Poezja 2006 - BooK.indb - Page d`accueil

Transkrypt

Poezja 2006 - BooK.indb - Page d`accueil
Starostwo Powiatowe w Słupsku
Może
otulę jesień
antologia poezji
Wstęp, wybór i opracowanie
Zbigniew Babiarz-Zych
Mirosław Kościeński
Słupsk 2006
Publikacja
wydana staraniem
Starostwa Powiatowego w Słupsku
e-mail:[email protected]
Redaktor
Zbigniew Babiarz-Zych
Zdjęcia
Jan Maziejuk
Projekt okładki, skanowanie zdjęć,
skład komputerowy i łamanie
Artur Wróblewski
Korekta
Własna autorów
Wydanie I
Nakład 400 egz.
ISBN 83-60228-01-9
Copyright © Starostwo Powiatowe
Słupsk 2006
Druk
Drukarnia „Grawipol”,
76-200 Słupsk, ul. Poznańska 42
e-mail:[email protected]
Najprawdziwsza
z prawdziwych
To już czwarta, wydana przez Starostwo Powiatowe w Słupsku, antologia wierszy wiejskich poetów związanych z ziemią słupską, z Pomorzem
- z Polską.Nasi kochani poeci garną się i do słowa,
i do starostwa słupskiego jak te pracowite pszczoły
do swego ula, bo tu kochają ludzi pióra. Szczególnie
upodobaliśmy sobie: promować twórczość autorów,
tych najprostszych - piszących bardziej sercem niż
umysłem.
Każdy z tych pięćdziesięciu twórców, zaprezentowanych w tej antologii, to przykład innych przeżyć,
doświadczeń życiowych, innego sposobu wypowiadania się, innej poetyki. Książka, którą przynosimy
Czytelnikom w darze od prostych ludzi słowa, to
ogromny bagaż ich doświadczeń życiowych.
Czytając te wiersze, serce się raduje, że we
współczesnym, skomercjalizowanym świecie są jeszcze ludzie, którym chce się tak pięknie dzielić się swoimi troskami i radościami. Z wierszy wiejskich poetów
można, jak z nut, wyśpiewać wszystkie ludzkie dramaty. Gdy poetycko je zdefiniują, łatwiej jest im żyć,
łatwiej godzić się z przeciwnościami losu.
Treść tomu to poezja często prymitywna, ale
przez to bardzo prawdziwa, przekonująca. Potrafi „trzymać przy życiu”, pomaga na nowo odnaleźć
sens życia, tam gdzie został on już zatracony. Może
być lekarstwem na choroby duszy.
Zamieszczona w tym tomie poezja wybawiać
może z życiowych frustracji i wielu psychicznych
„dołków”. Wybawia, bo pachnie polem, lasem, nie
zapomina o polskiej biedzie, kłania się Stwórcy, wychwala to, co dobre i piękne. Bo jest najprawdziwsza
z prawdziwych! Nie ma przecież poezji większej i
ważniejszej od tej, która mówi jak kochać ludzi, ojczystą ziemię – Polskę, jak cieszyć się miłością, która
podpowiada, jak żyć i radzić sobie ze smutkiem.
Z wiejskimi poetami pracujemy w słupskim starostwie już piąty rok, a spotykamy się z ich twórczo3
ścią od wielu, wielu lat i stąd wiemy, jak z upływem
czasu zmieniają się ich wiersze, jak stają się jeszcze
bardziej zrozumiałe, przejrzyste, piękne i mądrzejsze, jak oni nad nimi pracują, jak chcą, by zauroczyły
Czytelnika.
Oni kochają ludzi, bardzo chcą zmieniać świat
na lepszy, na ten dobry dla wszystkich, niezależnie od
ich miejsca zamieszkania, pracy i stanu posiadania.
Wiemy, jak bardzo zależy im na tej książce. Wierzą
bowiem, że dzięki niej staną się jeszcze lepszymi poetami. Dlatego warto było im ją wydać.
I warto wydawać ich następne książki!
Z. Babiarz-Zych
4
Poeci śnią na jawie
Wiejscy poeci śnią na jawie. To stare powiedzenie nie jest gołosłowne, gdy czytamy wiersze zawarte
w czwartym już tomie, a właściwie almanachu poetyckim. Co rok jest wydawany przez słupskie starostwo.
Tom staje się coraz grubszy, tym razem prezentujemy
50. poetów z całej Polski na ponad 400 stronach. A
wierszy przysyłanych przez cały rok do starostwa są
tysiące.
W twórczości nie ma granic wieku, stąd rozpiętość lat prezentowanych poetów sięga... 60. Sporo z
najmłodszych debiutowało właśnie na Wtorkowych
Spotkaniach Literackich, jakie co miesiąc organizuje
starostwo. Takim pozytywnym przykładem jest rozwój
talentu Łukasza Tomczaka ze Słupska, Joanny Jank z
Dębnicy Kaszubskiej, Katarzyny Skwierz czy najmłodszego, 14-letniego Mariusza Kasińskiego ze Smołdzina.
Właśnie przejmujące są wiersze Tomczaka i Kasińskiego o biedzie, głodzie czy szpitalu.
Napisać dobry limeryk to niezwykła sztuka, a
takie pisze Grzegorz Chwieduk ze Słupska, absolwent
słynnego Technikum Mechanicznego, kuźni literackich
talentów. Zresztą urodzaj Chwieduków jest duży, bo
jest jeszcze jeden Grzegorz Chwieduk z Kępic - laureat
wielu ogólnopolskich konkursów literackich. A spotkali
się w starostwie. Okazało się po wspólnej rozmowie, że
mają tych samych przodków, jednak nic o sobie wcześniej nie wiedzieli.
Osobnym przypadkiem, ewenementem jest poezja i publicystyka Zygmunta Jana Prusińskiego z Ustki. Jest bardzo płodny w swojej twórczości. Żeby jeszcze mniej pisał o polityce, bo dosłowność tych tematów
nieraz razi. Cóż, ale taki jest Prusiński.
Coraz lepsze wiersze pisze Edyta Wysocka z
Miastka. Odnalazł się ze swoją twórczością - po trzydziestu latach - Mieczysław Krymski z Żochowa. Irena
Peszkin z Mielna pod Koszalinem także pisze wstrząsające wiersze.
Instytucją poetycką jest już Emilia Zimnicka z
Izbicy. Dzięki spotkaniom w starostwie wydała pierwszą swoją książkę pt. „I obejmę jabłoń w sadzie”. Aktu5
alnie pracuje nad drugim tomem swoich wierszy.
Świetny, szczególnie w prozie jest Lechosław
Cierniak ze Słupska. Jego opowiadania o Fredzie i kumplach są wysokiego lotu. Wydał niedawno tomik poezji.
Okazuje się także, że wiejscy poeci często piszą
bajki. A to dla własnych dzieci, a to dla wnuków, czy
po prostu dla młodego czytelnika. Piękne bajki pisze
Genowefa Czaplińska ze Słupska, czy Iwona Sławecka z Kobylnicy.
W podobnym stylu pisze Anna Maria Różańska
z Gałąźni Wielkiej. Jej wiersze są bardzo ulotne. Piękne,
klasyczne wiersze z rymem i rytmem pisze Maciej Michalski ze Słupska. Jest marynarzem mechanikiem, a
jego przeżycia z rejsów, zapisane w wierszach są warte
wielokrotnego czytania.
Także instytucją stała się twórczość Henryki Jurałowicz z Człuch. Jej felietony i opowiadania czyta
się z przyjemnością. Nie sposób wymienić wszystkich,
których wiersze wydrukowano.
Warto podkreślić, że słupskie starostwo jest jedynym w Polsce, które wydaje tak duży i fachowo przygotowany almanach wiejskiej poezji.
Mirosław Kościeński
Wiceprezes
ZLP w Słupsku
6
Rozdział I
9
Ptakiem ulecę
10
Regina Adamowicz
Ptakiem ulecę
JABŁONKA
Przy domu pod oknem
Jabłoń urosła
Cieszyła pięknym urokiem
Gdy nadchodziła wiosna
Cieszyła oczy urodą
Rozweselała serca
Stała jak panna młoda
W biało-różowej sukience
Gałązki okryte kwiatem
Zaglądały do okna ukradkiem
Gdy nadchodziło lato
Wabiła rumianym jabłkiem
Już nie zapuka do okna
Gałązka wiatrem zagięta
Ta moja urocza jabłonka
Została wczoraj ścięta
Dziś brak jest w oknie zieleni
Choć szyby lśnią jak lustro
I wiele jest przestrzeni
A jednak bez niej pusto
11
Regina Adamowicz
WIOSENNA – PIERWSZA
Ptakiem ulecę na wyżynę
Jaskółczym skrzydłem
Sięgnę chmury
Deszczem spłoszona
Lot swój zniżę
Poczuję ziemię obudzoną
Zobaczę kwitnące wierzb kacanki
A na łące
Zawilce, białe przebiśniegi
I sasanki leśne
W ogródkach krokusy
I żonkile
Wspomnę
Cudowne chwile wiosny
Kwiat jabłoni
Która zakwitła w ogródku
Nieśmiały uścisk dłoni...
Wyznanie
Ukryte w wierszach
Pocałunki
I... miłość
12
Ptakiem ulecę
DOGONIĘ CIĘ
Czy odpływasz rzeką?
Ulotnym motylem
Ponad życia kwiatem
Ulatujesz wiosną?
Dogonię Cię latem
W słońcu i czerwieni,
Kiedy już jabłonie
Owoce urodzą
Czy w barwach jesieni
Spotkam Cię pod lasem
Tuż przy leśnej drodze?
Zmęczoną pogonią
Za zgubionym czasem
Znów Cię nie zatrzymam
Choć na Ciebie patrzę
Dogonię Cię zimą
Być może...
Na zawsze
13
Regina Adamowicz
MOJA JESIEŃ
Jesień moja – to kwitnące wrzosy
To babiego lata nicią pajęczą
Posrebrzone włosy
To – wiatr jesienny targający liśćmi
To – smutki, co duszę rozrywają – dręczą
To – melodia wspomnień
Która brzmi najczyściej
Jesień moja – to modlitwa z kluczem żurawi
Odlatujących w obłokach
Nie sięgająca nieba, choć płynie wysoko
Jesień moja – to zaduma
Nad straconym czasem
To liście kolorami kwitnące na drzewach
To pieśń słowika, który już nie śpiewa
Jesień moja – to słońce wiszące nad lasem
Ogromne zachodzące ze smutnym obliczem
To stada ptaków, co nad ziemią krążą
Aby odlecieć
To zaduma nad minionym życiem
Jesień moja – to myśli których już nie zdążę
Wypowiedzieć głośno, zapisać o zmroku
To łza, co nie spłynie – zastygnie na rzęsach
I pozostanie
W nieruchomym oku
14
15
Dziękuję Panu Bogu
16
Walentyna Antonowicz
Dziękuję Panu Bogu
PODZIĘKOWANIE PANU BOGU
Dzięki Ci Panie Boże za to żeś mnie stworzył
I na piękno świata oczy me otworzył,
Że widząc radości i smutki bliźniego
Z cierpiącym i biednym więcej mam wspólnego.
Im jestem pomocna, im jestem potrzebna
Wszak miłość bliźniego nie jest haniebna.
Kocham wszystkich ludzi i mam ich za braci
Choć ktoś mnie oszuka lub długu nie zapłaci.
Wybaczam ich winy, bo tak być powinno
Wiem, że słabość ludzka jest teraz nagminną.
Mało jest ludzi dobrych, wspaniałych i wzniosłych
A większość o sercach nieczułych i oschłych.
Dobroć poczytują na nienawiść i głupotę,
Nie wiedząc, że to oni cierpią na tępotę.
Z każdego dobrego śmieją się i szydzą,
Że ubodzy na dachu, wszak tego nie widzą.
Natchnij ich Panie miłością, dobrocią, rozumem,
Bo żyć wśród nich ciężko, czasem pojąć ich nie umiem.
Dlaczego są nieszczęśliwi, smutni i źli do przesady,
Chociaż mają zdrowie, zakłady, ogrody i sady.
A zazdroszczą wszystkiego, co sąsiad posiada
Choć sąsiad nie zawinił, huzia na sąsiada,
Choć ich się nie krzywdzi niesłusznie robią awantury
I tym się ośmieszają nędzne kreatury.
Dopomóż mnie także i dodaj tyle siły,
By nędznik i podlec wydał mi się miły.
Bym mogła zrozumieć i pojąć każdego,
Bym w słabościach ludzkich nie widziała złego.
I aby serce moje przepełnione miłością,
Nie miało nic wspólnego z nienawiścią lub złością.
Abym nadal z uśmiechem niosła życia znoje,
Aż przyjdzie czas zamknąć stare oczy moje.
17
Walentyna Antonowicz
TESTAMENT
Zajęcie moje najprzyjemniejsze
To wciąż pisać jakieś wiersze,
Rymy łatwo wynajduję
Gdyż ojciec mnie inspiruje.
Kiedy byłam bardzo małą
To sierotą ja zostałam
Ojciec zmarł młodym poetą
I w testamencie przekazał mnie to.
Żadne z jego wierszy się nie uchowały
One na pewno we mnie pozostały
Więc bez trudności ja ciągle piszę.
Zdaje mnie się często, że głos ojca słyszę
Wtedy te słowa ja szybko notuję
I jestem pewna, że mnie inspiruje.
Piszę więc ciągle te moje wiersze
Przeważnie smutne, są i weselsze
Zawsze piszę to, co w sercu słyszę
Takie moje wiersze jakie teraz życie.
OPTYMISTKA
Nie myślcie, was proszę, że mam smutne życie,
Znam życia rozkosze, żyję znakomicie
I mogę wszystkim i wszędzie przyrzekać,
Że nigdy na życie nie będę narzekać.
Bo chociaż od życia nie dostałam wszystkiego,
To jestem szczęśliwą zawsze optymistką.
Cieszę się z tego, co mi Pan Bóg dał,
A dał On mi wszystko, co dać mi miał.
Dał mi dobre serce, a jeszcze do tego,
Dał mi takie oczy, że widzę bliźniego.
I staram się bliźnim nie robić przykrości,
Ludzi nie krzywdzić, nie pokazać złości.
A gdy mnie ktoś skrzywdzi, wybaczam mu to
I staram się zawsze pomniejszyć to zło.
Dlatego też zawsze jestem spokojna,
Jestem wesoła i dobrocią hojna.
A gdy mi jest smutno, to śpiewam piosenkę,
Bo to jest lekarstwo na każdą udrękę.
18
19
Do mnie zawsze mów
20
Wiktoria Eterman
Do mnie zawsze mów
NIE MÓW NIC
Nie mów nic, nie mów nic
Bo słowa jak wiatr ulecą
Lecz przytul mocno mnie
To może gwiazdy nam zaświecą.
I usłyszymy serc naszych bicie
Zrozumiemy się bez słów
Więc tylko w myślach
Do mnie mów, zawsze mów.
A myśl jak błyskawica
Do mnie przyleci
Może być noc pochmurna
Ale księżyc nam zaświeci.
Jak blask księżyca
Oświetla ciemną noc
Tak można zrozumieć
Myśli ludzkich moc.
21
Wiktoria Eterman
GDY MIŁOŚĆ UMIERA
Gdy miłość umiera
Wtedy przestają szumieć drzewa
Nastaje wówczas głucha cisza
I nie słychać śpiewu słowika.
Wiatr zatrzymuje się w biegu
Jakby w hołdzie dla umarłego
I nie chce żadnej piosenki zanucić
By serca ludzkiego nie zasmucić.
Nawet kamienie przydrożne
Co twarde serca mają
Współczują wielkiej miłości
I nad nią się użalają.
A gdy nadejdzie noc głucha
Wtenczas sowa smętnie zahuka,
Jakby czyjejś miłości żałowała
I nad nią gorzką płakała.
Więc człowiek chodzi smutny
Przez wiele, wiele lat
I nikt nie potrafi rozweselić życia
Bo jemu już się skończył świat.
22
Do mnie zawsze mów
RANO
Rano, gdy słońce wstaje
Swe promienie śle
Ogrzewając pola, lasy,
Miasteczka i wsie.
Świeci słońce, świeci
Cały Boży dzień,
A w upalne lato
Drzewo daje cień.
A gdy przyjdzie jesień
A z drzew liście spadają
Wtenczas żurawie i bociany
Od nas odlatują.
Ale wiosną wrócą
Jak za dawnych lat,
Bo tu jest ich miejsce
Do uwicia gniazd.
23
Wiktoria Eterman
KWITNĄ DRZEWA
Już kwitną w sadach drzewa,
W oddali zieleni się łąka
Cisza wokoło, nawet wiatr nie wieje
I nie słychać głosu skowronka.
Za miastem góra niewielka,
Na niej zielone brzozy i świerki,
Słońce schowało się za chmury
I spadają na ziemię deszczyku kropelki.
Strumyk, co płynie od góry
Wciąż szumi i szumi,
Jakby chciał coś powiedzieć,
Ale któż go zrozumie?
I kto zrozumie nasze dzieje,
Te wzloty i te upadki,
Kto odda serce Ojczyźnie
Jak dla rodzonej matki.
I kto poświęci wszystko,
Żeby wolności nie utracić,
Kto pierwszy zacznie żyć uczciwie,
Przestanie ludzką krzywdą się bogacić.
24
25
Gdy życie jest rajem
26
Krystyna Gierszewska - Dubik
Gdy życie jest rajem
PODZIWIAM
Podziwiam wschody i zachody słońca
Niebo zalane czerwienią
Przestrzenie łąk i pól bez końca
Fale zbóż, co w słońcu się mienią.
Podziwiam konie w galopie
Nie tylko na wyścigach
I ludzi w samolocie
Tego co czują, co widzą.
Cieszą mnie ptaki powracające,
Pierwsze jaskółki, bociany
Koncerty żab kumkających,
Cały mój kraj ukochany.
Podziwiam wiatr w żaglach białych
Popisujące się delfiny,
Świat nasz, pozornie doskonały
Wysportowane, roztańczone dziewczyny.
I góry lubię w szarej mgle
Bystre, rwące potoki
Porządek świata zadziwia mnie,
Choć w nową wchodzimy epokę.
27
Krystyna Gierszewska
NAJBARDZIEJ LUBIĘ
Najbardziej lubię powiew wiosny
I ptaków koncertowy śpiew
Lubię dziecka uśmiech radosny
I pierwszą, świeżą zieleń drzew.
Lubię zapach skoszonej łąki
Bujność kwiatów, przestrzenie zbóż
Zawieszonego w przestrzeni skowronka
Czerwony zachód purpurowych zórz.
Noc majową w pełni księżyca
Duszny zapach maciejki, bzu
Lubię rzewną upojną muzykę
Przemawiającą bez słów.
Upalną lubię pełnię lata
I wody niezgłębioną toń
Marzenie, które nas oplata
I Twoją opiekuńczą dłoń
Lubię Ciebie i każde źdźbło trawy na wietrze
Namacalne i ukryte gdzieś stworzenia
Podpowiadają mi moje wiersze,
O cudze istnienia!
28
Gdy życie jest rajem
PAMIĘTAM
Pamiętam brzózki zielone u progu
Zwiastuny Zielonych Świątek
I za to właśnie dziękuję Bogu,
Za tyle z dzieciństwa pamiątek.
I matkę z pola powracającą
I zapach świeżego chleba
Jak rzekę mlekiem i miodem płynącą
Jak gwiazdkę podaną mi z nieba.
Sędziwy, potężny dąb
Z gniazdem bocianim u góry
Tylko dzieciństwa nie rozgryzł mi czasu ząb
Cudownej wiosny, bogatej jesieni.
A z drugiej strony ogródka
Wzdłuż płotu rosły jabłonie
Tęsknię do Ciebie ziemio nowogródzka
Chcę Ciebie mieć na swym grobie.
Ledwie dzień zbudził się wesoły
Pełen przemiłych niespodzianek
W kwiatach brzęczały dla mnie pszczoły
Dla mnie pierwszy rozkwitał sasanek.
Jagody, grzyby, najczęściej kwiaty
Rączkami dziecięcymi
Dla babci zbierałam, dla mamy i taty
Bo tam był mój raj na ziemi.
29
Krystyna Gierszewska
UŚMIECHNIJ SIĘ DO KAŻDEGO
Żadna śmierć nie jest zabawna
Tym bardziej Twoja, o Jezu! na krzyżu
Ale to było tak dawno, tak dawno...
Śmierć raczej odpycha niż zbliża.
Już odkupiłeś nas od grzechu
Wyszedłeś zza grobowca mroku
Dlaczego nigdy się nie uśmiechasz?...
Jakbyś umierał co roku?
Nikt Cię nie widział uśmiechniętego
Przez tysiąclecia całe
Choć raz uśmiechnij się do każdego
No przecież zmartwychwstałeś.
Z grobu wychodzisz każdej wiosny
Jako zwycięzca piekła i szatana
Wciąż taki smutny i żałosny
Radośniejsza niech zabrzmi hosanna!
Znikły już rany na dłoniach i u boku
Nikt Ci nie depcze już po piętach
Nie umieraj, nie umieraj nam Jezu co roku!
Choć raz ukaż się nam uśmiechnięty!
30
Gdy życie jest rajem
TĘSKNOTA
Zatęskniłam za spaniem na sianie,
Za zwyczajnym słomianym siennikiem
Za zielonych żabek kumkaniem
Za znajomym, szumiącym strumykiem.
Jak mi tęskno za gajówką naszą
Cudownie w las wkomponowaną
Za rodzinnym swojskim poddaszem
Za wołającą nas mamą.
Dziś kobiety chleba w piecach nie pieką
Nawet na wsiach kądzieli nie przędą,
„Tamten świat” gdzieś za siódmą górą i rzeką
Jakby nie był prawdą, a legendą.
I konika za pługiem nie spotkasz
Gdzie podziały się kuźnie i kowale?
Jakaś inna nastała epoka
Tak bym chciała jakoś tamtą ocalić!
Gdzież podziały się moniuszkowskie prządki?
Ich kądziele, kołowrotki, wrzeciona?
Czas bezwzględny swoje robi porządki
Ma tęsknota niczym nie utulona.
31
Krystyna Gierszewska
ZACZAROWANY SAD
Zaczarowany biały sad
Zakwita czasami w styczniu
To malarz mróz stroi go rad
Pomysły ma fantastyczne.
Musi się spieszyć przez cały czas
Pracy ma jeszcze krocie
By utkać biały puchowy koc,
Białe czapy rozwiesić na płocie.
Pomaga mu dziadek mróz
I jego brat, mroźny wiatr
Wybiela nawet krzaki róż
Każdą gałązkę, cały sad.
Takiej w tym nabrał wprawy
Wszystko, co czarne wybielił
Na serio – nie dla zabawy
By człowiek się rozweselił.
Z radości aż zacierał dłonie
Nikt mu nie powie, że leń
Znowu zakwitły krzewy, jabłonie
Na jeden dzień.
32
33
Letni wieczór okrył pola
34
Henryka Jurałowicz
Letni wieczór okrył pola
WIOSNA WRACA
W marcowym słońcu poranka
wiosna wraca do mojej wioski,
wędruje przez rozmokłe łąki
w przemokniętych kaloszach szczęścia.
Trzyma w dłoniach wierzbowe gałązki
przysiadła na przeoranej skibie
zasłuchana w skowronków trele.
Lecz nie pora Ci już odpoczywać
Wiosenko! Bierz się do roboty
trzeba wiejskie poprawić płoty,
na łąkach kaczeńce rozzłocić
Smutne sady kwieciem obsypać.
Zechciej w serca nadzieję wrócić
aby ludzie się uśmiechali
I nareszcie przestali smucić!
35
Henryka Jurałowicz
ŻNIWA
Zboże w poddańczym geście
Pochyliło swe głowy
Znak że to żniwa
Czas już gotowy.
Na polach maszyny
Swą żniwną pieśń grają
A kosy i sierpy
Schowane gdzieś w szopach
Wspominają dawne czasy.
Nie ma już młodych chłopców
Dzierżących kosy
I dziewczyn co polne chabry
Wplatały w swe włosy.
Dziś chłopak i dziewczyna
Starzy oboje...
Wracają do wspomnień
Przenosząc swe serca
Na swe żniwne pole.
36
Letni wieczór okrył pola
LETNI WIECZÓR
Dzień odszedł wraz ze słońcem
przemieniła się ziemia
Ostatni kolor różu znikł na horyzoncie
Wilgocią i ciszą
Letni wieczór okrył pola
Mgła kopy siana otuliła
wierzchołki ich przypominają wyspy
które się z morza wynurzają
Pachną lipy i wilgotna trawa
odpoczywają ludzie i zwierzęta
Księżyc kładzie garść światła
na spracowane dłonie
Niebo jak kryształ wróży pogodę
Świerszcze szaleją w trawie
Maciejka pachnie w ogrodzie
i żaby koncertują w stawie
Przyglądam się twojej twarzy
Odgaduję ją każdym wieczorem
tęsknię za czymś czego nie ma
Nie kończąc rozmowy którą zaczęłam
na twoim ramieniu zasypiam zmęczona
37
Henryka Jurałowicz
CIERPIENIE
Twoje ręce coraz bardziej chłodne
Mamo, dlaczego tak się dziś dzieje
Oczy już tracą blask i nadzieję.
Mówisz do mnie jak do nieznajomej
A przecież jestem Twoją córką, Mamo.
Coraz częściej odchodzisz w swój świat.
Smutny, szary i pełen cierpienia
Tam kwitnących wrzosów i róż nie ma.
Proszę Mamo, zabierz tam ze sobą
Swoje same dobre noce i dnie
Słońce jasne, śpiewy ptaków i mnie.
Ciało Twoje dzisiaj tak bezradne
Jak pisklę porzucone w gnieździe
Co myślał Bóg tworząc taką starość?
Chyba nie miał serca, że tak cierpisz –
- Mamo!
38
Letni wieczór okrył pola
CISZA
W ciszę jesteś zasłuchana moja Mateńko
Cmentarne drzewa nie budzą Cię listkami
Wszystko już dziś zamarłe dla Ciebie.
A tu na świecie wiosna...
Dzisiaj odwiedzę Cię moja Mamo.
Przyjdę cichutko, żeby Cię nie zbudzić.
Przyniosę pęk bazi wiosennych
Stawiałaś je w wazonie w Palmową Niedzielę.
Zostawiłaś je dziś wspomnieniem.
Wspomnieniem wielkiego tygodnia,
Święconego jajka i babką „kręconą”,
Radością świątecznego poranka
Rozkołysanego biciem dzwonów.
Dzisiaj dzwony nie bijcie zbyt głośno
Moja Mama śpi teraz spokojna
Śniąc swój piękny sen o wiecznej wiośnie.
39
Henryka Jurałowicz
WSPOMNIENIE DZIECIŃSTWA
W bezsenną ciemną noc zamykam oczy
Choć snu w nich nie ma.
Jak na starych fotografiach
Wracają wspomnienia
Schowane głęboko na dnie mego serca.
Jest tam zeschnięty kwiat, kamień i muszelka.
I znów widzę Cię Mamo...
Twe kwieciste sukienki...
Gdy do wiejskiej studni idziesz czerpać wodę
Czekam na Ciebie pod naszą starą jabłonią.
Ręce mam zbyt słabe bym Ci mogła pomóc.
Zabawy i harce są w mojej głowie.
Czeka na mnie staw, porosły tatarakiem
Papierowa łódź staje się wielkim statkiem.
Po deszczu w kałużach znów biegam boso.
Na łuku tęczy zjeżdżam jak po stoku
I razem z aniołami w świat baśni unoszę się
Pod błękitne niebo, na skrzydłach wysoko.
40
Letni wieczór okrył pola
PANIE CO UCZYNIŁEŚ?
Tak myślę dzisiaj Panie...
Że wszystko co stworzyłeś
W swej boskiej mądrości
Nie najgorzej Ci się udało
Prócz ludzkiej starości.
Co zamiarem Twym było
Że nie wystarczyło Ci
Cierpienie Twego Syna
I biednych starych ludzi
Karzesz jak plemię Kaina
Co Ci zawiniła ta biedna staruszka
Czy ten biedny starzec
Za ciężkie lata życia
Ty niemocą ich karzesz?
Czyż nie lepiej by było
Aby w Bramy Raju
Weszli bez cierpienia
Upokorzeń, łez i żalu.
41
Henryka Jurałowicz
KWIECIEŃ 2005
Coś się skończyło
W tych kwietniowych dniach
Coś zmieniło się w nas
Chociaż słońce świeci jak zawsze
I rano ptak za oknem kwili
Serce też bije, ale jakby obce
Oczy widzą tylko czerń
Czarne, suknie, czarne wstążki
Piję czarną kawę, przesłodzoną
Bo bezwiednie zaparzoną
A Ty zwyczajnie wybrałeś się na ryby
Może coś złapiesz? albo lepiej nie!
Zostaw ryby, niech w wodzie żyją
Skoro i tak życia jest coraz mniej.
NAIWNOŚĆ
Czy widziałeś kiedy ćmę,
Która leci do światła
Nie wiedziała, że ogień
I w nim na zawsze zgasła.
Ja podążam jej śladem
Idąc do Ciebie ulicą
Liczę wyrzuty sumienia
nie zawracam...
Idę jak ćma naiwnie
Myśląc, że może odlecę
I chcę zachować skrzydła
Nienadpalone od świecy.
42
Letni wieczór okrył pola
POŻEGNANIE
Gdy przyjdzie czas...
Pożegnać swą wieś rodzinną
Spojrzeć ostatni raz na ziemię równinną.
Pokłonię się łące zdobionej kwiatami kąkolu.
Polnej róży, co krasy mi dodawała
I jarzębinie czerwonej
Co sercu doradzić nie chciała.
Gruszy w sadzie ojca sadzonej rękami
Gdzie miast owoców szmatki wisiały.
Ptakom i trzcinie chwiejącej się wiatrem.
Wiośnie i zimie skrzącej się srebrną bielą.
I pójdę na zatracenie i duszy i ciała
Lecz z czołem dumnie wzniesionym.
Ale czy odejść naprawdę musiałam?
43
Henryka Jurałowicz
ROZMYŚLANIA
Tak myślę sobie Panie,
Żeś przyszedł na ten świat
Nie w żydowskiej Judei.
Lecz tu, na pomorskiej ziemi
Gdzie większą rzewność znaleźć
Jak tu, na łąkach i polach
Gdzie jak nie u nas była
Ciężka, człowiecza dola.
Gdzie biedniejsze niż u nas
Były słowińskie strzechy
Wszak tutaj brakowało
Panie Twojej pociechy.
Pomorska ziemia spłynęła
Rzeką płaczu i bólu
Tutaj byłeś potrzebny
Panie i Boży Królu.
Dzisiaj tak sobie myślę
Żeś tu przyszedł na ziemię
W naszej kaszubskiej krainie
A nie w dalekim Betlejem.
44
45
Już minęło piękne lato
46
Genowefa Gańska
Już minęło piękne lato
PRZEMIJANIE
To słowo rzucone na wiatr dnia jednego
Lub zapisane w księdze wielkiego uczonego
Ile ono mieści pokoleń ludzi myślących
A także stworzeń tylko żyjących
Przemijam ja, ty, góry, morza i lasy
I cała przyroda poprzez wieczne czasy
Wraz z istotami żywymi i myślącymi
Z niej soki życia czerpiącymi
Jakie miejsce stwórca dla mnie wyznaczył
W mym przemijaniu i jaki los mi przeznaczył
Ile pozostanie w potomnych pamięci
Z mego przemijania co me życie wieńczy
On wyznaczył miejsce w świata przemijaniu
I dał każdemu wolną wolę w jego wypełnianiu
A także tworzeniu własnego przemijania
I wielkiej księgi życia swego napisania
Dziś pytam się sumienia swojego
Czy umiałam korzystać z daru tak wielkiego
Myślenia i wolnej woli swego losu tworzenia
Zgodnego z wolą Stwórcy i według jego życzenia
47
Genowefa Gańska
ZŁOTA JESIEŃ
Już minęło piękne lato
Złotą jesień mamy za to
Która pięknem nas urzeka
Tam gdzie pola las i rzeka
Drzewa barwy nowe mają
Złotem i czerwienią zadziwiają
A pod nimi rydze, gąski, borowiki
I trujące muchomory sromotniki
Gdy przed siebie w las wyruszysz
Jego pięknem serce wzruszysz
Tam z drzew liście opadają
Barwny dywan układają
Więc korzystaj póki pora
Ze spacerów nad jeziora
I nad rzeczki i strumyki
One szemrzą w takt muzyki
O minionym ciepłym lecie
I zielonym pięknym lesie
Który zwierząt ma bez liku
Jagód malin i słowików
Niech ten obraz ci zostanie
Przed oczami gdy nastanie
Pora dżdżysta i deszczowa
Abyś radość mógł zachować
48
Już minęło piękne lato
OCZEKIWANIE NA TYCH CO ODESZLI
Nie przyleciały dziś ptaki na nasze spotkanie
Gdy was mi zabrakło choć moje wołanie
Ślę drżącym lecz silnym głosem na niebiosa
Aby was spotkać na łące lub we wrzosach
Nie przyszły na spotkanie zające i wiewiórki
Nie zbiegły sarenki z Mądrzechowskiej Górki
Przy stawach zabrakło pięknych łabędzi
Nawet pies dziś bociana z łąki nie przepędził
Zostałam sama na naszym spotkaniu
Pozostał ból w sercu po naszym rozstaniu
Lecz czekać tu będę wiosną każdego roku
Choć wiem że nie zmienię bożego wyroku
ZDUMIENIE
Zdumieniem ogarnia mnie łączka zielona
I strumyk co szepcze gdy jestem zmęczona
Że mam odpocząć przy jego brzegu
Nim wrócę do domu i swego noclegu
Zdumiewam się patrząc na wodospady
Gdy wytryskują z wielkich skał nasady
Z prędkością i siłą do rzeczek wpadają
A w rzeczkach powoli w dal odpływają
Zdumieniem ogarnia mnie błyskawica
I grzmotu huk jakby rycząca lwica
Po burzy tęcza co urok nam daje
I czyste powietrze co po niej nastaje
49
Genowefa Gańska
ZACHWYCENIE
Zachwyca mnie świat piękny, wspaniały
Swoim urokiem co dzień przez rok cały
Zachwyca wielką ilością odcieni
W trawach i liściach soczystej zieleni
Zachwyca latem w słońcu ognistym
I wodach jezior błękicie przejrzystym
Zachwyca czerwienią i złotem jesieni
Gdy w słońcu złoto z czerwienią się mieni
Zachwyca mnie śniegu bielą zimową
Soplami, szronem i taflą lodową
Gdy sercem rozglądam się wokół siebie
Wiem, że ten zachwyt mam Boże od ciebie
NA ZIEMI TRWAM
Na przekór wszystkiemu na ziemi trwam
Dla niej codziennie nowe siły i zapał mam
Z nią dzielę radości, smutki i troski
By żyzną była proszę majestat boski
By plony obfite co roku dawała
I czym wyżywić mieszkańców miała
By nie zabrakło chleba na żadnym stole
Dla ludzi po pracy w ciężkim mozole
Niech Bóg błogosławi rodakom wszystkim
Co są mi niechętni, rodzinie i bliskim
By każdy doznał wielkiej miłości Boga
W swym szczęściu trudzie i kiedy trwoga
Ja swoje myśli dnia codziennego
Kieruję do Boga i proszę Jego
By otaczał swą opieką mą ojczyznę
Leczył jej rany i wygładzał bliznę
50
51
By nadzieja nie prysła
52
Danuta Kmiecik
By nadzieja nie prysła
CZEKAM NA GWIAZDKĘ
Czekam na gwiazdkę, co błyśnie z nieba.
Dzisiaj, nic więcej mi nie potrzeba.
Jest mama, tata, siostra, choinka
i te... zapachy, aż cieknie ślinka!
Świąteczne, swojskie, zaczarowane,
jak te orzechy w sianie schowane
Gałęzie świerku i pomarańcze pachną świętami!
Na palcach tańczę i patrzę w okno, czy gwiazdka świeci
dla mnie, dla siostry i innych dzieci.
Mama nakrywa stół uśmiechnięta, obrus jest biały,
taki od święta.
Poukłada siano – tradycji znak.
U nas w wigilię zawsze jest tak.
Ja szukam gwiazdki, lecz się ukryła, a przecież
wczoraj nie niebie była...
Siostra już w kuchni niesie pierogi, a ja się
wspinam, aż bolą nogi.
Wciąż się wpatruję w wieczorny mrok.
Czy mam poczekać na Nowy Rok?
Wtem, coś błysnęło wśród nocnej ciszy.
„Jest gwiazdka!” – wołam. Cały dom słyszy.
To czas najważniejszy zacząć wieczerzę.
