uia corpus mulieris ignis est.27
Twi#ty s upnik, Szymon, ze wzgl#dów ascetycznych przez ca e ycie nie
spojrza na matk#.28 A Teodor, najpierw ulubiony ucze , pó9niej nast#pca
Pachomiusza, o wiadczy , e zabi by nawet matk#, gdyby taki rozkaz otrzyma
od Boga.29 Kto potrafi gardzi) bólem matki, czytamy w opisie ywota
Fulgencjusza, z atwo ci' zniesie wszystko, co jeszcze mu los zgotuje.30 Jeszcze
w XX w. pewien prze o ony zakonu poucza jednego z ojców, który oczekiwa
odwiedzin matki (dozwolonych raz do roku), by równie wobec niej by
pow ci'gliwy, gdy : „Wszystkie kobiety s' niebezpieczne!"31
W Ko ciele katolickim kobieta od samego pocz'tku jawi si# jako
szczególna przeszkoda na drodze do doskona o ci, jako podmiot niski, cielesny,
uwodz'cy m# czyzn#, jako uciele nienie Ewy i grzesznicy w ogóle.32
Teologowie stale przy tym powo ywali si# na Bibli#, t# star' bajeczk# o
stworzeniu wiata i grzechu pierworodnym, o stworzeniu kobiety z m# czyzny i
jego uwiedzeniu przez kobiet#, czyni'c z niej w ten sposób s ug# m# czyzny,
odpowiedzialn' za grzech i mier).
235
Ojciec Ko cio a Tertulian, przedstawiany przez Ko ció katolicki jako
„herold nowego idea u kobiety" i „wy szej strony wspólnoty ma e skiej"33,
deprecjonowa warto ) kobiety jako „bramy, przez któr' przechodzi diabe ", i
obarcza j' win' za mier) Jezusa. „Ty jeste t'", stawia zarzut kobiecie jako
takiej, „która diab a wprowadzi a, ty z ama a piecz#) owego drzewa, ty
najpierw zlekcewa y a boskie prawo, ty tak e jeste t', która otumani a tego,
do którego diabe nie potrafi si# zbli y). Tak atwo powali a na ziemi#
m# czyzn#, obraz i podobie stwo Boga. Z twojej winy, to znaczy ze wzgl#du na
mier), musia umrze) tak e Syn Bo y, i w tej sytuacji przychodzi ci jeszcze na
my l zdobi) sw' szat# klejnotami!?" Tertulian zezwala kobietom tylko na
sukni# a obn', a ka dej dziewczynce, gdy tylko wyro nie ona z wieku
dzieci#cego, nakazywa , by zakry a „sobie tak niebezpieczne oblicze" — pod
gro9b' utraty wiecznej szcz# liwo ci.34
Nauczyciel Ko cio a, Augustyn, lumen ecclesiae, uznawa kobiet# za
istot# ni sz', której Bóg nie stworzy na swój obraz i podobie stwo (mulier non
est facta ad imaginem Dei)?5 By o to twierdzenie o bardzo negatywnym
wyd9wi#ku, powtarzane jeszcze w okresie pe nego redniowiecza, w dekretach
Ivo z Chartres i Gracjana, a tak e przez wielu innych miarodajnych teologów.
Cech# podobie stwa do Boga przyznawano jedynie m# czy9nie; przypuszczanie
czego podobnego o kobiecie uchodzi o za „absurd".36 Wedle Augustyna
sytuacja, w której „kobiety... s u ' m# czyznom" odpowiada a zarówno
poczuciu „sprawiedliwo ci", jak i „naturalnemu porz'dkowi w ród ludzi".37
„Prawy porz'dek jest tylko tam, gdzie m# czyzna rozkazuje, kobieta s ucha."38
Nauczyciel Ko cio a Jan Chryzostom uwa a , e kobiety istniej'
„g ównie" po to, by zaspokaja) lubie no ) m# czyzn.39 Natomiast Nauczyciel
Ko cio a Hieronim, który podobno „tak wiele uczyni dla kobiet"40,
zadekretowa : „Gdy kobieta nie podporz'dkuje si# swemu m# owi, który jest jej
g ow', jest winna takiego samego przest#pstwa jak m# czyzna, który nie
podporz'dkowa si# swojej g owie (Chrystusowi)"41; dzi#ki Gracjanowi dekret
ten wszed do kanonu prawa ko cielnego.
Du ' s aw# zyska a sprawa poruszona na synodzie w Macon (585 r.).
Zastanawiano si# tam mianowicie, czy zas u ona niewiasta, w trakcie
zmartwychwstania cia a, nie b#dzie musia a przeistoczy) si# najpierw w
m# czyzn#, nim wejdzie do raju. Podczas dyskusji jeden z biskupów b ysn'
o wiadczeniem, e kobiety nie s' lud9mi (mulierem kominem vocitari non
posse).42
236
„Tota mulier sexus"
W redniowieczu, gdy m# czy9ni i kobiety modlili si# wieczorem: „Przez
win# zosta em sp odzony i w grzechu pocz# a mnie matka", Ko ció oczernia
kobiet# jako istot# z ' i diabelsk', jako pra9ród o wszelkiego z a. Cz owiek
pobo ny winien by jej unika), omija) domy zamieszkiwane przez kobiety, nie
spo ywa) z kobietami posi ków ani z nimi nie rozmawia). Uchodzi y one
bowiem za „w# e i skorpiony", „naczynia grzechu", „przekl#ty rodzaj", którego
„niecnym zadaniem" by o doprowadzenie ludzko ci do zguby.43
„Poczynaj'c od redniowiecza, posiadanie cia a oznacza o dla kobiety
rodzaj ha by", pisze Simone de Beauvoir.44 Eduard von Hartmann powiada za
zwi#9le: „W ca ym chrze cija skim redniowieczu kobieta uchodzi za
kwintesencj# wszelkiego wyst#pku, z a i grzechu, za przekle stwo i zgub#
m# czyzny, za diabelsk' zasadzk# na cie ce cnoty i wi#to ci."45
Teologiczny
antyfeminizm
zaw adn'
wszystkimi
warstwami
spo ecznymi. Zgodnie z typologi' stworzon' ju przez Nauczyciela Ko cio a,
Ambro ego: Adam to dusza, Ewa to cia o46; zgodnie ze star' zachodni' dewiz'
„tota mulier sexus" kobiet# uwa ano za istot# seksualnie nienasycon'47 i
zdecydowanie broniono judeochrze cija skiej doktryny o ni szo ci kobiety;
scholastyka tez# t# jeszcze podbudowa a teoretycznie.
Zdaniem Honoriusza Augustodunensisa adna kobieta nie podoba si#
48
Bogu. Wed ug Franciszka z Asy u ka dy, kto obcowa z kobietami, by
nara ony na „skalanie swego ducha, tak samo jak ten, kto idzie przez ogie ,
nara a si# na poparzenie stóp"49. Nauczyciel Ko cio a, Albert Wielki twierdzi ,
e w a ciwie winni si# rodzi) tylko ludzie doskonali, to znaczy m# czy9ni.
Wszak e, „aby dzie o natury nie uleg o ca kowitemu zniszczeniu, rodz' si#
tak e kobiety"; przyczyna zreszt' mo e tkwi) w samym m# czy9nie, w
„corruptio instrumenti", czyli usterce penisa.50
Tomasz z Akwinu: „...chybiony samczyk"
A co w tej sprawie mia do powiedzenia najbardziej miarodajny autorytet
katolicki? Tomasz z Akwinu (zm. 1274 r.), ksi' # scholastyki, doctor communis,
doctor angelicus (przez papie a Leona XIII w 1879/80 r. podniesiony do
godno ci pierwszego Nauczyciela Ko cio a katolickiego, a tak e patrona
wszystkich uczelni i szkó katolickich) dostrzega istotn' warto ) kobiety w jej
zdolno ci do rodzenia i u yteczno ci w
237
gospodarstwie domowym.51 Ci'gle jeszcze odnajdujemy j', e tak powiem, w
kr#gu zarysowanym przez Moj esza w Ksi#dze Wyj cia (20, 17): ony,
niewolnika, wo u, os a!52
Wed ug Tomasza ona ma by) poddana m# owi, gdy on jest jej g ow'
(vir est caput mulieris) i jest od niej doskonalszy na ciele i duszy, ba, by
doskonalszy ju przed grzechem pierworodnym.53 Podporz'dkowanie kobiety
wynika zarówno z prawa boskiego jak i z prawa natury, mianowicie natury
samej kobiety. Z tego te wzgl#du Tomasz 'da jej pos usze stwa zarówno w
domu, jak na forum publicznym.54 „Kobieta ma si# do m# czyzny tak, jak rzecz
niedoskona a i wadliwa (imperfectum, deficiens) do doskona ej (perfectum)."55
Kobieta jest mniej warta zarówno ciele nie jak i duchowo, przy czym jej
ni szo ) duchowa wynika z cielesnej, dok adniej za ze specyficznej dla niej
„nadwy ki wilgoci" i „ni szej temperatury".56 Jest wr#cz nieudanym p odem
natury, rodzajem „okaleczonego", „chybionego", „nieudanego m# czyzny"
(femina est mas occasionatus)51 — te wywodz'ce si# od Arystotelesa obelgi,
Tomasz powtarza wielokrotnie58, a jego uczniowie podchwytuj'.59
Wed ug Tomasza, tak jak zdaniem jego nauczyciela, Alberta, m# czyzna
powinien p odzi) jedynie ch opców, ju cho)by dlatego, e „pe ne
urzeczywistnienie rodzaju ludzkiego jest m#skie".60 Je li mimo wszystko rodz'
si# dziewczynki, to, w opinii patrona wy szych uczelni katolickich i wiat a
teologów, winne jest albo m#skie nasienie („corruptio instrumenti" Alberta),
albo krew macicy, albo te „wilgotne wiatry po udniowe" (venti australes),
które, przynosz'c deszcze, powoduj' jednocze nie rodzenie si# dzieci o
wi#kszej zawarto ci wody, a wi#c dziewczynek61.
Zdaniem Tomasza kobieta jest potrzebna do rodzenia. Poza tym jedynie
poci'ga dusz# m# czyzny w dó z jej wznios ej wysoko ci, a cia u niesie
„niewol#, która jest bardziej gorzka ni ka da inna".62
Nawet ZEITSCHRIFT FUR KATHOLISCHE THEOLOGIE s awi
Akwinat# za to, e oprócz przyznania m# czy9nie pe nej warto ci przypisa
kobiecie „trojak' ni szo )": „ni szo ) stawania si# (biogenetyczn.), ni szo )
bycia (jako-ciow.) i ni szo ) czynienia (funkcjonaln.)".63
Od kazania do stosu
Niszcz'ca w skutkach wrogo ) teologów do kobiet prowadzi a, poprzez
niezliczone kazania w ko ció kach wiejskich, katedrach, kaplicach pa acowych,
do rozleg ej literatury mizoginicznej. Kobieta wyst#puje
238
w niej jako mier) dla cia a i duszy, jako smok i diabelski w' , wabik i trucizna,
jako uosobienie nierz'dnicy. Z wiersza francuskiego biskupa, Marboda z Rennes
(1035-1123) dowiadujemy si#, e pod poj#ciem nierz'dnicy nale y rozumie)
„rodzaj niewie ci" jako taki.64
Historia kultury zawdzi#cza pewnemu w oskiemu dominikaninowi
os awiony alfabet kobiecy: Avidissimum animal, bestiale baratrum,
concupiscentia carnis, duellum damnosum i tak dalej... W ko cu uosabia kobieta
d um#, yciow' kl#sk#, zwierz# i tym podobne.65
Nieustaj'ce przeklinanie kobiety nieuchronnie musia o j' zaprowadzi) na
stos jako czarownic#. Wprawdzie wielki progresista Innocenty VIII, w swej
og oszonej anno 1484 bulli „Summis desiderantes affectibus", mówi o „bardzo
wielu osobach obu p ci" {quamplures utriusque sexus personae), „które
ciele nie obcuj' z zalotnymi duchami ciemno ci..."66, ale tekst, który mo na
potraktowa) jako komentarz do pisma papie a, wydany w 1489 r. (osi'gn'
prawie trzydzie ci wyda ) „M ot na czarownice", napisany na papieskie zlecenie
przez dominikanów, Institorisa i Sprengera, wymierzony by prawie wy 'cznie
przeciw kobiecie. W oczach „roztropnych" by o spraw' zupe nie oczywist', e
— jak to uj#li „ukochani synowie" Ojca Twi#tego — „istnieje wi#cej kobiet ni
m# czyzn, splamionych kacerstwem czarownictwa. Dlatego te s uszn' jest
rzecz' mówi) o kacerstwie nie czarowników, ale czarownic, a eby otrzyma y
nazw# a potiori; i niech pochwalony b#dzie Najwy szy, e do dzi tak dobrze
strze e przed t' okropno ci' rodzaj m#ski."67 Obaj owcy czarownic zagra ali
m# czy9nie tylko mimochodem, zw aszcza gdy stawa on po stronie oskar onej
jako m' , syn lub obro ca.68
Patologiczna nienawi ) do kobiety zawarta w tej ksi' ce, stale
powo uj'cej si# na najznakomitszych Ojców Ko cio a, od Augustyna po
Bonawentur# i Tomasza z Akwinu — zawiod a autorów do stwierdzenia, e
kobieta jest nie tylko g upsza i bardziej ni m# czyzna nastawiona na sprawy
cia a, ale te zawsze s absza w wierze. Na dowód przytaczaj' etymologi# s owa
kobieta, po acinie sk adaj'cego si# z fe i minus (femina), gdzie fe = fides, wiara,
minus = mniej, „zatem femina = ta, która ma mniej wiary". Zaprawd# jest
kobieta „tylko niedoskona ym zwierz#ciem"69.
Tak wi#c przez setki lat podejrzewa o si#, torturowa o i posy a o na stos
przede wszystkim kobiety; i dzia o si# tak równie w krajach protestanckich,
gdzie nawet Luter by nie mniej ni papi ci przekonany o konieczno ci
obracania „nierz'dnic diab a" w popió .70
239
Obelgi barokowe
W wieku XVII, kiedy to wi#ty Johannes Berchmanns S. J. radzi „unika)
wzroku kobiety jak wzroku bazyliszka"71, chrze cija skie kazania roi y si# od
obelg skierowanych przeciw kobietom. Czy by to kancelista dworski Agidius
Albertinus, który nazywa je „zupe nie szczególnym narz#dziem diab a"72, czy
augustia ski eremita Ignatius Ertl, który pyta : „Kto ma g upsz' g ow# i s absze
serce ni niewiasta?", czy wreszcie nauczyciel ksi' #cy, monachijczyk Georg
Stengel, jeden z miarodajnych jezuitów owego czasu, który odmawia kobietom
zarówno pobo no ci jak i rozumu, „bo przecie maj' równie ma o rozumu, co
9d9b o s omy na roli"; czy pisa , „w k amstwie i oszustwie ma niewiasta
przewag# nad wszystkim" i z „Ojcem Twi#tym oraz Nauczycielem Ko cio a,
wi#tym Chryzostomem" oczernia kobiet# jako „z o ponad wszelkie z o", jako
„w# a i trucizn#, na które nie wyrós jeszcze aden lek", „ból i m#k#", lub, za
wi#tym Ambro ym nazywa j' „wrotami, przez które przychodzi do nas diabe "
i tak dalej73, by to zawsze ten sam impertynencki, zdradzaj'cy zawi ) i
naznaczony ó ci' ton ludzi zmuszonych do celibatu. Wyraz resentymentów
tych, którym przeszkodzono y) pe ni' ycia i którzy chcieli w tym
przeszkodzi) innym.
Na prze omie wieku XVII i XVIII, gromko przemawiaj'cy kaznodzieja
Abraham a Santa Clara szkalowa kobiety, odwo uj'c si# przy tym do literatury
wiatowej — od Salomona po Petrark#.74 Jeszcze nawet na pocz'tku XIX w.
ukazywa y si# pisma podejmuj'ce os awiony temat scholastyczny „Habet
mulier animam?" („Czy kobieta ma dusz#?").75
Wspó'cze-nie te; ;adnej „urawni'owki"
Wprawdzie w 1919 r. papie Benedykt XV — pomówiony (nie przez z y
wiat, lecz przez kardyna ów kurii) o otrucie swego konkurenta76 —
wypowiedzia si# za prawem g osu dla kobiet, ale tylko dlatego, e (zreszt'
s usznie) uwa a kobiety za konserwatywne i nastawione bardziej
proko cielnie.77 W pozosta ych sprawach kler ci'gle jeszcze opowiada si#
przeciw emancypacji, w dalszym ci'gu 'daj'c „podporz'dkowania" kobiety,
niezb#dnej „nierówno ci i zró nicowania", ba, pisa nawet: „Pismo Twi#te
zwraca nasz' szczególn' uwag# na dwie spo ród najgorszych okazji: «wino i
kobiety...»."78
I jeszcze dzi , gdy podobno rola kobiet zmieni a si# bardziej ni przez
minione pi#) tysi#cy lat79 (w ka dym razie nawet Pawe VI zauwa y , e jest to
„godne uwagi")80, Ko ció próbuj'cy oportunistycznego
240
pseudodopasowania si# do czasów wspó czesnych (aggiornamento), tylko
pozornie zarzuci tradycyjny antyfeminizm, a w gruncie rzeczy nadal si# przy
nim upiera. Ci'gle bowiem jeszcze nie odst'pi od pouczania, e „g ówny
obowi'zek" ma onki polega „na trosce o sprawy domowe w sytuacji
podporz'dkowania si# m# czy9nie"81 i w gruncie rzeczy nie godzi si# na
przyznanie kobiecie równych z m# czyzn' praw.
Je li nie jest w jakiej konkretnej dziedzinie bardziej od m# a
kompetentna, „ostatnie s owo we wszelkich kwestiach gospodarczych i
domowych" nale y do niego, ona za musi „by) gotowa do pos usze stwa we
wszystkich dozwolonych rzeczach". „Jej miejsce jest przede wszystkim w
domu". Mówi si# wyra9nie: „D' enia owych bojowniczek o prawa kobiet
(inspirowanych zazwyczaj przez socjalizm), których roszczenia sprowadzaj' si#
do daleko id'cego zrównania m# czyzny i kobiety, nale y oceni) negatywnie".
W tym miejscu kursyw' wskazuje si# na dobr', star' tradycj#, czyli odsy a do
Listu do Efezjan 5, 23: „M' jest g ow' rodziny."82 OSSERVATORE
ROMANO jeszcze w 1965 r., w nie dopuszczaj'cym sprzeciwu tonie, g osi
zgodne z wol' Boga „pierwsze stwo" m# czyzny.83
Jednocze nie (z charakterystyczn' bezczelno ci') s awi' katolicy swój
Ko ció jako wyzwoliciela kobiety i wynosz' si# ponad wszystko, „co stare i
nowe poga stwo powiedzia o niskiego i pod ego o naturze i pozycji kobiety".84
Gdy z jednej strony ubolewaj' nad „smutnym, przygniataj'cym,
poni aj'cym losem kobiety w ród ludów przedchrze cija skich i
pozachrze cija skich" i pisz': „Odnajdujemy ówczesn' kobiet# w pogardzie i
ha bie, o których niepodobna pomy le), by mog y by) wi#ksze" i twierdz', „ e
historiografowie kobiety a po wiek XX byli w wi#kszo ci wypadków
dyletantami — od Marksa do Bebla i Johannesa Scherra"85, to przecie z drugiej
strony widz' „nadej cie nowej ery dla duszy kobiety" ju od momentu
zadzia ania Ducha Twi#tego w onie Maryi („Ale w warsztacie jej dziewiczego
ona si a Najwy szego tworzy ju swe mistrzowskie dzie o") i k ami': „Ko ció
próbowa ca ' moc' poprawi) ci# ki los kobiety", uwolni j' „z okowów
niewoli", przyniós jej „zupe nie nowe uznanie", „ogromny wzrost szacunku".
Ba, twierdz', e nadzwyczaj wysoka ocena dziewictwa w hierarchii warto ci
chrze cija skich zaowocowa a równorz#dno ci' pozycji kobiety86, cho)
przecie w a nie kampanie w sprawie dziewictwa by y zawsze powi'zane ze
szkalowaniem kobiety. Nie do ) tego: ka demu, kto nazywa po imieniu
klerykalny antyfeminizm, zarzucaj' braki w znajomo ci historii87, a
odpowiedzialno ) za ca ' tysi'cletni' katolick' praktyk# ujarzmiania kobiety
zrzucaj' na „heretyków".88
241
Szacunek i lekcewa;enie kobiet przez „heretyków"
Tymczasem ju staro ytna gnoza i manicheizm przyznawa y kobiecie
pozycj# szczególn'. Montanistka mog a zosta) kap anem i biskupem. U katarów
perfecta mia a prawo ama) chleb, s ucha) spowiedzi i udziela) rozgrzeszenia.89
Równie bu garscy bogomi owie i waldensi dopuszczali j' do w# szego kr#gu
doskona ych. Odrzucenie cielesnego ma e stwa nie oznacza o tu deprecjacji
kobiety, która w znacznym stopniu by a równa m# czy9nie.90 Podobnie we
w oskich kr#gach heretyckich, ho duj'cych obyczajom liberty skim, znikn# y
nie tylko ró nice stanowe mi#dzy pani' a s u ebn', lecz tak e zrównaniu uleg a
pozycja kobiety i m# czyzny.91
W ród protestantów natomiast niezmiennie trwa a katolicka
dyskryminacja kobiet. Luter, jak pierwszy lepszy Ojciec Ko cio a, wyk ada
biblijn' histori# o grzechu pierworodnym na korzy ) m# czyzny, do którego
nale a y „rz'dy", gdy kobieta musia a „chyli) karku". M# czyzna by „wy szy i
lepszy", by „stra nikiem dziecka"; kobieta za „pó -dziecko", „nierozumne
zwierz#" „najwi#kszy honor ma w tym, e my na wiat przez niewiast#
przychodzimy".92
W 1591 r. lutera scy teologowie roztrz'sali w Wittenberdze problem, czy
kobiety s' lud9mi. W 1672 r. tam e ukaza a si# rozprawka zatytu owana
„Femina non est homo". By a to ta sama dekada, kiedy w tej samej
Wittenberdze dysputowano temat „Mo liwo ci, e wielb 'd rzeczywi cie mo e
przej ) przez ucho igielne" i opublikowano „Naukowo-przyrodnicz' rozpraw#
na temat ez czarownic".93
2
UWIELBIENIE MARYI WYRAZEM PRZEKLEcSTWA KOBIETY
„Ruch maria ski i wykl#cie kobiety, grzesznego cia a, «z ej
kobiety wiata» s' ze sob' ci le zwi'zane od XII po XX wiek."
Friedrich Heer94
Biblijna Maryja i idol Ko-cio'a
„W adnej religii czy wiatopogl'dzie kobieta nie cieszy si# takim
szacunkiem i czci' jak w chrze cija stwie", twierdzi pewien dobrze
242
ustawiony obro ca tego chrze cija stwa. „Wyra a si# to szczególnie mocno w
mariologii i faktycznej czci oddawanej Maryi, kobiecie, któr' sam Syn Bo y
szanowa jako swoj' matk#. Lepiej Bóg nie móg uczci) kobiety i matki."94a W
rzeczywisto ci absurdalno ) tej religii nigdzie si# nie zag#szcza tak bardzo, jak
wokó postaci Maryi, która na zako czenie swego ziemskiego ywota ciele nie
w#druje do nieba. Madonna jest produktem archaicznej mitologii i stylizacji
pobo nych legend i wierutnych k amstw. Z biblijnym pierwowzorem, zw aszcza
z przekazami najstarszymi, pó9niejszy idol nie ma nic wspólnego.
Ko cielny kunszt pedagogiczny spowodowa , e dzi nie pami#ta si# ju ,
e Maryja nie odgrywa prawie adnej roli w Nowym Testamencie; e ksi#ga
ksi'g mówi o niej nadzwyczaj rzadko i bez szczególnej czci; e Pawe ,
najstarszy autor chrze cija ski, wspomina o niej równie sporadycznie jak
najstarsza Ewangelia; e ignoruje j' równie Ewangelia w. Jana, List do
Hebrajczyków i Dzieje Apostolskie; a pisma, w których si# pojawia, a si# roj'
od sprzeczno ci; e sam Jezus milczy ca kowicie w sprawie swego pocz#cia
przez Ducha Twi#tego i zrodzenia z dziewicy, nigdy nie nazywa Maryi matk',
nigdy nie mówi o mi o ci do matki, cz#sto szorstko si# do niej odzywa, ona za
uwa a go za szale ca. Zapomniano jakby, e przed III w. aden Ojciec Ko cio a
nie wiedzia nic na temat nienaruszonego dziewictwa Maryi; do VI w. nie
s yszano te o jej cielesnym wniebowzi#ciu; zamieniona pó9niej w dogmat
wiara w Niepokalane Pocz#cie by a zwalczana jako zabobon przez najwi#kszych
luminarzy i Ojców Ko cio a, takich jak Bernard, Bonawentura, Albert Wielki i
Tomasz z Akwinu, powo uj'cych si# przy tym na Augustyna. Podobnych
osobliwo ci mariologicznych znale9) mo na jeszcze wi#cej.95
Wa ne okazuje si# jedynie to, e przez te wszystkie grube przeoczenia i
zakrojone na wielk' skal# zmy lenia powsta obraz istoty w znacznej mierze
odseksualizowanej, daj'cej si# zaprezentowa) wiatu jako idea , uciele nienie
nie tyle kwintesencji, ile karykatury ka dej kobiety.
Bielsza od bieli albo o defeminizacji Madonny
Ze zdumiewaj'c' konsekwencj' usuni#to z jej obrazu tak e najs absze
symptomy aury seminalis. Ju przed jej urodzeniem, w momencie gdy nasienie
ojca przenikn# o do ona matki, Anny, by a Maria wolna od grzechu
pierworodnego, by tak rzec bielsza od bieli, nie splamiona tym strasznym
wyst#pkiem, pod którego ci# arem uginaj' si# wszyscy ludzie; wiat jednak e
dojrza do przyj#cia dogmatu o Niepokalanym Pocz#ciu Maryi dopiero w
dziewi#tna cie wieków pó9niej — 10 grudnia 1854 r.
243
Jest rzecz' oczywist', e tak cudownie sp odzone stworzenie musia o
wie ) równie cudowny ywot. I faktycznie, gdy pó9niej Maryja sama pocz# a i
urodzi a dziecko, pozosta a jednocze nie dziewic', nie splamion' rozkosz',
zwyk ' sperm' czy dotkni#ciem penisa; ca ' rzecz nader dyskretnie i bez
naruszania ona za atwi Pan Bóg.96 Biblijny syn cie li nie jest zatem synem
cie li, a jego po wiadczeni w Biblii bracia i siostry97 te nie s' jego
rodze stwem. Wszystko odby o si# w sposób zupe nie cudowny — podobnie
zreszt' jak w przypadku kilkunastu innych, wcze niej dziewiczo zrodzonych
synów bo ych.98 Ale tylko Maryja, kobieta bez zmazy, czysta, dziewica ante
partum, in partu, post partum, osta a si# na koniec jako pe na chwa y
antagonistka grzesznicy Ewy, kobiety obarczonej win', partnerki w# a, a to
znaczy penisa. I im dono niej chwalono dziewic#, tym bardziej degradowano
ka d' ( yj'c' w sposób naturalny) kobiet#. Mamy tu do czynienia, z jednej
strony, z niewyobra aln' wr#cz gloryfikacj', z drugiej — z nie znaj'cym prawie
granic znies awianiem. Obie te postawy stale na siebie wzajemnie oddzia ywa y.
Maryja kontra Ewa
Zgodnie ze star' tradycj', ju w VII w. kler galijski i germa ski ostro
przeciwstawia Ewie, jako prawzorowi kobiety — „dziewicz' Bogarodzicielk#"
Maryj#. Podczas nabo e stw biskup mówi : „Jej ycie nie powsta o z
po 'dliwo ci, jej zw oki nie roz o y y si# wskutek dzia ania si natury... Zas ugi
tej dzieweczki rozb ysn' najpe niej, gdy porównamy je z czynami dawnej Ewy;
mianowicie ona przynios a wiatu ycie, tamta za prawo mierci; tamta
grzechem swym nas zepsu a, ona swym macierzy stwem uratowa a. Tamta
trafi a nas w sam rdze poprzez zerwanie jab ka z drzewa... Tamta w bólach
zrodzi a przekle stwo... Niewierno ) tamtej spodoba a si# w# owi, zwiod a
m# czyzn#, zepsu a dziecko; pos usze stwo tej udobrucha o Ojca, zas u y o na
syna, zbawi o przysz e pokolenia. Owa niesie gorycz w soku tego jab ka, ta
nieustann', kapi'ca z czo a jej syna s odycz. Tamta..." i tak dalej.99
Takie by o 9ród o, z którego bra y swój pocz'tek wszystkie oszczerstwa. I
gdy w redniowieczu ubóstwienie Maryi rozkwita o coraz bardziej, gdy trudno
by o zliczy) wszystkie pie ni jej po wi#cone, wszystkie modlitwy, ko cio y,
bractwa100, to przecie jednocze nie trwa o szydzenie z kobiety jako takiej, jej
upokarzanie i niewolenie. Gdy Maryja (wprawdzie jako produkt ideologii
patriarchalnej mimo wszystko „s u ebnica Pana", s uga Boga, to znaczy
kap ana) mog a si# sta) „bram' niebiesk'", to ka da inna kobieta, zw aszcza gdy
nie by a zakonnic', czyli instrumentem w r#kach kleru, stanowi a „zawsze
otwarte wrota piekielne".
244
Godny podkre lenia jest fakt, e lekcewa enie Maryi w niektórych
kr#gach heretyckich nie poci'ga o za sob' postponowania kobiety jako takiej.
Przeciwnie: wi'za o si# z jej równouprawnieniem w Ko ciele. Równie kulty
adamickie nie zdegradowa y kobiety. Swobodne stosunki p ciowe, u katarów i
waldensów uprawiane niekiedy mi#dzy perfect' i perfectem, synami i córkami
Bo ymi, nie wi'za y si# z jak'kolwiek dyskryminacj' e skiego partnera, co
zreszt' by o zupe nie naturalne. Natomiast pó9niejsze sk anianie si# owych
kr#gów do katolickiego kultu Maryi zaowocowa o ponown' deprecjacj'
kobiety.101
3
UPOTLEDZENIE KOBIETY W RYCIU KOTCIOWA
Murzyn zrobi' swoje...
Kobiety, zrównane przez Jezusa z m# czyznami, mog y pocz'tkowo
pe ni) funkcje misjonarskie i naucza). By) mo e chrze cija skie prorokinie by y
nawet starsze od proroków. Istnia y kobiety, które zak ada y gminy lub stawa y
na ich czele. Ju w czasach apostolskich znane by y urz#dy wdów gminnych i
diakonis, odpowiadaj'ce cz# ciowo urz#dowi kap a skiemu.102 Krótko mówi'c,
kobiety pe ni y funkcje profetyczne, katechetyczne, charytatywne i liturgiczne.
Wkrótce te zdoby y przewag# w nowej religii, cz#sto by y „przywódczyniami"
i naj atwiej si# nawraca y.103 Celsus nazywa chrze cija stwo religi' kobiet, a
Porfiriusz twierdzi nawet, e Ko ció jest zdominowany przez kobiety. To
w a nie one pozyska y dla nowej religii ludzi wykszta conych, a pó9niej ca e
cesarstwo.104
Ale ju w tym wczesnym okresie kobiet# spychano coraz wyra9niej na
dalszy plan, stwierdzono, e nie jest ona zdolna do sprawowania urz#dów
ko cielnych ani otrzymywania wi#ce , przy czym by to jeden z przejawów
walki kleru przeciw wieckim w ogóle.105 Nawet po ostatecznym wykluczeniu
kobiety z hierarchii nie usta y wysi ki w dalszym jej kompromitowaniu.
Miesi.czkuj.ca i ci);arna jest nieczysta
W redniowieczu kobietom nie wolno by o nosi) odkrytych w osów,
siedzie) podczas uczty pomi#dzy osobami duchownymi, nie mia y
245
wst#pu na chór, nie wolno im by o zbli a) si# do o tarza, dotyka) po wi#conych
przedmiotów, bra) do r'k eucharystii, co niekiedy wyra9nie uzasadniano
kobiec' s abo ci' i nieczysto ci', mo liwo ci' „splamienia boskich
sakramentów r#kami kobiety".106 O ile wiecki m# czyzna mia prawo w razie
konieczno ci udzieli) chrztu, o tyle kobieta by a takiego prawa pozbawiona.107
W redniowiecznych ksi#gach pokutnych jej pozycja by a równie zawsze
ni sza ni pozycja m# czyzny.108
Na pocz'tku X w. Regino z Prum, w swych zaleceniach w sprawie
wizytowania probostw, nale 'cych do najwa niejszych 9ród owych zbiorów
prawa kanonicznego przed Gracjanem, zabroni wszystkim kobietom piewu w
ko ciele.109 Przez ca e stulecia wi#c kastrowano ch opców tylko po to, by w
katedrach by o czym zast'pi) soprany kobiece.110
Jak bardzo chciano uderzy) w kobiec' seksualno ), wiadczy tak e fakt,
e miesi'czkuj'ce i ci# arne uchodzi y w ko ciele za nieczyste. W a nie te
specyficznie kobiece funkcje (krwawienie miesi#czne, pocz#cie, poród), które
pierwotnie czyni y z kobiety osob# zdoln' do s u by religijnej, w
chrze cija stwie j' dyskwalifikowa y.111 Twi#ty Hieronim poucza na przyk ad:
„Nie ma niczego bardziej nieczystego, ni kobieta w swoim okresie; co dotknie,
czyni nieczystym."112 Dlatego we wczesnym Ko ciele miesi'czkuj'ca, która
uca owa a r#k# kap ana, podlega a karze.113 Ba, na prawie ca ym obszarze
Orientu, a po czasy nowo ytne, kobiecie miesi'czkuj'cej zakazany by wst#p
na teren wi'tyni oraz przyst'pienie do komunii. Za post#powanie wbrew temu
zakazowi grozi a kara siedmioletniej pokuty.114 Kap anom, którzy przekroczyli
ten zakaz i udzielili sakramentu eucharystii kobiecie miesi'czkuj'cej, grozi o na
niektórych obszarach z o enie z urz#du.115
Równie na Zachodzie miesi'czkuj'ce, nawet zakonnice, by y obj#te
zakazem wst#pu na teren ko cio a i wykluczone z udzia u w sakramencie
eucharystii.116 Jeszcze na prze omie wieków XIV i XV wielu teologów potrafi o
skutecznie przeforsowa) ten wymóg, a w wiekach XVI i XVII cz#sto
dochodzi o z tej racji do publicznego upokorzenia kobiety. W protokole
ko cielnym ze Schwarzwaldu z 1684 r. czytamy: ,Mulieres menstrua patientes
staj' u drzwi ko cio a, ale nie wchodz' do rodka, stoj' jakby pod
pr#gierzem."117
Równie; poród kala
Jak miesi'czkuj'ce i ci# arne, tak i rodz'ce traktowa Ko ció jako
nieczyste, rozci'gaj'c niekiedy t# nieczysto ) tak e na osoby udzielaj'ce
pomocy rodz'cej. O ile w antycznym „poga stwie" stan akuszerski
246
cieszy si# znacznym powa aniem, o tyle na chrze cija skim Zachodzie spad do
kategorii zawodów mniej lub bardziej pogardzanych i niehonorowych.118
Pewien wa ny dekret ko cielny z III w. zakazywa udzia u „w misteriach"
wszystkim, którzy udzielali pomocy przy porodzie, i to — jeszcze jeden wyraz
klerykalnej pogardy dla kobiety — przez dwadzie cia dni, je li urodzi si#
ch opiec, i czterdzie ci, je li na wiat przysz a dziewczynka.119 W pó9nych
latach V w. kap ani wzbraniali si# nawet udziela) chrztu umieraj'cym
po o nicom, je li nie up yn' okres oczyszczenia.120 Jeszcze w XI w. podlega a
karze ka da kobieta, która w tym czasie wesz a do ko cio a.121
Dopiero od po owy XII w. kler zezwoli po o nicom, przynajmniej
teoretycznie, na wst#p do ko cio a. Praktyka wygl'da a inaczej, gdy przez ca e
wieki rednie kobieta po raz pierwszy opuszcza a dom dopiero trzydzie ci,
czterdzie ci dni po porodzie, najcz# ciej po to, by zyska) wybaczenie grzechu
prze ytej rozkoszy („W grzechach pocz# a mnie matka")122 i da) si#
„wy wi#ci)", zreszt' nie bez uiszczenia odpowiedniej sumy (o któr' cz#sto
k ócili si# ksi# a z zakonnikami). Przy porodach b#d'cych skutkiem zwi'zku
nie lubnego op aty cz#sto bywa y wy sze; niekiedy ich wysoko ) ustalano
wedle stopnia grzeszno ci.123
W XX w., który ci'gle praktykuje „wy wi#canie", arcybiskup Gróber („z
polecenia ca ego niemieckiego episkopatu") tak oto reinterpretuje ca ' spraw#:
„Wy wi#cenie chrze cija skiej matki po porodzie jest aktem dzi#kczynno ci, a
nie ceremoni' oczyszczenia i przebaczenia."124
II Sobór Watyka?ski a kobieta
II Sobór Watyka ski nie pomin' wprawdzie ca kowicie miejsca kobiety
w Ko ciele i spo ecze stwie, ale potraktowa ten problem zaskakuj'co
lakonicznie i ca kowicie w stylu wszystkich tych tanich pseudolamentacji, z
którymi od czasu do czasu wyst#puj' papie e w tak zwanych encyklikach
spo ecznych, nawo uj'cych bogatych do okazywania mi osierdzia biednym.
Co to bowiem znaczy, e sobór opowiada si# w mglistych s owach za
„prawem do wolnego wyboru ma onka i stanu" albo „udzia em kobiety w yciu
kulturalnym"?125 Tylko na tyle potrafi si# zdoby)? Wszystkie owe
sformu owania, trudne do przelicytowania pod wzgl#dem braku zaanga owania,
s' niezwykle ma o wi' 'ce, bo przecie równie wspó czesne formy istnienia
Ko cio a katolickiego dowodz' skandalicznego dyskryminowania kobiety.
247
Zreszt' samo wi#te zgromadzenie by o gremium prawie wy 'cznie
m#skim, cho) trzeba wspomnie), e do dwóch i pó tysi'ca ksi' 't Ko cio a
do 'czy o pi#)dziesi't kobiet, „s uchaczek wieckich", w wi#kszo ci zakonnic,
które, co godne podkre lenia, ani razu nie wyst'pi y, jakby dla
zademonstrowania Paw owego mulier taceat in ecclesia. Przewidzian' dla nich
rol' by o s uchanie, i to dopiero w odpowiednim czasie, od trzeciej sesji
poczynaj'c, w pozbawionych oparcia awkach.126 (Pora aj'cy musia by)
dreszcz wznios ych uczu) i szcz# cia, który sta si# ich udzia em!) Trudno si#
dziwi), skoro obowi'zuj'cy w Ko ciele katolickim zbiór praw, czyli „Codex
Ju?s Canonici", jest pe en przepisów bezpo rednio i po rednio
dyskryminuj'cych kobiet#.127
A przecie katolików nie jest bynajmniej wi#cej ni katoliczek;
zakonników i ksi# y wieckich za znacznie mniej ni zakonnic — trzysta
siedemdziesi't tysi#cy wobec miliona dwustu pi#)dziesi#ciu tysi#cy.128
248
Rozdzia( 19
Dyskryminacja kobiet
„Ideologia chrze cija stwa w niema ym stopniu przyczyni a si#
do dyskryminacji kobiet."
Simone de Beavoir1
„Za o enie, e kobieta jest nosicielk' grzechu, stanowi'ce w
chrze cija stwie niewzruszon' zasad# wiary, z natury rzeczy
musia o niezwykle negatywnie wp yn') na jej spo eczn' i prawn'
pozycj#."
/. Marcuse2
„We wszystkich dziedzinach
ycia okrucie stwo praw
mieszcza skich po 'czy o si# z okrucie stwem natury przeciwko
kobietom. S' one traktowane jak istoty, które nie umiej' w ada)
w asnym rozumem."
Denis Diderot3
„Wielka rzesza kobiet w historii egzystowa a prawie na poziomie
zwierz't."
Kate Millett4
1
LEPIEJ SYTUOWANA
Histori# kobiety kszta towali m# czy9ni: od czasów najwcze niejszego
patriarchatu zawsze przeciwko niej.
Pozycja kobiety u Rzymian i Germanów
Czasy Cesarstwa Rzymskiego nie by y bynajmniej okresem, w którym
Rzymianin móg dr#czy) on#, jak jakie domowe zwierz#, sprzeda) j' lub
zabi). Przeciwnie. Prawo okresu cesarstwa sprzyja o emancypacji kobiet i
umo liwia o do ) znaczn' osobist' i spo eczn' samodzielno ).5 Dwie cie lat
przed Augustynem matka dziecka mia a takie same prawa jak ojciec, córka za ,
jako spadkobierczyni, takie same prawa jak syn, a kobieta mog a z równym co
m# czyzna powodzeniem wyst'pi) o rozwód, do czego wystarczy o zwyk e
o wiadczenie woli. Ani dziewictwo,
249
ani wierno ) ma e ska nie odgrywa y szczególniejszej roli. Propercjusz,
Horacy, Owidiusz (którego „Ars amatoria" by a jedynym utworem antycznej
poezji, który znalaz si# na indeksie) opiewali woln' mi o ).6
U Germanów pozycj# dominuj'c' zajmowa wprawdzie m# czyzna, który
móg on# kara) ch ost', sprzeda), a cudzo o nic# nawet bezkarnie zabi)7,
jednak e jego dominacja oznacza a jednocze nie ochron#. Kobieta germa ska
nigdy te nie by a os awionym „naczyniem grzechu", lecz „sanctum aliquid et
providum", jak to uj' Tacyt, istot', która mia a prawo nie tylko do ochrony, ale
i do czci.8
Szacunek dla kobiety znalaz wyraz równie w germa skim prawie
karnym, które u wi#kszo ci plemion przewidywa o wy sz' kar# pieni# n' za
zabójstwo kobiety ni m# czyzny. (Przepisy w sprawie wysoko ci grzywny,
któr' nale a o zap aci) rodowi poszkodowanej lub zabitej, obowi'zuj'ce a po
pe ny rozkwit wieków rednich, wiele mówi y o pozycji prawnej i spo ecznej
danej osoby).9 W prawie alema skim i bawarskim wysoko ) grzywny za
zabójstwo kobiety by a dwukrotnie wy sza ni za zabójstwo m# czyzny, u
Franków za zabójstwo kobiety zdolnej do rodzenia przewidywano kar# a
trzykrotnie wy sz' — gdy w chrze cija skim redniowieczu spad a ona do
po owy kwoty nale nej za zabójstwo m# czyzny!10 „Duchowie stwo, sk onne
do traktowania kobiety, zgodnie z odmiennymi wyobra eniami, jako istoty
nieczystej i nikczemnej (przy czym g ównym argumentem przemawiaj'cym za
takim stanowiskiem by grzeszny czyn Ewy), nie potrafi o si# pogodzi) z
pozytywnym warto ciowaniem germa skim i zrobi o wszystko, by wysoka
pozycja prawna kobiety uleg a stopniowemu os abieniu."11
A przecie szacunek, jakim si# cieszy a kobieta u plemion germa skich,
wynika z ich religii.12 Ju cho)by z tego powodu nawracanie kobiety
germa skiej nie przychodzi o zbyt atwo. Bo cho) co prawda chrze cija ski
„czynnik osoby" nie by dla niej nowy, to przecie obca i trudno zrozumia a
musia a by) nauka o wtórno ci aktu stworzenia kobiety, jej roli jako partnerki
diab a w historii o grzechu pierworodnym i oczernianie przez Ojców Ko cio a
jako fons et caput mali, co przecie religijnie uzasadnia o podporz'dkowanie
kobiety we wszystkich sferach ycia. Osobliw' i now' musia a si# jej ponadto
wyda) nauka o dziewictwie, jako wy szej formie istnienia, wykluczenie ze
wi#ce kap a skich i pozbawienie prawa zawarcia ma e stwa z ksi#dzem, a
tak e, ignoruj'ce interesy ony i córki w procesie dziedziczenia, prawo
kanoniczne.13 Przyznaj' to dzi nawet niektórzy katolicy: „Wielki respekt, jakim
w owym czasie cieszy a si# kobieta u ludów poga skich na pó noc od Alp,
stanowi jawne przeciwie stwo do lekcewa enia, które zupe nie bez os onek
g osili Ojcowie Ko cio a."14
250
Bez prawa dziedziczenia i maj.tku
Fakt nieustannego oczerniania kobiety przez chrze cija skich
duchownych nie móg , zwa ywszy ich pot#g#, pozosta) bez znacznego wp ywu
na wszystkie dziedziny ycia. Wp ywy te obj# y zarówno prawo, jak ekonomi#,
sfer# spo eczn', jak edukacj#.
Nale y zda) sobie spraw#, e w wiekach rednich ksi' #ta wieccy cz#sto
niewiele znaczyli wobec ksi' 't Ko cio a, zw aszcza wobec namiestnika
Chrystusa na ziemi; e prawo kanoniczne, jako prawo najwi#kszej wspólnoty
Zachodu i najistotniejszy sk adnik jego porz'dku prawnego, wykracza o daleko
poza sprawy wewn'trzko cielne; e zasady chrze cija skie decydowa y tak e o
obliczu polityki, wychowania i nauki.15 Je li u wiadomimy sobie to wszystko,
atwo zrozumiemy, e zaciek a wrogo ) Ko cio a katolickiego okazywana
kobiecie musia a jeszcze pog #bi) przekazany tradycj' patriarchalizm.16
Nie tylko w Italii sytuacja kobiety znacznie pogorszy a si# w porównaniu
ze statusem, który by jej udzia em w poga skim cesarstwie. Straci a przecie
prawo dziedziczenia i jako osoba ca kowicie niezdolna do dzia ania w sensie
prawnym zosta a poddana kurateli (monovaldo; stosunek polegaj'cy na ochronie
i reprezentowaniu osoby niezdolnej do dzia ania, staroniemieckie: munt, w
formie zlatynizowanej mundium).17 Równie w Niemczech jej sytuacja
prawnomaj'tkowa uleg a znacznemu pogorszeniu w porównaniu z czasami
rzymskimi. Surowe przepisy uniemo liwia y kobiecie posiadanie jakiejkolwiek
warto ciowszej w asno ci i praktycznie pozostawia y wybór jedynie mi#dzy
ma e stwem a klasztorem. Je li wysz a za m' , nale a a do m# a wraz z ca ym
ruchomym i nieruchomym maj'tkiem. On nim zarz'dza , reprezentowa przed
s'dem i tylko on z niego korzysta .
Je li dosz o do rozwodu (nawet bez jej winy), nie mog a wnosi)
jakichkolwiek roszcze do sprzedanego wiana. „Stracone...", mówi o tym
kodeks szwabski, „musi si# pogodzi) z brakiem."18 Je li jednak sama co zby a,
m' móg si# postara) o anulowanie transakcji. Bez jego zgody nie mog a te
rozporz'dza) sw' ostatni' wol', z tym e niektóre przepisy miejskie
przyznawa y jej prawo do „sukni... i klejnotów, które j' zdobi'".19
„...ma ;yG zgodnie z jego wol."
Nawet w czasach mi o ci dworskiej ho dy trubadurów mia y bardzo
niewielki wp yw na sytuacj# prawn' i ekonomiczn' kobiety.20 Prawo by o
251
po stronie m# czyzny, jej pozostawa a iluzja. On by jej wójtem i g ow', jak
stanowi o pewne znane 9ród o, ona za „ma y) zgodnie z jego wol' i by) mu
poddana, i pos uszna, gdy sama, bez swego m# a, nie ma w adzy ani czynienia,
ani zaniechania czegokolwiek"21. Inne kodeksy prawne w podobny sposób
umacnia y supremacj# m# czyzny: na terenie Fryzji siedmioletni ch opiec móg
by) uznanym, po mierci ojca, za osob# pe noletni' i sta) si# prawnym
opiekunem matki.22 „Nic kobiecie nie przystoi", stanowi a redniowieczna
maksyma, „nad bogobojne, skromne, samotne ycie".23 Jeszcze w 1833 r., w
zaaprobowanej przez instancj# biskupi' „Ksi#dze ku zbudowaniu katolików",
stwierdza o si#, e kobiet# katolick' zdobi jej religijno ). Religijno ) bowiem
„roztacza wdzi#k na wszystkie jej czyny... Nie skar y si# ona na los, który
zgotowa jej ma onek..."24
O zawarciu ma e stwa rzadko kiedy decydowa y uczucia. Ma e stwo
nie by o spraw' serca, ale rodziny i maj'tku, a kobieta by a równie rodzajem
przedmiotu, nale 'cym do m# czyzny. Jej obowi'zkiem by o kocha) tego, kto
si# z ni' o eni i tylko wyj'tkowo mog a wyj ) za m' za tego, kogo sama
kocha a. Jej r#k' dysponowa najbli szy m#ski krewny. Natomiast jako
ma onka mia a status prawie niewolnicy i mog a by) nawet — dla zabawy czy
z konieczno ci — podarowana lub sprzedana, w Niemczech a po wiek XIII,
gdzie indziej jeszcze d u ej.25
Szeroko stosowano podwójn' moralno ). M# czyzna mia prawo pój ) do
burdelu, kobiecie za wolno by o kocha) tylko wtedy, kiedy yczy sobie tego
m# czyzna, niezale nie od tego, czy ona mia a na to ochot#, czy te nie.26
Musia a dochowywa) wierno ci m# czy9nie bez adnych zobowi'za z jego
strony. Dlatego w a nie na barbarzy skie „s'dy Bo e", próby wody i ognia,
nara one by y g ównie kobiety, cz#sto z b ahych powodów.27
W XVI w. w oski pisarz Matteo Bandello pisa : „Gdyby chocia tylko nie
trzeba by o codziennie s ysze): ten zamordowa sw' on#, bo podejrzewa (!), e
nie by a mu wierna, ów udusi córk#, gdy potajemnie wysz a za m' , tamten
wreszcie kaza zabi) siostr#, gdy nie chcia a m# a zgodnego z powzi#tym przez
niego zamiarem! Przecie jest to wielkie okrucie stwo, e pragniemy czyni)
wszystko, co nam przyjdzie do g owy, nie pozwalaj'c na to samo biednym
bia og owom. Je li robi' co , co si# nam nie podoba, natychmiast si#gamy po
stryczek, sztylet lub trucizn#"28 — albo pas cnoty, którym poczynaj'c od XIII w.
zacz#li pos ugiwa) si# chrze cija scy ma onkowie dla u atwienia swym onom
dochowania cnoty wierno ci. By to bardzo zmy lny instrument, pozwalaj'cy na
oddawanie moczu i wypró nienie, uniemo liwiaj'cy wszak e dost#p do „wrót
diab a". W ka dym razie takie by o jego przeznaczenie.
252
Rzeczywisto ) bowiem mog a by) niekiedy inna. W czasie, gdy
m# czy9ni wyruszali w podró lub w asy cie licznych nierz'dnic na wypraw#
krzy ow', kluczyki do „haremu chrze cijan" przechodzi y z r'k do r'k.29 W XV
i XVI w. rekwizyt ten bardzo si# na Zachodzie upowszechni , osi'gaj'c wysoki
stopie technologicznego zaawansowania, przy czym mi o nicy sztuki
przyozdabiali go cz#sto kunsztownymi wytworami z otniczego r#kodzie a. W
pobo nej Hiszpanii by on w u yciu a po XIX w.30
Ch'osta ma';onki — kanonicznie usankcjonowana do 1918 r.
Przez ca e redniowiecze m' mia prawo fizycznego karania ony. By
jej s#dzi', któremu wolno by o stosowa) najsurowsze rodki.31 Ówczesna
literatura wiadczy, e mog o to by) bicie, ch osta, potraktowanie ostrogami, „a
krew p ynie ze stu ran" lub „a pad a jak martwa" — a za to wszystko ona
winna okazywa) m# owi l#k, ale te szacunek i mi o ).32
Nawet w epoce courtoisie, mi o ci dworskiej, która z agodzi a nieco los
kobiet, przynajmniej szlachetnie urodzonych, cho) pod wzgl#dem prawnym nic
si# na lepsze nie zmieni o, rycerz móg si# zn#ca) nad on' do woli, byleby nie
z ama jej ko czyn.33 W XIII w. statut miasta Villefranche najspokojniej w
wiecie pozwala na karanie ony, pod warunkiem, by „z tego powodu nie
umar a".34 W Bawarii, gdzie „Ma e Prawo Ch osty" wobec ony obowi'zywa o
do 1900 r., ksi#ga praw miejskich Rupprechta z Freisingu (1328) przewidywa a
ukaranie m# a, który zabi
on#, lecz tylko wtedy, gdy zat uk j'
35
„niezas u enie".
Sprawiedliwo ) wiecka niech#tnie miesza a si# do tego rodzaju spraw.
„Sprawy mi#dzy m# em a on' nie nale ' do s'dów wieckich, podlegaj' jeno
duchowej karze", postanawia pó9no redniowieczny kodeks pasawski.36 W
czternastowiecznym Wroc awiu pewien m' , oskar ony o okrucie stwo wobec
ony, musia z o y) uroczyste przyrzeczenie, e wi#cej nie b#dzie bi swej
po owicy inaczej, jak „tylko rózgami i kara , jak jest to w zwyczaju i jak si#
godzi porz'dnemu cz owiekowi, wedle zasad wierno ci i wiary"37 — wiary w
szczególno ci!
Rzecz w tym, e to nie tylko communis opinio teologii moralnej jeszcze w
czasach nowo ytnych ustala a, e z prawnego punktu widzenia w adz# w
rodzinie ma tylko jedna osoba i jest ni' ojciec. Kara ch osty wobec ony mia a
nadto podbudow# kanoniczn' i m' korzysta z tego prawa z satysfakcj' i w
ca ej rozci'g o ci.38 Wedle opinii Tomasza z Akwinu sprawa le a a w gestii
s'du tylko wtedy, gdy chodzi o o oddalenie ony
253
lub jej zabicie.39 Wszak jeszcze „Corpus Juris Canonici", obowi'zuj'cy do
1918 r. zbiór katolickich przepisów prawnych, nakazywa onie pod' a) za
m# em wsz#dzie, jemu za zezwala na og oszenie jej lubów za niewi' 'ce, na
bicie jej, wi#zienie, kr#powanie i g odzenie.40
„...najskrajniejsze -rodki wychowawcze" albo wzgl.d na folklor?
Jeszcze dzi rzymski moralista, który wprawdzie zasadniczo odmawia
m# owi prawa do bicia ony, jest sk onny zaakceptowa) kar# ch osty,
„zwa ywszy bardzo szorstkie obyczaje ludowe i gdy ma onek robi u ytek z
tego prawa jako rodka wychowawczego w skrajnych przypadkach". Natomiast
w razie skargi „zw aszcza kobiety" — spowiednik nie powinien da) si# atwo
nabra), lecz „zw aszcza kobiecie" przypomnie), e „przede wszystkim ma
czyni) wszystko, by dom by pi#kny, a m# czy9nie w nim przyjemnie".41
A zatem troch# przetrzepania skóry nie zawadzi — cho)by mia a to by)
koncesja na rzecz folkloru. Nie jest to stanowisko budz'ce zdziwienie,
zwa ywszy, e chodzi o instytucj#, która przez wiele stuleci nie okazywa a
kobiecie lito ci, z której poduszczenia kobiety ywcem palono, topiono,
zakopywano, wbijano na pal lub rozrywano ko mi. (Tylko na szubienicy nie
wolno jej by o umiera), gdy mog oby to naruszy) wzgl#dy przyzwoito ci!)42
Poza tym prawie ka de barbarzy stwo i sposób upokorzenia by y dobre. Co za
nasz wspó czesny obro ca moralno ci uwa a za „najskrajniejsz' form#
poni enia kobiety"?43 Otó to! „Anormalny" stosunek p ciowy.44
Dzi nikogo nie mo e zdziwi) fakt, e tak e Luter uwa a , i z ojenie
skóry nie zaszkodzi kobiecie i e nie jest ona zdolna do przyj#cia wi#ce
kap a skich, oraz e jak najpilniej trzeba baczy), by nie opuszcza a ona domu.
„Oddalcie kobiet# od prac domowych, a nic nie b#dzie warta."45
We Francji na szafot
W adza ojca by a przez ca y okres redniowiecza tak silna, e zarówno
prawo wieckie, jak i teologia moralna zezwala y mu w trudnych sytuacjach na
handlowanie dzie)mi. „M' jest w prawie sprzeda) swoje dziecko, je li
prawdziwa bieda go do tego przymusza", orzeka w XIII w. Kodeks Szwabski,
sporz'dzony w oparciu o Kodeks Niemiecki.46 Tredniowieczne prawo
niemieckie nie zna o instytucji matki jako prawnego opiekuna (mundium).
Równie w wypadku mierci ojca dzieci otrzymywa y opiekuna m#skiego,
poniewa znajduj'ca si# przez ca e
254
ycie pod kuratel' matka nie mog a ich reprezentowa) na zewn'trz.47 Jej
zarysowuj'ce si# stopniowo wi#ksze wp ywy zosta y w pó9niejszym prawie
niemieckim zniwelowane przez przej#cie prawa rzymskiego, obarczonego
g #bok' wrogo ci' do kobiet, wraz z poj#ciem „patria potestas". Dzi#ki temu
dominacja ojca w rodzinie pozosta a nienaruszona. „By cieniem Boga..."48
Niezam# na córka albo sz a do klasztoru, albo a do mierci pozostawa a
w domu swego rodzica, ca kowicie od niego uzale niona. W przeciwie stwie do
syna nigdy nie osi'ga a pe noletno ci i za ycia ojca nigdy nie mia a prawa do
rozporz'dzania maj'tkiem.49
Jeszcze na progu ery nowo ytnej prawa kobiety nigdzie praktycznie nie
istnia y.50 Jej sytuacja nie uleg a poprawie w wyniku rewolucji 1789 r. Na
pró no kobiety buntowa y si#, zw aszcza we Francji. Olympe Gouges zgin# a na
szafocie. Inne, jak ksi# na Salm, Flora Tristan, George Sand, wspierane przez
saint-simonistów, których najskrajniejsi przedstawiciele przyznawali si# do
kultu bogini matki, kontynuowa y walk#. Reakcj' by y drwiny, prze ladowania,
szkalowanie. Emancypacja kobiet si# nie uda a.51
We Francji, gdzie m' stanu i historyk, Guillaume Guizot o wiadczy :
„Opatrzno ) wyznaczy a kobiecie byt domowy" (opatrzno ci' byli Pawe i
Luter), w roku 1848, „opatrzno ciowym roku kobiety", zakazano wszelkich
klubów kobiecych. Kodeks Napoleo ski, obowi'zuj'cy od 1804 r. zbiór praw
cywilnych, uniemo liwia jej wyzwolenie a po koniec wieku. Ani kobieta, ani
dziewczyna nie mia y praw obywatelskich, w ma e stwie trwa a w najlepsze
instytucja kurateli.52 Czynne i bierne prawo wyborcze otrzyma y Francuzki
dopiero w 1945 r.
W Anglii ta?sza od konia
Jeszcze gorzej wygl'da a sytuacja kobiet w protestanckiej Anglii. Nieco
wiat a na ten n#dzny stan rzeczy rzucaj' s owa Williama Blackstone'a (zm.
1780 r.), b#d'ce komentarzem do prawa zwyczajowego. „Poprzez ma e stwo",
pisa prawnik Blackstone, który dzi#ki swej pracy zatytu owanej „Komentarze
do prawa angielskiego" jest po dzi dzie autorytetem w tej dziedzinie,
„m# czyzna i kobieta staj' si# przed prawem jedn' (!) osob': znaczy to, e
prawne istnienie kobiety jest w okresie trwania ma e stwa zawieszone (!) lub
co najmniej wtopione w prawne istnienie jej m# a i z nim skonsolidowane... jest
mu poddana i dzia a tylko z jego podniety.53
Niekiedy dzia a a tak e z podniety w asnej, ale jak si# zdaje, nie
wp ywa o to korzystnie na wzrost jej warto ci. Pewien dzier awca, który
255
na prze omie XVIII i XIX w., na amach jednej z londy skich gazet, zg osi
strat# konia, a dzie pó9niej tak e ony, obiecywa znalazcy zwierz#cia pi#)
gwinei, osobie za , która wskaza aby miejsce pobytu jego lepszej po owy —
cztery szylingi.54 Istniej' historyczne dokumenty, po wiadczaj'ce przypadki
sprzedawania on a po rok 1884. W wyniku tego rodzaju transakcji sprzedana
kobieta stawa a si# prawowit' ma onk' nabywcy.55
Kate Millett wykaza a niedawno, e zgodnie z obowi'zuj'cym jeszcze w
XIX w. angielskim common law, zawieraj'c zwi'zek ma e ski, kobieta
anglosaska pope nia a akt „ mierci cywilnej", gdy tym samym „praktycznie
rezygnowa a z wszelkich praw cz owieka, jak przest#pca trafiaj'cy do
wi#zienia", by a tak „martwa" w obliczu prawa „jak cz owiek ob 'kany albo
idiota".56 Zajmowa a w tym czasie ten sam szczebel na drabinie spo ecznej,
pisze tak e Kit Mouat, co „gro9ni przest#pcy, ludzie umys owo chorzy i
bankruci".57 Nie mia a prawa wyborczego, nie mog a wykonywa) wolnego
zawodu, nie wolno jej by o podpisywa) dokumentów ani wyst#powa) w
charakterze wiadka, nie mia a prawa sprawowa) kontroli nad swymi
dochodami ani zarz'dza) w asno ci'. Wszystko, co naby a w okresie trwania
ma e stwa, stawa o si# w asno ci' m# a, którego prawo wyra9nie upowa nia o
tak e do stosowania wobec niej „przymusu fizycznego" albo „si y". Do 1923 r.
ona nie mog a oskar y) m# a o zdrad#, a do 1925 r. ojciec mia wi#ksze prawa
opieku cze wobec dzieci ni matka. Ba, do tego czasu zakres niezale no ci,
gwarantowany Angielce przez prawo by mniejszy od tego, który mieszkance
Babilonu przyznawa Kodeks Hammurabiego z ok. 1700 r. p.n.e.58
Bertha von Suttner i „Gruba Berta"
Jeszcze przez ca y wiek XIX spo eczne i ekonomiczne prawa kobiety
zale a y w znacznym stopniu od pozycji jej m# a, ojca czy brata. Prawa
polityczne spoczywa y wy 'cznie w r#kach m# czyzn, wyj'wszy nieliczne
kobiety panuj'ce. Na przyk ad w Bawarii dopiero w 1848 r. przyznano kobietom
prawo udzia u w zebraniach po wi#conych sprawom publicznym.59
Ta nieustannie trwaj'ca dyskryminacja i zwyci#stwo „silnej p ci" fatalnie
wp yn# y na sytuacj# ogóln' po 1848 r., tak e — co podkre la Friedrich Heer —
na neurotyzacj# klimatu politycznego. Ideologie m# czyzn, „ich nacjonalizm",
ich imperializm, ich strach i nienawi ) decydowa y o ekspansji Europy, o jej
wewn#trznych i zewn#trznych wojnach a do 1950 r."60 Tak jak we Francji
wy miewano
256
i oczerniano George Sand, tak w Niemczech i Austrii szydzono i szkalowano
Berth# von Suttner (Pokojowa Nagroda Nobla w 1905 r.) — nazywaj'c j'
„Bert' Pokoju", „Furi' Pokoju", „Fl'dr' Pokoju". „Niemieccy m# czy9ni nie
potrafili przeciwstawi) tej kobiecie niczego innego prócz «Grubej Berty»,
wielkiego dzia a ostrzeliwuj'cego Pary w 1914 roku..."61
2
PROLETARIUSZKA
Oczywi cie jeszcze straszniej traktowa chrze cija ski Zachód kobiety
klas najni szych.
„...jak byd'o i w'asno-G ziemska"
Przez ca e redniowiecze duchowni i wieccy posiadacze ziemscy
dowolnie dysponowali swymi poddanymi — mogli ich sprzedawa), wymienia),
przekazywa) w darze.62 Kara ch osty by a na porz'dku dziennym. Zgodnie z
zapisanym w VI w. przez mnichów „prawem salickim", liczba razów
przewidywanych dla dziewki s u ebnej (ancil'a) waha a si# od stu dwudziestu
do dwustu czterdziestu.63 W domach kobiet, które istnia y tak e w klasztorach,
s u ebne musia y wykonywa) wszelk' prac#, nawet najci# sz', poczynaj'c od
strzy enia owiec i obróbki lnu, a ko cz'c na czyszczeniu stajni, praniu, mieleniu
zbo a i pracach w polu. „Stanowi y kapita swego pana, podobnie jak byd o i
ziemia, a ich praca oznacza a w pewnym sensie odsetki od kapitana, z którego
y ."64
Pocz'tkowo wynagrodzeniem tych kobiet by o cz#sto jedynie
najskromniejsze wy ywienie.65 W czasach pó9niejszych zdarza a si# zap ata
wy sza, ale zawsze gorsza, ni wynagrodzenie nawet najgorzej op acanego
m# czyzny. W 1420 r. w Prusach Wschodnich parobek otrzymywa trzy marki
rocznie, dziewka s u ebna jedn' mark#. W maj'tku franko skim schy ku
redniowiecza s u 'cy otrzymywa pi#) do o miu florenów, s u 'ca trzy floreny.
W pocz'tkach XVI w. ko ció farny w Ingolstadt pod wezwaniem Naszej
Drogiej Pani p aci zwyk emu robotnikowi dziesi#)-czterna cie fenigów
dziennie, kamieniarzowi szesna cie-dwadzie cia cztery fenigi, zatrudnionej na
dniówk# kobiecie tylko osiem do dziesi#ciu fenigów (chuda winia kosztowa a
wówczas jednego funta = osiem szylingów = dwie cie czterdzie ci fenigów).66
257
Równie pod wzgl#dem seksualnym kobiety s u ebne by y cz#sto w
sensie dos ownym w asno ci' swych panów. Na chrze cija skich dworach
królewskich wczesnego redniowiecza ich wolno ) by a ograniczona prawie tak
samo, jak w muzu ma skim haremie. „Dom kobiet" w wielkich maj'tkach
ziemskich s u y jednocze nie za prywatny burdel w a ciciela, jego towarzyszy i
go ci.67 W czasach pó9niejszych, ju w okresie pe nego rozkwitu redniowiecza,
wiele s u ebnych opuszcza o latyfundia, tworz'c warstw# „w#druj'cych kobiet",
czyli wyj#tych spod prawa redniowiecznych prostytutek. Równie instytucja
„skoszarowanych" prostytutek st'd w a ciwie bierze pocz'tek. Twiadczy o tym
ju samo miano, wszak burdele nazywano w owym czasie najcz# ciej „domami
kobiet".68
Aktem seksualnego poni enia poddanych by o równie „prawo pierwszej
nocy" (ius primae noctis), przyznaj'ce feuda owi prawo pierwszego stosunku z
nowo po lubion' w zamian za pozwolenie na zawarcie ma e stwa. W czasach
nowo ytnych, trzymana przez wielu mieszczan s u 'ca by a z o liwie nazywana
„nocnikiem pana domu", gdy zawsze mia a by) do jego dyspozycji. Niektóre
Francuzki nazywa y swe pokojówki „les pissepots de nos maris".69
Córki wywodz'ce si# z klas ni szych mia y w gruncie rzeczy zaledwie
trzy mo liwo ci wyboru drogi yciowej. Mog y zosta) s u 'cymi, prostytutkami
lub zakonnicami.70 Radna z tych mo liwo ci nie dawa a jednak perspektywy
zno nego ycia. Nawet ewentualna czwarta mo liwo ), praca najemna w
rzemio le, rzecz dosy) rzadka i niech#tnie widziana, zw aszcza przez Ko ció ,
nie stwarza a takich perspektyw.71
Wczesny kapitalizm: r)kami i nogami jednocze-nie
Po reformacji kobieta zosta a prawie ca kowicie wyparta z rzemios a w
mie cie, a we wczesnym kapitalizmie sta a si# przedmiotem szczególnego
wyzysku. Jej wk ad pracy kwalifikowano lekcewa 'co, jako dostarczanie
„dodatkowego" dochodu rodzinie. Ten sposób podej cia dawa si# zreszt'
zawsze uzasadni) star' chrze cija sk' ide': miejscem kobiety jest dom.72
W XIX w. przemys owcy zdecydowanie woleli zatrudnia) kobiety. Ich
cyniczne uzasadnienie brzmia o: „Pracuj' staranniej i otrzymuj' mniejsz'
zap at#."73 Dlatego wcze niej umiera y. Po owa m odych robotnic w fabrykach
jedwabiu zapada a na choroby p ucne przed ko cem okresu przyuczania do
zawodu! W 1831 r. kobiety te harowa y po siedemna cie godzin dziennie. W
zak adach w ókienniczych Lyonu niektóre pracowa y „jednocze nie r#kami i
nogami, prawie wisz'c na pasach".74
258
Skutkiem niewolniczej pracy kobiet by oczywi cie spadek wysoko ci
zarobków m# czyzn. Cz#sto zdarza o si#, e kobieta ca kowicie wypiera a
m# czyzn# z rynku pracy. Wtedy on, jako bezrobotny, przesiadywa w domu, a
do fabryki sz a ona, za jeszcze ni sz' p ac#.75
W Anglii, gdzie w dzielnicach robotniczych Manchesteru Engels spotyka
gromady obszarpanych kobiet i dzieci, „równie brudnych jak winie, które
dobrze si# czuj' na kupie popio u i w ka u y"76, kobiety wyzyskiwano znacznie
bardziej ni niewolników w staro ytno ci. Gdy korytarze kopalniane by y zbyt
niskie dla koni, ci'gni#ciem wózków lub przenoszeniem ci# arów o wadze od
pó do pó tora cetnara zajmowa y si# kobiety, zwane ci'gaczkami. Praca taka
trwa a dwana cie, czterna cie, szesna cie godzin dziennie, w wypadkach
wyj'tkowych nawet trzydzie ci sze ) godzin bez przerwy.77 Zeznanie
„ci'gaczki" z kopalni w#gla w Little Bolton zaczyna o si# s owami: „Mam pas
wokó talii i a cuch przechodz'cy mi#dzy nogami i posuwam si# na
czworakach." W korytarzu, w którym pracowa a ta trzydziestosiedmioletnia
wtedy kobieta, woda zalewa a drewniaki, niekiedy jej poziom podnosi si#
powy ej kolan. „Nie jestem ju teraz taka silna, jak by am kiedy i nie znosz# tej
pracy tak dobrze, jak dawniej. Ci'gn# am, a mi skóra schodzi a; pas i a cuch
s' gorsze, gdy jeste my w odmiennym stanie. M' cz#sto mnie bije, gdy nie
jestem gotowa."78
Pracuj'ce w ten sposób kobiety, w wi#kszo ci cierpia y z powodu
zniekszta cenia miednicy, ale harowa y prawie do chwili porodu. Pisa o tym w
1847 r. Heinrich Wilhelm Bensen. „Po o miu dniach matka zwykle wraca do
pracy w pe nym zakresie. Dziecko, pozostawione w domu, w brudnej,
przepe nionej, nie wietrzonej izbie, 9le i zupe nie nieodpowiednio od ywiane,
stale niedomaga; ucisza si# je, podaj'c brandy lub opium. W tej sytuacji wiele
dzieci robotników wcze nie umiera..."79
W przypisie swego „Kapita u" zamie ci Marks nast#puj'cy cytat: „Pan
E., fabrykant, poucza mnie, e przy swych mechanicznych krosnach zatrudnia
wy 'cznie kobiety; daje pierwsze stwo kobietom zam);nym, zw aszcza tym,
które maj' rodziny na utrzymaniu; s' du o uwa niejsze i poj#tniejsze ni
niezam# ne, a dla zapewnienia rodzinie niezb#dnych rodków do ycia musz'
dawa) z siebie wszystko."80 Inna sprawa, e ju wkrótce miejsce kobiet zacz# y
nierzadko zajmowa) dzieci, jeszcze od nich ta sze. Z nadmiernego wysi ku
dzieci te cz#sto umiera y.81
Z raportu pruskiego ministerstwa spraw wewn#trznych z 1887 r. wy ania
si# nast#puj'cy obraz sytuacji: „Bardzo znaczna cz# ) robotnic w naszych
wielkich miastach otrzymuje zarobki nie wystarczaj'ce do zaspokojenia
najniezb#dniejszych potrzeb ycia i z tego wzgl#du znajduje
259
si# w sytuacji przymusowej, polegaj'cej na tym, e albo poszuka sobie
uzupe niaj'cych dochodów w prostytucji, albo padnie ofiar' nieodwracalnych
skutków fizycznej i duchowej rujnacji."82
3
KOBIETA I WYKSZTAWCENIE
Poniewa si a w adzy wynika a w znacznym stopniu z ignorancji mas,
przeto rz'dz'cy jak najusilniej starali si# utrzyma) ten stan rzeczy, zw aszcza w
odniesieniu do kobiet, co rzadkie wyj'tki jedynie potwierdzaj'. A po XX w.
histori# kultury tworzyli m# czy9ni.
Oczywi cie dziewczynki wychowywane na dworach ksi' #cych
otrzymywa y lepsze wykszta cenie ni pozosta e, uczono je nawet czytania i
pisania. Inna sprawa, e umiej#tno ci nie wychodzi y poza zakres czytania
modlitw, katechizmu i legend biblijnych — w ko cu dziewcz#ta te cz#sto
zostawa y zakonnicami. Ogromna wi#kszo ) jednak pasa a g#si, wykonywa a
prace w domu i polu, y a i umiera a w analfabetyzmie. Nawet ci, co z dum' —
jak e fa szywie i ba amutnie — mówili o wykszta ceniu kobiety redniowiecza,
przyznawali, e „o kobietach mo e by) mowa... w odosobnionych wypadkach",
e religia chrze cija ska p e) niewie ci' „naturalnie (!) tylko... do pewnego
stopnia" chcia a wychowywa) „pocz'tkowo najwyra9niej z wy 'cznym
zamiarem kszta towania religijnego i moralnego", lub, inaczej mówi'c, „czysto
klerykalnie".83
Franciscus Barberinus, który w czasach Filipa Pi#knego stawia sobie
pytanie, czy wskazane jest przyuczanie córek do czytania i pisania, odpowiada
jednoznacznie: „nie".84 Równie Luter, który tak zdecydowanie opowiada si# za
pozostawaniem kobiety w domu, uwa a , e godzina nauki dziennie to dla niej
dawka wystarczaj'ca.85
Dopiero w epoce odrodzenia, wraz z odkryciem klasycznej staro ytno ci i
zwrotem ku sprawom jednostki ludzkiej, kobiety, zw aszcza we W oszech, nieco
zyska y, mog y studiowa), niekiedy nawet naucza). „Wychwalany idea
wykszta cenia", pisa pewien katolik, „nie by ju jednak chrze cija skim
idea em redniowiecza..."86 Ano w a nie.
Ko ció jednak w dalszym ci'gu obstawa przy tym ideale. Wychowanie
dziewcz't — nawet przez zakony e skie, stawiaj'ce sobie za cel dzia alno )
o wiatow' — by o przez Ko ció utrudniane lub bardzo zaniedbywane.
Wszelkie zarzuty zawsze mo na by o odeprze), wskazuj'c na Bibli :
„Niewie cie nie zezwalam naucza)."87 A po wiek XIX kobiet# odsuwano od
kultury w równej mierze, co od polityki. Jeszcze Wilhelm Busch mia powody,
by sobie kpi):
260
„Ona po czoch# ceruje w porannym szlafroczku,
on nad KÓLNISCHE ZEITUNG pogr' ony,
co najwa niejsze mówi, dba o wiedz# ony"
W wielu krajach Zachodu kobiety nie mia y wst#pu na wy sze uczelnie
jeszcze w obecnym stuleciu.88 Pierwsza lekarka ameryka ska uko czy a studia
w Nowym Jorku w 1849 r., w Anglii, Szwecji, Holandii, Rosji i Szwajcarii
kobiety dopuszczono do studiów medycznych i pó9niejszej praktyki dopiero w
latach siedemdziesi'tych; jeszcze pó9niej, bo w 1899, nast'pi o to w Niemczech,
gdzie jednak zosta o obwarowane pewnymi warunkami: kandydatka musia a
otrzyma) specjalne zezwolenie w a ciwego ministra do spraw wyzna i o wiaty,
rektora i cia a profesorskiego.89 Do 1920 r. uniwersytet w Oksfordzie nie
przyznawa kobietom takich samych tytu ów naukowych co m# czyznom.90
Jeszcze w 1960 r. tytu profesora zwyczajnego mia o w Niemczech dwa tysi'ce
trzystu dwudziestu o miu m# czyzn i zaledwie trzyna cie kobiet.91
4
KOBIETY A MEDYCYNA
Znamienny dla chrze cija stwa negatywny stosunek do kobiety i jej cia a
znalaz odzwierciedlenie tak e w podej ciu do nauk przyrodniczych, a
zw aszcza medycyny. Hamowanie bada w tej dziedzinie oznacza o wiele
cierpie i ofiar, zw aszcza e kobieta atwiej zapada a na zdrowiu ni m# czyzna
— i nie bez powodu. Ju w XVII w. jej szczególn' sk onno ) do chorób na tle
nerwowym zdiagnozowa , równie lakonicznie, co prawid owo, wybitny lekarz
owego czasu, Francois de le Boe. Zauwa y on mianowicie, „ e istota, która
yje w stanie ustawicznego podporz'dkowania m# owi, po prostu musi by)
smutna i zal#kniona, i dlatego szczególnie podatna na choroby".92
W redniowieczu m# czyzna w roli po o nika nie wchodzi w rachub# ze
wzgl#dów obyczajowych.93 Zawód ten wykonywa y prawie wy 'cznie kobiety,
ale wszelk' wiedz# zawiera y podr#czniki pisane przez m# czyzn. Tak wi#c ze
wzgl#du na szerzone przez chrze cija stwo pogl'dy, a po wiek XVII teoria i
praktyka w tej dziedzinie sz y oddzielnymi drogami. Szko y kszta c'ce
wykwalifikowane akuszerki, jak i katedry po o nictwa powsta y dopiero
pó9niej.94
Pocz'tki pa stwowej opiece zdrowotnej, w dzisiejszym sensie tego s owa,
indywidualnej higienie i poprawie pozycji spo ecznej kobiety
261
przynios a dopiero epoka o wiecenia. Z tego wzgl#du okres ten mo na by
nazwa) „stuleciem kobiety".
Zyska a na tym równie ginekologia. Dopiero wtedy zacz#to si# g #biej
zajmowa) anatomi' i fizjologi' kobiety, dokonano pierwszych podstawowych
bada dotycz'cych ró nic anatomicznych mi#dzy obu p ciami, John Hunter uku
poj#cie „wtórnych cech p ciowych".95
A jednak ci'gle jeszcze nie uporano si# z religijnie ukszta towanymi
zabobonami; wielu lekarzy wci' wierzy o, e niep odno ) jest wynikiem
czarów, nawet Linneusz — syn pastora — w swym traktacie o naturze opu ci
e skie organy p ciowe jako co „okropnego".96 Jeszcze w po owie XIX w.
ceniony lekarz dworski z Meiningen, Ferdinand Jahn, porówna infekcj#
patologiczn' do zap odnienia drog' p ciow', do procesów, które zaczynaj' si# w
e skich organach p ciowych z chwil' zap odnienia.97 Niew'tpliwie znalaz a tu
odbicie awersja seksualna rodem z Augustyna: Inter faeces et urinam nascimur.
W wiktoria skiej Anglii nale yte badanie lekarskie kobiety by o
praktycznie wykluczone. W gabinetach pos ugiwano si# lalkami, na których
pacjentki pokazywa y, co i gdzie je boli. Wskazane na lalce miejsca, lekarz móg
dotkn') co najwy ej przez bielizn# i oczywi cie tylko w obecno ci m# a lub
matki chorej.98 W 1891 r. Anglik William Goodell opisa sw' walk# z tradycj'
nieoperowania kobiety miesi'czkuj'cej, tradycj' istniej'c' od niepami#tnych
czasów, wynikaj'c' z wyobra enia, e obecno ) kobiety miesi'czkuj'cej „kala
uroczysto ci religijne, mo e zwarzy) mleko, przerwa) fermentacj# wina w
beczce i w ogóle spowodowa) wiele nieszcz# )".99 I o ile w ubieg ych stuleciach
(bardziej tolerancyjny wiek XVIII by tu do pewnego stopnia wyj'tkiem)
wenerycznie chory m# czyzna stawa si# po prostu postaci' tragiczn', to
cierpi'ca na chorob# weneryczn' kobieta by a ju przypadkiem kryminalnym.100
5
POCZ`TKI WYZWOLENIA KOBIET
Tymczasem Johann Jakob Bachofen (1815-1887) odkry matriarchat.
Prawie niekwestionowany do tej pory prymat patriarchalnego porz'dku
spo ecznego dozna wstrz'su. Odkrycie Bachofena da o jednocze nie nowy
impuls dla bada socjologicznych i w niema ym stopniu na nie wp yn# o.101
Nadszed moment g #bszego zastanowienia si# nad sytuacj' kobiety, wkrótce te
zacz#to w coraz wi#kszym stopniu zdawa) sobie spraw# z warto ci przez ni'
reprezentowanych. Jednocze nie
262
rozpocz' si# proces stopniowych, ale g #bokich przemian, którym towarzyszy
przyrost praw politycznych, spo ecznych, ekonomicznych i seksualnych kobiety.
Wszystko to dzia o si#, zreszt' nieprzypadkowo, równolegle ze s abn'c' pot#g'
Ko cio a.
Regres w czasach faszyzmu
Tendencja ta zacz# a s abn') w czasach faszyzmu i jego jednoznacznie
m#skiej supremacji. Ruch emancypacji kobiet zosta rygorystycznie zd awiony,
one same ponownie oddane w podwójne jarzmo — pa stwa i m# a. Przyczyn
nale a oby szuka) „w d' eniu do zbli enia z Ko cio em z powodu dawnego
szacunku dla rodziny i w starej tradycji niewolnictwa kobiet".102
W dziedzinie obyczajowo ci seksualnej polityka nazistów, którzy za
„swobod# seksualn'" w Republice Weimarskiej czynili odpowiedzialnymi
komunizm i ydostwo, w znacznej mierze odpowiada a chrze cija skim
normom moralnym. Kobieta zosta a ponownie zamkni#ta w domu. Zabroniono
jej wykonywania zawodu s#dziego, od 1936 r. sprawowania jakiejkolwiek
funkcji w wymiarze sprawiedliwo ci, usuni#to j' tak e z Reichstagu103 i
poniek'd zdegradowano do roli klaczy rozp odowej. Jedno i drugie, to znaczy
wypchni#cie poza obszar ycia publicznego i pe na pustych frazesów
propaganda macierzy stwa, by y kontynuacj' analogicznej, znamiennej dla
Ko cio a, mistycznej idealizacji: w obu wypadkach scenariusz przewidywa dla
kobiety rol# przepe nionej wiar' maszynki do rodzenia dzieci.
Natomiast komunizm, ze wszystkich antyklerykalnych ruchów w XX w.
jak dot'd najbardziej przez Ko ció znienawidzony, przyzna kobiecie
równouprawnienie przynajmniej w dziedzinie ekonomicznej: w Rosji
otrzymywa a ona takie samo wynagrodzenie za prac#, jak m# czyzna.104
Radziecka moralno ) seksualna by a jednak w wielu sprawach równie
pruderyjna, co moralno ) katolicka w tej dziedzinie. Zreszt' w ogóle mi#dzy
obu tymi systemami istnia y powinowactwa i ani tu, ani tam (ani gdziekolwiek
indziej) nie mo na mówi) o jakimkolwiek faktycznym równouprawnieniu p ci.
263
Poszkodowana tak;e w czasach wspó'czesnych
Jeszcze dzi bowiem sytuacja — nie tylko psychologiczna — kobiety
zawiera znacznie wi#kszy adunek potencjalnych konfliktów ni sytuacja
m# czyzny.105 Jeszcze dzi rodzina, jak niegdy , jak za czasów Engelsa, zasadza
si# na instytucji „kobiety jako domowego niewolnika", gdzie m# czyzna
reprezentuje „bur uazj#", a kobieta „proletariat".11"' Dawna kwalifikacja,
polegaj'ca na traktowaniu kobiety jako maj'tku ruchomego, znajduje odbicie w
fakcie utraty nazwiska po zam' pój ciu, lub zobowi'zaniu do akceptacji miejsca
zamieszkania m# a. Jeszcze dzi , w takich krajach jak Portugalia i Hiszpania,
kobieta bez zgody m# a nie ma prawa ani wyst#powa) jako strona w sprawach
cywilnych, ani niczego naby), czy to odp atnie, czy to za darmo.107 Jeszcze dzi ,
w Hiszpanii kobieta przed uko czeniem dwudziestego pi'tego roku ycia mo e
opu ci) dom rodzicielski jedynie id'c do klasztoru lub wychodz'c za m' , czyli
trac'c ca kowicie sw' niezale no ) na rzecz Ko cio a, wzgl#dnie m# a.
W wielu krajach kobieta ci'gle jeszcze zajmuje ni sz' pozycj# w
hierarchii spo ecznej, co znajduje wyraz w prawie ka dej dziedzinie — od
gospodarki, przez polityk#, do religii.
Jeszcze dzisiaj, na rynku pracy kobieta jest zazwyczaj znacznie gorzej
op acana. Nawet w Szwecji, gdzie w zasadzie ma ona takie same prawa jak
m# czyzna, zarabia o jedn' trzeci' mniej od niego, w wielu innych krajach
zachodnich, zw aszcza w Hiszpanii i USA, ten zarobek jest o po ow#, a niekiedy
nawet o dwie trzecie ni szy.108
W parlamencie zachodnioniemieckim kobiety stanowi' sze ) procent, w
Komitecie Centralnym KPZR liczy y oko o trzy procenty, w ameryka skim
Kongresie — jeden do dwóch procentów109, przy czym Senat jest w chwili
obecnej gremium ca kowicie m#skim. Nawet w ONZ, organizacji, która
wsz#dzie walczy przeciw dyskryminacji kobiet, a w 1968 r. jednog o nie
stwierdzi a niezmienne trwanie „znacznej dyskryminacji", tylko siedem spo ród
dwustu czterdziestu pi#ciu wa nych stanowisk jest obsadzonych przez
kobiety.110
Jedynymi krajami, gdzie w ostatnich latach na czele rz'dów sta y lub
jeszcze stoj' kobiety, by y kraje niechrze cija skie: Indie, Cejlon, Izrael.
Jeszcze mniej, ni w gospodarce i polityce, znaczy kobieta w Ko ciele. Jej
dost#p do hierarchii jest tu aden, jej niezb#dne „wyzwolenie", zauwa a pewna
katoliczka, „dostrzegaj' tylko nieliczni teologowie" („dostrzegaj'", czyli w tym
wypadku ycz' go sobie).111 Do opinii publicznej docieraj' z tych kr#gów
drwiny, e przecie ju i tak wiele dziewcz't uwa a si# „za zbyt dobre do pracy
domowej. Uwa aj', e
264
jest ona za ma o umys owa, wa na, elegancka, dochodowa. Chcia yby swymi
(g upimi) my lami dotrze) gdzie wy ej: w dziedzin# nauki, sztuki, twórczo ci,
a przynajmniej handlu." A przecie „przed Bogiem... ga ganek do czyszczenia
jest równie cenny, jak jedwab na krawieckim stole. Czy matka Chrystusa nie
by a «tylko» gospodyni' domow', nieuczon' i skromn'?"112
Tak, ci'gle jeszcze wielu chcia oby widzie) kobiet# w tej roli. Najlepiej
obok ma ej izdebki pe nej dzieci. A po trzydziestce Józefowe ma e stwo...
265
Rozdzia( 20
Ma(Be7stwo
„Zazdro ), zabójstwo, samobójstwo, wszelkiego rodzaju
perwersje, ob uda, liczne frustracje i agresje, ca kowite
urzeczowienie kobiety... degeneracja wspólnoty ycia dwóch
osób upodobniaj'ca je do do ywotniego wi#zienia i zaniedbanie
g'ównych
zada?
ma e stwa
i
rodziny,
zw aszcza
odpowiedzialnej troski o dzieci — to tylko kilka z niezliczonych
owoców wrogiej seksualizmowi moralno ci Ko cio ów, które w
imieniu Chrystusa jeszcze dzi- wszelkimi rodkami i przeciw
wszystkim ludziom broni' swego destrukcyjnego dzie a w
dziedzinie seksualizmu cz owieka..."
teolog Demosthenes Sawamis1
1
DYSKREDYTOWANIE MAWREcSTWA
„Ono tak e zasadza si# na tym samym akcie, co nierz'd. Dlatego
najlepsz' dla cz owieka rzecz' jest nie dotyka) kobiety."
