Poezja 2006 - BooK.indb - Page d`accueil
Transkrypt
Poezja 2006 - BooK.indb - Page d`accueil
Starostwo Powiatowe w Słupsku Może otulę jesień antologia poezji Wstęp, wybór i opracowanie Zbigniew Babiarz-Zych Mirosław Kościeński Słupsk 2006 Publikacja wydana staraniem Starostwa Powiatowego w Słupsku e-mail:[email protected] Redaktor Zbigniew Babiarz-Zych Zdjęcia Jan Maziejuk Projekt okładki, skanowanie zdjęć, skład komputerowy i łamanie Artur Wróblewski Korekta Własna autorów Wydanie I Nakład 400 egz. ISBN 83-60228-01-9 Copyright © Starostwo Powiatowe Słupsk 2006 Druk Drukarnia „Grawipol”, 76-200 Słupsk, ul. Poznańska 42 e-mail:[email protected] Najprawdziwsza z prawdziwych To już czwarta, wydana przez Starostwo Powiatowe w Słupsku, antologia wierszy wiejskich poetów związanych z ziemią słupską, z Pomorzem - z Polską.Nasi kochani poeci garną się i do słowa, i do starostwa słupskiego jak te pracowite pszczoły do swego ula, bo tu kochają ludzi pióra. Szczególnie upodobaliśmy sobie: promować twórczość autorów, tych najprostszych - piszących bardziej sercem niż umysłem. Każdy z tych pięćdziesięciu twórców, zaprezentowanych w tej antologii, to przykład innych przeżyć, doświadczeń życiowych, innego sposobu wypowiadania się, innej poetyki. Książka, którą przynosimy Czytelnikom w darze od prostych ludzi słowa, to ogromny bagaż ich doświadczeń życiowych. Czytając te wiersze, serce się raduje, że we współczesnym, skomercjalizowanym świecie są jeszcze ludzie, którym chce się tak pięknie dzielić się swoimi troskami i radościami. Z wierszy wiejskich poetów można, jak z nut, wyśpiewać wszystkie ludzkie dramaty. Gdy poetycko je zdefiniują, łatwiej jest im żyć, łatwiej godzić się z przeciwnościami losu. Treść tomu to poezja często prymitywna, ale przez to bardzo prawdziwa, przekonująca. Potrafi „trzymać przy życiu”, pomaga na nowo odnaleźć sens życia, tam gdzie został on już zatracony. Może być lekarstwem na choroby duszy. Zamieszczona w tym tomie poezja wybawiać może z życiowych frustracji i wielu psychicznych „dołków”. Wybawia, bo pachnie polem, lasem, nie zapomina o polskiej biedzie, kłania się Stwórcy, wychwala to, co dobre i piękne. Bo jest najprawdziwsza z prawdziwych! Nie ma przecież poezji większej i ważniejszej od tej, która mówi jak kochać ludzi, ojczystą ziemię – Polskę, jak cieszyć się miłością, która podpowiada, jak żyć i radzić sobie ze smutkiem. Z wiejskimi poetami pracujemy w słupskim starostwie już piąty rok, a spotykamy się z ich twórczo3 ścią od wielu, wielu lat i stąd wiemy, jak z upływem czasu zmieniają się ich wiersze, jak stają się jeszcze bardziej zrozumiałe, przejrzyste, piękne i mądrzejsze, jak oni nad nimi pracują, jak chcą, by zauroczyły Czytelnika. Oni kochają ludzi, bardzo chcą zmieniać świat na lepszy, na ten dobry dla wszystkich, niezależnie od ich miejsca zamieszkania, pracy i stanu posiadania. Wiemy, jak bardzo zależy im na tej książce. Wierzą bowiem, że dzięki niej staną się jeszcze lepszymi poetami. Dlatego warto było im ją wydać. I warto wydawać ich następne książki! Z. Babiarz-Zych 4 Poeci śnią na jawie Wiejscy poeci śnią na jawie. To stare powiedzenie nie jest gołosłowne, gdy czytamy wiersze zawarte w czwartym już tomie, a właściwie almanachu poetyckim. Co rok jest wydawany przez słupskie starostwo. Tom staje się coraz grubszy, tym razem prezentujemy 50. poetów z całej Polski na ponad 400 stronach. A wierszy przysyłanych przez cały rok do starostwa są tysiące. W twórczości nie ma granic wieku, stąd rozpiętość lat prezentowanych poetów sięga... 60. Sporo z najmłodszych debiutowało właśnie na Wtorkowych Spotkaniach Literackich, jakie co miesiąc organizuje starostwo. Takim pozytywnym przykładem jest rozwój talentu Łukasza Tomczaka ze Słupska, Joanny Jank z Dębnicy Kaszubskiej, Katarzyny Skwierz czy najmłodszego, 14-letniego Mariusza Kasińskiego ze Smołdzina. Właśnie przejmujące są wiersze Tomczaka i Kasińskiego o biedzie, głodzie czy szpitalu. Napisać dobry limeryk to niezwykła sztuka, a takie pisze Grzegorz Chwieduk ze Słupska, absolwent słynnego Technikum Mechanicznego, kuźni literackich talentów. Zresztą urodzaj Chwieduków jest duży, bo jest jeszcze jeden Grzegorz Chwieduk z Kępic - laureat wielu ogólnopolskich konkursów literackich. A spotkali się w starostwie. Okazało się po wspólnej rozmowie, że mają tych samych przodków, jednak nic o sobie wcześniej nie wiedzieli. Osobnym przypadkiem, ewenementem jest poezja i publicystyka Zygmunta Jana Prusińskiego z Ustki. Jest bardzo płodny w swojej twórczości. Żeby jeszcze mniej pisał o polityce, bo dosłowność tych tematów nieraz razi. Cóż, ale taki jest Prusiński. Coraz lepsze wiersze pisze Edyta Wysocka z Miastka. Odnalazł się ze swoją twórczością - po trzydziestu latach - Mieczysław Krymski z Żochowa. Irena Peszkin z Mielna pod Koszalinem także pisze wstrząsające wiersze. Instytucją poetycką jest już Emilia Zimnicka z Izbicy. Dzięki spotkaniom w starostwie wydała pierwszą swoją książkę pt. „I obejmę jabłoń w sadzie”. Aktu5 alnie pracuje nad drugim tomem swoich wierszy. Świetny, szczególnie w prozie jest Lechosław Cierniak ze Słupska. Jego opowiadania o Fredzie i kumplach są wysokiego lotu. Wydał niedawno tomik poezji. Okazuje się także, że wiejscy poeci często piszą bajki. A to dla własnych dzieci, a to dla wnuków, czy po prostu dla młodego czytelnika. Piękne bajki pisze Genowefa Czaplińska ze Słupska, czy Iwona Sławecka z Kobylnicy. W podobnym stylu pisze Anna Maria Różańska z Gałąźni Wielkiej. Jej wiersze są bardzo ulotne. Piękne, klasyczne wiersze z rymem i rytmem pisze Maciej Michalski ze Słupska. Jest marynarzem mechanikiem, a jego przeżycia z rejsów, zapisane w wierszach są warte wielokrotnego czytania. Także instytucją stała się twórczość Henryki Jurałowicz z Człuch. Jej felietony i opowiadania czyta się z przyjemnością. Nie sposób wymienić wszystkich, których wiersze wydrukowano. Warto podkreślić, że słupskie starostwo jest jedynym w Polsce, które wydaje tak duży i fachowo przygotowany almanach wiejskiej poezji. Mirosław Kościeński Wiceprezes ZLP w Słupsku 6 Rozdział I 9 Ptakiem ulecę 10 Regina Adamowicz Ptakiem ulecę JABŁONKA Przy domu pod oknem Jabłoń urosła Cieszyła pięknym urokiem Gdy nadchodziła wiosna Cieszyła oczy urodą Rozweselała serca Stała jak panna młoda W biało-różowej sukience Gałązki okryte kwiatem Zaglądały do okna ukradkiem Gdy nadchodziło lato Wabiła rumianym jabłkiem Już nie zapuka do okna Gałązka wiatrem zagięta Ta moja urocza jabłonka Została wczoraj ścięta Dziś brak jest w oknie zieleni Choć szyby lśnią jak lustro I wiele jest przestrzeni A jednak bez niej pusto 11 Regina Adamowicz WIOSENNA – PIERWSZA Ptakiem ulecę na wyżynę Jaskółczym skrzydłem Sięgnę chmury Deszczem spłoszona Lot swój zniżę Poczuję ziemię obudzoną Zobaczę kwitnące wierzb kacanki A na łące Zawilce, białe przebiśniegi I sasanki leśne W ogródkach krokusy I żonkile Wspomnę Cudowne chwile wiosny Kwiat jabłoni Która zakwitła w ogródku Nieśmiały uścisk dłoni... Wyznanie Ukryte w wierszach Pocałunki I... miłość 12 Ptakiem ulecę DOGONIĘ CIĘ Czy odpływasz rzeką? Ulotnym motylem Ponad życia kwiatem Ulatujesz wiosną? Dogonię Cię latem W słońcu i czerwieni, Kiedy już jabłonie Owoce urodzą Czy w barwach jesieni Spotkam Cię pod lasem Tuż przy leśnej drodze? Zmęczoną pogonią Za zgubionym czasem Znów Cię nie zatrzymam Choć na Ciebie patrzę Dogonię Cię zimą Być może... Na zawsze 13 Regina Adamowicz MOJA JESIEŃ Jesień moja – to kwitnące wrzosy To babiego lata nicią pajęczą Posrebrzone włosy To – wiatr jesienny targający liśćmi To – smutki, co duszę rozrywają – dręczą To – melodia wspomnień Która brzmi najczyściej Jesień moja – to modlitwa z kluczem żurawi Odlatujących w obłokach Nie sięgająca nieba, choć płynie wysoko Jesień moja – to zaduma Nad straconym czasem To liście kolorami kwitnące na drzewach To pieśń słowika, który już nie śpiewa Jesień moja – to słońce wiszące nad lasem Ogromne zachodzące ze smutnym obliczem To stada ptaków, co nad ziemią krążą Aby odlecieć To zaduma nad minionym życiem Jesień moja – to myśli których już nie zdążę Wypowiedzieć głośno, zapisać o zmroku To łza, co nie spłynie – zastygnie na rzęsach I pozostanie W nieruchomym oku 14 15 Dziękuję Panu Bogu 16 Walentyna Antonowicz Dziękuję Panu Bogu PODZIĘKOWANIE PANU BOGU Dzięki Ci Panie Boże za to żeś mnie stworzył I na piękno świata oczy me otworzył, Że widząc radości i smutki bliźniego Z cierpiącym i biednym więcej mam wspólnego. Im jestem pomocna, im jestem potrzebna Wszak miłość bliźniego nie jest haniebna. Kocham wszystkich ludzi i mam ich za braci Choć ktoś mnie oszuka lub długu nie zapłaci. Wybaczam ich winy, bo tak być powinno Wiem, że słabość ludzka jest teraz nagminną. Mało jest ludzi dobrych, wspaniałych i wzniosłych A większość o sercach nieczułych i oschłych. Dobroć poczytują na nienawiść i głupotę, Nie wiedząc, że to oni cierpią na tępotę. Z każdego dobrego śmieją się i szydzą, Że ubodzy na dachu, wszak tego nie widzą. Natchnij ich Panie miłością, dobrocią, rozumem, Bo żyć wśród nich ciężko, czasem pojąć ich nie umiem. Dlaczego są nieszczęśliwi, smutni i źli do przesady, Chociaż mają zdrowie, zakłady, ogrody i sady. A zazdroszczą wszystkiego, co sąsiad posiada Choć sąsiad nie zawinił, huzia na sąsiada, Choć ich się nie krzywdzi niesłusznie robią awantury I tym się ośmieszają nędzne kreatury. Dopomóż mnie także i dodaj tyle siły, By nędznik i podlec wydał mi się miły. Bym mogła zrozumieć i pojąć każdego, Bym w słabościach ludzkich nie widziała złego. I aby serce moje przepełnione miłością, Nie miało nic wspólnego z nienawiścią lub złością. Abym nadal z uśmiechem niosła życia znoje, Aż przyjdzie czas zamknąć stare oczy moje. 17 Walentyna Antonowicz TESTAMENT Zajęcie moje najprzyjemniejsze To wciąż pisać jakieś wiersze, Rymy łatwo wynajduję Gdyż ojciec mnie inspiruje. Kiedy byłam bardzo małą To sierotą ja zostałam Ojciec zmarł młodym poetą I w testamencie przekazał mnie to. Żadne z jego wierszy się nie uchowały One na pewno we mnie pozostały Więc bez trudności ja ciągle piszę. Zdaje mnie się często, że głos ojca słyszę Wtedy te słowa ja szybko notuję I jestem pewna, że mnie inspiruje. Piszę więc ciągle te moje wiersze Przeważnie smutne, są i weselsze Zawsze piszę to, co w sercu słyszę Takie moje wiersze jakie teraz życie. OPTYMISTKA Nie myślcie, was proszę, że mam smutne życie, Znam życia rozkosze, żyję znakomicie I mogę wszystkim i wszędzie przyrzekać, Że nigdy na życie nie będę narzekać. Bo chociaż od życia nie dostałam wszystkiego, To jestem szczęśliwą zawsze optymistką. Cieszę się z tego, co mi Pan Bóg dał, A dał On mi wszystko, co dać mi miał. Dał mi dobre serce, a jeszcze do tego, Dał mi takie oczy, że widzę bliźniego. I staram się bliźnim nie robić przykrości, Ludzi nie krzywdzić, nie pokazać złości. A gdy mnie ktoś skrzywdzi, wybaczam mu to I staram się zawsze pomniejszyć to zło. Dlatego też zawsze jestem spokojna, Jestem wesoła i dobrocią hojna. A gdy mi jest smutno, to śpiewam piosenkę, Bo to jest lekarstwo na każdą udrękę. 18 19 Do mnie zawsze mów 20 Wiktoria Eterman Do mnie zawsze mów NIE MÓW NIC Nie mów nic, nie mów nic Bo słowa jak wiatr ulecą Lecz przytul mocno mnie To może gwiazdy nam zaświecą. I usłyszymy serc naszych bicie Zrozumiemy się bez słów Więc tylko w myślach Do mnie mów, zawsze mów. A myśl jak błyskawica Do mnie przyleci Może być noc pochmurna Ale księżyc nam zaświeci. Jak blask księżyca Oświetla ciemną noc Tak można zrozumieć Myśli ludzkich moc. 21 Wiktoria Eterman GDY MIŁOŚĆ UMIERA Gdy miłość umiera Wtedy przestają szumieć drzewa Nastaje wówczas głucha cisza I nie słychać śpiewu słowika. Wiatr zatrzymuje się w biegu Jakby w hołdzie dla umarłego I nie chce żadnej piosenki zanucić By serca ludzkiego nie zasmucić. Nawet kamienie przydrożne Co twarde serca mają Współczują wielkiej miłości I nad nią się użalają. A gdy nadejdzie noc głucha Wtenczas sowa smętnie zahuka, Jakby czyjejś miłości żałowała I nad nią gorzką płakała. Więc człowiek chodzi smutny Przez wiele, wiele lat I nikt nie potrafi rozweselić życia Bo jemu już się skończył świat. 22 Do mnie zawsze mów RANO Rano, gdy słońce wstaje Swe promienie śle Ogrzewając pola, lasy, Miasteczka i wsie. Świeci słońce, świeci Cały Boży dzień, A w upalne lato Drzewo daje cień. A gdy przyjdzie jesień A z drzew liście spadają Wtenczas żurawie i bociany Od nas odlatują. Ale wiosną wrócą Jak za dawnych lat, Bo tu jest ich miejsce Do uwicia gniazd. 23 Wiktoria Eterman KWITNĄ DRZEWA Już kwitną w sadach drzewa, W oddali zieleni się łąka Cisza wokoło, nawet wiatr nie wieje I nie słychać głosu skowronka. Za miastem góra niewielka, Na niej zielone brzozy i świerki, Słońce schowało się za chmury I spadają na ziemię deszczyku kropelki. Strumyk, co płynie od góry Wciąż szumi i szumi, Jakby chciał coś powiedzieć, Ale któż go zrozumie? I kto zrozumie nasze dzieje, Te wzloty i te upadki, Kto odda serce Ojczyźnie Jak dla rodzonej matki. I kto poświęci wszystko, Żeby wolności nie utracić, Kto pierwszy zacznie żyć uczciwie, Przestanie ludzką krzywdą się bogacić. 24 25 Gdy życie jest rajem 26 Krystyna Gierszewska - Dubik Gdy życie jest rajem PODZIWIAM Podziwiam wschody i zachody słońca Niebo zalane czerwienią Przestrzenie łąk i pól bez końca Fale zbóż, co w słońcu się mienią. Podziwiam konie w galopie Nie tylko na wyścigach I ludzi w samolocie Tego co czują, co widzą. Cieszą mnie ptaki powracające, Pierwsze jaskółki, bociany Koncerty żab kumkających, Cały mój kraj ukochany. Podziwiam wiatr w żaglach białych Popisujące się delfiny, Świat nasz, pozornie doskonały Wysportowane, roztańczone dziewczyny. I góry lubię w szarej mgle Bystre, rwące potoki Porządek świata zadziwia mnie, Choć w nową wchodzimy epokę. 27 Krystyna Gierszewska NAJBARDZIEJ LUBIĘ Najbardziej lubię powiew wiosny I ptaków koncertowy śpiew Lubię dziecka uśmiech radosny I pierwszą, świeżą zieleń drzew. Lubię zapach skoszonej łąki Bujność kwiatów, przestrzenie zbóż Zawieszonego w przestrzeni skowronka Czerwony zachód purpurowych zórz. Noc majową w pełni księżyca Duszny zapach maciejki, bzu Lubię rzewną upojną muzykę Przemawiającą bez słów. Upalną lubię pełnię lata I wody niezgłębioną toń Marzenie, które nas oplata I Twoją opiekuńczą dłoń Lubię Ciebie i każde źdźbło trawy na wietrze Namacalne i ukryte gdzieś stworzenia Podpowiadają mi moje wiersze, O cudze istnienia! 28 Gdy życie jest rajem PAMIĘTAM Pamiętam brzózki zielone u progu Zwiastuny Zielonych Świątek I za to właśnie dziękuję Bogu, Za tyle z dzieciństwa pamiątek. I matkę z pola powracającą I zapach świeżego chleba Jak rzekę mlekiem i miodem płynącą Jak gwiazdkę podaną mi z nieba. Sędziwy, potężny dąb Z gniazdem bocianim u góry Tylko dzieciństwa nie rozgryzł mi czasu ząb Cudownej wiosny, bogatej jesieni. A z drugiej strony ogródka Wzdłuż płotu rosły jabłonie Tęsknię do Ciebie ziemio nowogródzka Chcę Ciebie mieć na swym grobie. Ledwie dzień zbudził się wesoły Pełen przemiłych niespodzianek W kwiatach brzęczały dla mnie pszczoły Dla mnie pierwszy rozkwitał sasanek. Jagody, grzyby, najczęściej kwiaty Rączkami dziecięcymi Dla babci zbierałam, dla mamy i taty Bo tam był mój raj na ziemi. 29 Krystyna Gierszewska UŚMIECHNIJ SIĘ DO KAŻDEGO Żadna śmierć nie jest zabawna Tym bardziej Twoja, o Jezu! na krzyżu Ale to było tak dawno, tak dawno... Śmierć raczej odpycha niż zbliża. Już odkupiłeś nas od grzechu Wyszedłeś zza grobowca mroku Dlaczego nigdy się nie uśmiechasz?... Jakbyś umierał co roku? Nikt Cię nie widział uśmiechniętego Przez tysiąclecia całe Choć raz uśmiechnij się do każdego No przecież zmartwychwstałeś. Z grobu wychodzisz każdej wiosny Jako zwycięzca piekła i szatana Wciąż taki smutny i żałosny Radośniejsza niech zabrzmi hosanna! Znikły już rany na dłoniach i u boku Nikt Ci nie depcze już po piętach Nie umieraj, nie umieraj nam Jezu co roku! Choć raz ukaż się nam uśmiechnięty! 30 Gdy życie jest rajem TĘSKNOTA Zatęskniłam za spaniem na sianie, Za zwyczajnym słomianym siennikiem Za zielonych żabek kumkaniem Za znajomym, szumiącym strumykiem. Jak mi tęskno za gajówką naszą Cudownie w las wkomponowaną Za rodzinnym swojskim poddaszem Za wołającą nas mamą. Dziś kobiety chleba w piecach nie pieką Nawet na wsiach kądzieli nie przędą, „Tamten świat” gdzieś za siódmą górą i rzeką Jakby nie był prawdą, a legendą. I konika za pługiem nie spotkasz Gdzie podziały się kuźnie i kowale? Jakaś inna nastała epoka Tak bym chciała jakoś tamtą ocalić! Gdzież podziały się moniuszkowskie prządki? Ich kądziele, kołowrotki, wrzeciona? Czas bezwzględny swoje robi porządki Ma tęsknota niczym nie utulona. 31 Krystyna Gierszewska ZACZAROWANY SAD Zaczarowany biały sad Zakwita czasami w styczniu To malarz mróz stroi go rad Pomysły ma fantastyczne. Musi się spieszyć przez cały czas Pracy ma jeszcze krocie By utkać biały puchowy koc, Białe czapy rozwiesić na płocie. Pomaga mu dziadek mróz I jego brat, mroźny wiatr Wybiela nawet krzaki róż Każdą gałązkę, cały sad. Takiej w tym nabrał wprawy Wszystko, co czarne wybielił Na serio – nie dla zabawy By człowiek się rozweselił. Z radości aż zacierał dłonie Nikt mu nie powie, że leń Znowu zakwitły krzewy, jabłonie Na jeden dzień. 32 33 Letni wieczór okrył pola 34 Henryka Jurałowicz Letni wieczór okrył pola WIOSNA WRACA W marcowym słońcu poranka wiosna wraca do mojej wioski, wędruje przez rozmokłe łąki w przemokniętych kaloszach szczęścia. Trzyma w dłoniach wierzbowe gałązki przysiadła na przeoranej skibie zasłuchana w skowronków trele. Lecz nie pora Ci już odpoczywać Wiosenko! Bierz się do roboty trzeba wiejskie poprawić płoty, na łąkach kaczeńce rozzłocić Smutne sady kwieciem obsypać. Zechciej w serca nadzieję wrócić aby ludzie się uśmiechali I nareszcie przestali smucić! 35 Henryka Jurałowicz ŻNIWA Zboże w poddańczym geście Pochyliło swe głowy Znak że to żniwa Czas już gotowy. Na polach maszyny Swą żniwną pieśń grają A kosy i sierpy Schowane gdzieś w szopach Wspominają dawne czasy. Nie ma już młodych chłopców Dzierżących kosy I dziewczyn co polne chabry Wplatały w swe włosy. Dziś chłopak i dziewczyna Starzy oboje... Wracają do wspomnień Przenosząc swe serca Na swe żniwne pole. 36 Letni wieczór okrył pola LETNI WIECZÓR Dzień odszedł wraz ze słońcem przemieniła się ziemia Ostatni kolor różu znikł na horyzoncie Wilgocią i ciszą Letni wieczór okrył pola Mgła kopy siana otuliła wierzchołki ich przypominają wyspy które się z morza wynurzają Pachną lipy i wilgotna trawa odpoczywają ludzie i zwierzęta Księżyc kładzie garść światła na spracowane dłonie Niebo jak kryształ wróży pogodę Świerszcze szaleją w trawie Maciejka pachnie w ogrodzie i żaby koncertują w stawie Przyglądam się twojej twarzy Odgaduję ją każdym wieczorem tęsknię za czymś czego nie ma Nie kończąc rozmowy którą zaczęłam na twoim ramieniu zasypiam zmęczona 37 Henryka Jurałowicz CIERPIENIE Twoje ręce coraz bardziej chłodne Mamo, dlaczego tak się dziś dzieje Oczy już tracą blask i nadzieję. Mówisz do mnie jak do nieznajomej A przecież jestem Twoją córką, Mamo. Coraz częściej odchodzisz w swój świat. Smutny, szary i pełen cierpienia Tam kwitnących wrzosów i róż nie ma. Proszę Mamo, zabierz tam ze sobą Swoje same dobre noce i dnie Słońce jasne, śpiewy ptaków i mnie. Ciało Twoje dzisiaj tak bezradne Jak pisklę porzucone w gnieździe Co myślał Bóg tworząc taką starość? Chyba nie miał serca, że tak cierpisz – - Mamo! 38 Letni wieczór okrył pola CISZA W ciszę jesteś zasłuchana moja Mateńko Cmentarne drzewa nie budzą Cię listkami Wszystko już dziś zamarłe dla Ciebie. A tu na świecie wiosna... Dzisiaj odwiedzę Cię moja Mamo. Przyjdę cichutko, żeby Cię nie zbudzić. Przyniosę pęk bazi wiosennych Stawiałaś je w wazonie w Palmową Niedzielę. Zostawiłaś je dziś wspomnieniem. Wspomnieniem wielkiego tygodnia, Święconego jajka i babką „kręconą”, Radością świątecznego poranka Rozkołysanego biciem dzwonów. Dzisiaj dzwony nie bijcie zbyt głośno Moja Mama śpi teraz spokojna Śniąc swój piękny sen o wiecznej wiośnie. 39 Henryka Jurałowicz WSPOMNIENIE DZIECIŃSTWA W bezsenną ciemną noc zamykam oczy Choć snu w nich nie ma. Jak na starych fotografiach Wracają wspomnienia Schowane głęboko na dnie mego serca. Jest tam zeschnięty kwiat, kamień i muszelka. I znów widzę Cię Mamo... Twe kwieciste sukienki... Gdy do wiejskiej studni idziesz czerpać wodę Czekam na Ciebie pod naszą starą jabłonią. Ręce mam zbyt słabe bym Ci mogła pomóc. Zabawy i harce są w mojej głowie. Czeka na mnie staw, porosły tatarakiem Papierowa łódź staje się wielkim statkiem. Po deszczu w kałużach znów biegam boso. Na łuku tęczy zjeżdżam jak po stoku I razem z aniołami w świat baśni unoszę się Pod błękitne niebo, na skrzydłach wysoko. 40 Letni wieczór okrył pola PANIE CO UCZYNIŁEŚ? Tak myślę dzisiaj Panie... Że wszystko co stworzyłeś W swej boskiej mądrości Nie najgorzej Ci się udało Prócz ludzkiej starości. Co zamiarem Twym było Że nie wystarczyło Ci Cierpienie Twego Syna I biednych starych ludzi Karzesz jak plemię Kaina Co Ci zawiniła ta biedna staruszka Czy ten biedny starzec Za ciężkie lata życia Ty niemocą ich karzesz? Czyż nie lepiej by było Aby w Bramy Raju Weszli bez cierpienia Upokorzeń, łez i żalu. 41 Henryka Jurałowicz KWIECIEŃ 2005 Coś się skończyło W tych kwietniowych dniach Coś zmieniło się w nas Chociaż słońce świeci jak zawsze I rano ptak za oknem kwili Serce też bije, ale jakby obce Oczy widzą tylko czerń Czarne, suknie, czarne wstążki Piję czarną kawę, przesłodzoną Bo bezwiednie zaparzoną A Ty zwyczajnie wybrałeś się na ryby Może coś złapiesz? albo lepiej nie! Zostaw ryby, niech w wodzie żyją Skoro i tak życia jest coraz mniej. NAIWNOŚĆ Czy widziałeś kiedy ćmę, Która leci do światła Nie wiedziała, że ogień I w nim na zawsze zgasła. Ja podążam jej śladem Idąc do Ciebie ulicą Liczę wyrzuty sumienia nie zawracam... Idę jak ćma naiwnie Myśląc, że może odlecę I chcę zachować skrzydła Nienadpalone od świecy. 42 Letni wieczór okrył pola POŻEGNANIE Gdy przyjdzie czas... Pożegnać swą wieś rodzinną Spojrzeć ostatni raz na ziemię równinną. Pokłonię się łące zdobionej kwiatami kąkolu. Polnej róży, co krasy mi dodawała I jarzębinie czerwonej Co sercu doradzić nie chciała. Gruszy w sadzie ojca sadzonej rękami Gdzie miast owoców szmatki wisiały. Ptakom i trzcinie chwiejącej się wiatrem. Wiośnie i zimie skrzącej się srebrną bielą. I pójdę na zatracenie i duszy i ciała Lecz z czołem dumnie wzniesionym. Ale czy odejść naprawdę musiałam? 43 Henryka Jurałowicz ROZMYŚLANIA Tak myślę sobie Panie, Żeś przyszedł na ten świat Nie w żydowskiej Judei. Lecz tu, na pomorskiej ziemi Gdzie większą rzewność znaleźć Jak tu, na łąkach i polach Gdzie jak nie u nas była Ciężka, człowiecza dola. Gdzie biedniejsze niż u nas Były słowińskie strzechy Wszak tutaj brakowało Panie Twojej pociechy. Pomorska ziemia spłynęła Rzeką płaczu i bólu Tutaj byłeś potrzebny Panie i Boży Królu. Dzisiaj tak sobie myślę Żeś tu przyszedł na ziemię W naszej kaszubskiej krainie A nie w dalekim Betlejem. 44 45 Już minęło piękne lato 46 Genowefa Gańska Już minęło piękne lato PRZEMIJANIE To słowo rzucone na wiatr dnia jednego Lub zapisane w księdze wielkiego uczonego Ile ono mieści pokoleń ludzi myślących A także stworzeń tylko żyjących Przemijam ja, ty, góry, morza i lasy I cała przyroda poprzez wieczne czasy Wraz z istotami żywymi i myślącymi Z niej soki życia czerpiącymi Jakie miejsce stwórca dla mnie wyznaczył W mym przemijaniu i jaki los mi przeznaczył Ile pozostanie w potomnych pamięci Z mego przemijania co me życie wieńczy On wyznaczył miejsce w świata przemijaniu I dał każdemu wolną wolę w jego wypełnianiu A także tworzeniu własnego przemijania I wielkiej księgi życia swego napisania Dziś pytam się sumienia swojego Czy umiałam korzystać z daru tak wielkiego Myślenia i wolnej woli swego losu tworzenia Zgodnego z wolą Stwórcy i według jego życzenia 47 Genowefa Gańska ZŁOTA JESIEŃ Już minęło piękne lato Złotą jesień mamy za to Która pięknem nas urzeka Tam gdzie pola las i rzeka Drzewa barwy nowe mają Złotem i czerwienią zadziwiają A pod nimi rydze, gąski, borowiki I trujące muchomory sromotniki Gdy przed siebie w las wyruszysz Jego pięknem serce wzruszysz Tam z drzew liście opadają Barwny dywan układają Więc korzystaj póki pora Ze spacerów nad jeziora I nad rzeczki i strumyki One szemrzą w takt muzyki O minionym ciepłym lecie I zielonym pięknym lesie Który zwierząt ma bez liku Jagód malin i słowików Niech ten obraz ci zostanie Przed oczami gdy nastanie Pora dżdżysta i deszczowa Abyś radość mógł zachować 48 Już minęło piękne lato OCZEKIWANIE NA TYCH CO ODESZLI Nie przyleciały dziś ptaki na nasze spotkanie Gdy was mi zabrakło choć moje wołanie Ślę drżącym lecz silnym głosem na niebiosa Aby was spotkać na łące lub we wrzosach Nie przyszły na spotkanie zające i wiewiórki Nie zbiegły sarenki z Mądrzechowskiej Górki Przy stawach zabrakło pięknych łabędzi Nawet pies dziś bociana z łąki nie przepędził Zostałam sama na naszym spotkaniu Pozostał ból w sercu po naszym rozstaniu Lecz czekać tu będę wiosną każdego roku Choć wiem że nie zmienię bożego wyroku ZDUMIENIE Zdumieniem ogarnia mnie łączka zielona I strumyk co szepcze gdy jestem zmęczona Że mam odpocząć przy jego brzegu Nim wrócę do domu i swego noclegu Zdumiewam się patrząc na wodospady Gdy wytryskują z wielkich skał nasady Z prędkością i siłą do rzeczek wpadają A w rzeczkach powoli w dal odpływają Zdumieniem ogarnia mnie błyskawica I grzmotu huk jakby rycząca lwica Po burzy tęcza co urok nam daje I czyste powietrze co po niej nastaje 49 Genowefa Gańska ZACHWYCENIE Zachwyca mnie świat piękny, wspaniały Swoim urokiem co dzień przez rok cały Zachwyca wielką ilością odcieni W trawach i liściach soczystej zieleni Zachwyca latem w słońcu ognistym I wodach jezior błękicie przejrzystym Zachwyca czerwienią i złotem jesieni Gdy w słońcu złoto z czerwienią się mieni Zachwyca mnie śniegu bielą zimową Soplami, szronem i taflą lodową Gdy sercem rozglądam się wokół siebie Wiem, że ten zachwyt mam Boże od ciebie NA ZIEMI TRWAM Na przekór wszystkiemu na ziemi trwam Dla niej codziennie nowe siły i zapał mam Z nią dzielę radości, smutki i troski By żyzną była proszę majestat boski By plony obfite co roku dawała I czym wyżywić mieszkańców miała By nie zabrakło chleba na żadnym stole Dla ludzi po pracy w ciężkim mozole Niech Bóg błogosławi rodakom wszystkim Co są mi niechętni, rodzinie i bliskim By każdy doznał wielkiej miłości Boga W swym szczęściu trudzie i kiedy trwoga Ja swoje myśli dnia codziennego Kieruję do Boga i proszę Jego By otaczał swą opieką mą ojczyznę Leczył jej rany i wygładzał bliznę 50 51 By nadzieja nie prysła 52 Danuta Kmiecik By nadzieja nie prysła CZEKAM NA GWIAZDKĘ Czekam na gwiazdkę, co błyśnie z nieba. Dzisiaj, nic więcej mi nie potrzeba. Jest mama, tata, siostra, choinka i te... zapachy, aż cieknie ślinka! Świąteczne, swojskie, zaczarowane, jak te orzechy w sianie schowane Gałęzie świerku i pomarańcze pachną świętami! Na palcach tańczę i patrzę w okno, czy gwiazdka świeci dla mnie, dla siostry i innych dzieci. Mama nakrywa stół uśmiechnięta, obrus jest biały, taki od święta. Poukłada siano – tradycji znak. U nas w wigilię zawsze jest tak. Ja szukam gwiazdki, lecz się ukryła, a przecież wczoraj nie niebie była... Siostra już w kuchni niesie pierogi, a ja się wspinam, aż bolą nogi. Wciąż się wpatruję w wieczorny mrok. Czy mam poczekać na Nowy Rok? Wtem, coś błysnęło wśród nocnej ciszy. „Jest gwiazdka!” – wołam. Cały dom słyszy. To czas najważniejszy zacząć wieczerzę. Tata już w rękę opłatek bierze i łzę ukradkiem z oczu ociera, Kiedy życzenia nasze odbiera. I wszyscy siebie tulą w ramionach. Mama jest dzisiaj taka wzruszona, nuci kolędę... Tata wtóruje a ja się dzisiaj cudownie czuję. Dziś jest jak w niebie, dobrze, serdecznie i tak rodzinnie, i tak bezpiecznie! 53 Danuta Kmiecik NIECHAJ W WAS RADOŚĆ ZAGOŚCI Niechaj dziś radość w sercu zagości i na wigilię oprócz słodkości zapachu świerka, karpia i maku przybędzie świętość w bieli opłatka. Niech w cieple domu urok tej chwili ukazuje każdy, a świat przy stole twym się zamyka. Niech brzmi kolędą w sercach muzyka a bliscy radość tę odkrywają. I są dziś razem i... pamiętają. Przy stole miejsce jest dla każdego, talerz dla tego... nieobecnego. Miejsce pamięci dla tych, co byli i są dziś w sercach w tej wspólnej chwili. Czeka nakrycie dla tych co w drodze. Dla zagubionych co błądzą w świecie jest pusty talerz, na tej serwecie, którą z szacunkiem stół się nakryło, żeby w wigilię po polsku było. Z Bogiem, z rodziną, z tradycji chwałą i z tą jemiołą co pod powałą wsi, by szczęście domu zachować. Niech się kochają żona, teściowa, dzieci i wnuki. Cała rodzina. To dla nich Maria powiła syna i do nas dziecię dziś przyszło przecież, by je ukochać najbardziej w świecie. 54 By nadzieja nie prysła DZIŚ WSPOMINAM... Dziś wspominam inne święta i inne choinki i anioła z złotej lamy, trzy małe dziewczynki Tamten zachwyt, tajemnicę i... oczekiwanie oraz pewność, że to u nich cud się dzisiaj stanie. U nich Jezus się narodzi pośród nocnej ciszy a modlitwy i kolędy sam Pan Bóg usłyszy. Przywołuję czas miniony, przez łez pełne oczy. Ciągle widzę te dziewczynki pośród tamtej nocy. Uśmiech taty, ciepło mamy, stół, opłatek z miodem i ten swojski zapach siana co leży pod spodem. Mam to wszystko przed oczami, w sercu moim tkwi. Dziś wigilia i wspomnieniem otwieram swe drzwi. Tak jak dziecko znów chcę wierzyć i ufać i marzyć. Choć dzieciństwa nic nie wróci – dziś cud się wydarzy! 55 Danuta Kmiecik BY NADZIEJA NIE PRYSŁA... Polsko – Tych wielkich Papieża, Chopina, Mickiewicza ale także moja. Różne Twe oblicza, Krwią przodków znaczona, ginąca w ofierze. Ojczyzno Tych na obczyźnie. W mądrość Twą wierzę. Polsko dziadka i wuja, zaborem dzielona. Wolności otworzyłaś Zmęczone ramiona i jak matka przygarnęłaś synów do serca swojego. Ojczyzno czasów chwały Rzeczypospolita II narodu polskiego. Polsko, wojną zniszczona, grobami usłana. Przed Tobą umęczona Padam na kolana. Za powstania krew babci i za matek łzy. Dziś tu moje miejsce na ziemi, żywicielką – Ty. Ojczyzno solidarna w stoczni narodzona. Dałaś szansę na zmiany, Ciebie nie pokonał ni walec komuny, ni wojenny stan, ni w kopalni strzał śmierci... Ciebie jedną mam. Jedną, wolną, niezależną co z nadzieją przyszła. Dzisiaj daj mądrość Polakom by... ona nie prysła i jak bańka mydlana uleciała w dal. Daj mądrość, zbuduj zgodę, by nie było żal. Szans utraconych i planów niezrealizowanych, szczytnych celów i działań niewykorzystanych, żeby znane było odtąd to hasło w narodzie, że mądry Polak przed szkodą, nie tylko... po szkodzie. 