zeszyty naukowe

Transkrypt

zeszyty naukowe
POLSKI UNIWERSYTET NA OBCZYŹNIE
W LONDYNIE
ZESZYTY NAUKOWE
POLSKI UNIWERSYTET NA OBCZYŹNIE
W LONDYNIE
ZESZYTY NAUKOWE
Seria trzecia: nr 1
Rozprawy
Artykuły
Recenzje
Londyn 2013
Rada naukowa
prof. dr hab. Eugeniusz Kruszewski (Kopenhaga)
prof. dr hab. Alicja Moskalowa (PUNO Londyn)
prof. dr Stefan Stańczyk (PUNO Londyn)
prof. dr hab. Halina Taborska (PUNO Londyn)
Redakcja
dr hab. prof. UJK Jolanta Chwastyk-Kowalczyk (redaktor naczelna)
dr Joanna Pyłat (sekretarz redakcji)
prof. dr hab. Halina Taborska (redakcja tekstów w języku angielskim)
dr Andrzej Chludziński (redakcja stylistyczno-językowa)
Recenzje
prof. dr hab. Maria Beisert
prof. dr inż. Ryszard Chmielowiec (STP Londyn)
prof. dr hab. Oskar Stanisław Czarnik
dr hab. prof. UJ Arkady Żegocki
Korekta
Marta Ossowska
Projekt okładki
Bogdan Władysław Kowalczyk, Cyryl Kowalczyk
Opracowanie graficzne
Dorota Okroj
Skład, przygotowanie do druku
Wydawnictwo JASNE
ul. Jacka Soplicy 10/14, 83-000 Pruszcz Gdański, Polska
+48 58 301 72 57, 606 44 39 28
[email protected]
www.wydawnictwo-jasne.pl
Wydawca
Polski Uniwersytet na Obczyźnie w Londynie (PUNO)
238-246 King Street
London W6 0RF
Wielka Brytania
www.puno.edu.pl
© Copyright by PUNO London and Authors, 2013
© Copyright for publishing by Wydawnictwo
Nakład: 300 egzemplarzy
ISSN: 1640-1239
JASNE, 2013
Spis treści
Przedmowa
Foreword . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9
Od Redakcji
From the Editorial Board. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 11
ARTYKUŁY I ROZPRAWY
Articles & Essays
Dominik Kubicki
Polonia i polskie emigracje od doby zaborów
– wyzwaniem badawczym nad wychodźstwem
i nad stanem cywilizacji Zachodu
The Polish Diaspora and Polish emigration
since the partitions of Poland – a challenge
for research on refugees and on the state
of Western Civilisation . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 15
Krystyna Iglicka
Powroty Polaków po 2004 roku:
w pętli pułapki migracji
Return of migrating Poles after 2004:
in the migratory loop trap. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 33
Grażyna Czubińska
Seksturystyka jako tło motywów wchodzenia
w relacje emocjonalne i związki intymne Polek
z mężczyznami z innych obszarów kulturowych
Sex tourism as a background for reasons
why Polish women enter into emotional and intimate
relations with men from other cultural regions. . . . . . . . . . . . 51
Katarzyna Szczepaniak
Doświadczenia akulturacyjne Polaków
mieszkających we Włoszech, w Wielkiej Brytanii
oraz Stanach Zjednoczonych
The acculturation experiences of Poles
living in Italy, the United Kingdom
and the United States. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 67
5
Magdalena Łużniak-Piecha
Koszty psychologiczne pracy oraz Model
Rozpędu jako strategia niwelowania kosztów.
Opis koncepcji badawczej
Psychological costs of work and the Momentum
Model as a strategy for cost levelling.
Description of a research concept. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 85
Teresa Folga-Naidoo
150 lat społeczności indyjskiej w Afryce Południowej
150 years of the Indian community in South Africa. . . . . . . . . . 103
Magdalena Górka
Osobowość Nauczyciela-Człowieka
na podstawie sylwetki profesor doktor
Janiny Heydzianki-Pilatowej
The Personality of the Teacher as Human Being,
based on the profile of professor
Janina Heydzianka-Pilatowa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 115
Regina Wasiak-Taylor
Czesław i Krystyna Bednarczykowie
– wydawcy, drukarze, poeci
Czesław i Krystyna Bednarczyk
– editors, printers, poets . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 131
Żaneta Steffek
Edukacja przedszkolna w Anglii
Preschool education in England . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 149
Jolanta Chwastyk-Kowalczyk
Tematyka lwowska w polskiej prasie uchodźczej
w Stanach Zjednoczonych po II wojnie światowej
Lviv themes in the Polish émigré press
in the United States after World War II. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 157
RECENZJE
REVIEWS
Jolanta Chwastyk-Kowalczyk
Oskar Stanisław Czarnik, W drodze do utraconej Itaki.
Prasa, książki i czytelnictwo na szlaku Samodzielnej
Brygady Strzelców Karpackich (1940–1942)
oraz Armii Polskiej na Wschodzie i 2. Korpusu (1941–1946) /
6
On the road to lost Ithaca. Press, books and readership
on the route of The Polish Independent Carpathian
Rifles Brigade (1940–1942), and the Polish Army in the East
and the Second Polish Corps (1941–1946). . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 177
Jolanta Chwastyk-Kowalczyk
Joanna Pyłat, Friends of Poland.
A Short History 1982–2009. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 181
Joanna Pyłat
Krzysztof A. Dorosz SJ, „Wiek dwudziesty – nasz dom”.
O twórczości Jerzego Mirewicza SJ / „The twentieth
century – our home”. On the works of Jerzy Mirewicz SJ . . . . . 185
SPRAWOZDANIA
REPORTS
Joanna Pyłat
Sprawozdanie z międzynarodowej konferencji
naukowej „Szkolnictwo polskie w Wielkiej
Brytanii i Republice Irlandii 1939–2011”
International conference „Polish education
in Great Britain and the Republic of Ireland 1939–2011”. . . . . . . 193
7
Polski UNIWERSYTET NA OBCZYŹNIE
W LONDYNIE
ZESZYTY NAUKOWE
Seria trzecia: nr 1, 2013
Przedmowa
P
ierwszy z „Zeszytów Naukowych” Polskiego Uniwersytetu na Obczyźnie ukazał się w Londynie blisko pół wieku temu, w roku 1964, a głównym inicjatorem niewielkich rozmiarami publikacji seryjnych był znany historyk i archeolog,
prof. Tadeusz Sulimirski, ówczesny dziekan Wydziału Humanistycznego, w latach
późniejszych prorektor i rektor PUNO. Tytuł tego pierwszego woluminu brzmiał
Funkcja składni w ukształtowaniu rytmicznym utworu na materiale „Ballady o chorym księżycu” Beaty Obertyńskiej, a jego autorką była Krystyna Ganther. Sygnalizował, że badania humanistyczne dotyczące języka i literatury polskiej będą jednym
z wątków wiodących „Zeszytów”.
Pomiędzy rokiem 1964 a 2004 ukazały się 23 „Zeszyty Naukowe” PUNO, przypisane trzem wydziałom: Nauk Humanistycznych, Prawa i Nauk Społecznych
(od 2002 roku Nauk Społecznych) oraz Nauk Technicznych. Ostatni poświęcony był
Polakom w Wielkiej Brytanii wobec przystąpienia Polski do Unii Europejskiej; zawierał teksty dziewięciu autorów i stanowił zapis konferencji uczelnianej poświęconej
tejże tematyce. Stał się niejako świadectwem odmiany losów i motywacji polskich
emigrantów i migrantów, sytuacji polskiej emigracji w Wielkiej Brytanii oraz nowych potrzeb polskiego piśmiennictwa naukowego poza granicami kraju.
Dawne „Zeszyty Naukowe”, podobnie jak ich macierzysta uczelnia, służyć miały
wolnej polskiej nauce, stanowić dowód, że rozwija się ona nieprzerwanie, bez ideologicznych nakazów i politycznych nacisków, poza granicami kraju.
Nowe „Zeszyty” mają budować pomosty pomiędzy akademickim środowiskiem
krajowym, naukowcami polskimi działającymi poza Polską oraz badaczami kraju
osiedlenia. Pragną wspierać młodsze i najmłodsze pokolenia badaczy, w tym także
doktorantów PUNO. Poczesne miejsce zajmują w nich badania dotyczące emigracji i migracji, przede wszystkim – ale nie tylko – polskiej. Są otwarte na problemy
wielokulturowości i akulturacji.
Zeszyty wznowione po dziewięciu latach przerwy, pod nieco zmienioną nazwą:
„Zeszyty Naukowe PUNO” (a zatem z dodanym skrótem nazwy uczelni), mają
9
inny format – są rocznikiem uniwersyteckim, niezwiązanym bezpośrednio z pracą wydziałów czy instytutów, a ich prezentację znajdzie czytelnik w wprowadzeniu
Od Redakcji, redaktor naczelnej, profesor Jolanty Chwastyk-Kowalczyk.
Jako inicjatorka wznowienia „Zeszytów Naukowych PUNO” i rektor uczelni
składam serdeczne podziękowania oraz wyrazy głębokiej wdzięczności pani Redaktor Naczelnej i jej Zespołowi, Radzie Naukowej oraz profesorom-recenzentom,
bez których życzliwości i bezinteresownej pracy wydanie nowych „Zeszytów” nie
byłoby możliwe.
Autorom tegorocznych i wszystkich następnych „Zeszytów Naukowych PUNO”
życzę wszelkich sukcesów naukowych i wielu ważnych publikacji.
Halina Taborska
Rektor PUNO
10
Polski UNIWERSYTET NA OBCZYŹNIE
W LONDYNIE
ZESZYTY NAUKOWE
Seria trzecia: nr 1, 2013
Od Redakcji
O
ddajemy do rąk czytelników nowy tom „Zeszytów Naukowych Polskiego Uniwersytetu na Obczyźnie w Londynie”, nr 1, serii 3. Stanowi on kontynuację
wcześniejszych przedsięwzięć najstarszego, a zarazem najmniejszego polskiego
uniwersytetu poza krajem – PUNO w Londynie. Według zamierzeń, nowa edycja
pisma ma prezentować naukowe badania i prace kadry akademickiej, doktorantów
i absolwentów PUNO oraz osób współpracujących z tą placówką. Z założenia zatem obejmie szeroką paletę różnych dyscyplin naukowych. Periodyk będzie ukazywał się raz w roku.
Poszczególne artykuły zrecenzowali wnikliwie i w krótkim czasie, nie pobierając honorariów, profesorowie: Maria Beisert i Oskar Stanisław Czarnik, za co Redakcja składa serdeczne podziękowania.
Wolumin nie jest jednorodny. Zawiera teksty z zakresu filozofii, demografii, psychologii, socjologii, bibliologii, prasoznawstwa oraz pedagogiki. Otwierają
go filozoficzne rozważania ks. prof. UAM dr. hab. Dominika Kubickiego na temat
Polonii i polskich emigracji od czasów zaborów, będące wyzwaniem badawczym
nad wychodźstwem i stanem cywilizacji Zachodu.
Pięć z przedstawionych tu prac prezentowanych było, we wcześniejszych wersjach, na dwóch konferencjach międzynarodowych, organizowanych przez Zakład
Psychologii Stosowanej PUNO. Pierwszą z nich, zatytułowaną „Młoda polska emigracja – przedmiot badań psychologicznych i socjologicznych”, otwierało wystąpienie
prof. dr hab. Krystyny Iglickiej, która przedstawiła wyniki swego badania ilościowego
na zbiorowości 200 migrantów (zarobkowych), którzy powrócili do kraju po 2004
roku, prowadzonego w pięciu miastach: Warszawie, Poznaniu, Gdańsku, Rzeszowie
i Katowicach, uwikłanych w pętlę pułapki emigracji. Katarzyna Szczepaniak omówiła
Doświadczenia akulturacyjne Polaków mieszkających we Włoszech, w Wielkiej Brytanii oraz Stanach Zjednoczonych. Magdalena Łużniak-Piecha analizowała Koszty psychologiczne pracy oraz Model Rozpędu jako strategię niwelowania kosztów, odwołując
się do teorii zjawiska przepływu w rozwoju zawodowym (work-releted flow).
11
Konferencja druga, pod nazwą „Mosty akulturacyjne – młodzi polscy naukowcy na uczelniach w Wielkiej Brytanii”, miała za cel główny zgromadzenie młodych
naukowców pochodzenia polskiego pracujących w Anglii i prezentowanie ich – tematycznie bardzo zróżnicowanego – dorobku badawczego. W roczniku publikujemy dwie prace asystentów PUNO referowane na tej konferencji. Zainteresowania badawcze Grażyny Czubińskiej dotyczą porównań kulturowych i seksualności
człowieka. W artykule zatytułowanym Seksturystyka jako tło motywów wchodzenia w relacje emocjonalne i związki intymne Polek z mężczyznami z innych obszarów kulturowych, autorka podejmuje próbę dotarcia do istoty zjawiska i wyjaśnienia motywów, jakimi kierują się polskie kobiety wchodzące w takie związki. Teresa
Folga-Naidoo przedstawiła referat pod tytułem Sto pięćdziesiąt lat społeczności indyjskiej w Afryce Południowej, w którym zajęła się kwestią indyjskich robotników
w Afryce Południowej od XVII wieku do czasów nam współczesnych.
Doktoranci i asystenci PUNO włączeni w prace Zakładu Badań nad Emigracją
Polską w Wielkiej Brytanii prezentowani są w roczniku trzema artykułami: Magdalena Górka zainteresowała się postacią i dorobkiem naukowym filologa, profesor
dr PUNO Janiny Heydzianki-Pilatowej. Regina Wasiak-Taylor przybliżyła czytelnikom fascynujące zjawisko, jakim jest dorobek twórczy, wydawniczy i drukarski
Czesława i Krystyny Bednarczyków, z ich Oficyną Poetów i Malarzy oraz kwartalnikiem artystyczno-literackim „Oficyna Poetów”. Żaneta Steffek przedstawiła formy opieki dla dzieci w wieku od szóstego tygodnia życia do pięciu lat w Anglii,
opisała instytucje nadzorujące funkcjonowanie placówek opiekuńczo-wychowawczych oraz pomoc merytoryczną lokalnych władz oświatowych.
Część badawczą tomu kończy prasoznawcza analiza prof. UJK dr hab. Jolanty
Chwastyk-Kowalczyk pod tytułem Tematyka lwowska w polskiej prasie uchodźczej
w Stanach Zjednoczonych po II wojnie światowej, oparta na nowojorskim „Nowym
Dzienniku” – największej opiniotwórczej, niezależnej polskiej gazecie, wychodzącej w latach 1971–1999, a całość publikacji zamykają recenzje oraz sprawozdanie
z konferencji naukowej zorganizowanej przez PUNO.
Jolanta Chwastyk-Kowalczyk
Redaktor naczelna
12
ARTYKUŁY I ROZPRAWY
Polski UNIWERSYTET NA OBCZYŹNIE
W LONDYNIE
ZESZYTY NAUKOWE
Seria trzecia: nr 1, 2013
Dominik Kubicki
Instytut Wschodni, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
Polonia i polskie emigracje od doby
zaborów – wyzwaniem badawczym
nad wychodźstwem i nad stanem
cywilizacji Zachodu
P
odnosząc kwestię Polonii i licznych w dziejach polskich emigracji (które raczej
należałoby określić jako dziejowe, emigracyjne imperatywy licznych rzesz polskiego narodu), nie sposób nie zauważyć faktu, że zjawisko dość podobne – i przez to
wykazujące możliwość pomylenia – zachodziło regularnie w dziejach społeczeństw
– zauważalne pozostaje zwłaszcza w kulturowych sąsiedztwach imperialnych struktur starożytności. Stało się udziałem starożytnych Hellenów1 – niemal nigdy niewykazujących imperialistycznych skłonności do podporządkowywania sobie rozległych terytoriów i do czerpania z nich korzyści – za wyjątkiem pozyskiwania ich
z leżącej na wschodzie Azji Mniejszej i rozciągającej się ku zachodowi (w Basenie
Śródziemnomorskim), tzw. Wielkiej Grecji. Rozproszenie Żydów poza Palestyną
w starożytności i średniowieczu (galut2), kojarzone, w potocznym rozumieniu dość
często jako bliżej nieokreślony, swoisty rodzaj emigracji, należałoby jednak rozumieć w całkowicie odmiennym znaczeniu – chodzi bowiem jednoznacznie o kategorię diaspory, którą określa się zarówno rozproszenie wyznawców jakiejś religii
Należy pamiętać, że taką nazwę sami sobie nadali, poczynając przynajmniej od pierwszego tysiąclecia przed Chr.; termin „Grecy” wywodzi się od łac. Graeci.
2
Tradycyjna literatura żydowska wyróżnia cztery galuty: egipski, babiloński, grecki i rzymski, będący
ostatnim – od zburzenia drugiej świątyni w 70 r. do czasów obecnych; dopowiedzmy, wg żydowskiej interpretacji tradycji biblijnej, galut miałby zakończyć się wraz z nadejściem Mesjasza.
1
15
Dominik Kubicki
wśród innowierców, jak i społeczność rozproszonych wierzących lub terytorium,
na którym żyją. W kontekście pełnego sensu terminu „diaspora” nie sposób nie przytoczyć, iż w takiejże sytuacji odnajdują się nie tylko współcześni Żydzi, ale przede
wszystkim współcześni chrześcijanie w krajach i państwach świata muzułmańskiego, w społeczeństwie dzisiejszych Indii, kierującym się w jego poszczególnych, ludzkich jednostkach sanātanadharmą („wiecznym prawem”), bądź w społecznościach
współczesnych Chin. Ich liczebność wielokrotnie przeważa liczebność Żydów w ich
diasporach, zasadniczo rozlokowanych w społeczeństwach cywilizacyjnego Zachodu – europejskiego, zaatlantyckiego bądź australijskiego (w uproszczeniu).
Przywołanie powyższego okazuje się konieczne, aby usystematyzować postrzeganie Polonii w społeczeństwach krajów Zachodu europejskiego bądź zaatlantyckiego czy nawet australijskiego jako skutek i zarazem konsekwencję zjawiska powtarzającej się emigracji rzesz Polaków – koniecznej, przymusowej, świadomej
bądź dowolnie obieranej w jednostkowym wyborze życiowym.
W tym względzie niezbędne okazuje się także bardziej szczegółowe rozróżnienie zjawiska emigracji. Ale zanim przywołamy dokonane klasyfikacje zaistniałych
w dziejach cywilizacyjnych społeczeństw zjawisk emigracji, konieczne jest przypomnienie znaczenia etymologicznego terminu. Otóż „wychodźstwem” (względnie
„emigracją” – terminem przysposabianym w językach europejskich z języka łacińskiego) w sensie rzeczownikowym określa się zasadniczo odpływ ludności poza
granice określonego terytorium; inteligibilnie naznacza się nim także zbiorowość
ludzi objętą tymże moralnym działaniem, ruchem wydobywania się poza własną
ojczyznę – jako szeroko rozumianą ojcowiznę3. Nie wyczerpuje to jednak moralnego rozumienia wychodźstwa; w sensie potocznym stanowi je bowiem zarówno
opuszczenie na stałe kraju swego kulturowego osadzenia, jak i opuszczenie go wyłącznie na czas przymusowego zarobkowania bądź pobytu poza własną ojczyzną
z przyczyn lub powodów niezależnych od indywidualnego wyboru.
Uczynimy konieczną dygresję. W perspektywie dążenia do szczęścia (z gr. eudemonia), rozumianego jako optymalna kondycja ludzkiego przetrwania i spełniania
się w jestestwie, nie ulega bowiem wątpliwości, że każde człowiecze indywiduum
wolałoby pozostawać we wspólnocie kulturowej, która od początków jego narodzin i psychofizycznego wzrastania naznaczyła na sposób znamienia i niepowtarzalnie do bliżej nieokreślonych głębi naznaczała go swą kulturowością – niezbędną i zarazem imperatywną dla kultury cywilizacyjnej określonej społeczności bądź
wspólnoty państwowej. Doświadczalnym znamieniem tego kulturowego rodzenia
się (każdego ludzkiego podmiotu) w określonej wspólnocie kulturowej pozostaje kwestia kultury językowej, jaką każdy człowiek nabywa na sposób jednostkowy
i nieodwracalny. Nie można bowiem „narodzić się” powtórnie w swobodnie obranej przez siebie kulturze językowej, a szerzej: cywilizacyjnej bądź kulturowo-religijnej. Nie wydaje się również możliwa do powtórzenia sytuacja Greków, kiedy to
siła hellenizmu polegała także na jego zdolności do pociągania za sobą w sensie
3
Do tego znaczenia powrócimy i szerzej ją (tzn. ojcowiznę) określimy w dalszej części rozważań.
16
Polonia i polskie emigracje...
woli naśladowania bądź odwzorowywania tworów (w uproszczeniu) kulturowych.
Współcześnie możemy bardziej konkretnie przyjrzeć się temu zjawisku na sposób
inteligibilny i zanalizować je; przecież grecka wizja społeczeństwa, która na sposób niepowtarzalny i odmienny realizowała się w licznych poleis4, wykazywała znaczący udział w pobudzaniu zazdrości ich kulturą cywilizacyjną; nieodłączna była
od wykształcania obowiązku wobec ojczyzny – zasadniczo jej obrony – i kształtowania postaw samowystarczalności – bowiem wraz z palestrą, kształtującą charakter, oraz debatami filozoficznymi, politycznymi i dotyczącymi bezpośrednich
spraw polis, zawierała i warunkowała zarazem przygotowanie do podjęcia „szlachetnych” obowiązków życia publicznego.
Język grecki – faktycznie język zajmujących się obronnością, mowa starożytnych
„wojskowych” (w uproszczeniu) – będąc jednocześnie językiem kupców, stał się sposobem porozumiewania się pomiędzy ludźmi ze sfer kultury; konsekwentne przyjmowanie obyczajów i mody, wykształcanych i rodzących się w helleńskim świecie
cywilizacyjnym, pogłębiało zhellenizowanie, stanowiąc zarazem sposób upowszechnienia się hellenizmu w całej jego ideowo-kulturowej głębi. Ale czy język grecki –
podobnie jak w obecnej globalizacyjnej współczesności drugiej dekady XXI stulecia
język angielski – z jednej strony nie starł się ze swym jedynym rywalem ze strony
ówczesnego sobie (starożytnego) aramejskiego – języka semickiego pochodzącego
od akadyjskiego, który stał się językiem najpowszechniej używanym na całym
Wschodzie (dopowiedzmy – tym bardziej, że aramejski, hebrajski i fenicki pozostawały ściśle ze sobą związane), zaś z drugiej nie doznał niemal żadnej językowej konkurencyjności w miarę oddalania się od terytoriów Wschodu i zbliżania do zachodniej części basenu Morza Śródziemnego? Analogie zdają się dziejowo powtarzać –
niekiedy jedynie ze zmianą podmiotów poszczególnych dziejowych zdarzeń.
Powracając do naszego wątku klasyfikacji wyróżnialnych charakterów emigracji, należy niewątpliwie uznać za zasadne rozróżnianie emigracji – zasadniczo: ekonomicznej (potocznie: zarobkowej), politycznej, religijnej i tak dalej. Bezsprzecznie, za każdym razem wykazuje ona charakter osobisty bądź osobowy – niezależnie
od tego, czy podejmowana jest przymusowo, czy też realizuje się na sposób dobrowolny. Zbędne zatem wydaje się stosowanie powyższego podziału – podobnie, jak
rozróżnianie emigracji na kontynentalną bądź zamorską (w perspektywie geograficznej) w obecnej perspektywie możliwości komunikacyjno-technicznych, która
się odbywa w ramach tej samej kultury cywilizacyjnej – nawet, kiedy różnica pomiędzy nimi sprowadza się do mother-civilization i child-civilization.
Bardziej interesujące w ramach postrzegania emigracji jako swoistego rodzaju
migracji byłoby rozważanie charakteru emigracyjnego pomiędzy cywilizacjami odmiennych kręgów kulturowo-religijnych. Wiemy, iż stały się one udziałem „cywilizacji” amerykańskiej (w uproszczeniu). Ale powyższe stanowi odmienny problem
– kwestię multikulturowości nowo kształtujących się mateczników cywilizacyjnych
epoki postmodernistycznej (w sensie odniesienia do nowożytnego Zachodu).
4
Czyli liczba mnoga od polis (państwo-miasto).
17
Dominik Kubicki
Niniejsze rozważanie skoncentrowaliśmy na Polonii i polskiej emigracyjności,
dlatego w kontekście tak wielowątkowo zarysowanej perspektywy problemu migracji ludzkich i wykształconych postaci emigracji koniecznie okazuje się sformułowanie najbardziej zasadniczej badawczo kwestii – na ile „polskie emigracje” wykazują odmienny charakter od tych wszystkich innych, będących udziałem bądź
dominujących władztw europejskiego Zachodu, bądź postmodernistycznych społeczności europejskich5.
O ile Polacy (w sensie polskiej szlachty) – oczywiście, uwzględniając charakter
postmediewalny społeczeństwa polskiego (w uproszczeniu) – w ogóle nie uczestniczyli w emigracji (którą określamy mianem ekspansji), zapoczątkowanej odkryciem
terytoriów cywilizacji prekolumbijskich, jakie zasadniczo były udziałem poddanych
królestwa Hiszpanii, Portugalii, Francji czy Holandii, o tyle polską emigracyjność
(z ziem polskich pod zaborami) zazwyczaj klasyfikuje się i sytuuje w strukturach zarobkowego wychodźstwa z Europy do Ameryki.
I tutaj pojawiają się ważne problemy badawcze. Czy taka klasyfikacja nie wydaje się pozostawać bardziej pod wpływem ideologicznego postrzegania dziejów
niż obiektywnej próby klasyfikacji faktów emigracji Polaków z terytoriów Rzeczypospolitej? Bowiem, czy zjawisko polskiej emigracyjności można całkiem swobodnie
odnosić do stereotypów wychodźstwa w ogóle, a zwłaszcza tego, jakie było udziałem wielu innych niż polski ośrodków wychodźstwa w ich strukturach społecznych?
Czy można je mierzyć w ogólnych kategoriach, nie dostrzegając ich nie tyle specyficzności, co niepowtarzalności? Ale stawiając kwestię unikatowości polskiej
emigracyjności, dotykamy jednocześnie niepowtarzalności tworu polskiej kultury
cywilizacyjnej. Czym miałaby się ona charakteryzować? Na jakich wartościach miałaby się ona kulturowo osadzać? Najważniejszą jednak kwestię stanowiłoby zapytanie o charakter polskiej emigracyjności. Niewątpliwie pozwala się on uchwycić w
perspektywie patriotyzmu jako swoiście rozumianej ojcowizny. Zatem, na ile ów ojcowiźniany patriotyzm stanowi o polskiej odmienności wobec dumy przynależenia
innych członków społeczeństw do własnych nacji i państw? Jego charakter uchwycimy niewątpliwie, czyniąc wgląd w charakter polskiej kultury cywilizacyjnej.
1. Zależność pomiędzy kulturą cywilizacyjną
narodowego matecznika a środowiskiem Polonii
P
ozwolimy sobie przywołać naocznie stwierdzalny fakt, iż każdy otrzymuje
w akcie zrodzenia jako materialnym wyrazie miłości ojca i matki6 (w uproszcze-
O ile w pierwszym przypadku cezurę wyznaczamy tzw. odkryciem geograficznym Ameryki w końcu XV stulecia, zaś w drugim – Wielką Rewolucją Francuską, stanowiącą zapoczątkowanie przebudowy aksjologiczno-kulturowej społeczeństwa francuskiego – oświeceniowo-pooświeceniowego,
a po nim także zastosowanych transformacji (w perspektywie) mentalno-kulturowych i strukturalno-politycznych innych społeczności państw kontynentalnej Europy (w uproszczeniu).
6
Pozwalamy sobie na takie określenie, chociaż można by wprowadzić rozróżnienie na stopień świadomego udziału przekazywania życia ze strony potencjalnych bądź faktycznych rodziców.
5
18
Polonia i polskie emigracje...
niu) psychofizyczne (uwarunkowane genetycznie) ciało – i to w konkretnej przestrzeni fizyczno-materialnej i jednoznacznie określonym czasie historycznym; ów
akt nie dokonuje się w biologicznej próżni; ludzka istota tkwi bowiem w piramidalnej strukturze przekazu/otrzymania życia i dziedziczenia indywidualnej psychofizyczności – i to na tyle nieprzezwyciężalnej, że pomimo uwarunkowań dziedziczenia i cech podobieństwa do swych przodków w linii genetycznej zachowuje jednak
za każdym razem osobową niepowtarzalność7. Uwydatniając powyższym niepowtarzalną jednostkowość tkwienia w otrzymywane jestestwo bycia i spełnianie się
w eudemonii – glorii życia, proponujemy z kolei przywołanie bardzo interesującego
spojrzenia na genealogię, jaką przedstawił Emanuel M. Rostworowski (1923–1989)
w zbiorze naukowych rozważań pod tytułem Popioły i korzenie8. Przyjmując przeciętną długość pokolenia, dokonał w genealogicznym zobrazowaniu (inteligibilnego) cofnięcia się w historyczną przeszłość9, ukazując w takiż sposób wspólnotę
przodków – wspólnotę wprost proporcjonalną do dziejowej przeszłości. Zobrazowana figurą piramidy, ustawionej wierzchołkiem do góry, biologiczna koncepcja
Należy zwrócić uwagę na rozumienie niepowtarzalności – nie chodzi bowiem o absolutną niepowtarzalność, lecz o niepowtarzalność osadzoną na dziedzictwie struktury psychofizycznej ciała i organizmu oraz uzdolnień osobowościowo-intelektualnych itd., rozwiniętych i uaktywnionych w procesie
rodzicielskiego wychowania (także jego braku bądź jego innej formy), wspomaganego przez edukację publiczną.
8
E. M. Rostworowski, Popioły i korzenie. Szkice historyczne i rodzinne, Kraków, 1985.
9
Pokolenia liczymy na podstawie przeciętnej różnicy wieku między ojcem i synem. Można przyjąć, że
w skali historycznej (rodziny wielodzietne, częste ożenki niemłodych wdowców z kilkunastolatkami)
różnica ta wynosi 33 lata. […] W ten sposób […] cofając się w przeszłość, w trzydziestym pokoleniu dochodzimy do ludzi współczesnych Mieszkowi I. […] całkiem inna jest widoczność trzydziestu
przodków ustawionych na przestrzeni 1000 lat. Trzymamy za rękę ojca, nie zawsze dziadka, raczej
wyjątkowo pradziada. Żywa pamięć i tradycja rodzinna rzadko sięga dalej wstecz. Poza gęsto sztukowanymi snobistycznym wymysłem i heraldyczną legendą drzewami genealogicznymi szlachty, przeważnie już od XVIII wieku przeszłość rodzin rozpływa się w anonimowej mgle. […] Mamy dwoje rodziców, czworo dziadków, ośmioro pradziadków, szesnaścioro pra-pradziadków. Ale wraz z każdym
kolejnym „pra” podwajając liczbę przodków, dochodzimy do liczb zawrotnych. W dziesiątym pokoleniu […] mamy 1024 przodków, w dwudziestym […] – 1 048 576, w trzydziestym […] – 1 073 741 824;
[…] Szacuje się, że na ziemiach polskich przed tysiącem lat mogło mieszkać około 1000–1200 tys. Polan, Wiślan, Ślężan czy Mazowszan. Skąd więc bierze się dla współczesnego Polaka miliard przodków
w 30-tym pokoleniu? W niewielkim stopniu wyjaśni tę sprawę wtapianie się w naród polski obcych
etnicznie przypływów: Rusinów, Litwinów, Jadźwingów, Prusów, Niemców, Żydów, Ormian, Wołochów, Tatarów. Gdyby współczesny Polak był w stanie sporządzić swój wywód od miliarda przodków
w 30-tym pokoleniu, to w tym wywodzie uwidoczniłoby się w całej okazałości zjawisko zwane w genealogii „zanikiem przodków”. Ów „zanik” stwierdza się w dokładnie opracowanych genealogicznie
rodzinach panujących i arystokratycznych, gdzie na skutek małżeństw między krewnymi wielokrotnie
powtarzają się ci sami antenaci, co przy cofaniu się wstecz rośnie w setki i tysiące. Niewątpliwie to samo
zjawisko występuje we wsiach i miasteczkach, gdzie wszyscy są krewnymi wszystkich. […] Człowiek
jest synem, wnukiem czy prawnukiem konkretnych osób, ale pra-pra-pra (20–30 razy) wnukiem całego
etnicznego substratu narodu zasilanego obcymi dopływami. Dlatego też rzeczą nader prawdopodobną
jest na przykład obecność odrobiny krwi piastowskiej w żyłach bardzo wielkiej ilości Polaków. […] im
odleglejsza przeszłość, to tym bardziej wspólna; E. M. Rostworowski, Popioły i korzenie…, s. 11–13.
7
19
Dominik Kubicki
pokoleń i przodków pozwala w sumie na uzmysłowienie tkanki biologicznej, jaka
skrywa się i jaka została zarazem zawarta w pojęciu i zjawisku narodu.
Z kolei zauważmy, że etymologia słowa „naród” pozwala na uchwycenie faktu
kulturowości jako interakcji pomiędzy biologicznym, człowieczym physis w jego
pokoleniowym osadzeniu a wykształcaniem się inteligibilnej świadomości tego, co
staje się i jest naszym, ludzkim udziałem. Zauważmy również, że w języku polskim termin naród został utworzony od rzeczownikowej postaci czasownika narodzić się, czyli ‘to, co się narodziło’. Termin opisuje (względnie konkretyzuje) więc
w sobie pierwotne w stosunku do wyrażenia naród określenia ród i rodzina (od rodzić)10 oraz chronologicznie w stosunku do nich późniejsze: płeć, generacja i nacja11. Jednak naród nie stanowi jedynie zjawiska biologicznego. Bardziej niż ono
tworzy i wyraża się jako zjawisko historyczne i kulturowe12, gdyż wiąże się z osadzeniem w tradycji kulturowej „bezimiennych” i „imiennych” przodków i spadkodawców. Wreszcie zauważmy, iż najbardziej prosty, stwierdzalny fakt uprzytamnia,
że każdy nowy członek społeczności – każde ludzkie indywiduum staje w pewien
sposób wobec określonej postawy bycia (względnie działania moralnego, postępowania zewnętrznego) w fizycznej rzeczywistości świata i wykształcenia w sobie
samym (za pomocą percepcji zmysłowo-intelektualnej) określonego inteligibilnego ustosunkowania się wobec tego wszystkiego, co stanowi wydarzające się teraz
i zarazem teraźniejszość, kształtowane zarówno przez środowisko bliskich i dalRód – grupa społeczna oparta na więzi krwi, obejmująca pewną liczbę rodzin wywodzących swoje pochodzenie od wspólnego przodka, mających wspólną nazwę, zawołanie; W. Kopaliński, Słownik mitów i tradycji kultury, Warszawa, 1987, s. 1000; […] trwała wspólnota ludzi utworzona historycznie,
powstała na gruncie wspólnoty losów historycznych, kultury, języka, terytorium i życia ekonomicznego, przejawiająca się w świadomości narodowej jej członków; Słownik języka polskiego, red. nauk.
M. Szymczak, red. tomu H. Szkiłądź i inni, oprac. haseł A. Bańkowska, Warszawa, 1979, t. II,
s. 285.
11
Por. W. Kopaliński, Słownik mitów i tradycji kultury…, s. 734, 986–987, 1000; Ogromna doniosłość
rodziny dla każdego z jej licznych członków w ustroju rodowym, we wspólnocie gospodarczej i osadniczej, nadawała wielkie znaczenie dokładnej znajomości stopni i gałęzi pokrewieństwa i powinowactwa, ściśle określających rodzaj i charakter stosunków towarzyskich, zależności, przywilejów i obowiązków oraz reguł i form grzeczności. Większość nazw określających te stosunki uległa stopniowemu
zapomnieniu w miarę wzrostu roli instytucji państwowej i społecznej […] i kurczenia się znaczenia
rodziny w życiu jej członków. Niektóre z nich już w XVI w. były ledwo zrozumiałe. Dziś zachowały się
najbardziej ogólnikowe, dotyczące całkiem już wąskiego kręgu najbliższej rodziny, tamże, s. 986; zob.
nazwy, por. tamże, s. 986–987.
12
Ale naród to zjawisko nie tyle biologiczne, co historyczne i kulturowe. Należy więc, zgodnie z prawem
ciążenia, ustawić piramidę wierzchołkiem do góry. Mamy za sobą 30 historycznych pokoleń, z którymi jesteśmy powiązani niteczkami krwi gubiącymi się w plątaninie narodowej darni i nie mającymi
istotnego znaczenia. Jesteśmy natomiast rzeczywistymi spadkobiercami tych 30 pokoleń. Nasi przodkowie, nie w biologicznym, lecz w historycznym i kulturowym sensie, to nasi poprzednicy. W przeciwieństwie do biologicznego grzyba, ilość tych przodków i spadkodawców jest tym większa, im ich pokolenia są nam bliższe. Wypływa to nie tylko z rozrastania się liczebności narodu od około miliona
w X wieku do 30 milionów w XX stuleciu. Z upływem czasu szybszy niż wzrost demograficzny jest
wzrost cywilizacyjny i kulturalny, zwiększa się rozmiar osiągnięć i aktualność spuścizny; E. M. Rostworowski, Popioły i korzenie…, s. 13.
10
20
Polonia i polskie emigracje...
szych przodków, jak i jednocześnie przez wiele innych indywiduów wraz z ich bliskimi i dalszymi przodkami.
Powyżej podnieśliśmy kwestię języka ojczystego13 – oddanego etymologicznie
może bardziej sugestywnie w innych, europejskich mowach: Muttersprache, langue
maternelle czy native language niż w języku polskim. W tym miejscu pozwolimy
sobie jednak zauważyć, że chociaż mowa ojczysta zdaje się na sposób dostrzegalny uwyraźniać nieprzezwyciężalne naznaczenie kulturowe, to jednak nie stanowi
żadnego z tych najbardziej istotnych elementów kultury cywilizacyjnej, określonej
wspólnoty kulturowej bądź organizacyjnie ustrukturyzowanej, a jedynie odzwierciedla je. Na podstawie podobieństwa różnych języków i ich złożeń można podejmować badawcze próby uchwycenia ich głębi „genealogicznych” – w sensie ewolucji systemów językowych w czasie historycznym i dziejowej przeszłości. Wiemy
bowiem, iż tzw. dialekty terytorialne określonego języka nie są niczym innym, jak
wariantami językowymi tego samego źródła kulturowego, odwzorowującymi w sobie oddalenie od wspólnego osadzenia, powodowanego nie tyle ewolucją jednolitego niegdyś systemu językowego, co bardziej ewolucją struktury społecznej, kulturowo kształtującej określony język. Wiemy również, że – na przykład – współczesne
języki słowiańskie badawczo interpretowane są jako stanowiące finalną ewolucję jedenastu odmian dialektycznych jednolitego niegdyś, hipotetycznie przyjmowanego
języka prasłowiańskiego, które aż po współczesność zdołały kulturowo wykształcić
się i zyskać status samodzielnych, komunikowalnych języków. Powyższe zaznaczyliśmy już, podnosząc pokrewieństwo języków starożytnego Wschodu – aramejskiego, hebrajskiego i fenickiego; wypadałoby dopowiedzieć, odwołując się do używanego przez starożytnych Greków terminu koine (‘wspólny’), określającego język
zrozumiały dla wszystkich, który przecież został ukształtowany z okrojenia różnych
dialektów (zasadniczo: jońskiego, eolskiego i doryckiego – popularnych w rejonie
Morza Egejskiego) z ich zbyt zdecydowanych różnic w akcencie i słownictwie.
Chociaż zjawisko kultury niepowtarzalności języków i dialektów pozostaje niezgłębionym fenomenem i wyzwaniem badawczym, to jednak, powracając do wizji
Rostworowskiego, chcielibyśmy jednoznacznie uwyraźnić, iż przywołane zobrazowanie wspólnoty przodków wykazuje walor bardziej uniwersalny niż jedynie odnoszenie go do sytuacji Rzeczypospolitej w jej historycznych dziejach. Otóż podobnie konstruują się nie tylko wspólnoty kulturowe i społeczeństwa, ale także
wspólnoty emigracyjne – polskie lub polonijne i wszystkie inne. W odniesieniu do
nich, każdy zaczątek wspólnoty osadza się na konkretnych i jednostkowych osobach i kulturowej relacji. Oczywiście, w takiejże perspektywie można dostrzegać
zaczątki konstruowania się na Wyspach Brytyjskich – jako do niedawnego jeszcze
imperium kolonialnego o zasięgu światowym – bliżej nieokreślonego społeczeństwa multikulturowego, ale czy ma ono jakąkolwiek szansę zrealizowania się, nie
sprawiając kolapsu cywilizacji Zachodu i nie dezintegrując jej uprzednio w wielokulturowości, relatywizmie kulturologicznym? Można bowiem dowodnie sądzić,
13
Zwróćmy uwagę na nieutracalne w określeniu odniesienie etymologiczne do słów: ojciec i ojczyzna.
21
Dominik Kubicki
iż w zachodzącej postmodernistycznej przebudowie społeczeństw w imię ideologii
liberalizmu (w uproszczeniu), wybuchające z olbrzymią siłą masowe „bunty” „kolorowych imigrantów” w zachodnioeuropejskich aglomeracjach14, wykazują takąż
tendencję.
Bardzo interesujące może okazać się rozważenie tworzonego fundamentu cywilizacyjności amerykańskiej, względnie amerykańskiej kultury cywilizacyjnej, i jego
współczesnego oddziaływania na globalny świat; chodziłoby oczywiście o złożenie,
jakie dokonało się z implantowania na wielką skalę w środowiska tubylczych Indian i europejskich osadników afrykańskich niewolników (czyli około 3 mln – jedynie w samym XVIII stuleciu), licznych, napływających cyklicznie grup emigracji
politycznej i religijnej – zwłaszcza sukcesorów radykalnych religijnych nurtów XVI
stulecia, kwestionujących formę instytucjonalną Kościoła i całą jego konstrukcję
społeczną15 – a dopiero, zasadniczo na końcu pojawiającej się (zarobkowej) emigracji, złożonej z ludności europejskiej – obecności Kościołów protestanckich i katolickich (w uproszczeniu).
Powyższe uwagi czynimy, uwzględniając w pierwszym rzędzie obecność polonijną wielu pokoleń emigrantów Rzeczypospolitej – zarówno z okresu zaborów, jak
i powojennych emigracji, a także wielkich rzesz Polaków na Wyspach Brytyjskich,
ale również na ziemi amerykańskiej, gdzie także dotarli liczni Polacy z tzw. Wielkiej Emigracji (1830–1862). Na czym jednak obecność polskich wspólnot emigracyjnych, stających się zarazem wspólnotami polonijnymi, winna się osadzać, aby
skutecznie wzbogacać kulturę cywilizacyjną kraju ojczystego i kraju przybranego?
O
2. Charakterystyka elementów
polskiej kultury cywilizacyjnej
becny etap rozważań proponujemy rozpocząć od niemal retorycznego pytania – czy można by zaprzeczyć, iż powodem jakiegokolwiek przywiązania
do ziemi ojczystej pozostaje niezmiennie fakt matczynego kraju – pierwszego naznaczenia określoną kulturą cywilizacyjną? Wydaje się zatem zrozumiałe, że powodu autentycznego przywiązania do Polski nie powinien stanowić jej (ewentualny)
cywilizacyjny dorobek, ale stanowienie przez nią ojczystej kultury cywilizacyjnej
i naznaczenie nią wszystkich wypowiadających pierwsze słowa w języku polskim
– przynajmniej w zaczątkach kulturowego wzrostu16. Powyższe stwierdzenie wydawałoby się pozostawać oczywistym, ale takowym nie jest dla sporej części europejskich społeczeństw.
Powodem jest złożoność pojęcia narodu. Nie istnieje także powszechnie przyjmowana definicja narodu. Definiowano go przecież przez wspólną kulturową moNp. Londyn (1985, 2011) i inne brytyjskie ośrodki miejskie (2011), Paryż (2005).
P. Chaunu, Czas reform. Historia religii i cywilizacji (1250–1550), tłum. J. Grosfeld, Warszawa, 1989,
s. 11.
16
J. M. Bocheński, Polski testament. Ojczyzna. Europa. Cywilizacja, Komorów, 1999, s. 103.
14
15
22
Polonia i polskie emigracje...
ralność, odcień kultury (cywilizacji Zachodu) bądź też, jak to stało się udziałem
postmodernizmu – przez wspólną ideologię17. Czy nie należałoby zatem postrzegać tychże określeń w perspektywie bardziej pierwotnej i bardziej neutralnej niż
stanowionej z perspektywy agresywnej filozofii empiryzmu nowożytności i postmodernizmu europejskiego – jak to należałoby stwierdzić w odniesieniu do ostatniego kryterium? Chociaż każda z powyższych definicji wykazuje częściową zasadność, to jednak żadna nie jest adekwatna. Dostrzegamy zróżnicowanie znaczenia,
zależne niemal od kraju; o ile francuskie pojęcie narodu łączy się stale z pojęciem
państwa, o tyle nie do zaakceptowania jest takowe rozumienie na Łotwie bądź
w Armenii; powyższe także nie wyczerpuje definiowania – są bowiem kraje definiujące naród przez posługiwanie się określonym językiem, co również nie wyklucza zachodzenia możliwości wspólnego języka, dzielonego przez kilka narodów.
Uwzględniając powyższe różnicowanie definiowania narodu, można by niewątpliwie przyjąć, że naród jest zbiorowością ludzką – przedmiotem realnym i jednostkowym, a nie ogólnym; kulturową zbiorowością związaną z określonym terytorium,
z którym więź zdaje się nie ulegać rozerwaniu w wypadku wychodźstwa. Wydaje się,
iż wychodźca (względnie emigrant) czuje się tak długo związany z ojczystą wspólnotą kulturową, jak długo rozpoznaje się jego indywidualnym członkiem. W tymże
przypadku jest to najpewniej jedyna cecha wspólna wszystkim narodom, a rozpoznawalna pozostaje w pierwszym rzędzie po znajomości języka narodowego i przywiązania do niego. Ale zauważmy konsekwentnie – to posługiwanie się językiem narodowym nie może obywać się bez konkretnych treści kulturowych, jakie przecież
czynią zasadnym i zarazem pożytecznym posługiwanie się mową ojczystą.
Przyjrzyjmy się z kolei odmienności struktury narodu w przedrozbiorowej Polsce. Należy bowiem odpowiednio uchwycić znaczenie fenomenu dwupiętrowego
narodu, jaki był i zarazem stał się udziałem szesnastowiecznej Rzeczypospolitej –
Rzeczypospolitej Obojga Narodu18. Zauważmy dokładnie ów fenomen – równolegle do federacji dwóch państw powstał wówczas także naród: jeden – jakby wyższego poziomu czy w szerszym tego słowa znaczeniu, którego państwem była właśnie
owa Rzeczpospolita19. Nie wydaje się więc zasadne ani zrozumiałe, aby jakiekolwiek przyrównywanie do francuskiego modelu bliżej nieokreślonej république (republika) odwzorowywało niepowtarzalność Rzeczypospolitej Obojga Narodu, a jedynie odniesienie do (kulturowej) wspólnoty.
Czyniąc zatem w dobie obecnej nawiązanie do dziejowej przeszłości, napotykamy na nieprzezwyciężalną dwuznaczność wyrażenia „Polska”, oznaczającego bądź
Polskę etniczną – w sensie rdzennych obszarów Polski, czyli takich, które niemal
Tamże, s. 59.
Niniejszym przywołujemy doniosłą uwagę Rymkiewicza: Rzeczpospolita idąca z dwóch potomstw
– Rzeczpospolita dwojakiego zrodzenia, dwojakich narodzin, zrodzona z dwojakiego źródła. […]
Rzeczpospolita dwóch rodzin, które na-rodziły się obok siebie; J. M. Rymkiewicz, Samuel Zborowski,
Warszawa, 2010, s. 124.
19
J. M. Bocheński, Polski testament. Ojczyzna…, s. 62.
17
18
23
Dominik Kubicki
od początku znajdowały się w składzie państwa polskiego (chociaż należy pamiętać, że zakresy państwowe nie zawsze pokrywają się z etnicznymi), bądź Rzeczpospolitą jako całość20. Funkcjonowało ono jeszcze (w miarę) w odzyskanej po tragedii upadku państwa (1795) i zaborach suwerennej Drugiej Rzeczypospolitej, ale
w realiach Europy pojałtańskiej i ustalonego przez przywódców Związku Sowieckiego reżimu komunistycznego wobec społeczeństw Europy Środkowej i Wschodniej
(za przyzwoleniem zachodnich aliantów w Jałcie) jako krajów bloku wschodniego, faktycznie utraciło rzeczywiste odniesienie. Brutalne praktyki totalitaryzmów –
sowieckiego i niemieckiego wobec ludności Drugiej Rzeczypospolitej21 unicestwiły jej wieloetniczną strukturę społeczną, stanowiącą osadzenie dla wydarzania się
twórczej kultury cywilizacyjnej Rzeczypospolitej.
Paradoksem wydaje się zatem niemożność odniesienia teraźniejszości państwa
obecnej Rzeczypospolitej do jego dziejowej przeszłości. Ale jeszcze większym paradoksem pozostaje imperatywność alternatywy między federalistyczną i etniczną
koncepcją Polski. Z jednej strony przybiera ona postać sporu politycznego, bezwzględnie unicestwiając ważne odniesienia do dziedzictwa kultury cywilizacyjnej, osadzającej się w dziejach przeszłości; zaś z drugiej stworzona Unią Lubelską
Rzeczpospolita Obojga Narodów – fenomen narodu (ponadetnicznego) równoległego do federacji dwóch państw22 – pozostaje ograniczona wyłącznie do dyskusji
i debat historycznych. Czyżby zatem niedawna przeszłość dziejowa imperatywnie
i stopniowo unicestwiła europejski fenomen – Rzeczypospolitą?
Co wobec tego wydarzyło się w europejskich dziejach cywilizacyjnych i w ich bliW powyższym nie możemy nie zauważyć, że w skład państwa polskiego wchodziły elementy etnicznie obce: Niemcy, Żydzi, a od XIV stulecia także Rusini. Od 1385 r. Królestwo Polskie zostało
złączone unią personalną z Litwą, zaś od 1569 unią realną z Wielkim Księstwem Litewskim, tworząc Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Nadto na szczególne rozważenie zasługuje fakt, że Polska
z przełomu pierwszego i drugiego tysiąclecia – Polska Bolesława Chrobrego – miała taki sam kształt,
jaki obecnie, po około dziesięciu stuleciach dziejów, wykazuje Polska z przełomu drugiego i trzeciego tysiąclecia. Można by rozpoznać i zarazem określić, że jakby powróciła w inicjalny matecznik –
za wyjątkiem terytorialnych Mazur. Na wyróżnienie zasługuje fakt, że w różnorodności biegu dziejów i losów kulturowych niewiele jest państw podobnych Polsce, które – tak jak ona – powracają
do swych pierwotnych cywilizacyjnie pieleszy, kiedy wypadkowa strat terytorialnych i zdobyczy
sprowadza się niemal do zera; zob. A. Piskozub, Gniazdo orła białego, szkice map H. Całkowa, Warszawa, 1968; za powyższe życzliwe uwagi autor dziękuje Panu prof. Jerzemu Strzelczykowi.
21
Przywołujemy – z jednej strony usuwanie ludności polskiej i żydowskiej z Pomorza i Wielkopolski
od 1939 roku, zaś z drugiej przesiedlenia (formalnie wymuszonej migracji) ludności polskiej i żydowskiej z Kresów Wschodnich Drugiej Rzeczypospolitej w latach 1944–1947 i 1956–1959. Uwzględnić należałoby także fakt różnych postaci eksterminacji narodu Rzeczypospolitej – masowych mordów ludności (zwłaszcza społecznych elit), zsyłek na terytoria głębokiej Syberii czy przesiedleń
na terytorium Kazachstanu. Natomiast przymusowe ruchy migracyjne ludności (odwzorowujące
wizję pojałtańskiej Europy – za przyzwoleniem zachodnich aliantów) okazały się najintensywniejszymi w Europie lat 40. i 50. XX stulecia, a zarazem nieodwracalnie zmieniającymi etniczne oblicze
tej części kontynentu europejskiego.
22
Należy konsekwentnie uwzględnić fakt połączenia Kościoła prawosławnego z Kościołem rzymskokatolickim w Rzeczypospolitej, dokonany na skutek Unii Brzeskiej (1596).
20
24
Polonia i polskie emigracje...
skim kulturowo sąsiedztwie, skutkując wykształceniem tak odmiennego i nieodwracalnego oblicza etnicznego i społeczno-kulturowego Europy Środkowej i Wschodniej, a przede wszystkim na niepodobność współczesnej Polski (w uproszczeniu)
do jej kulturowo-cywilizacyjnego przeszłości – Rzeczypospolitej? Co wydarzyło się,
że Polska (okresu saskiego – w uproszczeniu) wyczerpała się jako przedmurze Zachodu i uczyniona została forpocztą Wschodu23?
Wydaje się więc uzasadnione, iż współczesność obecnej Rzeczypospolitej – początków drugiej dekady XXI stulecia, powinna być postrzegana jako konsekwencja nie tyle dezintegrowania się polskiej kultury cywilizacyjnej, której zwornikiem
kulturowym okazywałaby się Rzeczpospolita Obojga Narodów, ale raczej wzmagającego się działania zewnętrznych agresji na nią – ze strony carskiej Rosji i wzrastających w militarną siłę Prus, a uprzednio żywiołu germańskiego (w uproszczeniu).
Jest więc zrozumiałe, że należałoby podjąć na nowo badania naukowe – bardziej
pogłębione, zintensyfikowane: także nad ideologią wyznaczającą koncepcje historiograficzne uprzednich, a zwłaszcza ostatnich dwóch stuleci24 – w celu ustalenia
tychże przyczyn i zewnętrznych procesów, które przyczyniły się i spowodowały jej
obecny stan, czyli sytuację i zarazem zjawisko niewątpliwego wewnętrznego rozdarcia mentalnościowego, jakie można by przyrównać odwzorowywaniem części
narodu jako czerpiącego z twórczych dóbr kulturowych polskości, zaś pozostałych
członków narodu jako zdezorientowanych wobec zasobności i niepowtarzalności
polskiej cywilizacji, a jednocześnie ulegających wpływowi sowieckości (względnie
bolszewizmu – w sensie negatywnym)25, który zarazem wręcz unicestwiał cywilizację rosyjską.
Należałoby zatem podjąć próbę inteligibilnego uchwycenia źródeł cywilizacji
J. Tazbir, Polskie przedmurze chrześcijańskiej Europy. Mity a rzeczywistość historyczna, Warszawa,
1987.
24
Mamy na uwadze kwestie wykształconych romantycznych idei jednoty bądź wzajemności (w uproszczeniu) – panslawizmu, pangermanizmu, panlatynizmu czy panceltyzmu. Z pewnością należałoby
dokładniej określić, na ile owe idee wykształciły w pokoleniach, które przejmowały upowszechniane idee i wizje postrzegania przyszłości w odniesieniu do kształtowanego ideologizmem rozumienia przeszłości dziejowej, przeciwstawne sobie wizje – z jednej strony przekonanie o stabilizującym
posłannictwie historycznym Rosji w świecie słowiańskim (czyli jej dominacji w Słowiańszczyźnie
– czego nie ustrzegł się Stanisław Staszic, zob. tenże, Myśli o równowadze politycznej Europy, Warszawa, 1815, s. 23.), zaś z drugiej strony wpływu na współczesną umysłowość politologiczną i kulturową swoistej (Heglowskiej) ponadnarodowej wizji dominacji prusofilskiego „ducha germańskiego
w Europie”, bowiem należy pamiętać, że dla jego twórcy społeczeństwa i państwa germańskie były
„czystą głębią” i szczytem umysłowego rozwoju narodów historycznych. Nadto, należałoby skorygować wynikłe z epoki oświecenia naturalne dążności ludzkie do wydobywania się poza krąg nacjonalizmu, czyli do myślenia i postrzegania kategoriami ponadnarodowymi i makroregionalnymi,
które jako koncepcje uniwersalistyczne dopuszczały i wzmacniały przypisywanie zbiorowe i odrębne, a więc charakterystyczne cechy natury kulturowej, mentalnościowej, społecznego odczuwania
i politycznego działania ludom germańskim, romańskim czy słowiańskim.
25
Chodziłoby o różną postać mowy zarozumiałej lichoty, a zwłaszcza agresji: dyktatury, niewoli, nieudolności rządzenia, wyzysku społeczeństwa itd. w imię planów imperium; J. Trznadel, Wypluwanie atrapy, w: tenże, Spór o całość. Polska 1939–2004, Warszawa, 2004, s. 22.
23
25
Dominik Kubicki
polskiej i niemal dotarcia do osadzającej się w dziejowej przeszłości szeroko rozumianej polskości, która pozwalała polskiej szlachcie na wspólnotowe bycie – podobne wolnościowym postawom czy egzystencjalnie odwzorowywalnym ideałom
starożytnych Greków. Zauważmy, iż żyjąca wolnością polska szlachta – wolnością
w sensie republikańskiej cnoty, zabezpieczoną przez królewskie przysięgi i przez sejmowe pieczęcie pod postacią siedemnastego artykułu Henrykowskiego26 – zdawała
się mieć podobną moc, jak starożytni Grecy, cywilizacyjnego kształtowania rzeczywistości społecznej27 – oczywiście, odnosząc ich wolnościową tożsamość do naznaczonych raczej hierarchicznością bądź kolektywnością społeczeństw pofrankijskiego
Zachodu – w ścisłym sensie etnologiczno-kulturowego osadzenia cywilizacyjności
Zachodu jako mediewalnej Christianitas.
Wydaje się więc oczywistym imperatywem postawienie na nowo wielu kwestii;
oczyszczenie ich z ideologicznych naleciałości i deformacji. Przykład może stanowić powszechnie negatywnie przywoływane i uwydatniane liberum veto, które
wcale nie musi oznaczać szlacheckiej anarchii, jak to indoktrynuje agresywna ideologia, próbująca zohydzić dziejową wielkość Rzeczypospolitej współczesnych jej
sukcesorów i dziedziców kultury; z równym powodzeniem może oznaczać wysiłek
ku niemal doskonałej zgodzie na ukształtowanie moralnie spójnych relacji społecznych i walorów kulturowych. A najpewniej owe szlachetne dążenie wolnościowe
zostało bezwzględnie wykorzystane przez agresywne dążności ekspansywnych imperiów sąsiadujących z Rzeczypospolitą.
Wobec współczesności postmodernistycznej – postępującej kulturowej degradacji cywilizacji Zachodu – wydaje się wręcz koniecznym niezwykle poważne potraktowanie badawczej kwestii kresu mediewalnej Christianitas – skutkującego wieloma przewartościowaniami, między innymi: starciem etosu rycerskiego
z mieszczańskim w realiach dziejowych XVI stulecia Europy nowożytnej lub wojnami religijnymi wieku XVI i XVII, niewątpliwie pozostającej ówcześnie już destruktem mediewalnych podwalin wspólnoty kulturowej państw i społeczności
chrześcijańskich. Czy zatem już na ówczesnym etapie bliżej nieokreślonego kształtowania się bądź stabilizowania się cywilizacyjności Zachodu w renesansie XIII
stulecia (bądź tuż po nim) nie mieliśmy raczej do czynienia z dezintegrowaniem
26
27
J. M. Rymkiewicz, Samuel Zborowski…, s. 101–103.
Mamy na myśli postawienie szeregu kwestii, których jako istotne w szerszym niż mocarstwowy wymiarze nie były w stanie rozpoznać kręgi władzy monarchii pofrankijskiego Zachodu (w uproszczeniu), jak np.: rozróżnienia idei wojny niesłusznej – podejmowanej pod pretekstem nawracania
pogan, i wojny słusznej – dyktowanej imperatywem obrony ojczyzny lub wynikającej z obowiązku
przywrócenia jej bezprawnie odebranych ziem. Powyższe, zaprezentowane na soborze w Konstancji (1415) stanowisko profesorów Akademii Krakowskiej w sprawie wojny zaczepnej (agresywnej)
i wojny niesłusznej (zaborczej itd.), nie wynikało jedynie z intelektualnych przemyśleń, lecz niewątpliwie, z jednej strony – stanowiło życiową konsekwencję pragmatyki geopolitycznej ówczesnych
polskich pokoleń, zaś z drugiej – wynikało z charakteru i kondycji mentalno-duchowej plemiennych etniczności – słowiańskich, które wykształciły społeczność Królestwa Polskiego w jego kolejnych pokoleniach.
26
Polonia i polskie emigracje...
się cywilizacji mediewalnej Christianitas w tym, co jeszcze tak słabo zostało naukowo przebadane, a który to proces charakteryzujemy bardzo ogólnym określeniem
germanizacji chrześcijaństwa28? Odwołując się jedynie do idei europejskiego uniwersytetu, wykształconej w renesansie XIII stulecia29, nie sposób nie zauważyć, że
niemal natychmiast universitas magistrorum et scholarium (w sensie autonomicznej korporacji na terenie określonego miasta30) została w biegu dziejów zniweczona humanizmem (w uproszczeniu), a przejęta przez Niemców służyła realizowaniu
ich polityki państwowej i narodowej.
Nadto, czy wyznaczające początki europejskiej nowożytności ówczesne reformy
religijne – luterańska, kalwińska i wieńcząca pozostałe: anglikańska – będące jakby pretekstem do „budowy” nowych i lepszych społeczeństw, nie stanowiły w rzeczywistości bezwzględnego i ostatecznego podporządkowywania religii i kultury
religijnej władzy monarszej, które to cele osiągnęły w wojnach, zwanych religijnymi, w stuleciach XV i XVI oraz XVI i XVII31? Czy podobnego procesu – po upadku Bizancjum – nie należałoby dostrzec w odniesieniu do scentralizowanej władzy
państwa moskiewskiego, która jako tzw. trzeci Rzym zdawała się łączyć w sobie
wszystkie charakterystyki rozkładającej się kultury cywilizacyjnej32 – agresywnego
nacjonalizmu, uniwersalizmu i misję wraz z mistycyzmem?
Ale nie sposób zakończyć kwestii zdającej się ulegać postępującemu rozkładowi kultury cywilizacyjnej europejskiego Zachodu – nowożytnej Europy – nie wyartykułowaniem wszczętej przebudowy kulturowo-cywilizacyjnej, jaka stała się
udziałem oświeceniowej Francji, dziedzicznej monarchii Kapetyngów, która swoimi skutkami naznaczyła wszystkie społeczeństwa postmodernistycznej Europy
i nawet wspólnoty ludzkie i społeczności poza kontynentem europejskim – za pośrednictwem wykształconych jako totalitarne reżimy dwóch postaci ustrojów XX
stulecia – hitleryzmu i stalinizmu.
Kwestię badawczą, jaką powinniśmy w tym kontekście dogłębniej rozważyć,
stanowiłoby zatem pytanie o dogłębność germanizacji chrześcijaństwa łacińskiego – pofrankijskiego Zachodu (od X stulecia) czy raczej mediewalnej Christianitas
w jej cywilizacyjnym osadzeniu i kształcie. Zazwyczaj rozpoznaje się charakterystykę cywilizacji Zachodu poprzez trzy podstawowe cechy: grecki stosunek do czystej formy (w sensie Platona i Arystotelesa – uwidaczniającej się w nauce i sztuce),
rzymski stosunek do zagadnień społecznych (ius romanum) oraz chrześcijańskie
M. Żywczyński, Szkice z dziejów radykalizmu chrześcijańskiego, Warszawa, 1976, s. 90–94.
S. Swieżawski, Dzieje europejskiej filozofii klasycznej, Warszawa – Wrocław, 2000, s. 554–564.
30
Określenie universitas magistrorum et scholarium pojawia się dopiero od 1221 r. Studium zazwyczaj
nie znajdowało się w jednym budynku, było rozproszone.
31
Czynimy rozdział, gdyż działania militarne w w. XV–XVI wykazywały odmienny charakter od tych
ze stuleci XVI i XVII, za których pomocą unifikacja narodowa zastąpiła unifikację religijną.
32
Chociaż w powyższym zdajemy się zakładać elementy takiejże charakterystyki, to jednak późniejsze dzieje imperium rosyjskiego potwierdzają uprzednio poczynione założenia wobec cywilizacji
rosyjskiej.
28
29
27
Dominik Kubicki
rozumienie zagadnień egzystencjalnych i spełniania się człowieczego indywiduum
w jestestwie w odniesieniu do objawiającego się Słowa w stworzeniu wraz z jego ześrodkowaniem w dziejach ludzkości w Wydarzeniu Jezus Chrystus.
Wiemy, iż kultura Polski klasycznej (jako Mieszkowej ojcowizny) nosi wyraźne
ślady łacińskiego Zachodu. I chociaż jej chrześcijaństwo przejęte zostało z Czech
(jako chrześcijaństwo łacińskie), jej początkowy ustrój okazał się ustrojem późnego feudalizmu, a jej filozofia późną scholastyką, to jednak przeżyła ważne i zwrotne cywilizacyjne wydarzenia na długo przed dominującymi mediewalnym Christianitas ośrodkami władztw; wystarczy przywołać spór o inwestyturę, w którym
zachodni Europejczycy nabyli świadomość, iż istnieje coś niezależnego od władzy
państwowej (doczesnej)33.
Również podstawowe prawa Polski pomieszkowej (klasycznej) okazują się nie
tylko zachodnioeuropejskie, ale są wyrazem prawnych zasad przyjętych w Europie
dopiero później niż społeczności polskiej ówczesnej doby34. Czy w unijnej współczesności demokracji parlamentarnej pamięta się jeszcze, iż polski parlament był
jednym z najstarszych w Europie? Czy zauważa się, że duch tolerancji Polski wynikał z jej otwartości na obce kultury i odmienne obecności kulturowe innych zbiorowości i wspólnot ludzkich? Czy współczesna integrująca się Unia Europejska
docenia fakt, iż europejskość Polski klasycznej była bez porównania głębsza niż
u wielu innych ówczesnych społeczności królestw i władztw?
Zauważając powyższe, należałoby także (gwoli integralności) podnieść dwie
podstawowe charakterystyki, które pośrednio poczyniliśmy już w kontekście niniejszych rozważań. Z jednej strony należałoby wydobyć spod ideologicznej negatywnej propagandy historycznej i rozpoznać polską szlacheckość – ideał zawierał
przecież przywiązanie do wartości rycerskich: bojowości, służby, lojalności i honoru35; zaś z drugiej specyfikę religijności Polaków – w polskich dziejach nigdy nie
wspięto się na podobne poziomy racjonalności teoretycznej (w sensie Arystotelesa i Akwinaty) w uprawianiu refleksji teologicznej i kształtowaniu myśli teologicznej. Mieliśmy do czynienia niemal wyłącznie z wymiarem praktycznym uprawiania
teologii (w sensie wiary in statu scientiae)36.