Ojciec Ko-cio'a Tertulian2
„Gdzie bowiem jest mier), tam jest ma e stwo; a gdzie nie ma
ma e stwa, tam tak e nie ma mierci."
Nauczyciel Ko-cio'a Jan Chryzostom3
„Gdy kto mówi... e nie jest rzecz' lepsz' i bardziej
b ogos awion', pozostawa) w dziewictwie lub bez enno ci, ni
o eni) si#, podlega kl'twie."
Sobór Trydencki4
Radne s owo skierowane przeciw ma e stwu nie pochodzi od Jezusa.
Jego bracia i najstarsi uczniowie byli lud9mi onatymi. Nowy Testament
zaznacza, e „przecie nigdy nikt nie odnosi si# z nienawi ci' do w asnego
cia a", kobieta „zbawiona za zostanie przez rodzenie
266
dzieci", i nakazuje, „ eby m odsze wychodzi y za m' , rodzi y dzieci, by y
gospodyniami domu".5 Inna sprawa, e pe na sprzeczno ci6 ksi#ga ksi'g chwali
równie tych, którzy „z kobietami si# nie splamili"7. Dyskredytowanie
ma e stwa zaczyna si# ju u Paw a, a pó9niej jest kontynuowane z
powo ywaniem si# na niego lub, wykorzystuj'ce jego imi#, falsyfikaty.8 W
pó9niejszych apokryfach nawet w usta samego Jezusa wk ada si# s owa: „Niech
nie onaty nie zawiera ma e stwa"; ba, g osi on nawet, e po to przyszed na
wiat, by „dzie o kobiety unicestwi)".9
Nigdzie nic „szczególnie dobrego o stanie ma';e?skim"
Równie w onie oficjalnego Ko cio a zwalczano ma e stwo, uwa ano
wstrzemi#9liwo ) seksualn' i rozdzielenie ma onków za rzecz niezb#dn' przy
nawracaniu, osoby pozostaj'ce w zwi'zku ma e skim lekcewa ono i
odmawiano im prawa do nadziei na zbawienie wieczne.10 Co prawda kler
interweniowa w sytuacjach skrajnych, niekiedy zdobywa si# nawet na uwagi
pozytywne, nawet wyra aj'ce podziw dla instytucji ma e stwa, ale wszystko to
znika o w powodzi g osów i opinii przeciwstawnych. Ogólnie rzecz bior'c, mia
racj# Luter, gdy stwierdza : „Raden z Ojców... nie napisa czego wyra9nie i
szczególnie dobrego o stanie ma e skim", co dzi zwyk o si# t umaczy)
koncesj' na rzecz „ducha czasu" — a tym oczywi cie mo na wyja ni) i
usprawiedliwi) wszystko: masakry pogan, pogromy Rydów, wyprawy
krzy owe, inkwizycj#, procesy czarownic, kolaboracj# z faszyzmem i tak
dalej.11
Nie by o przecie spraw' przypadku, e wszyscy Ojcowie Ko cio a
chwalili dziewictwo, niektórzy nawet w specjalnych traktatach, a aden z nich
nie napisa jakiejkolwiek ksi#gi ku chwale ma e stwa; e nawet onatych
wzywali oni do ascezy i zach#cali do na ladowania bohaterów owych
buduj'cych opowie ci o ludziach, którzy jeszcze przed noc' po lubn'
przyrzekali sobie wieczn' wstrzemi#9liwo ); e w redniowieczu nikt nie mia
za z e rodzicom, gdy sprzedawali dzieci, by za ich zgod' pój ) do klasztoru; e
w wyniku bezustannego propagowania ycia bez ennego dosz o w ko cu do
tego, e stosunki pozama e skie zacz#to uwa a) za atwiejsze do wybaczenia
ni po ycie ma e skie. Nawet synody musia y zaj') si# tym problemem.12 Nie
jest przecie spraw' przypadku, e Ko ció wyniós na o tarze ca e zast#py
wdów i dziewic, ale ani jednej ony (i ani jednego m# a) za „ wi#to )"
ma e skiego ycia.
Jeszcze w 1964 r. w ród wieckich s uchaczek obrad soborowych by y
jedynie panny i wdowy. (Pewna gazeta katolicka artowa a, e przewa a y
w ród nich takie, z którymi natura obesz a si# po macoszemu
267
i które tym samym odp acaj' naturze. We W oszech o nieurodziwej kobiecie
zwyk o si# mówi): „Brzydka, jak kobieta z Akcji Katolickiej"13).
Od Justyna do Orygenesa: lepszy eunuch ni; ma';onek?
Wedle Justyna, najbardziej znanego apologety II stulecia, ka de
ma e stwo jest nielegalne, gdy wi' e si# z zaspokajaniem z ej 'dzy. (W tonie
aprobaty wspomina wi#ty decyzj# pewnego m odzie ca, który postanowi
pozbawi) si# m#sko ci).14
Podobnie twierdzi Tertulian, s awi'c tych, „którzy si# trzebi' ze wzgl#du
na królestwo niebieskie". Ten e Tertulian porównuje ma e stwo z nierz'dem i
zaleca unikanie kobiet.15
Klemens Aleksandryjski jako pierwszy chrze cijanin podnosi p odzenie
dzieci do rangi patriotycznego obowi'zku16, ale jednocze nie jest inicjatorem
fatalnych zalece innego rodzaju. Opowiada si# mianowicie za tym, by akt
prowadz'cy do pocz#cia pozbawiony by jakichkolwiek uczu) i by nast#powa a
po nim ca kowita abstynencja. (W akcie p ciowym widzi przejaw nieuleczalnej
choroby, „ma ej epilepsji"17).
Nast#pca Klemensa, Orygenes, „pierwszy teolog katolicki w pe nym
sensie tego s owa", „prekursor scholastyki"18, nazywa „nieprzyzwoito ci'"
(inhonestum) wszystko, co ma zwi'zek z p ci', nawet modlitw# w ma e skiej
sypialni; st'd zapewne wzi' si# przepis ko cielny, w my l którego nie wolno
przeznacza) na kaplic# pomieszcze znajduj'cych si# pod sypialni'
ma e sk'.19 Dalej Orygenes poucza, e na czas aktu seksualnego opuszcza
cz owieka Duch Twi#ty; ten sam teolog, który, by lepiej realizowa) cnot#
czysto ci, sam si# wykastrowa , tworzy nast#puj'c' hierarchi# warto ci (któr'
jeszcze dzi znajdziemy w ksi' eczkach do nabo e stwa): 1. m#czennicy, 2.
dziewice, 3. wdowy, 4. ma onkowie.20
Hieronim, Augustyn, Ambro;y
Wed ug Nauczyciela Ko cio a, Hieronima, akt p ciowy powoduje
niezdolno ) do modlitwy. „Albo zawsze si# modlimy i pozostajemy w stanie
dziewictwa, albo przestajemy si# modli), by y) w ma e stwie." Ma onków
ceni ten wi#ty tylko jako rodziców dziewic. „Je li jest rzecz' dobr' nie dotyka)
kobiety", naucza, powo uj'c si# na Paw a, „tedy jest rzecz' z ', dotyka) j'";
Ma onkowie yj' „jako zwierz#ta", poprzez spó kowanie z kobietami
m# czy9ni nie ró ni' si# „w niczym od wi i bezrozumnych zwierz't".21
268
A Nauczyciel Ko cio a Augustyn? To on zainspirowa my l
redniowieczn', która zaowocowa a stwierdzeniem, e kopulacja uniemo liwia
przyjmowanie komunii.22 To on twierdzi , e „czysto ) bez ennych" jest „lepsza
ni czysto ) ma onków"; e matka „zajmie w królestwie niebieskim
po ledniejsze miejsce, gdy jest zam# na, ni jej córka, gdy ta jest dziewic'";
e „prawdziwym ma e stwem" jest ma e stwo poddane ca kowitej
abstynencji seksualnej, a ma onków, którzy wstrzymuj' si# od „cielesnego
zespolenia", nazwa „tym wi#tszymi ma onkami". S' to wszystko niedo cig e
przyk ady umiej#tno ci ca kowitego odwracania znaczenia poj#). Gdyby to od
niego zale a o, najlepiej by by o, eby potomstwo rodzi o si# „jak zbo e z
zasiewu r#cznego".23 I w a nie ten to Augustyn jest „teologiem ma e stwa
chrze cija skiego".24
Mimo tych wszystkich przyk adów, które mo na by dowolnie mno y),
apologeci uwa aj', e „Ojcowie" bronili ma e stwa, a nie, e je oczerniali.
Pewien teolog chce „na jednym (jego wyró nienie) tylko przyk adzie pokaza),
jak nietrafne historycznie i niesprawiedliwe jest przypisywanie wszystkim (!)
Ojcom Ko cio a wspomnianych jednostronno ci". W tym miejscu autor ów
cytuje z pism wi#tego Ambro ego m.in: „Chwalebne jest ma e stwo, ale
jeszcze chwalebniejsza wstrzemi#9liwo ); kto bowiem swe dziewictwo oddaje
ma e stwu — dobrze czyni, kto go ma e stwu nie oddaje, czyni jeszcze
lepiej". „Dobre s' wi#zy ma e skie, ale przecie s' wi#zami; dobre jest
coniugium, ale przecie wywodzi si# ono od iugum — od jarzma wiata." „...nie
zabraniamy drugiego ma e stwa, ale nie zalecamy go." W ko cu ma e stwo
jest przecie „ci# arem", „niewol'", „strapieniem cia a". Na koniec nasz teolog
sam zauwa a, e „dzisiaj niejedno wyra enie starochrze cija skich nauczycieli"
wydaje si# „obco brzmi'ce i twarde". Win' za ten stan rzeczy obarcza (w
przypisie i wstydliwie) „w a ciwo ci ówczesnej retoryki, lubuj'cej si# w
antytezach i przesadzie" i dodaje: „Ojcowie byli pod ich silnym wp ywem..."25,
tym samym przyznaj'c w gruncie rzeczy s uszno ) temu, czemu przed chwil'
przeczy .
W rzeczywisto ci Ko ció przez d ugi czas tolerowa ma e stwo jedynie
jako z o konieczne, czego dowodzi równie historia sposobów zawierania
ma e stw.
Ma';e?stwo cywilne legalne a; po XVI wiek
Co prawda ustanowienie tego sakramentu nast'pi o ju „w raju"26,
faktycznie jednak monogami# przej#to od pogan i przez wiele stuleci nikt sobie
g owy nie zaprz'ta lubem ko cielnym.27 Na Wschodzie
269
b ogos awie stwo lubne sta o si# obowi'zkiem dopiero w IX w. (i od razu
biskup otrzyma prawo pobierania za nie op aty!) Na Zachodzie, zasiadaj'cy w
owym czasie na papieskim tronie, Miko aj I nie uwa a , by przy zawieraniu
ma e stwa by a potrzebna ceremonia ko cielna.28 Dopiero w wiekach XI i XII,
gdy pojawi a si# idea „sakramentu ma e stwa", nabra a te wagi deklaracja
woli ma onków, wyra ona w obecno ci kap ana. Jednak e a po wiek XVI, a
konkretnie do Soboru Trydenckiego, uznawa o si# za wa ne ma e stwo
zawarte bez udzia u ksi#dza.29 Pe nym sakramentem sta o si# ono dopiero na
mocy uchwa tego soboru.
A jednocze nie to w a nie Sobór Trydencki grozi kl'tw' ka demu, kto
nie uwa a , e dziewictwo i celibat s' lepsze i bardziej b ogos awione (melius ac
beatius)30 ni ma e stwo. Stanowisko Ko cio a katolickiego w tej sprawie nie
zmieni o si# do dzi i pozosta o stanowiskiem implikuj'cym deprecjonowanie
ma e stwa (i seksualno ci). Gdyby jednak Ko ció nie poszed na tego rodzaju
ust#pstwa wobec pychy stanowej wielu duchownych31, gdyby nie og osi
wy szo ci ksi# y i zakonników nad „niewolnikami o a ma e skiego", jak to
formu uje jeszcze „Corpus Juris Canonici"32, to w czym byliby oni lepsi?
Oburzenie na nierz'd ma e ski nie ogranicza si# do XVII wieku, kiedy to
znany bawarski kancelista dworski, Agidius Albertinus grzmia : „...nierz'd
pozama e ski nie dzieje si# co dzie , nierz'd ma e ski za odbywa si#
codziennie, co godzin#, nieustannie"33. W XX w. te s awi si# pod niebiosa
(cho) echo ju nie to samo) „ ask# bez enno ci", „dziewictwo jako wy sz'
form# ycia", ustanawia „obiektywn' wy szo ) virginitas nad ma e stwem" i
„macierzy stwem" „lub tylko zaspokojeniem 'dzy m# czyzny"34; krótko
mówi'c, ci'gle jeszcze daje o sobie zna), si#gaj'cy czasów antycznych,
kompleks dziewictwa. Niewiele si# te zmieni o po Soborze Watyka skim II,
który przy ca ej „godno ci" przyznanej ma e stwu zadekretowa , maj'c
zapewne na wzgl#dzie przysz ych ksi# y, co nast#puje: „jednak e winni sobie
jasno zdawa) spraw# z wy szo ci dziewictwa po wi#conego Chrystusowi..."35
Ma e stwo cywilne, które poszczególne prowincje wprowadzi y w XVI
w., a wi#kszo ) pa stw dopiero w wieku XIX, by o dla katolików (popieranych
w tej mierze przez Ko ció ) jeszcze u progu tego stulecia „rzecz' wr#cz
obrzydliw', okropn'... straszliwym poni eniem cz owieka, a jeszcze bardziej
chrze cijanina, powoduj'c', e rozmna anie si# gatunku ludzkiego zosta o
ca kowicie zrównane z rozmna aniem si# zwierz't"36. Jednocze nie co trzecia
para w Niemczech Zachodnich zawiera lub tylko przed urz#dnikiem stanu
cywilnego.37
270
„I cho) brak przy tym b ogos awie stwa klechy przecie zwi'zek
niemniej jest wa ny niechaj wi#c yj' narzeczeni i ich przysz e dzieci!"38
2
UTRUDNIENIA W ZAWIERANIU MAWREcSTW
Zgodnie ze sw' ascetyczn' ideologi', Ko ció ju od czasów
najdawniejszych utrudnia zawieranie ma e stw, mno 'c ró nego rodzaju
zakazy. Wprowadzi przy tym rozró nienie mi#dzy „przeszkodami zrywaj'cymi
do zawarcia ma e stwa", które ma e stwo wyklucza y ca kowicie, takimi jak
impotencja, pokrewie stwo, odmienna religia, a „odwlekaj'cymi przeszkodami
do zawarcia ma e stwa", które czyni y je niedozwolonym, takimi jak
pokrewie stwo prawne lub odmienno ) wyznaniowa. Wszystko to mia o tym
wi#ksze znaczenie, e cz#sto wp ywa o na stanowienie jurysdykcji wieckiej.39
Szczególn' rol# odgrywa o przy tym pokrewie stwo.
W niektórych spo ecze stwach niechrze cija skich ma e stwa mi#dzy
krewnymi zdarza y si# cz#sto; dotyczy o to zw aszcza dawnych mieszka ców
Peru, gdzie, jak si# zdaje, nie by o adnych przeszkód przy zawieraniu
ma e stw z matk', siostr' czy córk'.40 W Egipcie faraonów przez ca e
pokolenia formalnie zmuszano do ma e stw z siostrami. Kleopatra by a
owocem takiego w a nie zwi'zku. Twi#ta ksi#ga staro ytnych Persów „Awesta"
zaleca a nawet ma e stwa mi#dzy rodze stwem jako „zbo ne dzie o", u
Germanów te nie by o to czym niezwyk ym.41
Im dalej niebezpiecze?stwo
Natomiast chrze cija stwo zabrania o ma e stw mi#dzy naturalnymi
krewnymi nawet bardzo dalekiego stopnia42, mianowicie a po czternasty
stopie , wed ug rachuby rzymskiej. Zgodnie z zasad': im dalej
niebezpiecze stwo, tym cz owiek bezpieczniejszy.43 Obliczono, e rednia
liczba osobników yj'cych po ród krewnych do czternastego stopnia wynosi
szesna cie tysi#cy. Uwzgl#dniaj'c wszystkie rodzaje pokrewie stwa, liczba ta
wzrasta do miliona czterdziestu o miu tysi#cy pi#ciuset siedemdziesi#ciu
sze ciu osób.44
271
W IV w. Nauczyciel Ko cio a, Bazyli, ustali pi#tnastoletni' pokut# za
ma e stwo kazirodcze.45 Wczesno redniowieczne ksi#gi pokutne Ko cio a
rzymskiego grozi y nast#puj'cymi karami: za zawarcie ma e stwa z osob'
siódmego stopnia pokrewie stwa — siedem lat; z osob' pi'tego stopnia
pokrewie stwa — dwana cie lat; z osob' trzeciego stopnia pokrewie stwa —
pi#tna cie lat.46 Swoje trzy grosze wtr'ca a tak e w adza wiecka, stosuj'c takie
kary jak z o enie z urz#du i konfiskata maj'tku.47
W XI w. zakaz zawierania ma e stw z osobami do siódmego stopnia
pokrewie stwa powtarza si# cz#sto i sta si# „powszechnym prawem".48
Obowi'zuj'cy jeszcze dzi w Republice Federalnej (rzekomo neutralnej
religijnie), sprzeczny z jej konstytucj', zakaz zawierania ma e stw mi#dzy
szwagrostwem wywodzi si# z prawa kanonicznego, które stanowi, e przy
pokrewie stwie w linii prostej mi#dzy wszystkimi wst#pnymi i zst#pnymi —
syn (córka), ojciec (matka), dziadek i tak dalej — jak i w linii bocznej do
trzeciego stopnia w 'cznie — rodze stwo, potomstwo rodze stwa i tak dalej,
ma e stwo jest niewa ne.49
Argumenty przedstawiane przez Ko ció dla uzasadnienia tabu
kazirodztwa by y adekwatne do samej sprawy. Papie Leon III (795-816),
wyja niaj'c bawarskim biskupom sens zakazu zawierania ma e stw mi#dzy
osobami do siódmego stopnia pokrewie stwa, wskazywa na Pana, który po
dokonaniu wszystkich swych czynów siódmego dnia odpoczywa .50
Jako przeszkod# w zawieraniu ma e stw kler wymy li te
„pokrewie stwo" duchowne. W tym wypadku mo na by o na dodatek twierdzi),
e „pokrewie stwo duchowne nale y stawia) wy ej ni cielesne".51 Równie te
przepisy by y niekiedy w 'czane do prawodawstwa wieckiego.52 W 721 r.
synod rzymski, któremu przewodniczy papie Grzegorz II, zagrozi kl'tw'
ko cieln' ka demu, kto wejdzie w zwi'zek ma e ski z osob', z któr' trzyma
do chrztu dziecko (commater).53 Wkrótce potem papie Zachariasz ponowi ten
zakaz i w li cie do Pepina okre li ma e stwo z tak' osob' lub jej córk' jako
„przest#pstwo i ci# ki grzech przeciw Bogu i jego anio om".54 Wreszcie zakaz
ten obj' tak e obu wiadków chrztu tego samego dziecka.55 I jeszcze dzisiaj,
zgodnie z prawem ko cielnym, „duchowne pokrewie stwo" uniemo liwia
zawarcie ma e stwa mi#dzy dzieckiem chrzestnym a osob', która mu chrztu
udzieli a, lub rodzicem chrzestnym.56 Za to miliony dzieci, b#d'cych owocem
zwi'zków nieformalnych, wynik ych z zakazu rozwodów we W oszech, nie
uchodz' za spokrewnione ze swymi rodzicami, tak e ojciec mo e eni) si# z
córk'!57
272
Drugie ma';e?stwo
Ju Rzymianie ganili powtórne ma e stwa i okazywali szacunek
wdowom, które nie wysz y po raz drugi za m' , co nierzadko znajdowa o wyraz
w inskrypcjach nagrobnych, zawieraj'cych honorowe okre lenia w rodzaju
univira, uninupta.58
Oko o 180 r. odezwa y si# g osy katolickie, domagaj'ce si# zasadniczego
zakazu powtórnego ma e stwa.59 Trzeba powiedzie), e w ca ym dawnym
Ko ciele na drugie lub trzecie ma e stwo, zawarte po mierci poprzedniego
wspó ma onka, patrzono niech#tnie.60 Traktowano je jako fomicatio honesta,
(przyzwoity nierz'd) „wesele bigamistów" i surowo karano.61 „Po co znów
chcesz czyni) to, co jest dla ciebie szkodliwe?" zapytywa Nauczyciel Ko cio a
Hieronim pewn' wdow#. „Pies powraca do swych wymiocin, a winia po
p awieniu ponownie zaczyna tarza) si# w gnoju."62
Przez ponad tysi'c lat w wielu miejscach odmawiano drugiemu
ma e stwu b ogos awie stwa kap ana.63 Jeszcze w 1957 r. papie Pius XII
o wiadczy , e powtórne ma e stwo, pozosta ego przy yciu partnera, jest
niepo 'dane.64
Ko ció nie tylko utrudnia zawieranie ma e stwa i powtórnego
ma e stwa po mierci wspó ma onka, ale te konsekwentnie i coraz bardziej
ograniczaj'co wp ywa na po ycie seksualne ma onków.
3
RYGORYSTYCZNE OGRANICZANIE PORYCIA SEKSUALNEGO
MAWRONKÓW
„Ma e stwo mo e, ma e stwo powinno by) niebem na ziemi,
ale pod warunkiem, e ka dy si# zobowi' e umrze) dla siebie."
rady dla kandydatów do stanu ma';e?skiego65
Ja jestem Panem, twoim Bogiem i poci'gn# ci# kiedy do
odpowiedzialno ci za to, jak y e w ma e stwie! Instytucja
przeze mnie stworzona musi by) prze ywana zgodnie z moj'
wol'!!!"
Kochany Pan Bóg (za ko-cielnym przyzwoleniem na
druk)66
273
„...faktycznie wiele dozwolonego czasu nie by'o"
Nie by o wprawdzie ogólnych przepisów odno nie dni wstrzemi#9liwo ci
seksualnej, ale by y one zwyczajowo ustalone i tak liczne, e nawet wspó cze ni
katolicy przyznaj', e „faktycznie wiele dozwolonego czasu nie by o".67
Stosunki ma e skie by y zakazane we wszystkie niedziele i wi#ta,
których dawniej by o niema o (w Kolonii sto dni w roku!), we wszystkie rody i
pi'tki lub pi'tki i soboty, wed ug niektórych wczesnych scholastyków nawet w
ka dy poniedzia ek, czwartek, pi'tek, sobot# i niedziel#.68 Od wspó ycia
nale a o si# tak e powstrzymywa) w dni pokutne oraz poniedzia ki, wtorki i
rody przed wi#tem Wniebowst'pienia, w oktawie Wielkanocy i Zielonych
Twi'tek, w okresie postu czterdziestodniowego i adwentu. Nast#pnie, w ka dym
razie we wczesnym redniowieczu, w ca ym okresie ci' y kobiety lub
przynajmniej w ci'gu ostatnich trzech miesi#cy, po porodzie, przy czym je li by
ch opiec — trzydzie ci sze ) dni, je li (mniej warto ciowa) dziewczynka —
pi#)dziesi't sze ) dni.69
Wreszcie akt seksualny by przez ca e wczesne redniowiecze zakazany
na kilka dni przed komuni', zwykle by y to trzy dni, ale niekiedy wi#cej70;
wed ug przepisów zawartych w ksi#dze pokutnej Ko cio a rzymskiego w VIII
w. siedem dni przed i siedem po.71 Przecie jeszcze nawet sobór trydencki
wymaga abstynencji p ciowej co najmniej trzy dni przed komuni' — i przepis
ten praktycznie przetrwa do XX w.72 Kopulacja i zwi'zana z ni' przyjemno )
bruka y dusz# i cia o, dlatego ma onkowie nie mieli prawa pój ) na msz# bez
uprzedniego umycia si#. Ale i to nie zawsze wystarcza o. Niekiedy musieli przez
jaki czas wstrzymywa) si# od ucz#szczania do ko cio a. W Ko ciele rzymskim
zwyczaj ten przetrwa kilkaset lat.73
Wi'za a si# z tym jeszcze inna tradycja, po wiadczona najpierw w Galii i
dotycz'ca nowo e ców. Otó przez pierwsze trzydzie ci dni po lubie mieli oni
obowi'zek unika) ko cio a, a potem przez czterdzie ci dni pokutowa) i
przyst#powa) do komunii.74 Miodowy miesi'c by wszak szczególnie bogaty w
doznania rozkoszy, a zatem szczególnie grzeszny.
W Rosji pary ma e skie po zespoleniu mi osnym nie mia y prawa
wst#pu do wn#trza ko cio a; w nabo e stwie musia y uczestniczy), stoj'c w
przedsionku. Jeszcze w XVIII w. nawet car i carowa po nocy mi osnej nie mieli
prawa rano przej ) obok krzy a, gdy byli „nieczy ci" i „grzeszni".75
274
Ponadto a po pó9ne redniowiecze zakazany by akt p ciowy z kobiet'
miesi'czkuj'c'. Za to przewinienie ju Stary Testament przewidywa kar#
mierci.76
Konsekwencj' dla ma onków katolickich, wynikaj'c' z tych wszystkich
przepisów, by obowi'zek powstrzymywania si# od wspó ycia przez osiem
miesi#cy w roku. W pó9niejszych wiekach rednich, a nawet i potem, dni
zakazane dawa y w sumie pó roku!77
Kaznodzieje, spowiednicy, ksi#gi pokutne, a tak e synody cz#sto i surowo
obostrza y wszystkie te zakazy, a ich przekroczenie oczywi cie kara y.78
Niepos usznym grozi y ponadto straszliwe akty zemsty Bo ej.
Wszystkim, którzy splamili si# przekroczeniem zakazu wspó ycia
ma e skiego w dniach obowi'zkowej wstrzemi#9liwo ci seksualnej, wi#ci
Cezariusz z Arles i Grzegorz z Tours przepowiadali tr#dowate, epileptyczne,
zniekszta cone albo przez diab a op#tane dzieci.79 Jako przyczyn# przyj cia na
wiat chorego lub kalekiego potomstwa Ojcowie Ko cio a podawali mi#dzy
innymi wspó ycie seksualne z kobiet' miesi'czkuj'c'. Ten „naukowy"
argument przetrwa wiele stuleci.80
„Józefowe ma';e?stwo" czy mo;e cztery razy jedne] nocy?
Ca kowicie szcz# liwi byli teologowie dopiero wtedy, gdy ma onkowie
w ogóle ze sob' nie sypiali. „Józefowe ma e stwo" — cho) Biblia bynajmniej
nie wspomina, by Maryja i Józef takowy ywot prowadzili81 — sta o si# idea em
tej religii, jak e wiele spraw stawiaj'cej na g owie. Nawet wtedy, gdy ju
ma e stwo og oszono sakramentem, wy sz' warto ), z szansami na wy sz'
nagrod# na tamtym wiecie, przypisywano ma e stwu pozornemu. Niektórych
mo now adców yj'cych w bia ych ma e stwach kanonizowano. Nale eli do
nich: cesarz Henryk II, jego ona, Kunegunda, tak e Jadwiga, ma onka ksi#cia
l'skiego, Henryka I i patronka tego kraju, cho) ta wi#ta zdecydowa a si# na
wstrzemi#9liwo ) dopiero po dwudziestu dwóch latach trwania ma e stwa.82
Z czasem karze podlega o ju tylko 'danie czynienia powinno ci
ma e skiej w dniach obj#tych zakazem, natomiast czynno ) jako taka sta a si#
obowi'zkiem. W ko cu stawiane wcze niej liczne przeszkody ca kowicie
przesta y obowi'zywa). Ko ció szed z post#pem. W wieku o wiecenia
Nauczyciel Ko cio a Alfons de Liguori zastanawia si# nad problemem, czy po
trzykrotnym stosunku w ci'gu jednej nocy, grzechem jest wzbranianie si# przed
czwartym.83 Natomiast pewien znany
275
moralista XX w. uzna , e „niew'tpliwie nie nale y zwykle ulega) wi#cej ni
jednemu 'daniu w ci'gu dwudziestu czterech godzin"84.
4
DLACZEGO W OGÓLE TOLEROWANO MAWREcSTWO
„Dlatego dzieweczka ma swój punkcik, który mu (m# czy9nie)
jest lekarstwem, aby móg unikn') polucji i cudzo óstwa."
Marcin Luter85
„...przywodzi) potomstwo do Ko cio a Chrystusowego,
pomna a) wspó obywateli wi#tych i domowników Boga, aby z
dnia na dzie wzrasta lud po wi#cony s u bie Bogu i naszemu
Zbawicielowi..."
papie; Pius XI86
Skre lenie zakazów dotycz'cych wspó ycia ma e skiego nie nast'pi o
bynajmniej w wyniku liberalizacji pogl'dów, lepszego zrozumienia ludzkich
potrzeb czy dobroci. Rzecz wynika a z czego zupe nie innego: spowiednicy a
nadto dobrze wiedzieli, e szcz# cie m# czyzny zale y cz#sto, mówi'c j#zykiem
Oscara Wilde'a, od kobiet, z którymi si# nie o eni .87 Bazuj'c na tej wiedzy,
Ko ció zdecydowa si# na przyznanie wi#kszej swobody seksualnej w ramach
ma e stwa, z my l' o przeciwdzia aniu zwi'zkom pozama e skim. I to by
pierwszy powód, dla którego chrze cija stwo zdecydowa o si# na tolerowanie
ma e stwa.
Ju Pawe , najstarszy autor chrze cija ski, uwa a ma e stwo za
instytucj# mo liw' do zaakceptowania tylko dlatego, e sprzyja o ograniczaniu
nierz'du. Ma onkowie mogli si# od siebie oddali), za obopóln' zgod', tylko na
czas modlitwy, ale pó9niej mieli obowi'zek by) ze sob' ponownie, aby szatan
nie wiód ich na pokuszenie.88
Motyw Paw owy, czyli ubezpieczenie zbawienia duszy poprzez
uchronienie jej przed pokus' seksu pozama e skiego, zosta podchwycony
ponownie przez Augustyna89 i od tego czasu stale zyskiwa na znaczeniu,
osi'gaj'c apogeum w okresie pe nego rozkwitu scholastyki. Ko ció w coraz
surowszym tonie domaga si# sta ego przebywania ma onków razem, czyli
sytuacji umo liwiaj'cej wspó ycie w ka dej chwili, oraz unikania eskapad
pozama e skich. W razie konieczno ci w adza wiecka mia a prawo wymusi)
ma e sk' wspólnot# rodzinn'.
Na kobiecie spoczywa równie obowi'zek pod' ania wsz#dzie za
m# em, w ka dym razie je li on wyrazi takie yczenie. Mia a uczestniczy)
276
w jego podró ach s u bowych, pielgrzymkach, nawet i ) za nim do wi#zienia i
na wygnanie. Równie wtedy, gdy by on w ócz#g' lub para si# tak
„niehonorowym" i grzesznym zaj#ciem jak aktorstwo.90
Z kolei, by zapobiec cudzo óstwu ma onki, m' nie móg si# umartwia)
postami w stopniu utrudniaj'cym spe nianie obowi'zku ma e skiego. Niekiedy
z braku innego, odpowiedniejszego miejsca, dozwolona by a nawet kopulacja w
ko ciele, zw aszcza „gdy pojawi o si# niebezpiecze stwo nierz'du".91 Nawet na
tr#dowatych nalegano, by spe niali swe ma e skie powinno ci. Sta e
niebezpiecze stwo grzechu by o bowiem gorsze ni zara one dzieci. A zreszt'
„lepiej sp odzi) dziecko tr#dowate ni adne"92.
Kardyna Huguccio, najwybitniejszy kanonista XII wieku, rozwa a tak'
sytuacj#: przypu )my, e wbrew woli swej ma onki m' zostaje papie em. Czy
w tej sytuacji musi spe nia) wobec niej swój ma e ski obowi'zek? Ekspert
Huguccio odpowiada na to pytanie twierdz'co, zastrzegaj'c si# przy tym, e
owo: tak, ma moc obowi'zuj'c', je li nie uda o si# namówi) ma onki do
wstrzemi#9liwo ci.93 W a nie. Ma e stwo jest „lekarstwem na po 'dliwo )"
(medicina contra concupiscentiam), jak to uj' Albert Wielki, lub, w wersji
Lutra, „lekarstwem przeciw kurestwu".94
Tak wcze-nie jak to tylko mo;liwe
Trodkiem profilaktycznym przeciw uciechom pozama e skim i utracie
dzieci#cej „niewinno ci" by o tak e wczesne ma e stwo. W instrukcji Ko cio a
staro ytnego, wystosowanej do duchownych czytamy: „Zw aszcza m odych
powinni (mo liwie) szybko po 'czy) w#z em ma e skim, by przeciwdzia a)
pokusom m odzie czej nami#tno ci."95 W czasach pó9niejszych, zarówno prawo
ko cielne jak wieckie zezwala o na zar#czyny dzieci. Obowi'zuj'ca regu a
mia a nast#puj'ce brzmienie: „Po uko czeniu siódmego roku ycia, zarówno
ch opcy jak i dziewczynki osi'gaj', jak si# to mówi, dar rozró niania. Dlatego
zwykle od tego momentu znajduj' upodobanie w ceremonii zar#czyn."96 Regu a
ta obowi'zywa a jeszcze w wieku XVIII.97
A do pe nego rozkwitu wieków rednich mo liwe by o zawarcie
ma e stwa przed osi'gni#ciem dojrza o ci p ciowej. Norm# wieku,
pozwalaj'cego na zawarcie ma e stwa, ustalono (cho) ci'gle jeszcze istnia y
wyj'tki, zw aszcza przy ustalaniu zdolno ci ma e skiej per aspectum corporis,
której w takim wypadku 'dali sumienni teologowie) na uko czony czternasty
rok ycia dla ch opców i dwunasty dla dziewcz't.98
277
I cho) Ko ció tak bardzo wspiera i umacnia prawa ojca, to przecie nie
by y one tak szerokie, by móg on anulowa) zawarte w tym wieku ma e stwo
swych dzieci."
W wielu krajach katolickich tego rodzaju limity wiekowe zachowa y
legalno ) jeszcze w czasach dzisiejszych.100 A przecie ma e stwa bardzo
m odych ludzi nale ' do najmniej trwa ych; W Niemczech Zachodnich liczba
rozwodów w tej grupie wiekowej by a dwukrotnie wi#ksza od przeci#tnej.
Dzieci bardzo m odych rodziców s' ponadto prawie zawsze mniej
zrównowa one psychicznie; cz# ciej bywaj' maltretowane, nierzadko
wychowywane aspo ecznie.101
„...niechby i przy tym umiera'y, na to s."
Ju wkrótce pojawi si# nowy (wa niejszy ni przeciwdzia anie rozpu cie)
powód, dla którego Ko ció zdecydowa si# na uznawanie ma e stwa:
zabezpieczenia w asnego stanu posiadania.
Jest rzecz' znamienn', e motyw ten, nale 'cy przecie do kategorii
motywów zwi'zanych z samym sprawowaniem w adzy politycznej, wydawa si#
absurdalny najstarszym, wierz'cym w rych y koniec wiata gminom i
pozostaj'cym w ci'g ym i naiwnym oczekiwaniu s'du ostatecznego, pierwszym
chrze cijanom. Dlatego Pawe nie podchwyci tezy cyników i stoików, e
obcowanie cielesne ma onków jest dozwolone, je li s u y prokreacji.102 Ale ju
sto lat pó9niej Justyn M#czennik pisa : „Zawarli my ma e stwo z jedynym z
góry za o onym celem: wychowania dzieci."103 Podobnie wszyscy „Ojcowie"
pierwszych trzech wieków odrzucali ka dy akt ma e ski, którego celem nie
by o pocz#cie.104 Gdy bowiem Ko ció wzrasta , a jego przywódcy przestawali
bra) w rachub# koniec wiata (skupiaj'c si# raczej na sprawowaniu swej
w adzy) p odzenie dzieci stawa o si# chyba jedynym usprawiedliwieniem
instytucji ma e stwa, a ka dy akt seksualny, spe niany bez zamiaru pocz#cia,
uchodzi za „grzech".105 Motyw Paw owy, ratowanie duszy przed zgub' z
powodu „nierz'du", zszed ca kowicie na dalszy plan. Pojawi si# na nowo,
pomijaj'c pewne wyj'tki, u Augustyna, kiedy ju pozycja Ko cio a by a
ugruntowana, a sprawa nowego pokolenia przesta a odgrywa) pierwszoplanow'
rol#, i stopniowo zyskiwa na znaczeniu — zaznaczy si# ju wyra9nie we
wczesnej scholastyce, a nabra si y w okresie jej najwi#kszego rozkwitu.106
Jednak e sprawa procreatio prolis, mno enia ludzkiego pog owia
(oczywi cie przede wszystkim chodzi o o liczb# wiernych), ci'gle plasowa a si#
na li cie priorytetów. Augustyn te nie zna „innej pomocy",
278
do której „ta p e)" niewie cia by aby „stworzona dla m# czyzny, jak rodzenie
dzieci".107
Ju prefacja z prastarego „Sakramentariusza Gelazego" nazywa „ozdob'
dla wiata" to, co rodzi si# z kobiety, bo przecie mimo ca ego antyfeminizmu,
ca ej niech#ci do ma e stwa, ceniono kobiecy wk ad „do wzrostu gminy
Ko cio a"108, bacz'c by poprzez zakaz zawierania ma e stw — jak u
marcjonitów i walentynian — nie dozna) kl#ski w walce konkuruj'cych ze sob'
wyzna .
Dlatego nie ulega w'tpliwo ci, e Ko ció katolicki z zadowoleniem
patrzy na dzie o prokreacji, e b ogos awi alkow# i o e ma e skie, e mno y
modlitwy, „zw aszcza przeciw wszystkiemu, co mog o sta) na przeszkodzie
cielesnemu zespoleniu", e „b ogos awiona Lidwina" (zm. 1433 r.) otrzyma a
honorowe przydomki „matki rodz'cych" i „ w. Akuszerki" et cetera.109 Luter
tak e nie widzia dla kobiety lepszego zaj#cia ni rodzenie dzieci, przy czym
maj'ce przyj ) na wiat dziecko uwa a za wa niejsze od samej rodz'cej, do
której kiedy zwróci si# w nast#puj'cych s owach: „Daj dziecko i wyt#
wszystkie si y, a je li umrzesz z tego powodu, to egnaj, id9 do nieba, gdy
umar a , czyni'c dzie o szlachetne i pos uszna Bogu." Lub w innym miejscu:
„ e s' te zm#czone, e przy rodzeniu umieraj', nie szkodzi to, niechby i przy
tym umiera y, na to s'"110.
Trudno tu wszak e mówi) o humanitaryzmie czy pozytywnym stosunku
do ma e stwa. Instytucja ma e ska o cechach typowo chrze cija skich, która
przez dwa tysi'clecia, a po czasy najnowsze, ledwo tolerowa a Erosa, a rozkosz
cielesn' jeszcze mniej, stanowi a swego rodzaju biologiczny zwi'zek celowy,
spo eczn' wspólnot# interesów. W gruncie rzeczy by a do ) brudnym interesem,
co prawda „wyniesionym" poprzez sakrament, jednak kobieta funkcjonowa a w
nim g ównie jako maszynka do rodzenia; zatem macierzy stwo gra o g ówn'
rol# i to tym wi#ksz', e w redniowieczu miertelno ) dzieci wynosi a, jak si#
zdaje, przeci#tnie osiemdziesi't procent.111
„Citoyennes, donnez des enfants a la patrie!"
Po reformacji nawet z ambony zacz#to tu i ówdzie propagowa)
ma e stwa podwójne, celem zasiedlenia obszarów wyludnionych przez wojn# i
jej okrucie stwa.112 Pa stwo pragn# o oczywi cie si y — zarówno gospodarczej,
jak wojskowej oraz demograficznej.
Gdy deficyt m# czyzn stawa si# znaczny, zdarza o si#, e i ma e stwa
podwójne nie wystarcza y. W XVII w., po wyludnieniu kraju
279
w wyniku wielkiej epidemii, rz'd Islandii zadekretowa , e ka da dziewczyna
mo e sobie pozwoli) na „sze ciu bastardów" bez uszczerbku dla swej czci.
Sukces akcji by tak wielki, e ju wkrótce mo na by o dekret ten odwo a).113
Nawet w okresie rewolucji francuskiej, która przecie zmiot a wiele przepisów
w sprawach ycia seksualnego i ma e skiego, p odzenie dzieci uchodzi o za
patriotyczny obowi'zek. W Pary u pojawi y si# kobiety wymachuj'ce flagami z
napisem: „Citoyennes, donnez des enfants a la patrie! Leur bonheur est assure"
(Obywatelki, dajcie ojczy9nie dzieci! Ich szcz# cie jest pewne).114
W tym wzgl#dzie kler by wyj'tkowo zgodny z nazistami (cz#sto tak e i
w innych sprawach; mi#dzy obu tymi wiatopogl'dami istnia y paralele „w
prawie wszystkich kwestiach", co zauwa y nie tylko szambelan papieski i
wicekanclerz w rz'dzie Hitlera, Franz von Papen).115 Doskonale pasowa do
koncepcji Ko cio a fakt, e Hitler zako czy liberaln' epok#, któr' stanowi y
czasy Republiki Weimarskiej. Zamkni#to „kliniki ma e skie", które rozdziela y
rodki antykoncepcyjne, zakazano pornografii, zwalczano homoseksualizm,
zabroniono przerywania ci' y, a przymusowi rodzenia nadano rang# obowi'zku
wobec pa stwa.116 Teraz katolicy tym atwiej mogli zachwala) „p odno )" jako
„b ogos awie stwo i nakaz" zarazem, a „gromadki kwitn'cych dzieci" i „wierne
naturze" rodziny katolickie rado nie wita) jako „9ród o m odo ci narodu i
spo ecze stwa" (Tytu : „Urzeczywistnienie na ladowania Chrystusa").117
Ale nawet w Zwi'zku Radzieckim my lenie o tych sprawach nie ró ni o
si# zbytnio. Co prawda w 1917 r. zniesiono instytucj# monogamii i rodziny
mieszcza skiej, ale ju Lenin ostrzega przed seksualn' anarchi' i zdecydowanie
za 'da utrzymania instytucji rodziny. W 1927 r., po jego mierci, woln'
wspólnot# seksualn' zrównano prawnie z ma e stwem, zapocz'tkowuj'c er#
„rozwodów pocztówkowych" (do rozwi'zania ma e stwa wystarcza a
deklaracja woli z o ona przez m# a lub on# w urz#dzie rejestracyjnym), ale ju
w 1936 r. wprowadzono now' ustaw# w sprawie trwa o ci ma e stwa, a rok
wcze niej zagro ono kar' pi#ciu lat wi#zienia producentom obscenicznych
ksi' ek i obrazów.118 Pa stwo uzna o rodzin# za niezb#dny element struktury
spo ecznej, zezwoli o na udzielanie rozwodów tylko pod warunkiem wyra enia
zgody przez obie strony i zabra o si# do sta ego podnoszenia kosztów spraw
rozwodowych, by wreszcie w czasie II wojny wiatowej, wraz z nasileniem
propagowania „zdrowych idei moralnych", bardzo znacznie ograniczy)
mo liwo ci uzyskiwania rozwodu.119 Zdaniem socjologów ameryka skich,
pilnuj'ce w Zwi'zku Radzieckim po 1950 r. pogl'dy w sprawach ma e stwu
by y bardziej wiktoria skie ni w wi#kszo ci krajów zachodnich.120
280
Ratowanie rodziny albo „idea' dzisiejszego filistra"
Wo anie o „ratowanie rodziny", tej „ wi#tej instytucji", rozlega si# na
Zachodzie od dawna. Co kryje si# za t' struktur'? Z jakich wzgl#dów jest ona a
tak bardzo godna wsparcia przez Ko cio y i pa stwa, nawet przez tak ró ne
systemy, jak faszyzm i komunizm? Otó rodzina, stanowi'ca ju wed ug
Augustyna „pocz'tek i cz'stk# pa stwa"121 (wed ug Engelsa za „z o ony z
sentymentów i domowych swarów idea wspó czesnego filistra"122) walnie
przyczynia si# do utrzymania patriarchalnej struktury spo ecze stwa i
bezwarunkowego podporz'dkowania go w adzy.
Ju sama etymologia s owa rodzina wiele mówi. Przecie aci ska nazwa
familia mia a pocz'tkowo zastosowanie tylko do niewolników: famulusem
nazywano domowego niewolnika, a famili' ogó niewolników i rzeczy
nale 'cych do jednego cz owieka.123 Struktura i funkcje rodziny
— familii — z czasem uleg y przemianom; pozosta a ona, mutatis
mutandis, rodzajem sentymentalnie zabarwionego podda stwa, struktur'
hierarchiczn' w miniaturze, pierwsz' i najwa niejsz' szko ' oportunizmu i
represji seksualnych.
Nale 'cy do rodziny m ody cz owiek utrzymywany bywa w atmosferze
strachu i zale no ci. Poniewa nie mo e y) zgodnie ze sw' natur', popada w
sta e, poch aniaj'ce jego energi#, konflikty i komplikacje — i dopóki musi
walczy) z samym sob', nie mo e walczy) dla siebie; oczywi cie w takiej samej
sytuacji s' jego rodzice, prowadzeni na pasku przez pa stwo i Ko ció , a tak e
przez... dziecko. Dziecko bowiem ma ich wi'za) w takim samym stopniu, w
jakim oni próbuj' opanowa) jego emocjonalno ) i motoryk#, st amsi) jego
charakter i zapanowa) nad nim.
Katolicy pragn', by pop#d uleg w ma e stwie „uszlachetnieniu i
z agodzeniu", by „wkrótce" straci na ostro ci, a potomstwo zaj# o pozycj#
mi#dzy ma onkami, by powsta mi#dzy nimi wi#kszy „dystans" i by „zaj') ich
czym innym".124 Post#powanie tego rodzaju rzeczywi cie prowadzi zazwyczaj
do po 'danego ograniczenia witalno ci. M' zadowala si# ca kowicie on',
ona m# em, co umacnia zarówno trwa o ) ma e stwa, jak i ca ej rodziny,
która z racji swego patriarchalnie-autorytarnego charakteru dostarcza coraz to
nowe zast#py ludzi uzale nionych i pos usznych, pocz'tkowo wobec rodziców,
zw aszcza ojca, pó9niej wobec Ko cio a i pa stwa.
281
„Katechumenat domowy" albo „daG g'ow) katu"
Nie jest spraw' przypadku, e rola ojca jako g owy rodziny jest w
katolicyzmie niemal religijnie usankcjonowana.125
Ju staro ytni teologowie, Augustyn i Jan Chryzostom, stale napominali
ojców, by w domu sprawowali urz'd podobny do biskupiego. Zdaniem Tomasza
z Akwinu „ojciec w domu (jest) jak król w swoim pa stwie"126. Wspó cze ni
Ojcowie Ko cio a, jak na przyk ad arcybiskup Fryburga, Conrad Gróber,
niegdy Cz onek Wspieraj'cy SS, jeszcze elokwentniej s awi' szczególne dary
aski dane rodzicom „dla sprawowania urz#du duszpasterstwa w rodzinie, aski,
która w tym sposobie i w tej mierze nie jest dana nawet osobom maj'cym
wi#cenia kap a skie"; chwal' „domowy urz'd kap a ski rodziców", „religijne
nauczanie ko cielnego narybku (katechumenat domowy)", „królewski urz'd
dyscypliny", a zatem to wszystko, co „ju we wczesnych latach zostaje wpojone
ma ej ludzkiej istocie"127 (!), a pó9niej pozwala rozkwita) ko cielnej s omie...
Czego si# mo na spodziewa) po tego rodzaju duchowym zniewoleniu,
dokonywanym ab incunabilis przez rodzin#, zw aszcza wielodzietn', na
dzieci#cym umy le? Przede wszystkim podporz'dkowania si#; pos usze stwa
„na s owo" — jak zaznacza pewien teolog — „gdy obarczona licznym
potomstwem matka nie mo e sobie pozwoli), by powtarza) co dwa, trzy razy.
A czy istnieje cnota wa niejsza, ni9li cnota pos usze stwa?"128 Dla tych, którzy
mog' sprawowa) w adz# jedynie poprzez bezwzgl#dne jej wymuszanie, z
pewno ci' nie.
Tylko w ten sposób mo na zrozumie) fakt, e w redniowieczu tak
okrutnie karano dzieci, które w jaki sposób zawini y wobec rodziców. Wed ug
prawa miasta Pasawy (1299) zwymy lanie ojca i matki by o traktowane na
równi z blu9nierstwem przeciw Bogu i karane okrutn' mierci'. „Kto Boga albo
wi#tych zniewa a, albo ojca i matk#, ma da) gard a."129 Przynajmniej we
wczesnym redniowieczu nie mia o znaczenia, czy obraza rodziców by a lekka
czy ci# ka, ju niegrzeczne odezwanie si#, z e s owo, mog o oznacza) egzekucj#
w majestacie prawa.130 Istniej' przekazy mówi'ce, e a po XVII w. dzieci „w
obecno ci ojca i matki mog y tylko sta) w dr 'cym milczeniu lub kl#cze), i nie
wolno im by o usi' ) bez wyra9nego zezwolenia"131.
Poza wychowaniem do pos usze stwa i uleg o ci, wzrastanie w du ej
rodzinie da) mo e jeszcze inne rezultaty. „Dzieci z rodzin wielodzietnych",
zauwa a pewien katolik, „nie s' tak rozpieszczone. Wcze nie ucz' si#
poprzestawania na ma ym, wcze nie ucz' si# rezygnacji i wyrzecze ."132 A jest
to sprawa o bardzo istotnym znaczeniu, je li
282
zwa y) socjaln' mizeri# w krajach katolickich, we W oszech, Hiszpanii, nie
mówi'c ju o Ameryce Po udniowej!
Dlatego teologowie obstaj' stanowczo przy „znaczeniu rodziny dla
sprawy urzeczywistnienia Królestwa Bo ego na ziemi". Rodzina jest
„najmniejsz' komórk' stale odm adzaj'cego si# ludu Bo ego", „ wi#to ci' w
Bo ej wi#to ci Ko cio a", „ecclesiola in ecclesia".133 I w a nie sam rodek
drugiej wojny wiatowej, rok 1942, gdy mi#so armatnie by o szczególnie
potrzebne i rzucane na front w ilo ciach niespotykanych nigdy wcze niej,
wybra sobie papie Pius XII, by w charakterystyczny dla siebie, pe en
kiczowatej emfazy, sposób za 'da) przestrzeni, wiat a i powietrza dla rodziny,
aby „gwiazda pokoju stale wieci a nad spo ecze stwem...".134 Ma onków za
nazwa „namiestnik" (wracamy do tematu numer jeden: sprawy mno enia
wiernych) „wspó pracownikami Boga w prawdziwym sensie tego s owa".135
Mniej rozmna;ania, wi)cej rozkoszy!
Papie ten wielokrotnie przywo ywa do porz'dku bardziej tolerancyjnych
teologów, zw aszcza tych, „którzy neguj', e g ównym celem ma e stwa jest
sp odzenie i wychowanie potomstwa". „Prawd' jest", twierdzi dwunasty Pius,
„ e pierwszym i najistotniejszym celem ma e stwa, jako instytucji naturalnej,
zgodnej z wol' Stworzyciela, nie jest osobiste doskonalenie ma onków, lecz
p odzenie i wychowywanie nowego
ycia... Dotyczy to ka dego
136
ma e stwa..."
Zgodnie z tradycyjnym nauczaniem Ko cio a libido s u y) winno
wy 'cznie prokreacji. Poniewa jednak rodzicom kochaj'cym dzieci wystarcza a
zwykle dwójka, trójka b'd9 czwórka potomstwa, wi#c, jak zauwa a Wilhelm
Reich, konsekwentni chrze cijanie powinni si# 'czy) w akcie seksualnym
najwy ej cztery razy w yciu — a przecie zdrowy ludzki organizm potrzebuje
od trzech do czterech tysi#cy aktów seksualnych w ci'gu trzydziestu,
czterdziestu lat aktywno ci p ciowej.137 Badania ostatnich lat, zw aszcza prace
seksuologów ameryka skich i japo skich, dowodz', e mniej wi#cej
dziewi#)dziesi't procent kobiet jest najbardziej pobudzona p ciowo w dniach, w
których mo liwo ) zap odnienia jest najmniejsza, w tak zwanych dniach
„bezpiecznych". Fakt ten wskazuje, e pop#d seksualny s u y w mniejszym
stopniu prokreacji ni rozkoszy.138 Zreszt' podobnie wygl'da sytuacja w wiecie
zwierz't, gdzie pop#d p ciowy i rozmna anie nie s' ze sob' zwi'zane
nieroz 'cznie, a tylko u niewielu gatunków akt seksualny prowadzi
bezpo rednio do zap odnienia. „Ani biologia, ani nauka o zachowaniu zwierz't
nie
283
dostarcza adnych dowodów na to, by zachowania godowe, jak i samo parzenie
si#, by y nierozdzielnie zwi'zane z rozmna aniem — wr#cz przeciwnie."139
Tymczasem Ko ció nie tylko utrudnia zawieranie zwi'zków
ma e skich, stawiaj'c ca y szereg przeszkód, nie tylko radykalnie ogranicza
liczb# stosunków ma e skich, to jeszcze tam, gdzie na nie zezwala , próbowa
wszelkimi rodkami zatru) zwi'zan' z nimi rado ).
5
ZAKAZANA ROZKOSZ MAWREcSKA
„Bóg stworzy w cichym przybytku ywota matki, a ty chcesz to
zha bi) rozkosz'?"
Nauczyciel Ko-cio'a Ambro;y140
„Ko ció uzna ma e stwo za nierozerwalne i wyt#pi wszelk'
znajomo ) ars amandi; uczyni wszystko, co by o w jego mocy,
aby jedyna forma seksualizmu, na któr' zezwala , nios a ze sob'
jak najmniej rado ci i jak najwi#cej zgryzoty."
Bertrand Russell141
(Paw owe) chrze cija stwo, zdominowane ca kowicie przez poj#cia
grzechu i zbawienia oraz tak dla niego charakterystyczny rygorystyczny
dualizm, jest wrogie rozkoszy cielesnej z samej swojej zasady. Dlatego
zapewne, chc'c by) w zgodzie z t' religi' mi o ci, nigdy nie mo na by o kocha)
dostatecznie ma o i dostatecznie md o.
Prawie ka;dy akt ma';e?ski uchodzi' za grzeszny
Ju zgodnie z Nowym Testamentem ka dy mia posiada) „swe w asne
naczynie" „w wi#to ci i czci, a nie w po 'dliwej nami#tno ci, jak to czyni' nie
znaj'cy Boga poganie".142 Augustyn niezmordowanie powtarza , e grzesz'
ma onkowie, gdy oddaj' si# rozkoszy, dlatego maj' si# potem modli): „i
odpu ) nam nasze winy".143 Wkrótce potem papie Leon I (440-461) naucza , e
w ród wszystkich matek ziemskich „pocz#cie nie dzieje si# bez grzechu".144
Wedle za Grzegorza I (590-604) wyj'tkowo wrogo nastawionego do spraw
seksu (obaj ci dostojnicy Ko cio a
284
otrzymali przydomek „wielki" i jako jedyni papie e tytu y „Nauczyciela
Ko cio a"), ma onkowie, którzy znajduj' rado ) w obcowaniu cielesnym,
odwracaj' (!) „w a ciwy porz'dek rzeczy", i dlatego winni gorliwie
pokutowa).145
Oko o 610 r. Izydor z Sewilli uwa a za dobre jedynie ma e stwo „w
sobie", natomiast wi' 'ce si# z nim „okoliczno ci" za z e, dlatego 'da
„codziennej" pokuty za prze yt' rozkosz146. Wi#kszo ) wczesnych
scholastyków traktowa a ka dy akt seksualny w ma e stwie jako grzech.147 W
okresie pe nego rozkwitu redniowiecza, gdy papie Innocenty III pisa : „ka dy
wie, e ma e skie spó kowanie nie mo e si# dokonywa) bez ch#ci cia a, bez
aru rozpusty, bez brudu libido", stosunek p ciowy prawie powszechnie
uchodzi za czyn karygodny.148
Wed ug wielu teologów, stosunek ma e ski by bezgrzeszny pod
warunkiem, e towarzyszy o mu uczucie nienawi ci do odczuwanej rozkoszy.149
Trzeba zda) sobie spraw#, czego tu nauczano! Jaka schizofrenia, jakie wyrzuty
sumienia musia y towarzyszy) aktowi dawania ycia! Przez d ugi czas
konsekwentnie podtrzymywano funkcjonowanie maksym w rodzaju: „Im
wi#ksza rozkosz, tym wi#kszy grzech." Albo: „Kto zbyt gor'co kocha sw' on#,
jest cudzo o nikiem."150 Kler niczego nie nienawidzi bardziej ni mi o ci w
ma e stwie. Zupe nie czego innego spodziewa si# bowiem po tej instytucji.
Mia a ona prowadzi) do destrukcji osobowo ci, st#pienia uczu), sta ego
stygni#cia emocji, odr#twienia, rozwoju w kierunku stanu, który pó9niej
William Blake mia nazwa) „the Marriage hearse" (karawanem ma e stwa).
Krótko mówi'c, chodzi o (przyznaj' to nawet niektórzy katolicy) o „mo liwie
ca kowite wy 'czenie rozkoszy seksualnej ze wiadomo ci ma onków"151.
Reformator i „okropna chuG"
Nawet Luter, który nigdy nie ustawa w gromkim pokrzykiwaniu, jak
„bardzo pogardzany i poni any by stan ma e ski pod papiestwem", a w swej
proma e skiej gorliwo ci by gotów przyzna) kobiecie prawo do odwiedzania
innych w razie nieudolno ci m# a, który by autorem znanego powiedzenia „nie
chce ona, przyjdzie s u ebna!", ba, który naucza , e nie jest te „sprzeczne z
Pismem", gdy m# czyzna „sprowadza sobie wi#cej niewiast"; fakt, e yje z
jedn' lub z wieloma jest równie oboj#tny, jak to, czy mieszka z jedn' czy
dwiema siostrami152, otó nawet ten Luter akt ma e ski ci'gle jeszcze 'czy z
grzechem, i to ci# kim, „niczym nie ró ni'c si# od cudzo óstwa i nierz'du, o ile
w gr# wchodzi zmys owa nami#tno ) i okropna chu)", gdy zostali my wszyscy
285
zepsuci przez Adama, pocz#ci i zrodzeni w grzechu", tak e „;aden obowi.zek
ma';e?ski nie odbywa si) bez grzechu"; „ma onkowie nie mog' by) bez
grzechu".153
T' „okropn' chuci'", jak przysta o na reformatora, nierzadko bardziej
papieskiego ni sam papie (lub „ winia papie a" albo „diabelska winia"),
nazywa pop#d p ciowy, który z kolei Ko ció demonizowa znacznie bardziej
ni zbrodnie morderstwa, do jakich wr#cz maniakalnie nawo ywa przez dwa
tysi'clecia, zw aszcza gdy otwiera a si# mo liwo ) dokonania prawdziwej
hekatomby.
Nawet u ycie j#zyka w poca unku ma e skim by o zakazane. Poniewa
jednak w ko cu zacz#to poca unek tego rodzaju uwa a) za grzech tylko lekki,
papie Aleksander VII w 1666 r. wyst'pi z pot#pieniem takiego braku
czujno ci.154 Pó9niej, id'c z duchem czasu, kazuistyka katolicka wyst'pi a z
dok adn' instrukcj' ustalaj'c', na ile milimetrów j#zyk mo e wnikn') w jam#
ustn' wspó ma onka, by poca unek taki mo na jeszcze by o uzna) za
przyzwoity.155
Przez jaki czas Ko ció zabrania m# owi ogl'dania nago ci ony.156
(Jeszcze dzi winien „sercem czu), gdzie i w jaki sposób jest to do
przyj#cia").157
W redniowieczu dla agodzenia ma e skiej chuci zalecano tak zwan'
„mnisz' koszul#" (chemise cagoule), specjaln' kreacj#, która zakrywa a
wszystko a po pi#ty i tylko w okolicy narz'dów p ciowych pozostawia a
niewielki otwór — dla sp odzenia nowych chrze cijan, zwolenników celibatu.
Innym pomys em duchownych projektantów by o co , co mo na by nazwa)
kocem cnoty, przykryciem zaopatrzonym po rodku w niezbyt du y otwór. Koc
ten spe nia rol# maskuj'c' w sposób tak doskona y, e osoby znajduj'ce si# pod
nim i na nim, praktycznie w ogóle si# nie widzia y. Koc cnoty mia wzi#cie u
niektórych plemion india skich, znanych z surowo ci obyczajów. Wypo ycza o
si# go u wodza plemienia, a im rzadziej m# czyzna po niego przychodzi , tym
ja niejszym blaskiem wieci a jego s awa m# a cnotliwego.158
„Nienormalna" mi'o-G ma';e?ska — równie z'a jak zabójstwo
Wybranie podczas stosunku — dla zwi#kszenia rozkoszy — pozycji
„nienaturalnej", morali ci okre lali mianem situs ultra modum. Oznacza o to,
wedle pogl'dów powszechnie przyjmowanych przez teologów katolickich,
pope nienie ci# kiego grzechu i przez ca e wieki podlega o ko cielnej karze.159
Bez enni bowiem nie mogli si# godzi) na to, by ma e stwo podtrzymywa o
wie o ) poci'gu seksualnego i wzmaga o
286
cielesne po 'danie. Zgoda na „sprawianie sobie rozkoszy z on' na ró ne
sposoby" by a pi#tnowane jako herezja, a pozycja „anormalna", przyjmowana li
tylko dla wi#kszej satysfakcji seksualnej, uwa ana za „taki sam grzech
miertelny" jak „kradzie czy zabójstwo"!160 A to dlatego, e, jak nauczali ró ni
koryfeusze, dziecko pocz#te w wyniku perwersyjnego zespolenia by o
dziedzicznie obci' one i sk onne do pope niania ci# kich grzechów przeciw
naturze.
Ch#tnie
zalecanym
przyk adem
moralnym,
„wzorcem
pow ci'gliwo ci", sta si# wielb 'd, który parzy si# tylko raz w roku, a jeszcze
bardziej s onica, która 'czy si# z samcem jedynie raz na trzy lata.161
W podr#czniku dla spowiedników autorstwa I.-B. Bouviera, biskupa le
Mans (ksi' eczk# t# mo na naby) tylko za zgod' prze o onego seminarium
duchownego lub generalnego wikariusza diecezji) ci# ki grzech pope niaj'
ma onkowie, gdy „oddaj' si# aktom obscenicznym, sprzecznym z naturalnym
poczuciem wstydu", na przyk ad „gdy ona bierze cz onek m# a do ust, k adzie
go sobie mi#dzy piersi lub wsuwa do odbytnicy". Grzesz' ci# ko, „zw aszcza
gdy m' , dla zwi#kszenia rozkoszy" — ten aspekt to, jak zawsze, crimen
capitale — „bierze on# od ty u, jak czyni' to zwierz#ta, lub gdy k adzie si# pod
ni', zmieniaj'c w ten sposób role. Takie zb 'dzenie jest cz#sto wyrazem
zdro nej lubie no ci, która nie chce si# zadowoli) praktykowaniem kopulacji w
tradycyjny sposób."162
Zaprawd# trudno poj'), dlaczego „tradycyjny" akt, polegaj'cy na tym, e
ma onka le y na plecach, a m' na niej facies ad faciem, jest normalny,
poprawny i aprobowany przez Boga, dlaczego spo ród wszystkich licznych
mo liwo ci, ta jedna i tylko ona mia aby mie) przedwieczn' akceptacj#, chyba
e owa pozycja, której zreszt' podobno inne kultury albo zupe nie nie znaj',
albo nie przywi'zuj' do niej znaczenia, uwa aj'c niekiedy za komiczn', istotnie
nale y „do najmniej efektywnych spo ród tych, jakie wymy li sobie
cz owiek".163
O stagnacji praw...
Nawet dzi , gdy psychologia i medycyna (cho) jeszcze bynajmniej nie od
tak dawna) uwa aj' za normalne zarówno wszystkie pozycje koitalne jak i
kontakty oralne oraz masturbacj#164, w prawodawstwie niektórych krajów
poj#cie nierz'du rozci'ga si# równie na pary ma e skie. Niew'tpliwie fakt ten
wi' e si# z wp ywami Ko cio ów. W niektórych stanach USA kary
przewidywane za tego rodzaju przest#pstwa jeszcze w czasach Kinseya by y
drako skie; wy sze od nich orzekano
287
tylko za zgwa cenie, uprowadzenie dziecka i zabójstwo.165 „Znamy przypadki,
gdy zapada wyrok skazuj'cy na podstawie skargi wspó ma onka lub czyjego
doniesienia o tym, e akt p ciowy obejmowa tak e stosunek oralny lub analny.
Co prawda do s'dów trafia niewiele spraw z tych paragrafów, ale paragrafy te
przecie pozostaj' w mocy, s' przedmiotem dowolnego manipulowania
surowo ci' prawa i umo liwiaj' stosowanie szanta u."166
...i post)pie moralno-ci
Jednak e z czasem, gdy okaza o si#, e wiat nie potrafi wyrzec si#
czynów grzesznych, a nawet przestaje uwa a) je za grzeszne, kler, aczkolwiek
niech#tnie, zacz' ust#powa).
O ile ju w pó9nej staro ytno ci Ko ció zaj' stanowisko, e seksualizm
jako taki pochodzi od Boga, ale podniecenie seksualne jest skutkiem grzechu
pierworodnego, a w redniowieczu nawet rozkosz wywiód od Boga, cho)
„nieuporz'dkowanie oraz po 'danie i odczuwanie rozkoszy" nazwa „win'
rodziców rodzaju ludzkiego" i osobistym „przewinieniem"167, to w ko cu
stopniowo zacz' si# godzi) na odrobin# rado ci czerpanej z aktu seksualnego.
Nast#pnie zezwoli na stosunek nie tylko z towarzysz'c' mu rozkosz', ale tak e
na stosunek z po 'dania, uznaj'c za grzech jedynie stosunek z samego
po 'dania. Teologowie naszego stulecia mog' si# sobie wydawa) bardzo
post#powi, gdy w czasach, w których czynnik uczuciowy odgrywa
najwa niejsz' rol# przy doborze partnera i nawet po nieudanym ma e stwie nie
traci na znaczeniu168, nie wyst#puj' ju jawnie z pogl'dami g osz'cymi wrogo )
wobec spraw cia a; gdy skrz#tnie maskuj' swój tradycyjny antyseksualizm i
podkre laj' podmiotowy sens ma e stwa, osobow' równorz#dno ) kobiety.
Nie dzieje si# tak na skutek nag ego przyp ywu aski zrozumienia lub bardziej
ludzkiej postawy, a jedynie dlatego, e reorientacja stanowisk zasz a ju tak
daleko, i dostosowanie si# do niej okaza o si# niezb#dne. Jest to zreszt' sta a
regu a post#powania Ko cio a w tego rodzaju sytuacjach. T# now' postaw#
cechuje wi#ksza tolerancja okazywana na zewn'trz, szlachetno ) i m'dro ).
Niektórzy pokpiwaj' sobie z pogl'dów teologów moralnych dawnych czasów,
ale przecie bardzo szybko czyni' zastrze enia wobec w asnych koncesji —
jedna czwarta jowialno ci w my li, trzy czwarte podst#pu. A g upcom piasek w
oczy.
288
„Ciemna nieuchronno-G pierwiastka p'ciowo-ci"
Konkretnie wygl'da to tak.
Najpierw ma onkom wspania omy lnie przyznaje si# prawo „szukania i
prze ywania rozkoszy", któr' „Stwórca im przeznaczy ", gdy ze Stwórc' lepiej
nie zadziera), nawet gdy jest si# papie em, w ka dym razie nie bezpo rednio.
Nast#pnie jednak Ojciec Twi#ty drastycznie ogranicza okazan' w a nie
wspania omy lno ) i nakazuje, by „ma onkowie równie w tych sprawach
stosowali w a ciw' miar#", by „w czasie prze ywania aktu p ciowego nie
oddawali si# podnietom zmys ów bez adnych hamulców", bo „nawet je li sama
tre ) aktu pozostaje nienaruszona, to mo na zgrzeszy) w sposobie jego
wykonania".169
„Holenderski katechizm" nazywa „pierwiastek erotyczny dobrym". Ma o
tego. By oby to jeszcze „zbyt s abe okre lenie. Jest on wi#ty. Erotyzm jest
wi#t', twórcz' si ' w nas." Ale ju wiersz za tym frazesem, którego budowa od
razu musi si# wyda) podejrzana, czytamy, co nast#puje: „Gdy przyci'ganie
erotyczne zostanie wy 'czone ze struktury innych warto ci ludzkich, a
zw aszcza, gdy jego strona cielesna, p ciowo ) bezpo rednio zwi'zana z
organami p ciowymi, zostanie wy 'czona ze struktury ca ego ludzkiego
erotyzmu, mog' wyp yn') na powierzchni# nieprzeczuwane g #bie z a i
brutalno ci..."170
Zezwala si# dzi ma onkom na korzystanie z rado ci my lenia o
„obcowaniu zgodnym z wol' Bo '", ale tak e daje do zrozumienia, e my li
takie w pewnych okoliczno ciach staj' si# bardzo „nieu yteczne
i niebezpieczne". Rozkosz seksualna jest wprawdzie u wi#cona poprzez
sakrament ma e stwa, i w tym sensie dobra, ale tam, gdzie szuka si# „rozkoszy
dla samej rozkoszy", gdzie „oddaje si# jej w sposób niepohamowany", „jest ona
9ród em niewypowiedzianych zwyrodnie , cierpie i grzechów".171
Nawet moralista, który w swej post#powo ci nie tylko mówi, e
ma e stwo to „nie klasztor", ale jeszcze 'da, by akt ma e ski dokonywa si#
„tylko w sytuacji optymalnej fizycznej i psychiczno-duchowej wie o ci i si y"
(co ju jest jednak bardzo znacznym ograniczeniem!), w chwilach wytchnienia,
na które mu pozwala jego post#powo ), ubolewa nad „ciemn' nieuchronno ci'
pierwiastka p ciowo ci i nie wi' 'cym erotyzmem", „tkwi'c' w Erosie
tendencj' do wy amywania si# z porz'dku, tendencj', która mo e si# sta) gro9na
i niszcz'ca" i „wszechobecnym seksualizmem".172 I gdy, próbuj'c nada) swym
wywodom pozory naukowo ci (co u teologów jest potrzeb' znacznie silniejsz'
ni u przedstawicieli innych dyscyplin), wdaje si# w subtelne rozró nienia
mi#dzy causa efficiens, formalis i finalis w ma e stwie, mi#dzy amor
complacentiae,
289
concupiscentiae i benevolentiae, ba, mi#dzy ró nymi rodzajami cielesno ci,
„ciemna nieuchronno )" teologiczno ci (a nie p ciowo ci) co chwil# gubi si# w
starych mrocznych zau kach: „Wspólnota i wzajemno ) mi o ci p ciowej,
erotycznej i osobowej wymaga jednak od chrze cijanina przeformowania przez
mi o ) chrze cija sk', agape. Seks, Eros i Amor nigdy nie wyjd' poza mroczne:
da) i bra), istniej'ce mi#dzy prawdziwym oddaniem a samolubnym
zaspokojeniem, je li poprzez agape nie przekszta ci si# w czyst' posta) mi o ci.
Agape jest mi o ci' zrodzon' z Boga..." „To, co ontologicznie ni sze, jest zdane
na integracj# poprzez to, co ontologicznie wy sze. Seks i Eros nieustannie
potrzebuj'..."173 teologów moralno ci; rzecz wiadoma. (I odwrotnie!)
Coitus Catholicus — „pe'en czci... szlachetnie cnotliwy"
Nie tylko przed pi#)dziesi#ciu laty teologom katolickim zdarza o si#
pisa), e zaspokojenie seksualne jest dozwolone „tylko pod warunkiem
panowania nad pop#dem", e mi o ) ma e ska opiera si# jedynie „na
fundamencie czysto ci" i zabrania ma onkom kochania si# „jak
cudzo o nikom".174 Nie tylko wtedy, to znaczy po tysi'cu dziewi#ciuset latach
trwania chrze cija stwa, zdarzy o im si# pisa) i za przyzwoleniem Ko cio a
drukowa): „Matka, która w stanie ma e skim obcuje ze swym ma onkiem jak
sprzedajna dziewka ze swym gachem", przekazuje „dziecku w dziedzictwie
zarodek z a, sk onno ) do grzechu..., a nie poczucie spraw wy szych i
szlachetnych, czystych i dobrych."175 T nie tylko w popularnej literaturze
ko cielnej jeszcze dzi mo na nazwa) grzechem „wszystko, co z nadmiaru
zmys owej rozkoszy uchybia delikatno ci"176, i spodziewa) si#, e „czysta,
wi#ta kobieta... rozdepcze w# a lubie no ci", „w g #bi swego jestestwa
pozostaj'c ci'gle dziewic', tzn. nale 'c' do Chrystusa"177, innymi s owy, e —
jak w redniowieczu — musi by) pos uszna wrogiemu mi o ci zmys owej
Ko cio owi katolickiemu. Nie tylko w popularnej literaturze klerykalnej doradza
si# ma onkom, by dla zespolenia mi osnego wybierali „cisz# nocy" (jak dla
wszystkich ciemnych interesów) i pozycj#, która „przede wszystkim uwzgl#dnia
dobre samopoczucie kobiety i wyra a wobec niej szacunek", to znaczy: niech
„nie zapomn'" o respekcie dla despotyzmu Ko cio a.178
Nie, równie owa ca kiem „powa na" teologia moralna jeszcze dzi chce
widzie) w akcie kopulacji — przemienionym „eklezjologiczn' perspektyw'" —
„uni on' s u ebn' gotowo ) do realizacji zadania powierzonego przez
Stwórc#", „pe n' czci i szlachetnie cnotliw'"; akt ten winien „uduchowi)
wszystko", „podnie ) na prawdziwie ludzki poziom"179,
290
„zyska) charakter aktu nadnaturalnego,
wi#tego i coraz bardziej
180
u wi#caj'cego".
Ma e stwo ma by) „ wi#tym porz'dkiem", „zbawcz'
s u b'", „s u b' u wi#con'"181, „nieustaj'c' s u b' Chrystusowi"182,
ma onkowie winni si# stawa) „sobie nawzajem instrumentem u wi#cenia",
„corpus Christi mysticum", „ yj'cym Chrystusem"183, patrze) na siebie „z
uwzgl#dnieniem Boga", w coraz wy szym stopniu realizowa) swe
„podobie stwo do Boga", a „okazywanie sobie wzajemnej ma e skiej pomocy"
uczyni) „udzia em w dzia aniu Zbawiciela" i tak dalej.184
Niedo')stwo umys'owe zamiast seksu
W taki oto sposób mi o ) m# czyzny i kobiety bywa zap#dzana do
aseptycznego koszmaru chrze cija skiego nieba, wygnana w bezcielesn',
wyzut' z erotyzmu nico ). W nawale równie strzelistych, co pozbawionych
tre ci frazesów sugeruje si# ma onkom, by wyrzekli si# pop#du. Sakrament
bynajmniej nie u wi#ca prze ycia seksualnego, wr#cz przeciwnie, przyt acza je.
W ten sposób pe ne oddanie partnerów staje si# niemo liwe. Ta sytuacja
wp#dzi a wielu ludzi w trudne konflikty sumienia, w stany rezygnacji, histeri#,
neuroz# lub ob ud#, wielu z ama a.
Ca y ten szum teologiczny ma w gruncie rzeczy zawsze ten sam cel:
stworzy) sytuacj#, w której seksu b#dzie jak najmniej, podporz'dkowania jak
najwi#cej! Tak jest i tak zawsze by o. Wiele mówi fakt, e w tym samym czasie,
gdy papiescy s udzy odkrywaj' osobow' godno ) kobiety i zaczynaj' papla) na
jej temat, papie , w motu prioprio z 31 marca 1970 r., w sprawie ma e stw
mieszanych, prawie czterdziestokrotnie u ywa takich poj#) jak: prawo, ustawa,
norma, obowi'zek lub pos usze stwo, ale ani razu s owa mi o ).185 Wiele mówi
nadto,
e ci'gle otwarcie wychwala si# „nadzwyczajn' wielko )
redniowiecznej etyki seksualnej" i jednoznacznie og asza, e godno ) kobiety
mo e „uratowa) jedynie" powrót do biblijnego objawienia.186
Rycerze w czarnych ornatach
Stara, wroga seksualizmowi zasada kryje si# tak e w innym prostackim
triku teologicznym, którego rozszyfrowanie nie powinno stanowi) problemu
nawet dla najs abiej wyrobionego umys u: chodzi o intensywne wysi ki kleru, by
zawsze uwzgl#dnia) dobro organizmu kobiety.
Ma o jest takich dzie (przesz ych) z zakresu teologii moralno ci, w
których duchowni nie wyst#powaliby w roli wra liwych stra ników,
wielkodusznych (cho) by) mo e wcale nie tak bezinteresownych?)
291
obro ców kobiety, nie mog'cej sprosta) 'daniom lubie nego ma onka;
kobiety, któr' sami nienawidzili, któr' poniewierali — i seksualnie
wykorzystywali. Ich szlachetny apel, cho) jego prawdziwy sens jest tak atwy do
rozszyfrowania, ci'gle jeszcze si# rozlega. Zw aszcza tam, gdzie
chrze cija skich ma onków naucza si# (a gdzie si# tego nie robi!) panowania
nad „w asnym, mo e nieokie znanym pop#dem" tak, by „nigdy nie uchybia
wra liwej mi o ci"187, nawo uje do „godnego wyra;ania osobowego spotkania
ma';e?skiego", spó kowania w „nabo nej mi o ci", „w mi o ci uduchowionej",
do kopulacji bez „wyuczonych chwytów", bez stosowania „wyrafinowanej
techniki mi o ci", bez „najwy szej rozkoszy" — tylko nie to! — wzywa do
„nabo nej, wstydliwej mi o ci", „oszcz#dzania", „uwzgl#dniania". Gdy :
„prawdziwie delikatni ma onkowie atwiej mog' zrezygnowa) z pe nego
ma e skiego zespolenia i zwi'zanej z nim rozkoszy..."188 — i tu wreszcie
wychodzi szyd o z ksi# owskiego worka. Do tego samego przecie zmierzaj'
wszystkie te klerykalne gesty szlachetnych obro ców kobiety. To w rzeczy
samej maj' na my li, gdy wielbi' wi#to ), sakramentalne u wi#cenie
ma e stwa jako najwspanialsz' rzecz, któr' kobieta zawdzi#cza
chrze cija stwu: jak najmniej stosunków seksualnych! „W tak czystym,
przenikni#tym ponadnaturalnym tchnieniem, ma e stwie kobieta nie musi si#
obawia) o swoj' godno ). Jak cherubin z p on'cym mieczem strze e ma onek
raju jej kobieco ci." (Ach, co za styl!) W tej sytuacji dobry katolik oczekuje od
swej lubnej — z ko cielnym imprimatur — e czysto ) przyoblecze jej istot#
„w niewidoczny majestat", a na jej g ow# na o y „koron) w'adców". Dobre za
katolickie ebro Adamowe oczekuje po swym m# u „panowania nad
pop#dami". „Rozwi'z ego" rozpustnika kocha) nie b#dzie, nie, b#dzie nim
„musia a gardzi), a nawet czu) do niego wstr#t (!)".189 „Jakie to bogactwo
mo liwo ci oddawania najg #bszej czci Chrystusowi maj' chrze cija scy
ma onkowie!"190
O kosztach ;ycia pop)dowego
Nietrudno poj') przyczyny, dla których sytuacja w wielu katolickich
ma e stwach wygl'da jak wygl'da, e równie , a mo e szczególnie, w
dziedzinie seksu panuje zniech#cenie, zamiast rado ci. Re jeszcze dzi m odzi
katolicy, wspominaj'c sytuacj# w rodzinie mówi': „Dla mojej matki dziewictwo
by o najwy szym idea em. Dlatego w ma e stwie widzia a tylko z o konieczne
(ta postawa odnosi a si# jedynie do seksualnej strony ma e stwa)."191 Idea
wr#cz biblijny. Ca kowicie zgodny z nauczaniem wi#tego Paw a! A oto inny
g os: „Matka by a zawsze
292
spokojna, pe na ufno ci do Boga. Jednak e wobec p ciowo ci moi rodzice byli
nastawieni negatywnie, zw aszcza matka. Sprawy cielesne by y wprawdzie
elementem ma e stwa, ale rozkosz by a grzechem, zgodnie z moralno ci'
Ko cio a."192
By zd awi) d' enie do diabelskiej rozkoszy, teolodzy niezmordowanie
ostrzegali przed skutkami rozpusty. I nie tylko w ciemnym redniowieczu
straszyli przepowiadaniem pocz#cia tr#dowatych, epileptycznych i kalekich
dzieci. Jeszcze w wieku XX gro ', z si ' przekonywania szamanów z buszu:
„Gdy m# czy9nie brak si y wstrzemi#9liwego panowania nad sob', koszty
takiego nieokie'znanego ;ycia pop)dowego p'aci ma';onka, a s. to ci);kie
nerwice i choroby kobiece, a tak;e s'abowite, kalekie, nierzadko debilne
potomstwo."193 W XX w. nie tylko twierdz', e stosunki przedma e skie
powoduj' „seksualn' neurasteni), rodzaj choroby nerwowej", a w ci# kich
przypadkach prowadz' do trwa ej niep odno ci, ale tak e rozpowszechniaj'
wiadomo ), e pewien lekarz „dowiód na przyk adzie dwóch tysi#cy pacjentek,
e przyczyn' stwierdzonych u nich zapale by o „ma e skie nadu ycie", i to
„zupe nie niezale nie od stosowanych metod. Ponadto bod9ce mechaniczne,
wywo ane u ywaniem rodków antykoncepcyjnych, s' tak e cz#st' przyczyn'
raka."194
Prawie nieograniczona zdolno-G do orgazmu
Ów jak e cz#sto demonstrowany przez kler wzgl'd na „zawsze otwarte
wrota piekie " jest oczywi cie tym bardziej kuriozalny, e, jak dowodz' wyniki
solidnie udokumentowanych bada , kobieta ma ogromny potencja seksualny,
znacznie wi#kszy od potencja u m#skiego.195 „Je li zdolna do normalnego
orgazmu kobieta jest w a ciwie stymulowana, mo e w wielu wypadkach po
pierwszym szczytowaniu prze y) drugie, trzecie, czwarte, a nawet pi'te i szóste,
nim rzeczywi cie zostanie zaspokojona. W przeciwie stwie do m# czyzny,
który w krótkim czasie mo e prze y) tylko jeden orgazm, wiele kobiet mo e
mie) pi#) do sze ciu orgazmów w ci'gu kilku minut, zw aszcza przy
równoczesnej stymulacji echtaczki."196
...i niewiarygodnie ozi)b'a
Jednak e stale wywo ywane poczucie winy za doznania seksualne,
g oszenie bzdur (niekiedy nawet przez religijnie inspirowanych lekarzy), e
kobieta ani nie mo e, ani nie powinna osi'gn') zaspokojenia seksualnego, e
samo oczekiwanie po niej takich odczu) ju jest dla niej
293
obraz'197, niechybnie musi wp ywa) ujemnie na równowag# duchow'
ma onków. Zw aszcza instynkty kobiety uleg y przez stulecia os abieniu. W
wiecie przyzwalaj'cym m# czy9nie na konkubiny, metresy i dziewki, ycie
seksualne ony cz#sto po prostu wi#d o, a seksualizm kobiecy doznawa
drastycznej deformacji i os abienia. Europejka cierpia a na rodzaj fizjologicznej
atrofii, utrat# zdolno ci, które w innych kr#gach kulturowych bynajmniej nie
zanika y.198
Tylko w ten sposób mo na zrozumie) fakt, e kobieta, która jest zdolna
do prze ywania orgazmu prawie bez ogranicze (przy stymulacji elektrycznej
dwadzie cia do pi#)dziesi#ciu razy w ci'gu godziny)199, cz#sto w ogóle go nie
prze ywa. Brytyjski biolog i socjolog Alex Comfort pisa , e w latach
trzydziestych co trzecia pacjentka ambulatoryjnego oddzia u ginekologicznego
szpitala londy skiego nie prze y a w ma e stwie ani jednego orgazmu. Z
danych dotycz'cych tego samego okresu, a przedstawionych przez Ericha
Fromma i Wilhelma Reicha wynika, e dziewi#)dziesi't procent on robotników
cierpia o na neuroz# i zaburzenia seksualne. Przeprowadzona w 1963 r. ankieta
w sprawie „sfery intymnej" Niemców Zachodnich dowiod a, e tylko trzydzie ci
pi#) procent kobiet (ale sze )dziesi't sze ) procent m# czyzn) uwa a „stosunki
intymne" za niezb#dne i e pi#)dziesi't dwa procent kobiet (ale tylko
dwadzie cia dwa procent m# czyzn) mo e z nich zrezygnowa); e jak wynika
ze starannie przeprowadzonych szacunków nie mniej ni czterdzie ci procent
wszystkich kobiet to ozi#b e p ciowo.200 I cho) u podstaw tego stanu rzeczy
mog' tkwi) cz#sto przyczyny indywidualne, jakie specyficzne wydarzenia
yciowe, to przecie znacznie wi#ksze spustoszenia w tej dziedzinie czyni'
przekonania wspólne, zw aszcza, jak podkre la Josef Rattner, „prastare
prze wiadczenie religijne, e zmys owo ) jest grzechem... Ci'gle jeszcze ci' y
na nas brzemi# ponad tysi'cletniej tradycji, pod której wp ywem utrwali si# w
nas ten absurd".201
W Stanach Zjednoczonych ci'gle jeszcze yj' przypuszczalnie tysi'ce par
ma e skich, które nigdy ze sob' nie spó kowa y. Pewien badacz tej tematyki
spotka kilkana cie kobiet, które powiedzia y mu, e nie wiedz', jak si# „to"
robi. Kilku pracowników tamtejszych poradni ma e skich donosi o o parach,
które zupe nie nie zdawa y sobie sprawy, e zespolenie seksualne jest w
ma e stwie rzecz' normaln'.202
Kopulacja — z mi'o-ci do Chrystusa?
Kogo wi#c mo e dziwi) fakt, e, jak zauwa a Menie Gregoire, „inicjacja
seksualna chrze cijan wi' e si# z tak wielu problemami, i stale ro nie liczba
osób, które, n#kane nieprzezwyci# alnym l#kiem przed tym,
294
co stanowi esencj# ycia, trafiaj' do psychiatry"?203 Kogo w tej sytuacji mo e
zdziwi) fakt, e wed ug przeprowadzonych na wielk' skal# bada Kinseya,
katoliczki przestrzegaj'ce wymogów swego Ko cio a prze ywa y pierwszy
orgazm sze ), siedem lat pó9niej, ni katoliczki bardziej od nich oboj#tne w
sprawach wiary? Re dwadzie cia jeden procent, ankietowanych przez Kinseya,
aktywnych katoliczek swój pierwszy orgazm prze y o w wieku trzydziestu
pi#ciu lat, cho) wi#kszo ) z nich by a m# atkami i prowadzi a regularne ycie
seksualne?204 Kogo w tej sytuacji mo e zdziwi) fakt, e jeszcze dzi
psychoterapeuci, maj'cy do czynienia z kobietami wychowanymi we
„wzgl#dnie" surowym katolicyzmie, znaj' wiele takich, „które nigdy nie by y i
nie b#d' zdolne do orgazmu" i które na stosunki cielesne godz' si# „tylko po to,
by sprawi) przyjemno ) m# owi lub te z mi o ci do Chrystusa"?205 Re zdarzaj'
si# m ode kobiety, które „trafiaj' do szpitali psychiatrycznych, gdy w noc
po lubn' dowiaduj' si#, czego pragn' od nich m# owie"?206
A przy tym wszystkim we Francji i Belgii znów si# przeb'kuje, jak w
redniowieczu, o „zakonie ma e skim" (ordre du mariage), o wspólnym
przyst#powaniu do Trzeciego Zakonu lub Oblatów.207 Czemu nie? Jeszcze w
1973 r. pewien katolik, maj'cy na uwadze wci' istniej'ce ograniczenia,
stawiane po yciu seksualnemu ma onków, zauwa a : „Gdyby katoliccy
ma onkowie s uchali encykliki biskupa Rzymu Paw a, niewiele mieliby dni na
stosunki p ciowe."208
Podsumujmy w tym miejscu pokrótce dotychczasowe rozwa ania. Otó ,
gdy z jednej strony Ko ció utrudnia zawieranie zwi'zków ma e skich,
absurdalnie mno y liczb# dni wstrzemi#9liwo ci seksualnej i robi wszystko, by
zohydzi) samo po ycie, to przecie z drugiej strony, i by a to niew'tpliwie
logiczna konsekwencja wynikaj'ca z religii mi o ci, nie tolerowa jakichkolwiek
stosunków pozama e skich — nie mówi'c o rozwodach.