56 57 Lato jak dobre wino 58 Emilia Zimnicka Lato jak dobre wino PROŚBA Proszę Cię kochany Boże By nie cierpiał nikt na świecie Proszę bo Ty wszystko Możesz Przynieś nam pociechę Obmyj rosą jasne oczy Zniewolonych dzieci Zgaś płomienie strasznych wojen Niech słońce zaświeci Nad tą ziemią Naszą matką Pokój wreszcie nastanie Przebacz grzesznym Ciężkie winy Odwróć pokaranie WIATR OD MORZA Wiatr od morza ma kolor Białych wydm O wschodzie słońca Błyszczy srebrem księżyca W nowiu Ma kształt skrzydeł Rybitwy w locie Jego głos to odwieczne śpiewy Przodków przy ogniskach Których zabrała fala Groźna i piękna W zorzy rozbłyskach Przypływach i odpływach Jak odgłos ludzkiego losu W spokoju i wichrze żywota 59 Emilia Zimnicka ORZEŁ Ponad krajem, moim krajem Wisi czarna chmura Ponad niebem rozpiął skrzydła Orzeł białopióry Ktoś niebacznie ptaka zranił Upadł na polanę Białe pióra zakrwawione Pierś w krwi skąpana Rozległ się w górze krzyk ostatni Od gór po brzeg morza Jęk się z piersi orła dobył Echem po gór szczyty Zaszumiało sine morze Nasz władca zabity Nie masz, nie masz Już ojczyzno W tle orła białego Myśli teraz smutny Polak I pyta dlaczego, dlaczego 60 Lato jak dobre wino ZABŁĄKANY ŻAL Kiedy jest na tym świecie Źle i smutno Razem z łzami wysyłam Srebrne żale w dal Opadną może kiedyś Po latach W sennym jeziorze Na grzbietach bystrych fal Czasem mój bezbronny Żal Wyrasta w górę klonem Razem z gałęziami płacze Nad światem i dobrem W plątaninie losu Zagubionym Mój biedny zabłąkany żal Rozkwita bratkiem polnym Słucha go zboża łan Maki, chabry Koniczyny i skowronek Najbliższy towarzysz rolnika Który ukochał Wolność 61 Emilia Zimnicka CZY TO JUŻ KONIEC LATA? Pan w radio pyta retorycznie Jeszcze nie proszę pana Barwne malwy kwitną ślicznie Słoneczniki złote główki zwracają Ku słońcu Wierzba się srebrzy ciemną zielenią Astry i floksy przy płotach się pysznią Może tylko proszę pana Kiść jarzębiny się czerwieni Różańce jaskółek na drutach rankiem Wróżą przyjście naszej polskiej jesieni Bo polska jesień bogata Mgłami serce otuli Liliowym wrzosu kwiatem Ten biały brzozowy krzyż w lesie ukryje Z hełmem samotny i bezimienny Przypomni, że był inny mniej radosny polski wrzesień W szumie wichru tęsknocie bezdennej 62 Lato jak dobre wino ZAKUPY W IZBICY W naszym sklepie u państwa Piekarków Kupisz wszystko: cukier, mąkę, proszek, wino Czekoladę i słodycze Czego tylko sobie klient zażyczy Jednak kiedy nastaną lata lipcowego chwile Można dostać za darmo na deka, na kilo Przecudowne zapachy akacjowo-lipcowe Z domieszką mięty wodnej z tatarakiem Na połowę Zapach siana, macierzanki, dziurawca Wiatru od morza całe tony Jeśli jesteś z wyobraźnią trochę szalony Słonecznego pyłu ile sobie zażyczysz Bo jasne lato te skarby daje Czerp z nim garściami Nim przyjdą jesienne chwile I zimowe nawałnice EROTYK Głos twój to świerszcza granie w jesiennej szarudze To kropel przeciekanie w bujnej deszczowej strudze Jesteś tak bardzo bliski Tak bardzo daleki Jak dwa brzegi przeciwne Lecz tej samej rzeki W mym sercu... mieszkasz zawsze Liliowym wspomnieniem W mych oczach najjaśniejszym Ożywasz promieniem Już taki pozostaniesz... Bliski i daleki Jak dwa brzegi przeciwne Wciąż tej samej rzeki 63 Emilia Zimnicka KOLEJE ŻYCIA Może kiedyś... była radość Leśnym fiołkiem malowana Może kiedyś była dobroć Barwną tęczą rozedrgana Znikła radość Znak młodości Ponad polem... kracze kruk Życie rani W samo serce Kolcem jak ten polny głóg Niebo płacze... szarym dżdżem Życie mija z każdym dniem Spływa z góry Ku dolinie Jak nurt rzeki w morzu ginie Coraz bliżej mroczny grób Niech się cieszy życiem wnuk Szczęście przyjdzie z nową tęczą W nowej harfie struny dźwięczą Rzecz polega na przetrwaniu wbrew regułom przemijania 64 Lato jak dobre wino TESTAMENT Ja to wiem, nawet jestem pewna Może nie teraz, ale po mej śmierci na każdym domu w Izbicy, zawisną w święta narodowe znaki polskości - sztandary biało - czerwone A domy będą piękne z białymi ścianami, dachami czerwonymi Bo serca młodzieży z Izbicy są dobre jak bogactwo zielono – błękitne tej jeziornej ziemi Od rodziców, z małego kościółka wynieśli nauki, że blichtr tego świata to tylko miraże Sens życia wielki Polak papież Jan Paweł II ukazał Niech, odradza się wasza młodość jak, wiosna kwiaty nad jeziorem Starajcie się być dobrymi z szacunkiem dla starszych w każdą nawet najtrudniejszą życia porę 65 Emilia Zimnicka MOJA PAJĘCZYŃSKA ZIEMIA Pajęczyńska ziemia Osnuta srebrną pajeczyn nicią Pachnąca sadów bogactwem Owiana mgieł tajemnicą Ziemią potem, pokoleń zroszona Pieśniami w czerwień ukwiecona Sercu jak miłość jedyna, matczyna bliska Zamoście, Pajęczno, Siedlce, Wistka Zawsze ją w duszy wspominam Bo gdzie takim złotem nie płoną łubiny Nigdzie wonniejszej nie znajdziesz maliny Nigdzie dziewcząt piękniejszych nie spotkasz Gdy na sumę idą strojne Oberka siarczyście, nikt tak nie zatańczy Jak na tej ziemi Dobrej, cichej i spokojnej 66 Lato jak dobre wino CYGANECZKI, CYGANECZKI Cyganeczki smukłe kwiaty Szły przez wieki poprzez świat Wiatr im czarne splatał włosy Pieśnią ich drżały niebiosa Kiedy biegły poprzez łąki Hymn śpiewały im skowronki Cyganeczki, cyganeczki Śmiech ich, to srebrne dzwoneczki One płyną ponad drogą Królewny z maleńką nóżką Ze złotym kolczykiem w uszku Oj, pamiętam czasy takie Gdy kochali ich chłopaki Przy ognisku w siwym dymie Przysięgali wierność... miłość I pamiętam straszną wojnę Gdy napadły hardy zbrojne Które Romów mordowały Starców, matki, dzieci małe Trzeba dziś w ojczyźnie naszej Dbać, by wśród ludzi przyjaźń była I historia strasznej wojny Nigdy się nie powtórzyła Cyganeczki, cyganeczki leśne Słodkie jagódeczki W naszych oczach cygan każdy Widzi jasne dobre, gwiazdy 67 Emilia Zimnicka NASZA ZIEMIA Nasza polsko-zielona Nasza ziemio wiosenna Zostań z nami, na wieki W swych, granicach niezmienna Z Wisłą, Odrą i Wartą Łebą, Nerem i Bugiem Nawet z prostym oraczem Który chodzi za pługiem Traktorem orze ziemię Zboże kombajnem zbiera Zostań z nami niezmienna Ligą Narodów, Unią to są Tylko papiery Które kolejne rządy mogą Rzucić do kosza I pokroić Ojczyznę za namową Judasza Niech nowe pokolenia z głową Na świat otwartą Bronią dobrze tej ziemi Znad Odry, Łeby i Warty 68 Lato jak dobre wino ŻAL Odeszłaś matko Nic mi nie zostało Świat mój posmutniał Zszarzał i zbladł Myślałam, cząstką byłaś tylko małą Tyś wszystkim była Droga mamo ma Dziś kiedy płaczę w noc bezsenną Widzę twe oczy, włosy, twarz... W krzątaniu twym codziennym Matko Ty ciągle żyjesz Cieszysz się, smucisz Bo mnie masz Ścieżką ciernistą Spoza mogiły Matczyne serce się toczy Czy Cię kto skrzywdził Czy może zranił Wśród mroków nocy 69 Emilia Zimnicka ODLECIAŁY JUŻ BOCIANY Odleciały już bociany Z naszej małej wioski Pozostały puste gniazda I codzienne troski Pozostały puste gniazda I ten tęskny żal Za tym ciepłem cudnym złotym Co odeszło w dal Wróćcie do mnie ptaki wiosny Wraz ze słońcem w parze Szczęście, radość znów przynieście Dobrym ludziom w darze CZEKAJ NA MNIE Czekaj na mnie mój najmilszy Pod przydrożnym klonem Bo w gałęziach tego drzewa Mieszka wiatr zielony Na konarach rozłożystych Pod niebios lazurem Szary ptaszek pieśń zaśpiewa Potem wzleci w górę Wzlecą również nasze serca Ciągle jeszcze młode Choć nam życie chce odebrać radość i pogodę 70 Lato jak dobre wino REFLEKSJA Zazieleniła się wiosennie Nasza polska ziemia Słonecznikiem rozłociła Rozkwieciła żonkilami, tulipanami Papieżowi Polakowi Największemu Synowi na pożegnanie Odleciał wraz szeptem modlitw, pieśni Wysoko, na inne, lepsze bo Z Bogiem powitanie Pewnie oglądać będzie niebiańską wiosnę W poszumie skrzydeł anielskich Rajskich łąk Kiedy już odpocznie, spojrzy W litościwe oblicze Stwórcy Niech i o nas ludzi z łez doliny Pamięć pozostanie 71 Emilia Zimnicka LATO 2005 Lato jasne, złociste Lipą i różą pachnące Płyniesz nad mą ojczyzną Królujesz cudem słońca Splataną zieleń bagien Mgłą nocą otulona Lato jak dobre wino bierze nas W swe ramiona Lato ubrane w kwiaty Ma także inny wymiar Zakwita zbrodni aktem Złem plamiąc matkę ziemię Odrażające mordy w Sławnie Jarkowie znów pokazują światu Czarne kwiaty zbrodni Do czego zdolny jest człowiek Prosić by trzeba z pokorą Stwórcy na niebios tronie By chronił nasze życie Zło strącił do otchłani Niech wszystkie róże świata Żywy bukiet Panu ułożą w dani I z modlitw naszych uczyni się żywy różaniec 72 Rozdział II 75 Człowiek długo leczy rany 76 Ludmiła Raźniak Człowiek długo leczy rany ZEW WIOSNY Zasnuło się ołowiem Zagrzmiało, błysnęło... Lunęło... Już wiem... - pomyślałam wtedy – - to wiosna nadchodzi... Zapachniało świeżością ziemi, Słonce zza chmur się pokazało... Dzień i dwa I już trawka Się zieleni Nabrzmiewają pąki drzew - jak usta spragnione... na pierwszy pocałunku zew! 77 Ludmiła Raźniak SAMOTNOŚĆ ZA OKNEM W taki wieczór jak Wigilia Samotność przechadza się ulicą zagląda do oświetlonych okien... tu roziskrzona świecidełkami choinka a tu... dzieci z noskami przy szybie wypatrują pierwszej na niebie gwiazdki a w oknie obok – już siedzą przy kolacji dzielą opłatek biały śpiewają kolędy... jest wesoło i gwarnie - tylko samotność za oknem nie dostrzeżona wciąż... czuje się... marnie 78 Człowiek długo leczy rany ZASYPIAM SAMA Zasypiam sama bo jak drzewo rozdarte piorunem, rozdzielił nas los nie pytając o zdanie Człowiek jak wypalony dąb długo... leczy... rany do pierwotnego stanu nie wróci - ale trwa... Poraniona świadomość nie może pojąć rzeczywistości dzień i noc zmaga się ze swoim spopielałym „ja” Czasem... w nocnej ciszy zjawiasz się... księżyc rozsuwa firankę Mleczna Droga kusi... Wędrujemy wtedy po niebieskich bezkresach strojąc się w gwiazd diademy w szczęściu „nam do twarzy” bo to nie „ja” – ale znowuż „my” Ranek budzi mnie samotnością skazana na życie podejmuję codzienną wędrówkę swego przeznaczenia Wieczorem zasypiam... sama... 79 Ludmiła Raźniak BEZDOMNI Śpią gdzie popadnie pod krzaczkiem na twardej ławce lub w stogu siana Z rana... nim słońce wstanie budzi ich chłód chłód uczuć ludzkich „tych” którzy by mogli problem rozwiązać ale po co... skoro on nie dotyka ich Z istoty człowieka ginie człowieczeństwo zostaje istota... czy ludzka? 80 81 Roztańczony pokój zawiruje 82 Alicja Skurzyńska Roztańczony pokój zawiruje STROFY SERCEM PISANE Latawcem marnym płyniesz po niebie to w burzy to w słońca zenicie czasem to wszystko przerasta ciebie lecz przecież takie jest życie a amplituda ciągle się waha pogoda zmienia się wciąż więc przy muzyce organów bacha pochwyć w dłonie i zwiąż te strofy sercem pisane te wersy pisane krwią ślady niepowtarzalne inni wierszami je zwą Jak odyseusz skorupką płyniesz czy morka wieje czy szkwał wiesz że losowi się nie wywiniesz choć nieraz wiele byś za to dał a amplituda stale się waha i czas umyka wciąż w dźwiękach chopina albo bacha pochwyć w swe dłonie i zwiąż te strofy sercem pisane wersy pisane krwią niepowtarzalne bo twoje niektórzy poezją je zwą 83 Alicja Skurzyńska BAŃKI Kubusiowi jutro raniutko wstanę posprzątam pozmywane szklanki i przyjdę się z tobą pobawić – będziemy puszczać bańki bańki będą – mydlane mieniące się tęczowe deszcz kolorowych kulek spadnie na nasze głowy będziemy wydymać policzki dmuchać w powietrzu je gonić i krągłe maleńkie cacka unicestwiać i trwonić i roztańczymy pokój – zawiruje wraz z nami a my będziemy szaleć i pękać ze śmiechu z bańkami 84 Roztańczony pokój zawiruje KAMIEŃ Gdy pieści go dłoń rzeźbiarza miękkość i piękno są w kamieniu opór i sprzeciw jeśli dotknie go głupiec i lawina co wszystko zetrze na swej drodze gdy podnosi go Kain na brata swego – ból i krew jest z kamienia i śmiech i zamyślenie nad życiem – śmiertelnym dla serc znękanych – sen nieprześniony w ciszy zielonego mchu i modlitwa wieczna jest pytanie o wszelki sens i odpowiedź mędrca w kamieniu siła jest i niewzruszoność gdy w tobie drzemie i mój płacz serdeczny 85 Alicja Skurzyńska OSTATNIA KROMKA Jak podzielić niepodzielne zamienić nikomu niepotrzebną lodówkę na garnek treściwej zupy skąd wziąć mleko gdy skóra z jedynej krowy dawno już poszła na buty dla elegantek z miasta czym napełnić głodne żołądki bo wciąż tylko ta marchew z ogrodu i ziemniaki z kapustą bez żadnej okrasy ach czemuż Go ukrzyżowali może dotarłby i tu na TEN koniec świata i uczynił cud przemiany ostatniej kromki chleba w syte buzie dzieciaków z telewizyjnych reklam 86 Roztańczony pokój zawiruje NIE ŚNIJ MI SIĘ Byłaś mi Mamo wonnym obłokiem i baśnią snutną przez lata wszystko wraz z Tobą odeszło Mamo tamtego nie ma już świata Byłaś mi w zimie piecem przytulnym wiosną kwitnącym ogrodem pozostawiłaś po sobie pustkę od której wieje wciąż chłodem Widzę przed sobą dobre Twe oczy z iskierką troski skrywaną tylko Cię proszę – nie śnij się więcej już mi się nie śnij Mamo Wiem że przychodzisz żeby mnie ostrzec przed jakąś ścieżką fałszywą ale Cię proszę nie przychodź więcej chcę wciąż pamiętać Cię żywą Jak mnie witałaś ze łzami w oczach gdy świat mnie przygnał w nasz próg bądź mi wspomnienia ciepłym promykiem już dosyć przeszłam złych dróg Nie chcę się skarżyć na życie Mamo 87 Alicja Skurzyńska zresztą i tak wiesz o wszystkim jesteś mi różą wcześnie zerwaną szumiącym na wietrze listkiem Jesteś motylem ulotną ciszą lecz nie chcę znać co mnie czeka wiesz że już wkrótce przyjdę do Ciebie bo czas tak szybko ucieka I znowu weźmiesz mnie na kolana czule pogładzisz po głowie przyjdę do Ciebie Mamo kochana jak dawniej wszystko opowiem Przyjdę i wtulę się w Twą sukienkę jak w czas gdy szukałam pomocy tylko cierpliwie czekaj w bezczasie tylko nie przychodź już w nocy 88 89 Gdzie dobro jest nieznane 90 Wanda Majewicz Gdzie dobro jest nieznane NURTUJĄCA MYŚL Siedzę przy oknie sama w pokoju za oknem ciemność nocnej ciszy. Myślę – odpocznę trochę w spokoju lecz spokój zakłócają skrobaniem myszy. I wiatr za oknem – bo liśćmi szeleści a krople deszczu o szyby dzwonią i snują mi smutne opowieści spadającą kroplami symfonią. O bezdomnym, co jak kot zbłąkany szuka w śmietniku schronienia bez dachu nad głową, tułaczką znękany ma w nim nocleg i trochę jedzenia. Jest mi tak smętnie i brak spokoju bo myśl mnie taka nurtuje: Jedni syci i w ciepłym pokoju a wielu na ulicach nocuje. 91 Wanda Majewicz NAUKI MATKI Pamiętaj dziecko, tymi słowami, matka nauki mi dawała. Pamiętaj dziecko, byś moje słowa na całe życie zapamiętała. Pamiętaj o tym przez życia ciernie, zawsze w pokorze iść trzeba. A dużej łaski doświadczać będziesz od stwórcy ziemi i nieba. Nie patrz się na tych co dużo mają, lecz brak im sumienia. Pamiętaj o tym byś nie miała serca z kamienia. Pamiętaj o tym że w zgodzie z sumieniem żyć trzeba. A dużej łaski doświadczać będziesz od stwórcy ziemi i nieba. Nie patrz się na tych co gustują w pieczonych gęsiach i kurach. Zauważ tych co biedę mają, puste ich rondle w bradrurach. Pamiętaj o tym by z głodnym podzielić się kromką chleba. A dużej łaski doświadczać będziesz Od stwórcy ziemi i nieba. Nie patrz się tam gdzie zło panuje, gdzie dobro jest nieznane. Pamiętaj o tym byś zawsze miała dobro na pierwszym planie. 92 Gdzie dobro jest nieznane Pamiętaj o tym że spragnionemu szklankę wody podać trzeba. A dużej łaski doświadczać będziesz od stwórcy ziemi i nieba. Pamiętaj o tym byś nie zrobiła przykrości nigdy nikomu. Przez całe życie pamiętaj o tym, by Bóg mieszkał w twoim domu. 93 Wanda Majewicz ŻYCIORYS JAK BŁĘKIT NIEZAPOMINAJKI Urodziłam się we czar-ogrodzie w ogrodzie jak z bajki. A mój tata to ogrodnik-czarodziej, wyczarował mnie z niezapominajki. Wtulona w błękit ptaków, słuchałam jak srebrna mucha opowiadała mi kolorowe baśnie cichutko, wprost do ucha. Wychowałam się w woni kwiatów, wśród złocisto żółtych żonkili. Skowronek dał mi bukiecik bratków, wśród lotów barwnych motyli. Wychowałam się wśród rabatek, wśród irysów i lewkonii. Wśród nasturcji i bławatków, i maciejki pięknej woni. Wychowałam się na łące, obok stawu tataraków. A przy stawie z dziką kaczką, wsłuchiwałam się w trel ptaków. Chodziłam po łące boso, Po zielonym w kwiaty dywanie. Łąka zwilżona była rosą, a ja zrywałam kwiaty mamie. Słonko mocno przyświeciło Z kwiatów spiło krople rosy. Mama wianek mi uwiła I wpięła we włosy. 94 Gdzie dobro jest nieznane Wychowałam się też w sadzie. gdy bielą kwitły drzewa wiśni Przechadzałam się w nim marząc. Nieraz mi się ten sad przyśni. Teraz tata ogrodnik-czarodziej, Pielęgnuje w niebie kwiaty. Aby nimi razem z mamą, Przyozdabiać świętym szaty. Czas upłynął bardzo prędko, ja mam wnuki – także duże. Wyczaruję im w ogrodzie kwiaty, krzewy, drzewa, róże. Jestem ogrodniczką-czarodziejką, kolorowe stwarzam światy, sieję kwiaty słów, ja-dziedziczka taty i hodowca snów. 95 Wanda Majewicz CZERWONE KORALE Przy leśnej drodze piękna stała jarzębina. W korale czerwone wystrojona jak młoda dziewczyna. I w swojej młodości urodzie dużo wdzięku miała. Każdego przechodnia swym pięknem urzekała. Lekki wietrzyk delikatnym muskaniem jej listki szeleścił. Tak jak chłopak zakochany dziewczynę swą by pieścił. Gdy wtulał się w listki zielone pachnące korali czerwienią. To zapachniało wokół soczystą listków zielenią. Jesienna wichura przyszła korale czerwone jej zdjęła. Zwiędła jej piękna uroda, i młodość przeminęła. 96 97 Drogą iść w milczeniu 98 Janina Müller Drogą iść w milczeniu MIŁOŚĆ DO ZIEMI OJCZYSTEJ Postaw mały dom w krainie marzeń. Przy nim zasadź drzewo szczęścia, miłość zasiej w pola by korzenie głęboko wrosły. A gdy przyjdą zbiory uklęknij na niej z miłością słuchaj jak oddycha... Choć byś chciał ją porzucić, wrócisz. Bo miłość do ziemi ojczystej nie może być skazana na zapomnienie. RÓŻA PRZYDROŻNA Nadzieję mą przesłonił cień by drogą iść w milczeniu gdzie światło gaśnie. Gdzie niebo na horyzoncie pali się czerwienią. Róża przydrożna oddaje znak miłości, by w sercu został tylko ślad z podróży w nieskończoności. 99 Janina Müller TYRAN Ile ludzi przejdzie przez życie Jak przez cierń? – i twarz wymyją łzami. Oczy – zagniewane, pełne łez. Losie! – co robisz z nami! Nie szlochaj mój biedny tyranie, Taki już twój los wybrany, Chociaż jesteś biedny, ale Wewnątrz bogaty, bo jesteś mądry, Szlachetny i dobrze wychowany. Nie ma na twych palcach Złotych pierścieni, ale Jesteś wart najdroższych, Bogatych kamieni. ZIEMIA Ziemio moja rodzona! Ty Matko, Ty poezjo moja Latem góry się zielenią I polany od maku się czerwienią Zimą góry białą szatą otulone, Brylantami ozdobione, Twe niebieskie morza wiatrem Ci się Kłaniają, Ty nasza Ziemio, Matko kochana! Twe piękne ptaki do nóg Ci się kłaniają, Swym pięknym śpiewem Nasza Matko! Poezję rozgłaszają. Te kwiaty co rosną wszędzie Na Twej Ziemi, Na Twe urodziny bukiet Ci zrobimy Piękny wiersz o Tobie napiszemy 100 Drogą iść w milczeniu SCHODY DO NIEBIOS Panie Boże! Tak wysoko jest do Twego królestwa, Piękne schody wysłane różami, Poręcze wykładane gwiazdami, Bramy niebios otwierają aniołowie Naszą ostatnią drogę do Ciebie Boże, Wyściełaną welonami. A gdy Boże przed Tobą klękamy I Cię przepraszamy, aniołowie nam śpiewają I na harfach grają. A pod nogi gwiazdeczkami rzucają Ptaki śpiewają i kwiaty się kłaniają. Nie smućcie się kochani, Gdy żegnacie bliskich, Oni są szczęśliwi W Królestwie Niebieskim. WIGILIA Pierwsza gwiazda na niebie obwieściła budźcie się siostry srebrem świećcie bo na ziemi cud Maryja dziecię porodziła. Księżyc myślał w taki mróz. Baby w chusty otulone w szczerym polu w zaspach brną by powitać maleńkiego a Maryi oddać ukłon. Zegar stary podsłuchiwał Przy tym stole gwar jak co rok i podrapał się wskazówką po dwunastce – chyba prześpię się a szampanem mnie obudzą w nowy rok. 101 Janina Müller ZOBACZ, TAM LECĄ ŻURAWIE Zobacz, tam lecą żurawie Lecą tam gdzie rodzinny twój dom Gdzie matkę płaczem swym budziłeś ze snu ona tuliła cię do serca i z łez twe oczy wycierała. W miłości matczynej byś zasnął nuciła Wiatr ani deszcz nie dotknie twych snów bo płaszczem miłości cię otulę Okno szczęścia otworzę by gwiazda twa promykiem cię dotknęła IŚĆ WĄSKĄ ALEJĄ Iść wąską aleją, Wpaść w wir pięknej jesieni, Spoglądać jak lekki wiatr zsuwa spod nóg nam barwne liście, dalej starzec siedzi na ławce pisze wiersz o jesieni, pisał ostatnią zwrotkę swego życia. Który anioł nosił kwiaty? Jaki ptak śpiewał co rano? Czyje słońce nas budziło? Dlaczego księżyc zagląda na dno jeziora? Tak dalej pisał a wiatr lekko zrzucał z drzew liście, i tworzył do wiersza piękną sonatę 102 Rozdział III 105 Nie ma jak to w maju 106 Jan Jagielski Nie ma jak to w maju LEŚNICZY JEDZIE Jedzie sobie leśniczy Samochodem żużlówką Przygląda się na drwali Czy poczęstują go żubrówką. Coście tacy przestraszeni Tak szybko się nie chowajcie Jak możecie to żubrówki Drwale mi trochę dajcie. Jak leśniczy łyknął Żubrówki do woli Do drwali mówi: Róbcie teraz powoli. Drwale pieniądze składają Kto po wódkę pojedzie Bo leśniczy do lasu Więcej już nie przyjdzie. 107 Jan Jagielski TĘSKNOTA Dziewczyno kiepsko mi samemu żyć Jak dasz mi się całować Lepiej mi się będzie pracować. Dziewczyno jak mi pozwolisz Będę do ciebie wieczorami przychodził Jak nam będzie życie pasować Może kiedyś by się syn nam narodził. Dziewczyno dobrze nam będzie Pięknie nam razem żyć pasuje Jak trzecia osoba Życia nam nie popsuje. Dziewczyno piękne i wesołe Jest życie dwojga ludzi Jak w naszej rodzinie Nikt nie będzie pił wódzi. 108 Nie ma jak to w maju NIE RÓB KRZYWDY Jak mieszkasz w tej krainie Polaku nie bądź jej podżegaczem Z tej ziemi jadasz dobry chleb Żebyś nie był jej podpalaczem. Podżegaczem Polaku nie bądź Jak mieszkasz w tej krainie Niech twoja rzetelność i imię Z grzeczności i dobroci słynie. Jak jesteś prawowitym Polakiem Z tej ziemi jadasz dobry chleb Nie bądź jej wrogiem i podpalaczem To nie dawaj sobie w łeb. Jadasz chleb z tej ziemi Jak będziesz jej robił krzywdy Będziesz dla niej wrogiem Polakiem nie będziesz nigdy. 109 Jan Jagielski POLAK DO POLAKA Kochana nasza polska ojczyzno Ten który cię okrada dobrze żyje A ten który rzetelnie żyje z pracy To w biedzie i smutku gnije. Niech sprawiedliwe żyje Polak do Polaka Niech między nami Nie będzie rozbieżność taka. My wszyscy Polacy Się razem kochajmy Bo inaczej źle Będzie z nami. Mamy naszą piękną ojczyznę Ziemię co nam dużo chleba rodzi Niech tylko Polak do Polaka Z grzecznością podchodzi. 110 Nie ma jak to w maju NIE POD PEWNYM DACHEM Który człowiek przepłaca Jest niepewny i nie jest sprawiedliwy Życie sobie skraca A do pracy leniwy. Który człowiek kombinuje i kradnie Taki żyje stale pod strachem Wie on, że to nie jest uczciwie i ładnie Ma willę nie pod pewnym dachem. Nie pozwala żyć pewnie mu sumienie Bo drugiego okrada i rabuje Nie posiada własnego mienia Takiemu człowiekowi życie nie pasuje. Bardzo mało jest ludzi na świecie Którzy żyją w dobrobycie z pracy Tylko bogaty biednego gniecie Bo źle podlicza robotnika w płacy. Ci którzy w dobrobycie żyją Ciężko jest żyć im z pracy W dzień tylko kombinują Kraść idą w nocy. 111 Jan Jagielski CZŁOWIEK DO MĄDROŚCI NIE DĄŻY My ludzie rozumu nie szanujemy Mamy do sprawiedliwych celów nadany Tylko do złych zamiarów go wykorzystujemy Bo rozumy nasze są złu sprzedane. My ludzie chcemy na urząd wejść Musimy taką politykę prowadzić Żeby jeden drugiego mógł gnieść I samemu na urząd się wsadzić. Czemu naukowcy między sobą się kłócą Bo oni są już między sobą tacy Przecież ich rozumy i tak świat przewrócą Nie chce się im iść w pole do pracy. Każdy urzędnik polityk i naukowiec Niech się weźmie za pług Bo jest on tylko na ziemi przewrotowiec Zaśpiewa z ludem pracy: pomóż Bóg! 112 113 Ziemia nasza kwitnąca 114 Władysław Panek Ziemia nasza kwitnąca POZBIERAŁEM WIERSZE Z POLA Pozbierałem wiersze z pola Poznosiłem je do chatki Radość w sercu czuję Cały się raduję Gdy poezja u mnie gości Cały dom się cieszy razem ze mną Żyję wśród radości Wiersze tworzę w nockę ciemną Pozbierałem z łąki Polne kwiatki Pozbierałem z pola wiersze Poznosiłem je do chatki Mam z wierszami życie najpiękniejsze KOCHAM NIEBO Z GWIAZDAMI Kocham niebo z gwiazdami Nad moją chatką I chodzę polami I polnym przyglądam się kwiatkom A to niebo złociste Daje mi radość, wesele O spraw o Jezu Chryste Niech tą radością świat cały obdzielę Kochać mi trzeba I niebo złote i gwiazdy świecące Dziękuję Ci Boże za prostą drogę do nieba Dziękuję za te kwiatki na łące I niech tak się stanie By radość gościła pod gwiazdami Tak właśnie być musi Kocham to niebo złote wraz z wami 115 Władysław Panek PRZYSZEDŁ CHRYSTUS DO MOJEJ CHATKI Dziś Chrystus zmartwychwstał prawdziwie Zmartwychwstał tej nocy Radują się kwiatki w polnej niwie I ta Wielkanoc nas dzisiaj nie zaskoczy Zaśmiały się kwiatki W tym moim ogródku I przyszedł Chrystus do mojej chatki I radość panuje i nie ma smutku Gdy dziś do kościoła Rankiem tak wędrowałem Pieśń zmartwychwstania płynęła wesoła Zmartwychwstałego Chrystusa widziałem Szedł Chrystus dziś zmartwychwstały Polną drogą do wioski I błogosławił świat cały I zginęły nasze te troski O Chryste Panie Zbawicielu mój Drogi Wierzę w twoje zmartwychwstanie Proszę Cię Chryste wejdź w moje progi I pobłogosław mi Chryste Tę moją chatkę ubogą, wieśniaczą Pola i łąki błogosław ojczyste I powiedz ludziom niech więcej nie płaczą I nasze smutki, kłopoty Się w radość zamieniły W ten ranek Wielkanocny prześliczny i złoty W całej krainie wesoło dzwony się rozdzwoniły 116 Ziemia nasza kwitnąca I dzwonią nam dzwony Rankiem wokoło Pobłogosławił nam Chrystus nasze polne zagony I tak pięknie jest dzisiaj wesoło I pieśń płynie radosna, szczęśliwa I jest radość w naszej krainie I cieszy się pole i polna ta niwa PIĘKNA NASZA ZIEMIA Ziemia nasza jest kwitnąca Kwitnie latem, kwitnie wiosną I dlatego kocham ją bez końca Bo tu złote zboża rosną Ta ziemia dziś nam rozkwita Wokoło ogrodami Wędruję wśród pszenicy i wśród żyta I się cieszę zbóż chlebnymi łanami Rozkwitła nam ziemia ogrodami w lecie Zakwitły jabłonie i śliwy Takiej krainy kwitnącej nigdzie dziś nie znajdziecie Tu na tej ziemi żyje naród szczęśliwy 117 Władysław Panek PODARUJĘ CI LATO Podaruję Ci lato kwitnące Lato w zieleń bogate i w kwiaty Daję ci te kwiaty na łące I radość Ci przynoszę do chatki Tak chciałaś Bym Ci podarował takie lato Gdzie się niebo kłoni ptakom I mówiłaś mi jeszcze Podaruj mi takie lato Gdzie noc gwiazdami sypie na nas srebrzystym deszczem. Podaruj mi takie lato Kiedy w noc, pyzaty księżyc Opowiada bajki kwiatom Dodaj jeszcze do tego lata Błękit twoich oczu A ja za to Ciebie Wieńcem chabrów Jak niebem otoczę Podaruj mi także Czerwień ust gorących A ja Ci dam za to Kosz malin pachnących Razem z tym latem Daj mi siebie całą A wtedy o północy Poszukamy szczęścia I kwiatu paproci I uśmiech słodki z latem Dziewczyno dałaś mi, a ja z wiosny Dałem Ci stokrotki Na całe życie Na wszystkie życia dni 118 119 Zegar wszechświata 120 Jan Kulasza Zegar wszechświata ARTYSTA Przyszedł do mnie w nocy o czym się nie śniło swój obraz zostawił co mnie zadziwiło. Jakieś zamki, wiaty i postacie z bajek obraz tak bogaty malował nad ranem. Co to za artysta maluje tak ładnie? gdy w piecu napalę to obraz przepadnie. To artysta znany a mróz się nazywa maluje na szybach gdy nadejdzie zima. 121 Jan Kulasza DLA CIEBIE MATKO Dla Ciebie Matko, Królowo Polski dla Ciebie piszą wiersze poeci dla Ciebie kwiaty z ogrodów, z łąki dla Ciebie pieśni śpiewają rzeki. Dla Ciebie Matko sosnowe gaje szumią wśród ciszy, do Ciebie w niebie. Z miłości do Cię serce się kraje do Ciebie biegnę w każdej potrzebie. Do Ciebie mali narodu mego z dużego miasta, z maleńkiej wioski. O nasza Matko, Matko Syna Bożego miej mnie w opiece i naród Polski. 122 Zegar wszechświata MAJOWA NOC Majowa noc zatopiona w marzeniach w zapachu sadów łąk i pól Majowa noc snuje wspomnienia z przepływem czasu gdzie stary nurt Majowa noc w śpiewie skowronka z rosą na trawie ze wschodem słońca Majowa noc była na jawie. Majowa noc ze śpiewem ptaków bzykiem komarów z rechotem żab Majowa noc To karta wspomnień. Ileż od tamtej minęło lat. 123 Jan Kulasza TU MOJE MIEJSCE Na mapie świata jest takie miejsce na Ziemi gdzie Bałtyk swe fale toczy gdzie pośród niebieskiej toni jezior i moje szare są oczy Tam przy wiekowej lipie i bukach pomorskich ten cichy zakątek gnany falą rozpaczy znalazłem tutaj swój kątek Dzisiaj to miejsce mi drogie ziemia prochy rodziców tu kryje Tutaj ja dzisiaj mieszkam tworzę swe wiersze tu żyję Droga mi ziemia owa na mapie świata znajdziecie tutaj mieszkam z rodziną i jestem szczęśliwy na świecie 124 Rozdział IV 127 Kiedy cię chwalą 128 Maciej Michalski Kiedy cię chwalą DROGA Pokój wam bracia, którzyście w Chrystusie, Zaparli się siebie i krzyż wzięli w dłonie. To nic, że przyjaciół łby kryją się strusie, Szyderstwa cierń wbija się w skronie. Za łaskę narodzin bierzemy dziś cięgi, Za miłość, co w sercach nam płonie. Za wielkość tak różną od ziemskiej potęgi, Za stale wzniesione dłonie. Radujmy się z cierpień, ogłuchli na kpiny, Co dla nas pieczęcią synostwa A dla nich to rychłej zapowiedź ruiny I dla tych, co drwią dziś z uczniostwa. Cóż z tego, że wrzucił nas świat do lamusa, Wszak światłość jest dla nich ciemnością. Tak samo wyrzucił naszego Chrystusa, Więc do nas też pała wrogością. Wspomnijmy na Pana, na słowa pociechy, Przemija wszak kształt tego świata. Zwycięzca, co w boju pokona swe grzechy W Jezusie ma Pana i Brata. 129 Maciej Michalski MATCE, KTÓRA ZACHWYCA ANIOŁY Moja Mama utrwala światy, Zaklina je pędzlem na płótnie. Rozdaje nędzarzom ornaty, Rozbrzmiałe obrazem lutnie. Głosi piękno, które przemija Strumieniem, drzewem, chatką, Więc zło jej progi omija, Nie chcąc spotkać się z moją Matką. Opiewa świat, który widzi Zza grubych szyb okularów I przytulić się go nie wstydzi, Ta dobra wróżka dobrych czarów. W swoich oczach dziecięce ma lśnienie Choć siwa oprzędła ją wełna, Więc nie drżyjcie o jej zbawienie, Bo ona już dziś łaski pełna. Moja Mama zwycięża życie, Bo nienawiść jej serca nie kala. Anioł zastygł nad nią w zachwycie. Moja Mama swe światy utrwala. 