W kontekście powyższego pragniemy uwzględnić współczesne postrzeganie
dziejowej przeszłości Europy jako cywilizacyjnego Zachodu. Otóż, o ile zachodnioeuropejskie środowiska intelektualne zdają się wyrażać pogląd (możliwy do takowego wyartykułowania w dość sporym uproszczeniu), że to, co zazwyczaj określa
się mianem Europy, stanowi w istocie ideę kształtowaną wciąż na nowo przez kolejne epoki i pokolenia mieszkańców wspólnego terytorialnie kontynentu, o tyle poPrzypomnijmy: św. Stanisław – biskup krakowski († 1079) zginął w tym sporze niemal stulecie
przed św. Tomaszem Becketem – kanclerzem Anglii i arcybiskupem Canterbury († 1170).
34
Czyli zasada praworządności (neminem captivabimus) i równości (szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie).
35
J. M. Bocheński, Polski testament. Ojczyzna…, s. 72.
36
M.in. Paweł Włodkowic, Mateusz z Krakowa, kard. Stanisław Hozjusz.
33
28
Polonia i polskie emigracje...
szczególni przedstawiciele środowisk naukowych z Europy Środkowej i Wschodniej podnoszą konieczność uwzględnienia istnienia archetypów cywilizacyjnych.
Stanowiłyby one podłoże samego procesu poszukiwania europejskiej tożsamości.
Inaczej, postuluje się uwzględnienie twórczego dualizmu w spojrzeniu na dziedzictwo kulturowe Europy, czyli zauważenie słowiańskiej Latinitas (Slaviae Latinae)
jako stanowiącej rodzaj duchowej wspólnoty, która zdołała się wyróżnić i w dziejach wyróżniała się na tle Latinitatis zachodnioeuropejskiej37.
Nietrudno zrozumieć, że w tym intelektualnym zmaganiu i zainicjowanej procesem integracyjnym krajów postkomunistycznych debacie chodziło przedstawicielom krajów Europy Środkowo-Wschodniej zarówno o docenienie ich dziejów,
jak również zmagania kulturowego o wykształcenie własnej kulturowo-narodowej
tożsamości, które z perspektywy kryterium ekonomiczno-gospodarczego zdaje się
być prawie niezauważalne – zwłaszcza, że materialny niedostatek społeczności krajów bloku wschodniego w okresie jego trwania wykształcił niebezpieczne dla funkcjonowania tychże krajów – co jest zrozumiałe, niestabilnych lub zapóźnionych
ekonomicznie i gospodarczo – ciśnienie pomiędzy cywilizacyjnym (ekonomiczno-gospodarczym) centrum i jego obrzeżem, powodujące w ludności tychże krajów
wolę naturalnej emigracji zarobkowej i innej – poza ich narodowy bądź państwowy
matecznik kulturowy.
Kwestię cywilizacji polskiej, wtopionej w słowiańską Latinitas, proponujemy
zwieńczyć zakwestionowaniem bliżej nieokreślonej koncepcji postępu cywilizacyjnego – rozumianego w sensie oświeceniowym (Rousseau). Rozważmy bowiem,
czy stwierdzalne zapóźnienie cywilizacyjne Polski piastowskiej (w uproszczeniu)
w stosunku do dojrzale wykształconych organizmów państwowych, wyrosłych
na bazie kulturowej wizygockich władztw Zachodu frankijskiego, gdzie skazane
zostały na zamarcie pogańskie kulty matriarchalne, a pozostały kulty patriarchalne
i na ich bazie uwydatniona została kultura patriarchalna relacji społecznych i innych (w uproszczeniu), nie okazało się zbawienne dla wykształcenia się pobożności maryjnej w dojrzałej religijności i kulturze średniowiecznego Christianitas?
Czy trwające aż do XIV stulecia zapóźnienie polskiej społeczności etnicznej nie
przyczyniło się do przetrwania kultury matriarchalnej i nie spowodowało jej legitymizacji w wykształceniu, a następnie upowszechnieniu kultu maryjnego na bazie kultury matriarchalnej o proweniencji kultów pogańskich38? Powyższy przykład
Postulowane jest dostrzeżenie dualizmu, przeciwstawiającego w tradycji europejskiej wielość etniczno-kulturową jedności zakorzenionej w archetypach grecko-rzymskiego i chrześcijańskiego dziedzictwa Europy. Inaczej jeszcze wyrażając powyższe – stanowisko intelektualne ze strony wspólnot
etniczno-narodowych, jakie od XIX stulecia żywo uczestniczyły w szerokiej debacie nad ideami
zjednoczeniowymi Słowiańszczyzny, można by w sumie streścić w postulacie uwzględniania zwłaszcza w środowiskach decyzyjnych (politycznych i gospodarczo-ekonomicznych) mocarstw zachodnioeuropejskich tzw. młodszości cywilizacyjnej narodów i krajów Europy Środkowo-Wschodniej
w odniesieniu do społeczeństw państw Europy Zachodniej.
38
Czy wystarczająco nie zadziwia fakt kanonizacji królów i władców społeczności bezpośrednio wywodzących się z tzw. frankijskiego Zachodu wobec „kultu” czy pobożnej czci władczyń ze strony
37
29
Dominik Kubicki
przytaczamy nie tylko jako ilustrację, że nie każde zapóźnienie cywilizacyjne musi
być postrzegane jako negatywne i ujmujące pod względem moralnym, ale także,
aby równolegle dostrzec konieczność dogłębniejszych studiów (m.in. ze strony dogmatyki katolickiej) nad uchwyceniem kształtowania się pełniejszego rozumienia
dogmatów wiary chrześcijańskiej i chrześcijańskiej doktryny przez wrażliwość religijną wspólnot eklezjalnych w ludzkich społecznościach, przekazujących dziedzictwo wiary i jej pełniejsze rozumienie w następstwie pokoleń (w uproszczeniu).
3. Polonia – ambasadorem kulturowości polskiej.
Polskie emigracje zarobkowe – symptomem
społeczno-ekonomicznego nieładu
państwowo-cywilizacyjnego?
N
ie ulega wątpliwości, że w uchwytnych badawczo dziejach przeszłości świat
ludzkich społeczeństw charakteryzował się licznymi migracjami, których
szczególną postać stanowiły emigracje. Ich naturalną barierę stanowiły granice poszczególnych kręgów religijno-kulturowych – chociaż bywały one przekraczalne
w celach handlu i kulturowego kontaktu. Wydaje się, że struktury starożytnych imperiów bądź helleńskich, a następnie hellenistycznych poleis nie pozwalały na tak
swobodną migrację, jaka stała się udziałem mediewalnej Christianitas, a następnie
stopniowo nowożytnej i postmodernistycznej Europy. Ale ekspansywność poza własny matecznik cywilizacyjny stała się dominującym czynnikiem stymulującym rozwój ekonomiczno-gospodarczy Europy nowożytnej, a po niej – postmodernistycznej. Czego więc konsekwencją okazuje się emigracja poza narodową lub państwową
wspólnotę kulturowości cywilizacyjnej? Czego symptomem staje się emigracyjność,
która była udziałem rzesz ludzkich – zwłaszcza późnonowożytnych i postmodernistycznych społeczeństw europejskich? Czym współcześnie – w dobie kryzysów finansowych bądź ekonomicznych – stała się emigracja? Dlaczego powodowani są
do niej jedynie członkowie społeczeństw z krajów cywilizacyjnego obrzeża?
Współczesną (po 1989 roku) falę emigracji Polaków na tzw. europejski Zachód
szacuje się dość ostrożnie na liczbę około ponad półtora miliona obywateli polskich39. Są to pokaźne uszczuplenia tkanki biologicznej społeczeństwa polskiego,
wobec to którego faktu najbardziej zasadnicze pytanie brzmi – jak powyższa, dosyć
pokaźna, liczba emigrujących Polaków (nie wyczerpana jeszcze w ostatecznym oszacowaniu) finalnie wpłynie na najbliższą i dalszą przyszłość (Trzeciej lub kolejnej)
Rzeczypospolitej i jej funkcjonowanie w strukturach unijnych (UE – w uproszczeniu), gdyż wiadomym jest, że o ile w globalnej perspektywie dokonujące się aktualspołeczności słowiańskich, jak np. kultu św. Jadwigi – królowej Polski jagiellońskiej? Współcześnie należałoby z perspektywy teologicznej, a także etnograficzno-antropologicznej dokonać odpowiednich badań dotyczących roli pogańskich kultów w przyczynianiu się do (ewentualnego) „wydobywania” z objawienia chrześcijańskiego jego zasadniczych treści.
39
Stan na 2010 r.
30
Polonia i polskie emigracje...
nie przejście do epoki informacyjnej pozostaje niewątpliwie niemałym wyzwaniem
dla wszystkich społeczności zglobalizowanego świata, o tyle trudności społeczeństw
krajów Europy Zachodniej zdają się wskazywać w sposób oczywisty na zwiększoną trudność powyższego zadania dla społeczeństw postkomunistycznych, którym
w większym stopniu niż krajom Europy Zachodniej zagraża sprowadzenie ich
do roli półperyferii globalnego świata, będącym konsekwencją zagubienia intelektualnego, duchowego i politycznego (w uproszczeniu)? Jak zatem emigracja osób twórczych, aktywnych i życiowo zaradnych40 głęboko upośledzi nie tyle sukces pełnej
transformacji – nie pookrągłostołowej (pozornie pokomunistycznej)41, ale faktycznej, podjętej po 2010 roku (w uproszczeniu), która pozostaje wyzwaniem ostatnich
paru lat, co imperatywną konieczność zwiększenia potencjału ekonomiczno-intelektualnego polskiej społeczności i wykształcenia – z jednej strony, dojrzałego społeczeństwa obywatelskiego, zaś z drugiej, społeczeństwa informacyjnego?
Niewątpliwie rolą Polonii pozostaje swoiście rozumiana kulturowa więź zewnętrzna ze społeczeństwami tego samego kręgu cywilizacyjnego – konsumowana
i realizowana jakby od zewnątrz społeczności ojczyźnianej. Jej wielopokoleniowa
obecność poza ojczyźnianym matecznikiem wykształca spójną moralnie i kulturowo społeczność – z jednej strony wtapiającą się w społeczeństwo drugiej „ojczyzny”, zaś z drugiej żywo reagującej na stan teraźniejszości i wydarzanie się określonych procesów we wspólnocie kultury ojczyźnianej.
W konkluzji zakończenia pozwolimy sobie zwieńczyć refleksję poniższą uwaBowiem takimi cechami muszą zasadniczo charakteryzować się funkcjonujący zawodowo i zamieszkujący Polacy w państwach zachodniej części Europy, które w klimacie ekonomicznego liberalizmu i wolnego rynku nie są skore do zbytniego litowania się nad życiowymi nieudacznikami
z krajów o niskiej stopie życiowej.
41
Konieczny zdaje się być wysiłek do odmitologizowania przeszłości, a zwłaszcza odmitologizowania
przeszłości solidarnościowej poprzez dogłębne badania naukowe nad społecznym zasięgiem i oddziaływaniem „Solidarności” w okresie lat 1980–1981 i późniejszej konspiracji, organizacyjnej kondycji ruchu w latach 1988–1989, ideowych tendencjach (niezwykle zróżnicowanych) w środowiskach
solidarnościowych, szczegółach zjawiska obywatelskiej „rozproszonej konspiracji” lat 80. XX stulecia, a także m.in. o mechanizmach walki o przywództwo wewnątrz „Solidarności”. Ale kwestie badawcze i ideowe nie wyczerpują się w powyższym. Pozostają równie istotne inne: na ile zatem zamęt ideowy z przeszłości „demokracji ludowej” w pokoleniach postsolidarnościowych, wessanych
w krąg władzy rządowo-parlamentarnej bądź samorządowej po 1989 r., nie pozwala dostrzegać perspektywy faktycznej polskiej racji stanu? Na ile wykształcone ciśnienie walki dawnych istniejących
układów społeczno-biznesowych i innych z nowymi – wraz z wykształcającą się warstwą pretensjonalnych nowobogackich – nie pozwala podejmować swobodnych, korzystnych dla społeczności
decyzji? Na ile lęk przed wypadnięciem z układów i systemu władzy, potęgowany korzystaniem z
dobrodziejstw konsumpcji, a poprzez np. uzyskany i konsumowany kredyt hipoteczny lub inną okoliczność dyscyplinujący i zniewalający wybory moralne w sprawowaniu mandatu poselskiego bądź
innego, powodują określoność zachowań, związywanie się ze stadnymi zachowaniami większości?
W perspektywie dialektyki cywilizacyjnego centrum i jego obrzeży kształtuje się pytanie – czy próba
postkomunistycznej modernizacji w warunkach „feudalizacji” stosunków społecznych Polski doby
po 1989 r. i kiedy prywatyzacja rozpoczęła się w klimacie akceptowanego pokomunistycznego systemu przywilejów, nie wywołała przeciwnego skutku do zamierzanego, czyli sporego przesądzenia o
pozostawaniu Polski pomimo wszystko półperyferiami integrujących się społeczności europejskich?
40
31
Dominik Kubicki
gą. Chociaż walorem Polonii – w jej różnych obecnościach pośród społeczeństw
wszystkich kontynentów – pozostaje możliwość obiektywnego spojrzenia na bieg
wydarzeń we wspólnotowości społeczeństwa biologiczno-kulturowej ojczyzny, to
jednak obecność w odmiennych kulturowo społecznościach od matczynej ziemi
może profitować ubogacaniem ich w nieznany im walor kultury – wzmacniający
własny patriotyzm. Mogą bowiem także twórczo wydobyć niedostrzegany przez
społeczności konsumpcyjne cywilizacyjnych dominant walor wspólnotowości bądź
rozumienia narodu bądź państwa i jego ducha jako wielkiego-zbiorowego-obowiązku (w rozumieniu Cypriana Kamila Norwida) we wspólnie integrowanym dziedzictwie dziejów Europy w wymiarze jej poszczególnych społeczności – narodów
i dawnych władztw, królestw. Jednocześnie, kiedy w kurczącym się świecie – społeczeństw globalnych – cenne okazuje się doświadczenie wzajemnego współżycia, jakie było udziałem społeczności z krajów i społeczności charakteryzujących się tzw.
młodszością cywilizacyjną, a więc wyrosłych w swych tradycjach i przywykłych
do wieloetniczności, mogą nim się dzielić poprzez własną obecność w państwach
wysoko uprzemysłowionych Zachodu – i to nie tylko Stanów Zjednoczonych bądź
Kanady czy Australii, które równolegle zaczynają dostrzegać pragmatyczną wartość owych patriotycznych postaw i umiejętności wzajemnego współżycia w tworzeniu autentycznej kultury cywilizacyjnej.
Dominik Kubicki
The Polish Diaspora and Polish emigration
since the partitions of Poland – a challenge
for research on refugees and on the state
of Western Civilisation
Summary
T
he author discusses the unique nature of Polish emigrations in the multifarious migratory history of the European West, and the presence of the Polish diaspora in Western
societies. He sees the key to understanding that uniqueness in the extension of research into
the ethnic traits and the shaping of Poland, and its present form, so distinct from other, essentially Germanic, states of Western Europe. He finds also that studies on the Poles abroad
and the Polish diaspora in the communities of the European West enhance our knowledge
of the present state of Western civilisation.
Key words: emigration, Poles abroad, Polish diaspora, Polonia, condition of the civilisation
of the European West
32
Polski UNIWERSYTET NA OBCZYŹNIE
W LONDYNIE
ZESZYTY NAUKOWE
Seria trzecia: nr 1, 2013
Krystyna Iglicka
Uczelnia Łazarskiego, Warszawa
Powroty Polaków po 2004 roku:
w pętli pułapki migracji1
C
1. Wprowadzenie
hoć w dobie zwiększonej międzynarodowej mobilności i globalnej konkurencji o siłę roboczą migracje powrotne nabrały znaczenia i zaczęły wzbudzać
uwagę polityków, to jednak cały czas zjawisko to nie jest należycie monitorowane. Wynika to przede wszystkim z trudności natury technicznej. Po pierwsze, nie
ma jednej i obowiązującej dla wszystkich krajów definicji migranta powrotnego,
po drugie, wiele krajów nie prowadzi statystyk dotyczących powrotów. Wszystko
to powoduje, iż nawet gdy mierzony jest ten sam strumień migracyjny, dane mogą
się znacznie różnić. Tak było w przypadku powrotów Włochów z Republiki Federalnej Niemiec w latach 60. XX wieku, kiedy to statystyki niemieckie rejestrowały
trzy razy większy odpływ niż rejestry włoskie odnotowujące wjazdy tej samej kategorii migrantów2.
W dobie zwiększonej mobilności cyrkulacyjnej trudno jest przyjąć kryterium
– na przykład jednego roku pobytu za granicą – jako okres, po którym migranci uznawani są za migrantów powrotnych3. W erze tanich środków komunikacji,
Rozszerzona wersja tego artykułu ukazała się w: K. Iglicka, Powroty Polaków po 2004 roku. W pętli
pułapki migracji, Warszawa, 2010.
2
Migracje powrotne Polaków. Powroty sukcesu czy rozczarowania?, red. K. Iglicka, Warszawa, 2002, s. 208.
3
Takie kryterium zastosowano w Grecji. Tamtejszy Urząd Statystyczny definiował migranta powrotnego jako osobę, która co najmniej rok przebywała za granicą i co najmniej rok po powrocie zamierzała pozostać w Grecji. Szerzej zob. K. Iglicka, Powroty Polaków po 2004 roku…, s. 160.
1
33
Krystyna Iglicka
w przeciągu roku mogą oni kilkakrotnie odwiedzać swoje rodziny. Czy jednak ich
pobyt w tym czasie powinien uznany zostać jako powrót? Jak dowiedzieć się, jakiego rodzaju jest to pobyt, skoro nie ma możliwości dotarcia do całej populacji migrantów i w związku z tym również do populacji migrantów powrotnych.
W dalszych częściach tego artykułu zaprezentowane zostaną wyniki badań
nad migrantami powrotnymi po roku 2004. Z przyczyn wymienionych powyżej niemożliwe jest oszacowanie skali zjawiska migracji powrotnych – poakcesyjnych.
Moim celem jest zarysowanie możliwych strategii zachowań migrantów
powrotnych zarówno w sferze powrotu do Polski, jak i powtórnej remigracji
bądź kolejnej migracji oraz analiza sytuacji społeczno-ekonomicznej badanej
zbiorowości migrantów. Ustalona została również typologia migrantów powrotnych i rodzaj powrotów do Polski po 2004 roku. Mam nadzieję, iż wyniki analizy,
zawarte w tej pracy, pozwolą w przyszłości na pogłębione i kompleksowe studia
nad reemigracją Polaków.
Zjawisko migracji zarobkowych, poakcesyjnych zaskoczyło zarówno badaczy,
jak i polityków. Podlega również – zwłaszcza w okresie kryzysu gospodarczego
bądź też nadchodzących wyborów – manipulacji politycznej. Migracje zarobkowe, poakcesyjne są zjawiskiem niezwykle dynamicznym. Kierując się wynikami
najnowszych badań nad migracją z Polski po 2004 roku4 – które wskazywały, iż
w dłuższym czasie cyrkulacyjny charakter migracji przeradza się w proces długookresowy, a nawet osiedleńczy – oraz oficjalnymi statystykami krajów przyjmujących, jak i statystykami i szacunkami GUS5 oraz wsparciem teoretycznym, zwłaszcza ze strony koncepcji Kinga6, i własną intuicją badacza, zdecydowałam, iż skoro
moim zamiarem jest analiza rodzajów powrotów7, to nie powinnam ograniczać
zbiorowości, która miała zostać poddana badaniu żadnej cezurze czasowej, i to zarówno ze względu na czas pobytu za granicą, jak i planowany czas pobytu (po powrocie) w Polsce.
W ten sposób możliwe było dotarcie i przeanalizowanie nowej, z punktu
widzenia zachowań migracyjnych, zbiorowości oraz zdobycie materiału empirycznego, który wskazał na zjawisko tytułowej „pułapki migracyjnej”, w której
K. Iglicka, Kontrasty migracyjne Polski. Wymiar transatlantycki, Warszawa, 2008; A. White, L. Ryan,
Polish temporary migration. The formation and significance of social networks, „Europe-Asia Studies”, 2008, vol. 60, nr 9, s. 1467–1502.
5
W 2007 r. GUS szacował, iż liczba Polaków przebywających za granicą przynajmniej rok, a więc
będących rezydentami innych krajów, wynosiła 1 mln 400 tys. osób. Szerzej zob. Z. Kostrzewa,
D. Szałtys, Wpływ emigracji na rozwój demograficzny Polski, w: Migracje zagraniczne a polityka
rodzinna. International migration and state policy for families, „Biuletyn RPO – Materiały nr 66,
Zeszyty Naukowe”, red. nacz. M. Zubik, Warszawa, 2009.
6
Por. Return Migration and Regional Economic Problems, ed. by R. King, Kent, 1986, s. 276.
7
Rozumianych w świetle teorii jako nie tylko powroty na stałe, ale również jako powroty okazjonalne,
tymczasowe bądź cyrkulacyjne. Szerzej zob. R. King, Generalizations from the history of return migration, w: Return Migration. Journey of Hope or Despair?, B. Gosh, Genewa, 2000.
4
34
Powroty Polaków po 2004 roku...
tkwi wielu Polaków. O zjawisku powrotów okazjonalnych, tymczasowych wspominali wielokrotnie przedstawiciele organizacji polonijnych, media oraz internauci, jednak do tej pory nie było badań poświęconych temu rodzajowi powrotów.
Projekt, którego wyniki stanowią główną empiryczną część tego opracowania,
prowadzony był przez Instytut Studiów Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego
i Centrum Stosunków Międzynarodowych od lutego do marca 2009 roku. Badanie zrealizowane zostało przez Pracownię Badań Społecznych (PBS). Honorowy
patronat nad badaniami objęli: marszałek Senatu Bogdan Borusewicz i minister
pracy Jolanta Fedak. Celem projektu było zdobycie wiedzy na temat postaw i opinii migrantów powrotnych dotyczących ich pobytu w kraju emigracji i powrotu
do Polski.
Początkowo zaplanowano, że badanie zostanie przeprowadzone techniką CATI
(wywiady telefoniczne wspomagane komputerowo). Badaniem miały zostać objęte
dwie grupy respondentów w pięciu miastach: Warszawie, Poznaniu, Gdańsku, Rzeszowie i Katowicach – dużych ośrodkach reprezentujących odmienne lokalizacje
geograficzne Polski. Grupy respondentów to:
1. osoby, które nabyły prawo do zasiłku za granicą (w krajach UE) i ubiegają się
o transfer tego zasiłku do Polski;
2. osoby, które za granicą pracowały zbyt krótko, żeby tam nabyć prawo do zasiłku
i korzystają z zasady sumowania okresów zatrudnienia lub ubezpieczenia w różnych krajach członkowskich.
Aby zrealizować badanie niezbędne były telefony osób, które od lipca do końca
grudnia 2008 zarejestrowały się w Wojewódzkim Urzędzie Pracy (złożyły formularz E 303 lub E 301). W tym celu do pięciu wybranych WUP-ów zostały wysłane
pisma informujące o projekcie i zawierające prośbę o przekazanie takiej bazy telefonicznej.
W związku z tym, że część WUP-ów odmówiła przekazania baz, a w tych, które zgodziły się to zrobić, liczba telefonów była niewystarczająca do przeprowadzenia badania za pomocą ankiety telefonicznej, postanowiono przeprowadzić badanie przy wykorzystaniu innej metodologii.
Badanie zostało przeprowadzone za pomocą ankiety papierowej, wywiady face
to face. Rozszerzona została grupa respondentów – miały to być wszystkie osoby
(w wieku produkcyjnym), które wróciły z pracy za granicą po 1 lipca 2008 roku,
bez względu na to, czy rejestrowały się później w WUP. Badanie przeprowadzono
na zbiorowości 200 respondentów, po 40 w wybranych miastach.
Jedyną możliwością dotarcia do tak precyzyjnie zdefiniowanej grupy docelowej
jest dobór respondentów metodą „kuli śniegowej”. Stosowana jest ona w wypadku
badań, w których badana populacja składa się z jednostek nietypowych, do których
bardzo trudno dotrzeć. Zadaniem ankieterów było znalezienie takich osób poprzez
posiadane kontakty.
35
Krystyna Iglicka
Wyniki badania nie są reprezentatywne. Należy je więc interpretować z dużą
ostrożnością. Kłopotów dostarcza również samo zjawisko i to zarówno z przyczyn
definicyjnych, jak i różnych ujęć statystyk narodowych. Wspomniane zostało bowiem uprzednio, że nie ma jednej obowiązującej definicji migranta powrotnego,
różne kraje przyjmują odmienne definicje i kryteria powrotów.
2. charakterystyka Społeczno-demograficzna
badanej zbiorowości
W
badanej grupie osób, które po 1 lipca 2008 roku powróciły z pracy za granicą, przeważały kobiety. Stanowiły one 52% ogólnej liczby respondentów.
Ciekawe jest, iż również w badaniach prowadzonych przeze mnie w Londynie jesienią 2007 roku8 to właśnie kobiety częściej niż mężczyźni deklarowały chęć szybszego powrotu do Polski. Wśród zbiorowości kobiet, które zadeklarowały chęć powrotu do Polski 13% stwierdziło, że zrobi to jeszcze w tym roku w porównaniu
do niecałych 5% mężczyzn (zob. tab. 2.1).
Tabela 2.1. Respondenci według planowanego okresu powrotu do Polski
Termin powrotu
jeszcze w tym roku
za 1–2 lata
za 2–5 lat
za 5–10 lat
Ogółem
Mężczyźni
8
36
68
60
172
Kobiety
20
36
44
52
152
Ogółem
28
72
112
112
324*
* Zbiorowość 324 spośród 636 migrantów polskich w Londynie, którzy na pytanie o powrót do Polski odpowiedzieli twierdząco; K. Iglicka, Kontrasty migracyjne Polski. Wymiar transatlantycki, Warszawa, 2008, s. 168
W badaniu migracji powrotnych okresu kryzysu gospodarczego osoby młode, do 30. roku życia stanowiły 56% ogólnej liczby respondentów. Wśród najmłodszych zdecydowanie przeważały kobiety. Stanowiły one 65,5% respondentów
w najmłodszej grupie wieku (zob. tab. 2.2). Powracające kobiety charakteryzowały się o wiele wyższym poziomem wykształcenia niż mężczyźni. 66% kobiet i tylko
34% mężczyzn miało wykształcenie wyższe. W kategorii „wykształcenie zawodowe” proporcje były odwrotne: blisko 67% mężczyzn i tylko 33% powracających kobiet charakteryzowało się tym poziomem wykształcenia.
2/3 badanych to osoby stanu wolnego: panny, kawalerowie, osoby rozwiedzione,
w separacji oraz wdowcy. 1/3 zbiorowości to osoby w stałych związkach (zamężne, żonaci, w konkubinacie). Również 1/3 respondentów zadeklarowała posiadanie
dzieci na utrzymaniu.
8
Szerzej zob. K. Iglicka, Powroty Polaków po 2004 roku…, s. 160.
36
Powroty Polaków po 2004 roku...
Tablica 2.2. Respondenci według wybranych cech
demograficznych i społecznych
Ogółem
20–25 lat
26–30 lat
Wiek
31–40 lat
41–62 lata
zawodowe
średnie
Wykształce- ogólne
nie
średnie
zawodowe
wyższe
wolny/a
(panna,
kawaler, rozwiedziony/a,
w separacji,
wdowiec/
Stan cywilny
wdowa)
żonaty, zamężna, pozostający w stałym związku
(konkubinat)
Dzieci na tak
utrzymaniu nie
pracujący/a
– aktywny/a
zawodowo
niepracująSytuacja
cy/a – bezrozawodowa
botny/a
niepracujący/a
– bierny/a
zawodowo
kobiety
odsetek
52,5
65,5
50,9
44,7
45,0
33,3
Płeć
mężczyźni
odsetek
47,5
34,5
49,1
55,3
55,0
66,7
Razem
liczba
odsetek
200
58
55
47
40
39
100
100
100
100
100
100
60,7
39,3
56
100
51,1
48,9
47
100
66,0
34,0
50
100
54,5
45,5
132
100
48,5
51,5
68
100
46,2
55,6
53,8
44,4
65
135
100
100
52,5
47,5
120
100
43,2
56,8
44
100
63,9
36,1
36
100
Źródło: Migracje powrotne, dane PBS, ISS UW, CSM, 2009. Podstawa procentowania: wszyscy badani (n = 200)
37
Krystyna Iglicka
J
3. Sytuacja zawodowa
ako pracujący aktualnie w Polsce określiło się 60% respondentów, a 40% to osoby, które w chwili badania nie pracowały. Wśród nich 22% określiło siebie jako
bezrobotnych, a pozostali (18%) to osoby bierne zawodowo. Wśród tej grupy zdecydowaną większość stanowiły kobiety.
Z uwagi na płeć proporcje wśród pracujących/aktywnych zawodowo respondentów rozkładały się równomiernie. W zbiorowości aktywnych zawodowo było
60% kobiet i 60% mężczyzn. Wśród niepracujących/bezrobotnych zdecydowanie
przeważali mężczyźni (26,3% w stosunku do 18,1% kobiet), a wśród niepracujących/biernych zawodowo, jak już zostało wspomniane, zdecydowanie przeważały
kobiety.
Z uwagi na wiek respondentów i ich sytuację zawodową obraz jest następujący: najwięcej pracujących/aktywnych zawodowo było w grupie wiekowej 31–40 lat,
najmniej w grupie 41–62 lata. Wśród niepracujących/bezrobotnych najwięcej bezrobotnych było w grupie najmłodszych respondentów, a zbiorowość niepracujących/biernych zawodowo charakteryzował najmłodszy i najstarszy wiek.
Zdecydowana większość pracujących/aktywnych zawodowo charakteryzowała
się wykształceniem wyższym, na drugim miejscu uplasowali się pracownicy z wykształceniem zawodowym, wśród niepracujących/bezrobotnych przeważali respondenci z wykształceniem średnim i zawodowym, a wśród niepracujących/biernych
zawodowo respondenci z wykształceniem średnim ogólnokształcącym.
Pracujący/aktywni zawodowo to w większości respondenci pozostający w stałych związkach, dotyczy to również respondentów niepracujących/biernych zawodowo. Respondenci niepracujący/bezrobotni to głównie ludzie stanu wolnego.
3.1. Osoby pracujące
60% badanych to osoby aktywne zawodowo-pracujące. Wśród pracowników zatrudnionych na etacie, w firmie lub instytucji przeważały kobiety, aż 63% pracowało w ten właśnie sposób. Wśród samozatrudnionych zaś dominowali mężczyźni (21,1%). Również mężczyźni częściej niż kobiety deklarowali „pracę
na czarno” (blisko 9% w porównaniu z 3,2% kobiet). Na etacie pracowały najczęściej osoby młode – do 30 roku życia, wśród pracujących na umowę o dzieło lub zlecenie najczęściej występowali respondenci w wieku 31–40 lat, a wśród
osób pracujących na czarno respondenci najstarsi – w grupie wieku 41–62 lata.
Co ostatni to również osoby najczęściej pracujące na własny rachunek, samozatrudnione.
58% respondentów musiało po powrocie do Polski szukać pracy, 25% miało już
załatwioną pracę w kraju, a 17% wróciło z wyjazdu sezonowego do pracy sprzed wyjazdu (zob. wykres 3.1).
38
Powroty Polaków po 2004 roku...
Wykres 3.1. Sytuacja zawodowa respondentów
w momencie powrotu z zagranicy
Źródło: Migracje powrotne… Podstawa procentowania: osoby pracujące (n = 120)
3.2. Osoby niepracujące
Pogłębiona analiza osób niepracujących według wybranych cech demograficznych
respondentów przedstawia się następująco. Wśród osób niepracujących osoby bezrobotne to w przeważającej większości mężczyźni, wśród biernych zawodowo zaś
przeważają kobiety. Osoby bezrobotne to respondenci w wieku 31–40 lat, osoby
bierne zawodowo to respondenci najmłodsi i najstarsi. Wśród osób niepracujących osoby bezrobotne z wykształceniem zawodowym stanowiły 72,4%. Respondenci bierni zawodowo to w badanej grupie osoby zarówno z wykształceniem wyższym, jak i średnim ogólnokształcącym. Zdecydowana większość niepracujących/
bezrobotnych była stanu wolnego, zaś większość niepracujących/biernych zawodowo pozostawała w stałych związkach. Blisko 62% respondentów niepracujących/
biernych zawodowo posiadało dzieci na utrzymaniu, zaś 61% bezrobotnych nie
posiadało dzieci.
Wśród niepracujących największą grupę (3/4) stanowią osoby pozostające
bez zatrudnienia krócej niż pół roku. Co piąty badany nie pracuje dłużej niż pół
roku, a tylko co dwudziesty – dłużej niż rok. W grupie długotrwale bezrobotnych
(pozostających bez pracy dłużej niż rok) znalazły się wyłącznie kobiety. Najlepszą
sytuację mają respondenci w grupie wieku 31–40 lat – oni najkrócej pozostawali
bez pracy. Najdłużej szukają pracy respondenci najmłodsi. Trudności z wejściem
na rynek pracy mają respondenci z wykształceniem wyższym – przeszło 27% szukało pracy od 6 do 12 miesięcy, a 9% – 12 miesięcy i dłużej. Tę ostatnią kategorię
stanowiły wyłącznie kobiety.
Zdecydowana większość, bo aż 87% niepracujących w badanej zbiorowości nie
zarejestrowało się w Urzędzie Pracy (zob. wykres 3.2).
Przed wyjazdem z Polski nie pracowało (było bezrobotnymi bądź biernymi zawodowo) 10% respondentów (22 osoby), po powrocie respondenci niepracujący
(bezrobotni i bierni zawodowo) stanowili aż 40% zbiorowości (80 osób). Można
więc przypuszczać, że pobyt za granicą spowodował kłopoty z powtórnym wej39
Krystyna Iglicka
ściem na rynek pracy w Polsce, jak również pogłębił bierność zawodową, zwłaszcza kobiet.
Wykres 3.2. Rejestracja w Urzędzie Pracy
Źródło: Migracje powrotne… Podstawa procentowania: osoby niepracujące (n = 80)
Główne powody braku pracy to: „brak ofert pracy” i „brak ofert pracy w moim
zawodzie” (zob. wykres 3.3). Ponieważ tylko 9% respondentów wskazało na niechęć do pracy z powodu niskiego wynagrodzenia, niemożność podjęcia się pracy niezgodnej z kwalifikacjami (umiejętnościami) respondentów wskazuje, moim
zdaniem, głównie na nieelastyczny rynek pracy w Polsce.
Wykres 3.3. Przyczyny, z powodu których respondenci
nie pracują po powrocie do Polski
Źródło: Migracje powrotne… Podstawa procentowania: osoby niepracujące (n = 80)
40
Powroty Polaków po 2004 roku...
Badanie prowadzono zimą, w okresie od lutego do marca 2009 roku, można
więc było spodziewać się uchwycenia sporej grupy respondentów, którzy przebywali/powrócili do Polski z powodu pracy sezonowej. Wśród niepracujących respondentów jednak tylko 13% wymieniło jako powód braku aktywności na rynku
pracy w Polsce pracę sezonową za granicą.
W
4. Sytuacja materialna
iększość badanych (54% respondentów) nie posiadało w Polsce mieszkania na własność. Również większość oceniła średnio swój status materialny. 46% stwierdziło, że żyje na średnim poziomie – starcza na co dzień, ale muszą
oszczędzać na poważniejsze zakupy. 15% stwierdziło, że żyje skromnie – muszą
na co dzień bardzo oszczędnie gospodarować pieniędzmi (zob. wykres 4.1).
Wykres 4.1. Respondenci według oceny statusu materialnego
Źródło: Migracje powrotne… Podstawa procentowania: wszyscy badani (n = 200)
I
5. Sytuacja na emigracji
nteresujące jest, że w badanej zbiorowości migrantów powrotnych przeważały
osoby o stosunkowo długim stażu pracy za granicą: 45% respondentów przebywało poza Polską (łącznie po 2004 roku) dłużej niż 12 miesięcy, a 28% – od 7 do 12
miesięcy. Najprawdopodobniej więc dla 7% respondentów, którzy spędzili za granicą łącznie krócej niż trzy miesiące, pierwszy wyjazd był jednocześnie wyjazdem
ostatnim.
41
Krystyna Iglicka
Wśród powodów wyjazdu za granicę dominują przyczyny ekonomiczne. Lepsze zarobki wymieniło 76% badanych, brak ofert w Polsce – 31%, wyższy standard
życia – 23%. Ciekawe jest, iż dla 10% respondentów motywem wyjazdu za granicę
były względy osobiste/rodzinne. Wskazywać to może na migracje na mocy tzw. łączenia rodzin. Odpowiedź tę wskazało 13% kobiet i 5% mężczyzn, byli to w przeważającej mierze respondenci w grupie wieku 31–40 lat.
W trakcie pobytu za granicą ankietowani pracowali głównie w branży turystycznej i gastronomii (22% wskazań), budownictwie (14%) i rolnictwie, leśnictwie
(14%).
89% respondentów pracowało za granicą fizycznie (zob. wykres 5.1), dla 58%
była to praca poniżej kwalifikacji (zob. wykres 5.2).
Wykres 5.1. Respondenci według odpowiedzi na pytanie
„Czy praca wykonywana za granicą była fizyczna, czy umysłowa?”
Źródło: Migracje powrotne… Podstawa procentowania: wszyscy badani (n = 200)
Wykres 5.2. Respondenci według odpowiedzi na pytanie „Czy praca
wykonywana za granicą była zgodna z posiadanymi kwalifikacjami?”
Źródło: Migracje powrotne… Podstawa procentowania: wszyscy badani (n = 200)
W tym smutnym obrazie sytuacji zawodowej za granicą badanej grupy respondentów pozytywny jest fakt, iż 67% pracowało legalnie.
42
Powroty Polaków po 2004 roku...
Wykres 5.3. Respondenci według odpowiedzi na pytanie
„Czy praca wykonywana za granicą była legalna, czy nie?”
Źródło: Migracje powrotne… Podstawa procentowania: wszyscy badani (n = 200)
K
6. Typy migrantów powrotnych
i rodzaje powrotów
ategoryczne stwierdzenie, że nie powróciło do Polski na stałe, wyraziło 23%
respondentów, 30% zaś nie wiedziało w chwili badania, jakie będą ich dalsze
losy związane z pobytem w Polsce (zob. wykres 6.1). Dla 47% respondentów obecny powrót był powrotem na stałe. Pozostali powrócili okazjonalnie bądź czasowo.
Wykres 6.1. Respondenci według planów pobytu w Polsce,
pytanie „Czy wrócił/a Pan/i na stałe do Polski?”
Źródło: Migracje powrotne… Podstawa procentowania: wszyscy badani (n = 200)
Pogłębiona analiza planów respondentów, którzy kategorycznie stwierdzili, że
nie wrócili do Polski na stałe, przedstawiona zostanie w dalszych częściach tego
artykułu. Przeszło 43% respondentów powróciło z Wielkiej Brytanii, na drugim
miejscu uplasowała się Irlandia z 14,5% ankietowanych. Na trzecim miejscu znaleźli się powracający migranci z Niemiec, a na czwartym z Holandii (zob. tab. 6.1).
43
Krystyna Iglicka
76% planowało powrót z zagranicy, dla 24% nie było to planowane działanie (zob.
wykres 6.2).
Tablica 6.1. Respondenci według kraju, z którego powrócili
Kraj
Wielka Brytania
Irlandia
Niemcy
Holandia
Francja
Włochy
Szwecja
Dania
Grecja
Norwegia
USA
Belgia
Hiszpania
Austria
RPA
Szwajcaria
Ukraina
Razem
Liczba wskazań
87
29
19
18
7
7
6
5
4
4
4
3
3
1
1
1
1
200
Odsetek
43,5
14,5
9,5
9,0
3,5
3,5
3,0
2,5
2,0
2,0
2,0
1,5
1,5
0,5
0,5
0,5
0,5
100,0
Źródło: Migracje powrotne… Podstawa procentowania: wszyscy badani (n = 200)
Można więc pokusić się o stwierdzenie, że wśród badanej grupy przeważał typ
zachowawczy, „konserwatywny” migranta powrotnego. Wśród przyczyn powrotów nieplanowanych na pierwszym miejscu znalazła się utrata pracy za granicą,
na drugim przyczyny rodzinne, a na trzecim niemożność znalezienia pracy za granicą. Tylko dla 4% respondentów powodem nieplanowanego powrotu była perspektywa lepszej pracy w Polsce (zob. wykres 6.3).
Osoby nieplanujące powrotu do Polski to takie, które cechuje typ powrotu-porażki rozumianej jako niemożność zrealizowania zakładanego celu, jakim był
dłuższy pobyt i praca za granicą. W badaniu postanowiliśmy przyjrzeć się głębiej
tej zbiorowości. Wśród osób, które nie planowały powrotu do Polski, nieznacznie
przeważały kobiety (51% wobec 49% mężczyzn). Powrót-porażka dotknął przede
wszystkim kobiety w najmłodszej grupie wieku, z wyższym wykształceniem, które nie posiadały na utrzymaniu dzieci. Wśród mężczyzn przeważali respondenci w grupie wieku 31–40 lat oraz najstarsi z wykształceniem zawodowym. Zdecydowana większość z nich posiadała na utrzymaniu dzieci. Mężczyźni, których
w pewien sposób zaskoczył powrót, mieli większe kłopoty z wejściem na rynek
pracy w Polsce. 52% z nich w chwili badania po powrocie do Polski nie pracowało, wśród kobiet było to 48%.
44
Powroty Polaków po 2004 roku...
Wykres 6.2. Respondenci według charakteru powrotu
Źródło: Migracje powrotne… Podstawa procentowania: wszyscy badani (n = 200)
Zbiorowość respondentów, którzy nie planowali powrotu do Polski, jest bardzo
mała. Celowy charakter próby nie pozwala również absolutnie na wyciąganie kompleksowych wniosków dotyczących powrotów z powodu porażki. W badanej zbiorowości powroty-porażki dotknęły przede wszystkim respondentów z wykształceniem zawodowym i wyższym. Natężenie tego rodzaju powrotów dla dwóch silnie
spolaryzowanych grup – to jest kobiet z wykształceniem wyższym i mężczyzn
z wykształceniem zawodowym – tłumaczyć można najprawdopodobniej słabą znajomością języka angielskiego wśród respondentów-mężczyzn w wykształceniem
zawodowym i w związku z tym ich niższą elastycznością zawodową na emigracji
w sytuacji recesji gospodarczej. Jeżeli chodzi o respondentki-kobiety z wykształceniem wyższym – to najprawdopodobniej oferta prac dla tej kategorii migrantów
w dobie kryzysu skurczyła się.
Wykres 6.3. Respondenci, którzy nie planowali powrotu,
według powodów powrotu
Źródło: Migracje powrotne… Podstawa procentowania: badani, którzy nie planowali powrotu (n = 47)
45
Krystyna Iglicka
Pogłębiona analiza migrantów, którzy nie planowali powrotu do Polski, według
sytuacji zawodowej wskazuje na zdecydowaną przewagę kobiet w kategorii niepracujący/bierny zawodowo (16,7% wobec 4,3% mężczyzn). W tej kategorii przeważali respondenci najstarsi, w wieku 41–62 lata, z wykształceniem średnim ogólnym.
Znakomita większość, bo aż 97% respondentów, nie ubiegała się po powrocie
do Polski o zasiłek dla bezrobotnych.
6.1. Powroty okazjonalne – w pętli pułapki migracji
Jak wspomniane zostało już wcześniej, 23% respondentów stwierdziło kategorycznie, iż powrót do Polski nie jest powrotem na stałe. Zapytaliśmy ich, do jakiego
kraju planują wyjazd. Okazało się, że większość respondentów, bo aż 63%, planuje
wyjazd do kraju, z którego wrócili, 31% – do innego kraju, a 7% respondentów ma
niesprecyzowane plany dotyczące kolejnego wyjazdu, mimo że do Polski nie wrócili na stałe (zob. wykres 6.1.1). Tak więc w przypadku badanej grupy respondentów
mamy do czynienia, zgodnie z typologią Kinga, z:
1. powrotami związanymi z remigracją (gdy ludzie po powrocie z kraju A do kraju
pochodzenia migrują z powrotem do tego kraju A);
2. powrotami związanymi z drugą emigracją (gdy ludzie po powrocie z kraju A
do kraju pochodzenia migrują do kraju B).
Wykres 6.1.1. Respondenci według planów dalszej migracji,
pytanie „Do którego kraju planuje Pan/i wyjazd?”
Źródło: Migracje powrotne… Podstawa procentowania: osoby planujące wyjazd (n = 45)
Najczęściej wskazywanym kierunkiem wyjazdów była Wielka Brytania, na drugim miejscu Grecja, a na trzecim Niemcy (zob. tab. 6.1.1). Można więc pokusić się
o stwierdzenie, że Irlandia i Holandia – czyli kraje, w których przed powrotem pracowali w dużej ilości badani respondenci (zob. tab. 5.1) – nie okazały się dla nich
na tyle atrakcyjne, żeby myśleć o remigracji.
Wśród respondentów, którzy deklarowali powrót do kraju, z którego wrócili,
zdecydowanie przeważały kobiety. Stanowiły one bowiem 73,7% w porównaniu
do 53,8% mężczyzn. Wśród ankietowanych, którzy planowali wyjazd do innego
46
Powroty Polaków po 2004 roku...
Tablica 6.1.1. Respondenci według planów dalszej migracji,
pytanie „Do którego kraju planuje Pan/i wyjazd?”
Kraj
Wielka Brytania
Grecja
Niemcy
USA
Szwecja
Irlandia
Ameryka Płd.
RPA
Włochy
Francja
Dania
Belgia
trudno powiedzieć
Razem
Liczba wskazań
17
6
5
3
3
2
1
1
1
1
1
1
3
45
Odsetek
37,8
13,4
11,1
6,7
6,7
4,4
2,2
2,2
2,2
2,2
2,2
2,2
6,7
100,0
Źródło: Migracje powrotne… Podstawa procentowania: osoby planujące wyjazd (n = 45)
kraju Europy Zachodniej, zaobserwowano równowagę płci, zaś wśród planujących wyjazd do innego kraju występowali tylko mężczyźni, w najmłodszej grupie
wieku, stanu wolnego, z wykształceniem średnim ogólnokształcącym, nieposiadający dzieci na utrzymaniu i niepracujący/bierni zawodowo. Wśród zamierzających wrócić do kraju, z którego wyjechali, przeważali respondenci w najstarszej grupie wieku, z wykształceniem średnim zawodowym, pozostający w stałym
związku. Jeżeli chodzi o posiadanie dzieci na utrzymaniu, proporcje respondentów w tej grupie rozkładały się równomiernie (po 62%), zdecydowanie zaś przeważali respondenci bierni zawodowo. Wśród planujących wyjazd do innego kraju
Europy Zachodniej przeważali respondenci w grupie wieku 26–30 lat z wykształceniem wyższym, stanu wolnego, posiadający dzieci na utrzymaniu i pracujący/
aktywni zawodowo.
Większość ankietowanych, bo przeszło 60% badanej zbiorowości planującej
wyjazd, podjęło już starania, takie jak przeglądanie ogłoszeń, znalezienie pracy czy też mieszkania. Można więc przypuszczać, że decyzja dotycząca kolejnego wyjazdu z Polski jest dość solidnie ugruntowana. Wśród tej grupy badanych
przeważali mężczyźni. Stanowili oni 69,2% respondentów. Wśród grupy planujących wyjazd i podejmujących starania wokół tego wydarzenia przeważały
osoby w najstarszej grupie wiekowej, 41–62 lata, na drugim miejscu uplasowali
się respondenci w grupie 31–40 lat. Byli to w przeważającej mierze pozostający
w stałym związku, żonaci bądź mężatki oraz posiadający dzieci na utrzymaniu.
Sytuacja zawodowa tej grupy to w blisko 67% respondenci niepracujący/bierni
zawodowo.
47
Krystyna Iglicka
Wykres 6.1.2. Respondenci według planowanego okresu wyjazdu
za granicę, pytanie „Kiedy chce Pan/i wyjechać za granicę?”
Źródło: Migracje powrotne… Podstawa procentowania: osoby planujące wyjazd (n = 45)
78% respondentów planujących wyjazd za granicę stwierdziło, że chce wyjechać
jeszcze w tym roku, 13% uzależniało okres wyjazdu od sytuacji na rynku pracy,
a 9% stwierdziło, że wyjedzie w przyszłym roku lub później (zob. wykres 6.1.2).
Najwięcej respondentów (20%) nie wie, jak długo będzie trwał wyjazd (zob.
wykres 6.1.3). 18% stwierdziło, że kolejny wyjazd jest wyjazdem z Polski na stałe,
dla kolejnych 18% to wyjazd długookresowy. Krócej niż trzy miesiące planuje pobyt za granicą tylko 13% respondentów.
Wykres 6.1.3. Respondenci według planowanego pobytu za granicą,
pytanie „Na jak długo chce Pan/i wyjechać za granicę?”
Źródło: Migracje powrotne… Podstawa procentowania: osoby planujące wyjazd (n = 45)
Rozważając rodzaj przyszłej pracy za granicą zdecydowana większość, bo aż
73% respondentów, stwierdziła, że będzie to praca fizyczna. Proporcje z podziałem na płeć rozkładały się równomiernie. Wśród osób, które wskazały na umysłowy charakter pracy, przeważali mężczyźni (15,5% wobec 5,3% kobiet). Na fizyczny
charakter pracy wskazywali głównie respondenci najstarsi (w wieku 41–62 lata),
na pracę umysłową najmłodsi (20–25 lat).
48
Powroty Polaków po 2004 roku...
Dla 90% respondentów, zarówno kobiet, jak i mężczyzn kolejna praca za granicą będzie pracą legalną. Najbardziej optymistyczni byli najmłodsi respondenci.
100% osób w wieku 20–25 lat wskazało na legalny charakter przyszłej pracy. Taki
sam optymizm panował wśród respondentów z wykształceniem średnim ogólnokształcącym. Zastanawia fakt, iż 20% respondentów z wykształceniem wyższym
nie wiedziało, czy praca, którą podejmą za granicą, będzie legalna, czy nie. Oznacza
to, moim zdaniem, że grupa ta dopuszcza możliwość podjęcia pracy nielegalnej.
Krystyna Iglicka
Return of migrating Poles after 2004:
in the migratory loop trap
Summary
T
his paper analyses Poles’ return from emigration from an empirical perspective. It also
discusses the difficulties involved in research on return migrants. Firstly, there is no
single definition of a return migrant which would be binding for all countries; secondly,
many countries do not keep statistics on returnees. Hence, research on return migration
concentrates on purposive samples which may indicate certain types of phenomena, strategies and problems within the analysed group, but do not allow generalization. The paper
presents the results of a quantitative survey carried out in five cities, viz. Warsaw, Poznań,
Gdańsk, Rzeszów and Katowice, on a group of 200 return migrants (40 in each of the above
locations). The survey was conducted in Spring 2010. The respondents were selected using
snowball sampling.
Key words: EU accession, post-enlargement migration, return migration, migratory loop
trap
49
Polski UNIWERSYTET NA OBCZYŹNIE
W LONDYNIE
ZESZYTY NAUKOWE
Seria trzecia: nr 1, 2013
Grażyna Czubińska
Zakład Psychologii Stosowanej
Polski Uniwersytet na Obczyźnie w Londynie
Seksturystyka jako tło motywów
wchodzenia w relacje emocjonalne
i związki intymne Polek z mężczyznami
z innych obszarów kulturowych
A
rtykuł niniejszy ma za zadanie stać się głosem w dyskusji dotyczącej potrzeby naukowego ujęcia fenomenu, umownie zwanego „seksturystyką kobiecą”,
w wymiarze dotyczącym Polek. Chodzi tutaj o identyfikowanie motywów, które
Polki ujawniają w zakresie wchodzenia w relacje emocjonalne i związki o charakterze intymnym z mężczyznami pochodzącymi z innych niż Polska obszarów kulturowych. Autorka skupiła się przy tym na sprawach dotyczących przedstawicielek grona heteroseksualnych Polek przejawiających zainteresowanie osobami płci
męskiej z relatywnie wąskiego obszaru świata, którym jest Egipt – państwo leżące
w północno-wschodniej Afryce, a stanowiące jedno z głównych miejsc docelowych
wyjazdów urlopowo-turystycznych kobiet identyfikujących siebie jako Polki. Fragmenty niniejszego artykułu znajdują się na stronie internetowej Habibi.pczs.org,
która popularyzuje i poszerza tematykę w nim poruszoną.
W
1. Kilka faktów
2011 roku Egipt odwiedziło blisko 600 tysięcy polskich turystów. Jest to jeden z najpopularniejszych kierunków urlopowych Polaków, zwłaszcza młodych. Według danych rezydentów polskich biur podróży 5–10% każdego czarteru
51
Grażyna Czubińska
to kobiety wyjeżdżające samotnie. Wśród Polek coraz częściej obserwuje się zainteresowanie wyjazdami urlopowymi w celach nie tylko wypoczynkowych. Egipt
i Tunezja – to kraje obfitujące w atrakcje zarówno dla ducha, jak i dla ciała1. Mowa
tu o zjawisku określanym w skrócie „seksturystyką”. W prasie i na forach internetowych można znaleźć ogłoszenia oraz wypowiedzi osób, które takie podróże odbywają lub też próbują na swój sposób definiować to zjawisko.
Psycholog społeczny Zbigniew Nęcki wskazuje, że egzotyka daje poczucie oderwania od rzeczywistości. Przynosi iluzję, że bez żadnych konsekwencji można spełniać marzenia i pragnienia: miłości, czułości, przygody, dzikiej namiętności. A skoro zjawia się ktoś, kto oferuje spełnienie tych marzeń w ciągu tygodnia lub dwóch, to
trudno nie skorzystać z oferty. Puszczają hamulce i mamy ognisty romans2. Nęcki
dodaje, że to zaciekawienie kobiet mężczyznami z innych kultur jest zupełnie naturalne, seks jest sekwencją powtarzalnych czynności, a jego największe urozmaicenie
stanowi zmiana obiektu, z którym te czynności się wykonuje. A im obiekt bardziej
odmienny od tego, co się ma na co dzień, to tym lepiej3. Stąd też wskazanie na odmienny sposób bycia, kolory skóry czy też obrzezanie członka może sprawiać wrażenie przewagi nad polskimi mężczyznami. U arabskich mężczyzn nastolatki, jak
i kobiety, które mogłyby być ich matkami, mają takie same szanse. Kochankowie
z turystycznych miejscowości Egiptu i Tunezji sprawiają, że młode kobiety mogą
wracać do kraju ze wspomnieniami romantycznych uniesień, a dojrzałe kobiety
z przywróconą wiarą we własną kobiecość.
Seksturystyka Polek stała się niezaprzeczalnym powszechnie faktem. W przeciwieństwie do mężczyzn, którzy w Tajlandii czy na Kubie nie mogą liczyć na darmowy seks, panie – jeśli nie pomylą wakacyjnej przygody z miłością – mogą otrzymać
całą paletę doznań erotycznych i emocjonalnych niemal całkowicie gratis. Z drobnymi szczegółami informują o tym rozbudowane fora internetowe, na których kobiety wymieniają opinie na temat swoich „habibi” (po arabsku: ‘ukochany’), opisują
ich wady i zalety, polecają najbardziej godnych zaufania, ostrzegają przed oszustami
i naciągaczami, przesyłają sobie ich zdjęcia4.
O
2. Seksturystyka w badaniach.
Próby jej definiowania
turystyce seksualnej mówi się jako o zjawisku występującym od co najmniej
kilkuset lat. Ale dopiero w XX wieku przybrała ona rozmiary na tyle znaczne,
że zaczęła być traktowana jako przedmiot badań5.
Strona internetowa: Plaze.onet.pl/reportaze/polka-na-sekswakacjach,5,3202685,artykul.html, dostęp 31 VIII 2012.
2
Tamże.
3
Tamże.
4
Tamże.
5
A. Kowalczyk, Współczesna turystyka kulturowa między tradycją a nowoczesnością – między tradycja a nowoczesnością, w: Turystyka kulturowa. Spojrzenie geograficzne, red. A Kowalczyk, Warszawa, 2008, s. 36–37.
1
52
Seksturystyka jako tło motywów...
W literaturze obcojęzycznej turystyce erotycznej poświęca się więcej uwagi,
traktując ją nie tylko jako zjawisko o znaczeniu typowo seksualnym, ale wskazując
także na szereg innych aspektów, w tym ekonomicznych6.
Turystyka erotyczna czy też turystyka seksualna, określana także jako seksturystyka (ang. sextourism), jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych aspektów współczesnej turystyki międzynarodowej7. Wielu badaczy podejmuje więc próby definiowania zjawiska (zob. tab. 1). Jego problematyka nie została dotąd dogłębnie zbadana,
jak i nie ustanowiono dla niej jednej, ścisłej definicji.
Tabela 1. Wybrane definicje „seksturystyki”, według ich autorów
Lp.
Autor
1. M. Oppermann
(1999)
2.
3.
S. Horner, J. Swarbrooke (2004)
Travel Industry
Dictionary (2010)
4.
W. Kibicho (2009)
5.
M. Clancy (2002)
6.
O. Connell Davidson (1995)
Definicja
Seksturystyka to intymne, komercyjne relacje między turystami a prostytutkami lub po prostu turystyka o komercyjnych celach seksualnych.
Seksturystyka oznacza stosunek płciowy z daleka od domu.
Seksturystyka to podróże podejmowane przede wszystkim
lub wyłącznie przez mężczyzn z krajów rozwiniętych zazwyczaj do krajów Trzeciego Świata w celu angażowania się
w aktywność seksualną, często o charakterze ekstremalnym,
zakazanym lub nielegalnym.
Seksturystyka to rodzaj turystyki, w którym główną motywacją lub celem podróży jest konsumpcja lub komercyjne
zaangażowanie się w relacje seksualne.
Międzynarodowa seksturystyka obejmuje podróże osób
z jednego kraju do drugiego i towarzyszące temu zjawisko
wymiany rzeczy wartościowych w zamian za usługi seksualne świadczone przez mieszkańców kraju docelowego.
Seksturystyka to podróże mężczyzn i kobiet z krajów gospodarczo rozwiniętych do krajów słabo rozwiniętych w celu
zakupu usług seksualnych świadczonych przez lokalnych
mężczyzn, kobiety i dzieci.
Źródło: J. Borzyszkowski, Problem zdefiniowania i klasyfikacji seksturystyki…, s. 19–20
Naukowcy zajmującym się problematyką turystyki seksualnej mogą m.in. odwoływać się do definicji Światowej Organizacji Turystycznej (UNWTO): Seksturystyka to podróże organizowane przez przemysł turystyczny albo bez jego pośrednictwa,
ale wykorzystujące jego struktury, których podstawowym celem jest doprowadzenie
do komercyjnych kontaktów seksualnych między turystami a osobami zamieszkującymi dane terytorium8.
J. Borzyszkowski, Problem zdefiniowania i klasyfikacji seksturystyki, „Turystyka Kulturowa”, 2011,
nr 1–3, s. 29–31.
7
G. Godlewski, M. Wereszczuk, Sex tourism – a function or a dysfunction of the contemporary travel
sector, „Polish Journal of Sport and Tourism”, 2010, vol. 17, s. 11.
8
J. Borzyszkowski, Problem zdefiniowania i klasyfikacji seksturystyki…, s. 19.
6
53
Grażyna Czubińska
W Polsce nie ma szerszych analiz naukowych odnoszących się do tego problemu, chociaż w mediach często wspomina się o turystyce erotycznej jako coraz bardziej popularnej formie podróży urlopowych Polaków. Rodzimą próbę zdefiniowania i przyjrzenia się problemowi seksturystyki podjął Jacek Borzyszkowski, który
analizuje możliwości sklasyfikowania turystyki erotycznej w strukturze rodzajowej
turystyki, z jednoczesną próbą odpowiedzi na pytanie, czy zjawisko to może być
traktowane jako forma turystyki kulturowej.
Powody, dla których kobiety decydują się na wyjazdy turystyczne z realizacją
potrzeby seksualnej w tle, mają złożone podłoże, przy czym różnią się od seksturystyki mężczyzn. Stoi za nimi zarówno różnica ról płciowych, jak i mniejsze u kobiet
znaczenie aspektów dotyczących fizyczności. Istotniejsze są za to potrzeby emocjonalne zawiązywanej relacji, czy to w formie romansu, czy intymności z mężczyzną
prostytuującym się9.
Kobieca turystyka seksualna staje się zjawiskiem globalnym, występuje w różnych regionach świata. Aczkolwiek demografowie wskazują, że dotyczy ona głównie przedstawicielek średniej i wyższej klasy społecznej zamożnych krajów zachodnich. Kobiety te wybierają najczęściej jako kierunek swoich wypraw Karaiby
lub Kenię, południowo-wschodnią Azję lub północną Afrykę. Poszukują tam romansów i względnie łatwo dostępnych usług seksualnych10.
Wyróżnione zostały trzy typy kobiet-seksturystek. Pierwsze to tradycyjne „turystki erotyczne”, podobne w motywacji i celach do mężczyzn-seksturystów. Kolejne to „sytuacyjne seksturystki”, które czasami nieświadomie się nimi stają, wchodząc w relacje intymne z mężczyznami w odwiedzanych przez siebie krajach. Są
wśród nich kobiety biznesu, studentki, uczestniczki konferencji zagranicznych
lub kobiety, których główny cel podróży był nie-seksualny11. Ostatni typ seksturystek to „turystki romantyczne”, których motywy podróży nie są typowo seksualnymi. Przede wszystkim poszukują romantycznych przeżyć, których nie mogą znaleźć we własnym kraju12.
Powody, dla których kobiety uprawiają seks, to bez wątpienia jedno z najbardziej
złożonych i tajemniczych zagadnień psychologii ludzkich motywacji. Cindy Meston
i David Buss, znani amerykańscy badacze seksualności człowieka, w książce Dlaczego kobiety uprawiają seks poświęcili wiele miejsca motywom kierującym zachowaniami seksualnymi kobiet. Wyniki ich badań pokazały, jak szeroki jest zakres tego
typu motywów – od rozpaczliwych prób odzyskania godności po bolesnych doświadczeniach odrzucenia, po radosne pragnienie skonsumowania miłości, poprzez
M. Oppermann, Sex Tourism…, s. 251.
J. Taylor, Tourism and ‘embodied’ Commodities. Sex Tourism in the Caribbean, w: Tourism and Sex.
Culture, Commerce and Coercion, red. S. Clift, S. Carter, seria „Tourism, Leisure and Recreation”,
London, 2000, s. 74.
11
E. Herold, R. Garcia, T. DeMoya, Female tourists and beach boys. Romance or Sex Tourism, „Annals
of Tourism Research”, 2001, vol. 28, nr 4, s. 978–997.
12
D. Pruitt, S. LaFont, For love and money. Romance in Jamaica, „Annals of Tourism Research”, 1995,
vol. 22, nr 2, s. 422–440.
9
10
54
Seksturystyka jako tło motywów...
chęć podwyższenia samooceny, egoistyczną żądzę zemsty czy też dreszcz emocji
w czasie ekscytującej przygody, prozaiczną chęć uwolnienia się od bólu głowy, a nawet wzniosłe łączenie się z Bogiem13. Niewątpliwie jednak czynniki, które powodują
aktywność seksualną kobiet, są bardzo złożone, wieloaspektowe i nierzadko tworzą
kombinacje wielu motywów. Z jednej strony kobieta może uprawiać seks, by zdobyć
określoną pozycję w grupie, a równocześnie zastanawia się, „o co tyle hałasu”, gdy
spotyka się z krytyczną opinią o swoim zachowaniu. Kobieta decyduje się na seks
z nowym partnerem, gdy ten pociąga ją fizycznie. Ale może dziać się to także dlatego, że jest niezadowolona z dotychczasowego związku. Może też pragnąć uwolnić
się od stresu, a także dowartościować siebie czy też swego partnera i równocześnie
potrzebować bliskości emocjonalnej14.
Można się jej przyglądać z perspektywy ewolucyjnej, wyjaśniając drogę procesów adaptacyjnych, z jakimi przez tysiąclecia radziły sobie kobiety. Można z perspektywy fizjologa rozumieć proces wpływu właściwości gospodarki hormonalnej,
funkcjonowania neuroprzekaźników w mózgu, regulacji przepływu krwi i ekspresji
cech anatomicznych stanowiących podstawę kobiecej seksualności. Problem z pożądaniem i podnieceniem seksualnym czy też orgazmem to obszar badawczy seksuologów klinicznych. I czwarte podejście badaczy – psychologiczne, które skupia
się na stanach psychicznych wpływających na kobiecą seksualność, kształtowaną
przez doświadczenia15.
Dla naszych rozważań ważne wydaje się zwrócenie uwagi na to, jak kultura
wpływa na zachowania seksualne, różne dla obu płci. Już Alfreda Kinseya zaskoczyły owe odmienności objawiające się pod wpływem czynników społeczno-obyczajowych. Wśród badanych mężczyzn zaobserwował we wzorcach zachowań seksualnych wyraźne różnice klasowe, które nie pojawiały się wśród badanych kobiet.
Zasugerował więc, że seksualność mężczyzn jest zdeterminowana bardziej społecznie i obyczajowo, natomiast kobieca seksualność bardziej podlega uwarunkowaniu
biologicznemu16.
Analizując badania Kinseya, John Bancroft podważył tę interpretację. Porównując grupy kobiet urodzonych pod koniec XIX wieku i w połowie XX wieku, wskazał na duże zmiany wzorców zachowań seksualnych pod wpływem czynników społeczno-obyczajowych. Innym wyjaśnieniem tego zjawiska jest według Bancrofta
wynik wpływów społecznych na zachowania seksualne mężczyzn. Wpływy społeczne nie tłumią ich tak znacząco. Dzieje się tak w przeciwieństwie do tego, co ma
miejsce w przypadku seksualności kobiet, na którą wpływy społeczno-kulturowe
wywierają restrykcyjny nacisk17.
C. M. Meston, D. M. Buss, Dlaczego kobiety uprawiają seks, przeł. A. Nowak, Sopot, 2010, s. 20.
Tamże, s. 279.
15
Tamże, s. 295.