6
CUDZOWÓSTWO
„Cz#sto stanowi ono pierwsze ogniwo w d ugim a cuchu
przest#pstw. Je li cz owiek zdecydowa si# ju postawi) ten
pierwszy krok... wtedy nie zatrzymaj' go ju adne hamulce na
spadzistej drodze przest#pstwa."
katolicki teolog J. Ries — z ko-cielnym przyzwoleniem
na druk!209
295
Teologia moralna, a po czasy najnowsze, zalicza cudzo óstwo —
rozró niaj'c przy tym cudzo óstwo pojedyncze i podwójne, zale nie od tego,
czy w zwi'zku ma e skim pozostaje jedna czy obie strony czynu cudzo o nego
— do najci# szych przest#pstw.
W staro ytno ci Ko cio y afryka skie kara y cudzo ó c# do ywotnim
wykluczeniem ze swej wspólnoty.210 We wczesnym redniowieczu norm'
Ko cio a sta a si# na d ugie wieki kara pi#ciu lat za jednokrotny czyn
cudzo o ny (wystarczy a sama próba) dla osoby wolnej i siedmiu lat dla osoby
pozostaj'cej w zwi'zku ma e skim. Je li jednak oboje pokrzywdzeni
ma onkowie byli w tej sprawie zgodni, okres kary móg wynie ) wi#cej, bo a
dziesi#) lat.211
Kara polega a mi#dzy innymi na wieloletnim wegetowaniu o chlebie i
wodzie, banicji, d ugich pielgrzymkach, zw aszcza do Rzymu, do rzekomych
grobów aposto ów, przy czym, dla zwi#kszenia uci' liwo ci kary, grzesznikom
zak adano na szyj#, r#ce i nogi elazne pier cienie, uwa aj'c (tak g #boka by a
wiara w Boga), e p#kn' one same z siebie, gdy pokuta b#dzie dostateczna.212
Ponadto w ka d' niedziel#, pó9niej tylko cztery razy w roku, winowajcy
poddawani byli publicznej ch o cie, cz#sto nago.213 Na mocy postanowienia
synodu w Naplus (1120 r.) cudzo o nika kastrowano, a cudzo o nicy ucinano
nos, przy czym cz#sto wykonawc' tej kary by wspó winny.214 W XIV w., kiedy
w sprawach o cudzo óstwo w adza karania nale a a prawie wy 'cznie do kleru,
m' , który z apa on# na gor'cym uczynku, móg zabi) zarówno j', jak i jej
partnera, bez obawy o kar# wy sz' ni ko cielna pokuta.215
Zgodnie z prawem -wieckim — kara -mierci
Ju cesarz Konstantyn zrówna pod wzgl#dem prawnym cudzo óstwo i
zabójstwo, a oskar onym o t# zbrodni# odmawia prawa do apelacji. Jego syn,
Konstans, kaza u mierca) cudzo o ników, tak jak ojcobójców. Kara polegaj' na
zaszyciu winowajcy wraz z w# em, ma p', kogutem i psem w skórzanym worku
i zatopieniu w morzu, lub spaleniu, gdyby do morza by o zbyt daleko.216
Pó9niejsze prawa nie by y agodniejsze. Kodeksy Szwabski i Saski
grozi y kar' mierci obu stronom czynu cudzo o nego. Prawa niektórych miast
przewidywa y kar# ci#cia lub zakopania ywcem, zw aszcza kobiety, je li jej
m' nie chcia si# zadowoli) mniejsz' kar'.217 W Berlinie i w okr#gu
Dithmarschen m' móg post'pi) z uwodzicielem i on' wed ug w asnego
uznania. Móg ich okaleczy), u mierci) lub pu ci) wolno.218
296
Oko o 1635 r. ksi' # elektor Maksymilian ob o y cudzo óstwo kar'
pi#cio- do siedmioletniej banicji, ale w wypadku recydywy przest#pcy grozi a
kara mierci z r#ki kata.219 W po owie XVIII w. „Codex Maximilianeus
Bavaricus Criminalis" ci'gle jeszcze zezwala szlachcicowi na „ca kowite"
zamurowanie (nie przez niego osobi cie) niewiernej ony na terenie zamku lub
„w jakim innym odpowiednim miejscu i trzymanie jej w takowym zamkni#ciu
a do mierci".220
Dopiero w czasach o wiecenia pocz#to agodniej traktowa) zbrodni#
cudzo óstwa221, ale jeszcze w latach sze )dziesi'tych tego wieku, w opanowanej
przez CDU/CSU Republice Federalnej, wedle „zreformowanego" prawa
karnego, za cudzo óstwo mia a grozi) kara jednego roku pozbawienia wolno ci
— wobec pó roku w czasach cesarza Wilhelma.222 (Dzisiaj czyn ten przesta ju
by) karalny).
„...cudzo'óstwo kobiety ci);szym przest)pstwem"
Typowy dla cigania zbrodni cudzo óstwa by fakt cz#sto znacznie
surowszego karania kobiety, w czym niema ' zas ug# mia Ko ció .
Ju w czasach antycznych, chrze cijanin mia obowi'zek wyp#dzi)
niewiern' on#.223 Osoba duchowna musia a to uczyni) pod gro9b' z o enia z
urz#du, lub do ywotniej ekskomuniki.224 Natomiast obowi'zkiem ony by o
przyj#cie wyra aj'cego skruch# m# a.225 Za cudzo óstwo staro ytny Ko ció
nak ada na m# a kar# siedmioletniej pokuty; pokuta przewidziana dla
cudzo o nej ony wynosi a pi#tna cie lat!226
We wczesnym redniowieczu tendencj# t# cz#sto podchwytywa o prawo
wieckie. U o ony przez ksi# y i ca kowicie przepojony my l' chrze cija sk'
kodeks bawarski z 743 r., „Lex Baiuvariorum" wierno ) ma e sk' czyni
wy 'cznie spraw' kobiety. M' natomiast mia prawo (i zapewne cz#sto robi z
niego u ytek) zabi) cudzo o nika. W porywie pierwszego gniewu
przypuszczalnie zwyk by zabija) równie on#.227 Wed ug górnopalaty skiego
kodeksu post#powania karnego z 1606 r. „zarówno cudzo o nik, jak i
cudzo o nica mieli by) karani mierci' od miecza lub wody", jednak e
niewierno ) m# a podlega a karze tylko wtedy, gdy uwiód m# atk#; twórcom
tego prawa przy wieca a zatem idea obowi'zuj'ca w prawodawstwie
ydowskim za czasów Jezusa.228
Jeszcze nawet w Kodeksie Napoleona cudzo óstwo pozostawa o
przest#pstwem, je li pope ni a je ona. M' móg j' za to uwi#zi), za 'da)
rozwodu, a nawet zabi), je li schwyta in flagranti. Za stosunki z konkubin'
grozi a mu w najgorszym razie kara pieni# na.229
297
Jeszcze w XX w., wedle katolickiej teologii moralnej, „cudzo óstwo
kobiety wa y wi#cej", a wrogie kobiecie wp ywy Ko cio a si#gaj' tak daleko, e
prawo w oskie i hiszpa skie przewiduje jedynie kary dla cudzo o nej ony i jej
partnera, nie za dla cudzo o nego m# a.230 Karze podlega tylko m# czyzna
yj'cy w konkubinacie. We W oszech a do 1968 r. kobieta zdradzaj'ca m# a
nara a a si# na rok wi#zienia.231
Na marginesie warto zauwa y), e, jak wynika z danych statystycznych,
w przypadku ponad siedemdziesi#ciu procent zdrad ma e skich, pope nionych
przez m# atki, ma e stwo, wbrew temu, co g osi uprawiana przez kler
propaganda, nie doznawa o powa niejszego uszczerbku. Przeciwnie: cz#stym
skutkiem bywa a poprawa sytuacji.232
7
ROZWÓD
O ile u Marka i Wukasza Jezus zdecydowanie zabrania rozwodów, o tyle
zezwala na nie, i wielekro) ponawia to swoje stanowisko, u Mateusza, gdy w
gr# wchodzi nierz'd (porneia) kobiety.233 Równie Pawe dopuszcza rozwód,
cho) z ca kiem innych powodów. Dla Paw a usprawiedliwieniem takowego
kroku by a sytuacja, gdy w ma e stwie mieszanym, to znaczy zawartym
mi#dzy chrze cijaninem a pogank' (lub odwrotnie), rozwodu za 'da partner
poga ski.234 Ów przywilej, zwany privi'egium Paulinum, Ko ció katolicki
uznaje za przepis wyj'tkowy. Nie do ) jednak na tym. Po rozwi'zaniu tego
rodzaju ma e stwa, Ko ció zezwala na nowy zwi'zek z partnerem
chrze cija skim: tak zwane privilegium Petrinum.
Istnieje ponadto (w drodze rozró nienia mi#dzy matrimonium ratum i
consummatum) mo liwo ) dyspensy w przypadku ma e stwa prawnie
istniej'cego, ale fizycznie nie dokonanego — co niew'tpliwie jest rzadkim
wypadkiem. Prawo kanoniczne zezwala jeszcze na „rozdzia od sto u i o a", ale
w tym wypadku aden z partnerów nie ma prawa do zawarcia ponownego
ma e stwa, gdy tego rodzaju rozdzia nie oznacza anulowania istniej'cego
zwi'zku.235
Ka de ma e stwo, zawarte mi#dzy partnerami ochrzczonymi i fizycznie
skonsumowane poprzez copula camalis, uchodzi w katolicyzmie za
nierozerwalne.236 Rozwód nie jest mo liwy, nawet gdyby po nocy po lubnej i
jednorazowym
akcie
seksualnyn
m# czyzna
uleg
wypadkowi
uniemo liwiaj'cemu dalsze po ycie. „Ani cel prokreacyjny ma e stwa,
najwy sze dobro teologii seksualnej, ani ryzyko, e niezaspokojony
298
partner b#dzie szuka kontaktów pozama e skich, nie maj' w tej sytuacji
znaczenia."237
Równie rozwód cywilny nie mo e by) wedle prawa kanonicznego
podstaw' do zawarcia ponownego zwi'zku. Je li mimo wszystko zostanie on
zawarty, to z punktu widzenia Ko cio a, dla którego pierwsze ma e stwo ci'gle
trwa, b#dzie to zwi'zek cudzo o ny. Patrz'c na spraw# z tej perspektywy,
m# czyzna, który po rozwodzie, ponownie si# eni, yje w bigamii; ze sw'
drug' on' jest w konkubinacie i dokonuje cudzo óstwa wobec pierwszej, ergo,
jak sobie kto niedawno zakpi , „per saldo w stanie nierz'du pozostaj' trzy
osoby".238
„Bardziej elastyczna praktyka" w „konkretnym duszpasterstwie"
Wspó czesne regu y oczywi cie nie zawsze mia y moc obowi'zuj'c'.
Przez d ugi czas rzeczywisto ) wygl'da a zupe nie inaczej, dzia ania by y du o
„elastyczniejsze".239 Skoro w tej materii nawet Ewangelie nie by y zgodne, a
zarówno prawo rzymskie jak i germa skie dopuszcza o (nawet cz#sto) rozwody,
Ko ció katolicki stopniowo uruchomi pot# ny mechanizm dyspensyjny. W II
w. zakaz rozwodów by interpretowany z ca ' surowo ci', ale ju w III w.
znacznie bardziej tolerancyjnie; w IV i V w. znani byli tylko dwaj Ojcowie
Ko cio a, Augustyn i Hieronim, którzy zabraniali rozwodu i zawarcia
ponownego zwi'zku w sytuacji, gdy dosz o do zdrady ma e skiej.240 Równie
wczesno redniowieczne ksi#gi pokutne zezwala y rogaczowi na po lubienie
innej. Sytuacja kobiety by a odmienna, gdy
ona mia a prawo opu ci)
niewiernego m# a tylko pod warunkiem, e zdecydowa a si# na klasztor.241
Poza zdrad' ma e sk', jako powód do rozwodu wchodzi o w gr# kilka
dalszych okoliczno ci, które umo liwia y niekiedy ponowny zwi'zek:
prze ladowanie, popadniecie m# a lub ony w niewol# wroga, niep odno ),
samowolne opuszczenie partnera, tr'd i kilka innych.242 Znamienne, e Ko ció
zezwala na rozwód tak e w wypadku, gdy wspó ma onek nie by „równego
stanu" — ten ostatni aspekt to oczywiste ust#pstwo na rzecz germa skiego
sposobu my lenia.243
Wygnanie ;ony z ko-cielnym b'ogos'awie?stwem
Naj atwiej mo na by o rozwi'za) ma e stwo, szermuj'c argumentem
pokrewie stwa. Gdy pokrewie stwo zosta o dowiedzione, Ko ció traktowa
lub jako rzecz nieby '. Poniewa zakaz ko cielny obejmowa ma e stwa
mi#dzy osobami do siódmego stopnia pokrewie stwa,
299
a przy tym liczne redniowieczne rody feudalne, je li nie wi#kszo ), by y ze
sob' faktycznie spokrewnione, zwi'zki tego rodzaju bardzo atwo mog y zosta)
anulowane. Dla m# czyzny by o to szczególnie wa ne, gdy cz#ste o enki
pomna a y jego maj'tek. Z tego te wzgl#du wiele on odtr'cano — z
ko cielnym b ogos awie stwem — cztero-, pi#ciokrotnie.244 W ka dym razie
obyczaj ten u atwia m# owi pozbycie si# ony sposobem innym ni zabójstwo
(nierzadko praktykowane w zwi'zku z zakazem rozwodów; pretekstem bywa a
niewierno ), a zadanie wykonywa w asnor#cznie m' lub zaufany s uga).245
Zreszt' je li chodzi o mo nych tego wiata, kler ch#tnie szed na
ust#pstwa. Kiedy na przyk ad syna cesarza Lotara, król Lotar II (855-869)
postanowi opu ci) on#, Teutberg# i o eni) si# ze sw' metres', Waldrad',
us u ne synody wyrazi y zgod# na rozwód i nowe ma e stwo. Papie Miko aj I
co prawda si# sprzeciwi , ale ju jego nast#pca, Hadrian II zdj' z Waldrady
kl'tw# i udzieli Lotarowi komunii w klasztorze na Monte Cassino.246
Ko ció , gdy czu si# zobowi'zany wobec ksi' 't wieckich, tolerowa
nawet ich wielo e stwo. Dotyczy o to zw aszcza w adców z dynastii
Merowingów i Karolingów.
Król Chlotar I by sze ciokrotnie onaty, w tym jednocze nie z dwiema
siostrami, Ingund' i Aregund'.247 Podobnie mia a si# rzecz z jego synem,
Charibertem. Wysoko ceniony przez Ko ció Dagobert I (który nakaza w ci'gu
jednej nocy wymordowa) tysi'ce rodzin bu garskich, szukaj'cych u niego
obrony przed Hunami) mia trzy ony i niezliczone na o nice; Pepin II dwie
legalne ma onki, Plectrud# i Alpais.248 Karol Wielki, 29 grudnia 1165 r.
og oszony wi#tym przez Paschalisa III (antypapie a wobec Aleksandra III), po
sze ciu ma e stwach — przy czym jego trzecia ona, Szwabka Hildegarda,
liczy a trzyna cie lat, gdy si# z ni' o eni i czterna cie, gdy urodzi a mu dziecko
— a do mierci mia wiele na o nic; ale „nierz'dnice" nakazywa publicznie
ch osta) do krwi.249 Ko ció tolerowa konkubinat jeszcze w wiekach rednich,
je li zwi'zek ten nie trwa jednocze nie z ma e stwem.250
Na temat fa'szerstw w sprawie nierozerwalno-ci ma';e?stwa
W po owie IX w. sprawie nierozerwalno ci ma e stwa bardzo
przys u y y si# tak zwane fa szerstwa pseudoizydoria skie, które zreszt'
przynios y papiestwu wiele innych, ró norakich korzy ci.251 Od X i XI w., wraz
ze zwyci#stwem idei monogamii, umocni si# w katolicyzmie zakaz rozwodów
(Sobór Latera ski, 1215 r.), który zosta pó9niej potwierdzony
300
jeszcze przez Sobór Trydencki, cho) z uwagi na ewentualn' uni# z
prawos awiem dogmatycznie nie zdefiniowany.252
Nierozerwalno )
ma e stwa
przynios a
niew'tpliwie
pewne
zabezpieczenie socjalne kobiecie, która by a najcz# ciej stron' poszkodowan' w
wyniku rozwodu. Jednak e zabezpieczenie to, dla którego zapewne niema o
kobiet decydowa o si# na przyj#cie chrze cija stwa, by o jedynym
udogodnieniem, które nios a im ze sob' nowa religia.253
Oczywi cie papie zastrzeg sobie prawo do dyspensy rozwodowej. I
prawo to, uznawane przez wszystkich ksi' 't katolickich, by o nieraz bardzo
silnym atutem kurii.
Kiedy w ko cu XV w. król Ludwik XII chcia rozwi'za) swe ma e stwo
i wej ) w ponowny zwi'zek z ksi# n' Bretanii, uda o si# zawrze) z Rzymem
do ) korzystny uk ad, który szed naprzeciw yczeniom monarchy. Kiedy
jednak nieco pó9niej Henryk VIII zacz' si# ubiega) o wzgl#dy swej damy
dworu, Anny Boleyn i zapragn' uniewa nienia swego ma e stwa z Katarzyn'
Arago sk', Watykan wyrazi sprzeciw, mimo e Henryk by wiernym synem
Ko cio a katolickiego i zdecydowanym przeciwnikiem reformacji. Rzecz w tym,
e Anna wywodzi a si# z ma o znacz'cego szlacheckiego rodu angielskiego,
Katarzyna Arago ska za reprezentowa a najpot# niejsz' dynasti# wiata;
ponadto by a ciotk' cesarza Karola V, którego us ug papie pilnie potrzebowa
w rozprawie z reformacj'.254
Rozwód u luteranów i prawos'awnych
Protestanci uznawali prawo do rozwodu od samego pocz'tku. Najbardziej
wspania omy lny w tej materii by Melanchton, Luter natomiast, zw aszcza w
pó9niejszym okresie ogranicza podstawy rozwodowe do cudzo óstwa i
samowolnego opuszczenia przez wspó ma onka. Z czasem rang#
prawomocnych podstaw zyska y inne jeszcze powody, takie jak: uporczywa
odmowa spe niania obowi'zku ma e skiego, nieobecno ) z przyczyny kary
pozbawienia wolno ci, niebezpieczne gro9by, niezgoda, niep odno ) kobiety,
impotencja m# czyzny, trwa a choroba, ob #d, samogwa t, pija stwo,
rozrzutno ) i inne. Ale równie wed ug doktryny ewangelickiej nie mo na
porzuci) ma onka bez stania si# winnym przed Bogiem.255
Ko ció prawos awny, który niezmiennie trwa na stanowisku
zezwalaj'cym na rozwód w wypadku zdrady ze strony wspó ma onka,
powo uj'c si# przy tym na pogl'dy staro ytnych Ojców Ko cio a, realizuje je
praktycznie jeszcze dzisiaj w ró nego rodzaju trudnych sytuacjach
301
ma e skich. Stanowisko to zosta o podtrzymane, zreszt' ku ogólnemu
zaskoczeniu, przez melchickiego wikariusza patriarchalnego Elie Zoghby'ego
(Egipt) na II Soborze Watyka skim.256
Katolicki post)p
Ale nawet w onie Ko cio a katolickiego daje si# obecnie zauwa y)
zacz'tki nowego my lenia, na razie tylko tu i ówdzie, jeszcze nie mia o i nie
tyle ze wzgl#dów humanitarnych, co raczej przez wzgl'd na znany fenomen
klerykalnego „post#pu": by z nowej sytuacji wyci'gn') dla siebie maksimum
korzy ci.
Sytuacja bowiem uleg a ca kowitej przemianie, równie pod tym
wzgl#dem. Zakaz rozwodów, b#d'cy niegdy do pewnego stopnia form'
ochrony praw kobiet, najbardziej oddanych niewolnic kleru, sta si# dzi dla nich
raczej obci' eniem. W ka dym razie w Niemczech Zachodnich przewa aj'ca
wi#kszo ) wniosków o rozwód nie wychodzi dzi od m# czyzn257, st'd
szczególnie katolicy zaczynaj' stawia) pytanie: „dlaczego to w a nie kobiety i
dziewcz#ta cz#sto z takim zaanga owaniem domagaj' si# rozwodów"?258 Gdy
we W oszech papiestwo jeszcze energicznie zwalcza wprowadzenie prawa
rozwodowego, gdy kardyna kurialny Garrone widzi w nim jedynie „regres" i
„b #dn' drog#"259, to przecie „progresi ci" dostrzegaj' ju w s owach Jezusa
„pewien stopie zrozumienia dla rozwodu" — widz' go tak e w swych
wiernych! „Poza tym nale y uwa a) za pewnik, e nawet przekonani katolicy w
okre lonych okoliczno ciach aprobuj' rozwód jako ostateczne wyj cie."260 I w
tym ca a rzecz — a nie w Jezusie!
Tylko ze wzgl#du na ten oportunistyczny aspekt daje si# ostatnio
zauwa y) nowe stanowisko tak e w kwestii nie lubnego dziecka, które Ko ció
zawsze przecie traktowa jak najgorszy mie).
8
DZIECKO NIETLUBNE
Ani u Greków, ani u Germanów urodzenie nie lubnego dziecka nie by o
dla kobiety ha b'. Dopiero w czasach chrze cija skich „upad e" dziewcz#ta, a
po wiek XVIII, nara a y si# na kary ko cielne i infami#, w Niemczech
pó nocnych a do pocz'tków XIX w. by y poddawane ch o cie.261
302
Pozbawione praw i wydziedziczone
Wraz ze wzrostem wp ywów Ko cio a za „zbrodnie" matek szczególnie
surowo karano dzieci. W okresie rozkwitu redniowiecza w Niemczech dzieci
nie lubne poza utrzymaniem nie mia y prawa do adnych innych roszcze
wobec swoich ojców. W Kodeksie Saskim zaliczano je do istot pozbawionych
praw, odsuwano od wszelkich przywilejów, nie wolno im by o wykonywa)
wielu zawodów ani sprawowa) funkcji s#dziego, awnika, wiadka lub opiekuna
prawnego, ani nawet pozyska) opiekuna prawnego do reprezentowania swych
interesów przed s'dem.262 Podobnie w Anglii, na mocy „ 'dania Ko cio a",
dzieci nie lubne by y ci# ko poszkodowane i nie mia y prawa do adnych
roszcze ani wobec matki, ani ojca; w gruncie rzeczy dziecko nie lubne by o
wyj#te spod prawa, by o filius nullius w sensie prawnym, dzieckiem niczyim.263
A przy tym wed ug wielu, je li nie wi#kszo ci, kodeksów za nie lubne
(nie spokrewnione ani z matk' ani z ojcem) uchodzi o ka de dziecko, które cho)
urodzi o si# w ma e stwie, zosta o wcze niej pocz#te, lub którego rodzice
pobrali si# dopiero po jego urodzeniu!264 I tak jak nie lubne dziecko nie mog o
dziedziczy) po rodzicach, tak i rodzice nie mieli prawa spadkowego wobec
dzieci. Jego maj'tek przypada skarbowi pa stwa.
W Górnym Palatynacie „Regulacja w sprawie bastardów" a po XIX w.
przyznawa a pa stwu prawo konfiskaty ca ego spadku dziecka nie lubnego.265
Ustawy tego rodzaju dotyczy y bardzo wielu osób. W katolickiej Bawarii w XIX
w. ponad dwadzie cia procent dzieci by o dzie)mi nie lubnymi, w mie cie takim
jak Norymberga ich liczba przekracza a niekiedy nawet trzydzie ci procent.266
Zwyk'e wyj.tki
W stosunku do „dzieci grzechu" osób wysoko postawionych, Ko ció , za
odpowiedni' op at', móg usun') skaz# z ego urodzenia. W 1247 r. papie
Innocenty IV usun' niezdolno ) do dziedziczenia tronu nie lubnego króla
norweskiego Hagena Hagensena i otrzyma w zamian pi#tna cie tysi#cy
sterlingów. Równie „bieg y kardyna " Wilhelm z Sabiny, dostarczyciel
papieskiej bulli, zosta obsypany pieni#dzmi i prezentami.267 (Z jednej strony
kuria potrafi a uprawomocni) nie lubnie urodzonego króla, z drugiej jednak
pozbawia a praw lubnie urodzone dzieci ksi# y.268 Jeszcze dzisiaj potomstwo
ksi#dza, zrodzone w cywilnie zawartym zwi'zku, jest wed ug prawa
kanonicznego nie lubne.269)
303
Podobny status, jak dzieciom nie lubnym, przyznawa Ko ció katolicki
dzieciom pochodz'cym z ma e stw mi#dzy krewnymi, pozbawiaj'c je, gdzie
tylko si# da o, wszelkich praw obywatelskich (przy okazji nazywaj'c
wyrzutkami, kalekami i paralitykami). Oczywi cie, za odpowiedni' op at' w
z ocie czy gotówce, równie i te dzieci mog y si# doczeka) rehabilitacji —
chyba e Matka Ko ció ze wzgl#du na inne korzy ci (major utilitas w
fachowym argonie) mimo wszystko pozosta nieub agany.270
Jeszcze dzi- dyskryminowane
Dyskryminacja dzieci nie lubnych, jako „dzieci grzechu", przetrwa a a
po nasze czasy. Jeszcze w XX w. przepisy ko cielne wykluczaj' nie lubnie
urodzonych z kr#gu osób mog'cych zosta) kardyna ami, biskupami, pra atami
(praelatura nullius).271 Jeszcze dzi w wielu krajach Europy dzieci pocz#te w
zwi'zku cudzo o nym mog' nie zosta) uznane równie; w ma';e?stwie zawartym
w nast)pstwie tego zwi.zku i to z wyra9nym wskazaniem na prawo
kanoniczne.272 Przecie jeszcze stosunkowo niedawno, w tego rodzaju sprawie
(która dotyczy a prawa niderlandzkiego) pewien zachodnioniemiecki wy;szy s'd
krajowy odmówi legitymizacji przy szczególnym wskazaniu na przepisy
ko cielne z XIII w.!273
W Republice Federalnej dopiero od 1 lipca 1970 r. dzieci nie lubne
(nazywane teraz „pozama e skimi") przestaj' by) de jure nara one na ha b#.
Oczywi cie w praktyce s' w dalszym ci'gu, od chwili urodzenia, w gorszej
sytuacji; miertelno ) w wieku niemowl#cym jest w ród nich dwukrotnie
wy sza; jest w ród nich pó tora raza wi#cej urodze martwych; matka
niezam# na jest te poddana du o silniejszej presji psychicznej (tym samym —
co najmniej po rednio — równie jej dziecko), gdy jeszcze dzisiaj — wynika
to z ustale Komisji do spraw Kobiet rz'du federalnego — matki niezam# ne s'
lekcewa one, nawet je li doskonale sobie radz' z trudn' sytuacj', w jakiej si#
znalaz y.274
Dzi , po prawie dwóch tysi'cach lat, nawet s udzy religii mi o ci
zauwa aj', e „niewinna istota", czyli nie lubne dziecko, nie mo e p aci) za
„grzech swoich rodziców",
e „duszpasterskie post#powanie" wobec
niezam# nych matek musi zosta) poddane „gruntownej rewizji". Bo tak
nakazuje tolerancja? Humanitaryzm? Sprawiedliwo )? O nie. Bo „radykalnie
zmieni y si# warunki spo eczne i inne".275
304
Rozdzia( 21
Zakaz zapobiegania ci By
„Dlaczego ci'gle jeszcze nie mo na swobodnie reklamowa)
rodków antykoncepcyjnych? Dlaczego uczniowie nie s' w
szko ach szeroko informowani na temat zapobiegania ci' y?
Dlaczego nie instaluje si# wsz#dzie atwo dost#pnych automatów
z ró nymi rodkami? Wszystko to ju dawno mog oby by)
za atwione bez zawracania g owy ministrom zdrowia, finansów,
pracy, gdy nic nie kosztuje..."
Christa Becker1
„Doros y cz owiek... my li i dzia a tak, by zawsze móc ponosi)
odpowiedzialno ) za swoje czyny... Przede wszystkim uwa a, e
p odzenie dzieci winno by) najbardziej odpowiedzialn.
czynno ci' cz owieka. Kto bowiem p odzi dzieci, które nie mog'
by) szcz# liwe, pope nia najwi)ksz. zbrodni)."
Demosthenes Savramis2
„Ko ció nie sprawuje s'du nad «pigu k'», to raczej «pigu ka»
s'dzi Ko ció — wedle miary zasadniczych ludzkich potrzeb."
Alex Comfori3
Pigmeje, Buszmeni i katolicy
Twiadoma regulacja urodze czy te planowanie rodziny nie pojawi o si#
dopiero jako dodatek do wspó czesnej „degeneracji", gdy jest prastarym,
rozpowszechnionym w wiecie i g #boko zakorzenionym elementem ludzkiego
ycia.4 Tylko ni ej rozwini#tym plemionom my liwych i zbieraczy, Pigmejom i
Buszmenom (oraz niektórym katolikom) rodki zapobiegania ci' y s' znane
s abo, lub by) mo e nawet wcale, jak mieszka com Ziemi Ognistej. Znaj' je i
do ) cz#sto stosuj' ludy, które osi'gn# y wy szy szczebel rozwoju kultury,
nawet ludy pierwotne.5
Przypuszczalnie najstarszym i chyba najpowszechniejszym sposobem jest
wspomniany w Starym Testamencie coitus interruptus.6 Jednak e Egipcjanie
ju przed czterema tysi'cami lat stosowali rodki dopochwowe w postaci
nas'czonych ró nymi ekstraktami tamponów z we ny
305
i innych materia ów; wkrótce pojawi y si# te prezerwatywy sporz'dzane z jelit
rybich i zwierz#cych. Pojawi y si# te metody polegaj'ce na spo ywaniu
okre lonych produktów ro linnych; jako rodek antykoncepcyjny znana by a
nadto wstrzemi#9liwo ) seksualna w okre lonych dniach cyklu
menstruacyjnego. Metod# t# opisa we wczesnych latach II w. jeden z
najwybitniejszych ginekologów staro ytno ci, yj'cy w Rzymie, Grek Soranus z
Efezu.7 Zdaje si# jednak, e chrze cija stwo nic nie wiedzia o na temat nawet
najpowszechniej stosowanych rodków antykoncepcyjnych — a po XVIII w.!8
Regu ' obowi'zuj'c' by o bowiem jak najwcze niejsze zawarcie zwi'zku
ma e skiego i wydanie na wiat jak najwi#kszej liczby potomstwa.
Mimo e Jezus najmniejszym s owem nie wypowiedzia si# na temat celu
ma e stwa, a równie ca y Nowy Testament milczy w sprawie regulacji
pocz#cia9, Ko ció zakaza stosowania nawet najprostszych rodków
antykoncepcyjnych. Tak e metoda najcz# ciej stosowana, a zdaniem Augustyna
czyni'ca z kobiety dziewk#10, to znaczy „panowanie nad sob'" i „wycofanie
si#", a do dzi jest wykl#ta jako grzech ci# ki. (Z t' praktyk', koncentruj'c' si#
„ca kowicie na wywo aniu rozkoszy", maj' si# podobno wi'za) „niszcz'ce
skutki").11
Katolicki zakaz stosowania antykoncepcji s u y oczywi cie przede
wszystkim pomna aniu ludzi chodz'cych do Ko cio a i kadry ko cielnej. Re jest
równie wyrazem zawi ci seksualnej i z o liwo ci, wiadczy papieskie brewe z
1826 r., w którym znalaz y si# wyrazy pot#pienia dla stosowania prezerwatyw,
gdy fakt ten „utrudnia dzia anie Opatrzno ci, która zamierzy a kara) stworzenia
na tych cz onkach, którymi zgrzeszy y"12 — zatem mi#dzy innymi z pomoc'
wówczas prawie nieuleczalnego syfilisu. (A nawiasem mówi'c, co to za
„Opatrzno )", która niewiele mo e wskóra) ju z powodu prezerwatywy!)
Bicz Bo;y i „angielski kapturek"
Ko ció sta na stanowisku, e syfilis nie by chorob', ale biczem Bo ym
za grzech nierz'du, zw aszcza sodomii.13 W redniowieczu karano cierpi'ce na
choroby weneryczne kobiety, owe „rozpustne i niegodziwe bia og owy". Kara
polega a na obowi'zku noszenia ó tych szat, tak zwanych „sukni
kanarkowych". Mia to by) ju z dala widoczny znak rozpoznawczy ich
rozpusty. Ale jeszcze w XIX w. zara enie si# chorob' weneryczn' uchodzi o za
rzecz nadzwyczaj grzeszn' i degraduj'c'. Za wszelk' cen# starano si# fakt ten
ukry), s owo „weneryczny" nie mog o si# nawet pojawia) w druku.14 Jeszcze
dzisiaj chorzy wenerycznie s'
306
cz#sto nara eni na gwa towne wybuchy nienawi ci nawet ze strony najbli szych
im osób, w fabryce mog' si# sta) przyczyn' strajków („Trzeba go zamkn')",
„Wych osta) j'!", „Radnej postawy moralnej").15
Wszystko to jest rezultatem moralno ci, której aposto owie zawsze
zabraniali antykoncepcji. „Jest powa nym wykroczeniem", g osi Watykan w
po owie XIX w., gdy nawet lekarzy wtr'cano do wi#zienia za zalecenie rodków
antykoncepcyjnych16, „pos ugiwa) si# tego rodzaju pow oczk'; jest to grzech
miertelny." A na pytanie: „Czy kobieta mo e przyzwoli) na stosunek, je li wie,
e jej m' zak ada na cz onek «angielski kapturek»?", w po owie XIX w. papie
i kolegium kardynalskie odpowiadali: „Nie, gdy by aby wspó winna wstr#tnej
zbrodni (!) i dopu ci a si# grzechu miertelnego."17
„Niecne artyku'y" roku 1913...
W pó9nych latach XIX w. kontrola urodze by a ju szeroko
rozpowszechniona w Europie, a od Hiszpanii po Niemcy kler prowadzi sw'
ofensyw# przeciw „nadu ywaniu ma e stwa", „sprzecznemu z natur'
obcowaniu p ciowemu", „wzbranianiu si# przed b ogos awie stwem dzieci".
Instrukcja biskupów belgijskich, udzielona w 1909 r. spowiednikom w
sprawie „onanizmu ma e skiego", „bardzo z emu grzechowi Onana", który w
Belgii pope niali „biedni i bogaci, w mie cie i na wsi" zaleca a, co nast#puje:
„Je li kto stosuje rodki zapobiegawcze z obawy, e nie b#dzie w stanie
wy ywi) wi#kszej liczby dzieci, nale y go natchn') odwag', powiedzie), eby
pok ada wi#ksz' ufno ) w Opatrzno ci, która ju zatroszczy si# o to, by nikt nie
umar z g odu. Je li m' stosuje rodki zapobiegawcze, gdy si# boi, e ci' a i
poród mog yby zagrozi) jego onie, nale y te jego obawy agodzi). Je li jednak
wi' e si# to z rzeczywistym niebezpiecze stwem, nale y zaleci) heroiczn'
wstrzemi#9liwo )."18 Publicznie za ksi# a powinni przeciwdzia a) temu
grzechowi, chwal'c rodziny wielodzietne — w konfesjonale natomiast zwalcza)
z o z ca ' surowo ci'.19
Na krótko przed wybuchem pierwszej wojny wiatowej biskupi niemieccy
pot#pili wszelkie sposoby ograniczania liczby potomstwa, rzekome
nadu ywanie ma e stwa w celu osi'gania „samej tylko rozkoszy" — jako
„grzech ci# ki, bardzo ci# ki... Radna bieda (!) nie mo e by) tak przygniataj'ca,
adna korzy ) tak wielka, adna 'dza tak dojmuj'ca, by mog a usprawiedliwi)
tego rodzaju post#powanie przeciw naturalnemu (!) boskiemu prawu
moralnemu."20
307
Duszpasterze pot#pili tak e wszystkie ga #zie przemys u, produkuj'ce
rodki antykoncepcyjne, a to z powodu „zbrodniczej pomocy", jako „przekl#te",
gdy „za ich niecne artyku y... nasz biedny naród niemiecki p aci nie tylko
pieni#dzmi, lecz tak e swoj' krwi', zdrowiem swego cia a i swojej duszy,
szcz# ciem rodziny"21, cho) przecie pieni#dzmi, szcz# ciem i zdrowiem p aci
ten, kto rodkami antykoncepcyjnymi gardzi!
...i „-wi)ta" wojna
Warto by spyta), kiedy Ko ció z podobnym zaanga owaniem zwalcza
przemys zbrojeniowy? Kiedy nazwa go „przekl#tym" i „zbrodniczym"? A
przecie w 1913 r. do produkowanych przez ten przemys produktów jak
najbardziej pasowa yby s owa biskupów: „za ich niecne artyku y... nasz biedny
naród niemiecki p aci nie tylko pieni#dzmi, lecz tak e swoj' krwi'..." Ale to nie
o pociskach, armatach i gazie mówili wtedy niemieccy biskupi, nie, to
prezerwatywy by y przedmiotem ich troski. Pociski, armaty i ludobójstwo
usprawiedliwiali, nawet fetowali!22 Prezerwatywy natomiast by y dzie em
szatana, ba, pozosta y nim po dzi dzie . Bo przecie dziesi'tkuj' one
u ytkowników, konsumentów i mi#so armatnie, odbieraj' smak w adzy i
wspania o ci. Zatem wojna prezerwatywom! Ale przenigdy wojna wojnie! Oto
prawdziwa moralno ) Ko cio a — wszystko inne to tylko papier! Dlatego s owa
wypowiedziane przez biskupów, nie o armatach wprawdzie i pociskach, lecz o
rodkach antykoncepcyjnych, s' s uszne, ale w odniesieniu do nich samych: to
za nich musz' p aci) narody swymi pieni#dzmi i krwi'... — czego dowodzi
historia: od walk Konstantyna, przez rzezie Merowingów
i Karolingów, wyprawy krzy owe na wschód, zachód, pó noc i po udnie,
mordowanie hugonotów, heretyków, czarownic, Rydów, wielkie rzezie religijne
w XVII w., a po pierwsz' i drug' wojn# wiatow' oraz wojn# w Wietnamie.23
Ludobójstwo Ko ció ten nazywa s u b' Bogu! Ale sanitariuszom
zabrania rozdawania rodków antykoncepcyjnych24 — niech ludzie raczej
zara aj' si# tryprem i syfilisem. Po pierwszej wojnie wiatowej, w pewnym
bardzo katolickim kraju, zaja nia o pe ni' blasku takie oto zdanie: „I cho) udzia
wojny w zdziczeniu obyczajów okresu powojennego winno si# ocenia) jako
bardzo wysoki — to przecie jest on tym wy szy, e w adze wojskowe nawet
m odym ludziom dawa y do r'k rodki antykoncepcyjne, zaopatruj'c ich w ten
sposób w «materia bezsprzecznie u yteczny w burdelu»."25 Kurt Tucholsky
pisa swego czasu: „A zatem fakt, e katolicy zabijali ludzi, jest jeszcze do
przyj#cia. Ale
308
fakt, e w adze wojskowe ...stara y si# (za ma o si# stara y), by tryprem nie
zarazi o si# jeszcze wi#cej ludzi... móg by zagrozi) dogmatom. Zadowolona z
siebie mi o ) chrze cija ska."26
O chrze-cija?skiej przyzwoito-ci i chrze-cija?skim prawie
Ju sama sprzeda
rodków antykoncepcyjnych „jest formalnym
wspó dzia aniem w grzechu, pope nianym przez kupuj'cego".27 Sprzeda;
pocisków nie! Taka jest moralno ) Ko cio a; jego pojmowanie dobra i z a,
sumienia i jego braku. „Jest na przyk ad sprzeczne z prawym rozumieniem
sumienia, gdy pa stwo w imi# wolno ci sumienia godzi si# na z ' literatur#,
rodki antykoncepcyjne, a nawet przerywanie ci' y. Pa?stwo ma obowi.zek
gwarantowania wolno-ci zdrowego, dobrego sumienia, a nie wolno-ci z'ego
sumienia. W przeciwnym razie by oby rzecz' nieuniknion', e w ko cu na
dobrych zosta by na o ony przymus z ych."28
A tak „z ym" zostaje na o ona „wolno )" „dobrych": bo przecie jeszcze
dzi antykoncepcja jest zwalczana z pomoc' „ wieckiego ramienia"; i gdy w
Szwecji i Danii u atwia si# dost#p do rodków antykoncepcyjnych nawet
m odzie y i reklamuje ich stosowanie w cotygodniowych og oszeniach29, w
innych krajach europejskich za tego rodzaju reklam# gro ' kary grzywny oraz
pozbawienia wolno ci; jeszcze w drugiej po owie naszego stulecia (w
Niemczech, we W oszech) stawia si# przed s'dem lekarzy, którzy dokonali
zabiegu sterylizacji kobiety, lub tylko zalecili jej stosowanie rodków
zapobiegania ci' y. W niechrze cija skich Indiach p aci si# premi# doros ym,
którzy zdecydowali si# na sterylizacj#. Równie niechrze cija sk' Japoni#
uratowa o przed katastrof' demograficzn', przeprowadzone w ci'gu ostatnich
dwudziestu lat, trzydzie ci milionów zabiegów legalnego przerwania ci' y.30
Tymczasem w ca ym wiecie zachodnim, 'cznie z Ameryk',
obowi'zuj'ce do dzi prawa zwi'zane z zachowaniami seksualnymi wywodz'
si# z moralno ci ko cielnej.31
O „zamachu ma';onków"
W 1930 r. papie Pius XI, wa ny protektor Mussoliniego, Franco i
Hitlera32, w swej encyklice „O ma e stwie chrze cija skim" naucza :
„Poniewa akt ma e ski jest jednak zgodnie ze sw' natur' przeznaczony do
obudzenia nowego ycia, przeto ci, którzy w jego trakcie rozmy lnie odbieraj'
mu t# jego naturaln' moc, dzia aj' wbrew naturze i czyni' co haniebnego i
niemoralnego." Jednocze nie papie
309
by — werbalnie — „g #boko wstrz' ni#ty skargami ma onków, którzy pod
brzemieniem gorzkiej n#dzy prawie nie wiedzieli, jak wychowywa) swoje
dzieci". Jednak e mimo ca ego wstrz'su: „Fatalna sytuacja ekonomiczna" nie
mog a sta) si# „przyczyn' jeszcze bardziej fatalnego b #du"! „nie mo e by)
trudno ci... Trudno sobie wyobrazi) okoliczno ci..."
Dla papie a: „grzeszne", „haniebne", „niemoralne" „obci' one win'" by o
wszystko, co godzi o w kurialn' 'dz# panowania — cho) s owo kurialny do
dzi cz#sto bywa zast#powane przymiotnikiem „boski". Wszyscy, którzy z
niech#ci przed „b ogos awie stwem licznego potomstwa unikaj' obci' e , a
mimo to chc' doznawa) rozkoszy", post#puj' po prostu „zbrodniczo".33
Rozkosz bez obci' e ? — dok'd by my doszli! Zw aszcza wy sze
duchowie stwo, które przecie yje z obci' e , które nak ada na barki innych!
Dlatego równie Pius XII zdecydowanie propagowa t# sam' moralno ).
„Ka dy zamach ma onków", powiedzia w 1951 r., przemawiaj'c do w oskich
po o nych, „na akt ma e ski lub jego naturalne skutki, z zamiarem odebrania
temu aktowi tkwi'cej w nim si y i postawienia tamy przed zbudzeniem si#
nowego ycia, jest niemoralny." Papie zapewni : „Ta norma jest w pe ni
obowi'zuj'ca tak dzisiaj, jak wczoraj i b#dzie obowi'zywa) tak e jutro i
zawsze."34
Zgodnie z tymi dyrektywami, których w przysz o ci papie e
przypuszczalnie jeszcze po a uj', post#puje kler. „Instrukcja w sprawie
traktowania, podczas spowiedzi, grzechu nadu ywania ma e stwa",
wystosowana przez wikariat generalny biskupa Kellera z Miinster zawiera
nast#puj'ce pouczenie: „Od strony obdarzonej dobr' wol' wymaga si#
pozytywnego oporu przed takim stosunkiem, podobnie jak przed...
zgwa ceniem...; mo e ust'pi) jedynie przed przemoc'"35 — „gwa tem", by tak
rzec „przymuszeniem" przez ma onka!
Nie do ) na tym: „Kobiecie nie wolno te u ywa) rodków
zapobiegaj'cych ci' y nawet w «obronie w asnej»; na przyk ad by chroni) si#
przed m# em, który jest wenerycznie chory (!)...; który powoduj'c ci' # móg by
narazi) kobiet# na niebezpiecze stwo mierci (!); którego dzieci musz' by)
ci# ko obci' one dziedzicznie (!); który w najmniejszym stopniu nie troszczy
si# ani o wykarmienie, ani wychowanie dzieci."36 Jak wida) owi niczego si# nie
boj'.
Kiedy kobieta przestaje byG kobiet.
Do unikania antykoncepcji nak ania si# przede wszystkim kobiety, nimi
bowiem znacznie atwiej manipulowa). „Je li m# czyzna jest stron',
310
która j' stosuje, kobieta winna stawi) powa ny opór i tak d ugo si# wzbrania),
jak d ugo jest to mo liwe; kobieta musi przy tym za ka;dym razem próbowa)
wszystkiego, by uniemo liwi) tego rodzaju stosunek i wolno jej ust'pi)... tylko
pod naciskiem faktycznej, bezwgl)dnej przemocy." „Chcemy przecie y) po
chrze cija sku; nie mamy adnego prawa do wybryków (!)..."37 W ten sposób
ona ma wp ywa) na m# a, który chce zapobiec zap odnieniu. W ten sposób,
pod pozorem odpowiedzialno ci stosuje si# nieodpowiedzialn' presj#, z
oczywistego egoizmu wymaga najci# szych ofiar, wnosi do rodziny,
ma e stwa, sypialni — strach, k ótni# i barbarzy stwo. W ten sposób
wybrykiem nazywa nakaz rozs'dku, gani jako grzech i zbrodni# to, co jest
naturalnym obowi'zkiem wobec partnera, dzieci, spo ecze stwa — wreszcie
samego siebie.
Jednocze nie budzi si# obawy kobiet przed rodkami antykoncepcyjnymi,
wskazuj'c na nie jako na przyczyn# ró nego rodzaju dolegliwo ci, zapale , ba,
nawet raka. Wmawia si# te m# czyznom g upstwa w rodzaju: „Ca y system
naczy krwiono nych odmawia pos usze stwa. Bod9ce nerwowe, które mia y
tylko s abn'), zostaj' radykalnie zablokowane, m# czyzna nie uwalnia si# w ten
sposób od swego pop#du, lecz zostaje jego niewolnikiem... Kobieta natomiast
przestaje by) duchowo kobiet', popada w niewol# zmys owo ci, jej instynkt
macierzy ski zanika. Cia o nie wiadomie zabija w niej dusz#."38
Poniewa wyzwolenie si# od nakazów Ko cio a w dziedzinie ycia
seksualnego, oznacza zazwyczaj wyzwolenie si# od Ko cio a w ogóle,
ma onkom gorliwie sugeruje si# wyrzuty sumienia. „Nawet gdy nie b#d' si#
chcieli do tego przyzna), nigdy nie opu ci ich owo niewypowiedziane poczucie
winy przed ywym Bogiem Stwórc'... Tak nale y rozumie) sta e próby unikania
spojrzenia w oczy Bogu (!) i unikanie go. Mówi' o wtr'caniu si# Ko cio a w
sfer# prywatn', ale w g #bi duszy wiedz', e tu nie chodzi o wtr'canie si#
Ko cio a, lecz o Boga i jego ad."39
„Kanonizacja" Ogino-Knausa
Papie Pius XII wyrazi wreszcie zgod# na wykorzystywanie dni
niep odnych kobiety zgodnie z metod' Ogino-Knausa, uznaj'c j' za moralnie
usprawiedliwion', o ile istniej' „powa ne" wskazania. Tym samym z jednej
strony uczyni ust#pstwo na rzecz ducha czasu — nie bacz'c na ca ' tradycj#, z
drugiej jednak strony, nie bez pewnej konsekwencji, wyrazi zgod# na metod#
najmniej pewn', ale za to (fakt ten ch#tnie si# podkre la) „naturaln'", w
przeciwie stwie do, w dalszym ci'gu wykl#tych, rodków „nienaturalnych",
„sztucznych".
311
Zgodnie z t' logik' da oby si# zdezawuowa) wszystkie osi'gni#cia
techniczne cz owieka, wszystko, co u atwia mu ycie, od okularów po protezy,
od sztucznych z#bów po sztuczne jelito. Warto by te mo e by o spyta), czy
„sztuczna" antykoncepcja nie wydaje si# wielu ludziom jednak du o bardziej
naturalna ni , prowadzone za papieskim zezwoleniem, codzienne mierzenie
temperatury cia a, lub obserwowanie luzu szyjkowego.40
Jedno pozostaje faktem: stosowanie jakiejkolwiek innej metody by o i
pozosta o grzechem ci# kim, czynno ci' z gruntu niemoraln': od stosunku
przerywanego poprzez prezerwatyw#, kr' ek dopochwowy a po „pigu k#" —
której produkcj# umo liwi y, o ironio! badania prowadzone przez wierz'cego
katolika, ginekologa z Uniwersytetu Harvarda, Johna Rocka. Odkrycie by o
raczej przypadkowe i stanowi o niejako uboczny produkt bada Rocka nad
problemem p odno ci, a zatem stanowi o niechciany rezultat jego prób.41 (Czy
nie cudowne s' drogi Pana?)
Dalszy rozwój sytuacji, wynikaj'cej z tego odkrycia, by ju raczej
typowy. Z jednej strony nie istnia chyba rodek farmaceutyczny, który w tak
krótkim czasie zyska by tak wielk' popularno ) i przyniós tak pozytywne
rezultaty: niezawodno ) prezerwatywy przekracza a zaledwie pi#)dziesi't
procent, tymczasem niezawodno ) „pigu ki" przekracza a dziewi#)dziesi't
dziewi#) procent42; oznacza o to, e stosowanie tego rodka wyklucza o czynnik
strachu przed niechcian' ci' ', zasadniczy powód unikania lub ograniczania
przedma e skich i ma e skich stosunków seksualnych. Z drugiej jednak
strony zacz# o si# — w a nie z tego powodu — bicie na alarm. Bo cho) kilka
powa nych gremiów naukowych na wiecie (Komisja ekspertów WHO, rz'd
brytyjski, ameryka ska komisja do spraw leków i inne) niezale nie od siebie, w
1966 r., podkre li o ca kowit' nieszkodliwo ) „pigu ki", wielu lekarzy
(pos uguj'c si# w tej sprawie charakterystycznym sposobem formu owania
my li) zwraca o uwag#, e zak óca ona „porz'dek stworzenia" i ostrzega o,
si#gaj'c przy tym do metody „ wiadomego wprowadzania w b 'd", przed
negatywnymi konsekwencjami jej niew a ciwego u ycia:
ylakami,
uszkodzeniem w'troby, anemi', rakiem — cho) medycyna uwa a za bardziej
prawdopodobne, e pigu ka wykazuje raczej dzia anie hamuj'ce, ni
pobudzaj'ce t# chorob#.43
O nieludzkim „Ludzkim Pyciu"
Na II Soborze Watyka skim Ko ció katolicki podtrzyma sw' tradycyjn'
postaw#, antyhumanitarn' i wrog' zmys owej rado ci. „Ojcowie" tym razem te
nie pozwolili „dzieciom Ko cio a... by w sprawie kontroli
312
urodze wkroczyli na drog#, której zabrania Urz'd Nauczycielski w swej
interpretacji prawa Bo ego."44 „Kto uwa nie przeczyta tekst soborowy",
komentuje pewien katolik, „stwierdzi, e nie istnieje wolny wybór ma onków w
sprawie tego, czy mie) dzieci, czy ich nie mie), lub czy mie) ich dwoje, troje, a
mo e pi#cioro. Aktowi ma e skiemu musi zawsze towarzyszy) «wola pocz#cia
dziecka»."45
Ju w 1964 r. papie Pawe VI, przemawiaj'c do kardyna ów, „odwa nie"
przyzna , „ e na razie nie mamy wystarczaj'cego powodu, by w tym wzgl#dzie
uwa a) normy ustalone przez Piusa XII za nieaktualne i ju nie obowi'zuj'ce" i
ostrzeg , e nikt nie mo e sobie obecnie uzurpowa) prawa „wypowiadania si# w
sposób, odbiegaj'cy od obowi'zuj'cych norm".46 W 1968 r. og oszona przez
Paw a VI „encyklika pigu kowa" (która oczywi cie „pigu ki" nawet nie
wspomina a) dawa a do zrozumienia, e wszystko pozostaje po staremu. Jedyn'
dozwolon' metod' zapobiegania ci' y ma wi#c by) w dalszym ci'gu
stosowanie si# do kalendarzyka ma e skiego, co nawet katolików sk oni o do
szydzenia z „kanonizacji Knausa-Ogino przedstawionej przez trup# aktorsk'
Domu Starców im. w. Piotra pod kierunkiem papie a Paw a VI".47
Papie Pawe VI zakaza wszystkiego, co mog oby stan') na przeszkodzie
prokreacji „albo w przewidywaniu, albo podczas spe niania aktu ma e skiego,
albo po nim" i nakaza , „by ka dy akt ma e ski jako taki (per se) by w
dalszym ci'gu podporz'dkowany celowi sp odzenia ludzkiego ycia", i to nawet
w sytuacji, „gdy dla tych innych praktyk stale na nowo przedstawia si#
szacowne i wa kie powody".48 (Trodków antykoncepcyjnych mo e u y), za
kurialnym przyzwoleniem, jedynie zagro ona gwa tem zakonnica!49 — i
zapewne niejedna daremnie o tym marzy).
Encyklika papieska zatytu owana „Humanae vitae", której sam tytu
wynika by) mo e z cynizmu bez ennych50, jest prost' kontynuacj' teologicznomoralnej tradycji ostatnich papie y. Wskazuje na boskie prawo, powo uje si#
„przede wszystkim na o wiecenie Duchem Twi#tym, którym ciesz' si#
zw aszcza duszpasterze Ko cio a w sprawach przedstawiania prawdy" i nie
waha si# równie m# nie twierdzi), e nauka Ko cio a (o mi o ci, ma e stwie i
regulacji urodze ) „jest w zgodzie z ludzkim rozumem".51
...i o brzemieniu Ducha Bwi)tego
„Humanae vitae" bazuje na kilku ekspertyzach Papieskiej Komisji ds.
Regulacji Urodze : opinii wi#kszo ci i opinii mniejszo ci oraz replice
wi#kszo ci na opini# mniejszo ci.
313
Arcykonserwatywna opinia mniejszo ci, która w znacznym stopniu
okre la ton i tre ) encykliki, mówi o „niedobrym zapobieganiu ci' y", nazywa
je ci# kim grzechem i post#pkiem przeciw naturze, godnym pot#pienia
wyst#pkiem: jest ono „za o onym z góry morderstwem".52 Rzeczoznawcy
mniejszo ciowi, którzy nie l#kaj' si# g osi), e „wszyscy wierz'cy
chrze cijanie" aprobuj' ich twierdzenia, argumentuj' przecie wiarygodnie, e
zmiana tradycji zaowocowa aby powa nymi w'tpliwo ciami wobec historii
Ko cio a, autorytetu Urz#du Nauczycielskiego w sprawach moralno ci i
autorytetu samego Ducha Twi#tego, oznacza aby bowiem, e „mi#dzy rokiem
1930 (Pius XI, encyklika Casti connubii), 1951 (Pius XII, przemówienie do
po o nych) i 1958 (Pius XII, przemówienie na forum Towarzystwa
Hematologicznego) by On po stronie Ko cio ów protestanckich i przez pó
wieku nie chroni przed b #dami ani Piusa XI, ani Piusa XII i znacznej cz# ci
hierarchii katolickiej".53
Faktycznie wi#c zezwolenie na u ywanie rodków zapobiegaj'cych ci' y
wp#dzi oby Ko ció w sytuacj# niedobr', wr#cz nieszcz#sn'. Trzeba by oby bez
reszty zaprzeczy) wszystkiemu, czego wcze niej 'dano dla uzasadnienia
zakazu ich u ywania, a to oznacza oby wyparcie si# ca ej tradycji katolickiej.
Niewielkie doprawdy wymaganie wobec oportunistycznych hierarchów;
niewiele te przej#liby si# oni losem milionów, którym przymus rodzenia
niebywale skomplikowa problemy ma e skie lub nawet wp#dzi w n#dz#.
Prawdziwie fatalny dla wy szych rang' duszpasterzy móg by si# natomiast
okaza) nast#puj'cy tok rozumowania: skoro katolik znajduje si# w grzechu
miertelnym nie tylko wtedy, gdy grzeszy z pe n' wiadomo ci', e pope nia
ci# kie wykroczenie, materia gravis, lecz tak e wtedy, gdy uwa a za grzech
miertelny co , co wcale takim grzechem nie jest, co w ogóle nie jest grzechem,
znaczy to, e Ko ció w sposób nieodwo alny odebra „wieczne zbawienie"
niezliczonym rzeszom wiernych; gdyby „uleg nadzwyczaj zgubnemu b #dowi
w sprawie duszy", jak napisano w dokumencie przekazanym papie owi Paw owi
VI przez kardyna a Ottavianiego, znaczy oby to, e a do czasów Piusa XI i
Piusa XII „w sposób niem'dry pot#pi niezliczone tysi'ce aktów ludzkich, które
teraz zosta y zaaprobowane, skazuj'c ludzi na m#ki wiecznej kary".54
Gniew i krytyka
Po og oszeniu encykliki „Humanae vitae" gniew wielu katolików by
ogromny, chyba adna z wcze niejszych encyklik nie wywo a a tak ostrych
wewn'trzko cielnych protestów.55 Bo cho) or#dziu tego rodzaju
314
nie przys uguje atrybut tak zwanej papieskiej nieomylno ci, to przecie ma ono
charakter autorytatywny, jest wyrazem obowi'zuj'cych pogl'dów najwy szej
instancji nauczycielskiej, a wierni maj' je wewn#trznie i zewn#trznie
aprobowa).56
Na jedn' z najbardziej dog #bnych replik pozwoli sobie teolog katolicki,
Anton Antweiler. W obszernej, zupe nie niezwyk ej w porównaniu z pismami
tego rodzaju, krytyce57 (chyba nieprzypadkowo wydanej w asnym nak adem)
Antweiler podkre li mi#dzy innymi fakt, e w sprawie katolickiego ma e stwa
nie istnieje adne Przykazanie Boskie ani Chrystusowe, obowi'zuj'ce za
katolickie nauczanie w tej sprawie datuje si# dopiero od czasów nowo ytnych;
e punktem wyj cia papieskich rozwa a z zakresu teologii moralnej nie jest
wspó czesna psychologia, socjologia, genetyka lub medycyna, lecz przestarza e
pogl'dy scholastyczne; e encyklika nie odznacza si# ani znajomo ci' tematu
ani cz owieka, ale za to jest twarda i okrutna. Nie proponuje sposobów
rozwi'zania problemu, przyj cia z pomoc' kobiecie, rodzinie i spo ecze stwu;
wreszcie, e ka de wezwanie do ofiar i idealizmu musi si# wyda) ludziom,
pozostaj'cym w trudnej sytuacji, czystym szyderstwem.58
Systematycznie, prawie zdanie po zdaniu, Antweiler podda próbie
dokument swego prze o onego i systematycznie, prawie zdanie po zdaniu, wiód
ad absurdum zawarte w nim my li. Zrobi to ze sprawiaj'c' satysfakcj# logik' i
klarownie, tak e z imponuj'cym spokojem, i tylko od czasu do czasu, gdy by o
to ju zupe nie nie do unikni#cia, u ywa owej subtelnej, miertelnej ironii —
rodka najbardziej stosownego w tej sytuacji.
„...ca'kowicie zwapnia'y"
O ile przed ukazaniem si# papieskiego dokumentu do Paw a VI zwróci y
si# dwie du e grupy laureatów Nagrody Nobla z pro b' o „rewizj# stanowiska
Ko cio a rzymskokatolickiego w sprawie kontroli urodze ", o tyle ju po jej
opublikowaniu ponad dwa tysi'ce ameryka skich naukowców podpisa o si# pod
listem protestacyjnym, stwierdzaj'c, „ e nie b#dziemy ju d u ej powa nie
traktowa) apeli o pokój wiatowy i wspó czucie dla biednych ze strony
cz owieka, którego czyny sprzyjaj' wojnie i powoduj', e n#dza staje si#
nieunikniona".59
Tymczasem za dokument opublikowany przez papie a nale a o wini) nie
tyle jego samego, co system60, gdy , jak s'dzi przewodnicz'cy katolickiego
Towarzystwa Lekarskiego, Saes, nie tylko encyklika prezentowa a „ca kowicie
zwapnia e stanowisko", i nie tylko ona by a
315
„katastrof'", jak jednocze nie doda (krótkowzroczny) medyk.61 By ni' bowiem
Ko ció jako taki i chrze cija stwo w ogóle. I to ju od czasów wi#tego, a nie
dopiero szóstego Paw a! Kto tego jeszcze dzi nie dostrzeg , by lepy, albo
udawa lepego. Tertium non datur.
Twiadoma regulacja urodze jest czym niezb#dnym dla sprawy
kierowania ludzkim yciem i trudno j' w tej roli przeceni). Pozwala na
decydowanie o wielko ci rodziny, o odleg o ciach czasowych mi#dzy kolejnymi
narodzinami, pozwala zapobiec n#dzy materialnej i k opotom zdrowotnym, a
tak e kryzysom ma e skim i wadliwemu rozwojowi dzieci.62 Problem nie
chcianego ycia si#ga bowiem bardzo g #boko. „Dziecko, które urodzi o si# nie
chciane lub chciane tylko po owicznie, b#dzie si# przez ca e ycie m ci o za
fakt, e przysz o na wiat. B#dzie si# m ci) na rodzicach, na bli9nich, na ca ej
ludzkiej spo eczno ci. Przest#pczo ) to w a ciwie nic innego ni zemsta nie
chcianych dzieci."63
Tylko zgodnie z „prawami natury" lub „jak brat i siostra"
A jakie rozs'dne kroki proponuje Ko ció dla rozwi'zania wielkiej liczby
zada , które wi' ' si# z prokreacj'? Jakie przydatne propozycje czyni — z
jednostkowego i powszechnego punktu widzenia? Co robi dla ul enia fizycznym
i psychicznym k opotom wielodzietnych rodzin, dla zapobie enia przeludnieniu,
kl#skom g odowym?
Otó w gruncie rzeczy waha si# mi#dzy dwiema skrajno ciami: albo
warunkowo zgadza si# przyzna) swym biednym wyznawcom, to znaczy masie
swych wiernych, prawo do przyjemno ci, jednej z nielicznych, jaka jest im
dost#pna, stawiaj'c przy tym takie warunki, e staje si# ona a osn', ale za to
kosztown' loteri', podlegaj'c' na dodatek kontroli spowiednika i obci' on'
zadaniem bezustannej produkcji nowych katolików; albo te 'da cis ej ascezy,
„drogi ca kowitej wstrzemi#9liwo ci", ycia „jak brat i siostra, zgodnie ze
wznios ym przyk adem Bo ej Matki i w. Józefa".64 Jest to alternatywa, która
mog a si# zrodzi) jedynie w g owach bez ennych sadystów.
Kto najcz# ciej poddaje si# tym zaleceniom? Komu zatem Ko ció ma
najwi#cej do zawdzi#czenia? Watwo si# domy li), nawet nie znaj'c wyników
bada opinii publicznej, sporz'dzonych przez Instytut Demoskopijny w
Allensbach: „Im ni sze wykszta cenie i ni sza warstwa spo eczna, tym rzadsze
praktykowanie regulacji urodze ." Radnego ze swych dzieci nie chcia o
trzydzie ci procent rodziców z warstwy wy szej i górnego marginesu redniej,
czterdzie ci jeden procent rodziców z „szeroko pojmowanej warstwy redniej",
obejmuj'cej równie te
316
rodziny, w których ojciec by rzemie lnikiem i pi#)dziesi't trzy procent
ankietowanych, których instytut zaliczy do „warstw najprostszych".65 Zreszt'
równie z bada prowadzonych przez sam Ko ció wynika, e dystans do niego
ro nie wraz ze wzrostem wykszta cenia.66
A oto kilka codziennych, bynajmniej nie skrajnych przyk adów skutków,
jakie poci'ga za sob' katolicki zakaz stosowania antykoncepcji: matka czworga
dzieci wyznaje francuskiemu ginekologowi, e tak bardzo obawia si# nowego
pocz#cia, i wieczorami stara si# jak najd u ej krz'ta) po domu, by pój ) do
ó ka dopiero wtedy, gdy m' , robotnik w fabryce w ókienniczej, mocno ju pi,
albo te udaje ogromne zm#czenie, by „zostawi j' w spokoju". „Powiedzia a mi
to podczas badania w zwi'zku z pi't' ci' '." — wyja nia lekarz — „Nie by a w
stanis stale uchyla) si# od wspó ycia, cho) mia a taki zamiar." A oto inny
ca kiem zwyk y przypadek. M oda para, która po dwuipó letnim po yciu
ma e skim po raz trzeci przychodzi z wizyt' do lekarza w zwi'zku z ci' ',
o wiadcza: „A do lubu musieli my zachowa) czysto ) dla siebie, teraz
b#dziemy musieli zachowywa) czysto ), by nie mie) ju wi#cej dzieci —
zwariowa) mo na!"67
Konflikty sumienia, k ótnie, n#dza — to wszystko kleru nie obchodzi.
Bezrobocie, straszliwe warunki mieszkaniowe, izby pe ne g odnych dzieci —
te niewa ne. Przypadki zabijania dzieci tylko dlatego, e si# urodzi y, nie by y
w przesz o ci bynajmniej tak rzadkie! Ju w 589 r. synod Ko cio a
hiszpa skiego stwierdza : „Obok wielu skarg, które dotar y do synodu,
najstraszniejsza jest ta, e w wielu okolicach Hiszpanii rodzice zabijaj' swoje
dzieci, by nie musie) ich ywi)."68
Czy fakt ten porusza ksi# y? Czy robi wra enie na 'dnych w adzy
hierarchach? Czy na tok ich my lenia wp ywa fakt, e ka dego roku
dwadzie cia milionów ludzi ginie z g odu?69 Czy porusza ich, e w samych
tylko Niemczech Zachodnich umiera rocznie prawie dziewi#)set dzieci,
zakatowanych przez w asnych rodziców, i e, jak si# przypuszcza
dziewi#)dziesi't-dziewi#)dziesi't pi#) procent przypadków zn#cania si# nad
dzie)mi w ogóle nie wychodzi na jaw? Re przypuszczalnie ponad po owa
niemowl't, które si# zadusi y, zmar a, poniewa kto im w tym dopomóg ?70 Re
kobiety, które rodzi y pi#) i wi#cej razy, dwukrotnie cz# ciej trac' dzieci ni
matki po dwóch — czterech porodach, ba, e miertelno ) dzieci matek po
pi#ciu i wi#cej porodach jest sze ciokrotnie wy sza ni miertelno ) dzieci
matek, które rodzi y tylko raz?71 Czy wstrz'sa nimi fakt, e nadmiernie p odne i
stale ci# arne kobiety s' ubo sze w uczucia macierzy skie ni matki mniej
licznego potomstwa?72 Czy zaprz'ta g owy statystyka, e bez stosowania
antykoncepcji pi#)dziesi't procent wszystkich kobiet ponownie zachodzi w
ci' # ju w trzy
317
miesi'ce po porodzie?73 Oczywi cie, e nie. Wr#cz przeciwnie: „Lepiej
dziesi#cioro na poduszce ni jedno na sumieniu!"
Jedyna rzecz, która potrafi zirytowa) hierarchów, to owe wychodz'ce od
czasu do czasu na jaw straszne wie ci (ale oczywi cie tylko wie ci) na temat
„niewiarygodnych" stosunków „spo ecznego zaniedbania i demoralizacji,
okrucie stwa i g odu w prowadzonych przez Ko ció domach dziecka w
wielkomiejskich rodowiskach w oskich"74.
„Sta'e ofiary" albo „stany 'aski" katolików
Szcz# cia czysto ludzkiej mi o ci Ko ció nie yczy sobie nawet w
ma e stwie. Pot#pia je wr#cz jako „najzgubniejsze niebezpiecze stwa mi o ci
ma e skiej"75, przy czym bez w'tpienia znaczn' rol# odgrywa tu zawi )
duchownych wobec onatych wieckich. „Moralno ) ko cielna odrzuca proste
rozwi'zania cz owieka wieku techniki, cz owieka, który nie jest sk onny do
ponoszenia ofiar." Ko ció w dalszym ci'gu opowiada si# za „«agere contra»,
to znaczy, za dobrowolnym zerwaniem równie; w dozwolonym u;ywaniu rzeczy
ziemskich". Zw aszcza mi o ci ma e skiej pragnie jako „mi o ci
ukrzy owanej", jako „na ladowania ukrzy owanego Zbawiciela". Pragnie — w
katolicyzmie to si# chyba nazywa „stanem aski" — „codziennego krzy a
mi o ci ma e skiej"76, „codziennego... bohaterstwa wielu (sic!) milionów
ma onków, którzy wspólne ognisko traktuj' jak o tarz, z o enie na nim
w asnego ycia w ofierze za jako rzecz dobr' i wi#t'"77.
Oto czego potrzebuj' ci panowie: codziennych ofiar sk adanych przez
innych! Zreszt' dotyczy to nie tylko ma e stwa i seksu. Chrze cijanin ma w
ogóle y) w k opotach i utrapieniu. „Cale ;ycie" — 'da pewien teolog t ustym
drukiem — musi „byG uci.;liwe, je-li ma prowadziG do nieba"78. „Krzy; nale y
do religijnego dnia powszedniego", przypomnia w 1972 r. kardyna Garrone,
domagaj'c si# jednocze nie (nic w tym nowego) „sta ych ofiar".79 „Cierpienie
jest losem wszystkich prawdziwych chrze cijan", czytamy w rzymskim mszale.
Przecie dogmatyka chrze cija ska w znacznym stopniu zasadza si# na
cierpieniu, umartwieniu, udr#ce, utrapieniu duszy, plagach i wszelkiego rodzaju
dopustach. A nie na rado ci i szcz# ciu. Dopiero nieszcz# cie powoduje, e
zbawienie staje si# n#c'ce. W a nie dlatego potrzeba Ko cio owi ludzi
zn#kanych, z amanych, nieszcz# liwych — dlatego trzeba mu chorób, ci# kich
do wiadcze losowych, katastrof. (Podczas wojen wi'tynie s' pe ne!) Dlatego
naciska ich i nak ania do u wiadamiania sobie win i grzechów, do wyrzecze i
ofiar. Dopiero wtedy bowiem mo e im zaoferowa) swój
318
balsam, swe s owo pociechy i zbawienie, co zreszt' niewiele kosztuje, ale za to
wiele daje: zgodnie z idea em wszystkich hurtowników.
A przecie kontrola urodze jest spraw' o najwy szym znaczeniu nie
tylko z punktu widzenia jednostki.
ZalutowaG fallusa biedakom...
Ju w pocz'tkach XIX w. duchowny anglika ski Thomas Robert Malthus
usi owa wp ywa) hamuj'co na przyrost liczby ludno ci i zwi'zan' z tym n#dz#,
wzywaj'c do ascezy seksualnej {mora' restraint), pó9nego zawierania
zwi'zków ma e skich i wstrzemi#9liwo ci. Kto nie ma pieni#dzy, wynika o z
jego nauki, nie ma te prawa do mi o ci, bo przecie wed ug doktryny
chrze cija skiej stosunek p ciowy zak ada wol# prokreacji, a na to mog' sobie
pozwoli) jedynie ludzie zamo ni, nie za tacy, którzy — jak niedwuznacznie
dawa do zrozumienia Malthus — n#kani krzywic' i suchotami gnie d ' si# po
piwnicach.80
W Anglii ten „apologeta kapitalizmu" otrzyma tytu profesorski, znaczn'
estym' cieszy si# te w towarzystwach naukowych Niemiec i Francji, a
wi#kszo ) europejskich naukowców przyznawa a mu racj#, nawet je li nie
podziela a jego pogl'dów we wszystkich sprawach.81
Karl August Weinhold, chirurg saski z Halle, który z chirurga kasy
chorych awansowa na profesora chirurgii, postanowi mia o rozwi'za)
postawiony przez Malthusa problem demograficzny, si#gaj'c po rodki dost#pne
medycynie. W swej os awionej broszurze zatytu owanej „O przewa aj'cej
reprodukcji kapita u ludzkiego wobec kapita u zak adowego i pracy w
cywilizowanych krajach europejskich wraz z kilku medyczno-policyjnymi
propozycjami dla stworzenia równowagi mi#dzy n#dz' a dobrobytem" (1828)
pomys owy ów uczony m' podsun' my l, by m# czyznom zalutowywa)
przyrodzenie, przynajmniej czasowo.
Zdaniem Weinholda rzecz to zupe nie nieszkodliwa, „ agodna" i „prawie
ca kiem bezbolesna", któr' ju osobi cie z sukcesem wypróbowa na
m odocianych onanistach, pos uguj'c si# jedynie niewielk' ilo ci' metalu i
o owiu, drutu, nici i kolb' lutownicz'82 (nawiasem mówi'c, jest to my l, która
ju wcze niej bawi a Juwenalisa i Marcjalisa83). „Twiat y akademik z Halle
zaleca stosowa) „lutowanie i metalow' piecz#)" (przed lubem) wobec
osobników, o których z pewno ci' wiadomo, e „nie maj' tyle maj'tku, by móc
wy ywi) i wychowa) istoty sp odzone w zwi'zku pozama e skim a do
osi'gni#cia przez nie prawnej samodzielno ci. Przez ca e ycie (!) maj' pozosta)
(z tym urz'dzeniem) wszyscy, którzy nigdy nie osi'gn' stanu, w którym b#d'
mogli wy ywi) i utrzyma) rodzin#."84
319
...albo wyniszczaG dzieci w fabrykach
Oczywi cie spo ecze stwo chrze cija skie nie akceptowa o ani propozycji
Malthusa ani infibulacji a la Weinhold. Wyniszcza o dzieci szybko i tanio w
fabrykach.
W 1847 r. w ksi' ce zatytu owanej „Proletariat" (praca ta wywo a a
swego czasu du e poruszenie) jej autor, Heinrich Wilhelm Bensen, pisa : „Ju
pierwsi przedsi#biorcy, którzy w prz#dzalniach bawe ny u ywali wielkich
maszyn, wpadli na pomys wykorzystywania pracy dzieci, gdy przy
monotonnych i mechanicznych czynno ciach okazywa y one du o wi#ksz'
cierpliwo ) ni doro li, a tak e by y znacznie ta sze (pó tora szylinga do trzech i
pó szylinga tygodniowo). Do tych prz#dzalni p#dzono dzieci ca ymi gromadami
(ju w 1796 r. rodzina Peelów zatrudnia a ich ponad tysi'c); zabierano je z
domów robotniczych pod pretekstem «przyuczenia» do zawodu. W niskich,
zadymionych salach przebywaj' dzieci od pi'tego roku ycia — najcz# ciej
siedmio, dziewi#cioletnie — z napi#t' uwag' uzupe niaj'c jednostajn' prac#
maszyn, ma ymi palcami ponownie wi' 'c zerwane nitki. Ich pan i w adca
wedle w asnego uznania wyznacza czas pracy na czterna cie, niekiedy nawet na
szesna cie godzin dziennie — wliczaj'c w to krótk' przerw# na spo ycie
n#dznego posi ku. Inni organizuj' prac# ci'g ', trwaj'c' dzie i noc. Wtedy co
dwana cie godzin przychodzi nowa zmiana. Jeszcze inni ustalaj' prac# na
czterna cie i wi#cej godzin, pozwalaj'c najbardziej zm#czonym na chwil# snu.
Zreszt' nadzorca z d ugim batem dba ju o to, eby si# maluchom za bardzo
spa) nie chcia o... Arystokracja pieni'dza nie uwa a za konieczne zaprz'ta)
sobie g owy losem tych dzieci. Zupe nie jej nie obchodzi, czy b#d' chorowa),
niedomaga) i na zawsze pozostan' lud9mi niezdatnymi do niczego,
niedorozwini#tymi. Im zatrudnianie tych dzieci przynosi korzy ) podwójn'. Po
pierwsze z ich taniej pracy czerpi' wi#ksze zyski, a po drugie wyniszczanie tych
dzieci ogranicza liczebno ) spo ecze stwa, które, zbyt liczne, mog oby si# sta)
niebezpieczne."85
Miejsce ascezy seksualnej, która wed ug Malthusa mia aby ograniczy)
problem demograficzny, w 1822 r. w propagowanym przez Francisa Place'a
neomaltuzjanizmie zaj# y rodki antykoncepcyjne.
Czy ludzko-G ma szans) prze;yG?
Niebezpiecze stwo stale ro nie. O ile przed nastaniem ery nowo ytnej
potrzeba by o tysi'ca lat dla podwojenia liczby ludno ci wiata, to z pocz'tkiem
nowo ytno ci okres ten uleg skróceniu do dwóch stuleci,
320
obecnie wystarcza ju zaledwie pi#)dziesi't lat. Ju w poprzednim wieku liczba
mieszka ców Ziemi by a wi#ksza ni 'czna ich liczba w ci'gu poprzedzaj'cych
go sze ciuset tysi#cy lat.86
Liczba ludno ci (w milionach)
Krzywa pokazuje przyrost liczby ludno ci w ci'gu ostatnich dziesi#ciu
tysi#cy lat.87
Bez kontroli urodze , która w XX w. zyskuje na znaczeniu, Republika
Federalna mia aby dzi sto osiemdziesi't milionów mieszka ców.88 W Ameryce
Po udniowej, gdzie mieszka trzecia cz# ) wszystkich katolików, a przeci#tny
dochód roczny na g ow# ludno ci nie przekracza tysi'ca marek, yje obecnie
oko o dwustu milionów ludzi. Ju za jedno pokolenie, to znaczy oko o roku
dwutysi#cznego, ich liczba mo e wzrosn') do miliarda sze ciuset, nawet
miliarda siedmiuset. Na ca ej kuli ziemskiej, zak adaj'c globalny pokój, nale y
si# liczy) z liczb' przekraczaj'c' sze ) miliardów. A za lat dwie cie, przy
dotychczasowej stopie przyrostu i bez kontroli urodze , b#dzie nas sto
miliardów, tak e wiat stanie si# jednym ogromnym miastem, poza którego
obr#bem pozostan' jedynie morza, najwy sze góry i obszary polarne.89
Ograniczenie liczby urodze staje si# w tej sytuacji etyczn' konieczno ci'.
A gdy nasi czo owi eksperci od problemów demograficznych bij' na
alarm, gdy taki na przyk ad Kingsley Davis, dyrektor Instytutu
Mi#dzynarodowej Problematyki Demograficznej w Uniwersytecie Kalifornii
nazywa ulgi podatkowe dla rodzin wielodzietnych „spraw' kryminaln' —
morderstwem pope nianym na dzieciach naszych dzieci" i „jedyn' nadziej# na
prze ycie ludzko ci" widzi „w systematycznym nak adaniu podatków na
ma e stwa wielodzietne, legalizacji zabiegów przerywania ci' y i sterylizacji
oraz w powszechnym stosowaniu rodków zapobiegania ci' y"90, Ko ció
katolicki niezmiennie upiera si# przy swoich zakazach. Tym bardziej, e maleje
procentowy udzia katolików w liczbie ludno ci wiata. Zdaje si#, e Ko ció nie
jest nawet w stanie zapanowa) nad problemem w asnego przyrostu
demograficznego.91
321
„Spojrzenie ku wiecznym gwiazdom
chrze-cija?skiego prawa moralnego"
Tak wi#c surowo nakazywana przez Piusa XII i obowi'zuj'ca wedle
prawa kanonicznego92 katolicka nauka o ma e stwie nie straci a swej mocy
obowi'zuj'cej tak e po II Soborze Watyka skim: prokreacja, p odzenie i
wychowywanie potomstwa jest w dalszym ci'gu „pierwszym celem"
ma e stwa, „jakby jego ukoronowaniem93"; równie obecnie „ca e ycie
ma e skie... musi cechowa) niezmienne «tak» wobec tej przynale nej do
porz'dku stworzenia p odno ci", a ka dy akt ma e ski winien zmierza) „do
zgodnego z natur', p odnego w sposobie realizacji obcowania", je li nie ma by)
„obiektywnie ci# kim grzechem przeciw ma e skiej czysto ci" i „poni aj'cym
dla kobiety sprowadzeniem jej do roli nierz'dnicy"!94 „Pozostawienie samym
rodzicom decyzji w sprawie liczby dzieci jest rzecz' niebezpieczn'. Z szacunku
dla tej sprawy nie chc# o tym mówi) obszerniej", ostrzega w po owie lat
sze )dziesi'tych kardyna Palermo, Ruffini. Zwraca przy tym uwag# ubogo )
jego argumentacji: „Pod' my ladami wi#tego Augustyna, który nie waha si#
powiedzie), e ma onkowie uprawiaj' gwa t i prostytucj# (!), gdy nie
podtrzymuj' chrze cija skich zasad swego ma e stwa i obcowanie ma e skie
oddzielaj' od jego celu."95
Je li za normaln' fizjologiczn' p odno ) kobiety zam# nej uznamy
dziesi#cioro-dwana cioro dzieci96, to atwo sobie wyobrazi) wynik, jaki
otrzymamy, gdy b#dziemy stale 'da) powrotu do „rodziny chrze cija skiej":
„o mioro-dwana cioro dzieci, co dwa lata jedno"97. (I co pokolenie „wyprawa
krzy owa" dla „narodu bez przestrzeni"!) Wszystko pod has em: „Spojrzenie ku
wiecznym gwiazdom chrze cija skiego prawa moralnego."98
ChoGby -wiat mia' si) zawaliG...
Zupe nie niedawno papie mia podobno podj') tajn' ofensyw#
dyplomatyczn', by powstrzyma) finansowanie i popieranie planowania rodziny
przez ró ne rz'dy, organizacje mi#dzynarodowe, zw aszcza USA i ONZ. Sam
Watykan potwierdzi rozes anie tajnego okólnika w sprawie kontroli urodze do
wszystkich swoich przedstawicielstw.99 O ostatecznej i najstraszniejszej
konsekwencji tego rodzaju polityki daje poj#cie odpowied9, jakiej udzieli w
niemieckiej telewizji dzia aj'cy w Rzymie teolog holenderski Jan Visser, który
na pytanie, czy Ko ció bierze pod uwag# ogromne przeludnienie naszej planety
i czy zgodzi si# na nie, stwierdzi : „Tak, potrafi# to sobie wyobrazi), je li
rzeczywi cie b#dzie
322
przekonany, e jest to zgodne z prawem Bo ym. Nawet gdyby wiat mia si#
zawali), prawu musi sta) si# zado )."100
Fiat justitia et pereat mundus. W 1959 r. jezuita Gundlach bardzo
podobnie zinterpretowa nauk# Piusa XII w sprawie wojny atomowej: „U ycie
broni atomowej nie jest ca kowicie niemoralne."101 Nawet gdyby nasza planeta,
jak swego czasu pisa Gundlach, mia a zosta) zniszczona w wyniku wojny
atomowej, nie znaczy oby to wiele, „gdy po pierwsze, mamy niezachwian'
pewno ), e wiat nie b#dzie trwa wiecznie, a po drugie, nie spoczywa na nas
odpowiedzialno ) za jego koniec. Mo emy wtedy powiedzie), e Bóg, Pan
Stworzenia, którego opatrzno ) wprowadzi a nas w t# sytuacj#, czy te
pozwoli a, by my si# znale9li w tej sytuacji, która wymaga od nas wyznania
wierno ci wobec jego porz'dku, przejmie tak e odpowiedzialno )."102
„Wspania o ) ziemi musi si# zmieni) w dym i popió ." I tak zreszt' jest to
nieuniknione. Czy to jako wynik wojny atomowej, czy te jako rezultat
przeludnienia — tak czy owak nie b#dziemy nara eni na wyrzuty sumienia. Z
jednej strony globalna masakra jest „wyznaniem wierno ci", z drugiej, koniec w
wyniku braku przestrzeni jest „prawem". I mówi' to ci sami ludzie, którzy
pobo nie spogl'daj'c na ten wiat, nauczaj': „Lepiej dziesi#cioro na poduszce
ni jedno na sumieniu!"
Na marginesie warto zauwa y), e kto odrzuca zapobieganie ci' y jako
rzecz „niemoraln'", „amoraln'", „bezbo n'", praktycznie dzia a na rzecz
sztucznych poronie . Do nich bowiem s' najcz# ciej zmuszeni ci, którym nie
wolno stosowa) antykoncepcji. W wi#kszym stopniu dotyczy to kobiet
wyznania katolickiego ni protestantek.103
Rozdwojona postawa Ko-cio'ów ewangelickich
Dzisiejszy protestantyzm, po tej i po tamtej stronie Atlantyku, planowanie
rodziny ocenia znacznie liberalniej. O ile jeszcze Konferencja Ko cio a
Anglika skiego w Lambeth w 1908 r. „z odraz'" odrzuca a ka dy sztuczny
sposób zapobiegania ci' y, o tyle w 1958 r. ta sama konferencja stwierdza a, e
wydanie na wiat potomstwa nie jest jedynym celem ma e stwa i e „ca kiem
fa szywe jest twierdzenie, i je li nie by o wyra9nej woli pocz#cia, to stosunek
seksualny mia grzeszny charakter".104 W 1960 r. Ko ció Szkocji, czy raczej
jego Komitet ds. Moralno ci z ca ' jednoznaczno ci' skonstatowa : „Wydanie
na wiat dziecka jedynie po to, by zaspokoi) fizyczne po 'danie, jest mniej
moralne ni upatrywanie w pocz#ciu odpowiedzialno ci."105
323
Wszelkie formy kontroli urodze , o ile s' wolne od negatywnych skutków
ubocznych dla zdrowia, s' wi#c dozwolone — kr' ki dopochwowe,
prezerwatywy, stosunek przerywany i tak dalej, przy czym z jednej strony
zawsze mo na wskaza) Bibli , która nie zna w tej kwestii zakazów, z drugiej
za logicznie dowie ), e korzystanie z kalendarzyka ma e skiego z punktu
widzenia etyki zasadniczo nie kwalifikuje si# wy ej ni u ywanie rodków
mechanicznych.106 Równie stosowanie „pigu ki" zosta o zaakceptowane ju w
1961 r., zarówno przez Rad# Narodow' Ko cio a protestanckiego w USA, jak i
prymasa Ko cio a anglika skiego, arcybiskupa Canterbury, jako ca kowicie
dopuszczalne i zgodne z moralno ci' chrze cija sk'.107
Protestantyzm jest wszak e zgodny z katolicyzmem w dezaprobacie dla
regulacji urodze , je li wynika ona z samej tylko po 'dliwo ci i wygodnictwa,
zw aszcza za w zasadniczej i zdecydowanej niezgodzie na aborcj#.108
Dopiero w ostatnich latach, po stronie ewangelickiej daje si# zauwa y)
nieco bardziej ludzka postawa tak e w odniesieniu do problemu przerywania
ci' y, cho) co prawda jej oznaki s' na razie jeszcze bardzo odosobnione. I tak w
1967 r. Howard Moody z Judson Memoria Church w Nowym Jorku za o y
„Narodow' S u b# Doradcz' Duchownych ds. Przerywania Ci' y", dzi#ki której
ju dziesi'tki tysi#cy kobiet zdecydowa o si# na zabieg; w 1968 r. ameryka ska
Konwencja Baptystów uzna a, e sprawa aborcji do dwunastego tygodnia ci' y
winna by) przedmiotem „swobodnego osobistego uznania"109; w 1971 r. synod
ewangelicki w Berlinie Zachodnim by wystarczaj'co uczciwy, by za 'da)
reformy zakazu aborcji i wi' 'cego si# z nim „zak amania obecnej praktyki"110.
Zdecydowanie natomiast obstaje przy zakazie hierarchia katolicka.
Jeszcze II Sobór Watyka ski nazywa sztuczne poronienie „wstr#tn'
zbrodni'".111
324
Rozdzia( 22
Zakaz przerywania ci By
„Czy zejdzie z tego wiata po dwudziestu czterech godzinach
g odowych m#czarni, czy mo e w pierwszym roku ycia na
skutek epilepsji, po dwóch latach na gru9lic#, po sze ciu latach
na dziedziczny syfilis; czy b#dzie nosi na sobie lady
ojcowskiego alkoholizmu, matczynego g odu, pozama e skiej
banicji... — donosi) je trzeba, przede wszystkim donosi), § 218,
tego chce bo ek."