130 Kiedy cię chwalą MODLITWA I Ciasno mi Panie w tym świecie obłudy Co żywi się kłamstwem i w kłamstwie trwa. Co raz to nowe ścigając ułudy; Co raz to nowe zgłębiając dna. Straszno mi życie wieść pośród ślepców I pośród głuchych, co zaparli drzwi; W świecie kostiumów masek i czepców, W tańcu obłędnym tak obco mi. Kamienne serca, choć usta się śmieją A Ty przecież pragniesz ich serc, Bo nie do twarzy głupocie z nadzieją, Przy prawdzie zdeptanej na śmierć. Wiem, że rozumiesz, bo tutaj byłeś, Bo miłość prawdy wpoiłeś mi, I kochać życie mnie nauczyłeś, Nie ucząc jednak mnie całkiem żyć. 131 Maciej Michalski POD FALĘ Odłączeni od ludzi i Boga, Oceanów ścigamy przestrzenie, Gdzie ciemności zewnętrzne i trwoga, Co zza burty powraca westchnieniem. W świecie kruchym jak bańka mydlana, Sondujemy kryształów płycizny, Sącząc płyny aż zabliźni się rana, Coraz bliżej starości mielizny. Wysyłamy: „POMOCY” sygnały, Umieszczając wiadomość w butelce; Aż nas życie wyrzuca na skały, Ocalałych cudownie na belce. Wymarzony nasz domek z ogródkiem, Tak radosny, jak w elementarzu, Los nam zamienił, stwierdzamy ze smutkiem, W skrawek trawy i głaz na cmentarzu. 132 Kiedy cię chwalą REFLEKSJE NAD POLSKĄ Jakże mam sławić nieba błękity I drżącą tęczę wielbić w przestworzach, Kiedym udręczon i jak pies zbity, Zdążam do domu brnąc po bezdrożach. Jakaż to wojna przeszła nad nami, Która zniszczyła polskie fabryki? Jakiż to cyklon przeszedł polami, Co wymiótł naród do Ameryki? Jaki kataklizm sprawił, że naród Szlachetny wielce i jak dąb stary, Na rzeź prowadzić dał się jak cielce I sprzedał swą wolność za dolary? Jakaż to armia, wydarła banki, Przejęła prasę, zniszczyła szkołę? A gdzie obrony szańce i szranki, A choćby tylko i pięści gołe? Kto otumanił czerep rubaszny, Który z uwagą śledzi reklamy, Że niewolnika mu los nie straszny? Może wyjedzie na Andamany! 133 Maciej Michalski MORSKI RÓŻANIEC Gdy tęsknota mi zmysły odbiera Rozpacz ściska za gardło jak wróg, Wznoszę oczy i myśli me w górę, Mówię sobie, że tak chciał Bóg. Kiedy dręczą mnie nocne koszmary A przez świat, ściga mnie dzieci płacz, Resztką sił, by nie stracić mej wiary Mówię sobie - Boże patrz: Odebrałeś mi wszystko na ziemi. W zamian ciemność mi dałeś i strach, Za trzydzieści srebrników w kieszeni Sól we wodzie, sól w pocie i łzach. I choć w oku pewnie wiele mam belek, Jeden klejnot pragnę Ci dać, Nanizany ze skamieniałych kropelek, Mój różaniec ze straconych lat. 134 Kiedy cię chwalą PRZYPOWIEŚĆ O MIŁOSIERNYM SAMARYTANINIE Szukam perły ukrytej na roli Bo słyszałem, że życia jest warta. Ród handlarzy zastąpił mi drogę, Lecz mi kamień dać chciała dłoń czarta. Bardzo tanio, za darmo prawie Chcieli drogę mi wskazać do Nieba, Lecz pamiętam na Ojca przestrogę, Że za perłę tę wszystko dać trzeba. Ograbili mnie z wina, oliwy Ci, co w świecie w luksusach się pławią. I przy drodze jam leżał półżywy Z mej nadziei i wiary okradzion. Zostawili mi miłość jedynie Bo wśród kupców ostatnio nie w cenie, A ja chciałem tak bardzo wyzdrowieć, By za perłę móc rozdać swe mienie. Gdy leżałem tak całkiem bez siły, Licząc cienie idących postaci, Jakiś głos doleciał mnie miły: „To są ci, których miałeś za braci.” On mnie podniósł, choć byłem w agonii I oliwą opatrzył me rany, Potem perłę zacisnął w mej dłoni, Mój zbawiciel, mój Chrystus kochany. 135 Maciej Michalski JUTRZNIA Kiedy o brzasku ptasi śpiew Głosi na Ziemi nowy dzień, Wiatr gnie w ukłonach grzbiety drzew, A blask rozprasza nocy cień. Kiedy Cię chwalą miodne pszczoły, Pnie się do nieba kwiat i ptak, W górskim potoku pstrąg wesoły, Spłoszył się gwarem owczych stad. Kiedy Twój promień me powieki Musnął i spłoszył twardy sen, I ja swój szept, wraz z szeptem rzeki, Wysyłam Tobie w niebo, hen! 136 137 Za wiecznym polem 138 Teresa Nowak Za wiecznym polem NIE BOJĘ SIĘ Nie boję się ciebie, śmierci, Już nie. Nie jesteś już koszmarem Ze snów Dziecięcych. Oswoiłaś mnie ze sobą, śmierci, Pokazując miłosierne oblicze. Przyjaciółko w cierpieniu, Pocieszycielko starości, Podajesz swą dłoń, Gdy opuszczają bezradnie swe dłonie Najbliżsi, Gdy urywa się ostatnia nić Łącząca z padołem ziemskich łez, Gdy dopala się płomień Ostatniej świeczki nadziei Przewodniczko Po drugiej stronie świata Nie boję się już ciebie, Rozliczona z ziemskich spraw Wyciągam ręce do ciebie. A ty wygładzasz Poorane cierpieniem oblicze, Jednym ruchem litościwej dłoni Usuwasz ból istnienia. 139 Teresa Nowak TAM... Rodzicom A w rajskim świecie już bez burz, Bez bólu i cierpienia. Pochylasz swą kochaną twarz Nad polem zbóż i wąskich miedz. I patrzysz długo z utęsknieniem Na chabrów cud. Bo nie ma tam tych ziemskich pór Co czas ci mierzą przekwitaniem. Za wiecznym polem jarych zbóż, Za cienką linią horyzontu, Swym śpiewem cię przyzywa bór, I jagód czarnych bezmiar. Tych rajskich jagód narwiesz znów, Pierogów też nalepisz. I tylko zjeść ich nie ma kto, I grzybów tam nazbierasz, I w piecu rajskim je ususzysz, A potem... nikt nie będzie wdzięczny za to. Bo w raju już tak jest Wszystkiego w bród. A głodnych brak. Naprawisz wszystkie rajskie dachy, Wyremontujesz tysiąc bud. Wypasiesz setki rajskich krów. I nim się wreszcie zorientujesz, Że próżny rajski trud, Na sąd przed Bogiem stanąć musisz I sprawę z ziemskich czynów zdać. A co na ziemi pozostało, Pokrywa gruby ziemski kurz. I zapomniany jest twój trud. 140 Za wiecznym polem Po tobie już zatarty ślad. Gdzieś w zakamarkach na dnie szafy Wyblakłe zdjęcie cicho tkwi. Jeszcze widnieją na nich twarze, Lecz nieczytelne dla większości. Ten wymodlony raj Już nie jest rajem wymarzonym, Bo nikt nie czeka na twój zryw. PIERWSZY... I znów padał śnieg. Płatki w obłędnym tańcu W dźwiękach muzyki wiatru Wirowały na srebrzystej Podłodze ciemnej rzeki. Tonęły nie broniąc się. Jakby nie widziały ratunku. Ślepe i głuche na moje wołanie: Tam jest brzeg! Obraz z siatkówki oka Po kilku godzinach Zamazał się i wyblakł. Utonął w tysiącu innych obrazów. I pozostało niejasne uczucie... To już chyba kiedyś było... Czy aby takie same? 141 Teresa Nowak RACHUNEK Gdy gniewem bluźnie zraniona planeta, I za swe krzywdy zawoła rachunku, Nie znajdzie człowiek usprawiedliwień Za eksperymenty jądrowe I rany zadane wiertłem, kilofem, łopatą, Za siarkowe dymy z kominów, Gospodarkę zysku i dobrobytu. Nagłym krzykiem z głębi trzewi, Planeta Ziemia, Matka ludzi Pośle ze złowrogim pomrukiem Jedną falę i jeden impuls, A ogrom bólu, nienawiści Będzie tak wielki, Że wszystkie znane kataklizmy, Jak palec Boży nad Egiptem, Jak spalenie Sodomy i potop, Tylko lokalną są igraszką, Zaprawdę tylko ostrzeżeniem. Jak niegdyś dinozaury Co zbytnio zawładnęły ziemią, Tak teraz kolej na człowieka, Co niepodzielną władzę przejął Nad zasobami i przyrodą I bezlitośnie wyzyskuje Bezkarnie gwałci wszystkie prawa, Aż zemsty nastał czas. Podstępnie mknie zniszczenie, Trwoga i śmierć skrada się po dnie oceanu, W połowie przerwany ptaków śpiew. Ciche ostrzeżenie z poszumu morskich fal Poderwało tylko zwierzęta do ucieczki, Bo ludzie zerwawszy cieniutką instynktu nić Nie odczytali ziemskich sms-ów. Dufni w swe prawa, w wiedzy moc Beztrosko w raju spędzali czas. 142 Za wiecznym polem I nie ma ucieczki ni schronienia, Nie ma winnych i niewinnych. Jak grzech pierworodny Obejmuje wszystkich, Tak morska bestia Wszystkich pożera. Płacz zduszony słoną wodą, Śmiech pod wodą zamilkł, A resztki beztroskiej zabawy Utonęły gdzieś w oceanie. I nawet ryby nie podjęły Radosnej pieśni z rajskich plaż. Zabrała wielka fala Zabawy dzieci, pracę ludzi, I nikt już temu miejscu Pierwotnego blasku nie przywróci. I choćby cała ludzkość W tysięcznych galach brała udział, I choćby wszyscy wsparcie dali, Nie wrócą dni, Kuszący, biały piasek Na zawsze już skażony Śmiercią i strachem. 143 Teresa Nowak *** Spektakl na niebie o zachodzie słońca, Igraszki ciężkich chmur Z lekkimi obłokami Spiętrzone jak zaspa na skraju nieba, Skotłowane w koronie dębu, Przekomarzają się, Uprawiają podniebne zapasy. Z objęć grubej chmury zwinnie wyrywa się Mały obłoczek Sprytnie uciekają do przodu, A za nim wychynęło brunatne ramię I już ma złapać, Gdy nagle i ono oderwało się od macierzystego ciała, Zdumione, zatrzymało się Patrzy, ogląda z niepokojem: Jak to, bez tej podpory można żyć? Chwilę tylko trwało zdumienie I już lżejszy o tonę więzów pędzi za obłokiem. A jak mu lekko, a jak mu zwinnie Tak bez balastu, I nagle wiatr się wtrącił I wkłębił się w chmurę I zaczął dmuchać, i szarpać i gryźć I rozerwał na strzępy i rozgonił na boki Pozbawił tożsamości. Pojedyncze kłaki nie budzą w obłoczku żadnego lęku. Teraz przekomarzanie jak równy z równym. I spektakl trwa na wieczornym niebie O zachodzie słońca. 144 Za wiecznym polem ZIEMSKA PIELGRZYMKA Jedna śmierć A tyle granic zniesionych A tyle podziałów wyblakło. Jedna śmierć A z tysiąca płomieni Ukuła wielki ogień serc. I tyle rąk połączyła W jeden łańcuch. Zatrzymaj te dłonie Na których otwarte serca. Z domu Ojca zesłany Na ziemską tułaczkę, Wygnanie z misją miłosierdzia Z rozkazem służenia najnędzniejszym Z najwyższego tronu. I powrót w cierpieniu Na łono ojca Ale nie w roli syna marnotrawnego. A iluż to wraca do Domu Ojca Zagubiwszy na ziemskim padole Sens misji? Niespełnione nadzieje, Zmarnowane talenty. 145 Teresa Nowak DZIEŃ POWSTANIA Z GROBU Wybuchły chryzantemy na grobach Znicze chwiejnym światłem Wzywają drogich po śmierci zmarłych Wstańcie jeszcze raz I jak żywi Pokażcie swoje oblicza Wstańcie jeszcze raz Zatrzymaj się mamo Przy tej jarzębinie Ojcze Jeszcze raz chwyć w dłonie swą kielnię A Bóg tylko się uśmiechnął nad tą prośbą - przecież oni właśnie są - pod jarzębiną - z kielnią - przecież ich widzisz - no tak - widzę A Bóg usiadł pod płaczącą brzozą przygląda się wspomnieniom ludzkim uśmiecha się w zadumie tak to jest dobre - człowiek. 146 Za wiecznym polem *** A poza kres ziemskiego wędrowania Wygodną drogą zjadę sobie. A w dali widzieć będę rada Czerwone dachy białych domów. A ponad nimi ujrzę przecie Czerwony dach dzwonnicy. A ponad nią zobaczę jeszcze Korony drzew szumiące w wietrze. A wokół będzie dyszeć ciężko Żyznością traw, zapachem chleba Ta rajska ziemia, skąd grzechem wypędzona Musiałam odejść przed wiekami, I będę jechać w słońcu cała Wolna od czasu i przestrzeni. A przed oczyma będę miała Ów rajski widok bieli i czerwieni I jeszcze będę w posiadaniu Spełnienia marzeń zarzuconych W tym ziemskim wędrowaniu. Za kresem nie ma przedawnienia Dla marzeń i dla pragnień Za kresem zawsze znajdę chwilę By wszystkie je zrealizować, I nic nie stanie na przeszkodzie. Za kresem nie ma przeszkód żadnych. 147 Teresa Nowak PEWNOŚĆ A kiedy przejdę wszystkie dróżki I przebrnę przez manowce I kiedy poznam wszystkie sprawy Te wielkie, te maluczkie Przebadam strukturę świata. To na tym moście stanę sama Stróżowi swemu powiem krótko „Dziękuję już za wierną służbę” I potem na spotkanie z Bogiem Spokojnym krokiem będę szła. A kiedy stanę już naprzeciw I śmiało spojrzę Bogu prosto w twarz Opowiem krótko o wędrówce ziemskiej Cierpieniu, bólu, złości, smutku, 148 Rozdział V 151 Strzeliły chryzantemy 152 Dorota Dobak - Hadrzyńska Strzeliły chryzantemy JEZIORO Spójrz na łąkę, jezioro, na plażę, na szuwary, kajaki i ptactwo. Patrz na zieleń, wśród której marzę. Jak jest cicho tu i jak jasno. Spójrz na żagle płynące jeziorem. Usłysz rechot rzekotek w zieleni. Doceń piękno jeziora wieczorem, kiedy błękit swój mrokiem zacieni. Bądź wrażliwy na ruchy sitowia. Bądź wrażliwy na skwar południowy. Uchwyć blaski gdy słońce się chowa, zostawiając swój ślad purpurowy. Przeczuj zwinny plusk ryby na wodzie. Muśnij lekko mgły krople na twarzy. Dojrzyj w miękkim, przyjemnym chłodzie cichy oddech uśpionej plaży. Słuchaj sennie jak liście szemrają i jak fala o brzegi uderza, jak twe myśli z wietrzykiem biegają i jak serce się czule tu zwierza. Ufaj sercu nad brzegiem jeziora. Niech swą zwiewną opowieść ci snuje. Bo to w życiu jedyna jest pora, kiedy ono najszczerzej coś czuje. 153 Dorota Dobak - Hadrzyńska KOSIARZE Dziwnym brzęczeniem dzień mnie zbudził. Patrzę przez okno, widzę ludzi. Dwóch młodych mężczyzn w nausznikach. Od nich pobrzmiewa ta muzyka. A trawa na dźwięk tego grania do samych butów im się kłania. Po czym omdlałe z bólu kłosy bezbronnie kładzie na pokosy. Pstrokata łąka za ich sprawą zieloną stała się murawą. Przeobrażona w jednej chwili przestała rajem być motyli, pszczół, trzmieli, mszycy i biedronek. Zmieniona jednym swym pokłonem, zamiast smugami wielu woni, zapachem siana sen mój goni. Pytam odbitych w szybie marzeń: To czarodzieje czy kosiarze? 154 Strzeliły chryzantemy JESIEŃ Powiało przez wieś pierwszym chłodem. Wilgotnym powietrzem pachnie. A pszczoły ostatnim miodem zwiastują jesień... Miły mój! Już wrzesień! Gradem zabiło już nawet. Strzeliły w kwiat chryzantemy. Patrzę na zgniłą trawę, która umiera... Miły mój! Właśnie teraz! Pod drzewem porzucony liść rozkrwawił się gamą czerwieni. W każdej chwili mróz może przyjść a z nim zima... Miły mój! Czy wytrzymam?! Deszczem mi oczy nabrzmiały na myśl o naszej jesieni, gdy Twe ramiona nie będą obejmowały mnie nigdy więcej... Miły mój! Strasznie tęsknię! 155 Dorota Dobak - Hadrzyńska LISTOPADOWY SPACER Za oknem mojej brzozie zżółkły listki. Jeśli wiatr jej pomoże... Będzie po wszystkim. A moje klony za oknem sczerwieniały. Kołyszą się zimne, mokre... Jakby drżały. Na horyzoncie buki brązowieją. Stuletnie dzieła sztuki... Już siwieją. Kasztan pomarańczowy też płacze. Ranek listopadowy... I spacer. Patrzę sennie na drzewa jak w tęczę. Gdy wiatr liście pozwiewa... Zatęsknię. 156 Strzeliły chryzantemy SKOŃCZYŁ SIĘ LUTY W marcowym słońcu bladą twarz wygrzewam, zmęczone mrozem spierzchnięte policzki. W kieszeniach chowam ciepłe rękawiczki, mimo iż płaszczem ostry wiatr powiewa, Już nie spod czapki, a spod kapelusza próbuję dostrzec najdrobniejsze zmiany. Czy już przeciera swe oczy zaspany nowy, wypoczęty Świat? Czy się rusza? Gdyby to mogło pomóc przebiśniegom, zdjęłabym szalik i je otuliła. Skowronkom sama gniazdko bym uwiła, byle przyspieszyć nadejście nowego. W błocie z roztopów zatapiam półbuty, szukając świeżej zieleni w murawie. Trzeba się teraz rozglądać ciekawie, aby mieć pewność, że skończył się luty. 157 Dorota Dobak - Hadrzyńska PŁONĄ TRAWY Płoną trawy na suchych poboczach, rozniecając dokoła cierpienie. Mały królik w przerażonych oczach gasi płomienie. Dymią w rowach trzcinowe pochodnie. Dusze zwierząt w czarnych kłębach płyną. Wypalane, bo tak jest wygodniej walczyć z gęstwiną. Dzięki tylko strażackiej syrenie zawodzącej zrozpaczonym głosem, w kimś się budzi czasami sumienie i bierze kosę. ZAWSTYDZONA Jarzębina ze wstydu sczerwieniała, bo wiatr jej liście do czysta pozwiewał. Przecież w koralach jedynie została. Ot! Uczucie nagiego drzewa. Przylecą kruki z czarnymi piórami, usiądą chmarą na wiotkie gałęzie i oblepiona tak tymi ptakami, otulona jak futrem będzie. 158 159 Ukryj mnie w dłoniach 160 Lidia Nowosad Ukryj mnie w dłoniach MOJE PROŚBY Ukryj mnie w dłoniach i trzymaj w nich mocno niech nie widzi mnie świat i nie niszczy oceną ogrzej mnie sobą i zapal miłością Daj poznać jej smak niech poczuję jej moc ukryj mnie w marzeniach i zagość w snach moich chcę zniknąć z rzeczywistości i pojawić się w wieczności Dlaczego żyję tutaj kiedy żyć nie umiem nie cieszy mnie ziemia bo jesteś daleko zawiesiłam się w próżni i tkwię pomiędzy światy Obroń mnie przed wrogami niech odstąpią ode mnie przywróć mi nadzieję wiarę i miłość niech mądrość włada rozumem trwaj przy mnie dzień i noc jestem Twoim dzieckiem 161 Lidia Nowosad SMUTNY PAN Smutny pan Chowa głowę w połę płaszcza Chroni wzrok przed spojrzeniami ludzi Chodzi smutny zatroskany zamyślony roztargniony Pan żałośnie smutny w przeszłości zatopiony Smutny pan Chowa głowę w połę płaszcza Chroni wzrok przed spojrzeniami ludzi Chciałby cofnąć czas naprawić zło wyrównać rachunki mieć wizerunek nowy Pan żałośnie smutny i jego niedokończone rozmowy Smutny pan Chowa głowę w połę płaszcza Wstydzi się spojrzeń ludzi Widzi swoje słabości swoje upadki powstania krzywdy wyrządzone Pan żałośnie smutny i jego błędy popełnione Smutny pan Chowa głowę w połę płaszcza Ucieka przed spojrzeniami ludzi 162 Ukryj mnie w dłoniach Myśli, że przegrał że przepadł że zginął że jest odrzucony Pan żałośnie smutny na wieki stracony Smutny pan Nie wie, że wystarczy wysunąć głowę I ludziom spojrzeć w oczy MÓJ BŁĘKIT Błękit nieba słońcem oświetlony Odbija promienie niebieskie Tworząc barwę niebiańską W niej kłęby chmur znalazły schronienie I ludzkie marzenia co w nich błądzą Błękit wód słońcem oświetlonych Wznosi się morską falą wysoko Tworzy niespokojną barwę tajemnicy Z której wzięliśmy początek A pragnąc ją poznać Wchodzimy w głębiny i samych siebie Błękit sukienki oświetlonej słońcem Pasuje do oczu kreską podkreślonych I blond włosów wiatrem uczesanych I moich emocji wznieconych błękitem I moich marzeń w niebie zanurzonych I mojej tajemnicy zatopionej w wodach 163 Lidia Nowosad JESIENNA PANI Jesienna pani złotowłosa Gubi korale czerwone Oplata ciała babim latem Układa kobierce barwnych liści Zachodzącym słońcem twarze ogrzewając Bo jesień złotym liściem sypie Wieje wiatrem Deszczem smaga Jesienna pani złość okazuje Bije rózgą po nogach Sieka twarze deszczem Rozwiewa bujne loki Namiętnie katary rozdając Bo jesień złotym liściem sypie Wieje wiatrem Deszczem smaga Pani jesienna w płaszcz otulona Chwyta marzenia odlatujące Zbiera dojrzałe owoce Tworzy barwne bukiety Na smutne dni zapasy gromadząc Bo jesień złotym liściem sypie Wieje wiatrem Deszczem smaga Pani jesienna smutkiem obleczona Gdy niebo chmurami zaciągnięte Przemijania jednak się nie lęka Wierząc, że obumieranie Będzie początkiem nowego Bo jesień złotym liściem sypie Wieje wiatrem Deszczem smaga 164 165 Odszukać kolor tęsknoty 166 Krystyna Pilecka Odszukać kolor tęsknoty MALOWAĆ SŁOWA maczając pióro w kolorach tęczy malować słowa skrzydłami ptaków sięgać chmur barwy kwiatów wplatać w marzenia i być z pogodą ducha za pan brat w porannej rosie odszukać kolor tęsknoty po zielonej łące stąpać boso słuchając koncertu żab zamykać w wierszach cały boży świat DZIĘKUJĘ CI PANIE dziękuję za świat pełen piękna za zielone drzewa za kolorowe kwiaty za góry za most tęczy po deszczu i radość zachwytu za to, że przed laty zaistniałam i jestem za każdego spotkanego człowieka za cud miłości i za twoją miłość dziękuję ci Panie 167 Krystyna Pilecka LATO kwiaty piękno ziemi kolorami radosne nieba nam przychyliły zakwitło w nas lato jak w rozwiniętej tarczy słonecznika w ciszy pól i łąk witaliśmy ziemię głosem skowronka a kwiaty były bardziej kolorowe PORA ŻNIW zboże srebrzy się i złoci pęcznieje blaskiem w promieniach słońca szeleści i faluje z wiatrem kłosy ziarnem ciężarne skłania ku ziemi by wydały plon pora żniw wkrótce będzie świeży chleb z tegorocznych zbiorów 168 Odszukać kolor tęsknoty TĘSKNOTY WCZORAJSZEGO DNIA wczorajsze tęsknoty odległe tak i bliskie oczekujące ukojenia choć zapięte na ostatni guzik wyzierają z nie wyśnionego snu tęsknoty wczorajszego dnia poranna mgła igrająca w srebrzystych kroplach rosy promienie światła tańczące w gałęziach drzew śpiew ptasi o wschodzie słońca tęsknoty z głębi serca zawstydzone niespełnieniem zacienione borem myśli drogocenne i niebezpieczne oczekują by wytańczyć je nad krawędzią przepaści 169 Krystyna Pilecka JESIEŃ A lato już minęło – minęło bezpowrotnie jesienne chmury jak płyną po niebie w jeziorach coraz wcześniej gwiazdy się kąpią a gałęziom bez liści ciut dalej do siebie Wczoraj jeszcze liście szeptem rozmawiały o kolorach o złocie odcieniach brązu i czerwieni dziś – krasny dywan utkany pod nogami w deszczu kroplach tęczowo się mieni Dni coraz krótsze za to dłuższe noce cienie wieczoru jakoś dziwnie się dłużą każda mijana chwila mała kropla wieczności astrem zakwitnąć pragnie lub ostatnią różą I ...jakby czasu żal ...wszak tyle spraw jeszcze jak wiatr z obłokiem zbratany wciąż pędzi gdzieś w dal a ostatni koncert jesienny zagrały już świerszcze i śpiewały w nim raźnie wszystkie chóry żab 170 171 Chabry niebieskiej słodyczy 172 Aldona Peplińska Chabry niebieskiej słodyczy DOŻYNKOWA WSTĄŻKA Żółte wstążki rzepaku w kokardy powiązane zdobią wieś Motarzyno zbożem przepasane Wieńców dożynkowych pełna drogą rozwiana wstążka trzepocze na wietrze symbol życiem zapisana książka Dziękują oczy maleńkie dziękują rumiane policzki za chleb chrupiący śpiewając pod murem przydrożnej kapliczki *** Chciałoby się powiedzieć że nie boli zło co smaga po twarzy To już tyle lat chciałoby się powiedzieć ze przywykło ciało do bólu Tak jak gorzkie słodkiego pragnienie tak z kajdanów przemocy kłamstwem obłudy wyrwij znękane Niech ból w ukojenie dobroć zmieni chciałoby się i jeszcze więcej... 173 Aldona Peplińska SZKODA Złoty deszcz chlebem Na przystawkę chabry niebieskiej słodyczy półmisek z maków czerwieni się apetytem przyprawiony wiatru muśnięciem Popijam nektar słonecznych promieni zachód słońca błękit czerwieni Upajam się widokiem natury Marzę Zapominam o zgniłych plewach życia szkoda że tylko na chwilę bo właśnie ktoś rzucił w talerz kamieniem 174 Chabry niebieskiej słodyczy MOCNE RAMIONA PRZED WSZYSTKIM OBRONIĄ Zerwały się wiatry jesienne szaleją po pustych polach łamią nagie ramiona na przydrożnych drzewach porywają czapki przechodniów rozrzucając po rowach a pozostałe liście z kolorów złotej pogody odzierają bezwstydnie i tylko jabłka czerwone późne zimowe trzymają się mocno swej rodzicielki pewne opieki... 175 Aldona Peplińska MRUGNIĘCIE OCZU Delikatne ciało rysy twarzy nie zmącone rączki rozbiegane łapią życia chwile Beztroski uśmiech na ustach Mrugnięcie oczu czas czary roztacza Ciało pomarszczone posypane bruzdami cierpienia i bólu kolce kłujące zostawiły ślady twardego życia Ręce trzęsące się łyżkę utrzymać w dłoni próbują Uśmiech krzywy smutkiem boleści w grymas nieokreślony zmienił Mrugnięcie oczu Strach zbyt szybko otworzyć oczy 176 Chabry niebieskiej słodyczy POWTÓRKA? Przecież to już było żony i matki dzieci młodzież i starszyzna ślepi z nienawiści Wpatrzeni w złudzeń raj dla nich dla nas piekło Teraz inna strona przerażenie sieje rzuca na kolana wiara turbanów ogromna Niezliczone metry materiałów kryją twarz i tylko oczy piękne w swej oprawie mylą dobroci wejrzeniem Płacz, krew rozmywa ostatki nadziei na opamiętanie... 177 Aldona Peplińska *** Pocałuj mnie tak jak kiedyś pod drzewem brzozy co przy polnej drodze stała samotna Przytul mnie tak jak kiedyś pod olbrzymią bramą zabytkowego kościoła Bądź ze mną tak jak kiedyś kiedy nie baliśmy się kłopotów kiedy jeszcze wierzyliśmy w miłość... *** ... A kiedy patrzysz na mnie tak jak tylko Ty potrafisz tak zachłannie tak namiętnie tak ładnie cała jestem w kwiatach miłosnych słów ubrana... A kiedy całujesz Szyję moją A dłonią bawisz się Ustami szepczesz Kocham Cała jestem w puszystym Wianku podniebnych uniesień... 178 179 Rozkrzyczała się ziemia 180 Katarzyna Skwierz Rozkrzyczała się ziemia WIOSNĄ W LESIE Wiosna... Rozkrzyczała się ziemia zielenią, więcej w nas sił witalnych wszystko budzi się do życia. Pracowite mrówki znów budują mrowiska w lesie; Smukłe, wysokie buki szumią leśne melodie na nutę znanej piosenki; Dzięcioł stuka w drzewo trele nucą inne ptaki. Spotkałam jaskółkę, leciała wysoko w lazurze nieba, Ujrzałam Boga wśród drzew zieleni, w tej małej jaskółce, mej przyjaciółce, w świerku zielonym i w mokrym, leśnym runie. Ujrzałam Boga, wiosną, w lesie... 181 Katarzyna Skwierz WRÓCIŁEŚ (Na podstawie książki Antoine de Saint Exupery „Mały Książę”) Jesteś Małym Księciem Ja - Różą Mieszkasz na jednej z miliona Srebrnych Gwiazd W arystokratycznym pięknie rosnę wśród tysiąca innych róż Zszedłeś na ziemię ujrzałeś park A w parku tysiąc piękniejszych róż... Posłuchaj Książę Co szepcze wiatr: I nie wierz swym oczom - sercem patrz! 182 Rozkrzyczała się ziemia Wróciłeś Książe Do Róży swej Bo tylko ona choć tak niepozorna najdroższa Ci jest 183 Katarzyna Skwierz CZTERY PORY ROKU Są cztery pory roku, a mieszczą w sobie tyle... Na wiosnę: Jaskółka przylaszczka i krokus; Bocian co szczęście klekotem zwiastuje; Bez w maju pachnie że „głowa boli” W koronach zielonych kwitną jabłonie, niczym dumne królowe strojne w sukienki bladoróżowe... Latem: Pola złocone kłosami zbóż, żółte rzepakiem; Las cały zielony drzew koronami, w nim smukłe buki świerki i sosny, oraz jagody nabrzmiałe słodyczą Leśnie borówki żuki i mrówki kopce budują... 184 Rozkrzyczała się ziemia Jesienią: Wykopki w polu kasztany spadają Złoto-czerwone korony drzew liście brunatne spadają z nich Wrzosy kwitną w lesie - Polska Złota Jesień Zimą: Bałwanki, łyżwy i sanki Śniegu białym puchem pokryte wszystko; Mróz szczypie w uszy Z dachów zwisają sople lodu; Zima szaliki, rękawiczki i czapki; Zimą kuligi w nich dzieci wesołe jadą... Są cztery pory roku a mieszczą w sobie tyle 185 Katarzyna Skwierz APOSTOŁOWIE POEZJI na ich twarzach maluje się monotonia życia czasu, który mozolnie i bez przerwy płynie naprzód lecz tylko do momentu gdy myśli zatrzymują się w ułamku chwili i wtedy przychodzą do tej sali gdzie orzeł w milczeniu odpoczywa na bladej ścianie przychodzą i czytają zapamiętują strzępy pięknych metafor oraz najmniejsze detale błędów w najdziwniejszych pozach tworzą coraz to głębsze wersy wyłowione prosto z głębin duszy a gołębie przez okno ukradkiem spoglądają na pióra tańczące w rytm serca to oni apostołowie poezji na krawędzi fantazji przy jednym stole rysują nowe antologie życia 186 Rozkrzyczała się ziemia MIŁOŚĆ Spojrzenie, bezszelestne kroki na schodach Czułość ust, muśnięcie warg Twój dotyk Słowa sypią się jak kwiaty Gwiazdy spadają z nieba Zanurzam się cała w morzu Twoich oczu Oplatasz konarami ramion Szept Spełnienie Czy wszystko jest ważne? Gdy jedna chwila zawiera wszystko. 187 Katarzyna Skwierz DO ŚW. PIOTRA Kluczniku niebios! Gdy zapukam do Twych drzwi - otworzysz Wejdę do nieba Stanę przed tronem Twego majestatu Boże Czy będziesz mnie sądził z miłości Panie? Gdy zdam rachunek ze swego życia Czy będziesz dla mnie łaskawy Boże? 188 189 Miłością pojona 190 Genowefa Czaplińska Miłością pojona KOBIETA... Kobieta jaką rozkwita! Miłością upojona leci uskrzydlona, gdzie łąki umajone i morze wzburzone Poleci ptaszyna lub drzemkę ucina Z panienki kobietą się staje życie nowe daje Kobieta dama u boku swego Pana On jak paw, ona perliczka Łezki roni nocą do koszyczka Wciąż nowości doświadczamy! Upływa czas, wspomnień czar Tęsknota za łąkami i skrzydłami Piórka pokrył siwy szron Umilkł nawet sztorm Perliczka odleciała Gniazdo diabli wzięli Pogniewali się anieli Pawiu drogi nie przystoi byś w ordery Się ustroił, bo perliczka pełna wrażeń Wyrosła z marzeń 191 Genowefa Czaplińska CUKIERECZKI Wnuczce Laurze Cukiereczki się sprzeczały Jeden duży, drugi mały Jam przystojny, pozłacany Na to mały cały biały: Żeś złocony widać z dali ale wnętrze – smak gorzkawy! Tak się długo przechwalały Przyszły dzieci i ze smakiem je schrupały. 192 Miłością pojona CHOINKA... W gaiku za miedzą rosła piękna choineczka Pory roku z godnością znosiła Najcięższa była zima przykryła śniegu pierzyna! Swoje konary do słoneczka podnosiła, by śpiewała w niej ptaszyna. Minął roczek jeden, drugi Żywot w gaju nie był długi. Stoi obwieszona w świeczki, lamety podarunki dla dzieci. Choinka za dni kilka na śmietnik poleci! Tam igiełki pogubi i zakończy żywot sługi. 193 Genowefa Czaplińska BIEDA Bieda zewsząd bieda Winy zrzucić się nie da! Pije młody, pije stary Bo wciąż liczą na talary Bieda piszczy, że aż strach Dokąd zmierza świat? Jurek, Janek, Stach Chcą podziwiać piękny kraj Ale bieda nie pozwala Pójdą chyba do kowala Ten buciki im podkuje I ferajna powędruje Poprzez łąki, lasy, pola Bo przyroda bardzo zdrowa! Ona czule Cię przytuli I zapomnisz o „Vistuli” Co tam bieda i zmartwienia Gdy obudzi ryk jelenia Tu ptaszyna Cię pobudzi Byś uśmiechał się do ludzi Uśmiech przecież nie kosztuje Niech z wycieczką powędruje Pozbieramy wszystkie śmieci By nie truły dzieci I słoneczko nam zaświeci Graj słoneczko w sercu graj Janek, Jurek, Stach Zwiedzą cały kraj! 194 Rozdział VI 197 Pani w złotej sukience 198 Eugenia Ananiewicz Pani w złotej sukience SŁUPSK – MIASTO MOJEJ MŁODOŚCI Aleja Popławskiego pod dziewiętnastką szpulek szkoła na dachu Amorek to miejsce faworyzował ze Szczecińskiej przez Stalina z ogólniaka bursy do szkoły jechały szpuleczki tramwajowym kursem Złoty Róg ze słodyczami mamił jak skarbiec sezamu Dom Kolejarza w pobliżu obok pełno straganów przekupki jedna przez drugą chwalą tropikalne owoce wiejskie dziewczęta szeroko otwierają oczy na krótko były ZDZ-ty na zimę kąt własny kozą ogrzewane pokoje drzwi frontowe kołkiem podparte trzy lata minęły jak z bicza trzasł były to lata chędogie miały młodości czar 199 Eugenia Ananiewicz SŁUPSK – PO SZKOLE Zatrzymałam się w Słupiance pierwsza własna kasa siatkówka, kino, teatr to była teraz moja trasa jeszcze biblioteka historyczne romanse zaciszny kącik nad Słupią korzystałam z wolności szansy znów tylko trzy lata wpadłam w sidła miłości zmieniłam stan, nazwisko, miasto pożegnałam uroki beztroskiej młodości SZAFRANOWA ROCZNICA Święto Wniebowzięcia i mój ślub przysięga miłości, wierności aż po grób Dla nas dwojga nie tylko mnie samej dlaczego coraz częściej zalewam się łzami Miłości nić coraz bardziej wątła jak ją nieść Boże nie zerwać by nie pękła Uśpij złość Wszechmogący tę co jest wojen powodem niech w moim związku nie zrobi nigdy już szkody 200 Pani w złotej sukience MARZENIA Chciałabym mieć skrzydła poszybować w przestworze czy spełnią się marzenia w innym wymiarze może Poleciałabym wysoko ile tchu i sił w piersi poznać inny ciekawy świat spotkać tych co przede mną odeszli Póki co dusza skrzydlata wyrywa się z mego wnętrza dziękuję Stwórcy że taką mam z życia radość jest większa MÓJ PARK Mam ulubione miejsca rozłożysty kasztan na wzgórku kulista czapa niczym grzyb błyszczy rosą o poranku w cieniu wiekowych wierzb blisko siebie dwie ławeczki obok w milczeniu kamienie śpią jak zaczarowane księżniczki wiewiórka wędrowniczka buszuje w całym parku orzeszków tu nie ma co zbierasz mała spryciarko czy radość sprawiasz życiem się uczysz cieszyć może miłosnymi igraszkami od wiosny do jesieni grzeszysz 201 Eugenia Ananiewicz JESIEŃ Zeszła z wysokiej chmury Pani w złotej sukience rozsypała w konarach drzew różnobarwne kaczeńce Zarzuciła niczym welon jasną smugę słońca raduje nasze serca swoim królestwem do końca Obfity kosz darów przyniosła na chłodne zimowe dni w nich moc witamin i miejsce na kolorowe sny Porywisty chłodny wiatr walczyka z nią tańcuje a jesień wyjątkowo-radosna zalotnie flirtuje Jeszcze trochę a spadną te barwne kwiaty na ścieżki zaszeleszczą pod stopami jak dywan królewski Już z nami się żegna Pani w złotej sukience poleci niczym kometa tam gdzie zachodzi słońce 202 Pani w złotej sukience SŁUPSK Miasto mojej młodości po latach wypiękniało odnowiono zabytkowe kamienice nowoczesne domy zbudowano zieleni jest dużo więcej przejścia bezpieczne dogodna komunikacja różnorakie urządzenia techniczne to dobrze, ale mnie męczy rozpiętość dobrobytu i biedy kradzieże i rozboje są coraz częstsze niestety codzienny to obrazek przy śmietnikach tzw. grzebiarzy chleb wyrzucany zbierają młodzi i starzy pewnie nie z własnego wyboru los im się tak ułożył wiem że za chlebem oni nie wyjadą już za morze 203 Eugenia Ananiewicz OJCZE Zakwitły stokrotki, sasanki kwitną także magnolie uciekłeś od nas i nie wiesz jak bardzo to boli Uciekłeś i zostawiłeś świat w nim rozbudziłeś nadzieje na pojednanie miłość na wiarę i miłosierdzie W rozpostartych ramionach przytulić wszystkich chciałeś zdrowym i chorym dotknąć się pozwalałeś Widziałeś że dni człowieka są wątłe jak kwiaty nie lękajcie się być jeden drugiemu bratem Po bożemu żyć nakazałeś nie zatracić ludzkiego wymiaru nie wątpić w Miłosierdzie Boże oby w nas to zostało 204 205 A Pani czemu tu stoi? 206 Joanna Jank A Pani czemu tu stoi? SŁUPSKA BASZTA CZAROWNIC to tu płonie znicz najwierniejszych spośród wiernych św. Joannie wskrzeszana bywa iskra na cześć świętych – opętanych miotły podczas pełni niczym roześmiane szybowce szukają dobrych wiatrów same bo dziś już nikogo nie trapi skąd trwa noc, św. Joanno nie masz niestety następczyń bo one choć w męskich zbrojach dziś często to miotły się boją jak ognia ULICA SZCZEREJ CHĘCI POPRAWY Pan prosi o dwa grosze na autobus do alberta, o pokarm dla czterodzietnej rodziny, o adres komendy policji bo meldunku Pan nie ma, czemu Panowie tak się Wam ścieżki rozeszły czemu Pan tu u progu rozsuwanych drzwi, Pan przy kasie a Pan w poszukiwaniu straży się krząta? czemu tak daleko nam czasem do Szczerej chęci poprawy A Pani czemu tu stoi? Też daleko do tej ulicy? 