Gazeta Gorlicka 1 lipca 2014 r.
Transkrypt
Gazeta Gorlicka 1 lipca 2014 r.
Gazeta Gorlicka Wtorek, 1 lipca 2014 LUDZIE tygodnik//05 Akumulatory ładuję na... ambonie. Stamtąd świat wygląda zupełnie inaczej A Marian Świerz, dyrektor szpitala podsumowuje dziesięć lat pracy na stanowisku. Łatwo nie było A Na początek dostał na biurko sześćset pozwów ze słynnej ustawy 203, adwokaci pochłonęli krocie Halina Gajda [email protected] Dziesięćlatminęło.Gdybyraz jeszczemiałPanwybierać,zdecydowałbysięPannadyrektorowaniewszpitalu? Lubię wyzwania, nie boje się ich, lubię podejmować ryzyko więc pewnie tak. Początkijakiebyły,każdywie– milionowedługi,szpitalnaskraju bankructwa. To prawda. Przystępując dokonkursu nie miałem świadomości, wjakiej kondycji jest szpital, nie spodziewałem się wjaką atmosferę przyjdzie mi wejść. Nadzień dobry, nabiurku czekało namnie sześćset pozwów ze słynnej ustawy 203, straty sięgały osiemnastu milionów złotych, kolejne siedem milionów to były zobowiązania wymagalne. Wkasie pusto. Dotego jeszcze ogromna, czemu dzisiaj trudno się dziwić, nieufność załogi, fatalny sprzęt, stan techniczny całego obiektu daleko zaobowiązującymi standardami. Słowem: rozpacz wkażdym kącie. NiemiałPanochotyuciec? Nie. Staram się wywiązywać ze swoich zobowiązań więc uznałem, że nie ma sensu roztrząsać kto zawinił, wracać dohistorii tylko trzeba coś ztym wszystkim zrobić, próbować poukładać. Jako anegdotkę powiem tyle: gdy pojawiłem się wszpitalu, wGazecie Gorlickiej ukazał się wywiad ze mną. Domateriału dołączone było „moje” zdjęcie. Chochlik drukarski zadziałał tutaj bezbłędnie izamiast mojego, pojawiło się zdjęcie ŚP ks. Kazimierza Martyńskiego zLipinek. Namarginesie – społecznika, działacza, słowem, naprawdę wielkiego człowieka, kapłana. ZdenerwowałsięPan,żepostawiliśmynaPanu„krzyżyk”? Skąd! Pomyślałem, że to... znak, że ks. Kazimierz czuwał będzie nade mną. Ichyba tak było. (śmiech) Mam dodzisiaj tę gazetową stronę. Opiekaprzydałasiębo... Bo przez te dziesięć lat przyszło mi się zmierzyć ze strajkami, protestami, głodówką pielęgniarek, zwolnieniami. Otym jaka była atmosfera świadczy choćby to, że zostałem posądzony orozkradanie majątku szpitala – gdy sprzedałem, bardzo korzystnie zresztą – stare, przerdzewiałe kotły. Były ogromne, więc nabywca zdecydował się natransport nocą. Ktoś to zauważył, zinterpretował poswojemu iposzło wświat. Najtrudniejszymomentto... Chyba sprawy pracownicze, azwłaszcza potyczki związane ze wspomnianą ustawą 203. Wszystkie wygraliśmy, ale wynagrodzenia prawników iadwokatów pochłonęły krocie. Oczasie spędzanym wsądach nie wspomnę. Ustawa rozbudziła wśród pracowników nadzieje nagodziwe zarobki tylko „ktoś” zapomniał przeznaczyć nato pieniądze, awinnymi jak zwykle zostali dyrektorzy szpitali. Kiedyzaczęłosiępojawiaćświatełkowtunelu? Zaraz popierwszym roku. Ucywilizowałem kontakty znaszymi wierzycielami. Restrukturyzacja, modernizacja zaczęła przynosić efekty, szpital odpierwszego roku zaczął przynosić zyski. Owszem, czasem kosztem ludzi, ale inaczej się tego nie dało zrobić. Takim oddechem była decyzja otermomodernizacji budynku głównego, apotem pieniądze zFunduszu Norweskiego. Zaczął się remont trzech pięter szpitala. Co się działo, sami widzieliście, bo organizowaliśmy konferencje prasowe. Dodzisiajzastanawiam,się,czy jestwszpitaluchociażdzieńbez remontu.Ciąglecośgdzieśstuka, jacyśbudowlańcysiępokorytarzachprzemykają. Rzeczywiście, chyba nie było dnia bez remontu. (śmiech) Wracającdoinwestycji–szpital miałtrudnąsytuację,gdybycoś niewypaliło,poszedłbynadno. NiemiałPanwątpliwości,gdy podpisywałumowęnatakduże inwestycjejakwspomnianyremontzNorwega? Miałem. Ito milion. Ale nie było wyjścia. Wiedziałem, że jak wypali, to itak sukces będzie miał wielu ojców idobrze, jak coś pójdzie nie tak – szubienica będzie dla mnie. Uważam, że tam gdzie nie ma ryzyka to osiągnięte efekty są najczęściej Czasem zgrzytało, pojawiały się emocje, ale trudno by przy takich sprawach nie było Szpital nigdy nie był miejscem politycznych rozgrywek. Obojętnie kto rządził FOT. HALINA GAJDA Rozmowa b Świerz: – Potrafię oddzielić oddzielić życie zawodowego od