Tata już w rękę opłatek bierze i łzę ukradkiem
z oczu ociera,
Kiedy życzenia nasze odbiera.
I wszyscy siebie tulą w ramionach.
Mama jest dzisiaj taka wzruszona, nuci kolędę...
Tata wtóruje a ja się dzisiaj cudownie czuję.
Dziś jest jak w niebie, dobrze, serdecznie
i tak rodzinnie, i tak bezpiecznie!
53
Danuta Kmiecik
NIECHAJ W WAS RADOŚĆ ZAGOŚCI
Niechaj dziś radość w sercu zagości i na wigilię
oprócz słodkości
zapachu świerka, karpia i maku
przybędzie świętość w bieli opłatka.
Niech w cieple domu urok tej chwili ukazuje każdy,
a świat przy stole twym się zamyka.
Niech brzmi kolędą w sercach muzyka
a bliscy radość tę odkrywają.
I są dziś razem i... pamiętają.
Przy stole miejsce jest dla każdego, talerz dla
tego... nieobecnego.
Miejsce pamięci dla tych, co byli
i są dziś w sercach w tej wspólnej chwili.
Czeka nakrycie dla tych co w drodze.
Dla zagubionych co błądzą w świecie jest pusty talerz,
na tej serwecie, którą z szacunkiem stół się nakryło,
żeby w wigilię po polsku było.
Z Bogiem, z rodziną, z tradycji chwałą
i z tą jemiołą co pod powałą wsi, by szczęście
domu zachować.
Niech się kochają żona, teściowa, dzieci i wnuki.
Cała rodzina.
To dla nich Maria powiła syna i do nas dziecię
dziś przyszło przecież,
by je ukochać najbardziej w świecie.
54
By nadzieja nie prysła
DZIŚ WSPOMINAM...
Dziś wspominam inne święta i inne choinki
i anioła z złotej lamy, trzy małe dziewczynki
Tamten zachwyt, tajemnicę i... oczekiwanie
oraz pewność, że to u nich cud się dzisiaj stanie.
U nich Jezus się narodzi pośród nocnej ciszy
a modlitwy i kolędy sam Pan Bóg usłyszy.
Przywołuję czas miniony, przez łez pełne oczy.
Ciągle widzę te dziewczynki pośród tamtej nocy.
Uśmiech taty, ciepło mamy, stół, opłatek z miodem
i ten swojski zapach siana co leży pod spodem.
Mam to wszystko przed oczami, w sercu moim tkwi.
Dziś wigilia i wspomnieniem otwieram swe drzwi.
Tak jak dziecko znów chcę wierzyć i ufać i marzyć.
Choć dzieciństwa nic nie wróci – dziś cud się wydarzy!
55
Danuta Kmiecik
BY NADZIEJA NIE PRYSŁA...
Polsko – Tych wielkich
Papieża, Chopina, Mickiewicza
ale także moja.
Różne Twe oblicza,
Krwią przodków znaczona, ginąca w ofierze.
Ojczyzno Tych na obczyźnie.
W mądrość Twą wierzę.
Polsko dziadka i wuja, zaborem dzielona.
Wolności otworzyłaś
Zmęczone ramiona
i jak matka przygarnęłaś synów
do serca swojego.
Ojczyzno czasów chwały
Rzeczypospolita II narodu polskiego.
Polsko, wojną zniszczona, grobami usłana.
Przed Tobą umęczona
Padam na kolana.
Za powstania krew babci i za matek łzy.
Dziś tu moje miejsce na ziemi,
żywicielką – Ty.
Ojczyzno solidarna w stoczni narodzona.
Dałaś szansę na zmiany,
Ciebie nie pokonał ni walec komuny,
ni wojenny stan,
ni w kopalni strzał śmierci...
Ciebie jedną mam.
Jedną, wolną, niezależną
co z nadzieją przyszła.
Dzisiaj daj mądrość Polakom
by... ona nie prysła
i jak bańka mydlana uleciała w dal.
Daj mądrość, zbuduj zgodę, by nie było żal.
Szans utraconych i planów niezrealizowanych,
szczytnych celów i działań niewykorzystanych,
żeby znane było odtąd to hasło w narodzie,
że mądry Polak przed szkodą, nie tylko...
po szkodzie.
56
57
Lato jak dobre wino
58
Emilia Zimnicka
Lato jak dobre wino
PROŚBA
Proszę Cię kochany Boże
By nie cierpiał nikt na świecie
Proszę bo Ty wszystko
Możesz
Przynieś nam pociechę
Obmyj rosą jasne oczy
Zniewolonych dzieci
Zgaś płomienie strasznych wojen
Niech słońce zaświeci
Nad tą ziemią
Naszą matką
Pokój wreszcie nastanie
Przebacz grzesznym
Ciężkie winy
Odwróć pokaranie
WIATR OD MORZA
Wiatr od morza ma kolor
Białych wydm
O wschodzie słońca
Błyszczy srebrem księżyca
W nowiu
Ma kształt skrzydeł
Rybitwy w locie
Jego głos to odwieczne śpiewy
Przodków przy ogniskach
Których zabrała fala
Groźna i piękna
W zorzy rozbłyskach
Przypływach i odpływach
Jak odgłos ludzkiego losu
W spokoju i wichrze żywota
59
Emilia Zimnicka
ORZEŁ
Ponad krajem, moim krajem
Wisi czarna chmura
Ponad niebem rozpiął skrzydła
Orzeł białopióry
Ktoś niebacznie ptaka zranił
Upadł na polanę
Białe pióra zakrwawione
Pierś w krwi skąpana
Rozległ się w górze krzyk ostatni
Od gór po brzeg morza
Jęk się z piersi orła dobył
Echem po gór szczyty
Zaszumiało sine morze
Nasz władca zabity
Nie masz, nie masz
Już ojczyzno
W tle orła białego
Myśli teraz smutny Polak
I pyta dlaczego, dlaczego
60
Lato jak dobre wino
ZABŁĄKANY ŻAL
Kiedy jest na tym świecie
Źle i smutno
Razem z łzami wysyłam
Srebrne żale w dal
Opadną może kiedyś
Po latach
W sennym jeziorze
Na grzbietach bystrych fal
Czasem mój bezbronny
Żal
Wyrasta w górę klonem
Razem z gałęziami płacze
Nad światem i dobrem
W plątaninie losu
Zagubionym
Mój biedny zabłąkany żal
Rozkwita bratkiem polnym
Słucha go zboża łan
Maki, chabry
Koniczyny i skowronek
Najbliższy towarzysz rolnika
Który ukochał
Wolność
61
Emilia Zimnicka
CZY TO JUŻ KONIEC LATA?
Pan w radio pyta retorycznie
Jeszcze nie proszę pana
Barwne malwy kwitną ślicznie
Słoneczniki złote główki zwracają
Ku słońcu
Wierzba się srebrzy ciemną zielenią
Astry i floksy przy płotach się pysznią
Może tylko proszę pana
Kiść jarzębiny się czerwieni
Różańce jaskółek na drutach rankiem
Wróżą przyjście naszej polskiej jesieni
Bo polska jesień bogata
Mgłami serce otuli
Liliowym wrzosu kwiatem
Ten biały brzozowy krzyż w lesie ukryje
Z hełmem samotny i bezimienny
Przypomni, że był inny mniej radosny polski
wrzesień
W szumie wichru tęsknocie bezdennej
62
Lato jak dobre wino
ZAKUPY W IZBICY
W naszym sklepie u państwa Piekarków
Kupisz wszystko: cukier, mąkę, proszek, wino
Czekoladę i słodycze
Czego tylko sobie klient zażyczy
Jednak kiedy nastaną lata lipcowego chwile
Można dostać za darmo na deka, na kilo
Przecudowne zapachy akacjowo-lipcowe
Z domieszką mięty wodnej z tatarakiem
Na połowę
Zapach siana, macierzanki, dziurawca
Wiatru od morza całe tony
Jeśli jesteś z wyobraźnią trochę szalony
Słonecznego pyłu ile sobie zażyczysz
Bo jasne lato te skarby daje
Czerp z nim garściami
Nim przyjdą jesienne chwile
I zimowe nawałnice
EROTYK
Głos twój to świerszcza granie
w jesiennej szarudze
To kropel przeciekanie
w bujnej deszczowej strudze
Jesteś tak bardzo bliski
Tak bardzo daleki
Jak dwa brzegi przeciwne
Lecz tej samej rzeki
W mym sercu... mieszkasz zawsze
Liliowym wspomnieniem
W mych oczach najjaśniejszym
Ożywasz promieniem
Już taki pozostaniesz...
Bliski i daleki
Jak dwa brzegi przeciwne
Wciąż tej samej rzeki
63
Emilia Zimnicka
KOLEJE ŻYCIA
Może kiedyś... była radość
Leśnym fiołkiem malowana
Może kiedyś była dobroć
Barwną tęczą rozedrgana
Znikła radość
Znak młodości
Ponad polem... kracze kruk
Życie rani
W samo serce
Kolcem jak ten polny głóg
Niebo płacze... szarym dżdżem
Życie mija z każdym dniem
Spływa z góry
Ku dolinie
Jak nurt rzeki
w morzu ginie
Coraz bliżej mroczny grób
Niech się cieszy życiem wnuk
Szczęście przyjdzie z nową tęczą
W nowej harfie struny dźwięczą
Rzecz polega na przetrwaniu
wbrew regułom przemijania
64
Lato jak dobre wino
TESTAMENT
Ja to wiem, nawet jestem pewna
Może nie teraz, ale po mej śmierci
na każdym domu w Izbicy,
zawisną w święta narodowe
znaki polskości - sztandary
biało - czerwone
A domy będą piękne
z białymi ścianami, dachami
czerwonymi
Bo serca młodzieży z Izbicy
są dobre jak bogactwo zielono –
błękitne tej jeziornej ziemi
Od rodziców, z małego
kościółka wynieśli nauki, że
blichtr tego świata to tylko
miraże
Sens życia wielki Polak papież
Jan Paweł II ukazał
Niech, odradza się wasza
młodość
jak, wiosna kwiaty nad
jeziorem
Starajcie się być dobrymi
z szacunkiem dla starszych
w każdą nawet najtrudniejszą
życia porę
65
Emilia Zimnicka
MOJA PAJĘCZYŃSKA ZIEMIA
Pajęczyńska ziemia
Osnuta srebrną pajeczyn
nicią
Pachnąca sadów bogactwem
Owiana mgieł tajemnicą
Ziemią potem, pokoleń
zroszona
Pieśniami w czerwień ukwiecona
Sercu jak miłość
jedyna, matczyna bliska
Zamoście, Pajęczno, Siedlce, Wistka
Zawsze ją w duszy
wspominam
Bo gdzie takim złotem
nie płoną łubiny
Nigdzie wonniejszej nie znajdziesz
maliny
Nigdzie dziewcząt piękniejszych
nie spotkasz
Gdy na sumę idą strojne
Oberka siarczyście, nikt tak
nie zatańczy
Jak na tej ziemi
Dobrej, cichej i spokojnej
66
Lato jak dobre wino
CYGANECZKI, CYGANECZKI
Cyganeczki smukłe kwiaty
Szły przez wieki poprzez świat
Wiatr im czarne splatał włosy
Pieśnią ich drżały niebiosa
Kiedy biegły poprzez łąki
Hymn śpiewały im skowronki
Cyganeczki, cyganeczki
Śmiech ich, to srebrne dzwoneczki
One płyną ponad drogą
Królewny z maleńką nóżką
Ze złotym kolczykiem w uszku
Oj, pamiętam czasy takie
Gdy kochali ich chłopaki
Przy ognisku w siwym dymie
Przysięgali wierność... miłość
I pamiętam straszną wojnę
Gdy napadły hardy zbrojne
Które Romów mordowały
Starców, matki, dzieci małe
Trzeba dziś w ojczyźnie naszej
Dbać, by wśród ludzi przyjaźń była
I historia strasznej wojny
Nigdy się nie powtórzyła
Cyganeczki, cyganeczki leśne
Słodkie jagódeczki
W naszych oczach cygan każdy
Widzi jasne dobre, gwiazdy
67
Emilia Zimnicka
NASZA ZIEMIA
Nasza polsko-zielona
Nasza ziemio wiosenna
Zostań z nami, na wieki
W swych, granicach niezmienna
Z Wisłą, Odrą i Wartą
Łebą, Nerem i Bugiem
Nawet z prostym oraczem
Który chodzi za pługiem
Traktorem orze ziemię
Zboże kombajnem zbiera
Zostań z nami niezmienna
Ligą Narodów, Unią to są
Tylko papiery
Które kolejne rządy mogą
Rzucić do kosza
I pokroić Ojczyznę za namową
Judasza
Niech nowe pokolenia z głową
Na świat otwartą
Bronią dobrze tej ziemi
Znad Odry, Łeby i Warty
68
Lato jak dobre wino
ŻAL
Odeszłaś matko
Nic mi nie zostało
Świat mój posmutniał
Zszarzał i zbladł
Myślałam, cząstką byłaś tylko małą
Tyś wszystkim była
Droga mamo ma
Dziś kiedy płaczę w noc bezsenną
Widzę twe oczy, włosy, twarz...
W krzątaniu twym codziennym
Matko Ty ciągle żyjesz
Cieszysz się, smucisz
Bo mnie masz
Ścieżką ciernistą
Spoza mogiły
Matczyne serce się toczy
Czy Cię kto skrzywdził
Czy może zranił
Wśród mroków nocy
69
Emilia Zimnicka
ODLECIAŁY JUŻ BOCIANY
Odleciały już bociany
Z naszej małej wioski
Pozostały puste gniazda
I codzienne troski
Pozostały puste gniazda
I ten tęskny żal
Za tym ciepłem cudnym złotym
Co odeszło w dal
Wróćcie do mnie ptaki wiosny
Wraz ze słońcem w parze
Szczęście, radość znów przynieście
Dobrym ludziom w darze
CZEKAJ NA MNIE
Czekaj na mnie mój najmilszy
Pod przydrożnym klonem
Bo w gałęziach tego drzewa
Mieszka wiatr zielony
Na konarach rozłożystych
Pod niebios lazurem
Szary ptaszek pieśń zaśpiewa
Potem wzleci w górę
Wzlecą również nasze serca
Ciągle jeszcze młode
Choć nam życie chce odebrać
radość i pogodę
70
Lato jak dobre wino
REFLEKSJA
Zazieleniła się wiosennie
Nasza polska ziemia
Słonecznikiem rozłociła
Rozkwieciła żonkilami, tulipanami
Papieżowi Polakowi
Największemu Synowi na pożegnanie
Odleciał wraz szeptem modlitw, pieśni
Wysoko, na inne, lepsze bo
Z Bogiem powitanie
Pewnie oglądać będzie niebiańską wiosnę
W poszumie skrzydeł anielskich
Rajskich łąk
Kiedy już odpocznie, spojrzy
W litościwe oblicze Stwórcy
Niech i o nas ludzi z łez doliny
Pamięć pozostanie
71
Emilia Zimnicka
LATO 2005
Lato jasne, złociste
Lipą i różą pachnące
Płyniesz nad mą ojczyzną
Królujesz cudem słońca
Splataną zieleń bagien
Mgłą nocą otulona
Lato jak dobre wino bierze nas
W swe ramiona
Lato ubrane w kwiaty
Ma także inny wymiar
Zakwita zbrodni aktem
Złem plamiąc matkę ziemię
Odrażające mordy w Sławnie
Jarkowie znów pokazują światu
Czarne kwiaty zbrodni
Do czego zdolny jest człowiek
Prosić by trzeba z pokorą
Stwórcy na niebios tronie
By chronił nasze życie
Zło strącił do otchłani
Niech wszystkie róże świata
Żywy bukiet Panu ułożą w dani
I z modlitw naszych uczyni się żywy różaniec
72
Rozdział II
75
Człowiek długo leczy rany
76
Ludmiła Raźniak
Człowiek długo leczy rany
ZEW WIOSNY
Zasnuło się ołowiem
Zagrzmiało, błysnęło...
Lunęło...
Już wiem...
- pomyślałam wtedy –
- to wiosna nadchodzi...
Zapachniało świeżością ziemi,
Słonce zza chmur się pokazało...
Dzień i dwa
I już trawka
Się zieleni
Nabrzmiewają pąki drzew
- jak usta spragnione...
na pierwszy pocałunku zew!
77
Ludmiła Raźniak
SAMOTNOŚĆ ZA OKNEM
W taki wieczór jak Wigilia
Samotność przechadza się ulicą
zagląda do oświetlonych okien...
tu roziskrzona świecidełkami choinka
a tu... dzieci z noskami przy szybie
wypatrują pierwszej na niebie gwiazdki
a w oknie obok – już siedzą przy kolacji
dzielą opłatek biały
śpiewają kolędy...
jest wesoło i gwarnie
- tylko samotność za oknem
nie dostrzeżona
wciąż... czuje się... marnie
78
Człowiek długo leczy rany
ZASYPIAM SAMA
Zasypiam sama
bo jak drzewo rozdarte
piorunem, rozdzielił nas los
nie pytając o zdanie
Człowiek jak wypalony dąb
długo... leczy... rany
do pierwotnego stanu
nie wróci - ale trwa...
Poraniona świadomość
nie może pojąć rzeczywistości
dzień i noc zmaga się
ze swoim spopielałym „ja”
Czasem... w nocnej ciszy
zjawiasz się...
księżyc rozsuwa firankę
Mleczna Droga kusi...
Wędrujemy wtedy po niebieskich bezkresach
strojąc się w gwiazd diademy
w szczęściu „nam do twarzy”
bo to nie „ja” – ale znowuż „my”
Ranek budzi mnie samotnością
skazana na życie
podejmuję codzienną wędrówkę
swego przeznaczenia
Wieczorem zasypiam...
sama...
79
Ludmiła Raźniak
BEZDOMNI
Śpią gdzie popadnie
pod krzaczkiem
na twardej ławce
lub w stogu siana
Z rana... nim słońce wstanie
budzi ich chłód
chłód uczuć ludzkich
„tych” którzy by mogli
problem rozwiązać
ale po co... skoro on
nie dotyka ich
Z istoty człowieka
ginie człowieczeństwo
zostaje istota...
czy ludzka?
80
81
Roztańczony pokój zawiruje
82
Alicja Skurzyńska
Roztańczony pokój zawiruje
STROFY SERCEM PISANE
Latawcem marnym płyniesz po niebie
to w burzy to w słońca zenicie
czasem to wszystko przerasta ciebie
lecz przecież takie jest życie
a amplituda ciągle się waha
pogoda zmienia się wciąż
więc przy muzyce organów bacha
pochwyć w dłonie i zwiąż
te strofy sercem pisane
te wersy pisane krwią
ślady niepowtarzalne
inni wierszami je zwą
Jak odyseusz skorupką płyniesz
czy morka wieje czy szkwał
wiesz że losowi się nie wywiniesz
choć nieraz wiele byś za to dał
a amplituda stale się waha
i czas umyka wciąż
w dźwiękach chopina albo bacha
pochwyć w swe dłonie i zwiąż
te strofy sercem pisane
wersy pisane krwią
niepowtarzalne bo twoje
niektórzy poezją je zwą
83
Alicja Skurzyńska
BAŃKI
Kubusiowi
jutro raniutko wstanę
posprzątam pozmywane szklanki
i przyjdę się z tobą pobawić –
będziemy puszczać bańki
bańki będą – mydlane
mieniące się tęczowe
deszcz kolorowych kulek
spadnie na nasze głowy
będziemy wydymać policzki
dmuchać w powietrzu je gonić
i krągłe maleńkie cacka
unicestwiać i trwonić
i roztańczymy pokój –
zawiruje wraz z nami
a my będziemy szaleć
i pękać ze śmiechu z bańkami
84
Roztańczony pokój zawiruje
KAMIEŃ
Gdy pieści go dłoń
rzeźbiarza
miękkość i piękno
są w kamieniu
opór i sprzeciw jeśli dotknie go
głupiec
i lawina co wszystko zetrze
na swej drodze
gdy podnosi go Kain
na brata swego –
ból i krew jest
z kamienia
i śmiech
i zamyślenie nad życiem –
śmiertelnym
dla serc znękanych –
sen nieprześniony
w ciszy zielonego mchu
i modlitwa wieczna
jest pytanie
o wszelki sens
i odpowiedź mędrca
w kamieniu
siła jest i niewzruszoność
gdy w tobie drzemie
i mój płacz
serdeczny
85
Alicja Skurzyńska
OSTATNIA KROMKA
Jak podzielić niepodzielne
zamienić nikomu niepotrzebną
lodówkę na garnek
treściwej zupy
skąd wziąć mleko
gdy skóra z jedynej krowy
dawno już poszła na buty
dla elegantek z miasta
czym napełnić głodne żołądki
bo wciąż tylko ta marchew z ogrodu
i ziemniaki z kapustą
bez żadnej okrasy
ach czemuż Go ukrzyżowali
może dotarłby i tu
na TEN koniec świata
i uczynił cud przemiany
ostatniej kromki chleba
w syte buzie dzieciaków
z telewizyjnych reklam
86
Roztańczony pokój zawiruje
NIE ŚNIJ MI SIĘ
Byłaś mi Mamo
wonnym obłokiem
i baśnią snutną przez lata
wszystko wraz z Tobą odeszło
Mamo
tamtego nie ma już świata
Byłaś mi w zimie piecem
przytulnym
wiosną kwitnącym ogrodem
pozostawiłaś po sobie
pustkę
od której wieje wciąż chłodem
Widzę przed sobą dobre Twe oczy
z iskierką troski skrywaną
tylko Cię proszę – nie śnij się
więcej
już mi się nie śnij
Mamo
Wiem że przychodzisz żeby
mnie ostrzec
przed jakąś ścieżką fałszywą
ale Cię proszę
nie przychodź więcej
chcę wciąż pamiętać Cię
żywą
Jak mnie witałaś ze łzami
w oczach
gdy świat mnie przygnał w nasz próg
bądź mi wspomnienia ciepłym
promykiem
już dosyć przeszłam złych dróg
Nie chcę się skarżyć na życie
Mamo
87
Alicja Skurzyńska
zresztą i tak wiesz o wszystkim
jesteś mi różą wcześnie zerwaną
szumiącym na wietrze
listkiem
Jesteś motylem ulotną ciszą
lecz nie chcę znać co mnie
czeka
wiesz że już wkrótce przyjdę
do Ciebie
bo czas tak szybko ucieka
I znowu weźmiesz mnie
na kolana
czule pogładzisz po głowie
przyjdę do Ciebie Mamo kochana
jak dawniej wszystko
opowiem
Przyjdę i wtulę się w Twą
sukienkę
jak w czas gdy szukałam pomocy
tylko cierpliwie czekaj
w bezczasie
tylko nie przychodź już w nocy
88
89
Gdzie dobro jest nieznane
90
Wanda Majewicz
Gdzie dobro jest nieznane
NURTUJĄCA MYŚL
Siedzę przy oknie sama w pokoju
za oknem ciemność nocnej ciszy.
Myślę – odpocznę trochę w spokoju
lecz spokój zakłócają skrobaniem myszy.
I wiatr za oknem – bo liśćmi szeleści
a krople deszczu o szyby dzwonią
i snują mi smutne opowieści
spadającą kroplami symfonią.
O bezdomnym, co jak kot zbłąkany
szuka w śmietniku schronienia
bez dachu nad głową, tułaczką znękany
ma w nim nocleg i trochę jedzenia.
Jest mi tak smętnie i brak spokoju
bo myśl mnie taka nurtuje:
Jedni syci i w ciepłym pokoju
a wielu na ulicach nocuje.
91
Wanda Majewicz
NAUKI MATKI
Pamiętaj dziecko, tymi słowami,
matka nauki mi dawała.
Pamiętaj dziecko, byś moje słowa
na całe życie zapamiętała.
Pamiętaj o tym przez życia ciernie,
zawsze w pokorze iść trzeba.
A dużej łaski doświadczać będziesz
od stwórcy ziemi i nieba.
Nie patrz się na tych co dużo mają,
lecz brak im sumienia.
Pamiętaj o tym byś nie miała
serca z kamienia.
Pamiętaj o tym że w zgodzie
z sumieniem żyć trzeba.
A dużej łaski doświadczać będziesz
od stwórcy ziemi i nieba.
Nie patrz się na tych co gustują
w pieczonych gęsiach i kurach.
Zauważ tych co biedę mają,
puste ich rondle w bradrurach.
Pamiętaj o tym by z głodnym
podzielić się kromką chleba.
A dużej łaski doświadczać będziesz
Od stwórcy ziemi i nieba.
Nie patrz się tam gdzie zło panuje,
gdzie dobro jest nieznane.
Pamiętaj o tym byś zawsze miała
dobro na pierwszym planie.
92
Gdzie dobro jest nieznane
Pamiętaj o tym że spragnionemu
szklankę wody podać trzeba.
A dużej łaski doświadczać będziesz
od stwórcy ziemi i nieba.
Pamiętaj o tym byś nie zrobiła
przykrości nigdy nikomu.
Przez całe życie pamiętaj o tym,
by Bóg mieszkał w twoim domu.
93
Wanda Majewicz
ŻYCIORYS JAK BŁĘKIT
NIEZAPOMINAJKI
Urodziłam się we czar-ogrodzie
w ogrodzie jak z bajki.
A mój tata to ogrodnik-czarodziej,
wyczarował mnie z niezapominajki.
Wtulona w błękit ptaków,
słuchałam jak srebrna mucha
opowiadała mi kolorowe baśnie
cichutko, wprost do ucha.
Wychowałam się w woni kwiatów,
wśród złocisto żółtych żonkili.
Skowronek dał mi bukiecik bratków,
wśród lotów barwnych motyli.
Wychowałam się wśród rabatek,
wśród irysów i lewkonii.
Wśród nasturcji i bławatków,
i maciejki pięknej woni.
Wychowałam się na łące,
obok stawu tataraków.
A przy stawie z dziką kaczką,
wsłuchiwałam się w trel ptaków.
Chodziłam po łące boso,
Po zielonym w kwiaty dywanie.
Łąka zwilżona była rosą,
a ja zrywałam kwiaty mamie.
Słonko mocno przyświeciło
Z kwiatów spiło krople rosy.
Mama wianek mi uwiła
I wpięła we włosy.
94
Gdzie dobro jest nieznane
Wychowałam się też w sadzie.
gdy bielą kwitły drzewa wiśni
Przechadzałam się w nim marząc.
Nieraz mi się ten sad przyśni.
Teraz tata ogrodnik-czarodziej,
Pielęgnuje w niebie kwiaty.
Aby nimi razem z mamą,
Przyozdabiać świętym szaty.
Czas upłynął bardzo prędko,
ja mam wnuki – także duże.
Wyczaruję im w ogrodzie
kwiaty, krzewy, drzewa, róże.
Jestem ogrodniczką-czarodziejką,
kolorowe stwarzam światy,
sieję kwiaty słów,
ja-dziedziczka taty i hodowca snów.
95
Wanda Majewicz
CZERWONE KORALE
Przy leśnej drodze
piękna stała jarzębina.
W korale czerwone wystrojona
jak młoda dziewczyna.
I w swojej młodości urodzie
dużo wdzięku miała.
Każdego przechodnia
swym pięknem urzekała.
Lekki wietrzyk delikatnym
muskaniem jej listki szeleścił.
Tak jak chłopak zakochany
dziewczynę swą by pieścił.
Gdy wtulał się w listki zielone
pachnące korali czerwienią.
To zapachniało wokół
soczystą listków zielenią.
Jesienna wichura przyszła
korale czerwone jej zdjęła.
Zwiędła jej piękna uroda,
i młodość przeminęła.
96
97
Drogą iść w milczeniu
98
Janina Müller
Drogą iść w milczeniu
MIŁOŚĆ DO ZIEMI OJCZYSTEJ
Postaw mały dom w krainie marzeń.
Przy nim zasadź drzewo szczęścia,
miłość zasiej w pola by korzenie
głęboko wrosły.
A gdy przyjdą zbiory uklęknij na niej
z miłością słuchaj jak oddycha...
Choć byś chciał ją porzucić, wrócisz.
Bo miłość do ziemi ojczystej nie może
być skazana na zapomnienie.
RÓŻA PRZYDROŻNA
Nadzieję mą przesłonił cień
by drogą iść w milczeniu
gdzie światło gaśnie.
Gdzie niebo na horyzoncie
pali się czerwienią.
Róża przydrożna oddaje
znak miłości, by w sercu
został tylko ślad z podróży
w nieskończoności.
99
Janina Müller
TYRAN
Ile ludzi przejdzie przez życie
Jak przez cierń? – i twarz wymyją łzami.
Oczy – zagniewane, pełne łez.
Losie! – co robisz z nami!
Nie szlochaj mój biedny tyranie,
Taki już twój los wybrany,
Chociaż jesteś biedny, ale
Wewnątrz bogaty, bo jesteś mądry,
Szlachetny i dobrze wychowany.
Nie ma na twych palcach
Złotych pierścieni, ale
Jesteś wart najdroższych,
Bogatych kamieni.
ZIEMIA
Ziemio moja rodzona!
Ty Matko, Ty poezjo moja
Latem góry się zielenią
I polany od maku się czerwienią
Zimą góry białą szatą otulone,
Brylantami ozdobione,
Twe niebieskie morza wiatrem Ci się
Kłaniają,
Ty nasza Ziemio, Matko kochana!
Twe piękne ptaki do nóg Ci się kłaniają,
Swym pięknym śpiewem
Nasza Matko!
Poezję rozgłaszają.
Te kwiaty co rosną wszędzie
Na Twej Ziemi,
Na Twe urodziny bukiet Ci zrobimy
Piękny wiersz o Tobie napiszemy
100
Drogą iść w milczeniu
SCHODY DO NIEBIOS
Panie Boże!
Tak wysoko jest do Twego królestwa,
Piękne schody wysłane różami,
Poręcze wykładane gwiazdami,
Bramy niebios otwierają aniołowie
Naszą ostatnią drogę do Ciebie Boże,
Wyściełaną welonami.
A gdy Boże przed Tobą klękamy
I Cię przepraszamy, aniołowie nam
śpiewają
I na harfach grają.
A pod nogi gwiazdeczkami rzucają
Ptaki śpiewają i kwiaty się kłaniają.
Nie smućcie się kochani,
Gdy żegnacie bliskich,
Oni są szczęśliwi
W Królestwie Niebieskim.
WIGILIA
Pierwsza gwiazda na niebie
obwieściła
budźcie się siostry
srebrem świećcie
bo na ziemi cud
Maryja dziecię porodziła.
Księżyc myślał w taki mróz.
Baby w chusty otulone
w szczerym polu w zaspach brną
by powitać maleńkiego
a Maryi oddać ukłon.
Zegar stary podsłuchiwał Przy tym stole gwar jak co rok
i podrapał się wskazówką
po dwunastce – chyba prześpię się
a szampanem mnie obudzą
w nowy rok.
101
Janina Müller
ZOBACZ, TAM LECĄ ŻURAWIE
Zobacz, tam lecą żurawie
Lecą tam gdzie rodzinny twój dom
Gdzie matkę płaczem
swym budziłeś ze snu
ona tuliła cię do serca
i z łez twe oczy wycierała.
W miłości matczynej
byś zasnął nuciła
Wiatr ani deszcz nie dotknie twych snów
bo płaszczem miłości cię otulę
Okno szczęścia otworzę by gwiazda twa
promykiem cię dotknęła
IŚĆ WĄSKĄ ALEJĄ
Iść wąską aleją,
Wpaść w wir pięknej jesieni,
Spoglądać jak lekki wiatr
zsuwa spod nóg nam barwne liście,
dalej starzec siedzi na ławce
pisze wiersz o jesieni,
pisał ostatnią zwrotkę swego życia.
Który anioł nosił kwiaty?
Jaki ptak śpiewał co rano?
Czyje słońce nas budziło?
Dlaczego księżyc zagląda na dno jeziora?
Tak dalej pisał
a wiatr lekko zrzucał z drzew liście,
i tworzył do wiersza
piękną sonatę
102
Rozdział III
105
Nie ma jak to w maju
106
Jan Jagielski
Nie ma jak to w maju
LEŚNICZY JEDZIE
Jedzie sobie leśniczy
Samochodem żużlówką
Przygląda się na drwali
Czy poczęstują go żubrówką.
Coście tacy przestraszeni
Tak szybko się nie chowajcie
Jak możecie to żubrówki
Drwale mi trochę dajcie.
Jak leśniczy łyknął
Żubrówki do woli
Do drwali mówi:
Róbcie teraz powoli.
Drwale pieniądze składają
Kto po wódkę pojedzie
Bo leśniczy do lasu
Więcej już nie przyjdzie.
107
Jan Jagielski
TĘSKNOTA
Dziewczyno kiepsko mi samemu żyć
Jak dasz mi się całować
Lepiej mi się będzie pracować.
Dziewczyno jak mi pozwolisz
Będę do ciebie wieczorami przychodził
Jak nam będzie życie pasować
Może kiedyś by się syn nam narodził.
Dziewczyno dobrze nam będzie
Pięknie nam razem żyć pasuje
Jak trzecia osoba
Życia nam nie popsuje.
Dziewczyno piękne i wesołe
Jest życie dwojga ludzi
Jak w naszej rodzinie
Nikt nie będzie pił wódzi.
108
Nie ma jak to w maju
NIE RÓB KRZYWDY
Jak mieszkasz w tej krainie
Polaku nie bądź jej podżegaczem
Z tej ziemi jadasz dobry chleb
Żebyś nie był jej podpalaczem.
Podżegaczem Polaku nie bądź
Jak mieszkasz w tej krainie
Niech twoja rzetelność i imię
Z grzeczności i dobroci słynie.
Jak jesteś prawowitym Polakiem
Z tej ziemi jadasz dobry chleb
Nie bądź jej wrogiem i podpalaczem
To nie dawaj sobie w łeb.
Jadasz chleb z tej ziemi
Jak będziesz jej robił krzywdy
Będziesz dla niej wrogiem
Polakiem nie będziesz nigdy.
109
Jan Jagielski
POLAK DO POLAKA
Kochana nasza polska ojczyzno
Ten który cię okrada dobrze żyje
A ten który rzetelnie żyje z pracy
To w biedzie i smutku gnije.
Niech sprawiedliwe żyje
Polak do Polaka
Niech między nami
Nie będzie rozbieżność taka.
My wszyscy Polacy
Się razem kochajmy
Bo inaczej źle
Będzie z nami.
Mamy naszą piękną ojczyznę
Ziemię co nam dużo chleba rodzi
Niech tylko Polak do Polaka
Z grzecznością podchodzi.
110
Nie ma jak to w maju
NIE POD PEWNYM DACHEM
Który człowiek przepłaca
Jest niepewny i nie jest sprawiedliwy
Życie sobie skraca
A do pracy leniwy.
Który człowiek kombinuje i kradnie
Taki żyje stale pod strachem
Wie on, że to nie jest uczciwie i ładnie
Ma willę nie pod pewnym dachem.
Nie pozwala żyć pewnie mu sumienie
Bo drugiego okrada i rabuje
Nie posiada własnego mienia
Takiemu człowiekowi życie nie pasuje.
Bardzo mało jest ludzi na świecie
Którzy żyją w dobrobycie z pracy
Tylko bogaty biednego gniecie
Bo źle podlicza robotnika w płacy.
Ci którzy w dobrobycie żyją
Ciężko jest żyć im z pracy
W dzień tylko kombinują
Kraść idą w nocy.
111
Jan Jagielski
CZŁOWIEK DO MĄDROŚCI NIE DĄŻY
My ludzie rozumu nie szanujemy
Mamy do sprawiedliwych celów nadany
Tylko do złych zamiarów go wykorzystujemy
Bo rozumy nasze są złu sprzedane.
My ludzie chcemy na urząd wejść
Musimy taką politykę prowadzić
Żeby jeden drugiego mógł gnieść
I samemu na urząd się wsadzić.
Czemu naukowcy między sobą się kłócą
Bo oni są już między sobą tacy
Przecież ich rozumy i tak świat przewrócą
Nie chce się im iść w pole do pracy.
Każdy urzędnik polityk i naukowiec
Niech się weźmie za pług
Bo jest on tylko na ziemi przewrotowiec
Zaśpiewa z ludem pracy: pomóż Bóg!