207 Joanna Jank NOWA DZIEWCZYNKA Z ZAPAŁKAMI Zostałam stworzona By rozdawać ciepło Nie garściami, nie każdemu Nie na zawołanie Ale noszę w sobie wielkie pokłady I rozdaję od czasu do czasu to tu to tam W największe smutki Wlewam choć troszkę Jak dobrze z chęcią wypełniać Własne przeznaczenie TROSZKĘ DALEJ, NIE TUTAJ A gdybym urodziła się Troszkę dalej, nie tutaj I nosiłabym imię La Johana Gdybym wyrosła na kubańskim mleku I ma mleczna biel nie oślepiałaby już nocą A gdyby moją mamą była czarna Mamahuana I podróżowałabym zawsze Tuż za uszami wielkiego słonia A gdyby mój tata kazał mi czcić krowy I słuchać wielkiego Dalej Lamy A gdybym zawsze odsłaniała tylko oczy A gdyby mój palił cygara To Ty też byś się urodził Troszkę dalej, nie tutaj? 208 209 Kościół ciszy 210 Emil Pakulnicki Kościół ciszy LIST DO EL. Jechałem do Słupska bolały migdałki do doktora w tym dużym mieście za miastem kończyła się kostka drogowa Mijał nas parowóz na przejeździe. Dziś po tym torze został nasyp Którym idę, rozlewiskami A tu kąpałem się w tej małej rzeczce Podniecony czarnymi kąpielówkami. Nie będę mówił, że tam w borze Spotkałem się pierwszy raz z dziewczyną I, że nawet jej nie pocałowałem I, że potem miałem w zastępstwie inną. I znów odległość nas rozdzieliła Trudno przyjaźni przejść przez tę drogę Miała na imię jak to dziewczyna A dzisiaj, dzisiaj już kochać nie mogę. Dziś po miłości został nasyp Bez torów sprzedany drodze Dziesiątki takich jak ja rozbitków Idą bez celu. Prowadź nas torze. 211 Emil Pakulnicki RZEŹBA Jest sztuk wiele Najprostsza muzyka którą zagra każdy Janko Muzykant. Malarstwo, teatr poezja i rzeźba to już sztuki wyższe. Ale teatr mnie już nie bawi wiersze sam piszę malarstwo zbyt trudne dla zwykłego człowieka a rzeźba? rzeźba pisze w naszych duszach ciszę. *** Nie mogę wytrzymać tego wszystkiego Potrzebny mi jest kościół ciszy Nie chcę polskich spraw, małych fiatów, złodziei Nie chcę nawet mojej filharmonii ukochanej na pokaz Gdzie przygotowują seanse rąbania fortepianu i piłowania skrzypiec Kisiel miał łeb. Dlatego złożył już swoje ciało do trumny Swą głowę siwą, poszarzałą. Ach inteligenci wysokiego formatu. Ach niech ich nie znam. Niech skonam jak ich lubię. Kisiel. Ten facet... może nawet większy od Kantora Kto to wie. Może większy. I nie wodził nas Na pokuszenie. Nie mogę. Nie żyje. Nie. 212 Kościół ciszy *** Wszyscy coś mają Żony, dzieci A ja mam książki nieprzerobione Ich przerób jest niemożliwy Bo to są podręczniki, atlasy, globusy. Zaśmiecona cała Polska A ja nad globusem boleję. *** Musisz być jak ta młoda brzoza powiedział ojciec synowi Jak ten biały kwiat Jak ta wiśnia co ją ścięto Pamiętaj Syn spojrzał na brzozę: jaka świetna w pączkach, małych listkach a jaka zieleń (a ojciec był malarzem) spojrzał na biały kwiat co za struktura spojrzał na wiśnię: Tak, była piękna, ale to kruche drewno takie nie może być drzewem życia a syn chciał bardzo być filozofem i poszukać gruntu. 213 Emil Pakulnicki *** Oczywiście zdun jak postawi dobry piec To się z czego cieszyć jest A jak zdunem jeszcze zięć to się cieszy i teściowa i mniej jest do kłótni skora przez ten piec. *** Mieszkania nie mam Żony nie mam Jestem wolny Luzak. Chodzę ulicami Między sklepami Na jałowym biegu w mieście i w domu. Wolna forma wiersza może nie najświeższa Ale. Eksperymentuję domu nie buduję. ............................. 214 Kościół ciszy TĘSKONTA To smutne, że sztuka na co dzień jest nieobecna Że żal gdzie nie byłem, żal muzeów, sal wystawowych, nawet jarmarków Bo jak sądzę wiecie, że moja ukochana sztuka ludowa też istnieje Być wszędzie niepodobna Bo i za co jechać do Rzymu kiedy kiesa pusta, a nie każdy twórca rzeczy mnogie robi. Nieraz bywa Głód - pieniądz jest złym doradcą i świat komercji Cię trzyma. Ja jednak szanuję i tych mniejszych braci. Bo amatora też nie omija muza. *** Nie mam komu powiedzieć Co mnie dręczy i boli A mnie już nic nie boli - powiedział przyjaciel. Nie ma Boga i my Nie jesteśmy bogami Nie ma piękna i my Nie jesteśmy piękni A Wszechświat nas oblewa I żyje wiecznie. 215 Emil Pakulnicki *** Wiersze, moi przyjaciele Tylu przyjaciół mam, ile wierszy Ale oni są martwi .............................................. Przyjaciół więc nie ma lub inaczej są tylko ziemscy przyjaciele i kochanki. *** Chciałbym znów się znaleźć nad jeziorem nad zaporą w Pilchowicach i znów słuchać mojej dziewczyny i czekać na pociąg na małej stacyjce do Wlenia. Wtedy to ach! wtedy Poczułem, że to trawa ma rosę (bo i wieczór był blisko) a że to grudzień, i tak ciepły? Nie mogę, tego sobie nie przypominaj to zbyt ciężkie dla ciebie. 216 217 Żyję z akcentami ciszy 218 Zygmunt Jan Prusiński Żyję z akcentami ciszy WSTĘGA NIEBA NA CZARNEJ DRODZE Czy słyszysz, czy słyszysz dzwonki konwalii przekazują ci sygnał wobec tej wiosny i innych, następnych. Nie wdawaj się w kruchą dyskusję o znaczeniu pękniętej pajęczyny nad urwiskiem światła w liściach paproci. To nic nie da - tylko puenta krzywa zaprowadzi cię nad rzekę płaczu... Ty musisz pamiętać o docelowym przejściu przez pokutę zbawienia, że wart jesteś istnienia... Umiesz myśleć i przekazywać mądrość poprzez pracę, bo ona w tym darze wolności buduje niebo na drodze pokoleniom. Nie stygnij, tylko nie stygnij z lodowaciałym egoizmem zaklęcia. Stworzony jesteś dla narodu, bo naród to jedno ciało i jedno imię: POLSKA! 10 czerwca 2005 Ustka 219 Zygmunt Jan Prusiński WYSUSZONE OBRAZY MIAST „Upadek sąsiedzkiej solidarności w miastach to wielka klęska naszej cywilizacji” Tomasz Jastrun Jestem wielokrotnie przestraszony jak żaba przed dziobem bociana, wykrusza się moja cywilizacja ze snu nocy i modlitw na górze... Idę lekko pochylony, wychylam głowę i tułów do przodu jakbym szukał stłuczonego w kawałkach lustra kolorowego - w nim jest mrocznia zaklęć i pozór chwili. To miasto, zdziczały emblemat ludzi biegających, choć nie mają powodów tak biegać, jak tempo w kadrach krótkiej fabuły życia. Żółw żyje spokojniej i za to dłużej zostawia swój mądry ślad. „Dzień dobry” jest urywane nawet i nie słyszą tych słów. I jak tu żyć solidarnie, z różą, z pieśnią, z wierszem o miłości? Rozkradamy codziennie po kawałku własne życie ubogie, tanie jak ulęgałki ze spadu... 6 czerwca 2005 Ustka 220 Żyję z akcentami ciszy CHCĘ MÓWIĆ DO MIASTA Chcę mówić do miasta do każdego ukrytego kąta życia i kurzu czasem do wystającej ręki w jałmużnie, czy do leżącego piórka na ziemi urwanemu ptakowi w locie do celu. Chciałbym mówić do ukrytych oczu nie tak nonszalancko jak czynią to włodarze miasta, tylko im pomniki w głowie nie chleb i praca dla tych stojących w kolejce za czarną zasłoną śmierci. Chciałbym mówić do ogrodów z kamienia, do ulic rozpędzonych, do dżdżownic na jezdni po ulewnym deszczu, do urwanych ech nadziei, że jutro - i tak dalej faliście kroczy duch czasu. 31 maja 2005 Ustka 221 Zygmunt Jan Prusiński STARZEJĘ SIĘ PRZY KOBIECIE ZIMNEJ Ta miłość jest z blachy, potwornie zmiażdżona i zniekształcona. Żyję z mocnymi akcentami ciszy ta cisza ma jeszcze osobną ciszę, wyspecjalizowaną w planie feministki. Od narodzin dziecka syna Konrada, który miał mi szczęścia przyspożyć taką oazę ukrytą z azylem do szczęścia, stałem się sam więźniem samotności w kolebce wyrastających pokrzyw. Trwa to osiem lat ten wulkan grzechu rozsiewa truciznę okalającą i róże w pobliżu tego domu, rośnie na kancie spojrzenia w jałowym miejscu, bo cień zawładnął to terytorium. Starzeję się przy kobiecie, gdzie rozum ma w pantofelku... Gdyby jeszcze była damą na parkiecie świateł z nieba? 25 maja 2005 Ustka 222 Żyję z akcentami ciszy SŁUPSK W KADRZE PESYMISTY Słupsk jest blady, patrzy zezem na dziurawe ulice. Podwórka wstydliwe by wyjść na zewnątrz z flagą radości. Słupsk był czysty onegdaj przed wojną, kiedy administrowali ludzie nie tyle wykształceni, co umieli zarządzać miastem nad Słupią. Kwitł handel nie-kapitalistyczny, normalny i ludzki. Zakład usługowy przy zakładzie drobnomieszczaństwo żyło w zgodzie z hejnałem z ratusza czy z orkiestrą strażacką. Wtedy ludzie kochali drzewa, dzisiaj ludziom i drzewa przeszkadzają! Wycinają swoje korzenie..., a co później? 223 Zygmunt Jan Prusiński NIE JESTEŚCIE WINNI WY, ALE I TAK JESTEŚCIE STRACENI „Każde pokolenie musi oddać ofiarę, ofiarę czystą, nawet w pokoju..” Nie mizgaj się, nie jesteś w kondycji dobrego człowieka i za miastem. Tam lepiej słychać ból dożylny, bo wszystkie drogi prowadzą do Jezusa. Szukasz właściwych słów, palestra jak wyschnięta polana nie słyszy głosu kruka pośród wróbli narzekania. Umyj się pod mokrymi liśćmi, jest dobry czas, niedawno spadł deszcz z nieba oj będzie ciepło w dłoni, prądy uczuć poprowadzą do Jezusa. Podobno wolność można znaleźć pod mchem, są jeszcze głębiny w wodorostach na samym dnie przepaści czy w grotach anielskich nie parzą, pokrzywy ludzkich zapędów - lenistwo jest doradcą czynnym całą dobę, nikt nie walczy bo i po co krzyk wyrzucać z gardła, kiedy może w nim pozostać niczym pisklę w gniazdku... Tak, miłość prowadzi do Jezusa Chrystusa, ale i on jest umęczony ponad wieki na piaszczystym zagubieniu swoich śladów, bo idzie na bosaka, sandały przetarte wyrzucone w rowie stały się symbolem dla insektów przed atakiem burzy. To nic nie szkodzi że się starzejemy, że pamięć ucieka od naszych oczu w kierunku rozdrapanych ran na korze, wszysto co stare jest nam bliskie; 224 Żyję z akcentami ciszy próchno pnia, krzywy płot pilnujący jabłonie powyginane, tylko zachód słońca wciąż nas upokarza pięknem... Takiego piękna nie mamy w sobie, okaleczeni nie tylko za miastem. 24 maja 2005 Ustka ODA DO BEZROBOTNEGO Tak naprawdę, to nie mam co robić. Wstaję rano po burzliwym śnie i sam ze sobą toczę zaklęcia o sensie bezbarwnego wojażu, w klimacie chamstwa i ciszy absolutnej – choć Polska to nie dżungla, stepy, pustynia. Zapisuję się wiekuistą abolicją na czas określony wedle wierzeń kijanek w stawie, a modły o upadłości odkładam na półkę zapomnienia i tych książek kilka napisanych układam w kwadracie mojej powierzchni, jak zamknięty zwierz w klatce. Oprócz drzew nie mam nikogo, by oprzeć się przed upadkiem... 11 października 2005 Ustka 225 Zygmunt Jan Prusiński W SAMO POŁUDNIE, W PRZEDDZIEŃ WYBORÓW „Mój naród od dawna odizolowany, spija swe niedostatki duchowo z krzyża modlitw” Na pograniczu słońca, gdzie wieczorem przychodzi tu księżyc z kimś poplotkować, kolibry szukają nektaru. Ponownie zakwitły kwiaty, kwiaty nadziei dla mojego narodu trochę chłodnego; żaby kumkają – bociek w polu kleka. Na pewno leniwi, też potulni oportuniści pójdą w swoje sny życia przegrani, tylko świst bata nad kałużą a pijany człowiek patrzy w lustro. Będzie ognisko tu i ówdzie, w zdrobniałym akcencie wybranego koloru, muzyk bez nut zagra na organkach przedwojenną melodię, lubianą przez jego rodziców. Ach te wybory – mam za sobą cztery żony, poturbowany nieco moralnie wobec brył tajemnic, bo potajemne grzechy dźwigają i udają od nowa przyzwoity dymek w kolorze niebieskim zostawić, choć sam środek już wyczerpany... Podobno kobieta jest jak pokrzywa w mgle, umie pokazać bez liścia nagość temperamentu 226 Żyję z akcentami ciszy w samo południe. Wiem, jutro wybory; ciało moje schowam w cień. 24 września 2005 Ustka SKĄDINĄD BYWAM DRAPIEŻNY Na końcu świata, jeśli stamtąd patrząc nie pod górę i nie z góry, bieli się horyzont marzeń a przy tym traw śpiewanie roznosi zapach jałowca dla czułych nozdrzy. Spowity z wiersza i z liści paproci unoszę się skrzydłem motyla, a jutro skrzydłem orła... Ta metamorfoza jest czynna w zamian tylko zapamiętać trzeba, skąd bierze się życie rzek... Jeśli chodzi o połów Nimf, to ta sceneria jest intymną nowelą prowincjonalnego gawędziarza, który rozbarwia czyny intymne w okolicach zaniedbanych ogrodów. Te miejsca szanuję... Rozbieram w nich ciała kobiet bez imienia, wstrzykując jad poezji jako dowód rozmnażania instynktu smaku na słonecznej drodze, gdzie więcej mamy dziękczynienia z ust nagromadzonych orientacji z żywych książek. 26 września 2005 Ustka 227 Zygmunt Jan Prusiński CMENTARZE ZAPOMNIANYCH POETÓW Na kamieniach zostały wiersze, nieco wytarte muzyką słów, ociera się fala o ich sens na usteckiej plaży. Byli tu przede mną w dziewiętnastym wieku, jeszcze Europa nie była zmęczona poezją – wtedy mało było odważnych, wstydzili się poetami siebie nazwać. I mnie się wydaje że jestem wciąż uczniem sztuki niełatwej, lepiej usiąść do stołu z rybakami i pokląć przyjaźnie przy kilku kuflach piwa. - Ta rzeka słów we mnie płynie, tyle mam zatoczek ukrytych wierszami. Tylko noc jest otwarta dla mnie, jest w nich żołądź, muszelka, kamyk. 2 września 2005 Ustka 228 Rozdział VII 231 Tamte olśnienia 232 Edyta Wysocka Tamte olśnienia GDYBY TAK... Rozgościć się rozsiąść w tym życiu niezniszczalnie jak Matuzalem bo nie jest to wizyta krótka i może potrwać nawet do stu lat Obnosić ciało jak wór umiłowany w którym niezmiennie jaśminowce kwitną a w uszach Mozart gra divertimento Być sobie sadem pszczołą ogrodnikiem odkurzać pamięć z niepotrzebnych wspomnień i powymiatać z niej uschnięte muchy a do mdłych potraw dni umieć dodawać niekiedy miodu niekiedy piołunu Myśli uwalniać ze smyczy konwencji Robić to wszystko czego wiek zabrania i nie zważając na mimikry prawa pochłaniać życie bez opamiętania 233 Edyta Wysocka TAMTEGO SIERPNIA Kiedy rozmyślam o czułości wracają mury starego opactwa z wieżyczką gdzie dzwon i sowa a czasem chowa się księżyc ...i nie wiem co jest tak ważne jak tamten nagły przelot upalnego dnia sierpnia... Zmierzchało a mnisi cichą monofonią snuli gregoriańskie chorały gdy wśród klasztornych zarośli dusznych od melisy i dzikiego ziela trwało misterium szeptów tajemne tkliwe niecierpliwe... aż w swoim zdwojonym unisono wzniosło się w jeden wielki po końce palców przenikający koncert krwi... O świcie na zawstydzonej pościeli traw sędziwy braciszek odmówił zdrowaśkę odpuszczenia Gdy po latach odwiedzam miejsca muśnięte nami stąpam już tylko po piasku starego cmentarza i widzę zaledwie mysz spłoszoną jak z krypty zapadłej nekropolii ucieka donikąd Powinnam wyczesać z siebie tamtych ziół zarośla bo tak mnie obiegły i we włosy wrosły że wciąż się potykam o dawny zawrót głowy 234 Tamte olśnienia i nie wiem czy jestem o krok tylko czy o świat od ciebie Próbuję nauczyć się twojej nieobecności lecz ty wciąż mi jesteś CISZA Coraz trudniej wracam do Mozarta Coraz ciszej grają cienie twoich słów w czułym andante z koncertu D-dur... Lata marszczą się na twarzy a chwile zasłuchań ostatnią garścią ciebie... Czas odchodzi w muzykę milczenia Ręce opadły jak liście a drzwi do zachwytów tamtych zamknięte ...i coraz cieńsza pajęczyna 235 Edyta Wysocka PROWINCJONALNA LOVE STORY Przyszła niespodziewanie Wgryzła się jak kleszcz w naszą głodną samotność Dojrzali sierpniowo chłonęliśmy niebo późnego lata istniejąc tak bardzo że nawet za ślepe od grzechów sobą zwariowanie Bóg nie myślał nas karać Ale czas nie zawsze potrafi się ułożyć bo ileż chwil da się zerwać oddychając powietrzem ponurej i wstecznej mentalności miasteczka gdy ona z głową do tyłu tańczy i śpiewa tryumfalnie że zębami moralności rozdarła nas na dwoje ...I odeszła czułość tandetnie drżącym półobrotem na pięcie strachu... Może kiedyś pozbieram tamte olśnienia i zamknę na złoty kluczyk pamięci... Póki co niszczę palę ścieram daktylogramy Desperacko wietrzę zapachy dni tamtych 236 Tamte olśnienia (choć mocne-korzenne jeszcze) Próbuję teraz naprawić życie by w ciszy z samotnym kieliszkiem wrócić w stare miejsce na fotelu i do seriali telewizyjnych... Muszę znowu zaistnieć bezpiecznie uległa i podporządkowana ...miasteczku 237 Edyta Wysocka ZMIERZCH Obecność naszą nieobecną wyczuwam dopiero po latach w jednakowo codziennej litanii dni gdy słowa zaszyte nićmi samotności na próżno szukają dialogu przy kuchennym stole w wypijanej pospołu chłodnej woni mięty Mało w nas siebie i wciąż coraz mniej bo ty nie dostrzegasz że zmarszczkami odmierzam czas punktualnie z tobą nawet wtedy gdy razem cerujemy fotelową ciszę serialem wieczornym i lampką młodego wina z zeszłorocznych zbiorów naszego ogrodu Tak daleko odeszliśmy od tamtych szeptów że czasem tylko jak w małe okienko zaglądam w odległość późnego lata gdzie na tej ścieżce wrzosowiskami drgającej my jeszcze w gąszczu siebie... 238 Tamte olśnienia Pozostały zielniki pamięci i dni co nam wydają się tylko ...bo czasem umiera się długo 239 Edyta Wysocka POKUSZENIE Teraz najczęściej chodzę na wieczorne liturgie Należę już do tych kobiet co z ich urody pozostał tylko ciężar lat i powaga słów Starość przenika mnie chłodem jak wilgoć Nie lubię swojego uśmiechu bo drwi na bezgrzesznych ustach cierpkim grymasem Ciche nabożeństwa to czas moich zamyśleń zwykle przy klęczniku za filarem bo tam szept uniesienia i fresk z Magdaleną rozpuszczeniem włosów na wylot nagą I ja byłam kiedyś Julią aż miłość zwietrzała jak zapach perfum w mojej niemodnej sukience Czas wypalił wszystko a teraz kusi podstępnie małym kawałkiem nieba nad bocznym ołtarzem Szczuje tą polichromią z erotyczną scenką biblijną gdy kantor w organowym pianissimo chorałem „Jezu miłości moich pragnień” próbuje Bacha Wtedy skrycie chciałoby się jeszcze uchylenia witraży dla słońca i jaskrów na łące ...Ale czy o zmierzchu świta? 240 Tamte olśnienia SĄSIADKA Łapie każde sanatorium Wraca odmłodzona na pełnym luzie i zaraz wbija swoje kilogramy w obcisłe jeansy i koszulkę love Taka sexi biega po osiedlu lub wysiaduje na skwerku Pokazać się chce mówią Że lubi męskie towarzystwo to widać A tym swoim śmiechem głośnym (jakby w życiu zmartwień nie było) ewidentnie denerwuje nasze osiedlowe kobiety bo na dodatek tu i tam z ich chłopami rajcuje Idzie tej mojej sąsiadce podobno już szósty krzyżyk a żywa z niej babka że hej i lat po niej zupełnie nie widać Gadają że zioła różne waży z gatunku diety cud meduzy jakieś obrzydliwe moczy i pije czosnki i bursztyny w alkoholu rozpuszcza a na pokrzywach to nawet śpi W letnie niedziele kusi przeźroczystą suknią Podobno z Warszawy ją przywiozła Do niej kapelusz nakłada a la Hanka Bielicka makijaż jakby prosto z salonu kosmetycznego i tak obcasami stuka że zza firanek podglądać ją muszą nasze kuchenne kobiety które chyba jej czegoś zazdroszczą bo szepczą o niej brzydko ...że babie odbija że jaka stara taka głupia że poleciałaby jeszcze na każdego chłopa coby tylko palcem na nią kiwnął... A ona przecież (ta moja sąsiadka) ma swojego ślubnego Schorowany jest biedak z domu nie wychodzi i starszy od niej podobno o dwadzieścia lat ale ma bardzo wysoką emeryturę Mówią że kombatancką To gdzie jej szukać lepszego 241 Edyta Wysocka Z KUCHENNEGO OKNA Jest zwyczajnie naleśniki mielone a w święto biały obrus pod białą plamą sufitu z lampą co wisi od wieku jak miecz Damoklesa Bo rzeczy muszą mieć swoje miejsce i trzeba jak inni śpiewać hosanna przeżuwając codzienność postnego ciasta w małomiasteczkowym rytuale kuchennych kobiet Więc grzęznę w tej przystosowalności wynurzając się czasem zza firanki okna drugoplanowej kucharki Obserwacje między zupą a sosem to taki kulinarny przerywnik i wybieg na świat bo zza fartucha jak zza drzewa widać rzeczy którym prosto w twarz patrzeć nie wypada Chociażby ten bezrobotny po siódmym piwku codziennie sika na mój trawnik Biznesmenem był ale konkurencja zgniotła go strachem o własne Albo... w porze mycia talerzy słyszę obcasy takiej jednej co to niby cichodajka Sąsiadka zza rogu wie o niej dużo bo wypenetrowała tymi mikroskopowo-teleskopowo-sowimi oczami chociaż sama stara głupia na słońcu się rozbiera niemal do rosołu aż chłopcy w nią kamykami A ten emeryt kulawy z nosem w kołnierzu (co go żona rzuciła) przemyka jak psiak kopnięty Podobno kiedyś był kimś a teraz udaje nikogo bo musi żyć jak inni - jak jaszczurka zielona wśród liści W niedzielę uliczka ożywia się życzliwymi psom na uwięzi i takimi co lubią wesela chrzciny 242 Tamte olśnienia i pogrzeby z łezką radości że to jeszcze nie oni... I listonoszem codziennie bo przekaz a może list życiowy los szczęścia z poczty chociaż w wyobraźni Wtedy nocą przy zamkniętych żaluzjach nieobecna na sali tańczę walca w białej sukni Siebie samą oglądam i nie widzę że mnie nie ma Czasem tylko z twarzą na grubej szybie tłukę skrzydłami w okiennice jak mucha która usiłuje przejść na drugą stronę 243 Edyta Wysocka POWROTY Gdy milczysz chwytam twoje myśli i wiem że szukasz beztroski czasów kradzionych jabłek Że znów pojedziesz do Dąbrówki bo tam przy furtce domu pochylonego wiekiem jeszcze ten sam krzak bzu i kpiarz księżyc ten sam z uśmiechem perfidnym dawnym okiem zagląda do sadu pierwszej randki Pragniesz przywołać tamten zapach dni i wieczorów na ganku gdzie wszystko miało inne proporcje bo nawet na rozstrojonym pianinie można było grać Schuberta I jeszcze w lustrze wody przy starym młynie chcesz ujrzeć uśmiech dziewczyny z zadartym śmiesznie noskiem I matki cień utrudzony gdy po drewnianej kładce przemyka cicho z koszykiem wiatru i mięty Bo uliczki tam teraz smutne domy skulone... Usłyszysz że ktoś cię zawoła laską zastuka podejdzie zdyszany i głosem ze szkolnej ławy o zdrowie zapyta i o znajomych dawnych i że kogoś już nie ma... Lecz ty nie takiej chcesz rzeczywistości miasteczka Tamtej wciąż szukasz utajonej w nostalgicznych szelestach twojego milczenia 244 245 Pochyliłam się nad tobą 246 Irena Peszkin Pochyliłam się nad tobą DZIKIE KRZEWY W dolinie westchnień Snują się rozłogi wspomnień - młodzieńczych zabaw, czasów beztroskich. Mgły poranne, pełzną cicho osiadają na rzęsach muślinem, lśnią w kryształach rosy. Pierwszy promień chłoną toną w tęczach diamentowych. A gdy słońce w zenicie zawiśnie, dzikie krzewy zapłoną purpurą. Dojrzałością zabłysną czerwoną, wabiąc ptaki na ucztę krzykliwą w plątaninie gałązek i liści. Nagłym chrzęstem spłoszone ulecą furkoczącą baldachimu chmurą. Na błękicie i bielach rozpierzchłych, tworzą obraz niezwykły, ruchliwy, niczym dzieło mistrza Chełmońskiego. Zauroczona podziwiam ten widok, leżąc w cieniu pod krzakiem tarniny. Tu się uczyłam piękna przyrody. Marzę – by zawsze tak bosko było. 247 Irena Peszkin BAJKA O DZIKIM FIOŁKU Pochyliłam się nad tobą dziki fiołku Byłeś pachnący świeży wiosennie Rozpieściłeś moje oczy i zmysły Zauroczeni majową wonią utknęliśmy pośród traw we fiołkowej dolince pod modrzewiem Marzyłem – by pobiec za tobą w nieznane albo na szczyty niezdobyte się wspiąć potem – w Bałtyku zanurzyć się fale ale, tyś fiołku w swoim dołku tkwił zaroślami niemocy omotany i nie dobyłeś maczety w porę - jakbyś fantazji nie miał wcale 248 Pochyliłam się nad tobą ŻYCIE NA NIBY Jakże bym chciała aby z ekranów znikła obsceniczność by skończyć z plotkami beznadziejną polityką i z gotowaniem Można po prostu – pstryknąć by telewizor przestał wreszcie iluzją nam mamić i zastępczymi tematami Czas by już było życiem się zająć dojrzeć rodzinę i przyjaciół wyłączyć „chłamy” na ziemi stanąć prawdziwej Z dziećmi na lody z żoną do parku a choćby nawet z kumplem do barku Trzeba nam zwykłych kontaktów ludzkich trzeba nam życia dosyć iluzji Przestańmy lizać łakocie przez szyby czcić telewizor i żyć na niby 249 Irena Peszkin PTAK SWOBODY Gdy ptak swobody usiądzie na dłoni jak liść pędzony wiatrem z płatków jaśminu i rumianku odczytam wróżbę cygańską I już nie będzie myśli zatrwożonych dni wyczekiwań i czarnych nocy lekkością kruchej bańki mydlanej niepewność odmieni się w promień Z fantazją pod rękę udam się w drogę o ramię zmierzchu wsparta swobodnie wtedy znów życie radością zabrzmi bez cienia fałszu przywróci oddech Co rano słońce różowe wstanie i nigdy więcej nie powieje chłodem ostatnie krople wysączymy razem okruchy wspomnień w podróż zabiorę Pył powszedniości otrząsnę z ramion gołębie piórka wygładzę starannie napiszę z daleka list niespodziankę wyślę te słowa na Post Restante 250 Pochyliłam się nad tobą WYŚCIG Z CZASEM Nowy krzyżyk przy drodze na nim wisi wianuszek jeszcze wczoraj nie było go tutaj Ktoś zapalił światełko Ktoś na chwilę przystanął i na pewno przez moment się wzruszył Zaraz wsiądzie za kółko beztrosko ścigając się z czasem zapomni z gazu zdjąć nogę choć przed chwilą było mu smutno - nowym krzyżem zaznaczy drogę 251 Irena Peszkin ROZKOŁYSANY ŚWIAT Zdawało się, że to koniec, a to był początek ciekawości przez morze do nieba Szemrało błękitne Błyszczało srebrzyście Pieniło pożądaniem. I świat się rozkołysał pod tobą, pode mną nad nami. Tańczyło morze i ziemia. Horyzont majaczył różowo, lecz przestwór nienasycony, jak władca bez ogłady kapryśnie daruje wiele, gdy zechce, wszystko odbiera. To on w swej zachłanności, w asyście mew rozkrzyczanych promyki nadziei pochłonął mgłą szarą otulił firmament. 