16
A. C. Kinsey, W. B. Pomeroy, C. F. Martin, P. H. Gebhard, Sexual Behavior in the Human Male and
Female, Philadelphia, 1998, s. 131.
17
J. Bancroft, Introduction, w: A. C. Kinsey, W. B. Pomeroy, C. F. Martin, P. H. Gebhard, Sexual Behavior
in the Human Male and Female, Philadelphia, 1998, s. 89.
13
14
55
Grażyna Czubińska
W ciągu ostatniego półwiecza doszło do kolejnych zmian w postrzeganiu ról kobiet. Wzrosła także ich świadomość w zakresie możliwości kierowania swoją płodnością. To w konsekwencji wpłynęło na niwelowanie siły tłumienia seksualności
kobiecej przez rzeczone wpływy społeczno-kulturowe. Już Geert Hofstede, badając
w latach 1968–1972 wpływy kulturowe na płeć, stwierdził, że w społeczeństwach
anglosaskich, w których panowała kultura tradycyjnie nacechowana pierwiastkiem
męskim, kwestia dyskryminacji kobiet w różnych dziedzinach życia społecznego
stała się istotnym czynnikiem motywującym je do działań na rzecz wyzwolenia się
spod męskiej dominacji. Kobiety stopniowo zyskiwały „świadomość klasową” i zaczynały walczyć o swoje prawa18.
Druga połowa XX wieku to już okres radykalnych zmian w tradycyjnej kulturze rodzaju ludzkiego. Ich kierunek wyznaczała emancypacja kobiet i ideologia feminizmu. Jedną z ich cech było przesunięcie od dymorfizmu do uniformizmu ról
płciowych19, czyli od uznawania wzajemnej miłości jako kryterium wyboru partnera do instrumentalnego traktowania doboru partnera w kontekście tradycyjnego związku20.
Badania wspomnianych wyżej autorów wskazują i potwierdzają dokonywanie
się przemian prowadzących do stopniowego zaniku niektórych różnic płci w sferze
obyczajowości seksualnej.
Jessica Jacobs w swej książce Sex, tourism and the postcolonial encounter: landscapes of longing in Egypt (polskie wydanie Seksturystyka w przestrzeni postkolonialnej), zwróciła uwagę, że Polacy wzbogacili się i dołączyli do Anglików, Francuzów,
Niemców czy Amerykanów, którzy seksturystykę uprawiają od lat21. Początkowo kierunki tych podróży prowadziły za najbliższą granicę albo tam, gdzie zachodziła
ekspansja kolonialna poszczególnych narodów – czyli zawsze tam, gdzie sytuacja
społeczno-ekonomiczna była względnie gorsza niż w rodzimym kraju.
W latach dwudziestych XX wieku kierunkami tak zwanej seksturystyki były
Szanghaj, Paryż i Berlin. Potem podobną sławę zyskały Rio de Janeiro, dzielnice
czerwonych latarni w Amsterdamie i Hamburgu22. Jednak dzisiaj są to już raczej
„muzea” czy też „skanseny” seksu. W ostatnich latach tani transport lotniczy i rozwój turystyki masowej stworzyły nowe centra rozrywki seksualnej – przede wszystkim tam, gdzie znajdziemy rajskie plaże zalane słońcem.
Por. G. Hofstede, Culture’s Consequences. Comparing Values, Behaviors, Institutions and Organizations Across Nations, Thousand Oaks, 2001, s. 255–257.
19
Uniformizm – jednolitość kryteriów selekcji kobiet i mężczyzn, występująca w przeważającej liczbie
krajów zachodnich; dymorfizm – równorzędne traktowanie ról płciowych, funkcjonujące w pozostałych regionach świata.
20
D. M. Buss i in., International preferences in selecting mates. A study of 37 cultures, „Journal of CrossCultural Psychology”, nr 21, s. 5–47.
21
J. Jacobs, Sex, tourism and the postcolonial encounter. Landscapes of longing in Egypt, seria „New Directions in Tourism Analysis”, London, 2010, s. 146.
22
Por. tamże, s. 148.
18
56
Seksturystyka jako tło motywów...
Tajemnica popularności turystyki seksualnej to nie tylko niska cena czy egzotyka miejsca podróży. Ludzie nie pożądają tylko krótkich chwil seksualnego uniesienia. Chcą czegoś więcej, pragną chociażby iluzji szczęścia i spełniania marzeń
o bajkowych scenariuszach. Jacek Borzyszkowski podaje, że dotychczas przyczyny kobiecej seksturystyki były postrzegane jako poszukiwanie romantycznej miłości
albo po prostu uniesień seksualnych23.
Natomiast Lauren C. Johnson wskazuje na fakt, iż kobiety, wyjeżdżając do egzotycznych krajów, szukają młodych, wysportowanych, dobrze wyglądających mężczyzn24. Często są to mężczyźni „pozostający poza ich zasięgiem” w miejscu zamieszkania. Działa to także w drugą stronę – kobiety pochodzące z krajów wysoko
rozwiniętych, posiadające jeszcze na dodatek blond włosy i jasne oczy są bardzo
atrakcyjne dla mężczyzn z egzotycznych krajów25.
W literaturze przedmiotu spotyka się pojęcia, określające seksturystykę kobiet
jako turystykę romantyczną26. Turystyka romantyczna kobiet od typowej seksturystyki różni się tym, że relacje wówczas często opierają się na flircie. Ponadto, mężczyźni
nawiązujący kontakty z turystkami jawnie nie proszą o zapłatę za ich „usługi”, ale liczą, że turystki widząc ich sytuację ekonomiczną, same zdecydują się na wsparcie27.
Martin Oppermann28, podkreśla, że w związku z ciągłą poprawą statusu społecznego i ekonomicznego kobiet możemy się spodziewać dalszego wzrostu popularności seksturystyki kobiet. Podobny pogląd prezentuje Karolina Redzimska,
która uważa, że coraz silniejsze i bardziej niezależne kobiety postanowiły dać w końcu upust swoim fantazjom erotycznym, o których nigdy nawet nie opowiadały swoim zapracowanym partnerom w kraju. Spragnione miłości i uwagi wyjeżdżają, aby
choć przez krótki czas poczuć się jak „królewny”. Adorowane 24 godziny na dobę, obsypywane komplementami wracają dowartościowane i spełnione erotycznie, jak nigdy wcześniej z żadnym partnerem29. Borzyszkowski również wskazuje, że kobieta
szuka w taki sposób „romantycznej przygody i ciepła”. Chce się poczuć atrakcyjna,
pożądana. Kobiety szukają młodych mężczyzn, którzy dadzą im to, czego nie są
w stanie zrobić ich mężowie. Tym samym popularność seksturystyki kobiet ma
wiele źródeł, a do jednych z ważniejszych należy zaliczyć m.in. satysfakcję spełnienia marzeń erotycznych poza miejscem zamieszkania, niezależność wynikająca
z przelotnych romansów30.
J. Borzyszkowski, Zjawisko seksturystyki wśród kobiet, „Turystyka Kulturowa”, 2012, nr 2, s. 15, strona internetowa: Turystykakulturowa.org.
24
L. C. Johnson, Money Talks: Female Sex Tourism in Jamaica, Paper prepared for presentation at the
LASA 2009 Conference, Rio de Janeiro, 2009.
25
N. Romero-Daza, A. Freidus, Female Tourists, Casual Sex, and HIV Risk in Costa Rica, „Qualitative
Sociology”, 2008, vol. 31, nr 2, s. 170.
26
D. Pruitt, S. LaFont, For love and money. Romance in Jamaica…, s. 423.
27
L. C. Johnson, Money Talks: Female Sex Tourism in Jamaica…
28
M. Oppermann, Sex Tourism…, s. 259.
29
K. Redzimska, Seksturystyka jako zjawisko społeczne, „Przegląd Terapeutyczny”, 2009, nr 6/7.
30
J. Borzyszkowski, Zjawisko seksturystyki wśród kobiet…, s. 16.
23
57
Grażyna Czubińska
Wyjazd seksturystyczny jako pierwszy etap
intymnej relacji międzykulturowej
Kolejny etap pojawia się, gdy zauroczenie mija. Dzieje się tak najczęściej wtedy, gdy
kobieta zamieszka z rodziną mężczyzny w kraju, z którego on pochodzi. Wówczas
różnice kulturowe stają się wyjątkowo wyraźne, a na ucieczkę często jest już za późno. Prawo islamskie, zabraniając seksu przedmałżeńskiego, a równocześnie zezwalając na specjalny kontrakt małżeński, stwarza mężczyźnie możliwość jego zerwania trzykrotnie, podczas gdy kobieta takiego prawa nie ma. Bywają sytuacje, gdy
po przyjeździe do Egiptu kobiety namawiane są przez partnerów do oddania paszportu, co w praktyce uniemożliwia natychmiastowy powrót, a w drastycznych
przypadkach uniemożliwia szybką ucieczkę z tego kraju. Po uiszczeniu przez partnera nawet symbolicznego posagu, kobieta może praktycznie nie mieć żadnego
pola manewru w zakresie rezygnacji ze związku. Zostaje niejako wykupiona i należy wówczas do męża31.
Rozwiązania takich sytuacjach nigdy nie są proste. Dodatkowo dochodzą komplikacje, gdy w związku pojawiają się dzieci, bo te należą do męża i jego rodziny.
Szok bywa też wtedy, gdy kobieta dowiaduje się, że nie jest jedyną żoną, a mąż ma
też inne wybranki. Najtragiczniejsza jednak jest przemoc fizyczna, poprzez którą
kobieta jest często zmuszana do uległości32.
Polskie turystki nie znają zazwyczaj dobrze egipskich realiów. Myślą na początku,
że małżeństwo będzie wyglądało podobnie jak w Polsce. Egipski kontrakt małżeński, tzw. urfi, pozwala tamtejszym mężczyznom na uprawianie zakazanego przez panujące w Egipcie prawo seksu przedmałżeńskiego. Kontrakt nie zobowiązuje męża
do odpowiedzialności finansowej za żonę ani do uznania dzieci rodzących się z tego
związku. Daje tylko możliwość sypiania z kobietą w majestacie prawa. Kontrakt urfi
zawiera się za stosunkowo niewielką opłatą przed notariuszem. Rozwieść się z kobietą w świetle tego kontraktu jest bardzo prosto – wystarczy podrzeć dokument
i zwrócić żonie opłatę 100 funtów egipskich (równowartość ok. 50 PLN)33.
Niektórzy Egipcjanie, pracujący w tamtejszych kurortach, mają wiele „żon urfi”.
Prawdziwe seksturystki potrafią bawić się tą grą pozorów. Niestety, dla większości
kobiet, które poszukiwały w Egipcie u tamtejszych mężczyzn czegoś więcej niż samego seksu, kończy się to jakąś tragedią: utratą majątku, niechcianą ciążą czy złamanym sercem34.
Różnice kulturowe i bariera językowa pozwalają tkwić w iluzorycznym świecie i czasie, jakim są wakacje. Można udawać, że to wszystko wcale nie dzieje się
dzięki pieniądzom, dopóki nie zaczynamy wierzyć, że iluzja to rzeczywistość. Takich telefonów od kobiet, które pogubiły się po romansie w Egipcie, było i jest
Por. strona internetowa: Habibi.pczs.org.
Polskie Centrum Zdrowia Seksualnego, Jasnoniebieska linia. Raporty z dyżurów telefonu zaufania,
Londyn, 2010, 11.
33
Por. strona internetowa: Habibi.pczs.org.
34
Polskie Centrum Zdrowia Seksualnego, Jasnoniebieska linia…
31
32
58
Seksturystyka jako tło motywów...
wiele. Mają zwykle mętlik myśli w głowie, problemy małżeńskie czy też partnerskie, wyrzuty sumienia35.
I
3. Pomysł badania. Metodologia
nspiracją do przyjrzenia się przez autorkę niniejszego artykułu problematyce
w nim poruszonej były stereotypy dotyczące seksturystyki Polek do Egiptu
oraz zwiększona liczba młodych kobiet kontaktujących się z telefonem zaufania
„Jasnoniebieska linia” Polskiego Centrum Zdrowia Seksualnego w Londynie.
Dzwoniące kobiety, często znajdujące się już w relacjach i związkach międzykulturowych, nawiązanych w trakcie urlopowych wyjazdów, prosiły o pomoc
w rozwiązaniu ich problemów w tychże związkach. Wchodziły w nie, będąc na wakacjach w kraju afrykańskim. Główne problemy, z jakimi się borykały, to zawiedzione uczucia i różnego rodzaju formy przemocy dokonywanej na nich przez ich
zagranicznych partnerów36.
Temat zachęcił do podjęcia próby przyjrzenia się temu, czy Polki wchodzą w bliskie relacje z mężczyznami o odmiennych korzeniach kulturowych w celach stricte
seksualnych.
W trakcie akcji „Porozmawiajmy też o samotności w walentynki” w roku 2010,
autorka zainicjowała sondaż badawczy w postaci krótkiej ankiety wśród relatywnie wąskiej grupy badawczej 50 Polek w wieku 21–39 lat. Jej celem było sprawdzenie motywów oraz oczekiwań młodych kobiet powodujących ich wchodzenie
w tzw. związki międzykulturowe w czasie urlopowych wojaży, gdy partner urodził
się i wychował w realiach kulturowo odmiennych niż partnerka, pochodząca w tym
przypadku z Polski.
Sformułowanie pytań badawczych:
Czy seks jest wiodącym motywem wchodzenia przez Polki w relacje emocjonalne i związki intymne z mężczyznami urodzonymi i wychowanymi przykładowo
w Egipcie?
Przebieg badań:
Autorka ma pełną świadomość jedynie zasygnalizowania istnienia obszaru badawczego, do którego odniosła się poprzez sondaż diagnostyczny – anonimową ankietę telefoniczną jednokrotnego wyboru, z dziewięcioma pytaniami, w tym jednym otwartym, która to ankieta, stanowiąca element sondażu diagnostycznego,
była przeprowadzona na zakończenie kontaktu respondentki z telefonem zaufania
PCZS (po uprzednim uzyskaniu jej zgody na taki wywiad). Zarówno pytania ankiety, jak i wyniki uzyskane w następstwie ich zadania znajdują się w poniższych
dziewięciu tabelach (tab. 2–10).
Pytania dotyczyły preferencji etnicznych wyboru partnera; miejsc, gdzie nawiązywano takowe kontakty; stopnia akceptacji partnera z innego kulturowo kraju
35
36
Tamże.
Tamże.
59
Grażyna Czubińska
i roli seksu w nawiązywaniu tychże relacji; a także najważniejsze w życiu wartości
tych kobiet.
Pierwsze badania odbyły się 1–26 lutego 2010 roku, a drugie – porównawcze, ponad rok później, w ramach akcji Polskiego Centrum Zdrowia Seksualnego
w Londynie – „Wakacje z Habibi” (1 sierpnia – 2 września 2011 roku)37.
Dobór badanej grupy i przebieg badania:
Grupa badana: 50 heteroseksualnych Polek stanu wolnego, w wieku 21–39 lat.
Charakterystyka badanej grupy:
1. Zarówno w pierwszym, jak i drugim badaniu największą grupę stanowiły kobiety w wieku 21–25 lat: 17 osób (34%) w 2010 roku i 16 osób (32%) w 2011 roku
(tab. 2).
2. Ankietowane kobiety najczęściej określały się jako „singielki” – 23 (46%) w 2010
roku i 20 (40%) w 2011 lub jako „osoby będące w niezobowiązującym związku”:
odpowiednio 23 (46%) i 23 (46%) (tab. 3).
3. W momencie badania respondentki przebywały w Polsce (26 kobiet w 2010 roku
i 27 w 2011) lub Wielkiej Brytanii (odpowiednio 24 i 21 kobiet) (tab. 4).
Tabela 2. Kategorie wiekowe respondentek
(„W jakim przedziale wiekowym obecnie się znajdujesz?”)
Wiek
21–25 lat
26–30 lat
31–35 lat
36–39 lat
Udział procentowy osób z danej
kategorii w ogólnej liczbie badanych (N = 50)
2010
2011
34
32
26
24
22
24
18
20
Liczba osób
2010
17
13
11
9
2011
16
12
12
10
Tabela 3. Stan cywilny respondentek
(„Czy jesteś osobą stanu wolnego?”)
Liczba osób
Kategoria odpowiedzi
jestem singielką
jestem w niezobowiązującym związku
jestem rozwiedziona
jestem wdową
37
Udział procentowy osób
z danej kategorii w ogólnej
liczbie badanych (N = 50)
2010
2011
46
40
2010
23
2011
20
23
23
46
46
3
1
7
0
6
2
14
0
Tamże.
60
Seksturystyka jako tło motywów...
Tabela 4. Miejsce zamieszkania/pobytu respondentek
(„Gdzie obecnie przebywasz?”)
Liczba osób
Kategoria odpowiedzi
Polska
Wielka Brytania
Irlandia
inne miejsce na świecie
2010
26
24
0
0
2011
27
21
2
0
Udział procentowy osób
z danej kategorii w ogólnej
liczbie badanych (N = 50)
2010
2011
52
54
48
42
0
4
0
0
Preferencje badanych kobiet dotyczące partnera
Ankietowane kobiety dokonywały własnego wyboru w zakresie preferencji dotyczących partnera, stawiając na pierwszym miejscu mężczyzn pochodzenia arabskiego, na drugim miejscu znaleźli się czarnoskórzy mężczyźni pochodzący z Afryki, wyprzedzający Hindusów. W badanej grupie nie znaleźli uznania mężczyźni
pochodzenia azjatyckiego (tab. 5).
Tabela 5. Preferencje etniczne doboru partnera („Mężczyźni jakiego
obcego pochodzenia, rasy lub nacji podobają ci się najbardziej?”)
Liczba osób
Kategoria odpowiedzi
Arabowie
Hindusi
negroidalni
(czarna rasa człowieka)
mongoloidalni
(żółta rasa człowieka)
Udział procentowy osób
z danej kategorii w ogólnej
liczbie badanych (N = 50)
2010
2011
62
68
16
6
2010
31
8
2011
34
3
11
13
22
26
0
0
0
0
Charakterystyka nawiązywanych relacji
Na pytanie o to, gdzie, kiedy i jak można poznać egzotycznego mężczyznę, 37 badanych w 2010 roku i 41 w 2011 odpowiedziało, że podczas urlopu w ciepłych krajach. Na weekendowy pobyt w klubach wskazało odpowiednio 10 i 7 badanych kobiet. Zawieranie znajomości przez Internet zadeklarowały 3 badane w 2010 roku
i 2 rok później (tab. 6). Badane kobiety dopuszczały możliwość wchodzenia w relacje z egzotycznym partnerem: w 2010 roku 27 kobiet i 26 w 2011. Co czwarta
badana w 2010 roku i co piąta w 2011 przyznała, że była w takim związku. Wśród
wszystkich respondentek 11 kobiet w 2010 roku i 14 w 2011 roku w chwili badania
było w takim związku (tab. 7).
61
Grażyna Czubińska
Tabela 6. Miejsce nawiązywanych relacji („Gdzie, kiedy, jak można
najłatwiej poznać mężczyznę obcego pochodzenia, rasy lub nacji?”)
Liczba osób
Kategoria odpowiedzi
podczas urlopu
w ciepłych krajach
podczas weekendu
w klubie
przez Internet
przez przypadek
Udział procentowy osób
z danej kategorii w ogólnej
liczbie badanych (N = 50)
2010
2011
2010
2011
37
41
74
82
10
7
20
14
3
0
2
0
6
0
4
0
Tabela 7. Akceptacja wchodzenia w związki międzykulturowe
(„Czy jesteś, byłaś lub mogłabyś być w związku z mężczyzną
urodzonym lub/i wychowanym w realiach kulturowych
zakorzenionych w Afryce lub Azji?”)
Liczba osób
Kategoria odpowiedzi
jestem
byłam
mogłabym być
nie biorę tego
pod uwagę
2010
11
12
27
2011
14
10
26
0
0
Udział procentowy osób
z danej kategorii w ogólnej
liczbie badanych (N = 50)
2010
2011
22
28
24
20
54
52
0
0
Rola i miejsce seksualności w życiu badanych kobiet
Dla 41 badanych w 2010 roku i 43 badanych rok później kategoria „spełnienie seksualne” jest istotnym elementem związku (tab. 8). Dla zdecydowanej większości
kobiet w obu turach badania najważniejszą rzeczą w życiu jest szczęście (odpowiednio 49 i 48 wskazań). Owo szczęście jest rozumiane jako:
– spełnianie się marzeń o wspaniałym związku (odpowiednio 17 i 24),
– zdrowie (odpowiednio 17 i 12),
– kochająca rodzina (odpowiednio 10 i 14),
– brak nudy, pewność jutra i bezpieczeństwo (odpowiednio – 6 i 9),
– seks na co dzień (dwie odpowiedzi w 2011 roku),
– pieniądze (jedna odpowiedź w 2010 roku) (tab. 9).
62
Seksturystyka jako tło motywów...
Tabela 8. Rola i miejsce seksualności w życiu respondentek
(„Czy spełnienie seksualne jest dla ciebie istotnym wyznacznikiem
tworzenia związku z mężczyzną?”)
Kategoria odpowiedzi
tak
nie
nie zastanawiałam się
nie wiem
Liczba osób
2010
41
2
6
1
2011
43
1
6
0
Udział procentowy osób
z danej kategorii w ogólnej
liczbie badanych (N = 50)
2010
2011
82
86
4
2
12
12
2
0
O ważności „spełnienia seksualnego” w związku mówiła większość badanych
kobiet – 41 w 2010 i 43 w 2011 roku (tab. 8). Równocześnie jednak na pytanie, co
w ich życiu jest najważniejsze, prawie wszystkie wskazały na „szczęście” (49 w 2010
i 48 w 2011 roku). Proszone o uściślenie, czym jest dla nich owo „szczęście”, wskazywały na spełnianie się marzeń o wspaniałym związku (odpowiednio – 17 i 24),
dalej na zdrowie (odpowiednio – 17 i 12) oraz kochającą rodzinę (odpowiednio
10 i 14).
Tabela 9. Wartości życiowe respondentek
(„Co, według twoich zapatrywań, jest w życiu najważniejsze?”)
Kategoria odpowiedzi
szczęście
a) „zdrowie”
b) „urzeczywistnienie marzeń o wspaniałym związku”
c) „kochająca się rodzina”
d) „brak nudy, w tym pewność jutra i bezpieczeństwo”
seks
a) „codziennie”
pieniądze
a) „milion złotych”
władza
Liczba osób
2010
2011
49
48
17
12
17
24
10
14
6
9
0
2
0
2
1
0
1
0
0
0
Pojawiły się też wskazania na brak nudy czy też pewność jutra i bezpieczeństwo
(odpowiednio – 6 i 9). Za ważnością seksu na co dzień opowiedziały się jedynie
dwie kobiety w badaniu porównawczym w 2011 roku. „Pieniądze” znalazły uznanie w oczach jednej kobiety, biorącej udział w badaniu (w 2010 roku), a „władza”
w ogóle nie została wybrana (tab. 9).
63
Grażyna Czubińska
N
4. Analiza i interpretacja wyników
a pytania badawcze: „Czy wiodącym motywem wyjazdów młodych Polek
do Egiptu jest poszukiwanie urodzonego i wychowanego tam partnera seksualnego?” – odpowiedzi respondentek nie wskazywały na motywy czysto seksualne. Były natomiast wymieniane elementy więzi emocjonalnej; najważniejszą rzecz
dla nich w życiu to „szczęście”, rozumiane jako spełnianie się marzeń o wspaniałym związku, „zdrowie”, „kochająca rodzina”, „pewność jutra” i „bezpieczeństwo”.
„Seks” oraz „pieniądze” znalazły się na ostatnich miejscach. Równocześnie jednak
respondentki wskazywały, że spełnienie seksualne jest dla nich ważnym elementem funkcjonowania związku. Ponad 80 procent ankietowanych przyznało, że udane życie seksualne jest jednym z ważniejszych elementów budujących związek, ale
nie najważniejszym. Oznacza to, że tylko dla około 20 procent ankietowanych seks
może stanowić wyraz realizacji czysto seksualnych potrzeb.
Wyniki sondażu były prezentowane w formie sesji plakatowej na konferencji
Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego, są także umieszczone na stronie akcji
społecznej Polskiego Centrum Zdrowia Seksualnego: Habibi.pczs.org.
A
5. Wnioski
utorka, jak już wcześniej zostało to nadmienione, ma świadomość tego, że artykuł niniejszy stanowi jedynie zarys badawczy zjawiska znajdującego się w fazie
ciągłego rozwoju. Z zebranego przez nią materiału wynika przede wszystkim to, że
rzeczywistość seksturystyki Polek odzwierciedla tezę postawioną przez Franka Hajcaka i Patricię Garwood w książce pod tytułem Dlaczego ze sobą sypiamy? Nieseksualne powody, dla których ludzie uprawiają seks. Autorzy stwierdzają tam, iż tylko
około 20 procent wszystkich zachowań seksualnych płynie z chęci realizacji naszych
potrzeb w tej dziedzinie wyłącznie seksualnej. Cała reszta aktów płciowych między ludźmi ma na celu zaspokojenie szerszych potrzeb: bliskości, akceptacji, bezpieczeństwa itd.38.
Wyniki ankiety pozwalają na postawienie tezy, że istnieje zależność występowania zjawiska nazywanego seksturystyką a deficytami naturalnych potrzeb emocjonalnych u kobiet identyfikujących się w trakcie badania jako Polki. Ich motywacje
do podejmowania zachowań o charakterze interpretowanym przez ogół społeczny,
jak seksualny, wynikają – w zdecydowanej mierze – z potrzeby poszukiwania tzw.
szczęścia. Kryje się za tym chęć posiadania rodziny, zdrowia, ale też potrzeba postrzegania siebie jako kogoś atrakcyjnego – co w bardzo przystępnych okolicznościach i warunkach skorelowane jest zwłaszcza z Egipcjanami w kurortach i ośrodkach wypoczynkowych Morza Czerwonego.
38
Por. F. Hajcak, P. Garwood, Dlaczego ze sobą sypiamy? Nieseksualne powody, dla których ludzie uprawiają seks, przekł. M. Trzebiatowska, Gdańsk – Sopot, 2008, s. 18.
64
Seksturystyka jako tło motywów...
Grażyna Czubińska
Sex tourism as a background for reasons
why Polish women enter into emotional
and intimate relations with men
from other cultural regions
Summary
T
here is an increasing tendency for Polish women to travel to Egypt on holiday. They
seem be driven by more than the need to sunbathe on an azure seashore. There is also
the phenomenon of what is commonly denominated „sex tourism”. Egypt is said to be one
of the main female sex tourism destinations of present times.
The author of this paper was interested in the range of reasons for which young heterosexual Polish women have vacations in Egypt. She wanted to verify the relevance of the stereotype of the sexual motive of travelling to Egypt. She further sought to investigate what
drove Polish women and Egyptian men to enter multicultural relationships.
Key words: sex tourism, Polish women, Egypt, multicultural relations
65
Polski UNIWERSYTET NA OBCZYŹNIE
W LONDYNIE
ZESZYTY NAUKOWE
Seria trzecia: nr 1, 2013
Katarzyna Szczepaniak
Collegium Civitas w Warszawie
Doświadczenia akulturacyjne Polaków
mieszkających we Włoszech, w Wielkiej
Brytanii oraz Stanach Zjednoczonych
J
eśli wyjeżdżamy do obcego kraju, nie znając języka ani nie wiedząc zbyt wiele
na temat jego mieszkańców i zwyczajów, to musimy się liczyć z tym, iż napotkamy sporo trudności w bezpośrednich kontaktach z tubylcami. Jest to kwestia oczywista i przewidywalna i wiele osób nieznających języka, wyjeżdżających za granicę
w celach czysto zarobkowych, podejmuje to ryzyko, licząc na to, iż kontakty z obcokrajowcami będą ograniczone dzięki pośrednictwu osób danym językiem władającym.
W związku z tym nasuwa się pytanie: czy ludzie, którzy znają biegle język kraju,
w którym chcą się osiedlić, posiadają wyższe wykształcenie oraz tzw. szersze horyzonty, nie napotkają trudności w życiu codziennym? Jak w ich przypadku wygląda
proces przystosowywania się do nowej rzeczywistości i jak radzą sobie ze stresem
akulturacyjnym? Znają język, co daje im swobodę i niezależność, a na wyjazd decydują się nieraz z przyczyn bardziej poznawczych niż ekonomicznych. Czy ten
komfort zapewnia sukces adaptacyjny i bezkolizyjne funkcjonowanie w obcej kulturze?
Próba odpowiedzi na te pytania zaowocowała badaniem, które zostało przeprowadzone w 2008 roku w Londynie w ramach pracy dyplomowej na Wydziale Psychologii Thames Valley University (obecnie University of West London). Dodatkową inspiracją do badania były także moje doświadczenia związane z pobytem
w Anglii.
67
Katarzyna Szczepaniak
Kolejnym zagadnieniem badawczym było porównanie doświadczeń osób pochodzących z jednego kraju (Polska), ale mieszkających w trzech odmiennych kulturowo krajach (Wielka Brytania, Włochy i Stany Zjednoczone) w celu sprawdzenia, na ile takie czynniki jak własna kultura, znajomość języka kraju przyjmującego
oraz poziom edukacji determinują metody oraz stopień adaptacji w kulturowo odmiennym środowisku. Jako że nacisk w badaniu położony był na indywidualne doświadczenia akulturacyjne, miało ono charakter jakościowy. Podsumowując, cele
badawcze obejmowały:
– problemy oraz strategie adaptacyjne osób z wyższym wykształceniem, które władają językiem kraju przyjmującego;
– poziom identyfikacji z kulturą rodzimą oraz przyjmującą;
– porównanie doświadczeń migrantów w trzech różnych kulturach.
Kwestie teoretyczne, które pojawiły się w trakcie analizy zagadnienia, to – obok
akulturacji – globalizacja, współczesne style migracyjne, wielokulturowość oraz tożsamość migranta, ze szczególnym uwzględnieniem tożsamości narodowej, jak również poziom jego/jej identyfikacji z kulturą rodzimą i obcą. Tym zagadnieniom
poświęcono następną część artykułu, której zadaniem jest krótkie wprowadzenie
czytelnika w złożoność procesu akulturacyjnego. Po niej natomiast następuje opis
badanych kultur i analiza różnic między Polakami a wybranymi krajami gospodarzy
z poziomu grupy (narodu). Z kolei różnice kulturowe na poziomie indywidualnym
to właśnie doświadczenia akulturacyjne uczestników mojego badania – przedstawione są w ostatniej części wraz z wnioskami badawczymi i sugestiami co do możliwych zastosowań wyników.
Globalizacja, współczesne trendy migracyjne
oraz wielokulturowość
W
obecnych czasach globalizacja jest jednym z kluczowych terminów, który
pojawia się we wszelkiego rodzaju typach dyskursu: w debacie politycznej,
kwestiach gospodarczych czy naukach społecznych. Jeśli chodzi o te ostatnie, badacze zwracają uwagę na związane z globalizacją nowe style migracyjne. Na przykład Anthony H. Richmond podkreśla1, jak bardzo wzrosła mobilność społeczna
w skali międzynarodowej, co skutkuje wzmożonym ruchem „na lądzie, na morzu
i w powietrzu”. Kolejnym rezultatem tej rosnącej mobilności i wymiany „zasobów
ludzkich” jest zmiana w strukturze społeczeństw – stają się one, siłą rzeczy, coraz
bardziej heterogeniczne. Z kolei na poziomie indywidualnym zachodzące zmiany oznaczają, iż rośnie liczba osób, które muszą radzić sobie z przystosowaniem
do życia w nowym środowisku, a strategie adaptacyjne obejmują szeroki zakres zachowań.
1
A. H. Richmond, Globalization: implications for immigrants and refugees, w: International migration.
A multidimensional analysis, red. K. Slany, Cracow, 2005, s. 30; tekst oryginału: „Ethnic and Racial
Studies”, 2002, Vol. 25, No. 5, s. 707–727.
68
Doświadczenia akulturacyjne Polaków...
Jeśli chodzi o procesy migracyjne, zjawisko samo w sobie nie jest niczym nowym,
nawet biorąc pod uwagę jego skalę. David Block podaje przykłady XV/XVI-wiecznych exodusów2, które były wynikiem rozszerzania się wpływów kolonialnych takich państw, jak Anglia, Francja, Hiszpania czy Portugalia. Co do późniejszych
okresów, to XIX i XX stulecie były czasem ogromnego napływu ludności z Europy
(Irlandczyków, Włochów, Żydów, Polaków itd.) do obu Ameryk. Jednak zdaniem
Blocka, to, co różni tamte ruchy migracyjne od obecnych, to nie kwestie ilościowe, ale jakościowe; uważa on, iż współcześni migranci wywierają większy wpływ
na społeczeństwa przyjmujące.
Podobnego zdania jest Richmond, który za pozytywny przejaw współczesnych
migracji podaje wzrost demograficzny w Wielkiej Brytanii3.
Kolejnym elementem, któremu należy poświęcić nieco więcej uwagi, jest rosnąca wielokulturowość zachodniego społeczeństwa. W dyskusji nad wybranymi krajami warto jednak pamiętać, iż Europa i Ameryka Północna różnią się w tym względzie zasadniczo, a podstawowa różnica tkwi w początkach państwowości. Podczas
gdy Stany Zjednoczone były od samego zarania zlepkiem kulturowym i – jak podkreśla Piotr Mazurkiewicz4 – tworzyły jedność (ale nie naród) opartą na wspólnej wierze w Konstytucję, to granice krajów europejskich istniały dużo wcześniej,
a charakter społeczeństw był na ogół homogeniczny. Co więcej, zmieniające się polityczne granice Europy nie zawsze odpowiadały granicom kulturowym. W związku z tym jedna z kultur stawała się dominującą, podczas gdy w Stanach różnorodność kulturowa, etniczna odzwierciedlona w językach czy zwyczajach była niejako
aksjomatyczna.
K
Akulturacja i tożsamość migrantów
westia przystosowywania się do nowej kultury jest od dawna jednym z przedmiotów badań antropologii i nauk społecznych, a także psychologii. Jeśli chodzi o sam termin „akulturacja”, to po raz pierwszy użyli go w 1939 roku Robert
Redfield, Ralph Linton i Melville J. Herskovits5, podkreślając wpływ różnic kulturowych na długoterminowe relacje międzygrupowe, o czym dokładniej pisze Joseph E. Trimble6.
Współcześnie akulturacja rozumiana jest jako złożony proces adaptowania się
do nowego środowiska. John W. Berry wyróżnia cztery fazy tego procesu7: asymiD. Block, Multilingual Identities in a Global City. London Stories, London, 2006.
A. H. Richmond, Globalization: implications for immigrants…
4
P. Mazurkiewicz, Europeizacja Europy. Tożsamość kulturowa Europy w kontekście procesów integracji,
Warszawa, 2001.
5
R. Redfield, R. Linton, M. J. Herskovits, Memorandum for the study of acculturation, „American Anthropologist”, 1936, Vol. 38, No. 1, s. 149–152.
6
J. E. Trimble, Introduction: social change and acculturation, w: Acculturation: advances in theory, measurement, and applied research, red. K. M. Chun, P. Balls Organista, G. Marin, Washington, 2003.
7
J. W. Berry, Psychology of acculturation, w: Nebraska symposium on motivation 1989, Vol. 37,
Cross-cultural perspectives, red. J. J. Berman, Lincoln, 1990.
2
3
69
Katarzyna Szczepaniak
lację, integrację, separację oraz marginalizację, które odpowiednio pokazują stopień identyfikacji danej osoby zarówno z kulturą rodzimą, jak i nową. W związku
z tym asymilacja oznacza całkowitą akceptację norm i wartości kultury przyjmującej połączoną z odrzuceniem własnych. Integracja z kolei określa zrównoważony stopień identyfikacji z obiema kulturami, a separacja jest poniekąd odwrotnością asymilacji, tj. odrzuceniem wartości obcych i hołubieniem własnych wzorców.
W końcu o marginalizacji jest mowa, gdy osoba odcina się od obu kultur.
Koncepcja Berry’ego jawi się w kontekście niniejszego badania jako szczególnie
istotna ze względu na jej rozwinięcie, w którym autor podkreśla dwuwymiarowy
charakter procesu adaptacji, tj. na poziomie indywidualnym i grupowym, nazywając te komponenty odpowiednio adaptacją psychologiczną i socjokulturową8.
Podczas gdy ta druga dotyczy opisanych powyżej zagadnień, będących wynikiem
interakcji, jak i poziomu identyfikacji danej osoby z nową kulturą i jej przedstawicielami, pierwsza skupia się na procesach wewnętrznych związanych z funkcjonowaniem w nowym środowisku, dobrostanie czy poczuciu własnej wartości. W tym
kontekście Berry zwraca szczególną uwagę na stres akulturacyjny, który ma bezpośredni wpływ na dobór strategii adaptacyjnych, a w dużej mierze zależny jest
od osobowości migranta.
Temat stresu akulturacyjnego i jego związku z tożsamością migrantów w kontekście badań nad Polakami jest przedmiotem analizy Ankicy Kosic9, która podkreśla złożony charakter koncepcji tożsamości oraz wielość jej składowych. Są to
– według autorki – wiek, płeć, status społeczno-ekonomiczny i orientacja seksualna,
jak również inne zmienne społeczne i kontekstualne, które wchodzą ze sobą w skomplikowane reakcje10. Zwracając uwagę na tę dynamiczną naturę tożsamości, Kosic posiłkuje się koncepcją „możliwych ja” (possibile selves) Hazel Markus i Pauli
Nurius11, według której indywidualna autopercepcja jest bardzo złożonym konstruktem, jako że nie zależy tylko od tego, jak osoba postrzega się w danej chwili,
ale i od tego, jak widzi siebie w przyszłości, co w nowym środowisku jest źródłem
dodatkowych niewiadomych, zaburzających te obrazy. Innymi słowy, tożsamość
jest konceptem złożonym i procesualnym, zależnym zarówno od czynników wewnętrznych i zewnętrznych, co wydaje się szczególnie istotne w dyskusji nad „ja”
migrantów, którzy – nie tylko w początkowej fazie obcowania w ramach obcej
kultury – muszą dużo częściej redefiniować swoją tożsamość. Jednocześnie teoria
Markus i Nurius współgra z dwupoziomowym podejściem Berry’ego, ilustrując
przedstawiony przez niego obraz procesu adaptacyjnego na poziomie psychologicznym.
Por. J. W. Berry, Conceptual approaches to acculturation, w: Acculturation: advances in theory, measurement…
9
A. Kosic, Migrant Identities, w: Contemporary Polish Migration in Europe. Complex Patterns of Movements and Settlement, red. A. Triandafyllidou, New York, 2006.
10
Tamże, s. 247; tłumaczenie własne.
11
H. Markus, P. Nurius, Possible selves, „American Psychologist”, 1986, Vol. 41, No. 9, s. 954–969.
8
70
Doświadczenia akulturacyjne Polaków...
Na zakończenie rozważań teoretycznych nad tożsamością migrantów należy
wyeksponować aspekt uważany za jeden z jej kluczowych wymiarów, a mianowicie tożsamość narodową. W nowej sytuacji kulturowej poczucie przynależności
do narodu jest szczególnie istotne, gdyż zaspokaja potrzebę samoidentyfikacji i bezpieczeństwa12. Benedict Anderson, choć w swoich rozważaniach na temat narodu
nazywa go wspólnotą wyobrażoną (imagined community), podkreśla jednak znaczenie wspólnych wartości, tradycji czy posługiwania się jednym językiem narodu
dla jednostki13. W tym kontekście ważna jest rola języka jako środka używanego
w redefiniowaniu czy negocjowaniu swej tożsamości w kontaktach międzygrupowych, a konkretnie międzynarodowych i międzykulturowych, o czym wspomina
także William B. Gudykunst14. Zgodnie z tym podejściem znajomość języka, w tym
niewerbalnego, kultury obcej powinna być czynnikiem redukującym stres towarzyszący akulturacji i procesowi tworzenia „nowej”, zredefiniowanej tożsamości.
Z
Analiza akulturacji z poziomu grupy
anim jednak będzie można przejść do analizy poszczególnych przypadków, co
jest przedmiotem opisywanego tu badania, należy spojrzeć na kwestię różnic
kulturowych z poziomu grupy. Jest to w dużym przybliżeniu możliwe dzięki Geertowi Hofstedemu, który na podstawie ogromnego materiału badawczego opracował wskaźniki pomagające scharakteryzować i, co ważniejsze, porównać kultury
różnych narodów15. Do analizy porównawczej na potrzeby niniejszego badania zostały użyte cztery podstawowe wskaźniki16. Ich krótka charakterystyka znajduje się
poniżej.
PDI (Power Distance Index) – dystans władzy odzwierciedla stosunek do autorytetu i władzy w ramach różnych grup społecznych, takich jak rodzina, grupa pracownicza, organizacja. Kraje o niskim PDI to społeczeństwa bardziej demokratyczne, podczas gdy te o wyższym PDI, np. Polska, charakteryzują się bardziej
zhierarchizowanym, wewnątrzgrupowym układem sił oraz większymi zakusami
w stronę rządów autokratycznych.
IDV (Individualism) – indywidualizm/kolektywizm wskazuje na priorytety jednostek, jeśli chodzi o wartości związane z przynależnością i lojalnością wobec
grupy. Jest to cały wachlarz zachowań: od skrajnie zorientowanych na własne cele
po całkowite podporządkowanie swych działań interesom rodziny, społeczności,
organizacji itd.
E. Baldwin, B. Longhurst, S. McCracken, M. Ogborn, G. Smith, Introducing Cultural Studies, London, 1999.
13
B. Anderson, Imagined Communities. Reflections on the Origins and Spread of Nationalism, London, 1991.
14
W. B. Gudykunst, Bridging Differences. Effective Intergroup Communication, London, 1991.
15
G. Hofstede, Cultures and Organizations. Software of the Mind, New York, 1997.
16
Piąty wskaźnik, tj. LTO – orientacja długoterminowa, został dodany później; G. Hofstede, Culture’s
Consequences, London, 2001.
12
71
Katarzyna Szczepaniak
MAS (Masculinity) – męskość/kobiecość to wskaźnik, który ilustruje, jakim wartościom hołduje dany naród; w społeczeństwach o wysokim MAS na pierwszym
planie stawia się kwestie tradycyjnie kojarzone z męskością, np. sukces, władza,
zaś w tych o niskim MAS promowane są równość, harmonia, współpraca itp.
UAI (Uncertainty Avoidance Index) – unikanie niepewności jest miernikiem poziomu tolerancji w danej kulturze na nowe i niesztampowe sytuacje czy zjawiska,
stąd w krajach bardziej tolerancyjnych, np. w Wielkiej Brytanii, wskaźnik ten będzie niższy.
Wyniki dla poszczególnych krajów, będących tu przedmiotem analizy, znajdują
się w tabeli 1. W nawiasach podany jest zakres danego wskaźnika.
Tabela 1. Wskaźniki Hofstedego dla badanych krajów
Polska
Włochy
Wielka Brytania
USA
średnia światowa
PDI
(11–104)
68
50
35
40
55
IDV
(6–91)
60
76
89
91
43
MAS
(5–110)
64
70
66
62
50
UAI
(8–112)
93
75
35
46
64
Źródło: strona internetowa: Geert-hofstede.com, dostęp 10 I 2009
Zgodnie z danymi Hofstedego, wszystkie trzy kraje przyjmujące należą do kultur o wysokim poziomie indywidualizmu, co oznacza, iż cele jednostkowe są tam
często przedkładane nad wartości takie jak lojalność wobec grupy. Z kolei Polska jawi się tu jako kraj bardziej kolektywistyczny, co łączy się ze słabą tolerancją
na nowe zjawiska. W tym ostatnim względzie, jak również w przypadku PDI, znacząco odstaje ona od Wielkiej Brytanii. Są to najbardziej istotne rozbieżności, które
sugerują większe prawdopodobieństwo wystąpienia nieporozumień w interakcjach
międzykulturowych oraz wyższy poziom stresu akulturacyjnego.
Jeśli chodzi o wspomniane powyżej tendencje kolektywistyczne, to według
Magdaleny Żakowskiej17, Polaków rzeczywiście łączą na ogół silne więzi z pozostałymi członkami grupy, ale – co ciekawe – utożsamianie się z grupą jest częściej skupione na negatywnych aspektach poprzez obawę przed byciem postrzeganym jako
„obcy”. Jednocześnie na pierwszy plan wysuwa się tu rola rodziny: zgodnie z cytowanymi przez autorkę statystykami, w 2004 roku dla 97% ankietowanych rodzina
była ważna w ich życiu, a dla 83% bardzo ważna, co okazało się nie bez znaczenia
i w przypadku badanych tu osób18.
Bardziej szczegółowe porównania Polski i badanych kultur wraz z ilustracjami graficznymi znajdują się w następnej części. Towarzyszą im również opisy wyM. Żakowska, Polacy, w: Zaprogramowanie kulturowe narodów Europy, red. A. de Lazari, O. Nadskakuła, M. Żakowska, Łódź, 2007, s. 161–173.
18
Tamże, s. 166.
17
72
Doświadczenia akulturacyjne Polaków...
branych badań przeprowadzonych wśród Polaków, mieszkających we Włoszech,
w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych.
Włochy
Kraj ten był przez wiele lat jednym z najczęstszych celów migracyjnych Polaków.
Wspólna dla obu kultur silna pozycja religii katolickiej oraz fakt objęcia Stolicy
Apostolskiej przez papieża-Polaka w 1978 roku, jak również korzystna sytuacja
ekonomiczna Włoch pod koniec lat 80. sprawiły, iż Polacy chętnie tam wyjeżdżali19. Andrzej Chodubski podkreśla również wagę takich czynników, jak klimat i stosunki społeczne, oraz to, że wielu młodych Polaków traktowało Włochy jako przystanek na drodze do bardziej rozwiniętych krajów, jak USA, Kanada czy Australia.
Pod kątem wskaźników Hofstedego Polska i Włochy mają zbliżone wartości dystansu władzy. Również rodzina jest w obu kulturach bardzo istotna w procesie socjalizacji i kształtowania systemu wartości20, jednakże u Włochów nie ma to tak
istotnego wpływu na obniżenie poziomu IDV, jak w przypadku Polaków. Powyższe
dane w połączeniu z wysokim MAS plasują Włochy w grupie z Portugalią i Hiszpanią, a także Austrią.
Wykres 1. Wskaźniki Hofstedego dla Polski i Włoch
Źródło: strona internetowa: Geert-hofstede.com, dostęp 10 I 2009
Analiza Chodubskiego dotyczyła badań przeprowadzonych na początku lat 90.
na 132 Polakach w wieku od 25 do 45 lat, mieszkających na Sycylii. Wykazała ona
pozytywny stosunek imigrantów do włoskiej gościnności i patriotyzmu. NegatywA. Chodubski, Tożsamość Polaków na Sycylii, w: Tożsamość kulturowa, kwestie narodowościowe i polonijne, red. A. Chodubski, Toruń, 1998.
20
N. Dębiec, Włosi oraz M. Żakowska, Polacy, w: Zaprogramowanie kulturowe narodów Europy…
19
73
Katarzyna Szczepaniak
nie oceniano zaś przesadny, zdaniem respondentów, indywidualizm i patriotyzm
lokalny oraz nietolerancję gospodarzy. Przy tej okazji autor podkreśla zjawisko,
które należy przyjąć niejako za aksjomat badań międzykulturowych, a mianowicie to, iż takie oceny są wynikiem percepcji kultury obcej poprzez pryzmat własnej.
Analizując inne wyniki, okazało się, iż zadowolenie z życia w obcym kraju zależało od pozycji materialnej migrantów, a standard życia był pozytywnie skorelowany z poziomem wykształcenia badanych. Co ciekawe, trend do asymilacji, używając terminologii Berry’ego (wg Chodubskiego „pełnej asymilacji”), był najsilniejszy
wśród przedstawicieli polskiej inteligencji. Było to wynikiem zarówno negatywnego stereotypu Polaka we Włoszech, jak również braku otwartości Włochów
na społeczne promowanie obcych. Dlatego chęć osiągnięcia wyższego statusu społecznego i materialnego wiązała się z przyjęciem lokalnych norm. Często proces ten
był utrudniony także ze względu na barierę komunikacyjną, jako że Włosi nie wykazywali chęci posługiwania się językami obcymi, co stwarzało dodatkową presję
i wzmagało stres akulturacyjny.
Ostatnia istotna kwestia, o której mowa we wspomnianym badaniu, to temat
różnic genderowych. Polki wielokrotnie podkreślały trudności, z jakimi borykały
się na co dzień, próbując funkcjonować w patriarchalnym społeczeństwie sycylijskim. Rozbieżności w pojmowaniu ról kobiecych były ważnym czynnikiem stresogennym, ponieważ lokalne normy kulturowe ograniczały kobietom możliwości
rozwoju osobistego i zawodowego, a w dziedzinach takich, jak medycyna, w której
status kobiet był dużo niższy, jeszcze bardziej utrudniały wykonywanie zawodu migrantkom, dla których status „obcych” był przeszkodą samą w sobie.
Wielka Brytania
Brytyjczycy, podobnie jak przedstawiciele innych kultur anglosaskich oraz Holendrzy, są wysoce indywidualistycznym narodem, co koresponduje z niskim poziomem PDI oraz UAI. Innymi słowy, Brytyjczycy cenią wolność jednostki, szanując
prawo innych do posiadania odmiennych poglądów, co przekłada się na ich demokratyczne preferencje w kwestii sprawowania jakiejkolwiek władzy, czy to rodzinnej, czy instytucjonalnej, a także na otwartość wobec inności w ogóle (światopoglądowej, rasowej, kulturowej, wyznaniowej itd.). Na taki stan rzeczy składa się
wiele czynników. Przede wszystkim państwo przez wieki było tworem wielonarodowościowym i mimo konfliktów wewnętrznych dostrzegano czynniki o nadrzędnej wartości, np. religię protestancką, wspólne cele gospodarczo-handlowe Imperium Brytyjskiego czy brytyjskie tradycje demokratyczne21. Ponadto, po upadku
Imperium i napływie ludności pokolonialnej od lat 60. XX wieku, Brytyjczycy jako
społeczeństwo musieli się nauczyć koegzystować z przedstawicielami różnych kultur, ras i religii22.
A. Heath, J. Martin, G. Elgenius, Who do we think we are? The decline of traditional social identities, w: British Social Attitudes. The 23rd Report, red. A. Park, J. Curtice, K. Thomson, M. Phillips,
M. Johnson, London, 2007, s. 1–34.
22
C. W. Watson, Multiculturalism, Buckingham, 2000.
21
74
Doświadczenia akulturacyjne Polaków...
Wykres 2. Wskaźniki Hofstedego dla Polski i Wielkiej Brytanii23
Źródło: strona internetowa: Geert-hofstede.com, dostęp 10 I 2009
W latach 2004–2007, czyli po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej, Wielka Brytania stała się mekką Polaków szukających lepszego życia za granicą. W tym
okresie przybyło tam ok. 1,1 miliona Polaków, co sprawiło, iż stali się trzecią co
do liczebności grupą imigrancką24. Społeczność polska tego okresu była przedmiotem wielu badań, m.in. John Eade poddał analizie doświadczenia grupy polskich
robotników mieszkających w Londynie25. Wyniki pokazały, iż współczesna polska
migracja, zwłaszcza zarobkowa, różni się zasadniczo od wcześniejszej, zorientowanej na stałe osiedlenie się w nowym kraju, co zdaniem autora było odzwierciedleniem ogólnych tendencji pod względem mobilności społecznej w ramach UE.
Jeśli chodzi o kwestie identyfikacji, migranci w większości utożsamiali się z rodziną i znajomymi z Polski, jednocześnie zachowując rezerwę wobec Polaków w Anglii, przy czym bardziej nieufni byli mężczyźni (80% badanych) niż kobiety (50%),
co wskazywałoby na to, iż tożsamość narodowa i więź z krajanami ogranicza się tylko do tych osób, które migranci znają. W przypadku innych polskich migrantów tej
więzi brak lub jest znikoma, czyli grupa, która potencjalnie mogła pełnić rolę wspierającą ze względu na wspólne korzenie, okazała się raczej źródłem dodatkowego
stresu przystosowawczego.
Na wykresie podane są wskaźniki dla UK, czyli Zjednoczonego Królestwa, podczas gdy w artykule
mowa jest o Wielkiej Brytanii.
24
J. Player, The Polish Underground, „The New York Times”, 2007, Nytimes.com/interactive/2007/10/18/business/worldbusiness/20071019_MIGRANTS_AUDIOSS.html#, plik wideo,
dostęp 10 I 2009.
25
J. Eade, Class and Ethnicity. Polish Migrant Workers in London, 2006, strona internetowa: Esrcsocietytoday.ac.uk/ESRCInfoCentre/Plain_English_Summaries/social_stability_exclusion/trust_cohesion/index11.aspx?ComponentId=19310&SourcePageId=11715, dostęp 12 XII 2008.
23
75
Katarzyna Szczepaniak
Badanie to, choć ograniczone to jednej homogenicznej grupy społecznej – osób
o niższym lub średnim wykształceniu i niewładających biegle językiem angielskim,
było bardzo ważnym głosem nad poszerzeniem dyskusji o wieloetniczności Wielkiej Brytanii, gdzie rzadko pojawiały się głosy na temat innych Europejczyków
(z wyjątkiem Irlandczyków)26.
Stany Zjednoczone
Pod wieloma względami na poziomie makro widać duże podobieństwa między Stanami a Wielką Brytanią, choć jest i parę różnic. Amerykanie są dużo bardziej tolerancyjni niż Polacy, ale ustępują na tym polu Brytyjczykom. Odwrotnie jest z dystansem
do władzy, jako że Amerykanie najbardziej ze wszystkich nacji cenią sobie niezależność i indywidualizm, więc minimalnie zostawiają Wyspiarzy w tyle. Wysoki wskaźnik męskości dowodzi, iż tradycyjnie męskie przymioty są społecznie aprobowane
i promowane, co w połączeniu z wysoką estymą dla indywidualizmu, zachęca kobiety
do aktywności i rozwoju osobistego, także w sferze edukacyjnej czy zawodowej. Warto podkreślić, że jest to sytuacja zupełnie odmienna niż w kulturze polskiej. Trzeba
zauważyć również inną cechę różnicującą te dwie kultury, tzn. heterogeniczny charakter społeczeństwa amerykańskiego. Mimo to kwestia tożsamości narodowej jest
w Stanach bardzo istotna, czego dowodem są na przykład tzw. łączone narodowości
(hyphenated nationalities) pojawiające się w debatach na temat pochodzenia27.
Jedną z takich łączonych narodowości w Stanach może legitymować się liczna grupa Polako-Amerykanów, wśród której badania przeprowadził m.in. Boski28.
Wywiady przeprowadzone pod koniec lat 80. miały na celu zmierzenie poziomu
identyfikacji z obiema kulturami zarówno w pierwszym pokoleniu imigrantów,
czyli osób urodzonych w Polsce, jak i ich dzieci, które przyszły na świat i dorastały już w Stanach. Osoby z pierwszego pokolenia, zwłaszcza kobiety, charakteryzował „wysoki poziom tożsamości społecznej”, który Boski nazwał „podwójnym MY”,
co oznaczało, iż identyfikowały się one z obiema kulturami i w obu czuły się swobodnie. Te wyniki znajdują potwierdzenie w spostrzeżeniu Berry’ego na temat integracji, która jest najczęściej spotykaną strategią adaptacyjną, jako że najskuteczniej redukuje stres akulturacyjny29. Niemniej jednak Boski zwraca uwagę na istotne
rozbieżności w kulturze i zwyczajowości polskiej i amerykańskiej tamtego okresu.
W związku z nieznaczną liczbą wspólnych symboli kulturowych polscy imigranci lepiej znosili trudy procesu akulturacyjnego, jeśli zachowywali kontakt z polską
rzeczywistością symboliczną, np. poprzez obchodzenie świąt w tradycyjny sposób,
przy jednoczesnym oderwaniu się od typowo polskich wartości, które w istotny
sposób kłóciły się z amerykańskim stylem życia.
Por. B. Parekh, The Future of Multi-Ethnic Britain. London, 2000.
C. W. Watson Multiculturalism, Buckingham, 2000.
28
P. Boski, O byciu Polakiem na obczyźnie i o zmianach tożsamości kulturowo-narodowej na obczyźnie, w: P. Boski, M. Jarymowicz, M. Malewska-Peyre, Tożsamość a odmienność kulturowa, Warszawa, s. 71–212.
29
J. W. Berry, Psychology of acculturation…
26
27
76
Doświadczenia akulturacyjne Polaków...
Wykres 3. Wskaźniki Hofstedego dla Polski i USA
Źródło: strona internetowa: Geert-hofstede.com, dostęp 10 I 2009
W
Analiza akulturacji z poziomu jednostki
– badanie jakościowe
celu poznania doświadczeń akulturacyjnych migrantów jako metody badania jakościowego zastosowana została analiza fenomenologiczna (IPA)30
oraz mapa kognitywna (cognitive mapping)31. Prośba o uczestnictwo w badaniu,
które miało postać wywiadu elektronicznego32, została skierowana do 12 Polaków
(po cztery osoby z każdego kraju), mieszkających we Włoszech, w Wielkiej Brytanii oraz w USA. W rezultacie wzięło w nim udział 10 osób: dziewięć kobiet i jeden
mężczyzna, w wieku 23–36 lat, którzy w momencie udzielania odpowiedzi na pytania badawcze przebywali w danym kraju dłużej niż cztery miesiące. Oprócz kryterium długości pobytu uczestnicy spełniali opisane wcześniej wymogi, czyli posiadali wyższe wykształcenie lub byli w trakcie jego zdobywania (dwie studentki)
oraz znali biegle język kraju przyjmującego. Powyższe kryteria miały być przyczynkiem do obniżenia poziomu stresu akulturacyjnego oraz bardziej zaawansowanych
strategii przystosowawczych, co z kolei miało warunkować większą łatwość i skuteczność funkcjonowania w obcej kulturze.
J. A. Smith, Qualitative Psychology. A Practical Guide to Research Methods, London, 2003.
S. Jones, The analysis of depth interviews, w: Applied Qualitative Research, ed. R. Walker, Gower,
1985, s. 56–70.
32
L. I. Meho, E-Mail Interviewing in Qualitative Research. A Methodological Discussion, „Journal of the
American Society for Information Science and Technology”, 2006, Vol. 57, No. 10, s. 1284–1295.
30
31
77
Katarzyna Szczepaniak
Pytania wywiadu częściowo strukturalizowanego (SSI)33 zostały ułożone tak,
aby wydobyć z uczestników ich stosunek do kultury kraju przyjmującego oraz stopień identyfikacji zarówno z kulturą obcą, jak i rodzimą. Uczestnicy odpowiadali
na pytania drogą mailową, a ich odpowiedzi zostały poddane analizie fenomenologicznej, w wyniku której zagadnienia opisywane przez respondentów zostały pogrupowane w podtematy (subthemes) i tematy wiodące (themes). Analiza wywiadów pozwoliła wyłonić sześć głównych tematów, które dominowały w relacjach
uczestników: jakość i organizacja życia codziennego, różnice kulturowe, strategie
akulturacyjne, ważna rola rodziny, silne więzi z krajem ojczystym oraz mało znaczące więzi z innymi (i)migrantami z Polski.
T
Jakość i organizacja życia codziennego
en temat jest dobrym przykładem odmiennego charakteru każdego z krajów
przyjmujących. Choć kwestie (podtematy) poziomu usług, transportu czy internetyzacji życia codziennego przewijają się w większości wypowiedzi, to poziom
satysfakcji i stosunek do tych aspektów jest bardzo różny. Ogólny poziom zadowolenia jest wyższy w Wielkiej Brytanii oraz w Stanach Zjednoczonych, gdzie – jak podkreślali uczestnicy – w większości przypadków załatwianie różnego rodzaju spraw
w urzędach, bankach itp. jest dużo łatwiejsze niż w Polsce, czemu sprzyja możliwość
korzystania z serwisów internetowych zarówno w przypadku instytucji państwowych, jak i komercyjnych. Z kolei Włochy pod tym względami są oceniane dużo gorzej niż Polska. Osoby mieszkające tam zwracały uwagę na biurokrację, brak możliwości zwrotów w sklepach, wąski zakres usług online czy fatalną jakość transportu
publicznego. Ten ostatni aspekt został również skrytykowany przez mieszkankę Nowego Jorku, której zdaniem niedofinansowanie tego sektora przez państwo sprawia,
iż – z wyjątkiem paru większych miast – korzystanie z publicznych środków transportu czy brak samochodu jest piętnowane społecznie.
Bardzo istotnym kryterium oceny i percepcji obcej kultury w ogóle okazał
się fakt bycia rodzicem. Mimo krytycznych uwag wobec włoskiej organizacji życia dwie z uczestniczek, które są matkami, wypowiadały się bardzo pozytywnie
na temat stosunku Włochów do dzieci, które są wszędzie mile widziane. Również
mieszkający na Wyspach uczestnik badania wspomniał o niskiej jakości usług medycznych właśnie w kontekście opieki zdrowotnej dotyczącej dzieci. Co ciekawe,
w swoich odpowiedziach używał często zaimka „my”, co wskazuje na jego prorodzinny, kolektywny pryzmat odbioru rzeczywistości.
N
Różnice kulturowe
a ten temat złożyły się wypowiedzi uczestników dotyczące sposobów komunikacji zarówno werbalnej, jak i niewerbalnej, społecznej roli kobiet, stopnia otwartości oraz stosunku gospodarzy do obcych czy inności jako takiej. Każde
33
J. A. Smith, Qualitative Psychology…
78
Doświadczenia akulturacyjne Polaków...
z tych zagadnień jest samo w sobie bardzo szerokie i wymagałoby dogłębnej analizy, niemniej jednak warto wspomnieć o paru istotnych różnicach, które wypłynęły
w wypowiedziach badanych osób.
Przede wszystkim potwierdziły się już stereotypowe wzorce zachowań kulturowych, według których Włosi w porównaniu z Polakami „mówią więcej”, a ich „rozmowy mają charakter emocjonalny” i „nawet, gdy się nie kłócą, to krzyczą”. Z kolei
Amerykanie są też bardziej otwarci niż Polacy, a wśród znajomych i rodziny bardziej skłonni do kontaktu fizycznego i przyjacielskich uścisków. Skalę otwartości
z drugiej strony zamykają w tej analizie Brytyjczycy, których uczestnicy badania
postrzegają jako uprzejmych, ale zamkniętych i nieco konserwatywnych.
Następną ze wspomnianych różnic w zachowaniach był small talk, który pojawił
się w kontekście i amerykańskim, i brytyjskim. Dla wielu Polaków jest to zupełnie
obca forma komunikacji i nawet pracujący na co dzień z Brytyjczykami uczestnik
badania nazwał ją sztuczną. Dla niego rozmowy na tematy dotyczące przykładowo
pogody są mało istotne i, jak stwierdził, woli rozmawiać z ludźmi na tematy wspólne, a jeśli takich nie ma, to nie rozmawia w ogóle. Powyższe stwierdzenie jest dobrą ilustracją badań Gudykunsta, które wykazały, iż to przedstawiciele kultur indywidualistycznych są bardziej skłonni zainicjować konwersację, gdyż traktują ją
jako podstawową formę interakcji, dającą możliwość autoprezentacji34. Z kolei osoby z kultur kolektywistycznych oczekują zainteresowania rozmówcy, dlatego też
zwyczajowe How are you? jest często nieprawidłowo przez Polaków interpretowane
jako dosłowne pytanie. W związku z tym pojawia się konieczność zwrócenia uwagi
na rolę pragmatyki, gdyż – jak pokazują wyniki niniejszego badania – umiejętności
językowe nie zawsze idą w parze z umiejętnościami kulturowymi.
Kolejną istotną kwestią, choć pojawiła się ona tylko we Włoszech, jest wspominana wcześniej, obecna również w analizie Chodubskiego, pozycja kobiet w tym
społeczeństwie. Dwie z badanych tu Polek mówiły o nierównościach związanych
z tematem płci, m.in. pod względem podziału obowiązków domowych czy dostępu
do edukacji. Nawet rozrywki poza domem, np. wyjście do baru, są według jednej
z uczestniczek domeną mężczyzn. Spostrzeżenia te znajdują odzwierciedlenie
w statystykach: Włochy są krajem UE o najniższym poziomie udziału kobiet w życiu publicznym i politycznym35.
Ostatnim znaczącym podtematem był tu stosunek do innych, zwłaszcza osób
z obcych kultur. Brytyjska otwartość i tolerancja w tym względzie, jak również ich
takt i uprzejmość, znalazły odzwierciedlenie w wypowiedziach uczestników. Także Amerykanie byli odbierani jako osoby tolerancyjne, które nie osądzają innych,
zachowując postawę szacunku dla nich i odmienności ich poglądów. W przypadku
Włochów zdania nie były podzielone, ale ich postawy odbierano w różny sposób:
w jednym z wywiadów przyjazne uwagi i zainteresowanie obcych w barach czy sklepach uważano za zachowanie pozytywne, podczas gdy inna osoba uznała tego typu
34
35
W. B. Gudykunst, Bridging Differences…
N. Dębiec, Włosi, w: Zaprogramowanie kulturowe narodów Europy…
79
Katarzyna Szczepaniak
pytania za wścibstwo i nie podobało jej się to, że „wszyscy chcą wiedzieć wszystko o wszystkich”. Dębiec36 wyjaśnia, iż dla osób wychowanych w kulturze kolektywistycznej zainteresowanie osób nieznajomych jest często próbą naruszenia ich
prywatności, a nie – jak w kulturze o wysokim IDV – próbą nawiązania kontaktu
i przełamania barier.
Jak dobrze widać na powyższym przykładzie, fakt pochodzenia z tego samego obszaru kulturowego nie wyklucza różnic w natężeniu czynników czy wskaźników kulturowych (tu: zakres indywidualizm – kolektywizm). Dlatego tak ważna
jest analiza na poziomie indywidualnym, zwłaszcza jeśli celem takiej analizy jest
chęć wspierania czy pomoc w problemach akulturacyjnych konkretnych osób.
P
Strategie akulturacyjne
odkategorie składające się na temat strategii przystosowawczych to stopień
identyfikacji z kulturą przyjmującą oraz ogólny stosunek wobec gospodarzy,
jak również samoocena migrantów.
Mimo dość niskiego poziomu identyfikacji uczestników z krajami zamieszkania
ich ogólny stosunek do kultur gospodarzy był pozytywny. Jedna z amerykańskich
rezydentek, mieszkająca tam od 17 lat, stwierdziła, iż choć nie utożsamia się z Amerykanami na co dzień, zmienia się to podczas jej zagranicznych podróży, zwłaszcza
w sytuacjach, gdy przedstawiciele innych narodowości wypowiadają się negatywnie
o Stanach i ich mieszkańcach. Z szacunkiem o gospodarzach wypowiadał się też
mieszkaniec Londynu, natomiast osoby mieszkające we Włoszech miały mieszane odczucia na temat niektórych aspektów lokalnej kultury, o czym była mowa wcześniej.