112
113
Ziemia nasza kwitnąca
114
Władysław Panek
Ziemia nasza kwitnąca
POZBIERAŁEM WIERSZE Z POLA
Pozbierałem wiersze z pola
Poznosiłem je do chatki
Radość w sercu czuję
Cały się raduję
Gdy poezja u mnie gości
Cały dom się cieszy razem ze mną
Żyję wśród radości
Wiersze tworzę w nockę ciemną
Pozbierałem z łąki
Polne kwiatki
Pozbierałem z pola wiersze
Poznosiłem je do chatki
Mam z wierszami życie najpiękniejsze
KOCHAM NIEBO Z GWIAZDAMI
Kocham niebo z gwiazdami
Nad moją chatką
I chodzę polami
I polnym przyglądam się kwiatkom
A to niebo złociste
Daje mi radość, wesele
O spraw o Jezu Chryste
Niech tą radością świat cały obdzielę
Kochać mi trzeba
I niebo złote i gwiazdy świecące
Dziękuję Ci Boże za prostą drogę do nieba
Dziękuję za te kwiatki na łące
I niech tak się stanie
By radość gościła pod gwiazdami
Tak właśnie być musi
Kocham to niebo złote wraz z wami
115
Władysław Panek
PRZYSZEDŁ CHRYSTUS DO MOJEJ CHATKI
Dziś Chrystus zmartwychwstał prawdziwie
Zmartwychwstał tej nocy
Radują się kwiatki w polnej niwie
I ta Wielkanoc nas dzisiaj nie zaskoczy
Zaśmiały się kwiatki
W tym moim ogródku
I przyszedł Chrystus do mojej chatki
I radość panuje i nie ma smutku
Gdy dziś do kościoła
Rankiem tak wędrowałem
Pieśń zmartwychwstania płynęła wesoła
Zmartwychwstałego Chrystusa widziałem
Szedł Chrystus dziś zmartwychwstały
Polną drogą do wioski
I błogosławił świat cały
I zginęły nasze te troski
O Chryste Panie
Zbawicielu mój Drogi
Wierzę w twoje zmartwychwstanie
Proszę Cię Chryste wejdź w moje progi
I pobłogosław mi Chryste
Tę moją chatkę ubogą, wieśniaczą
Pola i łąki błogosław ojczyste
I powiedz ludziom niech więcej nie płaczą
I nasze smutki, kłopoty
Się w radość zamieniły
W ten ranek Wielkanocny prześliczny i złoty
W całej krainie wesoło dzwony się rozdzwoniły
116
Ziemia nasza kwitnąca
I dzwonią nam dzwony
Rankiem wokoło
Pobłogosławił nam Chrystus nasze polne zagony
I tak pięknie jest dzisiaj wesoło
I pieśń płynie radosna, szczęśliwa
I jest radość w naszej krainie
I cieszy się pole i polna ta niwa
PIĘKNA NASZA ZIEMIA
Ziemia nasza jest kwitnąca
Kwitnie latem, kwitnie wiosną
I dlatego kocham ją bez końca
Bo tu złote zboża rosną
Ta ziemia dziś nam rozkwita
Wokoło ogrodami
Wędruję wśród pszenicy i wśród żyta
I się cieszę zbóż chlebnymi łanami
Rozkwitła nam ziemia ogrodami w lecie
Zakwitły jabłonie i śliwy
Takiej krainy kwitnącej nigdzie dziś nie znajdziecie
Tu na tej ziemi żyje naród szczęśliwy
117
Władysław Panek
PODARUJĘ CI LATO
Podaruję Ci lato kwitnące
Lato w zieleń bogate i w kwiaty
Daję ci te kwiaty na łące
I radość Ci przynoszę do chatki
Tak chciałaś
Bym Ci podarował takie lato
Gdzie się niebo kłoni ptakom
I mówiłaś mi jeszcze
Podaruj mi takie lato
Gdzie noc gwiazdami sypie na nas
srebrzystym deszczem.
Podaruj mi takie lato
Kiedy w noc, pyzaty księżyc
Opowiada bajki kwiatom
Dodaj jeszcze do tego lata
Błękit twoich oczu
A ja za to Ciebie
Wieńcem chabrów
Jak niebem otoczę
Podaruj mi także
Czerwień ust gorących
A ja Ci dam za to
Kosz malin pachnących
Razem z tym latem
Daj mi siebie całą
A wtedy o północy
Poszukamy szczęścia
I kwiatu paproci
I uśmiech słodki z latem
Dziewczyno dałaś mi, a ja z wiosny
Dałem Ci stokrotki
Na całe życie
Na wszystkie życia dni
118
119
Zegar wszechświata
120
Jan Kulasza
Zegar wszechświata
ARTYSTA
Przyszedł do mnie w nocy
o czym się nie śniło
swój obraz zostawił
co mnie zadziwiło.
Jakieś zamki, wiaty
i postacie z bajek
obraz tak bogaty
malował nad ranem.
Co to za artysta
maluje tak ładnie?
gdy w piecu napalę
to obraz przepadnie.
To artysta znany
a mróz się nazywa
maluje na szybach
gdy nadejdzie zima.
121
Jan Kulasza
DLA CIEBIE MATKO
Dla Ciebie Matko, Królowo Polski
dla Ciebie piszą wiersze poeci
dla Ciebie kwiaty z ogrodów, z łąki
dla Ciebie pieśni śpiewają rzeki.
Dla Ciebie Matko sosnowe gaje
szumią wśród ciszy, do Ciebie w niebie.
Z miłości do Cię serce się kraje
do Ciebie biegnę w każdej potrzebie.
Do Ciebie mali narodu mego
z dużego miasta, z maleńkiej wioski.
O nasza Matko, Matko Syna Bożego
miej mnie w opiece i naród Polski.
122
Zegar wszechświata
MAJOWA NOC
Majowa noc
zatopiona w marzeniach
w zapachu sadów
łąk i pól
Majowa noc
snuje wspomnienia
z przepływem czasu
gdzie stary nurt
Majowa noc
w śpiewie skowronka
z rosą na trawie
ze wschodem słońca
Majowa noc
była na jawie.
Majowa noc
ze śpiewem ptaków
bzykiem komarów
z rechotem żab
Majowa noc
To karta wspomnień.
Ileż od tamtej minęło lat.
123
Jan Kulasza
TU MOJE MIEJSCE
Na mapie świata
jest takie miejsce
na Ziemi
gdzie Bałtyk swe
fale toczy
gdzie pośród niebieskiej
toni jezior i moje szare
są oczy
Tam przy wiekowej lipie
i bukach pomorskich
ten cichy zakątek
gnany falą rozpaczy
znalazłem tutaj
swój kątek
Dzisiaj to miejsce mi drogie
ziemia prochy rodziców
tu kryje
Tutaj ja dzisiaj mieszkam
tworzę swe wiersze
tu żyję
Droga mi ziemia owa
na mapie świata
znajdziecie
tutaj mieszkam z rodziną
i jestem szczęśliwy
na świecie
124
Rozdział IV
127
Kiedy cię chwalą
128
Maciej Michalski
Kiedy cię chwalą
DROGA
Pokój wam bracia, którzyście w Chrystusie,
Zaparli się siebie i krzyż wzięli w dłonie.
To nic, że przyjaciół łby kryją się strusie,
Szyderstwa cierń wbija się w skronie.
Za łaskę narodzin bierzemy dziś cięgi,
Za miłość, co w sercach nam płonie.
Za wielkość tak różną od ziemskiej potęgi,
Za stale wzniesione dłonie.
Radujmy się z cierpień, ogłuchli na kpiny,
Co dla nas pieczęcią synostwa
A dla nich to rychłej zapowiedź ruiny
I dla tych, co drwią dziś z uczniostwa.
Cóż z tego, że wrzucił nas świat do lamusa,
Wszak światłość jest dla nich ciemnością.
Tak samo wyrzucił naszego Chrystusa,
Więc do nas też pała wrogością.
Wspomnijmy na Pana, na słowa pociechy,
Przemija wszak kształt tego świata.
Zwycięzca, co w boju pokona swe grzechy
W Jezusie ma Pana i Brata.
129
Maciej Michalski
MATCE, KTÓRA ZACHWYCA ANIOŁY
Moja Mama utrwala światy,
Zaklina je pędzlem na płótnie.
Rozdaje nędzarzom ornaty,
Rozbrzmiałe obrazem lutnie.
Głosi piękno, które przemija
Strumieniem, drzewem, chatką,
Więc zło jej progi omija,
Nie chcąc spotkać się z moją Matką.
Opiewa świat, który widzi
Zza grubych szyb okularów
I przytulić się go nie wstydzi,
Ta dobra wróżka dobrych czarów.
W swoich oczach dziecięce ma lśnienie
Choć siwa oprzędła ją wełna,
Więc nie drżyjcie o jej zbawienie,
Bo ona już dziś łaski pełna.
Moja Mama zwycięża życie,
Bo nienawiść jej serca nie kala.
Anioł zastygł nad nią w zachwycie.
Moja Mama swe światy utrwala.
130
Kiedy cię chwalą
MODLITWA I
Ciasno mi Panie w tym świecie obłudy
Co żywi się kłamstwem i w kłamstwie trwa.
Co raz to nowe ścigając ułudy;
Co raz to nowe zgłębiając dna.
Straszno mi życie wieść pośród ślepców
I pośród głuchych, co zaparli drzwi;
W świecie kostiumów masek i czepców,
W tańcu obłędnym tak obco mi.
Kamienne serca, choć usta się śmieją
A Ty przecież pragniesz ich serc,
Bo nie do twarzy głupocie z nadzieją,
Przy prawdzie zdeptanej na śmierć.
Wiem, że rozumiesz, bo tutaj byłeś,
Bo miłość prawdy wpoiłeś mi,
I kochać życie mnie nauczyłeś,
Nie ucząc jednak mnie całkiem żyć.
131
Maciej Michalski
POD FALĘ
Odłączeni od ludzi i Boga,
Oceanów ścigamy przestrzenie,
Gdzie ciemności zewnętrzne i trwoga,
Co zza burty powraca westchnieniem.
W świecie kruchym jak bańka mydlana,
Sondujemy kryształów płycizny,
Sącząc płyny aż zabliźni się rana,
Coraz bliżej starości mielizny.
Wysyłamy: „POMOCY” sygnały,
Umieszczając wiadomość w butelce;
Aż nas życie wyrzuca na skały,
Ocalałych cudownie na belce.
Wymarzony nasz domek z ogródkiem,
Tak radosny, jak w elementarzu,
Los nam zamienił, stwierdzamy ze smutkiem,
W skrawek trawy i głaz na cmentarzu.
132
Kiedy cię chwalą
REFLEKSJE NAD POLSKĄ
Jakże mam sławić nieba błękity
I drżącą tęczę wielbić w przestworzach,
Kiedym udręczon i jak pies zbity,
Zdążam do domu brnąc po bezdrożach.
Jakaż to wojna przeszła nad nami,
Która zniszczyła polskie fabryki?
Jakiż to cyklon przeszedł polami,
Co wymiótł naród do Ameryki?
Jaki kataklizm sprawił, że naród
Szlachetny wielce i jak dąb stary,
Na rzeź prowadzić dał się jak cielce
I sprzedał swą wolność za dolary?
Jakaż to armia, wydarła banki,
Przejęła prasę, zniszczyła szkołę?
A gdzie obrony szańce i szranki,
A choćby tylko i pięści gołe?
Kto otumanił czerep rubaszny,
Który z uwagą śledzi reklamy,
Że niewolnika mu los nie straszny?
Może wyjedzie na Andamany!
133
Maciej Michalski
MORSKI RÓŻANIEC
Gdy tęsknota mi zmysły odbiera
Rozpacz ściska za gardło jak wróg,
Wznoszę oczy i myśli me w górę,
Mówię sobie, że tak chciał Bóg.
Kiedy dręczą mnie nocne koszmary
A przez świat, ściga mnie dzieci płacz,
Resztką sił, by nie stracić mej wiary
Mówię sobie - Boże patrz:
Odebrałeś mi wszystko na ziemi.
W zamian ciemność mi dałeś i strach,
Za trzydzieści srebrników w kieszeni
Sól we wodzie, sól w pocie i łzach.
I choć w oku pewnie wiele mam belek,
Jeden klejnot pragnę Ci dać,
Nanizany ze skamieniałych kropelek,
Mój różaniec ze straconych lat.
134
Kiedy cię chwalą
PRZYPOWIEŚĆ O MIŁOSIERNYM
SAMARYTANINIE
Szukam perły ukrytej na roli
Bo słyszałem, że życia jest warta.
Ród handlarzy zastąpił mi drogę,
Lecz mi kamień dać chciała dłoń czarta.
Bardzo tanio, za darmo prawie
Chcieli drogę mi wskazać do Nieba,
Lecz pamiętam na Ojca przestrogę,
Że za perłę tę wszystko dać trzeba.
Ograbili mnie z wina, oliwy
Ci, co w świecie w luksusach się pławią.
I przy drodze jam leżał półżywy
Z mej nadziei i wiary okradzion.
Zostawili mi miłość jedynie
Bo wśród kupców ostatnio nie w cenie,
A ja chciałem tak bardzo wyzdrowieć,
By za perłę móc rozdać swe mienie.
Gdy leżałem tak całkiem bez siły,
Licząc cienie idących postaci,
Jakiś głos doleciał mnie miły:
„To są ci, których miałeś za braci.”
On mnie podniósł, choć byłem w agonii
I oliwą opatrzył me rany,
Potem perłę zacisnął w mej dłoni,
Mój zbawiciel, mój Chrystus kochany.
135
Maciej Michalski
JUTRZNIA
Kiedy o brzasku ptasi śpiew
Głosi na Ziemi nowy dzień,
Wiatr gnie w ukłonach grzbiety drzew,
A blask rozprasza nocy cień.
Kiedy Cię chwalą miodne pszczoły,
Pnie się do nieba kwiat i ptak,
W górskim potoku pstrąg wesoły,
Spłoszył się gwarem owczych stad.
Kiedy Twój promień me powieki
Musnął i spłoszył twardy sen,
I ja swój szept, wraz z szeptem rzeki,
Wysyłam Tobie w niebo, hen!
136
137
Za wiecznym polem
138
Teresa Nowak
Za wiecznym polem
NIE BOJĘ SIĘ
Nie boję się ciebie, śmierci,
Już nie.
Nie jesteś już koszmarem
Ze snów Dziecięcych.
Oswoiłaś mnie ze sobą, śmierci,
Pokazując miłosierne oblicze.
Przyjaciółko w cierpieniu,
Pocieszycielko starości,
Podajesz swą dłoń,
Gdy opuszczają bezradnie swe dłonie
Najbliżsi,
Gdy urywa się ostatnia nić
Łącząca z padołem ziemskich łez,
Gdy dopala się płomień
Ostatniej świeczki nadziei
Przewodniczko
Po drugiej stronie świata
Nie boję się już ciebie,
Rozliczona z ziemskich spraw
Wyciągam ręce do ciebie.
A ty wygładzasz
Poorane cierpieniem oblicze,
Jednym ruchem litościwej dłoni
Usuwasz ból istnienia.
139
Teresa Nowak
TAM...
Rodzicom
A w rajskim świecie już bez burz,
Bez bólu i cierpienia.
Pochylasz swą kochaną twarz
Nad polem zbóż i wąskich miedz.
I patrzysz długo z utęsknieniem
Na chabrów cud.
Bo nie ma tam tych ziemskich pór
Co czas ci mierzą przekwitaniem.
Za wiecznym polem jarych zbóż,
Za cienką linią horyzontu,
Swym śpiewem cię przyzywa bór,
I jagód czarnych bezmiar.
Tych rajskich jagód narwiesz znów,
Pierogów też nalepisz.
I tylko zjeść ich nie ma kto,
I grzybów tam nazbierasz,
I w piecu rajskim je ususzysz,
A potem... nikt nie będzie wdzięczny za to.
Bo w raju już tak jest
Wszystkiego w bród.
A głodnych brak.
Naprawisz wszystkie rajskie dachy,
Wyremontujesz tysiąc bud.
Wypasiesz setki rajskich krów.
I nim się wreszcie zorientujesz,
Że próżny rajski trud,
Na sąd przed Bogiem stanąć musisz
I sprawę z ziemskich czynów zdać.
A co na ziemi pozostało,
Pokrywa gruby ziemski kurz.
I zapomniany jest twój trud.
140
Za wiecznym polem
Po tobie już zatarty ślad.
Gdzieś w zakamarkach na dnie szafy
Wyblakłe zdjęcie cicho tkwi.
Jeszcze widnieją na nich twarze,
Lecz nieczytelne dla większości.
Ten wymodlony raj
Już nie jest rajem wymarzonym,
Bo nikt nie czeka na twój zryw.
PIERWSZY...
I znów padał śnieg.
Płatki w obłędnym tańcu
W dźwiękach muzyki wiatru
Wirowały na srebrzystej
Podłodze ciemnej rzeki.
Tonęły nie broniąc się.
Jakby nie widziały ratunku.
Ślepe i głuche na moje wołanie:
Tam jest brzeg!
Obraz z siatkówki oka
Po kilku godzinach
Zamazał się i wyblakł.
Utonął w tysiącu innych obrazów.
I pozostało niejasne uczucie...
To już chyba kiedyś było...
Czy aby takie same?
141
Teresa Nowak
RACHUNEK
Gdy gniewem bluźnie zraniona planeta,
I za swe krzywdy zawoła rachunku,
Nie znajdzie człowiek usprawiedliwień
Za eksperymenty jądrowe
I rany zadane wiertłem, kilofem, łopatą,
Za siarkowe dymy z kominów,
Gospodarkę zysku i dobrobytu.
Nagłym krzykiem z głębi trzewi,
Planeta Ziemia, Matka ludzi
Pośle ze złowrogim pomrukiem
Jedną falę i jeden impuls,
A ogrom bólu, nienawiści
Będzie tak wielki,
Że wszystkie znane kataklizmy,
Jak palec Boży nad Egiptem,
Jak spalenie Sodomy i potop,
Tylko lokalną są igraszką,
Zaprawdę tylko ostrzeżeniem.
Jak niegdyś dinozaury
Co zbytnio zawładnęły ziemią,
Tak teraz kolej na człowieka,
Co niepodzielną władzę przejął
Nad zasobami i przyrodą
I bezlitośnie wyzyskuje
Bezkarnie gwałci wszystkie prawa,
Aż zemsty nastał czas.
Podstępnie mknie zniszczenie,
Trwoga i śmierć skrada się po dnie oceanu,
W połowie przerwany ptaków śpiew.
Ciche ostrzeżenie z poszumu morskich fal
Poderwało tylko zwierzęta do ucieczki,
Bo ludzie zerwawszy cieniutką instynktu nić
Nie odczytali ziemskich sms-ów.
Dufni w swe prawa, w wiedzy moc
Beztrosko w raju spędzali czas.
142
Za wiecznym polem
I nie ma ucieczki ni schronienia,
Nie ma winnych i niewinnych.
Jak grzech pierworodny
Obejmuje wszystkich,
Tak morska bestia
Wszystkich pożera.
Płacz zduszony słoną wodą,
Śmiech pod wodą zamilkł,
A resztki beztroskiej zabawy
Utonęły gdzieś w oceanie.
I nawet ryby nie podjęły
Radosnej pieśni z rajskich plaż.
Zabrała wielka fala
Zabawy dzieci, pracę ludzi,
I nikt już temu miejscu
Pierwotnego blasku nie przywróci.
I choćby cała ludzkość
W tysięcznych galach brała udział,
I choćby wszyscy wsparcie dali,
Nie wrócą dni,
Kuszący, biały piasek
Na zawsze już skażony
Śmiercią i strachem.
143
Teresa Nowak
***
Spektakl na niebie o zachodzie słońca,
Igraszki ciężkich chmur
Z lekkimi obłokami
Spiętrzone jak zaspa na skraju nieba,
Skotłowane w koronie dębu,
Przekomarzają się,
Uprawiają podniebne zapasy.
Z objęć grubej chmury zwinnie wyrywa się
Mały obłoczek
Sprytnie uciekają do przodu,
A za nim wychynęło brunatne ramię
I już ma złapać,
Gdy nagle i ono oderwało się od macierzystego ciała,
Zdumione, zatrzymało się
Patrzy, ogląda z niepokojem:
Jak to, bez tej podpory można żyć?
Chwilę tylko trwało zdumienie
I już lżejszy o tonę więzów pędzi za obłokiem.
A jak mu lekko, a jak mu zwinnie
Tak bez balastu,
I nagle wiatr się wtrącił
I wkłębił się w chmurę
I zaczął dmuchać, i szarpać i gryźć
I rozerwał na strzępy i rozgonił na boki
Pozbawił tożsamości.
Pojedyncze kłaki nie budzą w obłoczku żadnego lęku.
Teraz przekomarzanie jak równy z równym.
I spektakl trwa na wieczornym niebie
O zachodzie słońca.
144
Za wiecznym polem
ZIEMSKA PIELGRZYMKA
Jedna śmierć
A tyle granic zniesionych
A tyle podziałów wyblakło.
Jedna śmierć
A z tysiąca płomieni
Ukuła wielki ogień serc.
I tyle rąk połączyła
W jeden łańcuch.
Zatrzymaj te dłonie
Na których otwarte serca.
Z domu Ojca zesłany
Na ziemską tułaczkę,
Wygnanie z misją miłosierdzia
Z rozkazem służenia najnędzniejszym
Z najwyższego tronu.
I powrót w cierpieniu
Na łono ojca
Ale nie w roli syna marnotrawnego.
A iluż to wraca do Domu Ojca
Zagubiwszy na ziemskim padole
Sens misji?
Niespełnione nadzieje,
Zmarnowane talenty.
145
Teresa Nowak
DZIEŃ POWSTANIA Z GROBU
Wybuchły chryzantemy na grobach
Znicze chwiejnym światłem
Wzywają drogich po śmierci zmarłych
Wstańcie jeszcze raz
I jak żywi
Pokażcie swoje oblicza
Wstańcie jeszcze raz
Zatrzymaj się mamo
Przy tej jarzębinie
Ojcze
Jeszcze raz chwyć w dłonie swą kielnię
A Bóg tylko się uśmiechnął nad tą prośbą
- przecież oni właśnie są
- pod jarzębiną
- z kielnią
- przecież ich widzisz
- no tak
- widzę
A Bóg usiadł pod płaczącą brzozą
przygląda się wspomnieniom ludzkim
uśmiecha się w zadumie
tak to jest dobre - człowiek.
146
Za wiecznym polem
***
A poza kres ziemskiego wędrowania
Wygodną drogą zjadę sobie.
A w dali widzieć będę rada
Czerwone dachy białych domów.
A ponad nimi ujrzę przecie
Czerwony dach dzwonnicy.
A ponad nią zobaczę jeszcze
Korony drzew szumiące w wietrze.
A wokół będzie dyszeć ciężko
Żyznością traw, zapachem chleba
Ta rajska ziemia, skąd grzechem wypędzona
Musiałam odejść przed wiekami,
I będę jechać w słońcu cała
Wolna od czasu i przestrzeni.
A przed oczyma będę miała
Ów rajski widok bieli i czerwieni
I jeszcze będę w posiadaniu
Spełnienia marzeń zarzuconych
W tym ziemskim wędrowaniu.
Za kresem nie ma przedawnienia
Dla marzeń i dla pragnień
Za kresem zawsze znajdę chwilę
By wszystkie je zrealizować,
I nic nie stanie na przeszkodzie.
Za kresem nie ma przeszkód żadnych.
147
Teresa Nowak
PEWNOŚĆ
A kiedy przejdę wszystkie dróżki
I przebrnę przez manowce
I kiedy poznam wszystkie sprawy
Te wielkie, te maluczkie
Przebadam strukturę świata.
To na tym moście stanę sama
Stróżowi swemu powiem krótko
„Dziękuję już za wierną służbę”
I potem na spotkanie z Bogiem
Spokojnym krokiem będę szła.
A kiedy stanę już naprzeciw
I śmiało spojrzę Bogu prosto w twarz
Opowiem krótko o wędrówce ziemskiej
Cierpieniu, bólu, złości, smutku,
148
Rozdział V
151
Strzeliły chryzantemy
152
Dorota Dobak - Hadrzyńska
Strzeliły chryzantemy
JEZIORO
Spójrz na łąkę, jezioro, na plażę,
na szuwary, kajaki i ptactwo.
Patrz na zieleń, wśród której marzę.
Jak jest cicho tu i jak jasno.
Spójrz na żagle płynące jeziorem.
Usłysz rechot rzekotek w zieleni.
Doceń piękno jeziora wieczorem,
kiedy błękit swój mrokiem zacieni.
Bądź wrażliwy na ruchy sitowia.
Bądź wrażliwy na skwar południowy.
Uchwyć blaski gdy słońce się chowa,
zostawiając swój ślad purpurowy.
Przeczuj zwinny plusk ryby na wodzie.
Muśnij lekko mgły krople na twarzy.
Dojrzyj w miękkim, przyjemnym chłodzie
cichy oddech uśpionej plaży.
Słuchaj sennie jak liście szemrają
i jak fala o brzegi uderza,
jak twe myśli z wietrzykiem biegają
i jak serce się czule tu zwierza.
Ufaj sercu nad brzegiem jeziora.
Niech swą zwiewną opowieść ci snuje.
Bo to w życiu jedyna jest pora,
kiedy ono najszczerzej coś czuje.
153
Dorota Dobak - Hadrzyńska
KOSIARZE
Dziwnym brzęczeniem dzień mnie zbudził.
Patrzę przez okno, widzę ludzi.
Dwóch młodych mężczyzn w nausznikach.
Od nich pobrzmiewa ta muzyka.
A trawa na dźwięk tego grania
do samych butów im się kłania.
Po czym omdlałe z bólu kłosy
bezbronnie kładzie na pokosy.
Pstrokata łąka za ich sprawą
zieloną stała się murawą.
Przeobrażona w jednej chwili
przestała rajem być motyli,
pszczół, trzmieli, mszycy i biedronek.
Zmieniona jednym swym pokłonem,
zamiast smugami wielu woni,
zapachem siana sen mój goni.
Pytam odbitych w szybie marzeń:
To czarodzieje czy kosiarze?
154
Strzeliły chryzantemy
JESIEŃ
Powiało przez wieś pierwszym chłodem.
Wilgotnym powietrzem pachnie.
A pszczoły ostatnim miodem
zwiastują jesień...
Miły mój! Już wrzesień!
Gradem zabiło już nawet.
Strzeliły w kwiat chryzantemy.
Patrzę na zgniłą trawę,
która umiera...
Miły mój! Właśnie teraz!
Pod drzewem porzucony liść
rozkrwawił się gamą czerwieni.
W każdej chwili mróz może przyjść
a z nim zima...
Miły mój! Czy wytrzymam?!
Deszczem mi oczy nabrzmiały
na myśl o naszej jesieni,
gdy Twe ramiona nie będą obejmowały
mnie nigdy więcej...
Miły mój! Strasznie tęsknię!
155
Dorota Dobak - Hadrzyńska
LISTOPADOWY SPACER
Za oknem mojej brzozie
zżółkły listki.
Jeśli wiatr jej pomoże...
Będzie po wszystkim.
A moje klony za oknem
sczerwieniały.
Kołyszą się zimne, mokre...
Jakby drżały.
Na horyzoncie buki
brązowieją.
Stuletnie dzieła sztuki...
Już siwieją.
Kasztan pomarańczowy
też płacze.
Ranek listopadowy...
I spacer.
Patrzę sennie na drzewa
jak w tęczę.
Gdy wiatr liście pozwiewa...
Zatęsknię.
156
Strzeliły chryzantemy
SKOŃCZYŁ SIĘ LUTY
W marcowym słońcu bladą twarz wygrzewam,
zmęczone mrozem spierzchnięte policzki.
W kieszeniach chowam ciepłe rękawiczki,
mimo iż płaszczem ostry wiatr powiewa,
Już nie spod czapki, a spod kapelusza
próbuję dostrzec najdrobniejsze zmiany.
Czy już przeciera swe oczy zaspany
nowy, wypoczęty Świat? Czy się rusza?
Gdyby to mogło pomóc przebiśniegom,
zdjęłabym szalik i je otuliła.
Skowronkom sama gniazdko bym uwiła,
byle przyspieszyć nadejście nowego.
W błocie z roztopów zatapiam półbuty,
szukając świeżej zieleni w murawie.
Trzeba się teraz rozglądać ciekawie,
aby mieć pewność, że skończył się luty.
157
Dorota Dobak - Hadrzyńska
PŁONĄ TRAWY
Płoną trawy na suchych poboczach,
rozniecając dokoła cierpienie.
Mały królik w przerażonych oczach
gasi płomienie.
Dymią w rowach trzcinowe pochodnie.
Dusze zwierząt w czarnych kłębach płyną.
Wypalane, bo tak jest wygodniej
walczyć z gęstwiną.
Dzięki tylko strażackiej syrenie
zawodzącej zrozpaczonym głosem,
w kimś się budzi czasami sumienie
i bierze kosę.
ZAWSTYDZONA
Jarzębina ze wstydu sczerwieniała,
bo wiatr jej liście do czysta pozwiewał.
Przecież w koralach jedynie została.
Ot! Uczucie nagiego drzewa.
Przylecą kruki z czarnymi piórami,
usiądą chmarą na wiotkie gałęzie
i oblepiona tak tymi ptakami,
otulona jak futrem będzie.
158
159
Ukryj mnie w dłoniach
160
Lidia Nowosad
Ukryj mnie w dłoniach
MOJE PROŚBY
Ukryj mnie w dłoniach
i trzymaj w nich mocno
niech nie widzi mnie świat
i nie niszczy oceną
ogrzej mnie sobą
i zapal miłością
Daj poznać jej smak
niech poczuję jej moc
ukryj mnie w marzeniach
i zagość w snach moich
chcę zniknąć z rzeczywistości
i pojawić się w wieczności
Dlaczego żyję tutaj
kiedy żyć nie umiem
nie cieszy mnie ziemia
bo jesteś daleko
zawiesiłam się w próżni
i tkwię pomiędzy światy
Obroń mnie przed wrogami
niech odstąpią ode mnie
przywróć mi nadzieję wiarę i miłość
niech mądrość włada rozumem
trwaj przy mnie dzień i noc
jestem Twoim dzieckiem
161
Lidia Nowosad
SMUTNY PAN
Smutny pan
Chowa głowę w połę płaszcza
Chroni wzrok przed spojrzeniami ludzi
Chodzi smutny
zatroskany
zamyślony
roztargniony
Pan żałośnie smutny
w przeszłości zatopiony
Smutny pan
Chowa głowę w połę płaszcza
Chroni wzrok przed spojrzeniami ludzi
Chciałby cofnąć czas
naprawić zło
wyrównać rachunki
mieć wizerunek nowy
Pan żałośnie smutny
i jego niedokończone rozmowy
Smutny pan
Chowa głowę w połę płaszcza
Wstydzi się spojrzeń ludzi
Widzi swoje słabości
swoje upadki
powstania
krzywdy wyrządzone
Pan żałośnie smutny
i jego błędy popełnione
Smutny pan
Chowa głowę w połę płaszcza
Ucieka przed spojrzeniami ludzi
162
Ukryj mnie w dłoniach
Myśli, że przegrał
że przepadł
że zginął
że jest odrzucony
Pan żałośnie smutny
na wieki stracony
Smutny pan
Nie wie, że wystarczy wysunąć głowę
I ludziom spojrzeć w oczy
MÓJ BŁĘKIT
Błękit nieba słońcem oświetlony
Odbija promienie niebieskie
Tworząc barwę niebiańską
W niej kłęby chmur znalazły schronienie
I ludzkie marzenia co w nich błądzą
Błękit wód słońcem oświetlonych
Wznosi się morską falą wysoko
Tworzy niespokojną barwę tajemnicy
Z której wzięliśmy początek
A pragnąc ją poznać
Wchodzimy w głębiny i samych siebie
Błękit sukienki oświetlonej słońcem
Pasuje do oczu kreską podkreślonych
I blond włosów wiatrem uczesanych
I moich emocji wznieconych błękitem
I moich marzeń w niebie zanurzonych
I mojej tajemnicy zatopionej w wodach
163
Lidia Nowosad
JESIENNA PANI
Jesienna pani złotowłosa
Gubi korale czerwone
Oplata ciała babim latem
Układa kobierce barwnych liści
Zachodzącym słońcem twarze ogrzewając
Bo jesień złotym liściem sypie
Wieje wiatrem
Deszczem smaga
Jesienna pani złość okazuje
Bije rózgą po nogach
Sieka twarze deszczem
Rozwiewa bujne loki
Namiętnie katary rozdając
Bo jesień złotym liściem sypie
Wieje wiatrem
Deszczem smaga
Pani jesienna w płaszcz otulona
Chwyta marzenia odlatujące
Zbiera dojrzałe owoce
Tworzy barwne bukiety
Na smutne dni zapasy gromadząc
Bo jesień złotym liściem sypie
Wieje wiatrem
Deszczem smaga
Pani jesienna smutkiem obleczona
Gdy niebo chmurami zaciągnięte
Przemijania jednak się nie lęka
Wierząc, że obumieranie
Będzie początkiem nowego
Bo jesień złotym liściem sypie
Wieje wiatrem
Deszczem smaga
164
165
Odszukać kolor tęsknoty
166
Krystyna Pilecka
Odszukać kolor tęsknoty
MALOWAĆ SŁOWA
maczając pióro w kolorach tęczy
malować słowa
skrzydłami ptaków sięgać chmur
barwy kwiatów wplatać w marzenia
i być
z pogodą ducha za pan brat
w porannej rosie
odszukać kolor tęsknoty
po zielonej łące stąpać boso
słuchając koncertu żab
zamykać w wierszach
cały boży świat
DZIĘKUJĘ CI PANIE
dziękuję
za świat pełen piękna
za zielone drzewa
za kolorowe kwiaty
za góry
za most tęczy po deszczu
i radość zachwytu
za to, że przed laty
zaistniałam i jestem
za każdego spotkanego człowieka
za cud miłości
i za twoją miłość
dziękuję ci Panie
167
Krystyna Pilecka
LATO
kwiaty
piękno ziemi
kolorami radosne
nieba nam przychyliły
zakwitło w nas lato
jak w rozwiniętej tarczy słonecznika
w ciszy pól i łąk
witaliśmy ziemię
głosem skowronka
a kwiaty były bardziej kolorowe
PORA ŻNIW
zboże srebrzy się i złoci
pęcznieje blaskiem
w promieniach słońca szeleści
i faluje z wiatrem
kłosy ziarnem ciężarne
skłania ku ziemi
by wydały plon
pora żniw
wkrótce będzie świeży chleb
z tegorocznych zbiorów
168
Odszukać kolor tęsknoty
TĘSKNOTY WCZORAJSZEGO DNIA
wczorajsze tęsknoty
odległe tak i bliskie
oczekujące ukojenia
choć zapięte na ostatni guzik
wyzierają z nie wyśnionego snu
tęsknoty wczorajszego dnia
poranna mgła igrająca
w srebrzystych kroplach rosy
promienie światła tańczące
w gałęziach drzew
śpiew ptasi o wschodzie słońca
tęsknoty z głębi serca
zawstydzone niespełnieniem
zacienione borem myśli
drogocenne i niebezpieczne
oczekują by wytańczyć je
nad krawędzią przepaści
169
Krystyna Pilecka
JESIEŃ
A lato już minęło – minęło bezpowrotnie
jesienne chmury jak płyną po niebie
w jeziorach coraz wcześniej gwiazdy się kąpią
a gałęziom bez liści ciut dalej do siebie
Wczoraj jeszcze liście szeptem rozmawiały o kolorach
o złocie odcieniach brązu i czerwieni
dziś – krasny dywan utkany pod nogami
w deszczu kroplach tęczowo się mieni
Dni coraz krótsze za to dłuższe noce
cienie wieczoru jakoś dziwnie się dłużą
każda mijana chwila mała kropla wieczności
astrem zakwitnąć pragnie lub ostatnią różą
I ...jakby czasu żal ...wszak tyle spraw jeszcze
jak wiatr z obłokiem zbratany wciąż pędzi gdzieś w dal
a ostatni koncert jesienny zagrały już świerszcze
i śpiewały w nim raźnie wszystkie chóry żab
170
171
Chabry niebieskiej słodyczy
172
Aldona Peplińska
Chabry niebieskiej słodyczy
DOŻYNKOWA WSTĄŻKA
Żółte wstążki rzepaku
w kokardy powiązane
zdobią wieś Motarzyno
zbożem przepasane
Wieńców dożynkowych pełna
drogą rozwiana wstążka
trzepocze na wietrze symbol
życiem zapisana książka
Dziękują oczy maleńkie
dziękują rumiane policzki
za chleb chrupiący śpiewając
pod murem przydrożnej kapliczki
***
Chciałoby się powiedzieć
że nie boli zło
co smaga po twarzy
To już tyle lat
chciałoby się powiedzieć
ze przywykło ciało
do bólu
Tak jak gorzkie słodkiego
pragnienie
tak z kajdanów przemocy
kłamstwem obłudy
wyrwij znękane
Niech ból w ukojenie dobroć zmieni
chciałoby się
i jeszcze więcej...