252 Pochyliłam się nad tobą TAKA DUSZA Skąd się bierze taka dusza, Co przez całe życie boli. Może za wielkie ma oczy i widzi zbyt dużo. Może trzeba nałożyć klapy, jak nakładano koniowi. Skąd się bierze taka dusza, co cierpi bezustannie. Przecież zaznała uczucia w ciepłym, rodzinnym klanie. Skąd się bierze taka dusza, którą dręczy niedosyt, co żyje wyobraźnią. Samotna jak dziki storczyk. Przecież zawsze była kochaną i nawet cyganka Papusza nie ogarnęłaby strofami nocy romansem rozkołysanych. Skąd się bierze taka dusza? Widać – miłości wciąż było mało. 253 Irena Peszkin OTWÓRZ OKNO I POWIEDZ Piszę do Ciebie całkiem prywatny list – Ojcze Piszę, jak do własnego ojca, którego od wielu lat nie mam, bo dawno odszedł – tam, gdzie Ty, ale On, może mnie już nie pamięta. Czy wiesz, że u nas nareszcie wiosna? W ogrodach zakwitają magnolie i fiołki słodko pachną pod modrzewiem. A Tobie zachciało się szukać Giewontu, albo Krupówek, gdzieś tam w niebie. A może poszedłeś na anielskie kremówki? Więc proszę – otwórz okno i powiedz czy tam są lepsze niż na Ziemi – bo ja nie wiem. 254 255 Inni to mają podróże 256 Grzegorz Chwieduk Inni to mają podróże JEDNI NA KSIĘDZA PROBOSZCZA rzucają oszczerstwa podobno nakazał wyniesienie trumny z kościoła podczas pogrzebu we wsi od razu zawrzało rodzina twierdzi że ich bliski został pochowany gorzej od psa wielu księdza broni mówią, że ludzie którzy atakują księdza w ogóle nie chodzą do kościoła nie uczestniczą w sakramentach na swojego proboszcza nie mogą powiedzieć złego słowa podczas mszy kościół pęka w szwach od kiedy mają takiego proboszcza ripostuje druga strona że to nieprawda że kościół świeci pustkami coraz więcej ludzi rezygnuje z chodzenia do kościoła i bądź tu człowieku mądry ŻYCIE JEJ NIE ROZPIESZCZAŁO przez wiele lat opiekowała się chorym mężem a po jego śmierci sama uprawiała kilkunastohektarowe gospodarstwo ostatecznie zdała je gminie teraz sama potrzebuje pomocy jest na rencie cały czas jest na lekach przeciwbólowych może przejść tylko parę kroków jedzenie ze sklepu przynosi sklepowa czasami ktoś wpadnie żeby ugotować herbatę czy pomóc się umyć bywało że ją okradli albo mimo wcześniejszej umowy zapomnieli przyjść wtedy siedziała sama głodna w zimnym pomieszczeniu bo w piecu było nie napalone wielokrotnie się przewróciła i nie była w stanie sama wstać leżała wtedy na podłodze czekając na pomoc krzyczała wtedy na cały głos dobrze jak ktoś był akurat w pobliżu starsza pani nie ma rodziny i dzieci i tak jej nierozpieszczone życie leci 257 Grzegorz Chwieduk WYJECHAŁA Z KRAJU w poszukiwaniu lepszej przyszłości pracuje w hospicjum zarobki nie są rewelacyjne ale da się z nich wyżyć i jeszcze trochę odłożyć na początku było jej naprawdę ciężko nigdy nie pracuje z tą samą osobą codziennie rano przełożona zmienia zespół i podopiecznych wypadają dyżury z dziewczynami różnych narodowości filipinkami brazylijkami marokankami portugalkami idąc do pracy nigdy nie wie z kim przyjdzie jej tego dnia pracować w pracy nie ma czasu na prywatne pogaduszki bywały chwile załamania pamięta pacjentkę u której w piorunującym tempie rozwijała się choroba w sobotę opatrywała jej stopę a w poniedziałek opatrunek odpadł z kawałkami nogi zamiast kobiecie pomóc sama straciła przytomność dzisiaj już wie że nie może w pracy podchodzić zbyt emocjonalnie nie rozgląda się jednak za inną pracą ma podpisany kontrakt chodzi do szkoły pielęgniarskiej i wiąże z tym zawodem swoją przyszłość wyjechała z kraju i choć nie czuje się jak w raju znalazła w londynie swoje miejsce życie po zamachach z 7 lipca nie stanęło w miejscu mimo że terroryści straszą to chęć pracy zdobywania wiedzy i pieniędzy jest silniejsza od strachu 258 Inni to mają podróże BIEDNA KOBIETA inni to mają zagraniczne podróże wystawne obiady w luksusowych restauracjach ona biedna może tylko pomarzyć o wystawnym życiu musi ciężko pracować za marne grosze bogaci ministrowie nawet nie czują się głupio z powodu życia ponad stan podczas gdy ona martwi się jak przeżyć do pierwszego i jak nakarmić swoich troje kociąt biedna kobieta czuje się zawiedziona i urażona widzi wielką niesprawiedliwość nie pamięta nawet kiedy ostatnio była na wczasach i marzy aby gdzieś wyjechać na urlop ale przecież nie ma się co dziwić skoro nie stać jej na najnormalniejsze życie to co dopiero marzyć o atrakcyjnych wakacjach biedna kobieta nie ma złudzeń że będzie lepiej bogaci ludzie na stanowiskach jak już wskoczą na stołki to takie jak ona mają gdzieś biedna kobieta utrzymuje dom dzieci i niepracującego męża pociesza się tym że inni mają jeszcze gorzej ale co to za pociecha 259 Grzegorz Chwieduk DUŻE OCZY długie włosy zasłania nimi twarz garbi się pod spojrzeniami uśmiecha się tak jakby chciała za wszystko przeprosić jeszcze rok temu klęła jak szewc bez powodu wybuchała agresją nie pamięta matki trzeźwej jak żył ojciec to były jakieś pieniądze w domu on też pił ale nie wyzywał i nie bił tak strasznie jak matka czasami nawet stawał w jej obronie sama troszczyła się o siebie prała i prasowała swoje ubrania od pierwszej klasy podstawówki uczyła się gdy rodzice spali nie zapraszała koleżanek do domu nikt w szkole nie wiedział że czasem nie jadła dwa dni nienawidziła matki a ojciec był dobry ale słaby po jego śmierci matka rzucała w nią nożem jednego razu niewiele brakowało by ją zabiła dziewczyna ma kilka blizn od noża w pogotowiu opiekuńczym jest już ponad rok dostała się do najlepszego liceum w mieście chce zostać psychologiem i jak pani iwona zajmować się krzywdzonymi dziećmi tłumaczy sobie że tutaj jest na chwilę że wkrótce przyjadą nowi rodzice którzy doczekać się nie mogą takiej jak ona córki 260 Inni to mają podróże DZIAŁAJĄ PRZEWAŻNIE w sklepach samoobsługowych i supermarketach ginie wszystko ale niektóre towary można przypisać pewnym grupom starsze osoby kradną głównie coś z żywności małe rzeczy które łatwo ukryć kostki rosołowe bułki pakowaną wędlinę kawę dużym powodzeniem cieszą się kosmetyki piwo artykuły chemiczne dzieci kradną słodycze małe zabawki plagą są zjadacze i wypijacze nagminnie wypijają różne napoje wchodzi taka grupa młodych ludzi jeden zasłania drugiego a kamery zainstalowane w sklepie nie zawsze wychwytują moment kiedy młodzieńcy opróżnią kilka puszek i wyrzucą je za regały inni jedzą słodycze zdarza, się że matki karmią swoje dzieci kiełbasą i bułką prawie każdy przyłapany tłumaczy się że to jego pierwszy raz że nie wie dlaczego to zrobił chce oddać towar bądź zapłacić choć jest już za późno PANI GANI polityka już mnie nie interesuje bo to co się dzieje jest straszne po co się denerwować nasi politycy nic nie robią żeby w kraju było lepiej im zależy tylko na sobie żeby to im żyło się wygodniej to nie do przyjęcia wszyscy trzymają się koryta jak tylko mogą na pokaz bawią się w kotka i myszkę wszystko jest ustalane wcześniej i po cichu sytuacja stała się absurdalna i chora nie ma żadnej dyscypliny wśród polityków nikt ich nie może przywołać do porządku za wszelką cenę chcą udowodnić że stoją ponad prawem i tyle chciałam powiedzieć bo szlag mnie trafia i nie mogę cicho siedzieć 261 Grzegorz Chwieduk NIE WIERZY W BOGA wierzy w siebie przez osiem lat pracowała w agencji towarzyskiej ale wie że przyszłość nie będzie łatwa dziewczyny zaczaiły się kiedyś na nią gdy była w wannie założyły jej kajdanki na ręce po czym w asyście ochroniarza ogoliły głowę do gołej skóry laski zazdroszczą jej bo jest bezkonkurencyjna gdzie się nie pojawi tam faceci chcą ją a nie inne dziewczyny uwielbia seks i wie jak to się robi jest taką sunią która cały czas chce i może ojca nie zna matka jest alkoholiczką gdy miała „naście” lat uciekła z domu dziecka wtedy był pierwszy raz ale za darmo nie miały z koleżanką na jedzenie nie miały gdzie spać zaczepiło je dwóch facetów zaprosili do akademika schlali i rano było już po wszystkim trafiła do agencji szybko zobaczyła że można mieć szybkie pieniądze z roku na rok kurczy się jednak nadzieja że wreszcie coś odłoży i wszystko rozpocznie od nowa po tych latach pracy w agencji wciąż nic nie ma połowę musiała oddać ochronie część poszła na imprezy biżuterię dobre ciuchy a resztę ukradli w agencji a tak chciałaby kiedyś przyjechać do matki i pokazać że już coś ma 262 263 Oceany szumiące 264 Marcin Greczuk Oceany szumiące GDY WZNIESIESZ SIĘ prawdziwą wielkość ujrzysz gdy wzniesiesz się ponad światem spraw mniejszych i małych zobaczysz ramiona sosen jak różę wiatrów człowieka małego wielkim wielkością pozaziemskiej chwały prawdziwego piękna doświadczysz ujrzawszy siłę żywiołu wód wszelkich będąc jednym z aniołów lub ptaków co zaludniają wybrzeża dla siebie samych nie dla mód i to jest prawdziwy cud o dobru się przekonasz gdy heroiczny czyn odpłaca uśmiech tylko tylko błysk oka tylko gest tak nikły że po chwili skona ... gdy wzniesiesz się 15.09.2005 r. 265 Marcin Greczuk MALKONTENT BEZ POWODU mój Boże mój Boże mój Boże mówiły mamy prawdziwe i mądre prawdziwie staruszki których już nie ma nawet w reklamach a ja się dziwię że już nic nie dziwi a ja się martwię że nikogo nie martwią hałdy steków bzdur oceany szumiące nieustannie zalewające z mediów samoświadomych swojej wspaniałości domowe ogniska w każdym domu własna zatoka zalew informacji naprawdę zbędnych do zbawienia niekoniecznie potrzebnych łask a ja się denerwuję tym brakiem twórczej złości nadmiarem agresji bez miary małością pstrokatą gdy ktoś ci... dlatego że modna dlatego że głodna nowości znudzona tym co stabilne więc rzesze animatorów głoszą hasła debilne co tydzień fala nowych akcji co miesiąc sztorm szlachetnych intencji 266 Oceany szumiące więc w jednym roku lat wiele: rok błękitnych obłoków rok lewicowych tendencji rok nieszczęśliwych mieszkańców bloków rok leworęcznych kudłatych lub łysych a od pojutrza rok roku! a Ciebie nie nudzi ta karma dla ludzi ten elektorat hałaśliwych kretynów kibiców wyborców niespracowanych ludzi czynu te zbrodnie na języku ten krzyk zachwytu wielkimi tylko formatem ten hałas dla hałasu ten krzyk dla krzyku mnie brzydzi brzydzi mnie strach ludzi małych przed ludźmi małymi co osiągnęli szczyty stolców rozmaitych włącznie ze szczytem głupoty te hołdy miernot dla miernoty ten smutek i bełkot świata na własną rękę i miarę bez złudzeń i nadziei pustynia autorytetów te boje o Nic... aż trudno uwierzyć że żyją jeszcze sens i wiara że warto wierzyć w cokolwiek gdy zmarły nasze mądre Babki a z nimi wartości stare 15.09.2005 r. 267 Marcin Greczuk ROMANTYCZNOŚĆ lubię przez okno z kawiarni na ulicę jaki los i dokąd ci wszyscy niosą wymyślać ich tajemnice pozostawać w zapomnieniu za ścianą a tak daleko od świata choć w centrum ogrodu otulony bluszczem trosk i demonów oswojonych lubię leżeć w słońcu nad wodą w trawie gorącej od ludzi daleko a dookoła koncert oddechu ziemi odgłosów i powiewów muśnięć pluśnięć szmerów skrzypień szelestów i szumów lubię okiem życzliwym obejmować ciżbę lecz unikam hałasu i tłumu wolę muzykę wsi zapomnianej symfonie spokój jeziora lasu ciszę przejrzystość i czystość powietrza nad ranem ograniczoną pojemność rozumu i potęgę serca (bo mózg to innowierca) lubię drzewo za swoim oknem lubię wracać do domu gdy zmoknę że nikogo nie obchodzi co lubię że każdy lubi swoje ten paradoks też lubię że nasze to moje twoje i ich ale każdego z osobna lubię niekonsekwencje które nie ranią 268 Oceany szumiące i to że choć tyle wiemy niewiele pojmujemy bo kochać - to trzeba a pojąć - niepodobna 25.07.2005 r. ZNAKI OSTRZEGAWCZE a gdybyś tak zliczył wszystkich biednych i proszących których nie zauważasz niechcący chcący nie chcący wyniosły dumny milczący zażenowany zapędzony nieuważny zajęty zawsze usprawiedliwiony może dostrzegłbyś wśród także siebie i Anioła jak ptaka na niebie ... bo każdy prosi łzą krwawą rosi ból jakiś nosi bo wszyscy mieć chcemy ale chcąc posiąść dar... niewiele dajemy często wcale 269 Marcin Greczuk W LESIE W lesie ciągle trzeba się kłaniać rano, gdy mija nas łania zbudzona z trawiastego snu i spadającym z gałązki kroplom dżdżu; grzybom, którym zdejmujesz kapelusze; malinom, jeżynom, poziomce... Uśmiechać się do zdziwień i wzruszeń, kłaniać się żukom i pająkom. Promieniom w południe, gdy słońce przez konary przedziera się cudnie; pochylić się nad kwiatem i biedronką zagubionymi w trawie jak krople krwi; puchaczowi ukrytemu wśród konarów, które wiedzą, co mu się śni. Chylić czoła przed dębem młodym i brzozą starą, bo tutaj ty jesteś gościem, a leśni gospodarze ciebie szacunkiem darzą, więc... choć rąbek kapelusza unoście, gdy przekraczacie ścianę magiczną. Pamiętajcie o ukłonach w lesie rano, w południe, wieczorem i nocą, bo od czasu, gdy „zeszliśmy z drzewa” las wciąż jest ostoją – osłoną i mocą. Las koi i chłodzi, i szumi i śpiewa, a człowiek bez lasu jest smutny jak bez Adama Ewa. 30.10.2005 r. 270 271 Jestem łapaczem snów 272 Roman Dopieralski Jestem łapaczem snów NIEZNISZCZALNI KOMEDIANCI Jesteśmy tak zbudowani, by trwać My, komedianci z wczorajszej ulicy Niedzisiejsze mamy twarze i patrzenie wczorajsze Po wczorajszym stąpamy gruncie i we wczorajszej knajpie kelner nieświeże serwował nam drinki Choć wczoraj to było trwamy, w zanadrzu nadal niewiele mając My, komedianci dzisiejszej niewiedzy W dzisiejszą czeluść z nieaktualnym wkraczamy tematem Błędy teraz robione, jutro stare kontuzje ranić będą A po krwawych dzisiejszych tytułach nawet dziecięcych nie szczędząc rubryk nachodzi dzika ochota gnania donikąd Trwamy, próbując głową mur jutra przebić W nadchodzącym debiucie życiowych spektakli z jutrzejszym niepokojem przyjdzie nam się zmierzyć l choć myśli nasze, szalone serwowane będą w barze przyszłości Trwamy, w kolejce do bliżej nieokreślonego wymiaru My, zbudowani, by trwać 273 Roman Dopieralski BEZ SKAZY SEN Jestem łapaczem snów o czym chcesz śnić? czym noc ci wypełnić? tylko nie bądź banalny królem każdy kiedyś chciał być i w przepychu wieść życie Może kotem, co na cztery spada łapy? swoimi chadza ścieżkami choć do ludzkich nóg przymila twoje byłyby zapiecki i pokojów zakamarki Albo jako pies, wiernością byś porażał był na każde swego pana zawołanie kuliłbyś ogon w momentach przygnębienia i nim merdał w radosnym uniesieniu Wiem! będziesz czyjąś maskotką! poznasz wtedy wszelkie swego właściciela tajemnice tylko, czy nie lepiej wszystkiego nie widzieć i za kurtyną zostawić pewne niedopowiedzenia Już wiem! w dzisiejszym śnie dzieckiem będziesz! najczystszy to obraz najprawdziwsza prawda z wszystkich prawd ten świat z uśmiechów cały i bez zawiści choćby ciut tam nawet masek nikt nie nosi bo ich lokatorzy swoje zawsze mają twarze To co, chcesz być dzieckiem? 274 Jestem łapaczem snów OKRUTNY Złodziejem dusz okrutnym jestem Stopionym ranie soplem W cichości znieczulam ofiary I pławię we łzach stale płynących Zniewalam soplem stopionym By oddanym zawładnąć sercem Rytm pulsacji mieć pod kontrolą A we władaniu umysł i pożądanie Kiedy pełen fałszywej pychy Widzę obraz uległości dozgonnej Zadaję sobie pytanie Na świadka sumienie biorąc Odpowiedzi nie otrzymawszy Nową otwieram kartę Ze śniętym na dłoni sercem Zgliszcza cudzymi gaszę łzami Kiedy już tylko pożoga Po ranach soplem stopionym Następną dopadam ofiarę Znieczuleń nie widząc końca 275 Roman Dopieralski BILET DO PIEKŁA Przecież złym nie jestem człowiekiem Płakać potrafię - ukradkiem oczywiście I współczuć, ale nie tak na pokaz I leżącemu bym już rękę podał chyba A niekiedy żebrzących wspomagam nawet Bo nijak nie można odczepić się od nich Przeprowadziłem wczoraj ślepca przez ulicę Wlókł się, że na zielonym ledwie zdążyłem Z sąsiadką, to nieraz rozmawiam życzliwie Psa wyprowadza, gdy często wyjeżdżam Innym też się kłaniam, uśmiecham również Aż takie uciążliwe nie jest to dla mnie W domu nie krzyczę, ledwie tam bywam Naprawiłem kran kiedyś i okno skrzypiące Jeszcze trochę i dzieci nie poznam Ten czas tak szybko biegnie, ja raczej stoję Nic się nie zmieniam, to chyba dobrze Nie jestem złym człowiekiem przecież... 276 Jestem łapaczem snów ONA I ON Monsunowe wesele czas zacząć ona, królowa wiatrów on, król pustynnych przestworzy Na dworcu nadziei skrzyżowały się ich drogi dzień cudów chwilowym wyciszeniem okrył dwa żywioły a majowy anioł, niczym pan przeznaczenia reszty dopełnił Swoim zwiewnym odzieniem urzekł królową która puch miała przecież za nic i wstrzymała niszczycielskie swe moce Król, piękny z tajemnicą odwieczną w środku gladiator otwartych surowych przestrzeni na anioła widok również przycichnąć postanowił Razem teraz na ślubnym kobiercu ona w białym welonie, który faluje delikatnym poruszany wiewem w piaskowym smokingu on, w ryzach trzymający pustynne klimaty Monsunowe wesele czas zacząć panna młoda swoją mocą niech uruchamia wichrowe werble niechaj pustynne piaski zawirują w tańcu szalonym by weselni goście w zachwycie mogli melodię serc dwóch żywiołów odsłuchać 277 Roman Dopieralski NIEBIAŃSKIE TRIKI Rosa z niebiańskich jest czajników para z herbaty wciąż odradzającej ziemskie okrywa padoły by dzień móc rozpocząć pogodnie Z anielich skrzydeł wiatr on łąkowego kwiecia wznosi obłoki a z głów stroskanych zdmuchuje smutek i za horyzont go posyła Na grzechy, też niebiańskie są sposoby puch z opróżnianych tam piernatów u nas w płatki śniegu się zamienia i przybiela czarne w stadzie charaktery I deszcz raju udziałem z jego mieszkańców niebiański prysznic drobiny dobroci zmywa w duszach śmiertelników tworząc kałuże A kiedy szczapy w niebiańskich piecach do czerwoności się rozpalają by słonecznym błyskiem liznąć ziemię w skostniałych sercach zaczyna odtajać Ziemsko - niebiańskim wtedy trikiem są te na niebie tęczowe ubiory i miłość, z owych uwolniona serc barwnymi pasami niebo łączy z ziemią 278 279 Trochę smutno 280 Lechosław Cierniak Trochę smutno MAJESTAT KOBIET Nie musisz zaraz się rozbierać żeby nie było pokrótce Do ud droga od ziemi jak do nieba a centymetrowa skala kłamie że to na wyciągnięcie ręki w libidowym raz dwa Trzymaj się zdrowo Rozbieraj się najpierw zapięta po szyję w swój szczelnie odziany majestat i przy muzyce że nie wierzysz własnym uszom Potem umowę ciał spieszmy na czas nieokreślony i w morfinowym zdumieniu że już niepotrzebny maj sprzedamy księżyc z gwiazdami za psie grosze a bramy nieba na trzy spusty otworzymy jednym kluczem 281 Lechosław Cierniak CZAS KOBIET Wydarzenia splamionych cnót są brzemienne w skutki kiedy grzechu warte córki zabiera wyjątkowy czas kobiet do trwania świata w nowych kalendarzach gdzie wschodzą i zachodzą a niekiedy upadają spalone przez miłość która zaświeciła nie w tym gwiazdozbiorze Rodzą nowe ciała do nowo odkrytych konstelacji a potem ich małe kometki też gubią warkocze i spadają wabione przyciąganiem męskim Rodzą się nowe matki 282 Trochę smutno TROCHĘ SMUTNO Było minęło Zachody trochę się zmieniły Wschody w poczęciu takie same a w zachodach dogłębniejsze już bilanse kiedy w sufitowej zadumie dociec chcemy o dniu który skurczył kalendarz Było minęło Trochę smutno że nie muszę się śpieszyć bo już żaden pociąg nie ucieknie kiedy podróż donikąd a Bożena śpi jak zawsze zmęczona i że padło jabłko od jabłoni bo syn wykapany ja moczymorda Trochę smutno Zasuszona pięciolistna w tej księdze dookoła życia w rozdziale o miłości niczego nie zapomniała kiedy kartkujesz tamte cztery tygodnie miesiąca pomnożone przez dwanaście żeby rok pełni szczęścia wychodził z niegdyś kupidynowym księżycem dzisiaj przyćmionym bo już inne pogody na dobranoc Było minęło 283 Lechosław Cierniak FATAMORGANA Z KOBIETĄ W TLE Ten enfemeryczny zarys szczęścia na betonowej pustyni trzeciego piętra osiedlowej oazy to obraz twojego ciała na balkonowym podium kiedy podlewasz na dobranoc kwiaty a potem znikasz za stumilowymi kotarami a ja przeżywam ten ósmy cud świata dopóki świat nie zapuka 284 285 Możliwe, że zaśniemy 286 Mirosław Kościeński Możliwe, że zaśniemy EROTYK erotyk nasenny błyskawiczny zamek lodowej przestrzeni puścił się czułością na północny biegun zmęczonego ciała gdy zbliżają się święta i grudzień ulicami chodzi po kolędzie używając chusteczki tej zakatarzonej zimy kiedy wszystko się myli nawet ty idąca po zeszklonej jezdni wprost w szalik klatki schodowej z tym samym numerem i gdy nasza naostrzona miłość to goniąca oddech sfora obnażenia po wigilijnym stole łóżka przy którym spożywamy głodni dalekich rejsów w dotyk postne cudzołóstwo zimowych wieczorów SZEPT z wbitym w plecy ostrzem dzikiej plaży codziennie się spalam a tylko fruwające mewki słonej ironii między nami na prześcieradle płaczącym morzem albo naszym dzieciństwem jest jeszcze gdzieś palma nadziei tuż za falochronem milczenia w uśmiechniętej krainie złudzeń jest jeszcze tysiąc mil do przebycia we wspólnej kajucie zwanej życiem i dni sztormowe naszego wzroku jest lecz czasami cierpienie jak łza cicho spłynie po policzku 287 Mirosław Kościeński PO SZTORMIE możliwe że się obudzimy na pełnym morzu słonych łez wylegując się w wydrążonej czułością łodzi lub na splecionej z naszych rąk tratwie dryfując wciąż ku sobie głodni miłości i wycieńczeni tęsknotą możliwe że powita nas ciepły uśmiech świtu i rozstrzelany jazgotem mew widnokrąg a tuż za nim wesoło zamerda ląd że nigdy ty nie odejdziesz a ja się nie odwrócę że żadna gorycz nie osiądzie na wargach i sól nie zawita w sercu że węzeł rąk nigdy nie puści że żadna kłótnia nie rozdzieli że żaden sztorm nie oddali możliwe że się obudzimy pełni nadziei więc zróbmy krok lewą nogą na nowym lądzie DOLINA jakże prosić o sen w tym bolesnym czuwaniu gdy szczeliny lęku zakwitają na szarej kartce papieru jakże wpłynąć do rezerwatu czułości w którym rosną ślepe kwiaty pożądania jakże dłużej bez ciebie a na równinie poczętego listu fioletowe rozłożenie ciszy między ramionami sztormu twój wyśniony pejzaż: dolina bólu 288 Możliwe, że zaśniemy LIST PRZED SZTORMEM niezabliźniona rana w pamięci: podróże bez celu ja zawsze o tobie uciekam coraz dalej już nie pomaga rysowanie pejzażu jesteś nagłym wejściem w ciszę chociaż wiem że nie byłaś LIST NA DOBRANOC po wejściu w zamknięte oczy i próbę z góry skazaną na niepowodzenie przypomnienia prognozy pogody sprzed tygodnia pozostają wspomnienia obrastające legendą zbyt bujnej wyobraźni co można nazwać bezsennością poduszki i być może dlatego zasypiam bez niej 289 Mirosław Kościeński LIST W JEDNYM Z PORTÓW jesteś chora na prowincję tę prawdziwą za oknem i wydumaną w literackich kłamstewkach samotna w cichej suterynie oczekujesz listonosza z poranną pocztą prawie jezusa chrystusa naszych nowych czasów z drżeniem rąk rozcinasz kopertę gdzie znajdujesz oferty małżeńskie biura matrymonialnego and co z wielkiej metropolii mój spóźniony list 290 Możliwe, że zaśniemy LIST puścił sztormu węzeł: owdowiała zima wściekle szarżuje na mroźnym wietrze - koniu w okna naszych nie wysłanych listów kuter cierpliwości wlecze się zbyt wolno wpływam w strefę przypomnienia mógłby to być maj albo lipiec a to chłód grudniowej nocy sięga po nogi zarażona trądem burza dotarła nawet tutaj wszędzie pełno wody (bo wanna snu już trochę przecieka) przeziębione uczucia histerycznie pokasłują jest nieco za zimno więc szczelniej okrywam je wszystkimi wierszami zostało jeszcze tyle dni na rozmyślania i ze spokojem rozkładam figury do gry w fale z morzem a za burtą: puścił węzeł sztormu 291 Mirosław Kościeński BAJKA NA DOBRANOC możliwe że zaśniemy wtuleni w ciepłą powiekę łóżka gdy zapowiada się długi wieczór rozrzuconego światła telewizora w cieśninie pokoju po sutej kolacji doprawionej nieobecnością do końca przeżytego prawdziwego snu gdy byłaś moją dopowiadaną bajką na dobranoc zapaloną nocną zapałką w poszukiwaniu ostatniego papierosa butelką whisky ukradkiem opróżnianą na wachcie więc możliwe że zaśniemy w rytualnym zdejmowaniu naszej codzienności z popękaną muzyką magnetofonu gdy strwożona jesień wyfrunęła ci z oczu a każde miejsce fotelem z kodeksu bogów jesteś grzechem pierwszym drugim teraz możemy spokojnie zasypiać 292 293 Ja tam wolę swoje zadupie 294 Bożena Łazorczyk Ja tam wolę swoje zadupie POŻEGNANIE usnęłaś usnęłaś pełna nadziei że wstaniesz powitasz nowy dzień tuląc do siebie dziecko miałaś w słonku powiesić pranie plewić bratki dać pieskowi śniadanie pójść na spacer do matki usnęłaś tak nagle cię nie ma może teraz plewisz kwiatki Panu Bogu i tulisz aniołki? pocieszenie nie przychodzi nie ma większej pustki gdy matka odchodzi 295 Bożena Łazorczyk *** powiedz mi czy jeszcze pamiętasz twój pierwszy śliczny elementarz na liczydle pierwsze rachunki na dłoniach atramentowe malunki... piec buchający ogniem listy pisane do mnie... już tylko pożółkłe fotografie wspomnienia miejsc na mapie lampa naftowa zerka zuchwale duszę ma tylko żelazko stare świat w nieskończoność pędzi nie wiem gdzie jutro będzie... samotnym w świecie samotnym w sieci prawdziwe słońce już tylko świeci 296 Ja tam wolę swoje zadupie TĘSKNOTA Jak bardzo trzeba płakać, By osłabić tęsknotę? Jak głośno trzeba szlochać, By ulać smutku trochę... Do bólu krzyczeć i wyć. Zdeptać resztki uśmiechu. Kurzem wspomnienie przykryć, Swe jęki darować echu... Czyją jesteś muzo zła? Dla poety cię dano? Może jesteś tylko ma, Na mych łzach ciągle grano... *** zapaliłam dziś świeczkę na grobie ojca mego słońce otulało chłodne mogiły ujrzałam Jezusa w cierniowej koronie i szepnęłam ojcze, papież jest teraz z tobą po tamtej stronie 297 Bożena Łazorczyk MAŁE MIASTECZKA W dupie miał Bursa małe miasteczka a ja wciąż jeszcze tu mieszkam wolę swoje zadupie i już się stąd nie ruszę wy uciekacie do wielkich miast praca awanse tam ciągną was cieszcie się pędem, tłokiem, ściskiem mnie najdroższy ten kawałek ziemi ojczystej trzymajcie się tam wspaniale a świeczkę na grobach ojców waszych – ja palę łatwiej wielkomiejskiej karierze hołdować trudniej tradycję praojców zachować praca najważniejszym celem człowieka ale w Wigilię pusty talerzyk czeka wolność jest dobrem odważny ten co czasy tu przeczeka 298 Rozdział VIII 301 Na lodowisku życia 302 Wiesław Janusz Mikulski Na lodowisku życia *** są tacy co się smucą z sukcesów innych są tacy co się śmieją gdy wkoło jest smutno są tacy dla których niebo mieści się w portfelu a gwiazdki na pagonach są tymi *** grządki lat w zaniedbanych sadach czasu zarastają chwastami ciszy zakopane talenty szans nie procentują miłością pną się wśród pordzewiałych ogrodzeń wybujałe pokrzywy osty przez które nie da się przejść... 303 Wiesław Janusz Mikulski *** każdy z nas nosi w sobie urodę Boga Jego obraz czasem spalony na popiół każdy z nas jest bratem Chrystusa który czasem staje się wyrodnym każdy z nas oddycha miłością która rozlewa się wciąż rozlewa się z Serca Boga... *** okruchy dni zbieram w kosze życia okruchy słów zbieram w kosze prawdy okruchy uśmiechów zbieram w kosze szczerości... 304 Na lodowisku życia *** to nie ja podtrzymuję Ciebie na lodowisku życia ale Bóg to nie ja rozsłoneczniam Twoje dni po czasie chmur i deszczów tylko Pan to On prowadzi Cię nad wody gdzie możesz odpocząć w upał trudnych dni... *** zanim się wypalimy oświetlimy drogi ogrzejemy czas karuzele szczęścia śmiechu pełne dzieci zatopimy w tańczących światłach zanim się zamulimy w czasu ciszy blaskiem miłości rozjaśnimy twarze ogrzejemy serca... 305 Wiesław Janusz Mikulski *** w sadzie mojego szczęścia owocują ziarna Twoich słów w sadzie mojego szczęścia płyną zdroje Twojej łaski w sadzie mojego szczęścia gwiazdą moją jedyną jesteś Ty *** pióropusze niebotycznych słów porwał wiatr czasu gdzieniegdzie leżą potopione w rzekach obietnic lub w błocie zapomnienia niektóre rozrywają psy nocy wśród wrzaskliwej kociej rui 306 307 Czas połknie wszystko 308 Dorota Szachewicz Czas połknie wszystko *** Ty któremu na imię Przyszłość narysuj strzałki w labiryncie zapal w nocy życia cokolwiek może to być zapałka słowa lub choćby latarka przeczucia będę wiedziała dokąd pójść *** jeszcze oddech przyspieszony na dźwięk imienia napięcie mięśni w biodrach gdy myśl przebiegnie szybko jak mysz włos na fotelu plamka na dywanie odciski palców ziarnka piasku przyniesione to wszystko 309 Dorota Szachewicz *** czas jak odkurzacz połknie wszystkie oddechy i słowa kurzem tym przykryję zimne wieczory gdy przyjdzie czas bujanego fotela przy piecu teraz gram w ruletkę życia może jeszcze wygram cokolwiek *** noc zakochana w dniu w szarości tańczy powoli zdejmując woalkę rodzi światło i barwę drzew 310 Czas połknie wszystko *** gdy głód okruszki zbierasz cenne jak karty patrzysz przez lunetę uważając aby nie zdeptać pyłku czułości który upadł ze stołu kochania *** zaginęła moja Atlantyda nie istnieje tu i teraz wiem tylko że była bo wspomnienie jak pętla zaciska mi gardło 311 Dorota Szachewicz *** masz w oczach wypalone źrenice wiary nie potrafisz uczynić znaku pokory ale jeszcze szukasz w ciemności ostatniej zapałki jeszcze nadzieja w tobie mieszka że gdzieś musi być ta ostatnia zapałka schowana na jutro 312 313 Egoizmu ciemne wino 314 Anna Maria Różańska Egoizmu ciemne wino PRÓBA ODRODZENIA Nie pozwalam moim słowom Kwitnąć I zmysłom się rozchylać Ani nogom błądzić Ani ustom chwalić miłość Nie tak dawno byłam Inna Lepka maska na mojej twarzy Nikt nie pytał mnie o drogę Nikt się zbliżyć nie odważył Jakby topór wisiał w locie Tak stawało się nieznośne Dni mijały nieznaczone Smutek rodził się wraz z wiosną Teraz stoję jak cel w oknie Które nie chce się domykać Widzę horyzontu wstążkę I plamy sumienia w gwiazd promieniach Niech ten sąd będzie ostatni Błagam Bo noce są ciemne Chcę rozliczyć się z przeszłością Spalić wiersze nadaremne Za to Że nie byłam Boga pewna A brałam tylko namiętność natchnioną Otruło mnie egoizmu ciemne wino Pozwól mi więc Odejść drogą odrodzenia 315 Anna Maria Różańska TE PEJZAŻE te pejzaże znane nocą pod gwiazd kocem poznajemy w ciszę drzew wplatając jęki tej wzruszenia karuzeli serca trójkąt w spokój rośnie nad kwadratem dopełnienia dom powstaje - owoc tworzenia SPLOTY ŚWIADOMOŚCI sploty świadomości kruszą moją bezmowę i odami chcę cię opiewać szeptami rozkoszy owionąć lawiną pocałunków uwięzić ofiarą ciała twą księgę przepasać a przed zachodem - zgasnąć POMRUK NOCY pomruk nocy chce mnie dopaść nim dokończę lunchu płatki wcisnąć w sprężynowe łoże chce mnie jak ptaszka do klatki a ja walczę nagą bronią by zatrzymać słońc namiastkę - bose stopy o poranku 316 Egoizmu ciemne wino NIEPOROZUMIENIE dałeś mi Panie chęć istnienia ale ja boję się powietrza dałeś mi radość życia wielką a ja cały swój smutek topię w wierszach dałeś pejzaże lasy pola a ja zamknięty w ścian sześcianie dałeś mi rozum i dwie ręce lecz stoję w kolejce po socjalne dałeś mi wszystko pokochałeś a ja czuję się zbędnym rzutem stawiasz mi w życiu dobre duchy które szyderczym niszczę śmiechem a gdy nastanie rozliczenie może się opamiętam wtedy i podziękuję że mnie Panie chroniłeś od występków biedy i sercem zacznę czuć nie umysłem by ocalić te marzenia które w życiu mi rozbłysły nasz dialog zwany nieporozumieniem stanie się wówczas drogowskazem w przyszłość 317 Anna Maria Różańska MOJE MUZY moje muzy żyją każda swoim życiem od lasu za miedzą do tego za horyzontem oczu pulsują osobnym odcieniem w tętnicach te natchnienia piorą codzienności brudy w pralce rdzą znaczonej klną na pogodę palą zbyt wiele tytoniu chodzą z krzywym przedziałkiem niezbyt prężnym lecz ważnym ku mnie krokiem moje słońca mieszczą się w małym pokoju w słupach przyblakłych zeszytów na zdjęciu zrobionym ukradkiem w czasie i przestrzeni zbyt odległej by czerpać z niej czyste powietrze to największy zawód zrodził bujne kwiaty coś na kształt miłosnej nuty nie zagranej poza snu woalem nigdy wyczekiwanie ucztą rozterek nagrodzone głuchą linią telefonu i bezsennością doby tylko ta inspiracja bytująca poza wymiarem karmą się stała dla strzępu duszy na krawędzi smutku ból owocujący szczęściem stał się jedynym cudem i zachwytem 318 319 Dotykasz mnie muskając 320 Iwona Sławecka Dotykasz mnie muskając BO TY Srebrem dotykasz Mnie muskając Złotym mgnieniem Świecy zapachem Jaśminowej macierzanki Otulając szczelnie Ciepłym tchnieniem Szepczesz do ucha Słodkie głupotki Tandetnej „Walentynki” Lub na zmianę Głębokiej mądrości Z głębi dna JESTEM Jestem nadwodnym drzewem Nurzającym stopy w jeziorze Przenika promień Jego świetlisty nurt Sięga do korzeni Staje się we mnie Liściem istnienia Pyłkiem życia Kwiatem miłości Wiatrem ku gwiazdom Spojrzeniem w niebo Ku wieczności 321 Iwona Sławecka BEZSENS Bolesna pustka Ciężka samotność W oddali nikłe światełko. Lodowe serca Ludzka nieczułość I grobu lodowe gardło Nic się nie liczy Nie ma znaczenia Samotny w ludzkiej pustyni. Spoglądam wkoło Nikt mnie nie widzi Patrzę jak przez szklaną taflę. Gdzie się obrócić Gdzie znaleźć ciepło Cudowne ukojenie. Leciutki dotyk Muśnięcie włosów Troskliwe miłe dłonie... 322 Dotykasz mnie muskając TYLE NADZIEI Miała tyle nadziei Tak dużo marzeń Wewnątrz serca Pragnęła Szczęścia dobroci Wsparcia i oparcia W nieszczęściu. Miała tyle zapału Chciała porwać Za sobą świat. Była mocno Stojąca na ziemi. No właśnie... Była... PO DRUGIEJ STRONIE TĘCZY Po drugiej stronie tęczy Gdzie ciemność dotyka życia Spełnij swe sny żeglarzu Znikając w odmętach nicości Wieczność baśnią odpływa A struna boleścią rozmyta Pękła ze strzępem duszy Ostatnim schowanym w mym sercu. 323 Iwona Sławecka MARZYCIEL Każda przygoda rozpoczyna się w jednej chwili Każda podróż rozpoczyna się od pierwszego kroku Każde marzenie ma swój początek w marzycielu Wszystko jest możliwe jeśli się tylko odważysz. Bo my tworzymy muzykę I budzimy marzenia Chodząc samotnie po morskim brzegu Siedząc nad zapomnianym strumykiem. Straceńcy i przegrani w oczach świata Gdy ledwie blady promyk oświetla nam drogę A jednak to zawsze również my Wprawiamy w ruch ziemię i potrącamy światem. Bo każda przygoda rozpoczyna się w jednej chwili Bo wszystko jest możliwe jeśli się tylko odważysz. 