Gottfried Benn1
„Wszyscy si# o mnie martwi': Ko cio y, pa stwo, lekarze i
s#dziowie. Przez dziewi#) miesi#cy. Ale potem ju sam b#d#
musia troszczy) si# o siebie, gdy przez lat pi#)dziesi't nie
zatroszczy si# o mnie nikt inny. Jednak przez dziewi#) miesi#cy
b#d' si# zabija), by nikt mnie nie zabi . Czy to nie osobliwa
troska?"
Kurt Tucholsky2
„Kler broni ycia nie narodzonego. Gdy jednak setki tysi#cy
m odych ludzi ginie rozszarpywanych na strz#py, kler nie ma nic
przeciwko temu... Co innego b ogos awienie sztandarów i armat."
Ernst Kreuder3
Nie chciana ci' a to problem towarzysz'cy cz owiekowi od wszech
czasów. Tak e akty przerywania ci' y oraz kary za nie s' stare jak wiat, o
czym wiadcz' najstarsze zapiski.4 Wiele wysoko rozwini#tych religii nie zna
wszak e wyra9nego zakazu aborcji. Islam zezwala na dokonanie zabiegu nawet
do szóstego miesi'ca ci' y.5 Równie w rozumieniu staro ytnych Greków i
Rzymian zabieg taki by czym normalnym. Akceptowali go zarówno
Arystoteles, jak i Platon. Aprobowa o go spo ecze stwo6 — mo e tu nale y
szuka) przyczyn, dla których Pawe , ze wstr#tem odrzucaj'cy wszelkie grzechy
seksualno ci, tego akurat problemu nie wspomina.
325
„Matki te; musz. ratowaG Europ)!"
Jednak e pocz'wszy od II w. kierownictwo Ko cio a, zaprz'tni#te my l'
o pomna aniu „ludu Bo ego" pi#tnuje zabieg przerywania ci' y jako
nies ychan' zbrodni#.7 „Ka da kobieta", naucza Augustyn, „która czyni co , by
nie wyda) na wiat tyle dzieci, ile by mog a, obarcza si# win' pope nienia tylu
morderstw; tak samo kobieta, która po pocz#ciu, usi uje si# zrani)."8
Kobiety przerywaj'ce ci' # uchodzi y za morderczynie i, wed ug
postanowie synodu w Elwirze (306), podlega y karze do ywotniej publicznej
pokuty — wed ug pó9niejszych ko cielnych ustale — pokucie do lat
dziesi#ciu9; osobom, które im pomaga y grozi a niekiedy kara do dwudziestu
lat.10 W okresie pe nego rozkwitu redniowiecza, kiedy to ju sam' prób#
przerwania ci' y traktowano jak morderstwo, za aborcj# przewidywano
dwana cie, a za dzieciobójstwo — pi#tna cie lat pokuty, cho) mo na by o
równie trafi) do ywotnio do klasztoru za umy lne spowodowanie mierci
niemowl#cia.11
Jeszcze dzi Ko ció katolicki nie godzi si# na uwzgl#dnianie wskaza
eugenicznych (przerwanie ci' y u osób umys owo chorych lub cierpi'cych na
inne choroby dziedziczne) ani wskaza etycznych (przerwanie ci' y b#d'cej
wynikiem zgwa cenia), ani te wskaza spo ecznych (trudne warunki yciowe,
ci' a w wyniku stosunku pozama e skiego lub zbyt m ody wiek ci# arnej) i
grozi ekskomunik' wszystkim, którzy wzi#liby udzia w takim zabiegu, nie
wy 'czaj'c ci# arnej.12
Niszczenie zarodka, sp#dzanie p odu — co to, to nie. Co innego masowe
groby poleg ych w wojnie „donoszonych". Staj'ce si# ycie nale y chroni), by
to, które ju si# sta o, mog o zgin'). „Wdzi#cznie kiedy wspomni ojczyzna
matki sp#dzaj'ce doros ych synów", szydzi Karl Kraus. Ta sama my l w ustach
kapelana mia a wszak e inn' form#: „Równie matki musz' ratowa) Europ#!"13
Tak jednoznaczne sformu owanie wywo ywa o oburzenie nawet w ród
chrze cijan: „To jest w a nie ta osobliwa ochrona czy te interes zwi'zany ze
staj'cym si# yciem, zainteresowanie, które ga nie natychmiast, gdy tylko
dziecko przychodzi na wiat. Wtedy ju mo e sczezn') — z takich czy innych
powodów... To ju nie jest wa ne."14
Jednak e by cz owiek móg sczezn'), musia si# najpierw urodzi). A eby
to umo liwi), teologowie nie szcz#dzili gró9b ani obietnic, stale si# przy tym
powo uj'c na przykazanie, którego sens w czasie wojny tak atwo potrafili
odwróci): „Nie zabijaj!" W stosunku do zarodka centymetrowej, ba,
milimetrowej wielko ci stawa o si# ono nagle niepodwa alne. „Kto zabija tak'
istot#, jest morderc'."15 Gorzej nawet: pope nia
326
„prawdziwie wielki rabunek wobec Boga", jak to niegdy uj' kardyna
Faulhaber16, który wspomaga dzie o zabijania „tych, których Bogu nie
zrabowano" podczas dwóch wojen wiatowych. To ju bowiem nie by o
rabowanie Boga, wszak podoba o si# Panu, by o mu mi ' ofiar'.17 „Z Bogiem",
takie has o nosi y na pasach miliony ludzi, którzy gdzie tam, rz# 'c, oddawali
ostatnie tchnienie — „ch#tnie", jak zapewnia Faulhaber, gdy pe ni s u b#
kapelana; „pi#knie", jak dodawa inny duchowny.18
A co najwa niejsze — nie bez chrztu. Tymczasem p ód (odwieczny
powód lamentowania) umiera bez chrztu. A przecie on równie , od samego
pocz'tku, od chwili zap odnienia, ma „nie mierteln' dusz#", cho) nie zawsze to
u wiadamiano. Wi#kszo ) Ojców Ko cio a, 'cznie ze wi#tym Tomaszem,
uwa a a, e dusza wst#puje do p odu m#skiego w czterdziestym, a do p odu
e skiego w osiemdziesi'tym dniu od pocz#cia19 — nawiasem mówi'c to
jeszcze jeden przyk ad dyskryminowania kobiety.
„Z g')boko-ci wo'am do Ciebie..." albo „wygoda wody"
Twieckie rami# Ko cio a w sposób barbarzy ski wyst#powa o przeciw
aborcji i dzieciobójstwu, nierzadko stosuj'c takie same kary za oba te czyny.
Winne tych czynów zaszywano w worku — cz#sto z psem, kogutem, kotem i
w# em — i wrzucano do wody, niekiedy intonuj'c przy okazji (zreszt'
odpowiedni' do sytuacji) pie : „Z g #boko ci wo am do Ciebie..." Jeszcze w
po owie XVIII w. chrze cija skie spo ecze stwa w ten wielce widowiskowy
sposób pozbywa y si# wyst#pnych matek.20 Prawie wsz#dzie w Europie
poddawano je torturze szarpania rozpalonymi c#gami, grzebano ywcem, lub
przewiercano palem. „Dzieciobójczyni# pogrzeba) ywcem, palik w usta, palik
w serce" — zaleca krótko i w#z owato kodeks z 1418 r., „Brenngenborner
Weistum".21
Nieco bardziej cywilizowana i humanitarna „ Constitutio Criminalis
Carolina" pobo nego Karola V, obowi'zuj'ca na terenie ca ej Rzeszy a do
ko ca XVIII w., a w niektórych pa stwach niemieckich jeszcze do 1871 r. (!)
zawiera a nast#puj'ce postanowienie: „Zatem gdy kobieta skrycie, z o liwie i z
zamiarem zabija swe dziecko, które otrzyma o ycie i cz onki, ma zosta)
pogrzebana ywcem i przewiercona palem. By jednak zapobiec rozpaczy,
mo na tego rodzaju z o czyni'c' kobiet# utopi), je li w miejscu odbycia s'du
istnieje ku temu wygoda wody. Gdzie jednak tego rodzaju z e czyny zdarzaj' si#
cz#sto, wyra amy zgod# na stosowanie wspomnianego zwyczaju grzebania i
przewiercania palem, a to by zwi#kszy) strach w tego rodzaju z ych kobietach,
lub te dopuszczamy,
327
by przed utopieniem zbrodniarka zosta a poddana torturze rwania cia a
roz arzonymi c#gami, wszystko wedle rady bieg ych w prawie..."22
...I moralno ci Ko cio a. Gdy prawo czy te raczej bezprawie i
moralno ) Ko cio a s' ze sob' ci le zwi'zane, zw aszcza w dziedzinie
seksualizmu. Fakt, e w wi#kszo ci krajów naszego kr#gu kulturowego ci'gle
jeszcze istniej' prawa zakazuj'ce przerywania ci' y, wi' e si# przecie z
chrze cija stwem.
W Niemczech § 218 kodeksu karnego, w swej wersji pierwotnej z 1871 r.,
za przerwanie ci' y grozi ci# arnej kar' wi#zienia do lat pi#ciu, osobom, które
udzieli y pomocy w dokonaniu zabiegu — kar' do dziesi#ciu lat wi#zienia —
pod koniec dyktatury hitlerowskiej za ten sam czyn grozi a kara mierci.23
Reforma prawa karnego z 1962 r. utrzymywa a w mocy zakaz przerywania
ci' y, cho) z pewnymi, niewielkimi ograniczeniami. Jeszcze w 1973 r. kobieta,
która „u mierca p ód lub godzi si# na jego u miercenie", mog a zosta) skazana,
w zgodzie z obowi'zuj'cym prawem, na pi#) lat pozbawienia wolno ci.
Oczywi cie obecnie wyroki s' agodniejsze, wi#kszo ) spraw w ogóle nie
trafia przed s'd, co wszak e sprawia, e tym wi#ksza krzywda dzieje si# tym,
którym jednak przysz o odpokutowa) swój czyn, czy to grzywn' czy
wi#zieniem — co oczywi cie dotyczy tylko osób z warstw s abszych socjalnie.
„Jeszcze si# nigdy nie zdarzy o", zauwa y renomowany prawnik,
socjaldemokrata Gustav Radbruch, „by z paragrafu 218 stan# a przed s#dzi'
kobieta dobrze sytuowana."24
Zachodnioniemiecka Odyseja
Obowi'zuj'ce w Niemczech Zachodnich prawo, zakazuj'ce przerywania
ci' y nawet w trudnej sytuacji yciowej kobiety, dopuszcza mo liwo )
przeprowadzenia zabiegu jedynie ze wzgl#du na zdrowie ci# arnej i przy
aprobacie gremium rzeczoznawców, co w praktyce rzadko si# zdarza. Jakie to
poci'ga za sob' komplikacje i jak nawet rozpaczliwa sytuacja ci# arnej nie jest
w stanie przyczyni) si# do sprawniejszego stosowania tego przepisu, niech
wiadczy przypadek opisany poni ej.
„Kobieta, która mia a ju kilkoro dzieci i od lat by a chora, podejmuje w
drugim miesi'cu ci' y prób# samobójcz' przez za ycie tabletek nasennych.
Zostaje uratowana, ale dowiaduje si#, e p ód, który nosi, móg dozna)
uszkodze w wyniku dzia ania rodka, który za y a; s yszy rad#, e powinna
usun') ci' #. Jednak e z powodu zmiany miejsca zamieszkania i zwi'zanej z
tym faktem zmiany lekarza nie wie, kto móg by wystawi) odpowiedni wniosek.
W zwi'zku z tym zwraca si# do
328
w a ciwego urz#du zdrowia. Urz'd nie mo e pomóc i wskazuje Izb# Lekarsk'.
Rodzina waha si#; stan kobiety, któr' sytuacja przerasta, pogarsza si#.
Postanawia poprosi) o wystawienie wniosku swego nowego lekarza, który
kieruje pismo do Izby Lekarskiej. Izba potwierdza fakt otrzymania wniosku,
powiadamia o kosztach nale nych za przysz e orzeczenie oraz sumie, któr'
zwróci kasa chorych, a dalej pisze: «Koszty manipulacyjne wynosz' 10 DM.
Powy sz' sum# prosimy wp aci) na konto Izby Lekarskiej. Wtedy prze lemy
Pani wykaz nazwisk i adresów rzeczoznawców» (Wtedy!)
Rzeczoznawcom nie uda o si# uzgodni) jednolitego stanowiska. Trzeba
by o powo a) rzeczoznawc# wy szej instancji. A to znów znaczy o: najpierw
pieni'dze, pó9niej adres!
Wreszcie nadchodzi wiadomo ) z Izby Lekarskiej o zgodzie na zabieg
przerwania ci' y. I cho) nikogo nie mo na za ten fakt wini), to przecie z
powodu b 'dzenia mi#dzy instancjami, waha w samej rodzinie i wymiany
urz#dowej korespondencji min# y prawie dwa miesi'ce. Tymczasem droga
krzy owa tej kobiety dopiero si# zaczyna: problemem numer jeden, który nale y
teraz pokona), jest znalezienie szpitala, który podejmie si# przeprowadzi), teraz
ju legalny, zabieg przerwania ci' y. W jednym w'tpliwo ci wyra aj'
piel#gniarki, w innym powa ne zastrze enia medyczne i etyczne zg asza lekarz.
Trzecia placówka jest w tym momencie przepe niona. Kobieta szuka szpitala,
ci' a trwa, embrion wzrasta, a wraz z nim niebezpiecze stwo dla matki. Coraz
trudniejsza staje si# równie sytuacja lekarza. Je li dozwolone b#d' dalsze
wskazania, czas oczekiwania na decyzje lekarzy przypuszczalnie znacznie si#
jeszcze wyd u y."25
Kary — mniejsze ni; za „nielegalne zabicie zaj.ca..."
Równie w USA, gdzie dopiero przed kilku laty zacz# a si# „batalia o
ustawy w sprawie aborcji", przerwanie ci' y we wszystkich stanach by o
karalne — od roku (Kansas) do dwudziestu lat wi#zienia (Mississippi), cho) co
prawda równie i tutaj ustawy te by y tylko sporadycznie stosowane. Ale ju
sama próba aborcji by a karalna, nawet gdy kobieta w ogóle nie by a w ci' y!
Jeszcze na pocz'tku lat siedemdziesi'tych w trzydziestu jeden stanach USA
prawo dopuszcza o zabieg przerwania ci' y jedynie w razie zagro enia ycia
matki.26
Wszak e od 1973 r., gdy zabieg zosta zalegalizowany, umieralno )
gwa townie zmala a, w Nowym Jorku procent dzieci nie lubnych zmniejszy si#
prawie o po ow#, dzieci porzuconych prawie o dwie trzecie,
329
a obci' enia socjalne o miliony dolarów. Mimo to (przede wszystkim) katolicy
protestuj' nadal przeciw aborcji. Nawet (raczej konserwatywny) s#dzia S'du
Najwy szego, Harry Blackum zauwa a z ubolewaniem: „Jeszcze nigdy nie
dosta em tylu ziej'cych nienawi ci' listów. Zarzuca mi si#, e jestem
Poncjuszem Pi atem, Herodem i rze9nikiem z Dachau."27
W innych krajach za zabieg przerwania ci' y ci'gle jeszcze gro ' kary
d ugoletniego wi#zienia, grzywny i zakazu wykonywania zawodu; karalne bywa
nawet samo aprobowanie takiego zabiegu.28
Niemniej wymiar kary wydaje si# katolikom „z regu y ni szy ni za
k usowanie na zaj'ca", „o wiele za niski" „za tak straszn', podkopuj'c' dobro
ogólne zbrodni#".29 Nie do ) na tym: po drugiej wojnie wiatowej, po komorach
gazowych Hitlera, zrzuceniu bomby atomowej na Japoni#, w czasie trwania
rzezi w Azji wschodniej, teolog Haring o miela si# pisa): „Aborcja jest
zbrodni', która, jak chyba adna inna, pokazuje moralne dno wspó czesnego
wiata."30 Oto, co niektórzy uwa aj' za moralno )!
Prawdziwi zbrodniarze wojenni
Wojn# i aborcj# 'czy si# z sob' tak ci le, e za „prawdziwie winne"
wojny uwa a si# kobiety, dokonuj'ce zabiegu przerwania ci' y. Ryczy si# im
przy okazji „prawie" stryczka i szubienicy! Gdy , jak argumentuje katolik
Binder: „Kto niszczy szacunek dla ycia bardziej ni te kobiety, którym nawet
ycie ich w asnych dzieci nie jest wi#te? To one s' prawdziwymi
winowajczyniami, lekcewa 'cymi Boga jako Pana ycia: chcia bym prawie
powiedzie): W procesach zbrodniarzy wojennych powieszono nie tych, co
trzeba!"31
„Nowy program eutanazji"
A zatem nazistowscy zbrodniarze wojenni zostali skazani „prawie"
nies usznie... I nie przez przypadek opinia ta wywodzi si# z tych samych
kr#gów, które dzi broni', tak bardzo cenionego przez nazistów, § 218, a jego
przeciwnikom zarzucaj' „przyzwolenie na mord" — na „nowy program
eutanazji!"32
W NRD, gdzie od 9 marca 1972 r. przed up ywem trzeciego miesi'ca
ci' y, kobieta sama mog a decydowa) o jej przerwaniu — zarówno sam zabieg,
jak i wst#pne konsultacje oraz pó9niejsza opieka by y ca kowicie bezp atne —
katoliccy arcypasterze przepowiedzieli (w odczytanym
330
ze wszystkich ambon o wiadczeniu) „zgubny dla ca ego narodu rozwój",
ewangeliccy za — „powszechne st#pienie sumie ".33
W g'szczu kontrowersji wokó aborcji i dobrowolnej sterylizacji, w
Republice Federalnej wy si duchowni ci'gle jeszcze protestuj' — od
arcybiskupa Fryburga, Schaufelego po arcybiskupa Berlina, Bengscha, od
arcybiskupa Monachium, Dópfnera po arcypasterza Paderborn, Jaegera, któremu
zapewne tylko sytuacja nie pozwala przedzierzgn') si# z bojownika zimnej
wojny w o nierza gor'cej. W ka dym razie z t' sam' katolick' arliwo ci', z
jak' niegdy , gdy by kapelanem dywizji Hitlera, widzia w jego rosyjskich
przeciwnikach ludzi „zdegenerowanych, prawie zwierz#ta", z tym samym
zapa em, z którym pó9niej wyst#powa za broni' atomow' dla Bundeswehry i
urzeczywistnianiem „idea ów wypraw krzy owych... w nowo ytnej formie"34,
pot#pia dzi „nowy program eutanazji" i „eliminowanie niewarto ciowego ycia
w onie matki".35
Biskupi wspólnie pouczaj' te rz'd bo ski, e przerwanie ci' y jest
dopuszczalne jedynie ze wskazania lekarskiego, e ka de inne uzasadnienie
niekaralno ci zabiegu nale y odrzuci) jako nie do przyj#cia, nawet je li ci' a
jest wynikiem gwa tu, cho) ju kilka lat wcze niej Ko ció zaakceptowa
skrobanki u zgwa conych zakonnic!36 Co innego jednak zakonnica, co innego
zwyk a kobieta. Zgodnie bowiem z przekazanym rz'dowi bo skiemu w 1970 r.
„Stanowiskiem Komisji Biskupów Niemieckich w sprawie ochrony ycia
pocz#tego" pa stwo musi kara) aborcj# jako „umy lne u miercenie ycia
ludzkiego".37
G ówn' rol# w tym koncercie pobo nych g osów odegra
OSSERVATORE ROMANO, który na pocz'tku 1972 r. sk onnemu do reform
rz'dowi koalicji SPD-FDP imputowa nie tylko „nieludzkie decyzje", ale tak e
si#ganie do „ideologii Trzeciej Rzeszy"38. Inne katolickie gazety w oskie pisa y:
„gorszy od Hitlera" lub: „Szpitale, w których wtedy przeprowadzano zabiegi
aborcji i sterylizacji, nosi y nazwy Auschwitz, Dachau, Mauthausen."39 Zatem:
gabinet socjalliberalny, z powodu planowanego dopuszczenia dobrowolnej
sterylizacji, zosta zrównany ni mniej ni wi#cej tylko z tymi zbrodniarzami,
którzy
wprowadzili
sterylizacj#
przymusow.,
mordowali
w a nie
socjaldemokratów i libera ów, a w zakresie praw i zwyczajów seksualnych
uprawiali polityk# zgodn' z wytycznymi papiestwa; zreszt' prawie do ko ca
byli przez nie intensywnie popierani.40
331
Wezwanie do ogl.dania duchów
A obok tych potwarzy i k amstw mamy jeszcze do czynienia z kiczem
wciskanym szerokim masom w tanich ksi' eczkach, a nawet na plakatach. „I
pomy lcie teraz" sugeruje pewien nie pozbawiony fantazji mnich, „ e te setki
tysi#cy nie narodzonych ci'gn' przez niemieck' krain#, ka de (sic!)
przyodziane w trupi' sukienk#. Ogromna rzesza najmniejszych, widmowy
pochód, mo e na setki kilometrów d ugi. Przemierzaj' wszystkie niemieckie
okr#gi, miasta wielkie i ma e, wioski i samotne zagrody, i wznosz' niewinne
r'cz#ta, oskar aj'c swych chrze cija skich rodziców, którzy odmówili im ycia,
ziemskiego i wiecznego, oskar aj'c ma onków, do których drzwi pukali i w
imieniu boskiego dzieci'tka prosili o wpuszczenie, a którzy ich niemi osiernie
odepchn#li w ciemn' noc mierci. I ta widmowa armia nigdy nie narodzonych
idzie dalej do tronu Boga w Trójcy Jedynego i podnosi ci# kie oskar enie
przeciw chrze cija skim ma onkom, samolubnym, szukaj'cym u ycia,
zniewie cia ym i okrutnym..." i tak dalej i dalej.41
„I pomy lcie sobie o tych setkach tysi#cy nie narodzonych..." A przecie
ka dy, kto nie da si# zwie ) autorowi tego katolickiego kiczu, spokojnie potrafi
o nich pomy le). Tak e o owej czterdziestoletniej g uchoniemej matce z
Norymbergi, której wniosek o dokonanie zabiegu przerwania ci' y zosta
odrzucony jeszcze w 1971 r., cho) ju czwórka jej dzieci g ucho i niemo tu a a
si# po domach dziecka!42
„Kultura Ko-cio'a" albo „matka niech umrze pobo;nie"
Katolik Schreiber, który w swym dziele „Matka i dziecko w kulturze
Ko cio a" prezentuje nawet najb ahsze wiadectwa ko cielnej troski, w
suplemencie cytuje z tekstów 9ród owych. W instrukcji dla po o nych z
pierwszych lat XVII w. czytamy m.in.: „Gdy przyjdzie do sytuacji, e matka lub
dziecko umieraj', winna ona", akuszerka, „przede wszystkim stara) si#, by
ochrzci) dziecko, gdy lepiej jest, kiedy matka umrze pobo nie, ni by dziecko
mia o pozosta) nie ochrzczone." W innym miejscu znajdujemy tak' oto zupe nie
stereotypow' uwag#: po o na ma „tak e ochrzci) cho)by tylko jeden cz onek
dziecka", matka za „niech umrze pobo nie".43
Pisz'c o wieku XVIII, wspó czesny historyk medycyny zanotowa , co
nast#puje: „W stosunku do ubogiej ci# arnej i po o nicy nie przedsi#brano
praktycznie niczego. O niezam# ne kobiety ci# arne troszczy y si# w adze,
zreszt' raczej po to, by je kontrolowa) i kara) (jaki powód
332
zawsze si# znalaz ), ni by im pomaga). Gdy nie by o pieni#dzy, kobiety nawet
w tym stanie, zam# ne czy nie, musia y pracowa) a do wyczerpania, cz#sto w
warunkach bardzo szkodliwych dla zdrowia. Praca dzieci niemaj#tnych
rodziców by a czym oczywistym."44
Jeszcze w XX w. Ko ció katolicki 'da donoszenia p odu, cho)by
wi'za o si# to ze miertelnym niebezpiecze stwem dla matki: „Dlatego te
nawet dla ratowania ycia matki nie wolno rozcz onkowa) ywego dziecka, np.
przez kraniotomi#, embriotomi# itd."45 Nie do ) na tym: „Bezpo rednie
u miercenie p odu jest zabronione równie wtedy, gdy lekarz dla ratowania
matki, w sytuacji zagro enia ycia, uwa a za niezb#dn' «aborcj#
terapeutyczn'», a bez tego zabiegu matka i dziecko ewentualnie zgin'."46
„Lepiej, by matka umar a zgodnie z wol' Boga, ni by dziecko mia o zosta) z
rozmys em zabite przez zbrodnicz' r#k#. Lepiej, by matka i dziecko umar y
zgodnie z boskim zrz'dzeniem, ni by mordercza r#ka mia a si#gn') po ycie
dziecka."47
„Skromna propozycja" Jonathana Swifta
A co zwykle czyniono dla dzieci?
W redniowieczu tolerowano je w domach dla podrzutków i sierot tylko
do czasu, a sta y si# wystarczaj'co samodzielne, by móc „chodzi) za
ja mu n'"48. Niczego innego zreszt' nie umia y, gdy poza odrobin' religii
niczego ich nie nauczano. Gdy jednak w pó9nym redniowieczu i
rozpoczynaj'cej si# erze nowo ytnej, rzesze ebraków i w ócz#gów stale si#
rozrasta y i, mówi'c j#zykiem Marksa, powsta a „masa wyj#tych spod prawa
proletariuszy"49, jej starym, u omnym i cherlawym przedstawicielom pomocy
wprawdzie udzielano, ale pozosta ych zewsz'd przep#dzano, poddawano
publicznym ch ostom, wypalano pi#tno na piersiach, plecach i ramionach,
obcinano uszy lub cho)by tylko pó ucha, albo kaleczono w inny sposób,
wreszcie, po kilkukrotnym schwytaniu bez pracy, karano mierci', nie bacz'c
przy tym, czy by a dla nich w ogóle jakakolwiek praca.50
W 1729 r. wielki pisarz satyryczny, Jonathan Swift uczyni „Skromn'
propozycj#, jak uchroni) dzieci biedaków w Irlandii przed tym, by by y
ci# arem dla swych rodziców i pa stwa, i jak mog yby si# sta) one po ytkiem
dla ogó u". Swift zaproponowa ich spo ytkowanie dla „wy ywienia i cz# ciowo
ubrania wielu tysi#cy", zw aszcza e „m ode, zdrowe, dobrze karmione piersi'
roczne dziecko jest nader delikatn', po ywn' i zdrow' potraw', czy to duszone,
pieczone, sma one, czy te gotowane... jako potrawka czy ragout", a mi#so
dzieci#ce mo e by) produkowane po niskich
333
kosztach, a pó9niej sprzedawane nawet przez biedaków. Prognoza Swifta:
znaczna poprawa sytuacji materialnej rodziców, zmniejszenie liczby sztucznych
poronie , przypadków dzieciobójstwa i w ogóle powszechnej nieczu o ci, tak e
k usowania dziczyzny — a „w ród kobiet zam# nych" rozpocz#cie
„szlachetnego wspó zawodnictwa... która przyniesie na rynek najt u ciejsze
dziecko"51.
Z siedmiuset czterdziestu dzieci, które w latach 1763-1781 trafi y do
przytu ka w Kaseel, pod koniec roku 1781 y o ju tylko osiemdziesi#cioro
o mioro, z czego ledwie dziesi#cioro osi'gn# o czternasty rok ycia.52
Wspó'czesne raje dzieci)ce
Jeszcze w 1927 r. ponad osiemdziesi't procent mieszka ców Wiednia
y o po czworo i wi#cej w jednym pokoju!53 Przeprowadzone w ko cu lat
pi#)dziesi'tych badania warunków ycia sze ciu tysi#cy dzieci w robotniczej
dzielnicy Berlina — Kreuzbergu wykaza y, e trzy czwarte uczniów yje w
mieszkaniach jedno- i dwupokojowych, bez ogrodu i balkonu, prawie
czterdzie ci procent — bez toalety i azienki, trzydzie ci dziewi#) procent bytuje
we trójk#, dwadzie cia pi#) procent w czwórk#, pi#tna cie procent w pi#), sze )
i wi#cej osób w mieszkaniu jednopokojowym. Co trzecie dziecko nie ma w
domu ani miejsca do nauki, ani k'cika do zabawy, co ósme nie ma w asnego
ó ka.54 I jeszcze w 1965 r. osiemset pi#)dziesi't tysi#cy rodzin w Republice
Federalnej mieszka o w barakach, piwnicach i na poddaszach.55
W katolickich W oszech jeszcze dzisiaj ponad milion ludzi yje z bardzo
9le op acanej pracy w domach, bez ubezpieczenia chorobowego; pi#)dziesi't
procent m odych wykwalifikowanych (!) robotników przemys owych zarabia
pi#) tysi#cy lirów tygodniowo (trzydzie ci marek); jeden milion trzysta tysi#cy
W ochów pozostaje w ogóle bez pracy, we W oszech po udniowych bezrobocie
obejmuje nawet czterdzie ci osiem i trzy dziesi'te procenta absolwentów
szkó .56 A jaka n#dza szerzy si# w katolickiej Ameryce Po udniowej! Ale
rozmna a) si# trzeba...
Najwy;sz. cen) krwi p'acili biedni
Aborcja jest wedle prawa czynem przest#pczym. Zatem przest#pczo ci'
para si# wi#kszo ) spo ecze stwa, i to z wszystkich klas i warstw. Niew'tpliwie
bowiem s usznie twierdzi A. S. Neill, znany w wiecie za o yciel „Summerhill",
uwa aj'cy problem aborcji za jeden z najbardziej odra aj'cych, wiadcz'cych o
ob udzie symptomów choroby ludzko ci:
334
„Praktycznie nie ma takich s#dziów, duchownych, lekarzy, nauczycieli i tak
zwanych filarów spo ecze stwa, którzy dla swych córek nie woleliby aborcji
nad ha b# nie lubnego dziecka."57
Je li za o to chodzi, ludzie maj#tni s' w lepszej sytuacji. Zawsze mog'
sobie pozwoli) na znalezienie takiego miejsca w wiecie, gdzie zabieg b#dzie
legalny, przeprowadzony bez zarzutu z medycznego punktu widzenia i
praktycznie bez ryzyka. Kobiety biedne natomiast trafiaj' w r#ce fuszerów,
czego cz#st' konsekwencj' jest pó9niejsza bezp odno ) lub choroba (oko o
trzydziestu procent wszystkich kobiet!)58, a nawet mier). Wed ug bada
przeprowadzonych ostatnio w Nowym Jorku po zabiegu sztucznego przerwania
ci' y zmar o pi#)dziesi't sze ) procent Portorykanek, pi#)dziesi't procent
Murzynek i dwadzie cia pi#) procent kobiet bia ych — co „Newsweek"
skomentowa stwierdzeniem: „Najwi#ksz' ofiar# krwi p ac' biedni i
pokrzywdzeni."59
Pod koniec lat pi#)dziesi'tych, wed ug nie kwestionowanych danych
naukowej statystyki, przeprowadzono w Niemczech osiemset siedemdziesi't
pi#) tysi#cy zabiegów przerwania ci' y. Bior'c pod uwag# zarówno ilo )
pacjentek, jak i osób, które pomog y w przeprowadzeniu zabiegu, Gottfried
Benn wyliczy „w sumie trzyna cie milionów lat wi#zienia, na które
spo ecze stwo w ci'gu roku zas u y o sobie wobec pa stwa".60 Po przebytym
zabiegu umiera o rocznie oko o dwudziestu tysi#cy kobiet, a siedemdziesi't pi#)
tysi#cy ci# ko chorowa o.61
A jednak dla niektórych to ci'gle zbyt ma o. Swego czasu, na amach
czasopisma „Reformation", pastor Legius ubolewa , „ e na skutek procederu
aborcyjnego nie umiera wi#kszo ) — co by oby odstraszaj'cym przyk adem dla
zwodzonych i atwowiernych. Pocieszaj'c' jest rzecz', e znaczny procent
wspó czesnych mieszkanek Berlina za kar# za sp#dzenie p odu umiera jednak w
tak zwanym po ogu. Nale y a owa), e ci'gle jeszcze zbyt wiele tych nic
niewartych kobiet pozostaje przy yciu, by dalej wie ) swój przekl#ty ywot."62
W latach pi#)dziesi'tych w Republice Federalnej na jedno urodzenie
przypada y mniej wi#cej dwie aborcje. Oprócz wspomnianych ju skutków
miertelnych, z zabiegiem 'cz' si# cz#sto konsekwencje wychodz'ce na jaw
dopiero pó9niej. S' to: depresje, nerwice, niech#) do m# czyzny, który sk oni
kobiet# do przeprowadzenia zabiegu, wreszcie za bezp odno ).63 Mniej wi#cej
od pi#tnastu do dwudziestu procent kobiet, które dokona y zabiegu przerwania
ci' y cierpi na bezp odno ); w samych tylko Niemczech Zachodnich dotyczy to
liczby mi#dzy sto czterdzie ci a dwie cie tysi#cy kobiet rocznie.64 Jeszcze kilka
lat temu liczba aborcji (mimo pigu ki) wynosi a wiele setek tysi#cy — dla
tysi#cy kobiet zabieg ko czy si# mierci'.65
335
We Francji oko o po owy naszego stulecia liczba porodów by a mniej wi#cej
taka sama, jak liczba przeprowadzonych aborcji; dwie trzecie kobiet, które
zdecydowa y si# na zabieg, stanowi y m# atki.66 Zazwyczaj bowiem to nie
m ode dziewcz#ta, po krótkotrwa ym zwi'zku z m# czyzn', decyduj' si# na
przerwanie ci' y, lecz matki, które nie s' w stanie wy ywi) nast#pnych dzieci.67
W latach sze )dziesi'tych, na dziesi#) Francuzek przypada o osiem, które
przynajmniej raz przerywa y ci' #. Wiele z nich mia o na koncie ponad
pi#tna cie nielegalnych zabiegów.68
W USA w tym samym czasie przerwano oko o osiemdziesi't procent ci'
przedma e skich, pi#tna cie procent ma e skich i ponad osiemdziesi't procent
poma e skich.69 Sam za siebie mówi fakt, e studenci medycyny w Stanach
bardzo wiele s yszeli o spo ecznych i prawnych skutkach aborcji, cz#sto w
formie ostrze e i przestróg, rzadko natomiast i ma o o samych technikach
zabiegu; tak e lekarze okazywali si# mie) na ich temat „tylko niekompletne"
wiadomo ci. A przecie opracowanie zarówno skutecznych, jak bezpiecznych
metod przerwania ci' y nie powinno nastr#cza) powa niejszych trudno ci. Na
przeszkodzie zawsze jednak stawa a panuj'ca moralno ).70
Legalizacja aborcji i ogromny spadek -miertelno-ci
Natomiast w Zwi'zku Radzieckim w 1920 r. zezwolono, by ten zakazany
przez ca ' er# chrze cija sk' zabieg by dokonywany przez lekarzy w
pa stwowych klinikach, z uwagi na fakt, e wcze niej pi#)dziesi't procent
kobiet przerywaj'cych ci' # chorowa o na zaka enie krwi, a cztery procent
umiera o.71 Co prawda w epoce stalinowskiej aborcja zosta a ponownie
zakazana, jednak e w 1955 r. jeszcze raz zalegalizowana. W Rosji, gdzie
ka dego roku dokonuje si# oko o pi#ciu milionów legalnych aborcji72,
zabiegowi mog' si# poddawa) równie cudzoziemki; podobnie mia y si# sprawy
w Polsce, tak jest w Japonii, czy te — od 1968 r. — w Anglii, gdzie jeszcze w
ko cu XIX w. za t# „zbrodni# g ówn'" przewidywan' kar' by o do ywotnie
wi#zienie.73 W Danii zabieg przeprowadzony legalnie nie jest zagro ony adn'
kar'.74 I w adnym z tych krajów nie zmala szacunek dla ludzkiego ycia. A jak
ten szacunek wygl'da w czasach, gdy Stalin zakaza aborcji? Jak wygl'da w
Niemczech, gdy nazi ci chronili „ ycie kie kuj'ce" kar' mierci? To, czego
bronili Stalin i Hitler, jeszcze dzisiaj broni casu substrato Ko ció .
Legalizacja aborcji ogromnie zmniejsza miertelno ) i zachorowalno ).
Fachowo przeprowadzony zabieg jest prawie zupe nie bezpieczny,
336
w ka dym razie du o bezpieczniejszy ni zwyk y poród. Wsz#dzie tam, gdzie
jest dozwolony i odbywa si# pod lekarsk' kontrol', natychmiast maleje liczba
wszelkich zwi'zanych z nim niepo 'danych skutków, takich jak gor'czka,
infekcje, niep odno ) okre lonego typu.75 W ko cu lat pi#)dziesi'tych na sto
tysi#cy tego rodzaju operacji w krajach bloku wschodniego zdarzy o si# tylko
sze ) przypadków mierci, w Czechos owacji na pocz'tku lat sze )dziesi'tych
ju tylko jeden i dwie dziesi'te, na W#grzech w 1967 r. — zaledwie osiem
dziesi'tych! Na Zachodzie jeszcze dzi szacuje si#, e miertelno ) w wyniku
zakazanych zabiegów jest dziesi#ciokrotnie wy sza.76
W ten sposób miliony kobiet i dziewcz't pad o i pada ofiar' tych
ko cielnych instytucji, które ci'gle jeszcze maj' wp yw na nasze
prawodawstwo, które ci'gle jeszcze g osz' dogmat o grzechu pierworodnym,
ci'gle pi#tnuj' ka dy stosunek pozama e ski, ci'gle próbuj' sabotowa)
u wiadamianie seksualne m odzie y, ci'gle podsycaj' ob ud#, stany wywo uj'ce
nerwice i agresj# — co postaramy si# pokaza) w nast#pnych rozdzia ach.
337
Rozdzia( 23
Grzech 2miertelny
„Gdy si# s yszy, ile wrzawy czyni teolog wokó dzia a
cz owieka, który zosta stworzony przez Boga jako rozpustnik i
spa ze sw' s'siadk', któr' Bóg ukszta towa nader udatnie i
powabnie, to czy nie mo na by pomy le), e wiat zosta
podpalony ze wszystkich czterech stron?"
Denis Diderot1
„W seksualno ci nie ma nic z ego, a tradycyjne do niej
nastawienie jest chore. Wydaje mi si#, e w naszym
spo ecze stwie adna inna choroba nie powoduje tyle ludzkiej
n#dzy..."
Bertrand Russel2
„Jaki by przez stulecia g ówny kontekst, z którym 'czono p e),
wspólnot# i rozkosz seksualn'?... Kontekstem tym by wiat
brudu, wiat analny... Rozkosz seksualna jeszcze dzi wydaje si#
wielu ludziom czym w rodzaju rozkoszy oddawania moczu i
defekacji."
katolik Fritz Leist (1973)3
Poj#cie grzechu, które nabra o wyrazistego kszta tu zw aszcza za
panowania w Egipcie Echnatona (Amenofisa IV) w wieku XIV p.n.e., zosta o
przej#te przez Hebrajczyków w VII w. p.n.e. i poprzez Stary Testament trafi o
do chrze cija stwa. Z tym, e za grzech uchodzi w chrze cija stwie ju nie
tylko „grzeszny" czyn, ale samo upodobanie w nim, zabarwione satysfakcj'
wspominanie wyst#pku, lub al, e nie zosta on pope niony, zatem sama ch#)
czynienia rzeczy zabronionych.
W ród najró niejszych rodzajów grzechu, najwi#ksze znaczenie ma
grzech zmys owej nami#tno ci, 'dza seksualna. W katolicyzmie istnieje,
przyznaj' to zreszt' sami katolicy, „d uga tradycja", polegaj'ca na tym, by
uwa a), „ e ka da czynno ) seksualna to grzech, lub e grzech jej towarzyszy",
e „wszelkie czynno ci seksualne okazuj' si# w ko cu z e, gdy zwi'zane s'
nierozerwalnie z po 'dliwo ci'".4 „W ka dym kazaniu, przy ka dej okazji
wielokrotnie wskazuje si# na ten grzech. A cz#sto
338
oznacza to przecie wywo ywanie przys owiowego wilka z lasu. Problem
odmalowywano w taki sposób, e wszelkie uchybienia w tej dziedzinie musia y
si# wydawa) grzechem najci# szym."
Pocz.tki chrze-cija?skiego op)tania grzechem
Sta e straszenie „grzechem cielesno ci" ma niewiele, a mo e nawet nic
wspólnego z Jezusem. Ale ju w Nowym Testamencie sobór apostolski
prezentuje w swym dekrecie jako grzechy g ówne lub miertelne, znan' triad#:
ba wochwalstwo, nierz'd i morderstwo.5 W chrze cija stwie sta y si# one
klasycznymi wyst#pkami — przest#pstwami w ogóle. (Inna sprawa, e synody
pierwszych wieków w ogóle nie ustala y kary za zabójstwo uwa aj'c, e nie
zdarza si# ono w ród chrze cijan!)
Tymczasem najwi#kszy chyba kaznodzieja chrze cija skiej psychozy
grzechu pojawia si# u samego pocz'tku rozwoju tej religii — to Pawe .
Nieustannie ostrzega, zaklina, straszy: „Grzech wszed na wiat", cia o jest
„opanowane przez grzech", „prawo grzechu" tkwi w „cz onkach", „Bóg pot#pi
grzech cia a", ludzie s' „niewolnikami grzechu", s' „zaprzedani grzechowi",
„wszyscy zgrzeszyli" i tak dalej. S' to cytaty z samego tylko Listu do Rzymian.6
Chrze cija ska doktryna grzechu ju w III stuleciu stawia na czele listy
ob arstwo wraz z opilstwem i nierz'd, a wreszcie przychodzi Augustyn i
poddaje obrzydliwo ) p ciow' teologicznej systematyzacji.
Augustyn, wedle Theodora Heussa „najg #bsze i najczy ciejsze 9ród o", z
którego „czerpie" wiatopogl'd katolicki; Augustyn, który nie tylko by
mi o nikiem kobiet, lecz by) mo e równie nie stroni od m# czyzn; Augustyn,
który nie radzi sobie z w asnymi problemami seksualnymi i, zawieszony
mi#dzy u yciem a frustracj', nie móg sobie znale9) spokojnego miejsca; który
potrafi si# modli): „Daj mi czysto )... ale nie zaraz!"7; który sta si#
cz owiekiem pobo nym, gdy ju nau ywa si# do syta, gdy ju jego s abo ) do
kobiet zamieni a si#, jak u wielu starzej'cych si# m# czyzn, we w asne
przeciwie stwo i gdy do tego wszystkiego zacz# y mu si# dawa) we znaki
problemy zdrowotne, szczególnie uci' liwe u retora (p uca, piersi); otó ten
w a nie Augustyn stworzy klasyczn' patrystyczn' doktryn# grzechu,
szczególnie zaciekle zwalczaj'c konkupiscencj#. Tym samym w decyduj'cy
sposób wp yn' na moralno ) chrze cija sk' i losy milionów ludzi Zachodu,
pe nych seksualnych zahamowa i l#ków.
Mi o ) jest dla Augustyna jedynie mi o ci' do Boga, mi o ) inna ni do
Boga jest w gruncie rzeczy spraw' diab a. „Istniej' dwa rodzaje
339
mi o ci: jedna jest wi#ta, druga nie wi#ta." „Gdy mi o ) ro nie, maleje
po 'danie." „To, co ywi mi o ), os abia po 'danie zmys ów; od czego owo
ginie, tamtej daje doskona o )."8 Dlatego prawdziwa mi o ) mo e by) tylko
mi o ci' czyst'. Prawdziwa mi o ), szepcze Cassie w genialnym „Manhattan
Transfer" Dos Passosa, jest cnotliwa i czysta (sic!). Mówi'cemu o mi o ci
Augustynowi, przytrafi si# nie tylko b 'd j#zykowy, ale, co gorsza, b 'd
my lowy: „Cnot' otacza j' Zuzanna, kobieta zam# na, cnot' Anna, wdowa,
cnot' Maryja, dziewica."9
Biskupa Hippony g #boko teraz obra a y i szokowa y takie sprawy jak
stosunek p ciowy i orgazm, którymi sam si# rozkoszowa w dniach, gdy by
mocniejszy w l#d9wiach. Teraz, gdy ubolewa ju nawet z tak b ahego powodu,
e to czy owo mu smakuje, rozkosze tego rodzaju zda y mu si# czym
diabelskim, „okropnym", „piekielnym", „pal'c' opuchlin'", „przera aj'cym
arem", „chorob'", „ob #dem", „zgnilizn'", „wstr#tnym b otem", „wstr#tn'
rop'" i tak dalej i dalej.10 Jakby tama p#k a pod naporem tych z orzecze .
Erekcja w raju?
„Ten teolog chrze cija skiego ma e stwa" wyra a nawet pragnienie, by
równie wszyscy ludzie onaci yli we wstrzemi#9liwo ci seksualnej, wr#cz
czerwieni si# wskutek „okre lonej miary zwierz#cego ruchu"; ba, twierdzi
nawet, e ka dy wola by, eby dzieci, jak w raju, by y p odzone bez
po 'dliwo ci — przy czym straszliwie dr#czy si#, rozwa aj'c ( mieszn' sam'
w sobie kwesti#), „czystego zwi'zku m# czyzny i kobiety" przed „grzechem
pierworodnym". Pocz'tkowo przyj' taki charakter owego zwi'zku, nast#pnie
rozwa a jednak kontakt cielesny; wreszcie doszed do przekonania, e owszem,
kontakt ten musia by) faktem, ale fakt ten by pozbawiony wszelkiej
lubie no ci; wreszcie, w ostatnich latach swego ycia, uzna 'dz# seksualn' za
mo liw' równie w raju.
Pó9niejsi teologowie, na przyk ad Wilhelm z Champeaux, przypuszczali
co prawda, e Adam „w o y Ewie" tak, „jak k adzie si# na czym palec, bez
jakiejkolwiek przyjemno ci", Ewa za , zauwa a Robertus Pullus, „przyj# a
m#skie nasienie bez aru". Po prostu ka de podniecenie p ciowe wydawa o si#
tym ludziom nie na miejscu, nie do pogodzenia z niebia skim szcz# ciem.
Mechthilda z Magdeburga i inne pobo ne dziewice uwa a y prarodziców za
istoty w ogóle pozbawione tych cz# ci cia a.
340
„Gdy Bóg nie stworzy im cz onków ha by
I byli ubrani w szaty anielskie.
A dzieci p odzili w mi o ci wi#tej. Wszak s o ce, gdy w wodnej toni si#
nurzy
Lustra wody bynajmniej nie burzy."
Ca a rzecz jest „tajemnic' porz'dku nadprzyrodzonego", nie mo na jej
wprawdzie „uczyni) pozytywnie zrozumia '", ale dobrze nadaje si# do tego, by
„pog #bi)" „rozumienie ludzkiej egzystencji", oczywi cie równie poprzez
wskazanie na „radykalny niedostatek zbawienia"; tak e grzech pierworodny jest
jakby negatywnym wyrazem „jasnej prawdy o zbawieniu".11 Inaczej mówi'c:
trzeba by) „grzesznym", by móc by) „zbawionym".
Jezus i Pawe' nie znaj. jeszcze nauki o grzechu pierworodnym
Grzech pierworodny (peccatum originale) jest wedle wiary
chrze cija skiej powszechnym zepsuciem rodzaju ludzkiego, powsta ym na
skutek nieopatrznego kroku pope nionego przez Adama i Ew#, swego rodzaju
udzia em wszystkich w ich „upadku". W zwi'zku z tym ka dy cz owiek, z
wyj'tkiem Maryi, jest od samego pocz'tku obarczony grzechem, automatycznie
uwik any w win# prarodziców. Niewidoczn', ze zrozumia ych wzgl#dów, zmaz#
grzechu pierworodnego, eliminuje chrzest — rozumie si#, e te w sposób
niewidoczny. Niestety, widoczne pozostaj' skutki: trudy ycia, choroba, mier),
oraz nade wszystko po 'danie p ciowe, w szczególny sposób powi'zane z
grzechem pierworodnym.
Ten dziwaczny fakt teologiczny — wed ug Piusa XI „niezbywalny
element religii chrze cija skiej", wed ug Schopenhauera „punkt centralny i
serce chrze cija stwa"12 — nie jest, jak i wszystko inne w tej religii,
specyficznie chrze cija ski. Analogiczne koncepcje kursowa y wieki, a nawet
tysi'clecia wcze niej w kultach poga skich.13
Jezus nie wyg osi adnego kazania na temat grzechu pierworodnego, ale
jego milczenie t umaczy si# brakiem przygotowania s uchaczy do „ud9wigni#cia
sensu takiej tajemnicy".14 (Sprawy znacznie bardziej skomplikowane, jak
dogmat o Trójcy Twi#tej, d9wigaj' z powodzeniem!)
Równie Pawe , który wprawdzie uwa a , e cz owiek jest „z natury z y",
a szczególnie sk onny do trwania w „brudzie nieobyczajno ci" i „haniebnych
nami#tno ciach", nigdzie w a ciwie nie g osi , jak i pozostali autorzy
nowotestamentowi, tego rodzaju pogl'dów, cho) pó9niej zyska y one rang#
dogmatów i to z powo aniem si# na niego w a nie (Rz. 5, 12). Dlatego w jego
gminie korynckiej nie chrzczono dzieci
341
rodziców chrze cija skich. A poniewa równie starsi Ojcowie Ko cio a
wyra9nie mówili o bezgrzeszno ci dzieci15, przeto jeszcze i pó9niej dzieci nie
by y chrzczone, cho) chrzest jest jakoby niezb#dny dla zmazania grzechu
pierworodnego, a cz owiek nie ochrzczony nie ma wst#pu do Królestwa
Niebieskiego. Jeszcze nawet Tertulian, któremu (równie ) ch#tnie przypisano by
tez# o grzechu pierworodnym, energicznie przeciwstawia si# obrz#dowi chrztu
dzieci.16 Im bardziej jednak nowa doktryna nabiera a rozmachu, tym wyra9niej
obrz'dek chrztu przesuwa si# ku pocz'tkowi ycia dziecka.
Augustyn i „element dynamiczny ;ycia moralnego"
Ale dopiero Augustyn, który nie ochrzczonym dzieciom grozi wiecznymi
karami piek a (wszak e naj agodniejszego rodzaju!)17 i w grzechu Adama
widzia wielokrotne przest#pstwo, jest w a ciwym twórc' dogmatu o grzechu
pierworodnym18, cho) rang# dogmatu wiary twierdzenie Augustyna zyska o
dopiero w XVI w. B#d'c pod wp ywem Paw owej nienawi ci do spraw
seksualnych i manichejskiej koncepcji z ej natury ludzkiej, dziedziczonej z
pokolenia na pokolenie, Augustyn, ca kowicie zatruty t umionym po 'daniem,
niezdolny do swobodnego my lenia o rzeczach naturalnych, uzna w ko cu ca '
ludzko ) za „zepsut' gromad#" (massa perditionis), „przekl#t' mas#" (massa
damnata), przy czym tak ci le wi'za grzech pierworodny z konkupiscencj', e
oba te poj#cia sta y si# u niego w a ciwie to same; przecie owo z o jest
dziedziczone w a nie poprzez akt p odzenia.
Zaraz po straszliwym fakcie utraty aski, prarodzice spostrzegli, powiada
Augustyn (jako psycholog moralno ci opisuj'cy zw aszcza „element
dynamiczny ycia moralnego"), e „co nowego sta o si# z ich cia ami". Ach,
wszystko by oby dobrze lub, mówi'c za Cassiem Dos Passosa, cnotliwe i czyste,
„gdyby oczy prarodziców nie odkry y owego nieprzyzwoitego drgnienia"! I tak,
jak niegdy ojciec Augustyna radowa si#, gdy w k'pieli zobaczy penis erectus
swej latoro li19 (nic dziwnego, e historiografia chrze cija ska prawie nie
wspomina tego cz owieka, podziwiaj'c jedynie jego cnotliw' on#, Monik#), tak
teraz syn by bardzo zdeprymowany my l' o sztywnym pr'ciu praojca Adama...
Spór pelagia?ski (411-431)
Czy ten pesymizm seksualny by zgodny z duchem czasu? Czy zwi'zana
z seksualizmem pruderia, perwersja, absurd nie dawa y si# w owym czasie
rozpozna)?
342
Ju wspó czesny Augustynowi Pelagiusz, mnich irlandzki, przekonuj'co
obala doktryn# grzechu pierworodnego. Nawet papie Zozym opowiada si#
pocz'tkowo za Pelagiuszem, tak e synod w Diospolis w Palestynie uwolni go
w 415 r. od zarzutu g oszenia b #dnej nauki, a w 418 r. dziewi#tnastu biskupów
italskich odmówi o pot#pienia Pelagiusza. Ba, biskup po udniowoitalski Julian z
Eclanum da si# mocno we znaki Augustynowi twierdzeniem, e pop#d
seksualny zosta stworzony przez Boga i dlatego trudno mu co zarzuci) z
moralnego punktu widzenia. Zreszt' przecie jeszcze wcze niej w Rzymie
mnich Jowinian naucza , zyskuj'c przy tym znaczny poklask, e dziewictwo i
posty nie s' szczególnymi zaletami, a kobiety zam# ne nie s' gorsze od wdów i
dziewic.20
Hieronim i Augustyn replikowali z du ym trudem, zarzucaj'c swym
przeciwnikom, jak zwykle w takich razach, g oszenie herezji. By nada) wi#ksz'
skuteczno ) swym argumentom, zaapelowali do pa stwa, które wkrótce
nakaza o wych osta) Jowiniana batem zako czonym o owianymi kulkami i wraz
z jego zwolennikami zes a) na jedn' z wysp dalmaty skich.21 Nast#pnie, z
poduszczenia Augustyna, Pelagiusz zosta wykl#ty, najpierw w Kartaginie,
pó9niej w Rzymie, wreszcie przez sobór w Efezie w 431 r. — cho) to Augustyn
g osi nowe wówczas pogl'dy, Pelagiusz za reprezentowa tradycj#!22
By) mo e historia wiata zachodniego mia aby inny przebieg, gdyby
Ko ció nie ugi' si# wówczas przed Augustynem. Przecie w gruncie rzeczy
istot' sporu by a wolna wola cz owieka, a tym samym mo liwo ) naprawienia
ju „tego" wiata; alternatyw' za czekanie na lepszy ywot w przysz o ci (z
powodu nieuleczalnej grzeszno ci natury ludzkiej) — czego naucza kler.
Ta wielka kontrowersja podzieli a pó9niej tak e protestantów, przy czym
Kalwin i Luter, który zdecydowanie odmawia cz owiekowi wolnej woli
(porównuj'c go z koniem, na którym jedzie albo Bóg, albo szatan)23, stan#li po
stronie Augustyna, rzetelny Muntzer za opowiedzia si# za Pelagiuszem.
Zwingli, z powodu swej tolerancji nazywany przez Lutra poganinem, odrzuca
dogmat o grzechu pierworodnym jako nieewangeliczny. Nowsza teologia
protestancka w znacznej mierze te z niego rezygnuje, Karl Barth widzi w nim
wr#cz contradictio in adjecto.
Ca y ten dogmat jest ju od dawna tak zdyskredytowany, e nawet w
obr#bie katolicyzmu nie ceni si# go szczególnie wysoko, a nawet pisze (za
przyzwoleniem Ko cio a), e klasyczna nauka o grzechu pierworodnym „ju od
stuleci tkwi w martwym punkcie" i wymaga „pilnie integracji poprzez nowe
elementy".24 Nowe bajki w miejsce starych...
343
Augusty ska nienawi ) do spraw zwi'zanych z seksem przenosi a si# z
pokolenia na pokolenie. Wszystko, co cielesne, sta o si# „fomes peccati", iskr'
zapalaj'c' grzechu; wszelki seksualizm zas ugiwa jedynie na okre lenia w
rodzaju „turpe" i „foedum", by haniebny i brudny, zni a cz owieka do
poziomu zwierz#cia.
W oczach wczesnych scholastyków instynkt seksualny jest ca kowicie
zdegenerowany, a ka de odczucie po 'dania grzeszne.25 Nauczyciel Ko cio a
Bonawentura nazwa pó9niej akt mi osny „zepsutym i do pewnego stopnia
mierdz'cym".26 Tomasz z Akwinu zaliczy go do „najni szych" w ogóle, mówi
o nim jako o „spro nym brudzie" i og osi , e nieczysto ) czyni z cz owieka
istot# „zwierz#c'".27 A Nauczyciel Ko cio a Bernard z Clairvaux, wedle którego
zostali my „sp odzeni przez grzeszn' wol#" i zepsuci „przez sw#dz'c'
po 'dliwo )", powiada , e z powodu grzesznej 'dzy cz owiek stacza si#
mi#dzy winie.28
Nim jednak bli ej przyjrzymy si# teologii moralnej, spójrzmy przez
moment na niektóre grzechy seksualizmu.
344
Rozdzia( 24
Onanizm, homoseksualizm, stosunki ze zwierz tami i krewnymi
„Mora people, as they are termed, are simple beasts. I would
sooner have fifty unnatural vices than one unnatural virtue."
Oscar Wilde1
1
KARA CHWOSTY I WODA TWI\CONA NA ONANISTÓW
Kler katolicki zawsze wiele uwagi po wi#ca sprawie masturbacji. Tam
bowiem, gdzie zwyk y stosunek nie jest mo liwy, zazwyczaj pleni si# nawyk
samogwa tu — zw aszcza w wi#zieniach i seminariach duchownych.2 Rzecz nie
poci'ga te niepo 'danych konsekwencji w postaci „wrzeszcz'cego" brzd'ca i
nie zak óca kariery. „Na soborze w Nicei", pisa Luter, „surowo by o zakazane
rozbudza) w sobie lubie no ), gdy wielu z niecierpliwo ci, e ich tak ta 'dza i
gor'czka trawi, sami sobie j' jeszcze gwa tem zadaj', a w dy ka dy chcia
zosta) na swoich urz#dach i prebendach."3
Ta regu a nie straci a na aktualno ci do dzi . „W dalszym ci'gu onanizm",
przyznaje pewien ponad czterdziestoletni ksi'dz katolicki. „Zwyczaj cz#stego
onanizowania si# pozosta we mnie do dzi ", pisze inny.4 „W dalszym ci'gu
pozostaje mi codzienny onanizm", ubolewa trzeci.5 Jeszcze inny jest „bliski
ob #du... przez samogwa t"6. Z przeprowadzonej ankiety wynika, e z dwustu
trzydziestu dwóch obj#tych badaniem ameryka skich studentów teologii
masturbacj# uprawia dziewi#)dziesi't i trzy dziesi'te procenta7.
Ale i wieccy onanizuj' si# na pot#g#: w Europie, jak wynika z ró nych
9róde , robi to osiemdziesi't pi#) do dziewi#)dziesi#ciu sze ciu procent
wszystkich m# czyzn. Wed ug bada Kinseya dziewi#)dziesi't dwa procent
m# czyzn w Ameryce przynajmniej raz osi'gn# o orgazm w wyniku
samogwa tu, a jedna trzecia wszystkich zam# nych kobiet, mi#dzy dwudziestym
a pi#)dziesi'tym rokiem ycia, onanizuje si# przynajmniej
345
od czasu do czasu, spo ród niezam# nych — w tych samych granicach
wiekowych — prawie po owa.8
Dlaczego masturbacja musi byG grzechem
Zakaz uprawiania samogwa tu jest by) mo e dlatego tak wa ny, e jego
z amanie bardzo wcze nie budzi poczucie winy, a Ko ció , po cz# ci, yje z tej
winy odpuszczania.
Onanizm, zwierza si# pewien katolik, wspominaj'c lata swego
dojrzewania seksualnego, „sta si# dla mnie g ównym problemem tamtych lat.
Prze ywa em w asn' p ciowo ) jako z ' i grzeszn'." Inny mówi o „wielkim
poczuciu winy z powodu cz#stej masturbacji". Trzeci tak o tym opowiada:
„Onanizm. Wstyd w konfesjonale, ulga po wyznaniu. Recydywa. Zw'tpienie."
Czwarty zauwa a: „Od dziesi'tego roku ycia stale onanizm i wyrzuty sumienia
(z powodu grzechu miertelnego)."9 Tego rodzaju l#ki, prowadz'ce cz#sto do
desperacji, by y i do dzisiaj s', podsycane przez Ko ció . „Pierwsze pogadanki i
dyskusje z zakresu u wiadomienia seksualnego", wspomina dzi pewien katolik,
„wywo a y we mnie pierwsze l#ki i poczucie winy." Trzydziestoczteroletni
dzisiaj nauczyciel religii opowiada: „Masturbacja wywo ywa a we mnie
ogromne poczucie winy, które wzmaga a jeszcze lektura tak zwanych
katolickich pism u wiadamiaj'cych." Trzydziestodziewi#cioletni zakonnik: „W
okresie pokwitania zacz' em si# onanizowa)... Prze ladowa o mnie poczucie
winy... gdy Ojcowie mówili nam, e jest to naszym najci# szym grzechem."10
Oczywi cie mo na si# dzi natkn') tak e na rozs'dnych ksi# y. Ale
nawet je li jakim wyj'tkowym zbiegiem okoliczno ci dojrzewaj'cy ch opak
spotka na swej drodze wy 'cznie takich, to i tak pozostanie w nim poczucie
wstydu i przekonanie, e pope ni grzech. „Mimo rozs'dnego kszta towania
sumienia przez ówczesnych duszpasterzy rodowisk m odzie owych, wzgl#dnie
przewodników m odzie y, wraz z pocz'tkiem dojrzewania seksualnego i
praktyk onanistycznych pojawi o si# silne poczucie winy, które powodowa o
bardzo cz#ste przyst#powanie do spowiedzi"11 — otó to jest sedno sprawy.
Onanizm by kiedy zagro ony surowymi karami, uwa any nawet za
swoisty rodzaj „zabijania".12 Dla Tomasza z Akwinu, który masturbacj# uwa a
za gorsz' od nierz'du, dla Alberta Wielkiego i wielu innych, ju nawet polucje
nocne by y grzechem.13 Wedle opinii naszych duchownych znawców problemu
wywo ywa y one „t# sam' gor'czk#, to samo sw#dzenie, t# sam' 'dz#", co akt
seksualny.14
346
Uczniowie szkó zakonnych obrywali t#gie lanie tak e za mimowolny
wytrysk nasienia.15 Zreszt' w ogóle kary cielesne wobec ch opców wesz y do )
szybko do repertuaru kar stosowanych w chrze cija stwie, a w najró niejszych
Ko cio ach krajowych stanowi y swego rodzaju „specjalno )", jak to
sformu owa biskup sufragan Schmitz, a szczególne zastosowanie znalaz y jako
pokuta za grzech nieczysto ci.16 Dzi niektórzy morali ci wznosz' oczy ku
niebu mówi'c: „Biedny ch opiec, dr#czony zmazami nocnymi, wymaga nade
wszystko dobroci i zrozumienia"17, ale przez dwa tysi'ce lat ch ostano go za to
a do krwi (wymierzaj'cy kar# sam cz#sto czerpa z tego przyjemno ) o
charakterze seksualnym), bito do tego stopnia, e, jak dzi niekiedy si#
przyznaje, „nierzadko zwyci# a a rozpacz i zw'tpienie i m ody cz owiek
ko czy mierci' samobójcz'".18
Dzwonek na erekcj)
Nie cofano si# przed adnym przymusem, nawet mieszno ci'19, dla
dobra drogocennej moralno ci gorliwie si#gaj'c po zdobycze techniki.
Zw aszcza w XIX w. zalecano nadzwyczaj d ugie i zapinane poni ej stóp
koszule nocne, kr#powano r#ce sznurem, konstruowano zapinane z ty u kaftany
bezpiecze stwa i zamykane na k ódki pasy antyonanistyczne z rzemieniami na
wysoko ci brzucha i ud delikwenta. Przemys rzuci na rynek specjalne
konstrukcje, przypominaj'ce klatki, zak adane na genitalia; dla wi#kszej
pewno ci niektóre z tych aparatów zaopatrzone by y w gwo9dzie od strony
zewn#trznej. Szczyt wynalazczo ci w tej dziedzinie stanowi o pud o, które w
razie spontanicznego usztywnienia cz onka wywo ywa o alarm w postaci
dzwonka.20
Równoleg e poczynania Ko cio a na tej niwie by y kongenialne. Sprawie
czysto ci seksualnej, anemii, histerii i l#ków s u y y niezliczone pisma
u wiadamiaj'ce.
Stuttgarcki teolog protestancki, Karpff, pra at i kaznodzieja — niech w
tym miejscu reprezentuje wielu innych podobnych sobie — autor broszury
zatytu owanej „Ostrze enie przyjaciela m odzie y przed najniebezpieczniejszym
jej wrogiem albo pouczenie o grzechach potajemnych, ich skutkach, leczeniu i
zapobieganiu", opowiada , w jaki to sposób „ten najwi#kszy wróg", „rozpustny i
haniebny wróg, którego przyjdzie mi jeszcze nazwa)", odgrywa prawdziwie
straszliw' rol#: onanizm prowadzi bowiem do ob #du i samobójstwa. „Bardzo
cz#sto wa ne symptomy tej choroby nie ujawniaj' si# na zewn'trz,
niewstrzemi#9liwy zachowuje si# jak inni ludzie, ma posad#, pracuje, mieje si#,
wygl'da na ca kiem zdrowego i szcz# liwego; ale jego ycie duchowe
wi#dnie..."
347
„Pewien cz owiek z powodu onanizmu tak bardzo podupad , e musia
zrezygnowa) z posady i stale tylko powtarza , e ju umar , ju umar , e ju nic
nie mo e, e nic ju w nim nie ma itd. Pogr' ony w ponurych rozmy laniach,
pozbawiony zaj#), sta si# ci# arem dla innych. W pewnym zak adzie dla
nerwowo chorych z du ym trudem uda o si# na jaki czas poprawi) nieco jego
stan. Dzi jego cia o gnije w ziemi."21
Kiedy sw)dzenie jest dozwolone
Jeszcze w 1929 r. Twi#te Oficjum zabroni o wywo ywania wytrysku dla
umo liwienia rozpoznania choroby na podstawie nasienia22, ale czasy si#
zmieni y i dzi wolno si# my), k'pa) i je9dzi) konno, nawet przewiduj'c
pó9niejsz' polucj#. Podobnie wolno „u mierzy) przez podrapanie uci' liwe
sw#dzenie in verendis" (cz# ci sromowych), je li owo sw#dzenie nie jest
rezultatem lubie nego podniecenia. „W razie w'tpliwo ci na temat przyczyny
sw#dzenia drapanie jest dozwolone", oczywi cie pod warunkiem, e nie
towarzyszy mu ch#) doznania „nieczystej przyjemno ci". Przest#pstwem
przesta y by) tak e „przypadki nocne", nawet „je li we nie towarzyszy o im
doznanie przyjemno ci". Grzech zaczyna si# od „przyjemno ci w stanie
pó czuwania". „Twiadomie po 'dana polucja jest ju grzechem ci# kim."23
Ogólnie rzecz bior'c, onanizm w dalszym ci'gu pozostaje dla katolików
perwersj' i grzechem przeciwnym naturze. Jeszcze w po owie naszego stulecia,
pewien spowiednik wykrzykn' do siedemnastolatka, który wyzna grzech dwuczy te trzykrotnego aktu masturbacji: „Moje biedne dziecko! Ukrzy owa e
Chrystusa!"24 A oto wyznanie pewnego wspó czesnego katolika (rocznik 1932):
„W nowicjacie, tak e za rad' mistrza nowicjatu, zak ada em do snu r#kawiczki i
owija em sobie palce sznurowad ami, aby to nie mog o si# «zdarzy)»."25 I cho)
pod presj' kompetentnych dyscyplin, „naukowa" teologia moralna czyni pewne
ust#pstwa, to przecie tam, gdzie w gr# wchodzi indoktrynacja maluczkich,
nawet w XX w. nie rezygnuje si# ze starej taktyki. Nie szcz#dzi si# gró9b, cho)
wielu teologów uwa a, e „zupe nie niew a ciwe by oby pos ugiwanie si#
silnym strachem i l#kami"26, gdy onanizm zak óca rozwój osobowo ciowy jak
„ma o co", psuje krew, powoduje nerwice, wywo uje ob #d. Onanista „zanim
zd' y si# zorientowa)... ju przegra swoje szcz# cie"27. „Dzi jego cia o gnije w
ziemi..."
348
2
KASTRACJA ALBO TMIERY NA STOSIE KAR` DLA
HOMOSEKSUALISTÓW
Ko ció zawsze pot#pia homoseksualizm (sodomia ratione sexus) jako
ohydn' perwersj#. Ale czy rzeczywi cie homoseksualizm jest a tak przeciwny
naturze? Czy nie jest raczej wyrazem naszej zasadniczo biseksualnej natury?
Zjawiskiem cz#sto spotykanym równie w wiecie zwierz't, zw aszcza w ród
prymatów, panów wiata zwierz#cego? Zdarza si#, e jedna ma pa si# onanizuje,
a druga j' kryje. Przedstawiciele wszystkich, stoj'cych na wy szym stopniu
rozwoju gatunków zwierz't utrzymuj' stosunki homoseksualne, gdy brak im
partnera heteroseksualnego lub gdy partner ten jest niezdolny do stosunku. Psy
robi' to per anum, krowy wskakuj' sobie na grzbiet, lwice li ' sobie wzajemnie
srom; kury, g#si, kaczki, ba anty cz#sto utrzymuj' stosunki lesbijskie.
Nierzadkie s' wcale kontakty homoseksualne mi#dzy przedstawicielami ró nych
gatunków.28
Zdaniem
Goethego,
zdecydowanego
przeciwnika
Ko cio a,
29
homoseksualizm jest tak stary, jak sama ludzko ) i dlatego naturalny.
W Grecji mi o ) do ch opców od najstarszych czasów przenika a ca '
kultur#: sztuki plastyczne, epik#, liryk#, tragedi#. Niektórzy starsi krytycy
widzieli w tych dzie ach wr#cz „rozsadniki pederastii"30. Z problemem
homoseksualizmu spotykamy si# na ka dym kroku: w ksi' kach historycznych,
przyrodniczych, filozoficznych, wsz#dzie. Mitologia a si# roi od pedofilskich
legend; samo s owo „pedagog" oznacza o niegdy m# czyzn#, który by
przewodnikiem ch opców w zakresie mi o ci do ch opców.31
Likurg, (mityczny) król Sparty, twierdzi w swych prawach, e nikt, kto
nie ma przyjaciela w o u, nie mo e by) dzielnym obywatelem.32 Solon i jego
nast#pcy zalecali m odzie y utrzymywanie stosunków homoerotycznych.33
Platon uwa a , e „najwi#kszym szcz# ciem dla m odzie ca jest dzielny
m# czyzna, który go kocha, a dla dzielnego m# czyzny — kochanek"34. W
Tebach istnia elitarny trzystuosobowy batalion, z o ony z samych
homoseksualistów. Na Krecie i w Sparcie mi o ) homoerotyczna nale a a do
programu szkolenia m odych wojowników przez prze o onych.35 Lista
znamienitych osobisto ci antyku o sk onno ciach homoerotycznych obejmuje
królów, jak Hieron, król Syrakuz, czy Filip Macedo ski; strategów, jak
Aleksander Wielki, Epaminondas, Pauzaniasz; prawodawców, jak Minos i
Solon; filozofów, jak Sokrates, Platon, Arystoteles i wielu innych.36 Jeszcze u
schy ku XIX w. nawet
349
najobszerniejsze historie kultury klasycznej staro ytno ci nie wspomina y
problemu greckiej homoerotyki, lub ledwie j' wzmiankowa y.37 A w szko ach
milczy si# na ten temat do dzi .38
Grzech wo'aj.cy o pomst) do nieba
Bezlitosne prze ladowanie homoseksualistów zaczyna si# od
Hebrajczyków i chrze cijan, cho) w pewnych okresach religia ydowska,
podobnie jak inne kulty azjatyckie, zna a równie m#sk' homoseksualn'
prostytucj# wi'tynn'.39 Jednak e ju Stary Testament przewiduje za
homoseksualizm kar# mierci: „Ktokolwiek obcuje ciele nie z m# czyzn', tak
jak si# obcuje z kobiet', pope nia obrzydliwo ) (to'ebhah). Obaj b#d' ukarani
mierci'..."40
Pó9niej Pawe pot#pia homoerotyczn' mi o ) m# czyzn i (w jednym
miejscu tak e) kobiet.41 Powo uj'c si# na niego i Stary Testament, równie inni
Ojcowie Ko cio a pot#piaj' homoseksualizm. Czyni to zw aszcza Augustyn i
jeszcze gwa towniej — Nauczyciel Ko cio a Jan Chryzostom, a jeszcze ostrzej
Piotr Damiani, który uwa a stosunki homoseksualne za gorsze nawet ni
stosunki ze zwierz#tami.42 W czasach pó9niejszych, najsurowszym s#dzi'
wyst#pku homoerotycznego b#dzie Nauczyciel Ko cio a Petrus Canisius (15211597), który zaliczy akt homoseksualny do „peccata in coelum clamantia",
grzechów krzycz'cych o pomst# do nieba, kategorii do tego czasu raczej s abo
znanej, przez niego za bardzo wyeksponowanej.43
Przez ponad pó tora tysi'clecia spo ecze stwo chrze cija skie stosowa o
kary ci# kie i najci# sze wobec „wyst#pku", który teologowie pot#piali w coraz
to nowych wymy lnych zwrotach, takich jak nefanda libido, nefarium,
monstrosa Venus, diabolica luxuria, horrendum scelus, execrabile i tak dalej.
Na pocz'tku IV w. synod w Elwirze ekskomunikuje „ha bicieli
ch opców", odmawiaj'c im komunii nawet w razie niebezpiecze stwa mierci.
Nauczyciel Ko cio a, Bazyli przewiduje za grzech homoseksualizmu kar#
pi#tnastoletniej pokuty, teologowie wczesnego redniowiecza 'daj' zwykle lat
dziesi#ciu.44 W roku 693 synod w Toledo postanawia, e sodomita „ma by)
wykluczony z wszelkiej wspólnoty z chrze cijanami, wych ostany rózgami,
haniebnie ogolony i wygnany".45 Synod w Nablus (1120), który
odpowiedzialno ) za katastrofy przyrodnicze i napa ci Saracenów sk ada na
nieskromne prowadzenie si# wiernych, domaga si# kary mierci na stosie46 za
dobrowolnie wyra on' zgod# na (czynny lub bierny) akt homoseksualny. Bulla
papieska z 1566 r. „ Cum primum " ;.da
350
wydania ka dego homoseksualisty w r#ce sprawiedliwo ci wieckiej, co bez
w'tpienia oznacza o egzekucj#.47
Kara -mierci zgodnie z prawem -wieckim
Cesarze poga scy nie zabraniali homoerotyzmu. Ale ju Konstantyn i
jego pobo ni nast#pcy ob o yli go kar' mierci przez spalenie.48
Stary, pochodz'cy z VI i VII w. Kodeks Wizygocki, na którym odcisn# a
ju jednak swe pi#tno ideologia chrze cija ska, za stosunek homoseksualny
przewidywa , obok odebrania cz# ci maj'tku, kastracj#; w wersji pó9niejszej,
„Siete Partidas", kar# mierci.49 A to dlatego, e z powodu tego strasznego
grzechu „tam, gdzie ludzie mu ulegaj', nasz Pan Bóg zsy a na ziemi# g ód i
zaraz#, i trz#sienia ziemi, i wiele innych kl#sk, których aden cz owiek nie
potrafi by wyliczy)"50.
Mi o ) homoerotyczna przez d ugi czas uchodzi a na chrze cija skim
Zachodzie za przest#pstwo godne najwy szego wymiaru kary. Jeszcze pod
koniec XVIII w., powszechnie obowi'zuj'cy kodeks spraw gard owych Karola
V, „ wieckiej g owy chrze cija stwa, patrona Ko cio a"51, przewidywa kar#
mierci na stosie za akt p ciowy mi#dzy m# czyzn' i m# czyzn' oraz kobiet' i
kobiet'.52
W Anglii, gdzie stosunki tego rodzaju by y szeroko rozpowszechnione,
grozi a za nie publiczna kara mierci przez powieszenie lub ukamienowanie.
Pó9niej kar# t# zamieniono na do ywotnie wi#zienie, ale przed przyst'pieniem
do jej wykonania, oddawano ofiary pod os'd „zdrowego odczucia ludu", co
oznacza o pr#gierz i wystawienie na trwaj'ce wiele godzin n#kanie, polegaj'ce
na obrzucaniu b otem, ekskrementami, zgni ym cierwem psów, kotów,
cuchn'cymi rybami przez t um; ba, ju sama próba pope nienia tego „strasznego
przest#pstwa" by a zagro ona kar' do dziesi#ciu lat wi#zienia.53 Dopiero od
1957 r. pospolity homoseksualizm nie jest w Anglii przest#pstwem ciganym z
mocy prawa.
Hitler a moralno-G chrze-cija?ska
W Niemczech „fuhrer" nakaza zaostrzy) os awiony § 175. Na podstawie
§ 175a w latach 1937-1939 skazano za homoseksualizm oko o dwudziestu
czterech tysi#cy m# czyzn.54
W Republice Federalnej rzesza hitlerowska sko czy a si# dla
homoseksualistów (oko o czterech procent spo ecze stwa)55 dopiero w 1969 r.
Do tego czasu bowiem, zagra a im zaostrzony za Hitlera § 175; do
351
tego czasu niewinna i nieszkodliwa mniejszo ) by a, jak pisze Kurt Hiller,
„prze ladowana przez pa stwo, tak jak prze ladowani s' przest#pcy, i ci# ko
do wiadczana z powodu prywatnych dzia a , dokonuj'cych si# mi#dzy dwiema
osobami doros ymi, w pe ni zdolnymi do wyra ania swej woli, niezale nymi od
siebie i wyra aj'cymi zgod# na akty, z powodu których nikomu w kosmosie
w os z g owy nie spad ".56
W a ciwym przest#pc' by a oczywi cie stoj'ca za tym wszystkim
moralno ) chrze cija ska. Wszak jeszcze w naszych czasach, Federalny
Trybuna Konstytucyjny, badaj'cy zgodno ) § 175 z konstytucj', powo ywa si#
nie tylko na artyku 116 „Constitutio Criminalis Carolina" z 1532 r., lecz nawet
na III Ksi#g# Moj eszow' (18, 22 i 20, 13)!57
Oczywi cie w katolickich dyktaturach Hiszpanii i Portugalii,
homoseksualistów mo na by o ciga) i kara) s'downie, w Hiszpanii od lat
pi#)dziesi'tych nawet internowa).58 W czasie gdy ameryka scy badacze
stwierdzali liberalny stosunek do homoerotyzmu w obr#bie czterdziestu
dziewi#ciu z siedemdziesi#ciu sze ciu przebadanych przez nich kultur ludów nie
znaj'cych pisma, prawo ameryka skie (jeszcze w czasach Kinseya) by o wr#cz
odbiciem redniowiecznej moralno ci ko cielnej i w ca ym kraju przewidywa o
kary przynajmniej za niektóre, niekiedy za wszystkie, formy praktyk
homoseksualnych — w wielu stanach traktuj'c je jak zbrodnie najci# sze.59
W NRD paragrafy dotycz'ce homoseksualizmu zosta y skre lone;
obowi'zywa y jedynie przepisy dotycz'ce ochrony m odocianych. Równie w
Polsce, na W#grzech i w Czechos owacji pospolity homoseksualizm nie by i nie
jest karalny.
Jednak e postawa katolicka wobec mi o ci erotycznej — przyznaje to
odno ne dzie o z zakresu teologii moralnej — nie uleg a zasadniczej zmianie.60
Ksi' ka zatytu owana „Rycie chrze cija skie a zagadnienia seksualne",
autorstwa francuskiego zakonnika, ojca Marka Oraisona, który kwestionowa
kar# wi#zienia dla homoseksualistów, znalaz a si# na indeksie.61 „Mein Kampf"
Hitlera, który zsy a do obozów koncentracyjnych trzy kategorie ludzi,
mianowicie przeciwników politycznych, Rydów i homoseksualistów, na
indeksie si# nie znalaz a: wszak tych, których Hitler prze ladowa przez lat
dwana cie, Ko ció prze laduje ju od dwóch tysi#cy lat!
Znacznie agodniej oceniano zazwyczaj mi o ) lesbijsk', ale te pojawi a
si# ona na wi#ksz' skal# dopiero w okresie odrodzenia, zw aszcza we W oszech
(co znalaz o wyraz w ówcze nie popularnym zwrocie „donna con donna") i
przypuszczalnie by a rezultatem szpiclowania, zwi#kszaj'cego ryzyko
nielegalnych kontaktów mi#dzy m# czyznami a kobietami.62 Homoerotyzmowi,
przynajmniej w ostatnich stuleciach,
352
bardzo sprzyja chrze cija ski system wychowania z charakterystyczn' dla
niego tendencj' do odsuwania jak najdalej w czasie spotkania p ci
przeciwnych.63
3
TMIERY SODOMITOM I NIECZYSTYM ZWIERZ\TOM
Bestiofilia (sodomia ratione generis), która dostarcza a satysfakcji ju
wielu bogobojnym m# om Starego Testamentu, stale powraca a jako temat
najró niejszych synodów i ksi'g pokutnych. Synod w Ancyrze (314 r.)
przewidywa wobec „tych, którzy uprawiali lub jeszcze uprawiaj' nierz'd z
nierozumnymi zwierz#tami" kar# pi#tnastoletniej pokuty, je li nie przekroczyli
dwudziestego roku ycia; dwadzie cia pi#) lat, gdy przekroczyli ten wiek i
pozostawali w zwi'zku ma e skim i do ywotni' pokut# wobec m# czyzn
onatych powy ej pi#)dziesi'tego roku ycia.64 Takie same lub podobne kary
orzeka y ró ne penitencja y redniowieczne.65 Kobiecie, która da a si# uwie )
zwierz#ciu jucznemu, grozi o dziesi#) lat.66 Rozpustne zwierz#ta Ko ció
nakazywa zabija) i rzuca) psom na po arcie.67
Na chrze cija skim Zachodzie przyjaciele zwierz't preferowali zw aszcza
kozy, ale te ciel#ta, krowy, psy; w gr# wchodzi y nawet indyki, kury i g#si,
przy czym obcowanie seksualne z tymi zwierz#tami 'czy o si# niekiedy ze
znacznym okrucie stwem.68 Procesy, na których czasami dochodzono równie
„wspó winy" zwierz't, przetrwa y do czasów nowo ytnych i obfitowa y
niekiedy w kuriozalne praktyki. Na przyk ad 6 czerwca 1662 r. w New Haven,
skazany na mier) sodomita musia najpierw obejrze) egzekucj# krowy, dwóch
ja ówek, trzech owiec i dwóch wi , z którymi wda si# w id'c' zbyt daleko
za y o ).69
Bwiadectwo moralno-ci dla o-licy
W po owie XVIII w. powieszono w Vanvers niejakiego Jacquesa Ferrona
z powodu mi o ci do o licy. Zwierz# natomiast uwolniono od winy i kary z
uzasadnieniem, e zosta o zgwa cone i nie uczestniczy o w akcie z w asnej woli
— zatem nie zgrzeszy o z rozmys em. Przeorysza miejscowego klasztoru
e skiego i wielu obywateli miasta wystawi o zgwa conej o licy wiadectwo tak
dobrego prowadzenia si#, e s'd nie móg mie) najmniejszych w'tpliwo ci, co
do postawy moralnej
353
zwierz#cia. Dokument podpisany przez wiadków stwierdza , e „rzeczona
o lica jest im znana od czterech lat i e zawsze, zarówno w domu jak w drodze,
odznacza a si# cnotliwym zachowaniem i nigdy nikomu nie da a powodu do
zgorszenia". Podobno dokument ten w sposób decyduj'cy wp yn' na sentencj#
wyroku.70
Nie zawsze jednak okazywano zwierz#tom a tyle wzgl#dów, o czym
wiadczy los paryskich piesków salonowych w 1771 r. Niektóre panie wr#cz
ostentacyjnie demonstrowa y swych ulubie ców i ich specyficzne zalety,
polegaj'ce na lizaniu genitaliów. Gdy sprawa sta a si# zbyt publiczna, s'd
nakaza konfiskat# zwierz't w ca ym okr#gu paryskim i ich spalenie.71
Stosunkowo agodniej traktowano sodomi# w prowincjach nadba tyckich,
mo e dlatego, e tamtejsi ch opi szczególnie potrzebowali zwierz't, a mo e
dlatego, e Ko ció wschodni nie by tak okrutny jak zachodni. W ka dym razie
ani klacz, ani krowa czy koza nie mog y si# czu) bezpieczne na tamtejszych
pastwiskach i bywa o, e musia y zaspokaja) po 'dliwo ) nawet zadowolonych
z po ycia m# ów. Pewnego razu zdarzy o si#, e z apano na gor'cym uczynku z
koz' m# czyzn#, który nieco wcze niej zaspokoi
on#.72 Sodomitom
nakazywano odbywa) ko cielne pokuty, a ponadto poddawano ich ch o cie
(zwykle by o to „czterdzie ci par rózg"), cho) niekiedy tak e skazywano na
wieloletni' prac# przymusow', a nawet do ywotnie wygnanie na Syberi#.73
Pewien „mi o nik zwierz't" odpytywany przez proboszcza, w jaki sposób uleg
grzechowi zoofilii, odpowiedzia : „Widzia em publiczne wymierzanie kary
pewnemu sodomicie; wtedy sobie pomy la em, e wyst#pek, z powodu którego
cz owiek znosi tak wielki ból, e tego rodzaju wyst#pek, tak sobie pomy la em,
musi mu jako
wynagradza) te m#ki dostarczaniem wyj'tkowej
74
przyjemno ci."
Ciekawe, e Ko ció chrze cija ski, który prawa przeciw sodomii przej'
od ydów, rozci'gn' je na samych ydów. Stosunek seksualny mi#dzy
chrze cijaninem a ydówk' by traktowany jak stosunek ze zwierz#ciem! W taki
sposób oceniano niekiedy tak e stosunki seksualne z Turkami i Saracenami,
„jako e tego rodzaju osoby w oczach prawa i naszej wi#tej wiary nie ró ni' si#
w adnej mierze od zwierz't!"75 Chrze cijan, którym udowodniono po ycie
seksualne z niechrze cijanami, traktowano cz#sto, jak sodomitów: karano
mierci' wraz z partnerami.76
354
4
MIECZ I STRYCZEK ZA KAZIRODZTWO AR PO PÓaNE LATA WIEKU
XIX
Podobnie jak stosunki homoerotyczne i obcowanie ze zwierz#tami,
równie po ycie seksualne z najbli szymi krewnymi, uchodzi w obr#bie
chrze cija stwa za przest#pstwo. A przecie incest (przypuszczalnie od incestus
— nieczysty) jest w rzeczywisto ci czym naturalnym. Zwierz#ta uprawiaj' go
bez adnych zahamowa , a ludzko ) zna od czasów najdawniejszych, z niego
przecie bierze swój pocz'tek.77 Nawet bogowie i boginie znajdowali w nim
upodobanie, co, jak ju w II w. zauwa y Lukian, mia o ca ' spraw# tylko
usankcjonowa).78 We wszystkich dawnych, wysoko rozwini#tych, kulturach
kazirodztwo by o nie tylko dozwolone — w rodach panuj'cych stanowi o wr#cz
obowi'zek.
Od
Sumerów
po
drawidyjskie
Indie,
od
Chin
po udniowowschodnich po Syjam, Cejlon, Jaw#, Bali i Hawaje by o norm'.
I chocia w Rzymie za stosunki kazirodcze karano surowo ju w czasach
przedchrze cija skich, to przecie na przypadki incestu w rodzinie cesarskiej
patrzono przez palce.79 Ale ju wkrótce ich cesarskie i chrze cija skie mo cie
ustanowi y za nie mier) na stosie i konfiskat# maj'tku.80
Równie i ten „wyst#pek" ob o y Ko ció wysokimi karami. We
wczesnym redniowieczu stosunek seksualny z matk' zagro ony by kar'
pi#tnastu, niekiedy dwudziestu jeden lat, za taki sam czyn z siostr' lub córk'
grozi a kara pi#tnastu, czasami dwunastu lat pokuty.81 W „Poenitentiale
Arundel" przewidywano kar# pi#tnastu lat pokuty tak e za obcowanie cielesne z
osob', z któr' trzyma o si# dziecko do chrztu (commater).82
Zgodnie z moralno ci' katolick', kazirodztwo jest grzechem, poniewa
„uchybia szacunkowi nale nemu osobom krewnym"83, co jest raczej ma o
przekonuj'cym argumentem. Przecie szacunek nale y si# nie tylko osobom
krewnym, jak w asna siostra czy córka. Winni my go tak e w asnemu m# owi,
w asnej onie. Skoro stosunek seksualny nie narusza szacunku mi#dzy
ma onkami, dlaczego mia by narusza) szacunek mi#dzy rodze stwem? Du o
bardziej zrozumia y jest inny argument, ten mianowicie, „ e przy bliskim
obcowaniu ze sob' osób spokrewnionych okazja do grzechu jest bardzo
u atwiona, je li przed grzechem nie broni adne specjalne prawo"84.