173
Aldona Peplińska
SZKODA
Złoty deszcz
chlebem
Na przystawkę
chabry niebieskiej słodyczy
półmisek z maków
czerwieni się apetytem
przyprawiony wiatru
muśnięciem
Popijam nektar
słonecznych promieni
zachód słońca
błękit czerwieni
Upajam się widokiem natury
Marzę
Zapominam o zgniłych
plewach życia
szkoda że tylko
na chwilę
bo właśnie ktoś
rzucił
w talerz
kamieniem
174
Chabry niebieskiej słodyczy
MOCNE RAMIONA
PRZED WSZYSTKIM OBRONIĄ
Zerwały się wiatry jesienne
szaleją po pustych polach
łamią nagie ramiona
na przydrożnych drzewach
porywają czapki przechodniów
rozrzucając po rowach
a pozostałe liście
z kolorów złotej pogody
odzierają bezwstydnie
i tylko jabłka czerwone
późne zimowe
trzymają się mocno
swej rodzicielki
pewne opieki...
175
Aldona Peplińska
MRUGNIĘCIE OCZU
Delikatne ciało
rysy twarzy nie zmącone
rączki rozbiegane
łapią życia chwile
Beztroski uśmiech
na ustach
Mrugnięcie oczu
czas czary roztacza
Ciało pomarszczone
posypane bruzdami
cierpienia i bólu
kolce kłujące zostawiły ślady
twardego życia
Ręce trzęsące się
łyżkę utrzymać w dłoni
próbują
Uśmiech krzywy
smutkiem boleści
w grymas nieokreślony
zmienił
Mrugnięcie oczu
Strach
zbyt szybko
otworzyć oczy
176
Chabry niebieskiej słodyczy
POWTÓRKA?
Przecież to już było
żony i matki
dzieci
młodzież
i starszyzna
ślepi z nienawiści
Wpatrzeni w złudzeń raj
dla nich
dla nas piekło
Teraz inna strona
przerażenie sieje
rzuca na kolana
wiara
turbanów ogromna
Niezliczone metry materiałów
kryją twarz
i tylko oczy
piękne w swej oprawie
mylą
dobroci wejrzeniem
Płacz, krew
rozmywa ostatki nadziei
na opamiętanie...
177
Aldona Peplińska
***
Pocałuj mnie tak
jak kiedyś
pod drzewem
brzozy
co przy polnej
drodze
stała samotna
Przytul mnie tak jak kiedyś
pod olbrzymią bramą
zabytkowego kościoła
Bądź ze mną
tak jak kiedyś
kiedy nie baliśmy się
kłopotów
kiedy jeszcze
wierzyliśmy w miłość...
***
... A kiedy patrzysz
na mnie tak
jak tylko Ty
potrafisz
tak zachłannie
tak namiętnie
tak ładnie
cała jestem w kwiatach
miłosnych słów ubrana...
A kiedy całujesz
Szyję moją
A dłonią bawisz się
Ustami szepczesz
Kocham
Cała jestem w puszystym
Wianku podniebnych uniesień...
178
179
Rozkrzyczała się ziemia
180
Katarzyna Skwierz
Rozkrzyczała się ziemia
WIOSNĄ W LESIE
Wiosna...
Rozkrzyczała się ziemia
zielenią,
więcej w nas sił witalnych
wszystko budzi się do życia.
Pracowite mrówki
znów budują
mrowiska w lesie;
Smukłe, wysokie buki
szumią leśne melodie
na nutę znanej piosenki;
Dzięcioł stuka w drzewo
trele nucą inne ptaki.
Spotkałam jaskółkę,
leciała wysoko
w lazurze nieba,
Ujrzałam Boga
wśród drzew zieleni,
w tej małej jaskółce,
mej przyjaciółce,
w świerku zielonym
i w mokrym, leśnym runie.
Ujrzałam Boga,
wiosną,
w lesie...
181
Katarzyna Skwierz
WRÓCIŁEŚ
(Na podstawie książki
Antoine de Saint Exupery
„Mały Książę”)
Jesteś
Małym Księciem
Ja
- Różą
Mieszkasz
na jednej
z miliona
Srebrnych
Gwiazd
W arystokratycznym
pięknie
rosnę
wśród
tysiąca
innych róż
Zszedłeś
na ziemię
ujrzałeś
park
A w parku
tysiąc
piękniejszych
róż...
Posłuchaj Książę
Co szepcze wiatr:
I nie wierz swym oczom
- sercem patrz!
182
Rozkrzyczała się ziemia
Wróciłeś Książe
Do Róży swej
Bo tylko ona
choć tak niepozorna
najdroższa Ci jest
183
Katarzyna Skwierz
CZTERY PORY ROKU
Są cztery pory roku,
a mieszczą
w sobie
tyle...
Na wiosnę:
Jaskółka
przylaszczka i krokus;
Bocian co szczęście
klekotem zwiastuje;
Bez w maju pachnie
że „głowa boli”
W koronach zielonych
kwitną jabłonie,
niczym dumne królowe
strojne w sukienki
bladoróżowe...
Latem:
Pola złocone
kłosami zbóż,
żółte rzepakiem;
Las cały zielony
drzew koronami,
w nim smukłe buki
świerki i sosny,
oraz jagody
nabrzmiałe słodyczą
Leśnie borówki
żuki i mrówki kopce budują...
184
Rozkrzyczała się ziemia
Jesienią:
Wykopki w polu
kasztany spadają
Złoto-czerwone
korony drzew
liście brunatne
spadają z nich
Wrzosy kwitną w lesie
- Polska Złota Jesień
Zimą:
Bałwanki,
łyżwy i sanki
Śniegu białym puchem
pokryte wszystko;
Mróz szczypie w uszy
Z dachów zwisają
sople lodu;
Zima szaliki,
rękawiczki i czapki;
Zimą kuligi
w nich dzieci wesołe jadą...
Są cztery pory roku
a mieszczą
w sobie
tyle
185
Katarzyna Skwierz
APOSTOŁOWIE POEZJI
na ich twarzach
maluje się monotonia życia
czasu, który mozolnie i bez przerwy
płynie naprzód
lecz tylko do momentu
gdy myśli zatrzymują się
w ułamku chwili
i wtedy przychodzą do tej sali
gdzie orzeł w milczeniu
odpoczywa na bladej ścianie
przychodzą i czytają
zapamiętują
strzępy pięknych metafor
oraz najmniejsze detale błędów
w najdziwniejszych pozach
tworzą coraz to głębsze wersy
wyłowione prosto z głębin duszy
a gołębie przez okno
ukradkiem spoglądają
na pióra tańczące w rytm serca
to oni
apostołowie poezji na krawędzi
fantazji
przy jednym stole
rysują nowe antologie
życia
186
Rozkrzyczała się ziemia
MIŁOŚĆ
Spojrzenie,
bezszelestne kroki na schodach
Czułość ust,
muśnięcie warg
Twój dotyk
Słowa sypią się jak kwiaty
Gwiazdy spadają z nieba
Zanurzam się cała
w morzu Twoich oczu
Oplatasz konarami ramion
Szept
Spełnienie
Czy wszystko jest ważne?
Gdy jedna chwila zawiera
wszystko.
187
Katarzyna Skwierz
DO ŚW. PIOTRA
Kluczniku niebios!
Gdy zapukam do Twych drzwi
- otworzysz
Wejdę do nieba
Stanę przed tronem
Twego majestatu Boże
Czy będziesz mnie sądził
z miłości Panie?
Gdy zdam rachunek
ze swego życia
Czy będziesz dla mnie
łaskawy Boże?
188
189
Miłością pojona
190
Genowefa Czaplińska
Miłością pojona
KOBIETA...
Kobieta jaką rozkwita!
Miłością upojona leci uskrzydlona,
gdzie łąki umajone
i morze wzburzone
Poleci ptaszyna lub drzemkę ucina
Z panienki kobietą się staje
życie nowe daje
Kobieta dama u boku swego Pana
On jak paw, ona perliczka
Łezki roni nocą do koszyczka
Wciąż nowości doświadczamy!
Upływa czas, wspomnień czar
Tęsknota za łąkami i skrzydłami
Piórka pokrył siwy szron
Umilkł nawet sztorm
Perliczka odleciała
Gniazdo diabli wzięli
Pogniewali się anieli
Pawiu drogi nie przystoi byś w ordery
Się ustroił, bo perliczka pełna wrażeń
Wyrosła z marzeń
191
Genowefa Czaplińska
CUKIERECZKI
Wnuczce Laurze
Cukiereczki się sprzeczały
Jeden duży, drugi mały
Jam przystojny, pozłacany
Na to mały cały biały:
Żeś złocony widać z dali
ale wnętrze – smak gorzkawy!
Tak się długo przechwalały
Przyszły dzieci i ze smakiem
je schrupały.
192
Miłością pojona
CHOINKA...
W gaiku za miedzą
rosła piękna choineczka
Pory roku z godnością znosiła
Najcięższa była zima
przykryła śniegu pierzyna!
Swoje konary do słoneczka
podnosiła, by śpiewała
w niej ptaszyna.
Minął roczek jeden, drugi
Żywot w gaju nie był długi.
Stoi obwieszona w świeczki, lamety
podarunki dla dzieci.
Choinka za dni kilka
na śmietnik poleci!
Tam igiełki pogubi
i zakończy żywot sługi.
193
Genowefa Czaplińska
BIEDA
Bieda zewsząd bieda
Winy zrzucić się nie da!
Pije młody, pije stary
Bo wciąż liczą na talary
Bieda piszczy, że aż strach
Dokąd zmierza świat?
Jurek, Janek, Stach
Chcą podziwiać piękny kraj
Ale bieda nie pozwala
Pójdą chyba do kowala
Ten buciki im podkuje
I ferajna powędruje
Poprzez łąki, lasy, pola
Bo przyroda bardzo zdrowa!
Ona czule Cię przytuli
I zapomnisz o „Vistuli”
Co tam bieda i zmartwienia
Gdy obudzi ryk jelenia
Tu ptaszyna Cię pobudzi
Byś uśmiechał się do ludzi
Uśmiech przecież nie kosztuje
Niech z wycieczką powędruje
Pozbieramy wszystkie śmieci
By nie truły dzieci
I słoneczko nam zaświeci
Graj słoneczko w sercu graj
Janek, Jurek, Stach
Zwiedzą cały kraj!
194
Rozdział VI
197
Pani w złotej sukience
198
Eugenia Ananiewicz
Pani w złotej sukience
SŁUPSK – MIASTO MOJEJ MŁODOŚCI
Aleja Popławskiego
pod dziewiętnastką szpulek szkoła
na dachu Amorek
to miejsce faworyzował
ze Szczecińskiej przez Stalina
z ogólniaka bursy
do szkoły jechały szpuleczki
tramwajowym kursem
Złoty Róg ze słodyczami
mamił jak skarbiec sezamu
Dom Kolejarza w pobliżu
obok pełno straganów
przekupki jedna przez drugą
chwalą tropikalne owoce
wiejskie dziewczęta
szeroko otwierają oczy
na krótko były ZDZ-ty
na zimę kąt własny
kozą ogrzewane pokoje
drzwi frontowe kołkiem podparte
trzy lata minęły
jak z bicza trzasł
były to lata chędogie
miały młodości czar
199
Eugenia Ananiewicz
SŁUPSK – PO SZKOLE
Zatrzymałam się w Słupiance
pierwsza własna kasa
siatkówka, kino, teatr
to była teraz moja trasa
jeszcze biblioteka
historyczne romanse
zaciszny kącik nad Słupią
korzystałam z wolności szansy
znów tylko trzy lata
wpadłam w sidła miłości
zmieniłam stan, nazwisko, miasto
pożegnałam uroki beztroskiej młodości
SZAFRANOWA ROCZNICA
Święto Wniebowzięcia
i mój ślub
przysięga miłości, wierności
aż po grób
Dla nas dwojga
nie tylko mnie samej
dlaczego coraz częściej
zalewam się łzami
Miłości nić
coraz bardziej wątła
jak ją nieść Boże
nie zerwać by nie pękła
Uśpij złość Wszechmogący
tę co jest wojen powodem
niech w moim związku
nie zrobi nigdy już szkody
200
Pani w złotej sukience
MARZENIA
Chciałabym mieć skrzydła
poszybować w przestworze
czy spełnią się marzenia
w innym wymiarze może
Poleciałabym wysoko
ile tchu i sił w piersi
poznać inny ciekawy świat
spotkać tych co przede mną odeszli
Póki co dusza skrzydlata
wyrywa się z mego wnętrza
dziękuję Stwórcy że taką mam
z życia radość jest większa
MÓJ PARK
Mam ulubione miejsca
rozłożysty kasztan na wzgórku
kulista czapa niczym grzyb
błyszczy rosą o poranku
w cieniu wiekowych wierzb
blisko siebie dwie ławeczki
obok w milczeniu kamienie śpią
jak zaczarowane księżniczki
wiewiórka wędrowniczka
buszuje w całym parku
orzeszków tu nie ma
co zbierasz mała spryciarko
czy radość sprawiasz
życiem się uczysz cieszyć
może miłosnymi igraszkami
od wiosny do jesieni grzeszysz
201
Eugenia Ananiewicz
JESIEŃ
Zeszła z wysokiej chmury
Pani w złotej sukience
rozsypała w konarach drzew
różnobarwne kaczeńce
Zarzuciła niczym welon
jasną smugę słońca
raduje nasze serca
swoim królestwem do końca
Obfity kosz darów przyniosła
na chłodne zimowe dni
w nich moc witamin i miejsce
na kolorowe sny
Porywisty chłodny wiatr
walczyka z nią tańcuje
a jesień wyjątkowo-radosna
zalotnie flirtuje
Jeszcze trochę a spadną
te barwne kwiaty na ścieżki
zaszeleszczą pod stopami
jak dywan królewski
Już z nami się żegna
Pani w złotej sukience
poleci niczym kometa
tam gdzie zachodzi słońce
202
Pani w złotej sukience
SŁUPSK
Miasto mojej młodości
po latach wypiękniało
odnowiono zabytkowe kamienice
nowoczesne domy zbudowano
zieleni jest dużo więcej
przejścia bezpieczne
dogodna komunikacja
różnorakie urządzenia techniczne
to dobrze, ale mnie męczy
rozpiętość dobrobytu i biedy
kradzieże i rozboje
są coraz częstsze niestety
codzienny to obrazek
przy śmietnikach tzw. grzebiarzy
chleb wyrzucany zbierają
młodzi i starzy
pewnie nie z własnego wyboru
los im się tak ułożył
wiem że za chlebem
oni nie wyjadą już za morze
203
Eugenia Ananiewicz
OJCZE
Zakwitły stokrotki, sasanki
kwitną także magnolie
uciekłeś od nas i nie wiesz
jak bardzo to boli
Uciekłeś i zostawiłeś świat
w nim rozbudziłeś nadzieje
na pojednanie miłość
na wiarę i miłosierdzie
W rozpostartych ramionach
przytulić wszystkich chciałeś
zdrowym i chorym
dotknąć się pozwalałeś
Widziałeś że dni człowieka
są wątłe jak kwiaty
nie lękajcie się być
jeden drugiemu bratem
Po bożemu żyć nakazałeś
nie zatracić ludzkiego wymiaru
nie wątpić w Miłosierdzie Boże
oby w nas to zostało
204
205
A Pani czemu tu stoi?
206
Joanna Jank
A Pani czemu tu stoi?
SŁUPSKA BASZTA CZAROWNIC
to tu płonie znicz
najwierniejszych spośród wiernych św. Joannie
wskrzeszana bywa iskra
na cześć świętych – opętanych
miotły podczas pełni
niczym roześmiane szybowce
szukają dobrych wiatrów
same
bo dziś już nikogo nie trapi
skąd trwa noc, św. Joanno
nie masz niestety następczyń
bo one choć w męskich zbrojach dziś często
to miotły się boją jak ognia
ULICA SZCZEREJ CHĘCI POPRAWY
Pan prosi
o dwa grosze
na autobus do alberta,
o pokarm dla czterodzietnej rodziny,
o adres komendy policji
bo meldunku Pan nie ma,
czemu Panowie tak się Wam ścieżki rozeszły
czemu Pan tu u progu rozsuwanych drzwi,
Pan przy kasie
a Pan w poszukiwaniu straży się krząta?
czemu tak daleko nam czasem do Szczerej
chęci poprawy
A Pani czemu tu stoi?
Też daleko do tej ulicy?
207
Joanna Jank
NOWA DZIEWCZYNKA Z ZAPAŁKAMI
Zostałam stworzona
By rozdawać ciepło
Nie garściami, nie każdemu
Nie na zawołanie
Ale noszę w sobie wielkie pokłady
I rozdaję
od czasu do czasu
to tu to tam
W największe smutki
Wlewam choć troszkę
Jak dobrze z chęcią wypełniać
Własne przeznaczenie
TROSZKĘ DALEJ, NIE TUTAJ
A gdybym urodziła się
Troszkę dalej, nie tutaj
I nosiłabym imię La Johana
Gdybym wyrosła na kubańskim mleku
I ma mleczna biel nie oślepiałaby już nocą
A gdyby moją mamą była czarna Mamahuana
I podróżowałabym zawsze
Tuż za uszami wielkiego słonia
A gdyby mój tata kazał mi czcić krowy
I słuchać wielkiego Dalej Lamy
A gdybym zawsze odsłaniała tylko oczy
A gdyby mój palił cygara
To Ty też byś się urodził
Troszkę dalej, nie tutaj?
208
209
Kościół ciszy
210
Emil Pakulnicki
Kościół ciszy
LIST DO EL.
Jechałem do Słupska
bolały migdałki
do doktora w tym dużym mieście
za miastem kończyła się kostka drogowa
Mijał nas parowóz na przejeździe.
Dziś po tym torze został nasyp
Którym idę, rozlewiskami
A tu kąpałem się w tej małej rzeczce
Podniecony czarnymi kąpielówkami.
Nie będę mówił, że tam w borze
Spotkałem się pierwszy raz z dziewczyną
I, że nawet jej nie pocałowałem
I, że potem miałem w zastępstwie inną.
I znów odległość nas rozdzieliła
Trudno przyjaźni przejść przez tę drogę
Miała na imię jak to dziewczyna
A dzisiaj, dzisiaj już kochać nie mogę.
Dziś po miłości został nasyp
Bez torów sprzedany drodze
Dziesiątki takich jak ja rozbitków
Idą bez celu. Prowadź nas torze.
211
Emil Pakulnicki
RZEŹBA
Jest sztuk wiele
Najprostsza muzyka
którą zagra każdy
Janko Muzykant.
Malarstwo, teatr
poezja i rzeźba
to już sztuki
wyższe. Ale
teatr mnie już
nie bawi
wiersze sam piszę
malarstwo zbyt trudne
dla zwykłego człowieka
a rzeźba?
rzeźba pisze
w naszych duszach ciszę.
***
Nie mogę wytrzymać tego wszystkiego
Potrzebny mi jest kościół ciszy
Nie chcę polskich spraw, małych fiatów, złodziei
Nie chcę nawet mojej filharmonii ukochanej na pokaz
Gdzie przygotowują seanse rąbania fortepianu
i piłowania skrzypiec
Kisiel miał łeb. Dlatego złożył już swoje ciało
do trumny
Swą głowę siwą, poszarzałą.
Ach inteligenci wysokiego formatu. Ach niech ich
nie znam. Niech skonam jak ich lubię. Kisiel.
Ten facet... może nawet większy od Kantora
Kto to wie. Może większy. I nie wodził nas
Na pokuszenie. Nie mogę. Nie żyje. Nie.
212
Kościół ciszy
***
Wszyscy coś mają
Żony, dzieci
A ja mam książki nieprzerobione
Ich przerób jest niemożliwy
Bo to są podręczniki, atlasy, globusy.
Zaśmiecona cała Polska
A ja nad globusem boleję.
***
Musisz być jak ta młoda brzoza
powiedział ojciec synowi
Jak ten biały kwiat
Jak ta wiśnia co ją ścięto
Pamiętaj
Syn spojrzał na brzozę: jaka
świetna w pączkach, małych
listkach a jaka zieleń (a ojciec
był malarzem)
spojrzał na biały kwiat
co za struktura
spojrzał na wiśnię:
Tak, była piękna,
ale to kruche drewno
takie nie może być drzewem życia
a syn chciał bardzo być
filozofem
i poszukać gruntu.
213
Emil Pakulnicki
***
Oczywiście zdun
jak postawi dobry piec
To się z czego cieszyć jest
A jak zdunem jeszcze zięć
to się cieszy i teściowa
i mniej jest do kłótni skora
przez ten piec.
***
Mieszkania nie mam
Żony nie mam
Jestem wolny
Luzak.
Chodzę ulicami
Między sklepami
Na jałowym biegu
w mieście i w domu.
Wolna forma wiersza
może nie najświeższa
Ale.
Eksperymentuję
domu nie buduję.
.............................
214
Kościół ciszy
TĘSKONTA
To smutne, że sztuka na co dzień
jest nieobecna
Że żal gdzie nie byłem,
żal muzeów, sal wystawowych,
nawet jarmarków
Bo jak sądzę wiecie, że
moja ukochana sztuka ludowa
też istnieje
Być wszędzie niepodobna
Bo i za co jechać
do Rzymu kiedy kiesa
pusta, a nie każdy
twórca rzeczy mnogie
robi.
Nieraz bywa Głód - pieniądz jest
złym doradcą i świat
komercji Cię trzyma. Ja jednak
szanuję i tych mniejszych
braci. Bo amatora
też nie omija muza.
***
Nie mam komu powiedzieć
Co mnie dręczy i boli
A mnie już nic nie boli
- powiedział przyjaciel.
Nie ma Boga i my
Nie jesteśmy bogami
Nie ma piękna i my
Nie jesteśmy piękni
A Wszechświat nas oblewa
I żyje wiecznie.
215
Emil Pakulnicki
***
Wiersze, moi przyjaciele
Tylu przyjaciół mam, ile wierszy
Ale oni są martwi
..............................................
Przyjaciół więc nie ma
lub inaczej
są tylko ziemscy przyjaciele
i kochanki.
***
Chciałbym znów się znaleźć
nad jeziorem
nad zaporą w Pilchowicach
i znów słuchać mojej dziewczyny
i czekać na pociąg
na małej stacyjce do Wlenia.
Wtedy to ach! wtedy
Poczułem, że to trawa ma rosę
(bo i wieczór był blisko)
a że to grudzień, i tak ciepły?
Nie mogę, tego sobie nie przypominaj
to zbyt ciężkie dla ciebie.
216
217
Żyję z akcentami ciszy
218
Zygmunt Jan Prusiński
Żyję z akcentami ciszy
WSTĘGA NIEBA NA CZARNEJ DRODZE
Czy słyszysz, czy słyszysz
dzwonki konwalii przekazują ci sygnał
wobec tej wiosny i innych, następnych.
Nie wdawaj się w kruchą dyskusję
o znaczeniu pękniętej pajęczyny
nad urwiskiem światła
w liściach paproci.
To nic nie da - tylko puenta
krzywa zaprowadzi cię
nad rzekę płaczu...
Ty musisz pamiętać
o docelowym przejściu
przez pokutę zbawienia,
że wart jesteś istnienia...
Umiesz myśleć i przekazywać
mądrość poprzez pracę,
bo ona w tym darze wolności
buduje niebo na drodze pokoleniom.
Nie stygnij, tylko nie stygnij
z lodowaciałym egoizmem zaklęcia.
Stworzony jesteś dla narodu,
bo naród to jedno ciało
i jedno imię: POLSKA!
10 czerwca 2005
Ustka
219
Zygmunt Jan Prusiński
WYSUSZONE OBRAZY MIAST
„Upadek sąsiedzkiej solidarności w miastach
to wielka klęska naszej cywilizacji”
Tomasz Jastrun
Jestem wielokrotnie przestraszony
jak żaba przed dziobem bociana,
wykrusza się moja cywilizacja
ze snu nocy i modlitw na górze...
Idę lekko pochylony, wychylam
głowę i tułów do przodu jakbym
szukał stłuczonego w kawałkach
lustra kolorowego - w nim jest
mrocznia zaklęć i pozór chwili.
To miasto, zdziczały emblemat
ludzi biegających, choć nie mają
powodów tak biegać, jak tempo
w kadrach krótkiej fabuły życia.
Żółw żyje spokojniej i za to
dłużej zostawia swój mądry ślad.
„Dzień dobry” jest urywane nawet i nie słyszą tych słów.
I jak tu żyć solidarnie, z różą,
z pieśnią, z wierszem o miłości?
Rozkradamy codziennie po kawałku
własne życie ubogie, tanie
jak ulęgałki ze spadu...
6 czerwca 2005
Ustka
220
Żyję z akcentami ciszy
CHCĘ MÓWIĆ DO MIASTA
Chcę mówić do miasta
do każdego ukrytego kąta
życia i kurzu czasem do wystającej ręki
w jałmużnie,
czy do leżącego piórka na ziemi
urwanemu ptakowi
w locie do celu.
Chciałbym mówić
do ukrytych oczu nie tak nonszalancko jak
czynią to włodarze miasta,
tylko im pomniki w głowie
nie chleb i praca
dla tych stojących w kolejce
za czarną zasłoną śmierci.
Chciałbym mówić
do ogrodów z kamienia,
do ulic rozpędzonych,
do dżdżownic na jezdni
po ulewnym deszczu,
do urwanych ech nadziei,
że jutro - i tak dalej
faliście kroczy duch czasu.
31 maja 2005
Ustka
221
Zygmunt Jan Prusiński
STARZEJĘ SIĘ PRZY KOBIECIE ZIMNEJ
Ta miłość jest
z blachy,
potwornie zmiażdżona i zniekształcona.
Żyję z mocnymi akcentami
ciszy ta cisza ma jeszcze
osobną ciszę,
wyspecjalizowaną w planie feministki.
Od narodzin dziecka
syna Konrada,
który miał mi szczęścia przyspożyć
taką oazę ukrytą
z azylem do szczęścia,
stałem się sam więźniem samotności
w kolebce wyrastających pokrzyw.
Trwa to osiem lat
ten wulkan grzechu rozsiewa
truciznę okalającą i róże
w pobliżu tego domu,
rośnie na kancie spojrzenia
w jałowym miejscu,
bo cień zawładnął to terytorium.
Starzeję się przy kobiecie,
gdzie rozum ma w pantofelku...
Gdyby jeszcze była damą
na parkiecie świateł z nieba?
25 maja 2005
Ustka
222
Żyję z akcentami ciszy
SŁUPSK W KADRZE PESYMISTY
Słupsk jest blady,
patrzy zezem na dziurawe ulice.
Podwórka wstydliwe
by wyjść na zewnątrz
z flagą radości.
Słupsk był czysty
onegdaj przed wojną,
kiedy administrowali ludzie
nie tyle wykształceni,
co umieli zarządzać miastem
nad Słupią.
Kwitł handel nie-kapitalistyczny,
normalny i ludzki.
Zakład usługowy przy zakładzie drobnomieszczaństwo żyło w zgodzie
z hejnałem z ratusza
czy z orkiestrą strażacką.
Wtedy ludzie kochali drzewa,
dzisiaj ludziom i drzewa przeszkadzają!
Wycinają swoje korzenie...,
a co później?
223
Zygmunt Jan Prusiński
NIE JESTEŚCIE WINNI WY,
ALE I TAK JESTEŚCIE STRACENI
„Każde pokolenie musi oddać ofiarę,
ofiarę czystą, nawet w pokoju..”
Nie mizgaj się, nie jesteś w kondycji
dobrego człowieka i za miastem.
Tam lepiej słychać ból dożylny,
bo wszystkie drogi prowadzą do Jezusa.
Szukasz właściwych słów, palestra
jak wyschnięta polana nie słyszy
głosu kruka pośród wróbli narzekania.
Umyj się pod mokrymi liśćmi, jest
dobry czas, niedawno spadł deszcz z nieba oj będzie ciepło w dłoni, prądy uczuć
poprowadzą do Jezusa.
Podobno wolność można znaleźć pod mchem,
są jeszcze głębiny w wodorostach
na samym dnie przepaści czy w grotach
anielskich nie parzą, pokrzywy ludzkich
zapędów - lenistwo jest doradcą
czynnym całą dobę, nikt nie walczy
bo i po co krzyk wyrzucać z gardła,
kiedy może w nim pozostać
niczym pisklę w gniazdku...
Tak, miłość prowadzi do Jezusa Chrystusa,
ale i on jest umęczony ponad wieki
na piaszczystym zagubieniu swoich śladów,
bo idzie na bosaka, sandały przetarte
wyrzucone w rowie stały się symbolem
dla insektów przed atakiem burzy.
To nic nie szkodzi że się starzejemy,
że pamięć ucieka od naszych oczu
w kierunku rozdrapanych ran na korze,
wszysto co stare jest nam bliskie;
224
Żyję z akcentami ciszy
próchno pnia, krzywy płot pilnujący
jabłonie powyginane, tylko zachód słońca
wciąż nas upokarza pięknem...
Takiego piękna nie mamy w sobie,
okaleczeni nie tylko za miastem.
24 maja 2005
Ustka
ODA DO BEZROBOTNEGO
Tak naprawdę, to nie mam co robić.
Wstaję rano po burzliwym śnie
i sam ze sobą toczę zaklęcia
o sensie bezbarwnego wojażu,
w klimacie chamstwa i ciszy absolutnej –
choć Polska to nie dżungla, stepy, pustynia.
Zapisuję się wiekuistą abolicją
na czas określony wedle wierzeń kijanek w stawie,
a modły o upadłości odkładam na półkę
zapomnienia i tych książek kilka napisanych
układam w kwadracie mojej powierzchni,
jak zamknięty zwierz w klatce.
Oprócz drzew nie mam nikogo,
by oprzeć się przed upadkiem...
11 października 2005
Ustka
225
Zygmunt Jan Prusiński
W SAMO POŁUDNIE,
W PRZEDDZIEŃ WYBORÓW
„Mój naród od dawna odizolowany,
spija swe niedostatki duchowo z krzyża modlitw”
Na pograniczu słońca,
gdzie wieczorem przychodzi tu księżyc
z kimś poplotkować,
kolibry szukają nektaru.
Ponownie zakwitły kwiaty,
kwiaty nadziei
dla mojego narodu
trochę chłodnego;
żaby kumkają – bociek w polu kleka.
Na pewno leniwi, też
potulni oportuniści
pójdą w swoje sny życia przegrani,
tylko świst bata nad kałużą
a pijany człowiek patrzy w lustro.
Będzie ognisko tu i ówdzie,
w zdrobniałym akcencie
wybranego koloru, muzyk bez nut
zagra na organkach
przedwojenną melodię,
lubianą przez jego rodziców.
Ach te wybory –
mam za sobą cztery żony,
poturbowany nieco moralnie
wobec brył tajemnic,
bo potajemne grzechy dźwigają
i udają od nowa
przyzwoity dymek
w kolorze niebieskim zostawić,
choć sam środek już wyczerpany...
Podobno kobieta jest jak pokrzywa w mgle,
umie pokazać bez liścia
nagość temperamentu
226
Żyję z akcentami ciszy
w samo południe.
Wiem, jutro wybory;
ciało moje schowam w cień.
24 września 2005
Ustka
SKĄDINĄD BYWAM DRAPIEŻNY
Na końcu świata, jeśli stamtąd patrząc
nie pod górę i nie z góry,
bieli się horyzont marzeń
a przy tym traw śpiewanie roznosi
zapach jałowca dla czułych nozdrzy.
Spowity z wiersza i z liści paproci
unoszę się skrzydłem motyla,
a jutro skrzydłem orła...
Ta metamorfoza jest czynna
w zamian tylko zapamiętać trzeba,
skąd bierze się życie rzek...
Jeśli chodzi o połów Nimf,
to ta sceneria jest intymną nowelą
prowincjonalnego gawędziarza,
który rozbarwia czyny intymne
w okolicach zaniedbanych ogrodów.
Te miejsca szanuję...
Rozbieram w nich ciała kobiet
bez imienia, wstrzykując jad poezji
jako dowód rozmnażania instynktu smaku
na słonecznej drodze, gdzie więcej mamy
dziękczynienia z ust nagromadzonych
orientacji z żywych książek.
26 września 2005
Ustka
227
Zygmunt Jan Prusiński
CMENTARZE ZAPOMNIANYCH POETÓW
Na kamieniach zostały wiersze,
nieco wytarte muzyką słów,
ociera się fala o ich sens
na usteckiej plaży.
Byli tu przede mną
w dziewiętnastym wieku,
jeszcze Europa nie była zmęczona poezją –
wtedy mało było odważnych,
wstydzili się poetami siebie nazwać.
I mnie się wydaje
że jestem wciąż uczniem
sztuki niełatwej,
lepiej usiąść do stołu z rybakami
i pokląć przyjaźnie
przy kilku kuflach piwa.
- Ta rzeka słów we mnie płynie,
tyle mam zatoczek ukrytych wierszami.
Tylko noc jest otwarta dla mnie,
jest w nich żołądź, muszelka, kamyk.
2 września 2005
Ustka
228
Rozdział VII
231
Tamte olśnienia
232
Edyta Wysocka
Tamte olśnienia
GDYBY TAK...
Rozgościć się
rozsiąść w tym życiu
niezniszczalnie jak Matuzalem
bo nie jest to wizyta krótka
i może potrwać nawet do stu lat
Obnosić ciało
jak wór umiłowany
w którym niezmiennie
jaśminowce kwitną
a w uszach Mozart
gra divertimento
Być sobie sadem
pszczołą ogrodnikiem
odkurzać pamięć
z niepotrzebnych wspomnień
i powymiatać z niej
uschnięte muchy
a do mdłych potraw dni
umieć dodawać
niekiedy miodu
niekiedy piołunu
Myśli uwalniać
ze smyczy konwencji
Robić to wszystko
czego wiek zabrania
i nie zważając
na mimikry prawa
pochłaniać życie
bez opamiętania
233
Edyta Wysocka
TAMTEGO SIERPNIA
Kiedy rozmyślam o czułości
wracają mury starego opactwa
z wieżyczką gdzie dzwon i sowa
a czasem chowa się księżyc
...i nie wiem co jest tak ważne
jak tamten nagły przelot
upalnego dnia sierpnia...
Zmierzchało
a mnisi cichą monofonią
snuli gregoriańskie chorały
gdy wśród klasztornych zarośli
dusznych od melisy i dzikiego ziela
trwało misterium szeptów tajemne
tkliwe niecierpliwe...
aż w swoim zdwojonym unisono
wzniosło się w jeden wielki
po końce palców przenikający
koncert krwi...
O świcie
na zawstydzonej pościeli traw
sędziwy braciszek
odmówił zdrowaśkę odpuszczenia
Gdy po latach
odwiedzam miejsca muśnięte nami
stąpam już tylko
po piasku starego cmentarza
i widzę zaledwie mysz spłoszoną
jak z krypty zapadłej nekropolii
ucieka donikąd
Powinnam wyczesać z siebie
tamtych ziół zarośla
bo tak mnie obiegły
i we włosy wrosły
że wciąż się potykam
o dawny zawrót głowy
234
Tamte olśnienia
i nie wiem
czy jestem o krok tylko
czy o świat od ciebie
Próbuję nauczyć się
twojej nieobecności
lecz ty wciąż mi jesteś
CISZA
Coraz trudniej
wracam do Mozarta
Coraz ciszej
grają cienie twoich słów
w czułym andante
z koncertu D-dur...
Lata marszczą się
na twarzy
a chwile zasłuchań
ostatnią garścią ciebie...
Czas odchodzi
w muzykę milczenia
Ręce opadły
jak liście
a drzwi
do zachwytów tamtych
zamknięte
...i coraz cieńsza pajęczyna
235
Edyta Wysocka
PROWINCJONALNA LOVE STORY
Przyszła niespodziewanie
Wgryzła się jak kleszcz
w naszą głodną samotność
Dojrzali sierpniowo
chłonęliśmy niebo
późnego lata
istniejąc tak bardzo
że nawet
za ślepe od grzechów
sobą zwariowanie Bóg nie myślał
nas karać
Ale czas nie zawsze
potrafi się ułożyć
bo ileż chwil da się zerwać
oddychając powietrzem
ponurej i wstecznej
mentalności miasteczka
gdy ona z głową do tyłu
tańczy i śpiewa tryumfalnie
że zębami moralności
rozdarła nas na dwoje
...I odeszła czułość
tandetnie
drżącym półobrotem
na pięcie strachu...
Może kiedyś
pozbieram tamte olśnienia
i zamknę
na złoty kluczyk pamięci...
Póki co
niszczę
palę
ścieram daktylogramy
Desperacko wietrzę
zapachy dni tamtych
236
Tamte olśnienia
(choć mocne-korzenne jeszcze)
Próbuję teraz naprawić życie
by w ciszy
z samotnym kieliszkiem
wrócić
w stare miejsce na fotelu
i do seriali telewizyjnych...