324 Dotykasz mnie muskając SANTO SUBITO Z Wadowic Przybył wiatr. nad Watykanu Plac odwracał karty księgi Na trumnie ziemskim Ciałem wyłożonej. Dmuchał, odwracał Targał i czytał Treść życia Sternika Barki. Aż doszedł do końca Waha się znowu... Wtem księgę żywot Zamknął z trzaskiem Na skraju wieka. Nie tyka jej więcej Z nim świat cały Wstrzymał oddech. Żałobna refleksja Rozszlochała dusze... 325 Iwona Sławecka *** Zanurzona w upale Zadziwiona światem Umieszczona Wśród okruchów Wiem, że chcesz Bym była Twoją Teraz i zawsze Tak po prostu Na wieki. SEN Sen który Twoje ma imię I w stumilowym lesie Toruje mi drogę Na sabat wiedźm. Rozwiewa przeczucia grozę. Drżące obawą serce Unosi do snu Słodkiego snu. 326 327 Może otulę jesień 328 Mieczysław Krymski Może otulę jesień DO MATKI Matko Jutrzenko moja Wstajesz wcześnie ze słońca wschodem I jak słońce nad domem świecisz I jak słońce Które ogrodem idzie Krzątasz się pośród dzieci Twoje promienie świecą nad kuchnią To nad dzieżą z chlebem Nad garnkiem pełnym świeżego mleka A wieczorem usypiasz dom Ciepłą kołysanką do snu Tak jest zawsze Chociaż ciebie już dawno nie ma Żyjesz w moich wspomnieniach. MOŻE OTULĘ JESIEŃ może otulę zziębnięte liście topoli i kiście czerwonych jarzębin może w jesiennym słońcu uspokoję płaczące wierzby może wzrokiem zatrzymam klucze lecących żurawi może spojrzę wprost w źrenice zatroskanych oczu by dostrzec iskierkę nadziei. 329 Mieczysław Krymski CISZA, KTÓRĄ CZUJESZ Ona jak napięty łuk Jest cięciwą twoich oczu Przychodzi nagle By ucieleśnić twoje ciało Ona zjawia się Kiedy ją wzywasz Depcze twoje złudne wrażenie Chce uleczyć z marzeń Ona tkwi w tobie Kiedy nocą śnisz Okrywa płaszczem twoje oczy I bezszelestnie znika Ona nie szuka ciebie Jest z tobą W nieustającym wrzasku i śpiewie Oplata cię ramieniem Ona jest zawsze W uszach czasu Co stulił się pod ciężarem zdarzeń W ciszy którą czujesz. JESIENNY PORANEK Całe zastępy drzew wyśpiewują swe kolory A wiatr trzyma swą zaczarowaną różdżkę w dłoni Jesienny krajobraz rośnie mlecznym świtem I siada strudzony pod lasem Poranne słońce trąbi pobudkę do okien I złotą strzałą rozdziera szyby jak papier Nad głową niebo leci płachtami I prują je ptaki jak zbłąkane latawce Jesienny poranek wita się z barwnym sadem. 330 Może otulę jesień MOJA MYŚL Lekka jak ranny powiew wiatru Jak piórko Które na wodzie osiada I płynie pod wiatru osłoną To zjawia się u brzegu Albo płynie ku głębinom I jest we mnie przez chwilę Potem ginie Rozwija skrzydła jak motyl I jak ptak Wznosi się ponad ziemią Tak jest zawsze Aż do przebudzenia Ciągle jeszcze śpiąca Jak jutrzenka Co srebrnym świtem idzie Opada kroplami do strumienia I znowu lekka jak piórko Płynie moja myśl. CZAS OCZEKIWANIA Wyciągnięte ręce Oczekują czyjegoś dotyku Oczy szeroko otwarte Wypatrują szczerego uśmiechu Spragnione czyjeś usta Gotowe do wypowiedzi i pocałunku Gorejące miłością serce Otwarte na czyjeś uczucie Czas oczekiwania Jak niespełnione zaklęcie To słowo niepewne. 331 Mieczysław Krymski ŚLADY CIENIA Nieznany ktoś Objął w dłoniach księżyc Okrył płaszczem las w wiosennym słońcu Siwy obłok Rozściela swe płachty Tańczy przy otwartym oknie bezchmurnego nieba Biały świt Zatrzymał się o brzasku Spogląda zza zasłony z mgieł na kwiecistą łąkę Jakby ktoś Przystanął w milczeniu I zatarł ślad swojego cienia. *** W tej poezji Jest ślad po Tobie To moje wspomnienia Napełnione do dna świadomości Które trzymasz zamknięte w zegarze Nawet lekki powiew marzeń Okaleczonych gwałtem beztroskich chwil Powraca nieustannie do mnie Nie tylko w snach Przez pożółkłe listy Utkane kikutami słów Wyszarzałych jak jesienny liść. 332 333 Niebo przestało płakać 334 Edyta Mielewczyk Niebo przestało płakać NIC NOWEGO Otworzyły się bramy Szedłem Dalej: czysta biel Stokrotka Wiatr w oczy Spojrzenie Wszystko się różni... Wszystko jest inne... A ja? Niczego nie pragnę Niczego nie chcę Niczego nie zmienię! SEN Brakującym oddechem Świadomi By – istnieć, być! Wartość – jest darem Uśmiech – zabawą... Ostatni – pocałunek - kwiatu! Na - dnie spodu Jest głębia puchu... Odbijający – cień! Słowem na papier... Długopis - drogą... Ja śnię! 335 Edyta Mielewczyk PRZEPAŚĆ Serce – kąsi Dusza – łka To – dzień dotykający dna... Czy – Anioł tańczący gdy trąby grają... Zagra pieśń pochwalną? Chciałabym - odejść Zniknąć – z tła... Pod kopułą – nadziei Jest głusza! Dreszcze i ból Myśli – dotykające łez! W jednym odcinku czasu... Co się dzieje? Czy – ja żyję? Odchodzę – zamykam oczy... Czy zdążę zobaczyć Dzień? W którym się Narodziłam! 336 Niebo przestało płakać SMUTNE DNI Smutne krople... obetrę swe zapłakane oczy... Słońca uśmiech rozgrzeje Ludzkie dusze! By – nie płakały z deszczem. Obojętnie patrzą na nas... Obumarła ulica obierając smugę... Unosi - opary w górę Zbuntowanego nieba! Stojące - drzewa szlochają liśćmi pochylonych gałęzi! To – owoc dojrzewania nad płaczącym Niebem! 337 Edyta Mielewczyk DZIECIŃSTWO Małe i piękne owocem kwiatu Rozkwita... Zaczyna budowlę Swych marzeń! Pośród piasku - są Małe niewidoczne Spojrzenia... I - chwila w którą Wszedł mały człowiek! Każdy ruch i czynność Jest tajemnicą Małego chłopca... Który - patrzy na Świat - swą myślą I dotknięciem... W - jego dłoniach jest Tyle siły A energia - daje mu Ducha zabawy... Jest - jak wiatr i woda! On - będzie kimś! 338 Niebo przestało płakać MIŁOŚĆ Widzisz tę brzozę? Jesteś jak ona. Silna, zbuntowana... Czasem smutna. Tyle korzeni - jest w Twym sercu Gdy brakuje Ci Ciepła... Tuląc się do Myśli Wspominasz chwile Które są w Tobie! Błądzisz - jak dziecko Potrzebujące matki! Czujesz, że kochasz... To - Miłość połączyła Twój rozsądek... Po prostu - jesteś sobą I taką zostań! CHCE SIĘ ŻYĆ Zbuntowane chmury Odpłynęły Oczyściło się Niebo z którego Płynęły łzy Przestało płakać! Powstały obłoki Piękne i wyraziste... I znowu zaczyna się życie 339 Edyta Mielewczyk TYLKO TY Daleko od siebie A jednak blisko Dalej - coraz dalej... Dotykiem rąk Nietykalnie zastąpieni! Namacalnie ogrzejemy Nasze ciała... Przez palce zwykłych dni Ucieka czas... Jak rwąca rzeka! Uciec - jak najdalej Być - tworząc jedność! To - boli Gdy ludzką duszę Odbiera nam Złość! Jak pomazańcy blisko... Coraz bliżej A - jednak daleko By - kochać się Na łożu śmierci! 340 341 W zapachu sadów, łąk i pól 342 Łukasz Tomczak W zapachu sadów, łąk i pól ŚWIĘTA ULICY co mi pozostało w wigilijny wieczór poza trunkiem chemicznej bomby którą piją w samotności pod pierzyną starych gazet żal tęsknota co mi pozostało poza uśmiechem który nagle stracił urok zgasł wraz z zachodem słońca za opuchlizną życia nie wołającym co mi pozostało poza duszą wyżartą przez dyktę która pozwala zamknąć oczy na świat nie rozumieć być niewidzialnym blask życia wyssany z oczu cztery szczeble ławki skrawek posadzki na dworcu śnieg wżynający się w ciało pusty talerz przy moim stole aby opłatek mógł przemówić 343 Łukasz Tomczak NA PODOBIEŃSTWO BOGA sen obudził mnie późną nocą i wraz z bólem głowy poprosił abym stworzył wiersz na podobieństwo Boga krótki zwięzły i nie na temat ŚMIERĆ ASFALTOWYCH ŹRENIC mój aniele czy widzisz? jak stoję umyślnie martwy pod drewnianą ścianą nie reagując nie broniąc się przed ciosami zadawanymi w każdą część duszy a moje uczucia są zimne jak posąg zamknięty w czasie czuję smak śmierci rozłożony tuż obok w zapadłej czerni asfaltowych źrenic ona delikatnie gładzi dłonią moje ciało jakby wbijała w nie długie igły suche policzki rumienieją 344 W zapachu sadów, łąk i pól *** wypiłem łyk gorącej kawy aby wykończyć kilka wierszy i wepchnąć w nie trochę bezpłodnych uczuć które dopiero co ściągnąłem z brudnego lustra wypiłem łyk gorącej kawy aby mieć czas na marzenia o mojej ciszy w krzykach moich bliskich wypiłem łyk gorącej kawy tak na oczy morfeusza spuchnięte poezją 345 Łukasz Tomczak NA STAREJ ŁAWCE – RANO siedząc na starej ławce skąpani w porannej rosie z dala od zgiełku i gwaru szarego miasta toniemy w hermetycznej próżni dialogów o poezji i życiu nie zwracamy uwagi na porywającą pieśń słowików i rytmiczne bicie dzwonów które próbują rozproszyć nasze myśli na starszą kobietę która lewym uchem próbuje wyłudzić od nas okruchy świeżej nadziei a ja wsłuchuję się w życiorys twojego istnienia opowieść która powoli nakreśla fantazji piękne sceny z przeszłości i nie widzę różnicy pokoleń oraz lat które bezczelnie odrysowały się na naszych twarzach w moich myślach już na zawsze pozostanie zapominalska wiewiórka która nigdy nie wie gdzie schowała swoje piękne orzeszki 346 347 To zielona wiosna 348 Mariusz Kasiński To zielona wiosna WIOSNA Cóż za jasność za oknami i kolorów tęcza Toż to zima już za nami i jej mroźna ręka Teraz łąki umajone, pełne cudów świata Teraz 10 ma termometr, plus minus wymiata Teraz już na drzewach pączki, wciąż trwa gra w zielone Zakochani już za rączki, mąż na rękach - żonę Wszystko wokół znów ożywa, wszystko kłania się tej pani Nawet zwykła szara szyba znów w kolorach szybko stanie Więc zapytasz: „Kto, co to, kim jest ta pani radosna?” Ja odpowiem: „Nie wiesz, kto to? - To zielona, piękna wiosna. 349 Mariusz Kasiński SAMOTNOŚĆ Samotność to pewne uczucie człowieka, Gdy przed pomocną ręką przyjaciela ucieka Gdy drugi chce pomóc, a ty znów odchodzisz To wtedy samotność w twym sercu się rodzi I brak ci czułości i człowieczej dłoni, Tej ciepłej, głaszczącej po twej zimnej skroni. Samotny - nie znaczy odcięty od świata, lecz ten co czułością, pomocą pomiata, Gdyż w sercu takiego „samego” człowieka niepewność się rodzi, ze strachem powleka, odpycha od siebie najbliższych, pomimo, że są tuż przy tobie i latem i zimą By nie być samotnym najlepiej zrozumieć, co znaczy wybaczać i wybaczać umieć. ŻYCIE Życie - drogą, wyzwaniem do pokonania Nie idź przez życie pod prąd Życiem, rzeka wad i problemów, Najlepiej idź przez most Z życiem walcz, nie poddaj się Odwaga wyniesie cię na brzeg, W życiu czas to zegar nie do zatrzymania, Życie - zegar czasu. 350 351 Dziękuję, że kochasz 352 Mateusz Karczewski Dziękuję, że kochasz HYMN oboje wiemy że miłości nie skończymy na kilku głupich słowach i trząśnięciu drzwiami bo głupota to miłości trzecie imię MIŁOŚĆ miłości nieskończona w mej kochanej skupiona delikatna niczym lotosu kwiecie głos jak nimfa zakochuje bezdennie na zawsze razem przez kłamstw fale dziękuję że kochasz JAK KOCHASZ? serce me jak ogień rozpalone pragnę być przy tobie kocham tak bardzo twój każdy dotyk każde spojrzenie bo miłości nie pragnie ten kto jej nie stracił 353 Mateusz Karczewski SERCE serce moje na twój widok jak stal się rozgrzewa bo miłości nigdy nie doznało gdy całujesz mdleję czas przy tobie jak sen płynie bez świadomości bycia *** całym sercem w przestrzeni życia odkrywam swoje istnienie odnajduję miłość która była ze mną skrzyneczka na strychu i pamiętnik w środku tam zapisane jest moje życie PO cieszymy się płaczemy nie szukamy szczęścia tam mamy je od razu kroczymy tak by zdobywać chwilę tam chwila naznacza się wiecznością tu jest potęga tam jest wiara tu my żyjący tam święci tu jesteśmy teraz tam trafimy po śmierci 354 Rozdział IX 357 W poszumie morskim 358 Jan Wanago W poszumie morskim O MORZU Pisałbym wiele, nigdy bym nie skończył Gdyby w morzu zamiast wody atrament się sączył, Czarny, żółty, czerwony, różnego koloru, Do czarnego papieru – biały do wyboru. Mieszając można stworzyć przeróżne odcieni, Te tak jak las widziany w słońcu na jesieni. Ale po co o tym wspominam, po co o tym piszę? Dlatego, że ten cały koloryt w poszumie morskim słyszę, Coś tu nie jest jak trzeba – śmieją się dzieci w szkole, Taki mały krótki wierszyk o takim żywiole. Dlatego od dzisiaj: niech się tak dzieje, Że o morzu trzeba pisać wielkie epopeje. JAM MIĘDZYNARODOWY Jam jak ten składak, co z części złożony Bo i tak: skóra ruska, litewskie kości, z Centralką ożeniony Pytam sam siebie: skąd na mym ciele zabliźnione rany Czyżbym kiedyś dzieckiem nie był obrzezany? Pomimo tych różnic wszystko współpracuje Bo we mnie wileńskie serce – polską krew pompuje. *** Ojczyzno Polsko! Z tym faktem zgodzić się nie mogę A za cóż Ci obcięto rękę i odjęto nogę? *** Ja pewnie dwulicowiec, mnogi w polityce Prócz tego że pomorsko-wileński jeszcze tak doliczę. A zresztą bez wyliczeń – serce swe otworzę Mą Ojczyzną również to – Królestwo Boże. *** O Boże! Ja do Ciebie świątyń, ołtarzy nie wznoszę Ale zródź się w mym sercu, wstań z martwych O to Cię proszę. 359 Jan Wanago ZEBRANIE WIEJSKIE Jeden z chłopów mówi tak: Ta, Panie Prezesie - nawozów brak. Drugi porusza też temat nie słodki, Jemu się rozchodzi o chemiczne środki. Następny ruszył również sprawy nasze I tak: „zboże - śmy sprzedali, a gdzie są pasze?” Zaś wszyscy razem wspólny problem mieli, Bo jeden przez drugiego na wzajem krzyczeli. „Zima zła, zła zima A węgla nie ma, nie ma”. Ot i bądź tu mądry chłopie Ta reforma to utopia. Ktoś tam wrzeszczy: śruby dajcie, O cemencie pamiętajcie, Wapno, lepik, gwoździe, papa, Bo jak nie to będzie klapa, Jak rolnictwa nie wesprzecie, To się gównem nie najecie. W końcu Prezes hałas zmógł I tłumaczył się jak mógł, Tak dyskusję podsumował I tak różnie lawirował, A że jest tylko z ramienia, po linii A że inni są temu winni. Że to tylko przyczyna reformy, tak samo odnowy Że Wasz chłopski parytet spada dochodowy, Że to już taka koniunktura A chłopy na to chórem: „Bzdura”! A Prezes dalej swoje: „widać są takie układy” I na to już nie ma rady, A może za biedne są nasze sąsiady, Tak Mości Dobrodzieje, Z pustego i Salomon nie naleje, Jak się ma worek bez dna I dlatego jest problem taki, Że są poważne braki, 360 W poszumie morskim A zresztą dajcie spokój mnie A spytajcie się chłopy: „jak, co, kogo, gdzie?” Prezes: „Ja wiem może RWPG-ie” No i rozważcie Moi Drodzy sami: I co komu winna – Spółdzielnia Gminna? Zebranie się skończyło i czy to coś dało To jednak na drugi dzień jeszcze Echo brzmiało i brzmiało: „Zima jak złapała tak trzyma i trzyma, A węgla kuzia jak nie ma, tak nie ma”. *** Nie po to mamy usta tak świeże, rumiane By kląć, bluźnić i kłamać, mieć grzechem skalane, Lecz na to: by przyjmować pokarmów zasoby, Chwalić Boga, całować nam drogie osoby. *** Jeżeli się przewrócisz na ostrym kamieniu, Nie klnij go, nie wyzywaj, pozostań w cierpieniu. *** Co cesarskie – cesarzowi, co boskie – Bogu, Nie poprawiam po Jezusie, ale jedno dodać muszę, I za to mnie nie ukarzą nieba, Oddajcie jeszcze to – co ludziom trzeba. *** Zamiast zdobić pamiętnik, złocone litery, Niech lepiej go zdobią złote charaktery. 361 Jan Wanago CHORY NA RENTĘ - O Panie Doktorze - ze mną coraz gorzej. - Ano zobaczymy, dobrze Cię zbadamy, Gdzie trzeba prześwietlimy, gdzie trzeba opukamy. - Ja myślę że koniec na mnie już przychodzi Po co mnie już leczyć, niech się leczą młodzi, - A więc konkretnie: co Wam dolega i na coście chorzy? - Na rentę na rentę Panie Doktorze. - A więc na rękę - dobrze zobaczymy. Ano nic nie widzę aby chora była, Cała ręka zdrowa, silna jak kobyła, Taką ręką rwać powrozy, wszystko robić może, Zamiast konia ciągnąć wozy lub szuflować zboże. - Alem chory Ola Boga - Co tam Panu znowu, noga? Ano niech Pan podwinie nogawkę. Ja przygotuję tymczasem strzykawkę. Pewnie wada w kolanie, Wbijemy igłę i zrobimy ssanie, Ściągniemy literek, albo i dwa, I jeszcze Pan prześcignie lwa. - Ależ Panie Doktorze - mnie już nic nie pomoże, Niech Pan już nic nie próbuje Tylko mnie na rękę kieruje. - Co Pan o tej rencie - tak się uwziął zawzięcie. - Już Pan mnie chyba wcale nie wyleczy. - Co tam Ci znowu? Czyżby chore plecy, Ano do góry koszulkę, wyżej jeszcze, jeszcze, A zobaczymy czy w krzyżu nie trzeszczy, O! I żeberka sadłem obrośnięte, Równo rozstawione i tak jak trzeba zgięte, Ty mi udajesz tu starego grzyba A Tyś zdrów jak byk, albo jak i ryba. - Czy Pan doktor nie rozumie że wszystko chore u mnie, To ja już wyglądam prawie jak na trupa. - Co tam znowu u Pana - czyżby chora pupa? Ano na dół te portaczyny. - Ależ Panie doktorze jak można: publika, kobiety, dziewczyny, 362 W poszumie morskim Przecie się wstydzę, przecie się krępuję Bo by mogły zobaczyć, ach, ja choruję Naprawdę czy Pan mnie nie słyszy, jaka moja mowa? - Co tam u licha czy klatka piersiowa? Ano niech Pan guziczki rozpina, Przy okazji zobaczymy jaka koszulina. - Ano ta koszula wie pan - Panie doktorze, Wiele by powiedziała - fakt mówić nie może, I chociaż faktycznie pół roku nie prana, To przecie się zgina i nie połamana, I tu jeszcze metryczka, niech Pan spojrzy proszę, A kiedyś ją kupiłem z przeceny za grosze. - No dosyć tego gadania, zwijaj te arrasy, Bo Pan mi przypomina nasze dobre czasy, A teraz dmuchnąć, raz i drugi, Przestać dmuchanie drogi Panie, Nabrać powietrza, wstrzymać wszystkie oddechy, Ależ ma Pan płuca - jak kowalskie miechy, Pan się tylko marnuje, tutaj między nami, Mając takie płuca z takimi płucami, Pan powinien pompować koła traktorowe, Pan powinien napełniać naboje syfonowe, Nadmuchiwać materace, piłki i pontony, A nawet strategiczne wojskowe balony. Pan się marnuje - czy Pan tego nie żałuje? Z takimi płucami - można gadać godzinami, Po różnych sesjach, zebraniach, naradach Pan tego nie docenia, pan tego nie rozumie, Co Pan znaczy u mnie, Na przykład tak w operze, przy Panu każdy solista, artysta wysiada, Każdego Pan przekrzyczy, każdego Pan przegada, Mógłby Pan naraz śpiewać wszystkimi głosami, A jakby Pan tak zaczął a sapać, a dychać, To nawet symfonicznej orkiestry nie byłoby słychać, U Ciebie za jednym dmuchnięciem od razu Wszystkie by świece zgasły na ołtarzu, Dam Ci teraz Mój Panie - moje skierowanie... 363 Jan Wanago UMIERANIE Ci wielcy jak i mali wspólną cechę mają Po prostu zwyczajnie tak samo umierają. *** Możesz być wielki, możesz być święty, Nie wiesz kiedy Cię śmierć użądli, kiedy będziesz wzięty. *** Za swego czasu: wielkich już przeżyłem W końcu dla innych miejsc ustąpiłem. *** Jam chociaż kruszynka wobec super gwiazdy, Ale ten świat pożegnam, umrę tak jak każdy. *** A kiedy ta z kosą przyjdzie również po mnie Chciałbym żeby się to odbyło bez wielkich glorii – skromnie. *** Wielkich tego świata – tak samo śmierć zmiata. *** Kiedy przymknę oczy, nie mówcie nade mną: „Wieczne odpoczywanie” Bom ja ukochał pracę, polubiłem działanie. *** Nie wznoście mnie do nieba, nie żądam aż tak wielkiej chwały Pozwólcie bym dalej żył na ziemi i zdrowy i cały. *** Nie ukrywam, że żegnając Jana Pawła II–go uronię łzę z powieki Ale żegnam Go normalnie tylko jak człowieka. 364 W poszumie morskim JAN ANTYNIKOTYNOWY Uświadamiał Jan Maćka, że palenie szkodzi Że to utrata zdrowia i choroby płodzi Osiada dym na płuca, można dostać raka Papierosy też drogie, droga i tabaka Czas się darmo traci, że to wymysł czarta Proszę Panie Maćku zapalimy „Sporta” A na to Maciek Janowi tak jakby niechcący: „Przepraszam, dziękuję ja jestem niepalący”. 365 Jan Wanago PASTERKA Skrzypią, skrzypią sanie drogą Aż się prószy śnieg I dorównać się nie mogą Jedni drugim bieg. Prędzej, prędzej mój bułany Wydłuż kroczek swój Słychać dzwony i organy Te kościelny strój. Szczypie, drapie mróz po twarzy Szron obok nas Dzisiaj wszyscy młodzi starzy Do kościoła wraz. Na pasterkę co przybyła Jadę w ciemną noc Ich nie wstrzyma żadna siła I największa moc. A w kościele biją dzwony Brzmi kolędy głos Hejnał we wszystkie świata strony Z ziemi do niebios. Chwalą Boga ludzie prości Aż się serce rwie Ku tej chwale każdę pościł We dnie i we śnie. Chwali Boga lud zebrany Najpiękniejszymi swymi Kolędami, a organy Dmą ku chwale hymn. 24 grudnia 1953 r. 366 367 Fikcja czyni cuda 368 Jan Dylewski Fikcja czyni cuda NIEPOTRZEBNI WIERSZOKLECI Przepraszam was nieopierzeni wierszokleci Jeszcze nie ramole Ale też nie dzieci Wśród boleści życia Wśród koszmarów nocy Pocę się i wzdycham Wpadłem w sen proroczy Gdzie marzenia młode Błogie, słodkie Zamieniły na starcze przemyślenia Ile z nich pozostało Żalu za błędy szczeniacze Po których zwiędła dusza płacze I wspomina gdzież ona Jasnowłosa dziewczyna Gdzie czarnulka, gdzie ruda Ania i Urszulka, Basia, Krysia Jakie z nich żony byłyby dzisiaj Ale szkoda mitręgi Nikt poezji nie czyta Wśród życiowej nędzy Ciągłe budzi zmartwienia Jak związać koniec z końcem Kiedy marzeń przemyśleń Nie da się zamienić na pieniądze 369 Jan Dylewski FIKCJA Po świecie się tuła taka tradycja Od wieków z obłudą konkuruje FIKCJA. Często zawodzi nadzieja i obłuda, Za to FIKCJA czyni cuda. I śmieje się z nich szczerze, Że czarno na białym lśni papierze. Dla niej paragrafy? Monitory? – To kpina i fraszka – FIKCYJNE pozory. Ona najlepsze inspekcje i kontrole Wyprowadza... w pole GADANIE Problemy czekają na rozwiązanie. Znamy, oj znamy ciągłe austriackie gadanie. Wciąż na temat problemów ludzie bajają, A problemy na ludzi czekają, czekają, czekają! Problemy stare, zasiedziałe, liczne. Ale nasze, nie kapitalistyczne! Niektóre nawet już długie brody mają I jak grzyby po deszczu owe wyrastają. I cóż, że komisyjnie je zlikwidowano. Premię podzielono, ordery rozdano Kiedy psiekrwie z wolą bożą Stare odrastają i nowe się mnożą. A działacze się zastanawiają Dlaczego problemy na rozwiązanie czekają? 370 Fikcja czyni cuda REFORMA Zaczynam zmieniać Głupie slogany komusze Może sponsora skuszę. A może zacząć od zera? Może by milionera Sprywatyzować głupotę Wziąć się za robotę Pisząc panegiryki Jakie lubią kacyki. Biznesu urynkowienia Wesprzeć pobożne życzenia. Koniec z krytyką Żyć z Ameryką w przymierzu I może uwierzą Że miłują kapitalizm? 371 Jan Dylewski CO NAM ZOSTAŁO? Co nam zostało z tych lat? Nadziei wielkiej? Wszak nędzy i biedy już Ocenić się nie da. Wałęsa posiwiał Przytył nam Oleksy I stale w sejmie co dnia Dyrdymały pieprzy. Co nam zostało z nadziei Z polskiej lewicy? Tylko Oleksy znów Na coś jeszcze liczy. Niemało dostał Episkopat Co wreszcie komuchom fest W dupę nakopał. Tajemnice wiary w cud Trzyma w tajemnicy Wypada domyśleć się Że też na coś liczy. Co nam zostało na dziś? Po solidarności Powiedzmy by z losem iść – Głodni bezrobotni. Co nam zostało Po 21 postulatach Po 15 latach? Można pogdybać Z Wałęsą na rybach Gdyby nie był prezydentem na niby. Gdyby myślał o Polsce na serio Łowiłby same łososie I zmartwienia o wizy Miałby w nosie. Bezrobotni kłanialiby się na ulicy Bezdomni zaprosili do piwnicy Uraczyli „Arizoną” 372 Fikcja czyni cuda Amerykę miałby w domu I dumał jesienną porą Że ryby nie biorą. A tak biedaczysko Ma na głowie to śmietnisko Co zostało po etosie. Bieda nędzę goni Że w sto koni jej nie dogoni. 373 Jan Dylewski KOMU W POLSCE ŻYJE SIĘ NAJCIĘŻEJ? Komu w Polsce żyje się najciężej? Uderzmy się w piersi czem prędzej. I świadczmy obiektywnie, gremialnie, A przekonają się państwo, że ja wcale nie kłamię. Od przedszkolaka do premiera Każdemu coś dokucza, każdemu coś doskwiera. Chłop do produkcji również dokłada, Biada nam wszystkim, oj biada, biada. Rzemieślnik usługi robi opieszale, Bo do systemu podatków ma żale. Górnik fedruje za sto pieronów, A węgla brak wciąż kilka milionów. Zaś hutnik nie potrafi wytopić stali, By ludziska do niej nie dokładali. Kucharka w stołówce do porcji dokłada, Więc ze skromnych oszczędności jest rada. Wszyscy dokładają by wyrównać straty, Aby kraj był oszczędny, dostatni, bogaty. Tam na szczycie i tu w nizinie Od pana ministra w urzędzie Po pisarczyka w gminie. Oj ciężko nam, ciężko, los nie bywa słodki, Nawet cukier niecnota daje produkt gorzki. Wszystkich nas kryzys zamęczy, Wnet legniemy pokotem spontanicznie – Ci co robią bokami I ci co pracują fizycznie. Dlatego zapytam państwa krótko a zwięźle: Komu w Polsce żyje się najciężej? Komu? 374 375 Moje limeryki 376 Grzegorz Chwieduk Moje limeryki FAN Amator fotograf z Kalisza Był fanem Adama Małysza. Poprosił więc mistrza o to By mógł sobie zrobić z nim foto Niestety, pękła mu klisza. ZAKAZ KĄPIELI Nie każdy wie o tym, że w Czarnej Wodzie Można wynająć kajaki i łodzie Poza tym jest zakaz kąpieli A tego kto się kąpać ośmieli Trzymają potem o chłodzie i głodzie. WYKŁAD Lwia część mieszkańców Łowicza Poszła na wykład Lwa Starowicza Kiedy minęło dziewięć miesięcy Raptem przybyło wózków dziecięcych Miasto nabrało innego oblicza. UDANA IMPREZA Gdzieś niedaleko pod Słupskiem Było wesele kaszubskie Imprezę zalicza się do udanych: Sto sztachet tylko jest połamanych Wraz z metalowym słupkiem. 377 Grzegorz Chwieduk WIZYTA Pewna Marycha z Wałbrzycha Poszła z gorzałką do Zbycha. Zbychu po prostu Rzekł prosto z mostu: A gdzie jest jakaś zagrycha? TURYSTA Szedł turysta. Gdzieś pod Cisną Zdjął kamasza, w rów go cisnął. Poszedł dalej w jednym bucie. Stwierdził jednak po minucie, Że nie tego zdjął co cisnął. POLOWANIE Młody myśliwy z Muszyny Mierzył do grubej zwierzyny. Zgrał z celem muszkę I trafił w... puszkę Po piwie „Żubr”. Brak rutyny. OKAZJA Kiedy odwiedzisz Wielichowo Winieneś tam obowiązkowo Wstąpić na piwo do baru. Leją za darmo. Już paru Gości się przekonało. Słowo. 378 Moje limeryki BANK Szef banku z Grudziądza Bankiety urządzał. Wydawał niemało. Wspomnienie zostało Po dużych pieniądzach. UCHWAŁA Podjęto uchwałę w Lipnie: „Pod żadnym pozorem lip nie Wycinać nigdy w mieście”. Stwierdzono jednocześnie, Że w Lipnie bez lip jest lipnie. JAJKO Podobno w gminie Jarosław Kura raz jajo zniosła Na twardo ugotowane I ze skorupek obrane Gdakając: - Ciężko to zniosłam. TAK SAMO Mówią podobno, że gdzieś w Szczuczynie Chrząszcz brzmi tak samo jak w Szczebrzeszynie. Ale tu niestety Nie było poety Dlatego Szczuczyn z tego nie słynie. 379 Grzegorz Chwieduk POTRZEBA W Kórniku W kurniku Kogut „kukuryku” Zawsze piał Kiedy chciał rano zrobić siku. OCHRONA Pytano kustosza z Barda Po co mu halabarda, Którą nosi przy sobie? - Króciutko wam odpowiem: Jest zamiast bodyguarda. MILCZENIE W miejscowości Szylichtyngowa Trwa już rok milczenia zmowa. Milczą państwo Nowakowie. Obiecali wzajem sobie, Że nie rzekną złego słowa. WSPOMNIENIE Pewien dziadek z Niemodlina Dawne czasy tak wspominał. - Kiedyś piłem bez umiaru I kończyłem po dniach paru. Dziś o klinie zapominam. 380 381 Tu, w kraju ojczystym 382 Barbara Anna Żukowska Tu, w kraju ojczystym ŻYCZENIA POLITYKA Kiedy się ziści do koryta wyścig? NOWY MINISTER Czy coś się zmieni Prócz kieszeni? VOTUM ZUFANIA Władze na wadze. DEPUTOWANI Szybko zapomnieli skąd się wzięli. MODŁY Pobożne życzenia do spełnienia. EWA Stworzona z żebra Adama. Choć przez nią zamknięta brama, kochaj ją jak samego siebie, a poczujesz się znów w niebie. ŻONA Bez niej i mężczyźnie ze stali świat się zawali. 383 Barbara Anna Żukowska TEŚCIOWA Żona, tylko postarzona. GOSPODYNI Żoną, matką, sekretarką, Sprzątaczką, praczką, kucharką, wieloetatowo i całodobowo, a z wieczorną toaletą jeszcze bądź kobietą. PANNOM Głęboki dekolt sprawia, że on się z tobą umawia, lecz jeśli chcesz być za żonę wzięta, bądź pod szyję zapięta. KAWALER Każdy żonaty mu zazdrości, ale na starość - skóra i kości. ŻONATY Twierdził, że bez kobiety życie ma same zalety. Lecz jej brak mu oczy otworzył, czy bez niej jeszcze gorzej? 384 Tu, w kraju ojczystym NA RYBY Mówił Janek Tomaszkowi, że w tej wodzie nic nie złowi. Lecz Tomaszek jest zawzięty, więc poskładał swe przynęty i wyruszył po kolacji wędkarskich użyć atrakcji. Choć nie widzi nic na oczy, to w przerębli kij swój moczy. Ciągle w górę go unosi i o rybę Boga prosi. Nagle słyszy głos gdzieś w górze: Nie ma ryb! Nie męcz się dłużej! Kto słowami gromy ciska? Kto? Kierownik lodowiska. SZWAGIER Skończył tylko Grundschule, na technice też nie zna się w ogóle. Uważa się za kogoś lepszego. Mój wiersz. Ot, co ma z tego. Niańczyłby tylko psy i koty, zamiast się w domu wziąć do roboty. W Europie zdziwienia nie wzbudzi, gdy lepiej traktuje zwierzęta, niż ludzi. Chyba to przypadłość narodowa. O żonie mówi alte Kuh (stara krowa), o sąsiadach… Schweine (świnie) (z tego, dobrze, że nie każdy słynie). I po co ci kolejna o pieniądze granda. Mogłaś się, siostro, zachować jak Wanda. 385 Barbara Anna Żukowska TU, W KRAJU OJCZYSTYM Dlaczego bez alkoholu nikt nie ma humoru? Czy dobrą jest zabawą, przed dwunastą leżeć pod ławą? I znów mieć kaca, gdy się do domu wraca? Nie chcę, by to była nasza przywara i ty też się o to postaraj. Śmiej się, śpiewaj, tańcz do rana nawet bez kieliszka szampana. MÓWISZ Jest mi nie po drodze, za daleko, zastanowię się, nie mam czasu. Bardzo lubisz, gdy się ciebie długo prosi. Poczekam. Żyjesz już pół wieku, za ćwierć - to ty będziesz prosić. O więcej. 386 Oni już nie napiszą... 389 390 Czesław Kot Oni już nie napiszą... CO Z TĄ ODNOWĄ? Skowroneczek leci, nad polską krainę I wyśpiewuje Ci piosenkę coś ze smutną miną. Panie Generale, panie Generale Wszystko idzie wolno i jakby ospale. Dużo chwastów rośnie na Twym polu Coraz więcej na nim złego kąkolu. Skamieniała ziemia, skamieniałe głowy, Oj jak Tobie ciężko, z tą hałastrą Iść do odnowy. ŻYWISZ POLSKO Żywisz Polsko świętych byków Co przywykli do złych nawyków. W biurach czas marnują I swą próżnością cały naród psują. Tak jak zawsze, wciąż i wszędy Omawiają swoje błędy... Państwo płaci im złotówki Za ich próżne, puste główki. Taki nie pomoże, tylko szkodzi, Ale w gminie on rej wodzi. W mowie zawsze kupi brata, Robotnika z chłopem swata. W czynach wcale ich nie widać Na co, komu by się mogli przydać? 391 Czesław Kot UCIEKAJĄ DO MIASTA Uciekają ludzie ze wsi do miasta, Uciekają chłopcy, dziewczęta i starzy. Bo na wsi praca w ręce parzy! Zostają tylko ze starych ojców jacyś Drzymałowe, Niechaj dalej myją ogony krowie! Jak nam braknie mięsa na wieś fiatem pojedziemy I dobrego wieprza sobie przywieziemy. Żyje na wsi jakiś krewny kulawy, wujek, jakiś dziadek, Przecież należy się nam ze wsi dobry spadek! TRZEJ HETMANI Jadą drogą trzej hetmani – Pijak, próżniak i rencista. Chłop gna bydło, z bata śwista. Źle się stało u mnie w domu: Pogotowie wzięło żonę, Siana wozić nie ma ko mu. Pomoglibyście hej panowie? Dam zapłatę – dam na piwo! Hej, ty chłopie, jak ci żona chora Wóź se siano z jakąś dziwą Albo przykryj parasolem, My poleżeć sobie wolim! To pożyczcie parasola? Parasola ci nie damy... My nie chamy! On nam chroni nasze głowy My w tym kraju święte krowy! 