A na marginesie warto zauwa y), e sam kler wcale nie atwo dawa si#
nastraszy). W ka dym razie w pó9nym redniowieczu za kazirodztwo
355
odpowiada o znacznie wi#cej ksi# y ni wieckich, cho) ko czy o si# na raczej
agodnych karach.85 Incest z matk' i siostr' zarzucano mi#dzy innymi
papie owi, Janowi XII. Papie Jan XXIII (Baldassare Cossa) przyzna si# do
czynów kazirodczych zarówno przed soborem w Konstancji, jak i na wielu
innych forach. Papie Aleksander VI utrzymywa stosunki seksualne z córk'
Lukrecj'. Tak e kardyna Richelieu (zm. 1642 r.) nawi'za ze sw' córk',
madame Rousse, ów rodzaj stosunków kazirodczych, który markiz de Sade
nazwa szczytem fizycznej rozkoszy.86
Ko-cielne tabu kazirodztwa obowi.zuje do dziReformacja 'da a, w ka dym razie w swych najskrajniejszych
odmianach, którymi by y purytanizm i kalwinizm, raczej zaostrzenia kar za
kazirodztwo.87 W Niemczech wieku XVI i XVII kara mierci, zazwyczaj przez
ci#cie mieczem, by a raczej regu ' ni wyj'tkiem. W tym samym czasie i za to
samo przest#pstwo we Francji grozi a kara mierci przez powieszenie. Dopiero
przedstawiciele francuskiego o wiecenia podali w w'tpliwo ) sens karalno ci
tego czynu.88 W Szwecji kar# mierci za czyny kazirodcze przewidywa y
kodeksy a do 1864 r. W ród straconych zdarza o si# zaskakuj'co wiele matek,
chocia stosunki kazirodcze mi#dzy matk' a synem zdarzaj' si# nadzwyczaj
rzadko. Wszystko wskazuje na to, e zwi'zek tego rodzaju uchodzi za tak
karygodny, i ju samo podejrzenie by o wystarczaj'c' podstaw' egzekucji.89 W
Szkocji kazirodztwo, jako zbrodnia przeciwko religii, by o karane mierci'
przez ci#cie do 1887 r., pó9niej — do ywotnim wi#zieniem.90
Jeszcze dzisiaj akt p ciowy mi#dzy osobami, które 'czy bliski zwi'zek
krwi, jest zabroniony w wi#kszo ci pa stw i cz#sto zagro ony tak absurdalnie
wysokimi karami, e mo na podejrzewa) istnienie jakiego g #bokiego urazu
psychicznego u prawodawcy.91
W Republice Federalnej za stosunki kazirodcze przewiduje si# kary
wieloletniego wi#zienia, lub kar# grzywny.92 W USA kary s' bardzo ró ne: w
Wirginii jest to grzywna w wysoko ci pi#ciuset dolarów lub — najwy ej —
sze ) miesi#cy wi#zienia, w Luizjanie — dziesi#) do dwudziestu lat, i nawet
pi#)dziesi't lat w Kalifornii.93 Natomiast we Francji, Belgii i Holandii kontakty
seksualne mi#dzy rodze stwem nie podlegaj' karze, a niektóre pa stwa, jak
Luksemburg, Japonia, Turcja nie przewiduj' kary za jak'kolwiek form#
kazirodztwa.94
356
Równie; argument „naukowy" jest bezwarto-ciowy
— a na dodatek stanowi rodzaj zamaskowanej teologii. „Argument, e
stosunek seksualny mi#dzy krewnymi winien by) karalny, gdy jego rezultatem
jest «zdegenerowane» potomstwo, stoi w jawnej sprzeczno ci z dowiedzionymi
eksperymentalnie rezultatami bada genetyków, mianowicie, e mo na
otrzyma) setki pokole zwierz't do wiadczalnych poprzez kojarzenie
potomstwa jednej jedynej pary i e nie obserwuje si# przy tym najmniejszych
negatywnych konsekwencji. Przyk ad narodów, takich jak naród ydowski,
które z powodu zamkni#cia w gettach zmuszone by y do zawierania zwi'zków
ma e skich z osobami krewnymi, dawno ju obali mit o degeneracji. Wysoka
inteligencja, rzadkie wyst#powanie chorób psychicznych i ogromna witalno ) s'
w a nie wynikiem znacznej jednorodno ci kojarzenia. Zdrowie dzieci nie zale y
od stopnia pokrewie stwa rodziców, lecz od materia u genetycznego, który ze
sob' wnosz'. Je li jest on dobry, to jednorodno ) 'czenia si# mo e go jeszcze
ulepszy). Je li jest z y, taka jednorodno ) jeszcze go pogorszy."95
Jak w ogóle dochodzi do stosunków seksualnych z najbli szymi
krewnymi, zwierz#tami lub do innych zachowa odbiegaj'cych od normy?
Otó , wiele z tych rzeczy, które tak dziwi', i które „dyscyplina ko cielna i
pa stwowa pi#tnuje i ciga, jako zbrodnicze i niebezpieczne dla ogó u"96, co z
satysfakcj' obserwowa w 1937 r. (!) arcybiskup Gróber („Z polecenia ca ego
episkopatu niemieckiego"), wynikaj' w a nie z chrze cija skiej moralno ci.
Twiadczy o tym zarówno wyznanie pewnego leczonego psychoanalitycznie
ekshibicjonisty, który stwierdza , e znajduje zadowolenie ju w samych
spojrzeniach kobiet, natomiast bezpo rednie kontakty cielesne zdaj' mu si#
„prostackie i zwierz#ce, i s' jak grzech", jak i wyja nienia pacjenta cierpi'cego
na fantazje nekrofilskie: „Kiedy robi si# co takiego z ywym cz owiekiem —
mia on na my li kontakt seksualny — wtedy s' te pe ne wyrzutu oczy, które
patrz' na cz owieka; tymczasem zmar y na cz owieka nie patrzy, z nim mo na to
robi)."97 Wiele mówi fakt, e na sto dok adniej zbadanych przypadków
kryminalnego wspó ycia ojca i córki okaza o si#, e wi#kszo ) m# czyzn
dzia a a w sytuacji ca kowitej lub cz# ciowej odmowy wspó ycia ze strony
ony.98
„Zboczenia" seksualne cz#sto zatem wynikaj' z takiej moralno ci, która
zabrania wszelkich kontaktów przed i pozama e skich, a nawet ogranicza
stosunki ma e skie, która zohydza i nazywa grzechem to, co jest jak
najbardziej naturalne i oczywiste. Dlatego natura szuka sobie dróg wyj cia.
Zwierz#ta te bywaj' „zboczone", gdy nie maj' mo liwo ci kontaktów
heteroseksualnych; podejmuj' wtedy kontakty
357
homoseksualne, onanizuj' si#, zdarza si#, e pies a cuchowy usi uje pokry)
g# ."
Anomalie wynikaj' niekiedy tak e z pobudek naturalnych, z ciekawo ci,
ch#ci doznania nieznanej przyjemno ci; bynajmniej nie zawsze musz' by)
protestem i skutkiem st umionych pop#dów. Jak si# zdaje wiele ludów
pierwotnych pozna o „perwersje" seksualne dopiero wtedy, gdy Europejczycy
zacz#li je szerzy), a chrze cija scy misjonarze poucza) o ich zgubno ci.100
Wiele „osobliwo ci" rozpowszechni o si# tak e dzi#ki praktykom
spowiedniczym uprawianym przez katolickich moralistów.
358
Rozdzia( 25
Szczegó(y teologii moralnej albo „...ta 2liska materia"
㤠100. Nieczysto ).
Uwaga wst#pna. Za wi#tym Alfonsem napominamy studentów
teologii, by tego przedmiotu (to jest § 100 i d.) nie studiowali do
czasu, a przynagli ich do tego konieczno ) bezpo redniego
przygotowania do sprawowania sakramentu pokuty. Katolicka
teologia moralna, tak jak medycyna i jurysprudencja, nie mo e
uchyla) si# od zadania zajmowania si# równie i t' lisk'
materi', oczywi cie z ca ' moraln' powag', nale n' wi#tej
nauce."
teolog katolicki Gópfert1
„Dlatego nale y penitenta w drobiazgowy sposób przepyta)..."
teolog katolicki Debreyne2
1
„DELECTATIO MOROSA" W PRZESZWOTCI
Radna religia wiata nie roztrz'sa tak intensywnie seksualnych
intymno ci, jak religia katolicka.3 I aden wierz'cy katolik nie lekcewa y
biblijnego wersetu: „O nierz'dzie za i wszelkiej nieczysto ci albo chciwo ci
niechaj nawet mowy nie b#dzie w ród was, jak przystoi wi#tym"4 tak bardzo,
jak czyni to teolog moralny.
To znamienne, e teologia moralna sama znalaz a poj#cie, które
doskonale oddaje sens tego ponurego zaj#cia, jakim jest uprawiane przez
kazuistów szpiegowanie: delectatio morosa, co znaczy mniej wi#cej tyle, co
pedantyczna zabawa, sm#tna rozrywka, a w rzeczywisto ci jest rodzajem
duchowego onanizmu.5 Morali ci, którzy podkre laj', e delectatio morosa „jest
zawsze grzechem" u innych, bardzo hojnie przyznaj' sobie prawo do jego
stosowania twierdz'c, e jest rzecz' „dozwolon', ba, nawet obowi'zkiem,
my lenie o sprawach grzesznych, by np. jako lekarz czy spowiednik zdoby)
niezb#dne informacje"6.
359
Te informacje by y wielu teologom bardzo na r#k#. Mija y wieki, a oni z
czystego obowi'zku stale, coraz bardziej uczenie, w coraz bardziej naukowy
sposób my leli o grzechach.
W sprawie „praktycznego stosowania ko-cielnych norm prawnych "
Ju pobie ny rzut oka na dowolny wczesno redniowieczny penitencja
jest pod tym wzgl#dem wielce pouczaj'cy. Poczynaj'c od VII w. ka dy ksi'dz
musia mie) i rozumie) tego rodzaju pismo. Twieccy nie mieli do nich dost#pu.
Penitencja y uchodzi y za „ksi#gi tajne", a dzi nale ' do „najlepszych 9róde "
prawa kanonicznego, „dokumentów praktycznego stosowania ko cielnych norm
prawnych"7.
I tu dopiero zaczynaj' si# prawdziwe problemy: czy istnia a ch#)
kopulacji, ale bez mo liwo ci jej spe nienia; czy istnia o po 'danie obcej
kobiety, ale mo liwo ) pope nienia grzechu nie zaistnia a; czy dosz o do
delektowania si# podniecaj'c' woni' (libidinoso odore); czy dosz o do polucji w
wyniku podniecaj'cych rozmów lub spojrze , a mo e podczas snu w ko ciele.8
Badacze dusz staraj' si# wykry), czy poca unkowi towarzyszy wytrysk, czy
partnerka stosunku by a ci# arna, czy ona mia a w tym czasie okres, czy
kobieta prze y a orgazm w rezultacie samego wzi#cia jej w ramiona, czy
wytrysk spermy nast'pi raz, dwa, czy mo e wi#cej razy.9 Usi uj' ustali), czy
próbowali my tej rzeczy ze zwierz#ciem poci'gowym; czy próbowa a tego
matka z syneczkiem, a mo e ch opiec z dzieweczk' i na ile si# próba powiod a;
czy ch opcy czyni' rozpust# ze sob', czy ze zwierz#tami; czy zaspokajaj' si#
wzajemnie r#kami, czy mi#dzy udami; czy obcuj' w ten sposób ze sob'
m# czy9ni, czy tylko raz?, a mo e wielokrotnie? i tak dalej i dalej.10
A za to wszystko, i nie tylko, nale a o jeszcze odby) pokut#, przy czym
liczy y si# nie tylko czyny (mi o ci), lecz tak e „nieprawe" pragnienia, ba, sny
nawet.11
Ale morali ci mieli na uwadze tak e duchownych. Dla nich te obmy lali
najwymy lniejsze kombinacje: czy biskup rozpieszcza m# atk#, czy dziewic#;
czy arcypasterz podnieca si# noc' my lami (cogitavit fantasiam luxoriae), a
pó9niej we nie ma polucje; czy trwoni nasienie, ca uj'c kobiet#, czy mo e
prze ywaj'c ekstaz# w my lach (per cogitationem); czy bez wahania sobie
folguje (si manu semen excusserit, si manu tetigerit), czy z lubie no ci ma
wytrysk w ko ciele?12
360
„Niemiecka ksi)ga pokutna"
albo stosunek seksualny z dziur. po s)ku
Roj'cy si# od inkwizytorskich dochodze „Poenitentiale Ecclesiarum
Germaniae", do znudzenia powtarza pytania typu: „Czy spa e z siostr' swojej
ony?" „Czy uprawia e nierz'd z dwiema siostrami?" „Czy uprawia e rozpust#
z w asn' córk'?" Z te ciow'? Z on' twego brata? Twego ojca? Twego wuja?
Narzeczon' twego syna? Z matk'? Z ciotk' ze strony matki? Z ciotk' ze strony
ojca? „Czy grzeszy e przeciw naturze, to znaczy obcowa e ciele nie z
m# czyznami i zwierz#tami: z klacz', krow', o lic', lub jakimkolwiek innym
zwierz#ciem?"13
„Niemiecka ksi#ga pokutna" nie tylko docieka, czy swój narz'd (virgam)
wsun' e na sposób sodomitów w odbyt m# czyzny, lub rodzonego brata, i czy
uczyni e to raz, dwa razy, a mo e zgodnie z przyzwyczajeniem14, lecz tak e
dochodzi: „Czy uprawia e rozpust#, jak czyni' to niektórzy, w ten sposób, e
bra e do r#ki wstydliwy cz onek drugiego, a ten drugi bra do r#ki cz onek twój
i tak wzajemnie poruszali cie swe cz onki, e w rezultacie tej lubie nej
czynno ci dozna e wytrysku nasienia?" „Czy uprawia e nierz'd w taki sposób,
jak niektórzy to czyni', e wk ada e swój cz onek w otwór w klocu
drewnianym (lignum perforatum), lub w czym innym tego rodzaju i,
wykonuj'c lubie ne ruchy, powodowa e wytrysk nasienia?"15 I tak dalej i dalej.
Wszystkie te czynno ci podlega y skrupulatnemu oszacowaniu. Za
stosunek seksualny z dziur' w drewnie, pozosta o ci' po s#ku lub czym innym,
równie wymy lnym — dwadzie cia dni pokuty o chlebie i wodzie, stosunek
przez odbytnic# (coitus per anum) z bratem rodzonym — pokuta w okresie
zwanym feriae legitimae, to znaczy w ka dy poniedzia ek, rod# i pi'tek przez
lat pi#tna cie.16
Przypadki szczególne i kontrowersje
Chocia morali ci bardzo wcze nie zdo ali przemy le), polemicznie
przedyskutowa) i w ogóle pod ka dym wzgl#dem przebada) najró niejsze
rodzaje wyst#pków, ich bardziej post#powi nast#pcy zarzucali im niekiedy braki
w samodzielnym my leniu i wr#cz fiasko w obliczu przypadków szczególnych.
Bo na przyk ad taka sprawa: za ó my, e jest bardzo ma o ludzi, a w ród nich
impotent. W takiej sytuacji mo na chyba przelecie) kuzynk#, czy nawet on#
impotenta (co niektórzy autorzy aprobuj', inni zalecaj' poczeka) na zlecenie
Bo e)?17
Kontrowersyjny by tak e problem, czy stopie po 'dania okre la stopie
grzechu. Gdy na przyk ad Hieronim uwa a , e wyst#pek wa y
361
tyle samo niezale nie od tego, czy stosunek odby si# z kobiet' pi#kn', czy
szpetn', to Huguccio twierdzi co przeciwnego: „Z pi#kn' kobiet' grzech jest
wi#kszy, gdy po 'danie i rozkosz s' tu silniejsze."18 Podobnie ocenia sytuacj#
Petrus Cantor.19 Alanus z Lilie za zauwa a : „Kto obcuje ciele nie z pi#kn'
kobiet', grzeszy mniej", jest bowiem zniewolony jej urod', a tam, „gdzie
przymus wi#kszy, grzech jest mniejszy."20 Dalszej komplikacji dozna problem z
powodu wczesnochrze cija skiej konstatacji, w której na niekorzy ) (s uszniej
by oby powiedzie) na korzy )) szpetnej przytacza o si# argument, e zw aszcza
duchowny „najszybciej grzeszy" tam, gdzie jest bezpieczny od podejrze , oraz
e „tak e lubie no ) nie zwa a na brzydot#, gdy diabe czyni w jej oczach
pi#knym to, co jest wstr#tne"21.
Pokrewne jest pytanie, czy bardziej naganny jest pozama e ski stosunek
m odzie ca, czy starca. Nale y za o y), e m odzieniec odczuwa wi#ksz'
rozkosz, zatem z punktu widzenia u ycia, grzeszy bardziej. Z drugiej jednak
strony miotaj' nim wi#ksze ni starcem 'dze, ergo ten ostatni pope nia grzech,
mimo e dysponuje szerszym zakresem wolnej woli, wi#c te i jego wina jest
wi#ksza, nale y bowiem pami#ta), e grzeszy bardziej ten, kto czyni rozpust# z
wi#ksz' doz' wolnej woli ni ten, kto robi to z wi#kszym ukontentowaniem.22
W okresie pe nego rozkwitu wieków rednich teolodzy g owili si# nad
problemem ludzi, którzy z powodu tuszy mog' wspó y) tylko „na sposób
zwierz't"; zastanawiali si# te , ile mo e wa y) grzech, gdy „podniecenie
m# czyzny jest równe podnieceniu konia, czy mu a".23 Ba, katoliccy uczeni
stawiali nawet taki problem: a gdyby tak umar y zmartwychwsta , jak Wazarz?
Czy móg by si# domaga) powrotu ony, gdyby ta przypadkiem ponownie
zd' y a wyj ) za m' ? Magister Martinus, my liciel bez trwogi, odpowiada , e
nie warto „ustanawia) okre lonych regu dla tak rzadkich przypadków (!)"24.
„Ciasna kobieta"
Do ) szczegó owo bada o si# zarówno zdolno ) ma e sk' eunuchów
(czy brak jednego albo obu j'der odbiera zdolno ) do ma e stwa, czy
wystarczy virga erecta bez ejakulacji i tak dalej)25, jak i „ciasnej kobiety", przy
czym ciasno ) uchodzi a za przeszkod# do zawarcia ma e stwa.
Wed ug powszechnej opinii ciasno ) dawa o si# usun') nie tylko
operacyjnie, lecz tak e przez stosunek z maj'cym odpowiednie warunki
fizyczne m# czyzn'. Je li kobieta, po separacji pierwszego ma e stwa,
362
w drugim mog a spó kowa), a dzi#ki dokonanej defloracji móg z ni' teraz
wspó y) równie poprzedni m' , musia a do niego wróci). W ka dym razie
mia a obowi'zek podj#cia na nowo ma e stwa, je li za 'da tego jej pierwszy
m# czyzna. Co prawda zawistni teologowie godzili si# na co najwy ej
trzykrotn' prób#. Z czasem zauwa yli, e kobieta obcuj'ca ciele nie z jednym,
jest zdolna do tego samego z innym i e niejedna tylko udawa a „ciasn'", by
wyczerpa) wszystkie mo liwo ci, jakie przyznawali jej ekperci moralno ci.26
Alfons Liguori albo „m.dre umiarkowanie"
Ale tak naprawd# teologia moralna zacz# a rozkwita) dopiero od XVIII, a
zw aszcza w XIX w. Rozwija a si#, jak s usznie zauwa y jeden z jej
przedstawicieli, zgodnie ze „swym w asnym rytmem."27 Sam tylko kazuista
Antonius Diana rozwi'za w swych „Resolutiones Morales" ponad dwadzie cia
tysi#cy „przypadków sumienia".28 Wiek XVIII za , w którym kaznodzieja
katedry w Trewirze, Hunolt og osi czysto ) „królow' cnót", a nieczysto )
nazwa gorsz' jeszcze od „zaparcia si# wiary"29, da Ko cio owi katolickiemu
jednego (cho) nie jedynego) z klasyków teologii moralnej, w. Alfonsa Liguori,
szczyc'cego si# nie tylko najwy szym tytu em, jaki mo e przyzna) ten Ko ció ,
ale i opini' cz owieka odznaczaj'cego si# „m'drym umiarkowaniem".30
Ów cz owiek „m'drego umiarkowania" móg wykorzysta) dla swych
studiów dzie a o miuset pi#tnastu autorów i znale9) „z oty rodek mi#dzy
skrajnymi próbami rozwi'za "31. W swej „Theologia moralis", która ukaza a si#
w latach 1753-1755, w ponad siedemdziesi#ciu nak adach, rozwa a on grzeszn'
wag# i karalno ) poca unków ma e skich i pozama e skich, z wytryskiem i
bez wytrysku nasienia; ogl'danie „nieszlachetnych cz# ci cia a" (partium
inhonestarum) drugiego z bliska i z daleka; nie chcianych polucji lekarza, który
musi dotyka) genitaliów.32 Ustala „najw a ciwsz' pozycj# przy wytrysku
m#skiego nasienia i jego przyj#cia przez srom niewie ci"; stawia zagadnienie
stosunku w pozycji siedz'cej, stoj'cej, bocznej, tylnej na sposób zwierz#cy,
pozycji, w której m# czyzna znajduje si# pod kobiet', sytuacji, gdy m# czyzna
ma wytrysk „poza naturalnym naczyniem kobiety" (extra vas naturale).
Roztrz'sa nierz'd ze zw okami kobiecymi (coire cum femina mortua),
zastanawia si#, czy jest grzechem miertelnym odmowa czwartego stosunku tej
samej nocy, lub niezaspokojenie osoby, która po 'da go pi#) razy w miesi'cu.33
Kim by ten katolicki geniusz?
363
Alfonsus Maria de Liguori, urodzony w 1696 r. w letnim pa acyku
Marianella ko o Neapolu, zrezygnowa z bardzo dobrze rozwijaj'cej si# kariery
adwokackiej, gdy przegra pewien wa ny proces. Zdecydowanie wyrzek si#
marno ci tego wiata i za o y towarzystwo pod wezwaniem Naszego
Naj wi#tszego Zbawiciela, zakon redemptorystów. Nosi szat# pokutn' z
ko skiego w osia, do posi ków dodawa najbardziej gorzkie zio a, nawet w
najzimniejsze noce sypia na go ej ziemi, na r#kach i nogach mia ostre
a cuchy, na piersiach i plecach krzy e zaopatrzone w gwo9dzie, a przez d ugi
czas, przebywaj'c w zawalaj'cej si# grocie, godzinami biczowa si# dyscyplin'
zako czon' ostrymi kolcami, a krew tryska a, przy czym cz#sto ukazywa a mu
si# dziewiczo pi#kna wi#ta Maryja.34
A jednak cz owiek ten, którego „poczucie rzeczywisto ci" jeszcze dzi si#
podkre la35, potrafi teoretycznie zbada) i przemy le) wszelkie mo liwe
warianty zbli enia m# czyzny z kobiet' — teoretycznie, gdy w praktyce
zachowywa wobec nich dystans i zdecydowanie unika przebywania z nimi sam
na sam. „Jako biskup", stwierdza oficjalna biografia zakonu, „udziela
niewiastom audiencji tylko w obecno ci s ugi, pewn' star' kobiet# przyj'
kiedy w ten sposób, e ona usiad a na jednym ko cu d ugiej awy, on za ,
odwracaj'c si# do niej plecami, na drugim ko cu. Bierzmuj'c kobiety, gdy
zgodnie z przepisem musia dotkn') policzka bierzmowanej, nigdy nie robi
tego bezpo rednio, lecz zawsze poprzez jej nakrycie g owy."36
W osiemdziesi'tym ósmym roku ycia zapad na chorob# psychiczn'.
„L#ki sumienia, g #boka ciemno ) ducha, zw'tpienie i ból duszy, znacznie
silniejszy ni m#ki cia a, które kiedykolwiek znosi ", pisze jego biograf, „spad y
z ogromn' si ' na jego dusz# i przygniot y go swym ci# arem. Jego tak ostry i
przenikliwy dawniej intelekt zosta nagle spowity przez g #bokie ciemno ci, tak
e nie potrafi ju rozró nia) mi#dzy tym co z e, a tym co dobre. Cokolwiek
chcia czyni), wydawa o mu si# niedozwolonym; zda o mu si#, e wsz#dzie czai
si# grzech lub niebezpiecze stwo grzechu i nieustannie dr#czy y go w'tpliwo ci,
czy jest jeszcze w stanie aski. A do tego atakowa o go wiele innych pokus
najniebezpieczniejszego rodzaju. W'tpliwo ci wiary, pycha, rozpacz, arogancja,
wszystkie grzechy sz y o lepsze w wyobra9ni i uczuciach wi#tego. Nawet
pokusy cia a musia jeszcze odczuwa), tak e kaj'c wykrzykn' : «Ach, licz# ju
sobie osiemdziesi't osiem lat, a ci'gle jeszcze we mnie nie wygas ogie
m odo ci!»"37
Pozostawi po sobie sze ) tomów „ Theologia Moralis".
W 1803 r. dekret watyka ski og osi , „ e po dojrza ym zbadaniu, w ca ym
dziele czcigodnego biskupa nie stwierdza si# niczego, co
364
mog oby w jakikolwiek sposób zaszkodzi) dobru duchowemu wiernych"; w
1816 r. papie Pius VII beatyfikowa , a w 1839 r. Grzegorz XVI — kanonizowa
Alfonsa Liguori, w 1871 r. Pius IX podniós go do rangi Nauczyciela Ko cio a,
w 1950 r. Pius XII og osi patronem spowiedników i moralistów.38
Taki wzór zobowi'zuje. W tej sytuacji jeszcze dzi , w XX w. teologowie
moralni intensywnie oddaj' si# obserwacji najró niejszych przest#pstw
seksualnych, szacuj'c wag# grzechu mi#dzy ojcem i córk', matk' a synem,
ojczymem a pasierbic', zi#ciem a wiekr', te ciem a synow', opiekunem a
wychowankiem, „grzechem proboszcza z parafianinem", „spowiednika z
penitentem", „z osob' po wi#con' Bogu", przez osob# po wi#con' Bogu z inn'
osob' po wi#con' Bogu39 i tak dalej i dalej.
Nierz.d od ko-cielnego dziedzi?ca po wie;)
A co je li polucja zdarzy si# w miejscu wi#tym? Przy tym „polucje w
ko ciele i na jego dziedzi cu licz' si# tylko wtedy, gdy zdarzaj' si# publicznie i
notorycznie"40. Równie ani „zakrystia, gdy jest dobudowana, ani spichlerz
ko cielny, ani pomieszczenia piwniczne pod ko cio em, ani wie a" nie nale ' do
wi#tego miejsca, zatem nie mo na w takich razach mówi) o „ wi#tokradztwie
wobec miejsca"41. Nie mo na by) a tak nieludzkim, trzeba pozostawi) miejsca
wydzielone, by tak rzec, ostoje, tak e w najbli szym obr#bie ko cio a, ba, w nim
samym od piwnicy po czubek wie y. (Wielu teologów 'da, w przypadku
publicznego nierz'du w ko ciele lub na cmentarzu, ponownego po wi#cenia
tych miejsc przez biskupa, ale w razie przest#pstwa niejawnego jedynie
oczyszczenia wod' po wi#con' przez biskupa, aqua exorcitata. Czynno ci tej
mo e dokona) zwyk y ksi'dz, bo jak wiadomo w przeciwnym razie biskupi
mieliby codziennie pe ne r#ce roboty).42
A co, gdyby w domu Bo ym spó kowali ma onkowie „przebywaj'cy tam
cztery, pi#), dziesi#), dwadzie cia dni, lub miesi'c"? Gdyby do grzesznych
czynno ci „wzi#to lub u yto przedmiotów wi#tych, np. sakramentów, naczy ,
szat"?43
Jak ci# ki jest grzech, zastanawiaj' si# teologowie, gdy „prowadzi si#
d u sz', zb#dn' rozmow# z dziewczyn', ku której i tak ma si# nieobyczajn'
sk onno )"; „gdy niewiasta dla przypodobania si# m# czyznom lub ich
przywabienia, sztucznie podwy sza swe piersi"; gdy „osoby tej samej p ci
podczas wspólnej k'pieli, lub innej okazji, lekko i przelotnie popatruj' na
siebie"?44
365
Przyzwoite, mniej przyzwoite i nieprzyzwoite cz)-ci cia'a
Ryzyko kryje si# ju w samym przygl'daniu si# w asnemu cia u,
zw aszcza jego "mniej przyzwoitym cz)-ciom, takim jak piersi, ramiona, uda
kobiety"45, co bynajmniej nie znaczy, e piersi, ramiona i uda m# czyzny s'
przyzwoite, a jedynie sugeruje, e w kobiecie s' one jeszcze troch# bardziej
nieprzyzwoite. W ka dym razie znane katolickie podr#czniki (tak e te powsta e
w naszym stuleciu) na temat „dzia a bezwstydnych lub nieprzyzwoitych" z ca '
powag' rozró niaj': „1) Nieprzyzwoite cz)-ci cia'a (partes inhonestate, turpes,
obscenae) tzn. cz# ci p ciowe i po o one w ich s'siedztwie, 2) cz)-ci mniej
przyzwoite (partes minus honestae), piersi, ramiona, uda, 3) cz)-ci przyzwoite
(p. honestae), to znaczy te, których zwykle nie zakrywa odzie , np. twarz,
r#ce."46 Im bli ej zatem genitaliów, tym „mniej przyzwoicie"; wreszcie zupe nie
„nieprzyzwoite" s' „cz# ci p ciowe i partie, które s' bardzo blisko nich
po o one".47
Ogl'danie „nieprzyzwoitych cz# ci" równie w asnego cia a jest
dozwolone pod warunkiem, e nie towarzyszy temu podniecenie seksualne.
Spogl'danie na nie z ciekawo ci, lub przez lekkomy lno ), oznacza grzech
powszedni. Kiedy jednak ogl'd tych cz# ci jest „d ugi i bezprzyczynowy (!),
atwo mo e si# sta) grzechem miertelnym"48. „Poca unki i dotkni#cia nawet
lekkie, miejsc przyzwoitych lub mniej przyzwoitych, s' grzechami
miertelnymi, je li wynikaj' z podniety seksualnej... Tak wi#c nawet lekkie
dotkni#cie r#ki niewiasty, mo e by) grzechem miertelnym, gdy jest
powodowane nieczystym zamiarem." „Poca unki in partibus minus honestis... s'
z regu y grzechem miertelnym", gdy wynikaj' „albo z podniecenia, albo co
najmniej bardzo silnie pobudzaj'".49
To naprawd# wielkie szcz# cie, e cia o ludzkie — ze 9róde jezuickich
wiadomo: „najwi#ksze widoczne dzie o Stwórcy"50 — nawet wed ug
najwi#kszych rygorystów ma jeszcze kilka przyzwoitych miejsc. Twarz i r#ce s'
nawet uduchowione. Niemniej dusza o ywia „nie wszystkie cz# ci w tej samej
mierze". Poni ej g owy zaczynaj' si# ju , je li pominiemy r#ce, smutne,
pos#pne, zwierz#ce partie. Dusza nie mo e niestety wywiera) na nie „dalszego,
uszlachetniaj'cego, uduchowiaj'cego, wp ywu. Jest to ju tylko cia o, które od
zwierz#cia ró ni si# tylko form'."51 Hoc habet.
366
Od „dziecinnych 'askotek" do polucji
podczas studiowania podr)czników medycyny
Jaka jest waga grzechu, g owi' si# dalej teologowie, „gdy ogl'da si#
nago ) ma ych dzieci", obserwuje „nieprzyzwoite cz# ci cia a osób p ci
przeciwnej", patrzy „na te cz# ci przez koronk# lub bardzo cienk', przezroczyst'
os on#"? A co powiedzie) o sytuacji, gdy dzieci „jeszcze niedojrza e p ciowo"
nosz' odzienie, „które niweczy poczucie wstydu, mur obronny czysto ci";
przecie „wielu ch opców, a tak e doros ych doznaje z tego powodu
zgorszenia".52
Instrukcja dla spowiedników m odych dziewcz't, „które nie umiej', lub
nie maj' odwagi wyzna) grzechu nieczysto ci", wskazuje nast#puj'ce techniki
masturbacyjne, „które m ode dziewcz#ta zazwyczaj stosuj'": lekkie pocieranie
r#k' zewn#trznych cz# ci p ciowych; wprowadzanie palca do pochwy;
wprowadzanie do pochwy zaokr'glonego kawa ka drewna lub innego
przedmiotu imituj'cego m#ski cz onek. Za „powszechn' w tym zakresie"
zdro no ) uwa a si# te czynno ) polegaj'c' na tym, e „m oda dziewczyna
przyciska swe narz'dy p ciowe do nogi od sto u, lub naro nika muru, by
wywo a) podniecenie", e „ociera genitaliami o krzes o, na którym siedzi"; e
„siada na ziemi, przyciskaj'c ko ce stóp do genitaliów" i inne.53 Czy w tej
sytuacji mo na si# dziwi), e „w wielu okolicach... daje si# zauwa y) wr#cz
chorobliw' niech#) do odpytywania w konfesjonale"?54
Jak nale y kwalifikowa) sytuacj#, rozwa aj' dalej morali ci, „gdy
s u ebne, mamki dotykaj', przelotnie i z ciekawo ci, cz# ci p ciowych dzieci
podczas ich mycia i ubierania", gdy „s u 'ce dla uspokojenia dziecka dotykaj'
jego narz'dów p ciowych"?55 Te „pozbawione sumie " pomoce domowe, które
dra ni y genitalia dziecka, by y przedmiotem sta ej troski s ug Bo ych.56 Z ich
poduszczenia pobo ni rodzice anga owali niegdy do dzieci istoty ciesz'ce si#
opini' nierozpustnych, nakazuj'c im „odpowiedni" ubiór i zakazuj'c w okresie
karmienia stosunków p ciowych, gdy , jak w XVIII w. twierdzi na podstawie
„w asnego do wiadczenia" kardyna de Bernis, wraz z mlekiem przenosi y one
sw' zmys owo ) na niemowl#ta; zreszt' w ogóle grzeszy y „ echtaniem dzieci i
pocieraniem narz'dów p ciowych".57
Jak wielki jest grzech „eunucha", który macaj'c sobie genitalia „próbuje
spowodowa) polucj#"? Jak nale y wyceni) grzeszno ) stosunku „ze zw okami
kobiety"?58
W dzisiejszych czasach „wielkie niebezpiecze stwo" kryje si# w fakcie
korzystania z przepe nionych rodków komunikacji, gdy wielu „ludzi
zmys owych próbuje zaspokoi) swe po 'danie poprzez skryty
367
bliski kontakt z osob' nieznajom'".59 Zatem i tu trzeba si# mie) na baczno ci!
Jak bardzo nara aj' zbawienie swych dusz ci rodzice, którzy „w
obecno ci ma ych dzieci rozmawiaj' o sprawach nieczystych... o których
dowiedzie) si# w wiele lat pó9niej te jeszcze b#dzie za wcze nie"?60 Ach ci
katoliccy specjali ci od u wiadamiania seksualnego. Obwiniaj' o „grzech
ci# ki" ka dego, kto mówi „o rodkach zapobiegania pocz#ciu", „zw aszcza,
je li mówi to do m odych ludzi obojga p ci; gdy m odzi ludzie i osoby p ci
e skiej (!) s' z regu y s abi i atwo daj' si# zwie ) do czynów rozpustnych".
Równie k'piel nago odbiera „dzieciom, zw aszcza dziewczynkom (!) wszelkie
poczucie wstydu".61
Jak ci# ki jest grzech, g owi' si# specjali ci, gdy czyta si# obsceniczne
ksi' ki i „na skutek tej lektury" miewa „regularne polucje"; „gdy m odzi ludzie
przez ciekawo ) wyszukuj' nieprzyzwoite s owa w leksykonach lub spro ne
miejsca w dzie ach klasyków"; gdy wytrysk nasienia „w wyniku studiowania z
ciekawo ci podr#czników medycyny lub anatomii jest spodziewany, cho) nie
zamierzony"?62
Czytanie tak zwanych z ych ksi' ek jest zwykle grzechem ci# kim,
„nawet gdy nie s' one tak ca kiem z e". Je li s' tylko „troch# nieprzyzwoite"
pope nia si# grzech powszedni, który oczywi cie mo e si# sta) grzechem
miertelnym, je li lekturze towarzyszy „z y zamiar".63 Nawet ma onków
„powa nie" si# ostrzega przed literatur', „która szczegó owo
i bez szacunku opisuje intymno ci ma e skiego po ycia".64
Niezb)dno-G cenzury i brudy klasyków
Kieruj'c si# takimi zasadami, przez setki lat kontrolowano literatur#.
Pierwsz' instytucj# pe ni'c' rol# cenzury w Niemczech stworzy w 1486 r.
ksi' # Ko cio a, biskup moguncki Berthold z Hennebergu. Ale uchwalone na
pocz'tku XVI w. przepisy Rzeszy w sprawie cenzury te powsta y z inspiracji
Ko cio a katolickiego, cho) co prawda przez d ugi czas uwag# cenzorów
zaprz'ta y bardziej opinie na temat samego Ko cio a i religii ni „kwestie
obyczajowe".65
Sytuacja uleg a istotnej zmianie dopiero w czasach najnowszych. Papie
Leon XIII (1878-1903) w swej konstytucji „Officiorum ac minorum"
postanawia , co nast#puje: „Ksi' ki, które z rozmys em traktuj', opowiadaj' lub
nauczaj' rzeczy brudnych i nieobyczajnych, s' surowo zakazane... Ksi' ki
starszych i nowszych pisarzy, którzy uchodz' za klasyków, a które nie s' wolne
od tego brudu (!), s' dozwolone ze wzgl#du na elegancj# i czysto ) j#zykow',
ale tylko tym, którzy, czy to ze wzgl#du
368
na urz'd, czy te zawód nauczycielski, 'daj' takiego wyj'tkowego traktowania.
Dzieciom jednak i ludziom m odym mo na da) do r'k tylko wydania starannie
oczyszczone i tylko na ich podstawie mo na naucza)."66
Jeszcze w Republice Federalnej post#powano wedle bardzo podobnych
zasad w zwalczaniu „literatury nieobyczajnej".67 Tak w a nie mia a si# sprawa z
ustaw' o przeciwdzia aniu szerzenia si# pism o tre ci zagra aj'cej m odzie y,
która to ustawa zosta a zainspirowana i przygotowana przez oficjaln' instytucj#
Ko cio a katolickiego. Po jej uchwaleniu odby o si# wiele tysi#cy post#powa ,
niekiedy nawet przeciw publikacjom o znacznych walorach estetycznych.68
Na powsta y w 1557 r., na yczenie Paw a IV, indeks ksi' ek zakazanych
jeszcze w 1948 r. trafi y wszystkie dzie a Sartre'a, a w 1952 r. — Gide'a. Ba, w
drugiej po owie XX w. na indeksie by y nie tylko ksi' ki Rankego i
Gregoroviusa, Heinego i Flauberta, ale tak e „Próby" Montaigne'a, Kanta
„Krytyka czystego rozumu", Pascala „My li" i „Prowincja ki", dalej ksi' ki
Spinozy, Lessinga i wielu innych.69
O diabelsko-ci teatru i kina
Jeszcze u progu XX w. katolicy wypowiadali si# w s owach pe nych
pot#pienia o obscenicznym teatrze — prawie jak w czasach antycznych.70 W V
stuleciu synod w Arles grozi kl'tw' ka demu chrze cijaninowi, który zgodzi by
si# na zagranie roli w teatrze.71 Pó9niej cenzura wykre la a poszczególne s owa,
zdania, ca e sceny i dramaty, gdy tylko poczuli si# nimi dotkni#ci wieccy czy
duchowni potentaci. (Pruski Naczelny S'd Administracyjny, uzasadniaj'c zakaz
drukowania „Marii z Magdali", pó9niejszego noblisty Heysego, nie zawaha si#
nazwa) instynktu erotycznego „najni szym, najzdro niejszym ludzkim
instynktem").72
Przy wystawianiu „nieprzyzwoitych" sztuk, jeszcze w tamtych czasach
grzeszyli (to „rzecz pewna") mniej lub bardziej ci# ko (zazwyczaj jednak
ci# ko) prawie wszyscy, którzy mieli jakikolwiek udzia w ich wystawieniu:
zarówno ci, co pisali, jak i ci, co grali, finansowali, bili brawo, tak e ci, co
powinni byli zabroni), a nie zabronili. Równie „ta ce baletowe" by y „prawie
zawsze zgorszeniem dla widzów" („Nigdy bym takiej, znaczy baletnicy, nie
udzieli rozgrzeszenia, gdyby wcze niej nie zrezygnowa a z tego zaj#cia").
„Wagodniejszym j#zykiem mo na mówi) o tych, których wspó dzia anie ma
dalszy zwi'zek z przedstawieniem, na przyk ad o ludziach, którzy teatr
sprz'taj', czy wznosz' budynek." A trudno w to uwierzy), ale to znaczy, e
jeszcze we wczesnych latach XX w. grzechem obarczano tak e sprz'taczki i
murarzy! Natomiast: „Od
369
wszelkiego grzechu s' wolni o nierze i policjanci..."73 I tu sprawa jest jasna, od
kiedy to wojskowi byli w oczach Ko cio a winni!
Je li chodzi o otwieranie kin „nale y robi) wszystko, by czynili to
wiadomi odpowiedzialno ci chrze cijanie". Film, telewizja i radio powinny by)
„chrze cija skie". W a ciciele kin, w których pokazuje si# z e filmy, grzesz'.
Tak samo jak osoby, wynajmuj'ce pomieszczenia na tego rodzaju kina, nawet
je li nie maj' wp ywu na repertuar. „Dopuszcza si# grzechu" tak e ten, kto „na
chybi trafi " pos uguje si# sprz#tem radiowym i telewizyjnym.74
Pewien m ody cz owiek wyjawi jezuicie: „Pewnego dnia wyj'tkowo
poszed em z kolegami do teatru i tym samym {ipso facto) leg y w gruzach
wszystkie moje pi#kne postanowienia." Inny za wyzna : „Od czasu jak
przesta em chodzi) do kina, nie zgrzeszy em."75
O ogl.daniu „go'ych" obrazów i innych perwersji
"Malarze i rzeTbiarze, którzy sporz'dzaj' i wystawiaj' dzie a obsceniczne
(tzn. dzie a, na których cz# ci nieprzyzwoite s' obna one lub tylko sk'po
zakryte), albo te tacy, którzy wystawiaj' tego rodzaju dzie a w swoich
mieszkaniach do publicznego ogl'du, grzesz' ci# ko."76 Ci# ko grzeszy tak e
ten, kto obrazy tego rodzaju — nazwane gdzie pryncypialnie „go ymi obrazami
i dzie ami sztuki"77 — „ogl'da, je li nie dzieje si# to przez krótki czas, z du ej
odleg o ci, lub gdy obraz z powodu staro ci nie ma ju prawie barw (!). Ogólnie
rzecz bior'c, to samo, cho) z pewnymi z agodzeniami, nale y powiedzie) o
ogl'daniu rze9b, albowiem rze9by, jako e nie s' malowane, dzia aj' mniej
podniecaj'co ni obrazy. Nie ma potrzeby przypominania, e ogl'danie obrazów
i rze9b nie jest automatycznie dozwolone przez sam fakt, e znajduj' si# one w
zbiorach
publicznych."78
Powy sze wydrukowano
za
ko cielnym
przyzwoleniem.
W 1876 r. katolicki ekspert ds. moralno ci, Bouvier rozstrz'sa problem
masturbacji przed figur' Naj wi#tszej Panienki.79 A jeszcze dziesi'tki lat pó9niej
teologi# moraln' zajmowa problem stosunku p ciowego „ze statu'" (coitus cum
statua)80 — wszak ju we wczesnym redniowieczu chrze cijanie zadawali si#
zdro nie z drewnianymi klocami i dziurami po s#ku, ba, ju w antyku, jak
doniós Jan Chryzostom, Nauczyciel Ko cio a, „wielu" ascetów mia o
podejrzan' sk onno ) „do kamieni i statui".81
370
Jak (nie) grzeszy si) z modelami i zwierz)tami
Nawet gdy arty ci i uczniowie szkó artystycznych „mi#dzy przyzwoitymi
(!) dzie ami sztuki" widz' w galeriach tak e „w'tpliwe nago ci i dzie a
naprawd# nieprzyzwoite", winni poprzez „modlitw#, odnowienie dobrych
intencji, ostro no ) w spojrzeniu (!) z najdost#pniejszej okazji do grzechu
uczyni) odleg '". A bez „istotnej przyczyny" nale y tego rodzaju zbiorów w
ogóle „unika), jako najbli szej okazji do grzechu, a cz#sto jako zgorszenia dla
innych".82
Pozowanie dziewcz't i kobiet z zakrytymi tylko narz'dami p ciowymi
„nie jest jako takie dozwolone". Nie grzesz' jednak ci arty ci, od których w
trakcie edukacji wymaga si# rysowania tego rodzaju kobiet. „Ale oczywi cie nie
wolno im si# godzi) na budzenie w sobie odruchów seksualnych i dlatego musz'
próbowa) oddali) niebezpiecze stwo poprzez modlitw# i odnawianie dobrych
postanowie ."83
Niebezpieczny mo e by) dla katolików tak e widok parz'cych si#
zwierz't: „...nie ma w'tpliwo ci, e skromny wzrok b#dzie unika tego rodzaju
widoku". Tam jednak, gdzie ze wzgl#dów hodowlanych kozio ma, horribile
dictu, pokry) koz# albo buhaj krow#, jeszcze w XIX i XX w. zaleca si#, by
asystowa y przy tym „raczej osoby pozostaj'ce w zwi'zku ma e skim lub
starsze, ni stanu wolnego i m odsze, gdy te pierwsze s' mniej podatne na
podniety".84 Powy sze wydrukowane za ko cielnym przyzwoleniem.
Kto ogl'da, cho)by „bez lubie no ci" (je li potrafi!) „nieprzyzwoite
cz# ci zwierz't" lub przygl'da si# ich parzeniu, te grzeszy, cho) nie ci# ko.85
„Dotykanie zwierz't jest... mniej lub bardziej grzeszne, zale nie od intencji, z
jakiej wynika, lub niebezpiecze stwa polucji, które w sobie kryje."86 Teologia
moralna rozwa a przy tym nie tylko sytuacje, w których „narz'dy p ciowe
stykaj' si# ze zwierz#ciem i ocieraj' o nie"87, lecz tak e bardziej wymy lne, na
przyk ad takie, jak „wprowadzenie do pochwy dzioba kury", lub „wprowadzenie
do pochwy chleba ze lin', w celu sk onienia psa do lizania cz# ci sromowych",
lub gdy „przy pomocy masturbacji próbuje si# doprowadzi) do erekcji psi
cz onek, by nast#pnie wprowadzi) go do pochwy".88
Nawet dr Kinsey, który przecie wspomina najró niejsze rodzaje
kontaktów seksualnych — jest tam mowa zarówno o psich nosach i kocich
j#zykach, tak e o stosunkach (g ównie m# czyzn) z ciel#tami, os ami, owcami,
kaczkami, kurami i g# mi, równie na terenie rze9ni — otó nawet on nie
odnotowuje, jak czyni to katolicka teologia moralna, przypadków wprowadzania
kurzego dzioba do kobiecej pochwy. Zapewne dlatego, e pisze o „m# czyznach
wyj'tkowo religijnych", którzy „ca e
371
swe potrzeby zaspokajania pop#dów osi'gali dzi#ki zwierz#tom, gdy byli
przekonani, e heteroseksualny stosunek z kobiet' jest z moralnego punktu
widzenia nie do przyj#cia"89!
2
CZY TEOLOGIA MORALNA PODLEGA DZIT PRZEMIANOM?
Ale oczywi cie, ju od dawna podnosi si# argument, e dzisiaj Ko ció
my li w sposób daleko bardziej liberalny, e jest bardziej otwarty dla wiata.
Wiele postaw, których jeszcze niedawno (niedawno!) broniono, i których
konserwaty ci w dalszym ci'gu broni', straci o w gruncie rzeczy aktualno ) i
spotka o si# z dezaprobat' samych moralistów. Krótko mówi'c, dokona a si#
znamienna przemiana („równie tutaj"), otwar y nowe perspektywy, da
zauwa y) post#p, dynamika, ewolucyjne my lenie i tak dalej. Co by jednak dzi
nie mówi) — przez dziewi#tna cie wieków tak w a nie nauczano, tak
niszczono. A dziewi#tna cie wieków wa y wi#cej ni ostatnie dziewi#tna cie
lat!
A poza tym: czy teologia moralna rzeczywi cie tak radykalnie si#
zmienia? Czy mo e mamy raczej do czynienia z kilku nowinkami typu
filologicznego — i dawnym brakiem charakteru? Niew'tpliwie jednak dzi , gdy
cnota nie jest specjalnie w cenie (cho) niejedna m oda Murzynka ci'gle jeszcze
p aci yciem za „ha b#" przedma e skiej defloracji; cho) w kraju papie a
ojciec mo e naby) polis# ubezpieczeniow' na dziewictwo córki, a w niemieckiej
miejscowo ci pielgrzymkowej, Werl, za cztery marki trzydzie ci fenigów mo na
kupi) medalion, który, wszyty w intymn' cz# ) garderoby, chroni przed
pozbawieniem dziewictwa)90, gor'czkowo zabiega si# o zyskanie nowej opinii.
Alius et idem
Oto przyk ad: „Teologia nie jest zawieszona w wieczno ci, lecz tkwi w
historii. Je li zdarzali si# teologowie, którzy s'dzili, e pisz' dla wszystkich
czasów, to ju sam ten fakt wiadczy, e byli wi#9niami swego czasu; nale eli
do tego okresu historii, w którym cz owiek nie pojmowa , lub tylko
niedostatecznie pojmowa swe w asne uwarunkowania historyczne. Wydaje si#,
e ten okres ostatecznie si# sko czy . Dzisiaj zdajemy sobie spraw#, e
uprawiamy teologi# w sytuacji, któr' jest tera9niejszo ).
372
Próbujemy pozosta) po wsze czasy wierni przes aniu Ewangelii,
t umacz'c j' dla tych naszych czasów. W s u bie takiego pojmowania teologii
mówili my w tej ksi' ce o grzechu, o jego stopniach i skutkach, o grzechu
wiata i grzechu pierworodnym. Wierno ) wobec niezmiennego przes ania
Ewangelii zmusza a nas cz#sto do d ugich wywodów i mog'cych si# zda) zbyt
subtelnymi (!) rozró nie mi#dzy tym przes aniem, a jego wcze niejszymi
formami. Mia y one na celu przedstawi) owo przes anie z uwzgl#dnieniem
naszego dzisiejszego obrazu cz owieka i wiata."91
Zosta o tu jasno i wyra9nie powiedziane, o co chodzi: o „pozostanie po
wsze czasy wiernym Ewangelii" poprzez jej zgodne z potrzeb' „t umaczenie".
Inny moralista, maj'cy ju na wzgl#dzie II Sobór Watyka ski z jego konstytucj'
pastoraln' „Gaudium et spes", powiada to samo, tylko jeszcze bardziej
bezwstydnie: Ju sam fakt, e mówi si# ju nie tyle o „wiecznych prawdach", co
raczej o „ziemskiej rzeczywisto ci", dowodzi, jak bardzo powa nie zamierza si#
„uciele nia) s owo Bo e w tych czasach".92
Ale przez prawie dwa tysi'ce lat mówiono o „prawdach wiecznych"!
G oszono „prawdy wieczne"! Przez prawie dwa tysi'ce lat wierni dla nich yli,
cierpieli i umierali! A dzi owe „prawdy" s' egzegetom cz#sto tylko kul' u nogi
i najch#tniej wrzuciliby je do jakiej rupieciarni, by ich wi#cej nie ogl'da),
odrzucaj' nawet odwo ywanie si# „do poszczególnych miejsc Pisma" w
„kwestiach dotycz'cych wspó czesnego wiata" (gdy im to odpowiada!)93. Jak
to o bogu S o ca powiedzia Horacy?: alius et idem?''
Dalsze wybiegi
Teologicznym taktykom nigdy jak na razie nie brakuje s ów
samooskar enia (nieco mimochodem wypowiadanych) i „post#powo"
brzmi'cych deklaracji. Nierzadko przyznaj' nawet istnienie pewnych ciemnych
punktów w przesz o ci, cho) nie godz' si#, by jakikolwiek cie pada w zwi'zku
z tym na Ko ció .
Mówi si# na przyk ad o „erze pruderii"95, jakby chodzi o o spraw#, która
trwa a dziesi#) czy dwadzie cia lat, jak „era Adenauera" czy „epoka faszyzmu"!
Wyja nia, e „nie tylko pojedyncze osoby, ale te ca e pokolenia... ho dowa y
kultowi niech#ci do tego, by wiedzie), lub przynajmniej zachowywa y pozory
dzieci#cej naiwno ci"96, jak gdyby to kto inny, a nie Ko ció katolicki w a nie,
sprawuj'cy nad wszystkim piecz#, podsyca za wszelk' cen# ten kult i
permanentny infantylizm! Odrzuca si# „postaw# wielu naszych dziadów",
„którzy na skutek pewnych starych
373
wyobra e , obj#tych tabu, ca y obszar dotycz'cy seksualno ci traktowali jako
nieczysty"97, zupe nie jakby to by a postawa tylko „naszych" pradziadów i mo e
w ogóle tylko „pradziadów", jakby to nie Ko ció g osi i wszczepia te
wyobra enia, obwarowuj'c je najci# szymi karami na tym i tamtym wiecie!
Mówi si#, e „dobry obyczaj wymaga sta ego ignorowania tych spraw i obyczaj
ten sta si# miar' obyczajno ci"98. Owszem, dzi#ki komu?
Próbuj' si# rozgrzeszy), wskazuj'c na pesymizm seksualny Platona,
stoików, gnostyków99, od których wzi#li tylko to, co im by o na r#k#. Obwiniaj'
dawniejsz' medycyn#, filozofi#, nawet „opini# ludu", które bez wyj'tku i
nierozwa nie przej#to.100 Dlaczego nierozwa nie? I dlaczego ta nierozwaga
trwa a dwa tysi'ce lat? A czy samemu nie wywiera o si# wp ywu na filozofi#?
Czy tylko opinia ludu kszta towa a teologi#, a teologia opinii ludu nie? Chce si#
nam teraz wmówi), e odpowiedzialno ) za szkalowanie spraw zwi'zanych z
seksem ponosz' kacerze, ruch katarów. To w a nie ich wrogo ) do spraw cia a i
ma e stwa, zgodnie z prawem akkulturacji, w znacznie wi#kszym stopniu
wp yn# a na Ko ció , ni w asna teologia. Bo w ramach „kulturkampfu" cz#sto
„zniszczenie przeciwnika" oznacza o „jego asymilacj#".101 Ale dlaczego
niszczono? Mo e dlatego, eby asymilowa). Jak gdyby nie dzi#ki Paw owi
zasymilowano wystarczaj'co wiele w sprawach nienawi ci do cia a i p ci! Albo
Orygenesowi, najwi#kszemu teologowi pierwszych trzech wieków, który sam
si# wykastrowa ! Albo Augustynowi, który sta si# klasykiem uczucia wstr#tu do
seksu!
Oczywi cie, je li chodzi o Augustyna, to winny by manicheizm; na
Orygenesa decyduj'cy wp yw mia Platon i stoicy; na Paw a judaizm i
poga stwo. Co zatem jest chrze cija skie? Wszystko razem? A mo e nic?
Chrze cija skie jest zawsze to, czego w danym momencie trzeba. A je li
nast#pnie potrzebuje si# czego przeciwnego, to te jest chrze cija skie. A je li
chce si# czego pomi#dzy — i to jest chrze cija skie. A je li to czy tamto ci' y,
no to staje si# helle skie, rzymskie, ydowskie, poga skie, indyjskie...
Nawet tam, gdzie si# przyznaje, e wrogo ) wobec spraw seksu znalaz a,
zw aszcza w „ostatniej epoce ko cielnej", „niedo cig y wyraz", wskazuje si#
przy okazji, e jest to odbicie pogl'dów „spo ecze stwa mieszcza skiego,
wywodz'cych si# z tradycji wiktoria sko-puryta skiej".102
Niektórzy morali ci zarzucaj' swym poprzednikom „moralno )
teoretyczn', nie yciow'" i daj' do zrozumienia (po dziewi#tnastu wiekach
kaza na temat wiecznej prawdy!), e „ci'gle jeszcze szukaj' prawdy". Nagle,
jakby niepewnie wychodz'c od „wzgl#dnego znaczenia boskich
374
przykaza dotycz'cych cz owieka", zwracaj' si# — wiadomi celu, dynamiczni,
„post#powi" — przeciw „staniu w miejscu, skostnieniu", zabezpieczaj'c si#
pospiesznie twierdzeniem: „Oczywi cie przypad a nam w udziale prawdziwa
wiara w Chrystusie", równie zaskakuj'cym, co uwaga i wskazanie na
„ograniczone mo liwo ci pomy ki Ko cio a"103, jakby praktyka — od Paw a
poczynaj'c, na Pawle VI ko cz'c — nie dowodzi a, e jego pomy ki s'
nieograniczone! Bardzo te razi, gdy dotychczasow' bigoteri# przedstawia si#
jako rodzaj pomy ki, uwarunkowanej konkretnym czasem i usprawiedliwia,
wskazuj'c na dopiero dzi poczynione wielkie sukcesy antropologii i
psychologii; nauk, których post#powe tendencje w a nie kler jak najostrzej
zwalcza . Dzi obiecuje si# lepsze zrozumienie, gruntowne korektury104, ale
przecie tylko po to, by ratowa) pozycje, które ju od dawna s' nie do
utrzymania.
Najpierw wi#c, przynajmniej w ród apologetów „post#powych", wielkie
paterpeccavi. „We wszystkim (!) widziano tylko zasad# z a", „seksualizm by
cz#sto fa szywie" oceniany, „warto ) dziewictwa dla ogó u" podkre lana
„przesadnie", to samo dotyczy „grzeszno ci". „Cz#sto czyniono tak, jakby
grzechy przeciwko szóstemu przykazaniu by y grzechami w ogóle" i tak dalej.
Po tym wszystkim rodzi si# dzi potrzeba „jak najpowa niejszych przemy le i
wysi ków", aby to wszystko „u o y)" na nowo i naprawd# nowocze nie. Trzeba
„zyska) g #bsze zrozumienie", stworzy) „zarys zdrowej pedagogiki seksualnej".
A jak? Otó poprzez „przywrócenie etyce nale nego jej miejsca w a nie w
ramach pedagogiki seksualnej". Przywróci)? Ale oczywi cie, e tak. Jeszcze
„oka e si#, e w a nie ten nasz katolicki wiatopogl'd, dzi#ki otwartemu (!)
spojrzeniu i g #bi wejrzenia w natur#, ma wiele do zaoferowania", „ e
koncepcj', która w najwi#kszym stopniu odpowiada prawom i wymogom
biologii, jest koncepcja katolicka".105 A jak wygl'da owa koncepcja katolicka, w
najwi#kszym stopniu odpowiadaj'ca prawom biologii? „Norm' w ka dym razie
jest cz'owiek walcz.cy, który w najuporczywszych wieloletnich zmaganiach
musi sobie radzi) ze swoj' nami#tno ci', który ma przed sob' walk# a do
krwi."106
Zatem stanowisko nie uleg o zmianie.
„Wyznajmy spokojnie sami przed sob'", pisze inny katolik, „ e w tej
dziedzinie mamy niesko czenie (!) wiele do nadrobienia i naprawienia. Nie jest
jeszcze zbyt odleg y czas, gdy o naszym moralnym odczuwaniu w znacznej
mierze wspó decydowa y pruderia i nienaturalno ), mniej w sprawach
zasadniczych, bardziej w yciu praktycznym. Has em dnia dzisiejszego sta a si#
refleksja nad sprawami najistotniejszymi, równie w dziedzinie moralno ci.
Zewn#trzne mury obronne, wzniesione dawnymi czasy wokó ycia moralnego,
dzisiaj pad y. Musimy
375
si# z tym pogodzi). Decyzja w sprawie etycznego post#powania le y dzi ,
bardziej ni kiedykolwiek, w gestii jednostki. W zale no ci od tego jak
praktycznie b#dzie si# kszta towa) jej ycie, mo e si# ona z dnia na dzie
znale9) w obliczu sytuacji, w której tylko jeden czynnik b#dzie decydowa o
wszystkim: jej w asne sumienie. Dlatego kszta towanie tego sumienia na
podwójnym fundamencie zdrowej naturalno ci i ywej, przepojonej ask' wiary,
i przyuczanie go do samodzielno ci (!), po ród omawianych tu kwestii winno
by), tak e ono, celem wspó czesnego duszpasterstwa."107
Najpierw zatem — id9my przez chwil# za cytowanym tu tekstem — po
rozejrzeniu si# wokó , dostrze ono, jak si# zdaje z pewnym przera eniem, fakty:
jest niesko czenie wiele do nadrobienia, naprawienia! Jeszcze do niedawna,
konstatuje si#, dominowa a pruderia i brak naturalno ci. W tym momencie
zaczyna si# sztuka przeinaczania faktów i stawiania ich na g owie: pruderia nie
tyle zasadnicza, co praktyczna. Ale przecie w rzeczywisto ci to ksi# a zawsze
przemawiali bardziej pruderyjnie ni wieccy — i tak te yli! W rzeczywisto ci
rado ) z powodu upadku starych „murów obronnych" nie jest prawdziwa. Ra uje
si# ich. W gruncie rzeczy Ko ció wola by star' bigoteri# i cnotliw' moralno ),
dlatego z takim zapa em d' y dzi do „zdrowej naturalno ci" i
„samodzielno ci", co w tym wypadku oznacza skrajn' nienaturalno ) i
zale no ).
Rewolucjoni-ci w habitach
Co bardziej ambitni i „post#powi" morali ci rozszerzaj' ten manewr,
realizowany przez innych tylko fragmentarycznie, na ca e dzie o.
W takich wypadkach dyskwalifikuje si# nawet najszerzej
rozpowszechnione produkty teologii moralnej, dzie a prawie naj wie szej daty,
atakuje nie tylko Piusa XII czy Paw a VI za reprezentowan' przez nich
wyk adni# moralno ci, ale nawet Ojców Ko cio a, takich jak Augustyn i (cho) w
tym wypadku znacznie delikatniej) Tomasz z Akwinu; krótko mówi'c, polemika
si#ga od stosunkowo wawo prowadzonego natarcia na koncepcj# grzechu
pierworodnego a po ma e stwo doskona e van de Veldego.108 Pobie ny,
obdarzony fantazj' czytelnik jeszcze po dwustu stronach lektury tych marze
mi osnych (zawieraj'cych tak e 'danie stosunków przedma e skich, w
ka dym razie w pewnych wypadkach, cho) „w adnym razie nie jest to glejt na
ka dy rodzaj stosunków", „nigdy"109) mo e zacz') my le), e w katolicyzmie
lada dzie wybuchn' prawdziwe bachanalia i dionizyjskie uwielbienie seksu.
376
W pewnym jednak momencie nasz propagandysta „kultury erotycznej",
jakby przestraszony w asn' odwag', o wiadcza jednak, e „przedstawione dot'd
wyniki bada ... bez w'tpienia mog' by) zaskakuj'ce dla wielu w Ko ciele, a
mo e nawet w warstwach mieszcza skich" i zaczyna wyra9niej dawa) do
zrozumienia (cho) wcze niej tu i ówdzie te o tym przeb'kiwa ), e „je li chodzi
o dobrze rozumiane «aggiornamento»"', ko cielnej moralno ci bynajmniej nie
chodzi „o pomniejszanie czy rezygnacj# z ewangelicznego przes ania poprzez
oportunistyczne dopasowanie do potrzeb zwi'zanych z gustem naszych
czasów", o nie, „wr#cz przeciwnie, mianowicie chodzi o ods oni#cie tego, co
stanowi w a ciwy sens chrze cija skiego przes ania dla nas dzisiaj..." itd.
I dowodzi, powo uj'c si# na Freuda i H. Marcusego (!), e „w
najró niejszych kontekstach nie mo na folgowa) zasadzie rozkoszy". Zatem
istnieje raczej „potrzeba rozwini#cia naszej zdolno ci frustracji". Co prawda
je li chodzi o pop#dy, to „bynajmniej nie wszystkie (!) nale y zakwalifikowa)
jako «z e» lub nie do przyj#cia". Ale: „Nie mo na zrezygnowa) z
substancjalnych wymogów etyki, jakie ukszta towa y si# w naszej kulturze i
historii spo ecznej, bez szkody dla jednostki i spo ecze stwa."110
Przecie trzeba tu, niestety, tak e uwzgl#dni) „rezultaty, do których w
tym kontek cie dosz o rodowisko lekarskie". W nast#pnym zdaniu nasz
„awangardzista" jest ju przy „perwersjach seksualnych" i „psychiatrii". Teraz
zaczyna si# szybki zjazd w dó i ju za chwil#, zatrzymuj'c si# na moment przy
„intensywnych poszukiwaniach rozkoszy", l'dujemy na terenie „zwi'zków
mi#dzy seksualizmem a zbrodni'". I dopiero teraz zaczynamy wreszcie
rozumie) — zreszt' nie towarzyszy temu bynajmniej „zasadniczo
pesymistyczny stosunek do sfery p ciowo ci" — dlaczego nawet „w panoramie
(sic!) trze9wych nauk faktograficznych tradycja teologiczna mówi o szczególnej
dezintegracji dziedziny seksu w wyniku oddzia ywania grzechu
pierworodnego"111.
Có to znowu? Nagle tyle zrozumienia dla tak na wst#pie
sponiewieranego pragrzechu. Uczony ojciec po wi#ci jednak swemu
zas u onemu wspó bratu, zaatakowanemu (cho) agodnie) Akwinacie, ratuj'cy
honor rozdzialik.112 Brakowa o tylko, by odwo a rehabilitacj# van de Veldego,
co jednak by oby rzecz' zb#dn', zwa ywszy b aho ) tego autora.
Co prawda z braku miejsca cytaty by y nieco uproszczone i, oczywi cie,
„wyrwane z kontekstu", bo rzadko kiedy mo na inaczej, ale przecie ka dy
umie czyta) i sam mo e sobie odpowiedzie) na pytanie, dlaczego ten sam autor,
który przyznaje, „ e wrogo ) wobec spraw seksu jest g #boko zakorzeniona w
ko cielnej wiadomo ci, e wrogo ) ta znalaz a
377
„niedo cig y (!) wyraz po stronie katolickiej", a religia judeochrze cija ska ma
„przemo ny udzia " w „dyskryminacji pierwiastka seksualnego i kobiety" —
otó dlaczego ten sam autor, w toku prezentacji tego rodzaju my li, pisze
równie , co nast#puje: „Nie jest adn' przesad' stwierdzenie, e chrze cija stwo
stoczy o w naszej kulturze wr#cz gigantyczn' walk# przeciw wynikaj'cemu z
pobudek zasadniczych szkalowaniu ludzkiego seksualizmu, przeciw deprecjacji
cielesno ci w ogóle, a tak e przeciw pryncypialnemu lekcewa eniu kobiety."113
Prawie zawsze takie samo oszuka?stwo
„Progresi ci" post#puj' zazwyczaj wed ug tej samej koncepcji. A wi#c
najpierw przyznaj', e istotnie przez prawie dwa tysi'ce lat post#powano
niew a ciwie. Robi' to zwi#9le, bez owijania w bawe n#, niekiedy tak
radykalnie i z tak nie ukrywan' wol' zmian, e mog oby si# zdawa), i oto
wreszcie nadchodzi rewolucja. Tymczasem nie nadchodzi nic, i wszystko
powraca w dawne koleiny.
Na tej samej stronie, na której pewien wspó czesny teolog moralny bez
ladu za enowania pisze: „Ko ció we wszystkich czasach wypowiada si#
przeciw wszelkim oszczerstwom kierowanym pod adresem stwórczej
p ciowo ci", zostaje równie podana nast#puj'ca hierarchia: seks; nad nim
„dalej i wy ej" eros; wreszcie, „niesko czenie (!) wi#cej ni oba poprzednie"
agape.114 Ale to przecie nie jest szkalowanie seksu, w adnym razie! Ani
zmys owo ci i rozkoszy. „Cz#ste dawniej, obel ywe nazywanie pewnych cz# ci
cia a «nieczystymi» nie by o w a ciwe."115 Bo wszystkie one s' dobre, zgodne z
wol' Boga. Tak oto ochoczo spiesz' z wyra aniem aprobaty dla dzie a Stwórcy,
z udzieleniem swego przyzwolenia — tak s' otwarci.
I jedynie „wy ywanie si#" nie znajduje ich uznania. S' przeciw
kosztowaniu seksu, intensywnemu rozkoszowaniu si# nim. Gdy „pop#d jest
niew'tpliwie zgodny z wol' Boga i dlatego dobry, ale biada, gdy cz owiek nie
potrafi nad nim zapanowa)! Gdy w sposób nieposkromiony, pozbawiony
hamulców zostawi pop#dom swobod#, stanie si# besti'! Zapytajcie kobiety i
dziewcz#ta, które prze y y Wschód: dozna y koszmaru ze strony ludzkiej bestii,
która nie zna, co panowanie nad sob'!"116 Z powy szego przy okazji wynika, e
owe nie panuj'ce nad sob' bestie, czyli „podludzie", o czym wiadomo z czasów
wspó dzia ania faszyzmu i Ko cio a, zamieszkuj' Wschód i s' zagro eniem dla
naszych zachodnich Madonn... I e w a ciwa groza wojny, to nie zabici, którzy
przy tej okazji padaj', tylko wymuszone kontakty seksualne. Oto moralno )
Ko cio a.
378
Tak, niezale nie od tego jak dobry jest sam pop#d — „gdzie zaczyna si#
grzech, trzeba 'dz# powstrzyma)... nie miertelnej duszy nie wolno po wi#ca)
yciu pop#dowemu. Nie jeste my na ziemi, by si# tu wy ywa), lecz by sobie
zas ugiwa) na niebo przez ofiar# i walk#."117 Nie wy ywa), tylko zabija)!
Pop)d p'ciowy stawia cz'owieka ni;ej od zwierz)cia
Ofiara i walka, to by y sprawy zawsze mile widziane przez Ko ció — ma
si# rozumie) ofiara i walka dla Ko cio a. Dlatego nie tylko jeden z „najlepszych
podr#czników prze omu wieków" nazywa stosunek seksualny „rzecz'", która
„sama w sobie jest brudna, a w swych skutkach niepo 'dana"118. W latach
dwudziestych katolik Ries ostrzega przed „ lep', zwierz#c' ;.dz." i, maj'c
przy tym ko cieln' zgod# na druk, wyst#powa z twierdzeniem nast#puj'cym:
Ludzkie cia o poci'ga „dusz#... w dó ku rzeczom ni szym, zwierz#cym".
„Absolutna cnota i niedopuszczaj'cy wyj'tku stan czysto ci jest... w a ciwie
jedynym stanem godnym cz'owieka." „Tylko przez okie znanie pop#du
p ciowego...", „tylko przez zwyci#skie poskromienie niskich zmys owych 'dz i
pop#dów, cz owiek jest w stanie zachowa) dan' mu przez Stwórc# godno ) jego
ludzkiej natury". „Ale najpot);niejszym ze wszystkich pop)dów jest pop)d
p'ciowy... to on najgruntowniej gasi bosk. iskr) w naturze cz'owieka, ha bi
cz owieka na ciele i duszy, stawia go na równi ze zwierz#ciem, ba, ni ej od
zwierz#cia."119
Ka dy z tych cytatów to krzyk, e w a ciwie jedynie cz owiek cnotliwy
jest cz owiekiem.
Ale przecie jeszcze dzisiaj „ka de zamierzone bezpo rednie pobudzenie"
seksu poza ma e stwem uchodzi za grzech miertelny120, staje si# nim równie
przypadkowo powsta a podnieta seksualna, gdy dobrowolnie na ni'
przyzwolimy.121 R'dza jest ci'gle jeszcze spraw' diabelsk', cho)by by a „ma o
znacz'ca i przelotna". „Nie ma tu", podkre la si#, „spraw b ahych."122
Równie stosunek seksualny narzeczonych jest „niczym innym, jak
ze lizgiwaniem si# w zwierz#co )"123, ju sama my l o zespoleniu p ciowym
jest narzeczonym zakazana. Nie wolno im wyobra a) sobie przysz ych
kontaktów ma e skich, tak jak wdowie nie wolno przypomina) sobie
przesz ych.124 Trzeba by) naprawd# bezczelnym, a mo e po prostu g upim, by
pisa), e m' nie b#dzie szanowa ony, je li ju przed lubem „by w
ramionach sprzedajnej dziewki".125
379
Ba, grzech seksualizmu uchodzi za rzecz tak straszn', e „mo na
bli9niemu yczy) z a, mierci (!) nawet... aby na przyk ad m ody, lekkomy lny
cz owiek nie zszed na manowce".126
Kardyna' kurialny Garrone mówi o „odurzaj.cym smrodzie seksu"
I mimo wszystkich przemian teologicznych, wszelkich nowych akcentów,
perspektyw, frazesów i fraz, wielu katolików jeszcze dzi skar y si# na
„ewangeli# cia a i seksualnego zdziczenia", „dyktatur# seksualn'", „seksualny
kanibalizm", t# „zaraz#", „odurzaj'cy smród seksu", „przekl#ty seksualizm
naszych czasów", „niegodny cz owieka seks".127 Po tamtej stronie
niest umionego pop#du ci'gle jeszcze czyha „chaos"; cz owiek, który aprobuje
rozkosz seksualn' ze wzgl#du na ni' sam', zni a si# „do poziomu zwierz#cego
bytu i ycia", poddaje si# „niemi osiernemu niewolnictwu", na ogowi
„zdro nemu, sadystycznemu — u którego kresu znajduje si# morderstwo na tle
seksualnym", „upadek narodu".128
Ludzie ci jeszcze dzi nie l#kaj' si# twierdzi), e „fa szywe ubóstwienie
seksu i erosa" poci'ga o za sob' i w dalszym ci'gu poci'ga „nie mniejsze
zniewolenie ludzko ci" ni „nadu ywanie w adzy"129, przy czym zwrot
„fa szywe ubóstwienie" mo e sugerowa), e — oficjalnie — istnieje równie
inne ubóstwienie tych spraw. (Prywatnie zapewne niejedno takie ubóstwienie
chowaj' dla siebie). Jeszcze dzi pot#piaj' tendencj# zmierzaj'c' do wi#kszej
spontaniczno ci i swobody twierdz'c, e oznacza ona „ze lizgiwanie si# w dó ",
„zsuwanie... z rejonu zachowa ludzkich w rejony zachowa zwierz#cych", co
nazywaj', expressis verbis, „u wiadamianiem m odzie y".130 Pot#piaj'
seksualizm nawet tam, gdzie udaj', e go broni': „Sfera p ciowo ci nie mo e
by) widziana wy 'cznie (!) negatywnie."131 Po chwili jednak zwracaj' uwag#, e
wszyscy kochaj'cy si# s' skoncentrowani wy 'cznie na cz# ciach p ciowych!
„Tak wi#c stoimy dzi przed faktem: ...Sk onno ) 'cz'ca m# czyzn# i kobiet#
jest zaw# ona do najni szej sfery. Wy sze uczucia, emocje osobiste, a wi#c
mi o ), która bierze swój pocz'tek w duszy i duszy szuka, pozostaje czym
nieznanym."132 Zdaje si#, e wy sze uczucia ma tylko cz owiek yj'cy w
celibacie, ale zarzut tu wysuni#ty (demaskuj'cy natychmiast jego fa sz), jest
merytorycznie nie mniej fa szywy ni forma gramatyczna w jak' go ubrano, ale
dobrze podkre la perspektyw# moralisty: koncentracj# na kobiecym sromie.
W 1952 r., odpowiadaj'c na pro b# o wi#kszy liberalizm, zawart' w
memorandum Twiatowego Zwi'zku Katolickiej M odzie y Re skiej, Pius XII
podkre li jeszcze raz z ca ' wyrazisto ci' „podstawowe
380
zobowi'zania prawa moralnego" i o wiadczy mi#dzy innymi, e „cudzo óstwo,
stosunki p ciowe osób nie zwi'zanych lubem, nadu ywanie ma e stwa,
samogwa t" s' „przez boskiego prawodawc# jak najsurowiej zakazane". W
szorstkim tonie papie doda jeszcze: „nie ma tu niczego do badania.
Niezale nie od sytuacji osobistej, nie ma innego wyj cia, jak okazanie
pos usze stwa."133 Za Jana XXIII i Paw a VI nic si# pod tym wzgl#dem nie
zmieni o.
Dlatego nies uszne jest podkre lanie faktu, jakoby klerykalna nauka
moralno ci uleg a zmianom. Po pierwsze dlatego, e wobec prawie dwóch
tysi#cy lat fa szywej pedagogiki kilka lat pozornej adaptacji znaczy ma o, lub
zgo a nic. Po drugie dlatego, e niezale nie od pogl'dów ma ej garstki
teologów, szeroka paleta ko cielnej „literatury u wiadamiaj'cej" nie odst#puje
— tak dzi , jak w zamierzch ej przesz o ci — od starego dualizmu pop#du i
ducha, p ci i duszy, trzymaj'c si# go od niepami#tnych czasów. Po trzecie
dlatego, e katolickie masy (i nie tylko one!) praktycznie nie odnosz' adnych
korzy ci z niewielkich koncesji czynionych przez „bardziej post#powych"
teologów, a intelektualistów tylko udzi si# zmianami na lepsze. Po czwarte
dlatego, e równie „powa na" teologia moralna w gruncie rzeczy znajduje si#
w tym samym miejscu, w którym zawsze si# znajdowa a. I po pi'te dlatego, e
Ko ció mo e w ka dej chwili cofn') koncesje, które uczyni ; gdy tylko
okoliczno ci na to pozwol'.
381
Rozdzia( 26
Chrze2cija7skie u2wiadomienie seksualne albo Ignoti nulla cupido
„Wszelka niewiedza jest ubolewania godna, ale niewiedza w tak
wa nej
dziedzinie
jak
seksualizm
jest
powa nym
niebezpiecze stwem."
Bertrand Russell1
„Nie s'dz#, by tendencja zorientowanego na seks hedonizmu
mog a zosta) odwrócona przez cenzurowane, pobo ne bana y.
Ko cielne upomnienia, czy to padaj'ce z ambony, czy udzielane
w prywatnych rozmowach, wobec osób szukaj'cych rady, s' nie
bardziej wi' 'ce ni odciski stóp dinozaura w Colorado."
A. L. Feinberg2
Przez prawie dwa tysi'clecia, w chrze cija stwie nie mog a si# przebi)
stara rzymska zasada: Humana non sunt turpia (Nic, co ludzkie, nie jest
haniebne). A po wiek XIX ludzie wykszta ceni czerpali sw' wiedz# na temat
seksualizmu g ównie z dzie poga skiego antyku. Jeszcze w 1882 r. KrafftEbing musia opublikowa) cz# ci swej „Psychopathia sexualis" po acinie. Na
pocz'tku naszego stulecia dzie a seksuologiczne by y rzadko ci', nie istnia y te
adne usystematyzowane, metodyczne badania w tej dziedzinie. Dopiero dzi
mo na nieco bardziej otwarcie mówi) o yciu seksualnym, a literatura
(przynajmniej naukowa) nie musi si# ju obawia) cenzury.3
Jeszcze w po owie lat trzydziestych Erich Fromm wyra a ubolewanie w
zwi'zku z faktem, e wi#kszo ci lekarzy nie kszta ci si# w dziedzinie
seksuologii.4 W tamtym czasie a roi o si# od lekarzy reprezentuj'cych dawno
ju nieaktualne koncepcje chrze cija skie, ludzi daj'cych sob' manipulowa),
ludzi, którzy jako skutki masturbacji lub cz#stych aktów p ciowych potrafili
wymienia) wykwity na skórze, k opoty z oddychaniem, podpuchni#te woreczki
zowe, raka i ob #d5, a tak e s abn'c' potencj#, przy czym ten ostatni argument
by powtarzany nagminnie, mimo e cz#ste spó kowanie nie os abia, lecz raczej
wzmacnia potencj#. Nowsze badania wykaza y na przyk ad, „ e wzrost liczby
orgazmów
382
(w zale no ci od obiektu bada ) od kilku rocznie do dziesi#ciu, dwunastu
dziennie, nie wywo ywa skutków negatywnych. Fakt ten by znany uwa nym
lekarzom ju od stuleci; mimo to trudno by o zapobiec powodzi naci'ganych
uogólnie ."6 W ekscesach seksualnych cz#sto szukano przyczyn atwego
m#czenia si#. W rzeczywisto ci za ludzie z silnie wykszta conym pop#dem
p ciowym mniej si# m#cz' ni ludzie o s abym libido, a wczesne podj#cie
stosunków mo e by) nawet po ytecznym przygotowaniem do ycia
ma e skiego.7
Tak naprawd# to w a nie brak aktywno ci p ciowej jest szkodliwy,
szkodliwe jest tak e poczucie winy, depresje, l#ki. Szkodliwa jest ko cielna
„literatura u wiadamiaj'ca" na temat „pozostawania w czysto ci", „czystego
ycia" i tak dalej. Próba siania paniki w rodzaju: „W dwunastym roku ycia
zosta m# em, w trzynastym — ojcem... Ale nim do y czternastych urodzin ju
trawa ros a na jego grobie"8, wywo uje dzi ju tylko salwy miechu —
podobnie jak „psychopater" Leppich, „kieszonkowy Mesjasz", gdy krzyczy:
„Tylko wyn#dzniali faceci, którzy w wieku osiemnastu lat mieli stosunki
p ciowe, ju w wieku dwudziestu pi#ciu s' zu ytymi bankrutami..."9 Zdaje si#,
e s uchacze bardziej mu wierz', gdy sugeruje, e wenerycznie chorzy, te
„nadgni e owoce", ko cz' jako „idioci", pacjenci „ogromnych zak adów dla
nerwowo chorych", mimo e choroba weneryczna ju tylko w bardzo rzadkich
wypadkach prowadzi do choroby psychicznej. Równie onanizm, stale wmawia
swym s uchaczom Leppich, wywo uj'c weso o ) parodystów, prowadzi do
ob #du.10
Jednak e nawet wspó czesna seksuologia odznacza si# pewn' zgodno ci'
z moralno ci' ko cieln', tam mianowicie, gdzie wszystko, co w dziedzinie
p ciowo ci odmienne, to znaczy nie daj'ce si# pogodzi) z chrze cija skimi
normami i mieszcza skimi nawykami, klasyfikuje a priori i negatywnie ocenia
jako zepsute, perwersyjne, psychopatologiczne, nienormalne. Tym samym owa
moralno ) odciska swe pi#tno na dziedzinie, której przedstawiciele ju od
dawna sobie z niej pokpiwaj'.11 Zreszt' jeszcze dzi mówi si# tak e o „n#dzy
seksuologii", jeszcze dzi wi#kszo ) lekarzy nie jest w stanie zdiagnozowa)
chorób i zaburze o pod o u seksualnym, nie mówi'c ju o w a ciwym ich
leczeniu, a wielu z nich, jak w 1974 r. zauwa y seksuolog niemiecki Volkmar
Sigusch, prezentuje „cz#sto niewiarygodne pogl'dy w sprawach seksualizmu"12.
Nie-wiadomi doro-li
Nic wi#c dziwnego, e ogólna wiedza na temat problematyki seksualnej
jest niewielka; e zw aszcza ludzie m odzi kojarz' z e skimi
383
narz'dami p ciowymi obraz nieczysto ci, wierz'c przy tym, e rezultatem
cz#stych stosunków p ciowych jest utrata si fizycznych oraz umys owych i tym
podobne bzdury.13 Psychiatra A. Hesnard, prezes Societe Francaise de
Psychanalyse, który zwróci uwag# na fakt, e wstyd zwi'zany ze sprawami
dotycz'cymi p ci, ich deprecjacja i negacja, od dawna obejmuje szerokie kr#gi
ludzi nie zwi'zanych z religi', wskazuje jednocze nie na niekiedy
nieprzezwyci# aln' niech#) wielu swych rozmówców do cho)by tylko
mówienia na ten temat. Wspomina kobiety zupe nie nie wiadome spraw seksu;
lekark#, która, maj'c trzydzie ci lat, nic nie wiedzia a na temat w asnej pochwy;
kobiet# z wy szym wykszta ceniem, która w noc po lubn' dozna a szoku (i
pó9niejszej nerwicy) na widok cz onka w stanie erekcji. „Cz#sto mamy do
czynienia z inteligentnymi doros ymi, którzy pytaj' nas o kobiecy seksualizm,
s'dz'c e e skie narz'dy p ciowe maj' zwi'zek wy 'cznie z ci' '; kobietami,
które studiowa y literatur# lub nauki przyrodnicze, a nie wiedz', na czym polega
akt seksualny..."14
Pewien francuski ginekolog zauwa a, e z dwóch tysi#cy osób, które
przebada w roku 1959, tylko pi#) poruszy o temat seksu bez zach#ty z jego
strony — i zapewne taki procent jest regu '.15 Berli ska placówka pomocy
osobom zm#czonym yciem przeprowadzi a badania, z których wynika, e
po ród dziesi#ciu tysi#cy osób zm#czonych yciem i potencjalnych samobójców
po owa cierpia a na zaburzenia seksualne. Sonda przeprowadzona przez
organizacj# Pro Familia w ród lekarzy wykaza a, e jeszcze dzi dwadzie cia
pi#) procent wszystkich pacjentów cierpi na zaburzenia seksualne.16
A wszystko to jest w znacznej mierze rezultatem dominacji owego
„ducha", który kaza umie ci) na indeksie wydany w 1926 r. podr#cznik
ma e ski van de Veldego, a dokonany przez Linneusza podzia ro lin na
rozdzielnop ciowe i obup ciowe (gdy mówi on o ro linach, zauwa a Friedell, na
których „liczne pr#ciki" yj' „w konkubinacie ze wspóln' zal' ni'") zaatakowa
jako „nieskromny", jako „znies awienie nie tylko kwiatów, lecz tak e Boga,
który nigdy nie dopu ci by do tak wstr#tnego nierz'du".17
Jeszcze na pocz'tku XX w. o nasieniu i zap odnieniu s ysza o si# w
szko ach niemieckich zwykle tylko na lekcjach botaniki — i wynika o to, jak
zaznacza pewien teolog, z „wp ywów Ko cio a". Zamieszczane w
podr#cznikach ilustracje przedstawiaj'ce cia o ludzkie by y po prostu
pozbawiane genitaliów i przedstawia y istoty bezp ciowe — ani m# czyzn ani
kobiety.18
384
Jako Tród'o informacji wi)ksz. warto-G stanowi'y goni.ce si) psy...