Muszę znowu zaistnieć bezpiecznie
uległa i podporządkowana
...miasteczku
237
Edyta Wysocka
ZMIERZCH
Obecność naszą nieobecną
wyczuwam dopiero po latach
w jednakowo codziennej
litanii dni
gdy słowa
zaszyte nićmi samotności
na próżno szukają
dialogu
przy kuchennym stole
w wypijanej pospołu
chłodnej woni mięty
Mało w nas siebie
i wciąż coraz mniej
bo ty
nie dostrzegasz
że zmarszczkami
odmierzam czas
punktualnie z tobą
nawet wtedy
gdy razem
cerujemy fotelową ciszę
serialem wieczornym
i lampką młodego wina
z zeszłorocznych zbiorów
naszego ogrodu
Tak daleko odeszliśmy
od tamtych szeptów
że czasem tylko
jak w małe okienko
zaglądam
w odległość późnego lata
gdzie na tej ścieżce
wrzosowiskami drgającej
my
jeszcze w gąszczu siebie...
238
Tamte olśnienia
Pozostały
zielniki pamięci
i dni
co nam
wydają się tylko
...bo czasem
umiera się długo
239
Edyta Wysocka
POKUSZENIE
Teraz najczęściej chodzę
na wieczorne liturgie
Należę już do tych kobiet
co z ich urody
pozostał tylko ciężar lat
i powaga słów
Starość przenika mnie chłodem
jak wilgoć
Nie lubię swojego uśmiechu
bo drwi na bezgrzesznych ustach
cierpkim grymasem
Ciche nabożeństwa
to czas moich zamyśleń
zwykle przy klęczniku za filarem
bo tam szept uniesienia
i fresk z Magdaleną
rozpuszczeniem włosów
na wylot nagą
I ja byłam kiedyś Julią
aż miłość zwietrzała
jak zapach perfum
w mojej niemodnej sukience
Czas wypalił wszystko
a teraz kusi podstępnie
małym kawałkiem nieba
nad bocznym ołtarzem
Szczuje tą polichromią
z erotyczną scenką biblijną
gdy kantor w organowym pianissimo
chorałem „Jezu miłości moich pragnień”
próbuje Bacha
Wtedy
skrycie
chciałoby się jeszcze
uchylenia witraży
dla słońca
i jaskrów na łące
...Ale czy o zmierzchu świta?
240
Tamte olśnienia
SĄSIADKA
Łapie każde sanatorium
Wraca odmłodzona na pełnym luzie
i zaraz wbija swoje kilogramy
w obcisłe jeansy i koszulkę love
Taka sexi biega po osiedlu
lub wysiaduje na skwerku
Pokazać się chce mówią
Że lubi męskie towarzystwo to widać
A tym swoim śmiechem głośnym (jakby w życiu
zmartwień nie było)
ewidentnie denerwuje nasze osiedlowe kobiety
bo na dodatek tu i tam z ich chłopami rajcuje
Idzie tej mojej sąsiadce podobno już szósty krzyżyk
a żywa z niej babka że hej
i lat po niej zupełnie nie widać
Gadają że zioła różne waży z gatunku diety cud
meduzy jakieś obrzydliwe moczy i pije
czosnki i bursztyny w alkoholu rozpuszcza
a na pokrzywach to nawet śpi
W letnie niedziele kusi przeźroczystą suknią
Podobno z Warszawy ją przywiozła
Do niej kapelusz nakłada a la Hanka Bielicka
makijaż jakby prosto z salonu kosmetycznego
i tak obcasami stuka
że zza firanek podglądać ją muszą
nasze kuchenne kobiety
które chyba jej czegoś zazdroszczą
bo szepczą o niej brzydko
...że babie odbija
że jaka stara taka głupia
że poleciałaby jeszcze na każdego chłopa
coby tylko palcem na nią kiwnął...
A ona przecież (ta moja sąsiadka)
ma swojego ślubnego
Schorowany jest biedak
z domu nie wychodzi
i starszy od niej podobno o dwadzieścia lat
ale ma bardzo wysoką emeryturę
Mówią że kombatancką
To gdzie jej szukać lepszego
241
Edyta Wysocka
Z KUCHENNEGO OKNA
Jest zwyczajnie
naleśniki
mielone
a w święto biały obrus pod białą plamą sufitu
z lampą co wisi od wieku jak miecz Damoklesa
Bo rzeczy muszą mieć swoje miejsce
i trzeba jak inni śpiewać hosanna
przeżuwając codzienność postnego ciasta
w małomiasteczkowym rytuale kuchennych kobiet
Więc grzęznę w tej przystosowalności
wynurzając się czasem zza firanki
okna drugoplanowej kucharki
Obserwacje między zupą a sosem
to taki kulinarny przerywnik i wybieg na świat
bo zza fartucha jak zza drzewa widać rzeczy
którym prosto w twarz patrzeć nie wypada
Chociażby ten bezrobotny po siódmym piwku
codziennie sika na mój trawnik
Biznesmenem był ale konkurencja zgniotła go
strachem o własne
Albo... w porze mycia talerzy słyszę obcasy
takiej jednej co to niby cichodajka
Sąsiadka zza rogu wie o niej dużo bo wypenetrowała
tymi mikroskopowo-teleskopowo-sowimi oczami
chociaż sama stara głupia na słońcu się rozbiera
niemal do rosołu aż chłopcy w nią kamykami
A ten emeryt kulawy z nosem w kołnierzu (co go
żona rzuciła)
przemyka jak psiak kopnięty
Podobno kiedyś był kimś a teraz udaje nikogo
bo musi żyć jak inni - jak jaszczurka zielona
wśród liści
W niedzielę uliczka ożywia się
życzliwymi psom na uwięzi i takimi co lubią
wesela chrzciny
242
Tamte olśnienia
i pogrzeby z łezką radości że to jeszcze nie oni...
I listonoszem codziennie
bo przekaz a może list
życiowy los szczęścia z poczty
chociaż w wyobraźni
Wtedy nocą przy zamkniętych żaluzjach
nieobecna na sali tańczę walca w białej sukni
Siebie samą oglądam i nie widzę że mnie nie ma
Czasem tylko z twarzą na grubej szybie
tłukę skrzydłami w okiennice jak mucha
która usiłuje przejść na drugą stronę
243
Edyta Wysocka
POWROTY
Gdy milczysz
chwytam twoje myśli
i wiem
że szukasz beztroski
czasów kradzionych jabłek
Że znów pojedziesz do Dąbrówki
bo tam przy furtce domu
pochylonego wiekiem
jeszcze ten sam krzak bzu
i kpiarz księżyc ten sam
z uśmiechem perfidnym
dawnym okiem zagląda
do sadu pierwszej randki
Pragniesz przywołać tamten zapach
dni i wieczorów na ganku
gdzie wszystko miało inne proporcje
bo nawet na rozstrojonym pianinie
można było grać Schuberta
I jeszcze
w lustrze wody przy starym młynie
chcesz ujrzeć uśmiech dziewczyny
z zadartym śmiesznie noskiem
I matki cień utrudzony
gdy po drewnianej kładce
przemyka cicho
z koszykiem wiatru i mięty
Bo uliczki tam teraz smutne
domy skulone...
Usłyszysz
że ktoś cię zawoła
laską zastuka
podejdzie zdyszany
i głosem ze szkolnej ławy
o zdrowie zapyta
i o znajomych dawnych
i że kogoś już nie ma...
Lecz ty
nie takiej chcesz rzeczywistości miasteczka
Tamtej wciąż szukasz
utajonej
w nostalgicznych szelestach
twojego milczenia
244
245
Pochyliłam się nad tobą
246
Irena Peszkin
Pochyliłam się nad tobą
DZIKIE KRZEWY
W dolinie westchnień
Snują się rozłogi wspomnień
- młodzieńczych zabaw,
czasów beztroskich.
Mgły poranne, pełzną cicho
osiadają na rzęsach muślinem,
lśnią w kryształach rosy.
Pierwszy promień chłoną
toną w tęczach diamentowych.
A gdy słońce w zenicie zawiśnie,
dzikie krzewy zapłoną purpurą.
Dojrzałością zabłysną czerwoną,
wabiąc ptaki na ucztę krzykliwą
w plątaninie gałązek i liści.
Nagłym chrzęstem spłoszone ulecą
furkoczącą baldachimu chmurą.
Na błękicie i bielach rozpierzchłych,
tworzą obraz niezwykły, ruchliwy,
niczym dzieło mistrza Chełmońskiego.
Zauroczona podziwiam ten widok,
leżąc w cieniu pod krzakiem tarniny.
Tu się uczyłam piękna przyrody.
Marzę – by zawsze tak bosko było.
247
Irena Peszkin
BAJKA O DZIKIM FIOŁKU
Pochyliłam się nad tobą
dziki fiołku
Byłeś pachnący
świeży wiosennie
Rozpieściłeś moje oczy i zmysły
Zauroczeni majową wonią
utknęliśmy pośród traw
we fiołkowej dolince pod modrzewiem
Marzyłem – by pobiec za tobą w nieznane
albo na szczyty niezdobyte się wspiąć
potem – w Bałtyku zanurzyć się fale
ale, tyś fiołku w swoim dołku tkwił
zaroślami niemocy omotany
i nie dobyłeś maczety w porę
- jakbyś fantazji nie miał wcale
248
Pochyliłam się nad tobą
ŻYCIE NA NIBY
Jakże bym chciała
aby z ekranów
znikła obsceniczność
by skończyć z plotkami
beznadziejną polityką
i z gotowaniem
Można
po prostu – pstryknąć
by telewizor przestał
wreszcie
iluzją nam mamić
i zastępczymi tematami
Czas by już było
życiem się zająć
dojrzeć rodzinę
i przyjaciół
wyłączyć „chłamy”
na ziemi stanąć
prawdziwej
Z dziećmi na lody
z żoną do parku
a choćby nawet
z kumplem do barku
Trzeba nam zwykłych
kontaktów ludzkich
trzeba nam życia
dosyć iluzji
Przestańmy lizać
łakocie przez szyby
czcić telewizor
i żyć na niby
249
Irena Peszkin
PTAK SWOBODY
Gdy ptak swobody usiądzie na dłoni
jak liść pędzony wiatrem
z płatków jaśminu i rumianku
odczytam wróżbę cygańską
I już nie będzie myśli zatrwożonych
dni wyczekiwań i czarnych nocy
lekkością kruchej bańki mydlanej
niepewność odmieni się w promień
Z fantazją pod rękę udam się w drogę
o ramię zmierzchu wsparta swobodnie
wtedy znów życie radością zabrzmi
bez cienia fałszu przywróci oddech
Co rano słońce różowe wstanie
i nigdy więcej nie powieje chłodem
ostatnie krople wysączymy razem
okruchy wspomnień w podróż zabiorę
Pył powszedniości otrząsnę z ramion
gołębie piórka wygładzę starannie
napiszę z daleka list niespodziankę
wyślę te słowa na Post Restante
250
Pochyliłam się nad tobą
WYŚCIG Z CZASEM
Nowy krzyżyk przy drodze
na nim wisi wianuszek
jeszcze wczoraj nie było go tutaj
Ktoś zapalił światełko
Ktoś na chwilę przystanął
i na pewno przez moment się wzruszył
Zaraz wsiądzie za kółko
beztrosko ścigając się z czasem
zapomni z gazu zdjąć nogę
choć przed chwilą było mu smutno
- nowym krzyżem zaznaczy drogę
251
Irena Peszkin
ROZKOŁYSANY ŚWIAT
Zdawało się, że to koniec,
a to był początek ciekawości
przez morze do nieba
Szemrało błękitne
Błyszczało srebrzyście
Pieniło pożądaniem.
I świat się rozkołysał
pod tobą, pode mną
nad nami.
Tańczyło morze i ziemia.
Horyzont majaczył różowo,
lecz przestwór nienasycony,
jak władca bez ogłady
kapryśnie daruje wiele,
gdy zechce, wszystko odbiera.
To on w swej zachłanności,
w asyście mew rozkrzyczanych
promyki nadziei pochłonął
mgłą szarą otulił firmament.
252
Pochyliłam się nad tobą
TAKA DUSZA
Skąd się bierze taka dusza,
Co przez całe życie boli.
Może za wielkie ma oczy
i widzi zbyt dużo.
Może trzeba nałożyć klapy,
jak nakładano koniowi.
Skąd się bierze taka dusza,
co cierpi bezustannie.
Przecież zaznała uczucia
w ciepłym, rodzinnym klanie.
Skąd się bierze taka dusza,
którą dręczy niedosyt,
co żyje wyobraźnią.
Samotna jak dziki storczyk.
Przecież zawsze była kochaną
i nawet cyganka Papusza
nie ogarnęłaby strofami
nocy romansem rozkołysanych.
Skąd się bierze taka dusza?
Widać – miłości wciąż było mało.
253
Irena Peszkin
OTWÓRZ OKNO I POWIEDZ
Piszę do Ciebie
całkiem prywatny list – Ojcze
Piszę, jak do własnego ojca,
którego od wielu lat nie mam,
bo dawno odszedł – tam, gdzie Ty,
ale On, może mnie już nie pamięta.
Czy wiesz, że u nas nareszcie wiosna?
W ogrodach zakwitają magnolie
i fiołki słodko pachną pod modrzewiem.
A Tobie zachciało się szukać Giewontu,
albo Krupówek, gdzieś tam w niebie.
A może poszedłeś na anielskie kremówki?
Więc proszę – otwórz okno i powiedz
czy tam są lepsze niż na Ziemi –
bo ja nie wiem.
254
255
Inni to mają podróże
256
Grzegorz Chwieduk
Inni to mają podróże
JEDNI NA KSIĘDZA PROBOSZCZA
rzucają oszczerstwa podobno nakazał wyniesienie
trumny z kościoła podczas pogrzebu we wsi
od razu zawrzało rodzina twierdzi że ich bliski
został pochowany gorzej od psa wielu księdza
broni mówią, że ludzie którzy atakują księdza w
ogóle nie chodzą do kościoła nie uczestniczą w
sakramentach na swojego proboszcza nie mogą
powiedzieć złego słowa podczas mszy kościół
pęka w szwach od kiedy mają takiego proboszcza
ripostuje druga strona że to nieprawda że kościół
świeci pustkami coraz więcej ludzi rezygnuje z
chodzenia do kościoła i bądź tu człowieku mądry
ŻYCIE JEJ NIE ROZPIESZCZAŁO
przez wiele lat opiekowała się chorym mężem a po
jego śmierci sama uprawiała kilkunastohektarowe
gospodarstwo ostatecznie zdała je gminie teraz
sama potrzebuje pomocy jest na rencie cały czas
jest na lekach przeciwbólowych może przejść tylko
parę kroków jedzenie ze sklepu przynosi sklepowa
czasami ktoś wpadnie żeby ugotować herbatę czy
pomóc się umyć bywało że ją okradli albo mimo
wcześniejszej umowy zapomnieli przyjść wtedy
siedziała sama głodna w zimnym pomieszczeniu
bo w piecu było nie napalone wielokrotnie się
przewróciła i nie była w stanie sama wstać leżała
wtedy na podłodze czekając na pomoc krzyczała
wtedy na cały głos dobrze jak ktoś był akurat w
pobliżu starsza pani nie ma rodziny i dzieci i tak jej
nierozpieszczone życie leci
257
Grzegorz Chwieduk
WYJECHAŁA Z KRAJU
w poszukiwaniu lepszej przyszłości pracuje w
hospicjum zarobki nie są rewelacyjne ale da się z
nich wyżyć i jeszcze trochę odłożyć na początku
było jej naprawdę ciężko nigdy nie pracuje z tą
samą osobą codziennie rano przełożona zmienia
zespół i podopiecznych wypadają dyżury z
dziewczynami różnych narodowości filipinkami
brazylijkami marokankami portugalkami idąc
do pracy nigdy nie wie z kim przyjdzie jej tego
dnia pracować w pracy nie ma czasu na prywatne
pogaduszki bywały chwile załamania pamięta
pacjentkę u której w piorunującym tempie
rozwijała się choroba w sobotę opatrywała jej
stopę a w poniedziałek opatrunek odpadł z
kawałkami nogi zamiast kobiecie pomóc sama
straciła przytomność dzisiaj już wie że nie może w
pracy podchodzić zbyt emocjonalnie nie rozgląda
się jednak za inną pracą ma podpisany kontrakt
chodzi do szkoły pielęgniarskiej i wiąże z tym
zawodem swoją przyszłość wyjechała z kraju i
choć nie czuje się jak w raju znalazła w londynie
swoje miejsce życie po zamachach z 7 lipca nie
stanęło w miejscu mimo że terroryści straszą to
chęć pracy zdobywania wiedzy i pieniędzy jest
silniejsza od strachu
258
Inni to mają podróże
BIEDNA KOBIETA
inni to mają zagraniczne podróże wystawne
obiady w luksusowych restauracjach ona biedna
może tylko pomarzyć o wystawnym życiu
musi ciężko pracować za marne grosze bogaci
ministrowie nawet nie czują się głupio z powodu
życia ponad stan podczas gdy ona martwi się jak
przeżyć do pierwszego i jak nakarmić swoich
troje kociąt biedna kobieta czuje się zawiedziona
i urażona widzi wielką niesprawiedliwość nie
pamięta nawet kiedy ostatnio była na wczasach
i marzy aby gdzieś wyjechać na urlop ale
przecież nie ma się co dziwić skoro nie stać jej
na najnormalniejsze życie to co dopiero marzyć
o atrakcyjnych wakacjach biedna kobieta nie
ma złudzeń że będzie lepiej bogaci ludzie na
stanowiskach jak już wskoczą na stołki to takie jak
ona mają gdzieś biedna kobieta utrzymuje dom
dzieci i niepracującego męża pociesza się tym że
inni mają jeszcze gorzej ale co to za pociecha
259
Grzegorz Chwieduk
DUŻE OCZY
długie włosy zasłania nimi twarz garbi się pod
spojrzeniami uśmiecha się tak jakby chciała
za wszystko przeprosić jeszcze rok temu klęła
jak szewc bez powodu wybuchała agresją nie
pamięta matki trzeźwej jak żył ojciec to były jakieś
pieniądze w domu on też pił ale nie wyzywał i nie
bił tak strasznie jak matka czasami nawet stawał
w jej obronie sama troszczyła się o siebie prała
i prasowała swoje ubrania od pierwszej klasy
podstawówki uczyła się gdy rodzice spali nie
zapraszała koleżanek do domu nikt w szkole nie
wiedział że czasem nie jadła dwa dni nienawidziła
matki a ojciec był dobry ale słaby po jego śmierci
matka rzucała w nią nożem jednego razu niewiele
brakowało by ją zabiła dziewczyna ma kilka blizn
od noża w pogotowiu opiekuńczym jest już ponad
rok dostała się do najlepszego liceum w mieście
chce zostać psychologiem i jak pani
iwona zajmować się krzywdzonymi dziećmi
tłumaczy sobie że tutaj jest na chwilę że wkrótce
przyjadą nowi rodzice którzy doczekać się nie
mogą takiej jak ona córki
260
Inni to mają podróże
DZIAŁAJĄ PRZEWAŻNIE
w sklepach samoobsługowych i supermarketach
ginie wszystko ale niektóre towary można
przypisać pewnym grupom starsze osoby kradną
głównie coś z żywności małe rzeczy które łatwo
ukryć kostki rosołowe bułki pakowaną wędlinę
kawę dużym powodzeniem cieszą się kosmetyki
piwo artykuły chemiczne dzieci kradną słodycze
małe zabawki plagą są zjadacze i wypijacze
nagminnie wypijają różne napoje wchodzi taka
grupa młodych ludzi jeden zasłania drugiego
a kamery zainstalowane w sklepie nie zawsze
wychwytują moment kiedy młodzieńcy opróżnią
kilka puszek i wyrzucą je za regały inni jedzą
słodycze zdarza, się że matki karmią swoje
dzieci kiełbasą i bułką prawie każdy przyłapany
tłumaczy się że to jego pierwszy raz że nie wie
dlaczego to zrobił chce oddać towar bądź zapłacić
choć jest już za późno
PANI GANI
polityka już mnie nie interesuje bo to co się dzieje
jest straszne po co się denerwować nasi politycy
nic nie robią żeby w kraju było lepiej im zależy
tylko na sobie żeby to im żyło się wygodniej to
nie do przyjęcia wszyscy trzymają się koryta jak
tylko mogą na pokaz bawią się w kotka i myszkę
wszystko jest ustalane wcześniej i po cichu
sytuacja stała się absurdalna i chora nie ma żadnej
dyscypliny wśród polityków nikt ich nie może
przywołać do porządku za wszelką cenę chcą
udowodnić że stoją ponad prawem i tyle chciałam
powiedzieć bo szlag mnie trafia i nie mogę cicho
siedzieć
261
Grzegorz Chwieduk
NIE WIERZY W BOGA
wierzy w siebie przez osiem lat pracowała w agencji
towarzyskiej ale wie że przyszłość nie będzie łatwa
dziewczyny zaczaiły się kiedyś na nią gdy była w
wannie założyły jej kajdanki na ręce po czym w
asyście ochroniarza ogoliły głowę do gołej skóry
laski zazdroszczą jej bo jest bezkonkurencyjna
gdzie się nie pojawi tam faceci chcą ją a nie inne
dziewczyny uwielbia seks i wie jak to się robi jest
taką sunią która cały czas chce i może ojca nie
zna matka jest alkoholiczką gdy miała „naście” lat
uciekła z domu dziecka wtedy był pierwszy raz
ale za darmo nie miały z koleżanką na jedzenie
nie miały gdzie spać zaczepiło je dwóch facetów
zaprosili do akademika schlali i rano było już po
wszystkim trafiła do agencji szybko zobaczyła
że można mieć szybkie pieniądze z roku na rok
kurczy się jednak nadzieja że wreszcie coś odłoży i
wszystko rozpocznie od nowa po tych latach pracy
w agencji wciąż nic nie ma połowę musiała oddać
ochronie część poszła na imprezy biżuterię dobre
ciuchy a resztę ukradli w agencji a tak chciałaby
kiedyś przyjechać do matki i pokazać że już coś ma
262
263
Oceany szumiące
264
Marcin Greczuk
Oceany szumiące
GDY WZNIESIESZ SIĘ
prawdziwą wielkość ujrzysz
gdy wzniesiesz się ponad światem
spraw mniejszych i małych
zobaczysz ramiona sosen
jak różę wiatrów
człowieka małego wielkim
wielkością pozaziemskiej chwały
prawdziwego piękna doświadczysz
ujrzawszy siłę żywiołu wód
wszelkich
będąc jednym z aniołów lub ptaków
co zaludniają wybrzeża
dla siebie samych nie dla mód
i to jest prawdziwy cud
o dobru się przekonasz
gdy heroiczny czyn
odpłaca uśmiech tylko
tylko błysk oka
tylko gest tak nikły że
po chwili skona ... gdy wzniesiesz się
15.09.2005 r.
265
Marcin Greczuk
MALKONTENT BEZ POWODU
mój Boże mój Boże mój Boże
mówiły mamy
prawdziwe
i mądre prawdziwie
staruszki
których już nie ma
nawet w reklamach
a ja się dziwię
że już nic nie dziwi
a ja się martwię
że nikogo nie martwią
hałdy steków bzdur
oceany
szumiące nieustannie
zalewające z mediów
samoświadomych swojej wspaniałości
domowe ogniska
w każdym domu własna zatoka
zalew informacji
naprawdę zbędnych
do zbawienia niekoniecznie potrzebnych łask
a ja się denerwuję
tym brakiem twórczej złości
nadmiarem agresji bez miary
małością pstrokatą gdy ktoś ci...
dlatego że modna
dlatego że głodna nowości
znudzona tym co stabilne
więc rzesze animatorów
głoszą hasła debilne
co tydzień fala nowych akcji
co miesiąc sztorm szlachetnych intencji
266
Oceany szumiące
więc w jednym roku lat wiele:
rok błękitnych obłoków
rok lewicowych tendencji
rok nieszczęśliwych mieszkańców bloków
rok leworęcznych kudłatych lub łysych
a od pojutrza rok roku!
a Ciebie nie nudzi ta karma dla ludzi
ten elektorat hałaśliwych kretynów
kibiców wyborców niespracowanych ludzi czynu
te zbrodnie na języku
ten krzyk zachwytu
wielkimi tylko formatem
ten hałas dla hałasu
ten krzyk dla krzyku
mnie brzydzi
brzydzi mnie
strach ludzi małych
przed ludźmi małymi
co osiągnęli szczyty
stolców rozmaitych
włącznie ze szczytem głupoty
te hołdy miernot
dla miernoty
ten smutek i bełkot świata
na własną rękę i miarę
bez złudzeń i nadziei
pustynia autorytetów
te boje o Nic...
aż trudno uwierzyć
że żyją jeszcze sens i wiara
że warto wierzyć
w cokolwiek
gdy zmarły nasze mądre Babki
a z nimi wartości stare
15.09.2005 r.
267
Marcin Greczuk
ROMANTYCZNOŚĆ
lubię przez okno z kawiarni na ulicę
jaki los i dokąd ci wszyscy niosą
wymyślać
ich tajemnice
pozostawać w zapomnieniu za ścianą
a tak daleko od świata
choć w centrum ogrodu
otulony bluszczem trosk i demonów oswojonych
lubię leżeć w słońcu nad wodą w trawie gorącej
od ludzi daleko a dookoła koncert
oddechu ziemi odgłosów i powiewów
muśnięć pluśnięć szmerów skrzypień szelestów
i szumów
lubię okiem życzliwym obejmować ciżbę
lecz unikam hałasu i tłumu
wolę muzykę wsi zapomnianej symfonie
spokój jeziora lasu ciszę
przejrzystość i czystość powietrza nad ranem
ograniczoną pojemność rozumu
i potęgę serca
(bo mózg to innowierca)
lubię drzewo za swoim oknem
lubię wracać do domu gdy zmoknę
że nikogo nie obchodzi co lubię
że każdy lubi swoje
ten paradoks też lubię
że nasze to moje twoje i ich
ale każdego z osobna
lubię niekonsekwencje które nie ranią
268
Oceany szumiące
i to że choć tyle wiemy
niewiele pojmujemy
bo kochać - to trzeba
a pojąć - niepodobna
25.07.2005 r.
ZNAKI OSTRZEGAWCZE
a gdybyś tak zliczył
wszystkich biednych i proszących
których nie zauważasz
niechcący
chcący
nie chcący
wyniosły dumny milczący
zażenowany
zapędzony
nieuważny zajęty
zawsze usprawiedliwiony
może dostrzegłbyś
wśród
także siebie
i Anioła jak ptaka na niebie
... bo każdy
prosi
łzą krwawą rosi
ból jakiś nosi
bo wszyscy mieć chcemy ale
chcąc posiąść dar...
niewiele dajemy
często wcale
269
Marcin Greczuk
W LESIE
W lesie ciągle trzeba się kłaniać
rano, gdy mija nas łania
zbudzona z trawiastego snu
i spadającym z gałązki kroplom dżdżu;
grzybom, którym zdejmujesz kapelusze;
malinom, jeżynom, poziomce...
Uśmiechać się do zdziwień i wzruszeń,
kłaniać się żukom i pająkom.
Promieniom w południe, gdy słońce
przez konary przedziera się cudnie;
pochylić się nad kwiatem
i biedronką
zagubionymi w trawie jak krople krwi;
puchaczowi ukrytemu wśród konarów,
które wiedzą, co mu się śni.
Chylić czoła przed dębem młodym i brzozą starą,
bo tutaj ty jesteś gościem,
a leśni gospodarze
ciebie szacunkiem darzą,
więc... choć rąbek kapelusza unoście,
gdy przekraczacie ścianę magiczną.
Pamiętajcie o ukłonach w lesie
rano, w południe, wieczorem i nocą,
bo od czasu, gdy „zeszliśmy z drzewa”
las wciąż jest ostoją – osłoną i mocą.
Las koi i chłodzi, i szumi i śpiewa,
a człowiek bez lasu jest smutny
jak bez Adama Ewa.
30.10.2005 r.
270
271
Jestem łapaczem snów
272
Roman Dopieralski
Jestem łapaczem snów
NIEZNISZCZALNI KOMEDIANCI
Jesteśmy tak zbudowani, by trwać
My, komedianci z wczorajszej ulicy
Niedzisiejsze mamy twarze i patrzenie wczorajsze
Po wczorajszym stąpamy gruncie
i we wczorajszej knajpie
kelner nieświeże serwował nam drinki
Choć wczoraj to było
trwamy, w zanadrzu nadal niewiele mając
My, komedianci dzisiejszej niewiedzy
W dzisiejszą czeluść z nieaktualnym wkraczamy tematem
Błędy teraz robione, jutro stare kontuzje ranić będą
A po krwawych dzisiejszych tytułach
nawet dziecięcych nie szczędząc rubryk
nachodzi dzika ochota gnania donikąd
Trwamy, próbując głową mur jutra przebić
W nadchodzącym debiucie życiowych spektakli
z jutrzejszym niepokojem przyjdzie nam się zmierzyć
l choć myśli nasze, szalone
serwowane będą w barze przyszłości
Trwamy, w kolejce do bliżej nieokreślonego wymiaru
My, zbudowani, by trwać
273
Roman Dopieralski
BEZ SKAZY SEN
Jestem łapaczem snów
o czym chcesz śnić? czym noc ci wypełnić?
tylko nie bądź banalny
królem każdy kiedyś chciał być
i w przepychu wieść życie
Może kotem, co na cztery spada łapy?
swoimi chadza ścieżkami
choć do ludzkich nóg przymila
twoje byłyby zapiecki i pokojów zakamarki
Albo jako pies, wiernością byś porażał
był na każde swego pana zawołanie
kuliłbyś ogon w momentach przygnębienia
i nim merdał w radosnym uniesieniu
Wiem! będziesz czyjąś maskotką!
poznasz wtedy wszelkie swego właściciela tajemnice
tylko, czy nie lepiej wszystkiego nie widzieć
i za kurtyną zostawić pewne niedopowiedzenia
Już wiem! w dzisiejszym śnie dzieckiem będziesz!
najczystszy to obraz
najprawdziwsza prawda z wszystkich prawd
ten świat z uśmiechów cały
i bez zawiści choćby ciut
tam nawet masek nikt nie nosi
bo ich lokatorzy swoje zawsze mają twarze
To co, chcesz być dzieckiem?
274
Jestem łapaczem snów
OKRUTNY
Złodziejem dusz okrutnym jestem
Stopionym ranie soplem
W cichości znieczulam ofiary
I pławię we łzach stale płynących
Zniewalam soplem stopionym
By oddanym zawładnąć sercem
Rytm pulsacji mieć pod kontrolą
A we władaniu umysł i pożądanie
Kiedy pełen fałszywej pychy
Widzę obraz uległości dozgonnej
Zadaję sobie pytanie
Na świadka sumienie biorąc
Odpowiedzi nie otrzymawszy
Nową otwieram kartę
Ze śniętym na dłoni sercem
Zgliszcza cudzymi gaszę łzami
Kiedy już tylko pożoga
Po ranach soplem stopionym
Następną dopadam ofiarę
Znieczuleń nie widząc końca
275
Roman Dopieralski
BILET DO PIEKŁA
Przecież złym nie jestem człowiekiem
Płakać potrafię - ukradkiem oczywiście
I współczuć, ale nie tak na pokaz
I leżącemu bym już rękę podał chyba
A niekiedy żebrzących wspomagam nawet
Bo nijak nie można odczepić się od nich
Przeprowadziłem wczoraj ślepca przez ulicę
Wlókł się, że na zielonym ledwie zdążyłem
Z sąsiadką, to nieraz rozmawiam życzliwie
Psa wyprowadza, gdy często wyjeżdżam
Innym też się kłaniam, uśmiecham również
Aż takie uciążliwe nie jest to dla mnie
W domu nie krzyczę, ledwie tam bywam
Naprawiłem kran kiedyś i okno skrzypiące
Jeszcze trochę i dzieci nie poznam
Ten czas tak szybko biegnie, ja raczej stoję
Nic się nie zmieniam, to chyba dobrze
Nie jestem złym człowiekiem przecież...