Z perspektywy rozważań nad strategiami akulturacyjnymi i poziomem stresu
bardzo ważne wydaje się to, że temat samooceny nie wypłynął w tej grupie badanych w żaden istotny sposób. Na 10 osób tylko jedna wspomniała raz o „polskim
kompleksie niższości” w kontekście interakcji z Amerykanami i strachu, że nie zostanie przez nich dobrze zrozumiana czy potraktowana. Najwidoczniej osoby te
nie miały większych problemów z autopercepcją w ramach nowego środowiska, co
z kolei miało miejsce w przypadku wielu przedstawicieli migracji typowo zarobkowej, nieznających języka kraju przyjmującego37. To spostrzeżenie można potraktować jako potwierdzenie hipotezy, iż znajomość języka gospodarzy w dużej mierze
sprzyja efektywnej akulturacji i redukcji związanego z nią stresu. Dzięki pozytywnemu nastawieniu i wiedzy kulturowej osoby takie stają się aktywnymi członkami życia społecznego oraz podejmują świadome wybory co do aspektów kultury,
które przejmują na co dzień. Najlepszą ilustracją jest tu wypowiedź jednej z włoskich rezydentek: „Znam język, gotuję włoską kuchnię, jeżdżę na niedzielny lunch
do agroturismo, uwielbiam kawę. Nie mam obsesji na punkcie wyglądu, nie szaleję
z powodu wyprzedaży u Prady”.
36
37
Tamże.
A. Kosic, Migrant Identities…
80
Doświadczenia akulturacyjne Polaków...
J
Ważna rola rodziny
ak widać w samej nazwie kategorii, jest ona w odróżnieniu od wcześniejszych
ściśle ukierunkowana, ponieważ we wszystkich wywiadach temat rodziny pojawił się jako istotny, zarówno w sposób bezpośredni, jak i ukryty. Uczestnicy podkreślali silną więź z rodziną w kraju, rolę świąt i ich rodzinny charakter. Co ciekawe, jedna z amerykańskich respondentek bardzo pozytywnie wyrażała się na temat
tamtejszego Święta Dziękczynienia, mówiąc, iż sama koncepcja wdzięczności i
spędzania czasu z rodziną jest wspaniała. Również inne wypowiedzi pokazują, że
dla badanych święta nierozerwalnie kojarzą się z rodziną i są to bardzo pozytywne
konotacje. Temat rodzinności pojawia się także w porównaniach z innymi krajami,
przy czym Włochy wypadły korzystniej w tym względzie niż Polska, podczas gdy
amerykańska polityka państwa (trzymiesięczny urlop macierzyński, czasem niepłatny) oraz styl życia (rozwody, przemoc domowa) spotkały się z otwartą krytyką. Jedna z mieszkanek Wysp zauważyła także, iż Brytyjczycy „mają zdecydowanie
mniej czasu dla rodziny”.
Obecność tego tematu z kolei podkreśla jego rangę w życiu badanych Polaków
oraz fakt istnienia sporych różnic kulturowych w postrzeganiu roli rodziny, co było
widoczne już w analizie na poziomie grupy. Warto również zauważyć podobieństwa występujące pod tym względem między wynikami tego badania a wspomnianymi wcześniej wnioskami Boskiego na temat „symboli kulturowych”. Okazuje się,
iż mimo około 30-letniej różnicy czasowej i postępującej globalizacji Polacy mieszkający nawet od niedawna w Stanach przywiązują dużą wagę do tradycji i rodzinnego charakteru świąt.
P
Silne więzi z Polską
odobnie jak poprzedni temat, kwestia związków z krajem ojczystym przebijała
się bardzo wyraźnie niezależnie od kraju i długości pobytu, płci, wieku czy statusu rodzinnego badanych. Podkreślali oni swój częsty kontakt z przyjaciółmi i rodziną w kraju i tęsknotę za Polską. Osoby mieszkające w USA narzekały na znaczną
odległość, która jest istotnym czynnikiem ograniczającym częstość bezpośrednich
kontaktów z bliskimi.
Innym przejawem tych więzi było zainteresowanie życiem politycznym czy kulturalnym w kraju, śledzenie bieżących wydarzeń. Nawiasem mówiąc, największe
zainteresowanie polską sytuacją społeczno-polityczną wykazała osoba o 17-letnim
stażu imigranta. Inni wspominali o swoich zainteresowaniach rodzimą sztuką i literaturą (USA) oraz o kontakcie z polską prasą kobiecą (Wielka Brytania). Te silne więzi przejawiały się również w akcentowaniu dumy narodowej. Jedna z amerykańskich respondentek stwierdziła, że „do końca życia będzie Polką”, inna mówiła
o tym, że jest dumna ze swych polskich korzeni i że przekaże tę wiedzę swej córce.
Najciekawsza była wypowiedź studentki z Londynu, która mimo swego nieskrywanego negatywnego stosunku do wielu polskich zachowań i mentalności w dobitny
81
Katarzyna Szczepaniak
sposób stwierdziła, że jest dumna z bycia Polką. Jedyną osobą, która otwarcie nie
nazwała się patriotką, była jej równolatka z Włoch. Jednak i ona mówiła o tęsknocie za krajem, twierdząc, iż im dłużej tam jest, tym bardziej brakuje jej Polski i „naszej normalności”.
O
Mało znaczące więzi
z innymi migrantami z Polski
statnie poruszane tu zagadnienie, będące wynikiem analizy wywiadów, razem
z powyższym tematem potwierdza spostrzeżenia Johna Eade’a dotyczące jego
badań na polskich robotnikach w Anglii. Okazuje się, iż również wśród Polaków
o innym statusie społecznym i przebywających za granicą z innych pobudek niż
czysto zarobkowe kontakty z innymi polskimi migrantami są bardzo ograniczone
lub nie istnieją wcale. Co więcej, obserwacja ta dotyczy nie tylko Wielkiej Brytanii,
ale i pozostałych krajów.
Niski lub zerowy poziom identyfikacji z innymi Polakami został wyrażony przez
większość uczestników w zdecydowany sposób. Jednym z powodów mogą być różnice w statusie społeczno-ekonomicznym, jako że niektórzy uczestnicy wspominali, iż ich kontakty z innymi Polakami ograniczają się do kontaktów komercyjno-usługowych: robią zakupy w polskich sklepach, zatrudniają polskie opiekunki
czy pomoce domowe, korzystają z usług polskich kosmetyczek. Ciekawą kwestię
porusza tu jedna z włoskich rezydentek (pozostałe dwie nie miały tam polskich znajomych), która mówi o dwóch grupach Polek: jedne przyjechały dla swoich partnerów, drugie na zarobek. Ona miała do czynienia z tymi pierwszymi, natomiast próby
nawiązania bliższego kontaktu z drugą grupą zakończyły się fiaskiem.
Wyjaśnienia można by szukać w innych badaniach, które wskazują na to, iż polscy migranci często pracują poniżej swoich kwalifikacji, co może wpływać negatywnie na ich poczucie wartości, wywołując także uczucie zazdrości wobec innych
Polaków, którzy nie borykają się z podobnymi problemami38. Bywa także, iż przeszkodą w nawiązaniu kontaktów są istotne różnice światopoglądowe wśród Polaków, co jest szczególnie widoczne w relacjach na temat amerykańskich Polonusów
i ich konserwatywnej mentalności – według jednej z uczestniczek zachowują się
tak, jak zachowywali się 30 lat temu, jakby nic od tamtego czasu w samej Polsce się
nie zmieniło, tworząc swego rodzaju subkulturę i przyczyniając się do wzmacniania
negatywnych stereotypów na temat Polaków.
Część wyników badań można przedstawić również w sposób alternatywny
za pomocą mapy kognitywnej, która pokazuje zależności pomiędzy poszczególnymi tematami i podtematami wyłonionymi w trakcie analizy fenomenologicznej.
Linia ciągła wskazuje tu na bezpośredni, logiczny związek, podczas gdy linią przerywaną zaznaczone są związki sugerujące sprzeczność między konkretnymi zjawiskami, które znalazły się w przekazach uczestników.
38
Tamże.
82
Doświadczenia akulturacyjne Polaków...
4. Mapa kognitywna prezentująca wyniki badań
Źródło: opracowanie własne
D
Uwagi końcowe
wupoziomowa analiza akulturacji pokazuje wyraźnie złożoność procesu
oraz eksponuje rolę podejścia indywidualnego, które pozwala na głębsze zrozumienie zmian zachodzących w człowieku wskutek codziennych interakcji z nową
kulturą. Uwidoczniło się to w sposób szczególnie wyraźny w wypowiedziach włoskich respondentek, gdzie interpretacja jednego zjawiska była diametralnie różna
mimo wspólnego rodowodu kulturowego, sugerującego – zgodnie z analizą na poziomie makro według wskaźników Hostedego – podobny stosunek przedstawicieli
jednej narodowości. Różnice indywidualne, wiek, doświadczenie życiowe czy status rodzinny w istotny sposób wpływają na strategie akulturacyjne migranta, jego
lub jej percepcję gospodarzy i ich odmienności kulturowej, pokazując bogactwo
sposobów reagowania i przystosowywania się do nowego środowiska.
Z drugiej jednak strony badanie pokazało, jak ważną rolę w tym trudnym procesie – również z punktu widzenia samooceny i redefiniowania swej tożsamości
– odgrywa w życiu migranta znajomość języka i kompetencja kulturowa, przejawiająca się w zwiększonej wrażliwości również na aspekty komunikacji niewerbalnej czy pragmatyki językowej. Jest to niewątpliwie bardzo istotna sugestia dla osób
odpowiedzialnych za edukację we współczesnym świecie, dla organizacji wspie83
Katarzyna Szczepaniak
rających imigrantów w różnych krajach oraz dla firm czy instytucji, których pracownicy lub członkowie wchodzą w interakcje – zwłaszcza długoterminowe – z obcokrajowcami, aby zwrócić uwagę na te mniej oczywiste umiejętności.
Tempo życia często skłania do podejmowania stereotypowych, automatycznych
działań lub zachowań, a jedną z pułapek globalizacji jest myślenie, że wszyscy jesteśmy tacy sami. Pogłębiona wiedza oraz świadomość wieloaspektowości różnic
międzykulturowych pozwoli skuteczniej uczestniczyć w życiu społecznym, które
nabiera coraz bardziej zróżnicowanego charakteru, dowodząc, iż szacunek i tolerancja to teraz słowa-klucze.
KATARZYNA SZCZEPANIAK
The acculturation experiences of Poles
living in Italy, the United Kingdom
and the United States
Summary
T
he qualitative study presented here was carried out in 2008 as a graduate diploma thesis in Psychology. It was aimed at examining Poles’ experience of living in the United
States of America and two European countries, viz. Italy and the United Kingdom. The data
consisted of online interviews with ten Poles: 4 from the US, 3 from Italy, and 3 in the UK.
The sample was made up of nine females and one male living in the countries in question
between 4 months and 17 years (age range 23–36) who had moved from Poland for reasons
other than purely economic and, unlike subjects of similar studies on Polish migrants, were
also able to speak the host language fluently.
The analysis was carried out by means of Interpretative Phenomenological Analysis
(Smith, 2003) that allowed to examine the participants’ individual experience of adapting
to new social and cultural environments. The results were further analysed and discussed
with reference to the relevant literature on the subject of individualistic and collectivist societies (Hofstede, 2001), acculturation (Berry, 2003) and migrants’ identities, as well as earlier studies carried out in the States (Boski, 1992) or in European countries (e.g. Kosic, 2006).
The findings were that, regardless of gender and age, the interviewed Poles tended to express
respect for the host culture and people and a strong level of identification with Poles in Poland. Despite that strong national identity, however, their level of identification with other
Poles living in the host country was found to be very insignificant.
Key words: acculturation, migrant’s identity, national identity, acculturative stress
84
Polski UNIWERSYTET NA OBCZYŹNIE
W LONDYNIE
ZESZYTY NAUKOWE
Seria trzecia: nr 1, 2013
Magdalena Łużniak-Piecha
Akademia Finansów i Biznesu Vistula w Warszawie
Koszty psychologiczne pracy
oraz Model Rozpędu
jako strategia niwelowania kosztów.
Opis koncepcji badawczej
J
Sytuacja Zmiany Otoczenia Kulturowego (SZOK),
czyli zamiast wstępu
ednym ze zjawisk opisywanych w poniższych rozważaniach jest szok kulturowy.
Tradycyjnie rozumiemy to zjawisko jako wstrząs, wynik gwałtownego, nagłego
urazu. Jednakże szok kulturowy niekoniecznie jest czymś ukazującym się nagle.
Nie pojawia się również na skutek wydarzeń, które zaszły niespodziewanie. Jest
to zespół zjawisk związanych z Sytuacją Zmiany Otoczenia Kulturowego (SZOK).
Oto jednostka, próbująca w sensie społecznym, ekonomicznym i psychologicznym odnaleźć swoje miejsce w zmienionym otoczeniu kulturowym, staje w obliczu
problemów będących bezpośrednim rezultatem zderzenia kultur. Jednostka owa
staje się zatem uczestnikiem nowej kultury, następuje proces mniej lub bardziej zaawansowanego uczenia się zasad i systemu wartości właściwego dla nowego otoczenia – proces akulturacji.
Jedną z częściej relacjonowanych składowych owej akulturacji jest dezintegracja tożsamości społecznej i kryzys osobowościowy1. Nierzadko, proste zasymilowa1
J. W. Berry, Y. H. Poortinga, M. H. Segall, P. R. Dasen, Cross-cultural psychology. Research and applications, Cambridge, 1992, s. 56.
85
Magdalena Łużniak-Piecha
nie się czy przyzwyczajenie do nowego otoczenia nie jest możliwe, jednostka zaczyna bowiem doświadczać szeroko pojętego stresu, znajduje się w sytuacji ocenianej
jako trudna, zrozumiała i kontrolowana jedynie do pewnego stopnia. Zmiany zachodzące w życiu jednostki, pojawiające się jednocześnie, w dużej ilości, niemożliwe do uniknięcia definiują negatywną stronę akulturacji. Mamy zatem do czynienia
ze stresem akulturacyjnym, określanym też mianem syndromu szoku kulturowego.
Proces stawania się uczestnikiem nowej kultury, uczenia się i nabywania doświadczeń międzykulturowych nie jest, jak wynika z powyższego wprowadzenia,
procesem łatwym i bezbolesnym. Funkcjonowanie w zmienionym kulturowo środowisku społecznym i zawodowym łączy się zatem z szeregiem kosztów psychologicznych. Przykładowo, w przypadku bardzo wielu członków organizacji proces
budowania kariery zawodowej jest obciążony owymi kosztami. Konieczność dostosowania się do nowego otoczenia kulturowego staje się natomiast dodatkowym
czynnikiem stresogennym. Poniższe opracowanie ma za zadanie wskazać przynajmniej niektóre czynniki, związane z powstawaniem, a także koncepcją niwelowania kosztów psychologicznych kariery międzynarodowej.
Omawiamy tutaj zjawisko kosztów psychologicznych, a następnie wprowadzamy autorski koncept Modelu Rozpędu, przytaczając zarówno wyniki badań własnych, jak i opracowań obecnych w literaturze tematu.
Model Rozpędu jest w zamyśle autorów referowanych badań koncepcją pokazującą, w jaki sposób wzajemna interakcja intrapersonalnych motywacji jednostkowych
poszczególnych członków organizacji oraz zmian w otoczeniu, w strategii organizacji może prowadzić do zdynamizowania, rozwinięcia potencjału osobowościowego
pracowników i zniwelować choć częściowo poziom kosztów psychologicznych pracy.
Tekst stworzony został z myślą o scharakteryzowaniu szerokiego kontekstu teoretycznego i kolejnych prac badawczych, prowadzących do powstania koncepcji
związanej z Modelem Rozpędu. Z konieczności badania własne i cudze, do których
odnosi się autorka tekstu, scharakteryzowane są skrótowo. Czytelnik zainteresowany szczegółami metodologicznymi przytaczanych badań odnajdzie je w literaturze,
do której odsyłają przypisy.
Poza rozważaniami teoretycznymi, intencją autorki było również pokazanie
praktycznych programów mających za zadanie zniwelowanie kosztów psychologicznych kariery międzynarodowej. Stąd w końcowej części opracowania znajdzie
Czytelnik nawiązanie do praktycznych działań mentoringowych, których celem
ma być dynamizowanie rozwoju zawodowego i zwiększanie „skuteczności międzykulturowej” profesjonalistów.
P
1. Kariera międzynarodowa,
czyli o kosztach psychologicznych
raca w środowisku międzynarodowym, możliwość wymiany kulturowej to te
aspekty życia i działania profesjonalistów, które bardzo często wiązać się mogą
86
Koszty psychologiczne pracy...
z różnymi możliwościami awansu zawodowego, społecznego, materialnego. Członkowie międzynarodowych organizacji, wiele podróżujący, na co dzień współpracujący z kolegami z różnych stron świata, mogliby zostać określeni mianem ludzi
odnoszących sukces2. Jak jednakże donoszą współcześni badacze i teoretycy z dziedziny psychologii zarządzania – człowiek, który dąży do sukcesu, musi zainwestować czas, kompetencje, emocje, własne zdrowie, energię3. Spowodowane dążeniem
do celu nadmierne inwestycje, odwracalne lub nieodwracalne dysfunkcje, utracone korzyści w sferach: psychicznej, somatycznej i społecznej, a także ograniczenie
w realizowaniu innych, pojawiających się możliwości, które dla jednostki mają osobistą wartość, to właśnie koszty psychologiczne ponoszone przez współczesnych
ludzi sukcesu4.
Innowacyjność prezentowanego tu podejścia do zagadnienia kosztów psychologicznych polega na uwzględnieniu w modelu zarówno inwestycji (planowych kosztów związanych z realizacją celów), jak i strat (nadmierne, nieuzasadnione i nieplanowane koszty) oraz nieuzyskanych korzyści5. Intencją autorki koncepcji jest
również rozumienie kosztów psychologicznych podobnie jak kosztów ekonomicznych jako „niebilansujących się” inwestycji. Kosztem zatem może być zarówno inwestycja, jak i niezrealizowanie marzeń lub brak kontaktów z dziećmi – na określenie tego typu kosztów wprowadzono pojęcie „koszty alternatywne”6. Obszerniejszą
charakterystykę rodzajów kosztów psychologicznych zamieszczono w dalszej części artykułu, poświęconej opisowi powiązań między stylami radzenia sobie z szokiem kulturowym a kosztami psychologicznymi właśnie.
2. Różne drogi do sukcesu,
czyli style radzenia sobie z szokiem kulturowym
B
adania autorstwa Łużniak7 dotyczące radzenia sobie z szokiem kulturowym bazowały na opisie czterech stylów takich zachowań, powstałych w wyniku skrzyżowania dwóch wymiarów.
Pierwszym z owych wymiarów jest łatwość dostosowywania się do zmian otoczenia kulturowego (ŁATWOŚĆ ADAPTACJI), rozumiana jako umiejętność
utrzymania dobrostanu psychicznego i odnalezienia sensu działania w nowej kulturze, umiejętność korzystania z dobrych, rozwojowych dla jednostki aspektów zetknięcia z obcymi obyczajami i wytworami kultury. Drugi z nich to wiedza na temat mechanizmów działających na styku kultur, świadomość trudności i wyzwań
E. Marx, Symptoms of Culture Shock, London, 1998, s. 45.
J. Mesjasz, Stress, Professional Burn-out and Psychological Costs – An Opportunity for New Quality?,
„Polish Journal of Applied Psychology”, 2005, Vol. 3, No. 1, s. 60–85.
4
Tamże, s. 62.
5
Tamże.
6
Tamże, s. 63.
7
M. Łużniak, Szok kulturowy a ryzyko nieprawidłowej adaptacji, w: Psychologia zachowań ryzykownych. Koncepcje, badania, praktyka, red. M. Goszczyńska, R. Studenski, Warszawa, 2006, s. 96–127.
2
3
87
Magdalena Łużniak-Piecha
1. Skrzyżowanie dwóch wymiarów, tworzących cztery style radzenia sobie z szokiem kulturowym; oprac. własne
związanych z mechanizmami akulturacji i adaptacji kulturowej, odczuwana i postrzegana możliwość dyfuzji własnej tożsamości, rozumiana jako jedno z realnych
zaburzeń funkcjonowania w obcym kulturowo otoczeniu (WGLĄD INTERKULTUROWY)8.
Jak stwierdzono wyżej, ze skrzyżowania dwóch wymiarów powstały opisy teoretyczne czterech stylów przełamywania szoku kulturowego. Zawartość owych opisów bazuje na koncepcjach teoretycznych Marx9 i Berry’ego10. Szersza ich charakterystyka umieszczona została w punkcie 3, tu zatem jedynie pokrótce odnosimy się
opisów powstałych w wyniku badań nad owymi stylami11.
Styl kosmopolityczny – przejawia się niskim poziomem świadomości, co do
problemów tożsamościowych na styku kultur i niewielkim zainteresowaniem kwestiami adaptacyjnymi, akulturacją, zmianami w tradycji, obawami przed tym, co
nowe i nieznane. Zawiera deklarowaną wysoką łatwość i umiejętność przystosowania się do nowych warunków – tolerancję zmian w otoczeniu. Jest to styl charakterystyczny dla osób, które w niewielkim stopniu odczuwają rozczarowanie, napięcie, bezradność i poczucie nieadekwatności (być może w wyniku stosowania
swoistych mechanizmów obronnych lub na skutek braku silnie ugruntowanego poTamże, s. 97.
E. Marx, Symptoms of Culture Shock…, s. 79.
10
J. W. Berry, Y. H. Poortinga, M. H. Segall, P. R. Dasen, Cross-cultural psychology…, s. 49–58.
11
M. Łużniak, Styles of breaking culture shock and the psychological costs of an international career, w:
Psychopathologies of modern society, red. J. Mesjasz, A. Czapiga, tłum. M. Machcińska-Szczepaniak,
wstęp J. Mesjasz, Łódź, 2006, s. 195–212.
8
9
88
Koszty psychologiczne pracy...
czucia przynależności do jakiegokolwiek kręgu kulturowego) i jednocześnie deklarują łatwość w obchodzeniu się z innowacjami, zadowolenie ze swego życia12.
Styl otwarty kulturowo – przejawia się w wysokiej świadomości i wiedzy na temat oddziaływania objawów szoku kulturowego i jednoczesnej wysokiej łatwości
i umiejętności dostosowywania się do obcych warunków kulturowych. Reprezentują go osoby, które w przeciwieństwie do osób prezentujących styl kosmopolityczny, deklarują odczuwanie objawów szoku kulturowego, jednak po prostu wliczają
jego oddziaływanie w koszty, potrafią przewidzieć, jakie będą jego skutki, co pomaga im podjąć działania zaradcze13.
Styl kolonialistyczny – charakteryzuje osoby, które deklarują niski poziom odczuwanych objawów szoku kulturowego, a także niewielkie zainteresowanie skutkami grupowych procesów adaptacji, przez które przechodzą zarówno oni sami,
jak i ich podwładni. Mają niską świadomość, co do oddziaływania syndromu
na emocje, tożsamość i intelektualne aspekty funkcjonowania jednostki. Jednocześnie nie przejawiają chęci zintegrowania się i poznania obcej kultury. Obniżanie
poziomu odczuwanego stresu akulturacyjnego łączy się tu najczęściej ze świadomą izolacją, polegającą na zapewnieniu sobie warunków w maksymalnym stopniu
podobnych do rodzimych, w przeniesieniu na teren nowej kultury większości własnych zwyczajów i innych wytworów kulturowych14.
Styl rygorystyczny – przejawia się w silnym odczuwaniu i świadomości oddziaływania objawów szoku kulturowego przy jednoczesnej niechęci do zintegrowania się,
braku poszukiwania porozumienia pomiędzy kulturą własną i cudzą. Osoby przejawiające styl rygorystyczny, w przeciwieństwie do reprezentantów stylu otwartego,
nie dążą do równoczesnego uczenia się od przedstawicieli różnych kultur. Przedstawiciele stylu rygorystycznego uważają, że tylko jedna kultura w swojej pierwotnej,
„czystej” postaci ma prawo istnieć w danej organizacji, tę drugą należy zatem zdominować i wyeliminować. Z reguły starają się zatem narzucić innym własną kulturę,
ale jeżeli dojdą do wniosku, że cudza kultura jest pod jakimś względem lepsza, silniejsza, bardziej predysponowana do dominacji, potrafią zatracić własną tożsamość
całkowicie przejąć sposób zachowania charakterystyczny dla tejże obcej kultury15.
3. Koszty psychologiczne a style radzenia sobie
z szokiem kulturowym, czyli każdy płaci inną
monetą
W
wyniku badania struktury kosztów psychologicznych charakteryzujących
style radzenia sobie z szokiem kulturowych Łużniak16 stworzyła charakterystykę nasilenia różnych rodzajów kosztów psychologicznych, odpowiadających
Tamże, s. 206.
Tamże.
14
Tamże, s. 207.
15
Tamże.
16
M. Łużniak, Szok kulturowy a ryzyko…, s. 123–125.
12
13
89
Magdalena Łużniak-Piecha
wytworzeniu poszczególnych stylów radzenia sobie. Powstała w ten sposób analiza
funkcjonowania i wykorzystywania kompetencji menedżerskich osób, które preferują dany styl radzenia sobie z sytuacją zmiany otoczenia kulturowego i zarządzania zespołami zróżnicowanymi pod względem kulturowym.
3.1. Koszty psychologiczne a styl kosmopolityczny
radzenia sobie z szokiem kulturowym
Styl kosmopolityczny łączy się z niskim poziomem relacjonowanych, dostrzeganych i przewidywanych problemów wynikających z tarć interkulturowych, a zatem
z niskim poziomem subiektywnie odczuwanej niepewności w sytuacji akulturacji.
Nieco wnikliwiej analizując sylwetkę kosmopolity, można jednak dojść do nieco
niepokojących wniosków.
Kosmopolici, jak wynika z opisu owego stylu przedstawionego wcześniej, w niewielkim stopniu będą przywiązywać wagę do budowania głębokich, trwałych relacji z przedstawicielami obcej kultury. Wyniki badań świadczące o niskiej satysfakcji czerpanej z małżeństwa i długotrwałych relacji intymnych mogą prowadzić
do wniosku, że styl ten charakteryzuje ludzi generalnie niechętnie angażujących się
w stałe, głębokie relacje. Styl kosmopolityczny wyróżnia najwyższy poziom kosztów ponoszonych w sferze rozwoju duchowego, przeżyć transcendentnych, a także dylematów moralnych (najwyższy w porównaniu z pozostałymi stylami wynik
zmiennej opisującej te koszty).
Jest to zatem styl związany z koniecznością akceptowania podwójnych zasad,
zaprzeczaniem własnym uczuciom wyższym, duchowym. Można zatem postawić
wniosek, iż owe wysokie koszty duchowe są w pewnym sensie ceną, jaką kosmopolici płacą za „niewiązanie się”, „umiejętność życia w każdym otoczeniu”, „nieprzykładanie wagi do trudności związanych z funkcjonowaniem zawodowym na obcym terenie”. Swoje potwierdzenie powyższe wnioski znajdują również w najwyższych spośród porównywanych grup wynikach zmiennych opisujących koszty
ponoszone w sferze życia osobistego i zawodowego. Oznacza to brak czasu i możliwości pielęgnowania bliskich relacji z rodziną i przyjaciółmi, brak silnych związków emocjonalnych z otoczeniem oraz brak możliwości odcięcia się od problemów
zawodowych i poświęcania czasu osobom bliskim. Jeżeli chodzi o koszty w sferze życia zawodowego, przedstawiciele tego właśnie stylu uskarżają się najbardziej
ze wszystkich grup badanych na presję czasu, brak wsparcia ze strony otoczenia
zawodowego, przeciążenie obowiązkami i przymus podejmowania decyzji w warunkach deficytu informacji, a zatem w warunkach wysokiego ryzyka związanego
z podejmowaniem nieadekwatnych decyzji.
Jak natomiast wskazują kolejne wyniki analizowanych badań, istotna dla kosmopolitów jest kwestia ich własnego zdrowia. Jako że dbają oni o własne dobre funkcjonowanie i samopoczucie fizyczne, ponoszą też najniższe koszty w tej
sferze.
90
Koszty psychologiczne pracy...
3.2. Koszty psychologiczne a styl radzenia sobie
menedżerów otwartych kulturowo
Styl otwarty kulturowo łączy się z deklarowaną, wysoką świadomością istnienia
różnic kulturowych i ewentualnych, wynikających z nich problemów w funkcjonowaniu zawodowym. Styl ten wyróżnia się spośród pozostałych najniższymi kosztami psychologicznymi.
Żadna ze sfer funkcjonowania opisywanych w koncepcji kosztów psychologicznych autorstwa Joanny Mesjasz17 nie jest w wypadku stylu otwartego obciążona
wysokimi kosztami. Zdrowie, dbałość o prawidłowe funkcjonowanie własnego organizmu wydają się być istotnymi elementami, na których skupiają się menedżerowie otwarci kulturowo. Stąd niski wynik zmiennej opisującej koszty zdrowotne
i potwierdzający go wysoki wynik świadczący o satysfakcji życiowej i wadze przywiązywanej do własnej kondycji psychofizycznej.
Jednakże dalsze zmienne wskazują na to, iż styl otwarty kulturowo powiązany
jest z nieco mniejszą koncentracją na sobie samym, niż ma to miejsce w przypadku
stylu kosmopolitycznego. Osoby przejawiające styl otwarty kulturowo cechują się
najniższymi wynikami w sferze kosztów związanych z życiem osobistym i z życiem
zawodowym – przeciwnie niż kosmopolici. Umiejętność zagłębiania się w nowe
otoczenie kulturowe, motywacja do gromadzenia o nim wiedzy jest tu prawdopodobnie powiązana z umiejętnością nawiązywania międzynarodowych bliskich
relacji, które trwają nawet po kolejnej zmianie miejsca pracy. Z kolei sfera funkcjonowania zawodowego obciążona najniższymi kosztami związanymi z deficytem
informacji ze strony otoczenia wydaje się nabierać takiego kształtu dzięki umiejętności wychodzenia naprzeciw, ale też liczenia się ze skutkami adaptacji kulturowej
i problemami towarzyszącym osobom pracującym na styku różnych tradycji i obyczajów.
3.3. Koszty psychologiczne
w działaniu menedżerów rygorystów
Styl rygorystyczny wiąże się z wysoką świadomością i umiejętnością przewidywania możliwych trudności adaptacyjnych. Rygoryści radzą sobie z problemami adaptacji gromadząc informacje, podobnie jak otwarci, jednakże nie tyle zależy im
na poznaniu poglądów każdej ze stron, co raczej na chłodnym ustaleniu stanowisk
negocjacyjnych, hierarchii służbowej i tego, kto do kogo się dopasuje. Dążą oni
do tego, by przewidzieć działania drugiej strony o kilka kroków naprzód i przygotować ewentualne plany awaryjne. Taka strategia niweluje też w oczach rygorysty
ryzyko nieadekwatnego postępowania w sprawach zawodowych. Ustalona hierarchia zawodowa i podział obowiązków oraz „kolejności raportowania” powodują,
że jednostka nie jest zmuszona do samodzielnego podejmowania decyzji w warunkach deficytu informacji. Inni bowiem mają obowiązek jej te informacje do17
J. Mesjasz, Stress, Professional Burn-out…, s. 60–85.
91
Magdalena Łużniak-Piecha
starczyć. A jeśli tak się nie stanie? Cóż, należy znaleźć winnych i obciążyć ich odpowiedzialnością.
Styl ten wyróżniają wysokie koszty psychologiczne w sferze związanej ze zdrowiem, zaburzenia w funkcjonowaniu poszczególnych układów i organów, problemy z koncentracją, przeciążenia manifestujące się objawami nerwicowymi, a nawet
nadużywaniem środków farmakologicznych i używek.
Kolejna sfera kosztów psychologicznych, jakie ponoszą rygoryści, związana jest
z koniecznością rezygnacji z własnego rozwoju, uprawiania hobby czy pielęgnowania zainteresowań pozazawodowych. Równocześnie reprezentanci tej grupy otrzymują najwyższe wyniki zmiennej związanej z odczuwaniem satysfakcji, zadowolenia z bycia osobą ważną, dysponującą sporą władzą i możliwościami w sferze
materialnej oraz w sferze wywierania wpływu na życie organizacji.
3.4. Koszty psychologiczne stylu kolonialistycznego
Styl kolonialistyczny – obroną przed obawami i trudnościami adaptacyjnymi wydaje się w tej grupie być próba zaprzeczenia temu, iż musimy się odnaleźć w odmiennej kulturze, i chęć przystosowania otoczenia do tego, aby wyglądało jak znane otoczenie w kulturze macierzystej. Problemy akulturacji niwelowane są zatem
w taki sposób, że podejmuje się próbę uniknięcia owej akulturacji. Jeśli najbliższe otoczenie będzie bardzo zbliżone do tego, w którym jednostka funkcjonowała
do tej pory, pozornie maleje ryzyko błędów w funkcjonowaniu zawodowym.
Kolonialiści odczuwają najwyższe koszty psychologiczne w sferze zdrowia – zaburzenia funkcjonowania ustroju i problemy nerwowe związane z własnym funkcjonowaniem zawodowym.
Z kolei styl ten wyróżnia się najniższymi z porównywanych wynikami opisującymi koszty w sferze własnego rozwoju. Kolonialiści unikają kosztów związanych
z trudnościami w rozwijaniu swoich zainteresowań, niemożliwością odcięcia się
od problemów zawodowych, wyciszenia i zajęcia aktywnością pozazawodową.
Funkcjonowanie polegające na przeszczepieniu do nowego środowiska starych
przyzwyczajeń, sposobu życia i funkcjonowania wydaje się chwilowo takie koszty
niwelować. Osoby takie funkcjonują poniekąd w sposób, który można obrazowo
przedstawić, jako „wycięcie połaci ziemi otaczającej mój dom w ojczyźnie i przeniesienie go w nowe miejsce”. Jako że status materialny takich menedżerów jest
na ogół dość wysoki, mogą sobie oni czasem pozwolić na mniej lub bardziej dosłowną realizację takiej strategii. Kolonialiści, przywiązani do materialnych, zewnętrznych objawów statusu, odczuwają też spore korzyści psychologiczne, związane z własną wysoką pozycją społeczną i materialną, a także wysokimi własnymi
osiągnięciami.
Satysfakcja z pozycji zawodowej nie wydaje się jednakże rekompensować problemów związanych z obawami przed integracją z nowym środowiskiem. Niepokój wywoływany przez sytuacje ryzykowne, deficyt informacji, nieznajomość ról
społecznych może tu być powodem funkcjonowania kolonialistów, polegającego
92
Koszty psychologiczne pracy...
na swoistym budowaniu muru oddzielającego ich od ewentualnych problemów
w kontaktach z obcym otoczeniem kulturowym, poprzez unikanie owych kontaktów.
Analiza opisanej powyżej konfiguracji zmiennych mogłaby skutkować postawieniem pytania o to, czy osoby prezentujące styl kolonialistyczny w ogóle powinny pracować na stanowisku menedżerów interkulturowych i co jest ich motywacją
do podejmowania takiej pracy. Czy sama satysfakcja związana z pracą na eksponowanym stanowisku i wysokimi dochodami równoważy niedogodności związane
z koniecznością przebywania w obcym, budzącym niechęć i obawy środowisku?
Obraz kolonialisty, jaki rysuje się w wyniku analizy zmiennych, pozwala sądzić, że
jest to styl przejawiany przez osoby mające – być może – zwyczaj patrzenia na rzeczywistość w sposób dość pesymistyczny, bez wiary w łatwą adaptację charakteryzującej na przykład kosmopolitów i bez polegania na gromadzonych informacjach
i procedurach służbowych, jak czynią to rygoryści. Wniosek taki wymagałby jednak dalszych badań dla swego uprawdopodobnienia. Możliwe jest również to, że
taki pesymistyczny obraz rzeczywistości zawodowej stanowi swoisty autohandicap,
pozwalający na obniżenie napięcia, kiedy menedżer-kolonialista nie potrafi zapobiec sytuacjom ryzykownym, których tak się obawia.
K
4. Koncepcja przepływu w środowisku pracy
oszty psychologiczne pracy są koncepcją opisującą jeden z mechanizmów odpowiedzialnych za pomniejszanie, swoiste trwonienie potencjału osobowościowego i zawodowego profesjonalistów. Badanie kosztów psychologicznych prowadzi więc nieodmiennie do refleksji nad możliwościami ingerowania w proces
tracenia zasobów kapitału ludzkiego organizacji.
Autorka prezentowanych rozważań, pracując nad modelami zapobiegania i niwelowania poziomu kosztów psychologicznych pracy, rozpoczęła badania nad zjawiskiem przepływu, zwłaszcza w kontekście koncepcji przepływu w środowisku
pracy. Badania prezentowane w kolejnej części artykułu odwołują się do koncepcji Mihálego Csikszentmihalyiego definiującego przepływ (flow) jako holistyczne
uczucie, które jednostka przeżywa, podejmując działania z pełnym zaangażowaniem18 – uczucie satysfakcji, szczęścia i spełnienia, któremu towarzyszy poczucie
wysokiej koncentracji oraz zaburzenia percepcji upływającego czasu.
Podstawą prezentowanych tu eksploracji naukowych były też koncepcje Ellisa, Voelkla i Morrisa19, którzy określili flow jako optymalne doświadczenie, będące
konsekwencją sytuacji, w której wyzwania i umiejętności jednostki są wzajemnie
przystające.
18
19
M. I. Csikszentmihalyi, Beyond Boredom and Anxiety, San Francisco, 1977, s. 20.
G. D. Ellis, J. E. Voelkl, D. Gary, E. Judith, Measurement and analyses issues with explanation of va-riance in daily experience using the flow model, „Journal of Leisure Research”, 1994, Vol. 26, No. 4, s.
256–337.
93
Magdalena Łużniak-Piecha
Kolejne uzasadnienia badania zjawiska flow w kontekście środowiska pracy
znajdujemy w pracach Bakkera20. Jego zdaniem, work-realted flow21 to krótkotrwałe doświadczenie szczytowe, charakteryzujące się zaabsorbowaniem, odczuwaniem
przyjemności z pracy oraz wewnętrzną motywacją do działania. Zaabsorbowanie
opisać można jako stan skupienia, w którym pracownicy są całkowicie zanurzeni
w wykonywanych zadaniach tudzież obowiązkach. Przyjemność z pracy związana jest z pozytywną ewaluacją jakości życia zawodowego. Wewnętrzna motywacja
do pracy charakteryzuje się natomiast pragnieniem wykonywania określonych aktywności zawodowych w celu przeżywania wewnętrznej przyjemności i satysfakcji
z działania22.
W
5. Model Rozpędu
ramach projektu badawczego, realizowanego na grupie polskich menadżerów-ekspatów pracujących w Wielkiej Brytanii, Magdalena Łużniak-Piecha
i Agnieszka Golińska23 opracowały model teoretyczny, charakteryzujący cztery poziomy działania ekspertów w zależności od ich otwartości na zmianę status quo
i innowacyjności przydzielanych im zadań.
Wymiar ZADANIA opisuje stopień zrutynizowania innowacyjności zadań,
które sytuacja stawia przed jednostką. Jest to zatem wymiar zewnętrzny, sytuacyjny, dotyczący wymagań stawianych przez sytuację zewnętrzną, decyzje otoczenia,
okoliczności kulturowe, społeczne, ekonomiczne, organizacyjne. Działają one niezależnie od tego, czy jednostka sama zdecydowała, że chce się spotkać z danymi
okolicznościami zewnętrznymi, czy owe okoliczności nastąpiły w wyniku wydarzeń niezależnych od jednostki. Im bardziej zadania te są innowacyjne, tym bardziej wymagają od jednostki przyswojenia wiedzy, nauki nowych umiejętności, doświadczeń24.
Wymiar STATUS QUO odnosi się do intrapersonalnych, wewnętrznych potrzeb
jednostki związanych z mniejszą lub większą motywacją do wyjścia poza dotychczasowe ramy własnej sytuacji społecznej, dokonania zmiany życiowej i tożsamościowej. Opisuje on stopień gotowości do zmiany w dotychczasowym sposobie pojmowania własnej roli tożsamościowej i społecznej. Im wyższa gotowość do zmiany
A. B. Bakker, E. Demerouti, Towards a model of work engagement, „Career Development International”, 2008, Vol. 13, No. 3, s. 209–223.
21
Możliwe do przetłumaczenia jako „przepływ zawodowy”, jednak w literaturze pojawiające się często
w formie oryginalnej – anglojęzycznej.
22
Por. M. Łużniak-Piecha, A. Golińska, Rozpęd – opis modelu i koncepcji badawczej, czyli jak skutecznie mentoring podnosi satysfakcję zawodową mentorów, „Edukacja Ekonomistów i Menedżerów.
Problemy. Innowacje. Projekty”, 2012, vol. 24, nr 2, s. 79–100.
23
M. Łużniak-Piecha, A. Golińska, Mentoring jako narzędzie budowania kapitału symbolicznego, czyli jak dyskusja o pogodzie może wpłynąć na rozwój kariery w Londynie, „Edukacja Ekonomistów
i Menedżerów. Problemy. Innowacje. Projekty”, 2011, vol. 20, nr 2, s. 69–87.
24
M. Łużniak-Piecha, A. Golińska, Rozpęd – opis modelu i koncepcji badawczej…, s. 81.
20
94
Koszty psychologiczne pracy...
2. Model Rozpędu; M. Łużniak-Piecha, A. Golińska, Rozpęd – opis modelu i koncepcji badawczej…, s. 86
status quo, tym większa potrzeba zmiany pełnionej dotychczas roli, np. zmiany kultury i otoczenia, w którym się pracuje25.
Osoba, która ma potrzebę zachowania status quo i wykonuje zadania rutynowe,
znajduje się na poziomie „dryfowania”. Może to być specjalista wykonujący od lat
to samo zadanie, w podobny sposób, w tym samym otoczeniu.
Poziom „wyhamowania” charakteryzuje osobę, która napotyka zadania innowacyjne, natomiast ma potrzebę zachowania status quo. Zadania nowe nie stanowią
pociągającego wyzwania, lecz wywołują nieprzyjemny stan. Tutaj zatem mogą pojawić się koszty psychologiczne pracy.
Jednostka, która ma potrzebę zmiany, ale nie ma lub nie widzi możliwości zmiany swojej sytuacji, znajduje się na poziomie „blokowania”. Może to być na przykład
pracownik, który pragnie zmiany otoczenia, stara się o staż lub secondment zagraniczny albo też chciałby już wrócić z owego stażu – zakończyć działania międzynarodowe. Przedsiębiorstwo, w którym jest zatrudniony, nie jest jednak w stanie
zmienić jego zakresu obowiązków, nie ma go kim zastąpić lub po prostu uważa go
za niezbędnego na danej placówce. Tutaj także istnieje spore prawdopodobieństwo
pojawienia się kosztów psychologicznych pracy.
W sytuacji, gdy jednostka ma potrzebę wyjścia poza status quo i ma możliwość wykonywania zadania innowacyjnych, rozwojowych, znajduje się na poziomie „rozpędu”. Może to być profesjonalista, który rozpoczął działanie w obszarze
dla niego nowym, acz ekscytującym i traktuje każdą transakcję jak nowe, pociągające zadanie. Czekał na zmianę otoczenia kulturowego, traktuje swoje nowe obo25
Tamże.
95
Magdalena Łużniak-Piecha
wiązki jako spełnienie celów zawodowych i awans, jako wyraz sukcesu. Uzyskuje
poziom rozpędu z poczuciem rozwoju i satysfakcji.
W otoczeniu społecznym działają jednak siły, które kierują jednostkę ku zachowaniu status quo, pozbawiając ją czasem możliwości osiągnięcia owego „momentu
rozpędu”. Otoczenie społeczne, opierając się na stabilności norm i przyzwyczajeń,
wywiera wpływ na jednostkę, hamując potrzebę wyjścia poza status quo. W sposób
bezpośredni mogą to być na przykład bliscy, którzy zniechęcają osobę do zmiany
kraju zamieszkania – bo zaburzy to ich własne poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji. W sposób pośredni siły społeczne manifestują się w postaci istniejących norm
zachowań oraz przekonań społecznych, konformizmu („nie wypada na pewnym
stanowisku”, „odpowiadasz za losy twojego zespołu”).
Jednocześnie naturalnym procesem pojawiającym się wraz z nabywaniem doświadczenia jest proces rutynizacji zadań. Pobyt w danym, niezwykle ciekawym
miejscu staje się po pewnym czasie czymś oczywistym. Działa zatem kolejny mechanizm pozbawiający jednostkę możliwości osiągania poziomu rozpędu – rutynizacja.
Oba opisane powyżej mechanizmy mogą przyczyniać się do wzrostu kosztów
psychologicznych pracy.
Kierunek zmian jest wypadkową działających na jednostkę sił związanych z wewnętrzną gotowością rozbudowywania doświadczenia o określone kompetencje
oraz sił społecznych opartych na konformizmie i utartych normach zachowań, dotyczących pełnionych ról społecznych26.
Opisywany tu proces może mieć następujący przebieg: menedżer dostrzega zadania, które chciałaby pełnić, widzi się w nowej roli społecznej – na przykład w ramach placówki zagranicznej. Niestety organizacja dochodzi do wniosku, że nie ma
możliwości – nie jest w interesie organizacji pozwolenie doświadczonemu w danym
obszarze specjaliście na przejście przykładowo do mniej intensywnie rozwijającego
się oddziału zagranicznego. Menedżer nie jest gotów na zmianę pracodawcy, pozostaje więc w stanie blokowania. Dalsza współpraca może się potoczyć zgodnie z dwoma scenariuszami: jednostka dojdzie do wniosku, iż jedynym wyjściem jest powrót
do zadań rutynowych, a zatem poniesie koszty psychologiczne, związane z własnym
rozwojem, satysfakcją zawodową, życiem zawodowym, a w wyniku stresu, prawdopodobnie również koszty zdrowotne i powróci do stanu dryfowania. Nie będąc oczywiście optymalnie funkcjonującym, efektywnym i zmotywowanym pracownikiem.
W drugim scenariuszu organizacja lub sam zainteresowany znajdzie alternatywne ujście dla swoich ambicji – menedżer zajmie się na przykład szkoleniem
młodych pracowników placówki zagranicznej, o której myślał – nie wyjedzie
na stałe, ale będzie miał okazję współpracować z owym oddziałem. Tutaj oczywiście również poniesie pewne koszty – choćby związane z okrojeniem czasu wolnego, życiem rodzinnym – ale podjęcie zadań nierutynowych, związanych z pożądaną zmianą, daje wysokie prawdopodobieństwo osiągnięcia stanu przepływu,
26
Tamże, s. 84.
96
Koszty psychologiczne pracy...
w opisywanej koncepcji odpowiadającego poziomowi rozpędu – co zgodnie z koncepcją Csikszentmihalyiego27 – spowoduje wysoki wzrost satysfakcji zawodowej,
a za tym idącą redukcję kosztów psychologicznych pracy.
Jednostki mogą zmieniać swoje położenie na obydwu opisanych wymiarach –
zmiany status quo i odejścia od rutynizacji zadań. Nie jest jednak możliwe przejście
z poziomu dryfowania do poziomu rozpędu bez chwilowego choćby znalezienia się
na poziomie blokowania lub wyhamowania. A zatem, aby znaleźć się na poziomie
rozpędu, jednostka musi opuścić bezpieczne pole dryfowania i doświadczyć choć
chwilowo kosztów psychologicznych związanych z potrzebą przezwyciężenia oporów społecznych, dotyczących chęci podjęcia przez nią nowej roli (blokowanie)
lub zmierzyć się z nowymi, początkowo niepożądanymi zmianami w zadaniach
(wyhamowanie). Jednostka funkcjonująca na poziomie rozpędu nie pozostanie
w takim stanie wiecznie, bowiem opisane siły kierują ją (powtórnie) na poziom
dryfowania. Nowe zadania ulegają rutynizacji, a nowa rola staje się z czasem rolą
„opatrzoną”. Przebywanie na poziomie dryfowania subiektywnie nie jest sytuacją
złą lub trudną. Co więcej, często jest to etap niezbędny. Na poziomie rozpędu jednostka zużywa wiele zasobów energetycznych i emocjonalnych.
Przedmiotem dociekań praktyków i teoretyków badających mechanizmy powstawania i podtrzymywania satysfakcji zawodowej są próby takiego tworzenia
kultury organizacyjnej i zarządzania ścieżkami rozwoju pracowników, by dawać
im ciągłą możliwość poszukiwania pożądanych przez nich kierunków rozwoju, odchodzenia od rutynizacji pracy, przy zachowaniu optymalnego poziomu funkcjonowania organizacji. Jaki jednak rodzaj zadań można zaproponować ekspertom,
profesjonalistom, by działać z korzyścią dla organizacji, a jednocześnie zapobiec
szybkiemu zrutynizowaniu ich pracy? Jak – jednym słowem – działać tak, by redukować koszty psychologiczne pracy?
Poszukiwanie odpowiedzi na to właśnie pytanie stało się inspiracją do stworzenia opisywanego poniżej programu badawczego. Ze względu na ograniczenia objętościowe niniejszego tekstu badania referowane scharakteryzowano jedynie w sposób skrótowy, zainteresowanego Czytelnika odsyłamy jednak do innych publikacji,
wskazywanych w tekście.
G
6. Jak menedżerowie-ekspaci osiągają poziom
Rozpędu, czyli Program Mentoringu
Międzykulturowego w Wielkiej Brytanii
– skrócona charakterystyka badania
rupę badawczą, opisywaną w niniejszym tekście, stanowią, jak już wspomniano, menedżerowie, działający zawodowo w Wielkiej Brytanii – Polacy, którzy osiągnęli w brytyjskich przedsiębiorstwach wysoką pozycję zawodową. Są to są
27
M. Csikszentmihalyi, Przepływ. Psychologia optymalnego doświadczenia, przeł. M. Wajda-Kacmajor, Taszów, 2005, s. 34–56.
97
Magdalena Łużniak-Piecha
pracownicy międzynarodowych organizacji, przedstawiciele różnych grup zawodowych, najczęściej związanych z sektorami doradztwa, usług, z sektorem publicznym. Liczebność grupy badawczej to osiem osób: pięciu mężczyzn i trzy kobiety,
w wieku 34–38 lat, o co najmniej 12-letnim doświadczeniu w pracy w środowisku
biznesowym londyńskiego City. W badaniach udział wzięli wszyscy mentorzy, zaangażowani w projekt, niewielka liczebnie grupa badawcza wyczerpuje zatem 100%
populacji menedżerów-ekspatów realizujących opisywany dalej rodzaj działań.
Eksperci owi zaangażowani zostali do działania w Programie Mentoringu Międzykulturowego PPA. To program, w którym doświadczeni profesjonaliści dzielą
się swoją wiedzą na temat adaptacji kulturowej w brytyjskim środowisku zawodowym z młodszymi, mniej doświadczonymi kolegami. Badani eksperci pracują
w projekcie w roli mentorów międzykulturowych. Jest to dla nich okazja do odejścia od zrutynizowanych działań, wykonywanych w organizacjach macierzystych.
Z drugiej strony, mają poczucie całkowitej zmiany roli społecznej i wykonywania
czynności, które stanową dla nich możliwość osiągania satysfakcji i spełnienia. Pełen opis zasad działania programu znajdzie Czytelnik w innych publikacjach28.
Mentorzy świadczą swoje usługi nieodpłatnie. Działają w sposób w pełni ochotniczy. Wszyscy przeszli proces selekcji, a następnie wzięli udział w szkoleniach
przygotowujących do pełnienia roli mentora w programie. Ponadto regularnie
podnoszą swoje kompetencje w zakresie wykorzystywania narzędzi pracy i umiejętności mentorskich, w organizowanych w ramach programów warsztatach. Ideą
przyświecającą twórcom projektu było zapewnienie warunków sprzyjających pojawieniu się przepływu, a tym samym maksymalizacja korzyści, jakie uczestnicy wyniosą w związku z uczestnictwem w mentoringu29.
Badanie, skrótowo tu referowane, miało na celu weryfikację efektywności mentoringu jako zespołu zadań, stawianych przed ekspertami, które sprzyjają pojawieniu się zjawiska rozpędu w kontekście zawodowym, a tym samym, jako narzędzia
wpływającego na satysfakcję zawodową mentorów-ekspertów.
W pierwszym, opisywanym tu etapie badania sprawdzano jedynie wpływ udziału w programie mentoringowym na wzrost satysfakcji oraz możliwość osiągnięcia
poziomu rozpędu. Dalsze etapy badania, planowane przez zespół badawczy, miały
na celu weryfikację hipotezy o możliwości redukowania poziomu kosztów psychologicznych pracy. Wyników owych kolejnych badań nie możemy jednakże jeszcze
opublikować, ponieważ w dniu tworzenia niniejszego tekstu druga część badania
jeszcze trwała. Odniesienie do trwającego – drugiego etapu badań – znajdzie jednak Czytelnik w rekomendacjach badawczych, kończących niniejszy artykuł.
Aby zbadać działanie mentoringu w kontekście osiągania poziomu rozpędu
przez mentorów, postawiono następujące pytania badawcze:
M. Łużniak-Piecha, A. Golińska, Rozpęd – opis modelu i koncepcji badawczej…, s. 69–87; M. Łużniak-Piecha, Mentoring w karierze międzynarodowej, w: Menedżer w gospodarce opartej na wiedzy,
red. T. Listwan, S. A. Witkowski, Wrocław, 2010, s. 449–459.
29
M. Łużniak-Piecha, A. Golińska, Rozpęd – opis modelu i koncepcji badawczej…, s. 69–87.
28
98
Koszty psychologiczne pracy...
1. Jak będą oceniać swoje działania mentorzy kończący pracę z mentee30, na skali rutynowości innowacyjności własnych zadań i na skali zachowania – zmiany
status quo?
2. Czy mentorzy-eksperci będą się różnić w szczegółowych ocenach, dotyczących
składników zjawiska rozpędu od osób działających w podobnie skonstruowanym
programie, ale posiadających mniejsze doświadczenie/rutynę zawodową (grupa
kontrolna, charakteryzowana poniżej)?
W celu odnalezienia odpowiedzi na postawione pytania opracowano dwa kwestionariusze.
Pierwszy, nazwany Testem Wymiarów Rozpędu, badał stopień znowelizowania
zadań oraz stopień dostrzeganej zmiany status quo zachodzących w związku z uczestnictwem w programie. Badani poproszeni zostali o zaznaczenie na sześciostopniowych skalach, w jakim stopniu pełnienie funkcji mentora było dla nich zadaniem
innowacyjnym oraz w jakim stopniu udział w programie wiązał się ze zmianą ich
roli społeczno-tożsamościowej. Drugi kwestionariusz, nazwany Testem Rozpędu,
sprawdzał, czy i w jakim stopniu jednostki doświadczają odczuć charakterystycznych
dla zjawiska przepływu31. Test Rozpędu opracowano na potrzeby niniejszego badania na podstawie International Personality Item Pool: A Scientific Collaboratory for
the Development of Advanced Measures of Personality and Other Individual Differen-ces32. W skład testu wchodziły cztery skale: Poczucie Kompetencji Osobistej,
Poczucie Kompetencji Zadaniowej, Kreatywność oraz Locus Wewnętrzny.
7. Konkluzje wynikające z pierwszego etapu
badania
W
procesie analizy wyników badań porównane zostały średnie wartości odpowiedzi udzielonych przez grupę badawczą i grupę kontrolną. Grupę kontrolną – liczącą 12 osób; sześć kobiet i sześciu mężczyzn w wieku 23–26 lat – stanowili
studenci piątego roku psychologii, studiujący w Polsce i pracujący jako mentorzy
w programie przeznaczonym dla studentów ich uczelni. Członkowie grupy kontrolnej przechodzili zatem podobne szkolenia, stawiano przed nimi podobne zadania, nierutynowe i dobrowolnie wybrane, różnica polegała jednak na poziomie
doświadczenia i poziomie eksperckości w obu grupach. Tabela 1 przedstawia średnie wyniki uzyskane przez grupę badaną oraz grupę kontrolną w Teście Wymiarów
Rozpędu oraz w Teście Rozpędu, w tym w poszczególnych obszarach badanych
przez ten test33.
Termin używany w literaturze na określenie klienta procesu mentoringowego.
M. Łużniak-Piecha, A. Golińska, Rozpęd – opis modelu i koncepcji badawczej…, s. 69–87.
32
B. W. Roberts, N. R. Kuncel, R. Shiner, A. Caspi, L. R. Goldberg, The power of personality: The comparative validity of personality traits, socioeconomic status, and cognitive ability for predicting important life outcomes, „Perspectives on Psychological Science”, 2007, Vol. 2, No. 4, s. 313–345.
33
Będąc autorami opracowania, posługujemy się jedynie średnimi jako wskaźnikami heurystycznymi
różnic w wynikach pomiędzy grupą badaną i kontrolną. Nie stosujemy żadnych zaawansowanych
30
31
99
Magdalena Łużniak-Piecha
Zachowanie / zmiana
status quo
Poczucie kompetencji
osobistej
Poczucie kompetencji
zadaniowej
Kreatywność
Locus wewnętrzny
Rozpęd
Grupa badana
Grupa kontrolna
Wynik średni
Rutynowość /innowacyjność zadań
Tabela 1. Średnie wartości odpowiedzi w Teście Wymiarów Rozpędu
oraz w Teście Rozpędu, w tym na poszczególnych skalach badanych
przez ten test
5,04
5,22
5,14
3,96
4,41
4,20
4,98
4,91
4,94
5,21
5,07
5,13
4,70
4,97
4,85
4,91
4,83
4,87
4,92
4,93
4,93
Grupa badana N = 8
Grupa kontrolna N = 12
Rezultaty Testu Wymiarów Rozpędu wskazują, że zadania, które badani wykonywali w ramach mentoringu, uznane zostały za nierutynowe, przy czym rola
mentora była mniej innowacyjna dla grupy profesjonalistów, posiadającej pewne doświadczenia z tego typu formą współpracy. Podobnie pełniona w programie
funkcja mentora wiązała się z większa zmianą status quo dla studentów niż dla profesjonalistów, którzy w pracy jako menadżerowie wcielają się w podobną rolę.
Jednakże inspirujący dla twórców programu pozostaje fakt, iż obie grupy dostrzegają zarówno nierutynowość, jak i innowacyjność pełnionych zadań. Udział
w programie był dobrowolny, mentorzy w obu grupach zgłaszali się jako ochotnicy,
co pozwala nam czynić założenie, iż owa innowacyjność zadań i odejście od status
quo były emocjonalnie wartościowane pozytywnie34.
Zwróćmy uwagę, iż z założenia – podczas konstruowania projektu badawczego – autorzy badań porównywali wyniki osób o większym doświadczeniu zawodowym (rutynie) z wynikami osób, dla których praca zawodowa, wspieranie cudzego
rozwoju rutyną nie jest.
Jak wspominano wcześniej – kolejny etap badań zmierza w kierunku weryfikacji hipotezy o wpływie subiektywnie diagnozowanego poczucia rozpędu na redukcję poszczególnych kosztów psychologicznych pracy.
metod wnioskowania statystycznego, pamiętając o niewielkich rozmiarach grup. Nie wnioskujemy
zatem o istotności statystycznej różnic. Jednakże przebadana w Londynie grupa ośmiu ekspertów
stanowi 100% populacji mentorów biorących udział w takim programie, realizowanym w Anglii,
stąd to pokazanie wyników jest na dziś jedynym, dopuszczalnym sposobem przeanalizowania danych ilościowych.
34
M. Łużniak-Piecha, A. Golińska, Rozpęd – opis modelu i koncepcji badawczej…, s. 69–87.
100
Koszty psychologiczne pracy...
C
8. Dyskusja i rekomendacje badawcze
złonkowie grupy badawczej to z pewnością osoby, które mają doświadczenia,
związane z funkcjonowaniem na poziomie rozpędu. Z wywiadów zbieranych
w badaniach wynika, że sytuacja taka miała miejsce choćby wtedy, gdy badani
profesjonaliści rozpoczynali karierę w Londynie. Wnioski i koncepcje badawcze,
analizowane w powyższym tekście, prowadzą nas do hipotezy mówiącej o tym, iż
profesjonaliści dysponujący pewnym poziomem doświadczenia będą świadomie
podejmować działania (jak choćby udział w Programie Mentoringowym), które pozwolą im ponownie znaleźć się na poziomie rozpędu. Świadczy o tym między innymi fakt, iż grupa mentorów, osób dobrowolnie poświęcających czas wolny na pracę z mniej doświadczonymi kolegami w ramach Programu Mentoringu
Międzykulturowego, rośnie. A poszczególni mentorzy nie rezygnują z udziału
w nim35.
Kolejnym – bardzo interesującym dla twórców programu badawczego – etapem
badań, będzie poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób działania związane z osiąganiem momentu rozpędu niwelują koszty psychologiczne pracy. Które
rodzaje kosztów psychologicznych poddają się owej niwelacji najskuteczniej? Jak
bardzo trwała jest to zmiana? Jaki poziom kosztów można zniwelować całkowicie,
a jaki jedynie częściowo? Czy możliwe jest zapobieganie powstawaniu określonych
rodzajów kosztów psychologicznych poprzez takie konstruowanie środowiska pracy, aby pozwalać profesjonalistom na budowanie strategii osiągania rozpędu?
Dla wyjaśnienia kwestii zasygnalizowanych powyżej celowe wydaje się również
sprawdzenie, na ile udział w programie realizowanym w ramach brytyjskiej organizacji pozarządowej, jaką jest PPA, podnosi satysfakcję i poziom efektywności
mentorów w ich codziennej pracy, w rodzimych organizacjach. Wiadome jest, że
organizacje te doceniają działalność swoich menedżerów, związaną z opisywanym
programem, kwalifikując ją jako działanie w ramach Społecznej Odpowiedzialności Firm. Czy zatem osiąganie rozpędu może skutecznie podnieść jakość życia profesjonalistów? Planowane są szerokie i szczegółowe badania na ten temat.
35
Tamże.
101
Magdalena Łużniak-Piecha
Magdalena Łużniak-Piecha
Psychological costs of work
and the Momentum Model
as a strategy for cost levelling.
Description of a research concept
Summary
T
he paper examines the authors’ concept of the MOMENTUM Model as a Human Capital development tool. The focus is on the psychological costs of work and on creating
a proactive approach towards career development strategy as well as on providing effective
operational equipment for human capital development and psychological costs reduction
in organisations. The MOMENTUM Model describes four types of experts’ work-related approach depending on their level of openness to change and task-innovativeness. The
analysis ends with further research recommendations drawing on social psychology concepts enriched by management theories and applications.
Key words: job-satisfaction, MOMENTUM Model, psychological costs, expats, professionals
102
Polski UNIWERSYTET NA OBCZYŹNIE
W LONDYNIE
ZESZYTY NAUKOWE
Seria trzecia: nr 1, 2013
Teresa Folga-Naidoo
Zakład Badań nad Emigracją
Polski Uniwersytet na Obczyźnie w Londynie
150 lat społeczności indyjskiej
w Afryce Południowej
R
ok 2010 wyznaczył 150. rocznicę przybycia pierwszych kontraktowych robotników z subkontynentu indyjskiego do Afryki Południowej. Historia indyjskich robotników jest zarówno szokująca, jak i fascynująca. W trudnych czasach
kolonializmu i apartheidu osiedleńczą odyseję przybyszów z Indii charakteryzowało męstwo i determinacja.
H
istoria Hindusów na południu Afryki sięga 1652 roku, kiedy to pierwsi osadnicy przybyli do prowincji Cape na zlecenie holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Jednak dopiero przybycie na pokładzie statku „Truro” do portu Natal w 1860 roku około 150 tzw. kontraktowych robotników datuje się jako
początek emigracji indyjskiej w Afryce Południowej1. Hindusi przybywali głównie z północnego obszaru dzisiejszej prowincji Tamil-Nadu, a także z południowego obszaru współczesnego Andhra Pradesh oraz regionu Bhojpuri na północy
Indii2. Decyzjami o wyjeździe na kontynent afrykański kierowały różne motywy. Większość Hindusów próbowała uciec od biedy, chorób i niepowodzeń, podczas gdy inni kierowali się chęcią przeżycia przygody lub ambicją osiągnięcia
sukcesu.
A. Desai, G. Vahed, Inside Indian Indenture. A South African Story, 1860–1914, Cape Town, 2010,
s. 61–62.
2
T. B. Hansen, Melancholia of Freedom. Social Life in an Indian Township in South Africa, Princeton,
2012, s. 27–28.
1
103
Teresa Folga-Naidoo
Największa grupa robotników przybyła do Afryki pomiędzy 1860 a 1911 rokiem w charakterze robotników kontraktowych (indentured), zatrudnionych
przez brytyjski rząd kolonialny do pracy na plantacjach trzciny cukrowej w Natalu3.
Kiedy przemysł cukrowniczy w tej prowincji rozwinął się, brytyjscy kolonizatorzy zaczęli rekrutować do pracy ludność autochtoniczną – Zulusów, jakkolwiek
władze kolonialne nie były początkowo świadome tego, iż zuluscy mężczyźni pracę na roli uważali za typowo kobiecą, siebie natomiast umiejscawiali przy wypasie
bydła i obronie plemienia przed atakiem wroga. Spowodowało to sytuację, w której
władza kolonialna z powodu wysokiej rotacji pracowników miejscowych musiała
sięgnąć po pomoc robotników indyjskich, którzy w tym czasie pozytywnie sprawdzali się przy pracy w innych koloniach brytyjskich4. Umowy zawierane były z reguły na okres czterech lat.
Do 1911 roku w celu podjęcia zatrudnienia do Afryki przybyło 152 184 Hindusów5. Większość podjęła pracę przy uprawie trzciny cukrowej, część przy uprawie herbaty i w kopalniach węgla kamiennego, inni natomiast wybrali zatrudnienie
w charakterze domowej służby (dhobis) u bogatych plantatorów. Wymienione grupy pracowników zarabiały dziennie około 2 szylingów (10 zł / 2 £). Zarobki kontraktowych robotników były znacznie wyższe od tych, które mogli otrzymać w
swym rodzinnym kraju – Indiach. Warunki pracy dla zatrudnionych były surowe.