domowego. Bez tego nie dałoby się funkcjonować i dobrze pracować. Gdzieś trzeba mieć azyl, inaczej człowiek by nie wytrzymał presji bardzo marne. Wielkim plusem tych dziesięciu lat jest to, że szpital nigdy nie był miejscem politycznych rozgrywek. Obojętnie, kto akurat rządził. Czy Witold Kochan przez krótki czas, czy Mirosław Wędrychowicz – zaszpitalem stali murem. Tak samo zarząd, Rada Powiatu ijej przewodniczący kolejnych kadencji. Bez tej ich życzliwości iprzekonania, że szpital jest bardzo ważną instytucją dla mieszkańców, ważniejszą niż remont dróg iparu jeszcze innych spraw, sukces wdużej mierze nie byłby możliwy. Czasem zgrzytało, pojawiały się emocje, ale przytak ważnych sprawach trudno ich uniknąć. GdziePanładujeakumulatory? Zabieram sztucer iidę wlas. Siadam naambonie. Ito wystarczy. Stamtąd świat widać zinnej perspektywy. Posiedzę parę godzin izawsze coś mi dogłowy wpadnie albo przynajmniej się uspokoję iochłonę odproblemów. MyśliwymjestPanwsumie odniedawna. Tak, będzie to już zsześć lat. Wcześniej, awłaściwie oddziecka, gdy miałem problem, szedłem dolasu, wnasze „górki” – żyjemy wtakich pięknych terenach. Mnie to zawsze pomaga. Cojestnajsłabszymogniwem wszpitalu? Chyba komunikacja personelu, zarówno lekarskiego jak ipielęgniarskiego zpacjentem. Wynika z braku czasu, chęci, przyzwyczajeń. Potem mamy tego efekty, najczęściej mało przyjemne. Wielegorzkichsłówpadapodkątemszpitalnegooddziałuratunkowego. Wiem, ale się ztym nie zgadzam. Nie można uogólniać, jeżeli jest problem to trzeba go wyjaśnić, ale ten konkretny. Wiele nieporozumień wynika znieznajomości przez pacjentów roli, jaką powinien pełnić SOR, który na pewno nie jest po to, by „zaliczyć” tam pełną diagnostykę nie czekając w kolejce do specjalisty. Chcemymiećjakwfilmie? Nie czarujmy się, patrzymy zarówno na SOR, jak icały szpital przez pryzmat Leśnej Góry albo dra. Hausa. Tymczasem Gorlice to rzeczywistość, namacalna, nie filmowa. Uważam, że mamy naprawdę dobrych specjalistów woddziale ratunkowym, przyjeżdżają donas pacjenci zNowego Sącza, mówią że unas jest szybciej. Te historie owielogodzinnych kolejkach, czekaniu, braku lekarzy, to często wynik tego, że gdzieś tam natym oddziale, zajakimiś drzwiami personel próbuje ratować czyjeś życie. Narzekająboniewiedzą? Itu wracamy dosłabego punktu: komunikacji. Bo nikt zoczekujących naprzyjęcie nie wie, co się dzieje, bo nikt im nie powiedział: musicie czekać, bo ktoś jest wpoważniejszym stanie. Nie zawsze takiej informacji możemy też udzielić. Pa- cjenci wSOR są obsługiwani nie według kolejności zgłoszenia się, ale stopnia zagrożenia życia! Alekarze? Chętnych do pracy w oddziale jest niewielu. Przez stres, tempo pracy, ogromną odpowiedzialność, ryzyko popełnienia błędu z powodu krótkiego kontaktu z pacjentem. Jednym z powodów jest lokalizacja Szpitala, dalej od centrów medycznych niż my, mieszkać się już nie da. Chyba, że gdzieś w środku Bieszczad. Z Krakowa do Tarnowa dojedziemy jeszcze jako tako, a potem to już nic tylko wyboje – stracony na dojazdy czas. Cel na kolejne dziesięć lat? (śmiech) Ups. Zaskoczony jestem – dziesięć lat?! Dokończenie remontu starego szpitala. Jak się to w końcu uda zrobić, będziemy mieli jeden z najładniejszych budynków w mieście. Utrzymanie jakości świadczonych usług, rozwój działalności zwłaszcza myślę o ludziach w podeszłym wieku, na pewno także hospicjum. StraconaszansaPanadekady? Zdecydowanie połączenie zJasłem. To nawet nie moja osobista porażka – bo pomysł był mój, ale porażka racjonalnego myślenia – pomysł, który dodzisiaj uważam zanaprawdę dobry umocniłby pozycję obu szpitali. Dzisiaj, zperspektywy czasu wydaje mi się, że taki efekt był zgóry przesądzony. Argumentów merytorycznych zatakim rozwiązanie było aż nadto. Górę wzięła jednak polityka postronie sąsiedniego powiatu, ambicję lokalne niczym nie poparte, sympatie – sam nie wiem co. Taknazakończenie–najubileusz dostałPanodstarostwarzeźbę św.Huberta.Zmarsowąminą.Ma Panjąwgabinecie? Tak, ale nie tym szpitalnym, tylko wdomu. Jeszcze się nie przyzwyczaiłem ijak wchodzę dopokoju, to wzdrygam się myśląc, że Ktoś tam stoi (śmiech). a ROZMAWIAŁA HALINA GAJDA