276
Jestem łapaczem snów
ONA I ON
Monsunowe wesele czas zacząć
ona, królowa wiatrów
on, król pustynnych przestworzy
Na dworcu nadziei skrzyżowały się ich drogi
dzień cudów chwilowym wyciszeniem
okrył dwa żywioły
a majowy anioł, niczym pan przeznaczenia
reszty dopełnił
Swoim zwiewnym odzieniem urzekł królową
która puch miała przecież za nic
i wstrzymała niszczycielskie swe moce
Król, piękny z tajemnicą odwieczną w środku
gladiator otwartych surowych przestrzeni
na anioła widok również przycichnąć postanowił
Razem teraz na ślubnym kobiercu
ona w białym welonie, który faluje delikatnym
poruszany wiewem
w piaskowym smokingu on, w ryzach trzymający
pustynne klimaty
Monsunowe wesele czas zacząć
panna młoda swoją mocą
niech uruchamia wichrowe werble
niechaj pustynne piaski zawirują w tańcu szalonym
by weselni goście w zachwycie mogli
melodię serc dwóch żywiołów odsłuchać
277
Roman Dopieralski
NIEBIAŃSKIE TRIKI
Rosa z niebiańskich jest czajników
para z herbaty wciąż odradzającej
ziemskie okrywa padoły
by dzień móc rozpocząć pogodnie
Z anielich skrzydeł wiatr
on łąkowego kwiecia wznosi obłoki
a z głów stroskanych zdmuchuje smutek
i za horyzont go posyła
Na grzechy, też niebiańskie są sposoby
puch z opróżnianych tam piernatów
u nas w płatki śniegu się zamienia
i przybiela czarne w stadzie charaktery
I deszcz raju udziałem
z jego mieszkańców niebiański prysznic
drobiny dobroci zmywa
w duszach śmiertelników tworząc kałuże
A kiedy szczapy w niebiańskich piecach
do czerwoności się rozpalają
by słonecznym błyskiem liznąć ziemię
w skostniałych sercach zaczyna odtajać
Ziemsko - niebiańskim wtedy trikiem
są te na niebie tęczowe ubiory
i miłość, z owych uwolniona serc
barwnymi pasami niebo łączy z ziemią
278
279
Trochę smutno
280
Lechosław Cierniak
Trochę smutno
MAJESTAT KOBIET
Nie musisz zaraz się rozbierać
żeby nie było pokrótce
Do ud droga od ziemi jak do nieba
a centymetrowa skala kłamie
że to na wyciągnięcie ręki
w libidowym raz dwa
Trzymaj się zdrowo
Rozbieraj się najpierw zapięta po szyję
w swój szczelnie odziany majestat
i przy muzyce
że nie wierzysz własnym uszom
Potem umowę ciał spieszmy na czas nieokreślony
i w morfinowym zdumieniu
że już niepotrzebny maj
sprzedamy księżyc z gwiazdami za psie grosze
a bramy nieba na trzy spusty
otworzymy jednym kluczem
281
Lechosław Cierniak
CZAS KOBIET
Wydarzenia splamionych cnót
są brzemienne w skutki
kiedy grzechu warte córki
zabiera wyjątkowy czas kobiet
do trwania świata w nowych kalendarzach
gdzie wschodzą i zachodzą
a niekiedy upadają spalone przez miłość
która zaświeciła nie w tym gwiazdozbiorze
Rodzą nowe ciała do nowo odkrytych konstelacji
a potem ich małe kometki też gubią warkocze
i spadają wabione przyciąganiem męskim
Rodzą się nowe matki
282
Trochę smutno
TROCHĘ SMUTNO
Było minęło
Zachody trochę się zmieniły
Wschody w poczęciu takie same
a w zachodach dogłębniejsze już bilanse
kiedy w sufitowej zadumie
dociec chcemy o dniu
który skurczył kalendarz
Było minęło
Trochę smutno
że nie muszę się śpieszyć
bo już żaden pociąg nie ucieknie
kiedy podróż donikąd
a Bożena śpi jak zawsze zmęczona
i że padło jabłko od jabłoni
bo syn wykapany ja moczymorda
Trochę smutno
Zasuszona pięciolistna
w tej księdze dookoła życia
w rozdziale o miłości
niczego nie zapomniała
kiedy kartkujesz
tamte cztery tygodnie miesiąca
pomnożone przez dwanaście
żeby rok pełni szczęścia wychodził
z niegdyś kupidynowym księżycem
dzisiaj przyćmionym
bo już inne pogody na dobranoc
Było minęło
283
Lechosław Cierniak
FATAMORGANA Z KOBIETĄ W TLE
Ten enfemeryczny zarys szczęścia
na betonowej pustyni
trzeciego piętra osiedlowej oazy
to obraz twojego ciała
na balkonowym podium
kiedy podlewasz na dobranoc kwiaty
a potem znikasz za stumilowymi kotarami
a ja przeżywam ten ósmy cud świata
dopóki świat nie zapuka
284
285
Możliwe, że zaśniemy
286
Mirosław Kościeński
Możliwe, że zaśniemy
EROTYK
erotyk nasenny błyskawiczny zamek
lodowej przestrzeni puścił się czułością
na północny biegun zmęczonego ciała
gdy zbliżają się święta i grudzień ulicami
chodzi po kolędzie używając chusteczki
tej zakatarzonej zimy kiedy wszystko
się myli nawet ty idąca po zeszklonej
jezdni wprost w szalik klatki schodowej
z tym samym numerem i gdy
nasza naostrzona miłość to goniąca
oddech sfora obnażenia po wigilijnym
stole łóżka przy którym spożywamy
głodni dalekich rejsów w dotyk postne
cudzołóstwo zimowych wieczorów
SZEPT
z wbitym w plecy
ostrzem dzikiej plaży codziennie
się spalam a tylko fruwające mewki
słonej ironii między nami na
prześcieradle płaczącym morzem albo
naszym dzieciństwem jest jeszcze
gdzieś palma nadziei tuż za
falochronem milczenia w uśmiechniętej
krainie złudzeń jest jeszcze tysiąc
mil do przebycia we wspólnej kajucie
zwanej życiem i dni sztormowe
naszego wzroku
jest
lecz czasami cierpienie jak łza cicho
spłynie po policzku
287
Mirosław Kościeński
PO SZTORMIE
możliwe że się obudzimy
na pełnym morzu słonych łez wylegując
się w wydrążonej czułością łodzi lub na
splecionej z naszych rąk tratwie dryfując wciąż
ku sobie głodni miłości i wycieńczeni tęsknotą
możliwe że powita nas ciepły uśmiech świtu
i rozstrzelany jazgotem mew widnokrąg a tuż
za nim wesoło zamerda ląd że nigdy
ty nie odejdziesz a ja się nie odwrócę
że żadna gorycz nie osiądzie na wargach
i sól nie zawita w sercu że węzeł rąk nigdy
nie puści że żadna kłótnia nie rozdzieli
że żaden sztorm nie oddali
możliwe że się obudzimy
pełni nadziei więc zróbmy krok
lewą nogą na nowym lądzie
DOLINA
jakże prosić o sen w tym bolesnym czuwaniu
gdy szczeliny lęku zakwitają na szarej kartce
papieru jakże wpłynąć do rezerwatu czułości
w którym rosną ślepe kwiaty pożądania jakże
dłużej bez ciebie
a na równinie poczętego listu fioletowe
rozłożenie ciszy między ramionami sztormu
twój wyśniony pejzaż:
dolina bólu
288
Możliwe, że zaśniemy
LIST PRZED SZTORMEM
niezabliźniona rana w pamięci:
podróże bez celu ja zawsze
o tobie uciekam coraz dalej
już nie pomaga rysowanie
pejzażu jesteś nagłym wejściem
w ciszę chociaż wiem
że nie byłaś
LIST NA DOBRANOC
po wejściu w zamknięte oczy i próbę
z góry skazaną na niepowodzenie
przypomnienia prognozy pogody sprzed
tygodnia pozostają wspomnienia
obrastające legendą zbyt bujnej
wyobraźni co można nazwać
bezsennością poduszki i być może
dlatego
zasypiam bez niej
289
Mirosław Kościeński
LIST W JEDNYM Z PORTÓW
jesteś chora na prowincję tę prawdziwą
za oknem i wydumaną w literackich
kłamstewkach samotna w cichej suterynie
oczekujesz listonosza z poranną pocztą
prawie jezusa chrystusa naszych nowych
czasów
z drżeniem rąk rozcinasz kopertę
gdzie znajdujesz oferty małżeńskie
biura matrymonialnego and co
z wielkiej metropolii
mój spóźniony list
290
Możliwe, że zaśniemy
LIST
puścił sztormu węzeł: owdowiała zima
wściekle szarżuje na mroźnym wietrze
- koniu w okna naszych nie wysłanych
listów kuter cierpliwości wlecze się zbyt
wolno wpływam w strefę przypomnienia
mógłby to być maj albo lipiec
a to chłód grudniowej nocy sięga
po nogi zarażona trądem burza dotarła
nawet tutaj wszędzie pełno wody
(bo wanna snu już trochę przecieka)
przeziębione uczucia histerycznie
pokasłują jest nieco za zimno więc
szczelniej okrywam je wszystkimi
wierszami
zostało jeszcze tyle dni na rozmyślania
i ze spokojem rozkładam figury
do gry w fale z morzem
a za burtą:
puścił węzeł sztormu
291
Mirosław Kościeński
BAJKA NA DOBRANOC
możliwe że zaśniemy
wtuleni w ciepłą powiekę łóżka gdy zapowiada
się długi wieczór rozrzuconego światła telewizora
w cieśninie pokoju po sutej kolacji doprawionej
nieobecnością do końca przeżytego prawdziwego snu
gdy byłaś moją dopowiadaną bajką na dobranoc
zapaloną nocną zapałką w poszukiwaniu ostatniego
papierosa butelką whisky ukradkiem opróżnianą
na wachcie więc możliwe że zaśniemy
w rytualnym zdejmowaniu naszej
codzienności z popękaną muzyką magnetofonu
gdy strwożona jesień wyfrunęła ci z oczu
a każde miejsce fotelem
z kodeksu bogów
jesteś grzechem pierwszym
drugim
teraz możemy spokojnie
zasypiać
292
293
Ja tam wolę swoje zadupie
294
Bożena Łazorczyk
Ja tam wolę swoje zadupie
POŻEGNANIE
usnęłaś
usnęłaś pełna nadziei
że wstaniesz
powitasz nowy dzień
tuląc do siebie dziecko
miałaś w słonku powiesić pranie
plewić bratki
dać pieskowi śniadanie
pójść na spacer do matki
usnęłaś
tak nagle cię nie ma
może teraz plewisz kwiatki Panu Bogu
i tulisz aniołki?
pocieszenie nie przychodzi
nie ma większej pustki
gdy matka odchodzi
295
Bożena Łazorczyk
***
powiedz mi czy jeszcze pamiętasz
twój pierwszy śliczny elementarz
na liczydle pierwsze rachunki
na dłoniach atramentowe malunki...
piec buchający ogniem
listy pisane do mnie...
już tylko pożółkłe fotografie
wspomnienia miejsc na mapie
lampa naftowa zerka zuchwale
duszę ma tylko żelazko stare
świat w nieskończoność pędzi
nie wiem gdzie jutro będzie...
samotnym w świecie
samotnym w sieci
prawdziwe słońce już tylko świeci
296
Ja tam wolę swoje zadupie
TĘSKNOTA
Jak bardzo trzeba płakać,
By osłabić tęsknotę?
Jak głośno trzeba szlochać,
By ulać smutku trochę...
Do bólu krzyczeć i wyć.
Zdeptać resztki uśmiechu.
Kurzem wspomnienie przykryć,
Swe jęki darować echu...
Czyją jesteś muzo zła?
Dla poety cię dano?
Może jesteś tylko ma,
Na mych łzach ciągle grano...
***
zapaliłam dziś świeczkę
na grobie ojca mego
słońce otulało chłodne mogiły
ujrzałam Jezusa w cierniowej koronie
i szepnęłam
ojcze, papież jest teraz z tobą
po tamtej stronie
297
Bożena Łazorczyk
MAŁE MIASTECZKA
W dupie miał Bursa małe miasteczka
a ja wciąż jeszcze tu mieszkam
wolę swoje zadupie
i już się stąd nie ruszę
wy uciekacie do wielkich miast
praca awanse tam ciągną was
cieszcie się pędem, tłokiem, ściskiem
mnie najdroższy ten kawałek ziemi ojczystej
trzymajcie się tam wspaniale
a świeczkę na grobach ojców waszych – ja palę
łatwiej wielkomiejskiej karierze hołdować
trudniej tradycję praojców zachować
praca najważniejszym celem człowieka
ale w Wigilię pusty talerzyk czeka
wolność jest dobrem
odważny ten co czasy tu przeczeka
298
Rozdział VIII
301
Na lodowisku życia
302
Wiesław Janusz Mikulski
Na lodowisku życia
***
są tacy
co się smucą
z sukcesów innych
są tacy
co się śmieją
gdy wkoło jest smutno
są tacy
dla których niebo
mieści się w portfelu
a gwiazdki na pagonach
są tymi
***
grządki lat
w zaniedbanych sadach czasu
zarastają chwastami ciszy
zakopane talenty szans
nie procentują miłością
pną się wśród pordzewiałych ogrodzeń
wybujałe pokrzywy osty
przez które nie da się przejść...
303
Wiesław Janusz Mikulski
***
każdy z nas nosi w sobie
urodę Boga
Jego obraz czasem
spalony na popiół
każdy z nas jest
bratem Chrystusa który czasem
staje się wyrodnym
każdy z nas oddycha
miłością która rozlewa się
wciąż rozlewa się
z Serca Boga...
***
okruchy dni
zbieram w kosze
życia
okruchy słów
zbieram w kosze
prawdy
okruchy uśmiechów
zbieram w kosze
szczerości...
304
Na lodowisku życia
***
to nie ja podtrzymuję Ciebie
na lodowisku życia
ale Bóg
to nie ja rozsłoneczniam Twoje
dni po czasie chmur i deszczów
tylko Pan
to On prowadzi Cię nad wody
gdzie możesz odpocząć
w upał trudnych dni...
***
zanim się wypalimy
oświetlimy drogi
ogrzejemy czas
karuzele szczęścia
śmiechu pełne dzieci
zatopimy w tańczących światłach
zanim się zamulimy
w czasu ciszy
blaskiem miłości
rozjaśnimy twarze
ogrzejemy serca...
305
Wiesław Janusz Mikulski
***
w sadzie mojego szczęścia
owocują ziarna
Twoich słów
w sadzie mojego szczęścia
płyną zdroje
Twojej łaski
w sadzie mojego szczęścia
gwiazdą moją jedyną
jesteś Ty
***
pióropusze niebotycznych słów
porwał wiatr czasu
gdzieniegdzie leżą potopione
w rzekach obietnic
lub w błocie zapomnienia
niektóre rozrywają psy nocy
wśród wrzaskliwej kociej rui
306
307
Czas połknie wszystko
308
Dorota Szachewicz
Czas połknie wszystko
***
Ty któremu na imię
Przyszłość
narysuj
strzałki w labiryncie
zapal
w nocy życia
cokolwiek
może to być
zapałka słowa
lub choćby
latarka przeczucia
będę wiedziała
dokąd pójść
***
jeszcze oddech
przyspieszony
na dźwięk imienia
napięcie mięśni
w biodrach
gdy myśl przebiegnie
szybko jak mysz
włos na fotelu
plamka na dywanie
odciski palców
ziarnka piasku przyniesione
to wszystko
309
Dorota Szachewicz
***
czas
jak odkurzacz
połknie wszystkie
oddechy i słowa
kurzem tym przykryję
zimne wieczory
gdy przyjdzie czas
bujanego fotela
przy piecu
teraz
gram w ruletkę życia
może jeszcze wygram
cokolwiek
***
noc
zakochana w dniu
w szarości tańczy
powoli zdejmując
woalkę
rodzi światło
i barwę drzew
310
Czas połknie wszystko
***
gdy głód
okruszki zbierasz
cenne jak karty
patrzysz przez lunetę
uważając aby nie zdeptać
pyłku czułości
który upadł ze stołu
kochania
***
zaginęła
moja Atlantyda
nie istnieje
tu i teraz
wiem tylko że była
bo wspomnienie
jak pętla
zaciska mi gardło
311
Dorota Szachewicz
***
masz w oczach
wypalone źrenice wiary
nie potrafisz
uczynić znaku pokory
ale jeszcze szukasz
w ciemności
ostatniej zapałki
jeszcze nadzieja
w tobie mieszka
że gdzieś
musi być ta
ostatnia zapałka
schowana na jutro
312
313
Egoizmu ciemne wino
314
Anna Maria Różańska
Egoizmu ciemne wino
PRÓBA ODRODZENIA
Nie pozwalam moim słowom
Kwitnąć
I zmysłom się rozchylać
Ani nogom błądzić
Ani ustom chwalić miłość
Nie tak dawno byłam
Inna
Lepka maska na mojej twarzy
Nikt nie pytał mnie o drogę
Nikt się zbliżyć nie odważył
Jakby topór wisiał w locie
Tak stawało się nieznośne
Dni mijały nieznaczone
Smutek rodził się wraz z wiosną
Teraz stoję jak cel w oknie
Które nie chce się domykać
Widzę horyzontu wstążkę
I plamy sumienia w gwiazd promieniach
Niech ten sąd będzie ostatni
Błagam
Bo noce są ciemne
Chcę rozliczyć się z przeszłością
Spalić wiersze nadaremne
Za to
Że nie byłam Boga pewna
A brałam tylko namiętność natchnioną
Otruło mnie egoizmu ciemne wino
Pozwól mi więc
Odejść drogą odrodzenia
315
Anna Maria Różańska
TE PEJZAŻE
te pejzaże znane nocą
pod gwiazd kocem poznajemy
w ciszę drzew
wplatając jęki
tej wzruszenia karuzeli
serca trójkąt w spokój rośnie
nad kwadratem dopełnienia
dom powstaje
- owoc tworzenia
SPLOTY ŚWIADOMOŚCI
sploty świadomości
kruszą moją bezmowę
i odami chcę cię opiewać
szeptami rozkoszy owionąć
lawiną pocałunków uwięzić
ofiarą ciała twą księgę przepasać
a przed zachodem
- zgasnąć
POMRUK NOCY
pomruk nocy
chce mnie dopaść
nim dokończę lunchu płatki
wcisnąć w sprężynowe łoże
chce mnie
jak ptaszka do klatki
a ja walczę nagą bronią
by zatrzymać słońc namiastkę
- bose stopy o poranku
316
Egoizmu ciemne wino
NIEPOROZUMIENIE
dałeś mi Panie chęć istnienia
ale ja
boję się powietrza
dałeś mi radość życia wielką
a ja
cały swój smutek topię
w wierszach
dałeś pejzaże lasy pola
a ja
zamknięty w ścian sześcianie
dałeś mi rozum i dwie ręce
lecz stoję w kolejce
po socjalne
dałeś mi wszystko
pokochałeś
a ja
czuję się zbędnym rzutem
stawiasz mi w życiu
dobre duchy
które szyderczym
niszczę śmiechem
a gdy nastanie rozliczenie
może się opamiętam wtedy
i podziękuję że mnie Panie
chroniłeś od występków biedy
i sercem zacznę czuć
nie umysłem
by ocalić te marzenia
które w życiu mi rozbłysły
nasz dialog zwany
nieporozumieniem
stanie się wówczas
drogowskazem w przyszłość
317
Anna Maria Różańska
MOJE MUZY
moje muzy
żyją każda swoim życiem
od lasu za miedzą do tego
za horyzontem oczu
pulsują osobnym odcieniem w tętnicach
te natchnienia
piorą codzienności brudy
w pralce rdzą znaczonej
klną na pogodę
palą zbyt wiele tytoniu
chodzą z krzywym przedziałkiem
niezbyt prężnym
lecz ważnym ku mnie krokiem
moje słońca
mieszczą się w małym pokoju
w słupach przyblakłych zeszytów
na zdjęciu zrobionym ukradkiem
w czasie i przestrzeni zbyt odległej
by czerpać z niej czyste powietrze
to największy zawód
zrodził bujne kwiaty
coś na kształt miłosnej nuty
nie zagranej poza snu woalem
nigdy
wyczekiwanie
ucztą rozterek nagrodzone
głuchą linią telefonu
i bezsennością doby
tylko ta inspiracja
bytująca poza wymiarem
karmą się stała
dla strzępu duszy na krawędzi smutku
ból owocujący szczęściem
stał się jedynym cudem
i zachwytem
318
319
Dotykasz mnie muskając
320
Iwona Sławecka
Dotykasz mnie muskając
BO TY
Srebrem dotykasz
Mnie muskając
Złotym mgnieniem
Świecy zapachem
Jaśminowej macierzanki
Otulając szczelnie
Ciepłym tchnieniem
Szepczesz do ucha
Słodkie głupotki
Tandetnej „Walentynki”
Lub na zmianę
Głębokiej mądrości
Z głębi dna
JESTEM
Jestem nadwodnym drzewem
Nurzającym stopy w jeziorze
Przenika promień
Jego świetlisty nurt
Sięga do korzeni
Staje się we mnie
Liściem istnienia
Pyłkiem życia
Kwiatem miłości
Wiatrem ku gwiazdom
Spojrzeniem w niebo
Ku wieczności
321
Iwona Sławecka
BEZSENS
Bolesna pustka
Ciężka samotność
W oddali nikłe światełko.
Lodowe serca
Ludzka nieczułość
I grobu lodowe gardło
Nic się nie liczy
Nie ma znaczenia
Samotny w ludzkiej pustyni.
Spoglądam wkoło
Nikt mnie nie widzi
Patrzę jak przez szklaną taflę.
Gdzie się obrócić
Gdzie znaleźć ciepło
Cudowne ukojenie.
Leciutki dotyk
Muśnięcie włosów
Troskliwe miłe dłonie...
322
Dotykasz mnie muskając
TYLE NADZIEI
Miała tyle nadziei
Tak dużo marzeń
Wewnątrz serca
Pragnęła
Szczęścia dobroci
Wsparcia i oparcia
W nieszczęściu.
Miała tyle zapału
Chciała porwać
Za sobą świat.
Była mocno
Stojąca na ziemi.
No właśnie...
Była...
PO DRUGIEJ STRONIE TĘCZY
Po drugiej stronie tęczy
Gdzie ciemność dotyka życia
Spełnij swe sny żeglarzu
Znikając w odmętach nicości
Wieczność baśnią odpływa
A struna boleścią rozmyta
Pękła ze strzępem duszy
Ostatnim schowanym w mym sercu.
323
Iwona Sławecka
MARZYCIEL
Każda przygoda rozpoczyna się w jednej chwili
Każda podróż rozpoczyna się od pierwszego kroku
Każde marzenie ma swój początek w marzycielu
Wszystko jest możliwe jeśli się tylko odważysz.
Bo my tworzymy muzykę
I budzimy marzenia
Chodząc samotnie po morskim brzegu
Siedząc nad zapomnianym strumykiem.
Straceńcy i przegrani w oczach świata
Gdy ledwie blady promyk oświetla nam drogę
A jednak to zawsze również my
Wprawiamy w ruch ziemię i potrącamy światem.
Bo każda przygoda rozpoczyna się w jednej chwili
Bo wszystko jest możliwe jeśli się tylko odważysz.
324
Dotykasz mnie muskając
SANTO SUBITO
Z Wadowic
Przybył wiatr.
nad Watykanu Plac
odwracał karty księgi
Na trumnie ziemskim
Ciałem wyłożonej.
Dmuchał, odwracał
Targał i czytał
Treść życia
Sternika Barki.
Aż doszedł do końca
Waha się znowu...
Wtem księgę żywot
Zamknął z trzaskiem
Na skraju wieka.
Nie tyka jej więcej
Z nim świat cały
Wstrzymał oddech.
Żałobna refleksja
Rozszlochała dusze...
325
Iwona Sławecka
***
Zanurzona w upale
Zadziwiona światem
Umieszczona
Wśród okruchów
Wiem, że chcesz
Bym była Twoją
Teraz i zawsze
Tak po prostu
Na wieki.
SEN
Sen który
Twoje ma imię
I w stumilowym lesie
Toruje mi drogę
Na sabat wiedźm.
Rozwiewa przeczucia grozę.
Drżące obawą serce
Unosi do snu
Słodkiego snu.
326
327
Może otulę jesień
328
Mieczysław Krymski
Może otulę jesień
DO MATKI
Matko
Jutrzenko moja
Wstajesz wcześnie ze słońca wschodem
I jak słońce nad domem świecisz
I jak słońce
Które ogrodem idzie
Krzątasz się pośród dzieci
Twoje promienie świecą nad kuchnią
To nad dzieżą z chlebem
Nad garnkiem pełnym świeżego mleka
A wieczorem usypiasz dom
Ciepłą kołysanką do snu
Tak jest zawsze
Chociaż ciebie już dawno nie ma
Żyjesz w moich wspomnieniach.
MOŻE OTULĘ JESIEŃ
może otulę zziębnięte liście topoli
i kiście czerwonych jarzębin
może w jesiennym słońcu
uspokoję płaczące wierzby
może wzrokiem zatrzymam
klucze lecących żurawi
może spojrzę wprost w źrenice zatroskanych oczu
by dostrzec iskierkę nadziei.
329
Mieczysław Krymski
CISZA, KTÓRĄ CZUJESZ
Ona jak napięty łuk
Jest cięciwą twoich oczu
Przychodzi nagle
By ucieleśnić twoje ciało
Ona zjawia się
Kiedy ją wzywasz
Depcze twoje złudne wrażenie
Chce uleczyć z marzeń
Ona tkwi w tobie
Kiedy nocą śnisz
Okrywa płaszczem twoje oczy
I bezszelestnie znika
Ona nie szuka ciebie
Jest z tobą
W nieustającym wrzasku i śpiewie
Oplata cię ramieniem
Ona jest zawsze
W uszach czasu
Co stulił się pod ciężarem zdarzeń
W ciszy którą czujesz.
JESIENNY PORANEK
Całe zastępy drzew wyśpiewują swe kolory
A wiatr trzyma swą zaczarowaną różdżkę w dłoni
Jesienny krajobraz rośnie mlecznym świtem
I siada strudzony pod lasem
Poranne słońce trąbi pobudkę do okien
I złotą strzałą rozdziera szyby jak papier
Nad głową niebo leci płachtami
I prują je ptaki jak zbłąkane latawce
Jesienny poranek wita się z barwnym sadem.
330
Może otulę jesień
MOJA MYŚL
Lekka jak ranny powiew wiatru
Jak piórko
Które na wodzie osiada
I płynie pod wiatru osłoną
To zjawia się u brzegu
Albo płynie ku głębinom
I jest we mnie przez chwilę
Potem ginie
Rozwija skrzydła jak motyl
I jak ptak
Wznosi się ponad ziemią
Tak jest zawsze
Aż do przebudzenia
Ciągle jeszcze śpiąca
Jak jutrzenka
Co srebrnym świtem idzie
Opada kroplami do strumienia
I znowu lekka jak piórko
Płynie moja myśl.
CZAS OCZEKIWANIA
Wyciągnięte ręce
Oczekują czyjegoś dotyku
Oczy szeroko otwarte
Wypatrują szczerego uśmiechu
Spragnione czyjeś usta
Gotowe do wypowiedzi i pocałunku
Gorejące miłością serce
Otwarte na czyjeś uczucie
Czas oczekiwania
Jak niespełnione zaklęcie
To słowo niepewne.
331
Mieczysław Krymski
ŚLADY CIENIA
Nieznany ktoś
Objął w dłoniach księżyc
Okrył płaszczem las w wiosennym słońcu
Siwy obłok
Rozściela swe płachty
Tańczy przy otwartym oknie bezchmurnego
nieba
Biały świt
Zatrzymał się o brzasku
Spogląda zza zasłony z mgieł na kwiecistą łąkę
Jakby ktoś
Przystanął w milczeniu
I zatarł ślad swojego cienia.
***
W tej poezji
Jest ślad po Tobie
To moje wspomnienia
Napełnione do dna świadomości
Które trzymasz zamknięte w zegarze
Nawet lekki powiew marzeń
Okaleczonych gwałtem beztroskich chwil
Powraca nieustannie do mnie
Nie tylko w snach
Przez pożółkłe listy
Utkane kikutami słów
Wyszarzałych jak jesienny liść.
332
333
Niebo przestało płakać
334
Edyta Mielewczyk
Niebo przestało płakać
NIC NOWEGO
Otworzyły się bramy
Szedłem
Dalej: czysta biel
Stokrotka
Wiatr w oczy
Spojrzenie
Wszystko się różni...
Wszystko jest inne...
A ja?
Niczego nie pragnę
Niczego nie chcę
Niczego nie zmienię!
SEN
Brakującym oddechem
Świadomi
By – istnieć, być!
Wartość – jest darem
Uśmiech – zabawą...
Ostatni – pocałunek - kwiatu!
Na - dnie spodu
Jest głębia puchu...
Odbijający – cień!
Słowem na papier...
Długopis - drogą...
Ja śnię!
335
Edyta Mielewczyk
PRZEPAŚĆ
Serce – kąsi
Dusza – łka
To – dzień dotykający
dna...
Czy – Anioł tańczący
gdy trąby grają...
Zagra pieśń pochwalną?
Chciałabym - odejść
Zniknąć – z tła...
Pod kopułą – nadziei
Jest głusza!
Dreszcze i ból
Myśli – dotykające łez!
W jednym odcinku
czasu...
Co się dzieje?
Czy – ja żyję?
Odchodzę – zamykam
oczy...
Czy zdążę zobaczyć
Dzień?
W którym się
Narodziłam!
336
Niebo przestało płakać
SMUTNE DNI
Smutne krople...
obetrę swe zapłakane
oczy...
Słońca uśmiech
rozgrzeje
Ludzkie dusze!
By – nie płakały
z deszczem.
Obojętnie patrzą
na nas...
Obumarła ulica obierając smugę...
Unosi - opary
w górę
Zbuntowanego nieba!
Stojące - drzewa
szlochają liśćmi
pochylonych gałęzi!
To – owoc dojrzewania
nad płaczącym
Niebem!
337
Edyta Mielewczyk
DZIECIŃSTWO
Małe i piękne
owocem kwiatu
Rozkwita...
Zaczyna budowlę
Swych marzeń!
Pośród piasku - są
Małe niewidoczne
Spojrzenia...
I - chwila w którą
Wszedł mały człowiek!
Każdy ruch i czynność
Jest tajemnicą
Małego chłopca...
Który - patrzy na
Świat - swą myślą
I dotknięciem...
W - jego dłoniach jest
Tyle siły
A energia - daje mu
Ducha zabawy...
Jest - jak wiatr i woda!
On - będzie kimś!
338
Niebo przestało płakać
MIŁOŚĆ
Widzisz tę brzozę?
Jesteś jak ona.
Silna, zbuntowana...
Czasem smutna.
Tyle korzeni - jest w
Twym sercu
Gdy brakuje Ci
Ciepła...
Tuląc się do
Myśli
Wspominasz chwile
Które są w Tobie!
Błądzisz - jak dziecko
Potrzebujące matki!
Czujesz, że kochasz...
To - Miłość połączyła
Twój rozsądek...
Po prostu - jesteś sobą
I taką zostań!
CHCE SIĘ ŻYĆ
Zbuntowane chmury
Odpłynęły
Oczyściło się
Niebo z którego
Płynęły łzy
Przestało płakać!
Powstały obłoki
Piękne i wyraziste...
I znowu zaczyna się życie
339
Edyta Mielewczyk
TYLKO TY
Daleko od siebie
A jednak blisko
Dalej - coraz dalej...
Dotykiem rąk
Nietykalnie zastąpieni!
Namacalnie ogrzejemy
Nasze ciała...
Przez palce zwykłych dni
Ucieka czas...
Jak rwąca rzeka!
Uciec - jak najdalej
Być - tworząc jedność!
To - boli
Gdy ludzką duszę
Odbiera nam
Złość!
Jak pomazańcy blisko...
Coraz bliżej
A - jednak daleko
By - kochać się
Na łożu śmierci!
340
341
W zapachu sadów, łąk i pól
342
Łukasz Tomczak
W zapachu sadów, łąk i pól
ŚWIĘTA ULICY
co mi pozostało
w wigilijny wieczór
poza trunkiem chemicznej bomby
którą piją w samotności
pod pierzyną starych gazet
żal
tęsknota
co mi pozostało
poza uśmiechem
który nagle stracił urok
zgasł wraz z zachodem słońca
za opuchlizną życia
nie wołającym
co mi pozostało
poza duszą wyżartą przez dyktę
która pozwala zamknąć oczy
na świat
nie rozumieć
być niewidzialnym
blask życia wyssany z oczu
cztery szczeble ławki
skrawek posadzki na dworcu
śnieg wżynający się w ciało
pusty talerz przy moim stole
aby opłatek mógł przemówić
343
Łukasz Tomczak
NA PODOBIEŃSTWO BOGA
sen obudził mnie
późną nocą
i wraz z bólem głowy
poprosił
abym stworzył wiersz
na podobieństwo Boga
krótki
zwięzły
i nie na temat
ŚMIERĆ ASFALTOWYCH ŹRENIC
mój aniele czy widzisz?
jak stoję umyślnie martwy
pod drewnianą ścianą
nie reagując
nie broniąc się
przed ciosami zadawanymi
w każdą część duszy
a moje uczucia
są zimne jak posąg
zamknięty w czasie
czuję smak śmierci
rozłożony tuż obok
w zapadłej czerni
asfaltowych źrenic
ona delikatnie
gładzi dłonią moje ciało
jakby wbijała w nie długie igły
suche policzki rumienieją
344
W zapachu sadów, łąk i pól
***
wypiłem łyk
gorącej kawy aby wykończyć
kilka wierszy i wepchnąć w nie
trochę bezpłodnych uczuć
które dopiero co ściągnąłem
z brudnego lustra
wypiłem łyk
gorącej kawy aby mieć czas
na marzenia o mojej ciszy
w krzykach moich bliskich
wypiłem łyk
gorącej kawy tak na oczy
morfeusza spuchnięte poezją
345
Łukasz Tomczak
NA STAREJ ŁAWCE – RANO
siedząc na starej ławce
skąpani w porannej rosie
z dala od zgiełku i gwaru
szarego miasta
toniemy w hermetycznej próżni
dialogów o poezji i życiu
nie zwracamy uwagi
na porywającą pieśń słowików
i rytmiczne bicie dzwonów
które próbują rozproszyć nasze myśli
na starszą kobietę
która lewym uchem
próbuje wyłudzić od nas
okruchy świeżej nadziei
a ja wsłuchuję się
w życiorys twojego istnienia
opowieść która powoli
nakreśla fantazji
piękne sceny z przeszłości
i nie widzę różnicy pokoleń
oraz lat które bezczelnie
odrysowały się na naszych twarzach
w moich myślach
już na zawsze pozostanie
zapominalska wiewiórka
która nigdy nie wie
gdzie schowała swoje
piękne orzeszki
346
347
To zielona wiosna
348
Mariusz Kasiński
To zielona wiosna
WIOSNA
Cóż za jasność za oknami i kolorów tęcza
Toż to zima już za nami i jej mroźna ręka
Teraz łąki umajone, pełne cudów świata
Teraz 10 ma termometr, plus minus wymiata
Teraz już na drzewach pączki, wciąż trwa gra
w zielone
Zakochani już za rączki, mąż na rękach - żonę
Wszystko wokół znów ożywa, wszystko kłania
się tej pani
Nawet zwykła szara szyba znów w kolorach
szybko stanie
Więc zapytasz: „Kto, co to, kim jest ta pani
radosna?”
Ja odpowiem: „Nie wiesz, kto to? - To zielona,
piękna wiosna.
349
Mariusz Kasiński
SAMOTNOŚĆ
Samotność to pewne uczucie człowieka,
Gdy przed pomocną ręką przyjaciela ucieka
Gdy drugi chce pomóc, a ty znów odchodzisz To wtedy samotność w twym sercu się rodzi
I brak ci czułości i człowieczej dłoni,
Tej ciepłej, głaszczącej po twej zimnej skroni.
Samotny - nie znaczy odcięty od świata,
lecz ten co czułością, pomocą pomiata,
Gdyż w sercu takiego „samego” człowieka
niepewność się rodzi, ze strachem powleka,
odpycha od siebie
najbliższych, pomimo, że są tuż przy tobie
i latem i zimą
By nie być samotnym najlepiej zrozumieć,
co znaczy wybaczać
i wybaczać
umieć.
ŻYCIE
Życie - drogą, wyzwaniem do pokonania
Nie idź przez życie pod prąd
Życiem, rzeka wad i problemów,
Najlepiej idź przez most
Z życiem walcz, nie poddaj się
Odwaga wyniesie cię na brzeg,
W życiu czas to zegar nie do zatrzymania,
Życie - zegar czasu.
350
351
Dziękuję, że kochasz
352
Mateusz Karczewski
Dziękuję, że kochasz
HYMN
oboje wiemy
że miłości nie skończymy
na kilku głupich słowach
i trząśnięciu drzwiami
bo głupota
to miłości trzecie imię
MIŁOŚĆ
miłości nieskończona
w mej kochanej skupiona
delikatna niczym lotosu kwiecie
głos jak nimfa zakochuje bezdennie
na zawsze razem
przez kłamstw fale
dziękuję że kochasz
JAK KOCHASZ?
serce me
jak ogień rozpalone
pragnę być przy tobie
kocham tak bardzo
twój każdy dotyk
każde spojrzenie
bo miłości nie pragnie ten
kto jej nie stracił
353
Mateusz Karczewski
SERCE
serce moje na twój widok
jak stal się rozgrzewa
bo miłości nigdy nie doznało
gdy całujesz mdleję
czas przy tobie jak sen
płynie bez świadomości bycia
***
całym sercem w przestrzeni życia
odkrywam swoje istnienie
odnajduję miłość
która była ze mną
skrzyneczka na strychu
i pamiętnik w środku
tam zapisane jest
moje życie
PO
cieszymy się
płaczemy
nie szukamy szczęścia
tam mamy je od razu
kroczymy tak
by zdobywać chwilę
tam chwila naznacza się
wiecznością
tu jest potęga
tam jest wiara
tu my żyjący
tam święci
tu jesteśmy teraz
tam trafimy po śmierci
354
Rozdział IX
357
W poszumie morskim
358
Jan Wanago
W poszumie morskim
O MORZU
Pisałbym wiele, nigdy bym nie skończył
Gdyby w morzu zamiast wody atrament się sączył,
Czarny, żółty, czerwony, różnego koloru,
Do czarnego papieru – biały do wyboru.
Mieszając można stworzyć przeróżne odcieni,
Te tak jak las widziany w słońcu na jesieni.
Ale po co o tym wspominam, po co o tym piszę?
Dlatego, że ten cały koloryt w poszumie morskim słyszę,
Coś tu nie jest jak trzeba – śmieją się dzieci w szkole,
Taki mały krótki wierszyk o takim żywiole.
Dlatego od dzisiaj: niech się tak dzieje,
Że o morzu trzeba pisać wielkie epopeje.
JAM MIĘDZYNARODOWY
Jam jak ten składak, co z części złożony
Bo i tak: skóra ruska, litewskie kości, z Centralką ożeniony
Pytam sam siebie: skąd na mym ciele zabliźnione rany
Czyżbym kiedyś dzieckiem nie był obrzezany?
Pomimo tych różnic wszystko współpracuje
Bo we mnie wileńskie serce – polską krew pompuje.
***
Ojczyzno Polsko! Z tym faktem zgodzić się nie mogę
A za cóż Ci obcięto rękę i odjęto nogę?
***
Ja pewnie dwulicowiec, mnogi w polityce
Prócz tego że pomorsko-wileński jeszcze tak doliczę.
A zresztą bez wyliczeń – serce swe otworzę
Mą Ojczyzną również to – Królestwo Boże.
***
O Boże! Ja do Ciebie świątyń, ołtarzy nie wznoszę
Ale zródź się w mym sercu, wstań z martwych
O to Cię proszę.
359
Jan Wanago
ZEBRANIE WIEJSKIE
Jeden z chłopów mówi tak:
Ta, Panie Prezesie - nawozów brak.
Drugi porusza też temat nie słodki,
Jemu się rozchodzi o chemiczne środki.
Następny ruszył również sprawy nasze
I tak: „zboże - śmy sprzedali, a gdzie są pasze?”
Zaś wszyscy razem wspólny problem mieli,
Bo jeden przez drugiego na wzajem krzyczeli.
„Zima zła, zła zima
A węgla nie ma, nie ma”.
Ot i bądź tu mądry chłopie
Ta reforma to utopia.
Ktoś tam wrzeszczy: śruby dajcie,
O cemencie pamiętajcie,
Wapno, lepik, gwoździe, papa,
Bo jak nie to będzie klapa,
Jak rolnictwa nie wesprzecie,
To się gównem nie najecie.
W końcu Prezes hałas zmógł
I tłumaczył się jak mógł,
Tak dyskusję podsumował
I tak różnie lawirował,
A że jest tylko z ramienia, po linii
A że inni są temu winni.
Że to tylko przyczyna reformy, tak samo odnowy
Że Wasz chłopski parytet spada dochodowy,
Że to już taka koniunktura
A chłopy na to chórem: „Bzdura”!
A Prezes dalej swoje: „widać są takie układy”
I na to już nie ma rady,
A może za biedne są nasze sąsiady,
Tak Mości Dobrodzieje,
Z pustego i Salomon nie naleje,
Jak się ma worek bez dna
I dlatego jest problem taki,
Że są poważne braki,
360
W poszumie morskim
A zresztą dajcie spokój mnie
A spytajcie się chłopy: „jak, co, kogo, gdzie?”