Właściciele plantacji wydłużali godziny pracy w uciążliwym, wilgotnym klimacie
Natalu. Wymierzano ostre kary tym, którzy nie mogli wypełniać dużej liczby codziennych obowiązków.
Problemy Hindusów pogarszał fakt, iż przebywali w obcym kraju, stykali się
z obcą im kulturą i musieli zmagać się z wieloma obcymi językami. Nie każdy Hindus mógł podołać ostrym wymaganiom, ale ci, którzy wypełnili warunki kontraktu, stawali się właścicielami ziemi, wolnymi Hindusami, „zamożnymi”, w odniesieniu do standardów panujących w ich własnym kraju6.
Specyfiką indyjskiego emigranta były: sposób ubierania się, religia i kultura –
z czego najbardziej wyróżniały się przedmioty kultu religijnego, specyficzne naczynia kuchenne, przyprawy, ubiory, które Hindusi woleli importować z własnego kraju. Szansą na zdobycie potrzebnych przedmiotów stał się rozwój indyjskiego
handlu, który na szeroką skalę rozprzestrzenił się w Afryce tuż po przybyciu kontraktowych robotników do Natalu7. W ślad za nimi podążyli bowiem do Afryki
H. Kuper, The Indians of South Africa, „The Condensor”, 1956, vol. III, nr 4, s. 21.
N. Bhana, South African Indians: the past, the present and the future, strona internetowa: Ipoaa.
com/south_african_indians.htm, dostęp 21 I 2012.
5
Ghandi – Luthuli Documentation Centre, Background to Indian South African, strona internetowa:
Scnc.ukzn.ac.za/, dostęp 8 XI 2011.
6
N. Bhana, South African Indians…
7
The Indian Trader, strona internetowa: Scnc.ukzn.ac.za/doc/trader/traderindex.htm, dostęp 8 XI
2011.
3
4
104
150 lat społeczności indyjskiej...
w poszukiwaniu szans na prowadzenie handlu i własnych przedsiębiorstw indyjscy
przedsiębiorcy, tak zwani „pasażerowie” lub „wolni” (gdyż samodzielnie finansowali swoją podróż). W latach 80. XIX wieku z północnych Indii oraz regionu Gujarat na północnym wschodzie przybyło około 15% całej ówczesnej indyjskiej populacji Afryki Południowej.
Przybywając z różnych zakątków Indii, reprezentowali odmienny język, kulturę,
tradycje. Byli wśród nich chrześcijanie, muzułmanie, lecz zdecydowaną większość
stanowili hinduiści należący do różnych kast. Kontraktowi robotnicy indyjscy z reguły mówili w językach: tamil, telugu, hindi, bengali i bhojpuri, podczas gdy grupa handlarzy i przedsiębiorców porozumiewała się w językach gujarati i urdu, co
w większości oznaczało przynależność do religii islamskiej. Niewielka liczba osób
mówiących w języku gujarati wyznawała hinduizm8. Reprezentujący odmienne
środowiska, na emigracji w Afryce starali się żyć we wspólnotach.
W 1911 roku system zatrudniania kontraktowych robotników ustał. Osobom,
które wypełniły czteroletnie warunki umowy, oferowano darmowy powrót do kraju lub alternatywnie osiedlenie się w Afryce Południowej w charakterze „wolnych”
obywateli. Pomimo iż powrót do Indii wiązał się jedynie z życiem w skrajnej biedzie, niewielka liczba emigrantów zdecydowała się wrócić do kraju. Pozostali,
a była to większość, postanowili osiedlić się w Afryce, podejmując zatrudnienie
lub uprawiając oferowane im niewielkie kawałki ziemi. Spośród wszystkich społeczności zamieszkujących Afrykę Południową sytuacja materialna osadników indyjskich oscylowała wokół biedy, pozostawiając standard ich życia na najniższej
stopie życiowej.
Indyjska odyseja wiodła od niewolnictwa do pełnego i równego obywatelstwa
południowoafrykańskiego i wiązała się z walką o wolność i demokrację w Republice Południowej Afryki. Przedsiębiorcza grupa Hindusów prowadziła swe interesy,
zajmując cały obszar handlowy Grey Street w Durbanie, z czasem rozprzestrzeniając się do miast i wsi w prowincji Transvaal oraz w okolice złotonośnych pól Johannesburga. Ta handlowa elita pozostawała nieprzerwanie w konflikcie z europejskimi osadnikami i biznesmenami, zwłaszcza w Durbanie, gdzie handel indyjski
rozwinął się na szeroką skalę i zagrażał interesom przybyszów z Europy.
S
ytuacja ta dla jednego z indyjskich prominentów handlowych stała się podstawą
do zatrudnienia prawnika. W roku 1893 w wieku 24 lat do Afryki Południowej
przybył z Indii Mohandas Karamchand Gandhi9. Był młody, wprawny, odznaczający
się wiedzą w prawie brytyjskim i potrafiący walczyć o interesy rodaków. Od pobytu
w Durbanie rozpoczęła się jego popularność, wkrótce rozprzestrzeniając się na cały
The South African Indian with reference to the Tamils. Their endeavours to promote and nuture the
Tamil culture and language among the Tamils in South Africa, strona internetowa: Tamilsa.org/
cms/scripts/culture1.php, dostęp 16 X 2011.
9
M. K. Gandhi, An Autobiography, London, 2001.
8
105
Teresa Folga-Naidoo
glob ziemski. Potrafił przekształcić zmagania o interes handlowy w walkę o prawa Hindusów w Afryce Południowej. Podczas pobytu w Afryce szokiem dla niego
okazał się sposób, w jaki traktowani byli Hindusi i autochtoni przez europejskich
kolonizatorów, wobec czego przez 22 lata poświęcał się poprawie upokarzających
warunków, w jakich żyli jego rodacy. Pokazał ludziom nową drogę walki przeciwko niesprawiedliwości, bez użycia przemocy. Tylko taką drogę postępowania nazywał właściwą.
22 maja 1894 roku Gandhi sformował Natal Indian Congress (Indyjski Kongres
Natalu, NIC), w którym pełnił funkcję sekretarza. Była to pierwsza stała organizacja polityczna dążąca do ochrony i umocnienia praw Hindusów w Afryce. Alternatywnie powstawały podobne organizacje o tych samych celach i dążeniach:
Transvaal Indian Congress (TIC, wcześniej nazywany Transvaal British Indian Association – TBIA), Cape Indian Congress – w późniejszym czasie połączyły się
w jedno, tworząc South African Indian Congress (SAIC), który następnie zaczął
ściśle współpracować z African National Congress (ANC)10.
Na początku XX wieku Gandhi na krótko wyjechał do Indii, aby tam rozpocząć
swoją działalność niepodległościową, lecz wkrótce poproszony przez swoich afrykańskich współpracowników, w 1902 roku powrócił na południe Afryki, czego rezultatem była Satyagraha, czyli zainicjowanie na szeroką skalę ruchu społecznego,
dążącego do demonstracji własnych przekonań bez uciekania się do przemocy11.
Gandhi przedstawiał siebie jako poszukiwacza prawdy (ind. satya) drogą miłości
i braku przemocy (ind. ahimsa).
Pod przewodnictwem Gandhiego Natal Indian Congress zorganizował w roku
1908 i 1913 dwie ważne demonstracje. Podczas tych kampanii duża część społeczeństwa indyjskiego manifestowała swoją chęć do walki bez użycia przemocy12.
Od lat 20. XX wieku zwolennicy NIC działali w ramach połączonych ugrupowań
reprezentujących Hindusów występujących pod jedną nazwą South African Indian Congress – organizacji sformowanej w 1919 roku. Natomiast w latach 40.
dochodziło do masowych aresztowań obywateli hinduskich, którzy protestowali
przeciwko rządowym restrykcjom prawnym ograniczającym posiadanie na własność ziemi.
W 1903 roku, kiedy Gandhi ustanowił TIC, zaczął równocześnie pracę nad publikacją tygodnika „Indian Opinion”, a w rok później w Durbanie założył tzw. Phoenix Settlement, osadę o nazwie Phoenix, w której znajdowały się: międzynarodowa drukarnia, muzeum i biblioteka Gandhiego, przychodnia lekarska, szkoła podstawowa, a także dom, w którym mieszkał z rodziną syn Gandhiego, Manilal. Sam
Gandhi w osadzie przebywał przez krótki okres.
Natal Indian Congress is formed, strona internetowa: Sahistory.org.za/dated-event/natal-indiacongress-formed, dostęp 8 XI 2011.
11
M. Kurlansky, Nonviolence. The History of a Dangerous Idea, London, 2007, s. 147–148, 174–176.
12
Natal Indian Congress, strona internetowa: Sahistory.org.za/organisations/natal-indian-congressnic, dostęp 9 XI 2011.
10
106
150 lat społeczności indyjskiej...
Dlaczego Phoenix? Ta dzielnica Durbanu, usytuowana 20 kilometrów na północny zachód od centrum, jest bodaj najstarszym miejscem, w którym osiedlali
się kontraktowi robotnicy z plantacji trzciny cukrowej, tworząc swoje domostwa
od samego początku ich obecności w Afryce. Do stworzenia osady Gandhi zakupił
ponad 40 hektarów ziemi. Wszystko po to, aby z powodzeniem mógł rozwijać się
zainicjowany przez niego ruch społeczny, dążący do demonstracji własnych przekonań, bez używania przemocy, jakim była Satyagraha.
Życie w Phoenix oparte było na równości przejawiającej się w jednakowych płacach czy posiadaniu przez każdego gospodarza niecałego hektara (2 akry) ziemi
pod uprawę. Osada Phoenix pełniła jednak znaczącą rolę jako azyl religijny i polityczny, punkt centralny dla aktywistów ruchu oporu. Najbardziej historycznym
miejscem był dom Gandhiego, znajdujący się na szczycie osady, nazwany – tuż
po śmierci Gandhiego – Sarvodaya.
Innymi ważnym miejscem była międzynarodowa drukarnia, w której wydawano w czterech językach czasopismo „Indian Opinion”, a także wybudowany w 1944
roku Kasturba Bhuvan, dom rodzinny Manilala Gandhiego. Proste w konstrukcji,
drewniano-żelazne domy osadników indyjskich usytuowane były dookoła wzgórza. W 1953 roku założona została szkoła imienia Katsurby, żony Gandhiego (Katsurba Gandhi School), a pod koniec lat 60. klinika, muzeum i biblioteka – dla upamiętnienia setnej rocznicy urodzin Gandhiego. Po śmierci Manilala Gandhiego
przewodnictwo nad osadą objęła jego żona Sushila, ale w 1979 wraz z córkami wyprowadziła się do Verulam, ustanawiając kuratora w celu opieki nad osadą.
W 1983 roku w Phoenix miała miejsce kampania na rzecz uwolnienia Nelsona Mandeli. Kluczowym punktem zwrotnym dla osady były zamieszki w sierpniu
1985 roku, które doprowadziły do zniszczenia kilku dzielnic Durbanu, w tym Phoenix, gdzie zakończyło się symboliczne, tradycyjne życie rodziny Gandhich13. Setki
rodzin indyjskich zostało pozbawionych swoich dobytków i na kilka miesięcy musiało zamieszkać w tymczasowym obozie niedaleko Phoenix.
W 1950 roku rząd apartheidu wprowadził w życie tak zwany Group Area Act –
przepis, który wyznaczał strefy segregacji rasowej w Unii Południowoafrykańskiej.
Poszczególne grupy rasowe (Biali, Afrykanie, Koloredzi, Hindusi, Chińczycy i Malajowie) odseparowano od siebie i umieszczono w oddzielnych strefach, w których
nakazano im żyć i pracować14. W rezultacie tego podziału w Durbanie specjalnie
dla społeczności indyjskiej została wykreowana dzielnica miejska o nazwie Chatsworth.
Główne obszary Natalu, na których osiedlali się Hindusi od końca XIX wieku,
to tereny nad rzeką Umgeni, a także Prospect Hall oraz, dalej w głąb lądu, DuikerS. Marschall, An inspiring narrative with a shadow: tangible and intangible heritage at the Phoenix
Settlement of Mahatma Gandhi, „Southern African Humanities”, 2008, vol. XX, s. 353–357.
14
South African Indian Congress (SAIC), strona internetowa: Sahistory.org.za/organisations/southafrican-indian-congress-saic, dostęp 9 XI 2011.
13
107
Teresa Folga-Naidoo
fontein, Sea Cow Lake, Springfield i Sydenham. Około siedem tysięcy Hindusów
w połowie wieku XX zostało z tych terenów wysiedlonych. Stały się one miejscem
zamieszkania europejskich osadników.
W 1950 roku w prasie zaczęły pojawiać się informacje na temat powstania ekskluzywnej dzielnicy indyjskiej w Durbanie, nazwanej Umhlatuzana. Z biegiem lat
okoliczne dzielnice, takie jak Red Hill i Silverglen, które wkrótce przemianowano na jedną nazwę Chatsworth, a także Reservoir Hill stały się dostępne dla tych
Hindusów, których było stać na przeprowadzkę. Na północy Durbanu, miejscowości La Mercy i Isipingo Beach, również proklamowano jako miejsca osiedlenia
dla Hindusów. W Merebank, w miejscu prymitywnych domostw, wybudowano solidne budynki i do końca lat 50. zrekonstruowany Merebank oferował tanie domy,
które nowi nabywcy musieli spłacić w ciągu 10 lat.
Planowane na rok 1960 otwarcie Chatsworth nastąpiło w roku 1964. Składające
się z 11 sąsiadujących ze sobą sekcji, oferowało 21 tysięcy domów. Główną przyczyną, dla której powstało osiedle indyjskie tak ogromnych rozmiarów, było odseparowanie rezydencjalnych, centralnych dzielnic Durbanu, zamieszkałych przez Europejczyków, od ogromnych rozmiarów dzielnicy afrykańskiej o nazwie Umlazi15.
Chatsworth jest stale rozwijającą się dzielnicą miejską, usytuowaną w odległości
15 kilometrów na południe od centrum Durbanu. Obecnie składa się z kilkunastu
mniejszych dzielnic-miast (Havenside, Bayview, Silverglen, Westcliff, Croftdene,
Arena Park, Montford, Risecliff, Moorton, Crossmoor, Buffels Bosch, Shallcross,
Burlington Heights, Kharwastan, Woodhurst), bardziej znanych pod nazwą unit,
numerowanych od 1 do 1116, np. Havenside – unit 1, Arena Park – unit 6.
P
omimo iż kraj dąży do nowoczesności, mieszkańcy Chatsworth są bardzo przywiązani do kultury i tradycji, z której się wywodzą. Widocznym tego dowodem jest Świątynia Zrozumienia (Temple of Understanding, nazywana również
Świątynią Hare Krishny), która od otwarcia w 1985 roku do końca ery apartheidu
była miejscem budzenia wiary i nadziei dla prześladowanego narodu indyjskiego.
Po 1994 roku stała się symbolem nowej Południowej Afryki, chwalonej przez najwyższych dygnitarzy państwowych, między innymi Nelsona Mandelę, który spełnił
nadzieje na zmianę sytuacji narodowej.
W dzisiejszych czasach, ze względu na wspaniały styl architektoniczny, świątynia stała się atrakcją turystyczną i odwiedzana jest przez dwa miliony turystów
rocznie17. Zaprojektowana została na planie kwiatu lotosu. Jej budowę rozpoczęto w 1969 roku, kilka lat później zaprojektowano również dookoła ogrody. W samym centrum Chatsworth wykreowano miejsce, gdzie założono park na pamiątChatsworth, strona internetowa: V1.sahistory.org.za/pages/places/villages/kwazuluNatal/Chatsworth.htm, dostęp 9 XI 2011.
16
T. B. Hansen, Melancholia of Freedom…, s. 33–35.
17
Durban’s Temple of Understanding Turn 25, strona internetowa: News.iskcon.com/node/3177,
dostęp 10 XI 2011.
15
108
150 lat społeczności indyjskiej...
kę setnej rocznicy przybycia do Afryki Południowej Mahatmy Gandhiego (Gandhi
Centenary Park). Park położony jest na wzniesieniu, z którego roztacza się widok
na Świątynię Zrozumienia i osiedla mieszkalne Chatsworth. Wśród zieleni znajdują się fontanny, a pomiędzy nimi wiodą parkowe aleje. W głębi mieści się amfiteatr18.
Jedna z największych i najuboższych dzielnic miejskich Durbanu, jaką jest Chatsworth, urosła do tętniącego życiem kosmopolitycznego molocha dla ponad 450
tysięcy mieszkańców osiadłych w 15 dzielnicach, charakteryzujących się różnorodną architekturą, mieszaniną starego i nowego stylu budownictwa. Poprawa warunków ekonomicznych od końca XX wieku zaznaczyła się wzrostem liczby centrów
handlowych.
Centrum Handlowe Chatsworth (Chatsworth Centre), będące jednym z największych w kraju, odgrywa wśród mieszkańców olbrzymią rolę. Położone w górzystym terenie i otoczone rzekami – Umhlatuzana na północy i Umlaas na południu,
posiada 150 różnego rodzaju sklepów branżowych, opartych na kulturze i doświadczeniu Wschodu. Dominującą rolę odgrywają sklepy z indyjskimi tekstyliami, biżuterią i żywnością. Centrum rocznie odwiedza prawie 14,5 miliona klientów19.
Obok nowoczesnego centrum handlowego szerokim uznaniem klientów cieszy
się inny sektor handlowy, zwany Bangladesh Market, którego historia powstania
związana jest ściśle z historią polityczną kraju. W zdezorientowanym klimacie politycznym RPA lat 80., rządząca pod przewodnictwem Pietera Willema Bothy Partia Narodowa postulowała ustanowienie trójizbowego systemu – specjalnego parlamentu dostępnego jedynie dla Hindusów i Koloredów, całkowicie pomijającego
afrykańską rdzenną część społeczeństwa. 2 listopada 1983 roku około 70% uprawnionych w tym czasie do głosowania opowiedziało się za wprowadzeniem reform.
Wynik głosowania przyczynił się do ustanowienia parlamentu, na którego czele stał
prezes posiadający władzę wykonawczą.
Parlament, mimo iż dawał Hindusom i Koloredom wielką szansę uczestnictwa
w życiu politycznym Afryki Południowej, w rzeczywistości pozostawiał ich bezsilnymi wobec systemu władzy. Opozycja zatem odpowiedziała powołaniem Zjednoczonego Frontu Demokratycznego (United Democratic Front – UDF, ugrupowania, w którym działał między innymi Mewa Ramgobin, mąż wnuczki Gandhiego
– Eli) i przeprowadziła znaczną kampanię, która za cel obrała sobie odwieść członków NIC i SAIC od uczestnictwa w wyborach do Izby Reprezentantów i Delegatów.
Realizacja tych założeń doprowadziła do powstawania niepolitycznych organizacji,
wychodzących naprzeciw potrzebom ludzi, którym rząd apartheidu zakazał jakiejkolwiek działalności politycznej.
18
19
Ghandi Centenary Park, Chatsworth, strona internetowa: Sa-venues.com/attractionskzn/gandhicentenary-park.htm, dostęp 10 XI 2011.
Chatsworth Centre, strona internetowa: Sa-venues.com/things-to-do/kwazulunatal/chatsworthcentre/, dostęp 15 XI 2011.
109
Teresa Folga-Naidoo
Jedną z takich organizacji była Rada Koordynacyjna Chatsworth (Chatsworth
Coordinating Council) – mająca na celu zapewnienie opieki zdrowotnej i edukacyjnej mieszkańcom dzielnicy. Rada odegrała instrumentalną rolę w rozwoju miejsca handlowego, jakim jest Bangladesh Market, gdyż główną jej kwestią była pomoc
emerytom i starszym mieszkańcom Chatsworth, pozbawionych przez hipermarkert Checkers obowiązujących zniżek na owoce i warzywa (tak zwany Dzień Emeryta).
Po nieudanych negocjacjach z zarządem Checkers ci starsi ludzie pokazali swą
siłę, organizując niespodziewanie olbrzymią demonstrację. W marszu protestacyjnym pokonali dystans ponad pięciu kilometrów. Pozostała część społeczności była
zdruzgotana faktem, iż ich dziadkowie zmuszeni są brać udział w proteście, dopominając się o należne im rozsądne ceny żywności. Demonstracja emerytów spotkała się z dużą sympatią handlowców, którzy z najodleglejszych zakątków Durbanu (między innymi Tongaat) zaczęli przywozić swe artykuły spożywcze. Również
wierni, skupieni przy Świątyni Zrozumienia, chcąc udzielić swej pomocy, rozpoczęli zbiórkę warzyw i owoców, które seniorzy mogli nabyć, a następnie między
sobą sprzedać. Ten rodzaj targu odbywał się regularnie przy świątyni w każdą niedzielę i bardzo szybko zaczął wyśmienicie prosperować, przynosząc niemałe zyski.
Wkrótce okazało się, że już nie tylko emeryci są stałymi klientami. Średnia
wieku, zwłaszcza kupujących, znacznie się obniżyła, a miejsce handlu stało się
powszechnie znane dla szerszej liczby odbiorców. Ówczesne władze miasta próbowały pozbyć się handlarzy z Chassie Village, miejsca, do którego handlujący
i kupujący przenieśli się z okolicy Świątyni Zrozumienia, dlatego też ponownie
przeniesiono tę działalność, tym razem w miejsce, w którym hala targowa znajduje
się po dzień dzisiejszy. Ustanowienie tego sektora handlu w Chatsworth było historycznym zwycięstwem ludzi starszych, którzy pokonując przeciwności losu, walczyli o to, co im się prawnie należało20.
Dzisiejszy Bangladesh Market jest niejako hołdem złożonym sile charakteryzującej naturę ludzką ówczesnych czasów, w których toczyła się walka o wolność
przeciwko polityce apartheidu. Jest niejako wstępem do współczesnej indyjskiej
sztuki życia w Durbanie.
Pięć dekad istnienia Chatsworth wykreowało specyficzny styl życia, wynikający
z doświadczenia wspólnej egzystencji klasy średniej, wywodzącej się z religii hinduskiej, chrześcijańskiej i muzułmańskiej, a także mówiącej językami tamil, gujarati i hindi. Chatsworth dzisiaj, pomimo iż w swej naturze jest dzielnicą kosmopolityczną, nadal w zdecydowanej większości zdominowana jest przez Hindusów,
którzy na progu XXI stulecia, nie zapomniawszy swego dziedzictwa, nazywają siebie obywatelami Afryki Południowej.
20
History of Chatsworth and the Bangladesh Market, strona internetowa: Bangladeshmarket.co.za/
index.php?option=com_content&view=category&layout=blog&id=47&Itemid=70, dostęp 1 I
2012.
110
150 lat społeczności indyjskiej...
J
ęzyk angielski jest pierwszym i głównym językiem wśród Hindusów, choć niewielka liczba osób starszych wciąż porozumiewa się w językach indyjskich. Jakkolwiek angielski dominuje wśród południowoafrykańskich Hindusów, brzmienie
jego jest charakterystyczne tylko dla tej grupy ludności, która przez dekady wypracowała swoisty styl językowy oparty jedynie na standardach języka angielskiego.
Szereg słów i zwrotów, niekiedy niezrozumiałych, powstało wskutek zmieszania się
kultur języków indyjskich, angielskiego, afrikaans (wywodzącego się z języka niderlandzkiego) i języków afrykańskich.
Sami Hindusi nazywają siebie Charou, co charakterystyczne jest zwłaszcza
dla ludzi zamieszkujących Chatsworth i Phoenix. Kim jest Charou? Określenie to
zawiera dokładne wyjaśnienie cech charakteru i sposobu bycia, a także przywiązanie do miejsca zamieszkania. Charou określa południowoafrykańskiego Hindusa.
Słowo wywodzi się ze slangu: char oznacza ‘brązowy’, ou w języku afrikaans znaczy
‘mężczyzna’.
Jak sami o sobie mówią, robią wiele rzeczy, które tylko dla nich są właściwe. Wyróżnia ich specyficzny sposób ubierania się, poruszania czy odżywiania21 (indyjska potrawa curry oraz płaskie placki roti należą do najpopularniejszych), a także
styl życia, charakteryzujący się dużym szacunkiem dla starszych, zwłaszcza rodziców, oraz dużym przywiązaniem do znajomych i przyjaciół22. Charou odznaczają
się wiarą w to, iż osiągną wszystko, czego chcą. Wywodzą się z różnych środowisk
religijnych, lecz od pięciu pokoleń żyją w tej samej dzielnicy i być może ten fakt
czyni ich bardziej interesującymi.
Również dzisiejsze Phoenix, dynamicznie rozwijająca się dzielnica, w dalszym
ciągu zdominowana przez ludność indyjską, swoim charakterem przypomina
Chatsworth. W 1993 roku, w celu uczczenia setnej rocznicy urodzin Gandhiego,
zarząd osiedla przekazał południowoafrykańskim uniwersytetom zbiory prac tego
wielkiego myśliciela. Natomiast w roku 2000, przy wydatnej pomocy finansowej
rządu Indii, odrestaurowane osiedle Phoenix – dziedzictwo Gandhiego, zostało ponownie otwarte. Odnowiono doszczętnie spalony dom Mahatmy Gandhiego, a także szkołę, bibliotekę i klinikę dla zakażonych wirusem HIV/AIDS. W ceremonii
otwarcia, 27 lutego, uczestniczył między innymi prezydent RPA Thabo Mbeki i król
Zulusów Goodwill Zwelithini.
Victor Gambushe, lider społeczności Bambayia, która w rezultacie zamieszek
w 1985 roku siłą odebrała Hindusom ich dorobek, przeprosił publicznie za bezprawne zabranie ziemi i osadzenie na niej ośmiu tysięcy nielegalnych mieszkańców.
Obecnie toczą się dyskusje, czy osiedle Phoenix powinno spełniać rolę muzeum,
czy raczej punktu centralnego dla realizacji wspólnych projektów społecznych.
Por. G. Vahed, T. Waetjen, Gender, Modernity and Indian Delights, The Women’s Cultural Group
of Durban 1954–2010, Cape Town, 2010, s. 19–352.
22
Strona internetowa: Charous.webs.com/whatisacharou.htm, dostęp 10 XI 2011.
21
111
Teresa Folga-Naidoo
Kontraktowi robotnicy indyjscy przełomu XIX/XX wieku stali się solą przyszłej
nowoczesnej indyjskiej społeczności Afryki Południowej, która w 2010 roku celebrowała 150 lat osiedlenia się na afrykańskiej ziemi. Pomimo iż stanowią niewiele ponad trzy procent populacji południowoafrykańskiej, ich wpływ na cały naród
był i jest istotny. Hindusi zintegrowali się z całym społeczeństwem, lecz pomimo
ciągłego wtapiania się w południowoafrykańską, silnie narzucającą się kulturę zachowali swoją unikatową tożsamość. Także na arenie politycznej społeczeństwo indyjskie, między innymi, odegrało bezpośrednią rolę w ustanowieniu i podtrzymywaniu demokracji. Na największą uwagę zasługuje tu Mahatma Gandhi oraz jego
następcy – w tym Lenny Naidu, Fatima Meer, Yusuf Dadoo i Ahmed Kathrada23.
W 150. rocznicę osiedlenia24, 16 listopada 2010 roku, Hindusi odprawili symboliczne modły nad Oceanem Indyjskim w Durbanie, na pamiątkę przybycia ich
praojców, dzięki którym dziś mogą być dumni z tego, że są obywatelami Afryki
Południowej. Chcemy im podziękować za to, że przekraczając ocean, stworzyli tutaj
dla nas dom – powiedział w wywiadzie dla „Times Live” Seelan Achary, rzecznik
organizacji 1860 Commemoration Council (Komisja Upamiętnienia Roku 1860)25.
Ela Gandhi, wnuczka legendarnego przywódcy Natal Indian Congress, do dnia
dzisiejszego mieszka w Durbanie. Tu się urodziłam, to jest mój kraj. Byłam częścią
walki – powiedziała, mając na myśli walkę o zakończenie ery apartheidu. – Mój
dziadek pomiędzy pobytem w Anglii i Indiach spędził 21 lat w Afryce Południowej26.
W
dzisiejszych czasach większość młodych, wykształconych w Afryce Południowej Hindusów wybiera pracę i życie za granicą, pomimo iż 150-letnia
odyseja osiedleńcza pozwoliła im zbudować silną pozycję społeczną w kraju, skupiając się na kreowaniu instytucji kulturalnych, religijnych i naukowych oraz pielęgnując własne dziedzictwo.
The South African Indian community: celebrating 150 years, strona internetowa: Saha.org.za/news/2010/
November/the_south_african_indian_community_celebrating_150_years.htm, dostęp 10 XI 2011.
24
The Indian community in South Africa celebrates the 150th anniversary of the arrival of the first Indians in the country; strona internetowa: Rnw.nl/english/article/south-africas-indian-communitycelebrates-150th-anniversary, audycja radiowa, dostęp 12 XI 2011; por. A 150-year African Indian
Odyssey, strona internetowa: Southafrica.info/about/history/africanindianodyssey.htm#.UXcFGKI3tMc, film, dostęp 12 XI 2011.
25
Indians to celebrate 150 years in South Africa, strona internetowa: Timeslive.co.za/local/article762208.ece/Indians-to-celebrate-150-years-in-South-Africa, dostęp 10 XI 2011.
26
Tamże.
23
112
150 lat społeczności indyjskiej...
Teresa Folga-Naidoo
150 years of the Indian community
in South Africa
Summary
T
his article focuses on the history of Indians in South Africa. In November 2010 the
community celebrated their 150 years of settlement. Between 1860 and 1911 the Colony of Natal imported from different regions of India over 150 000 Indians to work primarily
on its sugar cane plantations. The analysis covers the process of settlement in Natal, including the activism of Mahatma Gandhi and the government’s creation of an Indian township
(Chatsworth) to the south of Durban. After 150 years on South African land, Indians assimilated with the native population, calling themselves nationals of South Africa and repudiating the term „immigrant”. Despite cultural, religious and linguistic differences in the
past, Indians today uphold their heritage in the modern upper-class society of South Africa.
Key words: South Africa, Indians, Durban, indentured labourers, settlement, heritage,
Gandhi, violence, apartheid
113
Polski UNIWERSYTET NA OBCZYŹNIE
W LONDYNIE
ZESZYTY NAUKOWE
Seria trzecia: nr 1, 2013
Magdalena Górka
Szkoła Przedmiotów Ojczystych im. Tomasza Arciszewskiego w Londynie
Osobowość Nauczyciela-Człowieka
na podstawie sylwetki profesor doktor
Janiny Heydzianki-Pilatowej
W
niniejszym artykule autorka chce przybliżyć postać i dorobek naukowy profesor doktor Janiny Heydzianki-Pilatowej, wybitnego naukowca, profesor filologii polskiej Polskiego Uniwersytetu na Obczyźnie (PUNO) w Londynie, doktor
honoris causa tegoż Uniwersytetu, Nauczyciela i Człowieka – pisanego przez wielkie C, który nie wtłacza, a wyzwala, nie ciągnie, a wznosi, nie ugniata, a kształtuje1.
Materiały dotyczące profesor doktor Janiny Heydzianki-Pilatowej, wykorzystane w pracy, pochodzą głównie z archiwum PUNO i stanowią je, w znacznej mierze,
referaty wygłoszone podczas wieczoru poświęconego jej pamięci. Szerzej omówione zostało trzytomowe wydanie Polskim szlakiem. Książka żołnierza Armii Polskiej
na Wschodzie, wydane w Palestynie. Ze względu na szczególną ciekawość zebranego materiału i trudną dostępność tego dzieła, należy poświęcić mu nieco więcej
uwagi, gdyż ono samo najwymowniej mówi o wyjątkowości, wrażliwości i niesamowitej osobowości jego autorki.
J
anina Heydzianka-Pilatowa urodziła się w 20 listopada 1899 roku2 we wsi Kaczyka na Bukowinie, niedaleko miasta Gura Humora, w powiecie suczawskim,
1
2
J. Korczak, Jak kochać dziecko. Prawo dziecka do szacunku, Warszawa, 2002, s. 110.
Inne źródła podają także datę urodzenia 20 listopada 1905 r., która została umieszczona we własnoręcznie napisanym życiorysie z 20 listopada 1963 r. Życiorys ten stanowi załącznik do listu, skierowanego do Dziekana Wydziału Humanistycznego PUNO z prośbą o dopuszczenie do habilitacji
z zakresu filologii słowiańskiej na podstawie dotychczasowego dorobku naukowego (w załączeniu
115
Magdalena Górka
w monarchii austro-węgierskiej (dziś Rumunia)3 jako córka inż. Zygmunta Heydy i Heleny z Repczyńskich. Maturę zdawała w Gimnazjum Sióstr Nazaretanek
we Lwowie. Uczestniczyła w walkach o niepodległość jako sanitariuszka, otrzymując 1 października 1920 roku dyplom pielęgniarki Czerwonego Krzyża. W tym
samym roku rozpoczęła studia polonistyczne na Uniwersytecie Jana Kazimierza.
Trafiła tam pod opiekę profesora Tadeusza Lehra-Spławińskiego, pod którego kierunkiem uzyskała magisterium, a dwa lata później (1927) doktorat za pionierską
pracę na temat rekonstrukcji języka i kultury Drzewian połabskich. Profesor twierdził, iż
dorobek naukowy Janiny Heydzianki-Pilatowej dowodzi dobitnie, że jest ona wysoce utalentowaną i pełną zamiłowania pracownicą naukową, która w sprzyjających warunkach
może osiągnąć bardzo cenne rezultaty badawcze, a dziś już zajmuje w młodym pokoleniu slawistów-językoznawców miejsce wybitne4.
W latach 1929–1939 uczyła literatury, historii i psychologii w Państwowym
Gimnazjum Zawodowym we Lwowie, a kwalifikacje nauczyciela gimnazjów i liceów uzyskała w roku 1930. W 1934 Komisja Językowa Polskiej Akademii Umiejętności powołała ją na swego współpracownika5. W 1964 roku, pracując już
na PUNO, habilitowała się u wyżej wspomnianego wybitnego slawisty na podstawie dwóch prac: Określenia czasu w języku Drzewian połabskich oraz Z wierzeń
Drzewian połabskich.
Pierwsza praca obejmuje materiał leksykalny określeń czasu, to jest rolniczego
kalendarza Drzewian połabskich – ludu, który uległ zupełnemu wynarodowieniu
w XVII i początku XVIII wieku. Autorka na podstawie analizy badań, dokonanych
przez niemieckich naukowców na XVIII-wiecznych zabytkach językowych, prześledziła znaczenia i formy rodzimego nazewnictwa czasowego oraz nawarstwiające się zapożyczenia niemieckie. Materiał ten został ujęty w pięciu częściach: Słońce
i Księżyc, Nazwy pór roku, Tydzień, Nazwy dni tygodnia, Nazwy miesięcy.
Drugie opracowanie zawiera analizę najstarszych nazw duchów podziemnych
i demonów. Porównanie tych form z innymi odpowiednikami w językach słowiańskich stanowi dowód istnienia kontynuantów strukturalnych i semantycznych
słownictwa wierzeń w tym zakresie u bardzo konserwatywnych rolników Drzewian połabskich6.
wyżej wspomniany życiorys wraz z wykazem prac ogłoszonych drukiem); Archiwum PUNO, teczka zmarłych profesorów, akta osobowe prof. Janiny Heydzianki-Pilatowej; zob. także: Z. A. Judycki,
Polski Uniwersytet na Obczyźnie w Londynie. Słownik biograficzny pracowników naukowych, Londyn, 2008, s. 43.
3
J. Serwański, Janina Heydzianka-Pilatowa, w: Encyklopedia polskiej emigracji i Polonii, red. K. Dopierała, Toruń, 2004, t. IV, s. 69.
4
Archiwum PUNO, teczka zmarłych profesorów, akta osobowe prof. Janiny Heydzianki-Pilatowej, T. Lehr-Spławiński, Opinia o dorobku naukowym dr Janiny Heydzianki-Pilatowej, Kraków, 16 XII 1960.
5
J. Bujnowski, Janina Heydzianka-Pilatowa, „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza”, [Londyn], 5 I
1987, s. 6.
6
Archiwum PUNO, Universitatis Polonorum in Exteris, Disseratationes, London, b.r. [1984], s. 28.
116
Osobowość Nauczyciela-Człowieka...
Jak widać, był to bez wątpienia główny temat zainteresowań profesor Heydzianki-Pilatowej, w którego zakresie wiele prac i opracowań zostało ogłoszonych drukiem:
– Szczątki składni połabskiej, „Slavia Occidentalis”, [Poznań], 1927, t. VI, s. 26–69;
– Słownictwo połabskie w zakresie uprawy lnu, „Slavia Occidentalis”, [Poznań],
1933, t. XII, s. 258–263;
– Niemieckie wyrazy złożone w języku połabskim, „Slavia Occidentalis”, [Poznań],
1925, t. III/IV, s. 232–240;
– Nazwy pór roku w języku połabskich Drzewian, „Rocznik Polskiego Towarzystwa
Naukowego na Obczyźnie”, [Londyn], 1957–1958, t. VIII, s. 60–67;
– Nazwy i określenia słońca i księżyca w języku połabskich Drzewian, „Rocznik Polskiego Towarzystwa Naukowego na Obczyźnie”, [Londyn], 1959–1960, t. X, s. 87;
– Określenia czasu w języku Drzewian połabskich, cz. I: Słońce i księżyc, „Slavia Occidentalis”, [Poznań], 1967, t. XXVI, s. 44–60;
– Określenia czasu w języku Drzewian połabskich, cz. II: Nazwy pór roku, „Slavia
Occidentalis”, [Poznań], 1968, t. XXVII, s. 81–87;
– Określenia czasu w języku Drzewian połabskich, cz. III: Tydzień, „Slavia Occidentalis”, 1972, [Poznań], t. XXX, s. 35–41;
– Określenia czasu w języku Drzewian połabskich, cz. IV: Nazwy dni tygodnia, „Slavia Occidentalis”, [Poznań], 1974, t. XXXI, s. 46–57;
– Z wierzeń Drzewian połabskich (na podstawie analizy słownikowej), „Slavia Occidentalis”, [Poznań], 1971, t. XXVIII/XXIX, s. 53–74;
– Przebieg wynarodowienia Drzewian połabskich. W świetle kroniki chłopskiej Jana
Parum Schultzego, „Studia z Filologii Polskiej i Słowiańskiej”, [Warszawa], 1980,
t. XIX;
– Biedronka – skarbeusz słowiański, w: Opuscula Polono-Slavica, [red. J. Safarewicz], [Wrocław – Kraków], 1979.
W 1926 roku poślubiła inżyniera Kazimierza Pilata, który w owym czasie pełnił
funkcję asystenta Wydziału Lasowego Politechniki Lwowskiej.
W
okresie II wojny światowej Janina Heydzianka-Pilatowa została deportowana do Kazachstanu, ponieważ odmówiła wprowadzenia poprawek do „aktualizowanych” książek języka polskiego „dla mniejszości narodowej”. […] Przeżywszy
sama głód i poniewierkę na owej ziemi doczekała się „amnestii” i momentu utworzenia przez gen. Andersa Armii Polskiej w ZSRR, by rozpocząć tam (1942) nowy rozdział życia. Z całą wrodzoną Jej pasją pracy i inwencją włącza się do dzieła organizacji szkolnictwa polskiego przy oddziałach wojskowych w Kirgizji7.
Dotarłszy do Palestyny, w maju 1943 roku została przydzielona do Sekcji Wydawniczej Oddziału Propagandy i Kultury Dowództwa Armii Polskiej na Wscho-
7
W. E. Szkoda, Profesor Kapitan Janina Heydzianka-Pilatowa (in memoriam), „Universitas”, [styczeń–
czerwiec] 1989, nr 36/37, s. 9.
117
Magdalena Górka
dzie8. Pracowała wówczas nad lekturą, która miała wlać nadzieję, dodać siły i wiary;
dzięki której czytelnik miał zapomnieć, że jest na obcej ziemi. Trzytomowe opracowanie Polskim szlakiem. Książka żołnierza Armii Polskiej na Wschodzie (1943)
miało prowadzić strudzonych wędrowców ku jednej tylko ziemi – ku polskiej, z której
wyszli na tułaczkę, aby dla niej wolność wywalczyć9.
Tom pierwszy pod tytułem Polskim szlakiem. Z dawną pieśnią – z dawnym znakiem składa się z dwóch części. W pierwszej, zatytułowanej Na straży granic i dobra ojczyzny, pojawiają się dwa artykuły Janiny Pilatowej: Z ducha średniowiecza
i W Polsce Zygmuntów; druga część nosi tytuł Zawsze wierni walce o wolność. Sama
autorka wyraża się o tym tomie następująco:
Obrazuje narastanie sił narodu polskiego w walce o dobro państwa oraz w obronie granic
Rzeczypospolitej; przedstawia też bohaterską historię walk powstańców po upadku niepodległości oraz zbrojny czyn legionów Józefa Piłsudskiego, uwalniających wraz z innymi formacjami Ojczyznę od zaborów10.
Na początkowych stronicach tomu pierwszego (s. 5) pojawia się wyjątek z rozkazu Kazimierza Sosnkowskiego, którego po śmierci generała Władysława Sikorskiego Prezydent Rzeczypospolitej mianował Wodzem Naczelnym Polskich Sił Zbrojnych:
Naczelny Wódz generał Władysław Sikorski życie zakończył. Padł na posterunku wśród
niezmordowanej pracy dla Polski. Poznałem Go przed 35 laty w tajnych organizacjach wojskowych, które następnie stały się podwaliną Polskich Sił Zbrojnych. Spotkałem Go później
w Legionach, widziałem Go w polu, jako dowódcę 9. dywizji piechoty, a następnie 5. Armii
wsławionej nad bojami nad Wisłą i Wkrą.
Patrzyłem na Jego działalność jako premiera, szefa sztabu głównego, ministra spraw wojskowych, organizatora naczelnych Sił Zbrojnych na obczyźnie. Był to wybitny żołnierz, znakomity pisarz wojskowy, człowiek olbrzymiej pracy i wielkiego talentu, mąż stanu, który dobrze
zasłużył się Ojczyźnie.
Śmierć generała Sikorskiego oznacza dotkliwą i bolesną stratę dla Polski. W skupieniu i powadze Polskie Siły Zbrojne oddają cześć Jego prochom, rozumiejąc, że najgodniej to uczynią,
zdwajając swe wysiłki w myśl wskazań Prezydenta R.P., wypełniając w całości żołnierski nakaz wiernej służby.
Żołnierze!
Obejmując nad Wami dowództwo, zbliżam się do Was z pełnym zaufaniem i sercem otwartym. Po długich dniach żołnierskiego wysiłku, najwyższą nagrodą dla tułaczych wojsk Rzeczypospolitej będzie chwila, w której Bóg Wszechmocny pozwoli nam stanąć na Ziemi Ojczystej ze słowami dziękczynnej modlitwy na ustach, w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku
wobec imienia i przyszłości Polski11.
J. Oktawiec, Zarys historii Sekcji Wydawniczej 2. Korpusu za okres od 8 maja 1942 do 7 listopada
1945, Bari, 1945, maszynopis, sygn. 516/Rps, s. 32.
9
W. Walaszewski, Wstęp, w: Polskim szlakiem. Z dawną pieśnią – z dawnym znakiem, oprac. J. Pilatowa i W. Zahorski, Londyn, [1947], s. 5.
10
J. Pilatowa, Od autora, w: taż, Polskim szlakiem. Dojdziemy, Palestyna, 1944, s. 293.
11
Taż, Polskim szlakiem. Z dawna pieśnią – z dawnym znakiem, Palestyna, 1943, s. 5.
8
118
Osobowość Nauczyciela-Człowieka...
Publikacja autorstwa m.in.
Janiny Heydzianki-Pilatowej
Tom ten liczy 142 strony, większość artykułów udokumentowana jest fotografiami (przykładowo: jezioro Gopło, pomnik Bolesława Chrobrego, kościół Mariacki w Krakowie, środkowa część ołtarza Wita Stwosza w kościele Mariackim, dźwig
portowy w Gdańsku, dziedziniec Biblioteki Jagiellońskiej, pomnik Mikołaja Kopernika w Warszawie, kaplica Zygmuntowska, katedra lwowska, pomnik króla Jana
III Sobieskiego we Lwowie, domy starej Warszawy) bądź też rycinami (m.in. drużyna rycerska, wojownik litewski i polski z czasu bitwy pod Grunwaldem, gdańska
bandera, mieszczanie lwowscy, Belweder).
W tomie tym można znaleźć teksty wielu wybitnych autorów, jak również tych
mniej znanych: Władysława Anczyca (Bitwa pod Grunwaldem), Stanisława Balińskiego (Pieśń roku 1905), Piotra Choynowskiego (Śmierć ks. Skorupki), Jana Ciecierskiego (Flis na fryjorze), Jerzego Ciepielowskiego (Dzień trzeciego maja 1791),
Marii Dąbrowskiej (Marcin poznaje sam siebie), Marii Dynowskiej (Dzwony gnieźnieńskie; Unia lubelska; Jeszcze Polska nie zginęła), Józefa Aleksandra Gałuszki (Legenda o królowej Kindze), Gizeli Gebertowej (Mikołaj Kopernik; Na straży granic
Polski), Lucjana Gołębiowskiego (Konik zwierzyniecki), Marii Konopnickiej (Trzeci Maj; Grunwald), Eugeniusza Korwina-Małaczewskiego (Mogiłom archangielskim i murmańskim), Zofii Kossak (Nad Odrą w 1921 r. – wyjątek z Nieznanego
kraju), Józefa Ignacego Kraszewskiego (W chacie Wisza, Wigilia), Anny Lewickiej
(W obronie sztandaru), Stefana Maykowskiego (Król i słowiki), Kornela Makuszyń119
Magdalena Górka
skiego (Zegary lwowskie), Józefa Mączki (Szlakiem ojców), Adama Mickiewicza
(Pani Twardowska; Z „Pana Tadeusza” – wyjątek; Kibitki – wyjątek z Dziadów), Juliana Ursyna Niemcewicza (Piast), Zygmunta Nowakowskiego (Germański miecz;
Basso profondo), Beaty Obertyńskiej (O Wicie Stwoszu i Krystce Złotnikównie), Artura Oppmana (Grochów), Jana Parandowskiego (Karol Miarka), Roberta Perutza
(Koncert Paderewskiego), Józefa Piłsudskiego (Legiony na Podhalu), Antoniego Potockiego (Warszawa – w skróceniu), Karola Rawera (Ser i Gomułka), Władysława
Reymonta (Przysięga), Henryka Sienkiewicza (Pojedynek Zbyszka z Rotgerem; Zdobycie chorągwi – wyjątek z Ogniem i mieczem; Śluby Jana Kazimierza i Obrona Częstochowy – wyjątki z Potopu), Wacława Sieroszewskiego (W Oleandrach), Edwarda
Słońskiego (Ta, co nie zginęła; Listopad 1918 roku), Juliusza Słowackiego (Jest u nas
kolumna), Artura Śliwińskiego (Atak kosynierów), Mariana Toporowskiego (Serce Chopina), Stanisława Wasylewskiego (Ojciec i syn), Józefa Weyssenhoffa (Wóz
Drzymały), Marii Wielopolskiej (Fartuch pani Chrzanowskiej), Kazimierza Wierzyńskiego (Nocny pochód), Witolda Zachorskiego (Jesteśmy jednej krwi), Stefana
Żeromskiego (Śmierć Olbromskiego; Powrót Pomorza do Polski – wyjątek z Wiatru
od morza).
Tom drugi pt. Polskim szlakiem. Na ojczystej ziemi mówi o wielkości kultury narodu polskiego, jej swoistej odrębności oraz chłonności i zdolności do przetwarzania elementów kultury ogólnoludzkiej na treści kulturalne o charakterze narodowym. Ponadto
daje obrazy różnorodnego życia oraz duchowego oblicza poszczególnych dzielnic Polski,
które wiążą się w jednolitą całość w życiu państwa polskiego12. Składa się z dwóch części: Nasze dziedzictwo i Na ziemiach Rzeczypospolitej. W części pierwszej pojawiają
się dwa teksty Pilatowej: Nasza mowa (opracowany według artykułu Kazimierza Nitscha, O wzajemnych stosunkach gwar ludowych i języka literackiego) i Dom.
Część ta zawiera teksty następujących autorów: Stanisława Balińskiego (Tak odlatują ptaki – w skróceniu; Wspomnienie o Kraju Nowogródzkim), Jana Bandrowskiego (Połów szprotek na Helu), Władysława Błotnickiego (Biskupin), Jana Kasprowicza (Rzadko na moich wargach), Piotra Choynowskiego (Sztandar), Adolfa
Chybińskiego (Muzyka górali tatrzańskich), Ewy Curie (Maria Curie-Skłodowska),
Jadwigi Czechowiczówny (A gdy będę wracać do domu; Lwów), Marii Dąbrowskiej
(Wieniec), Zofii Kossak-Szczuckiej (Mazury; Pod Zadwórzem; Na ziemi i pod ziemią), Charlesa Dobrzyńskiego (O chamstwie i kulturze), Arkadego Fiedlera (Między
puszczą a Bogiem), Ferdynanda Goetla (Nurek; Górniczy stan), Józefa Jastrzębskiego (Nasza stolica), Juliusza Kaden-Bandrowskiego (Granica wschodnia), Michała
Kociubińskiego (Iwasiowa muzyka), Edwarda Kostki (O miastach w Polsce; Jak rósł
naród polski; Jak handlowano ze światem w dawnej Polsce; Idea państwa w pismach
Marszałka Józefa Piłsudskiego), Michała Laskowy (Na działce), Jana Lechonia (Matka Boska Częstochowska; Naśladowanie Or-Ota), Bolesława Leitgebera (Trzy oblicza Poznania), Stanisława Ligonia (Polskie zwyczaje ludowe), Bolesława Łebki (Noc
nad Czeremoszem), Józefa Łobodowskiego (Na Wołyniu), Józefa Mączki (Matuli),
12
J. Pilatowa, Od autora, w: taż, Polskim szlakiem. Dojdziemy…, s. 293.
120
Osobowość Nauczyciela-Człowieka...
Publikacja autorstwa m.in.
Janiny Heydzianki-Pilatowej
Gustawa Morcinka (W kopalni), Hanny Mortkowicz (Targ w Pińsku), Zygmunta Nowakowskiego (Zmiana warty), Beaty Obertyńskiej (Z pokłonem), Tomasza
Orawskiego (Wiejskie przeznaczenie; Krzemienieckie smutki), Władysława Orkana
(Na hale, Podhale), Józefa Piłsudskiego (O wartości żołnierza; Przemówienie w Wilnie), Jima Pokera (Malström w Gdyni), Jadwigi Prażmowskiej (Jak kultura docierała
do chaty wiejskiej; Co wieś przechowała dla kultury polskiej), Kazimierza Przerwy-Tetmajera (Babski wybór – fragment z Na skalnym Podhalu), Stanisława Przybyszewskiego (Nad Gopłem), Władysława Reymonta (Święcone u Boryny, Śmingus
– wyjątki z Chłopów; Orka), Wiktora Romanowa (Ochrona piękna przyrody rodzimej; Centralny Okręg Przemysłowy), Jana Sarka (Posłuchanie), Wacława Sieroszewskiego (Lwowscy Ormianie), Jerzego Smoleńskiego (Piękna nasza Polska cała
– w skróceniu), Juliana Tuwima (Śląsk śpiewa; Miasto Łódź), Janusza Wedowa (Poznań, Kraków), Kazimierza Wierzyńskiego (Litania ziemi lwowskiej), Jana Wiktora
(W wiejskiej szkole – wyjątek z Orki na ugorze), Kazimierza Wilczyńskiego (Pieśń
marynarzy; Nad Niemnem), Stefana Żeromskiego (Z puszczy jodłowej – wyjątek;
Wezwanie – w skróceniu; W dzielnicy fabrycznej – wyjątek z Ludzi bezdomnych).
Tom ten, wydany 16 lutego 1944 roku (data wyjścia z drukarni Ahwa w Jerozolimie) w nakładzie 5000 egzemplarzy w formacie 17 na 24 cm13, jest obszerniejszy
13
Taż, Sprawozdanie roczne z prac Placówki Wydawniczej Propagandy i Kultury w Jerozolimie z
dniem 20 września włączonej do Sekcji Wydawniczej 3. Korpusu, jako Referat Wydawniczy, za czas
121
Magdalena Górka
niż pierwszy, liczy 264 strony (łącznie ze spisem treści). Stronę graficzną (okładzina, strony tytułowe i przeplot) opracował Zygmunt Turkiewicz14.
Ostatni, trzeci tom zatytułowany Polskim szlakiem. Dojdziemy przedstawia walkę narodu polskiego o utrzymanie suwerenności i zachowanie niezawisłości państwowej, wędrówki polskiego żołnierza po ziemiach sąsiadów i sprzymierzeńców oraz jego
udział i bohaterskie czyny we współczesnej wojnie15. Składa się z trzech części: Walki
na ziemiach Polski, U sąsiadów i wśród sprzymierzeńców oraz Na wschodzie, w której pojawia się trzystronicowy artykuł samej autorki dotyczący polskich kobiet i ich
cnót zatytułowany W życiu i w dziele16.
O wielkości tej publikacji stanowi wyśmienity dobór tekstów: Stanisława Balińskiego (Druga Ojczyzna), Wiesława Baszy (Ariza śpiewa nad arikiem), Jana Bielatowicza (Jeden żołnierski żywot), Adolfa Bocheńskiego (Jak spaliliśmy włoską wieżę obserwacyjną), Ludwika Bojczuka (Barykada na Łyczakowie), Zbigniewa Broncla
(Hel), Władysława Broniewskiego (Słońce września; Tułacza armia; Pejzaże palestyńskie), Ludwika Brzeskiego (Miss Penny Penizek), Jana Brzozowskiego (List do syna),
Józefa Czapskiego (Wspomnienie z niewoli; Na szlaku Aszchabad – Meszched), Jadwigi Czechowiczówny (P.S.K.), Witolda Domańskiego (Ćwiczenia w Galilei; W drodze
na front), Seweryna Ehrlicha (Król Nabunaid), Adama Eplera (Ostatnie boje kamod 1 I do 31 XII, w: Dokumenty Sekcji Wydawniczej Jednostek Wojska na Środkowym Wschodzie,
Maszynopisy, sygn. 1784/Rps, s. 1.
14
Zygmunt Turkiewicz urodził się 28 XII 1912 r. w Warszawie, tam też w 1934 r. ukończył Akademię Sztuk Pięknych. Podczas wojny obronnej dostał się do radzieckiej niewoli, zwolniony w czasie
amnestii wstąpił w szeregi Armii Andersa. W wojsku w wolnych chwilach tworzył i prowadził sekcję plastyczną. Od 1943 r. służył w szeregach 2. Korpusu Polski (PSZ), z którym walczył pod Monte
Cassino. Po zakończeniu walk pozostał we Włoszech, gdzie szybko stał się sławny i zdobył uznanie. W 1946 r. w Rzymie wziął udział w wystawie 12 polskich artystów, pokazując rysunki z walk
o Monte Cassino. Ich walory malarskie zostały wysoko ocenione przez autora wstępu do katalogu
tej wystawy, znanego włoskiego krytyka sztuki Gina Severiniego. W 1947 r. przeniósł się do Londynu, gdzie szybko nawiązał kontakty ze środowiskiem polskich artystów i plastyków oraz stał się
jednym z jego członków. W 1961 r. w Galerii Grabowskiego zostały wystawione prace polskich artystów (m.in. Turkiewicza) pod wspólnym tytułem „Tension and Kontrast”. Dwa lata później Halina Nałęcz, prowadząca w Londynie „Dorian Galleries”, zorganizowała dużą wystawę jego dorobku, podczas której zaprezentowano 59 obrazów, rysunków i gwaszy. W styczniu 1963 r. miał dużą
wystawę indywidualną, prezentującą 47 obrazów i 12 gwaszy, której towarzyszył obszerny katalog,
a jesienią tego roku wziął udział w wystawie grafików polskich w Milwaukee w USA. Był stałym
współpracownikiem paryskiej „Kultury”, dla której pisał felietony dotyczące malarstwa. Tworzył
graffiti, gwasze, freski i kolaże. Wiele jego dzieł posiada cechy płaskorzeźb, a inne są ornamentowanymi gwaszami. Zygmunt Turkiewicz należał do najciekawszych indywidualności polskiego środowiska plastycznego w Wielkiej Brytanii. Zginął tragicznie potrącony przez samochód w 1973 r.
w Londynie; za: S. Legeżyński, Z. Turkiewicz, „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza”, 12 II 1973,
nr 18, s. 2; „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza”, 13 II 1973, nr 19, s. 4 (nekrolog Zrzeszenia Plastyków); „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza”, 2 II 1973, nr 29, s. 4 (nekrolog żony); C. Dobek,
Drzewo wiadomości wyrosło na Blackheath, „Kronika”, 26 I 1963, nr 4 (11), s. 8–9; strona internetowa: Poranny.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20090528/ALBUMB/117430598, dostęp 30 I 2013.
15
J. Pilatowa, Od autora, w: taż, Polskim szlakiem. Dojdziemy…, s. 293.
16
Taż, W życiu i w dziele, w: taż, Polskim szlakiem. Dojdziemy…, s. 256–258.
122
Osobowość Nauczyciela-Człowieka...
Publikacja autorstwa m.in.
Janiny Heydzianki-Pilatowej
panii wrześniowej), Jana Erdmana („Pers” z Brygady Karpackiej), Arkadego Fiedlera
(Opuszczamy Francję; Człowiek morza), Sandhama Gravesa (List do polskiego lotnika), Stanisława Gierata (Spadochroniarstwo), Porucznika Herberta (W rumuńskim
obozie; Bujak nawala; Lucy wraca do bazy; O kilka mil od brzegu), Antoniego Hermaszewskiego (Opowiadanie siostry), Aleksandra Janty (Do przyjaciela, który został
w niewoli), Georga Johnsona (Epopeja „Orła”), Stanisława Kaczmarka (Z pierwszych
dni), Ryszarda Kiersnowskiego (Na londyńskiej ulicy), Edwarda Kostki (Ideologia
wolności węzłem łączącym Amerykę z Polską), Eugeniusza Królikowskiego (Ziemia
obiecana), Jana Lachowicza (Pancerniacy w kraju magów), Jana Lechonia (Legenda),
Michała Makowskiego (Pierwsze spotkanie), Tadeusza Malinowskiego (Pierwszego
września 1939 roku – z tygodnika „Polska Walcząca”), Ignacego Matuszewskiego
(O Imperium Brytyjskim; Misja dziejowa), Juliusza Mieroszewskiego (Kamienie Warszawy mówią; Michałkowskiego 6), Ryszarda Mossina (Nasze maskotki), Herminii
Naglerowej (Chleb), Zygmunta Nowakowskiego (Generał Władysław Sikorski), Beaty Obertyńskiej (Dolina Królowych; Workuta), Wiktora Ostrowskiego (Trzy defilady), Jerzego Paczkowskiego (Pierwsza bitwa), Mariana Piotrowskiego (W obozie
jeńców), Ksawerego Pruszyńskiego (Zapraszamy Szkotów; Towarzysze bojowi Brygady Karpackiej; Trębacz z Samarkandy), Tadeusza Pniewskiego (Z książką w plecaku
i z bronią w ręku), Zbigniewa Racięskiego (Po roku), Kazimierza Sosnkowskiego (Piłsudski), Jana Szułdrzyńskiego (Paderewski a odbudowa Rzeczypospolitej), Wiktora
123
Magdalena Górka
Szyryńskiego (Siedem słów), Zygmunta Szyszko-Bohusza (Serce kobiety; Natarcie
na Ankens), Hanny Tomaszewskiej (Polki latają nad Wielką Brytanią), Melchiora
Wańkowicza (Borem-lasem), Wincentego Wiśniewskiego (Gazalska Wilia), Tadeusza Wittlina (Warszawa w ogniu), Maxa Webera (Siostra), Janusza Wedowa (Dzień,
jakich było wiele), Jerzego Woszczynina (Drwal), Bohdana Wrońskiego (Nocna
wachta na kontrtorpedowcu).
Tom ten, liczący 296 stron, rozpoczynający się słowami generała Kazimierza
Sosnkowskiego do żołnierzy przebywających w Ziemi Świętej, również został opatrzony wieloma ciekawymi fotografiami (pierwsza z nich przedstawia gen. Sosnkowskiego podczas rozmowy z gen. Andersem). Wydano go w nakładzie 3000 egzemplarzy, w formacie 17 na 24 cm, wyszedł z drukarni Ahwa 30 kwietnia 1944
roku17.
Trzytomowa całość stanowi wyjątkowe dzieło, efekt stanowczości, inteligencji
i osobliwej wrażliwości autorki:
Trzeba było dokonać cudów uporu, ruchliwości, wynalazczości, by dobrać takie bogactwo
tekstów i polskiej prozy, i poezji klasycznej, i fotografii ze wszystkich ziem Polski i aktualnych
tekstów ze szlaków walk polskich po 1939. […] olśniewał mnie ten bardzo rzadki stop ścisłej
inteligencji naukowca z zawsze żywym nurtem bolesnej wrażliwości polskiej i społecznej, nurtem, który wracał ze Słowackiego i Żeromskiego18.
P
o zakończeniu wojny Pilatowa trafiła do Wielkiej Brytanii. W Londynie – po
wielu latach rozłąki – spotkała się ze swym mężem. Tu też podjęła pracę na
PUNO. Niestety, większą część dnia zajmowała jej praca zarobkowa dla Polish Resettlemment Corps in Great Britain (1947–1949), a następnie dla firmy W. G. James
Kingsbury Works w Londynie (1950–1984). Jak powiedział później profesor Józef
Bujnowski19:
Profesor doktor Janina Heydzianka-Pilatowa była naukowcem najwyższej miary, nieszczęśliwie skazanym na oddawanie umysłu i serca sprawom znacznie mniejszej wagi, w warunkach nieprawdopodobnie trudnych. Należy tylko sobie uświadomić, że autorka pionierskiej
pracy, rekonstruującej ze szczątkowych fragmentów języka połabskiego jego składnię, przygotowująca i publikująca wielką rozprawę o określaniu czasu w języku Drzewian połabskich,
prowadząca wykłady i seminaria PUNO, mogła tylko nocami i w czasie weekendów pracować
naukowo, gdyż całe dnie, od godziny 8-mej rano do 5-tej po południu musiała poświęcać się
pracy zarobkowej20.
Taż, Sprawozdanie roczne z prac Placówki Wydawniczej…, s. 1.
L. Bednarczuk, Janina Heydzianka-Pilatowa i Lwowska Szkoła Językoznawcza, „Tygodnik Powszechny”, 8 II 1987, s. 5.
19
Józef Bujnowski, ur. 18 III 1910 r., poeta, historyk literatury, eseista, nauczyciel akademicki, nauczyciel w szkolnictwie Komitetu Oświaty dla Spraw Polaków w Wielkiej Brytanii; Z. A. Judycki, Polski
Uniwersytet na Obczyźnie w Londynie…, s. 22.
20
Archiwum PUNO, J. Bujnowski, Profesor dr Janina Heydzianka-Pilatowa, wspomnienia ze współpracy na Polskim Uniwersytecie na Obczyźnie, przemówienie wygłoszone 12 XII 1987 r., podczas
17
18
124
Osobowość Nauczyciela-Człowieka...
Publikacja autorstwa
Janiny Heydzianki-Pilatowej
Specyfika zawodu nauczyciela polega na tym, iż trudno oddzielić obowiązki zawodowe od obowiązków moralnych. Postępowanie pedagogiczne podlega stałej
ocenie moralnej, dlatego też nauczyciel powinien reprezentować wysoki poziom
etyczny nie tylko w pracy, ale również w życiu prywatnym, gdyż cała jego osobowość ujawnia się przecież w zachowaniu. To, co jednak zawsze cechowało prof. Pilatową, to było stałe poszukiwanie prawdy i niezwykła prawość naukowca21.
Profesor Janina Heydzianka-Pilatowa była także Człowiekiem o wielkim sercu: z niesamowitą pasją i oddaniem pomagała studentom, nawet tym, których temat nie leżał bezpośrednio w kręgu jej zainteresowań. Helena Janina Gładkowska
wyraziła o niej następującą opinię: Profesor doktor J. Pilatowej zawdzięczam wybór
tematu mojej pracy magisterskiej na PUNO, mimo iż nie dotyczył on dziedziny Jej
wykładów. […] Właściwie, pierwszą konsultację tej pracy odbyłam u profesor Pilatowej, która służyła życzliwą radą, utwierdzała w niepewnościach. Stale interesowała
się moimi postępami22. Władysława Spławska odnotowała, że Pani Profesor utrzymywała z nami kontakt poza wykładami, zapraszając do siebie, proponując pomoc
wieczoru wspomnień poświęconego prof. J. Heydziance-Pilatowej, s. 2; także: J. K. Pyłat, Polski Uniwersytet na Obczyźnie, Pułtusk – Londyn, 2010, s. 92.
21
Archiwum PUNO, Z. E. Wałaszewski, Wieczór poświęcony pamięci prof. dr J. Heydzianki-Pilatowej, Londyn 12 XII 1987.
22
Archiwum PUNO, H. J. Gładkowska, Zapiski z 12 XII 1987.
125
Magdalena Górka
w zagadnieniach związanych ze studiami. Zawsze się interesowała wynikiem egzaminów z innych przedmiotów23.
Jej wyjątkowa osobowość przejawiała się najpełniej w nauczycielskiej postawie:
zachowaniu, mowie, sposobie bycia i obcowania z ludźmi: zarówno z wykładowcami jak i słuchaczami. Posiadała swoisty talent i powołanie do czynienia dobra,
każde spotkanie z prof. Pilatową było w jakimś stopniu kształcące przez tok jej myśli
i wiedzy24. Jej wykłady cechował wielki kult języka polskiego, polskiej kultury i historii. Zawsze z wielkim szacunkiem wyrażała się na temat swojej Ojczyzny i próbowała to umiłowanie zaszczepić wśród swoich studentów25. Dla pogłębienia studiów i lepszego zrozumienia procesów, jakie zachodziły w kształtowaniu się języka
polskiego na przestrzeni wieków – prof. Pilatowa nalegała na sumienne studia języka staro-cerkiewno-słowiańskiego, opartego na prasłowiańszczyźnie i praindoeuropejskim. Również zalecała nam uczęszczanie na lektorat języka litewskiego, aby móc
porównywać niektóre zagadnienia gramatyczne wspólne językom polskiemu i litewskiemu26.