Tak samo by o zreszt' w ca ym wiecie chrze cija skim. „Szko a nie by a
adn' pomoc'", wspomina Amerykanin A. L. Feinberg. „Rozmowy na temat
budowy i funkcji cia a ko czy y si# na p#pku... Wkuwali my aci skie nazwy
centrów mózgu, ko ci, a nawet naukowe nazewnictwo zwi'zane z niektórymi
kwiatami. Na temat narz'dów p ciowych odbywa y si# konferencje rynsztokowe
w bardzo uproszczonym narzeczu anglosaskim. Jako 9ród o informacji wi#ksz'
warto ) stanowi y goni'ce si# psy ni nasze nauczycielki."19 Inny Amerykanin,
Vance Packard opowiada, e wychowanie seksualne w jego szkole to by a
pó godzinna rozmowa z lekarzem, ch opcy osobno, dziewcz#ta osobno, przy
czym tematem takiej rozmowy by y przewa nie „dwie bestie" czyhaj'ce w
sypialniach zak adu — „syfilis i rze 'czka".20 Jeszcze ca kiem niedawno w
Anglii pewien ucze starszej klasy schowa przed matk' sw' prac# z biologii na
temat narz'dów p ciowych królika, gdy ba si# jej reakcji, gdyby j' odkry a.21
W Szwecji od 1956 r. we wszystkich szko ach istniej' wprawdzie
obowi'zkowe lekcje wiedzy seksualnej, prowadzone cz#sto przez samych
pastorów, ale bazuj' one na konserwatywnych za o eniach, maj' moralizuj'cy
charakter; wyk adowcy ostrzegaj' zarówno przed stosunkami przedma e skimi
jak onanizmem.22
Niemniej strona ewangelicka przyznaje, e „chrze cija stwo" jeszcze „w
tym stuleciu, które mamy ju za sob'... cz#sto nie docenia o wielkiej i istotnej
sprawy mi o ci p ciowej, a tym samym tak e ma e skiej", e przede wszystkim
pozosta a „dotychczas nie rozwi'zana" równie sprawa u wiadamiania
seksualnego m odzie y.23 A to znaczy, pisze Hans-Jochen Gamm, e ci'gle
jeszcze obowi'zuje „maj'ca wiekow' tradycj# szkolna praktyka zachodniego
chrze cija stwa: Cz owiek ma oczywi cie cia o, ale jego pop#dy nie s'
przedmiotem nauczania... W dalszym ci'gu s'dzi si#, e problem najlepiej sam
si# rozwi' e przez przemilczenie."24
Teologia w stylu Courths-Mahlerowej
A teraz popatrzmy jak z u wiadamianiem seksualnym radzi sobie Ko ció
katolicki! Jak' pobo n' tandet' karmi dorastaj'c' m odzie , jak jeszcze w XX
w. wbija m odym ludziom do g owy, e stosunki przedma e skie hamuj'
rozwój mi o ci duchowej, maj' negatywny wp yw na ycie seksualne w
ma e stwie, mog' prowadzi) do prostytucji.25 Re
385
cz owiek „nieczysty" stacza si# „poni ej poziomu zwierz#cia", nic dla niego nie
jest „ju
wi#te", jego fantazja jest „ju tylko s#pem", który „tylko w
nieczysto ciach grzebie". „Na cudownie pi#knej ziemi Boga interesuje go ju
tylko jedno: pod o ci."26 „Masz tylko jeden wybór", grozi jezuickie „wezwanie
m odego cz owieka do szlachetnych d' e ": „albo zupe na wstrzemi#9liwo ),
albo — upadek w sam rodek grz#zawiska".27 Gdy : „...niewstrzemi#9liwy,
bezwstydny, jak s usznie bywa nazywany, jest pozbawiony wszelkiej mi o ci i
wszelkiej godno ci; ten rozwi'z y, zwierz#cy pop#d dawno ju wyrwa mu z
serca jedno i drugie"28.
Bez zahamowa k amie si# twierdz'c, e przedma e skie kontakty
seksualne powoduj' ch ód uczu) u dziewcz't i „cz#sto bywa y pocz'tkiem
upadku kultury".29 „Potajemne stosunki intymne z osob' p ci odmiennej s' bez
w'tpienia najstraszniejsz' ze wszystkich z ych okazji."30 Ba, s' nawet — trudno
wyst'pi) z pomys em dziwaczniejszym, stawiaj'cym spraw# na g owie —
„jednym z g ównych 9róde nerwic (protest zarodków przeciwko ich
trwonieniu!)"31.
Nieczysto ) rodzi zatem „przera aj'ce skutki", „wstrz'sy nerwowe",
„zanik pami#ci", „wczesne wi#dni#cie", „gnicie i zgnilizn#". „Czy mo na si#
dziwi), e wielu nie by o w stanie wytrzyma) tych m'k i z rozpaczy targn# o si#
na w asne ycie? Re bardzo wielu postrada o zmys y i popad o w ob #d?"32 Nie,
dziwi) si# temu nie mo na. „Niejednej dziewczynie zdarzy o si#, e
nie wiadoma (!) wysz a z sali tanecznej z m odym cz owiekiem, by powróci)
z amana na ciele i duszy, lub czasem wcale nie powróci)."33 Je li nawet
powraca a z amana, to niew'tpliwie z powodu swej nie wiadomo ci, z powodu
propagandy grozy uprawianej przez tych, którzy „nieczysto )" przedstawiaj'
jako „prawdziwe siedlisko zarazy", „prawdziw' zaraz# narodu". Tak e „zaraz#
ma e stwa i potomstwa. Dziesi'tki tysi#cy nieszcz# liwych dzieci corocznie
wegetuje a o nie na skutek grzechów swoich ojców."34
„Straszne dzie o pokusy! Oto radosny ogród, pe en wonnych ro lin i
kwiatów. Wszystko spowite zieleni' rozkwita w bujnym przepychu, a ponad
tym b #kitnieje s oneczne niebo Bo ej przychylno ci. Nieczysty widzi to i
zakrada si# jak niegdy w' do raju. Wracaj nieszcz#sny!" Blednie przy tym
Courts-Mahlerowa. Wi#dnie „ca y bujny przepych majowego kwiecia,
majowych p'ków", „wiosenny czar m odej mi o ci, ma e skiego szcz# cia". A
gdy do tego dojdzie jeszcze, tak cz#sta u tych wi „noc niewiary", wtedy ju
nigdy wi#cej „rosa aski nie u y9ni wyschni#tej ziemi". A przecie katolicki
m odzieniec by niegdy „m od', szlachetn' krwi'", „ksi#ciem królewskiego
rodu", „zes anym przez niebo nast#pc' tronu!" Tak, „oczy czystego
m odzie ca... Jak e s' jasne, spokojne, jak rado nie spogl'daj', skrz' si# i
b yszcz'
386
nadziemsk' wspania o ci'." Ach: „skromny m odzie cze! Jak e jasny jest twój
miech." A co z nieskromnym? „Nieskromny, a jak e, te mia) si# potrafi." Ale
naturalnie jest to tylko „szorstki, pospolity, rozpustny miech, bardziej podobny
do r enia zwierz#cia..." A jego dusza? Tylko jedna rzecz jest do niej podobna:
„Szatan w piekle."35
Przy pomocy tego rodzaju autoryzowanych przez Ko ció kryminalnych
bzdur i stylu jeszcze w naszym stuleciu wychowywano miliony ludzi,
rozbudzano w nich strach, strach przed piek em. A przecie wzniecanie strachu
w dziecku to, jak pisze A. S. Neill, najwi#ksza zbrodnia w ogóle.36
A gdyby mi'o-ci nie mia' — a sprawa piek'a!
Rado ) wygnano, wzniecono strach. Strach przed onanizmem,
spó kowaniem, rodkami antykoncepcyjnymi. Strach przed „perwersjami" i
kompromitacj'. Niezast'piony sposób budzenia zahamowa seksualnych.
„...mi o ), samo j'dro chrze cija skiej moralno ci..." Ale sk'd! Strach
jest tym j'drem. I obawa. A tak e udawana nadzieja. Bo kogo jeszcze poci'ga
niebo? Piek o natomiast ma intensywne barwy i od samego pocz'tku budzi o
strach w najt# szych g owach chrze cija skich. Wszak nawet te g owy, na
przyk ad Grzegorz z Nazjanzu, czyni y wszystko „ze wzgl#du na ycie
przysz e".37 „My", mówi Tertulian, „którzy rzucili my si# w ramiona tej nauki z
boja9ni przed zapowiedzianym S'dem Ostatecznym."38 Potwierdza to Augustyn:
„Od jeszcze g #bszego zanurzenia si# w topiel rozkoszy cielesnej
powstrzymywa a mnie tylko trwoga przed mierci' i Twoim s'dem."39 Przecie
„narodziny" diab a, w dzisiejszym obiegowym znaczeniu tego s owa, zbiegaj'
si# z pocz'tkiem chrze cija stwa, s' one, pisa ca kiem niedawno autor
chrze cija ski, „przede wszystkim dzie em twórców Nowego Testamentu".39a
Ju ok. 135 r., sfa szowana pod imieniem Piotra, Apokalipsa w straszliwy
sposób maluje piekielne m#ki czekaj'ce rozpustników, w znacznym stopniu
przy tym wp ywaj'c na pó9niejsze wyobra enia w tej dziedzinie — a po
Dantego: „A znów inni, kobiety, wisz' uwi'zane za kark i w osy nad owym
kipi'cym szlamem. To te niewiasty, które sztucznie plot y sobie w osy, nie ze
wzgl#du na samo tylko pi#kno, ale dla zach#ty do rozkoszy, dla owienia dusz
m# czyzn. A m# czy9ni, którzy si# z nimi pok adli, wisz' uwi'zani za nogi,
tkwi'c g owami w szlamie. I mówi' oni: «nie wierzyli my, e znajdziemy si# w
tym miejscu»."40
Przez dwa tysi'ce lat na tym strachu budowano, czerpano zyski z faktu, e
inni si# bali, arliwie piel#gnowano kult Szatana. Gdy :
387
„We9cie chrze cijaninowi strach przed piek em", zauwa y Diderot, „a
zabierzecie mu wiar#."41 Dlatego jeszcze i w XX w. kler nie cofa si# przed
malowaniem czyhaj'cego na cz owieka niebezpiecze stwa, alarmuj'c
penitentów zgodnie ze sprawdzon' recept': „Popatrz na swe cia o, które zosta o
ci dane! Jak b#dzie si# czu o tam, w czelu ci? Na twoje oczy, które grzeszy y,
rzucaj'c lubie ne spojrzenia, za bardzo przygl'daj'c si# urodzie i pró no ci
wiata. B#d' b yszcze), ale nie ujrz' ju ani jednego promienia, a tylko wieczne
ciemno ci zewn#trzne... Uszy, które tu na ziemi z ukontentowaniem
przys uchiwa y si# nieskromnym przemowom lub jeszcze inaczej grzeszy y,
jak e teraz si# rozp omieni'!... Popatrz na swe r#ce, które by) mo e dopu ci y
si# ju tylu zdro nych uczynków, przy których pomocy pope ni e ju tyle
grzechów, haniebnych grzechów. Tak jak post#powa y zuchwale, tak teraz
musz' pokutowa)... Twoje ca e cia o, grzeszne cia o, jak e ono si# teraz gotuje
w ogniu! Jak po 'dliwie ch on' je p omienie!"42 Katechizm grozi nawet
najm odszym:
„Miej zawsze przed oczami straszliwe piekielne m#ki i uciekaj, gdy
wo aj' ci# po 'dliwo ci wdzi#ki!"43
Inna sprawa, e efekty takiej propagandy s' coraz bardziej nik e. Dlatego
w 1972 r. arcypasterz wszystkich katolików pyta skonsternowany, dlaczego
przesta o si# mówi) o diable, dlaczego nie po wi#ca si# uwagi jego „obecno ci"
nawet w yciu chrze cija skim. Przecie diabe naprawd# istnieje. Zreszt'
istnieje nie tylko „jeden diabe ", lecz ich „straszliwa mnogo )". Z o zaczyna
zdobywa) wp ywy i dominowa) nad „wspólnotami i ca ymi spo ecze stwami".
Szatan jest „kusicielem we w asnej osobie", „straszliw' rzeczywisto ci'",
„wrogiem numer jeden" i toruje sobie drog# do wn#trza cz owieka poprzez:
seks, narkotyki i b #dne nauki.44
„Pedagogika seksualna... ale bez wypowiadania choGby jednego s'owa na temat
p'ciowo-ci"
(Rozs'dnego) u wiadamiania seksualnego Ko ció nie prowadzi przez
dwa tysi'ce lat swojej historii. Seksualizm by tematem tabu, by z em przed
ma e stwem, ale cz#sto tak e w ma e stwie — grzechem, zbrodni'. Dlatego
kiedy w 1939 r. komisja ekspercka konferencji biskupów w Fuldzie przedstawi a
dokument na temat „Obowi'zku i sposobu
388
u wiadomienia seksualnego", biskupom — zaj#tym podówczas wojn' i
zwyci#stwami Hitlera, uroczystym biciem w dzwony, dzi#kczynnymi
nabo e stwami, wezwaniami kierowanymi do o nierzy katolików, by
„pos uszni fuhrerowi pe nili swój obowi'zek i byli gotowi do po wi#cenia ca ej
swej osoby" — nie by o trudno zignorowa) spraw#.45 Ignoti nulla cupido.
Jeszcze w XX w. katoliccy pedagodzy i styli ci problematyki seksualnej
staraj' si# „ustali) temperatur# i sk ad atmosfery, w której wzrasta dziecko",
'daj'c — za Arystotelesem (i maj'c imprimatur) — „wszystko, co z e, musi
zosta) odsuni#te od m odzie y na bezpieczn' odleg o )"; ostrzegaj' („z
zalecenia ca ego episkopatu niemieckiego") przed „przekroczeniem s'siedztwa
p ciowo ci przez niepowo an' stop#".46 O Bo e Wszechmog'cy! A jako rodek
zaradczy oferuj': „Nie «u wiadomienie seksualne»... lecz stopniowe...
prowadzenie ku w'a-ciwym warto-ciom, które pozwol., by rozkwita' g')boki
szacunek", „delikatne roz-wietlenie warto-ci, które zas'uguj. na -wi)ty rygor, ze
wszystkimi ofiarami, jakie si) z nim wi.;. i jakich si) domagaj."47!
Jeszcze w XX w. chc' uprawia) „pedagogik# seksualn'" „w najg #bszej i
najobszerniejszej formie, ale bez wypowiadania cho)by jednego s owa na temat
p ciowo ci".48 Jeszcze w XX w. nie ycz' sobie nie tylko koedukacji czy
„wspólnej k'pieli ch opców i dziewcz't", ale w ogóle u wiadamiania
seksualnego: „A zatem u wiadamianie nie mo e by) regu '."49 Jeszcze w XX w.
wyra aj' nadziej#, e u wiadomienie seksualne m odzie y zostanie „pogrzebane
na co najmniej stulecie"50, e wszystko, co wi' e si# z p ci', pozostanie z dala
od dziecka, bo w przeciwnym razie mo e ono „nieoczekiwanie wcze nie
odnie ) niejedno niebezpieczne wra enie, które jak jajeczko owada z o one w
ywym ciele, b#dzie wraz z nim wzrasta), staj'c si# m#k'... 9ród em pokusy"51.
(Jak gdyby seksualizm nie wyrasta z w asnego cia a — ku jego rozkoszy!)
Jednak e: „Im mniej m ody cz owiek ma ceteris paribus do czynienia z
problemami seksualnymi, tym lepiej. Dlatego w a nie w tych latach zgubn' jest
rzecz' sta e podejmowanie w rozmowach problematyki seksualnej."
Stale to samo. „W odniesieniu do tej sytuacji nie traci na znaczeniu
ludowe przys owie, by nie wywo ywa) wilka z lasu!"52 Tym wilkiem jest
seksualizm.
Padnych piernatów — i dusza pe'na idea'ów
Jeszcze w XX w. ów program u wiadamiania seksualnego, „pierwsza
zasada pedagogiki seksualnej" polega na „profilaktyce". A na czym
389
polega profilaktyka? Nie za du o przypraw, nie za d ugi sen, nie za ciep e ó ko
(„ adnych piernatów"). Albo: „Posi ki niech b#d' skromne. Radnych rodków
podniecaj'cych, tylko rzadko s odycze i lody."53 Zamiast tego wszystkiego
nape nianie duszy „tre-ciami ideowymi", podziw dla „idei religijnych i
nadprzyrodzonych", na przyk ad „dla misji wiatowej" lub co najmniej
„dzia alno ci wincenty skiej lub el bieta skiej" — „wtedy w najbardziej skrytej
g #bi m odego cz owieka natrafi si# na struny, które zabrzmi' tak pe nym
akordem, e ca a dusza wype ni si# nim jak symfoni'"54.
Có , dzisiaj, po pi#)dziesi#ciu latach, wielu katolików czuje za enowanie
— podobne odczucia wzbudz' ich opinie w oczach innych katolików za
dalszych pi#)dziesi't lat... A przecie podobne tre ci nadal si# szerzy, tyle tylko,
e miejsce dzia alno ci wincenty skiej i el bieta skiej zaj#li „dobrzy koledzy z
YMCA, Nowoniemcy lub harcerze w. Jerzego".55
Jeszcze w 1972 r. niemiecki psycholog Wolfgang Metzger, kieruj'c si#
tradycyjnym poj#ciem grzechu, czyni znak równo ci mi#dzy niewinno ci' a
nie wiadomo ci', ba, 'da od wychowawców, by jak najd u ej utrzymywali
dzieci w takiej „niewinno ci". „Do jakich kwiatków prowadz' tego rodzaju
usi owania wiadomo: o mioletni ch opak dowiaduje si# nagle podczas
przygotowania do spowiedzi, e zgrzeszy , gdy przypadkiem ujrza matk#
podczas k'pieli, a miara grzechu zostaje dok adnie okre lona w zale no ci od
tego, jak' cz# ) cia a dojrza . Jako zagro enie traktuje si# nawet sytuacj#, gdy
dzieci tej samej p ci mog' si# widzie) pod prysznicem..."56
„Gdy p'yn. wszystkie Tróde'ka" albo „pan prefekt" wchodzi do wody
Ko ció dzia a konsekwentnie — nie u wiadamia seksualnie równie
swoich kleryków. Odpowiedzi na pytania zawarte w najnowszej ankiecie
przeprowadzonej w ród sprawuj'cych jeszcze swój urz'd, lub ju go nie
sprawuj'cych, ksi# y, s' zgodne: „Wychowanie seksualne w seminarium by o
ze zrozumia ych wzgl#dów minimalne." „W okresie nauki ze strony
zwierzchno ci nie dowiadywali my si# praktycznie niczego na temat
seksualizmu." „Tylko na wyk adach z moralno ci i prawa kanonicznego
s yszeli my o ma e stwie... Poza tym wszystko, co dotyczy o seksualizmu
w a ciwie by o tabu." „O sprawach p ci mówiono niewiele; nie by o tak e
prawie adnego prawdziwego przygotowania do nauczania o sprawach
seksualnych w konfesjonale." „Literatura u wiadamiaj'ca sk ada a si# z
podr#czników teologii moralnej. Lektura odno nych
390
fragmentów musia a odbywa) si# potajemnie... gdy rozdzia y dotycz'ce
«szóstego przykazania» mo na by o czyta) tylko w momencie bezpo redniego
przygotowywania do roli spowiednika." No có , wiemy przecie , co teologowie
moralni pisz' na temat u wiadamiania seksualnego! Dalej informator zauwa a:
„Pomijaj'c fakt, e rozdzia y te by y napisane po acinie... nie ma chyba niczego
na wiecie, co by oby bardziej nieprzydatne w zakresie u wiadamiania
seksualnego, ni te kompendia autorstwa pozostaj'cych w celibacie ksi# y. W
gruncie rzeczy odnajduje si# tam odwrotn' stron# seksualizmu: perwersj#."57
Jeden z ankietowanych potrafi wprawdzie, dzi#ki zyskanemu
„u wiadomieniu seksualnemu", stawi) czo o wszystkim „diabelskim pokusom",
ale przed i po wi#ceniach przytrafi o mu si# zapalenie b ony luzowej i
owrzodzenie o 'dka. „W seminarium wyja ni nam pó9niej w a ciwy ojciec
duchowny, e dobrze wiadczy o ch opcu, je li uwa a, e z szóstym
przykazaniem wi' ' si# same ci# kie grzechy. Ale to chyba nie tak. I zapewne
on sam w to nie wierzy . A jednak nie wolno nam by o ta czy) ani ogl'da) si#
na prawo czy lewo, patrze) na dziewcz#ta, ani nawet piewa) mi osnych
piosenek, takich jak na przyk ad: «Gdy p yn' wszystkie 9róde ka»... Przed
wi#ceniami subdiakonalnymi udzielono nam solidnych rad, pomocnych w
utrzymaniu celibatu: nie ogl'da) damskiej bielizny — uwaga na katalogi i
wystawy; nie ciska) dziewcz't za r#k#, a przede wszystkim: nie dotyka) ud."58
Pod pewnym wzgl#dem ukoronowaniem ca o ci by o do wiadczenie
zwi'zane z k'piel' w „konwikcie biskupim", wyposa onym we w asn',
dok adnie odizolowan' pla #: „Pop#dzili my do wody i szaleli my w niej. Nagle
do wody wszed tak e «pan prefekt», ale nie w k'pielówkach, jak my wszyscy,
lecz w (prostym) czarnym ubraniu. Jako nowicjusz pomy la em sobie: jakie to
zabawne! Inni nie dostrzegli w tym nic szczególnego. W ko cu doszed em do
wniosku, e widocznie ksi#dzu nie wolno si# k'pa) w k'pielówkach. Ca e
wychowanie by o w tym stylu."59
Wed ug nowszej ankiety, dotycz'cej seksualizmu w Niemczech, jeden
procent ankietowanych by u wiadamiany przez Ko ció .60
Dlaczego Ko-ció' pragnie zostawiG
wychowanie seksualne trosce rodziców
Na II Soborze Watyka skim domagano si# wprawdzie nauczania
m odzie y „we w a ciwym momencie i we w a ciwy sposób" — ale przede
wszystkim — zdradza to ju ów „w a ciwy sposób", „aby zwrócono jej uwag#
na znaczenie czysto ci"61!
391
Od czasu, gdy pa stwo zacz# o udziela) regularnych lekcji u wiadamiania
seksualnego, katolicy ruszyli z pretensjami. Jak wynika z doniesie prasowych z
lipca 1972 r., rodzice katoliccy i katolickie wspólnoty wychowawcze, zw aszcza
w Bawarii, mówi' zwykle o „wypaczeniu hierarchii kompetencji". Twierdz', e
nie chodzi o to, czy lekcje wychowania seksualnego w szkole s' „dobre" czy
„z e", lecz o to, e ca a „akcja jako taka jest chybiona". Zgodnie z takim
stanowiskiem domagaj' si#, by j' zredukowa) do minimum, wreszcie, by w
ogóle j' zlikwidowa). Wszystko to przy aprobacie samego ministra do spraw
wyzna , który stwierdza: wychowanie seksualne jest „przede wszystkim
prawem i zadaniem domu rodzicielskiego".
Pragnie si# zrzuci) to zadanie na rodziców — gdy dzi#ki temu nie
zostanie ono wykonane. Oto jak pewien teolog moralny krytykuje „Atlas wiedzy
seksualnej", wydany przez ministerstwo zdrowia: „Szereg rozwa a jest tu i tak
zb#dnych, gdy dziecko samo, w sposób nie zwracaj'cy uwagi, w kr#gu rodziny
nauczy si# ró nicy (!) mi#dzy p ciami. Gdzie b#dzie jeszcze potrzebne jakie
wyja nienie, udziel' go rodzice."62
„Bwi?stwo" poni;ej pasa i „fuj"
Otó nie. Teologowie dobrze o tym wiedz'. Po wiadczaj' ten stan rzeczy
niezliczone g osy katolickie: „U wiadomienia nie by o." „Seksualizm jako temat
by oczywi cie tabu." „Od moich rodziców nie dowiedzia em si# niczego w
sprawach seksu". „Rodzice nie zamienili ze mn' ani s owa o sprawach seksu."
„O yciu p ciowym nigdy si# u nas w domu nie mówi o." „Matka zwróci a mi
jeszcze uwag# na rachunek sumienia, w którym zaznacza si#, e rozmowa o
sprawach p ci jest grzechem." „Poza tym seksualizm i wszystko, co si# z nim
wi' e, by o tematem tabu, jak by) powinno w ka dym «dobrym» rodowisku
katolickim. W rodzinie w ogóle si# o tym nie mówi o, podczas przygotowania
do spowiedzi i pó9niej w trakcie nauki religii szóste przykazanie by o
traktowane, by tak rzec, jak zasadniczy i centralny punkt bycia chrze cijaninem,
z najmniejszego przekroczenia w tej sferze czyniono od razu grzech «ci# ki»."63
W tym miejscu zbli amy si# do punktu o decyduj'cym znaczeniu. Bo
cho) co prawda na temat seksu wprost si# nie mówi o, to jednak niedwuznacznie
dawano dzieciom odczu), e wszystko, co si# z nim wi' e, jest w najwy szym
stopniu nieczyste, wyst#pne, z e. Oto kilka przyk adów najlepiej wiadcz'cych o
sytuacji w tej dziedzinie: „Gdy maj'c siedem lat, zapyta em o piersi kobiety,
dosta em po buzi." „U wiadomi em sobie
392
sytuacj#, gdy z naszego mieszkania na ulicy... przygl'da em si# dziewczynce w
moim wieku, która mi pokazywa a brzuch, za co zosta em surowo ukarany."
„By em bardzo surowo wychowywany. Dlatego dok adnie jeszcze pami#tam,
jak mówiono, e równie ogl'danie wydzielin w toalecie jest — nieczyste."
„Tak, nawet kiedy mówiono, e u s'siadów przysz o na wiat «male stwo»,
g osy doros ych zni a y si# do szeptu, je li w pobli u byli my my, dzieci...
Wcze nie zrozumia em, e wszystko poni ej pasa musi mie) jaki zwi'zek ze
« wi stwem»." „Wszystko, co 'czy o si# w jaki sposób z narz'dami
p ciowymi, by o «fuj»!" „Czynno ci zwi'zane z pop#dem p ciowym jako takim
by y dla mnie potworno ciami lubie no ci, a w hierarchii warto ci moralnych
plasowa y si# na tym samym poziomie, co katowanie ludzi, masowe
morderstwa, zbrodnie wojenne."64
S' to bez w'tpienia wyznania reprezentatywne dla wi#kszo ci katolików
drugiej po owy XX wieku! Cz owiek czuje si#, jakby zosta przeniesiony w
czasy wi#tego Alojzego, w redniowiecze, ba, w czasy aposto ów i ich dekretu,
w którym si# mówi, e morderstwo i „nierz'd" znajduj' si# na tym samym
szczeblu w hierarchii z a.
Jak zostaje si) chrze-cijaninem
A zatem o sprawie zasadniczej dziecko nie powinno us ysze) ani s owa.
Nie wolno go po prostu u wiadomi), nale y mu wszystko w odpowiedni sposób
przedstawi). M ody cz owiek nie mo e dowiedzie) si#, e ycie seksualne jest
zarówno naturalne, jak dobre i e wszystkie brednie na temat grzeszno ci seksu
nie s' niczym wi#cej, ni sposobem nacisku i sprawowania w adzy przez
Ko ció . Dziecko chrze cija skie musi udawa) wbrew faktom, mo liwie jak
najd u ej demonstrowa) niewinno ), a w konsekwencji od najm odszych lat
uczy) si# ob udy.65
„A dziesi#cioletnie dzieci ucz' si#, Bogu dzi#ki", pisze Arnulf 0verland,
„ e maj' nie cudzo o y)...
Ucz' si# tak e o Dawidzie, Uriaszu i Batszebie. Byle nie o Darwinie.
Sprzeczna z rozs'dkiem, niemoralna i nierzetelna nauka chrze cija ska,
wpajana dzieciom na si # w wieku, gdy s' one najbardziej podatne na sugesti#,
intelektualnie najbardziej bezbronne, nie mo e nie da) rezultatów.
Zakaz my lenia przynosi owoce.
Je li dzieciom nie wolno pyta) o to, co je interesuje, co uwa aj' za
dziwne lub nieprawdopodobne, je li na ich pytania odpowiada
393
si# wymijaj'co, dwuznacznie lub k amliwie... to w sumie bezpo rednio i
efektywnie si# je og upia.
Dzieci staj' si# «ubogimi duchem», staj' si# tchórzliwe, ospa e,
pos uszne: staj. si) chrze-cijanami!"66
Staj' si# ob udnikami.
A je li które nie udaje? Nie daje rozpozna) w sobie „boskiej iskry w
naturze ludzkiej", „godno ci danej przez Stwórc#", „rosy aski"? No có , w
takim wypadku pastor protestancki Arndt zaleca, by takiemu „brudasowi"
spokojnie „dobra) si# raz do skóry". „Niejeden nieczysty (!) ch opak nie dojdzie
do opami#tania, nim nie otrzyma solidnego policzka albo nie poleci w k't sali
po chwycie d u-d itsu."67 Katolicki teolog, Teske radzi krótko i w#z owato:
„przy o y) raz, a dobrze". Albo: „...wyja niam mu nasze stanowisko. Je li to nie
pomaga, dostaje raz po buzi... to zawsze pomaga."68
Religia mi o ci, „...j'dro chrze cija skiej moralno ci"! Jak to powiada
jezuita Schróteler? „Wychowawca jest, je li chcemy to wyrazi) religijnie,
transparentem Boga." Ma „odzwierciedla) ducha Bo ego", by „dojrzewaj'cym
umo liwi) dojrzenie Boga poprzez siebie"69.
Tak to niektórzy prowadz' nauczanie w zakresie u wiadamiania
seksualnego — w zale no ci od sytuacji. A to „raz w buzi#" — a to znów
„delikatnie i z g #bokim szacunkiem dla tej wi#tej sfery".70
Niezapomniane nauki ma';e?skie biskupa von Strenga
Na przyk ad biskup von Streng z Solury zaleca w swej „Nauce
ma e skiej dla narzeczonych" — bo trzeba powiedzie), e narzeczonym
zdradza si# ju to i owo z zakresu tematycznego „ma ej ró nicy" — nie mówi) o
„jajowodach", „pochwie" i „j'drach" — któ by u ywa takich s ów! — ale o
„ko ysce pod matczynym sercem", „9ródle ycia" lub „9ródlanych organach... w
onie m# czyzny".
„Akt ma e ski", wyra enie, którego biskup te nie mo e poleci)
„duszpasterzom", prowadz'cy nauk# winien opisywa) w nast#puj'cy sposób:
„Wyprowadzaj'ca z ona matki brama wyj ciowa, która otwiera si# w chwili
narodzin dziecka, a pó9niej ponownie staje si# ma ' furtk', jest bram'
wej ciow', przez któr' znajduj' sobie drog# do ona matki m#skie zarodki
ycia". W ten sposób, uwa a biskup, „nauka dla narzeczonych mo e si# sta)
tak e dla gnu nych katolików i ró nowierców niezapomnianym, cennym
wyk adem"... „Narzeczem musz' móc sobie powiedzie): «jeste my zdumieni,
ile jasnych, cennych, wielkich i uszcz# liwiaj'cych rzeczy powiedziano nam w
tak krótkim czasie»." Mo na
394
sobie wyobrazi), co to znaczy, gdy arcypasterz o wiadcza: „Mamy w naszej
katolickiej literaturze wiele nowszych ksi' ek i pism, które w s u bie
sumiennego i szlachetnego pouczenia wiadomie piel#gnuj' kulturalne
s ownictwo."71
Jak to uj' John Money? „Spu cizn' d ugiej historii ob udy w naszym
spo ecze stwie jest fakt, e naturalne s owa dotycz'ce sfery seksualnej zosta y
wyeliminowane jako pospolite i brudne."72 A ten, kto w ob udzie posun' si#
najdalej, ma te najwi#kszy wk ad w proces ich eliminowania.
395
Rozdzia( 27
O bezwstydzie mody, ta7ca i k pieli (nago)
„Kobieta musi zas ania) g ow#, gdy nie jest stworzona na obraz
i podobie stwo Bo e."
Nauczyciel Ko-cio'a Ambro;y (IV w.)1
„...tym kobietom nafajda) na obna one piersi."
Abraham a Santa Clara (XVII w.)2
„Dziewcz#ta, które nosz' minispódniczki, pójd' do piek a."
jezuita, ojciec Wild (XX w.)3
"Albo si) zakryj albo prostytuuj!"
Wed ug starego przepisu, pochodz'cego jeszcze od Paw a, kobiety mia y
obowi'zek zakrywania g ów w Domu Bo ym.4 To postanowienie, b#d'ce
jednocze nie symbolem zale no ci kobiety od woli ma onka (tylko jemu wolno
by o ogl'da) j' z odkryt' g ow'), ju wkrótce zacz# o obowi'zywa) tak e poza
Ko cio em.5 I tak Tertulian — gro 'c niepos usznym utrat' wiecznego
zbawienia — 'da , by wszystkie dziewcz#ta, które wysz y z wieku dzieci#cego,
ca kowicie zas ania y twarz. (Co zreszt' pó9niej przej' islam.) „Albo si# zakryj
albo prostytuuj!"6
Jeszcze wi#ksz' wag# mia a sprawa zakrywania cia a, nawet w
odniesieniu do m# czyzn. Frankowie, którzy od V w. chodzili w krótkich
spodniach, po przej ciu na chrze cija stwo natychmiast powrócili do d ugich. W
wiekach X i XI ubiór noszony przez panów feudalnych coraz bardziej
upodabnia si# w formie do szat osób duchownych. Wszelkie inne tendencje
Ko ció pot#pia jak najostrzej.7 Takie na przyk ad trzewiki z d ugimi dziobami,
przy czym ów dziób imitowa m#ski narz'd p ciowy, a w a ciwie sam' tylko
o 'd9, przez dziesi'tki lat wywo ywa y irytacj# kleru, który w ko cu zdo a
doprowadzi) do zakazu ich noszenia we Francji.8
Ale oczywi cie szczególne baczenie na spraw# w a ciwego zakrywania
cia a musia y dawa) kobiety. Bo cho) nawet najbardziej post#powi teologowie
bynajmniej wcale sobie nie yczyli, by damy zas ania y wszystko, ho duj'c
wr#cz zasadzie: „lepiej naga, ni 9le ubrana",
396
to przecie jednak Ko ció oficjalny 'da czego przeciwnego.9 Jeszcze przez
ca e redniowiecze obowi'zkowe by o zas anianie ramion i r'k.10 A w czasach
dworskich suknia si#gaj'ca tylko do kostek uchodzi a za niestosown' i
prowokowa a protesty synodów.11 Kobiety, ubolewa Ulrich z Lichtensteinu w
swej „Vrouwenbuch" (1257 r.) przesta y ju tak swobodnie obcowa) z
m# czyznami, przesta y nosi) pi#kne suknie, zas aniaj' twarze grubymi
welonami i udaj'c pobo nisie, wieszaj' sobie ró a ce na szyi.12
„owini)te w sukni) 'ajno..."
Kiedy z pocz'tkiem XIII w. pojawi y si# treny, duchowni natychmiast
zacz#li przeciw nim protestowa), nazywaj'c je „pawimi ogonami", „miejscem,
gdzie ta cz' diabe ki". Komplement w rodzaju „ty, owini#te w suknie ajno"
(stercus involutum), którym brat wi#tego Bernarda uraczy pewn' modnie
ubran' dziewoj#13, by y przez wieki na porz'dku dziennym. A gdy z czasem
treny stawa y si# coraz d u sze, franciszkanie nawet odmawiali ich nosicielkom
rozgrzeszenia.14
W po owie XV w. w. Antonin, arcybiskup Florencji, przep#dzi z
ko cio ów „wszystkie bia og owy... w bezwstydnym stroju wszetecznic"15. W
Ulm w 1461 r. rozszarpano podobno trzy kobiety, które drwi y sobie z kazania
przeciw modzie, wyg oszonego przez os awionego antysemit#, Jana
Kapistrana.16
W czasach pó9niejszych, Abraham a Santa Clara wyklina kobiet# a la
mode, gdy „nie tylko bezwstydnie ods ania swoj' twarz (!)", lecz tak e swoje
„dwie piersi jak przekl#te góry Gilboa", przymuszaj'c je „banda ami i
opaskami, by stercza y w gór#", „jak dudy" i wystawia je „jak baby na targu
warzywnym dwa melony, które, gdy zgnij', rzuca si# winiom".17
Protestanckie sumienie burzy o si# w bynajmniej nie mniejszym stopniu.
W XVIII w. w Amsterdamie kapelusze i suknie pewnej pastorowej przez
dziesi#) lat by y przyczyn' najci# szych burz.18 Ba, obyczajni Anglicy zacz#li
zas ania) nawet nogi fortepianów, jako zbyt intensywnie przywo uj'ce im na
my l dolne ko czyny dam.19
„Ciche badanie sumienia" mi)dzy wojnami -wiatowymi
W Niemczech jeszcze w 1923 r., episkopat katolicki za 'da od kobiet i
dziewcz't, by r#kawy noszonych przez nie sukienek si#ga y poni ej okci.20 W
1930 r. pewien teologiczny ekspert od objawienia w Fatimie
397
(wyposa ony w imprimatur) ubolewa na pi mie, „;e obecnie tak wiele dusz
idzie na wieczn. zatrat) z powodu dwóch g'ównych grzechów (!)
wspó'czesno-ci, ;.dzy u;ycia i rozpusty, a do tej ostatniej wedle wyraTnych s'ów
Maryi nale;y tak;e bezwstydna moda". Swym „przestraszonym czytelniczkom"
zaleca nast#puj'ce „ciche badanie sumienia": „Po pierwsze: czy moja suknia
jest zapi#ta a po szyj#? Po drugie: czy jej r#kawy si#gaj' a do nadgarstka? Po
trzecie: czy moja suknia si#ga a do kostek lub przynajmniej do miejsca, gdzie
zaczyna si# mi#sie ydki? Po czwarte: czy moja suknia jest nieprzyzwoita, gdy
zbyt obcis a? Po pi'te: czy jest prze wituj'ca? Po szóste: czy moje po czochy
maj' kolor cielisty, a mo e w ogóle nie nosz# po czoch? Po siódme: czy nale #
ju do «Ligi kobiet i dziewcz't katolickich przeciw nieobyczajnej modzie»?
Je li nie, jeszcze dzisiaj si# zg osz# — z mi o ci do naszej ukochanej Matki
Bo ej Ró a cowej z Fatimy!"21 Tu adres. Oto troski teologa z okresu mi#dzy
wojnami wiatowymi!
A có ich dr#czy w czasie wojny samej?
Kiedy w listopadzie 1939 r. Pius XII, wielce poruszony, pi#tnowa „z o"
wspó czesnych mu czasów, ca kowicie zignorowa faszyzm i wojn#, ale nie
rozwody i „ekstrawaganckie modne stroje"22. Pisa Paul Ricoeur: „Cz owiek
mniej si# kompromituje, gdy z ambony grzmi przeciw nieskromnej modzie
k'pielowej i burdelom ni
faszystowskiej dyktaturze i obozom
23
koncentracyjnym."
Uszminkowane ma'py i fa'szywe w);e
Zreszt' Ko ció zawsze pot#pia wszystko, czym kobiety stara y si#
podnie ) sw' atrakcyjno ) w oczach m# czyzn: klejnoty, szmink#, peruk#.
Nawet wyj'tkowo „otwarty na wiat" Klemens Aleksandryjski, „literat i
bohemien", „gentleman" w ród Ojców Ko cio a24, pi#tnowa swego czasu
wszystkie sposoby i sposobiki, którymi dzi pos uguje si# ju prawie ka da
katoliczka. Najpi#kniejsz' bowiem ozdob' uszu jest pos usze stwo s owu
Bo emu, jedyn' godn' ozdob' r'k — ich ochocza gotowo ) do rozdawania
ja mu ny, najlepsz' spo ród wszystkich ma ci' — rozsiewanie wonno ci
Chrystusa. Natomiast kobieta, która farbuje sobie w osy, pudruje twarz, maluje
powieki i pos uguje si# innymi tego rodzaju bezbo nymi sztuczkami nie
przypomina Klemensowi godnego odbicia obrazu Boga, lecz dziewk# i
cudzo o nic#, uszminkowan' ma p# i fa szywego w# a.25 Cyprian wyra a
obawy, e uszminkowanych i wymalowanych Pan mo e nie rozpozna) po
zmartwychwstaniu.26 Tertulian
398
za przypuszcza , e r#ka, która zdobi si# pier cieniami, nie doceni a cuchów
m#cze stwa, za otoczona per ami szyja niech#tnie podda si# toporowi.27
W redniowieczu Odo z Cheriton zauwa y , e poprawianie dzie a
Stwórcy, jest w a ciwie karygodn' obraz' Boga.28 Franciszkanin Berthold z
Ratyzbony, w swoim czasie s awiony jako najwi#kszy niemiecki kaznodzieja
ludowy, wo a z ambony: „Malowane i farbowane wstydz' si# oblicza, które
Bóg stworzy na swoje podobie stwo i dlatego On te b#dzie si# ich wstydzi i
rzuci je w czelu cie piek a!"29 A kiedy przysz a moda na sztuczne w osy,
duchowni z oburzeniem zacz#li dawa) do zrozumienia, e te, które nosz' peruki,
maj' wi#cej ogonów ni szatan, i budzi) groz# przestrogami, e w osy, z których
s' robione, mog' pochodzi) nie tylko od zmar ych, lecz nawet od mieszka ców
piek a lub biednych dusz czy )cowych.30
I gdy jeszcze podczas II Soboru Watyka skiego pewien biskup ostrzega
przed onatymi diakonami, gdy ich po owice mog' si# pudrowa) i
szminkowa)31, to przecie dzisiaj morali ci poczynili ju pewne ust#pstwa na
rzecz kobiet. Niewiastom wolno zatem, gdy „w danym kraju nale y to tak e do
zwyczaju przyzwoitych (!)... pos ugiwa) si# nawet rodkami sztucznymi
(szminka i makija , sztuczne w osy i inne)"32. Oczywi cie wszystko to winno
pozosta) „we w a ciwych granicach ich stanu i pochodzenia"; kobiecie nie
wolno podoba) si# innym m# czyznom, a tylko m# owi, dziewczynie za rodki
te mog' s u y) jedynie jako pomoc w staraniach o zdobycie m# a. Wszystko, co
„rzuca si) w oczy, co jest ekstrawaganckie" atwo staje si# przyczyn'
„zgorszenia", wszelka „nieprzyzwoito-G w modzie jest, w zale;no-ci od rodzaju,
ci);kim grzechem"33.
Dzi z ambony nie mo na ju wyg asza) kaza tego rodzaju, ale
„kaznodzieja nie zawsze potrafi si# powstrzyma), by nie wyst'pi) przeciw
nieprzyzwoitej modzie. Powinien jednak by) ostro ny przy podawaniu
szczegó ów
w
sprawie
granicy
oddzielaj'cej
przyzwoito )
od
34
nieprzyzwoito ci." Zblamowa si# ju tyle razy, e dzi musi uwa a), by
osi'gn') cokolwiek poza efektem komicznym.
Ta?czyG tylko tak, jak zagraj.
Zupe nie tak samo, jak przeciw modzie, ozdobom, szmince wojowano
przeciw innym przejawom rado ci ycia, takim jak taniec, kategorycznie
odrzucany ju przez „otwartego na wiat" Klemensa.35 Nauczyciel Ko cio a
Bazyli wo a z przera eniem: „Poruszasz nogami i skaczesz jak szalony, i
ta czysz nieprzyzwoite ta ce."36 Nauczyciel Ko cio a
399
Chryzostom, wielki przeciwnik „ziemskiego ta ca", g osi wr#cz: „Bóg
da nam nogi nie po to, by my si# nimi pos ugiwali w haniebny sposób, lecz
by my z anio ami ta czyli."37 W ko cio ach ta czono bowiem ju od czasów
antycznych wi't ku czci m#czenników. Niektóre skoczne procesje znane s'
jeszcze dzi , a wiele wskazuje — np. rock and roll w ko cio ach ameryka skich
(wyj'tkowo gorliwie na laduj'cych „nowoczesno )") jako element przyci'gania
m odzie y — e nast#puje powrót do ta ca wi'tynnego.38 W gruncie rzeczy
kler nie ma nic przeciwko ta com, pragnie jedynie, by by y to skoki „w mi o )"
do Chrystusa, „ta ce rado ci w niebia skim upojeniu", „niebia ski korowód",
jak okre lali to kiedy mistycy, krótko mówi'c, by by a to gnade iubilus, dzi#ki
której, jak notuje „Kronika z Kirchbergu", ca y cz owiek jest do tego stopnia
przepe niony „niewys owion' s odycz', tak zupe nie, e nikt nie jest skromny na
tyle, by potrafi zachowa) si# spokojnie"39. W takiej sytuacji mo na by o skaka)
wzwy nawet i na dziewi#) metrów...
Innego ta ca ni na chwa # Pana Ko ció nie lubi . Taniec wydawa mu
si# wynalazkiem diab a, specjalnym sposobem chwytania dusz i sprowadzania
ich do piek a.40 W redniowieczu przytulenie partnera uchodzi o za rzecz
niestosown'. Wolno by o ta czy) tylko z w asn' on' i to zachowuj'c nale yty
dystans.41 Jeszcze Leon XII, fanatyczny prze ladowca Rydów, wybrany
papie em w 1823 r., zabroni ta czenia walca — a tak e szczepie przeciw
ospie; wzrost miertelno ci by mu w tym wypadku oboj#tny.42 Jeszcze dzisiaj
taniec, gdy tylko budzi zmys owo ) poprzez „dotyk" i „muzyk# towarzysz'c'"
jest „niestosowny dla ka;dego"43.
Wstyd odnosz'cy si# do w asnego cia a jako pierwsze zaprezentowa o
wiatu chyba dopiero chrze cija stwo.44 Jak mod# i taniec, tak te i k'piel
poddano kontroli, zw aszcza gdy k'pano si# nago i bez podzia u wedle p ci.
„...albowiem k.piele m'odzie?ców i ch'opi.t...
poci.gaj. za sob. wiele z'a..."
W czasach rzymskich wspólna k'piel kobiet i m# czyzn by a czym
zwyk ym, podobnie u Germanów45, ale przez Ojców Ko cio a zosta a
okrzyczana grzechem, wreszcie moc' ró nych uchwa synodalnych, ksi'g
pokutnych i poradników spowiedniczych zakazana, najpierw ksi# om i
po wi#conym Bogu dziewicom, a pó9niej wszystkim chrze cijanom.46 Nawet
siedzenie w domowej kadzi nie osta o si# przed pot#pieniem duchownych.47
Celem ataku stawa a si# wszelka naturalno ) w stosunkach z p ci' przeciwn' i
wobec w asnego cia a. Próbowano si# temu
400
przeciwstawi), ale Ko ció pozostawa nieugi#ty, „albowiem k'piele
m odzie ców i ch opi't — ubolewa w 1697 r. opat klasztoru w Melk, Gregorius
— jest czasem letnim bardzo gorsz'ca i poci'ga za sob' wiele z a"48.
K'pieli dzieci w wieku szkolnym nie akceptowano, uznaj'c za rzecz
szkodliw' i karano rózgami; doros ych za k'piel w nieodpowiednim stroju
trzymano w zanikni#ciu o chlebie i wodzie, jak w 1541 r. we Frankfurcie, gdzie
zamkni#to grup# osób, które nie zawini y niczym innym, ni tym, e k'pa y si#
w Menie, „jak pan Bóg ich stworzy , ca kiem nago i w ogóle bez wstydu"49.
Ale szczególne niebezpiecze stwo grozi o tu ze strony kobiet. W 1895
roku oficjalny organ niemieckiego zwi'zku p ywackiego, „Amtsblatt des
Deutschen Schwimmsports", zamie ci o wiadczenie nast#puj'cej tre ci: „Nie
jeste my tak zepsuci, by da) si# z apa) na t# zmys ow' przyn#t# i nie chcemy
absolutnie niczego s ysze) na temat p ywania kobiet."50 Jeszcze w 1922 r. w
Ameryce mo na by o aresztowa) na pla y kobiet#, gdy za bardzo odkry a
ramiona.51
W 1925 r. konferencja biskupów niemieckich w Fuldzie uchwali a
nast#puj'ce „wskazówki i zalecenia" w sprawie k'pieli w miejscach
publicznych: „P cie nale y rozdzieli). Na k'pieliskach z pla ' (rzeka, jezioro)
trzeba nalega) na ca kowite rozdzielenie p ci, oddzielne przebieralnie, do
których zorganizowania nale y sk oni) miejscowe w adze, oraz przyzwoite
ubiory k'pielowe i sta y nadzór. Tego samego nale y domaga) si# odno nie
licznie pojawiaj'cych si# plenerowych obiektów k'pieli s onecznej, i to zarówno
dla doros ych jak dzieci." Zasad tych winien „sumiennie przestrzega)" ka dy
katolik.52
W latach jeszcze pó9niejszych w Hiszpanii, kardyna Pla y Daniel
zabroni wszystkim wiernym ucz#szczania na pla e, na których s' obecni
przedstawiciele p ci przeciwnej. („Powa nym niebezpiecze stwem dla
moralno ci, bardzo bliskim grzechu"53, nazwa hiszpa ski ksi' # Ko cio a tak e
zwyczaj trzymania si# narzeczonych za r#ce i nowoczesne ta ce, „podczas
których partnerzy si# obejmuj'").
W kraju papie y, który ci'gle jeszcze pot#pia nudyzm i „wyuzdanie"
mody (jak te rujnuj'ce tendencje w prasie, filmie, telewizji i teatrze), w czym
dopatruje si# niszczenia „jednej z najwy szych warto ci osoby ludzkiej",
pojawienie si# nago w miejscu publicznym jest zagro one kar' wi#zienia do lat
pi#ciu.54
Przedmiotem szczególnej troski Ko cio a jest sprawa k'pieli m odzie y. I
tak by y biskup Ratyzbony, Buchberger ostrzega usilnie „przed spustoszeniami,
jakich dokonuj' w duszach dzieci i m odzie y z'e obyczaje k.pielowe. Jaki czas
temu pewien ksi'dz powiedzia mi, e
401
w pewnej wielkiej miejscowo ci nie ma ju chyba ani jednego niewinnego
dziecka z powodu tych bezwstydnych obyczajów k'pielowych."55 Zdaniem
wspó czesnego magistra moralno ci „lekkie odzienie k'pielowe w miejscu
publicznym" jest „w ka dym razie" przyczyn' „wielkiego zgorszenia, impulsem
wielu wewn#trznych i zewn#trznych grzechów"56.
I co si# tu dziwi), e jeszcze dzi yj' po ród nas ludzie, którzy za czyn
karygodny uwa aj' siedzenie nago w wannie, nawet gdy dzieje si# to w czterech
cianach w asnego domu?57
Oczywi cie ogromna wi#kszo ) chrze cijan k'pie si# nago, niektórzy
grzesz' nawet z ukontentowaniem i bynajmniej nie dopiero od dzi . W a nie
dlatego nasuwa si# pytanie o rezultaty, jakie przyniós ca y ten antyseksualny
atak? Czy kazanie i praktyka, moralno ) i realia cho)by po owicznie z sob'
harmonizowa y?
Otó bynajmniej nie. W okresie, gdy pot#ga Ko cio a si#gn# a szczytu,
swe triumfy wi#ci a krzepka zmys owo ).
402
Rozdzia( 28
Z praktyki chrze2cija7skiej moralno2ci seksualnej
„...jak to w ogóle jest mo liwe, e chrze cijanie, którzy dzi#ki
objawieniu... tak jasno potrafi' stwierdzi), e nale y odst'pi) od
grzechu, by na wieki by) szcz# liwym, a nie na wieki
nieszcz# liwym; którzy daj' zatrudnienie tak znakomitym
kaznodziejom... którzy wsz#dzie maj' do dyspozycji tak wielu
przepe nionych (religijnym) zapa em i m'drych spowiedników i
tak wiele pobo nych ksi'g; otó , powtarzam, jak to jest przy tym
wszystkim mo liwe, e chrze-cijanie ;yj. w najpotworniejszej
rozpu-cie, co w istocie czyni'?"
Pierre Bayle1
„W ko ciele ka dy zna dziesi#) przykaza , ale na ulicy zna ich
tylko dziewi#); nie pami#ta tego, o którym w danym momencie
powinien pami#ta)."
Friedrich Hebbel2
1
PRZYZWOICI
Orgie odbywa'y si) ju; w Ko-ciele staro;ytnym
Ju w staro ytno ci, wraz z narastaniem praktyk ascetycznych, pojawi si#
libertynizm, który zaowocowa (podobno) wyuzdanymi orgiami w niektórych
kr#gach gnostyckich — u antytaktów, karpokracjan, markozjan.3 Ale równie
wczesnochrze cija skie, tak zwane uczty mi o ci nierzadko ko czy y si# aktami
seksualnego rozpasania, podobnie jak uroczysto ci ku czci m#czenników. Bazyli
by przera ony zabawami i rozrywkami u ich grobów, licznymi aktami
cudzo o nymi i defloracjami.4 W „duchowych ma e stwach" triumfowa y
lubie no ) i ob uda. Szerzy si# homoseksualizm. Wed ug Jana Chryzostoma
pedera ci odwiedzali ko cio y tylko ze wzgl#du na ucz#szczaj'cych tam adnych
ch opców.5 I nawet Jerozolima, która stanowi a cel g ówny chrze cija skich
p'tników, ju w pó9nych latach IV w. by a „wyl#garni'
403
najbardziej niemoralnych ekscesów"6. Grzegorz z Nyssy, powróciwszy z
podró y do Jerozolimy, ostrzega przed wiar', e dzi#ki pielgrzymce do
wi#tego miasta mo na zyska) szczególne zas ugi i uwa a za du o bardziej
wskazane pozostanie w domu.7
„Co- dziwnego wisi m);czyTnie mi)dzy nogami..."
W redniowieczu ko cio y sta y si# placówkami ycia towarzyskiego.
Wymieniano w nich zas yszane nowo ci, ustalano terminy spotka , flirtowano.8
Pewien teolog katolicki zwraca uwag#,
e rozpusta „bardzo si#
rozprzestrzeni a... w ród wieckich", „tak e najci# sze i najstraszniejsze grzechy
cia a bynajmniej nie nale a y do rzadko ci", a „duchowie stwo w adnym
punkcie nie pozostawa o w tyle za swymi wieckimi rodakami"9.
Grzech uwieczniano niekiedy nawet w obr#bie Domu Bo ego: w
przedsionku ko cio a angielskiego Isle Adam, m ody diabe przyciska g ow# do
ona m odej kobiety, oboje in puris naturalibus; wczesnochrze cija ski ko ció
w Pairon we Francji prezentuje nag' par# w trakcie aktu seksualnego.10 Sceny
tego rodzaju przedstawia y nierzadko zakonników i ksi# y.
Równie na niwie literackiej poczynano sobie bez przesadnej skromno ci.
I tak jeden z najstarszych zabytków j#zyka anglosaskiego, zredagowana przez
zakonnika „Ksi#ga z Exeter", zawiera szarady:
„Co dziwnego wisi m# czy9nie mi#dzy nogami
Pod ubraniem. Z przodu jest rozdwojone,
Jest sztywne i twarde, ma dobre, sta e miejsce,
Gdy m# czyzna rozpina ubranie
Nad kolanami, rzecz ta yczy sobie wej )
G ow' zwisaj'cego instrumentu w wiadomy otwór,
Który, je li pasuje, znaczy cz#sto ju wcze niej
Wype nia .
Rozwi'zanie: klucze."11
W 756 r. Bonifacy oskar y o uprawianie „cudzo óstwa nawet z
zakonnicami" nie tylko króla Ethelbalda, gdy pisa równie „ e prawie wszyscy
szlachetnie urodzeni królestwa...
yj' w grzesznych zwi'zkach z
12
cudzo o nicami" . Kanonizowany przez (anty)papie a Karol Wielki, który poza
na o nicami mia pi#) ma onek (w ród nich trzynastolatk#), by ojcem równie
nie lubnego potomstwa. Pewnego razu jedna z jego
404
córek, dama nadzwyczaj 'dna ycia i mi o ci, sk oni a niejakiego Oliviera, by
zechcia udowodni), czym si# tak chwali. A chwali si#, e mo e sto razy. Gdy
chwalipi#ta da za wygran' po (podobno) trzydziestu razach, mimo gro 'cej mu
za niedope nienie umowy kary mierci, ksi# niczka okaza a prawdziw'
skromno ), zadowoliwszy si# tak mizernym rezultatem.13 W 829 r. Synod
Paryski og osi , e liczne nieszcz# cia, jakie spad y na Ko ció i pa stwo, s'
kar' za powszechnie uprawian' rozpust#, pederasti#, bestiofili#, za y e
obcowanie wiernych nawet ze zwierz#tami.14
„ Uwie?czenie jej usi'owa?..."
W moralno ci szlachetnie urodzonych bujnie rozkwita a ob uda i
frywolno ). W dziedzinie „niskiej" mi o ci nawet or#downicy mi o ci dworskiej
zalecali stosowanie brutalnej przemocy. Ale i s u enie „damie" zam# nej by o
stosunkiem zale no ci, który, cho) móg si# zdawa) przepojony cnot' i duchem,
cho) mog y w nim pobrzmiewa) pó9noantyczna postawa negacji wobec wiata,
gnostycki dualizm, manichejski antyseksualizm, nie mówi'c o komponencie
masochistycznym, cz#sto g#sto ko czy si# przecie cudzo o eniem — i to na
wielk' skal#. Rycerze bowiem nie zawsze chcieli zadowala) si# faveurs,
emprises d'amour, czy innymi dowodami przychylno ci dam i mi osnymi
fantami — cz# ciami wierzchniej garderoby czy nawet desusów, które,
mocowane u he mów, tarcz lub kopii, publicznie nosili. Bynajmniej nie chcieli
poprzestawa) na zbieraniu w osów z g owy czy ona swych wybranek albo piciu
wody pozosta ej po ich k'pieli. Nie pragn#li zdobywa) jedynie serca — chcieli
wszystkiego. „Uwie czenie ich stara zawsze odbywa si# w ó ku."15
Ko ció by w tej sprawie pob a liwy, (arystokracja zwykle cieszy a si#
jego szczególnymi wzgl#dami), zw aszcza e rycerze potrafili nada) swym
chuciom pobo ny kamufla . Nierzadko wybierali sobie jak' patronk#, która
mia a czuwa) nad powodzeniem ich zwi'zku, przy czym nader cz#sto ich wybór
pada na... Naj wi#tsz' Panienk#, która w tej sytuacji stawa a si# „patronk'
zorganizowanego cudzo óstwa"16. Jest godne uwagi, e dzi#ki erotyce
rycerskiej, która (oboj#tne, ile w niej by o literackiego zmy lenia, a ile faktów)
prawo mi o ci stawia a nad prawem ma e skim, podkopuj'c w ten sposób
obowi'zuj'cy wiatopogl'd i prowadz'c ad absurdum „ wi#to )" instytucji
ma e stwa, kobieta zyska a pozycj#, jakiej nigdy wcze niej w historii
chrze cija stwa nie mia a, co zreszt' przesadnie wiele nie znaczy o.
405
S u ba mi o ci, z jej kultem wybranki, znalaz a grosso modo kontynuacj#
w instytucji cavaliere servente, oficjalnego przyjaciela domu zam# nej
arystokratki w XVI w., cicisbea we W oszech XVII i XVIII w. i, ogólnie rzecz
bior'c, w tolerowaniu zaprzyja9nionego m# czyzny, maj'cego swobodny dost#p
do zam# nej pani domu, przy czym masochistyczne, homoseksualne i triolowe
kulisy tego obyczaju si#gaj' podobno wp ywów gnostyckich.17
Niezale nie od tego, czy mi o ) owa by a „niska" czy „wysoka", faktem
pozostaje, e g ównym tematem rycerskich konwersacji w okresie pe nego
rozkwitu redniowiecza nie by ani Chrystus, ani Ko ció , ani najpi#kniejsza z
dziewic — Maryja, ale baby.18
Zachody mi osne francuskiej szlachty cz#sto ko czy y si# orgiami,
którym dziewcz#ta i kobiety, zwykle os aniaj'ce twarze maskami, oddawa y si#
bez adnych zahamowa .19 Tacy w adcy, jak cesarz Fryderyk II, mieli haremy,
w których nie brakowa o nawet eunuchów. Jeszcze rycerz Ulrich von Berneck
trzyma na swym zamku dwana cie pi#knych, m odych dziewcz't „dla ul enia
swemu wdowie stwu".20 Szlachcicowi wolno by o spó kowa) ze sw' (niewoln')
dziewk', kiedy tylko mia na to ochot#.21 Ba, w okresie najwi#kszego rozkwitu
rycerstwa prawo wojenne pozwala o panom na gwa cenie kobiet i dzieci
zdobywanych miast (ofiary tych gwa tów cz#sto traci y równie
ycie).22
Wreszcie za przez ca y okres redniowiecza trwa a instytucja konkubinatu.
Bogaci, oprócz on, mieli te na o nice, a tylko biedni, chc'c nie chc'c,
zadowalali si# monogami'.
Damy ze swej strony nie by y bynajmniej tak pruderyjne i bierne jak w
wiekach pó9niejszych. Nie bez powodu w najwi#kszym francuskim eposie
mi osnym XIII w., w „Roman de la Rose" pada uwaga, e skromna kobieta jest
równie rzadka jak czarny ab#d9.23 W swych zamkach i pa acach kobiety cz#sto
i z ca ym zaanga owaniem realizowa y ducha go cinno ci, pomagaj'c
nocuj'cym nie tylko w zdj#ciu szat wierzchnich. Cudzo óstwo by o wprawdzie
okrutnie karane, ale te nie rzadsze ni dzisiaj.24
„Noce próby" i „grzechy arystokratów"
Po wsiach te sypiano ze sob' bez enady — nie tak jak si# ludziom
godzi o, przy czym kobiety obok rycerzy i giermków wysoko ceni y
miejscowych ksi# y.25
Poczynaj'c od XIII w. popularno ci' cieszy y si# tak zwane noce próby:
polega y na pok adzinach pary narzecze skiej, a ich celem mia o
406
by) przekonanie si# o ma e skiej zdatno ci lub niezdatno ci partnera. Przez
d ugi czas w Bawarii miejsca do spania dziewek i parobków nie by y oddzielone
od siebie; mimo surowych kar dzieci nie lubnych by o bez liku.26 Testowaniem
ma e skiej zdatno ci dziewcz#cia, z polecenia dalej zamieszka ych
zainteresowanych osób lub w a cicieli dóbr s'siednich, zajmowali si# niekiedy
tak e ksi# a i chyba robili to gruntownie, skoro nierzadko potrafili zaawizowa)
zleceniodawcy tak e virgo intacta, nienaruszon' dziewic#.27
Homoseksualizm by w redniowieczu szeroko rozpowszechniony,
zw aszcza w wy szych klasach spo ecznych. We Francji okre lano go mianem
grzechu arystokracji. Ch opców utrzymywano jawnie, obdarowuj'c ich niekiedy
intratnymi posadami. W 1098 r. król Filip I wyniós swego kochanka do
godno ci biskupa Orleanu.28 W ród Brytyjczyków sk onno ) do stosunków
seksualnych z przedstawicielami tej samej p ci by a jeszcze bardziej popularna.
W osi oddawali si# jej nawet w ko cio ach.29 Wprawdzie w XII w. ka dej
niedzieli nak adano kl'tw# na wszystkich homoseksualistów, ale przekle stwo
to wywo ywa o prawdziwie odwrotny skutek i wr#cz prowokowa o „grzech",
któremu bardzo przy tym sprzyja y wyprawy krzy owe.
W damskich a9niach w krajach Lewantu us ugiwa y kobiety, w a9niach
m#skich za tylko m# czy9ni i ch opcy, co sprzyja o kontaktom wy 'cznie
homoseksualnym. Krzy owcy, zakosztowawszy tego rodzaju rado ci in partibus
infidelium, szukali ich tak e u siebie, po powrocie do domu. Waziebni ju
wkrótce tak doskonale wyspecjalizowali si# we wszystkich formach „masa u",
e w 1486 r. we Wroc awiu postanowiono, e m# czyznom mog' us ugiwa)
tylko kobiety.30
Wyprawy krzy owe zap odni y obyczajowo ) Zachodu tak e nowymi
koncepcjami. Zacz' si# rozprzestrzenia) arabski pogl'd, e stosunek seksualny
usuwa niebezpieczne soki z organizmu m# czyzny i w zwi'zku z tym ma
pozytywne znaczenie dla zdrowia. Morali ci co prawda zabraniali u ywania
tego rodka, ale nawet arcypasterzowi Moguncji, Matthiasowi z Bucheck ze
wzgl#dów terapeutycznych przemycono do ó ka kobiet#.31
Libertynizm w póTnym -redniowieczu
Rycie seksualne w okresie redniowiecza z biegiem lat stawa o si# coraz
bardziej swobodne.32 W XIV w. Henryk Suzo zauwa a , e „wi#ksza cz# ) ludzi
sta a si# pe na wyst#pku i nieczysto ci, i owi, co yj' w ma e stwie i poza nim,
klechy i -wieccy, zakonnice i mnisi, i dosz o
407
do tego nawet, i e ma'o kto nie jest w takim abo inszym sposobie zbrukany abo
splamiony"33. W wieku XV nauczaj'cy we W oszech Grek, Franciszek Philefus
ubolewa : „Zad umiony jest rodzaj ludzki... Dom Pana le y w gruzach i jest
jaskini' wyst#pku."34
By y to czasy, w których Bocaccio opowiada , jak to pewien mnich uczy
m od' mniszk#, jak „wyp#dza) diab a do piek a", a czynno ) t# opisa poetycko
Pietro Aretino: „Pó9niej r#kami swymi delikatnie rozchyli jej po ladki — by o
to tak, jakby otwiera karty msza u — i z zapartym tchem wpatrywa si# w jej
dup#."35
Idea kobiecy owych dni opiewa a piosenka ludowa: „Skóra z krajów
czeskich, dwoje bia ych r'k z Brabancji, pier ze Szwabii, z Karyntii dwa
cycuszki stercz'ce jak dzidy, brzuch z Austryi (...), a z Polszy dupcia, do tego
bawarska cipcia i dwie nó ki z nadre skiej krainy. Oto czym s awne pi#kne
dziewczyny."36
Nierzadko okazywano ma o za enowania niedostatkiem odzienia nawet w
miejscach publicznych; bywa y miejscowo ci, gdzie chodzono, a nawet i
ta czono nago.37 W Wiedniu prostytutki, bose a po szyj#, przyj# y cesarza
Zygmunta, cesarza Albrechta II, króla W adys awa Pogrobowca i innych. W
Pary u w 1461 r. nagie dziewczyny wita y Ludwika XI, recytuj'c
okoliczno ciowe wierszyki, takie samo powitanie zgotowano Karolowi
Tmia emu w Lilie w 1468 r.; nawet pobo nego katolika, jakim by Karol V, w
1520 r. przywita y w Antwerpii pensjonariuszki portowych burdeli, wszystkie
przyodziane w strój Ewy. Naocznym wiadkiem tej sceny by Albrecht Durer.
On te j' przedstawi .38 W Ulm zadbano o od wi#tne o wietlenie ulic, gdy do
burdelu udawa si# cesarz wraz z orszakiem; Berno na trzy dni odst'pi o
nieodp atnie dworowi miejscowy dom publiczny; w 1410 r. Berlin zaoferowa
panom von Quitzow wizyt# „pi#knych bia og ów ku uciesze i rozrywce".39
Wiele mówi fakt, e szesnastowieczna francuszczyzna zna a trzysta s ów
na okre lenie stosunku p ciowego i czterysta na nazwanie genitaliów; a Geiler z
Kaisersbergu pisa : „Wielu wydaje si#, e nie potrafi' rozmawia) z kobiet' bez
dotykania jej piersi"; e rodzice i s u ba onanizuj' dzieci, by je uciszy); e
w a cicielowi burdelu w Ulm trzeba by o zabroni) wpuszczania ch opców w
wieku od dwunastu do czternastu lat.40 We Frankfurcie nad Odr' m odzi
patrycjusze ca e dnie sp#dzali w burdelu; w 1476 r. obywatelki Lubeki nie
stroni y od domów publicznych i zwi'zanej z nimi dzia alno ci, cho) robi y to
niejawnie, inaczej ni w Ulm, gdzie w 1527 r. kobiety zam# ne zupe nie
oficjalnie zasila y szeregi p atnych panienek.41
Str#czycielstwo kwit o w najlepsze, cho) str#czycielkom grozi y surowe
kary, je li rajfurzy y m# atkami — a to pr#gierz, a to d9wiganie
408
kamieni, wygnanie z miasta, pogrzebanie ywcem lub spalenie na stosie.42 „W
nocy rajfurka prowadzi ycie nietoperza, który ani na moment nie spoczywa",
czytamy w relacji z tamtych czasów. „Jej g ówne zaj#cie zaczyna si#, gdy
puszczyki, puchacze i sowy wychodz' ze swych kryjówek. Tak te i rajfurka
wychodzi ze swego ukrycia i puka do klasztorów e skich i m#skich, do
dworów, burdeli i wszelakich karczm. St'd odbiera zakonnic#, stamt'd mnicha.
Temu sprowadza nierz'dnic#, owemu wdow#, innemu m# atk#, jeszcze innemu
dziewic#. S u 'cych zadowalnia s u 'cymi ich pa stwa. Ochmistrz dostaje na
pocieszenie sw' pani'."43
Kat norymberski, mistrz Franz, wymienia w swych zapiskach kobiety
zam# ne, które utrzymywa y kontakty seksualne z dwudziestoma i wi#cej
m# czyznami; wspomina przypadki bigamii, trigamii, sodomii najró niejszego
rodzaju, zmuszania do kopulacji dzieci w wieku od lat sze ciu do jedenastu,
stosunki kazirodcze z ojcem i bratem.44
A jak wygl'da a sytuacja w a9niach publicznych?
„...w ci.;) zasz'y matka i córka, dziewka i pies"
Ju drog# do a9ni odbywa o si# na pó nago lub nago, cho) „jedn' r#k#
trzymaj'c, jak si# nale y, na ty ku"45. W a9ni rozbierano si# wspólnie, w
jednym pomieszczeniu, ch#tnie równie wspólnie wst#powano do wanny,
m# czy9ni owini#ci niekiedy przepask' wokó bioder, kobiety zazwyczaj bez
niczego, zarówno do em jak gór', za to z naszyjnikami lub kwiatem za uchem.
Dopiero w XVI w. powszechny sta si# zwyczaj k'pieli tekstylnej.46
Waziebne us ugiwa y w cieniuchnych szatach lub ca kowicie obna one,
spokojnie przygl'da y si# parkom mi osnym w k'pieli, nawet ksi# om pomaga y
zrzuci) odzie .47 Podawa y pluskaj'cemu si# towarzystwu potrawy i napoje,
pomaga y w samej czynno ci mycia, a nade wszystko robi y masa e, których
specjalny rodzaj przyniós im nawet przydomek „nacieraczek". (Agnes
Bernauer, z któr' o eni si# Albrecht III i któr' jego ojciec, ksi' # Ernst, kaza
utopi) w Dunaju w 1435 r. jako czarownic#, by a jedn' z owych nacieraczek).
Kobiety owe w coraz wi#kszym stopniu rozpala y ludow' wyobra9ni#, w ko cu
zacz#to je uwa a) za kochanki doskona e. Dosz o do tego, e w jednej z
nabo nych pie ni Ko ció zachwala Dziewic# Maryj# jako idealn' nacieraczk#:
„Ciebie k'pie najpi#kniejsza Maryja."48
409
Zdarza o si# nieraz, e zaopatrywane przez us u nych aziebnych parki
mi osne sp#dza y w a9niach ca e tygodnie, w prze wiadczeniu o
„zbawienno ci" takiego pobytu. W 1591 r. w a9ni w Esslingen wytropiono
osiemna cie par, które „w skomplikowanych uk adach" codziennie p awi y si# w
orgiach.49 Cz#sto powtarzano: „Wracaj' do domu z cia em wymytym do bia o ci
i sercem czarnym od grzechu." Albo: „Dla niep odnych kobiet najlepsze s'
k'piele. Czego nie da k'piel, zrobi' go cie." A w wielu krajach i j#zykach
kursowa o powiedzenie: „K'piel
i kuracja by y zdrowe dla wszystkich, bo w ci' # zasz y i matka, i córka, i
dziewka, i pies."50
Wa9nie przekszta ca y si# do ) cz#sto w burdele. W Anglii Henryk II
wyda ca y szereg ustaw, maj'cych na celu ograniczenie hetero i
homoseksualnej prostytucji uprawianej w a9niach.51 Równie we Francji wiele
a9ni publicznych nie by o niczym innym ni zakamuflowanymi zamtuzami.
Pary , który ze swymi dwustu tysi'cami mieszka ców by zdecydowanie
najwi#kszym miastem Europy, mia ju we wczesnych latach XV w. trzydzie ci
tego rodzaju lokali.52
Tylko w niedziele, wi#ta i w Wielkim Tygodniu s ab a dzia alno )
burdeli — zapewne z szacunku dla Zbawiciela i zbawienia.
2
NIERZ`DNICE ALBO PEREGRINARI PRO CHRISTO
Co prawda prostytucj# znano ju na d ugo przed nastaniem
chrze cija stwa, ale nie by a ona obarczona pi#tnem ha by, cz#sto bywa a
nawet wi#ta; uprawia y j' tysi'ce dziewcz't w wi'tyniach.53 Chrze cija stwo
natomiast gardzi o nierz'dnicami, ale ich potrzebowa o, gdy w zwi'zku z
wyznawan' ascetyczn' moralno ci' jaki wentyl bezpiecze stwa by konieczny.
Prostytucja formalnie wyros a z tej moralno ci. A im bardziej spo ecze stwo
„kieruje si#", jak twierdzi Savramis, „moralno ci'" teologów i Ko cio a, „tym
bardziej ro nie liczba dziewek"54.
Kler z coraz wi#ksz' furi' pot#pia rado ci, których sam tak nami#tnie
za ywa , ale ju
wkrótce zacz' nalega) na utrzymanie instytucji
zorganizowanej rozpusty. Skrajne uciele nienie „grzechu" by o, o dziwo, w jego
przekonaniu najlepsz' obron' tego, co rozumia przez cnot#. Najwi#kszy
Nauczyciel Ko cio a Augustyn powiada wszak: „Uciemi# cie dziewki
publiczne, a si a nami#tno ci obróci wszystko w ruin#."55 Ale i Tomasz z
Akwinu, wzgl#dnie teolog, który nadu y jego nazwiska, uwa a , e prostytucja
jest cz# ci' spo ecze stwa, jak kloaka
410
cz# ci' najwspanialszego pa acu; bez niej pa ac stanie si# nieczysty i
mierdz'cy.56 I jeszcze papie Pius II przekonywa króla Czech, Jerzego z
Podiebradu, e bez uporz'dkowanego systemu domów publicznych Ko ció nie
mo e istnie).57 — Od s u by bogini Wenus odsuni#te by y tylko kobiety
zam# ne i zakonnice.58
Istotnie spo ecze stwo, które nie ma swobody wy ycia si#, które jest
seksualnie sfrustrowane, potrzebuje prostytutek. To, czego w naturze nigdzie nie
ma, staje si# konieczno ci' tam, gdzie natury braknie.
Pierwsze w)druj.ce dziewki Europy
Nawet zewn#trzna pobudka powstania i rozkwitu prostytucji mia a
specyficznie religijny charakter: by ni' pobo ny obyczaj pielgrzymowania. Ju
w
staro ytno ci
Jerozolima,
najwa niejsze
miejsce
pielgrzymek
chrze cija skich, ci le wi'za a si# ze sprzedajn' mi o ci'. Na Zachodzie za
w#druj'ce do Rzymu pokutnice i zakonnice, ulegaj'c wszelkiego rodzaju
potrzebom i ch#ciom podró nych, za o y y instytucj# prostytucji mobilnej.59
Z a s awa pielgrzymek trwa a ca e stulecia. Twi#ty Bonifacy usilnie
nalega na arcybiskupa Canterbury, by ten okie zna lub uregulowa ruch
pielgrzymkowy, gdy po drodze do Rzymu ma o jest miast, gdzie angielskie
p'tniczki i kobiety „ob óczone" nie uprawia yby jawnego nierz'du.60 Na nic si#
nie zda y próby ograniczenia tego procederu, podejmowane ju przez Karola
Wielkiego. Na nic si# nie zda y sposoby, których ima si# jeden z jego
nast#pców, nakazuj'c wrzuca) dziewki nago do wody i zabraniaj'c udzielania
im jakiejkolwiek pomocy; na nic si# wreszcie nie zda o stawianie pod
pr#gierzem, kara ch osty, golenie g owy.61 W okresie wypraw krzy owych
prostytucja rozkwit a na wielk' skal#.
Wyprawom krzy;owym i synodom ko-cielnym
zawsze towarzyszy'y gromady nierz.dnic
Wraz ze zbrojnymi p'tnikami na Bliski Wschód pod' a y gromady
w#drownych kobiet. Pierwszy trubadur, hrabia Wilhelm IX, bogatszy i
pot# niejszy od króla Francji, by podczas swej mi ej Bogu kampanii otoczony
takim rojem kurew, e niepowodzenie ekspedycji, kronikarz Geoffroy de
Vigeois przypisa ekscesom seksualnym chutliwego rycerza.62 W 1180 r. za
Francuzami pod' a a podobno rzesza weso ych panienek liczebnie znacznie
przekraczaj'ca tysi'c osób. Burdele istnia y nawet w obozie Ludwika IX (12261270), niekiedy blisko namiotu
411
samego króla, który ju wkrótce, bo w 1297 r., zosta kanonizowany.63 Którego
razu templariusze, prowadz'cy w szeregach krzy owców co w rodzaju
ksi#gowo ci, doliczyli si# trzynastu tysi#cy prostytutek towarzysz'cych
rycerstwu w ci'gu jednego roku.64 Równie na dworach arabskich zachowanie
chrze cijan by o tak szokuj'ce, e muzu manie musieli ich przywo ywa) do
porz'dku.65 „Wydaje si#", pisa pewien teolog katolicki, „ e je li chodzi o
pobo no ) rycerzy i krzy owców, to mamy tu do czynienia z jedn' z
najpowa niejszych prób specyficznej duchowo ci wieckiej..." „Pobo no )
rycerska znalaz a ukoronowanie w pobo no ci wypraw krzy owych."66
Oczywi cie „rozpustne króliczki" by y po 'dane tak e z okazji mniej
wi#tych zmaga zbrojnych. Kiedy na przyk ad Karol Tmia y w sojuszu z
arcybiskupem Kolonii, Ruprechtem oblega w latach 1474/75 miasto Neu, „na
wyposa eniu" wojska by o tysi'c „materacy armijnych"67. Masowy morderca,
ksi' # Alba, który z papieskim b ogos awie stwem likwidowa ca e miasta, nie
szcz#dz'c nawet dzieci, wcieli do swych wojsk dzia aj'cych w Niderlandach
czterysta prostytutek konnych i osiemset pieszych, „dziel'c je na kompanie i
organizuj'c pod specjaln' chor'gwi'"68.
Kwitn.ca prostytucja na soborach i w miastach papieskich
Podczas wielkich wydarze pa stwowych i soborów ko cielnych równie
nie brak o w#drownych „panienek". Na sejm Rzeszy we Frankfurcie w 1394 r.
przyby o osiemset prostytutek69, na sobory w Bazylei i Konstancji, podobno
tysi'c pi#)set. Przybywaj'cy na te imprezy urz#dnicy mogli przedstawia) koszty
wizyt w burdelach jako wydatki s u bowe.70 Ksi#gowo ) uwzgl#dniaj'c' tego
rodzaju wydatki prowadzili nawet surowi rycerze zakonni, pe ni'cy sw' s u b#
jedynie na cze ) „Niebia skiej Panny Maryi" i sk adaj'cy luby, których
pierwsze zdanie brzmia o: „Przyrzekam i lubuj# czysto ) cia a..." W
królewieckiej buchalterii zakonnej odnotowywano sumy wyp acone
„dzieweczkom, które przyby y do domu ta czy)" — co by o subtelnym
opisaniem czynno ci, któr' pewien „burdelwo9ny", czyli nadzorca zamtuza, po
wizycie w burdelu zaksi#gowa pod has em: „brykn' em sobie, co wynios o
trzydzie ci fenigów"71.
Nic przeto dziwnego, e miasta papieskie zawsze mia y szczególn' poda
prostytutek. Mówi o tym relacja Petrarki z Awinionu. Pó9niej przez d ugie lata
Rzym wyró nia si# liczb' swych puellae publicae. Pewna do ) wiarygodna
statystyka z 1490 r. podaje liczb# sze ciu tysi#cy
412
o miuset dziewic pobieraj'cych honoraria — przy nie przekraczaj'cej stu
tysi#cy liczbie mieszka ców miasta72, co znaczy, e co siódma Rzymianka by a
kurw'. By) mo e nawet instytucja wspó czesnej kurtyzany (charakterystyczne,
e ani w angielskim, ani w niemieckim nie istnieje — poza bardzo mglistym
s owem buhlerin — adne inne s owo na okre lenie tego poj#cia. Za to w
j#zykach roma skich a si# od nich roi: cortegiana, konkubina, metresa, grande
amoureuse, grande cocotte, femme entretenue i tak dalej), jest wytworem dworu
papieskiego w Awinionie. Ry o tam bardzo wiele pi#knych kobiet, a kobieta w
otoczeniu ksi#cia Ko cio a mog a by) tylko metres'. Uk ad ten znalaz
kontynuacj# w Rzymie.73
Burdele znajdowa'y si) tu; obok ko-cio'ów
Pierwsze domy publiczne pojawi y si# u schy ku wieku XIII, a w wieku
XIV wyrasta y wsz#dzie, jak grzyby po deszczu. Powstawa y przy ró nych
Frauengasse, na Rosenhag, Rosental, nosi y nazwy w rodzaju: dom kobiet, dom
córek, dom pospólny, otwarty, wolny, zajazd dziewic; obsad# instytucji tego
rodzaju zwano z kolei wolnymi córami, weso ymi panienkami, przyst#pnymi
ch opczycami, g upimi dziwkami, pi#knotkami i tym podobnymi.74 W pó9nym
redniowieczu prawie ka de miasto mia o swój burdel — cz#sto w jawnie
formu owanym zamiarze obrony moralno ci jego mieszka ców — po o ony, co
zrozumia e w tej sytuacji, w bocznej uliczce, w pobli u ko cio a.75
Stolica Bawarii otrzyma a w 1433 r., w darze od ksi' 't Ernsta i
Wilhelma, „dom kobiet" „z pospólnymi córeczkami", aby „tak e s u y
wszystkim w utrzymaniu dobrych obyczajów m# czyzn i kobiet w naszym
mie cie Monachium..."76 W 1468 r. ksi' # Zygmunt po o y kamie w#gielny
pod budow# dzisiejszego ko cio a pod wezwaniem Naszej Kochanej Pani —
zapewne w tej samej intencji...
Zarz'dcy burdeli w Wurzburgu, którzy jako zaprzysi# eni urz#dnicy
miejscy administrowali tymi przybytkami i mi#dzy innymi mieli za zadanie
werbowa) panienki, sk adali przysi#g# radzie miejskiej, biskupowi i kapitule
katedralnej.77 Regulamin burdelu w Nórdlingen anno 1472 zaczyna si# od s ów:
„Tak wi#c matka wi#tego chrze cija stwa, by ubiec wi#ksze z o, zgadza si#,
aby w ka dej zbiorowo ci by dom z wolnymi córkami..."78 Nawet male ka
dolnofranko ska mie cina Volkach (znana dzi#ki swej Madonnie) w okresie
rozkwitu katolicyzmu tak e mia a swój burdel.79
413
„Ryczliw'" integracj' nazywa to konserwatywna historiografia. „Równie
pod tym wzgl#dem chrze cija stwo wnios o raczej uszlachetnienie ni zada o
gwa t naturze; «córka Boga» mia a mie) swobod# dzia ania nie tylko dla swych
pi#knych instynktów, lecz tak e dla swawoli i z ych nawyków."80 W
rzeczywisto ci nie „córka Boga" jednak potrzebowa a tej przestrzeni, w ka dym
razie nie przestrzeni tego rodzaju, ale m# czyzna, w sprawach p ciowo ci
wodzony na pasku przez Ko ció . A wi#kszo ci kobiet, które nie oddawa y si#
publicznie, nie przypada a w udziale jakakolwiek „przestrze ", a tylko fizyczne
razy i pas cnoty.
Popierali niepokalane pocz)cie i budowali burdele
Jednak e ju wkrótce kler zacz' ci'gn') z prostytucji korzy ci
ekonomiczne. Nierzadko by z tym rzemios em
ci le powi'zany
administracyjnie i finansowo. St'd bra y si# liczne spory kompetencyjne z
miastami i ksi' #tami. Ka dy bowiem sam pragn' rz'dzi) ladacznicami i
inkasowa) od nich cz#sto niema e sumy; niekiedy, na przyk ad w Augsburgu
ko ca XIV wieku, dochody te nale a y do najznaczniejszych pozycji w kasie
miejskiej.81 Równie papieski Awinion mia swój zamtuz. W Rzymie tacy
nast#pcy Chrystusa, jak Sykstus IV (1471-1484), fundator kaplicy Syksty skiej i
or#downik wi#ta Niepokalanego Pocz#cia, albo Juliusz II (1503-1513), stawiali
burdele; Sykstus, sam sk onny do najdzikszych ekscesów seksualnych, ci'ga
od swych panienek podatek w wysoko ci dwudziestu tysi#cy dukatów rocznie.82
Papie Klemens VII w 1523 r. za 'da po owy maj'tku wszystkich prostytutek
na budow# konwentu Santa Maria delia Penitenza. Nawet budowa bazyliki w.
Piotra by a przypuszczalnie sfinansowana po cz# ci z pieni#dzy panien lekkiego
prowadzenia si#.83
O pewnym pra acie niemieckim, cz owieku, który uchodzi za bardzo
wykszta conego, mówi o si#, e mia w swych domach tyle nierz'dnic, ile
ksi' ek w bibliotece.84 Pewien kardyna angielski kupi burdel; z kolei biskup
Strasburga takowy wybudowa ; arcybiskup Moguncji uskar a si#, e miejskie
domy publiczne dzia aj' z uszczerbkiem dla jego przedsi#biorstw. Jako
arcypasterz pragn' mie) piecz# tak e nad wszystkimi wszetecznicami — „nie
uszczuplon'". Tylko wtedy bowiem, gdy zak ad znajduje si# w „godnych
r#kach", moralno ) nie wybiega poza w a ciw' kolein#.85 Znamienne jest, e
inkwizycja, ogólnie rzecz bior'c, ignorowa a burdele, ale cz#sto prze ladowa a
damy spó kuj'ce na w asny rachunek.86 Nawet opaci i przeorysze szanowanych
klasztorów utrzymywali domy rozpusty — poza tym prowadzili tak e „Domy
414
Magdaleny" dla skruszonych grzesznic!87 Ba, ksieni znanej wiede skiej fundacji
klasztornej dla „Pokutuj'cych Kobiet" pod wezwaniem w. Hieronima, Juliana
Kleeberger, z nadej ciem reformacji nie tylko wysz a za m' za klasztornego
proboszcza, ale jeszcze na dodatek prowadzi a drugie ycie — ulicznicy.88
Dlatego troch# komicznie brzmi, gdy wspó czesny teolog moralny,
mówi'c o tak zas u onej dla papie y, biskupów, klasztorów krzy owców,
o nierzy chrze cija skich i ca ego Ko cio a prostytucji, nazywa j' „najbardziej
poni aj'c' form' rozpusty" i podkre la, e wina i ha ba spadaj' nie tylko na
panienki, „lecz tak e na tych, którzy je wykorzystuj'"89.
Inna sprawa, e w redniowieczu zmuszano dziewcz#ta nie tylko do
stosunków seksualnych, ale i do regularnych )wicze duchowych. W bunkrze
mi osnym papieskiego Awinionu, zwanym Abbaye (opactwo) adna z dziewcz't
nie mia a prawa opu ci) modlitwy.90 Te zawodowe przest#pczynie by y
ca kowicie zaanga owane w ycie wiar'. W ko ciele mia y miejsce przed
g ównym o tarzem, gdzie równie i kat móg przycupn'), mia y swoj' w asn',
bran ow' patronk# — w. Magdalen#, ale oddawa y tak e ho d czystej
Dziewicy Maryi, której skarbonk# zasila y co tydzie pewn' sum' z
zarobionych w wiadomy sposób pieni#dzy.91 Kler powo ywa si# przy tym na
s owa wypowiedziane przez Jezusa do faryzeuszów: „Celnicy i nierz'dnice
pr#dzej ni9li wy wejd' do królestwa niebieskiego."92
W pa stwie carów burdele by y pe ne relikwii i ikon. W pokoju ka dej
dziewki wisia obraz jej patrona, do którego modli a si# przed aktem (ora...),
nast#pnie go zakrywa a (...et labora), by wreszcie ods oni) go ponownie, z czym
wi'za o si# kolejne podzi#kowanie Bogu i ofiarowanie mu wieczki lub
pieni#dzy.93 — W pobo nej Hiszpanii do dzi ulicznice modl' si# przed
ko cio em, nim rusz' w nocny obchód...94
Duszpasterstwo w burdelu i syfilis
Zdarza o si#, e prostytutki wst#powa y bezpo rednio na s u b#
chrze cija skiej moralno ci: dostawa y nawet konkretne zadania; na przyk ad w
Wenecji mia y wystawa) w oknach lub wychodzi) na ulic# z obna on' piersi',
by w ten sposób odci'gn') m# czyzn od obcowania z ch opcami.95
Natomiast nie wolno im by o sypia) z Rydami, Cyganami, Turkami i
poganami.96 Nie powinny by y czyni) tego tak e z ksi# mi, a mo e na odwrót,
mo e to ksi# a nie powinni byli tego robi) z nimi. W rzeczywisto ci jednak
ksi# a i mnisi byli cz#stymi go )mi burdeli.
415
Podobno w takich razach kierowali si# ch#ci' nawracania jawnogrzesznic
i namawiania ich do skruchy.97 Niektórzy duszpasterze po wi#cali temu celowi
nawet sen. W 1472 r. rada miejska Nórdlingen zabroni a im sp#dzania w burdelu
ca ych nocy, a Szafuza w 1522 r. upowa ni a wo9nego miejskiego, by bra w
zastaw ubrania klechów przebywaj'cych w burdelu.98 Sugestia Ko cio a, by
„upad e" ratowa) ma e stwem, raczej nie znalaz a ch#tnych do wcielania w
ycie.99
W ka dym razie z bliskich kontaktów z kobietami upad ymi znacznie
cz# ciej ni ma e stwo wynika a ki a, owa „zaraza lubie no ci", „choroba w.