Prezes: „Ja wiem może RWPG-ie”
No i rozważcie Moi Drodzy sami:
I co komu winna – Spółdzielnia Gminna?
Zebranie się skończyło i czy to coś dało
To jednak na drugi dzień jeszcze
Echo brzmiało i brzmiało:
„Zima jak złapała tak trzyma i trzyma,
A węgla kuzia jak nie ma, tak nie ma”.
***
Nie po to mamy usta tak świeże, rumiane
By kląć, bluźnić i kłamać, mieć grzechem skalane,
Lecz na to: by przyjmować pokarmów zasoby,
Chwalić Boga, całować nam drogie osoby.
***
Jeżeli się przewrócisz na ostrym kamieniu,
Nie klnij go, nie wyzywaj, pozostań w cierpieniu.
***
Co cesarskie – cesarzowi, co boskie – Bogu,
Nie poprawiam po Jezusie, ale jedno dodać muszę,
I za to mnie nie ukarzą nieba,
Oddajcie jeszcze to – co ludziom trzeba.
***
Zamiast zdobić pamiętnik, złocone litery,
Niech lepiej go zdobią złote charaktery.
361
Jan Wanago
CHORY NA RENTĘ
- O Panie Doktorze - ze mną coraz gorzej.
- Ano zobaczymy, dobrze Cię zbadamy,
Gdzie trzeba prześwietlimy, gdzie trzeba opukamy.
- Ja myślę że koniec na mnie już przychodzi
Po co mnie już leczyć, niech się leczą młodzi,
- A więc konkretnie: co Wam dolega i na coście chorzy?
- Na rentę na rentę Panie Doktorze.
- A więc na rękę - dobrze zobaczymy.
Ano nic nie widzę aby chora była,
Cała ręka zdrowa, silna jak kobyła,
Taką ręką rwać powrozy, wszystko robić może,
Zamiast konia ciągnąć wozy lub szuflować zboże.
- Alem chory Ola Boga
- Co tam Panu znowu, noga?
Ano niech Pan podwinie nogawkę.
Ja przygotuję tymczasem strzykawkę.
Pewnie wada w kolanie,
Wbijemy igłę i zrobimy ssanie,
Ściągniemy literek, albo i dwa,
I jeszcze Pan prześcignie lwa.
- Ależ Panie Doktorze - mnie już nic nie pomoże,
Niech Pan już nic nie próbuje
Tylko mnie na rękę kieruje.
- Co Pan o tej rencie - tak się uwziął zawzięcie.
- Już Pan mnie chyba wcale nie wyleczy.
- Co tam Ci znowu? Czyżby chore plecy,
Ano do góry koszulkę, wyżej jeszcze, jeszcze,
A zobaczymy czy w krzyżu nie trzeszczy,
O! I żeberka sadłem obrośnięte,
Równo rozstawione i tak jak trzeba zgięte,
Ty mi udajesz tu starego grzyba
A Tyś zdrów jak byk, albo jak i ryba.
- Czy Pan doktor nie rozumie że wszystko chore u mnie,
To ja już wyglądam prawie jak na trupa.
- Co tam znowu u Pana - czyżby chora pupa?
Ano na dół te portaczyny.
- Ależ Panie doktorze jak można: publika, kobiety, dziewczyny,
362
W poszumie morskim
Przecie się wstydzę, przecie się krępuję
Bo by mogły zobaczyć, ach, ja choruję
Naprawdę czy Pan mnie nie słyszy, jaka moja mowa?
- Co tam u licha czy klatka piersiowa?
Ano niech Pan guziczki rozpina,
Przy okazji zobaczymy jaka koszulina.
- Ano ta koszula wie pan - Panie doktorze,
Wiele by powiedziała - fakt mówić nie może,
I chociaż faktycznie pół roku nie prana,
To przecie się zgina i nie połamana,
I tu jeszcze metryczka, niech Pan spojrzy proszę,
A kiedyś ją kupiłem z przeceny za grosze.
- No dosyć tego gadania, zwijaj te arrasy,
Bo Pan mi przypomina nasze dobre czasy,
A teraz dmuchnąć, raz i drugi,
Przestać dmuchanie drogi Panie,
Nabrać powietrza, wstrzymać wszystkie oddechy,
Ależ ma Pan płuca - jak kowalskie miechy,
Pan się tylko marnuje, tutaj między nami,
Mając takie płuca z takimi płucami,
Pan powinien pompować koła traktorowe,
Pan powinien napełniać naboje syfonowe,
Nadmuchiwać materace, piłki i pontony,
A nawet strategiczne wojskowe balony.
Pan się marnuje - czy Pan tego nie żałuje?
Z takimi płucami - można gadać godzinami,
Po różnych sesjach, zebraniach, naradach
Pan tego nie docenia, pan tego nie rozumie,
Co Pan znaczy u mnie,
Na przykład tak w operze, przy Panu każdy solista, artysta wysiada,
Każdego Pan przekrzyczy, każdego Pan przegada,
Mógłby Pan naraz śpiewać wszystkimi głosami,
A jakby Pan tak zaczął a sapać, a dychać,
To nawet symfonicznej orkiestry nie byłoby słychać,
U Ciebie za jednym dmuchnięciem od razu
Wszystkie by świece zgasły na ołtarzu,
Dam Ci teraz Mój Panie - moje skierowanie...
363
Jan Wanago
UMIERANIE
Ci wielcy jak i mali wspólną cechę mają
Po prostu zwyczajnie tak samo umierają.
***
Możesz być wielki, możesz być święty,
Nie wiesz kiedy Cię śmierć użądli, kiedy będziesz wzięty.
***
Za swego czasu: wielkich już przeżyłem
W końcu dla innych miejsc ustąpiłem.
***
Jam chociaż kruszynka wobec super gwiazdy,
Ale ten świat pożegnam, umrę tak jak każdy.
***
A kiedy ta z kosą przyjdzie również po mnie
Chciałbym żeby się to odbyło bez wielkich glorii – skromnie.
***
Wielkich tego świata – tak samo śmierć zmiata.
***
Kiedy przymknę oczy, nie mówcie nade mną: „Wieczne odpoczywanie”
Bom ja ukochał pracę, polubiłem działanie.
***
Nie wznoście mnie do nieba, nie żądam aż tak wielkiej chwały
Pozwólcie bym dalej żył na ziemi i zdrowy i cały.
***
Nie ukrywam, że żegnając Jana Pawła II–go uronię łzę z powieki
Ale żegnam Go normalnie tylko jak człowieka.
364
W poszumie morskim
JAN ANTYNIKOTYNOWY
Uświadamiał Jan Maćka,
że palenie szkodzi
Że to utrata zdrowia
i choroby płodzi
Osiada dym na płuca,
można dostać raka
Papierosy też drogie,
droga i tabaka
Czas się darmo traci,
że to wymysł czarta
Proszę Panie Maćku zapalimy
„Sporta”
A na to Maciek Janowi tak
jakby niechcący:
„Przepraszam, dziękuję
ja jestem niepalący”.
365
Jan Wanago
PASTERKA
Skrzypią, skrzypią sanie drogą
Aż się prószy śnieg
I dorównać się nie mogą
Jedni drugim bieg.
Prędzej, prędzej mój bułany
Wydłuż kroczek swój
Słychać dzwony i organy
Te kościelny strój.
Szczypie, drapie mróz po twarzy
Szron obok nas
Dzisiaj wszyscy młodzi starzy
Do kościoła wraz.
Na pasterkę co przybyła
Jadę w ciemną noc
Ich nie wstrzyma żadna siła
I największa moc.
A w kościele biją dzwony
Brzmi kolędy głos
Hejnał we wszystkie świata strony
Z ziemi do niebios.
Chwalą Boga ludzie prości
Aż się serce rwie
Ku tej chwale każdę pościł
We dnie i we śnie.
Chwali Boga lud zebrany
Najpiękniejszymi swymi
Kolędami, a organy
Dmą ku chwale hymn.
24 grudnia 1953 r.
366
367
Fikcja czyni cuda
368
Jan Dylewski
Fikcja czyni cuda
NIEPOTRZEBNI WIERSZOKLECI
Przepraszam was
nieopierzeni wierszokleci
Jeszcze nie ramole
Ale też nie dzieci
Wśród boleści życia
Wśród koszmarów nocy
Pocę się i wzdycham
Wpadłem w sen proroczy
Gdzie marzenia młode
Błogie, słodkie
Zamieniły na starcze przemyślenia
Ile z nich pozostało
Żalu za błędy szczeniacze
Po których zwiędła dusza płacze
I wspomina gdzież ona
Jasnowłosa dziewczyna
Gdzie czarnulka, gdzie ruda
Ania i Urszulka, Basia, Krysia
Jakie z nich żony byłyby dzisiaj
Ale szkoda mitręgi
Nikt poezji nie czyta
Wśród życiowej nędzy
Ciągłe budzi zmartwienia
Jak związać koniec z końcem
Kiedy marzeń przemyśleń
Nie da się zamienić na pieniądze
369
Jan Dylewski
FIKCJA
Po świecie się tuła taka tradycja
Od wieków z obłudą konkuruje FIKCJA.
Często zawodzi nadzieja i obłuda,
Za to FIKCJA czyni cuda.
I śmieje się z nich szczerze,
Że czarno na białym lśni papierze.
Dla niej paragrafy? Monitory? –
To kpina i fraszka – FIKCYJNE pozory.
Ona najlepsze inspekcje i kontrole
Wyprowadza... w pole
GADANIE
Problemy czekają na rozwiązanie.
Znamy, oj znamy ciągłe austriackie gadanie.
Wciąż na temat problemów ludzie bajają,
A problemy na ludzi czekają, czekają, czekają!
Problemy stare, zasiedziałe, liczne.
Ale nasze, nie kapitalistyczne!
Niektóre nawet już długie brody mają
I jak grzyby po deszczu owe wyrastają.
I cóż, że komisyjnie je zlikwidowano.
Premię podzielono, ordery rozdano
Kiedy psiekrwie z wolą bożą
Stare odrastają i nowe się mnożą.
A działacze się zastanawiają Dlaczego problemy na rozwiązanie czekają?
370
Fikcja czyni cuda
REFORMA
Zaczynam zmieniać
Głupie slogany komusze
Może sponsora skuszę.
A może zacząć od zera?
Może by milionera
Sprywatyzować głupotę
Wziąć się za robotę
Pisząc panegiryki
Jakie lubią kacyki.
Biznesu urynkowienia
Wesprzeć pobożne życzenia.
Koniec z krytyką
Żyć z Ameryką w przymierzu
I może uwierzą
Że miłują kapitalizm?
371
Jan Dylewski
CO NAM ZOSTAŁO?
Co nam zostało z tych lat?
Nadziei wielkiej?
Wszak nędzy i biedy już
Ocenić się nie da.
Wałęsa posiwiał
Przytył nam Oleksy
I stale w sejmie co dnia
Dyrdymały pieprzy.
Co nam zostało z nadziei
Z polskiej lewicy?
Tylko Oleksy znów
Na coś jeszcze liczy.
Niemało dostał Episkopat
Co wreszcie komuchom fest
W dupę nakopał.
Tajemnice wiary w cud
Trzyma w tajemnicy
Wypada domyśleć się
Że też na coś liczy.
Co nam zostało na dziś?
Po solidarności
Powiedzmy by z losem iść –
Głodni bezrobotni.
Co nam zostało
Po 21 postulatach
Po 15 latach?
Można pogdybać
Z Wałęsą na rybach
Gdyby nie był prezydentem na niby.
Gdyby myślał o Polsce na serio
Łowiłby same łososie
I zmartwienia o wizy
Miałby w nosie.
Bezrobotni kłanialiby się na ulicy
Bezdomni zaprosili do piwnicy
Uraczyli „Arizoną”
372
Fikcja czyni cuda
Amerykę miałby w domu
I dumał jesienną porą
Że ryby nie biorą.
A tak biedaczysko
Ma na głowie to śmietnisko
Co zostało po etosie.
Bieda nędzę goni
Że w sto koni jej nie dogoni.
373
Jan Dylewski
KOMU W POLSCE ŻYJE SIĘ NAJCIĘŻEJ?
Komu w Polsce żyje się najciężej?
Uderzmy się w piersi czem prędzej.
I świadczmy obiektywnie, gremialnie,
A przekonają się państwo, że ja wcale nie kłamię.
Od przedszkolaka do premiera
Każdemu coś dokucza, każdemu coś doskwiera.
Chłop do produkcji również dokłada,
Biada nam wszystkim, oj biada, biada.
Rzemieślnik usługi robi opieszale,
Bo do systemu podatków ma żale.
Górnik fedruje za sto pieronów,
A węgla brak wciąż kilka milionów.
Zaś hutnik nie potrafi wytopić stali,
By ludziska do niej nie dokładali.
Kucharka w stołówce do porcji dokłada,
Więc ze skromnych oszczędności jest rada.
Wszyscy dokładają by wyrównać straty,
Aby kraj był oszczędny, dostatni, bogaty.
Tam na szczycie i tu w nizinie
Od pana ministra w urzędzie
Po pisarczyka w gminie.
Oj ciężko nam, ciężko, los nie bywa słodki,
Nawet cukier niecnota daje produkt gorzki.
Wszystkich nas kryzys zamęczy,
Wnet legniemy pokotem spontanicznie –
Ci co robią bokami
I ci co pracują fizycznie.
Dlatego zapytam państwa krótko a zwięźle:
Komu w Polsce żyje się najciężej? Komu?
374
375
Moje limeryki
376
Grzegorz Chwieduk
Moje limeryki
FAN
Amator fotograf z Kalisza
Był fanem Adama Małysza.
Poprosił więc mistrza o to
By mógł sobie zrobić z nim foto
Niestety, pękła mu klisza.
ZAKAZ KĄPIELI
Nie każdy wie o tym, że w Czarnej Wodzie
Można wynająć kajaki i łodzie
Poza tym jest zakaz kąpieli
A tego kto się kąpać ośmieli
Trzymają potem o chłodzie i głodzie.
WYKŁAD
Lwia część mieszkańców Łowicza
Poszła na wykład Lwa Starowicza
Kiedy minęło dziewięć miesięcy
Raptem przybyło wózków dziecięcych
Miasto nabrało innego oblicza.
UDANA IMPREZA
Gdzieś niedaleko pod Słupskiem
Było wesele kaszubskie
Imprezę zalicza się do udanych:
Sto sztachet tylko jest połamanych
Wraz z metalowym słupkiem.
377
Grzegorz Chwieduk
WIZYTA
Pewna Marycha z Wałbrzycha
Poszła z gorzałką do Zbycha.
Zbychu po prostu
Rzekł prosto z mostu:
A gdzie jest jakaś zagrycha?
TURYSTA
Szedł turysta. Gdzieś pod Cisną
Zdjął kamasza, w rów go cisnął.
Poszedł dalej w jednym bucie.
Stwierdził jednak po minucie,
Że nie tego zdjął co cisnął.
POLOWANIE
Młody myśliwy z Muszyny
Mierzył do grubej zwierzyny.
Zgrał z celem muszkę
I trafił w... puszkę
Po piwie „Żubr”. Brak rutyny.
OKAZJA
Kiedy odwiedzisz Wielichowo
Winieneś tam obowiązkowo
Wstąpić na piwo do baru.
Leją za darmo. Już paru
Gości się przekonało. Słowo.
378
Moje limeryki
BANK
Szef banku z Grudziądza
Bankiety urządzał.
Wydawał niemało.
Wspomnienie zostało
Po dużych pieniądzach.
UCHWAŁA
Podjęto uchwałę w Lipnie:
„Pod żadnym pozorem lip nie
Wycinać nigdy w mieście”.
Stwierdzono jednocześnie,
Że w Lipnie bez lip jest lipnie.
JAJKO
Podobno w gminie Jarosław
Kura raz jajo zniosła
Na twardo ugotowane
I ze skorupek obrane
Gdakając: - Ciężko to zniosłam.
TAK SAMO
Mówią podobno, że gdzieś w Szczuczynie
Chrząszcz brzmi tak samo jak w Szczebrzeszynie.
Ale tu niestety
Nie było poety
Dlatego Szczuczyn z tego nie słynie.
379
Grzegorz Chwieduk
POTRZEBA
W Kórniku
W kurniku
Kogut „kukuryku”
Zawsze piał
Kiedy chciał rano zrobić siku.
OCHRONA
Pytano kustosza z Barda
Po co mu halabarda,
Którą nosi przy sobie?
- Króciutko wam odpowiem:
Jest zamiast bodyguarda.
MILCZENIE
W miejscowości Szylichtyngowa
Trwa już rok milczenia zmowa.
Milczą państwo Nowakowie.
Obiecali wzajem sobie,
Że nie rzekną złego słowa.
WSPOMNIENIE
Pewien dziadek z Niemodlina
Dawne czasy tak wspominał.
- Kiedyś piłem bez umiaru
I kończyłem po dniach paru.
Dziś o klinie zapominam.
380
381
Tu, w kraju ojczystym
382
Barbara Anna Żukowska
Tu, w kraju ojczystym
ŻYCZENIA POLITYKA
Kiedy się ziści do koryta wyścig?
NOWY MINISTER
Czy coś się zmieni
Prócz kieszeni?
VOTUM ZUFANIA
Władze na wadze.
DEPUTOWANI
Szybko zapomnieli skąd się wzięli.
MODŁY
Pobożne życzenia do spełnienia.
EWA
Stworzona z żebra Adama.
Choć przez nią zamknięta brama,
kochaj ją jak samego siebie,
a poczujesz się znów w niebie.
ŻONA
Bez niej i mężczyźnie ze stali
świat się zawali.
383
Barbara Anna Żukowska
TEŚCIOWA
Żona, tylko postarzona.
GOSPODYNI
Żoną, matką, sekretarką,
Sprzątaczką, praczką, kucharką,
wieloetatowo
i całodobowo,
a z wieczorną toaletą
jeszcze bądź kobietą.
PANNOM
Głęboki dekolt sprawia,
że on się z tobą umawia,
lecz jeśli chcesz być za żonę wzięta,
bądź pod szyję zapięta.
KAWALER
Każdy żonaty mu zazdrości,
ale na starość - skóra i kości.
ŻONATY
Twierdził, że bez kobiety
życie ma same zalety.
Lecz jej brak mu oczy otworzył,
czy bez niej jeszcze gorzej?
384
Tu, w kraju ojczystym
NA RYBY
Mówił Janek Tomaszkowi,
że w tej wodzie nic nie złowi.
Lecz Tomaszek jest zawzięty,
więc poskładał swe przynęty
i wyruszył po kolacji
wędkarskich użyć atrakcji.
Choć nie widzi nic na oczy,
to w przerębli kij swój moczy.
Ciągle w górę go unosi
i o rybę Boga prosi.
Nagle słyszy głos gdzieś w górze:
Nie ma ryb! Nie męcz się dłużej!
Kto słowami gromy ciska?
Kto? Kierownik lodowiska.
SZWAGIER
Skończył tylko Grundschule,
na technice też nie zna się w ogóle.
Uważa się za kogoś lepszego.
Mój wiersz. Ot, co ma z tego.
Niańczyłby tylko psy i koty,
zamiast się w domu wziąć do roboty.
W Europie zdziwienia nie wzbudzi,
gdy lepiej traktuje zwierzęta, niż ludzi.
Chyba to przypadłość narodowa.
O żonie mówi alte Kuh (stara krowa),
o sąsiadach… Schweine (świnie)
(z tego, dobrze, że nie każdy słynie).
I po co ci kolejna o pieniądze granda.
Mogłaś się, siostro, zachować jak Wanda.
385
Barbara Anna Żukowska
TU, W KRAJU OJCZYSTYM
Dlaczego bez alkoholu
nikt nie ma humoru?
Czy dobrą jest zabawą,
przed dwunastą leżeć pod ławą?
I znów mieć kaca,
gdy się do domu wraca?
Nie chcę, by to była nasza przywara
i ty też się o to postaraj.
Śmiej się, śpiewaj, tańcz do rana
nawet bez kieliszka szampana.
MÓWISZ
Jest mi nie po drodze,
za daleko,
zastanowię się,
nie mam czasu.
Bardzo lubisz, gdy się ciebie długo prosi.
Poczekam.
Żyjesz już pół wieku, za ćwierć - to ty będziesz prosić.
O więcej.
386
Oni już nie napiszą...
389
390
Czesław Kot
Oni już nie napiszą...
CO Z TĄ ODNOWĄ?
Skowroneczek leci, nad polską krainę
I wyśpiewuje Ci piosenkę coś ze smutną miną.
Panie Generale, panie Generale
Wszystko idzie wolno i jakby ospale.
Dużo chwastów rośnie na Twym polu
Coraz więcej na nim złego kąkolu.
Skamieniała ziemia, skamieniałe głowy,
Oj jak Tobie ciężko, z tą hałastrą
Iść do odnowy.
ŻYWISZ POLSKO
Żywisz Polsko świętych byków
Co przywykli do złych nawyków.
W biurach czas marnują
I swą próżnością cały naród psują.
Tak jak zawsze, wciąż i wszędy
Omawiają swoje błędy...
Państwo płaci im złotówki
Za ich próżne, puste główki.
Taki nie pomoże, tylko szkodzi,
Ale w gminie on rej wodzi.
W mowie zawsze kupi brata,
Robotnika z chłopem swata.
W czynach wcale ich nie widać
Na co, komu by się mogli przydać?
391
Czesław Kot
UCIEKAJĄ DO MIASTA
Uciekają ludzie ze wsi do miasta,
Uciekają chłopcy, dziewczęta i starzy.
Bo na wsi praca w ręce parzy!
Zostają tylko ze starych ojców jacyś Drzymałowe,
Niechaj dalej myją ogony krowie!
Jak nam braknie mięsa na wieś fiatem pojedziemy
I dobrego wieprza sobie przywieziemy.
Żyje na wsi jakiś krewny kulawy, wujek, jakiś dziadek,
Przecież należy się nam ze wsi dobry spadek!
TRZEJ HETMANI
Jadą drogą trzej hetmani –
Pijak, próżniak i rencista.
Chłop gna bydło, z bata śwista.
Źle się stało u mnie w domu:
Pogotowie wzięło żonę,
Siana wozić nie ma ko mu.
Pomoglibyście hej panowie?
Dam zapłatę – dam na piwo!
Hej, ty chłopie, jak ci żona chora
Wóź se siano z jakąś dziwą
Albo przykryj parasolem,
My poleżeć sobie wolim!
To pożyczcie parasola?
Parasola ci nie damy...
My nie chamy!
On nam chroni nasze głowy
My w tym kraju święte krowy!
392
393
394
Antoni Niedzielski-Prawdesław
Oni już nie napiszą...
KTO TE RYMY KUPI?
Ten rym nie jest głupi,
Niech go mądry kupi,
Niech go dobrze zapamięta,
polskie rymy kupi.
Polskich rymów sto tysięcy,
Mamy jesce więcy,
Mamy do wyboru,
Dla miasta i na wieś,
I dla pegeeru.
Kto te rymy rymuje
Wiedzieć byśmy chcieli?
Ano jest nijaki chłopek taki,
Chłopek jeden we wsi Grabno,
Numer siedem,
Antoni Prawdesław.
Prawde mówi, prawde sławi,
Nowo Polske błogosławi –
Murowano, betonowo,
Demokratyczno-ludowo,
Sprawiedliwo, pokojowo,
Prawda prawdę rymuje
A nie jego ręka,
Bo on pisać nie umi,
Jemu pisać męka!
Jak się wsechświat kręci
Rymuje z pamięci...
395
Antoni Niedzielski - Prawdesław
NA WYCIECCE
Cały tydzień, dwie niedziele
Zwiedzaliśmy Scecin, Wrocław, Katowice,
Ja takie wyciecki dobrym ludziom zyce.
Zwiedzaliśmy Kraków, zamek na Wawelu,
Byłem bardzo ciekaw i ciekawych było wielu,
Bo tam na Wawelu królewskie komnaty
Zwiedzać może każdy – biedny i bogaty.
Bo tam na Wawelu królewskie korony,
Psepiękna katedra, mury do obrony.
Zwiedzaliśmy nowo Polske, kopalnie Wielicka.
Na chłopów się bardzo gniewa
ta stara prawicka.
Tak się bardzo zalecała do starego Wicka.
Tak się bardzo zalecała, tak się malowała,
Bo starego Wicka kochać obiecała.
A ta obiecanka to była cacanka,
Bo jo obiecała ta stara cyganka.
Ta stara cyganka ucyniła zadość,
Dla nas starych Wicków
To nie była radość.
Bo to było smutne, prawde sław i powiec,
Pierwsy nas prezydent to był Narutowic...
396
Oni już nie napiszą...
O POLSCE GEOGRAFICNIE
Polska rodzi chleb, ziemniaki,
Gdzie na świecie jest grunt taki?
Moze powiemy u Austriaka,
Oj, tam ziemia jest nie taka!
Same góry i jałowce,
drobne bydło, chude owce,
Moze powiemy u Anglika –
Tam się rodzi licha gryka.
Gdyby nie zamorskie cudze krainy,
Niescęśliwe ich godziny!...
Wsędzie dobze, gdzie nas nima,
Ale lepi tam gdzie zima,
Mróz ocysca nase sioła,
Zdrowy naród dookoła.
Poznaliśmy rózne kraje.
Darmo nigdzie nikt nie daje.
Wsędzie biednych do psepaści,
A kto co ma, ściska w garści.
397
Antoni Niedzielski - Prawdesław
NA TEMAT ŚWIATOWEJ POLITYKI
Skoncyły się światowe ferie
I świat rozpocoł sesji serie.
Posedłem ja na galerie, siadłem sobie w kącku,
I rozpraw światowego wątku słuchałem
Pilnie od pocątku,
Wsed pan minister na gadalnie
I kiedy mowe swoje palnie
Zrobiło mi się kapitalnie.
Wsystko na świecie jest jak się należy.
Dobrobyt wśród mas się sezy.
A ze jest źle, niech nikt nie wiezy!
Ciesyłem się wśród widzów zesy,
Jak nagi sie w poksywach ciesy.
Wtem psedstawiciel biednych ludzi spiesy.
Wsed na mównice ze smutno mino,
Słowa boleści z ust mu płyno:
Wsystko jest źle i wsyscy zgino!
Pzed biedo sie nikt nie uchowa,
Cuje to kazda ludzka głowa,
Bo branza światowa jest zbrojeniowa!
398
Oni już nie napiszą...
MY, GRABAZE
W kościele trumna, słychać organy
I śpiew spitalnych nędzazy.
A pod kościołem na wpół pijany
Grabaz wsparł się na rydlu i gwazy:
Ućciwy rydel słuzy mi godnie,
Raz, dwa, tsy, ctery
Psez dwa tygodnie
Kopie tu zwirek i kopie,
Dwie jamy pańskie, dwie chłopie.
I wcoraj umar ktoś pod waseci
Tak mu śpiewano i basta,
Zostawił dzieci, zostawił zone
Oj, biedna, biedna niewiasta.
Co tam niewiasta, póki odwyknie
Płace i mówi pacieze,
A cokolwiek jak sobie łyknie,
To zdrowiej te zecy bieze.
Bo my grabaze ozemy cmentaze
Za to nam płaco obfito.
A z nasych kości dla potomości
Wyrośnie kwiatek lub zyto.
399
Emilia Zimnicka prezentuje swój debiutancki tomik „I obejmę
jabłoń w sadzie”
400
Informacje o autorach
REGINA ADAMOWICZ. Urodziła się w Gojcieniszkach na Ziemi Nowogródzkiej, od 1946 roku mieszka w
Koszalinie. Debiutowała wierszami pt. „Las w Katyniu”
i „Wstańmy o świcie” opublikowanymi w 1944 roku w
miesięczniku „Próby literackie”. W roku 2000 wydała
zbiorek pt. „Naszyjnik”. Należy do Krajowego Bractwa
Literackiego w Koszalinie.
EUGENIA ANANIEWICZ. Wiersze swoje prezentuje na spotkaniach poetyckich w Słupsku, Miastku,
Kępciach. Kilka ukazało się drukiem we „Wsi Tworzącej” - dodatku do miesięcznika „Powiat Słupski” i w „Tygodniku Krainy Miasteckiej”. Obecnie mieszka w Słupsku.
WALENTYNA ANTONOWICZ. Od lat związana jest z Kołobrzegiem. Sanitariuszka Powstania
Warszawskiego. Jej wiersze wyróżniane były w wielu
konkursach. W ubiegłym roku wydała tomik pt. „Moje
wiersze”.
GRZEGORZ CHWIEDUK. Ukończył filologię polską w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Słupsku. Pracuje jako bibliotekarz w Szkole Podstawowej w Kępicach.
W 2000 roku wydał w Oficynie Wydawniczej „MAK”
debiutancki zbiorek „Fraszki bez maski”. Jest laureatem
wielu konkursów literackich.
GRZEGORZ CHWIEDUK. Rodowity słupszczanin.
Pisze od dawna, ostatnio głównie limeryki o polskich
miastach. Ta krótka wierszowana forma odpowiada
mu, bo - jak mówi - nie łatwo jest w pięciu linijkach zawrzeć esencję przeważnie dowcipnie i z puentą kolejnej
zmyślonej historyjki.
LECHOSŁAW CIERNIAK. Debiutował na łamach
„Żołnierza Wolności”. Publikował także w „Radarze”, „Okolicach”, „Nowym Wyrazie”, „Autografie”, na
łamach pism regionalnych i antenie Polskiego Radia.
Współautor antologii prozy „Wszystkie barwy tęczy”
(„Iskry”,1979). Wydał tom opowiadań „Oszuści” (1985)
oraz tom wierszy „Mała ontologia” (2005).
403
GENOWEFA CZAPLIŃSKA. Mieszka w Słupsku.
Przez wiele lata zajmowała się rehabilitacją osób niepełnosprawnych. Swoją poezją, która jest dla niej oderwaniem od szarej, smutnej rzeczywistości chciałaby
uszczęśliwiać głównie dzieci i młodzież.
DOROTA DOBAK-HADRZYŃSKA (DoDoHa).
Z zawodu jest informatykiem, z zamiłowania - poetką. Związana z powiatem gryfińskim. Jej wiersze ukazały się na łamach „Kuriera Szczecińskiego”,„Głosu
Szczecińskiego”. „Gazety Wyborczej”. Laureatka wielu
nagród. Pisze też sztuki teatralne dla dzieci i przedstawienia jasełkowe. W dorobku literackim ma sześć tomików autorskich i udział w trzech antologiach oraz
kilku almanachach.
ROMAN DOPIERALSKI. Mieszka w Koszalinie,
technik budownictwa, dziennikarz. Jest laureatem m.in.
Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego w 2002 roku
„Istota Człowieka” w Koszalinie (2002), a także konkursów w Zgorzelcu, Pruszkowie, Warszawie.
JAN DYLEWSKI. W 1983 roku ujawnił się jako bajkopisarz, fraszkopisarz, a przede wszystkim autor wielu
wierszy satyrycznych, w których, choć „wyhodowany”
i ukształtowany na komunistycznej pożywce, potem jak często podkreślał - sam zmuszony był rozprawiać
się z komunistyczną fikcją i obłudą. Mieszka w skromnym popegeerowskim bloku w Drzeżewie (pow. słupski). Po wojnie pracował w pegeerach, a potem żył już
tylko ze skromnej renty, którą dostał za utratę zdrowia
w obozie w Dachau.
WIKTORIA ETERMAN. Urodziła się w 1924 roku
w Bielsku Podlaskim, w 1941 wywieziono ją z całą rodziną do Tobolska na Syberię. Od 1963 roku mieszka w
Polanowie. Wydała tomiki - „Strumień czasu” (2000) i
„Czas wspomnień” (2004).
GENOWEFA GAŃSKA. Mieszka w Bytowie, a pochodzi z małej wsi o nazwie Szklana Huta. Do pisania wierszy skłoniła ją śmierć przyjaciela Jana Piepki
(8.03.2001 r.).
404
KRYSTYNA GIERSZEWSKA - DUBIK. Mieszka obecnie w Wolinie. Od lat pisała „do szuflady”. Gdy
była już pewniejsza swej twórczości włączyła się do
prac Klubu Literackiego „Na wyspie” założonego przez
Annę Chodorowską w Świnoujściu. Należała do tego
klubu do 1992 roku, a po śmierci jego założycielki wyprowadziła się ze Świnoujścia.
MARCIN GRECZUK. Jest nauczycielem języka polskiego w Szkole Podstawowej im. Kornela Makuszyńskiego w Kobylnicy (pow. słupski). Mieszka w Widzinie.
Nie wydał jeszcze żadnego tomu wierszy. Wiele wysłał
bliskim w listach. Pozostałe leżą w teczkach, skoroszytach i czekają na druk.
JAN JAGIEILSKI. Przez wiele lat życia pracował
jako drwal (teraz na emeryturze). Od wielu, lat przekonuje, że tacy prości ludzie jak on, od piły motorowej też
mogą pisać wiersze. Mieszka w małej wsi Zagórzyca
w powiecie słupskim. Przeżył już ponad siedemdziesiąt
lat i cieszy się, że jego proste wiersze mogą wreszcie
ujrzeć światło dzienne.
JOANNA JANK. Studiuje filologię germańską na Uniwersytecie Gdańskim. Pochodzi z Dębnicy Kaszubskiej
(pow. słupski). Jest dwukrotną laureatką Ogólnopolskiego Konkursu Literackiej Twórczości Dziecięcej i Młodzieży w Słupsku.
HENRYKA JURAŁOWICZ. Mieszka w małej miejscowości Człuchy (pow. słupski). Przez wiele lat wspólnie z mężem prowadziła gospodarstwo rolne. Swoje
zamiłowanie do pisania odkryła będąc już dojrzałą kobietą. Dziś wieś dostarcza jej tematów do pisania wierszy, felietonów i opowiadań.
MATEUSZ KARCZEWSKI. Jest uczniem klasy
I Gimnazjum nr 2 w Lęborku. W najnowszych wierszach porusza tematykę miłości. Interesuje się jeszcze
przyrodą, informatyką i chemią.
MARIUSZ KASIŃSKI. Ma zaledwie 14 lat, mieszka
w Smołdzinie (pow. słupski) i bierze udział już w drugiej
405
antologii wierszy wiejskich poetów. Poezją fascynuje się
od sześciu lat.
DANUTA KMIECIK. Pracowała jako nauczycielka
w szkole w Zaleskich (pow. słupski), obecnie na emeryturze. Wiersze pisze od trzech lat, skłoniła ją do tego
śmierć córki, Katarzyny.
MIROSŁAW KOŚCIEŃSKI. Poeta, prozaik, dziennikarz. Urodził się i mieszka w Słupsku. Debiutował w
1973 roku w miesięczniku „Radar”. Wiersze publikował
w „Poezji”, „Odgłosach”, „Nowym Medyku”, „Okolicach”, „Zbliżeniach”, „Głosie Pomorza”. Wydał „Możliwe, że się obudzimy” (1978), „Samotność to czarna
opaska prawdy na ruinach naszych twarzy” (1988), „W
twoich udach jest wulkan” (1998). Obecnie pracuje w redakcji „Dziennika Bałtyckiego”.
MIECZYSŁAW KRYMSKI. Mieszaka w Żochowie (pow. słupski). W latach 1962 - 1964 brał udział w
spotkaniach Klubu Miłośników Poezji w Gdańsku, Lęborku i Gdyni. Od 1965 roku swoich wierszy nigdzie nie
publikował.
JAN KULASZA. Urodził się w 1936 roku w Soli, w
powiecie Biłgoraj. Ma niepełne wykształcenie średnie. Obecnie mieszka w Strzelcach Krajeńskich. W latach 1960-1980 dużo pisał wierszy okazjonalnych. Po
przejściu na rentę w 1990 roku związał się poetycko i
prozatorsko z „Gromadą - Rolnik Polski”. Potem był
korespondentem „Zielonego Sztandaru”, obecnie jest
korespondentem „Gazety Wrocławskiej”. Wydał zbiory „Rozmowa z wierszem” i „Róża z kolcami”.
BOŻENA ŁAZORCZYK. Jest nauczycielką klas
młodszych w Szkole Podstawowej im. Kornela Makuszyńskiego w Kobylnicy (pow. słupski).
WANDA MAJEWICZ. Od sześćdziesięciu lat związana jest z Bytowem (ur. na Kresach Wschodnich) i
bytowskim klubem literackim „Wers” działającym przy
Miejskim Domu Kultury. Swoich wierszy nigdzie jeszcze nie drukowała.
406
MACIEJ MICHALSKI. Pływa na statkach jako mechanik Polskiej Marynarki Handlowej. Mieszka w Słupsku. Wiersze publikował w pismach branżowych. Były
już też czytane na antenie Polskiego Radia Koszalin.