Była wspaniałym wykładowcą, posiadającym niezwykłe zdolności pedagogiczne, starającym się wychodzić naprzeciw studentom, rozumiejąc ich potrzeby i trudności. Jak wspomina doktor A. Wierzbicki: Potrafiła podać studentom najbardziej
trudny materiał naukowy w sposób łatwy i dostępny27. Traktowała swoich słuchaczy
w sposób przyjacielski, udzielając cennych rad, pomocy i wsparcia. Nie była Ona
jedynie profesorem języka polskiego, ale w wielu wypadkach także, po prostu, osobą
najbliższą, z która można było dzielić się swoimi problemami. W przyjaźni bowiem
była niesłychanie głęboka i wytrwała28.
Miała głęboką świadomość wykonywanego przez siebie zawodu, wiedziała, iż nauczanie niesie za sobą ogromną odpowiedzialność, zarówno dydaktyczną, jak i wychowawczą. Wiedząc, że jako nauczyciel wpływa na światopogląd swoich uczniów,
stanowi dla nich niejako wzorzec, po części kształtuje ich osobowość, a być może
nawet przesądza o ich dalszych losach,
była surowa i wymagała poważnego podejścia do nauki. Natomiast chętnie gawędziła
z nami przed wykładem, przychodząc znacznie wcześniej do kawiarenki na górnym piętrze.
Skupialiśmy się wokół Niej. W swoich sądach potrafiła być bezkompromisowa, odważnie wyrażająca swe poglądy, chociaż na przekonania i słabostki innych przeważnie wyrozumiała.
Wszystkie te drobnostki i niezgodności dyskusyjne nie miały żadnego znaczenia wobec zalet
otwartego umysłu prof. Pilatowej i wiedzy, jaką nam przekazywała29.
W. Spławska, Prof. dr Janina Pilatowa. Wykładowczyni struktury języka polskiego na PUNO, „Gazeta
Niedzielna”, [Londyn], 21–28 XII 1987, nr 51/52, s. 7.
24
Tamże.
25
Archiwum PUNO, H. J. Gładkowska, Zapiski z 12 XII 1987.
26
Tamże.
27
W. E. Szkoda, Profesor Kapitan Janina Heydzianka-Pilatowa…, s. 9.
28
Archiwum PUNO, Z. E. Wałaszewski, Wieczór poświęcony pamięci…
29
W. Spławska, Prof. dr Janina Pilatowa. Wykładowczyni struktury języka polskiego…, s. 7.
23
126
Osobowość Nauczyciela-Człowieka...
Profesor Janina Heydzianka-Pilatowa utrzymywała kontakt z uczelniami polskimi, między innymi Uniwersytetem Jagiellońskim i Uniwersytetem Poznańskim.
Wszyscy polscy lingwiści, odwiedzający Londyn, zawsze byli serdecznie goszczeni
w jej domu, a ściślej mówiąc, w jej skromnym jednopokojowym mieszkanku, gdzie toczyły się nieustające rozmowy „lingwistyczne”30.
W czerwcu 1985 Zarząd Polskiego Towarzystwa Językoznawczego powołał ją
w poczet honorowych członków PTJ w uznaniu wielkich zasług dla polskiego językoznawstwa31.
W polu zainteresowań profesor Pilatowej, oprócz wspomnianych już badań
nad językiem Drzewian połabskich, znalazły się także prace Bronisława Malinowskiego oraz język emigracji, który to temat narzuciła jej londyńska rzeczywistość.
Powstały wtedy następujące prace i opracowania ogłoszone drukiem, głównie
w rocznikach Polskiego Towarzystwa Naukowego na Obczyźnie (PTNO)32, którego
członkiem Janina Heydzianka-Pilatowa była od 1951 roku:
– Kilka uwag o ojczyźnie, „Rocznik Polskiego Towarzystwa Naukowego na Obczyźnie”, [Londyn], 1955–1956, t. VI, s. 89–93;
– Problemy językowe w pracach Bronisława Malinowskiego, „Rocznik Polskiego Towarzystwa Naukowego na Obczyźnie”, [Londyn], 1956–1957, t. VII, s. 96–101;
– Przebieg dotychczasowych badań nad językiem dzieci polskich emigrantów w Londynie, „Rocznik Polskiego Towarzystwa Naukowego na Obczyźnie”, [Londyn],
1959–1960, t. X, s. 91–92;
– Język jako element kultury narodowej, w: Polska i jej dorobek dziejowy w ciągu tysiąca lat istnienia. Zarys i encyklopedia spraw polskich, t. I: Zarys, red. H. Paszkiewicz, Londyn, 1956, s. 47–51;
Archiwum PUNO, J. Bujnowski, Profesor dr Janina Heydzianka-Pilatowa, wspomnienia ze współpracy…, s. 6.
31
Archiwum PUNO, teczka zmarłych profesorów, akta osobowe prof. Janiny Heydzianki-Pilatowej,
List Zarządu PTJ podpisany przez przewodniczącego prof. dr. hab. Andrzeja Bogusławskiego i wiceprzewodniczącego prof. dr. hab. Romana Laskowskiego, Kraków, 18 VI 1985.
32
PTNO – Polskie Towarzystwo Naukowe na Obczyźnie zostało założone przez Polską Radę Naukową w styczniu 1950 r. Rada powstała z inicjatywy ówczesnego ministra oświaty Rządu Rzeczypospolitej Polskiej w Londynie, prof. Władysława Folkierskiego, 7 grudnia 1948 r. i w swym działaniu
postawiła sobie jako główne zadanie stworzenie prawdziwego Towarzystwa Naukowego poza Krajem, rządzonym przez komunistyczne władze uległe Związkowi Radzieckiemu. W tym celu Rada
postanowiła zebrać ewidencję polskich naukowców, zamierzających uczestniczyć w takim Towarzystwie. Gdy to uczyniła – na Walnym Zebraniu 27 stycznia 1950 r. – przekształciła się w Polskie
Towarzystwo Naukowe na Obczyźnie, uchwalając jego statut, stawiając sobie za cel następujące
działania:
a) reprezentowanie, popieranie i obrona niezależnej nauki polskiej na obczyźnie;
b) czuwanie nad potrzebami i rozwojem nauki polskiej;
c) koordynowanie polskiej działalności naukowej i rozwijanie inicjatyw w tym zakresie;
d) prowadzenie spisu polskich stowarzyszeń naukowych i pracowników naukowych poza krajem
oraz ich dorobku naukowego.
Więcej w: S. Portalski, Zarys historii Polskiego Towarzystwa Naukowego na Obczyźnie, Londyn,
2009.
30
127
Magdalena Górka
– Recenzja pracy Barbary Szydłowskiej-Ceglowej pt. Staropolskie nazewnictwo instrumentów muzycznych, Kraków, 1977, „Towarzystwo Miłośników Języka Polskiego”, 1980, t. LX, s. 2–3.
Pod kierunkiem prof. Pilatowej powstawały także prace wydawane w ramach
„Zeszytów Naukowych PUNO”33, które to zaczęto wydawać w drugiej połowie lat 60.:
– Leon Dydymski, Procesy przemian w systemie fonologicznym dzieci polskich w Londynie, 1962;
– Ludmiła Hoffman, Procesy przyswajania wyrazów angielskich w języku polskim,
1963;
– Jadwiga Otwinowska, Zakłócenia w języku dzieci polskich emigrantów w Londynie, 1963;
– Krystyna Ganther, Funkcja składni w ukształtowaniu rytmicznym utworu (na tle
materiału Ballada o chorym księżycu Beaty Obertyńskiej, 1964.
Janina Heydzianka-Pilatowa była również recenzentką prac magisterskich i doktorskich powstałych na PUNO:
– Ludmiła Hoffman, „Słownikowe zestawienie niektórych wyrazów polskich i rosyjskich o jednakowej formacji, a odmiennym lub wspólnym znaczeniu w dobie
współczesnej”, 1963;
– Lidia Janina Zakrzewska, „Przysłowie jako szczególny środek ekspresji literackiej”, 1968 (wraz z profesorem doktorem Józefem Bujnowskim);
– Andrzej Zalewski, „Wizja teatru Stefana Żeromskiego”, 1977 (wraz z prof. dr. Józefem Bujnowskim);
– Ryszard Demel, „Sergiusz Piasecki – notatki o pisarzu i powieści »Kochanek
Wielkiej Niedźwiedzicy«”, 1979 (wraz z prof. dr. Józefem Bujnowskim);
– Lidia Janina Zakrzewska, „Charakterystyka przypowieści”, praca doktorska, 1969,
której promotorem był prof. dr Józef Bujnowski;
– Ryszard Demel, „Życie i twórczość Sergiusza Piaseckiego” – zarys monograficzny, praca doktorska, 1981, promotorem tej pracy był również prof. dr Józef Bujnowski;
– Ludmiła Hoffman, „Rozważania nad językiem polskich osiedleńców w Anglii”,
praca doktorska, 1981, której to promotorem była profesor Pilatowa;
– Zdzisław Eugeniusz Wałaszewski, „Życie i twórczość Beaty Obertyńskiej – zarys
monograficzny”, praca doktorska, 1982, promotor – prof. dr Józef Bujnowski).
Z wielkiego grona uczniów prof. Heydzianki-Pilatowej tylko jedna studentka
przejęła niejako jej dziedzictwo na PUNO – prof. dr Ludmiła Hoffman, wykładowca gramatyki starocerkiewnej, a następnie profesor językoznawstwa staro-cerkiewno-słowiańskiego i polskiej gramatyki opisowej34.
33
34
J. K. Pyłat, Polski Uniwersytet na Obczyźnie…, s. 155.
Z. A. Judycki, Polski Uniwersytet na Obczyźnie w Londynie…, s. 44.
128
Osobowość Nauczyciela-Człowieka...
R
easumując powyższe rozważania na temat niezwykłej osobowości profesor
Heydzianki-Pilatowej, można posłużyć się wspomnieniami jednej z jej studentek, a także świadkiem jej śmierci:
Profesor, mimo swego wieku, była w sprawach nauki niezmordowana, […] imponowała mi
swoją erudycją – żadne zagadnienie nie było jej obce. Miała przy tym fenomenalną pamięć
do dat i nazwisk. Do końca się wszystkim interesowała. Stale pytała, co się dzieje na Uniwersytecie i była również zainteresowana wiadomościami ze świata, a szczególnie z Polski. I taka
była do końca – pozostała sobą35.
Zmarła 26 października 1986 roku w Londynie. Nabożeństwo żałobne zostało odprawione w kościele św. Jana Ewangelisty na Putney w Londynie 7 listopada
(piątek) o godz. 14.30, po czym nastąpiło spopielenie zwłok w krematorium Mortlake36. Janina Heydzianka-Pilatowa odeszła, pozostawiając po sobie wiecznie żywą
pamięć o Człowieku, który winien być wzorem dla przyszłych pokoleń naukowców37.
Magdalena Górka
The Personality of the Teacher as Human Being,
based on the profile of professor
Janina Heydzianka-Pilatowa
Summary
T
he aim of this article is to introduce the character and achievements of Professor Janina
Heydzianka-Pilatowa, a prominent professor of Polish philology at the Polish University Abroad and Honoris Causa Doctor of the University – a teacher in the true meaning
of the word.
This work is largely based on memoirs of relatives and co-workers, as well as archive
materials. Much emphasis has been placed on the personality traits that should characterize every teacher, especially one who works abroad, and disseminates the cult and beauty
of Polish language with passion and love, going beyond the duties of the occupation.
The paper contains a list of the majority of the oeuvre of Heydzianka-Pilatowa, especially
work related to language issues of Drzewianie Polabscy, which was one of her main fields
of interests and for which she later obtained a tenure under the outstanding Slavicist Tadeusz Lehr-Spławiński.
Considerable attention has been paid to the three-volume work Polskim szlakiem (On the
Polish Trail), a book on soldiers of the Polish Army in the East published in Palestine to boost
Archiwum PUNO, D. Szczepanik, Wspomnienia, rękopis.
Na podstawie nekrologu zamieszczonego w „Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza”, 5 XI 1986,
s. 8.
37
Archiwum PUNO, J. Bujnowski, Profesor dr Janina Heydzianka-Pilatowa, wspomnienia ze współpracy…, s. 4.
35
36
129
Magdalena Górka
the morale of to all those who set out on the long march win freedom for their homeland
– Poland.
Among Pilatowa’s interests was also the language of the Polish émigré community imposed by the London-based reality. She devoted a great deal of work to this issue (so vital
and significant at the present time) which this paper only mentions in passing and which
requires extensive and separate study.
Key words: Janina Heydzianka-Pilatowa, Polabian Drzewianie, Polabian language, „The
Polish path”, Professor from the Polish University Abroad (PUNO), immigrants’ language
130
Polski UNIWERSYTET NA OBCZYŹNIE
W LONDYNIE
ZESZYTY NAUKOWE
Seria trzecia: nr 1, 2013
Regina Wasiak-Taylor
Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie w Londynie
Czesław i Krystyna Bednarczykowie
– wydawcy, drukarze, poeci
„G
dyby Norwida zabrakło, musiałbym go stworzyć” – napisał wybitny, żyjący pisarz emigracyjny, Adam Czerniawski. Chciałam sparafrazować to błyskotliwe powiedzenie w odniesieniu do Oficyny Poetów i Malarzy (OPiM) w Londynie, ale zatrzymam się na jego początkowym członie. Gdyby Oficyny zabrakło,
literatura polska byłaby uboższa o przeszło tysiąc tytułów książek. Gdyby Oficyny
zabrakło, czasopiśmiennictwo polskie nie miałoby jednego z najpiękniej wydawanych pism literacko-artystycznych – kwartalnika „Oficyna Poetów”. Gdyby Oficyny zabrakło, świat nie zachwyciłby się Kroniką Topolskiego (Topolski’s Chronicle).
Można na tym poprzestać, aby unaocznić wyrwę w kulturze, gdyby Oficyna nie zaistniała. Wiemy jednak, że OPiM powstał, zasłużył się w dziejach polskiej książki,
a moim celem jest utrwalenie obrazu londyńskich wydawców jako wybitnych
przedstawicieli polskiej diaspory, wydawców, drukarzy, poetów1.
żywiołem życia Czesława i Krystyny Bednarczyków stała się książka. Postawili ją wysoko, jako najwyższą wartość, niepodlegającą żadnej zewnętrznej presji, zwłaszcza politycznej. Do tak pojmowanego dobra dochodzili powoli, konsekwentnie, aby wreszcie umacniać pozycję wolnego, drukowanego słowa, jednej
polskiej literatury rozwijającej się bez nacisków i cenzury. Nie akceptowali dzielenia jej na krajową i emigracyjną2. Wielokrotnie musieli ponieść za to wysoką
O Oficynie Poetów i Malarzy por. najnowsze opracowanie: J. Chwastyk-Kowalczyk, Niszowy kwartalnik literacko-artystyczny „Oficyna Poetów” 1966–1980, „Rocznik Historii Prasy Polskiej”, 2013 –
w druku.
2
Warto przypomnieć w tym miejscu, że tego podziału również nie uznawała wybitna znawczyni hi1
131
Regina Wasiak-Taylor
cenę, spotykały ich przykrości i porażki, ale z raz wyznaczonej drogi nigdy nie
zeszli.
Od razu należy zrobić uwagę, że z wyboru nie zostali homo politicus. Wprawdzie
biografie i koleje losów czynią z nich ofiary historii pierwszej połowy XX wieku, to
jednak temperament polityczny zamienili na miłośnictwo książek. I temu upodobaniu podporządkowali całe swoje życie. Na emigracji po 1945 roku trudno było
zachować taką postawę wobec dziesiątków, jeśli nie setek organizacji, instytucji,
stowarzyszeń, redakcji, pism, ugrupowań partyjnych – tych wszystkich mniejszych
i większych zrzeszeń Polaków z wyraźnym i aktywnym politycznym obliczem. Tym
bardziej należy tę apolityczność Bednarczyków podkreślić i szukać znamion ich
wybitności również w tym przedziale ich dokonań.
P
rzyjrzyjmy się zatem bliżej działalności wydawniczej tego małżeństwa, niemającego sobie wielu podobnych w historii polskiej emigracji.
Czesław Bednarczyk pisze w autobiograficznej książce W podmostowej arkadzie:
Przyjazd do Anglii [rok 1946 – przyp. R. W.-T.], pobyt w Polskim Korpusie Przysposobienia
i Rozmieszczenia, pomysł założenia wydawnictwa zaczął nabierać bardziej realnych kształtów. Decydując się na pozostanie w Anglii, zaczęliśmy z żoną obmyślać podstawy i sposoby
wydawania książek3.
Miłość do książki już w nim od dawna siedziała, zaszczepiona przez polonistę
ze szkoły gimnazjalnej, Stefana Karczewskiego. Zapach farby drukarskiej poczuł
pierwszy raz, kiedy jako kilkunastoletni chłopiec pomagał przy tłoczeniu składów
pisma „Zwierciadło”, jedynego tygodnika w rodzinnym Chełmie Lubelskim, wtedy
też zachłysnął się atmosferą pracy w drukarni. We Włoszech redagował gazetkę 14.
Batalionu żbików i było to już wtajemniczenie do drukarstwa. Jednak dopiero spotkanie Krystyny, późniejszej małżonki, w Ankonie w 1945 roku (była kurierem AK
wysłanym z Warszawy do 2. Korpusu), podzielającej jego zainteresowania i ulegającej tej samej pasji, przypieczętowało życiową przygodę z książką.
W ocenie działalności i dokonań Bednarczyków potrzebna jest znajomość tła
polskiego Londynu tuż po zakończeniu działań wojennych. Dopiero wtedy dojrzymy skalę ich ambicji, pionierstwo, idealizm, samozaparcie, determinację.
Wydawnictwem książek zajmowały się polskie firmy, takie jak w Londynie:
M. I. Kolin, F. Mildner, Minerwa, Roll Book, Veritas, Wilmut, „Wiadomości”, Orbis,
Polska Fundacja Kulturalna, Gryf i znacznie później Odnowa, Polonia, Puls, Kontra, Aneks; Polish Book Depot oraz Oliver and Boyd w Edynburgu, Książnica Polska w Glasgow, Caldra House w Dunsi i inne.
storii piśmiennictwa emigracyjnego Maria Danilewicz-Zielińska, skomentowała przyjęty przez siebie tytuł książki Szkice o literaturze emigracyjnej za „wstydliwy kompromis”; M. Danilewicz-Zielińska, Szkice o literaturze emigracyjnej, Paryż, 1978; tejże, Szkice o literaturze emigracyjnej półwiecza
1939–1989, Wrocław, 1999.
3
C. Bednarczyk, W podmostowej arkadzie. Wspomnienia drukarza i wydawcy, Londyn, 1988, s. 7.
132
Czesław i Krystyna Bednarczykowie...
Na uwagę zasługuje także dorobek edytorski instytucji związanych z Rządem
RP w Londynie, a także placówek kulturalno-oświatowych Polskich Sił Zbrojnych.
Imponująca była panorama czasopism i gazet polskich na emigracji. Dla blisko
ćwierć miliona Polaków znajdujących się wówczas na Wyspach Brytyjskich ukazywały się takie pisma, jak: „Dziennik Polski i Dziennik żołnierza”, „Orzeł Biały”,
„Myśl Polska”, „Nowa Polska”, „Polska Walcząca”, „światopol”, „Wiadomości”. Wychodziły też nie dziesiątki, ale setki różnorakich broszur, niskonakładowych pism
i pisemek o charakterze wojskowym i politycznym. Zapotrzebowanie i popyt na nie
był widoczny.
Zaskoczeniem może okazać się informacja, że wydawanie książek o literaturze, sztuce, naukach humanistycznych nie należało do priorytetów. Klasykę polską
przedrukowywano w tanich seriach wydawniczych. Jedyne pismo literackie „Wiadomości Polskie Polityczne i Literackie”, wychodzące z przerwami od 1940 roku
w Paryżu, potem w Londynie do 1944, wznowione w 1946 roku (już jako bezprzymiotnikowe) pod redakcją Mieczysława Grydzewskiego, było tygodnikiem i liczyło
wówczas tylko dwie strony druku. Przez pierwsze lata pismo to przeżywało poważny kryzys finansowy i stale mówiono o jego likwidacji. W takim tyglu dojrzewało i
krzepło w Bednarczykach przekonanie o potrzebie drukowania książek literackich.
Czesław miał już w dorobku dwa tomiki, Krystyna zaczęła pisać wiersze po wojnie i niebawem zadebiutowała w prasie emigracyjnej. Dlatego poezja stała się ich
faworytą w planach wydawniczych. Wypada zaznaczyć, że już wtedy Bednarczykowie myśleli o wydawaniu własnego pisma. I tak naprawdę nie wiadomo, co było
pierwsze w ich zamierzeniach. Z rozmów, jakie autorka prowadziła z Krystyną
Bednarczyk w latach 1983–2011, wynikało, że wydawało im się początkowo, że najpierw stworzą pismo. Omawiali je w grupie najbliższych przyjaciół, pisarzy, przede
wszystkim tych, których poznał Czesław na szlaku 2. Korpusu gen. Władysława
Andersa. Zaczęliśmy snuć plany – pisał Czesław Bednarczyk – i obmyślać ramy literackiego pisma w gronie: Tadeusz Sułkowski, Józef Bujnowski, Jerzy Faczyński, Józef
Jaksiński i dwoje Bednarczyków. Zgodziliśmy się na tytuł „Metafory” 4.
Plany założenia wydawnictwa w pierwszym powojennym okresie nie mogły
się szybko urzeczywistnić z kilku powodów: 1. całkowitego braku środków finansowych; 2. niedostatecznej znajomości warsztatu drukarskiego i wydawniczego;
3. przyjęcia idei wydawnictwa, która zakładała utworzenie kolektywu redakcyjnego
opartego na wspólnej pracy (bez wątpienia i jak na ironię, ostatni powód przeważył
o fiasku tego projektu).
Kooperatywa artystów plastyków i pisarzy została powołana w celu wydawania ich własnych prac. W takiej spółdzielni wydawniczej mieli wspólnie pracować
wszyscy zainteresowani: składać, odbijać, poprawiać, oprawiać, rozprowadzać. Wydawnictwo miało się utrzymywać z prenumeraty. Po drobiazgowych wyliczeniach
zainteresowanej braci pisarskiej, okazało się, że wystarczy 315 subskrybentów gotowych do zakupu każdej wydanej książki, aby prowadzić skromną działalność. Roz4
Tamże, s. 97.
133
Regina Wasiak-Taylor
pisano więc subskrypcję. W „Kulturze” z 1950 roku czytamy m.in.:
Grono poetów i malarzy zawiązało w Londynie spółkę samopomocową celem opublikowania swoich prac. Jest to „oficyna” wydawnicza, w której autorzy i wydawcy osobiście zajmują
się artystyczną koncepcją wykonania książki, harmonizując elementy poezji z malarstwem5.
Czesław Bednarczyk wysłał w świat setki listów objaśniających szlachetne
przedsięwzięcie. Jego rezonans był żałosny. W Argentynie znalazło się 20 stałych
prenumeratorów, we Francji nawet jeszcze mniej, a w Londynie – wciąż dyskutowano i kruszono kopie. Z marazmu organizacyjnego wyrwał ich list z Belgii,
od nieznanego im wówczas poety, któremu sprawy polskiej książki również leżały
na sercu. Autorem tego listu był Marian Pankowski. Sprowadził on – te blisko dwa
lata trwające pertraktacje – do zdroworozsądkowej konkluzji: Jeśli macie energię
i ochotę – pisał – róbcie to sami. Nie zakładajcie żadnego „Towarzystwa”, bo to nic nie
da, prócz swarów i dąsań6.
B
ednarczykowie przemyśleli raz jeszcze wszystko i poszli za radą Pankowskiego.
Postawili na siebie. Z projektowanego kolektywnego wydawnictwa pozostała
nazwa Oficyna Poetów i Malarzy. Zarejestrowali u Brytyjczyków Poets’ and Painters’ Press: inicjatywę prywatną, rodzinną, instytucję dwuosobową, przez nikogo
niesubsydiowaną, od nikogo zależną, z dala od jakiejkolwiek ingerencji cenzury.
A stało się to w 1949 roku. W tym też czasie dwuosobowa firma wydawnicza Bednarczyków (z czasem zatrudnili drukarzy, a także będących w potrzebie poetów:
Tadeusza Sułkowskiego, Jana Darowskiego) nabyła pierwszą maszynę drukarską,
pedałową, odbijającą dwie zaledwie stroniczki małego formatu papieru.
Znak wydawnictwa, z charakterystycznym sygnetem w kształcie rozety i wkomponowaną nazwą, zaprojektował Zygmunt Turkiewicz. W spadku po kilkuletnich
rozmowach o wydawniczej kooperacji pozostało im grono stałych prenumeratorów. Na początku miała ich Oficyna około… 30!!! Przewodziła im entuzjastka wydawnictwa z dalekiej Argentyny, Józefa Radzymińska.
Równolegle Bednarczykowie próbowali wejść z poezją do czasopism emigracyjnych. Zaproponowali paryskiej „Kulturze” wkładkę, wmontowaną w pismo, którą
chcieli redagować i przygotowywać wraz z rysunkami lub grafiką. Numer 4 „Kultury” z 1950 roku zawiera pierwszy zbiór wierszy opatrzonych nagłówkiem „Oficyna
Poetów i Malarzy”. W cyklu tym oficyna prezentuje się w pełnym i właściwym wymiarze: obok trzech utworów założyciela wydawnictwa zamieszczone są dwa rysunki Zygmunta Turkiewicza. Wydaje się, że Jerzy Giedroyc zgodził się z propozycją Bednarczyka, aby poezji towarzyszyły sztuki plastyczne.
Dla paryskiego pisma było to więc coś nowego, co zresztą miało powtórzyć się
tylko kilka razy. W liście do Czesława Bednarczyka z 27 maja 1950 roku Jerzy Giedroyc pisał:
5
6
Anons, „Kultura”, 1950, nr 7, s. 92.
C. Bednarczyk, W podmostowej…, s. 8.
134
Czesław i Krystyna Bednarczykowie...
Znak wydawniczy Oficyny Poetów i Malarzy, wykonany przez Zygmunta Turkiewicza; ze zbiorów
R. Wasiak-Taylor
Jaki pech ciąży nad naszą współpracą. Okazuje się, że wymiary rysunków Kościałkowskiego są b. niewygodne dla zrobienia kliszy formatu strony „Kultury”. Ponieważ wypadłyby
w zbyt dużym zmniejszeniu i strona byłaby pusta, więc wolę je odesłać i prosić, by Kościałkowski znalazł inne może rysunki, które by bardziej odpowiadały formatowi. Podaję dokładne informacje na końcu listu. Korekty Czuchnowskiego otrzymałem i dziękuję. Przesyłam
dwa wiersze z prośbą o ocenę. Co za nieszczęście stało się z tomikiem wierszy? Pisze mi Turkiewicz, że drukarz nawalił i nie otrzymaliście nakładu. Czy to prawda? Proszę o informacje,
gdyż nie wiem, czy dawać ogłoszenie, czy się wstrzymać. Nie dostałem jeszcze tekstu subskrypcji do ogłoszenia7.
Współpraca i przyjazna wymiana listów między „Kulturą” a Oficyną trwała jeszcze przez kilka lat, ale udział londyńskich wydawców w redagowaniu działu poetyckiego stopniowo malał, aż wreszcie ustał. Podobną, ale dłuższą prezentację poezji
i sztuk plastycznych (rysunków, grafiki, rzeźby) Bednarczykowie prowadzili w miesięczniku „Orzeł Biały”. Jednak dość szybko uświadomili sobie, że nawet kilka stron
na łamach jakiegoś pisma im nie wystarcza, nie chcieli być tylko dodatkiem poetyckim. Mieli znacznie większe ambicje. Marzyli o piśmie, które byłoby organem poetów i artystów plastyków, które by skupiało wokół utalentowaną młodzież literacką. Na takie pismo musieli czekać kilkanaście lat. Najpierw zaczęli wydawać książki.
Pierwsze tomiki poetyckie przygotowane w 1950 roku, opatrzone datą 1951,
to były 40- i 50-stronicowe rarytasy bibliofilskie: Jana Olechowskiego Chwila nocna. Poezje 1945–1950 z rysunkami Zygmunta Turkiewicza oraz Mariana Czuchnowskiego Pola minowe [Wiersze] z ilustracjami Mariana Kościałkowskiego, które
wydrukowali w polsko-angielskich firmach. Były to książeczki-rękodzieła, radość
dla miłośników drukarstwa, dla poetów, artystów. Tych wczesnych pozycji Oficyny
nie zszywano ani oklejano, dawano jako luźne kartki, ze szczególną pieczołowitością dobranego papieru i czcionki, tworząc małe teki poezji i rysunków.
Przyjęcie pierwszych publikacji Oficyny było pozytywne, życzliwe, ale też wyczekujące, bo na emigracji nigdy nie brakowało efemeryd.
7
Archiwum OPiM, List J. Giedroycia do C. Bednarczyka z 27 V 1950 r.
135
Regina Wasiak-Taylor
Bednarczykowie stali się wydawcami, nabrali pewności swojej misji, płynęli już
na fali, przekonani o racji powziętych planów. Jednocześnie zapragnęli czegoś więcej. Chcieli sami tłoczyć piękne druki. Nęciła nas praca drukarza-artysty – pisał
we wspomnieniach Czesław Bednarczyk – nęciła atmosfera warsztatu wytwarzającego ręcznie w pełnym zakresie książkę. Zaczęliśmy z żoną uczyć się drukarstwa8. Uczyli się z podręczników, podpatrywali pracę angielskich zecerów i maszynistów, poznawali tajniki rzemiosła. W ciągu dnia pracowali fizycznie: Krystyna
jako szwaczka i kelnerka, a Czesław na kolei brytyjskiej. Wieczorami zaś studiowali, układali plany ekspansji poezji w emigracyjnej diasporze, robili pierwsze drukarskie przymiarki i… pisali wiersze, bo oboje byli poetami. To, co wynieśliśmy
z książek – mówiła Krystyna Bednarczyk w czasie częstych rozmów z autorką – oddawaliśmy książkom przez nas wydawanym, w ten sposób zdobywając doświadczenie i praktykę9.
Krótka współpraca z grafikiem-drukarzem Stanisławem Gliwą (w polskim szpitalu dla nerwowo chorych w Mabledon Park, gdzie zamieszkali i pracowali) niewątpliwie przyspieszyła ich zawodowe dojrzewanie. Razem wydali Bronisławowi
Przyłuskiemu piękny pod względem graficznym tomik wierszy Akord z linorytami
Aleksandra Wernera i Wiersze Garcii Lorki w tłumaczeniu Jana Winczakiewicza
i z linorytem Stefana Barana. I na tej publikacji urwała się współpraca najwybitniejszych typografów mieszkających w Wielkiej Brytanii. Dlaczego? Na początku
lat 80. autorka rozmawiała ze Stanisławem Gliwą na ten temat, a później z Czesławem Bednarczykiem i śmiało można napisać, że do zerwania przyczyniły się intrygi osób trzecich.
Ale i przyszłość dla tej współpracy nie wydawała się długa, ponieważ ich wizje
pracy drukarskiej rozchodziły się; Gliwa był nastawiony na druk stricte bibliofilski
i artystyczny. Wskutek tego Bednarczykowie znaleźli się na przysłowiowym bruku,
przekonani, że człowiek prawdziwie twórczy sam musi wyrąbywać przez gąszcza
swą życiową ścieżkę i nie powinien chodzić po cudzych śladach. Usamodzielnili się.
Przez jakiś czas współpracowali z angielskim wydawcą Ezry Pounda, zarazem księgarzem, Peterem Rusellem i przenieśli się do Tunbridge Wells. Drukowali wtedy
głównie angielskie pozycje, ale tam też – w przyzwoicie zapewnionych przez Russella warunkach – ujrzały światło roku 1952 kolejne książki: Liryka szwedzka. Antologia w opracowaniu Łukasza Winiarskiego, w graficznym ujęciu Stefana Barana
i Bora Hrjotha; wiersze Dzika perła Józefy Radzymińskiej z linorytami Krystyny
Herling-Grudzińskiej, Paryż Tymona Terleckiego z rysunkami Mariana Bohusza-Szyszki, Wiersze i pieśni Powstania Warszawskiego w opracowaniu Andrzeja Pomiana i wreszcie opowieść Stefanii Zahorskiej Stacja Abbesses z rysunkami Feliksa Topolskiego. To ostatnie wydawnictwo miało już 124 strony druku. W procesie
jego powstawania doszło do pierwszego spotkania z Topolskim – mającego dość
8
9
C. Bednarczyk, W podmostowej…, s. 9.
R. Wasiak-Taylor, Doktorat Honoris Causa PUNO dla Krystyny Bednarczyk, „Pamiętnik Literacki”,
2008, t. XXXVI, s. 11.
136
Czesław i Krystyna Bednarczykowie...
Wystawa wydawnictw OPiM w Instytucie Polskim i Muzeum im. gen. Sikorskiego: Krystyna Bednarczyk demonstruje gościom pismo rysunkowe Feliksa Topolskiego pt. Topolski’s Chronicles, pierwszy z prawej stoi Czesław Bednarczyk; ze zbiorów R. Wasiak-Taylor
przełomowe znaczenie dla Bednarczyków. Słynny rysownik Bernarda Shawa szukał
od pewnego czasu drukarza-artysty, z którym by, wzorem dawnych mistrzów, opracowywał i wydawał kronikę rejestrującą wydarzenia na świecie. Upatrzył sobie Bednarczyków i zaproponował im współpracę na warunkach… mało atrakcyjnych.
Nie mam pieniędzy – oświadczył przy jednym ze spotkań – zawiążmy jednak coś w rodzaju spółki. Ja dam rysunki, klisze, wy pracę. Zgoda? […] Byliśmy jeszcze młodzi – pisze dalej
Bednarczyk – silni, pełni zapału i naiwnymi wielbicielami sztuki. Rysunki Topolskiego dzięki
kolorom, podkładom kolorowym kilkakrotnie nakładanym, odsłoniły nagle inny artystyczny
wymiar, inny świat drukarsko-artystyczny10.
I taki był początek sławnej na świecie, wtedy i teraz, Topolski’s Chronicle, Kroniki, która przyniosła uznanie obu stronom (Topolski otrzymał za nią złoty medal
w Ameryce), z tą jednak różnicą, że Bednarczykom wyczyściła konto bankowe!
Więc spółkę wydawniczą po kilku latach rozwiązano, ale przy obopólnym porozumieniu i zachowaniu przyjaźni. Wcześniej jednak Topolski wyjednał dla Bednarczyków w londyńskim magistracie miejsce na drukarnię, pod przęsłem mostu
kolejowego łączącego stacje Waterloo i Charing Cross (146 Bridge Arch, Sutton
Walk), a więc niedaleko jego pracowni.
10
C. Bednarczyk, W podmostowej…, s. 29.
137
Regina Wasiak-Taylor
Drukarnia „pod mostem” stała się wkrótce jednym z najpopularniejszych emigracyjnych adresów-skrótów, dla poetów była przystanią, bo mieli wreszcie gdzie
drukować. Zamówienia napływały do Oficyny z różnych zakątków świata, pisarze
płacili za usługi wydawnicze i drukarskie, ale były to koszty uzgodnione i grubo
poniżej brytyjskiej średniej, książki zaś dostawały się do wszystkich większych emigracyjnych księgarni i były zapowiadane w pismach, w tym w paryskiej „Kulturze”.
Nie sposób było Oficyny nie zauważyć. Redaktor londyńskich „Wiadomości”, Mieczysław Grydzewski pisał do Czesława Bednarczyka:
Drogi Panie, „Paryż” jest pięknym wydawnictwem, jak wszystko, co Drogi Pan do tej pory
wydał. Wolę to od wydawnictw Tyszkiewicza, które na mój smak są pretensjonalne. Niespodzianka tym większa, że nigdy nie przypuszczałem, że rzecz może się tak rozwinąć11.
Bednarczykowie „pod mostem” okrzepli. Bez przerwy jednak borykali się z kłopotami finansowymi, z utrzymaniem zarówno wydawnictwa, jak i drukarni. Jeszcze w Tunbridge Welles poznali Johna Olneya, dyrektora angielskiego banku, który zagwarantował im stały kredyt rzędu 1000 funtów, stając się ich wieloletnim
przyjacielem i sojusznikiem. Pożyczka bankowa często nie wystarczała, mieli więc
Bednarczykowie sieć innych kontaktów pożyczkowych na lichwiarskich i bezprocentowych warunkach, z których najmilej wspominali długi prywatne zaciągane
u redaktora Grydzewskiego, Jerzego Wendela oraz Jana Brzękowskiego. Zdarzały się kryzysy, czasem dużo kosztowała zawiść środowiska, a innym razem zwykła
głupota ludzka, której zabawny przykład należy przytoczyć. Otóż, autor pierwszej
książeczki Oficyny został poproszony o wysłanie do Nowego Jorku pięciu egzemplarzy Chwili nocnej na wystawę polskiej książki. Tenże autor książek na pocztę nie
zaniósł, natomiast znaczki odkleił i wraz z tomikami sprzedał. Pieniądze zaś przeznaczył na wódkę.
Bednarczykowie rychło doświadczyli, że „książki wypieszczone”, bibliofilskie,
ręcznie składane i ręcznie odbijane, w nakładach do 200 egzemplarzy mogą wydawać jedynie sporadycznie. I aby je produkować, muszą oboje zarobić na książce popularnej, wysokonakładowej. Zarabiali też na publikacjach obcojęzycznych.
Do końca życia z wdzięcznością wspominali kilku angielskich klientów, którzy
drukowali w oficynie i płacili hojnie, nic nie wiedząc, że tym sposobem utrzymują
polską książkę na Zachodzie. Jedną z takich barwnych postaci – a przy tym stałych
bywalców arkady Poets’ and Painters’ Press – był William Cookson, a także ekstrawagancki Ralf Rumney, drukujący u nich tygodnik „Other Voices”. Z tego powodu
Czesław Bednarczyk żartował czasem: „Żono, czerpiemy zyski z nierządu”.
Oficyna Poetów i Malarzy od początku faworyzowała poezję i artystów plastyków. To poezja dźwiga literaturę – powtarzała w rozmowach z autorką Krystyna
Bednarczyk – bez poezji nie ma literatury12. W ciągu półwiecza wydali sporo dobrych tomów wierszy.
11
12
Tamże, s. 17.
R. Wasiak-Taylor, Doktorat Honoris Causa…, s. 13.
138
Czesław i Krystyna Bednarczykowie...
Krystyna i Czesław Bednarczykowie z pisarzem i przyjacielem Oficyny, Marianem Pankowskim (pierwszy z prawej); ze zbiorów R. Wasiak-Taylor
Wydarzeniem wielkiej wagi był zbiór stu liryków Cypriana Norwida Vade-Mecum przygotowany do druku przez Kazimierza Sowińskiego z oryginalnymi rysunkami poety udostępnionymi przez Jana Winczakiewicza i L. Lillego z Paryża,
w ilości 1200 egzemplarzy. Był on dopiero drugim wydaniem tego tomu Norwida
(pierwsze, znacznie uboższe ukazało się w kraju w 1947 roku). Dla młodzieży literackiej, skupionej wokół takich pism studenckich jak „życie Akademickie”, a później „Merkuriusz”, książka ta stała się kamieniem milowym na twórczej drodze.
Poezja autora Vade-Mecum była dla nich inspiracją i wzorem do nowoczesnych poszukiwań (o czym stale podkreślali znani bliżej autorce, Adam Czerniawski, Bolesław Taborski, Mieczysław Paszkiewicz).
Cztery lata później wydrukowali Bednarczykowie nieznane dotąd Pisma polityczne i filozoficzne Norwida w układzie Miriama Przesmyckiego, odtworzonym
przez jego najbliższego współpracownika, Zbigniewa Zaniewickiego, a tym samym
dzieło zostało ocalone dla potomnych.
Również do ineditów zaliczyć trzeba opracowane przez Tymona Terleckiego
w 1956 roku Ostatnie utwory Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, a w 1980 jej
Czterolistną koniczynę albo szachownicę; oba wydawnictwa w niezwykle starannej szacie graficznej Franciszka Prochaski, Mariana Bohusza-Szyszki i Aleksandra
Wernera.
Wiersze Czesława Miłosza wyszły w 1967 pięknym drukiem dwukolorowym
i w kilkutysięcznym nakładzie, którego nie dało się Oficynie przez lata upłynnić.
139
Regina Wasiak-Taylor
Dopiero przyznanie pisarzowi Nagrody Nobla w 1980 roku zlikwidowało w okamgnieniu cały skład książek noblisty i podreperowało majątek Oficyny.
Debiutanckie tomiki wydali „pod mostem” m.in.: Adam Czerniawski (Polowanie na jednorożca, 1956), Bogdan Czaykowski (Trzciny czcionek, 1957), Tadeusz
Chabrowski (Madonny, 1964), Zbigniew Chałko (Jaworowe niebo, 1962), Janusz
Ihnatowicz (Pejzaż z postaciami, 1979), Krystyna Bednarczyk (Obmowy świtów,
1978). Poza tym wydała Oficyna wszystkie wiersze zaprzyjaźnionego z wydawcami
wybitnego poety emigracyjnego, Tadeusza Sułkowskiego (tomy Dom złoty i Tarcza,
1961) oraz teoretyka i twórcy krakowskiej Awangardy Jana Brzękowskiego (Przyszłość nieotwarta, 1959; Poezje wybrane, 1960; Science fiction, 1964; Styczeń, 1979).
Należy dodać, że wszystkie powojenne utwory Czesława Bednarczyka, zarówno
wierszem, jak i prozą wyszły nakładem Oficyny, były to m.in.: Ziemia trudna, 1954;
Obręcze, 1956; Rdza, 1962; Rosocha, 1978; Rodzaje niezgodności, 1979; Szuwary,
1987. Od Oficyny nie stronili poeci nieco starszej generacji. Pod jej dachem wydawali: Marian Hemar, Marian Czuchnowski, Wacław Iwaniuk, Bogumił Andrzejewski. Opuściło też drukarnię kilkanaście antologii, w tym poezji hebrajskiej, żydowskiej, węgierskiej, maryjnej. Wielkie uznanie spotkało Oficynę i autora wyboru
współczesnej poezji kapłańskiej, ks. prof. Bonifacego Miązka, za wydanie antologii
Słowa na pustyni z przedmową ówczesnego kardynała Karola Wojtyły. Książka ta
otrzymała w roku 1972 nagrodę „Wiadomości”. Były też drukowane liczne przekłady poezji obcej dokonane przez polskich tłumaczy-poetów.
W wydawaniu prozaików miał OPiM wiele osiągnięć i to proza niepostrzeżenie prześcignęła poezję w ilości tytułów opuszczających „arkadę”. W pierwszej kolejności wymienię Miłoszową Dolinę Issy, która ukazała się nie jako pierwodruk,
ale drugie wydanie, w niezwykle kunsztownej szacie graficznej Jana Lebensteina,
w 1966 roku. Od 1974 zaczęły wychodzić kolejne tomy eposu huculskiego Stanisława Vincenza Na wysokiej połoninie.
Beletrystyka Oficyny jest najpełniej reprezentowana przez pisarstwo Mariana
Pankowskiego, którego Jan Bielatowicz nazwał najbardziej twórczym i odkrywczym
artystą w polszczyźnie13. Oficyna wydała jego: Bukenocie (1962), sztukę sceniczną
Teatrowanie nad świętym barszczem (1968) i Chrabąszcze (1970), Granatowy goździk (1972), Rudolf (1980), Nasz Julo Czerwony i siedem innych sztuk (1981), Pątnicy z Macierzyzny (1985), Zygmunt August. Teatrowanie na użytek sceny i filmu
(1986), Gość (1987), Teatrowanie nad świętym barszczem i pięć innych sztuk (1989),
Powrót białych nietoperzy (1991).
Marian Pankowski do końca swoich dni był wdzięczny Oficynie za wydawanie
jego „wywrotowych książek”, które odrzucali inni wydawcy. Na benefisie Krystyny
Bednarczyk w 2008 roku powiedział: Gdyby nie było wydawnictwa Bednarczyków,
większość moich tekstów, napisanych w samotnej Brukseli, zostałaby w rękopisie. […]
W roku osiemdziesiątym wydaliście mego „Rudolfa”. Była to niesłychana śmiałość,
udostępnić polskiemu czytelnikowi na emigracji moje literackie ujęcie wspomnień le13
J. Bielatowicz, Proza Pankowskiego, „Wiadomości”, 1960, nr 20, s. 5.
140
Czesław i Krystyna Bednarczykowie...
Krystyna Bednarczyk przy maszynie drukarskiej w „podmostowej arkadzie” na 146 Bridge
Arch w Londynie; ze zbiorów R. Wasiak-Taylor
ciwego Niemca, homoseksualisty, przywiązanego do Polski, gdzie się urodził i przeżył
lata młodości14.
Bednarczykowie wydawali wiele prozy wspomnieniowej, od początku widząc
w autobiografii i pamiętniku walor źródła historycznego. Dziś wiemy, jaką pomocą dla historyków są książki przez nich firmowane. W tym przedziale należy wymienić: Aleksandra Janty-Połczyńskiego Losy i ludzie. spotkania, przygody, studia
1931–1960 (1961), Czesława Bednarczyka W podmostowej arkadzie. Wspomnienia drukarza i wydawcy (1988), Marii i Stanisława żochowskich Nasz pamiętnik
(1914–1984) (1984), Aleksandra Hertza Wyznania starego człowieka (1979), Władysława Grabskiego Wspomnienia ze SPA (1973), Edwarda Raczyńskiego „Pani
Róża”. Synowa Zygmunta Krasińskiego, potem Edwardowa Raczyńska (1969), inedita Felicjana Sławoja-Składkowskiego Strzępy meldunków w 30-lecie zgonu Józefa
Piłsudskiego i w trzy lata po śmierci autora (1965), pracę zbiorową żołnierzy AK pt.
Z lamusa pamięci [Powstańcy Mokotowa] (1989).
Lista prac ściśle historycznych jest długa, oto kilka z nich: Aleksandra Bregmana Rubieże wolności. Reportaże z pogranicza świata komunistycznego w Europie
i Azji (1968), co najmniej trzy książki Petera Rainy – Stosunki polsko-niemieckie
1937–1939. Prawdziwy charakter polityki zagranicznej Józefa Becka (1975), Ks. Jerzy Popiełuszko męczennik za wiarę i Ojczyznę (1986), Sprawa zabójstwa Bohdana
14
M. Pankowski, Słowo o naszej Oficynie, „Pamiętnik Literacki”, 2008, t. XXXVI, s. 24.
141
Regina Wasiak-Taylor
Piaseckiego (1988), Stanisława Kirkora trzy publikacje – Polscy donatariusze Napoleona (1974), Legia Nadwiślańska, 1808–1814 (1981), Pod sztandarami Napoleona
(1982), Tadeusza Katelbacha O zjednoczenie i legalizm. Ostatni akt życia publicznego Kazimierza Sosnkowskiego (1975), Tadeusza Wyrwy Prasa konspiracyjna w imieniu Polski Walczącej (1940–1945) (1984), Historyk na obczyźnie a najnowsze dzieje
Polski (1986), Stanisława żochowskiego Unia Brzeska w Polsce XVII wieku (1988)
i wiele, wiele innych.
Nie mniej okazale prezentuje się dział książek eseistycznych i krytycznoliterackich. U Bednarczyków drukował ks. Jerzy Mirewicz swoje liczne eseje filozoficzne
i religijne, ale najczęściej opatrywał je innym znakiem wydawniczym. Nawiasem,
Oficyna nie raz pełniła rolę tradycyjnej drukarni i powielała prace przygotowane
przez innych wydawców, którzy powierzali jej swoje materiały, licząc na wypieszczone pod względem warsztatowym publikacje.
Natomiast pod szyldem OPiM opublikował kilka ważnych studiów Tymon
Terlecki. Były to: Krytyka personalistyczna (1957), Egzystencjalizm chrześcijański (1958), Szukanie równowagi. Szkice literackie i publicystyczne (1985). Wit Tarnawski oddał Oficynie szkice Pisarze chrześcijańskiej rozpaczy. Mauriac, Graham
Greene, Bernanos (1977) i Od Gombrowicza do Mackiewicza. Szkice i portrety literackie (1980). Należy wymienić jeszcze Jana Lechonia Aut Caesar, aut nihil. [Rozważania o kulturze amerykańskiej] (1955), Ignacego Wieniewskiego Pisma wybrane (1980). Zdarzyły się OPiM druki wyjątkowe pod względem formy i treści.
W 1953 roku, w 500-lecie urodzin Leonarda da Vinci ukazała się praca autorstwa znakomitych emigracyjnych osobistości: Mariana Bohusza-Szyszki, Zygmunta Klemensiewicza, Karoliny Lanckorońskiej, Stanisława Strońskiego i Tymona Terleckiego z ich erudycyjnymi szkicami i kilkunastoma rysunkami Leonarda
da Vinci na wyklejkach. Po przedwczesnym odejściu Tadeusza Sułkowskiego Oficyna upamiętniła w 1967 roku swego przyjaciela i pracownika książką pt. O Tadeuszu Sułkowskim. Maria Dąbrowska, Kazimierz Wierzyński, Józef Wittlin, Tymon
Terlecki… pod redakcją Kazimierza Sowińskiego. Do starannie przygotowanych
i wydanych prac dokumentacyjnych należy zaliczyć zredagowaną przez Stanisława
Balińskiego publikację Tola Korian. Artystka słowa i pieśni (1984). Z przeszło tysiąca wydawnictw, jakie wyszły ze stemplem Poets’ and Painters’ Press, jest co wybrać
i przedstawić jako rzecz wartościową.
P
rzyjrzyjmy się innej inicjatywie Bednarczyków, ich kolejnej przygodzie wydawniczej. W 1966 roku w maju wyszło długo przemyśliwane przez Czesława
i Krystynę pismo „Oficyna Poetów”. Kwartalnik, jakiego nie było dotąd w polskiej
diasporze, przykuwająca wzrok i uwagę propozycja artystyczna i literacka. Pismo
wyglądało jak zeszyt, było niegrube, ale rozmiarem duże, kolorowe – z każdym kolejnym numerem przynosiło nowe, zaskakujące rozwiązania graficzne i interesujące teksty. Kwartalnik zamieszczał – obok poezji i małych form prozą – również eseje o kulturze i literaturze na świecie, zawierał także tłumaczenia.
142
Czesław i Krystyna Bednarczykowie...
Obok znakomitych autorów żyjących poza krajem – Józefa Wittlina, Aleksandra Wata, Czesława Miłosza, Mariana Czuchnowskiego, obok młodych poetów londyńskich (do wcześniejszych nazwisk dodam: Floriana śmieję, Jana Darowskiego)
– w piśmie ukazywały się teksty krajowych pisarzy: Kazimiery Iłłakowiczówny, Ryszarda Krynickiego, Ewy Lipskiej, Tymoteusza Karpowicza (zaczynał współpracę
w kraju, kontynuował na emigracji), Tadeusza Różewicza oraz Artura Międzyrzeckiego. W sumie drukowało w nim 80 poetów osiedlonych poza krajem i 30 z Polski.
Powstanie kwartalnika zmieniło życie towarzyskie i zawodowe Bednarczyków,
zwiększyło dynamikę ich działalności. Poczta przynosiła pod mostową arkadę coraz więcej listów nadsyłanych z Polski, od pisarzy, wykładowców uniwersyteckich,
zwykłych czytelników. Stała się bowiem rzecz nieprzewidziana: pismo rzuciło pomost między kraj i emigrację. Jego demonstracyjna apolityczność sprawiła, że cenzura, na ogół, przepuszczała je do kraju, co było wydarzeniem bez precedensu. Stan
ten obudził na emigracji nieufność. Wyjazdy Bednarczyków do Polski pogłębiały
tę podejrzliwość, której przykre oznaki oboje odczuli (nie przyznano im dotacji,
przestano zapraszać na emigracyjne uroczystości, odwołano wystawy, wyproszono
z kawiarni Stowarzyszenia Polskich Kombatantów). Krystyna Bednarczyk, zajmująca się w tym tandemie wydawniczym sprawami podpisywania umów, kalkulacją, jak również wysyłką publikacji, powiedziała kiedyś autorce, że znalazła „klucz”
na wysyłkę książek i pisma do PRL-u. Pisała na kopertach „egzemplarz wymienny”,
co myliło czasem służby celne. W każdym razie kwartalnik dochodził w niewielkich ilościach do kraju, krążył i był czytany.
Sami pisarze jeżdżący do Polski również przewozili pismo, jak np. Jan Brzękowski. Był on bez wątpienia największym propagatorem dzieła Bednarczyków. Zawsze
uważał, że należy zmniejszyć przedział między pisarzami polskimi przebywającymi
w kraju i na Zachodzie. Dowód na to znajduje się w jego liście z 16 listopada 1966
roku. Pisał Brzękowski:
Widziałem dziś Przybosia i Szymborską i rozmawiałem z nimi o Oficynie. Chętnie prześlą Panu coś dla pisma, może więc Pan do nich napisze? Przyboś jest tego samego zdania, co
i ja, że w warunkach obecnych zrobił Pan maksimum. Mówił mi też, że dał 2 numery Oficyny
młodemu krytykowi w „Poezji” z zaleceniem, aby je omówił15.
Po czym Brzękowski przekazał adresy wyżej wymienionych, a także Natansona,
Jastruna, Sprusińskiego.
A jednak Bednarczykowie nie skorzystali z rady Brzękowskiego i nie napisali
do Szymborskiej i Przybosia. Była to zasada wydawców emigracyjnych. Polski pisarz drukujący w londyńskim piśmie mógł być narażony na represje, utratę źródeł
zarobku i kariery. A przy tym Oficyna nie płaciła honorariów. Bednarczykowie woleli, aby teksty z kraju napływały do Oficyny z dobrowolnej, nieprzymuszonej woli
autora. I ta zasada sprawdziła się jako szczęśliwa. Kwartalnik ukazywał się przez 14
lat, warto dodać, że regularnie, do 1980 roku. Wyszło 57 numerów pisma.
15
Archiwum OPiM, List J. Brzękowskiego do C. Bednarczyka z 16 XI 1966 r.
143
Regina Wasiak-Taylor
K
rystyna i Czesław Bednarczykowie stworzyli na emigracji ważną instytucję
kulturalną, która oprócz wydawnictwa, drukarni i pisma dała środowisku salon literacki. Wszystkie drogi prowadziły poetów i pisarzy, dziennikarzy i publicystów, miłośników książki różnych pokoleń i generacji do „drukarni pod mostem”
i do przyjaznego domu Bednarczyków na Colindeep, w którym raz na miesiąc odbywały się wieczory literackie. W wielu wspomnieniach polskich pisarzy znaleźć
można wzmianki o tych spotkaniach.
Była jeszcze nagroda literacka, którą postanowili wprowadzić dla uczczenia pamięci zmarłego w 1960 roku Tadeusza Sułkowskiego. Nagrody te otrzymali: Marian Czuchnowski, Wacław Iwaniuk, Jan Leszcza, Adam Czerniawski, Jan Darowski, Jerzy Ficowski, Krzysztof ćwikliński. Siedem wyróżnionych książek i tomików
poetyckich zostało przez Bednarczyków przygotowanych do druku i wydanych
jako nagroda.
Fenomen Oficyny Poetów i Malarzy trwał przez pół wieku. 11 grudnia 1991
roku jedna z najsłynniejszych polskich drukarni XX wieku – Drukarnia pod Mostem – przestała istnieć. Jej maszyny, drukarnie, kaszty, czcionki poszły na złom
i przemiał. Trzy lata później odszedł Czesław Bednarczyk. Po jego śmierci Krystyna Bednarczyk sama wydała w bibliofilskim nakładzie przeszło czterdzieści tytułów. Przez ostatnie lata życia była prezesem Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie i jednocześnie redaktorem „Pamiętnika Literackiego”, który – jak przystało
na rasowego wydawcę – zreformowała i odnowiła. Zmarła 29 kwietnia 2011 roku
w Londynie.
D
ziałalność wydawnicza Bednarczyków, odnotowywana w setkach prac i publikacji – ale wciąż czekająca na poważną dysertację – miała i ma wielu apologetów. Autorka przytoczyła w referacie wiele pozytywnych opinii o Oficynie. Zdarzały się krańcowo różne. Oddajmy głos krytykom.
Interesujące komentarze i oceny znajdziemy w opublikowanej przez Marka
Konrata korespondencji Jerzego Giedroycia i Czesława Miłosza.
Pisał Giedroyc do Miłosza w liście z 10 lipca 1952 roku:
Czesław Bednarczyk pisał do Józia [Józef Czapski] m.in. szereg miłych rzeczy pod Pana
adresem. Pytał się również, czy nie wydałby Pan w Oficynie Poetów i Malarzy swego zbiorku
wierszy. Awizuję to więc Panu. Gdyby Pan chciał się z Bednarczykiem skomunikować, to jego
adres jest: Mabledon Park, Tonbridge, Kent, Granda Bretagna16.
Miłosz odpisał Giedroyciowi kilka dni później:
Pisze mi Pan o Bednarczyku. Myślę, że możliwości wydawnicze tych miłych biedaków są
szczupłe, gdyby Pan mi mógł coś wydać, byłbym bardziej zadowolony17.
Kilka lat później Oficyna pojawia się ponownie w tej korespondencji. Miłosz
napisał do Giedroycia 30 grudnia 1967 roku:
16
17
J. Giedroyc, C. Miłosz, Listy 1952–1963, oprac. M. Konrat, Warszawa, 2008, s. 82.
Tamże, s. 86.
144
Czesław i Krystyna Bednarczykowie...
Może pomyślisz o kimś, kto by recenzował moje wiersze, które wyszły u Bednarczyków? Darowski?18
Giedroyc odpowiedział Miłoszowi 12 stycznia 1968:
Przed paru dniami przysłał mi Bednarczyk tom Twoich wierszy. Rzeczywiście bardzo pięknie wydane. Zastanawiam się, kto by to mógł omówić, ale to nie jest łatwe19.
Miłosz do Giedroycia 12 listopada 1971:
Prawdę mówiąc, wydajesz sporo pozycji jednodniowych, nie mówiąc o dokumentach, bo te
zostaną. Tak samo nie było dla mnie miłe, że musiałem drukować swój tom wierszy w „Oficynie Poetów”, co hamuje mnie teraz w ataku na Bednarczyków, bo doceniam ich poczciwość:
wysupłali pieniądze na pozycję słabo sprzedażną, dla honoru domu, który przecie wydaje grafomanów za tychże grafomanów pieniądze. Bredzenia tego starego idioty, Brzękowskiego, szerzącego zamęt i w „Oficynie” za swoje kapitalistyczne oszczędności, i w Polsce, jak też ogólna
głupawość programu tego pisma, mocno mi nadojadły20.
Giedroyc do Miłosza w liście z 29 maja 1972 roku:
W Londynie powszechnie się mówi, że wydajesz „Dolinę Issy”. Co w tym prawdy? Myślę, że
Bednarczyk nie załatwia tego bez porozumienia z Tobą21.
I ponownie Giedroyc do Miłosza, list z 31 lipca 1972:
Natomiast dość uporczywie dochodzą mnie ploty o wydaniu „Doliny Issy” w kraju. Czy jesteś całkowicie pewny Bednarczyka? Nie znam go osobiście, ale z tego, co słyszę, to porządny
człowiek, tylko strasznie głupi i naiwny politycznie. Też słyszałem o tych obietnicach druku
w kraju pod jednym warunkiem niepublikowania w „K”22.
I ostatni cytat. Giedroyc do Miłosza w liście z 27 lipca 1974 roku:
Nie wiem, czy widujesz londyńską „Oficynę Poetów”. Może warto, byś kiedyś w wolnej chwili zrobił bilans tego pisma. To bardzo szkodliwa impreza i ci głupi Bednarczykowie całkowicie
schodzą na manowce23.
Tyle z korespondencji między Miłoszem a Giedroyciem i zaraz kilka wyjaśnień.
Miłosz odwiedził Bednarczyków kilka razy, w połowie lat 60. Zarówno on, jak
i jego rodzina mieszkali w domu londyńskich wydawców. Miłosz rozważał nawet
listownie sprawę wspólnego wydawania z Bednarczykami tzw. „Zeszytów Kalifornijskich”. Ustalił wydanie w Oficynie swoich wierszy i Doliny Issy w 1966 roku,
a więc w okresie, kiedy jego stosunki z paryską „Kulturą” były złe. Zgodnie z zasadami drukarzy zgodził się opłacić koszt tych publikacji. Nie dotrzymał słowa,
na ich listy odpowiedział późno i ze zdziwieniem. Bednarczykowie stanęli wobec
J. Giedroyc, C. Miłosz, Listy 1964–1972, oprac. M. Konrat, Warszawa, 2011, s. 149.
Tamże, s. 150.
20
Tamże, s. 464.
21
Tamże, s. 520.
22
Tamże, s. 536.
23
J. Giedroyc, C. Miłosz, Listy 1973–2000, oprac. M. Kornat, Warszawa, 2012, s. 94.
18
19
145
Regina Wasiak-Taylor
faktu zawieszenia druku. Zdesperowanych wydawców uratował „stary idiota” – Jan
Brzękowski, który pożyczył im 400 funtów. Zrobił to tak dyskretnie, że nawet wytrawny badacz życia i spuścizny Miłosza (mam na myśli Andrzeja Franaszka) tego
nie zauważył. Przypuszczenia redaktora Giedroycia, jakoby Czesław Miłosz ponownie wydawał w roku 1972 Dolinę Issy w Oficynie, nie miały żadnego rzeczywistego zaczepienia.
Z
nakomitym podsumowaniem, a właściwie komentarzem stawiającym dokonania Czesława i Krystyny Bednarczyków we właściwej optyce, są słowa znanej
poetki krajowej, Julii Hartwig, która nieraz upominała się o przyznanie Oficynie
wysokiego miejsca w dorobku kultury polskiej. W 2004 roku napisała:
Kto dziś pamięta o Oficynie Poetów i Malarzy, podczas gdy wszyscy wiedzą, czym był paryski miesięcznik „Kultura” czy Radio Wolna Europa? Nie porównuję ich znaczenia, bo obie
wymienione instytucje miały poza działalnością kulturalną przede wszystkim znaczenie polityczne, Bednarczykowie zaś służyli wyłącznie kulturze. Stronili od jakiejkolwiek działalności politycznej, utrzymywali się z własnej pracy. […] Wydawali głównie poezję, a poezja to
towar, od którego wydawnictwa odwracają się z niechęcią, bo uchodzi za niechodliwy. Nie
dzielili też poezji na pierwszą i drugą klasę. […] I być może jest to jeden z powodów, dla których osiągnięcia ich wydają się niektórym nie dość pełne blasku, bo nie obliczone na wielkość
i efektowność24.
Regina Wasiak-Taylor
Czesław i Krystyna Bednarczyk
– editors, printers, poets
Summary
T
his essay is dedicated to an eminent Polish émigré couple in Great Britain, Krystyna Bednarczyk (1923–2011) and Czesław Bednarczyk (1912–1994) who organized one
of the most influential cultural centres in London starting in 1950. They initiated their publishing venture by editing small poetry collections written by young Polish poets in exile,
illustrated by talented artists. The company was registered by the U.K. authorities as the
Poets’ and Painters’ Press. In 1954 they rented a unit under the Arches near Charing Cross
and Waterloo and turned it into a successful printing house which eventually closed
in 1992. Polish writers from all over the world became their clients, as well as a number
of British and other authors and publishers. From 1966 until 1980 they also printed and edited a quarterly magazine of poetry, prose, translations, graphics and artworks. Its 57 issues
had contributions from over 100 Polish writers, including at least 30 native Polish poets.
24
J. Hartwig, Pisane przy oknie, Warszawa, 2004, s. 139.
146
Czesław i Krystyna Bednarczykowie...
The essay is mainly based on published memoirs by Czesław Bednarczyk and unpublished
correspondence between the editorial couple and their writer-clients. The author cites positive and negative opinions of Krystyna and Czesław Bednarczyk’s works from various
sources, including well known names such as Czesław Miłosz and Jerzy Giedroyć.
Key words: Krystyna and Czesław Bednarczyk, outstanding Polish publishers in exile,
Poets’ and Painters’ Press, 20th Century
147
Polski UNIWERSYTET NA OBCZYŹNIE
W LONDYNIE
ZESZYTY NAUKOWE
Seria trzecia: nr 1, 2013
Żaneta Steffek
Polski Uniwersytet na Obczyźnie w Londynie
Edukacja przedszkolna w Anglii
W
wstęp
Anglii edukacja przedszkolna dotyczy dzieci w wieku od trzeciego miesiąca do piątego roku życia. Kilka miesięcy temu znalazłam jednak ogłoszenie
nowo otwartego przedszkola w Londynie, które przyjmowało dzieci już od szóstego tygodnia życia, ale na szczęście są to wyjątki, większość przedszkoli przyjmuje
dzieci, które ukończyły przynajmniej trzy miesiące.
Instytucje te w Anglii noszą nazwy: nursery school, playschool, playgroup, kindergarten, day nursey1. Nie wszystkie z zarejestrowanych placówek przyjmują najmłodszą grupę dzieci, często jest tak, że edukację w przedszkolach i tzw. day nursery rozpocząć mogą dzieci w wieku 18 lub 24 miesięcy.
Instytucją – która decyduje o wydaniu pozwolenia na otwarcie przedszkola,
przez cały czas nadzoruje kolejne etapy prac związanych z przystosowaniem budynku, zatrudnieniem odpowiednio wykwalifikowanego personelu i zapewnieniem dzieciom wymaganego bezpieczeństwa – jest Office for Standards in Education, Children’s Services and Skills (OFSTED). To tutejszy odpowiednik naszego
Ministerstwa Edukacji.
1
Informator Przedszkola „Grena Road Day Nursery” na Richmond w Londynie, London, 2011; Informator Nursery School „All Saints” w Isleworth w Londynie, London, 2012; strona internetowa:
Asquithnurseries.co.uk, dostęp 12 VII 2010, strona biura rekrutacyjnego sieci przedszkoli Asquith,
przez którą poszukiwano osoby do pracy w Playschool/Playgroup (świetlicy szkolnej); Informator
Przedszkola „Sacred Heart Kindergarten in Teddington” w Londynie, London, 2009.
149
Żaneta Steffek
OFSTED co jakiś czas przeprowadza kontrole wszystkich placówek i publikuje te sprawozdania na swoich stronach internetowych. Wszyscy zainteresowani
mogą zatem zapoznać się z ich wynikami. Rodzice przed wybraniem odpowiedniej
dla ich dziecka placówki często zaglądają na publikowane w Internecie wyniki,
żeby uzyskać jakieś dodatkowe informacje na temat miejsca, gdzie kształcić się ma
ich dziecko. Chodzi tu głównie o bezpieczeństwo dzieci, wyniki w nauce, oferowane zajęcia dodatkowe i osiągnięcia danego przedszkola w promowaniu nowatorskich programów i zajęć dla najmłodszych.
