Z historii naszych słowników

Transkrypt

Z historii naszych słowników
Z historii naszych słowników
Nie zaczęłaby się nasza przygoda ze słownikami, gdyby nie trzy (co najmniej) sprawy. Po
pierwsze – upór Ryszarda Turczyna, który przez kilka lat namawiał mnie (AD) żebyśmy napisali
porządny słownik synonimów. Nie czułem się na siłach, mimo że jako czynny wtedy tłumacz
literatury niejedną godzinę straciłem na przeszukiwaniu słownika języka polskiego w
poszukiwaniu odpowiedniego słowa.
W 1991 roku kupiłem sobie pierwszy komputer (z pamięcią 40 MB, w co dziś trudno uwierzyć).
Nauczyłem się obsługi pisząc przewodnik po Amsterdamie – więc to pierwsza rzecz, powstała
na moim warsztacie w komputerze. Na początku codziennie drukowałem to co napisałem, bojąc
się że inaczej mogę wszystko stracić. Zaczęliśmy też wpisywać Słownik pisarzy niderlandzkich,
który właśnie kończyłem.
Wtedy nabrałem odwagi, żeby pomyśleć o realizacji pomysłu Ryszarda, który cały czas o tym
nie zapominał, a zaczął nawet mówić, że miałby prywatnego wydawcę, gotowego zaliczkować
pracę i szybko rzecz wydać. To było coś nowego. System państwowych wydawnictw załamywał
się po 1989 roku. Odniosłem szereg klęsk na tym polu – w 1991 r. spisano ostatecznie w LSW
na straty mój wielki wybór baśni niderlandzkich, przekazany do druku w 1988 r. (do dziś nie
wydany), oraz Wybór poezji R.Koplanda (wyd. Leopoldinum 1992). PIW odesłał mi przekład
powieści W.F. Hermansa Ciemnia Damoklesa (wyd. Alfa 1994).
Wydanie książki zaraz po jej napisaniu – to było coś. Jeszcze jednak nie byłem pewien, czy
sobie z tym damy radę we dwóch. Zaprosiłem więc Ewę Geller, moją „najlepszą koleżankę z
pracy” w Instytucie Germanistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Zebraliśmy się w grudniu 1991
u Turczyna na Grójeckiej i omówili pomysł. Najtrudniejszym problemem było opracowanie
metody zagospodarowania jak największego korpusu słów – miało to być od początku dużo
więcej niż zawierał Słownik wyrazów bliskoznacznych pod red. S. Skorupki. Pewną pomocą
okazał się tu świeżo wydany Słownik frekwencyjny polszczyzny współczesnej PAN (Kraków
1990).
Praca była zarówno zbiorowa (każdy robił niezależnie swoją część), jak i zespołowa – cały
myślenie nad szczegółami budowy haseł, sprawa indeksu. W najogólniejszym skrócie wkład
naszej trójki tak można podzielić: Turczyn dał pomysł i zarys koncepcji słownika, wygodnego w
użyciu. Geller opracowała metodę konsekwentnego zagospodarowania ogromnego korpusu w
przejrzystym układzie hasłowym. Dąbrówka stworzył ten świetny zespół i określił konsekwencje
strukturalne wynikające z faktu, że jest to słownik onomazjologiczny, który nie opisuje relacji
między słowami, ale między ich poszczególnymi znaczeniami. Słownik synonimów jest
słownikiem znaczeń, nie słów. To dzięki temu jest wygodny w użyciu oraz odpowiada dokładnie
na zadane pytania.
1/2
Z historii naszych słowników
Dopóki nie skończymy naszej tajnej misji leksykograficznej, szczegóły naszej metodologii
muszą pozostać naszą własnością. Wspomnę może o jednym aspekcie. Wzmiankowane
wcześniej kupno komputera nie było pochwaleniem się. Bardzo możliwe, że ten słownik jest
pierwszym w Polsce, który powstał w całości z użyciem komputerów (wszyscy troje oczywiście
je mieliśmy), bez żadnych fiszek w pudełkach na buty itp. Komputer z podzielonym ekranem, na
którym widać dwa pliki – wyjściowy i docelowy, i który pozwala jednym naciśnięciem klawisza w
ułamku sekundy uruchomić wieloczynnościową makrokomendę: (1) postawić znak przy już
uwzględnionym słowie, (2) przejść do następnego linijkę niżej, (3) skopiować je, (4)
przeskoczyć do drugiego dokumentu, (5) przejść na jego początek i (6) włączyć opcję „szukaj”;
komputer, w którym błyskawicznie można odnaleźć poszukiwane słowo, wstawić obok niego
inne, „przyniesione w buforze”; komputer, który pozwala za jednym kliknięciem kopiować,
usuwać, przerzucać z miejsca na miejsce całe akapity, strony i pliki, tworzyć indeksy
alfabetyczne itd.
Po niezbyt może długich, ale niezwykle dramatycznych przejściach Słownik synonimów ukazał
się 4 września 1993 roku w Warszawie w nakładzie 15 tys. egzemplarzy. Do końca 1996 roku
wznawiało go i sprzedawało w księgarniach warszawskie wydawnictwo MCR. Przełomową datą
w dystrybucji był marzec 1995 – włączenie Słownika do Klubu Świat Książki (Bertelsmann). Od
1997 jest to wyłączny wydawca i dystrybutor. Firma TiP wykupiła od nas na lata 1995-1999
licencję i opracowała elektroniczną (okrojoną do ok. 40 tys. znaczeń) wersję, którą sprzedała
m.in. Microsoftowi (Word 7). Od 1 stycznia roku 2000 nikt nie ma prawa do posiadania,
przerabiania, udostępniania i wykorzystywania w formie elektronicznej źródłowych plików
naszych słowników. Krążące w internecie pliki cząstkowe (zbiór czasowników i rzeczowników) i
udostępniane przez jakiś czas jako darmowy słownik synonimów zostały wykradzione podczas
przygotowywania składu wiosną 1993 r.
2/2

Podobne dokumenty