EDYTA MIELEWCZYK - WILGA. Pochodzi z
Główczyc (pow. słupski), od niedawna mieszka w Grodzisku Mazowieckim. Debiutowała w antologii „Motyle i Anioły” (2004).
WIESŁAW JANUSZ MIUKULSKI. W latach 1987-1992 pracował jako bibliotekarz w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej im. Wiktora Gomulickiego w Ostrołęce. Od 1992 pracuje jako nauczyciel religii w Zespole
Szkół Zawodowych Nr 1 im. Józefa Psarskiego oraz w
tutejszym II Liceum Ogólnokształcącym. Debiutował
w 1992 roku na łamach „Zielonego Sztandaru”. Wydał
zbiory wierszy: „Ikar” (1995), „Dotykanie nieba” (1997),
„Opadanie czasu” (2000), „Krajobrazy ciszy” (2002).
Współautor kilku antologii poezji, m.in. „A Duch wieje
kędy chce...” (Lublin 1994), „Modlitwy znane i na nowo
odkryte” (Kraków 1996), „Miłość jak ziarno odwagi.
Antologia poezji religijnej” (Białystok 2000), „Ogrody
przeobrażeń” (Łódź 2001), „Krzyż - Drzewo Kwitnące”
(Warszawa 2002).
JANINA MÜLLER. Przez wiele lat prowadziła w
Nowej Wsi Lęborskiej (pow. lęborski) zakład usługowo-krawiecki. Poezja jest jej prawdziwą pasją. Wydała
zbiorki „Wiersze” i „Wiersze o matce”. Maluje również
obrazy.
TERESA NOWAK. Na co dzień uczy języka polskiego w Gimnazjum w Łupawie (pow. słupski). Tam też od
wielu lat mieszka i od czasu do czasu oddaje się poezji,
by, pokłonić się ludziom i naturze.
LIDIA NOWOSAD. Pracuje w jednej ze szkół podstawowych Koszalina jako nauczycielką przyrody.
Debiutowała w Antologii Poezji Miłosnej „Beatus Qui
Amat” Oficyny Wydawniczej „MAK” w Szczecinie w
1997 roku. Wydała tomik „Gonię uciekające sekundy”
(1998) i książkę „Bogu dziękuję za Magdę” (2001).
407
EMIL PAKULNICKI. Mieszka w Ustce. Wiele publikował w latach 70-tych i 80-tych ub. stulecia. Obecnie pisze i drukuje sporadycznie głównie w wydawnictwach powiatu słupskiego.
WŁADYSŁAW PANEK. Urodził się i mieszka w
Matyldowie na Ziemi Sochaczewskiej. Niedawno obchodził 50-lecie pracy twórczej. Wydał 21 tomików poezji. Najbardziej znane to: „Zaśmiało się niebo złociste”, „Najpiękniejsza ziemia moja sochaczewska”, „W
Matyldowie pod złotym niebem”, „Zaśmiały się malwy
w ogródku” i „Dziękuję ci mały skowronku”. Od wielu
lat związany jest ze Stowarzyszeniem Twórców Ludowych i Krajowym Bractwem Literackim w Lublinie.
ALDONA MAGDA PEPLIŃSKA. Mieszka w Motarzynie (pow. słupski) i pracuje z młodzieżą o zainteresowaniach plastycznych. Na pierwszy druk swoich
wierszy odważyła się dopiero we „Wsi Tworzącej” oraz
antologiach powiatu słupskiego.
IRENA PESZKIN. Od kilku lat mieszka w Mielnie,
gdzie odżyły jej dawne pasje i zamiłowania literackie.
Jest członkiem Krajowego Bractwa Literackiego w Koszalinie, uczestniczy też w życiu literackim powiatu
słupskiego. W 2000 roku „wyszedł” jej pierwszy tomik
„W szkatule serca”.
KRYSTYNA PILECKA. Urodziła się w Łętowie koło
Sławna. Obecnie mieszka w Koszalinie. Poezję kocha
„od zawsze”, a wiersze pisze od piętnastu lat.
ZYGMUNT JAN PRUSIŃSKI. Poeta, publicysta,
krytyk literacki, eseista, muzyk. Debiutował w 1980
roku. Publikował w „Zielonym Sztandarze”, „Tygodniku Kulturalnym”, „Przemianach”, „Jantarze”, „Prometeju”, „Zbliżeniach”, „Pulsie”, „Nagłos”, „Okolicach”. W
latach 1981-1994 przebywał na emigracji w Austrii, gdzie
założył i przewodniczył Korespondencyjnemu Klubowi Pisarzy Polskich „Metafora”, i Polskiemu Centrum
Haiku. Był tam też inicjatorem Wiedeńskiej Nagrody
Literackiej im. Marka Hłaski. W 2001 roku wydał zbiorek „W krainie żebraków słyszę bluesa”. Jego wiersze
408
ukazały się również w antologiach: „Wiejscy poeci”
(2002), „Motyle i anioły” (2003), „Wiersze jak chabry w
pszenicznym łanie” (2004), „Dojrzewanie w miłości”
(2000).
LUDMIŁA RAŹNIAK. Urodziła się w Sandomierzu.
W 1947 roku los wraz z rodzicami rzucił ją na tzw. Ziemie Odzyskane - do Koszalina. Pracowała tutaj jako
księgowa. Drukowała m.in. w „Gazecie Wyborczej”, w
antologiach „Zatopione w bursztynie” (2003), „Podsycanie ognia niepokoju” (2004), „Ubieram serce płatkami
róż”(2004), „Wiersze jak chabry w pszenicznym łanie”
(2005).
ANNA MARIA RÓŻAŃSKA. Pochodzi z Gałąźni
Wielkiej (pow. bytowski). Obecnie studiuje geografię na
Uniwersytecie Gdańskim.
ALICJA SKURZYŃSKA. Urodziła się na Lubelszczyźnie, od 1974 roku mieszka w Słupsku. W wykształcenia jest rusycystką. Pracowała w wiejskich szkołach,
od siedmiu lat jest na emeryturze. W dorobku ma lirykę,
utwory satyryczne, wiersze dla dzieci i fraszki.
KATARZYNA SKWIERZ. Mieszka w Budowie
(pow. słupski). Ukończyła Technikum Rolnicze w Bytowie i studiowała teologię w Koszalinie. Od początku
związana z wiejskim środowiskiem literackim.
IWONA SŁAWECKA. Mieszka w podsłupskiej Kobylnicy. Prowadziła m.in. punkt handlowy na miejskim
targowisku w Słupsku. Obecnie pracuje w świetlicy Środowiskowej przy Samopomocowym Stowarzyszeniu
Kobiet Wiejskich „Klimaty”, w której opiekuje się dziećmi ze środowisk wiejskich. Wiersze pisze od wielu lat.
DOROTA SZACHEWICZ. Na stałe mieszka w Złocieńcu. Debiutowała w 1986 roku w „Radarze”. Wydała: „Wyrzucona z twoich nocy” (1990), „Listy z podróży”(1993), „Napisz czy widziałeś gdzieś miłość” (1993).
Od sześciu lat jest stypendystką Światowego Związku
Artystów Malujących Ustami i Nogami w Księstwie
Liechtenstein.
409
ŁUKASZ TOMCZAK (LISEK). Mieszka w Słupsku i uczy się w szkole dla dorosłych. Poezja pozwala
mu stać się lepszym człowiekiem. Niedawno otrzymał
wyróżnienie w ogólnopolskim konkursie literackim im.
Leszka Bakuły w Ustce.
JAN WANAGO (JANUSZEK). Urodził się na Wileńszczyźnie, od 1946 roku mieszka we Wrześnicy, na
ziemi sławieńskiej. Prawdziwy chłopski poeta, swoje
fraszki, bajki, wiersze, teksty satyryczne publikował w
wielu pismach krajowych i zagranicznych. Prawdziwy
animator chłopskiej kultury. Właśnym sumptem wydał
kilkanaście zbiorków poezji, m.in. „Nie masz jak na
ziemi”, „Ballada o wszy”, „Lato-Plaża-Bałtyk”, „Fraszkowo-Szczytowo, „Życie fraszką pisane”, „Wszystkie
barwy tęczy”, „Moja modlitwa”. W ubiegłym roku obchodził 70-te urodziny i miał swój benefis z okazji 50-lecia działalności twórczej i artystycznej.
EDYTA WYSOCKA. Mieszka w Miastku, jako poetka debiutowała w 1986 roku. Przez szereg lat była
członkiem Stowarzyszenia Twórców Kultury w Słupsku. Swoje wiersze publikowała w „Głosie Pomorza”,
„Bez przysłony”, „Twórczości Robotników’’, ,,Konfrontacjach’’, ,,Życiu Miastka” i „Tygodniku Krainy Miasteckiej”. Jest współautorką kilkunastu antologii oraz
laureatką wielu nagród w ogólnopolskich konkursach
poetyckich.
EMILIA ZIMNICKA. Urodziła się w 1938 roku w
rodzinie chłopskiej w podczęstochowskiej wsi Zamoście. W Pajęcznie ukończyła Liceum Ogólnokształcące. Pracowała jako wiejska nauczycielka i siostra PCK.
Od wielu lat mieszka w małej przyjeziornej wsi Izbica
w powiecie słupskim. Wiersze drukowała w „Zielonym
Sztandarze”, „Gromadzie „Rolnik Polski”, „Pielgrzymie”. W 2005 roku ukazał się jej tomik „I obejmę jabłoń
w sadzie”.
ANNA BARBARA ŻUKOWSKA. Rodowita Miastczanka. Obecnie mieszka w Wałdowie (pow. bytowski)
i w tutejszej szkole podstawowej uczy przyrody oraz
przedmiotów artystycznych. Ukończyła magisterskie
410
studia muzyczne i dwa kierunki podyplomowe w słupskiej Pomorskiej Akademii Pedagogicznej. Swoje wiersze i fraszki publikuje w lokalnej prasie.
CZESŁAW KOT. Dziewiętnaście lat miał jak przyjechał z województwa bydgoskiego do Duninowa. W
wieku 73 lat, będąc już na rolniczej emeryturze, wspólnie z czterema sobie podobnymi wiejskimi poetami Rękasem, Jędrzejczakiem i dwoma młodszymi założyli
przy plebani zespół literacki. Spotykali się tam co jakiś
czas i recytowali swoje wiersze. Cz. Kot swoje posyłał
m.in. do „Zielonego Sztandaru”. - Schyłek życia, co po
człowieku zostanie? Pamięć - wśród najbliższych? Ta
szklarnia, ten dom - to rzeczy nietrwałe. C innego wiersze - proste chłopskie wiersze od pługa. One nie ulecą.
Za duszę człowieka ujmą - często mawiał.
ANTONI NIEDZIELSKI-PRAWDESŁAW. Najautentyczniejszy poeta ludowy z lat osiemdziesiątych
XX wieku. Prawdziwy działacz ruchu ludowego. Analfabeta. Wszystkie swoje wiersze recytował z pamięci.
Do Grabna koło Ustki przyjechał zaraz po wojnie, w
1945 roku z Bąkowa w gminie Rusinów w powiecie
opoczyńskim. Miał wtedy prawie pięćdziesiąt lat. W
Grabnie dożył dziewięćdziesiątki. Upodobał sobie Wincentego Kaźmierczaka z radiowego „Wesołego Autobusu”, odwiedził go nawet w jego mieszkaniu w Łodzi.
W swoim długim życiu starał się być takim samym artystą jak on.
411
Jan Wanago - nestor wiejskich poetów na Powiatowych
Spotkaniach z Poezją w Damnicy
412
ALFABETYCZNY SPIS AUTORÓW
Adamowicz Regina 9 - 14
Ananiewicz Eugenia 197 - 204
Antonowicz Walentyna 15 - 18
Chwieduk Grzegorz 255 - 262
Chwieduk Grzegorz 375 - 380
Cierniak Lechosław 279 - 284
Czaplińska Genowefa 189 - 194
Dobak - Hadrzyńska Dorota 151 - 158
Dopieralski Roman 271 - 278
Dylewski Jan 367 - 374
Eterman Wiktoria 19 - 24
Gańska Genowefa 45 - 50
Gierszewska - Dubik Krystyna 25 - 32
Greczuk Marcin 263 - 270
Jagielski Jan 105 - 112
Jank Joanna 205 - 208
Jurałowicz Henryka 33 - 44
Karczewski Mateusz 351 - 354
Kasiński Mariusz 347 - 350
Kmiecik Danuta 51 - 56
Kościenski Mirosław 285 - 292
Krymski Mieczysław 327 - 332
Kulasza Jan 119 - 124
Łazorczyk Bożena 293 - 298
Majewicz Wanda 89 - 96
Michalski Maciej 127 - 136
Mielewczyk Edyta 333 - 340
Mikulski Wiesław Janusz 301 - 306
Müller Janina 97 - 102
Nowak Teresa 137 - 148
413
Nowosad Lidia 159 - 164
Pakulnicki Emil 209 - 216
Panek Władysław 113 - 118
Peplińska Aldona 171 - 178
Peszkin Irena 245 - 254
Pilecka Krystyna 165 - 170
Prusiński Zygmunt Jan 217 - 228
Raźniak Ludmiła 75 - 80
Różańska Anna Maria 313 - 318
Skurzyńska Alicja 81 - 88
Skwierz Katarzyna 179 - 188
Sławecka Iwona 319 - 326
Szachewicz Dorota 307 - 312
Tomczak Łukasz 341 - 346
Wanago Jan 357 - 366
Wysocka Edyta 231 - 244
Zimnicka Emilia 57 - 72
Żukowska Anna Barbara 381 - 386
Kot Czesław 389 - 392
Niedzielski - Prawdesław Antoni 393 - 399
414
SPIS ILUSTRACJI
Adamowicz Regina 10
Ananiewicz Eugenia 198
Antonowicz Walentyna 16
Chwieduk Grzegorz 256
Chwieduk Grzegorz 376
Cierniak Lechosław 280
Czaplińska Genowefa 190
Dobak - Hadrzyńska Dorota 152
Dopieralski Roman 272
Dylewski Jan 368
Eterman Wiktoria 20
Gańska Genowefa 46
Gierszewska - Dubik Krystyna 26
Greczuk Marcin 264
Jagielski Jan 106
Jank Joanna 206
Jurałowicz Henryka 34
Karczewski Mateusz 352
Kasiński Mariusz 348
Kmiecik Danuta 52
Kościenski Mirosław 286
Krymski Mieczysław 328
Kulasza Jan 120
Łazorczyk Bożena 294
Majewicz Wanda 90
Michalski Maciej 128
Mielewczyk Edyta 334
Mikulski Wiesław Janusz 302
Müller Janina 98
Nowak Teresa 138
415
Nowosad Lidia 160
Pakulnicki Emil 210
Panek Władysław 114
Peplińska Aldona 172
Peszkin Irena 246
Pilecka Krystyna 166
Prusiński Zygmunt Jan 218
Raźniak Ludmiła 76
Różańska Anna Maria 314
Skurzyńska Alicja 82
Skwierz Katarzyna 180
Sławecka Iwona 320
Szachewicz Dorota 308
Tomczak Łukasz 342
Wanago Jan 358
Wysocka Edyta 232
Zimnicka Emilia 58
Żukowska Anna Barbara 382
Kot Czesław 390
Niedzielski - Prawdesław Antoni 394
Emilia Zimnicka prezentuje swój debiutancki tomik... 400
Jan Wanago - nestor wiejskich poetów... 412
416
SPIS TREŚCI
Najprawdziwsza z prawdziwych ...................................................... 3
Poeci śnią na jawie ............................................................................. 5
ROZDZIAŁ I ...................................................................................... 7
PTAKIEM ULECĘ - REGINA ADAMOWICZ ............................ 9
Jabłonka ............................................................................................ 11
Wiosenna - pierwsza ....................................................................... 12
Dogonię Cię ..................................................................................... 13
Moja jesień ....................................................................................... 14
DZIĘKUJĘ PANU BOGU - WALENTYNA ANTONOWICZ ..... 15
Podziękowanie Panu Bogu ............................................................. 17
Testament ......................................................................................... 18
Optymistka ....................................................................................... 18
DO MNIE ZAWSZE MÓW - WIKTORIA ETERMAN ............ 19
Nie mów nic ..................................................................................... 21
Gdy miłość umiera .......................................................................... 22
Rano .................................................................................................. 23
Kwitną drzewa ................................................................................. 24
GDY ŻYCIE JEST RAJEM
- KRYSTYNA GIERSZEWSKA - DUBIK .................................... 25
Podziwiam ........................................................................................ 27
Najbardziej lubię .............................................................................. 28
Pamiętam .......................................................................................... 29
Uśmiechnij się do każdego ............................................................. 30
Tęsknota ............................................................................................ 31
Zaczarowany sad ............................................................................. 32
LETNI WIECZÓR OKRYŁ POLA
- HENRYKA JURAŁOWICZ ........................................................ 33
Wiosna wraca ................................................................................... 35
Żniwa ................................................................................................ 36
Letni wieczór .................................................................................... 37
Cierpienie ......................................................................................... 38
Cisza .................................................................................................. 39
Wspomnienie dzieciństwa ............................................................. 40
417
Panie co uczyniłeś? .......................................................................... 41
Kwiecień 2005 .................................................................................. 42
Naiwność .......................................................................................... 42
Pożegnanie ....................................................................................... 43
Rozmyślania ..................................................................................... 44
JUŻ MINĘŁO PIĘKNE LATO - GENOWEFA GAŃSKA ........ 45
Przemijanie ...................................................................................... 47
Złota jesień ....................................................................................... 48
Oczekiwanie na tych co odeszli ..................................................... 49
Zdumienie ........................................................................................ 49
Zachwycenie .................................................................................... 50
Na ziemi trwam ............................................................................... 50
BY NADZIEJA NIE PRYSŁA - DANUTA KMIECIK ................ 51
Czekam na gwiazdkę ...................................................................... 53
Niechaj w Was radość zagości ....................................................... 54
Dziś wspominam... .......................................................................... 55
By nadzieja nie prysła... .................................................................. 56
LATO JAK DOBRE WINO - EMILIA ZIMNICKA ................... 57
Prośba ............................................................................................... 59
Wiatr od morza ................................................................................ 59
Orzeł .................................................................................................. 60
Zabłąkany żal ................................................................................... 61
Czy to już koniec lata? .................................................................... 62
Zakupy w Izbicy .............................................................................. 63
Erotyk ................................................................................................ 63
Koleje życia ....................................................................................... 64
Testament ......................................................................................... 65
Moja pajęczyńska ziemia ................................................................ 66
Cyganeczki, cyganeczki .................................................................. 67
Nasza ziemia .................................................................................... 68
Żal ...................................................................................................... 69
Odleciały już bociany ...................................................................... 70
Czekaj na mnie ................................................................................ 70
Refleksja ............................................................................................ 71
Lato 2005 .......................................................................................... 72
ROZDZIAŁ II ................................................................................... 73
418
CZŁOWIEK DŁUGO LECZY RANY
- LUDMIŁA RAŹNIAK ................................................................. 75
Zew wiosny ...................................................................................... 77
Samotność za oknem ...................................................................... 78
Zasypiam sama ................................................................................ 79
Bezdomni ......................................................................................... 80
ROZTAŃCZONY POKÓJ ZAWIRUJE
- ALICJA SKURZYŃSKA .............................................................. 81
Strofy sercem pisane ....................................................................... 83
Bańki ................................................................................................. 84
Kamień .............................................................................................. 85
Ostatnia kromka .............................................................................. 86
Nie śnij mi się ................................................................................... 87
GDZIE DOBRO JEST NIEZNANE - WANDA MAJEWICZ ........ 89
Nurtująca myśl ................................................................................. 91
Nauki matki ..................................................................................... 92
Życiorys jak błękit niezapominajki ............................................... 94
Czerwone korale .............................................................................. 96
DROGĄ IŚĆ W MILCZENIU - JANINA MÜLLER .................. 97
Miłość do ziemi ojczystej ............................................................... 99
Róża przydrożna .............................................................................. 99
Tyran ............................................................................................... 100
Ziemia ............................................................................................. 100
Schody do niebios ......................................................................... 101
Wigilia ............................................................................................. 101
Zobacz, tam lecą żurawie ............................................................. 102
Iść wąską aleją ................................................................................ 102
ROZDZIAŁ III ............................................................................... 103
NIE MA JAK TO W MAJU - JAN JAGIELSKI ......................... 105
Leśniczy jedzie ............................................................................... 107
Tęsknota .......................................................................................... 108
Nie rób krzywdy ............................................................................ 109
Polak do Polaka ............................................................................. 110
Nie pod pewnym dachem ............................................................ 111
Człowiek do mądrości nie dąży ................................................... 112
419
ZIEMIA NASZA KWITNĄCA - WŁADYSŁAW PANEK .......... 113
Pozbierałem wiersze z pola .......................................................... 115
Kocham niebo z gwiazdami ......................................................... 115
Przyszedł Chrystus do mojej chatki ............................................ 116
Piękna nasza ziemia ...................................................................... 117
Podaruję Ci lato ............................................................................. 118
ZEGAR WSZECHŚWIATA - JAN KULASZA ......................... 119
Artysta ............................................................................................ 121
Dla Ciebie Matko .......................................................................... 122
Majowa noc .................................................................................... 123
Tu moje miejsce ............................................................................. 124
ROZDZIAŁ IV .............................................................................. 125
KIEDY CIĘ CHWALĄ - MACIEJ MICHALSKI ...................... 127
Droga .............................................................................................. 129
Matce, która zachwyca anioły ...................................................... 130
Modlitwa I ...................................................................................... 131
Pod falę ........................................................................................... 132
Refleksje nad Polską ...................................................................... 133
Morski różaniec ............................................................................. 134
Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie .............................. 135
Jutrznia ........................................................................................... 136
ZA WIECZNYM POLEM - TERESA NOWAK ....................... 137
Nie boję się ..................................................................................... 139
Tam... .............................................................................................. 140
Pierwszy... ....................................................................................... 141
Rachunek ........................................................................................ 142
*** (Spektakl na niebie o zachodzie słońca) .............................. 144
Ziemska pielgrzymka .................................................................... 145
Dzień powstania z grobu .............................................................. 146
*** (A poza kres ziemskiego wędrowania) ................................. 147
Pewność .......................................................................................... 148
ROZDZIAŁ V ................................................................................ 149
STRZELIŁY CHRYZANTEMY
- DOROTA DOBAK - HADRZYŃSKA .................................... 151
Jezioro ............................................................................................. 153
420
Kosiarze .......................................................................................... 154
Jesień ............................................................................................... 155
Listopadowy spacer ....................................................................... 156
Skończył się luty ............................................................................ 157
Płoną trawy .................................................................................... 158
Zawstydzona .................................................................................. 158
UKRYJ MNIE W DŁONIACH - LIDIA NOWOSAD ............. 159
Moje prośby ................................................................................... 161
Smutny pan .................................................................................... 162
Mój błękit ....................................................................................... 163
Jesienna Pani .................................................................................. 164
ODSZUKAĆ KOLOR TĘSKNOTY - KRYSTYNA PILECKA .... 165
Malować słowa ............................................................................... 167
Dziękuję Ci Panie .......................................................................... 167
Lato ................................................................................................. 168
Pora żniw ........................................................................................ 168
Tęsknoty wczorajszego dnia ......................................................... 169
Jesień ............................................................................................... 170
CHABRY NIEBIESKIEJ SŁODYCZY
- ALDONA PEPLIŃSKA ............................................................. 171
Dożynkowa wstążka ..................................................................... 173
*** (Chciałoby się powiedzieć) .................................................... 173
Szkoda ............................................................................................. 174
Mocne ramiona przed wszystkim obronią ................................ 175
Mrugnięcie oczu ............................................................................ 176
Powtórka? ....................................................................................... 177
*** (Pocałuj mnie tak) .................................................................. 178
*** (... A kiedy patrzysz) ............................................................... 178
ROZKRZYCZAŁA SIĘ ZIEMIA - KATARZYNA SKWIERZ ..... 179
Wiosną w lesie ............................................................................... 181
Wróciłeś .......................................................................................... 182
Cztery pory roku ........................................................................... 184
Apostołowie poezji ........................................................................ 186
Miłość ............................................................................................. 187
Do św. Piotra .................................................................................. 188
421
MIŁOŚCIĄ POJONA - GENOWEFA CZAPLIŃSKA ............. 189
Kobieta... ......................................................................................... 191
Cukiereczki .................................................................................... 192
Choinka... ....................................................................................... 193
Bieda ............................................................................................... 194
ROZDZIAŁ VI .............................................................................. 195
PANI W ZŁOTEJ SUKIENCE - EUGENIA ANANIEWICZ ...... 197
Słupsk - miasto mojej młodości .................................................. 199
Słupsk - po szkole .......................................................................... 200
Szafranowa rocznica ..................................................................... 200
Marzenia ......................................................................................... 201
Mój park ......................................................................................... 201
Jesień ............................................................................................... 202
Słupsk .............................................................................................. 203
Ojcze ............................................................................................... 204
A PANI CZEMU TU STOI? - JOANNA JANK ........................ 205
Słupska Baszta Czarownic ............................................................. 207
Ulica Szczerej Chęci Poprawy ..................................................... 207
Nowa dziewczynka z zapałkami .................................................. 208
Troszkę dalej, nie tutaj .................................................................. 208
KOŚCIÓŁ CISZY - EMIL PAKULNICKI .................................. 209
List do El. ........................................................................................ 211
Rzeźba ............................................................................................. 212
*** (Nie mogę wytrzymać tego wszystkiego) ............................ 212
*** (Wszyscy coś mają) ................................................................ 213
*** (Musisz być jak ta młoda brzoza) ......................................... 213
*** (Oczywiście zdun) .................................................................. 214
*** (Mieszkania nie mam) ............................................................ 214
Tęskonta .......................................................................................... 215
*** (Nie mam komu powiedzieć) ................................................ 215
*** (Wiersze, moi przyjaciele) ..................................................... 216
*** (Chciałbym znów się znaleźć) ............................................... 216
ŻYJĘ Z AKCENTAMI CISZY - ZYGMUNT JAN PRUSIŃSKI ... 217
Wstęga nieba na czarnej drodze .................................................. 219
Wysuszone obrazy miast .............................................................. 220
Chcę mówić do miasta ................................................................. 221
422
Starzeję się przy kobiecie zimnej ................................................. 222
Słupsk w kadrze pesymisty .......................................................... 223
Nie jesteście winni wy, ale i tak jesteście straceni ..................... 224
Oda do bezrobotnego ................................................................... 225
W samo południe, w przeddzień wyborów ............................... 226
Skądinąd bywam drapieżny ......................................................... 227
Cmentarze zapomnianych poetów ............................................. 228
ROZDZIAŁ VII ............................................................................. 229
TAMTE OLŚNIENIA - EDYTA WYSOCKA ............................ 231
Gdyby tak... .................................................................................... 233
Tamtego sierpnia ........................................................................... 234
Cisza ................................................................................................ 235
Prowincjonalna love story ............................................................ 236
Zmierzch ........................................................................................ 238
Pokuszenie ...................................................................................... 240
Sąsiadka .......................................................................................... 241
Z kuchennego okna ....................................................................... 242
Powroty ........................................................................................... 244
POCHYLIŁAM SIĘ NAD TOBĄ - IRENA PESZKIN ............. 245
Dzikie krzewy ................................................................................ 247
Bajka o dzikim fiołku .................................................................... 248
Życie na niby .................................................................................. 249
Ptak swobody ................................................................................. 250
Wyścig z czasem ............................................................................ 251
Rozkołysany świat ......................................................................... 252
Taka dusza ...................................................................................... 253
Otwórz okno i powiedz ................................................................ 254
INNI TO MAJĄ PODRÓŻE - GRZEGORZ CHWIEDUK ......... 255
Jedni na księdza proboszcza ........................................................ 257
Życie jej nie rozpieszczało ............................................................ 257
Wyjechała z kraju .......................................................................... 258
Biedna kobieta ............................................................................... 259
Duże oczy ....................................................................................... 260
Działają przeważnie ...................................................................... 261
Pani Gani ........................................................................................ 261
Nie wierzy w Boga ......................................................................... 262
423
OCEANY SZUMIĄCE - MARCIN GRECZUK ....................... 263
Gdy wzniesiesz się ......................................................................... 265
Malkontent bez powodu ............................................................... 266
Romantyczność ............................................................................. 268
Znaki ostrzegawcze ....................................................................... 269
W lesie ............................................................................................ 270
JESTEM ŁAPACZEM SNÓW - ROMAN DOPIERALSKI ......... 271
Niezniszczalni komedianci .......................................................... 273
Bez skazy sen ................................................................................. 274
Okrutny .......................................................................................... 275
Bilet do piekła ................................................................................ 276
Ona i on .......................................................................................... 277
Niebiańskie triki ............................................................................ 278
TROCHĘ SMUTNO - LECHOSŁAW CIERNIAK ...................... 279
Majestat kobiet ............................................................................... 281
Czas kobiet ..................................................................................... 282
Trochę smutno ............................................................................... 283
Fatamorgana z kobietą w tle ........................................................ 284
MOŻLIWE, ŻE ZAŚNIEMY - MIROSŁAW KOŚCIEŃSKI ........ 285
Erotyk ............................................................................................. 287
Szept ................................................................................................ 287
Po sztormie .................................................................................... 288
Dolina ............................................................................................. 288
List przed sztormem ..................................................................... 289
List na dobranoc ............................................................................ 289
List w jednym z portów ................................................................ 290
List ................................................................................................... 291
Bajka na dobranoc ........................................................................ 292
JA TAM WOLĘ SWOJE ZADUPIE
- BOŻENA ŁAZORCZYK ........................................................... 293
Pożegnanie ..................................................................................... 295
*** (powiedz mi czy jeszcze pamiętasz) ..................................... 296
Tęsknota .......................................................................................... 297
*** (zapaliłam dziś świeczkę) ....................................................... 297
Małe miasteczka ............................................................................ 298
424
ROZDZIAŁ VIII ........................................................................... 299
NA LODOWISKU ŻYCIA
- WIESŁAW JANUSZ MIKULSKI ............................................. 301
*** (są tacy) .................................................................................... 303
*** (grządki lat) ............................................................................. 303
*** (każdy z nas nosi w sobie) ..................................................... 304
*** (okruchy dni) ........................................................................... 304
*** (to nie ja podtrzymuję Ciebie) .............................................. 305
*** (zanim się wypalimy) ............................................................. 305
*** (w sadzie mojego szczęścia) ................................................... 306
*** (pióropusze niebotycznych słów) ......................................... 306
CZAS POŁKNIE WSZYSTKO - DOROTA SZACHEWICZ ...... 307
*** (Ty któremu na imię) .............................................................. 309
*** (jeszcze oddech) ...................................................................... 309
*** (czas) ......................................................................................... 310
*** (noc) ......................................................................................... 310
*** (gdy głód) ................................................................................. 311
*** (zaginęła) .................................................................................. 311
*** (masz w oczach) ...................................................................... 312
EGOIZMU CIEMNE WINO - ANNA MARIA RÓŻAŃSKA .... 313
Próba odrodzenia .......................................................................... 315
Te pejzaże ....................................................................................... 316
Sploty świadomości ...................................................................... 316
Pomruk nocy ................................................................................. 316
Nieporozumienie ........................................................................... 317
Moje muzy ...................................................................................... 318
DOTYKASZ MNIE MUSKAJĄC - IWONA SŁAWECKA ......... 319
Bo Ty ............................................................................................... 321
Jestem .............................................................................................. 321
Bezsens ........................................................................................... 322
Tyle nadziei .................................................................................... 323
Po drugiej stronie tęczy ................................................................ 323
Marzyciel ........................................................................................ 324
Santo Subito ................................................................................... 325
*** (Zanurzona w upale) .............................................................. 326
Sen ................................................................................................... 326
425
MOŻE OTULĘ JESIEŃ - MIECZYSŁAW KRYMSKI ............. 327
Do matki ......................................................................................... 329
Może otulę jesień ........................................................................... 329
Cisza, którą czujesz ....................................................................... 330
Jesienny poranek ........................................................................... 330
Moja myśl ....................................................................................... 331
Czas oczekiwania .......................................................................... 331
Ślady cienia .................................................................................... 332
*** (W tej poezji) ........................................................................... 332
NIEBO PRZESTAŁO PŁAKAĆ - EDYTA MIELEWCZYK ........ 333
Nic nowego .................................................................................... 335
Sen ................................................................................................... 335
Przepaść .......................................................................................... 336
Smutne dni ..................................................................................... 337
Dzieciństwo .................................................................................... 338
Miłość ............................................................................................. 339
Chce się żyć .................................................................................... 339
Tylko ty ........................................................................................... 340
W ZAPACHU SADÓW, ŁĄK I PÓL - ŁUKASZ TOMCZAK .... 341
Święta ulicy .................................................................................... 343
Na podobieństwo Boga ................................................................ 344
Śmierć asfaltowych źrenic ............................................................ 344
*** (wypiłem łyk) .......................................................................... 345
Na starej ławce - rano ................................................................... 346
TO ZIELONA WIOSNA - MARIUSZ KASIŃSKI ................... 347
Wiosna ............................................................................................ 349
Samotność ...................................................................................... 350
Życie ................................................................................................ 350
DZIĘKUJĘ, ŻE KOCHASZ - MATEUSZ KARCZEWSKI .......... 351
Hymn .............................................................................................. 353
Miłość ............................................................................................. 353
Jak kochasz? ................................................................................... 353
Serce ................................................................................................ 354
*** (całym sercem w przestrzeni życia) ...................................... 354
Po ..................................................................................................... 354
426
ROZDZIAŁ IX ............................................................................... 355
W POSZUMIE MORSKIM - JAN WANAGO .......................... 357
O morzu ......................................................................................... 359
Jam międzynarodowy ................................................................... 359
Zebranie wiejskie ........................................................................... 360
*** (Nie po to mamy usta tak świeże, rumiane) ........................ 361
Chory na rentę ............................................................................... 362
Umieranie ....................................................................................... 364
Jan antynikotynowy ...................................................................... 365
Pasterka ........................................................................................... 366
FIKCJA CZYNI CUDA - JAN DYLEWSKI ............................... 367
Niepotrzebni wierszokleci ............................................................ 369
Fikcja ............................................................................................... 370
Gadanie ........................................................................................... 370
Reforma .......................................................................................... 371
Co nam zostało? ............................................................................ 372
Komu w Polsce żyje się najciężej? ............................................... 374
MOJE LIMERYKI - GRZEGORZ CHWIEDUK ...................... 375
Fan ................................................................................................... 377
Zakaz kąpieli .................................................................................. 377
Wykład ............................................................................................ 377
Udana impreza ............................................................................... 377
Wizyta ............................................................................................. 378
Turysta ............................................................................................ 378
Polowanie ....................................................................................... 378
Okazja ............................................................................................. 378
Bank ................................................................................................ 379
Uchwała .......................................................................................... 379
Jajko ................................................................................................. 379
Tak samo ......................................................................................... 379
Potrzeba .......................................................................................... 380
Ochrona .......................................................................................... 380
Milczenie ........................................................................................ 380
Wspomnienie ................................................................................ 380
427
TU, W KRAJU OJCZYSTYM
- BARBARA ANNA ŻUKOWSKA ............................................. 381
Życzenia polityka .......................................................................... 383
Nowy minister ............................................................................... 383
Votum zufania ............................................................................... 383
Deputowani .................................................................................... 383
Modły .............................................................................................. 383
Ewa .................................................................................................. 383
Żona ................................................................................................ 383
Teściowa ......................................................................................... 384
Gospodyni ...................................................................................... 384
Pannom .......................................................................................... 384
Kawaler ........................................................................................... 384
Żonaty ............................................................................................. 384
Na ryby ........................................................................................... 385
Szwagier .......................................................................................... 385
Tu, w kraju ojczystym ................................................................... 386
Mówisz ............................................................................................ 386
ONI JUŻ NIE NAPISZĄ... ........................................................... 387
CZESŁAW KOT ............................................................................ 389
Co z tą odnową? ............................................................................ 391
Żywisz Polsko ................................................................................ 391
Uciekają do miasta ........................................................................ 392
Trzej hetmani ................................................................................. 392
ANTONI NIEDZIELSKI - PRAWDESŁAW ............................. 393
Kto te rymy kupi? .......................................................................... 395
Na wyciecce .................................................................................... 396
O Polsce geograficnie .................................................................... 397
Na temat światowej polityki ......................................................... 398
My, grabaze .................................................................................... 399
INFORMACJE O AUTORACH ................................................. 401
ALFABETYCZNY SPIS AUTORÓW ......................................... 413
SPIS ILUSTRACJI ......................................................................... 415
SPIS TREŚCI .................................................................................. 417
428

Podobne dokumenty