392 393 394 Antoni Niedzielski-Prawdesław Oni już nie napiszą... KTO TE RYMY KUPI? Ten rym nie jest głupi, Niech go mądry kupi, Niech go dobrze zapamięta, polskie rymy kupi. Polskich rymów sto tysięcy, Mamy jesce więcy, Mamy do wyboru, Dla miasta i na wieś, I dla pegeeru. Kto te rymy rymuje Wiedzieć byśmy chcieli? Ano jest nijaki chłopek taki, Chłopek jeden we wsi Grabno, Numer siedem, Antoni Prawdesław. Prawde mówi, prawde sławi, Nowo Polske błogosławi – Murowano, betonowo, Demokratyczno-ludowo, Sprawiedliwo, pokojowo, Prawda prawdę rymuje A nie jego ręka, Bo on pisać nie umi, Jemu pisać męka! Jak się wsechświat kręci Rymuje z pamięci... 395 Antoni Niedzielski - Prawdesław NA WYCIECCE Cały tydzień, dwie niedziele Zwiedzaliśmy Scecin, Wrocław, Katowice, Ja takie wyciecki dobrym ludziom zyce. Zwiedzaliśmy Kraków, zamek na Wawelu, Byłem bardzo ciekaw i ciekawych było wielu, Bo tam na Wawelu królewskie komnaty Zwiedzać może każdy – biedny i bogaty. Bo tam na Wawelu królewskie korony, Psepiękna katedra, mury do obrony. Zwiedzaliśmy nowo Polske, kopalnie Wielicka. Na chłopów się bardzo gniewa ta stara prawicka. Tak się bardzo zalecała do starego Wicka. Tak się bardzo zalecała, tak się malowała, Bo starego Wicka kochać obiecała. A ta obiecanka to była cacanka, Bo jo obiecała ta stara cyganka. Ta stara cyganka ucyniła zadość, Dla nas starych Wicków To nie była radość. Bo to było smutne, prawde sław i powiec, Pierwsy nas prezydent to był Narutowic... 396 Oni już nie napiszą... O POLSCE GEOGRAFICNIE Polska rodzi chleb, ziemniaki, Gdzie na świecie jest grunt taki? Moze powiemy u Austriaka, Oj, tam ziemia jest nie taka! Same góry i jałowce, drobne bydło, chude owce, Moze powiemy u Anglika – Tam się rodzi licha gryka. Gdyby nie zamorskie cudze krainy, Niescęśliwe ich godziny!... Wsędzie dobze, gdzie nas nima, Ale lepi tam gdzie zima, Mróz ocysca nase sioła, Zdrowy naród dookoła. Poznaliśmy rózne kraje. Darmo nigdzie nikt nie daje. Wsędzie biednych do psepaści, A kto co ma, ściska w garści. 397 Antoni Niedzielski - Prawdesław NA TEMAT ŚWIATOWEJ POLITYKI Skoncyły się światowe ferie I świat rozpocoł sesji serie. Posedłem ja na galerie, siadłem sobie w kącku, I rozpraw światowego wątku słuchałem Pilnie od pocątku, Wsed pan minister na gadalnie I kiedy mowe swoje palnie Zrobiło mi się kapitalnie. Wsystko na świecie jest jak się należy. Dobrobyt wśród mas się sezy. A ze jest źle, niech nikt nie wiezy! Ciesyłem się wśród widzów zesy, Jak nagi sie w poksywach ciesy. Wtem psedstawiciel biednych ludzi spiesy. Wsed na mównice ze smutno mino, Słowa boleści z ust mu płyno: Wsystko jest źle i wsyscy zgino! Pzed biedo sie nikt nie uchowa, Cuje to kazda ludzka głowa, Bo branza światowa jest zbrojeniowa! 398 Oni już nie napiszą... MY, GRABAZE W kościele trumna, słychać organy I śpiew spitalnych nędzazy. A pod kościołem na wpół pijany Grabaz wsparł się na rydlu i gwazy: Ućciwy rydel słuzy mi godnie, Raz, dwa, tsy, ctery Psez dwa tygodnie Kopie tu zwirek i kopie, Dwie jamy pańskie, dwie chłopie. I wcoraj umar ktoś pod waseci Tak mu śpiewano i basta, Zostawił dzieci, zostawił zone Oj, biedna, biedna niewiasta. Co tam niewiasta, póki odwyknie Płace i mówi pacieze, A cokolwiek jak sobie łyknie, To zdrowiej te zecy bieze. Bo my grabaze ozemy cmentaze Za to nam płaco obfito. A z nasych kości dla potomości Wyrośnie kwiatek lub zyto. 399 Emilia Zimnicka prezentuje swój debiutancki tomik „I obejmę jabłoń w sadzie” 400 Informacje o autorach REGINA ADAMOWICZ. Urodziła się w Gojcieniszkach na Ziemi Nowogródzkiej, od 1946 roku mieszka w Koszalinie. Debiutowała wierszami pt. „Las w Katyniu” i „Wstańmy o świcie” opublikowanymi w 1944 roku w miesięczniku „Próby literackie”. W roku 2000 wydała zbiorek pt. „Naszyjnik”. Należy do Krajowego Bractwa Literackiego w Koszalinie. EUGENIA ANANIEWICZ. Wiersze swoje prezentuje na spotkaniach poetyckich w Słupsku, Miastku, Kępciach. Kilka ukazało się drukiem we „Wsi Tworzącej” - dodatku do miesięcznika „Powiat Słupski” i w „Tygodniku Krainy Miasteckiej”. Obecnie mieszka w Słupsku. WALENTYNA ANTONOWICZ. Od lat związana jest z Kołobrzegiem. Sanitariuszka Powstania Warszawskiego. Jej wiersze wyróżniane były w wielu konkursach. W ubiegłym roku wydała tomik pt. „Moje wiersze”. GRZEGORZ CHWIEDUK. Ukończył filologię polską w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Słupsku. Pracuje jako bibliotekarz w Szkole Podstawowej w Kępicach. W 2000 roku wydał w Oficynie Wydawniczej „MAK” debiutancki zbiorek „Fraszki bez maski”. Jest laureatem wielu konkursów literackich. GRZEGORZ CHWIEDUK. Rodowity słupszczanin. Pisze od dawna, ostatnio głównie limeryki o polskich miastach. Ta krótka wierszowana forma odpowiada mu, bo - jak mówi - nie łatwo jest w pięciu linijkach zawrzeć esencję przeważnie dowcipnie i z puentą kolejnej zmyślonej historyjki. LECHOSŁAW CIERNIAK. Debiutował na łamach „Żołnierza Wolności”. Publikował także w „Radarze”, „Okolicach”, „Nowym Wyrazie”, „Autografie”, na łamach pism regionalnych i antenie Polskiego Radia. Współautor antologii prozy „Wszystkie barwy tęczy” („Iskry”,1979). Wydał tom opowiadań „Oszuści” (1985) oraz tom wierszy „Mała ontologia” (2005). 403 GENOWEFA CZAPLIŃSKA. Mieszka w Słupsku. Przez wiele lata zajmowała się rehabilitacją osób niepełnosprawnych. Swoją poezją, która jest dla niej oderwaniem od szarej, smutnej rzeczywistości chciałaby uszczęśliwiać głównie dzieci i młodzież. DOROTA DOBAK-HADRZYŃSKA (DoDoHa). Z zawodu jest informatykiem, z zamiłowania - poetką. Związana z powiatem gryfińskim. Jej wiersze ukazały się na łamach „Kuriera Szczecińskiego”,„Głosu Szczecińskiego”. „Gazety Wyborczej”. Laureatka wielu nagród. Pisze też sztuki teatralne dla dzieci i przedstawienia jasełkowe. W dorobku literackim ma sześć tomików autorskich i udział w trzech antologiach oraz kilku almanachach. ROMAN DOPIERALSKI. Mieszka w Koszalinie, technik budownictwa, dziennikarz. Jest laureatem m.in. Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego w 2002 roku „Istota Człowieka” w Koszalinie (2002), a także konkursów w Zgorzelcu, Pruszkowie, Warszawie. JAN DYLEWSKI. W 1983 roku ujawnił się jako bajkopisarz, fraszkopisarz, a przede wszystkim autor wielu wierszy satyrycznych, w których, choć „wyhodowany” i ukształtowany na komunistycznej pożywce, potem jak często podkreślał - sam zmuszony był rozprawiać się z komunistyczną fikcją i obłudą. Mieszka w skromnym popegeerowskim bloku w Drzeżewie (pow. słupski). Po wojnie pracował w pegeerach, a potem żył już tylko ze skromnej renty, którą dostał za utratę zdrowia w obozie w Dachau. WIKTORIA ETERMAN. Urodziła się w 1924 roku w Bielsku Podlaskim, w 1941 wywieziono ją z całą rodziną do Tobolska na Syberię. Od 1963 roku mieszka w Polanowie. Wydała tomiki - „Strumień czasu” (2000) i „Czas wspomnień” (2004). GENOWEFA GAŃSKA. Mieszka w Bytowie, a pochodzi z małej wsi o nazwie Szklana Huta. Do pisania wierszy skłoniła ją śmierć przyjaciela Jana Piepki (8.03.2001 r.). 404 KRYSTYNA GIERSZEWSKA - DUBIK. Mieszka obecnie w Wolinie. Od lat pisała „do szuflady”. Gdy była już pewniejsza swej twórczości włączyła się do prac Klubu Literackiego „Na wyspie” założonego przez Annę Chodorowską w Świnoujściu. Należała do tego klubu do 1992 roku, a po śmierci jego założycielki wyprowadziła się ze Świnoujścia. MARCIN GRECZUK. Jest nauczycielem języka polskiego w Szkole Podstawowej im. Kornela Makuszyńskiego w Kobylnicy (pow. słupski). Mieszka w Widzinie. Nie wydał jeszcze żadnego tomu wierszy. Wiele wysłał bliskim w listach. Pozostałe leżą w teczkach, skoroszytach i czekają na druk. JAN JAGIEILSKI. Przez wiele lat życia pracował jako drwal (teraz na emeryturze). Od wielu, lat przekonuje, że tacy prości ludzie jak on, od piły motorowej też mogą pisać wiersze. Mieszka w małej wsi Zagórzyca w powiecie słupskim. Przeżył już ponad siedemdziesiąt lat i cieszy się, że jego proste wiersze mogą wreszcie ujrzeć światło dzienne. JOANNA JANK. Studiuje filologię germańską na Uniwersytecie Gdańskim. Pochodzi z Dębnicy Kaszubskiej (pow. słupski). Jest dwukrotną laureatką Ogólnopolskiego Konkursu Literackiej Twórczości Dziecięcej i Młodzieży w Słupsku. HENRYKA JURAŁOWICZ. Mieszka w małej miejscowości Człuchy (pow. słupski). Przez wiele lat wspólnie z mężem prowadziła gospodarstwo rolne. Swoje zamiłowanie do pisania odkryła będąc już dojrzałą kobietą. Dziś wieś dostarcza jej tematów do pisania wierszy, felietonów i opowiadań. MATEUSZ KARCZEWSKI. Jest uczniem klasy I Gimnazjum nr 2 w Lęborku. W najnowszych wierszach porusza tematykę miłości. Interesuje się jeszcze przyrodą, informatyką i chemią. MARIUSZ KASIŃSKI. Ma zaledwie 14 lat, mieszka w Smołdzinie (pow. słupski) i bierze udział już w drugiej 405 antologii wierszy wiejskich poetów. Poezją fascynuje się od sześciu lat. DANUTA KMIECIK. Pracowała jako nauczycielka w szkole w Zaleskich (pow. słupski), obecnie na emeryturze. Wiersze pisze od trzech lat, skłoniła ją do tego śmierć córki, Katarzyny. MIROSŁAW KOŚCIEŃSKI. Poeta, prozaik, dziennikarz. Urodził się i mieszka w Słupsku. Debiutował w 1973 roku w miesięczniku „Radar”. Wiersze publikował w „Poezji”, „Odgłosach”, „Nowym Medyku”, „Okolicach”, „Zbliżeniach”, „Głosie Pomorza”. Wydał „Możliwe, że się obudzimy” (1978), „Samotność to czarna opaska prawdy na ruinach naszych twarzy” (1988), „W twoich udach jest wulkan” (1998). Obecnie pracuje w redakcji „Dziennika Bałtyckiego”. MIECZYSŁAW KRYMSKI. Mieszaka w Żochowie (pow. słupski). W latach 1962 - 1964 brał udział w spotkaniach Klubu Miłośników Poezji w Gdańsku, Lęborku i Gdyni. Od 1965 roku swoich wierszy nigdzie nie publikował. JAN KULASZA. Urodził się w 1936 roku w Soli, w powiecie Biłgoraj. Ma niepełne wykształcenie średnie. Obecnie mieszka w Strzelcach Krajeńskich. W latach 1960-1980 dużo pisał wierszy okazjonalnych. Po przejściu na rentę w 1990 roku związał się poetycko i prozatorsko z „Gromadą - Rolnik Polski”. Potem był korespondentem „Zielonego Sztandaru”, obecnie jest korespondentem „Gazety Wrocławskiej”. Wydał zbiory „Rozmowa z wierszem” i „Róża z kolcami”. BOŻENA ŁAZORCZYK. Jest nauczycielką klas młodszych w Szkole Podstawowej im. Kornela Makuszyńskiego w Kobylnicy (pow. słupski). WANDA MAJEWICZ. Od sześćdziesięciu lat związana jest z Bytowem (ur. na Kresach Wschodnich) i bytowskim klubem literackim „Wers” działającym przy Miejskim Domu Kultury. Swoich wierszy nigdzie jeszcze nie drukowała. 406 MACIEJ MICHALSKI. Pływa na statkach jako mechanik Polskiej Marynarki Handlowej. Mieszka w Słupsku. Wiersze publikował w pismach branżowych. Były już też czytane na antenie Polskiego Radia Koszalin. EDYTA MIELEWCZYK - WILGA. Pochodzi z Główczyc (pow. słupski), od niedawna mieszka w Grodzisku Mazowieckim. Debiutowała w antologii „Motyle i Anioły” (2004). WIESŁAW JANUSZ MIUKULSKI. W latach 1987-1992 pracował jako bibliotekarz w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej im. Wiktora Gomulickiego w Ostrołęce. Od 1992 pracuje jako nauczyciel religii w Zespole Szkół Zawodowych Nr 1 im. Józefa Psarskiego oraz w tutejszym II Liceum Ogólnokształcącym. Debiutował w 1992 roku na łamach „Zielonego Sztandaru”. Wydał zbiory wierszy: „Ikar” (1995), „Dotykanie nieba” (1997), „Opadanie czasu” (2000), „Krajobrazy ciszy” (2002). Współautor kilku antologii poezji, m.in. „A Duch wieje kędy chce...” (Lublin 1994), „Modlitwy znane i na nowo odkryte” (Kraków 1996), „Miłość jak ziarno odwagi. Antologia poezji religijnej” (Białystok 2000), „Ogrody przeobrażeń” (Łódź 2001), „Krzyż - Drzewo Kwitnące” (Warszawa 2002). JANINA MÜLLER. Przez wiele lat prowadziła w Nowej Wsi Lęborskiej (pow. lęborski) zakład usługowo-krawiecki. Poezja jest jej prawdziwą pasją. Wydała zbiorki „Wiersze” i „Wiersze o matce”. Maluje również obrazy. TERESA NOWAK. Na co dzień uczy języka polskiego w Gimnazjum w Łupawie (pow. słupski). Tam też od wielu lat mieszka i od czasu do czasu oddaje się poezji, by, pokłonić się ludziom i naturze. LIDIA NOWOSAD. Pracuje w jednej ze szkół podstawowych Koszalina jako nauczycielką przyrody. Debiutowała w Antologii Poezji Miłosnej „Beatus Qui Amat” Oficyny Wydawniczej „MAK” w Szczecinie w 1997 roku. Wydała tomik „Gonię uciekające sekundy” (1998) i książkę „Bogu dziękuję za Magdę” (2001). 407 EMIL PAKULNICKI. Mieszka w Ustce. Wiele publikował w latach 70-tych i 80-tych ub. stulecia. Obecnie pisze i drukuje sporadycznie głównie w wydawnictwach powiatu słupskiego. WŁADYSŁAW PANEK. Urodził się i mieszka w Matyldowie na Ziemi Sochaczewskiej. Niedawno obchodził 50-lecie pracy twórczej. Wydał 21 tomików poezji. Najbardziej znane to: „Zaśmiało się niebo złociste”, „Najpiękniejsza ziemia moja sochaczewska”, „W Matyldowie pod złotym niebem”, „Zaśmiały się malwy w ogródku” i „Dziękuję ci mały skowronku”. Od wielu lat związany jest ze Stowarzyszeniem Twórców Ludowych i Krajowym Bractwem Literackim w Lublinie. ALDONA MAGDA PEPLIŃSKA. Mieszka w Motarzynie (pow. słupski) i pracuje z młodzieżą o zainteresowaniach plastycznych. Na pierwszy druk swoich wierszy odważyła się dopiero we „Wsi Tworzącej” oraz antologiach powiatu słupskiego. IRENA PESZKIN. Od kilku lat mieszka w Mielnie, gdzie odżyły jej dawne pasje i zamiłowania literackie. Jest członkiem Krajowego Bractwa Literackiego w Koszalinie, uczestniczy też w życiu literackim powiatu słupskiego. W 2000 roku „wyszedł” jej pierwszy tomik „W szkatule serca”. KRYSTYNA PILECKA. Urodziła się w Łętowie koło Sławna. Obecnie mieszka w Koszalinie. Poezję kocha „od zawsze”, a wiersze pisze od piętnastu lat. ZYGMUNT JAN PRUSIŃSKI. Poeta, publicysta, krytyk literacki, eseista, muzyk. Debiutował w 1980 roku. Publikował w „Zielonym Sztandarze”, „Tygodniku Kulturalnym”, „Przemianach”, „Jantarze”, „Prometeju”, „Zbliżeniach”, „Pulsie”, „Nagłos”, „Okolicach”. W latach 1981-1994 przebywał na emigracji w Austrii, gdzie założył i przewodniczył Korespondencyjnemu Klubowi Pisarzy Polskich „Metafora”, i Polskiemu Centrum Haiku. Był tam też inicjatorem Wiedeńskiej Nagrody Literackiej im. Marka Hłaski. W 2001 roku wydał zbiorek „W krainie żebraków słyszę bluesa”. Jego wiersze 408 ukazały się również w antologiach: „Wiejscy poeci” (2002), „Motyle i anioły” (2003), „Wiersze jak chabry w pszenicznym łanie” (2004), „Dojrzewanie w miłości” (2000). LUDMIŁA RAŹNIAK. Urodziła się w Sandomierzu. W 1947 roku los wraz z rodzicami rzucił ją na tzw. Ziemie Odzyskane - do Koszalina. Pracowała tutaj jako księgowa. Drukowała m.in. w „Gazecie Wyborczej”, w antologiach „Zatopione w bursztynie” (2003), „Podsycanie ognia niepokoju” (2004), „Ubieram serce płatkami róż”(2004), „Wiersze jak chabry w pszenicznym łanie” (2005). ANNA MARIA RÓŻAŃSKA. Pochodzi z Gałąźni Wielkiej (pow. bytowski). Obecnie studiuje geografię na Uniwersytecie Gdańskim. ALICJA SKURZYŃSKA. Urodziła się na Lubelszczyźnie, od 1974 roku mieszka w Słupsku. W wykształcenia jest rusycystką. Pracowała w wiejskich szkołach, od siedmiu lat jest na emeryturze. W dorobku ma lirykę, utwory satyryczne, wiersze dla dzieci i fraszki. KATARZYNA SKWIERZ. Mieszka w Budowie (pow. słupski). Ukończyła Technikum Rolnicze w Bytowie i studiowała teologię w Koszalinie. Od początku związana z wiejskim środowiskiem literackim. IWONA SŁAWECKA. Mieszka w podsłupskiej Kobylnicy. Prowadziła m.in. punkt handlowy na miejskim targowisku w Słupsku. Obecnie pracuje w świetlicy Środowiskowej przy Samopomocowym Stowarzyszeniu Kobiet Wiejskich „Klimaty”, w której opiekuje się dziećmi ze środowisk wiejskich. Wiersze pisze od wielu lat. DOROTA SZACHEWICZ. Na stałe mieszka w Złocieńcu. Debiutowała w 1986 roku w „Radarze”. Wydała: „Wyrzucona z twoich nocy” (1990), „Listy z podróży”(1993), „Napisz czy widziałeś gdzieś miłość” (1993). Od sześciu lat jest stypendystką Światowego Związku Artystów Malujących Ustami i Nogami w Księstwie Liechtenstein. 409 ŁUKASZ TOMCZAK (LISEK). Mieszka w Słupsku i uczy się w szkole dla dorosłych. Poezja pozwala mu stać się lepszym człowiekiem. Niedawno otrzymał wyróżnienie w ogólnopolskim konkursie literackim im. Leszka Bakuły w Ustce. JAN WANAGO (JANUSZEK). Urodził się na Wileńszczyźnie, od 1946 roku mieszka we Wrześnicy, na ziemi sławieńskiej. Prawdziwy chłopski poeta, swoje fraszki, bajki, wiersze, teksty satyryczne publikował w wielu pismach krajowych i zagranicznych. Prawdziwy animator chłopskiej kultury. Właśnym sumptem wydał kilkanaście zbiorków poezji, m.in. „Nie masz jak na ziemi”, „Ballada o wszy”, „Lato-Plaża-Bałtyk”, „Fraszkowo-Szczytowo, „Życie fraszką pisane”, „Wszystkie barwy tęczy”, „Moja modlitwa”. W ubiegłym roku obchodził 70-te urodziny i miał swój benefis z okazji 50-lecia działalności twórczej i artystycznej. EDYTA WYSOCKA. Mieszka w Miastku, jako poetka debiutowała w 1986 roku. Przez szereg lat była członkiem Stowarzyszenia Twórców Kultury w Słupsku. Swoje wiersze publikowała w „Głosie Pomorza”, „Bez przysłony”, „Twórczości Robotników’’, ,,Konfrontacjach’’, ,,Życiu Miastka” i „Tygodniku Krainy Miasteckiej”. Jest współautorką kilkunastu antologii oraz laureatką wielu nagród w ogólnopolskich konkursach poetyckich. EMILIA ZIMNICKA. Urodziła się w 1938 roku w rodzinie chłopskiej w podczęstochowskiej wsi Zamoście. W Pajęcznie ukończyła Liceum Ogólnokształcące. Pracowała jako wiejska nauczycielka i siostra PCK. Od wielu lat mieszka w małej przyjeziornej wsi Izbica w powiecie słupskim. Wiersze drukowała w „Zielonym Sztandarze”, „Gromadzie „Rolnik Polski”, „Pielgrzymie”. W 2005 roku ukazał się jej tomik „I obejmę jabłoń w sadzie”. ANNA BARBARA ŻUKOWSKA. Rodowita Miastczanka. Obecnie mieszka w Wałdowie (pow. bytowski) i w tutejszej szkole podstawowej uczy przyrody oraz przedmiotów artystycznych. Ukończyła magisterskie 410 studia muzyczne i dwa kierunki podyplomowe w słupskiej Pomorskiej Akademii Pedagogicznej. Swoje wiersze i fraszki publikuje w lokalnej prasie. CZESŁAW KOT. Dziewiętnaście lat miał jak przyjechał z województwa bydgoskiego do Duninowa. W wieku 73 lat, będąc już na rolniczej emeryturze, wspólnie z czterema sobie podobnymi wiejskimi poetami Rękasem, Jędrzejczakiem i dwoma młodszymi założyli przy plebani zespół literacki. Spotykali się tam co jakiś czas i recytowali swoje wiersze. Cz. Kot swoje posyłał m.in. do „Zielonego Sztandaru”. - Schyłek życia, co po człowieku zostanie? Pamięć - wśród najbliższych? Ta szklarnia, ten dom - to rzeczy nietrwałe. C innego wiersze - proste chłopskie wiersze od pługa. One nie ulecą. Za duszę człowieka ujmą - często mawiał. ANTONI NIEDZIELSKI-PRAWDESŁAW. Najautentyczniejszy poeta ludowy z lat osiemdziesiątych XX wieku. Prawdziwy działacz ruchu ludowego. Analfabeta. Wszystkie swoje wiersze recytował z pamięci. Do Grabna koło Ustki przyjechał zaraz po wojnie, w 1945 roku z Bąkowa w gminie Rusinów w powiecie opoczyńskim. Miał wtedy prawie pięćdziesiąt lat. W Grabnie dożył dziewięćdziesiątki. Upodobał sobie Wincentego Kaźmierczaka z radiowego „Wesołego Autobusu”, odwiedził go nawet w jego mieszkaniu w Łodzi. W swoim długim życiu starał się być takim samym artystą jak on. 411 Jan Wanago - nestor wiejskich poetów na Powiatowych Spotkaniach z Poezją w Damnicy 412 ALFABETYCZNY SPIS AUTORÓW Adamowicz Regina 9 - 14 Ananiewicz Eugenia 197 - 204 Antonowicz Walentyna 15 - 18 Chwieduk Grzegorz 255 - 262 Chwieduk Grzegorz 375 - 380 Cierniak Lechosław 279 - 284 Czaplińska Genowefa 189 - 194 Dobak - Hadrzyńska Dorota 151 - 158 Dopieralski Roman 271 - 278 Dylewski Jan 367 - 374 Eterman Wiktoria 19 - 24 Gańska Genowefa 45 - 50 Gierszewska - Dubik Krystyna 25 - 32 Greczuk Marcin 263 - 270 Jagielski Jan 105 - 112 Jank Joanna 205 - 208 Jurałowicz Henryka 33 - 44 Karczewski Mateusz 351 - 354 Kasiński Mariusz 347 - 350 Kmiecik Danuta 51 - 56 Kościenski Mirosław 285 - 292 Krymski Mieczysław 327 - 332 Kulasza Jan 119 - 124 Łazorczyk Bożena 293 - 298 Majewicz Wanda 89 - 96 Michalski Maciej 127 - 136 Mielewczyk Edyta 333 - 340 Mikulski Wiesław Janusz 301 - 306 Müller Janina 97 - 102 Nowak Teresa 137 - 148 413 Nowosad Lidia 159 - 164 Pakulnicki Emil 209 - 216 Panek Władysław 113 - 118 Peplińska Aldona 171 - 178 Peszkin Irena 245 - 254 Pilecka Krystyna 165 - 170 Prusiński Zygmunt Jan 217 - 228 Raźniak Ludmiła 75 - 80 Różańska Anna Maria 313 - 318 Skurzyńska Alicja 81 - 88 Skwierz Katarzyna 179 - 188 Sławecka Iwona 319 - 326 Szachewicz Dorota 307 - 312 Tomczak Łukasz 341 - 346 Wanago Jan 357 - 366 Wysocka Edyta 231 - 244 Zimnicka Emilia 57 - 72 Żukowska Anna Barbara 381 - 386 Kot Czesław 389 - 392 Niedzielski - Prawdesław Antoni 393 - 399 414 SPIS ILUSTRACJI Adamowicz Regina 10 Ananiewicz Eugenia 198 Antonowicz Walentyna 16 Chwieduk Grzegorz 256 Chwieduk Grzegorz 376 Cierniak Lechosław 280 Czaplińska Genowefa 190 Dobak - Hadrzyńska Dorota 152 Dopieralski Roman 272 Dylewski Jan 368 Eterman Wiktoria 20 Gańska Genowefa 46 Gierszewska - Dubik Krystyna 26 Greczuk Marcin 264 Jagielski Jan 106 Jank Joanna 206 Jurałowicz Henryka 34 Karczewski Mateusz 352 Kasiński Mariusz 348 Kmiecik Danuta 52 Kościenski Mirosław 286 Krymski Mieczysław 328 Kulasza Jan 120 Łazorczyk Bożena 294 Majewicz Wanda 90 Michalski Maciej 128 Mielewczyk Edyta 334 Mikulski Wiesław Janusz 302 Müller Janina 98 Nowak Teresa 138 415 Nowosad Lidia 160 Pakulnicki Emil 210 Panek Władysław 114 Peplińska Aldona 172 Peszkin Irena 246 Pilecka Krystyna 166 Prusiński Zygmunt Jan 218 Raźniak Ludmiła 76 Różańska Anna Maria 314 Skurzyńska Alicja 82 Skwierz Katarzyna 180 Sławecka Iwona 320 Szachewicz Dorota 308 Tomczak Łukasz 342 Wanago Jan 358 Wysocka Edyta 232 Zimnicka Emilia 58 Żukowska Anna Barbara 382 Kot Czesław 390 Niedzielski - Prawdesław Antoni 394 Emilia Zimnicka prezentuje swój debiutancki tomik... 400 Jan Wanago - nestor wiejskich poetów... 412 416 SPIS TREŚCI Najprawdziwsza z prawdziwych ...................................................... 3 Poeci śnią na jawie ............................................................................. 5 ROZDZIAŁ I ...................................................................................... 7 PTAKIEM ULECĘ - REGINA ADAMOWICZ ............................ 9 Jabłonka ............................................................................................ 11 Wiosenna - pierwsza ....................................................................... 12 Dogonię Cię ..................................................................................... 13 Moja jesień ....................................................................................... 14 DZIĘKUJĘ PANU BOGU - WALENTYNA ANTONOWICZ ..... 15 Podziękowanie Panu Bogu ............................................................. 17 Testament ......................................................................................... 18 Optymistka ....................................................................................... 18 DO MNIE ZAWSZE MÓW - WIKTORIA ETERMAN ............ 19 Nie mów nic ..................................................................................... 21 Gdy miłość umiera .......................................................................... 22 Rano .................................................................................................. 23 Kwitną drzewa ................................................................................. 24 GDY ŻYCIE JEST RAJEM - KRYSTYNA GIERSZEWSKA - DUBIK .................................... 25 Podziwiam ........................................................................................ 27 Najbardziej lubię .............................................................................. 28 Pamiętam .......................................................................................... 29 Uśmiechnij się do każdego ............................................................. 30 Tęsknota ............................................................................................ 31 Zaczarowany sad ............................................................................. 32 LETNI WIECZÓR OKRYŁ POLA - HENRYKA JURAŁOWICZ ........................................................ 33 Wiosna wraca ................................................................................... 35 Żniwa ................................................................................................ 36 Letni wieczór .................................................................................... 37 Cierpienie ......................................................................................... 38 Cisza .................................................................................................. 39 Wspomnienie dzieciństwa ............................................................. 40 417 Panie co uczyniłeś? .......................................................................... 41 Kwiecień 2005 .................................................................................. 42 Naiwność .......................................................................................... 42 Pożegnanie ....................................................................................... 43 Rozmyślania ..................................................................................... 44 JUŻ MINĘŁO PIĘKNE LATO - GENOWEFA GAŃSKA ........ 45 Przemijanie ...................................................................................... 47 Złota jesień ....................................................................................... 48 Oczekiwanie na tych co odeszli ..................................................... 49 Zdumienie ........................................................................................ 49 Zachwycenie .................................................................................... 50 Na ziemi trwam ............................................................................... 50 BY NADZIEJA NIE PRYSŁA - DANUTA KMIECIK ................ 51 Czekam na gwiazdkę ...................................................................... 53 Niechaj w Was radość zagości ....................................................... 54 Dziś wspominam... .......................................................................... 55 By nadzieja nie prysła... .................................................................. 56 LATO JAK DOBRE WINO - EMILIA ZIMNICKA ................... 57 Prośba ............................................................................................... 59 Wiatr od morza ................................................................................ 59 Orzeł .................................................................................................. 60 Zabłąkany żal ................................................................................... 61 Czy to już koniec lata? .................................................................... 62 Zakupy w Izbicy .............................................................................. 63 Erotyk ................................................................................................ 63 Koleje życia ....................................................................................... 64 Testament ......................................................................................... 65 Moja pajęczyńska ziemia ................................................................ 66 Cyganeczki, cyganeczki .................................................................. 67 Nasza ziemia .................................................................................... 68 Żal ...................................................................................................... 69 Odleciały już bociany ...................................................................... 70 Czekaj na mnie ................................................................................ 70 Refleksja ............................................................................................ 71 Lato 2005 .......................................................................................... 72 ROZDZIAŁ II ................................................................................... 73 418 CZŁOWIEK DŁUGO LECZY RANY - LUDMIŁA RAŹNIAK ................................................................. 75 Zew wiosny ...................................................................................... 77 Samotność za oknem ...................................................................... 78 Zasypiam sama ................................................................................ 79 Bezdomni ......................................................................................... 80 ROZTAŃCZONY POKÓJ ZAWIRUJE - ALICJA SKURZYŃSKA .............................................................. 81 Strofy sercem pisane ....................................................................... 83 Bańki ................................................................................................. 84 Kamień .............................................................................................. 85 Ostatnia kromka .............................................................................. 86 Nie śnij mi się ................................................................................... 87 GDZIE DOBRO JEST NIEZNANE - WANDA MAJEWICZ ........ 89 Nurtująca myśl ................................................................................. 91 Nauki matki ..................................................................................... 92 Życiorys jak błękit niezapominajki ............................................... 94 Czerwone korale .............................................................................. 96 DROGĄ IŚĆ W MILCZENIU - JANINA MÜLLER .................. 97 Miłość do ziemi ojczystej ............................................................... 99 Róża przydrożna .............................................................................. 99 Tyran ............................................................................................... 100 Ziemia ............................................................................................. 100 Schody do niebios ......................................................................... 101 Wigilia ............................................................................................. 101 Zobacz, tam lecą żurawie ............................................................. 