Niektóre przedszkola wydają broszury informacyjne promujące ich placówkę, lecz zawierają one najczęściej podstawowe dane: godziny otwarcia, menu, informacje o niektórych zajęciach, zredagowane tak, by zachęcić jak największą liczbę rodziców i zapełnić dziećmi wszystkie utworzone w placówce miejsca2.
Niemal wszystkie przedszkola w Anglii pracują w oparciu o program i opracowania Early Years Foundation Stage (EYFS). Jest to program mający na celu umożliwienie rodzicom i opiekunom pomocy w opiece, wychowaniu i edukacji dzieci
od urodzenia do piątego roku życia. Przedszkola oraz wszystkie inne państwowe
i prywatne placówki opieki nad dziećmi korzystają ze struktur nauczania, materiałów publikowanych przez EYFS i współpracują z przedstawicielami fundacji, którzy odwiedzają przedszkola, służą radą i pomocą zarówno podczas codziennych
zajęć z dziećmi, jak też w kwestiach prowadzenia dokumentacji (teczek obserwacyjnych i sprawozdań) z przebiegu rozwoju poszczególnych dzieci, gdyż wszyscy
podopieczni przedszkoli mają założone swoje teczki, w których znajdują się obserwacje, zdjęcia, płyty z nagraniami i przykładowe prace.
Każda osoba pracująca z małoletnimi może nieodpłatnie zamówić bardzo popularną książkę, tzw. framebook, opracowaną przez EYFS, która zawiera wytyczne dotyczące pracy zgodnie z indywidualnym rozwojem dziecka. Rozwój w wieku przedszkolnym został podzielony na sześć obszarów, które są dokładnie opisane, aby móc
porównać, na jakim etapie jest obserwowane dziecko. Książka ta jest naprawdę
bardzo pomocna w codziennej pracy i pomaga zaplanować indywidualne zajęcia
dla każdego dziecka zgodnie z jego zainteresowaniami i możliwościami. W swojej
pracy często zaglądam do EYFS, gdyż można tam znaleźć odpowiedzi na wiele pytań dotyczących np. wymogów bezpieczeństwa czy ochrony praw dziecka.
Sześć obszarów rozwoju dziecka, na których opierają się prowadzone w przedszkolach obserwacje:
1. Rozwój społeczny, emocjonalny i osobowy,
2. Komunikacja, język, czytanie i pisanie,
3. Matematyka,
4. Wiedza i rozumienie świata,
5. Rozwój fizyczny,
6. Rozwój zdolności twórczych i artystycznych.
2
Informator Przedszkola „Grena Road Day Nursery”…
150
Edukacja przedszkolna w Anglii
Program EYFS zapewnia:
– Naukę poprzez zabawę,
– Ścisłą współpracę z rodzicami i opiekunami,
– Kontynuację nauki rozpoczętej w domu,
– Stymulowanie rozwoju dziecka i kontrolę postępów,
– Opiekę społeczną, naukę i stymulowanie wszechstronnego rozwoju dzieci z różnych środowisk, ich umiejętności i wiedzy, w tym dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych i niepełnosprawnych3.
Program zapewnia również dodatkowe wsparcie dla rodziców i opiekunów, fachową pomoc i konkretne rozwiązania.
Oddziały EYFS współpracują z lokalnymi wydziałami oświaty i często przy ich
pomocy opracowują i organizują kursy dla pracowników przedszkoli. Wprowadzane są także programy dotyczące badania postępów w poszczególnych dziedzinach
rozwoju dzieci w różnych grupach wiekowych.
Dwukrotnie uczestniczyłam w zorganizowanych i prowadzonych przez pracowników EYFS kursach, na których m.in. prezentowano różnego typu arkusze
obserwacyjne dla nauczycieli przedszkoli, wymienialiśmy się naszymi pomysłami
na prowadzenie indywidualnych obserwacji i planowania zajęć z kilkoma innymi
przedszkolami, miałam możliwość poznać i wybrać te propozycje, które najbardziej pomogą mi w pracy. To naprawdę ważne, gdyż później na podstawie tych dobrze sporządzonych obserwacji łatwiej i dokładniej mogłam zaplanować kolejne
zajęcia poszczególnym dzieciom, uwzględniając ich indywidualne potrzeby.
Na terenie Anglii funkcjonuje również sieć sklepów z zabawkami i pomocami
dydaktycznymi polecanymi przez Early Years Foundation Stage. Opatrzone są logo
Early Learning Centre. Proponowane zabawki, pomoce dydaktyczne są najczęściej
wykonane z naturalnych, nieszkodliwych materiałów i spełniają standardowe normy bezpieczeństwa. Muszę przyznać, że należą one do ulubionej przez dzieci grupy zabawek.
Typy żłobków i przedszkoli
Ośrodki prywatne
Są oczywiście płatne i można do nich posłać dziecko od trzeciego miesiąca życia
do pięciu lat. Koszt opieki nad dzieckiem jest zależny od wieku, przy czym im
młodsze dziecko, tym jest on wyższy. Są to kwoty rzędu 850–1000 funtów miesięcznie (w zależności od miasta i lokalizacji), zazwyczaj koszt dzienny to 40–55
funtów. W Londynie miesięczny koszt za opiekę nad dzieckiem z najmłodszej grupy (od trzech miesięcy do dwóch lat) sięga w niektórych placówkach nawet do 1100
funtów.
3
The Early Years Foundation Stage: Setting the Standards for Learning, Development and Care for Children from Birth to Five, Nottingham, 2007, s. 7–8.
151
Żaneta Steffek
Niektóre przedszkola naliczają dodatkową opłatę w przypadku, gdy rodzic spóźnia się i odbiera dziecko w czasie, gdy jest już ono zamknięte. Może to być nawet
5 do 10 funtów za każde 10 minut spóźnienia.
Day nurseries (przedszkola całodzienne) – dziecko może przebywać w nursery
od ok. 7.30 do 18.30. Istnieje również możliwość wykupienia mniejszej ilości godzin (tzw. part-time), ale najczęściej dziecko należy zapisać na minimum dwa dni
w tygodniu. Przedszkola cieszące się dobrą opinią mają najczęściej długą listę oczekujących, dlatego trzeba zarezerwować miejsce z wyprzedzeniem.
Childminder – to zarejestrowana przez OFSTED, wykwalifikowana osoba, która zajmuje się dziećmi u siebie w domu. Childminder (oraz wszyscy członkowie jej
rodziny powyżej 16. roku życia) musi posiadać ważne CRB (tzw. criminal record
– potwierdzenie o niekaralności) oraz jest regularnie wizytowana przez OFSTED.
Z reguły opłaty za sprawowaną przez nią opiekę wynoszą 5–7 funtów za godzinę.
Listę childminders rodzice mogą uzyskać, kontaktując się z lokalnym Children’s Information Service, jest ona też dostępna na stronach internetowych danego Urzędu Administracyjnego4.
Nannies – nianie, najczęściej zatrudniane za pośrednictwem agencji pracy osoby
opiekujące się dzieckiem w jego miejscu zamieszkania lub codziennie dochodzące5.
Koszt zatrudnienia niani wynosi 250–400 funtów tygodniowo. Dodatkowe koszty mogą obejmować ubezpieczenie NIN, telefon komórkowy, płatne wakacje i dni
ustawowo wolne od pracy.
Home-based childcare (au-pair) – osoby mieszkające z rodziną, które w zamian
za zapewnienie mieszkania, wyżywienia, kieszonkowego i opłacenie szkoły językowej opiekują się dzieckiem, często też pomagają prowadzić dom. Koszt kieszonkowego w granicach 60–100 funtów tygodniowo.
Creche – przedszkola na godziny, umieszczone przy centrach handlowych,
szkołach czy siłowniach. Creches, w których opieka nad dziećmi sprawowana jest
dłużej niż dwie godziny dziennie, są rejestrowane i odbywają się w nich regularne
inspekcje pracowników Early Years Team z lokalnego Health and Social Care Trust
(Wydział Zdrowia i Opieki Społecznej).
Playgroup – oferują krótkotrwałą opiekę i naukę poprzez zabawę w ciągu dnia
(dwie i pół godziny dziennie przez pięć dni w tygodniu). Są zarejestrowane w lokalnym Early Years Team w Wydziale Zdrowia i Opieki Społecznej, a inspekcje są
przeprowadzane w nich raz do roku. Do playgroup przyjmowane są dzieci w wieku
dwóch do czterech lat. Opiekunami w nich są tzw. Early Years Professionals, czyli
wykwalifikowani opiekunowie z wyższym wykształceniem pedagogicznym.
Holiday Play Schemes – zapewniają opiekę w czasie wolnym od nauki dla dzieci
w wieku od czterech do nawet 11 lat, najczęściej w godzinach od 8 do 18. W swo4
5
Local childcare information service, Informator organizacji charytatywnej Daycare Trust, London
Borough of Richmond, 2008, s. 16.
What sort of childcare services are available?, strona internetowa: Surestart.gov.uk e-informator,
s. 2, dostęp 27 V 2010.
152
Edukacja przedszkolna w Anglii
im programie oferują szereg zajęć artystycznych, sportowych, muzycznych i wiele
innych. Holiday Play Schemes muszą być zarejestrowane w OFSTED, jeśli oferują
opiekę dłuższą, niż dwie godziny dziennie. Jeśli do danego Holiday Play Scheme są
przyjmowane wyłącznie dzieci powyżej ósmego roku życia, zwalnia to z rejestracji
w OFSTED6.
After School Club – forma opieki pozaszkolnej (w rodzaju naszych rodzimych
świetlic szkolnych), często znajdujących się przy szkołach i przedszkolach, działających w godzinach od 15 do 18.30. Zapewniają zajęcia i opiekę dzieciom, które już
rozpoczęły naukę w szkole (nieobowiązkowo od czterech lat). Uczniowie kończą
lekcje około godz. 15 i w After School Club czekają na rodziców.
Większość Local Education Authority (inspektoraty oświaty) w Anglii i Walii organizuje edukację przedszkolną. Mogą to być samodzielne przedszkola (pre-schools) albo klasy przedszkolne i zerówki w obrębie szkól podstawowych. Wiele dzieci uczęszcza jednak do niezależnych, odpłatnych przedszkoli (preparatory
schools). Niektóre z takich przedszkoli przyjmują specyficzną filozofię nauczania
(np. metoda Montessori). Dzieci mogą również uczęszczać do grup przedszkolnych, organizowanych przez rodziców i organizacje wolontariackie.
Ośrodki państwowe
Zapewniają opiekę nad dziećmi od trzech lat do momentu, kiedy zacznie ono szkołę, lecz niestety tylko na 2–3 godziny dziennie w tzw. pre-school lub nursery class
(jednostkach działających przy szkołach podstawowych). Do pre-school dziecko
może uczęszczać już od drugiego roku życia, ale do momentu ukończenia trzech
lat sesje są płatne (zazwyczaj 13–15 funtów). Aby zmniejszyć koszty opieki nad dziećmi, można wystąpić do Inland Revenue o jedną z ulg podatkowych. Pierwsza z nich to
Child Benefit (ok. 80 funtów na miesiąc). Druga to Child Tax Credit, której wysokość
zależy od zarobków rodziców7. Niestety, Child Tax Credit mimo tego, iż może pokryć część kosztów związanych z nursery, jest silnie uzależniony od pensji i dla osób
zarabiających w granicach średniej krajowej jest bardzo mały. Istnieje co prawda zalecenie rządu brytyjskiego, w którym częściową opieką (kilka godzin dziennie) mają
zostać objęte wszystkie dzieci od 3. roku życia8, ale wdrożenie tego pomysłu w życie
trwa już od kilku lat z wątpliwymi rezultatami.
Decyzje o tym, które dzieci zostaną przyjęte do przedszkola, podejmuje dyrektor danej placówki. Najczęściej pierwszeństwo daje się dzieciom, które:
– mają specjalne potrzeby wychowawcze, edukacyjne, itp.;
– mają już w danym przedszkolu rodzeństwo;
– mają do danego przedszkola najbliżej.
Strona internetowa: Idirect.gov.uk/index/information-and-services/parents/childcare/playschemes.htm,
dostęp 27 V 2010.
7
Financial Help, Early Support, broszura informacyjna, 2007, s. 5. Szerzej o wsparciu finansowym rodziców także na stronie rządowej Childcareapprovalscheme.co.uk.
8
Looking for Childcare?, broszura rządowa, 2010.
6
153
Żaneta Steffek
Pod koniec reception class (odpowiednik polskiej „zerówki”) umiejętności i stosunek do nauki ucznia są przedmiotem oceny. W tym celu korzysta się z teczek obserwacyjnych prowadzonych indywidualnie w ciągu roku. Są one przekazywane
do szkoły, co pozwala nauczycielom klas pierwszych przygotować odpowiedni plan
nauczania na kolejny rok nauki.
Muszę jeszcze wspomnieć o głównym i bardzo rozwiniętym pod względem
informacyjnym projekcie rządowym, jakim jest Early Support („Wczesne wsparcie”).
Ma on na celu lepszą koordynację usług świadczonych dla rodzin posiadających dzieci niepełnosprawne. Organizacja ta działa na terenie Anglii i jest umiejscowiona w sektorze wolontariatu. Promuje partnerską współpracę z szeregiem innych organizacji oraz udoskonala oferowane usługi9.
Organizacja ta od 2004 roku zajęła się – we współpracy z rodzicami i opiekunami oraz osobami pracującymi z dziećmi i ich rodzinami – publikacją broszur i informatorów. Są to:
– Introduction to the Background information booklets (Wprowadzenie do broszur
z informacjami ogólnymi)
– People you may meet (Osoby, które możesz spotkać)
– Financial help (Pomoc finansowa)
– Education (Edukacja)
– Health services (Opieka zdrowotna)
– Social services (Opieka społeczna)
– Statutory assesment – Education (Ocena formalna – edukacja)
– Useful contacts and organisations (Przydatne kontakty i pomocne organizacje)10
W swoich broszurach i informacjach na stronach internetowych organizacja ta
podaje wszelkie potrzebne numery telefonów, jak również oferuje pomoc w kilkunastu językach, m.in. po polsku.
Early Support jest bardzo pomocnym programem zwłaszcza dla nowo przybyłych do Anglii rodzin, które przecież wywodzą się z tak wielu krajów o nieprawdopodobnie zróżnicowanym systemie edukacyjnym i opieki społecznej.
W
Systemy bezpieczeństwa w przedszkolach
tej chwili duża część przedszkoli zaopatruje się w system monitoringu tzw.
CCTV i system Nursery Cam, zwany też Parental Webcam11, w którym
obiekt jest przez cały czas monitorowany, nawet po zamknięciu przedszkola, żeby
zapobiec jakimkolwiek nieprawidłowościom w zapewnieniu dzieciom i personelowi odpowiedniego bezpieczeństwa.
Helping every child succeed, Early Support, broszura informacyjna, 2007, s. 4–5.
Tamże, s. 11.
11
Strona internetowa: Nurserycam.co.uk, dostęp 12 IX 2010.
9
10
154
Edukacja przedszkolna w Anglii
Pod koniec 2005 roku OFSTED przeprowadzał kontrole w przedszkolach i okazało się, że w około 1/5 przedszkoli w pierwszej godzinie od otwarcia danej placówki (jest to moment, kiedy dzieci są przyprowadzane do przedszkola), nie ma
wystarczającej ilości personelu, żeby zadbać odpowiednio o sprawdzenie, kto
do przedszkola wchodzi i kto je opuszcza, praktycznie każdy mógł wejść z dzieckiem na teren placówki. OFSTED sporządził alarmujący raport12. Próbując znaleźć
rozwiązanie tego problemu, zaproponowano wprowadzenie do przedszkoli wcześniej wspomnianego systemu monitoringu CCTV i Nursery Cam.
System CCTV dotyczy monitorowania wszystkich wejść do przedszkola, dzięki
czemu osoba odpowiedzialna za to, kogo wpuszcza się na teren przedszkola, może
zobaczyć i usłyszeć przez wideofon odwiedzającego, zanim zdecyduje się otworzyć
wejście. System ten zapewnia również bezpieczeństwo wewnątrz – wszystkie drzwi
od pomieszczeń, w których przebywają dzieci, zaopatruje się w odpowiednie czujniki i za każdym razem, gdy ktoś otwiera drzwi, słychać głośny sygnał. To alarmuje
opiekunów o tym, że któreś z dzieci próbuje wyjść na zewnątrz.
System monitorowania, tzw. Parental Webcam czy Nursery Cam, daje rodzicom możliwość
oglądania swoich dzieci on-line, kiedy są w przedszkolu. Każdy zainteresowany rodzic otrzymuje hasło, które pozwala zalogować się na stronę internetową przedszkola i udostępnia „podglądanie” swojej pociechy. Każdy rodzic może uzyskać dostęp tylko do tego pomieszczenia,
w którym aktualnie uczy się jego dziecko. Nie ma możliwości oglądania innych pomieszczeń
i dzieci uczęszczających do innych grup13.
System Nursery Cam jest odpłatny. Przeglądając oferty wielu przedszkoli, mogę
stwierdzić, że jest czynnikiem, który podnosi standard placówki.
W
ybór odpowiedniej opieki nad dzieckiem jest doniosły, gdyż przynosi rodzicom pewność, że dziecko jest niezagrożone, bezpieczne, szczęśliwe i uczy się
przez zabawę.
Reasumując, nie ma idealnego modelu opieki wychowawczej i oświatowej. Wiele elementów systemu opieki w Anglii przydałoby się przenieść na grunt polski
i odwrotnie. Dobrym rozwiązaniem wydaje się system monitoringu, który dyscyplinuje i zarazem poprawia jakość pracy. Natomiast z Polski można by odwzorować poziom kwalifikacji wychowawców zatrudnianych przy opiece nad najmłodszymi dziećmi.
Early Years „Safe and sound”, 18 VIII 2006 r.; szerzej w: Early Years: Firm foundations, strona internetowa: Ofsted.gov.uk/publications.
13
Children Now „Keeping a close eye on nurseries”, fragment Raportu organizacji Children Now z obserwacji przeprowadzonych w wybranych przedszkolach w Londynie w dniach 8–14 września 2004 r.,
Londyn, 2004, s. 24.
12
155
Żaneta Steffek
Żaneta Steffek
Preschool education in England
Summary
T
his paper focuses on the preschool education system in England. It is an attempt
to present the most important information, institutions and programs in English childcare and early education. It looks at good monitoring ideas implemented in the everyday
running of nurseries: the Parental Webcam and CCTV. The Parental Webcam gives parents the opportunity to „drop in” via internet at any time and see their child in the nursery.
Not surprisingly, given the option, most parents would now choose a nursery that has a Parental Webcam installed. CCTV gives maximum protection and security for staff and children in the nursery and other childcare environments. Also presented are the main principles of the Early Years Foundation Stage programme, which is the base of all Early Years
Learning and Childcare. Nurseries in Poland would benefit from adopting some of these
ideas, such as the monitoring technology.
Key words: preschool education in England, 21st Century
156
Polski UNIWERSYTET NA OBCZYŹNIE
W LONDYNIE
ZESZYTY NAUKOWE
Seria trzecia: nr 1, 2013
Jolanta Chwastyk-Kowalczyk
Instytut Bibliotekoznawstwa i Dziennikarstwa
Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach
Profesor krajowy PUNO
Tematyka lwowska w polskiej prasie
uchodźczej w Stanach Zjednoczonych
po II wojnie światowej
W
przeciwieństwie do polskiej prasy wychodźczej w Europie, szczególnie w
Wielkiej Brytanii, w czasopismach ukazujących się w Stanach Zjednoczonych
tematyka lwowska występowała sporadycznie.
Jakościowa analiza zawartości nowojorskiego „Nowego Dziennika”1 – największej opiniotwórczej, niezależnej polskiej gazety, wychodzącej w latach 1971–1999
1
„Nowy Dziennik” zastąpił socjalizujący, walczący o niepodległość Polski „Nowy Świat” ukazujący
się w Nowym Jorku w latach 1919–1971; pismo ukazywało się w Nowym Jorku; miało dodatki: „Tydzień Polski” (1971–1981), „Przegląd Polski” (1981–1999); red. nacz. B. Wierzbiański, wydawca:
Bicentennial Publishing Co. Inc; z „Nowym Dziennikiem” współpracowali byli żołnierze Polskich
Sił Zbrojnych, czyli publicyści z londyńskiego „Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza”, „Orła
Białego”, „Polski Walczącej”, „Wiadomości”. Celem pisma była walka o dobro Stanów Zjednoczonych i Polski, o prawa, interesy i dobre imię polskiej grupy etnicznej w Ameryce, ze starej, nowej i najnowszej imigracji – za: Od Wydawców „Nowego Dziennika”, „Nowy Dziennik”, 1971, nr 1, s. 1; por.
W. Piątkowska-Stepaniak, „Nowy Dziennik” w nowym świecie. Pismo i jego rola ideowo-polityczna,
Opole, 2000. Aby trafić do serc i dusz Polonii, Redakcja zamierzała wydawać na skalę ogólno amerykańską pismo polskie w języku angielskim. […] Pismo poważne o sprawach Polski i Polonii – „The
New American Review”, które odpowiadałoby zainteresowaniom uczniów szkół średnich, studentów,
lekarzy, adwokatów, księży, rzemieślników, robotników, a także profesorów wyższych uczelni, by dopomóc Polonii stać się silną grupą etniczną; […] promotorem zjednoczenia całej Polonii – za: Pierwsza
rocznica „Nowego Dziennika”, „Tydzień Polski”, 1972, nr 53, s. 2.
157
Jolanta Chwastyk-Kowalczyk
– dowodzi, że środowisko lwowian osiadłych za oceanem po drugiej wojnie światowej nie było tak liczne i skonsolidowane, jak na starym kontynencie. Przyczyną
braku szerszego kulturalnego zaistnienia ich na ziemi amerykańskiej był również
fakt, iż inteligencja lwowska skupiła się na Wyspach Brytyjskich. Do Stanów Zjednoczonych wyemigrowali Polacy mniej wykształceni, którzy podejmowali pracę fizyczną, lub inteligencja, która musiała ukryć swoje prawdziwe wykształcenie i była
zmuszona wykonywać zajęcia poniżej kwalifikacji. Dowodem na poparcie tej tezy
może być wstrząsająca korespondencja Michała Kryspina Pawlikowskiego ze Stanów Zjednoczonych nadesłana do londyńskich „Wiadomości”, który sam będąc byłym europejskim dipisem (DP), opisał ich powojenny chaos, stanowiący odrębny
świat2. Zarzucił prasie wolnych państw, że ukazuje problem DP jednostronnie i żałośnie nieprawdziwie. Raporty obcych dziennikarzy nie zawierały bowiem analizy
psychopatologicznego bagażu lat tułaczki, pobytu w obozach DP, demoralizującej
wegetacji, lepkiego błotka psychozy obozowej. Publicysta przedstawił smutny obraz
DP przybywających do Stanów Zjednoczonych ze znaczkiem na piersiach organizacji społecznej, pod której opieką przypłynął. Tłum szary, bezimienny, ponumerowany – bo Amerykanom łatwiej wymówić numer niż nazwisko. Zauważał kobiety
ubrane w przesadnie krótkie spódnice (moda sprzed 10 lat!).
Pierwsze wrażenie oczekujących na nabrzeżu – to unifikacja dipisa: wszystkie
twarze zmęczone, 80% cierpi na ciężką postać choroby morskiej, a ci, którzy nie
chorowali – musieli na statku ciężko pracować, bo IRO nie wozi za darmo; bardzo
dużo dzieci. Urzędnicy imigracyjni kazali muzykom demonstrować swoje umiejętności, by udowodnili, że nie przemycają instrumentów muzycznych. W większości
byli to robotnicy i rolnicy, choć zdarzali się ludzie wykształceni, władający kilkoma językami, będący osobliwą kategorią. Profesorowie, fizycy, tancerki, szlachcianki
z zaścianków kresowych mieli pracować na farmie psów! Demonstrowali swoje niezadowolenie z warunków oferowanych przez sponsorów ich przyjazdu. Panowało
poczucie rozżalenia i rozczarowania, pomimo że Amerykanie byli ciekawi dipisów, na ogół przychylnie nastawieni, szczególnie interesowali się dziećmi, które ich
wzruszały – na przystani, w poczekalniach dworcowych obdarowywali je cukierkami i innymi słodyczami oraz zabawkami. Czasami padało pytanie: Po co ich tu
sprowadzacie? Autor relacji twierdzi, że to komunistyczne prowokacje.
Inny publicysta Ludwik Michałowski w „Orle Białym” przestrzegał, że decydując się na emigrację do USA, dipisi muszą mieć świadomość, że w tym kraju należy
liczyć na siebie, że nikt nikim się nie opiekuje3. Monitorowano możliwości i warunki pracy dla polskich dipisów w USA4.
M. K. Pawlikowski, DIPISI, „Wiadomości”, 1950, nr 13 (208), s. 1.
L. Michałowski, Nowi emigranci w USA, „Orzeł Biały” 1950, nr 21 (412), s. 4; tenże, Kłopoty nowych
emigrantów w USA, „Orzeł Biały”, 1950, nr 22 (413), s. 4; Kl. H., Oblicze emigracji w USA, „Orzeł
Biały”, 1950, nr 40 (431), s. 2.
4
O możliwościach i warunkach pracy dla Polaków w USA, „Orzeł Biały”, 1951, nr 41 (484), s. 6.
2
3
158
Tematyka lwowska w polskiej prasie...
J
edynym lwowianinem w redakcji nowojorskiego „Nowego Dziennika” był Tadeusz Siuta (1913–1978)5. Urodzony we Lwowie, ukończył Gimnazjum im. Jana
Długosza, a w 1936 roku Uniwersytet Jana Kazimierza. Tam też się doktoryzował.
Był historykiem nowożytnym, objął katedrę po śmierci profesora Chylińskiego.
Po wybuchu drugiej wojny światowej brał czynny udział w antysowieckim ruchu
podziemnym. Po aresztowaniu przez NKWD został zesłany do łagru, skąd wydostał się na wolność na mocy układu Sikorski – Majski w 1941 roku.
Po wstąpieniu do Armii generała Władysława Andersa pracował w Wydziale
Prasy i Oświaty – prowadził nasłuch radiowy i redagował biuletyny informacyjne. Od 1942 roku w Teheranie redagował dla oddziałów ewakuowanych z ZSRR
codzienny biuletyn prasowy. W Bari we Włoszech w 1944 roku współpracował
z Władysławem Wąchałą, Adamem Bardeckim i Józefem Frydem przy redagowaniu „Gazety Żołnierza”6.
Po zakończeniu wojny udał się z Włoch do Argentyny, do Buenos Aires. W latach 50. redagował „Kurier Polski” z wileńskim dziennikarzem Feliksem Zahorą-Ibiańskim. W tym czasie pisał także eseje na tematy starożytne dla londyńskich
„Wiadomości”. W połowie lat 60. przeniósł się do USA – mieszkał w Chicago i Nowym Jorku. Tu związał się z redakcją „Nowego Świata”, a potem „Nowego Dziennika”. Od początku stał się ich filarem, ale przez przesadną skromność – nie widnieje
w stopce pisma. To on redagował większość każdego wydania. Przez ostatnie 15 lat
swojego życia współredagował „Kombatanta w Ameryce”. Koledzy-korespondenci wojenni mówili o nim: „Był z tych, o których w 2. Korpusie zwykło się mówić
– z nim można iść na patrol”.
Nieliczna społeczność lwowska zorganizowała się w Koło Lwowian, którego
działalność cyklicznie odnotowywano na łamach „Nowego Dziennika”7. Zamieszczano również zdjęcia miasta, czasem podpisane podniosłymi słowami poetów,
na przykład dwuwierszem Sebastiana Klonowica z Roxolandii: Lwowie, my ciebie
kornie pozdrawiamy / Bo losy świata w twych murach się ważą8. Niejednego przymusowego wygnańca nostalgicznie nastrajały wiersze różnych autorów, jak choćby
Kornela Makuszyńskiego Zegary lwowskie, zamieszczone w piśmie z okazji świąt
wielkanocnych:
Kiedy wieczorne zmówiwszy pacierze
Zaśnie spokojnie Lwów stary,
Wtedy sędziwe rozmawiają wieże
I rozmawiają zegary.
Dane biograficzne pochodzą z publikacji: W. Piątkowska-Stepaniak, „Nowy Dziennik” w nowym
świecie…, s. 457–458.
6
Początkowo W. Wąchała był redaktorem naczelnym, P. Siuta i A. Bardecki zajmowali się tekstami informacyjnymi, a J. Fryd sprawami technicznymi.
7
Np. Działalność Koła Lwowian, „Nowy Dziennik”, 1971, nr 20, s. 4.
8
„Tydzień Polski”, 1971, nr 4, s. 3; „Nowy Dziennik”, 1977, nr 1706, s. 4.
5
159
Jolanta Chwastyk-Kowalczyk
Już dawni ludzie w cichym leżą grobie
Wieki odeszły na cmentarz,
A one ciągle wspominają sobie:
„… Czy też, mój bracie, pamiętasz?”
A gdy północna nastanie godzina,
W każdym z nich budzi się dusza
I wtedy wolno opowieść zaczyna,
Dostojny zegar ratusza.
To wiek i urząd przywilej mu dawa,
Iż on zaczyna pacierze,
Takie są bowiem dawne, miejskie prawa,
Że burmistrz pierwszy głos bierze.
Więc dźwięczy godnie, wspaniale, dostojnie
O szczęściu i o cierpieniu,
O znojach, bojach, o straszliwej wojnie
I o Tatarów zniesieniu.
O Arciszewskim zeń w ciszę głos leci,
Jak wzmacniał mury i szańce,
I o tym, jak wielki, on Jan Trzeci,
Zbił i pognębił Pohańce.
Bim! Bam! Dokoła dziwią się zegary,
Zdumione sławy pogonią
I triumfalnie śpiewają fanfary
I dzwonią, dzwonią, dzwonią.
Bim! Bam! Zadzwonił służka nieustanny,
Modlący się co godzina,
W małym kościółku dobrej, świętej Anny,
Kościelny dziad starowina.
Wnet mu głos złoty wesoło odpowie,
Nieumęczony i świeży:
To dwa zegary, jako dwaj bratowie,
Z Marii Magdaleny wieży.
I w tejże chwili daleko, dokoła,
Budzą się wszystkie, jak ptaki,
Z każdej kaplicy, z każdego kościoła
Zegary podają znaki.
160
Tematyka lwowska w polskiej prasie...
Jeden jest tylko w ślicznym mieście Lwowie
Zegar, co bije przed czasem,
Bo przed wszystkimi zawsze się opowie
„Bernardyn” dźwięcznym basem.
Lecz choć się wcześniej ogłasza o chwilę
I tym od wieków już słynie,
Ratusz z urzędu pierwszy jest i tyle!
Pobożny nasz „Bernardynie”!
Dawno we Lwowie myśleli już o tym,
Ludzie potężni w rozumie,
Czemu „Bernardyn” wcześniej wali młotem,
Wciąż pierwszy w zegarów tłumie?
I oto wszyscy utrafili w sedno,
Głowacze najwięksi w mieście:
Zacny „Bernardyn”, co ma sakwę biedną,
Wcześnie chce chodzić po kweście9.
Ł
amy „Nowego Dziennika” częściej jednak demaskowały barbarzyńskie praktyki
władz sowieckich, które etapami przez lata pozbawiały Lwów śladów polskości,
choćby poprzez dewastację Cmentarza Orląt Lwowskich – najpierw burząc mury,
otwierając na penetrację miejskich szumowin, by w sierpniu 1971 roku rozjechać
go czołgami Armii Czerwonej, zniszczyć resztki pomników polskich bohaterów,
zamienić pola od 14 do 31 na śmietnisko10. Główne pylony Kolumnady Pomnika Chwały, wykonane z kamienia Polańskiego, ufundowane przez społeczeństwo
polskie w kraju i Polonię amerykańską – jeszcze stały, ponieważ wysadzenie ich
było niebezpieczne dla okolicznych domów. Pozostałe kolumny zburzono. Znikły
również lwy sprzed wejścia. Katakumby Cmentarza przekształciły się w siedlisko
mrocznego życia bezdomnych, alkoholików, prostytutek:
Ściany pokryte są napisami i pornograficznymi rysunkami, wokół resztki potłuczonych butelek po wódce… Przez cały Cmentarz wybito szeroką drogę, którą wywozi się śmieci z Cmentarza Łyczakowskiego – właśnie na teren Cmentarza Orląt. Nie istnieją już pomniki lotników
amerykańskich, ufundowane przez ludność Chicago i pomnik poległych żołnierzy francuskich.
Ocalałe groby pozbawione są krzyży i napisów. Z grobu, gdzie spoczywał Nieznany Żołnierz,
z pamiątkowej mogiły zdarto marmurową płytę. […] Z głosów dobiegających z samego Lwowa i z całej Polski, wybiega skarga i apel do cywilizowanego świata. Ludzie są wstrząśnięci
do głębi11.
K. Makuszyński, Zegary lwowskie, „Tydzień Polski”, 1971, nr 7, s. 8.
W. Trościanko, Barbarzyńcy na cmentarzu Orląt, „Tydzień Polski”, 1971, nr 39, s. 3–4.
11
Tamże, s. 3.
9
10
161
Jolanta Chwastyk-Kowalczyk
Trościanko w swoim artykule zadaje retoryczne pytanie władzom warszawskim:
Gdzież są teraz, gdy pod barbarzyńską furią pada jeden z najbardziej szacownych pomników bohaterstwa? Co robi minister Wieczorek, właściwy resortowo od takich spraw? I jak
w tym wszystkim wygląda Towarzystwo tzw. „Przyjaźni Polsko-Radzieckiej” […] Czy też raz
jeszcze obnażają cały fałsz swoich frazesów i szyldów?12
Autor apeluje w imieniu wszystkich Polaków, tych w kraju i na emigracji, o
szybką interwencję, uważa bowiem, że szacunek dla zmarłych, opieka nad cmentarzami jest miarą kultury narodów.
Tygodnik zamieścił również petycję Wiesława Domaszewskiego, prezesa Instytutu Józefa Piłsudskiego w Ameryce do American Battle Monuments Commission
(Amerykańska Komisja Ochrony Grobów Wojennych) w Waszyngtonie, by nie dopuściła do zrównania z ziemią miejsca czci narodu polskiego – Cmentarza Orląt
Lwowskich i otoczyła opieką groby 16 amerykańskich oficerów lotników z Eskadry
Kościuszkowskiej, którzy w latach 1919–1920 pospieszyli dobrowolnie na pomoc
Polsce13.
Inny charakter mają nieliczne wspomnienia uczestników walk w obronie Lwowa w latach 1918–1919, jak na przykład relacja znanego po obu stronach oceanu
publicysty, współpracownika wielu pism emigracyjnych – Tadeusza Katelbacha zatytułowana O pierwszej obronie Lwowa w listopadzie 1918 roku, która ukazała się
z okazji 59. rocznicy tych walk w 1977 roku14. Autor opisał walki o Lwów trwające od 1 do 22 listopada 1918 roku, zakończone odebraniem „wiernego miasta”
Ukraińcom, którzy korzystając z poparcia Austriaków, dokonali zamachu, by je zaanektować. Dzięki tej relacji poznajemy klimat polityczny końca I wojny światowej
i nastroje radosnego oczekiwania mieszkańców na nieuchronną klęskę Niemiec
i Austro-Węgier.
Autor, wtedy student z Warszawy, był delegatem na zjazd ogólnoakademicki
odbywający się we Lwowie. Jego delegacja, omijając kordony okupacyjne, przybyła ze stolicy do Lwowa 31 października 1918 roku, lokując się w Domu Akademickim. Katelbach pamięta widok ludzi w mundurach legionowych i innych oraz – karabinów podpierających korytarze gmachu. Rano nastąpił atak Ukraińców. Pomimo
tego wszyscy delegaci spotkali się na obradach, którym przewodniczył Katelbach.
Panowało wielkie zamieszanie i chaos. Był pomysł przerwania zjazdu, ale koledzy ze Lwowa uspokajali, że na pewno pomiędzy Polakami a Ukraińcami dojdzie
do negocjacji pokojowych. Ostatecznie zdecydowano pozostać do następnego dnia.
Obrady skrócono, wydając odezwę do całej młodzieży polskiej, by wzięła czynny
udział w rozpoczętych walkach o wyzwolenie miasta z rąk zamachowców ukraińskich. Tego samego dnia wieczorem większość studentów znalazła się w polskich
punktach oporu. Katelbach walczył w Szkole Kadetów.
Tamże.
O Cmentarz Orląt i Groby Lotników Amerykańskich, „Tydzień Polski”, 1971, nr 39, s. 4.
14
T. Katelbach, O pierwszej obronie Lwowa w listopadzie 1918 roku, „Nowy Dziennik”, 1977, nr 1706,
s. 4.
12
13
162
Tematyka lwowska w polskiej prasie...
Procedura mobilizacyjna trwała krótko. Dostałem jakiś szary płaszcz austriacki, karabin,
naboje i miałem czekać z innymi na rozkaz. Przyszedł wieczorem. Padał deszcz. Noc była
ciemna. Z trudem szliśmy w nieznane, zapadając się co chwila w błoci… Dobrnęliśmy wreszcie do cmentarza. […] Rozlokowaliśmy się na względnie suchych grobowcach. Wskazano nam
kierunek, z którego należy spodziewać się wroga, i czekać na rozkaz strzelania. Taki był początek mojej odysei wojennej we Lwowie15.
Dalej poznajemy kolejne dni „warszawisty w ćwiekrach” (czyli okularach), jak
go przezwali lwowscy towarzysze broni – studenci, robotnicy, uczniowie. Dowodzili nimi plutonowi lub kaprale z Legionu Wschodniego sformowanego w ramach
armii austriackiej.
Z powodu ciągłych ataków Ukraińców Katelbach pełnił służbę permanentnie.
Wszyscy (w sumie około 90 osób) byli wyczerpani, niedospani, głodni. Walczący nie mieli łączności z innymi punktami polskiej obrony. Wiadomości z kraju też
były skąpe. Późno dowiedzieli się o przybyciu z Magdeburga do Warszawy Józefa
Piłsudskiego. Podniosło to na duchu obrońców odcinka Szkoły Kadetów, którzy zaczęli poddawać się zwątpieniu, czy nadejdzie wciąż oczekiwana pomoc16.
Pomimo nieustannego ostrzeliwania artyleryjskiego, młodzi obrońcy trwali
na posterunku, który był redutą broniącą dostępu do opanowanego przez Polaków
Lwowa. Bez zdobycia tej reduty Ukraińcy nie mogli myśleć o zwycięstwie. Atak
generalny Strzelców Siczowych – regularnej formacji ukraińskiej zorganizowanej
wcześniej w armii austriackiej – nastąpił 17 listopada. Polskim obrońcom udało się
odeprzeć nawałnicę wroga i zepchnąć ich poza obręb Parku Stryjskiego. Niebawem
na pomoc pospieszyło regularne polskie wojsko i 22 listopada Katelbach opuścił
okopy, po czym wraz z oddziałem udał się na plac koło kościoła bernardynów. Publicysta ze wzruszeniem wspomina owację, jaką zgotowali im lwowianie: Witano
nas z okien radosnymi okrzykami. Towarzyszyły nam tłumy częstujące wódką, wszelakim jadłem, papierosami. Ściskano nam ręce. Płakano ze szczęścia17. Komendant
obrony Lwowa, brygadier Czesław Mączyński, zezwolił wszystkim warszawiakom-akademikom, walczącym na różnych odcinkach obrony wracać nazajutrz pierwszym pociągiem jadącym na Przemyśl – Kraków do Warszawy. Tylko ranni i chorzy pozostali we Lwowie. Lwowianki zrobiły wszystkim piękne opaski z napisem
„Lwów”, z którymi dumnie paradowali ulicami wolnej już stolicy Polski. Znany fotograf warszawski Fuks zrobił walczącym studentom w obronie Lwowa zdjęcie, które zamieściły dwa poczytne czasopisma stoliczne: „Tygodnik Ilustrowany” i „Świat”18.
W roku 1980 w dodatku „Nowego Dziennika” – „Tygodniu Polskim” ponownie
nie dano zapomnieć o rocznicy obrony Lwowa 1918 roku, zamieszczono również
wywiad ze „starym wiarusem”, podporucznikiem Julianem Krasnodębskim, weteranem Armii Błękitnej, który przemierzył z nią szlaki bojowe od Francji po Kijów19.
Tamże.
Tamże.
17
Tamże.
18
Tamże.
19
J. Parciewicz, Obrona Lwowa. Niezapomniana rocznica, „Tydzień Polski”, 8–9 XI 1980, s. 6–7A.
15
16
163
Jolanta Chwastyk-Kowalczyk
R
edakcja nowojorskiego „Nowego Dziennika” nie stroniła od publikowania
wstrząsających relacji lwowian, którzy po wielu dziesiątkach lat od opuszczenia
rodzinnego miasta w 1939 roku odwiedzili Lwów, będący od drugiej wojny światowej we władaniu Sowietów. Takie znikające ślady polskości – po 35 latach nieobecności w mieście nad Pełtwią – opisał w Marian Czereński, były żołnierz Armii Polskiej, wzięty do niewoli przez Armię Czerwoną 17 września 1939 roku20.
W swej relacji z 1976 roku zapewniał, że gmachy, ulice, parki i zabytki są takie, jakie polscy wygnańcy zachowali w swej pamięci, ale jednak klimat miasta jest
zupełnie inny, bo „Lwów nie mówi po polsku!”, chociaż można się w tym języku
porozumieć. Odnotował brak polskich napisów, poza pozostawionym bez zmiany
nazwiskiem i imieniem Adama Mickiewicza na jego pomniku. Daremnie szukał
informacji dla turystów w innym języku niż rosyjski i ukraiński. Z doniesień żyjących tam Polaków wywnioskował, że przed nacjonalistycznymi zakusami ukraińskimi we Lwowie paradoksalnie czasami chronią ich skutecznie Rosjanie, którzy
mają głos ostateczny i decydujący w każdej istotnej sprawie. 20-tysięczna grupa Polaków (na tle 600-tysięcznego miasta) przybyszowi zza oceanu jawiła się jako garstka, która manifestuje swoją obecność w mieście w sposób dyskretny i umiarkowany,
niemal niezauważalny21. Główną ostoją polskości jest zadbana katedra, znajdująca
się na placu Róży Luksemburg (jak nazwano dawny plac Katedralny), w czasie nabożeństw odprawianych po łacinie – wypełniona „wyłącznie starymi kobietami”.
Nie dostał się do kościoła św. Antoniego na Łyczakowie, który był zamknięty.
Ze ściśniętym gardłem odnotował zdewastowany cmentarz Orląt Lwowskich,
jak również Cmentarz Łyczakowski – gdzie niszczeją pomniki sławnych Polaków
– Konopnickiej, Zapolskiej, Grottgera, Goszczyńskiego, Czerwińskiego i innych22.
Na miejscu Cmentarza Obrońców Lwowa odnalazł warsztat i skład złomu. Wyraził
opinię, że polski charakter Cmentarza Łyczakowskiego w ciągu kilkunastu lat doszczętnie zniknie, tak jak znikły polskie nazwy dzielnic: Łyczaków, Zamarstynów
i pozostałych. Z radością odkrył, że nadal istnieją ulice Słowackiego, Kościuszki,
Matejki, Mickiewicza, dwie szkoły średnie przy ulicy Kochanowskiego w dawnej
szkole ewangelickiej i szkoła powszechna przy ul. Potockiego – wszystkie z językiem wykładowym polskim.
U autora, pamiętającego Lwów przedwojenny, największe zdumienie budził
tłum typowo małomiasteczkowo-wiejski, jakby w wielkim mieście zagubiony czy do niego nieprzystosowany, chropowaty, bez stylu właściwego mieszkańcom większego środowiska.
Nie są to robotnicy warszawscy, ani chłopi rzeszowscy, ani warszawscy cwaniacy. Jest w tym
lwowskim tłumie tępe, spokojne, ostrożne prostactwo zacofanego, głębokiego miasteczka. Ani
jednej atrakcyjnej dziewczyny, ani gwaru tak charakterystycznego dla ulicznych tłumów, ani
głośnych śmiechów młodzieży, ani szczypty elegancji miejskiej. Nie powiedziałbym, aby był to
tłum przygnębiony czy smutny. Jest natomiast piekielnie monotonny i dlatego po części żałoM. Czereński, We Lwowie po 35 latach, „Tydzień Polski”, 1976, nr 263, s. 10–11.
Tamże, s. 11.
22
Autor minął się z prawdą, ponieważ te pomniki nawet w czasach sowieckich były dobrze zachowane.
20
21
164
Tematyka lwowska w polskiej prasie...
sny. […] Przy głównych ulicach, tuż obok wielkich, dobrze zaopatrzonych sklepów, ustawiane są małe stoliczki; sprzedaje się na nich mleko we flaszkach, świeże jaja, jakieś tłuszcze, co
na Legionów lub Akademickiej tworzy wręcz zabawny, ale i groteskowy widok. Wystawy są
bardziej niż nędzne23.
Swoją pięciodniową podróż do Lwowa, Łucka, Oleska, Podhorców i Żółkwi,
którą odbył 45 lat po zakończeniu II wojny światowej, opisał w kolejnym dodatku
„Nowego Dziennika” – „Przeglądzie Polskim” Waldemar J. Miliszkiewicz24.
Autor uważał, że już kilkudziesięciogodzinne (50–70 godzin) oczekiwanie na granicy polsko-sowieckiej oraz atmosfera niepewności niejednego turystę z Zachodu by
zniechęciły do odwiedzenia tamtych terenów. Jego relacja pokazuje Lwów okresu
przemian lat 90. jako siermiężne miasto i przekonuje, że dekret o suwerenności Ukrainy, o którym trąbiły telewizje całego świata, jest suchą informacją nie odzwierciedlającą złożoności codziennych zdarzeń25. We Lwowie utworzono ukraiński Hyde Park
na placu przed starannie odnowionym teatrem, gdzie występowali: Modrzejewska,
Korolewicz-Waydowa, Kruszelnicka, a obecnie „furorę robią” drukowane nieoficjalnie odezwy i gazety rozmaitych orientacji politycznych. Na rynku odbywały się manifestacje pod portretami Stefana Bandery26 oraz przywódców Ukraińskiej Powstańczej Armii.
Miliszkiewicz postrzegał Lwów jako centrum ukraińskiej opozycji, która zdobyła tu większość mandatów w ostatnich wyborach do rad. Na urzędach powiewały
ukraińskie flagi.
Autor miał problem, jak w tych warunkach politycznego wrzenia rozmawiać
z Ukraińcami o potrzebie ratowania ostatnich materialnych śladów polskości tych
ziem, jak pomóc mieszkającym tam Polakom. Niejednokrotnie usłyszał opinię, że
los Polaków na Ukrainie nie ulegnie poprawie, dopóki Ukraińcy nad Wisłą nie zyskają zadośćuczynienia za represje, jakich doświadczyli ze strony PRL.
Duże wrażenie zrobił na nim stan dewastacji polskich zabytków, jak choćby figura Chrystusa z odrąbaną głową na dziedzińcu katedry przy ulicy Ormiańskiej,
kościół jezuitów z przeciekającym dachem, w którym niszczały polskie księgozbiory, czy Cmentarz Orląt. Nekropolię oddzielono od kaplicy bazą transportową, zakładem kamieniarskim zlokalizowanymi na katakumbach; całkowitemu zniszczeniu uległa kolumnada, mogiły tarasowo i półkoliście opadające w dół. Zatrudnieni
w ZSRR Polacy z „Energopolu” próbowali odtworzyć dawny podział cmentarza
spod zwałów śmieci.
Miliszkiewicz nadmienił, że towarzyszący mu w wyprawie na Kresy Wschodnie jedenastoletni syn bezskutecznie próbował odnaleźć, po powrocie do Polski,
w krajowym Słowniku artystów polskich i Słowniku biograficznym nazwisko Rudolfa Indrucha, projektanta Cmentarza Obrońców Lwowa.
Tamże.
W. J. Miliszkiewicz, Lwowska zmiana warty, „Przegląd Polski”, 30 VIII 1990, s. 4–5.
25
Tamże, s. 4.
26
Stefan Bandera był przywódcą nacjonalistów ukraińskich, nie mógł jednak – jak napisał autor – dowodzić UPA z powodu uwięzienia go przez Niemców przed powstaniem UPA.
23
24
165
Jolanta Chwastyk-Kowalczyk
Rok później Jan Nowak-Jeziorański, po odbyciu podróży sentymentalnej po 46
latach, zachęcając swoich rodaków do odwiedzenia miasta ich dzieciństwa i młodości, dał świadectwo zmiany polityki sowieckiej wobec przyjeżdżających tam turystycznie Polaków27. Uważał, że skoro on, były dyrektor Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa, który nie należał do ulubieńców KGB, może spędzić tam kilka
dni bezkarnie, to i oni mogą. Odnotował 25-tysięczną polską społeczność i polską
mowę na ulicach Lwowa, licznie zgromadzonych rodaków w katedrze na niedzielnym nabożeństwie, gorycz ukrytych Polaków ze Lwowa, że tak mało Polonii i emigrantów odwiedza to miasto. Ze smutkiem skonstatował, że jedyną polską dzielnicą
mieszkaniową pozostał Cmentarz Łyczakowski oraz że kontrast pomiędzy warunkami życia tu i w Warszawie wydaje się być większy niż między Warszawą a Waszyngtonem. Ludzie żyją w śmiertelnym lęku, że to, co najgorsze, dopiero nadchodzi.
Marzeniem Polaków jest wyjazd na handel do Polski, która wydaje się lwowianom
Eldorado28.
Oprócz ponurych refleksji dotyczących zacierania przez władze sowieckie śladów polskości Lwowa, na łamach emigracyjnych tygodników w Stanach Zjednoczonych zdarzały się artykuły przypominające czasy świetności życia kulturalnego
miasta w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Twórcą jednego z nich, opisującego lwowskie wspomnienia teatralne, był Kazimierz Schleyen, autor Lwowskich
gawęd, wydanych przez „Gryf ” w Londynie w 1967 roku29.
Lwowianin z dumą wspominał niedoścignione kreacje aktorskie Kazimierza
Kamińskiego, Stefana Jaracza, Kazimierza Junoszy-Stępowskiego, Mieczysława
Frenkla, Juliusza Osterwy, Józefa Węgrzyna i innych na scenach lwowskich teatrów.
Z ról kobiecych zapamiętał Wandę Siemaszkową, Stanisławę Wysocką, Mieczysławę Ćwiklińską. Wyraził opinię, że teatr był czołową pozycją polskości, źródłem
szczęścia, radości i szlachetnych uniesień. […] Chodziliśmy do teatru po kilka razy
w tygodniu, na wszystko, ale to „wszystko” było najwyższej klasy. Ze wszystkich widzianych kreacji najwyżej oceniłem dwie jednoaktówki: Gabrieli Zapolskiej [„Jesienny liść”] i Romana Żelazowskiego [„Pietro Caruso”] 30.
C
iekawymi refleksjami na temat okoliczności powstania „Panoramy racławickiej”, namalowanej przez Jana Stykę w latach 1892–1894 i wystawionej we
Lwowie w 1894 roku z okazji Wystawy Krajowej, podzielił się z czytelnikami Karol
Witt w roku 197131. Publikacja oparta jest na solidnej bazie źródłowej naukowej i
literackiej, co było dość rzadką praktyką, stosowaną przez redakcję w dodatku „Tydzień Polski”.
J. Nowak-Jeziorański, Wyprawa do Lwowa, „Przegląd Polski”, 29 VII 1991, s. 2–3.
Tamże, s. 3.
29
K. Schleyen, Lwowskie wspomnienia teatralne, „Tydzień Polski”, 1971, nr 20, s. 9.
30
Tamże.
31
K. Witt, Panorama Racławicka – Lwów 1894, „Tydzień Polski”, 1971, nr 12, s. 6–9.
27
28
166
Tematyka lwowska w polskiej prasie...
Artykuł prezentuje przedsięwzięcie, które z widowiska malarskiego przekształciło się w legendę o powstaniu ludu i o tego ludu zwycięstwie, w legendę, jaka rozgrzewała serca zwiedzających lwowską wystawę, o której współcześni nie zapomną,
a o której i dzieciom, i wnukom opowiadać będą32. Inicjatora i głównego twórcę „Panoramy racławickiej” publicysta przedstawił jako wielką indywidualność twórczą,
malarza o niespożytej energii, gorącego patriotę, który większą część swojego życia
poświęcił robieniu polityki pędzlem.
Styka, syn Lwiego Grodu, uczeń Jana Matejki, powróciwszy na stałe do Lwowa
w 1890 roku, zapalał umysły i serca płomienną miłością ojczyzny i wskrzeszał dumę
z przeszłości narodowej […]. Natchnął „Panoramę” dynamiczną myślą historyczną
i polityczną33. To od Jana Styki miasto, po rozpisaniu składki publicznej, odkupiło
alegoryczny obraz „Polonia”, który zawieszono w sali ratusza.
Przy koncepcji „Panoramy racławickiej” pracowało wiele osób, które spotykały się w kole literacko-artystycznym. Do projektu przekonano najpierw doktora
Zdzisława Marchwickiego, dyrektora Wystawy i wiceprezydenta Lwowa. Biblioteka Ossolińskich dostarczyła materiały historyczne, zbiory Pawlikowskich – wzory mundurów wojska polskiego. Styka zaprosił do współpracy Wojciecha Kossaka.
Zebrano sto tysięcy złotych reńskich potrzebnych na realizację tego projektu. Świat
artystyczny nie dowierzał, że przedsięwzięcie się uda. Odzywały się również głosy
polityczne przeciwne tej inicjatywie, uważając, że nie wypada publicznie cesarzowi
Franciszkowi Józefowi, który zapowiedział przyjazd na lwowską Wystawę, pokazywać tak „rewolucyjny” obraz. Sugerowano namalowanie odsieczy Wiednia, co byłoby przypomnieniem aliansu polsko-austriackiego.
Styka i Kossak nie bali się cesarza i wyruszyli do Wiednia w celu zawarcia kontraktu z firmą Gridla na sporządzenie żelaznej konstrukcji przyszłego budynku
„Panoramy”, po czym Styka sam udał się do Monachium i Berlina, by zapoznać się
ze sposobem malowania panoramy. Wcześniej bowiem nikt z polskich artystów nie
namalował tego typu obrazu, mającego 120 metrów obwodu i 15 metrów wysokości. Rozstrzygnąć należało również, jak powiesić olbrzymie płótno o powierzchni tysiąca siedmiuset metrów kwadratowych i wagi czterech ton, jak je naciągnąć,
ile razy zagruntować, jak przygotować szkice i w jakiej ilości, jak zacząć rysować
na płótnie, na jakiej wysokości wykreślić horyzont, jakiej wielkości mają być figury, ilu malarzy może równocześnie malować, jakie rusztowania zbudować i jak
je ustawić na szynach itp. Styka z zagranicy powrócił w towarzystwie malarza Ludwika Bollera z Monachium, utalentowanego pejzażysty, który miał doświadczenie
w malowaniu panoram.
Obaj artyści zapoznali się najpierw w Krakowie z planem bitwy, pozycjami wojsk
polskich i rosyjskich, pejzażem, miejscowymi strojami ludowymi. W Kielcach gubernator Iwanienko odmówił im zezwolenia na malowanie studiów z natury w guberni
kieleckiej i zagroził więzieniem w wypadku złamania zakazu. Malarze zachowując
32
33
Tamże, s. 6.
Tamże.
167
Jolanta Chwastyk-Kowalczyk
pozory, że posłusznie opuszczają dystrykt kielecki, skorzystali z zaproszenia miejscowego szlachcica i jego końmi ruszyli przez Miechów do Racławic. W 99. rocznicę o trzeciej po południu (o tej godzinie rozpoczęła się bitwa) stanęli na polach
dziemierzyskich. Wzruszeni obeszli cały teren bitewny uświetniony zwycięstwem
polskiego oręża. W ich wyobraźni kręty wąwóz zapełnił się pułkami Kościuszkowskimi. Koncepcja przyszłej panoramy została uzupełniona przez opowieści miejscowych włościan o bitwie. Aby poczuć atmosferę Racławic, przybył do nich z Krakowa, zawezwany telegraficznie, Wojciech Kossak. Zabawił tam jednak tylko kilka
godzin, bowiem okazało się, że policja carska zamierza aresztować polskich malarzy.
Wiadomość tę przywiozła z Kielc przebrana za wieśniaczkę teściowa Styki. Kossak
i Boller wrócili do Krakowa, a Styka pozostał, by zrobić potrzebne szkice z natury.
Jeden z ziemian ofiarował artyście wyorane przez lata kule i kartacze, które potem
zostały umieszczone w gmachu „Panoramy”. Styka w drodze powrotnej do Lwowa
odwiedził także chatę Bartosza Głowackiego w Rzędowicach, gdzie wysłuchał kolejnych opowieści o minionych czasach, w których żyła tradycja między ludem i z ojca
na syna przechodzi34.
W lipcu 1893 roku budynek „Panoramy” był już wykończony i naciągnięto olbrzymie płótno, dostarczone z Brukseli. Na zagruntowanie zużyto 750 kilogramów
białej farby. Malarze przystąpili do malowania 26 czerwca. Styka rozpoczął prace
od postaci Głowackiego, zaś Kossak od pocztowego, który z lancą naciera na kozaków. Dołączyli do nich: Ludwik Boller, Tadeusz Popiel, Teodor Axentowicz, Zygmunt Rozwadowski, Włodzimierz Tetmajer, Michał Sozański i Wincenty Wodzinowski.
Po półtora roku dzieło było skończone. 28 maja 1894 roku nastąpiło formalne,
uroczyste przekazanie go Komitetowi. Marzenie Styki się spełniło, 5 czerwca 1894
roku „Panoram racławicka” otwierała Wystawę Krajową, będącą przeglądem gospodarczego i kulturalnego dorobku dzielnicy objętej zaborem austriackim. „Panoramę” obejrzało 200 tysięcy osób, w tym cesarz Franciszek Józef. Siedemdziesiąt
siedem lat po tym wydarzeniu przypomniano rodakom w Stanach Zjednoczonych,
że do Lwowa nadciągały pielgrzymki ludu polskiego i młodzieży […]. Modlono się
przed „Panoramą” za poległych i za Kościuszkę, płakano, śpiewano pieśni narodowe35.
Autor artykułu wyraził głęboki żal, że od ćwierćwiecza Wrocław, gdzie umieszczono po wojnie odzyskaną „Panoramę”, i Polacy nie mogą doczekać się – z przyczyn politycznych – odrestaurowania płótna.
Z
okolicznościami powstania i losów makiety – „Plastycznej panoramy dawnego (osiemnastowiecznego) Lwowa”, której twórcą był mgr inż. architekt Janusz
Witwicki, czytelnicy „Nowego Dziennika” zostali zapoznani w 1991 roku36. Autor
Tamże, s. 8.
Tamże, s. 9.
36
B.a., Epopeja lwowskiej Panoramy, „Nowy Dziennik”, 1991, nr 5236, s. 3.
34
35
168
Tematyka lwowska w polskiej prasie...
poświęcił jej 18 lat życia, wykonał ją w skali 1:200. Model zajmował siedemnaście
metrów kwadratowych. Witwicki dokładnie zrekonstruował kamienice, kościoły,
baszty murów obronnych.
Pierwotnie „Plastyczna panorama” miała być pokazana w Baszcie Prochowej
w 1940 roku, w 600. rocznicę uzyskania przez Rzeczpospolitą ziemi czerwieńskiej.
Z powodu odmowy oddania makiety Sowietom Witwicki został zamordowany
przez nich 17 lipca 1946 roku, tuż przed ewakuacją do Polski. Żona architekta, Irena Witwicka, uciekając do Polski, przywiozła za sobą makietę, którą powierzyła
Muzeum Narodowemu w Warszawie. Z obawy przed zakusami sowieckich władz
potajemnie przeniesiono ją na ulicę Koszykową 55, gdzie mieściła się siedziba Zakładu Architektury Politechniki Warszawskiej. Tam, u profesora Janusza Zachwatowicza, zaprzyjaźnionego jeszcze ze Lwowa, model przeleżał w skrzyniach 29 lat.
Później nieformalnie spoczywał w magazynach Muzeum Architektury przez 14 lat.
Na początku 1989 roku okazało się, że został zdekompletowany – brakuje pięciu
najcenniejszych, największych, najbardziej pracochłonnych obiektów: ratusza, katedry rzymskokatolickiej, kościoła dominikanów wraz z klasztorem, cerkwi Wołoskiej z kaplicami Trzech Świętych i bóżnicy Złotej Róży. Pismo poinformowało, że
jesienią 1991 roku we wrocławskim Muzeum Archidiecezjalnym nastąpiła pierwsza publiczna prezentacja „Plastycznej panoramy”. Żona i córki odtworzyły na własny koszt dwa brakujące elementy, na pozostałe zabrakło funduszy.
I
nny charakter mają rozważania filologa klasycznego, profesora Ignacego Wieniewskiego, który usiłował na łamach wielu polskich pism emigracyjnych po obu
stronach oceanu zachować wśród rodaków na obczyźnie czystość języka polskiego
i który tłumaczył odrębność lwowskiej mowy oraz obyczajów. W jednym z esejów
zastanawiał się nad etymologią słowa „batiar”, nierozerwalnie związanego z tradycją Grodu Orląt37. Przypomniał ich chlubną rolę w obronie Lwowa w 1918 roku.
Na marginesie można dodać, że jego szkolny kolega, późniejszy żołnierz Legionu
Wschodniego, następnie Armii Błękitnej Józefa Hallera, wreszcie dyplomata, Juliusz Szygowski w swoich wspomnieniach zatytułowanych Tak się zaczynało, potwierdził bohaterstwo najgroźniejszych i najniebezpieczniejszych batiarów ze Snopkowa i Sokolnik38.
Impulsem do przywołania kwestii batiarów był artykuł zamieszczony w tygodniowym dodatku ilustrowanym londyńskiego „Daily Telegraph” z 15 października 1971 roku, przynoszący ciekawe szczegóły dotyczące koczowniczego plemienia
Bachtiarów z południowo-zachodniej Persji, których rodowód sięga starożytności.
Plemię istnieje do dziś. Wieniewski wyraził przekonanie, że nazwa ich przylgnęła
do lwowskich dzieci ulicy z powodu ich „zadzierzystej wojowniczości”:
Już kiedy Aleksander Wielki najechał Persję w IV wieku przed Chrystusem, Bachtiarowie
wraz z Medami i Persami stawili mu zaciekły opór. Potem byli groźnymi wrogami Arabów,
37
38
I. Wieniewski, Rodowód „batiara”, „Tydzień Polski”, 1971, nr 40, s. 5.
J. Szygowski, Tak się zaczynało, Chicago – Lwów, 1972, s. 30.
169
Jolanta Chwastyk-Kowalczyk
a podzieliwszy się w XVI wieku na dwa odłamy plemienne, zwalczali się wzajemnie krwawo,
nie mówiąc już o napadach na karawany kupieckie, które ciągnęły przez ich tereny. Rabunki te stały się głośne w XIX wieku, kiedy chanowie Bachtiarów zażądali kontrybucji za prawo
przejazdu przez ich terytorium. Wynikły stąd nowe zamieszki, a kiedy w roku 1908 odkryto
w tamtych okolicach naftę, Bachtiarowie nie omieszkali tego wykorzystać i walczyli o zyski
dla siebie z dochodów, jakie przynosiła ropa naftowa39.
W
ydawca „Nowego Dziennika” – Bicentennial Publishing Corporation opublikował w 1991 roku w Nowym Jorku wspomnienia o Lwowie, jego ludziach, atmosferze, tradycji i historii pod tytułem Lwów – wizja utraconego miasta, napisane na emigracji przez Adama Kozłowskiego – człowieka, który to miasto
„kochał bez patosu i z pietyzmem”.
Autor był postacią renesansową – specjalistą od eksportu, prawnikiem i polonistą-amatorem, żeglarzem, wielbicielem teatru, żołnierzem kampanii wrześniowej
i ochotnikiem Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie w 1944 roku40. Po wojnie wyemigrował do Brazylii, gdzie pracował jako ekonomista i śpiewał jako tenor w operze w Rio de Janeiro. Był znawcą i kolekcjonerem muzyki średniowiecznej, prezesem Polskiego Stowarzyszenia Kombatantów w Ameryce Południowej. Ostatnie
lata życia – zmarł 15 listopada 1985 roku – poświęcił szkicowaniu Lwowa. Z Anonsu zamieszczonego na łamach pisma dowiadujemy się, że książkę wnikliwym
Wstępem opatrzył profesor Ignacy Szenfeld, pisarz i dziennikarz lwowski, również
emigrant, autor wielu gawęd o Lwowie, które przez wiele lat ogłaszał na łamach
londyńskich „Wiadomości” i „Orła Białego”41.
Publikacja ta stała się impulsem do przypomnienia dramatu wygnania polskich lwowian tak bolesnego, że przestraszyła się go wielka literatura, tak trudnego,
że unika go niezafałszowana historia, tak drażniącego, że boi się go niezależny film
przez Andrzeja Józefa Dąbrowskiego w „Przeglądzie Polskim”42. Gdy wspomina tych, którzy nie mieli czasu na żadne pożegnanie z miastem, których zbudzono w środku nocy, jesienią 1939 albo wiosną 1940 lub zimą z 1940 na 1941 rok
i w ciągu kilkunastu minut odwieziono do bydlęcych wagonów i wywieziono daleko za Ural, używa takich określeń, jak odyseja, epopeja. Dla niego Lwów to miasto-mit, zwane Florencją Północy, lubiane przez wszystkich, wspominane z rozrzewnieniem także przez tych, którzy znaleźli się w nim przypadkowo. Miasto, które
zadziwiało harmonią jego renesansowej architektury z przyrodą. Sercem wspomina Wały Hetmańskie, podziemną rzekę Pełtwię, bulwar, którego perspektywę wieńczyła eklektyczna bryła Teatru Wielkiego, elegancję ulicy Akademickiej czy willowych okolic ulicy Poniatowskiego, urodę wypielęgnowanych parków Kościuszki,
Łyczakowskiego, Stryjskiego, metropolitalny rozmach budynków UniwersyteI. Wieniewski, Rodowód „batiara”…, s. 5.
Dane biograficzne Adama Kozłowskiego pochodzą z artykułu A. J. Dąbrowskiego, Choćby słowem
niedoskonałym…, „Przegląd Polski”, 4 VII 1991, s. 9.
41
B.a., Anons, „Nowy Dziennik”, 1991, nr 5186, s. 7.