Hioba", zwana te „morbus gallicus", która od ko ca XV do po owy XVI w.
mia a w Europie charakter endemiczny i dokona a ogromnych spustosze , nie
przez przypadek zw aszcza w ród kleru, który te przenosi j' dalej.100 Ofiar'
ki y pad y dziesi'tki tysi#cy ludzi. Byli ni' zara eni wysocy i najwy si
dostojnicy ko cielni, w ród nich papie Juliusz II, by y franciszkanin i ojciec
trzech „naturalnych" córek.101
Prostytutki by'y potrzebne — ale za ten fakt spotyka'a je zemsta
Wraz z rozprzestrzenianiem si# epidemii, za któr' win' obarczano
prostytutki, zacz# y si# regularne polowania. Cho) po 'dane, cho) niezb#dne,
cho) tak atwo daj'ce si# wykorzystywa) seksualnie, finansowo, religijnie,
prostytutki zawsze przecie uchodzi y za pozbawione czci grzesznice.
Zajmowana wobec nich postawa by a pe na sprzeczno ci i waha a si# mi#dzy
tolerancj' a najg #bsz' odraz'. W wielu miastach przyznawano im prawa
obywatelskie, ba, okre lone prawa cechowe, zdarza o si#, e nagrod' za
zwyci#stwo w turnieju by a „panna lekkich obyczajów" (lichtes frawlin), dwa
razy w roku najpi#kniejsza mog a zata czy) na rynku ze starost', z drugiej
jednak strony zmuszano je do noszenia okre lonych strojów, zabraniano
pokazywania si# w gospodach i a9niach publicznych, lub oddawano pod nadzór
kata albo stra nika miejskiego.102
W gruncie rzeczy y y wzgardzone i wyj#te spod prawa. I cho) niektóre
si# wzbogaci y (jak na przyk ad owa wiede ska pi#knotka, która z soboru w
Konstancji powróci a z o miuset dukatami w z ocie), to wi#kszo ) wegetowa a
w n#dzy, poza obr#bem spo eczno ci zwyk ych obywateli, podobna w tym
wzgl#dzie katu i grabarzowi.103 Prostytutkom nie wolno by o uczestniczy) w
jakimkolwiek post#powaniu s'dowym, mo na je za to by o, bez prawa
sprzeciwu z ich strony, wygna) z miasta i kraju, mo na te by o bezkarnie
obra a) i maltretowa), cho) ju nie zabi). By y obiektem zemsty, dlatego e
by y potrzebne. A by y potrzebne tym
416
bardziej, im bardziej wzmaga si# nacisk na wstrzemi#9liwo ) seksualn'. „Im
wi#ksza frustracja, tym wi#kszy popyt na prostytutki — oraz tym wi#kszy wstyd
klientów. Im wi#kszy wstyd, tym wi#ksza ch#) zemsty. Zamiast kara) si#
samemu, m# czyzna karze prostytutk#."104
Nawrócone ladacznice, które opu ci y swój klasztor beginek, dom
pokutnic czy Dom Magdaleny, trafia y do wi#zienia, a nast#pnie by y wydalane
z miasta. Je li na nowo podejmowa y swój zawód, trafia y pod topór kata.
Mo na je by o tak e utopi).105 Jeszcze w pó9nym redniowieczu traktowano je
jak towar. Prostytutk# wolno by o sprzeda), wymieni), zastawi); jej opiekuna
nazywano handlarzem niewolników. Po mierci zagrzebywano j' najcz# ciej w
pobli u rakami.106
Niebezpiecznie szerz'cy si# syfilis powodowa , e prostytutki zacz#to
wyrzuca) z burdeli. W ten sposób ponownie stawa y si# kobietami
w#drownymi. N#kano je rozlicznymi prze ladowaniami. Ka dy rodzaj
prostytucji by zagro ony wydaleniem z kraju, postawieniem pod pr#gierz,
karami fizycznymi i mierci'; ch ost', napi#tnowaniem rozpalonym elazem,
uci#ciem nosa, uszu, d oni lub stóp, albo utopieniem. Nierz'dnice uchodzi y za
zbrodniarki i, nie maj'c wyboru, wi'za y si# ze wiatem przest#pczym. A do
po owy XIX w. podawano je publicznej ch o cie.107
Dzisiaj w Republice Federalnej zarobkuje stale lub okazjonalnie z gór'
dwie cie tysi#cy prostytutek, w USA jest ich co najmniej pó miliona, w
Szwecji, to znamienne, prostytucja prawie nie istnieje. „Jest tak prosto",
wyja nia ten fakt pewien szwedzki socjolog, „zdoby) pi#kn' dziewczyn#..."108
Gdy spojrzymy wstecz, dostrze emy, e ca a d ugoletnia klerykalna
pedagogika seksualna by a daremna, a chrze cija stwo w gruncie rzeczy we
wszystkich epokach uwik ane w ten przekl#ty grzech — ci' 'cego nad nim
przekle stwa nikt dzi nie potwierdza poza ksi' kami, kazaniami i okrzykami
samych teologów. Niezale nie bowiem od tego, czy czytamy Paw a czy
jakiegokolwiek innego gorliwego wyznawc# wiary w XII lub XX w., nigdy nie
natrafiamy na koniec lamentów z powodu ci'gle tego samego wyst#pku. A e z
powodu takich, a nie innych w a ciwo ci natury cz owieka nie tylko inaczej by)
nie mog o, lecz, na skutek ko cielnej moralno ci, tak w a nie by) musia o,
zdradza historia najpi#kniejszego zwi'zanego z ni' sakramentu.
417
Rozdzia( 29
Sakrament pokuty
„Qui diable est-ce donc qu'on trompe ici?"
P. A. C. de Beaumarchais1
„Sakrament pokuty jak aden inny ujawnia grzech pierworodny
Ko cio a katolickiego: si # despotycznego kleru i bezsilno )
ujarzmionego, poddanego manipulacji i oszukanego ludu."
teolog Klaus Ahlheim2
„Tak jak aparat dogmatyczny jest wi#zieniem dla rozumu, tak
spowied9 jest wi#zieniem dla ca ego cz owieka."
jezuita Alighiero Tondi3
„Ludwik XI, Brinvillierowie spowiadali si#, gdy tylko pope nili
wielk' zbrodni#, a spowiadali si# cz#sto, tak jak smakosze
przyjmuj' lekarstwo, by nabra) wi#kszego apetytu."
Wolter4
1
ROZWÓJ HISTORYCZNY
Katolicka nauka o grzechu i instytucja spowiedzi nie pochodz' od Jezusa,
podobnie jak wiele innych rzeczy w tej religii, i s' jaskrawym przyk adem
sposobu, w jaki Ko ció wykorzystuje nieograniczon', jak si# zdaje, g upot#
ludzk'.5
Inna sprawa, e zyski na tej g upocie zbijali wcze niej ju inni. Spowied9
by a rytua em znanym w buddyzmie, d inizmie, w samotrackich misteriach
kabirskich, gdzie skruszeni grzesznicy, obrzucani gro9bami przez kap anów,
padali na posadzk# wi'tyni, g owami taranowali wi#te drzwi, poca unkami
b agali o lito ) bli9nich nie skalanych grzechem i odbywali pielgrzymki. W
obr#bie religii prymitywnych (pozosta e nazywa si# „wysokimi") po wyznaniu
grzechów wyrzucano w powietrze drzazgi
418
drzewne i 9d9b a s omy, rado nie przy tym wo aj'c: „Wszystkie grzechy
ulecia y z wiatrem"6. W katolicyzmie ulatuj' wraz z wypowiedzeniem
odpowiedniej formu y przez kap ana.
Ale nie zawsze by o to takie proste. I w a nie rozwój instytucji spowiedzi
dok adnie odzwierciedla kryj'cy si# za ni' sposób my lenia.
Od jednorazowego rozgrzeszenia do spowiedzi
Pierwotne chrze cija stwo zna o tylko jeden rodzaj pokuty — chrzest. Po
nim drugie oczyszczenie by o „niemo liwe"; oczywi cie fragmenty Biblii, które
o tym mówi', niepomiernie irytowa y Ojców Ko cio a.7 Tak e Pawe wyklucza
z gminy wiernych, maj'cych na sumieniu ci# kie grzechy.8
Jednak e obyczaj ten, powsta y w mylnym, ale podzielanym przez ca e
pierwotne chrze cija stwo przekonaniu o rych ym powrocie Pana, ju wkrótce
okaza si# zbyt rygorystyczny, by mo na go by o utrzyma). Tak wi#c
stopniowo, id'c za przyk adem religii misteryjnych, zacz#to czyni) rozró nienie
mi#dzy grzechami wybaczalnymi, mo liwymi do „odpuszczenia", to znaczy
takimi, które nie poci'gaj' za sob' kary wiecznej, a „grzechami miertelnymi".
Do tych ostatnich zaliczano odst#pstwo od wiary, morderstwo i nierz'd
(cudzo óstwo lub prostytucj#).9
Równie doktryna o grzechach niewybaczalnych nie da a si# utrzyma) na
d u sz' met# w sytuacji, gdy Jezus nie przybywa , a gminy si# rozrasta y.
Dlatego we wczesnych latach II w., chrze cijanin Hermas, brat pewnego
rzymskiego biskupa, pouczony w tym wzgl#dzie przez anio a Pa skiego (!),
og osi mo liwo ) jednorazowej drugiej pokuty, stwarzaj'c tym podstaw# pod
katolick' instytucj# spowiedzi.
Niemniej du o czasu musia o jeszcze up yn'), nim owoce aski dojrza y
do powtórnego odpuszczenia wszystkich grzechów, a pó9niej do sta ego ich
odpuszczania, oraz nim zrozumiano, jak ogromny kapita mo na zbi) na
mi osierdziu. Dopiero w 217 lub 218 r. biskup rzymski Kalikst — w tym czasie
mia ju za sob' prób# samobójcz', sprzeniewierzenie i karny pobyt na Sycylii10
— przyzna mo liwo ) drugiej pokuty tak e za grzech nierz'du. Od tego
momentu ekskomunika dotyczy a ju tylko odszczepie ców i morderców, w
owym czasie zanikaj'cej mniejszo ci, a zatem ludzi, bez których mo na si# by o
obej ). Dopiero po ogromnej apostazji, w czasie prze ladowa Decjusza, w
po owie III w. równie renegatów przyj#to na powrót do Ko cio a; po synodzie
w Arelate (314) i wraz z pocz'tkiem s u by wojskowej chrze cijan zacz# o si#
to odnosi) tak e do morderców.11
419
Grzesznicy, których kiedy wykl#to na zawsze, jako niemo liwych do
zaakceptowania w gminie, teraz oto mogli powróci) na ono Ko cio a, ale tylko
poprzez pokut# jednorazow., zatem trzeba z ni' by o czeka) na podesz y wiek
grzesznika lub zada) mu j' dopiero na o u mierci. Niebywa e skrupu y
pojawia y si#, gdy pokut# przyjmowa cz owiek m odszy, na przyk ad w obawie
przed mierci' podczas ci# kiej choroby. Je li bowiem wyzdrowia , a pó9niej
cho)by raz jeden zgrzeszy ci# ko, nie móg ju otrzyma) drugiego
rozgrzeszenia — w ka dym razie do czasu trzeciego synodu w Toledo w 589 r.
Dopiero we wczesnym redniowieczu pojawi a si# powtarzalno )
procedury pokutnej, w IX w. odezwa y si# g osy 'daj'ce jej regularnego,
okresowego odbywania, w XII w. coroczna spowied9 sta a si# obowi'zkiem.12
Dzisiaj wszyscy zakonnicy musz' przyst#powa) do spowiedzi przynajmniej raz
w tygodniu, wszyscy katolicy wieccy maj' obowi'zek przynajmniej raz w roku
„szczerze" si# wyspowiada), dotyczy to tak e dzieci przed siódmym rokiem
ycia, „je li osi'gn# y ju umiej#tno ) u ywania rozumu"13.
Tajemnica spowiedzi (sigillum confessionis) zabrania kap anowi
„s owem, znakiem, czy w jakikolwiek inny sposób" — tak to uj' IV Sobór
Latera ski w 1215 r. — ujawni) tego, co us ysza na spowiedzi, nawet dla
ratowania w asnego ycia.14 Jednak e tylko bezpo rednia zdrada, na przyk ad
wyjawienie za pieni'dze15 przypadku niewierno ci ma e skiej, uchodzi za
grzech ci# ki; niekoniecznie uchodzi za taki ujawnienie po rednie, gdy na
przyk ad duchowny powiada, e dzi us ysza na spowiedzi rzecz okropn'. W
ten na pó legalny sposób, za który spowiednikowi nie grozi adna kara (!)16,
mo na atwo wyjawi) ka de wielkie przest#pstwo.
Ró;na miara dla -wieckich i ksi);y
Ju na prze omie I i II w. Klemens Rzymski naucza , e wyznanie
grzechów chrze cijan wi' e si# z modlitw', a ob', p aczem, upadkiem na
kolana — „Poddajcie si# kap anom!"17 Sto lat pó9niej równie Tertulian
nakazywa grzesznikom „opasa) si# worem i le e) w popiele, szpeci) cia o
przez zaniedbanie czysto ci, pogr' a) ducha w a obie... wzdycha), p aka),
dzie i noc wo a) do Pana, pada) przed kap anami na ziemi#, ulubie ców Boga
podejmowa) pod kolana..."18 Gdy : „Boska dobro)", jak w V w. zadecydowa
moc' dekretu papie Leon I (przy czym by to dekret dotycz'cy spowiedzi) „tak
uporz'dkowa a swe dary, e s' one nieodwo alnie zwi'zane z modlitwami
kap anów."19
420
Dla samych duchownych Ko ció katolicki w owym czasie nie zna
jednak adnych szczegó owych przepisów w sprawie pokuty, ba, wielokrotnie
wymawia si# od narzucenia ksi# om i biskupom pokuty jako takiej.20 A i w
latach pó9niejszych wysokie i najwy sze kary pozostawa y cz#sto tylko na
papierze, zw aszcza gdy w gr# wchodzi y grzechy nie pope nione publicznie.
Clericus clericum non decimat. Równie pokut# za grzechy kap ani mieli
odbywa) prywatnie, z uwagi na „wysok' rang# kap a skiej godno ci i
zgorszenie w gminach"21.
Ca kiem inaczej wygl'da a sprawa, gdy chodzi o o wieckich.
Ko-cielna pokuta w czasach antycznych i w -redniowieczu
Scena s'dzenia penitenta musia a wypa ) mo liwie dramatycznie.
Najpierw przed ko cio em wys uchiwa on wszelkich nagan i napomnie . Po ich
wys uchaniu sk ada wyznanie winy i na nowo wys uchiwa poucze na temat
wielko ci grzechu, który pope ni , po czym, w ród szlochu i ez, pada na
ziemi#. Gdy duchowny wypowiedzia wreszcie sentencj# rozgrzeszenia, penitent
jeszcze raz pada w kurz i py . Scena ko czy a si# posypaniem g owy popio em,
za o eniem stroju pokutnego i wygnaniem „jak Adama, pierwszego cz owieka z
raju"22. W zale no ci od miejsca i czasu penitentowi golono czaszk# albo
zmuszano do zapuszczenia w osów i brody, by w ten sposób wyszed na jaw
bezmiar ha by, która ci' y a na jego g owie.23
Wyznanie winy niekoniecznie musia o si# odbywa) publicznie. R'da
tego Augustyn, je li wyst#pek „jako skandal wobec innych" by i tak
powszechnie znany.24 Kiedy jednak zacz#to zdawa) sobie spraw#, e publiczne
wyznanie winy by o niekiedy jeszcze wi#kszym skandalem i mia o te swoje z e
strony, postanowiono zlikwidowa) ten sposób odbywania pokuty. Na
Wschodzie uczyni to Nestoriusz w 390 r., na Zachodzie papie Leon I w 461 r.
Teraz wystarcza o ju „Oskar enie sumienia, czynione tylko kap anom w tajnej
spowiedzi"25. Od VII w. zacz# a dominowa) spowied9 indywidualna. Jednak e
wraz z reform' karoli sk' pojawi a si# na jaki czas ponownie pokuta publiczna,
za najci# sze przewinienia.26
Kanony ko cielne a do VII w. wyznacza y z regu y tylko czas pokuty.
„Przest#pcy" og aszano po prostu, e ma tyle a tyle lat czyniG pokut), co mi#dzy
innymi oznacza o odsuni#cie od sakramentów; noszenie specjalnego stroju
pokutnego, w osienicy; sta e poszczenie z wyj'tkiem niedziel i wi't; prawie
zawsze równie nieustaj'c' wstrzemi#9liwo ) seksualn' oraz zakaz poruszania
si# wierzchem lub powozem.27
421
Symptomatyczne dla sakramentu pokuty by o sta e agodzenie
zwi'zanych z ni' kar. Jeszcze w pó9nych latach IV w. papie Syrycjusz
domaga si# pokuty do ywotniej za najci# sze przewinienia, a to oznacza o
m.in. wyrzeczenie si# na zawsze ycia seksualnego.28 (Prosz# sobie wyobrazi)
m#ki sumienia tych, którzy nie byli do tego zdolni! I n#dz# tych, którzy to
wytrzymywali!) Tu i ówdzie karano do ywociem jeszcze w V i VI w., takie
pokuty przewidywano w Hiszpanii dla morderców, trucicieli i — wracamy tu do
pewnej przedstawionej ju hierarchii warto ci — wdów po kap anach, które
powtórnie wysz y za m' , lub te osób, które po lubi y brata lub siostr#
zmar ego wspó ma onka.29
We wczesnym redniowieczu, gdy wielokrotna indywidualna spowied9
do ucha kap ana sta a si# powszechna, nak adano na wieckiego, który chcia , a
nie móg spó kowa) lub spotka si# z odmow', jeszcze dwa lata pokuty;
onanizuj'ca si# kobieta (mulier vero cum se ipsa coitum habens; sola coitum
habet) dostawa a trzy lata; lesbijka zwykle te trzy, niekiedy cztery, ale bywa o
te , e siedem, a nawet dziesi#) lat.30 Wytrysk do ust by wyceniany na trzy do
siedmiu lat, ale zdarza o si#, e i na do ywocie.31 Kobiet#, która doda a do
posi ku kropl# nasienia m# a — spermatofagii przez d ugi czas przypisywano
w a ciwo ci wzmagaj'ce potencj# — czeka o siedem lat pokuty.32 Twieckiego,
który posiad po wi#con' Bogu dziewic# — osiem lat, w tym trzy o chlebie i
wodzie.33 Spowodowana lubie no ci' ejakulacja w ko ciele by a ob o ona
pokut' dziesi#cioletni'; wymiar by wi#kszy, je li dokona a si# w zespoleniu z
m# czyzn' lub kobiet' — pi#tna cie lat.34 To by y tragedie — przez ca e
stulecia.
Dopiero w czasach nowo;ytnych Bóg z'agodnia'
Dzisiaj wszystko to wygl'da inaczej, Bóg sta si# ludzki i askawy. Je li
dawniej nak adano kary, zupe nie jakby wiedziano cokolwiek na temat tego, dla
którego ca e tysi'clecie wydaje si# jednym dniem, to dzi , za te same
przewinienia nak ada si# pokuty krótkotrwa e — nie zawsze adekwatne do
przewiny. Cz# ci' taktyki teologów jest, by przy wymierzaniu kary nie patrze)
na sam grzech, jak mo e s'dzi) wiecki, lecz tak e na grzesznika! A je li jest si#
go pewnym, mo na mu kaza) surowiej pokutowa). „Gdy pomy l#", przyznaje
pewien by y ksi'dz, „ile duchowej m#ki kryje si# za tym, z czego zwierzaj' si#
nam, «spowiednikom» ludzie, i dalej, gdy pomy l#, jak surowo ich za to
s'dzimy, bo tak nam nakaza «Ko ció », jak niewiele zrozumienia i pomocy —
w sensie Ewangelii — potrafimy tym ludziom okaza), wstydz# si# dzisiaj i
prosz# o wybaczenie!"35
422
Tak czy inaczej jednak nawet dzisiejsze surowsze kary bledn' wobec
dawniejszych. Szczególnie ogl#dnie podchodzi si# do tych, co do których mo na
domniemywa), e na skutek zbyt surowej kary w ogóle nie b#d' pokutowa) i
„wyobcuj' si#", czyli innymi s owy, odst'pi' od wiary. Ba, kto nie czyni
pokuty, gdy jest ona niewspó mierna do winy, nie pope nia grzechu. A kto o
na o onej pokucie „z win' lub bez" zapomina, tak e nie jest „jako taki do
niczego zobowi'zany".36
Pal bez ;alu
Tak e je li chodzi o niezmiennie obowi'zuj'cy al za grzechy, Ko ció
robi, co mo e, by wybrn') z trudnej sytuacji — bo) przecie wiadomo, e
grzesznik tak naprawd# nie b#dzie za bardzo a owa grzechu, który pope nia
przez dziesi'tki lat z najwy sz' ochot'. Dlatego z jednej strony musi mu by)
„naprawd# przykro" z powodu karygodnego post#pku, a al musi by)
„najwi#kszy", to jednak z drugiej strony nie tylko nie jest wymagany „ból
odczuwalny", ale nawet — jak e cudownie — al jakikolwiek! Gdy : „W
wi#kszo ci wypadków ci, którym jest przykro, e nie czuj' alu, niew'tpliwie
okazuj' al", a zatem „niew'tpliwie" mo na im tak e udzieli) rozgrzeszenia.37
Do zagadek sakramentu pokuty nale y fakt, e wprawdzie zmazuje on
wszelkie grzechy ci# kie, ale by) mo e nie wszystkie lekkie. (Oczyszczonych z
winy grzeszników trzeba potrzyma) troch# w niepewno ci!) Niewa ne jest
równie rozgrzeszenie pisemne, w przypadku ustnego za zasi#g sakramentu jest
ograniczony. Na przyk ad w. Alfons uwa a , e „odleg o ) dwudziestu kroków
jest ju nieco zbyt du a"38.
Kiedy ju jednak by o si# dostatecznie blisko ucha spowiednika, nie
przemilcza o adnego grzechu ci# kiego, wyrazi o al „z powodu wszystkiego"
w tym sensie, e wyrazi o si# al, e si# w ogóle niczego nie a uje, to mo na
by o spokojnie pope nia) dziesi#), sto, tysi'c razy ten sam grzech, bo przecie i
tak, szeptu szeptu, wszystko natychmiast ulega o wymazaniu. Bajeczna sprawa.
Jak to kiedy napisa Nietzsche:
„Szepcze si# usteczkami, przykl#ka i odchodzi, I zaraz nowym
grzeszkiem wymazuje stary."39
To samo, tyle e proz' wyrazi pewien by y katolicki ojciec zakonny:
„By em zupe nie zbity z tropu, gdy m ode dziewcz#ta opowiada y mi zupe nie
otwarcie, z odcieniem skruszonej satysfakcji, jak sypiaj' ze swymi
423
przyjació mi, e bardzo tego a uj', i e nigdy wi#cej nie chc' ju tego
robi), ale z pewno ci' najpó9niej w weekend znów to zrobi'."40
Przecie
nawet katolicka „Teologia grzechu" swoje ko cz'ce
podsumowanie „Misji zbawienia, grzechu i odkupienia" zaczyna od s ów: „By
unikn') niebezpiecze stwa stania si# obiektem karykatury..."41
2
CEL TEJ SPRAWY
Nic nie jest bardziej oczywiste: Instytucja w rodzaju sakramentu
spowiedzi nie jest w stanie powstrzyma) od pope niania grzechów. I oczywi cie
nikt lepiej o tym nie wie ni sam kler. Wi#cej nawet: nie tylko wie, ale i chce
tego. „A wy j#cze) b#dziecie z bólu serdecznego i zawodzi) b#dziecie zgn#bieni
na duchu", mówi si# ju u Izajasza.42 W ko cu przecie kler zawsze pragn'
mie) chrze cijan „wszystkich razem jako grzeszników". Oczywi cie
skruszonych, bo nie grzech jest spraw' g ówn', lecz podporz'dkowanie sobie
grzeszników. Dlatego wierni powinni grzeszy), bo tylko w takim wypadku
potrzebuj' sta ego rozgrzeszania, tylko w takiej sytuacji pozostaj' w nieustaj'cej
zale no ci.
To znamienne, e ju Pawe najwi#cej mówi o grzechu, gdy jednocze nie
wynosi pod niebiosa zbawienie.43 Rzecz w tym, e bez grzechu nikt zbawienia
nie potrzebuje. Za to im wi#ksza wina, tym bardziej niezb#dne jej przebaczenie.
Z tej prymitywnej konstrukcji i naiwno ci, dzi#ki której w ni' w ogóle wierzono
i nadal si# wierzy, w znacznej mierze yje Ko ció od prawie dwóch tysi#cy lat.
Wprawdzie pocz'tkowo wszystko to mog o si# dzia) w dobrej wierze, bez
adnych ukrytych my li, bez oczywistej ob udy, rygoryzm pierwotnej pokuty
pozwala w ka dym razie snu) takie przypuszczenia, to jednak gdy z
jednokrotno ci praktyki pokutnej uczyniono dwukrotno ), a pó9niej ca kowit'
jej powtarzalno ), sta o si# oczywiste, e nie chodzi ju o moralno ), o
„popraw#" grzesznika, lecz o stworzenie ludzi zale nych.
Dlatego w gruncie rzeczy dla Ko cio a istnieje tylko jeden grzech, który
rzeczywi cie budzi w nim nienawi ), jedyny, który go bezpo rednio dotyka i
zagra a mu, grzech kwestionuj'cego istnienie Boga sceptycyzmu, grzech
samodzielnego my lenia: duchowa autonomia. W j#zyku Ko cio a jest to grzech
„z o ci", „pychy", od czasów Grzegorza I uwa any nie tylko za jeden z o miu
korzeni grzechów, lecz tak e za ich najg #bszy korze , grzech prowadz'cy
wszak do apostazji.
424
Dlatego w oczach teologów moralnych nie istniej' „istotnie adne
w'tpliwo ci, e grzech z o ci, «grzechy ducha», które swój korze maj' w
pysze, s' znacznie gorsze, a ;al z ich powodu trudniejszy do wywo ania, ni
grzechy s abo ci, które wyrastaj' z korzenia po 'dliwo ci i zwykle nie osi'gaj'
tego samego stopnia wiadomej celowo ci, co grzechy ducha". Najci);sze s.
grzechy, które kieruj. si) bezpo-rednio przeciw Bogu, tym ci# sze, im bardziej
uchybiaj' czci i mi o ci Bo ej. Najwy szy stopie grzeszno ci maj' grzechy
nienawi ci do Boga, blu9nierstwa przeciw Bogu, niewiary." „Ostatnim
korzeniem wszelkiego grzechu jest wola niepos usze stwa, wola bycia sobie
panem."44
Bo panem chce by) Ko ció ! Dlatego zarówno w teorii, jak i w praktyce
stokro) milszy jest mu osiemdziesi#cioletni ywot grzesznika, pope niaj'cego
dzie w dzie najci# sz' rozpust# w ramach wspólnoty, w której yje, ni jeden
jedyny „grzech ducha", który sprzyja niesubordynacji, oddala od Ko cio a,
prowadzi ku w'tpliwo ciom i „niewierze", cho)by pope niaj'cy go prowadzi
poza tym ywot wi#tego.
„Nieczyste sumienie", które swym wiernym wpaja, niejako ju z mlekiem
matki, a pó9niej bezlito nie naucza i podtrzymuje a do mierci, jest z punktu
widzenia Ko cio a wietnym wynalazkiem, który, je li dobrze funkcjonuje,
pozwala mu spa) spokojnie. Dopóki bowiem cz owiek z powodu ko cielnych
przykaza m#czy si# i dr#czy, pada na kolana, le y krzy em i czo ga, Ko ció
mo e nie obawia) si# o swoj' przysz o ).
Najmilsze dziecko teologów
Grzech jest zatem dla chrze cijanina czym tak oczywistym, jak
narodziny i mier). Panuje w jego yciu, poniewa to ycie jest opanowane
przez Ko ció . A najwi#ksz' cz'stk# tego panowania Ko ció sprawuje poprzez
ten spo ród licznych grzechów, który jest zdecydowanie najpowszechniejszy:
grzech seksualny. Sprawy si#gaj'ce a po najg #bsze zakamarki zwojów
mózgowych i najdalsze zak'tki ó ka s' chrze cijaninowi podawane w
klerykalnym opakowaniu. Zw aszcza upieranie si# przy grzechu nieczysto ci
jest dla Ko cio a po prostu warunkiem sine qua non, kwesti' by) albo nie by) i
dlatego niewiele jest spraw, które by yby dla bardziej niebezpieczne, ni
„pozbawione szacunku", „lekkomy lne" „bagatelizowanie p ciowo ci", „brak
szacunku dla u wi#conej sfery p ciowo ci". Gdy : „Te grzechy na skutek si y
z ej po 'dliwo ci odznaczaj' si# wyj'tkowo niebezpieczn' tendencj' do
trwa ego zniewolenia cz owieka i st#pienia jego religijnych zainteresowa ."45
A to jest oczywi cie ostatnia rzecz, jakiej pragn' by Ko ció . I je li nawet
zmierza do wszystkiego poza wyplenieniem grzechu seksualno ci
425
i wychowaniem masy wi#tych — to przecie musi mu zale e) na
podtrzymywaniu wiadomo ci grzechu, wywo ywaniu konfliktów sumienia.
Gdy dopiero w ten sposób urabia sobie cz owieka skruszonego, sk onnego do
czynienia pokuty, potrzebuj'cego ko cielnej pociechy i rozgrzeszenia, zatem
cz owieka pos usznego, którego sumienie zosta o nie tyle uwra liwone, co
ukszta towane tak, by mog o by) u yteczne dla realizacji celów Ko cio a.
Dlatego na seksualizm wywiera si# presj# ju od najwcze niejszych lat
ycia cz owieka. Dziecko jest wychowywane w duchu wrogo ci do tego pop#du,
zara a si# je ob #dem tego grzechu.
Ko ció propaguje i pragnie ofiary, rezygnacji. Ale liczy si# ze s abo ci'
natury ludzkiej, któr' ob udnie oskar a, cho) w rzeczywisto ci jest ona jego
najwi#kszym atutem. Liczy na niemo no ) sprostania idea owi ascezy. Wie, e
wielo ) zakazów zwi#ksza win# i zale no ) wiernych od kap ana, wyostrza
wiadomo ) grzechu, pot#guje rozdarcie, nerwice. Ca kiem otwarcie wyznaje
si# — z ko cieln' zgod' na druk: „W m odych ludziach, którzy bez zahamowa
wspó yj' p ciowo, nie ma prawie wcale autentycznego konfliktu."46
Charakterystyczny jest te ton w sprawie zwalczania nawyku masturbacji:
„Po ó r#ce na krzy u. Módl si#... Dopóki twoja wola jest przy Chrystusie, niech
twe cia o czyni, co chce, ty na grzech nie da e swego przyzwolenia, ty go nie
chcia e ." I dalej: „W du ym stopniu chodzi o to... by po upadku poprzez al
pogodzi) si# z Bogiem."47
Luter, w wielu razach najuczciwszy jeszcze po ród tego bractwa,
sformu owa to du o bardziej otwarcie i bezwstydnie: „B'd9 grzesznikiem i
grzesz mia o, ale ufaj i ciesz si# w Chrystusie." I by) mo e jeszcze wyra9niej:
„Prawdziwi -wi)ci Chrystusa musz. byG dobrymi, solidnymi grzesznikami i
takimi -wi)tymi pozostaG. "48
„Miejcie silny wstr)t!"
Wiara w grzech jest zatem istotnym instrumentem sprawowania w adzy
przez Ko ció ; dlatego stale si# j' wiernym wpaja, wszczepia, odciska w ich
wiadomo ci. Z jak wielk' retoryczn' swad' wo aj' o nienawi ) do „grzechu"
ju staro ytni Ojcowie Ko cio a. Do „grzechu", który jest „mi o ci' do rzeczy
z ych", jak powiada Jan Chryzostom. Taka jest — dodaje jednym tchem — „na
przyk ad", „mi o ) nieczysta". Przechodz'c nast#pnie do Listu do Rzymian (12,
9), tak go komentuje: „Nie mówi on: «powstrzymujcie si#!», lecz: «miejcie
wstr#t!», i nie po prostu «miejcie wstr#t!», lecz «miejcie silny wstr#t!» Jest
bowiem wielu, którzy
426
wprawdzie nic z ego nie czyni', ale przecie czuj' do tego poci'g, i dlatego
powiada aposto : «miejcie silny wstr#t»! Pragnie on bowiem, by równie i nasze
wn#trze pozosta o czyste i by my czuli wobec grzechu wrogo ), wstr#t i
prowadzili przeciw niemu wojn#. Nie s'd9cie, chce on powiedzie), e mój
nakaz «miejcie mi o ) ku sobie!» idzie tak daleko, e macie wspó dzia a) ze
z ymi! Nie, przeciwnie, powiadam wam: nie tylko macie si# powstrzymywa) od
z ych czynów, ale tak e od sk onno ci do z ego; nie, macie si# z ca ym wstr#tem
odwróci) od tego i mie) to w nienawi ci."49
I t# sam' niszcz'c' gorliwo ), to samo podjudzanie do nienawi ci wobec
siebie znajdziemy oczywi cie u Augustyna. „Ka da niesprawiedliwo ), czy
ma a czy wielka, musi zosta) ukarana, albo przez samego grzesznika, który
poprzez al czyni pokut#, albo przez Boga, który sprawiedliwie karze. Bowiem
tak e, kto czyni skruch#, karze samego siebie. Dlatego karzmy, bracia, nasze
grzechy, je li szukamy mi osierdzia Bo ego... Wtedy Bóg zmi uje si# nad nami.
Miejmy to w nas w nienawi ci, co w nienawi ci ma tak e Bóg! Zaczynamy
podoba) si# Bogu, gdy karzemy w nas to, co nie podoba si# Bogu." Innym
razem za pisze: „Zniszcz, co zrobi e , by Bóg uleczy , co zrobi ! Musisz
nienawidzi) w sobie, co jest twoim dzie em; musisz kocha) w sobie, co jest
Bo ym dzie em." Lub bardziej lapidarnie: „Cz owiek nie b#dzie takim, jakim
sobie yczy, je li nie znienawidzi tego, jakim jest."50
Zawsze i wsz#dzie, gdy tylko widzi mo liwo ), naucza ów doctor gratiae,
nauczyciel aski, nienawi ci cz owieka do samego siebie. „Je li nienawidzisz w
sobie, czego Bóg w tobie nienawidzi, wtedy twa wola zbuduje most prowadz'cy
ci# do Boga. Sró si# przeciwko sobie, aby Bóg przyj' ci# i nie os'dzi ."51
Najwi#kszym cierpieniem dla cz owieka, jego najwi#ksz' n#dz' jest, wed ug
Augustyna, „wiedza o grzesznej winie, nieczyste sumienie".52 „Je li naprawd#
zgrzeszyli my", sugeruje dzi „post#powy" katechizm holenderski, „nosimy
g #boko w sobie t# wiedz#: uczyni em to. Jestem winien."53
W adnej innej religii wiata nie podsycano w cz owieku takiej nienawi ci
do siebie, jak w chrze cija stwie. A wraz z t' nienawi ci' oczywi cie tak e
nienawi ci do wszystkich, którzy inaczej my leli i my l', przy czym nienawi )
do innych wynika wr#cz z nienawi ci do siebie. Czy kto , kto czuje tak
p omienny wstr#t do samego siebie, mo e kocha) innych? Czy kto , kto nie
akceptuje siebie, mo e akceptowa) innych? Dlatego te tam, gdzie frustracja,
nieunikniony skutek szale stwa ko cielnej ascezy i doktryny grzechu, nie
przeradza si# w depresj#, tam staje si# agresj', za zamordowana 'dza
prowadzi — to najstraszniejsza konsekwencja chrze cija skiej moralno ci — do
'dzy mordowania.
427
Rozdzia( 30
Od morderstwa z lubieBno2ci do B dzy mordowania
„...obcowanie seksualne jest najzdrowszym i najwa niejszym
sportem ludzko ci"; „wielu znanych w historii z oczy ców
odznacza o si# uwagi godn' cnot' czysto ci."
Alex Comfort1
„Pop#d niszczenia jest skutkiem nieprze ytego ycia."
Erich Fromm2
„Za dwa, trzy stulecia uzna si#, e wszyscy chrze cijanie s'
zdolnymi owcami g ów."
Mark Twain3
1
SKUTKI TWUMIENIA POP\DU
W coraz wi#kszym stopniu uznaje si# dzi , e, jak powiada Wilhelm
Reich, „zahamowana energia seksualna przeobra a si# w si # destrukcyjn'"4,
„gotowo ) nienawi ci w cz owieku i jego poczucie winy, przynajmniej w
zakresie swej intensywno ci, zale ' od stanu ekonomii libido, e
niezaspokojenie seksualne wzmaga agresj#, zaspokojenie obni a j'"5.
Mo na to zaobserwowa) nie tylko u ludzi. Oto co jeszcze pisze na ten
temat Reich: „Rozpytywa em o zachowanie dzikich zwierz't i dowiedzia em si#,
e s' one niegro9ne, gdy s' syte i zaspokojone seksualnie. Byki s' nieokie znane
i niebezpieczne, gdy si# je prowadzi do krowy, ale nie, gdy od krowy wracaj'.
Psy s' bardzo niebezpieczne na a cuchu, gdy maj' wtedy utrudnione
zaspokojenie potrzeb motorycznych i seksualnych. Okrutne rysy charakteru w
stanie chronicznego niezaspokojenia seksualnego sta y si# dla mnie jasne.
Mog em zaobserwowa) to zjawisko u zgry9liwych starych panien i
ascetycznych moralistów. W przeciwie stwie do nich rzuca a si# w oczy
agodno ) osób zdolnych do do wiadczania zaspokojenia seksualnego. Nigdy
nie spotka em u tego rodzaju ludzi sadystycznych sk onno ci. Je li mimo to
pojawia y
428
si# u nich sk onno ci tego rodzaju, to ich przyczyn z ca ' pewno ci' nale a o
szuka) w nag ym zak óceniu mo liwo ci normalnego zaspokajania pop#du
seksualnego."6
Ludy ;yj.ce w wi)kszej swobodzie seksualnej s. 'agodniejsze
Do podobnych wniosków sk aniaj' obserwacje etnograficzne. Plemiona
ciesz'ce si# rado ci' zmys ow', ho duj'ce zasadzie swobody seksualnej,
do wiadczaj' nie tylko mniej szkód duchowych i spo ecznych, ale i znacznie
mniej grabi' i morduj', ni ludy nastawione wrogo do seksualizmu.
Polinezyjczycy XVIII w. nie znali co to nerwice — ale te wszelkie
praktyki erotyczne by y w ich kulturze demonstrowane dzieciom przez
doros ych; ju cztero i pi#ciolatkowie byli u wiadamiani przez nastolatków.7
Eskimosi grenlandzcy, „lud naturalny", nie znaj'cy ró nic spo ecznych,
konfliktów pokoleniowych i psychoz, zdumiewaj'co uprzejmy i pokojowy, nie
znaj'cy tak e takich metod wychowawczych, jak bicie dzieci, yli sobie nie
wiedz'c prawie, co to przest#pczo ), kradzie czy morderstwo. Przekle stwa nie
wyst#powa y w ich j#zyku, podobnie jak s owo wojna.8 Ale te i pruderii lud ten
nie zna , ani walki z pop#dem seksualnym. Od Grenlandii po Alask# zna za to
obyczaj wymiany kobiet i najhojniejsz' go cinno ), polegaj'c' na tym, e noc'
ony s u y y go ciom swymi cia ami. Nawet stosunki seksualne mi#dzy dzie)mi
a rodzicami, lub bliskimi krewnymi, nie by y spraw' niedozwolon'. Po
chrystianizacji Eskimosi odnale9li moralno ), stali si# zazdro ni, k ótliwi, jak
ca y wiat chrze cija ski: pojawi y si# tak e wszelkie formy zachowa
aspo ecznych.9
Inne zrównowa one w sferze psychiczno-pop#dowej spo eczno ci, nie
wykazuj'ce zaburze seksualnych, takie jak Samoa czycy, Indianie Siriono,
Triobrandczycy, odznacza y si#, przynajmniej jeszcze w pierwszych
dziesi'tkach lat naszego stulecia, serdeczno ci' i agodno ci'. Trudno by o
dostrzec w nich jakie objawy zak óce w sferze duchowej lub spustosze w
sferze seksualnej.10
Na przyk ad Triobrandczycy rozwijali si# w sposób zupe nie naturalny,
bez t umienia pop#dów, bez udawania, wolni od nerwowych tików i czynno ci
przymusowych, w pe ni zaspokojeni, zawsze zgodnie z potrzeb' swego wieku:
bez seksualnych „perwersji", czynno ciowych chorób umys owych,
psychonerwic i zabójstw na tle seksualnym. Nie znali s owa oznaczaj'cego
kradzie .11 „Homoseksualizm i onanizm
429
by y traktowane w tym spo ecze stwie jako niepe ne i nienaturalne rodki
zaspokojenia pop#du seksualnego, jako dowód zak óconej zdolno ci do jego
normalnego zaspokojenia. Dziecku triobrandzkiemu nie znane jest surowe,
wywo uj'ce nerwice natr#ctw wychowanie do czysto ci, które podkopuje
cywilizacj# bia ej rasy. Dlatego Triobrandczycy s' spontanicznie czy ci,
uporz'dkowani, bez przymusu sk onni do zachowa spo ecznych, inteligentni i
pracowici. Spo eczn' form' ycia seksualnego jest pozbawione przymusu,
dobrowolne ma e stwo monogamiczne, które w ka dym momencie mo e by)
bez problemu rozwi'zane, a nie promiskuityzm.12
Ale równie w Ghotul, w domu dzieci i m odzie y Muriów, w Indiach
przedgangesowych, gdzie ho duje si# seksualnemu komunizmowi, nie istnieje
m odzie owa przest#pczo ), nie zdarzaj' si# te najmniejsze kradzie e.13
O cnocie czysto-ci u 'owców g'ów i j.der
Natomiast na Nowej Gwinei wiele prymitywnych zwi'zków m# czyzn,
yj'cych bez kobiet, wyró nia si# sk onno ci' do prowadzenia wojen i do
okrucie stwa. S' to owcy g ów i j'der. U Galia i innych wspólnot etiopskich
m# czyzna staje si# zdolny do ma e stwa dopiero wtedy, kiedy mo e
pochwali) si# odci#tymi genitaliami wroga; u Malajów i Asmatów trofeum tym
maj' by) nie j'dra, lecz g owa.14 To bardzo znamienne, e na wyspach
Melanezji, Indonezji i w Ameryce Po udniowej, gdzie yj' plemiona owców
g ów, religia nakazuje wstrzemi#9liwo ) seksualn' przed wyruszeniem na
wojn#, lub wypraw# upie cz'. Zakaz polowania na g owy natychmiast
doprowadza do wzrostu liczby czynów cudzo o nych!15 „Zwyci#stwo nale y do
najcnotliwszych", brzmi dewiza mieszka ców Hindukuszu, którzy prowadz'c
wojn#, podobno nigdy nie pozwalaj' sobie na adne czynno ci o charakterze
seksualnym.16
Zwi'zek mi#dzy koncentrowaniem si# na wrogu a t umieniem pop#du
seksualnego, agresywno ci' a ascez', uwidacznia tak e fakt, e zarówno
o nierze jak mnisi maj' ograniczone mo liwo ci kontaktów seksualnych, e
swe rzemios o czyni', prowadz'c ycie skoszarowane. Klasyczny przyk ad
stanowili Spartanie, kasta wojowników podporz'dkowana w ka dym detalu
przepisom ustanawianym przez pa stwo, obejmuj'ca ludzi mieszkaj'cych w
koszarach od siódmego do sze )dziesi'tego roku ycia, ludzi, którzy nawet noc
po lubn' sp#dzali w koszarach.17
Istniej' jednak inne poszlaki obrazuj'ce wzmiankowany zwi'zek. Na
przyk ad w wielu m odych narodowych pa stwach afryka skich daje
430
o sobie zna) pruderia, której przejawem s' na przyk ad kampanie prowadzone
przeciw sukienkom, ods aniaj'cym kolana. Rada rewolucyjna na Zanzibarze
zarz'dzi a kar# ch osty za noszenie minispódniczek lub krótkich spodenek — za
pierwsze z amanie tego zakazu cztery uderzenia, ale ju za drugie — gro9ba
odes ania do zak adu reedukacji; nawet tury ci nie byli zwolnieni od
przestrzegania tych przepisów.18
Równie greccy faszy ci, którzy jako zdeklarowani chrze cijanie,
twierdzili, e ich przeciwnicy wyznaj' „prawo d ungli", zaraz po dokonanym
puczu zakazali kobietom noszenia krótkich sukienek.19 Podobno tak e w armii
Ho Chi Minha obowi'zywa a surowa asceza, obejmuj'ca nie tylko
rygorystyczne wyeliminowanie seksu, ale tak e czynno ci i u ywek
zast#pczych, takich jak alkohol, opium, gry hazardowe.20
Im bardziej totalitarny i despotyczny re im, tym surowsze zazwyczaj tabu
seksualne. Co prawda rado ci nie mo na zohydzi) ca kowicie — nie znios oby
tego adne spo ecze stwo — ale mo na j' ogranicza). „Zatruwajcie stale, ale
nigdy zbyt ostro, ludowi potrzeb# zmys ów", jak poucza pewnego ministra
Mefisto Lenaua. Sta e postponowanie lub fa szowanie funkcji p ciowych bardzo
atwo przemienia si# w ukryty sadomasochizm, rodzi mniej krytycznych, a
przeto us u niejszych poddanych, którymi panuj'cy wys uguj' si# bez
zahamowa .21 Natomiast lud witalny, spo ecze stwo bez zahamowa i
kompleksów, wra liwe na urod# ycia, nie da sob' tak atwo manipulowa),
trudno te wykrzesa) z niego entuzjazm dla celów tyranii i spekulacji na temat
ycia w przysz ym wiecie; pragnie ono szcz# cia tu i teraz i odczuwa niewielk'
sk onno ), by niszczy) siebie lub innych, cierpie) braki, umiera). A w a nie do
takiej postawy jest wdra any chrze cijanin. Gdy im mniejsze s' jego
oczekiwania, im jest mniej wra liwy, tym bardziej sk onny do ofiar i mierci. Im
bardziej zniewala w asne cia o, tym atwiej poddaje si# zniewoleniu siebie
samego.
„Ma'o pi)kne s'owo" zaspokojenie
Zwi'zek mi#dzy ascez' a okrucie stwem, wyrzeczeniem a
barbarzy stwem nigdzie nie jest tak oczywisty, jak w wiecie chrze cija skim.
Co prawda jego historia jest retorycznie gromko upi#kszana has ami z
Ewangelii mi o ci, wezwaniami do mi o ci Boga, bli9niego i nieprzyjació ;
znany jest wspania y hymn Paw owy „a gdyby mi o ci nie mia ..." — a przecie
on jej nie ma, nie pozwala na ni', w ka dym razie w jej naturalnym, seksualnym
sensie. Moralno ), która naucza mi o ci, a jednocze nie tak ogranicza jej sens,
tak go nagina i fa szuje, mo e wytwarza)
431
jedynie sm#tne opary depresji i gwa tu, dogmatyzmu i fanatyzmu, tak typowych
dla naszej historii. Tego rodzaju moralno ) musi powodowa), e cz owiek jest
zbola y i markotny, nieszcz# liwy i podatny na resentymenty, sk onny do
nienawi ci i wojny.
Rzeczywisto ) za wygl'da tak, e cz owiek nie istnieje jako istota
bezp ciowa. I tak jak ma r#ce i nogi, by ich u ywa , tak te ma penis i vulv# nie
po to, by marnia y pod li ciem figowym. I jak musi zaspokoi) swój instynkt
g odu, potrzeb# odmiany, tak te musi zaspokoi) swój pop#d seksualny. Z
natury d' y do rozkoszy i do mi o ci (angielskie love, starowysokoniemieckie
libi i luba, spokrewnione ze staroindyjskim rdzeniem lubh = po 'da)), a do
mi o ci przynale y po 'danie, do po 'dania za nierozerwalnie z nim zespolone
zaspokojenie — by u y) tego „ma o pi#knego s owa", jak je okre li kardyna
Hóffner22, arcybiskup Kolonii, „miejsca z dawien dawna przenikni#tego
kleszym duchem... ulubionej siedziby obskurantów"23.
Ko ció nie chce s ysze) o adnym zaspokajaniu — wszystko, co ma jaki
zwi'zek z pokojem (dowodzi tego historia Ko cio a) nie jest w jego gu cie.
Nawo uje do ataku przeciw instynktowi, hedonizmowi, kultowi cia a, zmusza do
abstynencji, do deformuj'cej osobowo ) ascezy: poza Ma e stwem zawsze, a
w ma e stwie dostatecznie cz#sto. I to w a nie „naga ma pa", stwór spo ród
wszystkich prymatów najsilniej zaznaczony p ciowo ci', najpo 'dliwszy,
„najbardziej seksowna ma pa"24 ma y) wbrew swej naturze, wbrew samemu
sobie.
Chrze-cijanin nigdy nie jest sob.
W tej sytuacji chrze cijanin, je li rzeczywi cie jest chrze cijaninem, nigdy
nie jest sob'. W gruncie rzeczy zawsze yje wbrew sobie, dlatego e tak
naprawd# w ogóle „ y)" nie mo e, w ka dym razie w pe nej zgodzie z
elementarnymi potrzebami swoich zmys ów, bez amania prawdziwej natury.
Kto bowiem wbrew swym potrzebom ogranicza swe libido, lub ca kiem mu si#
przeciwstawia, ogranicza tak e swe ycie, lub ca kiem mu si# przeciwstawia.
Nie wolno mu adnej z rzeczy, których naprawd# pragnie. Natomiast wszystko,
co powinien, jest sprzeczne z jego natur'.
Religia chrze cija ska poró ni a cz owieka z sob' samym, podzieli a go
na dwie istoty, cia o i dusz#, zmusi a do ci'g ej walki przeciw sobie, daj'c tym
samym w jego wn#trzu schronienie wiecznym swarom i niezadowoleniu,
sprzeczkom i niepokojom; nie jako pierwsza spo ród religii, ale bardziej
konsekwentnie ni inne, nikczemniej.
432
Od najwcze niejszych lat redukuje si# w jej ramach czynnik emocjonalny,
kaleczy seksualizm, wzbrania wszelkich t#sknot i pragnie seksualnych jako
z ych lub perwersyjnych. Szerzy si# oszczerstwa, rani osobowo ), parali uje
d' enie do wiedzy, do wolno ci i autonomii. Tymczasem niedotrzymanie
ascetycznego zobowi'zania rodzi poczucie wstydu i winy, skruch# i
melancholi#, ale cz#sto tak e dra liwo ), 'dz# zemsty, gotowo ) do
dokonywania pogromów i prowadzenia wojen; sk onno ) do desperacji lub
despotyzmu. Kto nie jest zaspokojony seksualnie, nie mo e by) zadowolony z
ycia, ba, cz#sto nie mo e by) po prostu spokojny.
Je li asceta zgrzeszy, ogarnia go uczucie ha by. Je li zdo a si# opanowa),
potknie si# nast#pnym lub jeszcze innym razem i pogr' y w coraz silniej
nerwicuj'cy go dylemat, w smutek i rezygnacj#, lub fanatyzm i nienawi ). Gdy
tak jak mi o ) d' y do uszcz# liwienia osoby kochanej, regularne ycie p ciowe
daje poczucie wyzwolenia, a orgazm odpr# a, tak sta e blokowanie czynno ci
zwi'zanych z yciem seksualnym prowadzi do pi#trzenia si# negatywnych
emocji, zdenerwowania, rozdra nienia, kryzysów znaczonych wstrz'sami, które
najpierw zmieniaj' i deformuj' jednostk#, a pó9niej ca e rodowisko ludzkie.
Ile nieszcz# ) powodowali i powoduj' neurotycy, którzy wy adowuj' swe
napi#cia psychiczne, szykanuj'c innych sw' pedanteri', doktrynerstwem,
w#szeniem za znamionami niemoralnego prowadzenia si#, tylko dlatego, e
sami s' szykanowani przez panuj'c' moralno ). Przecie neurotycy to w
wi#kszo ci w a nie ci ludzie, których ju w dzieci stwie poddano szczególnemu
drylowi wychowania ku czysto ci i cnocie.25
Ile spustosze dokona sam tylko zakaz uprawiania samogwa tu! Jakie
l#ki i skrupu y wywo ywa , ile chorób psychicznych i zbrodni! „Zakaz
uprawiania samogwa tu bardzo cz#sto stanowi pocz'tek m odzie czej nerwicy,
fundament perwersji i w wielu wypadkach jest w a ciw' przyczyn'
pope nionego morderstwa... Ale nie tylko zakaz onanizowania si#, lecz tak e
zakaz wielu innych rodzajów dzieci#cej aktywno ci prowadzi do frustracji i
l#ków przed ujawnieniem faktu jego przekroczenia. L#k wywo uje agresj#.
Pewnego dnia agresja prowadzi do morderstwa. Morderstwo jest w tym sensie
surogatem zakazanej czynno-ci."26
Ujarzmienie w asnej po 'dliwo ci, bezwzgl#dno ) wobec samego siebie
jest te a nazbyt cz#sto przyczyn' nietolerancji i okrucie stwa wobec innych.
Umartwianie cia a m ci si#, fa szywy impuls szuka dróg wyj cia, powstaje ca y
szereg spo ecznych niesnasek, które si#gaj' od braku gotowo ci do wspó pracy,
poprzez wszelkiego rodzaju perfidie, a po zbiorowe katastrofy. Cz owiek mniej
lub bardziej niezaspokojony, fizjologicznie i psychicznie oszukany, buntuje si#.
Trwa a presja seksualna,
433
nieustannie wymagane i podsycane przez kler odcinanie si# od bytu
wegetatywnego, zwierz#cego (który oczywi cie nie wyklucza wysoko
rozwini#tego ycia intelektualnego!) przeradza si# w ko cu w okrucie stwo;
moralno ) mi o ci wyradza si# w moralno ) nienawi ci, która cz#sto nie jest
niczym innym, jak odurzaj'cym ekwiwalentem braku rado ci, nie spe nionego
po 'dania.
Dlaczego tak ch)tnie poddaje si) torturom narz.dy p'ciowe
Nie jest przecie przypadkiem, e okrucie stwo tak cz#sto koncentruje si#
na narz'dach p ciowych, e tak' satysfakcj# czerpie si# z maltretowania m#skich
i e skich organów p ciowych, z wyrywania w osów onowych, kopania w
j'dra, bicia kobiet w podbrzusze. Liczne tortury, które chrze cija skie
redniowiecze stosowa o z okrucie stwem i w wymiarze niespotykanym w
adnej innej wcze niejszej epoce — mia d enie kciuków, wyrywanie ko ci ze
stawów, stosowanie tak zwanych hiszpa skich butów, elaznych dziewic,
nadziewanych zaj#cy, ko owrotów, hu tawek, rozdzieranie ko mi, wlewanie
roztopionego o owiu do ust, nosa, odbytu, pochwy i tak dalej — przy czym
ofiara zazwyczaj musia a by) naga, mia y zawsze seksualn', sadystyczn'
komponent#.27 Podobnie jak maj' j' jeszcze dzi zbrodnie Ku-Klux-Klanu,
który mi#dzy innymi walczy o czysto ) przedma e sk' i ma e sk' wierno )
— a kolorowych, cho)by tylko podejrzanych o seksualne molestowanie bia ej
kobiety, jego cz onkowie kastruj', zmuszaj' do po kni#cia w asnych genitaliów,
nast#pnie oblewaj' smo ', tarzaj' w pierzu i morduj'.28
St umiony pop#d znajduje uj cie w perwersji, która nie jest niczym innym
jak tylko zniekszta conym odbiciem chrze cija skiej moralno ci. „Kapo
Bednarek z Auschwitz, który kopa swe ofiary w genitalia dopóki nie
spowodowa ich mierci, kopa tym samym pop#d, którym obowi'zuj'ca
moralno ) nauczy a go gardzi). Takie rzeczy zdarzaj' si# jeszcze w dzisiejszej
Hiszpanii, gdzie w niektórych miejscowo ciach po walce byków m# czy9ni i
ch opcy wbiegaj' na aren#, by oplu) j'dra zabitego zwierz#cia i rozdepta) je:
prawdziwy triumf nad tak zwanym niskim, zwierz#cym «z em» w nas samych.
«Moralny» sens wszelkiego okrucie stwa staje si# tu oczywisty. Moralno )
masowych morderców, którzy z Rydów uczynili sobie owego hiszpa skiego
byka, nie jest inna ni moralno ) ko tunów, z których szeregów si# rekrutuj'. W
Auschwitz u miercono kiedy fenolem dzieci, gdy uznano za niemoralne, by
mog y «spa) z m# czyznami w tym samym baraku». Kto uzna to za
wyrafinowany przyk ad ob udy, ten nie poj' jeszcze sensu okrucie stwu
434
i sensu naszej moralno ci. Dopiero ich wspó brzmienie daje w wyniku
obiektywn. ob'ud), która nad nami panuje."29
Mi#dzy moralno ci' spo ecze stwa a jego zbrodniami istnieje jak
wiadomo cis y zwi'zek — przy czym fakt, e w statystyce kryminalnej
wyj'tkowo wysoki procent stanowi' ludzie dorastaj'cy i starzej'cy si#, jest
jedynie skutkiem szczególnej sytuacji tych grup wiekowych —
charakterystycznej dla nich du ej liczby wyrzecze .30
Zw aszcza niezliczone morderstwa na tle seksualnym s' rezultatem
charakterystycznego dla chrze cija stwa t umienia pop#dów. Przest#pca
seksualny odreagowuje nadwy ki energii pop#dowej, która si# w nim gromadzi
w wyniku t umienia. W okresie pokoju czyni indywidualnie, w pewnym sensie,
to samo, co sfrustrowane spo ecze stwo pope nia zbiorowo w czasie wojny.
Ponadto umo liwia tym wszystkim, których sw#dz' palce (i nie tylko) my lowy
wspó udzia ; przest#pstwo staje si# wtedy rodzajem próby wyzwolenia si#
poprzez wspó czucie i oburzenie. Tylko tak mo na wyja ni) dos ownie
niesamowite „literackie" zainteresowanie mas przest#pstwem, zw aszcza
przest#pstwem na tle seksualnym.31
Ale „morderstwa na tle seksualnym" obci' aj' moralno ) chrze cija sk'
równie o tyle, e cz#sto nie wynikaj' bynajmniej z ch#ci zabijania, ale z paniki.
Dotyczy to zw aszcza zabójców m odocianych. W tysi'cach przypadków dzieci
albo wyrostki po akcie seksualnym zabijaj' rówie ników tylko dlatego, by ci ich
nie zdradzili — ze strachu przed odkryciem kontaktu uchodz'cego za grzech i
zbrodni#. G #bsza, w a ciwa wina obci' a w tym wypadku jednak nie
zabijaj'cego, lecz moralno ) kryj'c' si# za tym zabójstwem, moralno ), której
po rednim produktem cz#sto jest przest#pca seksualny.32
O okrucie?stwie ascetów
Fakt, e yj'cy w celibacie ksi# a i mnisi, ludzie niejako zawodowo
zajmuj'cy si# t umieniem swoich pop#dów, byli szczególnie podatni na ka dego
rodzaju brutalno ), jest równie dobrze widoczny w gn#bieniu wiernych, ba,
nawet podleg ych ksi# y lub zakonników, jak w p omiennej nienawi ci do
dysydentów. To w a nie asceci zwalczali „diab a" we w asnym ciele,
nieub aganie ruszaj'c w pole przeciw „amoralno ci" innych, co na dodatek
dawa o im jeszcze komfort czystego sumienia. „Masochistyczne orgie
redniowiecza", pisze Wilhelm Reich, „inkwizycja, umartwianie i dr#czenie
cia a, czynienie pokuty itd., wszystko, co robili ludzie stanu duchownego
zdradza o znaczenie tych czynno ci: by y to nieudane masochistyczne próby
zaspokojenia seksualnego!"33
435
Ju Wolter o tym wiedzia : „Wrogowie rodzaju ludzkiego, wrogowie
mi#dzy sob' i siebie nawzajem, nie mog'c pozna) przyjemno ci spo ecze stwa,
musieli zapewne znienawidzi). Elokwentnie zachwalaj' jeden drugiemu
surowo ), pod której ci# arem sami j#cz' i której si# boj': ka dy mnich wywija
a cuchem, na który sam si# skaza i bije nim wspó brata, jak sam jest przez
niego bity. Nieszcz# liwi w swych kryjówkach chc' tak e innych
unieszcz# liwi). W ich klasztorach kryje si# al, niezgoda i nienawi )."34
Szenuta, znany mnisi patriarcha, który cz#sto po ci i umartwia si# do
granic wytrzyma o ci, by jednak dostatecznie silny, by samemu po
barbarzy sku oi) skór# swoim mnichom, a jednego nawet zabi) w pobo nym
zapale.35 Straszliwie umartwiaj'cy si# mnisi z Gór Nitryjskich zdradziecko
napadli pi#kn' Hypati#, ostatni' wielk' przedstawicielk# filozofii
neoplato skiej, a zaci'gn'wszy si ' do ko cio a, rozebrali do naga, poranili
t uczonym szk em i rozszarpali na strz#py.36 A inkwizytorzy, którzy jako
prze ladowcy heretyków odznaczyli si# niespotykanym sadyzmem i
okrucie stwem, równie
byli ascetami, lud9mi, którzy ca ' moc'
przeciwstawiali si# swemu seksualizmowi. W XV w. król w#gierski Maciej tak
mówi o swoich pra atach: „Nie unikaj' gniewu, gromi' swe s ugi, czyni'
okrucie stwa, ka ' ich ch osta) lub zabija), a nazywaj' to tylko zbawienn'
surowo ci'. Wstyd mi mówi) o krwio erczej z o ci i nieludzkim okrucie stwie
niektórych biskupów."37
"A Dawid przyniós' ich napletki..."
Najstraszniejsza konsekwencja moralno ci chrze cija skiej wynika jednak
z faktu, e frustracja i wojna id' ze sob' w parze. Cz owiek niezadowolony
atwo staje si# niebezpieczny. Systematyczne przeciwdzia anie odczuwaniu
seksualnemu i zdolno ci do prze ywania rozkoszy, forsowanie woli wydajno ci
podwy szaj' gotowo ) do prowadzenia wojny. Cz owiek skr#powany
obowi'zuj'c' obyczajowo ci', zmaltretowany przeciwnymi naturze zakazami i
nakazami widzi swe wyzwolenie w sytuacji wyj'tkowej jak' jest wojna i dlatego
w g #bi duszy godzi si# na ni'. Rzecz nie polega na tym, e cz owiek ów zosta
uwiedziony przez jakiego fuhrera, lecz na tam, e okre lona moralno )
uczyni a go sk onnym do akceptacji okre lonych fuhrerów.38 Odbije sobie na
wojnie, czego mu brak o w czasie pokoju. Rzecz ciekawa, e w tym okresie
maleje liczba przest#pstw kryminalnych: zbrodnie zbiorowe kompensuj'
indywidualne.
436
Jest ju jedynie logicznym ci'giem dalszym fakt, e tak ascetycznie w
gruncie rzeczy zorientowany wiat chrze cija ski, tak mocno pot#piaj'cy
dionizyjski element ycia, by uwik any w znacznie wi#kszym stopniu i w
znacznie okrutniejsze rzezie, ni jakakolwiek inna religia, przy czym
najwi#kszymi pod egaczami cz#sto byli w a nie ksi# a — poczynaj'c od
wypraw krzy owych, a ko cz'c na wojnie wietnamskiej. Kto bowiem nie znosi
dobrze umartwiania si#, m'k, wyrzecze i siebie samego, atwo sk ania si# —
inaczej ni cz owiek zaspokojony p ciowo — do roz adowywania swych napi#)
seksualnych i niezadowolenia w chaosie zabijania, którym si# upaja.
Historycznie chrze cija stwo znajduje si# pod wp ywem tradycji, która
fatalnie przypomina obyczaje wspomnianych ju owców g ów. Jest ni'
seksualna abstynencja Izraelitów, obowi'zuj'ca w okresie poprzedzaj'cym
rozpocz#cie wojny. Ju w czasach przeddawidowych Rydzi prowadzili typowe
dla siebie „ wi#te wojny", które zazwyczaj ko czy y si# wygnaniem (hebr.
heram)39, totalnym zniszczeniem wroga, zabiciem jego ludzi i zwierz't, ale
zaczyna y od uroczysto ci religijnych i abstynencji p ciowej!40
W Starym Testamencie król Saul obiecuje Dawidowi sw' córk# Mikal
za on# pod warunkiem, e Dawid napadnie na Filistynów, a na dowód swego
zwyci#stwa przyniesie sto uci#tych napletków wroga, „...powsta Dawid i
wyruszy ze swym wojskiem, i zabi dwustu m# czyzn spo ród Filistynów.
Dawid przyniós z nich potem napletki w dok adnej liczbie królowi..."41
Równie znaczenie samego s owa oraz istota ascezy z dawien dawna
'cz' si# z wojn'. Ascez# uprawia zarówno staro ytny sportowiec, jak
wojownik.42 A ycie „idealnego" chrze cijanina, zw aszcza ksi#dza, w jeszcze
wi#kszym stopniu mnicha, mia o by) nieustaj'c' walk', nieprzerwanym stanem
wojny. Cz owiek umartwiaj'cy si# stawa si# bojownikiem, najpierw w walce z
samym sob', pó9niej równie w boju przeciw innym.
Od Paw'a do „Armii Zbawienia "
Ju Pawe , którego ca y ywot chrze cijanina by jedn' wielk' agitacj',
odznaczaj'c' si# skrajnym uporem i nietolerancj'43, lubowa si# w obrazie
walki, prowadzi „walk# na pi# ci", odbywa „s u b# wojenn'" dla Chrystusa, a
w swych pomocnikach widzia „wspó bojowników"44. Klemens Rzymski,
rzekomo trzeci nast#pca Piotra, porównywa g owy Ko cio a z „genera ami" i
„dowódcami wojska"45. W najstarszej biografii
437
chrze cija skiej, w której a roi si# od poj#) wojskowych, wi#ty Cyprian
figurowa jako „oficer Chrystusa i Boga"46. „Przysi#ga na sztandar" sta a si#
symbolem chrztu, Ko ció „hufcem zbrojnym" — te porównania przenika y do
powszechnej wiadomo ci od czasów Konstantyna, pierwszego cesarza
chrze cija skiego, który swe wojny prowadzi jako wojny religijne.47 W tym te
czasie wzajemne przenikanie si# chrze cija stwa i o nierki dokona o si#
równie w praktyce.
W tym kontek cie atwo zrozumie), dlaczego to w a nie o nierze atwo
stawali si# chrze cijanami, wnosz'c ze sob' do chrze cija stwa wiat poj#)
wojskowych. Nale a do nich Pachomiusz, za o yciel pierwszych klasztorów,
których statuty przypominaj' „regulamin musztry", podobnie jak wi#ty Ignacy,
który mówi o „bitwie we wn#trzu duszy", czerpi'c to centralne w jego
pogl'dach porównanie z wyobra e ascetów staro ytnego Ko cio a.48 Klasztory
stawa y si# „twierdzami Niebios" (coelestia castra), stale obleganymi przez
z ych nieprzyjació 49, zachodnie bastiony ko cio ów roma skich, które
nazywano „stanowiskami dowodzenia dowódcy wojsk niebia skich"50, stawa y
si# kasztelami (castellum), a w ogóle ca e ycie i historia wiata przekszta ci y
si# w dramatyczny bój mi#dzy Bogiem a diab em. „Twiadomo ) bycia
bojownikiem", pisze pewien katolik, „przez ca y okres pe nego redniowiecza
przenika a pogl'dy duchownego, nawet wtedy, gdy sta on przy o tarzu i
odprawia msz#. W obja nieniu do mszy Honoriusza Augustodunensisa, które to
obja nienie na obszarze niemieckim znalaz o najszerszy odd9wi#k, cz# ci
wi#tej ofiary zosta y przedstawione jako poszczególne fazy bitwy."51
Podczas wypraw krzy owych oficjalnie og oszono walk# zbrojn' za
chrze cija stwo duchownym czynem zbrojnym, a przelanie krwi zrównano z
dzie ami ascezy.52 Szczególnie wyrazista by a wspó zale no ) mi#dzy ascez'
seksualn' a wojennym sadyzmem templariuszy. Pobo ni rycerze lubowali
czysto ) seksualn' i ubóstwo, nawet w o u zobowi'zywali si# sypia) w koszuli
i spodniach, mieli tak e unika), co podkre la Bernard z Clairvaux, jeden z
najpot# niejszych ich or#downików, teatru, weso ków, muzykantów i tym
zacieklej wyst#powa) przeciw wrogom chrze cija stwa.53 Wed ug Tomasza z
Akwinu dziewictwo zachowywa) nale y nie tylko dla bardziej uduchowionej
pracy i bardziej kontemplacyjnego ycia, lecz tak e dla „lepszego po wi#cenia
si# s u bie wojennej"54. Gdy czysta dusza, niektórzy marz' o tym jeszcze w
XX w., jest zdolna do wszelkich ofiar, nawet do „bohaterstwa ofiarnej
mierci"55. Niektórzy wpadali w zachwyt nad ob #dem pochodów biczowników
i wypraw krzy owych jako „pe nych si y" pisz'c, zreszt' zupe nie trafnie, e
„tylko w ludziach wstrzemi#9liwych..." mog y one „objawia) si# z tak'
intensywno ci', jak' widzimy w redniowieczu"56.
438
Seks natomiast, zauwa a si# w kr#gach duszpasterstwa wojskowego,
parali uje wol# obrony, niszczy, jak niegdy Samsona, armie i narody, i jest
niebezpieczniejszy ni „ewentualny nieprzyjaciel wojskowy z zewn'trz"57.
Nie wymaga w a ciwie specjalnego dokumentowania fakt, e ten
ewidentny zwi'zek mi#dzy frustracj', ascez' a okrucie stwem jest widoczny
tak e u kobiet.
Trzy damy cnotliwe
Cesarzowa Teodora (zm. 548 r.), przed ma e stwem z Justynianem,
os awionym prze ladowc' pogan, znana w mie cie hetera, „ca ' siebie" odda a
„sprawie cnoty". Moralno ci strzec pocz# a fanatycznie. Pewnego razu kaza a
zgromadzi) pi#)set prostytutek z Konstantynopola i zamkn') je w „domu
pokuty". Podobno wi#kszo ) kobiet z rozpaczy rzuci a si# do morza.58
Cesarzowa, tak jak niegdy ch#tnie kopulowa a, tak teraz ch#tnie torturowa a.
Lubi a codziennie bywa) w katowni. „Je li nie wykonasz mych rozkazów",
brzmia o jej ulubione powiedzenie, „to przysi#gam na Tego, który jest wieczny,
e rozka # ci wych osta) skór# na plecach."59
Równie Katarzyna Medycejska (zm. 1589 r.), która y a wspó cze nie z
katolick' Mari' Tudor, zwan' Krwaw' Mary, miejsce zanikaj'cego ycia
seksualnego wype ni a w ko cu nieokie znan' 'dz' krwi. Wychowywana pod
opiek' swego papieskiego wuja, Klemensa VII, wyros a na jedn' z
najprzebieglejszych sadystek nowszej historii — na inspiratork# nocy wi#tego
Bart omieja, „paryskiego wesela krwi", którego ofiar' pad o jednej nocy od
pi#tnastu do czterdziestu tysi#cy istnie ludzkich.60 Papie Pius V, który s a
Katarzynie pieni'dze i wojska, który napomina j': „W aden sposób i z adnej
przyczyny nie wolno oszcz#dza) nieprzyjació Boga", który nawo ywa do walki
„dopóki wszyscy nie zostan' zmasakrowani"61, by wcze niej dominikaninem i
wielkim inkwizytorem. Jako papie — jego pierwsza czynno ) urz#dowa
polega a na zwolnieniu b azna nadwornego — pozosta surowym ascet' i s#dzi'
w sprawach moralno ci; cz owiekiem, który pod szat' pontyfikaln' w dalszym
ci'gu nosi w osienic# i mnisi habit, a tak przy tym rz'dzi , i powiadano, e
chce Rzym zamieni) w klasztor.62
Wspania ym przyk adem z czasów nam wspó czesnych mo e by) pani
Ngo Dinh Nhu, szwagierka zamordowanego w 1963 r. prezydenta Wietnamu
po udniowego, Diema. Z jednej strony ta arliwa katoliczka by a wojownicza i
bezlitosna. „W adza jest cudowna", zwyk a by a mawia). „Nieograniczona
w adza jest zupe nie cudowna."63 Jako dowódca
439
rekrutowanej przez siebie armii kobiecej, gorliwie prze ladowa a buddystów,
pragn# a, by zabija) ich „jeszcze dziesi#) razy wi#cej" i by a szcz# liwa z
powodu „ka dego upieczonego mnicha"64. Jako termin g ównego uderzenia
przeciw buddystom jej rodzina rozwa a a dzie 24 sierpnia, rocznic# masakry
nocy wi#tego Bart omieja! I rzeczywi cie pod jej dowództwem w sierpniu 1963
r., wybuch a otwarta wojna religijna.65
Z drugiej strony madame Nhu bardzo wielk' wag# przywi'zywa a do
moralno ci i zainicjowa a drako skie prawa obyczajowe. Uchwalone z jej
inicjatywy prawo rodzinne zabrania o poligamii i konkubinatu, wyj'tkowo
utrudnia o uzyskanie rozwodu. Je li onaty m# czyzna dwukrotnie pokaza si#
publicznie z obc' kobiet', obojgu grozi o wi#zienie. Prostytucja i rodki
antykoncepcyjne zosta y zakazane, tak samo jak ta ce. Uzasadnienie:
„Wystarczy, e ta czymy ze mierci'", by o klasyczn' ilustracj' zwi'zku tych
dwóch fenomenów.66 Zakazane by y tak e modne we wczesnych latach
sze )dziesi'tych melodie w rytmie twista, a nawet piosenki sentymentalne.
„Moralno ) bojowa wojska nie mo e by) podkopywana przez takie uczucia jak
mi o ), wspó czucie i t#sknota za domem. W barach i sklepach z p ytami
dozwolone by y jedynie hymny na cze ) prezydenta, rewolucyjnej m odzie y i
strategicznych wiosek obronnych."67
Jak blisko mog' i ) ze sob' w parze czysto ) seksualna i okrucie stwo,
pokazuje symbolicznie nawet najs awniejsza posta) kobieca w katolicyzmie,
cho) ma o jest w jego historii spraw tak s abo znanych jak ta.
2
SALUS MUNDI MARIA
„Nie chc# milcze). Wielkim g osem chc# wielbi) twe wielkie
czyny."
liturgia wschodnia
Tak jak bogini mi o ci Isztar zosta a obrana królow' walki, „s#dzin'
bitew", „pani' broni"68, jak dziewicza Atena by a bogini' wojny, dziewicza
Artemida bogini' owów, tak te i Maryja okaza a si# nie by) bynajmniej
jedynie czyst', cnotliw', triumfalnie panuj'c' nad pop#dem, s odk' Madonn'69,
której szczególne uwielbienie Joachim Kahl ch oszcze s usznie jako produkt i
wyraz infantylnej, okaleczonej seksualno ci.70
440
Nie, „Maryja, królowa maja", „nasza kochana Pani lipowa", „...z
zielonego lasu" jest tak e wielk' chrze cija sk' bogini' krwi i wojny, Nasz'
Kochan' Pani' pola bitwy i masowych morderstw. Zawsze wie „najpewniej,
gdzie stan' nieprzyjaciel", formuje „stale front pa stwa Bo ego", wsz#dzie
„stawia czo o Szatanowi"71.
I jakby dla przypomnienia najkrwawszych rzezi naszej historii, istnieje w
Europie wiele ko cio ów Maryi Zwyci#skiej — od Santa Maria da Victoria ko o
Fatimy przez Maria de Victoria w Ingolstadt, ko ció Zwyci#stwa Maryi w
Wiedniu a po ko ció pami'tkowy Maryi od Zwyci#stwa pod Bia ' Gór' ko o
Pragi.
Mordowanie z Maryj' by o starym obyczajem chrze cija skim. W
Konstantynopolu podczas wojny o to miasto noszono wokó jego murów
rzekome „relikwie Matki Bo ej"72, zanurzano je w morzu, zabierano na pole
bitwy73. Obrazy Madonny zdobi y dzioby okr#tów cesarza Herakliusza,
sztandary wojsk cesarza Konstantyna Pogonatosa, króla Kastylii, Alfonsa,
cesarza Ferdynanda II, ksi#cia Maksymiliana Bawarskiego i innych.74
Wielu spo ród wybitnych wodzów chrze cija skich by o czcicielami
Maryi: fanatyczny prze ladowca pogan Justynian I, m' cnotliwej Teodory;
masowy morderca Chlodwig; Karol Martell, „M ot Bo y", który w 732 r., w
bitwie pod Tours, dzi#ki pomocy Maryi zabi trzysta tysi#cy Saracenów; Karol
Sasobójca.75
Maryja sta a si# zawo aniem bojowym chrze cija skiego rycerstwa, które
cz#sto nosi o na tarczy jej przyobleczony w gwiazdy wizerunek, a pasowaniu na
rycerza towarzyszy y nast#puj'ce s owa: „Na Bo ' i Maryi chwa # przyjmij ten
miecz i na adn' inn'."76
„...prawdziwie maryjna dynamika historii"
Równie ca y ruch wypraw krzy owych, jak jeszcze dzi z dum' si#
podkre la, „wspiera si# na silnym fundamencie maryjnym". „Kiedy w. Bernard
wyg asza swe porywaj'ce kazanie krucjatowe w katedrze w Spirze, masy
obecnego tam rycerstwa odpowiedzia y na nie cudownym piewem «Salve
Regina», który pot# nie odbi si# od sklepienia katedry. Ludzie chcieli, by
sp yn# y na nich b ogos awie stwa tej, pod której obron# si# oddawali: «O
clemens, o pia, o dulcis virgo Maria — o dobrotliwa, o agodna, o askawa, o
s odka dziewica Maryja!» Z jej zwyci#sk' pomoc' ju wkrótce wkroczyli do
Jerozolimy"77 — i zaraz, brodz'c we krwi po kostki, ba, po kolana koni, zak uli
sze )dziesi't, mo e siedemdziesi't tysi#cy muzu manów — „O clemens, o
pia..." Ofiar' „maryjnej
441
dynamiki" wypraw krzy owych pad o w sumie, wed ug ostro nych szacunków,
dwadzie cia dwa miliony ludzi78 — „...o dulcis virgo Maria".
Król Alfons Kastylijski w bitwie pod Naves de Tolosa, w 1212 r.
powiewa maryjn' chor'gwi' — by to dzie Matki Boskiej Szkaplerznej. A po
bitwie sto tysi#cy muzu manów gryz o traw# — to by znów „jeden z
najwi#kszych dni naszej kochanej Pani"79. W 1456 r. z pomoc' Maryi
zaszlachtowano pod Belgradem osiemdziesi't tysi#cy Turków; pod Lepanto
dzi#ki jej pomocy zdobyto, zatopiono lub spalono sto sze )dziesi't siedem galer.
I jeszcze w 1935 r. faszystowskiej, grabie czej napa ci na Abisyni#, napa ci z
u yciem gazów bojowych, towarzyszy y wysy ane do Afryki „cudowne"
wizerunki Maryi — stamt'd za przychodzi y kartki pocztowe, na których ponad
wie ' czo gu, osmalonego prochem, otoczonego szturmuj'cymi grenadierami,
królowa a w koronie z gwiazd mi a i czysta Madonna z dzieci'tkiem. Kartki te
nosi y zazwyczaj podpis: „Ave Maryja".80
Papie Pius XII, którego znaczny wk ad w rozwój mariologii jest ogólnie
znany, by równie wielkim protektorem faszyzmu we W oszech, Hiszpanii,
Niemczech i Jugos awii, zatem or#downikiem tego, co maryjni stratedzy
nazywa) maj' w zwyczaju „prawdziwie maryjn' dynamik' historii"; by
cz owiekiem zdecydowanie wspó winnym ofiar drugiej wojny wiatowej.
Zwa ywszy tradycyjnie celebrowany przez Rzym cynizm, kanonizacja i tego
papie a wydaje si# logiczna, wi#cej nawet: niezb#dna. Jak powiedzia
Helwecjusz? „Gdy czyta si# ich legendy o wi#tych, spotyka si# tam nazwiska
tysi#cy kanonizowanych przest#pców..." U Jahnna za mo emy znaleTG takie
zdanie: „Zdziczenie obyczajów ro nie na gruncie fa szywej moralno ci."81
3
MORALNOTY KOTCIOWA
Ale nawet miliony zabitych nie przeszkadza y i nie przeszkadzaj'
Ko cio owi. W czasie drugiej wojny wiatowej nawo ywa do walki — po obu
stronach. Zobowi'zywa wszystkich o nierzy do przysi#gi na sztandar. I
nieustannie jest gotów do nowych, by) mo e jeszcze wi#kszych okropno ci,
zgodnych z jego poj#ciami moralno ci; by) mo e potrzebnych, sprawiedliwych i
dobrych, dokonywanych zapewne w s u bie mi o ci — z tym, e mi o )
pozama e ska jest zbrodni'.
Nieporuszony jak si# zdaje pierwsz' wojn' wiatow', pisa pewien
katolik na progu lat dwudziestych: „Jednakowo nigdzie nieporz'dek,
442
rozpasanie i brak umiaru, w jakim kierunku by nie zmierza y... nigdzie i w
adnej (!) sferze ycia ludzkiego anarchia, samowola i lepy, bezsilny p#d
naturalny nie by by bardziej zgubny ni na obszarze, gdzie bierze pocz'tek
ludzkie ;ycie. Za takie rozpasanie i anarchi# ludzko ) musia aby zap aci) swoim
istnieniem."82 Inna sprawa, e podobne w tre ci twierdzenia pojawi y si# tak e
po drugiej wojnie wiatowej: „Je li istnieje jaki pop#d, który potrafi zepchn')
cz owieka poni ej godno ci jego rozumu i wolno ci, to jest nim z pewno ci'
pop#d p ciowy."83
O dobrym strzale w potylic) i z'ej rozkoszy
Je li kiedy rozkosz seksualna by a u wi#cona, to w chrze cija stwie
zosta a pot#piona. Jeszcze w Pie ni nad Pie niami czytamy: „O jak e pi#kna
jeste , jak e wdzi#czna, umi owana, pe na rozkoszy"84, a chrze cija stwo
uczyni o z niej najwi#kszy, a w ka dym razie najcz# ciej pot#piany ze
wszystkich grzechów. Jego idea em bowiem nie by o szcz# cie, ale cierpienie,
umartwienie. By o ono w gruncie rzeczy, cho) dzi próbuje si# ten fakt zamaza),
g #boko wrogie yciu doczesnemu, rygorystycznie ascetyczne, antydionizyjskie.
Nienaturalno ) w miejsce natury, t umienie zamiast rozwijania pop#dów,
rozkosz procesowa zamiast procesu rozkoszy — a jak e cz#sto strza w potylic#
wydawa si# bardziej niewinny ni spazm rozkoszy!
W redniowieczu jednorazowy akt kobiecego samogwa tu poci'ga za
sob' trzyletni' pokut#. W taki, ponad wszelk' miar# barbarzy ski sposób karano
co , co nikomu na wiecie krzywdy nie czyni o, a grzesznicy sprawia o zapewne
satysfakcj#. Kto do krwi pobi innego cz owieka, zabi' na wojnie lub na rozkaz
swego pana zamordowa', mia do odpokutowania czterdzie ci dni!85 To jest
moralno ) Ko cio a.
A mo e tylko by'a? Mo e ju nie obowi'zuje? Przeciwnie. Kto dzisiaj
zabija na wojnie, w ogóle nie musi pokutowa), i to ju od dawna, pokutuje tylko
wtedy, kiedy nie zabija! Kiedy z amie przysi#g# wojskow'! To jest moralno )
Ko cio a.
I ta religia ci.gle jeszcze jest traktowana powa;nie!
Siedemdziesi't milionów ludzi — dowodzi tego nasze stulecie — mo na
zgodnie z Bo ' wol', chwalebnie unicestwi) w „ wi#tych" wojnach i
„wyprawach krzy owych"! Siedemdziesi't milionów aktów rozstrzelania,
spalenia, zagazowania; siedemdziesi't milionów budz'cych groz#
najprzeró niejszych rodzajów u miercania mog' przedstawiciele
443
religii chrze cija skiej wpisa) do swych akt w rubrykach: obowi'zek,
bohaterstwo, mi o ). Ale jeden jedyny akt mi osny bez ich b ogos awie stwa
jest mierteln' zbrodni'...
I t# religi# ci'gle jeszcze traktuje si# powa nie! Nie czyni si# jej tematem
skeczów kabaretowych, obiektem zainteresowania psychiatrów! Jej g osicieli
nie zalicza w poczet komików, nie stawia przed s'dem, nie upycha w gumowej
celi! Pozwala im si# w dalszym ci'gu g osi) religi# mi o ci! Kiedy wreszcie ta
religia mi o ci padnie — nie pod wp ywem gniewu, nie z zemsty, od tortur i
stosów, nie, ale w burzy miechu, który wstrz' nie ziemi'...
Przy tym wszystkim znamienny jest fakt, e pornografia a do niedawna
wsz#dzie by a zakazana, lub w dalszym ci'gu jest zakazana, natomiast powie ci
i filmy kryminalne, przedstawiaj'ce morderstwa, s' wsz#dzie dozwolone, tak e
m odzie y. Tymczasem mia e filmy o tematyce seksualnej wstrzymuje si# lub
opatruje ostrze eniem, e nie s' odpowiednie dla m odych ludzi.86 W a ciw'
bowiem zbrodni' w „kulturze chrze cija skiej" nie jest bynajmniej zabójstwo,
ale cum grano salis stosunek p ciowy.
Oznacza to jednak, e z o i dobro zamienia y si# miejscami, e jedno
podst#pnie staje na miejscu drugiego, e dobrym nazywa si# to, co jest z e, a
z ym to, co dobre, a ca a nasza historia jest odzwierciedleniem tej moralno ci.
Tmieje si# ona do nas szyderczo ze stron ka dego podr#cznika historii, na ka dej
lekcji tego przedmiotu jawi si# nam brudna i tragiczna, zlana zami i krwi'. Nie
zabijanie en masse jest powodem zgorszenia, ale mi o ) dwojga ludzi bez
ko cielnej zgody. Zwierz#ca, diabelska, po prostu skandaliczna. A wobec z a,
jak ostatnio stwierdzi kardyna Garrone, Bóg „nie mo e uczyni) najmniejszej
koncesji. Mo e mu tylko wypowiedzie) wojn# — wojn# do ostatka. Taka jest
Bo a sprawiedliwo )."87
O duchu mi'o-ci w Wietnamie...
Wojn# do ostatka — na bomby, gaz bojowy i napalm — Ko ció zawsze
popiera . Ta nigdy nie zak óca a jego spokoju.
Ale niebezpiecze stwo, e jego kodeks moralny móg by zosta) uznany za
niemoralny, a jego moralno ) za z o, bardzo go oburza. Z tej moralno ci czerpie
wszak sw' pot#g#.