102 Iść wąską aleją ................................................................................ 102 ROZDZIAŁ III ............................................................................... 103 NIE MA JAK TO W MAJU - JAN JAGIELSKI ......................... 105 Leśniczy jedzie ............................................................................... 107 Tęsknota .......................................................................................... 108 Nie rób krzywdy ............................................................................ 109 Polak do Polaka ............................................................................. 110 Nie pod pewnym dachem ............................................................ 111 Człowiek do mądrości nie dąży ................................................... 112 419 ZIEMIA NASZA KWITNĄCA - WŁADYSŁAW PANEK .......... 113 Pozbierałem wiersze z pola .......................................................... 115 Kocham niebo z gwiazdami ......................................................... 115 Przyszedł Chrystus do mojej chatki ............................................ 116 Piękna nasza ziemia ...................................................................... 117 Podaruję Ci lato ............................................................................. 118 ZEGAR WSZECHŚWIATA - JAN KULASZA ......................... 119 Artysta ............................................................................................ 121 Dla Ciebie Matko .......................................................................... 122 Majowa noc .................................................................................... 123 Tu moje miejsce ............................................................................. 124 ROZDZIAŁ IV .............................................................................. 125 KIEDY CIĘ CHWALĄ - MACIEJ MICHALSKI ...................... 127 Droga .............................................................................................. 129 Matce, która zachwyca anioły ...................................................... 130 Modlitwa I ...................................................................................... 131 Pod falę ........................................................................................... 132 Refleksje nad Polską ...................................................................... 133 Morski różaniec ............................................................................. 134 Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie .............................. 135 Jutrznia ........................................................................................... 136 ZA WIECZNYM POLEM - TERESA NOWAK ....................... 137 Nie boję się ..................................................................................... 139 Tam... .............................................................................................. 140 Pierwszy... ....................................................................................... 141 Rachunek ........................................................................................ 142 *** (Spektakl na niebie o zachodzie słońca) .............................. 144 Ziemska pielgrzymka .................................................................... 145 Dzień powstania z grobu .............................................................. 146 *** (A poza kres ziemskiego wędrowania) ................................. 147 Pewność .......................................................................................... 148 ROZDZIAŁ V ................................................................................ 149 STRZELIŁY CHRYZANTEMY - DOROTA DOBAK - HADRZYŃSKA .................................... 151 Jezioro ............................................................................................. 153 420 Kosiarze .......................................................................................... 154 Jesień ............................................................................................... 155 Listopadowy spacer ....................................................................... 156 Skończył się luty ............................................................................ 157 Płoną trawy .................................................................................... 158 Zawstydzona .................................................................................. 158 UKRYJ MNIE W DŁONIACH - LIDIA NOWOSAD ............. 159 Moje prośby ................................................................................... 161 Smutny pan .................................................................................... 162 Mój błękit ....................................................................................... 163 Jesienna Pani .................................................................................. 164 ODSZUKAĆ KOLOR TĘSKNOTY - KRYSTYNA PILECKA .... 165 Malować słowa ............................................................................... 167 Dziękuję Ci Panie .......................................................................... 167 Lato ................................................................................................. 168 Pora żniw ........................................................................................ 168 Tęsknoty wczorajszego dnia ......................................................... 169 Jesień ............................................................................................... 170 CHABRY NIEBIESKIEJ SŁODYCZY - ALDONA PEPLIŃSKA ............................................................. 171 Dożynkowa wstążka ..................................................................... 173 *** (Chciałoby się powiedzieć) .................................................... 173 Szkoda ............................................................................................. 174 Mocne ramiona przed wszystkim obronią ................................ 175 Mrugnięcie oczu ............................................................................ 176 Powtórka? ....................................................................................... 177 *** (Pocałuj mnie tak) .................................................................. 178 *** (... A kiedy patrzysz) ............................................................... 178 ROZKRZYCZAŁA SIĘ ZIEMIA - KATARZYNA SKWIERZ ..... 179 Wiosną w lesie ............................................................................... 181 Wróciłeś .......................................................................................... 182 Cztery pory roku ........................................................................... 184 Apostołowie poezji ........................................................................ 186 Miłość ............................................................................................. 187 Do św. Piotra .................................................................................. 188 421 MIŁOŚCIĄ POJONA - GENOWEFA CZAPLIŃSKA ............. 189 Kobieta... ......................................................................................... 191 Cukiereczki .................................................................................... 192 Choinka... ....................................................................................... 193 Bieda ............................................................................................... 194 ROZDZIAŁ VI .............................................................................. 195 PANI W ZŁOTEJ SUKIENCE - EUGENIA ANANIEWICZ ...... 197 Słupsk - miasto mojej młodości .................................................. 199 Słupsk - po szkole .......................................................................... 200 Szafranowa rocznica ..................................................................... 200 Marzenia ......................................................................................... 201 Mój park ......................................................................................... 201 Jesień ............................................................................................... 202 Słupsk .............................................................................................. 203 Ojcze ............................................................................................... 204 A PANI CZEMU TU STOI? - JOANNA JANK ........................ 205 Słupska Baszta Czarownic ............................................................. 207 Ulica Szczerej Chęci Poprawy ..................................................... 207 Nowa dziewczynka z zapałkami .................................................. 208 Troszkę dalej, nie tutaj .................................................................. 208 KOŚCIÓŁ CISZY - EMIL PAKULNICKI .................................. 209 List do El. ........................................................................................ 211 Rzeźba ............................................................................................. 212 *** (Nie mogę wytrzymać tego wszystkiego) ............................ 212 *** (Wszyscy coś mają) ................................................................ 213 *** (Musisz być jak ta młoda brzoza) ......................................... 213 *** (Oczywiście zdun) .................................................................. 214 *** (Mieszkania nie mam) ............................................................ 214 Tęskonta .......................................................................................... 215 *** (Nie mam komu powiedzieć) ................................................ 215 *** (Wiersze, moi przyjaciele) ..................................................... 216 *** (Chciałbym znów się znaleźć) ............................................... 216 ŻYJĘ Z AKCENTAMI CISZY - ZYGMUNT JAN PRUSIŃSKI ... 217 Wstęga nieba na czarnej drodze .................................................. 219 Wysuszone obrazy miast .............................................................. 220 Chcę mówić do miasta ................................................................. 221 422 Starzeję się przy kobiecie zimnej ................................................. 222 Słupsk w kadrze pesymisty .......................................................... 223 Nie jesteście winni wy, ale i tak jesteście straceni ..................... 224 Oda do bezrobotnego ................................................................... 225 W samo południe, w przeddzień wyborów ............................... 226 Skądinąd bywam drapieżny ......................................................... 227 Cmentarze zapomnianych poetów ............................................. 228 ROZDZIAŁ VII ............................................................................. 229 TAMTE OLŚNIENIA - EDYTA WYSOCKA ............................ 231 Gdyby tak... .................................................................................... 233 Tamtego sierpnia ........................................................................... 234 Cisza ................................................................................................ 235 Prowincjonalna love story ............................................................ 236 Zmierzch ........................................................................................ 238 Pokuszenie ...................................................................................... 240 Sąsiadka .......................................................................................... 241 Z kuchennego okna ....................................................................... 242 Powroty ........................................................................................... 244 POCHYLIŁAM SIĘ NAD TOBĄ - IRENA PESZKIN ............. 245 Dzikie krzewy ................................................................................ 247 Bajka o dzikim fiołku .................................................................... 248 Życie na niby .................................................................................. 249 Ptak swobody ................................................................................. 250 Wyścig z czasem ............................................................................ 251 Rozkołysany świat ......................................................................... 252 Taka dusza ...................................................................................... 253 Otwórz okno i powiedz ................................................................ 254 INNI TO MAJĄ PODRÓŻE - GRZEGORZ CHWIEDUK ......... 255 Jedni na księdza proboszcza ........................................................ 257 Życie jej nie rozpieszczało ............................................................ 257 Wyjechała z kraju .......................................................................... 258 Biedna kobieta ............................................................................... 259 Duże oczy ....................................................................................... 260 Działają przeważnie ...................................................................... 261 Pani Gani ........................................................................................ 261 Nie wierzy w Boga ......................................................................... 262 423 OCEANY SZUMIĄCE - MARCIN GRECZUK ....................... 263 Gdy wzniesiesz się ......................................................................... 265 Malkontent bez powodu ............................................................... 266 Romantyczność ............................................................................. 268 Znaki ostrzegawcze ....................................................................... 269 W lesie ............................................................................................ 270 JESTEM ŁAPACZEM SNÓW - ROMAN DOPIERALSKI ......... 271 Niezniszczalni komedianci .......................................................... 273 Bez skazy sen ................................................................................. 274 Okrutny .......................................................................................... 275 Bilet do piekła ................................................................................ 276 Ona i on .......................................................................................... 277 Niebiańskie triki ............................................................................ 278 TROCHĘ SMUTNO - LECHOSŁAW CIERNIAK ...................... 279 Majestat kobiet ............................................................................... 281 Czas kobiet ..................................................................................... 282 Trochę smutno ............................................................................... 283 Fatamorgana z kobietą w tle ........................................................ 284 MOŻLIWE, ŻE ZAŚNIEMY - MIROSŁAW KOŚCIEŃSKI ........ 285 Erotyk ............................................................................................. 287 Szept ................................................................................................ 287 Po sztormie .................................................................................... 288 Dolina ............................................................................................. 288 List przed sztormem ..................................................................... 289 List na dobranoc ............................................................................ 289 List w jednym z portów ................................................................ 290 List ................................................................................................... 291 Bajka na dobranoc ........................................................................ 292 JA TAM WOLĘ SWOJE ZADUPIE - BOŻENA ŁAZORCZYK ........................................................... 293 Pożegnanie ..................................................................................... 295 *** (powiedz mi czy jeszcze pamiętasz) ..................................... 296 Tęsknota .......................................................................................... 297 *** (zapaliłam dziś świeczkę) ....................................................... 297 Małe miasteczka ............................................................................ 298 424 ROZDZIAŁ VIII ........................................................................... 299 NA LODOWISKU ŻYCIA - WIESŁAW JANUSZ MIKULSKI ............................................. 301 *** (są tacy) .................................................................................... 303 *** (grządki lat) ............................................................................. 303 *** (każdy z nas nosi w sobie) ..................................................... 304 *** (okruchy dni) ........................................................................... 304 *** (to nie ja podtrzymuję Ciebie) .............................................. 305 *** (zanim się wypalimy) ............................................................. 305 *** (w sadzie mojego szczęścia) ................................................... 306 *** (pióropusze niebotycznych słów) ......................................... 306 CZAS POŁKNIE WSZYSTKO - DOROTA SZACHEWICZ ...... 307 *** (Ty któremu na imię) .............................................................. 309 *** (jeszcze oddech) ...................................................................... 309 *** (czas) ......................................................................................... 310 *** (noc) ......................................................................................... 310 *** (gdy głód) ................................................................................. 311 *** (zaginęła) .................................................................................. 311 *** (masz w oczach) ...................................................................... 312 EGOIZMU CIEMNE WINO - ANNA MARIA RÓŻAŃSKA .... 313 Próba odrodzenia .......................................................................... 315 Te pejzaże ....................................................................................... 316 Sploty świadomości ...................................................................... 316 Pomruk nocy ................................................................................. 316 Nieporozumienie ........................................................................... 317 Moje muzy ...................................................................................... 318 DOTYKASZ MNIE MUSKAJĄC - IWONA SŁAWECKA ......... 319 Bo Ty ............................................................................................... 321 Jestem .............................................................................................. 321 Bezsens ........................................................................................... 322 Tyle nadziei .................................................................................... 323 Po drugiej stronie tęczy ................................................................ 323 Marzyciel ........................................................................................ 324 Santo Subito ................................................................................... 325 *** (Zanurzona w upale) .............................................................. 326 Sen ................................................................................................... 326 425 MOŻE OTULĘ JESIEŃ - MIECZYSŁAW KRYMSKI ............. 327 Do matki ......................................................................................... 329 Może otulę jesień ........................................................................... 329 Cisza, którą czujesz ....................................................................... 330 Jesienny poranek ........................................................................... 330 Moja myśl ....................................................................................... 331 Czas oczekiwania .......................................................................... 331 Ślady cienia .................................................................................... 332 *** (W tej poezji) ........................................................................... 332 NIEBO PRZESTAŁO PŁAKAĆ - EDYTA MIELEWCZYK ........ 333 Nic nowego .................................................................................... 335 Sen ................................................................................................... 335 Przepaść .......................................................................................... 336 Smutne dni ..................................................................................... 337 Dzieciństwo .................................................................................... 338 Miłość ............................................................................................. 339 Chce się żyć .................................................................................... 339 Tylko ty ........................................................................................... 340 W ZAPACHU SADÓW, ŁĄK I PÓL - ŁUKASZ TOMCZAK .... 341 Święta ulicy .................................................................................... 343 Na podobieństwo Boga ................................................................ 344 Śmierć asfaltowych źrenic ............................................................ 344 *** (wypiłem łyk) .......................................................................... 345 Na starej ławce - rano ................................................................... 346 TO ZIELONA WIOSNA - MARIUSZ KASIŃSKI ................... 347 Wiosna ............................................................................................ 349 Samotność ...................................................................................... 350 Życie ................................................................................................ 350 DZIĘKUJĘ, ŻE KOCHASZ - MATEUSZ KARCZEWSKI .......... 351 Hymn .............................................................................................. 353 Miłość ............................................................................................. 353 Jak kochasz? ................................................................................... 353 Serce ................................................................................................ 354 *** (całym sercem w przestrzeni życia) ...................................... 354 Po ..................................................................................................... 354 426 ROZDZIAŁ IX ............................................................................... 355 W POSZUMIE MORSKIM - JAN WANAGO .......................... 357 O morzu ......................................................................................... 359 Jam międzynarodowy ................................................................... 359 Zebranie wiejskie ........................................................................... 360 *** (Nie po to mamy usta tak świeże, rumiane) ........................ 361 Chory na rentę ............................................................................... 362 Umieranie ....................................................................................... 364 Jan antynikotynowy ...................................................................... 365 Pasterka ........................................................................................... 366 FIKCJA CZYNI CUDA - JAN DYLEWSKI ............................... 367 Niepotrzebni wierszokleci ............................................................ 369 Fikcja ............................................................................................... 370 Gadanie ........................................................................................... 370 Reforma .......................................................................................... 371 Co nam zostało? ............................................................................ 372 Komu w Polsce żyje się najciężej? ............................................... 374 MOJE LIMERYKI - GRZEGORZ CHWIEDUK ...................... 375 Fan ................................................................................................... 377 Zakaz kąpieli .................................................................................. 377 Wykład ............................................................................................ 377 Udana impreza ............................................................................... 377 Wizyta ............................................................................................. 378 Turysta ............................................................................................ 378 Polowanie ....................................................................................... 378 Okazja ............................................................................................. 378 Bank ................................................................................................ 379 Uchwała .......................................................................................... 379 Jajko ................................................................................................. 379 Tak samo ......................................................................................... 379 Potrzeba .......................................................................................... 380 Ochrona .......................................................................................... 380 Milczenie ........................................................................................ 380 Wspomnienie ................................................................................ 380 427 TU, W KRAJU OJCZYSTYM - BARBARA ANNA ŻUKOWSKA ............................................. 381 Życzenia polityka .......................................................................... 383 Nowy minister ............................................................................... 383 Votum zufania ............................................................................... 383 Deputowani .................................................................................... 383 Modły .............................................................................................. 383 Ewa .................................................................................................. 383 Żona ................................................................................................ 383 Teściowa ......................................................................................... 384 Gospodyni ...................................................................................... 384 Pannom .......................................................................................... 384 Kawaler ........................................................................................... 384 Żonaty ............................................................................................. 384 Na ryby ........................................................................................... 385 Szwagier .......................................................................................... 385 Tu, w kraju ojczystym ................................................................... 386 Mówisz ............................................................................................ 386 ONI JUŻ NIE NAPISZĄ... ........................................................... 387 CZESŁAW KOT ............................................................................ 389 Co z tą odnową? ............................................................................ 391 Żywisz Polsko ................................................................................ 391 Uciekają do miasta ........................................................................ 392 Trzej hetmani ................................................................................. 392 ANTONI NIEDZIELSKI - PRAWDESŁAW ............................. 393 Kto te rymy kupi? .......................................................................... 395 Na wyciecce .................................................................................... 396 O Polsce geograficnie .................................................................... 397 Na temat światowej polityki ......................................................... 398 My, grabaze .................................................................................... 399 INFORMACJE O AUTORACH ................................................. 401 ALFABETYCZNY SPIS AUTORÓW ......................................... 413 SPIS ILUSTRACJI ......................................................................... 415 SPIS TREŚCI .................................................................................. 417 428