42
A. J. Dąbrowski, Choćby słowem niedoskonałym…, s. 8–9.
39
40
170
Tematyka lwowska w polskiej prasie...
tu Jana Kazimierza i Politechniki sąsiadujący z zaściankową przytulnością małych
kamienic, pociągające tajemnicze zaułki i wzniesienia. Widzi w nich nieustającą
grę architektonicznych zwieńczeń, tympanonów, attyk, wież i kopuł, dachów i mansard rozlokowanych na różnych wysokościach i próbujących się wzajemnie przesłonić
lub wznieść jedne nad drugie. A wszędzie ciska się obfita zieleń43. Artykuł ilustrują
cztery zdjęcia: Teatru Wielkiego, kopuła kościoła dominikanów i wieża Korniaktowska, rynek, kościół bernardynów.
Dąbrowski przywoływał klimat intelektualny prywatnych salonów (przykładowo
Stanisławy Blumenfeldowej), w których krzyżowały się niezależne i różnorodne
myśli naukowe, artystyczne oraz polityczne. Te same, które spotykamy w Przygodach człowieka myślącego Marii Dąbrowskiej i Czarnej róży Juliana Stryjkowskiego.
Wspominał też, że we Lwowie urodzili się liczni poeci i pisarze: bracia Staffowie,
Jan Parandowski, Stanisław Lem, Zbigniew Herbert.
Pisał o wielokulturowości Lwowa, którą oprócz Polaków tworzyli Włosi, Grecy,
Ormianie, Niemcy, Węgrzy, Serbowie, Szkoci i Żydzi, a także Rusini. Wyraził opinię, że dominacja Polaków nie przeszkadzała im być silnymi patriotami lokalnymi
i odczuwać przywiązanie do Rzeczypospolitej. Uważał również, że Sowieci z obawy
przed tym patriotyzmem rozparcelowali po II wojnie światowej Lwów, lokując Politechnikę w Gliwicach, Uniwersytet pozbawiony patrona we Wrocławiu, tamże Zakład Narodowy im. Ossolińskich (ale tylko z 1/6 ich zbiorów), Teatr w Katowicach
(gdzie roztopił się w nijakości śląskich scen), Targi Wschodnie w Poznaniu, pomnik
Sobieskiego w Gdańsku, „Panoramę racławicką” po latach we Wrocławiu, a biblioteki miejskie, muzea, galerie pozostawiono Ukraińcom i Rosjanom, którzy zgodnie
z wielowiekową tradycją wywieźli „w nieznane” co cenniejsze eksponaty44. Dąbrowski nie mógł się pogodzić z myślą, że Lwów 1991 roku jest tylko zsowietyzowanym
miastem obwodowym, a polskie zabytki są w opłakanym stanie, co nieuchronnie
zmierza ku budowie przez Ukrainę nowego miasta Lwiw. Autor zdawał sobie sprawę z tego, że polski Lwów żyje głównie we wspomnieniach.
Dla Dąbrowskiego kolejne reminiscencje – „sercem pisane”, tym razem przez
Adama Kozłowskiego, były wyrazem serdecznej, tęskniącej pamięci. Złożyły się
na nie teksty drukowane w „Nowym Dzienniku” w 1986 roku, które spotkały się
z żywym oddźwiękiem czytelników. Dąbrowski z przekonaniem napisał, że siłą tej
książki jest żywa i barwna narracja, której styl jest po trosze z „Pamiętników” Paska
i gawęd Zagłoby z „Trylogii”45.
Ścieżki pamięci wiodą czytelnika po lwowskich szynkach, kawiarniach, gdzie
zapadały wyroki literackie, rozkwitała lwowska szkoła matematyczna, wsławiona
rozwiązywaniem przez Stefana Banacha i Włodzimierza Stożka najtrudniejszych
Tamże, s. 8.
Tamże. To jest najprawdopodobniej przesadny skrót myślowy autora, bowiem w latach 1945–1946
lwowskie instytucje naukowe i kulturalne samodzielnie szukały schronienia po drugiej stronie granicy.
45
Tamże, s. 9.
43
44
171
Jolanta Chwastyk-Kowalczyk
zadań na marmurowych blatach stolików, co stało się później przyczyną założenia
słynnej „Księgi szkockiej”, pełnej matematycznych zapisów – oprócz już wymienionych – także profesorów: Stanisława Ulama i Hugona Steinhausa. W „Szkockiej” rodziły się matematyczno-filozoficzne fantasmagorie Witkacowskiego Tumora Mózgowicza, czyli Leona Chwistka, i logiczne prawidła profesora Kazimierza
Ajdukiewicza.
Następnie poznajemy szlak turystyczny zabytków od Katedry Łacińskiej, renesansowych kaplic, rynku, Arsenału Królewskiego, kościołów, cerkwi i synagogi.
A całość okraszona gwarą lwowską, zwanej bałakiem. Wraz z autorem podglądamy znanych profesorów uniwersytetu, słuchamy plotek wydziałowych, w sobotę
chodzimy do teatru na premiery, a w niedzielę słuchamy „Wesołej lwowskiej fali”.
Uczestniczymy w Zaduszkach na Cmentarzu Łyczakowskim pośród mogił znanych Polaków oraz powstańców kościuszkowskich, listopadowych i styczniowych.
Ostatni szlak, jaki przemierza autor, to droga lwowian przez dwie okupacje. Prowadzi przez Sybir, kopalnie Donbasu, Łubiankę, Katyń, więzienia, Wzgórza Wuleckie,
gdzie rozstrzelano profesorów, aż do znanych i nieznanych miejsc straceń. Szlak
ten rozwidla się na dziesiątki dróg ostatecznego wygnania. Wizję miasta utraconego kończy żarliwa modlitwa za umęczonych i nadzieja, że wielowiekowa praca wywodzących się stąd Polaków nie pójdzie na marne:
Następne pokolenia muszą wiedzieć, że ogrom cierpień, jakie miały tu miejsce, i danina
krwi, jaka wsiąkła w tę ziemię, czyni z niej miejsce uświęcone. A do miejsc uświęconych imperatyw moralny każe pielgrzymować. Choćby słowem. Choćby niedoskonałym46.
W czasopismach za oceanem śledzono sukcesy lwowian, jak na przykład nadanie w 1991 roku tytułu doktora honoris causa przez Uniwersytet Wrocławski doktorowi Tymonowi Terleckiemu, która to uroczystość ze względu na stan zdrowia
tego teatrologa, eseisty, historyka literatury i publicysty odbyła się w Londynie
w siedzibie Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego47. „Przegląd Polski” zamieścił jego okolicznościowe przemówienie.
Optymistycznie brzmiały spostrzeżenia Adama Wiercińskiego, który odnotował, że w latach dziewięćdziesiątych:
Nagle tyle Lwowa w prasie krajowej, we wspomnieniach mówionych i drukowanych, w kabarecie i pracach naukowych. Ożył lwowski gród w pieśni, w anegdocie, tyle powstało kół,
towarzystw miłośników grodu nad Pełtwią, tyle spotkań się odbyło, wykładów, wystaw, wieczorów wspomnień… Zjawisko to budzi – obok radości, wiele różnych emocji. […] I wraca
do pamięci zbiorowej miasto pięknie położone wśród wzgórz. Miasto, które poznało w naszym
wieku wszystkie możliwe błogosławieństwa i przekleństwa kresowości. Pogranicze kultur i języków, wyznań, krain geograficznych, klimatów i dorzeczy. […] Wielkość Lwowa polegała
na tym, że w małym i w wielkim łączył, zbliżał i jednoczył 48.
Tamże.
B.a., Tymon Terlecki – rodowód Lwów, „Przegląd Polski”, 25 VII 1991, s. 3, 16.
48
A. Wierciński, Renesans lwowski, „Przegląd Polski”, 26 IV 1990, s. 6.
46
47
172
Tematyka lwowska w polskiej prasie...
Z
przytoczonych powyżej kilku publikacji z różnych lat widać zupełną przypadkowość kwestii lwowskich zamieszczanych w polskich emigracyjnych czasopismach za oceanem. Poruszali je głównie sami lwowianie, którzy nie ze swej woli
opuścili miasto i którym postanowienia jałtańskie odebrały możliwość powrotu
– dziennikarze, uczeni, działacze organizacji emigracyjnych, na co dzień związani
z pismami na Wyspach Brytyjskich – z „Orłem Białym”, „Wiadomościami”, „Dziennikiem Polskim i Dziennikiem Żołnierza” czy paryską „Kulturą” Jerzego Giedroycia, czasami korespondenci z Polski.
Jolanta Chwastyk-Kowalczyk
Lviv themes in the Polish émigré press
in the United States after World War II
Summary
T
he paper discusses occurrences of Lviv themes in Polish opinion-forming newspapers
in exile in the United States after World War II. The author followed various publications of the „New Diary” in the years 1971–1999 and its appendices: „Polish Week” (1971–
1981) and „Polish Review” (1981–1999) issued in New York. Analysis of the newspapers’
contents revealed that a small and dispersed Lviv community, centred on the Lviv Circle,
which emigrated to the United States, had regularly published their works in the pages of
the „New Diary”. However, compared with the incidence of the same themes in the Polish
émigré press in Western Europe, it was a marginal phenomenon. The main topic areas were
the unmasking of Soviet authorities’ actions aimed at eliminating traces of Polish culture in
Lviv, the devastation of the Lviv Eaglets Cemetery, pictures of the Poltava, poems devoted to
the city and anniversary reminiscences of the Lviv defence in 1918. Lviv topics abroad were
mostly the domain of those former citizens who had been forced to leave the city, without
the possibility of return (owing to the provisions of the Yalta agreement) – journalists, academics, activists in exile regularly associated with the magazines from the British Isles: the
„White Eagle”, „News”, „Polish Diary and Soldier’s Diary”, as well as „Culture” from Paris.
Key words: Polish émigré’ press in the US in the 20th Century, „Nowy Dziennik” („New
Diary”), „Przegląd Polski” („Polish Review”), „Tydzień Polski” („Polish Week”), Lviv
173
RECENZJE
Polski UNIWERSYTET NA OBCZYŹNIE
W LONDYNIE
ZESZYTY NAUKOWE
Seria trzecia: nr 1, 2013
Jolanta Chwastyk-Kowalczyk
Oskar Stanisław Czarnik
W drodze do utraconej Itaki.
Prasa, książki i czytelnictwo na szlaku
Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich (1940–1942)
oraz Armii Polskiej na Wschodzie
i 2. Korpusu (1941–1946)
Biblioteka Narodowa, Warszawa, 2012
516 s. + 100 s. nlb. ilustracji
W
sierpniu 2012 roku ukazała się książka Oskara Stanisława Czarnika pod
tytułem W drodze do utraconej Itaki. Prasa, książki i czytelnictwo na szlaku Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich (1940–1942) oraz Armii Polskiej
na Wschodzie i 2. Korpusu (1941–1946), wydana przez Bibliotekę Narodową
w Warszawie. Pozycja ta wpisuje się w próby analiz zagadnień funkcjonowania Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie w czasie II wojny światowej i tuż po jej zakończeniu. Kwestie te podejmowali dotychczas – oprócz Autora – Czesław Brzoza, Jolanta
Chwastyk-Kowalczyk, Zbigniew Dunin-Wilczyński, Krzysztof Dybciak, Tadeusz
Felsztyn, Kazimierz Grzybowski, Stanisław Kopański, Andrzej Liebich, Stefan Pastuszka, Kazimierz Zamorski i inni, których dorobek został wyczerpująco odnotowany w Bibliografii oraz przywoływany w opracowaniu.
Oskar Czarnik zaprezentował imponującą działalność kulturalną, w tym dorobek wydawniczy Polaków, którzy poprzez sowieckie więzienia, łagry i miejsca zesłania, walki na frontach II wojny światowej, tułaczkę powojenną zmierzali do wolnej Polski, swojej Itaki, która na mocy postanowień mocarstw zachodnich z lat
1943–1945 wciąż się – dla większości z nich bezpowrotnie – oddalała.
177
Jolanta Chwastyk-Kowalczyk
Autor swoją analizę oparł na materiałach archiwalnych znajdujących się w Bibliotece Polskiej w Londynie, Bibliotece Narodowej i Centralnej Bibliotece Wojskowej w Warszawie oraz materiałach własnych. Wykorzystał najważniejszą naukową literaturę przedmiotu w zakresie bibliologii, historii, historii literatury, wiedzy
o prasie, jak również utwory literackie, reportaże, wspomnienia, publicystykę polityczną i religijną, roczniki czasopism wydawanych w Polsce i poza nią, wreszcie
własne ankiety rozesłane do niektórych, żyjących jeszcze, byłych członków PSZ,
oraz imponujących źródłach pomocniczych.
Badacz prezentację dorobku wydawniczego Samodzielnej Brygady Strzelców
Karpackich, Armii Polskiej na Wschodzie i 2. Korpusu ujął w trójdzielnej kompozycji. Część pierwsza – Tło historyczne i wiadomości o wydawcach dzieli się na następujące rozdziały: I. Szlaki wychodźstwa a rozmiary i geografia działalności wydawniczej oraz II. Wydawcy prasy i książek na Wschodzie i we Włoszech.
Czarnik przedstawił tu szlaki wychodźstwa, rozmiary i geografię działalności wydawniczej, charakter, kierunki, przebieg wojennej peregrynacji. Dalej, w ogólnym zarysie scharakteryzował prasę polską poza krajem w latach 1939–1946 oraz produkcję
książek polskich na obczyźnie w tym samym okresie. Chronologia zdarzeń historycznych zadecydowała o umieszczeniu w tej części rozważań o dorobku wydawniczym Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich (1940–1942), cywilnej działalności kulturalnej w Palestynie (1940–1941), przedsięwzięciach edytorskich o orientacji
niepodległościowej w ZSRR (1940–1943), wydawcach prasy i książek na Środkowym
i Bliskim Wschodzie (1942–1946) oraz przedsięwzięciach wydawniczych w Italii.
Część druga publikacji – Główne kierunki działalności wydawniczej, jak deklaruje autor, stanowi trzon opracowania (s. 14). Składa się z sześciu rozdziałów:
III. Informacja i propaganda, IV. Oświata cywilna i wojskowa, V. Literatura piękna, VI. Religia, VII. Nauka, VIII. Wybrane publikacje a wyzwania historii. Odnajdujemy tu przegląd tematyki zawartej w polskich wydawnictwach na Wschodzie
i we Włoszech, próbę odpowiedzi na pytania, w jakiej mierze te przedsięwzięcia
wydawnicze wychodziły naprzeciw oczekiwaniom polskich tułaczy wojennych
i czy zaspokajały ich potrzeby kulturalne. Ponieważ książki i czasopisma wydrukowane na Środkowym i Bliskim Wschodzie docierały do skupisk polskich w innych częściach świata, badacz omówił krąg kulturalny Armii Polskiej na Wschodzie (APW) i 2. Korpusu.
Wywody Oskara Czarnika zamyka część trzecia, zatytułowana Zjawiska odbioru oraz przykłady kontynuacji wychodźczej działalności wydawniczej. Obejmuje dwa rozdziały: IX. Czytelnictwo prasy i książek – świadectwa dawne i współczesne, X. Kontynuacje i nowe inspiracje. Z problemów dziedzictwa kulturalnego APW
i 2. Korpusu. Autor w interesujący sposób próbuje zrekonstruować zaangażowanie
i wybory czytelnicze więźniów, zesłańców oraz żołnierzy Armii Polskiej w ZSRR,
obieg druków w Samodzielnej Brygadzie Strzelców Karpackich (1940–1942), upowszechnianie czytelnictwa w innych środowiskach polskich na Wschodzie (1940–
1946) oraz we Włoszech (1944–1946). Uzasadnione wydaje się opisanie przez ba178
Recenzja książki Oskara Stanisława Czarnika
dacza wybranych kontynuacji wydawniczych po wojnie podejmowanych w Libanie
– kraju ostatniego postoju na wschodnich szlakach wychodźstwa (1946–1950),
pierwszych książek Instytutu Literackiego Jerzego Giedroycia (1946–1947) czy inicjatyw edytorskich w Wielkiej Brytanii (1947–1950).
Trudno recenzentce nie zgodzić się z konkluzjami zawartymi w Zakończeniu,
wyraźnie mówiącymi o bezprecedensowym w dziejach polskich wysiłku wydawniczym na obczyźnie, spełniającym w ekstremalnych warunkach funkcje informacyjne i integrujące polskich tułaczy wojennych, a później politycznych, zaspokajającym ich potrzeby kulturalne, społeczne, religijne, o międzynarodowej współpracy
naszych rodaków rozsianych po świecie.
Jak w każdej publikacji tego niezwykle sumiennego badacza na szczególną uwagę zasługują Aneksy, sporządzone z benedyktyńską cierpliwością. Jest ich jedenaście: 1. Wykaz czasopism wydawanych na szlaku Samodzielnej Brygady Strzelców
Karpackich (1940–1942) oraz Armii Polskiej na Wschodzie i 2. Korpusu (1941–
1946), 2. Wykaz czasopism polskich wydawanych w Libanie 1947–1950, 3. Produkcja książek polskich w Iranie 1942–1945, 4. Produkcja książek polskich w Iraku 1943–
1945, 5. Produkcja książek polskich w Palestynie 1941–1946, 6. Produkcja książek
polskich w Egipcie 1941–1945, 7. Produkcja książek polskich w Libanie 1943–1950,
8. Produkcja książek polskich we Włoszech 1939–1946, 9. Produkcja książek polskich na szlaku Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich (1940–1942) oraz Armii
179
Polskiej na Wschodzie i 2. Korpusu (1941–1946), 10. Czytelnictwo prasy i książek
na szlaku Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich oraz Armii Polskiej na Wschodzie i 2. Korpusu. Ankieta dla kombatantów, 11. Czytelnictwo prasy i książek na szlaku Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich oraz Armii Polskiej na Wschodzie
i 2. Korpusu. Ankieta dla dawnych uczennic/uczniów szkół polskich.
Całość wieńczy indeks osobowy oraz 100 stron ilustracji z czasopism omawianego okresu, stron tytułowych książek z tułaczej wędrówki Polaków, map, rysunków itp. oddających klimat polskich peregrynacji.
Książka Czarnika jest doskonałą lekcją bolesnej, prawdziwej, ukrywanej przez komunistów w PRL naszej historii, a jednocześnie dowodem na to, że determinacja,
siła charakteru i uniwersalne wartości, jakimi kieruje się człowiek, pozwalają mu zachować godność i tożsamość w najmniej sprzyjających warunkach. Napisana piękną
polszczyzną przez uczonego wielkiej miary powinna zainteresować wszystkich Polaków, a wśród uczonych: bibliologów, prasoznawców, historyków, socjologów, psychologów, a na pewno studentów i maturzystów. Wzruszające ostatnie słowa autora
na długo pozostają w pamięci:
Nie ma powrotu do Itaki, gdyż ona już nie istnieje, tylko tułacz zachowuje jej dawny obraz. Pozostaje mu wierny, gdyż stał się on częścią jego tożsamości. Zostaje więc, jak pisał Wittlin, sama wędrówka, ustawiczny wysiłek duchowy. Zostaje to, co można zyskać w drodze,
co można odnaleźć w kulturze, co zawsze warto – wbrew wszelkim przeciwnościom – zachować w sobie.
Polski UNIWERSYTET NA OBCZYŹNIE
W LONDYNIE
ZESZYTY NAUKOWE
Seria trzecia: nr 1, 2013
Jolanta Chwastyk-Kowalczyk
Joanna Pyłat
Friends of Poland. A Short History 1982–2009,
Polish Society of Arts and Sciences Abroad
Veritas Foundation Publication Centre, London, 2012
133 s.
O
becność naszych rodaków na Wyspach Brytyjskich oraz ich wielopłaszczyznowa działalność jest trwałym elementem szeroko pojętej zachodnioeuropejskiej kultury – na niwie społecznej, politycznej, naukowej, literackiej, artystycznej
itp. Tradycje polskie na ziemi brytyjskiej są najbardziej widoczne od czasu drugiej wojny światowej, kiedy to w Londynie ulokował się Polski Rząd na obczyźnie,
budując struktury organizacyjne państwa na uchodźstwie, gdzie stacjonowali nasi
żołnierze po przybyciu z Francji w 1940 roku, później – od 1946 roku żołnierze
2. Korpusu Armii Andersa, tworząc powojenną społeczność „pokolenia niezłomnych”. To oni właśnie dali początek swoistego odruchu i potrzeby serca tworzenia
różnych organizacji, towarzystw, sposobów pomagania rodakom na całym świecie,
szczególnie tym zniewolonym przez reżim komunistyczny.
Joanna Pyłat opisała znakomity, a zarazem zdumiewający swoim zasięgiem oddziaływania przykład polskiej aktywności Polaków na obczyźnie, jakim było powstanie i funkcjonowanie w Londynie w latach 1982–2009 fundacji Friends of Poland. Jak ustaliła autorka, ta charytatywna fundacja powstała 8 stycznia 1982 roku,
krótko po ogłoszeniu stanu wojennego w Polsce. Miała działać na rzecz Polaków
w kraju i poza jego granicami.
Po raz kolejny okazało się, że takie inicjatywy, jak utworzenie fundacji służącej
dobru ogólnemu, są wynikiem pomysłu grupy przyjaciół i znajomych, w tym przypadku: Wojciecha Fudakowskiego, Andrzeja Jaraczewskiego, Piotra Chłapowskie181
Jolanta Chwastyk-Kowalczyk
go, Tadeusza Potworowskiego, Elli Krzysztoporskiej, Hanny Tokarskiej, Konrada
Hykiela, Antoniego Darzewskiego i innych. Ci ludzie dobrej woli, działając równolegle do akcji podejmowanych przez Solidarity with Solidarity (organizowała wiece
i demonstracje przed ambasadą PRL-u w Londynie), pragnęli również przeciwstawić się PRL-owskiej propagandzie w brytyjskiej TV i gazetach, które bezkrytycznie
przyjmowały kłamstwa i oszczerstwa komunistyczne (s. 10). Czynili to poprzez pisanie sprostowań, oświadczeń, spotkania z przedstawicielami brytyjskiego establishmentu. Działalnością podstawową stowarzyszenia było jednak niesienie wsparcia internowanym i ich rodzinom. Od chwili powstania fundusz współpracował
z Komisją Charytatywną Episkopatu Polski, za której pośrednictwem rozprowadzano dary, oraz z innymi organizacjami polskimi i brytyjskimi, jak na przykład
British Health Service.
Autorka pokazała trud zdobywania funduszy, sponsorów; napływ darów od osób
indywidualnych i firm brytyjskich; promocję; przygotowywanie transportów; ofiarną pracę wielu wolontariuszy, ochotników, harcerzy – na przykład 34. drużyny imienia Andrzeja Małkowskiego, harcerek z drużyny „Narew” – z Wimbledon/Putney,
z drużyny nr 3 „Błękitne” z Chiswick, organizacji polonijnych (Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii, Zjednoczenie Polek); zbiórkę witamin, konserw, lekarstw,
obuwia i ubrań.
Ciekawie prezentuje się lista darczyńców z dokładnymi danymi. Tu wspomnieć
należy o dobrej tradycji ujawniania wartości darów i publicznego rozliczania się z zebranych pieniędzy. Tak było przykładowo w przypadku akcji pomocowych przeprowadzonych wielokrotnie po zakończeniu wojny w „Dzienniku Polskim i Dzienniku
Żołnierza” – między innymi pomoc marynarzom ze statku „Puszczyk”, którzy poprosili o azyl polityczny w Wielkiej Brytanii, pomoc walczącym z komunistami Węgrom
w 1956 roku, akcje popowodziowe w Polsce czy akcje Polskiej Macierzy Szkolnej.
Dla czytelnika krajowego takie transparentne działania są czymś niezwykłym i nowym. W Polsce bowiem do tej pory nie ma zwyczaju tłumaczenia się organizatorów zbiórek z rozdysponowania środków pochodzących z wszelkich akcji charytatywnych. Jest to, niestety, pokłosiem komunistycznej deprawacji oraz braku zasad
moralnych.
Joanna Pyłat usytuowała działalność fundacji Friends of Poland w kontekście tła
politycznego i społecznego w Zjednoczonym Królestwie, ukazując mapę innych organizacji wspierających opozycję w Polsce, takich jak: Polish Solidarity Compaign
(PSC), Fundusz Pomocy Krajowi, Solidarity with Solidarity, laburzystowski Polish
Solidarity Compaign, Medical Aid for Poland, The Polish Aid Committee in Cardiff
(Komitet Pomocy Polsce), The Scottish-Polish Fund in West Barns and in Edinburgh
i inne. Uważam, że autorka powinna wspomnieć jeszcze przynajmniej o jednej organizacji pomagającej polskim studentom, którzy po wybuchu stanu wojennego znaleźli się w Wielkiej Brytanii, w dokończeniu nauki na wyższych uczelniach na Wyspach – o Polish Students Appeal Found.
182
Recenzja książki Joanny Pyłat
Po przemianach ustrojowych w Polsce po 1989 roku Friends of Poland, po przekazaniu ponad 600 000 funtów brytyjskich Funduszowi Tadeusza Mazowieckiego,
skupiła się na niesieniu pomocy rodakom mieszkającym na przedwojennych polskich Kresach Wschodnich. Fundacja chciała ulżyć w biedzie i chorobach obywatelom polskim mieszkającym w Rzeczypospolitej Polskiej oraz osobom pochodzenia
polskiego mieszkającym poza jej obecną granicą wschodnią państwa polskiego (s. 31).
Z Wielkiej Brytanii popłynęła fala pomocy ośrodkom w kraju, na Ukrainie, Litwie
i Białorusi – pokazuje to szczegółowo tabela 3 (s. 54–56).
Zaznaczyć należy, że w okresie całej działalności fundacji wszyscy ludzie z nią
związani pracowali jako wolontariusze, nigdy nie było żadnych płatnych etatów.
To oni zbierali fundusze na terenie Wielkiej Brytanii, Kanady i USA, organizując
loterie, licytacje ofiarowanych na ten cel przedmiotów, sprzedaże kart okolicznościowych. Autorka publikacji, penetrując sprawozdania, raporty, zestawienia
finansowe z działalności, dotarła do dokładnych wykazów darczyńców i ludzi
oddanych sprawie oraz wysokości niesionej pomocy. Ponownie Kościół katolicki, jako instytucja zaufania publicznego, był dysponentem setek ton żywności, lekarstw, środków czystości oraz odzieży, które rozdzielał w swoich parafiach
rozsianych na rubieżach. Pomógł również Fundacji w zorganizowaniu letniego
wypoczynku w kraju dzieci polskiego pochodzenia z Rosji, Mołdawii, Ukrainy,
Białorusi.
183
Jolanta Chwastyk-Kowalczyk
Członkowie pokolenia „niezłomnych” naturalną koleją rzeczy tracą siły, odchodzą. Z tego prozaicznego powodu wiosną 2009 roku fundacja Friends of Poland zawiesiła swoją długoletnią działalność, przekazując do depozytu Bibliotece Polskiej
w Londynie materiały archiwalne w postaci filmów dokumentujących różne akcje
pomocowe, transporty darów itp. Inne dokumenty, takie jak raporty, sprawozdania, korespondencję, ulotki itp. złożono w Instytucie i Muzeum Gen. Władysława
Sikorskiego w Londynie. 6 kwietnia 2009 roku zwieńczeniem działalności Fundacji
była uroczystość wręczenia polskim i brytyjskim działaczom polskich odznaczeń
w Ambasadzie RP w Londynie.
Książka Joanny Pyłat jest cenna z wielu powodów. Po pierwsze – dokumentuje obszerny i ważny fragment życia polskiego w Wielkiej Brytanii, pokazując, że
w świecie ogarniętym wszechobecnym konsumpcjonizmem można odnaleźć wartość w niesieniu pomocy drugiemu człowiekowi. Postawa taka jest wyrazem wyznawania głębokich wartości chrześcijańskich. Powszechnie zaś wiadomo, że Kościół katolicki odegrał niebagatelną rolę jednoczącą, wspierającą i utrzymującą
poczucie przynależności narodowej w życiu naszych emigrantów. Po drugie – z
naukowego punktu widzenia – jest to rzetelnie opracowana, oparta na bezcennych
źródłach archiwalnych dostępnych w Londynie i bogatej literaturze przedmiotu
publikacja, która poszerza naszą wiedzę w tym zakresie.
Zwiastunem tej cennej publikacji były wcześniejsze, poruszające ten temat artykuły, które ukazały się w londyńskim „Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza”
oraz publikacji zwartej, będącej pokłosiem międzynarodowej konferencji na temat
„Niepodległościowe uchodźstwo polskie w Europie i na świecie i jego rola w pomocy krajowi po układzie jałtańskim 1945–1990”, która odbyła się na PUNO w dniach
23–24 października 2009 roku.
Friends of Poland… jest więc kolejną historyczną cegiełką, mozolnie budującą obraz polskich uchodźców w wolnym świecie. Pozycji tej nie można pominąć
w badaniach nad polską emigracją. Będzie ważna dla socjologów, polityków, historyków i medioznawców. Istotną jej częścią jest bogata zawartość dokumentacyjna
w postaci zdjęć i skanów oryginalnych dokumentów fundacji.
184
Polski UNIWERSYTET NA OBCZYŹNIE
W LONDYNIE
ZESZYTY NAUKOWE
Seria trzecia: nr 1, 2013
Joanna Pyłat
Krzysztof A. Dorosz SJ
„Wiek dwudziesty – nasz dom”.
O twórczości Jerzego Mirewicza SJ
Wydawnictwo Naukowe UMK w Toruniu, Toruń, 2011
383 s.
K
siądz doktor Krzysztof Dorosz, jezuita, doktor nauk humanistycznych, teolog,
eseista i publicysta, na co dzień współpracownik Instytutu Literatury Polskiej
i Kulturoznawstwa oraz pracowni Badań Emigracji Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, w swojej książce „Wiek dwudziesty – nasz dom”. O twórczości Jerzego Mirewicza SJ (parafrazującej tytuł jednego ze szkiców wymienionego, opublikowanego pod tym właśnie tytułem1) opisał literacką, kapłańską, redaktorską
i społeczną działalność ojca Jerzego Mirewicza (właściwie Bronisława Wójcika),
określonego przez ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie sumieniem emigracji
niepodległościowej (s. 15, 27).
Ta niezwykle cenna i długo oczekiwana monografia – składająca się z pięciu
rozdziałów, bogatej bibliografii, indeksu nazwisk, krótkiego streszczenia w języku
angielskim (s. 379–380), uzupełniona cennymi fotografiami z życia i działalności
bohatera – przybliża czytelnikom postać niezwykłą. Postać człowieka – jezuity, który odegrał wyjątkową rolę w życiu wielu środowisk tzw. polskiego Londynu, w tym
Polskiego Uniwersytetu na Obczyźnie (PUNO).
Autor we wstępie do swojej książki napisał: Podobno w życiu człowieka nie ma
przypadków, bywają natomiast zbiegi okoliczności (s. 9). Biorąc pod uwagę fakt, że
po latach PUNO wznowiło publikację „Zeszytów Naukowych”, na kartach których
1
J. Mirewicz SJ, Wiek dwudziesty – nasz dom, w: tenże, Trzy minuty filozofii, Londyn, 1978, s. 63–68.
185
Joanna Pyłat
niejednokrotnie odnoszono się do twórczości ojca Jerzego – wieloletniego profesora tego uniwersytetu, z którym od 1975 roku był silnie związany (początkowo
jako wykładowca, a od 1980 do 1993 roku jako profesor filozofii chrześcijańskiej) –
trudno się ze stwierdzeniem autora książki nie zgodzić. Tym bardziej, że dla tej najmniejszej uczelni polskiej poza krajem postać ta ma znaczenie szczególne. Wspomniany, w 1992 roku uhonorowany został bowiem tytułem doktora honoris causa
PUNO. Z tego też powodu, aczkolwiek nie tylko, odniesienie się na łamach wspomnianych „Zeszytów” do jakże cennej publikacji Krzysztofa Dorosza uznać należy
za konieczny, ale i wyjątkowo korzystny „zbieg okoliczności”. Publikacja ta bowiem
w niezwykle interesujący sposób przybliża sylwetkę wspominanego również akademikom tej uczelni – przede wszystkim studentom i młodszym pracownikom naukowym, którzy (ze zrozumiałych względów) nie mieli okazji na poznanie jednego
z najbardziej rozpoznawalnych (w latach 80.) profesorów PUNO.
Sam autor zaznaczył, że jego celem było syntetyczne przedstawienie literackiej
i publicystycznej spuścizny ks. Mirewicza, która jest owocem […] jego pobytu na obczyźnie (s. 9). Odnosząc się do całości publikacji, przyznać należy, że Doroszowi
to się udało. A stwierdzenie, w którym tenże określił twórczość tego wyjątkowego
filozofa mianem eseistyki emigracyjnej, uznać wypada za wyjątkowo trafne (s. 9).
W rozdziale pierwszym, zatytułowanym Emigrant z Kozłówki, autor przybliżył biografię Jerzego Mirewicza, między innymi przez pryzmat wspomnień osób,
z którymi współpracował lub tych które go znały, to jest Krystyny Bednarczyk, Józefa Garlińskiego, ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego, profesora PUNO Eugeniusza S. Kruszewskiego, Stanisława Legeżyńskiego,
Stefanii Kossowskiej, dziekana Wydziału Humanistycznego PUNO profesor Alicji
Moskalowej, Jerzego Pietrkiewicza, księdza kardynała Władysława Rubina, księdza
infułata Stanisława Świerczyńskiego, Zbigniewa Siemaszki, byłego rektora PUNO
profesora Zdzisława E. Wałaszewskiego (s. 26–31) i wielu innych.
Z opisu i wspomnień przytoczonych powyżej osób wyłoniła się postać pracowitego i utalentowanego Bronisława Wójcika (1909–1996) – wybitnego duszpasterza, pisarza, teologa i filozofa, który poza pracą kapłańską na co dzień zajmował
się estetyką, filozofią kultury, teodyceą, filozofią religii i teologią emigracji; autora
wielu książek, szkiców i esejów2, redaktora i publicysty. Człowieka wykształconego
na studiach filozoficznych w Val-Près-Le Puy w Francji (1931–1934) oraz na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, gdzie w 1938 roku uzyskał doktorat z teologii,
2
Jerzy Mirewicz opublikował m.in.: Słowa o Bogu i człowieku (1963); Słowo, które nie przemija
(1963); Wierność łasce (1965); Czytając Ewangelię (1966); Mity współczesne (1968); Prorok i tancerka (1971); Na marginesie Biblii (1972); Myśli nieśmiałe (1973); Emigracyjne sprawy i spory (1975);
Zapomniani współtwórcy Europy (1976); Trzy minuty filozofii (1978); Człowiek — miasto oblężone
(1979); Życie wewnętrzne emigracji (1979); Spotkania i dialogi (1980); Współtwórcy i wychowawcy
Europy (1983); Nad rzekami Babilonu (1985); Obrońcy Europy (1985); Słudzy Europy (1985); Klio
– Muza płacząca (1986); Obrońcy i Słudzy Europy (1987); Polskie lamentacje (1987); Marnotrawni
synowie Europy (1987) i wiele innych.
186
Recenzja książki Krzysztofa A. Dorosza
w tym samym roku otrzymując również święcenia kapłańskie. Byłego żołnierza Armii Krajowej, rzadko odnoszącego się do swoich wojennych przeżyć i doświadczeń,
ale, co ciekawe, zainteresowanego losami wojennymi innych (s. 39). Wykładowcy
i duszpasterza akademickiego Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (1946–1958),
a przez krótki moment także współpracownika Radia Watykańskiego (od 1958
do 1959 roku oraz w latach 1961–1963).
W rozdziale drugim – Zarys filozofii twórczej, autor zwrócił uwagę na fakt, że
głównym punktem literackich rozważań Mirewicza były sprawy aktualne (s. 35)
i że on sam postrzegał zarówno siebie, jak i swoich odbiorców jako „ludzi na ruinach”, to jest tych, którzy próbowali odnaleźć cel swojego życia i samych siebie
w nowej rzeczywistości – „po wojennej katastrofie”. Dorosz trafnie zauważył, że
Mirewicz w swoim pisarstwie odnosił się często do słabości współczesnego mu
człowieka: zawiedzionego, rozczarowanego i zmęczonego (s. 35), uświadamiając samemu sobie i innym, że czasy, w których przyszło mu żyć, były pełne bolesnych pytań i oskarżeń (s. 36). Jak zauważył autor, wybuch wojny był dla ojca Jerzego wydarzeniem żywym i bolesnym (s. 38) – między innymi z tego powodu, tenże, jako były
żołnierz AK (ale nie tylko), żywo interesował się historią najnowszą, uważnie śledząc ukazujące się publikacje, poruszające problematykę II wojny światowej, które chętnie oceniał w swoich recenzjach (szkicach) i w których to niejednokrotnie
przybliżał działalność i ideały żołnierzy Armii Krajowej.
Autor zauważył, że olbrzymie wrażenie wywołały na Mirewiczu opracowania
Studium Polski Podziemnej – głównie wydane przez to archiwum czterotomowe
dzieło Armia Krajowa w dokumentach 1939–1945 (Londyn, 1970–1977); a także
książka Jana Nowaka-Jeziorańskiego Kurier z Warszawy (Londyn, 1978). Bohater,
odnosząc się do obu pozycji, zastanawiał się w swoich szkicach nad sensem działalności w ruchu oporu, sensem walki i umierania (s. 39).
Niezwykle interesujący dla czytelnika (szczególnie przebywającego na obczyźnie) jest rozdział trzeci pracy, zatytułowany W kręgu emigracyjnych spraw i sporów,
w którym Dorosz poddał analizie zarówno opisany przez Mirewicza etos emigranta, jak i jego rozważania na temat patriotyzmu – w tym postaw: Polaka-Europejczyka i Polaka-katolika – subtelnie wyjaśniając czytelnikom, czym dla bohatera monografii było pojęcie tzw. humanistycznego patriotyzmu. W tej części publikacji
Dorosz zwrócił także uwagę na stosunek wspominanego do emigracji i Kościoła,
a w szczególności na jego rozmyślania nad rolą i zadaniami duszpasterstwa emigracyjnego – służącego rzeszy zagubionych na obczyźnie ludzi.
Z poddanych starannej analizie wypowiedzi literackich Mirewicza wyłania się
również obraz wyjątkowej troski bohatera o stan i kondycję emigracyjnych instytucji kulturalnych. Zdaniem autora, ojciec Jerzy (przy niemal każdej nadarzającej się
okazji) czynił uwagi na temat działalności każdej z nich i podkreślał, że emigracja
powinna wziąć na siebie materialną odpowiedzialność za organizacje polskie realizujące misję na wygnaniu (s. 177).
187
Joanna Pyłat
Autor, zastanawiając się także nad tym, jaki portret Mirewicza wyłania się z jego
twórczości, między innymi ze szkiców literackich Emigracyjne sprawy i spory, stwierdził, że z jednej strony ojciec Jerzy pozostawał zwolennikiem humanistycznego patriotyzmu inspirowanego chrześcijaństwem, z drugiej jednak był przeciwnikiem zarówno
nacjonalizmu, jak i kosmopolitycznego rozmycia się polskiej tożsamości w obcym świecie (s. 181–182). Był on również (zdaniem Dorosza) zdecydowanym obrońcą autorytetu Kościoła, zarówno w wymiarze uniwersalnym, jak i polskim (s. 181). Tym, który
widział w emigracji rolę rzecznika polityki polskiego Episkopatu, zwłaszcza kardynałów Stanisława Wyszyńskiego i Józefa Glempa (s. 182).
Niezwykle interesujący fragment publikacji stanowi odniesienie do poglądów
myśliciela, przykładowo do jego rozważań na temat polsko-niemieckiego pojednania czy relacji polsko-żydowskich. Zdaniem badacza, ojciec Mirewicz kwestie
polsko-żydowskie zawsze analizował z perspektywy historii, w czym pomagały mu
m.in. publikacje Kazimierza Iranka-Osmeckiego, podejmującego w emigracyjnym
„Przeglądzie Powszechnym” tematykę Holokaustu (s. 162). Jak przypomina Dorosz, to właśnie Iranek-Osmecki, odnosząc się do polskiego ruchu oporu, opisywał
postawy Polaków ratujących ludność żydowską przed zagładą. On także był autorem stwierdzenia, że ofiarność ta aż do ryzyka życia – była tak głęboka, samorzutna i rozległa, że wysiłki władz okupacyjnych, by karą śmierci powstrzymać Polaków
od udzielania pomocy Żydom, nie odnosiły skutku3 (s. 162–163). Według Dorosza,
Mirewicz podzielał stanowisko cytowanego Iranka-Osmeckiego i w Emigracyjnych
sprawach i sporach – odnosząc się do zarzucanego Polakom antysemityzmu, napisał: Jest obowiązkiem upominać się o równe prawa dla obu stron w sporze o wartości
wzajemnych wobec siebie postaw dwóch narodów skazanych przez historię na współżycie i często na współcierpienia4 (s. 163).
Autor stwierdził również, że – według Mirewicza – winę za antysemityzm ponoszą obie strony. A same przyczyny tego zjawiska są bardzo skomplikowane, jednakże główny problem stanowi pewien rodzaj niewiedzy obu narodów (s. 163).
W rozdziale czwartym Dorosz scharakteryzował jezuitę jako „przewodnika-eseistę”, wyjątkowego erudytę, obdarzonego talentem pisarskim, uprawiającego
różne gatunki i formy literackie. Zgodnie z logiką autora, zastosowana przez Mirewicza taka, a nie inna forma literacka związana była z jego codzienną działalnością.
Przykładowo wykazał on, że krótki okres pracy kapłana w Radiu Watykańskim
przyczynił się do wydania przez niego w 1963 roku dwóch publikacji książkowych,
zawierających zbiór około stu pogadanek radiowych. Stwierdził także, że pierwszą
formą – szeroko uprawianą przez opisywanego – była właśnie pogadanka, przypominająca zapisem felieton radiowy (s. 183), w której sprecyzował on charakter swojego odbiorcy-katolika, na którego myślenie poprzez swoją twórczość chciał oddziaływać, stawiając pytania, skłaniające tegoż do intelektualnego wysiłku (s. 185).
K. Iranek-Osmecki, Polacy i Żydzi w nieludzkich czasach, „Przegląd Powszechny – Sodalis Marianus”,
1979, nr 11 (387), s. 13.
4
J. Mirewicz, Emigracyjne sprawy i spory, Londyn, 1975, s. 151–152.
3
188
Recenzja książki Krzysztofa A. Dorosza
Odnosząc się do eseistyki ojca Jerzego, Dorosz zwrócił uwagę, że w swojej twórczości najczęściej odnosił się on do filozofii: Platona, Plutarcha, Epikteta, Marka
Aureliusza, Cycerona, Seneki i Augustyna (s. 193). Udowodnił również, że rozległa i wszechstronna wiedza (w tym doskonała znajomość literatury francuskiej)
umożliwiła bohaterowi zastosowanie trafnych porównań wykorzystywanych często w polemikach, w których np. odwołując się do egzystencjalizmu, przytaczał
przemyślenia Sartre’a czy Camusa (s. 229). Podkreślił też, że wyjątkowo często odnosił się jezuita również do dorobku myślicieli greckich i rzymskich, zestawiając
ich rozważania z odpowiednimi fragmentami biblijnymi – głównie celem podkreślenia kontrastu (s. 229).
W rozdziale piątym (ostatnim) Mirewicz scharakteryzowany został jako redaktor „Sodalis Marianus” i „Przeglądu Powszechnego – Sodalis Marianus”. Przy okazji
autor zwrócił także uwagę na fakt, że to właśnie na łamach „Przeglądu Powszechnego – Sodalis Marianus” zainicjowano dyskusję o charakterze społecznym, m.in.
w latach 1967–1969 na temat pokolenia dwóch kultur (s. 287), obejmującego, jak wyjaśniano, tych wszystkich, którzy urodzili się jeszcze w Polsce lub już na obczyźnie,
z polskością łączą się przez rodziców, ale z wykształceniem i pracą, a przynajmniej jej
perspektywą, wrastają w środowiska obce (s. 287)5.
5
Pokolenie dwóch kultur, „Przegląd Powszechny – Sodalis Marianus”, 1967, nr 7–8 (238–239), s. 15.
189
Joanna Pyłat
Na łamach czasopisma wiele uwagi poświęcano także problemom codziennym,
w tym wyzwaniom polskiej emigracji niepodległościowej (s. 287), aspektom emigracyjnego etosu, przyszłości emigracji czy jej życia religijnego (s. 287).
Kończąc, należy zauważyć, że jedynym mankamentem tej wartościowej książki
jest brak szerszego odniesienia do działalności PUNO-wskiej ojca Mirewicza. Całość stanowi jednak kolejne istotne i niezwykle cenne uzupełnienie wiedzy i stanu
badań nad charakterem i dorobkiem polskiej emigracji niepodległościowej w Wielkiej Brytanii.
Przyznać trzeba także, że ta doskonale udokumentowana publikacja (oparta
na źródłach historycznych – drukowanych i archiwalnych) jest ważna zarówno dla
literaturoznawców, historyków, filozofów, teologów, polityków, jak i medioznawców.
190
SPRAWOZDANIA
Polski UNIWERSYTET NA OBCZYŹNIE
W LONDYNIE
ZESZYTY NAUKOWE
Seria trzecia: nr 1, 2013
Joanna Pyłat
Sprawozdanie z międzynarodowej
konferencji naukowej „Szkolnictwo
polskie w Wielkiej Brytanii i Republice
Irlandii 1939–2011”
14
kwietnia 2012 roku Polski Uniwersytet na Obczyźnie, we współpracy z
Uniwersytetem Jagiellońskim i Akademią Humanistyczną im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku, zorganizował międzynarodową konferencję naukową
„Szkolnictwo polskie w Wielkiej Brytanii i Republice Irlandii w latach 1939–2011”.
Wspomniane wydarzenie zostało poświęcone pamięci ostatniego prezydenta
RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego. Była to kolejna z konferencji dedykowanych właśnie jemu. Należy przypomnieć, że pierwsza konferencja poświęcona
zmarłemu odbyła się 9 kwietnia 2011 roku i nosiła tytuł „Prezydenci i rządy Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie w walce o niepodległą Polskę w latach 1939–
1990”. Jednakże w przeciwieństwie do poprzedniego spotkania, konferencja z 2012
roku zainaugurowała nowy – trzyletni – projekt badawczy pod nazwą „Szkolnictwo polskie poza granicami Rzeczypospolitej Polskiej od 1918 roku”.
Głównym celem pierwszej, z cyklu trzech zaplanowanych w ramach wspomnianego projektu konferencji, była analiza i ocena dorobku edukacyjnego i naukowego szkolnictwa polskiego w Wielkiej Brytanii i Republice Irlandii w perspektywie historycznej i współczesnej. Wśród omawianych zagadnień, przedstawionych
w formie 12 referatów i panelu dyskusyjnego, uczestnicy obrad odnieśli się do problemów i zasad funkcjonowania szkół sobotnich w Wielkiej Brytanii (od momentu ich powstania do chwili obecnej), kształcenia językowego i kulturowego dzieci i młodzieży polskiej w tym kraju, wybranych aspektów polskiego szkolnictwa
193
Joanna Pyłat
wyższego (w tym m.in. Rady Akademickich Studiów Technicznych – RAST, Polish University College – PUC, Polskiego Uniwersytetu na Obczyźnie – PUNO),
roli rządu brytyjskiego w kształceniu Polaków od 1940 roku, a także problematyki
szkolnictwa polskiego w prasie emigracyjnej i wielu innych.
Celem szczegółowym omawianej konferencji była próba usystematyzowania
wiedzy na temat szkolnictwa polskiego w Wielkiej Brytanii i Republice Irlandii
oraz naukowa refleksja nad wyzwaniami edukacyjnymi i kulturowymi, przed którymi stanęły polskie organizacje społeczne w tych krajach (zarówno oświatowe, jak
i kościelne) po 2004 roku, to jest po przyjęciu państwa polskiego do grona państw
Unii Europejskiej.
Bardzo istotnym elementem obrad była dyskusja nad realizacją zadań związanych z nagłym i znacznym wzrostem liczby Polaków na Wyspach.
W konferencji udział wzięli: konsul generalny RP w Wielkiej Brytanii Ireneusz Truszkowski, rektor PUNO prof. dr hab. Halina Taborska (kierownik projektu), przedstawiciele organizacji polskich z terenu Wielkiej Brytanii – zajmujący się
rozwojem, promocją kultury i nauki polskiej wśród Polaków w UK, to jest: prezeska zarządu Polskiej Macierzy Szkolnej (PMS) Aleksandra Podhorodecka, dr Ryszard Chmielowiec – prezes Stowarzyszenia Techników Polskich w Wielkiej Brytanii (STP), prezeska Zrzeszenia Nauczycielstwa Polskiego za Granicą (ZNPZG)
Irena Grocholewska, zainteresowani badacze z terenu Wielkiej Brytanii oraz Polski, a także nauczyciele i działacze harcerscy.
Jako pierwsza głos zabrała prof. dr hab. Halina Taborska – rektor PUNO, która
witając zebranych, odniosła się do celów i założeń samej konferencji, jak i całości
zapoczątkowanego (długofalowego) projektu badawczego.
Następnie wypowiadał się przewodniczący zespołu programowo-organizacyjnego konferencji prof. dr hab. Władysław Miodunka z Uniwersytetu Jagiellońskiego, który wygłosił referat „Zaskakujące losy oświaty polskiej w świecie”. W prezentacji, stanowiącej próbę odpowiedzi na pytania: „Jak wygląda sytuacja tego
szkolnictwa w różnych krajach świata? Jak zmienia się to szkolnictwo w realiach
Unii Europejskiej w obliczu procesów globalizacji i informatyzacji?”, prelegent
odniósł się między innymi do kwestii promowania języka polskiego jako obcego,
a także roli języka ojczystego i kultury polskiej w wychowaniu i kształceniu dzieci
poza granicami kraju. Podkreślił, że jeszcze niespełna 10 lat temu wiele szkół sobotnich w Wielkiej Brytanii (szczególnie poza Londynem) przeżywało kryzys z powodu braku uczniów. Obecnie jednak, tj. od 2004 roku, większość z nich boryka się
wręcz z nadmiarem dzieci.
Kolejnym mówcą był prof. dr hab. Adam Koseski – rektor Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku, który zaprezentował temat „Szkolnictwo polskie poza granicami Rzeczypospolitej – podstawowe problemy metodologiczne”. Mimo że w swoim referacie skupił się głównie na wybranych problemach
polskiego szkolnictwa wyższego, po nowelizacji ustawy „Prawo o szkolnictwie
wyższym” (w tym na stanie jakościowym i liczbowym uczelni publicznych i nie194
Konferencja „Szkolnictwo polskie...
publicznych na przestrzeni ostatnich 20 lat, tzn. od początku transformacji ustrojowo-politycznej po rok 2012), pośrednio odniósł się również do spraw oświaty
polskiej poza granicami kraju, tj. typów interferencji w dialektykach polonijnych,
kwestii zmian językowych – zachodzących w procesie asymilacji i kontaktów z odmienną kulturą, jak i potrzeb doboru odpowiednich metod nauczania osób dwujęzycznych.
Natomiast prof. dr hab. Dorota Praszałowicz z Uniwersytetu Jagiellońskiego zaprezentowała referat „Polskie szkolnictwo na obczyźnie: stan wiedzy i niewiedzy”,
w którym odniosła się do stanu badań nad szkolnictwem polonijnym. Wyjaśniła, że większość dotychczasowych opracowań odnoszących się do problematyki
współczesnego szkolnictwa polskiego za granicą (w tym edukacji polskiej w Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej) jest raczej fragmentaryczna i dotyczy na ogół jakiegoś wybranego typu czy aspektu tego nauczania. Zaznaczyła także, że jak dotąd
nie powstało opracowanie, które traktowałoby ten problem kompleksowo, mimo
że od 1990 roku prowadzone są intensywne badania na ten temat.
Jako ostatni w tej części obrad wystąpił lingwista – prof. dr hab. Roman Laskowski z Polskiej Akademii Nauk, który odniósł się do kwestii „Bilingwizmu drugiej generacji migrantów i problemów kształtowania się ich poczucia narodowego”.
Odnosząc się do swoich badań, udowadniał zebranym, że dwujęzyczność jest nie
tylko olbrzymim atutem wychowanych na obczyźnie dzieci polskich, ale wręcz ich
bogactwem, oraz że bilingwizm sam w sobie nie stanowi dla żadnego dziecka (nawet najmniejszego) obciążenia. Wręcz przeciwnie, stymuluje jego rozwój, ponieważ zmusza je (już na wczesnym etapie) do myślenia abstrakcyjnego „pojęciowego,
a nie etykietowanego”. A co za tym idzie, stymuluje kreatywność młodego człowieka. Oczywiście pamiętać należy, że są dzieci, które borykają się z nauką języka ojczystego, jednakże świadomi rodzice i nauczyciele powinni sobie z tym problemem
poradzić. Barierą jest jednak to, że w większości państw praktycznie nie ma „systemu nauczania polonijnego”. Wyjątek stanowi jedynie Wielka Brytania, która wypracowała własne i sprawdzone formy organizacji szkół sobotnich.
Część drugą konferencji otworzyła prezentacja dr Agnieszki Rabiej z Centrum
Języka i Kultury Polskiej w Świecie Uniwersytetu Jagiellońskiego na temat „Praca z uczniami o zróżnicowanych umiejętnościach w polszczyźnie: analiza potrzeb
i propozycje rozwiązań metodycznych”. Badaczka odniosła się do praktycznych
aspektów nauczania języka polskiego jako obcego. Zwracając uwagę na kwestie indywidualizacji procesu nauczania, stwierdziła, że efekty realizacji tego procesu zależą przede wszystkim od trafnej diagnozy edukacyjnej dziecka wychowywanego
i nauczanego w szkole polskiej, tj., z jednej strony, od określenia jego indywidualnych potrzeb i możliwości, a z drugiej, od zastosowanych strategii i metod nauczania. Odnosząc się do badań własnych (przeprowadzonych w szkołach polonijnych
w Wielkiej Brytanii, USA i Australii), w swojej prezentacji nakreśliła obraz przeciętnej klasy (oddziału) w szkole polskiej na obczyźnie, zawsze podzielonej na grupy: uczniów dobrze mówiących w języku polskim i tych z dominującym językiem
195
Joanna Pyłat
kraju zamieszkania (najliczniejszych). Konkludując, uświadomiła uczestnikom, że
każdy z nauczycieli marzy o tzw. klasie idealnej, w której podopieczni posługują się
biegle oboma językami, tj. w tym przypadku językiem polskim i angielskim. Istnienie takiego oddziału jest jednak niemożliwe i pozostaje w sferze pobożnych życzeń.
Duże zainteresowanie uczestników wzbudziła wypowiedź mgr Agaty Błaszczyk-Sawyer, doktorantki School of Slavonic and East European Studies UCL, zatytułowana „Edukacja Polaków w Wielkiej Brytanii w latach 1947–1954 w świetle dokumentów brytyjskich”. Referentka odniosła się zarówno do kwestii polityki
emigracyjnej rządu brytyjskiego w stosunku do Polaków po II wojnie światowej,
jak i charakteru tej polityki, zwracając szczególną uwagę na rolę Komitetu Edukacji
Polaków w Wielkiej Brytanii. Badaczka przypomniała również rolę polskich instytucji oświatowych w procesie kształtowania postaw społeczności polskiej w Wielkiej Brytanii.
Problemy „Kształcenia inżynierów polskich w Wielkiej Brytanii w przeszłości i obecnie” omówił prezes STP – prof. dr Ryszard Chmielowiec, przedstawiając
uczestnikom najistotniejsze fakty związane z historią Stowarzyszenia od momentu powstania (okres RAST-u) po czasy współczesne. Prelegent stwierdził również,
że po 2004 roku, w efekcie „napływu dużej ilości Polaków do Wielkiej Brytanii”, ta
jedna z najstarszych organizacji emigracyjnych (podobnie jak część innych) przeżywa renesans, ponieważ „zasilona została przez młode kadry techników i inżynierów przybyłych z kraju”.
Na fakt nagłego wzrostu liczby Polaków w Wielkiej Brytanii, w tym dzieci, zwróciła również uwagę Aleksandra Podhorodecka, prezeska Polskiej Macierzy Szkolnej
w Wielkiej Brytanii, w referacie „Współczesna działalność szkół sobotnich w Wielkiej Brytanii i Irlandii”, stwierdzając, że zjawisko to postawiło przed PMS w Wielkiej Brytanii, a przede wszystkim przed Szkołami Przedmiotów Ojczystych (choć
nie tylko) określone zadania, które (uwzględniając dobro najmłodszych i interes
państwa polskiego) należy podjąć i wypełnić. Aleksandra Podhorodecka podkreśliła także, że większość placówek nie dysponuje własnymi budynkami, z tego też
powodu boryka się z problemami lokalowymi i finansowymi, co znacznie utrudnia
nauczanie i realizację misji kształcenia dzieci polskich. Poinformowała również zebranych, że w latach 2004–2011 niektóre szkoły zmuszone były odmówić przyjęcia
dzieci ze względu na przepełnienie.
Do programów nauczania realizowanych przez polskie Szkoły Przedmiotów
Ojczystych w Wielkiej Brytanii i proponowanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej (MEN) zmian programowych odniosła się natomiast Irena Grocholewska
– prezeska ZNPZG. Zauważyła ona, że program nauczania – realizowany w szkołach sobotnich od lat pięćdziesiątych – ulegał jedynie niewielkim modyfikacjom
i zdaniem przedstawicieli tzw. emigracji niepodległościowej spełniał zarówno założenia, jak i oczekiwania autorów. Jednakże po 2004 roku sytuacja ta uległa zmianie,
ponieważ do Wielkiej Brytanii przybyła znaczna ilość dzieci urodzonych w Polsce
– uczniów z określonymi potrzebami edukacyjnymi i oczekiwaniami. Wymusiło
196
Konferencja „Szkolnictwo polskie...
to dyskusję nad ewentualnymi zmianami, także w programie. Zdaniem prelegentki ramy programowe zaproponowane przez MEN w 2010 roku „nie uwzględniają
tych potrzeb”. Nie ma w nich bowiem „żadnego nawiązania do idei i historii emigracji niepodległościowej, tutaj publikujących pisarzy. W spisie lektur brakuje chociażby książki Wiesława Lasockiego Wojtek spod Monte Cassino, etc.”
Kolejny interesujący referat wygłosiła prof. dr hab. Jolanta Chwastyk-Kowalczyk z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, która omawiając „Rolę prasy emigracyjnej w dyskusji nad szkolnictwem polskim w przeszłości i obecnie”,
zaprezentowała najciekawsze wypowiedzi prasy emigracyjnej (głównie opublikowane w poszczególnych wydaniach „Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza”),
odnoszące się do problemów szeroko pojętej edukacji Polaków w Wielkiej Brytanii.
Badaczka potwierdziła tym samym, że artykuły prasowe są swoistym kalendarium
działań oświatowych na obczyźnie, bowiem odnaleźć w nich można informacje
o powstaniu, funkcjonowaniu czy promocji najważniejszych wydarzeń, np. z życia szkół sobotnich, lub działających w czasie wojny oraz do połowy lat pięćdziesiątych polskich szkół średnich, a także istotne odniesienia do dorobku akademickiego wydziałów polskich na uniwersytetach brytyjskich, w tym: Polskiego
Wydziału Lekarskiego na Uniwersytecie w Edynburgu, Medycyny Weterynaryjnej
przy Uniwersytecie w Edynburgu, Studium Prawno-Administracyjnego w St. Andrews (w Szkocji), Polskiej Szkoły Architektury w Liverpoolu, Wydziału Prawno-Ekonomicznego w Londynie, Polskiego Wydziału Prawa w Oxfordzie, Polish
University College w Londynie (PUC), Studium Malarstwa Sztalugowego czy Polskiego Uniwersytetu na Obczyźnie (PUNO). Prof. Chwastyk-Kowalczyk po raz kolejny udowodniła, że dla społeczności polskiej w Wielkiej Brytanii problem edukacji najmłodszych (ich wychowanie w tzw. duchu polskim) był bardzo istotny.
Stanowił wręcz część polityki rządu emigracyjnego, który szczerze wierzył, iż pokolenie urodzone i wykształcone na obczyźnie powróci kiedyś do wolnego kraju
i służyć mu będzie swoją polskością.
Swoistym nawiązaniem do wypowiedzi Ireny Grocholewskiej było wystąpienie
dr Grażyny Czetwertyńskiej – autorki propozycji programowych MEN „Włącz Polskę” (a także pracownika naukowego Uniwersytetu Warszawskiego), która zaprezentowała temat „Profil współczesnych nauczycieli polonijnych w Wielkiej Brytanii w kontekście propozycji programowych MEN”.
Dr Czetwertyńska, odnosząc się do zarzutu prezeski Grocholewskiej, iż podstawa programowa z 2010 roku nie bierze w rachubę specyfiki szkolnictwa polskiego
w Wielkiej Brytanii, odpowiedziała, że ramy opracowane przez zespół ekspertów
– pod jej kierownictwem – uwzględniają potrzeby wszystkich polskich dzieci przebywających poza granicami kraju. I jak argumentowała, zostały one opracowane
tak, aby każdy nauczyciel (niezależnie od tego, czy przebywa w Stanach Zjednoczonych, Peru, czy w Wielkiej Brytanii) mógł je wykorzystać, bowiem wyłącznie
od nauczyciela zależy, co z tych ram dla swoich uczniów wybierze i na co zwróci
szczególną uwagę.
Jako ostatnia wystąpiła wiceprzewodnicząca zespołu programowo-organizacyj197
Joanna Pyłat
nego konferencji dr Joanna Pyłat (na co dzień wicedyrektor Instytutu Kultury Europejskiej Polskiego Uniwersytetu na Obczyźnie oraz kierownik Zakładu Badań
nad Emigracją tego Uniwersytetu), która zaprezentowała temat „PUNO i przyszłość oświaty polonijnej w Wielkiej Brytanii w świetle badań naukowych”. Autorka w swoim wystąpieniu odniosła się do historii i roli PUNO w kształceniu dzieci
polskich w Wielkiej Brytanii w latach powojennych, 90. i współcześnie, zwracając
uwagę na fakt, że zarówno w organizacjach odpowiedzialnych za kształt i charakter oświaty polskiej w tym kraju, tj. w strukturach PMS czy ZNPZG, zawsze udzielali się (bądź z nimi współpracowali, realizując różnorodne projekty) pracownicy
naukowi tego Uniwersytetu, np. prof. Mieczysław Giergielewicz, prof. Zenon Klemensiewicz, prof. Janina Heydzianka-Pilat, mgr Jadwiga Otwinowska, mgr Ignacy
Płonka. Wielu z nich było również autorami pierwszych książek, wykorzystywanych w procesie nauczania języka polskiego jako obcego, np. prof. Klemensiewicz –
autor podręczników: Język polski. Ćwiczenia i pogadanki gramatyczne i Uczymy się
pisać czy też Jadwiga Otwinowska (absolwentka PUNO) – autorka książek: Moja
czytanka, Będziem Polakami, Umiem już czytać i Dzieci z Białego Domku. Czytanki
dla klasy II Szkół Przedmiotów Ojczystych1.
Część z nich była również współautorami pierwszych programów nauczania,
realizowanych w niemal wszystkich szkołach sobotnich. Wielu z nich angażowało
się także w organizację kursów dla nauczycieli, zasiadało w komisjach egzaminacyjnych nadających stopnie naukowe itp.
Zdaniem prelegentki, najistotniejszy był jednak fakt, że w początkach lat sześćdziesiątych Uniwersytet zainicjował badania na temat zmian językowych zachodzących w środowisku polskich emigrantów, w tym dzieci. Pokłosiem tych badań
stały się pionierskie prace prof. dr Janiny Heydzianki-Pilat, długoletniej nauczycielki w szkole przedmiotów ojczystych na Putney, oraz Jadwigi Otwinowskiej –
kierowniczki szkoły sobotniej na Willesden Green (w latach 1956–1966)2. Podjęte
prace miały m.in. pomóc PMS w ustaleniu potrzeb podręcznikowych dzieci wychowywanych na obczyźnie3.
W końcowej części swojej wypowiedzi dr Pyłat odniosła się również do przyszłości oświaty polonijnej w Wielkiej Brytanii, podkreślając, że bez wsparcia władz
RP realizacja zadań związanych z kształceniem dzieci polskich (zainteresowanych
nauką języka ojczystego) przebywających w Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej
będzie bardzo trudna.
Ostatnią część konferencji stanowiła dyskusja panelowa, w której udział wzięli
wszyscy prelegenci. Należy podkreślić, że większość pytań i odpowiedzi dotyczyła
programów, celów i metod nauczania stosowanych w Szkołach Przedmiotów OjA. Podhorodecka, W służbie oświacie. 50 lat Polskiej Macierzy Szkolnej, Londyn, 2003, s. 51–52.
R. Bojakowski, Złote gody Polskiej Szkoły Sobotniej im. Marii Konopnickiej na Willesden Green, w:
50 lat Polskiej Szkoły Sobotniej im. Marii Konopnickiej w Londynie, s. Paula J. Wojtacka OCV, Londyn, 2003, s. 15.
3
A. Podhorodecka, W służbie oświacie…, s. 50.
1
2
198
Konferencja „Szkolnictwo polskie...
czystych. Nie zabrakło w niej jednak także odniesienia do potrzeb nauczycieli pracujących społecznie w szkołach polskich w Wielkiej Brytanii. Większość dyskutantów zgodziła się ze stwierdzeniem, iż w interesie pedagogów jest jak najszybsze
opracowanie i wdrożenie w życie statusu nauczyciela polonijnego. Niestety, jak zauważył jeden z mówców, „na dzień dzisiejszy sprawą tą nie są zainteresowane polskie władze oświatowe”.
Wspomnieć należy, że organizację konferencji umożliwiły dotacje sponsorów:
Ambasady RP w Londynie, dr Bernice Falkowskiej (żony byłego rektora PUNO
Wojciecha Falkowskiego), Krystyny Muraszko, Gospody VITA Restaurant oraz
wsparcie patronów medialnych: „Dziennika Polskiego”, tygodnika „Cooltura”,
czasopisma „Nowy Czas”, TVP Polonia, a także portali internetowych: Emito.net
i Londynek.net.
Kończąc, jeszcze raz przypomnieć należy, że konferencja z 14 kwietnia 2012 roku
była pierwszą z cyklu trzech spotkań, realizowanych w ramach projektu „Szkolnictwo polskie poza granicami Rzeczypospolitej Polskiej od 1918 roku”. Dwa kolejne
wydarzenia zaplanowano na rok 2013 i 2014. Dotyczyć one będą kwestii edukacji
Polaków w Europie Zachodniej i Środkowo-Wschodniej oraz w obu Amerykach.
199

Podobne dokumenty