Jak e niedawno kardyna Palermo Ruffini o wiadczy , e przest#pczo )
na Sycylii (jak wiadomo centrum mafii, która jest tam „u siebie" nawet w
klasztorach)88 „nie jest wi#ksza ni w jakimkolwiek innym
444
kraju. Prawdziwym niebezpiecze stwem jest za to upadek obyczajów na
pó nocy"89. Pra at arcybiskupiego wikariatu generalnego Monachium-Freising
stwierdzi : „Ducha mi o ci nie wyp#dzaj' mordercze walki partyzanckie w
Wietnamie, ale to, co si# dzieje u nas — na przyk ad «wojna o k'pielówki» w
Loope ze wszystkimi towarzysz'cymi jej zjawiskami." (Chodzi o o to, czy
uczniowie bior'c nago wspólny prysznic s' moralnie zagro eni).90 Nie, nie w
wojnie, któr' witaj' z entuzjazmem jako s u b# Bogu, lecz w „przedwczesnych
flirtach i umizgach" tkwi „ca a powaga sytuacji"91. „To, czy zasady seksualnej
moralno ci i wychowania seksualnego zostan' zachowane, zadecyduje, czy jako
naród jeste my skazani na upadek, czy te mo na oczekiwa) od nas nowego
wzlotu."92
...i o nieszcz)-ciu ilustrowanych magazynów
Straszna wojna, ludobójstwo — to nie nieszcz# cie dla Ko cio a:
„Kap ani zawsze potrzebowali wojny..." (Nietzsche). Od Augustyna („Co mo na
mie) przeciwko wojnie? Czy by to, e gin' na niej ludzie, którzy przecie i tak
musz' kiedy umrze)?93) a po dzie dzisiejszy cynicznie wyra ano na ni'
zgod#, ba, ju w V w. przyzna to Ojciec Ko cio a, Teodoret: „Fakty historyczne
ucz', e wojna przynosi nam wi#cej korzy ci ni pokój."94 Ale: „Wy w ogóle
przecie nie wiecie, jakie nieszcz# cia mo e spowodowa) jeden poniewieraj'cy
si# magazyn ilustrowany, jak niewinn' dusz# dorastaj'cego dziecka mo e zatru)
seria lubie nych zdj#). M odzie , karmiona magazynami z burdelów i brudnymi
filmami rewiowymi, musi pewnego dnia zej ) na psy!"95
M odo ) rozkwita natomiast tam, gdzie potrafi panowa) nad
„wewn#trznym poci'giem do wi stw", okazuje „twardo ) stali Kruppa" i tak
dalej, gdy jest, lub by a „czysta", jak w by ej hitlerowskiej Rzeszy. Kardyna
Faulhaber w 1934 r. za wiadczy , e Rzesza wypleni a „grube ekscesy w
ksi#garstwie i na publicznych k'pieliskach, w filmie, teatrze i innych
dziedzinach ycia publicznego i... odda a nieocenione us ugi tak e moralnemu
yciu narodu".96 Jednak e za przyczyn' jednej serii lubie nych zdj#) wiat mo e
si# zawali).
W imi) Ojca i Syna i Ducha Bwi)tego
Przesada? Mo e wr#cz demagogia? Ale nie — „to prawda", natychmiast
potwierdza ojciec Leppich, „to prawda: mamy za sob' straszliw' wojn#" —
wojn#, nigdy o tym nie powinni my zapomnie), do której biskupi katoliccy
wspólnie (z hrabi' Galenem!), by zacytowa) ich
445
samych, „stale" i „najusilniej" wzywali97 (ewangeliccy zreszt' tak samo) —
„wojn#", kontynuuje Leppich, „która pozostawi a nam zniszczone ko cio y,
domy i armi# zabitych. Ale zniszczone ko cio y i domy mo na odbudowa) i
ludzi codziennie rodzi si# dostatecznie wielu. Nie, z tego powodu Niemcy nie
zgin'. A je li kto mnie spyta: czy nasz naród zginie, czy te mo e ma jeszcze
przysz o ) przed sob', wtedy znajd# tylko jedn' odpowied9: zdechniemy
jeszcze raz z powodu naszych kobiet i dziewcz't, które codziennie rzucaj' w
b oto to, co maj' najcenniejszego."98
Ach tak: „Spo ecze stwo, mój panie", jak to kto powiedzia , cho) ju nie
bardzo wiadomo, kto, „ju od tak dawna idzie do diab a, tak e diabelnie to
dziwne, e jeszcze tam nie dotar o."
Niew'tpliwie Niemcy mog' zgin'), tak jak Europa, jak ka dy naród,
szybko, w jedn' noc. Ale z powodu kobiet i dziewcz't? Czy nie raczej z powodu
moralno ci, która ju tylu ludzi kosztowa a ycie — w ka dym znaczeniu tego
s owa? Jak to by o? „...ludzi codziennie rodzi si# dostatecznie du o..." „Co
mo na mie) przeciwko wojnie?" „Ducha mi o ci nie wyp#dzaj' mordercze
walki partyzanckie w Po udniowym Wietnamie..." Nie, tu w ogóle nie o to
chodzi. Czy bowiem mówi' Bóg, Chrystus lub Maryja, czy zaklinaj' niebo lub
piek o, grzech lub cnot#, szcz# cie lub nieszcz# cie, zawsze chodzi im tylko o
jedno, o ich w asne przekl#te ja, ich korzy ), ich panowanie, ich w adz#; Bóg
Ojciec, Syn i Duch Twi#ty, wszyscy anio owie i archanio owie, cherubini i
serafini, wszystkie zjawy z wysoko ci i nisko ci, którymi wabili lub straszyli, to
nikt inny tylko oni sami.
446
Rozdzia( 31
Stosunek Ko2cio(a katolickiego do seksualno2ci w czasach od II Soboru
Watyka7skiego do Jana Paw(a II
„Brodzi si# w brudzie."
papie; Pawe' VI, 19721
„Seksualizm jest wyrazem dekadencji Przypomina p ytk',
stoj'c', cuchn'c' wod#, która zala a ca y kraj "
Joseph kardyna' Hoffher, 19842
„By) mo e zrozumiemy, dlaczego przed chwil' zwrócili my
uwag# na cis y zwi'zek mi#dzy niewiast' a zwierz#ciem
seksualizm prowadzi do zezwierz#cenia "
biskup Ratyzbony Graber, 19803
„ dzi)ki czemu to, co w wiecie istot ywych jest w'a-ciwe
zwierz)tom, zostaje przeniesione w ludzk. rzeczywisto-G "
papie; Jan Pawe' II, 19824
„A czy nie robi wra enia wezwanie, by wy upic sobie oko i
odci') r#k#, gdy s' przyczyn' zgorszenia "
papie; Jan Pawe' II, 19855
„«M.dre wychowanie seksualne» II Soboru Watyka?skiego,
ró;a?ce przed bawarskim ministerstwem o-wiaty
i «koncentracja» mszy -w.
przeciw lekcjom wychowania seksualnego"
„Rado ) i nadzieja, smutek i l#k cz owieka wspó czesnego, zw aszcza
biednych i uci nionych wszelkiego rodzaju s' równie rado ci' i nadziej',
smutkiem i l#kiem uczniów Chrystusa."6 To wspó czuj'ce i pe ne troski
twierdzenie II Soboru Watyka skiego, zawarte w konstytucji pastoralnej
„Gaudium et Spes", zupe nie dobrze brzmi, zreszt' jak, trzeba to przyzna),
wiele komunikatów wyg aszanych przez przedstawicieli
447
wy szego duchowie stwa. Czy jest jednak prawdziwe? Po pierwsze, ci
„uczniowie Chrystusa" w rzeczywisto ci nie s' bynajmniej uczniami Chrystusa,
a poczynaj'c najpó9niej od IV w., raczej ich przeciwie stwem. Po drugie, ju
wówczas rado ) i nadzieja, smutek i l#k ludzi, zw aszcza chrze cijan, nie by
rado ci' i nadziej', smutkiem i l#kiem hierarchów. Ci popierali bowiem,
wska my tu tylko dwie wa ne i tragiczne zarazem sprawy, utrzymanie
niewolnictwa, którego formy w czasach chrze cija skich jeszcze si# nieco
zaostrzy y i wkrótce poj#li korzy ci, jakie przynosi im wojna. Przecie ju w V
w., gdy Augustyn bardzo si# o ywia na my l
o wojnie, w okre lonych wypadkach nawet napastniczej, Ojciec Ko cio a,
biskup Teodoret og osi : „Fakty historyczne ucz', e wojna przynosi nam
wi#ksze korzy ci ni pokój."7 Tym samym, po trzecie, to w a nie „biedni i
uci nieni" nie tylko byli utrzymywani w biedzie i uci nieniu przez papie y i
biskupów, lecz cz#sto wp#dzani w jeszcze wi#ksz' bied# i uci nienie. Przecie
do dzisiaj (pisa em ju o tym w innym miejscu) ca a tajemnica chrze cija skiej
moralno ci spo ecznej polega na tym, by z wielkich ofiar biednych na rzecz
bogatych uczyni) ma e ofiary bogatych na rzecz biednych.8
W rozdziale na temat „godno ci ma e stwa i rodziny", II Sobór
Watyka ski w dalszym ci'gu podtrzyma stanowisko o nierozerwalno ci
ma e stwa, które istnieje moc' „porz'dku boskiego", i nie podlega „ludzkiej
samowoli" — wyj'wszy papiesk'! W dalszym ci'gu zabrania si# poligamii,
rozwodów, wolnej mi o ci i w ogóle wszelkich czynno ci o charakterze
seksualnym poza ma e stwem. „S owo Bo e wielokrotnie wzywa
narzeczonych i ma onków, by w czystej mi o ci sp#dzali czas narzecze ski i w
niepodzielnej mi o ci prze ywali swe ma e stwo." Za to jako istotny cel
ma e stwa podkre la si# p odno ), rodzenie i wychowanie potomstwa:
„Ma onkowie maj' zdecydowanie i ch#tnie wspó dzia a) z mi o ci' Stwórcy i
Zbawiciela, który poprzez nich ka dego dnia powi#ksza i wzbogaca sw'
rodzin#." Co znaczy po prostu, e Ko ció czerpie z tego faktu w asne korzy ci.
By) mo e liczy, e uda mu si# w ten sposób zredukowa) niedobór ksi# y albo
przynajmniej stworzy) sytuacj#, w której ów niedobór nie b#dzie nadal
wzrasta .9
Kontrola urodze równie odpada. Abstrahuj'c od wcze niej ju
dozwolonej, nader niepewnej metody, polegaj'cej na uwzgl#dnianiu dni
niep odnych kobiety, wszystkie pozosta e metody s' surowo zabronione.10
Koszmarne przeludnienie, straszliwa n#dza, mier) g odowa wielu
milionów — to nie s' bynajmniej powody do zmartwienia dla pra atów.
„B'd9cie p odni i rozmna ajcie si#...!" Co prawda pozornie pozostawia si#
ma onkom swobod# w zakresie decyzji o liczbie potomstwa, ale ma
448
by) to decyzja podj#ta „przed Bogiem". To znaczy, e winni przy tym
uwzgl#dnia) nie tylko dobro w asne, lecz tak e pa stwa i Ko cio a, post#powa)
„nie tylko wed ug w asnej samowoli", lecz powodowani „sumieniem, które musi
si# kierowa) boskim prawem, s uchaj'c urz#du nauczycielskiego Ko cio a..."
Zatem idzie nie tyle o dobro ma onków, rodziny, ile o dobro wy szego
duchowie stwa, które „to boskie prawo w wietle Ewangelii autentycznie
interpretuje", co z kolei znaczy, e je wyja nia tak, jak jest mu to wygodne!11
Równie do sprawy u wiadamiania seksualnego sobór nie wniós nic
nowego. Co prawda za 'da „pozytywnego i m'drego wychowania
seksualnego" (osoba zorientowana od razu rozpozna dwuznaczno ) tych
sformu owa ), ale co owo „pozytywne i m'dre wychowanie seksualne" znaczy,
bez ogródek wyja ni w innym miejscu: „M odych winno si# uczy) o godno ci,
zadaniach i spe nieniu mi o ci ma e skiej g'ównie w 'onie samej rodziny, w
sposób w'a-ciwy i we w'a-ciwym czasie, aby przyzwyczajeni do obyczajnego
post)powania w odpowiednim wieku po czystym narzecze?stwie mogli wej ) w
ma e stwo."12
G ównie w onie rodziny: zatem, jak to w kr#gach katolickich, najlepiej w
ogóle nie; we w a ciwy sposób: mo liwie jak najmniej; w odpowiednim czasie:
mo liwie najpó9niej; obyczajne post#powanie i czyste ma e stwo: na pasku
doktryny katolickiej a po grób.
Nie przez przypadek wychowanie seksualne w szko ach jest atakowane
przez wielu katolików jako „spore niebezpiecze stwo", gdy , jak pisa w 1984 r.
ojciec Werenfried van Straaten, os awiony „t usty ojciec"
i rzecznik zimnej wojny, „a do dzi , we wszystkich krajach, gdzie zosta o
wprowadzone, przynosi zgubne rezultaty"13.
Katolicka agitacja w tych sprawach jest równie zaciek a jak mieszna.
Na przyk ad periodyk zatytu owany FREUNDESKREIS MARIA
GORETTI INFORMATION tak pisa o wydanej w 1972 r. przez chrze cija skie
wydawnictwo Gerd Mohn i dopuszczonej do u ytku szkolnego w Dolnej
Saksonii, Nadrenii Palatynacie, Bremie, Hesji, Szlezwiku-Holsztynie ksi' ce
zatytu owanej „Ch opiec, dziewczyna, m# czyzna i kobieta, tom 2, dla
trzynasto-, szesnastolatków": „Ta ksi' ka... na prawie stu pi#)dziesi#ciu
stronach, wzbogaconych bezwstydnym materia'em zdj)ciowym ...i w ca'kowicie
nie po chrze-cija?sku warto-ciuj.cych tekstach zajmuje si# wszystkimi
obszarami p ciowo ci... dwunasto-, szesnastolatkowie zapoznaj' si# tu nie z
czym innym, jak z wiedz. nierz.dnic." Chocia niektórych rzeczy „nie da si# w
ogóle odda)", czasopismo katolickie, jakim jest owa INFORMACJA przytacza
do ) obszerne cytaty dotycz'ce masturbacji, homoseksualizmu, pornografii,
kontaktów
449
seksualnych i jednocze nie czyni lament: „Kto odpowiada za to tysi'ckrotne
uwodzenie dzieci i m odzie y, których ycie odkupi Syn Bo y przez sw'
mier) na krzy u?"14
To samo czasopismo zaatakowa o tak niezwykle potrzebne lekcje
u wiadamiania seksualnego w szko ach, opatruj'c tekst wybitymi grub'
czcionk' ródtytu ami w rodzaju: „Ro nie spustoszenie" lub „Apokalipsa
rozja nia nasz' sytuacj#". A gdy bawarski minister o wiaty, Hans Maier,
jednocze nie prezes Komitetu Centralnego Niemieckich Katolików, równie do
szkó bawarskich wprowadzi — oczywi cie za zgod' krajowego parlamentu —
lekcje wychowania seksualnego, numer marcowy wzmiankowanej gazety z
1981 r. w tek cie zatytu owanym „Ró aniec przed ministerstwem o wiaty"
s awi ow' „zwykle niewielk', ale wiern' gromadk#", która ju od pi#ciu lat (!)
w ka dy pierwszy i trzeci pi'tek miesi'ca o godz. 19 przed ministerstwem
o wiaty przy Salvatorstrasse „modli si# za nasze dzieci i osoby za nie
odpowiedzialne. Módlmy si# z nimi!"15
Nie do ) na tym. INFORMACJA wezwa a kap anów „kr#gu przyjació ",
by ku chwale Niepokalanie Pocz#tej odprawiali msze w intencji usuni#cia
„lekcji wychowania seksualnego" ze szkó . Na swe konto zapisa a gazeta ju po
sto sze )dziesi't pi#) mszy ka dego roku, cho) nie uda o jej si# zrealizowa)
pierwotnego zamiaru „koncentracji" wszystkich mszy wi#tych w jednym dniu
po wi#conym Maryi — co by) mo e, kto wie, zmi#kczy oby niebiosa, jak
zmi#kczy o niektóre mózgi.16 Wracaj'c jednak do soboru, trzeba powiedzie), e
wyrz'dzi on krzywd# nie tylko wieckim, m# czyznom i kobietom, ale i
klerowi, który w dalszym ci'gu jest zmuszany do celibatu, cho) coraz wi#ksza
liczba ksi# y chcia aby si# eni) i pragnie zniesienia celibatu, instytucji, która,
zdaniem Wilfrieda Daima, prowadzi do „wzrostu liczby typów infantylnych"
w ród kleru, „osób uzale nionych od matki, osób, które z braku umiej#tno ci
duchowego sprostania doros ej kobiecie, w rezultacie dzia ania
nieu wiadamianego mechanizmu obronnego, realizuj' cnot# «czysto ci»..."17
Lub ob ud#! Tymczasem przywrócono jedynie instytucj# diakonatu,
najni szy stopie w klerykalnej hierarchii. Zostali do niego dopuszczeni tak e
onaci m# czy9ni w „dojrzalszym wieku". M odsi diakoni zostali poddani
przymusowi celibatu.18 Konserwatywne kr#gi kleru obawiaj' si#, e z tej
innowacji, spowodowanej zreszt' jedynie niedostatkiem ksi# y, mog' wynikn')
niedobre konsekwencje. Dyskusj# na temat celibatu uniemo liwi papie
osobi cie. I s usznie: Kto chce zosta) i pozosta) klech', winien tak e i tej ob udy
posmakowa)!
Ów zjazd biskupów, oczekiwany z tak wielk' nadziej' przez
nierozs'dnych, dobrodusznych, naiwnych utopistów, nie przyniós nic nowego
450
w adnej z istotnych kwestii seksualizmu, umocni star' d' no ) do w adzy
hierarchów i nie poluzowa wi#zi, którymi kr#puje katolików, 'cznie z ni szym
klerem. „G oszona przez sobór nowa nauka o ma e stwie", podsumowa
spraw# pewien teolog, „pozosta a tym, czym by a. Na jej sztywnym, formalnym
przywi'zaniu do prawa nie osiad cho)by cie konkretnego humanizmu. Mówi
ona o instytucjach, nie o ludziach. Rozkazuje cz owiekowi, miast mu pomaga);
wspiera) w godnym cz owieka radzeniu sobie z jego najprzemo niejszym
instynktem wewn#trznym, z jego seksualno ci'."19
Jest to nie tylko pogl'd krytycznie nastawionego teologa katolickiego.
Tak e arcykonserwatywna „Informacja" kr#gu przyjació Marii Goretti,
„m#czenniczki cnoty czysto ci", gazeta w ka dym numerze a do md o ci
zaprz'tni#ta tematem owej „czysto ci", ca kiem s usznie przeciwstawia si#
wszystkim, którzy s'dz', e od czasu soboru „posun#li my si# dalej": „W
rzeczywisto ci wcale tak nie jest. Vatikanum II nie powiedzia nic nowego w
sprawach WS (wychowania seksualnego) ani nie ustanowi adnych nowych
regu — jak zreszt' w ogóle w sprawach p ciowo ci."20
Nawet biskup Vekoslav Grmic (Maribor), który uwa a, e watyka ska
konstytucja pastoralna odznacza si# wielkim szacunkiem dla ma e stwa i
rodziny, nadzwyczajnie docenia akty ma e skie, ba, podkre la centralne
znaczenie mi o ci, w ko cu jednak czuje si# zawiedziony w swych
oczekiwaniach: „Ko ció urz#dowy staje si# coraz bardziej autorytarny i
klerykalny, wieccy maj' w nim coraz mniej do powiedzenia, kobiety s' pod
wielu wzgl#dami poszkodowane, je li chodzi o ich równouprawnienie w
Ko ciele."21
Lawirowanie biskupów po „Humanae vitae" —
od Europy po Australi)
Postawa soboru pokrywa a si# oczywi cie jak najdalej z postaw'
zajmowan' przez papie a, co nie mo e dziwi), zwa ywszy zale no ) biskupów
od ich szefa. W przemówieniu Paw a VI z 13 wrze nia 1972 r. po wi#conym
„tej delikatnej sprawie", która dawniej, jak zauwa y , „by a traktowana z wielk'
ostro no ci'", której jednak dzi po wi#ca si# uwag# „z prowokuj'c' wr#cz
gruntowno ci'", jako wulgaryzatorów wspó czesnego ycia jednym tchem
wymieni : psychoanaliz#, wychowanie seksualne, erotyzm w literaturze,
„poci'gaj'c' wulgarno )" reklamy, „nieprzyzwoite przedstawienia" w teatrze,
pisma pornograficzne i wreszcie w ogóle „rozrywk#", w której „stale si# [szuka]
nieczystej i kusz'cej przyjemno ci". „Musimy zda) sobie spraw#, e yjemy w
czasach, w których
451
cielesna strona cz owieka cz#sto wyradza si# w rozwi'z ' nieobyczajno ).
Brodzi si# w brudzie."22 Przedstawiwszy ów „brud" nieco bli ej i pot#piwszy go
(przy czym „wychowanie seksualne", jak z dum' skonstatowa pewien katolicki
komentator, zosta o wymienione „jednym tchem wraz z pornografi' i obscen'!")
Pawe VI doda : „Musimy si# broni), dawa) odpór... Nie wolno nam z
wygodnictwa czy strachu ust#powa) przed nieobyczajno ci' w naszym
otoczeniu. Nast#pnie musimy sobie u wiadomi), e m odzie , która zmierza ku
doros emu yciu, nie ma prawa do nieczysto ci, o której tu mówimy, cz owiek
wspó czesny tak e nie... ani te cz owiek w wieku dojrzalszym, jakby on by
odporny na nie ad i zara enie prowokuj'cym brakiem moralno ci." Oczywi cie
pastor bonus nie omieszka tak e wyja ni) owieczkom, czym jest „nieczysto-G",
mianowicie „panowaniem instynktów i nami#tno ci cz owieka cielesnego nad
moralnym rozumem w nim". Re ów moralny rozum nie jest niczym innym jak
samym tylko rzekomym „prawem Bo ym", to znaczy star', przekl#t' represj'
seksualn' tego Ko cio a, rozumie si# samo przez si#.23
Oczywi cie biskupi musieli si# papie owi podporz'dkowa), je li nawet
sami nie my leli tak jak on. Istnia a co prawda globalna opozycja w szeregach
katolickiego kleru, b#d'c' przede wszystkim rezultatem globalnych utrapie
wiernych, ale nawet tam, gdzie pod powszechn' presj' pra aci przynajmniej
pozorowali okre lony stopie „liberalizmu", nast'pi ostateczny odwrót,
niew'tpliwie na skutek interwencji Rzymu. I tak po og oszeniu encykliki
„Humanae vitae" biskupi zebrani na Konferencji Biskupów Australii
o wiadczyli we wspólnym li cie pasterskim, e je li katolicy w dobrej wierze
nie mog' przyj') oficjalnej nauki tej encykliki, to w okre lonych warunkach nie
pope niaj' grzechu. Jednak e dwa lata pó9niej australijscy arcypasterze
solidarnie zmienili front (obyczaj popularny w kr#gach biskupich od
staro ytno ci). Tym razem wspólnie og osili, co nast#puje: Autentyczna nauka
Ko cio a katolickiego, jak' zawiera „Humanae vitae", wi' e „bez jakiejkolwiek
dwuznaczno ci" sumienia wszystkich, wyklucza tak e mo liwo )
jakiegokolwiek innego przekonuj'cego (!), a przy tym przeciwstawnego
nauczaniu encykliki, pogl'du.24
Oczywi cie Australijczycy nie byli jedynymi, którzy zeszli na manowce.
Je li chodzi o pierwsz', przyzwalaj'c' interpretacj# papieskiego „kazania
pigu kowego" mogli si# powo a) na „o wiadczenie z Kónigstein", og oszone
przez ich niemieckich kolegów. W o wiadczeniu tym biskupi niemieccy ju 3
wrze nia 1968 r. — w sposób do ) ciemny i zawi y, bo przecie przeciwstawiali
si# papie owi — zezwalali na stosowanie rodków zapobiegania ci' y, je li
osoba, która po nie si#ga, sumiennie oceni a sytuacj#, „wolna od subiektywnej
arogancji i pochopnego
452
m#drkowania" — oczywi cie pod warunkiem, e „potrafi aby przed s'dem
Bo ym broni) swego stanowiska", e uwzgl#dni a „prawa wewn'trzko cielnego
dialogu" i unika „wszelkiego zgorszenia"25.
Biskupi lawirowali przy tym mi#dzy zakazem Rzymu a oczekiwaniami
wiernych, maj'c za sob' tylko na po y s uszne racje. Z jednej strony bowiem
papieski komunikat nie by definicj' ex cathedra, nie by , by u y) tego
sztucznego okre lenia, effatio infallibilis, i dlatego nie mia mocy
bezwarunkowo obowi'zuj'cej. Z drugiej strony jednak papie reprezentowa
jakby effatum infallibile, co Ko ció g osi od wielu stuleci — czy te , jak
zauwa y moralista niemiecki Gustav Ermecke, „od niepami#tnych czasów".
Ermecke stwierdzi nast#pnie, e „Humanae vitae" zawiera „nieomyln' prawd#
wiary", obowi'zuje „wszystkich, tak e biskupów niemieckich", a ich deklaracja
z Kónigsteinu „z katolickiego punktu widzenia jest niewa na!" Nast#pnie teolog
pouczy arcypasterzy: „Nie mo na odrzuci) nieomylnej w tej formie nauki
Ko cio a, pozostaj'c jednocze nie przy katolicyzmie." Ergo: «O wiadczenie z
Kónigsteinu» od pocz'tku by o niewa ne. By o sprzeczne z nieomyln' doktryn'
podstawow' Ko cio a... Nie ma moralno ci ma e skiej po cenach
zni kowych!"26
Tymczasem wierni w dalszym ci'gu yczyli sobie zni ki — a pasterze
oczywi cie próbowali nie straci) owieczek. I w a nie dlatego równie synod
biskupów austriackich z 6 listopada 1980 r. og osi , e kto w dziedzinie regulacji
pocz#cia „fachowo... doszed do odmiennego przekonania" mo e „na razie
zgodnie z nim post#powa). Nie pope nia wykroczenia..."; oczywi cie pod
warunkiem, e poza tym jest gotów „okazywa) Ko cio owi poszanowanie i
wierno )" — co zawsze by o spraw' najwa niejsz'. Chor' owie katolickiej
cnoty czysto ci, czyli „Kr'g przyjació Marii Goretti s.z." dojrza jednak w tym
o wiadczeniu „afront wobec ca'ego Ko-cio'a" i bynajmniej nie bez racji
postawi pytanie: „Czy w Austrii istnieje dwojaka moralno ): fachowcom wolno
co bez pope nienia wykroczenia, wszystkim innym za (g upcom?) nie?"27
A tak jak pra atów niemieckich poucza Gustav Ermecke, tak pra atów
austriackich przywo a do porz'dku moralista bamberski Johannes Stóhr. W
aroganckim, krn'brnym, ale by tak rzec, krytym przez Rzym li cie do
„Najprzewielebniejszych Panów!" zarzuci im — „z 'czonym w Chrystusie" —
„tani subiektywizm popularno ci, powierzchown' krytyk# sytuacyjn' i
relatywistyczn' autonomiczn' moralno )". W tym o wiadczeniu biskupów
wielu znajduje jedynie „alibi dla swych sprzecznych z moralno ci' poczyna ".
Do grona jawnych popleczników tych pozbawionych moralno ci ludzi nale y,
zdaniem Stóhra, nie tylko austriacka Konferencja Biskupów, lecz tak e jego
w asny ordynariusz.
453
W gazecie diecezjalnej pojawi y si# bowiem „nast#puj'ce wybite grub'
czcionk' dalece b #dne nag ówki: «Sumienie pozostaje instancj' najwy sz'»
(9.11. s. 3): «decyduj' ma onkowie. Biskupi Austrii: nie jest uchybieniem, gdy
metoda dni niep odnych nie jest przez nich akceptowana» (23.11.80)". Moralista
z Bambergu, zarówno tu, jak tam, dostrzeg „przyk ad dwulicowej dialektyki i
oportunistycznej taktyki" — jakby przywódcy Ko cio a kiedykolwiek
post#powali, kieruj'c si# innymi wzgl#dami! — przewidzia , „straszne z
pastoralnego punktu widzenia, skutki" i o wiadczy kierowany „naukowym
punktem widzenia", e „biskupi austriaccy yj' ca kowicie na ksi# ycu". On si#
modli o ich „nawrócenie" oraz wzrost ich pasterskiego „poczucia
odpowiedzialno ci" i jest „tak e gotów" przybli y) ich do aktualnego stanu
bada poprzez wskazanie na „teologiczno-naukowe mo liwo ci informacji i
konsultacji"28.
O stanowczym episkopacie polskim
Z tym, e oczywi cie nie wsz#dzie czynili biskupi (nie)okre lone
koncesje. Na przyk ad na wschodzie, w zdecydowanie katolickiej Polsce, byli
mniej sk onni do pob a ania. W li cie pasterskim na adwent z 4 grudnia 1977 r.
z ca ' stanowczo ci' wezwali Polaków do „obrony praw Boga w dziedzinie
umiarkowania i wstrzemi#9liwo ci" i wskazali na „niebezpiecze stwo rozk adu
moralnego w narodzie". Mi o ), pouczali, „dozna a w wyniku grzechu
pierworodnego bolesnego odwrócenia", „najwi#kszym niebezpiecze stwem",
które grozi jej „ze strony cia a", jest „nieczysto ), to znaczy umy lne i
wiadome u ycie zmys owe". „Dalszym wielkim niebezpiecze stwem w tej
dziedzinie" stanowili: „fa szywe, zak amane i zepsute opinie", które
usprawiedliwiaj' „prawie ka dy grzech nieczysto ci"; w tym kontek cie zostaj'
napi#tnowani „lekarze i psycholodzy". Coraz bardziej rozpowszechnia si#
niewierno ) ma e ska i upadek moralny. To, co dzieje si# na przyk ad w
niektórych hotelach robotniczych, domach studenckich, a tak e domach starców
(!) obra a Boga i wo'a o kar).29
Polscy biskupi ca kiem jawnie zaatakowali przy tym swe (komunistyczne)
pa stwo. Radio, film i telewizja, twierdzili, „coraz cz# ciej staj' si# rodkami
szerzenia zepsucia moralnego". Dostrzegali wr#cz istnienie „tajnego planu
niszczenia moralno ci narodu". Mówili o „perwersyjnych planach", o mira ach,
które „prowadz' do strasznego zniewolenia". „Ka dy wiadomy i dobrowolny
akt seksualny poza ma e stwem jest strasznym grzechem." „Brutalne
u wiadamianie seksualne dzieci i m odzie y... jest... post#powaniem nadzwyczaj
szkodliwym", zw aszcza
454
„nauczanie o metodach zapobiegania pocz#ciu". „Watwo jest zniszczy) naród,
który nie ma woli i panowa) nad nim..." (biskupi wiedz' o tym, jak ma o kto,
dzi#ki praktyce trwaj'cej ju pó tora tysi'ca lat!) „... i którego kr#gos up
moralny jest zniszczony i zepsuty" — s usznie: przez katolicyzm! Duchowni
demagodzy apeluj' do rodziców, kochanej m odzie y, kochanych nauczycieli i
wychowawców, nawet do twórców kultury, bo przecie nawet najwi#kszy
artysta „nie jest zwolniony z obowi'zku respektowania praw moralnych" —
których naucza Ko ció katolicki! „Czuwajcie nad zdrowiem waszych rodzin",
wo aj'. „Bro cie czysto ci." „Protestujcie przeciw fa szywemu u wiadamianiu
seksualnemu." „Bro cie siebie." „Nikt nie ma prawa 'da) od was..." — poza
waszymi biskupami! „Mówcie wszystkim, e wasze cia o, które otrzymali cie
od Boga, jest wi'tyni' Ducha Twi#tego i nie nale y ju tylko do was..." — lecz
do Ko cio a katolickiego! Do wy szego kleru! Jego nieograniczonej 'dzy
panowania, która rozci'ga si# na wszystko, na brzuch, g ow#, ca e ycie.30
W innym „li cie pasterskim" z tego samego roku — na „dzie Twi#tej
Rodziny 1977" — klerykalni uwodziciele wyst'pili wr#cz z twierdzeniem:
„Wymieranie narodu polskiego jest tragicznym skutkiem stosowania praktyk
zapobiegania pocz#ciu i przerywania ci' y."31 I je li Polacy wymr', co w ko cu
jest zupe nie mo liwe, to przecie , ka dy to wie, nie w wyniku stosowania
rodków antykoncepcyjnych! Tylko w wyniku wojny, na któr' biskupi w
zasadzie wyra aj' zgod#, na któr' zawsze, od czasu jak istniej' (!), wyra ali
zgod#, przecie zawsze byli najlepszymi dostawcami dla oprawców tego narodu.
Tragiczne s' praktyki stosowania rodków zapobiegania i przerywania
ci' y równie dlatego, e „niekiedy (!) przyprawiaj' kobiety o trwa e kalectwo".
Zupe nie jakby to w a nie biskupi troszczyli si# o ycie kobiet, gdy te skazane
na ywot maszynek do rodzenia wydawa y na wiat dzieci, jedno po drugim,
dos ownie do ostatka — „nie szkodzi to, niechby pomar y donosiwszy, po to
s'", jak pisa Luter, który t# zasad# pogardy dla cz owieka i rujnowania jego
ycia przej' od katolicyzmu! „W ca ym wiecie trwa dzisiaj walka o
rodowisko naturalne." Ale przecie nigdzie nie zosta o ono tak zniszczone, jak
na chrze cija skim Zachodzie, co pozostaje w zgodzie z biblijnym nakazem
ujarzmiania i niszczenia: Czy cie j' sobie poddan'! „Strach i trwoga przed
wami na wszystkie zwierz#ta... Wszystko, co si# rusza i yje, niech b#dzie
wasz' straw'..."
Pisz' dalej polscy arcypasterze: „Najpierwszym (naturalnym)
rodowiskiem ka dego cz owieka jest ono jego w asnej matki. Nikomu nie
wolno go zatruwa) ani uszkadza)." Tylko Ko ció mia prawo wysy a) miliony
kobiet na stos, do katowni; by y w ród nich tak e ci# arne, tak e
455
zgrzybia e ze staro ci, tak e dzieci, nawet niemowl#ta. Gdy , pisz' polscy
pra aci: „Tam, gdzie ko czy si# szacunek do ludzi najmniejszych, ustaje tak e
poszanowanie doros ych obywateli."32 Co prawda Ko ció — teoretycznie —
szanowa „najmniejszego cz owieka". Praktycznie chyba nigdzie nie
dokonywano tak systematycznych zabiegów przerywania ci' y, jak w e skich
klasztorach. A ju „ma ego" cz owieka nie szanowano nigdy: Od ko ca
staro ytno ci do dnia dzisiejszego zmuszano go przecie do przyj#cia chrztu!
Trzeba go bowiem by o przymusi) do Ko cio a, wszak dorós szy niecz#sto
by by sk onny do uczynienia tak strasznego kroku. A czy papiestwo, które tak
fanatycznie chroni embriona, nie czyni tego równie po to, by móc wykorzysta)
lub zniszczy) to, co si# z niego narodzi, cz#sto jeszcze nim doro nie? Czy to nie
dzieci tak e gin# y na stosach jako czarownice? Czy to nie dzieci gin# y w
wyprawach krzy owych i niezliczonych wojnach? Czy nie odby a si# krucjata
dzieci#ca z jej nieszcz#snym ko cem? Czy jeszcze w po owie XX w. w obozach
koncentracyjnych katolickiej na wskro Chorwacji nie zamordowano tysi#cy
dzieci? Czy nie by o specjalnych obozów, przeznaczonych tylko dla nich:
Labor, Jablanac, Mlake, Brocie, Ustice, Sisak, Gornja, Rijeka?33 Oba te listy
pasterskie, podpisane przez wszystkich polskich kardyna ów, arcybiskupów i
biskupów by y dosy) obszernie cytowane, gdy ju rok pó9niej na papieskim
tronie zasiad , urz#duj'cy do dzisiaj i wywodz'cy si# z Polski, Jan Pawe II.
Jego os awiony pesymizm seksualny, wprawiaj'cy w przera enie cz# ) nie tylko
katolickiego wiata, staje si# w tym kontek cie atwiej zrozumia y.
Jan Pawe' II jako propagandysta „czysto-ci"
i nieprzyjaciel „;.dzy cielesnej"
Od tego czasu nie ma roku, by (katolickiego) wiata nie zala potok
papieskich wynurze na temat seksualizmu i wychowania seksualnego.
Cz owiek b#d'cy g ow' siedmiuset milionów katolików przez wiele
miesi#cy, mi#dzy wrze niem 1979 a kwietniem 1980, podczas audiencji
generalnych nie mówi o niczym wi#cej, jak tylko o seksualno ci! Rozwlekle,
nudno, w natr#tnie powtarzaj'cych si#, dla wielu do ) ma o zrozumia ych,
tyradach teologicznych, przedstawia w odcinkach histori# stworzenia, tajemnic#
stworzenia, istot# daru stworzenia, rozwodzi si# nad udzia em cz owieka w
yciu boskim, stosunkami mi#dzy m# czyzn' i kobiet', poczuciem wstydu,
wstrzemi#9liwo ci', panowaniem nad sob', „znaczeniem dziewictwa cia a",
„panowaniem nad 'dz' cielesn'" itd. itd.34
456
W przemówieniu do biskupów peruwia skich, przyby ych z wizyt' ad
limina w dniu 4 wrze nia 1984 r., pobrzmiewa a wi#kszo ) tematów, które stale
na nowo zaprz'taj' uwag# Jana Paw a II: „Wzrost liczby rodzin rozbitych z
powodu rozwodów i cudzo óstwa, zwi'zków nibyma';e?skich bez wi#zów
wynikaj'cych z chrze cija skiego lubu", przy czym „z y przyk ad" idzie cz#sto
„od najwy szych warstw spo ecze stwa", wywieraj'c „swój niedobry wp yw na
ni sze klasy". Papie ubolewa nad „plag' aborcji, sztucznego zapobiegania
ci.;y, stosunków przedma';e?skich". Pi#tnuje pornografi) i permisywn.
obyczajowo-G", która rzekomo „niszczy wszelkie poczucie wstydu".
Permisywno ) to jedno z jego ulubionych s ów, ch#tnie przy tym stawia ka dy
rodzaj nie kneblowanego przez Ko ció seksualizmu na jednym szczeblu z
uzale nieniem narkotycznym. „Seksualna permisywno ) i narkomania niszcz'
ycie milionów ludzi..." — oznajmi 29 maja 1982 r. w Londynie.35
Brodz'cemu w bagnie zmys ów wiatu przeciwstawia papie Wojty a
m#czenniczki cnoty: w. Agnieszk# w Rzymie, siostr# Anuarit# w Zairze. Mówi
o „chwale wstrzemi)Tliwo-ci", o „nie naruszonej czysto-ci" (a jest naruszona?).
Zaleca na ladowanie „heroicznych cnót" w. Kazimierza. „Jego ycie w
czysto ci i modlitwie jest zaproszeniem dla was..."36
Mo na by s'dzi), e Jana Paw a nic nie obchodzi bardziej ni
„po 'dliwo )", „trojaka po 'dliwo )", „skutki trojakiej po 'dliwo ci",
„zw aszcza", jak zaznacza, „po 'dliwo ) cia a, która zniekszta ca prawd# mowy
cia a". Dlaczego jednak w a nie „po 'dliwo ) cia a", która niew'tpliwie nale y
do „prawdy mowy cia a" zniekszta ca ow' mow#? Pomijaj'c fakt, e z
„po 'dliwo ci cia a" niezliczeni spowiednicy, biskupi, papie e czerpali wi#cej i
yli lepiej ni z jakiegokolwiek innego „grzechu".37
„Po 'dliwo ) cia a", poucza papie , czyni cz owieka „ lepym i oboj#tnym
na g #bsze warto ci". „Grzechy rozpusty" przynosz' ze sob' „poni enie
godno ci cz owieka, a ich skutki dla spo ecze stwa s' nieobliczalne". Ergo —
wo aj'cy na pustyni stale w swych kazaniach ch oszcze „po 'dliwo )", stale
wzywa do „panowania nad ni'", zw aszcza nad „po 'dliwo ci' zmys ów".
Uszczupla ona bowiem zdolno ) do po wi#cenia, odcz owiecza osob# ludzk',
czyni z cz owieka „obiekt dla innych". To jednak, czego w tym kontek cie
niezmiennie 'da papie , „w'a-ciwego panowania nad po;.daniem... w jego
tre-ci i najg')bszej istocie", „czysto-ci", „powstrzymywania si) od
«nieczysto-ci» i od tego, co do niej prowadzi", „utrzymywania cia'a... w
-wi)to-ci i czci" itd. itd.38, otó w a nie to wszystko czyni z cz owieka obiekt dla
Ko-cio'a, zniewala go sw' represj' moraln', swym poddaniem pod jarzmo
grzechu, ci'gle jeszcze pozostaj'c najskuteczniejszym instrumentem panowania
Ko cio a.
457
W walce „przeciw skutkom trojakiej po 'dliwo ci" pomocny jest, wedle
„Ojca Twi#tego", wstyd. Dzi#ki niemu „m# czyzna i kobieta pozostaj' jakby w
stanie pocz'tkowej niewinno ci. Gdy stale u wiadamiaj' sobie dziewiczy sens
cia a i chcieliby je, by tak rzec, chroni) przed po 'dliwo ci'..." Tak wi#c
dzia anie wstydu jest podobne do dzia ania papie a, który g osi „zbawienie
cia'a", „ju; teraz stopniowo w historii... w sta'ej walce z grzechem, w
przezwyci# aniu po 'dliwo ci zmys owej". A zbawienie, twierdzi Jan Pawe II,
uzdrawia i u wi#ca cz owieka „a; po jego cielesno-G", pomaga mu „w'a-nie w
jego p'ciowo-ci". I dopiero w ten sposób uzdrowiony i u wi#cony w swojej
p ciowo ci cz owiek mo e cieszy) si# szacunkiem i mie) szacunek do samego
siebie: „Ten szacunek i szacunek wobec siebie zabrania po;.dliwego spojrzenia
(porównaj Mt. 5, 28) i tego, co si) z tym wi.;e."39
Ile „eklezjogenicznych nerwic" — poj#cie ukute przed ponad trzydziestu
laty przez berli skiego ginekologa Eberharda Schaetzinga — wynika z tego
rodzaju moralno ci pot#piaj'cej rado ) i u ycie, brutalnie zniewalaj'cej
cz owieka! Moralno ci? Nie. Nale a oby raczej powiedzie) niemoralno ci!
Diabelskiej moralno ci! Lekarze, psychologowie, psychoanalitycy mogliby
niejedno o tym opowiedzie), opisa) niejedn' tragedi#. I robi' to! „...i musz#
Panu powiedzie), Panie Papie u", pisze katolicki teolog, psycholog i
psychoanalityk, Alfred Kirchmayr, „ e w przypadku wielu moich pacjentów z
nerwicami eklezjogenicznymi potrzeba ca ych lat mudnej pracy, by przywróci)
im nieco zdrowia, wyzwoli) z nerwicowych zahamowa i l#ków, zach#ci) do
udzia u w yciu. Rozumie Pan, e te moje do wiadczenia wywo uj' we mnie
gniew... Polityczne i psychologiczne nadu ywanie Boga dla uciskania,
zastraszania i wykorzystywania niezliczonej liczby ludzi naprawd# wo a o
pomst# do nieba!"40
Nawet II Sobór Watyka ski musia uzna) post#py „biologii, psychologii i
nauk spo ecznych", post#py, które (sprzeczne cz#sto z wielosetletnimi
pogl'dami i naukami Ko cio a) wed ug ojców soborowych przynios y
„cz owiekowi nie tylko lepsz' wiedz# o samym sobie": „Pomagaj' mu równie
metodycznie sterowanymi sposobami bezpo rednio wp ywa) na ycie
spo eczne."41 Jednak e w jawnej sprzeczno ci z nienowymi ju dzisiaj i
powszechnie respektowanymi ustaleniami naukowymi, e mianowicie asceza
seksualna powoduje wewn#trzne napi#cia, nerwicuj'c' walk# cz owieka z
samym sob' i ze swymi naturalnymi potrzebami, papie ten twierdzi:
„Natomiast w wietle przeprowadzonych przez nas analiz ca o ciowo
pojmowana wstrzemi)Tliwo-G jest jedyn. drog. pozwalaj.c. uwolniG cz'owieka
od takich napi)G." Z drugiej jednak strony seksualno ), jak' praktykuje bardziej
swobodne, mniej wodzone przez Ko ció na pasku spo ecze stwo — tak e
znaczna cz# ) spo eczno ci katolickiej!
458
— jest jak si# zdaje w oczach tego papie a w dalszym ci'gu czym zwierz#cym.
Wspó czesna mentalno ), powiedzia 28 kwietnia 1982 r., wi' e si# z
przyzwyczajeniem do „my lenia g ównie (!) o instynkcie p'ciowym i mówienia o
nim, dzi)ki czemu to, co w -wiecie istot ;ywych jest w'a-ciwe zwierz)tom,
zostaje przeniesione w ludzk. rzeczywisto-G..."42
Jan Pawe' II jako or)downik postnowoczesnego ma';e?stwa:
mo;liwie wstrzemi)Tliwego i wielodzietnego
Jest oczywiste, e tego rodzaju papie energicznie wyst#puje za
redniowieczn' moralno ci' ma e sk' swego Ko cio a, e propaguje j'
zarówno w Ameryce, jak Afryce i Europie.
5 pa9dziernika 1979 r. w Chicago pochwali biskupów ameryka skich za
to, e nazwali ma e stwo „tak nierozerwalnym... i nieodwo alnym jak Bo a
mi o ) do swego ludu i mi o ) Chrystusa do swego Ko cio a". W Afryce, gdzie
niegdy kwit a poligamia, namawia m odzie , by poprzez modlitw#,
samodyscyplin# i wstrzemi#9liwo ) przygotowywa a si# do ma e stwa.
„Winni cie by) wstrzemi#9liwi", za;.da', przemawiaj'c 13 lutego 1982 r. w
Onitsha (Nigeria). „Winni cie stawi) opór wszelkim pokusom, które kieruj' si#
przeciw czysto ci waszego cia a. Winni cie wnie ) wasz' czysto ) do
kap a stwa, ycia zakonnego lub ma e stwa."43
I o to chodzi: wszyscy biali, wszyscy czarni, wszyscy ó ci, wszyscy
czerwoni, po prostu wszyscy winni w ma e stwie zachowywa) si#
wstrzemi#9liwie i robi) mo liwie jak najwi#cej dzieci, aby nigdy nie zabrak o
owieczek, aby nigdy nie zabrak o te klerykalnych paso ytów, by w adza
biskupów i papie y trwa a, rozkwita a i ros a na wieki wieków.
W czasie wizyty w Niemczech w 1980 r., Jan Pawe II w kazaniu
po wi#conym tematyce ma e skiej i rodzinnej, wyg oszonym 15 listopada w
Kolonii, wyj'tkowo elokwentnie wyst'pi w obronie interesów wy szego
duchowie stwa. Pa stwo i spo ecze stwo, g osi w kasandrycznym tonie,
sprowadz' na siebie „swój w asny upadek" je li zwi'zki niema e skie b#d'
traktowa) tak samo, jak ma e stwo i rodzin#. Opowiada si# za „odkryciem na
nowo godno ci i warto ci rodziny" i zaoferowa „rad#" Ko cio a „i jego
duchow' pos ug#" p yn'c' „ze wiat a wiary".
Pe na wspólnota seksualna m# czyzny i kobiety, wywodzi , ma „swe
uprawnione miejsce jedynie... w ma e stwie" — „jedynym w a ciwym miejscu
p odzenia i wychowywania dzieci. Dlatego mi o ) ma e ska jest ze swej istoty
skierowana na p odno )... ma onkowie za s' — osobami wspó dzia aj'cymi z
mi o ci' Boga." Znaczy to, e ma onkowie
459
katoliccy maj' by) przede wszystkim pos usznymi klerowi funkcjonariuszami.
„Ko cio em w ma ym", jak powiedzia papie , „Ko cio em domowym"; inaczej
„Ko ció i spo ecze stwo" nie mog yby trwa) (Ko ció zapewne nie;
spo ecze stwo z pewno ci' tak, w tym lepszej kondycji, dopiero wtedy!)
Propaguj'c ma e sk' p odno ), Karol Wojty a niew'tpliwie wiedzia , e
dzisiaj „trudno ci s' wielkie. Obci' enia, zw aszcza kobiety, ciasne mieszkania,
problemy ekonomiczne, zdrowotne, cz#sto nawet wyra9ne poszkodowanie
rodzin wielodzietnych stoj' na drodze wielodzietno ci." Ta wiedza nie
przeszkodzi a mu jednak g osi), e „prokreacja" jest w a ciwym celem
ma e stwa i z wielkim naciskiem pot#pi) aborcji, jako „zabijania nie
narodzonego ycia". A to, co powiedzia paryskim robotnikom 31 maja 1980 r.,
tutaj powtórzy jesieni': „Pierwszym prawem cz owieka jest prawo do ycia.
Musimy broni) tego prawa i tej warto ci. W przeciwnym razie ca a logika wiary
w cz owieka... uleg aby za amaniu." Mówi to przywódca Ko cio a, który od
czasów schy kowego antyku wyst#puje za kar' mierci; który od czasów
schy kowego antyku popiera masowe morderstwa wojenne; który tak e w
okresie gro9by wojny atomowej stawia swych polowych klechów do dyspozycji
wszystkim stronom
— a z katolików czyni ofiary! „Pierwszym prawem cz owieka jest prawo
do ycia": Oto zawo anie g owy Ko cio a, który po rednio lub bezpo rednio
wymordowa setki milionów ludzi, cz#sto w najokropniejszy sposób
— tak e i zw aszcza w XX wieku!
Cho) trzeba powiedzie), e „Ojciec Twi#ty" wyzna co najmniej jeden
powód swych apeli o „p odno )", mimo milionów g oduj'cych i umieraj'cych z
g odu, gdy w trakcie pie pochwalnych na cze ) ma e stwa jako „domowego
Ko cio a" i „Ko cio a w ma ym" wyrazi tak e trosk# o m ody narybek,
zw aszcza w szeregach kleru. „Tu jest pierwsze miejsce chrze cija skiego
apostolatu wieckich i wspólnego kap a stwa wszystkich ochrzczonych. Tego
rodzaju ma e stwa i rodziny, naznaczone duchem chrze cija stwa, s' te
prawdziwymi seminariami, to znaczy miejscami, gdzie wzrastaj' m odzi adepci
zawodów duchownych, do stanu kap a skiego i zakonnego."44
W gruncie rzeczy u progu trzeciego tysi'clecia papie pragn' by, jak w
redniowieczu, ma e stwa mo liwie najbardziej wstrzemi#9liwego i mo liwie
najp odniejszego!
Z jednej strony g osi, e mi o ) ma onków i rodziców jest „ze swej istoty
zwi'zana z czysto ci', która znajduje wyraz w panowaniu nad sob', lub te we
wstrzemi#9liwo ci, zw aszcza w okresowej wstrzemi#9liwo ci..." Z drugiej
strony ma e stwo jest wed ug niego „jedynym w a ciwym miejscem dla
p odzenia i wychowywania dzieci", je li
460
jest „skierowane ku yciu". Ka dy akt ma e ski, naucza za encyklik'
„Humanae vitae" Paw a VI (11), musi pozostawa) otwarty na „przekazywanie
ycia", bo przecie „mi'o-G ma';e?ska jest w swej istocie skierowana na
p'odno-G..." Chce wi#c, by ma e stwo „stale przynosi o owoce"45.
Podczas audiencji 10 pa9dziernika 1984 r. zdecydowanie odrzuci pogl'd,
jakoby II Sobór Watyka ski po egna si# z tradycyjn' nauk' o tak zwanych
celach ma e skich (Cel g ówny: dziecko!). Uwa a raczej, e „tradycyjna nauka
o celach ma';e?stwa (i o jego randze) zosta'a potwierdzona "46.
Pisa a Magdalene Bussman, katolicki teolog i historyk Ko cio a, w li cie
otwartym do papie a bezpo rednio przed jego wizyt' w Niemczech w 1987 r.:
„Dopóki w Rzymie gromadz' si# starcy yj'cy w celibacie, chc'c w
autorytatywny sposób orzeka) o sensie i praktyce ma e stwa, seksualizmu,
rodziny, partnerstwa, nie dopuszczaj'c do g osu lub wspó decydowania
bezpo rednio zainteresowanych, dopóty ca e to mówienie o partnerstwie, o
pe noletno ci, wolno ci dzieci Boga pozostanie niewiarygodne... Je li ju chce
Pan przyby), to powinien Pan zda) sobie raz spraw#, jak wygl'da Ko ció
katolicki w Republice Federalnej: otó s' to m# czy9ni i mitry, w adza i
mened ment ku wi#kszej chwale Boga, wzgl#dnie Ojca Twi#tego, przy czym
r#ka mi dr y, gdy pisze to s owo, gdy jest ono dla mnie blu9nierstwem."47
Jan Pawe' II albo aborcja jako pierwszy stopie?
wojny atomowej
Poniewa ma e stwo ma pozosta) jak dawniej mo liwie czyste i
mo liwie p odne, przeto rodki antykoncepcyjne w dalszym ci'gu nie wchodz'
w rachub#. Ma onkowie, podkre li papie na audiencji 1 sierpnia 1984, nie
mog' „post#powa) wed ug w asnego widzimisi#", „...s' natomiast zobowi'zani
«kierowa) si# w swym zachowaniu planem stwórczym Boga» (HV10)". W
wielu audiencjach z tego samego miesi'ca papie wraca do tego tematu,
wielokrotnie powo uj'c si# przy tym na encyklik# „Humanae vitae" (któr'
zreszt' w ogóle bardzo cz#sto cytuje). Ba, 22 sierpnia powiedzia wr#cz, e akt
ma e ski przestaje by) „aktem mi o ci", je li zostaje „sztucznie pozbawiony
swej si y prokreacyjnej". Nie do ) na tym. Na audiencji 5 wrze nia tego samego
roku da do zrozumienia, e nawet dopuszczana przez Paw a VI „metoda
naturalna" nie ma szczególnej warto ci. W ka dym razie ostrzeg przed ni'
mówi'c: „Korzystanie z «okresów niep odnych» w yciu ma e skim mo e si#
sta) 9ród em nadu y), gdy ma onkowie zechc' w ten sposób
461
bez uzasadnionych powodów próbowa) obej ) prokreacj#, utrzymuj'c j' na
ni szym poziomie ni dopuszczalna w ich rodzinie, moralnie usprawiedliwiona
liczba urodze ..."48
Oczywi cie aborcja to wymys szatana, zbrodnia, „morderstwo",
„niewypowiedziane..."
Papie stale powtarza t# niewypowiadalno ). Stale naucza „w g #bokim
przekonaniu, e ka de umy lne zniszczenie ludzkiego ycia przez aborcj), bez
wzgl)du na to, z jakiego powodu przeprowadzon., jest niezgodne z nakazem
Boga i jest poza prawem do decydowania ka dej jednostki i ka dej grupy".
„Ojciec Twi#ty" nie waha si# wbija) do g owy nauk tego rodzaju mieszka com
obszarów przeludnionych, udzi) ich obietnic', „ e Bo a m'dro ) obraca
wniwecz ludzkie rachuby". Indonezyjskich biskupów pouczy w tej mierze:
„Nigdy nie obawiajmy si#, e wyzwanie wobec naszego ludu jest zbyt wielkie;
zosta on zbawiony cenn' krwi' Chrystusa, jest jego ludem." Bajdurzy przy tym
jeszcze, „ e, co niemo liwe dla cz owieka, jest mo liwe dla Boga..."49
Tak e nigdzie w Afryce nie wyst'pi z propozycj' ograniczenia liczby
dzieci. Wr#cz przeciwnie: "Zapobieganie ci.;y i aborcja nie oszcz#dzi y
waszego kraju", ubolewa 13 lutego 1982 r. w Onitsha. W Kaduna za (Nigeria)
ju nast#pnego dnia grzmia : „Aborcja to morderstwo pope niane na niewinnych
dzieciach... Wasza walka o katolickie wychowanie dzieci zas uguje na silne
wsparcie."50
Podobnie zachowa si# w Madrycie 2 listopada 1982 r., pot#piaj'c aborcj#
jako „powa;ne naruszenie adu moralnego. Bmierci niewinnego nigdy nie da si)
usprawiedliwiG..." W przemówieniu tym nie zabrak o biblijnych cytatów na
temat „tych najmniejszych", ich „anio ów w niebie", opowie ci o dziecku, które
uradowane „obecno ci' [Jezusa] podskoczy o w onie matki". Ba, nie zawaha
si# stwierdzi): „Mówi# o absolutnym poszanowaniu ludzkiego ;ycia."
Powiedzia to reprezentant instytucji, która wi#cej, d u ej i okropniej ni
jakakolwiek inna na wiecie gardzi a ludzkim yciem, która torturowa a,
mordowa a, pali a, d awi a, r'ba a, rzuca a psom na po arcie, przybija a do
krzy;a — prawie wszystko z wymienionych tu rzeczy, i wiele innych jeszcze,
mia y miejsce w po owie XX w.!51
Papie Jan Pawe II nie zawaha si# powiedzie), „ e równie powszechne
rozprzestrzenienie sztucznych metod zapobiegania ci' y prowadzi do aborcji"52,
cho) wiadomo, e prawie zawsze by o i jest odwrotnie, e wi#kszo ) sztucznych
poronie dokonuje si# g ównie tam, gdzie nie praktykuje si# metod sztucznego
zapobiegania ci' y.
Szczyt tych obskuranckich poczyna w skali globalnej osi'gn' papie w
przemówieniu w Vancouver (Kanada), gdzie w dniu 18 wrze nia
462
1984 mia czelno ) umie ci) aborcj# w kontek cie wojny atomowej! Powiedzia
bowiem, co nast#puje: „Ta niewypowiedziana (stale si# na jej temat wypowiada)
zbrodnia" przeciw ludzkiemu ;yciu, która to ycie od samego pocz'tku odrzuca i
u mierca, ustala wzorzec dla pogardy, negacji i eliminacji w yciu doros ych i
zamachu na ycie spo ecze stwa." I, có za klesza logika, gdy cz owiek ju „od
momentu pocz)cia" mo e by) zagro ony, b#dzie zagro ony „równie; w wieku
dojrza'ym" „przez si # napastnika", przez „pot#g# broni atomowej"!53
Twierdzenie nie do ) e g upie, to jeszcze po 'czone z pogró kami.
Przecie dalej powiada papie : "Ludzko-G ma tylko jedn. drog), by uciec przed
w asn' tyrani' i odwróciG S\D BOPY."54 W sposób nie budz'cy w'tpliwo ci i w
m'drym przewidywaniu przysz o ci papie przedstawia tu wojn# atomow' jako
S'd Bo y — gdy wiat nie pod' a za nakazami moralnymi, ach, jak e
moralnego Ko cio a katolickiego, i „znów" zaprzesta , jak zaraz dodaje,
„praktykowania wi#to ci ycia..."
Znów? Ale kiedy t# wi#to ) praktykowa ? Kiedy pali kacerzy i
czarownice? Przez prawie dwa tysi'ce lat pogromów Rydów? Morduj'c miliony
Indian i Murzynów? Podczas wypraw krzy owych? Podczas wojny
trzydziestoletniej? Pierwszej wiatowej, drugiej wiatowej, wietnamskiej?
„Hermina w pl.sach..."
Homoseksualizm nie jest chyba przez Jana Paw a II tak mocno
atakowany, bo cho) za Paw em VI nazwany „niemoralnym", to jednak nie tyle
je li chodzi o sk onno ), co o „praktyk#".55 Wielu katolików próbuje
bagatelizowa) niebezpieczne mimo wszystko papieskie wycieczki s owne,
nazywaj'c je „g upim gadaniem".56 Trzeba jednak zauwa y), e od czasów
starotestamentowych homoseksualizm by zagro ony kar' mierci i to a po
wiek XIX. W ostatnich czasach Ko ció roztrz'sa ten temat w „Dokumencie
roboczym wspólnego synodu biskupstw w RFN: sens i kszta towanie ludzkiej
seksualno ci" z roku 1973 oraz w o wiadczeniu rzymskiej kongregacji ds. nauki
wiary „w kilku kwestiach etyki seksualnej" z 29 grudnia 1975 r.; w tym ostatnim
dokumencie ustosunkowano si# te do sprawy stosunków przedma e skich i
masturbacji.
W o wiadczeniu rzymskiej kongregacji czytamy: „Wed ug kryteriów
obiektywnego adu moralnego s' stosunki homoseksualne dzia aniami
pozbawionymi swego istotnego i niezb#dnego przyporz'dkowania. S' one
pot#pione w Pi mie Twi#tym jako powa na dewiacja, a w ko cu przedstawiane
jako tragiczna konsekwencja wyparcia si# Boga. Taka ocena zawarta w Pi mie
Twi#tym nie pozwala wprawdzie przyj'), e
463
wszyscy, którzy ulegaj' tej anomalii, s' za ni' osobi cie odpowiedzialni, ale
wiadczy, e dzia ania homoseksualne jako takie nie s' w porz'dku i w adnym
razie nie mog' by) w jakikolwiek sposób pochwalane."57 Równie i to brzmi
stosunkowo agodnie, by) mo e tak e i z tego powodu, e ten „wyst#pek"
szczególnie cz#sto przytrafia si# przedstawicielom kleru i naturaln' (a mo e
nienaturaln') rzeczy kolej' przytrafia si# im i dzi .
Pozwol# sobie przypomnie) kilka przypadków wie szej daty z obszaru
szacownej archidiecezji mogunckiej.
Tutejszy kapelmistrz katedralny i ksi'dz, Heinrich Hain przez ca e lata,
przypuszczalnie
dziesi#ciolecia,
„wykorzystywa "
seksualnie
swych
wychowanków. Za co najmniej (po ród „niezliczonych") „dwadzie cia jeden
przypadków wzajemnego onanizmu, siedemna cie prób stosunku analnego,
pi#)dziesi't sze ) przypadków stosunku oralnego" zosta w 1984 r. skazany na
siedem lat i dziewi#) miesi#cy wi#zienia. Duchowny wirtuoz oddawa si# swym
nami#tno ciom tak e w zat oczonych autobusach, ba, w basenie arcybiskupiego
seminarium duchownego, i to jak si# zdaje, tak udanie, e wielu „zha bionych"
wybaczy o mu wszystko. Chcieli „prosi) i modli) si#" jeszcze za oskar onego, a
pó9niej skazanego, wreszcie wyrazili rado ) „z naszego najbli szego
spotkania"! A przy tym wszystkim przed ksi#dzem Hainem, w tej e Moguncji
za „czyny nierz'dne z dzie)mi" zostali skazani na podobne kary zast#pca
kierownika chóru i wikary. W ko cu w tej dziedzinie ma kler katolicki d ug'
tradycj#, nieobc' i rzymskiej kurii.
Zreszt' nie tylko rzymskiej. Pó9niejszemu ksi#dzu i kapelmistrzowi
katedralnemu, Heinrichowi Hainowi, wyzna cz onek mogunckiej kapitu y
katedralnej, ju od wczesnej m odo ci dawano do zrozumienia, „ e jako
homoseksualista b#dzie si# czu bezpieczny w Ko ciele katolickim". Gdy :
„obok «banalnej prawdy, e w seminarium duchownym zagnie9dzi o si#
pedalstwo», wiadomo by o równie , nawet wróble na dachach o tym )wierka y,
e do owej mniejszo ci seksualnej (w jej kontek cie ludek palatynacki mówi o
dupczeniu) nale a tak e kardyna Hermann Volk. Moguncjanie nazywali swego
by ego biskupa — poprzednika katolickiego prymasa Republiki Federalnej,
Karla Lehmanna — „«Hermin'», a w czasie procesji", ze z o liw' satysfakcj'
opowiada pewien informator, „owieczki nawet ju nie zadaj' sobie trudu, by
ukry) swój podziw dla «Herminy w pl'sach»". Krótko mówi'c, w
„roz piewanej i roze mianej Moguncji" nawet piastuj'cy wy sze urz#dy i
godno ci katolicy szepcz' mi#dzy sob', e „Stary woli wtyka) nos w ty ki
ch opców"58.
464
„...dopóki Twój tron stoi mocno, nie zachwieje si) te; moje 'ó;ko"
By) mo e najrzadziej wypowiadaj' si# dzi kr#gi ko cielne w sprawie
prostytucji. Czy to dziwne? Chyba nie, przecie niegdy wspierali j' nie tylko
opaci i przeorysze, lecz tak e kardyna owie i biskupi, ba, papie e budowali lub
sprzedawali burdele, a nie kto inny jak sam Pius II zapewnia króla czeskiego,
powo uj'c si# przy tym nawet na w. Augustyna, e bez uporz'dkowanego
systemu burdeli Ko ció Chrystusowy nie mo e istnie).
To przekonanie sta o si# ju dzi prawie dobrem powszechnym. Ca kiem
niedawno, bo w 1987 r. trzydziestoletnia prostytutka frankfurcka Flori Lilie
pisa a do wielce szanownego pana Papie a: „Widzi Pan, ja wiem: dopóki Pan
g osi swoj' obyczajno ), b#dzie kwit a moja nieobyczajno ), dopóki Pan b#dzie
ukrywa wiedz# na temat zapobiegania ci' y i aborcji, dopóty mój monopol
b#dzie trwa , dopóki spowied9 i pokuta b#d' zinstytucjonalizowane, grzech
b#dzie du o kosztowa , dopóki b#dzie Pan definiowa mi o ), poczynaj'c od
obojczyka w gór#, dopóty ja nie b#d# musia a ama) sobie g owy... innymi
s owy: Dopóki Pa ski tron mocno stoi, dopóty równie i moje ó ko si# nie
zachwieje."59
W dos ownym sensie chwieje si#. I to mocno. Tak samo jak inne ó ka.
O „warto-ciach czysto-ci w celibacie"
i alimentach kierownictwa Ko-cio'a na rzecz dzieci
Dzisiaj w samych tylko Niemczech yje sze ) tysi#cy onatych ksi# y
katolickich. Na ca ym wiecie jest ich osiemdziesi't tysi#cy. Cz# ) z nich
odesz o ze swego urz#du i wst'pi o w zwi'zek ma e ski z dyspens' Rzymu,
cz# ) — nie. Jest to jedna pi'ta ca ego kleru katolickiego.
Tymczasem papie Wojty a ci'gle z elaznym uporem broni celibatu.
„Zw aszcza", powiedzia 3 maja 1980 r., przemawiaj'c do biskupów Zairu,
„ksi# a, zakonnicy, a tak e zakonnice musz' mie) silne przekonanie o
pozytywnych i istotnych warto ciach czysto ci w celibacie... by bez
dwuznaczno ci pozosta) wiernymi zobowi'zaniu, które wzi#li na siebie dla
Pana i dla Ko cio a, zobowi'zaniu, któremu (sic!) w Afryce i gdzie indziej
przypada ogromne znaczenie jako wiadectwu i zach#cie dla ludu
chrze cija skiego na trudnej drodze do wi#to ci."60 Tak wi#c papie nie tylko
w dalszym ci'gu naucza bez enno ci ze wzgl#du na królestwo niebieskie, lecz
tak e twierdzi, e bez enno ) jest lepsza od ma e stwa, e yj'cy w
dobrowolnej wstrzemi#9liwo ci post#puj' „lepiej". Taki jest
465
„tak e pogl'd ca ej duszpasterskiej tradycji pozostaj'cej w zgodzie z
nauczaniem Ko cio a"61.
Niewielka gromada onatych ksi# y wyci'ga dzi ku papie owi jak
najuni eniej r#k# w ge cie pojednania i wola aby raczej ju dzi , ni dopiero
jutro, dzia a) (równie ) dla niego. Jednak e Karol Wojty a zaj' stanowisko zbyt
sztywne. Nie mo e ju zalegalizowa) ma e stw ksi# y; by) mo e uczyni to
jego nast#pca. Gdy sytuacja nie da si# dalej utrzyma), uczyni to bez
zastanowienia. Wszak wszystko, co przynosi korzy ), jest s uszne. Jest to zasada
najwy sza. Na razie jednak ywi si# nadziej#, e jako si# uda przetrwa),
utrzymuj'c w mocy zasad# „wstrzemi#9liwo ci", posi kuj'c si#
„wstrzemi#9liwymi z w asnej woli", przy czym kierownictwo Ko cio a —
zgodnie z wypróbowanymi metodami tradycyjnej ob udy — woli potajemne
ma e stwa ksi# y. Na dzieci p aci alimenty.62
Jego wi'tobliwo ) jest jeszcze pewien wi#kszo ci swego kleru. Bo
przecie z czego b#dzie y taki proboszcz, je li wyleci na bruk! L#k o byt
materialny wi' e go zwykle bardziej ni wiara, o czym wiedzia ju
Lichtenberg. A nieco ob udy nie od dzi czyni ycie duchowe bardziej zno nym.
Inaczej ma si# sprawa z m odzie '.
Apele papie;a do m'odzie;y albo o „kulturze -mierci":
„Terror, erotyzm..."
Papie Jan Pawe II obawia si# utraci) m odzie — a tym samym
wszystko! W czasie wizyty w Niemczech w listopadzie 1980 r. dostrzeg
„g #bok' nieufno ), w a nie w m odym pokoleniu, wobec instytucji, norm i
przepisów. Ko ció z jego hierarchiczn' struktur'... przeciwstawia si# duchowi
Jezusa."63 Jak wszyscy totalitarni przywódcy, stale próbuje uzale ni) od siebie
m odzie . Chwali przed ni' Jezusa, przyjaciela, „który nigdy nie oszuka" —
jakby nale a do niego, jakby nale eli do siebie, jakby on, Wojty a, naprawd#
g osi „niezafa szowane s owo Bo e".
W apelu z 1 czerwca 1980 r., skierowanym w Pary u do m odzie y
francuskiej, uprzejmie i perfidnie zarazem yczy , „aby cie wy... byli wszyscy
mistrzami w chrze cija skim panowaniu nad cia em..." A przeciw pokusom
„laicystycznej i permisywnej atmosfery" zaleca : „czytanie Ewangelii",
„studiowanie odpowiednich dzie ", „skupione czytanie biografii wi#tych" —
„pozosta cie w jego mi o ci, prze ó cie prawo moralne bez skre le na j#zyk
praktyki, karmcie wasze dusze cia em CHRYSTUSA..."64
466
„Mówcie ka demu, e papie na was liczy", wo a 30 wrze nia 1979 r. do
m odzie y Irlandii, sugeruj'c jej przy tym, e „nazbyt atwo staje si# zabawk' w
r#kach manipulatorów", poddana si om „które pod p aszczykiem wi#kszej
wolno ci jeszcze bardziej j' zniewalaj'" — jeszcze bardziej? „Tak, kochana
m odzie y, nie zamykaj oczu na t# moraln' chorob#, która dokonuje spustosze
w naszym wspó czesnym spo ecze stwie i przed któr' nie mo e was broni)
wasza m odo ). Jak wielu m odych ludzi zniszczy o ju swe sumienia i
prawdziw' rado )
ycia zast'pi o narkotykami, seksem, alkoholem,
wandalizmem i d' eniem do posiadania materialnego!"65
Pomi my fakt, e nikt nie osi'gn' wi#kszych sukcesów w gromadzeniu
bogactw materialnych ni Ko ció chrze cija ski, który w redniowieczu by
posiadaczem jednej trzeciej ziemi w ca ej Europie, a na wschodzie jednej
trzeciej ogromnego imperium rosyjskiego do 1917 r. — i zwró)my uwag#, e
seksualizm umie ci papie mi#dzy narkotykami, alkoholem i wandalizmem!
3 listopada 1982 r. zaklina m odzie madryck', by pozostawa a w
czysto ci „po ród tych, którzy s.dz. jedynie wedle poj)G seksualizmu,
zewn)trznego blasku lub ob'udy" — jakby ktokolwiek na wiecie by bardziej
ob udny ni kler katolicki! I w a nie ten arcyreakcyjny papie wzywa m ode
pokolenie „do przeprowadzenia skutecznych i radykalnych zmian w -wiecie i
stworzenia nowego spo'ecze?stwa pod znakiem mi'o-ci, prawdy i
sprawiedliwo-ci"! Zupe nie jak gdyby to nie jego Ko ció stale, od czasów
antycznych, nie stawia na g owie wszystkiego, co uczciwie mo na nazwa)
mi o ci', prawd' i sprawiedliwo ci'! „Ani narkotyki, ani alkohol, ani
seksualizm, ani zrezygnowana, bezkrytyczna bierno ) nie s' odpowiedzi' na
z o..."66
14 kwietnia 1984 r. Jan Pawe II zaapelowa do m odzie y ca ego wiata:
„Do was nale y zbadanie, czy równie w was nie zagnie9dzi si# bakcyl owej
«kultury mierci» (np. narkotyki, erotyzm i ró norakie formy wyst#pku), który
— niestety! — zatruwa i niszczy wasz' m odo )." „Erotyzm" znalaz si# tu, nie
po raz pierwszy, mi#dzy narkotykami i terrorem oraz ró norakimi formami
wyst#pku! Mówi papie : „Jeszcze raz powiadam wam, droga m odzie y: nie
ust#pujcie przed «kultur' mierci». Wybierzcie ycie... Szanujcie swe cia o! Jest
ono cz# ci' waszego bycia cz owiekiem: Jest ono wi'tyni' TWI\TEGO
DUCHA. Nale y do was, poniewa zosta o wam podarowane przez Boga."67
Cia o, tutaj umieszczone mi#dzy Duchem Twi#tym a Bogiem, bynajmniej nie
nale y do m odzie y, a w ka dym razie ma nale e) nie do niej, lecz do
Ko cio a! To on ro ci sobie do niego pretensje! On chce nim dysponowa)!
467
A co ten cz owiek w ogóle rozumie pod poj#ciem „ ycia"? I duchowej
„odnowy"? „Pokut#"; „ wiadomo ) cz owieka, e jest grzesznikiem";
„rozumienie, e tylko wybaczaj'cy Bóg mo e podarowa) nowy pocz'tek..."68 A
to wszystko znaczy jedynie: wi#cej w adzy, jeszcze wi#cej w adzy dla Ko cio a!
Jeszcze wi#cej swobody w wodzeniu wiernych na pasku! Oraz, tak chce Bóg,
tak e niewiernych! Wszystkich!
Przemawiaj'c do m odzie y holenderskiej 14 maja 1985 r. w Amersfoort,
Jan Pawe II zauwa y , e widzi ona zbyt wiele ogranicze stawianych przez
Ko ció „zw aszcza w dziedzinie seksualno ci... i tego, co dotyczy pozycji
kobiety w Ko ciele". A przecie Ewangelia przedstawia Chrystusa, który
domaga si# radykalnego nawrócenia, „wyrzeczenia si# dóbr ziemskich"! (Aby
Watykan dosta ich jeszcze wi#cej!) „W dziedzinie etyki seksualnej rzuca si# w
oczy zw aszcza jego jasne stanowisko w sprawie nierozerwalno ci ma e stwa i
pot#pienie cudzo óstwa, nawet je li zosta o ono pope nione jedynie w sercu. A
czy nie robi wra enia wezwanie, by wy upi) sobie oko i odci') r#k#, je li
cz onki te staj' si# przyczyn' zgorszenia."69
Najpierw: „Wybierzcie ycie... Szanujcie wasze cia o!" Potem: Wy upcie
oko! Odetnijcie r#k#! On i jemu podobni zawsze sami sobie zadaj' k am.
Nowa pruderia albo: „Zwrot w krajach naszych s.siadów"
Za rz'dów tego papie a szerzy si# plaga nowej pruderii, przypominaj'ca
lata pi#)dziesi'te ery Piusa XII. Rozpocz# a si# nagonka na mielsze filmy,
nagonka, do której pan Wojty a sam zagrzewa, na przyk ad gdy wraz z pi#ciuset
wiernymi odmawia w Watykanie ró aniec dla zado )uczynienia za „zha bienie
Bo ej Matki" filmem Jean-Luc Godarda „Je vous salue, Maire".70 Prokuratorzy
rekwiruj' ta my w kinach pornograficznych, ba, w Mediolanie i Rzymie dosz o
do podpalenia kilku kin. Podpalano równie samochody wolnomy lnych
socjologów i polityków, którzy wyst'pili z propozycj' „parków
spotkaniowych". W ich domach wybijano okna. Utkn# a w miejscu rozpocz#ta
reforma prawa karnego w zakresie przest#pstw seksualnych. Likwiduje si# pla e
i strefy campingowe, na których mo liwe by o swobodniejsze zachowanie.
Zdarza y si# wypadki ci# kich pobi) nudystów. W Rimini pewien
pi#)dziesi#ciosze cioletni m# czyzna urwa ucho ch opakowi, który nago bra
prysznic, innego o ma y w os nie udusili stryczkiem rodzice „niegodnie"
zaczepionej córki. „By) mo e dotar ju do nas zwrot w krajach naszych
s'siadów", pisze LA REPUBLICCA, „by) mo e dotrze do nas tak e ruch zza
oceanu."71
468
Za Ronalda Reagana fundamentali ci, rygorystycznie traktuj'cy tekst
Biblii, zainicjowali krucjat# o „czyst' Ameryk#". Pod ich naciskiem dosz o do
cenzurowania bibliotek szkolnych, podr#czników, tekstów na p ytach
gramofonowych, ich ofiar' pad y nawet ksi' ki, na przyk ad „Ulisses" Jamesa
Joyce'a czy „Huckleberry Finn" Marka Twaina.72
M odzie ameryka ska jest oczywi cie u wiadamiana w sposób
niedostateczny, czego rezultatem jest najwy szy w ród krajów wysoko
uprzemys owionych procent nie chcianych ci' i aborcji. Procent zabiegów
przerwania ci' y u m odocianych Amerykanek jest taki jak w Anglii, Holandii,
Szwecji i Francji 'cznie, gdzie w szko ach odbywaj' si# lekcje u wiadamiania
seksualnego, a rodki antykoncepcyjne kosztuj' ma o lub nic. Stany
Zjednoczone w 1985 r. by y jedynym spo ród trzydziestu siedmiu pa stw
wysoko rozwini#tych, w którym wzrasta a liczba ci' m odych dziewcz't.73 Ba,
cudzo óstwo w god's own country zagra a nawet jego obronno ci; w kraju, o
którym, nawiasem mówi'c, Thomas Jefferson, demokrata, przyjaciel ludu,
powiada , e nie mia by za z e, gdyby co dwadzie cia lat wybucha a ma a
rewolucja.74 W maju 1987 r. ministerstwo obrony grozi o zatrudnionym w
resorcie urz#dnikom zwolnieniem z pracy w razie „niew a ciwych zachowa
seksualnych". Za odbiegaj'ce od normy uchodzi m.in.: cudzo óstwo, wymiana
partnerów, homoseksualizm i orgie seksualne.75
W Stanach Zjednoczonych, gdzie od 1973 r. wyrokiem S'du
Najwy szego przerwanie ci' y w ci'gu pierwszych trzech miesi#cy jej trwania
jest konstytucyjnym prawem kobiety, Ronald Reagan przyst'pi do walki
przeciw aborcji r#ka w r#k# z papie em. W trakcie tych zmaga prezydent
dozna dotkliwej kl#ski w Senacie, cho) przes'dzi a o niej niewielka liczba
g osów. A kiedy podczas konferencji demograficznej w Meksyku, w sierpniu
1984 og osi , e nie zamierza wi#cej subwencjonowa) organizacji, które
dopuszczaj' aborcj#, watyka ski „Osservatore Romano" nie omieszka napisa),
e jest to „historyczny etap na drodze potwierdzenia prawa ka dego cz owieka
do ycia od chwili pocz#cia"76.
Delegaci na t# konferencj# istotnie postanowili nie u atwia) dzia a na
rzecz aborcji jako rodka planowania rodziny, id'c tym samym za wskazaniem
wynikaj'cym z inicjatywy Watykanu. Co prawda Watykan pragn' , by aborcja
jako rodek planowania rodziny by a ca kowicie „wykluczona", ale na wniosek
kilku pa stw zgodzi si# na sformu owanie „nie u atwia)". (Pa stwa bloku
wschodniego i Chiny g osowa y przeciw pasusowi, którego domaga si#
Rzym).77
Zgodne z polityk' Watykanu by o wyst'pienie Reagana w lutym 1983 r.,
w którym wezwa uczennice, by nie stosowa y pigu ki antykoncepcyjnej
469
bez zgody rodziców („pigu ka tylko za zgod' tatulka"), lub gdy w lipcu tego
samego roku za niski poziom ameryka skiego systemu wychowawczego
obwini m.in. zbyt wiele seksu i narkotyki.78
W klasycznym kraju puryta skim afery seksualne mog' powodowa)
upadek nawet czo owych postaci ycia politycznego. W 1963 r. straci swój
urz'd brytyjski minister wojny John Profumo, w 1973 r. „dziewczynki"
zwichn# y kariery ministrów: lorda Lambdona i lorda Jellicoe. W 1986 r. z
podobnych wzgl#dów musia ust'pi) Jeffrey Archer, wiceprzewodnicz'cy partii
Margaret Thatcher.
Aids, czyli zespó nabytego upo ledzenia uk adu immunologicznego, jest
bardzo na r#k# wielu wp ywowym kr#gom kleru katolickiego. Nawet wobec
tego strasznego zagro enia nie waha si# on przeszkadza) we w a ciwym
informowaniu m odzie y o tym zagro eniu. Kiedy w ko cu 1986 r. brytyjska
BBC zapowiedzia a kampani# u wiadamiaj'c' w sprawach Aids, konferencja
biskupów Anglii i Walii zaprotestowa a w wydanym w grudniu w Londynie
o wiadczeniu. Mo e zosta) tym zranione „moralne odczuwanie" licznych
chrze cijan; „fundamentaln' zasad'" wszelkiej informacji na tematy seksualne
musi by), „ e stosunek seksualny jest jedynie wyrazem mi o ci ma e skiej".79
W 1983 r. w Irlandii (kiedy obowi'zywa tam jeszcze zakaz sprzeda y
rodków zapobiegania ci' y) w trakcie za artej ideologicznej kampanii Ko cio a
katolickiego, generalny zakaz aborcji nie tylko nie zosta zniesiony, ale jeszcze
zyska rang# artyku u konstytucyjnego. Od tego czasu kobiety przerywaj'ce
ci' # s' w Irlandii wrogami konstytucji — jest to niebywa y triumf biskupów
nad szefem rz'du Irlandii, Garretem Fitzgeraldem, który nagle dostrzeg , e
rozwiewaj' si# jego iberalizacyjne zamiary.80 A kiedy w 1986 r. rozgorza spór
na temat zagwarantowanego konstytucyjnie zakazu rozwodów — w ród krajów
europejskich poza Irlandi' jeszcze tylko Malta odmawia swym obywatelom
prawa do rozwodu — znów kler katolicki rozp#ta burz#. Biskup Clonfert,
Cassidy dostrzeg zagro enie dla wiernych w ich pod' aniu „ cie k' boskich
przykaza ". Kardyna Thomas 0'Fiaich, prymas Irlandii, mówi o „epidemii
rozwodów". A arcybiskup Dublina, McNamara porówna rozwód do katastrofy
w Czarnobylu, gdy tak jedno jak drugie „zatruwa spo ecze stwo zachodnie" i
wezwa do modlitwy z intencj' powstrzymania „niszczenia tradycyjnych
podstaw [moralno ci]" (przy czym w latach 1922-37 ma e stwo w Irlandii
mog o by) z powodzeniem rozwi'zane przez Senat). Ba, proboszcz na jednym z
przedmie ) Dublina napisa w li cie do gminy, e rozwód jest wynalazkiem
nazistów i przyniós aliantom ze sob' o wiele wi#cej nieszcz# ) ni niemiecki
Wehrmacht i Luftwaffe! Kampania katolicka znów okaza a si# zwyci#ska,
470
ma e stwo w Irlandii oznacza „do ywocie", a polityk# pa stwa „okre la
Ko ció katolicki" (Fitzgerald)81.
W 1985 r. w Holandii reforma prawa karnego w zakresie przest#pstw
seksualnych dozna a fiaska o tyle, e liberalny minister sprawiedliwo ci
Korthals Altes z Volkspartij voor Vrijheid en Democratie (WD) musia
pogodzi) si# ze skre leniem w proponowanym dokumencie „wieku
chronionego" z szesnastu na dwana cie lat. Kontakt seksualny mi#dzy doros ymi
a m odocianymi, zwi'zek seksualny z osob' niepe noletni', nawet gdy nie
pozostaje ona w stosunku zale no ci „od sprawcy", s' w dalszym ci'gu czynami
zabronionymi przez prawo, a granic' wieku niekaralnych kontaktów
seksualnych pozostaje wiek szesnastu lat.82
W Republice Federalnej hierarchowie od dawna walcz' zw aszcza
przeciw przerywaniu ci' y i lekcjom wychowania seksualnego w szko ach.
W sprawie bawarskiej ustawy o wychowaniu seksualnym w szko ach,
wypowiedzia si# biskup Graber. By o to 13 maja 1980 r. przy okazji
uroczysto ci ku czci Matki Boskiej Fatimskiej w Vilsbiburgu. Oto jego s owa:
„Znów musimy postawi) pytanie: Czy; nie ;yjemy w totalnie zanieczyszczonym
przez seksualizm -wiecie? I oto teraz u nas w Bawarii sta'o si) co-, co w kraju
b)d.cym pod opiek. Patrona Bavariae nigdy nie powinno si) by'o wydarzyG,
ustawa o wychowaniu seksualnym w szko ach." Dlatego biskup Graber
przypomnia „straszliwie powa ne s owo Chrystusa" (w tym wypadku odnosi o
si# ono zapewne do wszystkich chrze cija skich polityków tego landu, nie
wy 'czaj'c jego katolickiego ministra o wiaty i prezesa Komitetu Centralnego
Niemieckich Katolików): „Lecz kto by si) sta' powodem grzechu dla jednego z
tych ma'ych, którzy wierz. we mnie, temu by'oby lepiej kamie? m'y?ski zawiesiG
u szyi i utopiG go w g')bi morza" (Mt. 18, 6).
Tak' ustaw# trzeba bowiem widzie), powiedzia biskup „na tle
seksualnego zaka enia, niby niewiasty na szkar atnoczerwonym zwierz#ciu..."
Graber przypomnia o „seksualnej swobodzie, masowym morderstwie aborcji,
emancypacji seksualnej, cudzo óstwie, stosunkach przedma e skich,
homoseksualizmie", krótko mówi'c, o wszystkim, co napisano ju w 1 rozdziale
Listu do Rzymian, „gdzie Pawe przedstawia w mocnych s owach brud
nieobyczajno ci, w któr' obecnie znów popadli my. Do tej ca'ej panoramy
przynale;y ustawa o nauczaniu seksualnym w szkole — ...By) mo e
zrozumiemy, dlaczego przed chwil' zwrócili my uwag# na cis y zwi'zek
mi#dzy niewiast' a zwierz#ciem: seksualizm prowadzi do zezwierz#cenia."83
471
Dok'd prowadzi Ko ció , pokazuje jego trwaj'ca dwa tysi'ce lat historia,
ton'ca we krwi i zbrodni. Mia a w niej swój udzia jego straszna moralno )
seksualna w przesz o ci, b#dzie mia a i w przysz o ci. Tak e bowiem dzisiaj,
gdy znaczna cz# ) ludzko ci g oduje lub wr#cz umiera z g odu, Ko ció
ca kowicie otwarcie i z ca ' w a ciw' mu bezwstydn' brutalno ci' zwraca si#
przeciwko pa stwowym programom planowania rodziny. Nie kto inny jak
papie Jan Pawe II (Wojty a) w przemówieniu do sekretarza generalnego
Twiatowej Konferencji Demograficznej z 7 czerwca 1984 r. powiedzia
„..Ko-ció' pot)pia jako ci# k' obraz# dla ludzkiej godno ci i sprawiedliwo ci
wszelkie poczynania rz.dów lub innych agend, które w jakikolwiek sposób
usi'uj. ograniczaG swobod) ma';onków w sprawie decydowania o potomstwie.
Zgodnie z powy szym ka de brutalne posuni#cie tych organów na rzecz
zapobiegania ci.;y lub wr#cz sterylizacji i aborcji nale;y pot)piG i ze wszystkich
si' odrzuciG. W taki sam sposób nale y nazwa) «wielkim bezprawiem» fakt, e
w stosunkach mi#dzynarodowych pomoc gospodarcza dla wsparcia krajów
s abo rozwini#tych jest uzale;niona od programów zapobiegania ci.;y,
sterylizacji i aborcji" (Familiaris consortio Nr 30).84
Liczba ofiar, niezale nie od tego jak wielka, zapewne nigdy nie
wywo ywa a w papie ach lito ci. Nawet miliony przypadków mierci g odowej
nie czyni' wra enia na Janie Pawle II. Czy przemawia w Fuldzie czy na Nowej
Gwinei, zawsze jest twardy i bezwzgl#dny, zawsze upiera si#, by g osi)
„stanowczo 'danie Jezusa (!) bez skre le ".85 „Nie obawiajmy si# nigdy, e
'dania mog yby by) zbyt wygórowane dla naszego ludu. Jest on zbawiony
przez cenn' krew Chrystusa: jest jego ludem."86
Oczywi cie dostojny apiduch wie tak e i to: „W dzisiejszych czasach na
yciu narodów... odciskaj' si# wydarzenia, które wiadcz' o oporze przeciw
BOGU, przeciw jego planom mi o ci i wi#to ci, przeciw jego nakazom w
dziedzinie ma e stwa i rodziny... Mo na zatem mówi), ;e przez wspó'czesne
spo'ecze?stwo przebiega szeroka fala niezgody ze Stwórc. i Zbawc. JEZUSEM
CHRYSTUSEM."87
I dzi#ki Bogu! chcia oby si# wykrzykn'). Mo na mie) tylko nadziej#, e
ta fala b#dzie si# stale rozszerza), e pewnego dnia poch onie ca e to zbawienie,
w którym nie ma nic pewnego poza zyskiem.

Podobne dokumenty